You are on page 1of 85

Aby rozpocz lektur,

kliknij na taki przycisk ,


ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.
Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniej.
WADYSAW ZAHORSKI
PODANIA I LEGENDY
WILESKIE
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdask 2000
3
Bazyliszek
Wrd odwiecznych borw nad brzegami piknej Neris (Wilii) i wartkiej Wilny (Wilen-
ki) krya si niewielka osada. Ubodzy jej mieszkacy mieli bardzo skromne wymagania, po-
niewa nigdy daleko od swej siedziby nie oddalali si i czasem tylko od kapana, albo od zb-
kanego podrnego zasyszeli, i s kraje, w ktrych i przyroda jest inna i ludzie yj inaczej
i dostatniej. Niemao dziww opowiadali przechodnie prostodusznym osadnikom, ktrzy ta-
kowe opowiadania za bajki poczytywali. Nie nciy ich tedy obce kraje. Kochali swoj cudn
Neris, jej czyste, bkitne wody, ki zielone, pagrki i gste lasy, ktre rozbrzmieway pie-
wem niezliczonego ptactwa. Powany niedwied mia tu legowisko, potny tur szuka
w cieniu wiekowych dbw schronienia, a lekkie sarny przebiegay puszcz w rozmaitych
kierunkach. Lasy dostarczay osadnikom grzybw, jagd, zwierza i skr, pszczoy miodu,
a rzeka ryb pod dostatkiem. Z krzemienia, obupawszy i wygadziwszy go, robili bro i na-
rzdzia, chocia nie misterne, niemniej jednak poyteczne. Majc niewielkie potrzeby, z a-
twoci na miejscu zaspokajane, czuli si osadnicy szczliwymi w swych chatkach ubogich,
dzikowali bogom za dobrodziejstwa, jakimi ich obdarzali i przez wdziczno wznosili o-
tarze, palili ognie i skadali ofiary.
Wszystko tu byo proste, i ycie, i mio, i mier sama. Zdarzao si, i silny i barczysty
osadnik, wyszedszy na owy, ju do swej zagrody nie wraca, znajdowa bowiem mier
w ucisku niedwiedzia lub na rogach tura. Niejeden spocz na piaszczystym dnie rzeki, lub
zosta przygnieciony olbrzymim drzewem. Byy to wypadki powszednie i nieuniknione.
Ale snad prostoduszni osadnicy znad Neris obrazili bogw i ich zemst na siebie ci-
gnli. Moe nie dopilnowali ognia witego i ten zagas, albo za mao soniny i innych ofiar
na otarzach zoyli, a moe dziewica nie dochowaa lubowanej czystoci, do, e rozgnie-
wani bogowie okropn zesali kar.
Oto na wzgrzu w pieczarze zamieszka od niedawna straszny potwr bazyliszek, o kt-
rym nikt powiedzie nie mg, jak wyglda, poniewa kadego, co si do pieczary zbliy
prbowa, zabija wejrzeniem i poera. Wrd ciemnej nocy z dala migotay u wejcia do
jaskini dwa zielonkawe wiateka. To bazyliszek z legowiska wypeza i ofiary wyglda. Bia-
da nieostronemu myliwemu, ktry, gonic zwierzyn, zapdzi si ku wzgrzu, biada dzie-
wicy i dziecku, szukajcym tu kranych jagd i kwiecia... Spotkawszy si ze wzrokiem po-
twora czowiek drtwia i pada, jakby raony piorunem. Wtedy bazyliszek poera ofiar. Nie
gardzi zgrzybiaym starcem, ani niemowlciem, ale przede wszystkim czyha na dziewice.
Ju wiele rodzin opakiwao ojcw, wielu modziecw utracio swe ukochane, wiele matek
zawodzio po stracie dziatek, a potwr wci nowe porywa ofiary. Bagano bogw, palono
liczne ofiary, zakopano ywcem do ziemi jedn z dziewic. Nic nie skutkowao. Tote smutek
zawis nad szczliw dotd osad. Na polance pod rozoystym dbem zebrali si na rad
4
sdziwi kapani i starszyzna. Przemyliwano nad sposobami zgadzenia strasznego wroga.
Jedni doradzali zbudowa z kd olbrzymich wysok cian, ktra by osad od wzgrza od-
dzielia, inni byli za wznieceniem poaru w zarolach koo jaskini... Sowem kady wystpo-
wa z projektem, ale wszystkich najpikniejszych planw trzeba byo si wyrzec wobec nie-
moebnoci zblienia si do bazyliszka. Naradom przysuchiwa si mody osadnik. Silnie
zbudowany, o dugich, jasnych wosach, spadajcych na ramiona, o zocistym puszku, ktry
zdobi mu warg i niade, ywym rumiecem okraszone policzki, o oczach dziwnie gbo-
kich, by on uosobieniem mskiej siy i piknoci. Dziewczta czuym spojrzeniem goniy za
nim, gdy zwinny i lekki ugania si za zwierzem, albo silnym ramieniem sie ryb pen z wo-
dy cign. Niejedna kochaa go skrycie i pragnaby z nim losy podzieli. Byy i takie, co si
udaway po kryjomu do czarownicy miosnej, proszc, aby natchna piknego modziana
mioci, ale ten pozostawa obojtny na wdziki i umiechy wdzicznych dziewic, od kilku
bowiem miesicy ukocha Jagn, urocz i wie jak nimfa rzeczna. Jagna pacia mu wza-
jemnoci i nieraz, siedzc nad brzegiem rzeki, skpani w wietle ksiyca i zasuchani w tre-
lach sowika, marzyli o radosnej przyszoci. Modzieniec rozpocz budow nowej chaty,
ktra miaa by znacznie od innych okazalsz i nawet posiadaa okno z nacignitym na ra-
mie pcherzem, tak e w izbie byo jasno. Nie aowa pracy, by nagromadzi jak najwicej
skr niedwiedzich, wilczych i rysich. Wraz po wykoczeniu budowy mieli si pobra.
W tym wanie czasie zamieszka w jaskini na wzgrzu bazyliszek i gdy zrozpaczona lud-
no ju znikd nie spodziewaa si pomocy, mody osadnik powzi zuchwa myl zgadze-
nia potwora. Rozumia dobrze na jak straszne niebezpieczestwo si naraa, ale dodawao
mu odwagi przekonanie, e zabijajc bazyliszka, ratuje sw Jagn, ktr czeka los innych
dziewic przez niego poartych. Rozwany i w walkach ze zwierzem do ostronoci nawyky,
dugo przemyliwa, w jaki sposb podej wroga, nie bdc przez niego widzianym. Zoy
bogom bogat ofiar, dugo i gorliwie si modli, a w kocu uoy plan postpowania.
Sysza nieraz od przechodniw, i w ssiednich krajach ludzie posiadaj pyty metalowe
tak wyszlifowane, e odbijaj w sobie wszelki przedmiot, ku ktremu zostan zwrcone.
Czowiek widzi w takiej tafli odbicie swej twarzy wyraniej, ni w stojcej wodzie. Postano-
wi za wszelk cen naby podobn blach, ktr podrni zwali zwierciadem. Poegna pa-
czc Jagn i niebawem uda si w drog. Uciliwa i pena niebezpieczestw bya jego pod-
r przez puszcze i moczary. Doznawa godu i strachu, gdy duchy lene otaczay go nocami,
a nimfy jeziorne i botne wabiy go ku sobie. Niejedn noc spdzi bez snu na drzewie, by nie
sta si upem dzikiego zwierza. Nieraz pada ze znuenia, zwaszcza, e dwiga na sobie
sporo skr bobrowych, lisich i innych, by za nie naby zwierciado. Zwyciy jednak wszyst-
kie przeszkody i wrci do osady ze zdobytym skarbem.
Nikomu nie zwierzy si ze swym zamiarem, nikomu zwierciada nie pokaza. Tylko Ja-
gna bya we wszystko wtajemniczona i chocia trwoya si o ukochanego, nie prbowaa go
jednak powstrzyma. Przysiga tylko, e jeli jej luby zginie, ona rwnie uda si do jaskini
i odda si bazyliszkowi na poarcie.
Nadszed wreszcie dzie, przeznaczony na spenienie zamiaru. Ledwie jutrzenka zaro-
wia brzeg nieba, mny modzieniec uda si ze zwierciadem ku wzgrzu. Droga od rzeczki
Wilny wioda wci ku grze, poronita krzewami i usypana gazami. Niebawem poczu
swd siarki i zgnilizny, a oto potkn si o jaki przedmiot okrgy, ktry mu spod stp si
potoczy. Bya to zbielaa od soca i deszczw czaszka ludzka. Zrozumia, i jest bliskim
5
celu, zdwoi tedy uwag i raz jeszcze rozwaywszy plan postpowania, miao postpi na-
przd, starajc si nie sprawia haasu i ukrywajc si za krzewami i gazami. W ten sposb,
cho wolno, ale stale, zblia si ku jaskini. Swd siarki i cia gnijcych stawa si coraz bar-
dziej nieznonym, za w zarolach i pomidzy kamieniami coraz wicej walao si koci na-
wet z kawaami misa.
Wtem modzian posysza dziwny dwik, podobny do szumu wody kotujcej. Stan
i wyjrza zza gazu, a to, co ujrza, byo tak okropne, e omal nie krzykn i zwierciada nie
upuci. U ciemnego wejcia do pieczary lea olbrzymi potwr z gow jak u ropuchy,
z paszcz szerok, z ktrej ky zakrzywione wystaway. Brudnozielonawym cielskiem przy-
pomina potwornej wielkoci jaszczurk. Tylna cz ciaa lecego na brzuchu bazyliszka
gina w mroku jaskini, za pod wycignitymi naprzd potwornymi apami leao okrwawio-
ne i straszliwie poszarpane ciao modej dziewczyny. Tylko gowa pozostaa nieuszkodzon,
a twarz z szeroko rozwartymi renicami zachowaa wyraz miertelnej trwogi i przeraenia.
Potwr spa, grube nabrzmiae powieki przykryway jego wyupiaste oczy. Nozdrza roz-
dymay si i z gonym chrapaniem wyrzucay kby pary i smrodliwego dymu, ktre zaraa-
y powietrze.
Bazyliszek widocznie poczu obecno ywej istoty, drgn bowiem, przecign si i pod-
nis powieki, spod ktrych bysny straszliwe lepia.
Odwany modzieniec czeka na t chwil i niosc przed sob zwierciado, szybko zza
gazu wystpi. Potwr przez chwil pozosta nieruchomy ze zdumienia, wnet jednak szyb-
kim ruchem wysun si z pieczary i wsparszy si na apach utkwi wzrok w zwierciadle.
W teje chwili wyda ryk straszliwy, wypry si i uczyniwszy skok w powietrze, caym ciel-
skiem olbrzymim run na ziemi. Z szeroko rozwartej paszczy strumieniem buchna czar-
na, cuchnca posoka. Po chwili ju nie y. Zabi si wasnym wzrokiem, ktry si od zwier-
ciada odbi.
W tej wanie chwili soce jasne, jakby ros porann obmyte, wyjrzao zza lasu i rzucio
miliony blaskw i snopy promieni na niebo i ziemi.
Modzieniec pochwyci rg, zwieszajcy si mu przez rami na rzemieniu i w czystym po-
wietrzu rannym zabrzmiaa pie radosna, pie triumfu. Gra coraz namitniej, coraz go-
niej, a metaliczne dwiki biy w niebo i pyny w przestrze, a dosigy osady, budzc
upionych mieszkacw. Wybiegli z chat i zagrd, rozumiejc, i stao si co niezwykego.
Ujrzeli Jagn, pdzc lotem ptaka ku wzgrzu, gdzie bazyliszek na swe ofiary czyha. Rzu-
cia sw kilka i cay tum w lad za ni pomkn.
Upyno chwil kilka i tene tum wraca ku osadzie, niosc na barkach dzielnego zbawc
wrd radosnych okrzykw i sawic jego powicenie, mstwo i roztropno.
Na wzgrzu w pobliu jaskini wzniesiono z kamienia baszt czworoktn, od ktrej samo
wzgrze nazw Bakszty otrzymao.
Narbutt w Pomniejszych pismach historycznych podaje inn odmian podania o bazylisz-
ku, wyjt ze starego rkopisu pt. Descriptio historica brevis civitatis vilnensis: Dziwne,
a trudne do uwierzenia opowiadaj rzeczy o podziemiach pod gr Bakszty Subockiej. W ja-
kowem podziemiu jakoby czarownicy, czarownice i djabli subotki swoje zwykli wyprawowa,
od czego i Bakszta Subock si nazywa. S nawet wiadomoci, e w podziemiu takowem Ba-
zyliszki si byy zagniedziy, ktre zstpujcych tam ludzi spjrzeniem zabijay na miejscu.
Po odkryciu owej mierciononej otchani i nieszczliwych dowiadczeniach, posano razu
6
jednego czowieka odwanego, a by to zbjca, wskazany sdownie na kar mierci. Temu na
plecach zawieszono zwierciado i dano w obie rce pochodnie gorejce. Idcy zawsze tyem
zbliy si w kocu do miejsca, gdzie by Bazyliszek, ktry sam siebie w zwierciadle oko
w oko ujrzawszy, zawy okropnie i zdech.
7
O WITYNI PERKUNASA
Gdy Krzyacy, korzystajc z zamieszania, jakie na Litwie po mierci Mendoga zapano-
wao, po dwakro zniszczyli wite Romowe
1
nad Dubis i Niewia, wtedy wielki ksi
wintorog przenis Romowe do puszczy nad ujciem Wilenki do Wilii. Miejsce to ksiciu
byo znane jeszcze z czasw modoci, gdy si bawi owami. Jako stana tu skromna i ubo-
ga gontyna bez dachu, a w niej przed posgiem gronego Perkunasa, ktry z Pogi przywie-
ziony zosta, rozniecono wiecznie gorejcy ogie wity, strzeony od zaganicia przez ofiar-
nikw wajdelotw i dziewice wite, wajdelotki. Za wityni ksi wyznaczy zgliszcze,
czyli miejsce na caopalenie zwok ksicych i sam tu po mierci by przez syna Germonda
spalony.
Przed wejciem do wityni wintorog wybudowa niewysok baszt okrg, z ktrej ka-
pani Kriwe ogaszali ludowi wol bogw oraz ledzili bieg soca i gwiazd.
Litwini pogascy byli przesdni, wierzyli we wrby i nie rozpoczynali adnego dziea
bez naradzenia si z wrbitami, wrkami, czarnoksinikami i wyroczniami, ktrych mno-
go bya na Litwie i mudzi. Jedni, zwani Puttones wryli z piany wodnej; inni z dymu,
z soli, z wosku, z lotu ptakw, ze zjawisk powietrznych.
wintorog, starzec dziewidziesicioszecioletni, nabony i wierzcy w gusa i wieszcz-
by, pragn przed rozpoczciem budowy wityni zasign rady wieszczki.
Wiedzia ksi o Burinime, znakomitej wyroczni, mieszkajcej na mudzi nad dolnym
Niemnem. Do tej to Sybilli mudzkiej wintorog wysa szeciu powanych starcw z dara-
mi bogatymi, proszc, by zechciaa odkry, jakie bd losy przyszej wityni.
Mdra wieszczka, po wykonaniu rozmaitych guse, obiecaa wityni trwanie tak dugie,
jak dugo pogastwo samo trwa bdzie. Wyrocznia kazaa sporzdzi i odwie ksiciu
wintorogowi 122 sztuki cegy okrgej, z wyrytymi na nich znakami hieroglificznymi, ktre
miay oznacza dobre i nieszczliwe lata. Na ostatniej cegle by znak krzya podwjnego #
. Miao to by przepowiedni, e gdy nadejdzie kolej tego znaku, chrzecijanie obrzdkw
zachodniego i wschodniego zburz pogastwo i wityni. Ksi kaza wmurowa te cegy
w cian baszty od strony poudnia.
Proroctwo wieszczki spenio si, albowiem po 122 latach Jagieo ochrzci Litw, zbu-
rzy wityni Perkunasa, a na jej fundamentach wznis koci katedralny. Znak podwjne-
go krzya wyryty na ostatniej cegle krl kaza umieci na tarczy jedca Pogoni, jako wia-
dectwo zwycistwa, odniesionego przez chrzecijastwo nad pogastwem.
1
Romowe lub Romnowa to tradycyjne miejsce kultu staroytnych Batw, gdzie przebywa kapan kapanw (Kriwe-Kri-
wejte). Lelewel, na ktrym opiera si Zahorski, uwaa istnienie Romnowy, rwnowanej Rzymowi (Romahora), za pew-
nik historyczny. We wspczesnej nauce historycznej uznane za legend, w krrej tkwi jednak dbo prawdy (przypis wy-
dawcy).
8
LIZDEJKO
Kriwe-Kriwejte, arcykapan przy wityni Perkunasa w dolinie wintoroga utraci mod
on. Nie pomogy liczne ofiary, spalone na otarzach bogw, nie uratoway chorej zaklina-
nia kapanw, ani podawany w napoju popi z otarza wiecznego ognia. W kwiecie wieku
zgasa maonka arcykapana. Kriwe-Kriwejte popad w zadum, stroni od ludzi, z ktrymi
obcowanie byo mu przykre i szuka samotnoci. W tym celu po naboestwie w wityni sam
bez towarzyszw odbywa dalekie wycieczki, siada do czna i pyn z biegiem Wilii, albo
pieszo zapuszcza si w lasy okoliczne i nieraz zadumany mil i wicej uszed. Przyroda ko-
ia bl i zabliniaa wie ran. Nie dziw, e troska osiada chmur na wyniosym czole wiel-
kiego kapana, nie dziw, e na skroniach i w czarnej wypieszczonej brodzie zjawiy si srebr-
ne nitki. Wedug prawa arcykapan nie mg poj drugiej ony, a Kriwe-Kriwejte by jesz-
cze w sile wieku, serce mia gorce i pragn mioci kobiety i pieszczot dziecka. Musia si
tych rozkoszy na zawsze wyrzec.
Podczas jednej z wycieczek w stron dzisiejszych Werek, gdy szed zadumany, usysza
w bliskoci piew. Nieznacznie zbliy si ku miejscu, skd go dwiki dochodziy. Na nie-
wielkiej polance w cieniu bujnego krzewu siedziao nad strumykiem urocze dziewcz. Mo-
da Litwinka opucia do wody bose drobne stopy, za biae jej rce z rowymi paluszkami
zajte byy pleceniem wianka z r polnych, konwalii i bawatkw, ktre pokryway jej kola-
na i rozsypane na murawie tworzyy u stp dziewczyny barwny kobierzec. Oddana robocie,
urozmaicaa j sobie piewem. Gos jej niski, piersiowy, by bardzo dwiczny. Od czasu do
czasu przerywaa piew i sigaa do stojcej obok kobiaki, po brzegi malin penej.
Arcykapan dugo wpatrywa si w to cudne zjawisko, a wreszcie nie mg si duej
opiera pokusie, ktra go ku dziewczciu pocigaa i opuciwszy kryjwk, zbliy si do nie-
znajomej. Dziewczyna zrazu strwoya si nagym zjawieniem si obcego mczyzny, ale
wnet si uspokoia, poznawszy w przybyym wielkiego kapana, ktrego wesp z caym lu-
dem czcia, a poczytujc prawie za pboga, nieco si obawiaa, ale i serdecznie aowaa,
gdy wiedziaa o bolesnej stracie, jak ponis. Tote powstawszy z miejsca, zoya mu g-
boki, peen czci ukon. Arcykapan pogaska jasne wosy dziewczcia, rozkaza jej usi
i sam usiadszy obok na murawie, j rozpytywa, kim jest, skd pochodzi i gdzie s jej ro-
dzice? Dziewczyna odpowiadaa zrazu nieco strwoona, lecz omielona dobroci oraz miym
i agodnym obejciem towarzysza, nabraa odwagi i z dziecic szczeroci, nic nie tajc, opo-
wiedziaa mu dzieje niedugiego swego ycia. Liczya 18 wiosen, bya sierot, matki nie
pamitaa, a ojciec przed kilku laty, biorc udzia w owach ksicych, trafi na rogi tura
i przyniesiono go konajcego z poszarpan piersi i poamanymi ebrami. Po pogrzebie ojca
zamieszkaa przy starej ciotce, ubogiej wdowie, ktra nie opodal miaa chatk. W zimie prz-
dy i tkay, latem zbieray mid, suszyy grzyby, hodoway krwk, a w ogrodzie miay duo
9
adnych owocw, wisien i jagd. Ludzie kupowali ptno i sukno. W dostatki nie opyway,
ale biedy nie znay. Byy ze sob szczliwe, bo ciotka, chocia stara i troch zdziecinniaa,
kochaa j i nie krzywdzia.
Arcykapan obdarzy dziewczyn drobnym datkiem i kaza jej przyj nazajutrz na to samo
miejsce. Odtd widywali si czsto. Kriwe-Kriwejte przynosi dziewczciu upominki: wst-
ki barwne, sznury bursztynw lub akocie, ona mu za to piewaa rzewne piosnki, albo opo-
wiadaa bajki i podania. Zupenie przestaa si obawia i z dziecic pustot pozwalaa sobie
na swawole; gadzia row doni jedwabist brod kapana, stroia mu gow w kwiaty lub
karmia go malinami, kadc mu je do ust. Szukali swego towarzystwa i tsknili do siebie.
Sami nie wiedzieli, jak i kiedy wyrzekli sowa mioci, a usta ich w pocaunku si zczyy.
Arcykapan odwiedzi dziewczyn w dworku ciotki, przez ktr z czci najwysz przyjty
zosta. Do chatki zawita dobrobyt i stara ciotka ju nie potrzebowaa ciko pracowa i trosz-
czy si o jutro.
Kriwe-Kriwejte zwierzy si ze sw tajemnic jednemu kapanowi, ktry go kocha jak ojca
i gotw by ycie za niego odda. Ten, cho przeraony strasznymi nastpstwami, jakie ten
zwizek musia za sob pocign, gdyby byk odkryty, uleg probom przyjaciela i zgodzi si
dopomc w zawarciu tajnych lubw z pikn dziewczyn. Owocem tego maestwa by syn.
Dzieci to uszczliwiao rodzicw, ale zarazem przyjcie jego na wiat czynio nader
trudnym, prawie niemoliwym ukrywanie tajemnicy ich zwizku. Wykrycie za tego grozio
obojgu straszn kar. Arcykapan zostaby spalony na stosie, a j czekao zakopanie ywcem
do ziemi.
Prno amali gowy nad wynalezieniem sposobu zachowania dziecka przy matce bez wy-
dania tajemnicy. Wreszcie mio ojcowska podszepna Kriwe-Kriwejcie sposb wyjcia
z kopotu.
Dowiedzia si mianowicie, e za par dni wielki ksi z orszakiem dworzan zjeda na
owy, ktre maj si odby w miejscowoci przez jego on zamieszkanej. W dniu wyzna-
czonym ukada dziecin w bogato przystrojon w kwiaty, wstgi, zote chwasty i wiecideka
kolebk i t umieszcza w orlim gniedzie na dbie, w miejscu, ktrego wielki ksi nie mg
omin, poniewa byo tu siedlisko turw i ubrw. Te Kriwe-Kriwejte daleko w puszcz
sposzy.
Niedugo potem zagrzmiay w borze rogi i trby, rozlegy si nawoywania myliwych oraz
szczekanie psw i dzielny kunigas z jedn rk pen grotw i potnym oszczepem w dru-
giej popiesza na czele orszaku, gwatownie rozchylajc gazie. Ale nagle staje zdumiony.
Zamiast bowiem ryku turw syszy nad sob kwilenie dziecka. Rozgldajc si spostrzega
pord gazi na dbie co byszczcego. Na rozkaz ksicia owcy wa na drzewo i ostro-
nie skadaj u stp ksicych kolebk z dzieciciem, ktre, gdy si ku niemu ksi skoni,
przestao paka i umiech ku niemu jego drobn i pikn twarzyczk rozjani. Kunigas
i dwr jego stali zdumieni, rozumiejc, e to cudowne zjawisko jest przez bogw zesane.
Posano po arcykapana, ktry, jakby o niczym nie wiedzc, popieszy na wezwanie i zapy-
tany przez ksicia, jak by to cudowne znalezienie dziecka wytumaczy, nie od razu da od-
powied. Chcc ukry wzruszenie, jakie go opanowao na myl, i ta chwila stanowi o jego
wasnym i drogich mu istot yciu, rozpocz dug z bogami rozmow.
Wry z wiatru, ze szmeru drzew, oraz z popiou, ktry ze sob z otarza wityni przy-
nis. Ksi wraz z dworem w skupieniu i z uszanowaniem przyglda si tajemniczym gu-
10
som wielkiego kapana. Wreszcie Kriwe-Kriwejte z uroczyst powag na twarzy wyj dzie-
cin z kolebki i podajc j wielkiemu ksiciu rzek:
Ksi! Bogowie now ci ask obdarzaj. Przez ciebie Litwa uszczliwion zostanie.
To dzieci zsyaj ci wczenie bogowie na mego nastpc, gdy ten wiat opuszcz. Wycho-
waj je troskliwie, a stanie si twoim i Litwy u bogw porednikiem!
Uradowany ksi uprasza arcykapana, by wzi niemowl do siebie i jego wychowa-
niem si zaj, ten jednak znowu dug mia rozmow z bogami, ktrzy zamiar ksicia po-
chwalili. Wtedy dopiero Kriwe-Kriwejte zabra znalezione dzieci do swego paacu, dokd
wezwa rwnie sw on, jako piastunk dziecka.
Ksi na pamitk cudownego znalezienia dziecka w gniedzie, ktre po litewsku zowie
si lizda, nada mu imi Lizdejko, za sam miejscowo nazwa Werki, od sowa werkt, co
znaczy paka.
Bogowie spenili obietnic, albowiem Lizdejko po mierci ojca zosta arcykapanem, po-
lubi siostr wielkiego ksicia Witenesa i szeroko po wiecie imi Litwy i wasne rozsawi.
On to wanie wytumaczy Giedyminowi znaczenie snu o elaznym wilku, co dao powd
do zaoenia Wilna.
11
PODANIE O ELAZNYM WILKU
Na miejscu dzisiejszego Wilna, u stp wzgrz, gdzie Wilenka wlewa swe wody do Wilii,
w XIII wieku znajdoway si nieprzebyte lasy. Wrd tej puszczy dbowej wielki ksi win-
torog wznis wityni Perkunasa, roznieci ogie wity, ustanowi tu arcykapana Kriwe-
Kriwejte, kapanw Kriwe i wajdelotw, czyli ofiarnikw niszego rzdu. Odtd miejscowo
ta otrzymaa nazw doliny wintoroga.
Dokoa szumia br odwieczny, peny rnego rodzaju zwierza. Potny tur krl pusz-
czy litewskiej, budzi rykiem stuletnie olbrzymy, nocami szczekay i wyy wilki, drapieny
ry ukryty w gstwinie drzew czatowa na zdobycz, a liczne rnorodne ptactwo napeniao
powietrze pieniem i wiegotem.
Nie dziw, e puszcza ta czsto cigaa myliwych, a echo roznosio dwiki rogw.
Do zapalonych owcw nalea wielki ksi Giedymin, przebywajcy w swej nowej sto-
licy Trokach, gdzie na wyspie porodku jeziora Gawe wznis zamek warowny. Giedymin
z orszakiem towarzyszw swych wypraw wojennych i dworzan czsto oddawa si ulubionej
rozrywce.
Pewnego razu, a byo to okoo roku 1322, ksi gonic olbrzymiego tura, zapuci si a
na wzgrza, otaczajce ujcie Wilenki do Wilii i tu na jednej z gr dopad zwierza i zabi go
z kuszy.
Ogromny tur, ugodzony w serce, pad nieywy, a ksi, oparszy stop na jego potnej
gowie, zad w rg w zoto oprawny. Soce ju dawno zaszo i ksiyc srebrnolicy wypyn
na niebo, srebrzc wierzchoki lip i dbw i migocc w nurtach Wilii. Tylko ze wityni, znaj-
dujcej si u stp wzgrza bi blask czerwony ognia witego, a smtny piew wajdelotw
rozlega si w ciszy nocnej.
Znueni caodziennym uganianiem si za zwierzem uczestnicy oww, pokrzepiwszy siy
skromn wieczerz i miodem, ukadali si na spoczynek, wybrawszy na nocleg zgliszcze
wintoroga, pomidzy wityni a Wili.
Giedymin dugo nie mg zasn, wreszcie znuenie przemogo i sen sklei mu powieki.
I oto przyniko mu si, i na szczycie gry, na ktrej zabi tura, ukaza si wilk ogromny, cay
elazn zbroj okryty. Wilk podnisszy gow na ksiyc, zawy, a wycie jego byo tak do-
none, i zdawao si, e to nie on wyje, lecz sto innych wilkw w nim zawartych.
