Professional Documents
Culture Documents
W cztery oczy
Ja i mój mąż Jakob byliśmy w 1980 na kursie u Berta Hellingera i
zachwyciliśmy się jego pracą. Wtedy Bert nie pracował jeszcze z
ustawieniami, lecz przede wszystkim z analizą transakcyjną, względnie
skryptami i terapią pierwotną. Na nas zadziałało wtedy raczej tło, jego
postawa poza oczywistymi interwencjami. Wtedy Jakob pracował z
młodzieżą, a ja w poradnictwie szkolnym. Po pierwszym kursie było dla
nas jasne, że ten rodzaj pracy rzeczywiście wyzwala. Oto ktoś patrzy
na głębszy sens problemów i cierpienia i próbuje znaleźć z klientem
rozwiązanie wystrzegając się wartościowania. Bez chęci posiadania
racji, bez mędrkowania, bez problematyzowania. Potem doszła jeszcze
praca z ustawieniami. Wtedy nazywało się to analizą skryptów
zorientowaną systemowo. Bardzo nam ten rodzaj pracy odpowiadał i
najchętniej przejęlibyśmy do naszego poradnictwa. Wtedy nie
mieliśmy możliwości pracy w grupach i stąd ustawienia przy pomocy
figurek powstały prawie przypadkowo. A było tak: Jakob przyszedł, to
musiało być w roku 1983 albo 1984, do domu z poradni małżeńskiej i
opowiadał mi o pewnym przypadku. Na ziemi leżały rozrzucone figurki
playmobil naszego syna. Jakob wziął te figurki i zaczął ustawiać tę
rodzinę, przesuwać figurki, i snuć rozważania. Kiedy się temu
przyjrzał, powiedział: a właściwie, skoro tutaj to robię, mógłbym
przecież to tak samo wypróbować w poradni. Potem wziął figurki,
którymi nasz syn już się nie bawił, i wykorzystał w poradni.
Ja też myślałam, że figurki mogłyby być wielką pomocą w poradnictwie
szkolnym. Jednak miałam wątpliwości, jak zareagują rodzice i
uczniowie, ponieważ w poradnictwie szkolnym nie wolno uprawiać
terapii.
Figurki nosiłam przy sobie trzy lata, ale ich nie używałam. Potem,
pewnego dnia, przyszła matka ze swoim synem wagarowiczem. Podczas
rozmowy z nią miałam wrażenie, że brakuje mi czegoś ważnego, żeby
zrozumieć problem. Poprosiłam matkę, żeby ustawiła rodzinę za
pomocą figurek. Opisałam ten przykład dokładnie w książce „Dziecko w
potrzebie i dziecko w miłości":
Przyszła do mnie po poradę matka, ponieważ jej syn często wagarował.
Najpierw powiedziała: „Właściwie nie umiemy sobie tego w ogóle
wyjaśnić. Przypuszczalnie syn wagaruje, ponieważ często tak się kłóci
z bratem, że zamykają przed sobie przed nosem drzwi od swoich
pokojów. Prawdopodobnie wagaruje, żeby mieć przedpołudniem
trochę spokoju, gdy nie ma brata". Wypytywałam ją trochę, czy coś się
wydarzyło między rodzeństwem lub czy coś poza tym stało się w
rodzinie. Ale kobieta na wszystko miała zawsze tylko „nie". „U nas jest
wszystko w porządku. Małżeństwo jest dobre, traktujemy dzieci równo,
nic tam nie było". Ale zauważyłam w rozmowie, że brakuje mi jakiejś
istotnej informacji. Kobieta mnie nie okłamuje, ale nie może czegoś
powiedzieć, mimo że to coś wisi w powietrzu. I wtedy właściwie bez
zastanowienia powiedziałam: „Muszę mieć obraz tego, co pani syn
naprawdę robi, czy mogłaby pani ustawić siebie, swojego męża,
starszego syna i swojego młodszego syna". Na co ona powiedziała
„dlaczego nie, co mam robić?" Wtedy wzięłam laleczki playmobila i
powiedziałam, „to jest pani mąż, to jest pani, to są synowie, proszę
ustawić je wzajemnie do siebie". I to było bardzo pouczające,
ponieważ kobieta ustawiła starszego syna bardzo blisko siebie,
właściwie na miejscu, które należało się jej mężowi. Jej mąż stał
naprzeciw, a obok niego stał młodszy syn i obaj patrzyli na zewnątrz.
Na podstawie tego obrazu powiedziałam tylko: „Droga pani, gdy się
temu przyglądam, między panią i mężem, działa napięcie, a dzieci są
wciągane w wasze sprawy. Zabiorę dzieci z tego miejsca, żeby mogły
być po prostu dziećmi". I chciałam obu synów ustawić obok rodziców.
Gdy ustawiałam figurki obok siebie, ona powiedziała: „nie, oni nie
mogą stać obok siebie!" i rozstawiła ich tak, że było wolne miejsce
między nimi. Mówię: „Czy kogoś brakuje wśród dzieci? Czy było jeszcze
inne dziecko?" W tym momencie zmieniła się twarz tej kobiety,
strasznie posmutniała, a ja powiedziałam: „Jeśli pani chce, to może mi
powiedzieć, ale jesteśmy tu w poradni szkolnej. Jeśli pani nie chce
powiedzieć, to zostawmy to. Ale myślę, że to jest powód, dlaczego
synowie się kłócą". I wtedy ona powiada: „tak, ma pani rację, między
mną i mężem jest napięcie. Trzy lata temu wyprowadziłam się z
dziećmi a potem wróciłam" - chociaż poprzednio mówiła, że
małżeństwo jest dobre. A ona sama ciągnęła dalej: „dlaczego to
zapomniałam?" - I wtedy powiedziała nagle: „tak, jest jeszcze jedno
dziecko. Byłam w siódmym miesiącu ciąży i dostałam infekcji,
musiałam iść do szpitala, a mój mąż musiał zdecydować: moje życie
albo życie dziecka. On się zdecydował przeciwko naszej córeczce".
Spojrzałam na nią i powiedziałam: „Jeśli pani pozwoli, powiem pani po
prostu coś: to jest ból, który siedzi w pani jeszcze bardzo głęboko. A
pani jest zła na swojego męża". „Tak", odpowiedziała „nie wolno mu
było tego zrobić". Przeszłam wtedy na wizualizację i pomogłam jej
wewnętrznie zobaczyć, jak raz jeszcze trzyma w ramionach swoje
dziecko, żegna się, i dziękuje dziecku za to, że żyje. Kobieta robiła
wrażenie uwolnionej.
I tak po raz pierwszy ustawiałam za pomocą figurek playmobila. Nie
mówiliśmy w ogóle o jej synu. Poszła sobie, a potem wkrótce do mnie
zadzwoniła, ponieważ jej mąż chciał się też umówić na rozmowę. Oni
po raz pierwszy rozmawiali ze sobą o tej sytuacji. Matka w sobotę
wieczorem nakrywając stół dodatkowo postawiła talerz dla córki.
Synowie jak to zobaczyli pytali, czy babcia znów ma przyjechać, i
wtedy ona opowiedziała im o ich siostrze. Od tego momentu bracia już
się nie kłócili.
Mąż przyszedł na rozmowę, i w trakcie rozmowy jasny stał się powód,
dlaczego jego syn wagarował. Ojciec ojca trafił do więzienia, do
aresztu śledczego, i popełnił tam samobójstwo. Rodzice nie opowiadali
o tym nigdy dzieciom. Zawsze mówili, że dziadek zmarł na serce.
Ojciec opowiedział w trakcie spotkania, że jego syn wagarując często
siedział w piwnicy na węgiel - pomyślałam sobie, jak w więzieniu - i że
ojciec bał się, że chce się zabić. Omówiłam z nim to, jak takie
wydarzenia działają i jaki mają wpływ często poprzez pokolenia.
Zrozumiał to natychmiast i po naszej rozmowie opowiedział synowi, co
rzeczywiście stało się z jego dziadkiem. On sam poszedł po raz
pierwszy na grób ojca. Potem badał historię rodziny i odkrył, że jego
ojciec, a więc pradziadek chłopca, był przypuszczalnie mordercą. W
Monachium był bardzo szanowany, nazwano jego imieniem ulicę,
zastrzelił mężczyznę, rzekomo w obronie własnej. Ale był to ponoć
jego rywal.
