You are on page 1of 372

Roth Veronica

Niezgodna
Altruizm (bezinteresowno), Nieustraszono (odwaga),
Erudycja (inteligencja), Prawo (uczciwo), Serdeczno
(yczliwo) to pi frakcji, na ktre podzielone jest
spoeczestwo zbudowane na ruinach Chicago.
Kady szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w
krwawej ceremonii musi wybra frakcj. Ten, kto nie pasuje do
adnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony. Ten,
kto czy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny - i musi
by wyeliminowany...
Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, ktry zaskoczy
wszystkich, nawet j sam. Porzuca Altruizm i swoj rodzin,
by jako Tris sta si tward, niebezpieczn Nieustraszon.
Bdzie musiaa przej brutalne szkolenie, zmierzy si ze
swoimi najgbszymi lkami, nauczy si ufa innym
nowicjuszom i przekona si, czy w nowym yciu, jakie
wybraa, jest miejsce na mio.Tymczasem wybucha krwawa
walka midzy frakcjami. A Tris ma tajemnic, ktrej musi strzec
przed wszystkimi, bo wie, e jej odkrycie oznacza dla niej
mier.

Rozdzia 1
W moim domu jest jedno lustro. Za przesuwanym panelem, w
korytarzu na pitrze. Nasza frakcja pozwala mi stawa przed
nim drugiego dnia kadego trzeciego miesica, tego dnia kiedy
matka obcina mi wosy.Siedz na stoku, a ona stoi za mn z
noyczkami i strzye. Kosmyki spadaj na podog martwym,
jasnym krgiem.Kiedy koczy, odgarnia mi wosy z twarzy i
skrca w wze. Widz jej spokj i skupienie. Ma du wpraw
w sztuce wyrzekania si siebie. O sobie nie mog tego
powiedzie.Ukradkiem zerkam na swoje odbicie, kiedy matka
nie patrzy. Nie z prnoci, tylko z ciekawoci. Wygld
czowieka moe si bardzo zmieni przez trzy miesice.Odbicie
pokazuje wsk twarz, due okrge oczy i dugi cienki nos wci wygldam jak maa dziewczynka, chocia niedawno, w
cigu ostatnich kilku miesicy, staam si szesnastolatk. Inne
frakcje obchodz urodziny, ale my nie. To byoby pobaanie
sobie. Gotowe - oznajmia matka i upina kok. apie moje
spojrzenie w lustrze. Ju za pno, eby odwrci wzrok, ale
zamiast mnie skarci, umiecha si do naszego odbicia. Lekko
marszcz brwi. Dlaczego nie daje mi reprymendy za to, e si
sobie przygldam? - A wic dzi jest ten dzie - mwi.
- Tak - odpowiadam.
- Denerwujesz si?

Przez chwil wpatruj si sobie w oczy. Dzi jest dzie testu


przynalenoci, ktry pokae mi, do ktrej z piciu frakcji
pasuj. A jutro, na Ceremonii Wyboru, zdecyduj, do ktrej
wstpi. Zdecyduj o moim dalszym yciu. Zdecyduj, czy
zostan z rodzin, czy j opuszcz. - Nie. Testy wcale nie musz
zmienia naszych wyborw.
Racja. - Umiecha si. - Chodmy na niadanie.
Dzikuj. Za obcicie wosw.
Cauje mnie w policzek i zasuwa panel na lustro. Myl, e w
innym wiecie moja matka byaby pikna. Jej ciao pod szar
szat jest smuke. Ma wysokie koci policzkowe i dugie rzsy, a
kiedy na noc rozpuszcza wosy, spywaj falami na ramiona.
Jednak w Altruizmie musi ukrywa urod.Idziemy razem do
kuchni. W takie poranki, kiedy mj brat robi niadanie, ojciec
czyta gazet i gaszcze mnie po wosach, a matka, nucc pod
nosem, sprzta ze stou - wanie w takie poranki czuj
najwiksze wyrzuty sumienia, e chc ich opuci.Autobus
mierdzi spalinami. Za kadym razem, kiedy podskakuje na
wybojach, rzuca mn na boki, chocia trzymam si
siedzenia.Caleb, mj starszy brat, stoi w przejciu i trzyma si
porczy nad gow. Nie jestemy podobni. Ma ciemne wosy i
orli nos ojca, zielone oczy i doki w policzkach matki. Kiedy by
modszy, takie poczenie wygldao dziwnie, ale teraz do niego
pasuje. Jestem pewna, e gdyby nie nalea do Altruizmu,
dziewczyny w szkole by si za nim oglday.Odziedziczy te
talent matki do wyrzekania si siebie. Bez namysu ustpi
miejsca jakiemu nadtemu Prawemu.Prawy nosi czarny
garnitur i biay krawat - typowy strj Prawoci. Ich frakcja ceni
uczciwo, a prawd widz czarno-bia, dlatego tak si
ubieraj.

Im bliej centrum miasta, tym domy stoj bliej siebie, a ulice s


rwniejsze. Budynek, ktry kiedy nazywa si Sears Tower my mwimy o nim Baza - wyrasta z mgy; czarna kolumna na
tle horyzontu. Autobus przejeda pod wiaduktem kolejowym.
Nigdy nie byam w pocigu, chocia jed bez przerwy, a tory
s wszdzie. Tylko Nieustraszeni nimi podruj.Pi lat temu
budowlacy z Altruizmu na ochotnika wymienili nawierzchni
niektrych drg. Zaczli od centrum i posuwali si ku
przedmieciom, a zabrako im materiaw. Tam. gdzie
mieszkam, ulice wci s popkane i dziurawe i niebezpiecznie
po nich jedzi. Ale i tak nie mamy samochodu.Caleb ma
agodny wyraz twarzy, kiedy autobus trzsie si i podskakuje.
Gdy ciska porcz, eby utrzyma rwnowag, szara szata
zsuwa mu si z ramienia. Cigle rusza oczami - std wiem, e
przyglda si ludziom dookoa. Stara si widzie tylko ich i
zapomnie o sobie. Prawi ceni uczciwo, a my - pene
oddanie.Autobus zatrzymuje si pod szko. Wstaj i szybko
mijam Prawego. api Caleba za rami, kiedy potykam sio
buty tamtego. Mam za dugie nogawki, a nigdy nie poruszaam
si z wdzikiem.S trzy szkoy w miecie: Nisze Poziomy,
rednie Poziomy i Wysze Poziomy. Wysze Poziomy jest
najstarsza. Jak wszystkie inne budynki wok, jest ze szka i
stali. Przed ni stoi dua metalowa rzeba, na ktr
Nieustraszeni wspinaj si po lekcjach i podpuszczaj si, kto
wejdzie wyej. W zeszym roku widziaam, jak jeden spad i
zama nog. To ja pobiegam wtedy po pielgniark. Dzisiaj
test przynalenoci - mwi. Caleb jest starszy
o niecay rok, wic jestemy w tej samej klasie.Kiwa gow,
wchodzimy gwnym wejciem. I nagle spinaj mi si minie.
Wyczuwam atmosfer zachannoci,

jakby kady szesnastolatek chcia z ostatniego dnia tutaj


wchon ile si da. Moliwe, e po Ceremonii Wyboru ju
nigdy nie bdziemy chodzi po tych korytarzach - bo kiedy
wybierzemy, nasz dalsz nauk zajm si nowe frakcje.Dzisiaj
lekcje mamy o poow krtsze, wic zaliczymy wszystkie do
lunchu. Po nim zaczn si testy. Ju teraz serce bije mi
szybciej. Czy ty w ogle si nie przejmujesz, co ci powiedz? pytam Caleba.
Zatrzymujemy si na rozgazieniu korytarza. Brat zaraz pjdzie
w jedn stron, na wysz matematyk, a ja w drug, na histori
frakcji.Unosi brwi. A ty?
Mogabym mu odpowiedzie, e ju od tygodni martwi si, co
pokae mi test - Altruizm, Prawo, Erudycj, Serdeczno czy
Nieustraszono.Ale tylko umiecham si i mwi: Wcale nie.
On te si umiecha. No to... miego dnia.
Przygryzam doln warg i id na histori frakcji. Caleb nigdy
nie odpowiada na moje pytania.Korytarze s ciasne, cho dziki
wiatu, ktre wpada przez okna, wydaj si wiksze; w naszym
wieku to jedyne miejsce, gdzie spotykaj si rne frakcje.
Dzisiaj w tumie uczniw krluje nowy rodzaj energii:
szalestwo ostatniego dnia.Dziewczyna z dugimi krconymi
wosami krzyczy mi prosto w ucho Cze i macha do stojcej
daleko koleanki. Rkawem kurtki dostaj w policzek. Potem
popycha mnie jaki Erudyta w niebieskim swetrze. Trac
rwnowag, twardo upadam na podog. Z drogi, Sztywniaczko
- rzuca i idzie dalej.

Czuj, jak piek mnie policzki. Wstaj, otrzepuj si. Kiedy


upadlam, kilka osb si zatrzymao, ale nikt mi nie pomg.
Odprowadzaj mnie spojrzeniami do koca korytarza.Takie
rzeczy zdarzaj si czonkom mojej frakcji ju od miesicy.
Erudycja puszcza artykuy le mwice o Altruizmie, co zaczo
wpywa na to, jak traktuje si nas w szkole. Szare ubranie,
prosta fryzura i skromne zachowanie maj sprawi, e atwiej
zapomn o sobie samej, a wszyscy inni zapomn o mnie. Ale
teraz robi ze mnie cel.Zatrzymuj si przy oknie w skrzydle E i
czekam na Nieustraszonych. Robi tak co rano. Dokadnie o
sidmej dwadziecia pi Nieustraszeni udowadniaj, e s
odwani, wyskakujc z jadcego pocigu.Ojciec mwi o
Nieustraszonych obuzy. Nosz kolczyki, tatuae, ubieraj si
na czarno. Ich gwne zadanie to pilnowa ogrodzenia wok
naszego miasta. Przed czym - nie wiem.Powinni wprawia mnie
w zakopotanie. Powinnam si dziwi, e odwaga, cecha
ceniona przez nich najwyej, ma co wsplnego z kolczykiem w
nosie. A jednak nie mog oderwa od nich wzroku.Sycha
gwizd pocigu, dwik odbija si echem w mojej piersi.
Reflektor z przodu miga, kiedy pocig pdem mija szko i
zgrzyta na elaznych szynach. Z kilku ostatnich wagonw
wyskakuje chmara chopcw i dziewczyn w ciemnych
ubraniach, jedni upadaj, turlaj si, inni si zataczaj,
przechodz kilka krokw i odzyskuj rwnowag. Jaki chopak
ze miechem obejmuje dziewczyn.Ogldanie ich to taki mj
gupi zwyczaj. Odwracam si od okna i przeciskam przez tum
do sali, w ktrej mam lekcje historii frakcji.

Rozdzia 2
Testy zaczynaj si po lunchu. Siedzimy przy dtugich stoach w
stowce, a administratorzy testw wywouj po dziesi
nazwisk, po jednej osobie na kad sal egzaminacyjn. Siedz
obok Caleba, po drugiej stronie siedzi nasza ssiadka
Susan.Ojciec Susan w pracy jedzi po miecie, dlatego ma
samochd i codziennie podwozi j do szkoy. Nam te to
proponowa, ale jak mwi Caleb, wolimy wyj wczeniej i nie
chcemy robi mu kopotu.Jasne.Administratorzy s w
wikszoci ochotnikami z Altruizmu, jednak w jednej z sal
egzaminacyjnych siedzi Erudyta, a w innej Nieustraszony.
Testuj Altruistw - regulamin zabrania, eby robi to kto z
naszej frakcji. Nie wolno nam te w jakikolwiek sposb
przygotowywa si do testw, dlatego nie wiem, czego si
spodziewa.Spojrzeniem wdruj od Susan do stou
Nieustraszonych po drugiej stronie sali. miej si,
przekrzykuj, graj w karty. Przy innych stoach Erudyci
rozmawiaj nad ksikami i gazetami, cigle goni za
wiedz.Dziewczyny z Serdecznoci ubrane na to i czerwono
siedz w kku na pododze stowki i w co si bawi klaszcz i piewaj jak rymowank. Co kilka minut sysz ich
chralny miech, kiedy ktra odpada i musi usi porodku
krgu. Przy stole obok chopcy z Prawoci wymachuj rkami.
Chyba o co si spieraj, ale na pewno o nic wanego, bo
niektrzy cay czas si umiechaj.Przy stole Altruizmu
siedzimy spokojnie i czekamy. Zwyczaje frakcji reguluj nawet
zachowanie w zwykych sytuacjach i s waniejsze od wasnych
chci. Wtpi, eby wszyscy Erudyci chcieli si cigle uczy
albo eby kady

Prawy lubi gorce dyskusje - ale oni wszyscy, tak samo jak ja,
musz przestrzega norm swoich frakcji.Caleb zostaje
wywoany w nastpnej dziesitce. Pewnym krokiem idzie do
wyjcia. Nie musz yczy mu powodzenia ani zapewnia, e
nie ma si czym przejmowa. Zna swoje miejsce i o ile
pamitam, zna je zawsze. Moje pierwsze wspomnienie o nim
jest z czasw, kiedy mielimy po cztery lata. Skarci mnie
wtedy, bo na placu zabaw nie oddalam swojej skakanki jakiej
maej dziewczynce, ktra nie miaa si czym bawi. Caleb
rzadko mnie poucza, ale zapamitaam jego karcce
spojrzenie.Prbowaam mu kiedy wytumaczy, e mam inne
odruchy - w autobusie nawet nie przyszo mi do gowy, eby
ustpi miejsca Prawemu - ale on tego nie rozumie. Zawsze
mwi: Po prostu rb, co do ciebie naley. To dla niego atwe,
wic dla mnie te powinno by atwe.Czuj, jak zaciska mi si
odek. Zamykam oczy, otwieram je dopiero po dziesiciu
minutach, kiedy Caleb znowu siada.Jest blady jak ciana.
Przesuwa domi po nogach tak jak ja, kiedy chc je wytrze z
potu. Kiedy podnosi rce, dr mu palce. Otwieram usta, eby
go o co zapyta, ale sowa wizn mi w gardle. Nie wolno mi
pyta o wynik testu, a jemu nie wolno odpowiada.Ochotnik z
Altruizmu wyczytuje kolejnych dziesi nazwisk. Dwie osoby z
Nieustraszonoci, dwie z Erudycji, dwie z Serdecznoci, dwie z
Prawoci, a potem: z Altruizmu: Susan Black i Beatrice
Prior.Wstaj, bo powinnam, ale gdyby to ode mnie zaleao,
siedziaabym dalej. Czuj si, jakbym miaa w piersiach balon,
ktry ronie z kad sekund i zaraz mnie rozerwie od rodka.
Id za Susan do wyjcia. Ci, ktrych mijamy, pewnie nas nie
rozrniaj. Mamy takie same ubrania i tak samo uczesane jasne
wosy. Jedyna rnica polega na tym,

e moe Susan nie czuje si teraz tak, jakby za chwil miaa


zwymiotowa, a z tego, co widz, donie nie dr jej a tak
mocno i nie musi ciska brzegu koszuli, eby je
uspokoi.Czeka na nas dziesi sal obok stowki. Uywa si
ich tylko do testw przynalenoci, wic jeszcze nigdy w adnej
nie byam. W przeciwiestwie do innych pomieszcze szkoy,
nie s oddzielone szyb, ale lustrami. Kiedy id do drzwi, widz
siebie, blad i wystraszon. Susan umiecha si do mnie
nerwowo i wchodzi do sali numer 5, a ja do sali numer 6, gdzie
czeka jaka kobieta z Nieustraszonoci.Nie wyglda tak surowo
jak ci modzi Nieustraszeni, ktrych widziaam. Ma mae
ciemne i skone oczy, nosi dinsy i czarn marynark jak od
mskiego garnituru. Dopiero kiedy si odwraca, eby zamkn
drzwi, widz tatua na jej karku, czarno-biaego jastrzbia z
czerwonym okiem. Gdyby serce wanie nie podchodzio mi do
garda, zapytaabym, co on oznacza. Musi co oznacza.Lustra
pokrywaj wewntrzne ciany sali. Mog obejrze swoje odbicie
pod kadym ktem: szary materia ukrywajcy ksztat plecw,
moj dug szyj, moje zaczerwienione donie z wystajcymi
kostkami. Sufit byszczy biaym wiatem. Na rodku sali stoi
rozkadany fotel, taki jak u dentysty, a obok jaka maszyna. To
miejsce wyglda, jakby dziay si tu straszne rzeczy. Nie bj si
- odzywa si kobieta. - To nie boli.
Wosy ma czarne i proste, ale w wietle widz, e poprzetykane
siwizn. Usid wygodnie. Mam na imi Tori.
Niezdarnie siadam na fotelu, odchylam si i opieramgow na
zagwku. wiato razi mnie w oczy. Tori robi co przy
urzdzeniu po mojej prawej stronie. Prbuj si skupi na niej, a
nie na kablach w jej doniach. Dlaczego jastrzb? - wypalam,
kiedy przyczepia mi elektrody do czoa.

Jeszcze nigdy nie spotkaam ciekawskiej Altruistki - odpowiada,


unoszc brwi.
Przechodzi mnie dreszcz, na ramionach pojawia si gsia
skrka. Moja ciekawo to bd, zdrada zasad Altruizmu.Nucc
pod nosem, przyciska mi nastpn elektrod do czoa. W
niektrych czciach staroytnego wiata jastrzb symbolizowa
soce - wyjania. - Kiedy kazaam go sobie wytatuowa,
mylaam, e jeli zawsze bd miaia soce na sobie, to ju nie
bd si baa ciemnoci.
Staram si powstrzyma od kolejnego pytania, ale nie
mog. Boisz si ciemnoci?
Baam si ciemnoci - poprawia. Nastpn elektrod przyciska
do wasnego czoa i podcza do niej kabel. Wzrusza ramionami.
- Teraz przypomina mi o strachu, ktry przezwyciyam.
Staje za mn. ciskam porcze tak mocno, e a bielej mi
kostki. Kobieta przeciga kable do siebie, przyczepia je do mnie,
do siebie, do maszyny za sob. Potem podaje mi fiolk
przezroczystego pynu. - Wypij.
Co to jest? - Gardo mam spuchnite, z trudem przeykam lin.
- Co si teraz stanie?
- Nie mog ci powiedzie. Po prostu mi zaufaj.
Wypuszczam powietrze z puc i wlewam do ust zawarto fioki.
Oczy mi si zamykaj.Otwieram je po chwili, ale jestem ju
gdzie indziej. Znowu stoj w szkolnej stowce, jednak
wszystkie dugie stoy s puste, a przez szklane ciany widz, e
pada nieg. Na blacie przede mn s dwa koszyki. W jednym
ley kawaek sera, a w drugim n dugi jak moje przedrami. Wybieraj - rozkazuje kobiecy gos za mn.
- Jak to?

- Wybieraj - powtarza.
Ogldam si przez rami, ale nikogo nie ma. Odwracam si z
powrotem do koszykw. Co mam z tym zrobi?
Wybieraj! - wrzeszczy glos.
Kiedy na mnie krzyczy, strach znika, zastpuje go upr.
Marszcz brwi i krzyuj ramiona. Jak sobie chcesz - mwi
glos.
Koszyki znikaj. Sysz skrzypienie drzwi i odwracam si, eby
zobaczy, kto wchodzi. Widz, e nie kto, a co. Kilka
metrw przede mn stoi jaki pies o szpiczastym pysku. Czai
si, skrada, szczerzy biae Idy. Z gbi jego garda dobiega
warczenie i teraz wiem, do czego przydaby mi si ser. Albo
n. Ale ju za pno.Myl o ucieczce, jednak pies bdzie ode
mnie szybszy. Nie dam rady go przygnie do podogi. Serce mi
wali. Musz podj decyzj. Gdybym tylko moga przeskoczy
blat i uy go jako tarczy - nie, przecie jestem za niska, eby
da takiego susa. i za saba, eby przewrci st.Pies warczy,
ten dwik niemal wibruje mi w czaszce.Wedug ksiki do
biologii psy wyczuwaj strach dziki substancjom chemicznym
wydzielanym pod wpywem stresu przez ludzkie gruczoy takie same substancje wydziela szczuta przez psy zwierzyna.
Zapach strachu skania je do ataku. Pies zblia si powoli,
pazurami drapie o podog.Nie mog uciec. Nie mog walczy.
Wdycham wic mierdzcy oddech psa i prbuj nie myle, co
wanie jad. W jego oczach nie ma biaek, tylko lnica
czer.Co jeszcze wiem o psach? Nie powinnam mu patrze w
oczy. To oznaka agresji. Pamitam, e kiedy byam maa,
prosiam ojca o pieska, ale teraz, gdy wpatruj si w podog
pod psimi apami, nie mog sobie przypomnie dlaczego.

Zwierz si zblia, wci warczy, jeeli patrzenie mu oczy to


oznaka agresji, co jest oznak ulegoci?Oddycham gono, ale
spokojnie. Klkam. Wcale nie mam ochoty ka si przed psem
na pododze, bo wtedy ky znajd si na wysokoci mojej
twarzy. To jednak najlepsze wyjcie, jakie mam. Wycigam do
tyu nogi i opieram si na okciach. Pies podkrada si bliej,
coraz bliej, a w kocu czuj jego ciepy oddech. Dr mi
ramiona.Szczeka mi do ucha. Zaciskam zby, eby nie
krzycze.Co szorstkiego i wilgotnego dotyka mojego policzka.
Pies przestaje warcze. Dyszy, kiedy unosz gow, eby znowu
na niego popatrze. Lie mnie po twarzy. Marszcz czoo i
siadam w kucki. Zwierz opiera si apami o moje kolana, lie
mi podbrdek. Wzdrygam si, wycieram lin i si
miej. Wcale nie jeste tak straszn besti, co?
Wstaj powoli, eby go nie wystraszy, ale teraz wydaje si
cakiem innym zwierzciem ni jeszcze kilka sekund temu.
Ostronie wycigam rk, tak ebym moga j w razie czego
cofn. Zwierz trca j bem. Nagle zaczynam si cieszy, e
nie wziam noa.Mrugam, a gdy znw otwieram oczy, po
drugiej stronie pokoju stoi jakie dziecko w biaym ubranku.
Wyciga rce i piszczy: Piesek!
Maa dziewczynka biegnie do stojcego obok mnie zwierzcia.
Otwieram usta, eby j ostrzec, ale jest za pno. Pies si
odwraca. Nie warczy, tylko szczeka, ujada i kapie zbami, a
minie napinaj mu si jak kbki drutu. Szykuje si do skoku.
Bez namysu sama skacz. Rzucam si na psa, ciskam
ramionami jego grub szyj.Uderzam gow o podog. Pies
znika, maa dziewczynka te. Jestem w sali testw sama. Powoli
si obracam i nie widz siebie w adnym z luster. Otwieram
drzwi, wychodz

na korytarz, ale to nie korytarz, to autobus. Wszystkie miejsca s


zajte.Staj w przejciu midzy siedzeniami, api si porczy.
Obok siedzi jaki mczyzna z gazet. Papier zasania mu twarz,
ale widz jego donie. Ma na nich blizny, chyba od poparze.
ciska gazet tak mocno, jakby chcia j pomi. Znasz tego
faceta? - pyta.
Stuka palcem w fotografi na pierwszej stronie. Nad ni jest
nagwek: Brutalny morderca wreszcie schwytany! Wpatruj
si w sowo morderca. Duo czasu mino, odkd ostatnio
czytaam to sowo, sam jego ksztat napenia mnie
przeraeniem.Na zdjciu wida brodatego modego mczyzn
o zwyczajnej twarzy. Mam wraenie, e skd go znam, ale nie
potrafi sobie przypomnie skd. Jednoczenie wydaje mi si, e
to zy pomys, eby si do tego przyznawa. I co? - W jego
gosie sysz zo. - Znasz go?
Zy pomys. Nie - bardzo zy pomys. Serce mi wali. Mocno
ciskam porcz. Chc powstrzyma drenie rk, eby si nie
zdradzi. Jeli przyznam si, e znam czowieka ze zdjcia, to
stanie si ze mn co strasznego. Musz jako przekona
mczyzn, e nie znam. Mog chrzkn i wzruszy ramionami
- chocia wtedy skami.Chrzkam. Znasz go?
Wzruszam ramionami. No to jak?
Przechodzi mnie dreszcz. Mj strach nie ma sensu. To tylko test,
to nie dzieje si naprawd. Nie znam - odpowiadam swobodnie.
- Nie mam pojcia, kto to jest.
Mczyzna wstaje, wreszcie widz jego twarz. Nosi okulary
przeciwsoneczne, ze zoci wykrzywia usta. Od-

dech cuchnie mu papierosami. To nie dzieje si naprawd,


przypominam sobie. To nie dzieje si naprawd.Kamiesz mwi. - Kamiesz!
Nie kami.
Widz po twoich oczach.
Prostuj si. Na pewno nie.
Jeli go znasz - cisza gos - mogaby mnie uratowa.
Mogaby mnie uratowa!
Mru oczy. Hm. - Zagryzam zby. - Nie znam.

Rozdzia 3
Kiedy si budz, mam spocone donie, a w doku ciska mnie
poczucie winy. Le na fotelu, w sali z lustrami. Odchylam
gow i widz za sob Tori. Zaciska wargi, zdejmuje elektrody z
naszych gw. Czekam, a powie co o tecie - e si skoczy
albo e dobrze wypad. Chocia czy taki test w ogle moe le
wypa? Jednak niczego nie mwi, tylko dalej ciga mi kable z
czoa.Siadam, wycieram donie o spodnie. Musiaam zrobi co
nie tak, nawet jeli tylko we wasnej wyobrani. Czy Tori ma
tak dziwn min, bo nie wie, jak mi powiedzie, e okropny ze
mnie czowiek? Chc, eby co powiedziaa. To byo
zdumiewajce - mwi. - Przepraszam, zaraz wracam.
Zdumiewajce?Przycigam kolana do piersi i chowam w nich
twarz. Chciaabym si popaka, bo zy przyniosyby mi ulg,
ale

nie potrafi. Jak mona obla test, do ktrego nie wolno si


przygotowa?Czas mija, ja coraz bardziej si denerwuj. Co
kilka sekund musz wyciera pot z doni - a moe po prostu tak
robi, bo to pomaga mi si uspokoi. A jeli stwierdz, e si nie
nadaj do adnej frakcji? Musiaaby wtedy y na ulicy, razem z
reszt bezfrakcyjnych. Ja tak nie mog. Brak frakcji to nie tylko
ycie w biedzie i niewygodzie. To take ycie w odciciu od
reszty spoeczestwa, od tego co najwaniejsze - od
wsplnoty.Matka powiedziaa mi kiedy, e samotnie nie da si
przetrwa - a gdyby nawet jako si udao, to nikt nie chce
takiego ycia. Bez frakcji nie miaoby celu ani sensu.Krc
gow. Nie wolno mi tak myle. Musz by spokojna.Wreszcie
drzwi si otwieraj i wchodzi Tori. api za porcze
fotela. Przepraszam, e ci zmartwiam - mwi.
Staje obok mnie, z rkami w kieszeniach. Jest blada i
zdenerwowana. Beatrice, twoje wyniki nie byy jednoznaczne.
Zwykle na kadym etapie symulacji eliminuje si jedn albo
wicej frakcji, ale w twoim przypadku wykluczono tylko dwie.
Wpatruj si w ni. Dwie? - Gardo mam tak cinite, e a
ciko mi mwi.
Gdyby odruchowo poczua niech do noa i wybraa ser,
symulacja poprowadziaby ci wedug innego scenariusza, ktry
potwierdziby twoj przynaleno do Serdecznoci. Tak si nie
stao, dlatego Serdeczno zostaa wykluczona. - Tori drapie si
po karku. - Zazwyczaj symulacja postpuje liniowo, wskazuje
jedn frakcj poprzez wykluczenie innych. Twoje wybory nie
pozwalay jednak wykluczy drugiej moliwoci, Prawoci,
dlatego musiaam

zmieni symulacj i umieci ci w autobusie. Ten twj upr


przy nieprawdzie wykluczy Prawo. - Umiecha si lekko. Nie martw si. W tamtej sytuacji tylko Prawy by nie
skama.Rozlunia si jeden z wzw zasupanych w moim
odku. Moe nie jestem a taka okropna. To jednak nie
mwi wszystkiego. Nie kami Prawi... ale i Altruici - cignie. I tu mamy problem.
Otwieram usta. Z jednej strony, wolaa sama rzuci si na psa,
ni pozwoli mu zaatakowa dziewczynk, a to reakcja
zorientowana na Altruizm... a z drugiej, kiedy tamten
mczyzna powiedzia, e prawda by go uratowaa, i tak nie
chciaa jej zdradzi. Taka odpowied nie wskazuje ju na
Altruizm. - Wzdycha. - To, e nie ucieka przed psem,
wiadczy o przynalenoci do Nieustraszonych, ale na to samo
wskazuje wybr noa, a tego nie zrobia. - Chrzka. - Z
rozmysem zareagowaa na psa, i to wskazuje na siln
skonno do Erudycji. Nie mam pojcia, co skonio ci do
decyzji podjtych na pierwszym etapie, ale...
Chwileczk - przerywam jej. - Czyli nie masz pojcia, jaka jest
moja przynaleno?
I tak, i nie. Moim zdaniem jednakowo nadajesz si do
Altruizmu, Nieustraszonych i Erudycji - wyjania. - Takich,
ktrzy uzyskuj podobny wynik... - oglda si przez rami,
jakby mylaa, e kto si za ni pojawi - nazywa si
Niezgodnymi.
Ostatnie sowo wypowiada tak cicho, e ledwo je sysz. Znowu
wyglda na zdenerwowan i zmartwion. Obchodzi fotel i
nachyla si do mnie. Beatrice, w adnym wypadku nie mw o
tym nikomu. To bardzo wane.
Nie wolno nam rozmawia o wynikach testw. - Kiwam gow.
- Wiem.

Nie. - Przykuca obok fotela i opiera ramiona o porcz. Nasze


twarze s w odlegoci zaledwie kilku centymetrw. - To co
innego. Nie chodzi mi o to, e masz teraz
o tym nie mwi; chodzi o to, e nigdy nie wolno ci o tym
mwi, nikomu, niewane, co si wydarzy. Niezgodno jest
bardzo niebezpieczna. Rozumiesz? Nie rozumiem. Jak wynik
testu, ktry nie daje rozstrzygnicia, moe by niebezpieczny?
Mimo to przytakuj. I tak nie mam ochoty opowiada o swoich
wynikach. Dobrze. - Zsuwam rce z porczy i wstaj. Jest mi
nieswojo.
Proponuj, eby teraz posza do domu. Musisz przemyle
wiele spraw, a czekanie razem z innymi nic ci nie da.
Musz powiedzie bratu, dokd id.
Ja mu powiem.
Dotykam czoa. Kiedy wychodz z sali, wpatruj si w podog.
Nie potrafi spojrze Tori w oczy. Nie potrafi myle o
jutrzejszej Ceremonii Wyboru.Wybr naley teraz do mnie, bez
wzgldu na test.Altruizm, Nieustraszono.
Erudycja.Niezgodno.Postanawiam nie jecha autobusem. Jeli
wrc wczeniej, ojciec to zauway, gdy pod koniec dnia
sprawdzi domowe rejestry, i bd musiaa wytumaczy, co si
stao. Id wic piechot. Musz spotka si z Calebem, zanim
powie co rodzicom. Caleb potrafi dochowa tajemnicy.Id
rodkiem ulicy. Autobusy zwykle jed blisko krawnikw,
wic tutaj jest bezpieczniej. Czasem na ulicach niedaleko
swojego domu widz lady tych linii. Teraz, gdy jedzi tak
mao samochodw, linie do niczego si nie przydaj. Nie
potrzebujemy te sygnalizatorw, ale gdzieniegdzie jeszcze
koysz si gronie nad ulic, jakby w kadej chwili mogy
spa.

Powoli odnawiane miasto to przeplatanka nowych, czystych


budynkw i starych, walcych si ruder. Nowe domy stoj
gwnie niedaleko bagna, ktre dawno temu byo jeziorem.
Wikszo remontw przeprowadza agencja ochotnikw z
Altruizmu, dla ktrej pracuje moja matka.Gdy patrz z boku na
ycie Altruistw, myl sobie, e jest pikne. Kiedy obserwuj
harmoni swojej rodziny; kiedy wsplnie idziemy na kolacj, a
potem razem sprztamy i nikogo nie trzeba o to prosi; kiedy
widz, jak Caleb pomaga obcym ludziom nosi zakupy - wtedy
znowu zakochuj si w tym yciu. Problemy zaczynaj si
dopiero, gdy sama prbuj tak y. Chyba nigdy nie robi tego
szczerze.Jednak wybr innej frakcji oznaczaby, e na zawsze
opuszcz rodzin.Zaraz za sektorem Altruizmu cignie si
pasmo szkieletw domw i popkanych chodnikw, przez ktre
teraz id. W niektrych miejscach droga zupenie si zapada,
odsaniajc kanay i puste tunele metra - musz je uwanie
omija. Gdzie indziej tak mocno mierdzi odpadkami i ciekami,
e zatykam nos.To wanie tutaj mieszkaj bezfrakcyjni. Nie
udao im si przej inicjacji w wybranej frakcji, dlatego yj w
ndzy i zajmuj si tym, czego inni nie chc robi. S
dozorcami, mieciarzami, pracuj na budowach, przd tkaniny,
kieruj pocigami i autobusami. Za swoj prac dostaj jedzenie
i ubranie. Ale jak powtarza matka, jednego i drugiego za
mao.Widz jakiego bezfrakcyjnego, stoi przede mn na rogu
ulicy. Nosi podarte brzowe achmany, na szczce ma obwis
skr. Wpatruje si we mnie. Odwzajemniam spojrzenie, nie
potrafi odwrci wzroku. Przepraszam - odzywa si
zachrypnitym gosem. - Masz jakie jedzenie?
Co ciska mnie za gardo. Sysz wewntrzny surowy nakaz:
Schyl gow i id dalej. Nie, nie powinnam ba

si tego czowieka. Potrzebuje pomocy, a ja powinnam mu


pomc. Eee... tak - odpowiadam. Sigam do torby. Ojciec
mwi, ebym zawsze nosia co do jedzenia, wanie na taki
wypadek. Podaj mczynie ma paczk suszonych kawakw
jabka.
Siga po nie, ale zamiast wzi owoce, zaciska do na moim
nadgarstku. Umiecha si. Na przodzie brakuje mu zba. Rany,
ale ty masz pikne oczy - mwi. - Szkoda, e caa reszta taka
zwyczajna.
Serce mi omocze. Szarpi rk, ale on ciska jeszcze mocnej.
W jego oddechu wyczuwam co kwanego i
nieprzyjemnego. Kochana, chyba jeste troch za moda, eby tu
sama chodzi.
Przestaj si szarpa, bardziej si wyprostowuj. Wiem, e
wygldam na mniej lat. Nie trzeba mi tego przypomina. Jestem
starsza, ni wygldam - odpowiadam. - Mam szesnacie lat.
Facet szerzej otwiera usta, odsania szary trzonowiec z ciemn
dziur z boku. Trudno stwierdzi, czy si teraz mieje, czy
krzywi. Wic dzisiaj jest twj specjalny dzie? Dzie przed
wyborem?
Pu mnie. - W uszach mi dzwoni. Mj gos brzmi wyranie i
stanowczo. Nie spodziewaam si tego. Jakby nie nalea do
mnie.
Jestem gotowa. Wiem, co robi. Wyobraam sobie, jak cofam
okie i uderzam. Widz odlatujc ode mnie torebk z
jabkami. Sysz, jak biegn. Jestem gotowa do akcji.Ae wtedy
bezfrakcyjny puszcza nadgarstek, zabiera jabka i
mwi: Wybierz mdrze, dziewczyno.

Rozdzia 4
Wedug zegarka, na swoj ulic docieram pi minut wczeniej
ni zwykle. Zegarek to jedyna ozdoba, jak wolno nosi
Altruistom, tylko dlatego, e jest potrzebna. Mj ma szary pasek
i szklan szybk. Jeli odpowiednio j przechyl, na rce prawie
widz swoje odbicie.Na mojej ulicy wszystkie domy maj ten
sam rozmiar i ksztat. Zbudowane s z szarego betonu. Do tego
kilka okien - takich zwykych, praktycznych prostoktw. Na
trawnikach ronie palusznik, a skrzynki pocztowe s z
matowego metalu. Niektrym ten widok moe si wydawa
ponury, ale mnie uspokaja jego prostota.Wbrew temu, co myl
w innych frakcjach, ta prostota nie wzia si z niechci do
oryginalnoci. Domy, ubrania, fryzury maj nam pomc
zapomnie o sobie samych i chroni przed prnoci,
chciwoci i zawici, ktre s odmianami egoizmu. Kiedy
posiadamy niewiele, to i chcemy niewiele, wszyscy jestemy
rwni, niczego sobie nie zazdrocimy.Prbuj to polubi.Siadani
przed domem na schodkach i czekam na Caleba. Nie czekam
dugo. Po chwili widz ubrane na szaro postacie idce ulic.
Sysz miech. W szkole staramy si nie zwraca na siebie
uwagi, w domu jednak zaczynamy si bawi i mia. Ale nawet
wtedy nikt nie lubi moich zoliwych uwag. Zoliwo jest
zawsze czyim kosztem. Moe i lepiej, e w Altruizmie ka mi
j tumi. Moe wcale nie musz opuszcza rodziny. Moe
gdybym bardzo si staraa zachowywa jak Altruistka, udawanie
zmienioby si w rzeczywisto. Beatrice! - woa Caleb. - Co si
stao? Nic ci nie jest?
Nie, w porzdku.

Caleb stoi z Susan i jej bratem Robertem. Susan patrzy na mnie


jako dziwnie, jakbym bya kim innym, a nie t, ktr znaa
jeszcze dzisiaj rano. Wzruszam ramionami. Po tecie zrobio mi
si niedobrze. To pewnie przez ten pyn, ktry nam dali. Ale ju
mi lepiej.
Staram si umiecha przekonywajco. Z Susan i Robertem
chyba mi si udao, ale Caleb mruy oczy, jak zawsze, kiedy
podejrzewa kogo o kamstwo.
Jechalicie dzisiaj
autobusem? - pytam. Wcale mnie nie obchodzi, jak Susan i
Robert wracali ze szkoy, ale musz zmieni temat.
Ojciec musia pracowa do pna - odpowiada Susan - i
powiedzia, ebymy troch porozmylali przed jutrzejsz
ceremoni.
Serce wali mi na myl o ceremonii. Jak chcesz, przyjd pniej,
bdziesz mile widziana - uprzejmie zaprasza j Caleb.
Dzikuj. - Susan umiecha si do niego.
Robert unosi brew, patrzy na mnie. Wymieniamy si takimi
spojrzeniami ju od roku, od kiedy Susan i Caleb zaczli
niemiao flirtowa, tak jak to robi tylko Altruici. Mj brat
odprowadza Susan wzrokiem. A musz go szarpn za rami,
eby si ockn. Idziemy do domu, zamykam za nami
drzwi.Caleb odwraca si do mnie. Jego ciemne, proste brwi
zbiegaj si i pojawia si midzy nimi zmarszczka. Kiedy robi
tak min, bardziej ni matk przypomina ojca. Widz wtedy,
jak jego dalsze ycie ukada si tak jak ycie ojca. Zostaje w
Altruizmie, uczy si zawodu, eni z Susan i zakada rodzin.
Cudowne.Mog tego ju nigdy nie zobaczy. Teraz powiesz mi
prawd? - pyta cicho.
Prawda jest taka, e mam z tob o tym nie rozmawia. A ty
masz mnie o to nie pyta.

Naginasz wszystkie zasady, a tej jednej nie moesz? Nawet w


tak powanej sprawie? - Marszczy brwi, przygryza kcik ust.
Chocia jego sowa brzmi oskarycielsko, to chyba chodzi mu
o wydobycie ze mnie informacji. Jakby naprawd zaleao mu
na odpowiedzi.
Mru oczy. A ty powiesz? Caleb. co byo w twoim tecie?
Patrzymy na siebie. Sysz gwizd lokomotywy, tak cichy,e
rwnie dobrze mgby to by tylko wiatr wyjcy na ulicach.
Poznaj ten dwik. Brzmi w nim Nieustraszono, wzywa
mnie. Tylko... nie mw rodzicom co si stao, okay? - odzywam
si po chwili.
Przez moment spoglda mi w oczy, wreszcie kiwa gow.Chc
i na gr i si pooy. Test, spacer i spotkanie z
bezfrakcyjnym zupenie mnie wykoczyy. Ale Caleb zrobi
dzisiaj niadanie, mama lunch, a wczoraj wieczorem kolacj
przygotowa ojciec, wic teraz moja kolej. Bior gboki wdech
i ruszam do kuchni.Przychodzi do mnie Caleb. Zaciskam zby.
We wszystkim mi pomaga. Najbardziej denerwuje mnie w nim
wanie ta naturalna dobro, ta wrodzona ofiarno.Pracujemy
razem, nie odzywamy si do siebie. Gotuj groszek na
kuchence. Caleb rozmraa cztery kawaki kurczaka. Teraz jemy
gwnie mroonki albo konserwy, bo farmy le bardzo daleko.
Matka kiedy mi opowiadaa, e dawno temu byli tacy ludzie,
ktrzy specjalnie nie kupowali ywnoci genetycznie
zmodyfikowanej, bo uwaali, e jest nienaturalna. My nie mamy
wyboru.Gdy rodzice wracaj do domu, kolacja jest gotowa, a
st nakryty. Ojciec stawia teczk na pododze i cauje mnie w
gow. Inni widz w nim czowieka, ktry nie znosi sprzeciwu.
moe nawet za bardzo - ale on jest te czuy Staram si
dostrzega tylko jego dobre strony. Naprawd si staram.Jak
poszed test? - pyta.

Nakadam groszek do wazy.wietnie. - Nie mogabym zosta


Praw. Za atwo kami.
Syszaam, e przy jednym z testw zrobio si jakie
zamieszanie - wtrca si matka.
Tak jak ojciec, ona te pracuje w administracji, ale kieruje
projektami zwizanymi z rozwojem miasta. Zajmuje si
rekrutacj ochotnikw do przeprowadzania testw
przynalenoci. Wikszo czasu spdza jednak na pomocy
bezfrakcyjnym. Zaopatruje ich w jedzenie, szuka dla nich
mieszka i pracy. Naprawd? - zaciekawia si ojciec.
Problemy z testami przynalenoci zdarzaj si rzadko. Niewiele
o tym wiem, ale moja przyjacika Erin mwia, e przy jednym
z testw co poszo tak le, e wyniki trzeba byo poda ustnie. Matka kadzie serwetk przy kadym nakryciu. - Najwyraniej
jaki ucze le si poczu i odesano go wczeniej do domu. Wzrusza ramionami. - Mam nadziej, e nikomu nic si nie
stao. A wy, syszelicie co o tym?
Nie. - Caleb umiecha si do matki.
On te nie mgby zosta Prawym.Siedzimy przy stole. Posiek
zawsze podajemy od prawej strony, nikt nie zaczyna je, a
wszyscy go nie dostan. Ojciec wyciga rce do matki i brata, a
oni wycigaj rce do niego i do mnie. Dzikuj Bogu za
jedzenie, prac, przyjaci i rodzin. W Altruizmie nie wszystkie
rodziny s religijne, ale ojciec mwi, e powinnimy stara si
nie dostrzega takich rnic, bo to tylko by nas dzielio. Nie
wiem, co o tym myle. A teraz - matka zwraca si do ojca opowiadaj.
Chwyta ojca za do i kciukiem zatacza mu mae kkopo
kostkach. Wpatruj si w ich zczone rce. Moi rodzi-

ce si kochaj, ale przy nas rzadko okazuj sobie czuo. Uczyli


nas, e kontakt fizyczny ma w sobie wielk si. dlatego od
dziecka si go wystrzegam. No, powiedz, co ci drczy? dodaje matka.
Wpatruj si w talerz. Czasem zaskakuje mnie jej wyczucie.
Teraz mam wyrzuty sumienia. Dlaczego tak bardzo skupiam si
na sobie, e nie zauwayam gbokiej zmarszczki na czole ojca
i tego, e si zgarbi? Miaem ciki dzie w pracy - zaczyna. Tak naprawd to Marcus mia ciki dzie. Nie powinienem
mie do niego pretensji.
Marcus pracuje razem z ojcem. Obaj stoj na czele rzdu.
Miastem rzdzi rada zoona z pidziesiciu osb, samych
przedstawicieli Altruizmu, bo nasz frakcj uwaa si za
nieprzekupn wanie dlatego, e jestemy tacy bezinteresowni.
Liderzy Altruizmu s wybierani spord rwnych, bierze si
przy tym pod uwag nienaganny charakter, przywizanie do
zasad i zdolnoci przywdcze. Przedstawiciele innych frakcji na
spotkaniach rady mog wypowiada si w rnych sprawach,
ale to ona podejmuje ostateczn decyzj. Jej czonkowie dziaaj
wsplnie, ale Marcus ma najwiksze wpywy.Tak jest od
nastania Wielkiego Pokoju, kiedy utworzono frakcje. Myl, e
ten system przetrwa, bo wszyscy si boimy tego, do czego by
doszo, gdyby go nie byo: wojny. Chodzi o ten reporta Jeanine
Matthews? - pyta matka.
Jeanine Matthews jest w radzie jedyn przedstawicielk
Erudycji. Wybrano j, bo ma wysoki iloraz inteligencji. Ojciec
czsto na ni narzeka.Unosz wzrok. Reporta?
Caleb rzuca mi ostrzegawcze spojrzenie. Nie wolno nam
odzywa si przy stole, chyba e rodzice o co zapytaj. Zwykle
tego nie robi. Ojciec mwi, e uwaga, jak

im powicamy, to nasz dar dla nich. Oni powicaj nam


uwag po kolacji w salonie. Tak, - Ojciec mruy oczy. - Ci
aroganccy, przemdrzali... - Urywa i chrzka. - Przepraszam.
Ale ona w reportau atakuje charakter Marcusa.
Unosz brwi. Co to znaczy? - pytam.
Beatrice! - Caleb gasi mnie spokojnie.
Pochylam gow, obracam widelec-tam i z powrotem,tam i z
powrotem. Czekam, a przestaj mnie piec policzki. Nie lubi,
jak kto mi zwraca uwag. Szczeglnie brat. To znaczy odpowiada ojciec - e jej zdaniem syn Marcusa wybra
Nieustraszono zamiast Altruizmu, bo Marcus byt dla niego
okrutny i brutalny.
Niewiele osb urodzonych w Altruizmie postanawia j opuci.
Kiedy stanie si co takiego, pamitamy o tym. Dwa lata temu
Tobias, syn Marcusa, przeszed z naszej frakcji do
Nieustraszonych. Marcus si zaama. Tobias jest jego jedynym
dzieckiem - i jedyn rodzin, od kiedy ona zmara, rodzc
drugie dziecko. Noworodek umar kilka minut po niej.Nigdy nie
spotkaam Tobiasa. Rzadko bra udzia we wsplnych
uroczystociach naszej spoecznoci i nigdy nie przychodzi do
nas z ojcem na kolacj. Mj ojciec czsto mwi, e to dziwne ale teraz to ju bez znaczenia. Okrutny? Marcus? - Matka krci
gow. - Biedny czowiek. Jakby jeszcze trzeba mu byo
przypomina o stracie.
Chciaa powiedzie: o zdradzie, jakiej dopuci si jego syn? odpar chodno ojciec. - Nie powinienem si temu dziwi.
Erudycja atakuje nas tymi reportaami ju od miesicy. A to
jeszcze nie koniec. Bdzie tego wicej, zapewniam.
Nie powinnam znowu si odzywa, ale nie potrafi si
powstrzyma. Dlaczego to robi? - wypalam.

Beatrice, a dlaczego nie korzystasz z okazji, eby teraz


wysucha swojego ojca? - odpowiada agodnie matka, jej sowa
s sugesti, nie poleceniem.
Patrz ponad stoem na Caleba. jego oczy maj wyraz
niezadowolenia.Wpatruj si w swj groszek. Nie jestem pewna,
czy umiaabym dalej y w takim posuszestwie. Nie idzie mi
to. Dobrze wiesz dlaczego - cignie dalej ojciec. - Bo mamy
co, czego chc. Kiedy niepohamowana dza wiedzy prowadzi
do dzy wadzy, czowiek bdzi, poda w mrok i pustk.
Powinnimy si cieszy, e jestemy mdrzejsi.
Przytakuj. Wiem. e nie wybior Erudycji, nawet jeli z
mojego testu by wynikao, e mogabym. Jestem nieodrodn
crk swojego ojca.Rodzice sprztaj po obiedzie. Calebowi te
nic pozwalaj, eby im pomaga, bo dzisiaj musimy by sami, a
nie siedzie w salonie. Mamy przemyle test.Gdybym tylko
moga porozmawia o tych wynikach, rodzina pewnie wsparaby
mnie w dokonywaniu wyboru. Ale mi nie wolno. Za kadym
razem, gdy ju sabnie moje postanowienie, eby trzyma buzi
na kdk, sysz w mylach ostrzegawczy szept Tori.Razem z
Calebem wchodz po schodach, ale na grze, gdy si
rozdzielamy i idziemy do swoich sypialni, brat mnie zatrzymuje,
kadzie mi do na ramieniu. Beatrice - zaczyna powanym
tonem i patrzy mi prosto w oczy. - Powinnimy myle o naszej
rodzinie. - W jego gosie pojawia si zawzito. - Ale musimy
te myle o sobie.
Przez chwil wpatruj si w niego. Jeszcze nigdy dotd nie
widziaam, eby myla o sobie, jeszcze nigdy nie syszaam,
eby namawia do czego innego ni ofiarno.Jestem tak
zaskoczona sowami brata, e po prostu mwi to, czego by ode
mnie oczekiwano:

Testy nie musz zmienia naszych wyborw.


Caleb umiecha si lekko. I nie zmieni, prawda?
ciska mi rami i idzie do swojego pokoju. Zagldam do
niego,widz niepocielone ko i stos ksiek na biurku. Caleb
zamyka drzwi. Chciaabym mc mu powiedzie, e oboje
czujemy to samo. Chciaabym porozmawia z nim tak, jak chc,
a nie jak powinnam. Ale przyzna si, e sama potrzebuj
pomocy... na to nie mog si zdoby - dlatego si
odwracam.Wchodz do swojego pokoju. Kiedy zamykam za
sob drzwi, uwiadamiam sobie, e decyzja moe okaza si
atwa. Wybranie Altruizmu wymaga wielkiej bezinteresownoci,
a wybranie Nieustraszonych wielkiej odwagi. Ta cecha, ktra
jutro przeway, pokae, do czego pasuj. Jutro obie cechy bd
we mnie walczy i tylko jedna wygra.

Rozdzia 5
Autobus, ktrym jedziemy na Ceremoni Wyboru, jest peen
ludzi w szarych koszulach i szarych spodniach. Blady krg
sonecznego wiata przepala chmury jak kocwka arzcego
si papierosa. Sama nigdy nie paliam - to cile wie si z
prnoci - ale kiedy wysiadamy z autobusu, przed budynkiem
stoi tum Prawych i pali.eby zobaczy grn cz Bazy,
musz odchyli gow, a i tak cz gmachu chowa si w
chmurach. To najwysza budowla w miecie. Z okna sypialni
widz wiata dwch anten na jej dachu.Wysiadam z autobusu
za rodzicami. Caleb wydaje si spokojny, te bym bya, gdybym
wiedziaa, co robi. Mam

wraenie, e serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Kiedy wchodz


po schodach do gwnego wejcia, opieram si na ramieniu
brata.W windzie jest tok, wic ojciec ustpuje miejsca frakcji
Serdecznych. Wchodzimy schodami. Idziemy za nim bez sowa,
dajc przykad innym osobom z naszej frakcji, i wkrtce ca
nasz trjk wchania masa ubranych na szaro ludzi, ktrzy w
przymionym wietle wspinaj si po betonowych stopniach.
Dostosowuj si do ich tempa. Tupot rwnego kroku
rozbrzmiewajcy mi w uszach i jednolity wygld otaczajcych
mnie osb sprawia, e zaczynam myle o wybraniu wanie
czego takiego. Mogabym doczy do wsplnego umysu
Altruizmu, zajmowa si tylko tym, co dotyczy innych.Ale
zaczynaj mnie bole nogi, z trudem api oddech i znowu si
rozpraszam. eby dotrze na Ceremoni Wyboru, musimy
wdrapa si po dwudziestu cigach schodw.Ojciec
przytrzymuje otwarte drzwi na dwudziestym pitrze. Mijany
przez wchodzcych Altruistw stoi w nich jak stranik.
Poczekaabym na niego, ale tum pcha mnie dalej, wypycha z
klatki schodowej do sali, gdzie zadecydujo reszcie swojego
ycia.Zgromadzeni ustawili si w krgi. Na samych obrzeach
s szesnastolatkowie ze wszystkich frakcji. Jeszcze nie nazywa
si nas czonkami. Po podjtych dzisiaj decyzjach staniemy si
nowicjuszami - a peni praw uzyskamy po zakoczeniu
nowicjatu.Ustawiamy si w porzdku alfabetycznym, wedug
nazwisk - ktre dzisiaj bdziemy mogli porzuci. Staj midzy
Calebem a Danielle Pohler. dziewczyn z Serdecznoci. Ma
rowe policzki, a na sobie t sukienk.Nastpny krg tworz
krzesa przeznaczone dla czonkw rodzin. Podzielono je na
pi czci, wedug frakcji. Na Ceremoni Wyboru nie
przychodz wszyscy, ale jest tyle ludzi, e tum wydaje si
ogromny.

Co roku ceremoni przeprowadza inna frakcja. Teraz zajmuje


si tym Altruizm. Marcus rozpocznie od przemwienia, a potem
odczyta nazwiska w odwrconym porzdku alfabetycznym.
Caleb wybierze wic przede mn.Ostatni krg to pi
metalowych mis. Kada z nich jest taka dua, e gdybym si
skulia, schowaabym si w niej caa. Umieszczono w nich
substancje odpowiadajce rnym frakcjom. Szare kamienie
symbolizuj Altruizm, woda Erudycj, ziemia Serdeczno,
rozarzone wgle Nieustra- szono, a szko PrawoKiedy
Marcus odczyta moje nazwisko, wyjd na rodek trzeciego
krgu. Nie bd si odzywa. Marcus poda mi n. Natn sobie
rk i upuszcz troch krwi do misy wybranej frakcji.Moja krew
na kamieniach. Moja krew syczca na wglach.Rodzice, zanim
usid, staj przede mn i Calebem. Ojciec cauje mnie w czoo,
potem z szerokim umiechem klepie Caleba po
ramieniu. Niedugo si zobaczymy - mwi. Nie okazuje adnych
wtpliwoci.
Matka mnie przytula i wtedy niemal trac t odrobin
przekonania, jaka jeszcze mi pozostaa. Zaciskam zby,
wpatruj si w sufit, tam gdzie wisi kulista lampa, ktra
wypenia sal niebieskim wiatem. Matka dugo mnie
przyciska, nawet kiedy ja ju opuciam rce. W kocu si
odsuwa, ale przedtem jeszcze szepcze mi do ucha: Kocham ci.
Niewane, co si stanie".Marszcz brwi, gdy odwraca si
plecami i odchodzi. Wie, co mog dzisiaj zrobi. Na pewno wie,
bo inaczej nie czuaby potrzeby, eby mwi co takiego.Caleb
apie mnie za do i ciska tak mocno, e a boli, ale nie
protestuj. Ostatnim razem trzymalimy si za rce na pogrzebie
wujka, kiedy ojciec paka. Teraz nawza-

jem potrzebujemy swojej siy, tak jak potrzebowalimy jej


wtedy.W sali powoli zapanowuje porzdek. Powinnam si teraz
przyglda Nieustraszonym, dowiedzie si o nich jak
najwicej. Ale jestem w stanie tylko gapi si na lampy po
drugiej stronie sali. Chc si rozpyn w ich bkitnym
wietle.Marcus stoi na podium, midzy Erudytami a
Nieustraszonymi. Odchrzkuje przed mikrofonem. Witam.
Witam na Ceremonii Wyboru. Witam w dniu, w ktrym
oddajemy hod demokratycznej filozofii wyznawanej przez
naszych przodkw. Ona mwi nam, e kady czowiek ma
prawo wybra wasn drog przez wiat.
A raczej, co wanie zrozumiaam, jedn z piciu ju
wytyczonych drg. ciskam palce Caleba tak mocno jak on
moje. Nasi podopieczni skoczyli szesnacie lat. Stoj u progu
dorosoci i teraz od nich zaley decyzja, jakimi ludmi si
stan. - Marcus mwi podniosym tonem, kademu sowu nadaje
tak sam wag. - Przed dziesicioleciami nasi przodkowie
uwiadomili sobie, e za toczone na wiecie wojny trzeba wini
polityczn ideologi, a nie wierzenia religijne, ras czy
pochodzenie. Doszli do wniosku, e chodzi o wad ludzkiej
osobowoci, o skonno czowieka do czynienia za,
niezalenie od jego formy. Podzielili si na frakcje i starali si
usun z nich te cechy, ktre odpowiadaj za nieporzdek na
wiecie. Przenosz spojrzenie na misy stojce porodku sali. A
co ja sdz? Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem. Ci, ktrzy potpili
agresj, stworzyli Serdeczno.
Czonkowie Serdecznoci umiechaj si do siebie.
Majwygodne czerwone i te ubrania. Zawsze, kiedy na nich
patrz, wydaj si tacy mili, kochajcy, wolni. Jednak to, ebym
do nich doczya, nigdy nie wchodzio w rachub. Ci, ktrzy
potpili ignorancj, stali si Erudytami.

Wykluczenie Erudycji byo dla mnie jedynym atwym


wyborem. Ci, ktrzy potpili dwulicowo, stworzyli frakcj
Prawoci.
Nigdy nie lubiam Prawych. Ci, ktrzy potpili egoizm, stali si
Altruistami.
Potpiam egoizm. O, tak. A ci, ktrzy potpili tchrzostwo, s
Nieustraszonymi.
Ale ja przecie nie jestem wystarczajco bezinteresowna. Ju
szesnacie lat prbuj i wci mi nie wychodzi.Drtwiej mi
nogi, jakby powoli obumieray. Zastanawiam si, jak bd sza,
kiedy wyczytaj moje nazwisko. Pracujc wsplnie, pi
frakcji przez wiele lat yo w pokoju, a kada z nich wnosia
swj wkad w ycie spoeczestwa. Dziki Altruizmowi mamy
bezinteresownych administratorw; Prawo daa nam solidnych
i godnych zaufania instruktorw w dziedzinie prawa; Erudycja
inteligentnych nauczycieli i badaczy; Serdeczno penych
wspczucia doradcw oraz opiekunw; Nieustraszono obron
przed zagroeniami, zarwno wewntrznymi, jak i
zewntrznymi. Jednak oddziaywanie kadej frakcji nie
ogranicza si tylko do tych sfer. Nawzajem dajemy sobie
znacznie wicej, ni mona by to odpowiednio podsumowa. W
naszych frakcjach odnajdujemy sens, odnajdujemy cel,
odnajdujemy ycie.
Myl o motcie, ktre przeczytaam w podrczniku historii
frakcji: Frakcja ponad krwi. Przede wszystkim jestemy
czonkami frakcji, dopiero potem naleymy do rodziny. Czy to
w porzdku? Bez nich nie przetrwalibymy - dodaje Marcus.
Cisza, jaka nastaje po tych sowach, jest cisza odinnych chwil
ciszy. Cika od naszego najwikszego lku, wikszego nawet
od strachu przed mierci: lku przed bezfrakcyjnoci.

Marcus mwi dalej. Dlatego dzisiejszy dzie jest dniem


szczliwego wydarzenia. To dzie, kiedy przyjmujemy naszych
nowicjuszy, ktrzy wsplnie z nami bd pracowa, aby
ulepszy spoeczestwo, aby ulepszy wiat.
Rozbrzmiewaj oklaski. S jakby stumione. Prbuj sta
cakiem bez ruchu, bo kiedy kolana mi drtwiej i ciao
sztywnieje, to si nie trzs. Marcus odczytuje pierwsze
nazwiska, ale nawet nie rozrniam sylab. Skd bd widziaa,
e wyczyta moje?Jeden po drugim szesnastolatki wychodz z
krgu i id na rodek sali. Pierwsza dziewczyna wybiera
Serdeczno, frakcj, z ktrej pochodzi. Patrz, jak krople jej
krwi spadaj na ziemi w misie i jak potem samotnie staje za
krzesami, na ktrych siedz czonkowie jej frakcji.Na sali nie
ustaje ruch, cay czas wyczytywane s nowe nazwiska, cay czas
nowe osoby podejmuj decyzje. Nowe noe, nowe wybory.
Rozpoznaj wikszo z tych osb, ale wtpi, eby one mnie
znay. James Tucker - wywouje Marcus.
James Tucker z Nieustraszonych jest pierwszym, ktry si
potyka, gdy podchodzi do mis. Wyrzuca przed siebie ramiona i
odzyskuje rwnowag, nic upada. Twarz mu czerwienieje.
Szybko wychodzi na rodek sali. Kiedy tam staje, wdruje
wzrokiem od misy Nieustraszonoci do misy Prawoci.
Pomaraczowe pomienie unosz si coraz wyej, a od szka
odbija si niebieskie wiato lamp.Marcus podaje mu n. James
bierze gboki wdech - patrz, jak unosi mu si pier - i robic
wydech, chwyta ostrze. Potem, wzdrygajc si, przesuwa nim po
wntrzu doni, wyciga rami na bok. Krew spada na szko. On
pierwszy opuszcza swoj frakcj. Z czci sali zajmowanej
przez Nieustraszonych dochodz szmery, a ja wbijam wzrok w
podog.

Od teraz widz w nim zdrajc. Rodzina Tuckera, z


Nieustraszonoci, za ptora tygodnia, w Dzie Odwiedzin,
bdzie moga spotka si z synem w siedzibie jego nowej
frakcji, ale nie zrobi tego. bo j porzuci. Nieobecno Jamesa
bdzie przeladowa ich dom, on sam stanie si woln
przestrzeni, ktrej nie zdoaj zapeni. A potem minie jaki
czas i dziura zniknie, jak wtedy, kiedy usuwa si jaki organ, a
soki ciaa zajmuj pozostae po nim miejsce. Ludzie nie potrafi
dugo znosi pustki. Caleb Prior.
Caleb po raz ostatni ciska moj do i gdy odchodzi, rzuca mi
przez rami dugie spojrzenie. Patrz, jak stopy brata przesuwaj
si ku rodkowi sali. a rce spokojnie przyjmuj n od
Marcusa. Jedna do zrcznie przyciska n do drugiej. Potem
Caleb stoi, krew wypenia mu wntrze rki, a usta si
napinaj.Robi wydech. Potem wdech i wysuwa rk nad mis
Erudycji. Jego krew kapie do wody, pogbiajc jej
czerwie.Sysz szepty, coraz goniejsze, ktre staj si
krzykami oburzenia. Ledwie potrafi jasno myle. Mj brat, ten
mj bezinteresowny brat, on zmienia frakcj? Mj brat,
urodzony do Altruizmu - zostanie Erudyt?Kiedy zamykam
oczy, widz stos ksiek na biurku Caleba i jak po tecie
przynalenoci przesuwa po nogach drcymi rkami. Dlaczego
nie wpadam na to, kiedy wczoraj mi radzi, ebym mylaa o
sobie, e kieruje to take pod wasnym adresem?Przygldam si
zgromadzonym Erudytom - na ich twarzach pojawiaj si
zadowolone umiechy, szturchaj si. Altruici, zwykle tacy
spokojni, rozmawiaj pgosem penym napicia i patrz na
drug stron sali, na frakcj, ktra staa si naszym
wrogiem. Przepraszam! - odzywa si Marcus, ale tum go nie
syszy. - Prosz o cisz! - krzyczy.

Robi si cicho, nie liczc jakiego brzczenia.Sysz swoje


nazwisko, wzdrygam si i ruszam przed siebie. W poowie drogi
do mis jestem pewna, e wybior Altruizm. Teraz to widz.
Widz siebie, jak noszc szaty Altruizmu, staj si kobiet, jak
wychodz za brata Susan, Roberta, a w weekendy pracuj
spoecznie. Widz spokj rutyny, ciche wieczory przy kominku,
pewno, e bd bezpieczna, a jeli nawet nie bardzo dobra, to i
tak lepsza ni teraz.Zdaj sobie spraw, e dzwoni mi w
uszach.Patrz na Caleba, ktry stoi za Erudytami. Odwzajemnia
spojrzenie i lekko pochyla gow, jakby wiedzia, o czym myl,
i si ze mn zgadza. Stawiam kroki ju mniej zdecydowanie.
Jeli nawet Caleb nie nadaje si do Altruizmu, to jak ja mog si
nadawa? Ale czy mam wybr, teraz, kiedy nas opuci i
zostaam tylko ja? Nie da mi innej moliwoci.Zaciskam zby.
Bd tym dzieckiem, ktre pozostanie. Musz to zrobi dla
rodzicw. Musz.Marcus podaje mi n. Spogldam mu w oczy
- maj taki dziwny ciemnoniebieski kolor - i bior ostrze.
Marcus skania gow, odwracam si w stron mis. Po lewej
mam zarwno ogie Nieustraszonoci, jak i kamienie
Altruizmu, jedno przede mn, a drugie za mn. W prawej rce
trzymam n, czubkiem dotykam wntrza doni. Zgrzytajc
zbami, przecigam nim po skrze. Piecze, ale ledwie to
zauwaam. Przyciskam obie rce do piersi, a kiedy wypuszczam
powietrze, dr.Otwieram oczy i gwatownie wycigam rami.
Moja krew kapie na dywan midzy misami. Potem z jkiem,
ktrego nie potrafi stumi, przesuwam rk do przodu, a krew
syczy na wglach.Jestem samolubna. Jestem odwana.

Rozdzia 6
Wbijam wzrok w podog i staj za nowicjuszami, ktry urodzili
si jako Nieustraszeni, Tymi, ktrzy wybrali powrt do swojej
frakcji. Wszyscy s ode mnie wysi i dlatego, nawet gdy
podnosz gow, widz tylko ramiona okryte czarnymi
ubraniami. Kiedy ostatnia dziewczyna dokonuje wyboru decyduje si na Serdeczno - czas ju wychodzi. Pierwsi
ruszaj Nieustraszeni. Mijam mczyzn i kobiety w szarych
strojach, ktrzy byli moj frakcj, i z determinacj wpatruj si
w tyl czyjej gowy.Ale jeszcze musz chocia raz popatrze na
rodzicw. Zerkam przez rami i od razu tego auj. Oczy ojca
pon, patrzy na mnie oskaryciesko. Kiedy czuj ar, te za
oczami, myl najpierw, e jako mnie podpali, ukara za to, co
zrobiam. Ale to co innego, po prostu chce mi si paka.A moja
matka obok niego si umiecha.Ludzie za mn pchaj mnie do
przodu, oddalam si od rodzicw, ktrzy wychodz jako ostatni.
Moe nawet zostan duej, eby sprztn krzesa i wyczyci
misy. Zerkam do tyu, eby odnale Caleba w tumie
Erudytw. Jest wrd innych nowicjuszy, mocno trzyma do
chopaka, ktry te zmieni frakcj - byl w Serdecznoci.
Swobodny umiech brata to oznaka zdrady. ciska mnie w
doku, odwracam si. Skoro to dla niego takie atwe, dla mnie
te powinno by atwe.Spogldam na chopaka po lewej wczeniej Erudyt - teraz jest taki blady i zdenerwowany, jak
chyba ja jestem. Cay czas si drczyam, ktr frakcj wybra,
ale mylaam co si stanie, jeli zdecyduj si na
Nieustraszonych. Co mnie czeka w ich siedzibie?Tum
Nieustraszonych nie idzie do wind, ale na schody. Mylaam, e
tylko Altruizm z nich korzysta.

Potem kto zaczyna biec. Wszdzie dookoa sysz krzyki,


nawoywania i miech, dziesitki dudnicych stp wybijaj
rne rytmy. Dla Nieustraszonych zejcie po schodach nie jest
aktem bezinteresownoci. To akt dzikoci.
Co si dzieje, do cholery?! - woa ten chopak obok mnie.
Po prostu krc gow i biegn. Kiedy docieramy na parter, trac
ju oddech, a Nieustraszeni wypadaj przez wyjcie. Na
zewntrz powietrze jest ostre i zimne, a niebo pomaraczowe od
zachodzcego soca. Odbija si w czarnych szybach Bazy.
Nieustraszeni rozbiegaj si po ulicy, blokuj pas autobusu,
ruszam sprintem i doczam z tyu do tumu. Kiedy tak pdz,
znikaj moje rozterki. Dawno nie biegaam. Altruizm zniechca
do robienia czego tylko dla wasnej przyjemnoci - a teraz
wanie co takiego robi: puca mi pon, minie pal, czuj
dzik rozkosz niepohamowanego pdu. Podam za
Nieustraszonymi przez ulice, mijam skrzyowania i wreszcie
sysz znajomy odgos: gwizd pocigu.
O, nie - mamrocze chfofjak z Erudycji. - Mamy wskoczy na to
co?
Tak - odpowiadam zdyszana.
Dobrze, e tyle czasu przygldaam si Nieustraszonym, kiedy
przyjedali do szkoy. Tum rozciga si w dug lini. Pocig
sunie w nasz stron po stalowych szynach, jego wiata
byszcz, gwizdek wyje. Drzwi wagonw s otwarte, eby
Nieustraszeni wskoczyli do rodka. 1 robi to, jeden za drugim,
a wreszcie zostaj tylko nowicjusze. Ci urodzeni w
Nieustraszonoci przyzwyczaili si do podobnych wyczynw,
wic po chwili poza pocigiem s tylko przybysze z innych
frakcji. Wraz z kilkoma innymi ruszam do przodu, zaczynam
biec. Przemierzamy kilka krokw rwnolegle do wagonu i
skaczemy. Nie jestem taka wysoka ani silna jak niektrzy,

dlatego nie mog sama dosta si do rodka. Trzymam uchwyt


obok drzwi i uderzam barkiem o wagon, dr mi ramiona, a
wreszcie apie mnie jaka dziewczyna z Prawoci i wciga do
rodka. Dzikuj jej, sapic.
Sysz krzyk i ogldam si przez rami. Wysoki rudy chopak z
Erudycji wymachuje rkami, prbujc zapa si pocigu. W
wejciu stoi dziewczyna z Erudycji, wychyla si, eby chwyci
koleg za rk. Wysila si, ale zosta za daleko z tylu. Kiedy si
oddalamy, pada obok torw na kolana i chowa twarz w
doniach.Czuj si nieswojo. Wanie obla nowicjat
Nieustraszonych. Teraz jest bezfrakcyjny. To si moe zdarzy
w kadej chwili. Nic ci nie jest? - pyta ywioowo dziewczyna z
Prawoci, ta ktra mi pomoga. Jest wysoka, ma ciemnobrzow
skr i krtkie wosy. adna.
Kiwam gow. Jestem Christina. - Wyciga do mnie rk.
Dawno nie podawaam nikomu rki. Altruici, kiedysi witaj,
na znak szacunku pochylaj giowy. Niepewnie chwytam jej do
i potrzsam ni dwa razy. Mam nadziej, e nie ciskam ani za
mocno, ani za sabo. Beatrice.
Wiesz, dokd jedziemy? - Dziewczyna musi przekrzykiwa
wiatr, ktry z kad chwil coraz mocniej wieje przez otwarte
drzwi.
Pocig przyspiesza. Siadam. Jeli bd niej, atwiej zachowam
rwnowag. Christina patrzy na mnie i unosi brwi. Szybki bieg
pocigu to silny podmuch - mwi. - Silny podmuch to znaczy,
e mona wypa. Siadaj.
Christina zajmuje miejsce obok mnie. Przesuwa si do tyu,
eby oprze o cian. Jak si domylam, teraz jedziemy do
gwnej siedziby Nieustraszonych - odpowiadam. - Ale nie
wiem, gdzie to jest.

A kto w ogle wie? - Christina krci gow, mieje si. - Tak


jakby wyskakiwali z dziury w ziemi, czy co w tym rodzaju.
Potem przez wagon przelatuje podmuch, uderza w reszt
przybyszw z innych frakcji, wpadaj na siebie. Widz, e
Christina si mieje, ale jej nie sysz. Mnie te udaje si
umiechn.Nad moim lewym ramieniem pomaraczowe
wiato zachodzcego soca odbija si od szklanych gmachw.
Dostrzegam majaczcy daleko rzd szarych budynkw, ktre
kiedy byy moim domem.Dzisiaj kolej Caleba na zrobienie
kolacji. Kto zajmie jego miejsce - matka czy ojciec? A kiedy
zaczn sprzta jego pokj, co tam znajd? Wyobraziam sobie
ksiki upchnite midzy szaf a cian, ksiki pod materacem.
Pragnienie wiedzy wypeniajce kady ukryty zakamarek. Czy
zawsze wiedzia, e wybierze Erudycj? A jeli tak, dlaczego
tego nie zauwayam?Ale z niego dobry aktor. Od tej myli robi
mi si niedobrze, bo chocia te opuciam rodzin,
przynajmniej nie wychodzio mi udawanie. Przynajmniej
wszyscy wiedzieli, e nie jestem bezinteresowna.Zamykam
oczy, wyobraam sobie matk i ojca, jak siedz w ciszy przy
kolacji. Kiedy o nich myl, ciska mnie za gardo jaka resztka
ofiarnoci, a moe samolubno, bo wiem, e ju nigdy nie bd
ich crk? Wyskakuj!
Unosz gow. Boli mnie szyja. Co najmniej p godziny
siedziaam skulona, oparta plecami o cian, wsuchujc si w
wycie wiatru i patrzc, jak miasto rozmazuje si obok nas.
Wychylam si. Chopak, ktry krzyczy, ma racj. Kiedy pocig
mija jaki dach, z wagonw przed nami wyskakuj
Nieustraszeni. Tory s na wysokoci szstego pitra.

Na myl, eby skaka z jadcego pocigu na dach, ze


wiadomoci, e midzy jego krawdzi a torami jest szczelina,
a mnie mdli. Wstaj i wlok si na drug stron wagonu, gdzie
w szeregu stoj pozostali, ktrzy zmienili frakcj. Czyli e my
te musimy skaka - mwi jaka dziewczyna z Prawoci. Ma
duy nos i krzywe zby.
Super - odpowiada chopak, te z Prawoci. - Bo widzisz, Molly,
to po prostu ma sens. Skakanie z pocigu na dach.
Peter, na tym wanie polega to, do czego si zapisalimy zauwaa dziewczyna.
Dobra, ja tego nie robi - mamrocze za mn jaki chopak z
Serdecznoci. Ma oliwkow skr i brzow koszul. Itylko on
opuci Serdeczno. Policzki lni mu od ez.
Musisz skoczy - przekonuje Christina - albo oblejesz. No dalej,
wszystko bdzie dobrze.
Nie, nie zrobi tego! Wol by bezfrakcyjny ni martwy! - Krci
gow. W jego gosie sycha panik. Cigle krci gow i
wpatruje si w dach zbliajcy si z kad sekund.
Nie zgadzam si z nim. Wolaabym nie y, ni by taka pusta
w rodku jak bezfrakcyjni. Nie zmusisz go. - Zerkam na
Christin.
Szeroko otwiera brzowe oczy i zaciska wargi tak mocno, e a
zmieniaj kolor. Podaje mi rk. Dawaj - mwi. Unosz brwi,
patrz na jej do, ju mam powiedzie, e nie potrzebuj
pomocy, ale ona dodaje: - Ja po prostu... nie dam rady tego
zrobi, jak mnie kto za sob nie pocignie.
Chwytam jej rk i stajemy na krawdzi wagonu. Kiedy
jestemy obok dachu, odliczam. Raz... dwa... trzy!
Na trzy wyskakujemy. Chwila niewakoci i stopy uderzaj o
pask powierzchni, czuj ukucie blu w ydkach,

po twardym ldowaniu padam na dach jak duga, pod


policzkiem czuj wir. Puszczam do dziewczyny. mieje
si. To byo fajne - mwi.
Christina bdzie pasowaa do Nieustraszonych, ktrzy
poszukuj nowych wrae. Ocieram policzek ze wiru. Poza
tamtym chopakiem z Prawoci wszystkim nowicjuszom udaje
si dotrze na dach. Molly, ta z krzywymi zbami, z Prawoci,
krzywi si i trzyma za kostk, a Peter, chopak lnicych
wosach z Prawoci, umiecha si z dum. Na pewno wyldowa
na rwnych nogach.
Potem sysz jk. Odwracam gow, jaka dziewczyna z
Nieustraszonoci stoi na krawdzi dachu, patrzy w d krzyczy,
jest za ni chopak, te Nieustraszony, i trzyma j w pasie, eby
nie spada.Rita. Rita, uspokj si. Rita...
Wstaj i patrz za brzeg dachu. Na chodniku pod nami kto ley
- dziewczyna, ramiona i nogi ma powyginane pod dziwnymi
ktami, wosy rozsypane wok gowy przypominaj wachlarz.
Czuj ucisk w doku, spogldam na tory. Nie wszystkim si
udao. Nawet Nieustraszeni nie mog czu si bezpiecznie.Rita
opada na kolana, szlocha. Odwracam si. Im duej na ni
patrz, tym bardziej chce mi si paka, a przecie nie mog
rozpaka si przed nimi wszystkimi.Powtarzani sobie z
najwiksz surowoci, na jak mog si zdoby, e tutaj tak
wanie jest. Robimy niebezpieczne rzeczy i czasem kto ginie.
Ludzie umieraj, a my idziemy dalej, eby znowu narazi si na
niebezpieczestwo. Im szybciej zapamitam t lekcj, tym
wicej mam szans, e przetrwam nowicjat.Bo ju nie jestem
taka pewna, e go przetrwam.Mwi sobie, e teraz policz do
trzech, a gdy skocz, pjd przed siebie. Raz. Przypominam
sobie ciao dziewczyny na chodniku i przechodzi mnie dreszcz.
Dwa. Sysz

szloch Rity i uspokajajce sowa mruczane przez stojcego za


ni chopaka. Trzy.Wydymam wargi. Odchodz od Rity i
krawdzi dachu.Boli mnie okie. Podnosz rkaw i kiwam
gow. Zdaram sobie troch skry, ale nie krwawi. Och!
Skandal! Sztywniaczka pokazuje go skr!
Podnosz gow. Sztywniacy to przezwisko
nadaneAltruistom, a ja jestem tutaj jedyna z tej frakcji. Peter
pokazuje na mnie, umiecha si zoliwie. Sysz rechot.
Policzki mi pon, puszczam rkaw, ktry opada. Suchajcie!
Mam na imi Max! Jestem jednym z przywdcw waszej nowej
frakcji! - woa jaki mczyzna z drugiej strony dachu. Jest
starszy od innych Nieustraszonych, ma gbokie zmarszczki na
ciemnej skrze i siwe wosy na skroniach. Stoi na gzymsie tak
swobodnie, jakby to by chodnik. Jak kto, kto po prostu nie
moe spa i si zabi. - Kilka piter niej jest wejcie na nasze
terytorium. Jeli nie wemiecie si w gar i tam nie
zeskoczycie, to si tutaj nie nadajecie. Nasi nowicjusze maj
przywilej pierwszestwa.
Chcesz, ebymy skoczyli z gzymsu? - pyta jaka dziewczyna z
Erudycji. Jest wysza ode mnie o kilka centymetrw, ma
mysiobrzowe wosy i due wargi. Rozdziawia usta.
Nie wiem, dlaczego j to tak szokuje. Tak. - Max wydaje si
rozbawiony.
A tam na dole jest woda w azience?
Kto wie? - Unosi brew.
Tum zgromadzony przed nowicjuszami pka na p robi nam
przejcie. Rozgldam si. Raczej nikt nie rwie si do skakania z
dachu. Zgromadzeni patrz wszdzie, tylko nie na Maksa.
Niektrzy ogldaj skaleczenia albo otrzepuj ubrania. Zerkam
na Petera. Dubie przy zadrapaniu. Staram si zachowywa
swobodnie.

Jestem dumna. Kiedy wpakuj si przez to w ktopoty, ale


dzisiaj dodaje mi to odwagi. Id w stron gzymsu, sysz za
sob prychnicia.Max mnie przepuszcza. Docieram do krawdzi
dachu patrz w d. Wiatr szarpie mi ubranie, materia opocze.
Budynek, na ktrym stoj, wyznacza bok placu, otoczonego
jeszcze przez trzy inne gmachy. Porodku placu w betonie jest
ogromna dziura. Nie widz jej dna.
To ma nas wycznie przestraszy. Wylduj bezpiecznie. Tylko
ta myl pozwala mi wej na gzyms. Szczkam zbami. Ju nie
mog si cofn. Nie teraz, kiedy za moimi plecami tyle osb
zakada si, e nie dam rady. Bdz domi wok konierzyka i
odnajduj guzik. Po kilku prbach rozpinam wszystkie guziki i
cigam koszul.Pod spodem mam szary podkoszulek. To
najbardziej obcisa cz mojego ubrania, nikt jeszcze mnie w
nim nie oglda. Zwijam koszul w kbek, patrz przez rami
na Petera. Z caej siy rzucam w niego kul materiau i zaciskam
zby. Trafiam go w pier. Spoglda na mnie. Sysz za sob
gwizdy i okrzyki.Znowu patrz na dziur. Blade ramiona
pokrywaj mi si gsi skrk, czuj ucisk w doku. Jeli teraz
tego nie zrobi, nie zrobi nigdy. Z trudem przeykam lin.Nie
myl. Po prostu uginam kolana i skacz.Powietrze wyje mi w
uszach, kiedy ziemia pdzi w moj stron, ronie i si rozszerza.
A moe to ja pdz w stron ziemi. Serce dudni tak szybko, e
a boli, a uczucie spadania szarpie mnie za odek, napinaj si
wszystkie minie. Dziura otacza mnie i lec w
ciemno.Uderzam w co twardego. Ustpuje, otula mnie.
Uderzenie wydusza ze mnie oddech i teraz dysz, eby znowu
nabra powietrza. Piek mnie ramiona i nogi.To siatka. Na dnie
dziury jest siatka. Patrz w gr na budynek i miej si, na
wp z ulg, na wp histerycznie.