Gdy wschodzce soce jasnymi promieniami zalao gry, rzek i przedaro si przez li-
stowie drzew, obudzi si Giedymin i przypomniawszy sobie dziwny sen, opowiedzia go
swym towarzyszom. Jak wszyscy poganie, ksi by zabobonny i przypisywa snom znacze-
nie wieszcze, wierzc, e zsyaj je bogowie, jako rad lub ostrzeenie. Nikt jednak z dwo-
rzan nie mg odgadn, co by takowy sen oznacza. Wtedy kto poradzi, by wezwa arcy-
kapana, syncego z mdroci Lizdejk. Kriwe-Kriwejte stanwszy przed wielkim ksiciem
12
i wysuchawszy jego opowiadania, zamyli si. Otaczajcy go koem rycerze, wpatrzeni
w oblicze kapana, z niecierpliwoci oczekiwali wytumaczenia snu.
Wreszcie Lizdejko wsparszy jedn rk na lasce, ktra bya oznak jego godnoci, a drug
podnisszy do gry rzek:
Miociwy ksi! Bogowie to zesali ci ten sen i przez niego wyraaj sw wol, ktrej
gdy bdziesz posuszny, czeka ci potga i sawa. Wilk elazny znaczy, e na miejscu tym
stanie zamek mocny i miasto stolica pastwa, a stu wilkw w nim wyjcych oznacza miesz-
kacw, ktrzy saw twoj i tego grodu szeroko po wiecie rozgosz. Masz wic by po-
susznym woli bogw, wznie tu zamek warowny i zaoy miasto.
Giedymin przyj z radoci to tumaczenie i niezwocznie na grze, ktr nazwa turz,
zacz budowa zamek, opasany murem z dwiema wieami szeciobocznymi. U stp za gry,
pomidzy ni a wityni stan drugi zamek drewniany, czyli krzywy, z basztami, palisada-
mi i blankami. Dokoa zaczto wznosi domostwa.
W ten sposb powsta grd, ktry od rzeki Wilii nazw Wilna otrzyma, a do ktrego Gie-
dymin przenis swoj stolic z Trok.
Lizdejce za wytumaczenie snu wieszczego wielki ksi rozkaza zwa si Radziwiem.
13
WAJDELOTKA
Pikna Usparime, liczca szesnast wiosn ycia, stracia matk i ojca, ktry zosta roz-
szarpany przez wilki, a e nie miaa krewnych, ktrzy by si ni zaopiekowali, postanowia
zosta wajdelotk, to jest wit dziewic i w wityni strzec ogie wieczny od zaganicia.
Jako kapani dokonali obrzdu powicenia. Usparime ubrana w biae szaty, z wiecem
kwiatw na gowie, lubowaa czysto.
Upyno par lat. Moda wajdelotka wyrniaa si spomidzy towarzyszek cnotliwoci,
skromnoci i gorliwym penieniem obowizkw, tote kapani nie szczdzili jej pochwa,
a nawet sam KriweKriwejte stawia j za wzr innym ofiarnicom.
A jednak jaki niewytumaczony smutek, jaka tsknota za czym nieznanym mciy spo-
kj jej duszy. Nieraz, siedzc przed otarzem, wpatrzona w pomie ognia witego, dawaa
si unosi marzeniom w inny nieznany wiat. Czasem, gdy zza murw wityni dolatyway
j wesoe pieni modziecw i dziewic, ostry bl ciska jej serce, a zy do oczu napyway.
Raz w wiosenn i jasn noc ksiycow Usparime, ukoczywszy sub przy otarzu, odpo-
czywaa na kamieniu w gaju witym, otaczajcym wityni. Dookoa panowaa niczym nie
zamcona cisza, nie drgn aden listek na drzewach, nawet Wilia zdawaa si upiona i, jakby
drzemic, leniwie wody toczya; ksiyc w peni, wypynwszy wysoko na niebo, zalewa
wszystko dokoa agodnym, smtnym wiatem. Gdzie niedaleko rozlegay si trele sowika,
piewajcego swej lubej pie mion. Usparime siedziaa obejmujc kolana splecionymi do-
mi i wpatrzona w ksiyc marzya. Czua, e ycie, jakie dotd pdzia, ju jej nie wystarcza,
wiedziaa, e istnieje ycie inne, ycie pene szczcia i kochania... I zapragna kocha i by
kochan. I oto, gdy tak siedziaa nieruchoma, pogrona w marzeniach sodkich, nagle posy-
szaa piew. Silny i pikny gos mski piewa pie namitn o szczciu, jakie daje mio.
Powstaa z siedzenia wajdelotka i pragnc cho z daleka spojrze na piewaka, zacza
z bijcym sercem skrada si midzy drzewami gaju witego, a nagle znieruchomiaa dr-
ca i przeraona. O par krokw przed ni, oparty plecami o pie potnego dbu, w wietle
ksiyca, sta mody rycerz w wieccej zbroi. By to urodziwy modzieniec, o dziwnie pik-
nej twarzy i wyrazistych oczach. Dugie jasne wosy spyway mu na ramiona.
Ujrzawszy przed sob tak niespodziewanie urocz wajdelotk, rycerz w pierwszej chwili
wzi j za bstwo, ale caa jej postawa, drenie, rumieniec wykwity na policzkach, nieba-
wem przekonay go, e widzi istot ludzk. Oczarowany jej piknoci, uj do dziewczyny
i w gorcych sowach wyraa swj zachwyt. Usparime bya bliska omdlenia ze wzruszenia,
ale opamitaa si i, wyrwawszy do z rki modziana, ucieka. Przeraona tym, co si stao,
reszt nocy spdzia na modlitwie, bagajc bogw o przebaczenie za grzech popeniony.
A jednak, gdy nadesza noc, gdy ksiyc rzuci na ziemi swe promienie i gdy znowu day
si sysze sowa pieni, wajdelotka, parta jak nieprzezwycion si, znowu znalaza si
14
pod dbem. Tam ju czeka na ni rycerz. Tym razem by on mielszy i ujrzawszy dziewczy-
n, porwa j w objcia i usta ich spotkay si w dugim, namitnym pocaunku.
Odtd widywali si co noc, a stao si to, co si sta musiao... wajdelotka zamaa lub
czystoci. Mio owadna ni cakowicie, tak, e zapomniaa o caym wiecie i zacza za-
niedbywa swe obowizki. Omal nie stao si straszne nieszczcie... ogie le strzeony ju
zagasa, szczciem nastpia zmiana i inna wajdelotka, dorzuciwszy drew, rozniecia go na
nowo.
Zmiana usposobienia Usparime i jej dziwne zachowanie zwrciy uwag towarzyszek i ka-
panw. Poczto j ledzi i wkrtce jej schadzki z rycerzem przestay by tajemnic.
Zbrodnia bya straszn i dla przebagania bogw winowajczyni powinna bya ponie su-
row kar.
Sd, zoony z kapanw, skaza Usparime na okrutn mier.
W oznaczony dzie na brzegu Wilii zgromadzili si kapani, ofiarnicy i przeraone dzie-
wice wite. Wywleczono z lochu, gdzie bya zamknita, nieszczliw dziewczyn i na wo-
zie, zaprzonym w dwie czarne krowy, przywieziono na miejsce kani. Na dany znak zdarto
z niej oznaki witej dziewicy biae szaty i wianek, po czym skrpowano jej rce.
Kapani i ofiarnicy piewali grobowymi gosami pieni, bagajc rozgniewanych bogw,
aby za win jednej nie karali wiernych. Niektre wajdelotki zakrywszy twarze domi rzew-
nie pakay, gdy lubiy cich i dobr towarzyszk, a moe niejedna w gbi serca rozumiaa
j i wspczua.
Miano ju przystpi do wykonania wyroku, ktry skazywa Usparime na utopienie w rze-
ce w worku razem z psem, kotem i mij jadowit, gdy nagle, nie wiadomo skd, ukaza si
mody rycerz z twarz gron i z paajcymi oczyma. Mia na sobie zbroj lnic, a w rku
trzyma miecz wzniesiony. W caej jego postaci byo co tak nadprzyrodzonego, taka bia od
niego groza, e przeraenie ogarno zebranych. Jedni, widzc w nim jakiego boga, padli na
twarz, inni ratowali si ucieczk.
Rycerz przeci wizy, krpujce wajdelotk i groc mieczem rozkaza kapanowi, by mu
niezwocznie da lub z ukochan, po czym tulc w objciach tylko co polubion on, rzu-
ci si z brzegu do Wilii i znik w jej nurtach.
Na wodzie w tym miejscu powsta dotd istniejcy wir.
Odtd niekiedy, gdy ksiyc w peni wznosi si wysoko na niebo, z rzeki wypywa pikna
Usparime, siada na brzegu i, karmic niemowl, cichym gosem nuci piosenk o swej przy-
godzie. Czasem w towarzystwie rycerza ukazuje si rybakom i wtedy sycha przy nich war-
czenie psa, miauczenie kota i syk mii.
15
SOWIK I RA
Gdy wielki ksi Giedymin mia w dolinie wintoroga sen wieszczy o elaznym wilku,
zaoy wtedy miasto Wilno, a na grze wyniosej zamek warowny zbudowa. Opodal na An-
tokolu nad Wili wyznaczy miejsce na ogrody wielkoksice, nad ktrymi dozr powierzy
staremu sudze i towarzyszowi wypraw wojennych. Ten, do wojaczki z powodu odniesionych
ran ju niezdolny Litwin, ponury i nietowarzyski, dwie tylko na wiecie miowa istoty, mia-
nowicie: kunigasa Giedymina i crk jedynaczk, imieniem Skajstoy, ktra mu po zmarej
przed laty onie pozostaa, a ktr sam grubymi rkami wypiastowa. Tote kocha j jak
umia i strzeg swego skarbu jedynego, jaki posiada.
Czas upywa, maa rosa i z dzikiej, niadej dzieweczki nieznacznie przeksztacia si
w urodziw wysmuk dziewic, o ciemnych bujnych wosach, o rzucajcych snopy byskw
oczach, o biaym, gadkim czole i policzkach okraszonych delikatnym, jak listek ry, rumie-
cem. Gdy drobne usteczka rozchyliy si w umiechu i bysn z nich rzd biaych rwnych
pere, zdawao si, e soce wyjrzao zza chmury i wszystko wokoo wiatoci oblao.
Kwiat tak pikny niedugo pozostawa w ukryciu. Nieraz, gdy Skajstoy w czwartki
2
wie-
czorem dya do wityni wszystkich bogw na Antokolu, by si pomodli i zapali wiec
woskow, przechodnie, wyminwszy dziewczyn, odwracali gowy, aby jeszcze raz na ni
okiem rzuci. A gdy w czwartek przed wityni Perkunasa suchaa z na wp rozwartymi
ustami sdziwego Kriwe-Kriwejte, ogaszajcego ludowi wol bogw, chopcy tumnie ota-
czali urodziwe dziewcz, pasc oczy niezwyk jej piknoci, i niejeden mody ofiarnik-
wajdelota opuszcza powieki przed blaskiem z jej renic bijcym, ywy rumieniec zabarwia
mu czoo i policzki, a westchnienie pier podnosio. Sam kunigas dziwi si tak niepospolitej
piknoci i, klepic starego sug po ramieniu, mawia artobliwie:
Gdybym to ja by o 30 lat modszym!
Stary dozorca ogrodw rozumia, i zblia si czas, kiedy mu crk zabior i wypatrywa
sobie zicia po myli.
Na dworze Giedymina by mody Litwin Dajnas, ktry sokoy i jastrzbie ksice mia
w swojej opiece. Niepodobny z usposobienia do swych rubasznych towarzyszw, nie lubi ich
rozwizych hulanek i zabaw, lecz szuka samotnoci. Udawa si zwykle nad brzegi Wilii i tu
usiadszy pod rozoystym drzewem i wodzc zadumanymi oczami po malowniczych wido-
kach, jakie si przed nim roztaczay, piewa. A gos mia przedziwny, jakby nieziemski i bez
wzruszenia nie mona go byo sucha, tak do duszy przenika. Nieraz, gdy tak piewa, zbie-
raa si za nim gromadka ludzi, ktrzy suchali w milczeniu, obawiajc si poruszeniem prze-
rwa pie. Pie pyna i tony jej przenikay do serc, a tyle w niej byo tsknoty, tyle blu
2
Czwartek by u litewskich pogan dniem woitecznym, jak u chrzecijan niedziela (przypis autora).
16
serdecznego i alu, e dziewczta na gos szlocha poczynay, chopcy cikie wydawali wes-
tchnienia, a starcy gowy na piersi spuszczali i spracowan doni z z powiek ocierali...
Lubiono powszechnie Dajnasa, poniewa by agodny, nikomu nie ubliy, nikogo nie skrzyw-
dzi, a kademu chtnie posuy.
Zdarzyo si, e piew Dajnasa posysza stary ogrodnik i piew ten dziwne w duszy jego uczu-
cia rozbudzi. Jeden za drugim, pod wpywem czarujcych tonw, wyaniay si z pamici obrazy
minionych lat: pieszczoty matki, gdy by niemowlciem, lament paczek i aobne pienia kapa-
nw, gdy zwoki ojca jego, polegego w boju, na stosie palono i miosne, drce sowa ony, gdy
przed skonaniem szyj jego stygncym ramieniem obja i dziecin opiece jego oddawaa... Stary
nie czu, jak zy, niczym krople deszczu spyway mu po policzkach, a pier kanie rozsadzao, a
rykn paczem, tak, i piewak pie przerwa i z miejsca strwoony si porwa...
Stary polubi Dajnasa, zaprasza do swego dworku, a gdy bliej jego pikn i czyst du-
sz pozna, przeznaczy go sobie na zicia. Uroda i wdzik Skajstoy olniy modzieca. Mi-
o gorca, mio, o jakiej dotd pojcia nie mia, owadna ca jego istot i zapalia w ser-
cu pomie, ktry go trawi i poera.
Ale dziewczyna pozostawaa obojtna. Nie obudzio si jeszcze w niej serce. Chtnie pio-
snek Dajnasa suchaa, ale nigdy ywszy rumieniec nie okrasi jej jagd, gdy go po duszym
niewidzeniu spotkaa, nie dostrzegaa pomienia w jego oczach, nie odczuwaa w jego pieni
mioci, nie syszaa drenia jego gosu i nie widziaa coraz wikszego smutku i bladoci na
twarzy piewaka. Nie czua jeszcze potrzeby kochania; bya dzieckiem.
Czasem nudzi j i wtedy uciekaa do lasu. Stary martwi si i prbowa zwrci uwag
jedynaczki na mio, jak do niej mody piewak paa, ale mu to jako nie szo.
Wreszcie Dajnas straci wszelk nadziej, zapad w smutek bezdenny i zacz opuszcza
si w subie, za co si nieraz z pici ksicia zapozna.
Jednego wieczora, gdy Skajstoy bya dla bardziej ni zawsze obojtna, Dajnas, pomodliw-
szy si do bogini mioci Mildy, usiad na stromym, brzegu Wilii i zacz piewa. Z piersi jego
pyny dwiki tak niezwyke, e wiatr zatrzyma si w locie, drzewa przestay szepta, fale
rzeki stany nieruchome, a ptaki w lesie i koniki polne w trawie zamilky zasuchane.
Pyny w przestrze tony mioci beznadziejnej, tony alu i krzywdy, a nagle urway si
i piewak z okrzykiem rozpaczy rzuci si w nurty Wilii i ju si wicej nie pokaza.
Tej samej nocy na gazce lipy przed oknem Skajstoy usiad may szary ptaszek sowik
i zacz piewa. To bogini Milda zamienia Dajnasa w ptaszka, ktrego trele zbudziy ze snu
dziewczyn. Podniosa si z pocieli, otworzya okno i caa fala dwikw cudownych wtar-
gna do izby. Dziwne, nieznane dotd uczucie napenio pier dziewicz. Caa drca, tulc
rbek bielizny do ona, staa w agodnym blasku ksiyca, zasuchana w piewie i w maego
ptaszka wpatrzona. A pie jego przenika do jej serca. Zrozumiaa co to mio, zrozumia-
a, e kocha Dajnasa.
Zbudzia ojca i, tulc si do jego piersi szerokiej, wyznaa, co si w jej sercu dzieje. Ucie-
szony stary niebawem posa do zamku pachoka, by modego piewaka przywoa. Prno
go jednak szukano w zamku, w wityni, w innych miejscach. Nigdzie Dajnasa nie znalezio-
no. Tylko stary rybak nad ranem opowiedzia, i syszc piew nad Wili, podpyn na odzi,
ale piewak umilk i rzuci si w gbin rzeki.
Odtd Skajstoy przestaa si umiecha, usta jej poblady, z policzkw znik rumieniec,
a zamglone zami oczy ju snopw blaskw nie rzucay. Smutna saniaa si jak cie i ya
17
oczekiwaniem nocy. Z jej nadejciem otwieraa okienko swej izdebki. Na gazce ju siedzia
szary ptaszek, ktry wnet rozpoczyna sw pie i do rana piewa dla swej ukochanej pie
miosn. Skajstoy suchaa skpana w wietle ksiyca, zalana zami i wycigaa ku piewa-
kowi biae ramiona..
Pewnego ranka stary ogrodnik nie znalaz crki w jej izbie. Okno byo otwarte, a przed
nim pod lip wyrs w nocy krzak stulistnej ry, ale kwiatu na nim nie byo. To bogini Mil-
da ulitowaa si nad biedn dziewczyn i zamienia j w krzak ry, ale za kar kazaa mu
zakwita wtedy dopiero, gdy sowik piewa przestaje.
Ogrodnik opowiedzia ksiciu o ty m co zaszo i wkrtce umar. Giedymin na miejscu
domku ogrodnika zbudowa wityni bogini mioci Mildy i gaj jej powici. Dzi tu stoi
koci . Piotra i Pawa.
18
POGRZEB KIEJSTUTA
Bohaterski Kiejstut z synem Witoldem zdradziecko przez Jagie uwiziony, w lochu
zamku krewskiego osadzony zosta.
Wie o tym lotem byskawicy przeleciaa po caej Litwie i mudzi budzc w sercach bo-
lesne uczucia. Kt bowiem nie czci i nie kocha pana na Trokach, rycerskiego i szlachetne-
go starca? Ale przeraenie, gniew i oburzenie dosigy szczytu, gdy w pi dni potem, jak pio-
run z nieba, spada straszna wiadomo, e Kiejstut z rozkazu Jagiey przez pachokw jego
i knechta krzyackiego w podziemiu krewskim zosta uduszony. Przelk si Jagieo swego
czynu sromotnego, zadra na tronie wielkoksicym przed gniewem ludu i postanowi oczy-
ci si z zarzutu morderstwa stryja przez urzdzenie mu wspaniaego pogrzebu.
Zwoki Kiejstuta na wspaniaych noszach nieli z Krewa do Wilna kolejno si zmieniaj-
cy niewolnicy, poprzedzani przez sto paczek raudietojas, ktre gono zawodzc, pieway
raudy i obficie lay zy do szklanych zawnic. Przed nimi szli muzykanci i trbacze, ogasza-
jcy lasy brzkiem mosinych talerzy, oraz rykiem trb i rogw. Stu zbrojnych w dzidy, to-
pory i uki onierzy otaczao nosze ze zwokami, a za nimi kroczy wierny suga kunigasa,
ktry postanowi umrze na stosie przy swoim panu; prowadzono konia Kiejstutowego, jego
psy, niesiono sokoy i jastrzbie, a w skrzyniach: mitr, odzie, or, pasy zociste i klejnoty.
Na czele orszaku na rczych koniach jechao dwudziestu modzianw. Ci wywijali mieczami
i wyrzucali je w powietrze, odganiajc ze duchy i gronie krzyczc: Uciekajcie od ciaa tego
wy diabli! (Ginkiet, bikiet Pikole!).
Po drodze gony lament paczek, dwik trb i okrzyki mczyzn wywabiay z chat lud-
no, ktra tumnie z aobnym pochodem si czya, tote gdy orszak ku Wilnu si zblia,
ju liczy tysice gw. Przed miastem w otoczeniu bojarw i rycerzy, przybrany w szaty
aobne, czeka wielki ksi Jagieo. Ujrzawszy orszak, zsiad z konia i z udan na obliczu
boleci ku noszom si zbliy, a gdy je na ziemi postawiono, z nieszczerym, bo zbyt go-
nym paczem przypad do zimnych zwok stryja.
Znowu wzito nosze na barki i do zamku niesiono. Tam ju czekaa ogrzana ania, w kt-
rej niebawem ciao nieboszczyka obmyto, namaszczono i ubrano w bia koszul, lnic
zbroj, pas zocisty, kamieniami wysadzany, paszcz szkaratny, bogato zotem szyty, oraz
czapk ksic. Przy boku zawieszono miecz, ktry w bezwadnej dzi doni Kiejstuta, nie-
dawno jeszcze dla wrogw Litwy by straszny. Szyj zmarego owinito pciennym rczni-
kiem, z zaszytymi w nim monetami, aby ksi mia czym wejcie na tamten wiat okupi.
Tak ubranego wniesiono do najwikszej w zamku dolnym izby i usadzono w krzele. Po-
mimo gwatownej mierci twarz rycerskiego starca zachowaa zwyky wyraz szlachetnej dumy
i powagi, ktr podnosia spywajca na piersi biaa broda i siwe, cignite nad zamknity-
mi powiekami brwi. Obok postawiono beczki z miodem i piwem i szeroko podwoje zamko-
19
we otwarto, aby kady, bez rnicy stanu i pci mg kunigasa poegna. Przez pi dni py-
ny do zamku ksicego fale ludu i trwao poegnanie. Pierwszy egna stryja Jagieo, prze-
pijajc do zmarego i z paczem go pytajc:
Pij do ciebie, drogi stryju, dlaczego umar?
Na to wszyscy obecni powtarzali: Dlaczego umar?
Nie miae co je i pi?
Nie miae pastwa, zamkw i sug?
Nie miae bogactw, odzienia i klejnotw?
Nie miae ony ukochanej, nie miae dzieci? O, ksi, dlaczego umar?
Przyprowadzono z wizienia syna zmarego, Witolda. Ten nie zawodzi, twarz mia ska-
mienia, usta zacinite z blu i ani jednej zy w oku. Zbliy si do ciaa ojca i ujwszy jego
zimn do, dugo si w kochane oblicze wpatrywa, lubujc w sercu zemst. Potem nie spoj-
rzawszy nawet na strapionego Jagie, z dumnie podniesionym czoem izb opuci i do wi-
zienia powrci, by tam czeka na pogrzeb ojca.
Tymczasem w dolinie wintoroga pomidzy wityni Perkuna i Wili na zgliszczu czy-
niono przygotowania do pogrzebu. Liczni pachokowie zwozili z gaju ukiskiego olbrzymie
kody dbowe i sosnowe i pod dozorem starszych ukadali stos wysoki, przekadajc drzewo
suchym mchem i som oraz strojc w wiece z lici dbowych. Na czterech rogach ustawio-
no beczki z ywic i tuszczem, za na osobnym wzniesieniu umieszczono urn ozdobn, do
ktrej miano zoy popioy, pozostae po spaleniu ciaa.
Na szsty dzie, wobec niezliczonych tumw ludu, ktry zaj ca dolin wintoroga,
gry, a nawet parkany i way zamkowe wyniesiono na krzele zwoki Kiejstuta i umiesz-
czono je na szczycie stosu na wzorzystym kobiercu. Ksi jakoby z wysokiego tronu zda-
wa si bogosawi i egna lud u stp jego zgromadzony, ktry wasn piersi nieraz przed
wrogiem zasania, te gry, lasy i rzeki, sowem t Litw tak umiowan, ktr na wieki
opuszcza w chwili, gdy by dla niej tak potrzebny.
Za ksiciem wstpi na stos i stan przy krzele wierny stary suga, ktry przez cae ycie
dzieli z panem dobre i ze losy i teraz nawet nie chcia si z nim rozczy, pragnc suy
mu po mierci tak, jak za ycia suy. Z wielkim trudem wprowadzono rumaka ksicego,
co go w bojach nosi i w niejednej potrzebie od mierci ratowa. Ko, jakby rozumiejc, jak
straszna mier go czeka, rwa si z rk stajennych, chrapa i stawa dba; wreszcie pogodzi
si z losem i da si na stos wprowadzi. Tu go skrpowano powrozami i powalono. Biedne
zwierz leao nieruchome, z wycignit szyj, z rozrzucon bujn bia grzyw i tylko z wy-
rzutem wodzio oczami po zebranych tumach. Rozmieszczono na stosie powizane psy my-
liwskie, sokoy, i jastrzbie, ktre ksiciu podczas oww suyy, a ktre i w krainie wiecz-
nej szczliwoci miay mu rozrywki dostarcza. U stp zmarego rozoono potrzebne
w przyszym yciu przedmioty. A bya tego mnogo wielka, wic: bro, lnica w socu
bogatymi ozdobami, naczynia kosztowne, szaty i pasy zociste, chleb i napoje, wreszcie sa-
kwa z pienidzmi. Czekaa ksicia duga podr i wszystkie te rzeczy mogy si przyda.
Na haso dane przez trbaczy, na oczyszczone i ubite pole, na ktrym rozoono w pew-
nych odstpach upominki od nieboszczyka, wyjechao na rczych koniach dziesiciu modych
Litwinw. Rozpoczy si gonitwy, ktrym tumy z ciekawoci si przyglday. Jedcy usta-
wieni w szeregu na dany znak zrywali si z miejsca w cwa i w szalonym biegu zrcznie si
ku ziemi z koni schylali i chwytali lec tu bro, czci ubrania, naramienniki i inne dary,
20
ktre wysoko nad gow podnosili. Tumy witay zwycizcw gromkimi okrzykami, ktre
echem w grach si odbijay.
Trzeba jednak byo z obrzdem popiesza, poniewa z zachodu podnosia si ciemna,
czarna jak caun pogrzebowy chmura i szybko na jasne niebo wpezaa. Zagrzmiay rogi i du-
gie trby, da si sysze piew chralny przecigy i ponury i z wityni Perkunasa spomi-
dzy dbw odwiecznych wyszli kapani. Na czele kroczyli parami modzi stre ognia wiecz-
nego wajdeloci z opuszczonymi powiekami, przybrani w biae kaftany, spinane na piersiach
sznurami i owinici okoo bioder biaymi przepaskami. Za nimi szli kapani Kriwe, o twa-
rzach powanych, w wiecach dbowych i w biaych szatach, naszytych u spodu kosmykami
wosw bydlcych. Kady mia w rku wysok zakrzywion u gry lask. Dalej, midzy dwo-
ma starszymi kapanami szed najwyszy kapan Kriwe-Kriwejte, zgarbiony wiekiem starzec,
w wysokiej czapce i w powczystych biaych szatach z wyobraonym znamieniem Perkuna
na piersiach. Jedn rk wspiera si na lasce wysokiej z trzema zagiciami u gry, w drugiej
nis zapalon u ognia witego pochodni. Orszak z wolna wstpi na zgliszcze i ku stosowi
si zbliy. Wtedy arcykapan, zoywszy gboki ukon, powtrzony przez wszystkich obec-
nych, rozpocz pochwa zmarego ksicia i wysawianie jego cnt i zasug. Zamilk na chwi-
l i wznis oczy ku grze, jakby czego w przestworzach szuka, po czym zawoa wielkim
gosem:
Widz ci szlachetny kunigasie, widz ci w zbroi janiejcej, jadcego na arkim ko-
niu pord nieba ptasi drog
3
. W rku masz trzy gwiazdy i wstpujesz do mieszkania wiecz-
nego szczcia w orszaku licznych duchw!
I wszystkim si zdao, e rwnie widz ksicia dcego szlakiem niebieskim. Przesd-
ny i zabobonny Jagieo by blady i pomieszany.
Po przemwieniu arcykapan zapali z czterech stron suche mchy i drwa, a pochodni na
szczyt stosu cisn. Czerwone i te pomyki zrazu z wolna zaczy liza kody dbowe i so-
snowe, a w gr wielkim pomieniem strzeliy, a kby czarnego dymu skryy zwoki ksi-
cia. Niebawem cay stos stan w ogniu. Dao si sysze bolesne renie konia i skowyt psw.
Wajdeloci lali na stos ywic, za kapani i bojarowie rzucali w ogie szpony orle i niedwie-
dzie, aby przy ich pomocy zmary acniej mg si na gr wiecznej szczliwoci Anafielas
dosta.
Tymczasem czarna chmura cakowicie niebo pokrya, tak e zapanowa mrok, olepiajca
byskawica rozdara jej ono, i z przeraliwym trzaskiem gdzie w bliskoci pad piorun. Stos
jednak pon niczym jasna pochodnia. Wtem stao si co niezwykego. Oto wrd byska-
wic i huku grzmotw rozstpia si ziemia i pochonwszy stos poncy razem z szcztkami
Kiejstuta, znowu si nad nim zawara, tak, e nawet ladu nie pozostao. Przeraony lud tum-
nie w rne strony pierzchn, a bojarowie uprowadzili do komnat zamkowych na wpprzy-
tomnego Jagie. Tylko kapani bez cienia trwogi powanie do wityni wrcili, by tam za-
nie mody do Perkunasa, gronego wadcy piorunw i burzy.
3
Litwini zwali Mleczn Drog ptasi (przypis autora).
21
STUDZIENKA W KOCIELE W. KRZYA
Promienie wiary katolickiej zaczy przenika do Wilna ju na pocztku XIV wieku, kie-
dy wielki ksi Giedymin, pragnc, zapewni miastu spokj przed Krzyakami, chocia sam
poganin, sprowadzi do Wilna kilku zakonnikw dominikanw i franciszkanw. Nie wiado-
mo jednak, co si z nimi stao.