Wilfried De Philipp: Takie przeżycie jest niezwykłym impulsem do tego
rodzaju pomocy. Gdy tak złożone procesy dają się uruchomić i
doprowadzić do uwolnienia za pomocą skromnych środków.
Sieglinde Schneider: W sumie ta para była u mnie trzy razy!
Wilfried De Philipp: Bert wtedy nie przywiązywał wagi do pracy
indywidualnej za pomocą ustawień rodzinnych.
Sieglinde Schneider: Kiedyś przy kawie Bert powiedział, że ustawienia
rodzinne możliwe są tylko w grupach. I że inaczej to nie da rady.
Miałam szczęście, że wtedy mogłam już odwołać się do pozytywnych
doświadczeń w poradnictwie szkolnym. Dla mnie było jasne, że za
pomocą tych figurek można uwidocznić wewnętrzne obrazy, które nosi
osoba szukająca pomocy, i dzięki temu dać przestrzeń jej duszy.
Oczywiście praca w grupie i praca indywidualna mają różną
intensywność.
Jednak wtedy najtrudniejszym pytaniem dla nas było, czy wolno łączyć
klasyczne poradnictwo szkolne z pracą za pomocą ustawień. Dla mnie
było jasne, że prowadzę w szkole tylko poradnictwo a nie terapię. Ale
uznałam to za bardzo pomocne, gdy dzięki ustawieniom z pomocą
figurek rodzice i ja otrzymywaliśmy obraz trudnej sytuacji dziecka i
dzięki przestawieniu i wyobraźni mógł powstać nowy obraz, który był
dla dziecka pomocny. Dalsze kroki pozostawały oczywiście zastrzeżone
dla samych rodziców.
Z czasem stało się jasne, że za - jak ja oceniam - osiemdziesięcioma
procentami problemów szkolnych dzieci tkwią zupełnie inne
zakłócenia. Dzięki obrazom z figurkami to inne stawało się bardziej
widoczne. Na przykład u wielu dzieci z zaburzeniami koncentracji
pytałam tylko: „Dokąd patrzy dziecko?"
Jeśli wtedy matka mówi dla przykładu, że rozstała się z mężem, pytam
dalej: „Czy chłopiec ma jeszcze kontakt ze swoim ojcem?" „Nie, dzięki
Bogu, bo to by go tylko obciążyło, i odkąd nie ma ojca, jest nam dużo
lepiej". Wtedy powiadam: „dziecko potrzebuje ojca". „Nie, w
przypadku mojego syna jest lepiej, że nie ma kontaktu, kontakt by
przeszkadzał". Wtedy mówię: „Czy pani się zgadza, ustawić siebie,
ojca dziecka i swojego syna". A matka wtedy tak ustawia, że syn patrzy
w kierunku oddalonego, postawionego na brzegu stołu ojca. Stąd mogę
powiedzieć: „proszę spojrzeć, dokąd patrzy pani syn?" A ponieważ ona
tak ustawiła i mogła sama jasno to zobaczyć, może to łatwiej przyjąć,
że jej syna ciągnie do ojca i że przypuszczalnie dlatego nie mógł się
koncentrować, ponieważ wewnętrznie stale był zajęty brakującym
ojcem i kontakt z nim dobrze by mu zrobił.
Sieglinde Schneider obchodzi dziś 60 urodziny.
Najserdeczniejsze życzenia od www.hellinger.pl !
Z Sieglinde Schneider rozmawiał Wilfried De Philipp
Pani Sieglinde Schneider przyjedzie do Polski i poprowadzi dwudniowy
warsztat 19 października 2006. Zapraszamy! Oczywiście będzie jej
towarzyszył mąż, Jakob Schneider, który także poprowadzi warsztat
dla par.
Sieglinde Schneider obchodzi dziś 60 urodziny. Najserdeczniejsze
życzenia od !Z Sieglinde Schneider rozmawiał Wilfried De PhilippPani
Sieglinde Schneider przyjedzie do Polski i poprowadzi dwudniowy
warsztat 19 października 2006. Zapraszamy! Oczywiście będzie jej
towarzyszył mąż, Jakob Schneider, który także poprowadzi warsztat
dla par.
Historie rodzinne
Historie rodzinne i uwikłania, które się w nich zdarzają, można
podzielić na dwa duże obszary tematyczne: historie mówiące o
relacjach międzyludzkich oraz historie opowiadające o wydarzeniach.
W historiach relacji międzyludzkich chodzi o wzajemne relacje między
mężczyzną a kobietą, rodzicami a dziećmi, rodzeństwem i członkami
rodziny. W historiach mówiących o wydarzeniach na pierwszym planie
znajdują się zdarzenia losu, które dotykają rodzinę, jak na przykład
wczesna śmierć, nieszczęśliwe wypadki, utrata majątku, krzywda,
szaleństwo i tym podobne. Wydarzenia oczywiście mają zawsze wpływ
na relacje. Ale nie wszystkie wydarzenia są skutkiem określonych
relacji, lecz też zdarzeń, które jak gdyby z zewnątrz wdzierają się do
rodziny w niedobry sposób.
W poszukiwaniu tego, do czego w rodzinach odnoszą się historie
literackie, trzeba raz szukać raczej osób i ich wzajemnych stosunków,
a innym razem raczej wydarzeń. Na przykład w Pippi Pończoszance nie
pyta się o to, co się jej przydarzyło podczas licznych przygód, lecz o
to, kogo brakuje: a mianowicie matki, lub patrzy się na relację, jaką
Pippi ma ze swoim ojcem. Musi ona bowiem pomagać ojcu wyjść z
tarapatów, choć przecież to ojciec powinien pomagać dziecku. W
innych historiach bardzo wyraźnie na pierwszym planie znajduje się
jakieś wydarzenie, na przykład gdy bohater w Szczęśliwym Jasiu
oddaje wszystko i traci to, co posiada. Albo gdy Max i Moritz zostają
przepuszczani przez młyn, zapytamy: jakie dziecko lub jakie dzieci
spotkało coś złego.
Żabi król
Oto historia Żabi król albo Żelazny Henryk.
W dawnych, dawnych czasach, gdy życzenia spełniały się jeszcze, żył
król, którego najmłodsza córka była najpiękniejsza ze wszystkich. Gdy
się nudziła, wychodziła do lasu, i bawiła się na brzegu chłodnej studni
złotą kulą, która była jej najulubieńszą zabawką.
I oto zdarzyło się razu pewnego, że złota kula wymsknęła się królewnie
i wpadła do studni. Królewna zaczęła tak strasznie płakać, że żabol
wytknął swoją brzydką głowę z wody.
„Uspokój się i przestań płakać, ja ci pomogę. Ale co mi dasz, jeśli
wydobędę twoją zabawkę".
„Wszystko, czego zechcesz, moje suknie, perły i klejnoty, i złotą
koronę".
Żabol odpowiedział: „Nie trzeba mi sukien twoich ani pereł, ani
klejnotów, ale jeśli mnie polubisz, jeżeli zgodzisz się, abym siedział
obok ciebie przy stole, jadł z twego złotego talerzyka i pić z twego
złotego kubeczka i spał w twoim łóżeczku; jeżeli mi to przyrzekniesz,
zaraz przyniosę ci złotą kulę".
„Ach, tak, przyrzekam ci wszystko, czego zapragniesz, tylko przynieś
mi z powrotem złotą kulę!", powiedziała księżniczka. Ale gdy tylko
znów miała swoją kulę, natychmiast się zerwała i uciekła zapominając
o biednym żabolu.
Nazajutrz, gdy zasiadła z królem do stołu, przyszedł żabol, zastukał do
drzwi i zażądał spełnienia obietnicy. Ale królewna nie chciała go
wpuścić. Wtedy ojciec powiedział: „Co obiecałaś, musisz spełnić. Idź
więc i otwórz mu!".
