You are on page 1of 295

Jadowska Aneta

Dora Wilk 02
Bogowie musz by szaleni
Dryjcie Bogowie. Niech zabrzmi Highway to hell Jak wiele moe si wydarzy w cigu roku?
Dora Wilk jak magnes przyciga kopoty, wariatw i mskie spojrzenia. amie regulaminy,
szuka przyjani w dziwnych miejscach, a od losu dostaje przeciwnikw wycznie potnego
kalibru.
Policjantka to nie zawd, ale stan umysu... a e po drugiej stronie Bramy rzadko mona
zoczyc zaku w kajdanki i odprowadzi do aresztu... Dora robi co musi, by Toru, Thorn czy
Trjmiasto i Trjprzymierze pozostay dobrymi miejscami do ycia. Dryjcie Bogowie,
wampiry, wilki, Archanioowie i pospolici wariaci Dora Wilk kopie tyki z wdzikiem baleriny,
nie przyjmuje usprawiedliwie o zym dziecistwie i nie przebiera w rodkach by zaprowadzi
porzdek.
1
Staraam si nie uderzy go tylko dlatego, e mogam to zrobi. Oddychaj, mylaam, oddychaj, nie
moesz go znokautowa tylko dlatego, e jest idiot. Waciwie mogam, ale gdybym miaa robi to
kademu napotkanemu idiocie, moja droga usana byaby ciaami. Jedno z nich, bez wtpienia,
naleaoby do Gwidona.
- Powiedziaam ci ju, nie moesz tu zosta na noc, umawialimy si od samego pocztku: figle, ale
nie spanie, tak? - Ton, jakim mwiam, mgby zamrozi niewielki staw, ale na sowiaskim bstwie
nie zrobi wraenia. Jeszcze chwila i zostan mi rkoczyny.
Nerwy miaam w strzpach. Nie tylko z powodu Gwidona; powtarzajce si snowidzenia wysysay
ze mnie mnstwo energii. Gdybym tylko pamitaa, czego dotyczyy... Czego zego, bez wtpienia,
ale rano zostaway mi w gowie tylko zlepki emocji i zaschnite na policzkach zy. Frustrujce.
- Nie moesz mnie tak traktowa, Jado - miaucza. Czy bogom wypada miaucze? - Nie jestem
zabawk z sex shopu!
Przetaram twarz domi, odgarniajc spltane rude pasma z czoa. Czy w dwudziestym pierwszym
wieku kobiety naprawd sysz takie wanie teksty od swoich przypadkowych do partnerw?
Spotykalimy si jakie dwa miesice, dwa, trzy razy w tygodniu na szybki i zwykle
satysfakcjonujcy seks, bez randek, bez gadania, bez planw.
Przynajmniej z mojej strony. Czy sowiaskie bstwa byy bardziej monogamiczne ni wiedmy z
domieszk magii Pani Pnocy? Zastanawiaam si. Czy to ze mn jest co nie tak, czy to on ma
kopoty z adaptacj do mojej rzeczywistoci?
Jego skargi wpaday mi jednym uchem, by wypa drugim, patrzyam, nie rozumiejc, jakim cudem
od miego bzykanka doszlimy do monologu Gwidona o moim lku przed zaangaowaniem si w
zwizek? Jaki zwizek, do cholery?
- Gwidonie, daj spokj, od pocztku uprzedzaam, nie interesuj mnie zwizki - mruknam,
wiadoma, e nic, co powiem, i tak do niego nie dotrze.
Czy odwiedzi jakiego terapeut, ktry kaza mu stawi czoo swoim uczuciom i zwerbalizowa je?
Werbalizowa i mia gdzie to, czy sucham. Nie suchaam, chciaam, eby ju skoczy, ubra si i
wynis z mojego pokoju, z mieszkania, najlepiej z mojego miasta. Mg tu mieszka trzysta lat duej
ni ja, ale by nomad, ja od kilku tygodni peniam funkcj namiestnika Starszyzny, miaam w
Thornie mieszkanie, przyjaci, agencj detektywistyczn, ktr prowadziam z Mironem i Joshu,
moimi przyjacimi i wsplokatorami.
Waciwie to przez nich zaczam sypia z Gwidonem.
Mieszkanie z dwoma apetycznymi samcami - z ktrymi nie mog lub nie powinnam chcie si
przespa, przy jednoczesnym utrzymywaniu celibatu - moe skoczy si le lub bardzo le. Nie
mog by wygodniaa, jeli nie chc si rzuci na nich, gdy zaspani rano drepcz do azienki, gdy
zasypiaj na kanapie w naszym pokoju dziennym, gdy widz Joshu w mojej koszulce Metalliki...
Potrzsnam gow, by oddali od siebie te myli, bo i tak zrobio mi si gorco. Nasza sytuacja
bya do skomplikowana i bez wiedmich brudnych fantazji. Nagle uwiadomiam sobie, e
zapewne obaj sysz wszystko, co mwi Gwidon, i to lepiej ni ja.
- Gwidon, mgby si przymkn? Jest rodek nocy, nie chc obudzi chopakw.
- Chopakw? Nie myl, e zapomniaem o twoich chopcach, nieopierzonym aniele i
zdegenerowanym diable, to przez nich mnie nie chcesz, tak? Przyznaj si, sypiasz z nimi?
Na Bogini, czemu si tak ciska? Syn z lunego podejcia do spraw seksualnych, midzy innymi
dlatego go wybraam, skd ta zmiana?
- Doskonale wiesz, e nie sypiam, s przyjacimi, brami.
Nagiam nieco rzeczywisto - o braciach nie miewam mokrych snw, nie mam ochoty wpatrywa
si w nich w nieskoczono, nie jestem zazdrosna, gdy spotykaj si z dziewczynami... Miron kogo
przyprowadzi, nie widziaam jej, ale syszaam chichot. Po samym dwiku, jaki wydawaa,
wiedziaam, e nie jest bystra i jej nie pokocham. Zacisnam odruchowo pici.
- Brami? - Znw zjadliwy ton. - Jasne, linicie si wszyscy na swj widok, nie przepucicie adnej
okazji, by si dotkn, mieszkacie ze sob... jeli nie uprawiacie seksu, to jest to jedyna rzecz, jakiej
razem nie robicie. Tylko dlatego potrzebujesz mnie...
- Ciesz si, e to do ciebie dotaro, Gwidonie. Nigdy nie obiecywaam nic poza zabaw kilka razy
w tygodniu.
Mia racj, Miron i Joshua byli kim wicej ni przyjacimi, ale nie, nie byli moimi kochankami.
Kochaam ich bezgranicznie, nie mogam y bez nich, ale nie zamierzaam z nimi spa. Joshua by
moim Anioem Strem - zosta nim w ekstremalnych okolicznociach, dziki czemu mg uratowa
mi ycie, kiedy socjopatyczny mag chcia zabi mnie i kilkunastu nadnaturalnych. Miron by naszym
diablim przyjacielem, seksownym i obdnie piknym. Moe nawet ulegabym jego kuszeniu, ale
odkd wiem, e nasz anio - od trzech i p wieku yjcy w celibacie - podkochuje si we mnie, a
prawo anielskie zabrania mu ze mn spa... Rozumiecie, nie mog go skrzywdzi, a intymny zwizek
z Mironem podpadaby pod tortury.
Sowiaskie bstwo nadal perorowao o swojej krzywdzie, mojej nieczuoci, niebezpiecznie
zbliajc si do wyznania mioci. Musiaam interweniowa.
- Gwidon, ocho. Nie mwisz powanie, jeste znany z lubienego trybu ycia od jakich tysica
trzystu lat, nie chcesz zwizkw, wiza... przykro mi to mwi, ale chyba niechccy ci poraziam,
wybacz...
Mruga przez chwil, nie rozumiejc.
- Wiesz, e jestem take wiedm podnoci, prawda?
Przytakn. Wszyscy w Thornie wiedzieli, od kiedy po zabiciu maga staam si kim w rodzaju
lokalnego celebryty, zupenie niechccy.
- To, jak si zachowujesz, deklaracje uczu, gadki o zwizkach i zazdroci, do blu przypomina
reakcje miertelnikw na moj magi, rozumiesz? Wanie dlatego nie spotykaam si z nimi wicej
ni raz, co utrudniao mi nieco dobr samoocen, bo by przey, musiaam si puszcza jak najta,
tak? Jakim cudem, cho jeste bstwem, zareagowae na moj moc jak miertelnik, nie wiem
czemu, moe za bardzo poluzowae osony...
- Nie uywaem ich - mrukn, nagle zaskoczony. Zaklam.
- Do cholery, prosiam ci!
- No przepraszam, ale jestem starszy i silniejszy, nie przyszo mi do gowy...
- Odkd przejam moce ofiar maga, jestem o wiele silniejsza ni trzydziestoletnia wiedma,
Gwidonie, jestem naadowana energi jak piorun kulisty! Staram si chroni was przed tym, ale
mimo wszystko jestemy z jednego systemu, wic nie jeste odporny, jeli nie uywasz oson. - Znw
potaram twarz, niech ta rozmowa ju si skoczy.
- Rzucia na mnie urok?
- Nie, nie uywam urokw, nie przeszam rytuaw magii podnoci, ale Katarzyna - zna j, bya
gow miejscowej Starszyzny, niewiele modsz od niego wiedm i szefow mojego sabatu -
zwrcia mi uwag, e nie pozbd si tego, co mam w genach. Przetwarzam dziedzictwo linii
podnoci, dostosowujc je do swoich potrzeb, ale ono zawsze bdzie czci mnie i bdzie
oddziaywao na otoczenie.
Przytakn znowu. Na jego twarzy dostrzegam zagubienie.
- Przez milenium niczyja magia nie bya dla mnie zagroeniem - powiedzia cicho.
- Moja te nie byaby, gdyby nie by arogantem i nie zlekceway rodkw ostronoci, Gwidonie.
Byo mi go al, nagle wyglda jak chopiec, ktrym na pewno nie by. Ciemnymi jak gorzka
czekolada oczami wpatrywa si w opuszki swoich palcw, splecionych na kolanie. Miaam ochot
podej i przeczesa gste czarne wosy, ale nie ulegam pokusie. Jeli by pod wpywem czaru, mj
dotyk tylko pogorszyby sytuacj.
- Nie martw si, Gwidonie, to minie, tyle e nie moemy ju si spotyka. Odchorujesz i zapomnisz.
- Uwierzysz, jeli powiem, e nie wierz? Nie wierz, e mgbym o tobie zapomnie?
Przytaknam.
- Tak wanie dziaa urok, wydaje ci si, e mnie kochasz, cho tak naprawd mnie nie znasz.
- Czy oni - skin na cian, wic domyliam si, e mwi o moich wsplokatorach - te s pod
wpywem czaru?
Widziaem, jak na ciebie patrz.
- Nie, oni s z innego systemu, moja magia na nich nie dziaa, po prostu si lubimy.
Zamia si gorzko.
- Sama w to nie wierzysz.
-To nie kwestia wiary, Gwidonie. Moja magia nie dziaa na istoty z chrzecijaskiego systemu. Nie
w ten sposb, jak na ciebie czy na miertelnikw.
- Nie o tym mwiem - mrukn.
Dra. Odwrciam oczy, by nie widzie tej chwili saboci.
Jak mogam nie zauway objaww zaczadze-
nia magi? Skd mogam wiedzie, e aroganckie bstwo nie potraktuje moich ostrzee powanie?
- Moesz tu zosta na noc - mruknam, widzc, e drenie przeradza si w szloch. - Nie jeste sob,
nie powiniene szwenda si po miecie.
- Zosta? Z tob? - Na Bogini, bstwo ze spojrzeniem szczeniaczka...
- Nie, zosta tu, ja pjd spa na kanap.
Zapaam szlafrok i uciekam, zostawiajc Gwidona w pocieli. Do rana bdzie nieco bardziej
racjonalny. Ostatnie, czego mi trzeba, to prba samobjcza odtrconego bstwa. Nie artuj, takie
sytuacje zdarzay si ju w przeszoci. To byby bardzo czarny PR, a ostatnio mj wizerunek zosta
wystarczajco nadszarpnity.
Przeszam do kuchni, piknej i przestronnej. Wci nie mogam si nadziwi talentom dekoratorskim
Kas-piana, ktry zajmowa si przenosinami moich rzeczy z realnego Torunia do nadnaturalnego
Thornu. Wr by geniuszem koloru i detalu, niespotykanym wrd heteroseksualnych mczyzn.
Moja pikna rustykalna kuchnia stanowia tego najlepszy dowd. Wstawiam czajnik i signam po
filiank.
Nasypaam trzy czubate yki czekolady i czekaam, a woda si zagotuje. Na Bogini,
potrzebowaam serotoniny. Oparam si o blat, pozwalajc, by wosy rdzaw kaskad zasoniy mi
twarz.
- Sonko, dobrze si czujesz? - Za sob usyszaam gboki gos diaba.
- Jasne, diabeku, mae kopoty w raju, ale ju opanowane. -
Nie odwrciam si, nie musia widzie moich wilgotnych oczu ani drcych ust.
Nie uwierzy w mj lekki ton, ale i nie skomentowa.
Bezszelestnie podszed i obj mnie ramionami. Opar brod na czubku mojej gowy. By tak wysoki,
e przy nim czuam si maa, co stanowio mi odmian. Nie szarpaam si, pozwoliam si
pocieszy. Ciepo jego ciaa przenikao przez szlafrok. Przypomniao mi si, jak wiele razy spalimy
ze sob, z akcentem na sen. Kiedy tym ciepem uratowa mnie przed wydrenowaniem, ogrzewa
mnie ca noc, gdyby nie on i Joshua, nie przeyabym. Teraz to nie bya kwestia ycia i mierci, ale
polubiam przytulanie. Miron by propagatorem przytulania, a i ja, jako istota magiczna, miaam
ogromn, nie zawsze uwiadomion, potrzeb dotykania.
- Miron? - Usyszaam nagle za nami podirytowany kobiecy gos.
Odwrcilimy si jednoczenie. W progu staa pnaga dziewczyna, zapewne randka Mirona. Nie
mogam nie zauway, e wygldaa jak moja modsza siostra. Rude wosy, o nieco janiejszym ni
mj odcieniu, opaday na biae ramiona. Miaa zgrabne i ksztatne ciao, cho bya nisza ode mnie,
na oko o pi centymetrw, co i tak dawao jakie metr siedemdziesit pi wzrostu. Pene usta,
zadarty nos, niebieskie, a nie szare oczy... Tak, wygldaa BARDZO jak ja.
Jej zniecierpliwienie te co mi przypominao.
- Co tu robisz? Czemu mnie zostawie?
Au, igieki irytacji wbijay si w nasz skr. Jeli dziewczyna mylaa, e diabe si speszy albo
nas sobie przedstawi, to si zawioda.
- Wracaj do ka, albo jeszcze lepiej ubierz si i id do siebie, maa - powiedzia spokojnie. Nie
zamierzaa si podporzdkowa, moc wypenia przestrze midzy nami. Cholera, nawet wiedm
bya jak ja. Osoniam nas przed furi kochanki diaba, powikszajc frustracj dziewczyny, bo
byam od niej znacznie silniejsza.
- O co tu chodzi? Jakie chore zabawy? Nie robi trjktw! -
wrzeszczaa.
Przez chwil pomylaam, e moe warto zawoa Gwidona, ta maa bya tak podobna do mnie, e
pewnie nie zauwayby rnicy, ale przypomniaam sobie, e to laska Mirona.
Umiechnam si w duchu - do czasu. Znaam mojego przyjaciela wystarczajco, by wiedzie, e to
nie potrwa dugo.
Jeli ja miaam kopoty z zaangaowaniem, to w sowniku diaba tego sowa w ogle nie byo.
- Nikt ci o to nie prosi, Anno. Zostaw nas samych, prosz. -
Hm, chodny ton mielimy opanowany do perfekcji, lata treningu zrobiy swoje.
- Jeli std wyjd, to nigdy nie wrc - pisna wiedma.
- Tak bdzie chyba najlepiej. - Groba nie zrobia na Mironie wraenia.
Wypucia z sykiem powietrze i ruszya do sypialni.
Trzasna drzwiami. Joshua pewnie ju nie spa, to druga burza, ktra przetoczya si przez nasze
mieszkanko w cigu zaledwie godziny. On jeden nie przysparza temu miejscu awantur. yjcy w
celibacie niemiay anio. Jedyn jego saboci bya muzyka. Nie upija si, bo adne z nas nie
mogo si upi, nie rozrabia, by schludny i pedantyczny, lubi prace domowe, idea. W ostatnich
tygodniach by mi najlepsz on, jak mogam sobie wyobrazi. Przez trzy stulecia waciwie nie
mia domu, bo
buntujc si przeciw despotycznemu dziadkowi, archanioowi Gabrielowi - tak, temu od
zwiastowania -
pomieszkiwa po jakich norach lub wbija si na waleta do klitki Mirona. Dopiero to mieszkanie,
nagroda od Starszyzny za pokonanie maga, stao si pierwszym miejscem, ktre mg
nazywa swoim. Nic dziwnego, e na fali entuzjazmu tak przyjemno sprawia mu odkurzanie,
gotowanie, zaopatrywanie naszej lodwki. Uwielbiaam ten zapa i kadego dnia cieszyam si, e
zaproponowaam jemu i Mironowi udziay w mieszkaniu. Gdyby nie oni, nie doyabym nagrody,
wic w peni na ni zasuyli, nawet jeli Starszyzna wolaa uda, e nie wie o ich zaangaowaniu w
spraw.
- Bya... adna, co nie? - zapytaam po chwili ciszy Mirona, ktry wci oplata mnie w talii
ramieniem, a czubek brody opiera o moj gow.
- Zauwaya - westchn.
- Co? - spytaam niewinnie.
- Bya tak podobna. Pomylaem, e nie robi nic zego, ale gdy my... musiaem uwaa, by nie woa
twojego imienia. To nie by dobry pomys.
- Oj, diabeku - odwrciam si, by spojrze mu w oczy -
wszyscy popeniamy bdy, zgadnij kogo przypomina mi Gwidon?
- Cho jest tylko blad wersj, nie?
- Jasne, podobnie jak ta panienka, adna, ale brak jej...
- Ognia. - Umiecha si szeroko. - Jestemy popaprani, wiesz?
- Wiem, diabeku. Na dodatek nie moemy wraca do swoich pokojw, bo ywe dowody naszego
popaprania wci grzebi si w naszej pocieli. - Przytuliam policzek do jego goej skry. Na
Bogini, mogam si uzaleni od tego uczucia.
- Kanapa? - zapyta po prostu.
- To jest pomys - mruknam, kosmyk dugich, ciemnych wosw Mirona askota mnie po twarzy,
ale nie odgarnam go. - Albo chodmy do Joshui, wbijemy mu si pod kodr.
Nie byby to pierwszy raz. Joshua regularnie miewa
koszmary, jego krzyki budziy nas w nocy i spotykalimy si, tak samo zaniepokojeni, przy drzwiach
sypialni, ktra znajdowaa si midzy naszymi. Sny wytrcay anioa z rwnowagi, majaczy,
krzycza, paka. Wystarczyo jednak, e go przytulalimy, a uspokaja si, spa do rana, zwinity w
kbek jak kocitko. Nigdy nie pytaam, co takiego mu si ni, e doprowadza go do takiego stanu, on
te nie wraca do tego rano. W podzikowaniu robi nam niadanie.
- Dzi nie krzyczy - powiedzia diabe.
- Gwidon krzycza, twoja panna krzyczaa, nie wystarczy?
Drzwi do sypialni Joshui uchyliy si z lekkim skrzypniciem i anio pojawi si w progu - wyglda
okropnie. Dugie, jasne wosy byy spltane, przyklejone do spoconego czoa. Twarz mia bledsz ni
ja, a oczy podkrone i szkliste.
- Nie mam siy krzycze, ale czuj si fatalnie - wychrypia.
Podszed kilka krokw w nasz stron, ledwie trzyma si na nogach. Chwyciam go, nim upad.
Krzyknam przeraona, czujc, jaki by rozpalony. Na Bogini, czy anioy mog chorowa?
2
Nie wierzyam w to, co si dziao. Mj Anio Str wiotcza
mi w ramionach, pprzytomny osuwa si na podog. Bogini, ratuj! Boe, ratuj swego syna. Byam
gotowa modli si do kadego, kto byby gotw mnie wysucha. W oczach Joshui nie widziaam nic,
prcz pustki, ciszy zapowiadajcej co zego.
- Miron, co mu jest? - krzyknam, wci oplatajc pier anioa ramionami. Diabe dopad do nas.
Spoglda w nieobecn twarz przyjaciela, pooy do na rozpalone czoo.
- Na piekielne zastpy, ponie! - warkn.
Jego spojrzenie upewnio mnie, e sprawa jest powana.
Diaby i anioy nie choroway. Nigdy. Nie groziy im ziemskie bakterie i wirusy, ich ciaa
regeneroway si po urazach. Joshua zachorowa, mia gorczk, straci przytomno i nie
odzyskiwa jej. Byo w tym co nadprzyrodzonego i niebezpiecznego. Miron nigdy nie wydawa si
bliszy paniki, ni teraz.
Wiedziaam, e w swym przeraeniu nie jestem sama.
Dwignlimy ciao i zanielimy je do azienki. Cho Joshua by szczupy, moe nawet chudy, to
ciao swoje wayo. Miao ciar, jaki zwykle miay trupy. Nie, nie pozwol, chobym miaa bi si
z kostuch do upadego. Nie oddam go.
Od godziny siedziaam w wannie, w lodowatej wodzie.
Anio, wci nieprzytomny, opiera si plecami o moj pier, a ja przytrzymywaam go, by si nie
utopi lub nie zachysn
wod. Draam, cakiem ju posiniaa z zimna, ale gorczka Joshui nie spadaa. Nie wiedzielimy, ile
dokadnie mia stopni, skala w termometrze koczya si na czterdziestu dwch stopniach, na ludzkiej
mierci, ale on nie by czowiekiem, do cholery. Nie mylaam jasno. Wtaczaam w niego swoj
energi, wol ycia, ktra obudziaby cay cmentarz, zaklinaam na wszelkie witoci. Nie
odzyskiwa
przytomnoci. Pakaam, krzyczaam, groziam i kusiam.
Miron klcza przy wannie i zdawa si rozpada. Na Bogini, nie mog straci ich obu. Serce diaba
jest bardziej kruche ni wszyscy zakadaj, uwiadomiam sobie pprzytomnie. Nie moe bezczynnie
patrze, nic nie robic, przeladowaoby go to do koca ycia.
- Miron, bagam, biegnij do sanktuarium, przyprowad
Jemio - powiedziaam ochrypym gosem.
Patrzy na mnie chwil i wiedziaam, e domyla si, czemu go o to prosz.
- On jest anioem, wasza magia nie podziaa.
- Znasz jakiego anielskiego uzdrowiciela w okolicy? -
warczaam. - Jemioa jest stara, moe pamita czasy, kiedy nasze systemy nie byy jeszcze ostatecznie
skcone? Moe wie, co mu jest, moe... - Znw pakaam. Musiaam chwyci si tej nadziei.
- Zaraz bd z powrotem - powiedzia.
Oby nie byo za pno, pomylaam, ale zacisnam zby, nim sowa wydostay si na zewntrz.
Zostaam sama z nieprzytomnym anioem. Tak gorcym, e zagrza wod w wannie.
- Kochanie, wr do mnie, wr do nas, nie odchod, ptaszyno - szeptaam mu do ucha, caujc
skronie, kady skrawek ciaa, jaki miaam w zasigu ust.
Zdesperowana signam po moc, t sam, ktr kiedy oywiam dwa wampiry. Dociskajc donie
do jego piersi, posaam mu do gowy obrazy. Wiedziaam, e nas kocha, wic jak mantr
powtarzaam zaklcie: yj dla nas, ptaszyno. Serce pod moimi palcami przypieszyo, z ust wydostao
si ciche jknicie.
- Joshua, odezwij si, jeli mnie syszysz - krzyknam, zbyt blisko jego ucha, by to mogo by
przyjemne.
- Kocie - wyszepta pieszczotliwe przezwisko, jakie mi nada, i doda chrapliwie: - nie pozwl im
mnie zabra.
- Komu, kochanie?
- Nie pozwl, nie pozwl...
Zaczynaam si obawia, e majaczy, ale odwrci si lekko i zobaczyam jego niemal granatowe
tczwki. Wyglda na przytomnego i zdecydowanego.
- On przyjdzie, Doro, nie pozwl - szepta sabym gosem.
- Nikomu, ptaszyno, nie pozwol ci zabra, nawet mierci.
Jeste mj. - Twardo wymwiam ostatnie sowo. I wierzyam w nie z caych si.
- Twj? - zapyta z niedowierzaniem.
- O tak, najmilszy, mj, i nie bd si dzieli z nikim. Prcz Mirona - dodaam dla porzdku.
Umiechn si, blado, ale jednak. Zaczynaam mie nadziej, e moe jednak co wskram.
Mwiam do niego, opowiadaam mu jakie gupie historyjki, skadaam obietnice i zaklinaam.
Zmuszaam, by sucha, by reagowa, trzymaam go na powierzchni przytomnoci tak samo, jak
trzymaam jego gow nad powierzchni wody. Czuam, e odsiecz nadchodzi.
-K- Nic nie zdoam zrobi, Jado, mog mu tylko troch zbi gorczk, ale nie wiem, co to za choroba,
nie znam si na leczeniu aniow - powiedziaa Jemioa.
Patrzya tak, jakby baa si, e uderz j za jej bezradno.
Musiaam wyglda jak obkana. Widziaa zreszt, jak wyrzucam za drzwi Gwidona i Ann... nie
byam mi wiedm.
- Wybacz, Jemioo, nie chciaam krzycze. Boj si o niego.
Umierz gorczk, prosz. - Postaraam si, by zabrzmiao to jak uprzejma proba i skrucha, a nie
rozkaz, a to ju wiele w tej sytuacji.
Szepczc zaklcie, pochylia si nad anioem, ktry lea
teraz w swoim ku, rozebrany z mokrych spodni od piamy i okryty przecieradem. Nie
odstpowaam go. Gdy odeszam na chwil, by zmieni ubranie, by bardziej niespokojny.
Leaam przy nim, tulc go i gaszczc po wilgotnych wosach, ktre pynnym zotem pltay si na
poduszce, oklejay moje ramiona, mieszay si z moimi rdzawymi kosmykami.
Nie radz sobie z bezradnoci. Jestem typem wojownika.
Teraz jednak nie wiedziaam, z czym i jak mam walczy. zy nieprzerwanym potokiem spyway mi
po twarzy. Miron sta krok od ka. Pociemniay na twarzy, zacity, zy. Jeli ja cierpiaam, znajc
Joshu nieco ponad rok, jak cierpia diabe, przyjanicy si z nim trzy i p wieku?
- Chod do nas, diabeku - szepnam, wycigajc rk w jego stron.
Bez sowa pooy si z drugiej strony ka. Rozpalone ciao chorego leao midzy nami. Kiedy to
oni leeli tak ze mn, wydrenowan i umierajc, ca noc oddawali mi energi.
Ocalili mnie. Gdyby i tym razem mogo to zadziaa. Brako ez. Palce nieprzerwanie bdziy po
gowie, po policzku, po gadkiej skrze na piersi mojego osobistego stra. Czemu ja nie mog go
ochroni?
Jemioa wysza, zostawiajc nas ze strachem i blem.
Obiecaa szuka informacji. Przytaknam, cho nie wierzyam, e co wskra. Wszystko w rkach
Pana, to jemu podlega mj skrzydlaty chopiec.
Nie spaam do rana, czuwajc nad niespokojnym snem Joshui. Chyba znw nawiedza go jego
koszmar, paka i rzuca
si, majaczy. Przytulaam go i uspokajaam. Kilka razy jeszcze, pprzytomny, baga, bym nie
pozwolia go zabra.
Obiecywaam, e nie pozwol. I na Bogini, zamierzaam dotrzyma sowa. Do Mirona odnalaza
moj.
omot do drzwi wyrwa mnie z odrtwienia, w jakie popadam nad ranem. Miron wymkn si z
ka i po-
szed sprawdzi, kto si dobija do naszego mieszkania. Po chwili usyszaam z salonu odgosy ktni.
Przyjdzie po mnie", przypomniay mi si sowa Joshui i baganie, bym nie pozwolia go zabra.
Biay pomie furii rozrasta si, wypeniajc mnie od rodka. Wstaam, uspokajajco gaszczc
picego anioa po twarzy. Wreszcie byo co konkretnego, co mogam zrobi dla przyjaciela.
W drzwiach sta Gabriel, za nim trjka anielskich stranikw, miniakw od czarnej roboty. Miron
zagradza im drog.
- Diabeku, id do Joshui - powiedziaam cicho. Na dwik mojego gosu podskoczyli. Miron zerkn
przez rami, niepewny, co powinien zrobi. By u kresu si. -Nie martw si, kochany, zajm si
naszymi gomi, a teraz id, nie chcby zosta sam.
Skin gow. Nie przywykam do takiego posusznego diaba, wypeniajcego polecenia bez
ironicznego komentarza.
Niech wrci normalno, pomylaam.
- Gabrielu - spojrzaam chodno na archanioa, stojcego w progu mojego mieszkania - c ci
sprowadza i czemu przemoc chcesz naruszy wito naszego domostwa?
Chyba nie planujesz znw mami mnie wizj zwiastowania?
- Joshua jest chory - bardziej owiadczy, ni spyta. Nie zamierzaam kama.
- Tak. Jest chory. Czy wiesz, co mu jest? - zapytaam podejrzliwie.
Moe i byli rodzin, ale nie od dzi niebo siga po ekstremalne rodki dla realizacji wasnych celw.
Pokrci
gow.
- Nie, ale zabieram go do nieba.
- Nie. - Mj gos przeci powietrze jak ostrze. Stranicy anielscy wzdrygnli si, nieczsto kto
sprzeciwia si drugiemu archanioowi Rady.
- Nie bd tego z tob konsultowa. To mj wnuk, przyznany ci Anio Str, ale jest chory, wic nie
bdzie wypenia
obowizkw, to chyba oczywiste.
- Nie - owiadczyam. - Wiedzia, e przyjdziesz, kaza mi obieca, e nie pozwol go zabra. I nie
zami obietnicy, chobym musiaa przela tu twoj krew. Joshua nie jest tylko moim Anioem
Strem, jest przyjacielem. I jest co, o czym moe nie wiesz.
- Co takiego? - zapyta lekcewaco.
- Jeli ja mam Anioa Stra, on ma wiedm straniczk.
Pilnujemy i chronimy si nawzajem. Wic o zabraniu go zapomnij. Za bardzo si ba, e nigdy go nie
wypucicie, bym bya gotowa ryzykowa.
- Umrze tu!
- Wiem, e wolaby umrze wolnym, ni y w niewoli -
powiedziaam kategorycznie, cho gardo cisno mi si na tak myl. - Ale wci mam nadziej, e
do tego nie dojdzie.
Patrzy na mnie ze zoci. Anielscy stranicy stali zdezorientowani za jego plecami, czekajc na
rozkazy.
- Gabrielu, powiedz mi - staraam si mwi spokojnie - jako kto tu dzi przyszede?
- Co masz na myli?
- Czy jeste tu jako archanio, czonek Rady, zleceniodawca suby Joshui i jego przeoony, ktry
przyby tu, by go zabra wbrew jego woli do nieba? Czy jako jego dziadek, ktry wyczu, e
chopiec, na ktrym mu zaley, jest chory, i przyby
zmartwiony, chcc udzieli
mu pomocy? Ostrzegam, tylko w jednym z przypadkw bdziesz mg wej do tego mieszkania. Jest
chronione, nie moesz wej bez mojej zgody, wiesz o tym. Wic, kim jeste, Gabrielu? Co jest dla
ciebie waniejsze?
Milcza. Arogancja na piknej twarzy stopniaa. Ramiona w eleganckim jasno popielatym garniturze
opady. Wpatrywa si we mnie najbardziej niebieskimi oczyma, jakie w yciu widziaam.
- Przelaaby moj krew? - zapyta nieoczekiwanie.
- Nie przelaabym krwi dziadka mojego przyjaciela.
Przelaabym krew aroganckiego dupka, ktry nie chce zostawi go w spokoju.
- Zabibym ci, nie moesz si rwna anioowi w peni majestatu.
- Gdyby do tego doszo, pewnie tak, zabiby mnie. Ale nie zrobisz tego.
- Nie zrobi? - Umiech bka mu si po ustach.
- Nie zrobisz. I nie dlatego, e musiaby tumaczy Radzie, czemu zabie wiedm, ktra bya mia
Panu na tyle, by ofiarowa jej Anioa Stra i udzieli mu aski peni majestatu.
Nie zrobisz tego, bo musiaby wytumaczy swojemu wnukowi, dlaczego zabie jego przyjacik,
kobiet, ktr kocha.
Gabriel drgn.
- Czyli wiesz. Jak zamierzasz to wykorzysta?
- Zamierzam go kocha, jak dotd. Na tyle, na ile pozwol nam okolicznoci. Znam prawo, Gabrielu.
- Wyrzekniesz si potrzeb ciaa?
Wzruszyam ramionami. Wbrew obiegowym opiniom nie byam nimfomank. Kiedy, nim zyskaam
na mocy, musiaam poywia si energi miertelnikw.
W trakcie seksu, jak sukub. Nie zrozumcie mnie le, nie narzekaam. Seks jest fajny, ale nigdy do
wany, by traci co waniejszego.
- Czy wyrzekaby si dla niego magii? - zapyta nieoczekiwanie Gabriel, nie przestajc przewietla
mnie bkitnymi sztyletami.
Nie wiedziaam, skd akurat takie pytanie przyszo mu do gowy, ale odpowiedziaam bez wahania:
- Wyrzekabym si dla niego ycia, gdyby od tego zaleao jego ycie, Gabrielu.
- Zaskakujesz mnie, wiedmo.
- Dzikuj.
- Skd wiesz, e to by komplement?
- Jeszcze yj, prawda? A ty wygldasz wietnie, ale nie wypalasz mi oczu blaskiem. Wnioskuj
wic, e zaskakiwanie to nie rozgniewao ci, lecz dostarczyo jakiego urozmaicenia.
- Byam potwornie zmczona, nie miaam siy na gierki.
- Tak, niewiele mnie zaskakuje po tylu mileniach.
- Nie odpowiedziae mi, Gabrielu, jako kto tu jeste? Bo albo wyjdziecie std wszyscy, albo jako
dziadek nie potrzebujesz sugusw i oni wychodz.
Byam wyczerpana, chciaam usi. Potaram oczy, spuchnite i piekce po caej nocy bez snu, za to
penej paczu.
Archanio szepn co stranikom. Wyszli, zamykajc za sob drzwi.
- Zapraszam do kuchni, Gabrielu, zrobi nam kawy. -Nie chciaam wprowadza go do Joshui, dopki
nie dowiem si wicej o samej chorobie mojego anioa, jak i o zamiarach Gabriela. Archanioowie
potrafi by wredni i przewrotni.
Skin gow z umiechem. Tak, przyjmowanie Gabriela w kuchni zaczynao by jak tradycj.
Zupenie jak kilka miesicy temu, siedzia na biaym krzele z Ikei, a ja nasypywaam do ekspresu
ulubionej kawy o lekko waniliowym aromacie.
- Powiedz mi, Gabrielu, czy masz co wsplnego z chorob Joshui? - zapytaam, silc si na spokj.
- Nie! - zaprzeczy gwatownie. Uwierzyam mu.
Westchnam.
- To nie jest nasza magia, Jemioa nie moga go uleczy.
Walczymy z gorczk. Z trudem zdoaam przywrci mu przytomno, ale nie mog zwalczy
przyczyn choroby. -
Znw zapieky mnie oczy. Oparam si ciko o st, kryjc twarz w doniach.
- Co masz na myli, mwic, e przywrcia mu przytomno?
- By w ciemnoci. Odchodzi. Przywoaam go. Odnalazam jego dusz i pokazaam mu obrazy, dla
ktrych wiem, e chciaby wrci. - Nie miaam pojcia, jak dokadniej wytumaczy mu moj
magi. - Kiedy oywiam tak dwa martwe wampiry. - Nie wiedziaam, jak wyglda kwestia duszy
wampirw w katechizmie Gabriela, ale nie zaprotestowa.
Znw patrzy, jakby chcia przejrze mnie na wylot.
- I obudzi si? - zapyta. Skd to napicie w jego gosie?
- Tak. Zdoa ostrzec, e przyjdziesz, i baga, bym nie pozwolia go zabra.
- Nie rozumiem, jak to si mogo sta. Nie powinna mc wpywa na niego, jest anioem, ty
wiedm - powiedzia, krcc gow. - Dlaczego chce tu zosta, skoro czuje, e umiera? Skoro ja
poczuem to w niebie, on musia
by tego wiadomy. Dlaczego chciaby umiera tutaj?
- Kochamy si, Gabrielu, a mio nie przejmuje si systemami. Czy gdyby wiedzia, e umierasz,
nie wolaby mie u boku tych, ktrych kochasz, Gabrielu?
- Nie rozumiesz sw, jakich uywasz, jeste jeszcze dzieckiem!
- Gabrielu, jestem wiedm, wadam magi mioci, wiem o niej wicej ni inni.
Chwyciam jego palce, lekko wzdrygn si, ale nie wyrwa z ucisku.
- Pozwl, poka ci - powiedziaam.
Przez chwil waha si, ale w kocu przytakn. Pozostawao mi tylko mie nadziej, e Gabriel nie
by takim sukinsynem, za jakiego uchodzi. Otworzyam si na niego, rozsunam zasony midzy
naszymi janiami. Weszam i odnalazam jego dusz. Drgn. Waciwie nigdy nie robiam tego na
przytomnym obiekcie, nie przyszo mi na myl, e mog temu towarzyszy jakie sensacje. Spytaam
wzrokiem, czy mam przerwa, ale zaprzeczy. Wrciam do jego duszy, zotej i bardzo jasnej, ale
zimnej, jakby upionej. Przez chwil sondowaam j t czci mojej magii, ktr odziedziczyam po
przodkach ze strony matki. Zamknam oczy i wzmocniam osony, by nie widzie tego, co
odnalazam, nie chciaam wkracza w intymne sprawy Gabriela. Pozwoliam, by sam oglda obrazy,
ktre zachowa w pamici, a ktre naznaczone byy mioci, ktr wyczuwa mj zmys. y bardzo
dugo, ale miaam mu do pokazania znacznie mniej obrazw, ni pokazywaam Joshui, mniej, ni
znalazabym we wasnej jani, cho miaam dopiero trzydzieci lat. Zrobio mi si smutno i
odruchowo mocniej cisnam palce archanioa. Gdy znw na niego spojrzaam, mia mokre policzki
i wyraz zagubienia rysujcy si na twarzy.
- Widziaa?
- Nie naruszyam twojej prywatnoci, Gabrielu. Pokazaam ci tylko to, czym dla ciebie bya mio.
Nie mam wpywu na to, co zobaczye.
- Cofam, co powiedziaem, wiesz, co to mio. Czy mj wnuk...
- Jego pokaz trwa znacznie duej, Gabrielu, twj wnuk ma wielkie serce.
- To dobrze - powiedzia cicho.
Nie widziaam go takim. Czy ktokolwiek widzia Gabriela sabego i niepewnego?
- Gabrielu, co dolega Joshui?
- Podejrzewam, e gorczka przemiany. Powikanie po uzyskaniu peni majestatu. Moe by zbyt
saby, by j udwign.
- Czy Pan daby mu ten dar, nie patrzc na to, e moe go zabi?
- Nie byby to pierwszy raz. - Gabriel umiechn si smutno.
- Jak mu pomc?
- Tylko Rafael... On jest Uzdrowicielem...
- Bg uleczy... tak tumaczy si jego imi, prawda?
-Przytakn. - Mamy problem, Rafael nienawidzi mnie i Joshui.
Znw przytakn.
- Zdobd leki, nie zdradzajc, kto ich potrzebuje.
Dostaniecie je jeszcze dzi - owiadczy z moc.
- Dzikuj, Gabrielu. - zy pocieky mi po policzkach.
- Nie dzikuj. Opiekuj si nim. Ma szczcie. - Wsta i ruszy
ku wyjciu. Zatrzyma si w progu i obrci. -Wiesz, co znaczy twoje imi, Teodoro?
- Nikt tak na mnie nie mwi, Gabrielu. Teraz jestem po prostu Dor albo Jad.
- Ale nadal jeste t, ktra raduje Pana. - Umiechn si. -
Moe dlatego jest ci tak askawy, cho jeste w innym systemie. A moe, wedle innego tumaczenia,
jeste jego darem, darem dla mojego wnuka, dla nas wszystkich?
- Moe. Gabrielu - powiedziaam z wahaniem - jeste te Panem Snw, prawda? - Skin gow. -
Std wiedziae, co si nio Joshui? Wiesz, e ma koszmary?
Jaki cie przebieg przez twarz archanioa.
- Przykro mi, Teodoro, jeli kto miaby ci o tym opowiedzie, powinien to by Joshua.
- On chyba nie pamita tych snw po przebudzeniu
-szepnam - ale boi si ich.
- Niestety, to tajemnica mojego wnuka, nie moja, nawet gdybym chcia ci j ujawni, wie mnie
przysiga.
- Czyli nie jest to tajemnica wycznie Joshui, prawda? Nie jemu obiecywae...
- Nie, ale gdybym ci zdradzi cokolwiek, kto miaby podstawy domaga si mojego odejcia z
nieba.
Zostawi mnie zaskoczon przy kuchennym stole. Gdy drzwi si za nim zatrzasny, wrciam do
sypialni Joshui. Miron siedzia na brzegu ka, trzymajc do przyjaciela.
- Dobrze, nie pozabijalicie si - mrukn na mj widok.
- Nie byo nawet blisko. - Posaam mu blady umiech. -
Obieca nam pomc, wydbi lek od Rafaela.
- Przywykem, e przy tobie nie jest sob.
- Po prostu kocha wnuka i martwi si o niego.
- Taaa, nawet jeli gros kopotw jego wnuka to skutek jego chorych ambicji.
- Kocha, jak moe, Mironie, ma serce, cho chyba boi si go uywa.
- Uwierz na sowo - skrzywi si - najwaniejsze, e obieca
pomoc. Nigdy nie zamaby sowa.
- Nawet danego wiedmie.
Wpezam do ka i przywaram do Joshui. Mrucza przez sen, wci niespokojny. By blady, spod
ciemnych, dugich rzs przezieray sice. Jego wci troch chopica, mimo trzystu pidziesiciu
wiosen ycia, twarz wygldaa na zabiedzon, cho jeszcze wczoraj rano by okazem zdrowia.
Odgarnam mu z czoa zote kosmyki. Nie mogam uwierzy, e nieco ponad rok temu nie byo go w
moim yciu. Byam przeraona przeczuciem pustki, ktre zawitaoby w nim, gdyby zabrako anioa.
Przywaram ustami do jego skroni i w rozpalon skr wyszeptaam:
- Nie wa si nas zostawia, ptaszyno, bo znajd ci choby w Edenie i przetrzepi twj pierzasty
tyek, zrozumiano? - Nie brzmiaam gronie, jak na mnie, byam a zbyt ckliwa i sodka.
Ale uczyam si dziki tym sowom odnajdywa si w roli dobrej Jady i nie irytowaam samej
siebie. Prawie.
Godzin pniej wci nie byo znaku od Gabriela. Czekalimy, nie wychodzc z ka Joshui.
- Mironie, czy wam si te zdarzaj takie rzeczy?
- Nam, znaczy diabom? - Przytaknam. - Nie, gorczka przemiany nam nie grozi, nie przemieniamy
si. Nie mamy skrzyde, nie zdarza nam si peen majestat, bo to znak aski Pana, a jak wiesz, nie
jestemy jego ulubiecami. Nie wierz, e Joshua nie zasuy na skrzyda i na majestat. Myl, e
moe odchorowuje, bo to byo takie nage, zaskakujce... Plus wi z tob, z nami, jego emocje
rozszalae bardziej ni przez ostatnie trzy wieki, za duo wszystkiego.
- Wyjdzie z tego, prawda? - Nie mogam przesta gadzi wosw anioa.
- Musi, nie pozwalam sobie na mylenie, e moe by inaczej.
- Moe powinnimy pozwoli Gabrielowi go zabra, wyleczy...
Miron potrzsn gow zdecydowanie.
- Nie, Joshua by tego nie chcia, poza tym... moe teraz ma wiksze szanse. Boj si, co zrobiby mu
Rafael, gdyby znalaz
go w niebie... o uleczeniu mylaby na kocu. Im dalej od Rafaela, tym lepiej dla Joshui.
Anio drgn we nie niespokojnie, usta poruszay si, mwi
co bezgonie.
Co jeli cae szczcie, jakie moesz sobie wyobrazi, jest w rkach aniow? Jednego, ktry ci
nienawidzi, drugiego, ktry sam nie wie, co o tobie myle, i trzeciego, ktry jest nieprzytomny? Ale
nie tskniam za czasami, kiedy w moim yciu nie byo aniow, diabw, magii. Za dziecistwem i
dojrzewaniem bez wiadomoci,
e jestem wiedm, a moje recesywne geny to co wicej ni jasna karnacja, rude wosy i grupa krwi
o Rh-. Teraz miaam wszystko, czego potrzebowaam do szczcia. Jedynym moim zmartwieniem na
t chwil byo, co zrobi, by nic z tego nie utraci.
- Jeli w cigu godziny si nie zjawi, sama pjd do nieba.
Moe jeli poprosz przed caym Trybunaem, moe jeli przekonam archaniow i ich ony, e nie
jestem zagroeniem, a Joshua zasuguje na leki...
- Nigdzie nie pjdziesz - Miron szarpn mnie za rk -
zrozumiano? Nie wtargniesz tam, zabij ci. Nie pozwol.
Skontaktuj si z Lucern...
Gdy anioy zawodz, kto zostaje, jeli nie Nioscy wiato, Ksi Piekie, dziadek mojego
kochanego diaba?
Moda, smuka anielica staa w progu wyranie prze-straszona. Potaram twarz, zmczona. Zdarzao
si, e byam straszakiem na wilkoaki, moe i psychopatyczni magowie powinni mnie unika, ale od
kiedy staam si straszakiem na modociane anioy?
- Kim jeste? - spytaam.
- ucja - wydukaa. - Przysa mnie Gabriel.
- Masz przesyk?
Przytakna. Odetchnam, nogi si pode mn ugiy. Podaa mi sakiewk, cisnam palcami miy
ciar.
- Gabriel chce wiedzie, czy jest poprawa... Kiedy mam wrci? - zapytaa niepewnie.
Pokrciam gow i szerzej otworzyam drzwi, zapraszajc j do rodka.
- Wejd, prosz, poczekaj, poczstuj si kaw, jedzeniem, czymkolwiek, zaraz wrc.
Zostawiam zaskoczon anielic w drzwiach i pobiegam do pokoju Joshui. Miron podcign
przyjaciela, a ja podetknam mu buteleczk z pynem do ust. Niech zadziaa, niech to nie bdzie
puapka. Na Bogini, przecie nawet nie miaam pewnoci, e Rafael nie domyli si, dla kogo jest
lek...
Klczaam przy ku, opierajc si piciami o podog, niezdolna, by wsta. Wpatrywaam si w
blad twarz przyjaciela, szukajc oznak zmiany, na lepsze czy na gorsze.
Miron wci oplata Joshu ramionami. Widziaam jego skupienie, cignit twarz, zacinite
szczki. Saby oddech chorego przypieszy. Gdy anio otworzy oczy, niemal zemdlaam,
zapowietrzona, z domi poplamionymi krwi.
Nawet nie zauwayam, e wbijam paznokcie w skr.
Spojrzaam na Mirona. Umiecha si pprzytomnie.
- Dora... - wyszepta anio. - Miron... udao si wam.
- To tobie si udao, ptaszyno. - Pogaskaam go po policzku i pocaowaam.
Przez chwil, bez sowa, przytulaam czoo do jego wci rozpalonego ciaa. Wyczuwaam jego aur,
bya mocniejsza ni jeszcze chwil temu, znw czuam ycie, nie pustk.
Miaam ju pewno, e wylie si z tego.
- Za chwil wrc, musz porozmawia z ucj...
- Tym dzieciakiem? - Miron Umiechn si.
- Dziewczyn. - Te si umiechnam na myl o anielskiej nastolatce. - Gabriel bdzie chcia
wiedzie, e dochodzisz do siebie.
- Nie pozwolia mu mnie zabra... - wyszepta Joshua.
- Nigdy nie ami danego sowa, ptaszyno, przecie wiesz. -
Ucisnam go raz jeszcze i podniosam si z podogi.
Anielica siedziaa na kanapie, z podkulonymi nogami.
Przegldaa jakie babskie pismo, zostawione tu przez Kati, moj przyjacik. Gdybym nie
wiedziaa, nie poznaabym, kim jest. Oczywicie nie chodzi o brak skrzyde - anioy nie nosz ich na
co dzie, tylko w peni majestatu, jeli go osign.
Wszystkie znane mi anioy byy imponujco pikne, przystojne. Wszystkie maj aur, ktra nie
pozostawia mnie obojtn. ucja bya bardzo modym aniokiem, metrykalnie sporo modsza ode
mnie. Jej twarz nosia lady ledwie co osignitego nastolctwa. Bya troch za szczupa, nieco
nieproporcjonalna, za dugie nogi, za dugie rce. Taki anielski rebaczek. Umiechnam si pod
nosem, widzc, z jakim zaangaowaniem wczytuje si w artyku o trendach w makijau. Bya nim tak
pochonita, e nie zauwaya, kiedy podeszam.
- ucjo - powiedziaam spokojnie. - Joshua zdrowieje, przeka to Gabrielowi, moe nas oczywicie
odwiedzi.
Zawsze bdzie tu mile widziany jako dziadek naszego przyjaciela.
- Ciesz si - wydukaa, wci niespokojnie spogldajc na mnie spod jasnej grzywki. - Czy
naprawd grozia Gabrielowi?
- Tak, ale to byy emocje. adne z nas nie chciao rozlewu krwi, martwilimy si o Joshu i tyle.
- Ale zabia wampira i maga?
- Maga zabi Joshua, ratujc co najmniej dziesi osb.
Bya pod wraeniem.
- Wiesz, e mwi, e jeste jego drog na skrty do peni majestatu? e bez ciebie nie miaby
skrzyde?
Wzruszyam ramionami.
- Joshua to dobry anio i przyjaciel. Zasuy na skrzyda. I moe gdyby nie ja, nie miaby ich dzisiaj,
ale te nie byby chory, nie byby na granicy ycia i mierci.
- Kady anio marzy o skrzydach - powiedziaa tsknie.
- Nie piesz si do nich, maleka, jeste jeszcze moda.
Gabriel podejrzewa, e choroba Joshui bya wanie konsekwencj przemiany.
- Jako anio pocztowy raczej na skrzyda nie zasu -
chlipna.
- Rb, co do ciebie naley, najlepiej jak moesz. Nigdy nie wiesz, co spodoba si Panu -
powiedziaam sentencjonalnie. -
Ilu zakadao, e moe spodoba mu si myl o ratowaniu wiedmy? Pan jest nieprzewidywalny,
anielico.
- To prawda - westchna. - Musz ju i...
- Zosta, jak dugo chcesz, moesz poczyta, obejrze sobie co, zje... Jeste posacem dobrej
nowiny, wic mio nam ci goci.
- Musz i do Gabriela... - powiedziaa, ale jej wzrok z tsknot zatrzyma si duej na stosiku
gazet i na telewizorze.
W niebie bya tych rozrywek pozbawiona. W Thornie mielimy kablwk. Podejrzewaam, e
kradzion, ale satelity, jak komrki, nie dziaay w magicznym miecie.
- Moesz nas odwiedzi, chopcy si uciesz - zapewniam j yczliwie.
Drgna zaskoczona.
- Chopcy?
- Miron i Joshua. Mieszkamy tu w trjk.
Oblaa si rumiecem. Hm, o Joshui wiedziaa, wic domylam si, na myl o kim te policzki
pony. Nie mogam si nie umiechn. Dobrze, e nie syszaa, jak nazwa j dzieckiem. Serce
dziewczyny moe pkn z mniej wakich powodw. Wstaa szybko, otrzepujc tunik.
- Zmykam - mrukna i, wci z rumiecem, ucieka.
3
Jak to moliwe? Caa jeste taka gorca, a stopy zawsze masz lodowate? - Gos przenika w mj sen,
wycigajc mnie agodnie na jaw. Chwil zajo mi, nim dotaro do mnie, co oznacza. Zamrugaam
szybko, odpdzajc ciko powiek.
- Obudzie si - powiedziaam z ulg, unoszc si na okciu, by przyjrze si zabiedzonej twarzy
anioa.
- Skd takie zaskoczenie? - Ziewa, zasaniajc usta doni.
Rozczochrany, w przepoconym podkoszulku i z sicami pod oczami wyglda nie najlepiej, ale
widok jego ciemnoniebieskich tczwek i lekkiego umiechu cieszy mnie niepomiernie.
- Ptaszyno, spae... - zerknam na zegarek - trzydzieci godzin, plus minus godzina...
Nie dowierza. Zapa mj nadgarstek i przysun do oczu tak, e mg na cyferblacie odczyta nie
tylko godzin, ale i dat. Zaskoczony pokrci gow. - No piknie... - wyjka. -
Zdawao mi si, e mina chwila...
Westchnam. To byo cikie trzydzieci godzin. Po zayciu leku przesanego przez Gabriela
odzyska przy-
tomno, gorczka spada do poziomu niezagraajcego yciu, ale nie by to koniec choroby. Joshua
zasn, ale ciao walczyo z gorczk przemiany - nadal rozpalone wy-pacao toksyny. Spa
niespokojnie, drczony koszmarami, z blem na twarzy. Cieszyam si, e nic nie pamita.
Nawet na chwil nie zostawa sam. Zmienialimy si przy nim, spalimy z nim, poilimy, by si
cakiem nie odwodni.
Aplikowalimy kolejne dawki leku. Anio obudzi si akurat wtedy, gdy Miron poszed na umwione
spotkanie z klientk.
Staralimy si nie odsya nikogo z kwitkiem, niepewni, czy agencja dugo jeszcze bdzie tak
popularna jak teraz, gdy pami o naszych wyczynach jest wiea. Jako trzeba zarabia na ycie. Nie
mielimy biura, uznajc czynsz za niepotrzebny wydatek. Z klientami spotykalimy si w Szataskim
Pierwiosnku, naszej ulubionej knajpie, w godzinach przedpoudniowych zwykle pustej i cichej. Lokal
mia te t niezaprzeczaln zalet, e znajdowa si po drugiej stronie ulicy - czerwony neon
widzielimy z okien kuchni. Miron co godzin zaglda do nas lub dzwoni.
Joshua powoli unis si na poduszkach, pomogam mu usi.
- Na anielskie zastpy, czuj si saby jak kurczak...
-powiedzia zaskoczony. Sama zmiana pozycji sprawia, e zblad, mimo to prbowa wsta.
- Ptaszyno, nie jade nic od dwch dni, tylko pie, nie moglimy ci nakarmi. - Przytrzymaam go
w pocieli. -
Prawie umare... pozwl sobie na chwil saboci. Powoli, skarbie.
- Przepraszam - wykrztusi, patrzc na mnie z mieszanin zaskoczenia i zmieszania.
- Za co, u diaba? - Nie nadaam za jego tokiem rozumowania.
- Za kopot... musielicie si mn zajmowa jak dzieckiem, Gabriel te na pewno sprawia trudnoci,
czuem, e pojawia
si w pobliu.
- Anioku, przesta gada gupstwa, bo szczerze przestrasz si, e gorczka uszkodzia ci mzg...
Byo z tob le, balimy si, to prawda, ale to nie by kopot, ale strach, e moemy ci straci.
Zrobilibymy znacznie wicej, gdyby dziki temu mia wyzdrowie. - Gula zacisna mi gardo i nie
chciaa puci. Odchrzknam. -Z Gabrielem sobie poradziam, zreszt, doszlimy do porozumienia.
Zaakceptowa fakty.
- Czyli? - By lekko rozbawiony.
- Och, e nawet po moim trupie ci std nie wycignie, bo musiaby jeszcze ukatrupi Mirona... Nie
jestemy przekupni, nie dziaamy racjonalnie i kochamy ci wciekle.
Umiechn si. Przez chwil wyglda zupenie zdrowo.
Ulga koataa mi si w piersi.
- Domylam si, e zrobilicie na nim wraenie.
- Och tak. Zreszt, jest cakiem miy, jak zapomni na chwil o kiju, ktry na co dzie ma w dupie. -
Umiechnam si. - Ale do gadania, witaj wrd ywych, lub pywych, jak w moim przypadku.
Ucisn mi rk z wyranym wspczuciem. Tak, jestem dziwadem w tym stadle. Jako jedyna
miaam kiedy ycie i ciao miertelniczki. Pobita w czasie potyczki z magiem waciwie umaram, to
znaczy umaro moje ciao. Wyglda tak samo, ale animuje je magia. Ma to swoje zalety, zero
starzenia, dugowieczno na granicy niemiertelnoci, jeli nic nie uprze si wystarczajco mocno,
by to zmieni. miertelne ciao umierao w blu, wic dawne ycie, kiedy jeszcze byam policjantk
w Toruniu, wiedm ukrywajc swoj natur, zawsze bdzie kojarzy mi si z tym ostatnim,
mocnym akordem. mierci w mczarniach, ktra nie staa si moim kocem, tylko pocztkiem
czego nowego, jak ycie w magicznym miecie z przyjacimi. Ostateczny dowd, e nigdy nie
byam tylko czowiekiem.
Obserwowanie chorego i nieprzytomnego anioa jako obudzio wspomnienie tamtych wydarze.
Widok jego cierpienia przywoywa cie tamtego blu, ale tym razem bolao nie poobijane ciao, ale
dusza. Cae moje jestestwo wyo z blu na sam myl, e mogabym go straci. Joshua musia
odczyta cz tych emocji w moich oczach i aurze, bo przytuli si ufnie jak szczeni.
- Waciwie to oboje jestemy z tych pywych, z dowiadczeniem balansowania na granicy w
pamici...
Pamitam, e byo blisko. Ale mamy to ju za sob. Nigdzie si nie wybieram, Doro, ju dobrze -
wyszepta w moje wosy.
- Och, ptaszyno, ciesz si. - Cmoknam go w policzek, po czym z nieco wyolbrzymionym
niesmakiem powchaam ciao tulce si do mojego. - Ale musisz si wykpa w tej chwili.
Zawstydzasz wilkoaki, naprawd. Zrobi ci co do jedzenia, a ty pod prysznic.
- No tak. - Powcha koszulk i si skrzywi. Po chwili jednak umiechn si szelmowsko,
wcigajc w nozdrza mj zapach. - Musiaa spdzi ze mn sporo czasu, bo pachniesz tak samo, i
wybacz, ale dzi to nie jest komplement... Moe wsplna kpiel? Wiesz, mog potrzebowa pomocy
w razie zasabnicia.
Spojrzaam na niego uwanie. Takie zaczepne teksty pasoway do Mirona, Joshua by bardziej
powcigliwy i niemiay.
- Oj, no co, chyba mog jakie profity wycign z tego koszmaru, nie? Kiedy byem dzieckiem i
chorowaem, nawet dziadek mik i przynosi mi cukierki. Wyrosem ju ze sodyczy. - Umiech igra
mu w niebieskich oczach.
- Wykorzystujesz moj chwil saboci?
- Och, odmwiaby Mironowi?
- Bez trudu. - Zamiaam si. - Ostatni raz, kiedy byam z nim pod prysznicem, wanie umieraam,
rozumiesz, trudne wspomnienia. Zreszt, kpiel z tob ju zaliczyam. W
lodowatej wodzie.
- No wic trzeba zatrze te ze wspomnienia.
- Umwmy si tak, anioku, nalej ci wody do wanny, na wypadek, jakby mia mdle pod
prysznicem. I umyj ci plecy.
To tyle. Zgadzasz si lub nic z tego.
- Lepszy rydz ni nic - wyszczerzy si.
By sabszy ni stara si pokaza. Moe std te arty, mskie zagrywki. Bardziej udawa Mirona, z
jego diabelsk witalnoci, ni uywa odzyskanych si. Ale by znw wrd nas i to byo
najwaniejsze. Gdy dojdzie do siebie, znw bdzie niemiay i troch skryty. Znw bdzie odwraca
wzrok, gdy wpadnie na mnie owinit rcznikiem na korytarzu albo zaspan, w samej bielinie,
kierujc pierwsze kroki do kuchni, by wczy ekspres do kawy. Nadnaturalni maj inne podejcie
do nagoci ni ludzie. Nie zawsze jest seksualna, czciej zwizana z bliskoci, ktra jest nam
potrzebna, jest czym naturalnym, niezbdnym do okazywania emocji. Anio, wy-
chowany w niebie, ktre jest bardziej konserwatywne, uczy
si tego, podobnie jak ja - wychowana z ludzk rodzin.
Wsplne spanie, przytulanie, pocaunki byy czym naturalnym. Umiechnam si na myl, jak
postrzegaliby nasze wsplne mieszkanie i noce moi znajomi z realnego wiata. Nie tskniam za
czasami, kiedy odruchowa potrzeba dotykania innych wpdzaa mnie w kopoty midzy ludmi.
Przytulajc Joshu, kiedy prowadziam go do azienki, pomylaam: czy moe by co lepszego? Do
peni szczcia brakowao jednego. Dwumetrowego, ciemnowosego diaba o czarnych oczach z
czerwon obwdk wok tczwek.
Przywoaam go myl, najwidoczniej. Zgrzyt zamka drzwi wejciowych rozleg si echem - Miron
wrci do domu.
*
Pachnc cynamonem i wanili, siedzielimy przy stole.
Podczas gdy ja i Joshua zmywalimy z siebie zapach choroby, Miron przygotowa jedzenie.
Odciskaam wosy w rcznik, wodzc wzrokiem za diabem, ktry co ukrywa. By
zdenerwowany i podejmowa heroiczne wysiki, by nie da po sobie pozna, jak bardzo. Czy przez
wzgld na sabego wci anioa, czy z innych powodw? Staraam si przejrze jego myli, co
udawao mi si czsto, odkd moje moce si wzmocniy, a nasze wizi zacieniy, ale blokowa si
wciekle. Co tylko utwierdzio mnie w przeczuciu, e nadcigaj kopoty. Diabe krzta si po
kuchni, doprawia
jedzenie, wyciga naczynia i sztuce. Wszystko z pozorn swobod. Nawet stara si dowcipkowa.
Moe uwierzyabym, gdybym nie czua,
jak bardzo jego umys by zaaferowany tworzeniem tej iluzji swobody. Serwetki, kieliszki na wod,
kolorowe talerze...
rozkada wszystko na stole, przerwa, by zamiesza sos, odcedzi makaron. W ruchach dostrzegaam
jednak lady ledwie dostrzegalnej, ale obecnej sztywnoci. Nie pytaam, mia za ciasno ustawione
bariery, bym zdoaa go zaskoczy.
Poczekam. Nie jestem cierpliwa, ale co tam. Czemu tego nie zostawi? Och, by przyjacielem i co
go gryzo. Nie mniej wane byo to, e zwykle, gdy co gryzo jedno z nas, czaio si, by ugry te
pozostaych. Naczynia poczone. Jak z Joshu - teoretycznie chorowa tylko on, ale odbio si to na
nas wszystkich. Rekonwalescencja bdzie dotyczy caej trjki, nie wtpiam w to nawet przez
chwil.
Jedlimy w ciszy, jakby zmczenie i gd odebray nam wol rozmowy. Nie miaam nic w ustach
rwnie dugo jak Joshua, cignam na adrenalinie i strachu.
Gdy przeszlimy do pokoju dziennego i Joshua jak zawsze zaklepa sobie rol dideja (nikt o ni
prcz niego nie zabiega, jednak anio nie zaniecha popiesznego zaklepywania tego przywileju),
szukaam okazji, by przycisn Mirona. Po jego koncentracji i uciekajcym spojrzeniu domylaam
si, e i mnie ta sprawa dotyczy. Joshua usadowi si na fotelu przy naszej ogromnej kolekcji pyt i
odpyn w krain rocka, zastanawiajc si, co waciwie nadaje si na pierwsz piosenk po
zmartwychwstaniu. Nie, nie szuka utworw religijnych, bo takowych w naszej pytotece raczej nie
ma.
Nasze gusta s zdumiewajco zbiene. Rock, grunge, metal, czasem co bardziej lirycznego, ale
adnego popu pod kar poraenia moc. Sporo klasyki z lat szedziesitych i siedemdziesitych,
wielka wyrwa na straszne muzycznie osiemdziesite (za wyjtkiem kilku pyt metalowych, bo tylko
ten gatunek nie zgupia w tym czasie), nowa fala wietnych kapel z lat dziewidziesitych, troch
nowszych zespow.
Och, jakie ptora tysica pyt, gdy poczylimy nasze zbiory. Cho zdumiewajco wiele z nich
mielimy z tego powodu w trzech egzemplarzach, nikt nie chcia rozsta si z wasnym. Teraz Joshua
wybra jedn z takich pyt, ukocha-nych, suchanych po wielokro, ale nigdy dotd ochrypy okrzyk
Eddiego Veddera: Oh, I'm still alive" nie by tak bardzo na miejscu. Joshua podpiewywa radonie
refren, ignorujc nieco przygnbiajce sowa zwrotek. Umiechnam si. Nie tylko dlatego, e
cieszyo mnie ozdrowienie anioa.
Wybra idealn muzyk, by osabi nieco zapory diaba.
Lubilimy t pyt, bya podwalin naszej przyjani.
Dosownie. Kiedy poznalimy si prawie dwa lata temu na imprezie, napalilimy si na siebie i
ruszylimy autostrad ku szybkiemu numerkowi bez konsekwencji i bez wymiany numerw
telefonw. Takie mielimy wwczas zasady.
Wsiedlimy do jego samochodu z zamiarem szybkiego przemieszczenia si do jego mieszkania i jego
ka. I kiedy odpali silnik, zaskoczyo radio. Pearl Jam, Ten". Zamiast wyuskiwa si z ciuchw,
zaczlimy gada na tym cholernym parkingu. Najpierw o muzyce, potem polecielimy po caych
yciorysach i sprawach kardynalnych. Godzinami, niczym para nastolatkw w liceum. Nie byo
seksu. Oboje doszlimy do wniosku, e szkoda psu porozumienie, ktre odnalelimy. Seks mona
mie zawsze, ale pogada nie ma z kim. Zaprzyjanilimy si. Wiedziaam, e syszc ten kawaek,
znw pobiegnie mylami do tamtego wieczoru, w tym do tego, co wydarzyo
si, zanim przekrci kluczyk w stacyjce. Czasem mwi, e szkoda, e nie puci tej pyty p
godziny pniej.
Wyczekaam a na jego twarzy pojawi si lekki umiech, a myli odpyny, i zwinnie jak kot
usiadam mu na kolanach, klinujc go tak, e nie mg wsta. Patrzyam na niego z odlegoci kilku
centymetrw, z domi na jego uchwie.
Zamruga zaskoczony, po czym westchn.
- No tak, wiedziaem, e nie da si nic przed tob ukry. -
Opar przedramiona na moich udach, tak e domi sign
bioder.
- Mimo to prbowae...
- Dla sportu - jkn. - Czasem si udz, e ja was czytam, a sam jestem nieprzenikniony. Kiedy
zauwaya?
- Od razu, jeszcze przed kolacj - powiedziaam prawd.
Westchn.
- Postanowia wic wykorzysta przewag fizyczn? -
Zacisn palce na moich biodrach, przycigajc mnie bliej.
- Nie odwrcisz mojej uwagi w tej chwili, Miron, piewaj, w co znowu wdepnlimy. Siedz ci na
kolanach, by nie mg
zwia. Ani kama. Wiesz, e nie okamiesz mnie, gdy patrzysz mi prosto w oczy - powiedziaam z
umiechem.
- To jest regularne przesuchanie - westchn znw. -Joshua, nie pomoesz?
- Och, zostawiam spraw profesjonalistce, ona wycignie to z ciebie lepiej ni ja, cho znam ci
trzysta pidziesit lat duej. Nie mam tego uroku. Ani ciaa. -Patrzy na nas spod pprzymknitych
powiek.
Joshua nie by typem zazdronika, jednak zwykle krpowao go to, e diaba waciwie nie
ograniczay zakazy. Gdybymy chcieli, moglibymy si zwiza, kocha. On jako mj Anio
Str pod kar sdu trybunalskiego nie mg obcowa z podwadn. A mia ochot. Uda, e muzyka
pochona go cakowicie, cho wci czuam jego spojrzenie na swoich plecach.
- Miron, im szybciej powiesz, tym mniej bdzie bolao -
powiedziaam przymilnie.
- Kto powiedzia, e nie jest mi mio? - Umiechn si sugestywnie, poprawiajc dla wygody
pozycj i przesuwajc rce na moje poladki. Zacisnam kolana na jego biodrach.
- Diabeku, nie prowokuj mnie, im bardziej si migasz, tym wiksz mam pewno, e mamy kopoty.
Byam szczerze zaniepokojona.
- Dostalimy zaproszenie na bal - powiedzia zrezygnowany.
Zamrugaam.
- W czym tkwi haczyk? - spytaam, nie rozumiejc.
- Dlaczego sdzisz, e musi tu by haczyk?
- Oj, daj spokj, diable, nie dranij mnie. Gdyby go tam nie byo, powiedziaby nam o tym dawno. A
ty chodzisz i dumasz, jak nie wpa po szyj w gwno.
Jkn.
- To zaproszenie do Trumny.
- No dobrze, zaproszenie do wampirzego klubu w Trjprzymierzu, ekscentryczne, ale chyba nie
przeraajce, przecie nie jestemy na szybkiej licie do wyssania...
Przez chwil nic nie mwi i znw uciek spojrzeniem.
- Hej - chwyciam go za brod i zajrzaam w jego niesamowite oczy - czego mi nie mwisz? Odkd
jestemy na czarnej licie Gajusza?
- Nie jestemy. - Zawaha si.
- Ja jestem? Dlaczego? Do cholery, uratowaam mu dwa wampiry, naraaam ycie... przysa mi
nawet liczny prezent, co si odmienio? - Szybki rachunek sumienia, nie zrobiam nic, co mogoby
wkurzy Ksicia wampirw z Trjprzymierza.
- Nie wiem, sonko - nagle opado napicie i zobaczyam, jak bardzo niepokoi go ta sytuacja - ale
zanim dorczono mi dzi zaproszenie... widziaem znajomego z dawnych lat, jednego z wampirzego
klanu, z ktrym mieszkaem p wieku w dziewitnastym stuleciu... wypytywa o nas, o ciebie. Wiele
plotek kry na twj temat w ich spoecznoci, tak wiele, e dotary nawet do niego, cho nie
wychyla nosa z Parya od stu lat. A jednak teraz pofatygowa si do Thornu tylko po to, by powoa
si u mnie na star znajomo w nadziei na dane z pierwszej rki. Nie podoba mi si to. Jean Louis
jest leniwy, ale zna si na polityce. Jeli uzna, e powinien wiedzie co o tobie, to sprawa nie jest
maa. Sonko, polityk wampirz przebija tylko jedno...
- Polityka midzysystemowa - westchnam. Mielimy z jej powodw sporo kopotw, jako e
reprezentowalimy rne systemy, oni chrzecijaski, monoteistyczny, ja nadnaturalny, skrajnie
politeistyczny.
- Wanie. - Zaspi si. - Wic jednego dnia spotykam Jean Louisa, ktry podpytuje o ciebie, a
pniej w moje rce skadaj zaproszenie dla ciebie...
- Dla mnie? - drgnam. - A wy?
- Osoba towarzyszca... to chyba jeden z nas?
- Nie ma mowy... ale to moe dobrze? Jeli nie zgodz si na was dwch, bd miaa pretekst, by tam
nie jecha? -
zastanawiaam si gono.
- To raczej nie bdzie takie proste - powiedzia Miron. -
Zaproszenie to zapewne pretekst... ale pki wynajduj takowy, nie jest le. Przynajmniej nie jest
tragicznie.
- Co masz na myli? Naprawd mylisz, e mogliby po prostu mnie porwa? Z jakiej racji?
Wtargnliby na terytorium Romana? Przecie wiedz, e ksi tego terytorium naley do Starszyzny,
a ja jestem ich poddan, na do specjalnych prawach...
- Moe wanie to zmusza ich do kurtuazji, ale czy wystarczy? - wtpi.
- Czy domylasz si, po rozmowie z Jeanem Louisem, w czym problem? Jak cignam na siebie oko
spoecznoci wampirzej?
- Nie powiedzia wprost, ale... - Zamyli si, przypominajc sobie spotkanie ze znajomym z
minionego ycia. - Pyta mnie o kogo jeszcze...
- O Victora? - zapytaam niespokojnie.
Jeli zabijasz wampira goymi rkoma, nie chcesz, by pami o nim czy o samym zdarzeniu ya zbyt
dugo wrd jego ziomkw.
- Nie, i to wanie dziwne... Pyta o Joachima i Wawrzyca...
co zamierzasz w zwizku z nimi.
- Jak to, co zamierzam? Nawet nie widziaam ich od tamtej nocy...
- Wanie... podobno nikt ich nie widzia...
- Na piekielne zastpy - zaklam.
- Wanie - przytakn.
- Roman, musimy pogada z Romanem. I moe z Teres? -
zastanawiaam si.
- Teresa... nie wiem, na ile jest lojalna wobec Gajusza, czy to nie zbyt due ryzyko?
- Hm, wiem, e wobec Joachima jest bardzo lojalna. Jeli mu si co stao, ona bdzie wiedzie, jest
z nim zwizana...
Napisz do niej.
- Byle na tyle dyskretnie, eby nie dostarczy Gajuszowi argumentw.
- Miron, ja nic nie zrobiam.
- To nie zawsze wystarcza, sonko.
4
Ulica bya spokojna i cicha. Wczesnym przedpoudniem miasto spao, zbierajc siy na huczne noce.
Owinam szyj szalikiem. Wci nie byo zimy z prawdziwego zdarzenia, za ktr zreszt nie
tskniam, ale wiatr nis ze sob zapowied
mrozu. Szybkim krokiem przemierzyam te kilka metrw, jakie dzieliy drzwi kamienicy, w ktrej
mieszkalimy, i Szataski Pierwiosnek. Miron zosta dzi z Joshu, wic moja kolej na pilnowanie
interesu. Kilka spotka z klientami, gwnie po to, by zainkasowa czeki. Odkd zaoyam agencj,
nasza popularno przekadaa si na liczne zlecenia. Wikszo z nich nie wymagaa jakichkolwiek
niezwykych umiejtnoci.
Sprawdzalimy wierno maonkw, odnajdywalimy zbuntowane nastolatki, skradzione
przedmioty, zaginionych spadkobiercw. Ostatnio nawet szukaam szczurw Bestiara, ktrego
zawistna maonka celowo zostawia uchylone drzwi.
Drobiazgi. adnego zabijania, pokazw majestatu. Mia praca za wietne pienidze. Moe i byy inne
agencje detektywistyczne, ale my
mielimy opini najskuteczniejszych. W peni zasuon.
Trafiay te do nas sprawy, ktre jako zahaczay o realny Toru. Znaam miasto lepiej ni inni, do
niedawna tam mieszkaam. Raz czy dwa razy przyday mi si te kontakty z tamtejsz policj.
Pchnam drzwi do Szataskiego i przywitaam si z cyklopem Drak. Mielimy w przeszoci
pewne niesnaski, zwizane z jego nieznonym podgldaniem, ale doszlimy do porozumienia. Chyba
nawet nie drani mnie tak jak kiedy.
By niczym element wyposaenia.
- Witaj, wiedmo, dawno ci nie byo - rzuci. - Pytano o ciebie.
- Kto, o kim powinnam wiedzie?
- Moe? Kobieta, bdzie tu dzi lub jutro, powiedziaem, e jeli chce ci spotka, prdzej tu ni
gdzie indziej. - Obliza si lubienie. - Pikna, olniewajca i warta grzechu.
- Nie przesadzasz? linisz si niemal na kad panienk, ktra przekracza ten prg - zauwayam z
rozbawieniem.
- Nie, ta jest inna, ekstraordynaryjna, nie widziaem tak rasowej kobiety, jak yj.
Uniosam brwi z powtpiewaniem.
- Och, nie obraajc ciebie - zajkn si.
- Daj spokj, nie jestem a tak prna - prychn-am. - Znam dziesitki kobiet, ktrym nie dorastam
do pit, wic wyluzuj.
Jest Leon?
- Oczywicie, na zapleczu. - Umiechn si zoliwie. -
agodzi.
Zamiaam si. Leon przyj do pracy mod i wiotk viccank, do ktrej ma pewn nietajon
sabo. Sodkie. Tyle e nie wzi pod uwag opinii swojej ony, piekielnicy.
Dosownie. Diablice s bardzo, bardzo wredne i zaborcze.
Braga bya trudna, nawet jak na redni swej rasy. Leon postawi si jej, chyba po raz pierwszy.
Zwykle wybiera
wity spokj, rozpuszczajc j coraz bardziej. Tym razem byo inaczej. Mijay miesice, a on trwa
przy swojej decyzji, cho okazji do agodzenia wybuchw Braga dostarczaa mu regularnie.
Usiadam przy ulubionym stoliku w rogu sali. Widziaam std cay bar. Po chwili podesza Sonia,
blada i delikatna jak chochlik.
- Witaj, Jado. - Umiechna si szeroko. - To co zwykle?
- Oczywicie. Czy Leon ma powane kopoty? - spytaam.
Zarumienia si.
- Da sobie rad. Braga... znowu j ponioso.
- Przeobrazia si? -Tak.
Pokiwaam gow. Leon musia wic uspokaja rogat diablic z demoniczn dz krwi. Cudownie.
Tylko tak silny czart, jakim by, mg sobie z tym poradzi.
Po chwili maa viccanka przyniosa mi mj ulubiony drink.
Kiedy nazywany Smokiem, ale po caej historii z magiem Leon zmieni jego nazw na Jadeith, na
moj cze. Twierdzi, e i tak tylko ja pij to wistwo, co mogo by prawd. Wdka z sokiem z
kaktusa i limonki i plastrem ogrka na lodzie.
Upiam yk. Idealny. Sonia wci staa krok od stolika, zbierajc si w sobie.
- Co tam, Soniu, jaki problem, prcz demonicznej szefowej?
- Chodzi o to - zajkna si - e wiesz, jak jest w barze, syszy si pewne rzeczy...
Spojrzaam na ni zaciekawiona.
- Ostatnio do czsto padao tu twoje imi. Nie w kontekcie maga.
- No prosz. Jakie szczegy?
- Niewiele, tyle e bywali tu tacy, ktrzy zwykle nie zagldaj do takich miejsc. Maj swoje.
- Wampiry? - zapytaam wprost. -Tak.
- Co o mojej szybkiej zagadzie?
- Nie. - Drgna zaskoczona. - Raczej ciekawo, wypytywali o ciebie... Kilku nowych... By nawet
Roman.
- No prosz, skoro nawet lokalny Mistrz tu wpad, musi si co kroi. Szkoda, e nie wpad dzi,
chciaam si z nim spotka...
- Mog zadzwoni - zaczerwienia si - waciwie prosi, bym to zrobia, kiedy si pojawisz, ale nie
wiedziaam, czy nie miaaby mi za ze...
- Soniu, wszystko w porzdku. Zadzwo i powiedz, e chc si z nim spotka. Jeli moe, niech
zajrzy, lub ja wpadn do siedziby Starszyzny czy do jego paacu, jak sobie yczy.
Skina gow i posza zadzwoni. Piknie, znw jestem w centrum zainteresowania.
Przez kolejn godzin nie miaam czasu zastanawia si nad t histori, odbywajc spotkania z
klientami. Matka modocianego inkuba, ktrego znalazam, nim narobi sobie powanych kopotw, z
wdzicznoci odpalia nam solidn premi. W sam raz na zbliajce si wita. Waciwie nie wiem,
jak zaplanowa wita
dla wiedmy, diaba i anioa. Moi obchodz przesilenie zimowe, Joshua pewnie tradycyjne Boe
Narodzenie, co wituje diabe? Moe zapytam Leona?
Z rozmyla wyrwaa mnie mroczna i ciemna obecno tu za drzwiami Szataskiego Pierwiosnka.
Umiechnam si, gdy tylko Roman wkroczy do baru, nie przejmujc si tym, e dobiegao
poudnie. Niewielu kainitw potrafio znie soce, nawet zimowe, skryte za chmurami, ale Roman,
nim zosta
przemieniony, by magiczny. Mia zdumiewajce moce. W
tym moliwo chodzenia za dnia i wysok tolerancj na promienie uv. Nic dziwnego, e tak szybko
zosta Ksiciem Wampirw i utrzyma swoj pozycj przez trzysta lat. Nie nalea do grona moich
wielbicieli, cho nasze relacje poprawiy si w ostatnich miesicach. Wygra dziki mnie duo
pienidzy i prawdopodobnie zyska nieco w Starszynie.
Jako jeden z nielicznych wierzy, e poradz sobie z magiem.
Pomoglimy sobie te w jednej sprawie, co jednak miao pozosta wspln tajemnic. Lubi si ze
mn drani, ale odwdziczaam mu si tym samym.
- Mj ulubiony krwiopijca - przywitaam go ze zoliwym umiechem. - Mio, e znalaze dla mnie
chwilk.
- Wiedmo - nachyli si, jakby zamierza mnie pocaowa w policzek, ale tylko wcign zapach i
umiechn si -
smakowita jak zawsze. Czy twoje zaproszenie oznacza, e chcesz si wreszcie podzieli ze mn
swoj wzmocnion esencj?
- Jasne, zaraz po tym, jak nabijesz si na koek, by udowodni si swego uczucia - odpyskowaam.
Rozemia si.
- Wic zostawmy to na pniej, wci nie wyroso drzewo, z ktrego mona by wystruga koek dla
mnie.
- Doprawdy? Widziaam kilka osik po drugiej stronie Wisy.
- Nie do dobre dla mnie, wiedmo, nie do dobre. -
Bysn zbami i rozsiad si na krzele.
- Romanie, syszaam, e twoja rasa podejrzanie si mn interesuje - zagaiam po wymianie
grzecznociowych zoliwoci.
Spoglda na mnie uwanie ciemnymi, niemal czarnymi oczami. Na ustach bka mu si ironiczny
umieszek.
- Och, a ty oczywicie nie masz pojcia: dlaczego.
- W rzeczy samej, nie mam. Wiem za to, e rozpytywao tu o mnie kilku kainitw, nawet takich,
ktrych na oczy nie widziaam. Dostaam te zaproszenie do Trumny na bal.
Drgn zaskoczony.
- Nie wiedziaem, e sprawy zaszy tak daleko...
- Domylam si, e nie chodzi o tace, prawda? - Byam szczerze zaniepokojona.
- Jado, nie wiem waciwie, do czego to wszystko zmierza.
Masz racj, duo si o tobie mwi. Za duo, by mogo si rozej po kociach. - Skrzywi si.
- Powiedz mi tylko, chodzi o Victora?
- Po czci na pewno.
- By twj, prawda? - Dotd jako unikaam rozmw z Romanem na temat wampira, ktrego zabiam.
- Nie. Suy u mnie, ale nie byem jego stwrc, nie byem nawet zwizany z nim krwi. Gdybym
by, wiedziabym, co robi za moimi plecami. - Zo migna w czarnych oczach.
- Czyli moliwe, e to jego stwrca lub ojciec ma do mnie pretensje... - Zamknam oczy na chwil,
porzdkujc fakty. -
Moe domaga si rekompensaty, prawda?
Wampir przytakn.
- Czy moe domaga si mojej mierci?
- To ostateczno, ale tak, moe.
Przez chwil nie wiedziaam, co powiedzie.
- Spotkam si z nim i bd zeznawa na twoj korzy, wiedmo.
- Jako czonek mojej Starszyzny?
- Nie, jako Ksi Wampirw, z wiedz na temat wypadkw.
Nie mog wykorzystywa pozycji w Starszynie w relacjach klanowych. Nic dla nich nie znacz.
Przytaknam. Fakt, e w Thornie wampiry i magiczni mieli wsplny zarzd, by fenomenem na cay
kraj.
- Ty te bdziesz z nimi rozmawia jako osoba prywatna, Jado, nie namiestnik Starszyzny. Nie
moemy ci chroni, nie mog wystawi glejtu, jak ostatnio. - Jaki cie alu pobrzmiewa w jego
gosie.
- Mam kopoty, Romanie?
- Masz.
- Jest co wicej, prawda? Dlaczego wampiry dopytyway, co mam zamiar zrobi z Wawrzycem i
Joachimem? Przecie ja ich nawet nie widziaam od tamtej nocy...
- Naprawd? - Skrzywi si, nie dowierzajc.
- Romanie, o co chodzi? Naprawd, nie widziaam ich od tej nocy. Z tego, co wiem, s u Gajusza...
- Nikt ich nie widzia od tamtego czasu - powiedzia po prostu.
- Chyba nie mylisz, e ich gdzie wi, ukrywam?
Spojrza na mnie czujnie, jakby prbowa mnie przewietli.
Westchnam i zdjam oson, pozwalajc mu zajrze w swoj gow. Nie miaam nic do ukrycia,
jeli idzie o wampiry i wszystko, co z nimi zwizane.
- Czy ty ich naprawd oywia?
- Daam im krew.
- Nie o to pytam - uci ostro.
- Tak, jako ich oywiam.
- Kontaktowali si z tob po wszystkim?
- Nie widziaam ich, mwiam ci.
- Nie o to pytam - powiedzia gwatownie.
- Och. - Zastanowiam si. - niam o nich, ale niewiele pamitam. Jaki niepokj, bl, proby.
Myl, e to mog by reminiscencje z czasu, gdy byli wizieni przez maga. Wiesz, e miaam wgld
w ich dusze.
Zamilk, przygryzajc warg. Ostre ky poyskiway zowieszczo. Dreszcz przebieg mi wzdu
krgosupa.
- Powiedz - zacz po chwili - jak wiele mocy zyskaa po tym wszystkim?
Spojrzaam na niego uwanie. By czonkiem mojej Starszyzny, mia prawo pyta, ale dotd tego nie
robi, by na to zbyt dyskretny. W pierwszym odruchu chciaam warkn, e to nie jego sprawa, ale...
Nie musia si ze mn dzieli tym, co wie, mg si powoa na prawo wampirzej dyskrecji, spawi
mnie, ale jednak przyszed i odpowiedzia mi na pytania. No, a skoro wampirze klany za chwil
mogy ogosi sezon polowa na wiedm, wolaam mie tego jednego, wzgldnie yczliwego (co za
ironia!) wampira po swojej stronie.
Mielimy swoj histori, ale chwil temu zadeklarowa, e bdzie zeznawa na moj korzy.
Odpowiedziaam wic szczerze. Na ile mogam.
- Hm, trudno orzec, Romanie, nie ma jakiego testu, ktry by to zweryfikowa. Jestem silniejsza, nie
musz si ywi na miertelnikach, nie dogasam jak dawniej i lepiej magazynuj energi, to bez
wtpienia plus. Mam wicej snw, przebyskw ni kiedy. Silniejsze osony. Lepiej kontroluj
swoj magi.
Ale nie zyskaam chyba mocy tych, ktrzy zmarli, nie tworz iluzji, nie mam telekinezy, cho
Katarzyna twierdzi, e wci za wczenie, by orzeka, czy jednak gdzie to we mnie nie siedzi.
Przytakn. Wida rozmawia o mnie z Katarzyn.
- Jeste wci niewiadom - powiedzia w kocu.
- Jak zawsze. Rzadko cokolwiek ze mn odbywao si podrcznikowo. Podejrzewam, e to te
sprzeczne linie magiczne. - Wzruszyam ramionami. - Wiesz, nie byo dotd takiego przypadku, by
wiedma z obu stron miaa sprzeczne dziedzictwa i odziedziczya oba. By wreszcie w okresie
dojrzewania oba doszy do gosu.
- Nic z tob nie jest atwe.
- Nawet nie wiesz, jak czsto to sysz, Romanie. Nie ma w tym mej zej woli, nie chc by kopotem
dla wszystkich. Tak po prostu mam.
- Wiemy, wiemy - skrzywi si - gdybym myla inaczej, nie zaproponowabym ci na namiestniczk.
- To ty? - Byam zaskoczona. - Nie mylaam, e mi tak ufasz.
- Jeste skuteczna.
- A ty praktyczny. - Umiechnam si.
- Wanie tak. To uatwia przetrwanie.
- Musz kiedy sprbowa. - Zamiaam si cicho.
- Jado, s rzeczy, o ktrych nie mog ci powiedzie. Jestem zobowizany milcze, ale... uwaaj na
siebie.
- Zobowizany przez prawa wampirze, prawda? -Tak.
- Co mi radzisz?
- Myl, e bdzie lepiej, gdy tam pojedziesz i sprbujesz wyjani wszystko. Nie chcesz, by wyrok
zapad zaocznie.
- Naprawd by to zrobili? -Tak.
- Podsumowujc, albo pojad i stawi im czoa, albo jaki krwiopijca moe czyha na mnie w
ciemnej uliczce?
- Tak. I to nie bdzie zwyky krwiopijca, Jado, ale egzekutor.
- Czy egzekutor nie wypenia wycznie wyrokw Konklawe?
Przytakn.
- Sprawa jest a tak powana, Romanie? - Wpatrywaam si w niego oszoomiona. - Interesuje si
mn Konklawe?
- Zbyt wiele ju powiedziaem, wiedmo. Niech to zostanie midzy nami.
- Powiedziaabym, e bd milcze jak grb, ale w tej chwili brzmi to zbyt zowieszczo -
westchnam. - Dzikuj, Romanie.
- Uwaaj na siebie, nie chc szuka nastpnego namiestnika.
Twoje kontakty z ludzk policj i z innymi systemami... szkoda by je traci.
C, nie by sentymentalny, by praktyczny. Nie przeszkadzao mi to, pki nasze cele si pokryway.
Moim byo bez wtpienia wyplta si z tego zamtu z ca szyj i na oko picioma litrami krwi w
yach.
5
Gdy wesza do baru, na chwil wszystkie spojrzenia powdroway w jej kierunku. Moje take.
Westchnam. Nie miaam wtpliwoci, e to o niej mwi Draka. Bya olniewajca. Zatrzymaa si
w progu, wiadomie dajc zebranym chwil na dokadne obejrzenie jej wdzikw. Miaa nie wicej
ni sto szedziesit pi centymetrw, cho czerwone szpilki dodaway jej i tak smukym nogom
dugoci.
Winiowy paszczyk cignity pasem zgrabnie podkrela jej szczup tali i biust, odwanie
rysujcy si pod materiaem.
Dugie i gste wosy opaday ciemn fal, kontrastujc z paszczem i olniewajco brzoskwiniow
karnacj. Pene, ciemnoczerwone usta przyprawiay o zazdro. Nie mogam oderwa od niej oczu.
Widziaam wiele piknych kobiet, ale ta miaa w sobie jaki magnetyzm, ktrego uywaa z pen
wiadomoci. Potrzsnam gow, uwiadamiajc sobie, e to co wicej ni uroda. Rzucaa urok.
Zacisnam pici, ranic skr paznokciami. Bl, nawet chwilowy, zwykle przerywa jego wpyw.
Spojrzaam znw na przyby. Na Bogini, bez uroku bya rwnie pikna. Nie mogam zrozumie, po
co wic z niego korzystaa. Prno? Potrzeba bycia uwielbian? Irytujce. Kobieta ruszya w
stron mojego stolika, bezbdnie wyuskujc mnie midzy gomi baru.
- Pani Teodora, jak sdz? - Wycigna rk w ma-nierycznym, omdlewajcym gecie.
- Dora lub Jada. Pani...? - Ucisnam jej do specjalnie nieco zbyt mocno.
- Izabela. - Umiechaa si jak gwiazda filmowa. Imi zdawao si pasowa idealnie.
- Co pani do mnie sprowadza? - Byam chodna. Uywanie urokw w tak nieetyczny sposb zrazio
mnie do niej, ale nie zamierzaam rezygnowa z potencjalnej klientki. Jej paszcz sugerowa, e
pienidze nie bd problemem.
- Interesy. Potrzebuj... - zawahaa si - specjalisty...
- Specjalisty od czego?
- Wszechstronnego specjalisty od spraw nieatwych -mwia enigmatycznie.
- Mam nadziej, e nie ma pani na myli pozbycia si kogo w wymiarze ostatecznym, bo takich usug
nie wiadcz -
powiedziaam zimno.
- Och nie, to co bardziej przyziemnego. - Skrzywia si lekko.
Byam nieco zniecierpliwiona. Znw czuam, e usiuje narzuci mi swj urok. Wycigna donie na
stoliku, bez wtpienia staraa si dotkn moich. Cofnam rce i zaplotam je na piersi. Skrzywia
si lekko. Nadal nie przechodzia do rzeczy. Czekaam. Nie zamierzaam jej niczego uatwia. Nie
graa czysto, to pewne. Intuicja kazaa mi si wycofa.
Spogldaa na mnie spod czarnych rzs ciemnoniebieskimi oczyma, kuszco wydymaa wargi. Nie,
nie dziaao to ju na mnie. Uroda skrywaa co gronego. Woski na karku lekko mi si nastroszyy.
Poruszya si niespokojnie na krzele, szurajc szpilkami po pododze. Zerwaam si na rwne nogi.
- Przepraszam, zaraz wrc - mruknam i szybko ruszyam do baru.
Leon opiera si swobodnie o kontuar. Wielki, zwalisty czart o cakiem anielskich mikkich puklach
opadajcych na ramiona - dowd jego mieszanego dziedzictwa. Spoglda w moj stron spod na
wp przymknitych powiek.
- Leon, kochany. - Wdrapaam si na stoek barowy i przechyliam nad barem tak, by przywita si z
nim jak naley.
Ucaowaam go serdecznie w oba policzki z gonym cmokniciem. Zwykle rytua powitania
celebrowalimy dugo i blisko, ale wyczuwa moje podenerwowanie.
- Doru, masz dziwne towarzystwo - powiedzia po prostu, rzucajc spojrzenie za moje plecy.
- Widz j pierwszy raz, ale Leon, ona jest jedn z was? -
zapytaam, ciszajc gos.
- Nie, skd ten pomys?
- Jest w niej co. - Pokrciam gow. - Caa moja moc krzyczy, bym si trzymaa od niej z daleka...
Uywa urokw w tak bezczelny sposb, e mam ochot j spoliczkowa, ale jeszcze bardziej nie
chc jej dotyka.