Dygocz, zasaniam twarz domi. Wanie zeskoczyam z


dachu.Musz znowu stan na pewnym gruncie. Kilka rk
wyciga si do mnie znad krawdzi siatki, wic chwytam
pierwsz, ktrej mog dosign, i si podcigam. Potem si
zataczam i pewnie upadabym twarz na drewnian podog,
gdyby kto mnie nie zapa.Ten kto jest modym mczyzn, to
jego do zapaam. Ma wsk grn warg i pen doln. Oczy
osadzone tak gboko, e rzsy a dotykaj skry pod brwiami.
S ciemnoniebieskie, w takim nierealnym, rozmarzonym,
bajkowym kolorze.Chwyta mnie za ramiona, ale puszcza, kiedy
wstaj si prostuj.
Dzikuj - mwi.
Stoimy na platformie ponad trzy metry nad ziemi. Wok
mamy otwart przestrze jaskini. Nie do wiary - odzywa si
jaki gos zza jego plecw. Naley do ciemnowosej dziewczyny
z trzema srebrnymi kkami w prawej brwi. Dziewczyna
umiecha si do mnie zoliwie. - Sztywniaczka skoczya
pierwsza? Po prostu niesamowite.
Lauren, ona wanie dlatego ich opucia - odpowiada mody
mczyzna. Gos ma niski, dudnicy - Jak si nazywasz?
Hm... - Nie wiem, dlaczego si waham. Ale Beatrice po prostu
ju nie brzmi dobrze.
Zastanw si. - Nieznaczny umiech krzywi mu wargi. - Drugi
raz nie bdziesz miaa takiego wyboru.
Nowe miejsce, nowe imi. Mog tutaj urodzi si na nowo. Tris
- odpowiadam zdecydowanym tonem.
Tris - powtarza Lauren z umiechem. - Cztery, powiedz
wszystkim.

Mlody mczyzna, Cztery, oglda si za rami i krzyczy: jako


pierwsza skoczya... Tris!
Gdy oczy przyzwyczajaj mi si do ciemnoci, widz otaczajcy
mnie tum. Wiwatuje i wyrzuca w gr pici, potem w sie
wpada jeszcze jedna osoba. Cign si za ni okrzyki. To
Christina. Wszyscy si miej, ale po miechu nastpuj kolejne
wiwaty.Cztery kadzie mi do na plecach. Witamy w
Nieustraszonoci.

Rozdzia 7
Kiedy wszyscy nowicjusze znowu stoj na twardym gruncie,
Lauren i Cztery prowadz nas wskim tunelem. ciany s z
kamienia, a sufit coraz bardziej si obnia. Czuj si, jakbym
schodzia do samego serca Ziemi. Lampy owietlajce korytarz
rozmieszczono w duych odstpach. W ciemnych przestrzeniach
midzy nimi boj si, e si zgubi, dopki kto nie trci mnie
ramieniem. W kadym kolejnym krgu wiata odzyskuj
poczucie bezpieczestwa.Chopak z Erudycji przede mn nagle
staje. Wpadam na niego, wal nosem o rami. Zataczam si w
ty, pocieram nos i jako dochodz do siebie. Wszyscy si
zatrzymuj, a trjka przewodnikw stoi przed nami z
zaoonymi rkami. Tutaj si rozdzielamy - oznajmia Lauren. Urodzeni w Nieustraszonoci id ze mn. Myl, e was nie
trzeba oprowadza.
Umiecha si, kiwa palcem na nowicjuszy urodzonych w tej
frakcji. Odrywaj si od reszty, rozpywaj w ciemnociach.
Widz, jak buty ostatniego z nich znikaj z krgu wiata, i
spogldam na tych, co zostali. Wikszo

nowicjuszy pochodzia z Nieustraszonoci, dlatego jest nas


zaledwie dziewicioro. Tylko ja przeniosam si z Altruizmu. Z
Serdecznoci nie ma nikogo. Reszta przysza z Erudycji i, co
dziwne, z Prawoci. Na pewno trzeba odwagi, eby cigle by
uczciwym. Nie pomylaam o tym.Cztery zwraca si do nas. W
zasadzie pracuj w sali kontroli, ale przez kilka najbliszych
tygodni bd waszym instruktorem - oznajmia. - Nazywam si
Cztery.
Cztery? Jak liczba? - pyta Christina.
Tak. Jaki problem?
Nie.
To dobrze. Idziemy do Jamy, ktr pewnego dnia nauczycie si
kocha. To...
Christina parska. Jama? Fajna nazwa.
Cztery podchodzi do Christiny, pochyla si i zblia twarz do jej
twarzy. Mruy oczy, przez chwil tylko patrzy. Jak masz na
imi? - pyta cicho.
Christina - piszczy.
Suchaj, Christina - syczy. - Jakbym chcia si uera z Prawymi
o niewyparzonych gbach, to wstpibym do ich frakcji.
Pierwsza rzecz, ktrej si ode mnie nauczysz, to eby trzyma
dzib na kdk. Dotaro?
Dziewczyna kiwa gow.Cztery idzie w stron cienia na kocu
tunelu. Gromadka nowicjuszy poda za nim w ciszy. Ale wir mamrocze Christina.
Chyba nie lubi, jak si z niego miej - odpowiadam.
Dochodz do wniosku, e chyba lepiej uwaa na instruktora.
Na platformie wydawa si spokojny, ale teraz w tym spokoju
dostrzegam co, co kae mi mie si na bacznoci.Cztery
pchniciem otwiera podwjne drzwi i wchodzimy do miejsca,
ktre nazwa Jam.

Och - szepcze Christina - Teraz rozumiem.


Jama to chyba najwaciwsza nazwa. Jestem w podziemnej
jaskini tak ogromnej, e z miejsca, gdzie stoj, nie widz
drugiego koca. Nierwne skalne ciany wnosz si na
wysoko kilku piter. Wykuto w nich pomieszczenia na
jedzenie, na ubrania, przechowywanie zapasw i spdzanie
wolnego czasu. Poczone s wskimi ciekami stopniami
wycitymi w kamieniu. Nie ma barierek, ktre chroniyby przed
upadkiem.
Wzdu jednej ze skalnych cian cignie si pas
pomaraczowego blasku. Sklepienie Jamy tworz szklane
szyby, a ponad nimi wznosi si gmach, z ktrego dochodzi tutaj
wiato. Kiedy mijalimy go pocigiem, musia wyglda jak
jeden z budynkw miasta.Nad kamiennymi ciekami w
przypadkowym rytmie koysz si niebieskie lampy.
Przypominaj te z sali Ceremonii Wyboru. wiec coraz
mocniej, w miar jak ganie wiato soca.Wszdzie peno
ludzi, wszyscy ubrani na czarno, krzycz i rozmawiaj,
energicznie gestykulujc. W tumie nie widz nikogo starego.
Czy wrd Nieustraszonych w ogle s jacy starzy ludzie?
Moe nie yj tak dugo albo po prostu pozbywaj si tych,
ktrzy ju nie potrafi wyskoczy z pdzcego pocigu?Grupa
dzieci biegnie wsk ciek bez barierki tak szybko, e serce a
zaczyna mi szybciej bi. Chc do nich krzycze, eby zwolniy,
bo jeszcze zrobi sobie krzywd. W mylach widz
uporzdkowane ulice Altruizmu: szereg ludzi idcych z prawej
mija szereg ludzi idcych z lewej. Nieznaczne umiechy,
pochylone gowy i cisza. A ciska mnie w doku. Lecz w tym
chaosie jest co cudownego. Jak za mn pjdziecie, to poka
wam przepa - odzywa si Cztery.

Machniciem ponagla nas, ebymy szli dalej. Widziany z


przodu, wydaje si cakiem zwyczajny jak na Nieustraszonego,
ale kiedy si odwraca, dostrzegam tatua - wystaje mu spod
podkoszulka. Prowadzi nas na praw stron Jamy, gdzie jest
ciemno. Zapuszczam urawia - podoga teraz koczy si elazn
barier. Kiedy zbliam si do ogrodzenia, sysz ryk - to woda,
pynie szybko i rozbija si o skay.Patrz za barierk. Grunt
opada pod ostrym ktem. Kilka piter niej widz rzek.
Kotujca si woda uderza cian i rozbryzguje w grze. Po
lewej jest spokojniejsza, ale z mojej prawej jest biaa, ciera si
ze ska.
Przepa przypomina o cienkiej granicy midzy odwag a
gupot! - krzyczy Cztery. - Chojrak, ktry skoczy z tej pki,
zakoczy ycie. To ju si zdarzao i zdarzy si jeszcze.
Zostalicie ostrzeeni.
Niewiarygodne - mamrocze Christina, kiedy odchodzimy od
bariery.
Niewiarygodne, dobre sowo. - Przytakuj.
Cztery prowadzi nowicjuszy przez Jam do dziury ziejcej w
cianie. Za ni jest pomieszczenie owietlone na tyle dobrze, e
teraz ju widz, dokd idziemy - do jadalni penej ludzi i brzku
naczy. Kiedy wchodzimy, Nieustraszeni wstaj. Klaszcz.
Tupi. Krzycz. Haas ogarnia mnie wypenia ca. Christina si
umiecha, po chwili ja te.
Szukamy wolnych krzese. Znajdujemy prawie pusty st z boku
sali i okazuje si, e siedz midzy Christin a Cztery. Porodku
blatu stoi talerz z jedzeniem, ale nie mam pojcia, co to jest.
Okrge kawaki misa w okrgych kawakach chleba.
Chwytam jeden z nich, cho nie do koca wiem, co z nim
robi.Cztery szturcha mnie okciem. To woowina - wyjania. Polej tym. - Podaje mi miseczk czerwonego sosu.

jeszcze nigdy nie jada hamburgera? - Christina szeroko


otwiera oczy.
Nie. To si tak nazywa?
Sztywniacy jedz proste potrawy - odzywa si Cztery, kiwajc
gow w stron Christiny.
Dlaczego? - pyta dziewczyna.
Wzruszam ramionami.
Ekstrawagancj uwaa si za egoizm i za co niepotrzebnego.
Christina umiecha si zoliwie.
Nic dziwnego, e odesza.
O tak. - Przewracam oczyma. - Chodzio wanie jedzenie.
Mczynie dry kcik ust.
Drzwi stowki otwieraj si i w sali zapada cisza. Ogldam si
przez rami. Wchodzi jaki mody mczyzna, a jest tak cicho,
e wyranie sysz jego kroki. Na twarzy ma tyle kolczykw, e
nie potrafi si ich doliczy. Wosy dugie, ciemne i
przetuszczone. Ale nie dlatego wzbudza lk. Chodzi o chd
jego oczu, teraz gdy omiataj sal.
Kto to? - szepcze Christina
Erie - mwi Cztery. - Przywdca Nieustraszonych.
Serio? Ale jest taki mody.
Cztery spoglda na ni ze mierteln powag.
Wiek nie ma tutaj znaczenia.
Domylam si, o co Christina chce teraz zapyta: To co ma
znaczenie? Ale Erie przestaje przyglda si sali
idzie w stron naszego stou. Siada obok. Nie wita si z nami,
wic i my si nie witamy.
I co, nie przedstawisz nas? - pyta, ruchem gowy wskazuje mnie
i Christin. To Tris i Christina.
Ooo, Sztywniaczka. - Erie umiecha si do mnie zoliwie.
Kolczyki w jego wargach cign za skr i dziury, przez

ktre przechodz, robi si szersze. Wzdrygam si. Zobaczymy, jak dugo wytrzymasz.
Zamierzam co powiedzie, moe zapewni go, e wytrzymam ale jzyk odmawia mi posuszestwa. Nie rozumiem, dlaczego
nie chc, eby Erie duej na mnie patrzy. Nie chc, eby w
ogle na mnie patrzy.Stuka palcami w st. Kostki doni ma
pokryte strupami, tam gdzie pka skra, jeli za mocno si w co
uderzy. Cztery, co ostatnio robie?
Ten wzrusza ramionami. Nic szczeglnego.
Czy oni si przyjani? Szybko wdruj spojrzeniem midzy
Erikiem a Cztery. Wszystko, co robi Erie - to, e si tu
przysiad, wypytuje Cztery - sugeruje, e jednak tak, ale to jak
siedzi Cztery, napity i wyprony, wskazuje co innego. Moe
s rywalami, ale dlaczego? Przecie Erie jest przywdc, a nie
Cztery. Max mwi, e prbuje si z tob spotka, a ty si nie
pokazujesz - odzywa si Erie. - Nalega, ebym si dowiedzia,
co si z tob dzieje.
Cztery patrzy na Erica przez kilka chwil. Powiedz mu, e jestem
zadowolony ze swojej obecnej funkcji.
Czyli e on chce ci da jak prac.
wiato odbija si od kek w brwi Erica. Moe wanie on
uwaa, e Czwrka zagraa jego pozycji. Ojciec mwi, e ci,
ktrzy chc wadzy i j osigaj, yj w cigym strachu, e j
strac. Wanie dlatego dajemy wadz tym, ktrzy jej nie
chc. Na to wyglda - odpowiada Cztery.
Ale ty nie jeste zainteresowany.
Nie jestem zainteresowany. I to od dwch lat.
Dobrze. Miejmy nadziej, e zrozumie.

Klepie Cztery po ramieniu, troch za mocno, i wstaje. Kiedy


wychodzi, natychmiast si garbi. Nawet nie wiedziaam, e si
tak spiam. Wy dwaj, jestecie... przyjacimi? - pytam, bo nie
mog si powstrzyma.
Bylimy w tej samej grupie nowicjuszy. Przenis si z
Erudycji.
W ogle ju przestaam myle o tym, eby mie si na
bacznoci. Ty te si przeniose?
Mylaem, e za duo pyta bdzie zadawa tylko jedna Prawa mwi chodno. - A teraz jeszcze Sztywniaczka?
To na pewno dlatego, e jeste taki miy - wyjaniam spokojnie.
- Wiesz, jak ko z gwodzi.
Spoglda na mnie, a ja nie odwracam wzroku. Nie jest psem, ale
tutaj panuj takie same, psie zasady. Odwrcenie wzroku
oznacza ulego. Patrzenie w oczy jest wyzwaniem, to wanie
wybieram.
Pal mnie policzki. Co si stanie, kiedy napicie eksploduje?Ale
on po prostu odpowiada. Uwaaj, Tris.
W brzuchu robi mi si ciko, jakbym wanie pokna kamie.
Jaki Nieustraszony przy drugim stole woa Cztery, a ja
odwracam si do Christiny. Unosi brwi. I co? - pytam.
Mam pewn teori.
A jak?
Podnosi hamburgera i umiecha si szeroko. Tak, e
przejawiasz skonnoci samobjcze.
Po kolacji Cztery znika gdzie bez sowa. Erie prowadzi nas
kolejnymi tunelami, nie mwi dokd. Nie wiem,

dlaczego przywdca Nieustraszonych osobicie zajmuje si


grupk nowicjuszy, ale moe dzisiaj tylko on tutaj jest.Na kocu
kadego korytarza wieci niebieska lampa, ale midzy lampami
panuj ciemnoci i musz uwaa, eby nie potkn si na
nierwnej nawierzchni. Christina w ciszy idzie obok mnie. Nikt
nam nie kaza milcze, ale adne z nas si nie odzywa.Erie
zatrzymuje si przed jakimi drewnianymi drzwiami i splata na
piersi ramiona. Gromadzimy si wok niego. Dla tych co
jeszcze nie wiedz, mam na imi Erie. Jestem jednym z piciu
przywdcw Nieustraszonoci. Proces nowicjatu traktujemy
bardzo powanie, dlatego sam si zgosiem, eby nadzorowa
wiksz cz waszego treningu.
Myl o tym sprawia, e robi mi si sabo. Nadzorowanie
nowicjatu przez ktrego z przywdcw Nieustraszonoci ju
jest ze, a e bdzie to robi Erie, jest jeszcze gorsze. Oto kilka
podstawowych zasad - cignie. - W sali wicze macie by o
smej rano. Trening odbywa si codziennie, od smej do
szstej, z przerw na lunch. Po szstej moecie robi, co
chcecie. Dostaniecie te troch wolnego midzy
poszczeglnymi etapami nowicjatu.
Sowa ,.co chcecie wbijaj mi si w gow. W domu nigdy nie
mogam robi, co chc, nawet wieczorem. Najpierw musiaam
pomyle o potrzebach innych ludzi. Nawet nie wiem, co chc
robi.
Teren moecie opuszcza tylko w towarzystwie
jakiego Nieustraszonego - dodaje Erie. - W sali za tymi
drzwiami bdziecie spali przez najbliszych kilka tygodni. Jest
tam dziesi ek, a was tylko dziewicioro. Spodziewalimy
si, e wicej z was dotrze tak daleko. Ale przecie zaczlimy
w dwunastk - protestuje Christina.
Zamykam oczy i czekam, a Erie na ni nawrzeszczy. Musi si
wreszcie nauczy siedzie cicho.

Wrd tych, ktrzy si przenieli, zawsze co najmniej jeden nie


dociera do siedziby. - Erie skubie skrki paznokci. Wzrusza
ramionami. - Tak czy owak, na pierwszym etapie inicjacji tych,
ktrzy si przenieli, i tych, ktrzy urodzili si w
Nieustraszonoci, trzymamy osobno, ale to nie znaczy, e
jestecie oddzielnie oceniani. Pod koniec wasze miejsce w
rankingu zostaje ustalone poprzez porwnanie z nowicjuszami
urodzonymi jako Nieustraszeni. Oni ju teraz s od was lepsi,
dlatego oczekuj, e...
Ranking? - wyrywa si mysiowosa Erudytka po mojej prawej. Dlaczego ma si nas umieszcza w rankingu?
Erie umiecha si, a w niebieskim wietle ten jego umiech
wydaje si okropny, jakby wycity noem na twarzy. Ranking
suy dwm celom. Przede wszystkim okrela kolejno, wedug
ktrej bdziecie sobie wybiera zajcie po nowicjacie.
Dostpnych jest tylko kilka atrakcyjnych posad.
Cinie mnie w doku. Widzc jego umiech, ju wiem, e zaraz
stanie si co zego, tak samo jak wiedziaam, kiedy wchodziam
do sali testu przynalenoci. Drugim powodem jest to, e
czonkami frakcji zostanie tylko dziesicioro najlepszych
nowicjuszy.
Bl dga mnie w brzuch. Wszyscy stoimy bez ruchu jak
posgi. Co takiego? - wypala w kocu Christina.
Mamy jedenacioro nowicjuszy urodzonych w Nieustraszonoci
i was dziewicioro - mwi Erie. - Na koniec etapu numer jeden
wyleci czwrka nowicjuszy. Pozostali odpadn po ostatnim
tecie. To znaczy, e nawet jeli przejdziemy wszystkie etapy
inicjacji, to szecioro nowicjuszy i tak nie zostanie czonkami
frakcji. Widz, e Christina zerka na mnie ktem oka, ale nie
potrafi odwzajemni spojrzenia. Skupiam si na Ericu, ani
drgn.

Jako najmniejsza z nowicjuszy i jedyna, ktra przeniosa si z


Altruizmu, mam niewielkie szanse. Co si z nami stanie, jeli
odpadniemy? - wtrca si Peter.
Opucicie siedzib Nieustraszonych - odpowiada Erie
obojtnym tonem. - I bdziecie yli jako bezfrakcyjni.
Mysiowosa zasania twarz doni i tumi szloch. Przypominam
sobie tamtego bezfrakcyjnego z szarymi zbami, ktry wyrywa
mi z doni torebk jabek. Przypominam sobie spojrzenie jego
oczu pozbawionych wyrazu. Jednak zamiast paka, tak jak
dziewczyna z Erudycji, robi si bezduszna. Twarda.Zostan w
tej frakcji. Zostan. Ale to.. . nie w porzdku! - protestuje Molly,
dziewczyna z Prawoci o szerokich ramionach. W jej gosie
sycha zo, ale i tak wyglda na przeraon. - Gdybymy
wiedzieli...
Mwisz, e gdybycie o tym wiedzieli przed Ceremoni
Wyboru, to nie decydowalibycie si na Nieustraszonych? rzuca Erie. - Jeli wanie o to ci chodzi, ju powinna si std
wynosi. Jeli naprawd jeste jedn z nas, nie przejmujesz si,
e moe ci si nie uda. A jeli si przejmujesz, to jeste
tchrzem. - Erie pchniciem otwiera drzwi do sypialni. Wybralicie nas. Teraz my musimy wybra was.
Le w ku i sucham oddechw dziewiciorga osb.Jeszcze
nigdy nie spaam w jednym pokoju z jakim chopakiem, ale
tutaj nie mam innego wyjcia, chyba e chc spdzi noc na
korytarzu. Caa reszta zaoya ciuchy, ktre dali nam
Nieustraszeni, ale ja zostaam w ubraniu z Altruizmu, wci
pachncym mydem i wieym powietrzem. Jak
dom.Przyzwyczaiam si do tego, e mam wasny pokj. Z okna
widziaam trawnik przed domem, a za nim zamglony horyzont.
Przyzwyczaiam si do spania w ciszy.

Kiedy myl o domu, czuj, jak gdzie za oczami robi mi si


ciepo, a gdy mrugam, wylizguje si z nich Iza. Zasaniam usta,
eby zdusi szloch.Nie mog paka, nie tutaj. Musz si
uspokoi.Wszystko bdzie dobrze. Mog patrze na swoje
odbicie w lustrze, jak tylko mam ochot. Mog przyjani si z
Christin, ci krtko wosy i pozwoli, eby inni sprztali
sami po sobie.Donie mi dr, a zy teraz przychodz szybciej,
widok zasania mga.Niewane, e jak znowu zobacz si z
rodzicami w Dniu Odwiedzin, to ledwie mnie poznaj. O ile w
ogle przyjd. Niewane, e boli wspominanie ich twarzy,
chociaby przez uamek sekundy, nawet twarzy Caleba, mimo
e tak bardzo mnie zraniy jego tajemnice. Wyrwnuj wdech
do wdechu pozostaych nowicjuszy, a wydech do ich wydechu.
To niewane.Oddychanie zostaje zakcone jakim zduszonym
odgosem. Po nim nastpuje piskliwy szloch. Spryny ka
skrzypi, gdy obraca si na nim jakie due ciao. Poduszka
tumi kanie, jednak nie cakiem. Pacz dochodzi z ka zaraz
obok mojego - od strony chopaka z Prawoci, Ala, najwyszego
i najlepiej zbudowanego z nowicjuszy. Ostatniej osoby, po
ktrej bym si spodziewaa, e si zaamie.Jego stopy s tylko
kilka centymetrw od mojej gowy. Powinnam go pocieszy powinnam chcie go pocieszy, bo tak mnie wychowano. A
zamiast tego czuj odraz. Kto, kto wydaje si tak silny, nie
powinien okazywa saboci. Dlaczego po prostu nie stumi
paczu jak inni?Z trudem przeykam lin.Gdyby moja matka
dowiedziaa si o tym, co teraz myl, wiem, jak by na mnie
popatrzya. Wykrzywiaby kciki ust do dou. Brwi opuciaby
nisko. Nie marszczyaby ich, wygldaaby raczej na zmczon.
Przesuwam po policzkach

wewntrzn stron nadgarstka. Al znowu szlocha. Mam


wraenie, e te dwiki drapi mnie w gardle. Chopak jest tylko
kilka centymetrw ode mnie - powinnam go dotkn.Nie.
Odsuwam rk i przewracam si na bok, twarz do ciany. Nikt
nie musi wiedzie, e nie mam ochoty mu pomc. Zatrzymam t
tajemnic dla siebie. Zamykam oczy, czuj, jak wciga mnie
sen, ale za kadym razem, gdy ju zasypiam, sysz Ala.Pewnie
mj problem wcale nie polega na tym, e nie wolno mi wrci
do domu. Owszem, bd tskni za matk, za ojcem i za
Calebem, za wieczornym blaskiem kominka i stukotem drutw
matki, ale nie tylko dlatego czuj w sobie tak pustk.Mj
problem moe polega na tym, e nawet jeli wrciabym do
domu. nie znalazabym sobie miejsca wrd ludzi, ktrzy
odruchowo daj i bez namysu nios pomoc.Ta myl sprawia, e
zgrzytam zbami. Zaciskam poduszk wok uszu, eby
zasoni je przed paczem Ala, i zasypiam z krgiem wilgoci
pod policzkiem.

Rozdzia 8
Pierwsze, czego si dzisiaj nauczycie, to jak strzela z pistoletu.
Drugie, jak zwycia w walce. - Cztery, nie patrzc na mnie,
wciska mi pistolet w do i idzie dalej. - Na szczcie, skoro tu
jestecie, to wiecie, jak wskoczy do jadcego pocigu i jak z
niego wyskoczy, wic nie musz was tego uczy.Nie
powinnam by zaskoczona, e Nieustraszeni oczekuj, e
wemiemy wszystko z marszu, ale spodziewaam

si wicej ni szeciu godzin odpoczynku, zanim zacznie si ten


marsz. Ciao nadal mam cikie od snu. Inicjacja jest podzielona
na trzy etapy. Po kadym bdziemy mierzy wasze postpy i
szeregowa was na podstawie osigni. Etapy nie okrelaj
kocowej rangi wedug rwnej miary, wic jest moliwe,
chocia to trudne, e z czasem zasadniczo podniesiecie swoj
rang.
Gapi si na bro w rku. Nigdy w yciu nie przypuszczaam, e
bd trzymaa pistolet, nie mwic o tym, e z niego strzel.
Wydaje si niebezpieczny, jakbym dotykajc go, moga kogo
skrzywdzi. Uwaamy, e przygotowanie wykorzenia
tchrzostwo, ktre okrelamy jako wynikajce ze strachu
nieudane dziaanie - tumaczy Cztery. - Dlatego kady etap
inicjacji ma na celu przygotowanie was w inny sposb. Pierwszy
jest gwnie fizyczny; drugi gwnie emocjonalny; trzeci
gwnie mentalny.
Ale co... - Peter ziewa midzy sowami. - Co strzelanie ma
wsplnego z... odwag?
Cztery podrzuca pistolet w rku, przyciska luf do czoa Petera i
wprowadza nabj. Peter nieruchomieje z uchylonymi wargami,
ziewnicie zastyga mu na ustach. Obud. Si - warczy Cztery. Trzymasz naadowany pistolet, gupcze. Dziaaj, jak naley.
Opuszcza bro. Kiedy bezporednie zagroenie mija, zielone
oczy Petera spogldaj bardziej twardo. Zaskakuje mnie, e jest
w stanie powstrzyma si od odpowiedzi, skoro w Prawoci cae
ycie mwi bez ogrdek, ale powstrzymuje si, policzki ma
czerwone. A odpowiadajc na twoje pytanie... Znacznie mniej
prawdopodobne, e narobisz w portki i bdziesz woa mani,
kiedy jeste przygotowany do obrony. - Cztery zatrzymuje si na
kocu szeregu i okrca na picie. - To take

informacja, ktra moe si wam przyda pniej, podczas


pierwszego etapu. No, to patrzcie na mnie.Odwraca si do
ciany z tarczami strzeleckimi - po jednym kwadracie sklejki z
trzema czerwonymi koami dla kadego z nas. Staje z
rozstawionymi stopami, pistolet trzyma oburcz i strzela. Huk
taki, e bol mnie uszy. Wycigam szyj, eby popatrze na cel.
Kula przesza przez rodkowe koo.Odwracam si do swojego
celu. Rodzina nigdy nie pochwaliaby mnie za strzelanie.
Powiedziaaby, e pistolety uywane nawet do samoobrony, a
nie tylko do przemocy, s oznak samolubstwa.Wyrzucam
rodzin z gowy, rozstawiam stopy na szeroko barkw i
delikatnie obiema domi obejmuj chwyt pistoletu. Jest ciki,
trudno go utrzyma na du odlego od ciaa, ale chc, eby
by jak najdalej od mojej twarzy. Naciskam spust, z pocztku z
wahaniem, potem mocniej, odchylajc si od broni. Dwik razi
mi uszy, odrzut podbija rce do nosa. Potykam si, przyciskam
rk do ciany za mn, eby zachowa rwnowag. Nie wiem,
gdzie trafia kula, ale wiem, e sporo mina cel.Strzelam
jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz, adna kula nie
trafia. Statystycznie rzecz biorc - odzywa si chopak Erudytw
stojcy obok, Will, i umiecha si do mnie - do tej pory
powinna wcelowa chocia raz, choby przypadkiem. - Jest
blondynem, ma potargane wosy i zmarszczk midzy brwiami.
Naprawd. - Nie akcentuj pytania.
Tak. Myl, e waciwie to przeczysz naturze.
Zaciskam zby, odwracam si do celu,
postanawiamprzynajmniej pewnie stan. Skoro nie potrafi
sprosta pierwszemu zadaniu, ktre mi daj, to jak przebrn
przez pierwszy etap?

Mocno naciskam spust, tym razem jestem przygotowana na


odrzut. Rce mi odskakuj, ale stopy s jak wronite. Dziura po
kuli pojawia si na skraju tarczy, unosz brew pod adresem
Willa. No widzisz, mam racj. Statystyka nie klamie - oznajmia.
Umiecham si lekko.Zuywam pi nabojw, zanim trafiam w
rodek. Na ten widok czuj przypyw energii. Jestem
rozbudzona, oczy mam szeroko otwarte, donie ciepe.
Opuszczam pistolet. Jest moc w kontrolowaniu czego, co moe
wyrzdzi takie szkody - w kontrolowaniu czegokolwiek.Moe
rzeczywicie to miejsce dla mnie.Do przerwy na lunch ramiona
mi pulsuj od trzymania pistoletu w poziomie, z trudem
rozprostowuj palce. Masuj je po drodze do jadalni. Christina
zaprasza Ala, eby usiad z nami. Za kadym razem, kiedy na
niego spogldam, sysz jego kanie, wic staram si na niego
nie patrze.Przesuwam groszek widelcem, mylami wracam do
testw przynalenoci. Kiedy Tori ostrzegaa mnie, e
Niezgodno jest niebezpieczna, odnosiam wraenie, e mam to
wypisane na twarzy i jeli wybraabym niewaciw drog, kto
by to zobaczy. Jak do tej pory nie byo problemu, ale nie czuj
si dziki temu bezpiecznie. A jeli si odsoni i zdarzy si co
strasznego? Och, daj spokj. Nie pamitasz mnie? - pyta
Christina Ala, robic sobie kanapk. - Zaledwie par dni temu
razem chodzilimy na matm. A ja nie jestem spokojn osbk.
Matm najczciej przesypiaem - tumaczy si Al. - Bya na
pierwszej godzinie!
A jeli niebezpieczestwo nie pojawi si wkrtce - a jeli uderzy
po bardzo wielu latach, a ja nie zauwa, e si zblia?

Tris! - Christina pstryka mi palcami przed twarz. - Jeste tutaj?


Co? O co chodzi?
Pytaam, czy w ogle pamitasz, e chodzia ze mn na zajcia
- powtarza. - Bo suchaj, bez obrazy, ja pewnie nie
zapamitaabym ciebie. Cay Altruizm wyglda dla mnie tak
samo. I nadal tak wyglda, tylko e teraz nie jeste jedn z nich.
Gapi si na ni. Jakbym chciaa, eby mnie sobie
przypomniaa. Przepraszam, byam nieuprzejma? - pyta. Przyzwyczaiam si do mwienia tego, co myl. Mama
twierdzia, e uprzejmo to oszustwo w adnym opakowaniu.
Chyba dlatego nasze frakcje zazwyczaj nie zadaway si z sob.
- Wybucham krtkim miechem. Prawo i Altruizm nie ywiy
do siebie nienawici, takiej jak Erudycja do Altruizmu.
Prawdziwym problemem dla Prawoci jest Serdeczno. Mwi
si, e ci, ktrzy ponad wszystko ceni pokj, zawsze bd
oszukiwa, eby nie mci wody.
Mog tu usi? - Will stuka palcem w st.
Co, nie chcesz zadawa si ze swoimi kolesiami z Erudycji? pyta Christina.
To nie s moi kolesie. - Will stawia talerz. - To, e bylimy w tej
samej frakcji, nie znaczy, e ze sob trzymamy. No i Edward i
Myra chodz z sob, a ja nie zamierzam by pitym koem u
wozu.
Edward i Myra, pozostae transfery z Erudycji, siedz dwa stoy
dalej, tak blisko siebie, e trcaj si okciami, krojc jedzenie.
Myra przerywa, eby pocaowa Edwarda. Przygldam im si
uwanie. Widziaam tylko kilka pocaunkw w yciu.Edward
odwraca gow i przyciska usta do ust Myry. Z sykiem
wypuszczam powietrze przez zby, przenosz wzrok. Jaka
cz mnie chce, eby ich objechali. Inna cz

zastanawia si, z lekk desperacj, jak by to byo, gdyby kto


przyoy usta do moich ust. - Musz to robi na oczach
wszystkich? - pytam. Ona go tylko pocaowaa. - Al patrzy na
mnie i marszczy czoo. Kiedy tak robi, jego gste brwi dotykaj
rzs. - przecie nie rozbieraj si do naga.
Nie powinno si caowa na oczach wszystkich.
Al, Will i Christina umiechaj si do mnie znaczco. No co?
Wyazi z ciebie Altruizm - odpowiada Christina. - Innym nie
przeszkadza okazywanie odrobiny uczucia przy ludziach.
Och. - Wzruszam ramionami. - C... widz, e bd musiaa
jako sobie z tym poradzi.
Albo moesz dalej by sztywna. - Zielone oczy Willa byszcz
figlarnie. - No wiesz. Jeli chcesz.
Christina rzuca w niego buk. Will apie i odgryza
kawaek. Zejd z niej - mwi Christina. - Sztywniactwo ley w
jej naturze. A ty pozjadae wszystkie rozumy.
Nie jestem Sztywniakiem! - krzycz.
Nie przejmuj si - agodzi Will. - To urocze. Popatrz, caa jeste
czerwona.
Po tych sowach twarz jeszcze bardziej mi czerwienieje. Cae
towarzystwo chichocze. Zmuszam si do miechu, po kilku
sekundach brzmi naturalnie.Dobrze znowu si mia.Po lunchu
Cztery prowadzi nas do nowej sali. Jest wielka. ma trzeszczc,
popkan drewnian podog z duym koem namalowanym na
rodku. Na cianie po lewej wisi zielona tablica - taka do pisania
kred. Na podobnej pisali moi nauczyciele na niszych
poziomach, od tamtych czasw nie widziaam czego takiego.
Moe ma to co

wsplnego z priorytetami Nieustraszonych: najpierw trening,


potem technika.Nasze nazwiska s wypisane na tablicy w
porzdku alfabetycznym. Na kocu sali, w metrowych
odstpach, wisz spowiae worki treningowe.Ustawiamy si za
nimi w rzdzie, Cztery staje porodku, tak eby kady go
widzia. Jak powiedziaem rano, nastpn rzecz, ktrej
bdziecie si uczyli, jest walka. Celem jest przygotowanie was
do dziaania; przygotowanie waszych cia, eby reagoway na
zagroenia i wyzwania. To bdzie wam potrzebne, jeli chcecie
przetrwa, yjc jako Nieustraszeni.
Nie potrafi sobie nawet wyobrazi ycia Nieustraszonego.
Jedyne, o czym jestem w stanie pomyle, to jak da sobie rad
z nowicjatem. Dzisiaj omwimy techniki, jutro rozpoczniecie
walki midzy sob - cignie Cztery. - Wic radz uwaa. Ci,
ktrzy nie bd si szybko uczy, odnios obraenia.
Cztery pokazuje kilka rnych ciosw i wymienia ich nazwy.
Najpierw uderza w powietrze, potem w worek.W trakcie
wiczenia zaczynam je rozumie, z pistoletem byo tak samo,
potrzebuj kilku prb, eby zaapa, jak trzyma postaw i
porusza si jak Cztery. Kopnicia s trudniejsze, chocia uczy
nas tylko podstaw. Od ciosw piek mnie rce i stopy, skra
czerwienieje, ale sam worek treningowy ledwo si porusza,
jakkolwiek mocno bym w niego walia. Wszdzie wok sycha
odgosy uderze w tward tkanin.Cztery chodzi w grupce
nowicjuszy, obserwuje nas, kiedy po raz kolejny powtarzamy
ruchy. Gdy zatrzymuje si przede mn, skrcaj mi si
wntrznoci, jakby kto nawija je na widelec. Patrzy na mnie,
obrzuca wzrokiem od stp do gw, nigdzie nie zatrzymuje
wzroku - oceniajce, zawodowe spojrzenie.

- Nie masz rozwinitych mini - stwierdza - a to znaczy. e


lepiej ci pjdzie, jeli wykorzystasz kolana i okcie. Moesz
woy w nie wicej siy.Nagle mocno przyciska mi do do
brzucha. Palce ma takie dugie, e chocia podstaw doni
dotyka boku klatki piersiowej, ich koniuszki sigaj drugiego
boku. Serce bije mi mocno, a pier boli, patrz na niego, oczy
mam szeroko otwarte. Zawsze pamitaj, eby to miejsce byo
napite - instruuje cicho. Odsuwa do i idzie dalej.
Czuj nacisk jego rki, chocia ju si oddali. Dziwne, ale
musz przerwa, pooddycha kilka sekund, zanim wrc do
wiczenia.Kiedy Cztery zwalnia nas na lunch, Christina trca
mnie okciem. A dziw, e nie zama ci na p. - Marszczy
nos. - Nastraszy mnie jak wszyscy diabli. To ten jego spokojny
gos.
Tak. On jest... - Ogldam si na niego przez rami. Jest
spokojny i zadziwiajco opanowany. Ale nie baam si, e zrobi
mi krzywd. - ...naprawd przeraajcy - kocz po chwili.
Al, ktry by przed nami, odwraca si, kiedy dochodzimy do
Jamy. Chc mie tatua - owiadcza.
Z tylu idzie Will. Jaki tatua? - pyta.
Nie wiem. - Al si mieje. - Po prostu pragn poczu, e
naprawd opuciem star frakcj. Przesta si maza z tego
powodu. - Kiedy nie reagujemy, dodaje: - Wiem, e mnie
syszelicie.
Tak, moe wreszcie by si uspokoi? - Christina szturcha Ala w
grube rami. - Myl, e masz racj. Teraz jestemy troch tu,
troch tam. Jeeli chcemy by w caoci tutaj, powinnimy si
upodobni. - Patrzy na mnie.

Nie. Nie zetn wosw - mwi. - Ani ich nie ufar- buj na
odjazdowy kolor. Ani nie zrobi sobie piercingu na twarzy.
A co z ppkiem?
Albo z sutkami? - wtrca z chichotem Will.
Wydaj jk.Teraz, po dziennej porcji treningu, moemy robi,
co chcemy, a do pory na sen. Ta myl przyprawia mnie
prawie zawrt gowy, chocia moe to ze zmczenia.
Jama roi si od ludzi. Christina oznajmia, e razem ze mn
spotka si z Alem i Willem pod salonem tatuau, cignie mnie
do ubieralni. Potykamy si. idc ciek pod gr, wspinamy si
ponad poziom Jamy, roztrcamy butami kamienie.
Co jest nie tak z moim ubraniem? - dopytuj. - Ju nie ubieram
si na szaro.
Jest obrzydliwe i za due. - Wzdycha. - Moe pozwolisz, e ci
po prostu pomog? Jeli nie spodoba ci si to, co na ciebie
wo, nie bdziesz musiaa tego nosi, obiecuj.
Dziesi minut pniej stoj przed lustrem ubieralni w czarnej
sukience do kolan. Sukienka nie zakrywa wszystkiego, ale te
nie opina si na biodrach - w przeciwiestwie do pierwszej,
ktr wybraa Christina. a ktrej ja nie chciaam, Na nagich
ramionach wyskakuje mi gsia skrka. Christina ciga mi
wstk, rozplatam warkocz, wosy zwisaj mi w falach nad
ramionami.Potem Christina unosi czarny owek. Kredka do
oczu - mwi.
Raczej nie uda ci si zrobi ze mnie piknoci. - Zamykam
powieki i nieruchomiej. Christina prowadzi koniuszek owka
wzdu linii moich rzs. Wyobraam sobie, e stoj przed
rodzin w tej kiecce, i odek mi si kurczy, jakbym miaa
zwymiotowa.
Komu zaley na piknie? Mnie chodzi o wyrazisto.

Otwieram oczy i po raz pierwszy jawnie gapi si na wasne


odbicie. Serce przyspiesza, kiedy to robi, jakbym amaa
zasady i miaa by za to zwymylana. Bdzie trudno
przezwyciy nawyk wpojonego mi altruistycznego mylenia,
tak jak wycign pojedyncz nitk ze skomplikowanej koronki.
Ale znajd nowe zwyczaje, nowe myli, nowe zasady. Stan si
kim innym.Przedtem oczy miaam niebieskie, ale matowe,
szarawe - owek sprawia, e s przenikliwe. Wosy otaczaj mi
twarz, rysy staj si agodniejsze i peniejsze. Nie jestem pikna
- za due oczy, za dugi nos - ale widz, e Christina ma racj.
Moja twarz staje si wyrazista.To nie tak, jakbym patrzya teraz
na siebie po raz pierwszy; to tak, jakbym patrzya na kogo
innego po raz pierwszy. Beatrice bya dziewczyn, ktr
widywaam ukradkiem w lustrze. Ona siedziaa cichutko przy
stole podczas obiadu. Oczy tego kogo twierdz, e nale do
niego i mnie nie puszczaj; to jest Tris. Widzisz? Jeste...
oszaamiajca - zachwyca si Christina.
W tych okolicznociach to najwikszy komplement, jakim moe
mnie uraczy. Umiecham si do niej w lustrze. Podoba ci si?
Tak. - Kiwam gow. - Wygldam jak... inny czowiek.
mieje si. To dobrze czy le?
Znowu patrz wprost na siebie. Po raz pierwszy mylo
odrzuceniu altruistycznej tosamoci nie sprawia, e czuj si
nieswojo; daje mi nadziej. Dobrze. - Krc gow. Przepraszam. Po prostu do tej pory nie pozwalano mi tak dugo
przyglda si wasnemu odbiciu.
Naprawd? Musz ci powiedzie, e Altruizm to dziwna frakcja.

Chodmy, zobaczymy, czy Al dal si wytatuowa - proponuj.


Mimo e porzuciam swoj star frakcj, nie chc jej jeszcze
krytykowa.
W domu razem z matk co jakie sze miesicy braymy
prawie identyczne sterty ubra. atwo rozdziela rzeczy, kiedy
kady dostaje to samo, ale na terenie Nieustraszonych wszystko
jest bardziej rnorodne. Kady Nieustraszony otrzymuje
okrelon liczb punktw do wydania w miesicu, a ubranie
kosztuje jeden punkt.Wsk ciek z Christin pdzimy do
salonu tatuau. Kiedy tam docieramy. Al siedzi ju na krzele, a
maty, chudy facecik, na ktrym jest wicej atramentu ni czystej
skry, rysuje mu na ramieniu pajka.Will i Christina kartkuj
ksiki z obrazkami i trcaj si okciami, kiedy znajduj co
fajnego. Kiedy siedz obok siebie, zauwaam, e s swoim
przeciwiestwem. Christina smaga i szczupa, Will blady i
solidnie zbudowany, ale niewymuszone umiechy maj takie
same.Chodz po pokoju, ogldam obrazy na cianach. W
dzisiejszych czasach tylko w Serdecznoci s artyci. Altruizm
uwaa sztuk za niepraktyczn, a czas spdzony na jej analizie
mgby by przeznaczony na suenie innym, dlatego chocia
widziaam obrazy w podrcznikach, nigdy wczeniej nie byam
w pomieszczeniu, gdzie by wisiay. Jakby otulao mnie cieple
powietrze, mogabym zagubi si tutaj na wiele godzin i nikt by
nie zauway. Muskam cian czubkami palcw. Obraz
jastrzbia na jednej cianie przypomina mi tatua Tori. Pod nim
widnieje szkic ptaka w locie. To kruk - odzywa si gos zza
moich plecw. - liczny, prawda?
Odwracam si i widz Tori. Czuj si, jakbym z powrotem
trafia do sali testw, z lustrami wok mnie i kablami
podczonymi do czoa. Nie spodziewaam si, e znowu j
zobacz.

- No, cze. - Umiecha si. - Nawet nie przypuszczaem, e ci


jeszcze spotkam. Beatrice, zgadza si? Waciwie to Tris prostuj. - Pracujesz tutaj?
Pracuj. Po prostu zrobiam sobie przerw, eby nadzorowa
testy. Wikszo czasu spdzam tutaj. - Stuka sj w podbrdek. Rozpoznaj to imi. Bya pierwszym skoczkiem, prawda?
Tak, to ja.
Dobra robota.
Dzikuj. - Dotykam szkicu przedstawiajcego ptaka. Suchaj... Musz z tob porozmawia o... - Zerkam na Willa i
Christin. Nie mog teraz wda si w dyskusj z Tori; bd
dopytywa. - O czym. Kiedy.
To chyba nie byoby mdre - szepcze. - Pomogam wam tyle, ile
mogam, a teraz musicie sami sobie dawa rad.
cigam wargi. Ona zna odpowiedzi, wiem, e zna. Jeli nie
chce udzieli mi ich teraz, musz znale sposb, eby kiedy
indziej skoni j do mwienia. Chcesz tatua? - pyta.
Szkic z ptakiem przyciga moj uwag. Kiedy tu przyszam,
wcale nie zamierzaam zrobi sobie piercingu ani tatuau.
Wtedy wbijaabym midzy mnie a rodzin kolejny ldin, ktrego
nie da si usun. A jeli moje ycie tutaj bdzie takie jak do tej
pory, wkrtce stanie si to najmniejszym klinem midzy
nami.Ale teraz rozumiem to, co Tori powiedziaa o swoim
tatuau, e przedstawia strach, ktry przezwyciya, e to
przypomnienie, gdzie bya, ale take przypomnienie, gdzie jest
teraz. Moe istnieje sposb, eby uhonorowa moje stare ycie,
kiedy wkraczam w nowe. Tak - mwi. - Trzy takie lecce ptaki.
Dotykam obojczyka, znaczc tor ich lotu w stron serca. Jeden
za kadego z czonkw rodziny, ktr zostawiam.

Rozdzia 9
Poniewa jest was nieparzysta liczba, jedno nie bdzie dzisiaj
walczy - oznajmia Cztery, odchodzc od tablicy w saii
wicze. Spoglda na mnie. Miejsce obok mnie jest puste.
Wze w odku si rozlunia. Uaskawienie. Niedobrze. Christina trca mnie okciem.
Jej ko dga mnie w obolay misie - dzi rano mam wicej
tych obolaych ni nieobolaych - wykrzywiam si. Oj.
Przepraszam. Ale patrz, mam przeciw sobie Czog.
Z Christin siedziaam przy niadaniu, a wczeniej zasaniaa
mnie przed reszt sypialni, kiedy zmieniaam ubranie. Nigdy
jeszcze nie miaam takiej przyjaciki. Susan bardziej
zaprzyjania si z Calebem ni ze mn, a Robert cigle chodzi
za Susan.Wczeniej chyba nigdy nie miaam przyjaciki i
kropka. Prawdziwa przyja jest niemoliwa, kiedy nikt nie
chce przyj pomocy albo nawet porozmawia o sobie. Tutaj tak
nie bdzie. Ju teraz wiem wicej o Christinie ni kiedykolwiek
wiedziaam o Susan, a miny tylko dwa dni. Czog? Odnalazam imi Christiny na tablicy. Obok byo napisane
Molly.
Tak, niezbyt kobiecy sugus Petera. - Wskazuje gow tumek po
drugiej stronie sali.
Molly jest wysoka tak jak Christina, ale na tym kocz si
podobiestwa. Ma szerokie ramiona, brzow skr i bulwiasty
nos. Tych troje... - Christina po kolei wskazuje Petera, Drew i
Molly - waciwie odkd wypezli z macicy, s nie do
rozdzielenia. Nienawidz ich.
Will i Al staj naprzeciwko siebie na arenie. Podnosz rce do
twarzy, eby si broni, tak jak uczy nas Cztery,

i kr wok siebie. Al jest z pitnacie centymetrw wyszy


od Willa i dwa razy od niego szerszy. Patrz na niego - nawet
rysy twarzy ma grubsze: gruby nos, grube wargi, wielkie oczy.
Ta walka nie potrwa dugo.Spogldam na Petera i jego
przyjaci. Drew jest niszy od Petera, i od Molly, ale budow
przypomina gaz, a ramiona ma zawsze przygarbione.
Pomaraczowo-czerwone wosy s koloru starej marchewki.
Co z nimi jest nie tak? - pytam.
Peter to czyste zo. Kiedy bylimy dziemi, wszczyna
bjki z ludmi z innych frakcji, a potem, kiedy przychodzili
doroli, eby to przerwa, paka i zmyla jak historyjk, e to
tamten zacz. I oczywicie wierzyli mu, bo bylimy w Prawoci
i nie moglimy kama. Ha. ha. - Christina marszczy nos i
dodaje: - Drew to tylko jego pomagier. Wtpi, eby myla
samodzielnie. A Molly... to taki czowiek, co pali mrwki za
pomoc szkl powikszajcego, eby popatrze, jak machaj
nkami.
Na arenie Al mocno wali Willa w szczk. Krzywi si. Po
drugiej stronie sali Erie umiecha si do Ala i obraca jeden z
kolczykw w brwi.Will zatacza si w bok, do przyciska do
twarzy i woln rk blokuje uderzenie Ala. Sdzc po jego
minie, blokowanie ciosu tak samo boli jak uderzenie. Al jest
powolny, ale silny.Peter, Drew i Molly rzucaj ukradkowe
spojrzenia w nasz stron, potem nachylaj si do siebie i
szepc. Chyba si orientuj, e o nich rozmawiamy zauwaam.
No to co? I tak wiedz, e ich nienawidz.
Wiedz? Skd?
Christina udaje, e si do nich umiecha, i macha rk. Patrz w
d, mam gorce policzki. Tak czy inaczej, nie powinnam
plotkowa. Plotkowanie to dogadzanie sobie.

Will podcina Ala i zwala go na ziemi. Al gramoli si i


wstaje. Bo im powiedziaam - cedzi Christina przez zacinite
zby, nie przestajc si umiecha. Zby ma proste u gry i
zakrzywione na dole. Patrzy na mnie. - W Prawoci prbujemy
by uczciwi co do naszych uczu. Mnstwo osb mwio mi, e
mnie nie lubi. I mnstwo nie mwio. Co za rnica?
Tylko e my... nie powinnimy rani ludzi.
Wol myle, e im pomagam, nienawidzc ich - odpowiada. Przypominam im, e nie s darem boym dla ludzkoci.
miej si krtko i znowu skupiam na arenie. Will i Al stoj
naprzeciwko siebie przez kolejnych par sekund. S bardziej
niezdecydowani. Will odrzuca jasne wosy znad oczu. Zerkaj
na Cztery, jakby czekali, e wstrzyma walk, ale on stoi z
zaoonymi rkami i nie reaguje. Tu obok niego Erie spoglda
na zegarek.Po kilku sekundach, kiedy tamci kr wok siebie,
Erie krzyczy. Mylicie, e to zajcia w czasie wolnym? Moe
zrobimy przerw na drzemk? Walczcie!
Ale... - Al prostuje si, opuszcza rce. - Czy to jest liczone, czy
jak? Kiedy koczy si walka?
Wtedy, kiedy jeden z was ju nie da rady walczy - odpowiada
Erie.
Zgodnie z przepisami Nieustraszonych - dodaje Cztery - jeden z
was w kadym momencie moe si te uzna za pokonanego.
Erie patrzy na niego zmruonymi oczami. Zgodnie ze starymi
przepisami - ucila. - Wedug nowych regu nikt nie uznaje si
za pokonanego.
Odwany uznaje si innych - odparowuje Cztery.
Odwany nigdy si nie poddaje.

Cztery i Erie przez chwil wbijaj w siebie wzrok. Mam


wraenie, jakbym patrzya na dwa rne rodzaje
Nieustraszonych: honorowych i bezwzgldnych. Ale nawet ja
wiem, e w tej sali to Erie, najmodszy z przywdcw
Nieustraszonych, ma wadz.Kropelki potu wystpuj Alowi na
czoo; ociera je grzbietem doni. To mieszne. - Krci gow. Czy to ma sens, eby go zabi? Jestemy w tej samej frakcji!
Och, mylisz, e to bdzie takie atwe? - pyta Will z
umiechem. - No, dalej. Sprbuj mnie uderzy, lamazaro.
Will znowu podnosi rce. W jego oczach widz determinacj,
ktrej wczeniej nie byo. Czy naprawd sdzi, e moe
wygra? Jeden mocny sierpowy w gow i Al powala go na
ziemi.To znaczy, jeli uda mu si uderzy Willa. Al prbuje
zada cios, Will robi unik, kark byszczy mu od potu. Unika
kolejnego uderzenia, wlizguje si za Ala i mocno kopie go w
plecy. Al rzuca si do przodu i si odwraca.W dziecistwie
czytaam ksik o niedwiedziach grizzly. By tam obrazek, jak
jeden stoi na tylnych apach z wycignitymi pazurami i ryczy.
Tak teraz wyglda Al. Atakuje Willa, chwyta go za rami, eby
ten nie mg si wymkn, i mocno wali go w szczk.Widz,
jak wiato ganie Willowi w oczach jasnozielonych jak seler.
Chowaj si w gb gowy i cae napicie opuszcza ciao. Will
wylizguje si z chwytu Ala i jak martwy wali si na podog.
Zimno przenika mi plecy, napenia pier.Al szeroko otwiera
oczy, kuca przy przeciwniku, klepie go doni po policzku. W
sali zapada cisza. Czekamy, a Will zareaguje. Przez kilka
sekund nic si nie dzieje, chopak po prostu ley na pododze,
zgit rk ma pod sob. Wreszcie mruga, najwyraniej
oszoomiony.

Podnie go. - Erie patrzy godnym wzrokiem na lece ciao,


jakby ten widok by posikiem, a on nic nie jad od tygodni. W
jego minie wida okruciestwo.
Cztery odwraca si do tablicy i zakrela kkiem imi Ala.
Zwycistwo. Nastpni: Molly i Christina! - krzyczy Erie.
Al cignie Willa za ramiona i wywleka go z areny.Christina
trzaska kostkami doni. yczyabym jej szczcia, ale czy to si
na co przyda? Christina ma sporo siy, ale jest znacznie
szczuplejsza od Molly. Mam nadziej, e pomoe jej wzrost.Po
drugiej stronie sali Cztery podtrzymuje Willa w pasie i go
wyprowadza. Al stoi przez chwil przy drzwiach, patrzy, jak
wychodz.Po wyjciu instruktora czuj si nieswojo. Zostawi
nas z Erikiem to jak wynaj opiekunk, ktra spdza czas na
ostrzeniu noy.Christina zakada wosy za uszy. Sigaj jej do
podbrdka, s czarne, upite do tyu srebrnymi spinkami.
Znowu trzaska kostkami. Wyglda na spit, nic dziwnego - kto
by nie by, kiedy widzia Willa, ktry upad jak szmaciana
lalka?Jeli starcie u Nieustraszonych koczy si tak, e tylko
jedna osoba stoi, nie jestem pewna, jak to ze mn bdzie
podczas tej czci nowicjatu. Czy zostan Alem, ktry stoi nad
czowiekiem i wie, e to on rozcign go na ziemi, czy Willem
bezwadnie lecym jak zmita szmata?I czy to z mojej strony
samolubne akn zwycistwa, czy odwane? Wycieram
spocone donie o spodenki.Nagle wracam do rzeczywistoci,
kiedy Christina kopie Molly w bok. Molly robi gwatowny
wdech i zgrzyta zbami, jakby miaa przez nie rykn. Pasmo
prostych czarnych wosw opada jej na twarz, ale ona ich nie
odgarnia.Al stoi obok mnie, ale zbyt mocno koncentruj si na
nowej walce, eby na niego spojrze albo pogratulowa

Hiu zwycistwa, jeli zaoy, e tego by chcia. Nie jestem


pewna.Molly umiecha si do Christiny i bez ostrzeenia robi
skon, wyciga rami. Wali mocno, przewraca przeciwniczk i
przytrzymuje na pododze. Christina szamoce si, ale Molly jest
cika i ani drgnie.Uderza, a Christina odsuwa gow z drogi
ciosu, ale Molly znowu uderza i znowu, a pici trafiaj w
szczk, nos, usta. Bez namysu chwytam Ala za rk i ciskam
j z caej siy. Po prostu musz si czego przytrzyma, Krew
spywa z twarzy Christiny i kapie na ziemi obok jej policzka.
Po raz pierwszy w yciu modl si, eby kto straci!
przytomno.Ale ona nie traci przytomnoci. Krzyczy i uwalnia
jedno rami. Rbie Molly w ucho, wybija j z rwnowagi i
wywija si spod niej. Staje na czworakach, trzyma do przy
twarzy. Krew, ktra pynie z nosa, jest gsta, ciemna i w kilka
sekund pokrywa jej palce. Christina znw krzyczy i od- czoguje
si od Molly. Po jej unoszcych si i opadajcych ramionach
poznaj, e szlocha, ale ledwie j sysz przez dudnienie w
moich uszach.Prosz, stra przytomno.Molly kopie
Christin w bok, odrzuca j pasko na plecy. Al uwalnia rk i
przyciga mnie mocno do siebie. Zaciskam zby, eby
powstrzyma si od paczu. Pierwszego wieczoru nie czuam
sympatii do Ala. ale jeszcze nie staam si okrutna; na widok
przyjaciki trzymajcej si za ebra chc stan midzy ni a
Molly. Przesta! - zawodzi Christina, kiedy Molly odsuwa
stop, eby znowu kopn. Christina wyciga rk. - Przesta!
Ja... - Kaszle. - Jestem wykoczona.
Molly umiecha si i wzdycha z ulg. Al te wzdycha, jego pier
unosi si i opada przy moim ramieniu.Erie powoli idzie na
rodek areny, z zaoonymi rkami zatrzymuje si nad Christin.

Przepraszam, co powiedziaa? - pyta cicho. - Jeste


wykoczona?
Christina dwiga si na kolana. Kiedy podnosi rk z ziemi,
zostawia czerwony odcisk doni. ciska sobie nos, eby
powstrzyma krwawienie, i kiwa gow. Wsta - nakazuje Erie.
Gdyby wrzasn, moe nie czuabym si tak, jakby wszystko
miao mi wylecie z odka. Gdyby rykn, wiedziaabym, e
wrzask to najgorsze, co sobie zaoy. Ale jego gos jest
niezwykle cichy, a sowa precyzyjne. Chwyta Christin za
rami, podrywa j na nogi i cignie za drzwi. - Chodcie za mn
- zwraca si do pozostaych.
Idziemy.Ryk rzeki czuj w piersi.Stoimy blisko balustrady. W
Jamie jest prawie pusto. Jest rodek popoudnia, ale odnosi si
wraenie, jakby przez cae dni panowaa tu noc.Gdyby wok
byli ludzie, wtpi, czy kto pomgby Christinie. Po pierwsze,
jestemy z Erikiem, a po drugie, Nieustraszeni maj inne zasady
- zasady, ktrych nie narusza brutalno.Erie popycha Christin
do balustrady. Wejd na to - rozkazuje.
Co? - pyta, jakby spodziewaa si, e Erie ustpi, ale jej szeroko
otwarte oczy i twarz koloru popiou wskazuj na co innego.
Erie si nie ugnie.
Wejd na balustrad - powtarza przywdca, powoli wymawiajc
kade sowo. - Jeli uda ci si wisie nad przepaci pi minut,
zapomn o twoim tchrzostwie. Jeli nie, nie pozwol ci
kontynuowa nowicjatu.
Wska, metalowa balustrada. Pokrywa j mgieka z rzeki, wic
jest liska i zimna. Nawet jeli Christina ma do odwagi, eby
wisie na balustradzie przez pi minut, moe

nie wytrzyma. Albo postanowi, e nie bdzie naleaa do


adnej frakcji, albo zaryzykuje mier.Kiedy zamykam oczy,
wyobraam sobie, jak spada na poszarpane skay w dole.
Przenika mnie dreszcz. - wietnie - mamrocze Christina
drcym gosem.Jest tak wysoka, e moe przerzuci nog przez
balustrad. Stopa jej dygoce. Stawia pace na pce i przekada
drug nog. Stojc twarz do nas, wyciera rce w spodenki i
apie si metalu tak mocno, e bielej jej kostki. Potem spuszcza
z pki jedn stop. 1 drug. Widz jej twarz midzy prtami
bariery, jest zdeterminowana, wargi ma zacinite.Obok mnie Al
nastawia zegarek.Przez pierwsze ptorej minuty Christina
dobrze si trzyma. Donie mocno ciskaj balustrad, ramiona
si nie trzs. Zaczynam myle, e moe si jej uda. Pokae
Ericowi, jaki by gupi, e w ni zwtpi.Ale potem rzeka wali o
cian i biaa woda spryskuje plecy Christiny. Dziewczyna
uderza twarz o barier, krzyczy. Rka zelizguje si jej, trzyma
si tylko koniuszkami palcw. Prbuje lepiej si zapa, ale
teraz rce ma mokre.Jeli jej pomog, Erie zgotuje mi ten sam
los co jej. Czy pozwol, eby spada i zabia si, czy zdecyduj
si zosta bez frakcji? Co gorsze: patrze bezczynnie, jak kto
umiera, czy zosta wygnanym?Moi rodzice nie mieliby
problemu z odpowiedzi na to pytanie.Ale ja to nie moi
rodzice.O ile wiem, Christina nie pakaa, odkd tutaj trafilimy,
ale teraz jej twarz si marszczy. Wybucha szlochem,
goniejszym od ryku rzeki. Kolejna fala uderza w cian i
mgieka pokrywa ciao dziewczyny. Kropelka pada mi na
policzek. Rce znw si jej zelizguj i tym razem jedna z nich
odpada od balustrady tak, e Christina wisi na koniuszkach
czterech palcw.

No, dalej - nawouje Al. jego niski gos brzmi zaskakujco


gono. Christina patrzy na niego. Al klaszcze w donie. - No,
dalej, chwy si znowu. Dasz rad. Chwy si tego.
Czy starczy mi siy, eby j przytrzyma? Czy warto si wysili,
by jej pomc, skoro jestem za saba, eby zrobi to
dobrze?Wiem. czym s te pytania: to wymwki. Ludzki rozum
moe usprawiedliwi kade zo; dlatego jest takie wane, e nie
polegamy na nim. Sowa mojego ojca.Christina wyrzuca rami
do gry, szuka balustrady. Nikt inny jej nie dopinguje, ale Al
skada swoje wielkie donie i krzyczy. Nie spuszczaj si
nawzajem z oczu. auj, e nie mog tego zrobi. auj, e nie
mog si ruszy, po prostu gapi si na ni i myl, od jak
dawna jestem tak obrzydliwie samolubna.Spogldam na zegarek
Ala. Miny cztery minuty. Al mocno trca mnie okciem w
bok. No, dalej - odzywam si. Wychodzi szept. Odchrz- kuj. Zostaa minuta - mwi, tym razem goniej.
Druga rka Christiny znw znajduje balustrad. Jej ramiona tak
strasznie dr, e zastanawiam si, czy to ziemia si pode mn
trzsie, wprawiajc w drganie pole widzenia, a ja tego nie
zauwayam. No, dalej, Christino - wtruj Alowi i kiedy nasze
gosy si cz, wierz, e jestem do silna, eby jej pomc.
Pomog jej. Gdyby znowu si pucia, pomog.Kolejna fala
wody oblewa plecy. Christina krzyczy, kiedy obie jej rce
zelizguj si z balustrady. Z moich ust wydobywa si wrzask.
Brzmi, jakby nalea do kogo innego.Ale dziewczyna nie
spada. Chwyta prty barierki. Palce zjedaj po metalu, a trac
z oczu jej gow; widz tylko palce.

Zegarek Ala pokazuje pi minut.- Pi minut mino - niemal


wypluwa te sowa w stron Erica.Przywdca patrzy na swj
zegarek. Nie spieszc si. przechyla nadgarstek, a mj odek
cay czas skrca si. nie mog oddycha.Kiedy mrugam, widz
siostr Rity na chodniku pod torami pocigu z powyginanymi
koczynami. Widz Rit, jak krzyczy i ka; widz siebie, jak si
odwracam. Dobrze - oznajmia Erie. - Moesz wej, Christino.
Al idzie do balustrady. Nie - zatrzymuje go Erie. - Musi sama.
Nie, nie musi - warczy Al. - Zrobia, co jej kazae. Nie jest
tchrzem. Zrobia, co jej kazae.
Erie nie reaguje. Al wychyla si za balustrad, jest taki wysoki,
e moe dosign do przegubu Christiny. Ona chwyta go za
przedrami. Al podciga j, twarz ma czerwon ze zoci.
Podbiegam, eby pomc. Jestem za niska, eby by ze mnie
wikszy poytek, tak jak podejrzewaam, ale api Christin pod
rami, kiedy znajduje si ju wystarczajco wysoko, i razem z
Alem przecigamy j nad balustrad. Pada na ziemi, twarz po
walce nadal ma usmarowan krwi, plecy przesiknite
wilgoci, caa dry.Klkam obok niej. Unosi oczy ku mnie,
potem ku Alo- wi, razem nabieramy tchu.

Rozdzia 10
Tej nocy sm mi si, ze Christina znowu zwisa z balustrady, tym
razem za palce u ng, a kto krzyczy, e tylko Niezgodny moe
jej pomc. Wic wybiegam, eby j wcign, ale kto popycha
mnie za balustrad i budz si, zanim uderzani o skay.Oblana
potem, roztrzsiona po takim nie, id do azienki dla dziewczyn
wzi prysznic i si przebra. Kiedy wracam, w poprzek mojego
materaca wypisane jest czerwonym sprayem Sztywniaczka". I
mniejszymi literami jeszcze na ramie ka i na poduszce.
Rozgldam si, serce dudni mi ze zoci.Peter stoi za mn,
pogwizduje, przetrzepujc poduszk. Trudno uwierzy, ebym
moga nienawidzi kogo, kto wyglda tak agodnie - ma
naturalnie ukowate brwi i szeroki biay umiech. adnie
pomalowane - mwi.

Czy zrobiam ci co, o czym nie wiem? - pytam. Chwytam za


rg przecierada i zdzieram je z materaca. - Moe nie
zauwaye, ale teraz jestemy w tej samej frakcji,
Nie mam pojcia, o czym mwisz - odpowiada lekko. Potem
patrzy na mnie. - A ty nigdy nie bdziesz w tej samej frakcji co
ja.
Krc gow, zdejmujc powoczk z poduszki. Nie zo si.
On chce mnie zdenerwowa; nie uda mu si. Ale za kadym
razem, kiedy trzepie poduszk, myl o tym. eby uderzy go w
brzuch.Pojawia si Al, nawet nie musz go prosi, eby mi
pomg; po prostu podchodzi i zdejmuje ze mn pociel. Pniej
bd musiaia oskroba ram. Ai niesie pociel do kosza na
mieci i razem idziemy w stron sali treningowej. Zignoruj go radzi Al. - To idiota i jeli nie bdziesz si wcieka, w kocu
przestanie.
Jasne. - Dotykam policzkw. S nadal ciepe, zaczerwienione ze
zoci. Staram si od tego oderwa. - Rozmawiae z Wiliem? pytam cicho. - Po... wiesz.
Tak. Ma si niele. Nie wcieka si. - Al wzdycha. - Teraz
zapamitaj mnie jako pierwszego faceta, ktry zlal kogo na
kwane jabko.
S gorsze sposoby, eby zosta zapamitanym. Przynajmniej
nie bd was nastawia przeciwko sobie.
S i lepsze. - Trca mnie okciem, umiecha si. - pierwszy
skoczek.
Moe byam pierwszym skoczkiem, ale podejrzewam, e na tym
zaczyna si i koczy moja sawa

Nieustraszonej.Chrzkam. Jeden z was musia skoczy


nokautem. Gdyby to nie by on, byby ty.
I tak nie chc tego dalej robi. - Krci gow, za czsto, za
szybko. Pociga nosem. - Naprawd.
Ma mi twarz. Moe jest za miy jak na Nieustraszonego.Kiedy
wchodz, patrz na tablic. Wczoraj nie musiaam waczy, ale
dzisiaj na pewno mnie to nie minie. Kiedy spostrzegam swoje
nazwisko, zatrzymuj si w p kroku.Moim przeciwnikiem jest
Peter. O, nie - mwi Christina. ktra wchodzi za nami,
powczc nogami. Ma posiniaczon twarz, wyglda, jakby
prbowaa nie kule. Na widok tablicy zgniata w doni papierek
po muffinie. - Czy oni s powani? Naprawd chc ci zmusi,
eby walczya przeciwko niemu?
Peter jest prawie o trzydzieci centymetrw wyszy ode mnie i
wczoraj pobi Drew w niecae pi minut. Dzisiaj twarz Drew
jest czarno-niebieska, prawie nie wida naturalnego
koloru. Moe przyjmij par ciosw i udawaj, e zemdlaa proponuje Al. - Nikt nie bdzie ci wini.
Tak. Moe.
Gapi si na swoje imi na tablicy. Policzki mi pon. Al i
Christina chc mi po prostu pomc, ale niepokoi mnie to, e
nawet w zakamarkach umysu nie daj mi szans z Peterem.Staj
pod cian, sucham pite przez dziesite, jak Al i Christina
rozmawiaj, i przygldam si walce Molly

z Edwardem. Porusza si znacznie szybciej od niej, wic to


pewne, e dzisiaj Molly nie wygra.Walka trwa, zo mija.
Zaczynam si denerwowa. Cztery uczy wczoraj, eby
wykorzystywa saboci przeciwnika, a Peter - poza cakowitym
brakiem czego, za co mona by go lubi - nie ma ich wcale.
Do wysoki, eby by silny, ale nie tak wielki, eby by
powolny; wyczuwa sabe miejsca innych ludzi; jest
bezwzgldny i nie okae mi litoci. Chciaabym powiedzie, e
mnie nie docenia, ale to byoby kamstwo. Domyla si, e
jestem nieporadna.Moe Al ma racj, powinnam zain kasowa
par ciosw i udawa, e straciam przytomno.Ale nie mog
nie sprbowa, nie mog zosta oceniona jako ostatnia.Zanim
Molly zdoaa wsta z podogi, pprzytomna przez Edwarda,
serce bije mi tak mocno, e czuj je w koniuszkach palcw. Za
nic nie pamitam, jak przyjmuje si postaw. Nie pamitam, jak
si wyprowadza ciosy. Id na rodek areny, flaki si we mnie
skrcaj, kiedy Peter do mnie podchodzi, okazuje si wyszy,
ni zapamitaam, minie ramion ma napite. Umiecha si.
Ciekawe, czy to co da. jeli rzuc si na niego.Wtpi.
Jak
tam, Sztywniaczko? Wygldasz, jakby miaa si rozpaka.
Moe bd dla ciebie agodniejszy, jeli si rozpaczesz.
Nad ramieniem Petera widz instruktora. Stoi przy drzwiach z
zaoonymi rkami. Krzywi si, jakby wanie pokn co
kwanego. Obok niego Erie stuka stop szybciej, ni bije moje
serce.W jednej sekundzie stoimy z Peterem i patrzymy na siebie,
w drugiej Peter trzyma rce przy twarzy, zgite w okciach.
Kolana te ma ugite, jakby szykowa si do skoku.

- No, dalej. Sztywniaczko! - Oczy mu byszcz. - Tylko jedna


ezka. Moe troch skamlania.Na myl, e mam baga Petera o
lito, czuj gorycz ci i pod wpywem impulsu kopi go w
bok. Albo - kopnabym go w bok, gdyby nie zapa mnie za
stop i nie szarpn do przodu, wytrcajc mnie z rwnowagi.
Uderzam plecamio podog, wyrywam stop, gramol si, eby
wsta.Musz sta, eby nie kopn mnie w gow. Tylko o tym
jestem w stanie myle. Przesta si z ni bawi - parska Erie. Nie mam caego dnia.
Figlarna mina Petera znika. Jego rami drga i bl dga mnie w
szczk, rozlewa si na twarz, w oczach pojawiaj si mroczki,
w uszach mi dzwoni. Mrugam i rzucam si w bok, sala pochyla
si i koysze. Nie pamitam jego nadlatujcej pici.Zbyt trudno
mi utrzyma pion, eby robi co innego, ni odsuwa si od
Petera tak daleko, jak tyko pozwala na to arena. Gwatownie
zjawia si przede mn i wymierza mi mocnego kopniaka w
brzuch. Jego stopa wyciska mi powietrze z puc. To boli, tak
bardzo, e nie jestem w stanie oddycha, a moe to kopnicie
boli, nie wiem. Po prostu padam.Wstawaj, to jedyna myl, jaka
koacze mi si w gowie. Podnosz si, ale Peter ju przede mn
wyrasta. Chwyta mnie za wosy jedn rk i wali w nos drug.
Ten bl jest inny, mniej jak dgnicie, bardziej jak trzask, ktry
plami pole widzenia rnymi kolorami: niebieskim, zielonym,
czerwonym. Prbuj odepchn napastnika, omocz go po
ramionach, a on znowu uderza, tym razem w ebra. Twarz robi
mi si wilgotna. Nos krwawi. Domylam si, e to jest ten
czerwony kolor, ale zbyt oszoomiona nie spogldam w
d.Popycha mnie. znowu padam, drapic palcami po pododze,
mrugam. Robi si niemrawa, powolna, jest mi gorco.

Kaszl, podnosz si. Naprawd powinnam lee, skoro sala


wiruje tak szybko. A Peter kry wok mnie; jestem rodkiem
obracajcej si planety, jedyn rzecz, ktra si nie rusza. Co
uderza mnie z boku i mao znowu nie upadam.Stj, stj.
Widz przed sob solidn mas, jakie ciao. Rbi najmocniej,
jak tylko potrafi, i moja pi trafia w co mikkiego. Peter
wydaje cichy jk i trzaska mnie w ucho pask doni, miejc
si pod nosem. Sysz dzwonienie, prbuj mrugniciami
pozby si spod powiek czarnych plam; jak one si tam
dostay?Ktem oka widz, jak Cztery otwiera drzwi i wychodzi.
Najwyraniej ta walka nie interesuje go zbytnio. A moe idzie
sprawdzi, dlaczego wszystko krci si jak bk, i nie mam mu
tego za ze; te chciaabym pozna odpowied.Kolana uginaj
si pode mn, podoga przy policzku jest chodna. Co wali
mnie w bok, krzycz po raz pierwszy. Wysoki wrzask naley do
kogo innego, nie do mnie. Co znowu wali mnie w bok, nic nie
widz, nawet tego, co mam tu przed sob, wyczyli wiato.
Kto wrzeszczy: Dosy!, a ja myl: za duo i w ogle
nic.Kiedy si budz, niewiele czuj, ale gow wypenia mi co
puszystego, jakby bya wypchana kulkami baweny.Wiem, e
przegraam, i jedyn rzecz, ktra trzyma bl na uwizi, jest to,
co utrudnia logiczne mylenie. Ma ju liw? - odzywa si kto.
Otwieram jedno oko - drugie pozostaje zamknite, jakby
sklejone. Po mojej prawej siedz Will i Al; Christina siedzi na
ku po lewej z torb lodu przy szczce. Co si stao z twoj
twarz? - pytam. Wargi mam nieforemne i za due.
Christina si mieje. Patrzcie tylko, kto to mwi. Przynie ci
klapk na oko?

Hm, ju wiem, co stao si z moj twarz mamrocz - Byam


tam. Tak jakby.
Czy wanie opowiedziaa dowcip, Tris? - Will si szczerzy. Powinnimy czciej ci podawa rodki przeciwblowe. skoro
zamierzasz opowiada dowcipy. A odpowiadajc na twoje
pytanie... ja j zbiem.
Nie wierz, e nie daa rady pokona Willa. - Al krci gow.
Co? On jest dobry - Christina wzrusza ramionami. - A do tego
myl, e wreszcie nauczyam si, jak przesta przegrywa. Po
prostu, musz uwaa, eby ludzie nie walili mnie w szczk.
Sdziem, e ju dawno na to wpada. - Will puszcza do niej
oko. - Teraz zaapaem, dlaczego nie jeste Erudytk. Niezbyt
rozgarnita, co?
Dobrze si czujesz, Tris? - pyta Al. Jego ciemnobrzowe oczy s
prawie tego samego koloni co skra Christiny. Policzki ma
chropawe, gdyby ich nie goli, to pewnie nosiby gst brod.
Trudno uwierzy, e skoczy dopiero szesnacie lat.
Tak - mwi. - Tylko auj, e nie pozwol mi zosta tutaj
na zawsze, ebym nie musiaa znowu oglda Petera.
Ale nie wiem, co znaczy tutaj. Jestem w wielkim, wskim
pokoju z rzdami ek po obu stronach. Midzy niektrymi
kami rozcignito zasony. Po prawej stronie pokoju znajduje
si dyurka pielgniarek. To pewnie miejsce, do ktrego id
Nieustraszeni, kiedy s chorzy albo ranni. Kobieta w dyurce
patrzy na nas sponad podkadki na dokumenty. Nigdy wczeniej
nie widziaam pielgniarki z tyloma kolczykami w uchu.
Niektrzy Nieustraszeni musz na ochotnika wypenia funkcje
tradycyjnie przydzielone innym frakcjom. W kocu to nie
miaoby sensu, gdyby Nieustraszeni robili wycieczki do szpitala
miejskiego za kadym razem, kiedy zostan poturbowani.

Pierwszy raz byam w szpitalu, kiedy miaam sze lat. Mama


przewrcia si na chodniku przed naszym domem i zamaa
rk. Kiedy usyszaam jej krzyk, wybucham paczem, ale
Caleb po prostu pobieg bez sowa po ojca. W szpitalu kobieta z
Serdecznoci, w tej koszuli, z czystymi paznokciami,
zmierzya mamie cinienie krwi i z umiechem nastawia jej
ko.Pamitam, jak Caleb tumaczy mamie, e leczenie zajmie
tylko miesic, bo to pknicie gruboci wosa. Chyba chcia j
pocieszy - tak robi Altruici, ale teraz zastanawiam si, czy
nie powtarza czego, co przeczyta; czy wszystkie jego cigoty
Altruisty nie byy tylko cechami Erudyty w przebraniu.
Nie
przejmuj si Peterem - radzi Will. - W kocu dostanie od
Edwarda. wiczylimy walk wrcz od dziesitego roku ycia.
Dla zabawy.
No, dobra. - Christina spoglda szybko na zegarek. - Chyba
spniamy si na obiad. Tris, chcesz, ebymy tu zostali?
Krc gow. Nic mi nie jest.
Christina i Will wstaj, Al macha, eby poszli. Czu od niego
wyrany zapach, sodki i wiey, co jak szawia i cytryna.
Kiedy rzuca si i przewraca w nocy, dociera to do mnie i wiem,
e ni mu si koszmar. Chciaem ci tylko powiedzie, e nie
syszaa ogoszenia Erica. Jutro wybieramy si na wypraw w
pole, do potu, eby dowiedzie si, jakie s zadania
Nieustraszonych. Musimy by w pocigu pitnacie po smej.
Dobrze. Dzikuj.
I nie zwracaj uwagi na Christin. Nie jest tak le z twoj twarz.
- Umiecha si lekko. - To znaczy, wyglda dobrze. Zawsze
wygldaa dobrze. To znaczy... wygldasz na odwan.
Nieustraszon.

Unika mojego wzroku i drapie si po gowie. Milczenie midzy


nami jakby zgstniao. adnie z jego strony, e to powiedzia,
ale zachowuje si tak, jakby byo w tym co wicej ni tylko
sowa. Mam nadziej, e si myl. Nie cignie mnie do Ala - nie
cignie mnie do nikogo tak delikatnego. Umiecham si na tyle,
na ile pozwala mi posiniaczony policzek; licz, e to zagodzi
napicie. Powinienem da ci odpocz. - Wstaje, eby odej,
ale api go za nadgarstek.
A z tob jak? - pytam. Patrzy na mnie w osupieniu, wic
dodaj: - Chciaam zapyta, czy ju ci lej?
Hm... - Wzrusza ramionami. - Troszeczk.
Wyrywa rk i wkada do kieszeni. To pytanie musiaogo
wprawi w zakopotanie, bo nigdy nie widziaam, eby tak si
czerwieni. Gdybym cae noce szlochaa w poduszk, te
byabym zakopotana. Kiedy pacz, przynajmniej wiem, jak to
ukry. Przegraem z Drew. Po twojej walce z Peterem. - Patrzy
na mnie. - Zaliczyem par trafie, runem i tak zostaem.
Chocia nie musiaem. Myl... myl, e skoro pokonaem
Willa, to jeli przegram reszt, nie bd oceniony jako ostatni,
ale nie chc ju nikogo krzywdzi.
Naprawd o to ci chodzi?
Spuszcza wzrok. Ja po prostu nie jestem w stanie tego zrobi.
Moe to znaczy, e tchrz ze mnie.
To, e nie chcesz krzywdzi ludzi, nie znaczy, e tchrzysz.
Wiem, e tak naley powiedzie, i chocia nie jestem tego
pewna, mwi to na powanie.
Przez chwil oboje si nie ruszamy, patrzymy na siebie.Moe
rzeczywicie mwiam to na powanie. Jeli jest tchrzem, to
nie dlatego, e nie lubi blu. To dlatego, e odmawia
dziaania.Patrzy na mnie zbolaym wzrokiem.

Mylisz, e odwiedz nas nasze rodziny? Podobno rodziny


transferw nigdy nie przychodz na Dzie Wizyt.
Nie wiem. Nie wiem, czy to bdzie dobrze, czy le, jeli
przyjd.
Sdz, e le. - Kiwa gow. - Tak. ju teraz jest wystarczajco
ciko. - Znowu kiwa gow, jakby potwierdza wasne sowa, i
odchodzi.
Za niecay tydzie nowicjusze Altruizmu mog odwiedzi
rodziny. Pojad do domu, usid w salonach i bd rozmawia z
rodzicami po raz pierwszy jako doroli.Czekaam na ten dzie.
Mylaam o tym, co powiem mamie i tacie, kiedy bdzie mi
wolno zadawa im pytania przy obiadowym stole.Za niecay
tydzie nowicjusze, ktrzy urodzili si jako Nieustraszeni,
odszukaj rodziny na kondygnacji Jamy albo w szklanym
budynku nad ogrodzonym terenem i bd robi to, co robi
Nieustraszeni, kiedy znowu si spotykaj. Moe rzucaj sobie na
przemian noami w gowy - nie zaskoczyoby mnie to.A
nowicjusze z transferu, ktrzy maj pobaliwych rodzicw, te
znowu ich zobacz. Podejrzewam, e moich wrd nich nie
bdzie. Nie po okrzyku oburzenia, jaki wyda ojciec podczas
ceremonii. Nie po tym, jak oboje dzieci ich opucio.Moe
gdybym im wyznaa, e jestem Niezgodna i nie mam pojcia, co
wybra, zrozumieliby. Moe pomogliby mi zrozumie, co to
Niezgodno, jakie ma znaczenie i dlaczego jest niebezpieczna.
Ale nie zwierzyam im si z tego, wic nie wiem, jak by
zareagowali.Zaciskam zby, kiedy pojawiaj si zy. Mam
dosy. Mam dosy ez i saboci. Ale niewiele mog zrobi,
eby je powstrzyma.Moe odpyn i zasn, a moe nie. Ale
pniej, w nocy, wymykam si z sali i wracam do sypialni.
Gorsze od tego, ze Peter pooy mnie w szpitalu, moe by
tylko, gdyby kaza mi si tam przespa. Rozdzia 11

Nastpnego dnia rano nie sysz pobudki, szurajcych stp ani


rozmw, kiedy inni nowicjusze si przygotowuj. Budz si,
gdy Christina potrzsa mnie jedn rk za rami, a drug klepie
po policzku. Ju jest ubrana w czarn kurtk zapit na suwak
pod brod. Jeli ma siniaki po wczorajszej walce, to na jej
ciemnej skrze trudno je zobaczy. No, dalej - pokrzykuje. Wstawaj i do im.
nio mi si, e Peter przywiza mnie do krzesa i pyta, czy
jestem Niezgodna. Zaprzeczyam, a on bi mnie, a si
przyznaam. Obudziam si z mokrymi policzkami.Chc co
powiedzie, ale mog tylko jcze. Ciao mam takie obolae, e
nawet oddech sprawia mi bl. Co gorsza, od nocnego ataku
paczu spuchy mi oczy. Christina podaje mi rk.Na zegarze
jest sma. Przy torach mamy by kwadrans po smej.Stkam.
Prbuj nie zgina si w pasie. Gmeram w szufladzie pod
kiem, szukam czystej koszuli. Na szczcie Petera tu nie ma i
nie widzi, jak si wysilam. Kiedy Christina wychodzi, sypialnia
robi si pusta.Odpinam koszul i patrz na goy bok pokryty
siniakami, Przez chwil jestem jak zahipnotyzowana kolorami:
jaskraw zieleni, granatem i brzem. Ubieram si najszybciej
jak mog. Wosy zostawiam rozpuszczone, bo nie daj rady
podnie ramienia, eby je zwiza z tyu.