Królewna niechętnie otworzyła mu drzwi, i musiała go posadzić na
stole, a on jadł z jej złotego talerzyka. Wreszcie powiedział do niej:
„Najadłem się, pościel swoje jedwabne łóżeczka, połóż się ze mną
spać".
Królewna rozpłakała się, bo brzydziła się zimnego żabola. Ale król się
rozgniewał i rozkazał: „Nie wolno ci gardzić tym, kto ci dopomógł w
nieszczęściu!".
Ujęła więc królewna żabola w dwa palce i posadziła w kącie swojej
komnaty.
Ale żabol chciał do łóżka: „Weź mnie do swego łóżeczka, bo powiem
twojemu ojcu!". Wtedy królewna się rozgniewała i z całej siły rzuciła
nim o ścianę.
Ale gdy upadł, nie był już żabolem, lecz pięknym królewiczem. Zła
czarownica zaklęła go w żabola, a księżniczka teraz go wybawiła.
Zasnęli razem, i było wolą ojca, żeby królewicz został mężem jego
córki.
Sługa księcia, wierny Henryk, przybył następnego dnia ślubną karetą.
Gdy królewicz został przemieniony w żabola, wiernego Henryka
ogarnęła taka rozpacz, że kazał sobie serce opasać trzema żelaznymi
obręczami, aby nie pękło z żalu.
Gdy ujechali spory kawałek drogi, usłyszał królewicz za sobą trzask,
jakby coś pękło w powozie. Jedna były to tylko żelazne obręcze, które
spadały z serca wiernego Henryka, gdyś jego pan był wolny i
szczęśliwy.
Niekochany mąż
Żabol w tej historii robi coś dobrego, ale też chce coś za to. Chce być
kochany. Zostaje mu to obiecane, ale nie dotrzymane. Dziewczynka
uważa go za zimnego i wstrętnego. Żabol domaga się jednak
wypełniania obietnicy i nie daje się odprawić. W odniesieniu do spraw
rodzinnych baśń ta wskazuje na mężczyznę, który nie jest kochany
przez swoją żonę. Wzięła go tylko z konieczności, ponieważ był dla niej
dobry w momencie potrzeby, a teraz już nie może się wycofać. Ale
brzydzi się swoim mężem. Zamiast go pocałować, żeby stał się
„księciem", jest zła na niego i najchętniej odmówiłaby mu wspólnego
łoża.
Christoph opuściła przyjaciółka po czterech latach z powodu innego
mężczyzny. Ponieważ to był jego trzeci związek, który tak się kończył,
czuł się on zrezygnowany i nieakceptowany jako mężczyzna. W
pierwszym ustawieniu nie pojawiło się nic takiego, co wskazywałoby na
uwikłania lub identyfikację. Również telefon do domu nie przyniósł
nowych informacji. Jednak pytanie syna nie dawało spokoju matce i
Christoph dowiedział się rodzinnej tajemnicy, która dotąd była pilnie
strzeżona.
Dziadek ze strony ojca miał romans z prostytutką, który trwał wiele
lat. Ta kobieta czyniła sobie nadzieje na małżeństwo. Gdy to życzenie
się nie wypełniło, zaczęła w całym mieście opowiadać, jak długo
dziadek był jej klientem i że zawsze musiała się przełamać do
uprawiania miłości z takim „seksualnym zerem". Ale w tej pracy nie ma
się przecież wyboru.
Małżeństwo dziadków się runęło w gruzach. Na zewnątrz z powodów
społecznych babka udawała związek z mężem, w domu jednak robiła
mu piekło, a seksualnie całkowicie się od niego odsunęła. Od tego
momentu mieli oddzielne sypialnie.
Christoph zawsze bardzo kochał tego dziadka, miał w serdecznej
pamięci wiele godzin wspólnego majsterkowania, a przy opowiadaniu
tej historii łzy płynęły mu po policzkach. Stopniowo pojawiły się
minione obrazy, które pokazywały dziadków jako parę przy rodzinnych
okazjach i na publicznych imprezach, ale u nich w domu Christoph
zapamiętał sobie dziadka zawsze jako samotnego człowieka o
smutnych oczach.
W ustawieniu Christoph odczuwał głęboką więź z dziadkiem. Płakał
pełen współczucia, a potem po długim pokłonie mógł zostawić
dziadkowi jego los ze wszystkimi uczuciami, które się z tym wiążą.
Pobłogosławiony przez niego poczuł się dobrze, ugruntowany i silny.
Kilka lat później napisał w liście o czymś, czego nie był w stanie
powiedzieć sam na warsztacie: że wcześniej odczuwał zawsze
nieodpartą potrzebę chodzenia do burdeli, i jak źle się czuł zawsze,
gdy czasami ulegał temu przymusowi. Po tym jak zrozumiał te
zależności ta potrzeba zniknęła całkowicie. Do listu było załączone
powiadomienie o ślubie.
Zawiedziona
Gdy kobieta wymieniają baśń Żabi król, wtedy nosi w sobie często
ukrytą nadzieję, że zrobi z żabola mimo wszystko księcia. Im częściej
wali żabolem w ścianę, a więc odrzuca mężczyznę, tym bardziej życzy
sobie, żeby stał się godny pożądania jak książę z bajki. Jednak na
każdą nową próbę z jego strony zostanie odpowie odrzuceniem czy
wręcz obrzydzeniem.
Beata jest po raz trzeci zamężna i stoi znów przed tym samym
problemem, który miała już w swoim pierwszym i drugim małżeństwie.
Seksualna atrakcyjność jej męża, jak sama mówi, słabnie. Odczuwa
coraz mniej ochoty na intymność i właściwie go już odrzuca. Ponieważ
zdarzyło się to już po raz trzeci, nasuwa się przypuszczenie, że ta
sprawa ma związek z nią. Chociaż jej słowa brzmią twardo, robi
wrażenie życzliwej i miłej. Nie posiada żadnych informacji o rodzinie i
rodzie, ponieważ wyprowadziła się z domu w wieku osiemnastu lat ze
swoim pierwszym mężem i zerwała kontakt z rodzicami. Rodzice
bowiem nie pochwalali jej wczesnego, ostatecznego związania się z
mężczyzną, na co Beata odpowiedziała radykalnie.
Za pomocą NLP-techniki poszerzonego history-change - metody
powrotu do dawnych przeżyć - Beata została poprowadzone przez
uczucie seksualnego odrzucenia w trzech sytuacjach, których w ogóle
sobie świadomie nie przypominała. Jako cztero- i pięciolatka była przy
tym, jak jej matka z oburzeniem odrzuciła czułe zainteresowanie ze
strony ojca. Za pierwszym razem ojciec upił się totalnie i demolował w
nocy mieszkanie. Drugi raz pobił dotkliwie matkę. A jako mniej więcej
jedenastolatka matka wtajemniczyła ją w swoje tajemnice, że ojciec
ma przyjaciółkę, jej jednak jest to na rękę, ponieważ dzięki temu nie
molestuje jej seksualnie. Poza tym jest przecież z niego zadowolona.
Atrakcyjny kochanek dla niej już sam się znajdzie.
Chociaż można wyjść z założenia, że rodzice musieli być uwikłani, żeby
tak działać, okazało się dla Beate wystarczy, jeśli uświadomi sobie te
doświadczenia zepchnięte do nieświadomości, i zostawi u rodziców to,
co do nich należy. Z pomocą innej techniki NLP w jej uczuciu zostały
zakotwiczone miłe sytuacje z jej mężem. Dzięki temu mogła nawiązać
do uczuć, w których pożądała swego męża i poczuć ponowną
skłonność. Beata jednak przeżywała też głęboki smutek z powodu
swych wcześniejszych nieudanych związków. Jednak wola patrzenia w
życiu do przodu, pozwoliła jej konstruktywnie radzić sobie ze
smutkiem i żalem nad przeszłością. Wyglądała z życzliwym
oczekiwaniem wspólnej przyszłości ze swym mężem.
Wierny Henryk
Na warsztatach i na sesjach indywidualnych raz po raz zarówno
mężczyźni, jak i kobiety wymieniają wiernego Henryka jako bajkę.
Sługa ten pojawia się w ostatniej części Żabiego króla.