Za panowania wielkiego ksicia Olgierda, jego namiestnik Gasztod, ktry przyj katoli-
cyzm, sprowadzi do Wilna 14. franciszkanw i osadzi ich w swoim ogrodzie, gdzie dla nich
niewielki klasztorek drewniany wybudowa, a ca przestrze wysokim i mocnym parkanem
ubezpieczy.
Nowi apostoowie gorliwie zaczli gosi sowo Boe i nawraca pogan, czym wzbudzili
ku sobie nienawi kapanw pogaskich. Skorzystali oni z nieobecnoci w Wilnie Olgierda
i Gasztoda i w roku 1345 podburzyli lud, wmwiwszy mu, e franciszkanie s przyczyn za-
razy, ktra w tym czasie w miecie panowaa, e czary i trucizn midzy lud rzucali i studnie
zatruwali. Wzburzony ciemny lud rzuci si na ubogi klasztorek i wyamawszy parkan, po-
rwa siedmiu zakonnikw, ktrzy spokojni, uciskawszy si wzajemnie i poleciwszy si Bogu,
na klczkach w modlitwie oczekiwali mierci. Zelonych, zbitych niemiosiernie i skrpowa-
nych powrozami zawleczono na rynek i tam w miejscu, gdzie dzi stoi ratusz, cito. Innym
siedmiu zakonnikom udao si wymkn zawczasu z klasztoru i schroni si w grach anto-
kolskich, lecz niebawem wykryci zostali i przybici do krzyy. Trzy takie krzye z ciaami
mczennikw poganie ustawili na ysej Grze, inne za cztery ze stromej gry do Wilenki
strcili. Olgierd wrciwszy do Wilna srodze winnych morderstwa ukara.
Gasztod z czci pogrzeba ciaa umczonych zakonnikw w swoim ogrodzie i nad
wspln ich mogi postawi kapliczk drewnian, a przy niej kolumn murowan z figur
Chrystusa ukrzyowanego.
Wkrtce potem przy grobie mczennikw wytrysno rdo czystej, zimnej wody, ktre
ujto w studzienk niegbok. Woda w niej stoi zawsze na jednej mierze na ptora okcia
niej powierzchni ziemi, ani przybywa, ani ubywa nigdy.
Gdy w roku 1543 biskup wileski Pawe ksi Holszaski wybudowa na grobie mczen-
nikw kociek w. Krzya, studzienka znalaza si w jego wntrzu z prawej strony.
Lud przypisuje wodzie tej studzienki wasnoci lecznicze, zwaszcza w chorobach oczu.
22
LEGENDA O KRZYU
W KOCIELE KATEDRALNYM
Sto dwadziecia lat przetrwaa w dolinie wintoroga witynia gronego Perkunasa kr-
la bogw i ludzi, sto dwadziecia lat przed jego posgiem pon nie przygasajc ani na chwil
ogie wieczny, a w podziemiu choway si wite giwojty, czyli gady, we i aby.
Lecz oto na tronie wielkoksicym zasiad Jagieo. Ten, po przyjciu chrztu, przez ma-
estwo z Jadwig zosta krlem polskim po podpisaniu zobowizania, i na Litwie chrze-
cijastwo wprowadzi. Jako, nie zwlekajc, z krlow, dworem i ksimi polskimi przyby
do Wilna i dzieo nawrcenia pogan rozpocz.
Gdy tumy ludu byy przez arcybiskupa gnienieskiego Bodzt ochrzczone, przystpio-
no do niszczenia wszelkich ladw pogastwa.
Pierwsza runa witynia Perkunasa. Wycito gaj powicony, zburzono nicz, otarze
i ciany, wybito we i gady, a posgi bstw pokruszono i do Wilii wrzucono. Ostatni Kriwe-
Kriwejte Gintowt schroni si w okolice Kowna do Okojni i tam ycie zakoczy, opakujc
bogw, ktrym wierny do mierci pozosta.
Nic nie pozostao ze starej wityni, za wyjtkiem wiey i sklepu, ktre do naszych cza-
sw przetrway. Postarano si, aby nic nie przypominao ludowi jego bogw. Na gruzach
wityni, w miejscu, gdzie wznosi si gwny otarz, zatknito zwyciski Krzy, ktrego
nie ruszono przy budowie kocioa, wzniesionego przez Jagie na fundamentach zburzo-
nej wityni i to godo odkupienia pozostao we wntrzu katedry, wcale do dzisiejszej nie-
podobnej.
Niedugo, bo tylko dwanacie lat przetrwa ten pierwszy na Litwie koci Jagielloski.
W straszliwym poarze w roku 1399 zgorza do szcztu. Wwczas wielki ksi Witold
z on Ann wznieli na tym samym miejscu now, okazalsz wityni w stylu germasko-
gotyckim z licznymi wieyczkami. Ale przy budowie kocioa zapomniano postawi krzy na
dawnym miejscu.
Pewnego dnia przyby do katedry z prowincji staruszek ksidz o dugiej siwej brodzie
i dziwnie pogodnej twarzy i prosi ksidza oficjaa Walentego, by go po nowej wityni opro-
wadzi. Podziwia wspaniae jej urzdzenie wewntrzne, bogate i misternie rznite srebrne
lampy i wieczniki i by zachwycony muzyk, zoon z trb, obojw, piszczaek, bbnw
i kotw. egnajc ksidza oficjaa w gorcych sowach wyrazi rado z odnowienia wity-
ni, ale jednoczenie wymawia, i zaniedbano postawienia na dawnym miejscu drewnianego
krzya, tej cennej pamitki. Nie przyj staruszek zaproszenia ksidza Walentego, by z nim
23
skromny posiek podzieli i popiesznie katedr opuci. Ksidz oficja nie zwrci uwagi na
sowa starca i wkrtce o nich zapomnia.
W kilka dni potem biskup Mikoaj by obecny na naboestwie w katedrze i, klczc u bo-
gato rzebionego i obitego adamaszkiem klcznika, gorco si modli. Nagle opanowao go
tak wielkie znuenie i senno, i nie mg si przezwyciy i, skoniwszy czoo na klcz-
nik, zasn. W tej samej chwili ujrza nieyjcego ju od lat dziesiciu pierwszego biskupa
Andrzeja, ktry opromieniony dziwnym wiatem, wynis z zakrystii wielki krzy drewnia-
ny, umieci go porodku prezbiterium i, skinwszy na klczcego biskupa, znikn. Biskup
Mikoaj zaraz potem si obudzi i nie mg opanowa wzruszenia i wraenia, jakie widzenie
to na nim sprawio. Gdy po skoczonym naboestwie opowiedzia o nim zebranym ksiom,
wtedy ksidz oficja Walenty przypomnia rozmow, jak mia ze staruszkiem ksidzem,
zwiedzajcym katedr, ktrego nikt przedtem nie widzia i nie zna. Jak si z opisu okazao,
w ksidz i widziany przez biskupa Mikoaja jego poprzednik Andrzej byli jedn i t sam
osob.
Gdy wie o tym dosza do wielkiego ksicia Witolda, ten wasnym kosztem wystawi
w rodku kocioa wspaniay otarz w. Krzya, ktry bogato uposay i na ktrym kaza
umieci ciemny krzy drewniany z niewielk, lecz misternie z koci soniowej rznit figur
Zbawiciela, bdcy rwnie jego darem.
Ta figura Chrystusa ocalaa we wszystkich poogach i wojnach i dotd przechowuje si
w zakrystii na krzyu drewnianym, noszonym w procesji w Wielkim Tygodniu.
24
JASISKI
Krzyacy! Krzyacy! Straszne to sowo napeniao przeraeniem, rozpacz i nienawici
serca Litwinw. Ile bowiem klsk sprowadzao na kraj zjawianie si tych zakutych w stal
mnichw, ktrzy na paszczach mieli wyobraenie krzya, jako goda mioci i miosierdzia,
w sercach za obud, zo i chciwo, a w rkach miecze zbroczone krwi bezbronnej lud-
noci. Ci, niby goszcy nauk Chrystusow apostoowie zbrojni i dumni szli przez Litw przy
blasku poncych osad, wrd jkw i rzenia konajcych pod ich mieczami, wrd paczu
zupionych i uprowadzanych w cik niewol Litwinw, ich on i dzieci. Po przejciu zbroj-
nych hufcw krzyackich miasta i osady obracay si w kupy gruzw i popiow, setki tru-
pw zacieay drogi i zawisay na drzewach, a kwitncy i spokojny kraj zamienia si w pu-
styni i olbrzymi cmentarz. Nie dziw tedy, e Litwini caym swym prostodusznym sercem
nienawidzili Krzyakw, e na pierwsz wie o ich zblianiu si mczyni chwytali za to-
pory i oszczepy, za kobiety z dziemi szukay schronienia w niedostpnych kryjwkach le-
nych i w miastach warownych.
Gdy do Wilna dosza straszna wie, e Krzyacy przeszli Niemen, wkroczyli do Litwy
i d ku stolicy, siejc po drodze mier i spustoszenie, w miecie wszcz si popoch nie do
opisania. Z gorczkowym popiechem pakowano w skrzynie odzie, naczynia i klejnoty i ukry-
wano w lochach i kryjwkach podziemnych. Dniem i noc wzmacniano zamki, do ktrych
schronia si cz mieszkacw z onami, dziemi i dobytkiem. Naprawiano ostrok, opasu-
jcy krzywy-grd, sypano way i pogbiano fosy. Do warowni zwoono zapasy ywnoci, bro-
ni i prochu, sowem, w miecie i zamku wrzao jak w ulu. W trwonym oczekiwaniu straszne-
go wroga upyno dni kilkanacie, a jednej nocy zajaniaa na niebie krwawa una jako zwia-
stunka Krzyakw, ktrzy chciwi mordu i upw piesznie ku Wilnu dyli. Jako nad ranem
janiejc od biaych paszczw, lnicych zbroi i pawich pir, wpady do miasta pierwsze od-
dziay i wnet w kilku jego miejscach strzeliy w niebo pomienie zapalonych domostw i pod-
niosy si supy czarnych dymw. Rozlegy si rozpaczliwe krzyki wywlekanych z kryjwek
starcw, niewiast i dzieci, ktrych szlachetni rycerze przeszywali kopiami, wieszali i zncali si
w sposb nieludzki. Ani rozpaczliwe bagania bezbronnych ofiar, ani kwilenie niemowlt, od-
rywanych od piersi matczynej nie byy w stanie poruszy serc kamiennych.
Sprawiwszy rze straszliw, Krzyacy rozoyli si obozem okoo kocioa Panny Marii
na Piaskach i zajli sam wityni, pomordowawszy naprzd kapanw. Do pnocy trwaa
dzika orgia i rozpasanie. Nazajutrz przypucili szturm gwatowny do zamku, sdzc, i
z atwoci drewnian twierdz zdobd. Ale mna zaoga godnie nieproszonych goci spo-
tkaa. Olbrzymie belki i kamienie runy z gry na Krzyakw, miadc gowy i piersi, wrz-
ca smoa i ukrop strumieniem lay si z wysokich parkanw i waw, a kule kamienne wy-
rzucane z katapult, salwy broni rcznej i chmury strza w krtkim czasie zasay trupem zie-
25
mi i fosy ciaami rannych i polegych wypeniy. Krzyacy, nie spodziewajc si tak zacite-
go oporu, w nieadzie do obozu si cofnli. Nazajutrz i w dniach nastpnych ponawiali
szturm, ale zawsze z jednakowym skutkiem. Postanowili tedy wzi twierdz godem, zajli
Gr Trzykrzysk i na niej wyznaczyli gwn kwater. W pysznym namiocie zamieszka
mistrz zakonu, inne namioty zajli komturowie i starszyzna, za gwna sika pozostaa na
dawnym miejscu okoo kocioa.
Czas upywa. W zamku z przeraajc szybkoci topniay zapasy ywnoci i prochu.
Zmniejszono do poowy dzienne porcje, ale kady rozumia, i niedaleka jest chwila, kiedy
trzeba bdzie wybiera pomidzy mierci godow a niewol, lub mieczem krzyackim. Pr-
bowano rozpaczliwych nocnych wycieczek, ale nie byo sposobu wyparcia wroga, poniewa
roztopione niegi znowu zamarzy i pokryy gr powok lodow, czynic j nieprzystpn.
W wojsku litewskiem byk onierz Jasiski. Niezgrabny i maomwny odznacza si nie-
zrwnan si i mstwem. Znany by dobrze Krzyakom, ktrym jego miecz olbrzymi nieraz
da si we znaki.
Jasiski powzi zuchway zamiar wyparcia z Gry Trzykrzyskiej nieproszonych goci.
Wyspowiada si, ca noc krzyem przelea, rano wysucha mszy witej w katedrze
i przyj komuni. Tak pokrzepiony na duchu, wybra spomidzy koni najsilniejszego i naj-
bardziej zmylnego i ostro go podku. Byo ju poudnie, kiedy Jasiski, dosiadszy rumaka,
przez dolin wintoroga i Wilenk dosta si do stp gry. Z tej strony nie wida byo na
grze ani jednego Krzyaka. Jasiski przeegna si i wbi ostrogi w boki koniowi, ktry jed-
nym skokiem znalaz si wraz z jedcem na pochyoci gry. Rozumne zwierz, wiedzione
instynktem, ostronie wspinao si po szklistej powoce lodowej, wybierajc miejsca, na kt-
rych by si mogo na nogach utrzyma. Par razy omal nie runli do rzeki. Wolno, krok za
krokiem, posuwali si naprzd, a wreszcie stanli na szczycie gry. Po chwili Jasiski zna-
laz si przed wspaniaym namiotem. Przy stole, pokrytym kobiercem i zastawionym jadem
i dzbanami z winem, oparty plecami o porcz krzesa siedzia sam mistrz zakonu. Zna tylko
co skoczy obiad i teraz w rozpitym kaftanie, wycignwszy przed siebie nogi i zwiesiw-
szy gow na piersi, drzema. By sam w namiocie. Z innych dolatywa gwar gosw, mie-
chy, cyniczne pieni i brzk pucharw. Byo jasne, e caa starszyzna ucztowaa, czujc si
bezpiecznie na niedostpnej grze.
Jasiski wpad do namiotu i zanim mistrz zdoa wyda gos, porwa go, zakneblowa usta
i skrpowanego na siodo rzuci. Odbyo si to z tak szybkoci, e w obozie nikt nie spo-
strzeg porwania, zwaszcza, e wejcie do namiotu byo zwrcone ku spadzistoci, po ktrej
miaek na gr si dosta. Stokro trudniejszym byo zejcie z gry, bo i ko musia dwiga
ciar podwjny i w obozie mogli lada chwila spostrzec porwanie mistrza. Ale szczcie
sprzyja odwanym i Jasiski, cho z trudem niemaym, pomylnie wszystkie przeszkody prze-
by i na dole si znalaz. W tej samej chwili na grze wszcz si tumult i haas, jeden bo-
wiem z knechtw spostrzeg Jasiskiego, gdy ten by ju u spodu gry, a w jecu, w poprzek
sioda lecym, pozna mistrza. Zbiegli si Krzyacy na brzeg gry, ale stali bezradni, ponie-
wa nie mieli ze sob broni, by miaka ukara. Duszc si z wciekoci, musieli patrze,
jak nienawistny Litwin ich wodza uwozi.
W zamku rado i zdumienie granic nie miay, gdy na koniu zdyszanym i pian okrytym,
zjawi si Jasiski i pod nogi komendanta twierdzy rzuci sw zdobycz, w ktrej poznano mi-
strza Krzyakw, na wp uduszonego, z twarz wykrzywion blem, wstydem i wciekoci.
26
Korzystajc z popochu, jaki na wie o porwaniu wodza w obozie krzyackim przy ko-
ciele na Piaskach powsta, zaoga wypada z warowni i sporo wrogw umiercia.
Krzyacy rozpoczli rokowania, pragnc wydosta mistrza z niewoli. Komendant twier-
dzy zada, aby Krzyacy niezwocznie Wilno i Litw opucili, oraz aby zwrcili jecw
i up. Pod tym tylko warunkiem zgadza si odda im wodza. Ale wiedzc, i szlachetni ryce-
rze nie zwykli byli danego sowa dotrzymywa, zastrzeg, i dopiero wtedy mistrza im ode-
le, gdy ju bd poza granicami Litwy. Musieli Krzyacy przysta na te twarde warunki,
obiecujc sobie pomci w przyszoci nieudan wypraw i na drugi dzie Wilno opucili. Nie
wiodo si im atoli, bo w puszczach ju na nich czekali mudzini i prawie w pie cae woj-
sko wycili, tak e tylko niedobitki do Prus wrciy, gdzie po niejakim czasie zjawi si rw-
nie upokorzony wielki mistrz.
Gdy o bohaterskim czynie Jasiskiego doniesiono krlowi, ten da dzielnemu onierzowi
szlachectwo, nada herb Jastrzbiec i Gr Trzykrzysk z innymi siedmiu na Antokolu. Ta-
kim jest pocztek rodu litewskiego Jasiskich, ktrzy w pniejszych ju czasach fundowali
w katedrze Wileskiej altari, zapisujc na ni owe gry, ktre i dzi do kapituy wileskiej
nale i s znane jako Altaria Jasiskich.
27
DOWOJNA
LEGENDA HERBOWA
Polska miaa dokuczliwego i niebezpiecznego ssiada w Litwie pogaskiej. Litwini przez
puszcze lene i bagna sobie tylko znanymi drogami wdzierali si w granice Polski, palili wsie
i miasteczka, rabowali dobytek, wyrzynali starcw i dzieci i tysice bezbronnego ludu upro-
wadzali w niewol.
Zanim wojsko polskie pucio si w pogo za rabusiami, ju po nich ladu nie byo.
Podobn wypraw na Polsk urzdzi w roku 1384 wielki ksi litewski Jagieo. Ten sam
Jagieo, ktry w trzy lata potem przyj chrzest, polubi Jadwig i zosta krlem polskim.
Jagieo w towarzystwie bojarw litewskich i kilku tysicy zbrojnego ludu niespodzianie
wpad do Polski, spldrowa ziemie mazowieckie, przeprawi si przez Wis, spali wiele
osad i miast, midzy innymi Opatw. Lud bezbronny i przeraony nie mg stawi oporu dzi-
kim najedcom, tym bardziej, e wojska polskie w tym czasie byy w innym miejscu zajte.
Kto tylko mg, ucieka za Wis.
Litwini dopuszczali si niesychanych gwatw i okruciestw; zarzynali starcw, z niekt-
rych ywcem skr zdzierali, lub na pale wbijali, habili niewiasty, a niemowlta w ogie po-
ncych zagrd wrzucali.
Rabujc i niszczc wszystko, doszli Litwini a pod Wilicz; std jednak zawrcili, po dro-
dze napadli na ys Gr i zrabowali staroytny koci i klasztor benedyktynw, syncy
z bogactw.
W orszaku Jagiey znajdowa si mony bojar wileski Dowojna. Mody, urodziwy, wspa-
niaomylny i szlachetny, niepodobny by do swoich towarzyszy i chocia korzysta z upu
wojennego i bra jecw, ale nie mordowa niewinnych ludzi, nie dopuszcza si okruciestw
i nawet innych od nich powstrzymywa.
Temu to Dowojnie dostaa si jako branka panna imieniem Helena, crka monego rodu
szlacheckiego herbu Abdank. Dowojna nie tylko nie nastawa na jej cnot, nie tylko nie
krzywdzi, ale przeciwnie otoczy brank jak najtroskliwsz opiek, dba o jej wygod, doga-
dza we wszystkim i obchodzi si jak z siostr kochan.
Gdy rabowano koci i klasztor ysogrski Dowojna zabra staroytny relikwiarz srebr-
ny, zawierajc czstk Drzewa Krzya witego i woy go do tobou razem z innymi zrabo-
wanymi kosztownociami.
Spldrowawszy i spustoszywszy znaczn poa ziemi polskiej, Jagieo powrci do Wil-
na z bogatym upem i prowadzc ze sob kilka tysicy jecw. Na spotkanie wielkiego ksi-
cia wybiega na ulice miasta caa ludno i ze piewami, klaszczc w donie, sawia zwy-
cizcw.
28
Ciekawi przygldali si upom, ale kto tylko dotkn tobou przez Dowojn przywiezio-
nego, pada martwy, jak piorunem raony. Dziwi si wielki ksi, e tyle ludzi nagle po-
maro, a bdc poganinem, przypisywa to czarom.
Gdy Dowojna opowiedzia o tym, co si dziao Helenie, ta wyznaa, i ukaza si jej we
nie posaniec Boy Anio i powiedzia, e Bg zsya mier na pogan, jako kar za niepo-
szanowanie Drzewa Krzya witego. Dowojna powtrzy opowiadanie Heleny Jagielle, kt-
ry rozkaza, by ta stawia si przed nim z relikwiarzem. Obejrzawszy go z ciekawoci i nie
bez trwogi, wielki ksi obdarzy pann wolnoci i poleci jej, by odwioza relikwiarz do
Polski i zwrcia go do kocioa, z ktrego by zabrany.
Helena uprosia Dowojn, by jej towarzyszy w podry. Po przybyciu do Polski i po
zwrceniu relikwiarza klasztorowi benedyktynw, podrni odszukali rodzicw Heleny, kt-
rzy nie posiadali si z radoci, widzc crk yw i zdrow. Helena przedstawia im Dowoj-
n i opowiedziawszy, jak wiele da jej dowodw dobroci i wspaniaomylnoci, przyznaa si,
i pokochaa modego Litwina i chtnie go polubi, jeeli on zgodzi si zosta chrzecijani-
nem Dowojna z radoci przyj propozycj, pad do ng rodzicw Heleny i poprosi ich o jej
rk.
Wkrtce odby si chrzest Dowojny i jego lub z Helen. Nowoeniec otrzyma szlachec-
two polskie i herb ony Abdank, do ktrego na pamitk cudu dodano krzy. Nowy ten herb
zosta nazwany Dbno.
29
KOCI W. ANNY
Mieszka w Misku sawny mistrz mularski, podeszy ju wiekiem Wojciech. Mia on
crk jedyn, Mari, polubion modemu uczniowi swemu Janowi. Ten syszc, e w kra-
jach zachodnich s mistrze, co buduj witynie i paace, o jakich nawet Wojciech wyobrae-
nia nie mia, postanowi uda si do obcych krajw i tam u sawnych mistrzw uczy si bu-
downictwa. Na nic si zday odradzania Wojciecha, ktry upewnia zicia, e nie nauczy si
u cudzoziemcw nic takiego, czego by on Wojciech nie mg go nauczy. Prno bagaa
ma czule go kochajca Maria, by jej nie opuszcza. Jan nie da si odwie od powzitego
zamiaru, nie zmik wobec prb ony i poleciwszy j opiece tecia, opuci rodzinne strony.
Zwiedzi rne kraje, podziwia wspaniae, zadziwiajce ogromem witynie, i na ostatku
przysta za ucznia i czeladnika do sawnego mistrza mularskiego u Krzyakw, ktrego dzie-
a powszechny podziw budziy.
Przez kilka lat nic o Janie nie byo sycha.
Tymczasem w Wilnie ona wielkiego ksicia, witobliwa i dobra pani Anna postanowia
wznie ku chwale Boej nowy koci i szukaa zdolnego budowniczego, poniewa chciaa,
by koci by pikny i okazay. Wskazano ksinej Wojciecha, jako najsawniejszego w kra-
ju. Temu te Anna budow wityni powierzya.
Wojciech z crk niebawem do Wilna si przenis i przystpi do budowy. Zaoy fun-
damenty i zacz wznosi ciany, ktre szybko rosy i ju dosigy paru sni. Wojciech obie-
cywa, i bdzie to arcydzieo, ktre przewyszy wszystko, co dotychczas stworzy i by prze-
konany, e koci ten wsawi jego imi na wieki.
Pewnego wieczora stary budowniczy siedzia w swoim mieszkaniu, pooonym w pobli-
u rozpocztej budowy i pilnie pracowa nad planami, za Maria smutna, szya jak cz
ubrania, ocierajc od czasu do czasu rbkiem biaego rkawa zy napywajce do oczu. Myl
gonia swego ukochanego Jana, o ktrego srodze si niepokoia, nie majc adnych wieci od
roku przeszo, kiedy pielgrzym przynis jej pozdrowienie od ma i wiadomo, e jest
zdrw, kocha j, pracuje i uczy si gorliwie.
Gdy tak Wojciech w pracy, a Maria w dumaniach byli pogreni, day si sysze szybkie
kroki w podwrzu i stukanie do drzwi. Maria wstaa, by je otworzy i po chwili z gonym,
radosnym krzykiem pada w objcia ma. Powsta z miejsca i sdziwy Wojciech, serdecznie
zicia witajc. Gdy zdroony podrny pierwszy gd zaspokoi i Maria postawia na stole
kubki ze starym miodem litewskim, Jan rozpocz opowiadanie o tym, gdzie bywa, co wi-
dzia i czego si uczy u obcych. Wojciech drwico si umiecha i wreszcie rzek:
Zwiedzie duo wiata, wiele widzia i, jak wnosz, nie marnowae czasu, tym lepiej
tedy potrafisz oceni arcydzieo, ktre ja rozpoczem tworzy, a przy ktrym te woskie,
galskie i krzyackie budynki, wydadz ci si lichymi szopami. Jutro poka ci plany i sam
30
budow, ktra ju si sporo posuna. Przekonasz si, e Wojciech chocia stary, wicej wart
od twoich majstrw, nad ktrymi tak si unosisz!
Nazajutrz obaj udali si na budow. Jan spodziewa si ujrze istotne arcydzieo, tym bar-
dziej, e Wojciech nie przestawa przechwala si i pyszni swoim dzieem. Tym wiksze
byo zdumienie Jana, gdy zobaczy cikie ciany, wyprowadzone na par sni ponad zie-
mi, bez adnych ozdb i gzymsw. Drzwi ukowe byy niezgrabne i nieodpowiednie do pro-
jektowanej caoci. Nie umia ukry pomieszania i na natarczywe zapytania tecia, czy jest
zachwycony, odrzek agodnie:
Nie ojcze, nie tegom si spodziewa. Ja bym to inaczej zbudowa. To, co widz, jest za
cikie, przygniata, nie pasuje i nie zgadza si jedno z drugim... Ja bym uczyni cacko lekkie,
przejrzyste, moje gzymsy byyby utkane z koronek, a wieyce w niebo by strzelay.
Tu zacz wykazywa braki, ktre w budowie postrzega i marzy, jak by on to wszystko
inaczej wykona. Wojciech zrazu osupia, poniewa nie mg poj, jak kto mia gani to,
co on za arcydzieo uwaa. Sucha zicia ze cignit siw brwi i zacinitymi ustami, a
wybuchn dugo hamowanym gniewem.
Ha, mokosie! miesz gani dzieo najwikszego w kraju mistrza. Co ty w tym rozu-
miesz. Przewrcili ci w gowie krzyaccy partacze i zdaje ci si, e jest zdolny stworzy co
lepszego ni Wojciech. Trzeba ci za tak zuchwao na cae ycie ukara. Suchaj! tu
cisn zicia za rami. Oddaj ci t budow. Prowad j dalej wedug swego gustu, ale
pamitaj zarozumialcze, e gdy wyprowadzisz kolawe ciany i krzywe supy, gdy nie b-
dziesz mg poradzi sobie ze sklepieniem i na klczkach baga mnie bdziesz o pomoc, sta-
ry Wojciech odepchnie ci i mia si bdzie ze wstydu, jakiego si najesz i z niesawy, ktra
na ci spadnie. Odchodz! Nie ujrzycie mnie do tego czasu, a dokoczysz budowy.
Prno Jan i przelkniona Maria zatrzymywali starca, prno czuymi sowy bagali, by
pozosta i dalej budow kocioa prowadzi; zraniony w swej pysze Wojciech nie chcia ich
sucha. Wyrwawszy si dzieciom, szybko si skry w uliczce i wnet Wilno opuci.
Musia tedy Jan wzi si do roboty. Odda si pracy z modzieczym zapaem, rad, e
moe w cegle i kamieniu urzeczywistni swe marzenie. Nie zburzy postawionych przez
Wojciecha cian, lecz na nich, jak na podstawie, zacz wznosi uki, wysmuke, lekkie sup-
ki i gzymsy, wreszcie uwieczy budow trzema aurowymi wieyczkami, ktre zdaway si
ulatywa w niebo.
Wicej ni rok trwaa budowa i przez cay ten czas stary Wojciech nie pokaza si ani razu
i nie da znaku ycia, a pewnego wieczora niespodziewany zjawi si w mieszkaniu dzieci.
Byk bardzo zmieniony, postarza si i zgarbi. Widocznie cios zadany jego pysze mocno go
drczy i bola. Obojtnie powita crk i zicia i, ledwo rzuciwszy okiem na kilkumiesiczn
wnuczk, ktr mu Maria podniosa, usiad ponuro przy stole i drwicym gosem zapyta
Jana:
C panie ziciu, syszaem, e ukoczy budow kocioa. Przybywam, by go zoba-
czy i ukara ci za zarozumiao. Wyobraam sobie jak wyglda to arcydzieo. Prowad
mnie!