Patrz na swoje odbicie w maym lustrze na tylnej cianie i


widz obc osob. Blondynka jak ja, wska twarz jak moja, ale
na tym podobiestwa si kocz. Ja nie mam podbitych na
czarno oczu, rozcitej wargi i posiniaczonej brody. Ja nie jestem
biaa jak przecierado. To nie mog by ja, chocia ona porusza
si, kiedy i ja si poruszam.Wraca Christina z dwiema
muffinami w rkach. Siedz na brzegu ka i gapi si na
niezasznurowane buty. Trzeba si schyli, eby je zawiza. Jak
si schyl, bdzie bolao.Ale Christina podaje mi muffina i kuca
przede mn, eby zawiza mi buty. Wdziczno wzbiera mi w
piersi, ciepa, troch podobna do blu. Moe w kadym jest
troch z Altruizmu, nawet jeli o tym nie wie.Hm, w kadym,
poza Peterem. Dziki - mwi.
C, nie zdymy na czas, jeli bdziesz musiaa je sama
zasznurowa. No, dalej. Moesz i i jednoczenie je, prawda?
Szybko ruszamy do Jamy. Muffin ma smak bananowy, z
orzechami woskimi. Moja matka upieka kiedy taki chleb,
eby da go bezfrakcyjnym, ale dla mnie nie starczyo na
sprbowanie. Byam wtedy za dua, eby mnie rozpieszcza.
Nie zwracam uwagi, e ciska mnie w odku - jak zawsze,
kiedy myl o matce - i p id, p truchtam za Christin, ktra
zapomina, e ma dusze nogi ni ja.Wspinamy si po schodach
z Jamy do szklanego budynku i biegniemy do wyjcia. Kade
stpnicie wywouje bl w ebrach, ale go ignoruj. Dobiegamy
do torw w chwili, kiedy z gwizdem nadjeda pocig. Co tak
dugo? - Will przekrzykuje syren.
Soniowe Nogi przez noc zamieniy si w starsz pani odpowiada Christina.
Oj, zamknij si - mwi tylko na wp artem.

Cztery staje przed grup, tak blisko torw, e jeli przesunie si


chocia o centymetr do przodu, pocig uderzy go w nos. Cofa
si, eby inni wskoczyli pierwsi. Will z pewnym trudem aduje
si do wagonu, lduje na brzuchu, a potem wciga nogi. Cztery
apie za uchwyt na cianie wagonu i podciga si lekko, jakby
nie przeszkadzao mu metr osiemdziesit wzrostu.Truchtam
obok wagonu, krzywi si, zgrzytam zbami i api uchwyt na
cianie. Bdzie bolao.Al bierze mnie pod ramiona i bez wysiku
wsadza do rodka. Bl przeszywa mi bok, ale trwa tylko
sekund. Za Alem widz Petera i policzki mi czerwieniej. Al
prbowa by miy, wic umiecham si do niego, ale
wolaabym, eby ludzie nie chcieli by tacy mili. Jakby Peter ju
teraz nie mia wystarczajcej iloci amunicji. No i jak si
czujemy? - Peter patrzy na mnie z ironicznym wspczuciem.
Wargi ma skrzywione w podkwk, ukowate brwi cignite. A moe jeste troch... Sztywna?
mieje si ze swojego dowcipu, Molly i Drew si przyczaj.
Molly rechocze obrzydliwie, parska, potrzsa ramionami. Drew
mieje si cicho, prawie tak, jakby go co bolao. Wszyscy
podziwiamy twj byskotliwy dowcip - mwi Will.
Tak, jeste pewien, e nie naleysz do Erudytw, Peter? - dodaje
Christina. - Syszaam, e nie maj nic przeciwko miczakom.
Cztery, stojc w drzwiach, odzywa si, zanim Peter zdy
odpowiedzie. Czy musz przysuchiwa si waszym
sprzeczkom Przez ca drog do potu?
Wszyscy cichn, a Cztery odwraca si do otwartych drzwi.
Trzyma si uchwytw po obu stronach, ramiona ma szeroko
rozpostarte i pochyla si do przodu tak. e jego

ciao znajduje si prawie cakiem poza wagonem, chocia stopy


s wewntrz. Wiatr przyciska mu koszul do piersi. Prbuj
zobaczy obok niego, co mijamy - morze rozwalajcych si,
opuszczonych domw, ktre robi si coraz mniejsze w miar
naszej podry.Jednak co par sekund kieruj wzrok na
instruktorze. Nie wiem, czego si po nim spodziewam albo co
chc zobaczy, jeli cokolwiek. Ale robi to, nie mylc. Jak
sdzisz, co jest za tym? - Kiwam gow w stron drzwi. - To
znaczy za potem.
Christina wzrusza ramionami. Pewnie par farm.
Tak, ale... za farmami. Przed czym strzeemy miasta?
Przywouje mnie palcem. Przed potworami!
Unosz oczy. Dopiero od piciu lat stawiamy strae przy pocie
- wtrca si Will. - Nie pamitasz, kiedy policja
Nieustraszonych zacza patrolowa sektor bezfrakcyjnych?
Pamitani. Pamitam te, e mj ojciec by jednym z tych,
ktrzy gosowali za usuniciem Nieustraszonych z tego obszaru
miasta. Powiedzia, e biedota nie potrzebuje nadzoru, tylko
pomocy, a my moemy j zapewni. Ale wol nie wspomina
tego tu i teraz. Erudyci midzy innymi to przedstawiaj jako
dowd na niekompetencj Altruizmu.
Och, prawda - mwi Will. - Pewnie cigle ich widywaa.
Dlaczego to powiedziae? - pytam troch za ostro. Nie chc by
za bardzo kojarzona z bezfrakcyjnymi.
Bo musiaa przej przez sektor bezfrakcyjnych, eby dosta
si do szkoy, zgadza si?
A ty co? Dla zabawy uczye si na pami mapy miasta?
Tak. - Will wyglda na zaskoczonego. - Ty nie?

piszcz hamulce pocigu, wszystkich nas szarpie do przodu.


Wagon zwalnia. 1 cale szczcie, atwiej mi sta. Skoczyy si
zrujnowane budynki, zastpiy je te pola i tory kolejowe.
Pocig zatrzymuje si pod daszkiem, schylam si nad traw,
trzymajc si uchwytu, eby nie upa.Przede mn rozciga si
metalowa siatka z drutem kolczastym u gry. Kiedy id
naprzd, widz, e cignie si dalej, ni sigam wzrokiem,
prostopadle do horyzontu. Za potem jest grupa drzew,
wikszo uschnitych, niektre zielone. Po drugiej stronie
krc si stranicy z Nieustraszonych z karabinami. Idcie za
mn - rozkazuje Cztery.
Staj obok Christiny. Nie chc tego przyzna, nawet samej
sobie, e blisko niej czuj si spokojniej. Jeli Peter sprbuje
namiewa si ze mnie, ona wemie mnie w obron.Po cichu
karc si, e jestem takim tchrzem. Wyzwiska Petera nie
powinny mnie obchodzi, powinnam si skupi na poprawieniu
osigni w walkach, a nie na rozpamitywaniu, jak sabo
wczoraj wypadam. I powinnam chcie, albo raczej mc, broni
si sama, zamiast liczy, e inni zrobi to za mnie.Instruktor
prowadzi nas do bramy szerokiej jak dom, ktra wychodzi na
popkan drog do miasta. Kiedy jako dziecko przybyam tu z
rodzin, pojechalimy po tej drodze autobusem jeszcze dalej, do
farm Serdecznoci. Tam cay dzie zrywalimy pomidory,
roszc potem koszule.Kolejny skurcz odka. Jeli nie
zakwalifikujecie si do pierwszej pitki na koniec nowicjatu,
skoczycie pewnie tutaj - oznajmia Cztery, dochodzc do
bramy. - Kiedy ju zostaniecie stranikami potu, bdziecie
mieli pewne moliwoci awansu, ale niewielkie. Bdziecie
mogli chodzi na patrole za farmy Serdecznoci, jednak...
Po co s te patrole? - przerywa mu Will.

Cztery unosi rami. Myl, e odkryjecie to, kiedy sami si


znajdziecie midzy nimi. Jak wspomniaem, wikszo z tych,
ktrzy pilnuj potu, kiedy s modzi, pilnuje go i potem. Jeli to
was pocieszy, niektrzy z nich twierdz, e nie jest to takie ze,
jak wyglda.
Tak. Przynajmniej nie bdziemy prowadzi autobusw ani
sprzta brudw po innych jak bezfrakcyjni - szepce mi do ucha
Christina.
Jak miae lokat? - pyta Peter.
Nie spodziewam si, e Cztery odpowie, ale on patrzy obojtnie
na Petera i mwi: Pierwsz.
I postanowie to robi? - Oczy Petera otwieraj si szeroko, s
okrge i ciemnozielone. Wygldayby dla mnie niewinnie,
gdybym nie wiedziaa, jaki z niego koszmarny typ. - Dlaczego
nie zaje posady w rzdzie?
Nie chciaem - mwi beznamitnie Cztery. Pamitam, co
powiedzia pierwszego dnia o pracy w sali kontrolnej, gdzie
Nieustraszeni monitoruj bezpieczestwo miasta. Bardzo rudno
mi wyobrazi go sobie tam, w otoczeniu komputerw. Jak dla
mnie, jego ywioem jest sala treningowa.
O zawodach dla frakcji uczylimy si w szkole. Nieustraszeni
maj ograniczony wybr. Mog strzec potu albo dziaa na
rzecz bezpieczestwa miasta. Mog pracowa na terenie
Nieustraszonych, robi tatuae, produkowa bro, a nawet, dla
rozrywki, walczy midzy sob. Albo mog suy przywdcom
Nieustraszonych. To wydaje si dla mnie najlepszym
wyborem.Jedyny problem, e mam koszmarn lokat. I
prawdopodobnie zostan bezfrakcyjna pod koniec pierwszego
etapu.Zatrzymujemy si obok bramy. Kilku Nieustraszonych
zerka w nasz stron, ale tylko kilku. S zbyt zajci otwie-

ranieni metalowych skrzyde - dwa razy wyszych i par razy


szerszych od nich - eby wpuci ciarwk.Kierowca nosi
kapelusz, ma brod, umiecha si. Hamuje w bramie i wysiada.
Ty samochodu jest otwarty, grupka Serdecznych siedzi midzy
ustawionymi w stos skrzyniami. Zagldam do skrzy - s w nich
jabka. Beatrice? - odzywa si kto od Serdecznych.
Na dwik swojego imienia gwatownie podrzucam gow. Z
tyu ciarwki wstaje chopak. Krcone blond wosy, znajomo
wygldajcy nos, szeroki na czubku, wski w mostku. Robert.
Prbuj przypomnie go sobie z Ceremonii Wyboru i nic mi nie
wita, sysz tylko rytm wasnego serca. Kto jeszcze dokona
transferu? Susan? Czy w tym roku s jacy nowicjusze
Altruizmu? Jeli Altruizm wygasa, to nasza wina: Roberta,
Caleba i moja. Moja. Wyrzucam t myl z gowy.Robert
zeskakuje z paki. Nosi szary T-shirt i niebieskie dinsy. Po
sekundzie wahania podchodzi i mnie obejmuje. Sztywniej.
Tylko w Serdecznoci ludzie obejmuj si na powitanie. Nie
ruszam nawet palcem, dopki mnie nie puszcza.Umiech mu
ganie, kiedy znw na mnie patrzy. Beatrice, co si z tob stao?
Co si stao z twoj twarz?
Nic. To tylko trening. Nic.
Beatrice? - pyta jaki nosowy gos obok. Molly zakada rce i
si mieje. - To twoje prawdziwe imi, Sztywniaczko?
Zerkam na ni. A mylaa, e Tris to zdrobnienie od czego?
Och, nie wiem... Sabeusz? - Dotyka podbrdka. Gdyby
podbrdek by wydatniejszy, mgby zrwnoway wielko jej
nosa, ale jest may i prawie niknie w szyi. - Och, czekaj, to nie
zaczyna si od Tris. Mj bd.

Po co j zraa? - szepcze Robert. - Jestem Robert, a ty?


Kto, kogo nie obchodzi, jak masz na imi - odpala Molly. Dlaczego nie wracasz do ciarwki? Nie wolno nam brata si
z czonkami innych frakcji.
Suchaj, odwal si od nas - parskam.
Pewnie. Nie chc wchodzi midzy ciebie a twojego chopaka. Odmaszerowuje umiechnita.
Robert spoglda na mnie smutno. Nie wygldaj na miych.
Niektrzy nie s.
Wiesz, mogaby wrci do domu. Jestem pewien, e Altruizm
zrobiby dla ciebie wyjtek.
Dlaczego uwaasz, e chciaabym wrci do domu? - Policzki
mi czerwieniej. - Mylisz, e nie dam rady, co?
Nie o to chodzi. - Krci gow. - Nie, e nie dasz rady. ale e nie
powinna. Powinna by szczliwa.
To wybraam. Wanie to. - Patrz Robertowi przez rami.
Stranicy chyba ju skoczyli przeszukiwa ciarwk.
Brodacz wraca na fotel kierowcy i zamyka za sob drzwi. - Poza
tym, Robercie, celem mojego ycie nie jest tylko by...
szczliw. A nie lepiej, gdyby bya szczliwa?
Zanim zdam odpowiedzie, dotyka mojego ramienia i wraca
do samochodu. Dziewczyna na pace trzyma na kolanach banjo.
Zaczyna brzdka, kiedy Robert podciga si do rodka.
Ciarwka rusza, unoszc z sob dwik banjo i zawodzcy
gos.Robert macha do mnie i znowu widz, oczami wyobrani,
moliwo innego ycia. Widz siebie w ciarwce, jak
piewam razem z t dziewczyn, chocia nigdy wczeniej nie
piewaam, jak miej si, kiedy faszuj, wspinam si na
drzewa, eby zrywa jabka, zawsze spokojna i zawsze
bezpieczna.Nieustraszeni zamykaj bram za nimi i przekrcaj
klucz. Zamek jest na zewntrz. Zagryzam warg. Dlaczego

zamykaj bram od zewntrz, a nie od wewntrz? To tak, jakby


nie chcieli zatrzyma czego stamtd; oni chc zatrzyma nas
tutaj.Przeganiam t myl. To nie ma sensu.Cztery odchodzi od
potu, przy ktrym przed chwil rozmawia ze straniczk
trzymajc karabin na ramieniu. Niepokoi mnie, e masz
tendencj do podejmowania niemdrych decyzji - mwi, kiedy
staje tu obok mnie.
Krzyuj rce na piersi. To bya dwuminutowa rozmowa.
Nie sdz, eby krtkie ramy czasowe sprawiay, e co jest
mniej niemdre. - ciga brwi i dotyka koniuszkami palcw
kcika mojego podbitego oka. Gwatownie odsuwam twarz, ale
on nie zabiera rki. Przechyla gow i wzdycha. - Widzisz,
gdyby tylko nauczya si atakowa pierwsza, poszoby ci lepiej.
Atakowa pierwsza? Jak to moe pomc?
Jeste szybka. Jeli wyprowadzisz kilka dobrych ciosw, zanim
zorientuj si, co si dzieje, moesz wygra. - Wzrusza
ramionami, rka mu opada.
Dziwne, e o tym wiesz - mwi cicho. - Przecie wyszede w
poowie mojej pierwszej i jedynej walki.
Nie chciaem na to patrze.
Co to miao oznacza?Odchrzkuje. Zdaje si, e mamy drugi
pocig. Czas na nas, Tris.

Rozdzia 12
Pezn po swoim materacu i wzdycham. Miny dwa dni od
walki z Peterem i siniaki zrobiy mi si fioletowo-niebieskie.
Przyzwyczaiam si, e boli mnie przy kadym ruchu, wic teraz
poruszam si lepiej, aie daleko mi do okazu zdrowia.Chocia
nadal mam obraenia, dzisiaj znw musiaam walczy. Ttym
razem szczliwie postawiono mnie w parze z Myr, ktra nie
potrafi porzdnie uderzy, jeli kto kontroluje ruch jej ramienia.
W cigu dwch minut zadaj dobry cios. Myra upada i jest za
bardzo oszoomiona, eby wsta. Powinnam wici triumf, ale
jaki to triumf, waln dziewczyn tak jak Myra.W chwili, gdy
kad gow na poduszce, otwieraj si drzwi do sypialni i
wchodz ludzie z latarkami. Siadam, mao nie uderzam gow w
ram ka nade mn i mruc oczy, patrz w ciemno, eby
zobaczy, co si dzieje. Wszyscy wstawa! - ryczy kto.

Latarka wieci mu zza gowy, w tym blasku byszcz mu


kolczyki w uszach. Erie. Otaczaj go Nieustraszeni. Niektrych
widziaam w famie, innych nigdy nie widziaam. Wrd nich
stoi Cztery. Patrzy na mnie i nie odwraca ju wzroku.
Odpowiadam spojrzeniem i zapominam, e wok mnie
transfery wstaj z ek. Ogucha, Sztywniaczko?! - drze si
Erie.
Wyrywam si z otpienia i wylizguj spod kocw. Cieszsi,
e spalam w ubraniu, bo Christina stoi obok naszych ek tylko
w T-shircie, dugie nogi ma goe. Krzyuje rce i wbija wzrok
na Erica. Nagle auj, e nie umiem patrze na kogo tak
miao, prawie nieubrana, ale nigdy nie bd do tego zdolna.
Macie pi minut, eby si ubra i doczy do nas przy
torach - oznajmia Erie. - Kolejna wyprawa w teren.
Wsuwam stopy w buty i krzywic si, pdz za Christin do
pocigu. Kropla potu stacza mi si po szyi, kiedy biegniemy
ciekami wzdu cian famy, przeciskajc si obok czonkw w
drodze na gr. Zastanawiam si, ilu oszalaych, gnajcych ludzi
widuj co tydzie.

Dobiegamy do torw tu za nowicjuszami urodzonymi jako


Nieustraszeni. Tu przy torach wznosi si czarny stos.
Rozpoznaj pczek dugich luf karabinowych i zabezpieczenia
spustw. Bdziemy do czego strzela? - syczy mi Christina do
ucha.
Obok stosu le pudelka z czym, co wyglda na amunicj.
Zbliam si troch, eby przeczyta, co jest napisane na jednym
z nich. Kule z farb.Nigdy o nich jeszcze nie syszaam, ale
nazwa sama si tumaczy. miej si. Kady apie bro! rozkazuje Erie.
Pdzimy w stron stosu. Jestem najbliej, wic chwytam
pierwszy z brzegu karabin, ciki, ale nie a tak, ebym nie
moga go podnie, i bior pudeko kul z farb. Wpycham je do
kieszeni i przewieszam karabin przez plecy tak, e rzemie
przecina mi klatk. Orientacyjny czas? - pyta Erie.
Cztery patrzy na zegarek. Za chwil. Kiedy wreszcie
zapamitasz rozkad jazdy?
A po co, przecie mam ciebie, eby mi przypomina. - Erie
klepie go po ramieniu.
Po mojej lewej, bardzo daleko, pojawia si kko wiata.
Ronie, kiedy si zblia, owietla z boku twarz instruktora, rzuca
cie na lekkie wgbienie pod koci policzkow.To on
wskakuje pierwszy, ja biegn za nim, nie czekam, a Christina,
Will albo Al pjd za mn. Cztery obraca si, kiedy plcz mi
si nogi, i wysuwa rk. Chwytam go za rami, on wciga mnie
do rodka. Nawet minie przedramienia ma napite,
wyrobione.Nie patrz na niego i siadam po przeciwnej stronie
wagonu.Kiedy wszyscy si gromadz, Cztery zabiera gos.

Podzielimy si na dwa zespoy, eby zagra w polowanie na


flag. Kady zespl bdzie mial rwn liczb nowicjuszy,
ktrzy urodzili si jako Nieustraszeni, i transferw. Jedni
wyrusz pierwsi i schowaj swoj flag. Potem wyruszy drugi
zespl i zrobi to samo. - Wagon koysze si, Cztery
przytrzymuje si drzwi, eby zachowa rwnowag. - To
tradycja Nieustraszonych, wic proponuj, ebycie brali j na
powanie.
Co dostaniemy, jak wygramy? - krzyczy kto.
Takiego pytania nie zadaby Nieustraszony. - Instruktor unosi
brew. - Oczywicie, nagrod jest zwycistwo.
Cztery i ja bdziemy kapitanami zespow - podejmuje Erie.
Patrzy na Cztery. - Moe najpierw podzielimy transfery, co?
Ty zaczynaj.
Erie wzrusza ramionami. Edward.
Cztery opiera si o framug drzwi i kiwa gow. W wietle
ksiyca oczy mu byszcz. Krtko przyglda si grupie
nowicjuszy transferw. Chc Sztywniaczk.
Leciutki podmuch miechu wypenia wagon. Czuj gorco na
policzkach. Nie wiem, czy mam by za, bo ludzie si ze mnie
miej, czy czu si wyrniona, e mnie wybra
pierwsz. Zamierzasz co udowodni? - pyta Erie z
charakterystycznym umieszkiem. - Czy bierzesz sabeuszy,
eby w razie przegranej mie na kogo zwali?
Cztery wzrusza ramionami. Co w tym stylu.
Za. Z ca pewnoci powinnam by za. Wcieka patrz na
rce. Bez wzgldu na to, jak Cztery ma strategi, chodzio to, e
jestem sabsza od innych nowicjuszy. Czuj gorzki smak w
ustach. Musz udowodni, e nie ma racji. Musz.

- Twoja kolej - mwi Cztery. - Peter. Christina.


To psuje wszystko w jego strategii. Christina nie naley do
najsabszych. Co on waciwie, wyprawia? Molly.
Will. - Cztery przygryza kciuk.
Al.
Drew.
Ostatnia zostaa Myra. Wic idzie do mnie - owiadcza Erie.
Teraz nowicjusze urodzeni jako Nieustraszeni.
Przestaam sucha, kiedy skoczyli z nami. Skoro Cztery nie
prbuje udowodni czego, zbierajc sabych, to co on robi?
Patrz na ludzi, ktrych wybra. Co nas czy?Kiedy doszli do
poowy nowicjuszy z Nieustraszonych, wpada mi do gowy
pewna myl. Z wyjtkiem Willa i paru innych mamy ten sam typ
budowy: wskie ramiona, mae rozmiary. Wszyscy w zespole
Erica s barczyci i silni. Nie dalej jak wczoraj Cztery
powiedzia mi. e jestem szybka. Czyli bdziemy szybsi od
zespou Erica, co pewnie si przyda przy zdobywaniu flagi. Nie
graam w to wczeniej, ale wiem, e chodzi tu raczej o szybko
ni o brutaln si. Zakrywam umiech doni. Erie jest bardziej
bezwzgldny ni Cztery, ale ten jest mdrzejszy.Skoczyli
dobieranie zespow i Erie umiecha si do instruktora. Twj
zesp moe wyruszy jako drugi - mwi.
Nie wywiadczaj mi przysug. - Cztery umiecha si lekko. Wiesz, e ich nie potrzebuj, eby wygra.
Nie, wiem, e przegrasz bez wzgldu na to, kiedy wystartujesz. Erie przygryza jedno z kek w wardze. - Wic bierz swj
chuderlawy zesp i zabieraj si pierwszy.

Wstajemy. Al spoglda na mnie z rozpacz, odpowiadam mu


umiechem, w zaoeniu pocieszajcym. Jeli ktre z naszej
czwrki miao trafi do Erica, Petera i Molly, dobrze si stao,
e to on. Zazwyczaj zostawiaj go w spokoju.Pocig zaraz
zwolni bieg. Postanawiam wyldowa na nogach.Tu przed
skokiem kto popycha mnie w rami, mao nie wypadam z
wagonu. Nie odwracam si, eby zobaczy kto to - Molly, Drew
czy Peter. To bez znaczenia. Skacz, zanim znw zd to
zrobi. Tym razem jestem przygotowana na si bezwadnoci,
ktr nadaje mi pocig, przebiegam kilka krokw, eby j
wytraci i utrzymuj si na nogach. Rozgrzewa mnie poczucie
zadowolenia, umiecham si. Mae osignicie, ale dziki niemu
czuj si Nieustraszon.Jedna z nowicjuszek urodzonych jako
Nieustraszona dotyka ramienia instruktora. Gdzie trzymalicie
flag, kiedy twj zesp wygra?
Odpowied na twoje pytanie naprawd nie byaby zgodna z
duchem tego wiczenia, Marlene - mwi swobodnie instruktor.
Daj spokj - jczy Marlene. Umiecha si do niego zalotnie.
Cztery zrzuca jej do z ramienia, ja nie wiem dlaczego, ale si
umiecham. Pirs marynarki wojennej - wykrzykuje inny
nowicjusz z Nieustraszonych, wysoki, z brzow skr i
ciemnymi oczami. Przystojny. - Mj brat by w zespole, ktry
wygra. Trzymali flag na karuzeli.
No to chodmy tam - proponuje Will.
Nikt si nie sprzeciwia, wic idziemy na wschd, w stron
bagna - dawniej jeziora. Kiedy byam maa, prbowaam sobie
wyobrazi, jak by wygldao, gdyby to byo jezioro, bez potu
wbitego w mu dla ochrony miasta. Ale trudno sobie wyobrazi
tyle wody w jednym miejscu.

- Jestemy blisko kwatery gwnej Erudytw, prawda? Christina trca Willa w rami. Tak, to na poudnie std. - Will
patrzy przez rami
przez sekund ma min pen tsknoty. Potem mu mija.
Jestem z kilometr od brata. Upyn tydzie, odkd bylimy tak
blisko siebie. Lekko krc gow, eby pozby si wspomnie.
Nie mog dzisiaj o nim myle, kiedy musz si skoncentrowa,
eby przebrn pierwszy etap. Nie mog w ogle o nim
myle.Przechodzimy przez most. Nadal potrzebujemy mostw,
bo mu jest zbyt wilgotny, eby po nim chodzi. Zastanawiam
si, jak dawno temu rzeka wyscha.Miasto si zmienia, za nami
wikszo budynkw jest zamieszkana, a nawet jeli nie,
wygldaj na dobrze utrzymane. Przed nami rozciga si morze
rozsypujcego si betonu i potuczonego szka. Cisza w tym
rejonie jest niesamowita, ma si wraenie, e to zy sen. Trudno
mi si zorientowa, dokd id, bo mina pnoc i wszystkie
wiata w miecie s wyczone.Marlene wyjmuje latark i
owietla drog przed nami. Boisz si ciemnoci, Mar? - drani j
ciemnooki nowicjusz z Nieustraszonych.
Uriah, jeli chcesz nadepn na stuczone szko, prosz bardzo odcina si Marlene. Ale mimo to wycza latark.
Zrozumiaam, e bycie Nieustraszonym jako tam polega na
utrudnianiu sobie ycia, aby sta si samowystarczalnym. W
chodzeniu po ciemnych ulicach bez latarki nie ma niczego
szczeglnie bohaterskiego, ale uwaa si, e my nie chcemy
pomocy, nawet w formie wiata. Uwaa si, e powinnimy ze
wszystkim sami dawa sobie rad.Podoba mi si to. Bo moe
nadej dzie, kiedy nie bdzie latarki, karabinu, pomocnej
doni. I chc by na to gotowa.

Budynki kocz si tu przed bagnem. Pas ziemi wcina si w


gb bagna, a na nim wznosi si gigantyczne biae koo z
kilkunastoma gondolami rozwieszonymi w nieregularnych
odstpach. Diabelski myn. Pomyl tylko. Ludzie jedzili na
tym. Dla zabawy. - Will krci gow.
Musieli by Nieustraszeni - mwi.
Tak, ale to bya niedoskonaa wersja Nieustraszonych. Christina si mieje. - Teraz diabelski myn nie miaby gondoli.
Po prostu dyndaby na rkach i niech ci szczcie sprzyja.
idziemy pirsem. Wszystkie budynki po mojej lewej s puste,
szyldy zerwane, a okna zamknite. Czysta pustka. Ten, kto
opuci ten rewir, chcia to zrobi i si nie spieszy. Niektre
miejsca w miecie s inne. Poka, e jeste odwany i skocz w
bagno - podpuszcza Christina Willa.
Ty pierwsza.
Dochodzimy do karuzeli. Konie s podrapane i podniszczone,
ogony pourywane, sioda wyszczerbione. Cztery wyjmuje z
kieszeni flag. Za dziesi minut drugi zesp wybierze sobie
lokalizacj - informuje. - Proponuj, ebycie wykorzystali ten
czas na opracowanie strategii. Moe nie jestemy Erudytami, ale
gotowo intelektualna jest jednym z elementw treningu
Nieustraszonego. Moliwe, e najwaniejszym.
Ma racj. Co przyjdzie z przygotowanego ciaa, jeli umys
szwankuje?Will bierze flag od instruktora. Cz powinna
zosta tutaj na stray, a cz pj
wyledzi lokalizacj drugiego zespou - proponuje.
Naprawd? Tak mylisz? - Marlene wyjmuje flag z rk Willa.
- Kto mianowa ci dowdc, transferze?
Nikt. Ale kto musi nim by.

- Moe lepiej opracowa bardziej defensywn strategi


poczeka, a do nas przyjd, i dobra si do nich - sugeruje
Christina. - To dla cykorw - mwi Uriah. - Giosuj za tym,
ebymy razem wyszli w pole. Schowamy flag tak, e jej nie
znajd.Wszyscy naraz zaczynaj gada, z sekundy na sekund
robi si coraz goniej. Christina broni planw Willa;
nowicjusze z rodzin Nieustraszonych z zapaleni opowiadaj si
za planem ofensywnym; kc si, kto ma podj decyzj.
Cztery siedzi na skraju karuzeli, opiera si o kopyto
plastikowego konia. Oczy ma wzniesione do nieba, na ktrym
nie ma gwiazd, tylko okrgy ksiyc wyglda zza cienkiej
zasony z chmur. Minie ma rozlunione; trzyma do na
karku. Wyglda, jakby byo mu wygodnie z tym karabinem na
ramieniu.Zamykam na chwil oczy. Dlaczego on tak atwo mnie
rozprasza? Musz si skoncentrowa.Co bym powiedziaa,
gdybym zdoaa przekrzycze ktni, ktra wre za moimi
plecami? Nie moemy dziaa, dopki nie wiemy, gdzie jest
drugi zesp. Mog by gdziekolwiek w promieniu trzech
kilometrw, chocia naley wykluczy, e s na pustym bagnie.
Najlepszy sposb, eby ich znale, to nie ktnia, jak ich
szuka albo ilu wysa na zwiady.To wspi si tak wysoko, jak
tylko si da.Spogldam za siebie, eby si upewni, e nikt nie
patrzy.adne z nich nie spoglda na mnie, wic podchodz do
diabelskiego myna cichym, lekkim krokiem, jedn rk
przyciskam karabin do plecw, eby nie robi haasu.Kiedy
patrz na diabelski myn, stojc przy podstawie, gardo mi si
kurczy. Jest wyszy, ni mylaam, tak wysoki, e ledwie widz
gondole koyszce si na grze. Jedyna dobra rzecz, e myn jest
zbudowany tak, eby utrzyma

wasny ciar. Jeli na niego wejd, nie zawali si pode


mn.Serce pracuje mi szybciej. Czy naprawd zaryzykuj ycie,
eby wygra gr, w ktr lubi si bawi Nieustraszeni?Jest tak
ciemno, e ledwie je widz, ale kiedy przygldam si wielkim
zardzewiaym przyporom koa, dostrzegam szczeble drabiny.
Wszystkie wsporniki s szerokoci moich ramion i nie ma
balustrady, ale wspinanie si po drabinie jest lepsze ni
wspinanie si po szprychach koa.Chwytam szczebel. Jest
zardzewiay, mam wraenie, e skruszy mi si w doniach.
Wchodz na najniszy szczebel, eby go wyprbowa, i skacz chc si upewni, e mnie utrzyma. Od ruchu bol mnie ebra,
krzywi si. Tris - odzywa si niski gos za mn. Nie wiem,
dlaczego mnie nie poszy. Moe dlatego, e staj si
Nieustraszona, a gotowo umysowa jest czym, co powinnam
w sobie rozwin. A moe dlatego, e gos jest niski, gadki i
niemal kojcy. Bez wzgldu na przyczyn zerkam przez rami.
Cztery stoi za mn z karabinem przewieszonym przez plecy, tak
samo jak ja.
Tak?
Co ty wyczyniasz?
Szukam wyej pooonego punktu. Nie sdz, ebym robia
jaki wyczyn.
Widz w ciemnoci jego umiech. W porzdku. Id.
Nie patrzy na mnie tak, jak czasem patrz Will, Christina i Al jakbym bya za maa i za saba, eby by ze mnie jaki poytek,
a im jest mnie z tego powodu al. Ale skoro nalega, e pjdzie
ze mn, to pewnie we mnie wtpi. Dam sobie rad.
Nie wtpi - odpowiada. Nie sysz sarkazmu, ale wiem, e jest.
Musi by.

Wspinam si i kiedy jestem z ptora metra nad ziemi, zaczyna


i za mn. Porusza si szybciej ode mnie i wkrtce japie rkami
za szczeble, z ktrych zdjam stopy. No, to powiedz mi... mwi cicho, kiedy idziemy w gr. Jakby brakowao mu tchu. Jaki jest wedug ciebie cel tego wiczenia? Mam na myli gr,
nie wspinaczk.
Patrz w d, na chodnik. Teraz wydaje si bardzo odlegy, a nie
pokonaam jeszcze jednej trzeciej drogi. Nade mn znajduje si
platforma, tu pod rodkiem koa. To mj cel. Nawet nie myl,
jak zejd.Wiatr, ktry wczeniej owiewa mi policzki, teraz
uderza mnie w bok. Z coraz wiksz si. Musz by
przygotowana. Nauka strategii. Moe pracy zespoowej.
Pracy zespoowej - powtarza. miech winie mu w gardle.
Brzmi to jak oddech czowieka ogarnitego panik.
Albo nie. Praca zespoowa chyba nie jest priorytetem
Nieustraszonego.
Wiatr szaleje. Przyciskam si mocniej do biaego wspornika.
eby nie spa, ale przez to trudniej mi si wdrapywa. Karuzela
pode mn wydaje si maa. Ledwie widz mj zesp pod
daszkiem. Niektrych brakuje - oddzia poszukiwawczy musia
ju odej. Uwaano to za priorytet - mwi Cztery. - To by
priorytet.
Ale ja nie sucham, bo wysoko jest oszaamiajca. Rce bol
mnie od szczebli, nogi mi si trzs, chocia nie wiem dlaczego.
To nie wysoko mnie przeraa - wysoko napenia mnie
yciem i energi, kady organ, kade naczynie w moim ciele
piewa zgodnym chrem.Potem zdaj sobie spraw, co to jest.
To on. Co w nim sprawia, e czuj si, jakbym zaraz miaa
spa. Albo zamieni si w pyn. Albo wybuchn
pomieniem.Moja rka o mao nie trafia na kolejny szczebel.

A teraz powiedz mi... - cignie zasapany - co wedug ciebie


nauka strategii ma wsplnego z odwag?
Pytanie przypomina mi, e Cztery jest moim
instruktorem powinnam si od niego czego nauczy. Chmura
przepywa przez ksiyc, wiato przesuwa si po moich
doniach.
Ona... ona przygotowuje do dziaania - wyduszam z siebie w
kocu. - Czowiek uczy si strategii, eby mc j wykorzysta. Sysz jego oddech za mn, gony i szybki. - Dobrze si
czujesz, Cztery?
Tris, czy ty jeste czowiekiem? Wlaza tak wysoko... - Z
trudem nabiera powietrze. - W ogle si nie boisz?
Patrz przez rami na ziemi. Jeli teraz spadn, zgin. Ale nie
myl, ebym miaa spa.Powiew wiatru uderza mnie z lewej,
przesuwa mj ciar na prawo. Robi gwatowny wdech i
przywieram do szczebli, trac stabilno. Zimna rka instruktora
chwyta mnie za biodro, jeden z palcw dotyka nagiej skry tu
pod skrajem T-shirtu. Zaciska do, uspokaja mnie i popycha
agodnie na lewo, przywracajc mi rwnowag.Teraz mog
oddycha. Zatrzymuj si, patrz na rce, w ustach mam sucho.
Czuj miejsce, gdzie bya jego doo dugich, wskich
palcach. W porzdku? - pyta cicho.
Tak - odpowiadam spitym gosem.
Cicho posuwam si dalej, docieram do platformy.Sdzc po
stpionych kocwkach metalowych prtw, bya tu bariera, ale
ju jej nie ma. Siadam i przesuwam si na koniec, eby Cztery
mg usi. Bezwiednie zwieszam nogi za skraj platformy. Ale
on kuca i przyciska si plecami do metalowego wspornika,
ciko oddycha. Boisz si wysokoci - zauwaam. - Jak
przetrwae na terenach Nieustraszonych? Tumi strach. Kiedy
podejmuj decyzj, udaj, e on nie istnieje.

Przygldam mu si przez sekund. Nie potrafi si


powstrzyma. Ja widz rnic midzy brakiem strachu
dziaaniem pomimo strachu, tak jak on to robi.Za dugo na niego
patrz. Co? - pyta cicho.
Nic.
Odwracam wzrok, wpatruj si w miasto. Musz si skupi.
Dotaram tutaj w konkretnym celu.Miasto jest czarne jak smoa,
ale nawet gdyby nie byo, nie zobaczyabym wiele. Przy drodze
stoi jaki budynek. Jestemy za nisko - stwierdzam. Podnosz
wzrok. Nade mn pltanina biaych prtw, rusztowanie koa.
Jeli wejd ostronie, zdoam wepchn stopy midzy wsporniki
poprzeczki, eby bezpiecznie stan. A przynajmniej tak
bezpiecznie, jak tylko si da. - Bd si wspina. - Chwytam
jeden z prtw nad gow i wstaj. Ostre ble rozchodz si po
moich posiniaczonych ebrach, ale nie zwracam na nie uwagi.
Na lito bosk, Sztywniaczko!
Nie musisz i za mn. - Przygldam si gmatwaninie rurek
nade mn. Ostronie wsuwam stop tam, gdzie krzyuj si dwa
prty, i podcigam si, apic po drodze kolejny prt. Koysz
si przez krtk chwil, serce wali mi tak mocno, e nie czuj
niczego innego. Wszystkie myli skoncentrowaam na biciu
serca, poruszam si w tym samym rytmie.
Owszem, musz - rzuca Cztery.
To szalestwo i ja o tym wiem. Pomyka o uamek centymetra,
p sekundy wahania i po mnie. ar rozdziera mi Pier,
umiecham si, ciskajc kolejny punkt zaczepienia. Rce mi si
trzs, stawiam nog na prcie wyej. Kiedy czuj si
zabezpieczona, patrz w d na instruktora. Ale zamiast niego
widz ziemi.Nie mog oddycha.

Wyobraam sobie, jak moje ciao nurkuje, uderza o metal


podczas upadku, jak moje koczyny le powyamywa- ne na
chodniku, tak jak siostry Rity, kiedy nie udao si jej wskoczy
na dach. Cztery apie prt domi i bez trudu podciga si, jakby
siedzia na ku. Ale tutaj nie czuje si dobrze ani naturalnie ma napite wszystkie minie ramion. Myl o gupstwach,
kiedy jestem trzydzieci metrw nad ziemi.Brn w gr,
znajduj kolejne miejsce, eby umieci stop.Kiedy znowu
spogldam na miasto, budynek nie zasania mi pola widzenia,
jestem tak wysoko, e widz horyzont. Wikszo domw jest
czarna na tle granatowego nieba, ale pal si czerwone wiata
na szczycie Centrum. Migaj dwa razy wolniej, ni bije moje
serce.Ulice wygldaj jak tunele. Przez kilka sekund widz tylko
ciemn pokryw. Pode mn, midzy budynkami, niebem, ulic i
ziemi s tylko niewielkie rnice. Potem spostrzegam w dole
malekie pulsujce wiateko. Widzisz to? - Pokazuj rk.
Cztery przestaje si wspina, kiedy dochodzi do mnie zerka mi
przez rami, podbrdek trzyma obok mojej gowy. Jego oddech
szeleci obok mojego ucha, a ja znowu jestem roztrzsiona, tak
jak wtedy, kiedy wchodziam po drabinie.
Tak. - Na twarzy pojawia mu si umiech. - To nadchodzi z
parku na kocu pirsu. Ludzie. Wok jest pusta przestrze, ale
drzewa troch je przesaniaj. Jak wida, za mao.
Okay. - Spogldam na niego. Stoimy tak blisko siebie, e
zapominam, gdzie jestem; zauwaam jednak, e kciki jego ust
s lekko opuszczone, tak jak moje, i e ma blizn na podbrdku.
- Hm. - Odchrzkuj. - Zacznij schodzi. Pjd za tob.
Cztery kiwa gow. Nogi ma takie dugie, e bez trudu znajduje
miejsce dla stp i przesuwa ciao midzy prtami

nawet w ciemnoci widz, e jego rce s jaskrawoczerwone i


roztrzsione.Stawiam w dole jedn stop, opieram ciar ciaa
na szczeblu. Prt trzeszczy pode mn i obluzowuje si, lecc
uderza o kilka innych rurek, odbija si od chodnika. Zwisam z
rusztowania, a moje stopy koysz si w powietrzu. Cztery! wyrzucam z siebie zduszone sowo.
Prbuj znale inne miejsce, eby postawi nog, alenajblisze
jest kilkadziesit centymetrw obok, dalej ni mog sign.
Rce mi si poc. Pamitam, jak wycieraam je o spodnie przed
Ceremoni Wyboru, przed testem przynalenoci, przed kad
wan chwil. Dawi krzyk. Puszcz. Puszcz. Trzymaj si! wrzeszczy. - Tylko si trzymaj, mam pomys.
Nadal schodzi. Posuwa si w zym kierunku, powinien i do
mnie, a nie ode mnie. Zerkam na palce strasznie mocno owinite
wok wskiego prta. S ciemnoczerwone, prawie fioletowe.
Dugo nie wytrzymaj.Ja dugo nie wytrzymam.Zaciskam
powieki. Lepiej nie patrze. Lepiej udawa, e to nie istnieje.
Sysz pisk teniswek instruktora na metalu i szybkie kroki na
szczeblach drabiny. Cztery! - wyj. Moe poszed. Moe mnie
opuci. Moe to test mojej siy albo odwagi. Wdech robi
nosem, wydech ustami. Licz oddechy, eby si uspokoi.
Jeden, dwa. Wdech, wydech. No, dalej, Cztery, tylko tyle jestem
w stanie pomyle. No, dalej, zrb co.
Potem sysz, jak co wiszcz i trzeszczy. Prt, ktrego si
trzymam, dry, a ja rycz przez zacinite zby i walcz, eby
utrzyma chwyt.Koo si obraca.Powietrze owiewa moje kostki
i nadgarstki, wiatr bucha jak gejzer. Otwieram oczy. Przesuwam
si - w stron

ziemi. miej si oszoomiona histeri, a grunt jest coraz bliej.


Ale przyspieszam. Jeli nie odpadn we waciwym czasie,
obracajce si gondole i metalowe rusztowanie pocign moje
ciao i ponios z sob, i wtedy naprawd umr.Kady mj
misie napina si, kiedy pdz w d. Widz pknicia w
chodniku, wtedy puszczam si, a moje stopy uderzaj w twarde
podoe. Nogi uginaj si pode mn, przycigam ramiona, tocz
si jak najszybciej w bok. Beton drapie mnie po twarzy,
odwracam si w sam por, eby zobaczy gondol, nadciga
jak gigantyczny but, ktry zaraz mnie zmiady. Znowu si
turlam i dno gondoli muska mnie w rami.Jestem
bezpieczna.Przyciskam donie do twarzy. Nie prbuj wsta - na
pewno znowu bym upadla. Sysz kroki i rka Cztery otacza
mj nadgarstek. Pozwalam mu oderwa moje donie od
oczu.Zamyka jedn moj do w swoich doniach. Ciepo jego
skry przezwycia bl w palcach od trzymania prta. Dobrze
si czujesz? - ciska mi do.
Tak.
Zaczyna si mia.Po sekundzie ja te si miej. Woln rk
podpieram si siadam. Uwiadamiam sobie, jak blisko siebie
jestemy - dzieli nas najwyej kilkanacie centymetrw. Ta
przestrze jest jakby naadowana elektrycznoci. Chciaabym,
eby bya mniejsza.
Wstaje, pociga mnie za sob. Koo nadal si krci, wznieca
wiatr, ktry zwiewa mi do tyu wosy. Moge powiedzie, e
diabelski myn nadal dziaa. - Prbuj, eby zabrzmiao to
niedbale. - Nie musielibymy si wspina.
Powiedziabym, gdybym wiedzia. Nie mogem pozwoli, eby
tam wisiaa, wic zaryzykowaem. No dobrze, czas zabra
tamtym flag.

Cztery waha si przez chwil, potem bierze mnie za rk, wbija


palce w wewntrzn stron okcia. W innych frakcjach daliby mi
odpocz, ale on jest Nieustraszonym, ujc umiecha si do
mnie i zaczyna prowadzi w stron karuzeli, gdzie czonkowie
naszego zespou strzeg flagi. IM a wp biegn, na wp wlok
si obok instruktora. Nadal sabo si czuj, ale umys mam
rozbudzony, szczeglnie przez ten dotyk jego rki.Christina
przycupna na koniu, skrzyowaa dugie nogi, rami
przewiesia przez pal utrzymujcy plastikowe zwierz w pionie.
Nasza flaga jest za ni, trjkt byszczcy w ciemnoci. Troje
nowicjuszy urodzonych jako Nieustraszeni stoi midzy
podniszczonymi i brudnymi kucykami. Jeden z nich trzyma rk
na gowie konia. Obdarte z farby koskie oko patrzy na mnie
spomidzy jego palcw. Na skraju karuzeli siedzi starsza
Nieustraszona, drapie si kciukiem w brew z czterema
kolczykami. Dokd poszli inni? - pyta Cztery.
Wida po nim podekscytowanie, ktre ja czuj, oczy ma szeroko
otwarte od energii. To wy, ludziska, obrcilicie koo? zagaduje starsza dziewczyna. - Co wy, do diaba, mylicie?
Rwnie dobrze moglicie krzykn: Tu jestemy! Przyjdcie po
nas! - Krci gow. - Jeli w tym roku znowu przegram, spal si
ze wstydu. Trzy lata z rzdu?
Koo nie ma znaczenia - tumaczy Cztery. - Wiemy, gdzie s.
Wiemy? - Christina patrzy to na mnie, to na instruktora.
Tak, kiedy wy krcilicie mynka palcami, Tris Wspia si na
diabelski myn, eby poszuka tamtego zespou.
No, to gdzie s? - ziewajc, pyta jeden z nowicjuszy
Nieustraszonych.

Cztery spoglda na mnie. Powoli reszta, wczajc Christin,


przenosi wzrok na mnie. Spinam si, ju chc wzruszy
ramionami i powiedzie, e nie wiem, ale wtedy do gowy
przychodzi mi obraz pirsu rozpocierajcego si pode mn.
Mam pomys. Podzielimy si - zaczynam objania plan. Czworo pjdzie na praw stron pirsu, troje na lew. Tamci s w
parku na kocu, wic grupa czteroosobowa zaatakuje, a ta druga
wkradnie si, eby zabra flag.
Christina gapi si na mnie, jakby mnie nie poznawaa. Nie mam
jej tego za ze. Brzmi niele. - Starsza dziewczyna klaszcze w
donie. - No, to zakoczmy ten wieczr, dobra?
Christina docza do mnie w grupie, ktra idzie na prawo, razem
z Uriahem. Jego umiech byska biao na tle brzowej skry. Nie
zauwayam tego wczeniej, ale chopak ma za uchem tatua
przedstawiajcy wa. Przez chwil gapi si na ogon
otaczajcy maowin, ale wtedy Christina zaczyna biec, wic ja
te si zrywam.Zasuwam dwa razy szybciej ni ona, eby
nady. Pdzc, zdaj sobie spraw, e tylko jedno z nas musi
dotkn flagi. I nie bdzie miao znaczenia, e ja uoyam plan i
namierzyam przeciwnika, jeli to nie ja schwytam flag. Wic
cho ledwie dysz, jeszcze bardziej przyspieszam i jestem tu za
Christin. Opuszczam karabin, trzymam palec na
spucie.Docieramy do koca pirsu, zamykam usta, eby
powstrzyma gony oddech. Zwalniamy, nasze kroki nie s ju
tak dobrze syszalne, znowu szukam migajcego wiateka.
Teraz, z ziemi, jest wiksze, atwiej je zobaczy. Wskazuj rk,
Christina kiwa gow, rusza pierwsza w tamtym kierunku.Potem
rozlega si chr okrzykw, tak ostrych, e a podskakuj. Sysz
pyknicia, lec paintballe, rozpryskuj

si na celach. Nasz zesp zaatakowa, drugi wybieg nam na


spotkanie i flaga zostaa prawie niestrzeona. Uriah celuje i
strzela ostatniemu stranikowi w udo. Stranik, niska
dziewczyna z fioletowymi wosami, w napadzie wciekoci
ciska swj karabin na ziemi.pdz, eby dogoni Christin.
Flaga zwisa z gazi drzewa wysoko nad moj gow. Sigam po
ni, Christina te. Daj spokj, Tris - mwi. - Ju zostaa
bohaterem dnia. 1 wiesz, e i tak nie dosigniesz.
Spoglda na mnie z pobaaniem, tak jak ludzie patrz czasem
na dzieci, kiedy te zachowuj si zbyt dorole. Zrywa flag z
gazi. Odwraca si i wydaje okrzyk zwycistwa. Do jej
wrzasku docza gos Uriaha, a potem w oddali rozbrzmiewa
chr krzykw.Uriah klepie mnie po ramieniu, a ja staram si
zapomnie o spojrzeniu, ktrym obrzucia mnie przyjacika.
Moe ma racj; dzisiaj ju pokazaam, na co mnie sta. Nie chc
by zachanna; nie chc by taka jak Erie. ba si siy
innych.Okrzyki triumfu staj si zaraliwe, wydzieram si,
biegnc w stron kolegw z zespou. Christina wysoko unosi
flag, wszyscy gromadz si wok niej, chwytaj za rami,
eby podnie zdobycz jeszcze wyej. Nie mog dosign,
wic staj z boku, umiecham si.Czyja rka dotyka mojego
ramienia. Dobra robota - chwali cicho Cztery.
Nie wierz, e mi si nie udao - powtarza Will, krcc gow.
Wiatr, ktry wpada przez drzwi wagonu, rozwiewa jego wosy
na wszystkie strony.
Ale spisae si na medal, nie przeszkadzae nam - kpi
rozpromieniona Christina.
Al jczy. Dlaczego musiaem by w drugim zespole?

Bo ycie jest niesprawiedliwe, Albercie. A wiat sprzysig si


przeciwko tobie - artuje Will. - Hej, mgbym jeszcze raz
zobaczy flag?
Peter, Molly i Drew siedz w kcie, z dala od czonkw zespou.
Piersi i plecy maj oblane niebiesk i row farb, wygldaj
na przygnbionych. Rozmawiaj po cichu, rzucaj na nas
ukradkowe spojrzenia, szczeglnie na Christin. To jest korzy
z trzymania wanie teraz flagi - na mnie nikt nie patrzy. A
przynajmniej nikt poza tymi co zazwyczaj. Wic wspia si
na diabelski myn, hm. - Uriah, powczc nogami, przechodzi
przez wagon i siada obok mnie. Za nim idzie Marlene, panna o
uwodzicielskim umiechu.
Tak.
Bardzo mdrze. Mdrze... jak u Erudytw - mwi dziewczyna. Jestem Marlene.
Tris - przedstawiam si. W domu porwnanie do Eru- dyty
byoby obelg, ale ona traktuje to jako komplement.
Wiem, kim jeste. Pierwsza, ktra skoczya, zostaje w gowie.
Miny lata, odkd skoczyam z budynku w uniformie
Altruizmu; cae dekady.Uriah wyjmuje paintball z karabinu i
ciska go midzy kciukiem a palcem wskazujcym. Pocig
gwatownie przechyla si w lewo i chopak wpada na mnie,
zgniata kulk strumie rowej mierdzcej farby oblewa mi
twarz.
Marlene przewraca si ze miechu. Powoli wycierani farb z
twarzy i rozsmarowuj mu j na policzku. Zapach rybiego oleju
rozchodzi si po wagonie. Oj! - Znowu wyciska na mnie kulk,
ale dziurka robi si po niewaciwej stronie i farba tryska mu w
usta. Uriah kaszle i wydaje przesadne odgosy, jakby si dusi.
Wycieram twarz rkawem, miej si tak, e a boli mnie
brzuch,

jeli caie moje ycie ma by takie: gony miech, brawurowe


akcje i ten rodzaj zmczenia, jaki si czuje po cikim. ale
satysfakcjonujcym dniu, bd zadowolona. Kiedy Uriah drapie
si w jzyk koniuszkami palcw, zdaj sobie spraw, e
wystarczy, ebym przebia si przez nowicjat i takie ycie
bdzie moim udziaem.

Rozdzia 13
Nastpnego dnia rano, ziewajc, wlok si na sal treningow.
Na kocu pomieszczenia stoi wielki cel, a obok drzwi st z
rozrzuconymi na nim noami. Znowu wiczenia na celno.
Przynajmniej nie bdzie bolao.Erie stoi porodku sali tak
sztywno, jakby zamienili mu krgosup na metalowy prt. Jego
widok sprawia, e powietrze staje si dla mnie cisze,
przytacza mnie. Kiedy siedzia niedbale pod cian, mogam
przynajmniej udawa, e go nie ma. Dzisiaj nie mog
udawa. Jutro ostatni dzie pierwszego etapu - oznajmia. Wtedy znw podejmiecie walki. Teraz nauczycie si celowa.
Niech wszyscy wezm po trzy noe. - Mwi gosem gbszym
ni zazwyczaj. -1 uwaajcie, kiedy Cztery bdzie wam
pokazywa prawidowe techniki rzucania.
Z pocztku nikt si nie rusza. Jazda!
Przepychamy si, eby wzi sztylety. Nie s takie cikie jak
karabiny, ale i tak dziwnie si czuj, kiedy mam je w rku. jakby
nie byo mi wolno ich trzyma.
Dzisiaj jest w zym nastroju mamrocze Christina.
A kiedy jest w dobrym? - odpowiadam tym samym tonem.

Ale wiem, o co jej chodzi. Sdzc po jadowitym spojrzeniu.


ktrym Erie obrzuca instruktora, kiedy ten nie patrzy, poraka z
ostatniej nocy musiaa mu dopiec bardziej, ni daje po sobie
pozna. Wygrana w zdobywaniu flagi to kwestia dumy, a duma
jest dla Nieustraszonych wana. Waniejsza ni rozsdek albo
sens.Pierwszy rzut. Przygldam si ramieniu instruktora.
Kolejny - obserwuj jego postaw. Za kadym razem trafia w
cel, robi wydech, kiedy rzuca. Ustawi si w szereg! - rozkazuje
Erie.
Popiech na nic si nie zda. Mwia mi to matka, kiedy uczyam
si robi na drutach. Musz o tym myle jako wiczeniu
intelektualnym, a nie fizycznym. Wic pierwsze kilka minut
wicz bez noa, znajduj prawidow odlego, ucz si
odpowiednich ruchw ramieniem.Erie za szybko chodzi za
nami. Sztywniaczka zarobia chyba za duo ciosw w gow! Szydzi Peter oddalony ode mnie o kilka osb. - Hej,
Sztywniaczko! Pamitasz, co to n?
Ignoruj go, znowu wicz rzut - teraz z noem w rku. ale nie
rzucam. Odcinam si od krokw Erica, kpin Petera i od
dokuczliwego wraenia, e Cztery patrzy na mnie. Rzucam. N
koziokuje, uderza z trzaskiem w cel. Ostrze nie wbija si, ale
sprbowaam pierwsza.Umiecham si, kiedy Peter znowu
puduje. Nie mog si powstrzyma. Hej, Peter. Pamitasz, co to
cel?
Obok mnie chrzka Christina, jej nastpny n wali w cel.P
godziny pniej Al jest jedynym nowicjuszem, ktry jeszcze nie
trafi. Kiedy my zbliamy si do tablicy, eby zebra nasz bro,
on szuka swojej na pododze.Prbuje kolejny raz i puduje, Erie
podchodzi do niego.

Taki jeste powolny, Prawy? Potrzebujesz okularw?


Mam ci przesun cel?Al robi si czerwony na twarzy. Ciska
kolejny n - ostrze leci na prawo od celu. Chopak obraca si i
uderza w cian. - Nowicjusz, co to byo? - pyta cicho Erie,
nachylajc si do Ala.Przygryzam warg. Nie jest dobrze. On...
on si wylizn - tumaczy si Al.
Hm, myl, e powiniene po niego i. - Erie przyglda si
pozostaym nowicjuszom, bo znowu przestalimy rzuca. - Czy
kazaem wam przesta?
Noe zaczynaj trzaska w tablic. Ju widzielimy
rozzoszczonego Erica, ale teraz to co innego. Jest niemal
wcieky. Mam po niego i? - Al wytrzeszcza oczy. - Ale
wszyscy rzucaj.I?
I nie chc zosta trafiony.
Myl, e moesz zaufa kolegom, e celuj lepiej ni ty. - Erie
lekko si umiecha, ale w renicach nadal byszczy mu
okruciestwo. - Id po swj n.
Al zwykle nie sprzeciwia si temu. co ka robi Nieustraszeni.
Nie sdz, eby si ba wyrazi sprzeciw; po prostu wie, e nic
by to nie dao. Tym razem zaciska swoj szerok szczk.
Dotar do granic posuszestwa. Nie - odparowuje.
Dlaczego nie? - Paciorkowate oczy Erica utkwione s w twarzy
chopaka. - Cykasz si?
Ze dostan leccym noem? Tak.
Uczciwo to jego bd. Nie odmowa, ktr przywdca mgby
przyj. Wszyscy stop! - krzyczy Erie.

Noe przestaj lata, rozmowy si urywaj. Mocno ciskam


maty sztylet. Rozej si. - Erie patrzy na Ala. - Wszyscy poza
tob.
Rzucam sztylet, upada na zakurzon podog z
guchymodgosem. Id za innymi nowicjuszami w kt,
wysuwaj si przede mnie chtni zobaczy to, od czego odek
mi si wywraca: Al wobec gniewu Erica. Sta przed celem mwi przywdca.
Wielkie rce Ala si trzs. Podchodzi do celu. Hej, Cztery. Erie spoglda przez rami. - Pomoesz mi, co?
Cztery drapie si w brew kocem noa i zblia do Erica. Oczy
ma podkrone, usta zacite - jest zmczony tak jak i
my. Bdziesz tu sta, kiedy on bdzie rzuca noami - mwi Erie
do Ala - a nauczysz si nie dyga.
Czy to naprawd potrzebne? - wtrca si Cztery. Gos ma
zmczony, ale ciao spite, czujne.
Zaciskam pici. Nieistotne, e mwi to niedbaym tonem, liczy
si wyzwanie. A Cztery rzadko rzuca Ericowi bezporednie
wyzwanie.Z pocztku Erie patrzy w milczeniu na towarzysza.
Cztery odpowiada spojrzeniem. Mijaj sekundy, wbijam
paznokcie w donie. Ja tu rzdz, pamitasz? - syczy Erie tak
cicho, e ledwie go sysz. - Tutaj i wszdzie.
Cztery czerwienieje, ale wyraz jego twarzy si nie zmienia.
Zaciska do na noach, kostki u rk mu bielej, odwraca si do
Ala.Przenosz wzrok z szeroko otwartych ciemnych oczu Ala na
jego trzsce si rce i na zacinite z determinacji szczki
instruktora. Gniew wzbiera mi w piersi, wybucha z
ust: Przestacie.

Cztery obraca n w dioni. palcami pedantycznie przesuwa po


metalowym ostrzu. Patrzy na mnie tak twardym wzrokiem, e
czuj, jakbym zmieniaa si w kamie. Wiem dlaczego. Jestem
gupia, odezwaam si w obecnoci Erica; jestem gupia, e w
ogle si odezwaam. Kady idiota moe stan przed celem brn dalej. - To niczego nie dowodzi poza tym, e nas
zastraszacie. Co.
o ile dobrze kojarz, jest oznak tchrzostwa. Wic nie powinno
to by dla ciebie trudne - parska Erie. - Jeli masz ochot zaj
jego miejsce...
Ostatnia rzecz, na jak mam ochot, to stan przed celem, ale
teraz nie mog si wycofa. Nie zostawiam sobie wyboru.
Przeciskam si przez tum nowicjuszy, kto popycha mnie w
rami. Koniec z twoj liczn buk - cedzi Peter. - Och, czekaj,
ty nie masz licznej buki.
Odzyskuj rwnowag i id w stron Ala. Kiwa mi gow.
Prbuj si umiechn zachcajco, ale mi nie wychodzi. Staj
przed tablic, gow nie sigam nawet rodka celu. Patrz na
noe instruktora: jeden w prawej rce, dwa w lewej.Mam sucho
w ustach. Prbuj przekn i znw patrz na Cztery. On nie
odwala fuszerki. Nie trafi mnie. Bdzie dobrze.Podnosz gow.
Nie drgn. Jeli drgn, udowodni Ericowi, c to nie takie atwe,
jak twierdziam. Udowodni, e jestem tchrzem. Jeli drgniesz,
Al zajmuje twoje miejsce - mwi Cztery, powoli, wyranie. Zrozumiano?
Przytakuj.Cztery nadal patrzy mi w oczy, kiedy podnosi rk,
odsuwa okie do tyu i rzuca n. To tylko bysk w powietrzu,
potem sysz guche uderzenie. Ostrze tkwi w desce, pitnacie
centymetrw od mojego policzka. Zaciskam powieki. Dziki
Bogu.

Masz dosy, Sztywniaczko? - pyta Cztery.


Przypominam sobie przeraone spojrzenie i cichy szlochAla w
nocy. Krc gow. Nie
No, to otwrz oczy. - Stuka si w punkt midzy brwiami.
Wbijam w niego wzrok, przyciskam rce do bokw, eby nie
byo wida, e si trzs. Przekada n z lewej rki do prawej, a
ja widz tylko jego oczy, kiedy drugi n uderza w cel nad moj
gow. Ten jest bliej ni poprzedni - czuj, jak chwieje si nad
moj czaszk. Daj spokj, Sztywniaczko. Niech tam stanie kto
inny i zrobi to za ciebie.
Dlaczego prbuje sprowokowa mnie do poddania si? Chce,
ebym przegraa? Zamknij si, Cztery!
Wstrzymuj oddech, kiedy obraca ostatni n w doni. Widz
bysk w jego renicach, kiedy podnosi rami i rzuca. N leci
wprost na mnie, obraca si, ostrze, rkoje. Ciao mi
sztywnieje. Tym razem, kiedy sztylet uderza w desk, ucho
mnie piecze i krew askocze w skr. Dotykam ucha. Drasn
je.A sdzc ze spojrzenia, jakie mi posya, zrobi to
specjalnie. Bardzo chciabym sta tu i widzie, e wszyscy
jestecie tacy odwani jak ona - odzywa si Erie agodnym
gosem. - Ale na dzi wystarczy.
ciska mnie za rami. Palce ma suche i zimne. Patrzy, jakby
roci sobie do mnie prawa, jakby to, czego dokonaam, byo
jego. Nie odwzajemniam si umiechem. To, co zrobiam, nie
ma z Erikiem nic wsplnego. Powinienem mie ci na oku dodaje.
Czuj kujcy strach w piersi, w gowie i w rkach. Odnosz
wraenie, jakbym na czole miaa wypalone sowo.

Gdyby Erie przyglda mi si wystarczajco dugo, mgby je


odczyta. Ale on tylko zdejmuje rk z mojego ramienia i
odchodzi.Cztery i ja zostajemy. Czekam, a sala opustoszeje i
drzwi zostan zamknite. Dopiero wtedy spogldam na niego.
Idzie w moj stron. Czy twoje... - zaczyna.
Zrobie to specjalnie! - wrzeszcz.
Tak, specjalnie - odpowiada cicho. - A ty powinna mi
podzikowa, e ci pomogem.
Zgrzytam zbami. Podzikowa? Mao nie przekue mi ucha,
cay czas namiewae si ze mnie. Za co miaabym ci
dzikowa?
Wiesz, troch mnie mczy to czekanie, a zaapiesz!
Gapi si na mnie ze zoci, ale nawet wtedy jego oczypozostaj
yczliwe. Maj szczeglny odcie bkitu, tak ciemny, e
prawie czarny, z maymi jasnoniebieskimi plamkami na lewej
tczwce, tu przy krawdzi. Zaapa? Co zaapa? e chciae
udowodni Erico- wi. jaki z ciebie wielki twardziel? e jeste
sadyst takim jak on?
Nie jestem sadyst. - Nie krzyczy. Wolaabym, eby krzycza.
Mniej bym si baa. Nachyla si. Twarz zblia si do mojej
twarzy. To przypomina mi, jak leaam kilkanacie centymetrw
od kw atakujcego psa podczas testu przynalenoci. Gdybym chcia ci skrzywdzi, to nie sdzisz, e ju bym to
zrobi? - dodaje.
Przechodzi przez sal, wali noem w st tak mocno, e ostrze
wbija si prawie do rkojeci. Ja... - zaczynam si drze, ale jego
ju nie ma. Wrzeszcz z wciekoci i ocieram krew z ucha.

Rozdzia 14
Dzi wigilia Dnia Wizyt. Myl o nim, jakbym mylaa kocu
wiata: potem nic ju si nie liczy. Wszystko, co robi, jest
przygotowaniem do tego dnia. Moe znowu zobacz rodzicw.
Moe nie. Co gorsze? Nie wiem.
Prbuj wcign nogawk na udo, ale utyka tu powyej
kolana. Marszcz brwi, patrz na nog. Nabrzmiae minie
zatrzymuj materia. Puszczam nogawk i przez rami
spogldam na tyln cz uda. Wystaje tam inny
misie.Odsuwam si w bok, eby stan przed lustrem. Widz
minie, ktrych wczeniej nie byo, na ramionach,
nogach brzuchu. Szczypi si w bok, gdzie warstwa tuszczu
zapowiadaa zaokrglenia. Nic. Nowicjat Nieustraszonych
zrabowa wszelk agodno ciaa. To dobrze czy le?
Przynajmniej teraz jestem silniejsza. Owijam si rcznikiem i
wychodz z azienki dla dziewczyn. Licz na to, e w sypialni
nie ma nikogo i nie zobacz mnie w rczniku, ale nie mog
woy tych spodni.Kiedy otwieram drzwi do sypialni, czuj
ciar w odku. Peter, Molly, Drew i inni nowicjusze stoj w
rogu i si miej. Podnosz wzrok, kiedy wchodz, i zaczynaj
chichota. Najgoniej, parskajc, rechocze Molly.Prbuj
udawa, e ich tutaj nie ma, i szukam w szufladzie pod swoim
kiem sukienki, ktr si wcisna mi Christina. Z jedn rk
zacinit na rczniku, z sukienk w drugiej, wstaj. Tu za mn
stoi Peter.Odskakuj, omal nie uderzam gow o ko
przyjaciki. Prbuj przelizn si obok Petera, ale on opiera
sio metalow ram i blokuje mi drog. Powinnam si domyli,
e nie pozwoli mi tak atwo odej. Nie przypuszczaem, e
jeste taka chuda, Sztywniaczko.

Odczep si ode mnie. - Jako udaje mi si zachowa spokojny


ton.
Wiesz, to nie Baza. Tutaj nikt nie musi wykonywa rozkazw
Sztywniaka. - Obrzuca mnie wzrokiem od gry do dou, nie
zachannie jak mczyzna kobiet, ale z okruciestwem,
przygldajc si wszystkim wadom. W uszach sysz bicie
wasnego serca, powoli zblia si reszta towarzystwa, tworz
tumek za Peterem.
Kiepsko.Musz si std wynosi.Ktem oka widz woln drog
do drzwi. Gdyby udao mi si przemkn pod ramieniem Petera
i pobiec pdem do wyjcia, mogoby si uda. Patrzcie na ni. Molly krzyuje rce. Umiecha si do mnie. - To przecie
dziecko.
No, nie wiem - wtrca si Drew. - Moe co ukrywa pod tym
rcznikiem. Moe popatrzymy i sprawdzimy?
Teraz. Schylam si i migam do drzwi. Co chwyta i cignie
rcznik, kiedy biegn, potem mocno szarpie. Peter trzyma
materia w garci. Rcznik wylizguje mi si z doni, czuj
zimno na nagim ciele, woski je mi si na karku.Wybucha
miech, biegn szybko, jak najszybciej przed siebie, sukienk
trzymam przy ciele, eby je okry. Gnam korytarzem do
azienki, opieram si o drzwi, ciko dysz. Zamykam oczy.Nic
si nie stao. Nie obchodzi mnie to.Szloch wydobywa mi si z
ust, wal si doni po wargach, eby go powstrzyma. Nie liczy
si to, co widzieli. Krc gow, jakby ten ruch mia sprawi, e
to bdzie prawd. Trzscymi rkami wkadam sukienk prost, czarn, do kolan, z dekoltem w serek ukazujcym tatuae
na obojczyku.Kiedy ju jestem ubrana, przechodzi mi ochota na
pacz. Czuj, jak co gorcego i gwatownego skrca mi
odek. Chc im zrobi krzywd.

Przygldam si swoim oczom w lustrze. Chc, wic zrobi.W


sukience nie mog walczy, dlatego bior nowe ubrania z Jamy,
dopiero potem id na sal treningow na swoj ostatni walk.
Mam nadziej, e z Peterem. Hej, gdzie bya dzi rano? - pyta
Christina na mj widok.
Mru oczy, eby zobaczy tablic po przeciwnej stronie sali.
Miejsce obok mojego imienia jest puste - jeszcze nie dostaam
przeciwnika. Napadli na mnie.
Cztery stoi przed tablic i wpisuje imi obok mojego. Prosz,
niech to bdzie Peter, prosz, prosz... Dobrze si czujesz,
Tris? Wygldasz na troch... - odzywa si Al.
Troch jak?
Cztery odsuwa si od tablicy. Imi wypisane obok mojego to
Molly. Nie Peter, ale i tak dobrze. Troch spit - koczy Al.
Moja walka jest ostatnia na licie, to znaczy, e bd musiaa
przeczeka trzy pojedynki, zanim wejd na aren.Edward i Peter
walcz przedostatni - wietnie. Jedynie Edward moe pobi
Petera. Christina zmierzy si z Alem. czyli Al szybko przegra,
tak jak przegrywa przez cay tydzie. Nie rb mi krzywdy,
okay? - prosi Al Christin.
Niczego nie obiecuj - odpowiada Christina.
Pierwsza para - Will i Myra - staj naprzeciwko siebiena arenie.
Przez sekund przesuwaj si do przodu i do tyu, jedno
wyrzuca i cofa rami, drugie kopie i chybia. Po drugiej stronie
sali Cztery opiera si o cian i ziewa.Patrz na tablic i prbuj
przewidzie wyniki walk. Nie zabiera mi to duo czasu. Potem
przygryzam palec i myl o Molly. Christina przegraa z ni, a
zatem Molly jest dobra.

Ma silny cios, ale nie pracuje nogami. Jeli nie bdzie moga
mnie uderzy, nie zrobi mi nic zego.Jak si spodziewaam,
kolejne starcie midzy Christin a Alem koczy si szybko i
bezbolenie. Chopak pada po kilku mocnych ciosach w twarz i
si nie podnosi. Erie krci gow.Walka Edwarda i Petera
zabiera wicej czasu. Chocia s najlepszymi zawodnikami,
dysproporcje midzy nimi s zauwaalne. Edward pierwszy wali
Petera w szczk, a ja przypominam sobie, co mwi o nim Will
- e uczy si walki od dziesitego roku ycia. To oczywisto.
Jest szybszy i sprytniejszy nawet od Petera.Do zakoczenia
trzech walk moje paznokcie s poobgryzane prawie do krwi i
zaczynam by godna przed lunchem. Wchodz na aren, nie
patrzc na nikogo i na nic poza rodkiem sali. Zo troch mi
przesza, ale nietrudno j przywoa. Wystarczy, ebym
pomylaa, jak mi byo zimno i jak gono si mieli. Patrzcie
na ni. To dziecko.Molly staje naprzeciwko mnie. Czy to, co
widziaam na twoim lewym poladku, to znami? - pyta z
umiechem. - Boe, ale ty jeste blada, Sztywniaczko.
Wykona pierwszy ruch. Zawsze tak robi.Rzuca si na mnie i
wkada ca swoj wag w uderzenie. Kiedy jej ciao przesuwa
si do przodu, robi unik i bij j pici w brzuch, tu nad
ppkiem. Zanim zdy mnie dopa, przelizguj si obok niej,
z uniesionymi rkami, gotowa do kolejnego ataku.Ju si nie
umiecha. Szaruje na mnie, jakby chciaa mnie przewrci, a ja
schodz jej z drogi. Sysz w gowie gos instruktora, e
najpotniejsz broni, ktr mam, jest okie. Musz tylko
znale sposb, jak go uy.Blokuj cios przedramieniem.
Uderzenie boli, ale ledwie to zauwaam. Molly zgrzyta zbami i
wydaje wcieky

jk, ktry brzmi bardziej jak gos zwierzcia ni czowieka.


Nieudolnie prbuje mnie kopn w bok, ale robi unik i kiedy
traci rwnowag, skacz na ni i wbijam okie w jej twarz. W
sam por odchyla gow i okie ociera sio jej
podbrdek.Uderza mnie w ebra, potykam si, odzyskuj
oddech. Wiem. e jest co, czego nie chroni. Chc rbn j w
twarz, ale moe to nie jest mdre posunicie. Przygldam si
przeciwniczce przez kilka sekund. Rce trzyma za wysoko,
osaniaj nos i policzki, ale brzuch i ebra pozostaj bez obrony.
Molly i ja popeniamy ten sam bd w walce.Nasze oczy
spotykaj si na chwil.Celuj nisko hakiem, pod ppek. Pi
grznie mi w ciele Molly, wyciskajc z jej ust cikie
westchnienie, ktre czuj przy uchu. Kiedy sapie, podcinam j,
pada twardo na ziemi, wzbijajc tuman kurzu. Odcigam stop
i kopi w ebra tak mocno, jak tylko potrafi.Matka i ojciec nie
pochwaliliby mnie za kopanie lecego.Wszystko mi
jedno.Molly zwija si w kbek, eby chroni bok, znw kopi,
tym razem w brzuch. ,.Jak dziecko. Znowu kopi, trafiam w
twarz. Krew tryska z nosa i rozlewa si po ustach. Patrzcie na
ni. Kolejny kopniak lduje na piersi.Znowu podrywam stop,
ale rce instruktora zaciskaj si wok moich ramion, odciga
mnie z nieodpart si. Oddycham przez zacinite zby, patrz
na zakrwawion Molly. Ten kolor jest gboki, bogaty, na swj
sposb pikny.Dziewczyna jczy, sysz bulgotanie w jej gardle,
przygldam si, jak krew kapie jej z warg. Wygraa - mruczy
Cztery. - Przesta.
Ocieram pot z czoa. Cztery patrzy na mnie. Oczy ma zbyt
szeroko otwarte; wygldaj na zaniepokojone. Chyba powinna
wyj - mwi. - Przejd si.

Dobrze si czuj. Teraz dobrze si czuj - powtarzam, tym


razem do siebie.
auj, e nie mog powiedzie, e przykro mi z powodu
tego.co zrobiam.Nie jest mi przykro.

Rozdzia 15
Dzie Wizyt. Przypominam to sobie, ledwie otwieram oczy.
Serce mi skacze, a potem opada, kiedy widz, jak Molly kutyka
przez sypialni z fioletowym nosem midzy kawakami plastra.
Jak tylko wychodzi, zaraz szukam Petera i Drew. Obaj s gdzie
indziej, wic szybko wskakuj w ciuchy. Pki tych dwch tu nie
ma, jest mi obojtne, czy kto widzi mnie w bielinie. Ju si
tym nie przejmuj.Kady ubiera si w milczeniu. Nawet
Christina si nie umiecha. Wiemy, e moemy pj na poziom
Jamy, przyjrze si wszystkim twarzom i nie znale tej, ktra
jest nam bliska.ciel ko tak, jak uczy mnie ojciec, z mocno
nacignitymi rogami. Kiedy zdejmuj wosek z poduszki,
wchodzi Erie. Uwaga - oznajmia, odgarniajc znad oczu czarny
kosmyk. - Chc wam da par rad na temat dzisiejszego dnia.
Gdyby jakim cudem wasze rodziny przyszy do was z wizyt...
- przyglda si nam i umiecha - ...w co wtpi, najlepiej nie
okazywa przywizania. To uatwi spraw i wam, i waszym
bliskim. Bardzo powanie traktujemy te tutaj powiedzenie
Frakcja ponad krwi. Tsknota do rodzicw sugeruje, e nie
jestecie cakowicie zadowoleni z nowej grupy, a to byoby
karygodne. Zrozumiano?

Ja rozumiem. Sysz grob w ostrym gosie Erica. Tylko


ostatni cz mowy wygosi na serio: jestemy Nieustraszeni i
musimy postpowa wedug naszych zasad.Erie zatrzymuje
mnie, kiedy wychodz z sypialni. Chyba nie doceniaem ci,
Sztywniaczko - mwi. - Wczoraj dobrze ci poszo.
Podnosz wzrok i patrz na niego. Po raz pierwszy, odkd
dooyam Molly, odzywa si poczucie winy. Jak Erie myli, e
zrobiam co dobrze, musiaam to zrobi le. Dzikuj. Wymykam si z sypialni.
Kiedy oczy przyzwyczaiy mi si do przymionego wiata
korytarza, widz przed sob Christin i Willa. Chopak mieje
si, prawdopodobnie z dowcipu Christiny. Nie prbuj ich
dogoni. Nie wiem dlaczego, ale myl, e popeniabym bd,
gdybym si wtrcia.Al si gdzie zapodzia. Nie widziaam go
w sypialni i nie idzie teraz do Jamy. Moe ju tam
jest.Przeczesuj palcami wosy i ukadam je w kok. Sprawdzam
ubranie - jestem zasonita? Spodnie mam obcise, obojczyki
odkryte. To im si nie spodoba.A kogo to obchodzi, co im si
spodoba? Zaciskam zby. Teraz to jest moja frakcja. Tutaj nosi
si takie ubrania. Zatrzymuj si tu przed kocem
korytarza.Gocie stoj na poziomie Jamy, wikszo to rodziny
nowicjuszy z Nieustraszonych. Nadal wygldaj dla mnie
dziwnie - matka z przekut brwi, ojciec z wytatuowanym
ramieniem, nowicjusz z fioletowymi wosami, rodzinka w
komplecie. Dostrzegam Drew i Molly - tkwi samotnie w kocu
jednej z hal. Tumi umiech. Przynajmniej ich bliscy nie
przyszli.Ale rodzina Petera si pojawia. Mj wrg stoi obok
wysokiego mczyzny o krzaczastych brwiach i niskiej,

potulnie wygldajcej kobiety z rudymi wosami. adne z


rodzicw nie patrzy na syna. Oboje nosz czarne spodnie i biae
koszule, typowy strj Prawoci, a ojciec mwi tak gono, e
niemal sysz kade jego sowo. Czy wiedz, jakim czowiekiem
jest ich dziecko?I znowu... a jakim czowiekiem ja jestem?Po
drugiej stronie hali Will rozmawia z kobiet w niebieskiej
sukience. Nie wyglda do staro, eby by jego matk, ale ma
t sam zmarszczk midzy brwiami co on i takie same zote
wosy. Kiedy mwi, e ma siostr, moe to ona.Obok niego
moja przyjacika ciska ciemnoskr kobiet w bieli i czerni.
Za Christin stoi dziewczyna, te z Prawoci. Modsza
siostra.Czy w ogle powinnam si fatygowa i szuka w tumie
rodzicw? Mog wrci do sypialni.Wtedy j dostrzegam.
Matka stoi sama obok balustrady, zczone rce trzyma przed
sob. Nigdy nie wygldaa bardziej nie na miejscu, w szarych
spodniach i szarym akiecie zapitym pod szyj, z prosto
zaczesanymi lokami, agodn min. Zaczynam i do niej, zy
gromadz mi si pod powiekami. Przysza. Przysza do mnie.Id
szybciej. Widzi mnie, przez sekund ma obojtny wyraz twarzy,
jakby nie wiedziaa, kim jestem. Potem oczy si jej zapalaj i
otwiera ramiona. Pachnie mydem i detergentem z
pralni, Beatrice - szepce. Przesuwa rk po moich wosach.
Nie pacz, nakazuj sobie. Trzymam j, dopki nie pozbywam
si wilgoci z oczu, odsuwam si, eby znowu popatrze na
matk. Umiecham si zamknitymi ustami, tak jak ona. Dotyka
mojego policzka. Och. no prosz. Zaokrglia si. - Kadzie
mi rk na ramieniu. - Powiedz, jak si miewasz.

