You are on page 1of 536

ROBIN HOBB

Krlewski skrytobjca

Tom II
Przeozya: Agnieszka Ciepowska

PROLOG

SNY I RZECZYWISTOS C

Dlaczego zabraniamy przelewania na papier tej specyficznej wiedzy, jaka jest


znajomosc mechanizmw dziaania magii? Czyzby powodowa nami strach, by sie
nie dostaa w niepowoane rece? Przeciez od wiekw przestrzegamy zwyczaju terminowania, zapewniajacego

przekazywanie sekretnej wiedzy wyacznie

osobom
odpowiednio wyszkolonym i godnym wtajemniczenia. Sama wiedza nigdy nie jest
z rdem magii. Skonnosci ku poszczeglnym rodzajom magicznych talentw wystepuja jako wrodzone lub wcale. Na przykad zdolnosc do korzystania z magii
znanej jako Moc jest scisle zwiazana

z potomkami krlewskiego rodu Przezornych, choc niekiedy objawia sie jako boczna odnoga pomiedzy prostym ludem.
Czowiek wyuczony w korzystaniu z Mocy potrafi poznac cudze mysli. Niektrzy,
obdarzeni tym talentem w wiekszym stopniu, moga wpywac na uczynki innych lub
rozmawiac w myslach z wybrana osoba. Przy dowodzeniu bitwa albo gromadzeniu informacji jest to umiejetnosc nieoceniona.
Podania ludowe prawia o innej, starszej magii, bedacej
teraz w pogardzie,
znanej jako Rozumienie. Niewielu przyznaje sie do zdolnosci w tym kierunku, przeto wspominajac
o niej mwi sie zazwyczaj o blizej nie okreslonym mieszkancu sa
siedniej doliny albo o kims z yjacym

po drugiej stronie odlegego pasma grskiego.


W moim przekonaniu bya to niegdys naturalna zdolnosc mysliwych z gebi kontynentu. Pozwala ona rozumiec jezyk zwierzat.
Legendy przestrzegaja, iz czowiek,
ktry znajduje sie pod jej wpywem zbyt dugo lub nazbyt sie z nia zzywa, przeistacza sie w koncu w zwierze takie samo jak to, z ktrym poaczya

go owa
specyficzna wiez . Moze to byc jednak tylko ludzkie bajanie.
Istnieja takze magie Skraju. Nigdy nie potrafiem dociec z rda tej nazwy. Zalicza sie do nich wiedze tajemne udokumentowane oraz takie, ktrych istnienie
pozostaje przedmiotem dyskusji wrzenie z doni, czytanie z wody, przepowiadanie ze swietlnych refleksw w krysztale a takze wiele innych, stawiajacych

sobie za cel przewidywanie przyszosci. W oddzielnej, nie nazwanej kategorii, uszeregowano talenty magiczne wywoujace
skutki fizyczne: czynienie niewidzialnym,
2

lewitacje, poruszanie lub ozywianie przedmiotw wszystkie magie z dawnych


legend, poczawszy

od Latajacego

Krzesa Syna Wdowy, po Magiczny Obrus Pnocnego Wiatru. Nie znam nikogo dysponujacego

ktra
s z tych magii. Wydaja sie
one jedynie wytworem wyobrazni; przypisywane sa ludziom z yjacym

w dawnych
czasach lub odlegych krainach, a niekiedy istotom mitycznym lub nieomal mitycznego pochodzenia: smokom, olbrzymom, Najstarszym, Innym, dziboludkom.

***

Przerywam pisanie, by oczyscic piro. Slady


atramentu znacza posledni arkusz cienka pajeczynka, wybuchajac
niekiedy kleksami. Nie poswiece dla tych
stw dobrego papieru jeszcze nie teraz. Nie mam pewnosci, czy w ogle powinienem je zapisywac. Zapytuje siebie, po co przelewac je na papier. Czy nie
trzeba raczej przekazywac tej wiedzy wyacznie

z ust do ust tym, ktrzy sa jej


godni? Moze tak. Moze nie. Znajomosc rznych sekretw, teraz zupenie naturalna, moze pewnego dnia okazac sie dla potomnych niezgebiona tajemnica.
Niewiele na temat magii znajduje sie w bibliotekach. Szukaem pracowicie,
tropiem najmniejszy slad posrd kalejdoskopu najrzniejszych informacji. Znajdowaem szczatkowe

wzmianki, niejasne aluzje i nic wiecej. Zbieraem je


przez minione lata i gromadziem w pamieci, zamierzajac
powierzyc zdobyta wiedze papierowi. Zapisze skrzetnie wasne doswiadczenia i wszystko, co udao mi
sie wyszperac w zbiorach bibliotecznych. Moze kiedys w przyszosci inny biedak,
rozdarty pomiedzy walczacymi

w nim, skconymi magiami, odnajdzie w moich


zapiskach odpowiedz na swoje pytania.
Niestety, usiadszy do spenienia zamysu, zaczynam sie chwiac w postanowieniu. Kimze jestem, by swoja wole przeciwstawiac madro
sci tych, ktrzy odeszli juz z tego swiata? Czy powinienem przelewac na papier znane mi sposoby,
dzieki ktrym osoba obdarzona Rozumieniem moze powiekszac swa Moc lub
przywiaza
c do siebie zwierze? Czy powinienem wyszczeglniac c wiczenia, przez
jakie trzeba przejsc , nim sie pojmie metody korzystania z Mocy? Magie Skraju
i magie legendarne nigdy nie byy mi bezposrednio znane. Czy mam prawo obdzierac je z tajemniczosci i przypinac do papieru, jak to czynie z motylami i lisc mi
zebranymi dla studiw?
Prbuje rozwazyc, co mozna by uczynic z nieprawnie uzyskana wiedza tajemna. Prowadzi mnie to ku rozwazaniom, co ja dzieki niej zyskaem. Wadze?
Bogactwo? Miosc ? Drwie z siebie. Moc ani Rozumienie nigdy mi nic podobnego
nie day. Lub moze raczej jesli mi oferoway takie pozytki, nie miaem dosc
rozumu ani ambicji, by skorzystac z okazji.

Wadza. Nigdy jej nie pozadaem

przez wzglad
na nia sama. Pragnaem

jej
niekiedy, gdy byem dreczony lub jesli osoba mi bliska cierpiaa z powodu kogos,
kto wadzy naduzywa.
Bogactwo. Nigdy o nie naprawde nie dbaem. Od chwili gdy jako nieprawy
wnuk krlowi Roztropnemu zozyem przysiege na wiernosc , wadca zawsze zaspokaja wszystkie moje potrzeby. Miaem w brd jedzenia, nauki niekiedy nawet wiecej niz pragnaem,

dostatek ubran prostych oraz irytujaco


modnych,
a czesto takze pare miedziakw na wasne potrzeby. W Koziej Twierdzy, gdzie
dorastaem, takie warunki oznaczay, iz byem dobrze sytuowany. Bogatszy niz
wiekszosc chopcw z miasta.
Uczucia. . . Sadza, moja klacz, darzya mnie na swj sposb szczera sympatia.
Zyskaem prawdziwe, serdeczne uwielbienie ogara imieniem Gagatek i dla nas
obu z le sie to skonczyo. Zostaem obdarzony goracym

uczuciem przez modego


teriera przypaci je smiercia. Drze na mysl, jaka cene trzeba pacic za prawo
do ofiarowania mi miosci.
Zawsze byem samotny wyrastaem posrd intryg i knowan, przed nikim
nie mogem w peni otworzyc swego serca. Krzewicielowi, nadwornemu skrybie,
ktry chwali mnie za lekka reke do stawiania liter i zmyslnie barwione ilustracje,
nie mogem wyznac, z e jestem uczniem krlewskiego skrytobjcy i dlatego nie
bede sie doskonali w jego fachu. Ciernia, mojego mistrza dyplomacji noza, nigdy nie wtajemniczyem w brutalne metody, jakie stosowa Konsyliarz, daremnie
uczac
mnie korzystania z Mocy. Z nikim nie smiaem mwic o moich skonnosciach do Rozumienia pradawnej zwierzecej magii, uwazanej obecnie za skaze
i zboczenie.
Nawet z Sikorka.
Sikorka, najdrozsza rai na swiecie. Bya ucieczka od zamkowej rzeczywistosci. Nie miaa nic wsplnego z moim codziennym z yciem. Wyrastaem w otoczeniu mez czyzn, na dodatek pozbawiony nie tylko rodzicw, lecz w ogle jakichkolwiek krewnych, ktrzy by sie do mnie otwarcie przyznawali. Jako dziecko zostaem oddany pod opieke Brusowi, koniuszemu, czowiekowi szorstkiemu
i wymagajacemu,

niegdys prawej rece mego ojca. Codziennymi towarzyszami byli mi chopcy stajenni i z onierze. W tamtych czasach, podobnie jak teraz, kobiety
suzyy w wojsku, lecz byo ich znacznie mniej. Przy tym podobnie jak mez czyzni
miay swoje obowiazki,

rodziny i wasne z ycie. Nie mogem zabierac im czasu.


Nie miaem matki, sistr ani ciotek. Nie znaem z adnej kobiety, ktra by mi moga
ofiarowac wasciwa niewiesciej pci czuosc .

Zadnej,
oprcz Sikorki.
Bya ode mnie dwa lata starsza. Rosa niczym z dzbo pomiedzy kostkami bruku. Nie dao jej rady ani pijanstwo ojca, ani brutalne traktowanie, ani trudne zadanie utrzymania domu. Gdy spotkaem ja po raz pierwszy, bya dzika i nieufna niczym mody lisek. Dzieci ulicy przezway ja Sikorka Krew z Nosa. Czesto
4

nosia na ciele slady pobicia. Nigdy nie pojaem,

dlaczego troszczya sie o swego okrutnego ojca. Wygraza jej i obrzuca przeklenstwami nawet wwczas, gdy
prowadzia go pijanego do domu i ukadaa do zka. Po przebudzeniu nie mia
najmniejszych wyrzutw sumienia. Mia za to wcia
z nowe pretensje: dlaczego
sklep nie zamieciony i podoga nie posypana swiezymi zioami, dlaczego w ulach
prawie nie ma miodu, dlaczego wygas ogien pod kociokiem. Nie zlicze, ile razy
byem niemym swiadkiem podobnych scen.
Raptem, jednego lata, Sikorka rozkwita w moda kobiete, olsnia mnie kobiecym wdziekiem. Zdawaa sie cakowicie nieswiadoma, z e w jej towarzystwie
zapominam jezyka w gebie. Ani Moc, ani Rozumienie nie chroniy mnie przed
piorunujacym

efektem przypadkowego dotyku jej doni ani przed zakopotaniem,


paralizujacym

mnie na widok jej usmiechu.


Czy mam naukowo opisac wosy Sikorki unoszone wiatrem, czy wyszczeglnic, jak zmienia sie kolor jej oczu od ciemnego bursztynu po geboki braz,

w zaleznosci od nastroju i od koloru sukienki? Pochwyciwszy katem

oka purpure
spdnicy i bysk czerwonego szala w tumie na targu, nagle nie dostrzegaem juz
tumu, nie syszaem gwaru bya tylko ta jedna dziewczyna na caym swiecie.
Oto jest potez na magia. Choc moge ja przelac na papier, nikogo innego nie porazi
z podobna moca.
Jak adorowaem Sikorke? Z niezdarna chopieca galanteria. Gapiem sie na
nia niczym pies na kiebase. Wiedziaa, z e ja kocham, jeszcze zanim ja sobie to
uswiadomiem. I pozwalaa sie uwielbiac, choc byem od niej modszy, nie mieszkaem w miescie i miaem przed soba nieszczeglne w jej przekonaniu perspektywy. Uwazaa mnie za gonca nadwornego skryby, pomagajacego

niekiedy
krlewskiemu koniuszemu. Nie podejrzewaa we mnie Bastarda, nieprawego potomka rodu krlewskiego, przez ktrego ksia
ze Rycerski zrezygnowa z praw do
tronu. Nigdy jej tego nie zdradziem. O moich magiach, o moim rzeczywistym
fachu nie wiedziaa nic.
Moze dlatego mogem ja kochac.
Na pewno dlatego ja utraciem.
Pochoniety zgebianiem dworskich tajemnic, przygnebiony porazkami, zajety
lizaniem ran zapomniaem o Sikorce. Uczyem sie korzystania z Mocy, odkrywaem sekrety, zabijaem ludzi, udaremniaem intrygi. Nie pomyslaem nigdy, z e
mgbym sie do ukochanej zwrcic po odrobine nadziei i zrozumienia, ktrego
odmawiano mi gdzie indziej. Ona bya nie skazona pietnem mego codziennego
z ycia. Skrupulatnie odsuwaem ja od tego wszystkiego jak najdalej. Nigdy nie
prbowaem jej wciagn
a
c do wasnego swiata. Sam za to bez wahania wszedem
w jej z ycie. Dobrze poznaem portowa czesc miasta, gdzie Sikorka sprzedawaa
swiece i mid w sklepiku albo na targu. Czasami spacerowaa ze mna po plazy.
Wystarczao mi, z e istniaa, z e mogem ja kochac. Nie osmieliem sie marzyc, by
odwzajemnia moje uczucie.
5

Nadszed czas, gdy nauka korzystania z Mocy pogra


zya mnie w mizerii tak
gebokiej, iz nieledwie doprowadzia do smierci. Nie mogem sobie wybaczyc, z e
okazaem sie niezdolny do korzystania z tej magii. Nie rozumiaem, z e moja porazka moze dla innych znaczyc niewiele. Ubraem swoja rozpacz w grubianstwo.
Przez dugie tygodnie nie widziaem Sikorki ani nawet nie posaem jej znaku pamieci. Wreszcie gdy nie miaem sie juz do kogo zwrcic zateskniem za
nia. Zbyt pzno. Pewnego popoudnia zjawiem sie pod Pszczelim Woskiem
z upominkiem w doni w sama pore, by zobaczyc, jak Sikorka wychodzi ze
sklepu. Nie sama. Z Nefrytem dorodnym marynarzem, ktry nosi w uchu
masywny kolczyk i promieniowa pewnoscia siebie, wypywajac
a z przewagi lat.
Nie zauwazony, pokonany, umknaem

chykiem i patrzyem na nich, idacych

ramie w ramie. Przygladaem

sie, jak Sikorka odchodzi, i pozwoliem jej odejsc ,


a przez nastepne miesiace
przekonywaem samego siebie, z e moje serce takze
z niej zrezygnowao. Co by sie wydarzyo, gdybym tamtego popoudnia pobieg
za nia i baga o ostatnia rozmowe? Zadziwiajace,
jak wiele pzniejszych wypadkw zalezao od faszywie pojetej chopiecej dumy i nawyku bezwolnego godzenia sie z niepowodzeniami. Usunaem

Sikorke ze swych mysli i nikomu o niej nie


wspominaem. Wrciem do wasnego z ycia.
Krl Roztropny wysa mnie w gry z orszakiem moznych, majacych

swiadczyc przysiedze mazenskiej, jaka cudzoziemska ksiez niczka Ketriken przyrzeka zozyc ksieciu Szczeremu. Obarczono mnie zadaniem dyskretnego usmiercenia jej starszego brata, Ruriska. Narzeczona miaa zostac jedyna dziedziczka
Krlestwa Grskiego. Na miejscu odkryem pajeczyne kamstw i zdrady, uknuta
przez mojego modszego stryja, ksiecia Wadczego. Zamierza on odebrac ksieciu Szczeremu prawa do tronu i sam poja
c ksiez niczke za z one. Byem w jego
grze tylko pionkiem. Byem pionkiem, ktry pobi figury. Pionkiem, ktry scia
gna
na siebie gniew i zemste ksiecia Wadczego, ale ocali korone i ksiez niczke
dla prawego nastepcy tronu. Nie byem bohaterem. Nie prbowaem tez odpacic pieknym za nadobne czowiekowi, ktry zawsze przesladowa mnie i obraza.
Uczyniem to, gdyz wiele lat wczesniej, jeszcze jako dziecko, nie rozumiejac
znaczenia przysiegi, zobowiazaem

sie do lojalnosci wobec krla. Zapaciem wasnym zdrowiem. Wasnie wkraczaem w wiek meski.
Dugi czas po udaremnieniu intrygi ksiecia Wadczego lezaem zozony bolescia, niezdolny opuscic Krlestwo Grskie. Wreszcie jednak nadszed dzien, gdy
uwierzyem, iz choroba dobiega konca, a i Brus zdecydowa, z e mj stan pozwala
wyruszyc w droge powrotna do Krlestwa Szesciu Ksiestw. Ksiez niczka Ketriken
wraz ze swita wyjechaa do Koziej Twierdzy znacznie wczesniej, jeszcze w czasie
sprzyjajacej
pogody. Teraz wyzsze partie gr pokryy zimowe sniegi. Gdybysmy
nie wyruszyli ze Stromego wkrtce, musielibysmy zimowac w stolicy Krlestwa
Grskiego.

Tamtego ranka wstaem wczesnie i wasnie konczyem pakowanie, gdy zaczeo sie lekkie drzenie caego ciaa. Zignorowaem je. Byem jeszcze osabiony, podekscytowany perspektywa podrzy, a na dodatek bez sniadania. Wozyem
przygotowane przez Jonki ubranie przystosowane do zimowej przeprawy przez
gry i mrozne rwniny. Czerwona koszula ocieplana weniana podszewka. Zielone pikowane spodnie, w pasie i na mankietach ozdobione czerwonym haftem.
Buty miekkie i prawie bezksztatne, dopki nie naciagn
eo sie ich na nogi. Jak
mieszki z delikatnej skrki. Wymoszczone owcza wena i wykonczone futrem.
Do wiazania

suzyy dugie rzemienie. Nieatwe zadanie dla moich drzacych

palcw. Zdaniem Jonki buty wspaniale sie spisyway na suchym grskim sniegu, ale
nie wolno ich byo zmoczyc.
Miaem w pokoju lustro. W pierwszym momencie usmiechnaem

sie do swego odbicia. Nawet bazen krla Roztropnego nie ubiera sie rwnie wesoo. Niestety, moja twarz nad barwnymi ubraniami wygladaa

mizernie i blado. Ciemne


oczy wydaway sie zbyt duze, a zniszczone przez chorobe wosy, sztywne i matowe, sterczay na podobienstwo psiej siersci. Choroba wyniszczya moje ciao.
Nareszcie jednak ruszaem do domu. Odwrciem sie od lustra. Kilka ostatnich
drobiazgw, ktre zamierzaem zabrac dla przyjaci, zapakowaem roztrzesionymi donmi.
Zasiedlismy z Brusem i Pomocnikiem do ostatniego sniadania w towarzystwie
Jonki. Podziekowaem jej raz jeszcze za wszystko, co dla mnie uczynia. Podniosem yzke, by nabrac owsianki, a wtedy don wykreci mi skurcz. Upusciem
yzke i osunaem

sie w slad za nia na podoge.


Nastepnie zobaczyem ciemne katy
sypialni. Dugo lezaem bez ruchu i bez
sowa. Przyszedem do swiadomosci ze stanu kompletnej pustki. Miaem kolejny
atak choroby. Mina,
lecz nadal byem panem wasnego ciaa i umysu. W pietnastym roku z ycia, w okresie gdy wiekszosc ludzi wkracza w penie fizycznej
sprawnosci, ja nie mogem powierzyc swemu ciau najprostszego zadania. Byo
wadliwe, nie chciaem miec z nim wiecej do czynienia. Czuem wsciekosc na
zawodne miesnie i kosci. Szukaem drogi ujscia dla gniewnego rozczarowania.
Dlaczego mj stan sie nie poprawia? Dlaczego nie zdrowiaem?
Powrt do zdrowia musi potrwac usyszaem Jonki, moja uzdrowicielke.
Niech minie p roku, dopiero potem ocenisz rezultaty. Siedziaa nieopodal
kominka, lecz w mroku. Nie zauwazyem jej, dopki sie nie odezwaa. Podniosa
sie wolno, jakby zimowe chody usztywniy ja blem, i podesza do mojego zka.
Nie chce z yc jak starzec oznajmiem.
Wydea wargi.
Kiedys bedziesz musia. W kazdym razie z ycze ci, bys doczeka pznego
wieku. Sama jestem stara, stary jest mj brat, krl Eyod. Starosc nie wydaje nam
sie ciez arem nie do udzwigniecia.

Nie miabym nic przeciwko ciau starego czowieka, gdybym zarobi na nie
dugimi latami z ycia. Ale tego nie zniose.
Potrzasn
ea gowa, zdziwiona.
Oczywiscie, z e zniesiesz. Powrt do zdrowia bywa niekiedy ucia
zliwy, ale
z eby nie mc go zniesc . . . Nie rozumiem. Moze z le pojeam sowa w twoim jezyku?
Nabraem powietrza i juz otwieraem usta, gdy wszed Brus.
Nie spi? Czuje sie lepiej?
Nie spi burknaem.

Nie czuje sie lepiej. Sam usyszaem, z e mwie


gosem naburmuszonego dziecka.
Brus i Jonki wymienili znaczace
spojrzenia. Ona poklepaa mnie po ramieniu
i w milczeniu opuscia sypialnie. Ich pobazliwosc bya niemozliwie irytujaca.

Bezsilny gniew narasta we mnie niepohamowany niczym przypyw morza.


Dlaczego nie potrafisz mnie wyleczyc? zaatakowaem Brusa.
Zdumiaa go moja pretensja.
To nie takie proste. . . zacza.

Jak to? Usiadem w poscieli. Leczysz kazda chorobe u zwierzat.


Sabosc , poamane kosci, robaki, parchy. . . jestes krlewskim koniuszym. Dlaczego
nie potrafisz wyleczyc mnie?
Nie jestes psem, Bastardzie rzek Brus spokojnie. atwiej leczyc
zwierze, chocby powaznie chore, niz czowieka. Czasami stosowaem drastyczne
srodki, a jesli stworzenie nie przezyo kuracji, przynajmniej kadem kres jego
cierpieniom. Z toba nie moge postapi
c w ten sposb.
Uchylasz sie od odpowiedzi! Co drugi wojak przychodzi do ciebie zamiast
do medyka. Gruntowi wyjae
s grot strzay, chociaz musiaes mu rozcia
c ramie!
A Szarwce uratowaes zakazona stope, chociaz medyk chcia amputowac noge
i ciagle
powtarza, z e infekcja sie rozszerzy i chora umrze przez ciebie.
Brus zacisna
wargi, powsciagn
a
gniew. Gdybym by zdrw, obawiabym sie
jego wybuchu, ale z e przez caa moja rekonwalescencje pozwala mi na wszystko,
osmielaem sie stawiac hardo.
Ryzykowaem odezwa sie spokojnym tonem ale nie ja decydowaem o podjeciu ryzyka. A jeszcze podnis gos zaguszajac
moje protesty
wszystko to byy proste przypadki. Wydobyc strzae, oczyscic rane, przykadac
kataplazmy, powstrzymac infekcje. Zawsze znaem przyczyne choroby. W twoim
wypadku sprawa nie jest taka prosta. Ani Jonki, ani ja nie wiemy naprawde, co
ci wasciwie jest. Moze cierpisz wskutek dziaania trucizny, ktra podaa ci Ketriken, przekonana, z e chcesz zabic jej brata? Moze to efekty dziaania zatrutego
wina, ktre przygotowa dla ciebie ksia
ze Wadczy? A moze skutki pzniejszego
pobicia? Albo goracej
kapieli

w azni, gdy omal sie nie utopies? A moze wszystkie te czynniki naozyy sie na siebie i oto mamy efekty? Nie wiemy. I dlatego nie

wiemy, jak cie leczyc. Po prostu nie wiemy. Zajakn


a
sie przy ostatnich sowach. Sympatia do mnie wyraznie bya silniejsza niz zawd, jaki mu sprawiem.
Przeszed kilka krokw, zatrzyma sie przed kominkiem, zapatrzy w ogien.
Dugo o tym rozmawialismy. Jonki zna leki, o jakich nigdy nie syszaem,
ja opowiedziaem jej, co sam umiem. Razem doszlismy do wniosku, z e potrzeba
ci przede wszystkim czasu. Oboje uwazamy, z e nie grozi ci naga smierc. Prawdopodobnie twoje ciao z upywem czasu samo pozbedzie sie pozostaosci trucizny
i naprawi szkody, jakie zostay mu wyrzadzone.

Albo tez dokonczyem spokojnie pozostane w tym stanie do konca


z ycia. Trucizna czy pobicie okaleczyy moje ciao nieodwracalnie. Ksia
ze Wadczy kopa mnie zwiazanego!

Brus sta nieruchomy niczym kamien. Po duzszej chwili opad na krzeso


ukryte w pmroku.
Rzeczywiscie przyzna pokonany. Tak rwniez moze sie zdarzyc.
Musisz jednak zrozumiec, z e nie mamy wyboru. Mgbym prbowac c wiczeniami fizycznymi zneutralizowac skutki trucizny, lecz jesli powodem obecnej choroby sa obrazenia wewnetrzne, a nie trucizna, w ten sposb jedynie cie osabie
i bedziesz wraca do zdrowia znacznie duzej. Utkwi wzrok w pomieniach.
Unis don i musna
palcami siwe pasmo wosw na skroni.
Nie ja jeden padem ofiara zdradzieckiego ksiecia Wadczego. Brus dopiero co
ozdrowia po silnym ciosie w czaszke, ktry dla czowieka o cienszych kosciach
byby zabjczy. Krlewski koniuszy dugo cierpia na zawroty gowy i zaburzenia
wzroku. I nikomu sie nie skarzy. Miaem w sobie dosc przyzwoitosci, by poczuc
odrobine wstydu.
Co wiec powinienem zrobic?
Brus drgna,
jakby zbudzony z drzemki.
To samo co my. Czekac. Jesc , odpoczywac. Dac sobie troche czasu. I oceniac rezultaty. Czy to takie straszne?
Zignorowaem pytanie.
A jesli mi sie nie polepszy? Jesli juz zawsze bedzie tak jak teraz? Nie znam
dnia ani godziny, nie wiem, kiedy opanuja mnie drgawki, w kazdej chwili moze
nastapi
c kolejny atak.
Nie spieszy sie z odpowiedzia.
Bedziesz musia z tym z yc. Znam wielu ludzi w gorszej sytuacji. Przeciez
wasciwie jestes zdrowy. Ani slepy, ani sparalizowany, pozostaes przy zdrowych
zmysach. Przestan rozpamietywac swe sabosci. Moze raczej sie zastanw, czego
nie utracies.
Czego nie utraciem? No, czego? Gniew narasta we mnie jak podrywajace
sie do lotu stado ptakw, tak samo jak one popychany panika. Brus,
ja jestem bezradny. Nie moge w takim stanie wrcic do Koziej Twierdzy! Jestem bezuzyteczny. Gorzej. Jestem potencjalna ofiara. Gdybym mg stuc ksie9

cia Wadczego na miazge, bybym cos wart. A ja przeciez bede musia zasiadac
z nim do stou, odnosic sie uprzejmie i z szacunkiem do czowieka, ktry spiskowa przeciwko nastepcy tronu, a przy okazji prbowa mnie zabic. Nie chce, by
mnie widzia drzacego

ze sabosci albo padajacego

w nagym ataku choroby. Nie


chce widziec jego rozradowanego usmiechu. Nie chce patrzec, jak bedzie smakowa swj triumf. Bedzie znowu prbowa mnie zabic. Obaj o tym wiemy. Moze
nauczy sie, z e nie jest rwnym przeciwnikiem dla ksiecia Szczerego, moze bedzie respektowa wadze starszego brata i pozycje jego mazonki. Watpi
e jednak,
by zostawi w spokoju mnie. Bede dla niego stanowi jeszcze jedna mozliwosc
uderzenia w ksiecia Szczerego. A kiedy przyjdzie do mnie, co zrobie? Nic! Bede
siedzia przy kominku jak bezradny starzec i nie zrobie nic! Wszystkie lata nauki
stracone! Treningi z Czernidem, c wiczenia w pismie u Krzewiciela, nawet twoje
wskazwki, opieka nad zwierzetami wszystko stracone! Nic nie moge robic.
Brus, jestem znowu tylko bekartem. Ktos mi kiedys powiedzia, z e krlewskie
bekarty z yja tak dugo, jak dugo sa potrzebne! Wykrzyczaem ostatnie sowa,
a przeciez nawet w tym wsciekym wybuchu furii i rozpaczy nie wspomniaem
sowem o Cierniu, o nauce fachu skrytobjcy. W tej dziedzinie takze byem teraz
bezuzyteczny. Zawodowe tajemnice, sprawnosc doni, precyzyjne sposoby zabijania dotykiem, pracowite mieszanie trucizn wszystko lego w gruzach z winy
mojego wasnego, drgajacego

ciaa.
Brus sucha w milczeniu.
Wreszcie straciem oddech, mj gniew sie wypali. Siedziaem na zku dyszac
ciez ko i zaciskajac
drzace
zdradziecko donie.
Czyli odezwa sie spokojnie nie wracamy do Koziej Twierdzy?
Zbi mnie z pantayku.
My?
Moje z ycie nalezy do czowieka, ktry nosi ten kolczyk. Wia
ze sie z tym
duga historia, moze ktregos dnia ci ja opowiem. Powinien by sie znalezc w grobie razem z ksieciem Rycerskim. Ksiez na Cierpliwa nie miaa prawa ci go dac,
lecz o tym nie wie. Potraktowaa go jak zwyky klejnocik i uznaa, z e do niej nalezy decyzja, czy go zatrzymac, czy ofiarowac. . . Tak czy inaczej, teraz jest twj.
Gdzie ty pjdziesz, tam ja poda
ze za toba.
Uniosem don do ucha. Zaczaem

rozpinac kolczyk drobny niebieski kamyk zapany w pajeczyne srebrnej siatki.


Nie rb tego rzek Brus cicho, lecz groznie.
Opusciem reke, niezdolny zaprotestowac. Dziwne mi sie zdao, z e czowiek, ktry wychowywa mnie, porzucone dziecko, teraz skada swoja przyszosc
w moje rece. Siedzia przed kominkiem, skapany

w tanczacym

blasku ognia. Niegdys wydawa mi sie prawdziwym olbrzymem mrocznym i przerazajacym,

choc jednoczesnie zapamietaym moim obronca. Teraz chyba po raz pierwszy patrzyem na niego jak na zwykego czowieka. Ciemne wosy i oczy powszech10

ne u ludzi, w ktrych z yach pynea krew Zawyspiarzy. W tym bylismy do siebie


podobni. On jednak mia oczy brazowe,

nie czarne, a nad kedzierzawa broda na


policzkach wykwit mu od wiatru rumieniec zdarzyli sie wiec w jego rodzie
przodkowie o jasniejszej karnacji. Utyka na jedna noge, w zimne dni nieco mocniej. Taka mu zostaa pamiatka
po dniu, kiedy sciagn
a
na siebie atak odynca,
szarzujacego

na ksiecia Rycerskiego. I nie by tak wysoki, jak mi sie zawsze wydawao. Jesli mimo choroby miabym nadal rosna
c, za rok, najdalej dwa bede od
niego wyzszy. Nie by potez nie zbudowany, chociaz czuo sie w nim sie, a dotyczyo to zarwno ciaa, jak i umysu. Strach i respekt w Koziej Twierdzy budzi
nie powierzchownoscia, ale wyjatkowo

hardym usposobieniem. Kiedys, gdy byem jeszcze may, zapytaem go, czy przegra w z yciu jaka
s walke. Akurat kiezna
narowistego modego ogiera. Jego twarz lsnia od potu, ktry spywa w ciemna
brode.
Czy przegraem walke? powtrzy, spogladaj
ac
na mnie ponad scianka
boksu. Wyszczerzy zeby, lsniace
jak u wilka. Walka nie jest skonczona, dopki nie wygrasz. Wystarczy, jesli zapamietasz tyle. I niewazne, co o tym sadzi

przeciwnik. Albo kon.


Czy przypadkiem nie traktowa wychowywania mnie jak walki, ktra musia
wygrac? Czesto mi powtarza, z e byem ostatnim zadaniem, jakim obarczy go
ksia
ze Rycerski. Mj ojciec, okryty hanba mojego istnienia, zrezygnowa z praw
do korony, ale odda mnie pod opieke zaufanemu sudze i nakaza wyprowadzic
na ludzi. Moze Brus uwaza, z e nie wykona jeszcze tego polecenia.
Co powinienem zrobic twoim zdaniem? zapytaem pokornie. Ani pytanie, ani pokora nie przyszy mi atwo.
Zdrowiec odpar po jakims czasie. Dac sobie czas na wyzdrowienie.
Nie mozna sie do tego zmusic. Opusci wzrok na wasna noge wyciagni
eta
w strone ognia. Jakis grymas, ale nie usmiech, wykrzywi mu usta.
Uwazasz, z e powinnismy wrcic? naciskaem.
Dugo milcza.
Jesli nie wrcimy odezwa sie wreszcie z ociaganiem

ksia
ze Wadczy bedzie mia prawo sadzi
c, z e wygra. Sprbuje zabic ksiecia Szczerego. Zrobi
wszystko, by zagarna
c korone. Przysiegaem wierna suzbe krlowi i ty, Bastardzie, takze. Dzis monarcha jest krl Roztropny, ale ksia
ze Szczery oczekuje wsta
pienia na tron. Moim zdaniem nie powinien czekac na przno.
Ma innych z onierzy, bardziej przydatnych niz ja.
Czy to cie zwalnia z przysiegi?
Wykcasz sie jak przekupka.
W ogle sie nie kce. Zadaem ci tylko pytanie. I mam jeszcze jedno. Co
stracisz, jesli nie wrcisz do Koziej Twierdzy?
Teraz przysza moja kolej zamilkna
c na duzsza chwile. Wczesniej rozwaz aem skutki przysiegi zozonej krlowi. Teraz pomyslaem o ksieciu Szczerym
11

i o niekamanej serdecznosci, jaka mnie zawsze obdarza. Przywoaem na pamiec starego Ciernia, ktry usmiecha sie z zadowoleniem, kiedy w koncu zdoaem sobie przyswoic kolejna lekcje jego tajemnej wiedzy. Ksiez ne Cierpliwa i jej

suzac
a, Lamwke; Krzewiciela i Czernido, nawet kucharke i mistrzynie Sciegu. Niewielu chodzio po swiecie ludzi, ktrych obchodziem, i przez to byli dla
mnie tym cenniejsi. Jesli nie wrce juz do Koziej Twierdzy, bede za nimi teskni.
Najbardziej jednak niepokoio mnie wspomnienie Sikorki. I tak, sam nie wiedzac

dlaczego, zaczaem

o niej opowiadac Brusowi. On tylko przytakiwa z rzadka.


Spokojnie wysucha caej historii.
Potem powiedzia mi, z e sklepik Pszczeli Wosk zamknieto po smierci wasciciela, ktry zostawi po sobie tylko dugi. Crka starego pijaka wyjechaa do
dalekich krewnych. Brus nie wiedzia dokad,
ale by pewien, z e bede mg sie
tego bez trudu dowiedziec, jesli tylko zechce.
Zanim podejmiesz te decyzje, Bastardzie rzek jeszcze rozwaz wszystko dokadnie w swoim sercu. Skoro nie masz dziewczynie nic do
ofiarowania, niech lepiej zniknie z twojego z ycia. Jesli uwazasz sie za kaleke,
moze nie masz prawa jej szukac. Bo chyba nie pragniesz litosci. Litosc to marna
namiastka miosci.
Podnis sie i wyszed, zostawiajac
mnie zamyslonego, ze wzrokiem utkwionym w pomieniach.
Czy byem kaleka?
Czy przegraem? Moje ciao drzao zdradziecko, niczym
z le nastrojone struny harfy. Taka bya prawda. Z drugiej strony przeciez to
moja, a nie ksiecia Wadczego wola zwyciez ya. Mj ukochany wadca, ksia
ze
Szczery, pozosta nastepca tronu Krlestwa Szesciu Ksiestw i poja
za z one ksiez niczke Krlestwa Grskiego. Czy obawiaem sie drwiacego

usmiechu modszego
ksiecia na widok moich drzacych

doni? Czy nie mogem odpowiedziec takim samym grymasem czowiekowi, ktry nigdy nie bedzie krlem? Wezbraa we mnie
prawdziwa satysfakcja. Brus mia racje. Nie przegraem. W dodatku mogem dopilnowac, by ksia
ze Wadczy mia swiadomosc mojego zwyciestwa.
Jesli wygraem z ksieciem Wadczym, mogem takze zdobyc Sikorke. Ktz
sta pomiedzy nami? Nefryt? Sikorka opuscia Kozia Twierdze, bez grosza przy
duszy pojechaa z yc u dalekiej rodziny. Nefryt okry sie hanba, skoro do tego
dopusci. Odszukam ja. Sikorke o falujacych

na wietrze wosach, Sikorke w jaskrawej spdnicy, smiaa jak barwny ptaszek, Sikorke o byszczacych

oczach.
Skurcz. Drgawki. Uderzyem potylica w drewniany zagwek. Krzyknaem

bezwolnie. Ochrypy wrzask bez sw.


W mgnieniu oka zjawia sie Jonki. Zawoaa Brusa. Oboje chwycili moje drgajace
konczyny. Brus przygnit mnie caym ciaem, prbowa zagodzic konwulsje. Straciem przytomnosc .
Wynurzyem sie z ciemnosci w swiato, jakbym powraca po dugim nurkowaniu. Gebokie ciepo piernata koysao mnie mile, koce otulay miekko. Czuem
12

sie bezpieczny. Przez chwile wszystko tchneo spokojem. Lezaem cicho i czuem
sie prawie dobrze.
Bastardzie? Brus pochyli sie nade mna.
Wrcia rzeczywistosc . Znowu byem zepsutym, rozstrojonym mechanizmem,
marionetka z poplatanymi

sznurkami, koniem z zerwanym sciegnem. Nigdy juz


nie odzyskam si. Nie byo dla mnie miejsca w swiecie, w ktrym dotad
z yem.
Brus powiedzia, z e litosc to marna namiastka miosci. Nie chciaem niczyjej litosci.
Brus. . .
Pochyli sie nizej.
Nie byo tak z le skama. Odpoczywaj. Jutro. . .
Jutro wyjezdzasz do Koziej Twierdzy oznajmiem.
Zmarszczy brwi.
Nie tak szybko. Trzeba ci kilku dni, z ebys doszed do siebie, potem mozemy. . .
Nie. Usiadem z trudem. Caa sie, jaka mi pozostaa, wozyem w sowa.
Powziaem

decyzje. Jutro ruszasz do Koziej Twierdzy. Czekaja tam na ciebie.


Ludzie i zwierzeta. Jestes potrzebny. Tam jest twj dom i twj swiat. Mj nie. Juz
nie.
Dugi czas milcza.
A ty co zrobisz?
Pokreciem gowa.
To nie twoje zmartwienie. Wyacznie

moje.
A dziewczyna?
Tym razem pokreciem gowa gwatowniej.
Przez cae z ycie opiekowaa sie ojcem, a on w podziece zostawi ja w dugach. Mam ja odszukac, zabiegac o jej miosc ? Przeciez bede dla dziewczyny
takim samym ciez arem, jakim by tamten! Nie. Samotna czy poslubiona innemu,
lepiej niech zniknie z mojego z ycia.
Dugo trwaa cisza. Jonki przygotowywaa w rogu pokoju nastepny zioowy
wywar, ktry mia sie zdac na nic. Brus sta nade mna, wielki i grozny niczym
chmura gradowa. Wiedziaem, z e chciaby chwycic mnie za koszule i mocno potrzasn
a
c: wybic mi upr z gowy. Nie zrobi tego. Brus nie skrzywdziby kaleki.
Zostaje wiec tylko sprawa krla odezwa sie wreszcie. Czy moze
zapomniaes, z e przysiegaes byc na jego rozkazy?
Nie zapomniaem odrzekem spokojnie. I gdybym siebie nadal uwaz a za zdolnego do wykonywania rozkazw, na pewno bym wrci. Ale pozosta
ze mnie tylko strzep czowieka, Brusie. Jestem zagrozeniem. Pionkiem do obrony.
Zakadnikiem do wziecia. Bezsilny, bezbronny, nieprzydatny. Nie. Po raz ostatni
przysuze sie memu panu i usune sie sam, zanim zrobi to ktos inny raniac
przy
tym krla.
13

Brus odwrci sie ode mnie. Jeszcze jeden cien w mrocznym pokoju. W migotliwym swietle pomieni nie sposb byo nic wyczytac z jego twarzy.
Jutro przyjde. . .
Pozegnac sie ze mna wpadem mu w sowo. Nie zmienie zdania.
Dotknaem

kolczyka.
Jesli ty zostajesz, ja musze zostac takze oznajmi zawziecie.
Kiedys mj ojciec kaza ci zostac w Koziej Twierdzy i wychowywac swojego bekarta. Teraz ja kaze ci jechac i dalej suzyc krlowi.
Bastardzie Rycerski, nie. . .
Prosze. Nie wiem, co usysza w moim gosie, ale nagle zesztywnia.
Jestem taki zmeczony wymamrotaem. Tak bardzo zmeczony. Jedno
wiem na pewno: jesli zdecyduje inaczej, nie przezyje. Po prostu nie mam siy.
Zaskrzeczaem jak starzec. Niewazne, co powinienem. Niewazne, co przysiegaem. Nie zostao we mnie tyle z ycia, bym mg dotrzymac sowa. Moze zawiodem ciebie lub krla. . . Cudze plany, cudze cele. Nigdy moje. Prbowaem,
ale. . . Pokj sie zakoysa. Mj gos odpyna
ode mnie, miaem wrazenie, z e
sucham kogos innego i byem wstrza
sniety sowami, lecz nie mogem zaprzeczyc
zawartej w nich prawdzie. Chce teraz zostac sam powiedziaem po prostu.
Musze odpocza
c.
Opuscili pokj wolno, jak gdyby mieli nadzieje, z e zmienie zdanie, z e ich
przywoam.
Kiedy zostawili mnie samego, pozwoliem sobie odetchna
c. Byem oszoomiony. Powziaem

decyzje! Nie wracaem do Koziej Twierdzy. Nie miaem pojecia, co bedzie dalej. Zmiotem rozbite szczatki
swojego z ycia z planszy gry.
Teraz powstao miejsce na ponowne ustawienie kamieni, na uozenie nowego planu. Powoli zaczynaem sobie uswiadamiac, z e nie mam watpliwo

sci. Czuem z al
zmieszany z ulga, ale nie miaem watpliwo

sci. Jakos znosniej mi byo myslec


o ponownym rozpoczeciu z ycia tu, gdzie nikt nie wiedzia, kim niegdys byem.

Zycia
nie podporzadkowanego

cudzej woli. Nawet woli mego krla. Stao sie.


Lezaem w wygodnym zku i po raz pierwszy od wielu tygodni czuem sie
naprawde spokojny.
Chciabym sie z nimi wszystkimi pozegnac. Stana
c ostatni raz przed krlem
i ujrzec jego skiniecie gowa, swiadczace,
z e dobrze uczyniem. Moze mgbym
mu wyjasnic, dlaczego nie chciaem wracac. . . Nie. To juz koniec, wszystko skonczone.
Wybacz mi, wasza wysokosc mruknaem.

Patrzyem na tanczace
w kominku pomienie, dopki nie zapadem w sen.

1. WODNA OSADA

Rola nastepcy lub nastepczyni tronu wymaga kroczenia po cienkiej linii rozgraniczajacej
odpowiedzialnosc i autorytet. Funkcja ta zostaa stworzona
w celu zaspokojenia z adzy

wadzy krlewskich dziedzicw, a jednoczesnie miaa


ich doskonalic w sztuce rzadzenia.

Najstarsze dziecie krlewskiego rodu podejmuje nowe obowiazki


w szesnaste urodziny. Poczawszy

od tego dnia, ma udzia w odpowiedzialnosci za wadanie Krlestwem Szesciu Ksiestw. Zazwyczaj otrzymuje
zadania, ktrych najchetniej zrzeka sie panujacy
monarcha, tak wiec, zaleznie od
wadcy, bywaja one bardzo rzne.
Za panowania krla Roztropnego jako pierwszy zosta nastepca tronu ksia
z e Rycerski. Krl scedowa na niego wszelkie powinnosci zwiazane

z ustalaniem
i obrona granic: sztuke wojenna, negocjacje i dyplomacje, niewygody dugich podrzy oraz fatalne warunki obozowisk. Gdy ksia
ze Rycerski zrzek sie praw do
korony, ksia
ze Szczery zosta nastepca tronu i odziedziczy spuscizne po starszym
bracie: prowadzenie wojny z Zawyspiarzam, wewnetrzne niepokoje w krlestwie
oraz napiete stosunki pomiedzy ksiestwami srdladowymi

a nadbrzeznymi. Nieatwo mu byo panowac nad sytuacja, tym bardziej z e krl czesto ignorowa decyzje
syna. Bywao, z e nastepca tronu stawa przed faktami dokonanymi i niewiele juz
mg zdziaac.
W jeszcze trudniejszej sytuacji znalaza sie mazonka nastepcy tronu, ksiez na Ketriken. Pochodzia z dalekich gr, bya obca na dworze Krlestwa Szesciu
Ksiestw. W czasach pokoju moze przyjeto by ja z wieksza tolerancja. Niestety,
w Koziej Twierdzy wrzao. Szkaratne okrety z Wysp Zewnetrznych, nekajace
nas
od pokolen, bezlitosnie pustoszyy nasze ziemie. Pierwsza zima ksiez nej Ketriken
jako mazonki nastepcy tronu bya takze pierwsza zima atakw wroga, czego dotad
nigdy nie doswiadczylismy. Ciage

zagrozenie napascia i pzniejszy strach


przed ofiarami zakazonymi kuznica podkopyway fundamenty Krlestwa Szesciu
Ksiestw. Poddani tracili zaufanie do monarchii, a ksiez na nieuchronnie znalaza
sie na pozycji nielubianej mazonki nastepcy tronu.
Niespokojne czasy podzieliy moznych. Ksiestwa srdladowe

burzyy sie przeciw ponoszeniu kosztw obrony linii wybrzeza, do ktrego przeciez nie miay bezposredniego dostepu. Ze swej strony ksiestwa nadbrzezne woay o okrety wojen15

ne, nowych z onierzy oraz skuteczna ochrone przed najezdzcami, uderzajacymi

zawsze w najmniej spodziewanym miejscu i czasie.


Ksia
ze Wadczy, syn krlowej pochodzacej
ze srdladzia,

umacnia swoja pozycje w ksiestwach Rolnym i Trzody rozdajac


hojnie szczeglne aski i szczodre
dary.
Nastepca tronu, ksia
ze Szczery, dostrzegajac,
iz jego Moc nie wystarcza do
utrzymania najezdzcw w bezpiecznej odlegosci od naszych morskich granic,
skupi caa uwage na budowaniu okretw wojennych, ktre miay strzec ksiestw
nadbrzeznych. Niewiele czasu poswieca nowo poslubionej poowicy.
Ponad tym wszystkim krl Roztropny trwa niczym wielki pajak,
dzierzac
wadze podzielona miedzy niego a synw, prbujac
utrzymac wszystko w rwnowadze
i nie dopuscic do rozpadu Krlestwa Szesciu Ksiestw.

***

Obudziem sie, gdyz ktos dotkna


mojego czoa. Z gniewnym pomrukiem odwrciem gowe w przeciwna strone. Posciel bya zmieta i posciagana;

z trudem
sie z niej wyswobodziem, usiadem. Kto smia przerwac mi sen? Krlewski bazen przysiad niespokojnie na krzesle obok oza. Obrzuciem go wsciekym spojrzeniem, az sie skuli pod moim wzrokiem. Straciem pewnosc siebie.
Bazen powinien byc w Koziej Twierdzy, u boku monarchy daleko stad.

Nigdy nie syszaem, by opuszcza wadce na duzej niz kilka godzin, chyba z e
w czas nocnego odpoczynku. Jego obecnosc tutaj nie wrzya nic dobrego. By
moim przyjacielem, na ile jego odmiennosc w ogle pozwalaa mu sie z kimkolwiek zaprzyjaznic, jednak jego wizyty zawsze miay jakis wazki cel. Wyglada

na bardzo zmeczonego. Nigdy go takiego nie widziaem. Mia na sobie nie znany
mi, pstrokaty strj w zielone i czerwone geometryczne wzory, w reku trzyma kaduceusz zwienczony czaszka szczura. Wesoe ubranie zbyt mocno kontrastowao
z bezbarwna skra. Bazen wydawa sie przejrzysty, jak pomien swiecy zwienczony kulista poswiata. Jego ubir wyglada
na bardziej rzeczywisty niz on sam.
Delikatne jasne wosy wystaway spod czapki i unosiy sie w powietrzu, podobnie jak dryfuja w wodzie wosy topielca. W bladych z renicach tanczyo odbicie
pomieni z kominka. Przetarem sklejone ropa oczy i odsunaem

z twarzy kosmyk
wosw. By wilgotny. Spociem sie we snie.
Witaj udao mi sie powiedziec. Nie spodziewaem sie ciebie tutaj.
W ustach miaem sucho, jezyk sztywny i odretwiay. Przypomniaem sobie, z e
byem chory, lecz szczegy pozostay okryte mga zapomnienia.

16

Gdziez miabym byc? Obrzuci mnie bolesnym spojrzeniem. Z kazda godzina snu zdajesz sie, panie mj, mniej wypoczety. Poz sie, pozwl, z e
poprawie posciel.
Chcia sie zaja
c moimi poduszkami, ale odprawiem go gestem doni. Cos byo nie tak. Bazen nigdy nie odzywa sie do mnie w ten sposb. Choc bylismy
przyjacimi, zawsze kierowa do mnie sowa uszczypliwe, a przy tym pene podskrnej goryczy, jak nadpsuty owoc. Jego naga uprzejmosc musiaa byc wyrazem
litosci, a tego nie chciaem.
Przesunaem

wzrokiem po wasnej haftowanej koszuli nocnej, po bogatych


kapach na ozu. Cos mnie zastanowio. Byem zmeczony i saby, nie miaem siy
na gos wyrazic zdziwienia.
Co tu robisz? spytaem wreszcie kara.
Westchna
geboko.
Dbam o ciebie, panie. Czuwam przy tobie, gdy spisz. Wiem, uwazasz to
za smieszne, lecz w koncu jestem przeciez baznem. Musze byc smieszny. Pytasz
mnie o to za kazdym razem, kiedy sie przebudzisz. Pozwl wiec, z e zaproponuje
ci cos madrzejszego.

Bagam cie, zechciej, panie mj, kazac posac po innego


medyka.
Oparem sie o poduszki. Byy wilgotne od potu i wydzielay kwasna won.
Mgbym poprosic bazna, by je zmieni, i on by mnie posucha. Nie chciaem

prosic. Scisn
aem

brzeg przykrycia powykrecanymi palcami.


Po co tu przyszedes? zapytaem hardo.
Uja
moja don w obie rece i poklepa ja lekko.
Panie mj, martwi mnie ten nagy przejaw sabosci. Moim zdaniem nic ci
sie nie polepsza mimo staran tego uzdrowiciela od siedmiu bolesci. Obawiam sie,
z e ma znacznie mniejsza wiedze medyczna niz wasna opinie o niej.
Mwisz o Brusie? zapytaem z niedowierzaniem.
Brus. . . Gdyby on by tutaj, panie mj. . . Moze jest tylko koniuszym, ale
z pewnoscia lepszym medykiem niz Osiek, ktry cie karmi lekami i zadaje na
poty.
Osiek? Brusa tu nie ma?
Nie, krlu mj, panie. Baznowi wyduzya sie mina. Jak wiesz, zosta
w grach.
Krlu panie! powtrzyem i sprbowaem sie rozesmiac. Cz za
kpina!
Nigdy bym nie smia kpic, wasza krlewska mosc rzek cicho i smutno.
Nigdy.
Troska w jego gosie wprawia mnie w zakopotanie. Nie znaem takiego bazna. Zazwyczaj usta pene mia zagadek i kalamburw, szczwanych przytykw
i uszczypliwych uwag. Niespodziewanie poczuem sie saby jak stara, rozciagni
eta i postrzepiona lina. Sprbowaem ogarna
c sytuacje.
17

Wiec jestem w Koziej Twierdzy?


Wolno pokiwa gowa.
Rzecz jasna, panie mj. Zmartwiony sciagn
a
usta.
Milczaem, badajac
caa gebie zdrady. Przedziwnym sposobem wrciem do
Koziej Twierdzy. Wbrew wasnej woli. Brus nawet nie uzna za stosowne dotrzymac mi towarzystwa.
Pozwl, panie, z e podam ci cos do jedzenia odezwa sie trefnis.
Odzyskasz siy. Wsta. Przyniosem posiek juz dawno. Postawiem w cieple
przy ogniu.
Kucna
obok wielkiego kominka i przysuna
do siebie spora waze. Gdy podnis wieko, dosiega mnie won woowego rosou. Naozy jedzenie do misy. Od
miesiecy nie jadem woowiny. W grach spozywano dziczyzne, baranine i mieso
kozie. Powiodem wzrokiem po komnacie. Ciez kie gobeliny, masywne drewniane
krzesa. Ogromny kominek, bogato zdobiony zagwek oza. Znaem to miejsce.
To bya krlewska sypialnia w Koziej Twierdzy. Dlaczego znajdowaem sie w ozu
monarchy? Chciaem zapytac o to kara, lecz kto inny przemwi moimi ustami.
Zbyt wiele jest mi wiadome, baznie. Nie potrafie sie juz obronic przed
napywem wiedzy. Czasem kto inny ma we wadaniu moja wole i popycha mj
umys na sciezki, ktrymi lepiej nie poda
zac. Nie potrafie sie obronic. Zalewaja
mnie te wiesci jak przypyw. Zaczerpnaem

geboko powietrza, ale nie mogem odepchna


c natretnych majakw. A jeszcze poczuem dojmujacy
chd, jak
gdybym sie zanurzy w wartki nurt zimnej wody. Przypyw szepnaem.

Niesie ze soba okrety. . . Okrety o szkaratnych kadubach.


Przestraszony bazen patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma.
Wasza wysokosc ! O tej porze roku? Musisz sie mylic! Przeciez jest zima!
Oddychaem z trudem.
Przysza zbyt pzno. Poskapia

nam bogosawienstwa sztormw. Patrz.


Patrz tam, na wode. Widzisz? Przybywaja. Zblizaja sie we mgle.
Uniosem reke. Karze spiesznie stana
przy mym boku. Wiedziaem, z e nie
mg nic dostrzec. Mimo to lojalnie, choc niechetnie poozy don na moim chudym ramieniu i patrzy, gdzie wskazywaem, jakby mg obrcic wniwecz mury
i przestrzen dzielace
go od mojej wizji. Zazdrosciem baznowi slepoty. Chwyciem jego wask
a don o dugich palcach. Zobaczyem wasna wychuda reke,
krlewski sygnet na koscistym palcu tuz za spuchnietym stawem. Po chwili, kierowany wewnetrznym przymusem, spojrzaem w gre i widzenie zabrao mnie
w dal.
Oto cicha przystan. Wyprostowaem sie, teraz widziaem lepiej. Ciemna osada
przypominaa szachownice. W zagebieniach lezaa lekka mgieka; nad zatoka
zaczyna gestniec mleczny tuman.
Pogoda sie zmieni pomyslaem.

18

Cos poruszyo sie w powietrzu, cos, co mnie zmrozio, schodzio pot na skrze, az zadrzaem. Pomimo mgy i ciemnosci nocy widziaem wszystko jak na
doni.
To dar Mocy powiedziaem sobie w myslach, a potem sie zdumiaem.
Przeciez nie miaem talentu do korzystania z Mocy, nie potrafiem nia kierowac,
nie mogem jej uzywac.
Dwa statki wyoniy sie z mgy i wpyney do pogra
zonej we snie przystani. Zapomniaem, co moge, a czego nie. Ksztatem radoway oczy wdzieczne,
smuke cuda, a choc w swietle ksiez yca byy czarne, wiedziaem, z e kaduby ich
lsnia czerwienia. Szkaratne okrety z Wysp Zewnetrznych. Weszy miedzy falochrony gadko, jak ostry nz rzeznicki wchodzi w swinski brzuch. Wiosa poruszay sie doskonale rwnym rytmem, dulki wyguszono szmatami. Statki suney
obok dokw smiao, jakby na nich przybywali zwykli uczciwi kupcy. Z pierwszego lekko zeskoczy marynarz. Przywiaza
line do drewnianego pachoka. Wioslarz odpycha burte od nadbrzeza, dopki cuma na rufie nie zostaa zawiazana

rwnie sprawnie. Wszystko tak spokojnie, tak pewnie. Drugi statek poszed za
przykadem pierwszego. Przerazajacy
najezdzcy ze szkaratnych okretw przybyli do osady zuchwale jak mewy, zakotwiczyli w porcie swoich ofiar.

Zadna
straz nie wszczea alarmu. Nikt nie zada
w rg, nie rzuci pochodni na
stos z ywicznych szczap, by wzniecic sygnalny ogien. Poszukaem wartownikw
i natychmiast znalazem. Z gowami opuszczonymi na piersi drzemali na posterunkach. Ich ciepe kurty, utkane z dobrej weny, zmieniy kolor szary na czerwony, nasiakaj
ac
krwia z podcietych garde. Mordercy przyszli ladem,

znali miejsce
kazdego posterunku. Nikt nie ostrzeze spiacych

ludzi.
Wartownikw nie byo wielu. Bo i niewiele skarbw miaa ta osada ledwie
tyle, by ja zaznaczyc kropka na mapie. Mieszkancy liczyli, iz skromnosc stanu posiadania ochroni ich przed napascia. Mieli dobra wene i przedli cienka przedze, to
prawda. Odawiali i wedzili ososie pynace
w gre rzeki. Hodowali jabuszka
mae, lecz sodkie i robili z nich smaczne wino. Na zachd od osady rozciagaa

sie piaszczysta plaza. Ot i wszystkie bogactwa Wodnej Osady. Nic wielkiego, lecz
z ycie miao swoja wartosc dla ludzi, ktrzy tu mieszkali. Jaki by sens przybywac
do nich z ogniem i mieczem? Kto przy zdrowych zmysach uznaby, z e beczuka
jabecznika albo wedzony osos warte sa zachodu najezdzcw?
Ale grozne szkaratne okrety przybyy. I nie pojawiy sie tutaj po bogactwa czy
skarby. Nie szukay ani podnego byda, ani kobiet na z ony, ani modych chopcw, by uczynic z nich niewolnikw na swoje galery. Weniste owce beda okaleczane i zarzynane, wedzony osos zostanie zmiazdzony butami, runa spichlerze,
spona zapasy win. Najezdzcy wezma zakadnikw, o tak, lecz tylko by ich zarazic
kuznica. Ta przedziwna magia pozbawi ofiary wszelkich cech ludzkich, odbierze
im wszystkie uczucia. Rozbjnicy nie zatrzymaja zakadnikw porzuca nieszczesnych, by zadawali cierpienia swoim niegdys ukochanym krewnym. Biedne
19

ofiary zwrca sie przeciwko najblizszym i beda pustoszyc rodzinna ziemie rwnie
bezlitosnie jak wilcza wataha. To byo najokrutniejsze dzieo Zawyspiarzy. Z rozpacza patrzyem na sceny rozgrywajace
sie przed moimi oczyma. Widywaem juz
wczesniej skutki podobnych napasci.
Fala smierci zagarnea osade. Bandyci z Wysp Zewnetrznych zeskoczyli ze
statkw i rozbiegli sie po miescie, znikali wsrd mroku ulic, podstepni niczym
smiertelna trucizna domieszana do wina. Kilku zostao w przystani; mieli przeszukac inne statki przycumowane do nadbrzeza. Oprcz czen stay tam dwie odzie
rybackie i jeden statek handlowy. Wszystkie zaogi spotkaa szybka smierc. Ich
walka o z ycie bya rwnie patetyczna jak trzepot i lament drobiu, kiedy do kurnika dostaje sie asica. Woali ku mnie gosami ociekajacymi

krwia. Gesta mga


chciwie ykaa ich krzyki. W sinym tumanie smierc z eglarza znaczya niewiele
wiecej niz zawodzenie morskiego ptaka. Potem odzie zostay podpalone; nikogo
nie obchodzia ich wartosc . Najezdzcy nie brali upw. Czasem garsc monet, ktre
nawiney sie pod reke, naszyjnik z ciaa zniewolonej i zamordowanej kobiety
niewiele wiecej.
Nie mogem zrobic nic, jedynie patrzec. Zakasaem ciez ko, udao mi sie pochwycic haust powietrza.
Gdybym tylko potrafi ich zrozumiec wykrztusiem. Gdybym tylko
wiedzia, czego chca. Ich czyny uragaj
a rozsadkowi.

Jak mamy walczyc z wrogiem, ktry nie wyjawia przyczyn wojny? Gdybym tylko mg ich zrozumiec. . .
Bazen w zamysleniu wyda
blade wargi.
Suza szalenstwu, ktre im przewodzi. Zrozumiec ich moze jedynie ten,
kto takze da sie opetac. Ja nie z yczybym sobie ich rozumiec. Samo zrozumienie
ich nie zatrzyma.
To prawda.
Nie chciaem patrzec na osade. Ogladaem

podobny koszmar zbyt czesto.


Jednak tylko czowiek bez serca mgby sie odwrcic od tych wydarzen jak od
miernego przedstawienia teatru marionetek. Mogem przynajmniej byc swiadkiem smierci mojego ludu, skoro nie mogem zrobic dla niego nic wiecej. Byem
chory, kaleki, stary i ogromna dal dzielia mnie od tamtego miejsca. Na nic wiecej
nie byo mnie stac, wiec patrzyem.
Osada budzia sie gnieciona z elazna donia wroga. Don ta dawia gardo lub
uciskaa piers, trzymaa nz nad koyska, dusia nagy krzyk dziecka wyrwanego
ze snu. Zaczey migotac swiata; tu swiece zapalane na odgos krzykw u sasia
dw, tam pochodnie, jeszcze gdzie indziej podpalone domy. Choc najezdzcy
ze szkaratnych okretw terroryzowali Krlestwo Szesciu Ksiestw juz od ponad
roku, dla tych ludzi stali sie rzeczywistoscia wasnie tej nocy. Mieszkancy osady sadzili,

z e sa przygotowani do odparcia ataku. Syszeli przerazajace


opowiesci i postanowili, z e u nich nie sprawdza sie one nigdy. A jednak domy poney,
a ludzkie krzyki, zrodzone z czarnego dymu, szyboway w nocne niebo.
20

Mw, baznie rozkazaem ochryple. Otwrz przede mna przyszosc .


Co ludzie mwia o zimowym napadzie na Wodna Osade?
Z drzeniem zaczerpna
tchu.
To nieatwe. Nie widze wyraznie. . . przerwa. Wszystko jest zamazane, wszystko sie zmienia. . . wszystko jest zbyt niestae, wasza krlewska mosc .
Przyszosc sie rozpywa. . .
Mw, co widzisz!
Uozono piesn o tej osadzie rzek bazen beznamietnie. Ciagle
trzyma
mnie za ramie; przez nocna koszule uscisk jego dugich, mocnych palcw przenika mnie chodem. Zadrzelismy wsplnie i poczuem, ile go kosztowao trwa
nie u mego boku. Spiewana
w tawernie nie wydaje sie taka straszna, szczeglnie gdy refren biesiadnicy wybijaja kuflami piwa o blat stou. Mozna sobie
wyobrazic, jak dzielny odpr dali napastnikom mieszkancy osady. Walczyli do
ostatniego tchu, nikt sie nie podda. Nikt nie zosta pojmany z ywcem i zarazony
kuznica. Nikt. Bazen zamilk. Oczywiscie, kiedy sie pije i spiewa, nie widac krwi. Histeryczna nuta wmieszaa sie w wymuszona lekkosc tonu. Ani
nie czuc swadu
palonych cia. Nie sychac krzykw. To zrozumiale. Czy prbowaes kiedys, panie, znalezc rym do rozczonkowane dziecko? Ktos prbowa
pomszczone ucieczka,
ale ciagle
nie najlepiej sie rymuje. Przno by szukac
wesoosci w tym z arcie. Dowcipy zaprawione gorycza nie pomagay ani jemu,
ani mnie. Umilk raz jeszcze, mj niewolnik, skazany na dzielenie ze mna bolesnej swiadomosci.

Ja takze byem milczacym

swiadkiem. Zadna
piesn nie opowie o rodzicach
wtykajacych

dziecku do buzi trujacy


cukierek. Ani o dzieciach krzyczacych

w meczarniach, rzucanych drgawkami po przyjeciu silnej trucizny, ani o kobiecie nie


wolonej w agonii. Zaden
rym ani melodia nie zniosa ciez aru opowiesci o ucznikach, ktrzy najlepszymi strzaami zabijaja wasnych krewnych, by nie zostali
uprowadzeni na wraze statki. Zajrzaem do pieka ponacego

domu. Przez jezory ognia ujrzaem dziesiecioletniego chopca odsaniajacego

gardo przed nozem


w reku matki. W ramionach trzyma ciao malenkiej siostrzyczki, zaduszonej,
bo przybyli najezdzcy na szkaratnych okretach, a kochajacy
brat nie odda maej
istotki ani im, ani z arocznym pomieniom. Widziaem oczy matki, gdy wkadaa
ciaa dzieci w pomienie, a potem wesza pomiedzy nie sama. O takich rzeczach
lepiej nie wiedziec. Jednak nie oszczedzono mi tej wiedzy. Moim obowiazkiem

byo ja poznac i zawsze o niej pamietac.


Nie wszyscy zgineli. Niektrzy uciekli na pobliskie pola i w lasy. Widziaem
modego mez czyzne, ktry z czwrka dzieci przylgna
w lodowatej wodzie do pali
oblepionych przez pijawki i doczeka tam, az najezdzcy odpyneli. Inni prbowali
uciekac i gineli w biegu. Zobaczyem kobiete w nocnym stroju, ktra wymknea
sie z ktregos domu. Pomienie wspinay sie juz po scianie. Jedno dziecko trzymaa na reku, drugie, uczepione jej koszuli, szo samo. Pozar zapala we wosach
21

kobiety ogniste blaski. Rozejrzaa sie bojazliwie, lecz dugi nz, ktry trzymaa
w wolnej rece, dzierzya pewnie. Pochwyciem obraz drobnych, mocno zacisnietych ust, zmruzonych oczu. Nagle, w jednej chwili poznaem ten dumny profil
rysujacy
sie na tle pomieni.
Sikorka!
Siegnaem

ku niej szponiasta donia.


Otworzya ziemianke, ukrya w niej dzieci, wesza sama i ostroznie opuscia
za soba drzwi. Bezpieczni?
Nie.
Nadeszli zza rogu. Dwie postacie. Jedna z toporem. Wolny, rozkoysany krok,
gosny smiech. Sadza powalaa im twarze, nieludzko byszczay zeby, biaka oczu
lsniy. Mez czyzna i kobieta. Ona, piekna, smiaa sie w gos. Nieustraszona. Wosy miaa z tyu zwiazane

srebrnym drutem. Pomienie budziy w metalu krwawe


refleksy. Zblizyli sie do ziemianki, mez czyzna byszczacym

ukiem wznis nad


gowe ciez ki topr. Ostrze geboko wgryzo sie w drewno. Usyszaem przerazony
krzyk dziecka.
Sikorka! wychrypiaem.
Zwlokem sie z zka, ale nie miaem siy stana
c na nogach. Czogaem sie do
niej.
Drzwi ustapiy,

napastnicy rozesmiali sie gosno. Mez czyzna umar ze smiechem na ustach, gdy Sikorka wyskoczya przez resztki strzaskanych desek i wrazia dugi nz w jego gardo. Ale piekna kobieta z byszczacym

srebrem we wosach miaa miecz. I kiedy Sikorka prbowaa wydobyc nz z ciaa umierajacego

mez czyzny, ten miecz. . .


Drewniany dom podda sie z ostrym trzaskiem. Konstrukcja zachwiaa sie i runea w deszczu iskier, w grzmocie ryczacych

pomieni. Ognista kurtyna zapada


pomiedzy mna a ziemianka. Nie widziaem nic przez piekielne morze ognia. Czy
dom zawali sie na wejscie do piwnicy i na pare najezdzcw? Nie widziaem.
Rzuciem sie naprzd, siegaem ku Sikorce.
W jednej chwili wszystko znikneo. Nie byo ponacego

domu, upionego miasta, najezdzcw. Tylko ja, skulony przy kominku. Wsadziem reke w pomienie,
trzymaem w doni rozzarzona brye wegla.
Bazen krzykna,
chwyci mnie za nadgarstek, wyszarpna
moja don z ognia.
Odsunaem

go i przyjrzaem sie tepo wasnym palcom pokrytym pecherzami.


Krlu mj jekna
bolesnie. Klekna,
ostroznie odsuna
mise z zupa.
Zmoczy serwetke w winie, owina
mi palce. Nie czuem pieczenia, gdyz we wnetrzu miaem inna, o wiele gorsza rane. Karze zajrza mi w oczy. Prawie go nie dostrzegaem. Wydawa sie niematerialny; w jego bezbarwnych z renicach odbijay
sie pomienie. Cien, jak wszystkie inne przyszed mnie dreczyc.

W palcach nagle zapulsowa bl. Scisn


aem

je druga donia. Co robiem?


O czym myslaem? Moc spada na mnie niczym czarny welon, a potem odesza,
22

pozostawiajac
prznego niczym pusty kielich. Pojawio sie znuzenie, cierpienie
nadchodzio wielkimi krokami. Prbowaem odtworzyc, co widziaem.
Co to za kobieta? Czy jest kims waznym?
Ta z Wodnej Osady? Bazen zamilk, szukajac
w myslach. Zdawa sie
jeszcze bardziej znuzony niz ja, ale prbowa zebrac siy. Nic o niej nie wiem.
Wszystko niewyrazne, panie mj. Trudno cos odczytac.
Sikorka nie ma dzieci powiedziaem. To nie moga byc ona.
Sikorka?
Czy miaa na imie Sikorka? spytaem. W gowie narasta mi bolesny
ucisk. Nagle poczuem gniew. Dlaczego mnie dreczysz?
Panie mj, nie znam z adnej Sikorki. Chodz. Wrc do oza, podam ci jedzenie.
Pomg mi wstac. Pynaem

w powietrzu, maci
mi sie wzrok. W jednej chwili
czuem don bazna na ramieniu, w nastepnej wydawao mi sie, jakbym wysni te
komnate i dwch rozmawiajacych

mez czyzn.
Musze wiedziec, czy to bya Sikorka zdoaem wykrztusic. Musze
wiedziec, czy umiera. Baznie, musze to wiedziec.
Westchna
ciez ko.
Nie potrafie rozkazywac swemu talentowi, panie. Wiesz o tym przeciez.
Tak jak twoje wizje rzadz
a toba, tak i moje mna, nie na odwrt. Nie potrafie
wyciagn
a
c jednego sciegu z gobelinu; musze patrzec na to, co widza moje oczy.
Przyszosc , panie mj, jest niczym prad
w korycie rzeki. Nie potrafie powiedziec,
dokad
pynie jedna kropelka, lecz moge wskazac, gdzie nurt jest najsilniejszy.
Kobieta z Wodnej Osady naciskaem. Byo mi go z al, lecz musiaem sie
dowiedziec. Nie widziabym jej tak wyraznie, gdyby nie bya wazna. Sprbuj.
Kto to taki?
Jest wazna?
Tak, na pewno. O tak.
Karze usiad ze skrzyzowanymi nogami na pododze. Przyozy dugie palce
do skroni, nacisna,
jakby prbowa otworzyc drzwi.
Nic nie widze. Nie rozumiem. . . Wszystko zamazane, wszystko sie zmie zki poplatane,
nia. Scie

smrd nie do zniesienia. . . podnis na mnie wzrok.


Ja, cudem jakims, wstaem, on siedzia u moich stp. Przewrci wytrzeszczonymi oczyma, zachwia sie z wysiku, usmiechna
gupkowato. Uja
szczurze bero,
przytkna
nos do nosa czaszki. Znaes niejaka Sikorke, szczurku? Nie? Raczej
nie. Moze powinienem spytac kogos lepiej zorientowanego. Na przykad robakw.
Zatrzas
nim gupawy chichot.
Bezuzyteczne stworzenie. Gupi wieszcz prawiacy
kalambury. Cz, nie jego
wina, z e by, jaki by. Powoli wrciem do oza. Usiadem na brzegu.
Zorientowaem sie, z e drze jak w febrze.
Nadchodzi atak pomyslaem.
23

Musiaem sie uspokoic. Nie dlatego z e wstydziem sie bazna. A niechby mnie
widzia wstrzasanego

spazmami, dyszacego

jak wyrzucona na brzeg ryba. Nic


mnie to nie obchodzio. Wszystko jedno. Nic sie nie liczyo. Musiaem sie jedynie dowiedziec, czy to bya Sikorka, a jesli tak, czy zginea. Musiaem wiedziec.
Musiaem wiedziec, czy zginea, a jesli tak, jak umara. Nigdy z adna inna wiadomosc nie bya dla mnie tak wazna.
Trefnis, podobny do bladej ropuchy, przykucna
na dywaniku. Zwilzy wargi
koncem jezyka i usmiechna
sie do mnie. Czasem bl potrafi wykrzywic usta
w takim usmiechu.
Piesn o Wodnej Osadzie jest naprawde radosna zauwazy. Wasciwie
to hymn triumfalny. Bo przeciez mieszkancy wygrali. Nie ocalili z ycia, ale umarli
z honorem. No, moze i nie z honorem, ale umarli. Umarli, a nie zostali zakazeni
kuznica. To jednak cos. Cos, o czym mozna ukadac piesni, czym sie mozna pokrzepiac w dzisiejszych czasach. Tak to teraz jest w Krlestwie Szesciu Ksiestw.
Zabijamy sie sami, z eby nie zgina
c z reki wroga, a potem ukadamy o tym piesni
jak zwyciezcy. Zdumiewajace,
w czym lud znajduje pokrzepienie, jesli juz nic mu
nie pozostao.
Wizja zblada. Nagle zdaem sobie sprawe, z e sniem.
e,
Nawet nie jestem w Koziej Twierdzy tchnaem

sabo. To sen. Sni


z e jestem krlem Roztropnym.
Bazen wyciagn
a
blada don do ognia, przyjrza sie kosciom wyraznie przeswitujacym

przez ciao.
Jesli tak mwisz, panie mj, musi tak byc. Wobec tego ja takze snie, iz
jestes krlem Roztropnym. Czy jesli uszczypne ciebie, to sam sie obudze?
Opusciem wzrok na wasne rece. Byy stare i poznaczone bliznami. Zacisnaem

donie, przyjrzaem sie z yom, wybrzuszonym sciegnom pod papierowa


skra, czuem zgrzytliwy opr opuchnietych staww.
Jestem teraz starym czowiekiem pomyslaem.
Wiec tak wasnie wygladaa

starosc . Nie choroba, ktra najpewniej przeminie, lecz starosc . Kazdy nastepny dzien moze byc tylko trudniejszy, kazdy miesiac
jest kolejnym ciez arem dla ciaa. Zaczeo mi sie krecic w gowie. Przelotnie
uswiadomiem sobie, z e mam pietnascie lat. Skad
s doszed mnie smrd palonych
cia i ponacych

wosw. Nie, to by mocny aromat rosou na woowinie. A moze


raczej won leczniczego naparu przyrzadzonego

przez Jonki. Zmieszane zapachy


przyprawiy mnie o mdosci. Straciem rozeznanie, kim jestem i co jest wazne.
Uchwyciem sie resztek swiadomosci. Beznadziejnie.
Nie wiem szepnaem.

Nic nie rozumiem.


Aha! Dokadnie tak jak ci mwiem, mj krlu odezwa sie bazen.
Zrozumiec moze jedynie ten, kto takze da sie opetac.
Wiec to tak jest byc krlem Roztropnym? zapytaem. Nowo nabyta wiedza wstrzasn
ea mna do gebi. Nigdy nie widziaem krla w takim stanie: nie
24

dosc , z e odretwiaego od starczych blw, to jeszcze obarczonego cierpieniami


poddanych. Czy to wasnie krl musi znosic bez chwili wytchnienia?
Tak, panie mj odpar bazen cicho. Pozwl, pomoge ci sie poozyc.
Jutro na pewno poczujesz sie lepiej.
Nie. Obaj wiemy, z e jutro moze byc tylko gorzej.
Nie ja wypowiedziaem te sowa. Wyszy one z ust krla Roztropnego, a ja je
usyszaem i wiedziaem, z e bya to okrutna prawda, z ktra wadca musia z yc
dzien po dniu. Byem tak strasznie zmeczony. Wszystko mnie bolao. Nie miaem
dotad
pojecia, z e ciao moze byc takie ciez kie, z e zwyke zgiecie palca wymaga rozpaczliwego wysiku. Chciaem odpocza
c. Zasna
c. Ja czy krl Roztropny?
Niech bazen mi pomoze poozyc sie w poscieli, pozwoli krlowi odpocza
c. Niestety, tylko on mia klucz do najwazniejszego strzepka wiesci. Odmawia mi jedynej wiadomosci, bez ktrej nie mogem z yc.
Czy ona tam zginea? zapytaem.
Popatrzy na mnie smutno. Wsta raptownie, znowu podnis szczurze bero
ku twarzy. Malenka pereka zy potoczya sie po policzku szczurka. Karze skupi
na niej wzrok. Po chwili jego spojrzenie odpyneo w dal poprzez morze blu.
Kobieta z Wodnej Osady odezwa sie szeptem. Kropelka wody
w strumieniu wszystkich kobiet z Wodnej Osady. Cz mogo sie jej przydarzyc?
Czy zginea? Tak. Nie. Ciez ko poparzona, lecz przezya. Odrabano

jej reke przy


samym ramieniu. Zostaa zagnana w slepy zauek i brutalnie zniewolona, podczas gdy mordowano jej dzieci, ale przezya. Przezya. Oczy trefnisia stay
sie jeszcze bardziej puste. Mwi takim tonem, jakby czyta rozkad suzby wartowniczej. Sponea z ywcem razem z dziecmi, gdy zwalia sie na nich ponaca

sciana. Poknea trucizne, gdy tylko ma


z ja obudzi. Udusia sie w dymie. I umara
z zakazenia rany od miecza kilka dni pzniej. Zginea od ciosu nozem. Niewolona udusia sie wasna krwia. Poderznea sobie gardo, zabiwszy najpierw dzieci,
akurat gdy najezdzcy wyrabywali

drzwi. Przezya i nastepnego lata powia dziecie


wrogw. Po dugim czasie znaleziono ja bakaj
ac
a sie bez celu, mocno poparzona;

niczego nie pamietaa. Miaa spalona twarz i obcieto jej rece, ale z ya jeszcze. . .
Nie! Przestan! rozkazaem. Prosze cie, przestan.
Zamilk, by nabrac oddechu. Przenis na mnie nieprzytomny wzrok.
Nie? Westchna.
Ukry twarz w doniach. Jego gos dobiega mnie niewyrazny, zduszony. Przestan? Tak krzyczay kobiety w Wodnej Osadzie. Ale
to juz przeszosc , panie mj. Nie mozna cofna
c czasu. Co sie stao, to sie nie
odstanie. Opusci rece. Wyglada
na bardzo zmeczonego.
Prosze cie, powiedz mi cos o tej jednej. Nagle nie mogem sobie przypomniec jej imienia, wiedziaem jedynie, z e bya dla mnie kims waznym.
Potrzasn
a
gowa, drobne srebrne dzwoneczki na czapce zabrzeczay niechetnie.

25


Zeby
sie czegos o niej dowiedziec, trzeba tam pojechac. Podnis na
mnie wzrok. Jesli kazesz, ja to zrobie, panie.
Wezwij Szczerego poleciem. Wydam mu rozkazy.
Nasi z onierze nie zda
za juz powstrzymac ataku przypomnia mi karze.
Moga tylko ugasic ogien i pomc mieszkancom wynosic z ruin resztki mienia.
Wiec beda to robic westchnaem

ciez ko.
Najpierw pozwl, krlu, z e pomoge ci poozyc sie w poscieli. Zanim sie
nabawisz zapalenia puc. I pozwl podac sobie jedzenie.
Nie, baznie. Czy powinienem sie wygrzewac, gdy ciaa pomordowanych
dzieci stygna w bocie? Przynies mi tunike i buty. A potem idz po Szczerego.
Sadzisz,

panie, z e niewygody, na ktre sie skazujesz, zwrca martwemu


dziecku choc jeden oddech? Nie mozesz cofna
c zdarzen. Dlaczego masz cierpiec?
Dlaczego mam cierpiec? zdoaem sie usmiechna
c. Na pewno to
samo pytanie rzuca dzisiaj na wiatr kazdy mieszkaniec Wodnej Osady. Cierpie,
baznie, dlatego z e cierpia oni. Dlatego z e jestem krlem. Wiecej jeszcze: jestem
czowiekiem i widziaem, co sie tam stao. Pomysl o tym, baznie. A gdyby kazdy mieszkaniec Krlestwa Szesciu Ksiestw powiedzia sobie: Najgorsze, co sie
mogo stac, juz im sie przydarzyo. Nie ma powodu, z ebym sie wyrzeka ciepej
poscieli czy smacznego posiku i kopota tamtymi co by sie wtedy dziao?
Baznie, to jest mj lud. Czy cierpie teraz bardziej niz ktrykolwiek z mieszkancw Wodnej Osady? Czym wobec tylu nieszczesc jest bl i niewygoda jednego
czowieka? Jakim prawem miabym chronic siebie, podczas gdy mj lud ginie
zarzynany niczym bydo?
Ale przeciez wystarczy, bym przekaza ksieciu Szczeremu trzy sowa
bazen nie dawa za wygrana. Trzy sowa: Najezdzcy i Wodna Osada, a bedzie wiedzia wszystko, co wiedziec powinien. Pozwl sie poozyc w poscieli,
panie mj, a natychmiast pobiegne do ksiecia z tymi sowami.
Nie. Nowa fala blu zaatakowaa mnie gdzies z tyu czaszki. Trudno
byo myslec rozsadnie,

ale jeszcze udao mi sie oprzec pokusie. Ledwie dotarem do fotela przy kominku. Udao mi sie usia
sc . Mode lata upyney mi na
obronie granic Krlestwa Szesciu Ksiestw przed agresorami. Czyzby moje z ycie
nagle stao sie zbyt cenne, by je ryzykowac? Teraz, kiedy tak niewiele go zostao,
a i ta reszta naznaczona jest blem? Nie, baznie. Przyprowadz natychmiast mego
syna. Bedzie dla mnie uzywa Mocy, gdyz ja dzis nie mam juz na to siy. Razem
zadecydujemy, co czynic. Idz juz. Idz!
Stopy biegnacego

bazna zaklaskay na kamiennej posadzce.