Przyglda mi si zaniepokojony.
- Kochanie, suchaj intuicji, tak silna reakcja musi mie uzasadnienie.
- Wiem, musz do niej wrci, ale moe mgby... nie wiem, odwoa mnie, powiedzie, e kto
dzwoni, cokolwiek?
- Jasne. Spawisz j?
- Postaram si. adna kasa nie jest warta obcowania z ni. -
Wzdrygnam si. - Raczej nie jest magiczna, nie czuj, by bya jedn z nas... skoro nie jest jedn z
twoich... niewiele zostaje nam moliwoci...
- Wampir? - zapyta, wcigajc powietrze wok mnie.
- Nie, zupenie co innego... Czujesz na mnie wampira, bo by tu Roman, gdy uspokajae Brag. -
Umiechnam si ironicznie. - Ona maskuje swj zapach, nie pachnie niczym prcz jakich mocnych
perfum. Ranych, zreszt. -
Skrzywiam si, bo nie lubiam zapachu r. - Moe by czymkolwiek, ale nie chce, bym wiedziaa,
czym.
- To w najlepszym wypadku arogancja.
Przytaknam. Nadnaturalni nie patrz z wyrozumiaoci na takie maskarady. Kady z nas jest, kim
jest, ukrywanie tego naley do zego tonu lub oznacza, e ma si co na sumieniu.
- Moesz na mnie liczy, malutka. - Pogaska mnie po policzku z icie ojcowsk trosk w oczach.
- Dziki, Leon, jeste kochany. Daj mi minut.
- Jasne - mrugn - odegram to jak naley. Wrciam do stolika. Zdystansowana i ostrona, by
przypadkiem jej nie dotkn.
- Tak wic, pani Izabelo, jaka to sprawa, bo wci pani nie powiedziaa? - zaczam sucho.
- Chodzi o znalezienie kogo. - Przecigaa sowa i miaam pewno, e kamie. Traciam
cierpliwo do tej kobiety.
Nawet jej uroda w tym momencie bardziej mnie odpychaa, ni przycigaa.
Z ulg przywitaam dwik dzwonka telefonu. Leon nie prnowa.
- Dora - krzykn zza baru - do ciebie!
- Przepraszam raz jeszcze - powiedziaam.
Wstaam szybko i ruszyam w stron baru. Zaskoczya mnie mina czarta. By zmieszany. Poda mi
suchawk. Wziam j, mylc, e mam tylko udawa, e kto dzwoni, ale on pokrci
gow i bezgonie wypowiedzia jedno sowo: Starszyzna".
Zamrugaam ze zdziwieniem.
- Jada przy telefonie, sucham? - powiedziaam.
- Jado, kochanie, tu Katarzyna, musisz do nas przyj.
- Kiedy?
- Najlepiej natychmiast.
- Czy to ma co wsplnego z wampirami? - spytaam, tknita zym przeczuciem.
- Oczywicie, e nie. - Zamiaa si. - To nic zego, po prostu musimy si spotka. Wszyscy ju tu s,
dlatego jeli moesz do nas zajrze, byoby dobrze...
- Oczywicie. Bd za chwil - powiedziaam nieco uspokojona. Moe wzywaj mnie obowizki
namiestniczki, pomylaam. Odoyam suchawk.
- Jeste wiedm, wiesz? - szepn Leon.
- Wiem - odszepnam z umiechem.
- Chcesz, bym uda, e kto do ciebie dzwoni, i akurat wtedy dzwoni Katarzyna? Jak to zrobia?
- Przypadek, Leosiu, nie mam takich mocy, nie jestem telepatk. - Umiechnam si.
Pewnym krokiem wrciam do stolika.
- Pani Izabelo, przykro mi, ale wzywaj mnie inne obowizki. Myl, e nie mog przyj pani
zlecenia
-powiedziaam, silc si na swobodny ton, cho co we mnie kazao mi ucieka.
Drgna. Przez chwil jej twarz wyraaa zo, ale powcigna si i znw umiechaa si z
pozorn sodycz.
- Och, tak mi przykro... ale to nic pilnego, moe umwimy si na inny dzie? - Wstaa i znw staraa
si skrci dystans midzy nami. Cofnam si i chwyciam kurtk i szalik z krzesa.
- Przykro mi, ale nie wiem, ile mi to zajmie, prcz agencji mam co w rodzaju suby publicznej. -
Ubieraam si, wci pilnujc, by nie moga mnie dotkn. -Mam zobowizania wobec Starszyzny.
Jest wielu detektyww, zapewne ktry przyjmie pani zlecenie. - Jeli nie ma za grosz intuicji,
pomylaam, ale umiechnam si bardzo oficjalnie.
- Wolaabym, by bya to pani. - Znw rzucaa uroki. Suka.
- Nie jestem zainteresowana. egnam. - Zniecierpliwiona uciekam z zasigu jej rk. Nim wyszam,
skryam si jeszcze za barem. Nie wiem czemu, ale chciaam, by to ona wysza pierwsza. Ufaam
intuicji. Nie chciaam mie jej za plecami.
Leon obj mnie ramieniem i rzuca Izabeli ze spojrzenia. By
jak zaborczy ojciec odstraszajcy absztyfikantw. Przytuliam go ciepo, dzikujc za wsparcie.
Izabela wytrzymaa jego spojrzenie, po czym emanujc uraon dum, wysza. Nie darowaa sobie
rzucania uroku, wic znw oczy wszystkich goci utkwione byy w jej ksztatnym ciele. Dostojnym
kro-
kiem opucia Szataski Pierwiosnek. Pasowaa tu jak kwiatek do koucha.
- Sucz - warkn Leon.
- Bez wtpienia, pytanie, z jakiego stada - mruknam. -
Uwaajcie na ni, jeli si pojawi...
- Nikt ci nie widzia, nikt o tobie nic nie wie. A ona nie jest tu mile widziana. - Wci by zy.
Wyglda gronie, gdy by
zy.
- Dziki, Leosiu, jeste najlepszy.
- Chyba najgorszy. - Wyszczerzy si. - Nie psuj mi reputacji.
- Kto ci tam wie, najlepszy czy najgorszy. - Zamiaam si. -
Na pewno jedyny w swoim rodzaju. Dziki, tak czy inaczej.
- Jeste moj ulubion klientk, kochanie, od tej sprawy z magiem jeste jak atrakcja turystyczna, a
wszyscy wiedz, e zaszczycasz nas swoj obecnoci, wic mam niezy utarg kadego dnia.
- To ty zaszczycasz mnie, tolerujc to, e uywam twojego baru jako biura agencji.
Stanam na palcach i pocaowaam go w policzek. Miaam metr osiemdziesit, ale Leon by
olbrzymem. By wyszy ode mnie niemal o pidziesit centymetrw. Szeroki i twardy jak skaa.
Wyszam odprowadzana zym spojrzeniem jego piekielnej ony.
Rowawa kamienica, siedziba Starszyzny, bya zaledwie pi minut drogi od Szataskiego
Pierwiosnka. Nim za-pukaam, drzwi otworzy umiechnity Kaspian, smuky wr o urodzie
nastoletniego chopca, prawa rka Katarzyny.
Umiecha si promiennie, jakbym bya witym Mikoajem, ktry wanie przynis prezenty.
- Mio ci widzie. Ju czekaj - powiedzia.
Wycign rce po moj kurtk. Zdjam j posusznie.
Dopiero od niedawna wchodziam do siedziby bez skurczu odka. Rzuciam okiem na swoje
odbicie w lustrze. Blada, troch potargana, ubrana zupenie nieformalnie. C, nie spodziewaam si
audiencji przed ca Starszyzn. Zreszt, stawaam przed nimi w bardziej nieoficjalnych strojach.
Umiechnam si na wspomnienie jednego spotkania, gdy miaam na sobie wycznie obszern
msk koszul. Dzi przynajmniej miaam spodnie.
Sala posiedze skpana bya w wietle. Krysztaowy yrandol rzuca migotliwe byski na ciany.
Przy stole siedziaa Starszyzna. W centrum Katarzyna, Pani Ognia i Wody, moe i miaa wedle
metryki milenium na karku, ale na twarzy dwadziecia lat. Gow okalay jej piknie upite
warkocze.
Umiechaa si przyjanie, cho po obu bokach miaa raczej mroczne indywidua. Z prawej siedzia
Roman, na lewicy Gardiasz - nekromanta i Pan Zawiatw. Pozostali te nie wygraliby konkursu na
przyjemniaka roku. Barczysty wilkoak Bruno siedzia z ramionami zaplecionymi na piersi. Nawet w
ludzkiej postaci przywodzi na myl wilka, cho w porwnaniu z szyszymor Klaudi wyglda po
prostu mio. Szyszymory nie grzesz urod. Klaudia bya chuda, szorstka, o szarozielonkawej skrze i
sztywnych czarnych wosach. Jeli bd miaa szczcie, nie odezwie si przez cae spotkanie. Jej
ostry gos by nie tylko nieprzyjemny. Przepowiadaa mier.
W tym gronie Katarzyna wyda-
waa si jeszcze adniejsza, lnia jak pera wrd otoczakw.
Skupiam si na niej, uatwia mi to, przejmujc stery spotkania.
- Witaj, Jado, dzikuj, e przysza tak szybko. -Umiechaa si. - Cho zaproszenie byo tak nage.
- Przyszam z przyjemnoci, pani - skoniam si z szacunkiem - gnana, co tu ukrywa, ciekawoci.
- Wiesz, co mwi o ciekawoci. - Gardiasz umiecha si zoliwie.
- Pierwszy krok do pieka? Nie obawiam si pieka, Gardiaszu, mam tam kilku znajomych. -
Umiechnam si szelmowsko.
- Moe powinna, Jado, nie jeste z ich systemu, wic trafiaby do sidmego krgu zawiatw.
- Myl, e przyjmujesz tam znacznie powaniejsze przypadki ni ciekawska wiedma.
- Moe zrobibym wyjtek, wiedmo, mao kto potrafi mnie rozbawi. - Bysn ostrymi jak
szpileczki zbami.
- Na dusz met moje arty by ci zmczyy. Spjrz na Romana, on zupenie nie jest rozbawiony,
moe dlatego, e ju spdzi ze mn dzi dusz chwilk.
- Nie bierz tego do siebie, wiedmo, jeste rozrywkowa, jak zawsze, ale nie czas na arty. - Roman
by oficjalny. Czas si zamkn.
- Jado, mamy kopot - powiedziaa Katarzyna.
- Nie lubi, gdy tak zaczynasz - jknam. - Tylko nie kolejny mag, prosz...
- Nie, nie taki typ problemu. - Umiechna si. Splota donie na blacie stou i wyjania. - Znasz
szamana o imieniu Witkacy?
- Oczywicie, e znam, cho nie pod mianem szamana...
Pracowalimy razem, odkryam, e jest magiczny i skontaktowaam go z Darni, by przeszed
szkolenie. Nie syszaam o nim od wczesnej jesieni, kiedy wzi urlop i wyjecha do Trjprzymierza
- powiedziaam szybko, zastanawiajc si, w jakie kopoty popad mj drogi kolega. -
Domylam si, skoro mianujesz go szamanem, e przeszed ju wstpne szkolenie.
Skina gow.
- Co ci czy z tym mczyzn? Zamyliam si.
- Przyjanilimy si jako ludzie, pracowalimy razem. Lubi go. Jeli wpad w kopoty, zapewne nie
ze swojej winy, po prostu ma dar do pakowania si w kopoty.
- Na pewno nie jestecie spokrewnieni? - zoliwie zauway
Roman.
- Na pewno - odpowiedziaam, obdarzajc go ironicznym umiechem. - Inna magia, wampirze.
Katarzyno, w czym problem?
- Juliana przysaa mi pismo. Twj kolega przeszed
szkolenie i chce wrci do Torunia, czyli byby pod nasz opiek. Potrzebuje dalszej nauki, by mc
przej ostateczn inicjacj. Przysuguje mu mentor, jak wiesz.
Skinam gow, to bya normalna procedura. Mody magiczny dostawa opiekuna, starszego koleg,
ktry by
przewodnikiem i powiernikiem, uczy go opanowa magi, pomaga odnale si w nowej sytuacji,
w nowych prawach.
- Jak dotd chyba nie widz problemu - powiedziaam ostronie.
- Nie byoby takowego, gdyby nie upr Witkacego
-powiedziaa Katarzyna, przymykajc bkitne oczy.
Witkacy mia trudny charakterek. Westchnam.
- Upar si, e jest tylko jedna osoba, ktr zaakceptuje jako mentora. Nie chce przyj do
wiadomoci, e nie jest to kwestia wyboru.
- Kogo wybra? - spytaam, majc ze przeczucia. Kogo ze Starszyzny mg zna Witkacy?
- Ciebie - powiedziaa Katarzyna, nie spuszczajc ze mnie wzroku.
- Cholera - jknam - przecie to niemoliwe... Czy on wie, jakie s wymogi wobec mentora? Jest
tak zielony, e moe nie wiedzie co mwi, Katarzyno. Ma czterdzieci lat, ale o tym, e jest
magiczny, wie od dwch miesicy...
- Wyjaniam mu wszystko, Jado. Wie, e powinien to by kto ze Starszyzny lub chocia starszy,
dowiadczony.
- To jak moe upiera si przy mnie?
- Powouje si na klauzul zaufania.
Tego byo za wiele. Signam po krzeso, by opa na nie bezsilnie.
- To jest niedorzeczne, Katarzyno.
- Wszyscy si z tob zgadzamy - powiedzia uprzejmie Gardiasz.
- Kto by mu przeznaczony? - spytaam, gwkujc, jak wybrn z tej sytuacji.
- To nie ma znaczenia, skoro odmawia i to uywajc takich argumentw.
Klauzula zaufania bya podstaw relacji ucznia i mentora.
Oznaczaa, e mody magiczny ufa, sucha i zdaje si na ocen dowiadczonego nauczyciela. Bez
takiej klauzuli nie ma relacji. Bez takiej relacji Starszyzna nie wyda zgody na pobyt maga na swoim
terytorium, bo nie ma kontroli nad niedowiadczonym adeptem.
- Domylam si, e ty, Katarzyno? - Skina gow. -Jak Witkac uzasadnia to szalestwo?
- Twierdzi, e nie ufa nikomu prcz ciebie. Wypuciam powietrze ze wistem. Musi by jakie
rozwizanie, do cholery! Przez chwil mylaam nad tym, wyamujc kostki u rk.
- Dobrze, rozwiemy to sprytem. Jeste moj mentork, pani, ufam ci - zaczam ostronie.
- Wiesz, e gdyby chciaa, byaby ju samodzielna, zwaszcza po wypadkach z jesieni.
Pokrciam gow.
- Nie, pani, jeli nie masz nic przeciwko, wol, by sprawy pozostay takimi, jakie s. Zwaszcza e
teraz pozwoli nam to pomc temu idiocie... Co, jeli bdzie mia dwch mentorw?
Ciebie, pani, jako dowiadczonego maga, i mnie, jako twoj asystentk, czniczk midzy tob a
upartym uczniem? Bd ci informowa o wszystkim, pyta o rady, mediowa midzy jego uporem a
twoj mdroci?
- To bardzo niekonwencjonalne rozwizanie. -Zmarszczya brwi. - Skd wiesz, e on si na to
zgodzi? e zoy przysig?
- Bo go przekonam i wytumacz, co trzeba. Poza tym, bdzie zwizany z nami dwiema, czy nie?
- Skoro nie rozwizujesz naszej wizi, waciwie tak... -
Zastanawiaa si nad tym chwil.
Byam zdesperowana, by pomc Witkacemu. Byam mu to winna.
- Pani, ja nie jestem dobrym wzorem do naladowania, nie jestem zbyt rozsdna, cierpliwa, nie mam
zalet, ktre winien mie mentor, ale Witkacy to cholernie zdolny szaman, do potny jeszcze przed
szkoleniem, by widzie moj aur mimo oson. Prawie si wykoczy, bo nie wiedzia kim jest, a dar
usiowa go naprowadzi, prowokujc go do szalonych narkotykowych eksperymentw... Jeli go nie
przyjmiemy, on nie zostanie w Trjprzymierzu, bdzie mieszka w Toruniu, izolowa si od
magicznych w poczuciu, e go odrzucilimy.
Moe by grony dla siebie, jeli nie bdzie nikogo, kto go przeprowadzi przez ten pierwszy okres. Z
caego serca chc, by trafi na najlepszego mentora, jakiego mgby dosta, czyli na ciebie, pani, bez
urazy dla pozostaych czonkw Starszyzny.
Proponuj, e bd czniczk do czasu, gdy Witkacy pozna ci, pani, i zaufa, co niechybnie nastanie.
On po prostu nie jest najlepszy w suchaniu autorytetw, w przyjmowaniu polece.
Dotrze si, jestem pewna. - Staraam si by tak przekonujc, jak to moliwe.
- Z tego, co mwisz, wynika, e ten twj Witkacy to zapowied kopotw - stwierdzi chodno
Gardiasz.
- Moe, ale te szaman. Nie mamy w naszej spoecznoci nikogo o takim talencie.
- Poza R - zauway Gardiasz.
- Ra jest oszustk, jak wszyscy wiemy, widzi duchy, ale nie ma z nimi kontaktu. - Zmarszczyam
brwi. -yje z nacigania naiwnych. Witkacy JEST szamanem.
Katarzyna przez chwil analizowaa wszystko.
- Zgoda, wiedmo, zastosujemy twoj metod... kreatywn.
Westchnam z ulg.
- Co mi mwi, e bd czasami co najmniej aowa tej decyzji, ale zgoda. Czy pozostali si
zgadzaj? -
zapytaa Katarzyna, by formalnoci stao si zado. Przytaknli.
Wstaam zadowolona, e udao si rozwiza Wit-kacowski kryzys.
Nagle poczuam co dziwnego. Pulsowanie w caym ciele.
Zakrcio mi si w gowie, zacisnam palce na oparciu krzesa.
Nic nie widziaam, ciemno spada na mnie gwatownie, odbierajc dech. Czer bya gsta,
duszca, napieraa na moje ciao si gwatownego przypywu. Krcio mi si w gowie, podoga
usuwaa mi si spod stp. Krzyknam, ale nie syszaam adnego dwiku, za to ciemno wlaa mi
si do ust, duszc. Zaczam kasa, bl rozsadza mi ebra. Co si dzieje, na Bogini, jczaam.
Odpywaam.
Gdy otworzyam oczy, znw widziaam. Cakiem dokadnie.
Czarne oczy Romana i bkitne Katarzyny. Pochylali si nade mn zaniepokojeni.
- Czy to wy? - wykrztusiam. Gardo bolao.
- Oczywicie, e nie, kochanie. - Katarzyna dotkna mojego czoa. - Nie wiem, co si stao,
zemdlaa, krzyczaa, czuam jak magi, ale ona nie pochodzia od nas.
- Ciemno miadya mnie - szepnam, przypominajc sobie wizj. - Jak dugo?
- Kilka minut. Moesz wsta?
Zastanowiam si chwil. Pokiwaam gow. Roman chwyci
mnie za przedramiona, by pomc. Wrzasnam. Natychmiast zwolni ucisk. Podwinam prawy
rkaw i spojrzaam na przedrami, ktre promieniowao blem.
- Na Bogini - szepna Katarzyna. - Poprzednio byo tak samo?
Patrzyam na run wypalon na mojej skrze. Zaogniona rana ukadaa si na ksztat ansuza. Kilka
miesicy temu na piersi pojawi si hagal, znikn po moich przenosinach do Thornu.
- Nie, nie wiem, wtedy spaam, obudziam si i po prostu bya, ale chyba wiedziaabym, gdyby
bolao tak jak teraz -
jknam.
- Zawoam Jemio, umierzy ci to - powiedziaa Katarzyna i przywoaa Kaspiana, ktry poszed do
sanktuarium po znachork.
Usiadam. Wci lekko krcio mi si w gowie.
- Na co mi ansuz, Katarzyno? Nie jestem dyplomat, prawnikiem, politykiem...
- Ansuz nie tylko pomaga przemawia, kochanie, on uniemoliwia kamstwo - powiedziaa wiedma.
- Piknie, cho przecie nie jestem kamczuch...
- Moe bdziesz musiaa to komu udowadnia? -Bya zmartwiona.
- Bogini znw ma jakie plany wobec mnie, ale jej metody tresury coraz mniej mi odpowiadaj. -
Parsknam ze zoci.
- Nie ma tego zego - mrukn Roman. - A mam ochot zada ci kilka pyta, wiedzc, e nie
skamiesz. -Umiechn
si zoliwie.
- Tak? - Kusio mnie, by skama, nawet troszeczk, tylko po to, by sprawdzi, jak dziaa ta cholerna
runa.
- Boisz si mnie? - Wyszczerzy ky.
- Idiota - mruknam, nie baczc na jego pozycj w Starszynie. - Nie boj si ciebie, krwiopijco.
Zasyczaam, czujc, jak runa rozpala si, niemal wieci na mojej jasnej skrze. Ostry bl przeszywa
rami.
Wampir mia si pen piersi.
- A wic nie jeste taka gupia - stwierdzi.
- Nawet jeli si ciebie boj, nigdy mnie to nie powstrzyma przed wygarniciem ci, co myl -
warknam. - To oczywiste, e mgby mnie zabi, wyssa, zmiady, jeste starym wampirem, do
cholery, ale jeli mylisz, e to utrzyma mnie w pokorze, mylisz si.
Ansuz nie zareagowa.
- Gupota to czy odwaga? Fajna zabawa. Nie mam nic przeciwko, by ta runa zostaa ci na zawsze,
byoby rozkosznie wiele okazji, by si zwijaa i pieklia, co?
Mrugn. Naprawd, puci do mnie oko. Na Bogini, Roman by figlarny?
- Nie gadaj tyle, pom mi wsta, tylko nie dotykaj tego cholerstwa - mruknam, wycigajc rce w
jego stron, uagodzona jako t nowo odkryt stron wampira. Pomg.
Klepn mnie nawet w tyek, jakby miao mnie to umocni na wasnych nogach. Puknam go
odruchowo w pier.
- Nie pozwalaj sobie.
- Do koca sob.
- Na to jedno moesz liczy - stwierdziam. Nagle przypomniaam sobie, o co miaam spyta
Romana. Zbliyam si na tyle, by nikt nie sysza, co szepcz. -Roman, czy egzekutor jest kobiet?
Drgn zaskoczony. -Nie.
- Jeste pewien? Na pewno nie jest obdnie pikn brunetk?
- Jestem pewien - szepn podirytowany. - To mczyzna.
Tyle mog ci powiedzie. Czemu pytasz?
- Spotkaam dzi kogo, kto wzbudzi moje podejrzenia.
Pomylaam, e moe si pospieszyli.
Pokrci gow.
- Wiedziabym. Nawet jeli nie mgbym ci powiedzie, wiedziabym - stwierdzi z przekonaniem.
Kim wic bya Izabela?
Z ulg przywitaam Jemio. Zatroskana i zrezygnowana patrzya na mnie z min co ty znowu
zmalowaa".
Wzruszyam ramionami. Nie prosiam si o nic. Bogini wida znowu miaa wobec mnie jakie plany.
Skd przeczucie, e jak zawsze skoczy si to obiciem mi tyka?
ciemniao si, gdy wracaam do domu. Nie mogam oprze si wraeniu, e jestem obserwowana.
Jeli kto mnie ledzi, na przykad obdnej urody brunetka o niewiadomym pochodzeniu, nie
zamierzaam zaprowadzi szpiega do mojego domu. Mj adres znali nieliczni, zaufani i Starszyzna,
ktra to mieszkanie mi ofiarowaa. Przeszam przez ulic, jakbym od samego pocztku zmierzaa
wanie do Pierwiosnka. Leon umiechn si na mj widok. Westchnam, wolaabym wita si z
chopakami i opa na kanap, ale lepiej dmucha na zimne. A propos zimna, potrzebowaam lodu na
t cholern run, czar Jemioy ju min, a bl pozosta.
- Daj pi spragnionemu wdrowcowi - jknam.
- Nawet nocleg, jak trzeba, eby potem znowu nie mwili, e nie byo miejsca w gospodzie - zamia
si. Czarcie poczucie humoru, niedoceniane, jak wida.
Siedziaam chwil nad szklaneczk zielonego Tadeithu.
Czeka cierpliwie, a nie wytrzyma.
- Masz kopoty?
Westchnam. Czemu kady, kto mnie zna, spodziewa si, e albo jestem w tarapatach, albo za
chwil bd?
- Nie wiem jeszcze, Leosiu, chyba powoli tak -stwierdziam, nie kryjc pewnej rezygnacji. -
Wampiry co ode mnie chc, ta baba dzi dziaa mi na system, chyba popadam w paranoj, bo
czuam, e mam ogon...
- Draka! - przywoa bramkarza. - Wyjrzyj dyskretnie na ulic, czy nikt si tam pod murem nie czai.
Spojrzaam z wdzicznoci.
- Doru, jeste najmniej paranoidaln osob, jak znam. A baba bya okropna.
- Wampirw nie skomentujesz? - zapytaam zdziwiona.
- C, mam uszy, ale wierz w ciebie. Pamitaj o jednym.
Wampiry to nie wilki, nie s zwierzakami, nie s impulsywne, przynajmniej nie w wanych
sprawach. S wyrachowane, rozpolitykowane, ale moesz to przeku na zalet. Mona si z nimi
dogada.
Przyjrzaam si uwanie czartowi. Rzadko kiedy rozgadywa
si a tak.
- Wydaje si, e wiesz, o czym mwisz. Wzruszy
ramionami.
- Naszym zawsze byo bliej do nich ni do innych. Magiczni dugo nie chcieli si zadawa z
piekielnikami, wampiry nigdy nie wybrzydzay.
- ye z nimi, jak Miron - bardziej stwierdziam ni spytaam.
- Duej ni on.
- Kto ci wypytywa o mnie, prawda? Mirona znalaz jaki duch przeszoci...
- Pytali, nie powiedziaem nic, czego nie mgbym ci powtrzy prosto w twarz.
- Wierz, Leosiu. Po prostu martwi mnie to zainteresowanie.
Jest chyba troch za due jak na roszczenia rekompensacyjne stwrcy Victora, nie sdzisz? Jean
Louis usysza o mnie w Paryu, do cholery. Odkd jestem sensacj wampirw w caej Europie?
- Od kilku tygodni, malutka. Odkd such zagin po twoich oywiecach.
Drgnam.
- A wic syszae... Wiesz co wicej?
- Powiedziabym ci, gdybym wiedzia. Wiem tylko, e zawsze, gdy ktry z kainitw pyta o ciebie,
po chwili wypytywa o nich. Dodaj dwa do dwch. Pamitaj, maa, o jednym, cokolwiek by si
dziao, nie okazuj poddastwa, nie bd pokorna, bo jeli uznasz Gajusza lub innego wampira za
pana, bdzie mia prawo dysponowa tob, jak jednym ze swoich, bezwarunkowo.
- Mam by niegrzeczna? - Umiechnam si ironicznie. -
Jako sobie poradz.
- Tak, butna i samodzielna. Wyemancypowana jak diabli, dosownie. adnego caowania piercieni,
padania na kolana, hodw.
- Jako si powstrzymam. - Skrzywiam si. - Gorzej, e bd prawdomwna jak anioek.
Pokazaam mu purpurow wci blizn na przedramieniu.
- Piknie - mrukn - cho wiesz, to nawet dobrze. Wikszo matuzalemw rasy potrafi wyczu
kamstwo.
Teraz wiesz, e nie moesz sobie na nie pozwoli. Maa, nie zrobia nic zego i prawda jest po
twojej stronie. A z run bd mieli pewno, e nie kamiesz, wic atwiej ich o tym przekonasz.
- Nie mylaam, e jeste optymist, czarcie. - Wychyliam do dna zielony alkohol.
- Nie jestem. Po prostu nauczony dowiadczeniem, wiem, e sobie poradzisz.
- Jeste wielki. - Wycignam si na barowym stoku i pocaowaam go w policzek.
- A ty malutka. - Bysn zbkami ostrymi jak u drapienej rybki.
- Tylko dla ciebie.
Wstaam i ruszyam do wyjcia. Draka opiera si o futryn.
- Bya, ale prysa, gdy mnie zobaczya. Ta cizia w czerwonym paszczu.
- Sucz - warknam.
- Sucz - przyzna cyklop.
Chyba zapatrzenie na walory sylwetki mino. Cyklop przejrza na oko.
- Dora - zawoa Leon w ostatniej chwili - nie kad si wczenie. Bdziesz mie dzi gocia.
Odwrciam si w progu.
- Gocia? - spytaam podejrzliwie.
- Sam j przyprowadz. Bdzie pno, bo moga wyjecha z Trjprzymierza dopiero po zmierzchu.
- Teresa? - domyliam si. - Miaam do niej pisa...
- Ju to zaatwiem.
- Jeste kochany, wiesz?
- Powiedz to mojej onie. Albo lepiej nie.
Wyszam ostronie w chodn noc. Rozejrzaam si, ale ulica bya pusta. Szybko przebiegam te kilka
metrw dzielcych mnie od drzwi do kamienicy. Zaoyam zaklcie szpiegowskie na futryn, tak na
wszelki wypadek.
Opadam na kanap zbyt zmczona, by zrobi to elegancko.
Miron bez sowa popchn mnie na poduszki, usiad i pooy
moje stopy na swoich kolanach. Jego zwinne i silne palce szybko pozbyy si moich skarpet z
halloweenowym wzorkiem i zaczy systematycznie i wytrwale ugniata stopy. Jknam.
- Teraz mw, bo przestan - zastrzeg si. Na Bogini, by w tym tak dobry, e wypiewaabym
wszystko, byleby nie przerywa.
- Zaczn od koca, musimy ogarn nieco salon, bdziemy mie gocia. Teresa.
- Szybko dziaasz - powiedzia z uznaniem.
- Nie ja, Leo.
- Nie ma jak oddany wielbiciel, kolekcjonujesz same ciekawe okazy. - Uszczypn mnie w ydk.
- Tylko nie mw tego gono, Braga gotowa mi ogoli gow.
Jego te wypytywano.
- Mwi kto? Czyjego dawny klan?
- Nie pytaam, a to ma znaczenie?
- Do istotne. y z klanem Veritas, syszaem, e jedna z nich jest teraz szefow Konklawe.
- Ciekawe... Da mi kilka rad. Mam by twarda, nieustpliwa i niepokorna.
- Dasz rad. W razie trudnoci wyobra sobie, e to ja proponuj, bymy si wreszcie przespali.
- Bardzo mieszne - powiedziaam, cho przyznaj, miaam si.
- Do usug, sonko. Co dalej?
- Hm, niech pomyl, spotkanie ze Starszyzn, mam may kopot z Witkacym, ktry omal nie
zaprzepaci swojego magicznego ywota, upierajc si, e jestem jedyn mentork, jak jest gotw
obdarzy zaufaniem.
- Idiota - westchn. - Jak z tego wybrna?
- Zostaam asystentk mentorki.
- Nie wtpi, e to twj pomys.
- Po czym poznae?
- Kreatywnie i w twoim stylu. Masz wic podopiecznego.
- Teoretycznie, w praktyce bd porednikiem midzy upartym szamanem a rzeczywist mentork,
czyli Katarzyn.
- Do zrobienia. Co dalej?
- Ach, w midzyczasie zostaam naznaczona - odwinam rkaw - przedstawiam ci mj prywatny
wykrywacz kamstw.
Problem, e wykrywa tylko moje kamstwa.
- Runa - powiedzia. - Starszyzna ci j zrobia?
- Nie, no co ty, sam si pojawi, jak latem hagal.
- Naprawd nie moesz kama?
- Mog, cho to boli, a ansuz wieci jak stuwatwka. I bagam, nie zadawaj gupich pyta tylko po to,
bym musiaa udziela gupich odpowiedzi. Roman ju sprawdza.
- O co zapyta?
- Czy si go boj.
- Zabolao? - mia si do rozpuku.
- Lepsze ni to, o co ty by zapyta na jego miejscu.
- Co by to mogo by? - Wyszczerzy si, rozwiewajc moje zudzenie, e mgby nie zapyta o seks.
I intuicja mwia mi, e mj ansuz daby mi w ko.
- Och, zamknij si, diabliku. Jeszcze jedno, uwaaj na kobiet, przedstawia si jako Izabela,
obdnie pikna i jest w niej co przeraajcego, ciarki i odruchy bezwarunkowe.
Spawiam j, ale potem mnie ledzia. Poza tym jest przebieracem. Nie wiem kim. Nie jest chyba
jedn z nas, Leon nie rozpozna w niej piekielnika, ale nic pewnego, bo bya do silna, by
cakowicie zamaskowa zapach i schowa aur.
- Sucz - skomentowa ze zym umiechem.
- Nie pierwszy na to wpade. Byo w niej co liskiego i niemoralnego. Wyobra sobie, e jest
obdnie liczna, ale uparcie uywaa urokw, jakby nie byo jej do. Dziwne -
zmarszczyam nos - w taki sposb nie da si poderwa faceta, ale mona z niego zrobi warzywo,
nierozumne i linice si.
- Moe wanie tego chce?
- Ale po co? - Wzruszyam ramionami.
- Kto j tam wie.
- Wiesz, gdy bya blisko, moja intuicja krzyczaa, bym nie pozwolia jej si dotkn. Nigdy mi si to
nie zdarzyo. Nie w takim nateniu. Wygaam si, by j spawi, cho jej czek byby zapewne
tusty.
- Sprawdzaem konto, nie mamy si czego obawia. Twoja pensja jako namiestniczki, moje procenty
od spadku po tacie pozwol nam si utrzyma, moglibymy da
sobie spokj z agencj, ale wtedy byoby nudno. No i Toshua gryzby si, e jako jedyny nie wnosi
nic do skarbonki.
- Moe teraz, jak Gabe zmik, zdoamy go przekona, e mona ju odblokowa fundusz Joshui?
Przecie waciwie podj obowizki dorosego anioa, ma przydzia, nie ma sensu czeka, a zajmie
si polityk, bo wtedy kasa nie ujrzy wiata dziennego.
- Moesz prbowa, jeli ustpi to tylko przed twoj si perswazji.
- eby wiedzia, e sprbuj.
- Hej, co przegapiem? - Joshua sta w progu zaspany i potargany. Wci dochodzi do siebie po
chorobie i kilka razy w cigu dnia drzema jak niemowl. Mia na sobie tylko spodnie od pidamy.
Zawiesiam oko na jego nagim torsie, szczupym, ale zgrabnym. Jasna skra miaa szczeglnie adny
odcie, wydawaa si munita socem, nie opalona, lecz zotawa.
- Nic wanego, ptaszyno - powiedziaam uspokajajco - ale moesz chcie si ubra, bdziemy mie
gocia.
- O tej porze? - zdziwi si. - Ach, wampir?
- Wampirzyca. Teresa z Trjprzymierza. Nie znasz jej, to narzeczona jednego z uratowanych przez
nas wampirw.
- Joachima... - domyli si. No tak, Wawrzyniec by gejem. -
Dobra, zao co na siebie. Kotek, czy masz kopoty?
- Czemu wszyscy mnie o to pytaj? - achnam si.
- Bo znowu masz oczy jak czujne zwierztko. Nic ci nie umyka i to wida.
- Kopoty, moe. Nic, z czym sobie nie poradz.
- Pamitaj, co Miron mwi o tajemnicach.
- Tak, wiem, czaj si w szafie, by pniej ugry w dup.
- Prorok przemwi. - Umiechn si i znikn za drzwiami do swojej sypialni.
- Kiedy on si taki mdry zrobi, diabeku, i taki wygadany?
- Mieszka z nami, czego si spodziewasz? Nabywa umiejtnoci niezbdnych do przetrwania.
Zamiewalimy si, gdy nagle poczuam dreszcz. Zaklcie szpiegowskie ostrzegao, e kto wszed
do naszej kamienicy.
- Przygotujmy si na goci - powiedziaam, niechtnie zdejmujc stopy z kolan Mirona. - Dokoczysz
innym razem.
- Jasne, ale jako profesjonalista bd si domaga, by bya bez spodni...
- A to czemu?
- A do masaysty idziesz w spodniach czy w gustownym rczniczku?
Potargaam mu wosy i ruszyam do drzwi.
Po chwili rozlego si pukanie. Przyjmowanie krwiopijcw noc we wasnym domu nie wiadczy o
rozsdku, mimo to otworzyam drzwi i zaprosiam Teres szerokim gestem.
6
Teresa nie wygldaa dobrze. Co byo prawdziwym wyczynem w przypadku wyjtkowo adnej
dziewczyny.
Chodna blondynka, z ciaem i twarz anielicy. Tym razem jednak rzucaa si w oczy upiorna blado
jej alabastrowej cery i ciemne sice pod oczami. Zwykle elegancka, dzi prezentowaa wymite
lniane spodnie i poplamion bluzk.
Nerwowo wykrcaa palce, nie mogc sobie znale miejsca. Z
rozbieganymi oczami i na granicy paczu chodzia po naszym saloniku, jakby bya w klatce.
- Tereso, usid prosz, czy chcesz co do picia? Woda, herbata, co mocniejszego? - spytaam
ostronie.
Nie widziaam jej nigdy w takim stanie i nie byam pewna, czego si spodziewa. Leon zapewnia
mnie, e nie jest dla nas grona, ale nie wiedziaam, czy nie jest grona dla siebie.
Wygldaa wyjtkowo szczupo, jakby od dawna nie jada.
Spojrzaa na mnie zupenie nieprzytomnymi oczyma. Jak ona zdoaa dojecha tu samochodem w
takim stanie?
- Co mwia?
- Pytam, czy nie masz ochoty napi si czego - powtrzyam cierpliwie. Wiedziaam, e nie uzna
tego za zaproszenie do wgryzienia si w szyj.
- Macie jaki alkohol? Cokolwiek? - spytaa nieszczliwym gosem.
- Przynios. - Joshua szybko opuci pokj. Dla niego obcowanie z kim tak cierpicym byo
szczeglnie trudne.
Mg y z nami, ale genw nie zmieni.
Po chwili wrci z kieliszkiem wina w rce i podszed do wampirzycy.
- Przepraszam, nie znamy si waciwie, ale chciabym ci pomc - powiedzia tonem zawodowego
mediatora. - Jeli pozwolisz, dotkn na chwil twojej rki i sprbuj ci uspokoi, na tyle, by moga
nam powiedzie, co si stao, dobrze?
Patrzya na niego, jakby przemwi do niej po klingosku.
Wstaam i zbliyam si do nich.
- Tereso, spokojnie, dobrze? Pozwl Joshui ci pomc -
szeptaam monotonnie.
Dotknam delikatnie jej ramienia. Nie odskoczya. Objam j cianiej, wierzc, e ucisk supresyjny
uspokaja nie tylko zwierzta czy ludzi, ale i wampiry. Wci nie rzucaa mi si do garda, skinam
wic na Joshu, ktry wzi jej do midzy swoje i przez chwil pozwala spywa energii, mocy
typowej dla aniow - koi jej nerwy. Po chwili napite ramiona rozluniy si, a twarz stracia
ostro rysw. Odetchnam.
Wampiry s gronymi stworzeniami, ale do opanowania, zwaszcza jeli si ma przewag liczebn.
Chyba e to obkany wampir. Wtedy liczebno waciwie nie ma znaczenia. Miron widzia w
swoim klanie przypadek obkania. Moda kobieta, nim zdoano j obezwadni, po prostu
rozszarpaa pi dorosych wampirw jak zabawki z papieru. Ludzkie matki pod wpywem
adrenaliny podnosz samochody, by wycign swoje dziecko. Wampir podnosi samochd bez
adrenalinowego kopa. Pomyl, co moe zrobi na adrenalinie?
Podprowadzilimy Teres do kanapy, usiada posusznie, a Joshua siad obok, by w razie czego
powtrzy kojenie.
Uklknam na pododze przed wampirzyc.
- Wszystko bdzie dobrze, cokolwiek si stao, zaradzimy, ale musisz mi powiedzie, co ci
sprowadza, co doprowadzio ci do takiego stanu? - mwiam spokojnym tonem terapeuty.
Zaszlochaa bezgonie.
- Joachim... Leon mwi, e ty go nie masz...
- Kochanie, przysigam, nie mam Joachima, ostatnim razem, kiedy widziaam go na ywo, wsiada do
auta i odjeda do ciebie... Czemu mylaa, e mog go mie?
- Bo znikn. - Pocigaa nosem. Nie wiedziaam, e wampir moe mie katar. - Nie widziaam go od
dwch miesicy.
- Czujesz go? - zapytaam szczerze zaniepokojona. Cholera, nie po to go ratowaam, eby kto znw
zrobi mu krzywd.
- Tak - skrzywia si - ale nie wiem, gdzie jest. Cierpi, Doro, on tak bardzo cierpi...
Rozpakaa si na caego. Wiedziaam, e ich wi jest na tyle silna, e ona sama czuje co najmniej
cz tego blu, jakiego on dowiadcza. Jeli ta cz doprowadza j do takiego stanu, nie wiem, jak
on to znosi.
- Tereso, prosz, pom mi, powiedz, czy Wawrzyniec te znikn i czy rozmawiaa z jego
chopakiem, Mioszem?
- Nie ma go, nie ma Wawrzyca, Miosz nic nie wie, pacze, nie je, ma poczucie, e to si nigdy nie
skoczy. Ledwie ich odzyskalimy, z zawiatw waciwie, i znowu...
- Dlaczego mylaa, e ja go mam? - Nie dawao mi to spokoju.
- Bo... - zajkna si - on mwi, e chce do ciebie przyjecha. Wawrzyniec te...
Drgnam zaskoczona. Przez chwil pomylaam, e moe przyjechali bez zgody Romana na jego
terytorium... ale nie, przecie sam jeszcze dzi mnie o nich pyta. Roman nie wiedzia nic o
zaginionych.
- Dora, czy oni... czy oni kontaktowali si z tob? -zapytaa w kocu amicym si gosem.
- To znaczy?
- Czy w jakikolwiek sposb prbowali nawiza kontakt?
- niam o nich, ale mylaam, e to tylko ich wspomnienie.
Byli sabi i nieszczliwi, cierpieli, prosili o pomoc... Na Bogini, to nie byy sny - jknam,
rozumiejc nagle. - Oni naprawd wzywali pomocy... Ale dlaczego u mnie?
- Ufali ci - powiedziaa cicho.
Jej spojrzenie mwio jasno. Ufali, a ja ich zawiodam.
- Przepraszam, Tereso, nie wiedziaam, e co im si stao, nikt mi nie powiedzia, dopiero od
wczoraj wampirze sprawy jako zaczy zagszcza si wkoo...
- Nie wiedziaa? - Patrzya podejrzliwie.
Pokrciam gow.
- Nie czua?
- Poza snami? Nie, czemu pytasz?
- Nic... - Zmieszaa si i ucieka spojrzeniem. Nie naciskaam.
Chciaam przypomnie sobie jak najdokadniej te sny, w ktrych mnie nawiedzali. Byli skuci, w
piwnicy, dlatego wziam to za dj vu piwnicy maga, ale tu stropy wydaway si wysze, byo
ciemniej... Signam myl do zjaw wampirzych, ktre zapisay mi si w pamici. lad by
zdumiewajco wiey, gsty. Poczenie zaskoczyo wyjtkowo szybko. Nie rozumiaam, jak to
moliwe, e sen zachowa si w mojej gowie z tyloma szczegami. Zapaam duy haust powietrza,
gdy zalaa mnie fala strachu i blu.
Rozpaczliwe woanie na pomoc. Jednoczenie moje ciao reagowao na to wezwanie. Jaka kula
formowaa si we mnie, zaciskaa moje wntrze na ciasny supe. Stumiam szloch.
Wiedziaam, e nie mog ich tam zostawi. Usiowaam wyapa, czy s sami w tej w piwnicy.
Wyczuam jedn, gst i siln obecno. Dziwnie znajom. Warknam za, rozpoznajc tego, ktry
ich wizi, po samym ladzie aury.
- S u Gajusza, Tereso, w piwnicy. Zamrugaa zaskoczona.
- To niemoliwe... - jkna. - Pytaam go, pytaam go tyle razy...
- Tereso, w wiadomoci, jak mi wysali, by Gajusz. Nie przywizywaam do niej wagi, mylc, e
to zapisany obraz z pierwszego uwizienia. Gdy ich oywiaam, miaam wgld w nich, wiele rzeczy
skopiowao si w moj pami... Jakie sceny, ludzie, ktrych nigdy nie widziaam... Mylaam, e to
jeden z takich ladw pamici... ale tam by Gajusz, nie mag, nie Victor. Piwnica bya wysoka i
ciemniejsza. Mieli acuchy na rkach. W piwnicy maga siedzieli w celach, nie musia im wiza
rk.
- acuchy... To naprawd lochy pod Trumn... Gajusz mnie tam nie wpuci - jkna.
Znw kulia si jak dziecko.
- Tereso, dostaam zaproszenie do Trumny na bal. Wiesz co o tym?
- Tak. Bal, w pitek o pnocy. Zastanowiam si. Mielimy trzy dni. Zaniepokoio
mnie co innego.
- Na zaproszeniu mamy dziewitnast.
- Wida chce si z wami spotka przed. Przyjedziesz, prawda?
- Nawet jeli dotd si wahaam, teraz wiem, e musz jecha, musz to wyjani, uwolni ich. -
Potrzsnam gow.
Ich bl wci gdzie tli si we mnie.
- Zaley ci na nich - powiedziaa ze zdziwieniem.
- Tak. - Waciwie nie wiedziaam, czemu tak jest. Ledwie ich znaam, ale tak, czuam, e musz im
pomc. Martwiam si o nich. Wydawaa si uspokojona t krtk odpowiedzi.
- Tereso - powiedzia Miron, uznajc, e jest ju do przytomna, by odpowiedzie na jego pytania. -
Zaproszenie jest dla Dory i osoby towarzyszcej, czy Gajusz bdzie robi
kopoty, jeli pojawimy si w trjk?
- Nie, jeli jestecie razem.
- W jakim sensie? - spyta Joshua.
- W kadym. - Wzruszya ramionami, jakby to byo oczywiste.
- O czym powinnimy wiedzie, zanim tam si zjawimy?
- Duo goci przyjechao... wity... nie znam wikszoci, nie pojawiaj si w klubie, przychodz
tylko ich sudzy. Gajusz zakwaterowa ich w tajnych pokojach za Trumn. Jest bardzo
podekscytowany. Myl, e to wane persony.
Zmarszczyam czoo.
- S starzy? -Tak.
- Jaki jest dress code na ten bal? - zapytaam.
OK, moe to nie jest podstawowa informacja, ale dziewczyna musi by przygotowana.
- To bal na wito Maskarady...
- Co jak bal przebieracw?
- Hm... to tak, jakby tematem byo pozostanie nie-rozpoznanym przez ludzi...
Zmruyam oczy.
- Czy wtedy te obowizuj te wasze zasady o tym, e dziewczyna musi by w sukience?
- Waciwie nie, rok temu byam w przebraniu koniuszego, w takiej postaci wymykaam si z Francji,
gdy rewolucja bawia si w krgle ludzkimi gowami. -Umiechna si figlarnie.
- Musiaa by licznym koniuszym - odpowiedziaam jej umiechem. - Czy zdoam wnie bro?
- Jeli bdzie czci przebrania... ale nie paln, bo t na pewno zabior. Wampiry nie lubi broni
palnej. Do ostrzy mamy bardziej sentymentalny stosunek, wic wikszo z nas je nosi.
- Tereso, oprcz sprawy z Wawrzycem i Joachimem, czy syszaa, by mwiono o mnie? Czy kr
na mj temat jakie plotki? - zapytaam, silc si na swobodny ton.
- Moe, nie wiem... ostatnio nie byam sob. -Umiechna si przepraszajco.
- Nie martw si, pki yj, nie przestan go szuka. -Oby nie byo to zaledwie kilka najbliszych dni,
pomylaam. - Gajusz nie moe bezkarnie z wami pogrywa. Myl, e to on rozpuszcza plotki, e ich
wi. - Zagryzam warg. Czy liczy, e jaki domorosy kainicki mciciel dopadnie mnie jeszcze
przed balem i sdem?
- Tereso, czy mogaby nam pomc zaatwi jaki transport?
Nie mamy auta, pocigiem zejdzie zbyt dugo...
- Oczywicie, zaatwi to oficjalnie z Gajuszem, wspomn, e kopot z transportem moe was
powstrzyma przed przyjazdem, od razu przyle wam samochd z kierowc.
Umiechnam si, potrafia by tak praktyczna.
Przypomniao mi si, e nie spytaam o to, co zamierza. Byo ju bardzo pno. Za kilka godzin wit.
- Tereso, czy masz gdzie spa w Thornie, czy chcesz wraca do Trjprzymierza jeszcze w nocy? Nie
wiem, czy zdysz...
- Nawet o tym nie pomylaam - jkna, znw zaczynajc paka.
Stropiam si. Nasze mieszkanie byo pikne, za jedn z gwnych zalet byo to, e byo widne. W
kadym pokoju byy co najmniej dwa okna. Nawet azienka miaa spory lufcik. Nie byo tu miejsca,
gdzie wampir mgby
spokojnie spdzi dzie. Nie sdziam, by Leon mia takie miejsce w barze. Pozostawao tylko jedno.
Zadzwoniam do Romana, spokojna, e akurat telefon w rodku nocy do wampira nie jest sprzeczny z
zasadami dobrego wychowania.
- Jado - powiedzia, gdy tylko odebra suchawk -jak mio, e dzwonisz.
- Intuicja czy identyfikacja numeru? - zaartowaam na powitanie.
- Zgadnij. Czym mog pomc nieznonej wiedmie?
- Mam gocia i martwi si, jak spdzi dzie - powiedziaam ostronie.
- Rozumiem, e nie mwisz o rozrywkach i zwiedzaniu miasta?
- Nie, o nie w jakim miym i ciemnym lokum, ktrego ja niestety nie posiadam.
- Nikt z moich - bardziej stwierdzi, ni zapyta. Potwierdziam.- Renegat? Autiarkis?
- Nie renegat, nie wiem, kim jest autiarkis...
- Kto pozostajcy poza spoecznoci. Niezwizany.
- Nie. To kto z Trjprzymierza, od Gajusza. - Wolaam na razie nie mwi, kim jest mj go.
Roman zamyli si na chwil. W kocu stwierdzi:
- Przyjad po ni.
- Skd...
- W tej sytuacji tylko Teresa zdecydowaaby si na wizyt u ciebie - powiedzia zdecydowanym
tonem. -Bd za kwadrans.
- Cudownie. Dziki, Romanie.
- Oddasz w naturze.
- Zapomnij.
- Ju zapomniaem. Przecie ona jest jedn z moich, to mj obowizek jej pomc, wiedmo. Zasada
gocinnoci jest niemal tak wana, jak zasada Maskarady.
- Cho nie zaszkodzio sprbowa - mruknam.
- C, zawsze ciekawy jestem nowych smakw, a ten koktajl mocy moe by wyjtkowo apetyczny...
- Albo niestrawny, krwiopijco.
- Nigdy si nie dowiem, jeli nie sprbuj.
- Wic nie bdziesz wiedzia. I jako przeyjesz. Pki nie bdziesz prbowa si dowiedzie.
Syszaam jego miech, kiedy odkadaam suchawk.
- Bdzie za kwadrans - powiedziaam chopakom. Joshua gaska Teres po plecach. Skulia si na
kanapie, podwijajc pity pod poladki. Wydawaa si krucha i pprzejrzysta.
Skurcz blu przypomnia mi o moich oywiecach.
Wiedziaam, e nie spoczn, pki ich nie znajd. Nawet jeli rozsdek podpowiada mi, e ten
przymus ma w sobie co irracjonalnego.
*
Pokj by ciemnawy. Na marmurowej posadzce tylko gdzieniegdzie leay plamki wiata,
przesczajcego si przez okrge witraowe okno pod sufitem. Rozgldaam si zdezorientowana,
nie wiedzc, gdzie jestem i jak si tu znalazam. Gsta cisza otaczaa mnie i - co zdumiewajce -
wydawaa si mie zapach, przykurzony i nieprzyjemny. To naprawd dziwne, pomylaam,
spogldajc na mj strj, co w rodzaju pancerza z mosinych pytek naszytych na skrzany, sztywny
kaftan. Sama z siebie w yciu bym nie wybraa czego w tym
stylu, a jednak by perfekcyjnie dopasowany do ciaa rzemykami i przylega do wszystkich krgoci
jak rkawiczka.
Pod nim nie miaam nic. Czuam si nieswojo, w obcym miejscu, bez broni czy choby wasnych
ubra, nie wiedzc, co tu na mnie czekao. Bo z ca pewnoci miao si sta co zego. Moja
intuicja krzyczaa. Doszy mnie odlege urywki rozmowy i gony stukot, powtarzajcy si rytmicznie.
Nasuchiwaam, usiujc rozpozna kierunek, z ktrego dobiegay odgosy. Ostronie ruszyam za
nimi.
Bose stopy klskay na szklistej, zimnej powierzchni. Pokj zwa si w ciasny, wysoki korytarz.
Gosy byy coraz bardziej donone. Czerwonawe wiato zalewao ukowate wejcie na kocu
korytarza. Obszerny pokj, podobny do tego, z ktrego wyszam. Znw marmurowe posadzki i
wysoki sufit.
Rnic byy lampy ze szkaratnego szka i zdumiewajcy mebel na rodku sali. Waciwie czy
ogromna, pi na pi metrw, szachownica podpada pod mebel? Nietypowa, czarno-czerwona.
Pionki, smuke i niepokojce rzeby, byy wzrostu przecitnego czowieka, czyli niewiele nisze ode
mnie. Skoczek stojcy na polu najbliej krawdzi szczerzy si obkanym koskim pyskiem.
Wzdrygnam si. Dopiero po chwili dostrzegam graczy. Mczyzna gra czarnymi. By
ogromny. Nie signabym mu do piersi, musia mie blisko trzy metry. Sta odwrcony do mnie
plecami. Szerokie bary rozpychay skrzany bezrkawnik, a dugie czarne wosy splecione byy w
ciasny warkocz, ozdobiony na kocu pkiem czarnych pir i kocianych koralikw. Kobieta
przenosia szkaratny pion, kiedy mnie zauwaya. Umiechna si lekko, ale na migi kazaa mi by
cicho, spojrzeniem ostrzegajc przed swoim partnerem szachowym. Nie jestem pewna, czemu jej
posuchaam. Nie wygldaa szczeglnie przyjanie. Czarne wosy spyway jej do kolan, podobne
do lnicego paszcza.
Nosia tunik w tym samym kolorze i kozaki z cholewami do poowy ud. Twarz nieznajomej bya
ostra, nieprzyjemna, nieharmonijna, do, by budzi niech. Skuliam si pod jej spojrzeniem, oczy
miaa czarne jak wgiel, bez ladu biaek.
Czysta czer kontrastujca z jasn, szaraw skr. Kobieta bya nisza od partnera, ale i tak
przewyszaa mnie o dobre p
metra, szczupa, ale raczej kocista ni smuka.
Obserwowaam, jak wykonuje ruch na szachownicy. Byo w tym gecie co, co sprawio, e
pomylaam, e to co znacznie waniejszego ni tylko gra w szachy, e od tego ruchu zaley co.
ycie, podpowiedziaa mi intuicja. Kobieta wykonaa w powietrzu, tu przed twarz gracza, gest, bez
wtpienia magiczny. Widziaam go ju, wic zdziwio mnie, e mog porusza rkoma.
Najwidoczniej zaklcie zamraajce mnie nie dotyczyo.
- Oczywicie, e ci nie dotyczy, Cahan Rhiamon
-powiedziaa niskim, wydobywajcym si z gbi trzewi gosem.
- Jak mnie nazwaa?
- Przecie wiesz. - Zamiaa si. - Nie myl, odczuj. I nagle zrozumiaam, znaam ten jzyk, cho
nigdy nie uczyam si gaelickiego.
- Wojownicza Wiedma, prawda? To znaczy to imi?
- Tak, to znaczy twoje imi - podkrelia zaimek dzierawczy.
- Kim jeste?
- Nie mog ci powiedzie, ale domylisz si. Jeste sprytna, moja maa, do, by by z ciebie jaki
poytek. -Zamiaa si nieprzyjemnie.
- A on? Kim jest?
- Tego nie mog powiedzie, nawet bardziej... nie mog zama zasad, to jego specjalno -
skrzywia si -ale przyjrzyj mu si, rozpoznasz go, nawet jeli nie teraz. Ju go kiedy spotkaa.
- Pamitaabym - powiedziaam, wtpic.
- Mnie te spotkaa... No moe nie ty sama, ale jaka cz ciebie mnie spotkaa, a jednak mnie nie
pamitasz, prawda?
Moja maa Cahan Rhiamon... Twoja babcia byaby z ciebie dumna... - Szalestwo w jej gosie
przeplatao si z czuoci, ta mieszanka przyprawiaa o dreszcze.
- Babcia? - Drgnam. Nie wiedziaam, o ktrej z moich babek mwi. Nie mogam sobie wyobrazi,
by znaa ktrkolwiek.
- Och, ludzka pami jest taka ograniczona... Chodmy, on nie bdzie sta tak w nieskoczono...
cho uatwioby to wiele. - Posaa zamroonemu graczowi zy umiech.
- Czemu pola s czerwone, nie biae? - zapytaam odruchowo.
- Biel nigdy nie wygra z czerni, maa Cahan Rhiamon, tylko czerwie krwi ma cho cie szansy...
On jest Mistrzem czarnych pl. Tylko ja mam odwag, by z nim gra.
Zeskoczya z szachownicy i agodnie opada tu obok mnie.
Szelest jej tuniki i wosw przypomina szum skrzyde, zauwayam zaskoczona. Zamiaa si, jakby
znowu syszaa moje myli, i nagle zamienia si
w ogromn wron. To nie by powolny czy widowiskowy proces. Po prostu w jednej chwili staa
przede mn jako kobieta, by po chwili jej dzib przecina powietrze tu przy mojej twarzy. Jej
czarne, lnice skrzyda przysoniy mi szachownic i wszystko inne. Czarne jak wgle oczy
pasoway o wiele bardziej do ptasiej gowy ni do ludzkiej twarzy.
Otworzya dzib i zaskrzeczaa, w tym samym czasie usyszaam w gowie jej gos.
- Nie bj si, Cahan Rhiamon. Nie wyrywaj si.
Zanim zdyam zapyta, co ma na myli, chwycia mnie szponami za ramiona i wzbia si w
powietrze. Dyndaam na pazurach jak szmaciana laleczka, nie mogc nic zrobi. Bya ogromna, jej
skrzyda musiay mie nie mniej jak trzy metry rozpitoci. Zamknam oczy, gdy zauwayam, e leci
wprost na szklane okno, ale ono byo tylko iluzj i pucio nas bez odgosu spadajcych na podog
odamkw.
- Gdzie lecimy? - krzyknam przez cinite gardo.
- Musisz co zobaczy. Tylko wtedy bdziesz wiedziaa, do czego nie moesz dopuci.
- Jeste strasznie tajemnicza, wiesz? - parsknam.
Nie odpowiedziaa. Leciaymy nad lasem, chwilami tak nisko, e baam si, e zaczepi nogami o
szczyty drzew. Ale wrona pamitaa o mnie, wzniosa si nieco wyej. Powietrze przesycaa wo
dymu i krwi. Rozgldaam si, szukajc przyczyny. Drzewa pod nami skoczyy si. Wrona
gwatownie zniya lot. Przed nami rozpocierao si pole.
Czarne, wypalone, nosio lady poogi i bitwy. Zapach zgliszczy i posoki wypeni mi nozdrza,
odek si buntowa.
Ptaszysko szybowao, zataczao koa nad polem, jakby szukajc miejsca, gdzie usi.
Rozkrakaa si. Przeszed mnie dreszcz. Nie blokowaa tego kanau midzy nami, ktrego uywaa,
by przekazywa mi swoje sowa telepatycznie. Teraz napyway nim cakiem niezrozumiae dla mnie
stany jej emocji. Ona cieszya si tym, co widzi, cieszy j odr krwi i popiow. Czuam jej
ekscytacj. Opada nisko, midzy... Na Bogini, dopiero teraz zobaczyam trupy zacielajce niemal
kady metr ziemi w zasigu wzroku. Pucia mnie nagle, upadam na kolana, nie zdoaam utrzyma
rwnowagi. Domi zaryam w ziemi przesiknit posok. Znw szarpnicie odka. Jknam.
- Nie zamykaj oczu! - Jej gos odbi si od mojej czaszki.
- Zabierz mnie std - jknam.
- Nie, po to tu jeste. Patrz! - Ludzk znw rk szarpna mnie za wosy, zmuszajc bym rozejrzaa
si wkoo. - Patrz!
Kbowisko cia. Trudno nawet rozrni, do ktrego nale rce, nogi. Wszystko unurzane w
czerwonym od krwi bocie.
Kobieta przechadzaa si, stawiajc stopy niefrasobliwie, deptaa czaszki, wgniataa je w boto.
- Przesta! - krzyknam. - Przecie to ludzie, naley im si jaki szacunek!
- Patrzysz, patrzysz, ale nadal nic nie widzisz! - Wydawaa si by ubawiona ca t sytuacj. -
Spjrz uwanie, to nie ludzie... to twoi... och, jak ich nazwa? Dopom... jzyk tak si zmieni przez
tysiclecia...
Drgnam. Spanikowana zaczam przyglda si najbliszym ciaom. Krzyknam, rozpoznajc wilki
z Trjprzymierza. Wstaam na chwiejnych nogach. Wampiry z Trumny. Baam si tego, co czuam, e
na-
stpi. Juliana! Krzyknam i podbiegam do drobnego ciaa.
Z piersi wystawa jej n. Po czarnym, wypalonym ladzie wok rany wiedziaam, e ostrze musiao
by z elaza, zabjczego dla elfw.
- Co si stao? - spytaam drcym gosem.
- Wojna, Cahan Rhiamon, wojna. Dua i zupenie niepotrzebna, przynajmniej mnie nie bya
potrzebna. -Zamiaa si jakim zym, mrocznym miechem, od ktrego rosa mi w gardle gula. - Ale
chod, musisz zobaczy wszystko.
Oprowadzaa mnie po polu. Kluczya wrd trupw, odwracaa te lece na brzuchu, jakbym
naprawd musiaa oglda kad twarz. Wielu cia nie znaam. Obce wilki, obce wampiry.
Przedstawiaa mi ich w upiornym rytuale, nazywajc z imienia. Jeli nie byo widocznych ran,
wyjaniaa, jak zginli. Czsto rozszarpane garda lub wyrwane kawaki cia
daway jasn wskazwk, kto zabi. Ofiary magii byy trudniejsze do rozpoznania, niekiedy
wyglday jak pogrone we nie, ale sztywno cia nie pozostawiaa wtpliwoci.
Mdoci powracay falami.
- Starczy... - wychrypiaam przez zdarte sokami o-
dkowymi gardo.
- Widziaa wszystko, wiedmo? - W jej gosie pobrzmiewa
jaki al, e ta prezentacja miaaby si zakoczy.
- Wszystko... nie wiem tylko, po co mi to pokazujesz... czy to przyszo? - To byo jedyne
wyjanienie, jakie przychodzio mi do gowy.
-Tak.
- Czemu mi to pokazujesz?
- Bo moesz mi pomc nie dopuci do tego. - Wzruszya ramionami.
- Jak? Powiedz mi, co mam zrobi, zrobi, cokolwiek...
- Musisz sama na to wpa... ja nie mog. To, e ci tu zaprosiam, jeszcze nie amie zasad. Znamy
si, Cahan Rhiamon, znam twoj babk, och, znam j tak dobrze.
-Umiechna si, byskajc ostrymi kami drapieniczki. -
Tyle wsplnych polowa...
Moje babki nie poloway, pomylaam, ale nie przerwaam jej. Zaciskaam powieki, by zebra myli,
odizolowa si od tego koszmaru.
- Jeste Eadaina - powiedziaa, a ja przetumaczyam to sowo jako obdarzona wieloma
przyjacimi". -Masz wicej wizi, ni wydaje si moliwe, taki ju twj dar, nawet nie wiesz, co ci
jest pisane... Masz swojego Sierra Laisrean i Bairre Eoin. - Zawiesia gos. Czarny Pomie i
Jasnowosy Wojownik Jagni, wiedziaam, e mwi o Mironie i Joshui, drgnam. Ich cia z ca
pewnoci nie widziaam.
- Ale bd, jak i twoje, jeli nie zdoasz mu przeszkodzi.
Teraz, gdy ju wiesz, co si stanie, nie odejdziesz przed bitw, w ktrej nie miaa bra udziau. A
jeli ty tu bdziesz, oni te, prawda? I zginiecie wszyscy. Chcesz, poka ci wasze trupy -
zawoaa podekscytowana i chwycia mnie za rami, cignc w bok. Zaparam si stopami.
- Nie! - Krzyknam. - Nie chc tego widzie, nie chc!
Prosz, pomog ci, ale nie chc widzie...
- To moe chocia powiem ci, jak zginiecie...
Jej podniecenie byo chorobliwe - wydawaa si szczerze zawiedziona, e nie doceniam
przyjemnoci, jakie mi zaserwowaa.
- Nie... - Zacisnam powieki. Jej miech uderzy mnie, by
na wp obkany.
- Och, ale widziaa Siofr... - Wiedziaam, e maym elfem musi by Juliana. - Widziaa innych...
nie zapominaj.
Przypieszmy troch - powiedziaa z umiechem, ktry stawia
woski na rkach.
- Co? - wykrztusiam.
- Och, czas, dziewczynko, czas. - Dmuchna i zerwa si wiatr.
Popioy zataczyy na tle czerwonawego nieba, nad nasycon krwi ziemi. Sceneria z koszmarw,
ktra zdawaa si j cieszy. Ciaa rozkaday si szybko, niczym w filmie przyrodniczym, kiedy
nagranie jest przypieszane, by proces trwajcy miesicami pokaza w trzy minuty. Nagle dookoa
nie leay ciaa, ale szkielety. Nad niektrymi gromadzili si aobnicy. Nad ciaem, ktre jak
pamitaam, naleao do starej wampirzycy, staa Lilith, posypujca swoj ciemn, pikn gow
popioem. Mode wampirze dzieci zawodziy. Ciaa rozoyy si, bez grobw, bez stosw
pogrzebowych, wic duchy zmarych na zawsze uwizione bd w doczesnych szcztkach.
Widziaam, jak szkielety rozsypuj si, a wiatr unosi kb pyu, dopeniajc dziea zniszczenia. Nie
byo nikogo. Nie zostao nic. Pakaam.
- Przesta ju, prosz - wyszeptaam. Staam ze spuszczon gow, nie chcc patrze na kobiet o
czarnych, spywajcych do kolan wosach.
Zamiaa si tylko. Powietrze zgstniao od szumu jej skrzyde i ju wiedziaam, e znw si
zmienia.
- Zabierz mnie std, prosz - jknam. Chwycia mnie szponami, do ostronie, by mnie
nie pokaleczy. Wzniosa si, skrzyda wzbiy w powietrze popioy. Leciaymy bardzo wysoko,
kiedy nagle zakrakaa zoliwie i pucia mnie. Spadaam z krzykiem. Ziemia pokryta komi zbliaa
si coraz szybciej.
- Obud si - krzykna w mojej gowie wrona. A moe to by
kto zupenie inny?
- Obud si.
Znw poczuam ucisk na ramionach. Zapaa mnie, pomylaam z ulg. Ale nie czuam, bym wci
leciaa.
Otworzyam oczy.
- Miron - wyszeptaam, kurczowo wczepiajc si w jego ciao. Jeszcze przez chwil czuam w
nozdrzach zapach pogorzeliska, ale ciepy, pimowy zapach skry mojego diaba wypiera tamten.
Draam. Tuli mnie i koysa jak dziecko. Jak opowiedzie to, co widziaam? Zagryzam wargi do
krwi. Nie, nie mog tego wyrzuci z pamici. Dar snowidzenia jest uciliwy, bo zbyt czsto budz
si z krzykiem. Jednak jest szansa, e zdoam zapobiec temu, co zobaczyam...
7
Moecie mi to wytumaczy? - Joshua pociera zaspan twarz, wci niezbyt przytomny i pachncy
snem. Na szczcie nie takim snem jak mj, nadal wyczuwaam w powietrzu zapach krwi i popiow.
- Trudno to wyjani, ptaszyno. - Gardo troch mnie drapao, zdaram je, krzyczc we nie. I na
jawie.
Wrzeszczaam tak, e obudziabym zmarego. adnego w okolicy na szczcie nie byo, wic pado
na moich wsplokatorw.
- Podsumuj, co wiem, OK? Jaka upiorna kobieta przysza we nie i powiedziaa, e kto, jaki
bezimienny facet, chce zabi niemal wszystkich, ktrych znasz. Co wicej, pokazaa ci, jak cao
bdzie wyglda w technice 3D. I dodaa na koniec, e ty i my, czyli wedle naszych nowych
tosamoci, Wojownicza Wiedma, Czarny Pomie i Jasnowosy Wojownik Jagni, mamy dwie
cieki: albo zapobiegniemy apokalipsie, albo nasze koci docz do pozostaych? - Anio
skrupulatnie podsumowywa to, co wykadaam im przez ostatnie kilkanacie
minut, mogam wic tylko przytakn. - Nie rozumiem jednego...
- Czego? - spytaam przekonana, e zaraz podda w wtpliwo moje zdrowie psychiczne.
- Dlaczego on zawsze ma lepiej? -Kto?
- No Miron - parskn. - Kocham ci, stary, jak brata, wiesz o tym, ale to ju przegicie. Nie bd
wypomina dziecistwa z liberalnym dziadkiem czy tego, e to ty pierwszy spotkae Dor i wbie
jej do gowy swoj zajebisto, w co biedaczka do dzi wierzy, ale teraz to ju przesada... Dlaczego
nawet pseudonim nadawany przez szalon bogini w gaelickim musisz mie lepszy? Dlaczego ty
musisz by pomie, a ja co, jagni?
miaam si naprawd mocno. Pierwszy raz od kilku godzin miaam ochot si mia.
- Tak, Joshua, dzikuj za podsumowanie, twj dar wyapywania tego, co jest najwikszym naszym
problemem w danej chwili, jest nieoceniony - zakpiam. - Poza tym, skd to lekcewaenie jagnicia,
czy w waszym systemie nie jest ono co najmniej kluczowym symbolem?
- Racja. - Pocieszy si zupenie niezraony moim tonem.
- Skoro ju obeszlimy kluczow kwesti pseudonimw, to moe zastanowimy si, co waciwie
mamy robi? - Miron nie artowa. Moe dlatego, e to on pierwszy (znowu!) dotar do mnie, widzia
moje oczy, oczy, w ktrych odbijao si wci pole bitwy i mj strach.
- Pojedziemy na bal - powiedziaam spokojnie.
- A jak tace mog uchroni nas przed Abaddonem? -Diabe
by nieco uszczypliwy. Zwaliam to na stres.
- Och, to na pewno nie by Abaddon, z anioem zniszczenia bymy si dogadali, prawda? -
Umiechnam si sodko. - To byo co potnego, ale raczej z mojego systemu, nie waszego... Ale
wszystko prowadzi do Trjprzymierza, chopcy, ofiary s stamtd. Myl, e wypadki mogy si ju
zacz... machina ruszya.
- Std ta nerwowo, o ktrej wszyscy szepcz po ktach? -
spyta domylnie Miron.
Przytaknam.
- Nie wiem tylko, czy ja jestem w to zamieszana ju teraz, czy dopiero si wmieszam...
- C, jeli kto ma pokrzyowa plany jakiemu psychopacie, to ty. - Anio si umiechn.
- Jasne, waciwie mog sobie to dopisa do cv...
- I waln na wizytwki - diabe wreszcie si rozchmurzy - a w ulotce reklamowej agencji takie
zdanie: rzeczy niemoliwe od rki, cuda w przecigu trzech dni.
- No to mamy czas na cud, nim dojedziemy do Trumny. -
Wyszczerzyam si. - Musimy si przygotowa do spotkania z matuzalemami rasy... Miron, ty z nimi
mieszkae, musisz nas wprowadzi, filmy, lektury, wszystko, co uznasz za pomocne dla nas...
Etykieta i takie tam. Ja zajm si kostiumami dla naszej trjki i praktyczn czci przedsiwzicia.
- Za co nas przebierzesz? - Diabe zmruy oczy z ciekawoci.
- Za wampiry - powiedziaam pewnym tonem.
- artujesz?
- Nie, jak Maskarada, to Maskarada. Nie jestemy wampirami, wic przebierzemy si za nie, trudno
o bardziej mylce przebrania, nie sdzicie?
- To jest nawet nieze - powiedzia Miron po chwili zastanowienia. - One lubi przewrotno, dla
nich to oznaka inteligencji.
- To nie jest nieze, to jest co najmniej byskotliwe.
Wybierzemy sobie jakie postaci z kultury masowej... co wygodnego, adnych krynolin, i co, do
czego pasuje noszenie broni.
- OK, a co ja mam robi? - spyta Joshua. Popatrzyam na jego blad twarz.
- Ty, ptaszyno, masz wyzdrowie, by za trzy dni by w peni formy.
- Trzy dni... na cud powinno wystarczy - mrukn.
*
Przez kolejne dni mielimy co najbliszego wakacjom, jak sigam pamici. Siedzielimy w
mieszkaniu, adnych goci, filmy, jedzenie, ksiki, duo muzyki i rozmw. Byoby idealnie, gdyby
nie podwiadome odliczanie do nieuniknionego. Miron wprowadza nas w wampirz etykiet.
Zgadza si ze wszystkim, co przekaza mi Leon. Wygldao na to, e ostatnie, co powinnam robi, to
by mi, uleg dziewczynk. Wbrew temu, co zawsze mwia mi matka, strofujc mnie przy kadej
okazji - grzecznym dziewczynkom los si nie odpaca. To bya dobra wiadomo. Z ansuzem czy bez,
nie byoby mi atwo zapomnie cakiem, kim jestem.
Dyplomacja nie jest atwa, ale i z ni sobie poradz, mylaam, w kocu jestem kobiet w mskim
wiecie. Otrzymanie tego, czego si chce, bez powiedzenia wprost szefowi, e jest dupkiem i
intelektualnym idiot, byo dobr szko. Ansuz wymaga prawdomwnoci, nie przeszkadzao mi to
- im bliej prawdy, tym mniejsze ryzyko wpadki -ta zasada zawsze sprawdzaa si z rodzicami. Poza
tym konieczno prawdomwnoci jest inspirujca, rozwija kreatywno.
Ogldalimy filmy. Mnstwo. Nawet nie wiedziaam, jak wiele filmw i seriali o wampirach
nakrcono.
- Czemu o anioach nie ma a tyle? - zyma si Joshua. - Co w tych krwiopijcach jest tak cholernie
atrakcyjnego?
- Seks? - zapytaam niewinnie.
- Daj spokj, za cen wyssania? Kogo to moe krci? -
zdziwi si.
- Kochany, nie uwierzyby, co krci ludzi. - Umiechnam si. - Niebezpieczestwo i seks id w
parze...
- Na ciebie te to dziaa? - zapyta, przewietlajc mnie swoimi licznymi niebieskimi oczyma.
- Ptaszyno, dziaa. Ale za wampirycznym seksem jako nie tskni. - Skrzywiam si. - Zreszt, nie
mj typ, zwykle niewysocy, patriarchalni tradycjonalici w kadym tego sowa znaczeniu.
- W kadym? - Unis lekko brew.
- W kadym - Miron odpowiedzia za mnie ze miechem. -
Nie maj tej diablej iskry skorej do eksperymentw. - Mrugn
figlarnie, posyajc mi bardzo wymowny umiech.
- Skromny jak zawsze. - Potargaam mu lekko wosy.
- Szczery jak zawsze. Nigdy nie mogem ich zrozumie...
y tak dugo i trzyma si wci utartych schematw...
- Moecie skoczy ten temat? - Joshua warkn.
- Przepraszam, nie mylaem, e jeste taki pruderyjny -
zamia si diabe.
- Nie jestem pruderyjny - warkn ponownie anio -jestem sfrustrowany. I gadka o wampirzym seksie
nie pomaga. Po trzystu pidziesiciu latach celibatu nie myli si o eksperymentach. Nawet uczciwy
misjonarz byby zadowalajcy. Wic prosz, zmiemy temat.
Zamilklimy natychmiast.
- Moe zastanwmy si nad kostiumami - rzuciam, by odcign uwag od nieco krpujcego tematu.
- Za kogo chcecie si przebra?
- Co seksownego - rzuci Miron. Zgromiam go wzrokiem. -
No, daj spokj, musimy wyglda dobrze, zrobi na nich wraenie, bo to podniesie nasze akcje.
Pikne i grone to ulubione poczenie w wampirzej estetyce. Jeli wygldasz piknie, odruchowo
maj ci za bardziej niebezpieczn. Przy czym na balu nie obowizuje zwyczajowy konserwatyzm. Z
tego, co pamitam, puszczaj normy, sporo golizny bywao... -
Zamyli si. - No i lepiej, bymy wygldali spjnie, by nasze kostiumy podkrelay to, e jestemy
razem.
- To take pewien problem, prawda? - zapytaam, przypominajc sobie sowa Teresy. - Mamy by
razem pod kadym wzgldem, czy to znaczy to, co myl?
- Musimy udawa kochankw, mnage trois, trjkt yjcy razem, nie mamy wyjcia, jeli chcemy
si tam wybra wszyscy, a nie sdz, by Joshua chcia zosta. Ja nie zamierzam na pewno.
- Jak ich zmylimy? Wiesz, e nie mog kama...
- Nie musimy wiele kama, sonko, mieszkamy ze sob, jestemy blisko, znamy si dobrze, wic
jeli zrobi nam jaki test, zdamy. Zwizek to nie tylko kontakt narzdw pciowych - skrzywi si w
ironicznym umiechu - i tak pachniemy tob, skoro pimy tak czsto w jednym ku.
Uywamy jednego szamponu, jednego elu pod prysznic, proszku do prania. Przed balem nieco
zintensyfikujemy to, co jest norm i tak.
- To znaczy?
- Och wiesz, troch ocieranek, eby mogli wyczu hormony na naszej skrze, a na miejscu mae
show.
- Jak ostatnio? Obmacywanki i sygnalizowanie przynalenoci? - spytaam domylnie.
- Tak. Jeli nie uwierz, bdziemy musieli zrobi co wicej...
- Chyba nie zmusz nas do seksu przed weneckim lustrem -
parskn Joshua.
- Gdyby ktre z nas byo wampirem, czci przed-stawienia, pokazujcego, e jestemy zwizani,
byoby publiczne poywienie si krwi... Nie jestemy wampirami, wic trzeba bdzie wymyli
jaki ekwiwalent. Co, co kojarzy im si bdzie z tym, czym dla nich jest krew.
- Im krew kojarzy si z seksem - stwierdziam - wic po prostu zasugerujemy, e wanie to nas
czy.
- Jak zamierzasz to zrobi? - Joshua wydawa si zaniepokojony. - Przepisz si z Mironem?
- Nie, ptaszyno - umiechnam si rozbawiona min diaba, gdy zaprzeczyam - nie bd z nikim
spaa, by co udowodni.
Jak ju mwiam, taniec rozwie nasze kopoty. Nawet nie wyobraasz sobie, anioku, jak blisko
jest od taca do seksu.
Odstawimy im ma gr wstpn na parkiecie i ju. Ocieranki, przytulanki. Nic, czego nie robi
wspczesne nastolatki na balu maturalnym.
- Tylko one zwykle to robi w parach, u nas jest o jednego faceta za duo - powiedzia anio.
Prostolinijny jak cae niebo.
- Kochany, nie myl schematem. Skoro yjemy w trjk, zataczymy w trjk. To nic nienaturalnego.
Joshui nie opuszczay wtpliwoci. Znaam go do, by domyli si, z czym moe mie kopot.
- Aniele, to bdzie heteroseksualny trjkt, OK? Nie musicie si obciskiwa midzy sob, nie
musisz udawa, e krci ci Miron. - Umiechnam si szeroko. - Wystarczy, e bdziesz udawa, e
krc ci ja.
- Pjdzie bez problemu - mrukn, oblewajc si rumiecem.
- Ja bd okazywaa nakrcenie na was obu, z czym jako sobie poradz - parsknam. Tak, z tym
sobie poradz na pewno. - Dwudziesty pierwszy wiek jest bardziej otwarty na takie akcje ni
mylisz, ptaszyno.
- OK, rozumiem - powiedzia, a policzki wci pulsoway mu szkaratem. Jak na
trzystupidziesiciolatka by bardzo niewinny. Pogaskaam go po rozpalonym policzku i
umiechnam si z rozczuleniem.
- Taki ukad wzmocni te twj wizerunek, sonko -
powiedzia Miron, umiechajc si do mnie lekko i nieprzyzwoicie. - Ten, kto w trjkcie jest
gwnym ogniwem, jest odbierany jako najsilniejszy. Pozostali, choby czciowo, ale musz si
podporzdkowa. Wic bdziesz t wiedm, ktrej podporzdkowany jest diabe i anio, to do
niespotykane, mwic subtelnie, i zrobi wraenie. Wiesz, jako nigdy nie wtpiem, e w naszym
ukadzie to ty bdziesz chciaa by na grze...
- Ciekawe, e ty, diabeku, nie masz adnych wtpliwoci co do tego, jak powinien wyglda trjkt
w naszym wykonaniu. -
Spojrzaam na niego spod p -przymknitych powiek.
- Och, moje fantazje usunie dostarczyy mi ju wszelkich danych. - Umiechn si. - I co mi mwi,
e nie tylko moje.
Uciekam spojrzeniem, czujc, jak rumieniec wpeza mi na twarz. C, nie jestem anioem ani wit.
Lec obok dwch atrakcyjnych facetw, miewaam rne myli. Nic, z czym mogabym si podzieli
z niemiaym i niewinnym aniokiem, wic zmilczaam. Spojrzenie diaba sugerowao, e z
przyjemnoci wrci do tego tematu na osobnoci. Mogam tylko stumi umiech.
- To jest widomy znak dyskryminacji - jknam. -Na tyle filmw i seriali, jakie obejrzelimy,
kostiumw dla seksownych i niebezpiecznych wampirw pod dostatkiem, nic tylko przebiera, a
gdzie wampirzyce? Albo s pnagie, albo w kieckach, w ktrych na pewno nie da si spuci
omotu.
Przegldalimy plik fotografii, ktre wydrukowaam. Kadry z filmw przedstawiajce kostiumy,
bohaterw i bohaterki wampirycznego wiata wedle hollywoodzkich wyobrae.
- Przesadzasz, kochana, byoby ci licznie w stroju Akashy. -
Miron unis zdjcie wampirzycy z Krlowej potpionych".
Spojrzaam na niego z gniewnym byskiem w oku.
- Tak, jasne, przezroczysta spdnica i troch biuterii ledwie przykrywajcej sutki, serio, Mironie,
kuszce. Czemu jako wampirw pci mskiej nie rozbieraj tak chtnie? Moe poza tym
fantastycznym Szwedem w True blood"...
- On i tak nie wyglda na wampira - stwierdzi Joshua, ktry wydawa si zupenie
niezainteresowany dyskusj o strojach.
Nigdy nie przywizywa do nich uwagi i wiedziaam, e zaoy, cokolwiek mu przygotuj. - Wyglda
raczej na anioa albo nefilima.
Spojrzaam na blisko dwumetrowe ciao aktora, jego niebiesko-szare oczy, znajome rysy.
- Masz racj - powiedziaam - wyglda na anioa. Nie znam wampira o takim wzrocie. I ciele, by
by dokadn.
- Pewnie dlatego, e jednak zaczynali jako ludzie -rzek
Miron. - Ludzkie ciaa maj ograniczenia. My mamy lepsze geny. - Wyszczerzy si.
- No tak... Ale Skarsgard wyglda, jakby mia geny podobne do waszych. Joshua, nawet jeste do
niego nieco podobny.
- On do mnie. Ja mam trzysta pidziesit lat, on zaledwie trzydzieci kilka. To on jest do mnie
podobny. Moesz wybra co z jego kostiumw dla mnie - powiedzia z umiechem. -
Erie Northman nosi nieze ciuchy. Byle nie ten dresik. W yciu nie zao dresu.
Mogam si tylko rozemia.
- Z wami pjdzie atwo. Joshua jako Northman, wampir wiking. Ty, Mironie - widz, ktre zdjcie
przykuwa twoj uwag - jasne, Lestat, jak mogam si nie domyli, a ja co?
Pnaga krlowa? Krlowa Sophie Ann
ubiera si zjawiskowo - wskazaam na plik zdj z kostiumami z True Blood" - ale nic, w czym
mogabym swobodnie walczy... Nie zao biaego garnituru czy sukienki... Krynoliny z Wywiadu z
wampirem" te jako nie wchodz w gr. W filmach z wampirami kobiety zbyt czsto s tylko
przekskami, a ja nie chc wyglda jak przekska.
adnych nocnych koszulek i przejrzystych szatek.
- Te silne i wojownicze kobiety s najczciej po-gromczyniami wampirw - zamia si Miron - ale
przyznaj, byoby to straszliwe faux pas, ubra si jak Anita Blake czy Buffy... To tak, jakbym ja
wybra kostium Van Helsinga.
- Ta laska z Bladea III" te miaa wietne wdzianko i uk...
niele strzelam z uku...
- Kwestia broni te jest nie bez znaczenia, jako pnagie dziewcz ofiarne lub zaskoczona we nie
przekska Drakuli nie masz pretekstu, by nosi bro... Sophie Ann te raczej jej nie nosia... - Miron
odsuwa kolejne fotografie.
- Czemu nie Selena? - Joshua podsun nam zdjcie piknej wampirzycy z Underworld". -
Wygldaaby w tym niebiasko.
- Niebiasko, mwisz? Nie wiem, czy w niebie nie uznaliby, e raczej piekielnie... Skra i lateks...
zawsze lepsze ni tiul i biuteria zamiast bluzki - stwierdziam. -Miron, jak mylisz?
Przyglda si fotografii z umiechem.
- Dobrze, e to wyszo od Joshui, gdybym to ja zaproponowa, powiedziaaby, e zrobi wszystko,
by wpakowa ci w lateksowe wdzianko.
- Bo wiem, e on ma czyste intencje - powiedziaam.
- Jasne, ale czy myli ma rwnie czyste? - Zachichota
zoliwie. - Ale to dobry kostium i spokojnie moesz zabra ze sob noe, niestety, spluwa nie
wchodzi w gr.
Przytaknam.
- Wy nie zabieracie broni - owiadczyam.
- artujesz - parskn diabe. - Chyba nie mylisz, e pjdziemy tam bezbronni.
- Diabeku, wiemy doskonale, e jeli przyjdzie do bijatyki, poradzicie sobie bez broni, zdejmiesz
oson, porazisz paru, reszt powalisz goymi rkoma. Pamitam, jak si bie z wilkami. Joshua
zawsze moe dostpi peni majestatu, jeli znajdziemy si w niebezpieczestwie. To ja jestem
fizycznie sabsza i dlatego potrzebuj noy. Ale oficjalnie - to tylko cz kostiumu. Nie idziemy si
tam bi. A wy jestecie moimi partnerami. Nie chcemy, by jeli co pjdzie nie tak, uywano
argumentu, e przyszam tam z uzbrojonymi diabem i anioem, i oni dopucili si przemocy na
wampirzej spoecznoci.
Miron zrozumia w mig.
- Boisz si, e znowu wycign przeciw tobie dwu-systemowo...
- Bingo. Dlatego na kadym kroku zamierzam podkrela, e jestecie tam incognito, nie jako
obywatele innego systemu, ale moi ukochani.
- To nas powanie ograniczy. - Niezadowolony Miron puka
opuszkami palcw o blat stolika.
- Wiem. Bdziecie musieli by obserwatorami, waciwie bez gosu w dyskusjach. Nawet nie
bdziecie mogli zeznawa w mojej sprawie, ale Mironie, to i tak mniejsze ryzyko, ni wojna
midzysystemowa... Po tym, co
widziaam we nie, naprawd marz o unikniciu przemocy.
Rozejm midzy naszymi systemami ma si niele. Prawie zapomnielimy o tym, co robia z
magicznymi i z wampirami inkwizycja. Prawie. Nie budmy demonw, chopcy.
Milczeli. Miron by wci podirytowany, ale musieli przyzna mi racj.
- Moe nawet zaakceptowaliby mnie jako uczestnika -
powiedzia w kocu diabe - bo jako z piekem im bardziej po drodze, ale nasz skrzydlaty przyjaciel
stanby im koci w gardle.
- Wanie tak, diabeku. Wic musimy udawa, e was te awantury magiczne zupenie nie interesuj.
Jestecie tam, bo ja was prosiam. Jestecie eskort, przyjacimi, ktrzy pomog, jeli bd
potrzebowaa, ale nie jestecie tam jako anio i diabe. Zrozumiano?
- Jeeli bd ci chcieli skrzywdzi, bd musia interweniowa jako twj Anio Str, nie dam rady
siedzie z zaoonymi skrzydami. - Joshua si skrzywi. - Wiesz, jaka jest reakcja, penia majestatu i
od razu wida, e Abaddon jest anioem.
- Wiem, ptaszyno, ale obiecuj, jeli bdzie le, sama zawoam, i pal licho konsekwencje, ale dopki
bd widziaa wiateko w tunelu, nie przeobrazisz si, zgoda?
Anio patrzy na mnie przecigle.
- Bd tam, bd trzyma rk na pulsie - powiedzia Miron. -
Damy sobie rad, sonko, i bdziemy grzeczni jak dwie trusie.
Powiedziabym: jak anioki, ale jak susznie wskaza Joshua, to moe by mylce. - Wyszczerzy si.
- Nie zrobimy nic, by da im pretekst do wyrzucenia nas za drzwi.
- Gdy jeste tak rozsdny, ledwie ci rozpoznaj, diabeku. -
Pogaskaam go po wierzchu doni.
- Sam siebie ledwie rozpoznaj.
Wycign zdjcie z kostiumem Lestata z Krlowej potpionych".
- Szkoda, e nie daa si namwi na Akash, ale trudno. W
tym bdzie mi wygodnie. A w ogle, skd zamierzasz wzi te ciuchy? Przecie nie znajdziesz ich w
pierwszym lepszym sklepie z kostiumami na Halloween...
- Magiczne dziewczyny maj swoje sekrety, diabli-ku. -
Umiechnam si szeroko. - Jednym z nich jest Laurent.
- Nie syszaem o nim...
- Mwiam, to tajemnica. Ale to jeden z powodw, dla ktrych tak wiele z nas ma wietne ciuchy.
Mog ci do niego zabra, Laurent bdzie potrzebowa miary, by zrobi wasze kostiumy, i kto musi
tacha torby z zakupami, ale tylko, jeli obiecasz, e bdziesz milcza jak grb.
- Brzmi tajemniczo.
- Wikszo z magicznych dziewczyn, ktre go znaj, prdzej przyznaoby si do zakl na
powikszanie biustu ni zdradzioby adres Laurenta.
- S takie zaklcia? - Joshua zrobi due oczy.
- Jasne, ptaszyno. Zdziwiby si, jakie rzeczy mona w magiczny sposb powikszy.
- Ale ty... nie?
- Nie, moje s w stu procentach naturalne. Sponi si, gdy zauway, e widz, gdzie spoglda.
Opucilimy Thorn przez portal i zanurzylimy si w ru-chliwo ulicy Szerokiej realnego Torunia.
Miron nie pyta, dokd idziemy, ale tajemnica, jak bya lokalizacja pracowni Laurenta, nieco go
bawia. Nie wiedzia, co dziewczyna gotowa jest zrobi dla sukienki marze ani jak zoliwy potrafi
by skrzat, ktrego si niepokoi albo ktry poczuje si zdradzony. Laurent za zdrad uznaby na
przykad podanie swojego adresu bez pytania go o zgod. A zgod wydawa
sporadycznie. Twierdzi, e ma do szerok klientel, by nie szuka nowej. Miaam ogromne
szczcie, e uzna, kilka lat temu, e tworzenie ubra dla kogo o mojej figurze, karnacji i wosach
moe by dla niego artystycznie interesujce. Dopiero po obejrzeniu moich zdj pozwoli
Katarzynie mnie przyprowadzi.
Prowadziam teraz diaba do tajnej pracowni, spokojna tylko dlatego, e Laurent odgania si od
klientek, ale nigdy od adnych chopcw. Moe nawet dostan rabat za to, e bdzie mg wzi
miar z mojego przyjaciela. Umiechaam si w duchu na sam myl. Nie przypadkiem zabraam
Mirona, a nie Joshu. Diabe ruchliwe rce skrzata i jego skrupulatno przyjmie z drwicym
umieszkiem i po sprawie rzuci mi komentarz czy dwa. Dla Joshui byoby to traumatyczne niczym
molestowanie. By nie tylko dziewiczym anioem, ale te najbardziej heterozorientowanym facetem,
jakiego znaam.
Jeli prawd jest to, co ustali Kinsey, e czysty homoseksualizm i czysty heteroseksualizm to
zaledwie po dwa procent ludzkoci, a reszta to tylko procentowe rnice i dominujce lub
niedominujce skonnoci, to Joshua jest w tych dwch procentach czystego heteroseksualizmu. Ja
sytuuj si dokadnie porodku skali jako biseksualna. Miron nieopodal, woli dziewczyny, cho nie
ma jakich wikszych obiekcji co do chopcw. Jeli postawi przed nami adn dziewczyn i
adnego chopca i kaza wybiera, ja wybior adniejsze, nie wiem, jakiej bdzie pci, on wybierze
raczej dziewczyn, cho jeli chopak przykuje jego uwag... Joshua nawet nie zauway chopaka.
Proste?
Laurent, jak wikszo znanych mi skrzatw, mieszka w kopcu. Zwykle wybieraj lasy, ale Laurent
lubi cywilizacj, wic jego kopiec by w parku, blisko centrum miasta.
Kluczyam chwil alejkami, wypatrujc zakamuflowanego magicznie wejcia. Nigdy nie byo
dokadnie w tym samym miejscu, co za mojej poprzedniej wizyty. Laurent sporo magii wkada w
system ochrony. Odnalazam symbol wrd lici i posaam skrzatowi sygna, e chc wej.
Odpowiedzia po kilku sekundach.