Ty pierwsza. - Wrciy stare nawyki. Naley ustpi


pierwszestwa. Nie powinnam pozwoli, eby rozmowa za
dugo skupiaa si na mnie. Powinnam si upewni, czy czego
nie potrzebuje.
Dzisiaj specjalna okazja. Przyjechaam ci odwiedzi, wic
mwmy przede wszystkim o tobie. To prezent ode mnie dla
ciebie.
Moja bezinteresowna matka. Daje mi prezenty po tym, jak
opuciam j i ojca. Podchodzimy do balustrady nad przepaci.
Jestem szczliwa, e mog by blisko mamy. Ostatnie ptora
tygodnia byo bardziej pozbawione uczu, ni mi si wydawao.
W domu rzadko si dotykalimy i jeli chodzi o rodzicw, to
najwyej widziaam, jak trzymaj si za rce przy stole w
jadalni, ale i tak to byo wicej ni tu i teraz. Tylko jedno
pytanie. - W gardle czuj wasny puls. - Gdzie tata? Odwiedza
Caleba?
Ach. - Krci gow. - Musia pj do pracy.
Spuszczam wzrok. Moesz powiedzie, e nie chcia przyj.
Jej oczy bdz po mojej twarzy. Twj ojciec zrobi si
ostatnio samolubny. To nie znaczy, e ci nie kocha, sowo daj.
Patrz na ni oszoomiona. Mj ojciec... samolubny? Bardziej
zaskakujce od tej etykietki wydaje si to, e ona mu ja
nadaa.Poznaj, e si zoci. Nie spodziewaam si, e jest do
tego zdolna. Ale musi tak by; skoro nazwaa go samolubnym,
musi by za. A co u Caleba? Odwiedzisz go pniej?
Chciaabym, ale Erudyci zabronili gociom z Altruizmu wstpu
na ich teren. Gdybym sprbowaa, zostaabym usunita.
Co? To straszne. Dlaczego to zrobili?

Tarcia midzy naszymi frakcjami s wiksze ni kiedykolwiek odpowiada. - auj, e do tego doszo, ale niewiele mog z tym
zrobi.
Myl o Calebie, jak stoi wrd nowicjuszy Erudytw, jak szuka
w tumie twarzy matki, i czuj ucisk w brzuchu. Nadal si
gniewam na niego, e ukrywa przede mn tyle tajemnic, ale nie
chc jego krzywdy. To straszne - powtarzam. Patrz w przepa.
Przy balustradzie stoi Cztery. Sam. Chocia ju nie jest
nowicjuszem, wikszo Nieustraszonych spotyka si tego dnia
z rodzinami. Albo rodzina go nie odwiedzia, albo nie pochodzi
z Nieustraszonych. Z jakiej frakcji przyszed?
To jeden z
moich instruktorw. - Nachylam si bliej matki. - Jest troch
przeraajcy.
Jest przystojny.
api si na tym, e odruchowo przytakuj. Matka mieje si i
zdejmuje rk z mojego ramienia. Chc odcign j od
instruktora, ale w chwili, kiedy zamierzam zaproponowa,
ebymy poszy gdzie indziej, on spoglda przez rami.Na
widok mojej matki szeroko otwiera oczy. Ona podaje mu
rk. Cze. Mam na imi Natalie - przedstawia si. - Jestem
matk Beatrice.
Nigdy nie widziaam, eby podawaa komu rk. Cztery ciska
jej do, sztywno potrzsa ni dwa razy. Gest u obojga nie
wyglda naturalnie. Nie, Cztery nie pochodzi z Nieustraszonych,
skoro takie powitanie nie idzie mu atwo. Cztery. Mio ci
pozna.
Cztery - powtarza matka z umiechem. - To pseudonim?
Tak - odpowiada wprost. Jakie jest jego prawdziwe imi? Twoja crka dobrze sobie radzi. Nadzoruj jej trening.
Od kiedy nadzorowanie znaczy rzuca w kogo noami i
opiernicza go przy kadej okazji?

Mio sysze. Wiem par rzeczy o nowicjacie Nieustraszonych i


martwiam si o crk.
Cztery patrzy na mnie, przyglda si mojej twarzy, od nosa po
usta i podbrdek. Nie masz si o co martwi - zapewnia.
Nie potrafi si powstrzyma, czerwieni si. Mam nadziej, e
nie zauwayli.Czy tylko j pociesza, bo to moja matka, czy
naprawd uwaa, e jestem zdolna? I co oznaczao to
spojrzenie?Matka przechyla gow. Cztery, wygldasz jako
znajomo.
Ciekawe dlaczego, bo nie mam zwyczaju zadawa si z
Altruistami - odpowiada, niespodziewanie chodno.
Ona wybucha miechem. Lekkim, p na p powietrza i
dwiku. Ostatnio niewielu to robi. Nie bior tego do siebie.
Jakby si troch odpry. C, zostawiam was same.
Patrzymy, jak odchodzi. Ryk rzeki wypenia mi uszy. Moe
Cztery urodzi si wrd Erudytw, co wyjania, dlaczego
nienawidzi Altruizmu. Albo przekonuj go artykuy, ktre
Erudyci pisz na nasz - ich, przypominam sobie - temat. Ale to
byo mie z jego strony, e powiedzia matce, jak dobrze mi
idzie, chocia wiem, e sam w to nie wierzy. Zawsze jest taki? pyta matka.
Gorszy.
Masz tu przyjaci?
Kilku. - Patrz przez rami na Willa, Christin i ich rodziny.
Christina dostrzega moje spojrzenie, macha do mnie i umiecha
si, wic idziemy w jej stron.Ale zanim dochodzimy, niska,
krga kobieta w czarno- -biaej pasiastej koszuli dotyka mojego
ramienia. Wzdrygam si, powstrzymuj ch, eby odtrci jej
rk.

Przepraszam - mwi. - Znasz mojego syna Alberta?


Alberta? - powtarzam. - Och... Ala? Tak. znam.
A gdzie moglibymy go znale? - Wskazuje mczyzn
stojcego za ni. Jest wysoki i wielki jak gaz. Najwyraniej
ojciec Ala.
Przepraszam, nie widziaam go dzisiaj rano. Moe tam
powinnicie poszuka? - Unosz palce w kierunku szklanego
sufitu nad nami.
Ojej. - Matka Ala wachluje twarz rk. - Wolaabym nie
podejmowa tej wspinaczki raz jeszcze. Mao nie dostaam
ataku paniki, kiedy tu schodziam. Dlaczego przy tych ciekach
nie ma balustrad? Czy wy wszyscy jestecie wariatami?
Umiecham si lekko. Par tygodni temu mogabym uzna to
pytanie za obraliwe. ale spdziam zbyt wiele czasu z
transferami z Prawoci, eby ich brak taktu mnie
zaskoczy. Wariatami nie. Nieustraszonymi tak. Jeli go
zobacz, powiem, e go szukacie.
Widz, e matka umiecha si tak jak ja. Inni rodzice transferw
wycigaj szyj, rozgldaj si po cianach Jamy, po suficie
Jamy, ale nie ona. Po prostu patrzy w przepa. Oczywicie,
otoczenie jej nie interesuje - pochodzi z Altruizmu. Ciekawo
jest jej obca.Przedstawiam matk Willowi i Christinie.
Przyjacika przedstawia mnie swojej matce i siostrze. Ale
kiedy Will prezentuje mnie Carze, swojej starszej siostrze, ta
obdarza mnie spojrzeniem, od ktrego uschaby rolina, i nie
wyciga do mnie rki. Gniewnie patrzy na moj matk. Will, nie
mog uwierzy, e kolegujesz si z jedn z nich - cedzi.
Moja matka ciga wargi, ale rzecz jasna milczy. Caro - mwi
Will nachmurzony - nie naley by niegrzecznym.

Och. jasne, e nie. Wiesz, kim ona jest? - Pokazuje na moj


matk. - Zon czonka rady. Prowadzi agencj ochotnikw,
ktra podobno pomaga bezfrakcyjnym. Mylisz, e nie wiem, e
po prostu gromadzicie wszystko, eby rozdziela to we wasnej
frakcji, kiedy my nie dostajemy wieego jedzenia przez
miesic, h? Jedzenie dla bezfrakcyjnych, akurat.
Przepraszam - reaguje agodnie moja matka. - Wydaje mi si, e
si mylisz.
Myl si. Ha! - parska Cara. - Na pewno jestecie tacy, na jakich
wygldacie. Grupa beztroskich dobroczycw, bez ani jednej
samolubnej kostki w ciele. Wanie.
Nie odzywaj si tak do mojej matki. - Twarz mam czerwon.
Zaciskam pici. - Jeszcze jedno sowo pod jej adresem i
przysigam, e zami ci nos.
Odsu si, Tris - nakazuje Will. - Nie uderzysz mojej siostry.
O? - Unosz brwi. - Tak mylisz?
Nie uderzysz. - Matka dotyka mnie w rami. - Daj spokj,
Beatrice. Nie chcemy robi kopotu siostrze twojego przyjaciela.
Mwi to agodnie, ale jej do tak mocno ciska mi rk, e
omal nie krzycz z blu, kiedy mnie odciga. Szybko kroczy w
stron jadalni. Ale zanim do niej dochodzi, robi ostry skrt w
lewo, w jeden z ciemnych korytarzy, ktrych jeszcze nie
zwiedziam. Mamo! - woam. - Mamo, wiesz, dokd idziesz?
Zatrzymuje si przy zamknitym pokoju i staje napalcach,
zaglda w podstaw lampy zwisajcej z sufitu. Kilka sekund
pniej kiwa gow i znowu odwraca si do
mnie. Powiedziaam, adnych pyta na mj temat. I ja nie
artuj. Jak ci naprawd idzie, Beatrice? Jak z walkami? Ktra
jeste w rankingu?

W rankingu? Wiesz, e walczyam? Wiesz, e jestem ustawiona


w rankingu?
Zasady nowicjatu Nieustraszonych nie s cile tajne.
Nie mam pojcia, czy atwo dowiedzie si, co innefrakcje robi
podczas nowicjatu, ale podejrzewam, e to nie takie
proste.Jestem prawie na szarym kocu, mamo - odpowiadam
powoli.
Dobrze. - Kiwa gow. - Nikt nie przyglda si za dokadnie tym
na dole. Suchaj, Beatrice, to bardzo wane: jakie byy wyniki
twojego testu przynalenoci?
Ostrzeenie Tori pulsuje mi w gowie. Nie mw nikomu.
Powinnam powiedzie, e wyszed mi Altruizm, bo to wanie
Tori zapisaa w systemie.Patrz matce w oczy - jasnozielone,
obramowane ciemnymi smugami rzs. Wok ust ma
zmarszczki, ale poza tym nie wyglda na swj wiek. Te
zmarszczki pogbiaj si, kiedy nuci. Zazwyczaj nuci, kiedy
zmywa naczynia.To moja matka.Mog jej zaufa. Byy
niejednoznaczne - mwi cicho.
Tak podejrzewaam. - Wzdycha. - Wiele dzieci wychowanych w
Altruizmie otrzymuje taki wynik. Nie wiemy dlaczego. Ale
musisz by bardzo ostrona podczas drugiego etapu nowicjatu,
Beatrice. Trzymaj si rodka grupy, bez wzgldu na to, co
robisz. Nie cigaj na siebie uwagi. Rozumiesz?
Mamo, o co tu chodzi?
Wszystko mi jedno, jak frakcj wybraa. - Dotyka rkami
mojego policzka. - Jestem twoj matk i chc, eby bya
bezpieczna.
To dlatego, e jestem... - zaczynam, ale ona przyciska palce do
moich ust.
Nie wymawiaj tego sowa - syczy. - Nigdy.

Wic Tori miaa racj. To niebezpieczne by Niezgodn. Tylko


e ja nadal nic z tego nie rozumiem. Dlaczego?
Krci gow. Nie mog powiedzie.
Spoglda za siebie, tam gdzie ledwie wida wiato z poziomu
Jamy. Sysz krzyki i rozmowy, miech i szuranie ng. Zapach z
jadalni dociera do mojego nosa, sodki i drodowy: pieczenie
ciasta. Kiedy matka odwraca si do mnie, zby ma
zacinite. Chc, eby co zrobia - mwi. - Nie mog pj z
wizyt do twojego brata, ale ty moesz po zakoczeniu
nowicjatu. Wic prosz, znajd go i powiedz, eby
przeprowadzi badania nad surowic symulacji. Dobrze? Zrobisz
to dla mnie?
Nie, chyba e mi to wyjanisz, mamo! - Krzyuj ramiona. Jeli chcesz, ebym cay dzie wczya si po terenach
Erudytw, to musisz mi poda powd!
Nie mog. Przepraszam. - Cauje mnie w policzek i odsuwa za
ucho lok, ktry wysun mi si z koka. - Powinnam i. Lepiej,
jeli nie bdziemy wyglday na przywizane do siebie.
Jest mi obojtne, jak dla nich wygldam.
A nie powinno by. Sdz, e ju ci monitoruj.
Odchodzi, a ja jestem zbyt oszoomiona, eby za nipj. Na
kocu korytarza si odwraca. We dla mnie kawaek ciasta,
dobrze? Czekoladowego, jest wspaniale. - Umiecha si dziwnie
krzywo i dodaje: - Kocham ci, wiesz.
I znika.Stoj sama w niebieskim wietle lampy nade mn i ju
rozumiem.Musiaa kiedy tutaj by. Pamita ten korytarz. Wieo
przebiegu nowicjatu.Moja matka bya Nieustraszon.

Rozdzia 16
Po poudniu wracam do sypialni, podczas gdy wszyscy spdzaj
czas z rodzinami, i znajduj Ala. Siedzi na ku i patrzy na
cian, na ktrej zazwyczaj wisi tablica. Cztery zdj j wczoraj,
eby wyliczy nasz ranking po pierwszym etapie. Tu jeste! woam. - Rodzice ci szukali. Znaleli?
Krci gow. Siadam obok niego. Moja noga jest dwa razy
chudsza od jego nogi, nawet teraz, kiedy zrobia si bardziej
uminiona. Al nosi czarne szorty. Na kolanie ma fioletowo-niebieskiego sica i blizn. Nie chciae ich widzie?
Nie chciaem, eby pytali, jak mi idzie. Musiabym
odpowiedzie, a oni wiedzieliby, kiedy kami.
Hm... - Chtnie bym go jako podniosa na duchu. - A co jest z
tob nie tak?
mieje si ochryple. Przegraem wszystkie walki od tej z
Willem. Nie idzie mi dobrze.
Dlatego, e chciae. Tego te nie moesz im powiedzie?
Krci gow. Tacie zawsze zaleao, ebym tu przyszed. To
znaczy, chcieli, ebym zosta w Prawoci, ale mwili tak tylko
dlatego, e powinni. Zawsze podziwiali Nieustraszonych, oboje.
Nie zrozumieliby, gdybym prbowa im to wyjani.
Och. - Stukam palcem w kolano. Potem patrz na Ala. - To
dlatego wybrae Nieustraszonych? Ze wzgldu na rodzicw.
Krci gow.

Nie. Chyba myl, e to wane, eby chroni ludzi. Stawa w


ich obronie. Tak jak ty obronia mnie. - Umiecha si. - Tego
oczekuje si od Nieustraszonych, prawda? To jest odwaga. A
nie... krzywdzenie ludzi bez powodu.
Przypominam sobie, co powiedzia mi Cztery, e kiedy prac
zespoow Nieustraszeni uznawali za swj priorytet. Jacy oni
byli wtedy? Czego bym si nauczya, gdybym trafia tutaj, kiedy
moja matka bya Nieustraszon? Moe nie zamaabym Molly
nosa. I nie groziabym siostrze Willa.Czuj ukucie winy. Moe
po nowicjacie jako si uoy.
Przeczuwam, e bd ostatni. Chyba zobaczymy to dzi
wieczorem.
Przez duszy czas siedzimy obok siebie. Lepiej by tutaj i
milcze, ni by w Jamie i patrze, jak wszyscy miej si
razem ze swoimi rodzinami.Ojciec mawia, e czasem
najbardziej mona komu pomc, kiedy si po prostu jest blisko
niego. Dobrze mi, kiedy robi co, z czego byby dumny, jakby
zacierao si wszystko to, co zrobiam, z czego nie byby
dumny. Wiesz, przy tobie czuj si odwaniejszy - mwi Al. Jakbym tutaj pasowa, tak jak ty pasujesz.
Ju mam odpowiedzie, kiedy zarzuca mi rk na rami. Nagle
nieruchomiej, gorco oblewa mi policzki.Chciaabym si myli
co do uczu, jakie ywi do mnie Al. Ale si nie myl.Nie
nachylam si do niego. Prostuj si, jego rami opada. Potem
wkadam donie midzy kolana. Tris, ja... - Glos ma spity.
Patrz na niego. Jest zaczerwieniony tak jak ja, ale nie pacze,
wyglda po prostu na zakopotanego. - Hm... przepraszam koczy. - Nie prbowaem... hm. Przepraszam.
auj, e nie potrafi mu powiedzie, eby nie bral tego do
siebie. Mogabym wyzna, e moi rodzice rzadko

trzymali si za rce nawet w domu, wic wywiczyam si w


odpychaniu wszelkich gestw wyraajcych uczucie, bo tale
mnie wychowali, ebym traktowaa je powanie. Moe gdybym
mu to powiedziaa, pod zaenowaniem nie kryoby si poczucie
krzywdy.Ale oczywicie to musi by odbierane osobicie. Jest
moim przyjacielem - i nic wicej. Co jest bardziej osobiste ni
to?Robi wdech, a z wydechu zmuszam si do umiechu. Za
co przepraszasz? - Prbuj, eby te sowa zabrzmiay niedbale.
Otrzepuj dinsy, chocia nic na nich nie ma, i wstaj. - Musz
i.
Kiwa gow i nie patrzy na mnie. Dasz sobie rad? - pytam. To znaczy... ze wzgldu na rodzicw. Nie dlatego, e... - milkn.
Nie wiem, co bym dodaa, gdybym nie umilka.
O, tak. - Znowu przytakuje, troch zbyt energicznie. - Na razie,
Tris.
Staram si nie wychodzi z sypialni za szybko. Kiedy drzwi
zamykaj si za mn, dotykam doni czoa i umiecham si
lekko. Mimo wszystko mio by ubian.Wspominanie wizyt
rodzin byoby zbyt bolesne, w'ic tego wieczoru gada si tylko o
kocowym rankingu po pierwszym etapie. Za kadym razem,
kiedy kto blisko mnie porusza ten temat, gapi si w jaki
punkt po drugiej stronie pokoju i udaj, e nie sysz.Mj wynik
nie moe by taki zy, szczeglnie po tym, jak pokonaam
Molly, ale moe by za saby, ebym wesza do pierwszej
dziesitki na koniec nowicjatu, zwaszcza jeli wemie si pod
uwag nowicjuszy urodzonych jako Nieustraszeni.Do kolacji
siadam z Chrisitn, Willem i Alem w kcie. Jestemy
nieprzyjemnie blisko Petera, Drew i Molly, ktrzy

s przy ssiednim stole. Kiedy rozmowa przy naszym stole


zamiera, sysz kade ich sowo. Obstawiaj wyniki rankingu.
Co za niespodzianka. Nie pozwalano wam trzyma zwierzt
domowych? - Christina trzaska doni w blat. - Dlaczego?
Bo to nielogiczne - odpowiada Will rzeczowo. - Jaki jest sens
dawa jedzenie i schronienie zwierzciu, ktre brudzi, mierdzi i
w kocu zdycha?
Spogldamy na siebie z Alem, jak zwykle, kiedy Will i Christina
zaczynaj si sprzecza. Ale tym razem, gdy nasze spojrzenia
spotykaj si, natychmiast odwracamy wzrok. Mam nadziej, e
ta niezrczno midzy nami nie potrwa dugo. Chc odzyska
przyjaciela. Rzecz w tym... - Christina milknie i nachyla
gow.- Hm, fajnie je mie. Miaam buldoga, nazywa si
Chunker. Raz zostawilimy pieczonego kurczaka na stole, eby
ostyg, i kiedy matka posza do azienki, cign go z blatu i
zjad caego, z komi i skr. Ale si umialimy.
Tak, teraz na pewno zmieni zdanie. Oczywicie, chc mieszka
ze zwierzciem, ktre mi wszystko zjada i niszczy kuchni. Will krci gow. - Dlaczego po prostu nie sprawisz sobie psa po
nowicjacie, jeli czujesz za nimi tak tsknot?
Bo tak. - Christina przestaje si umiecha, dziobie ziemniaka
widelcem. - Psy troch mi dooyy. No... po tecie
przynalenoci.
Wymieniamy spojrzenia. Wiadomo, e nie wolno nam mwi o
tecie, nawet kiedy ju dokonalimy wyboru, ale kumple pewnie
nie traktuj tego tak powanie jak ja. Serce skacze mi
niespokojnie w piersi. Dla mnie ta zasada to ochrona. Pozwala
nie okamywa przyjaci. Za kadym razem, kiedy myl
Niezgodna, sysz ostrzeenie Tori. A teraz te sowa matki.
Nikomu nie mw. Niebezpieczne.

Chodzi ci o... zabicie psa. tak? - dopytuje Will.


Prawie zapomniaam. Ci z predyspozycjami do Nieustraszonych
brali n podczas symulacji i dgali psa, kiedy zaatakowa. Nic
dziwnego, e Christina nie chce ju psa domowego. cigam
rkawy na przeguby i splatam palce. Tak - mwi Christina. Wiecie, ludziska, wy wszyscy te musielicie to zrobi, no nie?
Najpierw patrzy na Ala. potem na mnie. Mruy oczy. Ty tego
nie zrobia.
Hm?
Co ukrywasz - stwierdza Christina. - Wiercisz si.
Co?
W Prawoci - Al trca mnie w rami - uczylimy si odczytywa
jzyka ciaa, wic wiemy, kiedy kto kamie albo co przed nami
ukrywa.
Och. - Drapi si po karku. - No...
Widzisz, znowu! - Christina pokazuje na moj rk.
Czuj si tak, jakbym poykaa bicie serca. Jak tu kama na
temat swoich wynikw, skoro oni s w stanie odgadn, kiedy to
robi? Bd musiaa kontrolowa wasne ruchy. Opuszczam
rk i kad donie na kolanach. Czy tak zachowuje si czowiek
uczciwy?Przynajmniej nie musz ciemnia o psie. Nie, nie
zabiam.
Jak dostaa Nieustraszonego, skoro nie uya noa? - Will
patrzy na mnie zmruonymi oczami.
Wytrzymuj jego spojrzenie. Nie dostaam - odpowiadam
spokojnie. - Wskaza mi Altruizm.
To pprawda. Taki Tori przedstawia mi wynik, wic to jest w
systemie. Kady, kto ma dostp do bazy, moe to zobaczy.
Przez kilka sekund patrz mu w oczy. Odwrcenie wzroku
byoby podejrzane. Potem wzruszam ramionami

i rozdubuj widelcem kawaek misa. Mam nadziej, e mi


wierz. Musz mi wierzy. Ale jednak wybraa
Nieustraszonych - nie odpuszcza Christina. - Dlaczego?
Mwiam ci - odpowiadam z umieszkiem. - Chodzio o
jedzenie.
Christina si mieje. Chopaki, wiecie, e Tris nie widziaa
hamburgera, zanim tu nie przysza?
Zaczyna opowiada histori o naszym pierwszym dniu,
odpram si, ale nadal czuj si ciko. Nie powinnam
okamywa przyjaci. Tworz bariery midzy nami, a i tak jest
ich wicej, nibym chciaa. Christina bierze flag. Ja odrzucam
Ala.Po kolacji wracamy do sypialni, trudno mi nie biec, wiem,
e ranking bdzie wisia, kiedy tam dojd. Chc to mie za sob.
W drzwiach Drew popycha mnie na cian, eby by pierwszy.
Drapi ramieniem o kamienie, ale id dalej.Jestem za niska,
eby cokolwiek zobaczy nad tumem nowicjuszy w gbi
pomieszczenia, ale kiedy znajduj woln przestrze midzy
gowami, widz, e tablica jest na pododze, oparta o nogi
instruktora stojcego tyem do nas. W rku trzyma kawaek
kredy. Tym, ktrzy dopiero co weszli, wyjaniam, jak ustalano
ranking - mwi. - Po pierwszej rundzie walk zaszeregowalimy
was wedug poziomu umiejtnoci. Liczba punktw zaley od
umiejtnoci waszych i osoby, ktr zwyciylicie. Dostajecie
wicej punktw za popraw osigni i za zwycistwo nad kim
o wysokim poziomie zdolnoci. Nie nagradzam pastwienia si
nad sabymi. To tch- rzostwo.
Wydaje mi si, e przy tym ostatnim zdaniu jego spojrzenie
zatrzymao si na Peterze, ale tak szybko je przenosi, e nie
jestem pewna.

Jeli masz wysoki ranking, tracisz punkty za przegran z nisko


ocenionym przeciwnikiem.
Molly wydaje nieprzyjemny dwik, co jak parsknicie albo
stknicie. Trening na drugim etapie ma wiksze znaczenie ni
na pierwszym, bo jest bardziej zwizany z przezwycianiem
tchrzostwa - tumaczy Cztery. - Innymi sowy, bardzo trudno
zaj wysok lokat na koniec nowicjatu, jeli miao si nisk na
etapie pierwszym.
Przestpuj z nogi na nog, prbuj dobrze mu si przyjrze.
Kiedy wreszcie mi si udaje, odwracam wzrok. Patrzy na mnie,
jego uwag przycigny chyba moje nerwowe ruchy. Jutro
ogosimy, kto nie przeszed - cignie. - Fakt, e jestecie
transferami, a nowicjusze z Nieustraszonych nie s, nie bdzie
brany pod uwag, Bezfrakcyjnymi moe zosta czworo z was i
adne z nich. Albo czworo z nich i adne z was. Albo
jakiekolwiek poczenie tych i tamtych. A teraz ranking.
Wiesza tablic na haku i odsuwa si, eby nam odsoni
wyniki. Edward
Peter
Will
Christina
Molly
Tris
Szsta? Niemoliwe, e szsta. Pokonanie Molly musiao
podnie moje notowania bardziej, ni przypuszczaam. A
przegrana ze mn chyba obniya jej pozycj. Przechodz do
dou listy. Drew
Al
Myra

Al nie jest na samym kocu, ale jeli nowicjusze urodzeni jako


Nieustraszeni nie schrzani cakowicie swojej wersji pierwszego
etapu nowicjatu, zostaje bezfrakcyjnym.Spogldam na Christin.
Przechyla gow i marszczy brwi, patrzc na tablic. Nie ona
jedna. Cisza robi si niespokojna, jak koysanie si do przodu i
do tyu na wystpie skalnym.Wreszcie eksploduje. Co? - Molly
wskazuje palcem Christin. - Zwyciyam j. Zwyciyam w
par minut, a ona jest oceniona wyej ni ja?
Tak. - Christina krzyuje ramiona i umiecha si z
zadowoleniem. -1?
Jeli zamierzasz osign wysze notowanie, to proponuj,
eby nie nabraa zwyczaju przegrywania z niej notowanymi
przeciwnikami. - Gos instruktora wcina si w mamrotanie i
narzekanie innych nowicjuszy. Instruktor wkada kred do
kieszeni i przechodzi obok mnie. nie patrzc w moj stron Te
sowa troch piek, przypominaj, e to o mnie mwi jako o
nisko notowanym przeciwniku.
Najwyraniej Molly te to sobie przypomniaa. Ty... - Posya mi
jadowite spojrzenie. - IV mi za to zapacisz.
Spodziewam si, e si na mnie rzuci albo mnie uderzy, ale ona
tylko odwraca si na picie i wychodzi z sypialni, a to jest
jeszcze gorsze. Gdyby wybucha, gniew szybko by wyparowa,
po jednym, dwch ciosach. Odesza, wic chce co zaplanowa.
Odesza, wic musz si pilnowa.Peter, kiedy wywieszono
ranking, nie powiedzia niczego zaskakujcego, jeli wzi pod
uwag jego skonno do narzekania na wszystko, co nie poszo
po jego myli To jeszcze bardziej mnie zaniepokoio. Drugie
miejsce nie mogo go zadowoli. Nie Petera.

Will i Christina przybijaj sobie pitk, a potem Will klepie


mnie po plecach doni wiksz od mojej opatki. No, no.
Numer szsty - mwi z umiechem.
Nadal mog nie by do dobra - przypominam mu.
Bdziesz, nie martw si. Powinnimy to uczci.
No, to chodmy. - Christina apie mnie za rami jedn rk, a
Ala drug. - Daj spokj, Al. Nie wiesz, jak poszo urodzonym
jako Nieustraszeni. Niczego nie wiesz na pewno.
Id prosto do ka - mamrocze Al, wyrywajc si.
W korytarzu atwo zapomnie o Alu, zemcie Mollyi
podejrzanym spokoju Petera, atwo udawa, e to, co dzieli nas
jako przyjaci, nie istnieje. Ale z tylu gowy bka si myl, e
Christina i Will s moimi przeciwnikami. Jeli mam wywalczy
sobie drog do pierwszej dziesitki, najpierw bd musiaa ich
pokona.Mog mie tylko nadziej, e nie bd musiaa ich
zdradzi.Tej nocy mam kopot z zaniciem. Wczeniej
sypialnia wydawaa mi si zbyt gona, z caym tym sapaniem,
ale teraz jest za cicho. A w ciszy myl o rodzinie. Dziki Bogu.
w kwaterze Nieustraszonych zazwyczaj panuje haas.Jeli moja
matka naleaa do Nieustraszonych, dlaczego wybraa Altruizm?
Czy pokochaa jego spokj, jego rutyn, jego dobro - wszystko
to, za czym tskni, kiedy pozwalam sobie o tym
rozwaa?Zastanawiam si, czy kto tutaj znal j z czasw
modoci i mgby mi powiedzie, jaka bya. Nawet jeli j
znali, nie chcieliby o tym opowiada. Transfery nie s chtne do
wspominania swoich starych frakcji. To dlatego, eby nic
okazywa lojalnoci wobec rodziny, zgodnie z zasad frakcja
ponad krwi.Chowam twarz w poduszk. Prosia mnie, ebym
powiedziaa Calebowi, by przeprowadzi badania nad surowic

symulacji - dlaczego? Czy to ma jaki zwizek z tym, e jestem


Niezgodna, e grozi mi niebezpieczestwo? A moe chodzi o
co innego? Wzdycham. W gowie kbi mi si tysice pyta, a
ona odesza, zanim zdyam zada chocia jedno. Wtpi, czy
zasn, zanim znajd na nie odpowied.Rozlega si szmer w
pokoju, podnosz gow z poduszki. Wzrok nie przystosowa si
do ciemnoci, wic gapi si w czyst czer, jakby na
wewntrzn stron powiek. Sysz szuranie i pisk buta. Cikie
uderzenie.A potem zawodzenie, ktre cina mi krew i sprawia,
e wosy staj mi dba. Zrzucam koc i staj boso na kamiennej
pododze. Nadal za sabo widz, nie mog zlokalizowa rda
krzyku, ale na pododze, kilka ek dalej, widz ciemn
mas. Wczy wiato! - wrzeszczy kto.
Id w stron tego dwiku, powoli, eby si o nic nie potkn.
Jakbym bya w transie. Nie chc patrze tam, skd dochodzi
wycie. Taki odgos moe oznacza tylko krew. poamane koci i
bl; krzyk dochodzcy z gbi brzucha, przenikajcy cae
ciao.Zapalio si wiato.Edward ey na pododze obok
swojego ka, trzyma si za twarz. Gow otacza mu aureola
krwi, a spomidzy zacinitych palcw sterczy srebrna rkoje
noa. Serce omoce mi w uszach. Rozpoznaj n do chleba z
jadalni. Ostrze tkwi w oku chopaka.Myra stojca przy stopach
Edwarda piszczy. Kto wzywa pomocy, a Edward nadal wije si
na pododze i zawodzi. Klkam przy jego gowie, kolano
wciskam w kau krwi, kad mu rce na ramionach. Le i nie
ruszaj si. - Jestem spokojna, ale nic nie sysz, jakbym daa
nura w wod. Edward znw si rzuca, mwi goniej, surowiej:
- Powiedziaam, le i nie ruszaj si.

Moje oko! - wyje.


Czuj jaki smrd. Kto zwymiotowa.
Wyjmijcie to! - ryczy Edward. - Wyjmijcie to, wyjmijcie to ze
mnie, wyjmijcie to!
Krc gow, ale zdaj sobie spraw, e on nie moe mnie
widzie. miech wzbiera mi w brzuchu. Histeryczny. Musz
stumi panik, jeli mam mu pomc. Musz zapomnie o sobie.
Nie. Trzeba poczeka na lekarza. Rozumiesz? Niech to wyjmie
lekarz. I oddychaj.
To boli - szlocha.
Wiem, e boli. - Zamiast swojego gosu sysz gos matki.
Widz, jak klczy przede mn na chodniku przed naszym
domem, ciera mi zy z twarzy, kiedy zdaram sobie kolano.
Miaam wtedy pi lat. - Bdzie dobrze. - Staram si, eby to
brzmiao stanowczo, jakbym nie pocieszaa go bez sensu,
chocia wanie to robi. Nie wiem, czy bdzie dobrze.
Przybiega pielgniarka, kae mi si odsun. Wstaj. Rce i
kolana mam umazane krwi. Rozgldam si. Brakuje tylko
dwch osb.
Drew.
I Petera.
Kiedy zabrali Edwarda, nios ubranie na zmian do azienki i
myj rce. Christina idzie ze mn, staje przy drzwiach, ale nic
nie mwi, co mnie cieszy. Bo co tu duo gada.
Szoruj linie doni i wkadam paznokie pod paznokie, eby
usun krew. Przebieram si w spodnie i wyrzucam te
zabrudzone do kosza. Bior tyle papierowych rcznikw, ile
mieci mi si w rkach. Kto musi posprzta baagan w
sypialni, a poniewa wtpi, czy dam rad zasn, z
powodzeniem mog to by ja.

Sigam do klamki. Wiesz, kto to zrobi, prawda? - odzywa si


Christina.
Tak.
Powiemy komu?
Naprawd mylisz, e Nieustraszeni jako zareaguj? Po tym,
jak kazali ci wisie nad przepaci? Po tym, jak kazali nam bi
si do nieprzytomnoci?
Nie odpowiada.P godziny pniej klcz sama na pododze i
zeskrobuj krew Edwarda. Christina wyrzuca zabrudzone
papierowe rczniki i podaje mi nowe. Myry nie ma; pewnie
posza za Edwardem do szpitala.Tej nocy nikt nie spa za
dugo. To moe dziwacznie zabrzmi, ale auj, e dzi wolny
dzie - odzywa si Will.
Przytakuj. Wiem, o co mu chodzi. Gdybym miaa co do
roboty, chtnie bym to zrobia, natychmiast, eby si std
wyrwa.Nie spdzam zbyt duo czasu sam na sam z Willem.
Christina i Al ucinaj sobie drzemk, a adne z nas nie chce
przebywa w sypialni duej, ni musi. Will nie mwi mi tego,
po prostu wiem.Dokadnie szoruj donie po usuniciu krwi
Edwarda, ale nadal czuj j na rkach. Rozmawiam z Willem
bez sensu i bez celu. Nie ma dokd pj. Moemy go
odwiedzi - proponuje Will. - Ale co powiemy? Nie znaem ci
za dobrze, ale przykro mi, e dgnli ci w oko?
To nie jest mieszne, ale i tak miech wzbiera mi w gardle, a ja
go wypuszczam, bo trudniej go powstrzymywa. Will patrzy na
mnie przez sekund i te zaczyna rechota. Czasem pacz albo
miech to jedyne, co pozostao, a teraz miech wydaje si
lepszy.

Przepraszam - wyduszam z siebie. - To jest takie mieszne.


Nie chc paka ze wzgldu na Edwarda - przynajmniej nie tak
mocno, osobicie, jak si pacze z powodu przyjaciela albo
ukochanego. Chc paka, bo stao si co strasznego, a ja to
widziaam i nie wiem, jak to naprawi. Nikt, kto pragnby
ukara Petera, nie ma do tego prawa, i nikt. kto miaby prawo go
ukara, nie zrobi tego. Nieustraszeni maj przepisy przeciwko
tego rodzaju napaciom, ale sdz, e kiedy rzdz ludzie tacy
jak Erie, zasady s amane. A najzabawniejsze ze wszystkiego
jest to, e w kadej innej frakcji byoby bohaterstwem
opowiedzie komu
o tym. co si stao - mwi bardziej serio. - Ale tutaj... u
Nieustraszonych... odwaga nie da nam nic dobrego. Czytaa
kiedy manifesty? - pyta Will.
Zostay spisane po stworzeniu kadej frakcji. Uczylimy si o
nich w szkole, ale nigdy do nich nie zajrzaam. A ty? - cigam
brwi, patrzc na niego. Potem przypominam sobie, e Will dla
rozrywki nauczy si mapy miasta. - Och, oczywicie, e
czytae. Wszystko jedno.
Jeden z wersw, ktry zapamitaem z manifestu
Nieustraszonych, brzmi: Uznajemy zwyczajne akty mstwa,
odwag, ktra kae jednej osobie stan w obronie drugiej. Wzdycha. Nie musi ju nic dodawa. Wiem, co ma na myli.
Moe Nieustraszonych sformowano z dobrymi intencjami,
waciwymi ideaami i waciwymi celami. Ale daleko od tego
odeszli. Zrozumiaam, e to samo dotyczy Erudytw. Dawno
temu Erudyci zajmowali si wiedz i wynalazczoci, eby
czyni dobro. Teraz zajmuj si wiedz i wynalazczoci z
wewntrznej chciwoci. Zastanawiam si, czy w innych
frakcjach jest ten sam problem. Wczeniej o tym nie mylaam.

Chocia widz u Nieustraszonych nieprawo, to przecie nie


mog od nich odej. Nie tylko dlatego, e yabym jako
bezfrakcyjna, w cakowitej izolacji, co wydaje si losem
gorszym od mierci, ale dlatego, e ze wzgldu na te krtkie,
wspaniae chwile, chc uratowa frakcj. Moe znw bdziemy
dzielni i honorowi. Chodmy do kafeterii. Zjemy ciastko proponuje Will.
Okay. - Umiecham si.
Po drodze do Jamy. eby nie zapomnie, powtarzam sobie
sowa, ktre przytoczy Will.Uznajemy zwyczajne akty
mstwa, odwag, ktra kae jednej osobie stan w obronie
drugiej.Pikna myl.Pniej wracamy do sypialni, z ka
Edwarda cakowicie zdjto posanie, a jego szuflady s otwarte i
puste. ko Myry, po drugiej stronie sali. wyglda tak
samo.Pytam Christin, dokd poszli. Zrezygnowali - odpowiada.
Nawet Myra?
Powiedziaa, e nie chce tu by bez niego. I tak mieli j
wywali. - Christina wzrusza ramionami, jakby mylaa. e nic
innego nie dao si zrobi. Jeli tak jest, to wiem, co czuje.
Przynajmniej nie wylali Ala.
Mieli wyla, ale odejcie Edwarda go uratowao. Nieustraszeni
postanowili go oszczdzi do nastpnego etapu. Kogo jeszcze
usunli? - pytam.
Przyjacika znowu wzrusza ramionami. Dwoje urodzonych
jako Nieustraszeni. Nie pamitam imion.
Kiwam gow i patrz na tablic. Kto przekreli imiona
Edwarda i Myry i zmieni cyfry obok pozostaych. Teraz

Peter jest pierwszy. Will drugi. Ja jestem pita. Etap pierwszy


zaczlimy z dziewiciorgiem nowicjuszy.Teraz zostao
siedmioro.

Rozdzia 17
Jest poudnie. Pora na lunch.Siedz w korytarzu, ktrego nie
poznaj. Przyszam tutaj, bo chciaam si wyrwa z sypialni.
Moe gdybym przyniosa tutaj swoj pociel, nie musiaabym
tam ju nigdy wraca. Z pewnoci to kwestia wyobrani, ale
cigle tam czu krew, mimo e skrobaam podog, a mnie rce
rozbolay, a dzi rano kto wyla na ni rodek
dezynfekujcy.Szczypi si w mostek nosa. Mycie podogi,
kiedy nikt nie chcia si do tego wzi, byo czym w stylu
mojej matki. Skoro nie jestem z ni. mog przynajmniej czasami
robi to co ona.Sysz nadchodzcych, ich kroki odbijaj si
echem od kamiennej podogi, patrz w d na swoje buty. Przed
tygodniem zmieniam szare trampki na czarne, ale te stare
schowaam gdzie w swojej szufladzie. Nie potrafi ich
wyrzuci, chocia wiem, e to gupio przywizywa si do
trampkw, jakby mogy mnie zanie do domu. Tris?
Podnosz wzrok. Przede mn stoi Uriah. Macha na nowicjuszy
urodzonych jako Nieustraszeni, z ktrymi idzie. Wymieniaj z
nim spojrzenia, ale si nie zatrzymuj. Dobrze si czujesz? pyta.
Miaam cik noc.

Tak, syszaem o tym kolesiu, Edwardzie. - Spoglda na


korytarz. Cae towarzystwo znikno za rogiem. Chopak
umiecha si troszeczk. - Chcesz std wyj?
Co? - pytam. - A ty dokd?
Na may rytua inicjacyjny. No, rusz si. Musimy si
pospieszy.
Szybko rozwaam swoje moliwoci. Mog tutaj siedzie. Albo
opuci teren Nieustraszonych.Wstaj i biegn truchtem obok
Uriaha, eby dogoni tamtych urodzonych jako
Nieustraszeni. Jedyni nowicjusze, ktrym pozwalaj bra w tym
udzia, to ci, co maj rodzestwo wrd Nieustraszonych wyjania. - Ale mog nawet nie zauway. Po prostu rb to,
czego si po tobie spodziewaj.
A co waciwie robimy?
Co niebezpiecznego. - W oczach pojawia mu si co, co
nazwaabym tylko mani Nieustraszonych, ale nie odrzuca mnie
to.
Kilka tygodni temu mogabym tak zareagowa, teraz api tego
bakcyla, jakby by zaraliwy. Oowiany ciar, ktry mnie
wypenia, zostaje zastpiony przez podniecenie. Zwalniamy,
kiedy doganiamy reszt ferajny. Co tu robi Sztywniaczka? - pyta
chopak z metalowym kkiem w nosie.
Dopiero co widziaa, jak kolesia dgnli w oko, Gabe - mwi
Uriah. - Zejd z niej, dobra?
Gabe wzrusza lekko ramionami i si odwraca. Nikt inny nie
odzywa si sowem, chocia paru ukradkiem obrzuca mnie
wzrokiem, jakby mnie oceniali. Nowicjusze od Nieustraszonych
s jak sfora psw. Jeli jako nawa, nie pozwol mi biec z
sob. Ale na razie jestem jeszcze bezpieczna.Skrcamy za
kolejny rg, grupa starszych stoi w nastpnym korytarzu. Jest
ich zbyt wielu, eby wszyscy byli

spokrewnieni z nowicjuszami, ktrzy urodzili si jako


Nieustraszeni, ale w ich twarzach widz jakie
podobiestwo. Idziemy - rzuca jeden ze starszych. Odwraca si
z zapaem rusza w ciemny korytarz.
Inni czonkowie id za nim, a my za nimi. Wchodz w
ciemno, trzymam si blisko Uriaha, potykam si o stopie.
Udaje mi si nie upa, zaczynam si wspina. Tylna klatka
schodowa - syczy Uriah ledwie zrozumiale. - Zwykle jest
zamknita.
Kiwam gow, chocia chopak na pewno mnie nie widzi, i
wchodz, pki nie kocz si schody. Drzwi na grze s otwarte
i wpuszczaj wiato. Wyaniamy si na powierzchni jakie
kilkaset metrw od szklanego budynku nad Jam, blisko torw
kolejowych.Mam wraenie, jakbym robia to ju tysice razy.
Sysz gwizd pocigu, czuj wibrowanie ziemi. Widz wiato
przymocowane do pierwszego wagonu. Trzaskam
kostkami podnosz si na palcach u ng.
Stadem pdzimy obok wagonu, czonkowie i nowicjusze, razem,
falami dajemy nura do rodka. Uriah wskakuje przede mn,
ludzie za mn popychaj mnie. Nie wolno mi popeni bdu;
rzucam si w bok, api uchwyt na zewntrznej cianie i
wcigam si do wagonu. Uriah chwyta mnie za rami, ebym si
nie przewrcia.Pocig przyspiesza. Razem z Uriahem siadamy
pod cian. Dokd jedziemy? - krzycz przez wiatr.
Wzrusza ramionami. Zeke mi nie powiedzia.
Zeke?
Mj starszy brat. - Pokazuje chopaka siedzcego w drzwiach z
nogami dyndajcymi w powietrzu. Jest chudy, niski i w ogle
niepodobny do Uriaha, nie liczc koloru skry.

Nie powinno si wiedzie. Bez tego nie ma niespodzianki! wrzeszczy dziewczyna po mojej lewej. Wyciga rk. - Jestem
Shauna.
ciskam jej do, ale nie za mocno, i szybko cofam rami.
Wtpi, czy kiedykolwiek poprawi podawanie rki. Chwytanie
si z nieznajomymi za donie wydaje si takie
nienaturalne. Jestem... - zaczynam.
Wiem, kim jeste. Sztywniaczka. Cztery opowiada mi o tobie.
Modl si, eby nie byo wida, e si czerwieni. O? A co
powiedzia?
Umiecha si do mnie. Ze bya Sztywniaczk. Dlaczego
pytasz?
Jeli mj instruktor mwi co o mnie, chc wiedzie, co odpowiadam tak pewnym gosem, na jaki tylko potrafi si
zdoby. Licz, e to przekonujce kamstwo. - Nie ma go tu,
prawda?
Nie. Nigdy na to nie przychodzi - odpowiada Shauna. - Chyba
przestao to go rajcowa. Mao co moe go wystraszy,
rozumiesz.
Nie przyjdzie. Co we mnie si kurczy jak przekuty balon. Nie
zwracam na to uwagi i kiwam gow. Wiem przecie, e Cztery
nie jest tchrzem. Ale wiem te, e przynajmniej jedna rzecz go
przeraa: wysoko. Cokolwiek robimy, musi to by zwizane z
wysokoci, wic tego unika.Shauna na pewno nie ma o tym
pojcia, jeli mwio nim z takim szacunkiem. Dobrze go znasz?
- pytam. Jestem zbyt ciekawska; zawsze taka byam.
Kady go zna. Razem bylimy nowicjuszami. le mi szy walki,
wic uczy mnie co noc, kiedy wszyscy ju spali. - Drapie si po
karku, nagle jej twarz przybiera powany wyraz. - adnie z jego
strony.

Podnosi si i staje za czonkami siedzcymi w drzwiach.


Sekunda i ju nie ma powanej miny, ale nadal jestem
wstrznita tym, co powiedziaa, prawie e zmieszana myl o
instruktorze jako tym, co robi co adnie. Korci mnie, eby
waln Shaun bez wyranego powodu. Jestemy na miejscu! krzyczy. Pocig nie zwalnia, ale ona wyskakuje.
Inni czonkowie id za ni, strumie ubranych na czarno ludzi z
kolczykami, niewiele starszych ode mnie. Stoj w drzwiach
obok Uriaha. Pocig jedzie znacznie szybciej ni poprzednio,
kiedy skakaam, ale teraz nie wolno mi wpada w popoch, na
oczach wszystkich tych Nieustraszonych. Wic skacz, lduj
twardo na ziemi. Potykajc si, przebiegam par krokw, zanim
odzyskuj rwnowag.Razem z Uriahem ruszamy truchtem,
eby doczy do pozostaych czonkw. Otaczaj nas inni
nowicjusze. Ledwie patrz w moj stron.Biegnc, rozgldam
si. Baza znajduje si za nami, czarna na tle chmur, ale budynki
wok mnie s ciemne i ciche. To znaczy, e musimy by na
pnoc od mostu, gdzie miasto jest opuszczone.Skrcamy za rg
i rozpraszamy si, idc Michigan Avenue. Na poudnie od mostu
na tej ulicy panuje duy ruch, ale tu wieje pustk.Ledwie
podnosz wzrok, eby przyjrze si budynkom, od razu wiem,
dokd zmierzamy: do pustego budynku Hancocka, czarnej
kolumny z krzyujcymi si dwigarami, najwyszej budowli na
pnoc od mostu.Ale co bdziemy robi? Wspina si?Kiedy
podchodzimy bliej, czonkowie zaczynaj biec. Razem z
Uriahem puszczamy si pdem, eby za nim nady. Potrcajc
si okciami, przepychaj si przez podwjne drzwi u podstawy
gmachu. Szyba w jednych drzwiach jest

wybita, wic zostaa tylko rama. Przechodz przez ni i id za


czonkami przez niesamowity, ciemny hol, pod stopami chrzci
mi szko.Spodziewam si, e na gr pjdziemy po schodach,
ale zatrzymujemy si przy windach. S czynne? - pytam Uriaha,
ciszajc gos, jak tylko mog.
Jasne. - Zeke unosi oczy. - Mylisz, e jestem taki gupi, e nie
przyszedem tutaj wczeniej, eby wczy zasilanie awaryjne?
Tak - mwi Uriah. - Tak jakby.
Zeke patrzy wciekle na brata, potem apie go za gow i wciska
mu kostki w czaszk. Zeke, chocia mniejszy, jest wyranie
silniejszy. Uriah trzaska go w bok i Zeke daje mu
spokj.Umiecham si na widok rozczochranych wosw
Uriaha. Otwieraj si drzwi wind. adujemy si do rodka.
Czonkowie do jednej windy, nowicjusze do drugiej.
Dziewczyna z ogolon gow nastpuje mi po drodze na nog i
nie przeprasza. Chwytam si za stop, krzywi i zastanawiam,
czy nie kopn ysolki w piszczel. Uriah gapi si na swoje
odbicie w drzwiach windy i przygadza wosy. Na ktre pitro? pyta ogolona panna.
Na setne - odpowiadam.
Skd ty niby to wiesz?
Jestemy w stupitrowym, opuszczonym budynku z paroma
Nieustraszonymi. Skd ty niby tego nie wiesz? - odpalam.
Lynn, daj spokj - wtrca si Uriah. - Bd grzeczna.
Dziewczyna nie odpowiada. Po prostu wbija kciuk w prawy
guzik.Winda miga w gr tak szybko, e odek mi opada, a w
uszach sysz trzaski. Chwytam porcz na cianie, patrz,

jak zmieniaj si liczby. Mijamy dwudzieste i trzydzieste pitro.


Uriah wreszcie ma przygadzone wosy. Pidziesit,
szedziesit, palce u stp mi dr na dobre. Dziewidziesite
sme, dziewidziesite dziewite. Ciesz si, e nie szlimy po
schodach. Ciekawe, jak wdrapiemy si na dach z... - Uriah
milknie.
Uderza we mnie silny wiatr, zwiewa mi wosy na twarz. W
suficie setnego pitra jest wielka dziura. Zeke opiera
aluminiow drabin o jej brzeg i zaczyna si wspina. Drabinka
trzeszczy i chwieje mu si pod stopami, ale on nie przestaje
wchodzi. Pogwizduje. Kiedy dociera na szczyt, obraca
si przytrzymuje drabin dla nastpnej osoby.
Troch si zastanawiam, czy to nie jest jaka samobjcza misja
ukryta pod pozorem zabawy.Nie po raz pierwszy od Ceremonii
Wyboru rozwaam tak moliwo.Id po drabinie za Uriahem.
Dobrze pamitam, jak wchodziam po szczeblach diabelskiego
myna z instruktorem tu za sob. Znowu przypominam sobie
jego palce na moim biodrze, jak podpar mnie, ebym nie
spada, a ja omal nie przeoczyam szczebla. Gupia.Wiatr jest
taki porywisty, e prawie niczego nie sysz nie czuj. Musz
si opiera o Uriaha, eby nie spa. Z pocztku widz tylko
bagna - szerokie, brzowe, wszechobecne, dochodzce do
horyzontu, pozbawione ycia. Z drugiej strony miasto, na wiele
sposobw takie samo - bez ycia, bez znanych mi granic.
Uriah wskazuje na co. Do jednego z masztw na szczycie
wiey jest przymocowany stalowy kabel, gruby jak mj
nadgarstek. Na dachu ley stos czarnych ptli z mocnego
materiau, wystarczajco szerokich, eby utrzyma czowieka.
Zeke chwyta jedn z nich i przymocowuje do koa pasowego
zwisajcego ze stalowego kabla.

Patrz wzdu kabla w d, nad grup budynkw, nad Lake


Shore Drive. Nie wiem, gdzie si koczy. Ale jedno jest jasne:
jak mi si uda, to si dowiem.Bdziemy si zelizgiwa po
stalowym kablu w czarnej ptli z wysokoci trzystu metrw. O
mj Boe - mamrocze Uriah.
Jestem w stanie tylko przytakn.Shauna pierwsza wchodzi w
ptl. Peznie do przodu na brzuchu, dopki wiksza cz jej
ciaa nie uoy si na czarnym materiale. Potem Zeke naciga
paski na jej ramiona, kark i uda. Cignie j w ptli na skraj
budynku odlicza od piciu w d. Dziewczyna podnosi kciuki,
on spycha j w nico.
Lynn sapie, kiedy Shauna pikuje w stron ziemi pod ostrym
ktem, gow naprzd. Przepycham si, eby epiej widzie.
Shauna bezpiecznie wisi w ptli, dopki j widz, a potem jest
za daleko, zaledwie plamka czerni nad Lake Shore
Drive.Czonkowie pohukuj, wymachuj ramionami, ustawiaj
si w kolejk, czasem kogo wypchn, eby zaj lepsze
miejsce. Jako tak si dzieje, e jestem pierwsz nowicjuszk,
tu przed Uriahem. Tylko siedmioro ludzi dzieli mnie od
kabla.Ale co we mnie nadal pojkuje: mam a tak dugo
czeka? Dziwna mieszanka strachu i zapau, nieznana mi do tej
pory.Nastpny czonek - chopak z wosami do ramion wskakuje w ptl na plecach, a nie na brzuchu. Rozpociera
szeroko ramiona, kiedy Zeke spycha go po kablu.aden z
czonkw nie wyglda na przestraszonego. Zachowuj si, jakby
robili to ju tysic razy i moe tak byo. Ale kiedy spogldam za
siebie, widz, e nowicjusze s bladzi i zaniepokojeni, nawet
kiedy rozmawiaj z podekscytowaniem. Co si stao midzy
nowicjatem a czon-

kostwem, e panika zmienia si w rozkosz? A moe ludzie ucz


si dobrze ukrywa strach?Troje przede mn. Kolejna ptla;
czonkini wsiada stopami naprzd, krzyuje rce na piersi.
Dwoje. Wysoki, gruby chopak podskakuje jak dziecko przed
wejciem do ptli i wydaje wysoki wrzask, kiedy znika.
Dziewczyna si mieje. Jedna osoba.Wskakuje do ptli gow do
przodu, trzyma ramiona przed sob. Zeke zaciga pasy. Teraz
moja kolej.Dr, kiedy brat Uriaha wiesza moj ptl na kablu.
Prbuj si do niej wgramoli, ale mam problem; rce za bardzo
mi si trzs. Spokojnie - mwi Zeke tu koo mojego ucha.
Bierze mnie za rk i pomaga wej, twarz do dou.
Pasy zaciskaj si wok mojej talii i chopak popycha mnie na
skraj dachu. Patrz w d na stalowe dwigary budynku i czarne
okna, na potrzaskany chodnik. Jestem gupia, e to robi. Jestem
gupia, e podoba mi si, jak serce wali mi o mostek, a pot
zbiera si na liniach doni. Sztywniaczka gotowa? - Zeke
umiecha si do mnie z gry. - Musz przyzna, e jestem pod
wraeniem, nie wrzeszczysz i nie paczesz w ostatniej chwili.
Mwiem ci, jest Nieustraszona do szpiku koci - komentuje
Uriah. - No dobra, koczmy z tym.
Ostronie, bracie, bo mog za sabo zacign twoje pasy ostrzega Zeke. Wali si rk po kolanie. - A wtedy trzask!
Tak, tak. A wtedy matka ugotuje ci ywcem - odcina si Uriah.
Kiedy sysz, jak mwi o matce, o swojej penej rodzinie, przez
sekund czuj bl w piersi, jakby kto przeku mnie ig. Tylko
jak si dowie. - Zeke pociga za kka przymocowane do
stalowego kabla. To dobrze, bo jak si zerw,

bd miaa szybk i pewn mier. Patrzy na mnie. - Do akcji,


gotowa, st...Zanim skoczy, puci ptl, a ja zapomniaam o
nim, zapomniaam o Uriahu, rodzinie i wszystkim, co mogoby
le zadziaa i doprowadzi do mojej mierci. Sysz metal
lizgajcy si po metalu, czuj wiatr tak mocny, e wyciska mi
zy z oczu, kiedy pdz w stron ziemi.Odnosz wraenie,
jakbym nie miaa ciaa, nic nie waya. Bagno przede mn jest
ogromne, jego brzowe aty rozpocieraj si dalej, ni widz,
nawet z tej wysokoci. Od zimnego powietrza i poryww wiatru
a boli mnie twarz. Nabieram pdu, wzbiera we mnie okrzyk
radoci, hamuj go silne podmuchy, ktre wypeniaj mi usta w
chwili, kiedy je otwieram.Pasy trzymaj mocno, rozkadam
ramiona i myl sobie, e fruwam. Nurkuj w stron ulicy,
popkanej, poatanej, biegncej dokadnie wzdu zakola bagna.
Tu, na grze, mog sobie wyobrazi, jak wygldao bagno,
kiedy byo pene wody, jak pynna stal odbijajca kolor
nieba.Serce wali mi niemiosiernie mocno, nie mog krzycze,
nie mog oddycha, ale czuj wszystko, kad y, kade
wkno, kad ko i kady nerw rozbudzone, brzczce, jakby
naadowane elektrycznoci. Jestem czyst adrenalin.Ziemia
ronie i wybrzusza si pode mn, widz malekich ludzi na
chodniku. Powinnam krzycze z przeraenia, co robiby kady
racjonalnie mylcy czowiek, ale kiedy znowu otwieram usta,
po prostu wrzeszcz z radoci. Wydzieram si jeszcze goniej,
postacie na chodniku machaj piciami i odwrzaskuj mi, ale s
tak daleko, e ledwie je sysz.Patrz w d, ziemia rozmywa si
pode mn, szaro, biao, czarno, szko, chodnik i stal. Czulki
wiatru mikkie jak wosy otulaj mi palce i odpychaj do tyu
ramiona. Pr-

buj znowu przycign rce do klatki, ale brakuje mi sit.


Ziemia jest coraz wiksza.Nie zwalniam co najmniej przez
kolejn minut, ale egluj rwnolegle do ziemi, jak ptak.Kiedy
zwalniam, palcami przeczesuj wosy. Wiatr je splta. Wisz
jakie sze metrw nad ziemi, ale ta wysoko wydaje si
teraz niczym. Sigam za siebie i prbuj rozwiza pasy, ktre
mnie trzymaj. Palce mi si trzs, ale udaje mi si. Pod spodem
stoi tum starszych. api si za donie, tworzc pode mn sie
rk.eby zej, musz im zaufa, e mnie zapi. Musz uzna,
e to swoi. e jestem jedn z nich. To akt wikszej odwagi ni
zelizgiwanie si po linie. Wij si do przodu upadam. Uderzam
twardo o ich ramiona. Nadgarstki
przedramiona wciskaj mi si w plecy, potem donie chwytaj
mnie za rce i stawiaj na nogach. Nie wiem, kto mnie trzyma, a
kto nie; widz umiech, sysz miech.
No co? - pyta Shauna i klepie mnie po ramieniu.
Hm... - Wszyscy czonkowie gapi si na mnie. S jak uderzenie
wiatru, kiedy zjedaam, w oczach maj szalestwo adrenaliny,
wosy zwichrzone. Wiem, dlaczego ojciec mwi, e
Nieustraszeni to banda wariatw. Nie mg, nie potrafi
zrozumie tego rodzaju koleestwa, ktre powstaje tylko
wtedy, gdy ludzie razem ryzykuj ycie.
Kiedy bd moga to powtrzy? - pytam. Umiecham si
szeroko, pokazuj zby i kiedy oni si miej, ja te si miej.
Myl o wchodzeniu po schodach z Altruistami, nasze stopy
odnajduj ten sam rytm, wszyscy s tacy sami. Tu jest inaczej.
Nie jestemy tacy sami. Ale jako stanowimy jedno.
Patrz w stron budynku Hancocka - znajduje si tak daleko od
miejsca, gdzie stoj, e nie widz nikogo na dachu. Patrzcie!
Tam! - Kto pokazuje nad moim ramieniem.

Podam wzrokiem za wycignitym palcem w stron maego,


ciemnego ksztatu zelizgujcego si po stalowym drucie. Kilka
sekund pniej sysz mrocy krew w yach krzyk. Moim
zdaniem bdzie paka.
Brat Zekego, eby paka? Nie ma mowy. Dostaby wycisk.
Macha rkami!
Kwiczy jak duszony kot - mwi. Wszyscy znowu parskaj
miechem. Kuje mnie poczucie winy, e namiewam si z
Uriaha, kiedy mnie nie syszy, ale powiedziaabym to samo,
gdyby sta tutaj. Mam nadziej.
Kiedy Uriah wreszcie si zatrzyma, wychodzimy mu wszyscy
na spotkanie. Ustawiamy si pod nim i wysuwamy rce w
przestrze midzy nami. Shauna zaciska do na moim okciu.
Ja chwytam czyje rami - nie wiem czyje, tu jest zbyt wiele
spltanych rk. Patrz na ogolon dziewczyn. To jasne, e
nie moemy ci ju nazywa Sztywniaczk - mwi. Kiwa
gow. - Tris.
Kiedy wchodz tego wieczoru do kafeterii, nadal pachn
wiatrem. Sekund potem staj w grupie Nieustraszonych czuj
si jak jedna z nich. Wtedy Shauna macha do mnie, grupa si
rozprasza, a ja id do stou, gdzie siedz Christina, Al i Wil
zapatrzeni we mnie.
Nie mylaam o nich, kiedy przyjam zaproszenie Uriaha. Na
swj sposb jestem zadowolona, widzc ich oszoomione miny.
Ale nie chc te, eby byli smutni. Gdzie bya? - pyta Christina.
- Co z nimi robia?
Uriah... wiesz, ten urodzony jako Nieustraszony, ktry by w
naszym zespole podczas zdobywania flagi. wyjeda z paroma
czonkami i uprosi ich, eby wzili mnie ze sob. W gruncie
rzeczy troch si krzywili, e do

nich doczyam. Jaka dziewczyna, Lynn, nadepna mi na


nog - Jeli nawet wtedy ci nie chcieli - mwi cicho Will - to
teraz chyba ci polubili.
Mhm. - Nie mog zaprzeczy. - Ale i tak ciesz si, e
wrciam. - Mam nadziej, e nie domyl si, e kami, ale
podejrzewam, e mog si domyli. W drodze do terenw
Nieustraszonych chwytam swoje odbicie w oknie. Policzki i
oczy mam rozpromienione, wosy zmierzwione. Wygldam,
jakbym przeya co potnego.
Hm, mino ci, jak Christina omal nie dowalia Eru- dycie odzywa si Al, peen entuzjazmu. Nie mog na niego liczy, e
zmniejszy napicie. - By tutaj i pyta o zdanie na temat
przywdztwa Altruistw i Christina powiedziaa mu, e
powinien si zaj czym waniejszym. I miaa cakowit racj dodaje Will. - A on si na ni zdenerwowa. Duy bd.
Ogromny. - Kiwam gow. Gdybym si adnie umiechna,
moe zapomnieliby o zazdroci albo o urazie, albo
tym, czymkolwiek to jest, i gotuje si w gowie Christiny.
Tak - mruczy Christina. - Kiedy zrobia sobie wycieczk i
dobrze si bawia, ja odwalaam brudn robot
broniam Altruistw, eliminujc konflikt midzy frakcjami...
Daj spokj, wiem, e ci si to podobao. - Will trca j okciem.
- Jak nie chcesz opowiedzie caej historii, ja to zrobi. On sta...
Will zacz opowiada, a ja przytakiwaam, jakbym suchaa, ale
byam w stanie myle tylko o tym, jak patrzyam w d z
budynku Hancocka, o obrazie bagna penego wody,
przywrconego do dawnej chway. Spogldam znad ramienia
Willa na czonkw, ktrzy teraz pstrykaj w siebie kawakami
jedzenia nabitego na widelce.To pierwszy raz, kiedy naprawd
bardzo chc by jedn z nich. A to znaczy, e musz przetrwa
nastpny etap nowicjatu.

Rozdzia 18
Mog wam powiedzie tyle, e na drugim etapie siedzi si w
ciemnym korytarzu razem z innymi nowicjuszami i myli, co
bdzie si dziao za zamknitymi drzwiami.Uriah siedzi
naprzeciwko mnie, Marlene po jego lewej, a Lynn po prawej.
Nowicjusze, ktrzy urodzili si jako Nieustraszeni, i transfery podczas pierwszego etapu rozdzieleni - od teraz s razem. To
powiedzia nam Cztery, zanim znikn za drzwiami. Wic... odzywa si Lynn, drapic podog butem. - Ktre z was dostao
pierwsz lokat?
Jej pytanie spotyka si z milczeniem, potem Peter chrzka. Ja odpowiada.
Zakad, e daabym ci rad. - Mwi to obojtnie, krcc
koniuszkami palcw kolczyk w brwi. - Jestem druga, ale na
pewno kade z nas by ci pokonao, transferze,
Omal nie wybucham miechem. W Altruizmie jej komentarz
uznano by za grubiaski i nie na miejscu, ale midzy
Nieustraszonymi takie wyzwania s czste. Prawie ju
zaczynam na nie czeka. Na twoim miejscu nie bybym taki
pewien. - Peterowi byszcz oczy. - Kto jest u was pierwszy?
Uriah. A ja jestem pewna. Wiesz, ile lat przygotowywalimy si
do tego?
Jeli chce nas nastraszy, to udao si jej. Ju robi mi si zimno.

Zanim Peter zda odpowiedzie, Cztery otwiera drzwi. Lynn. Kiwa na ni rk, a ona idzie korytarzem. Niebieskie wiato na
kocu sprawia, e jej ysa gowa wieci.
Wic ty jeste pierwszy - zwraca si Will do Uriaha.
Uriah wzrusza ramionami. Tak. I?
I nie mylisz, e to troch niesprawiedliwe: wy spdzilicie cae
ycie na przygotowaniach, a od nas oczekuj, e nauczymy si
wszystkiego w par tygodni? - Will mruy oczy.
Wcale nie. Pierwszy etap to sprawdzian umiejtnoci, ale nikt
nie moe przygotowa si do drugiego etapu. Przynajmniej tak
syszaem.
Nikt nie odpowiada. Siedzimy w ciszy dwadziecia minut. Licz
kad minut na swoim zegarku. Potem drzwi znowu si
otwieraj i Cztery wywouje kolejne imi. Peter.
Kada minuta wgryza si we mnie jak zgrzyt papieru ciernego.
Stopniowo zaczyna nas ubywa, zostaj tylko ja, Uriah i Drew.
Drew podryguj nogi, Uriah stuka palcami o kolano, ja prbuj
tkwi w bezruchu. Dochodzi do mnie tylko mruczenie z pokoju
na kocu korytarza. Podejrzewam, e to kolejna cz gry, w
ktr lubi z nami gra. Straszy nas przy kadej okazji.Drzwi
otwieraj si i Cztery macha na mnie. No, dalej, Tris.
Wstaj, plecy mnie bol, bo tak dugo opieraam sio cian,
przechodz obok innych nowicjuszy. Drew podstawia mi nog,
ale w ostatniej chwili j przeskakuj.Cztery dotyka mojego
ramienia, eby mnie wprowadzi do pokoju, i zamyka za mn
drzwi.Kiedy widz, co jest w rodku, natychmiast mnie odrzuca,
plecami uderzam go w pier.

W pomieszczeniu stoi odchylany metalowy fotel, podobny do


tego, na ktrym siedziaam podczas testu przynalenoci. Obok
niego - znajoma maszyna. W pokoju nie ma luster i prawie nie
ma wiata. Na biurku w rogu jarzy si ekran komputera. Siadaj.
- Cztery ciska mnie za ramiona i popycha do przodu.
Co to za symulacja? - Staram si, eby gos mi nie dra. Nic z
tego. Syszaa kiedy to zdanie: Staw czoo swojemu
strachowi? - pyta. - My rozumiemy je dosownie. Symulacja
nauczy ci kontrolowa uczucia w samym rodku strasznej
sytuacji.
Roztrzsion rk dotykam czoa. Symulacje nie s prawdziwe:
nie stanowi dla mnie prawdziwego zagroenia. wic logicznie
rzecz biorc, nie powinnam si ich ba. ale moja reakcja jest
instynktowna. Wymaga to caej siy woli, jak mam. ebym
podesza do fotela i usiada na nim. opierajc gow o zagwek.
Chd metalu przenika przez ubranie. Prowadzie kiedy testy
przynalenoci? - pytam. Wyglda, jakby mia kwalifikacje.
Nie. Unikam Sztywniakw, jak tylko mog.
Nie rozumiem, dlaczego kto miaby unika Altruistw.
Nieustraszonych albo Prawych... moe, bo odwaga i uczciwo
sprawiaj, e ludzie robi dziwne rzeczy, ale
Altruici? Dlaczego?
Pytasz, bo mylisz, e ci odpowiem?
To dlaczego mwisz o rnych sprawach, jeli nie chcesz by o
nie pytany?
Jego palce ocieraj si o moj szyj. Ciao mi teje. Gest
wyraajcy czuo? Nie - musi odsun mi wosy. Stuka w co.
Pochylam gow, eby zobaczy w co. Cztery trzyma w rku
strzykawk z dug ig, kciuk ma na

toczku. Pyn w strzykawce jest zabarwiony na


pomaraczowo. Zastrzyk? - W ustach robi mi si sucho.
Zazwyczaj nie mam nic przeciwko igom, ale ta jest wielka.
Tutaj wykorzystujemy bardziej zaawansowan wersj symulacji.
Inne serum, adnych drutw i elektrod.
Jak to dziaa bez drutw?
Hm, to ja mam druty, wic widz, co si dzieje - wyjania. - Ale
dla ciebie zamieciem maleki nadajnik w serum, ktry
przesya dane do komputera.
Wykrca mi rk i wbija czubek igy we wraliw skr z boku
szyi. Gboki bl rozchodzi mi si po gardle. Krzywi si i
prbuj skoncentrowa na agodnej twarzy instruktora. Serum
zacznie dziaa za szedziesit sekund. Ta symulacja jest inna
ni test przynalenoci - objania. - Serum, poza tym e zawiera
nadajnik, stymuluje ciako migdaowate, cz mzgu
zaangaowan w przetwarzanie negatywnych emocji, jak strach,
a potem wywouje halucynacje. Aktywno elektryczna mzgu
jest transmitowana do naszego komputera, ktry przeksztaca
twoj halucynacj w obraz widziany przeze mnie na monitorze.
Nastpnie przekazuj zapis administratorom Nieustraszonych.
Pozostajesz w stanie halucynacji, dopki si nie uspokoisz, to
znaczy: wyrwnasz rytm serca i opanujesz oddech.
Prbuj nada za jego sowami, ale myli mi si plcz. Czuj
charakterystyczne objawy strachu: spocone donie,
przyspieszone ttno, ucisk w piersi, sucho w ustach, cinite
gardo, trudnoci z oddychaniem. Cztery kadzie mi rce na
skroniach i nachyla si nade mn. Bd dzielna, Tris - szepce. Pierwszy raz zawsze jest najtrudniejszy.
Stoj na polu poronitym such traw sigajc do pasa. W
powietrzu czu dym dranicy mi nos. Niebo jest

te, jego widok napenia mnie niepokojem, obrzydzenie


przepenia moje ciao.Sysz trzepot, jakby wiatr przewraca
stronice ksiki, ale wiatru nie ma. Cisza, spokj, nie liczc tego
trzepotu. Nie jest gorco ani zimno - jakby tu w ogle nie byo
powietrza, ale oddycha mog. Nad gow przelatuje cie.Co
siada mi na ramieniu. Czuj ciar i ukucia szponw,
wyrzucam rami do przodu, eby to strzsn, uderzam doni.
Co gadkiego i delikatnego. Pira. Gryz si w warg i
spogldam w bok. Czarny ptak wielkoci mojego przedramienia
odwraca gow i przyglda mi si jednym paciorkowatym
okiem.Zgrzytam zbami i znowu wal wron. Wbija szpony si
nie rusza. Krzycz bardziej ze zdenerwowania ni z blu i
uderzam ptaka dwiema rkami, ale on siedzi niezachwiany, z
jednym okiem wycelowanym we mnie, z pirami lnicymi w
tym wietle. Przetacza si grzmot, deszcz bbni o ziemi, ale
nie pada.
Niebo ciemnieje, jakby chmura przesonia soce. Wrona nadal
przepenia mnie wstrtem, podnosz wzrok. Stado wron
przypuszcza na mnie szturm - nadlatujca armia wycignitych
szponw i otwartych dziobw, a kada kracze, wypenia
przestrze haasem. Wrony spadaj jak jedna masa, nurkuj w
stron ziemi, byszcz setki paciorkowatych oczu,Prbuj biec,
ale stopy mocno wbite w grunt nie chc si rusza, tak jak
wrona na moim ramieniu. Krzycz, kiedy mnie okraj, sysz
trzepot pir, dzioby wbijaj mi si w ramiona, szpony szarpi za
ubranie. Wrzeszcz, a z oczu zaczynaj pyn mi zy, macham
rkami. Domi omocz silne ciaa, ale to nic nie daje; jest ich
za duo. A ja sama. Skubi mnie w koniuszki palcw, skrzyda
ocieraj mi sio kark, pazury szarpi mnie za wosy.Skrcam
si, miotam i padam, zasaniajc gow ramionami. Kracz
wok mnie. Czuj jaki ruch w trawie, wrona

wpycha mi si pod rami. Otwieram oczy, ona dziobie mnie w


twarz, wali dziobem w nos. Krew kapie na zielone dba,
szlocham, bij j domi, ale kolejna wrona wciska mi si pod
drugie rami, a jej pazury wpijaj mi si w koszul.Krzycz;
pacz. Pomocy! - zawodz. - Pomocy!
A wrony jeszcze mocniej trzepoc skrzydami, sysz ryk. Moje
ciao ponie, one s wszdzie, nie mog myle, nie mog
oddycha. Z trudem api powietrze, pira mam w ustach, w
gardle, w pucach, ciarem nad siy kr mi w
yach. Ratunku! - woam bez sensu, nielogicznie. Umieram,
umieram, umieram.
Skra mi ponie, krwawi, a krakanie jest tak gone, e w
uszach mi dzwoni, ale nie umieram i pamitam, e to nie dzieje
si naprawd, cho wyglda, jakby byo prawdziwe, bardzo
prawdziwe. Bd dzielna. W pamici rozbrzmiewa mi gos
instruktora. Krzycz do niego, wdycham pira, wydycham:
Ratunku! Ale nikt mnie nie uratuje; jestem
sama.Pozostaniesz w stanie halucynacji, dopki si nie
uspokoisz, mwi dalej jego gos, a ja kaszl, twarz mam mokr
od ez, kolejne ptaszysko wlazo mi pod ramiona. Czuj
krawd ostrego dzioba przy ustach. Wpycha dzib midzy
wargi i drapie mnie po zbach. Wciska mi gow w usta, mocno
gryz, czuj co obrzydliwego. Pluj, zaciskam zby, eby
utworzy zapor, ale teraz czwarta wrona wchodzi mi midzy
stopy, a pita dziobie mnie po ebrach.Uspokj si. Nie mog,
nie mog. W czaszce mi pulsuje.Oddychaj. Usta mam
zamknite, powietrze wcigam nosem. Miny godziny, odkd
staam sama na polu; nie, dni. Wydycham przez nos. Serce
tucze mi si w piersi. Musz zwolni jego rytm. Znowu bior
wdech, twarz Wam mokr od ez.

Szlocham, zmuszam si, eby si pooy, wycigani si na


kujcej trawie. Rozkadam ramiona i oddycham. Wrony dgaj
mnie i popychaj w boki, wkrcaj si pode mnie. Pozwalam
im. Pozwalam, eby machanie skrzydami, krakanie, dziobanie i
dganie trwao. Powoli rozluniam minie, godz si z tym, e
jestem rozszarpywan padlin. Bl mnie obezwadnia.Otwieram
oczy i siedz na metalowym fotelu.Wydzieram si, mc
ramionami, szarpi gow, nogami, eby spdzi z siebie ptaki,
ale one znikny, chocia nadal czuj pira ocierajce si o kark,
szpony w ramieniu ponc skr. Jcz, przycigam kolana do
piersi, ukrywam w nich twarz.
Jaka rka dotyka mojego ramienia, wyrzucam pi, uderzam w
co mocnego, ale mikkiego. Nie dotykaj mnie! - wrzeszcz.
Ju po wszystkim. - Rka instruktora niezgrabnie przesuwa si
po moich wosach, a ja sobie przypominam, jak ojciec gaska
mnie, caujc na dobranoc, jak matka dotykaa moich wosw,
kiedy je przycinaa. Przesuwam donie po ramionach, nadal
zgarniam pira, chocia wiem, e tam nie ma ani jednego.
Tris.
Koysz si w przd i w ty na metalowym fotelu. Tris,
odprowadz ci do sypialni, okay?
Nie! - parskam. Podnosz gow i patrz na niego z
wciekoci, chocia go nie widz poprzez zason ez. - Nie
mog mnie zobaczy... nie w takim stanie...
Och. uspokj si. - Unosi oczy. - Wyprowadz ci tylnymi
drzwiami.
Nie potrzebuj... - Krc gow. Ciao mi dry i czuj si taka
saba, e nie wiem, czy dam rad stan, ale musz sprbowa.
Nie mog by t jedyn, ktr trzeba odprowa-

dza do sypialni. Nawet jeli mnie nie zobacz, dowiedz si,


bd gada... Nonsens. - apie mnie za rami i wyciga z
fotela.
Mrugajc, strcam zy z rzs, ocieram policzki nasad doni i
pozwalam, eby mnie poprowadzi do drzwi za ekranem
komputera.Idziemy w milczeniu korytarzem. Kiedy jestemy
kilkaset metrw od sali, wyrywam rk i si
zatrzymuj. Dlaczego mi to zrobie? Jaki to miao sens, co?
Kiedy wybieraam Nieustraszonych, nie wiedziaam, e
zgadzam si na tygodnie tortur!
Mylaa, e przezwycianie tchrzostwa bdzie atwe? - pyta
agodnym tonem.
To nie przezwycianie tchrzostwa! Tchrzostwo to jak si
dziaa w prawdziwym yciu, to prawdziwe ycie! Cztery, ja si
nie dam zadzioba na mier przez wrony! - Przyciskam donie
do twarzy i kam.
Nic nie mwi, tylko stoi. Po kilku sekundach powstrzymuj si i
znowu ocieram twarz. Chc wrci do domu - oznajmiam
sabym gosem.
Ale dom to ju nie jest wybr. Mj wybr to by tutajalbo w
slumsach dla bezfrakcyjnych.Nie patrzy na mnie ze
wspczuciem. Po prostu patrzy na mnie. Jego oczy s czarne w
mrocznym korytarzu, usta ma twardo zacinite. Wiedzie, jak
postpowa, kiedy ogarnia strach, to lekcja, ktrej kady, nawet
twoja rodzina Sztywniakw, musi si nauczy. Wanie dlatego
prbujemy ci przyzwyczai do takich sytuacji. Jeli nie
potrafisz tego zrozumie, to musisz wynosi si std do diaba,
bo my nie bdziemy ciebie chcieli.
Prbuj. - Dry mi dolna warga. - Ale mi nie wyszo. Nie
wychodzi mi.

Wzdycha. Tris, jak mylisz, ile trway twoje halucynacje?


Nie wiem. - Krc gow. - P godziny?
Trzy minuty Opanowaa si trzy razy szybciej ni inni
nowicjusze. Kimkolwiek jeste, nie jeste nieudacznikiem.
Trzy minuty?Umiecha si lekko. Jutro lepiej ci pjdzie.
Zobaczysz.
Jutro?
Dotyka moich plecw i prowadzi w stron sypialni. Przez
koszul czuj koniuszki jego palcw. Ich agodny nacisk
sprawia, e na chwil zapominam o koszmarnych ptakach. Co
byo twoj pierwsz halucynacj? - pytam, patrzc na niego.
Raczej nie co, ale kto. - Wzrusza ramionami. - To
nieistotne.
Przeamae ten strach?
Jeszcze nie. - Dochodzimy do drzwi sypialni, opiera si o
cian, wkada rce do kieszeni. - Moe nigdy nie przeami.
Wic one si nie kocz?
Czasem si kocz, a czasem zastpuj je nowe lki. - Kciuki
zahaczy o szlufki spodni. - Ale nie w tym rzecz, eby by bez
strachu. To niemoliwe. To nauka, jak kontrolowa strach i jak
by od niego wolnym, w tym sk.
Kiwam gow. Zwykam myle, e Nieustraszeni nie wiedz,
co to strach. Przynajmniej tacy si wydaj. Ale moe to, co
widziaam jako nieustraszono, w rzeczywistoci byo
ujarzmionym strachem. Mniejsza, taki strach jak twj, rzadko
ujawnia si podczas symulacji - dodaje.
To znaczy?
Hm, naprawd boisz si wron? - pyta z pumiechem. ktry
ociepli jego spojrzenie. A zapomniaam, e

jest moim instruktorem. Jest po prostu chopakiem, zdawkowo


ze mn rozmawia, odprowadzajc mnie do drzwi. - Kiedy jak
widzisz, uciekasz z krzykiem? Nie. Chyba nie. - Myl, eby
by bliej niego. Po prostu jestem ciekawa, jak by to byo,
gdybym stana tak blisko... tylko dlatego, e tego chc.
Gupia, karci mnie gos w gowie.Przysuwam si do Cztery i te
opieram si o cian, skaniam gow w bok, eby na niego
spojrze. Tak jak na diabelskim kole wiem dokadnie, jaka nas
dzieli odlego. Pitnacie centymetrw Nachylam si. Mniej
ni pitnacie centymetrw. Robi mi si cieplej, jakby wydziela
energi, ktr czuj, bo jestem teraz bliej. Wic czego
naprawd si boj? - pytam.
Nie wiem. Tylko ty znasz na to odpowied.
Powoli przytakuj. To moe by kilkanacie rzeczy, alenie mam
pojcia, ktra jest wanie t albo czy w ogle jest jaka. Nie
przypuszczaam, e stawanie si Nieustraszon bdzie takie
trudne - mwi, a sekund pniej dziwi si, e to
powiedziaam, e to przyznaam. Gryz si w wewntrzn stron
policzka i uwanie przygldam instruktorowi. Czy popeniam
bd?
Podobno nie zawsze tak byo. - Unosi rami. Wydaje si, e
moje wyznanie w ogle go nie obchodzi. - Ze stawaniem si
Nieustraszonym, to chciaem powiedzie.
Co si zmienio?
Kierownictwo. Osoba kontrolujca trening ustala standardy
zachowania Nieustraszonych. Sze lat temu Max i inni
przywdcy zmienili metody treningowe, eby mocniej zmuszay
do rywalizacji i byy bardziej brutalne, po to. by przetestowa
si ludzi. A to zmienio wszystkie priorytety Nieustraszonych.
Pewnie wiesz, kto jest nowym protegowanym kierownictwa.