Zostaem sam ze soba. Sami ze soba. Podniosem donie do skroni. Czuem,
jak bolesny usmiech rozciaga
mi usta, gdy odnalazem siebie.
Chopcze? A, tu jestes. Mj krl. By zmeczony, a mimo to siega ku
mnie Moca i muska nia moje mysli leciutenko jak nitka pajeczyny. Niezdarnie
siegnaem

ku niemu, chcac
dopenic poaczenia,

ale wszystko poszo na opak.


26

Nasz kontakt zacza


sie strzepic, rozpadac niczym nadpalona materia. W koncu
sie zerwa.
Lezaem na pododze w moim pokoju w Krlestwie Grskim, niebezpiecznie
blisko kominka. Miaem pietnascie lat, ubrany byem w miekka i czysta nocna
koszule. Ogien przygas. Moje pokryte pecherzami palce pulsoway wsciekle. Poczatek
blu po uzywaniu Mocy zaczyna rozsadzac mi skronie.
Wolno i bardzo ostroznie podniosem sie na nogi. Jak starzec? Nie. Jak mody
czowiek w okresie rekonwalescencji. Teraz znaem rznice.
Czyste miekkie zko necio mnie rwnie mocno jak atwe jutro.
Oparem sie obu pokusom. Usiadem na krzesle przy kominku, zapatrzyem
w pomienie i pogra
zyem w rozwazaniach.
Kiedy o bladym swicie Brus przyszed mnie pozegnac, byem gotw do drogi.

2. POWRT DO DOMU

Kozia Twierdza jest poozona nad najwspanialszym portem w Krlestwie Szesciu Ksiestw. Dalej na pnoc Rzeka Kozia toczy swe wody do morza, dzwigajac

dobra pochodzace
z ksiestw srdladowych

Rolnego i Trzody. Stromy czarny


klif da miejsce zamczysku, ktre spoglada
na ujscie rzeki, port i morska dal.
U stp warowni wyroso miasto; przywaro do klifu, rozwaznie odsuniete poza
zasieg wyleww ogromnej rzeki. Wielu mieszkancw miasta pobudowao swoje
siedziby na wychodzacych

w morze molach. Zamek, wzniesiony przez najwczesniejszych mieszkancw tych ziem w obronie przed napadami Zawyspiarzy, by
pierwotnie konstrukcja drewniana. W dawnych czasach zaja
go najezdzca imieniem Zdobywca, ktry zosta w forcie po kres swych dni, dajac
poczatek
rodowi
dzisiejszych wadcw. Zastapi
drewniany zamek murami i wiezami z czarnego
kamienia wyrabywanego

z klifu, wtopi fundamenty twierdzy geboko w grskie


zbocze. Z kazdym pokoleniem rodu Przezornych mury fortyfikowano, a tegie wiez e rosy coraz wyzej. Od czasw Zdobywcy, zaozyciela rodu Przezornych, Kozia
Twierdza nigdy nie wpada w rece wroga.

***

Snieg
osiada mi na twarzy wilgotnymi pocaunkami, wiatr zgarnia wosy
z czoa. Z jednego koszmaru zapadem w drugi zimowa podrz przez dziki
kraj. Marzem, bo jedyne ciepo docierao do mnie od konskiego grzbietu. Sadza wloka sie ciez ko przez sniezne zaspy. Miaem wrazenie, z e podrz trwa nieskonczenie dugo. Przede mna jecha Pomocnik, chopak stajenny. Odwrci sie
w siodle i cos krzykna.

Sadza sie zatrzymaa, a choc uczynia to agodnie, omal nie spadem, bo nie
przewidziaem postoju. Uchwyciem sie grzywy i tylko dzieki temu zostaem

w siodle. Gesta zasona sniegu krya las. Swierki


dzwigay biae czapy, a brzozy ciemnymi gaeziami znaczyy poswiate ksiez yca. Ani sladu szlaku. Drzewa
otaczay nas zwartym kregiem. Pomocnik jadacy
na przodzie sciagn
a
wodze ka28

rego waacha. Dlatego tez Sadza stanea. Za mna Brus siedzia na buanej klaczy
ze swoboda znamionujac
a wysmienitego jezdzca.
Byo mi zimno, drzaem z osabienia. Rozejrzaem sie tepo dookoa, zdziwiony przerwa w podrzy. Gwatowne podmuchy wiatru szarpay moim wilgotnym
paszczem i klaskay nim o boki Sadzy.
Tam! krzykna
nagle Pomocnik, wskazujac
cos przed nami. Obejrza sie
na mnie. Widziaes?
Usiowaem przebic wzrokiem snieg opadajacy
na ksztat gestej koronkowej
firany.
Chyba tak wychrypiaem. Wiatr porwa moje sowa, snieg je zdusi i pokna.
Wydawao mi sie, z e dostrzegam ledwie widoczne swiateka. Byy z te
i nieruchome, w przeciwienstwie do bladobekitnych bednych ognikw, ktre
ciagle
jeszcze od czasu do czasu maciy

mi wzrok.
Czy to Kozia Twierdza?! Pomocnik przekrzykiwa wyjacy
wiatr.
Tak stwierdzi Brus spokojnie. Jego mocny gos brzmia donosnie mimo
wichru. Wiem dokadnie, gdzie jestesmy. Tutaj ksia
ze Szczery trafi dorodna
anie jakies szesc lat temu. Pamietam dobrze, bo kiedy dostaa strzaa, skoczya
do parowu. Cay dzien strawilismy, z eby sie tam dostac po mieso.
Parw, o ktrym mwi, przypomina lekkie pociagni
ecie pedzlem ledwie widoczne przez padajacy
snieg. Ale rozpoznaem to miejsce. Z tej strony wzgrze, tu
charakterystyczna grupa drzew, parw tam, a wiec Kozia Twierdza w tamta strone. Juz niedugo, a ujrzymy fortece wzniesiona na klifie, ponad zatoka i miastem
rozpostartym u jej stp. Po raz pierwszy od wielu dni wiedziaem, gdzie sie znajdujemy. Geste chmury nie pozwalay nam ustalac drogi wedug poozenia gwiazd,
a geboki snieg zmieni uksztatowanie terenu tak bardzo, z e niekiedy nawet Brus
traci rozeznanie. Teraz jednak wiedziaem, z e droga do domu nie bya daleka.
W kazdym razie latem. Zebraem resztki si.
Jestesmy blisko rzekem do Brusa.
Pomocnik ruszy. Jego nieduzy, zgrabny waach wyprysna
dzielnie do przodu, torujac
droge poprzez sniezne zaspy. Traciem

Sadze pietami i wysoka klacz


niechetnie poda
zya w jego slady. Szarpnea na zboczu, a ja wtedy zsunaem

sie
na bok. Przno usiowaem wrcic na siodo. Na szczescie Brus chwyci mnie za
konierz i posadzi prosto.
Jestesmy blisko przytakna.
Dasz rade.
Zdoaem skina
c gowa. W ciagu
ostatniej godziny poprawia mnie w siodle
dopiero drugi raz.
Jeden z lepszych wieczorw pomyslaem gorzko. Wyprostowaem ramiona. Prawie w domu.
Droga bya duga i mozolna. Pogoda nam nie sprzyjaa, a ciagy
wysiek nie
wpyna
dobrze na moje zdrowie. Podrz te pamietaem niczym niedawny sen: dni
trzesienia w siodle, ledwie rozpoznawalne sciezki, noce, gdy lezaem pomiedzy
29

Brusem a Pomocnikiem w malenkim namiocie, wycienczony tak bardzo, z e nie


mogem nawet spac. Wreszcie zblizylismy sie do Ksiestwa Koziego, a wwczas
nabraem nadziei, z e wkrtce bedzie atwiej. Nie doceniem ostroznosci Brusa.
Nad Jeziorem Smolnym zanocowalismy w gospodzie. Sadziem,

z e nastepnego dnia wsiadziemy

na barke rzeczna. W srodkowej czesci koryta nurt by silny


i woda nigdy nie zamarzaa, nawet jesli gruby ld skuwa rzeke przy brzegach. Byem wyczerpany, wiec poszedem prosto do izby. Brus z Pomocnikiem nie mogli
sie doczekac swiezego jada i kompanii przy stole, nie mwiac
juz o piwie, wiec
nie spodziewaem sie szybko zobaczyc ich z powrotem. Miney jednak zaledwie
dwie godziny, gdy zjawili sie obaj, gotowi do spania.
Brus by milczacy
i ponury. Kiedy zasna,
Pomocnik szeptem opowiedzia, co
sie dziao.
Gdyby ci ludzie wiedzieli, z e jestesmy z Koziej Twierdzy, pewnie by tak
z le nie mwili o krlu. W tym grskim odzieniu wzieli nas za kupcw. Z dziesiec
razy myslaem, z e Brus wyzwie jednego do walki. Tak naprawde to nie wiem,
jak sie powstrzyma. Wszyscy Przeklinaja podatki na obrone wybrzeza. Szydza,
z e najezdzcy i tak przemykaja nie zauwazeni. Podobno jesienia, jeszcze w czasie
adnej pogody, zmietli z powierzchni ziemi nastepne dwie osady. Pomocnik
zamilk niepewnie, dopiero po jakims czasie doda: Wyjatkowo

dobrze ludzie
gadaja o ksieciu Wadczym. Przejezdza tedy, wracajac
z ksiez na Ketriken do
Koziej Twierdzy. Jeden z biesiadnikw nazwa ja wielka blada ryba, w sam raz
dla krla nadbrzeza. A inny oznajmi, z e jeden tylko ksia
ze Wadczy pomimo
trudw wyglada,
jak na monarche przystao. Potem pili za jego zdrowie i dugie
z ycie.
a
Sci
mnie chd.
Dwie osady. Syszaes ich nazwy? szepnaem.

Wielorybia Gardziel w Ksiestwie Niedzwiedzim. I Wodna Osada w samym


Ksiestwie Kozim.
Smoliste ciemnosci wok mnie zgestniay. Wpatrywaem sie w nie przez caa
noc.
Nastepnego ranka opuscilismy gospode na brzegu Jeziora Smolnego. Wyruszylismy w dalsza droge ladem.

Na konskich grzbietach. Brus nie chcia nawet


trzymac sie drogi. Protestowaem na przno. Wysucha moich skarg, a potem
wzia
mnie na strone.
Chcesz przezyc te podrz? spyta.
Patrzyem na niego bezmyslnie. Prychna
z rozdraznieniem.
Bastardzie, nic sie nie zmienio. Nadal jestes krlewskim bekartem, a ksia
z e Wadczy uwaza cie za przeszkode na drodze do tronu. Juz prbowa sie ciebie
pozbyc i to nie raz, ale trzy razy. Czy sadzisz,

z e bedzie cie wita w Koziej Twierdzy z otwartymi ramionami? Nie. Dla niego byoby najlepiej, gdybysmy w ogle
nie wrcili. Starajmy sie wiec nie stanowic zbyt atwego celu. Bedziemy dalej
30

podrzowac ladem.

Jezeli najemnicy ksiecia sprbuja nas dostac, beda musieli


polowac w lesie. A on nigdy nie by dobrym mysliwym.
Czy ksia
ze Szczery nas nie ochroni? zapytaem sabo.
Bastardzie, przeciez ksia
ze Szczery jest nastepca tronu. To ty masz suz yc wadcom, nie odwrotnie. Ksia
ze Szczery na pewno ma dobre zdanie o tobie
i w stosownym czasie zrobi wszystko co w jego mocy, z eby cie chronic. Teraz
ma jednak wazniejsze sprawy na gowie. Szkaratne okrety. Dopiero co zawarte
mazenstwo. I modszego brata, ktry uwaza, z e korona lepiej pasowaaby na jego gowe. Nie. Nie oczekuj, z e nastepca tronu bedzie sie toba opiekowa. Zadbaj
o siebie sam.
A ja potrafiem myslec tylko o dodatkowych dniach, jakie podobna decyzja
kada pomiedzy mna a moimi poszukiwaniami Sikorki. Nie wysunaem

jednak
tego argumentu. Nie powiedziaem Brusowi o swoim snie.
Ksia
ze Wadczy musiaby byc szalony, z eby raz jeszcze prbowac nas zabic powiedziaem. Kazdy by wiedzia, kto jest morderca.
Nie szalony, Bastardzie, jedynie bezwzgledny. Nigdy nie oczekuj, z e ksia
ze
Wadczy bedzie przestrzega tych samych regu co my, ani nawet z e podobnie
mysli. Jesli dostrzeze okazje, by sie nas pozbyc, na pewno z niej skorzysta. Nie
bedzie sie przejmowa cudzymi podejrzeniami tak dugo, jak dugo nikt nie zdoa
mu nic udowodnic. Ksia
ze Szczery jest nastepca tronu. Nie krlem. Jeszcze nie.
Dopki krl Roztropny z yje i panuje, ksia
ze Wadczy bedzie zabiega o aski ojca,
lecz nie przeszkodzi mu to w morderstwie.
Brus sprowadzi konia ze szlaku, skierowa go na bezdroze, ku szczytowi nie
skalanego z adnym sladem wzgrza, wyznaczajac
prosta droge do Koziej Twierdzy. Pomocnik spojrza na mnie z aosnym wzrokiem, ale obaj posusznie ruszylismy za krlewskim koniuszym. I kazdej nocy, gdy spalismy stoczeni w jednym namiocie, ogrzewajac
sie wzajemnie, zamiast nocowac w wygodnych zkach w przytulnej gospodzie myslaem o ksieciu Wadczym. Z kazdym trudnym krokiem ku szczytowi kolejnego wzgrza, przy kazdym ostroznym zejsciu
myslaem o najmodszym ksieciu. Karbowaem sobie w pamieci kazda dodatkowa godzine dzielac
a mnie od Sikorki. Jedyne momenty, gdy czuem przypyw
si, to chwile marzen, snu na jawie, w ktrym katowaem ksiecia Wadczego bez
litosci. Nie mogem poprzysiac,
z e sie z nim rozprawie. Zemsta bya przywilejem
gw koronowanych. Mogem sobie natomiast przyrzec, z e skoro mi nie miaa
byc dana sodycz odwetu, ksia
ze Wadczy nie bedzie mia satysfakcji. Chciaem
wrcic do Koziej Twierdzy i stana
c przed nim dumnie wyprostowany, a kiedy
padnie na mnie wzrok jego czarnych oczu, nie zadrze . Postanowiem tez sobie, z e
ksia
ze Wadczy nie zobaczy mnie wstrzasanego

drgawkami, szukajacego

oparcia
w najblizszej scianie, czy przecierajacego

zwodnicze oczy. Nigdy sie nie dowie,


jak bliski by zwyciestwa.

31

Nareszcie dotarlismy do Koziej Twierdzy. Nie droga wijac


a sie wzduz wy
brzeza, lecz od strony porosnietych lasem wzgrz. Snieg pada coraz rzadszy,
wreszcie usta. Wiatr przegna chmury, penia ksiez yca rozjasnia sciany twierdzy, budzac
w nich byski niczym w dzecie rzuconym na morze. W wiezyczkach
na murach oraz w kordegardach po obu stronach bramy lsniy zote swiateka.
Jestesmy w domu oznajmi Brus spokojnie.
Zjechalismy z ostatniego wzgrza, znalezlismy sie na drodze i podjechalismy
pod gwna brame.
Warte trzyma mody z onierz. Opusci groznie pike i blokujac
nam droge zaz ada,

bysmy mu sie przedstawili.


Brus odrzuci kaptur z twarzy, lecz chopak ani drgna.

Jestem Brus, krlewski koniuszy! oznajmi z niedowierzaniem. Jestem koniuszym duzej, niz ty chodzisz po swiecie. Powinienem zapytac, co ty
robisz u bram mojego domu!
Nim podenerwowany modzik zda
zy odpowiedziec, dao sie syszec poruszenie i z kordegardy wybiego kilku zbrojnych.
To Brus! wykrzykna
sierzant, dowdca strazy.
Brus zosta natychmiast otoczony kregiem z onierzy, przekrzykujacych

sie
w serdecznych powitaniach. Pomocnik i ja siedzielismy na znuzonych koniach poza ta cizba. Krzepki sierzant, niejaki Brzeszczot, uciszy wreszcie tumult, gwnie
po to by jego samego byo dobrze sychac.
Nie spodziewalismy sie ciebie przed wiosna rzek donosnie. I powiedziano nam, z e mozesz juz nie byc tym samym czowiekiem, ktry stad
wyjecha.
Ale wygladasz

dobrze, naprawde dobrze. Troche zmarzniety i z cudzoziemska


ubrany, przybyo ci tez blizn, ale u ciebie to nie dziwota. Ludzie mwili, z e byes
powaznie ranny, a Bastard najpewniej umar. Od zarazy albo trucizny, tak ludzie
gadali.
Brus rozesmia sie gosno i rozozy ramiona, z eby wszyscy mogli podziwiac
jego grski strj. W tamtej chwili patrzyem na niego ich oczyma: widziaem
go w fioletowo-ztych pikowanych spodniach, kurcie o tych samych kolorach
i w miekkich skrzanych butach. Przestaem sie dziwic zatrzymaniu przy bramie.
Ale dziwiy mnie plotki.
Kto mwi, z e Bastard nie z yje? zapytaem.
A kto pyta? zainteresowa sie Brzeszczot.
Obrzuci uwaznym spojrzeniem moja postac, potem twarz i nic. Kiedy jednak wyprostowaem sie w siodle, drgna.
Do dzis dnia wierze, z e rozpozna mnie
tylko dzieki Sadzy.
Bastard?! Nie kry zaskoczenia. Ledwie cien z ciebie zosta! Zaraza
ci krew strawia?!
Po raz pierwszy uswiadomiem sobie, jak bardzo z le wygladam

w oczach ludzi, ktrzy znali mnie wczesniej.


32

Kto powiedzia, z e zostaem otruty albo padem ofiara zarazy? zapytaem spokojnie.
Brzeszczot wzdrygna
sie, rzuci niespokojne spojrzenie przez ramie.
Nikt w szczeglnosci. Sam wiesz, jak to jest. Skoro nie wrcies z innymi,
ludzie zaczeli snuc domysy i w niedugim czasie wszyscy mieli juz pewnosc .
Ot, gupie gadanie. Dziwilismy sie, z e nie wrcies, i tyle. Nikt z nas nie wierzy
w te bzdury. Sami rozsiewamy za duzo plotek, z eby dawac im wiare. Dziwio nas
tylko, dlaczego ty, Brus i Pomocnik nie wrciliscie z innymi.
Wreszcie zda sobie sprawe, z e sie powtarza, i ucich zgaszony moim spojrzeniem. Milczaem, az sie zorientowa, iz nie zamierzam wyjasniac jego watpliwo
sci. Potem odsunaem

je na bok, zupenie niewazne.


Wszystko w porzadku,

Brzeszczot. Mozesz mwic ludziom, z e Bastard


wrci. Brus potrafi wyleczyc z kazdej zarazy i trucizny. Jestem zdrw i cay.
Bastardzie, chopcze, nie o to mi chodzio. Myslaem tylko. . .
Nie ma o czym mwic.
Tak jest.
Skinaem

gowa i spojrzaem na Brusa, ktry przyglada


mi sie bardzo dziwnym wzrokiem. Odwrciem sie do Pomocnika, a on mia ten sam wyraz zdumienia na twarzy. Nie pojmowaem przyczyny.
Dobrej nocy, sierzancie odezwaem sie do dowdcy strazy. Nie ajaj
wartownika. Dobrze zrobi zatrzymujac
obcych u bram zamku.
Tak jest. Dobrej nocy, panie. Brzeszczot pozegna mnie zamaszystym
salutem.
Wielkie skrzyda drewnianej bramy rozchyliy sie na boki i wjechalismy do
twierdzy. Sadza rzucia bem, opado z niej zmeczenie. Waach Pomocnika zarza
cicho, wierzchowiec Brusa parskna
zadowolony. Nigdy dotad
droga od murw
zamkowych do stajni nie wydawaa sie taka duga. Przed samymi wrotami Brus
chwyci mnie za rekaw, zatrzyma nieco z tyu. Pomocnik zsiad i przywita zaspanego chopca stajennego, ktry przyszed oswietlic nam droge.
Bastardzie, spedzilismy w Krlestwie Grskim duzo czasu rzek Brus
przyciszonym gosem. W grach nikt nie dba, czy zostaes zrodzony z prawego oza, ale teraz wrcilismy do domu. Tutaj syn ksiecia Rycerskiego jest nie
ksieciem, lecz bekartem.
Wiem o tym Ukuy mnie jego uwagi. Pamietam o tym przez cae
z ycie.
Zawsze tak byo przyzna. Na jego twarzy malowa sie dziwny usmiech,
na wp niedowierzajacy,
na wp dumny. Tylko dlaczego z adasz

raportu od
sierzanta i wydajesz mu polecenia z taka swada, jakbys by samym ksieciem Rycerskim? Ledwie wierzyem wasnym uszom. Nawet nie zauwazyes, jak ludzie
prez a sie przed toba na bacznosc , nawet nie wiedziaes, z e odebraes mi dowodzenie.
33

Oblaem sie rumiencem. W Krlestwie Grskim wszyscy widzieli we mnie


ksiecia krwi, nie krlewskiego bekarta. Jakze szybko przywykem do jasnych
stron wyzszego stanu.
Brus zgasi usmiech, spowaznia.
Bastardzie, musisz znowu nauczyc sie ostroznosci. Ukryj oczy pod powiekami, nie nos gowy wysoko jak mody ogier. Ksia
ze Wadczy odnajdzie w takiej
smiaosci wyzwanie, a my nie jestesmy gotowi go rzucic. Jeszcze nie teraz. Moze
nigdy.
Ponuro skinaem

gowa, wzrok wbiem w udeptany snieg stajennego podwrca. Postapiem

rzeczywiscie nieostroznie. Stary skrytobjca nie bedzie zadowolony ze swego terminatora. Nie watpiem,

z e zanim Ciern mnie do siebie wezwie,


pozna w najdrobniejszych szczegach incydent przy bramie.
Nie len sie, chopcze, zsiadaj! Brus przerwa moje rozmyslania.
Drgnaem

zaskoczony jego tonem. On takze musia sie od nowa przyzwyczaic


do rzeczywistosci Koziej Twierdzy. Ilez to lat byem jego podopiecznym i chopcem stajennym? Mia racje, powinnismy wrcic do dawnych rl jak najwierniej.
Zaoszczedzi nam to plotek i kopotw. Zsiadem i prowadzac
Sadze poszedem za
Brusem do stajni, w ktrych on by panem.
Wewnatrz
byo ciepo i przytulnie. Mrozna ciemnosc zimowej nocy zostaa za
grubymi kamiennymi scianami. Tutaj by dom. Lampy rzucay zoty blask, konie
w boksach oddychay geboko i spokojnie. Kiedy Brus przechodzi, stajnie budziy sie do z ycia. Kazdy kon czy pies, pochwyciwszy jego zapach, wita pana.
Krlewski koniuszy wrci i zosta przez swoich podopiecznych goraco
przyjety.
Dwch chopcw stajennych poda
zao za nami krok w krok, terkoczac
rwnoczesnie, wyrzucajac
z siebie wszelkie nowosci dotyczace
sokow, ogarw i koni.
Brus powaznie kiwa gowa, zadawa rzeczowe pytania, zauwaza kazdy szczeg.
Zmieni ton tylko na chwile gdy sztywnym krokiem podesza do niego stara suka, Wiedzma. Przyklekna,
podrapa ja za uszami i poklepa po boku, a ona
popiskiwaa jak szczeniak i prbowaa lizac go po twarzy.
Oto wierne psie serce szepna.

Wsta i podja
obchd stajni, a ona ruszya za nim, krecac
caym zadem przy
kazdym machnieciu ogona.
Zamarudziem z tyu, bo ciepo odebrao mi resztki si. Jeden z chopcw stajennych zawrci, zostawi mi lampe i zaraz pospieszy znowu do Brusa. Jeszcze
kilka krokw i otworzyem boks Sadzy. Klacz wesza chetnie, parskajac
z zadowolenia. Ustawiem lampe na pce, potoczyem wzrokiem dokoa. Dom. Wasnie
tutaj by mj dom. Tutaj, a nie w zamkowej komnacie. I nigdzie indziej na swiecie. Boks w stajniach Brusa, bezpieczenstwo pod jego opieka, miedzy zwierzetami, o ktre sie troszczy. Gdybym tak mg cofna
c czas. . . Zagrzebac sie geboko
w somie i naciagn
a
c na gowe konska derke. . .

34

Sadza parsknea znowu, tym razem z nagana. Niosa mnie na grzbiecie tak dugo i taki szmat drogi. Teraz na mnie przysza kolej zadbac o nia. Niestety, kazda
sprzaczka

opieraa sie moim zdretwiaym doniom. Dugo trwao, nim wreszcie


sciagn
aem

siodo. Omal je upusciem. Potem bez konca mozoliem sie z ogowiem, jasny metal klamerek tanczy mi przed oczyma. Wreszcie zacisnaem

powieki i pozwoliem zmeczonym palcom dziaac po omacku. Kiedy otworzyem


oczy, u mego boku sta Pomocnik. Skinaem

mu gowa. Uzda wypada mi z rak.

Powid za nia wzrokiem, ale nic nie Powiedzia. Nala Sadzy swiezej wody do
poida, nasypa owsa do z oba, dorzucajac
hojnie sodkiego siana, w ktrym duzo
jeszcze byo jesiennej zieleni. Zdjaem

zgrzebo z wieszaka, lecz Pomocnik wyja

je z mojej sabej doni.


Ja to zrobie oznajmi spokojnie.
Zadbaj najpierw o wasnego konia.
Juz skonczyem. Nie mozesz w tym stanie przyzwoicie oporzadzi
c Sadzy.
Idz, odpocznij poprosi. Innym razem zajmiesz sie dla mnie Mez nym Sercem.
Brus urwie mi gowe.
Nie urwie. Nie kazaby sie opiekowac zwierzeciem komus, kto ledwie stoi
na nogach dobieg mnie gos Brusa. Zostaw Sadze Pomocnikowi, chopcze.
On sie zna na robocie. Pomocnik, zastap
mnie tu przez chwile. Jak skonczysz
z Sadza, zajrzyj do tej siwej klaczy na koncu stajni. Nie wiem, czyja ona ani skad

sie tu wziea, ale wyglada


mi na chora. Jesli tak jest rzeczywiscie, kaz chopakom
odprowadzic ja z dala od innych koni i wyczyscic boks woda z octem. Ja pjde
z Bastardem Rycerskim do zamku. Zaraz wrce. Przyniose cos goracego

i zjemy
u mnie. Aha, i powiedz ktremus chopcu, z eby tam napali w kominku. Pewnie
zimno jak w psiarni.
Pomocnik kiwna
gowa, zajety juz czyszczeniem Sadzy. Klacz dawno wsadzia pysk w owies.
Brus wzia
mnie pod ramie.
Naprzd zarzadzi,

jakby sie odzywa do konia.


Przy wyjsciu zdja
z haka latarnie. Daem sie poprowadzic. Na zewnatrz
noc
wydaa mi sie teraz zimniejsza i ciemniejsza. Kiedy szlismy oblodzona sciezka do
kuchni, znowu zacza
padac snieg. Moje mysli wiroway bezadnie wraz z biaymi
patkami. Nie byem pewien, gdzie gra, a gdzie d.
Wszystko sie zmienio rzuciem w mrok. Moje sowa odpyney w lekkiej bieli.
Co sie zmienio? zapyta Brus. Najwyrazniej obawia sie, czy znowu nie
mam goraczki.

Wszystko. Twoje podejscie do mnie. Kiedy o tym nie myslisz, zachowujesz sie inaczej. Inaczej odnosi sie do mnie Pomocnik. Dwa lata temu by moim
przyjacielem. Razem pracowalismy w stajniach. Nigdy by nie zaproponowa, z e
35

wyszczotkuje za mnie konia. A dzisiaj potraktowa mnie jak chorowitego sabeusza. . . kogos, kogo taka propozycja nie moze zranic. Jakbym sie spodziewa, z e
bedzie mi usugiwa. Wartownicy przy bramie w ogle mnie nie poznali. A ty. . .
P roku czy rok temu zostawibys mnie u siebie i leczy, jak leczysz psy. Gdybym sie skarzy, kazabys mi byc cicho. Teraz odprowadzisz mnie do kuchennych
drzwi i. . .
Przestan lamentowac burkna
Brus. Przestan sie skarzyc i uzalac nad
soba. Gdyby Pomocnik wyglada
tak jak ty teraz, tez bys niejedno dla niego zrobi.
Wszystko sie zmienia doda jakby bezwiednie bo czas nie stoi w miejscu.
Pomocnik nadal jest twoim przyjacielem, ale ty nie jestes tym samym Bastardem, ktry wyjecha z Koziej Twierdzy w porze z niw. Tamten by paziem ksiecia Szczerego, moim chopcem stajennym i wasciwie nikim wiecej. Krlewskim
bekartem, oczywiscie, lecz nikomu prcz mnie nie wydawao sie to szczeglnie
wazne. W Stromym, w Krlestwie Grskim, okazaes sie kims jeszcze. Kazdy to
zauwaza, choc jestes blady jak trup i ledwie sie ruszasz. Ty sie nosisz jak syn
ksiecia Rycerskiego. Widac w twojej postawie bekitna krew i wasnie na to zareagowali wartownicy. A takze Pomocnik. Pchna
ramieniem ciez kie kuchenne
drzwi. I ja tez, Eda miej nas w swojej opiece dokonczy pod nosem.
Jakby chcia zadac kam wasnym sowom, zawlk mnie do z onierskiej jadalni za kuchnia i bezceremonialnie upusci na jedna z dugich aw przy zniszczonym drewnianym stole. Ta izba pachniaa najwspanialej na swiecie. To tutaj kazdy
z onierz ubocony, zasniezony albo podpity mg zawsze przyjsc i znalezc
chwile wytchnienia. Kucharka dbaa, by w kocioku nad ogniem nie zabrako goracego

gulaszu, na stole leza chleb i ser, a takze z te gomuy masa z piwnicznej


spizarni. Brus naozy nam miesa z kasza, nala do kubkw piwa, ukroi chleba
i sera.
Przez duzsza chwile patrzyem na jedzenie, ze zmeczenia niezdolny podniesc
yzki. Wreszcie skusia mnie apetyczna won. Sprbowaem gulaszu i juz nie
trzeba mnie byo namawiac. W poowie posiku przerwaem, by zrzucic z ramion
pikowany paszcz. Ukroiem jeszcze jedna pajde chleba. Podniosem wzrok znad
drugiej miski gulaszu i ujrzaem Brusa wyraznie rozbawionego.
Lepiej? zapyta.
Przestaem z uc. Zastanowiem sie uczciwie.
Lepiej rzekem z przekonaniem. Byo mi ciepo, najadem sie i choc
ogarneo mnie zmeczenie, byo to przyjemne uczucie, ktre domaga sie tylko
zdrowego snu. Podniosem don i przyjrzaem sie jej uwaznie. Czuem jej drzenie,
ale nie byo ono widoczne na pierwszy rzut oka. O wiele lepiej. Wstaem
i przekonaem sie, z e nogi bez trudu dzwigaja ciez ar ciaa.
No to jestes gotw odmeldowac sie u krla.
Spojrzaem na niego z niedowierzaniem.

36

Teraz? O tej porze? Krl Roztropny dawno lezy w poscieli. Nie wpuszcza
mnie do niego.
Pewnie nie, i mozesz miec taka nadzieje, ale musisz sie odmeldowac. Krl
zdecyduje, kiedy zechce z toba rozmawiac. Jesli cie odprawi, bedziesz mg isc do
zka. Chociaz. . . zaoze sie, z e nastepca tronu, ksia
ze Szczery, chetnie wysucha
twojego raportu. Prawdopodobnie natychmiast.
Ty wracasz do stajni?
Oczywiscie. Usmiechna
sie, po wilczemu szczerzac
zeby. Ja jestem
tylko krlewskim koniuszym, Bastardzie. Nie musze sie nikomu odmeldowywac.
I obiecaem Pomocnikowi przyniesc cos do jedzenia.
W milczeniu patrzyem, jak zastawia tace. Dwoma grubymi pajdami chleba
zakry dwie miski pene goracego

gulaszu. Na wierzchu poozy po szczodrym


kawale sera i grubym plastrze masa.
Co sadzisz

o Pomocniku?
Dobry z niego chopak odpar Brus mrukliwie.
To za mao. Zdecydowaes, z e wasnie on zostanie w Krlestwie Grskim
i bedzie z nami wraca do domu, podczas gdy pozostaych odesaes z orszakiem.
Ktos musia sie wszystkim zaja
c. Ty byes. . . ciez ko chory. Ja, prawde
mwiac,
w nie lepszym stanie. Unis don do gowy i dotkna
srebrnego pasma
posrd czarnych wosw, swiadectwa ciosu, ktry go nieomal usmierci.
Jak to sie stao, z e wybraes wasnie jego?
Wasciwie wcale nie wybieraem. To on przyszed do mnie. Dowiedzia sie
jakos, gdzie jestesmy, i przekona Jonki, z eby pozwolia mu sie ze mna zobaczyc.
Ja byem jeszcze cay w bandazach i ledwie widziaem na oczy. Zapytaem, po co
przyszed, a on powiedzia, z e powinienem kogos mianowac swoim zastepca, bo
kiedy jestem chory, a Gruze nie z yje, chopcy stajenni pracuja niedbale.
I to zrobio na tobie wrazenie.
Trafi w dziesiatk
e. Nie zadawa gupich pytan na temat przyczyn mojego
ani twojego stanu, nie docieka, co sie wydarzyo. Mia do mnie sprawe i przyszed
ja zaatwic. Podoba mi sie takie podejscie. Trzeba znac swoje mozliwosci i robic,
co sie umie. Wiec zdaem sie na niego. Dobrze sobie poradzi. Zatrzymaem go,
kiedy inni szykowali sie do domu, bo wiedziaem, z e moge potrzebowac wyreki.
Chciaem tez sam sie przekonac, co jest wart. Czy to tylko ambicja, czy rzeczywiscie prawdziwe zrozumienie, co czowiek jest winien zwierzeciu, jesli sie chce
nazywac jego panem. Czy chcia wadzy, czy dobra swoich podopiecznych.
A teraz co o nim sadzisz?

Jestem coraz starszy. Za jakis czas, kiedy nie poradze juz sobie ze zosliwym ogierem, bedzie w Koziej Twierdzy dobry krlewski koniuszy. Nie zamierzam w najblizszym czasie z egnac sie ze stajniami. Pomocnik ma jeszcze przed
soba sporo nauki. Na razie obaj jestesmy dostatecznie modzi. Ja z eby przekazywac wiedze, on z eby ja chona
c. Tak wasnie powinno byc.
37

Pokiwaem gowa. Kiedys zapewne planowa taka przyszosc dla mnie. Teraz
obaj zdawalismy sobie sprawe, z e to niemozliwe.
Ruszy do wyjscia.
Brus odezwaem sie cicho.
Przystana.

Nikt mi ciebie nie zastapi.


Chce ci podziekowac za wszystko, co dla mnie
zrobies. Zawdzieczam ci z ycie. Nie tylko dlatego z e ocalies mnie od smierci. . .
Nauczyes mnie z yc. Opiekowaes sie mna od czasu, gdy skonczyem szesc lat.
Wiem, moim ojcem by ksia
ze Rycerski, ale jego nigdy nie spotkaem. Ty byes
mi ojcem dzien po dniu, przez te wszystkie lata. Nie zawsze doceniaem. . .
Brus prychna
i otworzy drzwi.
Zachowaj przemwienia na mj pogrzeb. Teraz idz sie odmeldowac, a potem do zka.
Wedle rozkazu rzekem niby to suzbiscie i wiedziaem, z e Brus takze
sie usmiechna.
Z goracym

posikiem dla siebie i Pomocnika ruszy do stajni. Tam


by jego dom.
A mj dom by tutaj. Wreszcie to zrozumiaem. Starannie wygadziem wilgotne ubranie, przeczesaem palcami wosy. Sprzatn
aem

naczynia ze stou, potem


zarzuciem mokry paszcz na ramie.
W drodze z kuchni do komnaty co krok cos mnie zaskakiwao i zdumiewao. Czyzby tkane zotem i srebrem gobeliny byszczay jasniej niz niegdys? Czy
pachnace
zioa rozrzucone na posadzce zawsze wydzielay rwnie sodka won?
Czy rzezbione portale nad drzwiami takze dawniej lsniy takim ciepym blaskiem?
Zozyem te wszystkie spostrzezenia na karb radosci, z e wreszcie znalazem sie
w domu. Lecz kiedy przystanaem

u podnza wielkich schodw, by wzia


c swiece z kandelabra, zauwazyem, z e st nie jest poplamiony woskiem i, co wiecej,
zdobi go haftowana serweta.
Ksiez na Ketriken.
Teraz zamek w Koziej Twierdzy mia pania. Usmiechnaem

sie gupawo.
Ogromna forteca przesza pod moja nieobecnosc nie lada metamorfoze. Czy to
ksia
ze Szczery zakrzatn
a
sie i nakaza suzbie uporzadkowa

c zamek przed przyjazdem mazonki, czy tez sama Ksiez na Ketriken zarzadzia

sprzatanie?

Ogromnie
byem ciekaw.
Wchodzac
po wielkich schodach, zauwazyem dalsze zmiany. Znikney
wieczne slady sadzy nad swiecznikami. W zaamaniach schodw nie byo odrobiny kurzu. Nie dostrzegem ani jednej pajeczyny. Na kazdym podescie sta kandelabr peen ponacych

swiec. A obok kazdego z nich kozio z ustawionymi wen


mieczami. Twierdza bya gotowa do obrony. A wiec tak wyglada
zamek pod rza
dami prawdziwej pani. Za czasw drugiej z ony krla Roztropnego nie wydawa
sie tak schludny, nie pachnia rwnie przyjemnie, nie by tak jasno oswietlony.

38

Przed drzwiami prowadzacymi

do komnat krlewskich trzyma warte weteran


o ponurej twarzy, ktrego znaem od pierwszego dnia pobytu w Koziej Twierdzy. Rozpozna mnie dopiero po duzszej chwili. Pozwoli sobie na oszczedny
usmiech.
Masz jakies wazne wiesci do przekazania krlowi, Bastardzie?
Chciaem tylko dac znac, z e wrciem.
Pokiwa gowa ze zrozumieniem. Przyzwyczajony by do moich wizyt w krlewskich komnatach, czesto o najdziwniejszych porach. Ten czowiek nie pozwala sobie na snucie przypuszczen i wyciaganie

wnioskw. Wslizgna
sie za drzwi
i przekaza komus wiadomosc , z e Bastard czeka na rozkazy krla. Po chwili otrzyma odpowiedz: wadca zawezwie mnie we wasciwym czasie i cieszy sie, iz wrciem bezpiecznie. Zawrciem cicho od drzwi krlewskich komnat, rozumiejac

ze sw monarchy wiecej, niz gdyby wyszy one z ust innego czowieka. Krl
Roztropny nigdy nie wygasza grzecznosciowych formuek bez znaczenia.
Dalej tym samym korytarzem dotarem do komnat ksiecia Szczerego. Tutaj
takze zostaem rozpoznany, ale kiedy zazadaem,

by wartownik przekaza nastepcy tronu wiadomosc o moim powrocie oraz informacje, z e chciabym mu zdac raport z podrzy, usyszaem w odpowiedzi, iz nastepca tronu nie przebywa w swoich komnatach.
Znajde go w wiezy? zapytaem, dziwiac
sie, czego by tam mia wypatrywac o tej porze roku. Zimowe sztormy chroniy nasze wybrzeza przed najezdzcami przynajmniej przez kilka miesiecy w roku.
Powolny usmiech rozla sie na twarzy wartownika. Ujrzawszy moje zdziwienie, z onierz nie kry wesoosci; w koncu rozesmia sie od ucha do ucha.
Ksiecia Szczerego nie ma w tych komnatach powtrzy. Dopilnuje,
z eby otrzyma twoja wiadomosc rano, jak tylko sie zbudzi dorzuci.
Jeszcze przez jaka
s chwile staem osupiay. Wreszcie sie odwrciem i wolno
odszedem. Byem szczerze zdumiony. Oto poznaem nastepny skutek obecnosci
w twierdzy pani na zamku.
Pokonaem jeszcze dwa ciagi
schodw, nim znalazem sie we wasnej komnacie. Czuc w niej byo stechlizna, na zimnym i pokrytym kurzem palenisku przno
by szukac choc iskry. Ani sladu kobiecej reki. Komnata bya naga i bezbarwna
jak wiezienna cela. Jednak ciagle
cieplejsza niz namiot rozbity na sniegu, a piernat tak miekki i ciepy jak w moich wspomnieniach. Pozbyem sie brudnych ubran
podrznych w drodze do zka. Rzuciem sie w posciel i natychmiast zasnaem.

3. ODNAWIANIE WIEZI

Pierwsze wzmianki o Najstarszych, ocalae w bibliotece zamkowej Koziej


Twierdzy, zawarte sa w jednym zniszczonym zwoju. Nieregularne plamy powstae
na fakturze pergaminu zdradzaja, z e zosta on sporzadzony

ze skry jakiegos cetkowanego zwierzecia. Inkaust, ktrym nakreslono litery, uzyskano z matwy

oraz
z korzen lesnych dzwonkw. Znis on prbe czasu zupenie dobrze, o wiele lepiej niz kolorowe tusze barwiace
ilustracje i ozdobniki wsrd tekstu. Te bowiem
nie tylko wyblaky i wykruszyy sie, lecz co gorsza przyciagn
ey jakies szkodniki,
ktre nadzary, a takze usztywniy pergamin, przez co zwj sta sie miejscami tak
kruchy, z e nie sposb go rozwina
c bez uszczerbku.
Nieszczesliwym zbiegiem okolicznosci najwieksze szkody zostay poczynione
w srodkowej czesci pergaminu, traktujacej
gwnie o badaniach prowadzonych
przez krla Madrego

nie opisanych nigdzie indziej. Ze skromnych pozostaosci


mozna sie domyslic, iz palaca
potrzeba zmusia monarche do poszukiwan ziemi ojczystej Najstarszych. Problemy wczesnego krla byy nam az nazbyt dobrze
znane szkaratne okrety bezlitosnie pustoszyy wybrzeze krlestwa. Ze strzepw
pergaminu wywnioskowaem, iz wadca uda sie w strone Krlestwa Grskiego.
Nie wiemy, dlaczego uzna, z e ta wasnie droga zaprowadzi go do mitycznych Najstarszych. Niestety, relacja z ostatnich etapw jego podrzy oraz z samego spotkania z Najstarszymi bya najwyrazniej bogato ilustrowana, gdyz w tym miejscu
pergamin przemieni sie w koronkowa pajeczyne strzepw sw udzacych

nadzieja odnalezienia wskazwki. Nie wiemy nic o tym pierwszym spotkaniu. Nie mamy tez z adnego wyobrazenia, jak monarcha skoni Najstarszych, by zostali jego
sprzymierzencami. Wiele obfitujacych

w metafory piesni opowiada, jak to Najstarsi pojawili sie na podobienstwo sztormu, niczym fale przypywu, zociste wcielenie zemsty albo gniew wykuty z kamienia i odegnali najezdzcw od
naszych wybrzezy. Legendy prawia takze, iz przyrzekli oni krlowi Madremu

powstac w obronie Krlestwa Szesciu Ksiestw ponownie, jesli tylko okaze sie to potrzebne. Wielu usiowao rozwikac niejasnosci dawnych zapisw i rznorodnosc
podan tyczacych

sie tego przymierza jest na to dowodem. Nieszczesciem rzeczowe sprawozdanie z tych wypadkw, sporzadzone

przez nadwornego skrybe krla


Madrego,

pado ofiara plesni i robactwa.


40

***

Moja komnata miaa pojedyncze wysokie okno wychodzace


na morze. Zima
chronia je przed sztormami drewniana okiennica i ciez ki gobelin, co tworzyo
zudne wrazenie przytulnosci. Tak wiec otworzyem oczy w przyjaznym pmroku i przez jakis czas lezaem spokojnie, prbujac
dojsc do siebie. Stopniowo zaczaem

rozrzniac przyciszone odgosy zamku budzacego

sie ze snu. Byo jeszcze


bardzo wczesnie.
Jestem w domu uswiadomiem sobie. W Koziej Twierdzy.
W tej samej chwili przysza mi do gowy inna mysl.
Sikorka rzekem gosno.
Byem zmeczony i obolay, lecz juz nie wyczerpany. Wygramoliem sie z ciepego zka.
Pokustykaem do dugo nie uzywanego kominka i rozpaliem may ogienek.
Potrzeba mi byo wiecej drewna. Tanczace
pomyki rzuciy na sciany drzace
z te
swiato. Wyjaem

czyste ubranie ze skrzyni u stp zka, lecz okazao sie wyjat


kowo dziwaczne. Duga choroba miaa fatalny wpyw na moje miesnie i postawe,
lecz nie przestaem rosna
c, a do tego wyduzyy mi sie konczyny. Nic na mnie nie
pasowao. Podniosem wzgardzona wczorajsza koszule, ale noc spedzona w czystej poscieli odswiezya mi wech. Nie mogem juz zniesc przykrego zapachu podrznej odziezy. Zanurkowaem w skrzyni raz jeszcze. Znalazem jaka
s brazow

a
miekka koszule, ktra niegdys miaa dla mnie za dugie rekawy. Teraz ledwie
siegay nadgarstkw. Wozyem pikowane zielone spodnie otrzymane w Krlestwie Grskim i wysokie buty. Nie miaem watpliwo

sci, z e gdy tylko sie natkne

na ksiez ne Cierpliwa albo mistrzynie Sciegu,


zostane ostro zbesztany i sytuacja
szybko poprawi sie. Miaem tylko nadzieje, z e z adna z nich mnie nie zobaczy
przed sniadaniem i przed wypadem do miasta. Znaem kilka miejsc, gdzie mogem zasiegna
c jezyka o Sikorce.
Zamek budzi sie do z ycia. Poszedem do kuchni jak za dawnych lat, i po raz
kolejny przekonaem sie, z e tam chleb by najswiezszy, a owsianka najsodsza.
Kucharka na mj widok wykrzyknea zdumiona. Najpierw ucieszya sie, z e tak
wyrosem, a zaraz potem zaniosa sie lamentem, jaki to jestem chudy i mizerny. Domyslaem sie, z e przed koncem dnia bede mia serdecznie dosyc podobnych uwag. Kiedy w kuchni zaczeo robic sie toczno, uciekem, zabierajac
ze
soba gruba pajde chleba nasmarowana grubo masem i konfiturami z owocu rzy.
Ruszyem do siebie po ciepy paszcz. W kazdej mijanej komnacie odnajdywaem coraz to nowe oznaki obecnosci ksiez nej Ketriken. Mniejsza sale biesiadna
zdobiy teraz charakterystyczne gobeliny tkane specyficznie barwionymi nicmi,
przedstawiajace
sceny grskie. O tej porze roku, gdy nie byo kwiatw, w rznych dziwnych miejscach napotykaem grube porcelanowe misy pene otoczakw
41

podtrzymujacych

nagie, lecz wdziecznie uozone gaezie drzew, suszony oset i tymotke. Zmiany byy drobne, lecz nie do przeoczenia.
Znalazem sie w jednej ze starszych czesci zamku i wspiaem

po zakurzonych
stopniach na wieze wartownicza ksiecia Szczerego. Roztacza sie z niej szeroki
widok na wybrzeze. Z tego wysokiego okna nastepca tronu minionego lata zwodzi wraze okrety faszywymi pozorami. Stad
siega Moca, ktra trzymaa wroga
na dystans albo przynajmniej ostrzegaa nas przed jego przybyciem. Saba to bya obrona. Ksia
ze Szczery powinien by miec do dyspozycji krag
Mocy zozony
z poddanych wycwiczonych w uzywaniu magii. Ja, choc pynea we mnie krlewska krew, nigdy nie zdoaem sie nauczyc panowania nad przypadkowymi przejawami Mocy. Konsyliarz, nasz ostatni mistrz Mocy, umar pozostawiajac
zaledwie
garstke wyuczonych utalentowanych. Nie mia go kto zastapi
c, a jego adeptom
brakowao prawdziwej wiezi z ksieciem Szczerym. Totez nastepca tronu samotnie uzywa Mocy przeciwko wrogowi. Utraci wiele wasnej energii, postarza sie
przed czasem. Baem sie, z e wpadnie w zaklety krag
naogu, jak wielu innych,
zbyt czesto korzystajacych

z Mocy. Niekiedy obawiaem sie wrecz o jego z ycie.


Zanim dotarem na szczyt kreconych schodw, ledwie apaem oddech,
a w nogach czuem dojmujacy
bl. Pchnaem

drzwi; odchyliy sie bezszelestnie


na dobrze naoliwionych zawiasach. Kierowany dawnym nawykiem wszedem do
komnaty bardzo cicho. Wasciwie nie spodziewaem sie tu nikogo zastac. O tej porze roku sztormy byy naszym najlepszym obronca i skutecznie strzegy wybrzeze
Krlestwa Szesciu Ksiestw przed najezdzcami. Zamrugaem oslepiony perowym
blaskiem poranka zalewajacym

komnate przez otwarte okno. Ksia


ze Szczery odcina sie ciemniejszym cieniem na tle burego nieba. Nawet sie do mnie nie odwrci.
Zamknij drzwi rzek cicho. Ciagnie

tu jak w kominie.
Usuchaem i czekaem, drzac
z zimna. Wiatr przynis zapach morza.
Nie spodziewaem sie ciebie tutaj zastac, ksia
ze Szczery powiedziaem.
Doprawdy? Nie odrywa spojrzenia od fal. Po co wiec przyszedes?
W jego gosie znac byo rozbawienie.
Rzeczywiscie.
Wasciwie nie wiem. . . Miaem isc do miasta. . . Nie potrafiem sobie
przypomniec, dlaczego wszedem na wieze .
Sprowadziem cie, uzywajac
Mocy rzek po prostu.
Staem w milczeniu i intensywnie myslaem.
Nic nie czuem.
Nie chciaem, z ebys czu. Juz kiedys ci o tym mwiem. Moc moze byc
szeptem w uchu. Nie musi krzyczec az do blu. Odwrci sie ku mnie.
Kiedy wzrok przywyk mi do swiata, serce podskoczyo z radosci na widok
zmian, jakie zaszy w moim ksieciu. Gdy pora z niw opuszczaem Kozia Twierdze,
nastepca tronu by wasnym marnym cieniem: przytoczony ciez arem obowiaz
42

kw, wychudzony od ciagego

uzywania Mocy. Teraz siwizna wprawdzie nadal


osrebrzaa jego ciemne wosy, lecz ksia
ze odzyska zdrowie i wigor. Gowe nosi wysoko, wyprostowa szerokie ramiona. Wyglada
w kazdym calu na ksiecia
krwi.
Mazenstwo ci suzy, ksia
ze Szczery rzekem bez sensu.
Zmiesza sie.
Zapewne, zapewne przyzna, a na policzkach wykwit mu chopiecy
rumieniec. Chodz, zobacz moje statki.
Podszedem do okna, stanaem

za plecami ksiecia i wyjrzaem na przystan,


potem na morze. Tym razem ja poczuem zakopotanie.
Gdzie sa?
spytaem zdezorientowany.
Ksia
ze poozy mi donie na ramionach i odwrci mnie w kierunku dokw.
Wzniesiono tam wielka szope z z tego sosnowego drzewa. Jacys ludzie krecili
sie w te i z powrotem, z kominw lecia dym. Ciemnymi krechami rysowao sie na
sniegu kilka ogromnych pni podarowanych nam przez nard Ketriken w prezencie
slubnym.
Czasami, gdy staje tu o zimowym poranku, wygladam

w morze i nieomal
dostrzegam szkaratne okrety. Wiem, z e musza sie pojawic. Wtedy widze takz e okrety, ktre wyslemy im na spotkanie. Usmiechna
sie. Tej wiosny
najezdzcy nie znajda w nas bezbronnej ofiary. A nastepnej zimy pokaze im, co
znaczy zostac napadnietym. Ciska sowami z dzika pasja, ktra byaby dla
mnie przerazajaca,
gdybym jej nie podziela. Poczuem, z e wargi rozciagaj
a mi
sie w lustrzanym odbiciu jego usmiechu. Nasze oczy sie spotkay. Wwczas spojrzenie ksiecia ulego odmianie.
Mizernie wygladasz

oznajmi. Rwnie z le jak twoje ubranie. Chodzmy w jakies cieplejsze miejsce, poszukamy grzanego wina i czegos do jedzenia.
Jadem juz odrzekem. A czuje sie zupenie dobrze.
Nie bad
z taki nastroszony. I nie prbuj mnie okamywac. Droga na wieze
bya dla ciebie nie lada wyzwaniem, a teraz drzysz cay.
Uzywasz Mocy, ksia
ze Szczery! powiedziaem oskarzycielsko, a on tylko kiwna
gowa.
Od kilku dni wiedziaem, z e przybywasz. Kilkakrotnie prbowaem nawia
zac z toba kontakt, niestety byes slepy i guchy. Obawiaem sie o ciebie, gdy
zjechaliscie z drogi, ale Brus postapi
susznie. Dobrze sie toba opiekowa. Nie
chodzi mi tylko o to, z e dowiz cie bezpiecznie do domu, ale o wszystko, co
uczyni w Stromym. Nie wiem, jak mam go wynagrodzic. Powinien to byc jakis
subtelny gest. Biorac
pod uwage, kto jest zamieszany w caa sprawe, nie wchodzi
w gre publiczna pochwaa. Mozesz mi cos podpowiedziec?
Nie przyjmie niczego poza twoim podziekowaniem, ksia
ze Szczery. Ob
raziby sie, gdybys choc pomysla, z e pragnie czegos wiecej. Zaden podarunek
nie bedzie wart jego czynw. Chociaz. . . mozna by mu pozwolic wybrac jakiegos
43

urodziwego dwulatka, bo jego kon sie starzeje. Taki gest bedzie dla niego zrozumiay. Rozwazyem te mysl dokadniej. Tak, mozesz w ten sposb Brusa
nagrodzic, ksia
ze .
Naprawde moge? zapyta nastepca tronu z dziwnym wyrazem twarzy.
Gos mu drza z rozbawienia.
Nagle zdumiaa mnie wasna smiaosc .
Zapomniaem sie przyznaem ze wstydem. Zechciej mi wybaczyc.
Usmiechna
sie szeroko, poklepa mnie po ramieniu.
Przeciez pytaem, nieprawdaz? Przez moment przysiagbym,

z e instruuje
mnie Rycerski, a nie mj mody bratanek. Podrz do Stromego bardzo cie odmienia, chopcze. Chodz. Naprawde przyda nam sie troche ciepa i szklaneczka
pokrzepiajacego

napitku. Pzniej bedzie sie chciaa z toba zobaczyc Ketriken. No


i Cierpliwa pewnie tez.
Serce mi zadrzao. Rosa przede mna gra obowiazkw,

a miasto ciagn
eo jak
magnes. Cz, ksia
ze Szczery by nastepca tronu. Moim panem. Pochyliem gowe,
poddaem sie jego woli.
Poda
zyem za nim w d po kreconych schodach, rozmawiajac
o rzeczach bez

znaczenia. Nakaza mi poprosic mistrzynie Sciegu o nowe ubrania, a ja spytaem


o Lwa, jego wilczarza. W korytarzu zatrzyma jakiegos chopaka i kaza mu przyniesc do pracowni wino oraz pasztety. Poszedem za swoim panem, nie na gre,
do jego apartamentw, ale do innej komnaty, zarazem znajomej i obcej. Gdy byem w niej ostatnio, Krzewiciel, nadworny skryba, sortowa tutaj i suszy zioa,
muszelki oraz korzenie potrzebne do wytwarzania atramentw. Wszystkie slady
jego dziaalnosci zostay usuniete.
W niewielkim kominku dogasa ogien. Ksia
ze dorzuci drewna, a ja rozglada
em sie dookoa. Posrodku sta wielki rzezbiony st debowy, pod scianami dwa
mniejsze stoliki, kilka krzese i stojak na zwoje. Zniszczona pka zarzucona bya
rozmaitymi drobiazgami. Na duzym stole lezaa spora pachta papieru z zarysami
mapy Krainy Miedzi. Rogi pergaminu obcia
zono trzema kamieniami oraz masywnym sztyletem. Mniejsze i wieksze zwitki pokryte pismem ksiecia Szczerego
zasmiecay blat. Pomiedzy nimi walay sie wstepne szkice z notatkami robionymi
bezadnie w poprzek rysunkw. Miy dla oka nieporzadek

na dwch mniejszych
stolikach i na krzesach wyda mi sie znajomy. Po chwili rozpoznaem przedmioty
bedace
wasnoscia ksiecia, rozrzucone zazwyczaj w jego sypialni.
Nastepca tronu, rozpaliwszy ogien, usmiechna
sie troche smutno, wymownie
unis brwi.
Moja z ona nie ma cierpliwosci do baaganu. Jak mozesz posrd takiego nieporzadku

kreslic precyzyjne linie? zapytaa mnie kiedys. Jej komnata


wyglada
niczym izba w koszarach. Schowaem sie tutaj, bo w uporzadkowanej

komnacie w ogle nie potrafie pracowac. Poza tym zyskaem miejsce do spokojnej rozmowy, gdzie nie kazdy potrafi mnie znalezc .
44

Ledwie skonczy mwic, gdy otworzyy sie drzwi i stana


w nich Powab z taca
w rekach. Pozdrowiem suzacego

skinieniem gowy, a on nie dosc , z e nie wydawa sie zaskoczony na mj widok, to jeszcze doda do zamwienia ksiecia pewien
rodzaj korzennego chleba, przeze mnie ulubiony. Chwile kreci sie po komnacie,
udajac
z e sprzata:
podnis kilka ksia
zek i zwojw, zwolni dla mnie krzeso, a potem znikna.
Ksia
ze Szczery by do niego tak przyzwyczajony, z e prawie go nie
zauwaza. Dopiero przed samym wyjsciem suzacego

wymienili krtkie usmiechy.


Mw odezwa sie nastepca tronu, gdy tylko drzwi zostay szczelnie
zamkniete.
Nie byo to zwyke opowiadanie o podrzy. Zostaem przez Ciernia wyszkolony na szpiega rwnie solidnie jak na skrytobjce. Brus takze zawsze wymaga
ode mnie szczegowego sprawozdania na temat wszystkiego, co sie wydarzyo
w stajniach pod jego nieobecnosc . Usiedlismy wiec, ksia
ze Szczery i ja, zjedlismy,
wypilismy, a potem zdaem nastepcy tronu pene sprawozdanie ze wszystkiego,
co widziaem i robiem, od chwili gdy opusciem Kozia Twierdze. Zakonczyem
podsumowaniem, wyjasniem, jakie wnioski wyciagn
aem

z wydarzen, w ktrych
uczestniczyem, a potem dodaem wasne domysy. Do tego czasu Powab zjawi
sie ponownie, przynoszac
drugi posiek. W czasie jedzenia wrcilismy do rozmowy o okretach wojennych. Ksia
ze nie ukrywa entuzjazmu.
Budowe nadzoruje Szczupak. Skarzy sie, z e jest juz stary. Na zimnie
ledwie moge sie ruszac. Zima szkutnictwo juz nie dla mnie takie sowa mi
przesa. Zatrudniem wiec do pracy terminatorw, a po niego sam pojechaem do
Wysokich Dow. Nie mg mi odmwic. Kiedy tu dotarlismy, zaprowadziem go
do portu i pokazaem ogrzewany hangar, zdolny pomiescic okret wojenny. Zbudowany specjalnie dla niego, z eby nie cierpia na zimnie. Jednak nie to go przekonao. Zobaczy te biae deby od Ketriken. Tylko rzuci na nie okiem, a juz sie
nie mg doczekac, z eby chwycic strug w don. To wspaniae, sprez yste drewno.
Juz konczymy ciecie na deski. Beda piekne statki, smuke jak abedzie i zwrotne
jak morskie wez e. Ksia
ze tryska zapaem. Ja takze miaem juz przed oczyma
wznoszace
sie nad falami wiosa, wzdete wiatrem z agle.
Odstawilismy na bok zastawe z resztkami posiku i ksia
ze zacza
mnie wypytywac o wypadki w Stromym. Zmusza mnie do rozwazania kolejnych zdarzen
z kazdej mozliwej perspektywy. Nim skonczy, caa intryga odzya w mojej pamieci i znw zawrzaem gniewem.
Nastepca tronu nie by slepy. Siegna
po kolejne polano, rzuci je w ogien,
wzniecajac
snop iskier.
Chcesz o cos zapytac zauwazy. Pytaj. Splt donie i czeka
w milczeniu.
Prbowaem mwic spokojnie, powsciagn
a
c emocje.

45

Ksia
ze Szczery, twj brat jest winien zbrodni najwyzszej zdrady. Zaaranz owa zabjstwo brata twojej mazonki, ksiecia Ruriska. Zawiaza
intryge, ktra
w razie powodzenia zaowocowaaby twoja smiercia. Postawi sobie za cel przejecie naleznej ci korony i poslubienie twojej narzeczonej. Przy tym wszystkim nie
ma juz wiekszego znaczenia, z e dwukrotnie prbowa zamordowac mnie. I Brusa.
Nabraem geboko tchu, uspokoiem szalencze bicie serca.

Obaj zgadzamy sie, z e to wszystko prawda. Zaden


z nas nie ma mozliwosci
tego udowodnic zauwazy cicho nastepca tronu.
Na to ksia
ze Wadczy liczy! wybuchnaem,

po czym odwrciem twarz


do okna, dopki nie powsciagn
aem

gniewu.
Przerazia mnie moc tego uczucia, bo az dotad
w ogle odmawiaem sobie do
niego prawa. Kilka miesiecy temu, gdy dobywaem ostatka si, by w ogle przez yc, nie mogem tracic energii na gniew. Nie umarem, zwyciez yem trucizne,
jaka uraczy mnie ksia
ze Wadczy. Potem przyszed dugi czas rekonwalescencji. Dusiem w sobie z adz
e mordu. Nawet Brusa nie mogem wtajemniczyc we
wszystko, gdyz ksia
ze Szczery z yczy sobie zachowania mozliwie najwiekszej
dyskrecji. A teraz w obliczu mojego ksiecia drzaem od tumionej wsciekosci.
Twarz wykrzywiay mi skurcze. Z trudem odzyskaem panowanie nad soba.
Nastepca tronu siedzia nieruchomo przy drugim koncu stou, patrzy na mnie
ciemnymi oczyma.
Ksia
ze Wadczy na to wasnie liczy odezwaem sie spokojniej.
Opusciem wzrok na blat, przesunaem

palcem po rzezbionym wzorze na rogu.


W jego oczach nie przynosi ci chway, panie mj, z e przestrzegasz praw
krlestwa. On odbiera to jako sabosc . Moze sprbowac cie zabic raz jeszcze,
ksia
ze Szczery. Prawie na pewno sprbuje zabic mnie.
Musimy przeto byc ostrozni, nieprawdaz? zauwazy nastepca tronu spokojnie.
Podniosem na niego wzrok.
Czy nic wiecej nie masz do powiedzenia, panie? spytaem wzburzony.
Bastardzie Rycerski, jestem nastepca tronu. Przysiegajac
mojemu ojcu,
przysiage
s mi. A takze, trzeba to powiedziec wyraznie, mojemu bratu. Ksia
z e Szczery wsta raptownie i zacza
dugimi krokami przemierzac komnate.
Sprawiedliwosc . . . Powinnismy zawsze jej pozada
c, zawsze goraco
pragna
c. Ale
nie, my zadowalamy sie prawem. A to oznacza tylko tyle, z e racje ma mocniejszy.
Sprawiedliwosc postawiaby cie jako nastepnego w linii do dziedziczenia tronu,
Bastardzie. Rycerski by moim starszym bratem, lecz ty zostaes zrodzony poza
mazenstwem i wedle prawa nigdy nie bedziesz mg sie domagac korony. Mozna
powiedziec, z e zabraem tron synowi mojego brata. Czy powinienem byc wstrza
sniety, z e mj modszy brat chce go odebrac mnie?
Nigdy nie syszaem podobnych sw w ustach ksiecia Szczerego. Mwi gosem opanowanym, lecz nabrzmiaym emocja. Suchaem w milczeniu.
46

Uwazasz, z e powinienem go ukarac. Mgbym. Nie musze niczego udowadniac, z eby mu uprzykrzyc z ycie. Mgbym go pod jakims pretekstem wysac
jako emisariusza nad Zatoke Zimna i kazac tam z yc, w fatalnych warunkach, daleko od dworu. Mgbym go zesac na banicje. Mgbym zatrzymac na dworze,
ale tak obcia
zyc obowiazkami,

z eby nie mia czasu na zajecia, w ktrych znajduje


upodobanie. Zrozumiaby z pewnoscia, z e zosta ukarany. Podobnie jak zrozumiaby to kazdy w krlestwie. Zwolennicy mojego modszego brata wystapiliby

w jego obronie. Ksiestwa srdladowe

wkrtce odkryyby na ziemiach rodzinnych


krlowej Skwapliwej jakies niebezpieczenstwo, ktre by wymagao obecnosci jej
syna. Znalazszy sie tam, mgby na podatnym gruncie zbudowac dla siebie szersze poparcie. Mgby rwnie dobrze wzbudzic wsrd ludu rebelie czego pragna
juz wczesniej i w koncu utworzyc krlestwo srdladowe.

Nawet gdyby nie


osiagn
a
tego celu, zapewne spowodowaby wystarczajaco
duzy chaos, by rozbic
jednosc Krlestwa Szesciu Ksiestw, ktra jest mi niezbedna, jesli mam bronic
naszego kraju przed zewnetrznym wrogiem.
Zamilk. Rozejrza sie po komnacie. Powiodem wzrokiem za jego spojrze
niem. Sciany
byy obwieszone mapami. Tu Ksiestwo Niedzwiedzie, tam Debw,
a tutaj Cypla. Na przeciwlegej scianie Kozie, Trzody i Rolne. Wszystkie mapy
zostay precyzyjnie nakreslone przez samego ksiecia Szczerego; kazda rzeka pociagni
eta bekitnym atramentem, kazda miejscowosc oznaczona nazwa. Oto byo
Krlestwo Szesciu Ksiestw. Ksia
ze Wadczy nigdy nie pozna go w tym stopniu co
nastepca tronu. Bo ksia
ze Szczery sam zjezdzi te drogi i pomaga ustawiac znaki
graniczne. Razem z moim ojcem pozna ludzi, ktrzy bronili naszego kraju. Stawa w obronie krlestwa z mieczem w doni, a takze wiedzia, kiedy go odozyc
i negocjowac pokj. Kimze byem ja, z eby mu mwic, jak ma rzadzi
c?
Co zdecydujesz, panie? spytaem cicho.
Zatrzymam go w stolicy. Jest moim bratem. I synem mojego ojca. Dola
sobie wina. Najmodszym, ukochanym synem. Widziaem sie z krlem w jego
sprawie i poddaem mu mysl, z e Wadczy byby zapewne bardziej zadowolony
ze swego losu, gdyby mia wiekszy udzia w sprawowaniu rzadw.

Krl Roztropny przemysla moja sugestie. Poniewaz ja bede zajety obrona naszej ziemi
przed szkaratnymi okretami, na Wadczego spadnie obowiazek

pomnozenia zasobw skarbca. Bedzie tez musia sprostac problemom wewnetrznym. Oczywiscie
skorzysta z pomocy szlachty. Powinien sie uporac z ich wiecznymi sprzeczkami,
utarczkami i niesnaskami.
Czy ksia
ze Wadczy jest zadowolony z takiego obrotu spraw?
Nastepca tronu pozwoli sobie na lekki usmiech.
Nie moze przyznac, z e nie. Przeciez z yczy sobie podtrzymac wizerunek
modego ksiecia wprawiajacego

sie w rzadzeniu

krajem. Unis kielich i popatrzy przez trunek na pomienie. Kiedy przyjdziesz jutro. . .
Jutro musze miec dla siebie.
47

Ksia
ze odstawi kielich, wbi we mnie wzrok.
Musisz? zapyta dziwnym tonem.
Podniosem na niego oczy. Przeknaem

sline. Wstaem.
Ksia
ze mj i panie zaczaem

formalnie chciabym cie prosic o askawe pozwolenie na zwolnienie z obowiazkw

w ciagu
jutrzejszego dnia, abym
mg. . . uporzadkowa

c wasne sprawy.
Przetrzyma mnie w tej postawie.
Usiad
z, Bastardzie odezwa sie w koncu. To byo maostkowe z mojej strony. Rozmyslanie o Wadczym doprowadza mnie do takiego stanu umysu.
Oczywiscie, mozesz miec wolny dzien, chopcze. Jesli cie ktos zapyta, otrzymaes ode mnie rozkazy i wasnie je wykonujesz. Czy moge wiedziec, co to za pilne
sprawy?
Zapatrzyem sie w pezajace
pomienie.
Bliska mi osoba mieszkaa w Wodnej Osadzie. Musze sie dowiedziec. . .
Biedny Bastardzie! Tyle wspczucia zabrzmiao w gosie nastepcy tronu, z e ledwie je zniosem.
Nagle osabem ze znuzenia. Szczescie, z e usiadem. Rece zaczey mi sie
trza
sc . Schowaem je pod stoem i zacisnaem

w piesci. Nadal czuem drzenie,


ale przynajmniej nie byo tego widac.
Idz do siebie i odpocznij odezwa sie ksia
ze serdecznie. Chcesz, z eby
ktos z toba pojecha do Wodnej Osady?
Milczaco
potrzasn
aem

gowa, nagle z aosnie pewien, jakie wiesci tam otrzymam. Zrobio mi sie niedobrze. Przeszed mnie nastepny silny dreszcz. Prbowaem oddychac powoli, uspokoic sie, odsuna
c nadchodzacy
atak. Nie mogem
zniesc mysli, bym sie mia w podobny sposb okryc wstydem przed ksieciem
Szczerym.
Ja powinienem sie wstydzic. Zapomniaem o twojej chorobie.
Podnis sie, odstawi kielich. Cierpisz za mnie, bo suzyes mi wiernie.
Przeraza mnie twj stan.
Zmusiem sie, by odpowiedziec na jego spojrzenie. Wiedzia o wszystkim, co
prbowaem przed nim zataic. Wiedzia i dreczyo go poczucie winy.
Nie zawsze jest tak z le skamaem.
Usmiechna
sie, ale jego oczy nie zmieniy wyrazu.
Jestes wysmienitym kamca, Bastardzie. Okazaes sie pojetnym uczniem.
Nie mozesz jednak wprowadzic w bad
mnie, bo za czesto z toba przebywaem.
Dotykaem cie Moca nie tylko w ostatnich dniach podrzy ze Stromego, lecz przez
cay czas choroby. Jesli ktos inny mwi ci, z e wie, jak sie czujesz, mozesz to
odbierac jako zwrot grzecznosciowy. Kiedy syszysz to z moich ust, przyjmij jako
rzetelna prawde. Wiem tez, z e jestes w pewnym stopniu podobny do Brusa. Nie
bede ci proponowa z rebaka na wasnosc . Proponuje ci teraz moje ramie, jesli
zechcesz sie na nim wesprzec w drodze do komnaty.
48

Dziekuje, dam rade odparem sztywno. Pojaem

oczywiscie, jakim zaszczyci mnie honorem, ale zrozumiaem takze, jak wyraznie widzia moja sabosc . Chciaem byc sam. Chciaem sie ukryc.
Pokiwa gowa. Rozumia.
Bardzo z auje, z e nie potrafisz posugiwac sie Moca. Oddabym ci swoja
sie; sam zbyt czesto czerpaem od ciebie.
Nie mgbym. . . mruknaem,

niezdolny ukryc wstretu, jaki we mnie


budzio uzupenianie wasnej energii kosztem innego czowieka. Natychmiast tego
pozaowaem, gdyz ujrzaem w oczach mojego ksiecia wstyd.
Kiedys i ja mogem odpowiadac tak dumnie rzek spokojnie. Idz,
odpocznij, chopcze.
Wolno odwrci sie ode mnie. Zacza
ustawiac atramenty i porzadkowa

c pergaminowe zwoje. Wyszedem cicho.


Spedzilismy razem calutenki dzien. Za oknami zapada noc. W zamku panowa specyficzny nastrj zimowego wieczoru. Ze stow juz uprzatni
eto, mieszkancy beda sie teraz zbierali przy paleniskach w duzej izbie biesiadnej. Minstrele
zabawia publicznosc muzyka i spiewem, teatrzyki marionetek przedstawia zabawne historie. Mez czyzni zajma sie przytwierdzaniem lotek do drzewcw strza, kobiety robtkami recznymi. Dzieci beda zbijac baki,
siowac sie albo podrzemywac
na kolanach rodzicw. Bylismy bezpieczni. Chroniy nas zimowe sztormy.
Szedem z ostroznoscia pijanego, unikajac
miejsc, gdzie wieczorami gromadzili sie ludzie. Zaozyem rece na piersi i zgarbiem ramiona, jakbym by przemarzniety. W ten sposb udao mi sie nieco opanowac drzenie. Bardzo wolno, niczym czowiek pogra
zony w rozmyslaniach, pokonaem pierwszy ciag
schodw.
Na podescie pozwoliem sobie odpocza
c liczac
do dziesieciu, potem zmusiem sie
do dalszej drogi.
Ledwie postawiem noge na pierwszym stopniu, z gry zbiega Lamwka. Ta
pulchna kobieta, ponad dwadziescia lat starsza ode mnie, podskakiwaa niczym
rozradowane dziecko.
Tu cie mam! wykrzyknea na mj widok.
Zupenie jakbym by zapodziana para nozyczek z koszyczka z szyciem. Chwycia mnie mocno za ramie i zawrcia w strone korytarza.
Biegam po tych schodach w d i w gre chyba dziesiaty
raz. Alez ty wyroses! Ksiez na Cierpliwa odchodzi od zmysw, a wszystko to twoja wina. Od rana
czeka, az zastukasz do drzwi. Tak sie ucieszya, z e nareszcie wrcies. Umilka,
obrzucia mnie uwaznym spojrzeniem jasnych, ptasich oczu. Blady jestes jak
ptno. Musiaes byc bardzo chory. Nie dajac
mi szansy na odpowiedz ciagn
ea: Mineo poudnie, a ciebie ani sladu. Ksiez na zrobia sie opryskliwa. Przy
kolacji bya tak gniewna, z e ledwie moga jesc . W koncu uwierzya pogoskom
o twoim fatalnym stanie. Podejrzewa, z e albo lezysz gdzies zemdlony, albo Brus
zatrzyma cie w stajniach i kaze pracowac, mimo twojego sabego zdrowia. No,
49

jestesmy. Wchodz. Dopadam go, moja pani! i wepchnea mnie do komnaty


ksiez nej Cierpliwej.
Dziwio mnie trajkotanie Lamwki. Czyzby pokojowa prbowaa w ten sposb unikna
c moich pytan? Z wahaniem wszedem w progi komnaty, zastanawiajac

sie, czy ksiez na Cierpliwa nie jest przypadkiem chora. A moze spado na nia jakies inne nieszczescie?
Jesli nawet cos sie takiego zdarzyo, nie zmienio w niczym jej nawykw.
Komnata wygladaa

jak dawniej. Wszedzie rozrastaa sie wszechobecna zielen.


W menazerii przybyy dwie goebice. Po katach

walao sie przynajmniej dziesiec


podkw. Na stole ponea gruba swieca o zapachu wawrzynu, wosk skapywa na
suszone kwiaty i zioa rozozone obok na tacy. Zniszczeniu ulega takze wiazka

dziwnie rzezbionych patyczkw. Wygladay

mi na paeczki wrzebne uzywane


przez Chyurdw.
Terierka ksiez nej podbiega z radosnym popiskiwaniem. Schyliem sie do niej
i juz nie mogem wyprostowac grzbietu. Chcac
zyskac na czasie, podniosem
z podogi jaka
s tabliczke. Bya dosyc stara i prawdopodobnie cenna, traktowaa
o paeczkach wrzebnych.
Ksiez na Cierpliwa odwrcia sie od krosien.
Och, nie bad
z smieszny, daj spokj z tymi formalnosciami! wykrzyknea, widzac
mnie zgietego wp. Sadzisz,

z e jesli nisko sie ukonisz, atwiej


ci przebacze? Uczynies mi afront, nie przychodzac
od razu. Co takiego przynioses? Ach, jak mio z twojej strony! Skad
wiedziaes, z e sie tym interesuje?
Przeszukaam wszystkie zamkowe biblioteki i niewiele znalazam o patyczkach
wrzebnych.
Wziea podarek z mojej doni, podziekowaa usmiechem. Ponad jej ramieniem Lamwka mrugnea porozumiewawczo. W odpowiedzi ledwie dostrzegalnie
wzruszyem ramionami.
Ksiez na Cierpliwa umiescia tabliczke na szczycie chwiejnego stosu innych.
Przez chwile mierzya mnie ciepym spojrzeniem, po czym obleka twarz w grozna mine: sciagn
ea brwi, zacisnea usta. Wypracowana poza pena dezaprobaty nie
wywara zamierzonego wrazenia, gdyz we wosach ksiez nej komicznie poyskiway dwa listki bluszczu.
Wybacz mi, pani rzekem i smiao wyjaem

je z niesfornych ciemnych
lokw. Ksiez na wziea listki z mojej doni bardzo ostroznie, jakby byy czyms
ogromnie waznym, i umiescia na szczycie stosu tabliczek.

Gdzie sie podziewaes tyle czasu? zapytaa. Zona


twojego stryja przybya juz dawno. Opuscies uroczystosc zaslubin, wesele i zjazd szlachty. Ja robie
co w mojej mocy, z eby cie traktowano z atencja nalezna synowi ksiecia, a ty sie
wymigujesz od obowiazkw

dworskich. W dodatku po powrocie nawet do mnie


nie zajrzysz, tylko obszarpany jak byle majster klepka wczysz sie po caej twierdzy. Co cie opetao, z eby obcia
c wosy?
50


Zona
mojego ojca, dowiedziawszy sie, z e przed slubem spodzi on dziecko
z inna kobieta, przesza duga droge od wstretu na sam mj widok az po terazniejsze prby uczynienia ze mnie czowieka doskonaego pod kazdym wzgledem.
Czasami trudniej mi byo zniesc jej dobre checi niz miniona odraze.
Nie przyszo ci do gowy, z e czekaja tu na ciebie obowiazki

dworskie?
pytaa dalej. Obowiazki
znacznie wazniejsze niz waesanie sie po swiecie
w towarzystwie koniuszego.
Wybacz mi, pani. Doswiadczenie nauczyo mnie nigdy nie dyskutowac z ksiez na Cierpliwa. Jej ekscentryczny sposb bycia olsni niegdys ksiecia
Rycerskiego, mnie natomiast doprowadza niekiedy do szau. Dzisiaj czuem sie
przytoczony. Duzszy czas chorowaem. Zanim doszedem do zdrowia, pogoda ulega zmianie i przez to wyduzy sie czas podrzy powrotnej. Przykro mi, z e
nie uczestniczyem w ceremonii zaslubin.
Czy to jedyny powd twojego spznienia? zapytaa szorstko. Wietrzya
jakis straszny podstep.
Tak, pani odparem z powaga. Wiedz, z e myslaem o tobie. Przywiozem cos specjalnie dla ciebie. Jutro przyniose, bo zostawiem bagaze w stajni.
Co mi przywiozes? zapytaa z dzieciecym zaciekawieniem.
Wziaem

geboki oddech. Ponad wszystko na swiecie pragnaem

znalezc sie
w zku.
To rodzaj zielnika, pani. Niezbyt obszerny, bo jest to rzecz ogromnie delikatna i baem sie, z e nie przetrwa podrzy. Chyurdzi nie uzywaja do nauki tabliczek ani zwojw, jak my to czynimy. Ich zielnik to drewniana szkatuka. W srodku
znajduja sie malenkie woskowe modele zi, dla uatwienia nauki odpowiednio
pomalowane i nasaczone

wasciwym zapachem. Opisy sa wprawdzie po chyurdansku, ale mam nadzieje, z e i tak upominek ci sie spodoba, pani.
O, na pewno! przyznaa z byszczacymi

oczyma. Nie moge sie doczekac, kiedy go zobacze.