Takie córki i synowi identyfikują się wtedy z reguły ze swoim ojcem,
który miał ciężki los jako dziecko, młodzieniec lub dorosły, a od matki
otrzymał mało miłości i czułości. Na warsztacie pewien mężczyzna,
który miał zupełnie sztywną i napiętą klatkę piersiową, ustawiał swoją
rodzinę. Reprezentantka matki był w stosunku do swego męża
całkowicie zimna, a przedstawiciel ojca sprawiał wrażenie całkowicie
pozbawionego uczuć. Gdy czworo starszego rodzeństwa ojca, które
zmarło w wieku dziecięcym, zostało postawione obok ojca, wstrząsnął
nim najpierw silny wybuch płaczu. Potem jego ciało dosłownie trzęsło
się w miłości do ojca. Rzeczywiście wydawało się, że widać, jak
„obręcze" pękają i spadają mu z klatki piersiowej.
Wewnętrzna lojalność jest często nieuświadomiona, ponieważ jest
zasłonięta przez bunt lub gniew wobec ojca. Jednak jeśli syn spojrzy
ojcu w oczy i uczci jego los, wtedy z serca wypłynie przejęty i ukryty
ból oraz głęboka miłość, która się pod tym ukrywa.
Trzy gracje
Pewna kobieta imieniem Brigitte uczestnicząca w zajęciach chciała
wiedzieć, dlaczego mężczyźni nie zostają z nią. Albo oni odchodzą od
niej, albo ona opuszcza mężczyzn. Nie sprawiała wrażenia
nieszczęśliwej z tego powodu, a gdy terapeuta to powiedział, poczuła
się dotknięta, ponieważ uważała, że nie jest traktowana poważnie.
Jednak potem przyszły łzy bólu i samotności. Była najstarszą córką
swoich rodziców. Na pytanie o partnerów rodziców przed małżeństwem
powiedziała: „Nic nie wiem o byłych partnerach". Na ponowne pytanie,
czy nie było takowych, czy też ona tylko nic o nich nie wie,
odpowiedziała: „Ja nic nie wiem".
Ustawienie rodziny pochodzenia nie pokazało na pierwszy rzut oka
wyraźnej dynamiki rodzinnej. Wszyscy przedstawiciele byli weseli i
śmiali się. Tylko przedstawicielka matki była zła i powiedziała nagle:
„Brakuje kogoś obok mojego męża!". Ponieważ Brigitte na początku
warsztatu wymieniła Śpiącą królewnę jako swoją ulubioną bajkę,
terapeuta ustawił na próbę kobietę obok ojca. Wtedy przedstawiciel
ojca powiedział nagle: „Brakuje jeszcze jednej!". Dlatego postawiona
została druga kobieta. Po krótkiej przerwie przedstawiciel ten uważał,
że: „Muszą być trzy!". Dlatego dostawiona została jeszcze trzecia
kobieta. W tym momencie przedstawicielka Brigitte zrobiła duże oczy.
Odwróciła się do nieznajomych kobiet i zawołała: „Nie wiem w ogóle,
co ja z tego będę miała!". Sama Brigitte natomiast śmiała się.
Terapeuta przerwał w tym momencie ustawienie, a Brigitte
opowiedziała, że jako dziecko zawsze dostawała w sklepie cukierki od
ładnej sprzedawczyni, a kiedyś ta kobieta powiedziała jej:
„Chciałabym, żebyś była moim dzieckiem".
Następnego dnia Brigitte zgłosiła się zaraz na początku zajęć i
powiedziała, że wypytywała swego ojca o wcześniejsze związki. Wtedy
on śmiejąc się odpowiedział: „Miałem trzy narzeczone przed twoją
matką. Drugą i trzecią bardzo lubiłem. Z nimi zawsze było wesoło.
Jedną z nich znasz. Była sprzedawczynią w sklepie, do którego matka
cię zawsze wysyłała na zakupy. Pierwsza była bardzo zaborcza. Gdy ją
opuściłem, była na mnie strasznie zła". Gdy Brigitte to opowiadała, nie
było jej wcale do śmiechu. Miała łzy w oczach. Terapeuta natychmiast
kazał po raz drugi ustawić rodzinę i trzy narzeczone ojca, a więź
przedstawicielki Brigitty z pierwszą „złą" narzeczoną stał się wyraźnie
widoczny. Wtedy terapeuta wziął Brigitte do ustawienia. Ciągnęło ją w
magiczny sposób do pierwszej narzeczonej, a gdy terapeuta ustawił ją
przed nią, przedstawicielka ta odwróciła się, zakryła twarz dłońmi i
gorzko płakała. Wtedy Brigitte podeszła do niej, dotknęła ją delikatnie
i powiedziała: „Nie odwracaj się, proszę. Chciałabym cię zobaczyć".
Porzucona
Wstrząsającą historię śpiącej królewny z perspektywy opuszczonej
ukochanej opowiedziała kiedyś pewna pięćdziesięcioletnia kobieta
podczas ustawień klinice uzdrowiskowej. Kobieta ta sprawiała
wrażenie młodej dziewczyny, z długimi włosami i filigranową figurą.
Jej oczy błyszczały w rozmarzeniu. Jednak twarzy była naznaczona
zgorzknieniem i ciężkim losem. W rozmowie wstępnej opowiadała
swoją historię z uśmiechem i głosem, który przychodził z daleka. „Moja
prababka była służącą w arystokratycznym domu. Zaszła w ciążę z
›władcą zamku‹ , który ją wygnał wraz z dzieckiem. Tym dzieckiem
była moja babka. W wieku osiemnastu lat zakochała ona się na balu w
dojrzałym już panu i spędziła z nim noc. Pan ten zniknął następnego
dnia bez śladu. Moja babka była zaś w ciąży z moją matką. Moja matka
zakochała się w wieku osiemnastu lat w austriackim baronie. Była z
nim tylko jedną noc, i zaszła w ciążę. Ale baron zniknął. I wtedy
powiedziałam sobie, że to mi się nie zdarzy i po osiągnięciu
pełnoletniości od razu wyjechałam do Paryża. Tam poznałam pewnego
Algierczyka. Długo się wahałam, czy mam się z nim zadawać. Jednak
pewnej nocy uległam. Algierczyk następnego dnia zniknął na zawsze, a
ja byłam w ciąży z moją córką. Tej córce oddałam całą moją miłość.
Ażeby być tylko dla niej, nie spojrzałam już na żadnego mężczyznę.
Ale ponieważ chciałam ją odżywiać szczególnie zdrowo, ono bardzo
schudła, i urząd do spraw dzieci i młodzieży chciał mi ją odebrać.
Zanim to jednak się stało, moje dziecko w drodze do szkoły wpadło
pod samochód i zginęło".
Bezkresna miłość
Daleko w morzu woda jest tak niebieska jak płatki najpiękniejszych
chabrów. Całymi dniami morskie księżniczki bawiły się w zamku króla
mórz. „Każda z was, gdy skończy piętnaście lat - powiedziała babka -
będzie mogła wynurzyć się z morza". Żadna nie czekała na to tak jak
najmłodsza...
Mała syrenka Hansa Andersena to długa baśń, pełna poezji,
melancholijna i tragiczna.
Najmłodsza, szósta księżniczka tęskniła najbardziej ze wszystkich
sióstr, żeby poznać świat ludzi. Właśnie ona, która musiała czekać
najdłużej. Uprawiała swój ogródek na dnie morza i pocieszała się
marmurowym posągiem pięknego chłopca, który dostał się na dno
morza z zatopionego statku. Wreszcie przyszedł ten moment. Cicha i
zamyślona dziewczynka skończyła piętnaście lat i mogła po raz
pierwszy wypłynąć na powierzchnię. I tak zaczęła się tragedia...
Maria, trzydziestoletnia kobieta, od kilku lat zamężna, skarżyła się na
to, że często męczą ją silne ataki tęsknoty, które nie odnoszą się
jednak do jej męża, lecz raczej do ukochanego, którego sobie
wymarzyły, lub do jakiegoś mężczyzny w jej otoczeniu, z którym
nawet ani razu nie rozmawiała, a który jednak opanowuje jej myśli i
uczucia.