Ojcze rzek Jan agodnie, ujmujc do starca teraz noc, trudno ci bdzie cokolwiek
dojrze. Jutro rano usun rusztowania i wtedy przekonasz si, e twj zi jest godnym ciebie.
Prowad mnie zaraz. Na niebie ksiyc w peni i do jest jasno, by moje wprawne oko
dojrzao wszystkie twe bdy. Idmy!
31
Jan nie opiera si, wzi tylko paszcz i latarni~ i pody za teciem. Maria, trawiona
niepokojem, wziwszy na rce upion dziecin, popieszya za nimi. Ksiyc skry si za
chmur i byo ciemno. Szli szybko w gbokim milczeniu. Na tle nieba czarnymi liniami za-
rysoway si kontury rusztowania. Wojciech z gorczkowym popiechem zacz wstpowa
na nie, za nim w milczeniu szed Jan. Maria zatrzymaa si na placyku przed kocioem
i z niepokojem ledzia dwie postacie, wspinajce si coraz wyej...
Ksiyc wyjrza zza chmury i agodnym wiatem obla budow, rusztowanie i dwch lu-
dzi wstpujcych na nie. Wojciech sowa nie mwic, z wolna si posuwa, chwilami stawa
i bacznie si murom przyglda. Twarz jego coraz bardziej pospniaa i blada, a w oczach
malowao si zdumienie i gniew dziki. Gdy weszli na szczyt rusztowania i przed ich oczami
na jasnym tle nieba zarysowaa si przezroczysta, jakby nie z cegy, lecz z lekkich prcikw
zoona wieyczka, stary mistrz zachwia si i kurczowo uchwyci si supa rusztowania. By
trupio blady, a jego oczy zowrogim blaskiem paay.
Ha sykn stworzye arcydzieo! Sawny Wojciech akiem przed tob. Chyba sza-
tan pomaga ci w robocie. Nieche ci teraz ratuje!
Z tymi sowy z caej siy uderzy zicia pici w piersi. Jan zachwia si, rozkrzyowa
rce i run z wysokoci, ale padajc uchwyci si za wystajc desk i zawis w powietrzu.
Maria prawie nieprzytomna rzucia si naprzd z krzykiem:
Janie mj! Ojcze, ce uczyni? Ratuj go na rany Chrystusowe! .
Ale Wojciech, oszalay z gniewu, podj lec u stp jego ceg i cisn j w Jana. Ten
upuci desk i z rozbit gow pad u stp Marii na kup gruzu.
32
BISKUP TABOR I EBRAK STUDZIESKI
Od wczesnego ranka przed paacem biskupim w Wilnie stay gromadki ludzi; jedni przy-
chodzili, inni, zasignwszy wiadomoci, z wolna opuszczali plac z wyrazem smutku i alu
na twarzach. Pomimo licznie zebranego ludu, cisza tu panowaa zupena i nikt goniejszym
nie odezwa si sowem. Przed bram stao na stray dwch halabardnikw, ktrzy bronili
wejcia do wntrza. Gdy z paacu spiesznym krokiem ze spuszczon gow i z powag na
twarzy wychodzi kapan albo kleryk, stojcy przed bram mczyni i kobiety cisnli si do,
by wiadomoci zasign. Nad ranem rozesza si po Wilnie wie, e sdziwy i powszech-
nie czczony biskup wileski Wojciech Tabor, zmoony chorob walczy ze mierci.
Komnaty paacu biskupiego zapeniali praaci, ksia, panowie i przyjaciele umierajce-
go. Od czasu do czasu przybywa posaniec od krla Zygmunta, by zasign wiadomoci
o stanie zdrowia pasterza.
W poudnie biskup odby spowied, przyj przenajwitszy sakrament i, kazawszy si
ubra w habit zakonny, w mikkim, szerokim fotelu spokojnie oczekiwa mierci.
Cae ycie pasterza byo nieprzerwanym pasmem ofiar i powice. Dla siebie niczego nie
potrzebowa, wiodc ywot surowy, ale gorliwie suy Kocioowi, Ojczynie i powierzonej
sobie przez Chrystusa trzodzie. aden ubogi nie odszed z paacu biskupiego bez wspomoe-
nia, aden cierpicy bez rady i sowa pociechy. A ilu wdowami si zaopiekowa, ile sierot
przygarn i wychowa, o tym Bg tylko, sam biskup i jego kapelan wiedzieli. W sejmie zda-
nie Tabora zawsze byo cenione i szanowane, a i krlowie Aleksander i Zygmunt chtnie su-
chali rady rozumnego i witobliwego pasterza:
Najwiksz jednak zasug biskupa byo otoczenie Wilna murem obronnym. Grd Giedy-
minowy, opasany tylko drewnianym parkanem, ju nieraz srodze od wrogw ucierpia. Pu-
stoszyli go Krzyacy, Tatarzy, wojska carw moskiewskich i sami ksita litewscy w czasie
walk midzy sob. Zamek krlewski na Turzej Grze, opasany zewszd Wili i Wilenk, by
prawie niezdobyty, ale miasto, nie majce murw, stao bezbronne, tym bardziej, e miesz-
kacy nie zawsze byli zdolni skutecznie broni swych siedzib.
Biskup Tabor, bolejc nad klskami, jakich Wilno tylekro doznawao, postanowi zara-
dzi zu, zwaszcza, e w tym czasie hordy tatarskie pustoszyy Litw i Wilnu grozio niebez-
pieczestwo. Przedstawi tedy krlowi i magistratowi konieczno obwarowania miasta.
Wyjedna u krla rozkaz, aby kady obywatel dzielnic, w ktrej ma posiado, murem
obwid, za co na rok jeden by wolny od suby wojskowej i pacenia podatku. Gdy w roku
nastpnym Tatarzy, spustoszywszy okolice Miska i Sucka, zdawali si zmierza ku Wilnu,
przeraeni mieszczanie szybko i gorliwie wzili si do roboty pod osobistym dozorem bisku-
pa. Sdziwy pasterz na czele uroczystej procesji, w asystencji caego duchowiestwa obszed
miasto, powicajc i odprawujc mody w miejscach, gdzie miay stan bramy. Dla wszyst-
33
kich robotnikw zastawiono kosztem biskupa stoy z jadem, po czym przystpiono do pracy.
Kilka tysicy ludzi stano na wyznaczonych miejscach. Nie tylko mieszczanie, kobiety i dzie-
ci, ale rwnie szlachta, magnaci i ksia nosili materia budowlany. Kady poczuwa si do
obowizku i pragn bodaj cho jedn cegiek przyczyni si do dziea, tote mury rosy z za-
dziwiajc szybkoci. Ale skarb magistratu nie by na tyle zasobny, eby tak kosztowne
dzieo do koca mg doprowadzi, co widzc biskup Tabor nie poaowa wasnej szkatuy,
oddajc na prowadzenie budowy cakowity dochd z kilku majtnoci, dostarczajc z wa-
snych dbr robotnika i poywienie dla pracujcych. Olbrzymie musiay to by wydatki, ale
witobliwy pasterz, powodowany skromnoci, gdy mur ju stan, spali wszystkie swe
ksigi rachunkowe, aby nikt nigdy nie dowiedzia si, ile na to grosza wyoy.
I znowu uroczysta procesja zwolna si posuwaa wzdu nowo wzniesionych murw. Pro-
wadzi j biskup Tabor pontyfikalnie przybrany w asystencji kapituy. Za nim szed krl Zyg-
munt w otoczeniu senatorw i magnatw litewskich. W procesji wziy udzia wszystkie du-
chowne zakony wileskie, cechy z chorgwiami, wojsko i niezliczone tumy odwitnie przy-
branego ludu. Domy upikszono kwieciem, z okien zwieszay si drogie kobierce i makaty.
Dzwony ze wszystkich kociow i uroczyste piewy wypeniay powietrze. Muzyka graa,
strzelano z dzia i rusznic. Od czasu do czasu wstrzsa powietrzem huk wielkiego dziaa
Witoldowego, ustawionego okoo cerkwi Pationki, czyli Piatnickiej przy ulicy Wielkiej. Przy-
garbiony wiekiem biskup mia na twarzy wyraz szczcia i radoci. Gdy stawa przed kad
z piciu bram, pada na twarz i ze zami dzikowa Bogu Najwyszemu, i mu dziea szcz-
liwie dokona pozwoli. Z piciu bram dotd przetrwaa jedna tylko i zasyna w caym
wiecie chrzecijaskim. Jest to brama Miednicka, czyli Ostra z cudownym obrazem Naj-
witszej Panny.
Pracowity ywot biskupa zblia si ku kocowi. Pasterz spokojnie oczekiwa mierci i e-
gna si z otaczajcymi go przyjacimi, ksimi i kapitu, gdy do komnaty weszo posel-
stwo od krla i miasta z burmistrzem na czele.
Na widok umierajcego dobrodzieja wszyscy padli na kolana, a burmistrz drcymi ze
wzruszenia sowy dzikowa pasterzowi w imieniu krla i miasta za wszystkie dobrodziej-
stwa, jakie Wilnu wiadczy, po czym prosi, by biskup pozwoli ku wiecznej o nim pamit-
ce, wznie jego pomnik na murach, ktrymi dziki jego staraniom miasto zostao opasane.
Nie zgodzi si na to wielki w swej skromnoci starzec i, dzikujc za dobre chci, rzek:
Najlepszym dla mnie pomnikiem bdzie mur, ktry aby by trwaym, wy i wasi potom-
kowie brocie go przed wrogiem i podtrzymujcie, by si w gruzy nie rozsypa. Prosz i -
dam, aby temu, kto po moim zgonie pierwszy wejdzie do miasta przez Miednick bram, byo
wypacone z mojej szkatuy 30 zotych...
Teje nocy aobne dzwony z wie wszystkich kociow wileskich obwieciy miastu,
e biskup Wojciech Tabor umar.
O wschodzie soca, jak tylko otwarto bramy miejskie, pachokowie, trzymajcy stra przy
bramie Miednickiej, ujrzeli ebraka, ktry drog wiodc z Miednik wlk si na szczudach
do miasta. Gdy tylko wszed pod sklepienie bramy, zosta ku wielkiemu swemu przeraeniu
przez pachokw ujty i do ratusza odstawiony. Tam jeden z rajcw odczyta mu ostatni wol
zmarego biskupa i po spisaniu aktu wrczy 30 zotych.
ebrakiem tym by szlachcic Marcin Studzieski. Ten, gdy mu przed laty kilku wskutek
przecigu sparaliowao obie nogi, prno szuka ratunku u rozmaitych lekarzy. Nie pomogli
34
mu rwnie alchemicy, zamawiacze i szarlatani, do ktrych si udawa. Kalectwo nie ustpo-
wao, pomimo e przeleczy znaczn cz fortuny i z czowieka zamonego sta si prawie
ubogim. Zasyszawszy, e w Oszmianie mieszka pewien ksidz franciszkanin, sawny ze sku-
tecznego leczenia rozmaitych chorb, Studzieski wyprzeda resztki tego, co jeszcze posia-
da i pojecha do Oszmiany. Ale i tu czeka go bolesny zawd, poniewa po kilku tygodniach
kuracji zakonnik owiadczy mu, e sztuka lekarska nic na jego cierpienie nie poradzi i tylko
cud uzdrowi go moe. Postanowi tedy nieszczliwy kaleka jecha do Czstochowy i tam
przed cudownym obrazem Bogarodzicy baga o uzdrowienie. Wynaj wzek i wieczorem
wyjecha z Oszmiany. W p drogi do Wilna w lesie napadli go zbjcy, zabili wonic, a Stu-
dzieskiego mocno potrubowali i, zabrawszy wszystkie, jakie posiada pienidze, porzucili
go na drodze. W ten sposb Studzieski zosta ebrakiem i na szczudach powlk si do
Wilna, nie przeczuwajc, co go tu czeka.
Otrzymawszy tak niespodziewanie pienidze, Studzieski powlk si podzikowa swe-
mu dobroczycy i pomodli si u jego zwok.
W paacu biskupim na niskim tapczanie, przykrytym czarnym suknem spoczywa snem
wiecznym biskup Tabor, przybrany w ornat i infu.
Przy otarzu ksia kolejno odprawiali msze wite, za tumy paczcego ludu, niczym
fale przepyway przez komnat aobn.
Studzieski pad na kolana i gorco si modli, a gdy potem zbliy si, by ucaowa rce
zmarego, zdao mu si, i od zotych krzyy wyszytych na rkawiczkach biskupa, bije nie-
zwyka jasno. Jednoczenie poczu w caym ciele dziwne osabienie, gorco i jakby prd
przechodzcy przez plecy i koczyny. Sdzc, e to duszne powietrze tak go osabio, wy-
szed na ganek i tu usiadszy, wnet zasn.
Obudzi go stojcy na stray halabardnik, ktry zwymyla biedaka i brutalnie ze scho-
dw zepchn, tak e Studzieski stoczy si na sam d. Zerwa si przestraszony i, zapo-
mniawszy szczude, pocz co tchu ucieka, jakby mia zdrowe nogi.
Doznawszy cudu uzdrowienia, Studzieski uda si do kapituy i tu spisano akt, do ktre-
go doczono wiadectwo ksidza z Oszmiany o nieuleczalnej jego chorobie.
Studzieski zamieszka na Litwie i za trzydzieci zotych, otrzymanych od biskupa, roz-
pocz handel, a tak mu si we wszystkim wiodo, i wkrtce z ebraka sta si zamonym
czowiekiem. Jego powodzenie byo tak zadziwiajce, e osoby, rozpoczynajce jaki interes,
zapraszay Studzieskiego do spki, pacc za sam tylko jego udzia znaczne pienidze, po-
niewa byo wiadomym, e kade przedsiwzicie, do ktrego on nalea, wietnie si rozwi-
jao i przynosio ogromne zyski.
Studzieski na pamitk doznanego cudu kaza odla z czystego srebra wielk tablic
z opisaniem cudu i takow tablic zawiesi w katedrze w kaplicy Wniebowzicia. W XVII
wieku w czasie najcia nieprzyjaciela kaplica zostaa obrabowana i w liczbie innych kosztow-
noci zgina take wspomniana tablica.
35
OBRAZ TRJRKI W. KAZIMIERZA
W katedrze wileskiej, w kaplicy krlewskiej w. Kazimierza pod jego trumn ju na sa-
mym otarzu znajduje si dziwny obraz tego witego z trzema rkami. w. Kazimierz w mi-
trze ksicej i w psowej dugiej szacie, w dwch prawych rkach trzyma lilie, w lewej za
raniec. Obraz jest bardzo stary, jak to wida z napisu pod srebrn szat, ktry wiadczy,
e zosta odnowiony w roku 1594.
Do tego obrazu przywizan jest nastpujca legenda. W Wilnie mieszka malarz, ktry
mia szczegln cze dla krlewicza, poniewa przy grobie jego niejednokrotnie dozna ask.
Gdy papie Leon X w roku 1521 zaliczy krlewicza Kazimierza do rzdu bogosawionych,
wtedy malarz w powzi myl namalowania jego wizerunku. Gdy obraz ju by skoczony,
artysta uzna, e prawa rka odchylona na stron sprawia wraenie nieestetyczne i jest za du-
ga. Zakry j tedy farb, a natomiast namalowa inn, zgit w okciu. Ale spod warstwy far-
by wystpia wyranie rka uprzednio na malowana. Na nic si zdao kilkakrotne jej zamalo-
wywanie rka wci wystpowaa. Wtedy artysta zamalowa rk zgit w okciu, ale i ta
spod farby wystpia. Malarz, widzc w tym cud zaniecha zamiaru i taki trjrczny obraz
ofiarowa kocioowi katedralnemu.
Obraz pierwotnie zdobi trumn w. Kazimierza w sklepie grobowym pod dawn kaplic
krlewsk, gdy za zwoki witego patrona Litwy przeniesiono do dzisiejszej kaplicy, obra-
zek umieszczono na otarzu pod srebrn trumn.
36
CIE BARBARY
Dnia 8 maja 1551 roku w samo poudnie krlowa Barbara, mdlejcymi rkami objwszy
za szyj swego krlewskiego maonka i usta swe do ust jego przycisnwszy, ostatnie tchnie-
nie wydaa.
Rozpacz Zygmunta Augusta granic nie miaa. Jak przedtem nie odchodzi od oa chorej
ony, tak teraz nie mona go byo oderwa od jej zwok.
Krl, speniajc wol Barbary postanowi przewie jej ciao do Wilna i nie chcia by spo-
czywaa w Krakowie, poniewa Jej Krlewskiej Moci tu niektrzy za ywota wdziczni by
nie chcieli, niechaje i po mierci jej tu nigdy nie widz, ani maj.
Dugo trwaa podr aobna. Krl nie odstpujc kolebki ze wokami, tu za ni jecha
konno, a jak tylko orszak aobny zbliy si do jakiego miasta albo wsi, Zygmunt August
z konia zsiada i szed pieszo. Przed Wilnem na spotkanie wyszo duchowiestwo z bisku-
pem na czele. Rozpakay si dzwony aobne z wie wszystkich kociow. Tumy ludu za-
legy ulice miasta. Komnaty na zamku krlewskim, katedra i cztery kocioy, w ktrych od-
prawiano egzekwie, byy obleczone kirem.
W wypenionej ludem katedrze odbyo si aobne naboestwo, po czym zwoki Barbary
zoono w podziemiu kaplicy krlewskiej, obok trumny pierwszej ony Zygmunta Augusta,
modziutkiej Elbiety.
Po pogrzebie ukochanej maonki krl by nieutulony w alu, nic go nie zajmowao, cae
dnie spdza w jej komnacie, rozpamitujc szczliwe chwile z ni przeyte, jej pikno,
sodycz, jej dobro anielsk. Otoczy si pozostaymi po Barbarze pamitkami, jej sukniami,
klejnotami, robtkami rcznymi, odczytywa listy przez ni pisane, pene mioci i przywi-
zania. Zygmunt August nie mg pogodzi si z myl, e na tym wiecie ju nie zobaczy
swej najukochaszej, a e z wychowania i jako dziecko swej epoki by zabobonny i wierzy
w mono wywoywania dusz zmarych za pomoc czarw, zapragn tedy ujrze cho cie
drogiej maonki.
Przywoano na dwr wszystkich znanych czarnoksinikw, ale aden z nich nie podj
si speni dania krlewskiego.
Wreszcie stan przed Zygmuntem Augustem mistrz nad mistrzami Twardowski, i gdy
mu krl powiedzia, czego da od niego, po krtkim namyle rzek:
Miociwy Panie, dan mi jest moc wywoywania z tamtego wiata dusz zmarych i mo-
g twe danie zaspokoi, ale w takim tylko razie, jeli przyjmiesz warunki, ktre ci przedo-
. Oto, zastrzegam, Miociwy Krlu, aby na widok tego, co zdziaam moc swej sztuki,
pozostawa niewzruszonym na miejscu, gdy w przeciwnym razie nie rcz za ycie i dusz
twoj.
Krl, oywiony, nadziej ujrzenia Barbary, przysta na wszystko.
37
Twardowski zada, aby mu dano w zamku dolnym mieszkanie i zostawiono kilka dni
czasu dla poczynienia niezbdnych przygotowa.
Gonego czarnoksinika umieszczono w baszcie od strony Wilii. Na wyznaczony dzie
i godzin Zygmunt August sam bez asystencji przyby do Twardowskiego i zosta przez nie-
go wprowadzony do komnaty, w ktrej miao si speni yczenie jego.
ciany nieduej izby sklepionej byy okryte ciemnymi osonami i jakimi tajemniczymi
hieroglifami. Przy jednej cianie stay na dywanie cztery spore kadzielnice, a przed nimi
w pewnej odlegoci fotel dla krla. Mrok panujcy w izbie ledwie rozpraszay dwie wiece
woskowe w wielkich czarnych wiecznikach.
W rodku pokoju na stole okrytym czarnym ze srebrn frdzl suknem leaa laska czar-
noksinika, oraz wielka w skr oprawna ksiga pergaminowa, zawierajca rozmaite zakli-
nania i formuy wywoywania czarta i osb zmarych.
Wzruszony Zygmunt August zaj miejsce w przygotowanym dla niego fotelu, za Twar-
dowski, woywszy na si dug o szerokich rkawach czarn szat z biaymi na niej znaka-
mi kabalistycznymi, zapali w kadzielnicach kadzido i rozwarszy ksig, rozpocz zaklina-
nia, wzywajc ducha Barbary, by zstpi na ziemi i ukaza si oczom swego maonka.
Z kadzielnic zaczy podnosi si kby biaawego dymu. Nerwy krla wskutek trwone-
go oczekiwania i tajemniczoci otoczenia byy w wysokim stopniu napite; wpatrzony przed
siebie zapomnia krl o caym wiecie.
I oto wrd obokw kadzide zarysowaa si posta niewiasty i zacza przybiera coraz
wyraniejsze ksztaty, a przed oczyma Zygmunta ukazaa si Barbara. Biaa, niemal prze-
zroczysta staa z opuszczonymi rkami, agodnym smutkiem znaczon twarz miaa zwrcon
ku maonkowi, a oczy jej mionie na patrzyy.
Krl, zapomniawszy obietnicy, z okrzykiem zerwa si z siedzenia i, wycignwszy przed
siebie ramiona chcia si rzuci ku ukochanej, ale Twardowski powstrzyma go, a tymczasem
widzenie rozwiao si.
Zygmunt August pad na fotel i zakry twarz domi, a guche kania wstrzsay jego pier-
si.
38
DUCH ZYGMUNTA AUGUSTA
Krl Zygmunt August po stracie ukochanej Barbary, by niepocieszony, opakiwa j i do
koca ycia nie zdj aobny. Nawet po mierci duch jego odwiedza miejsca, z ktrymi pa-
mi Barbary bya zwizana. W cigu kilku wiekw, w pogodn noc letni, gdy ksiyc w pe-
ni wschodzi na horyzoncie i wysoko na niebie wypynwszy, zalewa agodnym wiatem
ulice upionego Wilna, srebrzy gachy wity i domw i iskrzy si w falach Wilii, wtedy na
szczycie gry zamkowej ukazywaa si posta krla Zygmunta Augusta. Sta on oparty o mur
baszty i smtnym wzrokiem spoglda na d na miejsca, z ktrymi tyle czyo go wspomnie
i na miasto, ktre kocha i do ktrego rozkwitu i wietnoci tak bardzo si przyczyni.
Dawniej krl niekiedy zstpowa z gry, zwiedza zamek dolny, niegdy z przepychem
przez siebie wzniesiony, a teraz chylcy si ku upadkowi, szed w ogrody Radziwiowskie,
w ktrych wyzna sw mio Barbarze i posysza z jej ust, i jest mu wzajemn, stawa przed
paacem, gdzie Barbara z matk mieszkaa i dugo mu si przyglda, a potem wstpowa do
katedry i tu w kaplicy krlewskiej dugie chwile spdza, z t bowiem kaplic zwizane byy
najbardziej radosne i bolesne wspomnienia. Tu w sklepie grobowym spocza pierwsza ona
Zygmunta szesnastoletnia Elbieta, tu w noc pamitn kapan pobogosawi przed otarzem
jego potajemny zwizek maeski z Barbar i tu w kilka lat potem zoy jej zwoki.
Mijay lata, dziesitki lat, a za kadym razem, gdy krl stawa na grze w wietle ksiy-
ca, oblicze jego byo coraz smutniejsze.
Czas i niedbao ludzi niszczyy jedn po drugiej drogie sercu krlewskiemu pamitki,
a wreszcie nic nie pozostao z zamku dolnego i z paacu Barbary, znik ogrd Radziwiow-
ski, katedra zmienia swj wygld. Pozostaa niezmienion tylko dawna kaplica krlewska,
rl Zygmunt August po stracie ukochanej ale ju nie ma w niej zwok Elbiety i Barbary.
Przeniesiono je do nowej kaplicy i nie wiadomo, co si z tymi szcztkami stao.
Po raz ostatni ukaza si krl Zygmunt August na grze zamkowej przed stu laty. Sta z za-
amanymi rkami, z gow zwieszon, a z piersi jego wydobyway si cikie westchnienia.
Sta dugo, po czym zakrywszy oczy domi, odszed i ju wicej nie wrci, gdy nie ma
wiatem ulice upionego Wilna, srebrzy dachy wity, ju na co spoglda.
39
KSIGA TWARDOWSKIEGO
Podanie o ksidze czarownika Twardowskiego jest zwizane z murami Uniwersytetu Wile-
skiego. Poda je ks. Naramowski, jezuita, wedug ks. Daniela Butwiy S.I., pniejszego rektora
Akademii Wileskiej (1663 r.). Opowiadanie to, zasyszane od ks. Butwiy, zapisa jezuita Szpo.
Znakomity czarnoksinik Twardowski posiada wielk, pisan na pergaminie i w skr
oprawn ksig, zawierajc rozmaite zaklcia, czary oraz formuy wywoywania czarta
i zmarych osb.
Niezwyka ta ksiga dostaa si krlowi Zygmuntowi Augustowi, ten za zapisa j testamen-
tem razem ze swoim ksigozbiorem bibliotece Wileskiej Akademii Jezuickiej, ktra miecia si
przy dzisiejszej ulicy Uniwersyteckiej. Jezuici zamknli niebezpieczn ksig w osobnej szafie
i przykuli j do ciany grubym acuchem elaznym, a nikt do niej zaglda nie mia odwagi.
Pewnego wieczora pomocnik prefekta biblioteki Daniel Butwi, ten sam, ktry pniej
zosta rektorem Akademii, do pna pracowa w bibliotece, w ktrej oprcz niego nikogo wi-
cej nie byo.
Nagle ks. Butwi poczu nieprzezwycion ch zajrzenia do ksigi Twardowskiego
i przekonania si, co te ona w sobie zawiera. Po krtkim wahaniu otworzy szaf i rozwar
ksig, ale, jak tylko zacz czyta, w bibliotece powsta haas piekielny, da si sysze sko-
wyt, wycie, miech, jki, brzk acuchw i trzask ognia. Pokj napeni si swdem siarki,
pod sklepieniem zaczy fruwa i bi o ciany nietoperze, po pododze i stokach peza we,
jaszczurki i ropuchy, a zza szaf i z ktw okazywa si poczwary i straszyda.
Ks. Butwi zdjty najwyszym przeraeniem, co prdzej zamkn ksig, uciek do przy-
legej izby i drzwi za sob zatrzasn. Ca noc spdzi bez snu, na modlitwie, drc ze stra-
chu, a w bibliotece do witu trway hece diabelskie; ryk, pisk, haasy i brzk acuchw. Gdy
nazajutrz rano ks. Butwi w towarzystwie kilku osb wszed do biblioteki, panowa w niej
okropny niead. Stoy i stoki byy poprzewracane, na pododze walay si ksiki i manu-
skrypty, powyrzucane z szaf. W powietrzu czu jeszcze byo swd siarki. Ksigi Twardow-
skiego nie byo. Znika ona, nie wiadomo jak i przez kogo porwana. Tylko kawa acucha,
ktrym ksiga bya przykuta, zwiesza si ze ciany.
Ksiga ta, zwana Liber magnus znalaza si potem w ksinicy Krakowskiej. Pewien ak
sysza, e kto by z niej czyta, temu diabe si objawi i speni rozkaz, jaki mu wyda czytajcy.
Zakrad si wic pewnej nocy do biblioteki, otworzy ksig i zacz czyta formuy czarno-
ksiskie. Wtem diabe stan przed nim w straszliwej postaci i zapyta, czego da. ak, ktry
si nastraszy niezmiernie, zamiast powiedzie: chc pienidzy! jak by sobie uoy, rzek:
Chc pietruszki!
Posuszny rozkazowi diabe, zacz nosi pietruszk drzwiami i oknami, ale szczciem,
kur zapia, wic diabe musia zaprzesta roboty.
40
KACPER BEKIESZ
Jedna z gr wileskich, pooonych nad Wilenk nosi nazw gry Bekieszowej, albo
Bekieszwki od imienia sawnego wojaka Kacpra Bekiesza.
Podanie gosi, e Bekiesz odznacza si niezwyk odwag i dokonywa szalonych czy-
nw, na jakie nie mieli si way najwiksi miakowie.
Ot Bekiesz wobec licznych wiadkw wjeda konno na strom i piaszczyst gr i,
odpoczwszy na jej szczycie, zjeda t sam drog. Bya to wycieczka karkoomna, tote
przygldajcy si jej z brzegu Wilenki ludzie byli przekonani, e Bekieszowi pomaga nieczy-
sta sia, tym bardziej, e by on odszczepiecem.
Ale do czasu dzban wod nosi.
Pewnego razu odwany ten wojownik, jak zwykle, szczliwie dosta si na gr, ale gdy
nazad si spuszcza, ko si potkn i razem z jedcem stoczy si z wysokoci do Wilenki.
Obaj zabili si na miejscu. Bekiesza pochowano na teje grze, ktra odtd nazw Bekieszo-
wej otrzymaa, i na grobie jego postawiono pomnik.
Takim jest podanie o mierci Bekiesza; nie jest ono jednak zgodne z prawd.