Chyba Bastard powinien usia
sc , pani wtracia

Lamwka. Wyglada,

jakby rzeczywiscie by chory.


Ach tak. Powiedz mi, chopcze, na co chorowaes?
Zaszkodzio mi jedzenie. . . wasciwie jedno z chyurdanskich zi. Dugo
nie mogem dojsc do siebie. Wasnie. Oto prawda.
Lamwka przyniosa niski stoeczek, a ja usiadem na nim, przepeniony
wdziecznoscia. Byem nieludzko zmeczony.
Rozumiem. Ksiez na juz zapomniaa o mojej chorobie. Nabraa geboko powietrza i rozejrzaa sie dookoa, po czym spytaa znienacka: Powiedz,
myslaes kiedy o mazenstwie?
Naga zmiana tematu bya dla ksiez nej tak charakterystyczna, z e musiaem sie
usmiechna
c. Sprbowaem pomyslec nad odpowiedzia. Ujrzaem Sikorke. Policzki zarzowione chodem, ciemne wosy unoszone wiatrem. Sikorka.
51

Jutro przyrzekem sobie. Wodna Osada.


Bastardzie! Przestan! Nie z ycze sobie, z ebys patrzy przeze mnie na wylot,
jakby mnie tu w ogle nie byo. Syszysz? Dobrze sie czujesz?
Z niejakim wysikiem wrciem do rzeczywistosci.
Niezupenie odparem szczerze. Miaem meczacy
dzien. . .
Lamwko, przynies mu kubek wina z owocu bzu. On rzeczywiscie wyglada

na zmeczonego. Moze to nie najlepszy czas na rozmowe. Ksiez na Cierpliwa


po raz pierwszy przyjrzaa mi sie uwazniej, z troska. Nie wiem wszystkiego
o twoim wyjezdzie rzeka cicho po chwili.
Opusciem wzrok na miekkie grskie buty. Przerazia mnie mysl, z e ksiez na
mogaby poznac caa prawde.
Odbyem duga podrz. Jedzenie byo fatalne, oberze zaniedbane, posciel
nieswieza, stoy brudne. Wszystko to sie sumuje. Odnosze wrazenie, z e nie chciaabys znac szczegw, pani.
Staa sie rzecz dziwna. Gdy spojrzelismy sobie w oczy, zyskaem pewnosc ,
z e ksiez na odgada moje kamstwo. Wolno skinea gowa, akceptujac
je jako koniecznosc . Uciekem wzrokiem. Ciekaw byem, jak czesto mj ojciec okamywa
ja w podobny sposb. Ile kosztowao ja to skiniecie?
Lamwka wetknea mi w reke kubek wina. Podniosem go do ust i ozywia
mnie sodycz, ktra z pierwszym ykiem rozlaa sie po podniebieniu. Trzymaem
naczynie w obu doniach. Zdoaem nad jego brzegiem usmiechna
c sie do ksiez nej.
Powiedz, pani gos zaskrzecza mi jak u zgrzybiaego starca. Odchrzak
naem.

Jak wiodo sie tobie? Zapewne od czasu przybycia do Koziej Twierdzy


przyszej krlowej jestes znacznie bardziej zajeta. Rad bym usyszec o wszystkim,
co mnie omineo.
Ach! jakby ja ktos uku szpilka. Teraz na nia przysza kolej odwrcic
wzrok. Sam wiesz, z e cenie sobie samotnosc . Zdrowie nie zawsze mi dopisuje. Jesli mam do pzna w nocy udzielac sie towarzysko, musze potem odlezec
przynajmniej dwa dni. Nie, nie. Przedstawiam sie mazonce nastepcy tronu i kilka razy zasiadaam w jej towarzystwie u stou. Ona jest moda i wiecznie czyms
zajeta, poznaje nowe z ycie. A ja, stara dziwaczka, jestem pochonieta wasnymi
sprawami. . .
Ksiez na Ketriken podziela twoje zamiowanie do roslin, pani dra
zyem.
Byaby prawdopodobnie z ywo zainteresowana. . . Nagy dreszcz wstrzasn
a

moim ciaem, zaszczekay mi zeby. Troche mi. . . zimno wytumaczyem sie


i ponownie uniosem do ust kubek z winem. Rece mi sie zatrzesy, napitek ochlapa brode i koszule. Podskoczyem przestraszony, naczynie wypado mi ze zdradzieckich doni. Uderzyo o dywan i potoczyo sie, ciagn
ac
za soba struge ciemna
niczym krew. Udao mi sie usia
sc z powrotem; objaem

sie ramionami, prbujac

powstrzymac drgawki. Jestem bardzo zmeczony zdoaem wykrztusic.


52

Lamwka przyniosa recznik, by mnie wytrzec, ale wyjaem

ptno z jej rak.

Otarem brode i osuszyem koszule. Kiedy przykucnaem,

by zebrac kauze z podogi, omal sie nie przewrciem.


Bastardzie, daj spokj. Poradzimy sobie z porzadkami.

Jestes zmeczony,
a w dodatku niezdrw. Przyjdz do mnie, jak odpoczniesz. Chce z toba omwic
wazna sprawe, ale moge troche zaczekac. Teraz juz idz, chopcze. Idz do zka.
Wstaem, wdzieczny za zwolnienie, i wykonaem ostrozny ukon. Lamwka,
wyraznie zaniepokojona, odprowadzia mnie do drzwi, a potem od progu patrzya
za mna zatroskana. Nie zwracaem uwagi na falujace
mury ani na wzburzona podoge. Zatrzymaem sie u szczytu schodw, skinaem

Lamwce na pozegnanie i pokonaem pierwsze dwa stopnie. Gdy tylko zniknaem

jej z oczu, zatrzymaem sie,


oparem o sciane i sprbowaem zapac oddech. Twarz schowaem w doniach, bo
oslepia mnie blask swiec. Krecio mi sie w gowie. Otworzywszy wreszcie oczy,
ujrzaem swiat przez teczowa mgieke. Zacisnaem

mocno powieki, przysoniem


je donmi.
Usyszaem lekkie kroki zblizajace
sie ku mnie z gry. Zatrzymay sie tuz
przede mna.
Nic panu nie jest? zapyta ktos bez przekonania.
Odrobine za duzo wypiem skamaem. Przez wino, ktre na siebie wylaem, musiaem cuchna
c nie gorzej niz prawdziwy pijak. Zaraz wszystko bedzie dobrze.
Pomoge ci, panie. Gdybys spad ze schodw, mgbys sie zabic. Teraz
w gosie sychac byo dezaprobate. Rozwarem powieki i zerknaem

przez palce. Granatowa spdnica utkana z mocnej przedzy. Strj suzby. Dziewczyna bez
watpienia

miaa juz wczesniej do czynienia z pijanymi.


Jedna reka objea mnie w pasie, druga pewnie schwycia za ramie. Chciaem
ja agodnie odepchna
c, ale zignorowaa mj gest. Na jej miejscu zachowabym sie
podobnie.
No, smiao, jeszcze tylko kilka stopni dodawaa mi odwagi.
Pozwoliem sie zawlec na gre.
Dziekuje mruknaem,

sadz
ac,
z e tu mnie zostawi.
Kwatery suzby sa wyzej.
Moja sypialnia jest tutaj. Trzecie drzwi. Zechciej mi pomc.
Na duga chwile zapada cisza.
To komnata bekarta. Sowa pady niczym zimne wyzwanie. Nie wzdrygnaem

sie na dzwiek tego wyrazu jak niegdys. Nawet nie podniosem gowy.
Tak. Mozesz odejsc odprawiem ja chodno.
Ona jednak przysunea sie blizej. Odgarnea mi wosy z czoa, wziea mnie
pod brode stanelismy twarza w twarz.
Nowy! syknea wsciekle. Powinnam cie zabic na miejscu.

53

Poderwaem gowe. Nie widziaem wyraznie, lecz mimo wszystko przeciez


ja poznaem! Znaem ten ksztat ust, te wosy opadajace
na ramiona, zapach. . .
zapach letniego popoudnia. Ogromna fala zalaa mnie niewysowiona ulga. To
bya Sikorka, moja Sikorka ze sklepiku handlarza wosku.

Zyjesz!
wykrzyknaem.

Serce tuko mi sie w piersi. Chwyciem ja w ramiona i ucaowaem.


Wreszcie sie na to odwazyem.
Odsunea mnie szorstko.
Nigdy nie pozwole, z eby mnie caowa pijany. Bya stanowcza.
Nie jestem pijany, jestem. . . chory zaprotestowaem. Podekscytowanie
przyprawio mnie o jeszcze wiekszy zawrt gowy. To zreszta bez znaczenia.
Jestes tutaj, jestes bezpieczna.
Sikorka podtrzymaa mnie, bobym upad. Odruch, ktrego nabya, opiekujac

sie ojcem.
Ach tak. Rozumiem. Nie jestes pijany. Mwia z odraza i niedowierzaniem. Nie jestes tez goncem skryby. Ani chopcem stajennym. Czesto kamiesz.
Nie kamaem zaprotestowaem sabo, zmieszany jej gniewnym tonem.

Zaowaem,
z e nie moge spojrzec jej prosto w oczy. Nie powiedziaem ci caej
prawdy. . . to zbyt skomplikowane. Sikorko, tak sie ciesze, z e nic ci sie nie stao.
I z e jestes w zamku! Miaem cie szukac. . . Nadal pomagaa mi utrzymac sie
na nogach. Nie jestem pijany. Naprawde. Skamaem, bo krepowaem sie
przyznac, jak bardzo jestem saby.
Wiec jednak zegaes. Oskarzenie smagneo jak bezlitosny bicz.
Kamstwo powinno byc dla ciebie bardziej krepujace
niz ciez ka choroba, Nowy.
A moze ksia
ze cemu synowi wypada gac?
Odstapia

ode mnie, zatoczyem sie na sciane. Prbowaem zebrac rozproszone mysli, a jednoczesnie ustac w pionie.
Nie jestem ksia
ze cym synem stwierdziem w koncu lecz bekartem.
Rznica to ogromna. Nigdy ci nie mwiem, kim jestem. Po prostu, bedac
z toba,
zawsze czuem sie Nowym. Cae z ycie teskniem za przyjacimi, ktrzy patrzac

na mnie mysleli Nowy, a nie Bastard.


Sikorka milczaa. Chwycia mnie pod ramie, o wiele mniej delikatnie niz poprzednio, druga reka zapaa za koszule i tak powloka do mojej komnaty. Zadziwiajace,
jak silna potrafi byc rozgniewana kobieta. Drzwi pchnea, jakby uderzaa
znienawidzonego wroga. Pociagn
ea mnie w strone zka. Kiedy znalazem sie
w poblizu, usunea sie, a ja opadem na posciel. Udao mi sie usia
sc . Zozywszy donie i wcisnawszy

je miedzy kolana, mogem nieco opanowac drzenie. Nie


widziaem Sikorki dokadnie, tylko niewyrazna postac, rysy zamazane, ale po postawie mogem ocenic, z e jest wscieka.

Sniem
o tobie odezwaem sie po chwili Tam, w grach.
54

Ciagle
milczaa. Poczuem niewielki przypyw odwagi.

Snio
mi sie, z e byas w Wodnej Osadzie. W noc najazdu. Mwiem
z wielkim trudem, ledwo poruszaem wargami. Widziaem ogien i najezdzcw ze szkaratnych okretw. W moim snie bronias dwojga dzieci. Wydawao mi
sie, z e sa twoje. Sowa odbijay sie od jej milczenia niczym od grubej sciany.
Prawdopodobnie miaa mnie za ostatniego gupca. I dlaczego, och, dlaczego ze
wszystkich ludzi na swiecie wasnie Sikorka widziaa mnie w tym pozaowania
godnym stanie? Cisza sie przeduzaa. Jestes w zamku. Nic ci nie grozi. Ciesze sie, z e jestes bezpieczna. Skrzeczaem okropnie. Powiedz mi, co tutaj
robisz?
Co ja tutaj robie? Mwia tonem rwnie pozbawionym ciepa jak mj.
Zimnym od gniewu, ale tez chyba troche od strachu. Przyszam szukac przyjaciela. Przerwaa, jakby jej cos utkwio w gardle, i podjea tonem nienaturalnie
spokojnym, prawie ugrzecznionym. Widzisz, mj ojciec zmar i zostawi mnie
w dugach. Wierzyciele przejeli sklep. Pojechaam do Wodnej Osady, do krewnych, by pomc im przy zbiorach i zarobic na poczatek
nowego z ycia. Nie mam
pojecia, jak sie tego dowiedziaes. Troche zarobiam, a kuzyn obieca pozyczyc mi
reszte. Zbiory byy dobre. Miaam juz wracac do Koziej Twierdzy, kiedy Wodna
Osada zostaa napadnieta. Byam tam. . .
Glos jej sie zaama. Wspominaem razem z nia. Okrety, ogien, rozesmiana
kobieta z mieczem w doni. Podniosem wzrok i omal zdoaem dojrzec twarz
Sikorki. Nie mogem wydusic z siebie sowa. Ona patrzya gdzies w dal nad moja
gowa.
Kuzynostwo stracili wszystko. Nie mogam juz liczyc na pieniadze.

Nie
zapacili mi za prace, nawet nie prosiam. Wrciam do Koziej Twierdzy z poczatkiem

zimy. Nie miaam grosza przy duszy ani dachu nad gowa. Pomyslaam
sobie, z e Nowy zawsze by moim przyjacielem. Do kogo miaam sie zwrcic o pomoc, jesli nie do przyjaciela? Przyszam wiec do zamku i zaczeam szukac chopca usugujacego

skrybie. Wszyscy pytani wzruszali ramionami i odsyali mnie do


Krzewiciela. A ten zmarszczy brew i posa mnie do ksiez nej Cierpliwej. Sikorka zamilka znaczaco.
Prbowaem sobie wyobrazic to spotkanie, ale szybko
zrezygnowaem. Przyjea mnie na pokojwke zakonczya Sikorka cicho.

Zaowaa,
z e tylko tyle moze dla mnie zrobic, po tym jak okryes mnie wstydem.

Ja cie okryem wstydem?! poderwaem sie na rwne nogi. Swiat


zawirowa mi przed oczyma, pod czaszka wybuchy snopy zotych iskier. Jak? W jaki
sposb?
Uznaa, z e podbies moje serce podjea spokojnie Sikorka a potem
mnie rzucies. Wykorzystujac
moja zudna nadzieje, z e pewnego dnia sie ze mna
ozenisz.
Ja nie. . . ucichem. Bylismy przyjacimi, nie wiedziaem, z e czuas
cos wiecej niz. . .
55

Nie wiedziaes? Uniosa brode. Znaem ten gest. Szesc lat temu zaraz
za nim poszedby cios w z oadek.

Zawsze zda
zaem sie uchylic. Tym razem odezwaa sie jeszcze spokojniej: Prawdopodobnie powinnam bya sie spodziewac,
z e to powiesz. Tak jest najatwiej.
Teraz ja staem sie nieprzyjemny.
To ty mnie zostawias bez sowa pozegnania. Odeszas z Nefrytem, tym
marynarzem. Myslisz, z e o nim nie wiem? Byem tam Sikorko. Widziaem, jak
bierzesz go pod ramie i odeszliscie gdzies razem. Dlaczego nie przyszas do mnie,
dlaczego jego wybraas?
Chyba nie odebraa moich pretensji i z alu, bo zaczea tumaczyc jak dziecku:
Kiedys mogam marzyc. Nie miaam pojecia o dugach, o ktrych mj ojciec zapomina natychmiast po zaciagni
eciu. Wierzyciele przyszli dopiero po jego
smierci. Straciam wszystko. Czy miaam do ciebie przyjsc jak z ebraczka? Myslaam, z e ci na mnie zalezy. Wierzyam, z e chcesz. . . Och, na Ela! Dlaczego musze
ci to mwic?! Wiedziaem, z e policzki jej pona, a oczy byszcza. Myslaam, z e naprawde chcesz sie ze mna ozenic, z e chcesz uozyc sobie ze mna z ycie.
Chciaam cos od siebie wniesc , nie chciaam isc za ma
z bez grosza przy duszy
i bez z adnych widokw na przyszosc . Wyobrazaam nas sobie w maym sklepiku. Ja miaam zarabiac na z ycie sprzedajac
swiece, zioa i mid, a ty biegoscia
skryby. . . Tylko dlatego poszam do kuzyna i poprosiam o pozyczke. Nie mia
zaoszczedzonych pieniedzy, ale zabra mnie do Wodnej Osady, z ebym moga tam
pracowac dla jego starszego brata, Krzemienia. Koniec historii juz znasz. Wrciam tutaj na kutrze rybackim, pacac
za podrz czyszczeniem i zasalaniem ryb.
Przekneam dume i przyszam do zamku, a tutaj dowiedziaam sie, jaka byam
naiwna. Jak przede mna udawaes i jak mnie oszukiwaes. Rzeczywiscie jestes
bekartem, Nowy. Jestes bekartem.
Usyszaem cos dziwnego. Dopiero po duzszej chwili pojaem,

z e to szloch.
Sikorka pakaa. Jej oddech przerywao bezgosne kanie. Baem sie do niej wstac,
bo przewrcibym sie po pierwszym kroku.
No i co w koncu z tym Nefrytem? powtrzyem z prawdziwie pijackim
uporem. Dlaczego tak atwo byo ci pjsc do niego? Dlaczego nie przyszas
najpierw do mnie?
Powiedziaam ci przeciez! To mj kuzyn, ty gupcze! Jej gniew odpyna

zmyty zami. Jak czowiek ma kopoty, to idzie do rodziny, poprosiam go


o pomoc, a on zabra mnie do swojego brata, do pracy przy z niwach. Nastapi

moment ciszy. Za kogo ty mnie masz? spytaa Sikorka z niedowierzaniem.


Za taka, co ma kogos na boku? Sadzisz,

z e pozwoliam ci smalic do mnie


cholewki, a rwnoczesnie widywaam sie z innym? Spytaa lodowatym tonem.
Nie. Tego nie powiedziaem.
Alez tak. Nagle wszystko stao sie dla niej jasne. Jestes jak mj ojciec. Zawsze uwaza, z e kamie, bo sam ciagle
kama. Tak samo ty. Nie jestem
56

pijany, a cuchniesz winem i ledwie sie trzymasz na nogach. I caa ta gupia historia: snio mi sie, z e byas w Wodnej Osadzie. . . Kazdy w miescie wie, z e tam
byam. Pewnie usyszaes o wszystkim dzis wieczr w jakiejs tawernie.
Nie, Sikorko. Musisz mi uwierzyc. Zacisnaem

donie na pledach.
Odwrcia sie do mnie plecami.
Nie. Nie musze! Nie musze juz nigdy nikomu wierzyc. Przerwaa, rozwazaa cos przez chwile. Wiesz, nigdy w z yciu nie zapomne pewnej sceny.
Kiedys dawno temu, gdy byam maa dziewczynka. . . jeszcze zanim sie spotka eta Ralismy. . . Gos miaa pusty, ale spokojny. W czasie wiosennego Swi
dosci, pamietam, poprosiam ojca o kilka miedziakw na wrzby. Uderzy mnie
i powiedzia, z e nie bedzie wyrzuca pieniedzy w boto, a potem zamkna
mnie
w sklepie i poszed pic. Juz wtedy umiaam sie wydostac z zamkniecia. Poszam
do namiotu wrzw, chciaam na nich przynajmniej popatrzec. Jeden, bardzo stary, przepowiada los z krysztau. Wiesz, o czym mwie: trzeba trzymac kryszta
przed pomieniem swiecy i czytac przyszosc z kolorw padajacych

na twarz.
Ucicha.
Wiem.
Znaem te magie Skraju. Widywaem taniec kolorowych swiate na twarzy
o zamknietych powiekach. Teraz chciabym tylko wyraznie zobaczyc Sikorke.
Och, gdybym mg spojrzec jej prosto w oczy, podejsc , sprbowac ja obja
c. Uwaz aa mnie za pijanego, a ja wiedziaem, z e kazdy smielszy ruch grozi mi upadkiem. Nie chciaem sie ponownie okryc przed nia wstydem.
Wiele dziewczat
i kobiet kupowao sobie wrzbe. Ja nie miaam zamanego grosza, wiec tylko sie przygladaam.

Po jakims czasie wrz zwrci na mnie


uwage. Zapyta, czy chce poznac swj los. Pewnie sadzi,

z e jestem wstydliwa.
Rozpakaam sie, bo przeciez nie miaam pieniedzy. Wtedy Fala, z ona jednego
z rybakw, rozesmiaa sie i powiedziaa, z e nie musze pacic, by poznac przyszosc . Kazdy potrafi przepowiedziec mj los. Jestem crka pijaka, wyjde za pijaka i zostane matka pijakw. Wszyscy sie smiali wyszeptaa. Nawet ten stary
czarownik.
Biedna Sikorko szepnaem.

Chyba mnie nawet nie usyszaa.


Nadal jestem bez grosza przy duszy rzeka wolno ale przynajmniej
wiem, z e nie zostane z ona pijaka. Nie chce tez miec takiego czowieka za przyjaciela.
Musisz mnie wysuchac. Krzywdzisz mnie! Zdradziecki jezyk plata
mi
sowa. Ja. . .
Trzasney drzwi.
. . . nie wiedziaem, z e lubisz mnie w taki sposb powiedziaem durno
do zimnej pustej komnaty.

57

Wstrzasn
a
mna dreszcz zapowiadajacy
nadejscie ataku. Nie chciaem jej stracic. Podniosem sie i uczyniem dwa niepewne kroki, nim ziemia zadrzaa pode
mna i opadem na kolana. Zostaem tak jakis czas, z gowa zwieszona miedzy ramionami. Na pewno nie zrobibym na Sikorce dobrego wrazenia, gdybym sie za
nia poczoga. Prawdopodobnie by mnie kopnea. Jeslibym ja w ogle odnalaz.
Popezem z powrotem do zka, wdrapaem na nie z trudem. Nie rozbieraem sie,
tylko naciagn
aem

na siebie pledy. Wzrok ciagle


mi sie maci,
na krawedzi pola
widzenia czaia sie czern, ale nie od razu usnaem.

Lezaem i rozpamietywaem,
jak gupi byem poprzedniego lata. Sadziem,

z e adoruje dziewczyne, a zalecaem


sie do modej kobiety. Czuem sie jak zadurzony chopiec i tak sie zachowywaem, zamiast prbowac ja zdobyc jako mez czyzna. Ten chopiec ja zrani i zdradzi. Tak, zdradzi takze. I wedle wszelkiego prawdopodobienstwa utraci ja na
zawsze. Ciemnosc zamknea mi sie przed oczyma, ogarnea wszystko, poza jedna
tylko iskierka.
Sikorka kochaa tego chopca, kochaa mnie i widziaa dla nas wsplna przyszosc . Uchwyciem sie tej iskierki nadziei i zapadem w sen.

4. DYLEMATY

Mam podstawy przypuszczac, iz kazda ludzka istota jest obdarzona przynajmniej sladowymi zdolnosciami korzystania z Mocy lub Rozumienia. Widywaem,
jak matka wstaje raptownie od pracy, by wyjsc do sasiedniej

izby, gdzie wasnie


zaczyna sie budzic jej dziecko. Czy nie mozna takiej wiezi uznac za forme Mocy?
Byem tez swiadkiem milczacego

porozumienia miedzy marynarzami z eglujacymi

na jednym statku. Dziaali wsplnie, choc bez jednego sowa; rozumieli sie niczym
krag
Mocy, upodabniajac
statek do istoty, ktrej sia z yciowa jest caa zaoga. Bywaja tez osoby czujace
pokrewienstwo z pewnymi zwierzetami. Wyrazaja to przez
wybr swego herbu lub imion nadawanych dzieciom. Magia zwana Rozumieniem
otwiera wrazliwosc na takie pokrewienstwo, pozwala lepiej pojmowac swiat zwierzat.
Wedle podan, ludzie uzywajacy
Rozumienia zazwyczaj nawiazuj
a bliska wiez
z jednym zwierzeciem. Syszaem takze, iz zaczynaja sie potem zachowywac jak
ono, a w koncu przyjmuja jego postac. Wierze jednak, z e te opowiesci zostay
stworzone, by odstraszyc dzieci od zwierzecej magii.

***

Obudziem sie po poudniu. Kominek by pusty i zimny. Oblepiao mnie przepocone ubranie. Powlokem sie do kuchni, zjadem cos i poszedem do azni.
Trzeso mna tak, z e zrezygnowaem z kapieli

i czym predzej wrciem do zka. Poozyem sie dygoczac


z zimna. Jakis czas pzniej ktos do mnie cos mwi.
Nie pamietam kto ani co, pamietam jedynie, z e strasznie sie trzasem.

Bardzo to
byo nieprzyjemne uczucie, ale wreszcie zdoaem znowu zasna
c.
Nastepnym razem obudziem sie wczesnym wieczorem. Na kominku pona

ogien, obok przygotowano schludnie uozone drwa. Przy zku naszykowano stolik przykryty haftowanym obrusem obrebionym koronka, a na nim uozono na
tacy chleb, ser i plastry zimnej pieczeni. Solidny dzbanek z zioami czeka na zalanie gorac
a woda z kocioka parujacego

nad ogniem. Po drugiej stronie kominka

59

przyszykowano wanne i mydo. W nogach mojego zka lezaa czysta nocna koszula. Bya zupenie nowa i na dodatek chyba odpowiednia rozmiarem.
Ktokolwiek zrobi to wszystko, zaskarbi sobie moja bezgraniczna wdziecznosc . Jakos wydostaem sie z zka i uwazajac
na kazdy ruch wziaem

kapiel.

Nareszcie poczuem sie lepiej. Zawroty gowy ustapiy

miejsca nienaturalnej lekkosci. Posiliem sie chlebem i serem. W herbacie wyczuem kozek lekarski; czyzby
zmiany w mojej komnacie byy dzieem Ciernia? Czy aby nie on prbowa mnie
obudzic? Nie, Ciern pojawia sie zawsze noca.
Wasnie naciagaem

przez gowe czysta koszule nocna, gdy ktos cicho uchyli


drzwi. Do komnaty wsuna
sie bazen. Mia na sobie ulubiony zimowy strj w biao-czarna krate; jego bezbarwna skra wydawaa sie przy nim jeszcze bledsza.
Ubranie byo uszyte z jedwabiu i skrojone tak luzno, z e wisiao na nim niczym na
kiju od szczotki. Bazen urs w czasie mojej nieobecnosci, choc pozosta niski,
a do tego jeszcze wyszczupla, o ile byo to w ogle mozliwe. Przedziwnie jasne
oczy jak zwykle zaskakiway, nawet w tej bezkrwistej twarzy. Usmiechna
sie do
mnie, a potem kpiaco
wywali rzowy jezyk.
To twoje dzieo domysliem sie, wskazujac
gestem dookoa. Dziekuje
ci.
Nie moje. Jasne wosy wystaway spod czapki na ksztat niesfornej aureoli, zafaloway w powietrzu, gdy potrzasn
a
gowa. Ale byem przy tym obecny.
Zechciej przyja
c wyrazy mojej wdziecznosci za to, z e sie wykapae

s. Dzieki temu
obowiazek

zagladania

do ciebie sta sie mniej ucia


zliwy. Ciesze sie, z e juz nie
spisz. Chrapaes niemozliwie.
Pusciem jego uszczypliwe uwagi mimo uszu.
Uroses zauwazyem.
Tak. Ty tez. Byes chory. Dugo spaes. Obudzies sie, wykapae

s i najades.
Nadal wygladasz

okropnie. Na szczescie juz nie cuchniesz. Jest pzne popoudnie.


Czy sa jeszcze jakies niezaprzeczalne fakty, o ktrych chciabys porozmawiac?

Sniem
o tobie. Tam, w grach.
Obrzuci mnie spojrzeniem penym powatpiewania.

Naprawde? Wzruszajace.
Ja nie moge powiedziec, z ebym sni o tobie.
Brakowao mi ciebie. Ucieszy mnie niespodziewany rumieniec zdumienia na twarzy trefnisia.
Zabawne. Czy dlatego w grach robies z siebie bazna?
Pewnie tak. Usiad
z. Opowiedz mi, co sie tutaj dziao.
Nie moge. Czeka na mnie krl Roztropny. A raczej krl Roztropny sie mnie
nie spodziewa i dlatego wasnie musze do niego isc . Gdy poczujesz sie lepiej, powinienes go odwiedzic. Szczeglnie jesli nie bedzie cie oczekiwa. Obrci sie
gwatownie, wysuna
za drzwi, po czym jeszcze zajrza do srodka. Unis reke,
potrzasn
a
srebrnymi dzwoneczkami przyczepionymi do brzegu smiesznie du-

60

giego rekawa. Do widzenia, Bastardzie. Nastepnym razem postaraj sie troche


skuteczniej unikac smierci. Drzwi cicho zamkney sie za nim.
Zostaem sam. Nalaem sobie drugi kubek naparu zi i stojac
przy kominku siorbaem wolno. Po chwili drzwi otworzyy sie znowu. Podniosem wzrok,
oczekujac
bazna.
Nie spisz? spytaa Lamwka. Dlaczego nie powiedziaes, z e jestes
taki zmeczony? Wystraszyes mnie na smierc, spaes calutenki dzien.
Bez zaproszenia wpakowaa sie do komnaty. Niosa narecze czystej bielizny
i pledw. Tuz za nia wesza ksiez na Cierpliwa.
Rzeczywiscie, juz sie zbudzi! wykrzyknea do Lamwki, jakby dotad

watpia.

Obie zignoroway moje zawstydzenie staem przed nimi w samej nocnej


koszuli. Ksiez na Cierpliwa usiada na zku, a Lamwka zaczea sie krzata
c. Niewiele byo do zrobienia w tym nagim wnetrzu, ale zebraa naczynia w jedno miej asce, poprawia kody w palenisku, obmya wanne i rozozya moje ubrania. Sci

gnea posciel z zka, poozya swieza, zebraa brudne ubrania, zmarszczya nos,
rozejrzaa sie dookoa, po czym wraz z caym adunkiem odpynea ku drzwiom.
Miaem zamiar sam to uprzatn
a
c mruknaem

zakopotany, lecz ksiez na Cierpliwa najwyrazniej nie usyszaa. Wadczym gestem wskazaa mi zko.
Z ociaganiem

wrciem do poscieli. Chyba nigdy nie czuem sie bardziej nieswojo. Na dodatek jeszcze otulia mnie pledami.
Jesli chodzi o Sikorke oznajmia znienacka to twoje wczorajsze zachowanie byo wysoce naganne. Wykorzystaes swoja niedyspozycje, by zwabic
ja do komnaty. I rozzoscies dziewczyne bezpodstawnymi oskarzeniami. Bastardzie, nie moge na to pozwolic. Gdybys nie by chory, gniewaabym sie na ciebie.
Bardzo mnie rozczarowaes. Sw mi brak, gdy pomysle, jak zwiodes i oszukaes
te biedna dziewczyne. Powiem wiec tylko, z e to sie wiecej nie zdarzy. Bedziesz
ja traktowa z naleznym szacunkiem. Zawsze.
Zwyke nieporozumienie pomiedzy Sikorka a mna uroso nagle do rangi powaznej sprawy.
Zasza pomyka oznajmiem, usiujac
mwic spokojnym tonem osoby
kompetentnej. Sikorka i ja musimy to sobie wyjasnic. Musimy porozmawiac
na osobnosci. Zapewniam cie, pani, nie masz sie czym niepokoic, to zupenie nie
jest tak, jak najwyrazniej wyglada.

Pamietaj, kim jestes. Syn ksiecia nie. . .


Bekart przypomniaem jej zwiez le. Nazywam sie Bastard Rycerski.
Jestem bekartem ksiecia Rycerskiego.
Ksiez na Cierpliwa wygladaa

na wstrza
snieta. Raz jeszcze zdaem sobie sprawe, jak bardzo sie zmieniem od czasu wyjazdu z Koziej Twierdzy. Juz nie byem
chopcem, ktrego moga nadzorowac i karcic.

61

Nie jestem prawym synem ksiecia Rycerskiego, pani odezwaem sie


agodniej. Jestem tylko bekartem twojego mez a.
Usiada w nogach zka, spojrzaa mi prosto w oczy. Pod pozorami roztrzepania i pochosci ujrzaem dusze pena blu i bezmiernego z alu.
Sadzisz,

z e potrafiabym o tym zapomniec? spytaa cicho.


Gos uwiaz
mi w gardle. Nie umiaem znalezc odpowiedzi. Wybawi mnie powrt Lamwki. Zrekrutowaa kilku paziw i dwch starszych suzacych.

Wkrtce
woda po kapieli

zniknea, naczynia takze zostay wyniesione. Pokojowa w tym


czasie ustawia na tacy drobne ciasteczka oraz dwa dodatkowe kubki, dosypaa
zi do czajnika. Zaparzya wywar, nalaa do wszystkich kubkw, po czym usiada z nieodaczn
a robtka w reku. Ksiez na Cierpliwa i ja milczelismy, pki
suzba nie opuscia komnaty.
Poniewaz jestes, kim jestes, sytuacja, jaka zaistniaa pomiedzy toba a Sikorka, to wiecej niz zwyke nieporozumienie. Ksiez na Cierpliwa wrcia do
tematu, jakbym nigdy nie osmieli sie jej przerwac. Gdybys by terminatorem
u Krzewiciela albo zwykym chopcem stajennym, mgbys sie zalecac do kazdej
dziewczyny z miasta, mgbys ozenic sie z kim dusza zapragnie. Jestes jednak
Bastardem Rycerskim Przezornym. Pochodzisz z rodu krlewskiego. W tej rodzinie nawet bekart zajakn
ea sie lekko przy tym sowie musi przestrzegac
pewnych regu. I zachowywac powsciagliwo

sc . Brac pod uwage swoja pozycje.


Musisz uzyskac pozwolenie monarchy na zawarcie mazenstwa. Na pewno zdajesz sobie z tego sprawe. Nawet sama grzecznosc wymaga, bys informowa krla
o zamiarze ubiegania sie o reke dziewczyny, aby mg rozwazyc wszelkie zalety
kandydatki i oznajmic ci, czy mu sie twj zamys podoba, czy nie. On powinien
decydowac, jak brzmia odpowiedzi na wiele waznych pytan. Czy nadszed dla ciebie wasciwy czas na ozenek? Czy twoje mazenstwo przyniesie korzysc koronie?
Czy jest mozliwe do zaakceptowania, czy tez spowoduje skandal? Czy ubieganie
sie o reke wybranki bedzie ci przeszkadzao w wypenianiu obowiazkw?

Czy
panna pochodzi z odpowiedniego rodu? Czy krl z yczy sobie, bys mia potomstwo?
Z kazdym pytaniem czuem sie bardziej zbity z tropu. Nigdy powaznie nie myslaem o mazenstwie z Sikorka. Od dzieciecej przyjazni tak pynnie przeszlismy
do powazniejszego uczucia. Znaem pragnienia swego serca, ale zawsze kierowaem sie przede wszystkim rozumem.
Ksiez na Cierpliwa czytaa w mojej twarzy jak w otwartej ksiedze.
Pamietaj takze, Bastardzie Rycerski, z e raz juz zozyes przysiege na wiernosc . Twoje z ycie nalezy do krla. Co bedziesz mg ofiarowac Sikorce, jesli ja
poslubisz? Ochapy? Resztki czasu, ktre on ci zostawi? Czowiek zaprzysiez ony
wadcy niewiele ma z ycia dla siebie. zy staney jej w oczach. Sa kobiety,
ktre chetnie sie zadowola ta odrobina, jaka mozna im uczciwie ofiarowac. Innym
tyle nie wystarczy. Nigdy nie wystarczy. Musisz. . . z trudem dobieraa sowa
62

musisz sie zastanowic. Nie sposb zaozyc dwch siode na jednego konia. Bez
wzgledu na to, jak. . . zamilka. Zamknea oczy, skrya bl pod powiekami. Potem nabraa tchu i podjea z ywo, jakby wcale nie przerwaa. I jeszcze jedno,
Bastardzie Rycerski. Sikorka jest dzielna kobieta. Ma w reku fach i swietnie sobie w nim radzi. Sadz
e, z e po jakims czasie w suzbie bedzie moga urzadzi
c sie
ponownie na swoim. Ale co z toba?
Co mozesz jej ofiarowac? Masz lekka reke
do pisania, ale brak ci jeszcze biegosci i wiedzy, by zostac skryba. Jestes dobrym koniuchem, to prawda, lecz przeciez nie w ten sposb zarabiasz na chleb.
Jestes ksia
ze cym synem z nieprawego oza. Mieszkasz w zamku, masz sie w co
ubrac i co zjesc . Nie masz jednak okreslonego zarobku. Moze to i wygodne z ycie, jednak tylko dla jednej osoby. Co w tej sytuacji zrobic z Sikorka?
Miaaby
zamieszkac tutaj z toba?
Czy moze wierzysz, z e krl ci zezwoli na opuszczenie
twierdzy? Jesli nawet, to co dalej? Czy bedziesz z y na koszt z ony, jad chleb,
na ktry ona zarobi praca wasnych rak,
i nie robi nic? Czy moze zostaniesz jej
pomocnikiem?
W koncu umilka. Nie spodziewaa sie ode mnie odpowiedzi na z adne z zadanych pytan, wiec nawet nie prbowaem zabierac gosu. Nabraa tchu i podsumowaa:
Zachowywaes sie jak bezmyslny dzieciak. Wiem, nie miaes zych intencji. Wyroses wsrd intryg krlewskiego dworu. Sikorka nigdy ich nie poznaa.
Czy pozwolisz, by mwiono, iz jest twoja konkubina albo, co gorsza, zamkowa dziewka?
Ksiez na mwia przerazajaco
spokojnie. Nie spuszczaa wzroku
z mojej twarzy. Od wielu juz lat twierdza jest krlestwem mez czyzn. Krlowa Skwapliwa bya. . . wielka pania, ale nie prowadzia dworu w taki sposb,
jak to niegdys czynia krlowa Wytrwaa. Teraz znowu mamy w zamku wadczynie z prawdziwego zdarzenia. Wiele sie zmienio od jej przybycia, sam zobaczysz.
Jesli szczerze pragniesz uczynic Sikorke swoja z ona, trzeba ja zaznajomic z dworskimi obyczajami, krok po kroku. W przeciwnym wypadku pozostanie na zawsze
obca. Mwie z toba zupenie otwarcie, Bastardzie Rycerski, nie po to by cie zranic. Lepiej jednak, bym zadaa bl tobie, niz z eby Sikorka spedzia reszte z ycia
posrd okrutnej obojetnosci. W najlepszym razie. Umilka i cierpliwie czekaa
na moja reakcje.
Co mam zrobic? zapytaem w koncu bezradnie.
Duzsza chwile przygladaa

sie swoim doniom. Wreszcie znowu podniosa na


mnie wzrok.
Na razie nic. Zupenie nic. Sikorka jest teraz moja suzac
a. Ucze ja dworskiego z ycia. Jest zdolna uczennica, a dla mnie takze najmilsza przewodniczka po
krainie zi i zapachw. Kazaam Krzewicielowi nauczyc ja pisania; az sie do tego
palia. I na razie to wszystko, co mozna zrobic. Musi zostac zaakceptowana przez
innych jako jedna z moich dam, a nie kobieta bekarta. Po jakims czasie mozesz

63

zacza
c sie z nia widywac. Na razie jednak byoby niewasciwe, z ebys spotyka sie
z nia na osobnosci, a nawet z ebys w ogle prbowa sie z nia spotykac.
Alez ja musze z nia porozmawiac! Tylko raz, krtko, a potem, przyrzekam,
bede przestrzega twoich regu, pani. Sikorka jest przekonana, z e rozmyslnie ja
zwodziem. Sadzi,

z e zeszej nocy byem pijany. Musze jej wyjasnic. . .


Ksiez na Cierpliwa potrzasaa

gowa, zanim pierwsze zdanie pado z moich


ust, i nie przestaa, pki nie ucichem.
Juz mielismy plotki, bo przeciez przysza do zamku szukajac
ciebie. Tak
ludzie opowiadali. Zdusiam te gadania w zarodku, rozgosiam wszem wobec, z e
Sikorka przysza do mnie. Znalaza sie w sytuacji bez wyjscia, a jej matka bya
swego Czasu garderobiana baronowej Wrzosowej na dworze krlowej Wytrwaej.
Wszystko to prawda, wiec dziewczyna miaa prawo szukac mnie, bo czyz baronowa nie zostaa moja szczera przyjacika, gdy sie zjawiam w stolicy?
Znaas, pani, matke Sikorki? spytaem zaciekawiony.
Wasciwie nie. Wyprowadzia sie z zamku, jeszcze nim zjechaam do Koziej Twierdzy. Wysza za ma
z za handlarza woskiem. Znaam natomiast baronowa
Wrzosowa, ktra bya dla mnie bardzo z yczliwa.
Mgbym sie spotkac z Sikorka w twoich komnatach, pani, porozmawiac
chwile sam na sam i. . .
Nie z ycze sobie skandalu! oznajmia zdecydowanie. Nie bede kusia
losu. Bastardzie, masz wrogw na dworze krlewskim. Moga skrzywdzic Sikorke,
by uderzyc w ciebie. Rozumiesz? Czy nareszcie wyraziam sie dosc jasno?
Wyrazia sie jasno, w dodatku na temat, w ktrym miaem ja za cakowita
ignorantke. Jak wiele wiedziaa o moich wrogach? Czy doszukiwaa sie ich wyacznie

na paszczyznie towarzyskiej? Juz samo to wystarczyoby do obrzydzenia


z ycia na dworze krlewskim. Wyobraziem sobie, jak ksia
ze Wadczy sypie niewybrednymi dowcipami; jak w czasie uczty szepcze cos do swoich poplecznikw,
ktrzy usmiechaja sie znaczaco
i przyciszonymi gosami komentuja uwagi swego
pana. Powinienem by go zabic.
Tak, rzeczywiscie zrozumiaes. Ksiez na Cierpliwa odstawia kubek na
stolik. Lamwko, sadz
e, z e Bastard Rycerski powinien teraz odpocza
c.
Pani, bagam cie, przekaz Sikorce przynajmniej prosbe, z eby sie na mnie
nigdy nie zamienie gniewaa. Powiedz jej, z e zeszej nocy nie byem pijany. Ze
rzaem jej zwodzic, nie chciaem wyrzadzi
c krzywdy. . .
Nie bede nic przekazywaa! Ty, Lamwko, takze nie! Niech wam sie nie
zdaje, z e nie widziaam tego mrugniecia. Nalegam, byscie oboje zachowywali sie
odpowiednio. Zapamietaj sobie, Bastardzie Rycerski. Nie znasz Sikorki, mistrzyni

Swiec.
Ona nie zna ciebie. Tak byc musi. Chodz, Lamwko. Bastardzie Rycerski,
spodziewam sie, z e przez reszte nocy doozysz wszelkich si, by wypocza
c.
Wyszy. Prbowaem pochwycic spojrzenie Lamwki i skaptowac ja na sojusznika, ale nawet na mnie nie zerknea. Zostaem sam. Osunaem

sie gebiej
64

miedzy poduszki. Choc martwiy mnie i zosciy zakazy ksiez nej, musiaem jej
przyznac racje. Pozostawaa mi jedynie nadzieja, z e Sikorka odbierze moje zachowanie jako przejaw bezmyslnosci, a nie zdrady i oszustwa.
Wstaem z zka, poprawiem ponace
drwa. Potem usiadem przy kominku
i rozejrzaem sie po komnacie. Po miesiacach

spedzonych w Krlestwie Grskim


wydawaa sie zaiste miejscem wyjatkowo

posepnym. Jedynym przedmiotem, jaki mozna by uznac za dekoracje tego pomieszczenia, by zakurzony gobelin.
Przedstawia krla Madrego

zawierajacego

przyjazn z Najstarszymi. Znajdowa


sie w tej komnacie od zawsze, podobnie jak cedrowa skrzynia w nogach zka.
Przyjrzaem mu sie krytycznym okiem. Stary i nadgryziony przez mole. atwo
zrozumiec, dlaczego zosta powieszony w skromnej komnacie, na uboczu. Gdy
byem modszy, przyprawia mnie o senne koszmary. Utkano go jeszcze w starym
stylu; krl Madry
wydawa sie dziwnie rozciagni
ety, a Najstarsi nie przypominali
z adnego stworzenia, jakie kiedykolwiek widziaem. Dlaczego mieli takie szerokie
ramiona? Moze to skrzyda? A moze poswiata. . .
Oparem sie o sciane kominka. Przysnaem.

Obudzi mnie chodny ciag


na plecach. Sekretne przejscie prowadzace
do
krlestwa Ciernia, szeroko otwarte, zapraszao mnie do mistrza. Podniosem sie
sztywno, rozprostowaem kosci i ruszyem w gre po kamiennych stopniach. Szedem ubrany jedynie w nocna koszule, podobnie jak w noc wiele lat temu, gdy po
raz pierwszy ta droga poda
zyem za przerazajacym

starcem o twarzy poznaczonej bliznami, o przenikliwych oczach, jasnych niczym u kruka. Zaproponowa, z e
bedzie mnie uczy sztuki zabijania. Zaoferowa mi takze milczaco
swoja
przyjazn . Przyjaem

jedno i drugie.
Kamienne stopnie kasay

chodem. Po katach

wisiay pajeczyny, wszedzie zalega kurz, a na suficie nad kinkietami czernia sie sadza. Innymi sowy: wielkie
porzadki

nie siegney tej klatki schodowej. Ani komnaty Ciernia. Byo to wnetrze przynoszace
wstyd wascicielowi, chaotyczne, nieporzadne,

ale przeciez jednoczesnie swojskie i wygodne. W jednym koncu, gdzie znajdowao sie robocze
palenisko, podoga bya zupenie naga, a na niej sta ogromny st. Na blacie panowa zwykle baagan: poniewieray sie tam mozdzierze i tuczki, brudne talerze
oblepione resztkami miesa dla Cichosza asicy Ciernia, garnuszki z suszonymi
zioami, tabliczki i zwoje, yzki i obcegi. Teraz sta tam takze poczerniay kocioek, z ktrego ciagle
jeszcze unosi sie cuchnacy
dym.
Ciernia nie zastaem przy roboczym stole. By w drugim koncu komnaty, gdzie
na kominku wesoo tanczy ogien, a podoga zarzucona bya grubymi dywanami. Siedzia przy szklanej misie penej jesiennych jabek oraz karafce z winem,
w doni trzyma czesciowo rozwiniety pergamin. Czy odsuwa go od oczu dalej
niz zwykle? Czy jego chude ramiona byy bardziej jeszcze szczupe? Czy postarza sie przez te miesiace,
kiedy mnie tu nie byo, czy tez po prostu wczesniej
inaczej na niego patrzyem? Szara weniana tunika wygladaa

na rwnie znisz65

czona jak zawsze, a dugie wosy w tym samym kolorze spyway Cierniowi na
plecy. Staem cicho i czekaem, dopki nie raczy mnie zauwazyc. Pewne rzeczy
sie zmieniy, inne nie.
Wreszcie opusci reke ze zwojem i spojrza w moja strone. Oczy wia zielone, a ich blask zdumiewa w twarzy potomka Przezornych. Mimo blizn przypominajacych

znamiona po ospie, czerwonych znakw pokrywajacych

jego oblicze i rece, rwnie wyraznie jak u mnie widac byo pokrewienstwo z rodem krlewskim. Chyba mgbym go nazywac stryjecznym dziadem, ale nasza zazyosc
ucznia i mistrza bya blizsza niz wiezy krwi.
Podejdz do ognia, chopcze rzek z powaga.
Uczyniem kilka krokw i stanaem

przed kominkiem, nieco zalekniony. Ciern


patrzy na mnie w takim samym skupieniu, w jakim przed chwila czyta tekst ze
zwoju.
Gdybysmy pozadali

wadzy i mieli dusze zdrajcw, moglibysmy sie postarac, z eby lud zauwazy twoje podobienstwo do ksiecia Rycerskiego. Nauczybym
cie przyjmowac jego postawe, chd ojca juz masz. Pokazabym ci, jak dodac twarzy srogosci, by wyglada
c powazniej. Jestes juz prawie jego wzrostu. Nauczybys sie jego ulubionych powiedzonek i smiac sie jak on. Powolutku moglibysmy
zyskac wadze. Dyskretnie, tak z eby sie nikt nie zorientowa. A pewnego dnia
siegnelibysmy po korone.
Zamilk.
Wolno pokreciem gowa. Potem obaj sie usmiechnelismy. Usiadem u jego
stp. Dobrze byo czuc na plecach ciepo ognia.
Taka juz pewnie moja rola. Westchna,
upi yk wina. Musze myslec
o takich rzeczach, bo wiem, z e pomysla o nich inni. Pewnego dnia, wczesniej czy
pzniej, ktrys szlachcic uwierzy, z e wpad na genialny pomys i podzieli sie nim
z toba. Poczekaj, a przekonasz sie, z e mam racje.
Wolabym, z ebys sie myli. Dosc mam intryg i nie radze sobie z nimi tak
dobrze, jak bym chcia.
W ostatniej rozgrywce poradzies sobie cakiem niezle. Przezyes. Ponad moim ramieniem spojrza w ogien. Zawiso miedzy nami pytanie, nieomal namacalne. Dlaczego krl Roztropny zdradzi ksieciu Wadczemu, z e jestem skrytobjca?
Dlaczego nakaza mi zdawac raporty czowiekowi, ktry chcia mojej
smierci? Dlaczego kaza mi suchac jego rozkazw? Czy odda mnie w rece ksiecia, by uagodzic go w innych kwestiach? A jesli odegraem role koza ofiarnego,
to czy nadal byem przyneta majac
a odciagn
a
c uwage najmodszego krlewskiego
syna od innych spraw? Chyba nawet Ciern nie potrafi odpowiedziec na wszystkie
moje pytania. Wypowiedzenie na gos ktregokolwiek z nich byoby rwnoznaczne ze zdrada wobec wadcy, ktremu obaj przysiegalismy wiernosc . Kazdy z nas
dawno zozy swoje z ycie w donie monarchy, krla Roztropnego, i przysiag
po-

66

swiecic je dla rodu krlewskiego. Nie do nas nalezao rozstrzyganie, jak on z tego
skorzysta. Takie pytania ocieray sie o zdrade stanu.
Ciern napeni mi kielich winem. Jakis czas rozmawialismy o rzeczach pozornie bez znaczenia. Ja zapytaem o zdrowie Cichosza, a Ciern zozy mi wyrazy
wspczucia z powodu smierci Gagatka. Zada mi kilka pytan, z ktrych wynikao,
z e doskonale zna wszystkie szczegy raportu, jaki zozyem ksieciu Szczeremu.
Rwnie swietnie orientowa sie w swiecie kuchennych plotek. Zostaem zapoznany z wieloma nieistotnymi pogoskami kra
zacymi

po zamku i ze wszystkimi wydarzeniami z z ycia pospolitych mieszkancw twierdzy. Dopiero kiedy spytaem
Ciernia, co sadzi
o przyszej krlowej, spowaznia.
Nie jest jej atwo. Przybya na dwr od dawna pozbawiony wadczyni,
a przeciez nie jest krlowa, tylko mazonka nastepcy tronu. Zjawia sie w trudnym dla krlestwa czasie, gdy musimy stawic czoo zewnetrznemu wrogowi i wewnetrznym niepokojom. Co gorsza, znalaza sie w kraju, ktrego mieszkancy inaczej pojmuja role rodziny krlewskiej. Powitalismy Ketriken ucztami i zabawami,
a ona nawyka z yc w prostocie: dbaa o siebie sama, zajmowaa sie Ogrodem, tkaa na krosnach i pracowaa w kuzni. Potrafi zaagodzic spory i poswiecic siebie,
by odwrcic zy los od swego ludu. Tutaj otoczya ja szlachta, ludzie uprzywilejowani, bogaci. Ketriken nie rozumie, jak mozna trawic czas na piciu wina, jedzeniu
egzotycznych potraw, paradowaniu w kosztownych strojach i obnoszeniu klejnotw, a przeciez tak wyglada
nasze swietowanie. Dlatego nie prezentuje sie najlepiej. Jest, na swj sposb, przystojna kobieta. Tyle z e zbyt wysoka, zbyt dorodna
i zbyt jasna pomiedzy kobietami z Koziej Twierdzy. Niczym szlachetny rumak
w stadninie koni mysliwskich. Ma dobre serce, ale czy to wystarczy? Szczerze
mwiac,
jest mi jej z al. Tych kilkoro rodakw, ktrzy ja odprowadzili, dawno juz
wrcio w gry. Jest u nas bardzo samotna, mimo tumw zabiegajacych

o jej
aski.
Czy ksia
ze Szczery nie robi nic, z eby zagodzic jej samotnosc , nic, by
zaznajomic ksiez na z naszymi obyczajami?
Szczery nie ma dla niej czasu. Prbowa to wyjasnic Roztropnemu, gdy postanowiono go ozenic, ale obaj z krlem bylismy gusi. Zaslepieni politycznymi
korzysciami mazenstwa nastepcy tronu. Zapomniaem, z e tutaj, na tym dworze,
zamieszka kobieta. Szczery ma pene rece roboty. Gdyby byli zwyka para i mieli
dla siebie czas, zapewne by sie prawdziwie pokochali. W tych warunkach musza poswiecic wszystkie siy zachowaniu pozorw. Wkrtce lud bedzie wyglada

krlewskiego potomka. Nie maja czasu sie dobrze poznac, a co dopiero okazywac sobie uczucia. Musia dojrzec bl w mojej twarzy, gdyz doda: Zawsze
tak byo w rodzinie krlewskiej, chopcze. Jedyny wyjatek

to Rycerski i Cierpliwa. Kupili szczescie za cene utraty korzysci politycznych. Niesychana rzecz,
by nastepca tronu z eni sie z miosci. Na pewno niejeden raz syszaes te historie
szalenstwa.
67

Zawsze zadawaem sobie pytanie, czy ksiecia Rycerskiego w ogle to obchodzio.


Choc drogo zapaci za szczescie rzek Ciern spokojnie nie sadz
e,
by kiedykolwiek z aowa decyzji. Tyle z e on by nastepca tronu. Ty nie masz jego
mozliwosci wyboru.
Prosze bardzo. Oczywiscie wiedzia o wszystkim. Zudna bya nadzieja, z e nie
poruszy tematu. Mocny rumieniec okrasi mi twarz.
Sikorka.
Wolno skina
gowa.
Co innego, kiedy sie to dziao w miescie, a ty byes ledwie goowasem.

Niestety, teraz juz ludzie widza w tobie mez czyzne. Gdy zjawia sie w zamku,
zaraz jezyki poszy w ruch, zaczey sie domysy. Cierpliwa okazaa sie wyjatkowo

obrotna, sprawnie uciszya plotki, zamknea ludziom usta. Ja na jej miejscu nie
zatrzymabym tutaj tej kobiety, ale musze przyznac, z e w koncu ksiez na dobrze
sobie poradzia.
Tej kobiety. . . powtrzyem. Gdyby powiedzia dziewki, nie zabrzmiaoby to ostrzej. Ciern, z le ja oceniasz. I mnie takze. Wszystko zaczeo sie od dzieciecej przyjazni, dawno temu, i jesli ktokolwiek zawini temu. . .
jak potoczyy sie sprawy, to tylko ja, nigdy Sikorka. Zawsze mi sie wydawao, z e
znajomosci, ktre zawarem w miescie, czas, ktry spedzaem tam jako Nowy, naleza wyacznie

do mnie. Ucichem, w powietrzu brzeczaa tylko gupota moich


sw.
Sadzie

s, z e mozesz prowadzic dwa z ycia? Ciern mwi cicho, ale stanowczo. My, chopcze, nalezymy do krla. On rozporzadza

naszym z yciem.
W kazdej chwili, kazdego dnia, na jawie i we snie. Nie masz czasu na wasne
sprawy. Nalezysz do krla.
Przesunaem

sie kawaek, zapatrzyem w ogien. Chciaem ocenic z ycie Ciernia z tego nowego punktu widzenia. Spotykaem go zawsze tutaj, w mroku tej
komnaty. Czasami pojawia sie miedzy ludzmi przebrany za wielmozna pania Tymianek. Kiedys podrzowalismy noca wtedy po raz pierwszy zetknelismy sie
z ofiarami kuznicy. Bya to wyprawa na rozkaz krla. Co Ciern mia z z ycia?
Ukryta komnate, dobre jedzenie i wino, asice do towarzystwa. By starszym bratem panujacego

monarchy, ale jako zrodzony z nieprawego oza, nie mg roscic


praw do tronu. Czy moje z ycie tez miao tak wyglada
c?
Nie.
Nie wyrzekem na gos ani sowa, lecz Ciern odgad moje mysli.
Ja sobie wybraem takie z ycie, chopcze. Kiedys byem przystojny. I przny. Prawie tak przny jak Wadczy. Po wypadku, ktry mnie oszpeci, chciaem
juz tylko umrzec. Dugie miesiace
nie opuszczaem swoich komnat. Kiedy w koncu wyszedem, uczyniem to w przebraniu. Nie, jeszcze wtedy nie byem wielmozna pania Tymianek, ale dokadnie skrywaem twarz i donie. Opusciem Ko68

zia Twierdze. Na dugi czas. Przystojny mody czowiek znikna.


Przekonaem
sie, iz bede dla rodziny bardziej uzyteczny jako nieboszczyk. To duga historia.
Teraz wiedz tylko, z e ja sobie takie z ycie wybraem. Roztropny mnie do niczego
nie zmusza. Zdecydowaem sam. Twoja przyszosc moze wyglada
c inaczej. Po
prostu nie wyobrazaj sobie, z e zalezy wyacznie

od ciebie.
Nie mogem opanowac ciekawosci.
Jak to sie stao, z e mj ojciec i ksia
ze Szczery wiedzieli o twoim istnieniu,
a ksia
ze Wadczy nie?
Ciern usmiechna
sie zagadkowo.
Dla dwch starszych chopcw byem ukochanym stryjem. Jakis czas nawet sie nimi opiekowaem. Dopiero po wypadku zniknaem

z ich z ycia. Wadczy


natomiast nigdy mnie nie spotka. Jego matka przerazliwie baa sie ospy, moim
zdaniem wierzya w bajania o Ospiarzu, zwiastunie zarazy i nieszczescia. Czua
zabobonny lek przed kazda uomnoscia. Nigdy by nie zatrudnia pokojwki o koslawych nogach czy suzacego

bez palca. Jej przesady


do tej pory widac w reakcji
Wadczego na bazna. No tak. . . Po powrocie z dobrowolnego wygnania nie zostaem przedstawiony krlowej ani nie poznaem jej dziecka. Rycerski dowiedzia
sie, z e wrciem na dwr, dopiero w dniu, w ktrym zosta nastepca tronu. Przez yem niemay wstrzas,
kiedy sie okazao, z e doskonale mnie pamieta i bardzo
za mna teskni. Jeszcze tego samego wieczoru razem ze Szczerym przyszed sie
ze mna zobaczyc. Musiaem obu za to zbesztac. Nieatwo byo im wytumaczyc,
z e nie moga do mnie zaglada
c, kiedy tylko poczuja chec . Kochane chopaki
pokreci gowa, usmiechna
sie do wspomnien. Nie wiedziec czemu poczuem
ukucie zazdrosci. Sprowadziem rozmowe z powrotem na mj temat.
Co wedug ciebie powinienem zrobic?
Wyda
dolna warge, ykna
wina, pogra
zy sie w zamysleniu.
Cierpliwa daa ci najlepsza mozliwa rade. Powinienes unikac Sikorki, ale
nie ostentacyjnie. Traktowac ja jak kazda inna suzac
a;
uprzejmie, lecz nie poufale. Nie szukaj jej. Poswiec swj czas mazonce nastepcy tronu. Szczery bedzie
szczesliwy, jesli ja czyms zajmiesz, sama Ketriken z wdziecznoscia przyjmie twoje towarzystwo. A jesli kiedys bedziesz chcia uzyskac zezwolenie na poslubienie Sikorki, mazonka nastepcy tronu moze sie okazac cennym sprzymierzencem.
Opiekuj sie nasza pania. Pamietaj, z e sa tacy, ktrym zalezy, by Szczery nie doczeka sie dziedzica. Ci sami ludzie nie sa zachwyceni, z e i ty mozesz spodzic
potomka. Miej sie na bacznosci. Bad
z ostrozny.
To wszystko? spytaem zniechecony.
Nie. Odpoczywaj. Wadczy stru cie korzeniem smierci? Potaknaem,

a Ciern pokreci gowa, zmruzy oczy. Potem spojrza mi prosto w twarz. Jestes mody. Moze wydobrzejesz. Widziaem jednego czowieka, ktry przezy po
tej truciznie, choc do samej smierci cierpia napady drgawek. Po tobie tez juz
widac oznaki choroby. Nie wolno ci sie przemeczac, bo przyjda drgawki, potem
69

zaburzenia wzroku i atak gotowy. Jesli ludzie maja sie nie zorientowac, z e jestes
chory, powinienes prowadzic jak najspokojniejszy tryb z ycia.
To dlatego dodaes mi do herbaty kozka lekarskiego? upewniem sie.
Unis brwi zdziwiony.
Do herbaty?
Skoro nie ty, w takim razie jednak bazen. Ktos przynis mi herbate i jedzenie, gdy spaem. . .
A jesli to Wadczy?
Potrwao chwile, nim zrozumiaem.
Mgbym zostac otruty.
Na szczescie z yjesz. Tym razem ci sie udao. Nie zaopiekowa sie toba bazen ani ja, tylko Lamwka. Ty jej jeszcze dobrze nie znasz. Trefnis zorientowa sie
w twoim stanie i cos go podkusio, z eby powiedziec Cierpliwej. Ksiez na zdenerwowaa sie tak, z e wszystko leciao jej z rak,
a Lamwka spokojnie sie wszystkim
zajea. Chyba ma cie za osobe podobnie. . . niezorganizowana jak jej pani. Wystarczy brak sprzeciwu, a otoczy cie matczyna opieka i poprowadzi przez z ycie.
Intencje ma szczere, dobra z niej niewiasta, lecz ty, Bastardzie, nie mozesz na to
pozwolic. Skrytobjca potrzebuje odosobnienia. Zamykaj drzwi na skobel.
Bastardzie? zdziwiem sie gosno.
Tak masz przeciez na imie. Bastard Rycerski, a skoro przestao ono byc ci
niemie, bede cie tak nazywa. Znudzio mnie to wieczne chopcze.
Pochyliem gowe. Rozmawialismy jeszcze o innych sprawach. Do switu pozostaa mniej wiecej godzina, gdy opusciem jego pozbawiona okien komnate
i wrciem do wasnej. Poozyem sie, lecz sen nie nadchodzi. Przez cae z ycie
dusiem w sobie pretensje do losu, ktry ustawi mnie w tak niewygodnej pozycji
na krlewskim dworze. Teraz wrza we mnie gniew, odbierajac
sen. Odrzuciem
przykrycie, odziaem sie w za mae ubrania i ruszyem do miasta.
Porywisty wiatr d morza uderzy we mnie wilgotnym zimnem, jakby mi wymierzy policzek. Otuliem sie szczelniej paszczem, naciagn
aem

kaptur. Szedem
z wawym krokiem, omijajac
lodowe oczka na stromej drodze. Prbowaem nie
myslec, lecz okazao sie, z e krew, szybciej kra
zaca
w z yach, rozgrzewaa bardziej moja wsciekosc niz ciao. Mysli gnay niczym cwaujacy
rumak.
Gdy po raz pierwszy w z yciu ujrzaem Kozia Twierdze, byo to rojne, dosc pospolite miasteczko. Przez minione dziesiec lat rozroso sie i nabrao poloru, lecz
nie wstydzio sie wasnych korzeni. Przylgneo do klifu pod zamkiem. Tam gdzie
skay schodziy na kamienista plaze , w dokach powstaway magazyny i skady
na palach. Wygodny port przyciaga
liczne statki kupieckie i handlowe. Dalej na
pnoc, gdzie Rzeka Kozia wpadaa do morza, plaze byy bardziej piaszczyste,
a szerokie ujscie umozliwiao barkom handlowym wpywanie daleko w gab
ladu,

az do ksiestw srdladowych.

Ziemie blizej morza regularnie zaleway powodzie,


a kotwiczenie na rzece, przy ciagych

zmianach poziomu wody, nie nalezao do


70

atwych. Mieszkancy Koziej Twierdzy toczyli sie na stromym klifie nad przystania, podobni do ptasiego stada na Skaach Legowych. Powstaway waskie,

kiepsko brukowane ulice, wijace


sie po stromiznie na prawo i lewo, szukajace
drogi
w d, ku wodzie. Domy, sklepy i tawerny przylgney pokornie do klifu, starajac

sie nie stawac na przeszkodzie ciagym

wiatrom. Wyzej bogatsi mieszkancy miasta stawiali domy drewniane z fundamentami wcietymi w kamien klifu. Niewielkie miaem o nich pojecie. Jako dziecko biegaem miedzy sklepami i tawernami,
ktre wychodziy niemal nad sama wode.
Nim znalazem sie w tej czesci miasta, doszedem do ironicznej refleksji, z e
dla dobra Sikorki i mojego lepiej by sie stao, gdybysmy sie nigdy nie spotkali
i nie zaprzyjaznili. Na razie zda
zyem nadszarpna
c jej reputacje, a gdybym zamierza sie ozenic z ukochana, narazibym ja na atak ksiecia Wadczego. Jeszcze
niedawno szalaem na wspomnienie, z e wybraa innego. Niczym bya ta meka
w porwnaniu ze swiadomoscia, z e nie moge wszystkiego Sikorce wyjawic, wiec
ma mnie za oszusta.
Porzuciem czarne mysli jedynie po to, by sie przekonac, z e zdradzieckie nogi
zaprowadziy mnie prosto pod drzwi sklepiku z woskiem. Teraz handlowano tu
zioami. Tylko tego w Koziej Twierdzy byo trzeba: jeszcze jednego sklepu z zioami. Co sie stao z pszczoami? Pojaem,

z e dla Sikorki utrata sklepu musiaa


byc dziesiec , nie sto razy gorsza, niz sadziem.

Tak spokojnie przyjaem

wiadomosc o smierci jej ojca. Tak atwo pogodziem sie ze zmiana, ktra uczynia
z mojej lubej zamkowa suzac
a. Suzac
a. Zacisnaem

zeby i ruszyem naprzd.


Wczyem sie po miescie bez celu. Nawet wyjatkowo

pody nastrj nie przesoni mi zmian zaszych w ciagu


ostatnich miesiecy. Choc dzien by zimny i nieprzyjemny, w miescie wrzao jak w ulu. Budowa statkw sciagn
ea wielu ludzi:
przybyli handlarze, szkutnicy, z onierze. Wstapiem

do tawerny, gdzie swego czasu z Sikorka, Krowa i Sztyletem dzielilismy sie szklaneczka okowity. Zazwyczaj
by to najtanszy trunek z jezyn. Tym razem samotny wypiem w milczeniu piwo. Wok mnie ludzie plotkowali na potege, niemao sie dowiedziaem. Ksia
ze
Szczery ogosi nabr marynarzy. Chetni przybywali gwnie z ksiestw nadbrzeznych. Niektrzy chcieli wyrwnac rachunki, pomscic bliskich, zabitych lub zaraz onych kuznica. Inni zjawili sie w poszukiwaniu przygd albo bogactwa, a czasem dlatego z e w zupionych osadach nie znajdowali zajecia. Jedni pochodzili
z rodzin rybackich, inni z kupieckich, niektrzy znali morskie wiatry i fale. Jeszcze inni byli dawniej pasterzami albo uprawiali ziemie. Nie miao to wiekszego
znaczenia. Wszyscy byli spragnieni krwi najezdzcw ze szkaratnych okretw.
Wielu zamieszkao w dawnych magazynach. Czernido, zamkowa mistrzyni
Broni, uczya ich sztuki walki, wyszukujac
kandydatw na okrety ksiecia Szczerego. Inni mieli zostac najemnikami. Miasto pucho od napywu ludzi, gospody
niektrzy
pekay w szwach, podobnie karczmy i tawerny. Syszaem tez skargi. Ze
przybysze zaciagaj
acy
sie na okrety wojenne to imigranci z Wysp Zewnetrznych,
71

wyrugowani z wasnego kraju przez piratw na szkaratnych okretach. Co prawda


zapewniali o swej z adzy

odwetu, lecz mieszkancy Krlestwa Szesciu Ksiestw nie


darzyli ich zaufaniem; kilka miejskich sklepikw odmawiao zaopatrywania tych
obcych. Z niepewnym chichotem opowiadano o pewnym Zawyspiarzu pobitym
w dokach poprzedniego dnia. Nikt wwczas nie wezwa patrolu. Kiedy goscie
w tawernie zaczeli snuc przypuszczenia, z e wszyscy Zawyspiarze sa szpiegami
i najmadrzej

byoby ich bez zwoki spalic na stosie, wyszedem. Gdzie miaem


sie uwolnic od intryg i strachu chocby na godzine?
Wedrowaem samotny. Nadciaga

sztorm. Bezlitosny wiatr chosta krete


uliczki, obiecywa snieg. Zimny gniew we mnie narasta, miotaem sie od wsciekosci do nienawisci, potem przez uczucie zawodu z powrotem ku wsciekosci,
az nabraem przekonania, z e wkrtce zwariuje. Nie mieli prawa mi tego zrobic.
Nie urodziem sie narzedziem. Miaem prawo z yc po swojemu, suchac rozkazw
natury. Czy sadzili,

z e moga mnie naginac, uzywac wedle woli, a ja nigdy nie


wezme odwetu? Nie. Przyjdzie mj czas. Jeszcze Przyjdzie.
Jakis czowiek podszed do mnie spiesznym krokiem, twarz skry dla ochrony
przed wiatrem geboko w kapturze. Podnisszy wzrok, napotka moje spojrzenie.
Poblad, odwrci sie i uciek. Dobrze zrobi. Wsciekosc parzya mnie i rozsadzaa. Wiatr targa mi wosy i pragna
mnie zmrozic, lecz ja tylko maszerowaem
coraz szybciej. Do mojej nienawisci doaczya

obca, pynaca
z zewnatrz,
rozgrzana do czerwonosci. Poda
zyem jej sladem jak za wonia swiezej krwi.
Skreciem za rg i znalazem sie na targu. Biedniejsi przekupnie, wystraszeni nadchodzacym

sztormem, zbierali towary z pledw i mat. Bogatsi zamykali


stragany. Mijaem ich dugim krokiem. Ludzie usuwali mi sie z drogi, a ja zostawiaem ich za soba, nie dbajac
o zdumione spojrzenia.
Nagle stanaem

przed soba samym. By wychudzony, mia ciemne, posepne


oczy. Spojrza na mnie zowrogo i powita najczystsza nienawiscia. Nasze serca
biy tym samym rytmem. Uniosem grna warge, jakbym mia warkna
c, obnazyem z aosne ludzkie zeby. Wygadziem miesnie twarzy, zapanowaem nad uczuciami. Wilczy szczeniak w klatce, szary i brudny, nie spusci ze mnie wzroku.
Podnis czarne wargi, odsoni ky.
Nienawidze cie. Wszystkich was nienawidze. Podejdz blizej, podejdz. Zabije
cie. Poprzegryzam ci sciegna, rozpruje gardo. Wywloke wnetrznosci. Nienawidze
cie.
Chcesz czegos? zapyta sprzedawca zwierzat.

Krwi odparem cicho. Chce twojej krwi.


Co?
Przeskoczyem wzrokiem z wilka na czowieka. By tusty i brudny. I smierdzia. Na Ela, jak on cuchna!
Czuem od niego pot, zepsute jado i jego wasne
odchody. Omotany by jakimis starymi szmatami, ktre takze wydzielay straszliwy fetor. Mia rozbiegane oczka, okrutne brudne donie, u pasa wisiaa mu debowa
72

paka okuta mosiadzem.

Ledwie sie powstrzymaem, z eby ta paa nie rozwalic mu


ba, az mzg by tryska dookoa. Przestepowa z nogi na noge. Grube buty. Podszed do mnie za blisko. Musiaem wczepic sie palcami we wasny paszcz, z eby
go nie zabic.
Wilka udao mi sie powiedziec. Gos miaem zdawiony, dochodzi z gebi trzewi. Chce wilka.
Jestes pewien, chopcze? To wscieka bestia. Traci
klatke stopa.
Rzuciem sie naprzd, zacisnaem

zeby na drewnianych pretach, znowu obtukem sobie nos, ale niewazne, jesli go tylko dosiegne, juz nie popuszcze.
Nie. Cofnij sie. Precz z moich mysli!
Potrzasn
aem

gowa, prbujac
oprzytomniec. Sprzedawca patrzy na mnie
dziwnie.
Wiem, czego chce odezwaem sie spokojnie, odrzucajac
emocje wilka.
Na pewno? Oszacowa mnie spojrzeniem. Chetnie by mnie obupi ze
skry. Nie spodobao mu sie moje przykuse, zniszczone ubranie ani mody wiek.
Wilka musia miec juz od jakiegos czasu. Na pewno zamierza go sprzedac jako szczenie, a zwierze roso, potrzebowao coraz wiecej karmy. Prawdopodobnie
odda go za grosze. Tym lepiej dla mnie. Nie miaem wiele.
A na co ci on? zapyta od niechcenia.
Do walki odparem nonszalancko. Mizerny, ale moze zostao w nim
jeszcze troche ducha.
Wilk nagle rzuci sie na prety klatki: szczeki szeroko rozwarte, byszczace
ky.
Zabije te psy, zabije wszystkie, rozszarpie im garda, rozpruje brzuchy!
Jesli chcesz byc wolny, siedz cicho.
Sia umysu pchnaem

go lekko i wilczek odskoczy, niby uzadlony

przez ose.
Wycofa sie w najdalszy kat
klatki, przywarowa speszony. Zeby mia ciagle
na
wierzchu, ale podkuli ogon. Straci pewnosc siebie.
Walki psw, tak? O, do tego to on sie nadaje. Sprzedawca raz jeszcze
traci
klatke buciskiem, ale wilk sie nie poruszy. Zarobisz na nim adny grosz,
bez dwch zdan. Ta bestia jest bardziej wscieka niz wilczyca przy maych.
Kopna
w klatke mocniej. Wilk skuli sie w kacie.

Tak, to widac zgodziem sie ironicznie. Odwrciem sie, jakbym zmieni


zdanie. Przyjrzaem sie ptakom. Goebie wygladay

na zadbane, lecz dwa dudki


i kruk stoczone byy w jednej brudnej klatce, powalanej zgniymi resztkami miesa
i odchodami. Kruk przypomina z ebraka w z aosnej pelerynie czarnych pir.
Trzeba dziobna
c w ten byszczacy
patyczek podpowiedziaem mu. Moz e zdoasz sie wydostac na wolnosc .
Nastroszone ptaszysko siedziao apatyczne, z gowa schowana geboko w pirach, ale jeden z dudkw podfruna
na wyzszy dra
zek i pocza
dziobac w metalowa zatyczke. Znowu spojrzaem na wilka.

73

Nie miaem zamiaru wystawiac go do waki. Myslaem, z eby go dac psom


na rozgrzewke. Jak zwachaj

a troche krwi, nabieraja ochoty do z ycia.


Ale przeciez z niego byby niezy wojownik! Patrz, popatrz no tylko. Zobacz, co mi zrobi nie dalej jak miesiac
temu. Chciaem go nakarmic, a on na mnie
skoczy.
Odwina
rekaw i pokaza mi brudny nadgarstek naznaczony zsiniaymi pregami, ciagle
jeszcze nie zagojonymi. Rzuciem okiem bez wiekszego zainteresowania.
Wyglada
na zakazenie. Chyba trzeba bedzie ucia
c reke.
To nie zakazenie. Wolno sie goi, i tyle. Suchaj, chopcze, sztorm nadchodzi. Musze adowac towar na wz i uciekac, zanim sie tu rozpeta pieko. Kupujesz
tego wilka? Bedziesz mia ostre zwierze do walki.
Mozna go co najwyzej wystawic dla niedzwiedzia. Dam za niego. . . no,
niech bedzie szesc miedziakw. Wszystkiego razem miaem siedem.
Miedziakw? Chopcze! My tu rozmawiamy o srebrze! Sam zobacz, to
piekne zwierze! Szesc miedziakw jest warta sama klatka. Trzeba go troche podtuczyc, bedzie wiekszy i grozniejszy.
Tak, nakarm go, zanim odgryzie komus reke. Zostaa z niego skra i kosci. Nachyliem sie nad klatka, odpychajac
wilka sia umysu. Jeszcze mocniej
wcisna
sie w kat.
Wyglada
mi na chorego. Mj mistrz byby wscieky, gdyby
psy sie od niego pozarazay. Zerknaem

w niebo. Sztorm juz blisko. Lepiej


sobie pjde.
Chopcze, jedna srebrna moneta i wilk jest twj.
W tej wasnie chwili dudkowi udao sie wypchna
c zatyczke. Drzwiczki odskoczyy. Dudki wydostay sie na klatke goebi. Od niechcenia stanaem

miedzy
nia a sprzedawca.
Droga wolna wysaem do kruka. Usyszaem, jak otrzasa
z aosne pira.
Ujaem

w don sakiewke zawieszona u pasa i zwazyem ja z namysem.


Nie mam srebra rzekem ale i tak wilka nie kupie. Wasnie pomyslaem, z e nawet nie mam jak go zaniesc do domu.
Za mna dudki wzbiy sie w powietrze. Handlarz zakla
szpetnie i rzuci sie ku
klatce. Udao mi sie tak nieszczesliwie zastapi
c mu droge, z e obaj upadlismy na
ziemie. Kruk dotar do drzwiczek. Zwaliem z siebie grubasa, skoczyem na rwne
nogi, traciem

przy tym klatke, wyrzucajac


z niej ptaka. Rozprostowa skrzyda
i zamacha nimi z wysikiem. Z ogromnym trudem dolecia na dach pobliskiej
gospody. Rozpostar zowieszcze skrzyda i zakraka drwiaco.

Cay towar mi sie rozlecia! wykrzykna


sprzedawca rozezlony, ale ja
nie daem sie zbic z pantayku. Wskazaem rozdarcie paszcza.
Mj mistrz bedzie sie gniewa!

74

Kruk nastroszy pira i przycupna


za kominem, szukajac
ochrony przed sztormem. By wolny. Tuscioch go tam nie dosiegnie. Za moimi plecami nagle zaskowycza wilk.
Dziewiec miedziakw zdecydowa zrozpaczony handlarz.
Mgbym isc o zakad, z e nic tego dnia nie sprzeda.
Mwiem przeciez, nie mam jak zabrac go do domu odrzekem. Naciagn
aem

kaptur, popatrzyem w niebo. Sztorm zauwazyem, gdy z nieba


zaczey spadac grube wilgotne patki. Zanosio sie na paskudna pogode. Za ciepo, z eby snieg zamarz, za zimno, z eby stopnia. Do rana ulice pokryja sie gadka
warstwa lodu. Odwrciem sie, by odejsc .
Dawaj te szesc miedziakw! wyrzuci z siebie wscieky grubas.
Wysupaem je bez przekonania.
A zawiezie mi go pan do domu? zapytaem, gdy zgarna
miedziaki z mojej doni.
Sam go sobie nies, chopcze. I tak mnie obrabowaes.
Zaadowa na wzek klatke z goebiami. Dorzuci pusta po kruku. Zignorowa
mj gniewny protest, wsiad na kozio i potrzasn
a
lejcami. Starutenki kucyk pociagn
a
skrzypiacy
stragan w zmierzch i gestniejacy
snieg. Targowisko pustoszao. Jak cienie przemykay nieliczne postacie, wszystkie z postawionymi wysoko
konierzami, omotane ciasno paszczami w obronie przed zacinajacym

sniegiem
i wilgotnym wiatrem.
I co ja mam z toba zrobic? zapytaem wilka.
Wypuscic. Uwolnic.
Nie moge. Niebezpiecznie.
Gdybym oswobodzi wilka w sercu miasta, nie dotarby z ywy do lasu. Zbyt
wiele byo tu psw, zbyt wielu ludzi. Na pewno ktos by go zastrzeli dla skry.
Albo dlatego z e jest wilkiem.
Schyliem sie, chcac
sprawdzic, czy klatka duzo wazy.
Skoczy na mnie z obnazonymi zebami.
Spokj! wsciekem sie nagle. To sie robio zarazliwe.
Zabije cie. Jestes taki sam jak on. Bedziesz mnie trzyma w zamknieciu. Zabije cie! Rozpruje ci brzuch, wywloke flaki!
Spokj!!!
Solidnie odepchnaem

go sia umysu. Przywarowa w kacie.