W ustawieniu rodzinnym siostra ojca, która w okresie dzieciństwa Marii
mieszkała w tym samym domu, odczuwała silną tęsknotę, która ją
ciągnęła w dal. Wtedy Maria przypomniała sobie, że to właśnie ta
ciotka opowiadała jej stale baśń o małej syrence i inne historie, w
których chodzi o długie oczekiwanie na upragnionego księcia. W
ustawieniu przedstawicielka Marii czuła się bardzo związana z tą ciotką
i także odczuwała tę tęsknotę.
Okazało się, że ta ciotka, zanim skończyła piętnaście lat, spędziła lato
u szwedzkiej rodziny, gdzie zakochała się bezkresną miłością w
najstarszym synu, który przyjechał na trzy dni w odwiedziny i chodził z
nią na romantyczne spacery po parku. Sporadycznie pisywali do siebie,
a ciotka w młodzieńczej naiwności przypisywała tym listom zbyt
wielkie znaczenie. Idealizowała i ubóstwiała tego mężczyznę przez
długie lata w swoim sercu, a on pozostał umiłowanym w jej
marzeniach.
Gdy w ustawieniu ten wymarzony mężczyzna został postawiony obok
przedstawicielki ciotki, ona rozpromieniła się i wzięła w ramiona
mężczyznę swoich snów. Po chwili jednak powróciło otrzeźwienie, i z
lekkim uśmiechem pozwoliła odejść swej „spersonifikowanej
tęsknocie". Maria, które śledziła ten proces ze łzami w oczach,
powiedziała później, że również przeżyła w tym momencie pożegnanie
z tą tęsknotą.
Niespełniona miłość
Baśń o małej syrence odnosi się do niespełnionej miłości. Kobieta nie
może powiedzieć o swojej miłości ukochanemu i dlatego on bierze
inną. Ale tęsknota pozostaje w sercu i odbiera szanse innym,
późniejszym związkom. Kobieta pogrąża się w bólu, nierzadko
mającemu konsekwencje somatyczne, i milknie w relacjach z
mężczyznami. Czasami nawet popełnia samobójstwo.
Birgit, trzydzieści pięć lat, jest zrozpaczona: „Cóż za mężczyzn sobie
wyszukuję?". Wszystkie jej związki rozpadły się albo nie doszły do
skutku. Okoliczności były różne. Pierwszego przyjaciela miała w wieku
piętnastu lat, ale rodzice byli przeciwni. W wieku dwudziestu lat
obdarzyła wielką miłością mężczyznę, który wyjechał na studia do
Ameryki i nigdy nie wrócił. Ukochany, którego poznała mając
dwadzieścia sześć lat, po trzyletnim związku nie był gotowy
wyprowadzić się od swojej matki. Ostatni przyjaciel był arabem,
jednak różnice kulturowe okazały się zbyt duże.
Na pytanie, kto w jej rodzinie pochodzenia nie może się połączyć jako
para, odparła: „Moi rodzice". Birgit była ich jedynym dzieckiem. Od
trzeciego roku życia całymi dniami była u babci ze strony matki, bo
oboje rodzice pracowali. Ojciec i matka często się kłócili i rozwiedli
się, gdy Birgit miała dwanaście lat.
W ustawieniu ojciec stał daleko od matki, a reprezentantka matki
powiedziała: „Mój mąż odszedł, pogodziłam się z tym. Czuję się sama".
Reprezentant ojca czuł to tak, że nikt w rodzinie nim się nie interesuje
i że równie dobrze mógłby odejść. Reprezentantce Bigit brakło ojca.
Czuła się sprzymierzona z kobietami, przede wszystkim ze swoją
babką, która miała kołatanie serca. Babka była zadowolona ze
wspólnoty trzech kobiet. „Nie potrzebujemy mężczyzny" powiedziała,
chociaż miała wrażenie, że brakuje czegoś po prawej stronie. Gdy
dostawiony został dziadek, nic to nie zmieniło dla babki. Jednak ojca
Birgit ciągnęło nadal na zewnątrz.
Ojciec Birgit wydawał się być związany ściśle ze swoim biologicznym
ojcem, którego babka Birgit ze strony ojca nie mogła poślubić,
ponieważ jej rodzice byli temu przeciwni. Miał zakaz wstępu do domu
jeszcze w ciąży, a odwiedziny u nieślubnego syna wyglądały tak
strasznie, że z nich zrezygnował. Babka ta ze strony ojca poślubiła co
prawda innego mężczyznę, ale czuła się związana ze swoim pierwszym
ukochanym, ojcem ojca.
W ustawieniu przedstawiciel ojca był bardzo poruszony widząc trwałą
miłość swej matki do ojca, i czuł się dzięki temu dużo większą bliskość
ze swoją aktualną rodziną, Birgit i jej matką.
Chociaż Birgit była bardzo poruszona losami, które zobaczyła w
ustawieniu, czuło się, że jeszcze czegoś brakuje. Następnego dnia
opowiadała, że w nocy jeszcze długo myślała o babce ze strony matki i
że myślała o swoim dziadku, którego babcia zawsze traktowała bardzo
wyniośle. Przypomniała sobie scenę, w której oboje się gwałtownie
kłócili. Dziadek zdjął ze ściany oprawione w ramkę zdjęcie i rozbił.
Birgit nie potrafiła sobie przypomnieć, kim była osoba na tym zdjęciu.
Birgit zadzwoniła do bardzo już sędziwej babki, a ta bez ogródek
powiedziała: „To była moja wielka miłość, jak miałam szesnaście lat.
On miał osiemnaście, i byliśmy w sobie zakochani do szaleństwa, ale
mogliśmy się widywać tylko rzadko. Zaręczyliśmy się po kryjomu, gdy
skończyłam osiemnaście lat, i wkrótce on zginął na wojnie". Babka
Birgit nigdy nie przestała kochać tego narzeczonego, i dopiero gdy on
został dostawiony w kolejnym ustawieniu, mogła spojrzeć na dziadka i
stanąć przy nim.
Łzy radości popłynęły z oczu Birgit, gdy zobaczyła wszystkie pary w jej
rodzinie, które tęskniły do siebie i nie mogły się połączyć. „Byłam
osaczona przez kobiety i mężczyzn, którzy nie mogli się połączyć,
chociaż się kochali!". Birgit miała jako drugą baśń historię o dwojgu
królewiątkek, które nie mogły się połączyć.
Miłość i śmierć
Ujawnienie takiej działającej od pokoleń dynamiki porusza serca osób
zainteresowanych. Cieszy i nastraja też smutkiem. Boli przeżywanie
cierpień i trosk naszych najbliższych oraz boli zgoda na minione
uwikłania i ich skutki. Jednocześnie daje ulgę i wzmacnia
doświadczanie ukrytej pod tym miłości i więzi. Rozwiązanie udaje się,
gdy miłość przetrzyma ból, zostawi wszystko i gdy znajdzie nowy
„widoczny" wyraz dla tej więzi.
Niespełniona miłość czasami prowadzi nawet do śmierci.
Karl cierpiał na chroniczne zapalenie trzustki. Do ustawienia aktualnej
rodziny wybrał również przedstawiciela swojej choroby i ustawił go
bardzo blisko siebie, między sobą a żoną, a naprzeciwko dwójki dzieci.
Przedstawiciel symptomu zachowywał się bardzo czule wobec niego,
ale wprowadzał podział pary i bardzo obciążał dzieci. System jednak
wydawał się bardzo stabilny, i nie było widać rozwiązania. Na pytanie o
ważne wydarzenia w rodzinie pochodzenia Karl wymienił mimochodem
byłą przyjaciółkę swego ojca, która go zawsze ubóstwiała. Ojciec ją
lubił, ale nigdy nie dawał nadziei na małżeństwo. Gdy poślubił matkę
Karla, ta kobieta popełniła samobójstwo.
Ojciec i ta przyjaciółka zostali włączeni do ustawienia, i rozwinął się
między nimi wstrząsający proces, aż do chwili, gdy po długim uścisku,
spleceni ciasno się uspokoili. Wtedy przedstawiciel symptomu wycofał
się do kąta i powiedział: „Teraz mnie nie potrzebujecie. Byłem bólem
tej kobiety". Całe zdarzenie głęboko poruszyło wszystkich
przedstawicieli, terapeutów i całą grupę. Karl śledził je jak w transie.