Krawiec, jeli mona go tak nazwa, by niewysokim, krpawym skrzatem o gadkiej ysej gowie i
brdce gustownie przycitej w stylu hiszpaskim. Jedwabna koszula w kolorze amarantowym,
pomaraczowy fular i dopasowane czarne spodnie, opadajce na mokasyny ze skry aligatora,
skaday si na strj, ktry by niczym owiadczenie o orientacji seksualnej wydrukowane w
pitkowym dodatku do Gazety Wyborczej". Stroje, mimika, gestykulacja Laurenta zawsze byy nieco
zbyt przerysowane. Podejrzewaam, e celowo. By
najbardziej gejowski, jak to moliwe, jakby pawi si w tym stereotypie. Moe fakt, e skrzacie
rodziny s zwykle jeszcze bardziej ni ludzkie nieprzychylne gejowskim coming outom, mia z tym
co wsplnego? Laurent najwidoczniej chcia
przyprawi wasnego ojca o zawa, nie tylko podkrelajc swoj radosn ciotowato, ale te
zajmujc si tak mao mskim, czy raczej mao skrzacim zajciem jak moda. Jego bracia zgodnie z
tradycj byli grnikami, hutnikami, w ostatecznoci - murarzami i cielami (cho to ostatnie zajcie
byo ju zbyt lekkie" i nie do mskie").
Laurent szy sukienki. Magi wykorzystywa nie do kopania tuneli, ale do tworzenia idealnych ubra.
I cudownie, po co dziewczynom tunele? Jego kreacje daway ogrom szczcia, nawet mnie, cho nie
byam typow dziewczc dziewczyn"
i na co dzie nosiam dinsy, proste T-shirty i skrzane paszcz lub kurtk. Prawie wszystkie skrzane
ubrania miaam zreszt z pracowni Laurenta. Magia dawaa im nie tylko niemal niezawodn jako,
ale te dopasowywaa ubrania idealnie do mojego ciaa. Nie grozio mi, e gdy przybior tu czy tam,
nie wejd w ukochane spodnie. Skrzat nie by bstwem, ale mia
grono oddanych wielbicielek oddajcych mu cze. To wicej ni niejeden kult.
- Jadeku, zotko, wygldasz wietnie - skrzat stan na palcach, by ucaowa mnie w oba policzki -
cho doprawdy, twoje codzienne ubrania s mao atrakcyjne. Cigle na czarno... i ten kult baweny...
Nic tylko wygoda... A przecie dla pikna warto nieco si powici. - Zmarszczy swj nieco
kartoflany nos, obrzucajc mnie spojrzeniem od stp do gowy.
- Przynajmniej figur masz wci znakomit, troch schuda, ale nie za bardzo.
- Laurent, tak mio ci widzie. Mam nadziej, nie obrazisz si, e przyprowadziam przyjaciela?
Pomylaam, e chtnie stworzysz dla niego strj na wyjtkow okazj... -
Przywoaam wzrokiem Mirona, ktry sta trzy kroki za mn.
Laurent odegra scenk pod tytuem: Och, dopiero teraz zauwayem, e nie jeste sama" z
wdzikiem hollywoodzkiej diwy. Cho jego czujne oczka nie tylko przyuwayy diaba, gdy ten
przekroczy prg, ale dokonay ju wstpnych pomiarw jego... parametrw yciowych.
- Hm... a kog tu mamy? - przemwi z lekk emfaz, co kojarzyo mu si ze zmysowym gosem.
- To Miron, mj diabli przyjaciel - powiedziaam z wdzikiem kaniajc si skrzatowi.
- Przyjaciel?
- Przyjaciel. - Diabe podkreli to sowo, tak e zabrzmiao odrobin nieprzyzwoicie, ale nie
protestowaam. - Mio mi pozna prawdziwego artyst, Dora bya na tyle mia, e wiele mi o panu
opowiadaa.
- Mw mi Laurent, kochany, skoro moja droga Jada wlicza ci do wskiego grona przyjaci.... Nie
szyem dotd nic dla diaba... - Obliza si, jakby w gardle mu zascho.
- Nasza anatomia nie jest szczeglnym wyzwaniem
-powiedzia Miron z umiechem. - Raczej nie odbiega od przecitnej.
- Och, nic, co widz, nie jest przecitne - zamrucza skrzat, przebierajc nkami. - Bd musia
wzi dokadn miar...
Zachichotaam w duchu. Domylaam si, jak dokadn, i ostrzegam wczeniej Mirona. Umiecha
si teraz, rozkadajc szeroko ramiona:
- Oddaj si w rce artysty - powiedzia swobodnie.
Przysiadam na wysokim stoku i z przyjemnoci obserwowaam Mirona. Bawi si niele, cho z
pewnoci nie tak dobrze jak skrzat, ktry przysun sobie ma drabink i rozwin centymetr.
Diabe patrzy mi prosto w oczy, rozbawiony i rozluniony. Centymetr i zwinne donie Laurenta
przesuway si po jego torsie, szyi, talii, biodrach. Z
prawdziwie naukow precyzj zmierzyy dugo ng i stp.
Rozstaw ramion, obwd bicepsw, nadgarstkw, okci i kadej czci ciaa, jak mona nazwa.
Wiedziaam, e nie jest to zwizane tylko z dopasowaniem odziey... wziby rwnie dokadn
miar, gdyby Miron chcia zamwi plecak. Taki styl. Nie posun si do zbyt intymnych
obmacywanek, nie pozwoliby sobie na to, ale korzysta z okazji. Ze mnie nigdy nie bra tak
dokadnych pomiarw, pomylaam rozbawiona.
Skrzat umiecha si jak kot, ktry dorwa si do mietanki.
- Dobrze - powiedzia w kocu - czego potrzebujecie? Jaka okazja?
- Kochany, tylko twoja magia moe nam pomc. Dostalimy zaproszenie na bal, do Trumny -
powiedziaam.
- Midzy wampiry? - Zmarszczy lekko nos. No tak, stare urazy midzyrasowe.
- Tak, musimy wyglda olniewajco... Rozumiesz, reprezentujemy magicznych, pieko i niebo...
- Niebo?
- Prcz strojw dla nas, potrzebujemy kostiumu dla naszego przyjaciela, anioa.
- Bez miary? - skrzywi si lekko.
- Jest skrajnie niemiay - wytumaczyam. - Konserwatywne wychowanie, jak to w niebie. Ale jest
zbudowany prawie tak samo jak Miron, tylko niszy o dwa czy trzy centymetry i lejszy o jakie
dziesi kilo. Prawda, Mironie?
- Tak, szczuplutki jest i niemiay jak panienka. -Diabe z umiechem wzruszy ramionami. - Jeli
trzeba, moesz wzi miar ze mnie raz jeszcze, uwzgldniajc rnice naszych parametrw. Skrzat
by udobruchany.
- Nie trzeba, zapamitaem kady centymetr twego ciaa... -
powiedzia z figlarnym umieszkiem. Nie wtpiam, e mwi prawd.
- Przyniosam zdjcia kostiumw z filmw, chcemy kopie, najlepsze z moliwych.
Pokazaam mu zdjcia. Zamrucza, drapic si po brodzie.
- Do proste, zoteko, dobrze ci bdzie w tym gorsecie...
ale troch go przeprojektujemy, biedna Kate jest prawie paska, a jak ci znam, nie chcesz
ryzykowa, e co ci wyskoczy. -
Umiechn si.
- Wanie dlatego przychodz do ciebie z takimi kopotami, jeste mistrzem.
- Jestem - zgodzi si askawie.
- Musi by wygodnie, moliwe, e bd musiaa w tym stroju walczy.
- Jedziesz si bi z wampirami? - Unis brwi. Sowo daj, przez chwil wyglda jak moja matka.
- Dziewczyna musi by przygotowana na wszystko, prawda?
Dlatego potrzebuj te pasujcych pokrowcw na noe i butw, ale nie na szpilce, raczej paskie -
powiedziaam ostronie, bo skrzat wzdryga si na widok paskich butw i czsto odmawia ich
stworzenia.
- No c, w tych okolicznociach to do rozsdne
-zmarszczy nos - nawet jeli nie tak efektowne.
- Potrzebuj te czarnego skrzanego paszcza, dugiego do p ydki, zdolnego ukry, co trzeba i
chronicego przed zimnem. Dla Joshui, naszego anioka, to
wskazaam zdjcie Northmana - dopasowana skrzana kurteczka, T-shirt z nadrukiem i
malowniczymi plamami krwi, i grafitowe spodnie. Cikie, ale wygodne buty.
- T-shirt tak pokrwawiony, jak na zdjciu? - spyta
rozbawiony.
- Jak kostium, to kostium, cho krew nie musi by autentyczna. - Umiechnam si szeroko.
- Co za ulga, ju mylaem, e bd musia wykrwawi jakie stworzenie w imi sztuki. A dla
naszego przyjaciela? -
Powczyste spojrzenie zawiso na szerokich ramionach diaba.
Podaam zdjcie.
- Skrzane spodnie, koszula, paszcz, motocyklowe buty, nic, z czym by mg mie kopoty.
Przezroczysta koszula Lestata bardzo mu si spodobaa.
- Bardzo twarzowe... Musisz mi si w tym kiedy pokaza... -
powiedzia, oblizujc si nerwowo.
- Och, na pewno bdzie okazja. - Diabe podj gr.
- Dobrze. Zajmie mi to dusz chwil. Wrcie za dwie, gra trzy godziny.
- Jeste cudowny. - Uciskaam go.
- Wiem.
W przerwie zdylimy odwiedzi kilka toruskich sklepw z noami, cho ostatecznie bro kupiam
w magicznym sklepie w Thornie. Krasnolud, ktry wytwarza ostrza, nie dba o to, by miay
otwieracz do piwa, mechanizm sprynowy czy okadziny rkojeci z wypasionych polimerw lub
macicy perowej. Jego wyroby byy za to ostre jak brzytwa, wietnie wywaone, nadaway si do
walki wrcz i do rzucania, a do tego miay sto lat gwa-rancji. Nie sposb zlekceway takich zalet.
Wybraam dwa pitnastocentymetrowe noe do kabur na przedramionach i dwa
dwudziestopiciocentymetrowe na uda. Krasnolud przyjanie odnis si do mojego zachwytu. W
prezencie podarowa mi may sztylecik, idealny, by schowa go w cholewce buta. Dla krasnoluda
taki podarek to niemal jak wyznanie mioci. Albo sysza co o moim udziale w jesiennej aferze z
magiem, albo bya to maa apwka dla nowo wybranej namiestniczki. Tylko idiota odmwiby
krasnoludowi przyjcia noa. Konsekwencj takiego czynu mogo by na przykad bliskie spotkanie z
prezentem. Bolesne i krwawe.
Wrcilimy do Laurenta na czas. Paczki z ubraniami ju czekay. Skrzat nie chcia sysze o zapacie.
Mg w nieskoczono powtarza, e to w imi naszej wieloletniej przyjani, ale dotd zawsze
paciam. Czyby uzna ciao Mirona za a tak wspaniae? Idc za diabem do wyjcia z kopca,
spojrzaam na jego tyek. Cholera, by wart naprawd wiele.
*
Noc przed wyjazdem bya trudna. Miaam poczucie nadchodzcej ostatecznoci, chwile paniki,
odpdzane irracjonaln potrzeb podsumowa. Joshua widzia to i wci wynajdywa okazje, by
niepostrzeenie mnie ukoi. Moc jego dotyku dziaaa, czego adne z nas nie komentowao, bo
musielibymy przyzna si do mojego rozedrgania.
Wykpalimy si, konsekwentnie uywajc tych samych kosmetykw. Miron wymyli nawet, e
zamiast swoich perfum uyj moich. Na szczcie dla nich byam wierna uniseksowym CK One,
chopcy nie musieli biega, pachnc wanili czy ylang-ylang. Nie powiedziaam, jak podniecajcy
by znajomy zapach na ich skrze.
Pooylimy si do ka wczenie, Joshua wybra moj ulubion muzyk, melancholijn Ann
Ternheim, do poduszki.
Przez kilka minut leelimy bez ruchu, przytoczeni niepokojem. Nie rozmawialimy. Jak zawsze
byam midzy diabem i anioem. Miron poruszy si pierwszy. Przysun si bliej, jego donie
przesuway si po krzywinie moich bioder i brzucha, jakby zna je bardzo dobrze. Nie mylaam o
tym, co robimy, a tylko o tym, e obaj s blisko i cieszy mnie to, e tak jest. Przygarnam ich twarze,
najpierw Mirona, pniej Joshui. Nie caowaam ich, nie w usta, ale pozwalaam, by moje wargi
muskay ich podbrdki, nosy, powieki. Ocieraam si policzkiem o ich policzki. Palce pltay si
midzy wosami, rnicymi si nie tylko kolorem, ale i faktur, ciarem. Ciemne, Mirona, byy
grube, cikie, sztywniejsze.
Zote, Joshui, przesypyway si midzy palcami mikko, delikatne jak jedwab. Westchnam. Anio
nieco omielony przysun si bliej. Spletlimy si ciasno, przytulaam ich, z domi wci
wpltanymi w ich wosy. Ju nie tylko donie Mirona bdziy po moim ciele. Nie czuam, bymy
robili co zakazanego czy niewaciwego. W naszych ruchach nie byo podniecenia, ale blisko, od
ktrej krcio si w gowie.
Cholera, jeli jutro miay mnie zamordowa wcieke wampiry, nie mogam sobie wyobrazi
lepszego ostatniego yczenia, ni ten wieczr. Z nimi. Sama nie wiem, kiedy osunam si w sen,
mikko jak w ciep wod.
Obudziam si pierwsza. Spokojny oddech diaba askota
mnie w skro. Jakim cudem przespalimy noc spleceni, nie puszczajc swoich rk. Joshua, jak
zawsze zwinity jak kociak, opiera gow na moim ramieniu. Otaczali mnie jak tarcza.
Tarcza przeciw zym wampirom. Ale przed mrocznym panem czarnych pl na szachownicy nic nie
zdoa nas ochroni. Przez ostatnie trzy dni nasze myli kryy wok Trumny, balu, wampirw i ich
zarzutw wobec mnie, jakbymy zapomnieli o tym, e gdzie tam czai si wielki zy potwr, wikszy
i groniejszy od Gajusza czy choby caego Konklawe wampirzych matuzalemw. Z rana musielimy
zaatwi jeszcze kilka spraw. Jak choby zostawienie dyspozycji na wypadek, gdybym nie wysza z
tego starcia cao. Moecie to nazwa paranoj, ale czuam, e atwo nie bdzie. Sprawa z Victorem
bya czysta, racja po mojej stronie, ale co mi mwio, e to nie wystarczy, e pod powierzchni
kryje si co gronego, a Victor jest tylko pretekstem. Co si dziao.
Zadraam.
- Ciii - szepn Miron, przytulajc si bliej. Jego gorce usta musny moj skro. - Nie myl o tym,
co bdzie, myl o tym, jak jest teraz.
- Mylaam, e to ja w tej rodzinie jestem jasnowidzem -
odszepnam, nie chcc budzi anioa, ktry wci by saby po gorczce przemiany.
- Nie trzeba by jasnowidzem, eby wiedzie, co ci chodzi po gowie - mrukn. - Moe powinienem
ci rozproszy?
Pocaowa mocniej moj skro. Unis si lekko i podpar na okciu. Jego twarz bya tu przy mojej.
Odnalaz ustami moj powiek, policzek, skada mikkie, ciepe causy coraz niej.
- Czuj si ju rozproszona - szepnam.
- Ja si dopiero rozgrzewam - szepn. Jego oddech muska
moje wargi. Umiecha si, patrzc na mnie spod pprzymknitych powiek. Potargany, zarumieniony
snem, ciepy. Westchnam.
- Jeste wystarczajco gorcy, diabeku, jeszcze troch i zajm si ywym ogniem. Wiesz, e jeste
bezwzgldnie liczny rano, gdy budzisz si koo mnie?
- To chyba moja kwestia. - Nie odsun si nawet o centymetr i nie tylko syszaam jego szept, ale
czuam jak muska moje usta.
- Nie ma mowy, nie oddam jej.
- Moe sam sobie j wezm. - Przesun jzykiem po dolnej wardze. Przeknam lin, walczc ze
sob, by nie pozwoli mojemu jzykowi wyj na spotkanie. Mogam zacisn zby, ale palce ju
bdziy po piersi i szyi diaba. Nie wiem, na czym to polegao, ale kiedy bylimy w trjk, kiedy
ukadalimy si do snu, nie czuam napicia midzy mn a Mironem. Bya blisko, ciepo, mio,
ale namitno spaa grzecznie, zwinita jak koci gdzie nisko w brzuchu. Jednak gdy tylko
zostawalimy sami... Wystarczyo, e Joshua spa, a jego kojcy wpyw znika. Od wielu miesicy
nie odwayam si pooy tylko z diabem. To byoby igranie z ogniem. Nasze przypieszone
oddechy kontrastoway ze spokojnym anioa.
- Miron - szepnam.
- Tak, sonko? - Jego nos niemal opiera si na moim.
- Prosz...
- O co mnie prosisz?
- Przerwijmy to, zanim zwariuj.
- Co mamy przerwa? - Igra ze mn. Westchnam tylko.
Wysunam jzyk i dotknam nim jego dolnej wargi, leciutko oblizaam j, zatrzymujc si w kciku
ust.
- Ju wiesz, co mam na myli? - spytaam, patrzc mu w oczy. Czerwona obwdka jego tczwki
pona.
- Wiem. Ale nadal nie wiem, czy chc to przerwa.
- I co? Bdziemy si pieci z Joshu lecym tu obok? Nie moemy, wiesz o tym.
Zamkn oczy i westchn.
- Wreszcie sobie o mnie przypomnielicie - powiedzia
nieoczekiwanie anio.
Usiadam zaskoczona. Miron uchyli si w ostatniej chwili, inaczej nabiabym mu guza. Odruchowo
schowaam twarz w doniach.
- Przepraszam - wyszeptaam przez zacinite gardo. Nie odpowiedzia.
Stchrzyam. Po prostu uciekam z ka do azienki.
Patrzyam na swoje odbicie w lustrze. Rumieniec na twarzy, szerokie renice, potargane wosy i
przypieszony oddech.
Och, nie tylko wampiry nabraabym na to, e mam za sob chwile namitnoci. Opukaam twarz
zimn wod. Zimny prysznic byby moe waciwszy, ale nie miaam czasu.
Szybko doprowadziam si do porzdku. Czysta i opanowana wrciam do mojej sypialni. Miron te
uciek, przygotowywa
dla nas niadanie. Tylko anio siedzia po turecku wrd niebieskiej pocieli. Nie wiedziaam, co
powiedzie na ten jego widoczny ds.
- Czego bdziesz aowa, jeli nie wyjdziemy dzi z tego ywi? - powiedzia cicho, wbijajc we
mnie ciemnoniebieskie oczy.
- Nie tak atwo nas zabi, Joshua - odpowiedziaam wymijajco.
- Nie odpowiedziaa.
- Co chcesz usysze, ptaszyno?
- Kochasz go? Milczaam.
- Gdyby mnie nie byo...
- Nie chc, by ci nie byo.
- Ale nie wmwisz mi, e nie pragniesz go, e nie chcesz si z nim kocha...
- Nie...
Zdradzi mnie ansuz. Jego bkitny blask i przeszywajcy moje przedrami bl by najlepsz
odpowiedzi na pytanie anioa. Zacisnam wargi, by nie krzykn, ale Joshua widzia, co si dzieje.
Wsta z ka i bez sowa wymin mnie w drodze do azienki. Opadam na ko na granicy paczu.
Komplikacje w raju.
- Co si stao? - Diabe siad obok, odgarniajc mi z twarzy wosy. - Jest na nas zy?
- Tak - szepnam przez zacinite gardo - na mnie.
- Czemu na ciebie?
- Bo ci pragn. - Spojrzaam mu prosto w oczy.
- Jeli idzie o ciso, pragniemy si nawzajem, jestem tak samo winny, jak ty. Jeli uprzesz si
widzie w tym win. Tak ju jest. Zawsze byo, prawda?
Przytaknam.
- Co mu powiedziaa?
- Niewiele, do jednak, by ansuz zawieci jak arwka.
- Skamaa?
- Tak jakby. Nie wiedziaam, co mu powiedzie, by go nie zrani. - Ukryam twarz w doniach. -
Mam wraenie, e tylko robi mu krzywd, e nie chcc tego, torturuj go. Torturuj nas wszystkich.
Jestem egoistk, trzymajc was obu tak blisko, tylko dlatego, e mi z wami dobrze, e was
potrzebuj, cho nie daj wam nic. I moe byoby wam lepiej beze mnie. Joshua mgby sobie
znale jak mi dziewczyn, skoczy ten idiotyczny celibat. Ty zakochaby si, moe nawet
oeni
-zadraam na sam myl - ze mn s tylko komplikacje, bo nie umiem si zdecydowa, nie potrafi
wybiera, nie potrafi zrezygnowa. Chc wszystkiego. Moe lepiej dla nas wszystkich byoby,
gdyby wampiry rozwizay ten dylemat za mnie.
Chwyci mnie za rk tak mocno, e wiedziaam, e zostan lady na skrze. Zdziwiona spojrzaam
na Mirona, ale to palce Joshui wpijay si w moje przedrami, odwracajc ansuz do gry. Nie
syszaam, kiedy wrci.
- Nie wieci - jkn. - Ty naprawd wierzysz w te wszystkie bzdury? Jak na mdr kobiet, jeste
czasem tak bezgranicznie gupia! - krzykn, potrzsajc mnie za ramiona.
- Przesta - szepnam, zaskoczona jego wybuchem.
- Nie, to ty przesta! Z takim nastawieniem tylko szukasz mierci. Naprawd wierzysz, e bdzie nam
bez ciebie lepiej?
e chc jakiej miej dziewczyny? e Miron zacznie sobie kogo szuka, jak tylko znikniesz? Nie
bd gupia. Nasza sytuacja jest dziwna, moe nawet wicej ni dziwna, pewnie, e kade z nas
chciaoby troch wicej, ale to i tak wicej ni mielimy kiedykolwiek. Wicej szczcia, ni
widziaem na wasne oczy, nie mwic o tym, by go
dowiadczy. - Ju nie krzycza, jednak wci mwi pod-niesionym gosem. - Wic przesta gada,
e lepiej byoby, gdyby to wszystko si skoczyo. Moe powinienem odej, da wam spokj.
Widz, jak na siebie patrzycie, czuem, jak gstnieje midzy wami powietrze dzi rano. Moe byoby
dla was lepiej, gdybym odszed, ale jestem na to zbyt egoistyczny.
Nie chc, nie potrafi...
- Nie chc, by odchodzi - szepnam gucho. Spoglda
chwil na mj nieaktywny ansuz i dopiero wtedy spojrza mi w oczy.
- Jestemy pokrceni. Bez dwch zda. Przytaknam.
- Kocham was. Ansuz nie zareagowa.
*
Byo coraz mniej czasu. Ubraam si, rozczesaam dokadnie wosy, by rud fal opady na
odsonite plecy. Laurent zrezygnowa z lateksowej koszulki z rkawami, jaki Selena nosia pod
gorsetem. Uzna, e skoro mam piersi, nie ma sensu tak si ukrywa. W odsonitej szyi i ramionach
bya prowokacja, ale nie zamierzaam tchrzliwie kry si przed wampirzymi zbami. Jeli ktry
uprze si, by mnie ugry, a ja nie zdoam si obroni, nie pomoe mi golf. Skrzane spodnie
przylegay do ng, ale nie krpoway ruchw.
Wysokie kozaki ze srebrnymi sprzczkami miay pask podeszw. Byy tak wygodne, e pokochaam
je od razu.
Wiedziaam, e bd je nosi nie tylko na bale karnawaowe.
Mogam w nich biega, kopa i taczy, idealne.
Odgarnam z twarzy kosmyki, podpinajc je nad czoem, i zabraam si za makija.
Przygotowywaam si jak na bitw, cho zamiast czarnych pasw na policzkach, niczym w filmach
wojennych, malowaam kresk na powiece, nadajc oczom lekko koci ksztat. Wytuszowaam mocno
rzsy. Zamrugaam, by szybciej wyschy. Miaam bardzo jasn karnacj, wic bez pudru osignam
efekt wampirzycy Seleny. Rwnie wyrazisty, cho ona miaa ciemne wosy, a ja rude. Odrobina ru,
nie za duo, bym nie wygldaa zbyt zdrowo, i naturalny byszczyk. Rozpuciam wosy. Ostatnia
kropla CK One, byam gotowa.
Chopcy byli ju ubrani. Siedzieli na kanapie milczcy, zamyleni. Podeszam ze szczotk do
wosw. Nie mwiam nic. Czasem gesty mwi wicej ni sowa. Powoli i dokadnie
rozczesywaam ciemne i cikie wosy Mirona, odgarniajc kilka kosmykw za uszy, odsoniam
jego wyrane koci policzkowe i mocn lini uchwy. Umiecha si z przyjemnoci. Pogaskaam
go po lnicej gowie. Joshua patrzy jak zahipnotyzowany, kiedy podeszam i zaczam rozczesywa
jego mikkie jak jedwab wosy. Byy dusze ni Mirona, sigay poniej poowy plecw, dusze od
moich.
Lekko elektryzoway si pod palcami. Przymkn oczy.
Zaczam splata francuski warkocz, rozpoczynajc wysoko, na czubku gowy. Stopniowo
dobieraam nowe pasma, pilnujc, by warkocz by symetryczny i ciasno przylega do czaszki. Od
karku zaplotam prosty, ciasny, gruby warkocz i zakoczyam go czarn gumk. Umiechnam si,
widzc efekt kocowy.
- Idealnie.
- Dziki. - Zarumieni si. - Jestemy gotowi?
Signam po pochewki z noami i przypiam je do ud.
Miron pomg mi docign paski na przedramionach. May sztylet schowa si w skrytce w
cholewce buta. Wziam paszcz.
- Teraz tak - mruknam. - Chodmy, ju czas.
8
Limuzyna czekaa nieopodal portalu. Nie podejrzewaam, e Teresa postara si o tak ekskluzywny
transport. Bylimy zbyt spici, by czu mie podekscytowanie podr w luksusach.
Nie najlepsze wraenie zrobi te na mnie kierowca. Oczywiste byo, e Gajusz nie wyle w cigu
dnia wampira, ale nie przypuszczaam, e wybierze renfielda. Sug, istot bez woli, poddan i
pokorn. Sam pomys wyda mi si obrzydliwy.
Otwierajcy przed nami drzwi limuzyny mczyzna zwraca
uwag niezwyk bladoci i ostrymi rysami. Elegancki garnitur nie maskowa przesadnej
szczupoci. Nie mogam nie zastanawia si, czy to nie efekt anemii, na skutek eksploatowania go
przez jego krwiopijc.
- Mj pan nie poywia si na mnie zbyt czsto -umiechn
si nieoczekiwanie - po prostu yjc z wampirami, atwo zapomnie o wasnych, ludzkich
potrzebach, takich jak spoywanie pokarmu.
Cholera. Skd mogam wiedzie, e sudzy czytaj w mylach?
- Nie wszyscy, tylko ci, ktrych pan ma tak moc i zechce jej udzieli sudze.
- Starczy - warknam, ale po chwili opanowaam irytacj i grzeczniej ju dodaam: - Czy moemy
komunikowa si bardziej tradycyjnie? Naprawd nie przepadam za mackami w mojej gowie.
- Prosz o wybaczenie, pani Teresa wspominaa o tym, taki odruch.
- W porzdku, jedmy ju, jeli mamy zdy na dziewitnast.
Przytakn. Wsiedlimy do samochodu. Miejsca byo do, bymy mogli si rozsi. Ostatnim
razem, gdy jechaam do Trumny, miaam glejt od Starszyzny, zapewniajcy, przynajmniej w teorii,
nietykalno. Dzi jad tam prywatnie.
Nic nie chroni mnie ani moich przyjaci. Martwio mnie to, wiele bym daa za gwarancj, e nic im
si nie stanie. Nie wygldalimy, jakbymy szykowali si na bitw, raczej na koncert. Razem
prezentowalimy si bardzo dobrze. Spjnie, a na tym nam zaleao.
Zerknam na Mirona. Dugie nogi wycign przed siebie, nieruchomy, jakby spa, ale czuam jego
napicie. Joshua wci by nieco blady po rekonwalescencji. Ja byam blada ze strachu. Przy
czarnym gorsecie i rdzawych wosach moja skra a lnia biel - odbicie w lustrze sugerowao, e
naprawd wygldam jak wampir, bez sztuczek z makijaem. Na mostku lni czerwony kamie,
piknie oprawiony w stare srebro rubin, prezent od wampirw z Trumny. Wtedy jeszcze byli
wdziczni i dzikowali za uratowanie ycia dwu z nich, teraz postanowili si ze mn rozprawia.
Sztywno barkw nie chciaa ustpi. Drtwiaam. Zebraam si w sobie i przerwaam cisz.
- Chopaki, jeli sprawy pjd le... C, to mj problem, rozumiecie?
- Co masz na myli? - Miron ze zoci zmruy oczy.
- Jeli rzeczywicie bd mnie oskara, bd si broni, jeli mnie zaatakuj, bd walczy, ale
postaram si, by ta sprawa dotyczya mnie, bycie wy nie znaleli si ze mn na awie oskaronych.
To ja zabiam Victora.
- Bylimy tam z tob.
- Ale jeli was wmieszaj, bdzie midzysystemowa katastrofa. Nie chc, by doszo do masakry.
Widziaam skutki we nie, nie byo kogo ratowa, kochani.
- Mylisz, e izolowanie nas ci pomoe? - zapyta Joshua niepewnie.
- Tak. Mam ansuz. Jeli zechc mnie wysucha, powiem prawd. Jeli bd kopoty, wezm je na
siebie.
- I mylisz, e bdziemy sta z boku, wiedmo? -Gos Mirona by zimny.
- Bdziecie si broni, jeli was zaatakuj, ale nie jedziemy tam wszczyna bjek. Rozmawialimy
ju o tym, Miron, separujemy systemy, tak?
- Przecie wiesz, e nie bdziemy si przyglda, jak robi ci krzywd.
- Wiem, diabeku. - Zamknam oczy i usiowaam zebra myli. - Chodzi o to, e jak dugo nie
dojdzie do przelewu krwi, zachowujcie status obserwatorw, by oskarenia do was nie przylgny.
Ja si wybroni. Wierz, e tak bdzie. Naruszyam ich kodeks, ale niewiadomie i dziaaam w
obronie nie tylko wasnej, ale i dwch kainitw. To mnie jako usprawiedliwia, mam nadziej. Ty,
Mironie, znae ich prawa. Joshui wtedy nawet nie byo w tej piwnicy, wic po co go w to wciga?
Przez chwil trawili moje sowa. W kocu Miron owiadczy:
- Jak dugo rzecz dotyczy bdzie dyplomacji, zostawiam to tobie i twojej runie. Jeli dojdzie do
bitki, wkraczam.
- Ja i tak nie przemieni si, jak dugo nie jest zagroone twoje ycie - powiedzia Joshua cicho. No
c, by wysoki, ale szczupy. Nie by typem agresora, nie by wojownikiem, poza stanem penego
majestatu. Jeli dojdzie do awantury, moja i Mirona w tym gowa, by nasz skrzydlaty przyjaciel nie
oberwa, bo sam raczej si nie obroni.
Zaskrzecza interkom, powietrze przeszy gos renfielda.
- Czy macie ochot posucha muzyki?
Nie obchodzio mnie, ile sysza z naszej rozmowy, nie byo w niej nic, czego musiaabym si
wypiera przed Gajuszem. Z
ansuzem i tak nie skami. Bd prawdomwna, jak mniszka na spowiedzi. Nawet jeli na mniszk
si zupenie nie nadaj.
- A co masz? - spytaam z nadziej, e sudzy wampirw maj lepszy gust muzyczny ni wilkoaki.
Podr ze Stefanem i jego hip-hopow kolekcj pyt bya koszmarem.
- Lubi rock z lat szedziesitych i siedemdziesitych -
Zamia si. - Wiecie, tsknota za modoci.
Zaskoczy mnie, nie wyglda na wicej ni trzydzieci pi lat. Wida suenie wampirom miao
jakie zalety.
- Wcz - zadecydowaam. Z gonikw popyny znajome dwiki, rozemiaam si.
- Moe by? - zapyta.
- Jasne, uwielbiam musicale z tamtych lat, zwaszcza Jesus Christ Superstar".
- Jest w tym zbyt wiele ironii, by nie uzna tego za palec boy
- zawtrowa mi Miron.
- Och tak, poczekajmy na ari witej Magdaleny, moe jej uwierz, e nie ma si czego ba i
wszystko bdzie dobrze -
powiedziaam, rozsiadajc si nieco wygodniej.
- Ona nie mwi, e nic si nie stanie, tylko radzi, by o tym teraz nie mylaa. - Joshua umiecha si
pod nosem. - Wiecie, e Gabe naprawd lubi ten film? Przyapaem go kiedy, jak oglda. Filmowa
Magdalena chyba bardziej przypada mu do gustu ni prawdziwa.
Jechalimy w kapsule dwikw. Napicie stopniowo zanikao. Ciko trzyma nerwy wci na
wodzy. Nim dojechalimy do autostrady, czuam, e oczy zaczynaj mi si klei, jak czsto w
podry. Miron obserwowa mnie spod wpuchylonych powiek.
- Po si, sonko - poklepa si po udzie, skra spodni wydaa mikki odgos - bd grzeczny.
- Powiedz raczej, e nie zrobisz nic, za co mgby oberwa, by by bliej prawdy - zamiaam si.
- Sowo skauta. - Unis dwa palce.
- Wyrzucili ci ze skautw - mrukn Joshua.
- Za co?
- Przyapali go w przebieralni dla anielic. Mina Mirona wyraaa wicej dumy ni skruchy.
- Czemu mnie to nie dziwi? Mnie nawet nie przyjli...
- Czemu? - Anio by zaskoczony. - Przecie wtedy jeszcze nie bya wiedm, to znaczy nie
wiedziaa, e ni jeste...
- Och, druynowy na pewno te nie wiedzia, e ni jestem.
To nie dlatego. Po prostu nie byam chopcem, a dziewczcej druyny w moim miasteczku nie byo.
Byam wcieka.
Zakradam si na ich biwak. Ukradam wszystkim skautom sznurwki i podpaliam namiot
druynowego.
- Wikszo socjopatw zaczyna od podpale w dziecistwie
- chichota diabe. - Musiaa go niele przerazi...
- Och nie, nic mu nie grozio, podoyam ogie, gdy korzysta z latryny. I nie jestem socjopatk.
- Oczywicie, e nie jeste - zapewni Joshua. - Oni nie dostaj Aniow Strw.
Umiechnam si do anioa i potaram jego do swoj.
- Ciesz si, e nie przechodz przez to sama, cho jednoczenie boj si o was.
- Taa, znowu ta sodka potrzeba chronienia starszawych aniow i diabw. Moe ty rzeczywicie
jeste jak wiedm strem - zamia si Miron, ale widziaam w jego oczach ciepe iskierki.
- Po prostu kady, kto mnie zna, wie, e biciem nic ze mnie nie wycignie, ale jeli grozi moim
przyjacioom... c... -
westchnam.
Kolejny powd, dla ktrego przez lata byam samotn wilczyc. Stado daje szczcie, ale jest te
saboci.
- Nie myl o tym, zadbamy o siebie, wiesz, e nic nam nie zrobi. Nie zaryzykuj
midzysystemowego skandalu.
Pokiwaam gow. Koszt i tak moe by ogromny. Joshua, widzc moj zatroskan min, przesiad
si z fo-teli naprzeciwko. Teraz miaam Mirona po prawej rce, Joshu po lewej. Cho miejsca byo
mnstwo, przytulalimy si. Ciepo bijce od nich uspokajao mnie. Znajomy zapach moich perfum na
ich skrze mia w sobie adunek zmysowoci. Westchnam. Chopcy odnaleli niemal jednoczenie
moje donie i nasze palce sploty si. Hoka hej, jak powiedzieliby przodkowie Witkacego, dzi jest
dobry dzie na umieranie. Ale ja nie zamierzaam umiera.
Zamierzaam przetrwa, walczy, zwyciy.
W progu powitaa nas Teresa, pikna jak zawsze. Elegancka, jak tylko ona potrafi. W biaej
jedwabnej sukience wygldaa na gwiazd starego Hollywood. Tylko wprawne oko dostrzegoby
lady zmczenia na jej delikatnej twarzyczce. Po nerwowym zaamaniu, ktrego bylimy wiadkami,
nie byo jednak ladu. Ucaowaa nasz trjk serdecznie, dwa razy, jeden caus na kady policzek.
Wiedziaam, e robi to nie tylko ze wzgldu na rytuay wampirze, ale te dlatego, e nas polubia.
- Chodmy, Gajusz chce was widzie, jeszcze nim zacznie si bal.
Szukaam na jej twarzy sygnau, czy to dobrze, czy le, ale bya nieprzenikniona.
- Nie martwcie si, teraz nic si wam nie stanie - powiedziaa uspokajajco. Uspokoiaby mnie
znacznie bardziej, gdyby nie swko teraz", ale nie mogam jej za to wini.
Gajusz siedzia w swojej loy, cay w fioletowym aksamicie.
Umiechnam si pod nosem, ten kolor w wampirzej kulturze symbolizowa czowieczestwo. Nie
wiem, czy zostao go tak wiele w Gajuszu, cho zdawa si do dobrze kontrolowa Besti.
- Mistrzu - ukoniam si lekko, uprzejmie, ale bez przesadnej pokory - dzikuj za zaproszenie, to
prawdziwy zaszczyt.
- Doro. - Umiechn si, byskajc kami. Wycign rk w taki sposb, jakby domaga si
ucaowania jej, ale ucisnam j tylko. Nie bdzie hodw. Jeli uznam go za pana, bd podleg. A
to oznacza, e nawet mier musiaabym przyj z jego rk bez szemrania. Jeli do tego dojdzie,
zamierzaam szemra bez opamitania. -Jak mio ci widzie, wiedmo, i twego przyjaciela diaba. -
Miron skoni si uprzejmie. - I...
kim jest twj mody przyjaciel? - Stumiam chichot. Och, wiedzia oczywicie, kim jest, wampirzy
wywiad jest legendarny.
- To Joshua, mj anio. - Objam go ciasno w talii, dokadnie tak, jak Miron obejmowa mnie kilka
miesicy temu.
- Och, czy to znaczy...? - Powid spojrzeniem do Mirona.
- Nie, nie - zamiaam si swobodnie. Rami Mirona odnalazo moj tali, stalimy wic we trjk,
ciasno spleceni. -
Nie oddaliam Mirona, jakebym moga? Jest na to zbyt -
sugestywnie zawiesiam gos - wspaniay, ale jake mogabym pozosta obojtn na pokus
posiadania wasnego anioa?
Miaam nadziej, e wampir nie orientuje si w anielskich przepisach, nie byy one powszechnie
znane. Dopki nie dostaam wasnego anioa, nie miaam pojcia o kodeksie, a i pniej
zobowizana byam utrzymywa reguy w sekrecie.
Gajusz mierzy nas wzrokiem, przez
chwil jego spojrzenie byo niezbyt przyjazne, ale po-wcign si.
- Doprawdy, musiaaby by z kamienia, mia wiedmo.
Piknie dobierasz sobie towarzystwo. - Bez wtpienia jego uwag przykuwa anio. Nie wiedziaam,
czy rzeczywicie mu si podoba, czy dopatruje si w nim zagroenia. Mg nie zna kodeksu, ale na
pewno wiedzia o peni majestatu Joshui.
- A wic yjecie jako trjkt? - Gajusz sili si na lekki ton.
Nie mogam skama wprost, postanowiam wic powiedzie prawd. Prawdomwno zmusza do
kreatywnoci.
- Och, dzielimy mieszkanie, ko, gdy najdzie nas ch, pracujemy razem, spdzamy ze sob wolny
czas. yjemy ze sob na kady dostpny sposb.
- Czyli kochasz ich? - By nieco bardziej dociekliwy.
Zaczam podejrzewa, e Gajusz potrafi wyczuwa kamstwo.
Nie baam si jednak tego pytania.
- Kocham ich obu, Mistrzu. Ale chyba nie jestemy tu po to, by rozmawia o moim yciu
uczuciowym, prawda? - Wci nie zaproponowa nam, bymy usiedli. Czy to ju niegrzeczne, czy
jeszcze niedopatrzenie? Gajusz dba o etykiet, nie wierzyam w przypadki.
- Och, wybacz, jeli byem zbyt wcibski. - Zamia si, ale umiech nie dotar do oczu. - Pikny
klejnot -zmieni nagle temat, wpatrujc si w mj naszyjnik.
- Dzikuj, cho to chyba twoja zasuga. To prezent z Trumny, nie wiem dokadnie od kogo, nie byo
imienia, jedynie adres - powiedziaam zgodnie z prawd. - Zaoyam, jeli mam by szczera, e to
prezent od ciebie.
Jaki cie przebieg przez jego twarz i wiedziaam, e to nie on wysa mi klejnot. Cholera.
- Nie, wiedmo, cho przyznaj, twoja uroda warta jest takiej oprawy. Kropla piknie wyglda na
twojej skrze.
- Kropla?
- Tak nazywa si ten klejnot, rubin w srebrnej oprawie, wykonany w tysic szeset pidziesitym
roku przez utalentowanego jubilera dla piknej kobiety, wampirzycy. Z
tego, co wiem, ofiarowaa ten klejnot swemu synowi w dowd mioci. A teraz widz go na twojej
szyi. To daje do mylenia.
Przeknam. Domylaam si, e synem owej wampirzycy by Wawrzyniec lub Joachim. Raczej
Wawrzyniec Joachim, gdyby mia go komu podarowa, to tylko Teresie. Czy wanie
przypiecztowaam jego los?
- Nie zasuguj wic na tak wyjtkowy klejnot. -Spuciam skromnie oczy. - Fakt, e mi go
podarowano, wiadczy o ogromnej szczodroci twych poddanych, Mistrzu.
- Albo... - zawaha si, cho domylam si, e chcia
skoczy sowem gupocie", powcign si jednak i doda: -
oddaniu.
Do Mirona zacisna si na moim boku. Westchnam.
- Czy spotkam dzi Wawrzyca i Joachima? Nie widziaam ich od koszmaru porwania, chtnie
zamieniabym z nimi kilka sw, zapytaa o zdrowie - powiedziaam lekko.
- Och, spotkasz ich na pewno - zapewni Gajusz. -Gdy przyjdzie na to czas. Moe teraz zejdcie na
d, za-bawcie si. Spotkamy si pniej. Interesy nie znaj litoci, wiedmo, mam jeszcze kilka
spotka, nim do was docz.
- Oczywicie, Gajuszu. - Skonilimy si uprzejmie i opucilimy lo.
Teresa czekaa na nas u dou schodkw. Jej spojrzenie pytao, czy wiem co o Joachimie. Mogam
tylko wzruszy ramionami i pocieszajco pogaska j po wierzchu doni.
- Musimy zataczy - szepn mi Miron do ucha.
- Masz ochot na zabaw? - zapytaam zaskoczona.
- Nie, na manifestacj - odpar.
- Nie uwierzy nam?
- Raczej nie.
- Nie dopatrzy si kamstwa - popar go Joshua - ale uzna, e mijasz si z prawd.
- Pokamy mu wic, jak blisko potrafi by nasza trjka -
zamiaam si.
Cho do balu byo wci par godzin, na parkiecie taczyo kilka par. Gajusz poszed na cao i
muzyka bya na ywo. W
kcie sali na maym podecie gra zesp. Muzycy wygldali, jakby ywcem przeniesiono ich z Ery
Wodnika, w dzwonach biodrwkach i z potarganymi wosami robili z modego Micka Jaggera
chopca ze szkki niedzielnej. Nie znaam piosenki, ktr piewali, podejrzewaam wic, e moe to
by jeden z tych zespow, ktrego grup docelow s wycznie kainici.
W tekcie szybko wyapaam sugestie dotyczce krwi i nocy.
Melodia bya do zmysowa, niezbyt szybka, raczej po-
cielowa ni energiczna. Zaczlimy taczy, caa trjka blisko, pozwalajc ciaom ociera si o
siebie. Znay si do dobrze, by ruchy byy mikkie, sugeroway blisko. Donie bdziy po
torsach moich towarzyszy, zadaram gow, by swobodnie i lekko pocaowa w usta najpierw
Mirona, pniej Joshu. Moe miaa to by manifestacja na uytek wampirw, ale byo po prostu
przyjemnie. Do diaba zsuwajca si po krgosupie sprawia, e z garda wyrwa mi si jk.
Miron umiechn si zadowolony z siebie. Joshua przywar czoem do mojego czoa. Ciepy oddech
pieci skr. Miaam nadziej, e piosenka za chwil si skoczy. Ale melodia nie gasa. Stopa
zapltaa mi si w co i resztk wiadomoci pojam, e to mj paszcz. Kiedy si go pozbyam?
Diabe i anio te ju nie mieli wierzchnich okry - jak przez mg pa-mitaam, e zdejmowaam
paszcz Mirona, wsuwaam donie pod kurtk Joshui w poszukiwaniu ciepa nagiej skry. Czuam
usta anioa bdzce po skroni, oplotam ramionami jego szyj, caym ciaem czuam jego puls,
popieszny, jak mj.
Odsunam si delikatnie i spojrzaam mu w oczy, pociemniae, z rozszerzonymi renicami.
Podejrzewaam, e i moje wyglday podobnie. Poszukaam spojrzenia Mirona.
Umiecha si mikko, obserwujc nas. Jedn rk wci gadzi mnie po plecach, drug trzyma na
plecach Joshui i jeszcze bardziej skraca dystans midzy nasz trjk. Okazja czyni zodzieja,
pomylaam, wsuwajc palce midzy wosy diaba, sigajc do delikatnej skry za uchem. Diaby i
wiedmy maj podobn wraliwo na bodce, podobnie nietypowe dodatkowe strefy erogenne.
Krgosup, skra gowy, stopy. Wiedzielimy o tym oboje. Mrukn, kiedy poczu pieszczot, i
przysun si jeszcze bliej. Byam ledwie wiadoma otaczajcych nas wampirw, ktre zapewne nie
spuszczay z nas oka. Poczuam si dziwnie beztroska. Nie potrafiabym oderwa rk od ich cia,
zahipnotyzowana widoczn przyjemnoci, jak odczuwali. Uniosam twarz, nadstawiajc diabu
usta do pocaunku. Da go bez wahania, mocno, sodko. Joshua przesun si, przywierajc do moich
plecw, Miron skorzysta, jeszcze bardziej skracajc dystans, skrzane spodnie ocieray si o siebie
z charakterystycznym odgosem. Nie odrywa ust od moich, uchyliam wargi, zapraszajc jego jzyk.
Donie Joshui zaciskay si na moich biodrach, czuam jego oddech na swoich wosach, usta na uchu.
Fala ciepa napeniaa mnie i odbieraa oddech.
Nagle miaam pewno, e wszystko wymyka si nam spod kontroli, e posuwamy si dalej, ni
planowalimy, a rytm obrany przez nasze ciaa nie ma nic wsplnego z muzyk.
Jknam, odchylajc gow. Joshua caowa moj szyj, a ja wczepiam si paznokciami w ramiona
Mirona, gdy nogi si pode mn ugiy. Otworzyam oczy, odsuwajc lekko twarz od twarzy diaba.
Uchyli powieki. Czerwona obwdka wok
szerokiej, czarnej renicy lnia ywym ogniem. Nie czuam smaku wanilii, objawu stosowania magii
podnoci, jednak wiedziaam, e kto pomaga nam utraci kontrol. Staraam si zachowa resztki
trzewoci mylenia, ale nie byo to proste.
Ciepe ciao Joshui ocierao si o moje poladki, jego przypieszony oddech askota w szyj. Biodra
Mirona napieray na moje, doskonale czuam, jak bardzo podobao mu si to, co robimy. Na Bogini,
i mnie si podobao. Zwykle, ju w poowie tej drogi, odskoczylibymy od siebie. Ale nie dzi, nie
teraz, jakby nasze bariery prysy. Nagle poczuam, e znikaj osony. Zalaa mnie ciemna
i gorca aura diaba, z pulsujc czerwieni midzy czerni.
Mieszaa si z moj, perowo-bkitn i ze zocist aur anioa.
Fala emocji bya obezwadniajca. Opadlimy, wci objci, na podog, nie mogc utrzyma si na
nogach. Siedziaam na udach Joshui, uda Mirona wiziy moje. Nasze aury poczyy si i efekt by
olniewajcy. Bylimy otoczeni kul wiata, pulsujcego, czerwonego, bkitnego, zotego, tak
intensywnego, e mruyam oczy. Kolory przeplatay si.
Przeplatay si te emocje. Aura Mirona niosa zawsze namitno i podniecenie. We wrzeniu na
play niemal doszlimy, nie dotykajc si nawet, wystarczy kontakt naszych aur. Teraz dochodzia
jeszcze aura Joshui, ktra smakowaa mioci, bezpieczestwem, domem. Wraenie byo
obezwadniajce. Nagle ogarno mnie przeraenie. Co, jeli metafizyczny seks to dla aniow nadal
seks? Jak to wytumaczymy Trybunaowi Archanielskiemu? Czy w ogle bdzie okazja do wyjanie,
czy po prostu zamkn Joshu?
Jeli wtedy, kilka miesicy temu na play, niemal szczytowalimy, co jeli teraz nie przerwiemy?
Chwyciam w donie twarz Mirona i zmusiam, by spojrza na mnie.
- Kto nas wrabia, diabeku - wysapaam - czy sam zdje oson?
- Nie - wychrypia, z trudem koncentrujc si na tyle, by zrozumie, co do niego mwi.
- Joshua - szepnam, odchylajc twarz w stron anioa. Mia
zamknite oczy, bogi wyraz twarzy. - Kochanie, ocknij si -
szeptaam.
Jego cikie powieki uniosy si do, bym zobaczya niemal cakiem czarne oczy. Nie, nie moemy,
pomylaam. Jeli mamy to zrobi, to sami, z wasnej woli, nie dla rozrywki wampirzego sukinsyna.
Byam pewna, e to Gajusz, nikt bez zgody Mistrza nie pogrywaby sobie tak z jego gomi.
Potrzsnam gow, jakby to mogo mi rozjani nieco obraz. Badaam zmysami nasz aur. Na
Bogini, tyle mioci, tyle seksu, co za mieszanka! Byam ni upojona, ale budziam swoj magi.
Miron szybciej poczu, co robi.
Wchaniaam emocje z naszej aury, wszystkie. ywiam si nimi tak, jak w czasach, gdy musiaam
ywi si na miertelnikach. Byo tego tak duo, zbyt duo. Znw byam na granicy przedawkowania,
co byo podobne do narkotykowego haju. Zbyt ryzykowne midzy wampirami, ktre chc sobie z
nami pogrywa. Wchaniaam energi, oczyszczajc Mirona i Joshu, by otrzewieli. Nasze aury
wci byy splecione, ale emocje opady. Buzoway we mnie, skbione, komplementar-ne, mio i
namitno, musiaam da im upust, jeli nie miaam za chwil porzuci zdrowego rozsdku.
Szumiao mi w uszach.
- Blisko - szepnam - trzymajcie si blisko. Zrozumieli, przywierajc jeszcze cianiej do mnie,
tak e bylimy jak jedno, nasze aury byy jedn. Wtedy wypuciam zgromadzon energi, nie midzy
nas, ale dalej, poza granice naszych aur. Rozchodzia si jak krgi na wodzie, przelewaa si po caej
sali, oblewajc wampiry. Poczuam, e temperatura na sali ronie. Rozejrzaam si. Pary przytulay
si coraz cianiej, pocaunki staway si bardziej i bardziej namitne. Och, znacznie szybciej zabrali
si do rzeczy ni my.
- Czy my wanie sprowokowalimy orgi, sonko? -szepn
Miron, a jego wosy zaaskotay mnie w twarz. Odgarnam mu je za ucho, umiechajc si.
- Dobrze si czujecie? - spytaam, odwracajc si niespokojnie do bardzo cichego i wci wtulonego
we mnie Joshu.
- Tak - wychrypia - na ogrody Edenu, to byo mocne.
- Byo. Odpowiadajc na twoje pytanie, diabeku, tak, sprowokowalimy orgi. I chyba bdzie
lepiej, jeli si std ulotnimy, nim wszystko wymknie si spod kontroli.
Rozgldaam si niespokojnie. Ubrania znikay, seks wisia
w powietrzu. Nie jestem cnotk, ale dla wampirw mio fizyczna z reguy idzie w parze z krwi, a
bylimy w mniejszoci, jako ywi i posiadajcy ttno. Przy czym nie syszaam, by wampiry ywiy
si krwi aniow i diabw, za to przepaday za wiedmi - musowaa magi. Kiedy Roman
powiedzia mi, e rnica midzy ludzk krwi a krwi wiedmy, jest jak midzy kranwk a winem
musujcym.
Pozbieralimy si z podogi, zgarniajc nasze okrycia.
Trzymajc si mocno za rce, zaczlimy wycofywa si z parkietu. Z garda wyrwa mi si krzyk,
kiedy poczuam na ramieniu zimn rk.
- Cii, to tylko ja - gos Teresy by lekko rozbawiony
-chodcie, wyprowadz was std.
Popchna nas lekko w stron drzwi:
- Dajcie im chwil - mrukna. Wyprowadzia nas, a sama znikna w Trumnie.
Grudniowe powietrze orzewiao, cho w magicznych miastach zawsze jest cieplej ni w realnych.
Zrobiam kilka krokw na parkingu klubu. Poczekaam, a ochon, i dopiero wtedy zaoyam
skrzany paszcz. Miron, te ju ubrany, sta
krok dalej, zadumany i milczcy. Joshua dra, kurtk wci ciska w doni. Podeszam do niego i
pomogam mu j zaoy. Wyglda na
tak zagubionego, e serce cisno mi si bolenie. Ujam domi jego twarz i uniosam tak, by
patrze mu w oczy.
- Ptaszyno, wszystko dobrze? - spytaam, wiadoma, e to do idiotyczne pytanie, biorc pod uwag
okolicznoci.
Przytakn.
- To byo... - zajkn si - nie czuem si tak nigdy, nigdy.
Gos mu dra. Na Bogini, nasz yjcy w celibacie anio
dowiadczy emocji, ktrych wystarczyo na wzbudzenie orgii.
- Przepraszam, Joshua, powinnam si szybciej zorientowa -
powiedziaam.
- Przesta, to byo wspaniae - warkn na mnie. -Nie wa si tego umniejsza, czuem to i to byo
nasze, nie cudze.
- Nie zamierzaam bagatelizowa, ptaszyno. -Umiechnam si smutno. - Tak, to byo nasze, ale
zwykle mamy nad tym lepsz kontrol.
Zadra znw. Czy moliwe, e by w szoku? Przycignam go bliej i przytuliam. To zawsze si
sprawdza wrd nadnaturalnych. Przywar zgarbiony, lekko opar si brod o moje rami. Nie
mogam nie zauway, e biodra jednak trzyma z dala. Pogaskaam go po splecionych wosach.
- Ju dobrze, kochanie - pocieszaam go jak dziecko. By
najdelikatniejszy z nas. - Chod, usidmy. - Pocignam go w stron betonowego murku
odgradzajcego parking od chodnika przed klubem. Usiadam, on tu obok, z okciami opartymi na
kolanach, zgarbiony. Warkocz koysa si na ramieniu.
Miron podszed do nas cicho. On jeden nic nie mwi, odkd wyszlimy. Teraz kucn, donie
opierajc na moich kolanach.
Wpatrywa si intensywnie, jakby chcia mie pewno, e go nie okami, po czym zapyta:
- Sonko, czy to wszystko byo nasze? Zrozumiaam, o co pyta.
- Tak. Zdjli osony, ale nie rzucali uroku, poczuabym. Po prostu osabili nasz kontrol.
- Cholera, to znaczy, e mamy najlepsz kontrol we wszechwiecie. Starczyo na orgi na ile?
Dwadziecia, trzydzieci osb?
Zamiaam si, dopiero teraz uwiadamiajc sobie proporcje.
- Zawsze mwiem, e nie sposb si z tob nudzi -diabe
si wyszczerzy - a jak si rozejdzie plotka o tym, co tu zrobia, nie opdzimy si od zaprosze na
imprezy.
- Chyba e si wciekn i uznaj to za kolejny powd, by dopa mojej ttnicy.
- Och nie, wampiry kochaj seks, a wszystko, co po stuleciach ycia dodaje mu jakiej iskry, ekstra
pieprzyku, na ktry sami nie mog si zdoby, jest mile widziane.
-Umiechn si szeroko. - Tak przynajmniej pamitam.
- A tak, po twoich latach buntu - zamiaam si - jestem pewna, e si znakomicie odnajdowae
midzy nimi.
- Niewystarczajco, by chcie z nimi zosta. - Nie przestawa
si umiecha.
- Ale do, by zabawi z nimi p wieku.
- Prawda.
- Jestecie dziwni - wymrucza Joshua. - Jakby was to nie obeszo, jakbycie udawali, e nie wiecie,
co si stao tam na parkiecie.
- A co si twoim zdaniem stao, Joshua? - zapytaam delikatnie.
- Musielicie to poczu... Czy mi si tylko zdawao, czy to bya... mio?
- Tak, kochanie, to bya mio.
- I nie tylko moja do ciebie, prawda? - W jego gosie byo napicie.
-Nie.
- Wic czyja? - Musia to usysze. Westchnam.
- Ptaszyno, nasza. Moja do ciebie i do Mirona, Mirona do mnie i do ciebie, twoja do mnie i do
Mirona. Kochamy si, caa nasza popaprana trjka. Dlatego byo tego do dla caego klubu.
- Jeste tego pewna?
- Znam si na tym, poza tym - podwinam rkaw, pokazujc ansuz - nie mog skama, pamitasz?
- Joshua, my o tym wiedzielimy, nie wiem tylko, czemu ty jeste taki zaskoczony? - zapyta Miron, a
w jego gosie bya ta sama delikatno, z jak ja obchodziam si z anioem.
- Bo tego nie rozumiem. - Ukry twarz w doniach.
-Pamitam, mwia mi, gdy byem chory, e mnie kochasz, ale mylaem... mylaem, e to troska, e
kochasz mnie jak brata... e tak jak ja kocham ciebie, ty kochasz Mirona... a teraz ju sam nie wiem...
- Ptaszku, kocham was obu, kadego inaczej, ale adnego bardziej czy mniej. Obu z caych si. Nie
wyobraam sobie ycia bez was. Jestecie czci mnie.
- Obu? - zapyta, nadal z niedowierzaniem. -Obu.
- Nie mona kocha dwch osb jednoczenie - westchn.
- Najwidoczniej mona. Do niedawna wtpiam, czy w ogle mog kocha, teraz kocham was obu.
Nieredukowalnie.
Rwno.
- To niemoliwe - upiera si Joshua. - A gdyby miaa wyj za m za ktrego z nas?
Zamiaam si. By tak sodki, kiedy posugiwa si prostym, bardzo niebiaskim trybem
rozumowania.
- Dopki poliandria jest niemoliwa, nic z tego. Albo bd miaa przy otarzu obu, albo nie dla mnie
otarze.
- Czy ty mi si wreszcie owiadczasz? - zakpi Miron, ale widziaam, e jest zadowolony z tego, co
syszy.
- Wam obu, tak, owiadczam si. - Podjam gr.
- Dziki. Odpowied brzmi tak". - Wyszczerzy si i potarga mi wosy szybkim, zadziornym
ruchem.
Joshua milcza.
- Hej, jeli ty odrzucasz owiadczyny, wicej zostanie dla mnie - droczy si Miron.
- Tak - bardzo powanie powiedzia anio. - Odpowied
brzmi: tak.
- wietnie. Ja si owiadczyam, ale to wy szykujcie piercionki. - Umiechnam si blado. Co, co
miao by gr, stao si nagle czym innym. Poczuam, e powietrze zgstniao, jak wtedy, gdy
rzucaam zaklcie czy skadaam obietnic. Sowa zmieniajce rzeczywisto. Nie pytaam, czy te to
poczuli.
Zamiaam si. W samym rodku niebezpiecznej wyprawy w wampirzy wiat toczymy najbardziej
surrealistyczn rozmow wiata. Czy ja wanie zarczyam si
z diabem i z anioem? Pokrciam gow. Nikt w to nie uwierzy.
- Chopcy, niech to lepiej zostanie midzy nami.
-Przygryzam warg, tumic wzbierajcy we mnie chichot. -
Do ju plotek na nasz temat. Poza tym Gabriel moe znw wpa ze zwiastowaniem. Lepiej, eby
nam si nie nio nic z dzisiejszego wieczoru. Ja w ogle musz mie grzeczniej sze sny, wic zakaz
wstpu dla was od dzi - stwierdziam.
- On naprawd potrafi nawiedza sny? - Miron nie dowierza.
- Przyzna mi si do tego - powiedziaam stanowczo.
- To mamy przejebane - powiedzia Joshua. Musiaam si zamia, anio prawie nigdy nie przeklina.
- No prosz, kto by pomyla, e to akurat ty nas pogrysz -
westchn Miron.
- Czego chcesz, ja mam tylko sny. - Wyszczerzy si, cho umiech nie dotar do oczu.
- Nie martw si, Joshua, bijemy ci na gow, prbujc pieprzy si z sobowtrami - mrukn Miron.
- Gwidon? - zapyta z rozbawieniem. - Faktycznie...
- Oj, daj spokj, nie widziae Anny, ktr przyprowadzi w noc, kiedy zachorowae, wygldaa jak
moja modsza siostra!
- Hm... moe mi j przedstawisz? - zaartowa anio.
- Nie! - warknlimy jednoczenie. mia si, patrzc na nasze pospne miny.
- Nie chc przeszkadza w rozmowie, ale Gajusz was wzywa. - Teresa staa dwa kroki za nimi.
-Zy?
- Nie. Ale... - zawahaa si chwil. - Czy wiecie, co to Konklawe?
- Nie masz na myli wybierania papiea, co? - zapyta
zgryliwie Joshua.
- Nie, sd wampirzy.
- Sd nad...? - Miron si zmarszczy.
- Nad Dor.
- No wic chodmy, nie kamy im czeka. - Wstaam energicznie, otrzepujc paszcz.
Czas stawi czoa kainitom. Obym nie stracia zimnej krwi.
Najlepiej bym w ogle nie musiaa traci krwi.
9
Teresa wprowadzia nas do sali na zapleczu klubu, ciemnawej, dziwnie wysokiej i pkolistej.
Czarne ciany pochaniay wiato, wydaway si przytacza swoj obecnoci. Wzdrygnam si.
Gajusz siedzia przy niewielkim stoliku idealnie porodku sali. Obok, na takim samym obijanym
tkanin krzele, siedzia nieznany mi wampir. Obaj wstali, widzc, e wchodz. Gajusz by drobnym,
niewysokim mczyzn o ciemnej karnacji i ostrych rysach. Jego widok budzi we mnie niepokj,
jednak przy jego towarzyszu wyglda jak jagni. Wampiry z zasady nie s wysokie, mczyni i
kobiety setki lat temu byli nisi. Pi wiekw temu mczyzna mojego wzrostu byby olbrzymem.
Jednak towarzysz Gajusza mia co najmniej piset lat, sdzc po jego aurze, a przewysza mnie o
kilka centymetrw. By jasny, niemal biay - jasna cera, platynowe wosy zebrane w niewielki kucyk
i dziwnie przejrzyste, bkitne oczy - tak jasne, e przez chwil zastanawiaam si, czy wampiry
mog mie katarakt.
Przeszed mnie dreszcz. Miaam ochot uciec std jak najszybciej. Poczuam mack usiujc wkra
mi si w gow. Tym razem spodziewaam si tego, wic zareagowaam byskawicznie i
zatrzasnam drzwi do swego umysu, nie liczc si z uczuciami wampira. Biay cie sykn.
Ups, moe przytrzasnam mu paluszki.
- Gajuszu - powiedziaam zimno - nie wiem, kim jest twj go, ale maniery wida zostawi w domu.
- Doro, to Albin, stwrca Victora. - Gajusz nie by poruszony tym maym zajciem, raczej
zdystansowany. Bardziej wyczuam, ni zobaczyam jego niezadowolenie z tego spotkania. Co
jeszcze nie znaczyo, e jest po mojej stronie, ale poczuam jak irracjonaln ulg.
- Witam. - Wycignam rk szybko, nim Albin podetkn
mi swoj do caowania, jak wczeniej Gajusz. Drgn
zaskoczony, jednak uj luno moj do. Skrzywiam si, nie znosz gdy kto podaje rk jak
nitego ledzia.
- Twoi przyjaciele do nas nie docz? - zapyta, a ja wzdrygnam si na dwik jego gosu,
wysokiego i nie-przyjemnego. Nie przebija styropianu suncego po szybie, ale by blisko.
- Nie - odparam. Miron i Joshua na moj prob usiedli tu przy drzwiach. Przekonaam ich, e tam
bd mie najlepszy punkt obserwacyjny. - Moi przyjaciele zostan, gdzie s. To nie ich sprawa, s
tu incognito, wycznie jako moi yciowi partnerzy.
Byam kategoryczna, jednak Albin pobieg wzrokiem do Gajusza, a ten przytakn. Ach, czyli std ten
dziwny test na parkiecie, upewnia si, e nie kami, ale to nie jemu zaleao na tej pewnoci.
- Mam nadziej, Gajuszu, e nie masz alu za ten wypadek na parkiecie? - powiedziaam sodko. -
Nie
wiem, jak to si stao, nasze osony po prostu zawiody... Nie sdziam, e twoi ludzie zareaguj na
nasz energi...
Gajusz umiechn si pod nosem, pochylajc si nieco, jakby nie chcia, by Albin dostrzeg t
reakcj.
- Och, nie ma o czym mwi, sdz, e bardzo im si podobao. Kto by pomyla, trzy osoby, tyle
pasji. -umiechn
si znowu.
- Wiesz, jak to jest, ogie ponie, nim si wypali
-zauwayam sentencjonalnie - a jeli mamy szczcie, ogrzeje nas do koca naszych dni.
Skin gow.
- Usid, prosz. - Wskaza krzeso naprzeciw siebie.
Zajam miejsce pierwsza, nie czekajc na nich. Nie pozwol, by ustawili mnie w podrzdnoci, to
zbyt mocno ogranicza pole manewru.
- Albinie, przykro mi, e spotykamy si w takich okolicznociach. Lecz, jeli chcesz porozmawia o
Victorze, powinien by z nami take Roman, zna go chyba najlepiej i wie o wszystkim, co byo
udziaem twojego potomka w ostatnim czasie.
- Widziaem si z Romanem rano - warkn Albin -ale o mierci mojego syna chc rozmawia z tym,
kto ma krew na rkach. Powiedziano mi, e to ty.
- To niestety prawda. Niestety, mam krew na rkach, nie niestety, e nie yje - dodaam.
Drgn.
- Nie zamierzasz mi wmawia, e aujesz, e go zabia?
- Nie. Nie mog kama. Choby mi to miao uratowa skr.
- Co masz na myli, wiedmo?
- Czy znasz si, Albinie, na magii albo na runach? -Nie wiedziaam, skd pochodzi, nie we
wszystkich regionach Europy wiedza ta bya norm.
- Nieco, co to ma do rzeczy?
- Jeli znasz runy i ich magi, wiesz, co oznacza ta.
-Podwinam rkaw paszcza, ukazujc run, ktra niczym lad po oparzeniu czerwienia si na mojej
jasnej skrze.
- Ansuz - sapn zaskoczony. - Sama sobie to zrobia?
- Nie. Taki ju mj urok, kilka miesicy temu dostaam od Bogini hagal, teraz ansuz. Zdaje si, e
dostaj od niej to, co uwaa za potrzebne mi w danej chwili. Wiesz wic, e na wszystkie pytania
odpowiem zgodnie z prawd.
Przytakn. Przez chwil mierzy mnie spojrzeniem, jakby wahajc si, jakie zada mi pytanie, po
czym zacz od najprostszego.
- Jak go zabia?
- Uderzyam moc, a pniej wbiam mu rk w klatk piersiow i wydaram serce - powiedziaam
spokojnie, jakbym podawaa przepis na ciasteczka malane. Pogodziam si ju z tym, cho na
pocztku bardzo przeywaam to, e nie miaam broni i goymi rkami zaszlachtowaam wampira.
Albin patrzy
na mnie z niedowierzaniem.
- Powiedziano mi, e straci serce, ale nie, e zrobia to goymi rkami, trudno uwierzy... kobieta...
- Albinie, gdybym miaa wybiera, zastrzeliabym go, moe przebia noem, ale byam bezbronna.
Miaam tylko goe rce, wic zrobiam, co musiaam.
- Czemu?
- Victor pomaga magowi, ktry porwa pitnacie osb i pi z nich zabi. Zginyby wszystkie,
gdybym ich nie powstrzymaa. Gdy znalazam Victora, torturowa kobiet, z ktr jestem zwizana
przysig krwi.
Gajusz drgn, chyba nie zna tego szczegu. Przysiga krwi bya wana dla nadnaturalnych, ale dla
wampirw bya witoci.
- Czyli zemsta z nienawici? - Albin ewidentnie szuka na mnie paragrafu.
- Nie. Zemsta zakada, e idc tam, mylaam, by go zabi i to zaplanowaam. Gdybym planowaa
zabi wampira, nie poszabym tam bezbronna. By rodek dnia, zaskoczyo mnie, e nie pi i nie jest
skuty... Mylelimy, e jest jedn z ofiar maga, idc tam, zamierzaam uratowa wszystkich, take
Victora. Dopiero w tej piwnicy zrozumiaam, e wszystko wyglda inaczej ni zakadalimy. Wic
nie, nie nazwaabym tego zemst, a tym bardziej zemst z nienawici. To bya obrona konieczna.
Gajusz kiwn gow. To mu wystarczao, ale Albin nie by
usatysfakcjonowany.
- Wci winna jeste zabicia mojego progenitury. Naley mi si rekompensata.
- Albinie, le na to patrzysz. Dziki mnie oszczdzie, nie stracie.
- Nie moesz kama, wic zastanw si, co mwisz!
-parskn.
Najchtniej wysaabym go na warsztaty kontrolowania gniewu. Westchnam, przynajmniej jedno z
nas musi by spokojne, trafio na mnie.
- Posuchaj, czy si myl, czy jako ojciec odpowiadasz za czyny swego syna? - Przytakn, niepewny,
do czego zmierzam. - Niewiele brakowao, by twj syn zabi
pitnacie osb, w tym dwa wampiry, za ktre winien by by
rekompensat Gajuszowi, prawda, Gajuszu? - Szukaam potwierdzenia i uzyskaam je. - To nie
wszystko, nadal winien jeste rekompensat za pi nadnaturalnych osb, ktrych nie zdyam
uratowa. Pi, cho mogo by ich o osiem wicej.
Jestem gotowa przej to twoje zobowizanie wobec moich ludzi, Albinie.
- Skd pomys, bym w ogle przejmowa si magicznymi? -
Parskn.
- Std, e jeste w miecie, w ktrym wampiry i magiczni nie s w stanie wojny, maj umowy
midzygatunkowe. Rozejm zbyt kruchy, by mg znie twoje obraliwe sowa -
powiedziaam spokojnie. - Victor nie by wart wojny, ywy czy martwy.
- Nie myl, e wystrasz si paru czarownic. - Skrzywi si, jakby musia dotkn czego olizgego.
- Ignorancja nie jest w tym wypadku bogosawiestwem, Albinie. Magiczni to nie tylko czarownice,
ktre rzeczywicie s niezbyt grone. To take wiedmy, szyszymory, upiory, demony, elfy i
nekromanci, a i to nie wszyscy, przed ktrymi powiniene czu respekt. To take magowie, tacy jak
ten, ktry porwa i niemal zabi dwa co najmniej dwustuletnie wampiry.
To wszystkie sowiaskie bstwa, bogowie wszystkich systemw poza monoteistycznymi. Nie
wspominajc o wilkach, ktre take ucierpiay przez Victora. To strasznie wiele osb przeciwko
tobie, Albinie.
Milcza i wpatrywa si we mnie z niedowierzaniem.
- Nekromanci nie istniej, elfw te ju nie ma - powiedzia
w kocu.
Zamiaam si gono.
- Ignorancja, jak ju mwiam, nie jest bogosawiestwem.
Gow Starszyzny w Trjprzymierzu jest pelfka. Moja przyjacika oywia zmarych. To, e czego
nie znasz, nie oznacza, e tego nie ma. Dwanacie lat temu nie wiedziaam, e istniej wampiry. Nie
wiedziaam nawet, e jestem wiedm. Moja niewiedza nie sprawiaa, e przestawaam ni by, nie
zagraaa te waszej egzystencji.
Znw wpatrywa si w mj ansuz, jakby liczy, e zaponie i porazi mnie za moje kamstwo. Ale ja
nie kamaam.
- Dora ma racj, Albinie, mamy umowy z jej ludem i prawd jest, e picioro z nich stracio ycie
przy udziale twojego syna.
Wampir wyamywa biae palce. Chyba nie tak zaplanowa to spotkanie.
- Przemyl to, Albinie, moim zdaniem jestemy kwita. Jeli kto ma dug u kogo, to ty u mnie, bo
Victor przela krew z mojej krwi. Ale odstpi od tych roszcze, jeli i ty odstpisz od swoich. Nie
chc z tob wojny, Albinie, ale bdziesz j mia, jeli odrzucisz rk wycignit na zgod.
Nie byo mu atwo przekn t piguk.
- Albinie - Gajusz chrzkn - decyduj.
- Zgoda. - Sowo ledwie mu przeszo przez gardo. -jestemy kwita, ale roszczenia magicznych s na
twoich barkach.
Przytaknam. Juliana nie bdzie mnie ciga po trybunaach.
- Ciesz si, Albinie. Jedna wojna mniej. Gajuszu, jest jeszcze jedna sprawa. Powiedziae mi, e
bd moga dzi spotka wampiry, ktre uratowaam, Joachima i Wawrzyca, niestety wci ich nie
widziaam.
Gajusz drgn zaskoczony, przez twarz przebieg mu skurcz zoci.
- Tak, TWOJE wampiry - powiedzia, a jad z zaimka dzierawczego wrcz kapa.
Skin gow na sug, ktrego nie dostrzegam. Po chwili drzwi si uchyliy i wprowadzeni zostali
ci, o ktrych pytaam, lub to, co z nich zostao. Krzyknam i wstaam tak gwatownie, e
przewrciam krzeso. Podbiegam do nich.
Padli na kolana. Obaj skuci srebrnymi kajdanami, od ktrych mieli gbokie rany na nadgarstkach.
Byli zagodzeni, wygldali jak ofiary Owicimia, zapadnite policzki, wystajce ebra.
- Na Bogini - miaam zy w oczach - oni lepiej wygldali w niewoli u maga! - krzyknam. - Nie
wiedziaam, przepraszam was - szeptaam, dotykajc ich wychudzonych cia. - Gajuszu, jak to
wytumaczysz? - Wyprostowaam si i mierzyam go wciekym spojrzeniem.
- Nie musz ci nic tumaczy, wiedmo, co ci zreszt obchodz te dwa wampiry?
- Znam ich, pili moj krew. - Gos mi dra. - Znam tych, ktrzy ich kochaj. Obchodz mnie,
Gajuszu, i chc, by ta kara, sama nie wiem za co, zakoczya si.
- Czy wiesz, za co s ukarani? - zapyta Gajusz jadowicie.
Pokrciam gow. Pooyam donie na ich gowach, aujc, e nie mog ich uzdrowi przez sam
dotyk. Na ich brudnych twarzach zy wyobiy czerwone cieki. Nie spuszczali ze mnie oczu, jakby
wierzyli, e zdoam ich uratowa. Kolejny raz wyrw ich z rk szaleca.
- Nie wiem, Gajuszu. Nie wierz, e zrobili cokolwiek, co zasugiwaoby na tak kar. Zwaszcza nie
po tym, co przeszli.
On te ich trzyma uwizionych i godnych, ale nie wygldali tak le, cho byli martwi. - Jknam na
wspomnienie ich guchych serc.
- A wic przyznajesz, e byli martwi? Czemu to brzmiao jak haczyk?
- Byli bardziej martwi ni zwykle jestecie, jeli mona stopniowa mier. - Skrzywiam si.
- I ty ich oywia? - Podwiadomie czuam, e haczyk wbija si we mnie gbiej i gbiej, ale nie
mogam skama.
- Tak, oywiam ich, poruszyam ich serca i daam im swoj krew. Nie chciaam, by umierali. To
dobrzy ludzie, wampiry -
poprawiam si. - Kiedy nie wierzyam, e to moliwe, ale oni s dobrzy. Jak to mwicie? Jestecie
bestiami, by nie by bestiami. Oni nad swoj besti panuj do, by zyska mj szacunek.
- Czy wiesz, jak stwarza si wampira? - zapyta Gajusz.
Miaam wraenie, e bawi si mn.
- Hm, z tego, co syszaam, trzeba osuszy czowieka, a potem nakarmi go swoj krwi, prawda?
Jeli jest si wampirem, tworzy si kolejnego, prawda?
- I tak, i nie. Trzeba jeszcze z wasn krwi natchn go magi, ktra bdzie animowa jego serce.
Dzwoni ci ju?
Nie dzwonio. Mylaam przez chwil i musiaam przyzna:
- Nie wiem, o czym mwisz, Gajuszu.
- Czy napoia ich swoj krwi i uruchomia ich serca?
- Tak. Ale nie piam ich krwi i nie jestem wampirem! -
krzyknam.
- Nie jeste wampirem, ale jeste pani wampirw! -wrzasn
wcieky. - Odebraa mi ich, zerwaa wi krwi, jak z nimi miaem, to tobie s teraz posuszni,
wiedmo!
Zatkao mnie. Staam, patrzc na niego z otwartymi ustami.
Czuam, jak Wawrzyniec i Joachim dociskaj swoje umczone ciaa do moich ng, jakby bali si, e
za chwil zgin.
Zaczam si zastanawia, czy to, e ywiam si energi, nie byo zbyt blisko spokrewnione z
wampiryzmem, nie krwi, ale energetycznym? Nie powiedziaam jednak nic, prcz:
- To niemoliwe, Gajuszu! - Ansuz zapiek mnie na przedramieniu. Syknam z blu.
- Sama mwia, ignorancja nie jest bogosawiestwem.
Jeste animatork, ty ich oywia, nie musiaa ich osusza, bo byli ju wampirami, ale ty ich
przeja.
- Dlatego ich krzywdzisz? - Nie mogam tego zrozumie. -
Dlatego ich torturujesz?
- Skuem ich, bo chcieli jecha do ciebie, by zoy ci hod, rozumiesz? Miaem nadziej, e twj
wpyw jest krtkotrway, ale miny dwa miesice z hakiem, a oni wci s zwizani z tob, nie ze
mn. Umr wic.
- Nie! - krzyknam. - Nie moesz ich zabi! Przecie to nie ich wina! Jeli to czyja wina, to maga,
ktrego zabilimy.
- Czemu si nimi tak przejmujesz, wiedmo?
- Mwiam ju, lubi ich, nie daabym im swojej krwi, gdybym im nie ufaa. Gajuszu, przysigam, nie
zamierzaam podwaa twojego autorytetu, nie zamierzaam okrada ci z czegokolwiek. Zrobiam,
co musiaam, by ich uratowa.
- Czy dzi, wiedzc, co wiesz, zrobiaby to samo?
- Trudne pytanie, Gajuszu. Pytasz, czy wiedzc, jakie s konsekwencje, zaniechaabym ratowania ich
i staabym, i patrzya, jak umieraj? Nie. Zrobiabym to samo.
Przewrci z wrzaskiem st, przy ktrym siedzia.
- Mwisz prawd, wiedmo, ale nie zmienia to tego, e jeste winna!
- Czego, Gajuszu? Wspczucia? Chci niesienia pomocy?
Czego jestem winna? - krzyczaam, wci ciskajc moje wampiry.
- Nie mnie to rozstrzyga.
- Ach, o tym zadecyduje Konklawe, tak? No wic gdzie oni s?
- Tutaj, wiedmo, cay czas tutaj. - Zamia si nieprzyjemnie, widzc moje zaskoczenie. Zapalio si
wiato, a czarne ciany okazay si kurtynami, ktre teraz rozsuny si i zobaczyam dwie loe,
wypenione wicej ni dwudziestk wampirw. To dlatego tak dziwnie czuam si, wchodzc do
tego pokoju, pomylaam. Nie spodziewaam si ataku.
Uderzyli we mnie, kilku jednoczenie. Bl rozbysn mi pod czaszk. Opadam na kolana, midzy
wychudzone ciaa winiw. Z trudem si pozbieraam, wizualizujc barier ochronn. Gruby
ceglany mur, odgradzajcy mj umys.
- Do - szepnam - starczy.
Nagle poczuam raczej ni zobaczyam reakcj Joshui i Mirona. Zerwali si ze swoich miejsc.
Powietrze wibrowao.
Uwiadomiam sobie, e anio jest bliski przemiany. Bdzie masakra, pomylaam przeraona.
- Nie! - krzyknam, wycigajc rk w stron przyjaci. -
Nie, Joshua! Sidcie, nic mi nie jest. Prosz!
Miron uwierzy pierwszy, delikatnie chwyci przyjaciela za ramiona i popchn z powrotem pod
drzwi. Gajusz drgn
zaskoczony, przez loe przebieg szmer.
- Do tych sztuczek, nie pozwalam si zabawia moim umysem. Pytajcie, a odpowiem na kade
pytanie, ale bez manipulacji, rozumiemy si? - Staraam si brzmie srogo.
Dwignam si z kolan, ale nie odeszam, pozwoliam Wawrzycowi i Joachimowi wci opiera
si o moje uda. Nie mogam tego wyjani, ale czuam, e ich to uspokaja, e potrzebuj tego dotyku.
Ja w jakim stopniu te go potrzebowaam.
- O co mnie oskaracie? Domylam si, e sprawa Victora bya tylko pretekstem, by mnie tu zwabi,
podobnie jak bal.
Staam prosto, z podbrdkiem lekko uniesionym, otoczona chmur czerwonych wosw. Wiedziaam,
e w poczeniu ze strojem Seleny z Underworld" musiaam wyglda piknie i gronie. Ulubione
poczenie w estetyce wampirw.
- Zagraasz naszej rasie - powiedziaa kobieta siedzca idealnie porodku loy. Pierwszy raz
widziaam wampira, ktry wyglda staro. Bardzo drobna, siwowosa, wygldaa na szedziesit
lat. Jej aura bya silna, do by zaoy, e miaa jakie osiemset lat lub wicej.
- Wyjanij, prosz, nie rozumiem, a skoro nie rozumiem zarzutw, nie mog si przed nimi broni.
- Jest midzy nami legenda - zamilka na chwil, jakby szukajc sw - przepowiednia, e pojawi si
kobieta, niewampir, ktra bdzie zabija wampiry i oywia je.
- Dobrze, rozumiem, skd skojarzenie ze mn. Ale to nie moe by koniec przepowiedni, prawda?
- Nie, ta kobieta bdzie dla nas ratunkiem lub zgub.
- A wy zaoylicie, e jeli jedno z dwojga, to zgub, tak?
Gajusz parskn, jakby sama myl, e mogabym go uratowa przed czym innym ni may godek,
wydawaa mu si niedorzecznoci.
Spojrzaam na lo. Szukaam znajomych twarzy. Nie znaam ich na jawie, co nie znaczy, e nie
widziaam ich we nie.
- Eleonoro - zwrciam si do starej wampirzycy, ktra drgna, syszc swoje imi, imi, o ktrym
miaa pewno, e mi nie podaa - i ty, Bonawenturo, Apolinie, Emeryku -
zwracaam si do kolejnych czonkw Konklawe, ktrych imion nie miaam prawa zna - Irmino i
Nikodemie, Maksymie i Konstanty... nawet ty, Gajuszu... Jeli nic nie zrobi, bdziecie martwi przed
kocem miesica. Widziaam wasze ciaa rozsypujce si w blasku soca. Widziaam wasze dzieci
paczce nad waszymi komi. Widziaam upadek waszego klanu i kogo, kto czerpa z tego
przyjemno.
Skoczyam mwi i cisza, gsta i cika, zalega w sali.
Przez chwil syszaam tylko trzy oddechy, mj, Mirona i Joshui. Pozostali zapomnieli o oddychaniu.
10
Cisza rozpywaa si stopniowo, przechodzc w lekki szum, brzczenie pszcz w ulu. No tak, udao
mi si zrobi na nich wraenie. Czekaam spokojnie, nie baam si ju. Moe to gupota, moe
odwaga, ale wreszcie przejam kontrol nad sytuacj i nie zamierzaam ju jej odda. Przeszam
kilka krokw i podniosam krzeso, usiadam na nim z pozorn nonszalancj i pozwoliam moim
wampirom (tak ju o nich mylaam) usi na tyle blisko, by nadal mogli dotyka moich ng. Nie
znam si na biologii wampirw, bd musiaa nadrobi te zalegoci, ale skoro tego potrzebowali, a
mnie nie kosztowao to zupenie nic, nie widziaam powodu, by ich odtrca.
Czonkowie Konklawe dyskutowali przyciszonymi gosami.
W kocu Eleonora klasna w rce, uciszajc ich, i zarzdzia:
- Nie zostawimy tego tak! - Spojrzaa na mnie, przeszywajc czarn czeluci oczu, niepodobnych ju
do ludzkich. - Wiedmo, mw, co wiesz, jeli nie chcesz skoczy w karcerze.
- Eleonoro, prosz o odrobin wicej uprzejmoci, do mam waszych grb i zagra na mafiozw.
Potrzebujecie mnie.
Moliwe, e i ja potrzebuj was, moe przejdmy wic do interesw, zamiast przerzuca si
grobami? - Nie dawaam si ponie przesadnym emocjom, brzmiaam rzeczowo i bardzo
konkretnie. Czy bez ansuza wrzeszczaabym teraz i rwaa si do bjki? Prawdopodobnie.
Skrzywia si zaskoczona.
- Hm, przepraszam - zajkna si, chyba nieczsto gociy w jej ustach takie sowa. - Masz racj,
porozmawiajmy. Ale...
myl, e twoi przyjaciele musz opuci pokj na ten czas. S z innego systemu...
- Czy ich te obejmujecie prawami Maskarady? Nie sdz.
Miron y z waszymi pobratymcami p wieku, wic nie uwaam, bycie si musieli kry przed nimi
jak przed ludmi, prawda?
- Prawda... ale s jeszcze inne tajemnice, prcz samego naszego istnienia... - Eleonora zawiesia
gos.
- Rozumiem, ale widzisz, ja i tak im powiem wszystko, co musz wiedzie. Tak mamy zasad.
Minimalizujemy ilo tajemnic, by nie wyskoczyy z szafy i nie ugryzy nas w dup.
Pracujemy razem, mam przeczucie, e bd mi potrzebni. Nie, nie zgadzam si, by ich odizolowa. -
Staraam si brzmie bardzo kategorycznie.
- Dobrze - zgodzia si podejrzanie atwo - ale nie mog by czci tej rozmowy.
- To znaczy? Maj siedzie cichutko w kcie i udawa, e ich nie ma?
- Dokadnie.
- To si da zrobi, przynajmniej tak dugo, jak dugo nie prbujecie mnie skrzywdzi. Ich cierpliwo
ma swoje granice, a Joshua jest moim strem, wic radz o tym pamita i nie powtarza bdw.
- Obiecuj, e to si nie powtrzy.
- Dobrze ju. Chopcy, syszelicie, jakie s zasady?
-Powiedziaam, odwracajc si w ich stron. Nie wygldali na zachwyconych, ale Miron wci
trzyma do na ramieniu Joshui i pospnie skin gow. Dobry chopiec, zna polityk krwiopijcw
wystarczajco, by wiedzie, e i tak ami kilka punktw swojego protokou. Nie zamierza utrudnia
mi tego, co wci przede mn. Znw zwrciam si do wampirycznego Konklawe. - Zanim
przejdziemy do konkretw, kiedy wy opowiecie mi o zagroeniu, ktre wisi nad waszymi gowami, a
ja zastanowi si, jak wam pomc i zapobiec wojnie, w ktrej macie zgin nie tylko wy, ale te
wielu, ktrych znam i ceni, chciaabym zakoczy inn spraw. Domylam si, e nie zaufacie mi,
nie znajc odpowiedzi na pytania. Poza tym chc zapewni bezpieczestwo Joachimowi i
Wawrzycowi.
Znw poruszenie. Jak mawia Gabriel, potrafi zaskakiwa.
- Widzicie w tym, co zrobiam tej dwjce wampirw, zagroenie dla caego gatunku, niesusznie. Nie
wiem, jak to si stao, e przywizaam ich do siebie, nie byo to moim celem. Wiem, e s wrd
was tacy, ktrzy nie maj dzy krwi, ale poywiaj si energi. Moe fakt, e przez lata ywiam si
ludzk energi, czyni moje umiejtnoci do pewnego stopnia wampirycznymi. Moe
jestem bardziej do was podobna ni chcielibymy przyzna.
Nie jestem waszym wrogiem, jak dugo wy nie chcecie by moimi wrogami. Zreszt, nie sdz, bym
zdoaa obudzi wikszo z was. Joachim i Wawrzyniec to do wyjtkowe przypadki. - Wspinaam
si na wyyny politycznej poprawnoci i dyplomacji. Szczerze tskniam za czasami, gdy wikszo
problemw dawao si rozwiza wytrzaskaniem kogo po pysku. Problemy, jak wida,
ewoluoway. Metody te, cho sentyment do tych prostych pozosta.
- Na czym polega twoim zdaniem ich wyjtkowo?
-zapytaa Eleonora i po jej minie widziaam, e wiele od mojej odpowiedzi zaley.
- Maj specyficzne priorytety. Jak wiecie zapewne, bo sprawdzilicie moje akta do dokadnie,
jestem crk Pani Pnocy, co czyni mnie wojowniczk. Jednak wadam te magi mioci. Przez lata
odcinaam si od niej, jednak wci nosiam j w sobie, od jakiego czasu korzystam z niej bardziej
wiadomie. Wanie tej magii uyam, by oywi wampiry. Nie byoby to moliwe, gdyby nie
kochali, gdybym nie znaa ich bliskich, gdyby wspomnienie o nich nie byo im do drogie, by
zechcieli dla nich wrci. Wanie dlatego s tak wyjtkowi.
- Wyjanij - warkn Gajusz. Potaram z niecierpliwoci twarz, doprawdy, mgby ruszy
mzgownic. Jak na kilkusetletniego wampira, by czasem bardzo niedomylny.
- Gajuszu, to oczywiste. Wikszo z was, zwaszcza tych naprawd starych i potnych, zbyt jest
odlega od czowieczestwa, by mc prawdziwie kocha. Macie inne priorytety: wadz, pienidze,
krew, seks, przemoc.
To znacznie bardziej wampirze ni mio, prawda? - zapytaam z lekk drwin w gosie.
- Prawda - powiedziaa Eleonora - niewielu z nas, zwaszcza niewielu ze starszych, przywizuje
wag do takich... bahostek jak mio.
C, ju wiemy, czemu bya szefow Konklawe, prawda?
- Czyli wikszo z was byaby cakowicie odporna na moje prby oywienia was. Czy to jasne? -
Podniosam rami, by widzieli mj ansuz, nieporuszony, dowodzcy, e mwi prawd. - Poza tym,
nie boicie si tego, e mog was oywi, ale tego, e mog was zabi, prawda? Albo tego, e
mogabym was przywiza do siebie lub odebra wam wasze dzieci?
- Tak. - Eleonora bya nieza w konkretnym zaatwianiu spraw.
- Dobrze wic. Zabijanie wampirw nie jest moim powoaniem, moj pasj ani wymarzon prac dla
dobra spoecznoci. Nic do was nie mam. Niektrzy z was s paskudni, inni szlachetni, ale to samo
mog powiedzie o kadej rasie. Nie ywi do was nienawici. Zabiam Victora i zmagaam si z
poczuciem winy, cho miaam wszelkie prawo, by go zabi, skoro przela krew z mojej krwi. Nie
jestem socjopatk czy morderczyni i nie mam satysfakcji z umiercania kogokolwiek. Walcz, kiedy
musz, zabijam, gdy to konieczne, ale nigdy nie podniosabym rki na niewinnego. -
Wci unosiam przedrami i sama odetchnam z ulg, gdy ansuz przyj moje sowa jako prawd. -
Proponuj wic za-warcie przymierza. Czy moje sowo bdzie wystarczajcym porczeniem?
-Tak.
- Obiecuj nie wytoczy wam wojny, nie zabija bez absolutnie wakich powodw, nie atakowa
was i nie dy do waszej mierci, poza oczywistymi sytuacjami samoobrony bd obrony - czy to
bliskich mi osb, czy w ramach penienia moich obowizkw jako namiestnika Starszyzny Thornu.
Obiecuj te nie dy do przejcia kontroli nad ktrymkolwiek z was czy nad waszym potomstwem.
Jeli kiedykolwiek do tego dojdzie, nie bdzie to moim celem, zaoeniem czy wol. Obiecuj nie
uywa mojej magii w celu skrzywdzenia was, poza sytuacjami samoobrony lub obrony w
uzasadnionych przypadkach. Czy to wystarczy?
Staraam si by tak precyzyjna, jak to moliwe, zostawiajc dla siebie jakie wyjcia awaryjne. Nie
chciaam, by oskaryli mnie o zamanie obietnicy tylko dlatego, e nie daam si zabi. Hm, ju
wiem, jak si czu Faust. Tylko ja zamiast jednego poczciwego diaba, z ktrym poradziabym sobie
wietnie, powoujc si choby na znajomo z jego szefem, musiaam paktowa z band wampirw.
Moe nie tylko pieko mamy podug wyobrae, ale i diaba, w znaczeniu najgorsze, co moesz sobie
wyobrazi? Mj diabe nie wyglda jak Miron czy Lucyfer, ale jak Eleonora czy Albin. A najpewniej
jak dwa tuziny wpywowych wampirw usadzonych w loy szydercw.
Znw w niej zaszemrao. Odczekaam chwil.
- Mwisz jak prawnik, wiedmo, gdzie kruczki? -Szczupy, rudowosy wampir, o ktrym ze snu
wiedziaam, e ma na imi Emeryk, obrzuca mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Kruczkw nie ma, cho ze swej strony mam kilka paragrafw uzupeniajcych - wzruszyam
ramionami, widzc jego triumfalny umieszek - rozsdnych, jak mniemam.
- Mw wic, a Konklawe zadecyduje, czy s rozsdne. -
Eleonora umiechna si nieco zoliwie, ale bya w tym jaka yczliwo. Na wicej i tak nie
miaam co liczy.
- Chodzi mi o moje wampiry. Chc mie pewno, e nikt nie zechce wyrzdzi im krzywdy.