Odpowied jest oczywista: Erie. Wywiczyli go, eby byt


bezwzgldny, a teraz wiczy nas, ebymy i my stali si
bezwzgldni.Patrz na Cztery. Ich trening nie zadziaa na
niego. Wic kiedy miae pierwsze miejsce w swojej klasie
nowicjuszy, to ktre miejsce zajmowa Erie?
Drugie.
Wic by drugim w kolejnoci wyboru dla kierownictwa. Powoli kiwam gow. - A ty bye pierwszym.
Skd to niby wiesz?
Ze sposobu, w jaki Erie zachowa si na pocztku przy kolacji.
By zazdrosny, chocia osign to, czego chcia.
Cztery nie przeczy. Musiaam trafi. Chc zapyta, dlaczego nie
przyj stanowiska, ktre mu proponowali; dlaczego tak opiera
si sprawowaniu funkcji lidera, skoro jest urodzonym
przywdc. Ale wiem, co Cztery sdzi na temat pyta o sprawy
osobiste.Pocigam nosem, jeszcze raz ocieram twarz i
wygadzam wosy. Czy wygldam, jakbym pakaa?
Hm. - Nachyla si bliej, mruy oczy, jakby robi przegld
mojej twarzy. Umiech bka mu si w kcikach ust. Jeszcze
bliej, bdziemy oddycha tym samym powietrzem, jeli nie
zapomn o oddychaniu. - Nie, Tris. - Umiech zostaje
zastpiony powaniejsz min, kiedy dodaje: - Wygldasz na
tward jak gaz.

Rozdzia 19
Kiedy wchodz, wikszo innych nowicjuszy - zarwno
urodzonych jako Nieustraszeni, jak i transferw - toczy si
midzy rzdami ek. W rodku stoi Peter. W obu rkach
trzyma kawaek papieru. Masowy exodus dzieci przywdcw
Altruizmu nie moe zosta zignorowany ani uznany za
przypadek - czyta. - Ostatnie transfery Beatrice i Caleba
Priorw, dzieci Andrew Priora, stawiaj pod znakiem zapytania
trafno wartoci i nauk tej frakcji.

Zimne ciarki przechodz mi po plecach. Christina, ktra stoi na


skraju tumu, spoglda za siebie i zauwaa mnie. Patrzy z
niepokojem. Nie mog si poruszy. Mj ojciec. Teraz Erudyci
atakuj mojego ojca. Bo z jakich innych powodw dzieci tak
wanej postaci uznay, e styl ycia, ktry im narzuci, nie jest
godny podziwu? - czyta dalej Peter. - Molly Atwood, transfer do
Nieustraszonych, sugeruje, e powodem moe by niewaciwe
wychowanie. Syszaam, jak raz mwia przez sen relacjonuje Molly. - Prosia ojca, eby przesta co robi. Nie
wiem co, ale wywoywao to u niej koszmary.
Wic taka jest zemsta Molly. Musiaa rozmawia z reporterem
Erudytw, na ktrego nawrzeszczaa Christina.Molly si
umiecha. Zby ma krzywe. Jeli je wybij, to pewnie
wywiadcz jej przysug. Co? - pytam. Albo prbuj zapyta,
ale gos mam zduszony i chrapliwy, musz odchrzkn. - Co?
Peter przestaje czyta, kilka osb si odwraca. Niektrzy, jak
Christina, patrz na mnie ze wspczuciem, brwi maj
cignite, usta wygite w podkwk. Ale wikszo obdarza
mnie umieszkami, spoglda znaczco na innych. Peter odwraca
si ostatni, z umiechem. Daj mi to. - Wycigam rk. Twarz mi
ponie.
Ale jeszcze nie skoczyem - odpowiada kpicym tonem. Znw
opuszcza oczy na gazet. - By moe jednak odpowied nie
ley w pozbawionym moralnoci czowieku, ale w wypaczonych
ideaach caej frakcji. Moe odpowiedzi

jest to, e powierzylimy cale miasto grupie skonnych do


nawracania tyranw, ktrzy nie wiedz, jak poprowadzi nas od
ndzy do dobrobytu.Przedzieram si do niego i prbuj
wyrwa mu gazet z rk, ale on trzyma j w grze, wysoko nad
moj gow, tak e nie mog jej dosign, chyba e podskocz,
a ja nie chc skaka. Podnosz wic pit i nadeptuj z caej siy
tam, gdzie koci stopy cz si z palcami. Peter zgrzyta zbami,
eby stumi jk.Potem rzucam si na Molly z nadziej, e sia
uderzenia j zaskoczy i znokautuje, ale zanim udaje mi si
wyrzdzi jej jak krzywd, zimne rce chwytaj mnie za
tali. To mj ojciec! - krzycz. - Mj ojciec, ty tchrzu!
Will odciga mnie od niej i podnosi nad podog. Oddycham
szybko, prbuj schwyci gazet, zanim ktokolwiek zdoa
przeczyta cho jedno sowo wicej. Musz j spali; musz j
zniszczy; musz. Co? Mylae, e nie potrafiabym si
obroni przed tym mieciem z Prawoci?
Nie. - Will stoi przed drzwiami. - Pomylaem, e nie pozwol
rozpocz bjki w sypialni. Uspokj si.
miej si lekko. Uspokoi si? Uspokoi si? To o mojej
rodzinie mowa, to moja frakcja!
Nie, nie twoja. - Ma ciemne koa pod oczami. Wyglda na
zmczonego. - To twoja stara frakcja i nic nie poradzisz na to,
co mwi, wic moesz sobie odpuci.
Czy do ciebie w ogle cokolwiek dotaro? - Ju nie czuj gorca
na policzkach, oddycham spokojniej. - To nie to, e twoja gupia
eksfrakcja obraa Altruizm. Oni wzywaj do obalenia caego
rzdu.
Will si mieje. Wcale nie. S aroganccy i nudni, dlatego ich
opuciem, ale nie s rewolucjonistami. Po prostu chc mie
wi-

cej do powiedzenia, to wszystko, i nie znosz Altruizmu, bo ten


ich nie sucha. Oni nie chc, eby ludzie ich suchali. Oni chc,
eby ludzie si z nimi zgadzali - odpowiadam. - A ty nie
powiniene wymusza na kim, eby si zgadza z tob. Przykadam donie do policzkw. - Po prostu nie wierz, e mj
brat do nich wstpi.
Hej. nie wszyscy tam s tacy li - mwi ostrym tonem Will.
Kiwam gow, ale mu nie wierz. Nie potrafi sobie wyobrazi,
eby ktokolwiek nieskalany mg si wyoni spord
Erudytw, chocia Will jest w porzdku.Drzwi znowu si
otwieraj, wychodz Christina i Al. Moja kolej na tatua - woa
Christina. - Chcesz pj z nami?
Przygadzam wosy. Nie mog wrci do sypialni. Nawet jeli
Will mnie wpuci, oni maj przewag liczebn. Trudno, musz
i z przyjacimi i sprbowa zapomnie, co si dzieje na
zewntrz terenw Nieustraszonych. Mam do zamartwiania si
o swoj rodzin.Przede mn Al niesie Christin na barana.
Christina wrzeszczy, Al szaruje w tum. Ludzie omijaj go
szerokim lukiem, jeli zdoaj.Rami nadal mnie piecze.
Christina namwia mnie, ebym razem z ni wytatuowaa sobie
piecz Nieustraszonych. To koo z pomieniem w rodku.
Matka nawet nie zareagowaa na moje dziarki na obojczyku,
wic ju troch wyluzowaam, jeli chodzi o tatuae. S tutaj
czci ycia, tak samo zwizan z nowicjatem jak nauka
walki.Christina namwia mnie te, ebym kupia koszul, ktra
odsania ramiona i obojczyki, i ebym znowu obrysowaa
kredk oczy. Ju nie sprzeciwiam si robieniu makijau.
Szczeglnie, odkd widz, e to lubi.Razem z Willem idziemy
za Christin i Alem. Nie mog uwierzy, e bdziesz miaa
kolejny tatua- - Krci gow.
Dlaczego? Bo jestem Sztywniaczk?

Nie. Bo jeste... rozsdna. - Umiecha si. Zby ma biae i


proste. - No to, Tris, czego si dzisiaj baa?
Wron. A ty?
mieje si. Kwasu.
Nie pytam, co to znaczy. To naprawd fascynujce, jak to
wszystko dziaa - cignie. - W rzeczywistoci to walka midzy
wzgrzem, ktre wytwarza strach, a patami czoowymi, ktre
s odpowiedzialne za podejmowanie decyzji. Ale caa symulacja
tkwi w twojej gowie i nawet jeli masz wraenie, e kto ci to
robi, to jeste tylko ty sama. ty sobie to robisz... - milknie. Przepraszam. Mwi jak Erudyta. Po prostu przyzwyczajenie.
Wzruszam ramionami. To interesujce.
Al mao nie zrzuca Christiny, a ona apie si pierwszej moliwej
rzeczy - akurat jego twarzy. Al kuli si i poprawia chwyt na jej
nogach. Na pierwszy rzut oka wydaje si szczliwy, ale jest co
cikiego nawet w jego umiechu. Martwi si o niego.Widz
Cztery, stoi obok przepaci, wok niego ludzie. mieje si tak
mocno, e musi zapa si balustrady, eby utrzyma
rwnowag. Sdzc po butelce w doni i rozjanionej twarzy,
jest pijany albo na drodze do upicia si. Zaczam ju myle o
nim jak o kim twardym, jakby onierzu, i zapomniaam, e te
jest osiemnastolatkiem. Hm, hm... Alarm, instruktor na
horyzoncie - ostrzega Will.

Przynajmniej to nie Erie - zauwaam z ulg. - Pewnie kazaby


nam bawi si w kto pierwszy stchrzy, czy co takiego.
No pewnie, ale Cztery jest straszny. Pamitasz, jak przystawi
Peterowi pistolet do gowy? Kole chyba si posika.
Zasuy na to - mwi stanowczo.
Will nie sprzecza si ze mn. Pewnie par tygodni temu tak by
zrobi, ale teraz wszyscy zobaczylimy, do czego Peter jest
zdolny.
Tris! - woa Cztery.
Wymieniamy z Willem spojrzenia, na wp zaskoczone, na wp
ostrzegawcze. Cztery odpycha si od balustrady i podchodzi do
mnie. Al i Christina, ktrzy s przed nami. przestaj biec,
Christina zelizguje si na ziemi. Nie mam do nich pretensji, e
si gapi. Jest nas czworo, a instruktor zwraca si tylko do mnie.
Inaczej wygldasz. - Jego sowa, zazwyczaj rzeczowe, teraz
brzmi niemrawo.
Ty te. - Rzeczywicie, wyglda inaczej, na bardziej
zrelaksowanego, modszego. - Co robisz?
Flirtuj ze mierci - odpowiada ze miechem. - Pij obok
przepaci. Pewnie to niezbyt dobry pomys.
No, niezbyt. - Cztery w takim stanie raczej mi si nie podoba.
Jest w nim co niepokojcego.
Nie wiedziaem, e masz tatua. - Patrzy na mj obojczyk.
Pije z butelki. Jego oddech ostro mierdzi. Jak oddech
bezfrakcyjnego.
Zgadza si. Wrony - mwi. Patrzy za siebie, na swoich
przyjaci, ktrzy w przeciwiestwie do moich, daj sobie rad
bez niego. - Poprosibym ci, eby si do nas przyczya, ale
nie powinna mnie widzie w takim stanie.

Korci mnie, eby zapyta, dlaczego chce, ebym si do niego


przyczya, ale podejrzewam, e odpowied miaaby co
wsplnego z butelk w jego doni. W jakim stanie? Pijanego?
Tak... hm, nie. - Jego gos agodnieje. - Raczej prawdziwego.
Bd udawa, e nie widziaam.
Mio z twojej strony. - Przyblia usta do mojego ucha. - adnie
wygldasz, THs.
Jego sowa zaskakuj mnie, serce mi skacze. auj tego, bo
sdzc po tym, jak jego oczy przelizguj si po moich, nie ma
pojcia, co mwi. miej si. Bd tak miy i trzymaj si z dala
od przepaci, okay?
Oczywicie. - Mruga do mnie.
Nie mog si powstrzyma. Umiecham si. Will chrz- ka, ale
nie chc si odwraca od instruktora, chocia ju idzie do
swoich znajomych.Wtedy Al rusza na mnie jak toczcy si gaz
i zarzuca sobie na rami. Wrzeszcz, twarz mi si czerwieni. No
dalej, dziewczynko! - krzyczy. - Zabieram ci na kolacj.
Opieram okcie na plecach Ala i macham do Cztery. Mylaem,
e przybywam ci na ratunek - odzywa si Al, kiedy si
oddalamy. Stawia mnie na ziemi. - O co w tym wszystkim
chodzio? - Prbuje mwi beztroskim tonem, ale wypado
prawie smutno. Nadal za bardzo si mn przejmuje.
Tak, chyba wszyscy chcielibymy zna odpowied na to pytanie
- wierka Christina. - Co ci powiedzia?
Nic. - Krc gow. - By pijany. Nawet nie wiedzia, co gada. Odchrzkuj. - To dlatego si umiechaam. To... zabawne
widzie go w takim stanie.
Zgadza si - przyznaje Will. - Na pewno nie mg by trzewy,
bo...

Daj mu mocnego kuksaca w bok, zanim koczy zdanie. By


na tyle blisko, eby usysze, jak Cztery mwi do mnie, e
adnie wygldam. Nie musi wszystkim tego rozpowiada, a
szczeglnie Alowi. Nie chc, eby poczu si jeszcze gorzej.
W domu spdzaam spokojne, mie wieczory z rodzin. Matka
dziergaa na drutach szaliki dla dzieci z ssiedztwa. Ojciec
pomaga Calebowi w pracy domowej. Na kominku pon ogie,
w moim sercu panowa spokj, bo robiam dokadnie to, czego
ode mnie wymagano, i wszystko byo w porzdku.
Nigdy nie nosi mnie wielki chopak, nie miaam si do
rozpuku przy stole podczas obiadu, nie suchaam zgieku stu
ludzi mwicych naraz. Spokj jest ograniczeniem; to tutaj jest
wolno.

Rozdzia 20
Oddycham przez nos. Wdech, wydech. Wdech.
Tris, to tylko symulacja - przemawia agodnie Cztery. Myli si.
Ostatnia symulacja wtargna w moje ycie na jawie i we nie.
Koszmary, nie tylko wyobraanie wron, ale i uczucia
towarzyszce symulacji - przeraenie i bezradno, czyli to,
czego, jak sdz, naprawd si boj. Nage ataki strachu pod
prysznicem, przy niadaniu, po drodze tutaj. Paznokcie wbite w
ciao tak gboko, e a boli. 1 - jak si domylam - nie tylko ja
mam takie odczucia.
Mimo wszystko kiwam gow i zamykam oczy.
Jestem w ciemnoci. Ostatnimi rzeczami, ktre pamitam, s
metalowy fotel i iga w ramieniu. Tym razem nie

ma pola, nie ma wron. Serce mocno wali, kiedy czekam. Jaki


potwr wypeznie z ciemnoci i ukradnie mi zdolno
racjonalnego mylenia? Jak dugo mam wyczekiwa?
Kilkanacie centymetrw ode mnie zapala si niebieska kula,
potem nastpna, napeniaj pokj wiatem. Jestem na poziomie
Jamy, obok przepaci, a wok mnie stoj nowicjusze - ramiona
skrzyowane na piersi, twarze bez wyrazu. Patrz, gdzie jest
Christina, znajduj j w grupce. Nikt si nie rusza. Ich bezruch
sprawia, e ciska mnie w gardle.Widz co przed sob - wasne
sabe odbicie. Dotykam go, palce trafiaj na szko, chodne i
gadkie. Podnosz wzrok. Nade mn szyba; jestem w szklanym
pudle. Naciskam szyb nad gow, eby sprawdzi, czy zdoam
otworzy pudo si. Nie ustpuje. Jestem zaspawana.Puls mi
przyspiesza. Nie chc siedzie w puapce. Kto stuka w ciank
przede mn. Cztery. Pokazuje mnie palcem. Umiecha si
drwico.Przed kilkoma sekundami miaam suche stopy, ale teraz
stoj w wodzie na centymetr, skarpetki s mokre. Kucam, eby
zobaczy, skd woda napywa, ale wyglda na to, e znikd.
Poziom podnosi si nad szklanym dnem puda. Patrz na
instruktora, wzrusza ramionami. Miesza si z
nowicjuszami.Wody szybko przybywa. Teraz siga mi do
kostek. Wal pici w szko. Hej! Wypucie mnie std! Woda podchodzi mi do goych ydek, chodna i agodna.
Mocniej uderzam w szklan barier. - Wypucie mnie std!
Patrz na Christin. Ona nachyla si do Petera, ktry stoi obok, i
szepcze mu co do ucha. Oboje si miej.Woda siga mi do ud.
omocz obiema rkami w przezroczyst cian. Nie prbuj
ju zwrci na siebie uwagi: chc si wydosta.
Rozgorczkowana, wal w szko z caej

sily. Odsuwam si o krok i uderzam ramieniem w przeszkod,


raz, dwa razy, trzy razy, cztery razy. Zaczyna mnie bole rami,
wzywam pomocy, patrz, jak woda podnosi si do pasa, do
piersi, do szyi. Pomocy! - wydzieram si. - Prosz! Prosz,
pomcie!
Trzaskam domi w szko. Umr w tym zbiorniku. Przecigam
trzscymi si rkami po wosach.Widz Willa, stoi wrd
nowicjuszy. Jaka myl askocze mnie z tyu gowy. No, dalej,
pomyl. Ju nie prbuj rozbi szka. Trudno oddycha, ale
musz zaryzykowa - w cigu najbliszych paru sekund nabra
powietrza, ile si da.Moje ciao, pozbawione wagi, unosi si na
powierzchni. Pywam pod sufitem, odchylam gow, kiedy woda
dochodzi mi do brody. api oddech, przyciskam twarz do
szklanego sufitu, wcigam maksymalnie duo powietrza. Potem
woda zakrywa mnie, zamyka w pudle.Nie panikuj. Nie da rady serce omocze jak oszalae, myli s w rozsypce. Rzucam si w
wodzie, obijam o ciany. Z caej siy kopi w szko, ale woda
spowalnia moje ruchy. Symulacja jest tylko w twojej
gowie.Krzycz, strumienie wypeniaj mi usta. Jeli to jest w
mojej gowie, mam nad tym kontrol. Woda pali mnie w oczy.
Nowicjusze biernie patrz na mnie. Jest im wszystko
jedno.Znowu krzycz i napieram doni na cian. Co sysz.
Odgos pkania. Kiedy odsuwam do, na szkle jest rysa. Wal
drug rk obok i pojawia si druga rysa, ktra rozchodzi si
spod mojej doni dugimi, haczykowatymi palcami. W piersi mi
ponie, jakbym wanie pokna ogie. Kopi w cian. Palce u
ng bol mnie od uderzenia, sysz dugi, niski jk.Szyba pka
na kawaki, fala za moimi plecami popycha mnie do przodu.
Znowu powietrze.

Z trudem nabieram tchu i siadam. Jestem w fotelu. Przetykam i


macham rkami. Cztery stoi po mojej prawej, ale nie pomaga
mi, tylko patrzy. Co? - pytam.
Jak to zrobia?
Co zrobiam?
Rozbia szko.
Nie wiem.
Cztery wreszcie podaje mi rk. Przerzucam nogi przez bok
fotela, a kiedy stoj, czuj, e zapaam rwnowag.
Spokj.Cztery wzdycha i apie mnie za okie, troch mnie
prowadzi, troch cignie. Wychodz z pokoju. Idziemy szybko
korytarzem i nagle stop. wlecze mnie do tyu. Patrzy w
zupenym milczeniu. Nic mi nie powie, dopki nie
zapytam. Co?
Jeste Niezgodna - odpowiada.
Gapi si na niego, strach pulsuje we mnie jak elektryczno.
On wie. Skd? Musiaam si wygada. Chlapn co nie
tak.Powinnam zachowywa si swobodnie. Opieram si,
przyciskam ramiona do ciany. Co to jest Niezgodna?
Nie udawaj gupiej. Tak podejrzewaem, ale to ju oczywiste.
Manipulowaa symulacj; jeste Niezgodna. Skasuj tam, ale
jeli nie chcesz skoczy na dnie przepaci, musisz znale
sposb, eby ukrywa to w trakcie symulacji! Teraz wybacz. Wraca do pokoju symulacji i zatrzaskuje za sob drzwi.
Serce podchodzi mi do garda. Manipulowaam symulacj;
stukam szko. Nie wiedziaam, e to akt Niezgodnoci.Skd on
wiedzia?

Odpycham si od ciany i wlok korytarzem. Potrzebne mi s


odpowiedzi. I tylko jedna osoba moe mi ich udzieli.Id prosto
do salonu tatuau, gdzie ostatni raz widziaam Tori. Na
korytarzach mao ludzi, bo jest wczesne popoudnie i wikszo
posza do pracy albo do szkoy. W salonie tatuau s trzy osoby:
mistrz tatuau, ktry rysuje jakiemu facetowi lwa na ramieniu, i
Tori - przeglda papiery zoone w stos na ladzie. Podnosi
wzrok. Cze, Tris. - Spoglda na tego mistrza tatuau, ktry
jest zbyt skoncentrowany na swojej pracy, eby na nas zwraca
uwag. - Chodmy na zaplecze.
Krocz za ni, za zason oddzielajc dwa pomieszczenia. W
tym drugim stoi kilka krzese. Poza tym widz zapasowe igy do
tatuau, atrament, ryzy papieru, obrazy w ramach. Tori
dokadnie zaciga zason i siada. Zajmuj krzeso obok niej,
stukam stop, eby mie jakie zajcie. Co jest grane? - zaczyna
Tori. - Jak ci idzie z symulacjami?
Bardzo dobrze. - Par razy kiwam gow. - Troch za dobrze, z
tego co syszaam.
Ach.
Prosz, pom mi zrozumie - szepcz. - Co to znaczy by... Waham si. Nie powinnam tutaj wypowiada sowa
Niezgodna. - Kim, do diaba, jestem? Co to ma wsplnego z
symulacjami?
Tori odchyla si na oparcie, krzyuje ramiona. Zaczyna mie si
na bacznoci. Nie liczc innych spraw, ty... ty jeste kim
wiadomym tego, e to symulacja, e to nie dzieje si naprawd
- tumaczy. - Kim, kto potrafi manipulowa symulacj albo
nawet j przerwa. Take... - Pochyla si do przodu i patrzy

mi w oczy. - Kim, kto... poniewa jest Nieustraszonym., ma


skonno do mierci.Czuj ciar w piersi, jakby gromadzio si
tam kade wymawiane przez ni sowo. Napicie we mnie
narasta, a nie mog ju tego wytrzyma - musz si rozpaka
albo krzykn, albo...Wybucham krtkim, chrapliwym
miechem, ktry zamiera ledwie si narodzi. Wic mam
umrze?
Niekoniecznie. Przywdcy Nieustraszonych jeszcze
tobie nie wiedz. Natychmiast wykasowaam z systemu wyniki
twojego testu przynalenoci i rcznie wpisaam ci Altruizm.
Ale nie miej zudze. Jeli odkryj, kim jeste, zabij ci.
Patrz na ni w milczeniu. Nie wyglda na wariatk. Mwi
normalnym gosem, chocia troch ponaglajcym,
nigdy nie
podejrzewaam, e jest niezrwnowaona, ale musi by taka. W
naszym miecie nie byo morderstwa, odkd yj. Jeli nawet s
jednostki do tego zdolne, to przywdcy frakcji tacy nie mog
by.
Jeste paranoiczk - prycham. - Przywdcy Nieustraszonych nie
zabiliby mnie. Tego si nie robi. Ju nie. Na tym polega sens
tego wszystkiego... wszystkich tych frakcji.
Och, naprawd tak mylisz? - Kadzie donie na kolanach i
patrzy wprost na mnie, twarz ma napit od niespodziewanego
przypywu wciekoci. - Dostali mojego brata, to dlaczego nie
ciebie, co? Niby dlaczego masz by taka wyjtkowa?
Twojego brata? - Mru oczy.
Tak. Mojego brata. Oboje zrobilimy transfer z Erudytw, tyle
e jego test przynalenoci by niejednoznaczny. Ostatniego
dnia symulacji znaleziono jego ciao w przepaci. Mwili, e to
samobjstwo. Tylko e bratu dobrze szo na treningach, chodzi
na randki z inn nowicjuszk,

by szczliwy. - Tori krci gtow. - Masz brata, prawda? IS|je


sdzisz, e wiedziaaby, czy ma skonnoci
samobjcze?Prbuj wyobrazi sobie, jak Caleb popenia
samobjstwo. Nawet myl o tym wydaje mi si mieszna. Nawet
jeli czu si nieszczliwy, nie odebraby sobie ycia.Tori ma
podwinite rkawy, wic na jej prawym ramieniu widz tatua
przedstawiajcy rzek. Zrobia go sobie po mierci brata? Czy
rzeka to kolejny lk, ktry pokonaa?Znia gos: Na drugim
etapie treningu Georgie by naprawd dobry, naprawd szybki.
Mwi, e symulacje nawet go nie przestraszyy... po prostu taka
gra. Wic instruktorzy bardzo si nim zainteresowali. Toczyli
si w pokoju, kiedy poszed spa, zamiast zwyczajnie kaza
instruktorowi przedstawia jego wyniki. Szeptali o nim cay
czas. Ostatniego dnia symulacji jeden z przywdcw
Nieustraszonych przyby, eby zobaczy go osobicie. A
nastpnego dnia Georgie znikn.
Mog by dobra w symulacjach, jeli opanowaam jak si,
ktra pomoga mi stuc szko. Mog by taka dobra, e wszyscy
instruktorzy to zauwa. Mogabym, ale czy bd?
To
wszystko? - pytam. - Tylko zmienianie symulacji?
Wtpi. Ale to wszystko, co wiem.
Kto jeszcze wie? - Myl o Cztery. - O manipulowaniu
symulacjami?
Ci, ktrzy chc ci zabi. Albo ci, ktrzy dowiadczyli tego
sami. Bezporednio. Lub porednio, jak ja.
Cztery powiedzia mi, e usunie zapis pokazujcy, jak rozbijam
szko. Nie chce, ebym zgina. Czy jest Niezgodny? Czy by
nim czonek jego rodziny? Przyjaciel? Przyjacika?Odsuwam
t myl na bok. Nie mog pozwoli, eby mnie rozprasza.

Nie rozumiem - mwi powoli. - Dlaczego przywdcw


Nieustraszonych obchodzi, e potrafi manipulowa symulacj.
Gdybym wiedziaa, ju bym ci powiedziaa. - Zaciska wargi. Jedyna rzecz, do ktrej doszam: nie interesuje ich sama zmiana
symulacji; to po prostu objaw czego innego. Czego, co ich
niepokoi. - Tori bierze mnie za rk i ciska midzy swoimi
domi. - Zastanw si tylko. Ci ludzie uczyli ci, jak strzela z
pistoletu. Uczyli ci walki. Mylisz, e nie wpadnie im do
gowy, eby zrobi ci krzywd? eby ci zabi? - Puszcza moj
rk i wstaje. - Musz i, bo Bud bdzie zadawa pytania. Tris,
bd ostrona.

Rozdzia 21
Drzwi do Jamy zamykaj si za mn, jestem sama. Nie
chodziam tym tunelem od dnia Ceremonii Wyboru. Pamitam,
jak wtedy tdy szam, niepewnym krokiem, szukajc wiata.
Teraz moje kroki s pewne. Ju nie potrzebuj wiata.Od
rozmowy z Tori miny cztery dni. W tym czasie Erudyci
opublikowali ju dwa artykuy na temat Altruizmu. Pierwszy
oskara t frakcj o wstrzymywanie dbr luksusowych, takich
jak samochody i wiee owoce, eby wszystkim narzuci wasn
wiar w wyrzeczenia. Kiedy to czytam, myl o Carze, siostrze
Willa, oskarajcej moj matk o gromadzenie jedzenia.Drugi
artyku omawia wady wybierania przedstawicieli rzdowych na
podstawie frakcji. Autor zadaje pytanie, dlaczego w rzdzie
maj by tylko ludzie, ktrzy okrelaj si jako bezinteresowni.
To dziaa na rzecz powrotu demokratycznie wybieranych
systemw politycznych z przeszo-

ci. Jest w tym mnstwo sensu, a zaczynam podejrzewa, e to


wezwanie do rewolucji, odziane w pozory
racjonalnoci.Docieram do koca tunelu. Sie przesiania
rozwart dziur tak jak wtedy, kiedy ostatnio j widziaam.
Wchodz po schodach na drewnian platform, z ktrej Cztery
pocign mnie na ubit ziemi, i chwytam sztab, mocujc
sie. Kiedy byam tu pierwszy raz, nie daabym rady podcign
ciaa na rkach, ale teraz robi to prawie odruchowo i turlam si
na rodek siatki.Na skraju dziury stoj puste budynki. Nade mn
jest niebo - ciemnoniebieskie, bez gwiazd. Bez ksiyca.Te
artykuy zmartwiy mnie, ale mam przyjaci, ktrzy mnie
pociesz, a to ju co. Kiedy opublikowano pierwszy, Christina
oczarowaa jednego z kucharzy Nieustraszonych i pozwoli nam
sprbowa kawaek ciasta. Po drugim artykule Uriah i Marlene
nauczyli mnie gry w karty i gralimy w jadalni przez dwie
godziny.Dzi wieczr chc by jednak sama. Wicej, chc
przypomnie sobie, dlaczego tu przyszam i dlaczego tak bardzo
pragnam zosta, e byam gotowa skoczy z budynku, zanim
jeszcze wiedziaam, co to znaczy by Nieustraszonym.
Przeplatam palce przez otwory w sieci pode mn.Chciaam by
jak Nieustraszeni, tacy, jakich widziaam w szkole. Chciaam
by gona, miaa i wolna jak oni. Ale oni nie byli jeszcze
czonkami; oni tylko bawili si w Nieustraszonych. Ja te, kiedy
skoczyam z tego dachu. Nie wiedziaam, co to strach.W cigu
ostatnich czterech dni stanam wobec czterech odmian strachu.
W jednej z symulacji zostaam przywizana do pala, a Peter
rozpali ogie pod moimi stopami. W drugiej znowu tonam,
tym razem porodku oceanu, a woda szalaa wok mnie. W
trzeciej patrzyam, jak moja rodzina powoli wykrwawia si na
mier. A w czwartej

trzymano mnie na muszce i kazano ich rozstrzela. Teraz wiem,


co to strach.Wiatr wpada do dziury i owiewa mnie, zamykam
oczy. W mylach znowu stoj na skraju dachu. Rozpinam guziki
szarej altruistycznej koszuli, odsaniam ramiona, pokazuj
wicej ciaa, ni ktokolwiek wczeniej u mnie widzia. Zwijam
koszul w kb i rzucam w pier Petera.Otwieram oczy. Nie,
myliam si. Nie skoczyam z dachu, bo zamierzaam zosta
Nieustraszon. Skoczyam, bo ju byam taka jak oni i chciaam
si im pokaza. Ujawni t cz siebie, ktr Altruizm kaza mi
ukrywa.Wycigam rce nad gow i znowu zaczepiam je o
siatk. Sigam jak najdalej palcami u stp. Nocne niebo jest
puste i milczce, mj umys te, po raz pierwszy od czterech
dni.Trzymam gow w rkach i oddycham gboko. Dzisiaj
symulacja jest taka sama jak wczoraj: kto trzyma mnie na
muszce i kae rozstrzela rodzin. Kiedy unosz gow, widz,
e Cztery mi si przyglda. Wiem, e symulacja nie jest
prawdziwym yciem - mwi.
Nie musisz mi tego wyjania - odpowiada. - Kochasz rodzin.
Nie chcesz jej zastrzeli. Byle nie to, co najbardziej
nieracjonalne na wiecie.
Tylko podczas symulacji mog ich zobaczy - cign. Chocia
mwi, e nie trzeba, czuj, e musz wyjani, dlaczego tak
trudno mi stawi czoo temu strachowi. Przeplatam palce i je
rozczam. Paznokcie mam poobgryzane do krwi. Obgryzam je
we nie. Co rano budz si z zakrwawionymi rkami. - Tskni
do nich. Czy ty kiedykolwiek... tsknie za rodzin?
Cztery patrzy w d. Nie - mwi w kocu. - Nie tskniem. Ale
to nietypowe.

To jest nietypowe, i to tak bardzo, e odrywa mnie od


wspomnienia, jak trzymaam pistolet przy piersi Caleba. Jaka
bya rodzina Cztery, e przestaa go obchodzi?Zatrzymuj si z
rk na klamce i spogldam w ty na niego.Jeste taki jak ja? pytam go w duszy. Jeste Niezgodny?Wypowiadanie tego sowa
nawet w mylach wydaje si niebezpieczne. Cztery wytrzymuje
moje spojrzenie, z kad sekund mijajc w milczeniu wyglda
coraz mniej powanie. Sysz bicie wasnego serca. Za dugo na
niego patrz, ale przecie on na mnie te patrzy. Czuj, e oboje
chcemy co powiedzie, czego inni nie mog usysze, chocia
ja mog sobie to co wyobrazi. Za dugo - teraz jeszcze duej.
Moje serce omocze, jego spokojne oczy poykaj mnie w
caoci.Pchniciem otwieram drzwi i biegn korytarzem.Nie
powinnam da mu si tak atwo rozproszy. Nie powinnam
myle o niczym innym, tylko o nowicjacie. Symulacje powinny
mnie bardziej niepokoi; powinny szarpa umys, jak to jest w
przypadku wikszoci nowicjuszy. Drew nie pi - gapi si w
cian zwinity w kbek. Al wrzeszczy po nocach, bo go drcz
koszmary, i pacze w poduszk. Moje koszmary i obgryzione
paznokcie to pestka w porwnaniu z tamtym.Krzyk Ala budzi
mnie za kadym razem, patrz na spryny nade mn i
zastanawiam si, co - do diaba - ze mn nie tak, e cigle czuj
si silna, kiedy wszyscy inni wymikaj. Czy to bycie
Niezgodn umacnia mnie, czy co innego?Kiedy wracam do
sypialni, spodziewam si, e zastan to samo co wczoraj: paru
nowicjuszy, ktrzy le na kach i wpatruj si w przestrze.
Tymczasem tocz si w grupie w kocu sali. Przed nimi jest
Erie, z tablic w rkach, zwrcon tyem do mnie, wic nie
widz, co tam na niej napisa. Staj obok Willa.

Co jest grane? - szepcz. Mam nadziej, e to nie kolejny


artyku, bo nie wiem, czy wytrzymam nastpny atak wrogoci.
Rankingi po drugim etapie - mwi Will.
Mylaam, e nikogo nie wywalili po drugim etapie - sycz.
Bo nie wywalili. To tylko co jakby raport z postpw.
Kiwam gow.Czuj si niepewnie, jakby co mi pywao w
odku. Erie wysoko unosi tablic i wiesza j na gwodziu.
Kiedy odsuwa si, w sali zapada cisza, a ja zapuszczam urawia,
eby zobaczy, co jest napisane.Moje imi jest na pierwszym
miejscu.Gowy odwracaj si w moj stron. Czytam list.
Christina i Will s odpowiednio na sidmym i dziewitym. Peter
drugi, ale kiedy patrz na czas zanotowany przy jego imieniu,
zdaj sobie spraw, e rnica midzy nami jest taka dua, e a
rzuca si w oczy.Przecitny czas trwania symulacji Petera to
osiem minut. Mj - dwie minuty, czterdzieci pi
sekund. Dobra robota, Tris - chwali mnie cicho Will.
Przytakuj, nie odrywajc wzroku od tablicy. Powinnamby
zadowolona, e mam pierwsze miejsce, ale wiem, co to znaczy.
Jeli Peter i jego kumple wczeniej mnie nienawidzili, to od tej
pory bd mn gardzi. Teraz to ja jestem Edward. Moje oko
moe by nastpne. Albo gorzej.Szukam imienia Ala i znajduj
je na ostatnim miejscu. Tumek nowicjuszy rozchodzi si
powoli, zostaj ja, Peter, Will i Al. Chc pocieszy Ala.
Powiedzie mu, e tak dobrze sobie radz tylko dlatego, e mj
mzg jest troch inny.Peter odwraca si powoli, cay spity. Ze
oko byoby mniej grone ni spojrzenie, ktrym mnie obrzuci wyraz czystej nienawici. Idzie do swojego ka, ale w
ostatniej sekundzie odwraca si i przyciska mnie rkami do
ciany.

Nie wyprzedzi mnie Sztywniaczka - cedzi wolno przez zby, a


twarz trzyma tak blisko mojej, e czuj jego stchly oddech. Jak to zrobia, co? Jak, do diaba, to zrobia?
Przyciga mnie o kilkanacie centymetrw i wali mno cian.
Zaciskam szczk, eby powstrzyma si od krzyku, chocia bl
po uderzeniu wdruje a na sam koniec krgosupa. Will apie
Petera za konierz koszuli i odciga go ode mnie. Zostaw j.
Tylko tchrz zastrasza ma dziewczynk.
Ma dziewczynk? - parska drwico Peter, odrzucajc rk
Willa. - Jeste lepy, czy po prostu gupi? Ona wypchnie ci z
rankingw i z Nieustraszonych i nic z tego nie bdziesz mia
tylko dlatego, e wie, jak manipulowa ludmi, a ty nie wiesz.
Daj mi zna, jak zrozumiesz, e ona tu jest po to, eby nas
zniszczy.
Peter wybiega z sypialni. Molly i Drew id w jego lady z
wyrazem niesmaku na twarzach. Dzikuj. - Kiwam gow do
Willa.
Czy on mwi prawd? - pyta cicho. - Prbujesz nami
manipulowa?
A jak, do licha, miaabym to robi? - Patrz na niego gniewnie. Po prostu staram si jak mog, tak jak wszyscy.
Nie wiem. - Will wzrusza lekko ramieniem. - Moe udajesz
sab, ebymy ci aowali? A potem udajesz twardziela, eby
nas zastraszy?
Zastraszy ci? Jestem twoim przyjacielem. Nie zrobiabym
tego.
Nic nie mwi. Domylam si, e mi nie wierzy... e nie cakiem
mi wierzy. Nie bd idiot, Will. - Christina zeskakuje z ka.
Patrzy na mnie bez wspczucia i dorzuca: - Ona nie udaje.
Odwraca si i wychodzi, nie trzaskajc drzwiami. Will za ni.
Jestem w sali sama z Alem. Pierwsza i ostatni.

Al nigdy nie wyglda na maego, ale teraz tak wyglda,


ramiona ma zgarbione, zapada si w sobie, przypomina zmity
papier. Siedzi na skraju ka. W porzdku? - zagaduj.
jasne.
Twarz ma jaskrawoczerwon. Odwracam wzrok. Takie pytanie
to tylko formalno. Kady, kto ma oczy, widzi, e z Alem nie
jest w porzdku. To jeszcze nie koniec. Moesz podnie swoj
pozycj, jeli...
Milkn, ldedy kieruje na mnie wzrok. Nie mam najmniejszego
pojcia, co bym mu powiedziaa, gdybym skoczya zdanie. Nie
ma strategii na drugi etap. On siga gboko, do samego jdra
naszej osobowoci i sprawdza, czy jest tam odwaga. Widzisz mamrocze - to nie takie proste.
Wiem.
Nie sdz, eby wiedziaa. - krci gow. Podbrdek mu dry. Dla ciebie to atwe. Wszystko jest atwe.
Nieprawda.
Wanie, e prawda. - Zamyka oczy. - Nie pomagasz mi, udajc,
e jest inaczej. Ja... wtpi, czy w ogle moesz mi pomc.
Czuj si, jakbym wanie wesza w ulew i cae ubranie miaa
przesiknite wod; jakbym bya cika, niezdarna i
bezuyteczna. Nie wiem, czy chodzi mu o to, e nikt nie moe
mu pomc, czy o to, e wanie ja nie mog, ale i tak bd nie w
porzdku, bez wzgldu na interpretacj. Chc mu pomc. Jestem
bezsilna. Suchaj... - zaczynam, eby przeprosi, ale za co? Ze
jestem bardziej Nieustraszon ni on? Za to, e nie wiem, co
powiedzie?
Ja tylko... - zy, ktre zbieray mu si w oczach, wylay si,
zmoczyy policzki. - Chc zosta sam.

Kiwam gow i odwracam si od niego. To niedobry pomys,


eby go zostawi, ale nie mog si powstrzyma. Drzwi
zamykaj si za mn z klikniciem zamka, odchodz.Mijam
fontann z wod do picia, id tunelami, ktre w dniu mojego
przybycia wydaway si nieskoczone, ale teraz ledwie je
zauwaam. Nie po raz pierwszy, odkd tutaj jestem, zawiodam
rodzin, ale z jakich powodw myl wanie o tym jako o
zawodzie. W innych przypadkach, kiedy zawodziam,
wiedziaam, co robi, ale si wycofywaam. Tym razem nie
wiedziaam, co robi. Czy straciam zdolno rozumienia
ludzkich potrzeb? Czy straciam cz siebie?Id dalej.Jako
udaje mi si znale korytarz, gdzie si schowaam, kiedy
opuci! nas Edward. Nie chc by sama, ale chyba nie mam
wielkiego wyboru. Zamykam oczy, skupiam si na zimnym
kamieniu, na ktrym siedz, oddycham zatchym powietrzem
podziemia. Tris! - woa kto z koca korytarza.
Podbiega do mnie Uriah. Za nim s Lynn i Marlene. Lynn
trzyma muffina. Mylaem, e ci tutaj znajd. - Kuca obok
moich stp. - Syszaem, e zaja pierwsze miejsce.
I po prostu chciae mi pogratulowa? - Umiecham si. - Hm,
dzikuj.
Kto powinien. I pomylaem, e twoi koledzy mog nie by
tacy chtni do skadania gratulacji, bo mamie ich oceniono.
Wic przesta si maza i chod z nami. Chc zestrzeli muffina
z gowy Marlene.
Pomys jest taki dziwaczny, e nie mog powstrzyma si od
miechu. Wstaj i id za Uriahem na koniec korytarza, gdzie
czekaj Marlene i Lynn. Lynn mruy oczy, patrzc na mnie, ale
Marlene si umiecha.

Dlaczego nie imprezujesz? - pyta Marlene. - Jak wytrzymasz,


masz praktycznie pewne miejsce w pierwszej dziesitce.
Jest za bardzo Nieustraszona dla innych transferw - odpowiada
Uriah.
I za bardzo Altruistka, eby imprezowa - zauwaa Lynn.
Puszczam to mimo uszu. Dlaczego strzelacie do muffina na
gowie Marlene?
Zaoya si ze mn, e nie trafi w may obiekt z odlegoci
trzydziestu metrw - wyjania Uriah. - A ja zaoyem si z ni,
e zabraknie jej ikry, eby stan tam, kiedy bd prbowa.
Naprawd dobrze zadziaao.
Sala treningowa, w ktrej po raz pierwszy strzelaam z pistoletu,
jest niedaleko mojego ukrytego korytarza. Doszlimy tam w
nieca minut. Uriah wczy wiato. Pomieszczenie wyglda
tak samo, kiedy ostatni raz tu byam: tarcze strzeleckie na
przeciwlegej cianie, st z pistoletami pod drug
cian. Pozwalaj, eby tak sobie leay? - dziwi si.
Tak, ale nie s naadowane. - Uriah podciga koszul. Za pasek
spodni ma zatknity pistolet, tu pod tatuaem. Gapi si na
tatua, prbuj odgadn, co przedstawia, ale wtedy koszula
opada. - Okay, id i sta przed tarcz - nakazuje Uriah Marlene.
To nie jest prawdziwy pistolet - mwi cicho Lynn. - Ma
plastikowe ruciny. Najwyej ukuje j w twarz, moe lekko
spuchnie. Co, mylisz, e jestemy gupi?
Marlene staje przed jedn z tarcz i kadzie sobie muffina na
gowie. Uriah mruy jedno oko i celuje. Czekaj! - woa
dziewczyna. Odrywa kawaek muffina i wkada go sobie do ust.
- Mmkh! - krzyczy z pen buzi, wic trudno zrozumie.
Podnosi kciuki.
Pewnie dobrze wypada w rankingu - mwi do Lynn.

Kiwa gow.Uriah drugi, ja pierwsza. Marlene czwarta.


Jeste pierwsza o wos - komentuje Uriah, celujc. Naciska
spust. Muffin spada Marlene z gowy. Nawet nie mrugna.
Oboje wygralimy! - wywrzaskuje Marlene.
Tsknisz za star frakcj? - pyta Lynn.
Czasami. Byo spokojniej. Nie tak mczco.
Marlene podnosi muffina z podogi i wgryza si w
niego. Obrzydlistwo! - Uriah si krzywi.
Nowicjat ma pokaza, jacy naprawd jestemy. Tak
przynajmniej twierdzi Erie. - Lynn unosi brew.
Cztery mwi, e to przygotowanie.
Hm, rzadko si zgadzaj.
Kiwam gow. Cztery uwaa, e wizja Nieustraszonych, jak ma
Erie, nie jest taka, jaka powinna by, ale auj, e nie
powiedzia, jak wizj uznaje za waciw. Czsto widz jej
fragmenty - wiwaty Nieustraszonych, kiedy skacz z budynku,
sie ramion, w ktr wpadam, po zjedzie z liny - ale to nie
wystarcza. Czy przeczyta manifest Nieustraszonych? Czy w to
wierzy - w zwyczajne akty mstwa?Otwieraj si drzwi do sali
treningowej. Shauna, Zeke i Cztery wchodz w chwili, kiedy
Uriah strzela do kolejnego celu. Plastikowa rucina odbija si od
rodka tarczy i toczy po pododze. Wydawao mi si, e co tu
syszaem - odzywa si Cztery.
Okazuje si, e to mj braciszek idiota - prycha Zeke. - Nie
powinno ci tu by po godzinach. Ostronie, bo Cztery powie
Ericowi, a to jest tak, jakby ci oskalpowali.
Uriah marszczy nos na brata i odkada pistolet na rut. Marlene
przechodzi przez sal, pogryzajc muffina, a Cztery odsuwa si
od drzwi, eby wypuci nas jedno po drugim.

Nie powiesz Ericowi. - Lynn patrzy podejrzliwie na instruktora.


Nie, nie powiem.
Kiedy go mijam, kadzie mi rk na plecach, naciska midzy
opatkami. Dr. Mam nadziej, e tego nie zauway.Tamci
oddalaj si korytarzem, Zeke i Uriah popychaj si nawzajem,
Marlene dzieli si muffinem z Shaun, na przodzie maszeruje
Lynn. Zaczynam za nimi i. Poczekaj sekund - prosi Cztery.
Odwracam si do niego i zastanawiam, ktr wersj teraz widz
- t, ktra mi naciera uszu, czy t, ktra wspina si za mn na
diabelski myn. Umiecha si nieznacznie, ale umiech nic
dociera do oczu, penych napicia i niepokoju. To jest
odpowiednie dla ciebie miejsce, wiesz? - zaczyna po chwili. Jeste jedn z nas. Wkrtce bdzie po wszystkim, wic trzymaj
si, okay? - Drapie si za uchem i odwraca wzrok, jakby czul si
zaenowany tym, co powiedzia.
Patrz na niego. Puls ttni mi wszdzie, nawet w palcach stp.
Czuj si tak, jakbym robia co, co wymaga odwagi, ale mog
po prostu spokojnie odej. Nie wiem, co bdzie mdrzejsze czy
lepsze. Nie jestem pewna, czy mnie to obchodzi.Sigam po jego
rk. Jego palce wlizguj si midzy moje. Nie mog
oddycha.Patrz do gry na niego, on patrzy w d na mnie.
Przez dusz chwil tak stoimy. Potem cofam do i biegn za
Uriahem. Lynn i Marlene. Moe teraz pomyle, e jestem
gupia albo dziwna. Moe warto byo.Wracam do sypialni przed
innymi i kiedy zaczynaj si schodzi, kad si do ka i
udaj, e pi. Nie potrzebuj ich, skoro tak reaguj, kiedy mi
dobrze idzie. Jeli uda mi

si przebrn przez nowicjat, stan si Nieustraszon i nie bd


ju musiaa widzie tego caego towarzystwa.Nie potrzebuj ich
- ale czy ich chc? Kady tatua, ktry razem kaemy sobie
robi, to znak przyjani i prawie za kadym razem, kiedy si
miej w tym ciemnym miejscu, to za ich przyczyn. Nie chc
traci przyjaci. Ale mam wraenie, e ju straciam.Co
najmniej p godziny bij si z mylami, potem przewracam si
na plecy i otwieram oczy. W sypialni jest ciemno - wszyscy le
w kach. Pewnie zmczyo ich, e mnie tak bardzo nie cierpi,
myl, umiechajc si ironicznie. Jakby fakt, e pochodzisz z
najbardziej znienawidzonej frakcji, nie wystarcza. Na domiar
wszystkiego jeszcze im pokazaam, jaka jestem
naprawd.Wstaj, eby napi si wody. Nie chce mi si pi, ale
musz co zrobi. Goe stopy wydaj mlaszczcy odgos, rk
przesuwam po cianie, eby si nie bka. Nad fontann z wod
pitn ponie niebieska arwka.Zarzucam wosy na rami i si
nachylam. Kiedy woda dotyka moich ust, sysz gosy w kocu
korytarza. Podkradam si bliej nich z nadziej, e ukryje mnie
ciemno. Jak do tej pory nie byo takich objaww - gos Erica.
Objaww czego? C, tak od razu tego nie wida - odpowiada
kto. Gos kobiety; chodny i znajomy, ale jak ze snu, nie
konkretnej osoby - Treningi bojowe niczego nie wyka.
Symulacje jednak wyapuj Niezgodnych buntownikw, o ile
tacy si znajd, wic musimy par razy przejrze nagrania, eby
si upewni.
Sowo Niezgodni sprawia, e robi mi si zimno. Pochylam si
do przodu, z plecami przycinitymi do kamieni, eby zobaczy,
do kogo naley znajomy gos. Nie zapominaj, dlaczego kazaam
Maksowi, eby mianowa ciebie. Twoim podstawowym
zadaniem jest wyszukiwanie ich. Zawsze.

Nie zapomniaem.
Przesuwam si kilkanacie centymetrw do przodu, mam
nadziej, e nadal mnie nie wida. Kimkolwiek jest ta osoba, to
ona pociga za sznurki; ona jest odpowiedzialna za mianowanie
Erica; ona chce mojej mierci. Wysuwam gow, natam si,
eby ich zobaczy, zanim skrc za rg.Wtedy kto apie mnie
od tyu.Zaczynam wrzeszcze, ale czyja rka zatyka mi usta.
Pachnie mydem i jest taka dua, e przykrywa mi doln cz
twarzy. Rzucam si, ale ramiona, ktre mnie trzymaj, s za
silne, gryz go w palec. Aj! - krzyczy kto ochryple.
Zamknij si i nie otwieraj ust. - Glos jest wyszy od gosu
przecitnego mczyzny i wyraniejszy. Peter.
Czarna przepaska zakry wa mi oczy, druga para rk zawizuje j
z tylu mojej gowy. Walcz o oddech. Za ramiona trzymaj mnie
co najmniej dwie pary rk, cign mnie do przodu, jedna rka
popycha w plecy, w tym samym kierunku, druga zatyka mi usta.
Troje ludzi. Boli mnie klatka piersiowa. Sama nie dam rady
trojgu. Ciekawe, jak to jest, kiedy Sztywniaczka baga o lito mwi z chichotem Peter. - Popieszcie si.
Prbuj skoncentrowa si na rce na moich ustach. Musi by
na niej jaki charakterystyczny znak, ktry uatwi identyfikacj.
Jego tosamo to problem, ktry potrafi rozwiza. 1 musz
rozwiza natychmiast, bo wpadn w panik.Do jest spocona i
mikka. Zaciskam zby i oddycham przez nos. Zapach myda
wydaje si znajomy. Trawa cytrynowa i szawia. Ten sam
zapach otacza ko Ala. Czuj ucisk w odku.Sysz szum
wody na kamieniach. Zbliamy si do przepaci, biorc pod
uwag natenie dwiku. Zaciskam wargi. Jeli jestemy nad
przepaci, wiem, co chc zrobi.

No, dalej, podnosimy j.


Szarpi si, ich szorstka skra ociera si o moj, ale to na nic.
Krzycz, ale nikt mnie nie usyszy.Przeyj do jutra.
Przeyj.Rce odwracaj mnie, podnosz, przyciskaj do czego
twardego i zimnego. Sdzc po szerokoci i ksztacie, to
metalowa balustrada. To jest ta metalowa balustrada, ta, ktra
biegnie nad przepaci. Mj oddech zamienia si w rzenie,
czuj mgiek wodn na karku. Rce si wyginaj mnie w uk
nad balustrad. Trac oparcie, tylko napastnicy trzymaj mnie
nad wod.Cika apa obmacuje mi piersi. Sztywniaczko, na
pewno masz szesnacie lat? Mona by pomyle, e nie wicej
ni dwanacie.
Inni wybuchaj miechem. Czekajcie, chyba co znalazem! Jego rka ciska mnie.
Gryz si w jzyk, eby nie krzycze. Jeszcze wicej
miechu.Rka Ala zelizguje si z moich ust. Przestacie warczy. Rozpoznaj jego niski, wyrazisty gos.
Kiedy Al odchodzi ode mnie, znw si rzucam i opadam na
ziemi, Tym razem wgryzam si jak najmocniej w pierwsze
rami, ktre napotykam. Sysz ryk, mocniej zaciskam szczki,
czuj krew. Co twardego uderza mnie w twarz. Biae gorco
przeszywa mi gow. Bolaoby, gdyby adrenalina nie krya we
mnie jak kwas.Chopak wykrca uwizione rami i rzuca mnie
na ziemi. Wal okciem o kamienie i podnosz rce, eby zdj
z oczu opask. Jaka stopa wbija mi si w bok, wydusza
powietrze z puc. Walcz o oddech, kaszl, chwytam si za ty
gowy. Kto apie mnie za wosy i wali moj czaszk

w co twardego. Krzyk blu wyrywa mi si z ust, krci mi si w


gowie.
Niezgrabnie macam wzdu opaski, eby znale jej skraj.
Zsuwam j, mrugam. Widz do gry nogami, otoczenie
podskakuje w gr i w d. Widz, jak kto biegnie do nas jak
kto ucieka-kto wielki, Al. Chwytam si balustrady obok mnie i
podcigam si, eby wsta.
Peter apie mnie domi mocno za gardo i podnosi, wbija kciuk
gboko pod mj podbrdek. Jego wosy, zazwyczaj lnice i
gadkie, s mocno potargane, przyklejone do czoa. Twarz ma
blad i wykrzywion, zgrzyta zbami, trzyma mnie nad
przepaci, a na skraju mojego pola widzenia pojawiaj si
plamki, zbiegaj si wok jego twarzy: zielone, rowe i
niebieskie. Nic nie mwi. Prbuj go kopn, ale mam za
krtkie nogi. Puca gwatownie domagaj si tlenu.Sysz krzyk,
puszcza mnie.Padajc, wycigam ramiona, chwytam powietrze,
pachami uderzam o balustrad. Zahaczam si o ni okciem i
jcz. Mgieka wodna osiada na moich kostkach u ng. wiat
opada i chwieje si wok mnie, a kto na poziomie Jamy
wrzeszczy - to Drew. Sysz guche uderzenia. Kopnicia.
Zawodzenie.Mrugam kilka razy i skupiam si, jak tylko mog,
na jedynej twarzy, ktr widz. Jest znieksztacona przez gniew.
Oczy ma ciemnoniebieskie. Cztery-kracz.
Zamykam oczy, kto bierze mnie pod ramiona, przenosi nad
balustrad, przyciga do piersi, obejmuje, wkada rk pod
kolana. Wciskam twarz w jego rami i nagle zalega pusta cisza.

Rozdzia 22
Otwieram oczy i widz stwa Bj si tylko Boga
wymalowane na zwyczajnej, biaej cianie. Znowu sysz szum
biecej wody, ale tym razem z kurka, a nie z przepaci. Mija
sekunda, zanim jestem w stanie okreli kontury mojego
otoczenia, linie framugi i sufit.Bl nieustannie pulsuje mi w
gowie, policzku i ebrach. Nie powinnam si rusza, to tylko
pogorszy spraw. Pod gow widz niebiesk kodr z
patchworku, krzywi si. wycigajc szyj, eby zobaczy, skd
dochodzi szemranie wody.Cztery stoi w azience, trzyma rce w
umywalce, a krew z jego kostek zabarwia wod na rowo. Ma
mae nacicie w kciku ust, ae poza tym wydaje si nietknity.
Ze spokojn min oglda nacicia, zakrca wod i wyciera
donie w rcznik.Pozostao mi tylko jedno wspomnienie, jak si
tutaj dostaam, a nawet i ono jest wycznie jednym obrazem:
czarny atrament kbicy si z boku szyi, kawaek tatuau i
agodne koysanie, ktre mogo znaczy tylko tyle, e Cztery
mnie niesie.Wycza wiato w azience i wyjmuje woreczek
lodu z lodwki w rogu pokoju. Kiedy do mnie idzie,
zastanawiam si, czy nie zamkn oczu i nie udawa, e pi,
ale wtedy nasze spojrzenia si spotykaj - ju za pno. Twoje
rce - chrypi.
Moje rce to nie twoja sprawa - odpowiada. Opiera kolano o
materac i nachyla si nade mn, wsuwa mi pod gow woreczek
z lodem.
Zanim si odsuwa, sigam, eby dotkn nacicia z boku jego
ust, ale powstrzymuj si, kiedy dociera do mnie, co zamierzam
zrobi. Rka pozostaje zawieszona w powietrzu.

Co masz do stracenia? - pytam siebie. Lekko dotykam


koniuszkami palcw jego ust. Tris - mwi przez moje palce. Nic mi nie jest.
Skd si tam wzie? - Rka mi opada.
Wracaem z sali kontrolnej. Usyszaem krzyk.
Co im zrobie?
P godziny temu odstawiem Drew do izby chorych. Peter i Al
zwiali. Drew twierdzi, e prbowali ci tylko nastraszy. A
przynajmniej chyba to chcia powiedzie.
Jest w zym stanie?
Bdzie y - odpowiada Cztery. I dodaje ironicznie: - Nie wiem,
w jakim stanie.
To nie w porzdku le yczy ludziom dlatego, e pierwsi mnie
skrzywdzili. Ale na myl, e Drew jest w izbie chorych,
przenika mnie rozgrzane do biaoci uczucie triumfu. ciskam
Cztery za rami. Dobrze - mwi. Mj gos brzmi mocno i
dziko. Narasta we mnie gniew, zamienia krew w gorzk wod,
wypenia mnie, spala. Chc co poama albo w co uderzy, ale
boj si ruszy, wic zaczynam paka.
Cztery kuca przy ku i patrzy na mnie. Nie widz wspczucia
w jego oczach. Byabym rozczarowana, gdybym je zobaczya.
Oswobadza swj nadgarstek i ku memu zaskoczeniu kadzie
do na mojej twarzy, kciukiem gaszcze policzek. Jego palce
poruszaj si ostronie. Mog to zgosi.
Nie. Nie chc, eby myleli, e si przestraszyam.
Kiwa gow. Z roztargnieniem przesuwa kciuk po mojejkoci
policzkowej, w przd i w ty. Domylaem si, e tak
zdecydujesz.
Mylisz, e to zy pomys, ebym usiada?
Pomog ci.

Cztery chwyta mnie jedn rk za rami, a drug przytrzymuje


mi giow, kiedy si podnosz. Fale ostrego blu przenikaj
ciao, ale prbuj go stumi, dusz jk.Cztery wrcza mi
woreczek z lodem. Moesz pokaza, e ci boli. Tylko ja tutaj
jestem.
Gryz si w warg. Mam zy na twarzy, ale adne z nasnie
wspomina o nich ani nie przyjmuje do wiadomoci, e
s. Proponuj, eby od tej chwili zdaa si na pomoc kolegw z
transferu - mwi.
Wydawao mi si, e to robi. - Znowu czuj rk Ala na ustach
i szloch podrywa mi ciao do przodu. Przykadam do do czoa
i koysz si powoli w przd i w ty. - Ale Al...
Chcia, eby bya ma, cich dziewczynk z Altruizmu tumaczy agodnie Cztery. - Skrzywdzi ci, bo przez twoj si
czu si saby. Tylko dlatego.
Przytakuj i staram si mu uwierzy. Inni nie bd tacy
zazdroni, jeli pokaesz, e masz sabe punkty. Nawet jeli ich
nie masz.
Mylisz, e powinnam udawa sabo? - Unosz brwi.
Tak myl. - Odbiera ode mnie woreczek z lodem, jego palce
ocieraj si o moje, i sam trzyma mi go przy gowie. Opuszczam
rk, za bardzo mi si zmczya, ebym protestowaa.
Czasem widz go jako po prostu jakiego czowieka, a czasem
czuj go w piersi jak gboki bl. Jutro rano pjdziesz na
niadanie i pokaesz napastnikom, e niczego nie zdziaali dodaje. - Ale niech widz tego siniaka na policzku i miej
opuszczon gow.
Na myl o tym robi mi si niedobrze. Chyba nie dam rady odzywam si pustym gosem. Podnosz oczy, eby na niego
spojrze.
Musisz.

Nie rozumiesz. - Czuj gorco na twarzy. - Obmacywali mnie.


Cale ciao mu si spina na moje sowa, rce zaciskaj si na
woreczku z lodem. Obmacywali - powtarza, jego ciemne oczy
s zimne.
Nie... tak jak mylisz. - Chrzkam. Kiedy wypowiadaam tamte
sowa, nie wiedziaam, jak niezrcznie bdzie
o tym wspomina. - Ale... prawie. - Odwracam wzrok.Milczy,
nie rusza si tak dugo, e w kocu ja musz przerwa cisz. Co
jest?
Wolabym tego nie mwi, ale musz. Na razie waniejsze dla
ciebie jest bezpieczestwo ni sprawiedliwo. Jasne?
Proste brwi ma nisko cignite nad powiekami. odek mi si
przewraca, troch dlatego, e wiem, e ma racj, a ja nie chc
si z nim zgodzi, a troch dlatego, e chc czego, czego nie
umiem wyrazi; chc si wepchn w przestrze midzy nami,
tak eby przestaa istnie.Kiwam gow. Ale prosz, kiedy
nadarzy ci si okazja... - Przyciska mi rk do policzka, chodn
i siln, i tak przechyla mi gow, ebym musiaa na niego
popatrze. Oczy mu byszcz. Wygldaj prawie drapienie. Zniszcz ich.
miej si drcym gosem. Cztery, jeste nieco przeraajcy.
Wywiadcz mi przysug i nie nazywaj mnie tak.
Wic jak ci nazywa?
W ogle mnie nie nazywaj. - Odsuwa rk od mojej twarzy. Na razie.

Rozdzia 23
Tej nocy nie wracam do sypialni. Byoby gupot spa w tym
samym pomieszczeniu z ludmi, ktrzy na mnie napadli, i
zrobi to tylko po to, eby pokaza, e jestem odwana. Cztery
pi na pododze, a ja na jego ku, na kodrze. Wdycham
zapach poszewki na jego poduszce. Pachnie detergentem i
czym cikim, sodkim, wyranie mskim.Rytm jego oddechu
zwalnia, podnosz si, eby zobaczy, czy pi. Ley na brzuchu
z rk pod gow. Oczy ma zamknite, wargi rozchylone. Po raz
pierwszy wyglda na swj mody wiek, a ja zastanawiam si,
kim naprawd jest. Kim jest. kiedy nie jest Nieustraszonym,
kiedy nie jest instruktorem, nie jest Cztery, nie jest nikim
konkretnym?Kimkolwiek jest, lubi go. atwiej mi przyzna si
sobie do tego teraz, w ciemnoci, po tym wszystkim, co si
wanie stao. Nie jest sodki, agodny ani szczeglnie uprzejmy.
Ale mdry i odwany. I chocia mnie uratowa, traktuje mnie,
jakbym bya silna. Wicej nie musz wiedzie.Patrz, jak
minie plecw rozszerzaj mu si i kurcz, a zasypiam.Budz
si i zaraz wszystko mnie boli. Kul si, kiedy siadam.
Trzymajc si za ebra, podchodz do lusterka na cianie
naprzeciwko. Z powodu niskiego wzrostu ledwie mog si w
nim przejrze, ale kiedy staj na palcach, widz swoj twarz. Jak
mona si byo spodziewa, na policzku mam
ciemnoniebieskiego sica. Odrzuca mnie myl, e w takim
stanie zwal si do jadalni, ale trzymam si polece instruktora.
Musz naprawi przyjanie. Potrzebuj przyjani dla
udawanego sabeusza.Zwizuj wosy w wze z tylu gowy.
Otwieraj si drzwi, wchodzi Cztery, trzyma rcznik, wosy
lni mu po prysznicu. Czuj w brzuchu podniecenie na widok
linii skry

nad paskiem - ukazuje si, kiedy Cztery podnosi rk, eby


wysuszy wosy. Zmuszam si, eby przenie wzrok i spojrze
mu w oczy. Cze. - Mj glos brzmi silnie. auj, e tak jest.
Dotyka mojego posiniaczonego policzka samymi opuszkami
palcw. Niele. Jak gowa?
W porzdku. - Kami, tpe pulsowanie rozsadza mi czaszk.
Przejedam palcami po wypukoci i bl szczypie mnie w
skr pod wosami. Mogo by gorzej. Mogam pywa w rzece.
Wszystkie minie napinaj mi si, kiedy opuszcza rk na moje
ebra, tam gdzie mnie kopnli. Robi to niedbale, ale ja nie mog
si poruszy. A bok? - pyta cicho.
Boli tylko, kiedy oddycham.
Umiecha si. Niewiele moesz na to poradzi.
Peter pewne urzdziby imprez, gdybym przestaa oddycha.
Hm... Poszedbym, ale tylko pod warunkiem e dawaliby ciasto.
miej si i zaraz krzywi, przyciskam jego rk, eby
przytrzymywaa klatk piersiow. Powoli wyciga do, opuszki
jego palcw drapi mnie. Kiedy podnosi rk, czuj bl w
piersi. Jak tylko ta chwila minie, musz zapamita, co stao si
tego wieczoru. I chc z nim tutaj zosta.Kiwa lekko gow i
prowadzi mnie do wyjcia. Pjd pierwszy - mwi, kiedy stoimy
przed jadalni. - Do zobaczenia wkrtce, Tris.
Przechodzi przez drzwi, zostaj sama. Wczoraj powiedzia mi,
ebym udawaa, e jestem saba, ale si myli. Ju teraz jestem
saba. Przyciskam si do ciany i opieram czooo donie. Trudno
mi gboko oddycha, wic oddech mam

krtki, pytki. Zaatakowali mnie, ebym poczua si saba. Mog


udawa, e udao im si mnie ochroni, ale nie mog pozwoli,
eby tak byo naprawd.Odpycham si od ciany i bez
zastanowienia wchodz do jadalni. Po kilku krokach
przypominam sobie, e mam wyglda, jakbym kulia si ze
strachu, wic zwalniam krok, trzymam si ciany i zwieszam
gow. Uriah, ktry siedzi przy stole obok Willa i Christiny.
podnosi rk, eby do mnie zamacha, ale j opuszcza.Siadam
obok Willa.Ala nie ma w jadalni - nie ma go nigdzie.Uriah
wlizguje si na miejsce obok mnie, zostawia do poowy
zjedzonego muffina i do poowy wypit szklank wody na
innym stole. Przez sekund cala trjka tylko gapi si na
mnie. Co si stao? - pyta Will, ciszajc gos.
Patrz nad jego ramieniem, na st przed nami. Tam siedzi
Peter, je grzank i co szepce do Molly. Zaciskam donie na
brzegu blatu. Chc zrobi temu draniowi co zego. Ale jeszcze
nie czas na to.Drew nie przyszed, czyli nadal jest w izbie
chorych. Na t myl ogarnia mnie wredne zadowolenie. Peter,
Drew... - zaczynam cicho. Trzymam si za bok, kiedy sigam po
grzank. Boli, kiedy wycigam rk, wic krzywi si i garbi.
-I... - Przeykam. - I Al.
O Boe. - Christina szeroko otwiera oczy.
Dobrze si czujesz? - pyta Uriah.
Peter zauwaa moje spojrzenie, zmuszam si, eby odwrci
wzrok. W ten sposb okazuj, e si go boj. Czuj gorycz w
ustach, ale trudno, Cztery mia racj. Musz zrobi wszystko, co
si da, eby znowu mnie nie zaatakowali. Oj. nie - odpowiadam.
Oczy mnie szczypi, i to nie jest sztuczne, w przeciwiestwie do
skrzywionej miny, wzruszani ramionami.

Teraz wierz w ostrzeenie Tori. Peter. Drew i Al byli gotowi


wrzuci mnie do przepaci z zawici - wic dlaczego nie
uwierzy, e przywdcy Nieustraszonych popeniaj
morderstwa?Czuj si nieswojo, jakbym nosia cudz skr.
Jeli nie zachowam ostronoci, mog umrze. Nie wolno mi
zaufa nawet przywdcom swojej frakcji. Mojej nowej
rodzinie. Ale ty po prostu... - Uriah ciga usta. - To nie w
porzdku, trzech na jedn.
Tak. ale Peterowi obojtne, co jest w porzdku, a co nie. To
dlatego przyapa Edwarda we nie i dgn go w oko. Christina parska i krci gow. - Ale eby Al? Na pewno to on,
Tris?
Gapi si w talerz, jestem nastpnym Edwardem. Ale w
przeciwiestwie do niego, nie zamierzam zrezygnowa. Tak. Na
pewno.
To musi by rozpacz - stwierdza Will. - On si zachowa... nie
wiem. Jak inny czowiek. Ledwie zacz si drugi etap.
Szurajc nogami, do sali wchodzi Drew. Rzucam grzank, usta
mi si otwieraj.Powiedzie, e jest posiniaczony, byoby za
mato. Twarz ma nabrzmia i purpurow. Rozcit warg i
nacicie biegnce przez brew. Idzie ze wzrokiem wbitym w
podog, nie podnosi oczu nawet, eby popatrze na mnie.
Spogldam na drugi koniec sali. na instruktora. Umiecha si z
zadowoleniem, auj, e ja nie mog. Ty to zrobia? - syczy
Will.
Krc gow. Nie. Kto... Nie widziaam kto, znalaz mnie,
zanim... - Przeykam. Na gos to brzmi gorzej, prawdziwie. Zanim wrzucili mnie do przepaci,
Chcieli ci zabi? - mamrocze Christina.

Moliwe. Albo zamierzali zawiesi mnie tam, ebym dyndaa, i


tylko mnie nastraszy. - Unosz rami. - Zadziaao.
A moe by spuci im omot? - Christina si umiecha. - Zdaje
si, e ju kto prbowa.
Nie. Z tym blem dadz sobie rad - odpowiada Uriah. Musimy wyprze ich z rankingw. To zniszczy ich przyszo.
Na zawsze.
Cztery podnosi si i staje midzy stoami. Rozmowy nagle
cichn. Transfery. Dzisiaj robimy co innego - informuje. Chodcie za mn.
Wstajemy, Uriah marszczy czoo. Uwaaj na siebie - mwi do
mnie.
Nie martw si, obronimy j - zapewnia Will.
Cztery prowadzi nas z jadalni na cieki, ktre biegn wok
Jamy. Will jest po mojej lewej, Christina po prawej. Nigdy ci
nie przeprosiam - odzywa si cicho Christina. - Za to, e
wziam flag, ktra ci si naleaa. Nie mam pojcia, co si ze
mn dziao.
Nie wiem, czy to mdre przebaczy jej, przebaczy im
wszystkim po tym, co mi powiedzieli, kiedy wczoraj
wywieszono rankingi. Ale matka powiedziaaby, e ludzie nie s
doskonali i powinnam by pobaliwa. A Cztery mwi, ebym
polegaa na przyjacioach.Nie wiem, na kim mam polega
najbardziej, bo nie wiem, kto jest moim prawdziwym
przyjacielem. Uriah i Marlene, ktrzy s po mojej stronie, kiedy
wydaj si silna, czy Christina i Will, ktrzy zawsze mnie
chroni, kiedy wydaj si saba?Spoglda na mnie swoimi
wielkimi brzowymi oczami. Kiwam gow. Po prostu
zapomnijmy.

Nadal chc si gniewa, ale musz sobie odpuci


gniew.Wspinamy si wyej ni kiedykolwiek, a Will blednie na
twarzy, kiedy spoglda w d. Lubi wysoko, wic chwytam
go za rami, jakbym potrzebowaa jego pomocy, ale naprawd
to ja jemu pomagam. Umiecha si do mnie z
wdzicznoci.Cztery odwraca si i cofa kilka krokw po
wskiej ciece bez balustrady. Jak dobrze zna to
miejsce?Spoglda na Drew, ktry wlecze si na kocu
grupy, Przyspiesz, Drew!
To okrutny art, ale trudno mi zwalczy umiech. To znaczy do
chwili, kiedy jego wzrok przenosi si na moje rami obejmujce
Willa i cala rado ganie w oczach. Jego mina wywouje we
mnie dreszcze. Czyby.,, zazdrosny?Zbliamy si coraz bardziej
do szklanego sufitu i po raz pierwszy od wielu dni widz soce.
Cztery wchodzi po metalowych schodkach prowadzcych do
dziury w suficie. Schodki trzeszcz mi pod nogami, spogldam
na Jam i przepa.Po szkle, ktre teraz jest podog, a nie
sufitem, przechodzimy do cylindrycznego wntrza o szldanych
cianach.Okoliczne budynki s na wp zrujnowane i wygldaj
na opuszczone. Pewnie dlatego wczeniej nigdy nie udawao mi
si zobaczy terenw Nieustraszonych. Sektor Altruizmu jest
daleko std.Nieustraszeni krc si po szklanym pomieszczeniu,
rozmawiaj w grupkach. Z boku dwch Nieustraszonych walczy
na kije, miej si, gdy ktremu nie uda si uderzenie i trafia w
powietrze. Nade mn w poprzek rozcigaj si dwie liny, jedna
nad drug, oddalone o p metra. Prawdopodobnie maj co
wsplnego ze miaymi wyczynami kaskaderskimi, z ktrych
syn Nieustraszeni.Cztery wyprowadza nas drugimi drzwiami.
Za nimi jest kolejne, wilgotne pomieszczenie, po cianach
pokrytych

graffiti biegn nieosonite rury. Pokj jest owietlony


staromodnymi wietlwkami z plastikowymi koszami - musz
by stare. To jest symulacja zwana krajobrazem strachu wyjania Cztery, ktremu oczy byszcz w bladym wietle. - Ze
wzgldu na nas zosta wyczony, wic teraz jest tu inaczej, ni
bdzie nastpnym razem, kiedy go zobaczycie. - Za nim na
betonowej cianie wypisano sprayem, ozdobnymi literami:
Nieustraszony. - Podczas symulacji zbieralimy dane
o waszych najgorszych koszmarach. Do krajobrazu strachu
wprowadzono te dane. Przedstawi wam seri wirtualnych
przeszkd. Niektre z nich to bd koszmary przeyte przez was
podczas symulacji. Niektre mog by nowe. Rnica polega na
tym, e w krajobrazie strachu wiecie, e to symulacja, wic nie
pomiesza wam si w gowach, kiedy bdziecie przez to
przechodzili.To znaczy, e kady w krajobrazie strachu bdzie
jak Nieustraszony. Nie wiem, czy to dobrze, bo nie zostan
wykryta, czy le, bo zabraknie mi tej przewagi. Liczba
koszmarw w krajobrazie zaley od iczby koszmarw, ktre w
was siedz - tumaczy dalej Cztery.
Ile koszmarw bdzie we mnie? Znowu myl o spotkaniu z
wronami i dr, cho jest ciepo. Wspominaem wam ju, e
trzeci etap nowicjatu koncentruje si na przygotowaniach
mentalnych.
Pamitam, kiedy to mwi. Pierwszego dnia, zaraz po tym, jak
przystawi Peterowi pistolet do gowy. auj, e nie pocign
za spust. Tak jest, poniewa wymagamy panowania zarwno
nad umysem, jak i nad ciaem, czenia zdolnoci fizycznych,
ktrych nauczylicie si podczas etapu pierwszego, z
mistrzostwem emocjonalnym, ktre zdobywalicie w drugim
etapie. eby mie jasn gow. - Jedna ze wietlwek mruga,
zapala si i ganie. Cztery przestaje przyglda si

tumowi nowicjuszy i skupia wzrok na mnie. - W przyszym


tygodniu przejdziecie jak najszybciej przez krajobraz strachu w
obecnoci komisji przywdcw Nieustraszonych. To bdzie
wasz ostatni test okrelajcy ranking dla etapu trzeciego. Tak jak
etap drugi nowicjatu jest waniejszy od pierwszego, etap trzeci
jest najwaniejszy ze wszystkich. Zrozumiano?Wszyscy
kiwamy gowami. Nawet Drew, chocia pewnie to go boli.Jeli
dobrze mi pjdzie ostateczny sprawdzian, mam niez szans
znale si w grnej dziesitce i niez szans, eby zosta
czonkiem. Sta si Nieustraszon. Na sam myl o tym
odczuwam tak ulg, e robi mi si sabo. Kad przeszkod
moecie pokona na jeden lub dwa sposoby. Albo wpadniecie
na to, jak si uspokoi, i symulacja zarejestruje normalny, rwny
puls, albo stawicie czoo swojemu koszmarowi, co moe zmusi
symulacj do ustpienia. Na przykad koszmar tonicia
pokonacie, zanurzajc si gbiej. - Wzrusza ramionami. - Wic
proponuj, ebycie wykorzystali nadchodzcy tydzie,
przemyleli wasze koszmary i opracowali strategie, jak je
przezwyciy.
Ale to nie w porzdku - odzywa si Peter. - Co jeli jeden ma
tylko siedem koszmarw, a drugi dwadziecia? To nie jego
wina.
Cztery patrzy na niego przez kilka sekund i wybucha
miechem. Naprawd chcesz ze mn porozmawia o tym, co nie
jest w porzdku? - Rzesza nowicjuszy rozstpuje si, kiedy
Cztery idzie do Petera, zakada rce na piersi i mwi grobowym
gosem: - Rozumiem twj niepokj, Peter. Wydarzenia
ostatniego wieczoru jasno dowiody, e ndzny tchrz z ciebie.
Peter patrzy na niego z kamienn twarz.

Wic teraz wszyscy wiemy - dodaje cicho Cztery - e boisz si


maej, chudej dziewczynki z Altruizmu. - Wygina usta w
umiech.
Will mnie obejmuje. Christina trzsie si z hamowanego
miechu. Ja. gdzie w sobie, te znajduj umiech.Kiedy
wracamy po poudniu do sypialni, Al ju tam jest.Will staje za
mn i trzyma mnie za ramiona - lekko, jakby chcia
przypomnie, e tam jest. Christina podchodzi bliej mnie.Al
ma sice pod oczami i twarz opuchnit od paczu. Czuj
bolesne ukucie w brzuchu, kiedy na niego patrz. Nie mog si
poruszy, Zapach trawy cytrynowej i szawii, kiedy taki
przyjemny, teraz wykrca mi nos. Tris - zaczyna Al amicym
si gosem. - Moemy porozmawia? artujesz? - cedz przez
zby, a Will ciska mi rami. - Nigdy wicej do mnie nie
podchod. Nie zrobi ci krzywdy. Nigdy nie zamierzaem... - Al
zakrywa twarz obiema domi. - Po prostu chciaem przeprosi.
Bardzo ci przepraszam. Ja nie... Nie wiem. co ze mn nie tak.
Ja... bagam, nie gniewaj si, bagam...
Siga rk w moj stron, jakby pragn mnie dotkn, twarz ma
mokr od ez.Gdzie, w moim wntrzu, jest litociwa,
wybaczajca osoba. Gdzie tam jest dziewczyna, ktra prbuje
zrozumie, przez co przechodz inni, ktra akceptuje, e ludzie
robi ze rzeczy i e rozpacz prowadzi ich w mroczniejsze
miejsca, ni sobie kiedykolwiek wyobraali. Przysigam, e ta
dziewczyna istnieje, e wspczuje okazujcemu skruch
chopcu, ktrego widz przed sob.Ale gdybym j zobaczya,
nie poznaabym jej. Trzymaj si ode mnie z daleka - ostrzegam
cicho. Ciao mam sztywne i chodne, nie jestem za. nie jestem
uraona,

jestem niczym. Jeszcze bardziej ciszam gios. - Nigdy wicej si


do mnie nie zbliaj. - Nasze oczy si spotykaj. Jego s ciemne i
szkliste. Moje s nicoci. - Jeli podejdziesz, przysigam, e ci
zabij. Ty tchrzu.

Rozdzia 24
Tris.ni mi si, e matka woa mnie po imieniu. Przyzywa rk,
a ja przechodz przez kuchni, eby stan obok niej. Pokazuje
garnek na piecu, podnosz przykrywk, eby zajrze do rodka.
Patrzy na mnie paciorkowate oko wrony, jej pira przycinite
s do bokw garnka, tuste ciao pokrywaj bbelki gotujcej si
wody.Obiad, mwi matka. Tris - sysz znowu. Otwieram
oczy. Obok mojego ka stoi Christina, po jej policzkach pyn
zabarwione makijaem zy.
To Al - szepcze. - Chod.
Paru nowicjuszy nie pi. Przyjacika chwyta mnie za rk i
wyciga z sypialni. Biegn boso po kamiennej pododze,
mruganiem spdzajc sen z oczu, rce i nogi nadal mam
ociae od snu. Stao si co strasznego. Czuj to z kadym
uderzeniem serca. To Al.Biegniemy przez poziom Jamy,
Christina si zatrzymuje. Wok skalnej pki zebra si tum,
ale wszyscy stojo kilkanacie centymetrw jeden od drugiego,
wic starcza miejsca dla mnie, eby za Christin przecisn si
do przodu obok wysokiego mczyzny w rednim wieku.Dwch
facetw obok wystpu podciga co na linach. Obaj stkaj z
wysiku, przechylaj si do tyu, liny lizga-

j si po balustradzie, wtedy znw nachylaj si i cign dalej.