Chociaż wszystko wydawało się takie jasne, powiedział, że nic nie
rozumie. Kilka miesięcy później stwierdzono u niego raka.
Czy ustawienie minęło się z wydarzeniami w jego rodzinie i w pewnym
sensie z nim? Nie wiemy tego. Zarówno praca z pomocą historii, jak też
ustawienia rodzinne nie wyjaśniają wszystkiego i nie sprawiają cudów.
Działają nie tyle przez poznanie przyczyn, lecz raczej przez wgląd w
rozwiązanie. Jest tak, jak gdyby coś mogło wyjść na jaw, co
dotychczas było ukryte dla świadomości. To przynosi ulgę, daje siłę, a
czasami też leczy. Jednak zdarzenie w duszy pozostaje czymś
większym, czego nie da się ogarnąć, i to ogarnia i działa wedle praw,
których często tylko możemy się domyśleć i które zawsze trzeba
respektować.
Bigamista
Bettina przyszła z następującym problemem po poradę: „Wchodzę
wciąż w związki z mężczyznami, w których muszę walczyć o partnera.
Czasami wygrywam, czasami przegrywam". Jeśli partner pozostawał, to
opuszczała go najpóźniej po dwóch latach; jeśli zdecydował się na inną
kobietę, nie potrafiła tego pojąć i długo trwała w żalu. Miała
czterdzieści cztery lata i była zmęczona ciągłą frustracją w związkach.
Większość jej krewnych już zmarła, dlatego rodzinne poszukiwania
okazały się żmudne. Dopiero po dwóch latach odkryła, że babka jej
ojca, a więc jej prababka, była zamężna z bigamistą, który przez
dwadzieścia lat na zmianę żył to z jedną, to z drugą żoną. Z każdą miał
po dwoje dzieci, a jego obie żony nienawidziły się przez całe życie.
Bettina dowiedziała się tej historii od bardzo już starej ciotki, która
jednak miała jasny umysł i była żwawa. Ona i jej siostra, babka
Bettiny, bardzo cierpiały wtedy z powodu częstych, dosyć
wynaturzonych scen zazdrości, które rozgrywały się między rodzicami,
i poprzysięgły sobie, że nigdy nie będą żyły jak oni. Bettina słuchając
tej historii poczuła natychmiast silną więź z prababką - a jeszcze
bardziej, gdy ciotka pokazała olejny portret prababki.
W czasie sesji terapeutycznej wyobraziła sobie, że staje obok
prababki, czuje ją obok siebie, patrzy jej w oczy; zrozumiała, jak
bliska była prababce w walce o mężczyznę, którą podobnie jak ona
wciąż prowadziła. Objęła serdecznie prababkę, a radość i ból
jednocześnie pokazały się w jej twarzy. „Czuję, że ona jest kluczem
do zamkniętych dotąd drzwi", powiedziała z ulgą.
2+1
Matylda jest w trzecim dłuższym związku, znów doszła do punktu, w
którym stawia sobie pytanie, czy nie powinna się rozstać ze swoim
przyjacielem, ponieważ zawsze czuła się przy nim drugorzędna, i to
powodowało, że była smutna, niezadowolona i uparta. Ale ponieważ
obydwa pierwsze związki skończyła z tego samego powodu, zaczęła
zastanawiać się nad swoim zachowaniem, i dlatego przyszła po poradę.
Partner Matyldy okazał się bardzo czuły dla niej, zainteresowany
związkiem z nią i tylko przy zarzucie, że traktuje ją drugorzędnie,
złościł się i nie ukrywał zniecierpliwienia. To jedyny, jednak stale
powracający punkt sporny w ich związku. Matylda często dopytywała
się o jego byłą, zmarłą partnerkę. Gdy on wypowiadał się o niej
pozytywnie, wtedy Matylda kończyła rozmowę uwagą, że wobec takiej
cudownej kobiety ona może być tylko drugorzędną namiastką.
W czasie ustawienia za pomocą figurek Matylda ustawiła jego pierwszą
partnerkę z boku, a siebie w pewnym oddaleniu, patrzącą w pustkę.
On natomiast ustawił swoją pierwszą żonę, w pewnym oddaleniu
zwróconą do niego, a Matyldę obok siebie. Gdy to zobaczyła, czuła się
zaskoczona, po chwili jednak powiedziała: „Nie wierzę mu".
Terapeutka zapytała ją o wydarzenia w rodzinie pochodzenia. Matka
Matyldy była drugą żoną ojca. On najpierw ożenił się z jej siostrą.
Jednak ta pierwsza kobieta, ciotka Matyldy, zginęła w wypadku.
Matylda nagle uświadomiła sobie, że przeżywa uczucia swojej matki.
Kiedyś matka jej się zwierzyła, że ona poznała ojca przed swoją siostrą
na balu i bardzo się w nim zakochała. Po pierwszej wizycie u nich w
domu on widział tylko jej siostrę i wkrótce ją poślubił. Wraz z
tragiczną śmiercią ciotki Matyldy zrobiło się miejsce u boku ojca dla
matki.
Baśń Białośnieżka i Różyczka pokazuje złudzenie, które wyrasta z
takich uwikłań: Gdy mężczyzna może mieć obie kobiety, a kobiety
mogą dzielić życie z mężczyzną, wtedy wszystko jest dobrze. W duszy
stanowi to często podłoże trójkąta. Chociaż wszyscy cierpią, często
bardzo trudno to rozwiązać. Trzeba odkryć miłość w złudnym związku,
żeby mogło się coś zmienić. Jest to ślepa, zwrócona wstecz miłość,
która tym mocniej wiąże, im cięższy los działa w uwikłaniu, jak na
przykład wczesna śmierć ciotki Matyldy. W ustawieniach rodzinnych
często pokazuje się rozwiązanie z pozoru paradoksalne. Jeśli, w
odniesieniu do przykładu Matyldy, ojciec weźmie w ramiona obie
kobiety z miłością, najpierw pierwszą żonę a potem drugą, wtedy
dzieci będą wolne od pędu do trójkąta w związkach.
Roszpunko, skocz w moje ramiona!
Śnieżka
Kto czeka w trumnie ze szkła na księcia? Biała jak śnieg, rumiana jak
krew i czarny jak heban! Śnieżka! Walkę między nią a macochą o to,
kto jest najpiękniejszy, rozstrzyga cudowne lustereczko na niekorzyść
królowej. Chodzi o miejsce przy ojcu. Dla Śnieżki walka ta w baśni jest
beznadziejna i nieomal śmiertelna. Również w realiach rodziny jeśli
dochodzi do zazdrości między matką a córką w walce o ojca, odejść
musi najczęściej dziecko.
Eva jako dziecko zawsze bała się, że jej matka chce się zabić.
Opowiadała, że ojciec kochał ją jako dziecko gorąco i serdecznie. Aż
do okresu dojrzewania baraszkowała często w łóżku z ojcem, aż matka
zabroniła jej wstępu do małżeńskiego łoża. Ojciec dla świętego
spokoju wycofał się i żył tylko swoją pracą. W ustawieniu jasna stała
się dynamika w rodzinie. Matka miała narzeczonego, który zginął w
nieszczęśliwym wypadku na krótko przed planowanym małżeństwem.
Do tego ukochanego mężczyzny ciągnęło matkę. Ojciec nie chciał
wiedzieć o tym ukrytym dążeniu swojej żony do zmarłego
narzeczonego. Widział tylko swoją jedyną córkę. Gdy przedstawicielka
matki Ewy postawiona została obok narzeczonego, wtedy
przedstawicielka Ewy natychmiast stanęła przy ojcu i objęła go. Wtedy
matka zezłościła się i powiedziała: „Nie chcę tego".
Rozwiązanie w ustawieniu miało dwa elementy. Rodzice zostali
postawieni obok siebie, i nastąpił dialog między małżonkami, w którym
ojciec uszanował i uznał miłość żony do zmarłego narzeczonego. A
matka powiedziała do męża, że teraz on jest jej mężem i że cieszy się,
gdy on ją teraz będzie miał w swoim sercu. Przedstawiciel ojca
odpowiedział na to: „Teraz dopiero widzę moją żonę po raz pierwszy".