Powarkiwa i popiskiwa, nie do konca rozumia, co sie wasciwie stao, lecz trzyma sie ode mnie
z dala. Podniosem klatke. Rzeczywiscie, bya ciez ka. Mogem ja jednak niesc .
Niezbyt daleko i niedugo. Jesli bede co jakis czas odpoczywa, zdoam ja wyniesc poza mury miasta. Dorosy wilk wazyby zapewne tyle co ja. Ten by koscisty i mody.

75

Podniosem klatke, oparem ja sobie na piersiach. Gdyby szczeniak teraz rzuci sie na mnie, mgby mi zrobic krzywde. Zaskamla tylko i odsuna
sie w najdalszy rg. Tym bardziej nieporecznie byo ja niesc .
Jak cie zapa?
Nienawidze cie!
Jak cie zapa?
Pamieta nore i dwch braci. Matka przyniosa im rybe. Potem by zapach
krwi i bracia razem z matka stali sie cuchnacymi

skrami dla czowieka rozkopujacego

jame. On zosta wyciagni


ety jako ostatni, wrzucony do klatki smierdzacej

niczym skunks, z ywiony gnijacymi

odpadkami scierwa. I nienawiscia. Przezy


dzieki nienawisci.
Pzno przyszedes na swiat, jesli matka karmia was rybami.
ypna
na mnie zym okiem.
Wszystkie drogi wiody pod gre, snieg gestnia nieprzerwanie. Moje zdarte
buty slizgay sie na oblodzonym bruku, ramiona bolay mnie od niewygodnego
ciez aru. Obawiaem sie drgawek. Musiaem czesto przystawac. W takich chwilach
wzbraniaem sobie zastanawiania sie nad wasnymi czynami. Postanowiem sie
nie wiaza
c ani z tym wilkiem, ani z z adnym innym zwierzeciem. Przyrzekem to
sobie. Po prostu nakarmie szczeniaka, a potem gdzies go wypuszcze. Brus nawet
sie nie dowie.
Kolejny raz podniosem klatke. Kto by pomysla, z e taki sparszywiay szczeniak moze tyle wazyc?
Tylko nie sparszywiay! Oburzenie. W klatce peno pche.
A wiec to nie zudzenie, z e cos mnie ukuo w piers. Pieknie. Bede sie musia
dzis jeszcze raz porzadnie

wykapa
c, jesli nie chciaem do konca zimy mieszkac
z pchami.
Dotarem do przedmiesc . Tutaj domy stay rozrzucone rzadziej, a droga wznosia sie znacznie bardziej stromo. Raz jeszcze postawiem klatke na sniegu. Wilczek kuli sie w kacie,

z aosny, pozbawiony gniewu i nienawisci, ktre trzymay


go przy z yciu. Godny. Powziaem

decyzje.
Wyjme cie z klatki. Bede cie dalej nis bez niej.
Cisza. Obserwowa, jak mocuje sie z zamknieciem, jak otwieram drzwi. Przewidywaem, z e moze przemkna
c koo mnie i znikna
c w ciemnosci nocy. Ale nie.
Siedzia w kacie.

Siegnaem,

chciaem chwycic za skre tuz za bem. Wtedy sie na


mnie rzuci. Jak byskawica skoczy mi na piers, szeroko rozwartymi szczekami
siegna
garda. Zda
zyem sie zasonic, wcisna
c mu przedramie w zeby. Jedna reka
trzymaem go za kark, druga wpychaem w szeroko otwarta paszcze, dawiem
i dusiem. Tylnymi apami ora mi po brzuchu, na szczescie gruby kaftan chroni
mnie przed powazniejsza szkoda. Potoczylismy sie po sniegu; obaj warczelismy
jak szaleni. Ja byem ciez szy, silniejszy, a na dodatek miaem za soba lata zabaw
z psami. Przewrciem go na grzbiet i przytrzymaem tak, cakowicie bezradne76

go. Miota bem, prbujac


mnie dosiegna
c; obrzuca wyzwiskami, jakich nie zna
jezyk ludzki. Kiedy zacza
tracic siy, chwyciem go obiema donmi za gardo
i spojrzaem prosto w slepia. Takie spojrzenie, w tej pozycji, rozumie kazdy wilk.
Nie poprzestaem na tym.
Jestem dorosy oznajmiem. Musisz mnie suchac, szczeniaku!
Przytrzymaem wilczka, wbijajac
wzrok w jego z renice. Uciek spojrzeniem,
ale nie zwolniem chwytu, pki nie dostrzegem w nim zmiany. Wtedy wstaem,
odsunaem

sie o krok. On leza, nie smia sie poruszyc.


Wstawaj. Chodz tutaj.
Podpez do mnie szorujac
po ziemi, ogon podkuli pod siebie. Przy moich
nogach poozy sie na boku, odsoni nagi brzuch, najczulsze miejsce. Zaskamla
cicho.
Zagodniaem.
Juz dobrze. Musielismy po prostu ustalic reguy. Nie zamierzaem cie krzywdzic. Teraz chodz ze mna.

Chciaem go podrapac miedzy przednimi apami, ale ledwie go dotknaem,

zaskowycza przerazliwie. Poczuem czerwony rozbysk jego blu.


Co cie boli?
Zobaczyem nabijana mosiadzem

pae grubego handlarza.


Wszystko.
Jak najdelikatniej obejrzaem go dokadnie. Stare strupy, guzy na z ebrach.
Wstaem i z caej siy kopnaem

klatke. Wsciekle skopaem ja z drogi. Wilczek


podpez do mnie, przywarowa obok stopy.
Godny. Zimno. Bardzo zmeczony.
Zalay mnie z aosne odczucia szczeniaka. Kiedy go dotknaem,

trudno mi byo
oddzielic jego mysli od wasnych. Czy moja bya wsciekosc za ze traktowanie?
Co za rznica? Ostroznie wziaem

go na rece i wstaem. Bez klatki, przytulony do


piersi wazy doprawdy niewiele. Skada sie gwnie z siersci i szczenieco dugich
kosci. Przykro mi sie zrobio, z e potraktowaem go tak brutalnie, choc przeciez
innego jezyka by nie zrozumia.
Zaopiekuje sie toba. Zmusiem sie, by powiedziec to na gos.
Ciepo pomysla z wdziecznoscia, a ja otuliem go paszczem. Jego zmysy wzbogaciy moje. Poczuem wasny zapach, tysiackro

c silniejszy, nizbym sobie z yczy. Konie i psy, i dym z palonego drewna, piwo i slad perfum ksiez nej
Cierpliwej. Robiem co mogem, by zablokowac swoja swiadomosc przed napywem tych wrazen. Przytuliem szczeniaka i ruszyem stroma sciezka w strone
zamku. Znaem pewna opuszczona chate na uboczu, tuz przy zewnetrznych murach obronnych. Ongis mieszka tam, za spichlerzami, wiekowy swiniarz. Teraz
staa zapomniana przez wszystkich. Pasowaa do moich celw jak ula. Zamierzaem zostawic tam wilczka, dac mu pare kosci do obgryzania, troche gotowanej
kaszy i kilka garsci somy na legowisko. Po jakims tygodniu albo dwch, moze
77

po miesiacu,
wydobrzeje i odzyska siy, bedzie mg sam zatroszczyc sie o siebie.
Wtedy zabiore go daleko do lasu i tam wypuszcze.
Mieso?
Westchnaem.

Mieso przyrzekem.
Nigdy dotad
nie spotkaem zwierzecia tak wyczulonego na moje mysli. Szczescie, z e nie bedziemy razem zbyt dugo. Wkrtce mia odejsc .
Nie pjde, tu ciepo sprzeciwi sie.
Opar mi eb na ramieniu i zasna.
Czuem na uchu wilgotny oddech zimnego
nosa.

5. MATNIA

Z pewnoscia istnieje pradawny kodeks etyczny o zasadach ostrzejszych niz nasze. Gotw bybym jednak zaryzykowac stwierdzenie, z e nie odeszlismy od tamtych
norm obyczajowych daleko, jedynie odrobine je zagodzilismy. Sowo wojownika
nadal jest przysiega, a pomiedzy tymi, ktrzy suza ramie przy ramieniu, nie masz
nic gorszego niz kamstwo lub zniewaga. Prawa goscinnosci takze w dzisiejszych
dniach zabraniaja gosciowi, ktry kosztowa soli u stou gospodarza, przelewac
w jego domu krew.

***

Wok zamku w Koziej Twierdzy krzepa zima. Znad morza przybyway sztor
my, szalay wsciekle i odchodziy. Snieg
zwykle pada tuz przed ich nadejsciem,
stad
wielkie zaspy skute lodem osiaday na blankach jak sodki lukier na ciescie
orzechowym. Wielkie ciemnosci dugich nocy wyduzyy sie jeszcze, a gdy niebo
byo czyste, poney nad nami zimne gwiazdy. Po dugiej podrzy z Krlestwa
Grskiego okrucienstwo zimy nie budzio juz mojego przerazenia. Podczas codziennego spaceru miedzy stajniami i stara chata swiniarza niejeden raz policzki
poney mi od mrozu, a rzesy skleja szron, lecz zawsze miaem swiadomosc , z e
dom z ciepym kominkiem jest blisko. Sztormy i srogie mrozy, nekajace
niczym
stado wygodniaych wilkw, byy jednoczesnie naszymi obroncami utrzymyway szkaratne okrety z daleka od wybrzezy Krlestwa Szesciu Ksiestw.
Duzy mi sie czas. Zgodnie z sugestia Ciernia zagladaem

codziennie do
ksiez nej Ketriken, ale bylismy zbyt podobni do siebie, rwnie krnabrni.

Z pewnoscia irytowaem ja tak samo mocno jak ona mnie. Nie osmielaem sie spedzac zbyt
wiele czasu ze szczeniakiem, aby nie zaciesniac wiezi miedzy nami. Nie miaem
innych staych obowiazkw.

Dnie byy za dugie i wypenione myslami o Sikorce, a noce jeszcze gorsze, bo nawiedzay mnie sny o niej, o dziewczynie w sutej
czerwonej spdnicy, choc teraz wygladaa

tak spokojnie i taka bya przygaszona


w suzebnym granacie. Skoro nie mogem byc przy niej za dnia, nocne marzenia
79

wynagradzay mi ten brak z gorliwoscia, na ktra przytomny nigdy bym sie nie
odwazy. Chodzilismy po plazy odswiezonej sztormem, caowaem Sikorke zaborczo. Nie mielismy przed soba z adnych sekretw. Nikt nie mg mi jej odebrac.
We snie.
Z poczatku

szkolenie odebrane u Ciernia skusio mnie, by Sikorke szpiegowac. Wiedziaem, w ktrej mieszka izdebce, ktre jest jej okno. Nauczyem sie,
cakowicie bezwiednie, o jakich godzinach dziewczyna wychodzi i kiedy wraca.
Zawstydzao mnie, z e czatuje tam, gdzie mogem syszec jej kroki na schodach
i dostrzec katem

oka, jak idzie na targ po zakupy, lecz nie potrafiem sobie tego
wzbronic. Wiedziaem, ktre sposrd suzacych

sa jej przychylne. Skoro nie mogem rozmawiac z nia sama, pozdrawiaem jej przyjaciki; zamieniaem z nimi
kilka sw, majac
nadzieje usyszec cos o Sikorce. Teskniem za nia beznadziejnie.
Sen mnie opuszcza, jedzenie nie miao smaku. Nic mnie nie interesowao.
Tamtego wieczoru siedziaem w kuchni. Znalazem sobie miejsce w kacie,

wyciagni
ete nogi oparem na przeciwlegej awie, zniechecajac
ewentualne towarzystwo. Moje piwo juz dawno przestao byc zimne. Nie miaem dosc siy woli,
nawet z eby sie zapic na umr. Patrzyem w pustke i prbowaem nie myslec. Nagle awa wyjechaa mi spod ng. Omal nie spadem. Naprzeciw mnie usiad Brus.
Co cie gnebi? zapyta prosto z mostu. Pochyli sie ku mnie, znizy gos.
Znowu miaes atak?
Spusciem wzrok na blat stou.
Napady dreszczy zdarzaja mi sie, kiedy jestem zmeczony. Nie byo prawdziwego ataku odparem cicho.
W skupieniu pokiwa gowa. Czeka. Zajrzaem we wpatrzone we mnie ciemne oczy. Widoczna w nich troska cos we mnie poruszya. Miaem scisniete gardo.
Sikorka wydusiem po chwili.
Nie udao ci sie dowiedziec, dokad
wyjechaa?
Nie, nie. Ona jest tutaj, w zamku. Pracuje jako pokojwka ksiez nej Cierpliwej. Tyle z e ksiez na nie pozwala mi sie z nia widywac. Powiedziaa. . .
Przy moich pierwszych sowach oczy Brusa sie zaokragliy.

Rozejrza sie dookoa, skina


gowa w strone drzwi. Wstaem i poszedem za nim do stajni, do jego
izby na poddaszu. Postawi na stole dobra okowite z Ksiestwa Rolnego i dwa kubki. Potem wyja
swj zestaw narzedzi do naprawiania uprzez y. Poda mi uzdzienice, w ktrej trzeba byo wymienic rzemien. Sobie naszykowa jaka
s misterna
robote przy siodle. Wyciagn
a
spod stou zydel i wreszcie znowu sie odezwa.
Sikorka. . . Chyba ja widziaem ktregos dnia z Lamwka na podwrcu
pralni. Dumna postawa. Wosie z rudym poyskiem.
Wosy poprawiem go niemrawo.
Mocna, szeroka miednica. Bedzie atwo rodzic oceni z uznaniem.
Zmierzyem go wzrokiem.
Serdeczne dzieki rzekem lodowatym tonem.
80

Ku memu zaskoczeniu wyszczerzy zeby w usmiechu.


Wsciekaj sie. Wole to, niz z ebys siedzia i uzala sie nad soba. No, mw.
Mwiem. Prawdopodobnie znacznie wiecej nizbym powiedzia w zatoczonej
kuchni, bo tu bylismy sami, okowita rozgrzewaa z oadek,

otaczay mnie znajome


dzwieki i zapachy tej izby, a rece miaem zajete praca znana od zawsze. Tutaj, jak
w z adnym innym miejscu, byem bezpieczny. Mogem odsonic swj bl. Brus
nie przerywa mi, nie komentowa. Nawet kiedy skonczyem opowiadac, milcza.
Wciera barwnik w rowki tworzace
postac koza, ktre wycisna
w skrze.
I co mam zrobic? zapytaem.
Odsuna
prace, ykna
okowity, ponownie napeni kubek. Rozejrza sie po
izbie.
Pytasz mnie oczywiscie dlatego, z e jako szczesliwie z onaty z wierna kobieta oraz ojciec licznego potomstwa mam nieposlednie doswiadczenie w interesujacych

cie sprawach?
Gorycz w jego gosie wstrzasn
ea mna prawdziwie, lecz nim zda
zyem zareagowac, zasmia sie niewesoo.
Zapomnij, co powiedziaem. Ostatecznie to bya moja decyzja. Powziaem

ja dawno temu. Bastardzie Rycerski, jak ci sie wydaje, co powinienes zrobic?


Patrzyem na niego zasepiony, bez sowa.
Przede wszystkim trzeba sie zastanowic, dlaczego wszystko tak z le sie potoczyo rzek po jakims czasie. Powiedziaes mi przed chwila, z e adorowaes
ja niczym byle niedorostek, a ona szukaa prawdziwego mez czyzny. Przestan wiec
marudzic jak rozkapryszone dziecko. Bad
z mez czyzna. Upi okowity, dopeni
oba kubki.
Jak?
Tak samo jak przy innych okazjach. Przestrzegaj dyscypliny, wypeniaj
obowiazki.

Nie mozesz sie z nia widywac, to prawda. Ale jesli cokolwiek wiem
o kobietach, to wcale nie musi znaczyc, z e ona nie widzi ciebie. Pamietaj o tym.
Popatrz w lustro. Wosy masz niby jesienne kaki kucyka. Zaoze sie, z e nosisz
te koszule co najmniej od tygodnia, a chudy jestes jak zimowy z rebak. Watpi
e,
czy postepujac
tak dalej odzyskasz jej szacunek. Odkarm sie troche, szczotkuj
codziennie wosy i, na Ede, pocwicz troche, zamiast wysiadywac awy w kuchni.
Wyznacz sobie jakies obowiazki,

zajmij sie czyms.


Wolno kiwaem gowa. Mia racje. Musiaem jednak zaprotestowac.
Wszystko to nic nie da, jesli ksiez na Cierpliwa nie pozwoli mi sie z nia
widywac.
Na duzsza mete, chopcze, to nie jest sprawa pomiedzy toba a ksiez na
Cierpliwa, tylko miedzy toba a Sikorka.
I krlem Roztropnym rzekem gorzko.
Spojrza na mnie pytajaco.

81

Zdaniem ksiez nej Cierpliwej czowiek nie moze byc zaprzysiez ony swemu wadcy, a jednoczesnie oddac serca kobiecie. Powiedziaa mi, z e nie sposb
zaozyc dwch siode na jednego wierzchowca. Nikt tego nie wie lepiej niz ona,
bo przeciez poslubia nastepce tronu i musiaa sie zadowalac czasem, jaki dla niej
znajdowa po spenieniu obowiazkw

wzgledem kraju. Podaem Brusowi naprawiona uzdzienice.


Nie wzia
jej z mojej reki. Wasnie podnosi kubek do ust. Odstawi go energicznie, az trunek chlapna
na st.
Tak ci powiedziaa? spyta ochryple. Przewierca mnie wzrokiem na
wskros.
Wolno skinaem

gowa.
Powiedziaa, z e jako czowiek honoru nie powinienem kazac Sikorce zadowalac sie tym, co mi zostawi krl Roztropny.
Brus mieni sie na twarzy. Popatrzy w pomienie, potem znowu na mnie. Miaem wrazenie, z e zacznie cos mwic. Pociagn
a
yk trunku, raptownie wsta.
Za spokojnie tutaj stwierdzi tylko. Chodzmy do miasta.

***

Nastepnego dnia, mimo potwornego blu gowy, powziaem

mocne postanowienie, z e nie bede sie duzej zachowywa jak niedorostek, ktrego spotka zawd
miosny. Chopieca porywczosc i brak umiaru odebray mi Sikorke. Zamierzaem powsciagn
a
c uczucia, jak przystao dorosemu mez czyznie. Jesli czekanie na
wasciwy moment byo moja jedyna droga ku Sikorce, musiaem posuchac rady
Brusa i dobrze spozytkowac czas.
Tak wiec zaczaem

wstawac wczesnym rankiem, jeszcze przed pianiem koguta. W dyskretnym ustroniu wasnej komnaty robiem kilka c wiczen rozgrzewaja
cych, a potem, uzywajac
starego draga
c wiczebnego, trenowaem techniki walki.

Cwiczyem
dotad,
az zaczyna sie lac ze mnie pot i pojawiay mi sie mroczki przed
oczyma. Nastepnie szedem do azni.
Powoli, bardzo powoli zaczynaem wracac do formy. Przytyem troche i od
budowaem miesnie. Mistrzyni Sciegu
uszya mi nowe ubrania. Ciagle

jeszcze
miaem napady dreszczy, ale choroba nie nawracaa czesto, zreszta zawsze udawao mi sie przed atakiem wrcic do komnaty i przecierpiec go w samotnosci.
Zdaniem ksiez nej Cierpliwej poprawia mi sie cera. Lamwka znajdowaa nieodmienne upodobanie w dokarmianiu mnie przy kazdej sposobnosci. Zaczynaem
znowu czuc, z e z yje.
Na co dzien posilaem sie gwnie z z onierzami, bo w ich towarzystwie samo
jedzenie byo zawsze wazniejsze niz wyszukane maniery. Po sniadaniu schodzi82

em do stajni i zabieraem Sadze na przejazdzke po sniegu dbaem takze o jej


kondycje. Oporzadzaem

ja sam, a czyniem to z prawdziwa przyjemnoscia. Przed


wyprawa do Krlestwa Grskiego byem w fatalnych stosunkach z Brusem. Za
uzywanie Rozumienia zostaem wygnany ze stajni. Tym bardziej cieszya mnie
teraz mozliwosc wasnorecznego wyszczotkowania Sadzy i podsypania jej obroku. W stajniach panowaa niepowtarzalna atmosfera. Nigdzie indziej nie istnia
ten jedyny w swoim rodzaju ciepy zapach zwierzat.
Chopcy stajenni zwijali sie
jak w ukropie, plotkujac
przy tym na potege. Pomocnik, a czasem Brus przystawa, by zamienic ze mna kilka sw. Kiedy indziej, wciagni
eci w wir pracy, wcale
mnie nie zauwazali; to ja przygladaem

sie im radzacym

nad przeziebionym ogierem albo leczacym

knura przyprowadzonego do zamku przez jakiegos wiesniaka.


W takie dni nie mieli czasu na towarzyskie pogawedki i sia rzeczy cakiem o mnie
zapominali.
Kazdego dnia przekradaem sie do pustej chaty za spichlerzami. Zawsze zachowywaem najwyzsza ostroznosc . Dopiero co zawarty pokj z Brusem nie trwa
tak dugo, bym mg go uznac za rzecz pewna;
jeszcze zupenie swiezo miaem
w pamieci bolesna utrate przyjazni dawnego opiekuna. Gdyby nabra podejrzen,
z e znw uzywam Rozumienia, odciaby

sie ode mnie rwnie szybko i stanowczo jak poprzednim razem. Dreczyy mnie wyrzuty sumienia i pytaem samego
siebie, dlaczego wasciwie kade na jednej szali jego przyjazn i szacunek, a na
drugiej litosc dla wilczego szczeniaka.
Zwyczajnie nie miaem wyboru. Nie mgbym sie odwrcic od Wilczka, tak
samo jak nie przeszedbym obojetnie obok wygodzonego dziecka uwiezionego
w klatce. Rozumienie magia acz
aca
umys czowieka ze zmysami zwierzecia
bya dla Brusa zboczeniem, odrazajac
a skaza. Co prawda, przyzna mi sie kiedys do zdolnosci w tym kierunku, lecz obstawa, iz nigdy ich nie wykorzystywa.
Nie miaem powodu mu nie wierzyc, choc dziwio mnie, z e wiedzia natychmiast,
kiedy uzywaem Rozumienia. Gdy byem jeszcze may, kara mnie kuksancem
i szybko sprowadza na ziemie, do codziennych obowiazkw.

Dopki byem pod


jego opieka, robi wszystko co w ludzkiej mocy, bym sie nie zwiaza
z z adnym
zwierzeciem. Nie udao mu sie tylko w dwch wypadkach. Trudno wyrazic sowami, jak cierpiaem po stracie tych bratnich dusz. Brus mia racje. Jedynie szaleniec
angazowaby sie w zwiazek,

ktry zawsze prowadzi do tak niepowetowanej straty.


Byem wiec szalencem. Nie potrafiem oguchna
c na skowyt bitego i godzonego
szczeniaka.
Podkradaem kosci, resztki miesa i pieczywa, ale tak by nikt, nawet kucharka
czy bazen, nie wiedzia o moich dziaaniach. Zmieniaem pore codziennych wizyt
u Wilczka i za kazdym razem szedem nieco inna droga, by nie wydeptac w sniegu
wyraznego szlaku. Najtrudniejsze byo wyniesienie czystej somy i starej konskiej
derki ze stajni; jednak zdoaem dokonac i tego.

83

Obojetne kiedy przychodziem, Wilczek czeka. Nie tylko na jado. Szstym


zmysem odgadywa, z e zaczynam sekretna wedrwke do opuszczonej chaty,
i czeka na mnie. Wiedzia, kiedy miaem w kieszeni imbirowe ciasteczka; szybko
je polubi. Nie oznacza to, z e przesta byc podejrzliwy. Nie. Wyczuwaem jego rezerwe, kuli sie w sobie, gdy podchodziem za blisko, lecz kazdy dzien bez bicia,
kazdy kes jedzenia stawa sie kolejnym przesem mostu wzajemnego zaufania.
Nie chciaem zaciesniac tej wiezi. Konsekwentnie przemawiaem do niego tylko sowami, uzywajac
Rozumienia jak najrzadziej. Musia byc dziki, jesli mia
przezyc o wasnych siach.
Trzymaj sie w ukryciu powtarzaem mu bez konca. Kazdy czowiek
jest dla ciebie niebezpieczny, tak samo kazdy pies. Musisz siedziec w chacie,
a jezeli ktos zjawi sie w poblizu, ukryj sie w kacie,

lez cicho i bez ruchu.


Z poczatku
stosowa sie posusznie do moich nakazw. Wasciwie obchodzio
snie wychudzony, pozera wszystko apczywie. Zwykle zago tylko jedzenie. Zao
sypia, nim wyszedem z chaty, niekiedy jeszcze bojazliwie ypa na mnie okiem
znad cennej kosci. Kiedy jednak troche go odkarmiem, zacza
szukac okazji do
zabawy. Przesta sie mnie bac, a szczenieca skonnosc do igraszek upominaa sie
o swoje prawa. Zmieni sie charakter naszych spotkan. Czasem Wilczek wita
mnie pozorowanym atakiem, powarkiwa i szarpa torbe, w ktrej przynosiem
gnaty. Zganiony za gosne zachowanie albo za slady, z ktrych sie dowiedziaem
o jego nocnych harcach na osniezonym polu za chata, paszczy sie przede mna
w gescie poddania, choc slepiami rzuca dzikie byski. Nie uznawa mnie za pana.
Byem tylko skromniejsza liczebnie wersja stadnej starszyzny. Czeka na odpowiedni moment, gdy wreszcie bedzie w peni panem samego siebie. Czasem byo
to dla mnie bolesne, lecz przeciez tego wasnie pragnaem.

Uratowaem go, chcac

zwrcic mu wolnosc . Za rok bedzie jeszcze jednym wilkiem wyjacym

do ksiez yca gdzies w guszy. Powtarzaem mu to bardzo czesto. Z poczatku


pyta, kiedy go
wyprowadze z tego cuchnacego

zamkniecia, spomiedzy grobowych scian. Przyrzekaem, z e wkrtce, jak tylko odzyska siy, jak tylko zelzeja najgorsze zimowe
mrozy i bedzie potrafi sam dac sobie rade. Mijay tygodnie, gwatowne sztormy
zaganiay Wilczka do przytulnego legowiska, gdzie zawsze mg liczyc na smaczne pozywienie. Pyta juz znacznie rzadziej. Czasami i ja w roztargnieniu mu o tym
nie przypominaem.
Od srodka z ara mnie samotnosc . Nocami przemysliwaem, co by to byo,
gdybym sie zakrad pietro wyzej i zapuka do drzwi Sikorki. Za dnia strzegem
sie, by nie zadzierzgna
c wiezi ze szczeniakiem, ktry tak cakowicie ode mnie
zaleza. Bya w twierdzy jeszcze tylko jedna istota rwnie samotna jak ja.

84

***

Na pewno masz jakies obowiazki.

Dlaczego codziennie tu przychodzisz?


zapytaa mnie ksiez na Ketriken wprost, jak to lezao w zwyczajach jej ludu.

Byo wczesne przedpoudnie, dzien po sztormowej nocy. Snieg


opada na ziemie ciez kimi patkami, a ksiez na pomimo chodu nakazaa otworzyc okiennice.
Z okien jej komnaty roztacza sie widok na morze. Mazonka nastepcy tronu bya
najwyrazniej zafascynowana ogromem i ciagym

ruchem wody. Tamtego dnia jej


oczy miay kolor morskich fal.
Sadziem,

z e pomoge ci przyjemniej spedzic czas, pani.


Spedzic czas westchnea. Podpara brode i w zamysleniu patrzya na
padajacy
snieg. Morska bryza igraa z jej jasnymi wosami. Dziwny ten wasz
jezyk. Dla nas, ludzi gr, czas przemija z wiatrem. Wy spedzacie czas, zupenie
jakbyscie chcieli sie go pozbyc.
Rzyczka, maa pokojwka siedzaca
u stp swej pani, zachichotaa w skulone donie. Za nami dwie damy usmiechney sie bojazliwie i zaraz na powrt
pracowicie skoniy gowy nad robtkami. Ksiez na miaa na kolanach tamborek
z rozpoczetym haftem, przedstawiajacym

rwacy
wodospad na tle gr. Nie zauwaz yem, by poczynia wieksze postepy.
Tylko dwie damy dworu przybyy dzisiaj dotrzymac jej towarzystwa. Inne
przysay paziw z przeprosinami. Zazwyczaj wymawiay sie blem gowy. Przysza krlowa najwyrazniej nie rozumiaa, z e ten brak uprzejmosci rwnowazny
by z lekcewazeniem, a ja nie wiedziaem, jak jej wytumaczyc podobne sprawy;
niekiedy watpiem,

czy w ogle powinienem tumaczyc. Jak na przykad dzisiaj.


Poprawiem sie w krzesle, odwrotnie skrzyzowaem nogi w kostkach.
Miaem jedynie na mysli, z e zima w Koziej Twierdzy moze byc nudno.
Pogoda wiezi nas w murach, brakuje rozrywek.
Nie ma to wiekszego znaczenia w szopach u stp zamku zauwazya.
W oczach miaa przedziwny gd. Cay dzien trwa tam krzatanina,

od switu
do zmroku ludzie obrabiaja pnie, tna je na deski. Nawet jesli dzien jest pochmurny albo szaleje sztorm, szkutnicy ciosaja, hebluja i pasuja drewno. W kuzniach
kuje sie ancuchy i kotwice. Tkacze szykuja grube ptno, inni je tna na z agle.
Nad wszystkim czuwa mj mazonek, ksia
ze Szczery. A ja siedze z robtka w rekach. Kuje sie po palcach i psuje wzrok, z eby wyhaftowac kwiatuszki albo ptasie
pirka. A na koniec robtka i tak zostanie rzucona gdzies w kat,
jak dziesiatki

podobnych.
Och nie, moja pani, nigdy! zaprzeczya impulsywnie jedna z kobiet.
Twoja praca zostanie przyjeta jak najcenniejszy skarb, jesli zechcesz ja komus
ofiarowac. W Ksiestwie Debw, w prywatnych komnatach ksiecia Dorzecznego

85

fragment pewnego krajobrazu zosta oprawiony w ramy, a ksia


ze Rozumny, wadca Ksiestwa Cypla. . .
Ksiez na zrezygnowanym westchnieniem uciea komplementy.
Powinnam szyc z agle lub rzezbic w drewnie, z eby przyozdobic jeden
z okretw mojego mez a. To byoby warte mojego wysiku i szacunku nastepcy
tronu. A ja dostaje do reki zabawki, zupenie jakbym bya rozpieszczonym dzieckiem, ktre nie zna wartosci czasu. Odwrcia sie znowu do okna. Nie na
morze, lecz na szopy, gdzie wrzaa praca przy budowie okretw, patrzya tesknie
ksiez na.
Pani, czy mam posac po herbate i ciasteczka? spytaa z nadzieja jedna
z dam dworu. Obie siedziay opatulone szalami. Ksiez nej Ketriken najwyrazniej
nie przeszkadza wilgotny chd, jaki wpada przez otwarte okno, ale dokucza on
kobietom zajetym haftowaniem.
Jesli masz ochote, prosze bardzo odpara Ketriken nieuwaznie. Nie
jestem godna ani spragniona. Szczerze mwiac,
obawiam sie, z e jesli bede tak
siedziaa caymi dniami nad robtka, popijajac
i pojadajac,
utyje niczym tuczona
ges. Chciaabym robic cos pozytecznego. Powiedz mi prawde, Bastardzie. Gdybys
sie nie czu zobowiazany

zaglada
c do mnie, czy siedziabys bezczynnie w swojej
komnacie? Albo moze bys sie zaja.
. . chocby tkaniem na krosnach?
Nie. Ale tez nie jestem mazonka nastepcy tronu.
Nastepcy. Tego, ktry czeka, by zasia
sc na tronie. Och, jak dokadnie rozumiem teraz znaczenie tego tytuu. Nigdy dotad
nie syszaem takiej goryczy
w gosie ksiez nej. Ale jestem tez przysza krlowa. W moim kraju, jak wiesz,
nie nazywamy wadczyni krlowa. Gdybym objea tam panowanie, nazywano by
mnie Poswieceniem. Poswieceniem dla dobra mojego kraju i ludu.
Gdybys, pani, bya tam teraz, geboka zima, czym bys sie zajmowaa?
spytaem zamierzajac
przeniesc rozmowe na bezpieczniejszy grunt. Popeniem
bad.

Duzszy czas milczaa zapatrzona w okno.


W grach zaczea cicho nigdy nie byo czasu na bezczynnosc . Byam
w rodzinie krlewskiej najmodsza, wiec lwia czesc obowiazkw

spadaa na ojca
i brata. Ale, jak mawia Jonki, pracy starczy dla kazdego i jeszcze zostanie. Tutaj
wszystko robi suzba, dyskretnie, po cichu. . . widac jedynie efekty: wysprzata
na komnate, posiek na stole. Moze dlatego jest tu tak wielu ludzi. Przerwaa
na duzsza chwile, wzrokiem powedrowaa w dal. W Stromym zima wszystko
cichnie: i paac, i cae miasto. Pada gesty ciez ki snieg, a srogi mrz skuwa ziemie.
Rzadziej uzywane szlaki znikaja pod biaa przykrywa. Przestajemy uzywac powozw. Goscie odwiedzajacy
miasto dawno wrcili do domu. W paacu zostaje
tylko rodzina i ci, ktrzy chca jej pomc. Nie suzyc, o nie. Byes w Stromym.
Wiesz, z e tam nie ma innej suzby poza rodem krlewskim. W Stromym wstawaabym wczesnie rano, z eby przyniesc wody do sniadania, a kiedy by nadesza
86

moja kolej, pilnowaabym kocioka z owsianka. Kira, Senik, Jofron i ja krzataliby


smy sie w kuchni, przynoszac
drewno na opa, ustawiajac
nakrycia i rozmawiajac

o tysiacu
spraw.
Ksiez na umilka, a ja zasuchaem sie w cisze jej samotnosci.
Jesli byo cos do zrobienia podjea znowu obojetne, praca lekka czy
ciez ka, wszyscy sie do niej bralismy. Naginaam i wiazaam

gaezie na stodoe.
Nawet w srodku zimy pomagaam wznosic uki nowych dachw rodzinie, ktrej
dom strawi ogien. Czy sadzisz,

z e Poswiecenie nie moze upolowac kaprysnego


starego niedzwiedzia, napadajacego

na kozy? Albo przytrzymac liny, by zaczy


c
most zniesiony przez fale wezbranej rzeki? Spojrzaa na mnie z prawdziwym
blem w oczach.
Tutaj, w Koziej Twierdzy, nie ryzykujemy z ycia przyszej krlowej odparem po prostu. Inne ramie moze ciagn
a
c line, dziesiatki
mysliwych poczytaja sobie za punkt honoru schwytanie drapieznika podkradajacego

bydo. Maz onke nastepcy tronu mamy jedna. Jej obowiazkw

nie moze spenic nikt inny.


Za nami, w gebi komnaty, damy dworu cakiem zapomniay o swej pani. Jedna z nich kazaa paziowi przyniesc sodkie ciasteczka i gorac
a herbate w dzbanuszku, teraz szczebiotay, grzejac
zmarzniete donie o filizanki. Postanowiem
zapamietac twarze tych dwch kobiet, ktre zdecydoway sie towarzyszyc swej
wadczyni mimo wszelkich niewygd. Zaczynaem rozumiec, z e rola damy dworu przy ksiez nej Ketriken nie jest atwa.
Rzyczka usiada na pododze przy stoliczku z przekask
a. Oczy miaa rozmarzone, w raczkach

sciskaa sodkie ciasteczko. Nagle zapragnaem

znw miec
osiem lat, sia
sc obok niej i zajadac akocie.
Wiem, o czym mwisz. Jestem tu po to, by sprowadzic na swiat dziedzica
przyszego krla rzeka ksiez na Ketriken bez ogrdek. Nie zamierzam sie
uchylac od tego obowiazku,

nie podchodze do niego jak do przykrej koniecznosci, jest on dla mnie naturalna radoscia. Pragne jedynie zyskac pewnosc , z e mj
mazonek podziela te uczucia. Niestety, nie mam jak sie o tym przekonac. Przebywa zawsze z dala ode mnie, zajety swoimi sprawami w miescie. Wiem, gdzie
jest dzisiaj: tam, w szopach nadzoruje budowe okretw. Mogabym przeciez byc
razem z nim, nie narazajac
sie na z adne niebezpieczenstwo. Trzeba pamietac, z e
choc tylko ja moge byc matka dziedzica, to tylko ksia
ze Szczery moze byc jego
ojcem. Dlaczego tkwie tutaj niczym uwieziona, podczas gdy on boryka sie z zadaniem zapewnienia ochrony naszemu ludowi? Ja, Poswiecenie Krlestwa Szesciu
Ksiestw, takze powinnam miec w tym swj udzia.
Choc w grach przyzwyczaiem sie do bezposredniosci wasciwej tamtemu
ludowi, zaskoczyy mnie szczere sowa ksiez nej. Moze wasnie dlatego zareagowaem nieco przesadnie. Nim sobie uswiadomiem, co wasciwie robie, wstaem
i zaczaem

starannie zamykac okiennice. Znalazszy sie blisko przyszej krlowej,


szeptaem goraczkowo:

87

Jesli sadzisz,

pani, z e to jedyny obowiazek,

jaki nakadamy na nasza krlowa, mylisz sie bardzo. Pozwole sobie wypowiedziec sie rwnie otwarcie, jak ty to
uczynias: wasnie zaniedbujesz swoje powinnosci wzgledem dam, ktre przyszy
tu dzisiaj wyacznie

po to, by dotrzymac ci towarzystwa i umilic czas. Przeciez


mogyby pracowac nad robtkami w przytulnym zaciszu wasnych komnat al
bo w towarzystwie mistrzyni Sciegu,
prawda? Wzdychasz, pani, do zadan twoim
zdaniem wazniejszych, a przeciez temu, ktre stoi przed toba, nie podoa nawet
sam krl. Tylko ty mozesz odtworzyc dwr w Koziej Twierdzy. Tylko dzieki tobie
moze sie on na powrt stac piekny i godny zazdrosci. Tylko ty mozesz zachecic
szlachte, by dziaaa dla dobra rodziny krlewskiej, by z ochota wspieraa panujacy
dom w jego da
zeniach. Dawno juz nie byo w tym zamku prawdziwej wadczyni. Zamiast wodzic tesknym wzrokiem po statkach, ktre moga wybudowac
ludzie bardziej biegli w sztuce szkutniczej, podejmij zadanie, o pani, ktre tobie
jest przeznaczone, i postaraj sie mu sprostac.
Skonczyem zawieszac gobelin zakrywajacy
okiennice i odgradzajacy
komnate od chodu zimowych sztormw. Odstapiem

o krok, spojrzaem na ksiez na. Wygladaa

niczym skarcona mleczarka. W jej jasnych oczach byszczay zy, twarz


miaa czerwona, jakbym ja spoliczkowa. Zerknaem

na damy dworu, zajete herbata i ploteczkami. Rzyczka, przez nikogo nie zauwazona, ostroznie rozdzielaa
powki kolejnych ciasteczek, sprawdzajac
co maja w srodku. Najwyrazniej nikt
nic nie zauwazy. Lecz ja juz sie nauczyem, jak biege w maskaradzie byy damy
dworu. Obawiaem sie domysw i spekulacji. Co tez takiego mg powiedziec
przyszej krlowej Bastard, z e az wywoa zy w jej oczach?
Przeklaem

swa niezdarnosc . Przypomniaem sobie, z e ksiez na Ketriken, choc


wysoka, nie bya wiele starsza ode mnie, a na dodatek z ya sama w zupenie obcym otoczeniu. Nie powinienem by w ogle rozmawiac z nia na ten temat, tylko przedstawic problem Cierniowi, a on juz by wybra kogos, kto swiadomie
lub nie wyjasniby te sprawy mazonce nastepcy tronu. Po czym dotaro do
mnie cos jeszcze. Ciern juz wybra kogos, kto mia wyjasnic te sprawy mazonce nastepcy tronu. Znaczaco
spojrzaem Ketriken prosto w oczy, zmusiem sie do
nerwowego usmiechu. Ona zerknea na damy dworu i momentalnie przyobleka
twarz w nalezyty wyraz. Serce napeczniao mi duma.
Co mi poradzisz? zapytaa spokojnie.
Przede wszystkim prosze o wybaczenie rzekem pokornie. Wstyd mi,
z e przemwiem tak bezceremonialnie. Skoro chcesz rady, pani, powiem, iz przysza wadczyni Krlestwa Szesciu Ksiestw powinna dac tamtym dwm lojalnym
dworkom jakis znak twoich ask, wynagrodzic ich oddanie.
Pokiwaa gowa.
A tym znakiem mogoby byc?. . . zapytaa cicho.
Zaproszenie do prywatnych komnat mazonki nastepcy tronu, na przykad
na popisy minstrela lub przedstawienie lalkowe. Nie ma znaczenia, jaka rozrywke
88

wybierzesz, pani; jedynie fakt, z e ci, ktrzy nie zdecydowali sie na twoje towarzystwo, beda z tego spotkania wykluczeni.
To dziaanie na miare ksiecia Wadczego.
Istotnie. Jest wyjatkowo

biegy w doborze pochlebcw i pozyskiwaniu poplecznikw. Jednak czyni to z niskich pobudek, karze tych, ktrzy nie tancza jak
on zagra.
A ja?
A ty, przysza krlowo, nagradzasz ludzi, zabiegajacych

o twoje aski, lecz


nie karzesz pozostaych.
Rozumiem. Znasz tego minstrela?
Jest wspaniay. Potrafi szarmancko opiewac wdzieki kazdej damy obecnej
w komnacie.
Zechcesz sprawdzic, czy nie ma jakichs zajec dzis wieczr?
Jestes, pani, mazonka nastepcy tronu. Musiaem sie usmiechna
c.
Zaszczycasz go prosba o piesn . Nigdy nie bedzie zbyt zajety by dotrzymac ci
towarzystwa.
Westchnea ponownie, tym razem znacznie ciszej. Odprawia mnie gestem
doni, wstaa i z usmiechem poda
zya ku damom dworu. Poprosia, by jej wybaczyy dzisiejsze roztargnienie, a nastepnie spytaa, czy zechciayby wieczorem
dotrzymac jej towarzystwa w prywatnych komnatach. Damy wymieniy znacza
ce spojrzenia. Zyskaem pewnosc , z e postapiem

wasciwie. Zapamietaem sobie


imiona obu hrabin: Ufna i Powsciagliwa.

Moje wyjscie z komnaty pozostao prawie nie zauwazone.


I tak zostaem doradca ksiez nej Ketriken. Nie w smak mi bya rola towarzysza
w samotnosci, instruktora i suflera podpowiadajacego,

jaki uczynic nastepny krok


w skomplikowanym tancu dworskich intryg. Byo to dla mnie zadanie bardzo
przykre. Czuem, z e korygujac
zachowanie ksiez nej ranie jej godnosc osobista, z e
niszcze jej morale, prowadzac
po lepkich niciach pajeczyny wadzy. To ona miaa
racje. Takie dziaanie godne byo ksiecia Wadczego. Choc ksiez na stosowaa je
w imie wyzszych ideaw i agodniej niz on, cel pozostawa przeciez ten sam.
Chciaem, by miaa w rekach wadze, chciaem, z eby wszyscy widzieli w niej
przysza krlowa, zwiazan
a z tronem przez osobe ksiecia Szczerego.
Kazdego wieczoru oczekiwano mnie w komnatach ksiez nej Cierpliwej. Ksiez na uwazaa, iz jestem oddany do jej wyacznej

dyspozycji, jakbym ciagle


peni
role pazia. Bez najmniejszych skrupuw wymagaa kopiowania jakichs starych
zwojw na swj cenny papier uzyskiwany z trzciny, z adaa,

bym jej przedstawi


drobiazgowo, na ile udoskonaliem swa gre na fletni Pana, pytaa, jakie postepy
poczyniem w tysiacu
innych dziedzin. Zawsze na koniec zmywaa mi gowe, z e
nie widac szczeglnych zmian na lepsze, i co najmniej godzine zadreczaa, usiujac
podciagn
a
c moje umiejetnosci. Prbowaem byc posuszny i grzeczny, ale
czuem sie schwytany w puapke. Wyraznie dostrzegaem, z e ksiez na Cierpliwa
89

i Lamwka staraja sie w ten sposb trzymac mnie z dala od Sikorki. Rozumiaem
kierujace
nimi pobudki, lecz madro
sc nie leczy samotnosci. Widziaem Sikorke
na kazdym kroku. Och, rzecz jasna, nie dosownie, nie. Odnajdywaem ja w woni
grubej swiecy sodko pachnacej
laurem, w paszczu rzuconym na krzeso. . . Nawet miodowe ciasteczka smakoway Sikorka. Siadaem blisko swiecy i zachannie
wdychaem jej won, wybieraem wasnie tamto krzeso i opieraem sie o wilgotny
od sniegu paszcz. Czy byem szalencem? Niekiedy czuem, podobnie jak przysza krlowa, z e tone w obowiazkach

i nic w z yciu nie zostao dla mnie samego.


Co tydzien zdawaem Cierniowi sprawozdanie z postepw ksiez nej Ketriken
w sztuce dworskiej intrygi. To wasnie on uprzedzi mnie, z e pewne damy dworu, dotad
bezgranicznie oczarowane ksieciem Wadczym, nagle poczey zabiegac
o askawosc przyszej krlowej. Co za tym idzie, musiaem wyjasnic wadczyni,
kogo powinna traktowac wyacznie

kurtuazyjnie, a kogo moze obdarzyc zaufaniem. Czasami przychodzio mi na mysl, z e wolabym raczej mordowac na rozkaz
krla, niz wikac sie w te sekretne plany. I oto krl Roztropny wezwa mnie przed
swoje oblicze.
Wiesc przysza wczesnym rankiem. Byo to pierwsze wezwanie od mojego
powrotu do Koziej Twierdzy. Zaczynaem sie juz niepokoic, z e monarcha na tak
dugo o mnie zapomnia. Czyzby by ze mnie niezadowolony? Z pewnoscia daby
mi znac. Gnebia mnie niepewnosc . Chciaem czym predzej stawic sie na wezwanie, a jednoczesnie wyglada
c mozliwie najkorzystniej. W rezultacie osiagn
aem

bardzo mizerne efekty. Moje wosy, zniszczone choroba i krtko przyciete podczas pobytu w grach, odrosy juz i sterczay rwnie rozwichrzone i niepokorne jak fryzura ksiecia Szczerego. Co gorsza, zaczea mi rosna
c broda. Brus juz
dwukrotnie zwraca mi uwage, z e powinienem sie golic staranniej albo wcale. Poniewaz mj zarost przypomina zimowa siersc kucyka, zaciaem

sie tego ranka


wiele razy, nim zdecydowaem, z e odrobina szczeciny bedzie mniej widoczna niz
krwawe rany. Zaczesaem wosy do tyu, ale nie mogem jeszcze ich zwiaza
c na
z onierska mode. Wpiaem

w koszule brosze, ktra krl Roztropny podarowa mi


dawno temu jako znak, z e naleze do niego. Wreszcie pobiegem stawic sie przed
obliczem monarchy.
Wasnie kroczyem spiesznie korytarzem, gdy ze swojej komnaty wyszed
ksia
ze Wadczy. W ostatniej chwili zatrzymaem sie raptownie tuz przed nim. Staem strzelajac
oczyma na boki, niczym zwierze schwytane w puapke. Od powrotu
z gr widziaem go kilkakrotnie, ale zawsze z daleka: na drugim koncu sali biesiadnej, na sasiednim

dziedzincu. Teraz by tuz przede mna, blizej niz na wycia


gniecie reki. Wstrza
sniety uswiadomiem sobie nasze uderzajace
podobienstwo.
Ksia
ze mia, co prawda, mocniej skrecone wosy i szczuplejsza twarz, nosi sie
bardziej po pansku, jego pyszne szaty przypominay barwne kogucie pira w porwnaniu z moja skromna odzieza, w dodatku ja nie miaem srebrnych naszyjnikw ani pierscieni a jednak obaj wyraznie pochodzilismy z rodu Przezornych.
90

Obaj mielismy szczeke zarysowana jak Roztropny i jego ksztat powiek, identyczna pena dolna warge. Na pewno z aden z nas nigdy nie bedzie mia muskularnej
sylwetki ksiecia Szczerego, lecz ja pod tym wzgledem byem znacznie bardziej
podobny do nastepcy tronu. Ksia
ze Wadczy mia prawie dziesiec lat wiecej niz

ja, lecz kazdy by dostrzeg, z e w naszych z yach pynie ta sama krew. Smiao
odpowiedziaem na jego spojrzenie. Pragnaem

rozwlec flaki najmodszego ksiecia


po swiezo zamiecionej pododze.
Bysna
w usmiechu zebami.
Bekart powita mnie wesoo. Usmiechna
sie szerzej. Szczeglny ton nie
pozostawia watpliwo

sci, z e ksia
ze zamierza mnie obrazic.
Witam i pozdrawiam, Ksia
ze Wadczy rzekem, pozwalajac
sobie na
taka sama zosliwosc . Oczekiwaem jego reakcji z lodowatym spokojem, ktrego
istnienia w sobie nawet nie podejrzewaem. To on musia uderzyc pierwszy.
Na duga chwile czas sie zatrzyma. Potem krlewski syn opusci wzrok, strza
sna
wyimaginowany pyek z rekawa. Omina
mnie i odszed. Nie ustapiem

mu
z drogi. Nie potraci
mnie, jak to zwykle czyni. Wypusciem z puc wstrzymywane dotad
powietrze i poszedem swoja droga.
Nie znaem straznika trzymajacego

warte przed krlewskimi komnatami, ale


od razu zaprosi mnie do srodka oszczednym gestem doni. Westchnaem

i postanowiem sprostac jeszcze jednemu zadaniu. Powinienem od nowa nauczyc sie


twarzy oraz nazwisk. Teraz, kiedy dwr peka w szwach od gosci przybywaja
cych z wyrazami szacunku dla nowej wadczyni, coraz czesciej znajdowaem sie
w sytuacji, gdy poznawali mnie ludzie, ktrych ja nie znaem.
Tak na moje oko, to pewnie Bastard usyszaem ktregos dnia sowa
sprzedawcy boczku skierowane do kuchcika.
Czuem sie zagrozony. Wszystko dookoa zmieniao sie zbyt szybko.
Zaskoczy mnie wyglad
krlewskiej komnaty. Spodziewaem sie zastac okna
otwarte na rzeski morski wiatr, krla zajetego jaka
s praca przy stole, uwaznego i skupionego niczym kapitan statku odbierajacy
meldunki. Zawsze taki by:
krzepki starzec, surowy dla siebie, wymagajacy
wobec innych. Roztropny, jak
jego imie. Tym razem nie czeka mnie w pierwszej komnacie. Podszedem do
otwartych drzwi sypialni, zajrzaem do srodka.
Panowa tam pmrok. Powietrze byo zateche i nieruchome, jak w komnacie nie zamieszkanej lub dugo nie wietrzonej. Jakis nieznajomy mi pokojowiec
haasliwie zbiera zastawe ze stolika przystawionego do wielkiego oza pod baldachimem. Zerkna
na mnie bez zainteresowania, wzia
za suzacego.

Czekaem,
by zaanonsowa krlowi moje przyjscie, skoro jednak zupenie mnie ignorowa,
z wahaniem zblizyem sie do oza.
Krlu? Panie mj? Choc milcza, osmieliem sie mwic dalej: Przybyem na twoje wezwanie.

91

Krl Roztropny siedzia w cieniu baldachimu, wsparty o poduszki. Otworzy


oczy.
Kto. . . Ach, to ty, Bastardzie. Usiad
z. Osiku, przynies mu krzeso. I zastawe. Suzacy
oddali sie wykonac polecenie. Brak mi Szafarza wyzna
wadca. By przy mnie tak dugo, z e nie musiaem mu juz mwic, czego sobie
z ycze.
Pamietam go, mj panie. Gdzie jest teraz?
Odszed na zawsze. Jesienia zacza
kaszlec i juz nie przesta. Bardzo gosno
oddycha.
Pamietaem tego suzacego.

Nie by modym czowiekiem, ale tez nie starcem. Zaskoczya mnie wiadomosc o jego smierci. Staem w posepnym milczeniu.
Osiek przynis mi krzeso, kubek i talerz. Zmarszczy brwi z dezaprobata, gdy
usiadem, nie proszac
o pozwolenie. Jeszcze sie nie nauczy, z e krl Roztropny
ustali wasny protok.
A ty, panie mj, czy czujesz sie dobrze? Nie pamietam, bys pzno wstawa
z zka.
Krl poruszy sie zniecierpliwiony.
Wasciwie nie jestem chory, tylko saby. Jesli sie szybciej porusze, mam
zawroty gowy. Kazdego ranka spodziewam sie odmiany, lecz gdy prbuje wstac,
ziemia koysze mi sie pod stopami. Leze wiec, w ozu zjadam nieco i wypijam,
dopiero potem wolno sie podnosze. Okoo poudnia czuje sie jak za dawnych dni.
Przyczyna mej sabosci lezy zapewne w zimowych chodach, choc medyk twierdzi, z e zawinia stara rana od miecza. Byem modszy niz ty, kiedy ja dostaem.
Widzisz? Ciagle
mam po niej slad, ale sadziem,

z e zostaa dawno zaleczona.


Pochyli sie w swoim chronionym kotarami ozu i drzac
a donia odsuna
pasmo siwiejacych

wosw z lewej skroni. Ujrzaem blizne, slad dawnej rany.


No, ale dosc o tym. Nie wezwaem cie do konsultowania mego zdrowia.
Zapewne odgadujesz, dlaczego sie tu znalazes?

Zyczysz
sobie, panie, penego raportu z wypadkw w Stromym? zgadem. Rozejrzaem sie za suzacym

i ujrzaem Osika w poblizu. Szafarz wyszedby, pozwalajac


krlowi na swobodna rozmowe. Nie byem pewien, jak otwarcie
moge mwic przy tym czowieku.
Ku memu zdziwieniu krl Roztropny rzek:
To juz skonczona historia, zamkniety rozdzia, chopcze. Rozmawiaem
ze Szczerym. Zapewne nie mgbys mi powiedziec nic, czego juz nie wiem lub
nie odgadem. Mwiem ze Szczerym obszernie o wszystkim. Kilku zdarzen. . .
bardzo z auje. . . Tak. . . Teraz jestesmy tutaj i tylko terazniejszosc sie liczy. Nieprawdaz?
Sowa utkney mi w gardle, mao brakowao, a bybym sie nimi udawi.
Chciaem zapytac: a co z ksieciem Wadczym? Krlewski syn prbowa zamordowac mnie, krlewskiego wnuka zrodzonego z nieprawego oza. Czy z nim takze
92

krl mwi obszernie o wszystkim? Czy odbyo sie to przed, czy po tym, jak wyda mnie na jego aske i nieaske?
Nagle uswiadomiem sobie, rwnie wyraznie jakbym ten osad
usysza z ust
Ciernia lub ksiecia Szczerego, z e nie mam prawa podawac w watpliwo

sc decyzji
monarchy. Ani nawet pytac, czy rzeczywiscie odda moje z ycie w rece najmodszego syna. Zacisnaem

zeby i powstrzymaem sowa cisnace


mi sie na usta.
Krl spojrza mi prosto w oczy. Zerkna
na suge.
Osiku, idz do kuchni albo gdziekolwiek indziej, gdzie tylko masz ochote.
Pokojowiec wyglada
na urazonego, lecz posusznie odwrci sie i, krecac
nosem, wyszed. Zostawi drzwi otwarte na osciez. Na znak krla zamknaem

je, po
czym wrciem na swoje miejsce.
Bastardzie Rycerski rzek stary wadca z wielka powaga. Zapomnijmy o sprawach przeszych.
Sucham, panie mj. Spusciem wzrok.
Niekiedy ambitni modzi ludzie podja
ciez kim tonem robia rzeczy
szalone. Gdy im sie wskaze, jakie popenili bedy, z auja swych uczynkw.
Podniosem wzrok jak dzgniety ostroga, niepewny, czy krl ode mnie oczekuje
wyrazw pokory. Wysuchaem takich wyrazw z alu podja
monarcha.

Przyjaem

je. Zycie
toczy sie dalej. W tej sprawie zdaj sie na mnie rzek cicho,
lecz nie bya to prosba. Im sie mniej o tym mwi, tym lepiej.
Wziaem

geboki oddech, wolno wypusciem powietrze. Po chwili udao mi


sie zapanowac nad soba. Mogem spojrzec w oczy mojemu krlowi.
Czy moge spytac, dlaczego mnie wezwaes, panie?
Z powodu pewnej. . . trudnosci rzek z odraza. Zdaniem ksiecia
Krzepkiego powinienem ja sie tym zaja
c, poniewaz byoby. . . niepolitycznie, gdyby upora sie z kopotem sam, a obawia sie dalszych fatalnych wypadkw. Przychyliem sie do jego prosby, choc bez checi. Dosyc mamy zajecia z wrogiem, nie
trzeba nam wewnetrznych sporw. No cz, szlachta oczekuje ode mnie pomocy,
a ja musze speniac jej z adania.

Raz jeszcze poniesiesz krlewska sprawiedliwosc ,


Bastardzie.
Krtko nakresli mi sytuacje. Pewna moda kobieta z Zatoki Pieczeci przybya do stolicy Ksiestwa Niedzwiedziego, Wysokiej Fali, i zaciagn
ea sie u ksiecia
Krzepkiego jako najemny wojownik. Przyja
ja z otwartymi ramionami, gdyz znaa sie na sztuce wojennej, biegle wadaa dragiem,

ukiem i ostrzem. Bya silna,


niewysoka, ciemna i gadka niczym wydra morska. Zamkowi z onierze szybko ja
przyjeli do swego grona, wkrtce staa sie znana postacia na dworze. Nie miaa
wdzieku, lecz odwaga i sia woli pociagaa

innych. Sam ksia


ze Krzepki szczerze
ja polubi. Ozywia jego dwr, zbrojnych natchnea nowym duchem.
Ostatnimi czasy zaczea jednak bawic sie wrzbami i przepowiedniami. Utrzymywaa, z e zostaa przez Ela, boga morza, przeznaczona do wyzszych celw. Nazywaa sie Lawenda, swoich rodzicw nie znaa. W ceremonii ognia, wiatru i wo93

dy nadaa sobie nowe imie: Megiera. Mieso jadaa tylko ze zwierzat,


ktre sama
upolowaa, otaczaa sie wyacznie

przedmiotami wykonanymi wasnorecznie albo zdobytymi dzieki sile swych ramion. Wkrtce zaczeli ja nasladowac z onierze,
szczeglnie jej podwadni, ale tez szlachecka modziez. Wszystkim zaszczepiaa
przekonanie o koniecznosci powrotu do boga Ela. Postepowaa zgodnie z dawnymi obyczajami, wychwalaa sposb z ycia przodkw.
Napady piratw na szkaratnych okretach oraz przeklenstwo kuznicy widziaa
jako kare Ela za atwe z ycie. Oskarzaa rd Przezornych o doprowadzenie ludu
Krlestwa Szesciu Ksiestw do obecnej apatii. Z poczatku

mwia o tych sprawach oglednie. Ostatnio jednak wysawiaa sie bardziej otwarcie, lecz nigdy na
tyle szczerze, by mozna ja byo oskarzyc o zdrade. Zaczeto znajdowac ofiarne
woy na morskich skaach, a Megiera naznaczya krwia kilkoro modych ludzi
i wysaa ich na ofiare bogom, jak to czyniono w bardzo dawnych czasach. Ksia
ze
Krzepki sysza pogoski, z e rozgladaa

sie za mez czyzna godnym siebie, ktry by


jej pomg przeja
c tron. Mieliby rzadzi
c razem, wsplnie rozpocza
c czas Wojownika i poozyc kres dniom Rolnika. W Ksiestwie Niedzwiedzim niemaa liczba
modych mez czyzn gotowa bya wspzawodniczyc o ten honor. Ksia
ze Krzepki
z yczy sobie, by powstrzymac dziaania Megiery, zanim bedzie zmuszony oskarz yc ja o zdrade i nakazac wasnym ludziom ponowna przysiege wiernosci.
Krl Roztropny wyrazi opinie, z e liczba nasladowcw Megiery spadaby drastycznie, gdyby kobieta ta zostaa pokonana w walce. Mg sie jej tez wydarzyc
powazny wypadek albo moga pasc ofiara strasznej choroby, w wyniku ktrej
straciaby sie i czar. Zmuszony byem przyznac, z e to prawdopodobnie wasciwe rozwiazanie,

lecz przypomniaem memu wadcy, iz czesto ludzie tragicznie


zmarli zyskiwali po smierci czesc nieomal boska. Krl zgodzi sie ze mna, choc
podkresli, z e ktos taki musia umrzec z honorem.
Po czym raptownie zmieni temat. W Wysokiej Fali, nad Zatoka Pieczeci,
przechowywano pewien stary zwj; jego kopia potrzebna bya ksieciu Szczeremu. Pergamin ten wymienia wszystkich mieszkancw Ksiestwa Niedzwiedziego, ktrzy suzyli swojemu monarsze jako czonkowie kregw Mocy. Powiadano
takze, iz w Wysokiej Fali znajduje sie relikwia z czasw, gdy Najstarsi bronili
tego miasta. Krl Roztropny z yczy sobie, bym nastepnego dnia wyruszy z samego rana, uda sie nad Zatoke Pieczeci i skopiowa zwj, a takze obejrza relikwie
i po powrocie opowiedzia mu o niej dokadnie. Miaem takze przekazac ksieciu
Krzepkiemu od krla najlepsze z yczenia wraz z zapewnieniem, z e troski niebawem przestana go nekac.
Zrozumiaem.
Juz zamierzaem opuscic komnate, gdy krl Roztropny powstrzyma mnie gestem.
Czy masz poczucie, z e dotrzymuje naszej umowy? zapyta.

94

Pytanie to znaem jeszcze z czasw dziecinnych. Krl zadawa mi je po kazdym spotkaniu. Musiaem sie usmiechna
c.
Tak, panie mj odpowiedziaem jak zwykle.
Wiec bacz, bys i ty dotrzymywa przysiegi. Zamilk na chwile, lecz
wbrew zwyczajowi doda cos jeszcze: Bastardzie Rycerski, pamietaj, z e rana
zadana krwi z mojej krwi rani mnie samego.
Krlu mj?. . .
Nie zadasz rany krwi z mojej krwi.
Wyprostowaem sie sztywno. Wiedziaem, czego ode mnie chce wadca krlestwa. Ustapiem.

Krlu mj i panie rzekem. Nie zadam rany krwi z twojej krwi.


Jestem zaprzysiez ony rodowi Przezornych.
Wolno skina
gowa. Uzyska od ksiecia Wadczego przeprosiny, a ode mnie
sowo, z e nie zabije najmodszego krlewskiego syna. Prawdopodobnie wierzy,
iz doprowadzi miedzy nami do pokoju.
Tuz za drzwiami krlewskich komnat przystanaem

i odgarnaem

wosy z twarzy. Wasnie zozyem przysiege. Ile bedzie mnie kosztowac jej dotrzymanie?
Owadnea mna gorycz, pki nie uswiadomiem sobie, ile by mnie kosztowao
zamanie sowa. Zapomniaem o oporze oraz wszelkich zastrzezeniach. Powzia
em twarde postanowienie, z e pozostane lojalny wobec krla. Nie byo miedzy
ksieciem Wadczym a mna prawdziwego pokoju, ale w koncu mogem przynajmniej zyskac spokj we wasnym sercu. Powziawszy

te decyzje, poczuem sie


lepiej i pewnym krokiem ruszyem poczynic przygotowania do wyjazdu.
Nie uzupeniaem zapasu trucizn od powrotu z gr. Zima z adne zioa nie rosna,
musiaem wiec podkrasc potrzebne surowce. Troche mogem znalezc w farbiarni,
co nieco w skadzie medyka. Schodzac
z pierwszych stopni, gowe miaem pena
podobnych planw.
Pogodna sza w gre. Na jej widok zadrzaem, jak nie zadrzaem na widok
ksiecia Wadczego. Wrciy wspomnienia. Ta moda kobieta bya najsilniejszym
czonkiem kregu Mocy utworzonego przez Konsyliarza. Dostojny ustapi
pola,
wyprowadzi sie daleko do ksiestw srdladowych,

gdzie wsrd rozlegych sadw


prowadzi z ycie pospolitego szlachcica. Jego talent do korzystania z Mocy znikna
podczas ostatecznej potyczki, w ktrej Konsyliarz straci z ycie. Teraz Pogodna
bya najwazniejszym czonkiem kregu Mocy. Tylko ona latem przebywaa w Koziej Twierdzy. Wszyscy pozostali czonkowie kregu, wysani do wiez oraz twierdz
rozsianych na naszym dugim wybrzezu, przez nia przekazywali meldunki krlowi. Zima cay krag
Mocy zjezdza do stolicy, by odnowic wiezi magii i przyjazni.
Pogodna po Konsyliarzu przejea funkcje mistrza Mocy. Przejea takze, z ogromnym entuzjazmem, zazarta nienawisc , jaka obdarza mnie Konsyliarz. Zbyt z ywo
przypominaa mi przesze ponizenia. Wzbudzaa we mnie strach, ktry nie da-

95

wa sie podporzadkowa

c logice. Od powrotu do zamku jakos udawao mi sie jej


unikac, ale oto stanelismy twarza w twarz.
Na schodach dosyc byo miejsca dla dwojga spieszacych

w przeciwnych kierunkach. Dopki jedno nie zagrodzio rozmyslnie drogi drugiemu. Choc Pogodna patrzya na mnie z dou, miaem wrazenie, z e nade mna gruje. Zmienia sie
bardzo od czasu, gdy oboje bylismy uczniami Konsyliarza. Strojem i postawa
podkreslaa zyskana niedawno pozycje. Jej czarna suknie zdobi bogaty haft. Dugie krucze wosy byy spiete plecionym zawile srebrnym drutem z nawleczonymi
koscianymi paciorkami. Szyje zdobi srebrny ancuch, a palce pierscienie ze
srebra. Jakby na przekr bogatej szacie, znikna
gdzies wdziek Pogodnej. Moda kobieta najwyrazniej przejea ascetyczne nawyki Konsyliarza: twarz jej sie
upodobnia do trupiej czaszki, donie przypominay szpony. Od smierci mistrza
zaczepia mnie po raz pierwszy.
Bastard odezwaa sie gosem bez wyrazu.
Czy to sowo miao kiedykolwiek stracic dla mnie przykry wydzwiek?
Tak, to ja rzekem jak najspokojniej.
Nie umares w grach.
Nie umarem.
Nadal staa, zagradzajac
mi droge.
Wiem, co zrobies rzeka bardzo cicho. Wiem, kim jestes.
Wewnetrznie drzaem niczym przerazony krlik. Najpewniej zuzya caa swoja Moc, by zagniezdzic we mnie ten strach. Tumaczyem sobie, z e to nie jest
moje prawdziwe uczucie, ale jedynie narzucone mi wrazenie. Wreszcie zdoaem
sie odezwac.
Ja takze wiem, kim jestem. Czowiekiem krla.
Nie jestes w ogle czowiekiem oznajmia. Pewnego dnia wszyscy
sie o tym dowiedza.
Strach jest strachem, niezaleznie od z rda, z jakiego bierze poczatek.

Staem
bez sowa. Ona od niechcenia usunea sie na bok, robiac
mi przejscie. Przyjaem

to jako swoje drobne zwyciestwo, choc kiedy wracam mysla do tych wypadkw,
rozumiem, iz nie moga uczynic nic innego. Ruszyem pakowac sie do wyjazdu,
nagle zadowolony, z e opuszczam Kozia Twierdze.
Nie mam dobrych wspomnien z tej misji. Poznaem Megiere bez specjalnych
zabiegw, gdyz goscia w zamku w Wysokiej Fali, podczas gdy ja wypeniaem
tam powierzone mi obowiazki
skryby. Bya przystojna, poruszaa sie miekko niczym polujacy
kot. Otacza ja czar istoty wyjatkowo

z ywotnej. Gdy pojawiaa sie


w komnacie, wszystkie oczy sledziy jej ruchy. Jej kobiecosc rzucaa wyzwanie
kazdemu mez czyznie. Nawet ja nie mogem sie oprzec tej magicznej sile i byem
zrozpaczony swoim zadaniem.
Ksia
ze Krzepki da mi odczuc, iz jestem mile widzianym gosciem: nakaza
kucharzowi przygotowac na wieczerze ostro przyprawione miesne danie, ktre
96

szczeglnie lubiem. Drzwi do biblioteki stay przede mna otworem, mogem nawet korzystac z pomocy modszego skryby. Mao tego: towarzystwa dotrzymywaa mi choc niesmiao najmodsza crka ksiecia. Omawiaem z Hoza szczegy mojej misji zwiazanej

ze zwojami i dziewczyna zadziwia mnie dowodami


nieposledniego rozumu.
Pierwszego wieczoru Megiera siedziaa przy stole naprzeciwko mnie. W poowie posiku zauwazya, dosyc gosno zwracajac
sie do swoich towarzyszy, z e
w dawnych czasach bekarty byy topione zaraz po urodzeniu. Jej zdaniem domagay sie tego stare prawa Ela. Chciaem zignorowac obrazliwa uwage, ale Megiera
przechylia sie nad stoem i zwrcia z usmiechem bezposrednio do mnie.
Nie syszaes o tym zwyczaju, bekarcie?
Spojrzaem na ksiecia Krzepkiego, lecz on, pogra
zony w ozywionej dyskusji
z najstarsza crka, nawet nie zerkna
w moja strone.
Jest zapewne tak samo stary jak ten, ktry nakazuje wzajemna grzecznosc
gosciom zasiadajacym

przy jednym stole odparem.


Nie zadrza mi gos, nie spusciem wzroku. Ksia
ze Krzepki posadzi mnie tu
z rozmysem. Nigdy dotad
nie zostaem tak ewidentnie wystawiony na przynete.
Musiaem zebrac sie w sobie, odsuna
c na bok osobiste urazy. Wkrtce byem
gotw, ale Megiera i tak nie czekaa.
Twj ojciec nie zachowa czystosci dla swojej mazonki. Mozna powiedziec, z e to oznaka upadku rodu Przezornych, ale ja nie smiem gardowac przeciw krlowi. Powiedz mi tylko, jak krewni twojej matki przyjeli wiesc , z e jest ona
nierzadnic

a?

Podniosem kielich wina. Ksiez niczka Hoza oczy miaa wieksze od spodkw.
Gdy krtki nz Megiery ze swistem wbi sie w st tuz obok mojego okcia, krzyknea. Nie drgnaem.

Nie byem zaskoczony. Megiera staa gotowa do skoku, z renice jej poney. Rozpalone policzki podkreslay ognista urode.
Uczysz starych obyczajw, prawda? odezwaem sie wolno. Czemu
nie przestrzegasz zakazu rozlewania krwi w domu gospodarza?
Czy w twoich z yach pynie krew? spytaa zamiast odpowiedzi.
Podobnie jak w twoich. Nie splamie honoru ksiecia narazajac
go na zarzut,
z e pozwoli, by przy jego stole jeden gosc zamordowa drugiego. Czy aska ksiecia
znaczy dla ciebie rwnie mao jak lojalnosc wobec krla?
Nie przysiegaam twojemu niemrawemu krlowi z Przezornych syknea.
Ludzie zaczeli sie podnosic jedni przestraszeni, inni zaciekawieni. Stali
sie swiadkami wyzwania, jakie Megiera rzucia mi przy stole ksiecia Krzepkiego.
Wszystko to byo zaplanowane troskliwie jak wojenna rozgrywka. Czy Megiera
kiedykolwiek sie dowie, z e ja takze starannie zaplanowaem swoje posuniecia?
Czy podejrzewaa istnienie niewielkiej paczuszki w moich bagazach?

Dochodziy mnie wiesci o tobie. Smiao


podniosem gos, by wszyscy
dobrze mnie syszeli. Moim zdaniem ci, ktrych osmielasz sie pociaga
c za
97

soba ku zdradzie, madrzej

by uczynili udajac
sie do Koziej Twierdzy. Nastepca
tronu, ksia
ze Szczery, wyda odezwe, by wojownicy przybywali obsadzac jego
nowe okrety wojenne i podniesc bron przeciwko Zawyspiarzom, ktrzy sa wrogami nas wszystkich. Czy to nie bardziej honorowe zachowanie niz zwracanie sie
przeciwko wodzowi, ktremu przysiegao sie wiernosc , albo marnowanie bydlecej krwi na skaach w swietle ksiez yca, gdy to samo mieso mogoby wyzywic
nasz lud zupiony przez piratw ze szkaratnych okretw?
Mwiem z pasja, coraz gosniej, a ona coraz bardziej sie dziwia, jak wiele
jest mi wiadome. Daem sie poniesc wasnym sowom, bo w nie swiecie wierzyem. Wstaem, nachyliem sie ku niej.
Powiedz mi, o dzielna, czy kiedykolwiek podniosas ramie na kogos obcego, nie na swego rodaka? Na ktregos z Zawyspiarzy? Zapewne nie. Znacznie
atwiej obrazac goscinnosc gospodarza albo okaleczyc syna sasiada,

niz zabic kogos, kto przyby zamordowac ciebie.


W szermierce sownej bya wyjatkowo

saba. Ledwie dawaa sobie rade


z obrona. Zaponea wsciekoscia. Splunea mi w twarz.
Odsunaem

sie od niej, spokojnie otarem sline.


Spotkamy sie w bardziej odpowiednim miejscu i czasie. Za tydzien na skaach, tam gdzie tak szczodrze rzniesz woy. Moze ja, skryba, bede dla ciebie trudniejszym przeciwnikiem niz bezrozumne bydle?
Ksia
ze Krzepki raczy zauwazyc poruszenie.
Bastardzie Rycerski! Megiero! zgani nas oboje.
My jednak pozostalismy bez ruchu, mierzac
sie ponacymi

spojrzeniami.
Mez czyzna siedzacy
obok niej prawdopodobnie takze by mnie wyzwa, gdyby nie ksia
ze Krzepki, ktry wyrzna
piescia w st, omal rozbijajac
miske z sola,
i przypomnia nam gromko, z e znajdujemy sie w jego domu i on nie z yczy tu sobie z adnych burd, gdyz powaza zarwno krla Roztropnego, jak i dawne prawa.
Poprosiem go o wybaczenie najszczerzej i bardzo elokwentnie, Megiera wymamrotaa tylko przepraszam. Posiek dobieg konca przy wtrze spiewu minstreli.
W ciagu
nastepnych dni kopiowaem zwj dla ksiecia Szczerego i ogladaem

relikwie pozostaa po Najstarszych, ktra moim zdaniem wygladaa

jak szklana
fiolka pena bardzo delikatnych rybich usek. Ksiez niczka Hoza nie odstepowaa
mnie na krok i dawaa wiele dowodw sympatii, a zwolennicy Megiery darzyli
zimna wrogoscia. To by dugi tydzien.
Nigdy nie musiaem walczyc w tym pojedynku, poniewaz nim mineo siedem
dni, jezyk i twarz Megiery pokryy sie bolesnymi czyrakami. Bya to legendarna
kara zsyana przez bogw na wiaroomcw. Megiera ledwie moga pic, nie mwiac
o jedzeniu. Bardzo zbrzyda. Wielbiciele zaczeli unikac jej towarzystwa ze
strachu, z e straszna dolegliwosc mogaby dosiegna
c ich takze. Buntowniczka cierpiaa srodze, nie moga wyjsc na zimno, by walczyc, a nikt nie chcia stana
c do
pojedynku w jej zastepstwie. Czekaem na skaach na przeciwnika, ktry sie nie
98

zjawi. Razem ze mna czekaa ksiez niczka Hoza, a takze kilku szlachetnie urodzonych, ktrych ksia
ze Krzepki przydzieli mi do towarzystwa. Rozmawialismy
niezobowiazuj
aco,
wypilismy na rozgrzewke o wiele za duzo okowity. Z nastaniem wieczoru przyby posaniec z wiadomoscia, z e Megiera opuscia twierdze
w Wysokiej Fali, lecz nie po to by sie stawic na pojedynek. Odjechaa do ksiestw
srdladowych.

Sama.
Ksiez niczka Hoza najpierw uradowana splota donie, a potem niebotycznie
zdumiaa mnie serdecznym usciskiem. Zziebnieci, lecz rozweseleni wracalismy
na zamek.
Nastepnego ranka miaem wyruszyc w droge powrotna. Do pozegnalnej wieczerzy ksia
ze Krzepki posadzi mnie po swojej lewej rece, a obok ksiez niczke
Hoza.
Wiesz zauwazy pod koniec posiku z kazdym rokiem jestes coraz
bardziej podobny do ojca.
Caa okowita Ksiestwa Niedzwiedziego nie mogaby przegnac lodowatego
chodu, jakim zmroziy mnie te sowa.


6. OFIARY KUZNICY

Krlowa Wytrwaa i krl Roztropny mieli dwch synw: Rycerskiego oraz


Szczerego. Tylko dwa lata dzieliy narodziny krlewskich dziedzicw, wiec chopcy wyrastali razem, bliscy sobie jak powinni byc bracia. Najstarszy syn monarchy,
ksia
ze Rycerski, w dzien szesnastych urodzin otrzyma tytu nastepcy tronu i niezwocznie zosta wprowadzony przez ojca w sprawy konfliktu granicznego z Kraina Miedzi. Od tego czasu rzadko przebywa w Koziej Twierdzy. Nawet tuz po
slubie niewiele mu dano swobody. Choc nie byo w tym czasie szczeglnie alarmujacych

zajsc , krl Roztropny z yczy sobie definitywnie zakonczyc ustalanie granic


ze wszystkimi sasiadami.

Wiele watpliwo

sci rozwiazano

przy uzyciu miecza, lecz


w miare upywu czasu ksia
ze coraz przemyslniej wada sztuka dyplomacji.
Niektrzy twierdzili, iz wyznaczenie ksiecia Rycerskiego do tych niebezpiecznych zadan byo wynikiem knowan jego macochy, krlowej Skwapliwej, ktra miaa nadzieje wysac starszego pasierba na smierc. Inni mwili, iz krl Roztropny
chcia w ten sposb usuna
c najstarszego syna poza zasieg wpyww swej drugiej
mazonki.
Ksia
ze Szczery, przez mody wiek skazany na pozostanie w domu, regularnie
co miesiac
skada u ojca oficjalne prosby, bagajac
o wysanie do brata. Krl bezowocnie stara sie zainteresowac syna powinnosciami modszego ksiecia. Szczery
wywiazywa

sie z obowiazkw

wzorowo, ale kazdemu dawa odczuc, z e caym sercem pragnie towarzyszyc starszemu bratu. Wreszcie, w dzien dwudziestych urodzin, po szesciu latach comiesiecznych prsb, dosta od krla niechetne pozwolenie i wkrtce poda
zy za ksieciem Rycerskim.
Az do dnia gdy cztery lata pzniej ksia
ze Rycerski zrzek sie praw do korony,
razem czuwali nad nienaruszalnoscia granic Krlestwa Szesciu Ksiestw, razem
negocjowali traktaty i umowy handlowe. Ksia
ze Rycerski mia talent do zjednywania sobie ludzi, natomiast ksia
ze Szczery by niezastapiony

w ustalaniu szczegw porozumien, a takze przy precyzyjnym opracowywaniu map, obrazujacych

uzgodnione granice. By zawsze podpora brata jako z onierz i jako modszy


ksia
ze .

100

Ksia
ze Wadczy, najmodszy syn krla Roztropnego i jego jedyne dziecko z krlowa Skwapliwa, spedzi modosc w zamku, gdzie matka robia wszystko, aby mg
kiedys zasia
sc na tronie.