Wgier Kacper Bekiesz, niegdy rywal, a potem druh serdeczny krla Stefana Batorego,
by dowdc piechot wgierskiej, syn z mstwa i odznaczy si w kilku wyprawach wojen-
nych. Umar w Grodnie roku 1580. Ciaa jego z rozkazu krla przywieziono do Wilna, a po-
niewa Bekiesz nalea do szkodliwej sekty antytrynitariuszy, a waciwie by ateuszem, bo
nawet umierajc, powiedzia: Nieba nie pragn, pieka si nie boj, przeto nie mg by
pogrzebany na adnym cmentarzu chrzecijaskim. Krl kaza pogrzeba jego ciao na wierz-
choku gry piaszczystej nad Wilenk i nad, grobem postawi pomnik w ksztacie wieyczki
z kopuk. Z czasem, wskutek osuwania si zbocza, wieyczka znalaza si nad urwiskiem,
a w roku 1843 podczas burzy runa.
Sawa wojenna i mier Bekiesza zatary si w pamici ludu, natomiast powstao podanie
o wieyczce, postawionej na miejscu, gdzie niby zaskoczya go mier.
41
FIGURA UKRZYOWANEGO ZBAWICIELA
U W. JANA
W otarzu kaplicy Boego Ciaa (ks. Ogiskich) w kociele w. Jana, wrd licznych wotw
znajduje si starowiecka, sporych rozmiarw, rzebiona z drzewa figura Chrystusa na Krzyu.
Sprowadzi j w roku 1573 z Norymbergi i ofiarowa kocioowi sawny Piotr Skarga.
O tej figurze istnieje nastpujca legenda:
W XVII wieku w czasie wielkiego postu zakrystian wedle przyjtego zwyczaju osania
krep wszystkie znajdujce si w kociele krucyfiksy. Gdy tylko wszed do kaplicy Boego
Ciaa, poczu dziwny niepokj. Przystawi jednak do ciany przy otarzu drabink i wstpiw-
szy na ni, ju mia osoni figur Chrystusa gaz fioletow, gdy wtem usysza gos, wycho-
dzcy jakby z ust Zbawiciela, by tego nie czyni. Jednoczenie wypada mu z rk zasona
i jakby wiatrem zostaa uniesiona w koniec kaplicy.
Zakrystian popieszy do proboszcza, ktremu opowiedzia, co mu si wydarzyo, pro-
boszcz za zawiadomi o tym biskupa. Odtd ta jedna figura w kociele przez cay czas wiel-
kiego postu pozostaje nie zasonita.
42
POTPIECY W KOCIELE W. JANA
Pod kocioem w. Jana w Wilnie znajduj si obszerne sklepy i korytarze podziemne,
ktre zajmuj znaczn przestrze i cign si pod ulic i przylegymi domami. Sklepy byy
przepenione trumnami i szcztkami zwok, grzebanych tu od kilku wiekw.
W roku 1600 umar zamony mieszczanin wileski. Blisza i dalsza rodzina przywdziaa
aob i urzdzia wspaniay pogrzeb. Nieboszczyka, ubranego w czamar ze sztametu i czap-
k bogat, zoono do trumny, wybitej wyciskanym w kwiaty adamaszkiem. Na palcach zmar-
ego byszczay kosztowne piercienie. Nawet izb, w ktrej ciao spoczywao, kirem ca
wybito. W eksportacji wzili udzia: dominikanie, bernardyni, pleban witojaski i kapnicy
w rnokolorowych kapach i w kapturach z otworami na oczy. Nie aowano pienidzy na
podzwonne, rozdawano wiece woskowe i jamun. Koci w. Jana by rzsicie owietlo-
ny, a w kaplicy Zwiastowania Najwitszej Panny urzdzono wspaniay katafalk. Byy tu roz-
maite ozdoby, kwiaty sztuczne, emblematy, anioowie paczcy i inni, gaszcy pochodnie
ycia, byy urny i trupie gowy z piszczelami, bya i mier z kos, a wszystko to janiao od
mnstwa rnokolorowych lampek, oraz wiec wielkich i maych w wiecznikach i pajkach.
Wieczorem przeniesiono ciao z mieszkania do kocioa i pozostawiono na noc w kaplicy
na katafalku. Klejnoty, ktrych z nieboszczyka nie zdjto, zwrciy na si uwag kilku na-
wiedzajcych umarego. Postanowili oni ukra te kosztownoci. W tym celu przytrzymali
chopaka, ktry mia tej nocy pilnowa kocioa i na chwil go opuci i, groc mu mierci,
zmusili, aby wrci do kaplicy i zdjwszy z palcw nieboszczyka piercienie, poda im je
przez okno, przy ktrym mieli go oczekiwa. Nastraszony chopak nie mia odmwi i wr-
ci do kocioa. Panowa tu zmrok i cisza zupena. Przed niektrymi tylko otarzami migotay
sabym pomykiem wiszce lampy i rzucay niepewne byski na twarze witych na obrazach
i odbijay si na kolumnach marmurowych, na zaamaniach ram pozacanych i lichtarzach.
Sklepienia kocioa, nawy boczne i kaplice tony w zupenym mroku.
Chopak, jakkolwiek ju nieraz nocowa w kociele, tym razem doznawa dziwnej trwogi.
Serce mu bio w piersi motem, oglda si trwoliwie i piesznie gow odwraca, gdy spo-
tka si z oczami, patrzcymi na z obrazu lub z pomnika. Wrd nocnej niczym niezamco-
nej ciszy, odgos jego krokw echem rozlega si po obszernej wityni i zwiksza jego trwo-
g. Chopiec wszed do kaplicy Zwiastowania, owietlonej jedn tylko, zwieszajc si przed
otarzem srebrn lamp, ktrej chwiejcy si pomyk zdawa si oywia ustawione okoo
katafalku figury aniow, mierci z kos i sam trumn, przykryt wiekiem.
Cicho, jaka tu panowaa, bya wprost przeraajca, tote coraz wikszy strach chwyta
za serce biednego chopca. Chcia ju opuci kaplic, ale myl o zemcie, jaka go za pro-
giem kocioa czekaa, skonia go do zdecydowania si na witokradztwo. Drc ze stra-
chu, wspi si po stopniach katafalku, zdj wieko z trumny, i uj za skostniay i zimny pa-
43
lec umarego, aby jak najprdzej pozdejmowa piercienie. Ale nieboszczyk zaszamota si
w trumnie, cofn rk, rozwar szeroko oczy i wlepiwszy straszny wzrok w twarz chopca,
chwyci go za ubranie i zawoa wielkim gosem:
Bracia potpiecy, ratujcie mnie!
W teje chwili cay koci zatrzs si, rozleg si huk straszliwy, ryk i haas. Zaczy
pka kamienie grobowe, rozamywa si sarkofagi i z oskotem otworzyy si drzwi, prowa-
dzce do sklepw. Z piekieln wrzaw wstaj z trumien umarli i napeniaj koci. Jedni,
niedawno pogrzebani, byli przeraajco bladzi, z zapadymi oczyma, inni ju na wp zgnili,
wydawali smrd obrzydliwy, a miso i skra zwieszaa si na nich strzpami, ale najwicej
byo kociotrupw, ktrych nagie koci gucho przy poruszeniach stukay. Cay ten tum po-
tpiecw skada si z magnatw, senatorw, ksiy, rycerzy i bogatych mieszczan, nie bra-
ko rwnie kobiet i niemowlt.
Zodzieje czatujcy pod oknem, posyszawszy ten haas piekielny, pouciekali. Chopak na
wp przytomny z przeraenia, wyrwa si z rk nieboszczyka i natrafiwszy przy kolumnie na
wejcie na schody, wpad przez nie na chr, drzwi za sob zatrzasn i na zasuw zamkn.
Tu bez duszy prawie, ukry si w jednej z awek. Ale umarli gonili go. Dopadszy drzwi za-
mknitych, na ktrych by wyrzebiony krzy, cofnli si i zaczli znosi kamienie grobowe,
awki, trumny i, ustawiajc jedne na drugim, wspinali si na chr. Chopiec, nie czujc si
bezpiecznym w swoim schronieniu, wdrapa si na sam szczyt organw i stamtd z zapartym
w piersiach oddechem, z szeroko otwartymi ze strachu oczami ledzi potpiecw, ktrzy
wspinali si coraz wyej i ju sigali chru. Wtedy w najwikszym przeraeniu przeegna
si i zawoa:
Jezus, Maria!
I oto z wysokoci, na jak si dostali, runli potpiecy na posadzk kamienn razem
z trumnami i kamieniami grobowymi. Niektre szkielety rozsypay si, a czaszki z guchym
oskotem potoczyy si pod ciany. Po chwili jednak umarli podnieli si i znowu zaczli usta-
wia trumny i wspina si na nie. Ale chopak mia ju na potpiecw sposb. Modli si,
egna i wzywa imienia Jezusa i Marii, i za kadym razem nieboszczycy padali.
Zaczo wita i gdzie daleko w miecie dao si sysze pianie koguta, bliej odpowie-
dzia mu inny. Mrok panujcy w kociele pocz powoli si rozprasza. Lece w nieadzie
na posadzce ciaa ju nie powstay i chopak by ocalony.
Gdy rano otwarto koci, napenia go nieznony smrd zgnilizny. Wchodzcy ujrzeli na
posadzce setki trupw i koci. Groby byy porozwalane i stay otworem wejcia do sklepw,
gdzie wszystkie trumny byy prne, za wyjtkiem kilku, w ktrych spokojnie spali snem
wiecznym oo. jezuici. Oni jedni tylko nie byli potpieni. Chopca ledwie ywego znaleziono
na chrze. Opowiedzia o tym, co zaszo i niebawem zachorowa na zapalenie mzgu, a po
kilku dniach choroby umar.
Koci natychmiast zamknito i przystpiono do oczyszczenia z trupw, co trwao dwa
tygodnie, takie ich byo mnstwo. Wszystkich nieboszczykw przewieziono za Rudnick Bra-
m i tam za kocioem w. Stefana pochowano.
44
BOCIAN W. KAZIMIERZA
W roku 1604 papie Klemens VIII zaliczy krlewicza Kazimierza do rzdu witych
i przysa bull oraz chorgiew uwielbienia w. Kazimierza. Uroczysto kanonizacji odbya
si w Wilnie 10 maja 1604 roku. Bull i chorgiew zoono w kociele w. Stefana za Bram
Rudnick, skd w uroczystej procesji przeniesiono je do katedry.
Miasto przybrao posta odwitn. Domy na celniejszych ulicach przybrano w roliny
i kwiaty, z okien zwieszay si flandryjskie makaty, tureckie i perskie kobierce. Na ulicach,
ktrymi procesja kroczya, wzniesiono cztery bramy triumfalne, ozdobione herbami, napisa-
mi oraz malowidami treci religijnej lub alegorycznej. Wystrzaem armatnim oznajmiono
pocztek procesji, w ktrej wziy udzia: rycerstwo, bractwa pobone i dobroczynne, magi-
strat, cechy rzemielnicze z chorgwiami, wszystkie zakony duchowne i ksia wieccy,
uczniowie akademii jezuickiej z profesorami oraz niezliczone tumy ludu. Przez cay czas
trwania procesji graa muzyka, strzelano z dzia i rusznic, a we wszystkich kocioach wile-
skich bito we dzwony.
Procesja trwaa osiem godzin i przez cay ten czas kanclerz wielki litewski Lew Sapieha
przy pomocy dwch diakonw dwiga olbrzymi chorgiew uwielbienia w. Kazimierza.
Gdy procesja wysza z kocioa w. Stefana i kroczya ulic Rudnick, nagle na jasnym
lazurze nieba ukaza si punkt, ktry zwrci na si ogln uwag. Punkt w zblia si i rs,
a poznano w nim bociana, ktry spuciwszy si przed sam chorgwi uwielbienia w. Ka-
zimierza nie sposzony gstymi wystrzaami z dzia i rusznic, na chwil przysiad na jej wierz-
choku, a potem z wolna lecia nad miastem, przed procesj, jakby wskazujc drog pocho-
dowi.
Dziwne to zjawisko tumaczono wtedy, e, jak bocian wytpia gady i mije, tak i w tym
jego zjawieniu si w uroczystej chwili upatrywa naley przepowiedni bliskiego i niezawod-
nego wytpienia wszystkich herezji.
45
KUR KSICIA RADZIWIA
Dzisiejszy gmach poczty naprzeciwko kocioa w. Jana w XVI wieku by wasnoci Ra-
dziwiw, ksit na Oyce i Niewieu. Radziwiowie porzucili wyznanie katolickie i przy-
jli nauk Kalwina, ktrego stali si gorliwymi adeptami. Szczeglniej zasyn w walce z ka-
tolicyzmem Mikoaj Radziwi Czarny, wojewoda wileski. Gnbi katolikw, bezczeci
witynie katolickie, napada zbrojno na kondukty pogrzebowe i nawet dla wikszego poha-
bienia kocioa w. Jana, kaza u cian jego skada kupy nawozu, a przed gwnymi drzwia-
mi wystawi szubienic.
W paacu swoim wojewoda urzdzi zbr, w ktrym odprawiano naboestwa kalwiskie.
Po mierci wojewody paac odziedziczyli czterej jego synowie, ktrzy, idc w lady ojca,
nie szczdzili szykan katolikom.
Raz w Wielki Pitek, gdy caa ludno katolicka sucho pocia, umartwiaa si i modlia
si
u grobu Chrystusa w kociele w. Jana, Radziwiowie wyprawili w swym paacu bankiet,
sprosiwszy na mnstwo goci wspwyznawcw.
Wina i miody lay si strumieniem, stoy uginay si od misiw i ciast rozmaitego ro-
dzaju. Gwar, miechy i pieni rozlegay si w obszernych komnatach, a gospodarze i gocie
wysadzali si w dowcipach i drwinach z obrzdw kocioa katolickiego i z przestrzeganego
przez katolikw postu.
Posugacze wnieli i ustawili na stoach srebrne pmiski z pieczonym ptactwem. Byy tu
baanty, paw z rozpuszczonym, mienicym si barwami ogonem oraz kur w upierzeniu tak
kunsztownie odtworzonym, i sprawia wraenie ywego ptaka, tote gocie gonymi okrzy-
kami powitali to arcydzieo, sawic talent kuchmistrza, a ksi Mikoaj Radziwi, najstar-
szy syn wojewody, zawoa:
Witamy ci, kaponie! Wszak nie jeste papist i katolikiem, skoro w wielki pitek za-
wita na st Radziwiw!
Ledwie to wyrzek, gdy kur poruszy si na pmisku, stan na nogach, zatrzepota skrzy-
dami i podnisszy gow i rozwarszy dzib zapia.
Przeraenie ogarno ucztujcych. Porwali si od stokw biesiadnych i w popochu tum-
nie do drzwi si rzucili.
Zdarzenie to wywaro na ksiciu Mikoaju tak silne wraenie, i niebawem nawrci si.
Za przykadem starszego poszli modsi bracia: Jerzy, Albert i Stanisaw Radziwiowie
i z przeladowcw kocioa stali si gorliwymi katolikami, a Jerzy nawet zasyn jako biskup
wileski, kardyna i kandydat do tronu papieskiego. Od jego to godnoci kardynalskiej paac
Radziwiowski odtd zwa si Kardynali.
46
SZWEDZI W WILNIE
Przy wylocie ulicy Zamkowej na plac Katedralny przegradzajc j, a do roku 1838 staa
brama zamkowa, przez ktr niegdy na podwrze zamku niszego si wchodzio. Na murze
bramy a do jej zburzenia widoczn byka od strony miasta na wysokoci paru sni od ziemi
wielka brunatna plama, ktra pomimo bielenia wapnem, jakoby wci wystpowaa. Plama
miaa dziwn form, mianowicie przypominaa sob posta czowieka z rozkrzyowanymi
rkami i nieco zgitymi nogami. Ta plama na bramie zamkowej daa powd do nastpujce-
go podania.
W XVIII wieku Szwedzi dwakro nawiedzili Wilno, mianowicie w latach 1702 i 1706.
Podczas tego drugiego najcia pod wodz pukownika Dikiera dopuszczali si rnego ro-
dzaju gwatw i rabunku, wybierajc z magistratu, kociow i klasztorw olbrzymie kontry-
bucje, rabowali domy obywateli, obdzierali z szat obrazy, ksiom, odchodzcym od otarza,
wydzierali z rk kielichy, a niektre kocioy obrcili na koszary i stajnie. Mniemajc, e ga-
ka nad kopu kaplicy w. Kazimierza jest zot, strzelali do niej z okien nad bram zamkow,
za pukownik Dikier przyglda si przez lunet i wtedy dopiero strzelanie przerwa, gdy si
przekona, e gaka jest tylko pozacana.
Jeden z zuchwaych odakw wdar si do kaplicy Ostrobramskiej, gdzie w otarzu ww-
czas, jak i dzi, znajdowa si obraz syncy cudami Najwitszej Panny ze skrzyowanymi na
piersiach domi. Obraz mia bogat, srebrn, grubo zocon i sadzon drogimi kamieniami
i perami sukienk. Wokoo janiay zote i srebrne wota, sznury pere, topazw, krzye, meda-
le, piercienie kosztowne i inne ofiary. Te bogactwa wzbudziy w Szwedzie chciwo, tote nie
zatrzyma si on przed spenieniem witokradztwa. Wszed na otarz i zerwawszy zason,
ktr obraz by zawieszony, usiowa zedrze szat i klejnoty. Pomimo jednak najwikszego
wysiku, nie tylko nie mg zdj z obrazu sukienki, ale nawet nie by w stanie zerwa adnego
z lunie zawieszonych wotw. Jaka niewidzialna sia przytwierdzaa je do obrazu. Zawiedzio-
ny w nadziei bogatego upu i oszalay ze zoci odak doby miecza i ci w twarz Najwit-
szej Panienki, tak e w miejscu cicia na witym obliczu niebawem szrama wystpia i krwi
nabiega. Ale w tej samej chwili oddzielia si od obrazu jedna ze skrzyowanych na piersiach
doni i z tak nadzwyczajn si witokradc pchna, e ten, wypadszy oknem, lecia z roz-
krzyowanymi rkami ponad miastem, a si rozbi o mur bramy zamkowej, pozostawiajc po
sobie na cianie bramy krwaw plam. Plamy tej w cigu caego wieku niczym nie mona byo
usun. Pomimo wielokrotnych naprowadza farb, pomimo tynku, plama zawsze wystpowa-
a. Dzi jeszcze wrd posplstwa jest rozpowszechnione mniemanie, e bram zamkow zbu-
rzono wanie dlatego, e nie byo innego sposobu zniszczenia plamy.
Szwedzi, zajwszy Wilno w roku 1702, obsadzili onierzami wszystkie pi bram, w tej
liczbie i Ostr.
47
odacy, zatarasowawszy cikie, z elaza kute wrota, ktre na potnych zawiasach od
paru wiekw zawieszone byy, rozoyli ogie pod sklepieniem bramy. Siedzc i lec przy
ognisku, raczyli si winem i piwem, zrabowanym z piwnic klasztornych. Jedni piewali pie-
ni sprone, inni zaczepiali pobonych, ktrzy przychodzili, by si przed cudownym obrazem
pomodli, szydzili z nich i porywali dziewczta w objcia. Pragncych odprawi naboestwo
w kaplicy, brutalnie odpdzali, naigrawajc si z ich pobonoci i z Najwitszej Panny.
Dnia 14 kwietnia w Wielk Sobot rano czterech odakw szwedzkich grzao si u ogni-
ska pod sklepieniem bramy i jak zwykle zachowywali si nieprzystojnie. Nagle zatrzsy si
ogromne i cikie wrota i zerwawszy si z zawiasw runy na bluniercw. Dwch zabiy
na miejscu, dwch za innych okrutnie poraniy, tak e przewiezieni do szpitala za Wili,
wkrtce pomarli.
W dwa dni potem Antoni Nowowiejski, obony litewski, gorco pomodliwszy si do Naj-
witszej Panny, z garstk onierzy wpad z przedmiecia za Ostr Bram na ulic, gdzie
obozowali Szwedzi i, zanim si obejrzeli, mnstwo ich trupem pooy, po czym cofn si
nie straciwszy ani jednego towarzysza.
Jako znak wdzicznoci Nowowiejski zawiesi przy cudownym obrazie wotum srebrne,
ktre dotd tu si znajduje.
48
ACUCH OFIARNY W OSTREJ BRAMIE
W Ostrej Bramie przy obrazie Najwitszej Panny wisz acuchy, par okci dugie o czwo-
robocznych ogniwach, jakoby srebrne. Z acuchami zwizane jest nastpujce podanie.
Pewna wdowa mleczarka, mieszkajca na przedmieciu Wilna, przygarna chopca sie-
rot, ktry nie mia ani rodzicw, ani krewnych. Gdy chopak podrs, mleczarka uprosia pro-
boszcza Ostrobramskiego, by go wzi na posugi. Chopiec by cichy, agodny i posuszny,
wic ksidz polubi go, nauczy czyta i pisa. Chodzi on z ksidzem do chorych, suy do
mszy i spenia rozmaite drobne posugi, a e by adny, uprzejmy i usuny, lubili go wszy-
scy i dawali po kilka i kilkanacie groszy, ale chopak tych pienidzy sobie nie bra, tylko
oddawa opiekunce i zwykle u niej nocowa.
By on bardzo nabonym, szczeglniej czci i uwielbia Matk Bosk. Modlc si prosi
Boga, by mu da zosta wielkim czowiekiem.
Raz, podczas nieszporw w kociele Ostrobramskim w wito Opieki Matki Boskiej,
chopiec zasn i niepostrzeenie zsun si pod kawk, na ktrej siedzia. Nieszpory si sko-
czyy, wszyscy opucili koci, ktry zamknito i chopak sam pozosta.
O samej pnocy weszo do kocioa dwch przecudnej piknoci aniow w powiewnych
szatach, majcych u ramion due nienej biaoci skrzyda. W rkach mieli zapalone wie-
ce, od ktrych bi blask, jak od soca.
Gdy anioowie obudzili upionego chopaka, ten okrutnie si przestraszy, zacz dre i pa-
ka, ale rycho si uspokoi, widzc niebiask sodycz i dobro, malujc si na ich cudnych
obliczach. Pad na kolana i zoy donie, jak do modlitwy. Anioowie wzili go za rce i po
schodach na gr do kaplicy zaprowadzili. Wszystkie drzwi, w miar ich zbliania si, same
si otwieray bez szelestu. Gdy stanli przed otarzem, rozsuny si firanki, zasaniajce obraz,
z ktrego patrzaa przepikna, agodnym smutkiem znaczona twarz Najwitszej Panny.
Wtedy jeden z aniow rzek do chopca:
Poniewa cigle bagae Matk Bosk, by mg zosta wielkim czowiekiem, wic
Ona w nagrod za to, e zawsze by uczciwym, dobrym i pobonym, speni twoj prob.
Ale, aeby by wielkim, trzeba, aeby przede wszystkim bogatym zosta.
Anioowie otworzyli znajdujc si w kaplicy skarbon, pen zotych monet i kazali
chopcu bra z niej tyle, ile unie zdoa. W chopcu jednak ozwaa si wrodzona uczciwo.
Nie! rzek te pienidze nale do Matki Boskiej i bez Jej pozwolenia ani jednej
monety nie rusz. Pozwlcie mi pomodli si.
Uklk na stopniach otarza i wpatrzony w obraz, gorco si modli, a gdy potem drcym
z niemiaoci gosem zapyta, czy istotnie moe ze skarbu skorzysta, Najwitsza Panna
z agodnym umiechem skina gow na znak przyzwolenia. Dopiero wtedy chopak napcha,
gdzie mg pienidzy, do kieszeni, do cholew i gdzie indziej.
49
Anioowie wyprowadzili go, a drzwi same si na rygle pozamykay, jak byo przedtem.
Chopiec poszed do opiekunki, a gdy ta pytaa, dlaczego tak pno wraca, powiedzia jej,
e musia z ksidzem do chorego w nocy chodzi.
Nad ranem pooy pod poduszk mleczarki kilka zotych monet, po czym pomodliwszy
si, wyszed niepostrzeenie z domu i puci si w drog.
Zaszed do Rygi i tam u pewnego bogatego kupca suy za chopca. Ale kupiec by zy,
nieuczciwy, oszukiwa ludzi i le si obchodzi ze sub, tote chopak wkrtce porzuci go
i dosta si do innego poczciwego i suy u niego cay rok. Zoto swoje zaszy do kapotki i t
bardzo starannie chowa pod gow, gdy do snu si ukada. Zwrcio to uwag kupca, ktry
zapyta, dlaczego tak pilnie chowa star kapotk. Chopak, ktry suy bez pensji, odpar e
dlatego, i ma j jedn tylko. Gdy jednak odpowied ta nie zaspokoia podejrzliwego kupca,
wyzna mu ca prawd i prosi, by kupiec przyj pienidze na lokat, a za procent da mu
wychowanie.
Kupiec mia crk jedynaczk, w ktrej chopak rozkocha si i pozyska jej wzajemno.
Po skoczeniu nauk oeni si z ni i sprowadzi opiekunk, ktr otoczy wygodami. Roz-
pocz na wasn rk handel, a e byk sumiennym i uczciwym w interesach, pozyska ogl-
ne zaufanie i wkrtce dorobi si olbrzymiego funduszu.
W bogactwie nie zapomnia, komu, je zawdzicza i co rok posya do Ostrej Bramy boga-
te ofiary, a midzy innymi w acuch srebrny na pamitk, i z ponienia i wizw ubstwa
wyzwolony za ask Najwitszej Panny, sta si bogatym i wielkim.
Wedug innego podania acuch srebrny przy obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej ma
pochodzi z daru jakiego pana, chorego na wodn puchlin, ktry lubowa, i ofiaruje Naj-
witszej Pannie takiej dugoci acuch srebrny, jak sam by opuchy, a gdy wyzdrowia do-
trzyma lubu.
50
HETMAN MICHA PAC
Na Antokolu u stp wzgrz malowniczych, gdzie za czasw pogaskich staa witynia
bogini mioci Mildy i gdzie Litwini w kocu czerwca odprawiali wito Lady, w roku 1666
znajdowa si niewielki kociek drewniany w. Piotra. Koci by zrujnowany przez woj-
ska moskiewskie w roku 1655, sta opuszczony, bez okien i bez drzwi i naboestwa w nim
nie odprawiano.
Wojsko litewskie w Wilnie, nie otrzymujc przez czas duszy odu, zaczo si burzy.
Micha Kazimierz Pac, hetman wielki litewski, wsplnie z Gosiewskim i eromskim byli
wyznaczeni komisarzami dla obmylenia odu zrewoltowanemu wojsku. li ludzie wichrzy-
li i buntowali onierzy, a wybuch bunt. onierze rzucili si naprzd na Gosiewskiego i roz-
siekali go, potem wywlekli z kocioa w. Teresy przy Ostrej Bramie modlcego si sdziwe-
go wodza eromskiego i zabili go czekanem. Popeniwszy te dwa morderstwa, postanowili
zgadzi take trzeciego komisarza Paca.. Jako otoczyli i przetrzsali jego paac antokol-
ski, szukajc hetmana, by z nim krwaw uczyni rozpraw. Tymczasem udao mu si wy-
mkn niepostrzeenie i schroni do zrujnowanego kocika. Tam pad krzyem i modlc si
gorco, prosi Boga o poratowanie w niebezpieczestwie. Wnet poczu uspokojenie i wstpi-
a we otucha, tote z wiar, e Bg go nie opuci i ocali, spokojnie czeka.
Jako na razie nikomu z odakw nie przyszo na myl szuka hetmana w ruinach ko-
cika.
Upywaa godzina za godzin. Do uszu hetmana dolatyway wrzaski onierzy, ktre to
daway si sysze tu za cianami kocika, to si oddalay.
Wtem Pac posysza przy drzwiach szmer i, bdc przekonany, e to ktry z onierzy
odkry jego kryjwk, zacz si modli, gotujc si na mier. Kto ostronie stpa, starajc
si nie sprawia haasu. W mroku zalegajcym wntrze kocika hetman rozezna jak po-
sta, zbliajc si ku niemu i usysza szept:
Panie, gdzie jeste?
Ucieszy si Pac, poznawszy gos wiernego starego sugi.
Uchodmy panie, bo lada chwila wpadn tu onierze. Przetrzsnli ju paac i teraz szu-
kaj ci w zarolach.
Uj do swego pana i wyprowadzi go na brzeg Wilii, gdzie ,ju mia przygotowan d.
Szybko przeprawili si na drugi brzeg rzeki i wkrtce znaleli si w miejscu bezpiecznym.
Hetman Pac postanowi wybudowa koci na miejscu, gdzie tak cudownie uratowanym
zosta. Jako stan tu przepikny, budzcy podziw znawcw i mionikw sztuki koci .
Piotra i Pawa.
Inne podanie gosi, e pewnego razu hetman Pac, wyszedszy ze swego paacu, w pobliu
kocioa w. Piotra pooonego, wstpi do na wp zrujnowanego i opuszczonego kocika.
51
Tu wrd kupy gruzw i gratw ujrza krucyfiks z figur Chrystusa, ktrego rce i nogi byy
poamane, a twarz miaa dziwnie smutny wyraz. Widok ten sprawi na hetmanie bolesne wra-
enie.