Ewa natomiast się zezłościła i powiedziała: „To jest teatr. Nie wierzę
w to". Terapeuta odpowiedział jej: „Jeśli jesteś gotowa, to zrób teraz
bardzo trudne ćwiczenie". Ewa była gotowa, pokłoniła się długo i
głęboko przed swoją matką. Stojąc przed matką w głębokim pokłonie,
zaczęła dygotać i bardzo płakać. Przedstawicielka matki podeszła do
niej i wzięła ją w ramiona. Ewa długo pozostała w ramionach matki, aż
płacz ustał, a oddech się uspokoił. Wtedy spojrzała matce w oczy i
powiedziała po prostu: „Mamo".
Wtedy terapeuta ustawił ją przed ojcem i kazał powiedzieć: „Tato,
miejsce przy tobie należy do mamy. Wycofuję się teraz z miłością".
Macocha i pasierbica
Czasami baśń Śnieżka pasuje jeszcze dokładniej. Chodzi przecież
właściwie o zazdrość między macochą a pasierbicą. Christa przyszła na
grupę, ponieważ miała trudności z mężem i z dziećmi. Pierwsza żona
męża zmarła, tak iż wniósł do drugiego małżeństwa dwoje dzieci.
Również pierwszy mąż Christy zmarł i również ona miała dwoje dzieci z
tego małżeństwa. W momencie udziału w seminarium dzieci te miały
między szesnaście a osiemnaście lat. W tej rodzinie oczywiście wiele
się działo. Christa bardzo angażowała się na rzecz wszystkich czworga
dzieci i chciała przede wszystkim, żeby dzieci nie czuły się nierówno
traktowane nawet w najdrobniejszych sprawa. Na grupie powiedziała,
że jej mąż nie pomaga jej w wychowaniu, i długo już tego nie
wytrzyma. W trakcie ustawienia innego uczestnika kursu, który się bał,
że jego matka go opuści, ona nie wytrzymała i rzuciła uwagę: „Ale
matka przecież nigdy nie opuści dzieci!".
Na pytanie o ulubioną historię z dzieciństwa wymieniła Śnieżkę. Gdy
przyszła kolej, żeby podać informacje ze swej rodziny pochodzenia,
stało się jasne, że była bardzo mocno związana z matką, i że los
Śnieżki przypadł jej matce. Matka matki zmarła, gdy matka Christy
miała pięć lat. Dziadek wkrótce potem się ponownie ożenił. Matka
Christy nie potrafiła w ogóle porozumieć się z macochą, tak iż w wieku
ośmiu lat trafiła do rodziny ciotki. Jako dziecko kochała swego ojca
bardzo gorąco i serdecznie, ale była zła na niego, gdy ojciec znów się
ożenił, a potem się zgodził, żeby poszło do ciotki. Teraz stało się też
jasne, gdzie było miejsce spontanicznego zdania w cudzym ustawieniu
„Matka nigdy nie opuszcza swoich dzieci!". Właściwie odnosiło się ono
do babki, która opuściła matkę Christy z powodu swojej śmierci. W
ustawieniu powiedziała potem też z pełnym przekonaniem do swej
babki: „Będę troszczyć się za ciebie o moją mamę". Jednocześnie jest
zła wraz z matką na macochę i nigdy nie zgodzi się na zaniedbywanie
dziecka wniesionego do małżeństwa przez ojca. O dziadku mówiła z
lekceważeniem, ponieważ zgodził się, żeby jej matka od niego
odeszła.
Christa w stosunku do swojej matki wchodzi w lukę, którą pozostawiła
babka przez swoją wczesną śmierć. Martwi się o swoją matkę i czuje
wraz z matką. Z jej matką jest zła na macochę, ponieważ ona wyparła
matkę jako dziecko z jej miejsca przy dziadku, i jest zła z matkę na
dziadka, że swojej córce nie dał pierwszeństwa i nie ochronił jej.
Wieloskórka
W baśni o Śnieżce pokazuje się najczęściej zdarzenie rodzinne, które
często pojawia się w psychoterapii: uwikłanie dziecka w system
rodziców jako pary. Jeśli potrzeby rodziców jako mężczyzny i kobiety
nie zostają zaspokojone w związku, to córkę ciągnie do ojca lub syna
do matki, jak gdyby dzieci mogły dać jednemu z rodziców to, czego nie
dostaje od partnera. Uwikłanie córki w niespełnione potrzeby ojca jako
mężczyzny widać często w baśni Wieloskórka:
Królowa na łożu śmierci poprosiła króla: „Przyrzeknij mi, że jeśli
ożenisz się powtórnie po mej śmierci, to tylko z kobietą tak piękną jak
ja i o takich złotych włosach jak moje". Król po śmierci żony był
niepocieszony. Pod naciskiem radców, żeby znów wziął sobie żonę i
żeby poddani mieli królową, kazał rozesłać gońców po całym kraju, aby
wyszukali dziewicę tak piękną jak zmarła królowa. Jednak takiej
piękności nigdzie nie znaleziono. Wtedy spojrzenie króla padło na
dorastającą córkę i spostrzegł, że jest zupełnie podobna do matki, i
poczuł ku niej nagle gwałtowną miłość. Rzekł więc do radców:
„Poślubię moją córkę". Radcowie się zlękli, a córka jeszcze bardziej. I
gdy nic już nie mogło pomóc, i spełnione zostały przez ojca nawet
życzenia, które wydawały się nie do spełnienia, wtedy dziewczynka
uciekła, otulona płaszczem ze skór wszystkich zwierząt żyjących w
królestwie, którego zażądała od ojca, i uczerniła sobie twarz i ręce
sadzami. Tak stała się Wieloskórką. Oczywiście w baśni wszystko
kończy się dobrze, i zostaje królową w innym królestwie. Ale w życiu
zachodzi niebezpieczeństwo, że historia nie skończy się tak radośnie.
W życiu najczęściej poprzestaje się na nierozwiązanej części historii;
wówczas młoda kobieta ukrywa swoje piękno i, uważana za
„wieloskórką", musi wykonywać najgorszą pracę w kuchni.
Wykorzystanie
Męskie tragedie
Obrazy
Nieobecni
Mężczyźni chcą zawszy tylko jednego. Ale czego mieliby chcieć poza
tym? Seksualność między mężczyzną i kobietą jest najintymniejszym,
najgłębszym i najdalej sięgającym zdarzeniem ludzkim w ogóle.
Niezależnie o tego, jak o tym myślimy, ulegamy wszyscy w jakiejś
formie tej wielkiej sile - najczęściej robimy to z przyjemnością i
miłością. Nic więc dziwnego, że historie, które opowiadamy, mówią
przede wszystkim o miłości i jej skutkach. Jednak w miłości i
seksualności przeczuwamy też lęk i śmierć. Wiemy, że połączenie się
mężczyzny i kobiety doprowadza ich do kresu, do wiedzy o wypędzeniu
z raju i do poznania nagości, do bólu rodzenia i potu chronienia życia,
do zmagania o miejsce w życiu i do walki, cierpienia i śmierci. Za
wszelką wiedzą o naszej ograniczoności i zagrożeniu czujemy
seksualność i miłość jako nieuniknioną, napędową siłę ludzkiej
egzystencji.
Jest to nieuniknioność połączenia się mężczyzny i kobiety, która nas
napawa również lękiem. Stąd niektórzy mężczyźni i niektóre kobiety
wzbraniają się wejść w związek. Król Drozdobrody jest taką historią:
Pewien król miał córkę, piękną nad miarę, ale tak dumną i pyszną, że
nie chciała przyjąć żadnego z zalotników. Jednego po drugim
odtrącała, drwiąc z nich przy tym bez litości. Ale szczególnie wyśmiała
pewnego dobrego króla: „Zupełnie jak dziób drozda!" powiedziała i
nazwała go królem Drozdobrodym.
Ojciec rozgniewał się i poprzysiągł, że odda córkę pierwszemu
żebrakowi, który przyjdzie do zamku.