- To skomplikowana sprawa. - Eleonora zagryza lekko wargi, tak e zobaczyam przez chwil jej
ostre ky. -
Wyrwaa ich z klanu, spod opieki ojca, nie sposb tego odwrci. Bd bezpascy, a to nie spodoba
si nikomu...
Mog skoczy jako wczdzy albo anarchici, nie bdzie nikogo, kto miaby nad nimi rzeczywist
wadz... Nie, to zbyt due ryzyko.
- Wyjanij mi, pani, bo dopiero poznaj wasze prawa... Jako wiedma jestem uprzedzona do
hierarchii i podlegoci, ale jeli to ma im uratowa ycie, chc wiedzie, co pocigaby ze sob ich
hod.
Drgna zaskoczona.
- Wampir nie moe zoy hodu niewampirowi! Dlatego s skuci. To wbrew prawu.
- Eleonoro, bdmy rozsdni. Nasza sytuacja jest do niestandardowa, prawda? Teoretycznie
niewampir nie mgby te oywi wampira i zwiza go ze sob, prawda? Wic moe uznamy, na t
jedn chwil, e najwidoczniej w jakim stopniu jestem wampirem?
Eleonora miaa si cicho.
- Naprawd przemawiasz jak prawnik.
- To ansuz - mruknam - sama z siebie nie jestem a tak cierpliwa i elokwentna. I wicej przeklinam.
- No wic dobrze, zamy, e jeste wampirem, pomys do kuriozalny, ale zamy, powtarzam, e
jeste jedn z nas.
Musiaaby raz jeszcze da im swojej krwi, a oni oddaliby tobie wasn, by wi bya w peni
zawizana.
- Co z tego wynika? Dla nich i dla mnie.
- Oni maj pani, ktrej musz wiernie suy, ty masz dzieci, za ktrych postpki odpowiadasz.
- Rozumiem, e to oznacza, e jeli nabroj, ja si musz tumaczy, tak?
W co ja si pakuj, pomylaam, przecie nawet nie chc mie zwykych dzieci, a co dopiero dwch
co najmniej dwustuletnich wampirw w tej roli. Zamknam na chwil oczy.
-Tak.
- Czyli moja w tym gowa, by byli grzeczni. Dobrze.
Zamy, e si tego podejm. Co dalej? Jakie metafizyczne konsekwencje niesie ze sob ta wi?
- C, gdyby bya wampirem, sporo, ale przecie jeste nim tylko hipotetycznie. - Znw zoliwy
umieszek.
- Tak, ale chc wiedzie. Na hipotetyczny wszelki wypadek.
- Wi oznaczaaby moliwo obustronnego wejrzenia w ja, oznaczaaby poczenie psychiczne i
emocjonalne.
Oznaczaaby, e oni gotowi byliby odda za ciebie ycie, a i ty miaaby podobny, cho sabszy
przymus ochrony ich. Nie mieliby przed tob tajemnic. Si rzeczy staaby si czci naszej
spoecznoci.
Westchnam.
- Czy czci tej wizi jest przymus dotyku? Kontaktu?
- Tak. - Jej spojrzenie wyostrzyo si, przewietlaa mnie na wylot.
- To obawiam si, e jestem nieco bardziej wampirem ni hipotetycznie.
Tak, uwielbiam zaskakiwa, pomylaam, widzc poruszenie w loy.
- Odkd dowiedziaam si, e s krzywdzeni, nie mog ich zostawi w tej sytuacji, czuj potrzeb
ratowania ich. Nie tylko dlatego, e ich lubi, czuj... przymus. Wczeniej Joachim odwiedza mnie
w snach, wzywa pomocy, ale tego nie rozumiaam. Poza tym czuj ich emocje, czuj, e potrzebuj
mnie teraz dotyka, a i ja si uspokajam, gdy s blisko. Ju podczas oywiania miaam wgld w ich
ja, wiem, jacy s naprawd. Sdz, e to poznanie byo obustronne. To ju nie jest kwestia decyzji,
ale zaakceptowania rzeczywistoci.
Ansuz nie rozjarzy si, nie poczuam blu. Nie byo sensu ukrywa tych okolicznoci. Zdaje si, e
niezalenie od tego, co postanowiam, ju byam mamuni dla dwch wampirw.
Nie ma jak wiadome macierzystwo. OK, mona zaliczy wpadk, lekkomylny seks, chwila
zapomnienia, ale jak mona niewiadomie adoptowa dwa wiekowe wampiry? Moja matka byaby
zachwycona, gdybym zadzwonia ze sowami: mamo, jeste babci, chopcy s liczni, maj nieco
nietypowe potrzeby ywieniowe i s starsi ni caa rodzina razem wzita, ale polubisz ich, na pewno.
- To niemoliwe - krzykn Emeryk.
- A jednak - parsknam.
- Zdajesz sobie spraw z konsekwencji tej wizi? Moemy ich zabi i bdziesz wolna. - Eleonora nie
spuszczaa ze mnie wzroku.
- Nie. Nie zabijecie ich. Gajuszu, rozkuj ich, prosz.
Eleonora skina gow. Oswobodzi moje wampiry bez szemrania. Nie chciaam duej tego
odwleka, co we mnie domagao si dopenienia rytuau. Wycignam jeden z noy z pokrowca na
udzie i naciam lewe przedrami. Krople krwi spyny natychmiast po jasnej skrze. Syknam,
czujc nieprzyjemne szczypanie. Na Bogini, jak do tego doszo? Jak staam si wampirz macoch?
Jak dotaram do tej sali wypenionej matuzalemami kainickiej rasy? Staam z krwawic rk,
wycignit w stron moich wychudzonych podopiecznych.
- Oto moja krew, ktr zwizuj was ze sob. Od dzi jestecie krwi z krwi mojej - powiedziaam
sowa przysigi magicznego wiata.
Co miaam jeszcze powiedzie? Mwcie mi: mamo?
Niedoczekanie. Nie wiedziaam, czy wampiry miay swoj inkantacj, czy uyway tej samej, co moi
ludzie. Wierzyam w moc tej i zamierzaam si jej trzyma. Joachim i Wawrzyniec po kolei upili z
rany. Wycignli swoje donie w moim kierunku i naciam skr kadego z nich na brzegu doni.
Zlizaam krew, ktra pojawia si na ich rankach.
Obrzydliwo, jak oni mog robi co takiego przez stulecia?
Na szczcie nie potrzebowaam wypi tyle co oni.
Wystarczyo jednorazowo kilka kropel. Krew wampirza jest gstsza, ciemniejsza, jakby bardziej
skoncentrowana od ludzkiej. Na jzyku poczuam smak elaza. Gdy przeykaam j, wymieszan z
moj lin, poczuam nagy rozbysk mocy.
Zakrcio mi si w go-
wie i musiaam przytrzyma si oparcia krzesa. Zmysy przez chwil szalay. Dwiki, zapachy,
nawet faktura ubrania na chwil przytoczyy mnie. Zaciskaam powieki przed racym wiatem
lamp. Po kilku minutach wszystko mino.
Gdy otworzyam oczy, moje wampiry wci klczay przede mn w niskim ukonie, ale co si
zmienio. Wygldali duo lepiej, jakby odrodzeni samym rytuaem. Fala ich emocji, oddania i
wdzicznoci, bezwzgldnego posuszestwa obmya mj mzg. No tak, to tyle jeli idzie o moje
niebycie wampirem i niepozyskanie wgldu w ich myli.
- Dobrze, moi mili, moecie wsta - powiedziaam, dotykajc ich gw. Spojrzeli niemiao.
Szczeniaczki z kami.
Westchnam. Wierz w demokracj, nie chc mie nie-wolnikw. Nie takie relacje preferuj. -
Wstacie, prosz.
Podnosili si z klczek, niepewni. Ucisnam lekko kadego z nich. Nieco sztywno, po oniersku.
C, to raczej bdzie wychowanie w stylu angielskim, zimny chw. Nie tylko przez temperatur ich
cia, ale i przez to, e tradycyjnie rodziciele wampirw nie maj ttna, wic ich przytulanie nie wie
si z pokus. Zreszt, czy oni si w ogle przytulaj? Musiaam lekko zatrzasn swoj wiadomo,
bo napyw wdzicznoci by powalajcy. Miaam pewno, e nikt nie skrzywdzi ich bez mojej
wiedzy. Wczeniej, w piwnicy maga, wi nie bya dokoczona, daam im swojej krwi, ale nie piam
ich, jednak Joachim zmiesza nasz krew, zasklepiajc moj ran. To dlatego, jak sdz, mia ze mn
sabe, ale jednak poczenie.
Teraz wi bya kompletna.
- Dobrze ju. Ustalimy sobie pniej zasady, ale ciesz si, e nic wam ju nie grozi. Wawrzycu -
zapytaam, przypominajc sobie nagle o wczeniejszej rozmowie z Gajuszem - czy to ty wysae mi
ten klejnot? -
Ujam Kropl w palce.
- Tak, pani - skin gow - to tylko may drobiazg, byskotka wyraajca moj wdziczno.
Poczuam, e kamie. Nie w sprawie wysania mi klejnotu, bo to bez wtpienia on za tym sta, ale w
kwestii jego wartoci i wagi. Wiedziaam, e wysa mi go, bo bya to najcenniejsza rzecz, jak
posiada.
- Nie mog go przyj, jest zbyt cenny, nie wiedziaam, jak bardzo, przyjmujc ten prezent -
powiedziaam mikko.
- Nie, jest twj, pani. Chc, by go miaa.
Hm, wierzy w to, co mwi. Dobrze, pomylaam, zajm si tym pniej. Filozofia Scarlett 0'Hary
bya prawdziwie uniwersalna. Sprawdzaa si w przypadku niezapaconych rachunkw, randek i
kopotw z wampirami. Odetchnam jednak, mogc wyczu kamstwo Wawrzyca. Wiedziaam ju,
e naprawd s zwizani. To dawao mi nieco pewnoci, e zdoam ich kontrolowa. Skoro nie bd
mogli mnie okama, nie bd mogli te bez mojej wiedzy szale i zabija. Nie sdziam, by mieli
zamiar i w wampirze tango, widziaam ich serca, ale baam si nieco tego pierwszego
zachynicia si wolnoci, po dwustu latach bezwzgldnego posuszestwa.
Nagle przyszo mi na myl co jeszcze. Czy wyczuwam kamstwa tylko moich wampirw?
- Eleonoro, czy spraw moich wampirw i ich zagroenia dla spoecznoci moemy uzna za
zamknit?
- Jeszcze jedno. Czy zamierzasz zabra ich ze sob do Thornu? - zapytaa rzeczowo.
Hm, niech pomyl... Czy chc, by dwa wampiry wpakoway si do mojego mieszkanka? Czy chc
martwi si o ich akomodacj, utrzymanie, odywianie? Uzgadnia niekoczce si warunki ich
sprowadzenia z Romanem? Zaplta si jeszcze gbiej w tumaczenie, jakim cudem mam dwa
podlege mi wampiry? Doda kilka kwiatkw do mojej i tak przesadnie rozbudowanej legendy w
Thornie? Czy chc wreszcie oderwa ich od ich partnerw? Nie byo mowy, by Gajusz zwolni
Teres. Bya jego seneszalem, zastpc.
- Gajuszu, czy miaby co przeciwko temu, by zostali na twoim terytorium? Wiesz, e s zwizani z
twoimi poddanymi, nie chc ich zmusza do rozstania, jeli ty nie masz obiekcji. -
Staraam si by mia, sodka i uprzejma. Mama zawsze twierdzia, e potrafi, jeli mam jaki cel.
Nigdy nie prbowaam, ale ansuz pomaga.
Wampir waha si.
- Czy bd twoimi szpiegami? - zapyta w kocu bezceremonialnie.
- Po co mi szpiedzy w twoim ksistwie, Gajuszu, skoro mamy by przyjacimi? Mog nadal
pracowa dla ciebie, zawrzemy umow. Bd ci lojalni, o ile lojalno do ciebie nie bdzie staa w
konflikcie z lojalnoci do mnie. Dopki nasze relacje bd zgodne, nie widz przeszkd dla takiego
ukadu, a ty?
Dobry ukad, pomylaam, dwa razy zastanowi si, nim zacznie mi brudzi, skoro moi chopcy bd
mu patrze na rce.
- Obiecujesz, e nie bdziesz dya do przejcia Teresy?
- Obiecuj. Jest twoim seneszalem. Nie jestem krwioerczym wampirem, ale nie jestem te gupia.
- Nigdy nie mylaem, e jeste. - Umiechn si szarmancko.
O Bogini, kama, bezczelnie i z ca wiadomoci.
Wyczuam smak kamstwa na jzyku. Zaczam si mia zupenie swobodnie. Tak, to uatwiao
wiele. Podejrzewaam, e akurat Gajusza wyczuwam dobrze, bo by kiedy panem moich wampirw,
z pozostaymi nie bdzie tak atwo. To jednak bya dobra nowina. Patrzy, nie rozumiejc.
- Nie martw si, Gajuszu, nie obraam si. Byleby od dzi nie popenia tego bdu w ocenie mnie i
mojego intelektualnego potencjau - powiedziaam powoli, liczc na to, e zrozumie aluzj. Sdzc
po rumiecu, jaki wpez na jego niade oblicze, zrozumia.
- Czy moemy uzna, e caa wampirza polityka, jak miaam na gowie, jest ju zaatwiona i moemy
przej do sedna, to znaczy zaj si problemami, jakie macie?
- Skd pomys, e mamy problemy? - zapytaa Eleonora podejrzliwie.
- Och, uznajmy na chwil, e powiedziay mi duchy. Nie utrudniajmy sprawy. Macie kopoty.
Kropka. Mog wam pomc. Kropka. Czy chcecie pomocy, czy nastpnym razem, jak was spotkam,
wasze koci bdzie rozwiewa wiatr pnocny, a Lilith bdzie zalewa si zami? - Naprawd nie
miaam ju cierpliwoci. Ansuz by pomocny, ale nie potrafi
zdziaa cudw.
Milczeli, jak chopiec zbierajcy si na pierwsze wielkie wyznanie miosne. Usiadam znw
wygodnie na krzele i nonszalancko zapytaam:
- Gajuszu, czy twj suga mgby przynie co do picia?
Zascho mi w ustach od tego gadania po prnicy.
Drgn.
- Oczywicie, wybacz, zapomniaem o gocinnoci. Masz jakie specjalne yczenia?
- Byle nie krew - umiechnam si promiennie -wystarczy woda z cytryn. I co dla moich
przyjaci.
Skin gow na kogo, kogo nie widziaam. Czy sudzy Gajusza potrafi wtapia si w cie?
Poyteczna umiejtno dla wampira. I dla szpiega. Mody chopak, nie metrykalnie, a fizycznie,
przynis karafk z wod. Soczyste plastry limonki i cytryny pyway midzy kostkami lodu. Przez
chwil by
skonfundowany, ale poradzi sobie. Postawi tac z naczyniem i szklank na pododze, podnis
przewrcony wczeniej przez Gajusza st i dopiero zaproponowa mi szklank. Skinam gow.
Gajusz z wahaniem podnis jedno z krzese, ktre sam wczeniej przewrci, i przysiad si do
stolika. Wida nie czu
si zbyt komfortowo, sterczc tak dugo w pokoju, w ktrym wszyscy inni siedzieli. Wawrzyniec i
Joachim od zawizania nie zachowywali si ju jak zdesperowane szczenita z chorob sieroc i byli
bardziej przytomni. Znaleli krzesa i siedli za moimi plecami, niczym obstawa. Moe tak wanie
powinni siedzie synowie za matk. Nie wiem, nie ogarniaam wci etykiety wampirzej, a matk
byam od kilkunastu minut.
Kilkusetletni synowie, naprawd, niele si trzymam.
Zdusiam chichot. Loa milczaa, ale czuam, e jej czonkowie komunikuj si niewerbalnie.
Powietrze zgstniao lekko, czuam jaki rodzaj magii, podejrzewaam telepati. Dobrze, niech ustal
wersj wydarze,
byleby nie myleli, e mog mnie okamywa lub zataja fakty. Popijaam wod, odprajc si
nieco. Absurdalne, czu si spokojnie midzy matuzalemami kainickiej rasy, ale nerwy mijay. Moe
udziela mi si wieo odzyskany spokj moich wampirw. Byam ciekawa, jak ca spraw widz
Miron i Joshua, c, poczekamy, zobaczymy. Nie wtpiam, e mnie owiec, ile zasad zamaam. I
jak si czuj z tym, e owiadczaam si im jako kobieta wolna, a godzin pniej jestem samotn
matk z dwoma wampirami. Hm, moe zmieni zdanie. Nie winiabym ich zanadto. Diabli czy
anielski ojczym dla wampira... moe powinnam zadzwoni do telewizji, zaproponowa im scenariusz
do reality show: Moja popaprana nadnaturalna rodzinka"? Znw stumiam chichot.
11
Eleonora wstaa nagle i zarzdzia:
- Teodoro, prosz, przejdmy do loy Gajusza, porozmawiamy spokojnie. Myl, e bdziesz czua
si lepiej, nie stojc wci przed caym Konklawe. -Umiechna si cakiem mio.
- Jak sobie yczysz, Eleonoro - powiedziaam uprzejmie.
Wstaam i ruszyam do wyjcia. Odwraca si plecami do Konklawe, szalestwo czy odwaga?
Miron i Joshua czekali na mnie przy drzwiach. W oczach diaba poyskiwaa wesoo i co, co
interpretowaam jako dum. Ha, czyli jest dobrze, pomylaam. Nie ogldaam si, pewna, e
Eleonora dotrze do loy inn drog. Taki klub musia mie wicej tajemnic, ni tylko sala posiedze
Konklawe. Za mn podyli Joachim i Wawrzyniec oraz, oczywicie, anio i diabe.
Przeszlimy przez Trumn. Pikne paacowe wntrze poyskiwao zotem i wiatem kandelabrw,
odbijajcych si w lustrach. W barach i klubach dla wampirw rzecz jasna nie byo okien, dziki
czemu byy naprawd
caodobowe. Lustra i mnstwo wiate sprawiay, e nie byo tu efektu krypty. Nie by to styl, jaki
preferowaam na co dzie, ale przyznaj, Trumna bya wspaniaym miejscem. Pikna, dekoracyjna,
oferowaa przepych, ktry dla wikszoci kainitw by wspomnieniem ich modoci. Przystanam
chwil przed obrazem na jednej ze cian. Dopiero po chwili zrozumiaam, co przykuo moj uwag.
Przeliczna dziewczyna w bogatej satynowej sukni o kuszcym dekolcie staa przy fotelu, na ktrym
siedzia, wygodnie rozparty, mody mczyzna. Jej delikatna do czule spoczywaa na jego ramieniu.
Spogldaam z umiechem na twarz mczyzny, na regularne rysy, lnice ciemne oczy i mikko
okalajce twarz kasztanowe wosy. Oboje wygldali atrakcyjnie, ale nie to byo najwikszym atutem
obrazu. Artycie udao si uchwyci si i blisko tej pary. Teresa i Joachim. Naprawd, jak Gajusz
mg
tego nie zauway? Przecie oni byli dla siebie stworzeni.
Umiechnam si i obrciam do wampira stojcego za mn.
Teraz mogam wyczu, gdzie w pomieszczeniu sta kady z moich wampirw, bez uywania oczu.
- Cudowny portret, Joachimie, wygldacie przepiknie.
Jego oczy lniy dum.
- Jest pikna - powiedzia po prostu.
- Oboje jestecie. Ciesz si, e wszystko dobrze si skoczyo.
- Dziki tobie, pani.
- Mw mi po imieniu, Joachimie. Ty te, Wawrzycu.
- Byle nie Teodora, nie lubi tego - zamia si Joshua. -
Wiesz, skojarzenia z Bogiem nie s jej najmilsze.
- Tak, wystarczy Dora - powiedziaam, posyajc Joshui promienny umiech. Doskonale wiedziaam,
e skrzydlaci uparcie uywaj mojego penego imienia. Moe atwiej im si pogodzi z moim
istnieniem, kiedy wmieszaj w to co ze swego systemu.
Wampiry ukoniy si lekko, z gracj, jakiej nabyy na jakim dworze.
- Chodmy, nie pozwlmy im si rozmyli.
- Nie rozmyl si, potrzebuj ci - powiedzia Miron. -
Ciko im si przyzna, ale to prawda.
- Nie wszyscy si z tym zgadzaj - stwierdzi Wawrzyniec -
wanie dlatego opuszczamy Konklawe. Na szczcie to Eleonora jest gow i moe zignorowa
niezadowolenie kilku ze starszych.
- Och, syszae ich? - Zapomniaam, jaki dar posiada
Wawrzyniec.
- Gono i wyranie. - Umiechn si skromnie. -Niektrzy widz w tobie zagroenie, ale wikszo,
w tym Eleonora, chce wykorzysta kad okazj, w tym ciebie. Dla nas najwaniejsze jest to, e
Eleonora wprost owiadczya im, e kto podniesie na ciebie kie, oficjalnie si jej sprzeciwi.
Miron wypuci powietrze z zaskoczenia.
- Doprawdy, sonko, potrafisz zdobywa sprzymierzecw.
Nikt nie chce wszczyna wojny z Eleonor.
- Pomylaa nawet, e mona by ci przemieni -rzuci
Wawrzyniec mimochodem.
Zatrzymaam si gwatownie.
- Hola, hola, niech si ustawi w kolejce - parsknam. - S ju tacy, ktrzy widz mnie w zastpach
niebieskich, piekielnych, teraz to. Dlaczego nikt nie uznaje, e
jestem do wspaniaa, by po prostu zosta sob, wiedm z darem komplikowania swojego ycia?
- Nie marud - zamia si Joshua. - My to doceni-my, przynajmniej nie mona si z tob nudzi.
Po schodach do loy wspinalimy si gsiego. Obstawili mnie jak ochroniarze, dwch z przodu,
dwch za mn.
Dorobiam si dworu, jasna cholera.
Eleonora staa przy kotarze, zagldajc na rozcigajc si poniej sal i parkiet, na ktrym taczyo
kilka par, rozgrzewajc si przed balem, ktry mia rozpocz si o pnocy. Za dwie godziny,
zerknam na zegarek. Gajusz siedzia rozparty na aksamitnej kanapce, obok niego Emeryk,
najwidoczniej by seneszalem gowy Konklawe. Teresa staa dyskretnie za swoim ksiciem, ale jej
uwaga skupiona bya na kochanku. Jej spojrzenie, pene szczcia i mioci, mogoby rozgrza
powietrze midzy nami, gdyby wampiryczna aura zebranych nie schadzaa go skutecznie. Usiadam
na drugiej kanapie, Joshua i Miron zajli miejsca u moich bokw, a moje wampiry stany za mn.
Czekalimy ju tylko na Eleonor, ktra po chwili podesza i zaja jedyny fotel. Nawet prosty, obity
aksamitem mebel natychmiast nabiera znaczenia tronu, kiedy zasiadaa na nim ta drobna wampirzyca.
- Czy mogaby nam wyjani, skd masz wiedz o naszych problemach, wizje przyszoci? - Mwia
spokojnie, tonem mniej oficjalnym ni w sali posiedze.
- Ciko mi to wyjani. - Skrzywiam si lekko. -Mam dar snw, a teraz... kto, nie wiem jeszcze
kto, nawiedza mnie w nich, pokazuje wicej ni widziaam dotd. Wyglda na to, e ta kobieta chce
zapobiec wojnie
i z jakich powodw wybraa mnie jako swoj poredniczk w naszym wiecie.
Wampirzyca mierzya mnie wzrokiem.
- Czy widziaa co wicej, ni nam powiedziaa?
- Tak. Ogromne pole bitwy. Mnstwo trupw, nie tylko wasze. - Zascho mi w gardle na
wspomnienie koszmaru, ktry wci miaam przed oczami. - Widziaam mczyzn, by
straszny... chodzi pomidzy trupami i cieszy si mierci, cierpieniem, krwi...
- Czy by wampirem? - zapytaa niespokojnie.
- Nie, by czym bardzo potnym, nie wampirem. To dotyczy nie tylko was, Eleonoro. Widziaam
tam znajome wilki, widziaam Julian... - Oczy mi si zaszkliy, gdy wspomniaam zmasakrowane
ciao pelfki, ktra okazywaa mi tyle przyjani. - To co bardzo duego i bardzo zego. I wiem, e
ju zaczy si wypadki, ktre doprowadzi maj do tego okropnego finau... Dlatego prosz,
Eleonoro, pom mi temu zapobiec, nie czas na tajemnice, mamy go coraz mniej.
- Na Praojca, widziaa to... - wyszeptaa. - Nie potrzebuj twojej runy, by wiedzie, e nie kamiesz.
- Chciaabym, by to okazao si zwidem, nadmiarem chorej wyobrani, ale to byo najgorsze, co w
yciu widziaam. I wszystko jako wizao si z Trjprzymierzem. Na polu bitwy nie widziaam
nikogo z Thornu... Myl, e to dlatego, e tutejsza wsplnota jest tak liczna... Ale Eleonoro, czemu
mam przeczucie, e uwierzya mi podejrzanie atwo? Czego mi nie mwisz?
- Dobrze, powiemy ci wszystko. Nasz jasnowidz mia
podobne wizje, nie tak dokadne jak twoje, ale przewidzia
zagad tutejszego klanu. Widzia te w wizjach wiedm, rudowos i uskrzydlon.
Podejrzewalimy, e to mogaby by ty. To wanie dlatego Gajusz mnie wezwa, nie tylko przez
sytuacj z twoimi wampirami, z tym by moe poradziby sobie sam...
- Ciesz si, e to zrobi. Myl, e sam nie miaby pewnoci co do tak... niestandardowego
rozwizania jak ich hod. -
Umiechnam si do smagego wampira.
- Na pewno nie podjbym takiego ryzyka bez bogosawiestwa Konklawe - przyzna Gajusz.
- Wydarzyo si co, co zagraa pierwszej zasadzie kainitw
- zawiesia gos.
- Maskaradzie - stwierdziam.
- Tak, powstao ryzyko, e ludzie dowiedz si o naszym istnieniu. Kto zabi wiele osb, ludzi i
nadnaturalnych, co najmniej dwa tuziny, cho moemy nie wiedzie o wszystkich ludziach. Zostali...
osuszeni. Wszystko wyglda na robot wampira, ale, Doro, mam pewno, e to nikt z nas. -
Spojrzaa niepewna, czyjej uwierz.
- Rozumiem, e przepytalicie wszystkich, wykorzystujc wizi. - Porzdkowaam dane.
- Te, ale widzisz, gdyby ktrekolwiek z naszych dzieci dopucio si czego takiego, stwrca czy
Mistrz poczuliby to, taka ilo krwi... to ogromna potga. W tak krtkim czasie energia tak dua nie
pozostaaby niezauwaona.
- Czy mgby to by niezwizany z wami wampir? Autarkis, anarchista lub wczga?
- Mylelimy o tym z Gajuszem. Pierwsze, co sprawdzilimy, to czy obcy nie dosta si na nasze
terytorium, ale w ksistwie Gajusza nie ma nikogo, kto mgby odpowiada za tyle zabjstw.
- Wierz wam. Wiem, e nie tolerowalibycie nikogo, kto zagraa Maskaradzie - powiedzia Miron.
Przytaknam.
- Ofiary s wrd ludzi i nadnaturalnych? - spytaam zamylona. - Ktre spoecznoci s
poszkodowane?
- Wilki i twoi.
Zmarszczyam si, nic nie wiedziaam. Znw zawodzi obieg informacji. Niczego si nie nauczyli.
- Wilki tutejsze, z Czarnego Pomienia? Kontaktowalicie si z nimi?
- Nowy Alfa odmwi nam spotkania - powiedzia Gajusz.
Nie syszaam, by stado zmieniao Alf, sprawa musiaa by wiea. Pierwszym razem, kiedy tam
byam, musiaam wywalczy sobie prawo widzenia z Alf, cho miaam glejt od Starszyzny. Czy
zaryzykuj wizyt tam bez papierw?
- Kim jest nowy Alfa? - spytaam, cho podejrzewaam, e jakakolwiek bdzie odpowied i tak bd
musiaa zoy mu wizyt. - Kto z dawnego stada?
- Nie, przybysz, dwa tygodnie temu pokona starego Alf. -
Gajusz by najlepiej poinformowany.
- Czy zostawi dotychczasowego Geriego i Lup? -Po ostatnich przygodach z wilkami poznaam ich
nieco bliej.
Geri, czyli drugi gdyskiej Alfy, by rozsdnym wilkiem, a przy tym bratem wilka, ktry mia wobec
mnie dug krwi. Lupa bya tward babk, ale wiedziaa, co jest dobre dla stada, i potrafia wznie
si nad testosteron i adrenalin.
- Z tego, co wiem, nie. Zabi ich. Przey Freki, ale tylko dlatego, e nie byo go w miecie. Nadal nie
wrci. - Gajusz mia dobry wywiad.
- W walce? -Nie.
Warknam. Ju nie lubiam tego gocia.
- A wic pucz. Pojad do nich i sprbuj ustali cokolwiek.
Jeli dopuszcz mnie do cia, przeprowadz ogldziny.
- Potrzebujesz ochrony? - Eleonora bya jak zawsze konkretna.
- Nie, jeli wini was za mier swoich wilkw, wasza obecno tylko zaogniaby sytuacj. -
Zaspiam si.
-Wawrzycu i Joachimie, te musicie zosta. Pjdziemy w trjk. Wci powinni tam by tacy, ktrzy
maj dla mnie nieco sympatii.
- Bdziesz mwi w naszym imieniu? Z jakiej racji?
-Emeryk nadal nie by moim fanem.
- Nie, bd mwi w swoim imieniu. Wierz, e nie kamiecie. Nasze interesy pokrywaj si.
Chcemy unikn wojny, to chyba oczywiste? - Spojrzaam na niego chodno.
- Tak, oczywicie - powiedziaa Eleonora, dyskretnie uciszajc swojego zastpc. - Przyjmiemy
twoj pomoc z wdzicznoci.
- Ciesz si, Eleonoro. W kocu, w jaki pokrtny sposb, jestemy poczeni, prawda? -
Umiechnam si.
- Tak, to zaskakujce, ale chyba tak wanie jest. -Twarz Eleonory wygadzia si delikatnie.
Wstaam i skoniam si wampirzycy, nastpnie zwrciam si do Gajusza:
- Wybacz, e nie zostan na twoim balu, Mistrzu. Z
pewnoci bdzie wspaniay, ale im szybciej zaczn dziaa, tym lepiej.
- Bd inne okazje. - Umiechn si cakiem przyjanie, cho w przypadku wampirw to nigdy nie
byo zbyt przekonujce.
- Mam nadziej. Opiekuj si moimi wampirami, mnie nie bdzie.
- Oczywicie. Jak wasnymi. - Bysn kami.
- Byleby si do tej myli nie przyzwyczai - odciam si.
12
Stado z Trjprzymierza spotykao si na co dzie w Czarnym Pomieniu. Bar, ktry wyglda na
zwyk mordowni, peni
nieoficjaln funkcj dziennego Lunaparu. Po prawdziwym miejscu spotka, poza miastem, gdzie nie
wpuszczano obcych, to wanie Czarny Pomie uchodzi za siedzib miejscowego stada. Ostatnim
razem, kiedy wstpowaam z Mironem w te progi, okazay si niezbyt gocinne. Doszo do paskudnej
bjki, musielimy znokautowa kilkanacie wilkw tylko po to, by udowodni Alfie, e warto z nami
rozmawia.
Staam w progu, by oczy przyzwyczaiy si nieco do mroku panujcego w rodku. Wilki byy
wszdzie. Przy stolikach, przy barze, nie mniej ni trzydziestu. Wygldali jak czonkowie gangu
motocyklowego i klubu recydywistw.
Gdyby zgromadzi w tym miejscu kuratorw, ktrzy pracowali z kadym z nich, tum zajby podog
co do centymetra.
Poszukiwaam znajomych twarzy, ale wikszo z tych wilkw widziaam pierwszy raz. Skrzywiam
si. Nowy Alfa nie prnowa. W powietrzu unosio si napicie. Czy to moja paranoja, czy odnosili
si do nas wrogo? Bardziej wrogo ni przewidywaa wilkoacza norma?
- Ostronie - szepn mi do ucha Miron. Dyskretnie przytaknam. A wic nie tylko moja paranoja.
Zrobiam krok w gb baru, oficjalnie wkraczajc na ich terytorium. Strae zamkny nam odwrt.
Okrali nas. Krg si zaciska. Staraam si nie panikowa, oddychaam spokojnie.
- Witam Lukoi Trjprzymierza - powiedziaam bardzo oficjalnie. - Cho nie ma ju Alfy, ktry
zapewnia mnie o przyjani stada, mam nadziej, e wci nie ma midzy nami zej krwi.
Moe zadziaaoby na wampiry, ale wilki nie byy skonne do gadania, niemal czuam na karku
dyszenie przeciwnikw.
Przez chwil nikt nie odpowiedzia, a z kta usyszaam gos, niski, niezbyt przyjazny:
- Stare ukady nie obowizuj, wiedmo. Nie masz pozycji w tym stadzie.
Wilk, ktry przemawia, by wysoki, potny, ale nie czuam od niego aury Alfy.
- Witaj, Geri, jeli si nie myl? - zapytaam, troch strzelajc, ale jeli nie by Alf, a wypowiada
si w imieniu stada, musia mie wysok pozycj, moe wanie drugiego.
- Geri, na imi mi Roch - warkn.
Hm, zmiany widz, dotd wilki nie uyway imion, tradycyjnie obieray dziwaczne pseudonimy, jak
Pi, Rambo czy Zabijaka... Inna tradycja? Czuam si nieco zagubiona.
- Dora, zwana te Jad. - Skoniam si uprzejmie.
-Chciaabym porozmawia z waszym Alf, mam informacje, ktre moe uzna za cenne.
- Alfa nie ma ochoty z tob rozmawia. Zaskoczy mnie.
- Czym zraziam do siebie Alf? - zapytaam wprost.
Ktem oka zauwayam ruch w drugim kcie. Odwrciam si, wyczuwajc z tamtej strony potn
aur. Odruchowo si cofnam.
- Wilczyco - warkn - przybya odebra mi stado?
- Nie jestem wilkiem, cho w ludzkim wiecie nosz takie nazwisko - powiedziaam zaskoczona - i
nie przyszo mi do gowy kwestionowanie twojej wadzy nad stadem.
- Mylisz, e ci uwierz, Faoiliarno? - Zamia si tak, e przeszed mnie zimny dreszcz. - Widziaem
ju, jak przejmujesz stada, widziaem, jak obalasz rzdy...
Miaam zupeny mtlik w gowie, przez chwil nie miaam sw odpowiedzi. Najdziwniejsze, e
imi, ktrym mnie nazwa, nie byo mi obce. Napiera na mnie swoj wilcz energi. Poczuam
dziwny skurcz gdzie w gbi, co zadrao, poruszyo si.
- Nie pozwol na to, Wilczyco, nie zwiedziesz mnie t adn buk. Pamitam twj zapach,
poznabym go zawsze i wszdzie, zostawia go w gabinecie, w barze... Gdy tylko go poczuem,
wiedziaem, e wrcisz, ale ja nie dam si zaskoczy.
Przeszed kilka krokw w moj stron. Jego aura wrzaa, baam si, e moe si przemieni, co w tak
ciasnym pomieszczeniu zapowiadaoby krew. Czuam, e Miron i Joshua stoj bliej, osaniajc mnie
z boku. Wilki zacieniy krg. Agresja zaczynaa pulsowa w powietrzu. Na Bogini, docierao do
mnie, e sprawy cakowicie wymykaj si spod kontroli. To wilki, nie zagadam ich jak wampiry,
ansuz mi nie pomoe wyj z tego cao.
Konfrontacja wisiaa nade mn, coraz bardziej namacalna, ale nie mogam po prostu jej przyj,
dostosowa si do warunkw Alfy, bo nie mielibymy szans w starciu z caym stadem. Musiaam
sprbowa ugaska go jako, przekona, e myli si w ocenie mojej osoby.
- Nie wiem, o czym mwisz, nie jestem wilkiem. Jestem crk Pani Pnocy, wiedm.
- To czemu czuj w tobie wilka? - Zamia si zoliwie.
- Nie wiem. By czas, e miaam w sobie trzy muniny wilkw z twego stada. Moe to dlatego? -
Staraam si zachowa maksymalnie wiele racjonalizmu.
- Gdyby nie bya wilkiem, munin innego wilka zabiby ci, gupia wiedmo, a co dopiero trzy. -
Spojrza na mnie gniewnie. Na Bogini, pasja i nienawi w jego oczach przyprawiaa mnie o
dreszcze. Umiechn si i byo to rwnie przeraajce. - By rozmawia ze mn, musisz doj do
pozycji w stadzie, ktra ci to umoliwi. Chcesz ze mn rozmawia, walcz i poka, na co ci sta. Ale
walczy masz jak wilk, adnej magii.
Warunki, jakie stawia, byy mordercze.
- Nie bd mieszny - warknam. - Nie jestem wilkiem. W
walce byabym dziewczyn przeciw wilkom!
- Twj wybr. - Zamia si nieprzyjemnie.
- Nie jest sama - stwierdzi Miron.
- Walki s jeden na jeden. - Geri by kategoryczny. -Chyba e jeste jej Gerim. Wtedy moesz wzi
walk na siebie.
Miron szarpn si do przodu. Zapaam go za rk.
- Spokj, nie bdzie adnej walki. Nie zamierzam walczy o miejsce w stadzie, do ktrego nie chc
nale-
e - warczaam, majc nadziej, e co do niego dotrze, ale by guchy na moje argumenty.
Wcieko huczaa w nim i instynkty wilka coraz wyraniej odznaczay si na zacitej twarzy. O nie,
Alfa nie chcia ze mn rozmawia, chcia
zacisn zby na mojej szyi, zatopi si w mojej krwi, chcia
mojej mierci w bolesnym i dugotrwaym procesie. Nie by
wyrachowany jak wampiry, by ywotn, pierwotn istot i reagowa tak, jak kae instynkt, a ten
podpowiada mu, e jestem zagroeniem dla jego stada. A nikt, kto zagroenie stanowi, nie ma prawa
uj z yciem. Zaczynaam aowa, e tskniam za bjk jako metod rozwizywania problemu.
Uwaaj, czego sobie yczysz, pomylaam, bo moe si speni.
- Nie masz wyjcia. - Alfa by bardzo z siebie zadowolony, a drog do drzwi odcinaa nam grupa
zoliwie umiechnitych wilkw.
- Doro - znajomy gos odezwa si z gbi baru - pozwl mi walczy za ciebie.
- Manny. - Umiechnam si na widok jednego z wilkw, ktre uratowaam kiedy z ap maga. -
Dobrze ci widzie, jednak nadal mam nadziej, e Alfa si opamita i nie bdzie bjek.
- Doro, jestemy u twego boku.
Zza plecw innego wilka wyoni si Rocky, po chwili zauwayam te Pi, ktry z ociganiem, ale
jednak stan
przy Rockym. Taa, mio, ale nie zmieni to idiotycznej sytuacji.
Diabe, wiedma, anio i trzy wilki o niskiej pozycji w hierarchii kontra due stado wilkoakw.
Jasne, nagroda Darwina murowana.
Zrobiam krok w stron Alfy w ostatniej, desperackiej prbie rozwizania tego impasu. Stumiam
strach i staraam si brzmie spokojnie i pewnie. Czy nie tak si obaskawia dzikie zwierzta?
- Jak si nazywasz, Alfo?
- Olaf, co powinna pamita, Wilczyco.
- Nigdy ci nie spotkaam, wilku.
- Och, spotkaa. Zabia mojego ojca, Olega. Czy zabia tyle wilkw, e nie pamitasz mojego
ojca? Ja byem mody, ale jego powinna pamita... Dugo czekaem, a ci dopadn, a si
zemszcz. - Gos mu dra ze zoci.
Pokrciam gow z niedowierzaniem. Czy schizofrenia jest wrd wilkw popularna? Jednoczenie
poczuam, e co we mnie pamita Olega, wielkiego, czarnego wilka. Pamita smak jego krwi.
Zamknam oczy. Gdzie w czaszce syszaam mruczcego wilka, czuam zapach sfory i iglastego
pnocnego lasu. Czuam si dziwnie, zmysy szalay.
Co si dzieje, przemkno mi przez myl i - na lekkie skinienie gowy Alfy - jeden z wilkw ruszy
na mnie.
Ambitny szczeniak, warknam w duchu, chwytajc za n.
Czas na gadanie si skoczy. Nim mnie dopad, byam gotowa. Chwyciam go za przedrami i
dwigni przeniosam si jego ataku przeciw niemu. Szarpnam go mocno i przewrciam,
przygniotam swoim ciaem, przedramieniem docisnam jego krta. Warczaam, obnaajc ky. Na
Bogini, ja nie mam kw! Mam zby uczciwego rolinoercy, ale teraz szczerzyam si kilka
centymetrw od twarzy wilka. Uniosam si lekko, siadajc okrakiem na jego piersi. Nie szarpa si,
patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma.
Czy naprawd oceni mnie na tak sab? Powinien mie racj. Nie powinnam mie tyle siy, nie
powinnam w uamku chwili pooy wilkoaka. Czy to wampirza krew we mnie? Kilka kropel... N
dociskaam ju do krtani pokonanego wilka. W barze panowaa cisza. Znw poczuam drenie, gdzie
gboko w sobie.
Zabij go, wnuczko, zabij, przelej jego krew, pozwl mi poczu jej zapach.
Potrzsnam gow, ale gos nie ucich, szepta niecierpliwie, domagajc si krwi. Nie, nie zabij
go! Ale to co we mnie nie ustpowao, dziaaam jak marionetka, resztk woli przesunam ostrze na
skrze, omijajc ttnice.
Przeciam skr na jego policzku. Krew pachniaa tak mocno, znw zapach sfory i lasu wypeni
moje nozdrza. Dotknam ciepej, lepkiej krwi na jego twarzy. Uniosam palce do ust, oblizaam je z
dzikim umiechem.
Tak, czujesz, jak jest smaczna? Chcesz wicej!
Nie, warknam, nie, odpychajc gos. Gos nie przejmowa
si moim sprzeciwem, przejmowa moje ciao, uywa go jak narzdzia. Stawiaam opr, ale
osigaam tylko malutkie zwycistwa.
- Stao si, twoja krew w moich rkach, wilku. Czy przyznajesz, e zostae pokonany, czy mam
dobitniej ci pokaza, jak bardzo przegrae? - szeptaam zowieszczo.
Czy to jeszcze ja, czy to ten gos we mnie? Ja, on nie pozostawiby wilkowi wyboru. Ona, bo gos
nalea do kobiety.
- Przegraem - wychrypia.
Nie wiem, co widzia w moich oczach, ale przeraao go to.
Wstaam z podogi, uwalniajc wilka. Odpez szybko.
Gdyby by w wilczej formie, podwijaby ogon.
- No dalej, kto nastpny? - warknam. - Ilu chce mnie nakarmi, nim zrozumiecie, e to gupota?
Gos we mnie cieszy si, rs. Zupenie jakbym bya optana. Nie umiaam si przed tym obroni,
ale nie baam si, ona nie chciaa mnie skrzywdzi, cieszya si, e jestem. Kim bya, do cholery?
Co niespokojnie toczyo si pod moimi ebrami. Przypominao futrzan kul, niczym wtedy, gdy
miaam w sobie duchy Manny'ego, Rocky ego i Pici. Ciepa, futrzana, niecierpliwa obecno.
Me walcz ze mn, wnuczko, trzeba ich nauczy rozumu. Bez przelewu krwi, pomylaam, liczc, e
usyszy. Me da si ustawi wilkw bez krwi, szeptaa w mojej gowie. To bez zabijania, pomyl,
wysil si na kreatywno. Dobrze, moja maa wilczyco. Patrz, jak to si robi. Chichotaa bardzo
zym miechem.
Jej obecno wzmocnia si, nie bya ju gdzie gboko skrywanym sekretem. Czuam, e napenia
mnie. Zapach wilkw mnie odurza. Energia Alfy bya niczym w porwnaniu z tym, co poczuam.
Przymknam oczy. Moc wylaa si ze mnie, na skr wypeza mi gsia skrka. Zrobio mi si tak
gorco, e z trudem apaam oddech. Rozejrzaam si po barze i oniemiaam. Moje samopoczucie
mogo by kiepskie, ale nie a tak, jak wikszoci zebranych. Alfa klcza na pododze, trzymajc si
za gow. Krzycza. Podobnie kilkunastu innych.
Wilki, ktre opowiedziay si po mojej stronie, miay si wietnie. Rozgldali si rwnie
zaskoczeni, jak ja. Kilku innych te stao. Rozpoznawaam wrd nich wilki ze starego stada, wida
nie zamierzali ze mn walczy, bo te nie wygldali na cierpicych, co najwyej na zmieszanych.
Przestraszona spojrzaam na moich przyjaci.
Wygldali dobrze, nic im si nie stao. Wilki, ktre odcinay nam drog do drzwi, nie miay tego
szczcia. Zwinici na pododze zakrywali uszy. Wilczyca we mnie smakowaa ich cierpienie.
Traciam kontrol nad swoim ciaem. To ona chciaa podej do Alfy, nie ja.
- Olafie, gupi wilczku, sprzeciwiasz si mi? Omielasz si wzywa mnie po imieniu, jednak masz
czelno mi si sprzeciwia? Midzy odwag a gupot jest taka cienka linia, may wilczku. Skomlij
o ask. Bagaj Pani Wilkw, Faoiliarn, o ycie dla siebie i twoich wilkw. -Gos, ktry
wydostawa si z moich ust, nie by nawet podobny do mojego.
Oczy Alfy pony wrogoci.
- Nigdy - wycharcza.
- Jak chcesz, chopczyku, ale to nie honor i nie odwaga, to gupota. Pamitasz, ile stado zapacio za
upr twego ojca? Czy chcesz jak on przed mierci usysze wrzaski TWOICH
wilkw, gincych przez TWOJA dum? Chcesz tego?
Cierpia. I wiem, e nie by to tylko bl fizyczny. Znaam mniej wicej zasady stada. To, co robia
Faoiliarna, byo amaniem Alfy, walk o dominacj. Wrd wilkw mikko i skrupuy nie byy w
cenie.
- Decyduj, jeli oddasz mi hod, zostawi przy yciu twoje stado. Jeli uznasz moj wadz,
pozostaniesz Alf, cho wiesz, e mogabym obsadzi na tym stanowisku kogo innego... - kusia. -
Ale moja wnuczka nie chce twojej mierci, tylko dlatego daj ci w ogle wybr.
Patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Czy mam gwarancj, e nie zabijesz stada? - wychrypia.
- Tak! - krzyknam swoim gosem, nim odezwaa si Pani Wilkw.
W kocu, gdyby chciaa go zabi, musiaaby to chyba zrobi moimi rkoma, prawda? A ja nie
zamierzaam tego zrobi, nie ma mowy. Mogam mu nabi kilka siniakw, ale nie zabij go bez
powodu! Faoiliarna parskna lekcewaco i zgodzia si.
Bl, jaki czu Alfa, musia zele, bo zdoa uklkn przede mn. Przechyli gow, odsaniajc
szyj, ttnic. Widziaam, e tak sabsze wilki okazuj poddanie silniejszym, ale co ja do cholery
miaam teraz zrobi?
Ugry go, byle mocno i do krwi. Zapomnij, chyba artujesz, pomylaam, do ju si dzisiaj
nacheptaam cudzej krwi, do cholery. Mog wej w ktrego z wilkw i po prostu zabi Olafa, nie
sprawi mi to kopotu. Obiecaa - warknam. A ty miaa mi pomaga, a nie dyskutowa. Twj
wybr. Tak, jeste mistrzyni pozornych wyborw. Moesz si tego nauczy, wiedmo. Przydatna
umiejtno. Pozwala dosta od ludzi to, czego chcesz, bez zbdnego zamieszania. Gryziesz czy
mam to zaatwi po mojemu?
- Bdziesz mi co winna, Wilczyco - mruknam, podchodzc bliej do klczcego Alfy.
Na Bogini, jak si przegryza gardo? eby go nie przegry? Pochyliam si, ujmujc jego kark.
Przez chwil wzdrygaam si z ustami tu przy jego skrze. Zamknam oczy i staraam si uspokoi.
W nozdrza uderzy mnie gsty zapach sfory i strachu. Bogini, dopom. Zacisnam zby w miejscu,
gdzie szyja przechodzi w rami, liczc, e tu nie ryzykuj ttnicy i masywnego krwotoku, jeli zrobi
co bardzo nie tak. Skra bya
sona i ciepa. Musiaam mocniej zacisn zby, bo wci nie mogam jej przeci. Zby
rolinoercy, do cholery. Po chwili poczuam ciep krew w ustach i zachysnam si tym uczuciem.
Wilczyca bya usatysfakcjonowana. Ja przeraona.
Wyprostowaam si. Krew odpyna mi z gowy, wiat zawirowa. Wszystko zawirowao. Rami
Mirona uchronio mnie przed upadkiem, nawet nie wiedziaam, e by tak blisko.
Wsparam si na nim, kryjc twarz na jego piersi. Staraam si nie paka, ale zy paliy mnie pod
powiekami. Miaam w nosie, e wilki mog to odebra jako moj sabo. Do Mirona bdzia po
moich wosach. Szepta mi co do ucha, ale przez chwil nie syszaam sw.
Pani Wilkw domagaa si dalszej uwagi. Odbierz hod od pozostaych! - krzyczaa w mojej gowie.
- Zrb to albo sama si tam pojawi i zaatwi to po mojemu!
- Nie zrobi tego nigdy wicej - szepnam.
- Nie musisz, kochanie, tylko z Alf jest tak ciko -szepta
mi diabe do ucha. - Z innymi nie musi by krwi. Wystarczy, e pozwolisz si poliza.
- artujesz? - Zamrugaam.
- Nie, kochana. W wersji hardcorowej po twarzy, ale myl, e wystarczy wierzch doni - szepta,
nie przestajc gadzi mnie po gowie.
- Dobrze, miejmy to za sob - westchnam. Skd we mnie dar do pltania si w takie sytuacje?
Alfa klcza wci, skulony, pokonany, chyba nadal niepewny tego, jak to wszystko si skoczy. W
jego spojrzeniu co si zmienio. Widziaam strach i bl, lady niedowierzania, ale na Bogini,
dostrzegaam te lad jakiej nadziei. Czy rozumia, co si wanie rozgrywa-
o? Czy potrafi rozrni, ile zaley ode mnie, a ile od tej gniewnej obecnoci w mojej gowie?
Wyprostowaam si i zrobiam krok w stron kulcych si na pododze wilkw. Patrzyli na mnie ze
strachem w oczach.
Wycignam rk w ich stron, wierzchem doni do gry.
Przez chwil aden z nich nie zareagowa. Poczuam nadcigajc panik. Nie bdcie idiotami, ona
was wykoczy!
Moliwe, e moimi rkoma! Manny podszed szybko i opad
przede mn na kolana. Zamrugaam ze zdziwienia. Dotkn
mojej doni opuszkami palcw, po czym poliza j. Zostawi
mokry lad od maego palca do kciuka. Uff, dziwne, nawet nie zaproponowa mi drinka... Reszta
wilkw zrozumiaa, co si dzieje. Chwil pniej moja rka poznawaa kolejne jzyki, obrzydliwe.
Gang harleyowcw zostawia na mojej skrze nieprzebrane iloci pynw ustrojowych. Na Bogini,
dziki, e to tylko lina. Przez chwil usuna wyobrania podsuna mi znacznie bardziej
makabryczn lub bardziej obsceniczn wersj tego rytuau. Marzyam, by po prostu umy rk, ale
sporo czasu minie, nim bd moga to zrobi. Wsunam j do kieszeni w poszukiwaniu chusteczki.
- Skoro mamy to za sob - powiedziaam, szczliwa, e znw mwi wasnym gosem - moemy
zaj si tym, z czym przyszam?
Gabinet za zapleczu nie zmieni si wraz ze zmian Alfy. Te same skrzane fotele i kanapa, niski
stolik, rega z do-kumentacj ksigow baru, boazeria na cianach. Zapad-
am si w fotel, nie mogc powstrzyma drenia kolan.
Byam blada i zmczona.
- Przynios ci co do picia - powiedzia Joshua i pocieszajco poklepa mnie po ramieniu.
- Dziki, ptaszyno - szepnam.
- Nie musiao do tego doj - powiedzia Miron do Olafa, nie kryjc zoci. - Nie musiae jej do
tego zmusza!
- O czym ty mwisz? - warkn wilk. - Jeli kto tu by
zmuszany do czego, to ja!
- Taaa, biedaczku, ale to moja ja zostaa zgwacona przez nieznan mi babk - mruknam. -
Dopki jej nie przywoae po imieniu, nawet nie wiedziaam o jej istnieniu, nie wiedziaam, kim
jest, nie wiedziaam, e moe zrobi mi co takiego. Na Bogini, naprawd baam si, e rozpta tam
pieko moimi rkoma, tak bardzo miaa na to ochot...
Mruga z niedowierzaniem.
- Kamiesz - powiedzia w kocu. - Po co miaaby tu przychodzi, jeli nie po to, by przej moje
stado?
- Nie bd gupi, po co mi twoje stado? Mieszkam w Thornie i dobrze mi tam. Nie potrzebuj
wilczego stada. Moja rodzinka i tak si rozrasta, nieco poza moj kontrol - achnam si. -
Do dzi nawet przez myl mi nie przeszo, e mam z wami cokolwiek wsplnego. Po prostu mam na
nazwisko Wilk, jak mj ojciec.
- Wida to z jego strony jeste z ni spokrewniona - szepn, wyamujc palce. Wpatrywa si we
mnie i widziaam, e prbuje mnie rozgry. Ha, ycz powodzenia. Sama nie wiedziaam, co si
waciwie ze mn dzieje. Po tym dziwacznym seansie z Wilczyc czuam
si dziwnie, inaczej, jakby co we mnie si zmienio, ale nie umiaam tego nazwa. Mogam
odpycha od siebie te wtpliwoci teraz, ale przyjdzie mi si z tym zmierzy. I baam si, bardzo si
baam tego, co oznaczao to przedstawienie, co znaczyo to, e jaka futrzana obecno wci kbia
mi si pod ebrami, a zmysy byy dziwnie wyostrzone. Zadraam.
- Nie wiem, Olafie. Wiedziaam, e mam wrd przodkw wikingw, wyznajcych Pani Pnocy,
wiedziaam o wiedmach podnoci i mioci, ale nikt nie wspomina o psychopatycznej Krlowej
Wilkw, ktra bdzie prbowaa zmusi mnie do przegryzienia ci garda. - Odgarnam wosy z
twarzy, zmczona. W przeszoci zdarzao mi si, e zaskakiwaam otoczenie, zmuszaam do
weryfikowania tego, co jest moliwe, a co nie, ale TO mi si wymykao, nie rozumiaam tego.
Wiedziaam, e musz porozmawia z Julian. Teraz mogam tylko ratowa si sarkazmem. - Serio,
jak bardzo mog by recesywna? Po ilu pokoleniach odezwaa si we mnie ta maleka wilcza
czstka? Jakim w ogle cudem jaki z moich przodkw dosta si do barogu kogo takiego jak ona?
- Moe nie tylko anioy s wciekle podne. - Joshua z umiechem poda mi szklank z czym, co do
zudzenia przypominao Jadeith, mj drink wszech czasw, cho w Czarnym Pomieniu oczywicie
nie mieli ogrka. - Moe ktry z twoich antenatw wikingw grabi jak wiosk, pali
i uywa ycia, a natkn si na drapien pann? To by
moment.
- Gdy tak na to patrze, byli siebie warci, wiking rozrabiaka i wilczyca - owiadczyam z przeksem.
- C, mogli mie podobne temperamenty - zamia si Joshua.
- Tak, nie ma jak dopasowanie w ku. Jak jeste krwioercz suk, szukaj grabiecy, niemogcego
utrzyma ptaka w gaciach. - Parsknam miechem.
Kolejny raz upewniaam si, e z rodzin najlepiej wychodzi si na zdjciu. T genetyczn. Moe
dlatego z tak trosk budowaam przybran. Nagle przypomniaam sobie o Olafie, ktry patrzy na
nas zszokowany.
- Jak moesz tak o niej mwi, to Krlowa Wilkw
-wyszepta w kocu.
- Och, daj spokj, jest moj nieznonie apodyktyczn babk, ktra dzi pograa sobie ze mn jak
cholera. Jedyne, co mi zostao, to sarkazm. - Wzruszyam ramionami. -Poza tym, teraz jeste taki
pokorny, a gdy miadya mi wol, podskakiwae jak pcha na grzebieniu. Gdyby nie ty, nie
wiedziaabym o jej istnieniu, wic radz ci, nie strofuj mnie.
W jego spojrzeniu by dystans, jakby wci nie by pewien, czy nie robi sobie jego kosztem artw,
by za chwil pore go ywcem.
- Olafie, bd do grzeczny, by nie musiaa wraca i ci przywoywa do porzdku, ale pki jej nie
ma, oboje moemy troch wyluzowa, OK?
Odrobin napicia z jego ramion zeszo, ale nie wszystko.
- Jeli nie przyjechaa odebra mi stada, to po co? -No tak, musi sobie wszystko poukada.
- Syszaam, e stracie ostatnio kilka wilkw.
- Co to ma z tob wsplnego?
- Usiuj dowiedzie si, kto je zabi i czemu.
- To proste, wampir.
- Mog ci zagwarantowa, e nie, Olafie. Rozmawiaam z wampirami, s bardzo zaniepokojone t
sytuacj.
- Susznie, pomcimy naszych.
- I wanie o to chodzi temu, kto je zabi. Przysigam ci, Alfo, wampiry wierz, e to nikt z nich.
- Okamali ci.
- Chcieliby mc mnie okama - zamiaam si -ale z pewnych wzgldw to niemoliwe,
przynajmniej nie dzi, tak jak ja nie mog kama przez to. - Uniosam przedrami, pokazujc run. -
Gdyby pozwoli mi o tym powiedzie, zanim wszcze t awantur, miaby pewno, e nie
kami, mwic, e nie jestem dla ciebie zagroeniem.
- Co to jest? - Skrzywi si podejrzliwie.
- Runa. Pomaga w dyplomacji, ale jeli skami, c, boli jak cholera i ponie ywym ogniem.
Wybacz, nie bd kama tylko po to, by organoleptycznie zapozna si z jej dziaaniem.
- Nie potrafi ci rozgry, wiedmo - stwierdzi w kocu.
- To chyba dobrze? Nie chc bliskich spotka z twoj szczk, bez obrazy - parsknam. - A
powanie, Olafie, mam dar snw i jasnowidzenia. Widziaam co bardzo zego. Wojn,
pobojowisko, trupy, mnstwo trupw, wampirw, wilkw, magicznych. Krajobraz po Armagedonie.
A wrd wszystkich tych okropnoci przechadza si facet, przy ktrym moja babka jest miym
szczeniaczkiem, kulk puchatej przyjacielskoci.
Zrobi wielkie oczy.
- Chc temu zapobiec, dlatego byam u wampirw, a teraz jestem u ciebie.
- Oni ci uwierzyli? -Tak.
- Czego ode mnie chcesz?
- Po pierwsze, wstrzymasz si z odwetem. Po drugie, chc obejrze ciaa.
- Ciaa s w Lunaparze, przygotowane na stos.
- Wic mnie tam zabierz.
- Nie mog zabra ludzi do Lunaparu.
- Byam wilkiem wystarczajco, by si mnie czepia i kaza
walczy, wystarczajco, by gry twj kark, ale nie do, by wej do Lunaparu? Daruj sobie i nie
wkurzaj mnie takimi durnymi zasadami. Nie tylko nie chcesz wkurza mojej babki.
Mnie te nie chcesz wkurza.
- Lepiej jej uwierz - mrukn Joshua.
- A oni?
- Oni s ze mn.
- Nie s wilkami.
- Skoro proponowalicie, by Miron walczy za mnie jako mj Geri, znaczy e jest wilkiem
wystarczajco. A Joshua jest moim opiekunem, Anioem Strem, nie wejd midzy wilki bez niego.
- Nie dyskutuj, do cholery! - warknam, widzc jego min.
Wspomnienie sw, jakimi poegnaa si ze mn babka, sprawio, e mocnym gosem powiedziaam:
- Jestem Cahan Rhiamon, wnuczka Faoiliarny, jej oczy i uszy midzy wami.
Zoye nam hod. Zawdziczasz mi ycie. Nie ka mi tego aowa. Nie ka mi si zastanawia, czy
twj nastpca nie byby atwiejszy w kontaktach, bardziej skory do wsppracy.
- Powiedz mi jedno, skoro nie moesz mnie okama... -
Zawaha si. - Czy to naprawd nie byo tylko przedstawienie wymylone przez Krlow? Naprawd
powstrzymaa j przed rzezi, jak mwia?
Spojrzaam mu prosto w oczy i uniosam rk, by widzia
znak.
- Przysigam, Olafie, to nie byo przedstawienie. Chciaa was zabi, chciaa krwi i bya wcieka.
Nie wiem, czemu, ale usuchaa, gdy prosiam j, by zrobia to po mojemu, a ja nie chc, by dziaa
si wam czy komukolwiek krzywda.
Wolaabym, eby do tego, co tam si stao, nigdy nie doszo.
Wolaabym nie wiedzie, e kto taki jak ona by moim przodkiem. Wolaabym nie zastanawia si
teraz, co to znaczy dla mnie i czemu czuj si w tej chwili tak dziwnie, ani jak to wpynie na moj
przyszo, na to, kim waciwie jestem. Nie chciaam wkracza na twoje terytorium w taki sposb.
Ja...
miaam jakie przebyski tego, co ci spotkao z jej rk kiedy, przykro mi, naprawd. Jeli zdoam,
powstrzymam j przed powtrk z jej chorych rozrywek, ale bd potrzebowaa twojej wsppracy.
Znasz j lepiej, wiesz, czego si po niej spodziewa.
Sucha mnie uwanie i co w jego postawie zmienio si. Z
twarzy znikna nieufno, pojawi si lad jakiego ciepa, moe nawet wdzicznoci. Kalkulowa
szybko i chyba doszed
do dobrych dla nas wnioskw, bo nagle wyprostowa si na fotelu i powiedzia zdecydowanym
tonem:
- Doro Wilk, jako Alfa stada z Trjprzymierza przepraszam za wszelkie niedogodnoci, jakie ci
spotkay. Dzikuj ci za pomoc i za deklaracj przyjani dla mojego stada. Zapewniam o mojej
dobrej woli, nie chc znw widzie zguby mojego stada. Moim obowizkiem jest je
chroni i dba o jego dobro, to waniejsze ni moja duma, ni moje pragnienie zemsty, zbyt dugo
pielgnowane. Wybacz mi, a teraz jedmy do Lunaparu i dowiedzmy si, jak si rzeczy maj.
Dotrzemy tam w godzin.
Gupi, ale nie za gupi. Jaki cie sympatii rodzi si we mnie dla tego mczyzny, zbyt
dowiadczonego, ale uczcego si na bdach, twardego, ale potraficego przyzna si do omyki.
Umiaam rozpozna honor, gdy miaam go przed oczami.
Obietnice Olafa byy wiarygodne, podobnie jak jego gotowo do wsppracy. Ucisnam mu
mocno do i przez chwil patrzylimy sobie w oczy. Znikny z nich wyzwanie i gniew.
Moe rodzia si jaka szorstka, ale przyja. Zaimponowa mi, nie sdziam, e kiedy powiem co
takiego o wilku.
*
Polan otacza krg starych drzew. Jedynym rdem wiata byo ognisko w centrum. Kilka
wysokich stosw pogrzebowych byo promienicie ustawionych wok ognia.
Waciwie cieszyam si, e sowiaskie wilkoaki przejy od innych magicznych obyczaj
caopalenia zwok. Wiem, e w wielu miejscach na wiecie stado po prostu zjada zmarego czonka,
by jego ciao i duch pozosta w rodzinie. Z jakich powodw sowiaskie wilki wol ogniem
uwalnia muniny martwych towarzyszy.
Grupka trzech wilkw i tuzin wilczyc zgromadzio si wok
stosw na ostatnie poegnanie. To wyjaniao, czemu w Czarnym Pomieniu nie byo kobiet.
Podeszam do najbliszego stosu. Pochyliam si z domi na piersi ofiary -
biaego jak papier, masywnego wilka. Sdzc po siwych wosach, musia by w starszynie stada,
skoro doy tego wieku. Ktokolwiek zabija, chcia mie pewno, e mier wywoa odwet.
Przymknam oczy i wci dotykajc ciaa, staraam si zebra uczucia, ostatnie emocje,
metafizyczne lady. Kilka migawkowych obrazw przelao mi si przez gow. Podeszam do
nastpnego ciaa i tak obeszam wszystkie, ignorujc szemrzc grupk wilczyc. Nie byy w barze,
nie wiedziay wic, co tam zaszo, nie byy jednak gupie.
Napicie ich Alfy byo wyrane. Jego postpowanie za mn w p kroku oczywiste, podobnie jak
objcie ramieniem, gdy przedstawia mnie stadu. Nie sdziam, by byy do szalone, by atakowa.
Wiedziaam jednak, e stado nie miao Lupy, co najwyej kilka kandydatek. Oby adna nie wzia
mnie za nieoczekiwan konkurencj. Miron i Joshua ochraniali mi plecy.
- Co znalaza? - zapyta diabe przy ostatnim ciele.
- Waniejsze, czego nie znalazam - mruknam. -Ani ladu dzy krwi... Bya, ale naleaa do ofiar.
Zabjca nie pragn
krwi. Pragn mierci, ale nie by podniecony myl o krwi -
wyjaniam, wiedzc, e Alfa sucha uwanie.
- Czyli nie mg to by wampir - zawyrokowa Miron.
- Tak jak podejrzewalimy. Kto chce ich wrobi.
- Jeste tego pewna? - Olaf nie dowierza.
- Alfo, zaufaj mi. Jeli mam racj, wkrtce zostan znalezione ciaa, take wampirze, wygldajce
jak po ataku wilkoaka. I ju teraz mog zapewni ci, e nie bd pachniay sfor.
- Ale ofiary wilka pachn sfor. - Nie rozumia. Moe za duo testosteronu albo zbyt wiele
zamieszania na jeden wieczr. Ale Alf zwykle zostawali nie tylko najsilniejsi, ale te najbystrzejsi,
wic musiaam da mu kredyt zaufania. Chyba e rednia w tym stadzie bya naprawd niska.
- Wanie o tym mwi. Te tu wygldaj jak ofiary wampira, ale nie pachn dz krwi, ktra jest tak
samo typowa dla wampirw, jak dla was zapach sfory.
- Co teraz? - zapyta Joshua.
- Sopot i Gorzkie Gody. Trzeba to wszystko wyjani. Alfo, pamitaj, adnego odwetu. Chc
zorganizowa spotkanie wszystkich grup, moe ju jutro. Czas pogada i ustali wspln lini. Czy
bdziesz chcia przyjecha do Trumny?
Wampiry za dnia si nie przemieszcz, pozostali mog, zgoda?
- Zgoda. - Nie by zachwycony, ale szybko si uczy. -Kto zabi naszych braci, Cahan Rhiamon?
- Dowiem si, Alfo, dowiem si na pewno. I znajd sposb, by za to zapaci.
13
Kilka gbokich wdechw, nim tam wejd, pomylaam.
tylko kilka wdechw. Problem polega na tym, e powtarzaam to sobie od dziesiciu minut.
- Sonko, albo wchodzimy, albo dajemy sobie spokj -
stwierdzi Miron stanowczo, opierajc si o cian budynku, tu przy drzwiach wejciowych. Nie
pyta, co mi jest, nie usiowa przekonywa. Wanie dlatego, e znamy si tak dobrze, moemy si
przyjani. Jeli co mogo mnie przekona do zrobienia kroku naprzd, to tylko zdrowy rozsdek.
Problem jednak w tym, e to, co nie pozwalao mi wej do Gorzkich Godw, z rozsdkiem miao
niewiele wsplnego.
- Nie moesz si wini. - Joshua waha si, czy podej i mnie uciska, ryzykujc, e uznam to za
prb manipulacji, czy po prostu odczeka, a mi wrci rozum.
Wiedziaam, rozumowo, e nie ponosz winy za mier czworga magicznych podlegych Julianie,
gowie sopockiej Starszyzny. Nie ja ich porwaam, nie ja wydrenowaam, nie ja wiziam w piwnicy
na Rudaku
w realnym Toruniu. To by psychopatyczny mag. Ale to ja mogam wpa na jego trop szybciej,
mogam zapobiec ich mierci, moe mogabym ich nawet oywi, gdybym bya silniejsza. Z
wampirami si udao, z nimi nie. Z nimi jednak waciwie nie prbowaam, bojc si, e oywi ich
w formie zombie. Jak to wytumacz rodzinom? Caej pitce dzieci Marianny i jej zbolaemu
mowi? Ojcu szyszymory Boli, ktry by stranikiem bramy do zawiatw i o mierci crki wiedzia
jako pierwszy? Szczepan nie mia nikogo, ale to czynio jego mier nawet smutniejsz. Jak spojrz
w oczy Julianie, ktra wierzya we mnie, ufaa, e uratuj jej ludzi?
Znw zaczynaam dygota. Unikaam tego miejsca. W
ostatnich miesicach przyjedaam do Trjprzymierza kilka razy, dogadaam si z miejscowym Alf,
pohasaam po play, adujc si energi wiatru, ale nie zagldaam do Gorzkich Godw. Chocia
przed afer z magiem wanie to miejsce wydawao mi si tutejszym odpowiednikiem domu. To u
Juliany mieszkaam, gdy przechodziam szkolenie.
Przyjaniam si z magicznymi std, pierwszymi stworzeniami mojego rodzaju, jakie poznaam.
Trafiam do Trjprzymierza zbuntowana, niewiadoma drzemicej we mnie magii, przekorna i uparta
jak osio. Juliana mnie uczya. Jemioa leczya, gdy kolejny raz zaliczaam magiczne niepowodzenia
albo bjki. Stay si rodzin. Ale zawiodam. Racjonalnie rzecz biorc, nie miaam szans uratowa
magicznych z Trjprzymierza, porwani jako pierwsi, przebywali w niewoli u maga najduej. Od
pocztku mieli nike szanse, adne z nich nie byo wojownikiem, nie posiadali odpornoci i siy
wilkw czy wampirw. Staruszka
Jemioa jest potn uzdrowicielk, ale walka nie leaa w jej naturze. Robiam wszystko, co w
mojej mocy, by ich uratowa, ale poza Jemio wszyscy zmarli. Moe pogodziabym si z tym
szybciej, gdybym nie zyskaa na ich mierci. Nie z wasnej woli, ale jednak - wchonam ich
energi, kiedy Joshua zabi
maga. Nie mogam jej odda, cho chciaam. I staam si silniejsza. Nie musz ju poywia si
ludzk energi, by przey. Moja aura jest mocna i stabilna, potrafi zgromadzi wicej mocy, mam
nowe umiejtnoci. I czuj si winna z tego powodu. Ukryam twarz w doniach i staraam si nie
paka.
- Sonko, nikt przy zdrowych zmysach nie moe ci wini.
Gdyby nie ty, ten wariat zabiby wszystkich porwanych plus niewiadom liczb innych. Nie moemy
sta tu w nieskoczono. - Miron wci odwoywa si do rozumu.
Ktry akurat spa.
- Twj diabe ma racj, Jado. Dugo zamierzasz tu sta? -
Drgnam, syszc kobiecy gos. Staa dwa kroki od nas.
Pikna pelfia Juliana, szefowa tutejszych magicznych.
Maleka, drobna i zotowosa, wydawaa si taka krucha, cho miaa nie mniej ni siedemset lat.
Nigdy nie zdradzia nam, kiedy dokadnie si urodzia. Pytaam o to czsto na szkoleniu, jedyne, co
udao mi si ustali ze stu procentow pewnoci, to e trzynasty wiek pamita doskonale. Jeli
okazaoby si, e jest starsza od Jemioy czy Katarzyny, nie byabym zdziwiona.
Jedyny penokrwisty elf, jakiego spotkaam w yciu, mia
tysic piset lat i odnosi si do niej z szacunkiem. Wyglda
zreszt na osiemnacie lat. Podobnie Juliana. Jej uroda czya w sobie delikatn i zmysow
kobieco z dziecic niewinno-
ci. Budzia we mnie jakie instynkty opiekucze, co byo absurdalne. Starsza, silniejsza, c z tego,
e rozmiarem przypominaa trzynastolatk. Spogldaam na hafty na jej sukience, kunsztowne listki
bluszczu, srebrna ni na jasno-zielonej materii, byle tylko unikn spojrzenia w jej oczy.
- Wybacz, Juliano, nie przychodziabym, ale to wane. - Gos mi si ama.
- Co masz na myli, e by nie przychodzia? - powiedziaa tak chodno, e igieki lodu wbiy si w
moj skr. Nie mogam wykrztusi z siebie odpowiedzi.
- Pani, jeli pozwolisz, wyjani, bo jeli zaczekamy, a Dora co powie, zejdzie nam do rana, a nie
mamy tyle czasu. - Miron ukoni si nisko.
Umiechna si do niego, podoba jej si, odkd go poznaa.
- Diable, mio ci widzie, ale nie przypominam sobie, by Jada potrzebowaa kiedykolwiek
adwokata - powiedziaa sodko.
- C, tym razem potrzebuje. Sumienie nie pozwala jej spojrze ci w oczy.
- Sumienie? - Drgna zaskoczona.
- Och, ja te nie rozumiem do koca tego fenomenu, moe mj drogi przyjaciel, anio Joshua, mgby
da nam may wykad, ale nie czas na to. - Miron wskaza na anioa, ktry ukoni si i wycign
rk w stron elfki. Ucisna j, obdarzajc go czujnym spojrzeniem.
- A wic to jest ten twj anio, Jado, wie dosza i do nas.
C, konsekwentnie trzymasz si swego smaku - umiechna si - cho niekoniecznie swojej rasy.
- Czy to przytyk, pani? Nasze gatunki nie zasuguj na wzgldy wiedmy? - zapyta szarmancko
Miron, cho wiedziaam, e kryo si w tym tonie niezadowolenie.
- Och nie, po prostu... Jada zawsze zaskakiwaa nas wszystkich... Mylaam, e ostatecznie wybraa
jednego z nas, ale Gwidon przyjecha leczy tu zamane serce. -Przytyk za przytyk.
- Gwidon tu jest? - sapnam. wietnie, tego mi byo trzeba.
- Oczywicie, przyjecha do matki. Jurata nie jest ci dzi szczeglnie przychyln, ale jej minie.
Zreszt, chopak przyzna, e by lekkomylny i nie uywa oson.
Czy co mi bdzie oszczdzone? Czy po prostu mam uderza gow o beton, a wszystko si samo
uoy? Jurata bya Pani Morza Batyckiego. Och, naprawd, czy mogabym mie jakich mniej
znaczcych antyfanw? Bya z tych zaborczych matek rozkochanych w swoich synach.
- A ty, pani, czy jeste jej przychyln? - zapyta Joshua, odzywajc si po raz pierwszy.
- Czemu miaabym nie by? - Szczere zaskoczenie dwiczao w gosie Juliany. - Zawsze bya moj
faworytk.
Byo w tym stwierdzeniu nieco przesady, ale poczuam lekk ulg.
- Widzisz, pani, nasza przyjacika unikaa tego miejsca, czujc, e moecie j wini za mier
waszych bliskich i za to, e to ona nosi dzi ich moc - powiedzia Joshua wprost.
- Gupia dziewczyna - parskna elfka. - Przecie nie miaa z tym nic wsplnego. - Podesza krok
bliej i zwrcia si ju bezporednio do mnie. - Gdyby przyjechaa na uroczystoci w padzierniku,
wiedziaaby, e nie masz tu wrogw, ale przyjaci. Poegnalimy duchy naszych bliskich, ktre
odeszy w spokoju, nie tylko nie
zorzeczc ci, ale bogosawic. Bez twojej interwencji nie odnaleliby spokoju w zawiatach.
Gdyby przyja zaproszenie, wiedziaaby, e traktowana jeste w Gorzkich Godach jak bohaterka.
Nawet przyj si tu ten okropny drink twojego pomysu.
- Jadeith - szepnam, nie mogc ukry umiechu. Leon ma dugie rce, pomylaam.
- Taaak, zielony i pachncy ogrkiem, absurdalnie niesmaczny. - Skrzywia si. Elfy nie przepadaj
za alkoholem innym ni biae wino.
- Moe wejdmy wic do rodka, sprawdzi, czy tutejszy barman robi go rwnie dobrze, jak Leon z
Szataskiego Pierwiosnka? - powiedzia Miron i otworzy przede mn drzwi, zanim
odpowiedziaam. Drink, tak, potrzebuj czego z procentami.
*
- Jado, nie pytaj skd, ale mam pewno, e znw si w co wpakowaa. - Juliana obracaa w
doniach kieliszek wina i nie spuszczaa ze mnie wzroku.
- Jak zawsze, pani, przecie wiesz, e chadzam ciek kopotw.
- Czy twoje dziwaczne towarzystwo ma z tym co wsplnego? Czuj ich aury w twojej. -
Zmarszczya lekko nos.
Ciekawe, wydaje si, e zapach anioa drani j bardziej ni zapach diaba. Kiedy poznaa Mirona,
nie bya tak obcesowa.
Zupenie nie krya si ze swoj dezaprobat, cho obaj siedzieli z nami przy stoliku. Moe miaa w
przeszoci jakie zatargi z inkwizycj, ze dziecistwo i rne takie, ale nie zamierzaam pozwoli
jej
na nieuprzejmo wobec anioa. Nie wierz w odpowie-dzialno grupow.
- Pani, moi przyjaciele s mi wsparciem i nie maj nic wsplnego z moimi kopotami. I prosz, by
bya dla nich co najmniej tak mia, jak dla mnie.
- Och, prosz, jaka wraliwa... - parskna elfka. Zacisnam zby.
- Pani, kocham ich i dziel z nimi ycie, wic potraktuj moj prob bardzo powanie - warknam
dosadnie.
Nie krya zaskoczenia.
- Nie mylaam, e usysz od ciebie takie deklaracje -
powiedziaa w kocu.
- A jednak - odrzekam ju spokojniej.
- A wy? - spojrzaa na nich gronie.
- Czy to ten moment, gdy usysz, e jeli zrobi jej krzywd, bd mia z tob do czynienia? - Miron
nie kry wesooci.
Podobao mu si, e przyznaj si do nich mimo obiekcji Juliany.
- Och, zapewniam ci, e mimo i jeste z innego systemu, znalazabym sposb, by ci skrzywdzi -
nadal bya grona -
kadego z was.
- Wic gramy w jednej druynie. Zapewniam, e kady, kto chciaby j skrzywdzi, miaby ze mn do
czynienia - warkn.
- O ile przeyby starcie ze mn - powiedzia Joshua spokojnie. Trudno byo bra jego sowa na
powanie, kiedy siedzia tu jako szczuplutki drgal w skrzanej kurteczce, ale ja widziaam go w
peni majestatu. By anioem zemsty i zniszczenia.
- Spokj, chopcy, nie bdziemy si licytowa - rzuciam spokojnie znad szklanki z Jadeithem. -
Gdyby kto zamierza mnie skrzywdzi, nie czekaabym na kawaleri, sama stukabym mu tyek, ale
doceniam wasz trosk. -
Posaam im buziaki w powietrzu, wywoujc umiechy na ich twarzach. Juliana spasowaa.
- W jakich wic kopotach znw jeste? - W jej gosie pobrzmiewaa rezygnacja.
- Wiem o mierci kilku twoich ludzi. Chc wyjani tajemnic tych zgonw.
- Nie ma tajemnicy - westchna. - Zabi je wampir.
- Mam powody, by z ca pewnoci zaprzeczy, pani, wiem, e tak to wyglda, ale...
- Jeeli co wyglda jak koza i meczy jak koza, jest koz -
powiedziaa Juliana sentencjonalnie.
- Ale jeli nie pachnie jak koza, moemy podejrzewa, e kto si za ni przebra, prawda?
Zmruya oczy.
- Wyjanij.
- Zbadaam dzi kilka zabitych wilkw. Wyglday na wampirze ofiary, ale nie pachnieli dz krwi.
Czy sprawdzia ciaa twoich?
- Nie, uznaam, e to wampiry...
- Pani, byam u wampirw, to nie oni. Mam pewno.
- Wampiry, wilki, w co ty si dziecko znowu wpakowaa?
Miron nie wytrzyma i zacz chichota.
- Och, pani, nawet nie wiesz, jak ciekawy mielimy wieczr.
Zagryzam warg, nie wiedzc, jak waciwie opowiedzie Julianie o wszystkim, by nie uznaa, e
zamaam prawa magicznych, bratajc si z wrogiem. Wampiry byy odwiecznymi wrogami
nadnaturalnych. Nie polowali na nas tylko dziki kruchemu rozejmowi. Poza tym liczyam na kilka jej
odpowiedzi na draliwy dla mnie temat mojej prababki. Juliana wygldaa jak sodka dziewczyna,
ale bya zbyt dowiadczona, by co takiego jej umkno. Gdy magiczny przechodzi szkolenie, bardzo
gruntownie bada si jego drzewo genealogiczne i okrela rda i rodzaje magii. To ona
przeprowadzaa mj skan, wiedziaa o mnie wicej ni ja sama.
Sdziam te, e podzielia si ze mn skrupulatnie wiedz na temat tego, co odkrya, ale dzisiejsze
wydarzenia dowiody, e tak nie byo.
- Zaczo si od tego. - Uniosam rkaw paszcza, pokazujc ansuz. Zmarszczya brwi.
- Czy pojawi si jak wczeniej hagal?
- Tak, ale bolenie i nieoczekiwanie. Potem poszo ju z grki. Zaproszenie do Trumny okazao si
zakamuflowanym wezwaniem przed Konklawe. Udao mi si przekona krwiopijcw, e nie jestem
zagroeniem dla ich rasy. Obyo si nawet bez ofiar. Cho pierwotnie przewidziano mnie w menu,
jak sdz. Pniej... okazao si, e, w jaki pokrtny sposb, jestem jedn z nich, nie bdc
wampirem. I obiecaam im pomc rozwika t spraw. Kto ich wrabia, chce skoni wilki i
magicznych do odwetu. Jeli moja teoria jest prawdziwa, morderstwa nie ustan, ale tym razem bd
wyglda na atak magiczny lub wilczy.
- Sodkie, jak omina ten fragment, kiedy staa si przybran matk dwch wampirw - powiedzia
Miron do Joshui, na tyle gono, e Juliana musiaa to usysze.
- Co? - wrzasna.
- Tak wyszo. - Staraam si wyjani, cho Juliana wci bya nadsana. Mog by nie wiem jak
dorosa, ona i tak bdzie ocenia kady mj krok. Westchnam.
-Juliano, nie ma powodu do gniewu. Zrobiam najlepsze, co mogam. Jestem ich opiekunk, ale nie
karmicielk. Nic mi nie grozi.
- Nigdy nie zrozumiem, jak to si dzieje, e gmatwasz tak swoje ycie - powiedziaa w kocu.
- Przecie widziaa to w przepowiedni. Gmatwanin, ktra ma prowadzi do rzeczy wielkich.
Cierpliwoci, gmatwanina nie moe trwa wiecznie. - Staraam si j pocieszy.
- W twoim przypadku nie liczyabym na proste rozwizania -
mrukna. - A czemu pachniesz sfor i krwi?
Drgnam zaskoczona. Wytaram lady krwi do uwanie, ale wida wch elfw nie jest atwy do
zmylenia. Chyba e wyczuwa nie wilki, z jakimi si spotkaam, ale mojego wilka.
Na Bogini, czy naprawd musz przywykn do brzmienia tych sw? Niewykluczone, bo nie
wiedziaam, czy jest sposb, by si go pozby. Wci miaam wicej pyta ni odpowiedzi, ale
kobieta przede mn musiaa zna ich przynajmniej kilka. I podejrzewaam, e zataia przede mn
kilka faktw. Byam gotowa j naciska, choby miaa si dsa przez kolejne milenium. Miaam
prawo wiedzie, co jeszcze moe si wydarzy, co czai si, by mnie zaskoczy.
- To jest bardziej skomplikowane ni historia z wampirami....
- Ale przy okazji bardziej magiczne - stwierdzi Miron, jakby to miao uagodzi Julian.
- Poszam do Czarnego Pomienia, ale nowy Alfa wzi mnie za kogo innego i uzna, e chc przej
jego stado...
- Posza tam bi si z wilkami? Co ci strzelio do gowy?
- Och, pani, mio wiedzie, e masz mnie za szalon.
Oczywicie, e nie poszam si z nimi bi. Poszam rozmawia.
Ale nowy Alfa, Olaf, wyczu we mnie co, czego sama nie wiedziaam. O czym nikt nie raczy mi
powiedzie. Take ty, pani, cho ciko mi uwierzy, e nikt nie wiedzia, skoro wyczu to wilk. -
Znw byam podirytowana.
Joshua dotkn mojego ramienia i uy swojej mocy kojenia.
Spyn na mnie spokj. Anio by jak relanium.
- Tak wic atak Alfy obudzi we mnie... co jakby ducha...
mojej jakiej zamierzchej prababki, Pani Wilkw... - Sowo duch nie oddawao potnej obecnoci,
jakiej dowiadczyam, ale z braku innych...
- Faoiliarna. - Z ust Juliany wydar si jk.
- O prosz, mio, e j znasz - rzuciam ironicznie. -Babunia optaa mnie, zdominowaa wilki i
zmusia mnie, bym pogryza Alf do krwi, przyja obrzydliwy hod i zdaje si, jestem teraz Alf w
tym stadzie. Rozkoszne, prawda? Na dodatek po tym wszystkim co we mnie si zmienio i chc
wiedzie co, chc wiedzie, dlaczego czuj si tak, jakbym bya wilkiem, i czy to minie.
- Wiedziaam, e gdzie w twoich yach jest jej lad... ale nie przypuszczaam, e kiedykolwiek
dojdzie do gosu - pokrcia gow - by zbyt saby... Oczywicie widziaam podczas skanu ten
pierwiastek, ale Jado, kochanie, kady z nas ma wielu przodkw, kady z nich nosi swoj magi...
Nie dziedziczymy wszystkiego, wic sdziam, e nie ma sensu, bym ci tym niepokoia. Bya
modziutka i zagubiona, nie chciaam mota twojej i tak
rozdartej midzy Pani Pnocy a magi miosn tosa-moci... Wida stao si co, co j
wzmocnio...
- Hm, niech pomyl, co jak wzicie w siebie wilczych muninw po zabiciu maga? Jak
wzmocnienie mocy przez wchonicie magii umarych ofiar? Jak wyzwanie z imienia mojej babki
przez innego wilka? Wiem, e mnie kochasz jak matka i chcesz mnie chroni, ale ja powinnam
wiedzie takie rzeczy. Nie powinno by tak, e nagle dzieje si ze mn co bardzo zego, a ja nie
mam pojcia, co to oznacza. Zgoda, byam zagubion dziewczyn, kiedy mnie poznaa, zgoda,
miaam wiele rzeczy do przyswojenia i podwjne dziedzictwo utrudniao nieco szkolenie. Ale
mino ponad dziesi lat i nadal nie byo okazji, by mi powiedzie, co jeszcze mam w genach? Nie
jestem dzieckiem, a niewiedza nie jest ochron, jakiej potrzebuj. - Uniosam nieco gos. - Czy ja
jestem wilkiem? Czy to ju tak zostanie? Czy mog jako, sama nie wiem, wyciszy to, by zasno,
jak dotd spao w spokoju?
Boj si, nie dlatego, e nie chc by wilkiem, cho nigdy nie miaam takich fantazji, ale dlatego, e
nic nie wiem. Juliano, nie chc wicej tajemnic!
- Tajemnice zawsze wczeniej czy pniej ugryz w dup -
zauway Miron sentencjonalnie.
Juliana spogldaa na mnie szczerze zmartwiona. Przywyka do mojego temperamentu, ale chyba
pierwszy raz musiaa przyzna, e nie jestem ju dzieckiem i mam prawo decydowa o sobie.
- Obawiam si, e skoro ta czstka si przebudzia, nie ma sposobu, by si jej pozby.
- Czyli mam przywykn do munina, ktry kbi mi si w trzewiach? Kim ja waciwie teraz jestem,
Juliano? - Cho w gosie wci miaam lady gniewu, walczyam ze zami.
- Kochanie, jeste tym, kim bya zawsze, dzieln i siln dziewczyn, wiedm o nieatwym
dziedzictwie, ktre skomplikowao si jeszcze troch. Nosisz wilka, wielkie mi co, mao to jest
mieszacw? Nie bdziesz si przemienia, wic nie martw si, e poroniesz futrem. Naucz si
kontrolowa wilka w sobie, naucz si z nim wsppracowa, opanuj nowe umiejtnoci. Nic
nowego, robia to ju i wietnie ci szo.
Zawsze bya jedyna w swoim rodzaju, na swj sposb kade z nas jest. -Umiechna si blado. - W
naszym wiecie dziedzictwo jest waniejsze, ale te trudniejsze ni w wiecie ludzi. Po rodzicach
czy nawet odlegych prababkach dziedziczymy co wicej ni kolor oczu czy wzrost.
Zaprzeczanie czy odrzucanie fragmentw tego spadku nie ma sensu, to jakby odrzucaa kawaek
siebie i swojej magii. I tak ju wybraa, lekcewaysz magi ze strony matki, ale przecie wilk
bardziej pasuje do twojej magii Pani Pnocy ni magia mioci.
Jej mikki i agodny ton przypomnia mi wszystkie rozmowy, jakie prowadzia ze mn, gdy byam
dwanacie lat modsza. Tak jak wtedy, uderzay mnie teraz zaufanie i wiara, jakie we mnie
pokadaa. Zawsze bya bardziej spokojna o to, e zdoam ogarn wszystko co trzeba, ni ja sama. I
nie mogam jej odmwi jakiej pokrtnej logiki. Nadal byam wzburzona, nadal miaam kopot z
zaakceptowaniem tego, e w jaki zdumiewajcy sposb jestem potomkini wilczycy, ale skoro nie
mog tego zmieni, musz z tym jako y.
Przyznaj, moe nie ochonabym tak szybko, gdyby nie jej zapewnienie,
e nie bd porasta futrem. Na Bogini, to byoby nie do zniesienia. Ale nie mogam przej do
porzdku dziennego nad tym, e mnie okamywaa lub e ukrywaa przede mn prawd o moim
skanie.
- Gdy to si skoczy, powiesz mi wszystko, Juliano, bez sekretw. Mog mie pojebane drzewo
genealogiczne, nie obchodzi mnie to, ale chc wiedzie o kadej gazce, ktra jest istotna,
odbiegajca od normy, choby bya to tylko kuzynka szwagra mego dziadka, ktra widziaa duchy!
Skina gow z wyrazem skruchy na twarzy. Nie potrafiam si na ni gniewa, bya dla mnie zbyt
dobra przez wiele lat i wierzyam w dobre intencje Juliany, nawet jeli teraz musiaam znosi
konsekwencje jej decyzji. Zreszt, czy zmienioby wiele, gdybym wiedziaa? Przez trzydzieci lat
wilczek we mnie siedzia cicho, nie byo sposobu, by okreli, czy kiedykolwiek si przebudzi. I
miaa racj, przez stulecia i duej w naszych drzewach genealogicznych pojawiay si rne istoty.
Byy z Jemio zszokowane, kiedy wyszo na jaw, e dziedziczyam sprzeczne linie magiczne. W
teorii powinna uaktywni si tylko jedna. Nikt nie mg zakada, e dojd do tego jeszcze
odleglejsze domieszki genw. Westchnam, pocierajc nerwowo policzek.
- Musisz porozmawia z Witkacym, on najlepiej pozna twoich przodkw, jeli zechc z nim
rozmawia - powiedziaa, widzc moje zmieszanie i niepewno. Rozumiaa, czego si obawiam, i
naprawd chciaa mi jako uatwi oswojenie si z przytaczajc mnie nowin.
Witkacy, nie pomylaam o nim... Odetchnam gboko, by znw mc dziaa racjonalnie. S
waniejsze sprawy, ni moi zaskakujcy antenaci. Poradziam sobie ze sprzecznymi liniami, poradz
sobie z wilkiem. I tak byam ju anomali w uporzdkowanym wiecie wiedzy o tym, jak dziaa
magiczna spucizna, gorzej ju nie bdzie. Nawet z tym kbkiem futra harcujcym mi pod ebrami
byam przecie sob, cokolwiek to oznacza. W spokojniejszym czasie bd musiaa sobie to
wszystko poukada, tymczasem gin ludzie, a ja przeywam dylematy tosamoci. Wzdrygnam si,
nie mogam traci wicej czasu.
- Pani, polij kogo, by powcha zwoki waszych ludzi, zapewniam ci, nie poczuje dzy krwi.
Kto chce nas skci, wywoa wojn. Widziaam jej skutki. -Opowiedziaam jej fragment snu, w
ktrym chodziam po polu bitwy. Nie przemilczaam, e i jej ciao widziaam.
- Jak zginam? - Dziwne pytanie.
- Miaa w piersi n. elazo. Zblada.
- Tak przepowiedni syszaam. A wic nic nie da si zrobi
- szepna zrezygnowana.
- Pani, jeli komu ma si uda zmiana biegu historii, to Dorze. To chyba jeden z darw, jakie
otrzymaa - powiedzia
Joshua, dotykajc lekko rki Juliany. Drgna, ale przyja ofiarowany jej spokj.
- Masz racj, aniele. Z ni nic nie jest proste.
- W tym wypadku uznam to za komplement - rzuciam lekko.
- Mam chyba sprzymierzeca w tej misji, pani. Nie wiem kim jest, ale to ona znalaza mnie jako w
moich snach i pokazaa to wszystko. Nie mam pojcia, czemu wybraa mnie, a nie kogo
mdrzejszego i silniejszego. Musi by z twoich stron, mwia po gaelicku. Nie wiem, jak si nazywa.
Jest wysoka, czarnowosa. Waciwie wydaje si by czerni sama w sobie. Jest w niej co bardzo
zego, ale nie chce mnie skrzywdzi, tak myl. Mwi na mnie Cahan Rhiamon. Mirona nazywa
Sierra Laisrean, Joshu Bairre Eoin. Juliana mrugaa przez chwil.
- Rozmawiaa z ni?
- Tak, kiedy odwiedzia mnie we nie. To byy cholernie plastyczne wizje.
- Czy przemieniaa si w co?