***

Wracaem do Koziej Twierdzy zadowolony z siebie. Nie pierwszy raz wypeniaem podobne zadanie dla mojego krla, lecz nigdy nie zasmakowaem w pracy
skrytobjcy. Cieszyo mnie, z e Megiera obrazia mnie i zniewazya, gdyz dzieki temu wypenienie zadania byo znacznie atwiejsze. A jednak. . . bya przeciez
piekna kobieta i sprawnym wojownikiem. Jej wyjazd stanowi niepowetowana
strate. Mogem byc dumny jedynie z tego, z e bez zarzutu wypeniem krlewskie
rozkazy. Takie mysli zaprzatay

mi gowe, gdy Sadza niosa mnie po ostatnim


wzniesieniu w strone domu.
Spojrzaem na wzgrze i z ledwoscia uwierzyem wasnym oczom. Z naprzeciwka zblizali sie ku mnie ksiez na Ketriken oraz ksia
ze Wadczy. Jechali konno,
ramie w ramie. Razem. Wygladali

jak ilustracja z jednego z najlepszych pergaminw Krzewiciela. Ksia


ze Wadczy spowity by w szkarat i zoto. Paszcz odrzucony z jednego ramienia, wydymajac
sie w porannym wietrze, odsania olsniewajacy
kontrast kolorw. Ten sam wiatr zarzowi ksieciu policzki i zmierzwi
czarne wosy, jeszcze niedawno uozone w staranne loki. Wadczy dosiada zjawiskowo pieknego rosego karosza. Mgby byc godnym podziwu mez czyzna,
a nie zniewiesciaym przniakiem z nieodacznym

kielichem w doni i kolejna


dama u boku. Gdyby tylko chcia. Jeszcze jedna niepowetowana strata.
Ach, lecz kobieta u jego boku to osobny cud. W porwnaniu z orszakiem,
ktry poda
za z tyu, wygladaa

niczym rzadki egzotyczny kwiat. Siedziaa na koniu po mesku. Miaa na sobie luzne spodnie, a z adna z kadzi w farbiarni Koziej
Twierdzy nie stworzya tego krokusowego fioletu. Nogawki ozdobione byy pracochonnymi haftami o intensywnych barwach, wozone w buty siegajace
kolan.
Brusowi spodobaoby sie tak praktyczne podejscie do ubioru. Ksiez na miaa tez
na sobie krtka kurte z biaego futra, wykonczona stojacym

konierzem chronia
cym szyje przed wiatrem. Futro, jak odgadem, byo z biaych lisw pochodza
cych z tundry w dalekich grach. Stroju dopeniaa weniana czapeczka lsniaca
na
jasnych wosach wszystkimi kolorami teczy. Przysza krlowa siedziaa na wierz
chowcu blizej kebu, na mode ludw grskich, stad
Smiga
bya przekonana, z e
powinna tanczyc, a nie isc . Orzechowej barwy uprza
z brzeczaa srebrnymi dzwoneczkami, ktrych surowy ton przypomina podzwanianie sopli lodu o rzeskim
poranku. W porwnaniu z innymi kobietami, ciez kimi i niezgrabnymi, omotany-

101

mi w sute spdnice i grube paszcze, ksiez na Ketriken robia wrazenie lekkiej jak
pirko i zgrabnej jak akrobatka.
Przywodzia na mysl wojownika z pnocnych stron albo awanturnika z dawnych opowiesci. Od dam dworu odrzniaa sie nie jak wysoko urodzona i zdobna w pyszne szaty kobieta od posledniejszych, lecz raczej jak sok uwieziony
w klatce od hodowlanych ptaszkw. Nie miaem pewnosci, czy powinna sie tak
ukazywac swoim poddanym. Ksia
ze Wadczy zagadywa ja z usmiechem. Kiedy sie zblizyem, pozwoliem Sadzy zwolnic kroku. Ksiez na Ketriken sciagn
ea
wodze i zatrzymaaby sie, z eby mnie przywitac, lecz ksia
ze Wadczy lodowato
skina
gowa i przyspieszy, scisnawszy

konia ydkami. Klacz ksiez nej, nie chcac

zostac z tyu, rzucia bem i pokusowaa za nim. Rwnie szybko mineli mnie
dworzanie. Przez duzsza chwile spogladaem

za nimi, wreszcie z ciez kim sercem


ruszyem do Koziej Twierdzy. Mazonka nastepcy tronu bya radosnie ozywiona, blade policzki miaa zarzowione od zimnego powietrza, usmiechaa sie do
ksiecia Wadczego szczerze, jak do bliskiego przyjaciela. Czy naprawde bya tak
naiwna, z eby mu zaufac?
Rozmyslaem o tym podczas szczotkowania Sadzy. Kiedy schyliem sie, by
sprawdzic kopyta, poczuem na sobie wzrok Brusa.
Od jak dawna to trwa? zapytaem.
Wiedzia, o czym mwie.
Zaczeo sie wkrtce po twoim wyjezdzie. Ktregos dnia przyprowadzi ja
tutaj i powiedzia mi wprost, z e jego zdaniem to ogromny wstyd, by przysza
krlowa spedzaa cae dnie zamknieta w zamku. W grach przyzwyczaia sie do
przebywania na wolnym powietrzu. Oznajmi, z e nauczy ja, jak jezdza konno lu
dzie nizin. Potem kaza mi zaozyc na Smig
a siodo, ktre ksia
ze Szczery zrobi
dla swojej poowicy, i wyjechali. Co miaem zrobic? Co powiedziec? Sam swego
czasu mwies: jestesmy ludzmi krla. Jemu zaprzysiez eni. A ksia
ze Wadczy to
potomek krlewskiego rodu Przezornych. Nawet gdybym potrafi jemu odmwic,
przeciez przysza krlowa oczekiwaa, z e przyprowadze jej osiodanego konia.
Ledwie dostrzegalny gest mojej doni uprzytomni Brusowi, z e jego sowa
brzmiay nieomal jak zdrada. Wszed do boksu i pogadzi Sadze po pysku.
Nie miaes wyboru przyznaem z ociaganiem.

Nie moge jednak odgadna


c jego prawdziwych zamiarw. Ani dlaczego ona sie na to zgadza.

Prawdziwe zamiary? Moze chce po prostu odzyskac jej aski. Zadna


tajemnica, z e ksiez na marnieje w zamku. Ze wszystkimi mwi bardzo otwarcie. Zbyt
wiele w niej szczerosci, by ludzie mogli wierzyc, iz jest szczesliwa.
Mozliwe przyznaem z ociaganiem.

Raptownie podniosem gowe, jak


pies podnosi eb syszac
gwizd pana. Musze isc . Nastepca tronu, ksia
ze Szczery. . . Nie dokonczyem zdania. Nie musiaem, Brus i tak wiedzia, z e zostaem
wezwany Moca. Wsunaem

torby podrzne z pracowicie skopiowanymi zwojami


pod pache i ruszyem do zamku.
102

Nie przebraem sie nawet, nie ogrzaem przy kuchennym ogniu. Poszedem
prosto do komnaty, w ktrej ksia
ze Szczery zwyk kreslic mapy. Drzwi stay otworem; stuknaem

w nie raz i wszedem. Ksia


ze pochyla sie nad mapa rozpostarta
na stole. Ledwo na mnie zerkna.
Parujace
grzane wino obok pmiska zimnych
mies oraz chleba stao na stole przy kominku.
Po chwili ksia
ze wyprostowa sie znad mapy.
Za dobrze sie blokujesz rzek mi na powitanie. Przez ostatnie trzy dni
bezustannie prbowaem cie ponaglac, a ty kiedy sie zorientowaes? W zamkowych stajniach. Musimy znalezc czas, by cie troche poduczyc korzystania z Mocy.
Wiedziaem, z e to tylko puste sowa. Zbyt wiele wazniejszych spraw wymagao uwagi ksiecia. Jak zwykle natychmiast przystapi
do sedna sprawy.
Chodzi mi o ofiary kuznicy rzek.
Zimne ciarki przeszy mi po krzyzu.
Szkaratne okrety zaatakoway? Teraz, w srodku zimy? spytaem z niedowierzaniem.
Nie. Przynajmniej tego los nam oszczedzi. Niestety, wydaje sie, z e piraci
moga spokojnie wrcic do domw i wygrzewac sie przy piecach, bo ich trucizna
i tak rozlewa sie wsrd nas. Zamilk. Siadaj. Ogrzej sie, pozyw. Mozesz jesc
i suchac jednoczesnie.
Nalaem sobie wina, naozyem jada, a ksia
ze Szczery mwi:
Problem niewiele sie zmieni, ale narasta. Mam doniesienia o ludziach dotknietych kuznica, ktrzy rabuja juz nie tylko podrznych, ale tez chaty i domy
stojace
na uboczu. Przeprowadziem dochodzenie na wasna reke i musze tym
doniesieniom dac wiare. Ataki miay miejsce daleko od osad, ktre pady ofiara
pirackich napasci; w dodatku za kazdym razem ludzie opowiadaja, z e nie by to
jeden czy dwch napastnikw, lecz kilku dziaajacych

w porozumieniu.
Rozwazaem przez jakis czas sowa ksiecia, po czym z trudem przeknaem

sline.
Uwierz mi, ksia
ze Szczery, ludzie dotknieci kuznica nie sa zdolni do dziaania w grupie. Spotkaem ich i wiem, z e nie maja. . . poczucia wiezi. Potrafia
mwic i myslec, ale sa jak wilki znajace
ludzka mowe. A nawet gorzej, bo kazdy dba jedynie o to, by samemu przezyc. Inny czowiek jest dla niego wyacznie

rywalem. Ponownie napeniem kubek, wdzieczny za ciepo, jakie dawao mi


wino.
Te szczeglna wasciwosc ofiar kuznicy pozwolio mi odkryc Rozumienie.
Byli zupenie pozbawieni wszelkich wiezw uczuciowych ze swiatem, w ogle
ich nie wyczuwaem. Rozumienie dawao mi dostep do pajeczyny, tworzacej
poaczenia

miedzy wszystkimi z ywymi istotami swiata. Jedynie chorzy na kuznice


byli z tej sieci wykluczeni odizolowani niczym kamienie, z aroczni i bezlitosni
jak bezmyslny sztorm lub wylew rzeki. Spotkanie z takim czowiekiem zawsze
103

byo dla mnie przerazajace


zupenie jakby ruszy na mnie kamien z pobocza
drogi.
Ksia
ze Szczery w zamysleniu pokiwa gowa.
Nawet wilki poluja stadem. Nawet rekiny, gdy atakuja wieloryba. Jesli
zwierzeta potrafia sie zebrac w celu zdobycia pozywienia, dlaczego nie mieliby
tego robic ci ludzie?
Odozyem na st kromke chleba, ktra wasnie wziaem

do reki.
Wilki i rekiny postepuja zgodnie z prawami natury; dziela sie upem z modymi. Nie zabijaja dla wasnej korzysci, lecz na potrzeby caego stada. Z tymi
ludzmi jest inaczej. Widziaem ich w grupach, lecz nie dziaali wsplnie. Gdy zostaem zaatakowany przez dwch, bez trudu ich porzniem. Rzuciem paszcz,
a oni omal sie o niego nie pozabijali. A kiedy ponownie ruszyli za mna w pogon, bardziej wchodzili sobie wzajemnie w droge, niz pomagali. Wiele mnie
kosztowao, by mwic opanowanym gosem. Wrcio wspomnienie tamtej nocy.
Wwczas umar Kowal i wtedy po raz pierwszy zabiem. Oni nie dziaaja razem. Nie potrafia.
Podniosem wzrok i w oczach ksiecia ujrzaem wspczucie.
Zapomniaem, z e w walce z nimi zdobyes pewne doswiadczenie. Wybacz.
Wezme pod uwage twoje sowa. Po prostu tyle ostatnio na mnie spado. Ksia
ze
umilk, jakby sucha tonw dobiegajacych

z oddali. Jestes wiec pewien, z e


ci ludzie nie potrafia dziaac wsplnie. Niestety, ostatnie wypadki dowodza czegos wrecz przeciwnego. Spjrz tutaj. Przesuna
donia po mapie rozozonej na
stole. Zaznaczyem miejsca, skad
dotary do nas skargi, a takze liczbe napastnikw. Co o tym sadzisz?

Stanaem

u boku ksiecia Szczerego. Czuem sie, jakbym podszed do kominka, tak silna Moc emanowaa z krlewskiego syna. Czy stara sie ja hamowac?
Miaem wrazenie, z e zaraz sie z niego przeleje i rozciagnie

swiadomosc ksiecia
nad cae krlestwo.
Bastardzie, mapa przywoa mnie do porzadku.

Ile pozna z moich mysli?


Udao mi sie skoncentrowac na zadaniu. Mapa obrazowaa Ksiestwo Kozie,
bya bardzo szczegowa. Wyrysowano na niej pycizny oraz niziny zalewane
przypywami, charakterystyczne punkty krajobrazu i nawet mniej znane szlaki. To
bya mapa kreslona z zamiowaniem, przez czowieka, ktry po morzu sam pywa odzia, a lad
przemierzy na konskim grzbiecie i na wasnych nogach wzduz
i wszerz. Kilka miejsc zaznaczono czerwonym woskiem. Patrzyem na nie, prbujac
odgadna
c prawdziwy powd zatroskania ksiecia.
Siedem rznych incydentw wolno dotyka kolejnych znakw niektre zaledwie o dzien drogi od Koziej Twierdzy. Nie mielismy tak blisko pirackich napadw, skad
wiec zakazeni wzieli sie w tej okolicy? Mogli zostac wygna-

104

ni z rodzinnych osad, to prawda, ale dlaczego mieliby skupiac sie wok Koziej
Twierdzy?
Moze to zdesperowani ludzie udajacy
ofiary kuznicy rabuja wasnych sa
siadw.
Moze. Jestem zaniepokojony, bo choc ofiary mwia, z e sa to trzy rzne grupy, lecz kazda kolejna grabiez albo wamanie do spichlerza czy zarzniecie krowy
na polu ma miejsce coraz blizej Koziej Twierdzy. Nie potrafie znalezc powodu,
dla ktrego ludzie chorzy na kuznice mieliby dziaac w ten sposb, a w dodatku
podchodzic do miasta. Uciszy mnie gestem doni. Opis grupy napastnikw
pasuje jak ula do incydentu sprzed miesiaca
z gra. Jesli sa to ci sami ludzie,
przebyli w tym czasie daleka droge.
To wszystko zupenie do nich niepodobne rzekem. Czy mozna wobec tego podejrzewac spisek?
Oczywiscie potwierdzi ksia
ze gorzko. Zreszta kiedy to ja nie podejrzewam spisku? Jednak w tym wypadku pocieszam sie, iz z rda intrygi nalezy
szukac poza murami Koziej Twierdzy. Przerwa raptownie, poja,
z e wypowiada sie zbyt otwarcie. Bastardzie, chciabym, z ebys zbada te sprawe. Pojedz
w gab
ksiestwa i nadstaw uszu. Powiedz mi, co ludzie gadaja w tawernach, co sie
dzieje na drogach. Zbierz plotki o innych napadach i zapamietaj kazdy szczeg.
Dyskretnie. Mozesz to dla mnie zrobic?
Z pewnoscia. Jednak. . . czy dyskrecja jest konieczna? Czy nie lepiej byoby zaalarmowac lud? Wwczas szybciej docierayby do zamku wszelkie nowe
wiesci.
Usyszelibysmy wiecej, to prawda. Wiecej pogosek i o wiele wiecej narzekan. Jak na razie sa to poszczeglne skargi. Chyba tylko ja zozyem je w jeden
wsplny wzr. Nie chce, z eby caa Kozia Twierdza chwycia za bron, wykrzykujac
pod niebiosa, z e krl nie potrafi obronic nawet stolicy. Nie. Zrb to dyskretnie,
Bastardzie. Dyskretnie.
Rozejrzec sie dyskretnie. Stwierdziem, nie zapytaem.
Ksia
ze Szczery lekko rozprostowa ramiona. Nie jak czowiek, ktry pozbywa
sie ciez aru, lecz raczej jak ten, kto bierze na swe barki jeszcze jeden obowiazek.

Gdzie zdoasz, powstrzymaj dalsze napady mwi cicho, patrzac

w ogien. Dyskretnie, Bastardzie, bardzo dyskretnie.


Wolno skinaem

gowa. Nie byo dla mnie pierwszyzna takie zadanie. Zabijanie istot dotknietych kuznica nie wzbudzao we mnie takiego sprzeciwu jak odbieranie z ycia zdrowym, czujacym

ludziom. Kiedys prbowaem udawac przed


samym soba, z e darowuje spokj przerazonej duszy, koncze definitywnie udreke
rodziny. Miaem nadzieje, iz nie nabiore zbyt wielkiej wprawy w okamywaniu samego siebie. By to luksus nieosiagalny

dla skrytobjcy. Wedle ostrzezen Ciernia


powinienem by zawsze pamietac, kim jestem naprawde. Nie anioem miosier-

105

dzia, lecz zabjca dziaajacym

dla dobra panujacego

krla. Albo nastepcy tronu.


Moim obowiazkiem

byo strzec bezpieczenstwa wadcy. Obowiazkiem.

Ksia
ze odezwaem sie cicho wracajac
do zamku spotkaem przysza
krlowa. Bya na przejazdzce z ksieciem Wadczym.
Pieknie wygladaj
a razem, prawda? Czy przysza krlowa pewnie juz dosiada konia? Ksia
ze Szczery nie zdoa do konca usuna
c ze swego gosu sladw
goryczy.
Tak. . . jednak ciagle
na grska mode.
Przysza do mnie oznajmiajac,
z e z yczy sobie nauczyc sie lepiej dosiadac nasze wysokie konie. Pochwaliem ten pomys. Nie wiedziaem, z e wybierze
Wadczego na nauczyciela. Ksia
ze pochyli sie nad mapa, studiujac
detal, ktrego nie byo.
Moze miaa nadzieje w tobie znalezc przewodnika wyrwao mi sie. Mwiem w tym momencie do mez czyzny, nie do ksiecia.
Moze. Westchna
ciez ko. Oczywiscie, z e tak. Ketriken jest czasami
taka samotna. Czesto. Potrzasn
a
gowa. Powinna bya zostac poslubiona
najmodszemu synowi krla, czowiekowi, ktry jest panem wasnego czasu. Albo wadcy, ktrego krlestwo nie stoi na krawedzi wojny i zagady. Nie chce jej
osadza
c. Wiem o wszystkim, Bastardzie. Jednak. . . jest taka moda. Czasami zachowuje sie nierozwaznie jak dziecko. A czasami mnie zadziwia. Ponie checia
poswiecania sie dla Krlestwa Szesciu Ksiestw. Ciagle
musze ja powstrzymywac,
tumaczyc, z e nie tego krlestwo od niej potrzebuje. Jest jak uprzykrzona mucha. Nie potrafie przy niej odnalezc spokoju, Bastardzie. Albo chce byc figlarna
jak maa dziewczynka, albo wypytuje mnie o kazdy szczeg jakiegos kryzysu,
o ktrym prbuje zapomniec choc na kilka chwil.
Nagle pomyslaem o usilnych staraniach ksiecia Rycerskiego o pocha Cierpliwa i pojaem,

co mogo go tak urzec w tej kobiecie. Bya dla niego ucieczka


od trudnej codziennosci. Kogo wybraby ksia
ze Szczery, gdyby mg sam znalezc sobie towarzyszke z ycia? Prawdopodobnie osobe nieco starsza od Ketriken,
agodna i spokojna, przekonana o wasnej wartosci.
Taki jestem zmeczony odezwa sie ksia
ze cicho. Nala sobie wina, podszed do kominka i pociagn
a
yk. Chciabym, z eby twj ojciec z y i by nastepca tronu. A ja jego prawa reka. On mwiby mi, czym powinienem sie zaja
c,
a ja bym by posuszny. W spokoju wykonywabym nawet najtrudniejsza prace,
bo bybym pewny, z e on ma racje. Czy wiesz, Bastardzie, jak atwo poda
zac za
czowiekiem, w ktrego sie wierzy?
Wreszcie podnis wzrok.
Ksia
ze Szczery spojrzaem mu prosto w oczy jestem przekonany, z e
wiem.
Chwile sta w milczeniu.
Rozumiem rzek w koncu.
106

Nie potrzebowaem ciepa ksia


ze cej Mocy, by odczuc jego wdziecznosc . Odstapi
od kominka, wyprostowa sie. Znw sta przede mna nastepca tronu. Odprawi mnie oszczednym gestem. Wspinajac
sie po schodach na pietro, do swojej
komnaty, po raz pierwszy w z yciu zastanowiem sie, czy nie powinienem byc
wdzieczny losowi, z e urodziem sie jako bekart.

7. POTYCZKI

Zgodnie z nasza odwieczna tradycja, wspmazonek wadcy Krlestwa Szesciu Ksiestw wprowadza sie do zamku w Koziej Twierdzy wraz z caa swoja swita.
W ten wasnie sposb postapiy

obie mazonki krla Roztropnego. Natomiast Ketriken ksiez niczka z gr posuszna zwyczajom swego ludu, przybya do nas
jako Poswiecenie. Zamieszkaa miedzy obcymi zupenie osamotniona, bez wasnej suzby, nawet pokojwki, powiernicy kobiecych sekretw. Nie miaa w Koziej
Twierdzy nikogo z dawna zaprzyjaznionego. Stawia czoo nowym obowiazkom

otoczona wyacznie

nie znanymi ludzmi: nie tylko w swojej sferze, lecz takze wsrd
suzby i z onierstwa. Z upywem czasu zaczea zawierac przyjaznie, a nawet dobierac sobie suzbe, choc z poczatku
mysl, iz usugiwanie drugiemu moze stanowic
gwny obowiazek
czowieka, bya dla niej idea bezgranicznie obca i przykra.

***

Wilczek teskni.
Przed wyjazdem do Ksiestwa Niedzwiedziego zostawiem mu, ukryta za chata, dobrze zmrozona sarne. Powinna bya wystarczyc na cay czas mojej nieobecnosci, ale on, zgodnie z wilcza natura, z ar do przesytu, zasypia nad miesem,
budzi sie i z ar znowu, az pozar wszystko.
Dwa dni temu oznajmi, plasaj
ac
w podskokach.
Wita mnie entuzjastycznie, gdyz i wech, i Rozumienie powiadomiy go, z e
przyniosem swieze mieso. Pochwyci je z arocznie i zupenie nie zwraca uwagi, gdy zbieraem do worka kosci zasmiecajace
wnetrze chaty. Zbyt duzo takich
odpadkw przyciagn
eoby szczury, a za nimi psy. Nie mogem do tego dopuscic.
Zerkaem na wilka spod oka. Odrywa zebami wielkie kaway smakoyku. Na
przednich apach, przyciskajacych

poec miesa, gray miesnie. Uswiadomiem sobie, iz wszystkie sarnie gnaty, poza kilkoma najgrubszymi, zostay rozgryzione
i do czysta wylizane ze szpiku. To juz nie szczenieca zabawa, ale dzieo silne-

108

go modego zwierzecia. Niektre ze zmiazdzonych kosci byy grubsze od mojego


ramienia.
Dlaczego miabym sie zwrcic przeciw tobie? Przynosisz mieso. I ciasteczka.
Rzeczywiscie. Jak to w stadzie. Ja, starszy, przynosiem pozywienie dla Wilczka, modszego. Ja byem mysliwym oddajacym

czesc upu. Siegnaem

do umysu
zwierzecia. Jego zdaniem od dawna juz nie bylismy sobie obcy ani obojetni. Tworzylismy stado. Nie pomyslaem o tym wczesniej, a przeciez taki rodzaj wiezi by
silniejszy niz sympatia czy partnerstwo. Przestraszyem sie, bo przynaleznosc do
tego samego stada dla niego znaczya chyba tyle samo, co dla mnie wiez zadzierzgnieta przez Rozumienie. Nie mogem na to pozwolic.
Ja jestem czowiekiem. Ty wilkiem powiedziaem na gos. I tak odebra
pene znaczenie sw prosto z moich mysli, ale chciaem, by wszystkimi zmysami
odczu dzielace
nas rznice.
Z wygladu.
Naprawde jestesmy stadem. Zadowolony obliza nos. Na apach perliy sie krople krwi.
Nie. Daje ci jesc i zapewniem schronienie, ale tylko na jakis czas. Gdy
nauczysz sie polowac, zabiore cie daleko stad
i zostawie.
Nigdy nie polowaem.
Naucze cie.
Tak przeciez robi stado. Nauczysz mnie i bede polowa z toba. Zdobedziemy
duzo upw, duzo dobrego miesa.
Naucze cie polowac, a potem zwrce ci wolnosc .
Jestem wolny. Siedze tu, bo chce. Przesuna
jezorem po biaych zebiskach, rozbawiony moja teoria.
Jestes arogancki, szczeniaku. I gupi. Nic nie wiesz o swiecie.
Wiec naucz mnie wszystkiego. Przekrzywi eb na bok, chwyci kawa
miesa trzonowymi zebami. To twj obowiazek

w stadzie.
Nie jestesmy stadem. Ja nie naleze do stada. Naleze do krla.
Jesli on przewodzi tobie, to mnie tez. Jestesmy stadem. Z penym z oad
kiem, zadowolony, by coraz bardziej skory do zgody.
Zmieniem taktyke.
Naleze do stada, do ktrego nie mozesz nalezec ty rzekem chodno.
Wszyscy w moim stadzie sa ludzmi. Ty nie jestes czowiekiem. Jestes wilkiem.
Nie jestesmy stadem.
Zamkna
sie w sobie. Nie prbowa odpowiedziec, ale jego uczucia przejey
mnie chodem. Odepchniecie. Zdrada. Samotnosc .
Odwrciem sie i wyszedem. Nie mogem przed nim ukryc, z e bardzo trudno
mi go tak zostawic, nie potrafiem tez zataic gebokiego wstydu, z e go odtracam.

Moze przynajmniej czu, iz moim zdaniem takie postepowanie byo najwasciwsze. Podobnie sadzi

Brus, gdy odbiera mi Gagatka poniewaz zwiazaem

sie
109

ze szczeniakiem magia Rozumienia. Skojarzenie to sprawio mi ogromny bl. Nie


sposb powiedziec, bym odszed szybkim krokiem; ja po prostu uciekem.
Nim wrciem do twierdzy, zaczeo zmierzchac. Zabraem ze swojej komnaty
kilka drobiazgw i ruszyem na d. Zdradzieckie nogi zwolniy same, gdy mijaem podest. Wkrtce miaa tedy przechodzic Sikorka z naczyniami po posiku
ksiez nej Cierpliwej. Ksiez na nieczesto jadaa w sali biesiadnej, preferujac
zacisze
wasnych komnat i towarzystwo Lamwki. Jej rezerwa zaczea sie ostatnio przeradzac w umiowanie samotnosci. Przeciez jednak nie troska o nia zatrzymaa mnie
na schodach. Usyszaem lekkie kroki Sikorki. Powinienem by odejsc , lecz tyle czasu mineo, od kiedy ostatnio chocby na nia zerknaem.

. . Niesmiae zaloty
ksiez niczki Hozej odniosy jedynie ten skutek, z e jeszcze ostrzej odczuwaem bolesna tesknote za Sikorka. Pragnaem

zwyczajnie ja przywitac, jak przywitabym


kazda inna suzac
a. Nie powinienem by tego robic gdyby ksiez na Cierpliwa
sie dowiedziaa, zostabym solidnie zbesztany. A jednak. . .
Z uwaga studiowaem gobelin, ktry zawis na ppietrze, nim jeszcze przybyem do zamku w Koziej Twierdzy. Syszaem kroki Sikorki coraz blizej. Zwolnia.
Serce tuko mi sie w piersi, donie miaem wilgotne od potu. Odwrciem sie do
niej.
Dobry wieczr udao mi sie wykrztusic. Ni to pisk, ni szept.
Dobry wieczr odpara godnie.
Broda odrobine wyzej, usta zacisniete. Wosy miaa zaplecione w dwa grube
warkocze i upiete wok gowy na ksztat korony. Ubrana bya w granatowa sukienke, prosta, lecz ozdobiona konierzem z delikatnej koronki i takimi samymi
mankietami. Wiedziaem, czyje donie stworzyy ten pracochonny wzr. Lamwka najwyrazniej darzya Sikorke sympatia. Dobrze byo o tym wiedziec.
Sikorka zerknea na mnie, a ja nie mogem powstrzymac usmiechu. Na twarzy
mojej ukochanej wykwit rumieniec, prawie czuem jego ciepo. Mocniej zacisnea usta. Ruszya w d, a mnie owia jej zapach: balsam cytrynowy z imbirem. Do
tego nuta aromatu samej Sikorki.
Samica. Mia. Pena aprobata.
Podskoczyem jak uzadlony,

okreciem sie dookoa, bezsensownie szukajac

Wilczka za plecami. Oczywiscie tam go nie byo. Poszukaem w swoim umysle,


ale i tam nie znalazem. Siegnaem

dalej: drzema na somie w starej chacie.


Nie rb tego wysaem do niego w myslach. Trzymaj sie z daleka,
dopki ci nie pozwole.
Konsternacja.
Na co mi pozwolisz?
Nie bad
z ze mna nigdy, chyba z e tego chce.
To skad
bede wiedzia, z e chcesz, z ebym z toba by?
Dam ci znac w myslach.
Duga cisza.
110

A ja dam ci znac, kiedy zechce, z ebys ty by ze mna stwierdzi. Tak,


to stado. Zawoac, kiedy sie potrzebuje pomocy, i byc zawsze gotowym syszec
woanie. Jestesmy stadem.
Nie! Nie o to mi chodzi. Musisz sie trzymac z daleka od mojego umysu,
kiedy ciebie tam nie chce. Nie zamierzam bez przerwy dzielic z toba mysli.
Przeciez to nie ma sensu! Czy nie wolno mi oddychac tylko dlatego, z e ty
oddychasz? Twj umys czy mj, jedno stado. Gdzie indziej miabym myslec?
Jesli nie chcesz mnie syszec, nie suchaj.
Kompletnie oniemiay sprbowaem uporzadkowa

c mysli. Nagle dotaro do


mnie, z e stoje gapiac
sie w przestrzen. Mina
mnie jakis paz, pozdrawiajac
grzecznie, a ja nie odpowiedziaem.
Dobry wieczr rzuciem za nim z opznieniem, obejrza sie zdziwiony,
niepewny, czy go nie wzywaem, ale odprawiem go gestem. Ruszyem korytarzem do ksiez nej Cierpliwej. Pzniej porozmawiam z Wilczkiem, wszystko mu
wytumacze. Zreszta niedugo bedzie na swoim, bedzie z y na wasny rachunek,
poza moja mysla.
Zapukaem i zostaem wpuszczony. Lamwka przechodzia wasnie napad
checi do sprzatania

i zaprowadzia w komnacie jaki taki porzadek.

Byo nawet
jedno wolne krzeso.
Opowiedziaem o podrzy do Ksiestwa Niedzwiedziego, unikajac
jakiejkolwiek wzmianki o Megierze. Ksiez na Cierpliwa ostatecznie i tak na pewno
o wszystkim sie dowie i jeszcze mnie wypyta, a wwczas bede mia okazje ja
zapewnic, z e plotki, ktre dotary do jej uszu, znacznie wyolbrzymiaja cae wydarzenie.
Przedstawiem przywiezione z pnocy upominki. Dla Lamwki malenkie kosciane rybki, ktre mozna byo nawlec jak paciorki albo przypia
c do ubrania,
dla ksiez nej Cierpliwej srebrne kolczyki z bursztynami oraz gliniany garnuszek
konfitur z czarnej porzeczki, zamkniety woskiem.
Czarne porzeczki? Nie przepadam za nimi. Ksiez na Cierpliwa bya wyraznie zdziwiona podarunkiem.
Naprawde? udaem bezgraniczne zdumienie. Byem przekonany, z e
ten zapach i smak jest dla ciebie, pani, wspomnieniem z dziecinstwa. Czy nie
miaas, pani, wuja, ktry przynosi ci czarne porzeczki?
Nie. I nie przypominam sobie w ogle rozmowy na ten temat.
Wiec moze to Lamwka? zapytaem szczerze zmartwiony.
Nie ja, kochanienki, nie ja. Zapach strasznie szczypie mnie w nos, chociaz
z daleka wydaje sie adny.
Ach tak. . . Cz, musiaem sie pomylic. Odstawiem garnuszek na st.
zynka?
Co ze Snie
Znowu szczenna? Mwiem o biaej terierce ksiez nej.
Suczka w koncu zdecydowaa sie do mnie zblizyc i ostroznie obwacha
c. Wyczu-

111

waem, jak w swoim psim rozumku zdumiewa sie bijacym

ode mnie zapachem


Wilczka.
zynke za uszami.
Nie, nie, po prostu utya. Lamwka podrapaa Snie
Moja pani zostawia resztki jedzenia na talerzach, a sunia zawsze je wymiata do
czysta.
Nie powinno sie jej na to pozwalac. Takie podjadanie bardzo z le wpywa
zynka
na zeby i siersc przypomniaem ksiez nej, a ona odpowiedziaa, z e Snie
jest juz za stara na nauke dobrych manier. Od tej chwili rozmowa potoczya sie
juz gadko. Po godzinie oznajmiem, iz powinienem jeszcze raz sprbowac zdac
raport krlowi.
Poprzednio zostaem odprawiony spod jego komnat powiedziaem.
Otworzy mi ten nowy pokojowiec, Osiek, i nie pozwoli wejsc . Gdy zapytaem,
dlaczego przed drzwiami nie ma wartownika, odpowiedzia, z e peni jego role, bo
sam potrafi zapewnic krlowi spokj.
Monarcha nie czuje sie najlepiej rzeka Lamwka. Nieczesto opuszcza pokoje przed poudniem. Potem przez cay dzien wyglada
jak okaz zdrowia:
tryska energia i ma swietny apetyt, ale wczesnym wieczorem znowu siy go opuszczaja. Zaczyna powczyc nogami, mwi niewyraznie. . . Kolacje kaze sobie podawac na gre, a kucharka mwi, z e tace wracaja pene. Wszystko to razem bardzo jest niepokojace.

Istotnie przyznaem.
Opusciem towarzystwo pan z niejaka ulga, gdyz zaczaem

sie obawiac, co
jeszcze mgbym usyszec. Oto stan zdrowia krla stanowi temat zamkowych
plotek. Nie wrzyo to nic dobrego. Trzeba bedzie zapytac Ciernia, co mu wiadomo na ten temat, a na razie musiaem wyrobic sobie wasne zdanie. Osiek nie
dopusci mnie do krla i potraktowa wyjatkowo

szorstko, zupenie jakbym przyszed steskniony za czcza gadanina, a nie zdac raport z misji. Jakby monarcha by
oboznie chory i potrzebowa obrony przed natretnymi intruzami. Najwyrazniej
suga nie zosta odpowiednio przyuczony do penienia funkcji osobistego pokojowca krla. Jego zachowanie mnie irytowao.
Pukajac
do komnat krlewskich rozmyslaem, jak to bedzie, gdy Sikorka znajdzie garniec z czarnymi porzeczkami. Od razu odgadnie, dla kogo jest przeznaczony. Ukochalismy ich smak od dziecinstwa.
Osiek na mj widok zmarszczy brwi. Zasania soba przejscie, zupenie jakbym mg samym spojrzeniem zrobic krlowi krzywde.
Chyba juz byes tu dzisiaj? zapyta w miejsce powitania.
Tak, byem. Powiedziaes mi wtedy, z e krl Roztropny spi. Przyszedem
wiec ponownie, musze zdac memu panu raport. Z caych si prbowaem mwic spokojnie.
Aha. Ten raport to cos waznego?

112

Krl sam oceni, a jesli uzna, z e traci czas, zostane odprawiony. Po prostu
mnie zaanonsuj. Usmiechnaem

sie na koniec, z eby osodzic ostry ton.


Krl jest saby. Pilnuje jego spokoju. Sta twardo w drzwiach. Oszacowaem go wzrokiem. Czy dabym rade przepchna
c sie koo niego? Nawet jesli,
skonczyoby sie awantura, a skoro krl by niezdrw, nie chciaem prowokowac
burdy.
Ktos stukna
mnie w ramie. Obejrzaem sie, lecz nie dostrzegem nikogo. Dopiero gdy znw zwrciem sie do Osika, ujrzaem miedzy nami kara.
Nie jestes medykiem, Osiku. Bazen przeja
inicjatywe. Choc z pewnoscia byaby to dla ciebie doskonaa rola. Na sam twj widok ledwie wstrzymuje
mdosci, a twoja gadanina jest tak pusta, jak zaraz bedzie mj z oadek.

Skoro krl
cay dzien cierpi twoja obecnosc , jakimze sposobem ma wrcic do zdrowia?
Przynis ze soba tace przykryta serweta. Czuem won gestego bulionu i biaego chleba prosto z pieca. Swj zimowy czarno-biay ubir ozywi emaliowanymi
dzwoneczkami, bazenska czapke zdobia girlanda ostrokrzewu. Kaduceusz mia
wsadzony pod pache. Znowu szczur. Ten by zatkniety na szczycie laski, jakby
tanczy na zadnich apach. Niejeden raz widziaem, jak bazen toczy z nim dugie konwersacje, siedzac
przed kominkiem w sali biesiadnej albo na stopniach
krlewskiego tronu.
Idz precz, baznie! Byes tu dzisiaj juz dwa razy. Krl uozy sie na spoczynek. Nie jestes mu potrzebny oznajmi pokojowiec surowo, ale sie cofna.

Jak wielu ludzi nie potrafi spojrzec prosto w jasne oczy trefnisia, a pod dotykiem
jego biaej doni drza.
Dwa razy przemienia sie w trzy, Osioku, a moja obecnosc zastapi
twoja.
Tuptusiaj do ksiecia Wadczego i przekaz mu swieze ploteczki. Tu przeciez sciany
maja dugie uszy, po brzegi wypenione tajemnicami krla. Dobrze, z e oswiecisz
naszego drogiego ksiecia, niech jemu tez sie zrobi niedobrze. O pustym z oadku

jasniej sie mysli.


Jak smiesz mwic w ten sposb o ksieciu?! zagrzmia Osiek. Bazen
by juz w drzwiach, a ja tuz za jego plecami. Usyszy o kazdym twoim sowie.
Jak smiem? Ja sie smieje. Nie watpi
e, z e syszy wszystko, co usyszysz ty.
Nie nadymaj sie tak, drogi Osioku. Zachowaj to dla swojego ksiecia, ktry uwielbia podobne zadecie. Pewnie i teraz z rozkosza wciaga
dym; mozesz chuchac na
niego, a on bedzie drzema i zgodnie kiwa gowa, przekonany, z e mwisz madrze,

a twj oddech pachnie rzami.


Karze trajkoczac
torowa sobie droge zaadowana taca, odpycha nia suge niczym tarcza. Osiek cofa sie krok za krokiem, az do krlewskiej sypialni. Bazen
postawi tace na stoliku przy zku. Oczy mu rozbysy.
Ach, wiec nasz pan, krl, nie odpoczywa w ozu, chyba z e sie skry pod posciela, Osioku mj drogi. Wyjdz, monarcho, pokaz sie, panie mj, wyjdz, krlu
Roztropny! Zowia cie krlem Roztropnym, nie krlem pluskiew, wiec nie cze113

piaj sie kotar, nie chowaj w poscieli! Pocza


sumiennie przetrzasa
c puste oze,
szczurzym berem myszkowa pomiedzy zasonami, a czyni to tak komicznie, az
nie mogem powstrzymac smiechu.
Nie pozwalajac
nam wejsc dalej, Osiek sta oparty o wewnetrzne drzwi.
W chwili gdy je otwarto, nieomal wpad w ramiona krla. Klapna
ciez ko na podoge.
Patrzcie no tylko! wykrzykna
karze. Jak sie toto spieszy zaja
c moje
miejsce u stp krla! Chce grac trefnisia, choc nie potrafi nawet porzadnie

upasc
na tyek. Zasuguje na miano bazna, ale nie na jego posade!
Krl Roztropny by ubrany w bielizne nocna. Zdumiony spojrza na suge,
podnis wzrok na bazna i na mnie, po czym zrezygnowa z prb zrozumienia
sytuacji.
Ta parwka nic mi nie daje rzek do Osika gramolacego

sie z podogi.
Gowa boli mnie po niej jeszcze bardziej, w dodatku mam nieprzyjemny smak
w ustach. Powiedz Wadczemu, z e jego nowe zioo moze przepedzic muchy, ale
nie chorobe. Zabierz je, nim zasmrodzi caa komnate. Baznie, jestes w koncu.
I ty, Bastardzie, nareszcie sie zjawies. Chodzcie, siadajcie. Osiku, czy ty mnie
syszysz? Wynies ten nieszczesny kocio! Nie, nie tedy, tylnymi drzwiami.
Machnieciem reki krl Roztropny odgoni suge jak natretnego owada.
Szczelnie zanikna
drzwi pokoju kapielowego,

podszed do kominka, usiad


w drewnianym fotelu z wysokim prostym oparciem. Karze byskawicznie przyciagn
a
nocny stolik, serweta przykrywajaca
tace staa sie obrusem, na ktrym
zgrabnie ustawi posiek dla krla. Piekniej nie zrobiaby tego dobrze wyuczona pokojwka. Znikad
pojawio sie srebro stoowe zreczna sztuczka zrodzia
usmiech na twarzy monarchy. Wreszcie trefnis usiad na stopniu kominka i upozowa sie starannie: kolana prawie siegay mu uszu, brode ukry w zaczonych

doniach o dugich palcach. Jasna skra i wosy chwytay czerwone blaski tancza
cych pomieni. Kazdy jego gest by peen gracji niczym ruch wdziecznej tancerki,
a koncowa poza rwnie artystyczna, jak komiczna. Krl pogadzi bazna po niesfornych wosach; tak mgby gaskac kota.
Mwiem ci, nie jestem godny.
To prawda. Nie mwies jednak, bym nie przynosi jedzenia.
A gdybym to zrobi?
Wwczas powiedziabym, z e to nie posiek, lecz kocioek z parwka podobna do tych, jakie aplikuje ci Osioek, panie, lecz napeni twe nozdrza aromatami przynajmniej odrobine milszymi. A to nie byby chleb, lecz plaster na twj
jezyk, panie; powinienes go zaaplikowac natychmiast.
Ach tak. Krl przyciagn
a
stolik odrobine blizej, nabra yzke rosou,
omijajac
kawaki miesa i warzyw. Sprbowa, zacza
jesc .
Czy nie jestem przynajmniej rwnie dobrym medykiem jak Osioek?
mrukna
trefnis, wyraznie zadowolony z siebie.
114

Osiek nie jest medykiem, tylko pokojowcem.


O, dobrze wiem o tym, i ty, panie, wiesz dobrze, ale Osioek nie wie i dlatego, panie, nie czujesz sie najlepiej.
Dosc juz trajkotania. Bastardzie, podejdz tutaj, przestan sie smiac. Co masz
mi do powiedzenia?
Zdecydowaem nie pytac, czy moge przy baznie mwic szczerze. Obrazibym
i jego, i krla. Zdaem raport, wspominajac
o swoich bardziej dyskretnych poczynaniach tylko przez omwienie ostatecznych skutkw. Krl Roztropny sucha
uwaznie, a na koniec upomnia mnie za okazanie zych manier przy ksia
ze cym
stole. Nastepnie zapyta, czy ksia
ze Krzepki pozostaje w dobrym zdrowiu i czy
jest zadowolony z sytuacji w ksiestwie. Odpowiedziaem, z e tak byo, gdy wyjezdzaem. Krl pokiwa gowa z ukontentowaniem. Chcia obejrzec skopiowany
zwj. Pokazaem mu go i zostaem nagrodzony komplementem, z e mam zreczna
reke do zajecia skryby. Kaza mi zaniesc pergamin do pracowni ksiecia Szczerego
i upewnic sie, z e dotrze do rak
nastepcy tronu. Zapyta, czy obejrzaem relikwie
Najstarszych. Opisaem mu ja szczegowo.
Karze przez cay czas tkwi przycupniety na stopniu kominka i przyglada

nam sie milczaco,


oczyma wielkimi jak u sowy. Pod tym uwaznym spojrzeniem
krl Roztropny skonczy jesc zupe i chleb, a ja w tym czasie czytaem na gos
sowa spisane na zwoju.
No, pokaz mi rezultat swojej pracy rozkaza krl. Zdumiony, podaem
mu papirus. Raz jeszcze go obejrza i oddajac
mi powiedzia:
Masz zreczna reke do pira, chopcze. Piszesz czytelnie i starannie. Zanies
pergamin do pracowni ksiecia Szczerego i dopilnuj, z eby on o tym wiedzia.
Wedle twego rozkazu, krlu. Umilkem zmieszany. Nie rozumiaem,
w jakim celu sie powtarza, nie byem pewien, czy czeka ode mnie jakiejs jeszcze innej odpowiedzi. Ale juz bazen sie podnosi; dostrzegem cos szybszego niz
spojrzenie, nie cakiem podniesienie brwi, niezupenie skrzywienie wargi, jednak dosyc, bym milcza. Trefnis zebra talerze, przez cay czas zagadujac
krla
pogodnie, a potem obaj zostalismy odprawieni. Kiedy wychodzilismy, monarcha
siedzia zapatrzony w ogien.
Na korytarzu chciaem cos powiedziec, ale bazen zacza
gwizdac i nie przesta, az znalezlismy sie w poowie schodw. Tam chwyci mnie za rekaw i stanelismy. Czuem, z e specjalnie wybra to miejsce pomiedzy pietrami. Widzielibysmy
stad,
z e ktos nas obserwuje.
Przemwi nie bazen, lecz szczur na jego berle. Znalaz sie tuz przed moim
nosem i odezwa piskliwie:
Ach, sam widzisz! I ty, i ja, Bastardzie, musimy pamietac o tym, o czym
on zapomina. Krl wydawa sie zdrw i w peni si, prawda? Nie daj sie zwiesc !
Sowa, ktrymi przemwi do ciebie dwukrotnie, musisz traktowac z nalezyta wa-

115

ga, gdyz wasnie te, nie inne, dwukrotnie pilniej zanotowa w pamieci, by zyskac
pewnosc , iz ci je przekaze.
Pokiwaem gowa i postanowiem zaniesc zwj ksieciu Szczeremu jeszcze tego wieczoru.
Nie bede sie juz przejmowa Osikiem oznajmiem na odchodne.
To nie Osiokiem trzeba sie przejmowac, lecz jego dugimi uszami odpar bazen uroczyscie. Raptownie zakoysa taca na doni, podnis ja wysoko
nad gowe i w podskokach ruszy na d.
W nastepnych dniach poswieciem sie obowiazkom,

ktre ksia
ze Szczery wyznaczy mi wczesniej. Preparowaem tusta kiebase i wedzona rybe. Mogem je
atwo rozrzucac w czasie ucieczki, majac
nadzieje, z e wystarczy dla wszystkich,
ktrzy mnie beda gonili. Kazdego ranka studiowaem mape w pracowni mojego ksiecia, a potem siodaem Sadze i z trucizna w sakwach jechaem tam, gdzie
sie spodziewaem napadu ludzi zarazonych kuznica. Pomny wczesniejszych doswiadczen braem ze soba krtki miecz, co z poczatku
smieszyo Brusa i Pomocnika. Wyjasniem im, z e robie zwiady, na wypadek gdyby nastepca tronu chcia
zaplanowac zimowe polowanie. Pomocnik mi uwierzy, Brus tylko zacisna
usta;
pozna sie na kamstwie, a jednoczesnie wiedzia, z e nie moge wyjawic mu prawdy. Nie docieka dalej, ale nie by zadowolony.
Dwukrotnie w ciagu
dziesieciu dni natknaem

sie na tych, ktrych szukaem,


i dwukrotnie uciekem z atwoscia, zostawiajac
za soba zatruty prowiant. Rzucili
sie nan chciwie, ledwie rozpakowujac
przed pozarciem. Nastepnego dnia wracaem, by sprawdzic, ilu pozbawiem z ycia i jak wygladali.

Druga grupa nie odpowiadaa z adnemu z opisw, jakie do tej pory otrzyma ksia
ze Szczery. Obaj
podejrzewalismy, z e napastnikw jest wiecej, niz niosa wiesci.
Wykonywaem swoje zadanie bez zarzutu, lecz nie czerpaem z niego zadowolenia. Moje ofiary po smierci byy jeszcze bardziej godne litosci niz za z ycia.
Odziani w achmany, wychudzeni, przemarznieci i posiniaczeni. Na dodatek mocna trucizna zmieniaa ich ciaa w karykatury. Szron byszcza im na brodach oraz
brwiach, a krew wypywajaca
z ust zastygaa w sniegu na podobienstwo rubinw.
Zabiem siedmioro, potem nakryem ich zmarzniete ciaa gaeziami, polaem oliwa i podpaliem. Trudno mi zdecydowac, co mnie bardziej mierzio: samo zabijanie czy skrytosc dziaania.
Wilczek z poczatku
baga, bym go zabiera ze soba. Pewnego razu, gdy staem
nad zamarznietym ciaem mez czyzny, ktrego zabiem, dosza mnie jego mysl:
To nie polowanie. To nie jest zajecie dla stada. To zajecie czowieka.
Znikna,
nim zda
zyem go zbesztac, z e znowu wtargna
do mojego umysu.
Wieczorem wracaem do zamku, na goracy
swiezy posiek, do ciepego ognia,
do suchych ubran i miekkiego oza, lecz nie potrafiem radowac sie wygodami,
bo za mna szy widma ofiar kuznicy. Nie byem bestia bez serca, nie mogem
zaznac spokoju po dniu siania smierci. Moim jedynym pocieszeniem, choc nie
116


ukojeniem, byy godziny snu. Sniem
o Sikorce; chodziem z nia i rozmawiaem
obojetny na kuznice i jej pokryty szronem plon.
Pewnego dnia wyjechaem z zamku pzniej niz zwykle, gdyz w komnacie
z mapami zastaem ksiecia Szczerego i na rozmowie czas upyna
nam niepostrzez enie szybko. Zanosio sie na burze, wiec nie wybieraem sie daleko. Szczescie
mi nie sprzyjao: zamiast nowej ofiary znalazem tylko swieze slady, zostawione
przez zaskakujaco
duza grupe. Jechaem dalej, ciagle
z nerwami napietymi do granic wytrzymaosci, zdany na zwykych piec zmysw, gdyz szsty, Rozumienie,
by bezuzyteczny przy szukaniu ludzi dotknietych kuznica. Gestniejace
chmury
krady z nieba swiato, slad wid szlakiem polowan. Gdy wreszcie podniosem
gowe, przyznajac,
z e tego dnia zdoali mi uciec, zorientowaem sie, iz jestem
wyjatkowo

daleko od Koziej Twierdzy i od uczeszczanych drg.


Zerwa sie nieprzyjemny, zimny wiatr. Owinaem

sie mocniej paszczem i zawrciem Sadze do domu, zdajac


sie na nia w kwestii odnalezienia sciezki i ustalenia tempa. Nie ujechaem daleko, kiedy ziemie okry mrok i zacza
padac snieg.
Gdybym dawniej nie przemierza czesto tych okolic, na pewno bym sie zgubi.
A tak brnaem

ciagle
w strone domu, choc prosto w rozwarta paszcze wichru.
Paszcz miaem kompletnie przemoczony, zaczynaem marzna
c. Obawiaem sie,
czy drzenie mego ciaa nie jest aby poczatkiem

drgawek i ataku choroby, ktrych


los mi oszczedza juz od duzszego czasu.
Wiatr zdoa w koncu rozerwac chmury i wyjrza ksiez yc. Mogem przyspieszyc mimo swiezego sniegu zalegajacego

ziemie. Wyjechaem z rzadkiego brzozowego lasku na wzgrze, gdzie kilka lat wczesniej pozar od pioruna strawi
wszystkie drzewa. Tutaj, na otwartej przestrzeni, wiatr by silniejszy, wiec owinaem

sie ciasniej paszczem i postawiem konierz. Ze szczytu wzgrza mozna


byo zobaczyc swiata Koziej Twierdzy. Jeszcze jedno wzniesienie i kolejna dolina prowadziy juz prosto do drogi do domu. Od razu polepszy mi sie humor.
Wtedy, niczym narastajacy
grzmot, doszed mnie tetent konskich kopyt.
Wierzchowiec prbowa nabrac szybkosci, lecz cos krepowao mu ruchy. Sadza
zwolnia, rzucia bem, zarzaa. W tej samej chwili dostrzegem konia wynurzaja
cego sie z lasku u stp wzgrza. Dzwiga dwch dodatkowych ludzi: jeden uczepi

sie podpiersnika, drugi strzemienia. Swiato


ksiez yca rozbyso na wzniesionym
ostrzu, postac uwieszona u nogi jezdzca spada w snieg, wyjac
przerazliwie. Druga, uczepiwszy sie uzdy, prbowaa zatrzymac konia. Dwie nastepne wybiegy
spomiedzy drzew i scigay walczacych.

Rozpoznaem ksiez ne Ketriken na Smigej


i wbiem piety w boki Sadzy. Zareagowaem odruchowo. Nie zastanawiaem sie, co mazonka nastepcy tronu robi
tutaj noca, sama, wydana na pastwe rabusiw. Zauwazyem natomiast, jak pewnie
trzyma sie w siodle, jak doskonale radzi sobie z koniem, jak skutecznie sie broni przed napastnikami, ktrzy usiowali sciagn
a
c ja na ziemie. W cwale dobyem
miecza. Dziwne mam wspomnienie tego starcia biel i czern, obraz podobny do
117

przedstawienia grskiego teatru cieni, walka niemal bezgosna, przerywana tylko


ochrypymi krzykami ofiar kuznicy.
Ksiez na ciea jednego przez twarz. Krew zalaa mu oczy, ale ciagle
prbowa sciagn
a
c ksiez ne z sioda. Inny, obojetny na rane towarzysza, szarpa sakwy,
w ktrych miescia sie zapewne ledwie skromna porcja jedzenia i okowity tyle
co zostao z prowiantu na wycieczke.

Sadza zaniosa mnie w poblize czowieka uwieszonego na uzdzie Smigej.


To
bya kobieta. Zamachnaem

sie mieczem doswiadczenie podobne do rabania

drewna na opa. Taka dziwna walka. Wyczuwaem ksiez ne Ketriken, strach jej
klaczy i osiagni
eta szkoleniem odwage bitewna Sadzy, a od napastnikw nic. Zu
penie nic. Zadnych
wybuchw wsciekosci, przeklenstw, blu. Dla mojego szstego zmysu, dla Rozumienia, w ogle ich tutaj nie byo; tylko snieg i wicher,
z ktrymi takze musiaem walczyc.
Niczym we snie obserwowaem, jak ksiez na chwyta napastnika za wosy, odchyla mu gowe, odsania gardo. Krew bysnea czarnymi w swietle ksiez yca kroplami, spryskaa jej paszcz, zostawia byszczac
a smuge na szyi i opatce klaczy.
Ciao wstrzasane

spazmami pado na snieg. Ciaem

ostatniego napastnika, lecz


chybiem. Ksiez na nie. Zatanczyo krtkie ostrze sztyletu; przez kaftan oraz klatke z eber dosiego puc, ucieko.
Naprzd! rzucia ksiez na Ketriken w noc i wcisnea piety w brzuch

klaczy, kierujac
Smig
a na szczyt wzgrza.
Z wierzchoka, nim zanurkowalismy w d, na mgnienie oka ujrzelismy swiata Koziej Twierdzy. U stp wzgrza ciagn
ey sie geste zarosla i pyna
strumien
teraz ukryty pod sniegiem. Popedziem Sadze, wysforowaem sie na prowadzenie

i zmusiem Smig
a do skretu, nim wpada na przeszkode. Ksiez na nie odezwaa
sie sowem, pozwolia mi dalej prowadzic. Skrylismy sie w lasku na drugim brzegu strumienia. Jechaem najszybciej, jak smiaem w tych okolicznosciach, spiety, gotw odeprzec kolejny atak. W koncu dotarlismy do drogi i w tej chwili
chmury ponownie zaciagn
ey niebo, przesaniajac
ksiez yc. Zwolniem, pozwoliem koniom odetchna
c. Jakis czas jechalismy w milczeniu, nasuchujac
odgosw
pogoni.
Wreszcie poczulismy sie bezpieczniejsi. Usyszaem zduszone, drzace
westchnienie ksiez nej Ketriken.
Dziekuje ci, Bastardzie. Nie udao jej sie do konca opanowac gosu.
Nie odezwaem sie, gdyz czuem, z e wystarczy jedno moje sowo, a przysza
krlowa zacznie szlochac. Nie winibym jej za takie zachowanie, lecz ona sama
miaaby do siebie pretensje. Wkrtce sie opanowaa. Poprawia strj, wytara sztylet i ukrya go na piersiach. Przemwia do klaczy uspokajajaco,
poklepaa ja po
szyi. Przygladaem

sie ksiez nej z prawdziwym podziwem.


Jak mnie znalazes? zapytaa w koncu. Szukaes mnie?
Potrzasn
aem

gowa. Znowu zaczyna padac snieg.


118

Wyjechaem na polowanie, zapusciem sie zbyt daleko. Szczesliwy zbieg


okolicznosci poprowadzi mnie ta droga. Zgubias sie, pani? Czy beda cie szukac?
Pociagn
ea nosem, wziea gebszy oddech.
Niezupenie odezwaa sie drzacym

gosem. Wybraam sie z Wadczym na przejazdzke. Towarzyszyo nam kilka osb. Kiedy zaczeo sie zanosic
na burze, wszyscy zawrcilismy do Koziej Twierdzy. Ja z Wadczym jechaam
na koncu. Opowiada mi pewna legende z rodzinnego ksiestwa swej matki i zostawalismy coraz bardziej z tyu. Z trudem przeknea sline. Bylismy dosc
daleko za orszakiem podjea spokojniej gdy nagle lis wyprysna
z zarosli

obok sciezki. Wadczy krzykna:


Huzia! Na lisa! i pusci sie w pogon. Smiga skoczya za nim. Jecha jak szalony, poozy sie koniowi na karku, okada go
szpicruta. Byo w gosie ksiez nej zdumienie i przerazenie, ale takze podziw.

Smiga
poniosa. Z poczatku
ksiez na Ketriken obawiaa sie szalenczego tempa w nie znanym terenie, prbowaa zapanowac nad wierzchowcem, gdy jednak
zdaa sobie sprawe, z e nie widzi juz drogi ani pozostaych uczestnikw wypadu,
a Wadczy znacznie ja wyprzedzi, pognaa klacz, majac
nadzieje go dogonic. Zupenie stracia orientacje. Prbowaa wrcic na droge, lecz snieg i wiatr szybko

zatary slady. W koncu pozwolia Smigej


isc samopas, ufajac,
z e kon odnajdzie
droge do domu. Prawdopodobnie tak by sie wasnie stao, gdyby nie ci dzicy ludzie. Gos jej zadrza, umilka.
Ofiary kuznicy powiedziaem cicho.
Ofiary kuznicy powtrzya cicho, w zamysleniu. To podobno ludzie
bez serca i pozbawieni duszy rzeka gosniej i znowu zamilka. A potem zapytaa z nuta rozpaczy: Czy jestem tak fatalnym Poswieceniem, z e poddani chca
mnie zabic?
Z oddali dobiego nas granie rogw. Zblizali sie ludzie wysani na poszukiwanie ksiez nej.
Napadliby kazdego na swojej drodze odrzekem. Nie czatowali na
przysza krlowa. Zapewne w ogle nie wiedzieli, z kim maja do czynienia.
Nie dodaem, z e w wypadku ksiecia Wadczego sprawa miaa sie dokadnie odwrotnie. Gowe bym da, z e pragna
dla ksiez nej zguby. Na pewno nie gustowa
w pogoni za zwierzyna przez zasypany sniegiem las o zmroku. Zrecznie wykorzysta okazje przeciez gdyby nie moja niespodziewana pomoc, ksiez na z pewnoscia nie przezyaby tej przygody.
Mj mazonek bedzie na mnie zapewne bardzo zagniewany odezwaa
sie ksiez na Ketriken z aosnie jak dziecko.
Minelismy ostatnie wzniesienie i ujrzelismy przed soba konnych z pochodniami. Znw usyszelismy rogi, tym razem wyrazniej, a po kilku chwilach znalezlismy sie w ludzkiej gromadzie. Ci z onierze poprzedzali gwna grupe szukajacych.

Natychmiast wysano posanca z wiadomoscia dla nastepcy tronu, z e


jego mazonka zostaa odnaleziona. Wojownicy wznosili okrzyki na czesc przy119

szej krlowej i przysiegali sroga zemste za krew, byszczac


a w swietle ksiez yca

na szyi Smigej. Ksiez na Ketriken z ogromnym spokojem zapewnia ich, z e nie


jest ranna, a nastepnie w prostych sowach opowiedziaa o ataku i o tym, jak sie
bronia. Wtedy sie dowiedziaem, z e najsprytniejszy z napastnikw skoczy na
nia z drzewa. On tez pierwszy zgina
przeszyty ostrzem jej sztyletu. Widziaem
rosnacy
podziw w oczach suchaczy.
Czterem, czterem daa rade, a sama nie drasnieta! zachwyca sie ktrys
z zaprawionych w bojach weteranw. Wybacz mi, o pani zreflektowa sie
zaraz. Nie chciaem ci uchybic.
Wszystko mogoby sie potoczyc inaczej, gdyby nie Bastard, ktry przyby
mi na pomoc rzeka ksiez na Ketriken.
Zyskaa szacunek wsrd wojakw, bo nie gloryfikowaa swojego zwyciestwa,
ale dbaa, bym i ja otrzyma nalezna mi czesc chway.
Wszyscy gratulowali jej gosno i srozac
sie zapewniali, z e nazajutrz przeczesza lasy wok Koziej Twierdzy.
Wstyd niech spadnie na nas, z onierzy, z e przysza krlowa nie moze bezpiecznie wyjechac za mury miasta! wykrzyknea ktras kobieta. Poozya don
na rekojesci miecza i przysiega nazajutrz splamic jego ostrze krwia wyrzutkw
dotknietych kuznica. Kilkoro innych poszo za jej przykadem. Mwili bardzo
gosno, podminowani, przepenieni radoscia, z e wadczyni jest bezpieczna. Orszak przerodzi sie w pochd triumfalny pki nie zjawi sie ksia
ze Szczery.
Nadjecha cwaem na spienionym koniu. Domysliem sie stad,
z e poszukiwania
trway duzszy czas. Mogem jedynie zgadywac, ile drg przeby nastepca tronu
od chwili, gdy sie dowiedzia o zaginieciu mazonki.
Jak mogas sie wypuscic na bezdroza!? Tak brzmiay jego pierwsze
sowa. A ton nie by agodny.
Ksiez na Ketriken spuscia dumna gowe. Usyszaem guchy pomruk z onierstwa. Od tamtej chwili nic juz nie szo dobrze. Ksia
ze co prawda nie beszta wiecej
mazonki przy ludziach, ale widziaem, jak sie krzywi, gdy mu opowiadaa, co sie
wydarzyo i jak we wasnej obronie zabijaa. Nie by zadowolony, z e tak otwarcie
rozprawiaa o grupie napastnikw skazonych kuznica, dostatecznie bezczelnych,
by zaatakowac przysza krlowa, i to nieomal w cieniu murw Koziej Twierdzy.
Wiesci, ktre pragna
utrzymac w tajemnicy, stana sie jutro powszechnie znane.
Posa mi mordercze spojrzenie, jakbym to ja wszystkiemu by winien, szorstko zazada
dla siebie i mazonki swiezych koni. Zupenie jakby dzieki temu niebezpieczenstwo miao sie stac mniej prawdziwe. Najwyrazniej nie zauwaza, z e
odbiera swojej druzynie honor odprowadzenia przyszej krlowej bezpiecznie do
domu.
Pojechaem wolno z z onierzami, starajac
sie nie syszec ich sw zawodu.
Nie krytykowali uczynkw nastepcy tronu. Komplementowali przysza krlowa,

120

wspczuli jej, z e nie zostaa powitana miym gestem i czuym sowem. Jesli ktos
mysla niepochlebnie o zachowaniu ksiecia Wadczego, zachowa to dla siebie.
Pzniej tego samego wieczoru, w stajniach, gdy juz zadbaem o Sadze, poma
gaem Brusowi i Pomocnikowi doprowadzic do porzadku

Smig
a oraz Dogmata,
konia ksiecia Szczerego. Brus burcza niezadowolony ze stanu obu wierzchow
cw. Smiga
zarobia w czasie potyczki drobne zadrapanie i pysk miaa pokaleczony, lecz szczesliwie ani ona, ani Dogmat nie odniesli powazniejszych obraz en. Brus kaza Pomocnikowi przygotowac ciepa mieszanke z gotowanego ziarna i otrebw. Dopiero po jego odejsciu cicho opowiedzia mi, jak ksia
ze Wadczy,
wrciwszy z wycieczki, odda konia do stajni i poszed do zamku, jednym sowem
nie wspominajac
o ksiez nej Ketriken. Dopiero gdy ktrys z chopcw stajennych

zapyta o Smiga, krlewski koniuszy osmieli sie zadac to pytanie samemu ksieciu. Wadczy by przekonany, iz Ketriken dawno juz razem ze suzba wrcia do
twierdzy. Wwczas to Brus podnis alarm, a ksia
ze Wadczy nie potrafi nawet
okreslic, w ktrym miejscu zjecha z drogi ani w jakim kierunku pogoni za lisem.
Dobrze zatar slady mrukna
jeszcze Brus. Na pewno nie mia na mysli
lisa, ale wiecej nie rozmawialismy, gdyz Pomocnik wrci z ciepym obrokiem.
Na oowianych nogach poszedem do zamku; serce takze cia
zyo mi nieznosnie. Nie zamierzaem suchac, o czym rozprawiaja ludzie w izbie z onierskiej.
agn
Sci
aem

ubranie, padem na zko i natychmiast zasnaem.

We snach czekaa
na mnie Sikorka i jedyny spokj, jaki by mi dany.
Niedugo sniem. Obudzio mnie stukanie. Podniosem sie i otworzyem zaspanemu paziowi ksiecia Szczerego. Powiedziaem mu, z e znam droge, i odesaem z powrotem do zka. Ubraem sie pospiesznie i pobiegem na d, dociekajac

po drodze, jaka to nowa spada na nas katastrofa.


Ksia
ze Szczery czeka w pracowni. Wosy mia w nieadzie, tunike narzuci
na nocna bielizne. Zebraem wszystkie siy na przyjecie zych wiesci.
Zamknij drzwi rzek zwiez le.
Wykonaem rozkaz i stanaem

przed nastepca tronu. Nie potrafiem odgadna


c,
czy jego oczy byszcza gniewem czy rozbawieniem.
Kim jest ta dama w czerwonej spdnicy? zapyta nagle. I dlaczego
snie o niej kazdej nocy?
Zapomniaem jezyka w gebie. Rozpaczliwie rozwazaem, jak dalece mg byc
ksia
ze wtajemniczony w moje marzenia. Popadem w zakopotanie. Gdybym sta
zupenie nagi przed caym dworem, nie czubym wiekszego wstydu.
Ksia
ze odwrci twarz i zakaszla, a w tym kaszlu mg sie rodzic smieszek.
Daj spokj, chopcze, przeciez potrafie to zrozumiec. Nie mam zamiaru
zgebiac twoich sekretw; raczej ty mi je narzucasz, szczeglnie w ciagu
kilku
ostatnich nocy. A ja potrzebuje snu, nie penej gotowosci w ozu rozgrzanym twoim. . . uwielbieniem dla tej kobiety. Urwa nagle.
Rumieniec ponacy
na moich policzkach goretszy by od ognia w kominku.
121

No tak. Ksia
ze odchrzakn
a.
Siadaj. Zdecydowa nagle. Naucze
cie strzec mysli rwnie skutecznie, jak pilnujesz jezyka. Pokreci gowa.
Bardzo to dziwne, Bastardzie: czasami potrafisz dokadnie zablokowac sie przed
dostepem mojej Mocy, a jednoczesnie rozgaszasz najbardziej intymne pragnienia
jak wilk wyjacy
do ksiez yca. Przypuszczam, z e ma to swoje z rdo w krzywdzie,
jaka wyrzadzi

ci Konsyliarz. Dobrze byoby odwrcic skutki jego czynw. Poniewaz jednak nie mamy na to czasu, pokrtce naucze cie, czego zdoam.
Nawet sie nie poruszyem. Nagle z aden z nas nie potrafi spojrzec na drugiego.
Podejdz tutaj rzek ksia
ze szorstko. Siadaj powtrzy. Patrz
w pomienie.
W ciagu
godziny nauczy mnie c wiczenia, ktre miao nie tyle zatrzymac moje sny dla mnie samego, ile pozbawic mnie ich cakowicie. Z drzacym

sercem
zdaem sobie sprawe, z e strace Sikorke nawet w marzeniach rwnie pewnie
jak juz straciem w rzeczywistosci. Ksia
ze wyczu mj ponury nastrj.
Daj spokj, Bastardzie. Przeciez to minie. Wez sie w garsc , jakos to zniesiesz. Dasz sobie rade. Moze przyjdzie dzien, kiedy bedziesz teskni, by twoje
z ycie byo tak wolne od kobiet, jak jest teraz. Podobnie jak ja.
Ksiez na Ketriken nie zboczya z drogi, ksia
ze Szczery.
Obrzuci mnie zowrogim spojrzeniem.
Nie sposb osadza
c czynw po intencjach. Jest mazonka nastepcy tronu,
chopcze. Musi sie zawsze zastanowic, co robi, i to nie raz, ale trzy razy.

Powiedziaa mi, z e Smiga


ruszya za koniem ksiecia Wadczego i nie bya
jej posuszna. Mozesz winic za to mnie i Brusa; obaj jestesmy odpowiedzialni za
uozenie klaczy.
Niespodziewanie westchna.

Pewnie tak. Czuj sie zganiony i powiedz Brusowi, by przeznaczy dla mojej
pani jakiegos mniej z wawego wierzchowca, dopki nie bedzie lepiej radzia sobie
w siodle. Westchna
jeszcze raz, geboko. Ona prawdopodobnie odbierze
to jako kare. Bedzie na mnie smutno patrzya tymi wielkimi niebieskimi oczyma,
ale sie nie sprzeciwi. Ach, trudno. Nic nie poradze. Czy musiaa zabijac, a potem
rozpowiadac o tym dookoa? Jak ja teraz osadzi
mj lud?
Nie miaa wyboru, panie. Czy byoby lepiej, gdyby daa sie zabic? A je
sli chodzi o lud, cz. . . Zonierze,
ktrzy nas znalezli, podziwiali ja za odwage
i zimna krew. Dla krlowej to nie sa wady. Zwaszcza kobiety w twojej strazy,
ksia
ze Szczery, wyrazay sie o twej mazonce bardzo ciepo. Widza teraz w niej
swoja wadczynie, o wiele bardziej do ksiez nej przekonane, niz gdyby bya szlochajacym,

przestraszonym, budzacym

litosc stworzeniem. Pjda za nia w ogien.


Moze w dzisiejszych czasach krlowa z bronia w reku, ktra doda ludowi ducha,
jest bardziej potrzebna niz wielka dama, obwieszajaca
sie klejnotami i ukrywajaca

w czterech scianach.

122

Moze rzek cicho ksia


ze Szczery. Czuem jednak, z e sie ze mna nie
zgadza. Tyle z e teraz wszyscy beda wiedzieli o ofiarach kuznicy zbierajacych

sie wok Koziej Twierdzy.


Beda takze wiedzieli, z e osoba zdeterminowana moze sie przed nimi obronic. A sadz
ac
z rozmw z onierzy w drodze powrotnej, za tydzien niewielu tu
pozostanie dotknietych kuznica.
Wiem, wiem. Bedziemy zarzynali wasnych krewnych. Ofiary kuznicy czy
nie, poleje sie krew ludu Krlestwa Szesciu Ksiestw. Nie chciaem, by z onierze
mordowali lud.
Zapada cisza. Obaj myslelismy o tym, z e mnie nie oszczedzi wykonywania
tego wasnie zadania. Byem skrytobjca. Skrytobjca nie ma honoru.
Nieprawda, Bastardzie odpowiedzia na moje mysli. Jestes obronca
rodu krlewskiego, wykonujesz najtrudniejsze zadanie. Niewdzieczne, skryte. . .
Nie wstydz sie, dziaasz dla dobra Krlestwa Szesciu Ksiestw, lecz musisz dziaac
sekretnie, wiec nie jestes powszechnie doceniany. Dzis wieczorem ocalies moja
mazonke. Tego takze ci nie zapomne.
Nie potrzebowaa wielkiej pomocy, ksia
ze Szczery. Wierze, z e sama zdoaaby sie obronic.
Nie mwmy o tym duzej. Zamilk, po czym podja
niezrecznie:
Musze cie nagrodzic.
Juz otworzyem usta, kiedy powstrzyma mj protest gestem doni.
Wiem, niczego sie nie domagasz. Ty wiesz, z e z aden podarunek nie zdoa
wyrazic mojej wdziecznosci. Ale wiekszosc ludzi nie ma o tym z adnego pojecia.
Czy chcesz, by sie roznioso po Koziej Twierdzy, z e uratowaes z ycie mazonce
nastepcy tronu, a on niczym cie nie wynagrodzi? Nie wiem tylko zupenie, co
miabym ci podarowac. . . powinno to byc cos widocznego i w dodatku przez jakis
czas musiabys to nosic przy sobie. Przynajmniej tyle wiem o sztuce rzadzenia.

Miecz? Cos lepszego niz ten kawaek z elaza, ktry miaes ze soba dzisiaj?
To stare dobre ostrze, dostaem je od Czernida. Jest bardzo uzyteczne.
Oczywiscie. Kaze jej wybrac dla ciebie cos lepszego, ozdobic rekojesc
i pochwe. Moze tak byc?
Chyba tak.
Dobrze wiec. Wracajmy do zek. Bede juz mg spac, prawda? Teraz bez watpienia

posyszaem w jego gosie rozbawienie. Znowu zapieky mnie


policzki.
Wybacz mi, ksia
ze Szczery. . . musze zapytac. . . sowa z trudem przechodziy mi przez gardo. Czy wiesz, o kim sniem?
Wolno pokreci gowa.
Nie obawiaj sie, z e ja skompromitowaes. Wiem jedno, nosi granatowa
spdnice, ktra w twoich myslach jest czerwona. I z e kochasz owa dame z z arliwoscia wasciwa modosci. Nie staraj sie zdusic tej miosci. Tylko przestan co
123

noc rozgaszac to uczucie wszedzie dookoa za posrednictwem Mocy. Nie jestem


jedynym czowiekiem wrazliwym na ten rodzaj magii, choc chyba jedynym, ktry tak dokadnie rozpoznaje twj podpis na tym snie. Tak czy inaczej, musisz byc
ostrozny. Uczniowie Konsyliarza nie sa przeciez pozbawieni Mocy, nawet jesli
uzywaja jej niezdarnie i sabo. Wrg pokona cie z atwoscia, jesli wie, co jest
dla ciebie najdrozsze na swiecie. Pilnuj snw. Wyrwa mu sie swawolny smieszek. Nalezy tez miec nadzieje, z e twoja dama w szkaratach nie ma we krwi
zdolnosci do wadania Moca, bo inaczej musiaaby cie syszec przez wszystkie te
noce.
Zasia te niepokojac
a mysl w mojej gowie, po czym odesa mnie do mojej
komnaty i do zka. Tej nocy juz nie zasnaem.

8. PRZEBUDZENIE WADCZYNI

O tak, jedni poluja na dzika,


Inni na osia, zajaca,
jelenia.
A Lisia Krlowa przez puszcze pomyka,
By ulzyc nam w wielkich cierpieniach.
Nie snia o stawie tamtego dnia.
Nie baa sie blu, o nie.
Pedzia uzdrowic lud uwielbiona.
Dzis wychwalamy ja w spiewie.
/Polowanie krlowej Lisicy/1

***

Nastepnego dnia w zamku wrzao jak w ulu. Na dziedzincu, gdzie zebrali


sie wszyscy z onierze wolni od suzby, panowaa goraczkowa,

niemal swiateczna

atmosfera. Psy goncze ujaday niecierpliwie, psy pociagowe

zwierzeta o masywnych szczekach i potez nych klatkach piersiowych dyszay podekscytowane


i szarpay uprzez e. Czyniono zakady, kto bedzie mia wiecej szczescia w polowaniu. Konie grzebay ziemie kopytami, jezdzcy raz po raz zaciagali

popregi, a paziowie biegali w te i z powrotem bez wytchnienia. W kuchni poowa suzby zajeta

bya pakowaniem prowiantu dla mysliwych. Zonierze


modzi i starzy, kobiety
i mez czyzni kra
zyli dumni, podnieceni, smiali sie gosno, chepili dawniejszymi potyczkami, porwnywali bron, budowali ducha na polowanie. Widziaem
to juz setki razy, przed wyjsciem na osia albo na niedzwiedzia. Dzisiaj mysliwi wietrzyli ludzka krew. Syszaem strzepki rozmw, docieray do mnie sowa
przyprawiajace
o mdosci:

. . . Zadnej
litosci dla tego gnoju. . .
1

Wszystkie wiersze przeozy Marek Rosan.

125

. . . Tchrze i zdrajcy, jak smieli zaatakowac przysza krlowa. . .


. . . Drogo zapaca. Nie zasuguja na szybka smierc. . .
Uciekem do kuchni, a tam takze rejwach panowa, jakby kto kij wetkna

w mrowisko. Wszedzie syszaem gosy w tym samym tonie, ta sama z adza


mordu
gorzaa we wszystkich sercach.
Ksiecia Szczerego znalazem w pracowni. Lekko zapukaem w otwarte na
osciez drzwi. Siedzia w krzesle przed kominkiem, plecami do mnie, pogra
zony
w lekturze dokumentw. Skina
gowa, ale nawet na mnie nie spojrza. Powietrze w komnacie byo ciez kie, zanosio sie tu na burze. Obok krzesa tkwia na
podrecznym stoliku taca z nie tknietym sniadaniem. Staem cicho, przekonany, z e
zostaem wezwany Moca. Gdy milczenie sie przeciagao,

zaczaem

watpi
c, czy
sam nastepca tronu wiedzia, po co mnie sciagn
a.
W koncu zdecydowaem sie go
zagadna
c:
Nie wyruszasz ze swymi z onierzami, ksia
ze Szczery?
Podnis wzrok. Twarz mia poorana zmarszczkami, wyglada
na wymeczonego, nieledwie chorego.
Nie jade. Nie smiem. Jakbym otworzy sluze. Nie moge popierac
takiego wypadu, to przeciez polowanie na mj wasny lud, na naszych krewnych!
A jakie mam inne wyjscie? Gnic w murach twierdzy, gdy inni wyjada brac odwet
za zniewage uczyniona przyszej krlowej! Nie smiem zabronic ludziom pomsty.
Musze wiec udawac, z e nic nie wiem o tym tumie na dziedzincu. Jakbym by
gupcem, guzdraa albo tchrzem. Minstrele beda ukadac ballady o tym dniu,
o, z caa pewnoscia. Jakie zyska on imie? Masakra bezrozumnych? Poswiecenie
ksiez nej Ketriken dla ofiar kuznicy? mwi gosniej z kazdym sowem. Zamknaem

szczelnie drzwi. Kto prcz mnie mg usyszec jego krzyki?


Czy spaes tej nocy, ksia
ze Szczery? spytaem, gdy skonczy.
Usmiechna
sie sabo.
Sam wiesz, jak sie skonczya moja pierwsza prba odpoczynku. Druga
zostaa przerwana. . . w inny sposb. Odwiedzia mnie w sypialni moja mazonka.
Uszy zaponey mi z ywym ogniem. Nie chciaem suchac, co zaszo miedzy
nimi minionej nocy. Sprzeczka czy zgoda, nie chciaem nic wiedziec. Nastepca
tronu okaza sie bezlitosny.
Wcale nie szlochaa, jak mozna by oczekiwac. Nie uciekaa przed nocnymi
koszmarami. Nie przysza szukac pociechy ani zapewnienia o moich wzgledach.
Stanea w nogach mego oza sztywna jak zbesztany sierzant i bagaa o wybaczenie za nieodpowiedzialne zachowanie. Bielsza niz kreda i twardsza niz dab.
..
ksia
ze zamilk, zda sobie sprawe, z e zdradzi zbyt wiele. Przewidziaa dzisiejsze pospolite ruszenie. Przysza do mnie w srodku nocy z pytaniem, co powinnismy zrobic. Nie potrafiem odpowiedziec wtedy, tak samo jak nie potrafie
teraz. . .

126

Dobrze w kazdym razie, z e sie domyslia miaem nadzieje stonowac


nieco jego gniew na ksiez ne.
Ona sie domyslia rzek ponuro. A ja nie. Rycerski by to przewidzia.
Och, Rycerski wiedziaby, co sie stanie, juz w chwili kiedy sie zgubia w lesie,
i miaby gotowe plany na kazda ewentualnosc . Ja nie. Ja myslaem tylko, by jak
najszybciej sprowadzic ja do domu, i miaem nadzieje, z e nikt sie o niczym nie dowie. Jakby to w ogle byo mozliwe! Jesli zostane koronowany, biada Krlestwu
Szesciu Ksiestw!
Takiego ksiecia Szczerego nie znaem do tej pory. Ten czowiek by peen wat
pliwosci co do wasnego przeznaczenia. Wreszcie zrozumiaem, jak fatalna maz onka bya dla niego ksiez na Ketriken. Nie z jej winy. Silna, wychowana na wadczynie. Ksia
ze Szczery natomiast, jak sam czesto powtarza, wzrasta jako drugi
syn. Kobieta saba ustabilizowaaby go niczym kotwica, pomogaby mu udzwigna
c ciez ar wadzy krlewskiej. Taka kobieta przyszaby do jego oza szlochajac,

szukajac
pieszczoty i pocieszenia, przekonaaby go, z e jest mez czyzna zdolnym
podoac obowiazkom

monarchy. Sia i odwaga ksiez nej Ketriken sprawiay, z e


zwatpi

w siebie. Nagle dostrzegem w Szczerym zwykego czowieka. Nie bardzo mnie to podnioso na duchu.
Przemw do ludu, panie wymysliem napredce.