Podnis z ziemi krucyfiks i, ze czci ucaowawszy go, zabra do swego paacu. Wrciw-
szy do domu dugo ze smutkiem rozmyla. Teje nocy i nastpnych mia Pac cztery razy je-
den i ten sam sen, mianowicie ukazywa mu si Chrystus widziany w kociku i obiecywa,
e za lito, jak mu hetman okaza, Bg pomoe mu umierzy zbuntowane wojsko litew-
skie i nad nieprzyjacioy wyniesie.
Pod wraeniem tych snw powzi Pac myl wzniesienia kocioa i niebawem do dziea
przystpi. Nie aujc kosztw, sprowadzi z Woch znakomitych budowniczych, rzebiarzy
i artystw-malarzy ktrzy stworzyli arcydzieo, jakim jest koci . Piotra i Pawa.
52
ZOOTARENKO
Dnia 8 sierpnia 1655 roku rano, gdy lud modli si w kocioach, wpadli do Wilna w licz-
bie 40 tysicy Kozacy, stanowicy przedni stra wojsk cara moskiewskiego Aleksego. Do-
wodzi Kozakami Zootarenko, ktry syn z dzikich okruciestw, jakich si dopuszcza na-
padajc na bezbronne wsie i miasteczka. Zrabowawszy, pali je, a ludno kaza w pie wyci-
na, a nie darowywa ycia ani starcom, ani kobietom, ani nawet niemowltom, ktre wbi-
janno na lance, rozbijano ich gwki o mur, lub ywe w ogie wrzucano.
Gdy dzika tuszcza kozacka z wyciem wpada do Wilna, garstka mieszczan i robotnikw,
uzbroiwszy si jako tako, prbowaa stawi jej opr na placu ratuszowym, ale nie moga po-
doa przewaajcej sile najedcw i zostaa wymordowana.
Rozbiegli si po miecie Kozacy, rabujc mienie mieszkacw, a ich samych mordujc.
Na prno cz ludnoci szukaa schronienia w kocioach, gdy wszyscy zostali wyrnici.
Niektrych Zootarenko poddawa strasznym mkom, dajc wyjawienia gdzie maj ukryte
pienidze i kosztownoci. Obdziera ludzi ze skry, pali na wolnym ogniu nogi, wyupywa
oczy, sowem by niewyczerpany w pomysach zadawania mk.
W jednym tym dniu zgino w Wilnie 20 tysicy osb, po czym Kozacy spalili miasto.
Poar trwa cay miesic i z kwitncego grodu pozostay tylko dymice gruzy, tak e gdy przy-
by tu car Aleksy, Wilna w Wilnie szuka trzeba byo.
Bg nie przepuci Zootarence jego zbrodni. Zosta on zabity w bitwie pod Szkowem.
Ciao jego przewieziono do Czehrynia i tam w cerkwi na katafalku wystawiono. Zebrao si
sporo ludzi ciekawych zobaczy strasznego Kozaka, ale wnet rozbiegli si przejci strachem,
poniewa trup Zootarenki to si podnosi w trumnie, to znowu opada, twarz jego bya strasz-
nie wykrzywiona, zby wyszczerzone, a z ust wychodziy jki i westchnienia.
Nie dawano jednak wiary opowiadaniom wiadkw tego zjawiska, wic w dzie pogrze-
bu zbiegowisko byo ogromne i niewielka cerkiew drewniana nie moga wszystkich zmieci.
Gdy czercy zaczli odprawia naboestwo aobne, trup Zootarenki podnis do gry
rce, z ktrych krew obficie pyna i po trzykro zawoa: Uciekajcie! Uciekajcie! Uciekajcie!
W strachu panicznym rzucili si do ucieczki popi, Kozacy i cay lud zebrany. Wtem cer-
kiew zapalia si i ogie poar ciao Zootarenki.
53
WIDMO NA CMENTARZU BAZYLIANW
Na pocztku XVII wieku, za czasw bogosawionego Jozafata Kuncewicza, ktry wtedy
byk archimandryt klasztoru oo. bazylianw przy kociele w. Trjcy w Wilnie, zmara w tym
miecie pewna stara kobieta. Bya to niewiasta zych obyczajw, wioda ycie gorszce, da-
waa z siebie zy przykad, sprowadzia z drogi cnoty niejedn uczciw dziewczyn, niejedno
maestwo pornia. Nie gardzia adn broni dla dopicia nikczemnych celw. Obuda,
oszczerstwo, krzywoprzysistwo, nawet trucizna i skrytobjstwo, wszystkie te rodki uwaa-
a za godziwe, gdy szo o zdobycie pienidzy, ktrych potrzebowaa na zbytkowne i rozwi-
ze ycie.
Uczucie litoci byo jej obce, nigdy nikogo nie wspomoga w biedzie i nawet szczua psa-
mi ubogich, ktrzy zwracali si do niej o jamun. Powszechna pogarda i nienawi otacza-
y niegodziw kobiet, tote nikt jej nie aowa, gdy po pewnej nocy znaleziono j w ku
martw. Dalecy krewni, ktrzy si zjechali na wie o mierci bogatej ciotki, podzielili si
pozostaym po niej spadkiem, za ciao pogrzebali na cmentarzu przy kociele w. Trjcy.
Za ycie gorszce grzesznica ta po mierci gorzaa w piekle, a poniewa potpiecy s
zwykle niespokojni, wic i ssiedztwo pogrzebanej starej kobiety byo dla mieszkajcych
obok klasztoru oo. bazylianw bardzo nieprzyjemne.
Z nastaniem nocy, gdy wszystko usypiao, na cmentarzu ukazywao si straszne widmo
kobiety o potarganych wosach, o czerwonej, okropnie wykrzywionej twarzy i o paajcych
dzikim ogniem oczach. Potpiona miaa skute rce i nogi, a ciao jej gorzao pomieniem.
Mara ta, jczc i potrzsajc kajdanami, wczya si po cmentarzu dokoa kocioa i nawet
przenikaa do jego przedsionka.
Ssiedzi spdzali noce bez snu, drc z przeraenia, wreszcie udali si do bogosawione-
go Jozafata i bagali go, by wrci im spokj i wite miejsce od upiora uwolni.
witobliwy archimandryta w towarzystwie braciszka zakonnego uda si w nocy do ko-
cioa i tam gorliwie si modli.
Gdy tylko na wiey ratuszowej wybia pnoc, da si sysze straszny rumor i haas, do-
chodzcy z zewntrz wityni, tak e przeraony braciszek przypad do kolan kapana, trz-
sc si ze strachu. Bogosawiony Jozafat wzi do jednej rki puszk z Przenajwitszym Sa-
kramentem, a do drugiej zapalon gromnic i skierowa si ku drzwiom kocielnym.
W tej chwili okropny wicher zatrzs murami wielkiej i pustej wityni, ze wistem wdar
si do jej wntrza i zgasi wszystkie lampy, z wyjtkiem gromnicy, ktr Jozafat w rku trzy-
ma. Rozwary si podwoje i ukazaa si straszna furia, ponca pomieniem, jczca i brz-
kajca kajdanami. Z ust jej toczya si krwawa piana, a oczy dziko obracay si w orbitach.
Jozafat, wezwawszy pomocy Boga, pocz j egna puszk i gromnic i wielkim gosem
rozkaza, by sza tam, skd przysza. Widmo rzucao si i wio, ale wity wci je goni i e-
54
gna, a zwino si i z jkiem zapadko si pod ziemi na cmentarzu. Miejsce to Jozafat lask
naznaczy, po czym wrci do kocioa i reszt nocy na modlitwie spdzi.
Gdy tylko rozwidniao zwoa ludzi i kaza w tym miejscu kopa. Jako znaleziono trupa
kobiety o okropnym wygldzie. By cay czerwony, o rozwartych oczach i wyszczerzonych
zbach. Na rkach i nogach byy gbokie lady od kajdanw.
Bogosawiony Jozafat kaza zakopa trupa za miastem na pustym miejscu i na mogile
uoy krzy z kamieni.
Odtd ustay strachy nocne i tylko pami o nich pozostaa.
55
SKARB ZAKLTY NA BAKSZCIE
Niegdy na Bakszcie mieszka we wspaniaym paacu magnat tak bogaty, e sam nie wie-
dzia dobrze, ile skarbw posiada. Komnaty paacu i piwnice zapenione byy zotem, sre-
brem, klejnotami, drogimi sprztami, dywanami, futrami, kosztown broni i naczyniami.
Bogacz w mia crk jedynaczk, ktra syna z piknoci, ale rwnie znana bya z du-
my i nieuczynnoci. Pogardzaa ona wszystkimi starajcymi si o jej rk, poniewa uwaa-
a, e nie s jej godni. Z istot yjcych dumna panna lubia tylko swego psa i oswojonego
koguta i nigdy si z nimi nie rozczaa. Po mierci ojca, panna zostawszy dziedziczk paa-
cu, obszernych woci i ogromnych bogactw, staa si jeszcze nieprzystpniejsza.
Pewnego wieczora na podwrze paacowe wszed ubogi staruszek, ktry idc ze stron da-
lekich i widzc paac wspaniay, spodziewa si, e otrzyma tu posiek i wsparcie. Spotka go
jednak zawd, bo oto otwary si drzwi paacu i olbrzymi pies rzuci si na starca, poszarpa
na nim odzie i bolenie ugryz w nog. Ogldajc si za ratunkiem, ebrak ujrza w oknie
pikn pann, ktra miaa si i wcale o odwoaniu psa nie mylaa. Oburzony takim brakiem
serca, starzec zawoa: Bodajby ze swoim paacem pod ziemi si zapada! Teje nocy nad
Wilnem szalaa burza; czarne chmury skbiy si nad miastem, lejc potoki wody, wicher
ama drzewa i zrywa dachy, ogniste byskawice co chwil przerzynay chmury. Jeden z pio-
runw uderzy w paac, ktry zapad si pod ziemi, e ani ladu po nim nie zostao.
Wiele lat upyno od tego zdarzenia. Opowiadaj ludzie, e nieraz w nocy sycha na
Bakszcie pod ziemi pacz i jki, szczekanie psa i pianie koguta.
Pewnego wieczora, mody czowiek, mieszkaniec Wilna, zaywajc przechadzki, wstpi
na wzgrze baksztaskie, a bdc znuonym, pooy si na trawie i usn. Przez sen posy-
sza dochodzce spod ziemi pianie koguta i skowyt psa; doszed go rwnie gos niewieci,
bagajcy, aby wstpi do lochw i pomodli si za grzesznic, skazan, by strzega skarbw,
ktrych za ycia nie umiaa uywa. Modlitw uwolni j od kary, a sam posidzie skarby,
znajdujce si w podziemiu. Wybawca powinien by wzi ze sob wszystko, co do naboe-
stwa potrzebnym by moe, za rozpoczt modlitw mia koniecznie dokoczy. Jeliby tego
warunku nie dopeni, cay ukad ginie.
Nazajutrz modzieniec, wziwszy ze sob ksik do naboestwa, krucyfiks, dwie wie-
ce woskowe z lichtarzami i wod wicon, uda si na Bakszt i tu od razu znalaz wejcie
do podziemia.
Gdy zagbi si w szeroki, sklepiony korytarz podziemny, ujrza w oddaleniu sabe wia-
teko, ktre w miar zbliania si, stawao si coraz janiejsze, chocia nie wida byo r-
da, z ktrego wychodzio. Przy cianach stay wielkie kufry elazne, a w nich worki ze zo-
tem, beczki okute, napenione brylantami, rubinami, szmaragdami i sznurami pere, szkatuki
z klejnotami, tu stao mnstwo przedziwnej roboty zotego i srebrnego naczynia, leaka bro,
56
sadzona drogimi kamieniami, szczerozote acuchy, bogate pasy i inne kosztowne przedmio-
ty. Na stray tych skarbw nieprzebranych siedziaa zaklta dziewica niezwykej urody. Ubra-
na w biel i nieruchoma, miaa twarz i rce zupenie biae, jakby wykute z biaego marmuru
i robia wraenie posgu kamiennego.
Modzieniec postawi na skrzyni krucyfiks, obok lichtarze z wiecami, ktre zapali, po
czym pokropi na cztery strony wod wicon i uklkszy, zacz gorliwie si modli. Gdy,
zmwiwszy Anio Paski, rozpocz dugie psalmy pokutne, dziewica drgna, z piersi jej wy-
dobyo si westchnienie, a lica jej zaczy si zabarwia, oywia i odmalowaa si na nich
rado! Ju modzieniec do poowy przeczyta psalmy, gdy raptownie, nie wiedzie skd,
wszcz si wiatr, a wiece palc si coraz szybciej spywa poczy, tak, e pomie nie mg
ju obj zbyt dugich knotw, ktre naleao jak najprdzej obci, ale wanie modzieniec
zapomnia zabra szczypce. Zamiast objani wiece palcami, straci gow i przerwa modli-
tw. W tej samej chwili wiece zgasy, rozleg si w ciemnoci jk bolesny i okrzyk rozpacz-
liwy: Zgubion jestem na zawsze!
Pies lecy u stp dziewicy podnis gow i zawy aonie. Gdzie w gbi podziemia
da si sysze miech szyderczy i echem odbi si w zaamaniach lochu.
Ziemia si rozwara i z guchym brzkiem zaczy w gb jej zapada kufry ze zotem,
klejnoty i inne kosztownoci. Gdy modzieniec na nowo wiece zapali, nie ujrza ju ani skar-
bw, ani dziewicy, tylko w miejscu, na ktrym siedziaa, zobaczy jakby niski zrb studni,
a w niej wod krwawo zabarwion. Nieznony swd napenia podziemie i zmusi modzie-
ca do ucieczki.
57
DWCH PRZYJACI
Dwch przyjaci, spdziwszy wesoo kilka godzin w gospodzie, wyszo na przechadzk.
Gdy znaleli si w pustym miejscu okoo Czarciej Gry, spotkali dwch nieznajomych uzbro-
jonych ludzi. A poniewa ani oni, ani ci ludzie nie chcieli ustpi z drogi, wic wszcza si
ktnia, a nastpnie bjka. Dobyto mieczw i rbano si zapamitale. Jeden z przyjaci ci
przeciwnika, ktry pad z rozpatan gow. Na haas i szczk ora nadbiegli penicy stra
uzbrojeni pachokowie miejscy, co widzc ten, ktry sta si zabjc, zbieg, korzystajc
z ciemnoci, za jego przyjaciel zosta pochwycony, odprowadzony do ratusza i nazajutrz
przed sdem stawiony.
Prno si zaklina i przysiga, i jest niewinny zabjstwa, sd skaza go na cicie go-
wy. Wyrok miano wykona nazajutrz na placu ratuszowym.
Tej nocy prawdziwy zabjca nie mg zasn. Drczyy go wyrzuty sumienia, i przela
krew ludzk i dopuci do osdzenia na mier niewinnego przyjaciela swego. Nad ranem po-
sysza gos, ktry mu nakazywa, aby szed, wyzna swoj win i ratowa niewinnego. Ze-
rwa si z posania i przybieg na miejsce stracenia w chwili, gdy kat czerwono ubrany bra
miecz do rki, by wyrok wykona. Wielkim gosem zacz woa, by wyrok powstrzymano,
gdy on to wanie jest winien zabjstwa.
Spraw ponownie rozpatrzono, niewinnego uwolniono, a przestpc nazajutrz cito.
58
NIEWINNIE OSDZONY
W roku 1737 rano zakrystian szedszy do kocioa w. Michaa z przeraeniem spostrzeg,
i koci zosta okradziony. Zodziej dosta si w nocy do kocioa oknem i wykrad kosz-
towne kielichy, zot r, przysan Elbiecie Sapieynie przez papiea Klemensa VIII, spru
z ornatw pery i zabra wiele innych rzeczy.
Powsta alarm, zbiegli si ludzie i rozpoczto poszukiwania witokradcy. Jako niedale-
ko kocioa, przy mocie zarzecznym spostrzeono picego pod drzewem czowieka, a przy
nim na ziemi ujrzano kilka pere.
By to mody czowiek, czeladnik szewski. Obudzony, przeciera oczy i dugo nie
mg zrozumie, czego od niego chciano i dlaczego obchodz si z nim w sposb brutal-
ny. Gdy jednak dowiedzia si, o co go obwiniaj i gdy mu pokazano znalezione przy nim
pery, wiadczce o jego winie, zacz paka i przysiga na wszystko co ma witego,
i jest niewinny. Opowiedzia, e spdzi noc w gospodzie na hulance z kilku kamratami
i wracajc do domu na Zarzecze, a bdc zupenie pijanym, upad i zasn. W jaki spo-
sb znalazy si przy nim pery, tego nie wie. Moe zodziej dla zatarcia ladw umyl-
nie mu je podrzuci.
Domniemanego winowajc odprowadzono do ratusza i osadzono w wizieniu. W par dni
potem stawiono go przed sdem, ktry pomimo ez i przysig, i nie jest winny zarzucanej
mu zbrodni kradziey, skaza go na mier przez powieszenie.
Na rynku przed ratuszem stale znajdowaa si szubienica na wzniesieniu o kilku stopniach.
W oznaczonym dniu niezmierny tum zapeni rynek. Niektrzy, chcc lepiej widzie, jak
bd wiesza witokradc, wdrapali si na drzewa.
Halabardnicy przyprowadzili na miejsce kani winowajc. Blady, zalany zami, szed
chwiejnym krokiem, majc rce skrpowane powrozem za plecami. Zbliajc si do ruszto-
wania zacz gono odmawia litani do Matki Boskiej. Odmawia j wstpujc na stopnie
szubienicy i ju stojc pod ni. Wrd tysicznego tumu zalegajcego rynek zapanowaa taka
cisza, e z najdalszych miejsc wyranie sycha byo sowa litanii. Niektrzy zdjli z gw
okrycia i na sowa nieszczliwego, zwrcone do Najwitszej Panny, odpowiadali: Mdl
si za nami!
Kat czeka, oparty o szubienic.
Gdy litania bya skoczona, kat zarzuci skazacowi stryczek na szyj i pchn go z wy-
sokoci, ale nieszczliwy zdoa jeszcze zawoa:
Matko! oka, e jeste!
W tej samej chwili nowy i mocny sznur rozprys si na czci i skazany pad na ziemi.
Rozlegy si woania: Cud! Puci wolno! Nie kara!
Sd, widzc w tym zdarzeniu rozkaz Boga, uwolni biedaka od kary.
59
W par dni potem u yda handlarza znaleziono sporo pere i kaway stopionego zota.
Wzity na tortury yd wyzna, e pery, zot r i patyn, ktre przetopi, kupi od niejakie-
go Bartomieja, stra przy kociele w. Anny.
Pojmany Bartomiej przyzna si, i w nocy okrad koci w. Michaa i podrzuci kilka
pere picemu przy mocie czeladnikowi, pragnc w ten sposb odwrci od siebie podej-
rzenie; skradzione kosztownoci sprzeda za bezcen kilku handlarzom.
Bartomieja powieszono na rynku, ale przedtem palono mu donie ogniem.
Pocignito do odpowiedzialnoci wielu ydw, ktrych skazano na zwrot skradzionych
przedmiotw, koszta procesu i grzywn na rzecz zrabowanego kocioa.
60
O KSIDZU ZBJCY
W roku 1572 mieszka w Wilnie we wasnej kamienicy pewien ksidz, bardzo zamony.
O ile inni zacni kapani cieszyli si oglnym szacunkiem, ten ksidz by przez wszystkich po-
gardzanym. Chciwy, nieludzki, pdzi ycie rozwize. Zniszczy on powierzony sobie przez
umierajcego czowieka testament i zagarn pienidze jego sierot, ktre znalazy si w n-
dzy. Mwiono nawet, e mia na sumieniu zabjstwo, gdy dowiedziawszy si na spowiedzi
o duych pienidzach, posiadanych przez pewnego kupca, otru go i pienidze przywaszczy.
Niegodziwy ksidz nic sobie z tych zbrodni nie robi i nawet nie waha si odprawia na-
boestwo. Zdarzyo si, i w dzie Boego Ciaa, w ksidz zbrodniarz, gdy w kociele ka-
tedralnym w. Stanisawa mia rann msz, nagle zacz robi pomyki, zblad strasznie,
w gowie mu si mcio, nie mg odrni liter w mszale i zamiast jednych wyrazw wyma-
wia inne, sowem by jakby w stanie poprzedzajcym cik chorob.
W tym samym czasie przyszed do kocioa niejaki Kyszejko, ktry, chocia katolik, by
sug heretyka. Kyszejko by obdarzony nadzwyczajn si, wprawiajc ludzi w zdumienie:
z atwoci ama podkowy, a w walkach niejednego przeciwnika pokaleczy, bo nikt nie mg
mu podoa.
Kyszejko od lat siedemnastu nie by u spowiedzi, a e przez ten czas wiele nagrzeszy,
wic zapragn w dzie Boego Ciaa pojedna si z Bogiem i w tym celu przyszed rano do
katedry. Nie wiadomo, co mu przeszkodzio speni swj zamiar, ale by na naboestwie
i gorliwie si modli.
Usyszawszy ksidza, piewajcego sowa psalmu: Grzechy moje skrpoway mi, gdyby
powrozy, Kyszejko pad na twarz, zacz bi gow o kamienn posadzk, gono paka, j-
cze i krzycze, tak, e pomimo oporu musiano go wyprowadzi z kocioa.
Zapytany o przyczyn paczu, odpowiedzia:
Sowa psalmu przypomniay mi, e jestem grzesznikiem, em nigdy nic dobrego nie
uczyni, a za to mam na sumieniu duo zych i niegodziwych postpkw.
Wyszedszy z kocioa, Kyszejko przez dziedziniec zamkowy skierowa si ku bramie,
za ktr by most na Wilence, wiodcy na ulic Zamkow, lecz, jak tylko wstpi na most,
posysza grony gos: Wracaj i nagle ujrza przed sob diaba, zagradzajcego mu drog
do miasta. Diabe cakiem czarny mia posta karzeka i szerokie usta, z ktrych wystaway
ky. Wielkie okrge oczy wieciy blaskiem zielonawym. Rk, uzbrojon w pazury, wska-
zywa w stron katedry i gronie woa: Wracaj, wracaj!
Kyszejko przeraony, prawie nieprzytomny, zawrci i, goniony przez diaba, pocz ucie-
ka, a dopad katedry. Tu w babicu wpad na niegodziwego ksidza, ktry wanie po sko-
czonej mszy wychodzi z kocioa. Porwa go w objcia i zacz ciska, a chcc go ucao-
wa zbliy usta do twarzy ksidza, ale zamiast pocaunku zacz zbami gry mu policzki,
61
nos, wargi. Wyrwa si nieszczliwy i z krzykiem wpad do katedry, w ktrej pomimo rannej
godziny byo ju sporo modlcych si, ale za nim pdzi Kyszejko i dopadszy go, silnym
uderzeniem noa odrba mu palce, ktrymi witokradztwo wznosi hosti, po czym znowu
gryz, szarpa i dusi, tak e obficie pynca krew zbroczya twarze, rce i ubranie zarwno
ofiary, jak napastnika.
Rzucili si na pomoc obecni w kociele, ale prno usiowali wyrwa ksidza z rk sza-
leca, ktry, obdarzony niezwyk si, odtrca wszystkich i dotd szarpa sw ofiar, a ta
ducha wyziona.
Wtedy Kyszejko nagle si opamita i cichym, agodnym gosem opowiedzia, e wcale
ksidza nie zna, widzia go po raz pierwszy, ale po spotkaniu na mocie z diabem, jaka
sia, jaki gos wewntrzny kaza mu zamordowa ksidza, poniewa by on zbrodniarzem
i witokradc.
Kyszejko sam dobrowolnie poszed do sdziego i da dla siebie kary mierci za pope-
nion zbrodni. Jako cito go na rynku.
62
OSOBLIWE DZIECKO
Na ukiszkach, przedmieciu Wilna, mieszka ubogi stolarz z on i trojgiem maych
dzieci. Cnotliwy, trzewy i pracowity pracowa od rana do nocy, by wyywi rodzin, ale za-
rabia mao, tyle tylko, aby onie i dzieciom nie da umrze z godu. Tote oczekiwane przyj-
cie na wiat jeszcze jednego dziecka stawao si ciarem za wielkim dla ubogiego rzemiel-
nika. Nie narzeka on jednak i nie szemra, tylko jeszcze gorliwiej j si pracy, skracajc
godziny snu i odpoczynku. Stolarzowa, patrzc na to, jak jej m zapracowuje si, srodze
cierpiaa, i nie moe mu dopomc i pakaa w ukryciu, by m nie widzia.
Na wiosn urodzi si tgi chopak o niebieskich ocztach. Raz w nocy w par dni po uro-
dzeniu dziecka, stolarz wykacza w przylegej izbie jak piln robot, ona za jego, jesz-
cze saba, karmia piersi nowo narodzone niemowl. Bolenie ciskao si serce biednej
matki na myl, e przybya im jeszcze jedna istota, ktr trzeba bdzie ywi i odziewa.
Gorce zy spyway z oczu stolarzowej, wreszcie zacza si modli do Najwitszej Panny
i prosi, by ich nie opuszczaa i nie daa zgin. Wtem posyszaa gos, jakby z nieba wycho-
dzcy:
Nie smu si i ufaj. Bg zsya wam to dzieci na pociech i ratunek.
W tej samej chwili dziecinka wypucia pier, ktr ssaa, podniosa gwk i z anielskim
umiechem spojrzaa w oczy matki, jakby potwierdzajc tylko co posyszane przez ni pro-
roctwo.
Stolarz, ktremu ona opowiedziaa o zdarzeniu, przypisa to zudzeniu spowodowanemu
chorobliwym stanem poonicy.
Ale zaczy si dzia dziwne rzeczy. Nowo narodzony chopiec, ktremu na chrzcie dano
imi Antoni, rs i rozwija si z zadziwiajc szybkoci. W tydzie po przyjciu na wiat
odrzuci spowijacze i siedzia o wasnej sile, w dwa tygodnie mg ju chodzi, zacz m-
wi i szybko jeden po drugim, wyrzynay mu si zbki. Byo to dziwnie mie i dobre dziecko,
nie sprawiajce rodzicom adnego kopotu.
Wie o cudownym chopcu szybko si po miecie i okolicach rozesza, tote przychodzi-
li ludzie, by go zobaczy i podziwia. Kilku zamonych obywateli, poznawszy stolarza, jego
zacno i uczciwo i chcc mu dopomc, dawao robot, za ktr hojnie pacio.
A chopiec rs i mnia z dniem kadym. W 6. miesicu ycia wyglda na 15letniego
dziarskiego chopaka. Wyrcza ojca w robocie, a wykonywa j tak piknie i trwale, e sto-
larz nie mg ju nady w wykonywaniu obstalunkw, ktre zewszd napyway i musia
przyj kilku czeladnikw.
W wolnych od pracy chwilach Anto rzebi z drzewa figury, najwicej witych i malo-
wa je kolorami. I w tym wykaza niezwyky talent. Wykonane przeze figury byy przepik-
ne i sprawiay wraenie ywych, tote rozchwytywano je i pacono due pienidze.
63
W kocioach wileskich ozdob otarzw byy wyrzebione przez Antosia figury Chry-
stusa Ukrzyowanego i Matki Boskiej, dla ktrej mia on szczegln cze. Ale za te figury
nie przyjmowa zapaty i ofiarowywa je kocioom.
W domu stolarza zakwit dostatek. Nie tylko rozszerzy on znacznie pracowni, ale po kilku
miesicach uzbiera tyle pienidzy, e mg wybudowa niewielki, ale wygodny dworek.
Stolarz i jego ona, patrzc na cudowne wzrastanie Antosia i na szczcie, ktre im ze
sob przynis, wicie wierzyli, e to Bg ulitowa si nad nimi i zesa im to dzieci cu-
downe, tote kochali je nad ycie.
Jako Anto zasugiwa na mio. Rozumny, agodny, skromny, pracowity, przywizany
do rodzicw i rodzestwa, miosierny, litujcy si nad kadym biedakiem i pieszcy z po-
moc, by przez wszystkich kochany.
Nie mia jeszcze skoczonego roku ycia, a wyglda na dwudziestoletniego modzieca.
By urodziwy, silnie zbudowany, zgrabny i zrczny, ale szczeglnie piknymi byy jego oczy,
pene wyrazu i sodyczy. Niejedna dziewczyna, spotkawszy si z jego wejrzeniem, rumienia
si, a serce jej ywiej bi zaczynao. Ale Anto jako mao zwraca uwagi na zalotne spojrze-
nia dziewczt. Nie czu potrzeby kochania. Wystarczaa mu mio rodzicw i rodzestwa.
Min rok i stolarz z biedaka sta si czowiekiem bogatym, starszym cechu i awnikiem
w magistracie. Za to w Antosiu zaczy zachodzi nowe zmiany.
Ciao jego zaczo stopniowo si zmniejsza, tak e po upywie p roku sprawia wrae-
nie chopca dziesicioletniego, a jeszcze po paru miesicach nie rni si od picioletnich
dzieci. Przy kocu roku przesta chodzi i mwi i sta si niemowlciem. W drug rocznic
swych urodzin dziecina zasaba nagle i skonaa na rkach zrozpaczonej matki. Snad speni-
a przeznaczone jej od Boga zadanie i ju nie bya potrzebna.