- Ciekawe, e pytasz - spojrzaam czujnie - zmienia si we wron.
- Badb Catha...
- Wojenna Wrona? Kim jest?
- Jedna z Merrigan, bogi wojny. To naprawd nie jest mia osbka.
- Nie wtpi. Z kim moe by skonfliktowana?
- Och, z wszystkimi. - Zamiaa si gorzko. - Badb nie ma przyjaci, ma wrogw, czsto martwych.
- A jednak... - nie wiedziaam, jak to uj - odnosi si do mnie z jak... nie wiem sama, sympati?
- Wida ci potrzebuje, moe masz co, czego chce, albo chce, by co dla niej zrobia. - Zamylia
si przez chwil. -
Wedle innych poda, ktre czytaam, byy dwie wojowniczki, jedna bya Merrigan, drug nazywano
Krlow, jako wilki, czarny i srebrny, przemierzay razem knieje, poloway, walczyy bok w bok.
Myl, e to bya Badb i twoja babka...
zapamitaam to podanie wanie dlatego, e tak nietypowe wydawao mi si to, e Wrona z kim
yje w pokoju.
- Mylisz, e przenosi na mnie t sympati? Wybraa mnie, bo nosz w sobie kawaltek DNA jej
kumpeli od zabijania? -
zapytaam gucho, pamitajc, e kobieta ze snu wspominaa o polowaniach.
- To rozsdne zaoenie. Jeli zwizay si krwi, atwiej jej znale we nie ciebie ni kogokolwiek
innego, bo lad tego wizania mg przej na potomkw Wilczycy. Jeli potrzebowaa kogo w
naszym wiecie, zwrcenie si do ciebie mogo by dla niej najbardziej naturalne, skoro jeste
prawnuczk jej towarzyszki. Uwaaj na siebie, wiedziemko. -
Oczy pelfki pociemniay trosk.
- Jak zawsze - mruknam.
Jej rozumowanie, czemu Badb wybraa mnie, byo logiczne.
Nawet przez chwil nie udziam si, e zrobia to, bo jestem taka fantastyczna. W trwajcym
tysiclecia ywocie bstwa byam tylko iskierk, mgnieniem chwili, nigdy nie zwrciaby na mnie
uwagi, ale skoro nosiam w sobie lad kogo, kogo znaa i cenia, pojawiam si na jej radarze.
- Och, mam nadziej, e bardziej.
- Pani!
Krzyk rozleg si nagle, podrywajc nas z krzese. Niebieski Pomie wtargn do baru i przez
chwil unosi si w powietrzu, jakby szukajc czego. Bez wtpienia Juliany, bo podlecia do
naszego stolika i przeobrazi si w wojownika.
Wysoki, muskularny i niebieskowosy Aidan, najwierniejszy kochanek Juliany, pad na kolana u stp
pelfki. Bya tak maa, e klczc, siga gow do jej piersi.
- Aidan - pooya mu do na lnicych wosach -mw, z czym przychodzisz.
- Wilki zabiy Witalisa i jego rodzin, osiem osb
-powiedzia grobowym gosem. Juliana spojrzaa nad jego gow na mnie.
- Wyglda na to, e miaa racj, Jado.
Aidan odwrci si, wbijajc we mnie spojrzenie niebieskich, poncych oczu.
- Wiedziaa i nie zapobiega temu? - wysycza.
Westchnam. Wiedziaam, e Niebieski Pomie przyjani si z Witalisem, wrem jak on.
Niewielu ich ju pozostao. Dzieci Witalisa miay by przyszoci tego gatunku w naszym kraju.
Ktokolwiek wybiera ofiary do tej prowokacji, odrobi zadanie domowe, uderza celnie, powodujc
jak najwiksze straty i budzc dz zemsty. Ten plan by tak prosty, e mg si powie, nadal
mg, niezalenie od mojej interwencji.
- Spokojnie, wru - powiedzia Joshua, dotykajc ramienia wzburzonego Aidana.
Kojcy wpyw anioa podziaa i na t istot magiczn.
Ciekawe, czy dziaa na wampiry, przemkno mi przez myl. I na wilki. Nie pomylaam, by kaza mu
dotkn Alf, nim doszo do awantury. Ale czy posaabym mojego delikatnego anioa na wcieke
wilki?
- Nie wiedziaam, kogo zabije, ale domylaam si, e taki bdzie jego nastpny krok. Przysigam, e
nie mogam temu zapobiec - powiedziaam cicho.
- Joshua, musisz lecie do wampirw, moe tam jeszcze nie zaatakowa.
- Nie zostawi ci... - Opiera si zaskoczony.
- Musimy si rozdzieli. Ka im wzmc czujno. I niech nie szukaj zapachu sfory, a raczej... -
zawahaam si - czego potnego i magicznego. Niech nie opuszczaj Trumny. I szykuj si do
spotkania. Jutro o zmroku bdziemy u nich. W razie kopotw woaj moje wampiry albo Teres.
Cho nie przewiduj adnych. Gajusz nie jest tak gupi, by zadrze z Eleonor. Lub ze mn.
- Mog wrci, gdy im powiem? Nie chc tam zostawa do jutra.
- Oczywicie. Bd tu. Miron...
- Tak, zawiadomi wilki. - Na Bogini, czasem podejrzewaam, e czyta mi w mylach.
- Wspaniale. - Pocaowaam ich na poegnanie. Obiecaam sobie to robi zawsze, gdy mielimy
kopoty, by pniej nie aowa. Przytulajc ich, wzmacniaam lad mojego zapachu na nich.
- Moesz mi wyjani, co si tu dzieje? - Aidan warcza na mnie. Wpyw Joshui by w jego
przypadku ulotny.
- Oczywicie. Kto prbuje wszcz wojn. Wilki i wampiry nie maj z tym nic wsplnego.
Rzekomy wampir zabi te wilki. Rzekomy wilk bdzie prbowa zabi wampira.
Nastpny bdzie rzekomy mag, zabijajcy pozostae rasy.
Cholernie mao kreatywny wzorzec. Wszystko po to, bymy zaczli si wybija w ramach lepej
zemsty - powiedziaam.
Potaram twarz zmczona i przytoczona.
- Bzdura! Pachniesz sfor, chcesz, by im si upieko!
-krzycza.
- Moe i pachn sfor, ale Witalis i jego rodzina na pewno nie. A jak zapewne wiesz, wilk nie zdoa
zabi, nie zostawiajc swego zapachu.
Stropi si.
- Juliano, pamitasz, co mwia kilka miesicy temu? Brak przepywu informacji niemal nas zgubi,
prawda? Wampiry, wilki i magiczni od stuleci yj obok siebie, udajc, e istniej sami we
wszechwiecie. Czas z tym skoczy, bo to naprawd nas wykoczy - staraam si mwi
przekonujco.
- Jaka jest twoja rola w tym wszystkim? - Aidan nadal mi nie ufa.
- Wiksza ni bym chciaa, wru. Wolaabym by gdzie indziej i nie dowiadcza tego, co si
dzieje. Ale chc zapobiec wojnie, zrobi wszystko, by nie paka nad zwokami Juliany.
Wzdrygn si, jakbym go spoliczkowaa. Jeli potrzebowaam argumentu, ktry go przekona, oto on.
- Skd wiesz, e oni bd rozmawia? - zapytaa Juliana.
- Nie maj wyjcia. Dotyczy ich to w rwnym stopniu. Poza tym mam swoje sposoby. -
Umiechnam si blado.
- Wiesz, e nie byo dotd kogo takiego jak ty? - powiedziaa w kocu Juliana. - Kto ma wizi ze
wszystkimi, nawet z innymi systemami?
- Moe dlatego Badb uznaa, e mog jej pomc. Ona o nas nie dba, z radoci wzniosaby si nad
naszymi zwokami, ale chce przegranej tego, kto wymyli t intryg... Dla nich to tylko jaka
rozgrywka. Wrogowie naszych wrogw s naszymi przyjacimi - stwierdziam sentencjonalnie.
Wolaam nie zastanawia si, czy to, e nagle mam wizi z wampirami, jak i z wilkami, te byo
wynikiem jaki boskich machinacji, Badb czy kogo tam jeszcze. I bez takich rozwaa czuam si jak
pio-nek w grze prowadzonej na zbyt wielk skal, bym moga ogarn j umysem. Dla bstw
miertelnicy czy ma-
giczni niewiele znacz. S niemiertelni, znudzeni, zbyt potni, by ktokolwiek prcz innych bstw
mg im zagrozi.
Miaam nadziej, e si nami znudz, gdy nie podejmiemy gry, jak zaplanowali, i przenios si na
inn plansz. Nie jestem do silna, by mierzy si z bogami, nikt nie jest, ale Badb z jakich
powodw uwaaa, e jej si przydam, wykonam czarn robot, ktrej nie moga ze wzgldu na
jakie niepisane reguy wzi na siebie. A wic robiam, siaam ferment, majc nadziej, e Wrona
Wojny dotrzyma obietnic i zostawi nas wszystkich w spokoju. Czy wiara w to bya naiwnoci?
- C, jeli przyjaciele naszych przyjaci s naszymi przyjacimi, musz spotka si z wampirami i
wilkami -
westchna Juliana. Domylam si, e wolaaby kpiel w soku z cytryny, ktry na jasn skr elfw
dziaa jak kwas.
14
Juliana nieznoszcym sprzeciwu tonem zarzdzia, e idziemy na nocleg do niej. Nie zamierzaam si
kci.
Pensjonat dla magicznych, jedyne oczywiste miejsce noclegu bez zapowiedzi, by wasnoci Juraty.
Poza tym dom Juliany by pikny i wietnie pooony - na granicy ludzkiego i magicznego Sopotu, z
osobnym portalem. Bya to pikna willa w stylu lat dwudziestych, przy samej play.
Dostalimy osobne pokoje, cho i tak zgromadzilimy si w jednym, tym samym, w ktrym
pomieszkiwaam jako nastolatka, zaraz po tym, gdy dowiedziaam si wreszcie, e jestem wiedm, i
trafiam do Trjprzymierza na szkolenie.
Byam za, gdy odkryam, e wikszo magicznych wyapywana jest w wieku przedszkolnym i wraz
z osigniciem penoletnioci, s ju wyksztaconymi wiedmami. Ja urodziam si na prowincji w
rodzinie, w ktrej od piciu pokole magia nie przejawiaa si w aden sposb, wic musiaam
sobie radzi sama z wyobcowaniem i darami, ktre wtedy wydaway mi si przeklestwem. Byam
zagubiona na tyle, by prbowa
skoczy ze sob, by uwolni si od tego, czego nie rozumiaam. Nie udao mi si, cho nie mona
powiedzie, e nie prbowaam. Gdy trafiam pod skrzyda Juliany, byam upart i agresywn
dziewczyn, ktra czua, e musi wszystkim co udowodni. Niektrzy nie zgodziliby si ze
stwierdzeniem, e od tego czasu radykalnie si zmieniam. Juliana bya cierpliwa, agodna i
wymagajca. Bez jej opieki pewnie usmayabym si, usiujc za pierwszym podejciem wykona
zaklcie dostpne wycznie dla dowiadczonych wiedm i to po specjalnych przygotowaniach.
Leelimy w wielkim ku, wpatrujc si w okno, z ktrego rozciga si zapierajcy dech w
piersiach widok na zatok.
Niebo wci znaczyy smugi czerwieni i pomaraczu, lad zachodu soca, ktry min.
- Pierwszy raz od dawna leymy w trjk nie dlatego, e jedno z nas potrzebuje ratunku -
wymruczaam senna. Rami Mirona oplatao moj tali, czuam jego oddech na skroni.
Jushua zwinity w kbek przywiera do mnie plecami i to ja go obejmowaam ramieniem. Hm, ko
do pewnego stopnia odzwierciedlao nasze relacje. Dziki Bogini nie musiaam go dzieli z
wszystkimi, z ktrymi w jaki sposb byam zwizana. Jak by to byo? Witkacy, gdzie blisko
krawdzi, zachowujcy maksimum niezalenoci, dwa wampiry w nogach ka askoczce mnie w
stopy, kbowisko wilkw na dywanie... Za duo si tego robio... Na dodatek sami faceci...
Mama w czasie ktni zawsze mi yczya crki podobnej do mnie. C, najwidoczniej Bogini uznaa,
e bymy si pozabijay, wic podesaa mi tuzin mskich sierotek, a-twiejszych do odchowania.
- adnych adopcji wicej - wymruczaam.
- Tak tylko mwisz, sonko, ale nie zdoasz przej obojtnie obok kolejnego kulawego kacztka -
westchn Miron w moje wosy. - Taka ju jeste.
- Jestem paskud, ktr na serio podejrzewae o bycie socjopatk, diabeku, teraz robisz ze mnie
Matk Teres?
Jedno z dwojga - mwiam cicho, by nie obudzi Joshui, ktrego rwny oddech uspokaja mnie i
jako podnosi na duchu. wiat nie moe si koczy, jeli mj anio pi snem sprawiedliwego.
- Nie ma sprzecznoci, jeli dotyczy to ciebie - zamia si lekko, niemal bezgonie, ale czuam
drganie jego piersi tu przy moich plecach. - Jeste chodzcym oksymoronem.
- Co masz na myli?
- Jest w tobie do mioci, by ogrza cay wiat, i do gniewu, by cay wiat zniszczy -
powiedzia spokojnie, jakby mia t fraz ju przygotowan.
- Jeszcze troch i zostaniesz poet, diable - powiedziaam zoliwie, ale po cichu musiaam przyzna,
e jego sowa trafiy do mnie.
- Mam to za sob, jakie sto siedemdziesit lat temu moje vita okazao si dusze ni moja ars -
zachichota.
- Nadal ci czytaj w szkoach - wymrucza sennie Joshua, ktry chyba jednak nie spa.
- Pod jakim nazwiskiem przeszede do historii literatury? -
Byam naprawd ciekawa.
- Gdybym ci powiedzia, musiabym ci zabi - sparodiowa
Bonda.
- Hej, to kwestia szpiegw, nie poetw! Joshua, ptaszyno, ty mi powiesz, prawda? - szepnam
przymilnie, gaszczc go po brzuchu.
- Zapomnij. Obiecaem na Serafinw, e nigdy tego nie zdradz, zreszt, nie by a tak dobry.
Zamiaam si cicho, syszc gniewne parsknicie Mirona.
- pijmy ju - anio ziewn - o wicie pjdziemy popywa.
W jego gosie bya mikko i zapowied radoci, jak u maego chopca, ktry mwi o
nadchodzcych witach i prezentach. Wtuliam twarz gbiej w jego wosy, pachnce wiatrem i
cytrusow nut. By grudzie, mao prawdopodobne, e zdoamy wytrzyma w wodzie zbyt dugo,
nawet z nasz nadnaturaln odpornoci na chd. Przynajmniej nie byo niegu i temperatura wci
oscylowaa koo pitnastu stopni.
Poczekaam, a zasn, nim sama pozwoliam sobie na odpynicie w zawiaty.
Ciemno. Pachniao kurzem i elazem. Po chwili wzrok przyzwyczai si do mroku na tyle, e
wyowiam zarys korytarza, dugiego na kilkadziesit metrw. Po obu stronach co kilka metrw
drzwi, cikie, drewniane, z okratowanymi okienkami na wysokoci oczu. Z niektrych bia delikatna
powiata. Podeszam do najbliszego jasnego okienka, stanam na palcach, by zajrze do rodka. W
pegajcym wietle wiecy zobaczyam sal o kamiennych murach.
Dopiero po chwili oczy wyowiy na jednej ze cian ciao, przykute cikimi acuchami,
rozcignite jak na krucyfiksie.
Zamrugaam niepewna, czy wzrok mnie nie myli, czy naprawd widz skrzyda poce si za ciaem.
Wosy, posklejane
krwi i potargane, zasaniay twarz, ale wiedziaam, e to Joshua. Wrzasnam i szarpnam klamk,
nie drgna.
Wiedziaam, e prba wywaenia drzwi jest bezcelowa, ale nie mogam si powstrzyma. Uderzyam
barkiem, bl otrzewi
na chwil umys. To nie moe dzia si naprawd. Skd Joshua w tej piwnicy, zasypialimy razem u
Juliany. Spojrzaam na swoje ciao. Jak mogam nie dostrzec tuniki z zamszu obszytej mosinymi
pytkami i powizanej rzemykami? A wic to sen, chory sen Badb. Odwrciam si w stron
korytarza i zawoaam:
- Badb Catha, Wrono Wojenna, poka si, chc z tob porozmawia!
Z oddali usyszaam miech, zoliwy i nieprzyjemny.
miech szaleca zamknitego w psychiatryku. wietnie.
Ruszyam korytarzem. Po kilku krokach pod stopami co zaszurao. Schyliam si, dwa grube czarne
pira. wietnie, lepiej si sprawdz w roli tropu ni okruszki. Moe nim dojd do starej bogini,
bdzie ju mocno nieopierzona i wyysiaa.
Znajdowaam je co kilka metrw, wiksze, mniejsze, zawsze czarne i lnice jak noc.
- Badb, nie baw si ze mn w ciuciubabk! Chcesz mojej pomocy, wic czemu teraz si chowasz?
- Nie chowam, po prostu zmuszam ci do aktywnoci -
zamiaa si, jakby to by dobry art.
- Nie musisz si stara tak bardzo, wizja Joshui, ten korytarz, ciemno, to nie jest potrzebne,
pomagam ci, zrobiam ju cakiem sporo, by pokrzyowa mu plany. Nie wywoa wojny tak atwo jak
sdzi.
- Wiem, obserwuj ci i jestem zadowolona z ciebie, Cahan Rhiamon, twoja babka byaby z ciebie
dumna.
- Mwia to ju, miaa na myli Faoiliarn, prawda?
- O, ju wiesz? Rozkoszne.
- Tak, odwiedzia mnie.
- Jakie to sodkie. Masz ogromne szczcie, e masz tak prababk, to wspaniaa Wilczyca, nie
przynie jej wstydu, bardzo liczya na to, e kiedy si pojawisz. Ciesz si, e dopomogam troszk
w waszym maym rodzinnym spotkaniu.
- Tak, wszystko, czego potrzeba do wietnej zabawy z rodzin, awantura, krew i przemoc.
- Czy wiesz, kim on jest? - W jej gosie wyczuam napicie.
- Nie wiem, ale wiem, kim ty jeste, Badb. O co poszed
zakad tym razem? Bo przecie nie przeszkadzasz mu z troski o ycie moich zaprzyjanionych
spoecznoci, prawda? Chcesz mu tylko pokrzyowa plany?
- Nawet jeli, przecie nie odmwisz mi pomocy. -miaa si. Psychopatka.
- Nie, cho wol mie jasno, nie jeste wietlistym charakterem.
- Nie jestem. Ale to nic nie zmienia.
- Wyjtkowo nie.
- Musisz dowiedzie si, kim on jest i odnale go. Nie szukaj go midzy ywymi, moja maa Cahan
Rhiamon, ale midzy umarymi.
- Zawiaty lub pieko, dobrze myl?
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Kady z nas ma kogo, kto jest jego saboci. Ty masz swojego
diabeka i anioa, dla ktrych skoczyaby w law bez zastanowienia... I on kogo takiego ma. Znajd
j, a znajdziesz jego.
- A wtedy przywoam ciebie, tak? Chyba nie chcesz, bym z nim walczya? Wiesz, e przegram...
Przez chwil nie odzywaa si.
- Nie, nie bdziesz z nim walczya, maa wiedmo
-powiedziaa i syszaam jak dziwn nut w jej gosie. -Ja si nim zajm. Obiecaam, e wyjdziesz
z tego caa.
Nie obiecywaa tego mnie, czyby jej kumpela od polowa nie chciaa straci wnuczki? Wci
pamitaam to dziwne podekscytowanie, jakie towarzyszyo jej obecnoci w mojej gowie. Przeszed
mnie dreszcz, okolicznoci rozmowy z Badb daway mi si we znaki.
- Nie pokaesz mi si? Ta ciemno jest trudna do zniesienia.
- Ja jestem t ciemnoci. Nie musz si pokazywa, by by -
zamiaa si.
Cay czas wdrowaam korytarzem, w oddali poyskiwa
jaki lad wiata. Pobiegam, nie mogc ju wytrzyma dotyku gstej i lepkiej ciemnoci.
Krzyknam, kiedy znw znalazam si na pogorzelisku po bitwie. Korytarz znikn. Po kolana
zapadaam si w bocie, glinie nasczonej krwi. Z caej siy staraam si nie paka.
- Przesta, Badb, nie musisz mi tego robi - powiedziaam, silc si na spokj. - Przecie
wsppracuj, szukam go, zdobywam sojusznikw, plcz mu plany...
- Prawda to, maa Cahan Rhiamon, ale nic tak nie robi dobrze na wyniki, jak odpowiednia
motywacja. -Zamiaa si i nagle jej czarne skrzydo popchno mnie na kolana w boto.
Odruchowo asekurowaam upadek domi wycignitymi przed siebie, zanurzyy si w mlaskajcym,
krwistym bocie.
Krople bryzgny w gr, osiadajc mi na twarzy. Staraam si pamita, e to tylko sen, ale zapach
krwi i mierci by tak rzeczywisty, e w gardle formowaa si piekca kula, odek przewraca si.
Znw mnie pchna, wbijajc mocniej w glin.
Krzyknam. Wrona krakaa i miaa si na zmian.
- Przesta, przesta, do cholery!
Staraam si wygrzeba z oblepiajcego mnie bocka. Tunika bya teraz jeszcze cisza, mosine
pytki pokryte byy grub warstw pomaraczowej gliny. Wrzasnam z wciekoci, syszc, e
znw nadlatuje, zacisnam pici. Gdy jej skrzydo muskao mj bark, szarpnam je. Kilka pir
zostao mi midzy palcami. Wycigaam stopy i ydki z grzzawiska, by broni si lepiej.
Zaskrzeczaa tu nad moj gow.
- Tak ci wol, wciek i walczc, nie kwilc i zaman, Cahan, walcz do upadego, nie jeste
paczk, tylko wojowniczk - powiedziaa zza moich plecw.
Odwrciam si gwatownie, gotowa, by odeprze atak, ale ona staa tam w ludzkiej postaci, z
czarnymi wosami rozwianymi przez wiatr.
- Bawisz si mn, Badb, nie lubi tego - warknam.
- Wybacz, ale nie spdzi mi to snu z powiek - zamiaa si. -
Pytanie, czy ty przeyjesz, maa wiedmo, czy przeyje twj kochany Sierra Laisrean, czy zdoasz
ocali twoje Jagni, czy gdy dojdzie do bitwy, zdoasz pozbiera do koszyka wszystkie jajeczka, by
uchroni je od zbicia... Sporo tych jajeczek, tak bliskich sercu, prawda? Ile z nich rozpoznajesz w
trupach wok ciebie, Cahan? -miaa si paskudnie. Znw zaciskaam pici i szczk.
- Suka.
- Jeli ju, to wadera, jak ty, jak twoja babka...
- Nie jestem wilczyc.
- Czym waciwie jeste, Cahan Rhiamon? Czy potrafisz odpowiedzie na to pytanie?
- Nie twoja sprawa...
Podesza do mnie lekko, jakby jej stopy nie grzzy w bocie.
Spojrzaa mi w oczy. Czarne oczy bez biaek lniy jak guziczki. Bya za blisko, ale nie mogam si
ruszy. Wbia palce w moje ramiona.
- Wszystko jest moj spraw, Cahan, i ma by tak, jak ja chc, by byo. Nie znios sprzeciwu i
niepowodzenia, nie zawied mnie, bo i twoja mier bdzie jedn ze spraw do zaatwienia -
warkna.
*
Obudziam si z tumionym krzykiem. Przez chwil nie mogam si ruszy, jakby palce Badb wci
zaciskay si na moich ramionach. apaam oddech jak zmachany pywak.
Joshua wci spa, Miron poruszy si niespokojnie, zacieniajc uchwyt na mojej talii. Zaczam
wypeza spod jego ramienia. Powoli, by go nie obudzi. Musiaam ochon, nim stawi czoa ich
pytaniom i trosce. Jeli kto ma panikowa, niech bd to ja.
wiato w azience porazio oczy. Ledwie rozpoznaam si w lustrze. Potargane wosy, spuchnite
oczy, blada skra odbijajca si od podkoszulki Metalliki, ktra suya mi za piam. Zamknam
drzwi na zasuwk i rozebraam si.
Prysznic zaszumia uspokajajco. Weszam pod strumie, moczc od razu wosy. Gdyby dao si
zmy z siebie koszmary. Wiedziaam, e to niemoliwe, ale nikt nie zabroni mi prbowa,
pomylaam, namydlajc energicznie ciao.
Zapach cynamonu koi skoatane zmysy. Nic nie oczyszczao z zakl tak dobrze jak cynamon. Ale
sen nie jest magi.
Skrzywiam si, gdy obrazy powrciy. Odepchnam je z ca-
ych si. miech Badb przez uamek chwili brzcza mi w uszach, potem syszaam ju tylko szum
wody. Wytaram si dokadnie i owinam szlafrokiem, zostawionym przez Julian dla goci.
Najwidoczniej zwykle byy to drobne kobiety, bo koczy si wysoko na udzie, a rkawy sigay
poowy przedramion. Umyam zby. W lustrze znw by kto wzgldnie znajomy. Umiechnam si
blado.
Nagle cisz przerwao natarczywe brzczenie. Wyskoczyam z azienki, chwyciam komrk i
wyszam na korytarz, by nie budzi jeszcze chopakw. Rozpoznaam numer na wywietlaczu.
- Leo? Co si stao?
- Tak, malutka. - By zdenerwowany. - Kto wama si do twojego mieszkania.
- Ale jak? - Cholera, miaam wietne zaklcie ochronne i szpiegujce... powinnam poczu, e co si
dzieje, nawet z daleka.
- Co przepalio zaklcie, mierdziao bursztynem nawet na ulicy.
- Czy co zgino?
- Przeciwnie... dlatego dzwoni. Znalazem co cholernie dziwnego. Ten, kto si do was wama,
zostawi urok-puapk, w pokoju Joshui.
Przeknam nerwowo.
- Co si stao? - szepnam.
- Pierwszy wszed jeden z moich ludzi... byo ciko, prawie oszala. Musiaem odesa go do
pieka, by tam mu pomogli, syszaem, e jest ju z nim lepiej, ale Doru, to by cholernie zy urok.
Wiesz, o czym mwi?
Tak, cholernie dobrze wiem, o czym mwi. Kto chcia
zabi Joshu, kto, kto potrafi rzuca urok na stworzenia z innego ni mj systemu, skoro podziaa na
czorta. Kto mgby chcie skrzywdzi Joshu? By najsodszym anioem na wiecie, moe nie jestem
cakiem obiektywna w tej opinii, ale to Joshua, dobry chopak, ktry z nikim powanie nie zadar.
- Czy znalaze jakie lady po tym, kto to zrobi?
- Nie, mimo zakl tropicych - jkn z frustracji -ale kochanie... popytaem ssiadw, sucz, ktra
tak ci niepokoia, krcia si wkoo twojego domu, wypytywaa o was. Bya wczoraj w Szataskim
Pierwiosnku i zagadywaa Soni, chciaa wiedzie, gdzie jestecie. Dziewczyna j spawia, ale nie
wiem, czy kto inny si nie wygada.
Przeknam. Moja intuicja podpowiadaa mi, e Izabela bya zapowiedzi kopotw. A jeli to ona
skonstruowaa tak zy urok, kopoty mogy by bardzo due.
- Dzikuj, Leosiu.
- Nie ma za co. Katarzyna zaoya nowe zaklcia ochronne, mieszkanie jest oczyszczone ze zej
energii. Uwaaj na siebie i na twojego pierzastego chopca, szkoda by go byo.
O tak, byoby szkoda... Zascho mi w gardle. Schowaam komrk do kieszeni i wrciam do
sypialni.
Miron i Joshua siedzieli na ku. Czekali zaniepokojeni.
- Ju dobrze - mruknam uspokajajco - kolejna wizyta na zgliszczach.
- Wygldasz jak trup - stwierdzi Miron.
- Zawsze mog liczy na mie sowa z twojej strony.
- Masz sab aur. - Joshua by strapiony.
- Wyczerpujce rozrywki, wiesz, nocne ycie, imprezy -
stwierdziam sarkastycznie, cho mia racj. Czuam si sabo.
Nie tylko przez sen. Opowiedziaam im o telefonie od Leona, zaklinajc Joshu, by jeli spotka t
kobiet, wia ile si w nogach. Skin gow zamylony. Nie dawao nam spokoju jedno. Gdyby urok
by schowany w mojej sypialni, przyjlibymy to jako niemal naturalny porzdek rzeczy, zdarzao mi
si robi sobie wrogw tu czy tam, ale Joshua?
Pomylaam o Rafaelu, ale moe mam paranoj? Moe krzywdz Archanioa Potgi faszywymi
oskareniami? Leon twierdzi jednak, e jestem najmniej paranoicznym stworzeniem, jakie zna.
Usiadam ciko na brzegu ka. Naprawd byam wykoczona. Badb daa mi do wiwatu, a snu byo
i bez tego niewiele. Byam blada i nieco anemiczna, po dramacie sdowym w najlepszym stylu,
optaniu przez babk, bjkach z wilkami i koszmarach mog chyba ponarzeka na to, jak zy miaam
dzie czy noc?
- Dobrze si skada, e jestemy, gdzie jestemy. -Miron wsta i podszed do okna. Przejaniao si
ju, jasny bkit morza wlewa si przez szyby do pokoju. Umiechnam si.
- Piknik na play, co wy na to? Wczoraj yam adrenalin, dzi jestem godna jak cholera. Polityka
sprzyja linii i wrzodom
- zamiaam si smutno.
- No, nie moemy pozwoli, by te krgoci znikny, nie sdzisz, Joshua? - Miron posa mi
przesadnie lubiene spojrzenie.
Pokrciam gow. S rzeczy, ktre si nie zmieni. To dobrze, pomylaam. Dobrze mie co staego
w tym chaosie.
Nawet jeli jest to igranie z ogniem w wykonaniu diaba. Anio uciek wzrokiem na palce swoich
stp, lekko si rumienic.
- Zrbmy nalot na lodwk Juliany i chodmy na pla. Za kilka godzin znw bdziemy w oku
cyklonu, zasuylimy sobie na may odpoczynek - stwierdziam.
Podeszam do komody. Juliana nie pozbya si moich rzeczy, zostawionych tyle lat temu, jakby
zakadaa, e wrc. Gdyby nie bya tak wiekowa, podejrzewaabym, e moe mie problem z
wyrzucaniem czegokolwiek, ale wwczas jej dom wygldaby znacznie mniej schludnie. W
szufladzie wci leay moje koszulki i dinsy, wyprane, uprasowane i zoone w kostk, jakiej nie
zaznay, kiedy byy moj nastoletni garderob. Obok, rwnie poskadana, leaa bielizna, w tym
stanik za may obecnie o dwa czy trzy rozmiary i wciekle zielone bikini. Kilka miesicy temu
hasaam po play z Mironem nago, ale wtedy byo ciemno, a ja nie wiedziaam jeszcze, jak dobrze
diabe widzia w nocy. Poza tym teraz by z nami wstydliwy anio.
- Koszulki s w rozmiarze XL, jeli chcecie, bierzcie
-umiechnam si.
Jako nastolatka wszystkie ciuchy nosiam w tym rozmiarze.
Czarne koszulki rockowych i metalowych kapel, ogromne czarne swetry i flanelowe koszule. Byam
typow nastolatk, pomijajc to, e byam wiedm. Wycignam bikini, dinsy i koszulk Tempie
of the Dog i wrciam do azienki. Skrzane spodnie i gorset autorstwa Laurenta, jedyne ciuchy, jakie
przywiozam z Thor-nu, i to na wasnym grzbiecie, zupenie nie nadaway si na spacer po play.
Zaoyam bikini, na szczcie jako nastolatka byam do skromna, by teraz, mimo wikszych piersi,
nie wyglda w nim obscenicznie. Rozmiar T-shirtu upodabnia go do sukienki. Dinsy byy sporo za
lune, wida ostatnie lata byy korzystne dla linii bardziej ni sdziam. Spojrzaam w lustro,
wygldaam tak modo, e mogam tylko zachichota. Prawdopodobnie by kupi piwo, musiaabym
si wylegitymowa.
Gdy wrciam do pokoju, byli ubrani. Joshua znw wyglda
jak gitarzysta kapeli garaowej, w dinsach, koszulce Megadeth i koszuli w krat. Miron zosta przy
swoich skrzanych spodniach.
- Zmarzniesz - mruknam, widzc jego nagi tors.
- Rozgrzejesz mnie. - Posa umieszek, od ktrego topnia
ld.
- Jak chcesz - parsknam.
- To obietnica?
- Nie, obojtno - odciam si.
*
Piach pod stopami by chodny, ale nie przeszkadzao mi to.
Lubiam jego szorstki dotyk na skrze. Rozoylimy koc i torb z jedzeniem i termosem z kaw.
Zdjam ubranie i podbiegam do wody, zanurzajc si tylko na chwil. Nie byam morsem. Zreszt,
w zabawie na play nie morze byo dla mnie najwaniejsze, a wiatr. Im silniejszy, tym lepszy, tym
wicej energii przynosi. Chodny oddech mojej Pani Pnocy.
Zdjam osony, pozwalajc, by aura zamigotaa. W tej czci play nie musiaam obawia si ludzi z
psami czy zabkanych spacerowiczw, Juliana zabezpieczya j zaklciami. Dla rozgrzewki
przebiegam si po play, wiedzc, e gdy wchon nieco energii, zrobi mi si cieplej. Ciaa
magicznych istot maj wysz temperatur, ni ludzkich. Moja stale wynosia trzydzieci osiem i p
stopnia. Chopakw p
stopnia mniej. Wiatr omiata moj skr, targa wci wilgotne po prysznicu wosy. Czuam si coraz
lepiej, weselej, mimo koszmarw sennych i zamieszania. Nadmiar energii, nim zdoa si wchon,
lekko odurza. Byam jak pijana, zakrciam si na piasku, a straciam rwnowag. W oddali
syszaam plusk. Joshua i Miron byli twardzi i postanowili popywa. Staam twarz do morza,
pozwalajc, by wiatr obmywa moj twarz, bawi si wosami, przyprawia o gsi skrk. Nie byo
tak mio, jak pn jesieni, ale chwile takiej bliskoci z Pani Pnocy i jej oddechem byy zawsze
cenne.
Podmuch nis do moich uszu jej pozdrowienie i bogosawiestwo. Z kad chwil byam silniejsza,
aura bardziej lnica, ruchliwa. Pulsowaa bkitem i perow biel, cho nawet teraz odnajdywaam
w niej lady aury Mirona i Joshui. Umiechnam si z czuoci. Wiedziaam, e i ja zostawiam na
nich lad, widoczny dla innych magicznych stworze.
Odnalazam ich sylwetki midzy falami. Nie mogam przesta myle o rozmowie z Leonem. Kto
chcia skrzywdzi Joshu? Niewiele w gruncie rzeczy wiedziaam o jego przeszoci, przyjanilimy
si, ale on by do introwertyczny i maomwny, gdy chodzio o rodzin. Nie ukadao mu si przez
lata z dziadkiem, a prcz Luca i Mirona nie mia innej rodziny. y na uboczu, z dala od polityki i
niebiaskich spraw.
Czy kto, uderzajc w niego, chcia dopiec Gabrielowi? To byoby bardziej prawdopodobne, ni to,
e sam Joshua dorobi
si wroga.
Podskakiwaam, rozgrzewajc minie. Rozcigaam pospinane ramiona, w ktrych skumulowa si
stres. Po trzydziestce powinnam chyba zapisa si na jog czy piltes, by nie straci gibkoci i
elastycznoci. Cho, na Bogini, nie czuam, by moje ciao starzao si, przeciwnie. Odkd w
padzierniku zyskaam co na ksztat niemiertelnoci, czy moe, by by precyzyjn,
dugowiecznoci, po tym jak moja ludzka cz zostaa ubita na mier przez maga, czuam si lepiej
ni kiedykolwiek. Teraz, gdy musowa we mnie wiatr, czuam si niemal jak bogini. I nie mogam
przesta chichota.
- Znowu przedawkowaa - zamia si Miron, ochlapujc mnie lodowat wod.
- A ty znowu zabawiasz si w Wenus Botticellego w piekielnym wydaniu - odgryzam si, nie mogc
jednak oderwa oczu od jego ciaa ociekajcego wod, wyaniajcego si z Batyku. By na tyle
uprzejmy, e zosta w bokserkach, jak zawsze w jego przypadku z zabawnym nadrukiem. Mokra
bawena oblepiaa go cholernie sugestywnie. Nie wydawa si tym speszony. Jakby cokolwiek mogo
go speszy. Sdzc po wzorku maych prezencikw obwizanych kokardkami, wczuwa si ju w
nadchodzce wita. Albo sugerowa, e moe by moim prezentem. Westchnam, rozgldajc si za
Joshu. Siedzia na kocu, owinity rcznikiem odciska wod z dugich wosw. Odwraca wzrok,
starajc si na nas nie patrze. Miron podszed bliej. Jego aura migotaa czerwieni, rwnie
sugestywn jak jego umiech. Zatrzasnam swoje osony. Ostatnim razem, kiedy nasze aury stykay
si w podobnych okolicznociach, niemal szczytowalimy pord wydm. Nie dotykajc si nawet
przez chwil.
- Och, jaka rozsdna - mrukn - wida nie przedawkowaa wystarczajco mocno.
- Chyba starczy nam na ten tydzie nieprzewidzianych wypadkw, nie uwaasz? - odpowiedziaam,
ale wci wpatrywaam si w jego ciao, na wycignicie rki.
Przeknam gono. Zamia si. Czasem zocio mnie, jak dobrze mnie zna. Odwrciam si na
picie i ruszyam w stron koca.
- To zabawne, nie uwaasz? Sypiamy ze sob cakiem regularnie, a pewne rzeczy si nie zmieniaj -
zagai figlarnie, idc w p kroku za mn.
Miaam ochot sprostowa, e nie sypiamy ze sob, a pimy obok siebie, poza tym jest z nami anio
jako przyzwoitka, ale wybraam ucieczk. Od tematu i od kropli wody kapicych z jego wosw na
piersi, usztywniajcych sutki i wywoujcych gsi skrk. Nie miaam wtpliwoci, e gapi si na
mj tyek.
Zwalczyam pokus, by nieco mocniej rozkoysa biodra, specjalnie na jego uytek, ale to byo
wbrew zasadom, ktre sama ustaliam. Przystanam gwatownie, tak e niemal na mnie wpad.
- Mironie, miaam ci jeszcze zapyta o jedn spraw -
powiedziaam cicho, nie chcc, by Joshua usysza t rozmow.
- Jak mylisz, kto moe chcie zrobi krzywd Joshui? Nie daje mi to spokoju. Mnie, nawet tobie,
rozumiem, ale jemu?
Spojrzelimy jednoczenie na jasnowosego przyjaciela wpatrzonego w horyzont. Diabe pokrci
gow.
- Nie wiem, sonko, te si zastanawiam. Moe komu nie w smak to, e jest twoim strem? Moe
znw chodzi o to, e przyjani si ze mn, cho powinni po tylu latach przywykn...
- Obstawiasz niebieskich, prawda? - Zmruyam oczy.
- Chyba tak... skoro ta kobieta nie bya z twojego systemu, zostaje mj, a piekielnicy nie mieliby
powodu do atakowania Joshui.
- Chyba nie podejrzewasz Gabriela?
- Nie, nie zrobiby nic, co by faktycznie skrzywdzio wnuka, a jeli urok by tak silny, jak mwi
Leon... nie ryzykowaby.
- Moe kto chce dopiec Gabowi? - Przedstawiam moj hipotez.
- W to mog uwierzy, niebo jest rozpolitykowane i intrygi s na porzdku dziennym. - Skrzywi si.
-Martwi mnie to tak jak ciebie.
- Musimy na niego uwaa, Mironie. I dowiedzie si, o co w tym chodzi, nim bdzie za pno, nie
chc go straci.
- Gdybymy tylko wiedzieli, z kim mamy do czynienia, byoby atwiej. - Zagryz warg,
zdenerwowany.
Skinam gow. Tylko jak si tego dowiedzie? Mam wynaj prywatnego detektywa? Ups, sama
nim jestem.
Znajd sposb, cho teraz mielimy ma apokalips do ogarnicia. W pospnym milczeniu
podeszlimy do Joshui, by niemal rwnoczenie przybra spokojne miny. Wytaram si szybko
rcznikiem i zaoyam koszulk, uwaajc, by nie zmoczy jej wci wilgotnymi wosami.
- Jestem godna jak wilk - rzuciam do Joshui, ktry wanie zajmowa si prowiantem.
- Nomen omen - zaartowa.
- Tak, waciwie na to wychodzi. - Skrzywiam si lekko, wci nie do koca rozumiejc, jak to si
mogo sta.
Kiedy lata temu dowiedziaam si wreszcie, e jestem wiedm, obiecaam sobie nigdy ju nie
kwestionowa mojego dziedzictwa, przyj je z caym dobrodziejstwem inwentarza.
Kto mg przypuszcza, e bdzie go tak wiele? Magia przenosi si na genach recesywnych. Wyglda
na to, e ja odziedziczyam wszystko, co si dao. Zadraam...
Wyobraziam sobie, jak wielu moich przodkw nosio w sobie magi, co jeszcze mogo wychyli si
z mojej podwjnej helisy? To troch jak noszenie bomby zegarowej we wasnej krwi. Nie mogam
zaprzeczy, e jestem w jakim dziwnym stopniu wilkiem, nie po tym, co si stao, nie po tym, co
czuam, ale co to waciwie dla mnie oznacza? Co zmienia?
- Myl, e bd miaa na ten temat pogawdk z Brunonem, gdy wrcimy.
Brunon by Alf stada w Thornie. Mam nadziej, e nie wpadnie mu do gowy, e chc przej jego
stado... Ostatnie, o czym fantazjowaam, to nadgryzanie jego karku i cheptanie krwi.
- Och, ugaskasz go. Starszyzna ma do ciebie sabo.
- Nie, po prostu niektrzy wygrali dziki mnie du kas, gdy obstawili, e przeyj starcie z magiem,
gwnie Roman, ale Brunon ma do mnie kilka starych alw, nie zgodziam si na mataczenie w
ledztwie przeciw jego pupilkowi, a pniej obtukam kilka wilczych tykw, gdy usioway zmusi
mnie do zmiany decyzji. Nawet jeli obowi si na zakadach w sprawie maga -parsknam - nasza
przyja jest z tych raczej szorstkich.
mialimy si chwil z niezamierzonej gry sw. Jedlimy kanapki w ciszy, wpatrujc si w bezkres
morza.
Zawsze mnie ten widok uspokaja. Nis mi ycie i oddech Pani Pnocy.
- Czy w snach pojawiy si nowe szczegy? - zapyta w kocu Joshua.
- Chyba tak, przed spotkaniem w Trumnie podskoczymy do biblioteki i pogadamy z Kosm, tutejszym
omnibusem. Moe uda nam si zidentyfikowa tego faceta... Ale sdz, e wiem, gdzie go znale...
Drgnli.
- Badb powiedziaa, bym nie szukaa go wrd ywych, wic pomylaam, e ukrywa si w
zawiatach.
- Lub w piekle - doda Miron, przeuwajc kanapk.
- Masz racj - zastanowiam si - moe by i pieko. Nikt nie szukaby tam kogo magicznego, nie
zdoalibymy go wyczu.
Mylisz, e pozwoliliby mi tam wej?
- Do pieka sam mog ci wprowadzi, cho i Luc niczego ci nie odmwi, traktuje ci niemal jak
wnuczk, kiedy nie prbuje ci uwie - powiedzia Miron. Na ustach drga mu umieszek.
Oboje wiedzielimy, e dla Luca bya to niemal sprawa honoru, by uchodzi w moich oczach za
atrakcyjnego. Chyba bawia go te ta odrobina rywalizacji z wnukiem. Nie bez znaczenia byo to, e
Lucyfer nie wyglda na swoje kilka tysicy lat, raczej na gra czterdzieci pi. Urod i wietne
ciao Miron odziedziczy po dziadku.
- Mnie nie wpuszcz - stwierdzi Joshua.
- No tak, prdzej uznaj nas za wilki, wampiry czy grskie trolle, ni ja wstpi do nieba, a ty do
pieka -zamia si diabe.
- Ale ty, sonko, wszdzie wejdziesz.
- Ma si te chody, co? Badb jest sprytniejsza ni za-kadalimy.
- Na to wyglda.
Powodw, dla ktrych wybraa akurat mnie, mogo by sporo. Niezaprzeczalnie bya w tym jaka
typowa dla bogw pokrtna logika. Nie ma jak przycign uwag obkanej Wrony Wojny. Ja to
mam szczcie, naprawd.
15
Bdzilimy midzy regaami. Biaa stal pek i kolorowe grzbiety ksiek ukaday si w
niekoczce si korytarze w nieznonym wietle jarzeniwek. Jedna z nich bya na etapie
przedmiertnego migotania. Cyknicia przypominay odgos, z jakim komar smay si na elektrycznej
puapce na insekty.
Joshua odruchowo ledzi tytuy na okadkach, przystajc raz po raz i wycigajc co, co go
zainteresowao.
- Tylko bagam, odkadaj na miejsce - szepnam. -Kosma jest przewraliwiony i uywa mciwych
zakl na tych, ktrzy zaburzyli ad jego ksigozbioru.
Anio zamruga, przez chwil niepewny, czy go nie wkrcam. Nie robiam tego. Kosma bardzo
powanie traktowa
swoj prac. Od kilkuset lat by bibliotekarzem i archiwist Trjprzymierza. Myl, e urodzi si do
tej pracy. Inne magiczne dzieci bawiy si klockami, on opracowywa
nowatorski system katalogowania. Ksiki byy caym jego yciem. Od sekretarki wiedziaam, e jest
gdzie w magazynach. Magazyn ma ponad
dwadziecia kilometrw korytarzy. Miaam nadziej, e znajdziemy go, nim obrcimy si w proch.
Zapewne byby oburzony, e nasz rozkad zakci delikatny mikroklimat zdrowy dla ksiek,
koszmarny dla ludzi - skra ju po kilku minutach robia si sucha i swdzca.
- Moe krzyknij? - zapyta Miron nieco zniecierpliwiony.
- Nie wiesz, e w bibliotece obowizuje cisza? - zgromiam go szeptem. - Kosma t zasad rwnie
traktuje bardzo serio.
Przeczesywaam mylami kolejne korytarze, szukajc ladu bibliotekarza, ale wida nakaz ciszy
obejmowa te myli.
Westchnam. Mogam zrobi tylko jedno... Skupiam si na
Wadcy piercieni", ulubionej ksice Komy, i pozwoliam sobie na obrazoburcze komentarze pod
adresem Gandalfa. To zwykle dziaao. Mg udawa, e nas nie syszy, ale nie mg
znie tego, e jego bohater jest zniewaany. Byam gdzie przy podejrzanym zainteresowaniu
maoletnimi, gdy Kosma nie wytrzyma, parskajc ze zoci. Umiechnam si zoliwie i
skierowaam we waciwym kierunku.
- Kosma! - Wycignam ramiona na powitanie. Sta na wp
schowany za regaem, wyranie zdystansowany i obraony.
- Oj, przecie wiesz, e artowaam. Gandalf jest wspaniay i na pewno nie robi z hobbitami nic
niewaciwego -
zapewniam. - Po prostu tak trudno ci tu znale!
- Nikita nie powinna zdradza ci moich sekretw. -Nadal by
uraony.
- Kosma, nie gniewaj si, odszczekuj wszystko - zawyam cichutko niczym ranny wilk. - A Nikita
nie zdradziaby nic, gdyby mi nie ufaa, prawda?
- Prawda - przytakn w kocu i pozwoli si lekko uciska.
Lepiej sobie radzi z ksikami, ni z ludmi. Gdyby by
czowiekiem, podejrzewaabym go o jak lekk form autyzmu z gatunku tych, ktre granicz z
geniuszem w konkretnym kierunku. Nagle znw usztywni si, widzc wyaniajcych si zza moich
plecw przyjaci. - Kogo tu przyprowadzia? - Jego gos by odpychajcy.
- Przedstawiam ci z wielk przyjemnoci - zaczam niezraona jego tonem - moich drogich
przyjaci, diabe
Miron, wnuk Lucyfera, i anio Joshua, wnuk Gabriela.
Kosma ceni dobry rodowd. Zagodnia nieco, syszc, z jakich rodzin pochodz chopcy.
- Mio mi. - Diabe wycign do, ale Kosma popatrzy na ni niechtnie.
- Ma pan wspaniay ksigozbir - rzuci Joshua -znalazem tu kilka pozycji, ktrych nie widziaem
nawet w naszej bibliotece.
Powinien pan pozna Azariasza, bibliotekarza niebieskiego, moe moglibycie opracowa jaki
system wymiany midzybibliotecznej, mog was sobie przedstawi, jeli byby pan zainteresowany...
Kosma pokocha anioa mioci od pierwszego zdania.
Wpatrywa si w niego ze szczer atencj.
- Widz, e jest pan rozsdnym modym anioem
-powiedzia, emfatycznie podkrelajc kade sowo. -Dzi to prawdziwa rzadko.
- Nie jestem ju taki mody - Joshua umiechn si skromnie.
C, jeli mj urok nie wystarczy na Kosm, zawsze zostaje Joshua. Moe zao jaki may klub
dyskusyjny... Kosma z umiechem zwrci si do mnie.
- Jado, obuzie, dawno ci nie widziaem w bibliotece!
- Och, mieszkam od kilku lat w Thornie, nie bywam tu do regularnie, by zaufa sobie w kwestii
terminowego oddawania woluminw - powiedziaam, wiedzc, e tylko to moe usprawiedliwi
moje niebywanie. Kosma przytakn skupiony.
- Tak, to niefortunna okoliczno. Wic co ci sprowadza?
- Potrzebuj twojej pomocy w identyfikacji pewnej istoty.
Czy moglibymy gdzie usi?
- Och, oczywicie, gdzie moje maniery, chodmy do czytelni starodrukw...
- Nadal nikogo tam nie wpuszczasz? - Umiechnam si lekko.
Przez p roku, gdy przechodziam wiedmie szkolenie, usiowaam namwi go, by pozwoli mi
skorzysta z tej czytelni i podrcznego ksigozbioru. Uleg tylko dziki perswazji Nikity, jego siostry,
a mojej przyjaciki i dziewczyny. Ale i tak zaoy na mnie paskudnie swdzce zaklcie
szpiegowskie.
- Mao kto zasuguje na dostp do tych zbiorw -parskn. -
Cho wiesz, e ty jeste na licie. Mam nadziej, e twoi przyjaciele wiedz, jak si zachowa przy
cennych dokumentach.
Nie patrzy na Joshu, ale na Mirona, i w jego oczach czaia si groba. C, nonszalancki w
obejciu diabe nie zdoby
jego zaufania.
- Zapewniam, e nauczyy mnie tego czorty, strzegce biblioteki Azazela. - Skoni si nisko.
C, warto zna legendy bibliotekarstwa z kadego krgu.
Kosma nieco si uspokoi.
- Czy naprawd macie tam pierwodruk Mota na czarownice"? - zapyta akomie.
- Och tak, Malleus Maleficarum" z odrcznymi dopiskami papiea Innocentego VIII i praktycznymi
komentarzami Sprengera i Kramera, fascynujcy dokument!
Prawie uwierzyam w t diabl mio do starodrukw.
Umiechnam si w duchu. Najwaniejsze, e zna kilka faktw, ktre przekonay Kosm.
- Chciabym kiedy zobaczy to dzieo. - W oczach mia gd jak cheerleaderka na diecie na widok
czekoladowego milkshakea.
- Dowiem si, co mona zrobi w tej sprawie - zapewni
Miron.
Kosma zapomnia ju o wrogoci do moich przyjaci i prowadzi nas do czytelni na pitrze.
Ciemna boazeria, marmurowe posadzki i witraowe okna upodabniay wntrze do kocioa. Dla
Komy rnica bya zasadnicza - kocioa nie otacza czci.
- No wic, zdrad mi ten sekret - powiedzia po prostu, kiedy usadzi nas przy duym drewnianym
pulpicie, przeznaczonym do przegldania drukw w rozmiarze folio i wikszym.
- Hm, co wiesz o Badb Catha? - zapytaam, zaczynajc nieco okrn drog, bo o jej przeciwniku
miaam nieco mgliste wyobraenie.
- Wrona Wojny, irlandzka bogini wojny, jedna z Merrigan.
Zamienia si we wron i wilka.
Drgnam. A wic mwia serio, nazywajc si wader tak jak ja i moja babka.
- Niekiedy utosamiana z Banshee, cho moim zdaniem to tylko plotka. Bogini nie odczuwa, z tego co
wyczytaem, jakichkolwiek zwizkw z ludzk ras. Poza oczywicie uciech, jak daje jej krenie
nad polem bitwy. Nie jest tak makabryczna, jak jej siostra Macha, ani tak askawa, jak Anann... co
waciwie chcesz wiedzie? -zapyta z lekko nieobecnym wzrokiem. Wiedziaam, e w tym
momencie nie widzi mnie, ale wspomnienie kart ksig, ktre czyta, a na ktrych pojawiao si imi
Wrony.
- Czy jest prawdomwna? Czy mona jej zaufa? -zapytaam o najbardziej drczc mnie kwesti.
- Oczywicie, e nie. Badb Catha jest sprytna, miesza szyki, manipuluje, by przechyli szal
zwycistwa na swoj stron...
Stropiam si.
- Czy jest jaki powd, dla ktrego bogini wojny mogaby nie chcie wojny? - zapyta Miron.
- Oczywicie. Jeli komu zaleaoby na tej wojnie bardziej ni jej lub mgby dziki temu zyska
przewag... Albo gdyby chodzio o zakad.
- Zakad? - Dokadnie to podejrzewaam, rozmawiajc z ni we nie.
- Och tak, przecie wiesz, jak pierwotnie wygldaa gra w koci? To ulubiona gra Wrony...
Pierwotne koci nie byy niewinnymi szecianami z oczkami od jeden do szeciu. Bogowie grali w
koci ludmi, ludzkimi szkieletami malowniczo porozrzucanymi na polach bitew, spltanymi w
zbiorowych mogiach.
- Z kim grywa? - Miaam nadziej, e oczywistym skojarzeniem bibliotekarza bdzie wanie w
wielki mczyzna ze snu.
- Z kadym, kto jest godnym jej przeciwnikiem. Upaja si hazardem, bo to adrenalina zbliona do tej
z walki... - Przez chwil przeszukiwa pami. - Walczya chyba z kadym bstwem wojennym, cho
najczciej z Lokim... Jest do sprytny, by stanowi dla niej wyzwanie...
- Bg Oszust - mruknam. - To by pasowao do tego caego podstpu z podszywaniem si pod
wampiry i wilki. Kosma, poka nam, prosz, co masz o Lokim... albo to, co uznasz za najwaniejsze
na jego temat... Mam dwie godziny do spotkania w Trumnie i do tego czasu musz wiedzie, ile si
da.
Spojrza na mnie z lekk uraz.
- Zdobywanie wiedzy nie jest sportem na czas, Jado, poza tym, jeli rozrywki przeszkadzaj ci w
studiowaniu, moe nie powinna si za nie zabiera.
- To nie tak, Kosma - zainterweniowa Joshua. -Sprawa jest gardowa. Spotkanie nie jest
rozrywkowe, a dyplomatyczne.
Jada usiuje pogodzi ywioy. A wiedza o Lokim moe nam w tym pomc.
- Godzi ywioy - zamrucza. - Tak, to do niej podobne.
Dobrze, przynios ksigi.
Kolejn godzin wertowalimy rkopisy i druki, zapeniajc notatkami kilka stron mojego Moleskina.
- Spjrz. - Joshua podetkn mi pod oczy jeden z tomw.
Loki, kolos opltany jelitami swego syna, z wilkiem u boku, sta naprzeciw modej kobiety
trzymajcej za rk rogat besti. Hm, kolejne kawaki ukadanki wskakiway mi w gowie na swoje
miejsce.
Gdy przyszed czas na opuszczenie biblioteki, Kosma odprowadzi nas do drzwi.
- Kosma, pozdrw Nikit, auj, e jej nie spotkaam.
Przeka, e tskni. - Umiechnam si ciepo.
- Oczywicie. Byycie... pikn par - skwitowa -cho uczucia ludzkie s tak nietrwae...
- Ale zawsze pozostaje po nich wspomnienie, ktre czasem zmienia si w literatur, Kosma,
braciszku. -Ucisnam go czule. W skali stuleci, czyli miary czasu typowej dla starodrukw i
Komy, czyme byo p roku mojego szalestwa u boku Nikity, pomylaam.
- Przeprowadz bardziej drobiazgow kwerend dla ciebie, Jado. Wyniki przel ci przez strzyg.
Mio byo was pozna. -
Ukoni si chopakom. - Pozdrwcie, prosz, Azazela i Azariasza. To straszny los dla braci,
skoczy po dwch stronach barykady, ale najwaniejsze, e nie zapomnieli, e wszystko przemija,
ale ksigozbir zostaje.
Nie wiem, czy bibliotekarze z Biblioteki Aleksandryjskiej zgodziliby si z t opini, ale z drugiej
strony, nieoficjalnie mwio si, e niewiele tam tak naprawd ulego zniszczeniu, za to Azariasz
wzbogaci zbiory o kilkanacie tysicy woluminw w jedn noc. Mio do ksiek popycha ludzi w
rnych kierunkach. Zwaszcza bibliotekarzy.
- Nikita? - Domylaam si, e Miron zapyta. By do cierpliwy, by odczeka, a znw bdziemy w
limuzynie, ktr oddano nam do uytku na cay czas pobytu w Trjprzymierzu.
- Nikita - umiechnam si ciepo na jej wspomnienie -
cudowna dziewczyna. Twardsza, silniejsza, bardziej uparta ni ja. I adniejsza. Na Bogini, jakie ona
miaa nogi... Jest siostr Komy, przyrodni siostr. Tuka kadego, kto si do niego przyczepia,
cho jest pczowiekiem modszym od niego o p milenium. Byymy razem na szkoleniu...
- Twardsza i adniejsza? Bogowie nie s a tak okrutni dla mskiego rodu! Rozumiem, e byycie
razem w kadym sensie? - Miron sugestywnie zawiesi gos.
- No tak. - Wbrew twardemu postanowieniu zarumieniam si. - Bya moj pierwsz dziewczyn,
pierwsz w kadym sensie.
Miron nie kry zaskoczenia.
- Z dziewczyn? A co do tego czasu robili chopcy? -zapyta
z niedowierzaniem.
- Trzymali si z daleka od dziwolga lub zaprzyjaniali si i wypakiwali mi w rkaw oczy za innymi
dziewczynami, norma. - Wzruszyam ramionami.
- Trudno uwierzy. - Wci by sceptyczny.
- A jednak.
- Co si stao z Nikit? - zapyta Joshua, ale unika spojrzenia mi w oczy. Lekki rumieniec wypeza
mu na policzki.
- Och, rozstaymy si w zgodzie, po prostu przyszed taki czas, e kada posza w inn stron. Ja
dopiero zaczynaam szkolenie, uczyam si by tym, kim powinnam by od lat. Postanowiam wstpi
do policji, wrci do Torunia. J cigno w wiat, Trjprzymierze byo za mae.
Pragna adrenaliny i przygd. I znalaza je. Wczy si po wiecie, robic to, do czego zawsze miaa
talent, pakuje si w kopoty i oi tyki. - Zamiaam si. - Moe kiedy j poznacie.
Syszaam, e obecnie jest owc nagrd i najemniczk. Przy tej dziewczynie ja jestem uoon i
spokojn panienk.
- A strach si ba. - Diabe wyszczerzy zby.
- eby wiedzia, diabeku. Przy czym ja wygldam jak kopoty, ona lepiej potrafi zmyli
przeciwnika. Wyglda jak anielica, wiotka i delikatna, z oczami jak pynna czekolada i doeczkami w
policzkach. Widzisz j i si umiechasz. Czujesz przymus, by pomc jej nie zakupy, osoni przed
deszczem, stan w jej obronie. Cho ona nie potrzebuje tego w najmniejszym stopniu. Widziaam,
jak wasnorcznie, przy pomocy niewielkiego sztyletu, pokonaa grskiego trolla. -
Grskie trolle wayy wicej ni przecitny so i osigay rozmiary tira.
Wypucili powietrze z gwizdem.
- Nie wiem, czy wiat jest gotowy na was dwie - powiedzia
Joshua z umiechem.
- Moe dlatego nasze drogi od dekady si nie przeciy -
wzruszyam ramionami - cho zawsze bd j ciepo wspomina.
- Bya twoj pierwsz, to oczywiste - stwierdzi diabe.
Miaam ochot zapyta go o jego pierwsz, ale widzc ceglasty rumieniec na policzkach Joshui,
wolaam zmilcze.
S estetyki, ktrych po prostu nie da si poczy. Co si gryzie wciekle i przywodzi niepokj. O
tym wanie mylaam, widzc trzy potne wilki, Olafa, Rocha i Rocky'ego, usadzone na
pozacanych, delikatnych paacowych krzesach, pasujcych do wntrza Trumny. Ju w progu
widziaam, e si mcz, siedz nieruchomo, jakby obawiali si, e kruche cacka za chwil poami
si pod ich ciarem.
Przedstawiciele magicznych: Juliana, Aidan i Dar (siostra Jemioy, pamitajca narodziny dynastii
Piastw i znacznie wczeniejsze czasy) wyranie starali si zdystansowa od wilkw. Wampiry
reprezentowaa Eleonora, Gajusz, Emeryk i Teresa. Przy wolnych krzesach, przeznaczonych dla
naszej trjki, stay moje dwa wampiry, prawdziwie uszczliwione na mj widok. Niektrzy, by
czu, e s dla kogo caym wiatem, kupuj psa, ktry wita ich pniej radosnym merdaniem. Ja
mam Wawrzyca i Joachima, ich szczcie zalao na chwil moj ja. Ju dobrze, chopcy,
pomylaam, blokujc lekko strumie ich emocji, te si ciesz, e was widz.
Powietrze byo gste, wiedziaam, e do naszego przyjazdu nie pado tu ani jedno sowo. C, nie da
si zasypa w godzin rowu, ktry kopano przez stulecia, co najmniej. Westchnam.
Jedynym, co czyo ich wszystkich, byo sowo, jakie mi dali.
Weszam w krg krzese i rozpoczam oficjalne powitanie.
Zaczam od Juliany, cho widziaam si z ni rankiem. Byam jednak z jej rasy. Konwencja
wymagaa podkrelenia tego.
Ucaowaam j w oba policzki i nadstawiam czoo. Takie powitanie obowizywao midzy matk i
dzieckiem. Nie bya moj rodzon matk, ale na swj sposb bya ni bardziej ni ktokolwiek inny.
Nie witaymy si tak od czasu, kiedy uznaa mnie za doros. Czuam, e jej usta drgaj w umiechu,
kiedy dotykay mojej skry. Ujam do Aidana i ucisnam mocno, po msku. Ucaowaam do
Darni, a ona pooya drug na mojej gowie. Nastpnie podeszam do wilkw. Alfa wsta i
przysun swj policzek do mojego, tak e nasze szyje byy odsonite. Sygnalizowalimy zaufanie i
zgod. Wcignam jego zapach, on mj. Bez krwi i liny.
Pozostaym wilkom wystarczyo pooy do na ramieniu.
Uff. Wampiry nie spuszczay ze mnie wzroku. Podlego Alfy bya dla nich pewn nowoci.
Wywiad Gajusza wida nie donis o wczorajszych wypadkach z Czarnego Pomienia.
Umiechnam si pod nosem. Podeszam do Eleonory i skoniam si jej do dwornie, ujmujc jej
do delikatnie, ale nie caujc. Gajuszowi i Emerykowi wystarczy musiay twarde uciski doni.
Teresa skina mi gow, odpowiedziaam jej tym samym.
Wczoraj w nocy godzin studiowaam savoir-vivre nadnaturalnych, by wiedzie, jak wybrn z
caego tego hierarchicznego zamieszania. Na kocu podeszam do moich wampirw. Mczyni
pocaowali moj wycignit do.
Opadam na krzeso. Jak dla mnie, mogoby by ju po wszystkim, byam umczona protokoem.
Wci milczeli.
Czyby dla mnie przewidziano rol konferansjera? Cudownie.
Oby ansuz si nie wyczerpa. Gadka gadko, przybywaj, pomylaam zoliwie.
- Moi drodzy, ciesz si, widzc was wszystkich w tak dobrym zdrowiu, zgromadzonych w jednym
miejscu. Gajuszu, mam nadziej, e twoje wampiry nie ucierpiay wczoraj?
- Nie, dzikuj za ostrzeenie - wykrztusi.
- O ile byo zagroenie - warkn Aidan - a winy za wszystko nie ponosz wilki.
- Do - powiedziaam spokojnie. - To ju wyjanilimy, Pomieniu.
- Mam swoje oczy przeciw twemu sowu. - Nie popuszcza.
- Wic uwaaj, by ich nie straci - rzuci Olaf zowieszczo.
- Alfo - ostrzegam - nie bdziemy si kci. Przysigam wam, e nie by to wampir, wilk czy
magiczny.
- C wic? - Eleonora bya niecierpliwa.
- Bg - powiedziaam spokojnie. - Jestemy igrzyskiem bogw, ktrzy graj nami w koci.
Przez chwil trwali w ciszy.
- Wic przepadlimy - powiedziaa w kocu Juliana, przyciskajc do brzucha drobne pici.
- Nie przepadlimy, jeszcze nie - powiedziaam twardo.
- Co wic zamierzasz? - Wampirzyca przeszywaa mnie spojrzeniem ostrym jak mae sztylety.
- Gra i wygra. Wykorzysta to, e nikt nie traktuje nas powanie, nie domyla si, e koci mog
wymkn si z rk bogw.
- To szalestwo! - Aidan by zbyt porywczy jak na mediatora. Ze zoci pomylaam, e nie powinno
go tu by.
Musia upiera si, wykorzystujc przyja z Witalisem i zwizek z Julian. Gupiec.
- Oczywicie, e tak, ale co nam innego zostaje, gdy bogowie s szaleni? - powiedziaa Juliana,
zaciskajc do na udzie Aidana, tumic jego temperament.
- Jak zamierzasz to zrobi? - Gajusz by ostrony, czuam, e blokuje myli, bojc si, e je odczytam.
Przetaram twarz domi i odparam:
- Wykorzystam wszystko co mam... Wiem, kogo szukam.
Wiem, kto jest po mojej, stronie. Wiem, gdzie mog go znale...
- Z bogami mierzy si mog tylko bogowie... - Aidan znw sia zwtpienie.
- Ona jest bogini - warkn Olaf. - Jest yjc wnuczk Krlowej Wilkw!
Uspokoiam go doni. Za pno. Gajusz poderwa si z krzesa.
- Czego nam jeszcze nie mwisz? Jak to si dzieje, e ty jedna zyskujesz na caej tej awanturze?
Poczuam napr jego mocy na mnie. Bl odebra mi na chwil oddech. Gdybym nie odbudowaa rano
aury, mgby mnie powanie porani, nawet trwale okaleczy tak si. Moja osona puszczaa.
Wzmocniam j, ale w tej samej chwili usyszaam krzyk Wawrzyca i Joachima. Padli na klczki,
wstrzsani blem. Zabuzowaa we mnie zo. Pchnam moj moc Gajusza tak, e unis si w
powietrzu i z trzaskiem upad
na podog. Byam ju nad nim, dociskajc go pchniciem mocy do posadzki. Wewntrznym zmysem
wyczuwaam ruch pozostaych wampirw w pokoju. Moje, uwolnione od Gajusza, czuy si lepiej.
Eleonora i Emeryk nie drgnli, uznajc wida moj interwencj za uzasadnion. Zaniepokoi
mnie warkot wilkw, ale uwiadomiam sobie, e zareagowali na atak na mnie. Zebranie danych
zajo mi uamek chwili.
Uspokojona mogam zwrci si do Gajusza:
- Jakim prawem naruszasz nasz umow, Mistrzu? Jakie to wakie powody kazay ci zaatakowa
mnie i moje dzieci? Czy zrobiby to samo innemu Mistrzowi? Bo czy nie jestem teraz Mistrzyni,
majc swoje dzieci? Czy nie jestem Mistrzyni, majc swoje stado wilkw na wezwanie? Jakie
zwierzta suchaj ciebie? Jakie odpowiadaj na twoj moc, Gajuszu? -
Mwiam zimno, pozwalajc, by dojrza w moich oczach biay pomie gniewu. Nie puszczaam
nacisku mocy, cho widziaam bl przemykajcy po jego twarzy.
- Nie mam zwierzt - wychrypia.
Waciwie nie dziwio mnie to. Moc przywoywania zwierzt bya niemal legend wrd wampirw.
Z tych obecnych w sali chyba tylko Eleonora moga mie taki dar. Cho z pewnoci nie
przywoywaa wilkw. Ja te nie, suchay mnie z powodu mojej obkanej babki, ale czy musz o
wszystkim trbi przy Gajuszu i Konklawe? Skoro mam funkcjonowa midzy nimi na prawach
wampira, nie mog by wilkiem, a skoro mnie suchaj, wida je przywouj. Logiczne?
- Widzisz, Gajuszu, poniosa ci twoja bestia, zgubie rozum po drodze - mwiam powoli, by na
pewno do niego dotaro, w jak zym znalaz si pooeniu. - Gdybym chciaa, poprowadziabym moje
wilki na ciebie. Gdybym chciaa, zginby teraz, moe tak jak Victor. Gdybym chciaa, po twojej
mierci przejabym co najmniej cz twoich wampirw, na pewno Teres dla Joachima, Miosza
dla Wawrzyca... kto wie, jak wiele jeszcze. Moe mogabym nawet przej twoje terytorium.
Gdybym chciaa, Gajuszu, przestaby by problemem w uamku chwili. Doce wic, e nie chc
tego wszystkiego. Doce, e proponuj ci rozejm. Doce i nie podno nigdy wicej rki na mnie, na
moje wampiry, moje wilki, moich przyjaci, albo to, co ci spotka, bdzie duo gorsze od tego. -
Dotknam palcami jego ka, oparam opuszek na ostrym kocu, po czym skruszyam go moc, tak e
zostaa zaledwie tpa powka zba. Doksztaciam si w prawie wampirzym na tyle, by wiedzie,
e bya to najmniejsza przewidziana kara za zniewag, jak Mistrz mg wymierzy Mistrzowi.
Pozostae kary zakaday mnstwo krwi i okalecze. Ta bya tylko nauczk, niewielkim, ale jednak
upokorzeniem. Kie odrasta w kilka tygodni. Wstaam, uwalniajc go z ucisku mocy.
- Pani - skoniam si Eleonorze - wybacz, e zajam czas nam wszystkim moimi porachunkami, ale
s zniewagi, ktrych nie mona pozostawi, by ostygy.
- Racja jest po twojej stronie, wiedmo. - Umiechna si szeroko, byskajc kami. Czuam, e ten
may pokaz jej si podoba. - Gajusz na chwil zapomnia o obowizkach dobrego gospodarza, ale
ju bdzie pamita, prawda, Gajuszu? -
Zwrcia si do wampira, ktry wci trzyma si za gardo, a czubkiem jzyka dotyka uamanego
zba.
- Tak, przepraszam - wychrypia. - Uchybiem gocinnoci i prawu. Dzikuj, e nie domagasz si
zadouczynienia.
Przez chwil wtpiam, czy mwi szczerze, ale zwolni
blokad swoich myli. Skrucha i strach. Najwidoczniej pod wieloma wzgldami wampiry s jak
wilki. Walka o dominacj, ustalanie kolejnoci dziobania. Ale tym razem nie potrzebowaam pomocy
psychopatycznej pra-
babki. W takich chwilach sama siebie przeraaam, ale nie mogam pozwoli, by moje skrupuy byy
przyczyn zguby mojej i moich wampirw.
- Przyjmuj przeprosiny i oby nie byo midzy nami wicej zej krwi, Gajuszu. Znamy si
wystarczajco dugo, by wiedzie, e ze starcia tylko jedno z nas wyjdzie ywe. I zakadanie, e
byby to ty, byoby przesadnym optymizmem -
rzuciam.
Wycignam do w jego stron. Ucisn j bez wahania.
Odetchnam.
- Nie myliam si co do ciebie, wiedmo - powiedziaa Eleonora z umiechem. - Byaby z ciebie
znakomita wampirzyca.
- Dzikuj, pani, za uznanie, ale dobrze mi tak, jak jest.
- Niezwyke - skomentowa cae zajcie Aidan. - Nie znam wiedmy, ktra tak radziaby sobie z
wampirami...
- Z wilkami radzi sobie rwnie sprawnie. - Olaf skrzywi si, ale jego oczy si umiechay. Chyba
by zadowolony z tego starcia. I z tego, e straszyam Gajusza jego stadem, uznajc je za gron bro.
Jego emocje wyewoluoway znacznie od pierwszego spotkania w zaskakujcy sposb. Powiedzia mi
wprawdzie, e wedle ich Wierze jestem nie tyle wnuczk Krlowej Wilkw, co jej yjcym
wcieleniem, co jak ludzkie wcielenia bogw w hinduizmie, ale czuam, e fakt, e postawiam si
babce i ochroniam jego stado przed jej gniewem, mia w tej zmianie podejcia znaczny udzia.
- Do ju komplementw, moi mili - rzuciam - bo mi si w gowie przewrci. Wracajc do sprawy,
ktra nas tu gromadzi.
Olafie, odpowiadajc na twoj uwag
o tym, e jestem Krlow Wilkw. Jestem tylko Cahan Rhiamon, wnuczk Faoiliarny. Moja babka...
c, bez wtpienia jest bogini. Ja jestem wiedm i tyle.
- I wampirem, i wilkiem... - Aidan nie wiedzia, kiedy si zamkn.
- Problemy z tosamoci zaatwi na osobnoci w wolnej chwili, dajmy wic temu spokj.
Wracajc do sprawy -
dodaam z emfaz - szukamy Lokiego.
Wilki zaskowyczay. Olaf by z Pnocy, gdzie pami o Lokim i jego wyczynach bya wci ywa.
- Nie pokonasz tego, ktry sprowadzi Zmierzch Bogw -
szepn.
- Oczywicie, e nie pokonam. Nawet nie zamierzam si do niego zblia, widziaam go w snach.
Znajd go jednak i naprowadz na niego t, ktra moe si z nim mierzy jak rwny z rwnym.
Juliana poja ju mj plan i z uznaniem pokiwaa gow.
Eleonora umiechaa si, nie kryjc kw. No tak, nie bez powodw gowami tych wsplnot byy
kobiety. Nieotpiae testosteronem chwytay szybciej.
- Czego od nas oczekujesz? - spytaa wampirzyca.
- Spokoju, pani. adnych akcji odwetowych. Dyscypliny.
Komunikowania si ze sob. Nawet gdy to si skoczy, nie spoczn, jeli nie zaczniecie si
dogadywa. Drugi raz wasze animozje niemal doprowadziy do tragedii. Zastanwcie si nad jak
midzyrasow jednostk mediacyjn. Cokolwiek, co sprawi, e zaczniecie ze sob rozmawia.
Gdyby to by
pojedynczy przypadek, machnabym rk, ale to si powtarza, a skoro tak... -Zawiesiam gos.
- Bdzie si powtarza - westchna Juliana.
- Wiem, e w Thornie jest atwiej, jest nas mniej, si rzeczy mamy mniejsze terytorium, yjemy
wymieszani i wszyscy si znaj. Ale nasza Starszyzna obejmuje wszystkie gatunki, jakie yj na
naszej ziemi. Po wypadkach z jesieni powoano namiestnika, by Starszyzna miaa nie tylko oczy i
uszy, ale i rami, gdy tego potrzeba. Thorn jest may, ale szybko uczy si na bdach. Wy krcicie si
w kko, usiujc ugry si w ogon. Nie zauwaajc, e kto na was poluje. Do gupstw -
przemawiaam spokojnie.
Jeszcze troch poyj z ansuzem na ramieniu i moe bd kandydowa na prezydentk?
- Masz racj - westchna Juliana. Wampirzyca pokiwaa gow na znak, e zgadza si
z elfk. Intuicyjnie czuam, e dogadaj si z Eleonor bez zarzutw, byle Gajusz nie wtrca si
przesadnie. Spojrzaam na Olafa.
- Wilku, nie czas na ktnie i walki. Jeli sam nie moesz powcign agresji, wyznacz
najspokojniejszego wilka do rozmw, choby Omeg, albo znajd mdr Lup.
- Nie mam takich w stadzie, ale nie martw si, zrobi, co kaesz. - Mwi z takim przekonaniem, e
prawie mu wierzyam. Moe nie jest taki zy.
Rozejrzaam si po pokoju. Wydawao si, e wszystko jest na dobrej drodze. Joshua umiecha si
do mnie z dum.
Mrugnam do niego dyskretnie.
- Co teraz zamierzasz? - zapyta Aidan.
- Teraz wrc do Thornu. W nastpnej kolejnoci odwiedz Pieko.
Wr zrobi wielkie oczy.
- Jestem kobiet wielu talentw i licznych znajomoci.
- Nigdy w to nie wtpilimy - szepn Miron, wystarczajco gono, bym usyszaa. Umiechnam
si zmczona.
- Gajuszu, jeszcze przez chwil skorzystam z twojej gocinnoci. Chc przed wyjazdem porozmawia
z moimi synami.
- Moesz skorzysta z mojej loy. Zastanowiam si chwil.
Prawdopodobiestwo, e
jest na podsuchu, byo spore. Westchnam.
- Jeli masz ochot, moesz pj z nami, by si przysuchiwa. W jakim stopniu dotyczy to take
ciebie i twojego terytorium.
- Dzikuj za zaproszenie, wiedmo, ale to zbyt... intymny moment dla was, bym si tam plta. -
Umiecha si i przez chwil poczuam wyrzuty sumienia, widzc jego uamany zb, ale otrzsnam
si szybko. Lepsze to ni ziejca dziura zamiast serca.
- Twoja troska jest wzruszajca - mruknam, wiedzc, e i tak bdzie podsuchiwa, jednak teraz z
moim przyzwoleniem.
Fioletowy aksamit z loy Gajusza pasowa mi chyba lepiej ni jemu. Usiadam na jego fotelu. Miron i
Joshua ulokowali si na kanapie. Uprzedzili mnie, e nie zamierzaj si wtrca w t rozmow. C,
przywoaam wspomnienia z pogawdek z moj matk, kiedy byam nastolatk, by odnale
odpowiednio zasadniczy ton. Cho nie zamierzaam im mwi o tym, e seks jest narzdziem szatana
i najprostsz drog do zguby takich gupiutkich dziewczt jak ja. Wawrzyniec i Joachim stali przede
mn wyprostowani, jak uczniaki na apelu. Westchnam.
- Usidcie, prosz - wskazaam im drug kanap -to zajmie nam chwil.
- Tak, pani. - Skonili si jednoczenie.
- Musimy ustali pewne zasady, moi mili, by nie byo midzy nami nieporozumie, zwaszcza e te
mogyby kosztowa nas wszystkich zbyt wiele.
Przytaknli i wci wpatrywali si we mnie jak w witego Graala.
- Jak dugo bylicie pod wadz Gajusza, bo nie jest waszym stworzycielem, prawda?
- Ja jestem jego... byem jego - poprawi si Wawrzyniec - od blisko dekady, moja stworzycielka
zostaa zabita.
Poczuam jego bl. By przywizany do stworzycielki. Moe nie jest tak cakiem homoseksualny, a
moe wi wampira z tym, ktry go stwarza, jest bardziej skomplikowana ni sdziam. Joachim by
bardziej opanowany.
- Gajusz przej mnie, zabijajc mojego poprzedniego Mistrza. Wtedy te przej Teres. Mniej ni
p wieku temu.
- A ona ju jest jego seneszalem? Niesamowite. Musz ci z gry uprzedzi, Joachimie, e nie mog
przej Teresy, nie bdziecie mie jednej pani... ale to nie powinno was niepokoi.
Nie zrobi nic, by was rozdzieli, dopilnuj, by Gajusz take trzyma si tej zasady.
- Mistrzowie le patrz na zwizki midzy wampirami z rnych klanw - powiedzia wolno, nie
spuszczajc ze mnie oczu.
- To naucz si patrze inaczej - powiedziaam zdecydowanie. - Skoro moliwe jest, by wiedma
zaoya swj klan wampirzy, moliwe jest wszystko, Joachimie.
Macie moje bogosawiestwo. Wawrzyniec i Miosz take.
Wasze uczucia byy tym, dziki czemu mogam was ocali, nie zamierzam tego niszczy.
Fala ulgi od Joachima i Wawrzyca zalaa mnie jak ciepa woda.
- Ile wy waciwie macie lat? Wicej ni dwiecie, sdzc po waszej sile...
Joachim umiechn si, przeczesujc palcami kasztanowe wosy.
- Mam czterysta pidziesit trzy lata.
Drgnam zaskoczona. Maskowa si znakomicie, dawaam mu poow mniej. Z drugiej strony, jeli
chcia pozosta poza radarem Gajusza...
- Dlaczego wic suye Gajuszowi? Jeste starszy, moge odej...
- Teresa ma tylko dwiecie trzydzieci. Mj stwrca przemieni j na moj prob. Da mi wybr,
mogem to zrobi sam... ale nie mogem si zmusi, by j zabi, nie chciaem te, by bya mi winna
bezwzgldne posuszestwo. - Umiechn
si smutno. - Byo to suszne, pki y nasz stwrca. Gdy go zabrako, okazao si nasz saboci.
Westchnam.
- Przykro mi, Joachimie. Obiecaam jednak Gajuszowi, e nie bd dy do przejcia Teresy. Moe
z czasem znajdziemy jaki sposb zadowalajcy wszystkich, w tym Mistrza Trjprzymierza -
powiedziaam, wiedzc, e Gajusz podsuchuje.
- Ja mam dwiecie pi lat. - Wawrzyniec splt donie na piersi. Przytaknam. Czuam, e jest duo
modszy od Joachima, mimo darw, wydawa si sabszy, delikatniejszy, mniej charyzmatyczny.
- Musimy ustali pewne zasady, chopcy.
Joachim zachichota. Spojrzaam na niego zaskoczona.
Miaam nadziej, e nie bdzie sprawia kopotw. Widzc moje zmarszczone czoo, spowania i
wyjani.
- Wybacz, to reakcja na chopca", od prawie piciuset lat nikt mnie tak nie nazywa.
- Sia przyzwyczajenia - mruknam i wskazaam gow na moich przyjaci - oni maj po trzysta
pidziesit lat, a czsto tak si do nich zwracam.
Wampiry spojrzay zaskoczone na anioa i diaba. Moe dugowieczno aniow i diabw nie bya
powszechnie znana? Lub moi przyjaciele nie zachowywali si jak doroli.
- C, musz przyzna, e wiem, jak si ustawi
-powiedziaam z umiechem. - W porwnaniu z wami zawsze bd moda, ale nie oznacza to,
Wawrzycu i Joachimie, e nie bd dla was matk, surow i karzc, jeli zajdzie taka potrzeba.
- Tak, pani. - Skonili gowy.
- Po pierwsze, adnego zabijania. Wiem, e musicie si ywi, ale wiem, e moecie to robi w
sposb niezagraajcy yciu miertelnikw. Macie w peni respektowa postanowienia rozejmu
midzyrasowego. Magiczni czy wilki s dopuszczalni, tylko jeli wyra zgod. Ludzie nie mog o
was wiedzie, wic ta zasada nie obowizuje.
- Nie zabijam dla poywienia od bardzo dawna - powiedzia
Joachim spokojnie.
- Bardzo mnie to cieszy. A ty, Wawrzycu? Zaczerwieni si.
- Nigdy specjalnie... ale gdy byem bardzo mody, miaem mniejsz kontrol.
- Rozumiem, e teraz nie zdarzaj ci si wypadki. Pokrci
gow.
- Dobrze wic, jak wiecie, odpowiadam za was. Nie chc niepotrzebnej mierci ludzi, magicznych
czy wampirw. Jeli zabijecie, ja bd musiaa zabi was, czy to jasne? -
Przytaknli. - Nie pozwalam na zaczepki innych klanw, walki o terytoria, prowokowanie awantur.
Jeli co si zdarzy, kto bdzie was niepokoi, zgaszacie to mnie. A ja bd po waszej stronie.
Jestemy w trudnej sytuacji, jestem pani bez ziemi.
Nie chc sprowadza was do Thornu. Roman, tamtejszy Mistrz, moe nie by zachwycony, jako mu
to wyjani, bycie mogli mnie odwiedza. Ale sprowadzenie was tam byoby rwnoznaczne z
rozstaniem z waszymi bliskimi, wic korzystamy z uprzejmoci Gajusza. Ja i Gajusz nie jestemy w
stanie wojny, myl, e zdoamy si dogada, wic nie powinno by tar midzy nami, ale...
- Oczywicie - przerwa mi Joachim - jeli dojdzie do takowych, jestemy lojalni tobie.
- To prawda. Wtedy jednak bd musiaa was zabra, bo mgby chcie si was pozby. Dla dobra
nas wszystkich postaram si mie z Gajuszem i Romanem jak najlepsze kontakty. - Westchnam. -
Obowizuj was nadal wszelkie prawa wampirze, w tym zakaz stwarzania nowych wampirw bez
mojej wiedzy. Nie chc, by mj klan si rozrasta, chopcy.
Na pewno nie w najbliszym czasie i nie pki jestemy bez ziemi, co nie zmieni si przez najblisze
stulecie, jak sdz.
- Czy jeste tak dugowieczna jak my? - zapyta spity Wawrzyniec. Domyliam si, e martwi si,
co si stanie z nimi, gdy zemr.
- Waciwie tak. Nie jestem niemiertelna, mao kto jest, jeli znajdzie si kto odpowiednio mocno
zmotywowany, by go zabi, ale tak, jestem dugowieczna. Od niedawna. Odkd zabi
mnie mag, ktry was porwa.
- Jeste wic nieumar, jak my - powiedzia Joachim, zaskakujc mnie. O tym nie pomylaam,
kolejny punkt wsplny z wampirami. Czy byam ju martwa jako czowiek, gdy ich oywiaam? Czy
to dlatego zdoaam to zrobi?
- Najwidoczniej jestem. - Umiechnam si blado. -
Chopcy, musz wraca do Thornu, rozwiza t ca awantur z bogami, ale po wszystkim
zapraszam do nas, porozmawiamy duej, przygotuj Romana na wasz wizyt... ale musicie
wiedzie jeszcze jedno. W naszym klanie nie ma miejsca na nienawi midzyrasow, uprzedzenia
wobec magicznych, wilkw czy stworze innych systemw. Mam pokrcone ycie, drzewo
genealogiczne korzeniami siga w rne dziwne miejsca, wic tolerancja jest konieczna. Moi
przyjaciele -
wskazaam na anioa i diaba - s mi bliscy, suchacie ich jak mnie, szanujecie jak mnie i s jak ja
nietykalni. Moi znajomi z Trjprzymierza, wilki czy magiczni, mog zwraca si do was o pomoc,
jeli zajdzie potrzeba, tak jakby zwracali si do mnie, czy to jasne?
- Tak, pani.
- Jeszcze jedno, poza oficjalnymi sytuacjami darujmy sobie to pani". Mwcie mi po imieniu, Dora,
Jada, wedle woli, ja te zwracam si do was po imieniu i nie bd uywa sw takich jak
progenitura", nie jestem w wieku, w jakim takie sowa nie brzmiayby sztywniacko i kuriozalnie.
- Tak... Doro. - Joachim umiechn si. Miaam wraenie, e nawizaam z nim pewne
porozumienie, pozasowne. Z
Wawrzycem moja wi bya bardzo emocjonalna, bo jako telepata szczeglnie silnie nadawa swoje
uczucia w moim kierunku. Ale z Joachimem doszo do jakiego intelektualnego porozumienia.
Spojrzaam na niego uwanie.
- Joachimie, to moe by absurdalne, skoro mam was tylko dwch, ale skoro nie bdzie mnie w
pobliu przez wikszo czasu, potrzebuj wampirzego zastpcy. Bdziesz wic moim seneszalem.
- To zaszczyt... Doro. - Wci poyka pani", nim j wypowiada na gos. Umiechnam si.
- Wierz, e bdziesz czuwa nad waszym bezpieczestwem i informowa mnie, gdy pojawi si
jakikolwiek problem. -
Podaam mu kartk z naszym adresem i numerem telefonu. -
Zachowaj to dla siebie, nie chcemy, by wszyscy wiedzieli, gdzie mieszkamy. Powiadom mnie, zanim
przyjedziecie w odwiedziny, bd musiaa o waszych wizytach informowa Romana, take dlatego,
e to u niego bycie spali za dnia.
Moesz te rozmawia w moim imieniu z Gajuszem, gdy zajdzie taka potrzeba.
- Tak... Doro.
- Dobrze wic, musimy ju jecha. Uwaajcie na siebie. -
Wstaam z fotela i podeszam do nich. Ucisnam ich lekko. -
Ciesz si, e jestecie cali, zdrowi i nic wam nie grozi.
- Dziki tobie, to ty wycigasz nas w kko z tarapatw. -
Joachim umiechn si.
- Oby to by ostatni raz - odpowiedziaam.
Zabawne, czciej sysz, e pakuj ludzi w kopoty, ni e ich z nich wycigam. Dobrze mie
oddane i mie wampiry dla poprawy samooceny.
16
Wrcilimy do Thornu nad ranem. Zmczenie wgniatao nas w siedzenia limuzyny Gajusza. Nie
mielimy nawet siy rozmawia o czymkolwiek w trakcie jazdy. Renfield wczy
nam muzyk, zasnam ukoysana melancholijnym gosem Ashcrofta. Jego smutny, wyszarpywany
spod przepony gos przenika moje sny, ktrych nie zapamitaam. Joshua obudzi
mnie ju w Toruniu, gdy zblialimy si do portalu. Miron by
rwnie zaspany jak ja.
Czy wiedzc, e wiat, ktry znam, wkrtce moe wyglda jak wycignity z koszmarw, mona
spa snem sprawiedliwego? Jasne. Gdyby nie to, przez ostatnie miesice chodziabym jak zombie.
Zostawiam wiadomo na skrzynce Witkacego, po poudniu mielimy si spotka w Szataskim
Pierwiosnku. Chciaam go wypyta o moj wieo odnalezion upiorn babk. Ochronne zaklcia
Katarzyny wpuciy nas bez problemu, a po intruzach nie zosta aden lad.
W mieszkaniu po prostu padlimy na ko. Resztk przytomnoci rozsznurowaam gorset. Ostatnie, o
czym marzyam, to odcinite fiszbiny i siniaki od rzemykw i sprzczek.
*
Pukanie do drzwi byo natarczywe i nieznone. Prba zig-norowania go bya skazana na porak.
Usiowaam obudzi Joshu lub Mirona, bylebym to nie ja bya t, ktra musi zwlec si z ka, ale
prdzej dobudziabym picego po Giewontem rycerza. wietnie. Owinam si szlafrokiem i
powlokam si w morderczym nastroju do drzwi.
Katia cakowicie zignorowaa moj min. Rozemiana, wieutka jak muffinek, miaa wielki plan.
Cholera. Co kilka tygodni miaa te swoje fazy, hiperenergia, potrzeba silnej integracji i celebrowania
naszej kobiecoci. Nie zrozumcie mnie le. Kocham j, jest moj przyjacik, nawet jeli nie
spotykamy si zbyt czsto, jest midzy nami prawdziwa wi.
yjemy w nieco innych strefach czasowych - ona jako nekromantka pracuje gwnie nocami. Ale raz
na jaki czas dochodzi do wniosku, e zatraca swoj kobieco w tym raczej mskim i twardym
fachu. Rozgrzebywanie grobw, odkopywanie trupw, ujarzmianie zombiakw nie sprzyja noszeniu
falbanek i makijau (co z reguy jej nie powstrzymuje), nie mwic o tym, e jest zabjcze dla stanu
paznokci (raz czy dwa razy pomagaam jej z kopaniem, pniej byam ju do asertywna, by -
ilekro pytaa - mie akurat powane plany na noc). Zwykle jej to nie przeszkadzao, do czasu, a
nadchodzi ten moment, gdy zaczynao jej to przeszkadza. Westchnam. Szeroki umiech na drobnej
twarzyczce o ksztacie serduszka nie wry mi dobrze. Na pewno nie przepowiada kilku zalegych
godzin snu.
- Witaj, pikna, cho zaniedbana kobieto. - Ucaowaa mnie w policzki.
- Katiu, nie mam siy na dzie celebrowania mojej kobiecoci. Miaam bardzo ciki weekend.
Wampiry, wilkoaki, magiczni, kilka bjek i dyplomatyczna ekwilibrystyka. Marz tylko o tym, by si
wyspa - jknam.
- Wanie, wilki, wampiry, bjki, potrzebujesz dopieci swoj wewntrzn dziewczynk, by nie
czua si jak najemnik z pastw Trzeciego wiata - pokrzykiwaa niezraona.
Krytycznym okiem ocenia moje wosy.
- Kocwki zaczynaj ci si rozdwaja - powiedziaa tonem, jakby oznaczao to, e powinnam spisa
testament. - Twoja skra domaga si odywienia - przegld trwa - o rkach nie wspomn przez
delikatno. -Skrzywia si na widok strupw i siniakw, jakie zostay mi po zwizywaniu ze sob
wampirw i bjce w Czarnym Pomieniu. - Kiedy bya na porzdnych zakupach? - Wymierzony we
mnie palec mia by argumentem ostatecznym.
- Cakiem niedawno odwiedziam Laurenta, kochana, mam nowe ciuchy i rewelacyjne buty, nie
potrzebuj nic wicej... -
Jknam, wiedzc, e to jej nie przekona.
Spogldaa na mnie przez chwil, pewna, e kami, ale uniosam ansuz do gry. Wzruszya
ramionami. Na Bogini, atwiej wykrci si spod kw wampira ni przekona Kati, e moja
kobieco ma si wietnie. Nigdy nie byam typem dziewczcej dziewczyny, nie nakadam mazide,
nie spdzam godzin na zakupach,
nie lubi sukienek, koronek, falbanek i motywu kwiatowego na czymkolwiek, co nie jest poduszk na
kanapie (a i tam wol paski lub krat). Nie ukadam wosw, chyba e okazja absolutnie tego
wymaga. Na co dzie wystarczy w zupenoci warkocz czy luny wze. Na co dzie nie potrzebuj
te makijau. Katia niby te, a do czasu przebudzenia kobiecego instynktu".