I co powiedziec? Zyczy
c im pomyslnych oww? Nie. Tego nie zrobie. Ale
ty idz, mj chopcze. Idz, miej oczy i uszy szeroko otwarte. Oczekuje rzetelnej
relacji.
Ruszyem wykonac rozkaz. Minaem

wielka sale biesiadna, a gdy wszedem


w korytarz prowadzacy
do wyjscia na gwny dziedziniec zamkowy, spotkaem
ksiecia Wadczego. Wyglada,

jakby wsta dopiero przed chwila, w dodatku najwyrazniej uczyni to wbrew sobie. By co prawda ubrany, ale nie mia w uchu
kolczyka, pod szyja starannie udrapowanej jedwabnej chusty, na palcach
z adnych pierscieni prcz sygnetu. Jego wosy, choc rozczesane, nie zostay uozone w loki ani uperfumowane; oczy powlekaa siateczka czerwonych z yek. Ksia
ze
Wadczy by wscieky. Kiedy prbowaem go mina
c, zatrzyma mnie i odwrci twarza do siebie. . . Przynajmniej taki mia zamiar. Nawet nie stawiem oporu,
zaledwie rozluzniem miesnie. Ze zdumieniem i ogromnym zadowoleniem stwierdziem, z e nie mg mnie poruszyc. Okreci sie i spojrza mi w twarz; okazao sie,
z e choc niewiele, to jednak by ode mnie nizszy musia spoglada
c do gry,
by stana
c ze mna oko w oko. Nie zdawaem sobie dotad
sprawy, z e az tak urosem. Potrzasn
a
mna gwatownie, a ja pozwoliem, by ten gest mna zakoysa.
Odrobine.
Gdzie jest Szczery? warkna.

Ksia
ze panie, spiesze na dziedziniec. . . udawaem, z e nie rozumiem,
o co chodzi.

127

Gdzie mj brat? Ketriken jest niepoczytalna. . . przerwa, dawiac


gniew.
Gdzie mj brat przebywa zazwyczaj o tej porze? udao mu sie w koncu
wykrztusic.
Czasem wczesnie udaje sie do swojej wiezy. Nie kamaem. Niekiedy
o tej godzinie jeszcze spozywa sniadanie. Albo przebywa w azni. . . miaem
wiecej pomysw.
Bezuzyteczny bekart ksia
ze Wadczy odprawi mnie gestem reki, obrci sie z furkotem szat i niemal pobieg ku wiezy. Miaem nadzieje, z e znajdzie
upodobanie we wspinaczce na sam szczyt.
Wystarczyo, z e znalazem sie na dziedzincu, a natychmiast pojaem

przyczyne wsciekosci najmodszego krlewskiego syna. Ksiez na Ketriken staa na awce


jakiegos wozu. Wszystkie gowy zwracay sie w jej strone. Ubrana bya w ten
sam strj co wczoraj. Teraz, w swietle dnia, dostrzegem krople krwi plamiace

rekaw kurty z biaego futra i fioletowe spodnie. Na nogach miaa dugie buty do
konnej jazdy gotowa ruszac w droge. U biodra przypasaa miecz. Zatrwozyem sie nagle, zastanawiajac
goraczkowo,

co tez takiego powiedziaa, gdyz wszyscy wpatrywali sie w nia szeroko otwartymi oczyma. Wypadem na dziedziniec
akurat w chwili zupenej ciszy. Zgromadzeni wstrzymali oddech, oczekujac
dalszych sw. Wreszcie rozbrzmiay: wypowiedziane spokojnie i niegosno, lecz
tum trwa tak cicho, z e jasny gos nis sie daleko w mroznym powietrzu.
Nie jedziemy na polowanie rzeka ksiez na Ketriken ze smutkiem. Na
pewno nie powiedziaa tego po raz pierwszy. Odzcie na bok radosc i dume.
Zdejmijcie ozdoby, bizuterie, oznaki szarzy. Rozwazcie w sercach, co musimy
uczynic.
Jej przemwienie nioso ze soba powiew gr, ale dostrzegem tez, jak starannie
dobrane byo kazde sowo, jak wywazone kazde zdanie.
Nie jedziemy na polowanie powtrzya raz jeszcze lecz poozyc kres
niedoli nieszczesliwych istot. Dusze ukradli im piraci ze szkaratnych okretw.
Oni zabrali naszym krewnym serca, a ciaa porzucili na nasza zgube. Musimy pamietac, z e ci, ktrym odbierzemy dzisiaj z ycie, to lud Krlestwa Szesciu Ksiestw.

Nasi bliscy. Zonierze,


chce, z eby kazda strzaa wypuszczona dzisiaj z uku i kazdy cios zadany mieczem niosy szybka smierc. Wiem, z e potraficie to zrobic. Dosyc juz cierpienia. Niech kazda zadana dzisiaj smierc bedzie szybka i litosciwa.
Zacisnijmy zeby i pozbad
zmy sie tego wrzodu, z rozwaga i z alem, z jakim bysmy oddzielali od ciaa gnijac
a konczyne. To nie zemsta, mj ludu, lecz smutna
koniecznosc , za ktra idzie uzdrowienie.
Przez kilka minut staa spogladaj
ac
na milczacy
tum. Ludzie zaczeli sie poruszac niczym w lunatycznym snie. Mysliwi zdejmowali pira i szarfy, trofea oraz
bizuterie; oddawali wszystko paziom. Nastrj wesoosci prysna.
Przysza krlowa zmusia z onierzy do rozwazenia, co naprawde zamierzaja uczynic. W rzeczy-

128

wistosci nikogo nie cieszyo polowanie na ludzi. Ksiez na Ketriken staa bez ruchu,
az spojrzenia wszystkich obrciy sie ku niej. Wtedy przemwia ponownie.
Dziekuje wam. A teraz suchajcie uwaznie. Chce, z ebyscie przygotowa
li wozy albo lektyki. . . co uznacie za lepsze. Wymosc cie je soma. Zaden
nasz
poddany nie bedzie jak padlina porzucony na pastwe lisw czy krukw. Wszyscy
zostana przywiezieni tutaj. Ich imiona, jesli je poznamy, beda zapisane. Przygotujemy stos pogrzebowy, nalezny polegym w bitwie. Rodziny mieszkajace
w poblizu niech przybeda z egnac swych krewnych. Do tych, ktrzy mieszkaja daleko,
zostanie wysane sowo i honory. Po policzkach ksiez nej pyney zy. Byszczay w porannym zimowym soncu niczym czyste diamenty. Gos jej stwardnia, gdy
zaczea wydawac rozkazy innej grupie. Moi kucharze i suzacy!
Ustawcie stoy
w wielkiej sali biesiadnej i przygotujcie uczte z aobna. W innej sali naszykujcie
wode, wonne zioa i cauny, bysmy mogli stosownie wyprawic ciaa naszych bliznich na stos. Wszyscy inni, porzuccie dzisiaj codzienne obowiazki.

Przyniescie
drewno, zbudujcie stos. Spalimy naszych zmarych i sprawimy im godny pochwek. Potoczya wzrokiem dookoa, zajrzaa w kazda twarz. Wydobya miecz,
wzniosa go w niebo jak przeklenstwo. A kiedy skonczymy z z aoba, przygotujemy sie do zemsty! Wrg, ktry odebra nam braci i siostry, pozna sie naszego
gniewu! Wolno opuscia brzeszczot. Raz jeszcze oczy bysney jej wadczo.
A teraz, ludu mj, za mna!

Byem poruszony do gebi, pod powiekami czuem zy. Dookoa mnie ludzie
wsiadali na konie, formowa sie orszak. Brus pojawi sie obok wozu, na ktrym

staa przysza krlowa, prowadzac


osiodana Smig
a. Nie wiedziaem, skad
wzia

czarno-czerwona uprza
z w kolorach z aoby i zemsty. Czy kazaa ja zrobic Ketriken, czy tez sam wszystkiego sie domysli? Ksiez na zstapia

z wozu, dosiada
konia, uniosa don, a w doni tej lsni dugi miecz. Orszak poda
zy za przysza
krlowa.
Zatrzymaj ja!
sykna
za moimi plecami ksia
ze Wadczy.
Az podskoczyem. Obrciem sie i ujrzaem obu synw krlewskich, ukrytych
w cieniu.
Nie! sam nie wiem, skad
wziaem

tyle smiaosci. Nie wolno tego


zniszczyc. Ksiez na daa ludziom cos bardzo waznego. Nawet nie potrafie tego
nazwac, ale potrzebne nam byo od dawna.
To duma rzek ksia
ze Szczery. Wszystkim nam jej brakowao, a mnie
najbardziej. Tam oto jedzie prawdziwa krlowa doda amiacym

sie gosem.
Czyzbym prcz zdumienia usysza nute zawisci? Nastepca tronu odwrci sie
i ruszy wolno w gab
zamku. Ja za nim. Wok narasta gwar; ludzie wykonywali
rozkazy przyszej krlowej. Szedem tuz za nastepca tronu. Nagle przepchna
sie
obok mnie ksia
ze Wadczy. Wyskoczy przed brata, zagrodzi mu droge. Trzesa
nim dzika furia.

129

Jak moges do tego dopuscic? Nie masz u tej kobiety z adnego posuchu?
Ona kpi sobie z nas! Jakim prawem tak sie szarogesi? Kimze ona jest, z eby wydawac rozkazy i wyprowadzac z onierstwo z twierdzy!
Moja mazonka odpar nastepca tronu. I przysza krlowa. Z twojego wyboru. Ojciec zapewnia mnie, z e znajdziesz kobiete warta korony naszego
krlestwa. Chyba zdecydowaes lepiej, niz sadzie

s.
Twoja mazonka? Twoja zguba, gupcze! Podrywa ci autorytet, cichcem
podrzyna gardo! Kradnie serca ludu, umacnia wasna pozycje! Nie pozwole, by
ta grska wiedzma przywaszczya sobie korone!
Kucnaem

i starannie wiazaem

sznurowado. Nie chciaem byc swiadkiem,


jak ksia
ze Szczery policzkuje ksiecia Wadczego. W rzeczy samej usyszaem
klasniecie otwartej doni o twarz i krtki okrzyk. Gdy podniosem wzrok, nastepca tronu sta rwnie spokojnie jak wczesniej, za to ksia
ze Wadczy pochyla sie
zamany wp; nos i usta zasania ramieniem.
Ja, nastepca tronu, ksia
ze Szczery, nie bede tolerowa obrazania przyszej
krlowej Ketriken. Ani mnie samego. Moja pani rozbudzia w z onierstwie poczucie dumy. Byc moze, we mnie takze. Wyda sie zaskoczony ta mysla.
Krl dowie sie o wszystkim! Ksia
ze Wadczy odsoni twarz. Mj
ojciec zobaczy te krew! Zakrztusi sie, odsuna
poplamiona reke od ciaa; nie
chcia zabrudzic ubrania.
Zamierzasz tak stac i krwawic az do poudnia, gdy ojciec podniesie sie
z oza?
Chyba nie wytrwasz tak dugo. Bastardzie, co sie gapisz?! Nie masz nic
lepszego do roboty? Ruszaj stad!
Rozejrzyj sie, czy nikt nie postepuje wbrew
rozkazom mojej pani!
Ksia
ze Szczery dugimi krokami ruszy korytarzem. Ja pospieszyem tuz za
nim wykonac polecenie, a takze uciec od ksiecia Wadczego. Za naszymi ple
cami najmodszy syn krlewski wyklina niczym rozzoszczone dziecko. Zaden
z nas sie nie obejrza. Miaem cicha nadzieje, z e suzba niczego nie zauwazya.
To by dugi i niezwyky dzien. Ksia
ze Szczery zozy wizyte w komnatach
krlewskich, a potem usuna
sie do pracowni. Nie wiem, co poczyna ksia
ze Wadczy. Wszyscy mieszkancy twierdzy usuchali polecen przyszej krlowej: pracowali szybko, prawie nie rozmawiali. Szykowalismy sale na uczte z aobna, a druga
na przyjecie cia. Zauwazyem przy tym pewna znaczac
a nowosc : damy dworu
wierne ksiez nej byy teraz traktowane prawie na rwni z nia. Inne szlachetnie
urodzone panie nagle pozbyy sie skrupuw i nadzoroway parzenie wonnych
zi, a takze rozkadanie recznikw i pcien. Ja pomagaem nosic drewno na stos
pogrzebowy.
Wrcili pznym popoudniem. Zjawili sie jako z aobna straz wok eskortowanych wozw. Ksiez na Ketriken jechaa na czele. Wygladaa

na zmeczona
i zziebnieta, choc chyba nie od mrozu. Pragnaem

do niej podejsc , lecz nie mogem odebrac tego honoru Brusowi. Krlewski koniuszy pomg zejsc z konia
130

przyszej krlowej. Plamy swiezej krwi uwalay jej buty i boki wierzchowca. Ta
wadczyni nie wzywaa poddanych do czynu, na ktry by sie nie powazya sama.
Cichym rozkazem zwolnia z onierzy. Poszli sie umyc, przebrac, uczesac wosy

i brody. Kiedy Brus zabra Smig


a, ksiez na Ketriken zostaa sama. Bya niezmiernie smutna. I znuzona. Bardzo znuzona.
Podszedem bezszelestnie. Stanaem

tuz za nia.
Potrzebujesz pomocy, pani szepnaem.

Nawet sie nie odwrcia.


Musze dac sobie rade sama. Ale bad
z w poblizu. Mwia tak cicho, z e
z pewnoscia nikt prcz mnie jej nie sysza.
Ruszya do zamku, a tum rozstepowa sie przed nia. Gowy chyliy sie
w smutnym hodzie. Przesza przez kuchnie, skinieniem akceptujac
przygotowane
agn
jado, dalej przez wielka sale biesiadna do mniejszej. Sci
ea kolorowa czapke,
zdjea kurte. Zostaa w prostej miekkiej koszuli z fioletowego ptna. Wierzchnie
odzienie oddaa paziowi, niepomiernie zdumionemu tym niebywaym zaszczytem. Podesza do jednego ze stow i zaczea podwijac rekawy. Wszelki ruch
w sali usta, ludzie zwrcili sie w jej strone. Podniosa wzrok na spotkanie naszych zdziwionych spojrzen.
Przyniescie zmarych rzeka.
Nie liczyem cia, ale byo ich duzo. O tak wielu nie wspominay raporty sane
do ksiecia Szczerego. Szedem za przysza krlowa, niosac
mise ciepej perfumowanej wody, a ona delikatnie obmywaa kazda wyniszczona twarz i zamykaa
udreczone oczy na zawsze. Za nami szli nastepni, duga procesja. Kazde ciao
delikatnie rozdziewano i dokadnie myto. Potem czesano zmarym wosy i zawijano ich w cauny. W pewnym momencie zdaem sobie sprawe, z e w sali obecny
jest takze ksia
ze Szczery; za nim mody skryba szed od ciaa do ciaa zapisujac

imiona tych, ktrzy zostali rozpoznani, i opisujac


krtko pozostaych.
Jedno imie podaem sam: Byczek. Na plazy woalismy na niego Krowa. Kiedy Sikorka i ja syszelismy ostatnio o tym przyjacielu dziecinnych lat, terminowa
u lalkarza. Pod koniec swych dni sam zosta nieledwie marionetka. Jego rozesmiane usta znieruchomiay na zawsze. Jako chopcy razem biegalismy na posyki za
kilka miedziakw. By przy mnie, gdy po raz pierwszy w z yciu sie upiem, i smia
sie ze mnie do rozpuku, nim zdradzi go wasny z oadek.

Ktregos razu wetkna

snieta rybe pod blat stou w gospodzie, ktrej wasciciel niesusznie oskarzy nas
o kradziez. Od dzisiaj dni, ktre przezylismy razem, miaem wspominac sam. Nagle poczuem, z e czesc mojej przeszosci odesza na zawsze.
Gdy skonczylismy i stalismy w ciszy, patrzac
na stoy ciez kie od martwych
cia, ksia
ze Szczery przeczyta gosno, co zostao zapisane. Niewiele byo imion,
ale i ci, ktrych nikt nie zna, nie zostali pominieci.

131

Mez czyzna o ciemnych wosach, z modzienczym zarostem, z bliznami


rybaka na doniach. . . czyta ksia
ze , a potem dalej: Kobieta o ciemnych
kreconych wosach, wyjatkowo

urodziwa, naznaczona tatuazem cechu lalkarzy.


Wysuchalismy litanii opisw tych, ktrych utracilismy, a gdyby nikt nie paka, znaczyoby to, z e mielismy serca z kamienia. Potem wszyscy razem ponieslismy naszych zmarych na stos i uozylismy na tym ostatnim ozu. Sam nastepca
tronu przynis pochodnie, ale poda ja swojej pani. Ksiez na podozya ogien pod
z ywiczne konary i krzyknea w ciemne niebiosa:
Zostaniecie pomszczeni!
Tum odpowiedzia jej huczacym

okrzykiem.
Brzeszczot, stary sierzant, z nozycami w doni stana
obok stosu i kazdemu
z onierzowi odcina kosmyk wosw dugosci palca, symbol z aoby po polegym
towarzyszu broni. Ksia
ze Szczery takze ustawi sie w kolejce, a ksiez na Ketriken
stanea za nim, oddajac
blady lok na pozarcie pomieni.
Potem nastapia

noc, jakiej dotad


nie znaem. Prawie wszyscy mieszkancy
miasta przybyli do zamku i zostali wpuszczeni. Biorac
przykad z krlowej, przestrzegali postu, az stos pogrzebowy wypali sie do ostatniej gaazki.

Wwczas dopiero sale biesiadne sie zapeniy, a grube deski oparte na krzyzakach, wystawione na dziedzincu, suzyy jako stoy tym, ktrzy nie pomiescili sie we wnetrzach.
Wytoczono z piwnic beczki wina, a chleba, pieczonego miesa i innych wiktuaw
rozozono takie ilosci, z e musiaem zrewidowac swoje wyobrazenie o zasobnosci
zamkowych piwnic. Pzniej dopiero dowiedziaem sie, z e wiekszosc jada zostaa
przyniesiona z miasta, zaofiarowana w serdecznym odruchu.
Sam krl, po raz pierwszy od kilku tygodni, zasiad na honorowym miejscu
przy wyzszym stole i przewodniczy zgromadzeniu. Zjawi sie takze trefnis
sta obok monarchy, jad z jego talerza. Tej nocy nie rozsmiesza swego pana. Nie
plt trzy po trzy jak zwykle, nawet wyguszy dzwoneczki przy czapce oraz przy
rekawach owina
je przedza. Tylko raz tamtej nocy spotkay sie nasze spojrzenia, ale jego wzrok nie nis dla mnie z adnego przesania. Po prawej rece krla
zasiada ksia
ze Szczery, po lewej ksiez na Ketriken. Ksia
ze Wadczy takze by
obecny, och, jakzeby inaczej ubrany w wymyslny kostium jedynie kolorem sygnalizujacy
z aobe, w fatalnym humorze, spoglada
groznie i pi. Przypuszczam,
z e jego grubianskie milczenie mogo uchodzic za smutek. Ja nieomylnie wyczuwaem pulsujacy
gniew. Zjawia sie nawet ksiez na Cierpliwa, choc rwnie rzadko
jak krl bywaa w sali biesiadnej. Poaczy

nas wsplny smutek.


Krl jad niewiele. Poczeka, az biesiadnicy zaspokoja pierwszy gd, a wwczas powsta, by przemwic. Minstrele przekazywali jego sowa ludziom zgromadzonym przy nizszym stole, w mniejszej sali, a nawet na dziedzincach. Monarcha
krtko pozegna tych, ktrych stracilismy przez najezdzcw ze szkaratnych okretw. Nie wspomnia sowem o kuznicy ani o polowaniu na ludzi, jakby ci zmarli

132

polegli w walce z Zawyspiarzami. Zaznaczy jedynie, z e musimy zachowac ich


w pamieci. Nastepnie przeprosi zebranych i wrci do swoich komnat.
Po nim podnis sie ksia
ze Szczery. Wasciwie powtrzy wczesniejsze sowa ksiez nej Ketriken. Przypomnia, z e jestesmy pogra
zeni w z aobie, lecz gdy
czas opakiwania zmarych przeminie, musimy byc gotowi do zemsty. Jego mowie brako ognia i pasji, a mimo to zebrani reagowali bardzo z ywo: spontanicznie
komentowali wystapienie,

z przekonaniem przytakiwali. Tylko ksia


ze Wadczy
siedzia w ponurym milczeniu i ciska ze spojrzenia.
Nastepca tronu opusci sale biesiadna pzno w nocy, jak nigdy, a na dodatek
prowadzi pod ramie mazonke. Nikt tego nie przeoczy.
Ksia
ze Wadczy zosta. Pi i mamrota cos do siebie.
Ja wkrtce po wyjsciu ksia
ze cej pary poszedem do siebie. Nawet nie prbowaem zasna
c, lezaem zapatrzony w ogien. Gdy otworzyy sie ukryte drzwi,
natychmiast ruszyem po stromych stopniach do komnaty Ciernia. Znalazem
go w nastroju zarazliwej ekscytacji. O dziwo, jego wiecznie blade policzki byy
wyraznie zarzowione. Wos mia zmierzwiony, zielone oczy byszczay niczym
klejnoty. Kra
zy niespokojnie po komnacie, a gdy wszedem nie do uwierzenia!
uscisna
mnie krtko. Na widok mojej miny wybuchna
gosnym smiechem.
Urodzona wadczyni! Ma wadze we krwi, nagle sie przebudzia! Nie moga wybrac lepszej chwili. Moze nawet uratuje nas wszystkich!
Jego egzaltacja bya wrecz obrazoburcza.
Wielu ludzi stracio dzisiaj z ycie przypomniaem mu z nagana w gosie.
Ach! Lecz nie na darmo! Wreszcie nie na darmo! Nie bya to przna smierc,
Bastardzie Rycerski. Na Ela i na Ede, na nich obu, Ketriken ma instynkt i potrafi
ludzi natchna
c do dziaania. Tego sie po niej nie spodziewaem. Och, gdyby twj
ojciec z y, chopcze, gdyby ja poja
za z one, mielibysmy na tronie pare zdolna
wadac swiatem! Pociagn
a
wina i znowu ruszy wok komnaty. Nigdy nie
widziaem go w tak radosnym nastroju. Jeszcze troche, a zaczaby

wycinac houbce.
Na podrecznym stoliku sta zamkniety koszyk, jego zawartosc lezaa na obrusie. Wino, ser, kiebaski, marynaty oraz chleb. Nawet Ciern w swojej samotniczej
wiezy bra udzia w uczcie z aobnej. Cichosz wystawi ebek z drugiej strony stou, zerkna
na smakoyki akomym wzrokiem.
Ona ma wielki dar, podobnie jak mia Rycerski. Ciern wyrwa mnie
z zamyslenia. Wyczucie odpowiedniej chwili, umiejetnosc wykorzystania jej
dla dobra krlestwa. Sam zauwaz! Postawiona w obliczu sytuacji bez wyjscia nie
dopuscia do rzezni, zmienia ja w szlachetna tragedie! Do tego trzeba talentu!
Chopcze, znowu mamy krlowa!
Mamy w Koziej Twierdzy prawdziwa wadczynie!
Byem nieco urazony jego euforia. A potem nagle poczuem sie oszukany.

133

Naprawde sadzisz,

z e jej czyny byy dziaaniem na pokaz? zapytaem.

Ze to zmyslne polityczne przedstawienie?


Zatrzyma sie, krtko rozwazy sprawe.
Nie. Nie, Bastardzie Rycerski, wierze, z e posuchaa nakazu serca. Lecz
w niczym to nie umniejsza wielkosci jej talentu. Ach, bierzesz mnie za czowieka
bezdusznego albo gruboskrnego ignoranta. Prawda jest taka, z e wiem az nazbyt
wiele. Rozumiem lepiej niz ty, jakie znaczenie ma dla nas dzisiejszy dzien. Wiem,
wielu ludzi stracio dzis z ycie. Wiem nawet, z e szescioro sposrd z onierstwa odnioso rany. Moge ci powiedziec, ilu dotknietych kuznica dzis pado, a najdalej
jutro powinienem znac wiekszosc imion. Doacz
e je do listy rachunkw wystawianych Zawyspiarzom. To ja, chopcze, mam dopilnowac, by wiesci oraz sakiewki
ze zotem dotary do rodzin tych biedakw. Pogra
zeni w z aobie krewni dowiedza
sie, z e krl uwaza zmarych za polegych w bitwie. I prosi o pomoc, oczekuje, z e
rodziny wezma odwet. Nie bedzie mi przyjemnie pisac te listy, Bastardzie. Lecz
stworze je wszystkie, pismem ksiecia Szczerego i z podpisem krla Roztropnego.
Czy sadzie

s, z e nie robie dla mojego krla nic poza zabijaniem?


Wybacz mi. Po prostu byes taki wesoy. . .
I nadal jestem rozradowany. Ty takze powinienes sie cieszyc. Bylismy niczym okret bez steru, dryfowalismy niesieni falami i popychani zmiennym wiatrem. A teraz oto pojawia sie ta kobieta, ujea ster w donie, podaa nam kurs.
I mnie sie ten kurs bardzo podoba! Tak jak bedzie sie podoba kazdemu, kto cierpia przez ostatnie lata, gdyz schylalismy karki rzuceni na kolana. Podnosimy sie,
chopcze! Wstajemy do walki!
Z gniewu i z aosci rodzio sie w Cierniu wrzenie. Przypomniaem sobie wyraz jego twarzy, gdy wjechalismy do Kuzni tamtego ponurego dnia i ujrzelismy,
co najezdzcy uczynili naszemu ludowi. Powiedzia mi wwczas, z e mam troske
o ludzi we krwi. Mia racje, zrozumiaem to teraz. Uniosem kielich wina, bysmy
mogli spenic zgodny toast. Za przysza krlowa.
Wreszcie Ciern uspokoi sie nieco i wyuszczy przyczyne mojego wezwania.
Sam krl Roztropny raz jeszcze powtrzy rozkaz, bym sie opiekowa ksiez na
Ketriken.
Zamierzaem z toba porozmawiac o krlu rzekem. Czy wiesz, z e
czasami powtarza rozkazy raz wydane albo polecenia juz wykonane?
Wiem, Bastardzie. Zdrowie krla to zupenie oddzielny temat, na inna okazje. Na razie moge cie tylko zapewnic, z e ten rozkaz powtrzy na pewno nie
w wyniku sabosci umysu czy choroby ciaa. Nie. Krl powtrzy go dzisiaj,
w czasie przygotowan do zejscia na wieczerze, bo chcia sie upewnic, z e twoje
wysiki zostana podwojone. Dostrzega on, podobnie jak ja, z e przejmujac
ster,
przysza krlowa wiele ryzykuje. Choc nie wyrazi tego rwnie otwarcie. Strzez
jej bezpieczenstwa.
Wadczy prychnaem.

134

Ksia
ze Wadczy?
Jego powinnismy sie obawiac, szczeglnie teraz, gdy przysza krlowa siegnea po wadze.
Nie powiedziaem nic podobnego. I ty takze nie powinienes zauwazy
cicho. Gos mia spokojny, lecz twarz surowa.
Dlaczego? nie daem za wygrana. Dlaczego nie mozemy porozmawiac otwarcie w cztery oczy?
Mozemy, jesli jestesmy zupenie sami i rzecz dotyczy ciebie albo mnie.
W tym wypadku jest inaczej. Obaj przysiegalismy krlowi. Czowiek krla nie
dopusci nawet mysli o zdradzie, a co dopiero. . .
Nagle Cichosz zacza
wymiotowac. Prycha gwatownie, rozbryzgujac
kropelki sliny.
Zakrztusies sie? Ty akomczuchu! zbeszta go Ciern beztrosko.
Wstaem po szmatke. Kiedy wrciem, Cichosz leza na boku dyszac
ciez ko,
a Ciern szpikulcem od rozna rozgrzebywa zwrcone resztki jedzenia. Odsuna

szmate na bok, poda mi rozdygotane zwierzatko.

Uspokj go i niech wypije jak najwiecej wody zarzadzi

zwiez le. No,


juz dobrze, Cichoszu. Bastard sie toba zajmie.
Nim zaniosem asice do miski z woda, miaem caa koszule w wymiocinach.
agaj
Z bliska cuchnacy
smrd zwala z ng. Odozyem Cichosza. Sci
ac
koszule
poczuem cos jeszcze, zapach bardziej gorzki i ostrzejszy. Juz otworzyem usta,
by oznajmic o swoim odkryciu, gdy Ciern uprzedzi moje domysy.
Liscie rznika. Drobno pokruszone. Zwyka kiebasa zabija ich smak.
Miejmy nadzieje, z e wino nie byo zatrute, inaczej obaj jestesmy martwi.
Wosy staney mi deba. Zmieniem sie w sup soli. Ciern odsuna
mnie delikatnie, podnis Cichosza, podstawi mu pod nos miseczke z woda i patrzy zadowolony, jak zwierzatko
chepce apczywie.
Chyba bedzie z y. Napcha cay pyszczek, a z e ma czulszy smak niz czowiek, nie pokna.
Te kawaki na stole sa przezute, ale nie strawione. Pewnie dosta
torsji z obrzydzenia, a nie od trucizny.
Mam nadzieje rzekem sabo.
Nerwy miaem napiete jak postronki. Czy zostaem otruty? Czy byo mi sabo,
niedobrze, czy miaem zawroty gowy? Czy dretwiay mi usta, wyschy wargi, czy
moze obficie cieka mi slina? Spociem sie nagle i zaczaem

drzec. Nie, tylko nie


to!
Uspokj sie rzek Ciern cicho. Usiad
z. Napij sie wody. Mozesz nad
tym panowac, Bastardzie. A teraz pomysl: butelka bya dobrze zamknieta korkiem. Gdyby ktos zatru wino, musiaby to zrobic wiele lat temu. Niewielu znam
ludzi o takiej cierpliwosci. Mysle, z e nic nam nie bedzie.
Odetchnaem

drzaco.

Ktos jednak chcia cie zabic. Skad


masz jedzenie?
135

Ciern wyda
wargi.
Jak zwykle przygotowaem je sam. Tylko ten koszyk ze smakoykami by
ofiarowany wielmoznej pani Tymianek. Od czasu do czasu ludzie odczuwaja potrzebe wkupienia sie w aski zausznicy krla. Na pewno nikt nie prbowa otruc
mojego kobiecego wcielenia.
Wadczy powtrzyem. Mwiem ci, z e jego zdaniem wielmozna pani Tymianek jest trucicielka na usugach krla. Obwinia ja o smierc swojej matki!
Jak moges byc tak nieostrozny? Cierniu! Mamy dac sie zabic? Ksia
ze Wadczy,
pki nie zdobedzie tronu, nie cofnie sie przed niczym!
Powtarzam ci, nie chce syszec sw zdrady! krzykna
Ciern.
Usiad w swoim ulubionym fotelu, wzia
Cichosza na kolana. Zwierzatko

przylizao wasy,
zwineo sie w kebek i uozyo do snu. Przygladaem

sie bladym doniom Ciernia gaszczacym

asice: wyraznie zarysowane sciegna, papierowa skra.


Krl mia racje rzek wreszcie z twarza zupenie bez wyrazu. Powinnismy zdwoic ostroznosc . I to nie tylko ze wzgledu na Ketriken. Podnis
udreczone spojrzenie. Uwazaj na kobiety, ktre masz pod opieka, chopcze.
Ani niewinnosc , ani nieswiadomosc nie chronia przed takimi ponurymi wydarzeniami. Cierpliwa, Sikorka, nawet Lamwka. . . Znajdz tez dyskretny sposb
ostrzezenia Brusa. Westchna.
Czy mao mamy wrogw poza murami twierdzy? pyta zrezygnowany.
Zupenie dosyc zapewniem go powaznie. Wiecej juz nie wspominaem
o ksieciu Wadczym.
Nie najlepszy to dla mnie poczatek
podrzy.
Podrzy? powtrzyem z niedowierzaniem. Ciern nigdy nie opuszcza
zamku. Prawie nigdy. Wyjezdzasz?
Musze. A jednoczesnie powinienem zostac tutaj. Pokreci gowa.
Uwazaj na siebie pod moja nieobecnosc , chopcze. Nie bede mg cie strzec.
Tyle mi powiedzia.
Kiedy wychodziem, nadal siedzia przy ogniu, agodnie pieszczac
Cichosza.
Zszedem do swojej komnaty na galaretowatych nogach. Prba zamordowania
Ciernia wstrzasn
ea mna do gebi. Nie by bezpieczny, choc mao kto w ogle
wiedzia o jego istnieniu. A istniay przeciez inne, atwiejsze cele, rwnie bliskie
memu sercu.
Przeklinaem brawure, przez ktra ostrzegem ksiecia Wadczego, z e nabieram
si. Jak ostatni gupiec rozbudziem w nim gniew. Powinienem by wiedziec, z e
zemsci sie atakujac
kogos innego.
Zmieniem koszule i udaem sie prosto do sypialni Sikorki. Zapukaem lekko.
Cisza. Nie stukaem gosniej. Do switu zostaa jeszcze godzina, najwyzej
dwie, mieszkancy zamku spali wyczerpani, a ja nie zamierzaem nikogo obudzic.

136

Nie chciaem, z eby mnie ktokolwiek widzia przed izdebka Sikorki. Tyle z e musiaem sie dowiedziec.
Drzwi byy, co prawda, zamkniete na rygiel, ale wyjatkowo

sabo. Odsuna
em go z atwoscia i zanotowaem sobie w pamieci, z e Sikorka powinna juz na
nastepna noc miec pewniejsze zamkniecie. Bezszelestnie jak cien wszedem do
srodka.
Ogien przygasa. Czerwony z ar rzuca niepewne, zwodnicze blaski. Przez jakis czas staem bez ruchu, przyzwyczajajac
wzrok do ciemnosci, potem ostroznie
ruszyem przed siebie, trzymajac
sie z dala od poswiaty z kominka. Syszaem
rwny oddech spiacej
Sikorki, lecz oszukiwaem sie, z e moze dziewczyna zapada wasnie w smiertelny sen wywoany trucizna. Poprzysiagem

sobie jedynie
dotkna
c poduszki, by sprawdzic, czy Sikorka nie ma goraczki.

Nic wiecej. Podkradem sie do zka.


Pachniaa ciepem i sodycza. Zdrowo. Nie spaa tu z adna ofiara trucizny. Powinienem by wyjsc natychmiast.
dobrze tchnaem.
Spij

Skoczya na mnie jak byskawica. Przycmione swiato bysneo szkaratem na


ostrzu noza.
Sikorka! krzyknaem.

Zablokowaem jej don przedramieniem.


Skamieniaa z druga donia zacisnieta w piesc . Przez jakis czas w izbie panowaa cisza i bezruch.
Nowy! syknea Sikorka wsciekle.
Z caej siy wpakowaa mi piesc w z oadek.

Zgiaem

sie wp, bez powodzenia


prbowaem zapac dech.
Ty gupcze! Przestraszyes mnie na smierc! Co sobie wyobrazasz, jakim
prawem tu wtargnae
s?! Powinnam zawoac straze!
Nie! przeraziem sie nie na z arty.
Sikorka dorzucia drew do ognia, zapalia swieczke.
Prosze cie bagaem. Juz ide. Nie chciaem ci zrobic krzywdy ani
w niczym uchybic. Musiaem sie tylko upewnic, z e jestes bezpieczna.
Akurat, bezpieczna! oburzya sie szeptem. Wosy miaa zaplecione na
noc w dwa grube warkocze, przypominajace
mi z ywo te dziewczynke, ktra poznaem tak dawno temu. Juz nie bya dziewczynka. Pochwycia moje spojrzenie.
Narzucia na ramiona grubsza tunike, przewiazaa

ja w talii paskiem. Ale jestem przestraszona! Nie zmruze juz dzisiaj oka! Pies, prawda? Jestes pijany. Czego chcesz?
Zblizaa sie do mnie ze swieca w wyciagni
etej rece, jak z mieczem.
Nie, nie zapewniem ja. Wyprostowaem sie i poprawiem koszule.
Daje ci sowo, nie jestem pijany. I naprawde nie miaem zych zamiarw. Tylko. . .
Tej nocy wydarzyo sie cos. . . Obawiaem sie, czy nie stao ci sie cos zego, wiec

137

pomyslaem sobie, z e lepiej bedzie, jesli sie upewnie, z e jestes zdrowa, ale wiedziaem, z e ksiez na Cierpliwa tego by nie pochwalia, i nie chciaem postawic na
nogi caego zamku, wiec pomyslaem, z e lepiej po prostu zajrze. . .
Nowy, alez ty pleciesz oznajmia lodowato.
Rzeczywiscie.
Przepraszam powtrzyem i przysiadem na brzezku zka.
Nie rozsiadaj sie tak ostrzega mnie. Wasnie wychodzisz, albo z wasnej woli, albo ze straznikami. Wybr nalezy do ciebie.
Juz ide zerwaem sie pospiesznie. Chciaem sie tylko upewnic, z e nic
ci nie jest.
Jestem zdrowa. Dlaczego miaabym zachorowac? Czuje sie rwnie dobrze

tej nocy jak poprzedniej i jak przez cay miniony miesiac.


Zadnej
innej nocy nie
wpado ci do gowy przychodzic i sprawdzac, jak sie czuje. Dlaczego akurat dzisiaj?
Westchnaem

geboko.
Bo niekiedy strach jest bardziej rzeczywisty. Dzieja sie rzeczy ze, ktre kaza mi rozwazac, co moze sie wydarzyc jeszcze gorszego. Przychodza takie
noce, kiedy niebezpiecznie byc ukochana krlewskiego bekarta.
Poblada.
Co to wasciwie ma znaczyc? zapytaa zmienionym gosem.
Zaczerpnaem

tchu, zdecydowany wyznac szczerze, ile tylko mogem.


Nie moge ci powiedziec, co sie stao. Wiedz jednak, z e za sprawa tego
zdarzenia uwierzyem, iz mozesz byc w niebezpieczenstwie. Bedziesz musiaa
zaufac. . .
Nie o to mi chodzio. Co miao znaczyc: ukochana krlewskiego bekarta?
Jak smiesz mnie tak nazywac?! Oczy jej poney gniewem.
Przysiegam, serce zamaro mi w piersi. Owiona
mnie smiertelny mrz.
Masz racje, mwic tak nie mam prawa rzekem, choc sowa ledwo przechodziy mi przez gardo. Jednak musze sie o ciebie troskac. I choc mi nie
wolno nazywac cie swoja ukochana, sa tacy, ktrzy chcieliby zranic mnie, krzywdzac
ciebie. Jak mam powiedziec, z e cie kocham, skoro kocham cie tak bardzo, z e
chciabym cie nie kochac albo przynajmniej mc nie okazywac, z e cie kocham, bo
moja miosc stwarza dla ciebie ogromne niebezpieczenstwo? A jednoczesnie jak
mam sprawic, by te sowa brzmiay prawdziwie? sztywno ruszyem do drzwi.
Nic z tego nie rozumiem, wiec jak mam ci uwierzyc? zastanowia sie
Sikorka.
Do dzis nie wiem, dlaczego wasciwie odwrciem sie od drzwi. Jakis czas
po prostu patrzylismy na siebie. Po chwili ona zaczea sie smiac. Staem urazony,
ponury, a ona podesza blizej, ciagle
rozesmiana, i mnie objea.
Nowy, wybierasz najbardziej zawia droge, by mi w koncu wyznac miosc .
Wamujesz sie do mojej izby, napedzasz mi stracha, a potem dugo pleciesz jakies
138

bzdury, z ktrych w koncu wynika, z e mnie kochasz. Nie moges tego powiedziec
wprost, juz dawno?
Staem ogupiay w objeciach Sikorki. Spojrzaem w d, na jej twarz.
Jestem od niej znacznie wyzszy uswiadomiem sobie ogupiay.
No? ponaglia mnie, a ja jeszcze przez chwile milczaem zdumiony.
Kocham cie, Sikorko. Tak atwo byo to powiedziec. I jaka ulga! Obja
em Sikorke. Powoli, ostroznie.
Usmiechnea sie do mnie.
Kocham cie.
I tak w koncu ja pocaowaem. Gdzies niedaleko Koziej Twierdzy jakis wilk
zanis sie radosnym wyciem, od ktrego zaczey ujadac ogary w stajniach, i kazdy kundel przyaczy

sie do chru, dzwoniacego

o kruche nocne niebo.

I GRANICE
9. STRAZE

Doskonale rozumiem marzenia Krzewiciela i zgadzam sie z nim caym sercem. Gdybyz tak papier by rwnie powszechny jak chleb, a kazde dziecko miao
mozliwosc opanowania sztuki pisania i czytania przed ukonczeniem trzynastego
roku z ycia!. . . Jednak przeciez i wwczas nie zisciyby sie wszystkie nadzieje kr mu byo kazdej okruszyny wiedzy, ktra idzie do grobu, gdy
lewskiego skryby. Zal
umiera czowiek, chocby i najbardziej pospolity. Marzyy mu sie czasy, gdy opisywac bedziemy, jak kowal przekuwa konia albo ciesla zmyslnie pracuje dutem
aby kazdy umiejacy
czytac mg sie nauczyc dowolnej sztuki. Nie wierze, by to
byo mozliwe. Rzeczywiscie, niektre arkana wiedzy mozna zgebic dzieki sowu
pisanemu, ale inne umiejetnosci trzeba posia
sc najpierw donmi i sercem, a dopiero pzniej umysem. Wierze w to od czasu, gdy ujrzaem, jak Szczupak przygotowa na okret ksiecia Szczerego wielki pien w ksztacie ryby, od ktrego nadano
mu imie. On widzia te figure, nim jeszcze zaistniaa; on uformowa donmi wzorzec podyktowany przez serce. Nie sposb sie tego wyuczyc, czytajac
litery. Moze
nie sposb sie tego wyuczyc w ogle, gdyz, podobnie jak Moc albo Rozumienie,
trzeba to miec we krwi.

***

Wrciem do wasnej komnaty i, zapatrzony w przygasajace


wegielki, czekaem, az zamek obudzi sie ze snu. Powinienem byc wyczerpany po meczacym

dniu
i dugiej nocy, a przeciez rozpieraa mnie energia. Jesli siedziaem zupenie bez
ruchu, wcia
z jeszcze mogem sie rozkoszowac wspomnieniem ciepych ramion
Sikorki. Wiedziaem dokadnie, gdzie dotknea mnie policzkiem. Ledwie wyczuwalny zapach przywar do mojej koszuli. Nie potrafiem zdecydowac, czy zmienic
ubranie i zozyc te won jak najdrozszy skarb do skrzyni z ubraniami, czy raczej
sie nie przebierac, by ciagle
miec wrazenie, z e ukochana jest blisko mnie. Wcale
nie uwazaem, z e ta rozterka jest baha.

140

Ranek przynis burzowe wiatry i snieg tym przytulniej zrobio sie w zamku. Za pogoda daa nam czas na odzyskanie rwnowagi po wczorajszym dniu.
Nie chciaem myslec o ciaach ofiar ani o obmywaniu zastygych, zimnych twarzy.
Ani o huczacych

pomieniach, ktre pochoney Krowe. Wszystkim nam potrzebny by spokojny dzien w murach twierdzy. Moze wieczorem zbierzemy sie przy
kominkach, by suchac opowiesci, muzyki, rozmawiac. Taka miaem nadzieje.
Zamierzaem sie wybrac do ksiez nej Cierpliwej i przezywaem straszliwe katusze. Wiedziaem, kiedy Sikorka bedzie schodzia po sniadanie dla swojej pani,
a takze kiedy z nim wrci na gre. Pragnaem

sie znalezc w tym czasie na schodach albo w korytarzu. Byby to fakt nie znaczacy
nic, najzwyklejszy przypadek.
Niestety, nie miaem najmniejszych watpliwo

sci, z e pewni ludzie mnie obserwowali. Niewatpliwie

zwrciliby uwage na podobne przypadki, gdyby zaczey sie


zdarzac zbyt czesto. Nie. Musiaem suchac ostrzezen krla i Ciernia. Pokaze Sikorce, z e jak prawdziwy mez czyzna potrafie nad soba panowac i cierpiec bez
sowa skargi. Jesli musze czekac, az bede mg ja jawnie obdarzac wzgledami
tak sie stanie.
Siedziaem wiec i konaem z udreki, pki nie nabraem pewnosci, z e u ksiez nej Cierpliwej nie zastane juz Sikorki. Dopiero wtedy zszedem pietro nizej. Czekajac,
az Lamwka otworzy, rozmyslaem nad tym, z e atwiej byo obiecac, niz
rzeczywiscie roztoczyc nad ksiez na oraz jej pokojowa szczeglna opieke. Miaem na szczescie kilka pomysw. Pierwszy zrealizowaem juz noca, uzyskujac

od Sikorki przyrzeczenie, z e bedzie przynosia swojej pani wyacznie

jedzenie

przygotowane wasnorecznie lub wziete bezposrednio z kociokw. Zachnea sie


syszac
te prosbe, gdyz wyrwaem sie z nia tuz po pomiennym pozegnaniu.
Jakbym syszaa Lamwke zburczaa mnie i zamknea mi drzwi przed
samym nosem. W nastepnej chwili otworzya je ponownie i ujrzaa mnie wpatrzonego w debowe deski. Idz spac poradzia mi. I snij o mnie dodaa
z rumiencem na policzkach. Mam nadzieje, z e ostatnio przesladowaam cie
w snach rwnie czesto jak ty mnie.
Niczym na skrzydach frunaem

na tych sowach, a za kazdym razem, gdy je


sobie przypominaem, twarz ponea mi z ywym ogniem.
Znalazszy sie u ksiez nej Cierpliwej, odpedziem od siebie te mysli. Przyszedem tutaj w konkretnej sprawie, choc pani i jej pokojowa musiay pozostac
przekonane, z e skadam zwyka towarzyska wizyte. Skupiem sie na czekajacym

mnie zadaniu. Obrzuciem fachowym okiem rygiel przy drzwiach wejsciowych


i stwierdziem, z e spenia on moje oczekiwania. Nikt by go nie odsuna
zwykym
nozem. Okno rwniez mnie zadowolio. Nawet gdyby ktos wspia
sie tak wysoko
po zewnetrznej scianie, musiaby pokonac nie tylko solidnie zaryglowane okiennice, ale i ciez ki gobelin, a nastepnie liczne rzedy doniczek z roslinami, ustawione
niczym z onierze na strazy. Tej drogi nie wybraby nawet wyszkolony zabjca.

141

Lamwka wrcia do swojej robtki, a ksiez na Cierpliwa powitaa mnie serdecznie. Najwyrazniej nie bya niczym szczeglnie zajeta; usiada na stopniu kominka, tuz przy ogniu, jak maa dziewczynka. Ruszya z ar pogrzebaczem.
Czy wiedziaes odezwaa sie nagle z e istnieja udokumentowane podania o wadczyniach Koziej Twierdzy? Nie tylko o crach rodu Przezornych.
Wielu krlewskich dziedzicw poslubio kobiety, ktre sawa zacmiy mazonkw.
Sadzisz,

pani, z e ksiez na Ketriken bedzie taka krlowa?


zapytaem
uprzejmie. Nie miaem pojecia, dokad
prowadzi ta rozmowa.
Nie wiem. Poprawia polana. Wiem tylko, z e ja taka nie bede.
Westchnea ciez ko, podniosa wzrok i dodaa nieomal przepraszajaco:
Nie jestem dzisiaj w najlepszym nastroju, Bastardzie. W takie dni jak ten pogra
zam sie
w rozmyslaniach o przyszosci, ktrej nie bedzie. Nie powinnam bya pozwolic

mu zrzec sie tronu. Zyby


do dzisiaj.
Niewiele mogem rzec na takie stwierdzenie. Ksiez na znowu westchnea
i przeciagn
ea po kamieniach pogrzebaczem obsypanym popioem.
Jestem dzis przepeniona tesknotami. Wczoraj, gdy kto z yw zdumiewa sie
czynami ksiez nej Ketriken, we mnie znowu obudzio sie niezadowolenie z siebie.
Ja w jej sytuacji ukryabym sie w zaciszu czterech scian. Dokadnie tak jak robie
to teraz. Twoja babka by sie tak nie zachowaa. Ona bya prawdziwa wadczynia. W pewnym sensie podobna do Ketriken. Krlowa Wytrwaa porywaa innych
do dziaania. Szczeglnie kobiety. Za jej panowania wiecej niz poowe z onierstwa w Koziej Twierdzy stanowiy kobiety. Wiedziaes o tym? Zapytaj przy okazji
Czernido. Przybya tutaj wraz z Wytrwaa, wwczas jeszcze narzeczona Roztropnego. Ucicha. Milczaa duzszy czas, az nabraem przekonania, z e skonczya
mwic. Wtedy podjea cicho: Krlowa Wytrwaa darzya mnie sympatia.
Usmiechnea sie lekko, jakby zawstydzona. Wiedziaa, z e nie dbam o dworskie zaszczyty. Czasem wzywaa mnie, tylko mnie, do pomocy w ogrodzie. Nawet nieduzo rozmawiaysmy, tylko pracowaysmy razem. Wiele moich najprzyjemniejszych wspomnien z Koziej Twierdzy pochodzi wasnie z tamtych czasw.
Raptownie podniosa na mnie wzrok. Byam wtedy maa dziewczynka.
A twj ojciec chopcem, jeszcze sie nie znalismy. Rodzice zabierali mnie do Koziej Twierdzy, gdy odwiedzali dwr, choc wiedzieli, z e niewiele mnie obchodzi
dworskie z ycie. Krlowa Wytrwaa bya z pewnoscia bardzo wrazliwa, skoro dostrzega nieadna spokojna dziewczynke i poswiecia jej duzo troski. W Koziej
Twierdzy z ycie toczyo sie wwczas zupenie inaczej, weselej. Czasy byy inne,
bezpieczniejsze. . . Potem krlowa umara w goraczce

poporodowej, a wraz z nia


ledwie narodzona creczka. Kilka lat pzniej Roztropny ozeni sie powtrnie. . .
zamilka, znowu westchnea. Zacisnea usta. Poklepaa kamienie obok siebie.
Chodz, usiad
z tutaj. Musimy porozmawiac o pewnej waznej sprawie.

142

Nigdy nie widziaem ksiez nej Cierpliwej rwnie skupionej. Caa ta przemowa
musiaa do czegos prowadzic. Bya tak rzna od niezbornej paplaniny, do ktrej
byem przyzwyczajony na co dzien. Gdy juz usiadem, ksiez na gestem nakazaa
mi przysuna
c sie blizej. Pochyliem sie, prawie zozyem gowe na jej kolanach.
O pewnych rzeczach lepiej nie mwic wyszeptaa ale przychodzi
chwila, gdy nie sposb duzej milczec. Bastardzie, mj drogi, nie sad
z, prosze,
z e mj wrodzony pesymizm znieksztaca mi obraz swiata. Musze cie ostrzec, z e
twj stryj, ksia
ze Wadczy, nie jest w stosunku do ciebie tak dobrze usposobiony,
jak mogoby ci sie wydawac.
Nie wytrzymaem. Wybuchnaem

smiechem.
Ksiez na napuszya sie oburzona.
Musisz mnie suchac! syknea mi do ucha. Wiem, wiem, jest wesoy,
ujmujacy
i bystry. Potrafi byc pochlebca doskonaym. Widze, jak mode kobiety
zalotnie kryja sie przed nim za wachlarzami, jak modzi mez czyzni nasladuja jego
sposb ubierania i maniery. Ale za tymi barwnymi pirkami kryje sie zbyt wiele
ambicji. Obawiam sie, z e jest tam takze zwatpienie

i zawisc . Nigdy ci tego nie


mwiam, ale ksia
ze Wadczy podnis stanowczy sprzeciw, kiedy oznajmiam,
z e zajme sie twoim ksztaceniem, protestowa takze przeciwko uczeniu cie korzystania z Mocy. Czasami jestem zadowolona, z e w koncu nie odnioses sukcesu

w tej dziedzinie, bo w przeciwnym razie jego zazdrosc nie znaaby granic. Zyjemy w niespokojnych czasach, Bastardzie. Nie tylko dlatego z e szkaratne okrety
nekaja nasze wybrzeza. To czasy gdy krlewski be. . . potomek zrodzony z nieprawego oza winien zachowac szczeglna ostroznosc . Ludzie, ktrzy serdecznie
sie do ciebie usmiechaja, moga w rzeczywistosci okazac sie wrogami. Dopki z y
twj ojciec, dzieki jego wpywom miaes zapewnione bezpieczenstwo. Gdy zosta. . . kiedy zmar, zdaam sobie sprawe, z e w miare jak dorastasz i stajesz sie
mez czyzna, jestes coraz bardziej zagrozony. Wrciam na dwr krlewski, sprawdzic, czy jestem tu potrzebna. Oceniam, z e tak, oraz z e jestes wart mojej pomocy.
Poprzysiegam uczynic wszystko, by cie ksztacic i chronic. Pozwolia sobie na
lekki usmiech. Jak do tej pory radziam sobie chyba zupenie dobrze. Ale teraz
przysunea sie do mnie jeszcze blizej nawet ja nie bede moga cie bronic.
Musisz zacza
c troszczyc sie o siebie sam. Musisz odswiezyc umiejetnosci nabyte
u Czernida i jak najczesciej z nia c wiczyc. Musisz uwazac, co jesz i pijesz, i wystrzegac sie przebywania samotnie w ustronnych miejscach. Z ogromna niechecia
przekazuje ci wasne niepokoje, Bastardzie Rycerski, ale jestes juz prawie dorosy
i musisz zacza
c myslec o podobnych sprawach.

Smiechu
warte. Farsa prawie. Doczekaem sie, z e ta kobieta, skryta i samotna,
mwia do mnie tak otwarcie o realiach swiata, w ktrym udao mi sie przetrwac
od szstego roku z ycia. zy zakreciy mi sie w oczach. Zawsze mnie dziwio,
dlaczego ksiez na Cierpliwa wrcia do Koziej Twierdzy, do pustelniczego z ycia

143

wsrd towarzystwa, ktre ja najwyrazniej zupenie nie obchodzio. Teraz wiedzia


em. Wrcia z mojego powodu, dla mnie. Zeby
mnie chronic.
Chroni mnie Brus. A takze Ciern, a nawet, na swj sposb, ksia
ze Szczery. I oczywiscie krl Roztropny, ktry bardzo wczesnie obdarzy mnie zaufaniem
i przyja
przysiege wiernosci. Jednak kazdy z moich opiekunw, w taki czy inny sposb, wyciaga
konkretne korzysci z tego, z e z yem. Brus postrzegaby jako
ogromny uszczerbek na wasnym honorze, gdybym zosta zamordowany, w czasie
gdy sprawowa nade mna opieke. Jedynie ta kobieta, w ktrej wedle wszelkiego
prawdopodobienstwa powinienem budzic wstret i odraze, chronia mnie kierowana wyacznie

pragnieniem mojego dobra. Czesto zachowywaa sie niepowaznie;


bywaa wscibska, a nawet irytujaca,
lecz teraz, gdy nasze oczy sie spotkay, zrozumiaem, z e wasnie zburzya ostatni mur, jaki wzniosem miedzy nami. Mocno
watpiem,

czy jej obecnosc chocby w najmniejszym stopniu wpynea na poprawe


mojego bezpieczenstwa jej zainteresowanie moja osoba musiao stale przypominac ksieciu Wadczemu o najstarszym bracie lecz nie tyle skutki czynw, ile
intencje ksiez nej bardzo mnie poruszyy. Porzucia spokojne z ycie na prowincji,
zostawia ukochane sady, ogrody i lasy i przybya tutaj, do wilgotnego kamiennego zamku na klifie, na dwr peen ludzi, ktrych darzya niechecia po to by
sie troszczyc o bekarta swojego mez a.
Dziekuje powiedziaem cicho. I byem wdzieczny caym sercem.
Nie ma za co ucieka spojrzeniem. Zrobiam, co uwazaam za konieczne.
Wiem. Szczerze mwiac,
przyszedem tutaj z zamiarem ostrzezenia ciebie,
pani, oraz Lamwki, byscie obie zachoway jak najwieksza ostroznosc . Czasy sa
niespokojne, a ty, pani, mozesz byc postrzegana jako. . . przeszkoda.
Teraz ksiez na rozesmiaa sie w gos.

Ja? Ja! Smieszna,


niemadra,

stara Cierpliwa? Cierpliwa, ktra nie potrafi


sie skupic na jednym? Cierpliwa, ktra zwariowaa po smierci mez a? Mj chopcze, wiem, co o mnie mwia na dworze. Nikt nie traktuje mnie powaznie. Nikt
nie widzi we mnie zagrozenia. Bo i niby dlaczego? Jestem tylko jeszcze jednym
dworskim dziwactwem, z ktrego mozna sie posmiac. Nic mi nie grozi, zapewniam cie, mj drogi. A nawet gdyby byo inaczej, nie zwykam niepotrzebnie
ryzykowac. I mam Lamwke.
Lamwke? nie daem rady ukryc nuty niedowierzania. Chciaem mrugna
c do Lamwki porozumiewawczo, lecz wydawaa sie mocno urazona.
Byskawicznie wyprysnea z bujanego fotela. Dugi drut, wyciagni
ety z wczki, trafi mnie w tetnice szyjna, a drugi odnalaz strategiczne miejsce pomiedzy z ebrami. Skamieniaem. Podniosem wzrok na te kobiete, nagle cakowicie mi obca
i nie smiaem wykrztusic sowa.

144

Przestan sie draznic z dzieciakiem zburczaa ja ksiez na agodnie.


Tak, Bastardzie, Lamwke. Najzdolniejsza uczennice Czernida, choc trafia do
niej juz w wieku dojrzaym.
Lamwka odsunea sie ode mnie, usiada w bujanym fotelu i zaczea z powrotem nakadac robtke na druty. Przysiegam, z e nie zgubia ani jednego oczka.
Kiedy zaczea pobrzekiwac drutami, przypomniaem sobie o oddychaniu.
Jakis czas pzniej komnate ksiez nej Cierpliwej opusci bardzo skruszony skrytobjca. Idac
korytarzem przypomniaem sobie sowa Ciernia, ktry ostrzega
mnie kiedys, z e nie doceniam Lamwki. Ciekawe, czy by to u niego przejaw
poczucia humoru, czy tez chcia mnie nauczyc respektu dla ludzi pozornie pospolitych?
Znw zagosciy mi w gowie mysli o Sikorce. Postanowiem sie im nie poddawac, ale nie mogem odeprzec checi, by pochylic gowe i pochwycic te saba
won pozostaa na koszuli. Starem gupawy usmiech z wasnej twarzy i poszedem
szukac ksiez nej Ketriken. Miaem obowiazki
do wypenienia.
Jestem godny.
Mysl pojawia sie bez z adnego ostrzezenia. Poczuem wstyd. Wczoraj nic nie
zaniosem Wilczkowi. Zupenie o nim zapomniaem w natoku zdarzen.
Jednodniowy post to nic wielkiego. Poza tym znalazem mysie gniazdo pod
rogiem chaty. Wydaje ci sie, z e nie potrafie o siebie zadbac? Jednak chetnie zjadbym cos konkretnego.
Niebawem obiecaem. Najpierw musze jeszcze cos zrobic.
W komnacie ksiez nej Ketriken zastaem tylko dwch paziw, pozornie zaje
tych sprzataniem.

Kiedy wszedem, plotkowali w najlepsze. Zaden


nie wiedzia,

gdzie szukac pani. Zajrzaem do pracowni mistrzyni Sciegu. Poniewaz byo u niej
ciepo i panowaa mia atmosfera, kobiety chetnie ja odwiedzay. Ksiez nej Ketriken nie znalazem, ale hrabina Powsciagliwa

wiedziaa, z e jej pani miaa zamiar


spedzic ranek z mazonkiem.
Ksiecia Szczerego nie byo ani w jego komnatach, ani w pracowni. Zastaem
tam natomiast Powaba, sortujacego

pachty pergaminu. Powiedzia mi, z e nastepca tronu wsta bardzo wczesnie i natychmiast uda sie do portu, nadzorowac budowe statkw. Tak, ksiez na Ketriken bya tutaj, ale sie spznia. Zawiadomiona,
z e ksia
ze wyszed, wysza takze. Dokad?
Tego nie wiedzia.
Zaczaem

odczuwac gd, wiec postanowiem pjsc do kuchni, tumaczac


sobie, z e tam zawsze atwo o najswiezsze plotki. Moze ktos bedzie wiedzia, gdzie
zniknea mazonka nastepcy tronu. Nie byem zaniepokojony. Jeszcze nie.
Jak zwykle w taki zimny i wietrzny dzien, kuchnia Koziej Twierdzy tetnia
z yciem. Wonna para znad wrzacych

kotw mieszaa sie z ozywczym aromatem


swiezego chleba i pieczonego miesiwa. Pojawiali sie tutaj zziebnieci chopcy stajenni; podkradali kawaki goracej
rolady albo koncwki sera, prbowali gulaszw
i rozprawiali wesoo z kuchareczkami, a gdy w drzwiach pojawia sie Brus, znika145

li jak mga. Odkroiem sobie pajde chleba, posmarowaem smalcem ze skwarkami


i doozyem na wierzch kawa pasztetu. Jedzac
nadstawiaem ucha.
Co dziwne, niewiele syszaem rozmw o wypadkach wczorajszego dnia. Zrozumiaem, z e musi mina
c troche czasu, nim mieszkancy zamku dojda do siebie.
A jednak chyba wszyscy odetchneli z ulga. Spotkaem sie z tym wczesniej gdy
komus odjeto gnijac
a konczyne albo rodzina odnalaza w rzece ciao zaginionego
dziecka, wreszcie mozna byo powiedziec, z e najgorsze mineo, mozna byo tragedii spojrzec prosto w twarz i rzec: Znam cie. Zranias mnie, prawie zabias, ale
z yje. I bede z yc dalej. Tak czuli sie dzisiaj mieszkancy zamku. W koncu poznali
powage ran zadanych przez Zawyspiarzy. Teraz trzeba byo szykowac odwet.
Nie chciaem wypytywac o ksiez ne Ketriken otwarcie. Wkrtce usmiechneo
sie do mnie szczescie, bo jeden z chopcw stajennych zacza
mwic o jej kla
czy. Opowiada, z e Smiga
dostaa poprzedniego dnia ciecie przez bark. Ugryza
Brusa, gdy prbowa ja opatrzyc, i dwch chopakw musiao trzymac jej eb.
Moze dla mazonki nastepcy tronu lepszy byby kon z mniejszym temperamentem? wtraciem

mimochodem.

O nie. Ksiez na Ketriken lubi Smig


a wasnie za to, z e jest dumna i goraco
krwista. Sama mi o tym powiedziaa, nie dalej jak dzisiaj rano. Zapytaa, kiedy be
dzie mozna Smig
a znowu siodac. Przysza krlowa do mnie przemwia, a tak!
No wiec powiedziaem, z e w taka pogode nawet psa ciez ko wygonic za drzwi, co
dopiero konia ze zranionym barkiem. A ksiez na pokiwaa gowa i dalej stalismy,
i rozmawialismy, i jej wysokosc zapytaa, jak straciem zeba.
A ty nakamaes, z e kon rzuci bem, kiedy go ukadaes pod siodo! Nie
chciaes, z eby Brus wiedzia, z e sie bilismy na sianie na strychu i spades do boksu
jabkowitego z rebaka!
Zamknij sie! Ty mnie zepchnae
s, wiec to twoja wina!
Zaczeli sie popychac i poszturchiwac, az rozgniewana kucharka wyrzucia ich
z kuchni. Ja takze wstaem. Miaem juz potrzebne informacje. Poszedem do stajni.
Byo zimno i nieprzyjemnie. W stajniach wiatr wciska sie w kazda szczeline, a gdy ktos wchodzi lub wychodzi, atakowa przez drzwi. Konskie oddechy
tworzyy w powietrzu lekka mgieke, a zwierzeta wyjatkowo

zgodnie tuliy sie do


siebie. Znalazem Pomocnika i zapytaem go, gdzie szukac Brusa.
Rabie
drewno odpar cicho. Na stos pogrzebowy. I pije od pierwszego
brzasku.
Prawie zapomniaem, z czym przyszedem. Nigdy sie nic podobnego nie zdarzyo. Brus pi, owszem, ale wieczorami, po skonczonej pracy.
Wiedzma. Pomocnik czyta w mojej twarzy jak w otwartej ksiedze.
Zdecha dzis w nocy. Jeszcze nie syszaem o stosie pogrzebowym dla psa. Brus
ukada go tam, za zagroda.
Ruszyem we wskazanym kierunku.
146

Bastardzie! zawoa Pomocnik.


Nic mi nie bedzie. Wiem, ile dla niego znaczya. Mojej pierwszej nocy
w Koziej Twierdzy przyprowadzi mnie tutaj, znalaz miejsce w psim boksie i zostawi pod jej opieka. Miaa wtedy szczeniaka, Gagatka. . .
Pomocnik potrzasn
a
gowa.
Powiedzia, z e nie chce nikogo widziec. I z eby go dzisiaj o nic nie pytac.
W ogle sie do niego nie odzywac. Nigdy wczesniej nie wydawa takich rozkazw.
Westchnaem.

We wzroku Pomocnika dostrzegaem zdziwienie i moze lekki


niesmak.
Bya bardzo stara, przyszed na nia czas. Nawet juz nie moga polowac.
Brus dawno powinien wybrac sobie modego psa.
Przygladaem

sie Pomocnikowi bez sowa. Trzeba przyznac, z e troszczy sie


o zwierzeta, obchodzi z nimi delikatnie i mia wyczucie, ale przeciez tak naprawde ich nie zna. Swego czasu odkryem z zaskoczeniem, z e Rozumienie stanowi
oddzielny zmys. Pomocnik nie mia go ani odrobiny, by jak slepy. Potrzasn
aem

gowa i wrciem mysla do celu wizyty.


Widziaes dzisiaj ksiez ne Ketriken?
Cakiem niedawno. Pytaa, czy ksia
ze Szczery wzia
Dogmata. Powiedziaem, z e zajrza do konia, ale nie wyprowadza go ze stajni. Drogi sa oblodzone.
Ksia
ze Szczery nie ryzykowaby w taka pogode jazdy na swoim ulubiencu. Poszed do miasta na piechote, ostatnio czesto mu sie to zdarza, chociaz zaglada
do
stajni prawie codziennie. Powiedzia mi, z e potrzebuje troche ruchu.
Serce mi zadrzao. Z pewnoscia niezbita, jakbym to widzia na wasne oczy,
uswiadomiem sobie, z e ksiez na Ketriken posza za mazonkiem do miasta. Pieszo? Zupenie sama? W taki dzien?
Podczas gdy Pomocnik wymysla samemu sobie, z e nie odgad intencji wadczyni, ja wyprowadziem z boksu Kolebaka dobrze nazwanego, ale tez pewnie
stojacego

na nogach mua. Nie smiaem marnowac czasu na powrt do zamku po


cieplejsze ubranie. Pozyczyem paszcz od Pomocnika i wygnaem oporne zwierze ze stajni, prosto pod wiatr i zacinajacy
snieg.
Teraz przyjdziesz?
Wkrtce. Musze sie jeszcze czyms zaja
c.
Ja tez moge isc ?
Nie. To dla ciebie niebezpieczne. Bad
z juz cicho i zmykaj z moich mysli.
Przy bramie bezceremonialnie wypytaem straznikw. Rzeczywiscie, rankiem
przechodzia tedy jakas kobieta. Wasciwie kilka kobiet przeciez niektrym
obowiazki
kazay wychodzic z zamku bez wzgledu na pogode. Ksiez na Ketriken?

Wartownicy w milczeniu wymienili spojrzenia. Zaden


sie nie odezwa. A moze
jakas kobieta odziana w obszerny paszcz i z kapturem naciagni
etym na oczy?
A kaptur obszyty biaym futrem? Mody wartownik przytakna.
Biae hafty na
147

paszczu i fioletowe obrebienie? Popatrzyli po sobie niepewnie. Bya taka kobieta. Nie wiedzieli, kto to taki, ale teraz, kiedy wspomniaem o tych kolorach. . .
powinni sie byli domyslic. . .
Lodowatym tonem nawymyslaem im od gupcw. Nieznani ludzie przechodza swobodnie przez bramy zamku? Patrzyli na biae futro i fioletowy haft i nie
odgadli, z e to moze byc mazonka nastepcy tronu? I nikt nie uzna za stosowne
dotrzymac jej towarzystwa? Nikt nie mia ochoty penic roli jej strazy przybocznej? Nawet po tym, co sie wydarzyo przedwczoraj? Wspaniaym miejscem jest
Kozia Twierdza, jesli nasza wadczyni, wychodzac
z zamku w burze sniezna, nie
ma nawet pieszego gwardzisty do towarzystwa. Szturchnaem

Kolebaka pietami
i zostawiem za soba straznikw wzajemnie obarczajacych

sie wina.
Jechao sie fatalnie. Kaprysny wiatr zmienia kierunek za kazdym razem, kie
dy udao mi sie postawic przed nim bariere paszcza. Snieg
nie tylko sypa z gry,
ciskany wichura powstawa tez z ziemi zmrozonymi krysztakami i wirujac
wciska sie pod ubranie. Kolebak by nieszczesliwy, ale jakos wleklismy sie przez
gestniejac
a zawieje. Pod pokrywa sniegu wyboista droge pokrywa zdradziecki
ld. Mu ustapi
wreszcie przed moim uporem i zrezygnowany ciez ko drepta.
Poganiaem biedne zwierze ile si. Mrugaem nieustannie, strzasaj
ac
patki przywierajace
do rzes. Przed oczyma miaem obraz przyszej krlowej dogorywajacej

gdzies w zaspie, tanczace


sniezynki przykryway jej ciao.
Nonsens pomyslaem. Bzdura.
Zblizaem sie do rogatek, kiedy zobaczyem mazonke nastepcy tronu. Poznabym ja, chocby nie bya ubrana w fiolet i biel. Tylko czowiek wychowany
w grach mg kroczyc przez sniezna zamiec w ogle jej nie zauwazajac.

Ksiez no Ketriken, pani moja! Prosze zaczekac!


Odwrcia sie, a poznawszy mnie, przystanea z usmiechem. Po chwili zeskoczyem z mua. Do tej chwili nie zdawaem sobie sprawy z ogromu wasnego
strachu.
Co robisz tu sama, w srodku burzy? zapytaem, i dodaem z opznieniem: Pani. . .
Rozejrzaa sie, jakby dopiero teraz dostrzega gesty snieg i wichure. Nie wygladaa

na zmarznieta ani zmeczona. Przeciwnie: policzki miaa zarzowione,


a biae futro wok jej twarzy podkreslao geboka barwe miodowych wosw
i niebieskich oczu. Tutaj, posrd tej biaosci, nie bya blada ani bezbarwna. Dawno juz nie widziaem jej tak tryskajacej
zdrowiem. Wczoraj bya smiercia pedzac
a
na koniu i z aoba obmywajac
a ciaa po strasznych z niwach, a dzisiaj, tutaj, wsrd
sniegu wesoa dziewczynka, ktra wymknea sie srogim nauczycielom.
Ide do mez a.
Zupenie sama? Pieszo? Czy ksia
ze Szczery cie oczekuje?
Zaniepokoia sie lekko. Potem gwatownie uniosa brode, uparta zupenie jak
mj mu.
148

Czyz nie jest moim mazonkiem? Czy musze szczeglnie zabiegac o spotkanie? Wolno mi wybrac sie pieszo i bez towarzystwa. Nie jestem tak nieporadna,
z ebym miaa zgubic droge pomiedzy zamkiem a miastem.
Ruszya z wawo naprzd, a ja zmuszony byem dotrzymac jej kroku. Mua
ciagn
aem

za soba. Kolebak nie by zachwycony.


Pani. . . zaczaem.

Jestem tym juz zmeczona. Zatrzymaa sie raptownie i zajrzaa mi


w twarz. Wczoraj po raz pierwszy od wielu dni czuam, z e z yje i mam wolna
wole. I tak juz zostanie. Jesli mam z yczenie odwiedzic mego mez a przy pracy,
tak zrobie. Doskonale wiem, z e z adna z dam dworu nie chciaaby opuscic murw
zamku w taka pogode pieszo czy nie. Dlatego jestem sama. Mj kon zosta
wczoraj zraniony, a poza tym i tak droga sie dla niego dzisiaj nie nadaje. Dlatego
ide pieszo. Przeciez to logiczne. Czemu poda
zasz za mna, czemu mnie wypytujesz?
Postanowia bronic sie bezceremonialnoscia, wiec i ja obraem te metode.
Jeszcze wziaem

geboki oddech i przyjaem

uprzejmy ton, zanim zaczaem

swoje.
Pani moja, poda
zyem za toba, chcac
sie upewnic, z e nie stanie ci sie z adna
krzywda. Tutaj, gdzie moze nas usyszec najwyzej ten mu, bede mwi otwarcie. Czyzbys juz zapomniaa, kto prbowa pozbawic ksiecia Szczerego praw do
tronu, gdy byas w Krlestwie Grskim? Czy bedzie sie waha przed knowaniem
tutaj? Nie sadz
e. Czy uwazasz, z e twoje wczorajsze zachowanie mu sie podobao? Wrecz przeciwnie. Czy wierzysz, z e za sprawa przypadku zgubias sie w lesie
dwie noce temu? Ja nie. To, co robisz dla dobra swojego ludu, twj wrg pojmuje
jako da
zenie do przejecia wadzy. Dlatego spiskuje przeciwko tobie uwaza, z e
jestes wiekszym zagrozeniem niz dotad.
Wiesz o tym wszystkim. Dlaczego wiec
ryzykujesz, czemu jestes tutaj, gdzie strzaa lub ostrze noza moze cie znalezc z taka atwoscia?

Nie jestem takim atwym celem, jak ci sie wydaje odpara wyzywajaco.

Trzeba wyjatkowo

zdolnego ucznika, doprawdy, z eby strzaa obraa pozadany

kierunek przy tym porywistym wietrze. A w kwestii ostrza. . . ja takze mam sztylet. By zadac cios, trzeba sie zblizyc, a wwczas ja moge sie bronic. Szybkim
krokiem znw ruszya w strone miasta.
Poda
zyem za nia uparcie.
I dokad
to zaprowadzi? Jesli zabijesz napastnika, w zamku zacznie sie
poruszenie, ksia
ze Szczery bedzie musia ukarac straz, z e puscia cie bez opieki. A jezeli morderca okaze sie zreczniejszy? Co czekaoby Krlestwo Szesciu
Ksiestw, gdybym teraz znalaz twoje ciao pod sniegiem? Przeknaem

i dodaem: . . . Pani moja.


Zwolnia.

149

A co bedzie czekao mnie odezwaa sie cicho jesli bede caymi dniami przesiadywaa w zamku, przeobrazajac
sie w rozlaza istote slepa jak kret?
Bastardzie Rycerski, nie jestem pionkiem w grze, nie zamierzam stac bez ruchu
na planszy, pki nie przestawi mnie ktrys z graczy. Jestem. . . Wilk!
Gdzie?!
Wskazaa donia, ale on znikna
jak tuman sniegu, zostawiajac
tylko upiorny
smieszek w mojej gowie. W nastepnej chwili zawirowanie wiatru przynioso jego
zapach muowi. Kolebak parskna
i szarpna
wodze.
Nie wiedziaam, z e wilki sa tak blisko! wykrzyknea Ketriken zachwycona.
To tylko pies, krlowo. Najpewniej jakies bezdomne zwierze myszkuje
w poszukiwaniu resztek. Nie ma sie czego obawiac.
Tak uwazasz? Jestem strasznie godny, mgbym zjesc tego mua.
Wracaj do chaty i czekaj na mnie. Niedugo przyjde.
Nie ma tu nigdzie odpadkw. Za to peno mew i cuchnie ich odchodami. Mu
jest swiezy i na pewno pyszny.
Powiedziaem: wracaj. Przyjde pzniej i przyniose ci mieso.
Bastardzie Rycerski usyszaem gos zdziwionej ksiez nej Ketriken.
Wybacz mi, pani. Zamysliem sie.
Wiec ten gniew na twojej twarzy nie pojawi sie z mojego powodu?
Nie. Ktos inny dzisiaj. . . uczyni wbrew mojej woli. Dla ciebie, pani, mam
troske, nie gniew. Czy zechcesz wsia
sc na Kolebaka i pozwolic mi sie zawiezc
z powrotem do zamku?
Chce sie zobaczyc ze Szczerym.
Nie bedzie zachwycony, pani, jesli cie ujrzy przybya w ten sposb.
Westchnea ciez ko i jakby troche skulia ramiona. Spojrzaa gdzies w bok.
Czy nigdy nie miaes ochoty spedzic czasu w czyims towarzystwie, bez
wzgledu na to czy zostaes zaproszony, czy nie? Nie potrafisz poja
c mojej samotnosci. . .
Ja potrafie.
Jestem przysza krlowa, Poswieceniem dla Koziej Twierdzy, ale tez kobieta i z ona. Przysiegaam speniac obowiazki
mazenskie i jestem gotowa dotrzymac
sowa. . . bardziej z checi niz z obowiazku.

Ale Szczery tak rzadko do mnie przychodzi, a jesli juz sie pojawia, mwi niewiele i wychodzi szybko. Na rzesach
ksiez nej z gr zalsniy zy. Stracia

je ruchem powiek. W jej gos wkrada sie nutka


gniewu. Mwies kiedys o moich powinnosciach, z e moim obowiazkiem

wobec Koziej Twierdzy jest spenienie tradycyjnej roli wadczyni. Wszak nie poczne
dziedzica sama, czekajac
w ozu noc po nocy!
Pani moja. . . bagam. . . Ognisty rumieniec obla mi twarz az po szyje.
Bya bezlitosna.

150

Zeszej nocy nie czekaam. Poszam do niego. A straznik powiedzia, z e


poszed na wieze . Odwrcia wzrok. Kazda praca ma pierwgo nie ma. Ze
szenstwo przed zadaniem, jakie powinien spenic w moim ozu. Nawet gorzka
ironia nie skrya zranionych uczuc.
Zostaem wplatany

w sprawy, o ktrych nie chciaem nic wiedziec. Ksiez na


Ketriken samotna w mazenskiej oznicy. Ksia
ze Szczery ulegy wobec nieodpartej siy Mocy. I co ja miaem zrobic?
Nie powinnas mi mwic takich rzeczy, pani rzekem drzacym

gosem.
To nielojalne w stosunku do. . .
Pozwl mi wiec isc i z nim porozmawiac. On powinien to usyszec, nie ty.
I zamierzam mu to powiedziec. Jesli nie przyjdzie do mnie z potrzeby serca, musi
to uczynic ze wzgledu na poczucie obowiazku.

To ma sens. Jesli stado ma sie powiekszac, ona musi miec szczeniaki.


Przestan sie wtraca
c. Wracaj do domu.
Do domu! Ironiczny smiech w mojej gowie. Dom to stado, a nie zimna
pusta szopa. Posuchaj samicy w lisiej skrze. Wie, co mwi. Powinnismy wszyscy byc z tym, ktry przewodzi. Niepotrzebnie sie o nia boisz. Dobrze poluje,
ma ostry zab
i zabija czysto. Obserwowaem ja wczoraj. Warta jest tego, ktry
przewodzi.
Nie jestesmy stadem. Cicho bad
z.
Jestem cicho.
Cos migneo mi na skraju pola widzenia. Nie, nic tam nie byo. Spojrzaem na
przysza krlowa, stojac
a przede mna w milczeniu i bez ruchu. Czuem, z e iskra
gniewnego z alu w jej duszy juz sie wypalia. A wraz z nia zniknea stanowczosc .
Bagam cie, o pani odezwaem sie cicho w wyjacym

wietrze pozwl
sie zabrac z powrotem do zaniku.
Nie odpowiedziaa. Naciagn
ea gebiej kaptur, ukrya w nim twarz, podesza
do mua, wsiada i pozwolia poprowadzic zwierze z powrotem. Milczaa, poskromiona. Droga wydawaa sie duzsza i zimniejsza. Nie byem dumny z siebie, choc
skoniem ksiez ne do posuchania gosu rozsadku.

Aby o tym nie myslec, zaja


em swj umys poszukiwaniem z ywych stworzen w najblizszej okolicy. Wkrtce
znalazem Wilczka. Bieg za nami jak za zwierzyna, wierny niczym cien, kry sie
w tumanach sniegu. Nie mgbym przysiac,
z e go rzeczywiscie widziaem. Chwytaem ruch katem

oka, wyczuwaem slad zapachu na wietrze. Instynkt dobrze mu


podpowiada, jak sie kryc.
Myslisz, z e jestem gotowy do nauki polowania?
Najpierw musisz sie nauczyc posuszenstwa odpowiedziaem surowo.
A jakim sposobem, jesli poluje sam, zupenie bez stada? by urazony
i zy.
Zblizalismy sie do zewnetrznych murw zamkowych. Ciekaw byem, jak sie
wydosta poza ich obreb, nie korzystajac
z bramy.
151

Pokazac ci? propozycja rozejmu.