Ksidz Naramowski przytacza nieco inn wersj tego podania. W roku 1671 urodzi si
w Wilnie chopiec normalny, lecz po roku zacz olbrzymio rosn (in molem ecrescere gi-
ganteam coepit) i sta si monstrum. Gdy upyn rok chopiec zacz zmniejsza si, tak e
w niczym ju od innych dzieci si nie rni.
64
SKPA BABA
Na przedmieciu Wilna mieszkaa baba strasznie skpa. Gdy jaki ubogi prosi j chocia-
by o kawaek chleba, nie tylko nic nie daa, ale jeszcze wpadaa w zo, wymylaa od ostat-
nich sw, a nieraz i psem poszczua. Miaa owa baba syna, ktry wcale do matki podobnym
nie by. O ile ona bya z i czerstwego serca, o tyle syn jej litowa si nad ubogimi nieraz po
kryjomu oddawa im swoje jedzenie.
Raz gdy baba pielia w ogrodzie warzywnym, zbliy si staruszek ebrak, siwiuteki jak
gob i prosi o jamun. Baba, swoim zwyczajem zacza krzycze, nieprzystojnie wymy-
la i grozi, ale ebrak znosi wszystko w pokorze, kania si i powtarza sw prob, a
zniecierpliwiona baba ze zoci rzucia mu gwk cebuli ze szczypiorem.
Po niejakim czasie ta kobieta umara i po mierci gorzaa w piekle. Syn jej, ktry mia
ask u Boga, baga Go o wybawienie matki od mk piekielnych. Pan Bg zgodzi si, ale
zastrzeg, e syn wydostanie j z pieka podajc jej szczypior.
Przyszed on tedy nad brzeg pieka, nachyli si nad przepaci, wycign rk i powie-
dziawszy matce, aby za szczypior uchwycia i mocno go trzymaa, zacz cign j w gr.
Widzc to inne dusze pokutujce uczepiy si baby, chcc z ni razem wydosta si z po-
mieni pieka. Ale baba, jak za ycia byka z i zazdrosn, tak i po mierci pozostaa, wic
daleje otrzsa z siebie przyczepione dusze i kopa je nogami. Prno prosi j syn i ostrze-
ga, by zachowywaa si spokojnie, baba gucha na jego bagania, dotd si rzucaa i szarpa-
a, a szczypior si urwa i za kobieta poleciaa na samo dno pieka i na zawsze tam pozosta-
a, ku wielkiej diabw radoci. Dusze za, ktre byy bliej brzegu, wylazy na gr i opu-
ciy pieko.
65
KAMIENIE NA NIPISZKACH
W ogrodach z prawej strony ulicy Wikomierskiej do niedawna mona byo oglda gro-
mad wielkich kamieni, majcych dziwne ksztaty, przypominajce postacie ludzkie.
Kamienie te le w okrg; jedne z nich podobne do stojcych, lub siedzcych mczyzn
i kobiet, w innych mona si dopatrzy podobiestwa do lecych postaci. W rodku stoi gaz,
jakby skamieniae w ucisku miosnym postacie kobiety i mczyzny.
Do tych kamieni przywizane jest nastpujce podanie.
W pogodny dzie letni w kociele w. Rafaa odby si lub modego rzemielnika z crk
mieszczanina. Zaproszone na wesele liczne grono goci zaczo ucztowa ju przed lubem.
Raczono si wdk i piwem, piewano i puszczano si w tany przy dwikach skrzypiec,
tote gdy wyruszono do kocioa, wszyscy, nie wyczajc modej pary, byli mocno podhu-
morzeni. Podczas obrzdu lubnego zebrani w kociele zachowywali si nieprzystojnie i, nie
zwaajc na wito miejsca, czynili gone uwagi, drwili z obrzdu i ze staruszka ksidza,
ktry lub dawa. Pastwo modzi ogldali si, zamieniali z drubami i drukami pswka
i umiechy i nic sobie z wanoci chwili nie robili. Nie do tego, pan mody, pocaowawszy
podany mu przez ksidza krucyfiks, siarczycie splun na stron, co wywoao oglny
miech.
Oburzony takim witokradztwem sdziwy kapan, surowo zgromi zebranych i rzek:
Oby was Bg nie ukara!
Gdy to wyrzek, wszystkie wiece na otarzu zgasy.
Z haasem i miechem orszak lubny opuci koci i pody ulic Wikomiersk na
uczt weseln do domu rodzicw panny modej.
Przodem szli grajkowie, wygrywajcy na skrzypcach skoczne melodie, za nimi, otaczajc
mod par, kroczyy dziewosby, przytupujc i wypiewujc nie zawsze przyzwoite piosenki.
Wymiewano si z ksidza i jego groby, a pan mody zawoa:
Ciekawym, jak to Pan Bg ma nas ukara?
Zaledwie wyrzek te sowa bluniercze, gdy na pogodnym niebie ukazaa si kula ognista,
ktra leciaa z szalon szybkoci, a wreszcie pada tu przed orszakiem i rozprysa si na
setki odamkw. Podnis si tuman kurzu i zakry sob orszak weselny. Gdy kurz opad,
oczom przeraonych niezwykym zjawiskiem przechodniw przedstawi si dziwny widok,
ktry przej ich zgroz. Zamiast rozbawionych goci ujrzeli gromad kamieni. Moda para
nowoecw skamieniaa we wzajemnym ucisku.
66
WICZA APA
Miejscowo w poudniowej stronie Wilna w bliskoci Ponar przy kolei warszawskiej po-
oona nosi dziwn nazw Wilczej apy. Tu, przy drodze pomidzy szpitalem kolejowym,
a plantem kolei elaznej znajduje si znacznych rozmiarw kamie, na ktrym zna par od-
ciskw, jakby ap zwierzcych. Do tego kamienia, od ktrego miejscowo nazw sw otrzy-
maa, przywizane s nastpujce podania.
Diabe, przez wadc piekie na ziemi na pow dusz ludzkich wysany, bka si w oko-
licy Wilna, a znuony usiad na wielkim kamieniu. Poniewa udao mu si sprowadzi z dro-
gi cnoty pewn liczb ludzi i pozyska ich dla pieka, zacz si pyszni i urga Stwrcy,
twierdzc, i jest od Niego potniejszym i mocniejszym. Usysza to Pan Bg i zesa anio-
a, ktry rzek do diaba:
Ano poka sw moc i si i zmiad na proch kamie, na ktrym siedzisz.
Diabe pewny swej siy, zeskoczy z kamienia i wpar si we ap a mia on apy wil-
cze. Prno jednak wysila si i napra usiujc skruszy kamie, a ozor z pyska wywiesi,
lepia mu z wielkiego natenia na eb wylazy i krwi nabiegy, a pot smrodliwy pokry ciel-
sko. Twardy gaz nie podda si, tylko apa nieco w niego si zagbia i pozostawia odcisk.
Zawstydzi si bies, zafrasowa i podkurczywszy ogon, jak niepyszny powlk si do pieka.
Wedug innego podania, diabe zobaczy pasc si mod koz, a e by godny, postano-
wi zapa j i pore. Zamieni si tedy w wilka i rzuci si ku kozie, ktra zacza umyka.
Na drodze lea wielki kamie, ktrego koza nie moga omin. Skorzysta z tego diabe, za-
czarowa kamie i rozmikczy, przypuszczajc, e gdy gonione zwierz wpadnie na mikki,
jak ciasto gaz, ugrznie w nim i da si schwyta. Ale omyli si w rachubie, bo lekka i zwin-
na koza jednym susem przesadzia kamie. Tylko tyln apk dotkna jego powierzchni, po-
zostawiajc na niej odcisk kopytka.
Wpad te na kamie, gonicy koz diabe i rwnie odcisn na nim lad wilczej apy.
Tymczasem koza zdoaa umkn, a diabe pozosta z niczym.
67
STATUA CHRYSTUSA NA NIPISZKACH
W raz za Zielonym Mostem znajduje si niewielki pagrek sypany, na ktrym wznosi si
czworoktny sup murowany z altan, przykryt daszkiem, wieczonym krzyem. W altanie
znajduje si statua Chrystusa w postaci nieco pochylonej, dwigajcego na ramieniu krzy
wielki.
Wedug podania wzgrze to ma by wspln mogi polegych w bitwie pod Wilnem
Krzyakw. W rzeczywistoci za za dawnych czasw na wzgrzu istniaa maa warownia
drewniana, bronica przeprawy przez Wili. Podczas wojen w XVII wieku warownia ulega
zniszczeniu. Wtedy jeden z obywateli nipiskich umieci tu na supie murowanym drewnian
figur w. Jana Nepomucena, ktra, stojc nieprzykryta i wystawiona na deszcz i nieg z cza-
sem zgnia, a sup w gruzy si rozsypa.
Gdy w roku 1703 stan koci w. Rafaa, jezuici w kilka lat potem wymurowali na
wzgrzu wikszy sup z altan, aby zabezpieczy now statu w. Jana Nepomucena, ktr
przeoony jezuitw poleci wyrzebi z drzewa i pomalowa znanemu w Wilnie rzebiarzo-
wi Janowi, za co bya umwiona zapata omiu talarw bitych.
Legenda tak opiewa powstanie figury Pana Jezusa. Snycerz Jan z rodzin, skadajc si
z ony i trojga dzieci, mieszka przy ulicy Kalwaryjskiej we wasnym dworku, przy ktrym
znajdowaa si jego pracownia.
Otrzymawszy od przeoonego oo. jezuitw zamwienie na figur w. Jana Nepomucena,
artysta od razu nie mg jej wykona, poniewa musia na duszy czas wyjecha. Wrciw-
szy z podry, ju mia przystpi do roboty, gdy w roku 1710 wybucho w Wilnie morowe
powietrze, najstraszniejsze ze wszystkich, jakie kiedykolwiek nawiedziy miasto.
Poprzedzi je gd okropny, ktry opisa wiadek naoczny Zauski. U nas pisze on
ndza, jakiej ani widzie, ani czyta o podobnej w historii nie zdarzyo si... w miesicu lip-
cu jeden Rochia z towarzystwem podj si grzeba umarych i ju od lipca (1709) do Wiel-
kiej Soboty (1710) wcznie zapisa pogrzebionych 22862... Kiedy konia zdechego znajd,
albo kiedy gdzie padnie tumnie si zbiegaj, rozrywaj go, chwytaj, poeraj. Psy, koty,
gdzie znajd, za przysmak chwytaj. Niektrzy biegn po wsiach, zapalaj obory i przywi-
zane bydo opalone tak poeraj. Pod Wilnem m z on zabili naprzd najmniejszego syna,
potem drugiego siedmioletniego prawie, ugotowali i zjedli. Inni trupy jedz.
Z powodu okropnego godu lud wiejski masami rzuci si do Wilna i, napeniajc ulice,
rozpaczliwie woa chleba i umiera tysicami. Stosy trupw zawalay ulice, rynki i podw-
rza. W samym Wilnie umaro wtedy 30 tysicy chrzecijan i 3700 ydw. Straszny obraz
przedstawiao miasto, przepenione tumami ludzi wyjcych z godu i w okropnych mkach
konajcych na ulicach. Epidemia i gd spustoszyy Wilno tak, e w wielu kamienicach nie
pozostao ani ywej duszy. Takich domw obawiano si i przez lat 40 stay one pustkami.
68
Kto tylko mg, ucieka z zaraonego miasta.
Zamierza uczyni to i Jan, pragnc ratowa siebie i rodzin od strasznej zarazy, gdy pew-
nej nocy we nie, czy na jawie (tego snycerz nie mg z pewnoci powiedzie) ukaza mu
si Chrystus w szacie czerwonej, dwigajcy krzy i rzek do niego:
Janie, sporzdzaj rycho statu z tego kloca drzewa, ale tak, a nie inn, jak mi tu wi-
dzisz. Ani ciebie, ani domu twego adna zaraza nie dotknie, gdy mnie usuchasz. Pamitaj!
Snycerz zaniecha zamiaru opuszczenia Wilna, niebawem przystpi do roboty i po roku
pracy wyrzebi statu Zbawiciela, krzy dwigajcego.
Przez cay czas trwania zarazy nikt w domu jego nie zachorowa, chocia dokoa ludzie
marli setkami.
Gdy epidemia ustaa i oo. jezuici do Wilna wrcili, prosi Jan, by przyjli wyrzebion
przez niego figur i ustawili w altanie na supie. Zgadza si nawet na mniejsz zapat, ale
spotka si z odmow, poniewa sup by przeznaczony na umieszczenie na nim figury w.
Jana Nepomucena.
Niedugo potem jednemu z zakonnikw, wielce w zgromadzeniu powaanemu starcowi,
objawi si Chrystus i da, aeby przyjto figur od snycerza. Staruszek uda si do ksidza
ekonoma Sempiskiego, ktry zaprowadzi go do przeoonego ks. Ptaka. Ten, wysuchaw-
szy opowiadania o objawieniu i widzc wzruszenie starca, kaza statu przyj i snycerzowi
wedug umowy zapaci. Poniewa jednak ks. Ptak nie czu si w prawie umieszcza figur
na supie bez pozwolenia zwierzchnoci swojej, wic postawiono statu w skadzie rzeczy
kocielnych.
Upyn prawie rok, gdy pewnego dnia brat zakonny Antoni Rychter, krztajc si w ska-
dzie posysza gos:
Dopki mnie wizi bdziecie w tej jaskini?
Zrozumia braciszek, e gos ten z ust figury Pana Jezusa wychodzi, poniewa w skadzie
nikogo, prcz niego samego, nie byo. Przeraony rzuci si do przeoonego, ktremu
opowiedzia o zdarzeniu.
To wpyno na zdecydowanie si na ustawienie figury w altanie na supie, co nastpio
z wielk uroczystoci dnia 9 maja 1720 roku.
W domu Czerwiskiej na rogu ul. Wileskiej i Trockiej strem by niejaki Mateusz Po-
kuowicz, liczcy lat 57, ktry od kilku lat na oczy by cierpicym. Leczy si u lekarzy, zwra-
ca si do znachorek, stosowa wszystko, co tylko kto poradzi, nic nie pomogo i w padzier-
niku 1845 roku biedak zupenie olep.
W wigili Najwitszej Panny Gromnicznej 1847 roku, gdy Pokuowicz uda si na spo-
czynek i ju zasypia, usysza gos: Przyjd do mnie i oczy mnie, a ja ciebie uzdrowi,
bdziesz widzia.
Nastpnej nocy tene sam gos posysza. Wtedy omieli si zapyta: Dokd mam i?
i otrzyma odpowied:
Znasz sup za zielonym mostem na wzgrku. Chrystus Pan krzy niesie, tam przyjd
i oczy mnie, a bdziesz widzia; jeli nie bdziesz mg oczyci mnie u supa, to przyjd
do kocioa w. Rafaa, a jak bdziesz mg, oczycisz.
Pokuowicz raniutko dnia nastpnego wzi rydel i uda si we wskazane miejsce, ale
wzgrze tak byo niegiem zasypane, e lepy ugrzz po kolana i ledwo si wykopa. Zmar-
twiony powrci do domu i postanowi oczyci wzgrze na wiosn, gdy nieg stopnieje.
69
Tego dnia poszed do pobliskiego kocika ksiy Bonifratrw i tam w skupieniu modli si
do Pana Jezusa, ponawiajc swe postanowienie oczyszczenia i naprawienia supa. Zacz
rzewnie paka, a gdy zy pynce chusteczk ociera, zdao mu si, e co z oczu jakby na
chustce zostao, e mrok, zacieajcy mu wzrok, przejania si. Jako zacz odrnia
przedmioty coraz wyraniej i po kilku minutach przejrza, po czym obmy oczy wod ze stu-
dzienki znajdujcej si w tym kociele i uszczliwiony wrci do domu.
Przez reszt zimy z pracy oszczdzi kilka rubli i z nadejciem wiosny naj robotnikw,
sup otynkowa i figur Chrystusa na nowo pomalowa. Wasnorcznie oczyci pagrek, bruk
naprawi i wszystko, co mu w widzeniu uczyni kazano, uczyni i zebranemu ludowi opowia-
da o swoim uzdrowieniu cudownym.
Odtd figura Chrystusa na nipiszkach uznana zostaa za sync askami.
70
OJCIEC MELCHIOR I DIABE
Pod kocioem podominikaskim w. Ducha w Wilnie znajduj si obszerne podziemia,
ktre niegdy przepenione byy trumnami. Te przed laty pidziesiciu przeniesiono do jed-
nego sklepu i ustawiono jedne na drugich, tak e sigaj sklepienia, a sklep zamurowano.
W jednym ze sklepw grobowych, pomidzy szcztkami trumien sprchniaych, komi
i prchnem do niedawna mona byo oglda zwoki zakonnika dominikanina w pozycji sie-
dzcej w fotelu elaznym. Nieboszczyk by odziany w biay habit, ktrego kaptur gow
opuszczon na piersi cakowicie okrywa.
Opowiadano, e s to zwoki bogosawionego o. Melchiora z Warki, zakonu kaznodziej-
skiego, ktry zmar w Wilnie roku 1602, piewajc: Subvenite Sancti Dei.
O. Melchior syn z nauki, cnotliwoci i krasomwstwa. Kazania jego gromadziy w ko-
ciele w. Ducha tumy wiernych, suchajcych z zapartym oddechem natchnionych sw nie-
zrwnanego kaznodziei.
O. Melchior caym swym gorcym sercem nienawidzi szatana, wypowiedzia mu walk,
ostrzega przed jego zoci i przebiegoci, z jak stara si sprowadzi ludzi z drogi cnoty,
obrazowo przedstawia okropnoci piekie i mk tam oczekujcych grzesznikw.
Potg sowa i wasnym przykadem witobliwy kapan niejedn duszyczk nawrci,
wyrwa mocom piekielnym i Niebu powrci.
O. Melchior sawny by rwnie z wypdzania szatanw.
Diabe wcieka si i z caego swego szataskiego serca nienawidzc cnotliwego zakon-
nika, ucieka si do rozmaitych wybiegw, by mu spokj zatruwa. Tak, nieraz, gdy wieczo-
rem wrd ciszy klasztornej o. Melchior w swej celi ubogiej przy wietle lampki olejnej za-
topiony bywa w czytaniu ksig, lub rozmylaniach pobonych, diabe roztacza przed jego
oczami obrazy pontne. Skromna cela przeistaczaa si w bogat komnat o wygodnych me-
blach, dywanach, obrazach, srebrnych wiecznikach. St ugina si od rozmaitych potraw,
owocw, ciast, win, miodw, ktre nciy wzrok i wzbudzay apetyt i pragnienie. Innym ra-
zem diabe przybiera na si posta cudnej piknoci dziewicy, ktra lubienie wycigaa bia-
e ramiona i wabia wzrokiem i miechem.
Prne jednak byy wszystkie prby kuszenia. O. Melchior pozostawa niewzruszony i tyl-
ko arliwiej si modli. Wtedy szatan chwyta si innych sposobw, mianowicie usiowa na-
straszy zakonnika, przyjmujc na si posta ju to straszyde, ju to rozmaitych bestii po-
twornych, gadw, mij. Musia jednak zmyka, zgrzytajc zbami, gdy o. Melchior bra do
rki kropido, kropi wod wicon i egna krzyem.
Pozbywszy si diaba, witobliwy kapan zdejmowa ze ciany dyscyplin, obnaa si
do pasa i, klczc przed krucyfiksem, biczowa si i modli dugo w noc, a wyczerpany, za-
sypia na kamiennej posadzce.
71
Raz diabe zakrad si nawet do zakrystii i gdy tam przyszed o. Melchior i zacz ubiera
si do mszy diabe, przybrawszy posta rudego psa, usiowa mu przeszkodzi, plta si
u ng, targa za odzie, skomli, warcza, a zniecierpliwiony kapan porwa go za kark
i wrzuci do pieka, po czym spokojnie ju msz odprawi.
72
HISTORIA SPRAWIEDLIWIE NAWRCONEGO
(MASE GER CEDEK)
Podanie ydowskie
By w Polsce wielki Pan Pot...ki, ktry mia syna mdrego. Gdy chopiec wyrs, ojciec
posa go dla dokoczenia nauk do miasta Parya. Tam spotka si on i zaprzyjani z mo-
dym Zarb, synem niezamonego szlachcica ze mudzi. Zarba uczy si w Wilnie, a e by
wielkim mdrcem, i przecign w naukach swoich rwienikw, wic dano chopcu wiele
pienidzy i posano go do miasta Parya, gdzie by z wielk czci przyjty.
4
Pewnego dnia dwaj towarzysze poszli oglda osobliwoci Parya. W jednej winnicy zo-
baczyli namiot, a w nim siedzcego nad ksik starego yda niemieckiego. Ksiga bya dru-
kowana w nieznanym im jzyku. Zapytany starzec wytumaczy, e jest to jzyk wity-he-
brajski, po czym na prob modziecw opowiedzia im tre kilku rozdziaw.
I sowa Zakonu weszy do ich serc, i uprosili starca aby ich uczy, a syn magnata obieca
mu hojn zapat. Odtd trzy razy w tygodniu Pot...ki i Zarba chodzili do yda na nauk,
a w p roku nauczyli si caego Picioksigu. I stali si innymi ludmi, uczc si starego Za-
konu. Nie pilnowali czasu uczenia si w Akademii i nie szli do domu modlitwy.
Jednego dnia poszli ci dwaj przyjaciele przechadza si po polu. I powiedzia syn magna-
ta do towarzysza: Bracie, ja ci wszystkie skrytoci serca mojego wyjawi, ale nie ogaszaj
tego. W sercu moim postanowiem uda si do Amsterdamu, aby przyj wiar ydowsk,
poniewa wiara izraelska jest prawdziw, jak wiemy.
I odpowiedzia Zarba:
Jak ty, tak i ja. I ja tak zrobi, gdy bd mia pienidze na koszta podry.
I przysigli obydwaj i zawarli umow i powiedzieli:
Bg wiadkiem midzy nami!
Syn magnata pojecha do miasta Rzymu, aby zbada, ktra wiara jest prawdziwa. I papie
przyj go z wielk czci i uczy si w Akademii papiea i co tydzie wydawa uczt dla
wszystkich panw papieskich, a sugom ich dawa wielkie podarunki. I od nich dowiedzia
si o obyczajach papiea, e nie taki on witobliwy, za jakiego si wydaje, e wcale nie
wstpuje do nieba, jak o tym mwi, tylko siedzi sobie w najgbszym pokoju.
4
Legend powysz podaj w streszczeniu wedug J.I. Kraszewskiego (Wilno, t. III, str. 173), ktry wydrukowa j pod tym
tytuem w dosownym tumaczeniu z rkopisu hebrajskiego.
Do podania daa powd historia magnata Pot...ego, ktry w Amsterdamie przeszed na wiar ydowsk, i za to, gdy do
kraju powrci, by spalony w r. 1719 w Wilnie midzy zamkiem a Wili. Popioy jego pochowano na mogikach ydow-
skich za Wili. Pami Abrahama (takie byo imi ydowskie Pot...iego) ydzi maj w wielkim poszanowaniu i rocznic
jego spalenia obchodz drugiego dnia wita Szewues w Synagodze (przypis autora).
73
I uciek z Rzymu Pot...ki, wsiad na okrt i przyby do Amsterdamu i przeszed na wiar
ydowsk.
Tymczasem Zarba skoczy nauki w miecie Paryu i, nie majc o przyjacielu adnych
wiadomoci, powrci do swego kraju. Przejedajc przez dobra hetmana Tysz...cza, ktry
by przyjacielem jego ojca i da mu pienidze na pobyt w Paryu, wstpi na noc do paacu
hetmana. Tysz...icz przyj go z wielk czci i zatrzyma przez par miesicy, a gdy mdrzec
Zarba chcia odjecha powiedzia mu pan hetman:
Wyjawi ci tajemnic serca mego, e ci dam jedyn crk moj za on, bo ci poko-
chaem.
I Zarba poj na dobre szczcie crk hetmana za on i sta si bardzo wielkim ten mo-
dzieniec midzy wszystkimi panami. I wszystkie potrzeby kraju zawisy od jego wyroku.
A gdy ona powia mu syna, przez miesic byy wielkie uczty i oto wrd upojenia i radoci
zapomnia Zarba umowy i przysigi, ktr zawar w Paryu ze swoim towarzyszem.
W tym czasie przyszy listy z kraju polskiego, e zgin bez ladu syn magnata wielkiego,
Pot...iego.
Gdy to posysza Zarba, bardzo si zlk, e zapomnia o przysidze, postanowi jej do-
trzyma i jecha do Amsterdamu, chocia przykro mu byo rozczy si z on i synem. Ale
ona z dzieckiem pojechaa z mem naprzd do Krlewca, gdzie siedzieli rok, a potem do
Amsterdamu i zamieszkali tam w piknym mieszkaniu.
Nazajutrz poszed pan Zarba do rabina, ktry w osobnej izbie obrzeza go i jego picio-
letniego syna.
ona jego, nie doczekawszy si ma do wieczora, posza go szuka, a on posa naprze-
ciwko niej, aby go nie szukaa, poniewa on przeszed na wiar ydowsk. Gdy to usyszaa,
pada i zemdlaa, a potem posza do izby, gdzie by jej m, pakaa, prosia i rzeka:
I ja przejd na wiar ydowsk.
Kilka miesicy uczya si u kobiet Zakonu ydowskiego, a gdy si dobrze nauczya, Dain,
sdzia rozkaza kobietom, aby j w wodzie zanurzyy. I staa si Izraelitk. I siedzieli w Am-
sterdamie dugi czas, a potem pojechali do ziemi izraelskiej.
A Ger Cedek (Pot...ki) pojecha do Niemiec, stamtd do Rosji, lecz stskniony za krajem
wrci na Litw i przyby do miasta Ilji. Tam w bonicy skarci chopca, ktry zachowywa
si nieprzystojnie. Rozgniewany ojciec chopca poszed do panw i oznajmi, e tu jest Ger
Cedek. Posali sugi i okutego w kajdany elazne odprawili do stolicy Wilna. I poznali wielcy
panowie, e on jest synem magnata Pot...iego, i ciskali go i pytali: Skd ci takie gupstwo?
A gdy on nie odpowiedzia im nic, gniewali si i rzekli mu:
Czemu nie odpowiadasz? Wszak tu idzie o twoje ycie.
Gupcy jestecie. Nie odpowiadam wam, bo mnie nie nazwalicie moim imieniem. Je-
stem Izraelita, imi moje Abraham, a wy mnie zowiecie Pot...kim, a to jest imi goimskie.
I wsadzili go do wizienia. Tam przyszed biskup, majc w rku krzy zoty i rzek mu:
Oddaj mi nalen cze .
On na to odpowiedzia:
Oddabym cze i czapk bym zdj przed wami, bo wycie wielki pan, a ja Hebrajczyk,
czowiek mizerny i pohabiony, ale poniewa trzymacie krzy, to przed wami czapki nie zdejm.
Ger Cedek siedzia w wizieniu cay rok, a z wielkiego utrapienia zaczy z niego wy-
chodzi robaki. A on zwrci robactwo wewntrz, mwic:
74
Zniszczcie swoje ciao, poniewa ciao moje jest z misa trefnego.
A drugiego dnia wita Szewues wyszed wyrok, aby go spali. Przed spaleniem prosili
go bardzo, aby powrci do ich wiary, a on habi ich wielkim ajaniem i rozkazali katowi,
aby mu wyrn jzyk i wycign go przez kark.
A na ydw by wielki strach i ciemno wielka w tym dniu i nikt nie wyszed za drzwi
domu swego. Tylko jeden wyszed rabin Lezer Gisikes, ktry nie mia brody i przyszed na
miejsce spalenia, przekupi chopca kata i dosta od niego popiou ze spalonego ciaa pobo-
nego i czystego, a od kilku goimw krwi witego.
Gdy jedna goimka miaa si i rozwara sw gb, gdy kat urn jego jzyk i skrzywi
usta jego wite, goimka ta oniemiaa i usta jej skrzywiy si na zawsze.
Kilku safianikw dao drwa, aby spali sprawiedliwego. Teje godziny spaliy si ich
domy do gruntu. Tak niech zgin wszyscy Twoi nieprzyjaciele dla krwi Twojego sugi, ktra
bya przelana.
Nazajutrz przyszo pismo na poczt, aby go nie zabija, ale ju byo po wszystkim.
75
RABAN ELIASZ
Podania ydowskie
Wielka wa bya w Wilnie pomidzy Hassidimi a Eulemsze. Doszo do tego, e przy spo-
tkaniu wrogowie odwracali gowy, aby si nie widzie, i przechodzili na drug stron ulicy,
by nie otrze si o siebie. Kobiety z jednej studni wody, ani z jednych jatek misa nie bray.
Przyczyn wani by wybr rabina, co do osoby ktrego nie mogli si pogodzi. Eulem-
sze chcieli, aby rabinem by sprawiedliwy, wielki Raban Eliasz, pami jego niech bdzie bo-
gosawiona, ktremu rwny we wszystkich siedmiu umiejtnociach nie powsta, a Hassidi-
mi nie zgadzali si na niego, tylko krzyczeli, co by rabinem by inny Hassidim.