- Kochana, rozstaa si z Mateuszem? - spytaam domylnie.
- Tak. Przysigam, to by ostatni miertelnik, na ktrego marnowaam swj czas - mwia
swobodnym tonem, ale to nigdy nie jest takie proste. Westchnam. Potrzebowaa przyjaciki, a
miaa tylko mnie. Loki, Badb, polityka midzysystemowa i groba apokalipsy musiay ustawi si w
kolejce. Katia oczekiwaa, e stan u jej boku.
- Wejd, rozgo si, pjd si ubra - powiedziaam bez entuzjazmu.
W sypialni panowa miy pmrok, zacignite zasony pozwalay zapomnie, e jest rodek dnia.
ko, a w nim dwa ciepe ciaa, wabio. Jknam raz jeszcze. Wziam bielizn na zmian i
poszam pod prysznic. Pi minut pniej byam bardziej przytomna, ale wci mao entuzjastyczna.
Katia podpiewywaa w kuchni. Jej rozbudzone kobiece JA wymagao, by pieka, gotowaa i
karmia. Potrwa to ze dwa, trzy dni, po czym Katia wrci do mroonek. Ale dzi zrobi nam
wszystkim niadanie. W sypialni zrzuciam szlafrok i zaczam si ubiera, cicho przeszukujc szaf,
by nie obudzi chopakw.
- Gdzie si wybierasz? - mrukn Miron, chwytajc mnie za rk, gdy szukaam skarpet w komdce
przy ku.
- Katia przysza - powiedziaam, jakby to tumaczyo wszystko.
- Faza Girl Power? - zapyta domylnie. -Tak.
- Z antymskimi tyradami? - Mia ju kilka takich za sob.
- Tak, ale zawonymi do miertelnikw. - Umiechnam si do niego.
- Co tak pachnie? - Wcign w nozdrza sodki zapach dochodzcy z kuchni.
- Omlety? Gofry? Co, czego na co dzie nie uwiadczysz w naszej kuchni? - zgadywaam.
- Jedzenie? - wymamrota Joshua, przekrcajc si w pocieli w moj stron. Zaspany zawsze
wyglda na modszego i sodkiego jak mid.
- Tak, jestecie zaproszeni. Zaraz bd porwana, kolejna wielka akcja ratowania mojej kobiecoci i
ukrytej gboko urody - jknam. - Na kilka godzin nie bdzie mnie dla wiata.
- Ja bym potrzebowa znacznie mniej, by odnale twoj ukryt urod. - Miron zamrucza zmysowo.
Zamiaam si.
- Och, nie wtpi. Oszczdziabym te sporo kasy, bo nie zdzieraby mi martwego naskrka, nie
obkada bockiem, nie torturowa na wszelkie znane przemysowi kosmetycznemu sposoby...
- Nie, uywabym tylko rk. I ust. - Te ostatnie wygi w nieco nieprzyzwoitym umiechu. Potargaam
mu wosy jeszcze bardziej.
- Katia potrzebuje asysty. Grzebanie kolejnego zwizku wymaga kobiecej solidarnoci - umiechn-
am si - ale koo osiemnastej spotykam si z Witkacym w Szataskim, bdziecie?
- Jasne. Nie przegapi wielkiego pojednania z szalon babk.
On da sobie rad z jej przywoaniem?
- Na pewno, Dar mwia, e jest cholernie mocny. Musz j odpyta w paru kwestiach i to bez
gwacenia mojej jani. -
Skrzywiam si.
Miron cakiem rzeko zerwa si z ka.
- Zapach niadania wygra z wol snu. Renfield mia racj, midzy wampirami zapomina si o
jedzeniu. Moe dlatego w tym pwieczu, gdy z nimi mieszkaem, miaem figur naszego patyczaka. -
Wskaza na Joshu, ktry przeciga si w pocieli. ebra wyranie rysoway si pod skr, gdy
napry
ramiona. - Chod, mody, trzeba ci nieco odywi. - Diabe
rzuci jakiem w dobudzajcego si anioa.
- Jestemy w jednym wieku - powiedzia spokojnie Joshua - i nie jestem patyczakiem, jestem po
anielsku smuky. -
Wyszczerzy si.
Obrzuciam ciepym spojrzeniem jego chude ciao, dugie nogi, rysujce si pod skr krgi. Hm,
moe ma niedowag, jak niejeden ludzki nastolatek, ale niczego mu nie brakuje.
Byo co uroczego w tej nieco kanciastej sylwetce i nieco nieporadnej motoryce. Mrugnam do
niego z lekkim umiechem na ustach. W odpowiedzi posa mi buziaka w powietrzu. Udaam, e go
chwytam i chowam do kieszeni na pniej.
Wyszam, zostawiajc ich w nastroju na przekomarzanki.
Zanim si ubior, zrobi kaw.
Katia wytrzasna skd fartuszek w groszki. Skd si wzi
w naszym mieszkaniu? Nie miaam pojcia. Moe urzdzajcy nam je Kaspian zostawi go w jakiej
szufladzie, do ktrej nigdy nie zajrzelimy? Puszyste biszkoptowe omlety pitrzyy si na talerzu.
mietanka, konfitury, orzechy i czekolada wyoone byy w kolorowych miseczkach. St
nakryty by dla czterech osb, Katia wycigna nawet pasujce do siebie podkadki i serwetki. Na
Bogini, w czasie tych objawie estrogenw" bya niczym Martha Steward, Nigella Lawson i
Anthea Turner w jednym.
- Siadaj. Twoi chopcy ju wstali? Skinam gow.
- Cudnie, zjemy niadanko i ci porywam, wszystko zaplanowaam, mamy zaklepane kilka zabiegw.
- Ale nie pozwol sobie zdziera skry... Ostatnio wy-gldaam jak ofiara poparzenia.
- Masz delikatn skr, moe mikrodermabrazja nie bya najlepszym pomysem. - Zmarszczya nosek.
- Nie, postawimy dzi na odywianie. Nie robisz si coraz modsza.
Waciwie robiam si modsza, a przynajmniej nie robiam si starsza, ale nie rozmawiaymy o tym
z Kati. Kiedy jej opowiedziaam o moim nieoczekiwanym wejciu na ciek dugowiecznoci
amanej przez wieczn modo, bya wcieka. Jeli przyjdzie czas, e kto wemie mnie za twoj
matk, zabij ci wasnorcznie" -tylko tyle miaa mi do powiedzenia. Nie grozio nam wzicie nas
nawet za siostry -
by nisza, drobna, o szlachetnie smukych koczynach, ciemnowosa i smaga.
Nastpnych kilka godzin byam poddawana kosmicznym torturom. Moje wosy byy cite, okadane
mazidami, owijane foli, suszone i ukadane. Twarz masowana, na-cierana peelingami, okadana
maseczkami, osobnymi na szyj i pod oczy, inn na reszt twarzy. Gdy leaam z tejc zielonkaw
glink na policzkach, mia dziewczyna zajmowaa si moimi paznokciami, wzdychajc raz po raz z
poaowaniem, gdy natykaa si na kolejne lady moich mao dziewczcych poczyna ostatnimi
czasy. Moe nawet zasnabym na wygodnym fotelu, gdyby nie uciliwy trajkot kosmetyczki i
manikiurzystki, ktre rozwijay przed nami dugie historie miosne. Wasne, koleanek, sistr i
dalekich kuzynek. Czy to jest jaki przymus? Czy aby skoczy szko kosmetologiczn, trzeba
przej przez kurs konwencjonalnych pogawdek o dupie Maryny z obcymi ludmi? Czy ta
umiejtno wchodzenia w konfidencje z nieznajomymi to rodzaj wrodzonych predyspozycji? Czy
kady fryzjer musi by plotkarzem? Mczyam si, ale znosiam to w milczeniu, wiedzc, e Katia
jest zachwycona. Trajkotaa z dziewczyn, ktra regulowaa jej brwi, lekko i radonie, jakby w tym
samym momencie ta nie wyrywaa jej wosw metalow pset. Dzikowaam losowi, e mam jasne
i regularne brwi.
Oszczdzao mi to przynajmniej jednej redniowiecznej tortury.
Nie oszczdzio mi wszak woskowania ng. Zwykle uywaam miego i precyzyjnego zaklcia, ale
tym razem jako zapomniaam i te kilka milimetrw woskw na moich nogach wprawio dziewczyn
z salonu kosmetycznego w stan obrzydzenia. Cholera, gdyby naprawd nie miao ich tam by, czy nie
zaniknyby w procesie ewolucji, jak ogon? Poddaam si jednak presji spoecznej i sodkiej sile
perswazji Katii (Bagam ci, nie zawstydzaj mnie!"). Czekaam na obiecany masa jak na
zbawienie. To jedno uznaam za dobry pomys, uwzgldniajc pokady stresu skumulowane w
miniach przez ostatnie dni. Miaam nadziej na miy i odprajcy masa, a nie kolejne tortury.
Masaystka bya niewysok, ylast kobiet koo czterdziestki. Nie wygldaa gronie. Pozory myl.
Jknam z blu, gdy zacza okciem i nadgarstkami miady moje plecy, pomrukujc co o
wzach". Czterdzieci minut pniej byam bardziej poobijana, obolaa, posiniaczona i
zniechcona, ni po bijatyce w Czarnym Pomieniu jesieni.
Kilkanacie wilkw nie wykoczyo mnie tak, jak niepozorna Helga. Gdy zacza energicznie
naciera mnie jakim balsamem z masem shea, marzyam, by przestaa mnie kara za przewiny z
zeszego ycia. Z ca pewnoci mcia si za co, co jej zrobiam przed reinkarnacj. Nie znaam
jej w tym wcieleniu, ale przecie nie moga tak bez powodu torturowa nieznajomych, musiaa co
do mnie mie! Jczaam, majc nadziej, e nastpna faza celebrowania kobiecoci przez Kati
przypadnie dopiero za dekad lub dwie.
- No prosz, Dora, jestemy jak nowo narodzone! -kipiaa entuzjazmem.
- Tak wanie si czuj - mruknam - jakbym przez ostatnie godziny przeciskaa si przez ciasny
kana rodny.
- Och, daj spokj. - Zamiaa si. - Wygldasz bosko, poczekaj, a zobacz ci twoi chopcy, bysk w
ich oczach wart jest odrobiny cierpienia.
Miaam ochot powiedzie, e ich oczy byszcz i bez tego, ale ugryzam si w jzyk. Nie byoby to
zbyt politycznie poprawne wyznanie wobec dziewczyny, ktra wanie pogonia swojego chopaka
po kilku miesicach miodowego miesica.
- Katiu, jestem przypadkiem beznadziejnym, moja kobieco ma niecodzienne potrzeby. Najlepiej si
czuje, gdy siedzimy sobie w knajpie, popijam mj ulubiony drink i mog wycign nogi odziane w
dinsy bez ryzyka, e jaki podgldacz dowie si, jak mam na sobie bielizn -
powiedziaam wreszcie. - Miaam koszmarny tydzie, marz o wpompowaniu w siebie pewnej
rozsdnej dawki alkoholu, dobrej muzyce i artach z kumplami...
- A wic Szataski, tak? - spytaa nieco zrezygnowana.
- Kochana, bagam... zreszt, za godzin mam spotkanie z Witkacym...
- miertelnik? - Zmarszczya nosek.
Jej twarde postanowienie odpuszczenia sobie miertelnikw byo nieco rasistowskie, ale z jej
darem... naprawd ciko stworzy udany zwizek ze miertelnikiem. Zwaszcza e dla wasnego
bezpieczestwa nie powinna mieszka w realnym miecie - zdarzao jej si przez sen oywia
okoliczne trupy.
Moga unika mieszka w pobliu cmentarzy, ale zdziwilibycie si, ile trupw ley pogrzebanych
poza powicon ziemi.
- Nie, szaman. Mj, tak jakby, podopieczny. Znamy si od lat, jeszcze z ludzkiej policji. Od jesieni
wie, e jest magiczny.
- Och, neofita. - Umiechna si.
No tak, moe to kompromis? Cigno j do miertelnikw, ale nie moga z nimi y, moe wic
magiczny, ktry y jak miertelnik? Zamyliam si, znaam ich oboje dugo, czy pasowaliby do
siebie?
- Hm, singiel, jeli ci to interesuje. Fajny facet.
- Swatasz mnie?
- Nie, dostarczam informacji. Co z nimi zrobisz, twoja sprawa. - Umiechnam si szeroko.
- Chodmy wic... Ciekawe, jak Leon zareaguje, gdy zamwi Cosmopolitan...
Zamiaam si. Zwykle pia piwo, artujc sobie z moich zielonkawych drinkw. Ale wida
celebracja kobiecoci wymagaa od niej najbardziej rowego drinka, jakiego bya sobie w stanie
wyobrazi.
- adnie pachniesz. - Miron obwcha mnie na powitanie. -
Jak co do zjedzenia.
- Dziki, diable. Przypomnij mi, bym nie powtarzaa takich ekscesw przed wyjazdem do
Trjprzymierza. -Skrzywiam si.
Szataski Pierwiosnek by znacznie bardziej przyjaznym miejscem ni salon piknoci. Nikt mnie nie
torturowa i co najmniej kilka osb cieszyo si na mj widok. Leon przywita
mnie wylewnie, jak mia w zwyczaju. Nie umkno mi, e caujc mnie w policzki, wdycha nowy
dla mnie zapach. Nosy nadnaturalnych byy wraliwsze ni ludzkie. Ilo preparatw, jakie
wkremoway we mnie roztrajkotane kosmetyczki, nie moga pozosta niezauwaona. Draka i kilku
innych piekielnikw ogldao si za mn jak za obietnic deseru.
Jknam. Faza dziewczcej dziewczyny midzy magicznymi ma powane wady.
Zamwiam drinka i zajlimy nasz ulubiony stolik.
Witkacego wci nie byo. Znajc jego niekonwencjonalne podejcie do punktualnoci, nie byam
zaskoczona. Popoudnie mijao spokojnie. Mia odmiana po
ostatnich dniach. Leon na stronie owiadczy, e wypytywa
tu i tam o Izabel, ale musiaa poda mi faszywe imi, bo nikt jej nie zna. Zdecydowanie nie bya z
mojego systemu, ale piekielnicy te nie kojarzyli, kim moga by. Moe Gabe powinien wiedzie, e
kto zagraa jego wnukowi? Sama sobie odpowiedziaam odmownie, znw nastawaby na to, by
zabra Joshu do nieba.
Mj podopieczny, zbkany szaman, pojawi si niemal godzin po umwionym terminie.
By mojego wzrostu, ale way nie wicej ni szedziesit pi kilogramw, wic szczupa,
kanciasta sylwetka sprawiaa, e wydawa si wyszy. Mia podkrone oczy, nieco poszarza
twarz. Rozejrza si w progu zdezorientowany, szukajc mnie wzrokiem. cign ciepy, podbity
misiem paszcz i opad na wolne krzeso obok mnie. Przywita si zdawkowo z Mironem i Joshu,
niemal nie zauwaajc Katii, ktra zmierzya go uwanym, zalotnym spojrzeniem. By
zdenerwowany. Nachyli si do mnie konfidencjonalnie.
Wida to, co mia mi do powiedzenia, miao pozosta midzy nami. C, pewnie i tak im przeka
nowiny, ale Witkacy mia
policyjne nawyki.
- Ti, ciesz si, e ci widz - odgarn postrzpion grzywk znad czoa - twoja babka mnie
wykacza, nie daje mi spokoju, od dwch dni przyazi w kadej wolnej chwili. Take w tych zajtych
chwilach. Ostatnio wtargna do pokoju przesucha.
Na szczcie nikt prcz mnie jej nie widzia, ale cholernie trudno skupi si na pracy, gdy wilczyca
wyje ci nad uchem.
- Moja babka? artujesz? - Byam zaskoczona. Jeszcze nic mu nie powiedziaam o nowo odkrytej
antenatce. Ani o planie, e mgby j dla mnie przywoa.
- Nie artuj, jest do upiorna. W kko mnie naciska, e mam z tob porozmawia, wyjani, e to,
e si gniewasz i stawiasz opr, nie wyjdzie nikomu na dobre. Podobno sytuacje zmusiy j do
jakich ostatecznych krokw...
- Cholerka, ostatecznych krokw... mona tak to nazwa, ale nie mylaam, e ma jakie uczucia
wobec mnie...
- Krlowa Wilkw, bo zdaje si ma taki tytu, wyjania mi, e jeste pierwsz od kilkudziesiciu
pokole kobiet z jej krwi... Ona jest tym podniecona. Do, by zamcza mnie roszczeniami, bym
mediowa midzy wami.
- Nic nie rozumiem, Witkacy...
- Z tego, co mi mwia, wilczyc moe by tylko kobieta.
Wieki temu zwizaa si z jakim wikingiem, zasza w ci, ale urodzi si chopiec, zostawia go
ojcu i odesza. Kilka razy jeszcze usiowaa zaj w ci, ale zawsze rodzili si chopcy... Ktry z
nich musia by twoim prapra ile tam razy dziadkiem. Wic fakt, e nagle pojawia si wnuczka,
podekscytowa j tak, e nie moe przesta o tym nawija, zamcza mnie... Nie wiem nawet, jak mnie
odnalaza. Dar twierdzi, e moga wyczu jakie zwizki midzy nami.
Zastanowiam si.
- Chyba ju rozumiem... - powiedziaam. - Magi Pani Pnocy prawie zawsze dziedzicz chopcy...
gdy trafiam na szkolenie w Trjprzymierzu traktowali mnie jaki czas jak wybryk natury, bo nie
do, e odziedziczyam dwie sprzeczne linie magiczne, to jeszcze magi Pani Pnocy... Zwykle,
nawet jeli ojciec jest nosicielem ge
%pzw<- 16 7-11
nw tej magii, przekazuje je tylko synom, crki s mier-telniczkami. U mnie byo inaczej, bo jestem
tak skrajnie recesywna, e odziedziczyam wszystko, nie tylko magi po ojcu, ale najwidoczniej te
ten gen od Wilczycy pozostawiony w moim drzewie rodzinnym w zamierzchych czasach... Jeli to
tak nietypowe, mog faktycznie by pierwsz dziewczyn z jej linii... - Jknam. - Wiesz, genetyka
potrafi by prawdziw suk.
- Mw do mnie jeszcze, jak mylisz, ile pokole temu w moj rodzin zaplta si jaki indiaski
szaman?
Mogam si tylko zamia. No tak, magiczni wiedz co nieco o kopotach z genetyk.
- Wic mwisz, e babka chce by blisko, tak? I wybraa ciebie jako rozjemc midzy nami?
- Mwia, e z tob, jeli sama jej nie przywoasz, moe kontaktowa si tylko w formie, ktra budzi
twoj agresj...
Jak ona ci si objawia?
- Przejmuje kontrol nad moim ciaem, co jak optanie, gosy w gowie i rne takie. Upiorne.
Nawet nie wiesz, do jakich rzeczy zmusia mnie ostatnio i w jakie tarapaty przez ni wpadam... -
Westchnam.
- Ona wie, e masz kopoty, i obiecuje ci pomc. Jest pewna, e bdzie ci potrzebna, i obiecuje, e
bdzie tam, gdzie jej potrzebujesz... Masz tylko pamita, e jest bogini, a znajdziesz sposb.
- Wzruszajce, naprawd.
Zawahaam si. Nie byam do gupia, by odrzuca pomoc, teraz, gdy Badb i Loki graj nami w
koci...
- Witkacy, jeli przyjdzie do ciebie raz jeszcze, powiedz, e przekazae mi wszystko i dzikuj jej
za trosk. Rado z poznania jej to moe za duo, ale obiecuj, e kiedy bd jej potrzebowa,
przywoam j, wic moe ci ju da spokj.
- Przeka... Jest dziwna, ale ciekawa, wiesz? Bardzo silna.
- Och, wiem, e jest silna, potrafia zgwaci mj mzg i zmusi mnie do przegryzienia garda
wilkowi -mruknam, wci nieco za na samo wspomnienie.
Witkacy zrobi wielkie oczy. W tym momencie zapewne ucieszy si, e Pani Wilkw jemu objawia
si w sposb mniej bezporedni. Wyprostowalimy si na swoich krzesach, zadowoleni, e pewne
sprawy s ju zaatwione.
- Witkacy, pozwl, e ci przedstawi, Katia, moja przyjacika. - Wskazaam promiennie
umiechnit i mrugajc rzsami towarzyszk.
Atak rozpoczty, najwidoczniej rekonesans wypad
obiecujco. Westchnam. Musz znale sposb, by zmieni miejsce, za kilkanacie minut siedzenie
midzy nimi bdzie tortur porwnywaln tylko z woskowaniem ng. Witkacy jeszcze by do
powcigliwy i jakby oniemielony, jak to on, ale Katia miaa dar topienia lodw. Upiam yk
Jadeithu i zapaam spojrzenie Mirona, ktry patrzy na mnie z umiechem w oczach. Musia
zauway, e po rozmowie z Witkacym nieco si odpryam. Kiwnam mu dyskretnie w stron
baru. Skin i da znak Joshui, ktry chyba jako jedyny nie rozpoznawa pierwszych znakw festiwalu
mioci, ktry zaczyna rozptywa si wok mnie. Katia nachylaa si w stron Witkacego, nie
baczc, e wgniata mnie w oparcie krzesa. Wzrok mojego kumpla bdzi po jej zarowionej
twarzy i uroczo wyeksponowanym w dekolcie sukienki rowku midzy piersiami. Wylizgnam si,
nim zaczam suy jako podprka. Chopcy podyli za mn. Usadowilimy si przy barze,
zamawiajc drug kolejk. Joshua raz po raz niedo-wierzajco oglda si w stron stolika, ktry
opucilimy.
- I ju? Tak po prostu? Grom z jasnego nieba? - pyta
zaskoczony.
- Tak bywa, ptaszyno. S doroli, przynajmniej jedno z nich doskonale wie, co robi - powiedziaam z
umiechem. - Moe kiedy te sprbujesz.
Pewnie byabym zazdrosna, gdyby to zrobi, ale z drugiej strony - nie jestem psem ogrodnika, a na
jabka z tego drzewa adne z nas nie mogo sobie pozwoli.
- Jasne - achn si, ale rumieniec wpez na jego policzki.
- Czy zauwa, jeli cakiem si zmyjemy i pjdziemy do domu? - Miron dopija swj szataski yk.
- Pewnie nie, a nawet jeli, nie sdz, by tsknili.
-Zachichotaam. - O uporze w kwestii mentora bd musiaa z Witkacym porozmawia innym razem,
przy obecnym, do nikym poziomie koncentracji niewiele by zapamita.
Gdy Miron i Joshua poszli do stolika zabra nasze rzeczy, Witkacy nieoczekiwanie pojawi si za
moimi plecami.
Zamwi piwo dla siebie i kolejnego Cosmopolitana dla Katii.
- Ti... ona jest zjawiskowa - szepn, czekajc na drinka - ale ja... boj si takich kobiet.
- Jakich?
- Och wiesz, uroczych, zwiewnych i eleganckich...
- Daj jej dzie czy dwa, ma tak faz, ale gdy jej minie, jest rwnie bezporednia i wyluzowana jak
ja - szeptem zdradziam sekret przyjaciki.
Ulga spyna na jego twarz.
- Serio?
- Absolutnie. To nekromantka. Czy w takich ciuchach i z takim manikiurem mogaby kopa groby? -
Nie dodaam, e bdc w fazie Girl Power, faktycznie to robi.
Gdy wraca z drinkami do stolika, jego krok by znacznie bardziej energiczny i pewny siebie. Do
boju, szepnam. Cho bj ju by rozpoczty i kto inny by generaem. Ale mska duma i tak nie
przyjaby tego do wiadomoci. Wiedziaam, e Witkacy zapamita t noc jako t, kiedy poderwa i
uwid
Kati. Postronni obserwatorzy, jak ja i moi przyjaciele, zapamitamy nieco odmienn wersj
wydarze, ale niech tam, niech im si szczci. Wychyliam ostatni yk Jadeithu i wyszam z
chopakami na chodn ulic. Kilka krokw pniej bylimy w domu.
17
Pulsowanie muzyki odbijao mi si wewntrz czaszki.
Miaam ochot zmy si std, wrci do domu, wczy jak normaln pyt, z muzyk tworzon
przez ludzi, nie przez maszyny, ale wci nie widziaam nigdzie Witkacego, SMS by
alarmujcy, z prob o pomoc, natychmiast, w ludzkim barze Pod Anioem... Ani sowa o tym, jakie
Witkac ma kopoty. Po wczorajszym spotkaniu w Szataskim Pierwiosnku nie miaam wieci od
niego czy od Katii. Podejrzewaam, e wieczr skoczy si dobrze, wic alarmujca wiadomo
sprzed godziny bardzo mnie zaniepokoia. Przyszam, a jego nie byo.
Pytaam ju bramkarza, barmanki i znajomej bywalczyni, nikt go tu dzi wieczr nie widzia. Nie
wygldao to dobrze. Przez chwil wydawao mi si, e jego chuda sylwetka migna midzy
taczcymi na parkiecie. W wietle stroboskopw i wrd podrygujcych nastoletnich cia ciko
byo jednak mie pewno. Puciam wizk mocy, majc nadziej, e j wyczuje i sam mnie
znajdzie, ale i ta metoda zawioda.
Ruszyam w tum,
kierujc si tam, gdzie, jak mi si wydawao, widziaam go chwil temu. Uchylaam si przed
okciami i wosami dziewczyn wytrzsajcych z siebie pot i feromony. Irytacja i niepokj rosy we
mnie z kad chwil. Miaam tylko nadziej, e nie wpad w jaki syf gboko po uszy.
Wycofywaam si spomidzy taczcych, gdy nagle poczuam rdo magii, bardzo blisko. Nie
Witkacego. Za blisko. Gdy czyja rka spocza na moim barku, usztywniam si, impuls by mocny i
elektryzujcy. Wypuciam powietrze, odwracajc si gwatownie.
Staa przede mn, umiechajc si szeroko. To nie by miy umiech. Raczej triumfalny i zoliwy.
Sucz.
- Izabelo - warknam, odskakujc na tyle, na ile pozwalay skbione ciaa.
- Teodoro - wycedzia moje imi, jakby brzydzia si nim -
wreszcie si spotykamy...
I nagle spyno na mnie owiecenie. To nie Witkacy mnie tu zwabi, ale sucz. Jak dostaa w apy
jego komrk? Moe zreszt nie musiaa, nie takie rzeczy mona zdziaa magi.
- Rado twoja jest jednostronna - warknam. -Mwiam ju, nie chc dla ciebie pracowa.
- Ju nie musisz, suko - zamiaa si. Odepchnam jej rk, kiedy usiowaa zapa mnie za brod.
- apy przy sobie...
- Jak sobie yczysz - powiedziaa kpico. Odwrcia si i znikna w tumie, zostawiajc mnie
wciek i zaniepokojon.
W tym spotkaniu nie byo nic przyjemnego. Co si stao, ale co? Jej triumf by zbyt namacalny, bym
nie poczua si zaniepokojona. Przeciskaam si do wyjcia. aowaam, e nie mam daru Mojesza,
a morze czerwonych i spoconych cia nie chce si rozstpi.
Chciaam jak najszybciej opuci piwnic. Powinnam ju wieczycie unika piwnic, od dawna nie
spotykao mnie w nich nic miego. Wykluczao to wikszo barw i klubw w realnym Toruniu, ale
co tam, Szataski Pierwiosnek nie by w piwnicy. Wbiegam po schodach i wypadam na wiee
powietrze. W drzwiach zderzyam si z bramkarzem. Znaam go z widzenia, nieco przeronity jak na
czowieka, ale nawet w poowie nie by tak grony, jak znane mi wilki czy czorty.
Usiowaam go wymin, kiedy zapa mnie za ramiona i zacisn palce na moim skrzanym paszczu.
Spojrzaam zaskoczona. Oczy lniy mu dziwnym blaskiem, nachyla si ku mnie z jasn intencj
wpicia swoich ust w moje.
- Co jest, kurwa! - warknam, odruchowo odpychajc go i kopic w przyrodzenie. Nie znalimy si,
z jakiej racji miaby robi co takiego? Na dole w klubie byo sporo fajnych lasek, adniejszych i
chtniejszych ode mnie. Niezraony blem wci wpatrywa si we mnie jak zaczadzony. Pchnam
go magi, impuls elektryczny przypomina ten z paralizatora. Zero reakcji. Przeklam i zwiaam
przed zalinionym jak zombie gwniarzem. Dziao si co dziwnego, wolaam jak najszybciej wrci
do Thornu. Drog do portalu przebiegam. Z ulg znalazam si na brukowanej uliczce mojego
magicznego miasta.
Zwolniam nieco, ale wci jak najszybciej chciaam si znale w domu. Zaoyam zaklcie
szpiegowskie, na wypadek, jakby sucz miaa ochot na kolejne spotkanie.
Drog na nasze pitro pokonywaam, przeskakujc po dwa schodki. Zatrzasnam za sob drzwi.
Oddychaam szybko.
Zrzuciam paszcz i buty. Co si, do cholery, wydarzyo? Chciaam porozmawia z Mironem, ale
pewnie nie wrci jeszcze z Szataskiego Pierwiosnka, jego butw nie byo na pce przy wejciu.
Wycignam z lodwki karton soku i wypiam kilka ykw bez sigania po szklank, cho tyle razy
prosiam chopakw, by tego nie robili. Oparam si o blat wci roztrzsiona.
- Kocie, co si dzieje? - Joshua opiera si o framug drzwi do swojej sypialni i przyglda mi si
badawczo.
- Nie wiem, ptaszyno, co dziwnego. - Zmarszczyam nos. -
Co mnie wytrcio z rwnowagi... - westchnam - moe przesadzam...
Podszed do mnie i kciukiem przejecha po mojej twarzy, tak bym na niego spojrzaa.
- Nic, to pewnie nic - powiedziaam, wiedzc, e to tylko mylenie yczeniowe. Przycign mnie
bliej i przytuli.
Westchnam, oplatajc ramionami jego tali. Napicie powoli opuszczao moje minie.
Nie zauwayam, kiedy w jego ucisku co si zmienio. Nie zauwayam, kiedy jego oddech
przypieszy, kiedy moje serce rozpoczo jaki straceczy galop. Nie zauwayam, kiedy jego rce
wsuny si pod moj koszulk, a moje zjechay na jego poladki. W uamku chwili wszystko si
zmienio, Joshua caowa mnie gwatownie, a ja napieraam na jego ciao tak mocno, jakbym chciaa
wtopi si w nie i zosta w nim na wieki. Pchn mnie na blat, podsadzajc. Oplotam Joshu w
pasie nogami. Jego koszulka i mj sweter byy ju tylko kupk szmatek na pododze. Tonam w jego
ustach, gorcym oddechu. Rce byy wszdzie. Sprawnie pozby si mojego stanika, niecierpliwe
palce szarpay guzik dinsw.
Cholera, co si dzieje, oprzytomniaam na sekund, gdy uwiadomiam sobie, e wsunam donie
pod jego spodnie i zaciskam palce na nagich poladkach anioa. Spojrzaam w jego oczy.
Wypuciam gwatownie powietrze, widzc w nich strach. Odepchnam go. Nie chcia mnie puci.
Oddycha
szybko, cae jego ciao krzyczao podnieceniem, czuam, jak napiera na mnie biodrami, jak jego
czonek wypycha dinsy, ale w oczach mia strach. W moich w tej chwili musiao by go jeszcze
wicej. Nie czuam w ustach wanilii, to nie bya magia podnoci, ale do cholery!, co byo nie tak.
Obraz triumfalnego umiechu Izabeli przemkn mi w pamici i wrzasnam. Odepchnam anioa ze
wszystkich si. Zatoczy
si i upad na plecy, zbyt zaskoczony, by zamortyzowa upadek.
- Co...? - wyjka, nadal nie rozumiejc.
- Nie dotykaj mnie, ptaszyno - jknam, cho cae moje ciao krzyczao, e niczego innego nie
pragnie tak bardzo, jak jego dotyku.
Joshua podnis si na kolana i szepn:
- Nie mog... - Jego palce sigay ju po nogawk moich spodni. Pocign mnie. liski blat nie da
podparcia rkom i spadam. Usiowaam si przeturla, ale anio trzyma mnie mocno. Chwytaam
powietrze szybko, przeraona i podniecona jednoczenie.
Jak wybawienie poczuam dreszcz przebiegajcy po krgosupie. Kto wszed do naszej kamienicy.
Miron, na Bogini, niech to bdzie Miron, mylaam gorczkowo, wyrywajc si Joshui. Usiadam na
jego biodrach, dociskajc jego ramiona kolanami do podogi. Z caych si
przytrzymywaam go, cho wi si jak piskorz, jczc i bagajc, bym go nie odtrcaa.
- Miron! - krzyknam, pewna, e usyszy mnie ju na schodach. Trzask drzwi, szybkie kroki w
korytarzu. -Miron, pomocy!
Wpad do kuchni i zatrzyma si zdezorientowany. Patrzy na mnie, pnag i siedzc na aniele.
Dopiero widok mojej miny, przeraonej i na granicy paczu wyrwa go z osupienia.
- Zabierz mnie od niego, nim spieprzymy wszystko, dosownie - jknam. Baam si puci Joshu,
bo szarpa si coraz mocniej. Jego biodra wiy si pode mn cholernie sugestywnie. Diabe
doskoczy i chwyci mnie w pasie.
Byskawicznie przerzuci mnie przez rami i pomkn do swojej sypialni, zamykajc drzwi na klucz.
omot z drugiej strony wiadczy, e anioowi nie spodobao si takie rozwizanie. Miron postawi
mnie na pododze i odsun na dugo ramienia, czujnie wpatrujc si w moj twarz.
- Co si tam, do cholery, wydarzyo? - zapyta.
- Nie wiem... na Bogini, wszystko zaczo si po prostu dzia, jak wtedy w Trumnie, ale szybciej i
cholernie intensywnie. To jaki urok. Ta sucz... - mwiam urywanym gosem. Wci naadowana
byam podnieceniem.
- Jaka sucz? - warkn.
- Izabela... ona co mi zrobia... zwabia mnie do klubu...
dotkna. - Na Bogini, usiowaam pozbiera myli, ale fala ciepa wci buzowaa w moim
podbrzuszu. Spogldaam na Mirona jak modelka na tabliczk czekolady. Patrzy na mnie, a czerwona
obwdka wok jego czarnych tczwek zaczynaa pon.
- Magia podnoci? - zapyta, zaplatajc ciasno ramiona na piersi. Nie dotyka mnie. Naleao
najpierw rozwiza problem.
- Nie, co innego, nie znam tego, nie moja magia i wydaje mi si, e nie mj system...
Drgn.
- Przypomnij, jak wygldaa?
- Skuj mnie - jknam. -Co?
- Wiem, e masz kajdanki, skuj mnie, wtedy porozmawiamy...
- Nie rozumiem. - Patrzy na mnie zdezorientowany.
- Miron, skuj mnie... Za chwil przestan myle. Nie rzuciam si jeszcze na ciebie tylko dlatego, e
nie mog si zdecydowa, czy klkn przed tob i wzi go w usta, czy pchn ci na ko i
ujeda do rana... Jestem nabuzowana. -
Wbijaam sobie paznokcie w rami, by zachowa resztki zdrowego rozsdku, ale jego zasoby byy na
wyczerpaniu.
Dygotaam jak punka na odwyku. Krew szumiaa mi w uszach. Zagryzam doln warg, eby nie
krzycze. Miron przyglda mi si chwil, moim zaczerwienionym policzkom i poncym (z ca
pewnoci) oczom, i bez sowa sign do szuflady po kajdanki. Nigdy nie wiadomo, kiedy
upodobanie do zabawek w sypialni moe okaza si uyteczne. Przyku
mnie do metalowej ramy w nogach ka. Staam z ramionami odgitymi do tyu, unieruchomiona i
wci dyszaam.
- Lepiej?
- Zaley, co masz na myli... nawet lubi kajdanki
-powiedziaam, umiechajc si blado. - Ale teraz atwiej rozwiemy problem... ani klka, ani
rzuca ci na ko w tej chwili nie mog...
- Co za strata. - Umiechn si. - Gdyby mi powiedziaa, e kiedy pierwszy raz wyldujemy sami w
mojej sypialni, ty bdziesz pnaga, skuta i napalona, a ja bd chcia rozmawia, wymiabym ci. -
Patrzy na mnie, oczy pony mu ywym ogniem. Przeczesa wosy palcami i usiad po turecku na
pododze przede mn. - No wic powiedz mi, jak wygldaa ta Izabela, ale dokadnie...
Opowiedziaam, starajc si przypomnie sobie jak najwicej szczegw, lekcewac napicie w
biodrach i podranione jego spojrzeniem sutki, ktre sterczay i bagay o odrobin uwagi i czuoci.
- Chyba wiem, kim jest ta sucz... widziaem ju jej czary -
westchn. - To Jezabel...
- Starotestamentowa wszetecznica? - zapytaam zaskoczona.
- Tak. Czarownica, ale z mojego systemu... dlatego jej nie rozpoznaa...
- Co mi zrobia?
- Wszczepia ci urok. Masz go gdzie pod skr. Kady facet, ktry ci dotknie, chce ci zern.
- Ty jeste grzeczny - powiedziaam. Ignorujcie cie alu w moim gosie.
- Gdybym rzuca si na ciebie, zawsze kiedy mam na to ochot... Och, sonko, dawno mielibymy to
za sob i robilibymy to jak krliki...
- Tak, nasza sawetna samokontrola - westchnam.
- Ot wanie.
- Ten urok jest pod skr, tak? Rozkuj mnie, znajd i wydubi bydlctwo.
Pokrci gow.
- Nie znajdziesz, w tym problem. Nie wyczujesz go. Tak jest skonstruowany. Zoliwa sucz zabawia
si ofiarami. Sama go nie znajdziesz, a jak kto ci dotknie, by go odszuka, momentalnie ulega
urokowi i zamiast szuka go, zaczyna ci pierzy.
- Sucz - warknam, pojmujc, jak przebiega bya Jezabel. -
A ty, dasz rad?
Spojrza przecigle. Dreszcz przebieg mnie od samego spojrzenia.
- Jeli kto ma da rad, to ja. Wytrzymam.
- Penia powicenia. A co z Joshu? - Wci syszaam go pod drzwiami.
- Dopki nie usuniemy uroku, bdzie nie do uycia.
- Ba si - jknam. - By napalony, ale jego umys si ba.
To mnie ocucio...
- C, domylam si, e nie widujesz strachu w oczach kochankw. - Umiechn si ciepo. -
Gdyby nie przerwaa, byoby po nas. Zabraliby go.
- Gdyby nie przyszed, nie wiem, czybym zdoaa przerwa
- szepnam.
- Zawsze do usug. Mog ci przeszkadza w uprawianiu seksu z kadym, kto nie jest mn, kiedy tylko
chcesz.
- Dziki, kochanie. A teraz, czy mog ci prosi, by mnie obmaca i znalaz to cholerstwo?
- Jeli adnie prosisz... jasne. Podszed powoli.
- Czy jest jakie miejsce, gdzie zwykle zostawia to co? Tam, gdzie dotykaa? Zapaa mnie za rami
i prbowaa dotkn mojej twarzy...
- Nie taka prosta sprawa, sonko, to moe by wszdzie, tak by trudniej byo znale...
Rozku mnie i odwrci do siebie plecami, znw przyku do ka, tym razem z rkoma z przodu.
- Wybacz, zaczn od tyu, by si nie dekoncentrowa -
powiedzia. W gosie wyczuam napicie i lekk nerwowo.
- Prosz, jak ci wygodniej - odparam, silc si na sarkazm, cho caa ta sytuacja naprawd
zaczynaa mi si podoba. Jego zwinne palce delikatnie obmacyway moj gow, bdziy midzy
wosami. Jknam. Muska opuszkami delikatn skr za uszami, zjecha na kark i szyj. Centymetr
po centymetrze przesuwa opuszkami po moich ramionach, opatkach, plecach.
Dreszcz mnie przeszy, kiedy diabe dotkn krgosupa i delikatnie obrysowa kady krg. ebra,
plecy, biodra.
apaam coraz goniej powietrze. Fakt, e odkd znam Mirona, zwracaam uwag na jego donie,
nie uatwia mi powstrzymywania jczenia. Smuke, dugopalce i o wyranych wzekach staww.
Pikne donie. Zawsze suche i ciepe, lekko szorstkie. Byy tak zmysowe, jak to tylko moliwe.
Idealne.
Mj maleki i skrywany skrztnie fetysz zwizany z domi czu si w tym momencie odkarmiony i
wypuszczony z ciemnego schowka podwiadomoci. Mimo okolicznoci, scenariusz, ktry
odgrywalimy, by cholernie podniecajcy.
Zacisnam palce na ramie ka. Nogi zaczynay mi dre.
Sprawnie odnalaz guziki moich dinsw, rozpi je lekkim szarpniciem.
- Wybacz, musz je zdj - powiedzia, cigajc je razem z bielizn. Nie byam w stanie
odpowiedzie, mogam tylko skin nerwowo gow i pomc mu po-
zby si spodni zapltanych wok stp. Zamknam oczy, bo pokj zawirowa. Jego palce gaskay
delikatnie skr moich poladkw, zjechay na uda. To trwao cae wieki.
Zaciskaam usta, by nie jcze, cho dreszcze przechodzce moje ciao nie pozostawiay go w
niewiedzy, jeli idzie o mj stan. Dotyk pod kolanem zaaskota, drgnam. Zamia si cicho,
powtarzajc gest pod drugim kolanem. ydki, kostki, podnis moj stop i przejecha po jej spodzie
kciukiem.
Westchnam. Druga stopa.
- To by byo na tyle, jeli chodzi o moj koncentracj - jkn, rozkuwajc mnie i obracajc przodem
do siebie. Tym razem przyku tylko mj prawy nadgarstek do ramy. Sta przede mn z rkoma luno
puszczonymi wok bioder. Patrzy mi chwil w oczy, po czym przejecha kciukiem po moim
policzku, gorcym i zaczerwienionym. Powieki miaam cikie, ledwie mogam skupi wzrok.
- Na piekielne zastpy - jkn - a wic tak wygldasz w trakcie...
Umiechnam si blado.
- Jeszcze chwila i bdziesz wiedzia, jak wygldam po.
Rewizja osobista w twoim wykonaniu jest cholernie sugestywna, diable.
Umiechn si szeroko. Mska duma zostaa dopieszczona.
Ja te, jeli idzie o ciso.
- Mam zacz od gry czy od dou? - zapyta z szelmowskim byskiem w poncych czerwieni
oczach. Wzruszyam ramionami. Nie miao to znaczenia. W tej chwili krcioby mnie, nawet gdyby
przez najblisz godzin dotyka tylko moich okci.
Przysun si bliej. Jego palce muskay moje czoo, skronie, powieki, policzki. Gdy dotyka ust,
chwyciam jego palec zbami i polizaam. Sugestywnie. Westchn, przymykajc oczy.
- eby nie byo, e tylko ja si tu zwijam z pragnienia -
wyszeptaam, puszczajc palec.
- Naprawd mylisz, e tylko ty si zwijasz? - Spojrza na mnie drwico. - A to co? - Wskaza na
swj rozporek. C, bez wtpienia cieszy si na mj widok. Tym razem to moja kobieca duma
zostaa nieco poechtana. Umiechnam si. -
Kontynuujmy.
Odchyliam gow, gdy bada uchw i szyj. Obojczyki, ramiona. Odchyliam rce, gdy sprawdza
pachy i ramiona, wgbienie okcia, a do doni. To tyle, jeli idzie o strefy minimalnie mniej
erogenne. Sta chwil, patrzc mi w oczy, nim dotkn moich piersi. Wypuciam powietrze ze
wistem.
Musiaam oprze si o ram ka, jeli nie chciaam zjecha na podog. Nagle zesztywnia z
palcami na ebrze, tu pod lew piersi.
- Chyba mam - powiedzia. Sign do szuflady po n.
Syknam, gdy przeci skr i czubek noa zagbi si w ciao. - Prosz, oto nasza zguba.
Przygldaam si niewielkiemu przedmiotowi, centymetr na centymetr. Wyglda jak may kamyczek,
ale mia zbyt regularny ksztat jak na wytwr natury.
- Nie widziaam nigdy takich urokw, diabeku, jak to zniszczy? Sl? Cynamon?
Pokrci gow. Sign znw do przepastnej szuflady.
- Odkr - powiedzia, podajc mi ma buteleczk z brzowego szka. Odkrciam i powchaam.
Pyn w rodku nie pachnia niczym. Miron wrzuci do butelki urok Jezabel. Zasyczao. Pyn zmtnia i
zgstnia.
- Zakr - poleci mi.
- Co to by za pyn?
- Woda wicona.
- artujesz? Pokrci gow.
- Czy powinnam pyta, po co ci w szufladzie przy ku woda wicona?
- Nie w tych celach, o jakich mylisz. - Wyszczerzy si. - To zestaw obronny, jaki Luc mi
przygotowa po tym szalestwie z magiem.
- Co tam jeszcze masz?
- Wolisz nie wiedzie - zamia si.
- Moesz mnie ju rozku - powiedziaam, podzwaniajc kajdankami.
- Mog - powiedzia, nie robic nic w tym kierunku.
- Urok zniszczony, prawda? - powiedziaam.
- Tak. Ale to niewiele zmienia midzy nami, prawda?
Przytaknam. Za drzwiami panowaa cisza. Joshua wyraniej ni my poczu zniszczenie uroku.
Westchnam.
Czemu mnie to nie dziwi?
- Rozkuj mnie, diable.
- Musz?
- Jeli mam by przykuta, to do wezgowia, nie tu
-odpowiedziaam z umiechem.
- Troch auj, e nie by schowany gdzie niej, na goleni na przykad - mrugn, przekrcajc
kluczyk w zamku kajdanek.
- Och, nie wtpi, e aujesz - powiedziaam.
Staam przed nim naga. I wcale nie miaam ochoty si ubiera. Patrzy na mnie z umiechem.
- Nastpnym razem, mj miy, z czystej uprzejmoci, skoro mnie rozbierasz, mgby te wyskoczy z
ubra. To, e tylko ja stoj tu naga, jest niesprawiedliwe. I szowinistyczne.
Powolnym ruchem cign sweter przez gow. Suwak spodni ustpi z ulg. W uamku sekundy sta
przede mn tylko w bokserkach w jaskki.
- Co robisz? - spytaam, patrzc na niego akomie.
- Walcz z niesprawiedliwoci na wiecie i nierwnym traktowaniem ze wzgldu na pe.
Sta p kroku ode mnie. Czeka na mj gest. Nie miaam usprawiedliwienia w postaci uroku, mimo
to podeszam.
Zaplotam mu ramiona na szyi i lekko dotknam ustami jego warg. Obj mnie w talii, przycigajc
bliej. Pocaunek by
sodki, mokry i bardzo, bardzo przyjemny. Miron naprawd zna si na rzeczy, mia ponad trzy wieki
na trenowanie umiejtnoci. Opieraam si o jego cudne, gorce ciao z dziwnym poczuciem, e znam
je tak dobrze jak wasne. e w tym dotyku odnajduj jakie dopenienie mojego wasnego ciaa.
Pchn mnie w stron ka. Posusznie zrobiam dwa kroki w ty i pozwoliam uoy si na
czekoladowo-brzowej pocieli. Nigdy nie spaam w jego sypialni. Jeli spdzalimy noce wsplnie
z Joshu, zawsze odbywao si to w ku anioa lub moim. Taki zwyczaj. Teraz cieszyam si, e nie
ulega stereotypom, nie ma kawalerskiej pocieli, z satyny czy jedwabiu, w ktrym ciao lizga si jak
po lodowisku, lecz mi i mikk z delikatnego lnu. Uoy si obok, podpierajc si na ramieniu.
Kolanem lekko przycisn moje uda do materaca.
- Nie uciekniesz?
- Czy wygldam, jakbym si gdzie wybieraa? -szepnam, przesuwajc palcami po jego koci
policzkowej.
- Nie pytam o teraz, ale o pniej. Nie uciekniesz po wszystkim? Nie spanikujesz?
- Nie, Miron. Nie potrafi ju od ciebie ucieka.
- Co z Joshu?
- Nie wiem. Ale dla wszystkich chyba jest jasne, e ja i ty tylko odwlekamy to, co nieuniknione.
- Wiem.
Pochyli si i znw zaczlimy si caowa. Zatracaam si w jego ustach, jego zapach przywiera do
mojej skry. Miron przenis ciar ciaa i przycisn mnie mocniej. Wczepiam si w jego ramiona.
Pewnie wlizgn si midzy moje uda, a ja z westchnieniem oplotam go nogami. Tyle razy nia mi
si ta scena, e teraz po prostu nie mogam uwierzy, e to si wreszcie dzieje. Dotykaam go,
upewniajc si, e jest tu ze mn, prawdziwy i rwnie mocno jak ja napalony. Westchn z ustami
przy mojej piersi. Wygiam si w uk. Jego donie nie byy ju tak delikatne i ostrone jak w trakcie
rewizji", ruchliwe i zachanne obejmoway w posiadanie cae moje ciao. Zasony, za jakimi
skrywalimy swoje aury, opady.
Zalao mnie ciepo. Aury napieray na siebie, draniy, askotay, rwnie sugestywnie jak donie. A
nawet bardziej, bo moc wnikaa pod skr, sigaa w skryte i ciepe rejony ciaa, przyprawiaa o
drenie. Wszystko nabierao tempa.
Jczelimy. Ciaa apay wsplny rytm. Jego biodra napieray na moje. Pit zaczam ciga jego
bokserki, za, e nie pomylaam o tym, zanim si pooylimy.
- Co si tu dzieje, na miecz archanielski?! - Drzwi do pokoju Mirona odbiy si z trzaskiem od
ciany, zamek zosta niemal wyrwany z futryny.
Zesztywnielimy oboje, zatrzymani w p ruchu. Uniosam si nad poduszk i wyjrzaam zza ramienia
Mirona, nie wierzc, e to si dzieje. Diabe oglda si za siebie i rwnie jak ja zszokowany
wpatrywa si w przybysza.
- Miron, czy ja mam zwidy? - szepnam.
- Jeli ty je masz, to ja te.
- Czy ty te widzisz Gabriela stojcego w progu pokoju?
- Taak.
- To si nie dzieje - szepnam, zamykajc oczy. - To si nie dzieje...
- Moecie mi to wytumaczy? - warkn rozjuszony archanio Gabriel.
- Co konkretnie? - spyta buczucznie Miron. - yjesz do dugo, by wiedzie, na co to wyglda.
Kobieta i mczyzna w ku, nadzy, jak mylisz, co si dzieje?
- Nie o tym mwi! - wrzasn.
- To o czym, na zastpy piekielne? Jeli wpade ze zwiastowaniem, prny trud, jestem
zabezpieczona.
-Absurdalno tej rozmowy w moim pooeniu docieraa do mnie coraz bardziej. Chichot zbiera si
w brzuchu, gotw wyrwa si na wiat.
- Mwi o Joshui!
- Co z Joshu? - zapytaam, nie rozumiejc.
- Jest nieprzytomny! Zrobilicie mu krzywd?
- Nie! - Oboje z diabem niezbornie usiowalimy si podnie, kiedy przypomniaam sobie, e
jestem naga.
- Co mu jest? - zapytaam.
- Poczuem... pustk, nie byo go, nie mogem odnale jego duszy, od razu si tu pojawiem i co
widz? On ley na pododze, nieprzytomny, a wy pieprzycie si jak krliki....
- Technicznie, jeszcze nie - powiedziaam, silc si na spokj. - Przerwae. Daj nam chwil.
Zamiast na nas wrzeszcze, powiniene by teraz przy nim.
- I czeka, a skoczycie? - Zo mu jeszcze nie mijaa.
- Nie, czeka, a co na siebie wo, chyba e chcesz, bym przed archanioem paradowaa w stroju
Ewy -warknam.
Odwrci si na picie i wyszed.
Bez sowa wstalimy z ka. Signam po koszul Mirona, bo mj sweter zosta na pododze w
kuchni. Wypltaam majtki z dinsw i zaoyam popiesznie. Miron wciga spodnie.
Wci bez sowa. Niepokj o anioa miesza si z niepokojem, jak to wszystko rozwiemy. Moe to
znak, opatrzno niebieska dosownie zainterweniowaa? Moe nie powinnimy? Chwyci mnie za
nadgarstek i zmusi, bym na niego spojrzaa.
- Nawet o tym nie myl - warkn.
- O czym?
- O ucieczce, sonko.
Patrzy tak intensywnie, e zadraam.
- Jeszcze nie skoczylimy. Pamitaj o tym. Przytaknam.
Splt swoj do z moj i ucisn.
Odpowiedziaam. Po chwili jednak pucilimy palce. Koniec czuoci, czas stawi czoo kopotom.
Znowu.
18
Mimo krzyku, jaki podnis Gabriel, byam pewna, e Joshui nic si nie stao. Poczulibymy, gdyby
zosta zraniony, zaatakowany, zachorowa. Chyba e bylibymy czym bardzo zajci, skarciam si w
mylach.
Blady, lea zwinity na pododze niedaleko od drzwi sypialni Mirona. Gabriel podoy mu pod
gow poduszk.
Siedzia przy wnuku i wyglda na poruszonego. Mia odmiana.
Podeszam do chopaka, uklknam przy nim i dotykajc jego serca, badaam aur. Westchnam z
ulg.
- Nic mu nie jest, pi - powiedziaam uspokojona.
- Jak to pi? - zdziwi si Gabriel. - Wic czemu si nie budzi? Czemu nie mam wgldu w jego sny?
- Bo nie ni. By poddany silnemu urokowi, musi doj do siebie. Moe gdyby nie chorowa ostatnio,
nie zareagowaby teraz tak mocno... - powiedziaam. -A moe urok zaprojektowano tak, by to on
zareagowa na niego szczeglnie mocno?
- Jaki urok? Co si tu dzieje? - Gabriel nie by zy. Sprawia
wraenie zagubionego, wystraszonego. Automatycznie gadzi
wnuka po gowie.
- Miron, kochany, dasz rad zanie go do ka? -spytaam diaba. - Gabrielu, wszystko ci
wyjanimy. Przysigam, e nic mu nie bdzie, widziaam ju takie przypadki. Organizm si
regeneruje, za kilka godzin obudzi si jakby nigdy nic.
Niewykluczone, e nie bdzie nawet nic pamita. - Szczerze, miaam tak nadziej.
Wstaam, obcigajc koszul na udach. Upewniona, e anioowi nic nie jest, wrciam do sypialni
Mirona po spodnie.
Gabriel widzia ju i tak zbyt wiele. Diabe bez trudu zanis
Joshu do jego pokoju. Poszam za nimi, przykryam anioa narzut i odgarnam mu wosy z twarzy.
Wyglda jak may chopiec. Gabriel sta w nogach ka i przyglda si, jak ukadamy jego wnuka.
Wyszlimy z pokoju, zostawiajc uchylone drzwi, na wszelki wypadek.
Nastawiam ekspres do kawy. Po chwili, wraz z sykiem pary, roznis si po kuchni waniliowy
zapach. Dopiero po chwili zauwayam pod stoem zmite ubrania. Popchnam je stop gbiej,
cho Gabriel pewnie i tak zauway. Siedzia na krzele, ktre po cichu zaczynaam nazywa tronem
archanielskim. Byo to zwyke biae krzeso z Ikei, ale jako zawsze wanie na nim siada, kiedy nas
odwiedza. Wodzi za nami oczyma. Milcza i czeka, a zaczniemy si tumaczy.
Wanie dlatego nie zamierzaam nic mwi, dopki nie zmieni nastawienia. Mog rozmawia,
opowiada, cokolwiek, ale od mojej ostatniej spowiedzi mino ju osiemnacie lat i nie
zamierzaam tego dowiadczenia powtarza.
Nalaam kawy do filianek i postawiam je na stole. Dopiero gdy usiadam, Miron poszed w moje
lady, jakby chcia
odwlec moment, kiedy stanie z archanioem twarz w twarz.
- Opowiecie mi, co si stao? - powiedzia wreszcie z westchnieniem Gabriel.
- Co wiesz o Jezabel, Gabrielu? I czy ty j na nas nasae? -
zapytaam, wbijajc w niego wzrok.
- Znam j, oczywicie, kto jej nie zna, ale nie nasaem. Co waciwie masz na myli, mwic, e
kto j nasa? -
Zmarszczy brwi.
Opowiedziaam mu pokrtce o pierwszym spotkaniu z kobiet, ktra przedstawia si jako Izabela, o
moich wra-
eniach i intuicji, o tym, e mnie ledzia i wamaa si do naszego mieszkania, by zostawi urok w
sypialni anioa, o tym jak zwabia mnie dzi do ludzkiego klubu o dziwnie pasujcej nazwie Pod
Anioem. O bramkarzu. O tym, jak urok zadziaa
na Joshu, i jak Miron go znalaz. Archanio sucha bez sowa, ale nerwowe wykrcanie palcw
mwio mi, e jest bardziej poruszony ni chce okaza.
- Skoro Miron znalaz urok, czemu zastaem was w ku? -
zapyta, gdy skoczyam.
Wzruszyam ramionami. Nie musiaam mu si z niczego tumaczy.
- Ju wiem, po kim Joshua ma ten dar wyapywania najistotniejszych szczegw opowieci. Mwi
ci o sta-rotestamentowej wszetecznicy rzucajcej uroki na twego wnuka, a ty pytasz, czemu byam w
ku z diabem. Po prostu bezcenne.
- Nie rozumiesz - westchn. - Nie rozumiem, jak... jak zdoalicie zniszczy urok, skoro dziaa.
- Lata praktyki w samokontroli - westchn Miron. -ywot mnisi ma jak wida zalety.
- Wy dotd... nie? - zapyta zaskoczony. Przewrciam oczami.
- Konkrety, Gabrielu! Nie, dotd nie. I trening wstrze-miliwoci dzi si przyda, prawda?
Wracajc do rzeczy.
Wydaje mi si, e reakcja Joshui, to e teraz pi, a Miron, cho mia znacznie duszy kontakt z
urokiem, nie, moe sugerowa, e to on by celem. Nie znam takich urokw jak ten, ktrego uya ta
dziwka, ale przy magii podnoci taka zaleno wystpuje. Poprzedni urok by take wymierzony w
niego, sdzc po tym, e by schowany w jego pokoju i skonstruowany tak, by uderzy w stworzenie z
waszego systemu. Jak magi wada Jezabel? To nie jest magia pochodzca od adnego z wciele
Boginii...
- Jezabel bya kapank Baala.
- Ale nie jest piekielnic, cho Baal jest dzi jednym z was, prawda, Mironie?
- Tak, Baal wada jednym z krgw piekielnych.
- Dlaczego wic Jezabel nie pachnie piekem?
- Dogadaa si z niebieskimi - powiedzia Miron, widzc, e Gabriel ociga si z odpowiedzi. -
Bya uyteczna, przyczynia si do obalenia pogastwa na rzecz chrzecijastwa. Cesarstwo
rzymskie.
Gabriel skrzywi si, syszc to wyjanienie, ale najwidoczniej nie mg zaprotestowa.
- Domylam si, e przez seks.
- Jakeby inaczej.
- Gabrielu, jeli ona jest jedn z was...
- Nie jest - parskn. - Obja j amnestia, to prawda, ale moesz mi wierzy, decyzja nie bya
jednomylna.
I jeli mam by szczery, wszetecznica dopia tego swoimi metodami. Drgnam.
- Z kim?
- Co z kim? - Uda, e nie rozumie.
- Gabe, z kim romansowaa. To Rafael, prawda? Milcza, ale wida byo, e trafiam.
- Rozumiem. Miaam przyj tu z urokiem, opta Joshu, mielimy si pieprzy jak krliki, a wtedy
ten buc wkroczyby tu i pojma go za zamanie zasad. I co dalej, proces? Areszt?
Gabriel spoglda na mnie przecigle.
- artujesz? Zabiliby go za to, e si ze mn przespa?
Przecie mogabym dowie, e dziaa pod wpywem uroku...
- Urok zapewne by znikn, gdybycie uprawiali seks.
Wyparowaby.
- Byaby jedna blizna mniej - mruknam na wspomnienie noa zagbiajcego si w moje ciao.
- Nadal nie rozumiem jednego... - Gabriel zrobi min, sugerujc, e nie chce mnie urazi, cho
pewnie to zrobi. -
Czemu urok nie zadziaa na was? Jezabel nie popenia bdw... Widziaem jej ofiary...
- Gabrielu, urok zadziaa. Joshua by optany. Ja waciwie te, cho nie we mnie bya wymierzona
caa sia uroku. Po prostu zobaczyam... co. Gdyby Miron nie przyszed na czas...
nie wiem, co mogabym zrobi, by to powstrzyma.
- Dlaczego? Nie chciaa si z nim kocha?
- Chciaam. Ale nie mogam go skrzywdzi, a wbrew temu, co mwio jego ciao, oczy mwiy mi,
e si boi, e gdzie w gbi duszy boi si konsekwencji tego, co robimy. Wiedzia, e amiemy
prawo, a tym samym amiemy jego ycie, nasze ycie. Prdzej wbij sobie n w serce i przekrc,
ni skrzywdz Joshu, Gabrielu.
Staraam si mwi spokojnie, ale wci widziaam ten bysk strachu w oczach anioa. Gardo mi si
cisno.
- Zdumiewasz mnie, Teodoro... - powiedzia cicho.
- Tak, wiem, jestem zdumiewajca. Uroki Jezabel s mocne jak cholera, ale nie niezwycione.
Czowiek ma instynkty silniejsze ni seks.
Skin gow na znak, e wie, co mam na myli.
- Ja te mam do was kilka pyta - powiedziaam. -Do obu.
Miron, skd wiedziae, e to Jezabel, jak szuka uroku i jak go zniszczy? Gabrielu, czemu Rafael
tak nienawidzi Joshui? Tu nie chodzi tylko o mnie. Co mwi mi, e to si zaczo duo wczeniej,
jeszcze w dziecistwie. Poza tym, gdybym to ja bya problemem, zabiby mnie, a nie dy do zabicia
anioa.
Przecie dla was ycie anioa jest witoci. ycie wiedmy nie.
Miron przeczesa wosy palcami, odgarniajc je do tyu. By
zdenerwowany.
- Gabrielu, nie wiem, ile mog powiedzie... - Spojrza na archanioa, ktry poszarza na twarzy. -
Miaem tylko pi lat, gdy wymusilicie na mnie przysig, ale dotrzymaem jej do dzi. Nie
powiedziaem nikomu, nawet Joshui... zwaszcza jemu...
Poczuam, e caa krew odpywa mi z twarzy.
- Gabrielu - chwyciam jego silne donie zacinite teraz w pici - nie czas na tajemnice! Miron
zawsze powtarza, e one tylko czaj si, by ugry w tyek. Myl, e to miao miejsce wanie teraz.
Prosz, powiedz mi,
co musz wiedzie, by chroni naszego chopca - mwiam mikko.
Wypuci powietrze z sykiem.
- Pan mi wiadkiem, nie sdziem, e nastpi cig dalszy. -
Nagle wyda si duo starszy, jakby uleciay z niego blask i energia. Ramiona opady. Dra, jakby
tumi pacz.
Odruchowo czuam potrzeb, by przytuli go i pocieszy, ale przecie nie by moj ptaszyn. Mia
kilka tysicy lat. Poradzi sobie, do cholery.
- Mironie, powiedz mi, co pamitasz - poprosiam, widzc, e Gabe potrzebuje impulsu do zwierze.
- Miaem pi lat, gdy przypadkiem byem wiadkiem... sam wtedy nie wiedziaem czego. Siedziaem
schowany pod biurkiem Luca, chciaem mu zrobi niespodziank, wystraszy go. Nie spodziewaem
si, e zamiast dziadka do gabinetu wejdzie cay pochd. Luc, Gabe, ktrego widziaem wczeniej
tylko raz czy dwa, mj ojciec... - Drgnam. Nigdy nie opowiada o ojcu. -Ojciec by zwizany.
Potem widziaem, jak Luc szuka uroku, dotyka mojego ojca, jak dzi ja ciebie, cho pewnie mniej
sugestywnie. - Umiechn si, ale jego oczy wci byy smutne. - Znalaz na szyi. Prbowa go
zniszczy, polewajc wod wicon, ale skra Ariego skwierczaa, a urok pozostawa nietknity.
Dopiero wtedy dziadek wpad na pomys i wyduba to co noem. Blisko ttnicy, wic krwi byo
mnstwo. Mj ojciec... Arie... on bardzo cierpia, krzycza, paka... - Gos Mirona si zaama. - Ale
nie nad sob paka, wci mwi o niej, o jakiej kobiecie... Ksiniczce...
Powtarza, e ona nie jest niczemu winna. Siedziaem pod biurkiem jak trusia, baem si wyj. Mj
ojciec usiowa si wyrwa... Gabriel uderzy go moc. Pamitam odgos osuwajcego si na
podog ciaa. Chyba nigdy nie zapomn.
- Walczy jak lew, Arie zasuy na swoje imi - szepn
Gabe.
- Gdy zobaczyem, jak upada, mylaem, e nie yje, wic wyskoczyem spod biurka i rzuciem si na
Gabriela...
- Z zbami, mae lwitko. - Gabriel umiechn si smutno. -
Nie chciaem nic zego, ale gdyby Arie poszed, gdzie zamierza... Zabiliby go.
- Kim bya ta kobieta, Ksiniczka? To w ni wymierzony by urok Jezabel, prawda?
Skin gow.
- Tak, to bya Sara. Moja synowa - powiedzia tak cicho, e ledwie usyszaam.
- Niemoliwe! - krzykn Miron. - To by znaczyo, e to matka Joshui, a ona przecie...
- Umara, wiem, Mironie. Midzy innymi przez ten urok, przez Jezabel.... - Archanio schowa twarz
w doniach. -
Jezabel zniszczya moj rodzin.
- Nie tylko twoj w takim razie - powiedzia smutno Miron. -
Przecie wiesz, e to przez ni, przez Ksiniczk, Arie zrobi, co zrobi...
Gabriel pokiwa gow. Baam si pyta o cokolwiek.
Miaam wraenie, e zapomnieli o mojej obecnoci. Ale Miron spojrza na mnie zmczonymi oczyma
i powiedzia:
- Rok pniej mj tata, Arie, syn Lucyfera, jako pierwszy i prawdopodobnie ostatni upady anio w
historii popeni
samobjstwo.
- Na Bogini... - jknam i chwyciam jego do.
- Nie jest atwo zabi si, gdy jest si niemiertelnym, ale Arie by uparty. Kolejne prby nie
przynosiy rezultatw, leczy si ze wszystkiego. A wymyli, e wyzwie na pojedynek jakiego
cholernego pierzastego i da si zabi mieczem archanioa w peni majestatu.
- Rafael? - bardziej stwierdziam ni spytaam.
- Prawdopodobnie - powiedzia Gabriel. - Takie pojedynki s zakazane, wic nikt si nie chwali,
ale cienie szeptay, e to on.
- Nie rozumiem jednego... Zabi Ariego, wic wiem, czemu Luc czy Miron mogliby go nienawidzi,
ale dlaczego on nienawidzi Joshui?
- Sara bya jego crk. Szczka mi opada, dosownie.
- Rafael jest drugim dziadkiem Joshui? Nigdy mi nie mwi...
- Miron wydawa si rwnie zaskoczony.
- Joshua nic nie wie - powiedzia Gabe. - Rafael nigdy nie by
przesadnie rodzinny, ale po tym, jak romans Ariego i Sary wyszed na jaw, wypar si crki i
zabroni komukolwiek o niej mwi, wspomina choby to, e bya jego krwi z krwi.
Dotyczyo to rwnie Joshui.
- Na Bogini, dlaczego? Jak mona wyrzec si dziecka?
- Uzna, e go zhabia.
- Gabe, wiem, e wychowywae Joshu... co si stao z Sar?
- Ojciec zabi i j, po tym jak zabi Ariego. Chcia, eby umierajc, wiedziaa, e jej kochanek ju nie
yje.
- Skurwiel - warknam. - Zimny dra...
- Mj syn, Aaron, nie doszed do siebie po tym wszystkim, kocha Sar, wybaczyby jej romans,
moe
nawet to, e si zakochaa. Zna Ariego, szanowa go i wierzy, e nie zaplanowali tego. Wierzy, e
to Jezabel, cho nikt nie wiedzia, czemu to zrobia, chyba dlatego, e moga...
Odsun si od wiata, nie by w stanie zajmowa si synkiem.
- Oboje zostalicie sierotami w tym samym czasie...
-szepnam, przytulajc diaba. - Nigdy o tym nie mwicie...
- Ja si z tym pogodziem - powiedzia Miron. - Rozmawiaem o tym z Lucern wiele razy... Joshua
mia trudniej...
To nie jest wyrzut, Gabe, wybacz, jeli tak brzmi, ale wiesz, e chowae go tward rk i po
przytulenie i bajki na dobranoc przychodzi raczej do Luca. Ba si ciebie.
Gabriel westchn.
- Nigdy nie byem dobry w wychowaniu dzieci... A po caym tym skandalu bylimy na wieczniku,
baem si, e jakiekolwiek pobaanie bdzie odebrane jako moja sabo...
A to zgubioby nie tylko mnie, ale i Joshu. Patrzyem na niego i widziaem Sar, by taki podobny do
matki... To chyba nie pomagao Aaronowi i myl, e to dlatego zdecydowa si opuci dom.
- Dlatego pozwolilicie im si zaprzyjani, prawda? -
spytaam domylnie. - Nie ze wzgldu na bkitn krew, nie pokrewiestwo... Dwch osieroconych
chopcw... Ty, nieradzcy sobie z dziemi, i Luc, ktry potrafi da im ciepo.
Skin gow bez sowa.
- Mam ochot zabi t suk, zasuya... Jak to si stao, e Rafael zabi wszystkich, a nie j? Tylko
dlatego, e z ni sypia?
- Wtedy ju chyba nie... Ale on nie przyj do wiadomoci, e wszystko zacz urok. Uwaa, e to
sabo jednostek doprowadzia je do upadku. Haby. Zawsze by zwolennikiem penej rozdzielnoci
nieba i pieka. Mia do mnie al za moje kontakty z bratem, uwaa, e z chwil upadku Lucyfera
powinienem si go wyrzec. W romansie Sary i Ariego widzia
pokosie naszych bdw.
- A w przyjani Mirona i Joshui widzi kontynuacj tych bdw - szepnam ze zrozumieniem.
Archanio przytakn.
- Gabe, powiedz mi, jak zabi Jezabel.
- Nie wiem, nie wiem, czy mona j zabi. Jest stara i silna.
Ma magi Baala, to silna i za magia. Nie dasz jej rady, wiedmo.
- Znajd sposb... musz. Wiesz, e ona nam nie odpuci, za duo wysiku w to woya, a skoro
Joshua yje, wie, e nie udao si jej osign celu...
Gabriel by blady i smutny. Wiedzia, e to nie koniec.
- Gabe, nie stracisz go, nie zginie jak Sara, Arie, jak Aaron...
Obiecuj ci, ta sucz ma ju zbyt wiele na sumieniu.
- Nie obiecuj czego, czego nie moesz dotrzyma, dziewczyno - powiedzia ze smutkiem.
- Gabrielu, zawsze dotrzymuj obietnic, to jedno powiniene ju o mnie wiedzie - powiedziaam
lodowatym tonem.
Spojrza na mnie, postarzay i przybity.
- Chc w ciebie uwierzy, wiedmo, wbrew rozsdkowi.
Tylko to tumaczy, dlaczego opowiedziaem ci wszystko, cho nie mwiem nikomu od tylu wiekw.
Zamaem obietnic.
Rafael miaby podstawy, by domaga si mojego upadku. Ale jeli jest cie szansy, e to po-moe
mojemu wnukowi, mog upa. Tylko on mi zosta.
Poza nim nie mam ju rodziny.
Po chwili wyprostowa si i przeczesa wosy palcami.
- Powiecie o tym wszystkim Joshui?
- Nie, sdz, e powinien o tym wszystkim dowiedzie si od dziadka - powiedziaam twardo. -
Zwaszcza, e on ju gdzie w rodku ma t wiedz, ale jej nie rozumie. Gabe, co widzia
Joshua, co zepchn w pamici tak gboko, e nawiedza go tylko w snach?
Drgn.
- Skd...?
Wzruszyam ramionami.
- Intuicja. Nie tylko may Miron zobaczy wicej ni powinien, prawda? Dzieci nie sposb
upilnowa.
- Znalazem go zapakanego przy oknie... Nic nie mwi. Ale musia widzie, jak Rafael zabija Sar.
Miron wyglda na wstrznitego. Wikszo z tego, co usysza, i dla niego bya nowoci. To, co
zapamita, byo zaledwie wierzchokiem gry lodowej. Tragedii w antycznym stylu.
Nie mogam powstrzyma ez, ktre napyny mi do oczu.
Biedna, biedna ptaszyna. I po tym wszystkim Gabriel zaserwowa wnukowi zimny chw w stylu
angielskim (moe anielskim?) i mia czelno szantaowa Joshu, by zrealizowa wasne polityczne
aspiracje. Moe naprawd powodowa nim strach o bezpieczestwo, ale to nie mogo by
usprawiedliwieniem. Nawet jeli dzisiejszego wieczoru w kuchni Gabriel wzbudza moje
wspczucie, nie byam lepa.
Nie zapomniaam wszystkich trudnoci i blu, jakich przysporzy i tak okaleczonemu chopcu. A
niech mnie, jeli nie pomszcz ich
wszystkich. Jeli nie zemszcz si za zniszczone dziecistwo dwch najbliszych mi na wiecie osb.
Jezabel nie wiedziaa jeszcze, jak wielki bd popenia, wychylajc swj tyek w obrbie mojego
systemu.
- Gabe, Gabrielu - poprawiam si. - Czy mgby zosta tu i czuwa nad Joshu? Gdy si obudzi,
bdziesz mg z nim porozmawia. Nie bdzie nas co najmniej kilka godzin. Musz z Mironem i do
pieka, Joshui i tak nie wpuszcz do niszych krgw.
Patrzy na mnie, jakbym wanie powiedziaa, e wybieram si na ksiyc.
- Zostan, oczywicie. Ale powiedz mi, po co idziesz w nisze krgi pieka, wiedmo? Przechodzisz
na ich stron?
Czy naprawd widziaam cie alu w jego oczach?
- Nie. Starotestamentowa wszetecznica nie jest aktualnie moim jedynym problemem. Musz zapobiec
wojnie, znale Lokiego i sposb na unieszkodliwienie go...
- Mao ci magw? Zaczynasz zadziera z bogami?
- Nie ja z nim zadaram, to on usiuje gra naszymi komi -
warknam. - Musz mu przeszkodzi, zanim zgin wszyscy, ktrzy co dla mnie znacz. Ja te, jeli
idzie o ciso. -
Skrzywiam si na wspomnienie pogorzeliska ze snu.
- Od stuleci nie spotkaem osoby, ktra przycigaaby tyle kopotw. - Umiechn si.
- Teraz ju wiesz, czemu wasz Pan uzna, e potrzebuj anioa? - Odpowiedziaam umiechem.
- Myl, e to ty uznaa, e go potrzebujesz, a Pan stwierdzi, e z tak upart jednostk nie ma co
dyskutowa. -
Archanioowi wraca humor.
- Hej, nie zaprzeczysz chyba, e sam mwie, e jej kompas moralny sprawia, e zawsze jest po
stronie dobra i mona by j zwerbowa do nieba? - Miron wyszczerzy si zoliwie.
Gabe drgn, zaskoczony, e dotara do nas ta ploteczka.
- Ustaw si w kolejce, Gabrielu. Luc ju w niej stoi, wampiry te, i wilki. Wszyscy chc mnie
zmienia. Nikt nie chce przyj do wiadomoci, e ideaw si nie ulepsza. - Szelmowsko bysnam
zbami.
Swoj drog, jeli w niebie byo miejsce na starotestamentow wszetecznic, to moja kandydatura
powinna przej jednogonie. Nawet jeli nie miaam umiejtnoci obalania cesarstw miniami
Kegla.
19
Kolejny raz przegldaam kserokopie, jakie rankiem dostarczya mi strzyga. Kosma dotrzyma sowa
i plik informacji o moich ulubiecach, Badb, Lokim, a nawet mojej babce, Krlowej Wilkw, dotar
do mnie w imponujco krtkim czasie. Przy pierwszym czytaniu dokumentw nie mogam opanowa
napywajcej paniki, teraz staraam si raz jeszcze spojrze na te informacje, zastanawiajc si, jak
wykorzysta je na nasz korzy. Nie wygldao to dobrze.
Kosma skrupulatnie przeledzi histori, by odnale wszystkie udokumentowane zapisy konfliktu
Badb i Lokiego czy wpyw obojga na losy nadnaturalnej spoecznoci.
Konfliktu czy raczej rozgrywki, bo coraz mocniejsze byo moje przekonanie, e midzy t dwjk nie
byo faktycznej nienawici, a raczej rywalizacja i podobiestwa w zakresie upodoba do
nietypowych turniejw. Mieli dusze hazardzistw, zakadali si o wszystko, wymylali gry i zabawy,
majce doprowadzi do zwycistwa jednego z nich.
Badb nie kamaa, nie bya bez szans, wydaje si, e dotd ich pojedynki byy do wyrwnane. Nie
mogam te odmwi im pomysowoci. Wojna, do ktrej chcia doprowadzi Loki, to naprawd nic
w porwnaniu z tym, co mia ju na koncie.
Czym jest may konflikt zbrojny w porwnaniu z Ragnarokiem
- zmierzchem bogw, potworn i wyniszczajc wojn midzy skandynawskimi bstwami, z ktrej
tylko nieliczni uszli z yciem, a caa rwnina Wigrid skpaa si w krwi bogw? Opis tej ostatniej
niepokojco przypomina mi pole bitwy ze snu.
Loki zawsze posugiwa si podstpem, oszustwem, manipulacj, ktra zwracaa brata przeciw bratu,
ku jego uciesze. A Badb rnia si od niego niewiele. Oboje mieli specyficzne rozumienie honoru,
byli ponad zasadami.
Sposzenie koni w czasie starcia, podpalenie miasta czy lasu, skrytobjstwo, zatrucie caej rzeki
tylko po to, by kilkunastu czerpicych z niej wod rycerzy nie dotaro z poselstwem pokojowym na
krlewski dwr. Nic nie byo zbyt niskim chwytem dla tej dwjki.
Kosma skrupulatnie wyliczy mi kilka znanych przypadkw, kiedy rozgrywki midzy nimi przyczyniy
si do upadku rodw, miast, pastw, cywilizacji. Skala nie miaa znaczenia.
Rwnie dobrze mogli si zakada o to, ktra armia wygra wojn, do jakiej doprowadzili, jak i o to,
ktry kogut wygra i zadziobie przeciwnika. Liczya si adrenalina i rozstrzygnicie, najlepiej
krwawe, bo takie lubili najbardziej. Nie miecio si w gowie, jak wiele konfliktw w przeszoci
byo skutkiem dziaa pary bogw, a nie porak dyplomacji, i o ile mniej gwatownym miejscem
byaby Europa od redniowiecza, gdyby nie Wrona i Bg Oszust. Szczeglnie lubili wojny,
zwaszcza
te rozcigajce si na dziesiciolecia, bo zajmoway ich na duej. Gdy koczya si jedna, zaczynali
kolejn, w drugim kocu wiata lub w wiecie nadnaturalnym, gdzie tylko nasza ich ochota.
Zostawiali za sob zgliszcza i szli dalej, szukajc kolejnego pretekstu do zakadu, byle ode-gna nud
i podkrci sobie adrenalin. Potrafili sprowadzi na miasto epidemi, tylko dlatego, e zaoyli si,
czy wszyscy mieszkacy zgin w cigu trzech dni, czy bd potrzebowali tygodnia. Roztrzaskali
kolano jakiego biedaka tylko po to, by sprawdzi, czy od uderzenia motem Thora ko rozpadnie
si na kawaki mniejsze ni dwa centymetry. Badb obstawia, e znajdzie si cho jeden kawaek
duszy, i wygraa - kociana drzazga o dugoci dwudziestu szeciu milimetrw pogrya Lokiego,
ktry aowa pniej, e nie uderzy mocniej.
Lubowali si w podstpach, wybierali sobie dwie grupy, niczym figury szachowe, i podszywali si
pod nie, zaczepkami prowokowali wybuch konfliktu, a pniej sugestywnie prowadzili do eskalacji.
Cakiem jak z nadnaturalnymi w Trjprzymierzu - tu zabite wilki, tam wampiry i magiczni. Nikt nic
nie podejrzewa. Gdyby Badb nie przysza we nie i wyjania, e to zarzewie wojny, gdyby nie moje
prby agodzenia gniewu i chci pomsty... nikt by nic nie podejrzewa, wilki, wampiry i magiczni ju
tukliby si na jakiej udeptanej ziemi, wybijajc si do nogi ku uciesze Lokiego, ktry to wanie
obstawia.
Bladam, czytajc opisy ich pomysowoci. Pocieszao mnie tylko jedno. Najwidoczniej tym razem
zakad nie dotyczy
samego skutku potyczki midzy nadnaturalnymi z Trjprzymierza. Gdyby tak byo, Badb nie
zaleaoby, aby do niej nie dopuci. Musiao chodzi o co w stylu zakad, e doprowadz do
wojny. - Przyjmuj, Loki, i zakadam, e ci si nie uda". Po c innego wcigaaby mnie i wyjawiaa
zagroenie? Jeli tak, samo niedopuszczenie do wojny powinno rozstrzygn pojedynek. Najlepiej,
gdyby udao mi si doprowadzi do innego zakadu lub pojedynku, ktry odwrciby od nas ich
uwag. Nie liczyli si z nami, nie obchodzilimy ich tak naprawd. Bylimy jak oowiane onierzyki
w rkach dzieci, rozkadali nas na planszy i staczali potyczki, tyle e my ginlimy naprawd.
Przychodzio mi do gowy kilka pomysw, ale zbyt mglistych, by nazywa je planami.
Najwaniejsze byo odnalezienie Lokiego, skoro Badb na tym zaleao. Moe i to byo czci
zakadu? Ukrywa si przed ni? Zabawa w chowanego w wykonaniu krwioerczych bstw? To
trwao od tysica lat i nadal im si nie znudzio?
Westchnam, spogldajc na rycin z jednego z woluminw. Olbrzym opleciony jelitami wasnego
syna... Loki zadar z innymi bogami o jeden raz za duo. Zmienili jednego z jego synw w wilka i
poszczuli na drugiego. Wntrznociami wasnego dziecka przywizali go do skay i torturowali -
jadowity w wisia nad nim, a z kolcw jadowych spyway krople kwasu, wypalajce twarz.
Bogowie nie maj umiaru, w zabawie czy zemcie. Loki mia wiele dzieci i wiele kobiet, w ktrych
zasiewa swoje nasienie, ale, co zgodnie podkrelali dziejopisarze, szczegln mioci (o ile mia
to sowo w sowniku) darzy dwjk, syna Narfiego - to jego zabi Fernir, drugi syn zamieniony w
wilka - i Hel, najmodsz crk, ktra bya pani wiata podziemnego. Z zemsty za mier syna Loki
rozpta Ragnarok. Skoro Narfi nie y, to wanie Hel musiaa by saboci Lokiego, o ktrej
mwia mi Badb, i to j musiaam odnale.
Nie mogam przesta przeglda papierw. Czytaam je ju wiele razy, ale wolaam przejrze raz
jeszcze, jakbym liczya, e nagle zauwa pisany drobn czcionk appendix: jak sobie z nimi radzi i
zachowa skr w jednym kawaku. Niestety, skoro Kosma nie znalaz takiego zapisu, nie istnia.
Miron prowadzi mnie do swojego rodowego portalu. Nigdy nie byam w piekle, to ono zwykle
odwiedzao mj dom.
Dosownie. Lucyfer wpada do nas czasem na pitkowy obiad -
odkd mieszkanie jego wnuka miao wicej ni dwadziecia metrw kwadratowych i kuchni, a nie
wnk na mikrofalwk. Liczyam, e w razie kopotw jego sympatia do mnie i czue swka nie
kocz si w Thornie, ale s nieco bardziej uniwersalne. I nie znikn, gdy przekrocz bramy
piekielne.
Gdy przechodziam przez portal, zapachniao siark.
Spojrzaam zaskoczona na Mirona.
- Magia bramy wyczua, e nie jeste piekielnikiem, prbuje ci odstraszy - powiedzia
uspokajajco.
- Siark? Daj spokj, to takie banalne. Wzruszy ramionami.
- Wiem, zaklcie jest stare, wiesz, starowieckie. Zreszt, zwykle odnosi skutek. Nie kady jest tak
obyty z piekielnikami jak ty.
- Nie jestem obyta - skrzywiam si - przecie nie jeste typowym piekielnikiem, nie?
- Dziewczyno, jeli ty nie jeste obyta z piekielnikami, to kto z magicznych jest? Jeszcze zanim mnie
poznaa, na dugo zanim razem zamieszkalimy, przesiadywaa w najwaniejszej knajpie
piekielnikw w Thornie, a jej waciciel czort niemal ci przysposobi i ostrzeg pobratymcw, e
ten z nich, ktry ci skrzywdzi, moe zapomnie o drinkach... i czym znacznie cenniejszym, jak
niemiertelno.
- artujesz? Nie wiedziaam! Nigdy nie mylaam o Szataskim Pierwiosnku jako o barze dla
piekielnikw. -
Byam zaskoczona. - Mylaam, e jest po prostu barem mieszanej klienteli nadnaturalnej.
Zamia si.
- Bya pierwsz wiedm, ktra odwaya si tam chodzi.
Do dzi jedn z nielicznych.
- To nie bya w takim razie odwaga, tylko ignorancja.
Trafiam tam przypadkiem, zaraz po szkoleniu, byam szurnit nastolatk.
- Ale Leon ci polubi. Zanim sama nie wypracowaa w bywalcach szacunku do ciebie, chroni ci
szacunek, jakim obdarzali Leona. I lk przed wilczym biletem do knajpy.
- Nie miaam pojcia, serio. Nikt sowem nie wspomnia.
Katarzyna dziwia si, e tam bywam, ale nie mwia, na czym polega niecodzienno tych wizyt. -
Zamiaam si. - Hej, ale teraz ju tam chodz, przecie Roman mnie odwiedzi, Witkacy, Katia...
- Bo to ju jest te twoje miejsce. Przecie odkd masz tam nieformalne biuro, komunikat jest
oczywisty. Dla niektrych ju nawet pachniesz troch jak piekielnica.
- Pachn tob. Teraz zwaszcza - powiedziaam, nieostronie przypominajc o tym, co robilimy, nim
przeszkodzi nam Gabriel.
Milcza chwil.
- Mam nadziej, e nie aujesz tego, co zaszo - powiedzia
w kocu.
- auj - powiedziaam. Zacisn szczki. Zamiaam si. -
Miron, bardzo auj, e Gabe nie znalaz nas jakie dwie, trzy godziny pniej.
Rozluni si.
- Jeli mam zgin dzi czy jutro... wol nie aowa, e odmawiaam sobie czego tak przyjemnego,
jak seks z facetem tak gorcym jak ty - powiedziaam z rozbawieniem. - Wiesz, grzeszy i aowa, a
nie aowa, e si nie grzeszyo.
- Zapewniam ci, jak zgrzeszymy, nie bdziesz aowa.
Bdziesz prosi o jeszcze - powiedzia z umiechem.
- Zobaczymy, kto bdzie prosi - odciam si. - Nie ty jeden masz ukryte talenty.
- Trzymam za sowo. - Przygarn mnie nonszalancko ramieniem.
Dopiero teraz zaczam si rozglda. Pozwalaam si prowadzi jak dziecko. Czy komu dotd tak
ufaam? Z ca pewnoci nie. Korytarz by wysoko sklepiony i ciemny, co kilka metrw wisiay
pochodnie. Szorstkie kamienie pod naszymi stopami upodobniay wntrze do redniowiecznych
lochw.
- Hm... nie tylko zaklcia s starowieckie, co? - zagaiam zdziwiona. - Niebo te jest takie... retro?
- Nie wiem waciwie. - Wzruszy ramionami. - Bywaem tylko w posiadoci Gabea, ale nie
przechodziem przez bramy, mielimy portal prywatny. Niezbyt legalny.
Luc i Gabe stworzyli go na dugo przed naszymi narodzinami, myl, e od razu po upadku Luca.
- Naprawd, nie wpuciliby nas tam nawet z oficjaln wizyt?
- Nie. Rafael ma wystarczajco duo wadzy, by do tego nie doszo.
Wzruszyam ramionami. I tak si tam nie wybieraam.
- A tu? Jako niepiekielnik mog po prostu wej czy te s jakie prawa?
Drgn.
- Wchodzisz ze mn.
- Z tob? - Nie wiedziaam, czy chodzi o to, e mnie wprowadza, czy e jestemy razem, zwizani
jako, i to daje mi przepustk.
- Jeste moim gociem. Cho masz na tyle wyrany lad mojej aury w swojej, e nie wiem, czy smoki
nie wpuciyby ci samej.
Zatrzymaam si nagle.
- Smoki? Zamia si.
- Poczekaj chwil.
Korytarz koczy si szerok bram. Wrota byy cikie, drewniane i okute miedzi. Przystanam,
spogldajc na paty pomaraczowego metalu.
- Kto obawia si oblenia magicznych, projektujc to przejcie? - zapytaam Mirona. Mied
zatrzymywaa magi.
- T cz zbudowano okoo pitnastego wieku - powiedzia.
- Kiedy magiczne miasto rozroso si na tyle, by nasi chcieli tam zaglda. Od tego czasu nikt chyba
nic tu nie zmienia. Moe jaki paranoiczny diabli architekt wola si zabezpieczy? Ju wtedy Thorn
by prnym miasteczkiem.
Skinam gow. Nawet jeli piekielnicy i magiczni yli ze sob lepiej ni niebiescy i magiczni,
nieufno midzyrasowa i midzysystemowa zawsze gdzie si tli.
Rozproszy mnie wysoki dwik, jakby paznokie drapa o szyb. Wyjrzaam zza wrt i stanam oko
w oko ze smokiem.
Prawdziwym i zupenie rzeczywistym.
- Na Bogini! Nie wiedziaam nawet, e wci istniej. -
Odruchowo wycignam rk w stron podunego, uskowatego pyska.
Miron zapa mnie za do, zanim dotknam smoka.
- Przedstawiam ci Bestara. Pozwl, e ci najpierw obwcha.
S troch nieprzewidywalne.
Smok wypuci na zwiady cieniutki, ruchliwy wowy jzyk.
Nie dotyka, ale smakowa powietrze wok mnie. Przechyli
gow, jakby zastanawia si nad werdyktem. W kocu mlasn
i pochyli gow, jakby chcia mnie popchn ni, zachci do wejcia. Byby to gest mniej
niepokojcy, gdybym miaa do czynienia z psem, nawet bardzo duym psem, ale nie z na oko
piciometrowym w kbie smokiem. Jakby wyczuwajc mj niepokj, smok raz jeszcze wysun
rozdwojony jzyk i poaskota mnie nim w twarz. Na szczcie jzyk mia suchy i ciepy.
Rozemiaam si i zrobiam krok w jego stron.
- Widzisz, polubi ci. Ma sabo do dziewic. Metaforycznie rzecz ujmujc - zamia si Miron.
- Chyba nie jest z tych, co je poera? - zapytaam, mruc oczy.
- Od kilkuset lat ju nie. Jest za stary na takie specjay. Musz mu wystarczy lej strawne kurczaki. -
Miron poklepa smoka po pysku, by uagodzi jego gniewne parsknicie. Nikt nie lubi, by mu
wypomina wiek. Spojrzaam w pionowe, srebrne renice. Nie jest zwykym zwierzciem,
pomylaam, w oczach krya si cholerna inteligencja. Dreszcz przebieg mi po krgosupie. Wolaam
nie wiedzie, co spotyka tych, ktrych Bestar nie polubi od pierwszego niuchnicia.
Miron pewnie prowadzi mnie przez przedmiecia piekie.
Nie bywa tu czsto ostatnimi czasy, ale przecie wychowa si na tych brukowanych uliczkach.
Zamiaam si, zauwaajc ten szczeg.
- Dobre chci? - zapytaam artobliwie, wskazujc na kocie by pod naszymi stopami.
- Jasne. Luc zawsze mia poczucie humoru. -Umiechn si.
- O tyle to kopotliwe, e jedynie konne pojazdy mog po tym jedzi. Skin na dorok i po chwili
siedzielimy w stylowej bryczce. Na kole siedzia rogaty czort w czarnym paszczyku.
- To jest niesamowite - powiedziaam. - Jak pod turystw.
- Troch tak jest. Ta wsplna" miejska cz jest starowiecka, bo nikomu nie chce si jej
modernizowa, jest jak jest, piekielnicy si przyzwyczaili. Ale swoje posiadoci i domy urzdzaj
ju po swojemu, w rnych stylach, nawet futurystycznych. Czasem wyglda to nieco chaotycznie, ale
jak ci kiedy mwiem - skoro podstaw naszego istnienia by
bunt, nie mona teraz nagle przesadza z rygorami. Anarchizm ma si tu wietnie, dopki nie
podwaa wadzy ksit.
- W tym Luca.
- Oczywicie. - Umiechn si szeroko. Jechalimy kilka minut, nim wonica cign lejce
i konie zatrzymay si przed wysok, kut bram. Kiedy mylisz o piekielnych krgach, raczej nie
wyobraasz sobie ogrodw i luksusowych posiadoci. Niespodzianka. Dom Lucyfera by pikn
will w stylu angielskim, otoczon rozlegym parkiem. wir, ktrym wysypana bya alejka od bramy
do ocienionego ganku, chrzci nam pod nogami.
Czuam lekkie podniecenie t wizyt. Miron chyba te, bo do nieoczekiwanie schwyci moj do.
Nie bylimy z tych przyjaci, ktrzy chodz za rk. Przytulanie, jasne, spanie razem, jasne, ale to?
Czy co si zmienio po tym, jak si niemal ze sob przespalimy?
Odpdziam te myli, widzc, e rozpromieniony Luc wyszed nam na spotkanie.
- Teodoro, jake mio ci goci. - Ucisn mi rk i delikatnie ucaowa w policzek.
- Luc, bagam, bez odwoa do waszego systemu, przecie wiesz, e wystarczy Dora. - Mrugnam
figlarnie. - Nie chcesz chyba, by skrzydlaci poczuli si zbyt pewnie i rocili sobie do mnie jakie
prawa?
Umiechn si szeroko.