Nad pk pojawia si wielki ciemny ksztat. Podbiega kilku
Nieustraszonych, eby pomc tamtym go przerzuci. Ksztat z
omotem uderza o podog jamy. Blade rami, nabrzmiae od
wody, opada na kamienie. Zwoki. Christina przywiera do mnie.
Wciska mi gow w rami i szlocha, ale ja nie mog odwrci
wzroku. Kilku mczyzn przewraca ciao, gowa opada na bok.
Oczy s otwarte i puste. Ciemne. Oczy lalki. Nos ma wysoki
tuk, wski mostek, okrgy czubek. Wargi s niebieskie. Twarz
jakby nieludzka, p trup, a p zwierz. Puca mi pon; kolejny
oddech grzechocze, kiedy wcigam powietrze. Al.
Jeden z nowicjuszy - odzywa si kto za mn. - Co si stao?
To, co dzieje si co rok - odpowiada kto inny. - Rzuci si z
pki.
Daj sobie spokj z t makabr. To mg by wypadek.
Znaleli go porodku przepaci. Mylisz, e potkn si o
sznurowado i... hopsa, po prostu polecia pi metrw do
przodu.
Christina coraz mocniej ciska mi rk. Powinnam powiedzie,
eby mnie pucia; zaczyna bole. Kto klka przy gowie Ala i
zamyka mu powieki. Moe robi tak, eby chopak wyglda na
picego? Gupio. Dlaczego ludzie chc udawa, e mier to
sen? Nie jest snem. Nie jest snem.
Co we mnie si zaamuje. Pier mam cinit, dusz si, nie
mog oddycha. Opadam na ziemi, pocigajc za sob
Christin. Kamienie pod kolanami s chropawe. Co sysz,
wspomnienie dwiku. Szloch Ala, jego pacz po nocy.
Powinnam wiedzie. Nadal nie mog oddycha. Przyciskam
obie donie do piersi, koysz si w przd i w ty, eby
zmniejszy napicie w klatce.

Mrugam i widz czubek gowy Ala, jak ten niesie mnie na


plecach do jadalni. Czuj stukot jego krokw, Jest wielki, ciepy
i niezgrabny. Nie - by. To jest mier - przejcie od jest do
by.Mam wiszczcy oddech. Kto przynis wielki, czarny
worek, eby woy do niego zwoki. Zgaduj, e bdzie za
may. W gardle rodzi mi si miech, wylatuje ustami, spity i
bulgoczcy. Al jest za duy na worek na zwoki; co za tragedia.
Zduszam miech, zatykajc sobie usta, brzmi raczej jak jk.
Wyrywam rk i wstaj, zostawiam Christi- n. Uciekam. We.
- Tori wrcza mi parujcy kubek pachncy mit. Trzymam go
oburcz, parzy mi palce.
Tori siedzi naprzeciwko mnie. Jeli chodzi o pogrzeby,
Nieustraszeni nie trac czasu. Tori mwi, e stwierdzaj mier
natychmiast po fakcie. Salon tatuau jest pusty, ale Jama roi si
od ludzi, gwnie pijanych. Nie wiem. dlaczego to mnie
dziwi.W domu pogrzeb to ponura okoliczno. Wszyscy si
zbieraj, eby wesprze rodzin zmarego, nie ma miechu,
krzyku, artw. I Altruici nie pij alkoholu, wic wszyscy s
trzewi. To oczywiste, e pogrzeby tutaj wygldaj zupenie
inaczej. Wypij to - zachca Tori. - Lepiej si poczujesz.
Gwarantuj.
Herbata to chyba nie jest rozwizanie - odpowiadam powoli, ale
mimo to upijam yk. Ogrzewa mi usta i przeyk, cieka do
brzucha. Nie zdawaam sobie, jak bardzo byo mi zimno, dopki
nie przestao mi by zimno.
Powiedziaam lepiej, a nie dobrze. - Umiecha si do mnie,
ale kciki jej oczu nie zwaj si jak zazwyczaj. - Nie sdz,
eby dobrze mogo si zdarzy przez duszy czas.

Przygryzam warg. Ile... - Z trudem szukam waciwego sowa.


- Ile mino, zanim si otrzsna po tym, jak twj brat...
Nie wiem. - Krci gow. - Bywaj dni. kiedy czuj, e do tej
pory nie jest ze mn w porzdku. Bywaj dni. kiedy czuj si
wietnie. Jestem nawet szczliwa. Ale par lat mino, zanim
przestaam myle o zemcie.
Dlaczego przestaa?
Jej spojrzenie robi si puste, patrzy na cian za mn. Przez par
sekund stuka palcami o nog.
Nie to, e przestaam odzywa si wreszcie. - Ja raczej... czekam na okazj. - Wyrywa
si z zamylenia i patrzy na zegarek. - Czas i.
Reszt herbaty wylewam do zlewu. Kiedy odstawiam kubek,
zdaj sobie spraw, e si trzs. Niedobrze. Rce dr mi
zazwyczaj tu przed paczem, a nie mog rozrycze si przed
wszystkimi.Wychodz za Tori z salonu tatuau, id ciek na
poziom Jamy. Ludzie, ktrzy wczeniej tu si krcili, zebrali si
przy pce, w powietrzu mocno czu alkohol. Kobieta przede
mn gwatownie zgina si w prawo, traci rwnowag. zaczyna
chichota, kiedy wpada na mczyzn obok. Tori chwyta mnie
za rami i odciga stamtd.Znajduj Uriaha i Christin - stoj
midzy innymi nowicjuszami. Christina ma opuchnite oczy.
Uriah trzyma srebrn flaszk. Podaje mi j. Krc
gow. Niespodzianka, niespodzianka-mwi Molly zza moich
plecw. Trca Petera okciem. - Jak ju si jest Sztyw- niaczk,
to na zawsze.
Powinnam j zignorowa. Jej zdanie nie powinno mie dla mnie
znaczenia. Czytaam dzisiaj interesujcy artyku - cignie,
nachylajc si bliej do mojego ucha. - Co o twoim tacie
prawdziwym powodzie, dla ktrego opucia swoj frakcj.

Samoobrona nie jest najwaniejsz ze spraw, ktre mani w


gowie. Ale najatwiej wprowadzi j w ycie.Obracam si i
moja pi trafia w szczk Molly. Kostki piek mnie od
uderzenia. Nie pamitam, kiedy postanowiam j rbn. Nie
pamitam, kiedy zacisnam palce.Molly rzuca si na mnie z
wycignitymi rkami, ale nie doskakuje zbyt blisko. Will apie
j za konierz i cignie do tyu. Patrzy to na mnie, to na
ni. Przestacie. Obie.
Jaka cz mnie auje, e powstrzyma Molly. Walka byaby
mi odmian, szczeglnie teraz, kiedy Erie wchodzi na pudo
obok balustrady Staj przodem do niego, krzyuj ramiona, eby
zachowa spokj. Ciekawe, co powie.Za naszej pamici nikt nie
popeni samobjstwa w Altruizmie, ale stosunek frakcji do tej
sprawy jest jasny: samobjstwo to akt egoizmu. Kto naprawd
bezinteresowny nie myli o sobie tak czsto, eby pragn
mierci. Nikt nie powie tego na gos, ale kady tak
pomyli. Cisza, wszyscy! - krzyczy Erie. Kto bije w co, co
dwiczy jak gong, i wrzaski stopniowo ustaj, chocia gwar
nie. - Dzikuj. Jak wiecie, zebralimy si tutaj dlatego, e
Albert, nowicjusz, ostatniej nocy skoczy w przepa.
Gwar te ustaje, sycha tylko szum wody w przepaci.
Nie
wiemy dlaczego i atwo opakiwa t strat dzi wieczr. Ale nie
wybieramy sobie atwego ycia, kiedy stajemy si
Nieustraszonymi. A prawda jest taka... - Erie si umiecha.
Gdybym go nie znaa, pomylaabym, e to prawdziwy umiech.
- Prawda jest taka, e Albert odkrywa teraz nieznane miejsca.
Skoczy w porywisty nurt, eby si dosta w nowe rejony.
Komu spord nas starczy odwagi, eby zanurzy si w
ciemno, nie wiedzc, co ona kryje? Albert nie by jeszcze
jednym z naszych czonkw,

ale moemy by pewni, e by jednym z naszych


najdzielniejszych ludzi!W rodku tumu podnosz si krzyki.
Nieustraszeni wiwatuj na rn nut, wysok, nisk, jasn i
gbok. Ich ryk wydaje si parodi ryku wody. Christina bierze
flaszk od Uriaha i pije. Will otacza j ramionami i przyciga do
siebie. Gosy wypeniaj moje uszy. Dzi go uczcimy, a
zapamitamy na zawsze! - drze si Erie. Kto podaje mu ciemn
butelk, Erie j podnosi. - Za Alberta Odwanego!
Za Alberta! - wtruje tum. Wszdzie wok mnie unosz si
ramiona i Nieustraszeni skanduj: - Al-bert! Al-bert! Al-bert! powtarzaj to dziesitki razy, a jego imi nie brzmi ju jak
imi. Brzmi jak pierwotny wrzask jakiej pradawnej rasy.
Odwracam si od barierki. Duej ju tego nie wytrzymuj.Nie
wiem, dokd id. Chyba donikd, byle dalej. Krocz ciemnym
korytarzem. Na kocu jest fontanna z wod do picia, skpana w
niebieskim blasku wiata padajcego z gry.Krc gow.
Odwany? Odwany przyznaby si do saboci i odszed z
Nieustraszonych, bez wzgldu na to, ile najadby si wstydu.
Duma, oto co zabio Ala. A to wada, ktr nosi w sercu kady
Nieustraszony. Ja te. Tris.
Cae moje ciao przenika wstrzs, odwracam si. Cztery stoi za
mn w krgu wiata. Niebieski blask nadaje mu niesamowity
wygld, zaczernia oczodoy i rzuca cienie na koci
policzkowe. Co tu robisz? - pytam. - Nie egnasz zmarego? Mwi to tak, jakbym musiaa wyplu sowa, ktre mi nie
smakuj.
A ty nie? - Robi krok w moj stron, znowu widz jego oczy. W
tym wietle wygldaj na czarne.

Nie mog poegna zmarego, skoro ty tego nie robisz. - Czuj


ukucie winy i krc gow. - Nie chciaam tego powiedzie.
Ach. - Sdzc po jego spojrzeniu, nie wierzy mi. Nie mam mu
tego za ze.
To mieszne... - Czuj gorco na policzkach. - Chopak rzuca si
ze skalnej pki, a Erie nazywa to odwag? Erie, ktry prbowa
ci zmusi, eby celowa noami w gow Ala? -
podchodzi mi do garda. Faszywe umiechy Erica, sztuczne
sowa, wypaczone ideay... niedobrze mi si od tego robi. - Nie
by odwany! By przygnbiony, by tchrzem
omal mnie nie zabi! Czy to takie rzeczy si tutaj szanuje?
A co ty si ich czepiasz? Chcesz ich potpi? Al i tak nie yje.
Nie syszy tego, ju za pno.
Nie chodzi o Ala - wyrzucam z siebie. - Chodzi
tych wszystkich, ktrzy si przygldaj! Ktrzy rzucenie si w
przepa uwaaj za realny wybr. Bo niby dlaczego tego nie
zrobi, jeli potem nazw ci bohaterem? Dlaczego nie. skoro
kady zapamita twoje imi? To jest... Nie mog... - Krc
gow. Twarz mi ponie, serce wali, prbuj si opanowa, ale
nie daj rady. - To nigdy by si nie zdarzyo w Altruizmie! prawie krzycz. - Nic z tych rzeczy! Nigdy. To miejsce
wypaczyo go i zniszczyo i nie obchodzi mnie, e teraz znw
nazw mnie Sztywniaczk, nie obchodzi mnie, nie obchodzi!
Cztery przenosi wzrok na cian nad fontann. Ostronie, Tris
- ostrzega, nie spuszczajc z oczu ciany.
To wszystko, co moesz powiedzie? - cigam brwi
patrz na niego. - e powinnam by ostrona? Tak?
Nie jeste lepsza od tych z Prawoci, wiesz? - Chwyta mnie za
rami i odciga od fontanny. To mnie boli, ale jestem za saba,
eby si wyrwa.
Twarz ma tak blisko, e widz kilka piegw na jego nosie.

Nie powtrz tego, wic suchaj uwanie. - Kadzie mi rce na


barkach, jego palce przyciskaj mnie. Czuj si maa. Obserwuj ci. Wanie ciebie.
Puszczaj.
Jego palce odskakuj ode mnie, prostuje si. Kiedy mnie nie
dotyka, cz ciaru spada mi z serca. Boj si jego zmiennych
nastrojw. Pokazuj, e jest w nim co niestabilnego, a w
niestabilnoci kryje si niebezpieczestwo. Ciebie le
obserwuj? - pytam tak cicho, e nie usyszaby, gdyby nie sta
blisko.
Nie odpowiada. Cigle prbuj ci pomc - mwi po chwili. Ale ty na to nie pozwalasz.
Och, oczywicie. Ta twoja pomoc - prycham. - Dgasz mnie
noem w ucho, szydzisz ze mnie, wrzeszczysz bardziej ni na
innych, to na pewno pomaga.
Szydz? Chodzi ci o to, e rzucaem noami? Nie szydziem z
ciebie. Przypominaem ci, e jeli zawiedziesz, kto inny zajmie
twoje miejsce.
Chwytam si doni za kark i myl o incydencie z noami. Za
kadym razem, kiedy co mwi, przypomina mi, e jeli si
poddam, Al zajmie moje miejsce przed tarcz. Dlaczego?
Bo jeste z Altruizmu, a dla was szczytem odwagi jest
cakowicie bezinteresowne dziaanie.
Teraz rozumiem. Nie przekonywa mnie, ebym zrezygnowaa.
Informowa, dlaczego nie mog tego zrobi - bo musz chroni
Ala. Ta myl jest teraz bolesna.Chroni Ala. Przyjaciela.
Napastnika.Nie mog nienawidzi Ala tak bardzo, jak bym
chciaa.Nie mog mu te przebaczy. Na twoim miejscu lepiej
bym udawa, e impuls bezinteresownoci zanika - mwi Cztery
- bo jeli odkryj to niewaciwi ludzie... C, le si to dla
ciebie skoczy.

Dlaczego? Dlaczego tak si troszcz o moje intencje?


Bo tylko o nie si troszcz. Prbuj sprawi, eby mylaa, e
interesuje ich, co robisz, ale nie o to im chodzi. Nie chc, eby
dziaaa w pewien sposb. Chc, eby mylaa w pewien
sposb. Tak, eby atwo byo ci zrozumie. eby nie
stanowia dla nich zagroenia. - Przyciska rk do ciany obok
mojej gowy i nachyla si w jej stron. Koszul ma tak opit,
e widz jego obojczyk
malekie wgbienie midzy miniem naramiennym a
bicepsem.
auj, e nie jestem wysza. Gdybym bya wysoka, moja
szczupa budowa ciaa byaby okrelana jako gibka, a nie
dziecica, i moe nie widziaby we mnie siostrzyczki, ktra
potrzebuje ochrony.Nie chc, eby widzia we mnie
siostrzyczk. Nie rozumiem, co ich obchodzi, o czym myl,
dopki postpuj tak, jak tego ode mnie wymagaj.
Postpujesz tak, jak by chcieli, ale co si stanie, jeli twj
zaprogramowany na altruizm mzg powie ci, eby robia co
innego, co, czego oni sobie nie ycz?
Nie musz na to odpowiada, nawet nie wiem, czy nie myli si
co do mnie. Jestem zaprogramowana jak Altruistka czy jak
Nieustraszona?Moe odpowied brzmi, e ani tak, ani tak. Moe
jestem zaprogramowana jak Niezgodna. A co, jeli ja nie chc,
eby mi pomaga? Pomylae
o tym kiedy? - pytam. - Wiesz, e mam do siy. Sama sobie
poradz.Krci gow. Sdzisz, e w pierwszym odruchu lec ci z
pomoc. Bo jeste ma dziewczynk albo Sztywniaczk. Ale
si mylisz. - Zblia twarz do mojej twarzy i apie mnie palcami
za podbrdek. Jego rk czu metalem. Kiedy ostatnio trzyma
pistolet albo n? Skra mrowi mnie w miejscu dotyku,

jakby przewodzi! elektryczno. - Mj pierwszy odruch to


doprowadzi ci do kresu wytrzymaoci tylko po to, eby
zobaczy, jak mocno bd musia nacisn, - ciska palce przy
sowie kresu. Ciao mi teje, kiedy sysz ten jego ton,
skrcam si jak spryna, zapominam o oddychaniu, podnosi
ciemne oczy, patrzy na mnie i dodaje: - Ale opieram si
temu. Dlaczego... - Przeykam z trudem. - Dlaczego to twj
pierwszy odruch?
Nie zamykasz si, kiedy czujesz strach, budzisz si. Widziaem.
To fascynujce. - Puszcza mnie, ale si nie odsuwa. Jego rka
muska moj szczk po szyj. - Czasem, po prostu... chciabym
zobaczy to raz jeszcze. Chciabym zobaczy, jak si budzisz.
Kad mu rce na pasie. Nie pamitam, jak si na to
zdecydowaam. Ale te nie jestem w stanie si odsun.
Przycigam si do jego piersi, obejmuj go ramionami. Palcami
muskam minie grzbietu.Po chwili dotyka mojego karku,
przyciska mnie bardziej gadzi drug rk po wosach. Znowu
czuj si maa, ale tym razem nie boj si tego. Zamykam
powieki. Ju si go nie boj.
Powinnam paka? - pytam gosem tumionym przez jego
koszul. - Czy co ze mn nie tak?
Symulacje rozstroiy Ala tak bardzo, e si ju nie pozbiera. To
dlaczego nie mnie? Dlaczego nie jestem jak on - dlaczego ta
myl tak mnie niepokoi, jakbym sama chwiaa si na skalnym
wystpie?
Mylisz, e wiem cokolwiek o zach? - mwi cicho.
Nie spodziewam si, e Cztery mnie uspokoi, a on nawet tego
nie prbuje, ale lepiej si czuj, stojc tutaj, ni kiedy staam
midzy ludmi, ktrzy s moimi przyjacimi, moj frakcj.
Przyciskam czoo do jego ramienia. Jak mylisz, czy gdybym
mu przebaczya, yby teraz?

Nie wiem. - Przykada rk do mojego policzka, a ja wtulam w


ni twarz, oczy mam zamknite.
Czuj, jakby to bya moja wina.
To nie twoja wina. - Dotyka czoem mojego czoa.
Ale powinnam... powinnam mu przebaczy.
Moe. Moe my wszyscy powinnimy wicej zrobi. Ale teraz
niech poczucie winy przypomina nam, eby nastpnym razem
lepiej si postara.
Marszcz brwi i si odsuwam. To jest postawa, ktrej ucz
czonkowie Altruizmu - wina jako narzdzie, a nie jako bro
przeciwko sobie. To proste powtrzenie jednego z wykadw
mojego ojca na naszych cotygodniowych spotkaniach. Cztery, z
jakiej ty pochodzisz frakcji?
To nie ma znaczenia. - Wzrok ma opuszczony. - Teraz jestem
tutaj. Warto, eby i ty o tym pamitaa.
Spoglda na mnie niepewnie i przytyka wargi do mojego czoa,
dokadnie midzy brwiami. Zamykam oczy. Nie rozumiem tego,
czymkolwiek to jest. Ale nie chc tego zniszczy, wic nic nie
mwi. Nie rusza si; po prostu stoi z ustami przycinitymi do
mojej skry, a ja stoj z rkami na jego pasie. Dugo.

Rozdzia 25
Stoj z Willem i Christin przy balustradzie nad przepaci, jest
pno w nocy, wikszo Nieustraszonych posza spa. Oba
ramiona mnie piek od igy. P godziny temu wszyscy
zrobilimy sobie nowe tatuae.W salonie bya tylko Tori, wic
czuam si bezpiecznie, dziergajc sobie na prawym ramieniu
symbol Altruizmu - dwie rce z domi do gry, jakby kogo
podtrzymyway obwiedzione koem. Wiem, e to ryzykowne,
szczeglnie po tym wszystkim, co si stao. Ale ten symbol jest
czci mojej tosamoci, i to wane dla mnie, eby go nosi na
skrze.Wchodz na jeden z poziomych prtw barierki i
przyciskam biodra do kraty, eby utrzyma rwnowag. Tutaj
stal Al. Patrz w przepa, w czarn wod, na postrzpione
skay. Fala uderza w cian i tryska w gr, omywajc mi twarz
mgiek. Czy si ba? A moe by tak zdeterminowany, eby
skoczy, e poszo mu atwo?Christina podaje mi stos papierw.

To egzemplarz kadego artykuu, ktry Erudyci opublikowali


przez ostatnie p roku. Jak wrzuc je do przepaci, nie pozbd
si ich na zawsze, ale moe lepiej si poczuj.Patrz na
pierwszy. Jest na nim zdjcie Jeanine, przedstawicielki
Erudytw. Jej ostre, ale adne oczy odpowiadaj mi
spojrzeniem. Spotkae j kiedy? - pytam Willa.
Christina zwija pierwszy artyku w kulk i wrzuca do
wody. Jeanine? Raz - odpowiada Will. Bierze nastpn kartk i
drze j na strzpy
Kawaki papieru unosz si na wodzie. Will robi to inaczej ni
Christina, bez zoliwoci. Odnosz wraenie, e uczestniczy w
tym tylko po to, eby mi udowodni, e nie zgadza si z
praktykami swojej dawnej frakcji. Nie jest jasne, czy wierzy w
to, co mwi, a ja nie mam odwagi zapyta. Zanim zostaa
przywdc, pracowaa z moj siostr. Prboway uzyska duej
dziaajce serum do symulacji - cignie. - Jeanine jest taka
mdra, e widzisz to, zanim si odezwie. Jat... chodzcy,
mwicy komputer.
Co... - Rzucam jedn stronic za balustrad, zaciskam usta.
Wystarczy po prostu zapyta. - Co sdzisz o tym, co ma do
powiedzenia?
Wzrusza ramionami.

Bo ja wiem? Moe to dobry pomys, eby wicej ni jedna


frakcja kontrolowaa rzd. A moe byoby fajnie, gdybymy
dostawali wicej samochodw i... wieych owocw, i...
Przecie wiesz, e nie ma tajnych magazynw, gdzie trzymany
jest ten cay towar, prawda? - pytam, a twarz robi mi si gorca.
Pewnie. Po prostu myl, e wygoda i dobrobyt to nie s
priorytety dla Altruizmu, a moe byoby inaczej, gdyby inne
frakcje te bray udzia w podejmowaniu decyzji.
Bo da samochd chopcu od Erudytw lo waniejsze, ni da
jedzenie bezfrakcyjnym - wybucham.
Hej, spokj! - Christina pociera palcami rami Willa. - To
beztroska sesja symbolicznego niszczenia dokumentw, a nie
debata polityczna.
ykam sowa, ktre ju miaam na kocu jzyka, i patrz na stos
papierw w swoim rku. Wil! i Christina ostatnio czsto
przypadkiem si dotykaj. Zauwayam. Czyby? Ale przez t
ca gadanin o twoim tacie - podejmuje Will - chyba zaczynam
jej nienawidzi. Nie wyobraani sobie, eby z opowiadania
takich obrzydliwych rzeczy wyszo co dobrego.
Ja sobie wyobraam. Jeli Jeanine przekona ludzi, e mj ojciec
i inni przywdcy Altruizmu s skorumpowani
koszmarni,
wesprze j kada rewolucja, ktr sama wywoa, o ile naprawd
to planuje. Ale nie chc si znowu sprzecza, wic tylko kiwam
gow i wrzucam reszt kartek do przepaci. Koyszcym
ruchem wreszcie opadaj na wod. Zostan odfiltrowane przy
cianie i usunite.
Czas do ka - oznajmia z umiechem Christina. - Gotowi do
powrotu? Chtnie woyabym Peterowi rk do miski z ciep
wod, eby dzi w nocy si posika.
Odwracam si. Co mi migno po prawej stronie Jamy. Jaka
posta wspina si do szklanego sufitu, a sdzc po

pynnych ruchach, po tym, jak stopy ledwie muskaj ziemi.


domylam si, e to Cztery. wietny pomys, ale musz o
czym pogada z instruktorem. - Pokazuj cie wchodzcy po
ciece.
Oczy Christiny podaj za moj rk. Na pewno chcesz obija
si tu sama po nocy?
Nie sama. Z Cztery. - Gryz si w warg.
Christina patrzy na Willa, on patrzy na ni. adne z nichmnie
nie sucha. W porzdku - mwi z dystansem Christina. - Hm.
wic spotkamy si pniej.
Id w stron sypial, Christina czochra wosy Willa, a ten trca
j w ebra. Patrz na nich przez sekund. Mam wraenie,
jakbym bya wiadkiem pocztku czego, ale nie jestem pewna,
co to bdzie.Biegn do cieki po prawej stronie i zaczynam
wchodzi. Staram si porusza jak najciszej. W przeciwiestwie
do Christiny nie jest mi trudno oszukiwa. Nie chc rozmawia
z Cztery - przynamniej dopki nie przekonam si. dokd idzie
pno w nocy, w szklanym budynku nad nami.Biegn po cichu,
brakuje mi oddechu, kiedy docieram do schodw i staj po
jednej stronie szklanego pokoju. Cztery jest po drugiej stronie.
Przez okna widz wiata miasta, pon, ale wygasaj, kiedy
patrz. O pnocy powinny by wyczone.Cztery staje przed
drzwiami do krajobrazu strachu. W jednej rce trzyma czarne
pudeko, w drugiej strzykawk. Skoro ju tu jeste - odzywa si,
nie odwracajc - moesz wej ze mn.
Przygryzam warg. Do twojego krajobrazu strachu?
Tak.
Podchodz. Mog to zrobi?
Serum podczy ci do programu, ale to program decyduje,
przez czyj krajobraz przejdziesz. W tej chwili jest nastawione na
przeniesienie nas do mojego.

Pozwolisz mi to zobaczy?
A jak mylisz, po co wchodz? - pyta cicho. Nie podnosi oczu. Chc ci pokaza par rzeczy.
Podnosi strzykawk i nachyla mi gow, eby mie lepszy
dostp do szyi. Czuj ostry bl, kiedy wbija ig, ale ju do tego
przywykam. Kiedy skoczy, podaje mi czarne pudeko. Jest w
nim inna strzykawka. Ja jeszcze nigdy... - Bior od niego
pudeko. Nie chc zrobi mu krzywdy.
W to miejsce. - Dotyka szyi paznokciem.
Staj na palcach i wbijam ig troch roztrzsion rk. Nawet
nie mrugn.Przez cay czas na mnie patrzy i kiedy kocz,
odkada obie strzykawki do pudeka i stawia je przy drzwiach.
Wiedzia, e pjd za nim na gr. Wiedzia albo mia nadziej.
Tak czy inaczej dobrze si stao.Wyciga do mnie rk,
wkadam swoj w jego do. Palce ma zimne i szorstkie. Myl,
e jest co, o czym powinnam powiedzie, ale zbyt oszoomiona
nie mog wydoby z siebie sowa. Woln rk otwiera drzwi,
ruszam za nim w ciemno. Jestem ju przyzwyczajona do
wchodzenia do mrocznych pomieszcze bez wahania.
Wyrwnuj oddech mocno trzymam Cztery za rk.
Zobaczymy, czy zgadniesz, dlaczego nazywaj mnie Cztery mwi.
Drzwi zamykaj si za nami z lekkim trzaskiem, robi si
zupenie ciemno. W korytarzu jest zimno; czuj kad czstk
powietrza wdychan do puc. Przybliam si do niego,
ramieniem dotykam jego ramienia. Jak naprawd masz na imi?
Zobaczymy, czy i to zgadniesz.

Wciga nas symulacja. Posadzka, na ktrej stoj, nie jest ju


betonowa. Trzeszczy jak metal. wiato dochodzi z kadej
strony, wok nas roztacza si miasto, szklane budynki, luki
torw kolejowych. Jestemy wysoko ponad tym wszystkim. Od
dawna nie widziaam bkitnego nieba, wic kiedy otwiera si
nade mn, czuj, jak oddech winie mi w pucach. Efekt mnie
oszaamia.Zaczyna wia. Przy silnych podmuchach musz si
oprze o Cztery, eby usta. Puszcza moj do i otacza mnie
ramieniem. Z pocztku myl, e chce mnie chroni - ale nie,
ma problem z oddychaniem, jestem mu potrzebna, eby si
uspokoi. Zmusza si, eby nie zaciska zbw oddycha przez
otwarte usta.
Wysoko jest pikna dla mnie, ale skoro si pojawiaa, dla
niego to koszmar. Mamy zeskoczy, zgadza si? przekrzykuj wiatr.
Kiwa gow. Na trzy, okay?
Kolejne kiwnicie. Raz... dwa... trzy! - Pocigam go za sob,
kiedy zaczynam szybko biec.
Po pierwszym kroku reszta jest atwa. Oboje skaczemy z
krawdzi dachu. Spadamy szybko jak dwa kamienie, powietrze
stawia nam opr, ziemia ronie pod nami. Potem scena niknie,
stoj na pododze, na czworakach, umiecham si. Uwielbiaam
ten pd w dniu, kiedy wybraam Nieustraszonych, uwielbiam go
i teraz.Cztery ciko dyszy i przyciska rce do piersi.Podnosz
si i pomagam mu wsta. Co dalej?
To...
Co twardego uderza mnie w plecy. Wpadam na niego, wal go
gow w obojczyk. Po mojej lewej i prawej ukazuj si ciany.
Przestrze si zawa, teraz Cztery musi

przycisn ramiona do klatki, eby si zmieci. Na otaczajce


nas ciany z trzaskiem wali si sufit, Cztery przy- kuca, jczy.
Miejsca jest akurat tyle, eby si zmieci, ale ani troch
wicej. Jestemy zamknici - mwi.
Wydaje gardowy odgos. Przechylam gow i lekko odsuwam.
eby mc na niego popatrze. W ciemnoci ledwie widz jego
twarz. Brakuje powietrza, trudno oddycha. Krzywi si, jakby
go bolao. Hej - mamrocz. - Jest w porzdku. Tutaj...
Kad jego rce na swoje ciao, eby zrobio si wicejmiejsca.
Przywiera do moich plecw, twarz trzyma obok mojej twarzy,
nadal si garbi. Ma ciepe ciao, ale ja czuj tylko jego koci i
minie, ktre je oplataj; nie ustpuj. ar oblewa mi policzki.
Czy bdzie mg powiedzie, e cigle mam budow
dziecka? Po raz pierwszy ciesz si, e jestem taka maa. miej si. Jeli bd artowa, to moe go uspokoj. I sama si
rozerw.
Mhm - mruczy, gos ma spity.
Moemy si std wydosta. atwiej sprosta koszmarowi, jeli
stawi mu si czoo. - Nie czekam na odpowied. - Powiniene
teraz jeszcze bardziej zmniejszy t przestrze. Im bdzie
gorzej, tym lepiej. Zgadza si?
Tak. - Kolejne, nerwowe swko.
Dobra. Musimy ukucn. Gotowy?
ciskam go w pasie, eby pocign go ze sob. Czuj jego
twarde ebra pod doni i sysz, jak drewniane deski ocieraj
si o siebie ze zgrzytem, kiedy opadaj wraz z nami. Zdaj sobie
spraw, e si nie zmiecimy, zachowujc przestrze midzy
nami, wic odwracam si i zwijam w kbek, przywieram
plecami do jego piersi. Jedno kolano ma ugite przy mojej
gowie, a drugie podwinite pode mn tak, e

siadam na jego kostce. Jestemy pltanin koczyn. Sysz przy


uchu chrapliwy oddech. Ach - wzdycha ochryple. - Tak jest
gorzej. To cakowicie...
C. Obejmij mnie.
Posusznie obejmuje mnie w pasie. Umiecham si do ciany.
Nie ciesz si z tej sytuacji. Nie, ani troch, nie. Symulacja
mierzy twoj reakcj na strach. - Powtarzam tylko to, co sam
nam mwi, ale przypominanie moe mu pomc. - Wic jeli
uspokoisz ttno, przejdziesz do nastpnego etapu. Pamitasz?
Wic sprbuj zapomnie, e tu jestemy.
Tak? - Kiedy mwi, jego wargi poruszaj si obok mojego ucha,
gorco zaczyna we mnie kry. - Takie to atwe, h?
Wiesz, wikszo chopakw byaby zadowolona, e wpadli w
puapk tak blisko dziewczyny. - Podnosz oczy.
Tris, ale nie ci, ktrzy maj klaustrofobi! - Teraz sycha
rozpacz w jego gosie.
Ju dobrze, dobrze. - Kad do na grzbiecie jego doni i
przenosz na swoj pier, dokadnie tam, gdzie serce. - Wczuj
si w rytm mojego serca. apiesz go?
Tak.
Czujesz, jaki jest rwny?
Jest szybki.
Tak, hm, to nie ma nic wsplnego z tym pudem. - Krzywi si,
ledwie kocz to mwi. Wanie do czego si przyznaam.
Oby nie zrozumia. - Za kadym razem, jak usyszysz mj
oddech, te oddychaj. Skup si na tym,
Jasne.
Oddycham gboko, jego klatka unosi si i opada wraz z
moj. Moe powiesz, skd wzi si ten koszmar - odzywam si
po kilku sekundach agodnym tonem. - Moe rozmowa na ten
temat pomoe nam... jako.

Nie wiem dlaczego, ale to chyba dobry pomys. Hm... okay. Znowu oddycha razem ze mn. -Ten pochodzi z mojego
wspaniaego dziecistwa. Dziecice kary. Maa szafa na pitrze.
Zaciskam usta. Pamitam, jak mnie karano - kazano i do
mojego pokoju bez kolacji, odbierano to czy tamto, solidnie
rugano. Nigdy nie byam zamykana w szafie. Okruciestwo
piecze; a mnie piersi bol, gdy o nim myl. Nie wiem, co
powiedzie, wic nadal udaj beztrosk. Moja matka trzymaa w
szafie nasze zimowe paszcze.
Ja nie... - Z trudem chwyta powietrze. - Naprawd, nie chc ju
o tym rozmawia.
W porzdku. No to... ja bd mwi. Zapytaj mnie
o co. Okay. - mieje mi si do ucha, jego gos dry - Tris,
dlaczego tak szybko bije ci serce?
Kul si. Hm, ja... - Szukam wymwki, eby ani sowem nie
wspomnie o jego ramionach opasujcych moj tali. - Prawie
ci nie znam. - Za sabo ci znam. - Prawie ci nie znam i jestem
wcinita z tob do puda, Cztery, co o tym sdzisz?
Gdybymy znaleli si w twoim krajobrazie strachu, ja te bym
tam by?
Nie boj si ciebie.
Jasne, e nie. Ale nie o to mi chodzi.
Znowu si mieje, a wtedy ciany rozchodz si z trzaskiem i
padaj. Jestemy w krgu wiata.Czwrka wzdycha i zdejmuje
ze mnie rce. Gramol si na nogi i otrzepuj, chocia nie ma na
mnie brudu, a przynajmniej go nie widz. Wycieram donie w
dinsy. Zimno mi w plecy, kiedy tak nagle si odsun.Stoi
przede mn. Umiecha si, a mnie niezbyt si podoba wyraz
jego oczu.

Moliwe, e wyrzucili ci z Prawoci, bo jeste cholern


kamczuch - mwi.
Wydaje mi si, e mj test przynalenoci wykluczy to
cakowicie.
Krci gow. Test przynalenoci niczego ci nie powie.
Mru oczy. O. naprawd? A czy to nie przez swj test
skoczye u Nieustraszonych?
Podniecenie kry we mnie jak krew w yach, napdzane
nadziej, e usysz, e on te jest Niezgodny jak ja, e razem
moemy doj do tego, co to znaczy. Waciwie to nie odpowiada. - Ja...
Oglda si za siebie i milknie. Kilka metrw dalej stoi kobieta i
celuje do nas z pistoletu. Nie rusza si, rysy twarzy ma pospolite
- gdybymy teraz wyszli, pewnie bym jej nie zapamitaa. Po
mojej prawej pojawia si stolik. Ley na nim pistolet i jedna
kula. Dlaczego ta kobieta nie strzela do nas?Aha. Ten koszmar
nie jest zwizany z zagroeniem ycia Cztery. Ma co
wsplnego z pistoletem na stole. Musisz j zabi - szepcz.
Za kadym razem.
Ona nie jest prawdziwa.
Ale taka si wydaje. - Przygryza warg. - To wyglda, jakby
dziao si w rzeczywistoci.
Jeli byaby prawdziwa, ju by ci zabia.
W porzdku. - Kiwa gow. - Ja tylko... ja to zrobi. To tutaj
nie... nie jest takie ze. Nie ma w tym tyle paniki.
Nie ma tyle paniki, ale znacznie wicej strachu. Widz to w jego
oczach, kiedy bierze pistolet, otwiera komor, jakby to robi
tysice razy - moe i robi. Wsuwa kul do komory, wystawia
pistolet i trzyma go oburcz przed sob. Przymyka jedno oko i
wolno wdycha powietrze.

Przy wydechu strzela, a gowa kobiety opada gwattownie do


tylu. Widz czerwony bysk i odwracam wzrok. Sysz, jak ciao
wali si na podog.Cztery rzuca z hukiem bro. Patrzymy na
lece zwoki. Mia racj, kiedy mwi, e to wyglda tak
prawdziwie. Nie bd mieszna. Chwytam go za rami. No,
dalej. Idziemy. Ruszaj si.
Kiedy pocigam go drugi raz, otrzsa si z zamroczenia i idzie
za mn. Przechodzimy obok stou, ciao kobiety znika. Zostaje
tylko w pamici, mojej i jego. Jak by to byo, gdybym
przechodzc przez krajobraz strachu, za kadym razem musiaa
kogo zabi? Moe si dowiem.Ale co mnie zastanawia: to
miay by najgorsze koszmary Cztery. Ale chocia wpad w
panik w pudle i na dachu, zabi kobiet bez wikszych
problemw. Najwyraniej symulacja wychwytuje wszelkie
koszmary, ktre moe w nim znale, a nie znajduje ich
wiele. Znowu si zaczyna - mamrocze cicho Cztery.
Przed nami pojawia si ciemna posta, peznie po obrbie
wiata, czeka, a zrobimy kolejny krok. Kto to? Kto nawiedza
koszmary Cztery?Czowiek, ktry si wyania, jest wysoki i
szczupy, wosy ma przycite tu przy skrze. Rce trzyma za
plecami. Nosi szare ubranie Altruizmu. Marcus - szepcz.
To jest ta cz, w ktrej poznajesz moje imi - wyjania Cztery
roztrzsionym gosem.
Czy on... - Przenosz wzrok z Marcusa, ktry niespiesznie
zblia si do nas, na instruktora, ktry powoli si cofa.
Wszystko zaczyna by jasne. Marcus mia syna, ktry
przyczy si do Nieustraszonych. A syn mia na imi... Tobias.
Marcus pokazuje nam swoje rce. Wok jednej doni okrcony
jest pas. Wolno odwija go z palcw.

To dla twojego dobra - mwi, a echo powtarza to dwanacie


razy.
Dwunastu Marcusw cinie si do krgu wiata, wszyscy
trzymaj ten sam pas, wszyscy maj te same twarze bez
wyrazu.Kiedy Marcusowie mrugaj, ich oczy zamieniaj si w
puste czarne dziury. Pasy pezn po pododze, ktra teraz jest
pokryta biaymi kafelkami. Przechodz mnie dreszcze. Erudyci
oskarali Marcusa o okruciestwo. Przynajmniej raz mieli
racj.Patrz na Cztery, Tobiasa: jakby skamienia. Przygarbi
si. Wyglda, jakby postarza si o wiele lat; wyglda, jakby
odmodnia o wiele lat. Pierwszy Marcus podrywa rk, kiedy
przygotowuje si do ciosu, pas miga mu nad ramieniem. Tobias
kurczy si, odsuwa, podnosi rce, eby chroni twarz.Rzucam
si przed niego i pas trzepie mnie w przegub, owija si dokoa
niego. Gorcy bl przebiega mnie a do okcia. Zgrzytam
zbami i cign z caych si. Marcus puszcza, wic odwijam pas
i bior go za sprzczk.Robi zamach tak szybko, jak tylko
potrafi, staw barkowy piecze mnie od nagego ruchu, pas
uderza przeciwnika w rami. Marcus ryczy i rzuca si na mnie z
wycignitymi rkami, z paznokciami, ktre wygldaj jak
szpony. Tobias odpycha mnie za siebie, tak e staje midzy mn
a Marcu- sem. Wyglda na to, e jest zy, a nie
wystraszony.Wszyscy Marcusowie znikaj. wiato si zapala,
ukazujc dugie wskie pomieszczenie z pokruszonymi,
ceglanymi cianami i betonow posadzk. To jest to? - pytam.
- To s twoje najgorsze koszmary? Przecie masz tylko cztery...
- milkn. Tylko cztery koszmary - Aha - spogldam za siebie na
niego - dlatego nazywaj ci...

Cichn, kiedy widz jego min. Patrzy szeroko otwartymi


oczami i wyglda niemal bezradnie w tym owietlonym
pomieszczeniu. Usta ma rozchylone. Gdyby nie to, e jestemy
wanie tutaj, powiedziaabym, e to wyraz podziwu. Ale nie
rozumiem, dlaczego gapi si na mnie z podziwem.Bierze mnie
pod rami, kciukiem naciska mikkie miejsce nad
przedramieniem i przyciga mnie do siebie. Skra nadgarstka,
chocia blada jak reszta ciaa, nadal mnie piecze, jakby pas by
prawdziwy. Jego usta powoli przesuwaj si po moim policzku,
potem rce zaciskaj si na moich ramionach i przytula twarz do
mojej szyi, czuj jego oddech na obojczyku.Przez sekund stoj
sztywno, potem zarzucam na niego ramiona i wzdycham. Hej
- mwi agodnie - przeszlimy przez to.
Podnosi gow, przesuwa palcami po moich wosachi zakada
mi je za ucho. Patrzymy na siebie w milczeniu. Z
roztargnieniem bawi si lokiem moich wosw. Ty mnie przez
to przeprowadzia - mamrocze w kocu.
Hm. - Mam sucho w gardle. Prbuj nie zwraca uwagi na
nerwowe naelektryzowanie, ktre pojawia si we mnie za
kadym razem, kiedy Cztery mnie dotyka. - To bya atwa
odwaga. Nie moje koszmary.
Opuszczam rce i od niechcenia wycieram donie o dinsy z
nadziej, e tego nie zauway.Jeli zauway, nie powiedzia
tego. Splata palce z moimi palcami. Chodmy - mwi. - Jest
jeszcze co, co chc ci pokaza.

Rozdzia 26
Rka w rk idziemy w stron Jamy. Ostronie kontroluj
nacisk swojej doni. Raz mam wraenie, e nie ciskam dosy
mocno, a raz, e ciskam za mocno. Nigdy nie kapowaam,
dlaczego ludzie maj ochot trzyma si za rce, kiedy chodz
razem, ale nagle on przesuwa palec po mojej doni, a ja dr i
zaczynam cakowicie rozumie. Wic... - Trzymam si ostatniej
logicznej myli, ktr pamitam. - Cztery koszmary.
Cztery koszmary wtedy, cztery koszmary teraz. - Kiwa gow. Nie zmieniy si, wic cigle tam chodz, ale... nadal nie
zrobiem postpw.
Nie mona by nieustraszonym, pamitasz? Bo cigle zaley ci
na rnych rzeczach. Na twoim yciu.
Wiem.
Poruszamy si skrajem Jamy, wsk ciek, ktra prowadzi na
dno przepaci. Wczeniej jej nie zauwayam - nie wida jej na
tle skalnej ciany. Ale Tobias zna j chyba dobrze.Nie chc
zniszczy chwili, ale musz wiedzie o jego tecie
przynalenoci. Musz wiedzie, czy jest Niezgodny. Miae
mi powiedzie o wynikach swojego testu - przypominam.
Aha. - Woln rk drapie si po karku. - Czy to ma znaczenie?
Tak.
Ale ty jeste wymagajca. - Umiecha si.
Docieramy do koca cieki i stajemy na dnie przepaci, gdzie
skay tworz niestabilne podoe, wystajce pod ostrymi ktami
z pdzcej wody. Prowadzi mnie w gr i w d, przez mae
dziury i kanciaste grzbiety. Buty przywieraj mi do chropawej
skay. Podeszwy zostawiaj lady.

Znajduje z boku wzgldnie plaski gaz, gdzie prd nie jest


rwcy, i siada. Stopy koysz mu si nad brzegiem. Siadam obok
niego. Chyba czuje si tu komfortowo, kilkanacie centymetrw
nad niebezpieczn wod.Puszcza moj rk. Patrz na
postrzpiony brzeg kamienia. Widzisz, o tym nie opowiadam
ludziom, nawet przyjacioom - odzywa si.
Zaplatam i zaciskam palce. To doskonae miejsce, gdzie moe
mi powiedzie, e nie jest Niezgodny, o ile to prawda. Musia
otrzyma wyniki Nieustraszonego. Ryk przepaci daje pewno,
e nikt nas nie podsucha. Nie wiem, dlaczego ta myl tak mi
dziaa na nerwy. Mj wynik by spodziewany - odzywa si. Altruizm.
Och. - Co we mnie si kurczy. Myliam si co do niego.
Zaoyam, e skoro nie jest Niezgodny, musia uzyskawynik
Nieustraszonego. Teoretycznie mnie te przypisano do
Altruizmu - w systemie. Czy z nim byo podobnie? A jeli tak,
to dlaczego mwi mi prawd? Ale wybrae Nieustraszonych?
Z koniecznoci.
Dlaczego odszede?
Odwraca ode mnie wzrok, patrzy w przestrze przed sob, jakby
w powietrzu szuka odpowiedzi. Nie musi mwi. Nadal czuj
wspomnienie piekcego pasa na nadgarstku. Uciekae od ojca.
Dlatego nie chcesz zosta przywdc Nieustraszonych? Bo jak
by nim by, pewnie musiaby znowu si z nim zobaczy?
Unosi rami. Tak. i jeszcze jedno. Zawsze uwaaem, e nie
bardzo pasuj do Nieustraszonych. W kadym razie takich,
jakimi s dzisiaj.
Ale ty jeste... niesamowity. - Przerywam i odchrz- kuj. - To
znaczy, wedug standardw Nieustraszonych.

Cztery koszmary to niespotykane. Jak to moliwe, e tu nie


pasujesz?Wzrusza ramionami. Zdaje si, e jego talent i pozycja
wrd Nieustraszonych s mu obojtne, a tego spodziewaabym
si po Altruizmie. Nie wiem, co o tym sdzi.
Mam teori,
e bezinteresowno i odwaga nie tak bardzo si rni odzywa si po chwili. - Cae ycie ucz czowieka, eby
zapomnia o sobie, wic w niebezpieczestwie to jest
najwaniejsze. Rwnie dobrze mgbym nalee do Altruizmu.
Nagle poczuam si ciko. Cae ycie powici na trening? To
nie dla mnie. Ja nadal uznaj przede wszystkim instynkt
samozachowawczy. No tak. Opuciam Altruizm, bo nie byam
wystarczajco bezinteresowna, chobym nie wiem jak
prbowaa.
To niezupenie prawda. - Umiecha si do mnie. - Ta
dziewczyna, ktra pozwolia, eby rzuca w ni noami, chciaa
oszczdzi strachu przyjacielowi. A kto uderzy mojego ojca
pasem, eby mnie chroni? Ta bezinteresowna dziewczyna. Czy
to ty?
Wicej o mnie wie ni ja sama. I chocia to niemoliwe, eby
co do mnie czu, jeli zaoy, e nie jestem... moe nie.
Marszcz brwi. Bardzo uwanie mi si przygldae, prawda?
Lubi obserwowa ludzi,
Moe wyrzucili ci z Prawoci, Cztery, bo straszny z ciebie
kamca.
Kadzie rk na kamieniu obok siebie, jego palce le obok
moich. Spogldam w d, na nasze donie. On ma dugie i
wskie. Stworzone do precyzyjnych, wprawnych ruchw. Nie
donie Nieustraszonego, ktre powinny by grube i twarde,
gotowe do amania przedmiotw. Doskonale. - Przysuwa twarz
do mojej twarzy, skupia wzrok na podbrdku, listach, nosie. Obserwowaem

ci, bo ci lubi. - Powiedzia to otwarcie, dzielnie, a jego oczy


zajrzay w moje. - I nie mw do mnie Cztery, okay? Mio znowu
sysze wasne imi.Tak po prostu wreszcie wyzna swoje
uczucia, a ja nie wiem, jak zareagowa. Na policzkach mam
wypieki. Ae ty jeste dwa lata starszy ode mnie... Tobias. - To
wszystko, co mog powiedzie.
Tak, ta wyjca dwuletnia przepa jest naprawd nie do
przebycia, co? - Umiecha si do mnie.
Nie zamierzam by zbyt skromna - mwi. - To najzwyczajniej
do mnie nie trafia, jestem modsza. Nie jestem pikna. Ja...
Wybucha miechem, ktry jakby dochodzi z gbi jego osoby, i
dotyka mojej skroni ustami. Nie udawaj. - Ledwo dysz. Wiesz, e to prawda. Nie jestem brzydka, ale na pewno te nie
pikna.
Doskonale. Daleko ci do piknoci. I co? - Cauje mnie w
policzek. - Podobasz mi si. Jeste cholernie bystra. Odwana. I
chocia dowiedziaa si o Marcusie... - Gos mu agodnieje. Nie patrzysz na mnie tak, jakbym by skopanym szczeniakiem
albo czym tam.
Hm... Bo na takiego nie wygldasz.
Przez sekund jego czarne oczy wpatruj si w moje oczy, nic
nie mwi. Potem dotyka mojej twarzy muska wargami moje
wargi. Rzeka ryczy, czuj mgiek na kostkach. Cztery
umiecha si i przyciska usta do moich ust.Z pocztku jestem
spita, niepewna siebie, wic kiedy si odsuwa, myl, e
zrobiam co le albo kiepsko. Ale on bierze moj twarz w
donie, czuj jego silne palce na skrze, i znowu mnie cauje,
tym razem mocniej, z wikszym przekonaniem. Otaczam go
ramieniem, przesuwam rk po jego szyi i krtkich
wosach.Przez kilka minut caujemy si, gboko w przepaci,
otoczeni przeraajcym hukiem wody. A kiedy razem wstajemy,

zdaj sobie spraw, e gdybymy oboje dokonali innych


wyborw, mogoby si to skoczy tak samo, robilibymy te
same rzeczy, w bezpieczniejszym miejscu, w szarych ubraniach,
a nie w czarnych.

Rozdzia 27
Budz si oszoomiona i lekka. Ile razy zdmuchnabym
umiech z twarzy, zaraz wraca. W kocu przestaj z nim
walczy. Rozpuszczam wosy i zamiast uniformu z lunych
koszulek wkadam te z wyciciem na ramionach, odsaniajce
moje tatuae. Co jest z tob dzisiaj? - pyta Christina po drodze
na niadanie. Oczy nadal ma opuchnite od snu, a jej potargane
wosy tworz kosmat aureol wok twarzy.
Och, wiesz... Soce wieci. Ptaszki wierkaj.
Unosi brew, jakby chciaa mi przypomnie, e jestemyw
podziemnym tunelu. Daj spokj, niech dziewczyna nie traci
dobrego nastroju - wtrca si Will. - Moe to ostatni raz.
Trzepi go po ramieniu i szybko id do jadalni. Serce mi w'ali,
bo wiem, e w cigu p godziny zobacz Tobiasa. Siadam na
swoim miejscu obok Uriaha, z Willem i Christin naprzeciwko
nas. Miejsce po mojej lewej jest puste. Zastanawiam si, czy
Tobias tam usidzie; czy bdzie si do mnie umiecha podczas
niadania; czy bdzie patrzy potajemnie, ukradkiem, tak jak
sobie wyobraam, e patrz na niego.Chwytam grzank z talerza
na rodku stou i zaczynam smarowa j masem z troch
przesadnym entuzjazmem. Wiem, e zachowuj si jak
wariatka, ale nie mog si powstrzyma. To byoby tak, jakbym
przestaa oddycha.

Wtedy wchodzi on. Wosy ma krtsze, teraz wygldaj na


ciemniejsze, prawie czarne. Zaczynam rozumie, e to je
Altruistw. Umiecham si i podnosz rk, eby do niego
pomacha, ale on siada obok Zekego i nawet nie patrzy w moj
stron, wic rami mi opada.Gapi si na grzank. Teraz atwo
si nie umiecha. Co nie tak? - pyta Uriah z ustami penymi
jedzenia.
Krc gow i odgryzam kawaek. Czego ja si spodziewaam?
Tylko to, e si pocaowalimy, nie oznacza, e cokolwiek si
zmieni. Moe mu si odwidziao i ju mnie nie lubi. Moe
myli, e pocaunek to bya pomyka. Dzisiaj jest dzie
krajobrazu strachu - przypomina Will. - Mylicie, e zobaczymy
wasne kraj obrazy strachu?
Nie. - Uriah krci gow. - Przechodzisz przez jeden z
krajobrazw instruktora. Brat mi mwi.
Wiesz, to nie w porzdku, e wy wszyscy dostajecie poufne
informacje, a my nie. - Will patrzy ze zoci na Uriaha.
A ty akurat by nie skorzysta z przewagi, gdyby j mia odpala Uriah.
Christina ich ignoruje. Mam nadziej, e to krajobraz Cztery.
Dlaczego? - W moim pytaniu jest zbyt wiele niedowierzania.
Gryz si lekko w warg, auj, e nie mog cofn sw.
Wyglda na to, e kto ma hutawk nastrojw. - Christina unosi
oczy. - Jakby nie chciaa wiedzie, jakie s jego koszmary.
Taki z niego twardziel, a pewnie boi si ludzika z pianki
lazowej, sonecznych porankw albo czego tam. Kompensuje
sobie poczucie niszoci.
Krc gow. To nie on.
Skd wiesz?
Tylko przewiduj.

Pamitam Marcusa w krajobrazie strachu. Tobias nie


pozwoliby, eby wszyscy to zobaczyli. Spogldam na niego. Na
sekund przenosi na mnie wzrok. Patrzy zimno. Potem si
odwraca.Lauren, instruktorka nowicjuszy od Nieustraszonych,
stoi z rkami na biodrach przed pomieszczeniem krajobrazu
strachu. Dwa lata temu - mwi - baam si pajkw, uduszenia,
cian, ktre powoli si przysuwaj i ciskaj czowieka,
wyrzucenia z Nieustraszonych, krwawienia nie do zatamowania,
przejechania przez pocig, mierci ojca, publicznego
upokorzenia i porwania przez mczyzn bez twarzy.
Wszyscy patrz na ni obojtnie. Wikszo z was bdzie
miaa jakie dziesi do pitnastu koszmarw. To taka
przecitna,
jaka jest najmniejsza liczba, ktr kto uzyska? - pyta Lynn.
W ostatnich latach... cztery - odpowiada Lauren.
Nie patrzyam na Tobiasa, odkd bylimy w jadalni, alenie
mog si powstrzyma i zerkam na niego teraz. Oczy ma
utkwione w pododze. Wiedziaam, e cztery to niska liczba,
wystarczajca, eby zasuy na pseudonim, ale nie
przypuszczaam, e to mniej ni poowa przecitnej.Patrz ze
zoci na swoje stopy. Jest wyjtkowy. A teraz nawet nie chce
na mnie spojrze. Dzisiaj si nie dowiecie, ile ich macie wyjania Lauren. - Symulacja jest ustawiona na mj krajobraz
strachu, wic przeyjecie moje koszmary, a nie swoje.
Posyam Christinie znaczce spojrzenie. Miaam racj; nie
przejdziemy przez krajobraz Cztery. Na uytek tego wiczenia
kade z was stawi czoo jednemu mojemu koszmarowi, eby
zrozumie, jak dziaa ta symulacja.

Lauren wskazuje nas na chybi trafi i przydziela do koszmaru.


Staam z tyu. wic bd jedn z ostatnich. Mnie daa
porwanie.Poniewa podczas oczekiwania nie jestem podczona
do komputera, nie mog obserwowa symulacji, tylko reakcje na
nie. To doskonay sposb, eby oderwa si od myli o Tobiasie
- zaciskam pici, widzc, jak Will otrzepuje si z pajkw,
ktrych nie widz, a Uriah przyciska rce do niewidzialnych dla
mnie cian, i umiecham si, kiedy Peter czerwieni si podczas
tego, co go spotyka w ramach publicznego upokorzenia. Teraz
moja kolej.Przeszkoda nie bdzie atwa, ale umiem
manipulowa kad symulacj, nie tylko t, i ju przeszam
przez krajobraz Tobiasa, wic nie boj si, kiedy Lauren wbija
mi ig w szyj.Sceneria zmienia si i zaczyna si porwanie.
Podoe robi si trawiaste, czyje rce zaciskaj si na moich
ramionach i ustach. Jest za ciemno, ebym cokolwiek
widziaa.Stoj obok przepaci. Sysz ryk wody. Krzycz w
do, ktra przykrywa mi usta, i miotam si, eby si
oswobodzi, ale ramiona nie puszczaj; porywacze s za silni.
Przez gow przemyka mi obraz, jak spadam w ciemno, t
sam wizj dwigam ze sob podczas moich koszmarw.
Znowu krzycz; wrzeszcz, a zaczyna mnie bole gardo, i
wyciskam z oczu gorce zy.Wiedziaam, e po mnie wrc,
wiedziaam, e znowu sprbuj. Jeden raz nie wystarczy. Znowu
si wydzieram - nie woam o pomoc, bo nikt mi nie pomoe, po
prostu tak si robi, kiedy jest si bliskim mierci i nie mona
tego powstrzyma. Stop - nakazuje surowy gos.
Rce znikaj, zapala si wiato. Stoj na betonie w sali
krajobrazu strachu. Trzs si, opadam na kolana, przyciskam
rce do twarzy. Wanie mi si nie udao. Straciam

poczucie logiki, straciam poczucie sensu. Koszmar Lauren


przeksztaci si w mj koszmar.I wszyscy to widzieli. Tobias to
widzia.Sysz kroki. Idzie do mnie, podciga mnie na nogi. Co
to, do diaba, miao by, Sztywniaczko?
Ja... - Mj oddech zamienia si w czkawk. - Ja nie...
Zbierz si do kupy! To jest aosne.
Co we mnie pka. Przestaj paka. Gorco przenika mi ciao,
wypiera ze mnie sabo, wal go tak mocno, e kostki doni
piek mnie od uderzenia. Patrzy na mnie, krwawy rumieniec
rozjania mu policzek, odpowiadam spojrzeniem. Zamknij si cedz przez zby. Wyrywam rami z jego ucisku i wychodz.

Rozdzia 28
Ciasno otulam si kurtk. Dawno ju nie byam na zewntrz.
Blade soce pada mi na twarz, widz, jak para mojego oddechu
zbiera si w powietrzu.Przynajmniej jedno udao mi si
osign: przekonaam Petera i jego przyjaci, e nie jestem ju
dla nich zagroeniem. Musz tylko dopilnowa, eby jutro,
kiedy pjd przez wasny krajobraz strachu, udowodni im, e
si myl. Wczoraj poraka wydawaa si niemoliwa. Dzisiaj
nie jestem pewna.Przeczesuj wosy rkoma. Ch do paczu
mina. Zaplatam wosy i wi je gumow opask z nadgarstka.
Czuj si bardziej sob. Tylko tego potrzebuj: pamita, kim
jestem. A jestem kim, kto nie pozwoli, eby powstrzymay go
tak nieistotne rzeczy jak jacy dranie i przeycia bliskie mierci.

miej si, krc gow. Naprawd?Sysz gwizd pocigu. Tory


okraj ptl tereny Nieustraszonych i prowadz dalej, ni
siga wzrok. Gdzie si zaczynaj? Gdzie kocz? Jaki jest wiat
tam dalej? Id w ich kierunku.Chc wrci do domu. ale nie
mog. Erie ostrzeg nas: ebymy w Dniu Wizyt nie wygldali
na zbyt przywizanych do rodzicw, wic odwiedzenie domu
byoby zdrad wobec Nieustraszonych, a ja nie mog sobie na to
pozwoli. Ale Erie nie mwi, eby nie odwiedza ludzi z frakcji
innych ni te, z ktrych pochodzimy, a matka prosia przecie,
ebym posza do Caleba.Wiem. e nie wolno mi wyj bez
nadzoru, ale nie mog si powstrzyma. Id coraz szybciej,
wreszcie biegn. Macham ramionami, pdz obok ostatniego
wagonu, w kocu api za uchwyt i wcigam si do rodka.
Krzywi si, bo bl przenika mi cae ciao.Kiedy ju jestem w
wagonie, kad si na plecach przy drzwiach i patrz, jak tereny
Nieustraszonych znikaj w tyle. Nie chc wraca, ale
rezygnacja, doczenie do bezfrakcyjnych byoby
najodwaniejsz rzecz w moim yciu, a dzisiaj czuj si jak
tchrz.Owiewa mnie powietrze, wista midzy palcami.
Wystawiam rk za wagon, czuj napr wiatru. Nie pojad do
domu, ale za to znajd jego cz. Caleb zajmuje miejsce w
kadym wspomnieniu z mojego dziecistwa; jest fragmentem
moich fundamentw.Pocig zwalnia w centrum miasta, siadam,
eby zobaczy, jak mae budynki s zastpowane przez te due.
Eru- dyci mieszkaj w wielkim kamiennym gmachu nad
bagnem. Trzymam si uchwytu i wychylam, eby widzie,
dokd prowadz tory. Schodz do poziomu ulicy, a zaraz potem
skrcaj w lewo. Wdycham zapach wilgotnych chodnikw i
oparw znad bagna.

Pocig schodzi niej i zwalnia, skacz. Nogi dr mi od


uderzenia w ziemi, przebiegam kilka krokw, eby odzyska
rwnowag. Id rodkiem ulicy na poudnie, w stron bagna.
Pustka rozciga si jak okiem sign, brzowa rwnina zderza
si z horyzontem.Skrcam w lewo. Budynek Erudytw wylania
si nade mn, ciemny i obcy. Jak ja tu znajd Caleba?Erudyci
prowadz archiwa; to ley w ich naturze. Musz mie
dokumenty nowicjuszy. Niektrzy maj dostp do kartotek;
trzeba ich po prostu znale. Przygldam si budynkom. Na
logik ten rodkowy powinien by najwaniejszy. Nic nie stoi
na przeszkodzie, eby zacz od niego.Wszdzie krc si
czonkowie frakcji. Wewntrzne normy nakazuj Erudytom
ubiera si w przynajmniej jedn niebiesk rzecz, poniewa
niebieski sprawia, e ciao wydziela substancje chemiczne, a
spokojny umys to jasny umys. Ten kolor stal si take
oznak ich frakcji. Teraz wydaje mi si nieznonie jaskrawy.
Przyzwyczaiam si do sabego owietlenia i ciemnych
ubra.Chc przelizn si przez tum. unikajc rozpychania si
okciami, pomrukujc przepraszam, tak jak zawsze robi, ale
teraz nie ma takiej potrzeby. Od kiedy doczyam do
Nieustraszonych, staam si zauwaalna. Tum rozst- puje si
przede mn, oczy podaj za mn. cigam gumow przepask
z wosw i rozpuszczam warkocz przed wejciem przez drzwi
frontowe.Stoj tu za progiem i zadzieram gow.
Pomieszczenie jest ogromne, ciche, pachnie zakurzonymi
kartami. Wykadana drewnianymi panelami podoga trzeszczy
pode mn. Po obu stronach pod cianami stoj regay na ksiki,
ale to chyba dekoracja, bo na stoach porodku pomieszczenia s
komputery, a nikt nie czyta. Gapi si w ekrany wytonym
wzrokiem, skoncentrowani.

Powinnam si domyli, e gwnym budynkiem Erudytw jest


biblioteka. Moj uwag przyciga portret na cianie
naprzeciwko, jest dwa razy wikszy ode mnie. Przedstawia
atrakcyjn kobiet o wodnistych szarych oczach, w okularach Jeanine. Czuj gorco w gardle na jej widok. Poniewa jest
przedstawicielk Erudytw, to ona opublikowaa artyku o moim
ojcu. Znielubiam j, kiedy usyszaam narzekania ojca przy
obiadowym stole, ale teraz jej nienawidz.Pod obrazem wisi
wielka plakietka z napisem Wiedza prowadzi do
dobrobytu".Dobrobyt. Ja z tym sowem mam negatywne
skojarzenia. Altruizm zwyk to okrela brakiem umiaru.Jak
Caicb mg si zdecydowa, eby zosta jednym z tych ludzi?
To, co robi, to, czego chc, wszystko jest nie tak. Ale on
prawdopodobnie to samo myli o Nieustraszonych.Podchodz
do biurka tu pod portretem Jeanine. Mody czowiek, ktry za
nim siedzi, podnosi wzrok. Czym mog ci suy?
Szukam kogo. Ma na imi Caleb. Wiesz, gdzie mogabym go
znale?
Nie wolno mi udziela informacji osobistych - odpowiada
obojtnie i stuka w ekran przed sob.
To mj brat.
Nie wol...
Wal doni w blat, facet podskakuje i wyrywa si z otpienia.
Patrzy na mnie przez okulary. Gowy odwracaj si w moj
stron. Szukam kogo - powtarzam zwile. - Jest nowicjuszem.
Moesz mi przynajmniej powiedzie, gdzie ich znajd?
Beatrice? - sysz z tyu.
Odwracam si, przede mn stoi Caleb z ksik w rku. Wosy
mu tak urosy, e sigaj za uszy, ma niebieski

T-shirt, prostoktne okulary. Chocia wyglda inaczej i ju nie


wolno mi go kocha, biegn do niego pdem i zarzucam mu rce
na ramiona. Masz tatua - zauwaa stumionym gosem.
Nosisz okulary. - Odsuwam si i mru oczy. - wietnie
wygldasz Caleb, co robisz?
Hm... - Patrzy na stoy wok nas. - Chod. Wyjdziemy std.
Opuszczamy budynek i przecinamy ulic. Musz truchta, eby
dotrzyma mu kroku. Naprzeciwko kwatery gwnej Erudytw
jest co, co kiedy byo parkiem. Teraz nazywamy to po prostu
Millenium. To kawaek nagiej ziemi z paroma zardzewiaymi
metalowymi rzebami - jedna abstrakcyjna, gigantyczna,
pokryta metalem, druga w ksztacie pksi- ycowatej fasoli,
znacznie wikszej ode mnie.Zatrzymujemy si na betonie wok
blaszanej fasoli, gdzie Erudyci siedz w grupkach z gazetami
albo ksikami. Caleb zdejmuje okulary i wkada je do kieszeni,
potem przejeda doni po wosach, nerwowo odwracajc ode
mnie wzrok. Jakby si wstydzi. Moe ja te powinnam. Jestem
wytatuowana, nosz rozpuszczone wosy i obcise ubranie. Ale
wcale si nie wstydz. Co tu robisz? - pyta.
Chciaam wrci do domu, a ty najbardziej mi si kojarzysz z
domem.
Zaciska wargi. Nie wygldasz na zadowolonego, e mnie
widzisz - dodaj.
Hej. - Kadzie mi do na ramieniu. - Jestem zachwycony, e si
spotkalimy, tak? Tylko e to zabronione. S przepisy.
Wszystko mi jedno. Wszystko jedno, tak?
Moe nie powinno ci by wszystko jedno. - Mwi agodnym
gosem; nie zmienia niezadowolonej miny. - Na

twoim miejscu nie chciabym mie problemw z


Nieustraszonymi. To znaczy?
Wiem doskonale, co chce powiedzie. Widzi moj frakcj jako
najokrutniejsz ze wszystkich piciu, nic poza tym. Po prostu
martwi si, eby nie staa ci si krzywda. Nie musisz si tak na
mnie gniewa. - Przechyla gow. - Co si tam z tob stao?
Nic, Nic si ze mn nie stao. - Zamykam oczy i pocieram si
rk po karku. Nawet gdybym moga mu wytumaczy, nie
chciaabym. Nie potrafi si nawet zdoby na to, eby o tym
myle.
Sdzisz... - Patrzy na swoje buty. - Sdzisz, e dokonaa
waciwego wyboru?
Nie sdz, eby w ogle by wybr - odpalam. - A co u ciebie?
Rozglda si. Przechodzcy gapi si na nas. Przesuwa wzrok
po ich twarzach. Nadal zachowuje si nerwowo, ale chyba nie ze
wzgldu na swj wygld, tylko ze wzgldu na mnie. Moe to o
nich chodzi. Chwytam go za rami i cign pod luk fasoli.
Wchodzimy pod jej puste podbrzusze. Wszdzie widz swoje
odbicie, wypaczone krzywizn cian, zamane plamami rdzy i
brudu. Co jest? - pytani, krzyujc rce na piersi. Wczeniej nie
zauwayam ciemnych podkwek pod jego oczami.
Przyciska do do metalowej ciany. W odbiciu wyglda jak
kto z ma gow, spaszczon z jednej strony, ramionami
wygitymi do tyu. A moje odbicie przedstawia drobn
przykucnit posta. Dzieje si co wanego, Beatrice. Co
zego. - Oczy ma szeroko otwarte, szkliste. - Nie wiem, w czym
rzecz, ale ludzie cigle si krc, rozmawiaj po cichu, a Jeanine
prawie codziennie wygasza mowy o korupcji w Altruizmie.

Wierzysz jej?
Nie. Moe. Nie... - Krci gow. - Nie wiem, w co wierzy.
Wiesz - mwi powanie. - Dobrze. Znasz naszych rodzicw.
Znasz naszych przyjaci. Tata Susan, mylisz, e on jest
zepsuty?
Co ja wiem? Ile pozwalaj mi wiedzie? Zabroniono nam
zadawa pytania, Beatrice; zabroniono nam wiedzie! A tutaj... Podnosi wzrok, a w paskim krgu zwierciada dokadnie nad
nami widz tylko malekie postacie wielkoci paznokcia, I
myl, e to jest nasze prawdziwe odbicie, mae, tak jak my
naprawd jestemy mali. Caleb mwi dalej. - Tutaj informacja
jest wolna, zawsze dostpna.
To nie Prawo. Caleb, otaczaj ci kamcy. Ludzie tak sprytni,
e doskonale si orientuj, jak tob manipulowa.
Nie sdzisz, e nie zauwaybym, gdyby mn manipulowano?
Jeli s tacy mdrzy, jak mylisz, to nie. Nie przypuszczam,
eby si skapowa.
Nie masz pojcia, o czym mwisz. - Krci gow.
Tak. Bo nigdy nie widziaam skorumpowanej frakcji? Ja tylko
trenuj, eby zosta Nieustraszon, na lito bosk.
Przynajmniej wiem, do czego nale, Caleb. Ty wolisz
zignorowa to, co wiedzielimy przez cae ycie: ci ludzie s
aroganccy i chciwi i zaprowadz ci donikd.
Myl, e powinna ju i, Beatrice. - Gos mu twardnieje.
Z przyjemnoci. Aha, chyba nie bdzie to miao dla ciebie
znaczenia, ale mama chciaa, eby popracowa nad serum do
symulacji.
Widziaa si z ni? - Wyglda na uraonego. - Dlaczego ona
nie...
Bo Erudyci nie wpuszczaj ju Altruistw do swoich rewirw.
Czy do tej informacji te nie miae dostpu?

Przepycham si obok niego, odchodz z jaskini luster i rzeby,


id chodnikiem. Za adn cen nie powinnam opuszcza
terenw Nieustraszonych. Teraz zdaj si domem - przynajmniej
tutaj. Doskonale wiem, na czym stoj - na niepewnym
gruncie.Tumek na chodniku przerzedza si, podnosz wzrok,
eby zobaczy dlaczego. Kilka metrw przede mn stoi dwch
Erudytw ze skrzyowanymi na piersi rkami. Przepraszam mwi jeden z nich. - Musisz pj z nami.
Jeden niemal depcze mi po pitach, tak e czuj jego oddech na
tyle gowy. Drugi prowadzi mnie do biblioteki, a potem trzema
korytarzami do windy. Za bibliotek podoga nie jest ju
drewniana, pokrywaj j biae pytki, a ciany jarz si jak sufit
pokoju podczas testw przynalenoci. Blask odbija si od
srebrnych drzwi windy, mru oczy, eby cokolwiek
widzie.Prbuj zachowa spokj. Zadaj sobie pytania z
treningu Nieustraszonych. Co zrobisz, jeli kto zaatakuje ci
od tyu? Wyobraam sobie, e temu za mn wbij okie w
brzuch albo w pachwin. Wyobraam sobie, e biegn, auj,
e nie mam pistoletu. To s myli Nieustraszonych. Stay si
moimi mylami.Co zrobisz, jeli zaatakuje ci dwch ludzi
naraz? Id za mczyzn pustym, jarzcym si korytarzem,
wchodz do biura. Szklane ciany - domylam si, ktra frakcja
zaprojektowaa moj szko.Za metalowym biurkiem siedzi
jaka kobieta. Patrz na jej twarz. Ta sama twarz dominuje nad
bibliotek Erudytw; wystpuje w kadym artykule
opublikowanym przez Erudytw. Od jak dawna jej nienawidz?
Nie pamitam.

Siadaj - mwi Jeanine. Jej gos brzmi znajomo, szczeglnie


kiedy jest zirytowana. Szare wodniste oczy koncentruj si na
mnie.
Wol nie.
Siadaj - powtarza.
Na pewno ju syszaam jej gos.W korytarzu, jak rozmawiaa z
Erikiem, zanim mnie zaatakowano. Jak wspominaa
Niezgodnych. A wczeniej, raz, syszaam go... To twj gos by
w symulacji. To znaczy w tecie przynalenoci.
Ona jest zagroeniem, przed ktrym ostrzegaa mnie matka i
Tori. Teraz siedzi na wprost mnie. Zgadza si. Test
przynalenoci jest jak dotd moim najwikszym osigniciem
jako naukowca. Przejrzaam wyniki twojego testu, Beatrice.
Najwyraniej by z nim problem. Nie zosta zarejestrowany, a
twoje wyniki zostay wpisane rcznie. Wiedziaa dlaczego?
Nie.
Wiedziaa, e jeste jedn z dwch osb, ktre w caej historii
otrzymay wyniki Altruizmu, a przeszy do Nieustraszonych?
Nie. - Ukrywam wstrzs, Tobias i ja jestemy jedynymi takimi?
Ale jego wynik by prawdziwy, a mj sfaszowany. Wic to
naprawd musi by on.
odek mi si kurczy na sam myl o nim. W tej chwili
wszystko mi jedno, jaki ten Tobias jest wyjtkowy. Nazwa
mnie aosn. Dlaczego wybraa Nieustraszonych? - pyta
Jeanine.
A co to ma do rzeczy? - Prbuj zagodzi ton, ale mi nie
wychodzi. - Chyba nie zamierzasz udzieli mi nagany za to, e
opuciam swoj frakcj i szukaam brata? Frakcja ponad
krwi, zgadza si? - milkn. -1 dlaczego przyprowadzili

mnie do twojego gabinetu? Jeste taka wana czy co? - Moe to


spuci z niej troch powietrza.Przez sekund ma cignite
usta. Nagan zostawi Nieustraszonym. - Rozpiera si w fotelu.
Kad rce na oparciu fotela, na ktrym nie usiadam, i zaciskam
palce. Okno za ni wychodzi na miasto. W oddali pocig leniwie
zmienia kurs. Co do powodu twojej obecnoci tutaj... Moj
frakcj cechuje ciekawo - odpowiada Jeanie. - Przegldajc
twoje dane, zobaczyam kolejny bd w innej symulacji. I
znowu, nie zarejestrowano tego. Wiedziaa?
Jak si dostaa do moich danych? Tylko Nieustraszeni maj do
nich dostp.
Poniewa to Erudyci opracowali symulacje, zawarlimy...
porozumienie z Nieustraszonymi, Beatrice, -Nachyla gow i
umiecha si do mnie. - Mnie niepokoi wycznie jako naszej
technologii. Jeli nie zda u was egzaminu, musz sprawi, eby
to si nie powtarzao.
Zrozumiaam jedno: okamuje mnie. Nie obchodzi jej
technologia - podejrzewa, e co si nie zgadza w wynikach
mojego testu. Tak samo jak przywdcy Nieustraszonych,
wszdzie wszy Niezgodnych. A jeli moja matka chciaa, eby
Caleb pracowa nad serum do symulacji, to pewnie dlatego, e
wynalaza je Jeanine.Ale co takiego gronego jest w tym. e
umiem manipulowa symulacjami? Dlaczego wanie dla
reprezentantki Erudytw ma to znaczenie?Nie potrafi
odpowiedzie na adne z pyta. Ale jej spojrzenie przypomina
mi wzrok psa obronnego podczas testw przynalenoci bezwzgldne, drapiene oczy. Ona chce rozszarpa mnie na
strzpy. Teraz nie mog pooy si i podda. Te musz si
sta psem obronnym.Czuj serce w gardle.

Nie wiem, jak dziaaj symulacje, ale po pynie, ktry mi


wstrzyknito, bola mnie brzuch. Moe nadzorca by
rozproszony, bo ba si, e zwymiotuj, i zapomnia zrobi
zapis. Po testach przynalenoci te byo mi niedobrze.
Czsto masz problemy z odkiem, Beatrice? - jej gos tnie jak
ostrze brzytwy. Jeanine stuka przycitymi paznokciami w
szklany blat.
Od dziecistwa - odpowiadam tak gadko, jak tylko mog.
Odsuwam krzeso i przechodz w bok, eby na nim usi. Nie
mog wydawa si spita, chocia czuj si tak, jakby
wywracay mi si wszystkie wntrznoci.
wietnie ci poszy symulacje - cignie Jeanine. - Czemu
przypisujesz atwo, z jak je ukoczya?
Jestem odwana - mwi, patrzc jej w oczy. Inne frakcje
specyficznie widz Nieustraszonych. Bezczelni, agresywni,
impulsywni. Chojracy. Powinnam by taka, jak si spodziewa.
Umiecham si do niej. - Jestem najlepsz nowicjuszk, jaka im
si trafia.
Nachylam si do przodu, opieram okcie o kolana. Musz si
posun dalej, eby by przekonujca. Wiesz, dlaczego
wybraam Nieustraszonych? Bo si nudziam. - Wicej, wicej.
Kamstwo wymaga zaangaowania. - Mczyo mnie, e bd
dobroczynnym palantem, i chciaam z tego wyj.
Wic nie tsknisz za rodzicami? - pyta delikatnie.
Czy tskni za opieprzaniem, e patrz w lustro? Czy tskni, e
kazali mi si zamkn, kiedy co mwiam przy obiedzie? Krc gow. - Nie. Nie tskni za nimi. Ju nie s moj rodzin.
Kamstwo pali mi gardo, kiedy z niego wychodzi, a moe to
zy, ktre powstrzymuj. Wyobraam sobie matk, jak stoi za
mn z grzebieniem i noyczkami, lekko si umiecha, kiedy
przystrzyga mi wosy, i chce mi si krzycze, a nie j obraa.

Czy mam rozumie... - Jeanine ciga wargi i milknie na kilka


sekund - ...e zgadzasz si z artykuami na temat politycznych
przywdcw miasta?
Z artykuami, ktre zniesawiaj moj rodzin jako
skorumpowanych, dnych wadzy, moralizujcych dyktatorw?
Z artykuami, ktre zawieraj subteln grob i napomykaj o
rewolucji? Niedobrze mi si od nich robi. Wiem, e to ona je
opublikowaa, i chtnie bym j udusia.Umiecham si. Z caego
serca - mwi.
Jeden z lokajw Jeanine, mczyzna w niebieskiej koszuli z
konierzykiem i okularach przeciwsonecznych, odwozi mnie na
teren Nieustraszonych sportowym srebrnym samochodem
marki, jakiej jeszcze nie widziaam. Silnika prawie nie sycha.
Kiedy o to pytam faceta, mwi mi, e auto jesl napdzane
bateriami sonecznymi, i zaczyna diugie tumaczenie, jak panele
na dachu zamieniaj wiato soca w energi. Po minucie
przestaj sucha i patrz przez okno.Nie wiem, co mi zrobi,
jak wrc. Podejrzewam, e bdzie niedobrze. Wyobraam
sobie wasne stopy wiszce nad przepaci i gryz si w
warg.Kierowca podjeda pod szklany budynek nad terenem
Nieustraszonych. Erie czeka na mnie przy drzwiach. Bierze
mnie za rami i prowadzi do budynku, nie dzikujc kierowcy.
Palce wciska tak mocno, e pewnie robi mi si siniaki.Staje
midzy mn a drzwiami prowadzcymi do rodka. Zaczyna
trzaska kostkami u rk. Poza tym jest cakowicie
nieruchomy.Trzs si mimowolnie.Lekki trzask jego kostek to
jedyne, co do mnie dociera, poza wasnym oddechem, ktry
przyspiesza z sekundy na sekund. Kiedy skoczy, przeplata
palce przed sob. Witamy z powrotem, Tris.

Ericu.
Podchodzi do mnie, ostronie stawiajc jedn stop przed
drug. Co... - pierwsze sowo wypowiada cicho - waciwie... dodaje, tym razem goniej - sobie mylaa?
Ja... - Jest tak blisko, e widz dziurki z metalowym
piercingiem. - Nie wiem.
Kusi mnie. eby nazwa ci zdrajc, Tris. Nigdy nie syszaa:
frakcja ponad krwi?
Widziaam, jak Erie robi straszne rzeczy. Syszaam, jak mwi
straszne rzeczy. Ale jeszcze nigdy nie by w takim stanie. To ju
nie maniak; idealnie si kontroluje, jest do perfekcji opanowany.
Ostrony i spokojny.Po raz pierwszy rozpoznaj, kim jest Erie:
Erudyta udajcy Nieustraszonego, geniusz i sadysta, owca
Niezgodnych.Chc ucieka. Nie odpowiadao ci ycie, ktre tu
odnalaza? Moe aujesz wyboru? - Obie przekute metalem
brwi unosz si, wywoujc zmarszczki na czole. - Chciabym
usysze wyjanienie, dlaczego zdradzia Nieustraszonych,
siebie i ranie... - stuka si w pier - ...wchodzc do kwatery
gwnej innej frakcji.
Ja... - Nabieram gboko tchu. Zabiby mnie, gdyby wiedzia,
kim jestem, na pewno.
Donie zaciskaj mu si w pici. Wok ani ywej duszy; jeli
mi si co stanie, nikt nie bdzie wiedzia i nikt nie bdzie
widzia. Nie potrafisz wyjani - syczy cicho. - Chyba bd
musia jeszcze raz zastanowi si nad twoim rankingiem. Albo,
skoro jeste tak przywizana do swojej poprzedniej frakcji...
bd musia ponownie zastanowi si nad rankingiem twoich
przyjaci. Wtedy ta maa dziewczynka z Altruizmu, ktra w
tobie siedzi, potraktuje to powaniej.