I wszcz si wielki tumult. Przy bonicy zeszy si tumy Hassidimw i Eulemsze i prze-
ciwnicy zaczli sobie nieprzystojne sowa mwi, wygraa i krzycze, e zrobi si wielki
haas, a sprawiedliwy Raban Eliasz wyda na Hassidimw wielk kltw cheirem. Potem
wszcza si bjka, kto mia kij w rku, ten bi kijem, a kto kija nie mia, ten uderza pici
i targa przeciwnika za brod i pejsy. Polaa si krew, a haas by tak wielki, e sycha byo
nie tylko na zamku, ale i w caym miecie Wilnie.
I wzito Rabana Eliasza, i zaprowadzono go do wizienia zamkowego, i wsadzono do lochu,
a przy wizieniu postawiono stra siln, aby nikt nie przychodzi i ze sprawiedliwym nie gada.
I by Raban Eliasz bardzo godny, a to dlatego, e stra nie pozwalaa przynosi dla niego
z miasta jedzenia koszernego, a trefnego, ktre mu goimi dawali, sprawiedliwy spoywa nie
chcia.
Ale oto, zacz przychodzi codziennie do wizienia modzieniec o piknym obliczu,
odziany w biae szaty i przynosi dla Eliasza poywienie. By to Anio, a gdy przychodzi,
stra go nie widziaa, a drzwi wizienia same si otwieray, a stra i tego nie widziaa.
Raban Eliasz jad i ju godny nie by. Modzieniec mwi mu pikne sowa i Raban ju
nie by smutny, piewa psalmy Dawidowe i chwali Pana.
Sprawiedliwy Raban Eliasz, niech pami jego bdzie bogosawiona, by z wielkiej fa-
milii kapaskiej, ktrej czonkowie najpierwsi w szkole suchaj czytania przykaza, na
cmentarz nigdy nie chodz, ani si umarego nie dotykaj. Dotykaj tylko ciaa umarego ojca,
matki i rodzestwa bliskiego.
Nie chodzi na kirkut i Raban Eliasz i nie dotyka umarych. Tak byo zawsze. Ale gdy
umar w Wilnie ubogi krawiec Lejzor i wieli jego ciao na cmentarz, poszed za nim Raban
Eliasz. Zbliyli si do niego ludzie i pytali:
Co to jest rabin? Nigdy za umarymi nie chodzie, a za krawcem Lejzorem idziesz?
Wy nie widzicie tego, co mi jest dane widzie. Ten czowiek piewa zawsze w domu
i w szkole psalmy Dawidowe. Teraz krl Dawid za nim idzie, tylko nikt go widzie nie moe,
a ja widz krla Dawida i dlatego tako id.
76
BLUNIERCA UKARANY
Jezuici, wezwani do Wilna przy kocu XVI stulecia dla zwalczania gwatownie szerzcej
si reformy, posiedli koci w. Jana i starali si pociga lud, dziaajc na jego wyobrani.
W tym celu urzdzali wspaniae naboestwa, procesje, widowiska i dysputy publiczne.
Na zewntrznej cianie kocioa w. Jana, w miejscu, gdzie dzi znajduje si pomnik
Chreptowiczw, jezuici ustawili w niszy figur Matki Boskiej Loretaskiej, przed ktr od-
prawiali uroczyste naboestwa.
W roku 1668 wieczorem nisz, w ktrej staa figura Najwitszej Panny, rzsicie ilumi-
nowano lampkami kolorowymi i przybrano kwiatami. Ulic Zamkow zapeni lud i klczc
piewa razem z ksimi litani do Matki Boskiej.
Naboestwo nie byo jeszcze skoczone, gdy rodkiem klczcego i rozmodlonego ludu
zacz si przeciska szlachcic dysydent, ale szo mu to z wielk trudnoci, poniewa cisk
by wielki i ludzie klczeli rami przy ramieniu.
Rozgniewany szlachcic stan naprzeciwko figury Matki Boskiej, wspar si w boki i, nie
zdejmujc czapki, zawoa na cay gos:
Patrzcie na nich! Jak papici czcz swego bawana! Boe dobry, jak moesz cierpie to
ich bawochwalstwo? Nigdy w Wilnie takich rzeczy nie widziano i nie syszano, a teraz bez-
wstydnie jakiej lalce si kaniaj.
Lud, oburzony takim naigrawaniem si ze witoci, omal nie rozszarpa bluniercy, kt-
rego mocno poturbowanego ledwo uratowali ksia.
Czekaa go jednak inna kara.
Zbliajc si do swej kamienicy, szlachcic posysza krzyki rozpaczliwe i lament. Prze-
czuwajc, i stao si jakie nieszczcie, wpad do mieszkania i tu ujrza zwoki swego sze-
cioletniego ukochanego syna jedynaka, ktry w chwili, gdy ojciec bluni Najwitszej Pan-
nie, wypad oknem i o kamienie gow rozbi.
Nad ranem przycwaowa konno ekonom z folwarku, nalecego do szlachcica i oznajmi,
e w nocy wilk wkrad si do owczarni i wszystkie owce wydusi.
Ale nie skoczyy si na tym nieszczcia, bo oto tego dnia zachorowaa szesnastoletnia
crka szlachcica na jak dziwn chorob, ktrej medycy okreli nie umieli i po kilku go-
dzinach skonaa na rkach zrozpaczonych rodzicw. Nie znis tych ciosw blunierca i ser-
ce mu pko.
77
KOCI W. JZEFA I W. NIKODEMA
Za Ostr Bram z lewej strony w dziedzicu domu naronego (Misjonarskiego) znajduje
si murowany, pitrowy budynek mieszkalny. Cz tej oficyny zachowaa architektur ko-
cieln, mianowicie cz wystawy frontowej i absyd.
By to niegdy koci . Jzefa i Nikodema, fundowany w roku 1625.
W kocu XVIII wieku poar tak znacznie zniszczy koci, i musiano go zamkn,
a sprzty wynie. Niedugo potem przerobiono koci na dom mieszkalny.
U ludu wileskiego utworzyo si podanie, e niekiedy o pnocy daj si sysze dzwo-
ny, dwiki organw i piew, oraz wida wiato. To zmarli proboszczowie wstaj z grobw
i odprawiaj naboestwo w ruinach kocioa.
78
ZAGADKOWY CUDZOZIEMIEC
Latem roku 1845 ludno wileska bya ogromnie poruszona i zaciekawiona nastpuj-
cym zdarzeniem zagadkowym. Pewnego wczesnego poranka, naboni, udajcy si na msz
do kocioa w. Jana, zobaczyli siedzcego przy drzwiach kocielnych obkanego zakrystia-
na tego kocioa, chocia w przeddzie wieczorem by on zupenie zdrw. Nieszczliwy,
ogldajc si i umiechajc bezmylnie, bawi si starymi monetami zotymi, ktrych kilka-
nacie walao si po ziemi.
Nikt nie mg zgadn, co spowodowao nage obkanie i skd si wziy zote pieni-
dze, ale dla wszystkich byo jasne, e istnieje jaki tajemniczy zwizek pomidzy tymi ostat-
nimi a chorob zakrystiana. Pojawio si przypuszczenie, e musia on znale skarb w jed-
nej z kryjwek, ktrych sporo miay podziemia kocioa; i e zosta czym nastraszony.
Dano zna policji, ktra rozpocza dochodzenie. Monety zote, przewanie polskie, po-
chodziy z XVI i XVII wieku, chocia byo pomidzy nimi kilka monet obcych pastw. Obej-
rzano starannie koci i podziemia, ale nie znaleziono nic takiego, co by dopomc mogo
w rozwizaniu zagadki. Jedno nie ulegao wtpliwoci, mianowicie, e w nocy zakrystian sto-
czy z kim walk, o czym wiadczyy liczne sice i dranicia na twarzy i na rkach, a take
odzie pomita i miejscami porwana.
Od obkanego nie mona byo niczego si dopyta, poniewa nie odpowiada na pytania,
zdajc si ich nie sysze, co niezrozumiale mrucza, trwoliwie si oglda i chwilami zry-
wa si i, jak wcieky, rzuca si na ludzi. Musiano go skrpowa, po czym odwieziono do
szpitala dla obkanych oo. bonifratrw.
ona zakrystiana z paczem opowiedziaa, e wieczorem dnia wczorajszego przyszed do
nich jaki nieznajomy, prawdopodobnie cudzoziemiec, poniewa z trudnoci mona byo
zrozumie, co mwi. Wyprowadzi on ma do przylegego pokoju i tam o czym po cichu
si naradzali.
O godzinie 11 przed pnoc zakrystian wyszed z mieszkania i ju nie wrci.
W owym czasie Wilno nie byo tak rozlegym i tak zaludnionym, jak dzi, miastem i li-
czyo niespena 40 tysicy mieszkacw. Cae ycie skupiao si na rynku okoo ratusza,
gdzie, zwaszcza w rannych godzinach, zbieray si tumy ludzi, nalecych do wszystkich
warstw spoeczestwa. Tam dzielono si nowinami, powtarzano sobie plotki.
W dniu, w ktrym znaleziono nieszczliwego zakrystiana, rynek by szczeglnie oywio-
ny, a tum podniecony. Wszechstronnie omawiano zagadkowe zdarzenie i kady mia co do
powiedzenia i do podzielenia si z innymi swymi domysami.
Ale niebawem ogln uwag zwrci na si sucy z hotelu Italia, znajdujcego si na-
przeciwko ratusza. Ten opowiedzia, e wczoraj rano zaj pokj w hotelu pewien cudzozie-
miec, jak si zdaje, Woch. Spdzi on dzie cay w miecie i wrciwszy do hotelu wieczo-
79
rem, zamkn si w swoim pokoju. Nie wiadomo co tam robi, ale sycha byo szelest papie-
rw. Pno wieczorem go zawoa sucego, uregulowa rachunek, obdarzy sub i wy-
szed na miasto, wziwszy ze sob niewielk walizk rczn. Wedug opisu by to niewtpli-
wie ten sam czowiek, ktry przychodzi do zakrystiana i uprowadzi go ze sob. Wiele osb
spotykao nieznajomego w miecie; jedni widzieli go w jadodajni Jodki, gdzie jad makaro-
ny, kto zetkn si z nim w sklepie, gdy kupowa kosztowne cygara; widziano go rwnie
w kociele w. Jana, ktry cudzoziemiec zdawa si szczegowo oglda i jakby mierzy kro-
kami. Sowem, kady krok cudzoziemca by ju wiadomy, tylko pozostao nie wyjanionym,
co si z nim stao.
Nie wtpiono ani na chwil, e cudzoziemiec wiedzia o skrytce kocielnej, zawierajcej
skarb, e przekupi zakrystiana, przy pomocy ktrego zawadn zotem i e chcia go zamor-
dowa, jako niepodanego wiadka.
Policja zbadaa wiadkw, dokonaa ogldzin kocioa i jego podziemi, oraz pokoju, zaj-
mowanego przez cudzoziemca w hotelu Italia, ale znalaza tam tylko zmit star gazet
wosk i w piecu troch popiou po spalonych papierach.
Tego dnia przywieziono do policji jakiego nieznanego czowieka, pijanego do nieprzy-
tomnoci, ktrego znaleziono rano za rogatk na Pohulance. Wezwany lekarz ocuci pijanego
i ten zezna, e jest dorokarzem i e wczoraj umwi si z jakim Niemcem, i go do Trok
odwiezie. Stosownie do umowy, okoo godziny pierwszej w nocy czeka na pocztku ulicy
Dominikaskiej na nieznajomego, ktry wreszcie nadszed ulic witojask od strony ko-
cioa w. Jana. Nis on walizk rczn tak cik, i z trudnoci j dwiga. Wsplnymi
siami i z niemaym wysikiem ulokowali walizk w doroce.
Nie dojedajc rogatek na Pohulance pasaer kaza stan przed jak garkuchni, gdzie
sam przeksi i obficie uczstowa dorokarza, ktremu na odjezdnym da do wypicia szklan-
k wdki. Gdy minli rogatk, wonica poczu si niedobrze, straci przytomno i ju wi-
cej nic nie pamita. W kieszeni jego znaleziono kilkanacie monet zotych, ale ko i bryczka
znikny.
Uruchomiono ca policj, rozesano na wszystkie strony gocw, ale zagadkowy cudzo-
ziemiec jak w wod wpad i wszelkie poszukiwania pozostay bezowocnymi.
Mino kilka tygodni i powoli zaczto zapomina o zdarzeniu, gdy do policji dano zna,
e beznadziejnie chory zakrystian ma si gorzej i prawdopodobnie wkrtce umrze, ale odzy-
ska przytomno i mwi do rzeczy. Niezwocznie zosta wydelegowany do szpitala agent po-
licyjny i oto, co mu umierajcy opowiedzia:
Gdy zakrystian wszed bocznym wejciem do kocioa w towarzystwie cudzoziemca, ten
ostatni zawiza mu szczelnie oczy opask, ktr wyj z kieszeni, obrci go kilka razy na
miejscu, po czym dugo wodzi po kociele, zawracajc w rne strony, wreszcie stan
i zacz co robi. Sycha byo lekkie skrzypienie, potem przytumiony stuk. Wtedy niezna-
jomy uj towarzysza za rk i obaj zaczli zstpowa w d. Czu byo chd i wilgo. Do
dugo szli jakim podziemnym przejciem, zmieniajc kierunek, a cudzoziemiec zawoa
basta, zatrzyma si i zdj opask z oczu zakrystiana.
Znajdowali si w podziemnym korytarzu przed elaznymi drzwiami. Latarka nieznajome-
go rzucaa sabe wiato, przy ktrym mona byo dostrzec zamykajc drzwi elazn sztab
z wiszc przy niej spor kdk, ktr gdy wsplnymi siami rozpiowali i z niemaym tru-
dem otworzyli drzwi, znaleli si w niewielkiej, sklepionej i ciemnej izbie. Przy jednej cia-
80
nie staa dua skrzynia elazna, ktr cudzoziemiec otworzy kluczem i podnis wieko.
Skrzynia bya po brzegi wypeniona zotymi monetami, klejnotami, piercieniami i medalio-
nami.
Na widok tych skarbw sza ogarn zakrystiana. Z noem, w ktry si zaopatrzy na
wszelki wypadek, rzuci si na towarzysza, ten jednak silnym uderzeniem pici w twarz
zwali go z ng i po krtkiej walce obezwadniwszy, zwiza.
Zapewniwszy sobie w ten sposb bezpieczestwo, cudzoziemiec napeni przyniesion
walizk i kieszenie zotem i klejnotami, woy kilkanacie monet do kieszeni zakrystiana, po
czym znowu zawiza mu oczy, wyprowadzi do kocioa, zachowujc te same, co przedtem
ostronoci i obrciwszy go kilka razy na miejscu zdj opask z oczu i da do powchania
jaki mocny pyn. Wraz potem zakrystian straci przytomno i ju nic nie wie i nie pamita
z tego, co si dziao potem.
I znowu wyznaczona komisja zbadaa koci, ale i tym razem nic nie wykrya.
Upywa rok za rokiem, nadeszy czasy powstaniowe, gdy kraj cay by w ogniu, gdy nie
byo rodziny w Wilnie, ktra by nie opakiwaa swych czonkw, polegych w polu, straco-
nych na placu ukiskim, albo wywiezionych na Sybir. Nie dziw, e zagadkowa sprawa cu-
dzoziemca i zakrystiana zostaa zapomniana. Tylko niekiedy starzy ludzie opowiadali o niej
dzieciom, jako o bajce.
Badacze Wilna wiedz, e pod kocioem w. Jana istnieje istny labirynt sklepw i kory-
tarzy, ktre pod ziemi id w rozmaitych kierunkach i nawet przechodz pod kamienice, po-
oone po przeciwlegej stronie ulic witojaskiej i Zamkowej.
W roku I886 na dziedzicu uniwersyteckim (wwczas pierwszego gimnazjum) okoo fa-
cjaty kocioa, pomidzy ni a bram, zapada si ziemia i otworzyo si wejcie do podzie-
mia.
Niebawem kilku uczniw urzdzio wycieczk naukow. Zaopatrzywszy si w wiecz-
ki kojowe, tak zwane szabaswki, na sznurach spucili si do lochu, ale niestety bawili tam
bardzo krtko, poniewa niezwocznie zostali przez pedlw i wonych wydobyci na po-
wierzchni ziemi i za ciekawo ukarani koz. Otwr tego dnia zamurowano.
Uczestnicy wycieczki opowiadali, i znaleli si w korytarzu sklepionym, ktrego wyso-
ko i szeroko wynosia okoo 2 metrw. Korytarz szed wzdu kapitalnej ciany kocioa,
za w kocu jego byy drzwi elazne o 2 czy 3 sztabach z wiszcymi przy nich wielkimi kd-
kami. Zarwno drzwi, jak sztaby i kdki byy pokryte rdz i pleni, wiadczc, e od dzie-
sitkw, a moe setek lat drzwi nie byy otwierane. Nikt, nawet wony Wiktor nic o tym lo-
chu nie wiedzia, chocia suy w gimnazjum prawie od pocztku jego istnienia.
Co to za korytarz podziemny, dokd prowadzi i co si znajduje za drzwiami tajemniczy-
mi, wszystko to pozostaje zagadk, ktr moe kiedy rozwie zbadanie podziemi wito-
jaskich przez specjalistw.
81
DUCH W PODZIEMIACH KOCIOA
O.O. DOMINIKANW
Jak tylko w roku 1863 przyby do Wilna Murawiow-Wieszatiel, niebawem wizienia wile-
skie wypeniy si aresztowanymi patriotami, a gdy zabrako w nich miejsca, obrcono na wizie-
nia klasztory dominikanw, franciszkanw, bernardynw i inne. Najgorszym pod kadym wzgl-
dem byo wizienie w klasztorze dominikanw, w ktrym miecia si rwnie komisja ledcza.
Pod kocioem w. Ducha i klasztorem s obszerne podziemia, tworzce istny labirynt. Nie
wiadomo dla jakiej przyczyny Murawiow rozkaza, aeby te sklepy grobowe byy pilnie strze-
one, tote przy wejciu do nich w dzie i w nocy sta na warcie onierz, zmieniajc si co
cztery godziny.
Pewnego ranka gruchna po miecie wie, e w podziemiach dominikaskich pojawi
si duch. Wiadomo o widmie podawano z ust do ust z dodatkami i upikszeniami.
W rzeczywistoci rzecz si tak miaa:
Mody onierz, stojc w nocy na warcie u wejcia do podziemia, chcia zapali papiero-
sa, co mu si nie udawao z powodu wiatru. Wtedy wszed w gb korytarza i nagle w ciem-
noci ujrza o kilkanacie krokw przed sob bia, powiewn posta ludzk, ktra poruszaa
si i zdawaa si zblia ku niemu.
Przeraony w najwyszym stopniu onierz porzuci karabin, pdem wybieg z podziemia
i stanwszy przed oficerem dyurnym, blady i trzscy si ze strachu, opowiedzia, e widzia
upiora. By on przezroczysty, o strasznej twarzy. Widmo, wyszedszy z trumny, posuwao si
ku niemu i wycigno rce, chcc go pochwyci. onierz doda, i raczej gotw jest podda
si najsroszej karze, ni pj na wart do lochw. Inni onierze rwnie odmwili posu-
szestwa. Wtedy wart zdjto, za wejcie do podziemia na gucho zamknito.
W roku 1908 miaem sposobno ogldania widma, ktre przed 45 laty tak nastraszyo
odaka moskiewskiego. Gdy, badajc podziemia pod kocioem w. Ducha, zagbiem si
w korytarz boczny, przecig zgasi mi wiec i znalazem si w ciemnoci, do ktrej gdy si
oczy przyzwyczaiy, ujrzaem przed sob w pewnej odlegoci biaaw, wiecc wasnym
wiatkiem, posta ludzk. Wysmuka, sprawiaa wraenie przezroczystej, z lekka si chwiaa
i jakby draa. Rysw twarzy, rwnie jak koczyn, rozrni nie mogem, widmo bowiem
zdawao si by okryte biaym caunem.
Blisze badanie wykazao, e w murze korytarza jest wska szpara pionowa, przez ktr
z zewntrz przenika wiato dzienne lub od latarni, znajdujcej si na ulicy i, padajc na prze-
ciwleg cian, daje niejakie podobiestwo biaawej i powiewnej postaci ludzkiej.
Nie dziw, e onierz, wartujcy w nocy w podziemiu, penym trumien, czaszek i koci ludzkich,
czu si nieswojsko i z atwoci przyj za ducha odbicie wiata na cianie, a przestrach i wyobra-
nia kazay mu zobaczy okropn twarz, wycignite ku niemu rce i zblianie si widma.
82
PODANIE Z ROKU 1923
Pierwsza poowa zimy 192223 roku w Wilnie bya niezwykle ciepa. Jeli niekiedy spad
nieg, to wnet taja. Drogi, wiodce do miasta rozmiky, na ulicach stay kaue jak w mar-
cu, a rynsztokami pyna mtna woda, unoszc rozmaitego rodzaju nieczystoci z ulic i dzie-
dzicw. Wilia nie zamarza, a na drzewach pokazay si pczki.
W taki to ciepy poranek styczniowy jecha do Wilna wocianin z pobliskiej wsi i wiz
ze sob mae prosi.
Przejedajc wzgrze Szeszkinie ujrza stojcego przy drodze niemodego czowieka,
ktry by zupenie nagi. Na bladej twarzy i w zamglonych oczach maloway si bole i cier-
pienie. Byo w nim co, co mimo woli wzbudzao lito, wspczucie i ch przyjcia z po-
moc.
Wocianin zatrzyma konia i zapyta nieznajomego, co mu jest i dlaczego nie ma na so-
bie adnej odziey. Nie odpowiadajc na zapytanie nagi czowiek rzek:
Kup dla mnie w miecie, jaki przyodziewek, a Bg wynagrodzi dobry uczynek.
Chtnie bym speni twoj prob, ale nie mam ze sob potrzebnych na kupno odziey
pienidzy.
Sprzedaj prosi, a bdziesz mia pienidze.
Wocianin parskn miechem.
Tego, co mi dadz za to malestwo, ledwo wystarczy na par kieliszkw wdki.
Zrb tak, jak mwi. Bd ci oczekiwa na tym miejscu.
Gospodarz odjecha, wzruszywszy ramionami i pomyla, e nagi czowiek jest niespena
rozumu, lecz jakie byo jego zdumienie, gdy w miar posuwania: si naprzd prosi zaczo
rosn z nadzwyczajny szybkoci. Gdy dojechali do rynku, na wozie zamiast maego prosi-
cia lea ogromny, tusty wieprz.
Niebawem obstpili wz kupcy i po krtkim targu zapacili wyjtkowo dobr cen. Ura-
dowany gospodarz kupi na Bosakach koszul, spodnie oraz kapot, dziwujc si, e bardzo
mao zapaci i popieszy z powrotem.
Na dawnym miejscu przy drodze pod gr Szeszkinie ju go oczekiwa nagi czowiek.
Ten, gdy si ubra, podzikowa litociwemu wocianinowi i rzek:
Pytae mnie, kim jestem i dlaczego chodz nago. Ot, wiedz, e jestem ofiar bol-
szewikw, ktrzy owadnwszy Wilnem w roku 1920, obdarli mnie z odziey i nagiego yw-
cem do ziemi zakopali, a e umarem bez spowiedzi, wtedy dopiero miaem by zbawionym,
gdy jaki litociwy czowiek moj nago przykryje. Ty si ulitowa nade mn i Bg nie po-
zostawi ciebie bez nagrody. Na poegnanie powiem ci co jeszcze, e teraz zima wod py-
nie, a wiosna popynie krwi!
83
POSOWIE
Po licznych ksikach wspomnieniowych, powanych monografiach, przewodnikach czy
albumach sawicych urod i histori Wilna przysza pora na ksik szczegln. Bowiem Po-
dania i legendy wileskie Wadysawa Zahorskiego to jedna z tych ksiek, na ktrych wy-
chowao si cae pokolenie urodzone przed ostatni wojn w miecie nad Wili. Dla tych lu-
dzi, yjcych dzi w wielu miastach Polski i wiata wznowienie Poda i legend... bdzie mia-
o zapewne urok szczeglny, bo te jest to rwnoczenie pierwsza baniowa monografia
miasta, a prawie kada z czterdziestu czterech opowiedzianych tu historii jest cile zwiza-
na z konkretnym historycznym fragmentem Wilna. Ale to nie jedyna zaleta tego dzieka.
Wadysaw Zahorski, znany i zasuony popularyzator historii Wilna, autor licznych prze-
wodnikw i monografii, rwnie i tym razem opar si przede wszystkim na starannych po-
szukiwaniach archiwalnych i kronikarskich, przedkadajc warto przekazu tradycyjnego nad
jego ewentualn wersj literack, bardziej moe bajkow, lecz niewiele majc wsplne-
go z tym, co prawdziwy lud wileski przekazywa sobie z pokolenia na pokolenie.
Dziki tej starannoci autora powstaa ksika, ktra nie tylko wiernie pokazuje rozwj
miasta, rejestruje dramatyczne epizody z jego historii, ale rwnie oddaje niepowtarzaln
i jake charakterystyczn wielokulturowo Wilna, z jego pogaskimi, lettoskimi pocztka-
mi, litewsk wielkoci, wietnoci Krlestwa Obojga Narodw. Z Ostr Bram, tradycjami
wielkiego orodka kultu katolickiego, ale i sta obecnoci judaizmu i otwartoci na wpy-
wy ociennych nacji i religii.
Zapewne Zahorski, jako prekursor, nie by w stanie ogarn caego, ogromnego pimien-
nictwa powiconego historii Wilna. Opar si jednak na autorach najwaniejszych, sigajc
miao zarwno do opracowa stricte literackich, fundamentalnych dzie historycznych, zapi-
sw folklorystycznych, wreszcie kronik klasztornych czy kapitulnych.
Szczeglnie wiele zawdzicza autor dzieom jezuity, ks. Naramowskiego, Teodora Nar-
butta, Lucjana Siemieskiego, wreszcie Jzefa Ignacego Kraszewskiego (jako autora pracy
Wilno od pocztkw jego do roku 1750, t. IIV). Szczeglne jednak znaczenie miay tu dwa
dziea fundamentalne (z ktrych czerpali rwnie pniejsi autorzy): Ktra przedtem nigdy
wiata nie widziaa, Kronika polska, litewska, mudzka i wszystkiej Rusi (1582) Macieja
Stryjkowskiego i Historia Lithuaniae (1650 i 1669) Wojciecha Wijuka Kojakowicza.
Piszemy o tym tak obszernie, by czytelnik, szczeglnie zainteresowany Podaniami i legen-
dami wileskimi mg sign do ich rde. Warto tu zreszt doda, i stosunkowo niedaw-
no, bo w roku 1978 Pastwowy Instytut Wydawniczy wydal po raz pierwszy z rkopisu prac
Stryjkowskiego, pod niezwykle dugim tytuem, ktry tu podamy w skrcie: O pocztkach,
wywodach, dzielnociach, sprawa.ch rycerskich i domowych sawnego narodu litewskiego,
emojdzkiego i ruskiego (...).
84
Tekst ten przetrwa w rkopisie okoo cztery stulecia... Jak wic widzimy wiele jeszcze
zapewne cudownoci wileskich czeka na swego odkrywc.
Podobnie czekay na swego ponownego odkrywc Podania i legendy... Zahorskiego. T
niezwykle popularn niegdy ksik wznawiamy dzi opierajc si na edycji z roku 1925,
wydanej nakadem i drukiem Jzefa Zawadzkiego. Niniejsze wydanie zachowuje pen inte-
gralno tekstu Wadysawa Zahorskiego; pominito jedynie przedmow i wikszo nieja-
snych ju dzi przypisw autora. Uwspczeniono rwnie pisowni imion wasnych, orto-
grafi i interpunkcj, przystosowujc je zgodnie z przyjtym zwyczajem do norm wsp-
czesnych.
Sdzimy, i te zabiegi uprzystpni dzisiejszemu czytelnikowi Podania i legendy... roz-
szerzajc ju i tak potencjalnie szeroki krg odbiorcw ksiki Zahorskiego. Jest to bowiem
dzieko adresowane po rwni do mionikw Wilna i jego historii, do pokolenia, ktre si na
tej ksice wychowywao, jak i do wspczesnego modego czytelnika, ktry nieznane so-
bie Miasto zobaczy moe oczyma dziecka sprzed szedziesiciu piciu lat.
Pomog w tym rwnie litografie, ktrymi ozdabiamy niniejsze wydanie. Pochodz one
z teki Wilno w autolitografiach barwnych Ignacego Pinkasa, odbitych w stu egzemplarzach
w roku 1929.
I jeszcze jedna, drobna rado wydawcy, z ktrej niech bdzie nam wolno na koniec si
zwierzy: Podania i legendy wileskie wznawiamy dokadnie w 340 lat po wydaniu pierw-
szej czci dziea Wijuka Kojaowicza, ktra rwnie ukazaa si w... Gdasku.
Niech i ten fakt obok wielu, wielu innych pozwoli nam serdecznie obrci wzrok na
wschd w stron Wilna.

You might also like