- Moja maa, boskie imiona przynale te nam. Wikszo z nas wci nosi je z dum. Teodora to
adne imi dla diablicy -
przekomarza si.
- Ale fatalne dla wiedmy. Moe gdyby bya wersja, w ktrej zamiast Boga jest Bogini, ale tak... To
straszliwe faux pas.
- Albo proroctwo, sonko - mrukn Miron zoliwe, wci trzymajc moj lew rk w swoim
ucisku.
Luc dopiero teraz zauway ten szczeg. Przyjrza si nam uwanie. Wiedziaam, e nic mu nie
umknie. Jeden z darw Lucyfera, jednym spojrzeniem przewietla dusz grzesznika.
Co ja miaam na swoim sumieniu? Zarumieniam si.
- No, prosz, dzieci - powiedzia ciepo. - Przyszlicie mi o czym powiedzie?
Gdy domyliam si, co mia na myli, zamiaam si.
Spojrzaam na Mirona, ktry by nieco mniej rozbawiony, ale i jemu oczy lniy wesooci.
- Jeszcze nie tym razem, dziadku - podkreli ostatnie sowo, cho wiedzia, e Luc woli, gdy zwraca
si do niego po imieniu.
- Ach, wic to tylko wizyta rozpoznawcza? - Przyj przytyk do swego wieku, ale nie zamierza
odpuci. -Jeli boisz si, e ci wydziedzicz za midzyrasowy mezalians, moesz by spokojny.
Masz moje bogosawiestwo.
Puci do mnie oko.
- Dzikuj, Luc, bd mia to na uwadze. Jeli kiedy przyjmie moje owiadczyny.
Drgn zaskoczony.
- Och, wiat si tak szybko zmienia - westchn. -Kiedy dziewczta nie byy tak... samodzielne
mylowo.
- wiat by prostszy - westchn rwnie teatralnie Miron.
- Diabliku, przypominam, e te ci si owiadczyam. Po prostu nie pieszno mi do lubu. -
Podtrzymaam konwencj teatralnym przewrceniem oczami.
- Tak, ale jednoczenie owiadczya si anioowi. To kobiece niezdecydowanie...
- Hm... mamy tu jedn czy dwie grzesznice, ktre dopuciy si poliandrii... - Luc potar podbrdek,
udajc, e usiuje przypomnie sobie ich imiona.
- A poligamistw ilu?
- Nieprzebrane rzesze - zamia si. Wiedziaam, e tak naprawd nie ma parcia na lub
wnuka. Akceptowa go takim, jakim jest. Nie sdz te, by marzy o prawnukach. To dodaoby mu
zbyt wiele lat.
Pradziadek" brzmi po prostu staro.
- Luc, poprosiam Mirona, by mnie tu przywid, bo...
potrzebuj kilku odpowiedzi i nie ma nikogo, kto znaby je tak dobrze jak ty.
- Czuj si zaszczycony, wiedmo. Wejdmy do domu.
Porozmawiamy w spokoju.
Przygldaam mu si, gdy przygotowywa nam drinki. By
przystojny, w przyjemnie nieoczywisty sposb. Ciemne, lnice wosy zaczesywa do tyu, tak by
odsoni piknie sklepione czoo i uwydatni koci policzkowe. Mia prosty, dugi nos i mocn lini
szczki. Rysy moe wydawayby si zbyt ostre, gdyby nie agodziy ich pene, zmysowe usta. Oczy,
jak u Mirona, byy czarne, z tym e obwdka tczwki nie bya czerwona, ale jasnopomaraczowa,
zocista. Jakby wci nosi
lad wiata, jakie mia w imieniu. By, jak wszystkie anioy, upade czy nie, wysoki. Czarna koszula
podkrelaa szerokie ramiona. Grafitowe spodnie estetycznie opinay dugie nogi.
Wyglda na czterdzieci lat. Co oczywicie nie byo prawd.
Nie wiem, ile dokadnie mia lat, sam pewnie nie wiedzia, bo nim pojawili si ludzie, nikt nie liczy
czasu tak skrupulatnie.
Co najmniej kilka tysicy. By stary jak wiat. Ale wietnie si trzyma.
- Podoba ci si to, co widzisz, wiedmo? - Zamia si, widzc, jak si gapi.
- Oczywicie. Nie moe by inaczej - umiechnam si - w kocu macie te same geny, prawda?
Miron rozpar si w fotelu, bardzo zadowolony z mojej odpowiedzi. Luc poda mi szklaneczk z
bursztynowym pynem. Nie przepadaam za whisky, ale c, moje upodobania alkoholowe s zbyt
dziwne, bym moga si spodziewa, e skadniki do Jadeithu s w kadym domu. Wikszo alkoholi
smakuje dla mnie jak lekarstwa na kaszel i zupenie nie potrafiam odrni drogiego trunku od
mizernego dostarczyciela procentw. Byam pewna, e Luc serwuje nam najlepsz whisky, jak
mona naby, ale ja czuam tylko alkohol i lekko zioowy, torfowy posmak, nic, czym mogabym si
rozkoszowa. Upiam yk, czekajc, a cierpliwo Luca si skoczy i sam zacznie rozmow.
- Dobrze, dzieci, mwcie, z czym przychodzicie. I czemu mam wraenie, e znowu macie jakie
kopoty?
Opowiedziaam mu skrcon wersj historii o Badb, Lokim i zamierzonej wojnie ras. Sucha w
milczeniu. Gdy skoczyam, westchn.
- I nie byo nikogo, kogo ta twoja Wrona mogaby zrekrutowa, oprcz ciebie?
- To bardzo duga historia, Luc, opowiem ci, gdy wszystko si dobrze skoczy. Ale sam powiedz,
Luc, kto inny ma takie midzysystemowe chody?
- Jeste ekspertk midzysystemow, co, maleka?
- Codziennie zbieram dowiadczenia - odpowiedziaam na jego zoliwostk.
- Ma te obdne koneksje, Luc, opowiem ci kiedy, nie uwierzysz. Wampiry, wilki, magiczni. Gdzie
nie spoj-rzysz, kto j uwielbia albo chocia ma do rozumu, by si jej nie sprzeciwia.
- Przesadza - powiedziaam.
- Nawet biorc na to poprawk, jestem pod wraeniem. - Luc umiecha si szeroko. - A wic teraz
ja mog wspomc twoj misj. Rozumiem, e mam by twoim informatorem?
- Co w tym rodzaju - powiedziaam. - Szukam kogo, kto moe ukrywa si w piekielnych krgach.
Kogo z mojego systemu.
Unis brwi.
- Mao prawdopodobne, by zdoa si tu wlizgn...
- Chyba e ma tu rodzin, prawda? Ja tu weszam z Mironem.
On mg wej z crk. Z tego co wiem, moe by jedn z twoich poddanych. Hel, znasz j?
- Och, Hel nie jest moj poddan, jest piekieln ksiniczk, zachowaa autonomi i ma swoje
terytorium.
- Krg? - spytaam, zagryzajc wargi. Czuam, e jestemy blisko.
- Nie, nie jest a tak wysoko. Ma kawa ziemi w szstym krgu.
- Karny... podlega Samaelowi? - zapyta Miron. Jego twarz staa.
Luc skin gow.
- Kiedy jeszcze bya w waszym systemie, bya bogini mki i kary w zawiatach. Nie byo dla niej
lepszego miejsca ni krg karny.
- Dlaczego waciwie tu jest?
- Z tych samych powodw, co wielu innych magicznych, maleka, mio. Od kilkuset lat jest
zwizana z podopiecznym Samaela.
- Haures czy Berith? - Miron by coraz bardziej zaspiony.
- Berith.
Miron odetchn.
- Wyjanijcie mi, nie znam ich. A tyle nie nauczyli mnie na szkolnych lekcjach religii.
- Obaj s wychowankami Samaela, jego przybranymi synami. Obaj s garzami i oszustami, ale
Haures jest agresywny i skonny do przemocy, Berith to raczej typ fantasty, troch artysty, nie tyle
chce szkodzi, co bawi go, gdy wprowadza innych w bd - wyjani mi Lucyfer.
Piknie. Hel nadaje nowe znaczenie teorii, e dziewczyna szuka na ma kogo takiego jak jej tata.
Crka Boga Oszusta wie si z garzem. Czemu mnie to nie dziwi? - zaczam w mylach
podsumowywa dane.
- Co zamierzasz?
- Znajd j, sprawdz, czy Loki jest u niej, i sprbuj jako odwrci jego uwag od nas... Moe
zdoam przywoa Badb i wezm si za by...
- Trudno to nazwa planem. - Lucyfer potar podbrdek.
- Nic lepszego nie mam. Przecie wiesz, e w starciu z bogiem nie mam szans, jedyne, co mi zostaje,
to akcje dywersyjne i partyzantka. Intuicja podpowiada mi, e z tego wybrn. Dotd jako spadaam
na cztery apy... w najgorszym wypadku na cztery litery...
- Miron, a co ty zamierzasz? Chyba nie bdziesz z nim walczy? - Spojrzenie Luca byo
zaniepokojone, a ton gosu zimny.
- Dziadku, nie jestem szalony.
- Wiem. Ale jeste zakochany, to prawie to samo.
- Dora ma dwie sprzymierzone z ni, w jaki dziwny sposb, ale jednak, boginie. Bd przy niej. -
By stanowczy.
Nie odzywaam si. Przez skr wyczuam, e to jedna z tych chwil, kiedy chopak musi przypomnie
dziadkowi, e jest ju dorosy. Podejrzewam, e przez ostatnie trzy wieki mieli niejedn tak
rozmow.
Lucyfer westchn.
- Oficjalnie nie mog si miesza w to wszystko, nie mj system, ale dzieciaki, ja przez was osiwiej
- jkn, przeczesujc wosy palcami.
- Jakby mia osiwie, ju by to mia za sob. Zatrzymae si we wczesnej czterdziestce i nie
postarzae si od tego czasu nawet o rok, Luc. - Miron rozbraja go umiechem.
- Dobrze, idcie, ale po wszystkim wrcie tu i uspokjcie moje skoatane nerwy.
- Jasne, Luc, wpadniemy i zrobimy ci nalot na lodwk.
Starcia z bogami zaostrzaj apetyt.
- Przeka Irminie, ugotuje co, co lubisz.
Patrzy na Mirona z czuoci. Umiechnam si lekko.
Nikt, kto by go w tym momencie zobaczy, nie uwierzyby, e ma przed sob Ksicia Piekie,
upadego anioa, przywdc piekielnych zastpw.
W szstym krgu znajdoway si wizienia dla potpionych dusz o dugich wyrokach. Nie trafiay tu
starsze panie podkradajce czekoladki w supermarkecie. Gorzej byo tylko w sidmym krgu,
nazywanym nieoficjalnie
krgiem makabry - tam trafi mag, ktrego zabi Joshua, ratujc tym moje ycie. W szstym byo
sporo mordercw, cho nie z gatunku psychopatycznych i seryjnych, gwaciciele i pedofile (ktrzy
nie tylko w ludzkich wizieniach nie mieli atwego ycia), szczeglnie paskudne przypadki
rodzinnych tyranw. Sama mietanka ludzkoci. Krg by regularnie zasilany nowymi dostawami
potpiecw i jak wyjani mi Miron, zwaszcza dwudziesty wiek przyczyni si do przepenienia cel
- wyroki tu byy dugie, trzysta lat w gr, ale zdarzay si i trzy razy dusze. A nowe dusze
napyway i napyway. Ksistwo Samaela nie musiao obawia si niedoborw siy roboczej.
Energi winiw zasilane byy lokalne wzy ciepownicze i elektryczne, a zapasy byy tak due, e
mona by to miejsce zamieni w wiecce tysicem neonw piekielne Las Vegas. Samael nie lubi
jednak ostentacji. Brama do szstego krgu bya surowa, ascetyczna.
Szary, chropowaty mur, elazne kraty bez ozdobnikw.
Zdziwi mnie brak stray, ale Miron tylko wzruszy ramionami.
I tak ju wie, e tu jestemy" - powiedzia bezgonie. Opar
si o bram i czeka. Nie rozumiaam na co, ale naladowaam go. Tylko jedno z nas znao zasady
panujce wrd tubylcw i nie byam to ja.
- Miron, dziecko, co ci sprowadza? - Niski, gsty jak mid gos dobiegajcy zza moich plecw
zaskoczy mnie i podskoczyam.
Aura nadchodzcego diaba bya niesamowita. Przytaczaa, odbieraa oddech, wlewaa si w uszy i
nos niczym morska woda. Mona byo w niej uton. Przeszed mnie dreszcz. Na Bogini, naprawd
cieszyam si, e Luc zawsze przestrzega
zasad dobrego wychowania
i nie chcia mnie zastraszy. Ten tu bez wtpienia prbowa.
Spojrzaam na niego zirytowana. Mwi si, e nie ma tak naprawd brzydkich aniow, upadych czy
nie, ale s takie, ktre odpychaj, mimo urody. Tak byo z Samaelem. Niby nic nie mona byo mu
zarzuci. Czarne wosy, niada cera, mocna sylwetka. Cakiem czarne oczy. Wskie usta. Na zdjciu
mg
uchodzi za atrakcyjnego. Na ywo jego aura i zapach skoncentrowanego za, jaki z siebie wydziela,
byy trudne do zniesienia. Jaki by, zanim upad? Czy ju wtedy wywoywa
tak reakcj?
- Samaelu - warkn mj towarzysz - po co te fajerwerki?
- Ach to - powiedzia diabe nonszalancko. - Wybacz, sia przyzwyczajenia. Nie sdziem, e jeste
tak wraliwy.
- Ja nie jestem, ale nie jestemy tu sami. Moja przyjacika nie jest piekielnic. - Wskaza na mnie
skinieniem brody.
- Nie wtpi. - Skrzywi si, wci zwracajc si wycznie do diaba, omijajc mnie spojrzeniem. -
Twj rd zawsze mia
dziwne umiowanie do stworze z bota.
- Nie jestem czowiekiem - powiedziaam spokojnie, nie chcc da si sprowokowa.
- Och, ale bya miertelna, gdy ci sobie wybra. -Wyraz obrzydzenia wypenia kady centymetr
jego twarzy.
- Samaelu, daruj sobie - powiedziaam chodno. -Wszyscy pamitamy, czemu upade, oddaj pokon
twej dumie, nie oddae hodu Adamowi wtedy i jeli potrzebujesz wiadka, e nie zmienie zdania i
dzi take upadby w imi tych ideaw, jestem do usug. Jeli
mylisz, e obraasz mnie, wytykajc mi ludzkie pochodzenie, mylisz si. Przez osiemnacie at
yam jako czowiek, nie wiedzc, e jest inne ycie. Nienawidzc ludzi, nienawidziabym sporego
kawaka siebie.
- Chyba nie wiodo ci si najlepiej jako czowiekowi, co, Teodoro? - zapyta pogardliwie.
- Rnie bywao - odpowiedziaam, wyczuwajc w tym pytaniu jaki haczyk.
- Gdy tu trafia ostatnim razem... c, nie wydawaa si radosna. - Umiecha si jadowicie.
Rwnie dobrze mg mnie spoliczkowa.
- Nie byam tu dotd - wyszeptaam.
- Och, bya, wci mam gdzie twoje akta... Powietrze zgstniao, oddychaam z trudem. Miron
chwyci mnie, widzc, e jestem bliska omdlenia. Caa krew odpyna mi z gowy, by teraz napiera
na serce, koatajce si jak krlik w potrzasku.
- Ile to byo lat temu? Pitnacie? - Samael cedzi sowa. -
Tak, miaa pitnacie lat, pojawia si taka blada, taka smutna... och, serce by si krajao, gdybym
je mia. Przypomnij mi, co sobie zrobia? - drczy mnie.
- Podciam yy - powiedziaam gucho. Nie zamierzaam paka, nie dam mu satysfakcji. Zbieraam
w sobie si, by stawi czoa zoliwemu diabu i wasnej przeszoci.
- Hm, chyba nie tylko, co?
- Nie, naykaam si te prochw, lekw.
- Tak, bya zdeterminowana. - Zmruy oczy jak kot.
- Bez wtpienia - powiedziaam, silc si na spokj. Miron wpatrywa si we mnie zaskoczony.
- Gdybym wiedzia, nie przyprowadzibym ci tu -jkn.
- Nie pamitaam - powiedziaam po prostu.
- Nie moga zapomnie wizyty tutaj - warkn zirytowany Samael.
Uniosam rkaw, ukazujc ansuz:
- Samaelu, sowo, e nim nie przypomniae mi tego, drzwi do tych wspomnie byy zamknite -
powiedziaam spokojnie.
- Tak, prbowaam popeni samobjstwo. Nie wiedziaam, kim jestem, czuam si zagubiona, inna,
przeraay mnie dary, ktrych nie rozumiaam, budzca si magia, nad ktr nie panowaam. To
chcesz usysze, Samaelu? To nie by jedyny raz, nie wiem, czemu akurat ten zapamitae tak dobrze.
Zreszt, nie wiem, czemu widziae mnie tutaj. Przecie samobjcy trafiaj do pitego krgu, czy
nie? - Spojrzaam na Mirona, przytakn.
Jesieni Joshua mia gardowy przypadek. By udowodni co Trybunaowi Archanielskiemu, musia
przekona nastoletni dziewczyn, by wybraa ycie. Mnie nikt nie przysa anioa, nie wtedy.
- Trafia tu, bo bya nie tylko samobjczyni, ale i wiedm
- powiedzia Samael.
- Nie wiedziaam, e ni jestem, nie wtedy, jeszcze przez trzy lata nie miaam o tym pojcia.
- Ale uywaa magii, nie ma znaczenia, czy wiadomie, a wci bya czci naszego systemu.
Nadal mam twoje akta, waciwie mgbym ci tu zatrzyma. - Zamia si.
- Tylko sprbuj - warknam.
Nie wiedziaam, czy zdoam sprawi mu bl, ale zamierzaam sprbowa, jeli bdzie si o to
prosi. Biay pomie we mnie zaczyna rosn. Moja aura szumiaa pod oson. Miron usztywni si
i przysoni mnie czciowo swoim ciaem.
- Ciekawe, co mi zrobisz? Znw wpadnie tu ten twj poltergeist, czy kim on tam by? - mia si
Samael. Dwik by
rwnie przyjemny, jak smaganie biczem.
- Miaby do czynienia ze mn. I z Lucern. Kto wie, czy i Gabe nie dooyby swego - warkn mj
towarzysz, a ja usiowaam zrozumie, o co w tej niesamowitej historii chodzio.
Zaniemwiam. Nie zdarza mi si to za czsto, ale jednak. W
kocu wybucham:
- O czym ty, do cholery, mwisz? Nawdychae si siarki, czy jak?
- Nie mw, e i tego nie pamitasz? - Przebija mnie wzrokiem, przekonany, e kami.
- Samaelu, musz ci zmartwi - powiedziaam zimno. - Nie pamitam nic. Podciam yy.
Zasnam. Pamitam jakie gosy, ale nic konkretnego. Ciebie te nie pamitam.
Obudziam si i miaam pewno, e spartaczyam mier, jak dotd partaczyam ycie. Nie ma tu
wielkiej tragedii, raczej klasyczny przypadek depresji niewyszkolonej magicznej.
- Nie spartaczya mierci, wiedmo. Bya do skuteczna, by trafi tutaj. Ale przysza twoja
odsiecz. Duch, ktry narobi
strasznego zamieszania i wycign twoj dusz niemal za uszy.
Pokrciam gow.
- Rozumiem, czemu to zapamitae, ale przykro mi, ja nie pamitam. Nie wiem, kim mg by ten
duch.
Znw patrzy na mnie, jakby spodziewa si znale dowd, e kami. Miron obj mnie ramieniem.
Ciepo jego ciaa w miy sposb koio wspomnienie chodu i blu, jakie towarzyszyy mi wtedy,
pitnacie lat temu. Wkrtce bdzie rocznica tamtego dnia. Dzie przesilenia zimowego. Ju wtedy
podwiadomie wybieraam magiczne daty. Wiedma z genw, dwie cierajce si linie magiczne.
Brak wsparcia, szkolenia.
Nic dziwnego, e targnam si na ycie. Odetchnam.
- Ale nie jestem ju czowiekiem, Samaelu, i przychodz do ciebie, by ci ostrzec.
Miron zacieni ucisk. Nie wiedzia, do czego zmierzam.
- Wiem, e jeste niechtny ludziom i niszym rasom, w tym mojej. Jestem pewna, e nie chcesz z
naszego powodu mie nieprzyjemnoci i nie chcesz, by wcigano ci w awantury innych systemw.
Wanie dlatego pomylaam, e chciaby wiedzie, e bg z mojego systemu, ukrywajcy si w
twoim krgu, usiuje rozpta ma apokalips w moim wiecie. Ma spore szanse na powodzenie. A
wiesz, co bdzie si mwio, gdy mu si to uda? e mu pomagae. Czy kto uwierzy, e przypadkiem
ukrywa si u ciebie? Czy ktokolwiek uwierzy, e mgby si skry przed twoim czujnym
spojrzeniem? Czy znajc twoj niech do innych ras, ktokolwiek uwierzy, e nie bye wsplnikiem
bstwa? Mj system, starszyzny wszystkich ras, bd szuka winnych. Jeli dowiedz si, e bye w
to zamieszany, rozejm upadnie. I znw bdziesz zmuszony do kontaktw z moim ludem. Nie m-
wic o tym, e nie powiniene miesza si w spory spoza twojego systemu, ju samo to pogwaca
rozejm, czy nie? Czy kto uwierzy, e twoi synowie nie byli wiadomi, co robisz? A nawet jeli si
wybronicie... Hel pjdzie na dno z ojcem. Jak zniesie to Berith?
Sucha mnie zaskoczony i milczcy. Raz po raz wpatrywa
si w mj ansuz, spokojny i blady.
- To jakie brednie - powiedzia w kocu.
- Chciaabym, rwnie mocno jak ty, by to byy brednie. Loki gdzie tu jest, nie wiem, czy Hel wie, co
on kombinuje, ale nie jest tu przypadkowo. Prbuje gra nami w koci. Wiesz, e prawdziwa wersja
tej gry jest zakazana. We wszystkich systemach.
Skin gow.
- Gupiec. Nie chc mie z tym nic wsplnego. To wasz baagan - powiedzia, marszczc si z
obrzydzeniem.
- Powiedz mi, gdzie mog go znale. Przywoam kogo, kto si nim zajmie. Pomog ci pozby si
problemu. -
Umiechnam si nieco ironicznie, ale nie zauway tego.
- Miron, zaprowad j na Krwawe Pole. Jeli gdzie tu jest, to tam.
Nie rzuciam mu si na szyj ze szczcia, e byam krok bliej koca tej awantury, tylko dlatego, i
byby to dla niego straszny dyshonor.
Odwrci si na picie i udawa, e przestalimy dla niego istnie. Westchnam z ulg. Gdybym bya
Panem, strciabym go jeszcze niej, wida nie upad do, skoro wci jego parszywa duma
przesaniaa mu cay wiat. Bogini znalazaby dla niego jaki perfidny sposb odpra-cowania
przewin. Moe jako Anio Str przeprowadzaby staruszki przez ulice przez najblisze milenium.
Ksi krgu karnego, te mi upodlenie. Niebiescy naprawd nie maj wyobrani.
20
Poruszalimy si cicho. Mimo ciemnoci panujcych dookoa widziaam do, by nie potyka si o
wasne nogi. Dla Mirona mrok nie stanowi kopotu, wiedziaam, e nocne widzenie u piekielnikw
jest naturalne jak oddychanie.
Waciwie wolaam nie wiedzie, co jest po obu stronach kamienistej drogi, ktr szlimy.
Przecinanie sektora wiziennego nie jest rozsdne ani przyjemne. To, co bym zobaczya, na pewno
nawiedzaoby mnie w snach. Nawet jeli nie byo wikszego ryzyka, by Samael dotrzyma groby i
uwizi mnie w swoim karcerze, skoro podpadam pod prawa nadnaturalnych, wolaam nie wiedzie
dokadnie, czego uniknam jako pitnastolatka. Nie eby karny rewir w zawiatach Gardiasza by
radosn alternatyw, ale Samael przeraa mnie bardziej ni Pan Zawiatw.
Byam zdenerwowana. Czuam, e zbliamy si do czego bardzo zego. W gowie zaczyna gra mi
mj tradycyjny podkad muzyczny na szalone eskapady. Kojarzycie ten stan, gdy wiecie, e robicie
co gupiego, ale
zamiast si wycofa, brniecie, a w gowie syszycie muzyk, ktra popycha was do przodu? Mogo
by to by Highway to Heli", ale mj umys nie by tak dosowny. Wspomnienie
Walk Idiot Walk" The Hives pulsowao mi pod czaszk. Krok automatycznie dostosowywa si do
melodii. Miron zauway
to i zamia si cicho.
- Co tym razem? - zapyta. Gdy mu powiedziaam, zamia
si raz jeszcze. - Pasuje.
- Miron, czy mamy szans wyj z tego cao?
- Taaa, mamy - powiedzia. - Jeli twj plan si powiedzie.
- Mj plan zakada, e jestemy takimi pionkami, e dla Lokiego nie bdziemy do interesujcy, by
si nami zaj
osobicie.
- Synowie Samaela nie bd interweniowa. Wbrew temu, co mylisz, on ci posucha. Nie chce si
miesza w t histori.
Nie ze strachu, a z obrzydzenia. Myl, e miaby mie z botnymi cokolwiek wsplnego, jest dla
niego nie do zniesienia. Wystarczajco irytuje go, e dosta krg, w ktrym widuje ich kadego dnia.
- Jak mio. Mylaam, e lubi swoj robot.
- Nie. Ale wanie dlatego Pan mu j da.
- Nie wiedziaam o tym, jako dziecko waszego systemu. To znaczy mylaam, e bunt Luca i innych
odci ich od Pana cakiem.
- Czasem myl, e ten bunt by Panu na rk. Potrzebowa
rwnowagi. Czy cokolwiek zreszt mogoby si dzia bez jego woli? Gdyby naprawd chcia
zniszczy buntownikw, zrobiby to. Tymczasem oni tylko upadli. Zmienili si, ale przecie nie s
czortami czy demonami, wci s anioami, nawet jeli upadymi. No i sprawuj
wadz w piekle, ktre wczeniej byo znacznie bardziej paskudnym miejscem. Teraz nawet tu
obowizuj boskie prawa. Stali si czci planu. Straszakiem na potomkw Adama. Zagryzam
wargi.
- Nie ma znaczenia, w jakim systemie, i tak jestemy komi w rkach bogw. Ty masz Pana, ja
Bogini plus setki jej wciele, bogw wielu religii i kultw, tysice bstw wszelakich. Chyba tak
jest jeszcze trudniej.
Przytakn.
- Dlatego na co dzie nie warto o tym myle. Trudno byoby utrzyma zudzenie wolnoci -
powiedzia spokojnie.
- Taak, chyba e od wita, gdy wcigaj mnie w swoje zabawy.
- Ju blisko - powiedzia, zwalniajc odruchowo. -
Czujesz to? , Przytaknam. Powietrze gstniao. Fala jakiej mrocznej, zej energii obmywaa mnie,
wywoujc gsi skrk. Instynkt podpowiada, bym zawrcia, ale me posuchaam.
- To on? - spytaam, a gos mi zadra.
- Nie, to Krwawe Pole. Ma koszmarn aur. Nikt z wasnej woli nie chce tu by. Nikt z naszych w
kadym razie. To pole bitwy. Tu anioowie walczyli z upadymi. Ziemia wci nasiknita jest ich
krwi. To ze miejsce.
- Dlatego Hel je chciaa - szepnam. - Loki potrah si ywi energi pl bitwy. Widziaam to we
nie. Szed midzy trupami i wchania mier i bl.
Wzdrygn si.
Krwawe Pole rozlewao si przed nami szeroko. Sklepienie nad nim byo krwistoczerwone. Pokryte
strzpiastymi dymami unoszcymi si nad pogorzeliskiem. cisno mi odek, podejrzanie podobne
to byo do snw z Badb.
Ksiyc wyawia z ciemnoci pagrki, kikuty drzew, bielejce wrd skib ziemi koci.
Cmentarzysko nie-
miertelnych. Dreszcz przebieg mi po ciele, a woski na karku sterczay. Adrenalina huczaa w
yach jak grski potok. W
ciszy pobojowiska moje serce szalao jak may dobosz.
Szukaam wzrokiem olbrzyma ze snu. Szam coraz dalej, Miron postpowa krok za mn. Czuam jego
zdenerwowanie.
To miejsce byo dla niego jeszcze gorsze ni dla mnie. Zblad, rysy mu stay. Wiedziaam, e z
wasnej woli nigdy by tu nie przyszed.
Szam, a stopy grzzy mi w bocie. Ziemia nie moga lub nie chciaa przyj krwi, ktr tu rozlano.
Westchnam. Koszmar z Badb naprawd wraca. Syszaam pytki, przypieszony oddech diaba za
sob.
- Moesz tu poczeka, jeli chcesz, znajd go sama
-szepnam, chwytajc jego rk.
- Nie - warkn - idziemy. Nie moe by daleko.
Skinam gow. Ju wyapaam aur, pochodzc z mojego systemu. Inna ni aury wydzielane przez
szcztki piekielnikw i niebieskich. Ale nie mniej przeraajca. Loki by gdzie blisko.
Zobaczyam go. Po prostu pojawi si na pagrku przede mn. Jego wysokie, uminione i nagie
ciao, opasane tylko skrzan przepask biodrow, zalane byo ksiycow powiat. Na Bogini,
jknam, wyglda jeszcze bardziej przeraajco ni we nie. Twarz i tors
mia umazane zastyg krwi. Sta z rozrzuconymi ramionami, a wkoo niego taczyy pomyki aury -
wszelkie odcienie czerwieni. Nie zauway nas, wzrok mia wbity w pole rozcigajce si przed
nim. Widok musia mu sprawia przyjemno. Umiecha si i nabiera przesycone zapachem krwi
hausty powietrza jak kuracjusz w Ciechocinku.
Westchnam. Co teraz? Skoncentrowaam si na wspomnieniu Badb. Miaam nadziej, e to
wystarczy, e zdoa tu przyj, e nie powstrzymaj jej smoki i miedziane drzwi.
- Zapraszasz j. Nasi nie bd si sprzeciwia wezwaniu -
szepn Miron. - Jeli bdzie chciaa, znajdzie ci.
Czyli nawet jeli wiedziaa, e on tu jest, nie moga przyj bez zaproszenia? Po to jej byam
potrzebna? Dobrze, nie miaam czasu do stracenia, pora na rytua. Wycignam zestaw magiczny.
Usypaam wok nas krg ochronny z soli.
Niby Badb nie miaa powodw, by nas zabija, ale czy mog to samo powiedzie o Lokim?
Przezorna wiedma to ywa wiedma. Lub nieumara do koca, jak w moim przypadku. Na bocie
trudno byoby wyrysowa runy przywoania, wic uy-
am amuletw. Brzozowe krki z wypalonymi runami uoyam na okrgu zgodnie z czterema
stronami wiata.
Podstawy s, teraz ofiara. Mruczc inkantacj przywoania, wyjam srebrny sztylecik z cholewki
buta. Nie ma jak praktyczne prezenty, pomylaam ciepo o krasnoludzie.
Naciam lewe przedrami, tu nad nadgarstkiem, na ktrym wci lekko poyskiway blizny sprzed
pitnastu lat. I kilka innych, ktrych dorobiam si pniej.
- Badb Catha, przybd na moje wezwanie - szepnam. -
Przywouj ci wedle umowy.
Przez chwil nic nie czuam. Zaczynaam si martwi, e moja magia moe tu nie dziaa, jeli krew
anielska uwicia t ziemi. Panikowaam kilkadziesit sekund, nim krg oy.
Sl wytwarzaa pole ochronne wok nas, ale i tak poczuam napr mocy, kbicej si w nocnym
powietrzu przed nami.
Czer zgstniaa. Zaszumiay skrzyda. Przybywaa Badb Catha, ciemno sama w sobie. Jej
szczupa, wysoka sylwetka wyonia si z mroku. Staa przede mn, cielesna i za. Czarne do kolan
wosy powieway, unoszone nie wiatrem, a moc.
- Cahan Rhiamon - zamruczaa jak kot. - Czyby wreszcie wypenia, co ci przeznaczyam?
- Tak, Badb, znalazam go. - Wskazaam na odleg o jakie sto metrw sylwetk Lokiego. Aura
Badb zwrcia jego uwag lub wyczu moj magi przywoania. Odwrci si do nas, a jego moc
przemkna w nasz stron. Czerwona macka odbia si od mojego krgu.
Badb dopiero teraz zauwaya sl.
- Och, bardzo sprytnie, maa wiedmo, masz troch czasu, nim sl si rozpuci...
Zbladam. Czy wilgo rzeczywicie zaszkodzi krgowi?
Cholera, nie wybraabym takiego miejsca na przywoywanie Badb, ale przecie nie byo suchego
kawaka w okolicy... Nie miaam wiele czasu.
- Badb, zrobiam, co do mnie naleao. Id, zmierz si z nim, wygraj i zostawcie nas wszystkich w
spokoju.
Zamiaa si.
- Mwisz mi, co mam robi? - Wyszczerzya si. -A moe przywoam Lokiego i pobawimy si
razem? Tob?
- Do - warknam. - Jestem wci w krgu, przywoaam ci. Nic mi nie zrobisz.
- Nie jestem demonem - zamiaa si.
- Nie jeste, ale runy to nie pieczcie demona. Wiesz o tym -
wysyczaam - Bogini jest moj tarcz. Dodatkowo, nie chcesz chyba tumaczy Krlowej Wilkw,
czemu pozbawia j upragnionej wnuczki?
Podwiadomie liczyam, e jej groby byy tylko droczeniem si, a myl o rozprawieniu si z Lokim
zbyt kuszca, by j odkada dla jakiej nic nieznaczcej wiedmy. Nie byam wyzwaniem, jak
Oszust, a intuicja podpowiadaa mi, e Badb nie doszaby do tego, kim jest, gdyby nie bya ambitn i
mciw suk.
Rzeczywicie, ju po kilku sekundach stracia mn zainteresowanie, wpatrujc si w grujc nad
polem posta.
Mierzyli si spojrzeniami, a powietrze gstniao od magii i agresji. W uamku chwili Badb zmienia
si we wron. Czarne pira zaszumiay, gdy rozoya niemal dwumetrowe skrzyda.
Czarne guziczki oczu poyskiway nad ostrym jak sztylet dziobem. Uniosa si i poleciaa w stron
Lokiego. Bg Oszust nie zamierza czeka, a Wojenna Wrona wydziobie mu serce czy oczy.
Natychmiast przeobrazi si w jedno ze swoich zwierzt. Potnego ora. Niemal dwukrotnie
wikszego ni Badb. Ich walka w powietrzu wygldaa jak taniec. Czarne skrzyda, szare skrzyda,
szpony ora wpijajce si w lnic czer. Zoona choreografia nie moga jednak ukry przewagi
fizycznej Lokiego. Na Bogini, pomylaam, on moe wygra!
Co wtedy? Co z nami?
Musiaam jako pomc Badb. Nim przemylaam spraw, nacinaam znw rami i przywoywaam
inn bogini. Niech mnie, jeli bd staa z zaoonymi rkami, gdy wa si losy mojego wiata.
Krwi skropiam
ziemi i naznaczyam ni swoje czoo i pier. Miron ledzi
moje poczynania z niepokojem.
- Krew z krwi, przyzywam ci, Faoiliarno, Pani Wilkw, ktra daa pocztek mojemu rodowi.
Tym razem moc zafalowaa znacznie szybciej. Miaam pierwszy raz stan oko w oko z moj
antenatk. Pojawia si przede mn, wyprostowana i silna. Miaam jej szare oczy, ale na tym
podobiestwa si koczyy. Jej twarz bya poorana bliznami, jedna z nich biega przez cay policzek,
od nosa po szyj, by znikn pod kbowiskiem niemal biaych wosw.
Miaa uminione, silne ciao wojowniczki, okryte tunik z wilczej skry. Bya ylasta, cigna pod
skr pryy si jak powrsa. Nie musiaam widzie jej w akcji, by wiedzie, e potrafia zabija
szybko i efektywnie, ale spojrzenie w jej zimne oczy podpowiadao, e nie zawsze miaa ochot na
szybk mier ofiary. Z ca pewnoci nie bezbolesn. Zauwaya, e si jej przygldam. Czekaa z
umiechem. Na Bogini, by
przeraajcy. Ky ledwie mieciy si midzy innymi zbami, ostre i dugie.
- Wnuczko, nie musiaa uywa krgu, przyszabym do ciebie na samo wezwanie.
- Wiem, ale wolaam si z tob spotka, ni goci ci znowu w gowie - odpowiedziaam, silc si
na spokj. - Tak jest lepiej.
Wzruszya ramionami. Moja delikatno nie trafiaa jej do przekonania, ale nie zamierzaa si ze mn
kci.
- Potrzebuj pomocy - powiedziaam. - Podobno chcesz mi jej udzieli.
Wskazaam na walczce w grze ptaki.
- To pojedynek, nie mog wchodzi midzy nich. To niehonorowe - powiedziaa niewzruszona, cho
z byskiem w oku spogldaa na Badb. Chyba naprawd byy zaprzyjanione.
- Nie zamierzam ci o to prosi, babciu - podkreliam celowo ostatnie sowo. Niech tam, wszystko,
co zwiksza moje szanse na wygran, jest dzi mile widziane. - Przywoaj ich wilki, niech walcz
jak rwny z rwnym.
- Loki nie ma wilka wrd swoich wciele - powiedziaa zaskoczona.
- Jest ojcem Fernira, prawda? - zapytaam podchwytliwie.
- Tak.
- Fernir jest jednym z twoich wilkw. Czy widziaa wilka, ktrego ojciec nie byby wilkiem?
Umiechna si zoliwie, kiedy dotaro do niej, do czego zmierzam.
- Jeste przebiega, Cahan, to dobrze...
- Moesz to zrobi? Jako Krlowa Wilkw masz wadz, moesz wymusi przemian w wilkoakach.
Moesz wymusi j u bogw?
Wzruszya ramionami.
- Nie prbowaam. Ale tak, mog.
- Wic taka jest moja proba. To nie oszustwo, nie naruszam zasad honorowego pojedynku, chc
tylko, by Badb miaa rwne szanse. Wrona nie wygra z orem. -Znw leciutka manipulacja. W kocu,
nawet jeli z rnych powodw, obie trzymaymy kciuki za Badb.
- Nie wygra... Dobrze.
Odwrcia si do mnie plecami i utkwia oczy w ptakach, ktre splecione byy w morderczej walce.
Nawet z tej odlegoci widziaam, e skrzydo Badb jest w zym stanie.
Zacisnam pici. Jeli to si nie uda... Loki wygra.
Faoiliarna wycigna donie w gr. Jej moc wzmagaa si.
Przypominaa mi fal, jak ujarzmiaa wilki w barze w Gdyni.
Syszaam jej wiszczce inkantacje, ale nie rozumiaam sw.
Jeszcze nim zobaczyam pikujce ptaki, poczuam, e si udao. Powietrze zafalowao jak wtedy, gdy
rzucam zaklcie.
Zmiana. Nim Loki i Badb upadli w boto, transformacja bya zakoczona. Nie byo ju wrony i ora,
ale dwa wilki, wielkie i masywne. Badb, wierna swojej kolorystyce, bya czarn, lnic wader,
Loki wilkiem o skbionej, podpalanej sierci.
Spili si w zapasach, warczc i szczerzc ky. Szanse byy teraz znacznie bardziej wyrwnane. Loki
nawet w wilczej formie by nieco wikszy, ale Badb bya zwinna i szybka.
Zaciskaam pici niewiadoma, e wbijam sobie paznokcie we wntrze doni.
Miron obj mnie ramieniem. Nie wiedzia, czy ju moe si odezwa - prosiam, by milcza, pki
uywam magii, bojc si, e wasn aur czy sowami zakci rytua. W podrcznikach dla czarownic
nie ma rozdziau o zabezpieczaniu krgiem i czarowaniu z diabem czy anioem u boku. Autorzy nie
wszystko przewidzieli, pomylaam, splatajc palce z jego.
Walka bya zacita. Ale intuicja podpowiadaa mi, e szala przechyla si na stron Badb. Spltana
sier Lokiego bya okrwawiona, jego ruchy coraz wolniejsze. Gdy docisna go do podoa, nie
byam zaskoczona. Zba-
mi wpia si w futro na jego szyi i warczaa. Przez chwil jeszcze prbowa si wyzwoli, miota
si, ale nie pucia go.
Mia wybr, uzna jej zwycistwo lub zgin. Midzy wilkami nie ma rokowa pokojowych i
kompromisw. Rozluni
minie. Badb uniosa czarny eb i zawya, dugo i przecigle, do tarczy srebrnego ksiyca.
- Odelij mnie - powiedziaa Faoiliarna. - Nie chc, by Loki mnie tu zobaczy, nie zamierzam narazi
si na jego zemst.
Dla ciebie te lepiej, by nie wiedzia, e jeste potomkini jednej z tych, ktrzy przetrwali Ragnarok,
nie po tym, jak zamieniam jego syna w wilka.
- Jak dugo bd wilkami?
- A wypeni rytua walki. - Umiechna si nieco zowieszczo.
Wiedziaam o wilkach do, by nie pyta o to, jak skoczy si ta walka.
- Jasne - powiedziaam i szybko zerwaam zaklcie przywoania. - Miron, czas na nas - szepnam. -
Ona odbierze teraz hod i sowo, nie chcesz tego widzie, ja zreszt te.
By jeden uniwersalny sposb, w jaki wadera moga odebra hod od wilka. A ten gatunek lubi
brutalny seks.
Musiaam zerwa ochronny krg. I tak by ju saby, bkitny blask soli znika powoli w bocie.
- Obejmij mnie swoj oson - wci mwiam szeptem.
Miron skin gow i jego aura piekielnika rozjarzya si czerni i szkaratem. Obj mnie mocno, a
jego energia oblaa nas oboje. Od niekontrolowanej utraty oson w Trumnie wiedziaam, e to
moliwe. C, wybryk Gajusza by bardziej pouczajcy ni mylaam.
Ucieklimy, grzznc w bocie po kostki. Zza plecw syszelimy warczenie i wycie. Wilcze igraszki
s haaliwe.
Gdy opucilimy Krwawe Pole, a pod stopami znw zazgrzyta nam wir szstego krgu,
westchnam.
- Mylisz, e to koniec? - zapyta Miron, widzc, e rozluniam ramiona.
- Tak. To nie by ostatni pojedynek, jaki stoczyli, ale t rozgrywk zakoczy. Badb wygraa. Loki
moe by oszustem, ale honor wrd bogw jest zbyt wysoko ceniony, by zama
ich rozejm.
- Nie bdzie prbowa wszcz tej wojny?
- Przeszkodziam mu, godzc wilki, wampiry i magicznych...
gdy znaj konsekwencje, nie zaczn wojny. Zreszt, bogowie nudz si atwo. Gdy zakoczyli t
parti, wymyl nastpn, midzy ludmi czy magicznymi, cho pewnie daleko std.
- A wic udao ci si?
- Nam, diable, nam. Te troch nie dowierzam
-umiechnam si - cho to odwieajce, gdy po walce brakuje mi tylko kilku kropel krwi, nie mam
obrae i to kto inny musia spuci omot przeciwnikowi, prawda?
- Prawda. Wtedy, po spotkaniu z magiem, musiaem ci nie... To miao swoje plusy.
- Oszczdzaj siy, diabeku, przydadz nam si po wszystkim. Wci mamy na karku
starotestamentow wszetecznic. Z tym brakiem obrae moe chwaliam dzie przed zachodem
soca...
- Chodmy do Luca, uspokjmy staruszka. Poza tym jestem godny jak wilk. - Bysn zbami w
umiechu.
- Tak, nic tak nie pobudza apetytu, jak widok pola bitwy i krwawej potyczki.
Gdy tylko dotarlimy do domu Luca, kilka ruchliwych stworzonek pilnowao, by niczego nam nie
brakowao.
Czarcik, kilkuletni chopiec o sztywnej szopie rudych wosw i piegowatym nosie, zabra nasze buty
i ubrania, by doprowadzi je do adu. Wiedziaam, skd ten pomys, gdy spojrzaam na swoje
cudowne kozaki, dzieo Laurenta, oblepione rdzaw glin do poowy ydki. Na szczcie magia,
ktra je stworzya, chronia przed zniszczeniem. Wtpi, bym moga Badb posa za nie rachunek,
gdyby byy zrujnowane. Ubrania, sztywne od bota, byy te zachlapane moj krwi. Zamykanie krgu
i przyzywanie bstw nie jest czyst robot.
Luc nadawa nowe znaczenie okreleniu grzeszne przyjemnoci". P godziny od przybycia byam
ju wykpana, pachnca i owinita mikkim, czerwonym szlafrokiem szykowaam si do zjedzenia
wszystkiego, co Irmina, gospodyni, a kiedy i niania Mirona, zamierzaa pooy na moim talerzu.
Nie umkno mi jednak, e gospodarz jest zachmurzony. Oczywicie pogratulowa nam sukcesu z
Lokim, ale co go drczyo. Nie zapytaam, wiedzc, e jak jego wnuk, musi sam dojrze, by
powiedzie, co mu ley na wtrobie.
Po kolacji, ktra bya waciwie naszym pierwszym od niadania posikiem, Luc zaprosi nas do
gabinetu na drinka.
Siedzc w skrzanym, czarnym fotelu, wydawa si by mylami bardzo daleko. Sczyam czerwone
wino i zastanawiaam si, co jest przyczyn.
- Czego mi nie mwicie, dzieci? - zapyta w kocu.
Spojrzelimy ostronie, troch by si tego znalazo.
- Rozmawiaem z Gabrielem - powiedzia tonem, jakby to miao nas przygwodzi do ciany.
- Miaam wanie prosi, by si z nim skontaktowa -
powiedziaam niewinnie. - Czy z Joshu ju wszystko dobrze?
- Tak. Ale zapomnielicie mi powiedzie, e przeladuje was Jezabel. - Wbi surowe spojrzenie we
wnuka. Och, nie wtpiam, e w przeszoci pod takim spojrzeniem Miron pka
i spowiada si z wszystkich przewin. Teraz wzruszy
ramionami i powiedzia:
- Nie byo czasu, Luc, jedna sprawa na raz. Uporalimy si z Lokim, czas na t suk.
- Nie zbliaj si do niej, chopcze, nie chc ci straci jak Ariego. - Gos diaba si zaama.
- Lucyferze, solennie ci obiecuj, e bd go trzyma z dala.
Ja si ni zajm - powiedziaam. Pokrci gow.
- Wierz w ciebie, kochanie, ale to nie jest przeciwniczka dla ciebie. A on - wskaza Mirona - nie
bdzie sta z boku. To si le skoczy.
- Ty masz zwizane rce - powiedziaam. - Wiem o jej rozejmie z niebieskimi. Co wie te rce
Gabowi. Chopcy powinni si trzyma od niej z dala, zgadzam si, ale ja jestem wiedm. Inny
system, inne metody. Ona w gruncie rzeczy jest czarownic, nie anioem czy diabem. To moja
dziaka.
- Jest stara i potna, nie lekcewa jej tylko dlatego, e jest urodziwa i posuguje si seksem -
powiedzia zmartwiony.
- Lucyferze, nie jestem mczyzn, nie lekcewa przeciwnika tylko dlatego, e jest kobiet. Znajd
na ni sposb. Ona nie odpuci i wiesz o tym. Nie wiem czemu, ale uwzia si na wasz rodzin.
Nie wiem, czy to tylko inspiracja Rafaela, czy co wicej... Ale jeli nic nie zrobi, to si skoczy
bardzo le, na pewno dla Joshui, ale oboje wiemy, e Miron nie bdzie sta z opuszczonymi rkoma,
jeli ona bdzie chciaa skrzywdzi jego przyjaciela.
Zaciska palce na grubym szkle szklaneczki do whisky.
Kostka lodu grzechotaa o ciank.
- Luc, ja wiem, e nie moesz wystpi przeciw niej. Nie jest warta wojny. Ale mam prob...
- Tak? - W jego gosie syszaam jak nadziej.
- Skontaktujesz mnie z kim?.
- Piekielnik? Przytaknam.
- Teraz tak. Ale ja chc z nim porozmawia jak wiedma z bstwem, jakim by.
- Baal - powiedzia domylnie.
- Oczywicie. Jeli kto wie, jak j zniszczy, to tylko on.
- Ale on te jest piekielnikiem...
- Nie potrzebuj jego ramienia w walce, ale kilku informacji.
Incognito. Nie podlegam jego magii, ale przecie by magiczny jak ja. Moe zechce ze mn
rozmawia.
- Przeka mu twoj prob. Dodam od siebie, jak bardzo ucieszy mnie wasze spotkanie. Ale
wiedmo, Baal nie jest... -
Zawaha si i nie skoczy.
- Luc, nikt z was nie jest miym chopcem. Ja te nie jestem mi dziewczynk. Ale myl, e interesy
moje i Baala pokrywaj si nawet bardziej ni moje i wasze.
Wszyscy nienawidzimy tej suki, ale ja i, w co wierz, Baal, najchtniej widzielibymy j ponc na
stosie. A mnie nie ograniczaj wasze prawa. Atakujc mnie urokiem, wdara si do mojego systemu.
Dokonaa przestpstwa na ziemi Thornu, cholera, nasze prawo jest po mojej stronie. Jestem
namiestniczk, nie zostan ukarana za wypenienie prawa.
Rozejm midzy naszymi systemami mwi, e jeli kto z nas wystpi przeciw wam i na odwrt, moe
doj do zerwania rozejmu, ale mamy wci prawo do samoobrony na terenie naszych ziem. Luc
zastanawia si chwil.
- Masz racj. Jeli przedstawisz to nie jako jej prywatn wendet na Joshui, ale jako atak na ciebie...
- To mnie wszczepia urok. Usiowaa mnie zaatakowa w Thornie. Ostatecznie uya uroku midzy
ludmi, zamaa prawo. Wystpia przeciw mnie. Sam spjrz -uniosam mj ansuz - nic z tego, co
powiedziaam, nie byo kamstwem. Jak Starszyzna czy Rada Archanielska mogaby mie co
przeciw prawdzie? Luc, znajomo ludzkiej historii popaca... wci pamitam, jak ironiczne byo
dla mnie to, e Ala Capone zgarnli nie za to, e by gangsterem i morderc, ale za podatki.
Nie moemy jej ukara za Sar, Ariego, Arona czy za prb zabicia Joshui, ale niech mnie, jeli nie
dopadn jej za amanie prawa midzysystemowego...
- Skontaktuj ci z Baalem, maleka. Jeli kto znajdzie na ni sposb, to wy. - Umiechn si.
Wci by zaniepokojony, ale widziaam, e mam w nim sojusznika.
21
Joshua wyglda niele, nieco blady, przestraszony, ale cay i zdrowy. A jednak co si zmienio.
Przez chwil przygldaam mu si uwanie, by zrozumie co. Cie w jego oczach.
Wiedzia, Gabriel powiedzia mu o wszystkim. O Jezabel, Sarze i Arim, o tym, co dwch maych
chopcw widziao i co zostao w ich sercach na zawsze. Czy powiedzia mu te o tym, jak zasta
mnie
1 Mirona? Nie miaam pyta. Nie byo to spowodowane moj trosk czy delikatnoci. Po prostu
stchrzyam. Z
Mironem byo chyba podobnie, milcza wycofany. Wczeniej czy pniej pewnie i tak bdziemy
musieli powiedzie wszystko naszemu anioowi, ale... lepiej pniej? Joshua przyglda nam si
czujnie. Przyapaam go kilka razy na tym, e gdy jestem czym zajta, przewierca mnie wzrokiem.
Denerwowao mnie to, moe to kwestia poczucia winy, ktre zakiekowao gdzie we mnie i
pulsowao, ilekro widziaam jego wyranie zmartwion twarz. Po godzinie nie mogam ju tego
znie, jeszcze chwila i zaczabym spowiada si ze zami w oczach.
Wic uciekam, schowaam si w sypialni. Skuliam na ku i szukaam rozwizania.
- Kotek, musimy porozmawia. - Gos Joshui tu za moimi plecami przerazi mnie jak wystrza.
Skoczyam na rwne nogi. Na zodzieju czapka gore, jak mwia moja matka w takich chwilach. O
tak, poczucie winy dopeni to, czego nie dokona mag i Loki. Wykoczy mnie jak nic.
- O czym chcesz rozmawia? - Napicia w moim gosie nie daoby si przeoczy.
- Przepraszam.
- Co? - Spodziewaam si czego zupenie innego.
- Ja nie pamitam, co si dziao midzy nami, ale... widz, e si zocisz, unikasz mnie... obraziem
ci? Zdenerwowaem?
Ja chyba nie... czy zrobiem co wbrew twojej woli? - Na Bogini, gos mu si ama.
- Joshua, oboje bylimy pod wpywem uroku, ale caowalimy si tylko, nie doszo do niczego
powanego -
wyjkaam. - Nie zrobie mi nic zego, przeciwnie, pomoge mi przerwa urok na tyle wczenie, e
nie zabrnlimy za daleko. Na szczcie Miron... - Zaciam si.
Na Bogini, chopak si drczy, czy mnie nie zgwaci, czy nie wykorzysta, a ja... nie byam w stanie
mu powiedzie.
- Przepraszam - powiedzia raz jeszcze. - Nie chc, by to popsuo relacje midzy nami, eby mnie
unikaa. Miron te si boczy. Powiedz mi prawd, prosz, wol wiedzie, ni wci zastanawia si,
co zrobiem, czy ci skrzywdziem. - Wbija
we mnie swoje ciemnoniebieskie, szkliste teraz oczy.
Bl, jaki malowa si na jego twarzy, przeszywa mnie jak ostrze. Usiadam na ku, odwrcona do
niego bokiem.
- Ptaszyno... nie masz powodu do niepokoju, nie skrzywdzie mnie, nie mgby, i oboje o tym
wiemy. Nawet pod wpywem uroku jeste sodki, wic rozchmurz si, prosz.
To ja mam powody, by ci przeprasza. Przywlekam ten urok do domu, naraziam ci na mier, a
potem... nawet nie zauwayam, e zemdlae. Joshua, Miron i ja... - Zajknam si i spuciam oczy.
- Pozbylicie si uroku... wiem, Gabe mi mwi.
- Tak, ale...
- Kotek, wykrztu to wreszcie... Kochalicie si?
Zakrztusiam si, przez chwil dosownie wykasywaam sobie puco.
- Nie, tak, prawie - dukaam.
- Nie ma powodu, by czua si winna, przecie wiem, jak was cignie do siebie, a jeszcze urok...
nawet wy nie macie takiej samokontroli - powiedzia z bladym umiechem.
Cholera. Powinnam mu powiedzie, e przetrzymalimy urok, a kocha zaczlimy si ju po?
Pewnie powinnam. Nie mogam jednak. Porozmawiam z Mironem, moe razem mu powiemy, a moe
nie. Nie powiedziaam nic, bojc si, e runa mnie wyda. Ostatnie, czego potrzebowaam, to
rozjarzony jak arwka ansuz, obwieszczajcy wiatu i mojemu przyjacielowi, e nie tylko jestem
puszczalsk i zdradliw suk, ale jeszcze kami.
Musz to wszystko poukada sobie w gowie. Kochajc si z Mironem, nie czuam, bym robia co
zego. Prawd mwic, zamierzaam to powtrzy. Kochaam
go i pragnam. Ale kochaam te Joshu. Inaczej ni Mirona, przyznaj - przyjemnie mi na niego
patrze, ale nie dziaa na mnie jak diabe, ale jednak. Nie mog go rani. A gdzie w tyle gowy
miaam uzasadnione podejrzenie, e jeli si dowie, odejdzie. Zaryzykuje wszystko, swoje ycie i
gniew archaniow, byleby nam nie wchodzi w drog". Moe zreszt obserwowanie nas byoby
najwiksz tortur, jak Trybuna mgby dla niego wymyli. Sprawy midzy nami byy
skomplikowane. Granica midzy mioci i przyjani jest czasem tak krucha. Relacje dwojga ludzi
bywaj popltane, przy trjce ryzyko komplikacji gwatownie ronie.
Wic nie powiedziaam nic. Ansuz nie zawieci, ale poczucie winy przewracao moje bebechy na
drug stron. Gula rosa mi w gardle, dawic.
Syszc pukanie do drzwi wejciowych, zerwaam si na rwne nogi, szczliwa. Uratowana przez
dzwonek, jak mwi Anglosasi. Niemal wybiegam z sypialni, by przywita goci, kimkolwiek byli.
Nawet demon byby w tej chwili mile widziany. Miron by ju przy drzwiach. Kaspian opiera si
swobodnie o futryn, z peleryn nonszalancko przewieszon przez rami.
- Namiestniczko, Starszyzna prosi ci na spotkanie.
Przyjechaa grupa goci z Trjprzymierza. Spotkanie musi si odby jeszcze przed witem.
Westchnam. Wampiry. Przynajmniej mam dla nich dobre nowiny. Miaam jecha do nich ze
sprawozdaniem jutro, ale skoro sami si pofatygowali...
- Wejd, Kaspianie, musz si ubra - powiedziaam. Nawet ja, z moim lekcewaeniem protokou,
nie zamierzam skada sprawozdania w papuciach, lunych,
domowych spodniach i koszulce z napisem Hot witch"
(prezent od Mirona).
- Id z wami - owiadczy Miron. Przytaknam.
- A ja? - zapyta Joshua. Zawahaam si. Zamierzaam ze Starszyzn rozmawia te o Jezabel...
- Nie wiem, Joshua, moe lepiej, by pozosta pod radarem?
Starszyzna wci si boczy na to, e mam Anioa Stra. -
Skrzywiam si.
Wzruszy ramionami.
- Niech si boczy, jeli musi, ale czy nie powinienem by przy tobie na wszelki wypadek?
- Nie spodziewam si kopotw, wszystko poszo dobrze, adnych ofiar wicej... Jeli chcesz,
moesz i - powiedziaam, widzc, e znw boi si, e go odpycham. -Znasz zasady i tak bdziesz
musia by cichutko, skoro nie bye naocznym wiadkiem...
- Nie przeszkadza mi to. Nie jestem przesadnie rozmowny.
Umiechnam si.
Zaoyam skrzane spodnie, czarny sweterek z dekoltem w szpic i buty od Laurenta. Zamszowy,
grafitowy paszcz wieczy cao. Zerknam w azienkowe lustro, nie byo le.
Byam blada, a cienie pod oczami wiadczyy o niedosypianiu, ale nie byo siniakw, skalecze,
ladw walki. Ha, naprawd mio, gdy kto odwali ca robot. Przyczesaam potargane wosy i
splotam je w ciasny warkocz, kiwajcy si midzy opatkami. Szkoda mi byo czasu na makija,
umyam tylko i nakremowaam twarz. Zaoszczdzone pi minut przydao si na dopinanie pochewek
z mniejszymi noami na przedramionach i dokadne oczyszczenie sztyletu chowanego w cholewce -
wci nosi lady mojej krwi ofiarnej. Moe to znak narastajcej paranoi, a moe dowiadczenie, ale
nie lubiam wychodzi z domu bez noy. Broni palnej unikaam.
Nigdy nie wiedziaam, czy nie bd musiaa wyj do realnego miasta, a aresztowanie za posiadanie
broni bez zezwolenia nie byo moim marzeniem.
Miron wszed do azienki. Bez sowa podszed i pomg mi docign paski kabury na prawej rce.
Opuciam rkawy paszcza - nikt postronny nie dostrzegby zarysu noy pod sztywnym zamszem.
Zauwayam, e te przypi do paska spodni pochewk z noem. Daam mu j kilka miesicy temu,
dotd rzadko j nosi. Czy nasze ycie zrobio si ostatnio a tak niebezpieczne, e czujemy potrzeb
zbrojenia si na spacer do domu Starszyzny? Westchnam.
- Sonko - szepn diabe - powiedziaa mu? Widziaem, e rozmawialicie.
- Nie. To znaczy wie, e do czego midzy nami doszo, ale nie wie, e poza urokiem - szepnam. -
Boj si, co by zrobi, gdyby wiedzia. - Spojrzaam na Mirona. Podziela mj niepokj.
- Gabriel mu nic nie powiedzia. Stwierdzi, e powinien to usysze od nas - przygryz warg - ale
powiedzia o wszystkim innym. Joshua mia chyba wystarczajco zy dzie...
- Szukamy usprawiedliwienia dla naszego tchrzostwa, wiesz o tym.
- Wiem, sonko. aujesz?
- Nie. Cho szkoda, e nie jest atwiej - powiedziaam.
- Powiemy mu, w lepszym czasie.
Przytaknam. Jestemy sabymi gnojkami. Spojrzaam raz jeszcze na Mirona. Nie aowaam, tego
byam pewna. Gdy pochyli gow, pocaowaam go lekko w usta. Umiechn si zadowolony. Tak,
byy te mie aspekty tej awantury.
*
Sala obrad Starszyzny dawno nie bya tak toczna. Przy dugim stole oprcz staych przedstawicieli:
Katarzyny, Romana, Gardiasza, Brunona i Klaudii, siedzieli dzi Eleonora i Gajusz, czego si
spodziewaam, i, co byo ju zaskoczeniem, Juliana i Olaf. By to waciwie dobry znak. Kaspian
donis
mi po drodze, e przyjechali razem, a wic musieli komunikowa si przynajmniej na tyle, by
umwi si na wspln wycieczk. I nie pozabijali si przez trzy godziny.
Przed laty dziaa bezporedni portal midzy Thor-nem a Trjprzymierzem, jednak oba miasta
zmieniy si tak bardzo, e podrowanie nim stao si do ryzykowne. Mona byo wyldowa w
zupenie nieplanowanym miejscu, nie zawsze udawao si okiezna zaamania czasu - w efekcie
Gajusz mgby wyldowa na ulicach realnego Torunia w rodku dnia.
Byoby to widowiskowe, ale mao przyjemne.
Nie zamierzaam sta przed nimi. Nie przyszam tu jako dziewczynka wezwana do odpowiedzi.
Przysunam dla siebie krzeso po drugiej stronie stou, Miron zrobi to samo. Joshua zosta z tyu,
opiera si plecami o cian i, co zauwayam z pewnym zdziwieniem, do przyjacielsko rozmawia
z Kaspianem. Mody (wizual-nie, nie metrykalnie) wr promieniowa sympati. No prosz.
Usiadam, zakadajc swobodnie nog na nog i poprawiajc poy paszcza, by nie wieci
szkaratn, lnic podszewk.
Obiegam wzrokiem zebranych, wydawali si skupieni i przyjani. Przyjemne poczenie.
- Starszyzno, przyjaciele z Trjprzymierza - skoniam si uprzejmie - mio was widzie.
Wybieraam si do was jutro, ale ciesz si, e si spotykamy ju dzi.
- Jado, co si wydarzyo? - Eleonora bya podekscytowana i z trudem skrywaa to za mask chodu.
- Wiele rzeczy, doprecyzuj pytanie. - Wzruszyam ramionami.
- Nasz wr... widzisz, przepowiednia si zmienia.
- Domylam si, Eleonoro, zdoaam rozwiza problem. Ale ciesz si z potwierdzenia, e kopoty
zostay zaegnane. -
Umiechnam si promiennie. Waciwie zmiana przepowiedni bya pierwszym dowodem na to, e
Loki i Badb poszli si bawi do innej piaskownicy. Kto mia mie z tego powodu kopoty, ale nie
bylimy to my.
Moje sowa zrobiy naprawd spore wraenie. Gajusz spoglda na mnie z takim niedowierzaniem,
e przypomniaam sobie, dlaczego rozmowy z ansuzem s atwiejsze.
Podwinam rkawy paszcza i swetra. Midzy paskami kabury na n byo do skry, by rowa
blizna ukadajca si na ksztat runy bya w peni widoczna. Eleonora wypucia powietrze i
umiechna si szeroko, bez zakrywania wargami zbw - nieczsty dowd radoci u wampirw.
- W cigu ostatnich kilku godzin... - czas w piekle pynie zupenie inaczej, wic nie mogam by
bardziej precyzyjna -
udao si nam, mi i mojemu przyjacielowi
wskazaam na Mirona - namierzy Lokiego. Doszo do pojedynku, jego i Badb, wynik by korzystny
dla nas. -Staraam si by zwiz.
- Gdzie si ukrywa? - Gardiasz mia jaki cel w tym pytaniu.
- W piekle - powiedziaam wprost. - Korzysta z gocinnoci crki, nie diabw. Nawet nie myl, by
robi z tego spraw midzysystemow, Gardiaszu. - Zmruyam ostrzegawczo oczy.
- Nie dlatego pytam - powiedzia, silc si na niewinn mink. - Ciekawi mnie, dlaczego w ogle ci
tam wpucili...
- Miaam przewodnika. - Wskazaam na diaba po mojej prawicy.
- Czy tylko dlatego? - Nie popuszcza, nadal z min niewinitka, ktra pasowaa mu tak, jak mnie
kolor rowy, czyli wcale.
- Nie wiem, o co pytasz, mam tam kilka yczliwych mi osb...
- Czy rozmawiaa z Samaelem? Nie zdoaam powstrzyma grymasu.
- Tak, to w jego krgu urzdowa Loki, musiaam mie zgod na wejcie.
- Dowiedziaa si czego ciekawego?
- Gardiaszu, czy to naprawd czas na takie rozmowy? -
zapytaam na granicy wybuchu.
- Myl, e moi koledzy ze Starszyzny chcieliby wiedzie...
- Co, Gardiaszu? e jako nastolatka podcinaam sobie yy?
Wci s lady, kto mnie zna, pewnie je zauway i doda dwa do dwch.
- Mam na myli raczej to, e pokonaa wtedy mier...
zawrcia, nie w tunelu, ale po przekroczeniu wrt piekie...
- Skoro tak mwisz. - Wzruszyam ramionami. - Ja nic z tego nie pamitaam. Nie wiem, ile z tego, co
powiedzia Samael, byo prawd, ile droczeniem si ze mn.
- Czy to nie dziwne? Jako ciko ci zgin, wiedmo. -
Gardiasz wci gra mi na nerwach. Bogosawiestwo ansuza byo na wyczerpaniu, podobnie moja
cierpliwo.
- Gardiaszu, wolaby, by byo inaczej? Bym bya miertelna? Bym skuteczniej podcia yy w
wieku pitnastu lat i nigdy nie dowiedziaa si, e jestem wiedm? A moe miaam da si zabi
magowi? Lub mniej skutecznie tumaczy si przed Konklawe i da si wypi na mier? W
ktrym momencie twoim zdaniem powinnam zgin, Gardiaszu? - Ktem oka wyczuam ruch za sob
i donie Joshui spoczy na moich ramionach. Kojcy wpyw anioa ostudzi
mi krew, ale nie zlikwidowa przyczyn gniewu. Gardiasz wci widrowa mnie wzrokiem.
- Nie wiem, skd te nerwy, wiedmo, stwierdzam tylko fakty...
- Nie, przeinaczasz je w dziwny sposb, grasz mi na nerwach. To samo robi Samael, nie wiem, czy
to wasza choroba zawodowa, czy po prostu upierdliwo. Tak, jestem nieumara, tak to okreli mj
wampir, ale wiesz, e nie jestem niemiertelna. Nie zamartwiaj si, w kocu trafi na silniejszego od
siebie i skonam, a wtedy trafi do jednego z was. Cholera wie, do ktrego. Samael grozi mi, e
wci ma moje akta, wic moe bdziecie musieli k-
ci si o moje szcztki. Jak wida, nawet po mierci czeka mnie ekscytujca popularno. I nie widz
powodu, by kontynuowa ten temat przed wszystkimi. Czy kto ma jeszcze jakie pytania niezwizane
z moim yciem pozagrobowym? -
powiedziaam ju nieco spokojniej.
Roman umiecha si pod nosem, zauwayam, e wymieni
z Brunonem sekretne spojrzenie. No tak.
- Starszyzno, wiem, e wiele si ostatnio wydarzyo, wyszy na jaw pewne nowe fakty -
westchnam, taaa, nowe fakty, byam niemal wampirem, niemal wilkiem, chociaby - ale chc,
bycie pamitali, e skadaam wam obietnic lojalnoci i jedna z was - skinam na Katarzyn - jest
moj mentork.
Cokolwiek si stanie, nie zamierzam wypowiada mojej lojalnoci wam, chyba e sami sobie tego
zayczycie. Mam nadziej, e nie planujecie wykopa mnie z Thornu.
- Skd ten pomys? - Katarzyna umiechaa si, ale widziaam, e za tym rozbawieniem kryje si co
jeszcze. Tak, komu przyszed do gowy pomys o mojej banicji. Spojrzaam uwanie na zebranych
po drugiej stronie stou. C. Klaudia mnie nie lubia, ale czy szyszymory lubi kogokolwiek?
Gardiasz si czepia, ale to te nic nowego. Katarzyna bya poza podejrzeniami. Tylko dwie osoby ze
Starszyzny miay podstawy do niepokoju, a wiedziaam, e z Romanem si dogadam. Westchnam.
- Bruno, rozumiem, e dotaro do ciebie to, co wydarzyo si w Gdyni midzy Olafem a mn, czy
raczej midzy nim a -
zawahaam si chwil - moj dalek krewn...
Wilk siedzia ponury. Nawet w ludzkim ciele mia w sobie co pierwotnego i agresywnego.
Pociemniay na twarzy wbija
we mnie mroczne, wcieke spojrzenie.
- Co mam ci powiedzie? Nie zamierzam wchodzi midzy ciebie a twoje wilki, nie zamierzam
przejmowa stada... W
Gdyni doszo do nieporozumienia - umiechnam si lekko do Olafa, ktry siedzia obok Brunona -
ktre z tamtejszym Alf wyjanilimy sobie, jak sdz na dobre.
- Tak - powiedzia Olaf. - Nie ma midzy nami zej krwi.
- Bo jeste miczakiem, ktry pozwoli si zdominowa babie - warkn Brunon.
Zacisnam pici. Nawet kojenie Joshui nie spowolnio galopady mojego serca.
- Uwaaj, Brunonie, na sowa. Olaf za swoj nieostrono zapaci duo, cho nie tak duo, jak
mg. Nie jest miczakiem, jest rozsdnym i dobrym przywdc, ktry umia
przyzna si do swego bdu w obliczu zagroenia dla reszty stada. Ma we mnie przyjacik, nie
wroga, a to dowd na przenikliwo jego sdw. Nie bd od niego gupszy, skoro znasz mnie lepiej
ni on - cedziam przez zby ostatnie sowa.
- Bo co? Uyjesz czarw-marw i wgryziesz mi si w kark? -
Kpi sobie ze mnie.
- Nie, mj miy, zawoam babci i poprosz, by zrobia z tob porzdek, zdominuje ci nie tylko
kobieta, ale bardzo stara kobieta, ciekawe, jak si wtedy bdzie miao twoje ego, wilczku -
warknam. - Krlowa Wilkw bardzo cieszy si, e ma wreszcie esk potomkini, deklarowaa
mi pomoc, gdy jej bd potrzebowa. Atak wilkw kwalifikowaby si jako taka wanie sytuacja. A
jeli mylisz, e mgby si mierzy z Faoiliarn, znaczy e jeste gupszy ni sdziam - skoczyam
zimno.
Mruga zaskoczony.
- Krlowa Wilkw? Niemoliwe.
- Jasne. Wymyliam j sobie, wyimaginowaam sobie, jak przyjacik z dziecistwa. Sama, bez
niczyjej pomocy zdominowaam stado trzydziestu wilkw i Alf, ktry doszed
do wadzy na drodze puczu. Pniej sama, bez pomocy Krlowej Wilkw, wymusiam przemian w
wilki nie tylko Badb, ale i Lokiego, ktry wczeniej nie przybiera tej postaci.
Bo jestem tak byskotliw wiedziemk, ktra po kryjomu doszkalaa si w magii i nauczya si robi
rzeczy, jakie potrafi tylko Krlowa Wilkw.
- Czy to pewne, to e jeste jej potomkini? - zapytaa Katarzyna.
- Tak. Juliana moe powiadczy, e skan to wykaza, cho ukrywali to przede mn, pewni, e te geny
pozostan w upieniu. Wilczyca w to wierzy. Nkaa Witkacego, by zapewni mnie o swoim uczuciu.
- Skrzywiam si nieco. -
Poza tym pomoga mi z Lokim i Badb. Bez jej maej interwencji, ktra wyrwnaa ich szanse w
walce, wynik byby dla nas raczej mao korzystny. Poza tym, jak susznie zauway
Olaf, gdybym nie miaa w sobie wilka, nie zdoaabym wzi w siebie muninw wilkw
uwizionych przez maga. Zabiyby mnie.
Olaf potwierdzi to. Bruno wci by pospny. W kocu powiedzia:
- Nie zgodz si, by bya nade mn w stadzie. Musisz ze mn walczy, jeli wygrasz, bdziesz Alf,
jeli nie, bdziesz martwa.
- We si ugry, Bruno, nie zamierzam z tob walczy. Nie chc twego stada. Nie zamierzam brata
si z wilkami bardziej ni to konieczne. Zreszt, jestem zwizana ze stadem w Gdyni, cho
zaznaczam, e mj tytu
wrd nich jest honorowy, bez roszcze. - Alfa z Thornu gotowa si ze zoci. - Jeli chcesz si z
kim bi, fajnie, mog przywoa Krlow Wilkw, z ni si bij, a od mojej skry wara. Pokona ci
i obsadzi innego wilka jako Alf, dla niej to jak splun, i zapewniam ci, to nie ja wezm t fuch.
Mam otwiera okrg? Zaatwicie to midzy sob, ja chtnie popatrz.
Gdzie w poowie tej przemowy wycignam z cholewki sztylecik i bawiam si nim nieco
ostentacyjnie. Podwinam lewy rkaw. wiee strupy i nieco ju pod-gojone rany na przedramieniu
byy wymowne. Oczywicie wikszo bya efektem wizania z wampirami i tylko kilka byo
ladami po zamykaniu okrgu, ale Brunon mg odnie wraenie (ups...), e wszystkie s wynikiem
przywoywania mojej babki. Niech tam, nie odpowiadam za jego skojarzenia. Wpatrywa si z
niedowierzaniem w moje rce. Mae srebrne ostrze dotykao delikatnie skry tu nad nadgarstkiem.
- Brunon, zaufaj mi, nie chcesz jej spotka - mrukn Olaf. -
Nie jeste wilkiem z Pnocy, moe w waszych przekazach nie ma o niej tyle, ale u nas kade
szczeni powie ci, e nie jest mdrze zadziera z Krlow. Mnie zalepiaa nienawi i ch
pomszczenia ojca. Ty nie masz takiego usprawiedliwienia.
Spojrzaam z sympati na Alf z Gdyni. By wyszy od Brunona, janiejszy, mg si podoba. I jak
wida, uczy si na bdach. Byam wci podirytowana, e przej stado przez pucz, ale nie byam
ju za za to, e przez niego dowiedziaam si o pokrewiestwie z Kr-
Iow Wilkw. Bez niej nie zneutralizowaabym Lokiego.
Poza tym w porwnaniu z Brunonem by niesamowicie przyjaznym i kochanym stworzeniem. Roman
znacznie zyskiwa w porwnaniu z Gajuszem, Olaf korzysta na zestawieniu z Brunonem. Zaczynaam
go naprawd ceni.
Bruno posapywa chwil, a dotaro do niego, e wszyscy na niego patrz. Nadnaturalni nie maj
zwyczaju miesza si w nie swoje sprawy. Wampiry nie ingeruj, gdy szarpiesz si z wilkami.
Przypomniao mi si, jak Eleonora spokojnie czekaa, a rozwi swj zatarg z Gajuszem. C,
miao to swoje plusy. Niczym w filmach akcji klasy c napastnikw byo wielu, ale zawsze atakowali
pojedynczo. Szlachetnie.
- Nie bdziesz miesza si w sprawy mojego stada? -zapyta
w kocu ciemnowosy wilk.
- Nie. adnego lenna, posuszestwa i hodw. Licz na stosunki nie gorsze ni dotd. Wiem, e
musz pogodzi si z nieoczekiwan nowin o tym, e jaka cz mnie jest wilkiem, ale nie chc by
czci twojego stada. Albo bd zwizana z Olafem, albo bd samotn wilczyc, nie przewiduj
innych moliwoci. A z pewnoci nie zamierzam toczy z tob wojen, do miaam ju zatargw i
wol minimalizowa nasze kontakty do tych, jakie mam jako namiestniczka z czonkiem Starszyzny.
Nic poza tym.
- Zgoda wic. Bez zej krwi. - Nie by to miy ton, ale ju nie warcza. Alleluja.
- wietnie. Romanie, czy ty te potrzebujesz rozmowy przy wiadkach, czy ustalimy, co si zmienio,
sami? Chyba e zaplanowae rzuci mi si do garda, wtedy prosz tu i teraz, bo atwiej bdzie mi
si wybroni z zarzutw zabicia ci. Jeli musz to zrobi, to najlepiej przy Eleonorze, oszczdzimy
czasu na przesuchanie. - Mwiam spokojnie, bo nie wierzyam, e Roman moe powzi tak
szalone kroki. Gdzie w tym caym zamieszaniu ostatnich miesicy z mojego zaciekego wroga sta
si... nie nazw go przyjacielem czy kumplem, ale bya midzy nami jaka wiea ni sympatii.
- Dlaczego miabym ci si rzuca do garda, sodka wiedmo? - Byska kami w umiechu. - Jako
Ksi Wampirw w tym regionie z przyjemnoci witam ci wrd nas. Zaskakujce to, ale
przywykem. Wiem od Gajusza, e masz dwch synw, a to oznacza, e nie jeste moim lennikiem, a
gow niewielkiej, ale rodziny. Masz prawo zasiada w naszej radzie.
- Omwimy to, Romanie. Wiesz zapewne, e moi synowie zostan na ziemi Gajusza. Nie chc
sprawia ci kopotu z goszczeniem ich na twoim terytorium, poza tym s zwizani z wampirami
Gajusza - powiedziaam uprzejmie.
- Wedle twojej woli, cho musisz wiedzie, e przyznam ci terytorium. Tego wymaga nasze prawo.
Jako gowa rodziny nie moesz by pani bez ziemi.
- Jeste sodki - umiechnam si - i jakie to odwieajce, e nie podejrzewasz, e zechc przej
twoje wampiry, nie widzisz we mnie zagroenia, nie kwestionujesz mojego prawa do posiadania
wampirzego potomstwa czy mojego wtpliwego statusu nieumarej. Myl, e awansujesz do
pierwszej trjki moich ulubionych krwiopijcw, zaraz po moich synach, bo sam rozumiesz, uczucia
rodzicielskie przysaniaj wszystko inne.
By rozbawiony. Zaplt ramiona na piersi, odchylajc si lekko na krzele.
- Kochana, tylko jaki skoczony szaleniec mgby ci podejrzewa o co takiego! Nie potrzebuj
patrze na twj ansuz, by ufa twoim intencjom. - Przesadza, ale cay dowcip polega na tym, e
wszystko, co mwi, miao pj w pity Gajuszowi. A wic nie przepadali za sob, dobrze
wiedzie.
Umiechnam si.
- Twoi synowie oczywicie mog ci odwiedza wedle waszej woli, nie bd czyni przeszkd -
doda.
- Cudnie, zwaszcza e, jak wiesz, nie mam miejsca dobrego na dzienny pobyt wampira, wic twoja
wspaniaa gocinno jest mi bardzo na rk. - Nie wspominajc o tym, e to z nim Joachim i
Wawrzyniec bd rozmawiali o aprowizacji, pomylaam.
Przytakn bardzo dwornie. Gra urocze przedstawienie.
Podejrzewaam, e czeka nas jeszcze bardziej konkretna rozmowa, ale cieszyam si, e obra tak
taktyk. I e utar
nieco nosa Gajuszowi.
- Czy kto ma jeszcze jakie sprawy do wyjanienia?
-zapytaam, majc nadziej, e nie bdzie chtnych. - Histori z Badb i Lokim opisz w raporcie
namiestniczym, bycie znali wszelkie szczegy. Przel go take naszym przyjacioom z
Trjprzymierza.
- Jado, jest jeszcze co... Nie wiem, czy chcesz rozmawia o tym przy twojej Starszynie, czy w
naszym gronie. - Juliana wskazaa gow przyjezdnych czonkw zgromadzenia.
- Juliano, jeli to nie s osobiste sprawy, a takie chyba nie cz mnie z ca wasz czwrk, nie mam
nic przeciwko, bymy omwili je tu i teraz. Zwaszcza e moja mentorka i tak wycignaby ze mnie
wszystko, albo wikszo tej rozmowy. - Umiechnam si pod nosem.
Pelfka przygryza lekko warg i wydawaa si zbiera w sobie. Co, na Bogini? Kolejne kopoty?
- Jado, rozmawialimy, ja, Alfa, Eleonora i Gajusz, o tym, co nam powiedziaa przy ostatnim
spotkaniu o tym, e musimy si komunikowa... - Znw przygryza warg. Wnioskowaam, e ju ta
pierwsza faza rozmw nie bya atwa. Nie wtpiam, e byaby atwiejsza, gdyby przy stole siedziay
tylko Eleonora i Juliana. - Ale widzisz... jest problem.
- Zamieniam si w such - jknam cicho.
- Nasze interesy... nie zawsze si pokrywaj, nie zawsze si rozumiemy...
- Jak na razie nie ma w tym nic dziwnego - powiedziaam. -
Nic, czego nie zdoacie przezwyciy. Przecie chodzi o wasze bezpieczestwo, nie o kupowanie
sobie prezentw na urodziny. To zwizek z rozsdku, nie z mioci, moi mili.
Eleonora umiechna si i natychmiast zamaskowaa to, pocierajc palcami kciki ust.
- Chodzi o to, e powoalimy co na ksztat rady midzygatunkowej i potrzebujemy kogo, rozjemcy,
ktry rozumiaby interesy kadej z grup.
- Rozsdnie, tylko nie wiem, gdzie znajdziecie tak osob -
powiedziaam, wci nie domylajc si, do czego zmierza.
- Znalelimy. - Juliana wci delikatnie wprowadzaa spraw.
- wietnie. Bd spaa spokojniej, wiedzc, e rozmawiacie.
I nie chcecie si ju pozarzyna.
- To dobrze, e tak to widzisz - Eleonora bysna zbami - bo to ty jeste t osob.
- To niemoliwe - podskoczyam - ja si nie nadaj na mediatora czy rozjemc, sowo, Eleonoro. Nie
jestem tak spokojna i rozsdna, jak moesz myle, przecie znasz mnie tylko z tym - uniosam rami
z ansuzem - a to wiele zmienia.
Ale on zniknie, jak wczeniej znik hagal. Znw bd niecierpliwa, porywcza, z niewyparzon gb...
- O, a przestaa tak by cho na moment? - Roman ironicznie unis brwi. - Jak mogem to
przegapi?
Spiorunowaam go wzrokiem.
- Mwi powanie, nie jestem politykiem, adwokatem, mediatorem. Do niedawna moj ulubion
form rozwizywania kopotw byo po prostu wypuszczenie prawego prostego. - Mwiam coraz
bardziej gorczkowo.
- Jado, tylko ty masz wizi z kadym z nas. Tylko tobie zaley na zgodzie magicznych, wilkw i
wampirw. Tylko ty jeste czci kadej z tych spoecznoci. Wiesz, e nie byo dotd kogo
takiego. - Juliana mwia tonem, ktry pamitaam z lat szkolenia. Cierpliwie, jak do upartego
dziecka, ktre nie pojmuje najprostszych faktw i ksig zakl otwiera zawsze od koca, by
sprbowa tych najtrudniejszych. Westchnam.
- Wiem, e masz racj, Juliano, ale...
- Co mi si wydaje, e panienka za mocno protestuje. -
Roman znw byszcza poczuciem humoru.
- Och, ugry si, Roman. Znasz mnie, domyl si, co si stanie, gdy zniknie ansuz...
- Jado, niepotrzebnie si niepokoisz - powiedziaa nagle Katarzyna. - Przecie to nie ansuz
przemawia, przekonujc do ciebie nas wszystkich. Ansuz speni tu
tylko dwie funkcje: by wiadectwem twojej prawdomwnoci, potrzebnym tym, ktrzy ci nie znaj,
oraz powciga nieco twj temperament, zmusza do negocjacji, ktrych zwykle nie doceniaa. Ale
to ty wiedziaa, co powiedzie, to twoje pomysy ludzie chc realizowa. Ty przekonaa ich do
siebie. Nawet jeli ansuz zniknie, co pewnie nastpi, jedno si nie zmieni, oni ju ci znaj, znaj
twoje intencje i motywacj, nie potrzebuj runy, by ci ufa. Dzi wieczorem chyba tylko Bruno zerka
na ni w pewnym momencie - poklepaa lekko rami pochmurnego wilka - nie dlatego, e ci nie zna,
ale dlatego, e zacz przykada do ciebie wilcz miar. Nie wierzy, e moesz nie chcie go
zdominowa, bo wilki nie rezygnuj z wadzy. Ale myl, e wszyscy ju wiedz, e cho jeste
czci spoecznoci magicznych, wampirw i wilkw, nie przestaa by po prostu sob.
- Z wszystkimi wadami i kilkoma zaletami. - Roman by dzi istn skarbnic humoru.
Przez chwil trawiam to, co mwia Katarzyna. Czy rzeczywicie ansuz pomaga mi mniej ni
mylaam?
- Dobrze, Juliano, pomog wam si dogadywa - powiedziaam w kocu. - Cho ostrzegam, e od
polityki bol mnie zby, jeli wic zobacz, e zamiast dogadywa si, zaczynacie poktnie
kombinowa, szlag mnie trafi i zabieram zabawki.
Eleonora i Juliana byy zadowolone. Olaf westchn z ulg, najwidoczniej nie czu si komfortowo w
tej koalicji. Gajusz zacisn tylko zby. On te si mg ugry. Moe i mielimy rozejm, ale nie
zapomn, co zrobi Joachimowi i Wawrzycowi, co usiowa zrobi mnie. Moe i dobrze, e bd
miaa krwiopijc na oku.
- Jest jeszcze jedna sprawa, ktr chc omwi z moj Starszyzn, jeli to wszystko... - Rozejrzaam
si po zebranych.
- To sprawa odrobin midzysystemowa i do kopotliwa, by zwrci si z tym do was.
Podobn reakcj mogabym wywoa w mojej biologicznej rodzinie, informujc ich, e jestem
wiedm, yjc w przykadnym stadle z anioem, diabem, kilkoma wampirami i wilkami...
- Midzysystemowa? - jkna Katarzyna.
- Tak. Chc was prosi o wystosowanie oficjalnego ostrzeenia do niebieskich. Chc, by wiedzieli,
e jedna z nich, jestem pewna, e za plecami Trybunau Archanielskiego, usiuje brudzi w naszym
rozejmie. Co wicej, podja nieprzyjemne kroki wymierzone w magiczn istot.
Przebywajc na naszym terytorium, dokonaa aktu agresji.
Uya te gronych czarw midzy miertelnikami -
powiedziaam chodno. Ansuz, jak si spodziewaam, milcza.
- Czy ta magiczna istota yje? - stropia si Katarzyna.
- yje i obecnie ma si niele - skrzywiam si lekko - to ja.
Kolejny raz osupienie.
- Przecie masz dobre relacje z niebieskimi... - wyjkaa zaskoczona Katarzyna.
- Mam, ale czy gdziekolwiek jest jednomylno prcz Chiskiej Republiki Ludowej? Zreszt,
niebiescy wspieraj mnie w tej trudnej sytuacji, piekielnicy rwnie, wic mog zaoy, e osoba ta
nie dziaa w porozumieniu z wadzami.
Ale zagraa mi. Usiowaa pozbawi mnie Anioa Stra, co interpretuj jako prb osabie-nia mnie
i najprawdopodobniej zabicia. Z jakich innych powodw kto chciaby wyeliminowa ochron? -
Moe nie mwiam caej prawdy, ale byam do kreatywna, by runa spokojnie przyjmowaa moje
sowa.
- Czyli prosisz nas, bymy oficjalnie poinformowali niebieskich, e jedna z nich usiuje skrzywdzi
jedn z naszych, amic tym samym postanowienia rozejmu?
-Katarzyna staraa si zrozumie, do czego zmierzam.
- Tak, pani. Prosz te o wzmiank, e amic nasze prawa, sprowadzia zagroenie dla naszego bytu.
Uywanie gronych czarw midzy ludmi nie przypadkiem jest zabronione. To podstawowe prawo,
podobnie jak dla wampirw prawo Maskarady - powiedziaam, pewna, e wampiry stan teraz po
mojej stronie.
- Co jeszcze? - Katarzyna lekko zmruya oczy, domylajc si chyba, do czego zmierzam.
- Prosz o zakaz zbliania si do mnie tej osoby, Jezabel, uywajcej te imienia Izabela, poniewa
odbieram j jako bezporednie zagroenie dla swojego ycia. Jeli nie podporzdkuje si temu
zakazowi, jej najcie mnie potraktuj jako atak i zareaguj adekwatnie.
- Rozumiem. Po tym, jak poinformujesz o tym niebieskich, a ona mimo to zbliy si do ciebie, a ty
bdziesz musiaa j zabi...
- Bdzie to obrona konieczna, bez ryzyka, e kto dopatrzy si tu zamania rozejmu. Wszystko wedle
protokou. -
Umiechnam si z lekkim triumfem.
- Dzi jeszcze przel pismo. - Katarzyna przygldaa mi si z niepokojem. - Czy potrzebujesz
ochrony?
- Nie, mam lepsz ochron ni ktokolwiek - wskazaam na anioa za moimi plecami i Mirona u boku -
zreszt, jeli dojdzie do nieprzyjemnoci, im mniej magicznych bdzie zaangaowanych tym lepiej.
Poradz sobie, Katarzyno, ale nie chc, by moje... przejcia z pewn starotestamentow wszetecznic
zaszkodziy wszystkim dookoa, w tym rozejmowi budowanemu przez stulecia. Nie potrzebujemy
wojny z niebieskimi. Ani z kimkolwiek.
Przytakna.
- Oto cudowne dziaanie ansuza. - Roman znw bawi si w Staczyka. Cholera, zwykle to mnie
przypadaa ta fucha. - Bez niego najpierw skopaaby jej tyek, pniej dopiero mylaa, jak zamie
j pod dywan.
- Ugry si w jzyk, wasza kliwo, bo zaraz zaczn si zastanawia, czy ty zmieciby si pod
dywanem -
powiedziaam, ale w moim gosie nie byo zoci.
Formalnie wszystko musiao by w porzdku. Zamierzaam jeszcze dzi wysa oficjalny list do
Gabriela i Michaa, informujcy, e czuj si zagroona po tym podym ataku, bo prawie straciam
anioa, ktrego Pan w swojej askawoci raczy mi przyzna, obdarzajc go przy okazji peni
majestatu.
Czy prba zmiany tego stanu nie jest dziaaniem wbrew woli Pana? OK, moe nie graam cakiem
czysto, ale przy Jezabel byam jak dziewcztko ze szkki niedzielnej przy Osamie bin Ladenie. Moe
Roman mia racj i to byo dziaanie runy. Czy bez niej zaatwiabym to inaczej? Zaczaiabym si na
ni w ciemnej alejce? Moliwe. Ale dzi nie zamierzaam zaniedba niczego, co da mi cho troch
przewagi. Miaam naprawd niewielk czarn list, ale ta sucz znajdowaa si na samym jej
szczycie. Jej imi byo pogrubione, podkrelone i otoczone girland z gwiazdek.
22
omot do drzwi. Jako przestao mnie to zaskakiwa ostatnimi czasy. Zwlokam si z ka, klnc
sowicie.
Spotkanie ze Starszyzn skoczyo si pno, czy moe trafniej byoby powiedzie, e byo ju
wczenie. witao, gdy wracalimy do mieszkania. Zbyt zmczeni, by prowadzi konwersacj,
pooylimy si spa. Osobno. Nie miaam do siy, by zapyta Joshui o to, jak przyj wieci od
Gabriela. No i nadal drczyo mnie sumienie. Nie, nie chodzio tylko o seks czy prawie seks z
Mironem. Musiaam przyzna sama przed sob, e to byo co wikszego. Dotd mielimy jasno
okrelone zasady. Teraz te zasady si zmieniy.
Zaakceptowaam fakt oczywisty dla wielu od dawna.
Kochaam Mirona i nie bya to mio siostrzana. Chciaam z nim by. Baam si jednak, e cena
bdzie zbyt wysoka. Nie mielimy czasu tego omwi. Wci zawieszeni, zapltani w inne sprawy.
Wci nie wiedziaam, czy zgodzimy si zapaci cen i czy naprawd zmierzamy w kierunku
zwizku. Dawno nie byam na takim rozdrou. Cholera. Owin-
am si szlafrokiem i podreptaam boso do drzwi. Zegarek wskazywa dziewit rano, czyli spaam
jakie trzy godziny.
Oby to byo bardzo, bardzo wane.
- Leon? - Zaskoczenie odmalowao si na mojej twarzy jak jutrzenka na niebie.
- Musimy porozmawia. - Buzowa napiciem, ledwie utrzymywa osony aury. Przeszed koo mnie,
nim zdyam zaprosi go do rodka.
- Prosz, rozgo si - mruknam sarkastycznie. Zostawiam go w salonie i poszam do kuchni zrobi
kaw. Kroki za moimi plecami powiadomiy mnie, e czort nie zamierza na mnie czeka.
- Maa, w co ty si znowu wpltaa? Czemu dochodz mnie suchy, e plotkuj o tobie cae cholerne
piekielne zastpy?
Najpierw wampiry, teraz to, czy ty si musisz zawsze w co pakowa? - Prawie krzycza.
- Leosiu, wiem, e jeste zdenerwowany i dlatego nie powiem, by przesta si na mnie wydziera.
Cho byoby mio, bo chopcy wci pi. Nie wiem, czemu plotkuj o mnie piekielnicy. Mieszkam z
jednym z nich. Odwiedziam ostatnio Luca. Wdaam si w niemi pyskwk z Samaelem.
Przemierzyam szsty krg i doprowadziam do walki bstw na Krwawym Polu. Czy to
wystarczajcy powd, by poruszy ciekawo piekielnikw, czy sdzisz, e jest jeszcze co, o czym
nie wiem?
Naprawd wstaam lew nog. Nalaam kawy do dwch filianek. Jedn wetknam w wielk do
czarta. To bya normalna filianka, przyzwoitej pojemnoci, nie adne porcelanowe ptifurki, zdolne
pomieci jeden yk kawy, jednak w doni Leona niemal znika, jak element serwisu dla lalek.