W ten sposób królewna musiała poślubić wędrownego grajka. Z nim
musiała udać się do ubogiej chatki, musiała nauczyć się rozniecać
ogień i gotować, a także wykonywać inne prace i zarabiać na
utrzymanie. Jej żal przyszedł za późno: „O, ja nieszczęśliwa, czemum
go nie chciała".
W baśni żebrak okazuje się wspaniałomyślnym królem Drozdobrodym.
Chociaż królewna nie czuje się go godna, on zatrzymuje ją jako swoją
żonę i otacza bogactwem i zaszczytami. Przebrał się, żeby złamać jej
dumę i ukarać pychę.
Jednak jakie z tego musiało wyniknąć małżeństwo? Kobieta została
zmuszona wziąć mężczyznę, którego wybrał jej ojciec. Miłość tu nie
płynęła. A co ma zrobić żona ze wspaniałomyślnością swojego męża,
która okazała się zwykłym środkiem wychowawczym?
Ulrike była niezamężna. Wielu mężczyzn starało się o nią, ale ona nie
wyszła za żadnego. Cierpiała co prawda z powodu samotności, ale gdy
mówiła o mężczyznach, wykrzywiała boleśnie i lekceważąco swoje
piękne usta. Zapytana o ulubioną baśń z dzieciństwa odpowiedziała z
uśmiechem Król Drozdobrody. Na uwagę, że ta historia oznacza
„małżeństwo pod przymusem", które źle się kończy dla kobiety, Ulrike
natychmiast spoważniała i opowiedziała zgorzkniałym głosem historię
swojej matki:
Matka wychowywała się jako najmłodsza córka na chłopskim
gospodarstwie rodziców. Dwóch braci zmarło jako małe dzieci.
Ponieważ nie było męskich potomków, ona musiała przejąć
gospodarstwo. Żeby ściągnąć mężczyznę na gospodarstwo, poślubiła
ulegając naleganiom ojca mężczyznę, który dopiero sprowadził się do
wsi, którego prawie nie znała i nie kochała. Ten mężczyzna, ojciec
Ulriki, wkrótce ciężko zachorował i był zdaniem lekarzy bliski śmierci.
Dlatego nie pracował, jednak nie umarł. Zamiast tego chodził często
do gospody i miał wiele przyjaciółek. Matka sama musiała wykonywać
całą robotę w domu i na gospodarstwie, milcząca i zgorzkniała. Dla
dzieci była tą dobrą. Ojciec zaś został przez dzieci osądzany i
obciążony odpowiedzialnością za stosunkowo wczesną śmierć matki.
Przedwczesna miłość
Czerwony kapturek
Wykorzystanie
Ludzką miarą
Nieustraszeni
Hochsztapler
Kruk
Łabędzie
Niechciane dzieci
Przyrodnia siostra
Inna kobieta, która z błyskiem w oku wymieniła Panią Zimę jako swoją
ulubioną historię z czasów dzieciństwa, też bardzo szybko odkryła, z
kim była związana poprzez tę baśń. Christine pochodziła z trzeciego
małżeństwa swego ojca. Pierwsze małżeństwo było bezdzietne. Z
drugiego Christine miała przyrodnią siostrę. Siostra ta, który była dużo
starsza, niż ona, mieszkała na początku z nimi. Christine nie umiała jej
sobie jednak przypomnieć. Była jeszcze bardzo mała, gdy siostra
musiała odejść, ponieważ nie rozumiała się z matką Christiny. Christine
nie miała żadnego kontaktu ze swoją siostrą. Po warsztatach
ustawieniowych odszukała swoją siostrę i spotkała się z nią kilka razy.
Od tej pory zniknęło u niej przekonanie, że nigdzie i z nikim nie może
pozostać na stałe.
Wykluczone rodzeństwo jest częstym tematem ustawień rodzinnych. A
niektóre ustawienia działają jak ponowne połączenie rodziny. Dusza
nie spocznie, aż wszyscy, którzy należą do rodziny, nie będę razem. W
wielu listach po warsztatach ustawieniowych uczestnicy piszą o
odnalezionym rodzeństwie. I najczęściej to odnalezienie przebiega
bardzo serdecznie i wyzwalająco. Trzymanie się razem rodzeństwa,
jeśli się udaje, ma w sobie coś bardzo uzdrawiającego, integrującego i
lekkiego, zwłaszcza gdy relacja z rodzicami jest obciążona przez ich
los.
Zmarłe rodzeństwo
Wykluczone rodzeństwo jest częstym tematem ustawień rodzinnych. A
niektóre ustawienia działają jak ponowne połączenie rodziny. Dusza
nie spocznie, aż wszyscy, którzy należą do rodziny, nie będę razem. W
wielu listach po warsztatach ustawieniowych uczestnicy piszą o
odnalezionym rodzeństwie. I najczęściej to odnalezienie przebiega
bardzo serdecznie i wyzwalająco. Trzymanie się razem rodzeństwa,
jeśli się udaje, ma w sobie coś bardzo uzdrawiającego, integrującego i
lekkiego, zwłaszcza gdy relacja z rodzicami jest obciążona przez ich
los.
Do wykluczonego rodzeństwa należą często dzieci wcześnie zmarłe.
Ból, gdy dzieci, które przecież stoją dopiero na początku swojego
życia, muszą już odejść w śmierć, jest dla rodziców często prawie nie
do zniesienia. Dlatego chcą zapomnieć ten los i czasami też
przemilczeć. Jednak w historiach i pieśniach, które opowiadają
żyjącym dzieciom, mówią o tym, co ukryte i pozwalają swoim
dzieciom, nawet jeśli nie całkiem świadomie, to jednak w sercu mieć
udział w ich bólu i ich tęsknocie. Na ustawieniach jest to zawsze
bardzo poruszający moment, gdy wcześnie zmarłe dzieci zostają
wzięte w ramiona przez rodziców i rodzeństwo i gdy zostaje wyrażona
żałoba i dostają swoje miejsce w szeregu rodzeństwa. Przede
wszystkim dziecko, które przyszło na świat po wcześnie zmarłym
rodzeństwie, czuje wtedy ulgę. Ponieważ musi najczęściej
reprezentować zmarłe dziecko, dopóki ono nie zostanie zobaczone i
nie zostanie uczczone w śmierci przez miłość.
Pewną kobietę pociągała szczególnie Calineczka. Nie mogła sobie
przypomnieć tej historii, ale pamiętała obraz, który znajdował się na
okładce: maleńka śliczna dziewczynka, śpiąca na pływającym liściu lilii
wodnej.
Jej matka urodziła w pierwszym małżeństwie syna, który zmarł
bezpośrednio po porodzie. Wtedy wcale nie chciała mieć dziecka i
dopiero na krótko przed urodzeniem zauważyła, że była w ciąży. Z tym
przyrodnim bratem była związana ta kobieta. „Dla ciebie wyruszyłam
w podróż mojego życia!". W tym zdaniu odnalazła bliskość ze swoim
bratem i jednocześnie uwolnienie. W ustawieniu jej rodziny aktualnej
było widać, że w zastępstwie swojego wcześnie zmarłego brata ciągnie
swojego najstarszego syna do siebie i w krąg swoich wpływów. Teraz
mogła wziąć brata do serca i uwolnić syna.
W kołysance Czy wiesz, ile gwiazdek świeci Pan Bóg liczy wszystkie
istoty, żeby mu żadnej nie brakowało. Ale jednej brakuje. Muszka nie
przebudziła się do życia, a dziecko nie wstało rano z łóżeczka. To jest
właściwy sens tej bardzo melancholijnej kołysanki. A w piosence Dobry
wieczór, dobranoc słychać ukryte przeświadczenie, że były dzieci,
których Bóg rano nie zbudził. Izabella przypomniała sobie, że w wieku
przedszkolnym nigdy nie mogła zasnąć, zanim matka nie usiadła przy
jej łóżeczku i nie zaśpiewała tej piosenki. Miała starszego brata, który
zmarł w wieku dwóch lat. A jak ona miała cztery lata, zmarła jej
młodsza siostra zaraz po urodzeniu.