Moja pierwsza myl: nie moe tego zrobi, bo to


niesprawiedliwe. Druga: oczywicie moe, nie zawaha si ani
sekundy. I ma racj - wizja, e moje lekkomylne zachowanie
pozbawi kogo miejsca we frakcji, sprawia, e boli mnie w
piersi ze strachu.Znowu prbuj. Ja... - Ale trudno mi oddycha.
I nagle drzwi si otwieraj. Wchodzi Tobias. Co robisz? - pyta
Erica.
Wyjd std - mwi Erie goniej i nie tak monotonnie.
Bardziej to przypomina Erica, ktrego znam. Wyrazjego twarzy
te si zmienia, staje si mocno oywiony. Ze zdziwieniem
patrz, e tak atwo potrafi to wcza i wycza, i zastanawiam
si, jaka za tym kryje si strategia. Nie - rzuca Tobias. - To tylko
gupia dziewczyna. Nie ma potrzeby, eby j tu wlec i
przesuchiwa.
Tylko gupia dziewczyna - parska Erie. - Gdyby bya tylko
gupi dziewczyn, nie dostaaby pierwszego miejsca w
rankingu, prawda?
Tobias szczypie si w mostek nosa i patrzy na mnie przez
przestrze midzy palcami. Prbuje mi co powiedzie. Myl
szybko. Jak rad da mi ostatnio Cztery?Przychodzi mi do
gowy tylko jedno. Udawaj, e jeste saba.Poprzednim razem
to zadziaao. Ja... ja tylko si wstydziam i nie wiedziaam, co
robi. - Wkadam rce do kieszeni i patrz na ziemi. Potem tak
mocno szczypi si w nog, e zy napywaj mi do oczu.
Pocigajc nosem, podnosz wzrok na Erica. - Prbowaam... i...
- Krc gow.
Co prbowaa? - pyta Erie.
Pocaowa mnie - wtrca si Tobias. - A ja j odrzuciem, wic
ucieka jak piciolatka. Naprawd trudno j
o co wini poza gupot.

Oboje czekamy.Erie patrzy to na mnie, to na Tobiasa i wybucha


miechem, za gonym i za dugim - to grony dwik, drapie
mnie jak papier cierny. Czy on nie jest troch dla ciebie za
stary, Tris? - Znw si umiecha.
Ocieram policzek, jakbym cieraa z. Mog ju i?
No, dobrze - mwi Erie - ale nie wolno ci opuszcza terenu bez
nadzoru, syszysz? - Odwraca si do Tobiasa. - A ty... lepiej
pilnuj, eby aden nowicjusz nie wymyka si std cichcem. I
eby adna nie prbowaa ci wicej pocaowa.
Tobias unosi oczy. wietnie.
Wychodz i znw jestem na zewntrz, otrzsam rce. eby
pozby si ciarek. Siadam na krawniku i otaczam kolana
rkami.Nie wiem, jak dugo tak siedz ze zwieszon gow,
zamknitymi oczami, kiedy drzwi znowu si otwieraj. Moe
mino dwadziecia minut, moe godzina. Tobias podchodzi do
mnie.Wstaj, krzyuj ramiona, czekam, a zacznie si ostra
jazda. Daam mu po apach i narobiam sobie kopotw u
Nieustraszonych - musi by jazda. I co? - pytam.
Dobrze si czujesz? - Pomidzy jego brwiami pojawia si
zmarszczka. Tobias delikatnie dotyka mojego policzka.
Odtrcam jego rk.
Hm... Najpierw dostaj opieprz przy
wszystkich, potem musz gawdzi z kobiet, ktra prbuje
zniszczy moj star frakcj, a teraz Erie mao nie wyrzuca
moich przyjaci z Nieustraszonych. No tak, Cztery, cakiem
niezy dzionek.

Krci gow, patrzy na zniszczony budynek po jego prawej,


zbudowany z cegy, ktry nie ma prawie nic wsplnego ze
smuk iglic za mn. Gmach musi by stary. Ju nie buduje si
z cegy. A przy okazji, to co ci do tego? - pytam. - Umiesz by
albo okrutnym instruktorem, albo moim zatroskanym
chopakiem. - Spinam si przy sowie chopak. Nie chciaam
go uy tak nonszalancko, ale ju za pno. - Potrafisz
odgrywa obie role.
Nie jestem okrutny. - ciga brwi. - Dzi rano ci chroniem. Jak
mylisz, co by zrobi Peter i jego banda idiotw. gdyby odkryli,
e ty i ja bylimy... - Wzdycha. - Nigdy by nie wygraa. Zawsze
by mwili, e twj ranking to wynik mojego poparcia, a nie
twoich umiejtnoci.
Otwieram usta, eby zaprotestowa, ale nie mog. Przychodzi
mi na myl kilka dowcipnych uwag, ale odpuszczam je sobie.
Ma racj. Czuj gorco na policzkach, chodz je rkami. Nie
musiae mnie obraa, eby im co udowodni - odzywam si
w kocu.
A ty nie musiaa ucieka do brata tylko dlatego, e ci uraziem
- odpala. Pociera si po karku. - Poza tym... zadziaao, co?
Moim kosztem.
Nie sdziem, e to tak na ciebie wpynie. - Patrzy w d i
wzrusza ramionami. - Czasem zapominam, e mog ci zrani.
Ze atwo ci zrani.
Wkadam rce do kieszeni i odchylam si do tyu na obcasach.
Przenika mnie dziwne uczucie - sodka, bolesna sabo. Zrobi
to, co zrobi, bo wierzy w moj si.W domu to Caleb by silny,
bo potrafi zapomnie o sobie, bo wszystkie cechy cenione przez
rodzicw mial we krwi Jeszcze nikt tak bardzo nie wierzy w
moj si.

Staj na palcach, podnosz gow i cauj go. Stykaj si tylko


nasze wargi. Jeste genialny. - Krc gow. - Zawsze dokadnie
wiesz, co robi.
Tylko dlatego, e mylaem o tym od dawna. - Cauje mnie
krtko, - Jak bym sobie z tym poradzi, gdyby ty i ja... Odsuwa si i umiecha. - Czy dobrze syszaem, e nazwaa
mnie swoim chopakiem. Tris?
Niezupenie. - Wzruszam ramionami. - A co? Chciaby?
Obejmuje mnie rkami za szyj i wciska kciuki pod brod.
nachylajc gow tak, e moje czoo spotyka si z jego czoem.
Przez chwil tak stoi, oczy ma zamknite, oddycha moim
powietrzem. Czuj puls w koniuszkach jego palcw Czuj jego
szybki oddech. Wydaje si zdenerwowany. Tak - mwi w
kocu. Potem umiech niknie. - Mylisz, e go przekonaem, e
jeste gupi dziewczynk?
Mam nadziej. Czasem mi to pomaga, e jestem maa. Ale czy
ja przekonaam Erudyt?
Kciki ust opadaj mu. patrzy na mnie powanie. Musz ci co
powiedzie.
Co takiego?
Nie teraz. - Rozglda si. - Spotkajmy si tutaj o wp do
dwunastej. Nie mw nikomu, dokd idziesz.
Przytakuj, on si odwraca i odchodzi tak szybko, jak
przyszed. Gdzie bya cay dzie? - pyta Christina, kiedy
wchodz do sypialni. Pokj jest pusty, to czas kolacji. Szukaam ci na zewntrz, ale nie mogam znale. Wszystko w
porzdku? Mocno ci si dostao za to, e uderzya Cztery?
Krc gow. Myl, e mam jej powiedzie, gdzie byam,
sprawia, e czuj si wyczerpana. Jak wytumaczy impuls, e
wskoczyam do pocigu i odwiedziam

brata? Albo niesamowity spokj w glosie Erica, kiedy mnie


przesuchiwa? Albo dlaczego wybucham i walnam
Tobiasa? Po prostu musiaam wyj. Sporo spacerowaam po
okolicy. 1 nie, nie dostao mi si mocno. Wrzasn na mnie,
przeprosiam... i ju.
Kiedy to mwi, uwaam, eby patrze jej w oczy bez
mrugnicia i trzyma rce przy bokach.
Dobrze - odzywa
si po chwili. - Bo mam ci co do powiedzenia. - Nad moj
gow patrzy na drzwi i staje na palcach, eby przyjrze si
wszystkim kom. Sprawdza, czy s puste. Potem kadzie rce
na moich ramionach. - Moesz by przez kilka sekund
dziewczyn?
Zawsze jestem dziewczyn. - Chmurz si.
Wiesz, o co mi chodzi. Gupi, denerwujc dziewczyn.
Zakrcam lok na palec. W porzo.
Umiecha si tak szeroko, e widz jej tylne zby. Will mnie
pocaowa.
Co? Kiedy? Jak? Co si stao?
Moesz by dziewczyn! - Prostuje si, zdejmuje rce z moich
ramion. - Hm, zaraz po twoim maym epizodzie, jedlimy lunch,
a potem spacerowalimy przy torach. Po prostu rozmawialimy
o... nawet nie pamitam o czym. A potem on nagle si
zatrzyma, nachyli si i... pocaowa mnie.
Wiedziaa, e ci lubi? - pytam. - Chciaam powiedzie, e
wiedziaa. Co w tym stylu.
Nie! - mieje si. - Najlepsze, e to byo to. Potem chodzilimy i
gadalimy, jakby nic si nie stao. Hm, dopki ja nie
pocaowaam jego.
Od dawna czua co do Willa?
Nie wiem. Chyba nie. Ale pniej, te mae sprawy... jak obj
mnie na pogrzebie, jak otwiera przede mn drzwi,

jakbym bya dziewczyn, a nie kim, kto moe go stuc na


kwane jabko.miej si. Nagle chc jej opowiedzie o
Tobiasie i o wszystkim, co si zdarzyo midzy nami. Ale te
same powody, ktre wymieni, ebymy udawali, e nie
jestemy razem, powstrzymuj mnie. Nie chc, eby mylaa, e
moje miejsce w rankingu ma co wsplnego z naszym
zwizkiem.Wic tylko mwi: Jestem szczliwa, e tak si
stao.
Dzikuj - odpowiada. - Ja te jestem szczliwa. A mylaam,
e sporo czasu minie, zanim tak si poczuj. - Siada na skraju
mojego ka i rozglda si po sypialni.
Niektrzy nowicjusze ju spakowali swoje manatki. Wkrtce
przeniesiemy si do apartamentw po drugiej stronie terenu. Ci,
ktrzy maj prac w rzdzie, przeprowadz si do szklanego
budynku nad Jam. Nie bd si musiaa martwi, e Peter
zaatakuje mnie we nie. Nie bd musiaa patrze na puste ko
Ala. Nie mog uwierzy, e to prawie koniec. Jest tak, jakbymy
dopiero co zaczynali. Ale te tak, jakbym... jakbym nie widziaa
domu ca wieczno - wyznaje Christina.
Tsknisz za nim?
Tak. - Wzrusza ramionami. - Chocia niektre rzeczy s
podobne. To znaczy w domu wszyscy zachowuj si gono, jak
wszyscy tutaj, to fajnie. Ale tutaj jest atwiej. Zawsze wiesz,
gdzie stan z innymi, bo ci mwi. Nie ma... manipulacji.
Przytakuj.Pod tym wzgldem Altruizm przygotowa mnie do
ycia Nieustraszonych. Altruici nie zajmuj si manipulacj,
ale te nie s prostolinijni. Nie sdz, eby udao mi si przej
przez nowicjat Prawoci. - Christina krci gow. - Tam zamiast
symulacji masz testy na wykrywaczu kamstw. Od rana do
wieczora,

codziennie. A test kocowy... - Marszczy nos. - Podaj ci to ich


serum prawdy, sadzaj przed mnstwem ludzi i zadaj ca mas
naprawd osobistych pyta. Zaoenie jest takie, e jak
wyplujesz wszystkie swoje tajemnice, nigdy ju nie bdzie ci
kusio, eby kama. Skoro najgorsze o tobie ju zostao
ujawnione, to dlaczego nie by uczciwym?Nie wiem, kiedy
nagromadziam tyle tajemnic. Jestem Niezgodna. Koszmary.
Naprawd ciepo myl o swoich przyjacioach, rodzinie, Alu,
Tobiasie. Nowicjat Prawoci dotarby do rzeczy, ktrych nawet
symulacja nie tknie; zrobiby ze mnie wraka. To brzmi okropnie
- mwi.
Zawsze wiedziaam, e nie mog by w Prawoci. Oczywicie,
prbuj by uczciwa, ale s rzeczy, ktrych inni nie powinni
wiedzie. Poza tym chc mie kontrol nad wasnym umysem.
J ak my wszyscy. Dobra. - Otwiera szatk po lewej stronie
naszych ek. Nagle ze rodka wylatuje ma, jej biae skrzyda
nios j w stron Christiny, ktra krzyczy tak gono, e mao
nie wyskakuj ze skry, eby trzasn j w twarz. - Zabierz to!
Zabierz to! Zabierz to zabierz to zabierz to! - wrzeszczy.
ma odlatuje. Ju jej nie ma! - miej si. - Ty si boisz...
ciem?
S obrzydliwe. Te papierowe skrzyda i ich gupie owadzie
odwoki... - Wzdryga si.
Nadal si miej, tak bardzo, e musz usi i zapa si za
brzuch. To wcale nie jest zabawne! - parska. - Hm... okay, moe
i jest. Troszeczk.
Kiedy pnym wieczorem znajduj Tobiasa, nie mwi ani
sowa; po prostu apie mnie za rk i cignie w stron torw
kolejowych.

Z oszaamiajc atwoci wskakuje do wagonu i pociga mnie


za sob. Upadam na niego, policzek przy policzku. Jego place
zelizguj si po moich ramionach, trzyma mnie za okcie, kiedy
pocig podskakuje na stalowych szynach. Patrz, jak szklany
budynek nad terenem Nieustraszonych maleje za nami.
Co
musisz mi powiedzie? - przekrzykuj wist wiatru.
Jeszcze nie - mwi.
Opada na podog i pociga mnie za sob tak, e siedzi plecami
do ciany, a ja naprzeciwko niego z nogami uoonymi bokiem
na zakurzonej pododze. Wiatr rozwiewa kosmyki moich
wosw i zarzuca mi je na twarz. Tobias przyciska donie do
mojej twarzy, palec wskazujcy wkada za moje ucho i
przyciga moje usta do swoich.Sysz pisk k, kiedy pocig
zwalnia, a to znaczy, e zbliamy si do centrum miasta. Jest
zimno, ale jego wargi s ciepe, rce te. Przechyla gow i
cauje skr tu pod moj szczk. Ciesz si, e panuje taki
haas, bo nie sycha mojego westchnienia.Wagon koysze si,
trac rwnowag, podpieram si rk. eby nie upa. Uamek
sekundy pniej orientuj si, e trzymam rk na jego biodrze.
Ko wciska si w moj do. Powinnam si cofn, ale nie
chc. Kiedy powiedzia mi, ebym bya odwana, i chocia
staam nieruchomo, kiedy noe leciay w stron mojej twarzy i
skakaam z dachu, to nigdy nie mylaam, e bdzie mi
potrzebna odwaga w takich maych yciowych momentach.
Mam odwag.Zmieniam pozycj, przekadam nogi tak, e siedz
na nim i serce bije mi w przeyku, kiedy cauj Tobiasa. Siada
wyprostowany, czuj jego donie na swoich ramionach. Jego
palec przelizguje si po moich plecach, a za nim poda
dreszcz, a do samego dou. Tobias rozpina kilkanacie
centymetrw mojej kurtki, a ja przyciskam donie do ng, eby
przestay si trz. Nie musz si denerwowa. To Tobias.

Zimne podmuchy owiewaj moj nag skr. Odsuwa si i


patrzy uwanie na tatuae tu nad moim obojczykiem. Przesuwa
po nich palcami i si umiecha. Ptaki. Czy to wrony? Cigle
zapominam zapyta.
Prbuj odwzajemni umiech. Kruki. Jeden za kadego czonka
mojej rodziny. Podobaj ci si?
Nie odpowiada. Przyciga mnie bliej, przyciska usta do
kadego ptaka po kolei. Zamykam oczy. Jego dotyk jest lekki,
zmysowy. Cikie, ciepe uczucie, jak lejcy si mid,
wypenia moje ciao, spowalnia myli. Tobias dotyka mojego
policzka. Przykro mi to powiedzie - mwi - ale teraz musimy
wsta.
Kiwam gow i otwieram oczy. Oboje si podnosimy. Pociga
mnie w stron otwartych drzwi wagonu. Wiatr nie jest taki silny,
kiedy pocig zwolni. Mina ju pnoc, wic wszystkie latarnie
s zgaszone, a budynki wygldaj jak mamuty, ktre wyaniaj
si z ciemnoci i znw w ni wsikaj. Tobias podnosi rk i
pokazuje grup gmachw tak odlegych, e s wielkoci
paznokcia. To jedyny jasny punkt w morzu ciemnoci
rozcigajcym si wok nas. Znowu kwatera gwna
Erudytw. Jak wida, przepisy miejskie nic dla nich nie znacz,
bo ca noc maj zapalone wiata.
Nikt inny tego nie zauway? - Marszcz brwi.
Na pewno tak, ale nikt nic nie zrobi, eby z tym skoczy.
Moe dlatego, e nikt nie chce wywoywa problemw ze
wzgldu na tak nieistotn rzecz. - Wzrusza ramionami, ale
napicie w jego gosie niepokoi mnie. - Ale dlatego
zastanawiam si, co robi Erudyci, e potrzebuj wiata przez
ca noc. - Odwraca si do mnie i opiera si o cian. - Powinna
wiedzie o mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, jestem bardzo
podejrzliwy, jeli idzie o ludzi. Tak mam natur, e

spodziewam si po nich najgorszego. A po drugie, jestem


nadspodziewanie dobry, jeli chodzi o komputery.Kiwam
gow. Mwi, e jego drugim zajciem bya praca przy
komputerach, ale ja nadal nie potrafi sobie wyobrazi, jak
Tobias siedzi przez cay dzie przed ekranem.
Kilka tygodni
temu, zanim zacz si trening, byem w pracy i znalazem
dostp do zabezpieczonych plikw Nieustraszonych.
Najwyraniej nie umiemy tak dobrze chroni danych jak
Erudyci. I odkryem co, co wyglda na plany wojenne. Ledwie
zawoalowane rozkazy, lista zapasw, mapy. Tego typu rzeczy.
A te pliki zostay przysane przez Erudytw.
Wojna? - Odrzucam wosy z twarzy. Suchaam, jak ojciec przez
cae moje ycie kl na Erudytw, i zaczam by wobec nich
ostrona, a moje dowiadczenia na terenie Nieustraszonych
sprawiy, e zaczam by czujna wobec ludzi w ogle, wic nie
jestem wstrznita, kiedy sysz, e jaka frakcja planuje
wojn. A co wczeniej powiedzia Caleb? Dzieje si co
zego. Patrz na Tobiasa. - Wojna z Altruizmem?
Bierze mnie za rce, splata palce z moimi palcami. Z frakcj,
ktra kontroluje rzd. Tak.
odek mi si obraca. Wszystkie te artykuy maj wywoa
bunt przeciwko Altruizmowi. - Patrzy na miasto za wagonem. Wida Erudyci chc teraz przyspieszy wydarzenia. Nie mam
pojcia, co z tym zrobi... i w ogle, co mona by zrobi.
Ale dlaczego Erudyci chcieliby si sprzymierza z
Nieustraszonymi?
I wtedy co przychodzi mi do gowy, co co skrca mi kiszki i
wgryza si w brzuch. Erudyci nie maj broni i nie potrafi
walczy - w przeciwiestwie do Nieustraszonych.Gapi si
szeroko otwartymi oczami na Tobiasa. Oni zamierzaj nas
wykorzysta - mwi.

Zastanawiam si tylko, jak chc nas wcign do walki.


Powiedziaam Calebowi, e Erudyci wiedz, jak manipulowa
ludmi. Mog zmusi niektrych z nas za pomoc dezinformacji
albo odwoujc si do chciwoci - na rne sposoby. Erudyci
syn jednak zarwno z drobiazgowoci, jak i z manipulacji,
wic nie zdadz si na przypadek. Bd musieli si upewni, e
osonili wszystkie swoje sabe punkty. Ale jak?Wiatr zwiewa mi
wosy na twarz, rozcinajc widok na paski, zostawiam je
tam. Nie wiem - odpowiadam.

Rozdzia 29
Na ceremoni inicjacyjn Altruizmu chodziam co rok, nie
liczc tego roku. To spokojna impreza. Nowicjusze, ktrzy
przez miesic wykonywali prace na rzecz spoecznoci, zanim
mogli zosta penoprawnymi czonkami, siedz rzdem na
awie. Jeden ze starszych czonkw czyta manifest frakcji,
krtkie pismo o odsuniciu wasnych spraw i o
niebezpieczestwach egoizmu. Potem starszyzna myje
nowicjuszom stopy. Na koniec, wszyscy uczestnicz w posiku,
kady obsuguje tego, kto siedzi po jego lewej
stronie.Nieustraszeni tego nie robi.W dzie inicjacji na
terenach Nieustraszonych panuje szalestwo i chaos. Ludzie s
wszdzie, a wikszo jest pijana przed poudniem. Przedzieram
si midzy nimi, eby zdoby talerz z jedzeniem na lunch, i
zabieram go ze sob do sypialni. Po drodze widz, jak kto
spada ze cieki na cianie Jamy, krzyczy i apie si za nogi,
pewnie co sobie zama.

W sypialni jest przynajmniej spokj. Patrz na talerz. Zgarnam


po prostu to, co wtedy wydawao mi si w sam raz dla mnie, a
teraz przygldam si temu bliej. Widz, e wybraam
zwyczajn pier kurczaka, gar groszku i kawaek ciemnego
chleba. Jedzenie Altruistw.Wzdycham. Altruistka, oto kim
jestem. Jestem ni, kiedy dziaam odruchowo. Jestem ni, kiedy
mnie testuj. Jestem ni, kiedy wydaj si odwana. Czy
znalazam si w niewaciwymi miejscu?Myl o mojej
poprzedniej frakcji sprawia, e rce mi dr. Musz przestrzec
rodzin przed wojn, ktr szykuj Erudyci, tylko nie wiem, jak
to zrobi. Znajd sposb, ale nie dzisiaj. Dzisiaj musz si
skupi na tym, co mnie czeka. Wszystko w swoim czasie.Jem
jak robot, przerzucam si od kurczaka i groszku do chleba i z
powrotem. Nie ma znaczenia, do ktrej frakcji naprawd nale.
Za dwie godziny wejd do pomieszczenia krajobrazu strachu
razem z innym nowicjuszami, przejd przez wasne koszmary i
zostan Nieustraszon. Za pno, eby zawrci.Koniec,
chowam twarz w poduszce. Nie chc zasn, ale po duszej
chwili zapadam w sen. Budzi mnie Christina, szarpie mnie za
rami. Czas na nas - mwi. Jest blada jak popi.
Przecieram oczy, eby si ockn. Buty mam ju na nogach.
Inni nowicjusze s w sypialni, zawizuj sznurowada, zapinaj
kurtki i umiechaj si do wszystkich, jakby nigdy nic. Zwizuj
wosy w wze i wkadam czarn kurtk, zasuwam j pod szyj.
Wkrtce tortura si skoczy, ale czy zapomnimy o symulacjach?
Czy kiedykolwiek smacznie zaniemy, pamitajc o naszych
koszmarach? A moe dzisiaj w kocu uwolnimy si od naszych
lkw, tak jak powinnimy?Idziemy do Jamy, potem ciek w
gr do szklanego budynku. Patrz na szklany sufit. Nie widz
wiata dziennego,

bo podeszwy butw pokrywaj kady centymetr szlda nad nami.


Przez sekund wydaje mi si, e szko skrzypi, ale to kwestia
wyobrani. Wspinamy si po schodach z Christin, tum mnie
dawi.Jestem za niska, eby widzie nad gowami innych, wic
patrz na plecy Willa i posuwam si za nim. Gorco tak wielu
cia wok mnie sprawia, e oddycham z trudem. Kropelki potu
wystpuj mi na czoo. Luka w tumie pokazuje, wok czego
wszyscy si zebrali: seri ekranw na cianie po mojej lewej
stronie.Sysz wiwatowanie i odwracam tam wzrok. Ekran po
lewej pokazuje ubran na czarno dziewczyn w pomieszczeniu
krajobrazu strachu - Marlene. Patrz, jak si rusza, oczy ma
szeroko otwarte, ale nie potrafi si domyli, jak przeszkod
pokonuje. Dziki Bogu nikt z obecnych nie bdzie widzia take
moich koszmarw - tylko reakcje na nie.rodkowy ekran
wywietla jej puls. Przez sekund ttno wzrasta, potem opada.
Kiedy osiga normalny stan, ekran rozbyskuje na zielono i
Nieustraszeni bij brawo. Ekran po prawej pokazuje
czas.Odrywam oczy od ekranu i podbiegam, eby doczy do
Christiny i Willa. Tobias stoi w drzwiach po lewej stronie sali,
tych samych, ktrych prawie nie zauwayam, kiedy byam tu
ostatni raz. Obok jest pomieszczenie krajobrazu strachu. Mijam
Tobiasa, nie patrzc na niego.Pokj jest wielki, a w nim jeszcze
jeden ekran, podobny do tych na zewntrz. Rzd ludzi siedzi na
krzesach. Wrd nich jest Erie, a take Max. S te inni starsi.
Sdzc po przewodach umocowanych na ich gowach i oczach
bez wyrazu, obserwuj symulacj.Za nimi stoi kolejny rzd
krzese, wszystkie s teraz zajte. Weszam ostatnia, wic nie
mam na czym usi. Hej, Tris! - woa Uriah z drugiej strony
sali. Siedzi razem z nowicjuszami urodzonymi jako
Nieustraszeni. Zo-

stao ich tylko czworo, reszta przesza ju swj krajobraz


strachu. Klepie si po nodze. - Chod, usid mi na
kolanach. Kuszce! - odkrzykuj z umieszkiem. - Wol sta.
Nie chc, eby Tobias widzia, jak siedz komu nakolanach.W
pomieszczeniu krajobrazu strachu zapalaj si wiata, wida
Marlene, przykucnit, z twarz oblan zami. Max, Erie i paru
innych otrzsaj si z symulacyjnego oszoomienia i wychodz.
Kilka sekund pniej pojawiaj si na ekranie, gratuluj
Marlene ukoczenia nowicjatu. Transfery, kolejno, w ktrej
przejdziecie kocowy test, wynika z waszego obecnego miejsca
w rankingu - informuje Tobias. - Wic Drew pjdzie pierwszy, a
Tris ostatnia.
To znaczy, e przede mn bdzie zdawa picioro.Staj w kocu
sali, kilkanacie centymetrw od Tobiasa. Wymieniamy
spojrzenia, kiedy Erie kluje Drew ig i wysya go do
pomieszczenia krajobrazu strachu. Zanim nadejdzie moja kolej,
zorientuj si, jak poszo poprzednikom i jak bd si musiaa
stara, eby ich zwyciy.Krajobrazy strachu nie s ciekawe,
jeli je oglda z zewntrz. Widz, e Drew si porusza, ale nie
wiem, na co reaguje. Po kilku minutach zamykam oczy, nie
patrz ju i staram si nie myle o niczym. W tej chwili to bez
sensu spekulowa, z jakimi koszmarami przyjdzie mi si
zmierzy. Musz tylko pamita, e dysponuj moc
manipulowania symulacjami i e robiam to ju wczeniej.Moiiy
idzie nastpna. Potrzeba jej poow tego czasu, co mia Drew,
ale nawet ona ma kopot. Za dugo nie moe zapa oddechu,
kiedy prbuje opanowa panik. W pewnej chwili nawet
krzyczy z caych si.Zdumiewa mnie, jak atwo zapomnie o
caym wiecie - znikaj myli o wojnie przeciwko Altruizmowi,
o Tobiasie, Calebie, moich rodzicach, przyjacioach, nowej
frakcji. Teraz liczy si tylko to. eby pokona najblisz

przeszkod. Christina nastpna. Potem Will. Potem Peter. Nie


obserwuj ich. Wiem tylko, ile czasu im to zajmuje: dwanacie
minut, dziesi, pitnacie. A teraz moje imi,
Tris.
Otwieram oczy i id do przedniej czci sali obserwacyjnej,
gdzie stoi Erie ze strzykawk petn pomaraczowego pynu.
Prawie nie czuj, jak igla zagbia si w moj szyj, prawie nie
widz poprzekuwanej piercingiem twarzy Erica, kiedy ten
naciska toczek. Wyobraam sobie, e serum jest pynn
adrenalin, ktra pdzi moimi yami, dodaje mi si.

Rozdzia 30
Jestem gotowa. Wchodz do pomieszczenia, nie mam pistoletu
ani noa, tylko plan, ktry uoyam poprzedniego wieczoru.
Tobias powiedzia, e etap trzeci dotyczy przygotowania
mentalnego - opracowania strategii pokonania strachu.auj, e
nie wiem, jaki koszmar si pojawi. Koysz si na pitach,
czekam, a pokae si pierwszy. Ju brakuje mi
oddechu.Posadzka si zmienia. Z betonu wyrasta trawa i faluje
na wietrze, ktrego nie czuj. Zielone niebo zastpuje
nieosonite rury nade mn. Nasuchuj ptakw i odczuwam
strach jako co odlegego, mocno walce serce i cinit pier,
ale nie co, co istniaoby w moim umyle. Tobias radzi, ebym
zgadywaa znaczenie symulacji. Mia racj; tu nie chodzi o
ptaki. Chodzi o samokontrol. Skrzyda trzepoc obok moich
uszu i wronie szpony wbijaj mi si w rami.Tym razem nie
uderzam ptaka z caej siy. Przykucam, sucham grzmotu
skrzyde za swoimi plecami i przejedam

rk po trawie, tu nad ziemi. Co zwalcza bezsilno? Sita. A


po raz pierwszy poczutam si silna na terenach Nieustraszonych,
kiedy trzymaam pistolet.Mam cinite gardto, chc, eby
szpony znikny. Ptaszysko kracze, odek mi si ciska, ale
wtedy wymacuj w trawie co twardego i metalowego. Mj
pistolet.Bior na cel ptaka siedzcego mi na ramieniu, odrywa
si od koszuli, eksplodujc krwi i pirami. Odwracam si na
picie, mierz w niebo, widz chmur opadajcych czarnych
pir. Naciskam spust, strzelam raz za razem w morze ptakw,
patrz, jak ich czarne ciaa spadaj na traw.Kiedy celuj i
strzelam, czuj ten sam przypyw mocy, ktr poczuam, kiedy
po raz pierwszy trzymaam pistolet. Kucam i przecigam rk
po zimnym, gadkim panelu - szko. Przyciskam rce do szka,
ktre otacza mnie ze wszystkich stron. Znowu zbiornik. Nie
boj si utonicia. Nie chodzi o wod; chodzi o to, e nie
potrafi wydosta si ze zbiornika. Chodzi o sabo. Musz
tylko przekona sama siebie, e wystarczy mi si, aby rozbi
szko.Wcza si niebieskie wiato, na pododze pojawia si
woda, ale nie pozwalam, eby symulacja rozwina si za
daleko. Wal doni w cian przede mn, czekajc, a szyba
pknie.Do mi odskakuje, nie rozbija przeszkody.Rytm serca
mi przyspiesza. A jeli to, co zadziaao w pierwszej symulacji,
nie zadziaa teraz? A jeli potrafi roztrzaska szko tylko pod
przymusem? Woda podnosi si do kostek, napywa coraz
szybciej. Musz si uspokoi. Opanowa i skoncentrowa.
Opieram si o cian za plecami i kopi z caej siy. J znowu.
Palce u ng mi pulsuj, ale nic si nie zmienia.Mam jeszcze
jedn moliwo. Poczeka, a woda wypeni zbiornik - siga
mi ju do kolan - i sprbowa si

uspokoi, kiedy bd ton. Opieram si o cian, krc giow.


Nie. Nie mog uton. Nie.Zwijam rce w pici i wal w
cian. Mam wicej siy ni szko. Szko jest cienkie jak wiey
ld. Mj umys to sprawi. Zamykam oczy. Szko jest lodem.
Szko jest lodem. Szko jest...Szko trzaska pod moj pici,
woda wylewa si na podog. I wtedy ciemno
powraca.Otrzsam ramiona. Ta przeszkoda powinna by atwa
do pokonania. Ju wczeniej dawaam sobie z ni rad podczas
symulacji. Nie mog sobie pozwoli na strat czasu.Co, jakby
twarda ciana, uderza mnie z boku, wyciska mi powietrze z
puc, upadam ciko, walcz o oddech. Nie umiem pywa; takie
wielkie zbiorniki wodne, tak potne, widziaam tylko na
obrazkach. Pode mn jest zbata, liska ostra skaa. Woda
cignie mnie za nogi. przywieram do skay, czuj sl na
wargach. Ktem oka widz ciemne niebo i krwicie czerwony
ksiyc.Napywa kolejna fala, omocze mnie w bok. Wal
brodo ska i si krzywi. Morze jest zimne, ale moja krew
gorca, spywa mi po szyi. Wycigam rk i znajduj krawd
gazu. Woda szarpie mnie za nogi z niepowstrzyman si.
Przywieram najmocniej, jak potrafi, ale brakuje mi si - nurt
cignie mnie, a fala ciska z powrotem. Przerzuca mi nogi nad
gow, rozrzuca ramiona na boki. uderzam w kamie,
przyciskam si do niego plecami, strumienie tryskaj mi na
twarz. Puca gwatownie domagaj si powietrza. Skrcam si i
chwytam za brzeg skay, wynurzam si. Z trudem api
powietrze, atakuje mnie kolejna fala, silniejsza ni poprzednia,
ale ju lepiej si trzymam.Naprawd nie wolno mi si ba wody.
Musz si ba utraty kontroli. eby stawi temu czoo,
powinnam odzyska panowanie nad sob.

Krzycz ze zoci, wyrzucam rk do przodu i znajduj dziur w


skale. Ramiona dr mi gwatownie, kiedy si podcigam i
zginam kolana, zanim fala zdoa mnie ze sob zabra. Kiedy ju
uwolniam nogi, wstaj i zmuszam si do biegu, do pdu. Stopy
szybko uderzaj o ska, przede mn jest czerwony ksiyc,
ocean znikn.Wtedy wszystko znika, ciao mam nieruchome.
Zbyt nieruchome. Prbuj poruszy ramionami, aie s mocno
przywizane do moich bokw. Spogldam w d i widz lin
obwizan wok mojej piersi, rk, ng. Wok stp wznosi si
stos bierwion, za sob widz pal. Jestem wysoko nad ziemi.Z
ciemnoci wyaniaj si ludzie, maj znajome twarze. To
nowicjusze, nios pochodnie, na czele bandy kroczy Peter. Jego
oczy wygldaj jak czarne dziury, za szeroki umiech marszczy
mu policzki. Gdzie, w rodku tumu, kto zaczyna si mia,
kolejno doczaj inni. Sysz tylko rechot.Kiedy robi si
goniejszy, Peter przytyka pochodni do drewna, buchaj
pomienie. Migocz na kocach szczap, potem pezn po korze.
Nie szamoc si w wizach, jak to robiam, kiedy po raz
pierwszy zmagaam si z tym koszmarem. Zamykam oczy i
nabieram jak najwicej powietrza. To symulacja. Nie stanie mi
si krzywda. ar wok mnie wzrasta. Krc gow. Czujesz
to, Sztywniaczko? - Sowa Petera s goniejsze ni chralny
miech.
Nie. - Pomienie wznosz si coraz wyej.
Peter pociga nosem, wcha. mierdzi twoim palonym ciaem.
Kiedy otwieram oczy, widz przez zy, Wiesz, co czuj? Wysilam si, eby przekrzycze dzikie renie dochodzce z
wszystkich stron, miech, ktry przynosi mi wiksz mk ni
pomienie. Ramiona mi drgaj,

chc szarpa si w linach, ale nie bd, nie bd walczy bez


sensu. Nie wpadn w panik. Patrz przez pomienie na Petera,
gorco topi czubki butw powoduje, e krew podbiega mi pod
skr. - Czuj deszcz - mwi.Grzmot rozlega si nad moj
gow; wrzeszcz, kiedy jzyki ognia dotykaj koniuszkw
palcw u stp, bl krzyczy mi przez skr. Odchylam gow i
skupiam si na chmurach gromadzcych si nade mn, s
cikie od deszczu, ciemne od deszczu. Byskawica rozwietla
niebo, czuj pierwsz kropl na czole. Szybciej, szybciej!
Kropla stacza mi si po nosie, druga pada mi na rami, taka
wielka, e wyglda, jakby bya z odu albo z kamienia.Pyn
strugi deszczu, sysz syczenie zaguszajce rechot. Umiecham
si z ulg, woda gasi ogie i agodzi oparzenia na moich
ramionach. Liny opadaj, podnosz rce.auj, e nie jestem
taka jak Tobias. Musz pokona wicej ni cztery koszmary ale
we mnie tkwi wicej strachu.Wygadzam sukienk, a kiedy
podnosz wzrok, stoj we wasnej sypialni w dzielnicy
Altruistw. Jeszcze nigdy nie musiaam pokona tego koszmaru.
wiato jest wyczone, ale pokj owietlony wiatem ksiyca
padajcym przez okna. Jedn ze cian pokrywaj lustra.
Zmieszana odwracam si w ich stron. To nie w porzdku. Mnie
nie wolno mie luster.Patrz na odbicie; moje wielkie oczy,
ko z nacignit szar pociel, szafka z ubraniami, pka na
ksiki, nagie ciany. Przenosz spojrzenie na okno z tyu.I na
czowieka tu za nim.Zimno spywa mi po plecach jak kropla
potu, ciao sztywnieje. Rozpoznaj go. To mczyzna z blizn, z
testu przynalenoci. Ubrany na czarno stoi nieruchomo jak
posg. Mrugam, po jego lewej i prawej stronie pojawiaj si
dwaj mczyni, rwnie nieruchomi jak on, ale maj twarze bez
rysw - czaszki pokryte skr.

Odwracam si byskawicznie, a oni s ju w moim pokoju.


Przyciskam si plecami do lustra.Przez chwil w pokoju panuje
gucha cisza, potem pici zaczynaj wali w okno, nie dwie,
cztery czy sze, ale dziesitki pici albo palcw tuk w szyb.
Donony haas a wibruje mi w piersi. Potem facet z blizn i
jego dwaj towarzysze zaczynaj i w moj stron, poruszaj si
powoli, z rozmysem.S tutaj, eby mnie porwa, jak Peter,
Drew i Al; eby mnie zabi. Wiem.Symulacja. To symulacja.
Serce tucze mi si w piersi, przyciskam do do szka za mn i
odsuwam je w lewo. To nie lustro, ale szafa cienna.
Przypominam sobie, gdzie jest bro. Powinna wisie na ciance
z prawej, zaledwie kilkanacie centymetrw od mojej rki. Nie
spuszczam z oka mczyzny z blizn, znajduj pistolet
opuszkami palcw i otaczam chwyt doni.Gryz si w warg i
strzelam do tego z blizn. Nie czekam, eby sprawdzi, czy
trafiam - celuj po kolei do mczyzn bez twarzy, byle szybciej.
Warga mnie boli, tak mocno j przygryzam. Dobijanie si do
okna ustaje, zastpuje je zgrzyt. Pici zamieniaj si w donie z
zagitymi palcami, drapi szko, prbuj dosta si do rodka.
Szko trzeszczy pod naporem rk, pka, rozsypuje
si.Krzycz.Brakuje mi kul w pistolecie.Blade ciaa - ludzkie,
ale poskrcane, ramiona wygite pod dziwnymi ktami, za
szerokie usta z zbami jak igy, puste oczodoy - wpadaj do
mojej sypialni, jedno za drugim, gramol si z podogi,
przepychaj, id do mnie. Wciskam si do szafy i zamykam
drzwi. Jakie rozwizanie. Potrzebuj rozwizania. Kucam. Nie
uda mi si wygra. Nie dam rady ich pokona, wic musz si
uspokoi. Krajobraz strachu

zarejestruje mj zwalniajcy rytm serca, rwny oddech i


przejdzie do kolejnej przeszkody.Siadam na pododze szafy.
cianka za mn trzeszczy. Sysz walenie - znowu pici
uderzaj w ciank - ale odwracam si i patrz w ciemno, na
panel z tylu. To nie ciana, tylko kolejne drzwi. Szarpi si.
eby je odsun. Pokazuje si korytarz na pitrze. Umiecham
si, wyczolguj przez szczelin i wstaj. Czuj, e co si
piecze. Jestem w domu.Oddycham gboko, patrz, jak mj dom
znika. Na sekund zapomniaam, e znajduj si w kwaterze
gwnej Nieustraszonych.! wtedy obok mnie jak spod ziemi
wyrasta Tobias.Ale nie boj si jego. Patrz za siebie. Moe tam
jest co, na czym powinnam si skoncentrowa. Ale nie - za
mn stoi tylko ko z baldachimem.ko?Tobias powoli
podchodzi do mnie.Co si dzieje?Gapi si na niego
sparaliowana. On umiecha si do mnie. To miy umiech.
Znajomy.Przyciska swoje usta do moich, rozchylaj mi si
wargi. Mylaam, e trudno zapomnie, e to symulacja.
Myliam si; sprawia, e wszystko inne si rozpywa.Jego palce
znajduj suwak mojej kurtki i rozpinaj j powolnym ruchem, a
zamek cakowicie si rozchodzi. Tobias ciga mi kurtk z
ramion.Och, tylko tyle jestem w stanie pomyle. Och.Mj
koszmar - przebywanie z Tobiasem. Cae ycie baam si uczu,
ale nie wiedziaam, jak gboko we mnie tkwi ten lk.Ale ta
przeszkoda rni si od pozostaych, to inny rodzaj koszmaru nerwowa panika, a nie lepy strach.Opuszcza rce wzdu moich
ramion, jego palec przejeda mi po skrze tu nad paskiem,
dr.

agodnie odpycham go i przyciskam rce do czoa. Atakoway


mnie wrony i ludzie o groteskowych twarzach; chopak, ktry
omal nie zrzuci mnie ze skalnej pki, pali mnie na stosie; mao
nie utonam - dwa razy - a z tym miaabym sobie nie poradzi?
To ten koszmar, na ktry nie mam rozwizania. Czyby Tobias
chcia... uprawia ze mn seks?Cauje mnie w szyj.Prbuj
myle. Musz stawi czoo koszmarowi. Musz przej
kontrol nad sytuacj i znale sposb, eby bya mniej
przeraajca.Patrz Tobiasowi z symulacji w oczy.
Nie bd
z tob spaa w halucynacji, jasne? - oznajmiam surowo.
Potem api go za ramiona i odwracam nas oboje, przyciskam
go do supka baldachimu. Czuj co innego ni strach askotanie w brzuchu, bbel miechu. Mocno przytulam si do
Tobiasa i cauj go, obejmuj. Jest silny. Jest... dobry.I ju go
nie ma.miej si, zasaniajc usta rk, a czuj gorco na
twarzy. Musz by pewnie jedyn nowicjuszk z taki
koszmarem.W uchu sysz trzask spustu.Niewiele brakowao, a
bym o tym zapomniaa. Czuj ciar pistoletu w doni, wciskam
palec wskazujcy pod oson spustu. Z sufitu wieci punktowe
wiato, nie wiadomo, skd dochodzi, a w rodku plamy jasnoci
stoj matka, ojciec i brat.
Zrb to - syczy gos obok mnie.
To gos kobiety, ale ochrypy, jakby byy w nim kamienie i
tuczone szko. Przypomina gos Jeanine.
Lufa pistoletu wbija si w moj skro, zimne keczko na
skrze. Chd przenika cae ciao, woski na karku staj mi dba.
Wycieram spocone donie o spodnie i ktem oka

patrz na t kobiet. To Jeanine. Okulary ma przekrzywione;


beznamitny wzrok.Najgorszy koszmar: e zginie moja rodzina i
ja bd za to odpowiedzialna. Zrb to - powtarza, tym razem
nalega. - Zrb to, bo ci zabij.
Patrz na Caleba, kiwa gow, brwi ma wspczujco
cignite. No, dalej, Tris - szepcze. - Rozumiem. Jest w
porzdku.
Oczy mnie piek. Nie. - cinite gardo a boli. Krc gow.
Daj ci dziesi sekund! - krzyczy kobieta. - Dziesi!
Dziewi!
Przenosz wzrok z brata na ojca. Kiedy widziaam go ostatnim
razem, patrzy na mnie z pogard, ale teraz oczy ma szeroko
otwarte, agodne. W prawdziwym yciu nigdy nie robi takiej
miny. Tris - mwi. - Nie masz wyboru.
Osiem!
Tris. - Matka umiecha si sodko. - Kochamy ci.
Siedem!
Zamknij si! - krzycz, podnoszc pistolet. Mog to zrobi.
Mog ich zastrzeli. Zrozumiej. Prosz mnie o to. Nie
chcieliby, ebym si za nich powicia. Nie s nawet
prawdziwi. To wszystko symulacja.
Sze!
To nie dzieje si naprawd. To nie ma znaczenia. Spokojne oczy
mojego brata jak dwa widry wierc mi dziury w gowie. W
spoconej doni pistolet staje si liski. Pi!
Nie mam wyboru. Zamykam oczy. Myl. Musz myle.
Krytyczna sytuacja sprawia, e mj puls zaley od jednej
jedynej rzeczy: jak sobie poradz z zagroeniem ycia. Cztery!
Trzy!

Co mi powiedzia Tobias? Bezinteresowno i odwaga nie tak


bardzo si rni. Dwa!
Puszczam spust i rzucam pistolet. Zanim zaczn si
denerwowa, odwracam si i przyciskam czoo do lufy pistoletu
za mn.No to mnie zastrzel. Jeden!
Sysz trzask i huk.

Rozdzia 31
Zapala si wiato. Stoj sama w pustym betonowym
pomieszczeniu, trzs si. Opadam na kolana, obejmuj si
ramionami. Kiedy wchodziam, nie byo zimno, ale teraz czuj
chd. Pocieram si rkami, eby si pozby gsiej
skrki.Jeszcze nigdy nie czuam takiej ulgi. Rozluniaj mi si
wszystkie minie naraz, znowu swobodnie oddycham. Nie
wyobraam sobie przechodzenia przez wasny krajobraz strachu
w czasie wolnym, tak jak to robi Tobias. Wczeniej uwaaam to
za odwag, ale teraz bardziej mi to przypomina
masochizm.Drzwi otwieraj si, wstaj. Max, Erie, Tobias i
ludzie, ktrych nie znam, wchodz rzdem do pomieszczenia i
staj przede mn. Tobias umiecha si do mnie. Gratulacje,
Tris - mwi Erie. - Pomylnie zakoczya swj ostatni
egzamin.
Prbuj si umiechn. Nie potrafi. Nie mog otrzsn si ze
wspomnienia pistoletu przystawionego mi do gowy. Nadal
czuj luf midzy brwiami. Dzikuj.

Jest jeszcze jedna sprawa, zanim pjdziesz przygotowa si do


bankietu powitalnego - cignie Erie. Kiwa na jak nieznan mi
osob, ktra stoi za nim. Kobieta z niebieskimi wosami wrcza
mu ma czarn walizeczk. Erie otwiera j i wyjmuje
strzykawk z dug ig.
Sztywniej na jej widok. Pomaraczowobrzowy pyn w
strzykawce przypomina to, co wstrzykiwali nam przed
symulacjami.A ja podobno mam to ju za sob. Przynajmniej
nie boisz si igie. Teraz wstrzykniemy ci urzdzenie ledzce,
ktre bdzie aktywowane jedynie wtedy, gdy zostanie zgoszone
twoje zaginicie - wyjania Erie. - To tylko na wszelki wypadek.
Jak czsto ludzie si gubi? - Marszcz brwi.
Rzadko. - Erie umiecha si ironicznie. - To nowy wynalazek,
mamy go dziki wsparciu Erudytw. Przez cay dzie
wstrzykiwalimy to wszystkim Nieustraszonym i sdz, e
pozostae frakcje zastosuj si do tego jak najszybciej.
odek mi si skrca. Nie mog pozwoli, eby mi co
wstrzykiwa, szczeglnie jeli wynaleli to Erudyci - moe
nawet Jeanine. Ale odmwi te nie mog, bo znowu zwtpiby
w moj lojalno. W porzdku - wykrztuszam przez cinite
gardo.
Podchodzi do mnie ze strzykawk i igl w rku. Odsuwam
wosy z szyi i przechylam gow. Nie patrz, kiedy Erie
przeciera mi skr antyseptycznym wacikiem i wbija ig.
Mocny bl rozchodzi mi si po szyi. Boli, ale krtko. Erie
odkada ig do walizeczki i przylepia plaster z opatrunkiem w
miejscu ukucia. Bankiet za dwie godziny - informuje. Wtedy zostanie ogoszone twoje miejsce w rankingu, wrd
innych nowicjuszy, wczajc tych, ktrzy urodzili si jako
Nieustraszeni. ycz szczcia.

May tumek wychodzi rzdkiem z pomieszczenia, ale Tobias


zwleka. Zatrzymuje si przy drzwiach i macha do mnie, ebym
za nim posza. Tak robi. W szklanej sali nad Jam jest peno
Nieustraszonych, niektrzy chodz po linie nad naszymi
gowami, inni stoj w grupach, rozmawiaj, miej si. Tobias
umiecha si do mnie. Pewnie nic nie widzia.
Syszaem
plotk, e miaa tylko siedem przeszkd do przebycia zagaduje. - Praktycznie to niespotykane.
Ty... ty nie ogldae symulacji?
Tylko na ekranach. Cao widz wycznie przywdcy
Nieustraszonych. Wyglda na to, e byli pod wraeniem.
Hm, siedem koszmarw nie robi takiego wraenia jak cztery, ale
ujdzie.
Bybym zaskoczony, gdyby nie dostaa pierwszej lokaty.
Wchodzimy do szklanego pokoju. Nadal jest w nim tum, ale
rzadszy, kiedy ju ostatnia osoba - ja - skoczya.Ludzie
dostrzegaj mnie po paru sekundach. Kiedy na mnie pokazuj,
jestem obok Tobiasa, ale nie mog tak szybko i, eby unikn
wiwatw, paru klepni po ramieniu, jakich gratulacji. Patrz
na ludzi, ktrzy mnie otaczaj, zdaj sobie spraw, jak dziwnie
wygldaliby w oczach mojego ojca albo brata. I jak zwyczajnie
wygldaj w moich oczach, mimo tych wszystkich metalowych
kek w twarzach i tatuay na ramionach, gardach i piersiach.
Odwzajemniam si im umiechem.
Schodzimy po schodach do Jamy. Mam pytanie - zaczynam i
zagryzam warg. - Co ci powiedzieli o moim krajobrazie
strachu?
Zupenie nic, a co?
Nic takiego. - Skopuj kamyk ze cieki.
Musisz wraca do sypialni? - pyta Tobias. - Bo jeli potrzebny ci
spokj i cisza, moesz zosta u mnie a do bankietu.

odek mi si skrca. Co ci jest? - pyta Tobias.


Nie chc wraca do sypialni i nie chc si go ba. Chodmy mwi.
Zamyka za nami drzwi i zsuwa buty. Wody? - pyta.
Nie, dzikuj. - Wycigam rce przed siebie.
Dobrze si czujesz? - Dotyka mojego policzka. Rk ujmuje
mnie z boku za gow, jego dugie palce wpltuj si we wosy.
Umiecha si, przytrzymuje mnie za gow i cauje. Powoli
rozchodzi si po mnie gorco. I strach, ktry brzczy mi w piersi
jak alarm.
Nadal trzymajc usta na moich ustach, ciga mi kurtk z
ramion. Drgam, kiedy sysz, jak kurtka upada, i odpycham go.
Oczy mi pon. Nie wiem, dlaczego tak reaguj. Inaczej si
czuam, kiedy caowa mnie w pocigu. Przyciskam donie do
twarzy, zakrywam oczy. Co? Co jest nie tak?
Krc gow. Nie mw, e to nic takiego. - Glos ma zimny.
Chwyta mnie za rami. - Hej. Popatrz na mnie.
Zdejmuj rce z twarzy i podnosz oczy. Uraza w jego wzroku,
zo w zacinitych szczkach zaskakuj mnie. Czasem si
zastanawiam - mwi z najwikszym spokojem, na jaki mog
si zdoby - co w tym widzisz. W tym... cokolwiek to jest.
Co w tym widz - powtarza. Odchodzi o krok, krci gow. Jeste gupia, Tris.
Nie jestem gupia. I dlatego uwaam, e to troch dziwne. Ze
wszystkich dziewczyn, ktre moge sobie wybra, wybrae
mnie. Wic jeli po prostu szukasz... hm, no wiesz... tego...

Czego? Seksu? - Marszczy brwi. - Suchaj, gdybym chcia tylko


tego, pewnie nie byaby pierwsz osob, do ktrej bym poszed.
Czuj si, jakby wanie rbn mnie w brzuch. Oczywicie, nie
jestem pierwsz osob, do ktrej by poszed - ani pierwsz, ani
najpikniejsz, ani godn podania. Przyciskam rce do
brzucha i patrz w bok, walcz ze zami. Nie bd paka,
wrzeszcze, histeryzowa. To nie w moim stylu. Mrugam par
razy, opuszczam rce i podnosz wzrok na niego. Musz ju i
- mwi cicho. Ruszam do drzwi.
Nie, Tris. - Chwyta mnie za przegub i odwraca. Mocno go
odpycham, ale apie mnie za drugi nadgarstek, trzyma nasze
skrzyowane ramiona midzy nami. - Przepraszam, e to
powiedziaem. Miaem na myli, e nie jeste taka. Wiedziaem
od razu, kiedy ci spotkaem.
Bye przeszkod w moim krajobrazie strachu. - Dry mi dolna
warga. - Wiedziae?
Co? - Puszcza moje rce, znowu wyglda na uraonego. - Ty si
mnie boisz?
Nie ciebie. - Przygryzam warg, eby si nie trzsa. - Bycia z
tob... z kimkolwiek. Nigdy nie byam z kim blisko i... jeste
starszy, nie wiem, czego oczekujesz i...
Tris - odzywa si surowo. - Nie mam pojcia, jakie zostao
wywoane u ciebie urojenie, ale i dla mnie to co nowego.
Urojenie? - powtarzam. - To znaczy, e ty nie... - Unosz brwi. Ach. Och. Ja tylko uwaaam... - e skoro ja tak bardzo jestem
w niego zapatrzona, to wszystkie inne te. - Hm. Rozumiesz.
Faszywe zaoenie. - Odwraca wzrok. Policzki mu
czerwieniej, jakby by zaenowany. - Moesz mi wszystko
powiedzie. - Bierze moj twarz w rce, koniuszki palcw

ma chodne, donie gorce. - Jestem agodniejszy, ni to si


wydaje podczas treningu. Naprawd.Wierz mu. Ale nie
dlatego, e jest taki agodny.Cauje mnie midzy brwiami i w
czubek nosa, a potem ostronie przykada swoje usta do moich.
Jestem na skraju wytrzymaoci. Zamiast krwi w yach kry
mi elektryczno. Chc, eby mnie pocaowa, jego te chc;
boj si, e to zajdzie za daleko.Przenosi rce na moje ramiona,
palce ocieraj si o obrzee bandaa. Odsuwa si, marszczy
czoo. Jeste ranna? - pyta.
Nie. To kolejny tatua. Ju zaleczony, tylko... chciaam go
zasoni.
Mog zobaczy?
Przytakuj, mam cinite gardo. cigam rkaw i pokazuj
rami. Przez sekund przypatruje mu si, potem przesuwa po
nim palce. Unosz si i opadaj razem z ksztatem moich koci,
ktre wystaj bardziej, niby mi si to podobao. Kiedy mnie
dotyka, czuj, jakby wszdzie tam, gdzie jego skra czy si z
moj, nastpowaa zmiana. Zaczyna mi dre brzuch. To nie
tylko strach. To co jeszcze. Podanie.Odrywa rg bandaa.
Przebiega oczami po symbolu Altruizmu i si umiecha. Mam
taki sam. - mieje si. - Na plecach.
Naprawd? Poka.
Przyciska banda do tatuau i z powrotem naciga mi koszul na
rami. Tris, prosisz, ebym si rozebra?
Nerwowy miech bulgocze mi w gardle.Tylko...
czciowo.Kiwa gow, umiech nagle mu blednie. Patrzy mi w
oczy rozpina sportow bluz. Zelizguje mu si z ramion, rzuca
j na krzeso przy biurku. Nie jest mi teraz do miechu. Mog
si tylko gapi na niego.

ciga brwi, a sigaj rodka czoa. i chwyta za brzeg T-shirta.


jednym szybkim ruchem zdejmuje go przez gow.ata z
pomieniami Nieustraszonych pokrywa jego prawy bok, ale poza
tym na piersi nie ma tatuay. Odwraca wzrok. O co chodzi? pytam. Wyglda na... zakopotanego.
Niewielu ludziom pozwalam si oglda. Waciwie to nikomu.
Rozumiem dlaczego - mwi cicho. - To znaczy, nie chcesz,
eby ci ogldali.
Przechodz za niego. Na plecach ma wicej atramentu ni skry.
S tam wytatuowane symbole wszystkich frakcji Nieustraszonych na samej grze, Altruizmu tu poniej, a trzy
pozostae, mniejsze, pod nimi. Przez kilka sekund obserwuj
wag przedstawiajc Prawo, oko, ktre oznacza Erudytw, i
drzewo - znak Serdecznoci. Ma sens, e wytatuowa sobie
symbol Nieustraszonych, jego schronienia, a nawet symbol
Altruizmu, skd pochodzi tak jak ja. Ale trzy pozostae? Myl,
e popenilimy bd - odzywa si cicho. - Wszyscy zaczlimy
umniejsza zalety innych frakcji, a wywysza wasne. Nie chc
tego robi. Chc by odwany, bezinteresowny i mdry, i
yczliwy, i uczciwy. - Odchrz- kuje. - Cigle zwalczam w
sobie yczliwo.
Nikt nie jest doskonay - szepcz. - To nie tak. Jedna wada mija,
zastpuje j inna.
Wymieniam tchrzostwo na okruciestwo; sabo przekuam
w brutalno. Pocieram czubkami palcw symbol
Altruizmu. Musimy ich ostrzec. Niebawem.
Wiem. Ostrzeemy. - Odwraca si do mnie. Chc go dotkn,
ale boj si jego nagoci; boj si, e mnie te obnay. - Boisz
si tego, Tris?
Nie - chrypi. Odchrzkuj. - Naprawd nie. Ja tylko... boj si
tego, czego chc.

Czego chcesz? - Twarz mu teje. - Mnie?


Powoli kiwam gow.On te kiwa i delikatnie bierze mnie za
rce. Prowadzi je do swojego brzucha. Opuszcza wzrok,
przesuwa moje donie do gry, nad brzuchem, nad piersi,
przytrzymuje je przy szyi. Donie mrowi mnie od jego skry,
gadkiej ciepej. Twarz mam gorc, ale i tak dr. Patrzy na
mnie.
Pewnego dnia - zaczyna - jeli nadal bdziesz mnie chciaa,
moemy... - przerywa, odchrzkuje. - Moemy...
Umiecham si lekko i obejmuj go ramionami, zanim koczy
zdanie. Przyciskam policzek do jego piersi. Czuj rytm jego
serca, jest tak samo szybki jak mojego. Ty mnie te si boisz,
Tobias?
Okropnie - odpowiada z umiechem.
Odwracam gow i cauj go we wgbienie pod szyj. Moe ju
wicej ci nie zobacz w moim krajobrazie strachu - mrucz.
Nachyla si i powoli mnie cauje. Wtedy wszyscy bd ci
nazywali Sze.
Cztery i Sze - mwi.
Znowu si caujemy i tym razem czuj blisko. Wiem dobrze,
e pasujemy do siebie, jego rami wok mojej talii, moje rce
na jego piersi, nacisk jego warg na moje wargi.
Zapamitalimysi nawzajem.

Rozdzia 32
Przygldam si twarzy Tobiasa, kiedy idziemy do jadalni,
szukam jakich oznak rozczarowania. Dwie godziny leymy na
jego ku, rozmawiajc, caujc si i w kocu drzemic, a
syszymy krzyki na korytarzu - ludzie id na bankiet, jeli co
si zmienio, to e wydaje si janiejszy, ni byt. W kadym
razie si umiecha.Kiedy docieramy do wejcia, rozdzielamy
si. Wchodz pierwsza i biegn do stou, przy ktrym siedz z
Wil- lem i Christin. On wchodzi drugi, minut pniej, i siada
obok Zekego, a ten wrcza mu ciemn butelk. Machniciem
odmawia. Dokd posza? - pyta Christina. - Wszyscy wrcili do
sypialni.

Po prostu aziam po okolicy. Byam za bardzo zdenerwowana,


eby z kim o tym rozmawia.
Nie ma powodu, eby si denerwowaa. - Christina krci
gow. - Ledwie si odwrciam do Willa, eby z nim pogada,
a ty ju miaa to za sob.
Wykrywam w jej gosie nutk zazdroci i znowu chc wyjani,
e byam dobrze przygotowana do symulacji ze wzgldu na to,
jaka jestem. Ale tylko wzruszam ramionami, jaki zawd
zamierzasz sobie wybra? - pytam.
Chyba chciaabym robi to co Cztery. Trenowa nowicjuszy.
Straszy ich na mier. Wiesz, nieza zabawa. A ty?
Byam tak skoncentrowana na przejciu przez nowicjat, e
prawie wcale o tym nie mylaam. Mogabym pracowa dla
przywdcw Nieustraszonych - ale zabiliby mnie, gdyby
odkryli, kim jestem. Co jeszcze zostao? Hm... mogabym by
ambasadorem przy innych frakcjach. To, e jestem transferem,
pewnie by mi pomogo.
Miaam nadziej, e powiesz: wiczy si na przywdc
Nieustraszonych - wzdycha Christina. - Bo tego chce Peter. W
sypialni buzia mu si nie zamykaa, cigle
o tym nawija. Ja chc robi wanie to - wtrca si Will. - Mam
nadziej. e w rankingu jestem wyej od niego... och i
wszystkich nowicjuszy, ktrzy urodzili si jako Nieustraszeni.
Zapomniaem o nich. - Jczy. - O Boe. Czyli nie mam szans.

Nieprawda. - Christina siga po jego rk i splata swoje palce z


jego palcami, jakby to bya najzwyklejsza rzecz pod socem.
Will ciska jej do. - Pytanie. - Christina nachyla si do przodu.
- Przywdcy, ktrzy ogldali twj krajobraz strachu... z czego
si miali.
O? - Gryz si mocno w warg. - Mio mi, e mj strach ich
rozbawi.
Orientujesz si. o ktr przeszkod chodzio?
Nie.
Kamiesz - stwierdza Christina. - Zawsze gryziesz si w warg,
kiedy ciemniasz. To ci zdradza.
Przestaj zagryza warg.
Will ciga usta, jeli dziki temu
poczujesz si lepiej - dodaje.
Will natychmiast zasania doln cz twarzy. Dobra. Baam
si... intymnoci - przyznaj.
Intymnoci - powtarza Christina. - Jak... seks?
Zaczynam si denerwowa. Zmuszam si, eby kiwngow.
Nawet jeli to jest tylko moja przyjacika i nikogo innego nie
ma w pobliu, to i tak chtnie udusiabym j na miejscu. Myl
o kilku sposobach robienia najwikszej krzywdy przy
najmniejszym wysiku. Prbuj buchn pomieniem z
oczu.Will si mieje. Jak to byo? - pyta Christina. - To znaczy,
czy kto po prostu... prbowa to z tob zrobi? Kto?
Och wiesz, czowiek bez twarzy... niezidentyfikowany
mczyzna. A jak z twoimi mami?
Obiecaa, e nie wypaplasz! - krzyczy i wali mnie po ramieniu.
my - oywia si Will. - Boisz si ciem?
Nie, tylko chmar ciem - burczy Christina - jakby... rojw.
Wszdzie. Wszystkie te skrzyda, nki i... - Dygocze, krci
gow.

Przeraajce - mamrocze Will z artobliw powag. - Oto moja


dziewczyna. Twarda jak baweniana kulka.
Oj, zamknij si.
Gdzie piszczy mikrofon tak gono, e przesaniam domi
uszy. Patrz na drug stron jadalni na Erica. Stoi na jednym ze
stow z mikrofonem w doni i stuka w niego palcami. Kiedy ju
postuka i tum Nieustraszonych cichnie, Erie odchrzkuje. Nie
jestemy tutaj dobrzy w wygaszaniu mw - zaczyna. Tum si
mieje. Zastanawiam si, czy wiedz, e kiedy by Erudyt, e
pod udawan brawur i nawet brutalnoci Nieustraszonych jest
bardziej Erudyt ni kimkolwiek innym. Gdyby syszeli o tym,
wtpi, czyby si z niego miali. - Wic bd mwi krtko. Jest
nowy rok, a my mamy now paczk nowicjuszy. I troch
mniejsz paczk nowych czonkw. Gratulujemy im.
Na sowo gratulujemy sala wybucha, nie s to oklaski, ale
walenie piciami w blaty. Haas wibruje mi w piersi,
umiecham si. Wierzymy w odwag. Wierzymy w
podejmowanie dziaania. Wierzymy w wolno od strachu i
nabywanie umiejtnoci, by wypiera zych ze wiata, aby
dobrzy mogli szczliwie y i si rozwija. Jeli take
wierzycie w te rzeczy, witamy.
Wiem, e Erie prawdopodobnie nie wierzy w adn z tych
rzeczy, ale mimo to umiecham si, bo ja w nie wierz. Nie ma
znaczenia, jak bardzo przywdcy wypaczyli ideay
Nieustraszonych, bo one nadal mog by moje.Znowu wal
pici, tym razem hukowi towarzysz okrzyki. Jutro pierwsza
dziesitka nowicjuszy, po raz pierwszy w charakterze czonkw,
wybierze sobie zawody, w tej kolejnoci, w jakiej trafili do
rankingu - cignie Erie. - Zdaj sobie spraw, e tak naprawd
wszyscy czekaj na ranking.

Kolejno na licie wynika z poczenia trzech notowa: z etapu


nauki walki, z etapu symulacji i z ostatecznych egzaminw w
krajobrazie strachu. Notowania pojawi si na ekranie za
mn.Ledwie wypowiada siowo mn, na ekranie
zakrywajcym prawie ca cian wywietlaj si imiona. Obok
numeru pierwszego jest moje zdjcie i imi Tris.Ciar spada
mi z serca. Nie wiedziaam, e go nosz, dopki si nie
pozbyam tego balastu i nie musz go ju dwiga. Umiecham
si, rozchodzi si po mnie mrowienie. Pierwsza. Chobym bya
Niezgodna, nale wanie do tej frakcji.Zapominam o wojnie;
zapominam o mierci. Will chwyta mnie w niedwiedzie
objcia. Sysz wiwaty, miech i krzyki. Christina pokazuje na
ekran, jej szeroko otwarte oczy wypeniaj si zami. Tris
Uriah
Lynn
Marlene
Peter
Peter zostaje. Tumi westchnienie. Potem odczytuj pozostae
imiona.
Will
Christina
Umiecham si, Christina nachyla si nad stoem, eby mnie
uciska. Jestem zbyt zdenerwowana, eby zaprotestowa
przeciwko temu wylewowi uczu. mieje mi si do ucha.Kto
apie mnie od tyu i te mieje mi si do ucha. To Uriah. Nie
mog si odwrci, wic sigam i ciskam go za
rami. Gratulacje! - krzycz.
Pobia ich! - odkrzykuje. Puszcza mnie, mieje si i biegnie do
tumu nowicjuszy, ktrzy urodzili si jako Nieustraszeni.

Wycigam szyj, eby jeszcze raz popatrze na ekran.


Odczytuj list.Osiem, dziewi i dziesi imion nowicjuszy
urodzonych jako Nieustraszeni. Prawie ich nie
rozpoznaj.Numer jedenasty i dwunasty to Molly i Drew.Zostaj
wylani. Drew, ktry prbowa uciec, kiedy Peter trzyma mnie
za gardo nad przepaci, i Molly, ktra dooya si do kamstw
Erudytw na temat mojego ojca, s bezfrakcyjni.Will i Christina
cauj si, troch zbyt namitnie jak na mj gust. Wok
wszdzie sycha walce pici Nieustraszonych. Czuj stukanie
w rami, obracam si i widz, e za mn stoi Tobias. Wstaj
rozpromieniona. Mylisz, e gdybym ci uciska, to
pozwolibym sobie na zbyt wiele? - pyta.
No... to nie ma znaczenia. - Staj na palcach i przyciskam wargi
do jego warg.
To najlepszy moment w moim yciu.Chwil pniej kciuk
Tobiasa ociera si o moj szyj w miejscu, gdzie dostaam
zastrzyk, i kilka spraw nagle ukada si w cao. Nie rozumiem,
jak mogam wczeniej tego nie zaapa.Jeden: Pokolorowane
serum zawiera transmiter.Dwa: Transmitery cz umys z
programem symulacyjnym.Trzy: Erudyci wynaleli
serum.Cztery: Erie i Max pracuj dla Erudytw.Wyrywam si z
obj i patrz na Tobiasa wielkimi oczami. Tris? - mamrocze
zmieszany.
Krc gow. Nie teraz. - Mam na myli nie tutaj". Nie przy
Willu i Christinie, ktrzy stoj tu obok mnie. Gapi si z
otwartymi ustami pewnie dlatego, e wanie pocaowaam
Tobiasa. I nie w tym zgieku robionym przez Nieustraszonych.

Ale musi wiedzie, e to wane. - Pniej - dodaj. Okay?Kiwa gow. Nawet nie wiem, jak mu to pniej
wyjani. Nie wiem, jak rozplta myli.Ale wiem, jak Erudyci
chc nas wcign do walki.

Rozdzia 33
Prbuj zapa Tobiasa samego, kiedy ju ogoszono ranking,
aie gromada nowicjuszy i czonkw jest za gsta i cisk przy
skadaniu gratulacji odsuwa go ode mnie. Postanawiam wykra
si z sypialni, kiedy ju wszyscy zasn, i znale go, ale
krajobraz strachu zmczy mnie bardziej, ni mylaam, wic
wkrtce zapadam w sen.Obudziam si na odgos skrzypicego
materaca i szurajcych stp. Pocztkowo nic nie widz, ale
wkrtce mj wzrok dostosowuje si do ciemnoci. Christina
zawizuje sznurowado. Otwieram usta, eby zapyta, co robi,
ale wtedy dostrzegam, e naprzeciwko Will zakada koszul.
Nie pi, zachowuj si cicho. Christina - szepcz. Nie patrzy na
mnie, wic api j za rami i potrzsam. - Christina!
Nadal zawizuje sznurowado.odek mi si kurczy na widok
jej twarzy. Oczy ma otwarte, ale puste, minie twarzy
zwiotczae. Porusza si jak automat, jest tylko na wp
rozbudzona. Cala reszta wyglda jak ona. Will? - Przechodz
przez pokj.
Wszyscy nowicjusze staj w rzdzie, kiedy ju si ubrali. W
milczeniu wychodz z sypialni jeden za drugim. Chwytam Willa
za rami, eby go zatrzyma, ale on brnie dalej.

Zaciskam zby i przytrzymuj go ze wszystkich sit, wbijam


pity w posadzk. Po prostu cignie mnie za
sob.Lunatycy.Szukam butw. Nie mog zosta tutaj sama. W
popiechu zawizuj sznurowada, nacigam kurtk i wypadam
z pokoju. Szybko doganiam nowicjuszy i rwnam krok. Po kilku
sekundach spostrzegam, e poruszaj si jednakowo, ta sama
stopa do przodu, to samo rami do tyu. Naladuj ich, jak tylko
potrafi, ale ten rytm jest dla mnie obcy.Maszerujemy w stron
Jamy, ale kiedy dochodzimy do wejcia, ci na przodzie skrcaj
w lewo. W korytarzu stoi Max. przyglda si nam. Serce mi
wali, prbuj patrze pustym wzrokiem, skupi si na tempie
marszu. Spinam si, kiedy przechodz obok niego. Zauway.
Zauway, e mzg mi nie zamar jak tamtym i stanie si ze mn
co zego, po prostu wiem.Ciemne oczy Maksa mijaj
mnie.Wchodzimy na schody i krok w krok przemierzamy cztery
korytarze. Na kocu korytarza jest wielka jaskinia. W rodku
tum Nieustraszonych.Stoj stoy, na nich stosy czego
czarnego. Nie widz, co to, pki nie zbliam si do tego.
Pistolety.Oczywicie. Erie powiedzia, e wczoraj dano
zastrzyki wszystkim Nieustraszonym. Wic teraz caa frakcja
ma martwe mzgi, jest posuszna i nastawiona na zabijanie.
onierze doskonali.Bior pistolet, pas i kabur, naladuj Willa,
ktry stoi tu przede m. Prbuj wykonywa takie same ruchy
jak on, ale nie sposb przewidzie, co bdzie robi dalej, wic
koczy si na tym, e szarpi si bardziej, ni powinnam.
Zaciskam zby. Musz mie nadziej, e nikt mi si nie
przyglda.Ju uzbrojona, id za Willem i innymi nowicjuszami
do wyjcia.

Nie mog wzi udziau w wojnie przeciwko Altruizmowi,


przeciwko wasnej rodzinie. Udowodni to mj krajobraz
strachu, lista moliwoci si zawa. Znam drog, ktr musz
pj. Bd udawa tak dugo, a dotr do sektora Altruistw.
Uratuj swoich najbliszych. A to co potem si nie liczy.
Spywa na mnie spokj.Szereg nowicjuszy wchodzi do
mrocznego korytarza. Nie widz przed sob Willa ani niczego,
co jest przed nim. Moje stopy trafiaj na jak tward
przeszkod, potykam si, wycigam rce. Kolanem w co
uderzam - stopie. Prostuj si, zby zaciskam tak mocno, e
prawie zgrzytaj. Oni nic nie widz. Jest za ciemno. Prosz,
niech bdzie ciemno.Kiedy koczy si klatka schodowa, wiato
wpada do jaskini i znowu wyrastaj przede mn plecy Willa.
Skupiam si na dostosowaniu si do jego rytmu. Dochodz do
szczytu schodw, mijam kolejnego przywdc Nieustraszonych.
Teraz wiem, kto naley do kierownictwa, bo tylko przywdcy s
na jawie.Hm. nie tylko oni. Ja te, bo jestem Niezgodna, to
znaczy, e i Tobias nie uleg symulacji, chyba e si co do niego
pomyliam.Musz go znale.Stoj obok torw kolejowych, w
grupie, ktra rozcigna si tak daleko, jak tylko sigam ktem
oka. Pocig zatrzymuje si przed nami, wszystkie wagony s
otwarte. Moi koledzy nowicjusze jeden po drugim wchodz do
wagonu.Nie mog odwrci gowy, eby poszuka w tumie
Tobiasa, ale z lekka rozgldam si na bold. Twarze po mojej
lewej s nieznajome, ale par metrw na prawo widz
wysokiego chopaka z krtko obcitymi wosami. Moe to nie
on, a ja nie mog sprawdzi, ale to jedyna szansa dla mnie. Nie
wiem, jak si do niego przysun, nie zwracajc na siebie
uwagi. Musz si do niego dosta.

Wagon przede mn napenia si i Will odwraca si do


nastpnego wagonu. Bior z niego przykad, ale nie staj tam,
gdzie on, tylko przelizguj si troch na prawo. Ludzie wok
mnie s ode mnie wysi; bd mnie osaniali. Znowu robi krok
w prawo, zaciskam zby. Za duo ruchu. Zapi mnie. Prosz,
niech mnie nie zapi.Nieustraszony o twarzy bez wyrazu podaje
rk chopakowi stojcemu przede mn, ten j apie, rusza si
jak robot. Chwytam kolejn do, nie patrzc na ni, i wspinam
si do wagonu.Stoj naprzeciwko czowieka, ktry mi pomg.
Na sekund podnosz oczy, eby zobaczy jego twarz. Tobias.
Te ma twarz bez wyrazu jak inni. Myliam si? Nie jest
Niezgodny? zy zbieraj mi si w oczach, mrugajc,
powstrzymuj je i odwracam si od niego.Ludzie w wagonie
tocz si, stoimy w czterech rzdach, rami przy ramieniu. I
wtedy dzieje si co szczeglnego: palce oplataj moje palce,
do przyciska si do doni. Tobias trzyma mnie za rk.Energia
oywia cae moje ciao. ciskam jego do, odpowiada
uciskiem. Jest na jawie. Miaam racj.Chc na niego spojrze,
ale zmuszam si, eby sta bez ruchu i patrze przed siebie,
kiedy pocig rusza. Kciukiem robi kko na grzbiecie mojej
doni. To ma mnie pocieszy, ale denerwuje mnie. Musz z nim
porozmawia. Musz na niego spojrze.Nie widz, dokd jedzie
pocig, bo dziewczyna przede mn jest wysoka, wic gapi si
na ty jej gowy i skupiam na doni Tobiasa. Wreszcie szyny
zaczynaj piszcze. Nie wiem. jak dugo staam, ale bol mnie
plecy, wic pewnie dugo. Pocig ze zgrzytem hamuje, serce
wali mi tak mocno, e trudno mi oddycha.Na chwil przed tym,
jak wyskakujemy, widz ktem oka, e Tobias obraca gow.
Zerkam w jego stron. W jego czarnych oczach wida
naleganie.

Uciekaj - cedzi przez zby.


Moja rodzina.
Znowu patrz prosto przed siebie i wyskakuj z pocigu, kiedy
nadchodzi moja kolej. Tobias idzie przede mn. Powinnam
skupi si na tyle jego gowy, ale ulice, ktrymi teraz maszeruj,
s znajome. Rzd Nieustraszonych przede mn przestaje
zaprzta mi uwag. Przechodz obok miejsca, do ktrego co
pl roku szlam z matk, eby wzi nowe ubrania dla rodziny;
przystanek autobusowy - tu kiedy co rano czekaam na autobus,
eby dojecha do szkoy; kawaek chodnika tak popkany, e
razem z Calebem bawilimy si na nim w abk, eby
przej.Wszystko teraz jest inne. Budynki s ciemne i puste.
Drogi wypenione onierzami Nieustraszonych krocz tym
samym rytmem, poza oficerami, ktrzy stoj co sto metrw.
Obserwuj, jak przechodzimy albo gromadz si w grupy, eby
co omwi. Wyglda na to, e nic si nie dzieje. Naprawd
przyszlimy tutaj na wojn?Przemierzyam p kilometra, zanim
uzyskaam odpowied.Zaczynam sysze trzaski. Nie mog si
rozejrze, eby sprawdzi, skd dochodz, ale im dalej id, tym
s goniejsze i ostrzejsze, wreszcie rozpoznaj: to wystrzay.
Zaciskam szczki. Musz i; musz gapi si przed
siebie.Daleko z przodu dostrzegam, jak onierka
Nieustraszonych popycha mczyzn w szarym ubraniu, eby
uklkn. Rozpoznaj tego czowieka - to czonek rady. Kobieta
wyjmuje pistolet z kabury i patrzc olepionymi oczami, strzela
w potylic czonka rady.onierka ma siwe pasmo wosw. To
Tori. Uginaj si pode mn kolana.Nie zatrzymuj si. Oczy mnie
piek. Nie zatrzymuj si.Przechodzimy obok Tori i zabitego
czowieka. Kiedy nastpuj mu na rk, omal nie wybucham
paczem.

onierze przede mn staj, ja te. Tkwi tak nieruchomo, jak


tylko mog. Chciaabym znale Jeanine, Erica i Maksa i
zastrzeli ich wszystkich. Rce mi si trzs, nie potrafi tego
opanowa. Szybko oddycham przez nos.Kolejny wystrza.
Ktem lewego oka widz, jak szary ksztat pada na chodnik.
Jeli bdzie tak dalej, zginie cay Altruizm.onierze
Nieustraszonych wykonuj niewypowiedziane rozkazy bez
wahania i bez pyta. Paru dorosych czonkw Altruizmu
zagnano do jednego z pobliskich budynkw wraz z dziemi.
Morze ubranych na czarno stranikw pilnuje drzwi. Nie widz
tylko przywdcw Altruizmu. Moe ju nie yj.onierze
Nieustraszonych stojcy przede mn jeden po drugim wystpuj,
eby wypenia takie czy inne zadania. Wkrtce przywdcy
zorientuj si, e nie wychwytuj sygnaw, ktre odbieraj
inni. Co wtedy? To czysty obd - grucha agodnie mski gos
po mojej prawej. Dugie, przetuszczone wosy i srebrny kolczyk
w uchu. Erie. Dga mnie w policzek palcem wskazujcym,
walcz z impulsem, eby odepchn jego rk.
Naprawd nas nie widz? Ani nie sysz? - pyta jaka kobieta.
Och, i widz, i sysz. Po prostu nie przetwarzaj normalnie
tego, co widz i sysz - wyjania Erie. - Rozkazy z naszych
komputerw trafiaj do transmiterw, ktre im wszczepilimy...
- Naciska miejsce po zastrzyku, eby je pokaza kobiecie.
Nie ruszaj si, mwi sobie. Nie ruszaj si, nie ruszaj, nie
ruszaj. ...wykonuj je bezbdnie - dodaje, odsuwa si o krok i
nachyla z umieszkiem do twarzy Tobiasa. - C to za
szczliwy widok. Legendarny Cztery. Nikt nie bdzie pamita,
e ja zajem drugie miejsce, co? Nikt mnie nie zapyta: jak

to byo trenowa z facetem, ktry mia tylko cztery koszmary? Wyciga pistolet i celuje w praw skro Tobiasa.Serce wali mi
tak mocno, e sysz je w czaszce. Nie moe strzeli; nie strzeli.
Erie przechyla gow, jak sdzisz, czy ktokolwiek zauway, e
dosta przypadkowy postrza? - zwraca si do swojej
towarzyszki.
No, dalej - odpowiada znudzonym gosem. Musi by przywdc
Nieustraszonych, skoro wydaje zgod Ericowi. - Teraz jest
nikim.
Niedobrze, Cztery, e nie przyje propozycji Mak- sa. C, tak
czy inaczej, dla ciebie niedobrze - syczy Erie i wprowadza
pocisk do komory.
Puca mi pon, nie oddychaam prawie minut. Ktem oka
widz, e Tobiasowi drga rka, ale moja ju jest na pistolecie.
Przyciskam luf do czoa Erica. Otwiera szeroko oczy, twarz mu
nieruchomieje i przez sekund wyglda jak jeszcze jeden picy
onierz Nieustraszonych.Mj palec zawisa nad
spustem. Zabierz pistolet od jego gowy - rozkazuj spokojnie.
Nie zastrzelisz mnie - odpowiada Erie.
Interesujca teoria - prycham. Ale nie mog go zamordowa; nie
mog. Zgrzytam zbami, opuszczam rk i strzelam Ericowi w
stop.
Krzyczy i obiema rkami apie si za nog. Tobias, kiedy nie ma
ju pistoletu wycelowanego w gow, wyciga wasny i celuje w
nog przyjacice Erica. Nie czekam, eby zobaczy, czy
dostaa. Chwytam Tobiasa za rk i puszczam si pdem.Jeli
uda nam si dobiec do uliczki, moemy znikn midzy
budynkami i ju nas nie znajd. Do pokonania jest dwiecie
metrw. Sysz za nami kroki, ale si nie ogldam. Tobias
ciska mi rk, cignie mnie naprzd, biegn szybciej, ni
kiedykolwiek mi si zdarzao. Potykam si za nim. Pada

wystrza. Bl jest ostry i niespodziewany, zaczyna si w


ramieniu i rozchodzi elektrycznymi palcami. Krzyk winie mi
w gardle, upadam, policzek drapie o chodnik. Podnosz gow,
Tobias klczy przy mnie. Uciekaj! - wrzeszcz.
Nie - odpowiada spokojnym i agodnym gosem.
W par sekund s przy nas. Tobias pomaga mi wsta, podpiera
mnie. Bl sprawia, e nie mog si skoncentrowa. onierze
Nieustraszonych otaczaj nas i mierz do nas. Niezgodni
buntownicy - chrypi Erie, stojc na jednej nodze. Twarz ma
chorobliwie bia. - Rzucie bro.