Moze pzniej. Jak przyjde z miesem.
Zgodzi sie. Juz nie szed naszym tropem; bieg przed nami i bedzie czeka
w chacie, kiedy ja tam dotre.
Straznicy przy bramie zatrzymali mnie nieco wstydliwie. Opowiedziaem sie
formalnie i zostaem wpuszczony. Sierzant mia dosc oleju w gowie, by nie z ada
c
przedstawienia towarzyszacej
mi damy. Na dziedzincu, gdy pomogem krlowej
zsia
sc z Kolebaka, poczuem na plecach czyjes uwazne spojrzenie. To bya Sikorka. Niosa dwa cebrzyki pene wody wasnie wyciagni
etej ze studni. Przystanea
i patrzya na mnie, zawieszona w stanie niepewnosci, niczym ania, nim rzuci sie
do ucieczki. W oczach miaa lsniac
a gebie, twarz nieruchoma jak maska. Odwrcia sie i sztywno ruszya przez dziedziniec do kuchni. Nie obejrzaa sie za siebie
ani razu. Zakiekowao we mnie ze przeczucie. Ksiez na Ketriken szczelniej otulia sie paszczem. Ona takze juz na mnie nie spojrzaa.
Dziekuje ci, Bastardzie Rycerski powiedziaa cicho i odesza ku bramom
zamku.
Odprowadziem Kolebaka do stajni, upewniem sie, z e ma co jesc i pic. W tym
czasie przechodzi obok Pomocnik. Unis pytajaco
jedna brew. Skinaem

krtko
gowa, a on poszed dalej, nie pytajac
o nic. Czasami zdawao mi sie, z e wasnie
to lubiem w nim najbardziej nie wtyka nosa w nie swoje sprawy.
Zebraem sie w sobie i ruszyem za padoki. Dostrzegem tam wask
a smuzke
dymu, wkrtce poczuem swad.
Brus patrzy w pomienie. Wiatr i snieg prboway zagasic stos, lecz on uwaznie podsyca ogien. Gdy podszedem, zerkna
w moja
strone, ale nie powiedzia sowa. Oczy mia niczym ciemne otchanie wypenione
tepym blem. Gdybym odwazy sie odezwac, ten bl obrciby sie we wsciekosc ,
ale ja nie przyszedem tu do niego. Wyjaem

zza pasa nz i odciaem

sobie kosmyk
wosw dugosci palca. Rzuciem go w ogien, patrzyem, jak ponie. Wiedzma.
Najwspanialsza posrd suk. Przyszo wspomnienie.
Bya ze mna, kiedy ksia
ze Wadczy spojrza na mnie po raz pierwszy. Lez aa obok i warczaa na niego powiedziaem.
Po chwili Brus skina
gowa. On tez tam by. Odwrciem sie i wolno odszedem.
Nastepny przystanek zrobiem w kuchni. Zebraem sporo kosci obrosnietych
miesem, pozostaych z wczorajszej uczty. Nie byo to swieze mieso, ale musiao
wystarczyc. Wilczek mia racje. Powinien juz uczyc sie samodzielnosci. Na widok
cierpienia Brusa odnowiem dawne postanowienie. Wiedzma z ya bardzo dugo
jak na ogara, a jednak ciagle
za krtko. Nie zwia
ze sie z z adnym zwierzeciem, bo
za takie przywiazanie

musiabym w przyszosci zapacic blem nie do zniesienia.


Moje serce zostao zamane juz wystarczajaco
wiele razy.
Dochodzac
do chaty nadal ukadaem w gowie plan wykonania postanowienia. Raptownie poderwaem gowe. Przeczucie jak byskawica. Ciez ar Wilczka na
152

plecach. Znikna.
Jest. Predki niczym strzaa, juz pedzi po sniegu, uderza mnie
bem pod kolana, popycha barkiem, przewraca. Podnosze gowe, podkulam ramiona, a on zawraca ciasnym ukiem. Wyrzucam w gre reke, ale nie moge go
zatrzymac; chwyta moja don ostrymi kami.
Trafiony, trafiony, trafiony! wybuch najszczerszego zachwytu.
Prbuje wstac, uderza znw: caym ciaem w piers. Osaniam twarz i szyje
przedramieniem, wilk chwyta je w zeby. Warczy z gebi gardzieli. Kpiace
ostrzez enie. Trace rwnowage, padam w snieg. Tym razem ja go chwytam, przyciskam
do siebie, toczymy sie i toczymy. . . Szczypie mnie przednimi zebami dziesiatki

razy, czasem bolesnie, a cay czas powtarza:


Cudnie, cudnie, cudnie, trafiony, trafiony, znw trafiony! Juz nie z yjesz, zamaem ci przednia ape, rozpruem z yy, trafiony, trafiony, trafiony!
Spokj! Spokj! nakazywaem.
Spokj! ryknaem

wreszcie na cay gos.


Uciek po sniegu w podskokach, zatoczy koo i znw popedzi na mnie. Zasoniem twarz ramionami, ale on tylko porwa worek peen kosci i uciek, prowokujac
mnie do pogoni. Nie mogem pozwolic mu wygrac tak atwo. Skoczyem
za nim, dopadem, przygniotem, chwyciem worek, kazdy z nas ciagn
a
w swoja strone. Oszuka: pusci raptownie, uszczypna
mnie w ramie dosc mocno,
az mi don zdretwiaa i zaraz znw chwyci worek. Raz jeszcze pusciem sie
w pogon.
Trafiony. Machniecie ogonem. Trafiony!
Kolanem wyrznaem

go w bark, wytraciem

z rwnowagi.
Moje kosci!
Przez chwile miaem worek z jedzeniem, uciekaem co si.
Skoczy mi na plecy wszystkimi czterema apami, upadem twarza w snieg.
Odebra mi skarb i uciek.
Nie wiem, jak dugo trwaa ta zabawa. W koncu obaj rzucilismy sie zmeczeni
w biay puch i lezelismy dyszac,
zjednoczeni w pierwotnej bezmyslnosci. Z podziurawionego worka tu i wdzie wystaway obrosniete miesem gnaty. Wilczek
potrzasaj
ac
bem wyciagn
a
jedna kosc . Zabra sie do niej z apetytem, najpierw
obgryz mieso, potem przycisna
apami do ziemi i zacza
chrupac chrzastk
e. I ja
siegnaem

do worka. Chwyciem kosc piekna, szpikowa.


Nagle znw byem czowiekiem. Jakbym sie obudzi ze snu, jakbym przebi
mydlana banke. Wilczek zastrzyg uszami, odwrci sie do mnie, choc przeciez
nic nie powiedziaem. Jedynie oddzieliem sie mysla. Raptownie poczuem chd,
snieg dosta mi sie do butw, pod ubranie, za konierz. Na przedramionach i doniach, tam gdzie zeby wilka dosiegy mojego ciaa, wykwitay pokazne since.
Paszcz miaem rozdarty w dwch miejscach. Koowao mi w gowie, jakbym sie
dopiero co zbudzi z narkotycznego snu.
Co sie stao? szczera troska. Dlaczego odszedes?
153

Nie moge tego robic. Nie moge byc z toba w taki sposb. To ze.
Zdumienie.
Ze? Jesli potrafisz to robic, jak moze byc ze?
Jestem czowiekiem, nie wilkiem.
Czasami zgodzi sie. Ale nie musisz zawsze.
Musze. Nie chce sie z toba wiaza
c w taki sposb. Musze zwrcic ci wolnosc ,
z ebys prowadzi z ycie, jakie ci jest przeznaczone. Ja musze z yc po swojemu.
Kpiace
prychniecie, szyderczy bysk kw.
Wasnie tak, bracie. Jestesmy, jacy jestesmy. Skad
mozesz wiedziec, jakie
z ycie mam wiesc , a co dopiero grozic, z e mnie do niego zmusisz? Nie umiesz
sie pogodzic nawet ze soba samym. Buntujesz sie przeciwko wasnej naturze.
Wszystkie twoje wykrety sa cakiem bez sensu. Rwnie dobrze mozesz zakazac
nosowi wacha
c albo uszom suchac. Jestesmy, jacy jestesmy, bracie.
Nie opusciem bariery we wasnym umysle. Nie daem mu przejscia. A jednak przenikna
przez moje mysli niczym wiatr, ktry przedostaje sie oknem nie
chronionym okiennicami i bez przeszkd omiata sale.
Noc i snieg. Mieso w zebach. Suchaj, wachaj

swiat z yje i my tez! Moz emy polowac az do switu, noc i las naleza do nas! Wzrok mamy bystry, szczeki
silne, mozemy upolowac koza i ucztowac do rana. Chodz! Rb to, po co sie urodzies!
W nastepnej chwili doszedem do siebie. Staem na dwch konczynach. Drzaem od stp do gw. Podniosem donie, spojrzaem na nie i nagle wasne ciao
wydao mi sie obce, byo wiezieniem, byo rwnie nienaturalne jak ubranie. Mogem isc . Mogem isc , teraz, tej nocy, odejsc daleko, spotkac naszych krewnych.
Nikt by nas nie wytropi, nie dogoni. Wilk ofiarowywa mi czarowny swiat czerni i bieli, jedzenia i odpoczynku, tak prosty, tak zrozumiay. Patrzylismy sobie
w oczy, jego z renice, pomiennie zielone, lsniy pokuszeniem.
Chodz. Chodz ze mna. Co tacy jak my maja do roboty miedzy ludzmi? Ich
ktnie niewarte sa jednego kesa zdobyczy! Ludzie nie znaja czystej radosci, nie
znaja rozkoszy zwykego istnienia. Po co ci to? Chodz, chodz ze mna!

Zamrugaem. Patki sniegu przylepiy mi sie do rzes. Staem w ciemnosciach


drzacy,
przemarzniety. Tuz przede mna wilk pochyli nieco eb i wtrzasn
a
sie od
nosa po czubek ogona. Potem podnis ogon rwnolegle do ziemi, uszy postawi,
podszed do mnie i przeciagn
a
bem po mojej nodze. Wetkna
mi nos w zmarznieta don. Przykleknaem

i uscisnaem

go, pogadziem ciepe futro, silne miesnie


na mocnych kosciach. Pachnia jak trzeba. By zdrowy i dziki.
Jestesmy, kim jestesmy, bracie powiedziaem. Smacznego.
Podrapaem go za uszami i wstaem. Kiedy zacza
ciagn
a
c worek peen ko
sci do nory, ktra wykopa pod chata, odwrciem sie od niego. Swiata
Koziej
Twierdzy byy niemal oslepiajace,
ale choc nie potrafie powiedziec dlaczego, poszedem w ich strone.

155

10. BAZENADA

W czasach pokoju nauczanie wadania Moca zostao ograniczone do czonkw


rodu krlewskiego, w celu uczynienia z tej magii umiejetnosci bardziej elitarnej
i zredukowania mozliwosci wykorzystania jej przeciwko panujacemu

monarsze.
Gdy Konsyliarz zosta terminatorem u wczesnej mistrzyni Mocy, Troskliwej, jego obowiazki
obejmoway asystowanie przy szkoleniu ksia
zat
krlewskiego rodu:
Rycerskiego oraz Szczerego. Nikt inny nie pobiera nauk w tym czasie, gdyz trzeci ksia
ze , Wadczy dziecko delikatnego zdrowia uznany zosta przez matke
za zbyt chorowitego, by sie poddac rygorom c wiczen dajacym

umiejetnosc panowania nad Moca. Tak wiec po smierci mistrzyni Troskliwej Konsyliarz wprawdzie
przyja
godnosc mistrza Mocy, lecz nie mia wielu obowiazkw.

Niektrzy uwazali, iz terminowa zbyt krtko i dlatego nie zgebi do konca nauk, zdaniem innych
nigdy nie posiada wystarczajacych

zdolnosci. W ciagu
lat penienia tej funkcji nie
mia okazji sie sprawdzic i zadac kamu krytycznym gosom nie byo wwczas
modych ksia
zat
ani ksiez niczek z krlewskiego rodu.
Dopiero podczas wojny z Zawyspiarzami ze szkaratnych okretw zdecydowano powiekszyc liczbe osb potrafiacych

korzystac z krlewskiej magii. Od lat nie


mielismy prawdziwego kregu Mocy. Wedle dawnych podan, w czasie poprzednich
wojen z Zawyspiarzami dziaay trzy, a nawet cztery kregi Mocy. Liczyy one szesciu do osmiu czonkw, ktrzy dobierali sie wzajemnie, ze wzgledu na wsplne
wiezi. Przynajmniej jeden czonek kregu Mocy byt spowinowacony z panujacym

monarcha i on relacjonowa bezposrednio wadcy wszystko, co jego towarzysze


przekazywali jemu jesli by to krag
przekazujacy
lub zbierajacy
informacje.
Inne kregi miay za zadanie skupiac energie i w razie potrzeby wesprzec nia panujacego.

Kluczowi czonkowie tych kregw byli znani jako ludzie krla czy krlowej. Bardzo rzadko zdarzao sie, z e taka osoba suzya swemu panu niezaleznie
od kregu i bez z adnego treningu. Bya tak zestrojona z osoba monarchy, z e w razie
wyjatkowego

wysiku, jakiego wymaga czasem korzystanie z Mocy, wadca mg


pobierac od niej energie z yciowa zazwyczaj dotknieciem.
Krag
Mocy zwyczajowo nazywano od imienia kluczowego czonka. Najsynniejszym by legendarny krag
Mocy baronowej Ognistej.

156

Konsyliarz odrzuci prastare tradycje. Pierwszy i jedyny stworzony przez siebie krag
nazwa wasnym imieniem, i tak pozostao nawet po jego smierci. Zamiast
wyszkolic grupe ludzi utalentowanych we wadaniu Moca i pozwolic kregowi samemu sie z niej wyonic, osobiscie wybra jego czonkw. Tworowi Konsyliarza
brakowao wewnetrznej wiezi dawnych kregw, a prawdziwa lojalnosc aczya

jego czonkw raczej z mistrzem niz z krlem, totez czonek kluczowy, ktrym na poczatku
by ksia
ze Dostojny, zdawa raporty Konsyliarzowi rwnie czesto jak krlowi Roztropnemu lub nastepcy tronu, ksieciu Szczeremu. Po smierci Konsyliarza
i wygasnieciu talentu Dostojnego kluczowym czonkiem tego kregu bya Pogodna.
Pozostali to: Prawy, Stanowczy, Bystry i Mocarny.

***

Nocami byem wilkiem.


Z poczatku
bratem to za wyjatkowo

realistyczny sen. Szeroka rwnina biaego


sniegu splamiona atramentowymi cieniami drzew, nieuchwytne zapachy w chodnym wietrze, smieszna zabawa w nurkowanie za sorkami, ktre wyszy z zimowych kryjwek. Obudziem sie z lekka gowa i w dobrym nastroju.
Nastepnej nocy sniem tak samo z ywo. Przecknaem

sie ze swiadomoscia, z e
kiedy blokuje przed ksieciem Szczerym a co za tym idzie, przed soba sny
o Sikorce, pozostaje otwarty na nocne mysli wilka. Oto byo krlestwo, do kt
rego nie mia dostepu ani nastepca tronu, ani nikt inny dysponujacy
Moca. Swiat
wolny od dworskich intryg i spiskw, obaw i rozgrywek. Wilk z y chwila obecna.
Jego umysu nie przytacza bagaz wspomnien. Z dnia na dzien przenosi tylko
to, co niezbedne mu byo do przezycia. Nie pamieta, ile sorkw zabi dwie noce
temu, lecz tylko sprawy najwazniejsze: ktra zabawa w szukanie tropw pozwolia upolowac najwiecej krlikw, czy w ktrym miejscu strumien pyna
na tyle
wartko, z e nigdy nie pokrywa sie lodem.
Tak wiec wasnie wwczas i w taki sposb pokazaem mu, jak polowac. Na
poczatku
nie szo nam zbyt dobrze. Nadal kazdego ranka wstawaem bardzo wczesnie i zanosiem mu jedzenie. Przekonywaem siebie, z e to tylko nic nie znacza
cy incydent w moim z yciu, drobna przyjemnosc . Zreszta przyrzekem sobie: nie
pozwole, by ta bliskosc przerodzia sie w silna wiez . Juz wkrtce, juz niedugo
bedzie potrafi polowac sam, a wwczas zwrce mu wolnosc . Czasami przekonywaem siebie, z e pozwoliem mu wchodzic w moje sny tylko po to, by atwiej
nauczyc go polowac, z eby szybciej wszed na wasna sciezke. Unikaem rozwaz an, co by o tym powiedzia Brus.
Wrciwszy raz z porannej wyprawy, zastaem na kuchennym dziedzincu dwoje z onierzy zaprawiajacych

sie w walce na dragi.


Wyzywali sie dobrodusznie, fu157

kali na siebie, wymierzali i parowali ciosy. Mez czyzny nie znaem z pewnoscia,
a przez moment byem przekonany, z e oboje sa mi obcy. Wwczas kobieta mnie
zauwazya.
Hej! Bastardzie Rycerski! Podejdz no! Mam do ciebie sowo! zawoaa
nie opuszczajac
kija.
Przygladaem

sie jej, prbujac


rozpoznac. Przeciwnik chybi, a ona wykorzystaa moment i przyozya mu solidnie. Odskoczya, rozesmiaa sie gosno. Wysoko i piskliwie. Tym smiechem mi sie przypomniaa.

Swistawka?
spytaem z niedowierzaniem.
Bysnea w usmiechu zebami ze szczerba na przodzie, sparowaa mocny cios
partnera i znowu odskoczya.
Tak, to ja. Oddychaa ciez ko.

Jej przeciwnik, widzac,


z e jest zajeta, kurtuazyjnie opusci kij. Swistawka
natychmiast przypuscia atak. Mez czyzna, w porwnaniu z nia, porusza sie w zwolnionym tempie. Rozesmiaa sie i podniosa don, proszac
o przerwe.
Bastardzie Rycerski tym razem odwrcia sie do mnie chciaam. . .
to znaczy, zostaam wybrana, z eby prosic cie o przysuge.
Wskazaem gestem jej strj.
Zrezygnowaas ze suzby w gwardii ksiecia Szczerego?
Ledwie dostrzegalnie wzruszya ramionami, ale pytanie wyraznie ja ucieszyo.
Nie odeszam daleko. Straz przyboczna ksiez nej Ketriken. Godo lisicy.
Widzisz? Naciagn
ea przd krtkiej biaej kurtki uszytej z grubego samodziau.
Na fioletowym tle ujrzaem szczerzacego

ky biaego lisa. Fiolet by w tym samym

odcieniu co ciez kie weniane spodnie. Nogawki Swistawka


wetknea w dugie
buty. Jej przeciwnik ubrany by podobnie. Gwardia ksiez nej Ketriken. W swietle
niedawnej przygody wadczyni taki mundur mia swoja wymowe.
Ksia
ze Szczery zdecydowa, z e jego mazonka potrzebuje wasnej strazy
przybocznej domysliem sie z radoscia.

Usmiech na twarzy Swistawki


nieco zblad.
Niezupenie. . . Wyprostowaa sie prawie na bacznosc , jakby mi meldowaa. Zdecydowalismy, z e przysza krlowa potrzebuje wasnej druzyny. My,
czyli ja i kilkoro innych, ktrzy jechalismy z nia tamtego dnia. Rozmawialismy
pzniej o. . . o wszystkim. Jak sobie poradzia, napadnieta w lesie, sama, geboka noca. Jaka wsrd nas jest samotna. Mwilismy jeszcze, z e ktos powinien dac
pozwolenie na utworzenie nowej strazy przybocznej, ale z adne z nas nie wiedziao dokadnie, jak sie do tego zabrac. Wiedzielismy, z e to konieczne, ale nikt
inny chyba nie zwraca specjalnej uwagi. . . potem, w zeszym tygodniu, syszaam przy bramie, jak sie unioses, z e krlowa wysza, sama i pieszo, i nikt jej nie
strzeg. . . Dobrze zrobies! Byam w kordegardzie, wszystko syszaam!
Przeknaem

sowa protestu, kiwnaem

gowa.

158

Wiec zrobilismy swoje podjea. Ci z nas, ktrzy czuli, z e chca nosic


fiolet i biel, po prostu tak postanowili. To by piekny, rwny podzia starej gwardii. Zreszta by juz najwyzszy czas na dopyw nowej krwi. Gwardzisci ksiecia
Szczerego troche za bardzo obrosli w pirka. I zmiekli; za duzo czasu spedzaja w zamku. Wiec sie podzielilismy, odeszo kilku, ktrzy zrobiliby to juz dawno, gdyby mieli dokad
sie udac, przyjelismy paru rekrutw. Dzieki tym nowym
mamy okazje odswiezyc umiejetnosci. Trzeba ich przeciez wszystkiego nauczyc.
A krlowa bedzie miaa wasna straz przyboczna. Moze jej nie chce, ale na pewno
potrzebuje.
Rozumiem. Zaczynaem czuc niepokj. A ta prosba?
Wytumacz to ksieciu Szczeremu rzeka otwarcie. I powiedz przyszej krlowej, z e ma swoja druzyne.
To pachnie zdrada odparem rwnie szczerze. Jesli gwardzisci nastepcy tronu zrzucaja jego mundury i przywdziewaja barwy jego mazonki. . .
Mozna to widziec i tak. Mozna o tym mwic i tak. Patrzya mi w oczy
bez zmruzenia powiek, usmiech znikna
z jej twarzy.
Ale ty wiesz, z e tak nie jest. To rzecz konieczna. Twj. . . Ksia
ze Rycerski
powinien by to przewidziec. Powinien by ustanowic gwardie mazonki nastepcy tronu juz przed laty. A ksia
ze Szczery. . . To nie jest nielojalnosc w stosunku
do niego. Suzylismy mu gorliwie, bo go kochalismy. Nadal kochamy. Zawsze
osanialismy mu plecy, nadstawialismy wasna piers i zaciesnialismy szeregi, z eby go strzec. To wszystko. Jego mazonka bedzie dobra krlowa. Tak sadzimy.

Nie chcemy, z eby ja straci. I tyle. Nie przestalismy kochac nastepcy tronu. Wiesz
o tym.
Wiedziaem. A jednak. . . Odwrciem wzrok i sprbowaem sie zastanowic.
Dlaczego ja? I zaraz odgadem: w chwili gdy sie uniosem i zbesztaem wartownikw, z e nie chronia krlowej, zgosiem sie do tej misji na ochotnika. Brus ostrzega mnie, bym nie zapomina, gdzie jest moje miejsce.
Porozmawiam z nastepca tronu, ksieciem Szczerym. I spytam ksiez ne Ketriken, czy zaaprobuje te idee.

Swistawka
znowu bysnea zebami w usmiechu.
Wiedzielismy, z e mozna na ciebie liczyc. Dzieki, Bastardzie.
W nastepnej sekundzie juz o mnie zapomniaa. Z kijem w doni, tanecznym
krokiem jak wcielenie grozby zblizaa sie do partnera, ktry niechetnie oddawa
pole.
Westchnaem

ciez ko. Sikorka powinna bya przyjsc po wode. Tak bardzo pragnaem

na nia chocby zerkna


c, a ona sie nie pojawia. Odszedem rozczarowany.
Wiedziaem, z e nie powinienem na nia czatowac, ale zdarzay sie chwile, kiedy
nie potrafiem zwalczyc pokusy.
Poszedem do zamku.

159

Przez kilka ostatnich dni zadawaem sobie wyrafinowana torture. Nie widywaem Sikorki, lecz nie potrafiem przestac wczyc sie jej tropem. I tak wchodziem do kuchni chwile po tym, jak ona stamtad
wysza, prbujac
zapac slad
jej perfum w powietrzu. Wieczorem w wielkiej sali biesiadnej przesiadywaem
godzinami w jakims kacie,

skad
mogem sie jej przyglada
c nie zauwazony. Obojetne, jaka rozrywka uprzyjemniali sobie czas mieszkancy zamku czy radowali
sie wystepem minstrela, poety lub teatrzyku lalkowego, czy tez po prostu siedzieli
i rozmawiali zajmujac
rece praca, moje oczy poda
zay zawsze tam, gdzie moga
byc Sikorka. Rozmawiaa z innymi, a czasem, gdy ksiez na Cierpliwa decydowaa
sie zejsc na d, nie odstepowaa jej i usugiwaa z wielkim oddaniem. Wyglada
a powaznie i smutno w granatowym stroju suzacej.

Nigdy nawet nie zerknea


w moja strone. Czasami watpiem,

czy nasze krtkie spotkanie nie byo snem, ale


po powrocie do komnaty wyjmowaem koszule, ktra schowaem na dnie skrzyni,
i tuliem do niej twarz, by odnalezc saba won Sikorki. I tak jakos trwaem.
Wiele dni mineo, od kiedy spalilismy na stosie pogrzebowym naszych rodakw dotknietych kuznica. Poza uformowaniem sie gwardii przyszej krlowej zachodziy w zamku i poza jego murami takze inne zmiany. Przybyo dwch jeszcze
mistrzw szkutniczych bez wezwania, ochotniczo zgosili sie do pracy przy budowie okretw. Ksia
ze Szczery by zachwycony. Jeszcze bardziej poruszona bya
ksiez na Ketriken, gdyz przed nia stawili sie obaj, oznajmiajac,
iz oddaja sie na
usugi przyszej krlowej. Wraz z nimi przybyli terminatorzy. Teraz lampy w szopach paliy sie dugo przed switem i po zachodzie sonca, a prace postepoway
w piorunujacym

tempie. Ksia
ze Szczery jeszcze czesciej przebywa poza murami zamku, ksiez na Ketriken zas bya bardziej przygaszona niz zwykle. Kusiem
ja ksia
zkami albo wycieczkami bezskutecznie. Zwykle spedzaa czas niemal
bezczynnie nad krosnami, z kazdym dniem coraz bledsza i bardziej apatyczna.
Smutek ksiez nej udziela sie damom dworu, wiec wizyta w jej komnatach wprawiaa mnie w ponury nastrj.
Nie spodziewaem sie znalezc ksiecia Szczerego w pracowni, wiec nie doznaem rozczarowania. By w szopie ze statkami, jak zwykle. Poprosiem Powaba,
z eby ksia
ze wezwa mnie, gdy bedzie mia czas ze mna porozmawiac. Potem,
z silnym postanowieniem, z e dotrzymam sowa danego Cierniowi, wrciem do
swojej komnaty. Wziaem

kosci do gry oraz patyczki wrzebne i ruszyem do


ksiez nej Ketriken.
Postanowiem nauczyc ja kilku gier losowych, ktrymi umilali sobie czas
mozni naszego krlestwa. Miaem nadzieje, z e jesli zdoam ja zainteresowac jaka
s zabawa, zacznie sie bardziej udzielac towarzysko, a tym samym bedzie mniej
potrzebowaa mnie. Jej niezmienne przygnebienie zaczynao mi cia
zyc.
Najpierw naucz ja oszukiwac. Karze, oczywiscie. Drepta tuz przy moim okciu, szczurze bero podskakiwao mu lekko na ramieniu. Nic po sobie nie
pokazaem, ale on i tak wiedzia, z e znowu mnie zaskoczy. Oczy byszczay mu
160

rozbawieniem. Powiedz jej, z e tak sie wasnie gra. Powiedz, z e reguy dopuszczaja oszustwo. Wystarczy poslednia zrecznosc doni, atwa do nauczenia, i nasza
pani bedzie moga raz czy drugi wyczyscic ksieciu Wadczemu kieszenie, nim
zacznie ja podejrzewac. A potem cz pocznie krlewski syn? Oskarzy przysza
krlowa Koziej Twierdzy o kantowanie przy grze w kosci?
Sadz
e, z e nasza ksiez na miaaby mi za ze, gdybym ja zmyli w ten sposb
odrzekem. A moze pjdziesz ze mna i sprbujesz odrobine podniesc ja na
duchu? Ja odoze kosci na bok, a ty pokazesz jej kilka kuglarskich sztuczek?
Pokaze jej kilka kuglarskich sztuczek? Bastardzie, jak dzien dugi nie robie
nic innego! Moja prace uwazasz za rozrywke, a sam wyczyniasz bazenstwa, bo
gorliwie rozgrywasz partie nie swoimi kartami. Przyjmij rade bazna. Naucz swoja
pania nie gry w kosci, lecz kalamburw, a wwczas oboje bedziecie madrzejsi.

Kalambury? To gra z Miasta Wolnego Handlu, prawda?


Dzis ogromnie rozpowszechniona w Koziej Twierdzy. Zgadnij na przykad,
jesli potrafisz: jak zawoac kogos, kogo nie wiadomo, jak zawoac?
Nigdy nie byem biegy w tej sztuce, baznie.
Ani w z adnej innej, przypisanej twojemu rodowi. Odpowiedz na inne pytanie. Co ma skrzyda w zwoju Roztropnego, pomienny jezyk w ksiedze Szczerego,
srebrne oczy w pergaminach z miasta Prawdziwego i zote uski na skrze w twojej komnacie?
Czy to kalambur?
Spojrza na mnie z politowaniem.
Nie. Kalamburem byo moje pytanie. To Najstarszy. A pierwszy kalambur
by: jak zawoac kogos, kogo nie wiadomo, jak zawoac?
Zwolniem. Spojrzaem na trefnisia, ale trudno byo pochwycic jego wzrok.
To kalambur czy powazne pytanie?
Czy to kalambur? Czy powazne pytanie? Powazne. Karze by powazny.
Zatrzymaem sie w p kroku, zupenie skoowany. Spojrzaem na niego pytajaco.
W odpowiedzi podnis sobie przed nos szczurze bero. Usmiechna
sie do
niego afektowanie.

Widzisz, szczurku, on wie nie wiecej niz jego stryj albo dziadek. Zaden
z nich nie wie, jak wezwac Najstarszego.
Moca rzekem impulsywnie.
Obrzuci mnie dziwnym spojrzeniem.
Wiesz o tym?
Podejrzewam.
Dlaczego?
Nie wiem. Teraz, kiedy sie nad tym zastanawiam, nie wydaje mi sie to
mozliwe. Krl Madry

podja
duga podrz w poszukiwaniu Najstarszych. Po co
miaby to robic, skoro mg ich po prostu wezwac Moca?

161

Zaiste. A jednak niekiedy w odruchu mieszka prawda. Wiec rozszyfruj mi


taki kalambur, chopcze. Krl z yje. Podobnie ksia
ze . Obaj maja Moc. Gdzie sa
inni szkoleni razem z krlem albo ci, ktrzy uczyli sie Mocy przed nim? Jak to
sie stao, z e tak mao mamy wyuczonych w korzystaniu z Mocy w czasie, gdy sa
tak bardzo potrzebni?
W czas pokoju uczono niewielu. Konsyliarz nie widzia potrzeby. Krag

Mocy, ktry stworzy. . . zamilkem i choc korytarz by pusty, nagle straciem ochote do rozmowy. Zawsze utrzymywaem w sekrecie wszystko, co ksia
ze
Szczery powiedzia mi na temat Mocy.
Trefnis zatanczy dookoa mnie.
Jesli bucik nie pasuje, nikt w nim dobrze nie tancuje, chocby szy go i sam
mistrz wyrecytowa.
No wasnie zgodziem sie ponuro.
A ten, co go sprawi, juz odszed. Smutne. Takie smutne. Smutniejsze niz
gorace
mieso na stole i czerwone wino w kielichu. Lecz ten, ktry odszed, zosta
uksztatowany przez kogos innego.
Mistrzyni Troskliwa. Ona takze juz odesza.
Ach! Lecz krl Roztropny z yje. I z yje ksia
ze Szczery. Wydaje mi sie, z e
jesli dwch, ktrych ona ksztacia, jeszcze dycha, moga byc takze inni. Gdzie oni
sa?

Wzruszyem ramionami.
Odeszli. Poumierali. Zestarzeli sie. Nie wiem. Powstrzymywaem zniecierpliwienie, prbowaem zastanawiac sie nad pytaniami bazna. Siostra krla
Roztropnego, Radosna. Matka Dostojnego. Prawdopodobnie potrafia korzystac
z Mocy, ale nie z yje od dawna. Ojciec krla Roztropnego, krl Szczodry, chyba jako ostatni mia do dyspozycji krag
Mocy. Z tego pokolenia tylko nieliczni
jeszcze z yja. . . Umilkem. Ksia
ze Szczery powiedzia mi ktregos razu, z e
Troskliwa uczya kazdego, kto mia w sobie iskre talentu. Ci ludzie byli ledwie
z dziesiec lat starsi od nastepcy tronu. . .
Zbyt wielu sposrd nich umaro, jesli chcesz znac moje zdanie. Cos o tym
wiem odpowiedzia karze na nie zadane pytanie. Wpatrywaem sie w niego
ogupiay. Wywali na mnie jezyk, zawirowa w tanecznym piruecie. Przyjrza sie
swemu beru, podrapa szczurza czaszke czule pod broda. Widzisz, szczurku?

Przeciez ci mwiem. Zaden


z nich nie wie. Zaden
z nich nie ma tyle rozumu,
z eby spytac. Znowu ruszy w tan.
Baznie, czy ty naprawde nie potrafisz mwic normalnie?! krzyknaem

zirytowany.
Znieruchomia nagle w poowie piruetu, jakbym go uderzy.
A po co? Czy suchabys mnie uwaznie, gdybym nie przemawia do ciebie zagadkami? Czy zatrzymabys sie i rozwazy sowo po sowie, i zastanawia

162

sie nad nimi pzniej w samotnosci? Dobrze wiec. Sprbuje. Znasz rymowanke
Szesciu czarownikw zjechao do Stromego?
Skinaem

gowa, jak zwykle skoowany.


Wyrecytuj.
Szesciu czarownikw zjechao do Stromego, wspieo sie na wzgrze i nigdy nie zeszo, zamienieni w kamien uciekli. . . dalszy ciag
starej dzieciecej
wyliczanki wylecia mi z gowy. Nie pamietam, co dalej. Wierszyk zreszta zupenie nie ma sensu, to tylko rymowane sowa. atwo wpadaja w ucho, ale nic nie
znacza.
I pewnie dlatego zostay zapisane na kosztownym pergaminie, pomiedzy
wersami przekazujacymi

istotna wiedze podsumowa bazen.


Nie wiem! wybuchnaem.

Nagle sie rozsierdziem. Baznie, znowu


przemawiasz kalamburami! Twierdzisz, z e mwisz otwarcie, lecz twoja prawda
umyka przede mna!

Kalambury, drogi mj Bastardzie, sa po to, by zmusic ludzi do myslenia.


Do szukania nowej prawdy w starych przysowiach. Ale cz. . . Twj intelekt
umyka przede mna. Jak mam go dosiegna
c? Moze jesli przyjde pod twe okno
ksiez ycowa noca i zaspiewam:
Ach, Bastardzie, ksia
zatko
najdrozsze ty moje!
Patrze na twe znoje, na twe przegrane boje
I na twoje mestwo.
Widze, jak desperacko jurnosc swa powsciagasz,

Choc winno dac ci radosc to, czego pozadasz,

Niesc ryche zwyciestwo.

Rzuci sie na kolana, traci


nie istniejace
struny na berle. Spiewa
z uczuciem
i nawet niebrzydko. Melodie zapozyczy z popularnej ballady miosnej. Westchna

teatralnie, zwilzy wargi i podja


z aosnie:
Czemu z aden z Przezornych nie patrzy nigdy wprzd?
Czemuz mysla tylko o tym, co teraz i tu?
Wybrzeza pustoszone i lud gnebi zmora
Ja ostrzegam, lecz sysze: To jeszcze nie pora!
Ach, Bastardzie, ksia
zatko
najdrozsze ty moje,
Bedziesz zwleka, az zniszcza cae z ycie twoje?
Przechodzaca
mimo dziewka suzebna stanea zdumiona i zaczea sie przysuchiwac. Jakis paz wyjrza zza drzwi i przyglada
nam sie z szerokim usmiechem.
Goracy
rumieniec zacza
palic mi twarz, bo karze patrzy na mnie z arliwie i czule. Prbowaem mimochodem odsuna
c sie od niego, ale par za mna na kolanach,
163

chwyci mnie za rekaw. Zmuszony byem sie zatrzymac, jesli nie chciaem wywoac groteskowej szarpaniny. Staem i czuem sie jak gupiec. Trefnis usmiechna

sie do mnie sztucznie. Paz zachichota, a gdzies dalej w korytarzu usyszaem,


z e dwie dziewczyny komentuja scene w rozbawieniu. Nie podniosem oczu, by
sprawdzic, kto sie bawi moim kosztem. Bazen przesa mi causa. Tym razem
podja
spiew konfidencjonalnie wyciszonym gosem:
Czy wyroki losu zawsze zwodzic cie beda?

Nie, jesli zawalczysz caa swoja Moca.


Rozeslij poselstwa, nawet droga kreta
Zjednaj sojusznikw, niech za toba krocza!

Odszukaj umocnionych, z ziemia zrwnaj mury,


Doskonal talenty, na ktres plwa z gry.
Jest przyszosc jeszcze nie uksztatowana
Przez ciebie tworzona ciebie, mego pana!
Bo gdy uzyjesz zrozumienia, mestwa
Do wspaniaego na wrogach zwyciestwa,
Ocalisz wszystkie ksiestwa, ziemie niezmierzone,
I rd twj na wsze czasy zachowa korone.
Baga cie oto bazen na kolanach:
Nie daj, nie pozwl nadciagn
a
c ciemnosci.
Nie daj, by lud cay utona
w nicosci!
W twoje rece nasza nadzieja skadana!
Przerwa na chwile, uda, z e cauje mi don, po czym zakonczy gosno i wesoo:
A jesli wolisz, by mineo
to wszystko
jak tyle bzdzin z twojego zadka,
to blisko
bedzie do chwili, gdy skonie ci
sie nisko.
I rzekne: Nie ma sie co wstydzic.
Pas oczy tym, co czowiek rzadko widzi!
Nagle pusci mj rekaw i wywina
skomplikowanego koza, zakonczonego wystawieniem na mnie goych posladkw. Byy wstrzasaj
aco
biae. Nie potrafiem ukryc ani rozbawienia, ani urazy. Bazen skoczy na rwne nogi, poprawi
164

ubranie i szczurek na jego berle skoni sie skromnie wszystkim, ktrzy przystaneli, by przyglada
c sie mojemu ponizeniu. Zabrzmia szczery smiech i gromkie
brawa. Mnie natomiast odebrao mowe. Odwrciem wzrok, usiowaem oddalic
sie cichcem, lecz karze stanowczo zastapi
mi droge po raz kolejny. Nagle spowaznia i zwrci sie do widzw, ktrzy ciagle
jeszcze szczerzyli zeby w usmiechu.
Pfuj, wstyd! Jak mozecie sie weselic? Chichotac i wytykac palcami zamane serce chopca! Nie wiecie, z e Bastard utraci najukochansza?
Ach, skrywa z aobe pod rumiencem! Ona odesza do grobu, a jego namietnosc ponie nie ugaszona.
Ta najuparciej niewinna i jadowicie nadeta sposrd panien droga wielmozna
pani Tymianek wydaa ostatnie tchnienie. Od swego wasnego smrodu, w to nie
watpi
e wcale, choc niektrzy gadaja, z e zjada nieswieza wedline. Przeciez nieswieza wedlina mgby ktos powiedziec cuchnie nieprawdopodobnie, by
ostrzec kazdego chetnego. To samo mozemy powiedziec o naszej drogiej zmarej,
wielmoznej pani Tymianek, wiec nie wyczua jadu, bo wziea te won za zapach
wasnych palcw. Nie rozpaczaj, drogi Bastardzie, znajdziemy ci inna. Sam sie
tym zajme, chocby nawet juz dzisiaj! Przysiegam na gowe szlachetnego szczurka! A teraz idz juz do swoich obowiazkw,

gdyz zaiste i ja w swoich zwlekaem

o wiele za dugo. Zegnaj,


biedny Bastardzie! Odwagi, posmutniae serce! I jaka twarz bez wyrazu przy takim strapieniu! Biedny niepocieszony modziencze!
Ach, Bastardzie! Biedny, biedny Bastardzie. . .
Odszed, potrzasaj
ac
z aosnie gowa i rozprawiajac
ze szczurza czaszka, ktra
z podstarzaych wdw powinien mi naraic. Patrzyem za nim cakowicie osupiay. Czuem sie zdradzony tym publicznym przedstawieniem. Choc zawsze mia
ciety jezyk i by pochy, nigdy sie nie spodziewaem za jego sprawa zostac wystawiony na posmiewisko. Czekaem, z e sie odwrci i powie cos jeszcze, co pomoze
mi wszystko zrozumiec. Nic z tego. Ruszyem korytarzem ponac
ze wstydu i jednoczesnie osupiay ze zdumienia. Proste rymy mocno utkwiy mi w gowie; wiedziaem, z e w nadchodzacych

dniach bede wiele razy rozwaza jego piesn miosna


i szuka ukrytego w niej znaczenia. Wielmozna pani Tymianek. . . Nie rozgaszaby takiej wiesci, gdyby nie bya prawdziwa. Dlaczego Ciern pozwoli swojemu
publicznemu wcieleniu zakonczyc z ywot? Czyje biedne ciao zostanie, jako zwoki wielmoznej pani Tymianek, wywiezione do dalekich krewnych na pogrzeb?
Czy w ten sposb chcia rozpocza
c podrz, tajemnie wymkna
c sie z twierdzy? Po
co jednak usmiercac te dame? By ksia
ze Wadczy uwierzy, z e udao mu sie ja
otruc? A to w jakim celu?
Zamyslony dotarem w koncu do komnat przyszej krlowej. Chwile staem
przed progiem, odzyskujac
spokj. Nagle otworzyy sie drzwi po przeciwnej stronie i prosto na mnie wyszed ksia
ze Wadczy. Nim zdoaem oprzytomniec, rzek
wielkodusznie:

165

Nic nie szkodzi, Bastardzie. Trudno oczekiwac chocby zwykych przeprosin od kogos tak zrozpaczonego jak ty.
Wygadza kaftan, a za nim na korytarz wychodzili trzej modzi dworzanie,
chichoczac
w rozbawieniu.
Gdzie sie przyssiesz teraz, gdy stara wiedzma Tymianek nie z yje? zapyta cicho, jadowitym tonem. Cz, pewnie bez trudu znajdziesz inna staruche,
ktra cie przytuli. A moze teraz zakrecisz sie koo jakiejs modszej? Mia czelnosc obdarzyc mnie usmiechem, nim obrci sie z furkotem rekaww i ruszy
przed siebie dugimi krokami. Za nim poda
zyli nieodaczni

pochlebcy.
Rozwscieczya mnie zniewaga pod adresem przyszej krlowej. Gniew kipia
mi w sercu, dusi w gardle. Wzbieraa we mnie straszna sia; uniosem grna warge, obnazyem ky. Gdzies z daleka dotaro do mnie:
Co? Co takiego? Zabic! Zabic! Zabic!!!
Uczyniem krok. Nastepny byby juz biegiem, chciaem zatopic ky w miejscu,
gdzie szyja aczy

sie z ramionami.
Ale powstrzyma mnie okrzyk peen zaskoczenia:
Bastardzie Rycerski!
Gos Sikorki! Odwrciem sie do niej, nagle nie wscieky, lecz rozpromieniony. Ona jednak ucieka wzrokiem.
Zechciej mi wybaczyc, panie i minea mnie. Oczy spuszczone, maniery
suzacej.

Sikorka? zrobiem za nia jeden krok. Stanea. Twarz miaa wyprana


z wszelkich emocji, gos zupenie obojetny.
Panie? Czy masz dla mnie jakies polecenia?
Polecenia? Oczywiscie. Zerknaem

w przd i za siebie; korytarz by


pusty. Zblizyem sie do niej o krok, znizyem gos. Nie. Po prostu strasznie za
toba teskniem. Sikorko, ja. . .
Tak nie uchodzi, panie. Zechciej mi wybaczyc. Odwrcia sie, dumnie,
spokojnie.
Co ja takiego zrobiem? spytaem zy i zmieszany. Wasciwie nie spodziewaem sie odpowiedzi. A jednak stanea. Ramiona sztywno wyprostowane,
gowa w koronkowym czepeczku uniesiona do gry. Nie spojrzaa na mnie.
Nic. Nie zrobies nic, panie rzeka do goej sciany. Absolutnie nic.
Sikorko! zaprotestowaem, ale ona juz zniknea za zakretem.
Dopiero po duzszej chwili zdaem sobie sprawe, z e wydaje z siebie dziwny
dzwiek ni to skamlenie, ni to warkot.
Zapolujmy lepiej.

Swietnie!
zgodziem sie bez namysu. Czy jest cos lepszego? Zapolowac, zabic, zjesc , zasna
c. I nigdy nie robic nic wiecej.
Dlaczego nie teraz, od razu?
Sam nie wiem.
166

Zebraem sie w sobie i zapukaem do drzwi ksiez nej Ketriken. Otworzya maa
Rzyczka. Kiedy sie usmiechaa, robiy jej sie doeczki w policzkach.
Od razu zgadem, co tu robia Sikorka. Ksiez na Ketriken podziwiaa zapach
grubej zielonej swiecy. Na stole stao kilka innych.
Wawrzyn zauwazyem.
Witaj, Bastardzie Rycerski. Wejdz i rozgosc sie. Moge ci podac cos do
jedzenia? Wina?
Przygladaem

sie jej z niedowierzaniem. Jakaz niewiarygodna zmiana! Ksiez na emanowaa sia i energia. Ubrana bya w miekka szara tunike i waskie

spodnie.
Wosy miaa uczesane jak zwykle, niewiele bizuterii: pojedynczy naszyjnik z zielonych i niebieskich kamieni. Kiedy zawrciem ja do Koziej Twierdzy kilka dni
temu, bya rozzalona, zagniewana, zraniona i zagubiona. Teraz tryskaa pogoda
ducha.
Poza przysza krlowa oraz Rzyczka nikogo tu nie byo. Ksia
ze Szczery
uskarza mi sie ktregos razu, z e komnaty jego mazonki przypominaja rygorystycznie utrzymany obz z onierski. Nie przesadza. Proste meble byty nieskazitelnie czyste. Przno by szukac ciez kich gobelinw czy dywanikw, obecnych
w caym zamku. Na pododze lezay proste maty ze somy, w katach

stao kilka
pergaminowych parawanw naznaczonych bardzo delikatnym wzorem kwiatw

i drzew. Zadnego
nieporzadku.

W tym wnetrzu wszystko byo albo skonczone


i odozone na miejsce, albo jeszcze nie zaczete. Tylko w ten sposb potrafie opisac bezruch, jaki tutaj czuem.
Drazniy mnie sprzeczne uczucia. Staem milczacy
i nieruchomy, uspokajaem
oddech i bicie serca. Jeden kat
zosta przeobrazony w zaciszna nisze, oddzielona
od reszty parawanami. Tam zielony weniany dywanik leza na pododze pomiedzy niskimi wyscieanymi awami, jakie widywaem w grach. Ksiez na Ketriken
ustawia wawrzynowa swiece obok jednego z przepierzen. Zapalia ja polanem
wyjetym z kominka. Tanczacy
pomien ukryty za pergaminem ozywi i natchna

ciepem wschodzace
sonce na malunku. Ksiez na usiada na jednej z aw. Wskazaa mi miejsce naprzeciwko.
Zechcesz mi towarzyszyc?
Usiadem. Delikatnie rozswietlony pergamin, zudzenie odosobnionej izdebki i sodka won wawrzynu. Niska awa bya zaskakujaco
wygodna. Dopiero po
duzszej chwili przypomniaem sobie cel wizyty.
Pani, przyszed mi do gowy pomys, by pokazac ci kilka gier, jakimi zabawiamy sie w Koziej Twierdzy. Mogabys dzielic te rozrywki z innymi mieszkancami zaniku.
Raczej innym razem odpara uprzejmie kiedy oboje bedziemy chcieli
zainteresowac sie tym rodzajem zabawy i, oczywiscie, jesli nadal bedziesz mia
ochote zapoznac mnie z reguami. Tylko pod takimi warunkami. Przekonaam sie,
z e prawde mwia dawne porzekada. Mozesz odejsc od swojego wasnego ja na
167

tyle daleko, na ile pozwala wiez . Potem albo wiez peknie, albo przyciagnie

cie
z powrotem. Ja miaam szczescie. Raz jeszcze wrciam do prawdziwej siebie.
Wasnie to dzisiaj spostrzeges.
Nie rozumiem.
Usmiechnea sie.
Nie musisz. Znowu zamilka.
Maa Rzyczka usiada nieco dalej, przy kominku. Wziea w donie tabliczke i krede. Nawet dziecko wydawao sie dzisiaj wyjatkowo

spokojne. Ponownie zwrciem wzrok na ksiez ne Ketriken i czekaem. Patrzya na mnie, lekko
usmiechnieta, z zamysleniem na twarzy.
Co robimy? zapytaem po jakims czasie.
Nic odpara ksiez na.
Dugo milczelismy oboje.
Nasze wygrowane ambicje, zadania, jakie przed soba stawiamy, granice, jakie prbujemy narzucic swiatu wszystko to tylko cien drzewa na sniegu. Zmieni sie wraz z wedrwka sonca, zginie z nadejsciem nocy, a kiedy stopnieje snieg, rozpynie sie po ziemi. Tylko drzewo bedzie trwao. Rozumiesz?
W oczach miaa czuosc .
Tak sadz
e odrzekem skrepowany.
Obdarzya mnie spojrzeniem nieomal litosciwym.
Zrozumiabys, gdybys przesta tak usilnie prbowac zrozumiec, gdybys
przesta sie gowic, dlaczego to dla mnie takie wazne, i po prostu sprawdzi, czy
taka idea cos znaczy w twoim z yciu. Nie kaze ci tego robic. Nikomu tutaj niczego
nie nakazuje.
I znowu zamilka. Nie robia nic. Zwyczajnie siedziaa naprzeciwko mnie.
A jednak. . . czuem, jak jej swiadomosc pynie dookoa mnie, muskajac
niekiedy najdelikatniejszym dotknieciem. Gdybym nie pozna Mocy ani Rozumienia,
zapewne w ogle bym go nie odgad. Ostroznie, jakbym wkracza na most z pajeczyny, tknaem

te swiadomosc .
Ksiez na miaa w sobie magie. Nie siegaa nia do umysu, tak jak ja to robiem,
nie do jednej istoty. Odrzuciem swiat, jaki pojmowaem wasnymi zmysami. Ketriken nie szukaa swoim Rozumieniem niczego szczeglnego. Po prostu bya,
ale bya jako czesc caosci. Zebraa mysli i poaczya

sie ze wszystkimi nitkami


wielkiej pajeczyny. Doswiadczyem czegos delikatnego i subtelnego; zdumiewao mnie to i zachwycao. Odetchnaem

geboko. Otworzyem sie na Rozumienie wszystkiego. Porzuciem wszelka ostroznosc , wszelkie obawy, z e Brus mnie
wyczuje. Nigdy w z yciu nie zaznaem niczego podobnego. Magia Ketriken bya
niczym kropelki rosy slizgajace
sie po nitce babiego lata. A ja podobny do
szalonego strumienia, nagle wyzwolonego, spieszacego

wypenic stare koryta po


brzegi i wysac jezyczki wody na suchy lad.

Zapolujmy! odezwa sie rozradowany wilk.


168

Brus w stajni wyprostowa sie znad czyszczonego kopyta, zmarszczy groznie


brwi, a jednak nie wiedzia. . . Sadza zatanczya w boksie. Sikorka lekko wzruszya ramionami i odgarnea kosmyk wosw. Ketriken, siedzaca
naprzeciw, drgnea
i spojrzaa na mnie, jakbym cos powiedzia. W nastepnej chwili zostaem porwany, pochwycony z tysiaca
stron, rozciagni
ety na cztery strony swiata, nielitosciwie
oswietlony. Wyczuwaem wszystko: nie tylko ludzi, ale kazdego goebia trzepoczacego

skrzydami pod okapem, kazda mysz, ktra skradaa sie za beczkami wina, kazda z ywa istote, a przeciez nie byy to z ywe istoty, lecz wezy na pajeczynie
z ycia.
Nikt nie jest sam, nikt nie jest zapomniany, nic nie jest pozbawione znaczenia, nic nie jest niewazne zaspiewa ktos i zamilk.
Po tym solo odezwa sie chr, inne gosy, odlege i niewyrazne.
Co takiego? O co chodzi? Ktos woa? Jestes tutaj? Czy ja snie?
Czepiay sie mnie jak z ebrak rekaww moznego pana i nagle poczuem, z e
jesli nie uciekne, nie uda mi sie juz nigdy oddzielic od wszechobecnego istnienia.
Zamrugaem, zamknaem

sie z powrotem w sobie samym. Odetchnaem

geboko.
Czas prawie sta w miejscu. Mineo go tyle, ile trzeba na krtki oddech, na
drgnienie powieki. Ketriken spojrzaa pytajaco.
Udawaem, z e nie zauwazyem.
Potarem nos wierzchem doni. Poprawiem sie na awie.
Odczekaem jeszcze troche, westchnaem.

Niestety, chyba nie pojmuje, na czym polega ta gra rzekem przepraszajaco.

Udao mi sie ja rozzoscic.


To nie jest gra. Nie musisz niczego rozumiec, nic robic. Po prostu musisz
byc.
Urzadziem

przedstawienie, jak podejmuje kolejna prbe. Siedziaem kilka


chwil zupenie nieruchomo, potem bezmyslnie skubaem mankiet koszuli. W koncu spusciem powieki, niby zawstydzony.
Pieknie pachnie rzekem.
Ketriken westchnea z rezygnacja.
Dziewczyna, ktra robi te swiece, ma wrodzone wyczucie zapachw. Potrafi mi wrcic wspomnienia ogrodw, otoczyc mnie ich wonia. Ksia
ze Wadczy
przynis jedna swiece z wawrzynem, a potem juz sama prosiam te dziewczyne
o inne. Ona jest tutaj na suzbie i nie ma czasu ani materiau, z eby robic duzo
swiec. Dlatego uwazam sie za szczesliwa, z e przyniosa mi dzis kilka.
Ksia
ze Wadczy powtrzyem. Wadczy rozmawia z Sikorka. Wadczy

zna ja na tyle dobrze, z e wiedzia o jej swiecach. Scierpem


ze strachu. Pani,
wydaje mi sie, z e przeszkadzam ci w pasjonujacych

zajeciach. Sprzeczne to z moimi zamiarami. Czy moge cie opuscic teraz, by powrcic, kiedy bedziesz pragnea
towarzystwa?

169

Moje zajecia nie wykluczaja towarzystwa, Bastardzie Rycerski. Popatrzya na mnie smutno. Nie sprbujesz jeszcze raz? Przez chwile miaam wraz enie. . . Nie? W takim razie pozwalam ci odejsc . Usyszaem w jej gosie
rozzalenie i bl samotnosci. Wziea geboki oddech, wolno wypuscia powietrze.
Znowu poczuem, jak jej swiadomosc przedzie nic wsrd osnowy pajeczyny.
Ksiez na Ketriken ma Rozumienie pomyslaem. Niezbyt silne, ale jednak.
Cicho opusciem komnate. Rozbawio mnie nieco, kiedy sie zastanowiem, co
by na to powiedzia Brus. O wiele mniej zabawne byy wspomnienia, jak ksiez na
zareagowaa na moje doswiadczenie z jej magia. Przyszy mi na mysl nocne owy
z wilkiem. Czy mazonka nastepcy tronu zacznie sie niedugo uskarzac na dziwne
sny?
Wtem przeja
mnie lodowaty dreszcz. Wiedziaem juz na pewno. Zostane zdemaskowany. Zachowywaem sie zbyt beztrosko. Brus wyczuwa, kiedy uzywaem
Rozumienia. A jesli byli jeszcze inni? Mogem zostac oskarzony o praktykowanie
zwierzecej magii. Odnowiem mocne postanowienie, swj szlachetny stanowczy
zamiar. Jutro. Jutro to zrobie.


11. WILCZA SAMOTNOS C

Trefnis na zawsze pozostanie jedna z wiekszych tajemnic krlewskiego zamku w Koziej Twierdzy. Mozna chyba nawet stwierdzic, z e nic o nim nie wiadomo.
Jego pochodzenie, wiek, pec i rasa pozostaway obiektem przypuszczen. Najbardziej zadziwia, w jaki sposb osoba powszechnie znana potrafia tak skutecznie
utrzymac owa aure tajemniczosci. Pytania dotyczace
bazna zawsze beda liczniejsze niz odpowiedzi. Czy rzeczywiscie posiada legendarne zdolnosci i umiejetnosc
przewidywania? Czy by obdarzony talentem do jakiejs magii? A moze po prostu mia z ywy umys i ciety jezyk, dzieki czemu ludzie odnosili wrazenie, z e zna
przyszosc ? Jezeli jej nie zna, bardzo zmyslnie udawa, a rwnoczesnie prowokowa do dziaania wielu sposrd nas, i w ten sposb bezwiednie pomagalismy mu
ksztatowac przyszosc wedle jego upodobania.

***

Biel na bieli. Jedno ucho drgneo i ten ledwie zauwazalny ruch go zdradzi.
Widzisz? ponagliem.
Czuje.
Rozumiem. Przeskoczyem wzrokiem na up. Juz zapad w cakowity
bezruch. Ale tamto drgnienie w zupenosci wystarczyo.
Widze!
Wilczek skoczy, pogna za krlikiem przez geboki snieg. Musia przebijac
sie przez zaspy ciez kimi susami. Krlik zwodzi to w prawo, to w lewo, dookoa
drzewa, wok kepy krzakw, tu, tam, pomiedzy gogi. Przyczai sie? Wilczek
weszy peen nadziei, lecz geste kolce bolesnie kuy w nos.
Uciek oznajmiem.
Na pewno? Dlaczego mi nie pomoges?
Nie moge biegac po gebokim sniegu. Musze sie podkrasc , a potem skoczyc,
tylko raz.

171

Aha! Olsnienie. Konsternacja. Jestesmy we dwch. Powinnismy polowac razem. Znajde tamtego krlika i napedze na ciebie. Ty bedziesz gotowy,
skoczysz raz i skrecisz mu kark.
Wolno pokreciem gowa.
Musisz sie nauczyc polowac sam. Nie zawsze bede z toba, nawet mysla.

Wilk nie powinien polowac sam.


Moze i nie. Chyba z e musi. Tak jak ty. A zreszta nie chciaem, z ebys zaczyna
od krlikw. Chodz!
Natychmiast znalaz sie tuz za mna, zadowolony, z e prowadze.
Wyszlismy na owy, nim zimowy swit powlk niebo szaroscia. Teraz niebiosa
byy bekitne i czyste. Trop, za ktrym poda
zalismy, rysowa sie ledwie dostrzegalnym szlaczkiem na gebokim sniegu. Z kazdym krokiem zapadaem sie po kolana. Las zamar w zimowej ciszy, od czasu do czasu przerywanej tylko trzepotem
jakiegos ptaszka albo dalekim skrzeczeniem kruka. By to rzadki las, w wiekszej
czesci modnik, niekiedy poprzerastany gigantami pozostaymi po ogniu, ktry
oczysci to zbocze. Latem byo tu doskonae pastwisko dla kz. Wydeptay drobnymi, ostrymi racicami sciezke, ktra teraz poda
zalismy. Prowadzia obok murowanej chaty ostro w d, do zagrody i szopy. Zima obejscie stao puste.
Tego ranka zastaem Wilczka w swietnym humorze. Pokaza mi sekretna
sciezke prowadzac
a za mury, omijajac
a straze. Wioda przez stara brame dla byda, dawno zamurowana cegami. Jakies drgania gruntu obluzoway kamienie i zaprawe, tworzac
szczeline, przez ktra mogem sie przecisna
c. Ugnieciony snieg
zdradzi mi, z e Wilczek czesto uzywa tej drogi. Ledwie wyszlismy poza mury,
znikna
w ciemnosciach jak cien. W bezpiecznej odlegosci od zaniku przemieni
wycieczke w nauke podchodzenia. Bieg naprzd, warowa ukryty, a potem wyskakiwa znienacka. To pchna
mnie apa, to szczypna
zebami, to zatacza wielkie
koo i atakowa od tyu. Pozwalaem mu, bo beztroskie harce rozgrzeway mi ciao
i dusze. Pilnowaem tylko, bysmy ciagle
szli naprzd, wiec gdy nasta jasny dzien,
bylismy daleko od Koziej Twierdzy, w okolicy odludnej zima. Przez czysty przypadek dostrzegem na sniegu biaego krlika, bo prowadziem wilka do innego,
atwiejszego upu.
Po co tu przyszlismy? zapyta Wilczek, gdy w zasiegu wzroku pojawia
sie chata.
Polowac.
Wilczek przywarowa obok mnie. Czeka.
No, idz odezwaem sie. Szukaj upu.
Pewnie, ale mi polowanie! Szukanie nedznych resztek po czowieku
prychna
ze wzgarda.
Nie resztki. Idz, szukaj!
Wyprysna
do przodu, zacza
z ukosa podchodzic chate. Obserwowaem go
uwaznie. Wiele go nauczyy nasze wsplne sny; tym razem chciaem, z eby po172

lowa niezaleznie ode mnie. Nie watpiem,

z e potrafi. Ganiem siebie samego, z e


ten sprawdzian jest tylko jeszcze jednym powodem do zwoki.
Wilczek udawa cien na sniegu. Zbliza sie do chaty bardzo ostroznie, nasuchiwa, weszy.
Dawne zapachy. Zimne i stare. Ludzie. Kozy.
Zastyg nagle, posuna
sie do przodu o krok, bardzo ostroznie. Teraz jego ruchy byy oszczedne i precyzyjne. Uszy postawione do przodu, ogon prosty; Wilczek by pochoniety podchodzeniem, skupiony.
Mysz!
Skoczy i zapa. Potrzasn
a
bem, szybko kapna
zebami i mae zwierzatko

wyleciao w powietrze. Schwyta je ponownie.


Mysz! oznajmi radosnie.
Raz jeszcze wyrzuci zdobycz wysoko w gre, zatanczy na tylnych apach.
Zapa mysz delikatnie, drobnymi przednimi zebami, znw podrzuci. Promieniowaem duma. Zanim skonczy sie bawic upem, z myszy zosta mokry strzep
futerka. Wreszcie pochona
ja jednym mlasnieciem i wielkimi skokami wrci do
mnie.
Myszy! Peno tu myszy. Wszedzie peno ich sladw i zapachw.
Tak przypuszczaem. Pasterze ciagle
sie skarza, z e latem wszystko gryza i buszuja w zapasach. Pozostay tu na zime.
Bardzo tusta jak na te pore roku. Wilczek obliza sie i w podskokach
pobieg naprzd.
Polowa z entuzjazmem, lecz tylko do chwili gdy nasyci gd. Wwczas na

mnie przysza kolej zblizyc sie do chaty. Snieg


zawali koslawe drewniane drzwi,
ale udao mi sie je otworzyc. W srodku byo mroczno i zimno. Przez nieszczelny
dach napadao sniegu leza zmarznietymi biaymi smugami na brudnej pododze. Dostrzegem palenisko z hakiem na kocio, st i awe. Zostao troche drewna, wiec rozpaliem niewielki ogien na poczerniaych kamieniach. Tylko tyle, bym
sie mg odrobine rozgrzac i posilic chlebem oraz miesem, ktre przyniosem ze
soba. Wilczek podszed do mnie, z akomstwa sprbowa kawaek jednego i drugiego. Leniwie zwiedzi wnetrze chaty.
Mnstwo myszy!
Wiem. Zawahaem sie, po czym dodaem z trudem: Nie bedziesz tu
godowa.
Wasnie obwachiwa

cos w kacie.

Gwatownie podnis eb. Zblizy sie do


mnie, stana
na sztywnych apach. W jego z renicach czaia sie dzikosc .
Zostawiasz mnie.
Tak. Masz pod dostatkiem jedzenia. Wrce tu jeszcze, sprawdze, czy czegos
ci nie brak. Chyba nie zaznasz godu. Nauczysz sie polowac. Najpierw na myszy,
potem na wieksza zwierzyne. . .
Zdradzasz mnie. Zostawiasz stado.
173

Nie. Nie jestesmy stadem. Zwracam ci wolnosc . Za bardzo przywiazali


smy
sie do siebie. To nie jest dobre dla z adnego z nas. Mwiem ci juz dawno temu,
z e nie chce tej wiezi. Musimy sie rozstac. Wkrtce dorosniesz, bedziesz z y jak
dziki wilk.
Wilk jest czescia stada. Czy sa tutaj w poblizu inne wilki? Czy przyjma mnie,
obcego?
Odwrciem wzrok.
Nie. Tutaj nie ma wilkw. Trzeba biec wiele dni, z eby dotrzec do lesnych
ostepw.
Wiec co tu mnie czeka?
Jedzenie. Wolnosc . Twoje wasne z ycie, niezalezne od mojego.
Bede sam! Wyszczerzy na mnie ky, po czym nagle sie odwrci. Omina

mnie szerokim ukiem. Podszed do drzwi. Rzeczywiscie nie nalezysz do stada,


jestes czowiekiem. Tylko czowiek uwaza, z e potrafi rzadzi
c cudzym z yciem.
Moje serce nalezy do mnie. Ja daje je, komu zechce. Nie podaruje go czowiekowi,
ktry mnie odrzuca. Ani nie bede posuszny temu, kto wyrzeka sie stada i wiezi.
Mam zostac tutaj i weszyc po ludzkiej norze, z eby zapac jaka
s mysz, ktra z ywi
sie smieciami czowieka? Mam byc jak te myszy? Nie! Jesli nie jestesmy stadem,
nie jestesmy rodzina. Nie jestem ci winien nic, a juz na pewno nie posuszenstwo.
Nie zostane tutaj. Bede z y, jak mi sie spodoba.
Ukrywa cos przede mna, odgadem bez trudu.
Zrobisz, jak zechcesz, poza jednym. Nie wolno ci wrcic za mna do Koziej
Twierdzy. Zabraniam ci tego.
Zabraniasz? Ty mi zabraniasz! Zabron wiatrowi wiac dookoa tej twojej kamiennej nory albo trawie wyrastac z ziemi. Masz takie samo prawo. Ty zabraniasz!
Prychna
i odwrci sie ode mnie. Zakuem swoje serce w stalowy pancerz
i odezwaem sie do niego po raz ostatni.
Wilczku! zawoaem na gos.
By zaskoczony. Poozy uszy po sobie. Niewiele brakowao, z eby na mnie
warkna.
Nie zda
zy. Odepchnaem

go. Zawsze wiedziaem, jak to zrobic, rwnie


instynktownie jak potrafiem wyrwac palec z ognia. Nieczesto korzystaem z tej
umiejetnosci, gdyz pewnego razu Brus obrci ja przeciwko mnie i od tej pory nie
miaem do niej zaufania. Nie byo to takie pchniecie, jakiego uzyem w stosunku
do szczeniaka zamknietego w klatce. Teraz wozyem w nie sie; psychiczne odtracenie

przeobrazio sie nieomal w zjawisko fizyczne. Wilk odskoczy zdumiony,


wstrza
sniety. Sta na szeroko rozstawionych apach, gotw do ucieczki.
Idz! krzyknaem

na niego. Czowieczy gos, ludzkie sowo; a jednoczesnie odepchnaem

go raz jeszcze, kazda dostepna mi czastk


a Rozumienia. Uciek,
i to nie z wilcza gracja, ale potykajac
sie i gramolac
przez snieg. Zabroniem sobie
siegna
c za nim mysla. Bez tego wiedziaem, z e nie zawrci. Odepchniecie byo
174

zerwaniem wszelkiej wiezi; nie tylko moja ucieczka z jego umysu, lecz takze
wypchnieciem wilka z mojego. Rozaczeni.

I lepiej niech tak zostanie. A przeciez


kiedy staem i patrzyem na jego slad w sniegu, czuem pustke, lodowate zimno,
mrowiacy
chd.
Zaczaem

marsz do domu. Im dalej szedem, tym bardziej czuem sie zraniony. Nie fizycznie, ale to jedyne porwnanie, jakie potrafie znalezc . Tak poraniony,
jakby ktos pasami dar ze mnie skre i ama kosci. Byo gorzej niz wwczas, gdy
Brus zabra Gagatka, bo tym razem uczyniem to sobie sam. Gasnace
popoudnie wydawao mi sie chodniejsze niz ciemnosc przed brzaskiem. Prbowaem
siebie przekonac, z e nie powinienem czuc wstydu. Zrobiem, co byo konieczne.
Podobnie jak z Megiera. Odsunaem

te mysl od siebie. Wilczkowi bedzie dobrze.


Lepiej mu bedzie beze mnie niz ze mna. Jakie z ycie czekao to dzikie zwierze,
gdyby musiao ciagle
czaic sie w poblizu zamku, wiecznie w niebezpieczenstwie,
z e odkryja je zamkowe psy albo mysliwi, albo ktos inny, kto mgby zrobic mu
krzywde? Moze bedzie samotny, ale z ywy. Nasza wiez zostaa zerwana. Narastao
we mnie przemozne pragnienie, by siegna
c do jego mysli raz jeszcze, sprawdzic,
czy ciagle
go czuje, czy jego umys nadal sprzega sie z moim. Nie ulegem. Juz
po wszystkim. Nie bedzie za mna szed. Nie po tym, jak go odepchnaem.

Nie.
Wedrowaem dalej. Nie ogladaem

sie za siebie.
Gdybym nie by tak geboko zamyslony, tak skupiony, moze bym cos dostrzeg. Chociaz mocno w to watpi
e. Z Rozumienia i tak nigdy nie byo najmniejszego pozytku w przypadku ofiar kuznicy. Czy skradali sie za mna, czy tez zaba
dziem w poblize ich kryjwki? Dowiedziaem sie o ich obecnosci dopiero wtedy,
gdy jeden skoczy mi na plecy. Upadem twarza w snieg. W pierwszej chwili byem przekonany, z e to wrci Wilczek, zbuntowany przeciw mojej decyzji. Przetoczyem sie i prawie zerwaem na nogi, lecz nastepny chwyci mnie za ramie.
Trzech mez czyzn. Jeden bardzo mody, pozostali dwaj starsi, dobrze zbudowani i wysocy. Dostrzegem to wszystko w mgnieniu oka, zapamietaem starannie,
jakbym wykonywa c wiczenie zadane przez Ciernia. Jeden trzyma w doni dugi
nz, pozostali drewniane maczugi. Obdarci, plugawi. Brudne, skotunione wosy
i brody. Twarze czerwone, uszczace
sie od mrozu, posiniaczone i pociete. Czy
walczyli miedzy soba, czy tez napadli kogos innego przede mna?

Wyrwaem sie z uchwytu i odskoczyem, prbujac


zyskac mozliwie najwiekszy dystans. Za pasem miaem nz. Co prawda z krtkim ostrzem, ale bya to
moja jedyna bron. Nie wziaem

z soba miecza. Kto by przypuszcza, z e w pobliz u Koziej Twierdzy sa jeszcze ofiary kuznicy? Otoczyli mnie szerokim kregiem.
Pozwolili wyja
c nz. Nie przestraszyli sie, przeciez nie znali leku.
Czego chcecie? Paszcza? Rozpiaem

klamre, paszcz opad na ziemie.


Jeden z napastnikw powid za nim wzrokiem, ale z aden nie skoczy.
Przemieszczaem sie nieustannie, obracaem, prbowaem patrzec na wszystkich

175

trzech jednoczesnie, z adnemu nie pozwalaem zajsc mnie od tyu. Nie byo to
atwe zadanie.
agn
Rekawice? Sci
aem

je z rak,
rzuciem w kierunku najmodszego.
Pozwoli im upasc u swoich stp.

Pochrzakiwali

niezdecydowani, koysali sie na pietach, obserwowali mnie. Zaden nie chcia zaatakowac pierwszy. Zrobiem krok, potem drugi w strone luki
w kregu. Przesuneli sie, zablokowali mi droge ucieczki.
Czego chcecie?! ryknaem.

Pochwyciem spojrzenie jednego z nich. W jego oczach byo mniej czowieczenstwa niz w z renicach Wilczka. Nawet nie okrucienstwo, nic. Zamruga.
Mieso wychrypia z trudem.
Nie mam miesa. Nie mam w ogle jedzenia. Nie warto ze mna walczyc!
Ty zirytowa sie jeden i wyda z siebie dzwiek podobny do smiechu,
jednak bez odrobiny wesoosci, pusty. Mieso!
Zwlekaem o moment za dugo, o te chwile za dugo patrzyem na niego, bo
wwczas drugi zaatakowa. Zamkna
mnie w uscisku, unieruchamiajac
reke i nagle to straszne zatopi zeby w moim ciele, w miejscu gdzie szyja przechodzi
w ramie. Mieso. Ja.
Poderwany niewyobrazalnym przerazeniem prbowaem sie uwolnic. Biem
sie jak podczas tamtego pierwszego starcia z chorymi na kuznice: niepomny ludzkich odruchw, brutalny bez granic. Wyuczona technika walki bya moim jedynym sprzymierzencem w potyczce trzech na jednego. Wszyscy walczylismy
o przezycie, lecz ja byem zdrowy i silny, a oni osabieni przez zimno i gd. Udao mi sie zrzucic pierwszego napastnika, choc zostawiem mu w zebach wasne
ciao. Tyle pamietam. Dalsze wydarzenia nie sa juz rwnie jasne. Nie potrafie
ustawic ich we wasciwej kolejnosci. Zamaem nz na z ebrach najmodszego.
Pamietam kciuk wycelowany w moje oko i pamietam mlaszczacy
dzwiek, gdy go
wydobyem z oczodou. Zwarem sie z ktryms z napastnikw, a drugi wali mnie
maczuga po ramionach, pki nie zdoaem podstawic pod ciosy jego towarzysza.
Nie przypominam sobie, z ebym czu bl, a dziura wygryziona w barku bya tylko miejscem ciepym od krwi. Ogarniety z adz
a mordu, nie zauwazaem wasnych
ran. Chciaem zabijac.
Nie mogem wygrac. Byem sam. Najmodszy leza w sniegu krztuszac
sie
krwia, ale dwch pozostaych atakowao zazarcie. Pierwszy mnie dusi, drugi wyrywa nz z mojego ciaa, dodatkowo zaplatany

w rekaw. Kopaem i mciem


piesciami, bezskutecznie. Krance swiata zaczey mi czerniec, niebo wirowac.
Bracie!
Spad na nas jak grom z jasnego nieba. Uderzy w nasza zwarta grupke niczym
taran. Wszyscy wyladowali

smy w sniegu. Duszace


mnie ramie rozluznio chwyt.
Wciagn
aem

w puca swiszczacy
haust powietrza. W gowie mi sie przejasnio
i nagle odzyskaem serce do walki. Przysiegam, widziaem siebie samego, z twa176

rza purpurowa z wysiku, ociekajacego

krwia, wydzielajacego

ostra won, ktra


doprowadza do szalenstwa. Obnazyem zeby i ruszyem na czowieka z nozem.
Wilczek skoczy na tego drugiego. Zaatakowa z szybkoscia byskawicy. Wbi zeby, szarpna
odskoczy, zanim dosiegy go zmarzniete rece.
Wiedziaem, kiedy szczeki Wilczka zamkney sie na ludzkim gardle. Czuem
te smierc chrzeszczac
a miedzy wasnymi zebami, a potem tryskajac
a krew, pyna
ca mi po wargach. Potrzasn
aem

gowa, wydarem kawa ciaa, a przez te wyrwe


z ycie ucieko na wolnosc po cuchnacym

ubraniu.
Potem nasta czas niczego.
Jeszcze pzniej siedziaem na sniegu, oparty o pien drzewa. Wilczek leza
niedaleko. Przednie apy mia powalane krwia. Wylizywa je do czysta: starannie,
powoli, dokadnie.
Ramieniem otarem z brody i z warg ciepa krew. Nie moja. Nagle zrozumiaem. Zaczaem

pluc zarostem czowieka, ktrego zabiem, potem zwymiotowaem, ale nawet ostry smak z ci nie uwolni moich ust od wspomnienia ludzkiego
ciaa i krwi. Spojrzaem na trupa, odwrciem wzrok. Mia rozszarpane gardo.
Przez jeden przerazajacy
moment pamietaem, jak jego sciegna zaczepiay mi sie
o zeby. Zacisnaem

powieki. Przestaem myslec.


Zimny nos na policzku.
Wilczek.

Nie Wilczek. Slepun.


Mama nazwaa mnie Slepunem.
Ostatni z miotu otworzyem oczy.
Weszy przez chwile, kichna.
Popatrzy na niezywych ludzi. Bezwiednie zrobiem to samo. Mj nz odebra z ycie najmodszemu, ale chopak nie umar szybko. Pozostali dwaj. . .

Ja zabijam szybciej zauwazy Slepun


rzeczowo. No, ale nie mam krowich zebw. Jak na swoje mozliwosci sprawies sie niezle.
Wsta, otrzasn
a
sie od czubka nosa po czubek ogona. Poczuem na twarzy
kropelki krwi zimnej i ciepej. Az sie zatchnaem,

otarem ja, a potem dopiero


zrozumiaem.
Krwawisz.
Tak jak ty. Wyciagn
a
ostrze z ciebie i wbi we mnie.
Daj mi obejrzec rane.
Po co?
Pytanie zawiso miedzy nami w mroznym powietrzu. Zblizaa sie noc. Potez ne
konary nad moja gowa sczerniay na tle wieczornego nieba. Nie potrzebowaem

swiata, z eby Slepuna


widziec. W ogle nie musiaem go widziec. Czy czowiek
musi widziec wasne ucho, by wiedziec, z e jest na miejscu?
Jestesmy bracmi. Jestesmy stadem przyznaem.
Naprawde?

177

Poczuem sieganie, szukanie, jednoczenie. Poznaem to juz wczesniej, ale wte


dy uciekaem, blokowaem dojscie. Teraz nie. Skupiem na wilku caa uwage. Slepun: skra i zeby, miesnie i pazury, by ze mna, by mna. Dugi nz ugodzi go
w bark, przeszed miedzy dwoma duzymi miesniami. Wilk siedzia z przednia
apa podkulona pod piers. Zawahaem sie. . . i zaraz wyczuem jego rozzalenie.
Wiec juz duzej sie nie ociagaem:

siegnaem

ku niemu, podobnie jak on siega ku


mnie.
Zaufanie nie jest zaufaniem, dopki nie jest wzajemne.
Bylismy tak bliscy sobie, z e nie wiem, ktry z nas to pomysla. Przez jakis

czas miaem podwjna swiadomosc swiata. Nosem Slepuna


odbieraem smrd
martwych cia, jego uszy mwiy mi o skradajacych

sie lisach padlinozercach,


dzieki jego oczom widziaem wyraznie mimo gasnacego

dnia. A potem owa podwjnosc zniknea, jego zmysy byy moje, moje nalezay do niego.
Zrobio mi sie zimno. Odnalezlismy paszcz. Zesztywnia na mrozie, ale i tak
go wozyem. Nie prbowaem zapinac, odsoniem miejsce ugryzienia u podstawy szyi. Udao mi sie naciagn
a
c rekawice.
Chodzmy odezwaem sie cicho. Musimy oczyscic i opatrzyc rany.
Wracajmy do domu, ogrzejemy sie troche.
Zgodzi sie. Kiedy ruszylismy, szed obok mnie, nie za mna. Raz podnis
eb wysoko, wciagn
a
geboko rzeskie powietrze. Powia zimny wiatr. Zacza
pa
dac snieg. I to wszystko. Wech Slepuna
da mi pewnosc , z e nie musze sie wiecej
obawiac ofiar kuznicy. Smrd tych, ktrzy zostali za nami, by coraz sabszy, zaguszony zapachem padlinozercw, ktrzy przyszli na uczte.

Nie miaes racji zauwazy Slepun.


Zaden
z nas nie poluje dobrze sam.
Chytry usmieszek. Chyba z e twoim zdaniem dobrze sobie radzies, zanim
sie zjawiem?
Wilk nie powinien polowac samotnie oznajmiem. Prbowaem ocalic
resztki godnosci.
Wywiesi jezor.
Nie bj sie, braciszku. Bede z toba.

Szlismy poprzez skrzypiacy


biay snieg, miedzy czarnymi drzewami.
Juz niedaleko pocieszy mnie.
Wspar mnie swoja sia i kustykalismy dalej.

***

Nadeszo poudnie, nim zameldowaem sie u drzwi pracowni ksiecia Szczerego. Przedramie miaem szczelnie zabandazowane i schowane w obszernym rekawie. Rana bya niezbyt geboka, lecz bolesna. Ugryzienie w bark znacznie trudniej
178

byo ukryc. Mocno krwawiem. Poprzedniej nocy przed lustrem oczysciem rane,

co skonczyo sie jeszcze wiekszym krwawieniem. Gdyby Slepun


mi nie przyszed
z pomoca, stracibym w walce duzo wiecej niz ten kawaek ciaa. Trudno opisac,
jak wstretna bya mi ta mysl. Udao mi sie wozyc ubranie. Podciagn
aem

koszule
jak najwyzej na szyje i zawiazaem

ciasno. Tara rane niemiosiernie, ale skrywaa


opatrunek. Bojazliwie zastukaem do drzwi pracowni nastepcy tronu.
Powab oznajmi mi, z e ksiecia Szczerego tu nie ma. Z jego twarzy wyczytaem
niepokj.
Pewnie nie moze zostawic szkutnikw samych przy pracy? domysliem
sie.
Jest w wiezy rzek krtko stary suga.
Ruszyem w droge, nim wolno zamkna
drzwi.
Cz, syszaem juz o tym od ksiez nej Ketriken. Im wyzej wspinaem sie po
stopniach, tym wiekszy ogarnia mnie strach. Dlaczego ksia
ze Szczery tam zachodzi? Z tego miejsca uzywa Mocy pora letnia, gdy piekna pogoda sprzyjaa
Zawyspiarzom niepokojacym

nasze wybrzeza. Nie mia powodu wspinac sie tutaj

zima, szczeglnie dzisiaj, podczas snieznej zawiei. Zadnego


powodu poza przeraz ajacym

naogiem samej Mocy.