Spoziera na mnie spod gstych
brwi, grujcy nade mn jak lita skaa. Nie baam si jednak.
Pamitaam, co powiedzia mi Miron w drodze do pieka.
Znalimy si z Leonem ju tyle lat, e cho czuam jego buzujc wciekoci aur, wiedziaam, e
to raczej niepokj o mnie ni zo na mnie.
- Leosiu, usidmy i porozmawiajmy.
Podprowadziam go do stou. W archanielskim krzele musi by ju sporo ladw aury Gabriela, bo
Leon omin je z wyran niechci i usiad po przeciwnej stronie stou.
Usiadam rwnie.
- Leon, sowo daj, e wszystko jest pod kontrol, wiksz czy mniejsz, ale jednak. Piekielnicy
plotkuj, ale nie zamierzaj mnie skrzywdzi, tak sdz przynajmniej. Samael mi grozi, ale nic nie
zrobi, nie zaryzykuje zoci Luca.
- A Baal? Co on ma do ciebie? - zapyta pospnie.
- Baal? - Zamrugaam. - Nie sdz, by mia co do mnie.
Prosiam Luca, by nas skontaktowa, chc z nim porozmawia.
Wypuci gwatownie powietrze.
- Postradaa zmysy? Baal to nie Miron, nie ja, nie Luc. Baal to zo, prawdziwe i najczystsze. To nie
upady anio, nie ma te przymieszki genw jak ja. - Leon rzadko otwarcie przyznawa
si do mieszanego dziedzictwa. -On nie daje nic za darmo, dziewczynko, twoja ciekawo moe
kosztowa ci zbyt wiele...
- Leon, ja nie jestem ciekawa Baala, ja musz z nim porozmawia. I jest co, co mog mu zaoferowa
za jego pomoc.
- Dusz? - zapyta z dreniem w gosie.
- Nie, guptasku. Dusz zostawiam sobie. Mog mu zaoferowa zemst. Sdz, e to waluta, ktr
chtnie przyjmie.
Leon patrzy na mnie, nie rozumiejc. Zo mu mina.
Zostaa tylko troska. Na Bogini, on naprawd zachowywa si jak mj ojciec.
- Wyjanij mi albo oszalej.
- Dobrze, powiedz mi tylko, skd w ogle wiesz o Baalu.
Chce si spotka?
- Tak - powiedzia niechtnie. - Jego posaniec dotar do mnie przed godzin. Luc nie poda mu
twojego adresu, tylko mj.
- Rozsdnie. - Umiechnam si. - Trudniej by mu byo wysa demona do zgadzenia mnie.
Leon drgn. Ha, wic i on o tym pomyla.
- Leosiu, musz si z nim spotka i byabym spokojniejsza, gdyby miao to miejsce w Szataskim
Pierwiosnku, nie tu czy na ziemi niczyjej. - Umiechnam si sodko do czorta, ktry zawsze mik
na ten widok.
- Dobrze, e zachowujesz resztk rozsdku - mrukn. -
Oczywicie zapowiedziaem posacowi, e jeli naprawd chcesz si spotka z Baalem, to tylko u
mnie.
- Mio, e zapytae. - Mrugnam.
- Ciesz si, e nie skrciem mu karku. - Pogadzi szorstkie policzki. - Gdy wszed i powiedzia, e
Baal ci szuka... troch zbzikowaem. Gdyby nie Sonia... c, mgbym mie may dug u Baala za
zgadzenie jego przybocznego.
Przewrciam oczami. Tak, to skomplikowaoby nieco sprawy.
- Leon, ja ju wiem, kim jest ta sucz, ktra mnie ledzia, wamaa mi si do mieszkania, a ostatnio
zaatakowaa...
Unis brwi w oczekiwaniu na moje rewelacje.
- To Jezabel.
Uderzy piciami w blat stou. Jego osony puciy i przez chwil obmya mnie wcieka aura czorta.
Nakryam domi pici Leona.
- Dorwaa mnie i wszczepia urok. Wymierzony przeciw Joshui. Omal go nie zabia... wiesz, e jest
moim Anioem Strem, pewnie wiesz, jakie maj przepisy. Znasz te saw Jezabel, wic wiesz
praktycznie wszystko.
- Jak pokonaa urok? - Iskra szczerej ciekawoci bysna mu w poncych zotem oczach.
- Miron, kajdanki i duo samokontroli. Pozwl, e szczegy zachowam dla siebie. - Umiechnam
si. -Problem polega na tym, e nie wierz, by ona odpucia. Chce si zemci na Joshui, na mnie,
chyba te na Gabrielu. Pomaga jej Rafael, ktry jak wiesz, nie naley do naszego fanklubu. Potrzebuj
sojusznikw, by j zaatwi. Starszyzna mi ju pomaga, jak moe, ale musz wiedzie, jak j
zgadzi. A to moe wiedzie tylko Baal.
Leon uspokoi si. Moe sprawi to fakt, e miaam jaki plan, a nie dziaaam na olep, moe po
prostu uwierzy, e dam sobie rad.
- Dobrze, pol odpowied Baalowi. Spotkanie u mnie, w samo poudnie. O tej porze ruch jest
najsabszy. Pamitaj, adnych obietnic handlowych. Nie daj mu swojej krwi czy wosw choby nie
wiem co. I za to. -Poda mi skrzan sakiewk. Wytrzsnam z niej miedziany krek z wyrytymi
symbolami.
- Na Bogini, Leon, skd ty masz piecz wic demony?
Czy to u was nie jest zakazana wiedza?
- U nas tak, ale nie dla niebieskich i nie dla was. Za j na szyj. Nie bdziesz pewnie musiaa tego
uywa, ale chc, by wiedzia, e nie jeste bezbronna. Zreszt, moe ci by potrzebna nie przeciw
niemu... - Zawiesi gos.
- Baal nie jest demonem, jest byym bstwem, prawda? -
Zastanowiam si chwil, co mogaby mu zrobi piecz.
- Baal jest zwizany ze swoimi sugami, czyli demonami.
One maj w sobie czstk jego mocy, ale to sprawia, e niszczc demona, niszczysz odrobin Baala.
Jeli bardzo si postarasz, a piecz, jak dysponujesz, jest silna, moesz zniszczy cakiem spory
kawaek. Nie zabije go to, ale osabi. I boli jak cholera - wyjani mi z lekkim umieszkiem.
- Dzikuj. Oddam po wszystkim, nieuywan.
- Za tak, by mu nie umkna.
- Jasne. Dziki Leon. Bdzie dobrze, musi.
- Syszaem, e poradzia sobie z Lokim i Badb.
- Nawet nie musiaam podwija rkaww, zaatwili to midzy sob.
- Z ma pomoc. Twoj i twojej babki.
- Wieci szybko si rozchodz, czorcie, Starszyzna dowiedziaa si o tym ledwie pi czy sze
godzin temu.
- Mam swoich informatorw. Powiedziabym nawet, obserwatorw. - Bysn ostrymi jak szpileczki
zbkami.
Nigdy nie wtpi w Leona, zanotowaam w pamici. Dopi
kaw i zacz zbiera si do wyjcia. Uciskaam go, caujc w policzek.
Wracaam do ka, by zapa cho godzin snu przed spotkaniem z Baalem, gdy ze swojego pokoju
wyszed Miron.
Zaspany, ale czujny.
- Sonko, czyja czuj piekielnika?
- To Leon, Baal zgodzi si na spotkanie.
- Domylam si, e twj nadopiekuczy czort nie przyj
tego zbyt dobrze? - Umiechn si szeroko. Pokiwaam gow.
- Moglibymy chwil pogada? Pki jestemy sami?
Tak, pki pi nasz anio. Trzeba ustali wspln wersj wydarze. Cholera, sumienie znw skrcio
mi flaki.
- Chodmy do salonu - powiedziaam cicho. Byle nie do sypialni. Kuchnia te kojarzya mi si
ostatnio do grzesznie.
Zosta salon. Miron przytakn, najwidoczniej rozumia mnie w lot.
Usiadam na kanapie, podwijajc stopy pod poladki.
Szczelniej otuliam si szlafrokiem, bo nagle zrobio mi si zimno.
- Co sdzisz o tym, co si stao wczoraj midzy nami? -
zapyta ostronie. Mistrz dyplomacji.
- A ty?
- Spytaem pierwszy. - Nie uatwia.
- Myl, e wczeniej czy pniej i tak by do tego doszo. Od dawna taczylimy na linie.
Wolaabym, by Jezabel nie miaa w tym adnego udziau, ale stao si.
Odetchn.
- A ty, co ty mylisz, Mironie? Gdzie nas to prowadzi? -
zadaam najtrudniejsze dla mnie teraz pytanie.
- Dora, kocham ci, przecie nie jest to tajemnic od bardzo dawna. - Wyamywa palce. Chwyciam
go za rce, nie lubi tego dwiku. Przyprawia mnie o ciarki. Kontynuowa ju bez dyskretnych
samookalecze.
-Zgadzam si, e to bya kwestia czasu. Ale boj si.
- O Joshu - powiedziaam domylnie.
- Tak, o jego reakcj, jest w tobie zakochany jak dzieciak.
Boj si, co zrobi. Ale nie tylko. Boj si, e nie nadaj si do zwizku. Boj si, e si mn
znudzisz. Boj si, e nam nie wyjdzie i nie da si utrzyma tego, co mamy teraz. Boj si, e jeli
nam nie wyjdzie, stracimy wszystko. Joshu, przyja, rodzin, wsplne ycie.
Obwdka wok tczwki pona. Odgarnam mu kosmyk wosw spadajcy na twarz. W gardle
dawi mnie strach.
Baam si dokadnie tego samego.
- Miron, kocham ci, to te adna tajemnica. Jeli nie uda si nam ze sob... chyba z nikim nam si nie
uda. Nikt nie zna mnie tak jak ty. Boj si tego co ty. Ale boj si te tego, e wycofujc si teraz,
zrezygnujemy z by moe jedynej szansy na szczcie. Boj si, e to ju zawsze bdzie gdzie
midzy nami, ta odrzucona szansa. Gorycz. To moe nas zniszczy, tak samo jak nieudana prba.
Przez chwil nic nie mwilimy, patrzc sobie w oczy. Na Bogini, nie miaam nawet ochoty na
aden ironicz-no-cyniczny komentarz.
- Mironie, moemy zachowa rozsdek, krok po kroku, nie wprowadza adnych wielkich zmian.
Przyjani si jak dotd, ale nie zaprzecza ju temu, co jest midzy nami.
- Przyja z profitami? - Umiechn si szelmowsko.
- Tak jakby. - Wyszczerzyam si. - Nie obwieszczamy nic wiatu, ale po cichu prbujemy, czy nam
si uda.
- A Joshua?
- Najpierw musimy go wybada. - Zagryzam warg. - Nie zaryzykuj, e wyskoczy std jak z procy,
zrywajc kontrakt z archanioami albo kadc gow pod miecz Rafaela... Przecie to nie musi nic
zmienia midzy nami... Nie przestaniemy go kocha, nie wyrzucamy go ze swojego ycia, waciwie
nic si nie musi zmienia. Nadal bdziemy razem pracowa, bawi si, nawet spa. Z czasem minie
mu zakochanie, moe znajdziemy mu kogo odpowiedniego...
- Za dwa, trzy stulecia powinno mu przej. -Umiechn si smutno.
- Miron, tobie te moe przej, nawet szybciej. Albo zaczniesz mwi o dzieciach, ktrych jak
wiesz, ja nie chc mie. Zdradzisz mnie z jak wiedm czy anielic i wyrzuc ci z domu. Wiesz,
kochany, nie sdz, bym mimo mej otwartoci bya w stanie dzieli si tob. -Skrzywiam si na
sam myl.
- To dobrze. Bo i ja nie zamierzam tolerowa adnych bstw, sowiaskich czy innych. Wyjtkiem
jest Joshua, bo pic z nim, mylisz tylko o spaniu.
- Och, nie zawsze - mrugnam - czasem myl o diable, ktry pi tu obok.
Nachyli si i pocaowa mnie lekko, ciepo, prowokujco.
Chwyciam zbami jego warg.
- Diabliku, nie chc wyj na zrzd, ale naprawd musz zapa jeszcze cho godzin snu, a w samo
poudnie spotykam si z Baalem.
- Wic pij, sonko, popilnuj, by nie przyszy potwory. - Od jego umiechu temperatura w pokoju
podnosia si o dwa stopnie.
Nie moglimy pj do sypialni jednego z nas bez koniecznoci tumacze Joshui. Tumacze, na
ktre nie bylimy gotowi. Wycignam si na kanapie z gow na udach diaba. Miron sign po
pled i przykry moje goe nogi.
Zasypiaam z jego palcami, gaszczcymi moje wosy.
- Uda si, musi si uda - wymruczaam pod nosem.
*
Zacisnam palce na miedzianym krku, wiszcym na dugim acuszku i opadajcym na piersi.
Ostatni haust powietrza. Chyba pierwszy raz wahaam si w progu Szataskiego Pierwiosnka.
Spojrzaam na Mirona. Sta przy mnie spokojny. Joshua by zdenerwowany. Z jego pochodzeniem le
znosi ludzkie cierpienie i zo. W aurze Baala, wyczuwalnej ju przy wejciu, byo ich pod
dostatkiem. Nalegaam, by anio
zosta w domu, ale upar si i teraz wyglda, jakby za chwil mia zwymiotowa. Ucisnam jego
do. Weszlimy. Miron i Joshua, jak ustalilimy, usiedli przy barze, skd z Leonem mieli ledzi
spotkanie. Ja podeszam do stolika, przy ktrym siedzia ju Baal. Specjalnie na t okazj zaoyam
niebiesk koszulk z dugim rkawem i jasne dinsy, by codzienn czerni nie sugerowa, e trudni
si ciemn magi. Tej do Baala byo duo bliej, ni mojej magii do Pani Pnocy czy magii
miosnej. Brzowy paszcz zostawiam Mironowi. Teraz w bkitach wygldaam niemal jak ofiarna
dziewica.
Oczywicie byam uzbrojona w noe, ale gdyby Baal mia ze zamiary, jego czary zmiot mnie z
ziemi szybciej ni sign po ostrze. Do paranoi, pomylaam, nikt nie przyszed tu gin.
- Baalu - wycignam rk na powitanie - mio ci pozna.
Dzikuj, e zgodzie si spotka.
Lekkie zaskoczenie przebiego przez jego niad twarz o nieco orientalnej urodzie. Czyby nie
spodziewa si, e spotka si z mi i grzeczn panienk?
- Teodoro, czy Jado, jak wolisz? - Umiechn si z lekk zoliwoci w gosie.
- Moe by Jada, skoro ja nie nazywam ci Belzebubem, prawda?
Podkreliam tym samym, e spotykamy si jako dwie istoty magiczne. Subtelne odwoanie do
solidarnoci po fachu. Pene imi Baala brzmiao Baal Zebul, Pan Podziemi, ale gdy wkroczy w
zastpy piekielne, imi zostao zoliwie przeksztacone przez niebieskich w Baal Zebub, Pan Much.
Byo to do obraliwe, ale przyjo si, zrastajc w Belzebub.
Rozumiaam, czemu nie lubi swojego imienia. Ja za odwoaniami do Pana w Teodorze te nie
przepadaam.
- A wic, Jado - skin na krzeso przed sob - od przyjaciela wiem, e mamy jakie wsplne
sprawy.
- Myl, e mamy wsplnego wroga, a to jednoczy nawet bardziej ni wsplny przyjaciel, cho i tych
mamy, prawda? -
Umiechnam si lekko, siadajc swobodnie.
Sonia pojawia si jak duszek, niosc nasze drinki. Jako viccanka, obecno Baala musiaa okupi
migren. Nawet ja pierwszy kontakt z aur karmazynowego ksicia przypacaam lekkim zawrotem
gowy, a co dopiero dziewczyna, ktrej magia bazowaa na siach przyrody i dobrej energii.
Postawia przed nami szklaneczki i bez sowa migna na zaplecze.
Przez chwil mierzylimy si wzrokiem. Tczwki Baala byy cakiem czerwone, lnice, z wsk,
pionow renic. Ju pierwszy rzut oka sugerowa, e jest niebezpieczny. Ciemne wosy odgarnia do
tyu, tak e unosiy si nad czoem mikk fal. Ostre rysy przywodziy na myl egipskie posgi,
podobnie dugi, lekko garbaty nos. Wskie usta wykrzywi zoliwy umieszek, gdy zrozumia, e nie
waham si spojrze mu w oczy, przyglda si, ocenia. Byo w nim tyle ciemnoci, e zdawa si
wchania wiato wok siebie. Przez chwil drczyo mnie jakie wspomnienie, co jak dj vu.
Badb, przypomniaam sobie, byo w nich jakie podobiestwo, byli czerni sam w sobie. Idealna
para. Umiechnam si pod nosem, tak, magia mioci wychodzi ze mnie bez ostrzeenia.
Siedz sobie z Baalem i w mylach zaczynam go swata.
Usiadam wygodniej, opierajc przedramiona na podokietnikach. Gdy zerkn na wisior, ktry
zakoysa si na acuszku, zamia si. Przez chwil widziaam zupenie odmienione oblicze Baala,
by niemal pogodny.
- Och, wiedmo, jeste tak uroczym objawieniem... takie mie, sodkie dziecko, niewinnie niebieskie,
a tu prosz, piecz?
Popatrzyam na niego z lekkim umiechem i spokojnie odpowiedziaam:
- Niebieski, Baalu, jest kolorem Pani Pnocy, ktrej magi uprawiam. Mia, sodka... c, bywam
dla wybranych. Nie znamy si do, wic niechaj wystarczy uprzejmo.
Niewinno? Przy tobie to nie wyczyn, czy nie? A piecz...
nauczyam si nie gardzi adn broni. Sama jej obecno nierzadko sprawia, e nie ma potrzeby jej
uywa.
Wci mierzy mnie spojrzeniem. Wytrzymaam ten may pojedynek.
- Potrafiaby jej uy?
- Oczywicie.
- Nie jeste tylko wiedm Pani Pnocy, co? Wyczuwam co
- powcha powietrze wok mnie - innego...
- Baalu, jeli mielibymy omwi cae moje dziedzictwo i drzewo genealogiczne,
potrzebowalibymy sporo czasu i butelki teuili, a mamy co ciekawszego do roboty. -
Umiechnam si ironicznie. - Jeli moja kobieca intuicja mnie nie myli, mog ci pomc wyrwna
stare rachunki.
Unis brwi lekko zaskoczony.
- Mylaem, e to ty chcesz mojej pomocy.
- C, myl, e moemy pomc sobie nawzajem. Od jak dawna marzysz, by Jezabel zapacia za
swoj zdrad? -
rzuciam pewnym gosem, majc jednak nadziej, e przynta jest do kuszca, i po dwch
mileniach gniew nie wywietrza.
- Jezabel - zacisn szczki - dziwka Jezabel...
- Zapomniaa ju, e samo jej imi miao oddawa ci cze, Is Baal, oto pan mj, Baal, czy nie?
Zdradzia ci i by unikn kary, zawara ukad z niebieskimi... Czy wybaczye jej ju to wszystko i
yczysz wiekuistej szczliwoci, czy te nie miaby nic przeciwko temu, by staa jej si maa
krzywda? -
kusiam.
- Czemu o niej przypominasz, Jado, rozdrapujesz niezagojone rany? Nie wywoam kolejnej wojny z
niebieskimi tylko po to, by ukara t dziwk... cho chtnie zacisnbym palce na jej gardle.
Jego aura zawirowaa wciekoci. Mia znakomite osony, ale nie zdoa ukry caej zoci, jak
przywoao imi Jezabel.
- Baalu, rozejm midzy niebem a piekem mnie nie dotyczy.
Jestem magiczna.
- Macie wasny rozejm z niebieskimi.
- Mamy. Ale to nie ja pierwsza go zamaam, lecz ta suka.
Starszyzna wie o wszystkim, niebo te. Jeli mnie zaatakuje, mam wszelkie prawo do obrony. -
Umiechnam si zoliwie.
- Sprytne, maa wiedmo, moe ci nie doceniem... Cho jak moesz zaszkodzi Jezabel? Bya moj
kapank, wci nosi moj magi, nie mog jej odebra. Jest potna.
- Raz ju zamaam jej urok, Baalu. Zagraa temu, co kocham. Nie chc jej zaszkodzi. Chc j
zgadzi - powiedziaam spokojnie.
Oby nie by to jeden z tych przypadkw, gdy nienawi jest tylko powok na zdradzonej, ale jednak
mioci, pomylaam, widzc grymas na jego twarzy.
- Czego ode mnie oczekujesz? - zapyta, przecigajc samogoski.
- Informacji. Chc wiedzie, dlaczego Jezabel chce zabi Joshu, wnuka Gabriela. Chc wiedzie,
jak z ni walczy, by wygra.
Sign po szklank z ciemnoczerwonym alkoholem. Nie miaam pojcia, co to moe by. Moe jaki
specyfik spod kontuaru, jaki Leon trzyma na specjalne okazje, takie jak wizyta karmazynowego
ksicia. Popijaam mj jasno-seledynowy drink w milczeniu. Spod pprzymknitych powiek
obserwowaam, jak Baal trawi moj propozycj. Widziaam, e kusi go, by j przyj.
- Co ja z tego bd mia? - zapyta w kocu.
- Satysfakcj, Baalu, e rce twojej sprawiedliwoci ominy zakazy, jakie ci naoono. Rado z
zemsty po dwch mileniach. Wystyga ju do, by nabraa smaku, po co odkada j na kolejne lata?
- Za mao. Zamiaam si.
- Baalu, wystarczajco duo. Nie zaproponuj ci duszy ani dugu, bdziemy kwita.
- Mao - powtarza jak zacita pyta. Zacisnam szczki.
Sapnam.
- Baalu, nie kam. Czuj, jak cieszysz si na sam myl o zgadzeniu Jezabel. Teraz usiujesz si
targowa, by wyszarpa jak najwicej. Ale moja oferta jest ostateczna. Czy kilka odpowiedzi w
zamian za zabicie twojego wroga to nie mieszny ukad? To ja powinnam da wicej i wicej. Ilu
zabjcw usiowae zakontraktowa przez ostatnie milenium?
Przyznaj, nikt nie chcia tego tkn z obawy przed niebieskimi, prawda?
Blefowaam. Ale skoro po takim czasie by tak wcieky, czy mczyzna z jego temperamentem
siedziaby z zaoonymi rkoma? Drgn zaskoczony.
- No wic, Baalu, ile dla ciebie warte jest zgadzenie Jezabel?
Bez ryzyka, e ktokolwiek miaby do ciebie pretensje? -
Bawiam si szklaneczk, ld grzechota o cianki.
Jak to si stao, e staam si cynglem dla demonicznego ksicia piekielnego?
- Duo - powiedzia w kocu, zaciskajc palce na szklance, a zbielay.
- Wic pom mi, a ja pomog tobie - westchnam. - Baal, taka okazja ci si ju nie trafi. Moe
uzyskaabym te odpowiedzi u innego rda, ale czy nie chcesz mie wiadomoci, e miae w tym
swj udzia? Nie chcesz by szar eminencj jej zguby?
Zamia si.
- Tak, byaby niezym piekielnikiem, plotki nie kamay, kusisz, podjudzasz ciemne dze, wszystko
z niewinn mink.
Moe wzibym ci nawet na demona? Biedacy, ktrzy przywoywaliby ci, nawet nie zauwayliby,
kiedy przehandlowali dusz za kilka ykw wieego powietrza.
- Dajmy spokj werbunkowi, ostatnio przebieram w ofertach.
Nie wiem, czy nie powinnam si obrazi za twoj ocen mojej osoby - umiechnam si ironicznie,
unoszc brwi - ale daruj ci, jeli oznacza to, e umowa stoi.
- Dobrze, wiedmo. Tylko nie mw nikomu, jak atwo ci poszo. Gdyby to si rozeszo...
- Baalu, o czym mwisz, jakie atwo? Namczyam si ogromnie. Wytargowae wicej ni chciaam
da i jestem pod wraeniem twojej potgi. Musiaam ci baga niemal na kolanach. Kady, kto
zapyta, to wanie usyszy. -
Umiechnam si szerzej.
Mska duma jest zawsze taka sama, niewane, miertelnik, magiczny, piekielnik czy pierzasty.
- Jezabel mci si nie na Joshui, a na Aaronie, jego ojcu -
powiedzia zadowolony Baal. - Jakie cztery wieki temu doszy mnie suchy, e usiowaa go omota.
Wpad jej w oko, a to jej wystarczy. Ale poniosa klsk. Odrzuci j, wierny swojej onie Sarze.
By tak zakochany w swojej Ksiniczce, e zdoa zama urok Jezabel. Tyle
e Jezabel nie przyjmuje takich rzeczy do wiadomoci.
Szukaa zemsty. Gdy niebiescy zapomnieli ju o jej porace, zaatakowaa. Nie prbowaa jednak
znw uwie Aarona.
- Sara i Arie...
- Tak. Nie wiem, czy urok by wymierzony akurat w niego, czy Jezabel byo wszystko jedno, z kim
Sara zdradzi Aarona, a Arie pojawi si w niewaciwym miejscu o niewaciwej porze... Faktem
jest, e seks w ich przypadku by pocztkiem czego, czego Jezabel nie zna. Zakochali si. Ale Aaron
wcale nie zamierza wyrzuci niewiernej ony z domu. Nie odrzuci
jej, nawet gdy okazao si, e jest brzemienna...
Drgnam. Nie miaam o tym pojcia. Gabriel nie wspomnia
o tym sowem.
- Odizolowano kochankw. Szaleli. Nie wiem, czy to by
wynik uroku, czy naprawd si pokochali. Nie znam mioci.
Nie moja magia. Wiesz, jak to si skoczyo, wiedmo, Rafael zabi oboje. Nie wiem, czy sam na to
wpad, czy podsuna mu to jego kochanka - skrzywi si lekko, jakby sama myl o tej dwjce w
sytuacji intymnej mierzia go - ale nawet po mierci Sary Aaron nie chcia na ni spojrze. Wybra
pustelni nad jej wdziki. Wic moe teraz chce zniszczy Joshu, syna Aarona? Moe znw
zjednoczy j z Rafaelem wsplny wrg?
Rafael dawno powinien upa. Skoro pycha Samaela wobec ludzi zaowocowaa upadkiem, stosunek
Rafaela do magicznych te go kwalifikuje.
Pokiwaam gow. Niebo by zyskao na tym, ale pieko staoby si zupenie nieznone, gdyby pata
si tam nie tylko Samael, ale i Rafael. Moe Miron mia racj?
Pan utrzymuje rwnowag w niebieskich i piekielnych zastpach. Jeden naczelny dupek na zastp.
- Baalu, mwisz, e mio nie jest twoj magi. Czy to znaczy, e Jezabel jej nie zna? - spytaam,
porzdkujc dane.
- Nie. Zna seks, podanie, dze wszelakie, chu, co tylko chcesz, ale nie mio. Ale to nie
wystarczy, wiedmo, by j zabia.
- Ale przyblia mnie do celu - mruknam zamylona.
- Jest co jeszcze... Spodziewaj si prezentu ode mnie. To te musi zosta midzy nami. - Zmruy
oczy.
- Chyba nie zamierzasz nasa na mnie demona? Sowo, e nie zawaham si uy pieczci.
- Zachowaj j. Nie wiem, ile z demona zostao w Jezabel. -
Skrzywi si w czym, co miao chyba by umiechem. - Nie zamierzam ci zabi, maa wiedmo.
Pomijajc to, e dawno nikt nie dostarczy mi takiej rozrywki, nie chciabym spa kolejne milenium
przy zamknitych oknach z obawy przed zemst Luca. Zdaje si, e traktuje ci jak czonka rodziny.
- I mwisz mi o tym, e nie zamierzasz mnie zabi z obawy przed Lucern, dopiero teraz? -
Przekrzywiam gow, przygldajc mu si z lekkim rozbawieniem.
- Och, gdyby si cho troch nie baa, byoby nudno.
- Nie z mojego punktu widzenia. Cho nie jeste tak straszny, jak ci maluj, Baalu.
Zamia si gono, wstajc z krzesa. Wycign rk na poegnanie.
- Tylko nie rozpowiadaj tego na prawo i lewo. Bardzo dbam o moj reputacj.
- Oczywicie. Na wspomnienie spotkania z tob kolana si pode mn uginaj i modl si, bym nigdy
nie musiaa tego powtarza. - Wyszczerzyam si, ciskajc jego do.
- Bardzo dobrze. Nieoficjalnie, moesz zajrze do mnie, bdc w piekle. Chtnie wysucham relacji
o spotkaniu z Jezabel z pierwszej rki.
- Mio, e wierzysz, e po spotkaniu z ni wci bd moga opowiada cokolwiek.
- Jeli zginiesz, Samael bdzie prbowa cign ci do siebie. - Jego mina sugerowaa, e nie
czekaoby mnie tam nic miego. - Jeli mu si powiedzie, odwiedz ci w szstym krgu
C, nie wiedziaam, e skazanym przysuguj odwiedziny.
- Nie doceniasz Gardiasza. On te bardzo chciaby mnie mie w swoich zawiatach. Podejrzewam,
e opracowa co szczeglnie bolesnego z myl o mnie. - Skrzywiam si.
Znw si zamia. Wyglda cakiem sympatycznie z przymknitymi powiekami i malutkim
doeczkiem w kciku ust.
- Zaprawd, szkoda by ci byo dla Jezabel, jeste zabawna.
- Dziki, ty te rozbawie mnie kilka razy.
Rozemiany owin si peleryn i wyszed. Na odchodnym skin gow w stron Mirona i Leona,
ktrzy nie spuszczali go z oka. Joshua siedzia zwinity jak chory kociak. Baal mia
naprawd zy wpyw na jego odek. Podeszam do kontuaru, opierajc si na nim ciko.
- Leon, nalej mi co mocniejszego ni Jadeith - powiedziaam sabym gosem. - Moe by czysta.
Wlaam w gardo pidziesitk wdki, czujc, jak przepala tkanki. Ju byo lepiej. Krok bliej do
sukcesu. Albo szstego krgu z Samaelem jako naczelnikiem wizienia. Widziaam ju oczami
wyobrani, jak odgrywamy scenki z osadzonym i klawiszem. Musz pamita, by zabra ze sob
metalowy kubek do stukania o kraty. Moe w wolnych chwilach powinnam uczy si gry na
harmonijce?
- Dziewczyno, nie wiem, jak ty to robisz, ale przysigam na zastpy piekielne, nie widziaem, by si
mia, odkd yj -
powiedzia Leon, dolewajc mi do kieliszka.
- Och, znasz mnie, taka ju jestem zabawna dziewczyna -
skrzywiam si - boki zrywa. Nie mona mnie nie kocha.
Jeden Rafael i starotestamentowa wszetecznica u jego boku nie mog tego poj.
- Co ci obieca? - Miron dyskretnie pogadzi mnie po plecach.
- Pomoc. I przesyk. Nie demona. - Umiechnam si blado. - Leon, zatrzymam jednak piecz na
jaki czas, na wszelki wypadek.
- Jasne, jest twoja. Ja demona mog po prostu rozszarpa. -
Bysn rybimi zbkami.
- Joshua, dobrze si czujesz? - zapytaam, widzc, e wci jest blady.
- Nic mi nie jest, po prostu on jest... obrzydliwy. Nie wiem, jak moga wytrzyma tak blisko -
jkn. Podsunam mu peny kieliszek czystej. Wypi bez wahania.
- Joshua, nie jestem anioem jak ty, czuam jego aur, nie bya szczeglnie przyjemna, ale nie bya dla
mnie tak zym dowiadczeniem, jak dla ciebie. Miaam ciarki i tyle. Baam si go, ale to normalne.
Joshua patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Moe co wicej ni przepisy nie pozwala anioom odwiedza piekie?
- Moe - powiedzia nieco zaspiony.
- Ptaszyno, nie truj si tym. Twoja reakcja jest suszna. Jeste dobry. Ja nie. Mam na sumieniu sporo.
A teraz szykuj si do zabjstwa. Co mi mwi, e propozycje angau do firmy Gabriela ustan po
tym ostatecznie.
- Nie martw si, moja podwoi wysiki. - Miron si umiechn.
Zamwiam kolejnego drinka. Wziam duy yk orzewiajcego Jadeithu w intencji powodzenia
mojej maej wendety na pohybel wszetecznicy.
Potaram twarz, odganiajc zmczenie. Wci byam niewyspana. Gdy to wszystko dobiegnie koca,
sowo daj, nie wstan z ka przez dob. Byoby mio, gdybym moga w nim by z Mironem.
*
Godzin pniej posaniec przynis mi podun paczuszk od Baala. Drewniane pudeko owinite
karmazynowym aksamitem. Zaklcie odsaniajce nie ukazao adnych urokw czy kltw rzuconych
na pudeko czy na jego zawarto.
Otworzyam. Na czerwonej wycice lea sztylet. Wzdu lnicej klingi wyobione byy symbole
magii, ktrej nie znaam. Magia Baala. Rkoje pokryway wyrzebione byskawice. Symbol Baala
jeszcze sprzed przyczenia si do piekielnikw. Wiedziaam,
co to za n. Byam pewna, e mam w doniach sztylet ofiarny kultu, ktry poza pamici jego bstwa
ju nie istnia.
Bro bya pikna. Dobrze wywaona, pasujca do kobiecej rki. Niewiele mylc, wyjam jeden ze
swoich noy z pochewki i przymierzyam sztylet. By nieco wszy i duszy ni moje noe, ale
pasowa na tyle, e nie byo ryzyka, by wypad. Nazwijcie mnie paranoiczk, ale wolaam go mie
przy sobie. I mc szybko po niego sign, bez odwijania aksamitu i mocowania si z pudekiem.
Co mi mwio, e Jezabel w swej uprzejmoci nie czekaaby, a dobd broni.
23
Otwierajc drzwi do mieszkania, wiedziaam ju, e co jest nie w porzdku. Zamykaam je na klucz,
z ca pewnoci. Sia przyzwyczajenia z lat spdzonych w realnym miecie. W
Thornie mogabym po prostu zaoy zaklcie szpiegowskie i ma kltw na zodzieja, nic
szczeglnie skomplikowanego.
Jednak zawsze zamykaam drzwi na klucz. Teraz jednak otworzyy si, gdy tylko dotknam klamki.
Zimny dreszcz przebieg mi po plecach i spiam si, szykujc na kopoty.
Wszyscy wiemy, jak taka sytuacja koczy si w filmach.
Dugie ujcie. Bezbronna dziewczyna zauwaa, e drzwi do jej mieszkania s otwarte. Wchodzi.
Kamera obiega pokj, drc, widz oglda scen oczami ofiary. W mieszkaniu wyrane lady rewizji.
Napastnik wyania si z mroku. Zblienie na rozszerzajce si ze strachu renice dziewczyny. Strza.
Ciao osuwa si, chmura jasnych wosw jak aureola rozsypuje si na pododze, po chwili nasika
szkaratem krwi.
OK, zauwamy jednak rnice. Po pierwsze, dziewczyna, czyli ja, nie jest bezbronna. Po drugie, nie
jest sama, s ze mn anio i diabe. Po trzecie, w mieszkaniu nie ma ladw rewizji. Niestety, z
mroku wyoni si napastnik.
Napastniczka. Na szczcie bez broni palnej. Ale miecz archanielski w jej doniach nie wyglda
jako szczeglnie pocieszajco. Wsppraca Rafaela posza zdecydowanie za daleko.
Sucz staa w naszym salonie w czerwonej sukience, wypindrzona, jakby sza na tace, nie na bijatyk.
Naprawd mylaa, e zaatwi nas bez wysiku? Niedoczekanie. Zsunam paszcz z doni by mie
dostp do noy. Rzuciam go nonszalancko na fotel.
- Jezabel, nie powiem, e mio ci widzie, bo nadal nie mog kama - powiedziaam chodno. -
Naruszya wito mego domu, wyno si.
Zamiaa si tylko, jak kady uczciwy psychopata w filmach.
Przeszed mnie dreszcz.
- Naprawd mylaa, e te listy, proby mnie powstrzymaj?
- drwia. - Nie zdoasz mnie powstrzyma, wiedmo. On jest mj. - Wskazaa na Joshu, ktry sta
p kroku za mn.
- Zapomnij, suko. On jest mj i tylko mj. Nie dziel si, a na pewno nie z takimi wywokami jak ty -
warknam.
- Zejd mi z drogi! - krzykna. Punkt po punkcie wypeniaa profil wariatki z filmu klasy B.
- Jak dugo bdziesz mci si za to, e kto ci nie chcia?
Tak trudno zrozumie, e nie kady ma na ciebie ochot, Jezabel? - powiedziaam, robic krok w
bok, by odwrci jej uwag od anioa. Nie by jeszcze w peni si. Nie wiedzielimy, czy bdzie w
stanie osign peni majestatu. Musielimy z Mironem zaoy, e jest
najsabszy z nas. Wolaam skupi na sobie gniew Jezabel.
Diabe zrozumia moj strategi i przesun si mikko, by osania Joshu.
- Jak to jest, Jezabel, czy przez te wszystkie lata tylko Aaron ci odmwi, czy zdya przywykn? -
drwiam.
Zwrcia si do mnie z zaognion twarz.
- Nikt mnie nie odrzuca, nikt, syszysz? - krzyczaa.
- Och, naprawd? Syszaam, e Aaron robi to skutecznie przez ile? Cztery stulecia? Wola pustelni
od twego oa. -
Zbliaam si do niej. - To musiao by przykre, prawda?
- Poauje, rzuc mu serce jego maego syneczka pod nogi, albo moe gow? Jest taki podobny do
swojej mamusi, dziwki, ktr Aaron wola ode mnie.
- Sara, liczna Sara - wci j prowokowaam - musiaa by duo adniejsza ni ty, prawda?
- Nie! Nie ma kobiety adniejszej ni ja!
- Pycha przez ciebie przemawia, Jezabel. S setki kobiet adniejszych ni ty. Jest co, czego nie
wiesz o kobietach i mczyznach, Jezabel... - Umiechaam si zoliwie.
Widziaam, e gniew powoli zaciemnia jej pole widzenia. - Dla kadego mczyzny kobieta, ktr
kocha, jest najpikniejsza na wiecie. Jak Sara dla Aarona. A ty, Jezabel? Czy jest kto, dla kogo
jeste najwaniejsza? Nikt ci nie kocha, Jezabel, wic nie, nie ma nikogo, kto uwaaby, e jeste
najpikniejsza...
- Kamiesz! - wrzasna.
- Oj nie, uwierz mi, wiem co nieco o mioci, w kocu to moja magia... nie dza i chu jak twoja,
ale mio... Mog ci pokaza, co tracisz, chcesz? - Plotam ramiona na piersi, gotowa do ataku.
Spojrzaa na mnie przenikliwie. Widziaam lad ciekawoci w jej oczach. Ju mylaam, e zdoaam
odwrci jej uwag, kiedy poczuam bl. Jezabel bya silna.
Sondowaam j, ale osony miaa szczelne. Jeli nie zdoam ich poluzowa, osabi cho troch, nie
mielimy szans.
Zaatakowaa. Powietrze zaskwierczao jej magi, ktr popchna w moj stron. Uchyliam si, ale
bya szybka.
Druga fala pomkna za pierwsz, trafiajc mnie w brzuch.
Napr jej mocy na moje osony by do silny, by dosownie cisn mn jak szmacian lalk o
cian. Nie moga mnie zrani, pki miaam szczelne osony, ale na uamek chwili mnie zamroczya.
Zaklam. Jezabel, zwinna i szybka, niczym lepa furia ruszya na Joshu. Miron uaktywni swoj
aur gotw do obrony anioa. Sucz bya przebiega, gdy diabe
odpiera fal magii, wyrzucia rami z mieczem.
Nastpna scena bdzie nawiedza mnie z koszmarach do koca ycia. W zwolnionym tempie.
Wcieko Jezabel.
Bysk miecza archanielskiego, ktry rozjarzy si w zetkniciu z krwi piekielnika. Krzyk Mirona,
Joshui, mj, zlewajce si w jeden, oguszajcy krzyk. Krew i dwik upadajcego na podog ciaa.
Skoczyam na Jezabel, nim drugi raz przebia diaba.
Kopnam j w rk, miecz poszybowa i z guchym stukniciem uderzy w cian kilka metrw od
nas. Rzucia si za nim, ale chwyciam j za wosy i odcignam jej gow do tyu. Piszczaa. Moe
jest w tym co, e dziewczyny, walczc, musz szarpa si za wosy. Miaam ogromn ochot
wyszarpa jej te cholerne kudy i nosi u pasa jak skalp.
Szarpnam j i przewrciam
na podog. Jej pici trafiay mnie w brzuch i w rami. Wia si jak piskorz. Naparam na ni moj
magi. Wci trzymaa szczelne osony. Cholera, magia nie bya moim jedynym orem. Byam
wysza i silniejsza. Uderzyam. Pierwszy cios by babski, pask doni, ale nastpny ju bez
lekcewaenia przeciwniczki. Pici trafiay w jej idealnie zgrabne ciao.
Przygniotam j ca sob. Byam od niej wysza o dwadziecia centymetrw i cisza pewnie o
pitnacie kilo. S chwile, gdy ciesz si, e nie jestem wiotka i delikatna jak moje siostry. Teraz
ciao miao by broni, ratunkiem dla bliskich mi osb.
Gdy usiowaa mnie odepchn, ugryzam j. Stamsiam zasady dobrego wychowania, przekonanie
zaszczepione mi w dziecistwie, e sabszych si nie bije, e dziewczynki naley chroni. Nie bya
delikatn panienk w opresji. Bya szalon suk, ktra przysza nas zabi. Bkitny pomie szala we
mnie, pompujc adrenalin.
Prya si, uderzaa, ale przestaam odczuwa bl.
Przygniotam j i wykorzystaam kad przewag, jak miaam. Usiadam na niej, udami
przygniatajc do podogi, i zaciskaam palce na jej gardle. Zacza rzuca uroki. Iskra po prostu
przeskoczya na mnie, serce ruszyo w galopad, oddech mi si rwa. Wyda kuszco usta, wbia
palce w moje udo.
Zacisnam zby, usiujc stumi ogie, ktry zaczyna pali mi trzewia. Wrzasnam, przywoujc
biay pomie. W nosie wci wierci zapach krwi Mirona. Nie wiedziaam, czy yje.
Joshua mwi co za moimi plecami, ale nie wiedziaam - do mnie czy do przyjaciela.
Biay pomie obejmowa mnie w posiadanie. Jego chd pochon urok Jezabel, stamsi go niczym
ogie, pozbawiajc tlenu. Jej osony wci byy za silne, bym si zdoaa przez nie przedrze.
Potrafia nie tylko maskowa zapach i rzuca uroki. Czuam, e jej moc, wzrastajc przez stulecia,
jest wielka. Desperackie sytuacje wymagaj desperackich czynw. Gdy sia mini i magii nie
wystarcza, zostaje tylko wojna psychologiczna.
- Nie ze mn te sztuczki, Jezabel - warknam. -Chcesz zobaczy, czego nie bdziesz nigdy mie?
Chcesz dowodu, e jeste tylko nic niewart pust skorup? Patrz!
Nie mogam przenikn przez szczeln oson, ale mogam jej pokaza to, czego nigdy nie bdzie
miaa. Oby Baal si nie myli. Zna j najduej. Czy wiedzia, czego jej brak?
Zaryzykowaam i przycisnam do do jej mostka.
Przeszukiwaam dusz magi mioci, szukajc choby ladu prawdziwych uczu, ale zastaam tam
tylko pustk. Ciemno i samotno. Tym razem nie zamykaam oczu, jak z Gabrielem, widziaam
wszystko. Wycigaam strzpy jej wspomnie, wszystko, co pachniao alem, smutkiem,
odrzuceniem.
Wszystko, co byo tsknot i brakiem. Uformowaam strumie obrazw, may pokaz tylko dla nas
dwch. Pozwoliam jej to zobaczy. Patrzyam na jej twarz, gdy docierao do niej, co jej pokazuj.
Moga nie kocha, moga nie umie kocha, ale w kadej istocie musi by choby cie tsknoty za
tym, by dowiadczy tej intensywnoci, bezpieczestwa, oddania. Nie wiem, moe w kadym
stworzeniu Bogini zostawia okruchy wasnej mioci, ktr nas powouje do istnienia, i zawsze ju
bdziemy akn dopenienia tej czsteczki. Moe prawd jest, e jestemy tylko powk,
domagajc si drugiej, by z ni stworzy cao. Nie
jestem filozofem tylko wiedm. Jezabel wstrzsna si, odczuwajc pustk, ktr zwielokrotniam
w niej, kazaam jej odbi si echem w jej zimnym sercu.
Ale nie skoczyam na tym. Musiaa zobaczy, co traci.
Zobaczy, e nie jest i nie bdzie szczliwa. Dowie, e j przewyszam. Przesaam jej wasne
obrazy, emocje, wspomnienia. Wszystkie chwile, kiedy czuam si szczliwa i dopeniona.
Wszystkie chwile, ktre skaday si we mnie na przekonanie, e kocham i jestem kochana. Mio i
pragnienia z Mironem, tak rne od samej dzy, ktr znaa.
Bezpieczestwo. Czuo dla Joshui. Sen u ich boku, oddechy i ciaa dopasowujce si
podwiadomie, odpowiadajce na poruszenie. arty w czasie ogldania filmu. Plaa. Ciepo, ktre
rozpala nie tylko trzewia, ale ogrzewa istot, niezalenie od tego, czy jest si istot magiczn,
piekielnikiem, niebieskim czy zwykym miertelnikiem. Wszystko przepywao w ni i budzio hydr
zazdroci. Widziaam, jak rozpala si w nej gniew, przejmujc nad ni kontrol. Zdekoncentrowaa
si i jej osony puszczay. Jeszcze chwil temu byy zwarto przy-legajcymi pytami magii, teraz
midzy nimi pojawiy si szczeliny. Umiechnam si z satysfakcj, wanie tego potrzebowaam.
- Nigdy nie bdziesz tego miaa, suko. Nie zasugujesz na nic innego. - Szarpnam za acuszek z
pieczci i przycisnam j do piersi Jezabel. acisk inkantacj, ktra wypisana bya na krawdzi
medalionu, zwizaam jej demona z miedzi.
Czarna macka wyrwaa si z piersi Jezabel, wpezajc w symbole wyryte na krku.
Wybacz, Baalu, jeli boli, pomylaam, ale zwrc ci twoj magi. Piecz jarzya si przez chwil
ciemnym blaskiem. Jeli nie uwiziabym demona przed zabiciem jej, uwolniby si po jej mierci i
zabi mnie, nas wszystkich.
- Nie! - krzykna, wijc si pode mn. Nagle dotaro do niej, e przegrywa. Jej oczy rozjarzyy si
wciekoci, ale nie miaa ju wikszoci magii, bo t przechwycia piecz.
- Tak, Jezabel, ju nie jeste demonem, co ty na to? Co mam zrobi? Zostawi ci przy yciu i
pozwoli ci si zestarze, zbrzydn i umrze? Ale wtedy do swoich chwil ostatnich szukaaby
zemsty, prawda? Takie suki jak ty tak maj. Aaron, Joshua, Miron, Sara i Arie, Gabe i Luc, wszyscy
si o tym przekonali. Nie zamierzam zostawi ci przy yciu...
Sapaam nad ni. Adrenalina huczaa mi w gowie, a bkitny pomie dotar do moich oczu,
odbierajc moliwo widzenia kolorw, ale za to wyostrzajc wzrok.
- Nie zabijesz mnie - zamiaa si - nawet bez demona jestem niemiertelna. Kapanki Baala s tak
niemiertelne, jak on sam.
- miaa si, dopki nie zobaczya ostrza w moich doniach.
- Jest tylko jeden sposb, by zabi kapank Baala, prawda?
Zoy j Baalowi w ofierze. Poznajesz, prawda? - Podsunam jej pokryt symbolami kling pod
oczy. - Jest pikna, nie sdzisz?
Dopiero teraz w jej oczach zagoci strach. Uwierzya, e nie tylko mog j zabi, ale zamierzam to
zrobi. Nigdy dotd nie zoyam w ofierze bogom nic poza wasn krwi. Ofiary wyznaczay cienk
granic midzy magi bia a czarn.
Unikaam tej drugiej cae dorose ycie.
Ale dzi nie miaam wyjcia. Baal, dajc mi sztylet, przewidzia to. Miaam da mu co wicej ni
zemst. Zadraam.
lad tego, co musz zrobi, ju na zawsze bdzie plami moj dusz. Nie byam wita, ale na
Bogini, nigdy dotd nie zoyam ofiary ze zwierzcia, nie mwic o istocie magicznej i niebieskiej.
Przez zacinite gardo powiedziaam:
- Jezabel, nie liczyam na to, e moje listy i skargi zdoaj ci powstrzyma, ale musiaam sobie
zabezpieczy tyy. Wiesz, by twoja mier bya cakiem bez znaczenia.
Wbiam n w jej pier. Pchnam midzy ebra, kierujc w stron serca, by nie przebija si przez
mostek. Przekrciam ostrze, uwalniajc jej ducha. Szeroko rozwarte oczy zamary w ostatnim
wyrazie. Zaskoczenia.
Wstaam z jej nieruchomego ciaa i odrzuciam sztylet. Rce miaam zakrwawione, ale nie czas na
odgrywanie Makbet lady.
Wytaram krew o nogawki spodni.
Na drcych nogach dotaram do Mirona, bojc si tego, co mog zobaczy. Joshua przysania mi
widok, opadam obok niego na kolana i odsunam go delikatnie od ciaa diaba. Na Bogini. Jego
brzuch by czarn dziur. Ostrze archanielskie wypalio tkanki. Miron otworzy z trudem oczy gdy
chwyciam go za rce.
- Miron, nawet o tym nie myl, nie wa si, nie teraz, nie tak -
zaklinaam, czujc zy spywajce mi po policzkach.
- Sonko, zabia j, jestecie bezpieczni? - wyszepta tak cicho, e niemal musiaam odczytywa
sowa z ruchu warg.
- Tak, ju po niej, powiedz mi, co mam zrobi, kochanie, powiedz mi, jak ci pomc.
- Nie moesz - jkn. - Przyjd zaraz, przyjd po mnie.
-Kto?
Umiechn si tylko blado i zacisn palce na mojej doni.
- Kocham ci, sonko.
- Miron, nie rb mi tego, nie moesz, nie zostawisz mnie tak, bym do koca ycia aowaa, zabijesz
mnie, odchodzc -
zaklinaam go, caujc gorcymi ustami wierzch jego doni. -
Nie odchod, mamy wieczno przed sob, obiecae mi, e bdzie cig dalszy, e bdziesz si ze
mn kocha godzinami.
Joshua siedzia obok skulony, jakby nieobecny.
- Miron, kocham ci, zosta dla mnie, moemy by szczliwi. adnych magw, wszetecznic i bstw,
tylko my.
Zgadzam si na wszystko, czego chcesz, bez dyskusji. Wyjd za ciebie. Mog ci nawet urodzi
dzieci, jeli bardzo chcesz.
Zrobi wszystko, Miron, ale nie opuszczaj mnie. Nie mog bez ciebie tu zosta. Jeste jedyn osob,
ktra wie o mnie wszystko, zna mnie na wylot, ale nadal mnie kocha. - Pakaam tak gono, e
wikszo sw bya niezrozumiaa nawet dla mnie, ale nie mogam przerwa tego sowotoku.
Patrzy na mnie i wiedziaam, e syszy, e rozumie.
Prbowa si nawet umiechn. Ale nie mg nic zrobi. Jego aura saba z kad sekund.
Wyam jak zranione zwierz, przyciskajc si do niego z caych si, jakbym moga w ten sposb
zatrzyma te resztki ciepa w jego ciele, przytrzyma dusz, nim wyrwie si na wolno.
- Teodoro, ju czas - usyszaam nad sob gos Gabriela.
Poderwaam si, nie puszczajc doni Mirona. Archanio sta
tu przy mnie. Obok niego dostrzegam wysokiego, postawnego mczyzn. Przygldaam si chwil
jego twarzy, ktra wygldaa jak wyrzebiona z marmuru. Zielone oczy wpatryway si we mnie z
trosk. Dopiero po chwili zrozumiaam, kim jest nieznany mi archanio. Micha sta w bezruchu z
wag w doni. Tu obok kuli si Lucyfer, poblady i przybity. Pokonany, zrezygnowany, pewien, e
straci ju ukochanego wnuka. Ja nie zamierzaam tak szybko rezygnowa. Ogie wci pega we
mnie, adrenalina szumiaa. Zacisnam pici.
- Nie, nie jest czas! Gabrielu, wiesz, e nie nadszed jego czas! Nie pozwol! Michale, bagam ci,
ulecz go, zrobi wszystko, czego chcecie - zaklinaam, padajc u jego stp.
- Teodoro, nie przyszedem go uzdrowi, ale zway jego dusz, by zadecydowa, gdzie trafi. - Gos
Michaa by
delikatny, mikki, ale sowa budziy mj zdecydowany sprzeciw. Nie przypomina Archanioa Kary,
surowego sdziego, o ktrym opowiada mi Joshua. Byo co bardzo osobistego w tym, jak spoglda
na ciao diaba. A jednak nie zamierza zrobi nic, by mu pomc. Rami z wag lekko drao, kiedy
czeka na dusz Mirona.
- Nie! On nie umar, nie umrze! Luc, bagam ci, pom mi. -
Szloch utrudnia mi oddychanie, czuam, e cieknie mi z nosa, e policzki mam mokre, ale nie
przejmowaam si tym.
- To nie ode mnie zaley, kochanie, wiesz, e dabym wszystko, upadbym raz jeszcze, ale nie mam
wadzy nad yciem. - zy spyway mu po twarzy.
- Nie, nie godz si - powtarzaam.
Byam na granicy szalestwa. ciskaam rk Mirona, wierzc, e pki to robi, dusza nie opuci
okaleczonego ciaa.
Uruchomiam magi, odrzuciam wszelkie osony. Nie mogam si podda, po prostu nie mogam.
Przesyaam ca energi, jak miaam, w ciao Mirona. cisn moje palce, czujc, co robi. Usta
poruszyy si, ale nie mia do siy, by powiedzie cokolwiek.
- To nic nie da, Teodoro, nie moesz go uratowa.
Wydrenujesz si i zginiesz z nim. - Micha zapa mnie za rami.
- Wol tak - szepnam. - Jeli nie sprbuj, nigdy sobie nie wybacz.
Zaczam przywoywa Bogini. Nie Pani Pnocy, ale Bogini Matk, dawczyni ycia wszystkich
stworze. Magia zaszumiaa wkoo. Podmuch rozwia mi wosy, odgarniajc je z twarzy.
- Pani, oddaj ci moj magi, oddaj niemiertelno, oddaj ycie, we wszystko, co chcesz, ale
uratuj go! -krzyczaam resztk si w pucach.
Wyszarpaam z pochwy jeden z noy. Gwatownie rozciam nadgarstek. Krew pucia si
gwatownym, gorcym strumieniem, spywajc na splecione donie, moj i Mirona, skapujc na jego
zakrwawiony brzuch.
- Pani, we t ofiar, we mnie, ale oddaj mi go. Bez niego nie ma tu dla mnie miejsca - gos mi si
ama.
Jak przez mg syszaam gosy archaniow i Luca, chcieli mnie powstrzyma, czyje rce chwytay
mnie za ramiona, ale woami nie odcignliby mnie od Mirona.
Upuciam n na podog. Szarpnam si. Chwyciam drug doni Joshu, ktry wydawa si by
pogrony w katatonii.
Zostao ju tylko jedno. Zebraam si na odwag i zwrciam z kolejn modlitw do tego, ktry nie
musia mnie sucha, ale wierzyam, e los diaba nie by mu obojtny. Moe nawet mj los nie by
mu obojtny. Nawet jeli porazi mnie za chwil grom z jasnego nieba, moe zabijajc mnie, Pan
oywi Mirona.
- Panie, bagam ci. Moe mnie nienawidzisz, ale prosz, wysuchaj mnie... Jeli nie chcesz go
uratowa, pozwl mi by z nim po mierci. Pozwl mi i tam, gdzie on, cho nie jestem z twojego
systemu - szeptaam. Pierwsz modlitw do niego od siedemnastu lat.
Pakaam tak, e nie widziaam ju nic. Czuam tylko do Mirona, wci yw, zaciskajc si na
mojej, i palce Joshui, ktre splatay si z moimi palcami. Czyje donie na moich ramionach.
Koysaam si na pitach jak dziecko z chorob sieroc.
Gdy powietrze wok nas zgstniao, pociemniao mi w oczach. Ciao przeszy mi przejmujcy, ostry
bl. Krzyknam.
Nie puszczajc doni Mirona, opadam do przodu, na jego ciao. Mylaam tylko o jednym. Ta agonia
musiaa by mierci, a wic wysuchano mnie. Kto mnie wysucha.
Opadaam w ciemno, przepeniona blem, ale szczliwa, bo po drugiej stronie musia by spokj.
Moe by Miron. Gdy zalao mnie wiato, bl znikn.
24
wiato wdzierao mi si pod opuchnite powieki. Syszaam szelest, twarz owiewa mi wiatr.
Wci ciskaam do Mirona.
Usiowaam otworzy oczy, ale blask by zbyt jasny. wiato rozszczepiao si w barwne krgi
wirujce mi przed oczami.
Bl wrci, ale nie tak intensywny. Plecy, nadgarstki.
Jknam. Byam pewna, e mier koczy bl. Ale moe to jedna z kar? Gdzie trafiam? Przysunam
si bliej do Mirona.
Byam pewna, e to on. Po omacku bdziam palcami po jego twarzy i zjechaam niej, w stron
brzucha. Na Bogini, rana znikna. Znw dwignam powieki. Oczy zapieky i zacisnam je z
powrotem.
- Miron - szeptaam. - Miron, kochanie, obud si...
- Jestem, sonko - szepn, a ja zaczam si mia w gos, pijana szczciem.
- Jeste, jeste - powtarzaam, caujc go po twarzy.
- Nie musisz rodzi tych dzieci - wyszepta - ale trzymam za sowo ze lubem.
- Cokolwiek chcesz, kochanie. Cho nie wiem, czy w zawiatach, czy gdziekolwiek trafilimy, luby
s jeszcze moliwe. - Znw pakaam, cho teraz z zupenie innych powodw.
Jak to jest, e sone krople towarzysz nam przy wszystkich gwatownych emocjach?
Szelest wok mnie nasila si. Nie widziaam wiele, wci mruc oczy. Ze zdziwieniem poczuam
na twarzy municie pir. Zamrugaam gwatownie. Co, do cholery? Uwierz we wszystko, ale nie w
to, e diabe i wiedma trafili do nieba.
- Sprbuj przymi majestat, jeli nie chcesz jej trwale okaleczy. - To Luc.
Po chwili jasno przyblada.
- Moesz ju otworzy oczy. - Gos Luca dochodzi z bliska.
Odwrciam si w kierunku, z ktrego dobiega. Luc klcza
przy nas i pochyla si nade mn.
- Luc - rozpromieniam si - on yje.
- Zauwayem, sonko. - Umiecha si szeroko. -Przysigam nigdy wicej nie mwi, e czego nie
zdoasz zrobi. Jak wida, przed twoim uporem nawet Pan musi si ugi.
- Albo Bogini - powiedziaam. - Moe wzia moj magi i niemiertelno...
- Bogini nie potrafi przywoywa peni majestatu w anioach.
I w diabach, jeli idzie o ciso.
- Luc, przecie diaby nie maj peni majestatu. Miron mi mwi...
- Cuda si zdarzaj. Sama zobacz.
Pomg mi podnie si do klku i poda chusteczk, bym wytara zazawione oczy.
- Na Bogini - jknam, widzc wok siebie mnstwo pir.
Joshua kuli si przy nas, a ogromne zotawe skrzyda okryway go caego. Gabriel i Micha stali p
kroku za mn.
Na ich twarzach malowaa si cakowita dezorientacja.
Spogldali na mnie, jakby wyrosa mi druga gowa. Im za to wyrosy skrzyda. Gabriel mia je due,
biae, o wyduonych lotkach. Micha szersze i krtsze, bkitne z szafirowym cieniowaniem na
krawdziach.
Westchnam, wygldali naprawd wspaniale. Wci lnicy, cho ograniczyli peni majestatu.
Dopiero po chwili zauwayam, e klczcy przy mnie Luc te mia skrzyda.
Jknam ze zdziwienia. Bez zastanowienia wycignam rk i pogadziam grafitowe pira. Byy
zachwycajco mikkie w dotyku.
- Jak? - zapytaam Luca. Umiecha si i wzruszy
ramionami.
- Nie wiem, kochanie. Upadajc, nie straciem ich, ale si nie pojawiay.
- To znaczy, e osigne peni majestatu? - Otworzyam usta zaskoczona.
- Upad jego wersj. - Zamia si. - Nie wypalam oczu, jak ci tutaj. - Wskaza gow Gabriela i
Michaa. - Ale maleka, nie widziaa wszystkiego. - Skin na Mirona, ktry wci lea
nieruchomo, cho spoglda na nas cakiem przytomnie. Rana na brzuchu znikna. Przejechaam
palcami po skrze, zostaa maa blizna, niczym artobliwa pamitka po koszmarze. Nagle
zrozumiaam, co Luc mia na myli.
- Miron, kochanie, pomog ci usi, dobrze? - powiedziaam agodnie.
- Boli - jkn. - Cholernie bol mnie plecy.
Usiad i jego czarne skrzyda rozwiny si w caej okazaoci.
- To niemoliwe - wyszepta Gabriel. - Przecie on urodzi
si ju jako upady... Oni nie maj skrzyde.
- Ten ma - zamiaam si, gadzc pira Mirona. Wyglday na twarde, ale w dotyku byy
zaskakujco mikkie, delikatne jak jedwab.
Zapa mnie za podbrdek i przycign. Jego mikkie usta znalazy moje.
- A wic plotki nie kami, jeste drog na skrty do skrzyde.
- Umiechn si szeroko. - Niech to si tylko rozejdzie, nie opdzisz si od modocianych aniokw.
Mam tylko nadziej, e za drugim razem nie bdzie tak bolao.
- Moe to nie od skrzyde. Mnie te potwornie bol plecy, jakby mi je kto pola wrztkiem. -
Skrzywiam si lekko, bo obejmujc mnie ramieniem, urazi skr plecw.
Spojrza na mnie uwanie.
- Zdejmij bluzk.
- Diabliku, wraca ci wigor, bardzo mio, ale nie bd si rozbiera przy wszystkich.
- Sonko, poka nam swoje plecy.
- Chyba nie mylisz, e i mnie kiekuj skrzydeka?
-Zamiaam si. - Nawet cuda maj swoje ograniczenia.
Nalega jednak, a Luc przyczy si do tej dziwnej proby, wic cignam koszulk. C,
archanioom nie jest chyba obca kobieca bielizna. Jasnobkitny stanik by na szczcie do
grzeczny. Zreszt, Gabriel widzia duo, duo wicej.
Chwil walczyam z zakrwawionym rkawem. Drgnam zaskoczona. Rkaw by okrwawiony, ale na
skrze nie byo ladu po naciciu. Przecie pamitam, e ciam, mocno i gboko, pamitam krew...
Za to zupenie nie pamitam, skd na moich nadgarstkach wziy si tatuae. Miaam dotd dwa.
Sow midzy opatkami i kapryn run, ktra pojawiaa si i znikaa. Ansuz znikn. Za to na obu
nadgarstkach pojawi si taki sam symbol. Triquetra, potrjny wze wpisany w koo.
Westchnam, pokazujc rysunki na skrze Mironowi.
Zaskoczony podwin rkawy swetra. Identyczne wzory.
Potrjny wze, myli przypieszyy. Podpezam krok do Joshui.
- Joshua, kochanie. - Poruszyam ramieniem anioa, ktry wci lea zwinity, jakby zbyt zmczony,
by wykona jaki ruch. Drgn jednak, syszc mj gos. Podwinam rkaw jego koszuli. Identyczny
tatua. Nie musiaam sprawdza drugiej rki.
- Czy wy te macie co nowego? - zapytaam archaniow.
Pokrcili gowami.
- Sonko, jest jeszcze co. Twoje plecy... - Miron wskazywa
na co poza moim polem widzenia.
Odgarnam wosy z plecw i zerknam do tyu.
- O cholera! Niemoliwe!
Zerwaam si na rwne nogi, przez chwil wiat zawirowa, ale musiaam to obejrze w caoci.
Patrzyam w lustro, nie wierzc w to, co widz. Jeszcze godzin temu midzy opatkami miaam
niewielki tatua, swk z rozwinitymi skrzydami. Teraz sowie skrzyda byy ogromne, obejmoway
cae plecy, a biae lotki wypyway a na ramiona.
- Mam skrzyda - jknam zszokowana. - Nie tak wspaniae jak wasze i oczywicie musiaam dosta
model najmniej praktyczny, o lataniu nie ma mowy, ale nie narzekam. - Zachichotaam
zdezorientowana.
Miron mia si ze mn. Jeszcze p godziny temu byam pewna, e umiera, umieramy, a koczyo si
na skrzydach.
- Moecie mi to wyjani? - spytaam Gabriela i Michaa, ktrzy oddalili si o krok i szeptali do
siebie podnieceni.
- Musimy porozmawia - powiedzia w kocu Gabriel. I moecie wierzy, nie brzmia radonie.
Przeknam gono.
Dobrze, koniec radoci, czas na rzeczywisto. Westchnam.
- Dobrze. Gabe, pom Joshui wsta, jest osabiony. Czy kto mgby zaj si tym, co zostao z
Jezabel? -Wskazaam na ciao, ktre porzucone kilka metrw dalej nikogo dotd nie interesowao.
Micha spojrza na nie z obrzydzeniem.
- Sama si prosia. Wezw porzdkowych.
- Musimy si ogarn, czuj, e rozmowa nie bdzie z tych lekkich. Gabe, wybieraj, kuchnia czy
salon? - rzuciam, cho serce mi przypieszyo.
- Idcie zmy z siebie krew. Zrobi herbaty - powiedzia Luc, obejmujc nas ramionami. - Cokolwiek
by si nie dziao, ciesz si, e jestecie cali. Napdzilicie mi stracha, dzieci.
Jego twarz wygadzia si, oczy lniy. Wodzi wzrokiem po nas i umiecha si z mioci, od ktrej
ciskao si serce.
Wygldao na to, e i mnie wlicza w grono dzieci, o ktre si zamartwia. Objam go, nie znajdujc
sw.
- Wiem, wybacz. - Miron przytuli dziadka.
Upady anio pocaowa go w policzek, pniej taki sam zoy na moim.
Zostawiajc trzy uskrzydlone anioy w salonie, poszlimy w trjk do azienki. Joshua wci si nie
odzywa.
- Ptaszyno - szepnam. - Dobrze si czujesz?
- Tak - powiedzia - cho mam ochot was zabi.
- Dlaczego? - Drgnam.
- Bo zamierzalicie si wymiksowa. Zostawilibycie mnie tu tak po prostu. Ty - dgn palcem w
pier Mirona -
zasaniasz mnie wasn piersi i umierasz. Jak mylisz, jak bym z tym y? A ty - spiorunowa mnie
wzrokiem - bagasz tylko o to, by umrze razem z nim. Podcinasz sobie y, wzywasz bogw
wszystkich systemw i skadasz si w ofierze. Nie jestem lepy, wiem, co si kroi midzy wami, ale
do cholery, naprawd chcielicie mnie porzuci! Nawet nie pomylaa, jak si czuem, gdy bagaa
o mier! Co by zostao z mojego ycia bez was? Jak mgbym dwiga wasz mier na barkach?
To mnie chciaa dopa Jezabel, a bybym jedynym, ktry przey! - Oczy jarzyy mu si
wciekoci, ale gbiej dostrzegaam lad strachu.
- Przepraszam - wyjkaam. Po prawdzie, nawet o nim nie mylaam, gdy byam przekonana, e trac
co cenniejszego ni ycie.
Miron przygarn Joshu i uciska.
- Wybacz, stary. Chcielimy ci chroni, wyszo jak wyszo -
powiedzia przez cinite gardo.
Anio spoglda na nas spod cignitych brwi. Po chwili twarz mu si wygadzia i skin gow.
Wybaczy nam.
Zreszt, chwila bya tak naadowana szczciem, e nawet Braga nie byaby w stanie utrzyma
marsowej miny, a co dopiero nasz wraliwy chopiec. Sielankow scen pojednania rozproszyo
jednak wspomnienie czekajcych na nas archaniow i Luca.
Umylimy si szybko, bez wchodzenia pod prysznic. Przy umywalce mylimy zakrwawione rce,
brzuch Mirona.
Opukaam spuchnite oczy. Byy czerwone, zapalenie spojwek jak po zbyt dugim wpatrywaniu si
w soce.
Westchnam. Jako jedyna w tamtym pokoju nie miaam anielskich czy diabelskich oczu. Mogam
olepn. Gdybym nie bya tak zapakana, e powieki nie chciay si otwiera, mogam straci
wzrok. Jknam, zakrapiajc oczy. Pieky jak szalone. Podobnie plecy i nadgarstki. Bl by
podobny, jak przy tradycyjnie robionych tatuaach. Moje skrzyda obejmoway wikszo plecw,
wic bl by dokuczliwy.
Nacignam na siebie top od piamy, wycity z tyu, by nie uraa piekcej skry. Spojrzaam na
skrzyda chopakw.
- Hej, kiedy znikn? Bo znikn, prawda?
- Nie mam pojcia. - Miron si umiechn. - Mam nadziej, e tak. Moja garderoba nie jest
przystosowana do skrzyde.
Sta z go piersi. Podobnie Joshua. Jak zaoy na siebie cokolwiek z ptorametrowymi
skrzydami na plecach?
- Znikn - mrukn Joshua. - Penia majestatu mina, za godzin, dwie ju ich nie bdzie.
No tak, jako jedyny z nas mia dowiadczenia ze skrzydami.
- Moje chyba nie znikn, co? - zapytaam, spogldajc znw w lustro.
- Chyba nie - umiechn si - i s czadowe.
Te mi si podobay. Nigdy nie odwayabym si na tak duy tatua, jestem na to zbyt tchrzliwa. Co
innego dosta omot od wilkw czy starotestamentowej wszetecznicy, co innego cierpliwie znosi
niekoczce si nakuwanie. Ju swka, cho niewielka, bya sporym wyzwaniem, a zrobiam j
tylko dlatego, e czuam, e musz jako uczci ukoczenie szkolenia magicznego. Sowa bya
symbolem wiedmiego dziedzictwa.
- OK, wracajmy, by dowiedzie si, w co znowu wdepnlimy - powiedziaam, zwizujc luno
wosy.
Bylimy ju przy drzwiach, gdy Joshua zatrzyma nas, z rk na klamce.
- Jeszcze jedno - powiedzia kategorycznym tonem. -Miron, jeli nie doprowadzisz do tego, by
dotrzymaa wszystkich obietnic, ktre ci tam skadaa, strac do ciebie cay szacunek.
- Co masz na myli? - zapyta diabe niepewnie.
- Jeli macie zamiar znw bawi si w kotka i myszk przez kolejn dekad, zwariuj. Trafi na
oddzia bez klamek dla Aniow Strw. Przecie to jest nie do zniesienia. Kady lepy widzi, a od
dzi to ju nawet syszy, e si kochacie i chcecie by ze sob. Nie wiem, co wam daje zaprzeczanie
oczywistym faktom. Ani jaki miaoby to sens.
Patrzylimy na niego z potwartymi ustami.
- Joshua, ale czy ty...
- Kocham was. Moe nie wida na pierwszy rzut oka, ale jestem do... szlachetny. Wiem, e mnie
kochacie, ale inaczej ni kochacie siebie. Nie bolej nad tym, jak dugo mnie kochacie. - Umiechn
si szelmowsko. - Poza tym zawsze moecie mnie adoptowa.
- Mwiam, adnych adopcji wicej. - Wzdrygnam si. -
rednia wieku moich synw i tak oscyluje koo trzystu lat...
Joshua, nic si nie zmieni - uspokajaam go. - Jestemy w trjk. Teraz chyba zczeni w bardziej
pokrcony sposb ni dotychczas. - Uniosam nadgarstki z tatuaami.
- Jasne, nic si nie zmieni, ale z ka mnie wyrzucicie. -
Zrobi smutn mink porzuconego szczeniaczka. W oczach migotay mu iskierki rozbawienia.
Zamiaam si.
- Ustalimy dni tygodnia, w ktrych pimy po staremu, dobrze?
Przytakn.
Miron wyszczerzy si do mnie w umiechu, od ktrego topniay alpejskie lodowce.
- Chodmy ju, nim trzech aniow w rnych stadiach upadku wparuje nam do azienki i rozmowa
bdzie toczya si w wannie - powiedziaam, otwierajc drzwi.
*
Siedzieli na kanapie rozszeptani jak gimnazjalistki. Gdy weszlimy do pokoju, porozumiewawcze
spojrzenia przebiegy midzy nimi jak impuls elektryczny. Westchnam.
Usiedlimy naprzeciw nich, splotam nogi po turecku, okcie opierajc na kolanach.
- No wic dobrze, mili panowie, ktry z was zacznie? Co si stao? Skd te wasze grobowe miny? -
zapytaam wprost.
- Wyglda na to - zacz ostronie Luc - e zawizalicie triumwirat.
- Hm, niewiele mi to mwi, Luc, a wam, chopcy? -Joshua i Miron pokrcili gowami.
- Jestecie zwizani w do specyficzny, metafizyczny sposb. Mamy tylko kopot z ocen sytuacji.
Dotd nie zdarzyo si, by triumwirat zawiza si midzyrasowo, ba, nawet midzypciowo... Dotd
mylaem, e triumwirat mog zawiza tylko pierzaci. Z zasady to wi, ktra wzmacnia moc
kadego z elementw. Oznacza blisko, w rnym nasileniu, nawet telepatyczn komunikacj czy
podre astralne, cho wszystko zaley od tego, jakie umiejtnoci do triumwiratu wnosz
czonkowie. Wic, jak si domylacie, w waszym przypadku jest to cakowicie nieprzewidywalne.
Gdyby kto mnie dzi rano zapyta, czy to w ogle moliwe, e zawie si midzy anioem, diabem
i wiedm, wymiabym go. -Gabriel stara si way sowa.
- Moe ona nie jest tylko wiedm, moe sam nie wiem, nephilim? - Micha gono myla, jakby nie
byo mnie tu obok. - Jest bardzo wysoka, jak na dziewczyn, adna... jest w niej co przykuwajcego
uwag... kolory aury te nietypowe jak na wiedm...
- Wstrzymaj konie, kowboju - parsknam. - adnych anielskich domieszek, nic mi si tu nie
doszukuj, mam do zamieszania z moimi przodkami. Moje drzewo genealogiczne jest do cudaczne,
nie potrzebuj pierzastych antenatw.
Micha przyglda mi si, jakbym bya okazem labo-ratoryjnym. Normalnie, gdyby facet mwi mi
co takiego, pomylaabym, e to co jak przygrywka do podrywu, ale nie Micha. Nie wysya
adnych sygnaw erotycznych, jego zainteresowanie nie byo naznaczone choby ladem mskiego
zainteresowania kobiet. Gdyby podczy jego seksapil i mskie mojo do monitorw szpitalnych,
zobaczylibymy pask lini, a uszu dobiegaby przecigy pisk. Moe to std wzia si plotka o tym,
jakoby anioy nie miay pci i byy aseksualne.
- Nie smakuje jak anio, czy piekielnik, by by precyzyjnym -
Miron umiechn si szelmowsko. Szturchnam go okciem, bo wolaam nie zgbia tej sprawy.
- Wracajc do rzeczy. Z powodu triumwiratu ja mog by silniejsz wiedm, a chopaki silniejszym
anioem i diabem lub moemy miesza jako swoje moce? Ale co i jak, wyjdzie w praniu? I musimy
si liczy ze skutkami ubocznymi? -
Porzdkowaam zupenie nowe dla mnie fakty. Skutki uboczne, na Bogini, miaa je nawet aspiryna,
ale czego si spodziewa po metafizycznym poczeniu midzysystemowym?
- To moe by trudne i moe potrwa jaki czas, nim si ukonstytuuje, okrzepnie ten wasz triumwirat,
musicie na siebie uwaa, bo nic nie bdzie takie, jak przywyklicie - powiedzia
Luc. - I bdziecie, nim to si stanie, bardziej bezbronni, odsonici...
Nie panikowaam, bo po przeyciach ostatnich godzin czuam, e poradzimy sobie ze wszystkim.
Adrenalin zastpia serotonina i wci byam na lekkim haju.
- Rozumiem, e to co wyjtkowego, tak? Triumwirat jako taki, nie tylko nasz? - zapyta Miron
spokojnie.
- Przez ostatnie dwa tysice lat byy dwa przypadki
-powiedzia Gabe.
- Hm... kim byli? Same anioy, jak si domylam?
-zapytaam. - W tym wy?
- Skd...? - Micha by zaskoczony.
Luc tylko si umiechn. Gabe kiwn gow. Ha, znali mnie troch lepiej.
- Jak na sytuacj, ktra zdarza si rednio raz na milenium, to zareagowalicie, mimo wszystko,
podejrzanie spokojnie i podejrzanie szybko wpadlicie na to, czym jestemy -
powiedziaam po prostu. - Poza tym, siedzicie tu i mowa waszych cia jest jednoznaczna, jest midzy
wami jaka wi.
Nie widziaam was dotd razem, a teraz ze zdziwieniem api si na tym, e nie mog sobie
przypomnie, jak wygldacie osobno.
- Bylimy kiedy triumwiratem, ale to przeszo. -Luc posmutnia. - Gdy upadem, wi zostaa
zniszczona.
- Sprawdzilicie to czy zaoylicie, e ju jej nie ma? Nie obracie si, ale niebiescy maj
skonno myle ste-reotypami. A rzeczywisto lubi zaskakiwa.
Wzruszyam ramionami. Na to ostatnie akurat nie potrzebujemy wicej dowodw.
Spogldali na mnie, jakbym bya rowym soniem, ktry do nieoczekiwanie pojawi si w
salonie.
- Chyba sprawdzilicie to cho raz? - Zamrugaam, widzc ich zaskoczenie.
- Nie. Gdy Luc upad... c, nasze drogi si rozeszy. -Micha
zacisn szczki.
Znw przypomina mi rzeb. Przeczesa jasne, sigajce brody, lekko falujce wosy, odsaniajc
twarz. By przystojny w sposb, ktry nie pozostawia wtpliwoci, e nie jest czowiekiem.
Bolenie idealna twarz, prosty, rzymski nos, zielone oczy przywodzce na myl szlachetne kamienie,
wskie usta. Dotd Gabriel wydawa mi si perfekcyjnie pikny, ale przy Michale by
przystpniejszy, bardziej ludzki. Rnica midzy mczyzn piknym a przystojnym nigdy dotd nie
bya dla mnie tak jasna.
- Czy chcesz powiedzie, Michale, e pierwszy raz wasza trjka ponownie spotkaa si dzi, przy
ciele Mirona? - Nie miecio mi si to w gowie.
- Tak - przyzna.
- Zdajecie sobie spraw, e wasza penia majestatu moe nie mie ze mn czy z chopakami nic
wsplnego? Moe obudzilicie po prostu wasz stary, dobry triumwirat?
Niewykluczone, e to wasz sprawk jest nasza przemiana. Nie ja jedna chciaam, by Miron przey.
Wydaje mi si bardziej prawdopodobne, e Pan wysucha waszych modlitw, nawet
niewypowiedzianych gono, ni najbardziej nawet desperackich modlitw wiedmy. -Wzruszyam
ramionami.
Mogam im zarzuca stereotypowe mylenie, ale sama, na trzewo, wtpiam w to, by Pan sucha
stworzenia z innego systemu. Samo moje przejcie przez szkolenie i rytua
przyjmujcy mnie do systemu magicznego byo rwnoznaczne z aktem apostazji. Przynajmniej tak
sdziam. Wikszo magicznych naleaa do swojego systemu od urodzenia. Ja zostaam ochrzczona,
przyjam Pierwsz Komuni. Nikt nie mia pewnoci, gdy trafiam do Trjprzymierza w wieku
osiemnastu lat, jak do koca okreli mj status systemowy.
Od kilku lat ju nie czuam si w aden sposb zwizana z religi katolick, ale zwizki z Bogini
miaam dopiero odkrywa. Nie zaprztaam tym sobie gowy na co dzie, ale takie
chwile jak dzi zmuszay do prb uporzdkowania wasnej tosamoci. Mogam mie wtpliwoci,
jaki jest mj status jako wampira czy wilka, ale to, e byam wiedm, byo pewnikiem. W systemie,
do ktrego naleeli archanioowie, nie byo dla mnie miejsca.
- Nie doceniasz si, maleka. Pan ju raz wysucha twojej modlitwy, przyznajc ci Anioa Stra.
To te bya wysoce niestandardowa procedura. - Luc umiecha si do mnie szeroko. W chwilach,
kiedy wychodzi na wierzch mj podwiadomy pd do amania zasad, widzia we mnie piekielnic z
powoania. Miron mia racj, z anarchi piekielnikom zawsze po drodze.
- Gabe ma na ten temat inn teori, pono winny by mj oli upr. Ale zostawmy to. Rozumiem, e
nie wiadomo, czego si po nas spodziewa, i nie do koca wiadomo, jak w ogle do tego doszo.
Mog z tym y, przywykam, e ze mn nic nie jest proste. Od pierwszych dni w spoecznoci
magicznej wysuchiwaam, jak odbiegam od normy. Nie rozumiem natomiast, czemu robicie z tego
taki problem, przecie widz, e co was bardzo martwi w tej sytuacji.
- Obawiamy si, jakie to bdzie miao reperkusje. -Micha
by maomwny, ale jego pospna mina przyprawiaa mnie o gsi skrk.
- Dzieci, problem jest w tym, e kade z was reprezentuje inn ras. Jestecie te z dwch systemw.
- Gabriel wyamywa palce.
- Jestemy zbyt... ekumeniczni? - Domyliam si. -Rafael ma do dzi za ze, e przyznano mi anioa,
a tu jeszcze triumwirat... Domylam si, e nie bdzie szczliwy.
- Nie tylko Rafael. W piekle takie wizy z niebieskimi te nie bd mile widziane - zmartwi si Luc.
- S tacy, ktrzy od dawna powtarzaj, e diaby jako upade anioy bliej maj do nieba ni do
pieka, wic wadza w piekielnych krgach powinna przej w rce ludu. Czorty i demony s
znacznie liczniejsze ni diaby, mog by grone, ale nie wystpiy oficjalnie przeciw naszej wadzy.
Moe czekaj na pretekst. -
Nie musia dodawa, e nasze nowo powstae wizi mogy za taki pretekst posuy.
- Pachnie mi to rewolucj - powiedziaam zaniepokojona. -
Luc, ale nic ci nie grozi, prawda?
- Czas pokae. Jestemy wojownikami. - Rysy mu stwardniay, oczy pociemniay. Niejedn bitw
mia za sob.
Zamyliam si, pocierajc lekko bolcy nadgarstek.
Analizujc sytuacj na chodno, musiaam przyzna, e komplikacji moe by wicej.
- Moi te maj powody do niepokoju, jeli mam by szczera.
Ostatnio mam jak czarn seri. Nagle okazao si, e mam wizi z wampirami, wilkami, jestem
wnuczk bogini, mam midzysystemowe przyjanie i jeszcze to. Znajd si tacy, ktrzy dojd do
wniosku, e za duo wadzy wpada w moje mae rczki. - Nie wymieniam nazwisk, ale lista byaby
do duga. - Moe po prostu nie mwmy o tym nikomu? Zostawmy to jako ma tajemnic dla naszej
szstki?
- Ciekawe, jak zamierzasz to zrobi? - Micha do nieoczekiwanie wydawa si rozbawiony.
- Skrzyda chopakom znikn. Tatuae moemy chowa pod ubraniem... hej, wy nie macie tatuay,
znikny?
- Nie, s w mniej widocznym miejscu. - Luc umiechn si.
Rozpi koszul, kilka centymetrw pod obojczykiem mia
czerwony znak, pomyk wpisany w okrg.
- Wszyscy macie takie same? - zapyta Joshua, spogldajc na dziadka.
- Tak. Nie obnosz si z nim, by nie dawa Rafaelowi broni do rki. By czas, gdy postulowa, e
skoro upad jeden z trzech, zepsuci s wszyscy. - Gabriel skrzywi si lekko na samo wspomnienie. -
Gdyby nie pozycja Michaa, nie wiem, jak by si to skoczyo.
achnam si, kolejny raz zirytowana postaw Rafaela:
- Rafael doprowadza mnie do szau, temu kolesiowi wydaje si, e moe wyrcza Pana lub ocenia
jego wyroki. Gdyby to zaleao ode mnie, upadby i to znacznie niej ni Luc, ale wida musi
stanowi rwnowani dla upadego dupka, czyli Samaela.
Luc i Gabe zachichotali. Micha patrzy na mnie z uniesionymi brwiami. Ach, nie byam pierwsz,
ktra na to wpada.
- OK, ale waciwie dlaczego nie moglibymy zachowa tego w tajemnicy? - zapyta Miron
spokojnie. -Przecie nie wiemy nawet, czy moje skrzyda nie byy jednorazowym wybrykiem.
Nie wiemy, czy pozyskamy jakie moce, a nawet jeli, nie bdziemy si z nimi obnosi. Nikt nie musi
wiedzie.
- Zdejmijcie osony i sami zobaczcie. - Luc zachcajco kiwn gow.
Spojrzelimy po sobie i zdjlimy osony, ktre utrzy-mywalimy bez udziau wiadomoci.
- Na Bogini - jknam. - Tego si nie da ukry...
Do dzi kade z nas miao indywidualn i charakterystyczn aur, teraz wygldao to tak, jakby kto
wzi je i zmiesza, a otrzyman mieszank obdzieli nas po rwno. Biel i bkit z mojej, purpura
Mirona, zoto Joshui przeplatay si pasmami.
Na dodatek cao przetykay srebrne nitki, niczym mae byskawice, pulsujce energi, ruchliwe.
lepy domyliby si, e stao si z nami co niezwykego. Magicznym nie mogo to umkn. Nawet
przez osony wyczuj zmian.
- To te si powinno ustabilizowa, my mamy inne aury, cho nie takie same, jak przed zawizaniem
triumwiratu.
Najtrudniej bdzie uchroni was przez pierwsze tygodnie -
zaspi si Luc - zanim w peni ujawni si wasze moliwoci i zanim wszyscy si oswoj z wasz
przemian. Moe ukryjecie si u mnie? Joshu jako przemycimy... Zreszt, jedna trzecia twojej aury,
anioku, jest teraz aur piekielnika. Nie wiem, czy ci wci bd wpuszcza do nieba.
- O to si nie martw. - Gabe poklepa brata po kolanie. - Ale z tym przyczajeniem si na pewien czas
to nie jest zy pomys.
- Nie moemy si ukry w niebie ani w piekle. Ani wrd magicznych - stwierdziam. - Wyczuj nas.
Poza tym, jeli zapadnie na nas jaki wyrok, nie chc, bycie byli oskareni o ukrywanie nas...
- To gdzie zamierzasz si ukry? - Luc nie kry za-niepokojenia.
- Tam, gdzie nikt nie bdzie nas szuka - umiechnam si blado - midzy ludmi. Nie poznaj si na
aurze, bo nie s w stanie jej zobaczy. Znam miejsce, gdzie nikt za nami nie trafi.
Przyczaimy si, a wy ruszcie machi-
n dyplomacji. Potrzebujemy mocnej kampanii PR. Nie mona dopuci, by zapolowali na nas jak na
czarownice. Czy wiedmy. Cholera, moje zniknicie teraz bdzie trudne, musz wtajemniczy co
najmniej kilka zaufanych osb... Ale da si zrobi.
Pomylaam o nowych obowizkach, poczeniach i konfiguracjach, ktre zaistniay w ostatnich
tygodniach w moim yciu. Ukrywanie si byo znacznie atwiejsze, kiedy byam samotn wilczyc. Z
drugiej strony pewne aspekty tej ucieczki bd atwiejsze dziki nowym kontaktom.
Skontaktuj si z moimi wilkami - z ich umoczeniem w wiecie przestpczym zdobycie dla nas
dokumentw (dla mnie prawa jazdy!), broni i samochodu to po prostu piku. Zaczynaam myle
praktycznie. Poza tym, mam teraz pretekst, by wykrci si od kilku spotka na najwyszym szczeblu,
ominie mnie troch polityki i biurokracji. Nie ma tego zego.
Westchnam. Potrzebowaam odpoczynku, wszyscy potrzebowalimy. Niektrzy potrzebowali go
szczeglnie.
Spojrzaam na siedzcego obok anioa i powiedziaam:
- Joshua musi wreszcie doj do siebie po gorczce przemiany, urokach, wymuszonej peni majestatu.
Mia
ostatnio naprawd trudny czas.
Pogaskaam go po bladym policzku. Wydawa si delikatniejszy i szczuplejszy ni zwykle. Wci
nie byo okazji, by porozmawia z nim o tym, co powiedzia mu Gabriel. Prawda o mierci jego
matki i roli, jak odegrali w tym Jezabel i Rafael nie bya czym, co po prostu przyjby do
wiadomoci. Musia to wszystko przetrawi. Czuam, e to nie bdzie atwy proces. Joshua wci
mia w sobie wiele ze skrzywdzonego dziecka.
- Wy te musicie przej etap obmacywania si po ktach z dala od ludzkich oczu. Nie wiem, czy
zwizek midzyrasowy i midzysystemowy nie obejdzie niektrych rwnie mocno jak triumwirat. -
Joshua odci si szybko. Na tyle szybko, bym miaa pewno, e nie chce przyciga uwagi
zebranych do swoich osobistych problemw.
- Na Bogini, w jakim ja waciwie jestem teraz systemie?
Nawet nie wiem, czy Bogini nie przyja mojej ofiary z magii i dugowiecznoci. - Pokrciam gow
lekko oszoomiona.
- A wic ustalone, uciekamy w dzicz. - Miron si umiechn.
Widziaam, e cieszy si na t myl. Czy to wrodzony optymizm, czy koncepcja zamiecenia kopotw
pod dywan sprawiay, e wyjazd wydawa mu si kuszcy?
- Ma to swoje zalety - powiedziaam, wchodzc w nastrj zbliony do diablego entuzjazmu. - Boe
Narodzenie midzy ludmi jest cakiem mie.
Przez lata, kiedy mieszkaam w rodzinnym domu, nie znosiam grudnia z ca t irytujc
boonarodzeniow otoczk. Byam czarn, magiczn owc w przykadnym ludzkim stadle, kukuczym
jajem podrzuconym przez zoliw genetyk. Kolejne lata unikaam wit. Samotne wilczyce ich nie
obchodz. Zreszt, magiczni mieli swoje wyjtkowe daty w kalendarzu; przesilenie zimowe,
rwnonoc, Kupa. To cz ich tradycji, ktr ja poznawaam ju jako dorosa osoba. I wydawao
mi si, e straciam prawo do wit z mojego dziecistwa w chwili, gdy zmieniam system. Sama
siebie ukaraam za zdrad. Jednak teraz, zupenie nieoczekiwanie, obrosam w rodzin i myl o
choince, dobrej kolacji i prezentach nie bya mi niemi, przeciwnie.
Majc rodzin, mona celebrowa waciwie wszystko, okazja nie ma znaczenia, o ile bdziemy
razem. Moe namwiabym ich nawet na obchodzenie Chanuki, cho adne z nas nie byo wyznania
mojeszowego. Od jakiego czasu mylaam z radoci o pierwszych wsplnych witach z Mironem
i Joshu. Dzi uzupeniabym t list o jeszcze kilka osb. Fantazja podsuwaa mi cakiem przyjemne
obrazki, zamiast typowych dla lat minionych krwawych jatek.
Spojrzaam na przyjaci. Zaczynaa mi si marzy zupenie szalona opowie wigilijna.
- Luc, Gabe, Michale, jeli doyjemy cali i zdrowi, czujcie si zaproszeni na wigili wrd ludzi -
powiedziaam z umiechem. - Co wy na to?
- Wrd ludzi to stwierdzenie nieco na wyrost - Micha
dmuchn na kosmyk wosw, ktry opada mu na oczy - skoro mamy si spotka w takim gronie. -
Powid rk wkoo. - Nie widz tu adnych ludzi.
Mia racj, ale na nieludzkie wita cieszyam si moe nawet bardziej. Powinnam si denerwowa,
ale serotonina wci huczaa mi w yach, nie mogam oprze si przekonaniu, e nie ma rzeczy, z
ktr sobie nie poradzimy.
Powinnimy nie y. ylimy i mielimy si nawet lepiej ni wczeniej. Energia skwierczaa w
naszych aurach i szeptaa mi obietnice przygody.
W tym roku jeszcze nie, caa ta afera zmusza nas do przyczajenia si, a impreza na dwadziecia osb
rnych ras i z rnych systemw raczej nie mieci si w definicji dyskrecji, ale lista goci mogaby
by zdumiewajco duga i rnorodna.
Ciekawe, jak Micha czy Gabriel zarea-
gowaliby na miejsce przy stole obok innych osb, ktre zaliczylibymy do naszej pokrconej rodziny.
Ksi Piekie, wampiry, szaman, nekromantka, elfka i znachorka, czort, jeden czy dwa zbkane
wilczki... cho raczej nie moja nie do koca zrwnowaona babka.
Jeszcze nie w tym roku, ale bd inne lata.
Tak dugo wmawiaam sobie, e jestem samotnikiem, e odcinajc si od mojej ludzkiej rodziny, id
sama przez ycie, nikogo nie potrzebujc, nikogo nie kochajc. Gupia, naiwna wiedma. Mistrzyni
samookamywania. W rzeczywistoci skrupulatnie budowaam swoj now rodzin, zoon z
wyjtkowych osb, ktre kochaam, za ktre gotowa byam odda ycie, ktre znay mnie i
akceptoway. I pokochay.
Nigdy nie bd samotnym wilkiem, mam swoje stado, dziwne i rnorodne, ale moje, wybrane i
uwicone, moj krwi, ich krwi. I cho nioso to ze sob ryzyko blu i straty, na Bogini, nioso te
tyle innych, dobrych uczu, ktre wypeniay mnie po brzegi.
Poradz sobie ze wszystkim, majc ich u swojego boku, ze wszystkim, co czekao na nas w
przyszoci. Wierz w to, bo wierz w nas.
Table of Contents
Rozpocznij

You might also like