Rozdzia 34
Opieram si ciko o Tobiasa. Lufa pistoletu przycinita do
moich plecw popdza mnie naprzd, przez drzwi frontowe
budynku Altruistw - zwykego pitrowego, szarego gmachu.
Krew tryska na mj bok. Nie boj si tego, co nadchodzi; za
bardzo mnie boli, ebym o tym mylaa.Kto pistoletem
popycha mnie do drzwi pilnowanych przez dwch onierzy
Razem z Tobiasem wchodzimy do prostego biura, w ktrym s
tylko biurko, komputer i dwa puste krzesa. Za biurkiem, z
telefonem przy uchu, siedzi Jeanine. C, odelijcie wic
niektrych z powrotem do pocigu - mwi. - Musi by dobrze
pilnowany, to najwaniejsze. Nie mog rozmawia, musz
koczy. - Zatrzaskuje telefon i wpatruje si we mnie szarymi
oczami. Kojarz mi si ze stopion stal.
Niezgodni buntownicy - odzywa si jeden z Nieustraszonych.
Musi by przywdc, a moe rekrutem, ktrego pominito przy
symulacji.

Tak, widz. - Jeanine zdejmuje okulary, skada je i kadzie na


blacie. Prawdopodobnie nosi je z prnoci, a nie z potrzeby, bo
myli, e dziki nim bdzie wygldaa na mdrzejsz. Tak
mwi mj ojciec. - Ty. - Wskazuje na mnie. - Tak jak si
spodziewaam. Wszystkie problemy z wynikami twojego testu
przynalenoci wydaway mi si podejrzane od samego
pocztku. Ale ty... - Krci gow, przenoszc wzrok na Tobiasa.
- Ty, Tobiasie... a moe powinnam ci nazywa Cztery?...
wymkne mi si - dodaje cicho. - Wszystko, co ciebie
dotyczyo, zostao sprawdzone: wyniki testu, symulacje
nowicjatu, kady szczeg. A mimo to jeste tutaj. - Skada rce
i opiera na nich podbrdek. - Moe mi wytumaczysz, jak to si
stao?
To ty jeste geniuszem - odpowiada chodno. - Dlaczego ty mi
nie wyjanisz?
Jeanine wygina usta w umiech. Wedug mojej teorii tak
naprawd naleysz do Altruizmu. Twoja Niezgodno jest
sabsza. - Umiecha si szerzej. Jakby co j rozbawio.
Zgrzytam zbami, myl o tym, eby rzuci si za biurko i j
udusi. Pewnie bym to zrobia, gdybym nie miaa kuli w
ramieniu. Sia twojej dedukcji jest oszaamiajca - wypluwa z
siebie Tobias. - Uwaaj mnie za olnionego.
Patrz na niego z boku. Prawie zapomniaam o tej jego stronie
osobowoci - prdzej wybuchnie, ni pooy si i umrze. A
teraz, skoro twoja inteligencja zostaa zweryfikowana, moesz
nas zabi. - Tobias zamyka oczy. - W kocu zostao ci jeszcze
wielu przywdcw Altruizmu do wymordowania.
Jeli komentarze Tobiasa robi wraenie na Jeanine, to nie daje
tego po sobie pozna. Nadal si umiecha, wstaje jednym
ruchem. Niebieska sukienka okrywa j od ramion

po kolana, uwydatniajc porodku lekki brzuszek. Pokj wiruje,


kiedy prbuj skupi si na jej twarzy, osuwam si na Tobiasa,
eby mnie podpar. Obejmuje mnie i przytrzymuje w pasie. Nie
bd mieszny. Nie ma popiechu - mwi Jeanine swobodnym
tonem. - Oboje znalelicie si tutaj w niezwykle istotnym celu.
Widzisz, bardzo si zdziwiam, e Niezgodni s uodpornieni na
serum, ktre opracowaam, wic staram si je poprawi.
Sdziam, e mi si udao z ostatni seri, ale jak wiecie,
myliam si. Na szczcie mam ju nastpn do przetestowania.
Co ci powstrzymuje? -1 ona, i przywdcy Nieustraszonych bez
problemu zabijali Niezgodnych w przeszoci. Dlaczego teraz
miaoby by inaczej?
Jeanine umiecha si do mnie. Pewne pytanie drczy mnie.
odkd zaczam projekt z Nieustraszonymi. A oto ono. Odsuwa si w bok od biurka, przeciga palcem po blacie. Dlaczego wikszo Niezgodnych pochodzi wanie z
Altruizmu, z tych bogobojnych zer o sabym charakterze, a nie z
innych frakcji?
Nie wiedziaam, e Niezgodni to gwnie czonkowie
Altruizmu, i nie mam pojcia, dlaczego tak jest. I pewnie nie
bd ya na tyle dugo, eby si dowiedzie. Saby charakter drwi Tobias. - eby manipulowa symulacj, potrzeba silnej
woli, ostatnio to sprawdzaem. Saba wola to wadza nad
umysami onierzy, bo za trudno samemu wywiczy wasn
armi.
Nie jestem idiotk - prycha Jeanine. - Grupa inteligentw to nie
armia. Zmczya nas dominacja bandy zadufanych w sobie
durniw, ktrzy odrzucaj bogactwo i postp, ale nie moglimy
tego zmieni na wasn rk. A przywdcy Nieustraszonych s
a nazbyt szczliwi, e mog wywiadczy mi przysug, kiedy
zagwarantowaam im miejsce w naszym nowym, ulepszonym

rzdzie. Ulepszonym - parska Tobias.


Owszem - przytakuje Jeanine. - Ulepszonym, pracujcym dla
wiata, w ktrym ludzie bd yli w dostatku, wygodzie i
dobrobycie.
Na czyj koszt? - pytam, gos mam niewyrany i spowolniony. Bogactwo... nie przychodzi znikd.
Obecnie bezfrakcyjni uszczuplaj nasze zasoby - odpowiada
Jeanine. - Tak jak Altruizm. Jestem pewna, e ldedy resztki
twojej starej frakcji zostan wczone do armii Nieustraszonych.
Prawo zacznie z nami wsppracowa i w kocu zrobimy
porzdek.
Wczeni do armii Nieustraszonych. Wiem, co to znaczy - ich
te zamierza kontrolowa. Chce, eby wszyscy stali si ulegli i
eby byo atwo nimi rzdzi. Zrobicie porzdek - powtarza
gorzko Tobias. Podnosi gos. - Mylisz si. Zginiesz, zanim
skoczy si dzie, ty... Przede wszystkim, gdyby potrafi
kontrolowa swj temperament - wcina si ostro Jeanine w
sowa Tobiasa - moe nie znalazby si w takiej sytuacji.
Jestem w takiej sytuacji, bo ty mnie w ni wpakowaa. W
chwili, kiedy zorganizowaa napa na niewinnych ludzi.
Niewinnych ludzi. - Jeanine si mieje. - Zabawne, e ty to
mwisz. Spodziewaam si, e syn Marcusa rozumie, e nie
wszyscy ci ludzie s niewinni. - Przysiada na skraju biurka,
sukienka podjeda jej nad kolana poprzecinane ladami
rozstpw. - Mgby uczciwie przyzna, e nie byby
szczliwy, gdyby si dowiedzia, e twj ojciec zosta zabity
podczas ataku? Nie - cedzi Tobias przez zacinite zby. - Ale
przynajmniej jego zo nie polega na manipulowaniu ca frakcj
i systematycznym mordowaniu kadego z naszych przywdcw
politycznych. Przez kilka sekund patrz na siebie, wystarczajco
dugo, ebym caa si spia. Potem Jeanine odchrzkuje.

Co chciaam powiedzie, to e wkrtce stan si


odpowiedzialna za utrzymanie porzdku wrd dziesitkw
Altruistw i ich dzieci, a to nie wry mi niczego dobrego, bo
wielu z nich moe by Niezgodnymi, ktrych nie da si
kontrolowa dziki symulacji. - Wstaje, przechodzi kilka
krokw w lewo, rce trzyma zczone przed sob. Paznokcie,
tak jak i ja, ma poobgryzane do skry. - Dlatego musz
wynale jak now form symulacji, na ktr bd podatni.
Okazao si konieczne, abym ponownie przeanalizowaa
dokadnie wasne zaoenia. I do tego potrzebuj was. - Robi
kilka krokw w prawo. - To fakt, masz siln wol. Nie mog jej
kontrolowa. Ale jest par rzeczy, nad ktrymi potrafi
zawadn. - Zatrzymuje si i zwraca twarz do nas.
Opieram si skroni o rami Tobiasa. Krew spywa mi po
plecach. Bl przez ostatnich kilka minut by nieprzerwany,
zaczam si do niego przyzwyczaja, tak jak czowiek, ktry
przyzwyczaja si do rwnego ryku syreny.Jeanine skada donie.
W jej oczach nie dostrzegam zoliwej satysfakcji ani ladu
sadyzmu, ktrego si spodziewaam. Jest bardziej maszyn ni
maniaczk. Widzi problemy i znajduje rozwizania na
podstawie zgromadzonych danych. Altruizm sta na drodze jej
dzy wadzy, wic znalaza sposb, eby wyeliminowa t
frakcj. Nie miaa armii, wic znalaza j u Nieustraszonych.
Zdawaa sobie spraw, e bdzie musiaa kontrolowa wielkie
grupy ludzi, eby zapewni sobie bezpieczestwo i wpada na
pomys, jak to zrobi. Opracowaa serum z transmiterami.
Niezgodno to tylko kolejny problem, z ktrym musi si
upora, i wanie dlatego jest taka przeraajca - dziki swojej
wiedzy znajdzie kade rozwizanie, nawet problemu naszego
istnienia. Umiem kontrolowa to, co syszycie i widzicie cignie. - Wic wynalazam nowe serum. Skoryguje otoczenie,

eby manipulowa wasz wol. Ci. ktrzy nie chc uzna


naszego przywdztwa, musz by cile
monitorowani.Monitorowani... albo pozbawieni woli. Co za dar
dobierania sw. Tobiasie, bdziesz pierwszym obiektem
dowiadcze. Jednak Beatrice... - Umiecha si. - Jeste zbyt
ciko ranna, ebym miaa z ciebie poytek, a zatem twoja
egzekucja odbdzie si po tym spotkaniu.
Prbuj ukry dygotanie, ktre mnie ogarnia na sowo
egzekucja, rami potwornie mnie boli, podnosz wzrok na
Tobiasa. Trudno mi powstrzyma Izy, kiedy widz strach w jego
wielkich, ciemnych oczach. Nie. - Tobiasowi dry gos, ale
twarz ma nieruchom, kiedy krci gow. - Wol umrze.
Obawiam si, e w tej kwestii nie masz wielkiego wyboru odpowiada Jeanine lekkim tonem.
Tobias niezdarnie bierze w rce moj twarz i cauje mnie, nacisk
jego warg rozchyla moje. Zapominam o blu i strachu przed
zbliajc si mierci i przez chwil ciesz si, e pami tego
pocaunku bdzie wiea w moim umyle, kiedy nadejdzie
koniec.Potem puszcza mnie i musz oprze si o cian. Bez
ostrzeenia, poza napiciem mini. Tobias rzuca si przez
biurko i chwyta Jeanine za gardo. Stranicy Nieustraszonych
przy drzwiach przyskakuj do niego z pistoletami w pogotowiu.
Krzycz.Potrzeba dwch Nieustraszonych, eby odcign
Tobiasa od Jeanine i powali go na ziemi. Jeden z onierzy
przytrzymuje go, kolanem przyciska mu plecy, a rkami gow,
wgniatajc mu twarz w dywan. Skacz na nich, ale inny stranik
uderza mnie w rami i przygwada do ciany. Osabam od
upywu krwi i jestem za maa.Jeanine trzyma si biurka,
charkocze i z trudem chwyta powietrze. Pociera si po gardle,
jaskrawoczerwonym

od palcw Tobiasa. Ile by w niej byio z maszyny, nadal jest


czowiekiem; w oczach ma Izy, kiedy wyjmuje z szuflady
pudeko i je otwiera. W rodku ley strzykawka i iga.Nadal
ciko sapic, niesie to w stron Tobiasa, ten zgrzyta zbami i
rbie jednego z Nieustraszonych okciem w twarz. Stranik wali
go uchwytem pistoletu w bok gowy, a Jeanine wbija ig w
szyj. Tobias robi si bezwadny. Podniecie go - chrypi
Jeanine.
Stranik si podnosi. Tobias te. Nie przypomina lunatycznego
onierza Nieustraszonych; oczy ma ywe. Rozglda si przez
par sekund, jakby zaskoczony tym, co widzi. Tobias! - woam.
- Tobias!
On ci nie zna - wyjania Jeanine.
Tobias patrzy za siebie. Mruy oczy i szybko zaczyna i w
moj stron. Zanim stranicy zdaj go powstrzyma, apie
mnie za szyj i ciska mi tchawic koniuszkami palcw.
Krztusz si, twarz mam gorc od krwi. Symulacja nim
manipuluje - mwi Jeanine. Ledwie j sysz, tak gono bije mi
serce. - Zmiana tego, co widzi, powoduje, e myli wroga z
przyjacielem. Jeden ze stranikw odciga ode mnie Tobiasa.
Chwytam powietrze, drc, wpuszczam je do puc.Nie ma go.
Kontrolowany przez symulacj zacznie teraz mordowa ludzi,
ktrych jeszcze niecae trzy minuty temu nazywa niewinnymi.
Gdyby Jeanine zabia go, byoby to mniej bolesne. Zaleta tej
wersji symulacji - cignie, a oczy jej byszcz - polega na tym,
e osobnik moe dziaa niezalenie i dziki temu jest znacznie
bardziej wydajny ni bezm- zgi onierz. - Patrzy na
stranikw, ktrzy powstrzymuj Tobiasa, on szarpie si z nimi,
minie ma napite, oczy skierowane na mnie; widzi mnie, ale
nie tak, jak zazwyczaj widzia. - Wysa go do pokoju
kontrolnego. Potrzebujemy tam wraliwej istoty, eby wszystko

monitorowa. Poza tym, o ile wiem, ju tam pracowa. - Jeanine


skada donie przed sob. - A j zabra do pokoju B 13. - Macha
rk, eby si mnie pozby. To machnicie rki to moja
egzekucja, ale dla niej to tylko skrelenie punktu z listy zada,
jedyny logiczny ruch na tej ciece, na ktr wesza. Przyglda
mi si bez emocji, kiedy dwaj onierze Nieustraszonych
wycigaj mnie z pokoju.Wlok mnie korytarzem. W rodku
czuj si odrtwiaa. ale na zewntrz krzycz, szarpi si si
woli. Gryz w rk Nieustraszonego, tego po prawej, i
umiecham si, kiedy czuj krew.

Rozdzia 35
Budz si w ciemnociach, wepchnita w twardy kt. Podoga
jest gadka i zimna. Dotykam pulsujcej gowy i jaki pyn
spywa mi po koniuszkach palcw. Czerwony - krew. Kiedy
opuszczam rk. wal okciem w cian. Gdzie jestem?Nade
mn mruga wiato. Sabo wieci niebieska arwka. Wok
widz ciany zbiornika i swoje przymione odbicie
naprzeciwko. Mae pomieszczenie z betonowymi cianami bez
okien. Pusto. Hm, prawie - do jednej z betonowych cian jest
przymocowana maa kamera wideo.Obok stp dostrzegam
nieduy otwr. Do niego podczono rur, a do rury stojcy w
kcie wielki zbiornik.Drenie zaczyna si od koniuszkw
palcw i rozprzestrzenia na ramiona. Wkrtce dry cae moje
ciao.Trazem to nie symulacja.Prawe rami mam zdrtwiae.
Kiedy odpycham si, eby wsta, tam gdzie siedziaam, zostaje
kaua krwi. Nie wolno mi wpa w panik. Opieram si o
cian, oddycham.

Najgorsze, co mi si teraz moe zdarzy, to e uton w tym


zbiorniku. Przyciskam czoo do szkia i si miej. miech
zamienia si w ikanie.Nie poddam si, niech ten kto, kto patrzy
na mnie przez kamer, widzi, e jestem odwana. Ale czasem to
nie podjcie walki wiadczy o odwadze, ale stawienie czoa
nieuchronnej mierci. Szlocham z gow przy szkle. Nie boj si
mierci, ale chc umrze inaczej, nie tak.Lepiej krzycze, ni
paka, wic wrzeszcz z caych si i wal pit w cian za
mn. Stopa si odbija, znowu kopi, tak mocno, e boli mnie
pita. Kopi bez przerwy, potem odsuwam si i rzucam si
lewym ramieniem na cian. Uderzenie sprawia, e rana na
prawym ramieniu pali, jakby kto wetkn w ni gorcy
pogrzebacz.Woda tryska z dna zbiornika.Kamera wideo
oznacza, e mnie obserwuj - nie, raczej przeprowadzaj
badania tak. jak to robi Erudyci. eby zobaczy, czy moje
reakcje w wiecie rzeczywistym odpowiadaj reakcjom w
symulacji. eby udowodni, e jestem tchrzem.Rozluniam
pici i opuszczam ramiona. Nie jestem tchrzem. Podnosz
gow i patrz w szklane oko naprzeciwko mnie. Jeli
skoncentruj si na oddychaniu, zapomn, e mam umrze.
Gapi si w kamer, a moje pole widzenia zawa si i widz
tylko j. Woda siga mi do kostek, potem do ydek, do bioder.
Wznosi si ponad koniuszki palcw. Robi wdech; robi
wydech. Woda jest mikka jak jedwab.Wdech. Woda wyczyci
moje rany. Wydech. Matka zanurzya mnie w wodzie, kiedy
byam niemowlakiem, eby odda mnie Bogu. Ju od dawna nie
mylaam o Bogu, ale teraz o Nim myl. To naturalna rzecz.
Ciesz si, e strzeliam Ericowi w stop, a nie w gow.Moje
ciao unosi si razem z wod. Nie macham nogami, eby si
utrzyma na powierzchni. Wydmuchuj powietrze

z puc i opadam na dno. Woda przytpia mi such. Czuj jej ruch


na twarzy. Rozwaam, eby zaczerpn wody do puc i szybciej
umrze, ale nie potrafi si do tego zmusi. Wydycham baki z
ust.Odpr si. Zamykam oczy. Puca mi pon.Pozwalam, eby
rce uniosy mi si do szczytu zbiornika. Pozwalam, eby woda
obja mnie swoimi jedwabnymi ramionami.Dawno, dawno
temu ojciec trzyma mnie nad gow i miaam wraenie, e lec.
Przypominam sobie, jakie byo powietrze opywajce moje
ciao, i si nie boj.Przede mn staje ciemna posta. Musz by
bliska mierci, skoro mam zwidy. Bl przeszywa mi puca.
Duszenie boli. Do przyciska si do szka przede mn, przez
chwil patrz przez wod, wydaje mi si, e widz rozmazan
twarz swojej matki.Sysz huk i szko si roztrzaskuje. Woda
wybija dziur blisko szczytu zbiornika, szyba pka na p.
Odwracam si i sia wody wyrzuca moje ciao na posadzk.
Chwytam powietrze, poykam wod razem z tlenem, kaszl i
znowu api oddech. Czyje rce otaczaj moje ciao. Sysz jej
gos. Beatrice, Beatrice, musimy ucieka.
Zakada moje rce na swoje ramiona i mnie podnosi. Ubrana jest
jak moja matka i wyglda jak moja matka, ale trzyma pistolet, a
stanowczy wyraz jej oczu wydaje mi si obcy. Potykam si, idc
obok niej przez wod, po stuczonym szkle, do otwartych drzwi.
Za progiem le martwi stranicy z Nieustraszonych.lizgam si
na kafelkach, kiedy podamy korytarzem tak szybko, jak tylko
pozwalaj na to moje nogi. Skrcamy za rg. Matka strzela do
dwch stranikw przy drzwiach na kocu. Kule trafiaj ich w
gowy, obaj wal si na podog. Matka przyciska mnie do
ciany i zdejmuje szary akiet.

Ma na sobie koszul bez rkaww. Kiedy podnosi rami, widz


kawaek tatuau pod jej pach. Nic dziwnego, e nigdy si przy
mnie nie przebieraa. Mamo - odzywam si napitym gosem. Bya Nieustraszon.
Tak - odpowiada z umiechem. Z akietu robi temblak na moj
rk, zawizuje mi rkawy wok szyi. - I bardzo mi si to
dzisiaj przydao. Ojciec, Caleb i paru innych ukrywaj si w
piwnicy na skrzyowaniu Pnocnej i Fairficld. Trzeba ich
zabra.
Przygldam si jej. Przez szesnacie lat dwa razy dziennie
siadywaam obok niej przy kuchennym stole i nigdy nie
przyszo mi na myl, e moga by kimkolwiek innym ni Altruistk z urodzenia. Waciwie to jak dobrze znaam
matk? Bdzie czas na pytania - mwi. Podnosi koszul i zza
paska spodni wyciga pistolet. Podaje go mi. Potem dotyka
mojego policzka. - Teraz musimy i.
Biegnie na koniec korytarza, ja za ni.Jestemy w piwnicy
kwatery gwnej Altruizmu.Matka pracowaa tu. odkd
pamitam, wic nie dziwi si, e bez problemw wyprowadza
mnie ciemnymi korytarzami w gr zatchej klatki schodowej
na wiato dnia. Skd wiedziaa, jak mnie znale?
Obserwowaam pocigi, odkd zacz si atak - odpowiada.
zerkajc na mnie przez rami. - Nie wiedziaam, co zrobi,
kiedy ci znajd. Cay czas jednak chciaam ci uratowa.
Mam cinite gardo Ale ja ci zdradziam. Opuciam.
Jeste moj crk. Nie obchodz mnie frakcje. - Krci gow, Patrz, do czego nas doprowadziy. Ludzie jako cao na dugo
nie mog by dobrzy, zo znw si podkrada i nas zatruwa. Zatrzymuje si przy skrzyowaniu cieki z drog.

Wiem, e to nie czas na rozmow. Ale musz zada to


pytanie. Mamo, skd wiesz o Niezgodnoci? Co to jest?
Dlaczego...
Otwiera magazynek i zaglda do rodka. Patrzy, ile jej zostao
kul. Potem wyjmuje kilka z kieszeni i przeadowuje bro.
Rozpoznaj jej min - miaa identyczn wtedy, kiedy nawlekaa
nitk na ig. Wiem, bo sama taka jestem. - Wpycha kul na
miejsce. - Nic mi nie grozio tylko dlatego, e moja matka bya
przywdczyni Nieustraszonych. W Dzie Wyboru powiedziaa
mi, ebym opucia frakcj i znalaza sobie bezpieczniejsz.
Wybraam Altruizm. - Chowa zapasow kul do kieszeni i si
prostuje. - Ae ja chciaam, eby samodzielnie dokonaa
wyboru.
Nie rozumiem, dlaczego stanowimy takie zagroenie dla
przywdcw.
Kada frakcja urabia swoich czonkw tak, eby myleli i
dziaali w okrelony sposb. 1 wikszo ludzi tak robi.
Nietrudno si im tego nauczy, znale wzorzec mylenia, ktry
si sprawdza, i tak postpowa dalej. - Dotyka mojego
zdrowego ramienia i si umiecha. - Ae umysy Niezgodnych
dziaaj w kilkudziesiciu rnych kierunkach. Nie mona nas
ograniczy do jednego sposobu mylenia, i to przeraa
przywdcw. Trac nad nami kontrol. Wiedz, e bez wzgldu
na to, co zrobi, zawsze bdziemy sprawia problemy.
Czuj si, jakby kto napeni mi puca wieym powietrzem.
Nie jestem z Altruizmu. Nie jestem z Nieustraszonych.Jestem
Niezgodna.I nie mona mnie kontrolowa. Wanie id. - Matka
patrzy za rg.
Wychylam si przez jej rami i dostrzegam paru
Nieustraszonych z pistoletami. Rwnym krokiem zmierzaj

w nasz stron. Matka si oglda. Daleko za nami inna grupa


Nieustraszonych biegnie ku nam alej, poruszaj si w jednym
rytmie.Matka chwyta mnie za rce i zaglda mi w oczy. Widz,
jak poruszaj si jej dugie rzsy, kiedy mruga. auj, e w
mojej maej, zwyczajnej twarzy nie ma nic z jej rysw. Ale
przynajmniej odziedziczyam co z jej mzgu. Pd do ojca i
brata. Alejk na prawo do piwnicy. Zapukaj dwa razy, potem
trzy razy, potem sze. - Bierze w donie moje policzki. Rce ma
chodne, donie chropawe. -Ja ich odcign. Musisz biec z
caych si.
Nie. - Krc gow. - Nigdzie si nie rusz bez ciebie.
Umiecha si. Bd dzielna, Beatrice. Kocham ci.
Czuj jej usta na moim czole, a potem wybiega na rodek ulicy.
Pistolet trzyma nad gow i trzy razy strzela w powietrze.
Nieustraszeni przyspieszaj.Gnam przez ulic do alejki. Zerkam
za siebie, czy ktry z Nieustraszonych nie biegnie za mn. Ale
matka strzela w tum stranikw i s zbyt skoncentrowani na
niej, eby mnie zauway.Gwatownie odwracam gow, kiedy
sysz, e odpowiadaj ogniem. Spowalniam, staj.Matka
sztywnieje, garbi si. Krew pynie z rany w jej brzuchu, barwic
koszul szkaratem. Plama krwi rozchodzi si po jej plecach.
Mrugam i jaskrawa czerwono zalewa wntrze moich powiek.
Znowu mrugam i widz jej umiech, kiedy zawizuje mi wosy
tasiemk.Pada najpierw na kolana, rce bezwadnie wisz jej u
bokw, potem na chodnik. Ley zwinita na boku jak szmaciana
lalka. Nie rusza si, nie oddycha.Przytykam rk do ust i
krzycz w do. Policzki mam gorce i mokre od ez. Nie
pamitam, kiedy zaczam paka. Moja krew krzyczy, e
naley do niej, prbuje wrci

do matki, ale kiedy biegn, rozbrzmiewaj mi w gowie jej


sowa. Kae mi by dzielna.Bl dga mnie ostro i wszystko,- z
czego si skadam, zawala si, w tym momencie rozpada si
cay mj wiat. Chodnik drapie mnie w kolana. Jeli si poo,
bdzie po wszystkim. Moe Erie mia racj i mier to jak
odkrywanie nieznanego, niepewnego miejsca.Czuj, jak Tobias
gadzi mnie po wosach przed pierwsz symulacj. Sysz, jak
mi mwi, ebym bya dzielna. Sysz matk, jak mwi, ebym
bya dzielna.onierze Nieustraszonych skrcaj, jakby
prowadzi ich jeden umys. Jako udaje mi si wsta, zrywam si
do biegu.Jestem dzielna.

Rozdzia 36
onierze Nieustraszonych cigaj mnie. Biegn jak jeden m,
ich kroki odbijaj si echem w uliczce. Jeden z nich strzela,
nurkuj, zdzieram sobie rce o ziemi. Pocisk uderza w ceglan
cian po mojej prawej i kawaki cegy rozpryskuj si na
wszystkie strony. Rzucam si za rg i wprowadzam kul do
komory pistoletu.Zabili mi matk. Celuj w uliczk i puszczam
seri na olep. To nie byli wanie ci, ale to bez znaczenia - nie
moe mie znaczenia, a w tej chwili, jak sama mier, nie moe
by prawdziwe.Teraz odgos krokw tylko jednej osoby.
Trzymam pistolet oburcz, stoj na kocu uliczki i celuj w
onierza Nieustraszonych. Palec naciska spust, ale za sabo,
eby bro wystrzelia. Czowiek, ktry zmierza w moj stron,
nie jest mczyzn, to chopak. Rozczochrany, ze zmarszczk
midzy brwiami.

Will. Ma martwe oczy, nie myli, ale to nadal Will. Zatrzymuje


si, patrzy na mnie. Stopy wbite w ziemi, pistolet uniesiony. W
uamku sekundy widz jego palec na spucie i sysz, jak kula
wlizguje si do komory. Strzelam. Mocno zamykam oczy. Nie
mog oddycha.Kula trafia go w gow. Wiem, bo tam
mierzyam.Odwracam si, nadal z zamknitymi oczami, i
kulejc, skrcam w alej. North i Fairfield. Musz popatrze na
tablice z nazwami, eby zorientowa si, gdzie jestem, ale nie
mog czyta; wzrok mam zamglony. Mrugam kilka razy. Stoj
zaledwie kilka metrw od budynku, gdzie znajduje si ocalaa
reszta mojej rodziny.Klkam przy drzwiach. Tobias
powiedziaby, e to gupie robi tyle zamieszania. Haas moe
przycign onierzy Nieustraszonych.Przyciskam czoo do
ciany i krzycz. Po kilku sekundach przykrywam usta rk,
eby stumi dwik, i znw krzycz. Krzyk przechodzi w
kanie. Pistolet pada ze stukotem na ziemi. Cigle widz
Willa.Umiecha si w moich wspomnieniach. Podwinita
warga. Proste zby. wiato w oczach. mieje si, drani si;
jest bardziej ywy w pamici, ni ja jestem w prawdziwym
wiecie. Wiedziaam - on albo ja. Wybraam siebie. Ale te
czuj si martwa.Wal w drzwi - dwa razy, trzy razy, potem
sze, tak jak kazaa matka.Wycieram zy z twarzy. Po raz
pierwszy zobacz ojca, odkd go opuciam, i nie chc, eby
mnie widzia zaaman i szlochajc.Drzwi otwieraj si, stoi w
nich Caleb. Jego widok szokuje mnie. Patrzy na mnie przez
kilka sekund i rzuca si na mnie, bierze w objcia. Jego do
naciska ran, ktr mam na barku. Zagryzam warg, eby
powstrzyma si

od krzyku, ale i tak jcz, a Caleb odrywa si szybko ode


mnie. Beatrice. O Boe, postrzelili ci?
Wejdmy - mamrocz sabym gosem.
Przeciga palcem pod oczami, cierajc wilgo. Drzwizamykaj
si za nami.Pomieszczenie jest sabo owietlone, ale widz
znajome twarze, dawnych ssiadw, kolegw z klasy,
wsppracownikw ojca. Ojciec wpatruje si we mnie, jakby mi
wyrosa druga gowa. Marcus. Robi mi si niedobrze.
Tobias...Nie. Nie bd o nim myle. Jak si dowiedziaa, gdzie
jestemy? - pyta Caleb. - Mama ci znalaza?
Przytakuj. O mamie te nie chc myle. Moje rami - sycz.
Teraz, kiedy nic mi nie grozi, adrenalina, ktra mnie napdzaa,
znika i bl jest coraz wikszy. Opadam na kolana. Woda kapie z
mojego ubrania na betonow podog. Narasta we mnie szloch,
za wszelk cen pragnie si uwolni, dawi go.Kobieta o
imieniu Tessa, ktra mieszkaa przy naszej ulicy, rozwija
siennik. Bya on czonka rady, ale jego tutaj nie widz.
Prawdopodobnie nie yje.Kto inny przestawia lamp z kta w
drugi kt, ebymy mieli wiato. Caleb wyjmuje zestaw
pierwszej pomocy, a Susan przynosi mi butelk wody. Nie ma
lepszego miejsca dla czowieka potrzebujcego pomocy ni
pokj peen czonkw Altruizmu. Spogldam na brata. Znowu
jest ubrany na szaro. Spotkanie z nim na terenach Erudytw
wydaje si teraz snem.Ojciec podchodzi do mnie, kadzie moj
rk na swoje barki i pomaga mi przej.
Dlaczego jeste
mokra? - pyta Caeb.
Prbowali mnie utopi. Skd si tu wzie?

Zrobiem to, o co prosia... o co prosia mama. Zajem si


serum do symulacji i odkryem, e Jeanine pracowaa nad
stworzeniem dugodystansowych transmiterw, eby ich sygna
siga dalej, a to doprowadzio mnie do informacji o Erudytach i
Nieustraszonych... Tak czy inaczej, zrezygnowaem z nowicjatu,
kiedy zrozumiaem, co si dzieje. Ostrzegbym ci, ale byo za
pno. Teraz jestem bezfrakcyjny.
Nie - mwi powanie ojciec. - Jeste z nami.
Klkam na sienniku, a Caleb lekarskimi noyczkamirozcina mi
koszul na barku. Zrywa kawaek materiau i odsania pierwszy
tatua Altruizmu na prawym ramieniu i drugi - trzy ptaki na
obojczyku. Razem z ojcem patrz na oba tatuae zafascynowani
i wstrznici, ale nie komentuj.Le na brzuchu. Caleb ciska
mnie za rk, kiedy ojciec wyjmuje rodek
antyseptyczny. Wydubywae ju z kogo kul? - pytam i
miej si roztrzsionym gosem.
Zdziwioby ci, co umiem robi - odpowiada ojciec.
Wiele rzeczy dotyczcych ojca mogoby mnie zdziwi.Myl o
tatuau mamy i przygryzam warg. Bdzie bole - ostrzega.
Nie widz, jak n wchodzi we mnie, ale go czuj. Bl rozpywa
si po ciele, krzycz przez zacinite zby, miad do brata.
Ponad wrzaskiem sysz, jak ojciec prosi, ebym rozlunia
plecy. zy spywaj mi z kcikw oczu, ale robi, co kae.
Znowu zaczyna mnie bole, czuj, jak n porusza si pod
skr. Wyj cay czas. Mam - oznajmia ojciec. Z brzkiem rzuca
co na ziemi.
Caleb patrzy na niego, potem na mnie i wybucha miechem. Tak
dawno nie syszaam, jak si mieje, e zaczynam paka.

Co w tym zabawnego? - pytam, pocigajc nosem.


Nigdy nie mylaem, e si znowu spotkamy - mwi Caleb.
Ojciec czym zimnym oczyszcza skr wok rany. Czas na
szycie - informuje.
Kiwam gow. Nawleka nitk na ig, jak to robi tysice
razy. Jeden... dwa... trzy - liczy.
Zaciskam zby i tym razem jestem cicho. Ze wszystkich
rodzajw blu. ktry dzisiaj wycierpiaam - postrzelenie,
topienie prawie do skutku, wyjmowanie kuli. bl znalezienia i
utraty matki i Tobiasa - ten najatwiej znie.Ojciec skoczy
zszywa ran, zawizuje nitk i kadzie banda na szew. Caleb
pomaga mi usi, rozdziela brzegi swoich dwch koszul, ciga
przez gow t z dugimi rkawami i daje mi j.Ojciec ostronie
wsuwa moj rk do rkawa, a reszt koszuli nacigam przez
gow. Jest workowata, pachnie wieoci, jak Caleb. No wic
- odzywa si cicho ojciec. - Gdzie matka?
Odesza - odpowiadam. - Uratowaa mnie.
Caleb zamyka oczy i gboko oddycha.Ojciec przez chwil
wyglda na zbolaego, ale bierze si w gar, odwraca
byszczce oczy i kiwa gow. To dobrze - mwi przez
zacinite gardo. - Dobra mier.
Jeli teraz wszystko opowiem, zaami si, a na to nie mog
sobie pozwoli. Wic tylko kiwam gow.Erie nazwa
samobjstwo Ala aktem odwagi. Myli si. mier mojej matki
to akt odwagi. Pamitam, jaka bya agodna, jaka
zdeterminowana. I nie chodzi tylko o to, e zgina za mnie; ale
zrobia to spontanicznie, bez wahania i pewnie przez myl jej
nie przeszo, eby postpi inaczej.

Ojciec dwiga mnie z podogi. Czas zapozna si z pozostaymi


ludmi w pomieszczeniu. Matka mwia, eby ich uratowa.
Dlatego i dlatego, e jestem Nieustraszona, mam obowizek
przej dowodzenie. Nie wiem, jak udwign ten ciar.Marcus
wstaje. Kiedy go widz, wraca pami sceny, kiedy smagn
mnie w rami paskiem. Pier mi si ciska. Tylko tutaj
jestemy od dawna bezpieczni - zaczyna w kocu. - Musimy
wyj z miasta. Najlepiej pj na tereny Serdecznoci i modli
si, eby przyjli nas do siebie. Beatrice, czy wiesz co o
strategii Nieustraszonych? Czy w nocy przerw walk?
To nie jest strategia Nieustraszonych - poprawiam. - Wszystko
zostao zorganizowane przez Erudytw. I nie musz wydawa
rozkazw.
Nie wydaj rozkazw... Co to znaczy? - dopytuje si ojciec.
Dziewidziesit procent Nieustraszonych to teraz lunatycy wyjaniam. - S w symulacji i nie wiedz, co robi. Jedyny
powd, e nie jestem taka jak oni, to.- Waham si, jakiego sowa
uy. - Kontrola umysw na mnie nie dziaa.
Kontrola umysw? Wic nie s wiadomi tego, e wanie
zabijaj ludzi? - Ojciec wytrzeszcza oczy.
Nie.
To... koszmarne. - Marcus krci gow. Jego wspczujcy ton
brzmi dla mnie sztucznie. - Jak si otrzsn i zdadz sobie
spraw, co zrobili...
W pomieszczeniu zapada cisza, prawdopodobnie wszyscy z
Altruizmu wyobraaj si na miejscu onierzy
Nieustraszonych. I wtedy co przychodzi mi do gowy. Musimy
ich obudzi.
Co? - pyta Marcus.
Jeli obudzimy Nieustraszonych, to pewnie si zbuntuj, kiedy
zrozumiej, co si dzieje - tumacz. - Erudyci

nie bd mieli armii. Altruizm przestanie umiera. To si


skoczy. To nie takie proste. - Ojciec krci gow. - Nawet bez
pomocy Nieustraszonych Erudyci znajd inny sposb, eby..,
Niby jak mamy ich obudzi? - przerywa mu Marcus.
Znajdziemy komputery, ktre kontroluj symulacj, i
zniszczymy dane. Program. Wszystko.
atwiej powiedzie ni zrobi - wtrca si Caleb. - Centrum
sterowania symulacj moe by wszdzie. I co? Po prostu
pojawimy si u Erudytw i zaczniemy przegrze- bywa ich
teren?
To jest... - Marszcz brwi, Jeanine. Rozmawiaa
o czym wanym, kiedy z Tobiasem przyszlimy do jej
gabinetu, tak wanym, e odoya telefon. Musi by dobrze
pilnowany. A kiedy odsyaa Tobiasa, powiedziaa: Wysa go
do pokoju kontrolnego. Do pokoju kontrolnego, w ktrym
Tobias ju pracowa. Przy monitorach zabezpieczenia
nalecych do Nieustraszonych. I przy komputerach
Nieustraszonych. -To kwatera gwna Nieustraszonych. Tak, to
tam s zgromadzone wszystkie dane Nieustraszonych, wic
dlaczego nie kontrolowa ich stamtd?Ledwie dochodzi do mnie
wiadomo, e zdradziam tajemnic swojej frakcji. Jeszcze
wczoraj teoretycznie staam si Nieustraszon, ale ju si ni nie
czuj. Do Altruizmu te nie nale.Domylam si, e jestem
tym. czym zawsze byam. Ani Nieustraszon, ani Altruistk. ani
bezfrakcyjn. Niezgodn. Na pewno? - pyta ojciec.
Tylko tak przypuszczam, ale s podstawy. To najlepsza teoria,
jak mam.
Wic musimy ustai, kto pjdzie tam, a kto do Serdecznoci decyduje ojciec. - Beatrice, kogo potrzebujesz do pomocy?

To pytanie mnie zaskakuje, tak jak jego wyraz twarzy. Patrzy na


mnie jak na rwnego sobie. Mwi do mnie jak do rwnego
sobie. Albo uzna, e ju jestem dorosa, albo przyj, e ju nie
jestem jego crk. To drugie wydaje si bardziej
prawdopodobne i bardziej boli. Kadego, kto moe pj i
bdzie strzela z pistoletu. I nie boi si wysokoci.

Rozdzia 37
Siy Erudytw i Nieustraszonych koncentruj si na terenach
Altruizmu, wic pki uciekamy z tego sektora, jestemy mniej
naraeni na kopoty.Nie mogam si zdecydowa, kto ma ze
mn i. Oczywistym wyborem byl Caleb, bo wie najwicej o
planie Erudytw. Mimo moich protestw Marcus nalega, e te
pjdzie, bo zna si na komputerach. A ojciec zachowywa si,
jakby od pocztku mia zarezerwowan miejscwk.Przez kilka
sekund patrz, jak inni biegn w przeciwnym kierunku - w
bezpieczne miejsce, do Serdecznoci - potem odwracam si w
stron miasta, w stron wojny. Stoimy obok torw kolejowych,
ktre zawiod nas tam, gdzie niebezpiecznie. Ktra godzina? pytam Caleba.
Patrzy na zegarek. Trzecia dwanacie.
Powinien by w kadej chwili.
Zatrzyma si?
Krc gow. Przez miasto jedzie wolno. Pobiegniemy kilka
metrw obok wagonu, potem wskoczymy.

Wskakiwanie do pocigw wydaje mi si teraz atwe, naturalne.


Nie bdzie takie atwe dla reszty ale nie moemy zrezygnowa.
Patrz przez lewe rami i dostrzegam wiata pocigu - zote na
tle szarych budynkw i drg. Koysz si na pitach, wiata
robi si coraz wiksze i wreszcie lokomotywa przejeda obok
mnie, zaczynam biec. Kiedy widz otwarty wagon,
przyspieszam, eby wyrwna prdko, chwytam rczk z
lewej strony i wcigam si do rodka.Caleb skacze, upada
twardo i przetacza si na bok, pomaga Marcusowi. Ojciec lduje
na brzuchu, podciga za sob nogi. Odsuwaj si od drzwi, ale
ja staj na brzegu wagonu, z jedn rk na uchwycie. Patrz na
mijane miasto.Na miejscu Jeanine wysiaabym wikszo
onierzy Nieustraszonych do wejcia nad Jam, na zewntrz
szklanego budynku. Mdrzej bdzie wej od tyu, tylko e
wtedy trzeba skaka na dach. Teraz aujesz, e wybraa
Nieustraszonych? - odzywa si Marcus.
Dziwi mnie, e tego pytania nie zada ojciec, ale on, jak i ja,
przyglda si miastu. Pocig przejeda obok terenw
Erudytw, w tym momencie jest tam ciemno. Z odlegoci
sektor wyglda spokojnie, w ich murach pewnie te panuje
spokj. S z dala od konfliktu i rzeczywistoci ich dziaa.Krc
gow. Nawet kiedy przywdcy twojej frakcji postanowili
doczy do spisku i obali rzd? - wypluwa z siebie Marcus.
Byo par rzeczy, ktrych chciaam si nauczy.
Jak by odwan? - pyta cicho ojciec.
Jak by bezinteresown. Czsto to s te same rzeczy.
To dlatego wytatuowaa sobie symbol Altruizmu na ramieniu? wtrca si Caleb.
Jestem prawie pewna, e widz umiech w oczach
ojca.Odwzajemniam si sabym umiechem i kiwam gow. I
Nieustraszonych na drugim.

Szklany budynek nad jam odbija silne promienie soca prosto


w moje oczy. Stoj, trzymam si uchwytu obok drzwi, eby
zachowa rwnowag, jestemy prawie na miejscu. Skaczcie,
kiedy dam zna - mwi. - Skaczcie najdalej, jak si da.
Skaka? - mamrocze Caleb. - Tris, to sidme pitro.
Na dach. - Widzc jego zdumion min, dodaj: - Dlatego
nazywaj to testem odwagi.
To nie wymaga ode mnie wiele odwagi. Za pierwszym razem,
kiedy skoczyam, to bya jedna z najtrudniejszych rzeczy w
moim yciu. Teraz przygotowanie do skoku z jadcego pocigu
jest niczym, bo w cigu kilku ostatnich tygodni robiam
znacznie trudniejsze rzeczy, ni wikszo ludzi robi przez cae
ycie. A jednak nic nie da si porwna z tym, czego zamierzam
dokona na terenach Nieustraszonych. Jeli przeyj, na pewno
stan wobec wyzwa gorszych nawet od tego - jak ycie bez
frakcji, co, czego sobie nawet nie wyobraaam. Tato, teraz ty.
- Odsuwam si, eby mg stan na krawdzi drzwi. Jeli on i
Marcus pjd pierwsi, mog to tak wyliczy, eby musieli
przeskoczy najkrtsz odlego. Mam nadziej, e ja i Caleb
umiemy skaka dalej, bo jestemy modsi. Trzeba podj to
ryzyko.
Tory kolejowe skrcaj, a kiedy zaczynaj biec rwnolegle do
skraju dachu, krzycz: Skacz!
Ojciec ugina kolana i rzuca si naprzd. Nie trac czasu, eby
sprawdza, czy mu si udao. Wypycham Marcusa.
Skacz!
Ojciec lduje na dachu, tak blisko krawdzi, e z trudem
nabieram powietrza. Siada na wirze, a ja przesuwam przed
siebie Caleba. Staje w progu i miga na zewntrz - nie musz go
pogania. Cofam si o kilka krokw, eby wzi

rozbieg i wyskakuj z wagonu, w momencie gdy pocig


dojeda do koca dachu.Przez chwil wisz w nicoci, potem
moje stopy uderzaj o beton i przewracam si na bok, z dala od
gzymsu. Boli mnie kolano, wstrzs przechodzi przez cale ciao,
bark mi pulsuje. Siadam, ciko oddycham, patrz na dach.
Caleb i ojciec stoj na skraju, trzymaj za rce Marcusa. Nie
udao mu si, ale nie spad.Gdzie w rodku mnie zy gos
skanduje: Spadnij, spadnij, spadnij.Nie leci w przepa.
Ojciec i Caleb go wcigaj. Wstaj, strzsam wir ze spodni.
Zaczynam myle o tym, co nas czeka. Prosi ludzi, eby
skoczyli z pocigu, to jedno, ale z dachu? Pytaam o lk
wysokoci, to jest wanie ta cz. - Podchodz do brzegu
dachu. Sysz szuranie ich stp za sob, staj na wystpie. Wiatr
dmucha do gry przy cianie budynku, zadziera mi koszul.
Patrz w d na dziur w ziemi siedem piter pode mn i
zamykam oczy, wiatr owiewa mi twarz.
Na dole jest sie. - Zerkam za siebie. Wygldaj na
zmieszanych. Jeszcze si nie zorientowali, o co mi chodzi. - Nie
mylcie. Po prostu skaczcie.
Odwracam si i jednoczenie przechylam do tyu, tracc
rwnowag. Spadam jak kamie, oczy mam zamknite, jedno
rami wycignite, eby czu wiatr. Rozluniam minie jak
tylko si da. zanim uderzam w sie, ktra wali mnie w bark jak
kamienny blok. Zaciskam zby i przetaczam si na jej skraj,
chwytam sup podtrzymujcy sie i przerzucam nogi w bok.
Lduj na kolanach na platformie, zy mc mi wzrok.Caleb
krzyczy, kiedy sie owija si wok niego i prostuje. Wstaje z
trudem. Caleb! - sycz. - Tutaj!

Oddychajc ciko, podczolguje si do skraju sieci i skacze,


uderza ciko w platform. Podnosi si z bolesnym grymasem
na twarzy i patrzy na mnie, usta ma otwarte. Ile razy... to
robia? - wydusza z siebie midzy oddechami.
Z dzisiejszym dwa.
Krci gow.Ojciec uderza w sie, Caleb pomaga mu zej.
Ojciec staje na platformie, nachyla si i wymiotuje na bok.
Schodz ze schodw i kiedy docieram na d, sysz, jak Marcus
z jkiem lduje w sieci.Jaskinia jest pusta, korytarze prowadz
w ciemno.Jeanine urzdzia to tak. jakby nikt nie zosta na
terenach Nieustraszonych, nie liczc onierzy, ktrych odesiaa
do pilnowania komputerw. Patrz za siebie. Marcus stoi na
platformie, biay jak przecierado, ale cay. Wic to jest
siedziba Nieustraszonych - szepcze Marcus.
Tak - mwi. - I?
Nigdy nie sdziem, e to zobacz. - Gadzi rk cian. - Nie
musisz si tak najea, Beatrice.
Wczeniej nie zauwaaam lodowatego chodu w jego
oczach. Masz plan, Beatrice? - pyta ojciec.
Tak. - I to prawda. Mam, chocia nie pamitam, kiedy go
opracowaam.
Nie jestem te pewna, czy zadziaa. Mog liczy na par rzeczy:
na terenie nie przebywa zbyt duo czonkw frakcji.
Nieustraszeni nie syn z delikatnoci i zrobi wszystko, eby
ich powstrzyma.Idziemy korytarzem prowadzcym do Jamy,
co trzy metry wisz w nim wietlwki. Kiedy wchodzimy w
pierwszy krg wiata, sysz wystrza i padam na ziemi. Kto
musia nas zobaczy. Czogam si do nastpnej plamy
ciemnoci.

Iskra z pistoletu rozbyskuje po drugiej stronie korytarza, przy


drzwiach do Jamy. Wszyscy cali? - pytam.
Tak - odpowiada ojciec.
No to tam zostacie.
Podbiegam do ciany. wietlwki wystaj z muru, wic pod
kad z nich jest skrawek cienia. Jestem maa, dlatego mog si
w nim schowa, jeli ustawi si bokiem. Mog podpezn do
pokoju i zaskoczy stranika, ktry do nas strzela, zanim
wpakuje mi kul w gow. Moe.Jedna z rzeczy, za ktre
powinnam dzikowa Nieustraszonym, to przygotowanie
eliminujce strach. Kimkolwiek jestecie - krzyczy czyj gos rzucie bro i rce do gry!
Obracam si i przyciskam plecy do kamiennej ciany. Szybko
przechodz w bok, stopa za stop, wytajc wzrok w pmroku.
W ciszy rozlega si kolejny wystrza. Docieram do ostatniej
wietlwki i staj na chwil w cieniu, eby oczy mi si
przyzwyczaiy.Nie wygram w walce, ale jeli zadziaam szybko,
nie bd musiaa walczy. Cicho skradam si do stranika przy
drzwiach. Kilka krokw i zdaj sobie spraw, e znam te ciemne
wosy, ktre byszcz nawet w pmroku, i ten dugi nos z
wskim mostkiem.To Peter.Zimno wpcza mi na skr,
obejmuje serce i odek.Peter twarz ma spit - nie jest
lunatykiem. Rozglda si, ale patrzy nade mn dalej, ni stoj.
Sdzc po ciszy, nie zamierza z nami negocjowa; zabije nas
bez pytania.Oblizuj usta, przebiegam pdem ostatnie kilka
metrw i rbi go podstaw doni. Cios dochodzi do jego nosa,
on krzyczy, podnosi obie rce, zakrywa twarz. Ciao trzsie mi
si od nerwowej energii. Kiedy robi zeza, kopi go w pachwin.
Pada na kolana, jego pistolet z klekotem upada na

ziemi. Chwytam bro i przyciskam luf do czubka jego


gowy. Dlaczego jeste na jawie? - rzucam ostro.
Podnosi gow, z trzaskiem wprowadzam kul do komory,
unosz brew. Przywdcy Nieustraszonych... ocenili moje dane
i usunli mnie z symulacji - odpowiada.
Bo zrozumieli, e i tak masz mordercze skonnoci i bez
problemu zabijesz kilkuset ludzi na jawie. No jasne.
Nie jestem morderc!
Jeszcze nie widziaam Prawego, ktry byby takim kamc. Stukam luf w jego gow. - Gdzie s komputery kontrolujce
symulacj?
Nie zastrzelisz mnie.
Ludzie zazwyczaj przeceniaj mj charakter - cedz przez zby.
- Myl, e jak jestem maa, jak jestem dziewczynk albo
Sztywniaczk, to nie powinnam by okrutna. Ale si myl.
Przesuwam luf dziesi centymetrw w bok i strzelam mu w
rami.Wrzask wypenia korytarz. Krew tryska z rany. Peter
znowu krzyczy, przyciska czoo do ziemi. Przesuwam bro z
powrotem na jego gow, tumi ukucie winy w piersi. Teraz,
kiedy zrozumiae, e popenie bd, dam ci drug szans,
eby powiedzia to, co chc wiedzie, zanim strzel ci w jakie
gorsze miejsce.
Mog liczy na jeszcze jedno: Peter nie jest
bezinteresowny.Odwraca gow i patrzy na mnie lnicym
okiem. Zaciska zby na dolnej wardze, oddech ma urywany. I
wdech, i wydech. Podsuchuj - wyrzuca z siebie. - Jak nie ty,
to oni mnie zabij. Powiem, jeli mnie std zabierzesz.
Co?

Zabierz mnie... aach... ze sob - wyje. krzywic si.


Mylisz, e ci zabior. e wezm czowieka, ktry prbowa
mnie zabi.
Tak - jczy. - Jeli chcesz si dowiedzie tego, czego
potrzebujesz.
To wyglda na wybr, ale wyborem nie jest. W kadej minucie,
ktr trac z Peterem, mylc o tym. jak nawiedza moje
koszmary, i o szkodach, jakie mi wyrzdzi, ginie kolejnych
kilkunastu Altruistw z rk bezmzgich onierzy armii
Nieustraszonych. wietnie. wietnie - powtarzam.
Sysz za sob kroki. Trzymam rwno pistolet i ogldam si
przez rami. Ojciec i pozostali id w moj stron.Ojciec zdj
koszul z dugimi rkawami. Pod ni ma szary T-shirt. Klka
obok Petera i robi z koszuli ptl na jego ramieniu, zawizuje j
mocno. Przyciska materia! do krwawicej rany chopaka,
podnosi na mnie wzrok. Musiaa do niego strzela?
Nie odpowiadam. Czasem bl suy wikszemu dobru stwierdza cicho Marcus.
Oczami wyobrani widz go, jak stoi obok Tobiasa z pasem w
doni, i sysz jego odbijajcy si echem glos. To dla twojego
dobra. Patrz na niego przez kilka sekund. Czy naprawd w to
wierzy? Tak powiedziaby Nieustraszony. Ruszamy - rozkazuj.
- Wstawaj, Peter.
Chcesz, eby szed? - pyta Caleb. - Zwariowaa?
A co? Postrzeliam go w nog? Nie. Moe chodzi. Dokd
idziemy, Peter?
Caleb pomaga mu wsta. Szklany budynek. - Peter si krzywi. sme pitro.
Prowadzi nas przez drzwi.Maszeruj w huku rzeki i niebieskiej
powiacie Jamy. Jeszcze nie widziaam, eby byo tu tak pusto.
Patrz na

ciany, szukam ladw ycia, ale nie dostrzegam adnego ruchu,


nie ma postaci czajcych si w ciemnoci. Z pistoletem w rku
wchodz na ciek prowadzc do szklanego sufitu. Pustka
przyprawia mnie o dreszcze. Przypomina mi niekoczce si
pola z koszmaru z wronami. Dlaczego mylisz, e masz prawo
strzela do ludzi? - odzywa si ojciec, ktry idzie za m.
Mijamy salon tatuau. Gdzie jest teraz Tori? I Christina?
To nie jest dobry moment na rozwaania o etyce - prycham.
To bardzo dobry moment - sprzeciwia si ojciec - bo wkrtce
bdziesz miaa okazj, eby znowu do kogo strzeli, i jeli nie
zrozumiesz...
Co zrozumiem? - pytam, nie odwracajc si. - e kada stracona
sekunda to jeszcze jeden zabity Altruista i jeszcze jeden
Nieustraszony, ktry zostaje morderc? Zrozumiaam to. Teraz
twoja kolej.
S waciwe sposoby postpowania.
Jeste pewien, e wiesz jakie?
Prosz, przestacie si kci - przerywa nam Caleb. - Mamy
waniejsze rzeczy do zrobienia.
Dalej id pod gr, policzki mam gorce. Kilka miesicy temu
nie omieliabym si pyskowa tacie. Kilka godzin temu pewnie
te nie. Ale co si zmienio, kiedy zastrzelili mam. Kiedy
zabrali Tobiasa.Przez grzmot wody sysz, e ojciec dyszy.
Zapomniaam, e jest ode mnie starszy, e jego koci z trudem
ju dwigaj ciar ciaa.Przed wejciem na metalowe schody,
ktre doprowadz mnie nad szklany sufit, czekam w ciemnoci i
patrz na zalan socem Jam. Widz, jak jaki cie przesuwa
si na tle nasonecznionej ciany. Licz, a pojawi si kolejny
cie. Stranicy robi obchd co ptorej minuty, stoj przez
dwadziecia sekund i ruszaj dalej.

Na grze s onierze z pistoletami. Kiedy mnie zobacz, bd


prbowali zabi - szepcz do ojca. Szukam jego oczu. - Mam im
pozwoli?
Patrzy na mnie przez kilka sekund. Id - mwi. -1 niech ci Bg
pomoe.
Ostronie wchodz na schody, zatrzymuj si, zanimpokae si
moja gowa. Czekam, patrz, jak przesuwaj si cienie, jak
jeden z nich przystaje. Robi krok do gry, celuj i
strzelam.Kula nie trafia stranika. Rozbija szyb za nim. Znowu
naciskam spust i kurcz si, kiedy pocisk wali w posadzk
niedaleko mnie. Chwaa Bogu, e sufit jest kuloodporny, bo
szko zbioby si, a ja spadabym i zgina.Jednego stranika
mniej. Oddycham gboko i wystawiam zza sufitu tylko rk,
prbuj wypatrzy cel przez szyby. Wysuwam pistolet i
strzelam do stranika, ktry biegnie w moj stron. Dostaje w
rk. Na szczcie w t rk, w ktrej trzyma bro. Pistolet
wypada mu z doni, lizga si po posadzce.TYzs si,
podcigam przez dziur w suficie i chwytam lec spluw,
zanim tamten zdoa j zapa. Kula przelatuje ze wistem obok
mojej gowy tak blisko, e prawie mnie dosiga. Czuj, jak
muska moje wosy. Z szeroko otwartymi oczami przerzucam
prawe rami nad barkiem, wywoujc piekcy bl w caym
ciele, i trzy razy strzelam w ty. Jakim cudem jedna z kul trafia
Nieustraszonego. Pacz z blu, nie mog si powstrzyma.
Wanie rozerwaam szwy, jestem tego pewna.Kolejny stranik
staje naprzeciwko mnie. Le pasko na brzuchu i celuj do
niego z obu pistoletw. Ramiona opieram o posadzk, patrz w
czarny otwr lufy.Wtedy dzieje si co zaskakujcego. Facet
ruchem podbrdka daje mi znak, ebym posza za nim.Musi by
Niezgodny. Droga wolna! - krzycz.

Stranik znika w sali krajobrazu strachu.Wstaj powoli, praw


rk trzymam przy piersi. Mam widzenie tunelowe: biegn
ciek i nie bd moga si zatrzyma, o niczym pomyle, a
dotr do jej koca.Podaj jeden pistolet Calebowi, drugi
wsuwam za pasek. Myl, e ty i Marcus powinnicie zosta z
nim. - Wskazuj gow Petera. - Bdzie nas tylko spowalnia.
Postarajcie si, eby nikt za nami nie poszed.
Mam nadziej, e Caleb nie rozumie tego, co robi - zatrzymuj
go tutaj dla jego bezpieczestwa, chocia z chci oddaby ycie
za nasz spraw. Jeli pjd na grne pitra budynku,
prawdopodobnie ju nie wrc. Mog mie najwyej nadziej,
e zniszcz symulacj, zanim kto mnie zabije. Kiedy
zdecydowaam si na t samobjcz misj? Dlaczego decyzja
nie bya taka trudna? Zostan, kiedy ty tam idziesz i ryzykujesz
ycie - mwi Caleb.
Jeste mi potrzebny tutaj.
Peter opada na kolana. Twarz mu byszczy od potu. Przez
sekund prawie mi go al. ale potem przypominam sobie
Edwarda i dotyk materiau na moich oczach, kiedy napastnicy
zaoyli mi opask, i wspczucie przeradza si w nienawi.
Caleb wreszcie kiwa gow.Podchodz do jednego z martwych
stranikw i zabieram mu pistolet. Odwracam oczy od jego
miertelnej rany, W gowie mi omocze. Nie jadam; nie spaam;
nie szlochaam i nie krzyczaam ani nie odpoczam chocia
przez chwil. Gryz si w warg i ruszam do wind po prawej
stronie korytarza. Poziom smy.Kiedy drzwi windy si
zamykaj, opieram gow o szko i przysuchuj si
sygnaom.Patrz na ojca. Dzikuj. Za to, e chronisz Caleba mwi. - Beatrice, ja...

Winda dojeda na sme pitro i drzwi si otwieraj. Dwaj


stranicy stoj z pistoletami gotowymi do strzau, twarze maj
bez wyrazu. Szeroko otwieram oczy i rzucam si na ziemi,
kiedy rozbrzmiewaj wystrzay. Kule roztrzaskuj szko.
Nieustraszeni padaj bezwadnie na ziemi. Stoi nad nimi ojciec,
nadal trzyma pistolet w wycignitych rkach.Gramol si z
podogi. Z lewej strony korytarzem biegn stranicy. Sdzc po
synchronizacji ich krokw, s pod kontrol symulacji.
Mogabym popdzi prawym korytarzem, ale skoro nadbiegli z
lewego, to tam s komputery. Rzucam si na podog midzy
dwoma stranikami, ktrych przed chwil zabi mj ojciec, i
staram si lee zupenie bez ruchu.Ojciec wyskakuje z windy i
gna prawym korytarzem, pocigajc za sob stranikw
Nieustraszonych. Przytykam rk do ust, eby za nim nie
krzykn. Ten korytarz nie ma wyjcia.Prbuj ukry gow,
eby tego nie widzie, ale nie mog. Patrz nad plecami
zabitego mczyzny. Ojciec wypuszcza seri za siebie do
gonicych go stranikw, ale jest za wolny. Jeden z nich strzela
mu w brzuch, ojciec jczy tak gono, e prawie czuj to w
piersi.Przytrzymuje wntrznoci, uderza ramieniem o cian i
strzela. 1 znowu strzela. Stranicy s pod wpywem symulacji.
biegn dalej, mimo e dostali, bd si porusza, pki bij im
serca, ale nie docieraj do ojca. Krew tryska mu spod rki, twarz
traci kolor. Jeszcze jeden strza i ostatni stranik ley na
ziemi. Tato. - To mia by krzyk, ale wydobywa si ze mnie
zaledwie pisk.
Ojciec osuwa si na ziemi. Nasze oczy spotykaj si w
pustce.Otwiera usta, jakby chcia co powiedzie, ale wtedy
broda opada mu na pier i ciao wiotczeje.

Oczy mnie piek, jestem za saba, eby wsta; odr potu i krwi
przyprawia mnie o mdoci. Chc pooy gow i niech to si
ju skoczy. Chc zasn i nigdy si ju nie obudzi.Ale to, co
powiedziaam wczeniej ojcu, to prawda - kada stracona
sekunda to kolejny zabity Altruista.Zostaa mi ju tylko jedna
rzecz na wiecie: zniszczy symulacj.Podnosz si, biegn
korytarzem, skrcam w prawo. Przede mn s tylko jedyne
drzwi. Otwieram je.ciana naprzeciwko skada si wycznie z
ekranw, wysokich i szerokich na p metra. S ich dziesitki,
kady pokazuje inn cz miasta. Pot. Centrum. Ulice w
sektorze Altruizmu - teraz pene onierzy Nieustraszonych.
Parter budynku pod nami, gdzie Caleb, Marcus i Peter czekaj
na mj powrt. Na cianie mnstwo jest tego, co w yciu
widziaam, o czym kiedykolwiek wiedziaam.Na jednym z
ekranw zamiast obrazu widnieje linia kodu. Przelatuje szybciej,
ni jestem w stanie odczyta. To symulacja, kod skompilowany,
zoona lista polece, ktre przewiduj rne zachowania i
kieruj nimi.Przed ekranem stoi krzeso i biurko. Na krzele
siedzi onierz Nieustraszonych. Tobias - mwi.

Rozdzia 38
Tobias odwraca gow, kieruje na mnie ciemne oczy. Brwi ma
cignite. Wstaje. Wyglda na zdezorientowanego. Podnosi
pistolet. Rzu bro - rozkazuje.
Tobias. To symulacja.
Rzu bro - powtarza. - Bo bd strzela.
Jeanine powiedziaa, e on mnie nie zna i e symulacja zamienia
przyjaci Tobiasa w jego wrogw. Strzeli do mnie, jeli bdzie
musia.Kad pistolet przy swoich stopach. Rzu bro! krzyczy.
Rzuciam. - Jaki gosik w gowie podpowiada mi, e Tobias
mnie nie syszy, nie widzi, nie zna. Jzyki ognia napieraj od
rodka na moje oczy. Nie mog tu tak sta i pozwoli, eby
mnie zastrzeli.

Skacz na niego, chwytam za przegub. Czuj, jak tej mu


minie, kiedy naciska spust, i uchylam gow w sam por.
Kula uderza w cian za mn. Dyszc, kopi go w ebra i
najmocniej, jak tylko mog, wykrcam mu do. Wypuszcza
bro.Nie pokonam Tobiasa w walce. Wiem doskonale. Ale
musz zniszczy komputer. Schylam si po pistolet. Zanim
zdam go dotkn, Tobias apie mnie i odciga. Na chwil
przed zaliczeniem ciosu w zby patrz w ciemne oczy
wyraajce rozdarte uczucia. Gowa odskakuje mi w bok, kul
si. eby by jak najdalej od niego, podnosz rce, chronic
twarz. Nie mog upa; nie mog upa, bo mnie kopnie i wtedy
bdzie gorzej, znacznie gorzej. Odsuwam pistolet pit, eby nie
mg po niego sign, nie zwracam uwagi na pulsowanie w
szczce i kopi go w brzuch.apie mnie za stop i cignie.
Upadam na rami. Z blu mam mrwki w oczach. Podnosz na
niego wzrok. Odsuwa stop do tylu, jakby chcia mnie kopn,
padam na kolana, wycigam rk po pistolet. Nie wiem, co
zrobi. Nie mog go zastrzeli, nie mog go zastrzeli, nie
mog. Gdzie tam w rodku jest on.apie mnie za wosy i
szarpie w bok. Sigam i chwytam go za przegub, ale jest za
silny, i wal czoem o cian.

Gdzie tam w rodku jest on.


Tobias - mwi.
Czyby jego chwyt osab? Odkrcam si i kopi, trafiam w
kolano. Kiedy moje wosy wylizguj si z jego doni, schylam
si po pistolet, dotykam koniuszkami palcw chodnego metalu.
Przewracam si na plecy i celuj.
Tobias. Wiem, e gdzie tam w rodku jeste ty.
Ale gdyby by, nie rzuciby si na mnie, jakby chcia
mnie pokona, tym razem na dobre. Gowa mi pulsuje. Wstaj.
Tobias - bagam. Jestem aosna. Twarz mam gorc od ez. Prosz, zobacz mnie. - Idzie do mnie, jego ruchy s
niebezpieczne, szybkie, spryste. Pistolet dry mi w doni.
-Tobias, zobacz mnie, prosz!
Nawet kiedy gniewnie ciga brwi, jego oczy s yczliwe, a ja
pamitam, jak wyginay si jego usta, kiedy si umiecha.
Nie mog go zabi. Nie jestem pewna, czy go kocham. Nie
jestem pewna, w tym rzecz. Ale jestem pewna, co on by zrobi,
gdybymy zamienili si rolami. Jestem pewna, e nie ma rzeczy,
dla ktrej warto byoby go zabi.
Ju to robiam - w moim krajobrazie strachu, z pistoletem w
doni, z gosem krzyczcym, ebym strzelaa do ludzi, ktrych
kocham. Wtedy wolaam umrze, ale nie potrafi sobie
wyobrazi, jak teraz mogoby mi to pomc. Ale po prostu wiem,
wiem, co powinnam zrobi.
Ojciec mwi - mawia - e w wyrzeczeniu jest sia.
Odwracam pistolet i wciskam go Tobiasowi w do.
Przykada luf do mojego czoa. Przestaam paka, na
policzkach czuj zimne powietrze. Wycigam rk i kad j na
piersi Tobiasa, eby poczu bicie jego serca. Przynajmniej bicie
serca nadal jest nim. Pocisk z trzaskiem wchodzi do komory.
Moe zastrzeli mnie z tak atwoci, jak to byo w krajobrazie

strachu,jak to jest w moich snach. Moe to bdzie tylko huk,


wiato zganie i znajd si w innym wiecie. Stoj nieruchomo
i czekam.
Czy bdzie mi przebaczone to, co zrobiam, eby dosta si
tutaj?Nie wiem, nie wiem.Prosz.

Rozdzia 39
Strza nie pada. Tobias patrzy na mnie z tak sam nienawici,
ale si nie rusza. Dlaczego mnie nie zastrzeli? Jego serce wali
pod moj doni, moje serce skacze z radoci. Jest Niezgodny.
Moe upora si z t symulacj. Z kad symulacj. Tobias. To
ja.
Robi krok do przodu i obejmuj go ramionami. Ciao ma
sztywne. Serce szybciej mu bije. Czuj to na twarzy. Dudni przy
moim policzku. omot, pistolet upada na ziemi. Tobias chwyta
mnie za rami - za mocno, jego palce wbijaj si w skr tam,
gdzie bya kua. Krzycz, puszcza. Moe chce mnie zabi w
jaki okrutniejszy sposb. Tris - mwi. To znowu on. Jego usta
ocieraj si
o moje.Otacza mnie ramieniem i podnosi, trzymajc przy sobie.
Jego rce s zacinite na moich plecach. Twarz i kark ma
mokre od potu, ciao mu si trzsie, a moje rami plonie z blu,
ale jest mi wszystko jedno, wszystko jedno, wszystko
jedno.Stawia mnie i patrzy, palcami dotyka mojego czoa, brwi,
policzkw, warg.

Wyrywa si z niego co jak szloch, kanie i jk i znowu mnie


cauje. Oczy mu lni od tez. Nigdy nie mylaam, e zobacz
paczcego Tobiasa. Rani mnie to.Przytulam si do jego piersi i
pacz w koszul. Zanika mi pulsowanie w gowie i bl w barku,
mam wraenie, jakbym waya dwa razy wicej. Opieram si o
niego, a on mnie podtrzymuje. Jak to zrobie? - pytam.
Nie wiem. Po prostu usyszaem twj gos.
Po kilku sekundach przypominam sobie, po co tu jestem.
Odsuwam si, ocieram policzki nasad doni i znowu odwracam
si w stron ekranw. Widz ten, ktry pokazuje fontann z
wod pitn. To tam Tobias zareagowa tak paranoicznie, kiedy
wygadywaam rne rzeczy na Nieustraszonych. Cigle patrzy
na cian nad fontann. Teraz rozumiem dlaczego.Stoimy z
Tobiasem przez jaki czas i wiem, o czym on myli, bo ja te o
tym myl: jak co tak maego moe rzdzi tyloma ludmi. Czy
to ja kierowaem symulacj? - pyta.
Nie wiem, czy kierowae, raczej j monitorowae. Jest prawie
cakowita. Nie mam pojcia jak, ale Jeanine zrobia to tak, e
symulacja moe dziaa sama.
Krci gow. To... niesamowite. Straszne, ze... ale niesamowite.
Dostrzegam ruch na jednym z ekranw i widz swojego brata,
Marcusa i Petera - s na parterze. Otaczaj ich onierze
Nieustraszonych, cali w czerni, z broni.
Tobias - rzucam
krtko. - Teraz!
Podbiega do ekranu komputera i kilka razy stuka w niego
palcem. Nie widz tego, co robi. Jestem w stanie patrze tylko
na brata. Pistolet, ktry mu daam, trzyma w wycignitej rce,
jakby gotw go uy. Gryz si w warg. Nie

strzelaj. Tobias naciska na ekran jeszcze kilka razy. Wpisuje


litery, ktre nie maj dla mnie sensu. Nie strzelaj.Widz bysk
wiata - iskierk z jednego z pistoletw - chwytam powietrze.
Mj brat, Marcus i Peter kucaj na ziemi z rkami nad gowami.
Po chwili wszyscy si poruszaj, a wic yj, onierze
Nieustraszonych si zbliaj. Czarny rj wokoo mojego
brata. Tobias - mwi.
Znowu naciska ekran i wszyscy na parterze zamieraj.Ramiona
opadaj im po bokach.A potem Nieustraszeni zaczynaj si
rusza. Obracaj gowami w obie strony, rzucaj pistolety, ich
usta poruszaj si, jakby krzyczeli, popychaj si, niektrzy
opadaj na kolana, trzymaj si za gowy i koysz si do przodu
i do tylu, do przodu i do tyu. Cae napicie w piersiach mija,
siadam i wzdycham.Tobias kuca obok komputera i zdejmuje
ciank obudowy. Musz wydosta dane, bo znowu wcz
symulacj - wyjania.
Obserwuj szalone sceny na ekranie. Takie samo szalestwo
musi panowa na ulicy. Przegldam ekrany, jeden po drugim,
szukam tego, ktry pokazuje sektor miasta Altruizmu. Jest tylko
jeden - na samym kocu pokoju, na dole. Nieustraszeni na tym
ekranie strzelaj do siebie, popychaj si, krzycz - chaos.
Mczyni i kobiety ubrani na czarno padaj na ziemi. Ludzie
pdz we wszystkich kierunkach. Mam. - Tobias podnosi
twardy dysk komputera. Kawaek metalu mniej wicej wielkoci
jego doni. Podaje mi go, a ja chowam do kieszeni.
Musimy wyj. - Wstaj. Pokazuj ekran z prawej.
Tak, musimy. - Otacza mnie ramieniem. - Chodmy.
Razem idziemy korytarzem i skrcamy za rg.
Windaprzypomina mi o ojcu. Nie mog si powstrzyma i
patrz na jego ciao.

Ley na pododze obok windy, otoczone zwokami kilku


stranikw. Wyrywa mi si zduszony okrzyk. Odwracam si.
podchodzi mi do garda, wymiotuj pod cian.Przez
sekund czuj si tak, jakby wszystko we mnie si amao,
przykucam obok ciaa. Nie oddycham przez nos. eby nie czu
krwi. Przykadam rk do ust, eby powstrzyma szloch.
Jeszcze pi sekund. Pi sekund saboci i wtedy si podnios.
Jedna, dwie, trzy, cztery.Pi.Ledwie orientuj si w otoczeniu.
Jest jaka winda, jaki szklany pokj, powiew zimnego
powietrza. Jest tum krzyczcych onierzy Nieustraszonych
ubranych na czarno. Szukam twarzy Caleba, ale nigdzie jej nie
ma, nigdzie, dopki nie wychodzimy ze szklanego budynku na
soce.Caleb biegnie do mnie, kiedy przechodz przez drzwi.
Dopadam do niego, mocno mnie ciska. Tata? - pyta.
Tylko krc gow. C - mwi, mao nie dawic si tym
sowem. - Chciaby, eby stao si tak, jak si stao.
Przez rami Caleba widz, e Tobias zatrzymuje si w p
kroku. Cay sztywnieje, kiedy spostrzega Marcusa. W ferworze
likwidowania symulacji zapomniaam go ostrzec.Marcus
podchodzi do syna i go obejmuje. Tobias stoi, jakby by z
kamienia, twarz ma bez wyrazu. Widz, jak jabko Adama
skacze mu w gr i w d, oczy podnosi do sufitu.
Synu wzdycha Marcus.
Tobias si krzywi. Hej - woam, odrywajc si od Caleba.
Pamitam, jak zapieko mnie w przegub uderzenie pasem w
krajobrazie strachu Tobiasa. Wlizguj si midzy nich,
odpycham Marcusa. - Hej. Odejd od niego.
Czuj na szyi oddech Tobiasa, krtki i urywany.

Nie podchod - sycz.


Beatrice, co ty robisz? - pyta Caleb.
Tris - wtrca si Tobias.
Marcus patrzy na mnie ze zgorszeniem, ktre wydaje mi si
faszywe - oczy i usta ma zbyt szeroko otwarte. Gdybym
wiedziaia, jak zetrze t min, zrobiabym to. Nie wszystkie te
artykuy Erudytw kamay. - Mru oczy, patrzc na Marcusa.
O czym mwisz? - pyta cicho. - Nie wiem, co ci naopowiadali,
Beatrice, ale...
Jedyny powd, e jeszcze ci nie zastrzeliam, to e on powinien
to zrobi - cign. - Odejd od niego, bo nie bd si duej
powstrzymywa.
Rce Tobiasa obejmuj mnie i ciskaj.Marcus spoglda mi
przez kilka sekund w oczy, a ja nic na to nie mog poradzi, e
zamiast nich widz czarne dziury, jak w krajobrazie strachu
Tobiasa. Wreszcie Marcus odwraca wzrok. Musimy i - mwi
niepewnie Tobias. - Pocig powinien zaraz przyjecha.
Idziemy po twardej ziemi w stron torw. Tobias patrzy przed
siebie, zaciska szczki. Czuj ukucie alu. Moe powinnam go
zostawi, eby sam da sobie rad ze swoim ojcem. Przepraszam
- mrucz.
Nie masz za co przeprasza - odpowiada i bierze mnie za rk.
Palce nadal mu si trzs.
Jeli wsidziemy do pocigu jadcego w przeciwn stron, z
miasta, zamiast do miasta, moemy si dosta do kwatery
gwnej Serdecznoci - mwi. - Tam inni jad.
A Prawo? - pyta mj brat. - Jak mylicie, co oni zrobi?
Nie wiem, jak zareaguj na ten atak. Nie sdz, aby stanli po
stronie Erudytw, nie dopuszcz si adnego oszustwa. Ale
pewnie nie bd te przeciwko nim walczy.

Stoimy przy torach przez kilka minut, pocig jeszcze nie


nadjeda. Tobias musi mnie nie, bo ledwo trzymam si na
nogach. Kad mu gow na ramieniu, gboko wdycham zapach
jego skry. Odkd uratowa mnie przed atakiem, kojarz jego
zapach z bezpieczestwem i dopki go czuj, wiem. e nic mi
nie grozi.Ale tak naprawd to nie bd si czua bezpiecznie,
dopki Peter i Marcus s z nami. Prbuj na nich nie patrze, ale
jestem wiadoma ich obecnoci. Okruciestwo losu polega na
tym, e musz podrowa z ludmi, ktrych nienawidz, a
ludzie, ktrych kocham, zostali martwi za mn.Martwi albo
przebudzeni jako mordercy. Gdzie s teraz Christina i Tori?
Bkaj si po ulicach drczone wyrzutami sumienia z powodu
tego, co zrobiy? A moe kieruj pistolety w stron ludzi, ktrzy
je do tego zmusili? A moe ju nie yj? Chciaabym
wiedzie.Jednoczenie mam nadziej, e nigdy si nie dowiem.
Jeli Christina nie zgina, znajdzie ciao Willa. A jeli znowu
mnie spotka, jej wywiczone w Prawoci oko pozna, e to ja go
zabiam. Wiem o tym i wina dusi mnie, miady, wic staram
si zapomnie. Zmuszam si. eby zapomnie.Nadjeda
pocig, Tobias stawia mnie na ziemi, ebym moga wskoczy.
Przebiegani kilka krokw obok wagonu i rzucam si w lewo.
Lduj na lewym ramieniu. Podcigam si do rodka i siadam
pod cian. Naprzeciwko mnie siedzi Caleb, Tobias obok mnie,
tworzc zapor midzy mn a Marcusem i Peterem. Moi
wrogowie. Jego wrogowie.Pocig skrca, widz za sob miasto.
Bdzie coraz mniejsze, a tam, gdzie kocz si tory,
zobaczymy lasy i pola, ktre ostatni raz widziaam, kiedy byam
za maa, eby to doceni. Na jaki czas dziki yczliwoci
Serdecznych znajdziemy u nich schronienie, ale nie moemy
zosta tam na zawsze. Wkrtce Erudyci i skorumpowani

przywdcy Nieustraszonych zaczn nas szuka i bdziemy


musieli si wynie.Tobias przyciga mnie do siebie. Zginamy
kolana, pochylamy gowy, jestemy zamknici we wasnej,
stworzonej przez nas przestrzeni, nie widzimy tych, ktrzy s
dla nas problemem, oddychamy tym samym powietrzem. Moi
rodzice - mwi - dzisiaj zginli.
Chocia to powiedziaam, chocia wiem, e to prawda, wydaje
mi si to nierealne. Zginli za mnie - dodaj. To wane.
Kochali ci - odpowiada Tobias. - Dla nich to najlepszy
sposb,eby to okaza.
Przytakuj, przygldam si linii jego brody. Mao brakowao, a
sama by dzisiaj zgina - cignie. - Omal ci nie zastrzeliem.
Tris, dlaczego do mnie nie strzelaa?
Nie mogam. To byoby tak, jakbym zastrzelia siebie.
Wyglda na zbolaego, nachyla si bliej mnie, wargamiociera
si o moje wargi. Musz ci co powiedzie - zaczyna.
Przesuwam palcem po cignach jego rki i odwzajemniam
spojrzenie. Chyba si w tobie zakochaem. - Umiecha si
leciutko. - Ale zanim ci to wyznam, poczekam, a bd pewien.
To rozsdne z twojej strony - odpowiadam i te si umiecham.
- Musimy znale kawaek papieru, eby zrobi list, wykres
albo co takiego.
Czuj jego miech, nosem przejeda mi po brodzie, wciska usta
za moje ucho. Moe ju jestem pewien, tylko po prostu nie
chciaem ci nastraszy.
miej si lekko. No to nie powiniene tego robi.
Doskonale. Wic ci kocham.

Cauj go, a pocig wjeda na ciemne, nieznane obszary.


Cauj go tak dugo, jak chc, ale duej ni powinnam, skoro
mj brat siedzi metr ode mnie.Sigam do kieszeni i wyjmuj
twardy dysk z danymi symulacji. Obracam go w rku,
nastawiam tak, eby zapa odbi troch gasncego wiata.
Marcus chciwie si temu przypatruje. Nie jest bezpiecznie,
myl. Nie za bardzo.
Przyciskam twardy dysk do piersi, opieram gow o rami
Tobiasa i prbuj zasn.Zarwno Altruici, jak i Nieustraszeni
ponieli wielkie straty, czonkowie frakcji s rozproszeni.
Jestemy teraz jakby bezfrakcyjni. Nie wiem, jak bdzie
wygldao ycie poza frakcjami - jestemy wolni jak li opady
z drzewa, ktre go ywio. Jestemy zagubieni; porzucilimy
wszystko. Nie mam domu, cieki, pewnoci. Nie jestem ju
Tris bezinteresown ani Tris odwan.Myl, e teraz musz si
sta czym wicej ni one obie.

You might also like