I ja zakosztowaem tej pokusy. Swego czasu poznaem gwatowny zalew Mocy. Niczym zatarte wspomnienie dawnego cierpienia wrciy do mnie przestrogi
mistrza Mocy, Konsyliarza:
Jesli jestes saby, jesli brakuje ci skupienia i dyscypliny, jesli jestes skonny pobazac sobie i ulegac przyjemnostkom, nigdy nie zdobedziesz panowania

nad Moca. Przeciwnie to Moc zapanuje nad toba. Cwiczcie


skapienie

sobie
miych doznan, pozbad
zcie sie wszelkiej sabosci, ktra wystawia was na prbe.
Wwczas dopiero moze zdoacie sie oprzec pokusie Mocy. Jesli sie jej poddacie,
bedziecie jak wielkie dzieci: bezrozumni.
Prowadzi nas trudna droga kar i wyrzeczen. Wreszcie znalazem sie pod
wpywem Mocy. Jej pokusa okazaa sie dla mnie nie tandetna przyjemnostka,
jak sugerowa Konsyliarz, lecz wielkim uniesieniem. Krew szybciej kra
zya mi
w z yach i serce bio mocniej jak podczas suchania muzyki albo gdy ujrzaem nagy wzlot bazanta w jesiennym lesie, czy po prostu doskonale przeprowadziem konia nad trudna przeszkoda. To bya taka chwila, gdy z caym swiatem
osiagaem

rwnowage idealna i wspdziaaem doskonale. Wrazenie stawao sie


bardziej krystaliczne i silniejsze, w miare jak rosy umiejetnosci posugiwania sie
Moca. Nie bya mi dana szansa osiagni
ecia wysokiego stopnia wtajemniczenia.
W starciu z Konsyliarzem niemal utraciem talent do korzystania z Mocy. Mentalnych murw obronnych, jakie wtedy wzniosem, nie potrafi skruszyc nawet
ksia
ze Szczery, a moja zdolnosc siegania do cudzego umysu zaczea przypominac narowistego wierzchowca.

179

Zatrzymaem sie na szczycie schodw. Wziaem

bardzo geboki wdech, potem


wolno wypusciem powietrze. Odegnaem ponury nastrj. Tamto sie juz skonczyo, tamten czas przemina.
Nie byo sensu teraz sie nad tym rozwodzic.
Zgodnie ze starym obyczajem wszedem bez pukania, z eby nie rozpraszac
ksiecia.
Nie mia potrzeby uzywac Mocy, a jednak to robi. Okiennice otworzy na
osciez, wychyli sie przez parapet. Wiatr hula po komnacie, patki sniegu lsniy
biela w ciemnych wosach nastepcy tronu, na jego bekitnej koszuli i kaftanie.
Oddycha wolno, geboko, spokojnie troche jak w gebokim snie, a troche jak
odpoczywajacy
biegacz. Chyba mnie nie zauwazy.
Witaj, ksia
ze Szczery odezwaem sie cicho.
Odwrci sie do mnie, oczy mia niczym ogien w palenisku, niczym blask
sonca, niczym wiatr uderzajacy
w twarz. Wszed we mnie Moca z taka sia, z e
poczuem sie wypchniety z siebie; jego umys posiad mj tak cakowicie, z e nie
zostao juz wcale miejsca dla mnie. Przez jedna chwile tonaem

w ksieciu Szczerym. Zaraz uciek, wycofa sie tak gwatownie, z e az sie zachwiaem jak od silnego ciosu. Uczyni jeden dugi krok, chwyci mnie za okiec, pomg utrzymac
rwnowage.
Wybacz rzek. Nie spodziewaem sie nikogo. Wystraszyes mnie.
Powinienem by zapukac odparem. Mogem juz stac o wasnych siach.
Czego wypatrujesz z taka uwaga, ksia
ze Szczery?
Odwrci wzrok.
Nic szczeglnego sie nie dzieje. Kilku chopcw na klifie szuka ptasich
gniazd. Dwa kutry wypyney na pow, ale zaogi juz marza o powrocie do przystani. Przy tej pogodzie. . .
Wiec nie siegasz ku Zawyspiarzom, panie?
Nie ma ich w okolicy o tej porze roku. Ale trzymam straz. Zerkna
na
moje przedramie, ktre wasnie uwolni z uscisku. Co ci sie stao?
Wasnie z tego powodu szukaem cie, ksia
ze Szczery. Zostaem zaatakowany przez ofiary kuznicy. W poblizu chaty kozlarzy, na zboczu wzgrza.
agn
Sci
a
ciemne brwi.
Wiem gdzie. Ilu ich byo? Jak wygladali?

Opisaem napastnikw, a on kiwa gowa, wcale nie zaskoczony.


Kilka dni temu dostaem o nich raport. Dotarli tak blisko Koziej Twierdzy?
Chyba szli bez chwili wytchnienia. Zabici?
Tak. Wiedziaes o nich, panie? Byem zdumiony. Sadziem,

z e zmietlismy ofiary kuznicy z powierzchni ziemi.


Zmietlismy tych nieszczesnikw, ktrzy wwczas byli w poblizu Koziej

Twierdzy. Nastepni zda


zaja ku nam nieustannie. Sledziem
ich kroki, ale nie spodziewaem sie ich tutaj tak szybko.
Po chwili udao mi sie uspokoic gos.
180

Ksia
ze Szczery, dlaczego ich tylko sledzimy? Dlaczego musimy. . . poswiecac im tyle uwagi?
Nastepca tronu odchrzakn
a
lekko, odwrci sie do okna.
Czasem trzeba pozwolic przeciwnikowi dokonczyc ruch, z eby sie zorientowac w jego strategii.
Ofiary kuznicy maja jaka
s strategie? Watpi
e. Oni. . .
Opowiedz mi wszystko zazada
ksia
ze , nie patrzac
na mnie.
Zawahaem sie krtko, potem zdaem szczegowe sprawozdanie. Pod koniec
opisu walki moja opowiesc staa sie cokolwiek chaotyczna. Pozwoliem sobie na
pewna niescisosc .
Udao mi sie uwolnic z jego uchwytu. . . No i wszyscy trzej zostali tam
martwi.
Nie odrywa wzroku od morza.
Powinienes unikac podobnych starc, Bastardzie Rycerski. Nie wychodzisz
z nich bez szwanku.
To prawda przyznaem pokornie. Czernido robia co w jej mocy. . .
Nie byes c wiczony na wojownika. Masz inne talenty. Ich powinienes uzywac w obronie. Jestes zdolnym szermierzem, ale w czasie walki zazwyczaj rezygnujesz z miecza, choc brak ci tez yzny i wagi awanturnika. . . jak dotad.

Tym razem nie dano mi wybrac broni rzekem odrobine zagniewany.


Susznie. Nie dano. By daleki myslami. Lekkie, ale wyczuwalne napiecie zdradzio mi, z e uzywa Mocy. Nawet w czasie rozmowy. Musze znw
cie prosic o pomoc. Chyba masz racje, juz wystarczajaco
dugo byem tylko obserwatorem. Ofiary kuznicy zbieraja sie wok Koziej Twierdzy. Dlaczego? Nie
wiem, ale nie wolno ich dopuscic do miasta. Znowu posuzysz mi za narzedzie, za
orez do obrony. Powtarzam: nie wolno ich dopuscic do miasta. Tym razem moze
zdoam powstrzymac moja pania od bezwolnego mieszania sie w te sprawy. Rozumiem, z e gdyby teraz nabraa ochoty na konna przejazdzke, ma do towarzystwa
gwardie przyboczna?

Tak, ksia
ze Szczery rzekem, przeklinajac
siebie, z e wczesniej nie zawiadomiem go o druzynie przyszej krlowej.
Rzuci mi miazdzace
spojrzenie.
Wedle plotek, jakie do mnie dotary, byes pomysodawca utworzenia takiej
strazy. Nie chce cie pozbawiac zasug, ale kiedy dotara do mnie ta pogoska,
zasugerowaem ludziom domysy, z e uczynies to za moja przyczyna. I tak, zdaje
sie, rzeczywiscie zrobiem. Choc posrednio.
Tak, ksia
ze Szczery. Miaem wystarczajaco
duzo rozumu, z eby na tym poprzestac.
No dobrze. Jesli moja pani tak lubi przejazdzki, bedzie odpowiednio strzez ona. Choc wolabym zdecydowanie, z eby juz nigdy wiecej nie spotkaa ofiar
kuznicy. Powinienem jej wymyslic jakies zajecie doda znuzony.
181

Moze Ogrd Krlowej zaproponowaem, przypominajac


sobie opowiesc
ksiez nej Cierpliwej.
Ksia
ze Szczery zerkna
na mnie.
Ten stary ogrd na szczycie wiezy wyjasniem. Opustoszay od lat.
Niewiele z niego zostao, nawet zanim Konsyliarz kaza nam rozebrac reszte, z eby
zrobic miejsce na lekcje wadania Moca. Kiedys musiao tam byc pieknie. Kwiaty,
rzezby, winorosle. . .
Ksia
ze Szczery usmiechna
sie do wspomnien.
Byy tez baseny dla ptakw, a w nich lilie wodne i barwne rybki, nawet mae z abki. Swego czasu Rycerski i ja czesto zagladali
smy do tego ogrodu. Matka
zawiesia na sznureczkach byskotki ze szka i metalu lsniy w soncu niczym
klejnoty. A kiedy wiatr nimi porusza, dzwieczay wesoo. Mnie takze rozmarzay ksia
ze ce wspomnienia tamtego czasu i miejsca. W ogrodzie mieszkaa
kotka, Psotnica, lubia sie wygrzewac na ciepych kamieniach. Bya aciata, uszy

miaa zakonczone pedzelkami. Sledzia


nas spomiedzy donic penych kwiatw,
a my bawilismy sie z nia peczkami pirek przywiazanymi

do sznurkw. . . zamiast
sie uczyc. Do tej pory nie znam dobrze zi. Pamietam tylko tymianek. Potrafie
nazwac kazdy gatunek tymianku, jaki tam rs. Moja matka hodowaa mnstwo
tymianku. I kocimietki.
Twoja mazonka, ksia
ze Szczery, pokocha to miejsce rzekem.
W Krlestwie Grskim lubia zajmowac sie ogrodami.
Naprawde? wyglada
na zdziwionego. Od razu powinienem by jej
wymyslic jakies bardziej. . . przyziemne zajecie.
Wyczuem nage rozdraznienie w gosie ksiecia. Nie, nawet cos wiecej. Jak to
mogo byc, z e ja wiedziaem o jego mazonce wiecej niz on sam?
Ksiez na lubi prace w ogrodzie powiedziaem cicho. Hodowaa zioa
i wiedziaa o kazdym wszystko. Wspominaem ci o tym, ksia
ze Szczery.
Tak, chyba rzeczywiscie. Westchna.
Masz racje, Bastardzie. Odwiedz ja i opowiedz w moim imieniu o Ogrodzie Krlowej. Zima prawdopodobnie niewiele tam zdziaa, ale kiedy nadejdzie wiosna. . .
Moze ty sam, ksia
ze Szczery. . . osmieliem sie zasugerowac, ale potrza
sna
gowa.
Nie mam czasu. Zdaje sie na ciebie. A teraz idziemy na d. Do map. Chce
z toba przedyskutowac kilka spraw.
Posusznie zawrciem do wyjscia. Ksia
ze Szczery poszed za mna wolniej.
Przytrzymaem mu drzwi, a on w progu zatrzyma sie i rzuci przez ramie spojrzenie na otwarte okno.
Uspokaja mnie to przyzna otwarcie, zupenie jakby mwi, z e bawi go
zabawa w loteryjke. Ciagnie

mnie w kazdej wolnej chwili. Wiec musze byc


zajety, Bastardzie. Bardzo zajety.
Rozumiem rzekem, niezupenie pewien, czy mwie prawde.
182

Nie rozumiesz oznajmi ksia


ze z absolutna pewnoscia. Nie pojmujesz ogromu mojej samotnosci, chopcze. Moge znac mysli innych ludzi. Podsuchiwanie ich bywa bardzo atwe. Nikt jednak nigdy mi nie odpowiada. Kiedy
z y Rycerski. . . Tak mi go brak, chopcze. Czasami tak mocno za nim tesknie. . .
Czuje sie, jakbym by jedynym przedstawicielem gatunku na swiecie. Jak ostatni,
polujacy
samotnie wilk.
Ciarki przeszy mi po plecach.
Krl Roztropny nie uzywa Mocy? osmieliem sie spytac.
Pokreci gowa.
Rzadko, prawie wcale. Jest saby, a Moc wyczerpuje i umys, i ciao. Wiemy o tym tylko ja i ty doda cicho.
Skinaem

gowa.
Wolno schodzilismy na d.
Czy medyk oglada
twoje ramie? zapyta ksia
ze .
Pokreciem gowa.
Brus tez nie stwierdzi. To juz nie byo pytanie.
Znowu pokreciem gowa. Na mojej rece ciagle
byy widoczne znaki po wil
czych zebach, chociaz Slepun podgryza mnie tylko w zabawie. Nie mogem pokazac Brusowi ran po walce z napastnikami skazonymi kuznica, nie zdradzajac

mojej wiezi z wilkiem.


Ksia
ze Szczery westchna.

Dbaj, z eby rany byy czyste. I pamietaj: kiedy wychodzisz z zamku, bad
z
gotw na wszystko. Stale. Nie zawsze mozna liczyc na pomoc.
Powoli zatrzymaem sie na schodach. Nastepca tronu szed dalej. Nabraem
geboko powietrza.
Ksia
ze Szczery odezwaem sie cicho. Co. . . Ile wiesz?
Mniej niz ty odpar dobrotliwie. A wiecej niz ci sie wydaje, z e wiem.
Tak mgby powiedziec bazen rzekem z gorycza.
On takze doskonale wie, co to jest samotnosc i do czego moze doprowadzic
czowieka. Wzia
geboki oddech, a ja w tym momencie miaem pewnosc ,
iz zaraz usysze, z e on wie, kim jestem, i nie potepia mnie za to. Cz, byem
w bedzie. Zdaje sie, Bastardzie, z e trefnis rozmawia z toba kilka dni temu.
Szedem za ksieciem w cakowitej ciszy, zastanawiajac
sie, skad
wiedzia tak
wiele. Moc, oczywiscie. Doszlismy do pracowni. Powab jak zwykle by na posterunku, czeka. Przyszykowa jado i grzane wino zaprawione korzeniami. Nastepca tronu zabra sie do jedzenia z wielka ochota. Siedziaem naprzeciw. Nie
byem godny, ale nabieraem apetytu patrzac,
jaka radosc ksieciu sprawia ten
prosty, krzepiacy
posiek. Pod tym wzgledem pozosta z onierzem. Potrafi sie
cieszyc drobnymi przyjemnosciami. Jaki bedzie latem, gdy znw zacznie przez
wiele godzin dziennie wypatrywac wroga i Moca krzyzowac mu morskie szlaki,

183

by odpowiednio wczesnie ostrzec swj lud? Przypomniaem sobie, jak wygla


da minionego roku w porze z niw: wychudzony, z poorana zmarszczkami twarza,
pozbawiony energii i checi do jedzenia. Pi wtedy wyacznie

lecznicze wywary

szykowane przez Ciernia. Zycie nastepcy tronu ograniczyo sie do uzywania Mocy. Latem gd Mocy zastapi
mu kazde inne aknienie. Jak to przyjmie ksiez na
Ketriken?
Podeszlismy do map. Teraz juz trudno byo nie zauwazyc rysujacego

sie wzoru. Nie baczac


na przeszkody, lasy, rzeki czy zamarzniete rwniny, skazeni kuznica ciagn
eli do Koziej Twierdzy. Trudno mi byo uwierzyc, z e ci ludzie, pozbawieni
uczuc, niezdolni do myslenia, do snucia planw podjeli mordercza podrz w bardzo trudnych warunkach tylko po to, by dotrzec do stolicy krlestwa. Raporty
zawieray niezbite fakty. Wszyscy, ktrych udao sie zidentyfikowac, podchodzili
do Koziej Twierdzy.
Nadal nie dostrzegasz w tym realizacji logicznego planu? zapyta ksia
ze
spokojnie.
Nie pojmuje. Jak mogliby cokolwiek zaplanowac? Jak mieliby sie kontaktowac? Zreszta nie wierze w ich porozumienie. Oni nie da
za celowo do spotkania,
z eby wedrowac tutaj gromada. Po prostu kazdy z osobna kieruje sie w te strone.
Niektrzy parami lub trjkami.
Jak c my do pomienia swiecy zauwazy ksia
ze Szczery.
Albo muchy do padliny uzupeniem kwasno.
Jedni zauroczeni, inni godni rozmysla nastepca tronu. Musze sie
dowiedziec, co ich tak do mnie przyciaga.

Dlaczego, ksia
ze Szczery, chcesz poznac ich cel? Dlaczego sadzisz,

z e jestes nim ty?


Nie wiem. Ale jesli sie dowiem, bede potrafi zrozumiec wroga. Przeciez
nie za sprawa przypadku wszystkie ofiary kuznicy zda
zaja do Koziej Twierdzy.
Robia to z mojego powodu, Bastardzie. Moze nie z wasnej woli, ale z mojego
powodu. Musze zrozumiec dlaczego.
By poja
c szalenstwo, trzeba oszalec.
Oho! zakrzykna
ksia
ze rozbawiony. Kto teraz wysawia sie jak bazen?
Pytanie mi dokuczyo, wiec pusciem je mimo uszu.
Ksia
ze Szczery, od dnia gdy karze naigrawa sie ze mnie. . . ciagle
z ywy
tkwi we mnie wstyd i z al. Jeszcze niedawno ufaem, z e mam w baznie przyjaciela. Od tamtego dnia zastanawiam sie nad kilkoma sprawami, na ktre mnie
uczuli, choc zrobi to w przykry dla mnie, drwiacy
sposb. Powiedzia, jesli wasciwie pojaem

jego kalambury, z e powinienem szukac obdarzonych Moca. Ludzi


z pokolenia krla, wyszkolonych przez mistrzynie Troskliwa. Zasugerowa mi tez
chyba, z e powinienem wiecej dowiedziec sie o Najstarszych. Jak ich wezwac? Co
moga zrobic? Kim sa?

184

Ksia
ze Szczery odchyli sie na oparcie krzesa, splt donie na piersi.
Znalezienie odpowiedzi na kazde z tych pytan moze na dugi czas dac zajecie co najmniej dziesieciu osobom. A z drugiej strony nie warto tym zajmowac
chocby jednego czowieka. Po pierwsze: owszem, powinni byc miedzy nami ludzie obdarzeni Moca, nawet starsi od mojego ojca, wyuczeni na potrzeby dawnych
wojen z Zawyspiarzami. Ich imiona nigdy nie byy powszechnie znane. Nauki odbyway sie dyskretnie, stad
nawet czonkowie jednego kregu niewiele wiedzieli
o wybrancach do innych. Powinny byc jednak jakies zapiski na ten temat. Jestem
pewien, z e swego czasu istniay. Co sie z nimi stao nie potrafie powiedziec.
Wyobrazam sobie, z e po smierci mistrzyni Troskliwej trafiy do Konsyliarza. Nie
znaleziono ich jednak wsrd jego rzeczy, po tym jak. . . umar.
Ksia
ze zamilk. Obaj wiedzielismy, jak zakonczy z ycie Konsyliarz, choc nigdy o tym nie rozmawialismy. Konsyliarz zgina
jako zdrajca, w chwili gdy przy
uzyciu Mocy prbowa odebrac ksieciu Szczeremu z yciowa energie i w ten sposb go zabic. Stao sie inaczej. Nastepca tronu, korzystajac
z mojej siy, pozbawi

caej energii Konsyliarza. Zaden


z nas nie wspomina tego z przyjemnoscia.
Moze ksia
ze Wadczy wie, gdzie sie znajduja te zapiski? zapytaem,
silac
sie na obojetny ton.
Jesli tak, nic mi nie powiedzia odrzek ksia
ze rwnie obojetnie. Kiedys szukaem ludzi obdarzonych Moca. Nie znalazem z adnego wsrd z ywych.
Tak. . . Jakis czas temu usyszaem cos o tym od Ciernia. Poznaes
ich imiona, panie?
Kilka przypomnia sobie mj ojciec. To byli czonkowie kregu, ktry suz y krlowi Szczodremu. Innych sam przypominaem sobie mgliscie z czasw,
gdy byem jeszcze dzieckiem. O kilku nastepnych dowiedziaem sie rozmawiajac

z najstarszymi mieszkancami zamku. Oczywiscie dyskretnie. Nie chciaem i nadal


nie chce, by moje poszukiwania nabray rozgosu.
Czy moge spytac dlaczego?
Zmarszczy brwi i skina
w kierunku map.
Rycerski miewa przebyski intuicji, ktre niewiele sie rzniy od magii.
Nie jestem tak wybitnie uzdolniony jak twj ojciec, chopcze, ale odkryem pewna niepokojac
a prawidowosc . Jesli zdoaem poznac imie czowieka obdarzonego talentem do wadania Moca, okazywa sie martwy albo nie sposb go byo
odnalezc . Wnioskuje z tego, z e moje poszukiwania sa dla tych osb smiertelnie
niebezpieczne.
Siedziaem w milczeniu. Ksia
ze pozwoli mi wyciagn
a
c wasne wnioski. Miaem dosc rozumu, by nie wypowiadac ich na gos.
A Najstarsi? zapytaem w koncu.
Jeszcze jedna zagadka. W czasach gdy o nich pisano, byli znani powszechnie. Tak przypuszczam. Podobnie dzisiaj mgbys szukac zapiskw wyjasniaja
cych dokadnie, co to takiego jest kon. Znajdziesz wiele przelotnych wzmianek,
185

do tego czasem rodowd ogiera czystej krwi, czasem instrukcje, jak nalezy wbijac hufnal, ale ktz z nas widzi potrzebe poswiecania czasu i pracy na dokadne
opisywanie, czym wasciwie jest kon?
Rozumiem.
I znw mamy do czynienia z szukaniem igy w stogu siana. Nie mam kiedy poswiecic sie temu zadaniu. Jakis czas przyglada
mi sie bez sowa. Potem
z niewielkiej kamiennej szkatuki stojacej
na stole wyja
klucz. W szafie w mojej sypialni powiedzia wolno zgromadziem wszystkie zwoje, w ktrych
wystepuje chocby najdrobniejsza wzmianka o Najstarszych. Zdarzaja sie takze
napomknienia o Mocy. Chce, z ebys przestudiowa te zwoje. Popros Krzewiciela
o dobry papier i notuj wszystko, co odkryjesz. Szukaj zbieznosci, prawidowosci.
I co miesiac
pokazuj mi wyniki pracy.
Ujaem

w don miedziany kluczyk. By zadziwiajaco


ciez ki. I z ciez kim sercem przyjmowaem na swe barki zadanie, ktre bazen mi podsuna,
a ksia
ze
Szczery przydzieli. Szukaj zbieznosci. Nagle dostrzegem zbieznosc . Nic pajeczyny przeciagni
eta ode mnie do trefnisia, dalej do nastepcy tronu i do mnie
z powrotem. Podobnie jak inne prawidowosci, odkryte przez ksiecia Szczerego,
i ta wydawaa sie nieprzypadkowa. Ciekaw byem, kto tworzy ten wzr. Zerkna
em na nastepce tronu, lecz jego mysli odpyney daleko. Podniosem sie cicho.
Odezwa sie do mnie, gdy byem w drzwiach.
Przyjdz jutro, wczesnym rankiem. Do wiezy.
Panie?
Moze zupenie niespodzianie odkryjemy pomiedzy nami jeszcze jedna osobe obdarzona Moca.

12. OBOWIAZKI

Najgorsza chyba strona wojny z Zawyspiarzami byo poczucie bezradnosci.


Jakby paraliz opanowa nasza ziemie i wadcw. Z poczatku
taktyka wroga tak
nas zaskoczya, z e nawet nie prbowalismy sie bronic. Drugiego roku najazdw
zaczelismy walczyc, lecz niewprawnie, gdyz od dawna uzywalismy sztuki wojennej bardzo sporadycznie. Naszym dziaaniom brakowao spjnosci. Wrg by dobrze zorganizowany, swietnie zna wybrzeze Krlestwa Szesciu Ksiestw, doskonale
orientowa sie w pozycjach naszych wiez strazniczych, morskich pywach i pra
dach. Za caa ochrone musia nam wystarczyc jedynie ksia
ze Szczery, uzywajacy

dla nas Mocy. Iluz to statkom pokrzyzowa szlaki, jak wielu zmyli nawigatorw,
ilu sternikw wprowadzi w bad
nie sposb zliczyc.
Poddani nie wiedzieli o dziaaniach nastepcy tronu, totez sadzili,

iz rd Przezornych nie czyni w tych ciez kich czasach nic. Dostrzegali straszliwe skutki napasci, a nie widzieli statkw, ktre roztrzaskiway sie na skaach lub pyney w czasie
sztormu zbyt daleko na poudnie. W ludzie upada duch. Ksiestwa srdladowe

wyrzekay na podatki sciagane

na ochrone wybrzeza, do ktrego przeciez nie miay


bezposredniego dostepu, a ksiestwa nadbrzezne skarzyy sie, z e nie widac skutkw
sciagania

wyzszych opat. W tej sytuacji nie sposb winic poddanych, z e ich zapatrywania na budowe okretw zmieniay sie w zaleznosci od stosunku do ksiecia
Szczerego.
To bya najduzsza zima w moim z yciu.

***

Z pracowni nastepcy tronu poszedem do ksiez nej Ketriken. Zapukaem i zostaem wpuszczony przez Rzyczke. Dziewczynka z wesoa twarzyczka i ciemnymi kreconymi wosami przypominaa mi jakiegos wodnego duszka.
W komnacie panowaa smetna atmosfera. Kilka dam siedziao na stoeczkach
wok ramy z naciagni
etym biaym lnianym obrusem. Barwnymi nicmi o intensywnych kolorach wyszyway kwiatowy wzr. Bywaem swiadkiem podobnych
187


zebran u mistrzyni Sciegu:
zazwyczaj przy pracy panowa wesoy nastrj, hafciarkom usta sie nie zamykay, w powietrzu krzyzoway sie przyjazne docinki,
brzecza smiech. Igy poyskiway w z wawym tancu nad ciez ka materia. Tutaj zalegaa cisza. Kobiety pracoway z pochylonymi gowami, zrecznie, rzetelnie, lecz
w milczeniu. Porozstawiane po rogach poney rzowe i zielone perfumowane
swiece.
Ksiez na Ketriken takze pracowaa. Twarz miaa opanowana, spokojna, jej wyobcowanie byo tak wyrazne, z e prawie widziaem wzniesione dookoa niej mury.
Wygladaa

mio, spojrzenie miaa z yczliwe, ale czuem, z e tak naprawde w ogle


jej tam nie ma. Przypominaa mi chodna wode.
Podniosa na mnie wzrok i usmiechnea sie pytajaco.
Poczuem sie jak intruz,
przerywajacy
zajecia grupie uczniw zebranych wok mistrzyni. Zamiast wiec
po prostu ja pozdrowic, prbowaem usprawiedliwic swoja obecnosc . Odezwaem
sie sztywno, myslac
gwnie o obserwujacych

mnie kobietach.
Ksiez no, nastepca tronu prosi mnie o przekazanie ci wiadomosci.
Chyba rozbysa w jej oczach jakas iskierka, ale natychmiast zgasa.

Tak? rzeka bezbarwnie. Zadna


iga nie potknea sie w tancu, ale miaem swiadomosc , z e wszystkie damy nadstawiy uszu, spragnione interesujacych

wiesci.
Na szczycie jednej z wiez istnia niegdys ogrd, nazywany Ogrodem Krlowej. Naleza do matki nastepcy tronu. Swego czasu zdobiy go klomby zieleni,
barwne kwiaty, wiatrowe kuranty i oczka wodne, w ktrych pluskay rybki. Pani,
ksia
ze Szczery z yczy sobie, bys czua sie wadczynia tego miejsca. Chetnie ujrzy
go w dawnym stanie.
Bezruch przy stole stez a jeszcze bardziej. Ksiez na szeroko otworzya oczy.
Jestes pewien? zapytaa bez tchu.
Oczywiscie, z e tak, pani. Zdziwia mnie jej reakcja. Nastepca tronu
oznajmi, z e sprawisz mu wielka przyjemnosc , jesli zechcesz ozywic ten ogrd.
Opowiada o nim z rozrzewnieniem, szczeglnie wspominajac
rabaty tymianku.
Na obliczu ksiez nej radosc zakwita na podobienstwo bajkowego kwiatu.
Ksiez na Ketriken uniosa don do ust, odetchnea drzaco.
Krew napynea jej do
twarzy, rzowiac
policzki. Oczy byszczay.
Musze zobaczyc ten ogrd! wykrzyknea. Teraz! Rzyczko, przynies
mj paszcz i rekawiczki. Promiennym wzrokiem powioda po damach dworu.
Czy zechcecie dotrzymac mi towarzystwa?
Ksiez no, sztorm dzisiaj wyjatkowo

gwatowny. . . zaczea jedna z wahaniem.


Hrabina Powsciagliwa,

starsza kobieta o miych rysach, wstaa powoli.


Ja, pani, pjde z toba na szczyt wiezy. Miotacz! Chopczyk, drzemiacy

dotad
w kacie,

zerwa sie na rwne nogi. Pobiegnij po mj paszcz i rekawiczki. I kaptur. Odwrcia sie ponownie do ksiez nej. Dobrze pamietam ten
188

ogrd z czasw krlowej Wytrwaej. Wiele uroczych godzin spedziam tam w jej
towarzystwie. Z radoscia pomoge go odtworzyc.
Na mgnienie oka zapada cisza, a potem inne damy takze zaczey zbierac sie
na wycieczke. Zanim wrciem z wasnym paszczem, wszystkie byy gotowe do
wyjscia. Czuem sie bardzo dziwnie, wiodac
procesje dam dworu przez cay zamek, a potem w gre na sam szczyt wiezy, do Ogrodu Krlowej. Liczac
paziw
i ciekawskich, na miejsce dotar spory tumek. Ksiez na Ketriken poda
zaa po stromych stopniach tuz za mna. Pozostali rozciagn
eli sie dugim pochodem. Kiedy na
szczycie zaczaem

sie siowac z ciez kimi drzwiami, zasypanymi od zewnatrz


zwaami sniegu, zapytaa cicho:
Wybaczy mi, prawda?
Pozwoliem sobie na chwile odpoczynku. Walka z masywnymi drzwiami
przypomniaa mi o zranionym barku. Przedramie od dawna pulsowao tepym blem.
Sucham, pani?
Mj mazonek, ksia
ze Szczery, mi wybaczy. I w ten sposb okazuje aske.
Och, uczynie dla nas ten ogrd najpiekniejszym miejscem swiata! I nigdy wiecej nie okryje wstydem nastepcy tronu. Usmiechnea sie uszczesliwiona. Od
niechcenia pchnea drzwi i otworzya je na osciez.
Stanaem

w progu, zmruzyem oczy, oslepiony blaskiem zimowego dnia.


Ksiez na minea mnie, wesza w skrzypiacy
snieg siegajacy
kolan, w ogle tego
nie zauwazajac.
Nie byo tutaj nic poza zmarznieta biela pod oowianym niebem.
Biay puch okry statuetki i donice zwalone pod jedna sciana. Przygotowaem sie
na rozczarowanie ksiez nej. Nic podobnego. Na samym srodku ogooconego dachu
pani Ketriken, spowita w padajace
patki, rozozya ramiona i zatanczya, smiejac

sie z caego serca.


Jak tu pieknie! wykrzyknea.
Wwczas i ja wyszedem na dach. Inni ruszyli w moje slady. Ksiez na Ketriken
w mgnieniu oka znalaza sie przy stoczonych figurach, donicach i basenach. Odgarnea puszysta biel z policzka kamiennego chopca tak czule, jakby by z ywym
dzieckiem. Zgarnea snieg z kamiennej awy, przestawia na nia figure. Posa
zki nie byy lekkie, lecz ksiez na bez szczeglnego wysiku wydobya spod sniegu
jeszcze kilka innych. Rozpywaa sie nad nimi z zachwytu i od dam dworu takze
oczekiwaa podziwu.
Staem w niewielkim oddaleniu. Owiewa mnie zimny wiatr, ktry budzi bl
w ranach i rwnie bolesne wspomnienia. To tutaj staem niegdys, prawie nagi na
mrozie, a Konsyliarz prbowa brutalnymi metodami nauczyc mnie wadania Moca. Tutaj, dokadnie w tym miejscu, lezaem, gdy mnie katowa jak psa. A tutaj
starem sie z nim w bezlitosnej walce, w ktrej tak straszliwie ucierpia mj talent
do wadania Moca. Zastanawiaem sie, czy jakikolwiek ogrd, niewazne jak piekny i spokojny, bedzie potrafi mnie oczarowac, skoro wyrosnie na tym kamieniu.
189

Wzywaa mnie nizsza sciana. Gdybym do niej podszed i wyjrza przez krawedz,
ujrzabym w dole skalisty klif. Nie podszedem. Szybki koniec, jaki kiedys obiecywa mi upadek z tamtego konca ogrodu, juz mnie nie pociaga.

Uporaem sie
z sugestia Konsyliarza, zakotwiczona w moim umysle Moca.
Spojrzaem na ksiez ne i nagle przyszed mi na mysl wczesnowiosenny kwiat,
sniezyczka. Rozkwita, gdy gebokie zimowe sniegi dopiero zaczynaja sie cofac.
Ksiez na Ketriken w zasniezonym pustym ogrodzie przypominaa mi ten kwiat.
Jasne wosy na tle zielonego paszcza lsniy zotym poyskiem, usta sie zaczerwieniy, policzki nabray kolorw, podobnych do barwy rz, ktre wkrtce miay
tutaj ponownie zakwitna
c. Oczy wadczyni byszczay niczym bekitne klejnoty.
Wydobywaa spod sniegu kolejne skarby, wykrzykujac
nad kazdym z zachwytu.
Natomiast damy dworu, kobiety o ciemnych warkoczach, z czarnymi lub bra
zowymi oczyma, omotane paszczami i ukryte w kapturach przed zimowym chodem, stay spokojnie, zgadzajac
sie ze swoja pania i radujac
jej radoscia, ale takze
zacierajac
zmarzniete donie.
Pomyslaem, z e teraz powinien ujrzec mazonke ksia
ze Szczery: ozywiona,
rozradowana. Nie mgby jej nie pokochac. Ponea entuzjazmem. Z takim samym
entuzjazmem on polowa i jezdzi konno. Niegdys.
Rzeczywiscie odwazya sie rzec baronowa Sodka bardzo tu adnie,
tylko zimno. Niewiele tez mozna zrobic, dopki snieg nie stopnieje i wiatr sie nie
odmieni.
Alez nie! wykrzyknea Ketriken. Juz jutro musze odgarna
c stad
snieg
i ld. A potem trzeba ustawic te awy, rzezby i donice. . . ale jak? Ogrd zaczyna
sie tworzyc od srodka. Na ksztat szprych od koa? We wdzieczny labirynt? Albo
budujac
romantyczne zakatki?

Mam tyle mozliwosci do wyboru, musze prbowac. Chyba z e mj mazonek, ksia


ze Szczery, zechce mi opowiedziec, jak tutaj
byo dawniej. Wwczas odtworze dla niego ogrd dziecinstwa!
Jutro, ksiez no. Teraz juz niebo ciemnieje i robi sie coraz zimniej poradzia hrabina Powsciagliwa.

Wiele kosztowaa te starsza kobiete wspinaczka na


wysoka wieze , a potem stanie na mrozie. Mimo wszystko jednak sie usmiechaa.
Dzis wieczorem moze sprbowaabym opowiedziec ci, pani, jak zapamietaam
ten ogrd.
Naprawde? ucieszya sie ksiez na Ketriken. Usmiech, jakim obdarzya
hrabine Powsciagliw

a, by niczym bogosawienstwo.
Z najwieksza ochota.
Wkrtce opuscilismy szczyt wiezy. Ja ostatni. Zamknaem

za soba ciez kie


drzwi i jakis czas staem, przyzwyczajajac
wzrok do pmroku. Nizej migotay
pomyki swiec. Wdzieczny byem paziowi, ktry o nich pomysla. Ruszyem po
woli. Cae ramie, poczawszy

od ukasze
n Slepuna,
a skonczywszy na ranie od noz a, pulsowao mi nieprzyjemnie. Pomyslaem o szczesciu ksiez nej. Cieszyem sie
wraz z nia, lecz po chwili nasza mnie przykra refleksja. Ksia
ze Szczery chetnie
190

przysta na moja sugestie, by oddac mazonce ogrd we wadanie, ale nie przypisywa owemu aktowi tak ogromnego znaczenia jak ona. Ksiez na podesza do tego
projektu, jakby miaa zbudowac dla siebie i mez a swiatyni
e miosci, a nastepca
tronu do jutra rana pewnie w ogle zapomni o podarunku. Czuem sie rwnoczesnie zdrajca i gupcem.
Na kolacje zszedem marzac
o chwili samotnosci. Ominaem

wielka sale biesiadna i poszedem do izby z onierskiej obok kuchni. Tam wpadem na Brusa
i Pomocnika. Zaprosili mnie do towarzystwa, nie wypadao odmwic. A jednak
rwnie dobrze mgbym siedziec sam. Nie powiem, z e wykluczyli mnie z rozmowy. Nie, tylko poruszali tematy, ktre mnie juz nie dotyczyy. Szczegowo
omawiali miniony dzien, a czynili to z zaangazowaniem ludzi posiadajacych

wiedze tajemna. Przytakiwaem ich sowom, ale nie braem udziau w wymianie zdan.
Nie byem im potrzebny. Pomocnik nie kry szacunku dla swego mistrza. W krtkim czasie wiele sie od Brusa nauczy. Zeszej jesieni opusci Kozia Twierdze
jako jeden z chopcw stajennych, a teraz ze znawstwem rozprawia o sokoach
i psach, zadawa wasciwe pytania na temat doboru paszy, martwi sie o ogara,

ktrego kopna
kon. Skonczywszy posiek, podniesli sie do wyjscia. Zyczyli
mi
dobrej nocy i zatopieni w rozmowie opuscili izbe.
Siedziaem w milczeniu. Wok mnie ludzie jedli, pili, gwarzyli. Rozbrzmieway mie dla ucha dzwieki: brzek sztuccw, stukanie yzka o brzeg kocioka,
guchy odgos, gdy ktos odcina klin z koa sera rozkoszna muzyka. Pachniao
jadem, ludzmi i drewnem na kominku, rozlanym piwem i gulaszem. Powinienem
byc zadowolony, a nie spiety. Nie melancholijny. Nie samotny.
Bracie?
Ide. Spotkamy sie w chacie swiniarza.

Slepun
polowa daleko. Dotarem na miejsce pierwszy i czekaem w ciemnosciach. W kieszeni miaem garnuszek z mascia, przyniosem tez woreczek kosci.

Snieg
wirowa w powietrzu. Wytez aem wzrok w ciemnosc . Domyslaem sie, z e

Slepun
wraca, czuem go niedaleko, a i tak zdoa mnie zaskoczyc i niezle wystraszy. Litosciwie poprzesta na jednym uszczypnieciu i jednym szarpnieciu za
zdrowe ramie. Weszlismy do chaty. Zapaliem ogarek swiecy, zbadaem wilczy
bark. Zeszej nocy, kiedy prowizorycznie czysciem mu rane od noza, byem wyczerpany i porazony blem. Teraz z przyjemnoscia stwierdziem, z e jednak dobrze
sie spisaem, pozostao dokonczyc dziea. Wyciaem

gesta siersc i podszerstek wok rany, obmyem ja czystym sniegiem. Strup by gruby i czarny. Najwyrazniej

dzisiaj jeszcze Slepun


troche krwawi. Niewiele. Naozyem gruba warstwe ma
sci. Slepun krzywi sie lekko, ale wytrzyma bl. Na koniec pytajaco
powacha

garnuszek.
Gesi smalec rozpozna.
Jestes godny? zapytaem.

191

Wasciwie nie. Pod starym murem jest mnstwo myszy. Wyczu kosci.
Ale kawaek woowiny albo dziczyzny nigdy nie zaszkodzi.
Wysypaem kosci na sterte, a on uwali sie obok i zabra do nich pracowicie. Najpierw wszystkie obwacha,

potem wybra suto obrosnieta miesem i zacza

ogryzac.
Polujemy niedugo? Podsuna
mi pod oczy obraz ofiar kuznicy.
Za dzien, moze dwa. Na razie nie moge utrzymac miecza.
No tak. Krowie zeby to z adna bron. Ale nie zwlekaj dugo.
Dlaczego?
Widziaem dzis bezrozumnych. Znalezli padego koza nad brzegiem strumienia. Brudne, smierdzace
mieso, a oni jedli. Dugo tam nie zostana. Jutro beda
blizej.
Wiec zapolujemy jutro. Pokaz mi, gdzie ich widziaes. Zamknaem

oczy
i ujrzaem odcinek brzegu strumienia, ktry wilk sobie dla mnie przypomnia.
Nie wiedziaem, z e biegasz tak daleko! Caa te droge przebyes dzisiaj? Ze
zranionym barkiem?
To wcale nie jest daleko. A jednak usyszaem ton chepliwy. Wiedziaem, z e bedziemy ich szukac. Bez ciebie biegam duzo szybciej. atwiej mi
znalezc ich samemu, a potem zabrac cie na owy.

To niezupenie owy, Slepunie.


Wiem. Ale robimy to dla stada.
Posiedziaem z nim przez chwile w przyjaznej ciszy. Sporo urs w czasie zimy. Dobrze odzywiony, biegajacy
do woli, by dorodnym, silnym wilkiem. Grubsze czarne wosy wystajace
z szarej siersci zrzucay patki najgestszego sniegu,

podszerstek chroni skre przed wilgocia. Slepun


pachnia zdrowo, dzikim czystym zwierzeciem, nie tak jak przekarmione psy, ktrym brako ruchu.
Wczoraj uratowaes mi z ycie.
Ty uratowaes mnie od smierci w klatce.
Byem samotny tak dugo, z e chyba zapomniaem, co to przyjazn .
Przesta ogryzac kosc , podnis na mnie zdumione slepia.
Przyjazn ? To za mae sowo, bracie. Nie patrz tak. Bede dla ciebie tym, czym
ty dla mnie. Bratem i stadem. Ale nie tylko mnie bedziesz potrzebowa. Znowu zaja
sie koscia, a ja rozgryzaem zagadke: co on mi wasciwie powiedzia?
dobrze, bracie rzekem w koncu, zbierajac
Spij
sie do odejscia.
Spac? Prychna.
Moze. Ale jesli ksiez yc przedrze sie przez chmury i da
troche swiata, rusze na polowanie. A jesli nie, moge spac.
Pokiwaem gowa i zostawiem go sam na sam z kosc mi. W drodze powrotnej
do zaniku czuem sie mniej przygnebiony i mniej samotny niz wczesniej, ale takze

odrobine winny, z e Slepun


tak uzalezni swoje z ycie ode mnie. Wolabym, z eby
nie wyprawia sie ze mna na ofiary kuznicy.

192

Dla stada. To dla dobra stada. Bezrozumni prbuja wejsc na nasze terytorium.
Nie mozna im pozwolic. Wydawa sie zupenie usatysfakcjonowany takim
wyjasnieniem, dziwio go, z e mnie cokolwiek martwi.
Pokiwaem nam gowa w ciemnosciach i pchnaem

kuchenne drzwi, wracajac

w zote swiato i ciepo.


W drodze do komnaty dokonaem podsumowania ostatnich kilku dni. Najpierw postanowiem zerwac wiez ze szczeniakiem, a zamiast tego zostalismy
bracmi. Nie z aowaem. Potem poszedem ostrzec ksiecia Szczerego przed nowymi ofiarami kuznicy w poblizu Koziej Twierdzy, a dowiedziaem sie, z e on od
dawna o nich wie. Do tego poleci mi szukac wzmianek o Najstarszych oraz ludzi
obdarzonych talentem Mocy. Nastepnie poprosiem nastepce tronu, by podarowa mazonce Ogrd Krlowej. Chciaem w ten sposb zapewnic jej mie zajecie
i odciagn
a
c mysli od nieprzyjemnych tematw. Zamiast tego bezwiednie wprowadziem ksiez ne w bad
i jeszcze bardziej rozpaliem jej beznadziejna miosc do
nastepcy tronu. Zatrzymaem sie na podescie, zapaem oddech.
Moze wszyscy tanczymy jak nam bazen zagra? zastanowiem sie.
Przeciez nie kto inny, tylko on przepowiedzia mi kilka z tych zdarzen.
Wymacaem w kieszeni miedziany kluczyk. Po co zwlekac?
Ksiecia Szczerego nie byo w komnacie, ale zastaem Powaba. Bez wahania
wpusci mnie do sypialni i pozwoli siegna
c do szafy. Zabraem narecze zwojw,
zaniosem do siebie i uozyem na skrzyni. Rozpaliem ogien w kominku. Obejrzaem opatrunek na barku. Przesiak
krwia. Powinienem go zmienic, ale zwyczajnie
baem sie odrywania ptna od rany. Za chwile. Doozyem drewna do ognia. Pobieznie przejrzaem zwoje. Pajecze pismo, wyblake ilustracje.
Rozejrzaem sie po komnacie.
zko. Skrzynia. Nieduzy stojak na pergaminy. Dzban i misa. Brzydki gobelin
przedstawiajacy
krla Madrego

rozmawiajacego

z z tawym Najstarszym. Kilka


zapasowych swiec na kominku. Niewiele sie zmienio od czasu, gdy tu zamieszkaem. Komnata naga i posepna, bez akcentw piekna pobudzajacych

wyobraznie.
Nagle staem sie czowiekiem posepnym, pozbawionym wyobrazni. Wypeniaem
polecenia, tropiem i zabijaem. Byem posuszny. Bardziej ogar niz czowiek. Nawet nie salonowy piesek, rozpieszczany i obsypywany pochwaami. Jeden z roboczego stada. Kiedy to ja ostatnio usyszaem serdeczne sowo z ust krla Roztropnego? Albo Ciernia? Nawet bazen kpi sobie ze mnie. Kimze byem, jesli nie
narzedziem? Dla kogo znaczyem cos wiecej? Czy komukolwiek zalezao na mnie
dla mnie samego? Nagle poczuem, z e duzej nie zniose samotnosci. Odozyem
zwj i wyszedem.
Gdy zastukaem do drzwi ksiez nej Cierpliwej, nastaa za nimi gucha cisza.
Kto tam? odezwaa sie po chwili Lamwka.
Tylko ja, Bastard Rycerski.
Bastard Rycerski! lekkie zdziwienie w gosie.
193

Rzeczywiscie, byo cokolwiek pzno na moja wizyte. Zazwyczaj przychodziem wczesniej w ciagu
dnia. Zadowolony usyszaem dzwiek odsuwanego rygla
i zwalnianego zatrzasku. Wzieto pod uwage moje przestrogi. Drzwi otworzyy sie
wolno i Lamwka odstapia,

zapraszajac
mnie do wnetrza, z penym watpliwo

sci
usmiechem na twarzy.
Wszedem, pozdrowiem ja ciepo, rozejrzaem sie za ksiez na Cierpliwa. Musiaa byc w sypialni. A tutaj, w rogu, z oczyma spuszczonymi nad robtka, siedziaa Sikorka. Nie podniosa na mnie wzroku, nie daa znac, z e w ogle dostrzega moja obecnosc . Wosy miaa sciagni
ete do tyu w gadki kok ukryty pod koronkowym czepeczkiem. Na innej kobiecie granatowe ubranie mogoby wyglada
c
skromnie i schludnie. Na Sikorce byo nijakie.
Lamwka przygladaa

mi sie wzrokiem bez wyrazu. Spojrzaem ponownie na


Sikorke i cos we mnie peko. Czterema krokami przemierzyem komnate. Kleknaem

przy krzesle ukochanej, a choc ona odchylia sie ode mnie, ujaem

ja za
reke i uniosem don ku wargom.
Bastardzie Rycerski! rozleg sie za mna oburzony okrzyk ksiez nej Cierpliwej.
Staa w progu sypialni. Usta miaa gniewnie zacisniete. Niewiele mnie to obchodzio.
Sikorka odwrcia twarz.
Nie moge tak duzej rzekem cicho. Niewazne, jak bardzo jestem szalony, niewazne, jak wiele ryzykuje, niewazne, co o tym pomysla inni. Nie potrafie
z yc bez ciebie.
Sikorka uwolnia don; nie chciaem przytrzymac jej mocniej, sprawic blu.
Niczym uparte dziecko chwyciem fady spdnicy.
Odezwij sie do mnie chociaz poprosiem bagalnie, lecz Sikorka wcia
z
milczaa.
Bastardzie Rycerski, tak nie uchodzi gania mnie ksiez na Cierpliwa.
Przestan w tej chwili!
Podobnie jak nie uchodzio, nie byo madre

ani stosowne, by mj ojciec


zaleca sie do ciebie, pani. Nie baczy jednak na rozsadek.

Podejrzewam, z e czu
sie podobnie jak ja teraz.
Zyskaem moment ciszy ze strony ksiez nej. Niestety, Sikorka odozya robtke, wstaa. Kiedy byo juz jasne, z e musze puscic spdnice, bo w przeciwnym
wypadku rozedre materia, pusciem.
Czy zechcesz, pani, zwolnic mnie na dzis wieczr? spytaa Sikorka,
odsuwajac
sie ode mnie.
Oczywiscie odparta ksiez na, ale w gosie nie znac byo pewnosci.
Jesli wyjdziesz, nic tu po mnie wiedziaem, z e brzmi to zbyt dramatycznie. Nadal kleczaem przy krzesle.

194

Jesli zostane, takze nic tu po tobie rzeka Sikorka bezbarwnym tonem,


zdejmujac
fartuszek i wieszajac
go na koku. Jestem suzac
a. Ty potomkiem
krlewskiego rodu. Nic nas nie aczy.

Niedawno to zrozumiaam.
Nieprawda. Podniosem sie, podszedem do niej. Ty jestes Sikorka,
a ja Nowy.
Kiedys tak byo westchnea. Teraz juz nie. Czemu mnie dreczysz?
Zostaw mnie w spokoju. Nie mam dokad
odejsc . Musze pracowac tutaj, przynajmniej do czasu kiedy zarobie. . . Pokrecia gowa. Dobrej nocy, pani.
Dobranoc, Lamwko.
Odwrcia sie ode mnie i wysza. Zapanowaa straszna cisza.
No tak odetchnea wreszcie ksiez na Cierpliwa. Ciesze sie, z e przynajmniej jedno z was ma troche rozumu. Co ty sobie myslisz, Bastardzie Rycerski?
Jak ci nie wstyd nachodzic tutaj moja pokojwke?
Ja ja kocham odparem bez obsonek. Opadem na krzeso i ukryem
twarz w doniach. Jestem juz bardzo znuzony samotnoscia.
Wiec przyszedes tutaj sie z nia zobaczyc? ksiez na Cierpliwa bya uraz ona.
Nie. Przyszedem do ciebie, pani. Nie wiedziaem, z e Sikorka tu bedzie.
Kiedy jednak ja ujrzaem. . . to byo silniejsze ode mnie. Ja. . . naprawde duzej
tak z yc juz nie moge.
Musisz sie przemc, bo nie macie innego wyjscia Sowa byy okrutne,
lecz ksiez na westchnea.
Pani, czy Sikorka mwia z toba. . . o mnie? Musze wiedziec. Prosze.
Cierpiaem meki przez ich milczenie. Czy ona naprawde chce, z ebym ja zostawi? Czy jestem dla niej tak godny pogardy? Czyz nie zrobiem wszystkiego, jak
mi nakazaas, pani? Czekaem, ksiez no. Unikaem jej. Uwazaem, z eby z nia nie
rozmawiac, nawet przypadkiem. Kiedy ma sie to skonczyc? A moze twj plan,
pani, zakada, bysmy sie unikali, dopki nie zapomnimy jedno o drugim? To sie
nie uda. Nie jestem dzieckiem, a ona nie jest zabawka, ktra mozna przede mna
schowac. Sikorce oddaem serce, nie moge bez niej z yc.
Nigdy nie bedzie twoja rzeka ksiez na ze smutkiem.
Dlaczego? Czy pokochaa innego?
Ksiez na z achnea sie niecierpliwie.
Nie. To nie jest dziewczyna pocha. Jest madra
i pilna. Widzi, z e ja kochasz.
Ale ma takze swoja dume. Widzi to, czego ty nie chcesz dostrzec. Nie ma dla was
wsplnej drogi. Nawet gdyby Roztropny wyrazi zgode na slub, w co bardzo mocno watpi
e, jak byscie z yli? Przeciez nie mozesz opuscic zamku, wyprowadzic sie
do miasta i pracowac w sklepie. A kim byaby ona, gdybys zatrzyma ja tutaj?
Ludzie, ktrzy nie znaja jej dobrze, beda widzieli tylko rznice waszego pochodzenia. Bedzie postrzegana jako dziewka do zaspokojenia twoich niskich z adz.
A
tak, Bastardowi wpada w oko pokojwka macochy. Pewnie przydyba ja w kacie

195

o jeden raz za duzo i teraz musi wypic piwo, ktrego sobie sam nawarzy. Znasz
przeciez takie komentarze.
Znaem.
Nie obchodzi mnie, co powiedza ludzie.
Ciebie moze nie. Ale co z Sikorka?
Co z waszymi dziecmi? Ucichem.
Ksiez na Cierpliwa utkwia wzrok we wasnych doniach, bezczynnie zozonych
na kolanach.
Jestes mody, Bastardzie odezwaa sie bardzo cicho, prawie czule.
Teraz mi nie uwierzysz, ale naprawde jest mozliwe, z e kiedys pokochasz inna,
bardziej dla ciebie odpowiednia. I Sikorka takze kogos sobie znajdzie. Zasuguje
na te szanse. Powinienes zaczekac. Rok albo dwa. Jesli twoje uczucia do tego
czasu sie nie odmienia. . .
Nie odmienia sie.
Jej uczucia chyba takze nie westchnea ksiez na szczerze. Nie wiedzac,
kim wasciwie jestes, oddaa ci serce, Bastardzie. Tyle mi powiedziaa. Nie
chce zdradzac jej zwierzen, lecz jesli posusznie o niej zapomnisz, nigdy ci tego
sama nie powie. Powtrze ci wiec jej sowa i mam nadzieje, z e wybaczysz mi bl,
jaki musze ci zadac. Sikorka nie chce, z eby jej dzieci byy dziecmi zamkowej suz acej.

Dlatego za wszystkie zarobione pieniadze

kupuje wosk. Zbiera zioa i robi


wonne swiece. Chce oszczedzic dosyc, by zacza
c od poczatku,

otworzyc wasny
sklepik. Nie stanie sie to predko. Ale taki ma cel. I dla ciebie nie widzi miejsca
w swoim z yciu.
Dugi czas siedziaem w milczeniu. Lamwka i ksiez na milczay takze. Lamwka zaparzya herbate. Wetknea kubek w moja don. Podniosem wzrok
i sprbowaem podziekowac jej usmiechem. Ostroznie odstawiem naczynie.
Pani, czy wiedziaas od poczatku,

z e tak sie to skonczy? zapytaem.


Obawiaam sie tego, ale wiedziaam tez, z e nie moge nic poradzic. Ani ty.

Siedziaem bez ruchu. Nawet nie myslaem. Pod chata swiniarza, w jamie, Slepun drzema z nosem opartym na kosci. Dotknaem

go lekko, nawet nie budzac.

Jego spokojny oddech by dla mnie jak kotwica na wzburzonym morzu. Wsparem
sie na nim.
Bastardzie? Co zrobisz?
zy zapieky mnie pod powiekami. Zamrugaem.
Wypenie rozkazy rzekem ciez ko. Czy kiedykolwiek postapiem

inaczej?
W cakowitej ciszy podniosem sie wolno. Rana na barku tetnia blem. Chciaem tylko spac. Ksiez na odprawia mnie skinieniem gowy. W drzwiach zatrzymaem sie jeszcze.
Przyszedem dzis do ciebie, pani, z pewna sprawa. Ksiez na Ketriken bedzie odbudowywaa Ogrd Krlowej na szczycie wiezy. Wspomniaa, z e chciaa-

196

by przywrcic mu pierwotny wyglad


z czasw krlowej Wytrwaej. Pomyslaem
sobie, z e ty, pani, mogabys jej go opisac.
Rzeczywiscie, pamietam go dobrze, bardzo dobrze ksiez na Cierpliwa
zawahaa sie wyraznie, umilka na chwile, zaraz sie rozjasnia. Narysuje ci go
i wszystko wyjasnie. Potem pjdziesz do ksiez nej Ketriken.
Spojrzaem jej prosto w oczy.
Moim zdaniem, pani, to ty powinnas isc do mazonki nastepcy tronu. Sprawiabys jej ogromna przyjemnosc .
Bastardzie, nigdy nie przepadaam za towarzystwem. Jestem pewna, z e
Ketriken uzna mnie za dziwaczke. I nudna starsza dame. Nie mogabym. . .
zajakn
ea sie i zamilka.
Ksiez na Ketriken jest bardzo samotna rzekem cicho. Przebywa w towarzystwie dam dworu, lecz chyba nie znalaza wsrd nich prawdziwej przyjaciki. Kiedys i ty, pani, byas mazonka nastepcy tronu. Czyzbys juz zapomniaa,
jak to jest?
Zgodzisz sie z pewnoscia, z e ona jest w zupenie innej sytuacji.
Tak. Odwrciem sie do wyjscia. Przede wszystkim ty, pani, miaas
troskliwego i kochajacego

mez a. Ksiez na Cierpliwa wydaa z siebie zduszony


jek. A przy tym ksia
ze Wadczy nie by wwczas rwnie. . . zdolny jak teraz.
Miaas tez, pani, przy sobie Lamwke. Tak, ksiez na Ketriken jest w zupenie innej
sytuacji. Znacznie trudniejszej.
Bastardzie Rycerski!
Tak, ksiez no?
Odwrc sie do mnie, kiedy do ciebie mwie!
Obrciem sie wolno. Ksiez na tupnea noga.
Ta choroba cie chyba opetaa! Chcesz mnie okryc wstydem! Wydaje ci sie,
ich nie wypeniam?
z e nie znam swoich obowiazkw?

Ze
Pani. . .
Pjde do niej jutro. A ona wezmie mnie za rozkapryszona dziwaczke i zawade. Znudzi sie mna i bedzie z aowaa, z e w ogle do niej przyszam. A potem
ty mnie przeprosisz za to, z e mnie do tego nakonies.
Jestem pewien, z e ty wiesz najlepiej, pani.
Zachowuj sie grzeczniej i idz juz. Nieznosny chopak! Raz jeszcze tupnea i zniknea za drzwiami sypialni.
Lamwka usta miaa zacisniete, wyraznie sie hamowaa.
Chcesz mi cos powiedziec? zapytaem juz w progu.
Jestes bardzo podobny do ojca zauwazya cierpko. Tylko nie tak
uparty. On by sie nie podda rwnie atwo. Zatrzasnea za mna drzwi i zaraz
usyszaem zgrzyt rygli.
Staem przez jakis czas wpatrzony w podoge, a potem ruszyem do swojej
komnaty. Powinienem by zmienic opatrunek na barku. Idac
w gre po schodach,
197

przy kazdym kroku czuem rwanie w ramieniu. Zatrzymaem sie na swoim pietrze
i dugo patrzyem na swiece. Potem pokonaem nastepny ciag
schodw.
Pukaem nieprzerwanie. Z poczatku
przez szpare pod drzwiami wypywa z tawy blask swiecy, ale nagle znikna.
Wyjaem

zza pasa nz i sprbowaem, nie


dbajac
o haasy, podniesc rygiel. Zamkniecie byo solidniejsze niz w noc mojej poprzedniej wizyty. Najwyrazniej doozono jeszcze skobel. Nie miaem szans
otworzyc go czubkiem noza. Daem sobie spokj.
Spasc z oblodzonego muru atwo, zwaszcza jesli ma sie zraniona reke. Popatrzyem na fale amiace
sie niczym biaa koronka na skaach daleko w dole.
Slepun mia racje. Ksiez yc przebi sie przez chmury. Rekawica zeslizgnea mi
sie po gadkiej linie i syknaem

z blu, kiedy zranione ramie przejeo cay ciez ar


ciaa. Jeszcze tylko kawaek. Pokonaem nastepne dwa metry.
Wystep okna Sikorki zawid moje nadzieje. By bardzo waski.

Przycupna
em na nim, trzymajac
sie liny. Ostrze noza atwo weszo w szczeline pomiedzy
okiennicami nie byy dobrze dopasowane. Wyzsza klamka zaskrzypiaa, a kiedy mozoliem sie nad dolna, usyszaem z wnetrza gos.
Jesli wejdziesz, bede krzyczaa. Wezwe straznikw.
Nastaw dla nich wode na herbate odparem ponuro, wcia
z mocujac
sie
z nizsza klamka.
Sikorka jednym szarpnieciem otworzya okiennice. Staa w oknie, podswietlona od tyu przez drzace
swiato pomieni z kominka. Ubrana bya w nocna koszule,
ale jeszcze nie zaplota wosw. Byszczay swiezo wyszczotkowane. Narzucia
szal na ramiona.
Odejdz! nakazaa mi ze zoscia. Idz stad!

Nie moge. Nie mam siy wspia


c sie na gre, a lina nie siega do samego
dou.
Nie wolno ci tu wejsc .
Dobrze usadowiem sie na parapecie, z jedna noga w izbie, druga na zewnatrz.
Wiatr wpad do srodka, szarpna
nocna koszula Sikorki, przebudzi ogien
w kominku. Milczaem. Po chwili Sikorka zaczea drzec z zimna.
Czego chcesz? zapytaa gniewnie.
Ciebie. Chciaem ci powiedziec, z e jutro ide do krla, poprosze o zezwolenie na mazenstwo. Nie zamierzaem tego mwic. Sowa same wyrway mi
sie z ust. Nagle uswiadomiem sobie, z e moge mwic i robic, co tylko zechce.
Wszystko.
Sikorka przygladaa

mi sie w milczeniu.
Nie chce za ciebie wyjsc powiedziaa wreszcie.
Tego mu nie powtrze. Wyszczerzyem do niej zeby w usmiechu.
Jestes nie do zniesienia.
To prawda. I w dodatku strasznie mi zimno. Prosze, pozwl mi chociaz
uciec z tego mrozu.
198

Nie wyrazia zgody, ale odsunea sie od okna. Zeskoczyem lekko na podoge, ignorujac
bl w ramieniu. Zamknaem

okiennice i zasoniem je gobelinem.


Podszedem do kominka. Przykleknaem,

doozyem drew do ognia, z eby wygnac


ziab
z izdebki. Wyprostowaem sie i staem, rozcierajac
donie. Sikorka nadal milczaa. Zaozya ramiona na piersi.
Usmiechnaem

sie.
Pozostaa powazna.
Powinienes isc .
Mj usmiech zblad.
Sikorko, prosze, porozmawiaj ze mna. Sadziem,

z e po naszym ostatnim
spotkaniu wszystko jest dobrze miedzy nami. A teraz nie odzywasz sie do mnie,
odwracasz gowe. . . Nie wiem, co sie zmienio, nie rozumiem, co sie dzieje.
Nic nagle wydaa mi sie bardzo krucha. Nic sie nie dzieje. Nic sie
nie moze dziac, Bastardzie Rycerski. Tak obco zabrzmiao to imie w jej ustach.
Miaam czas pomyslec. Gdybys do mnie przyszed przed miesiacem,

taki jak
dzis, zapalczywy, usmiechniety. . . ulegabym ci na pewno. Pozwolia sobie na
cien smutnego usmiechu. Z takim usmiechem mogaby wspominac, jak zmare
dziecko podskakiwao radosnie dawnego letniego dnia. Nie przyszedes. Byes poprawny i praktyczny, i robies wszystko, co robic trzeba. A ja cierpiaam.
Powiedziaam sobie, z e jesli kochaes mnie tak geboko, jak twierdzies, wwczas
nic ani sledzacy
cie wrogowie, ani wychowanie, ani reputacja, ani protok, nic
nie staneoby ci na przeszkodzie, z eby sie ze mna widywac. Tamtej nocy, kiedy
przyszedes, kiedy. . . ale cz, nie wrcies.
Czyniem tak dla twojego dobra, dla dobra twojej reputacji!. . . zaczaem

rozpaczliwie.
Bad
z ciszej! Wiem, z e to gupie z mojej strony, ale uczucia nie musza byc
madre.

Uczucia po prostu sa. Nie byes madry

kochajac
mnie. Ani ja, gdy pokochaam ciebie. Wreszcie to zrozumiaam. I zrozumiaam takze, iz rozum zabija
uczucie. Westchnea. Po pierwszej rozmowie z twoim stryjem byam bardzo
za. Wscieka. Obudzi we mnie sprzeciw, z elazne postanowienie, z e wytrwam mimo wszelkich przeciwienstw. Ale nie jestem z kamienia. A nawet gdybym bya. . .
kropla dra
zy kamien.
Mj stryj?!
Wolno pokiwaa gowa.
Ksia
ze Wadczy z yczy sobie, bym nikomu nie wspominaa o jego wizycie,
zwaszcza tobie. Dziaa w najlepszym interesie rodu krlewskiego. Powiedzia,
z e powinnam to zrozumiec. Zrozumiaam, ale mnie to rozgniewao. . . bo w dodatku mi udowodni, z e dziaa takze w moim interesie. Otara donia policzek.
Pakaa. Tak cicho. Tylko zy ja zdradziy.

199

Podszedem do niej. Czule, najczulej wziaem

w ramiona. Nie stawiaa oporu i to mnie zaskoczyo. Przytulaem ja ostroznie, jak motyla, ktrego tak atwo
skruszyc. Pochylia gowe, lekko wspara czoo o moje ramie.
Za kilka miesiecy odezwaa sie gdzies w moja koszule bede miaa
dosc oszczednosci, z eby zacza
c od nowa na swoim. Nie od razu otworze wasny
sklepik, najpierw wynajme jaka
s izbe i znajde sobie prace. Wtedy zaczne oszczedzac na sklepik. Takie mam zamiary. Ksiez na Cierpliwa jest mia, a Lamwka staa sie moja prawdziwa przyjacika, ale nie chce byc suzac
a. I nie bede nia duzej,
niz sie to okaze konieczne. Zamilka. Staa nieruchomo, zatopiona w moich ramionach. Drzaa lekko. Chyba zabrako jej sw.
Co ci powiedzia mj stryj?
Przesunea policzkiem po mojej piersi. Chyba otarta zy o moja koszule.
Niczym mnie nie zaskoczy. Za pierwszym razem by chodny i wyniosy. Chyba mia mnie za. . . uliczna dziewke. Ostrzeg mnie surowo, z e krl nie
bedzie tolerowa skandali. Chcia wiedziec, czy jestem przy nadziei. Rozgniewa
my nigdy. . .
mnie, oczywiscie. Powiedziaam mu, z e to nieprawdopodobne. Ze
Zamilka. Bardzo wyraznie wyczuwaem, jak bya rozzoszczona, z e ktokolwiek w ogle mg zadac jej podobne pytanie. Wtedy zapyta, co chciaabym
otrzymac jako odszkodowanie za to, z e mnie zwiodes.
Ostatnie sowo trafio mnie jak cios nozem. Kipiaa we mnie wscieka furia,
ale zmusiem sie do milczenia, z eby wysuchac wszystkiego do konca.
sama oszukiwaam siebie
Powiedziaam mu, z e nie oczekuje niczego. Ze
w rwnym stopniu, w jakim ty zwodzies mnie. Wtedy zaproponowa mi pienia

dze. Z kazdym zdaniem gos miaa coraz wyzszy i wyzszy. Zebym


odesza.
I nigdy nikomu nie opowiadaa o tobie ani o tym, co sie miedzy nami dziao.
Zaczea szlochac i dugo trwao, zanim moga mwic dalej.
Dawa mi duzo. Wystarczyoby na sklepik. Byam wscieka. Powiedziaam
gdyby pieniadze
mu, z e nie mozna pieniedzmi odegnac miosci. Ze

dyktoway
mi, czy mam kochac, czy nie, wtedy rzeczywiscie byabym sprzedajna dziewka.
Bardzo sie rozgniewa i wyszed.
Poozyem donie na jej napietych ramionach. Dotknaem

wosw: miekciejszych, gadszych niz najbardziej jedwabista konska grzywa. Zapanowao milczenie.
Ksia
ze Wadczy jest zosliwy usyszaem wasny gos. Chce mnie
zranic, zabierajac
mi ciebie. Okrywa mnie wstydem, raniac
ciebie. Pokreciem
gowa z niedowierzaniem, nie mogac
sie nadziwic wasnej gupocie. Powinienem by sie domyslic. Obawiaem sie, z e bedzie psu ci opinie. Albo z e skrzywdzi
cie fizycznie. Brus jednak mia racje. Ten czowiek nie zna skrupuw, nie przestrzega z adnych regu.
Z poczatku

by bardzo wyniosy, ale nigdy otwarcie niegrzeczny. Powiedzia, z e przychodzi jako wysannik krla, a przybywa sam, by uchronic mnie
200

przed skandalem. Pragna


unikna
c plotek, nie chcia prowokowac ludzkiego gadania. Pzniej, kiedy juz spotkalismy sie kilka razy, wyzna, iz jest mu przykro,
z e tak mnie potraktowa. Obieca powiedziec krlowi, z e w niczym nie zawiniam. Nawet kupi ode mnie swiece i zadba, by sie inni dowiedzieli, z e to ja je
sprzedaje. On chce mi pomc, Bastardzie Rycerski.
Bronia ksiecia Wadczego! To bolao gorzej niz najciez sza zniewaga lub wymwka z jej strony. Palce zaplatay

mi sie w jej miekkich wosach, zaczaem

ostroznie wyswobadzac don. Ksia


ze Wadczy! Cierpiaem katusze samotnosci,
unikaem Sikorki, nie smiaem sie do niej odezwac, by nie spowodowac skandalu. Zostawiem ja zupenie sama po to by ksia
ze Wadczy mg zaja
c moje
miejsce. Nie mia zamiaru jej adorowac, o nie. Zamierza podbic jej serce swoim dworskim wdziekiem i wywazonymi sowami. Zacmic mj obraz. A mnie nie
byo w poblizu, nie mogem zadac kamu jego sowom. Stroi sie w pirka sprzymierzenca, gdy ja, pozbawiony gosu, pozostawaem dla niej nieopierzonym modzikiem, bezmyslnym, nikczemnym. Ugryzem sie w jezyk, nim powiedziaem
o nim jeszcze cos nieprzyjemnego. Zachowabym sie jak rozzoszczony chopiec
zazdrosny o swoja wasnosc .
Wspominaas o wizytach ksiecia Wadczego ksiez nej Cierpliwej albo Lamwce? Co one ci o nim mwiy?
Pokrecia gowa. Zapach jej wosw owiona
mi twarz.
Ksia
ze mnie przestrzega, z ebym o naszych spotkaniach z nikim nie rozmawiaa. Byyby z tego tylko niepotrzebne plotki powiedzia i wiem, z e to
prawda. Nie powinnam bya mwic nawet tobie. Powiedzia, z e ksiez na Cierpliwa
i Lamwka beda mnie mniej szanoway, jesli sie dowiedza, z e przedstawiam jego
decyzje jako wasne. Powiedzia tez. . . z e nie pozwolisz mi odejsc . . . jesli be musisz uwierzyc, iz odwrciam
dziesz sadzi,

z e ta decyzja wysza od niego. Ze


sie od ciebie cakowicie z wasnej woli.
Bardzo dobrze mnie zna przyznaem.
Nie powinnam bya ci mwic szepnea. Odsunea sie ode mnie odrobinke, spojrzaa mi w oczy. Nie wiem, dlaczego to zrobiam.
Jej oczy i wosy mieniy sie wszystkimi barwami jesiennego lasu.
Moze nie chciaas, z ebym pozwoli ci odejsc ?
Musisz mi pozwolic. Oboje wiemy, z e nie ma dla nas wsplnej przyszosci.
Na chwile czas stana
w miejscu. Tylko pomienie w kominku gaday do siebie

cicho. Zadne z nas sie nie poruszyo. A jednak, przedziwnym sposobem wkroczyem w odmienny swiat, gdzie byem bolesnie swiadomy jej aromatu i dotyku. Oczy Sikorki, pachnaca
zioami skra i wosy tworzyy harmonijna caosc
z ciepem i gibkoscia ciaa okrytego weniana nocna koszula. Doswiadczaem jej
jak nowego koloru nagle objawionego moim oczom. Wszystkie troski, wasciwie
wszystkie mysli pokoniy sie tej nagej swiadomosci. Wiem, z e drzaem, bo przy-

201

trzymaa mnie mocno za ramiona. Od jej doni ogarneo mnie ciepo. Zajrzaem
Sikorce w oczy i zdumiao mnie to, co tam ujrzaem.
Pocaowaa mnie.
Zwyczajnym gestem ofiarowania ust spowodowaa przerwanie tamy uczuc.
Wszystko, co wydarzyo sie pzniej, byo nieunikniona konsekwencja tego pocaunku. Zapomnielismy o rozsadku

i o moralnosci, nie wahalismy sie ani przez


mgnienie. Jedno drugiemu zezwolio z cakowita ufnoscia na wszystko. Zanurzylismy sie w nowych doznaniach i nie potrafie sobie wyobrazic gebszego poa
czenia niz to, do jakiego doprowadzio nas wsplne zdumienie. Stalismy sie tej
nocy jednoscia, wolni od oczekiwan i wspomnien. Nie miaem prawa do Sikorki,
tak samo jak ona do mnie. Mimo to dawaem i braem, i przysiegam niczego
nie z auje. Pamiec sodkiego zakopotania, jakiego doznaem tej nocy, jest najcenniejszym skarbem mej duszy. Drzacymi

palcami splataem

tasiemki koszuli nocnej w beznadziejny supe. Sikorka wydawaa sie taka swiadoma i pewna siebie,
kiedy mnie dotknea ustami, lecz zamara w bezruchu zaskoczona, gdy odpowiedziaem pocaunkiem. Nasza nieswiadomosc przerodzia sie w wiedze starsza niz
my oboje. Staraem sie byc zarazem silny i delikatny, byem zdumiony jej sia
i delikatnoscia.
Jedni ludzie nazywaja to tancem, inni walka. Niektrzy mez czyzni opowiadaja o tym z wyniosym usmieszkiem, inni w szyderczych sowach. Syszaem
kobiety na targu gdakajace
na podobienstwo kwok nad okruszkami chleba. Bywaem nagabywany przez streczycielki, ktre zachwalay swj towar otwarcie jak
domokra
zca swieze ryby. Pewne zjawiska wymykaja sie ludzkim wyrazom. Tylko zmysami mozna poznac kolor naprawde niebieski, sodycz zapachu jasminu
czy dzwiek fletu. Zagiecie ciepego nagiego ramienia, miekkosc kobiecej piersi,
zduszone westchnienie, z jakim odrzuca sie wszelkie bariery, zapach szyi, smak
potu na skrze wszystko to tylko oderwane fragmenty i choc najsodsze, nie
oddaja caosci. Chocby i tysiac
byo szczegw, to zawsze mao.

Drewno w kominku zmienio sie w czerwony z ar. Swiece


zgasy dawno temu. Znalezlismy sie w miejscu, do ktrego przybylismy jako obcy, by odkryc
swj prawdziwy dom. Zapomniaem o caym swiecie, zozony w sennym gniazdku zmietych przescierade i puchowych koder wdychaem jej ciepy bezruch.
Bracie, to dobre.
Rzuciem sie jak ryba na haczyku, wytracaj
ac
Sikorke z sennych marzen.
Co sie stao?
Zapa mnie skurcz w ydke skamaem, a ona sie rozesmiaa. Uwierzya.
Takie niewinne kamstewko, a nagle sie zawstydziem za to kamstwo i za
wszystkie inne, ktrymi ja karmiem, i za caa prawde, ktra zmieniem w kam byem krlewskim
stwa, bo zataiem. Otworzyem usta, by wyjawic wszystko. Ze

skrytobjca, zabjczym narzedziem w rekach krla. Ze wiedze o niej i o tym,

202

oddaa sie tak


co podarowaa mi tej nocy, dzieliem z moim bratem, wilkiem. Ze
ufnie czowiekowi, ktry zabija innych i dzieli z ycie ze zwierzeciem.
Nie do pomyslenia. Zranibym ja i zawstydzi. Czuaby sie na zawsze zbrukana. Powiedziaem sobie, z e zniose wasna pogarde, ale nie zniose, by ona gardzia
soba. Powiedziaem sobie, z e zacisnaem

wargi, poniewaz byo to szlachetniejsze


wyjscie zatrzymac owe sekrety dla siebie, nie zniszczyc Sikorki prawda. Czy
oszukiwaem samego siebie?
Czy nie czynimy tego wszyscy?
Lezaem wtulony w jej ciepe, miekkie ramiona i przyrzekaem sobie, z e
wszystko zmienie. Skoncze z dotychczasowym z yciem i wwczas nie bede musia przed nia niczego taic. Jutro powiem Cierniowi i krlowi Roztropnemu, z e

nie bede juz dla nich zabija. Jutro wytumacze Slepunowi,


dlaczego musze zerwac acz
ac
a nas wiez . Jutro.
Dzisiaj, tego dnia, ktry wasnie rozpoczyna sie switem, musiaem wyruszyc
z wilkiem u boku na owy, musiaem polowac na ofiary kuznicy, zabijac. Chciaem stana
c przed krlem Roztropnym okryty swieza chwaa, zaskarbic sobie jego
wdziecznosc , by nie odmwi aski, o jaka miaem bagac. Tego wieczoru, gdy
skoncze zabijac, poprosze go o pozwolenie na poslubienie Sikorki. Przyrzekem
sobie, z e krlewska zgoda stanie sie dla mnie poczatkiem

nowego z ycia z ycia


czowieka, ktry nie bedzie juz mia tajemnic przed ukochana. Pocaowaem ja
w czoo, a potem agodnym gestem zsunaem

z siebie jej ramiona.


Musze cie opuscic wyszeptaem. Ale modle sie, z eby to nie trwao
dugo. Dzisiaj pjde do krla Roztropnego i poprosze o pozwolenie na zawarcie
slubu.
Poruszya sie i otworzya oczy. Popatrzya na mnie z pewnym zdziwieniem,
kiedy nagi wyszedem z oza. Doozyem drewna do kominka i unikaem jej wzroku, kiedy zbieraem porozrzucane ubranie. Nie bya jednak skrepowana, bo gdy
zapinajac
pas podniosem wzrok, patrzya na mnie z usmiechem. Spiekem raka.
Czuje sie, jakbysmy juz byli poslubieni szepnea. Czy wypowiedzenie przysiag
moze nas poaczy
c bardziej prawdziwie?
Nie. Usiadem na brzegu zka, ujaem

w rece jej donie. Ale


z ogromna satysfakcja obwieszcze nasza miosc wszystkim ludziom. Wasnie
w chwili slubu. Publicznie wyznam, co moje serce ci przysiego. Teraz jednak
musze juz isc .
Zostan jeszcze chwile. Na pewno mamy jeszcze czas, nim ktokolwiek sie
przebudzi.
Pochyliem sie nad nia.
Musze isc , z eby zwina
c pewna line, ktra zwisa z blankw do okna pokoiku
pani mego serca. Ten sznur mgby wywoac niepotrzebne komentarze.
Zostan jeszcze przynajmniej tyle, bym ci zmienia opatrunki. Skad
masz te
rany? Miaam cie zapytac wieczorem, ale. . .
203

Usmiechnaem

sie do niej.
Wiem. Mielismy milsze zajecia. Nie, moja najdrozsza. Nie zostane, musze isc . Ale przyrzekam ci, jak najszybciej zmienie opatrunek. Nazwanie jej
najdrozsza
sprawio, z e poczuem sie prawdziwym mez czyzna.
Pocaowaem Sikorke, przyrzekajac
sobie, z e zaraz potem wyjde, ale zwlekaem, zniewolony dotykiem jej doni na szyi.
Naprawde musze isc westchnaem

ciez ko.
Nie powiedziaes mi jeszcze, skad
masz te rane.
Domysliem sie, z e nie uwaza moich ran za powazne, tylko szuka pretekstu, by
mnie zatrzymac. Mimo wszystko czuem sie zawstydzony i sprbowaem skamac
pozostajac
jak najblizej prawdy.
Pies mnie ugryz. Suka z nowym miotem. Przeceniem jej ufnosc . Schyliem sie po szczeniaka, a ona skoczya na mnie.
Biedaczek. Jestes pewien, z e dobrze oczyscies rane? Takie ukaszenia

atwo
powoduja zakazenie.
Oczyszcze jeszcze raz przy zmianie opatrunku. Otuliem ja puchowa
kodra, z aujac,
z e sam musze porzucic przytulne ciepo. Sprbuj sie jeszcze
przespac, zanim wstanie dzien.
Bastardzie Rycerski!
Zatrzymaem sie przy drzwiach.
Tak?
Przyjdz do mnie dzis w nocy. Przyjdz bez wzgledu na to, jaka decyzje
powezmie krl.
Chciaem zaprotestowac. Juz otworzyem usta.
Przyrzeknij! Inaczej nie przezyje tego dnia. Przyrzeknij, z e wrcisz. Bo
krl nie ma juz nic do powiedzenia. Jestem twoja z ona. I bede zawsze. Zawsze.
Serce we mnie zamaro. Tak szczodry podarunek! Skinaem

niemo gowa. Musia Sikorce wystarczyc wyraz mojej twarzy, gdyz jej usmiech uzyczy mi zotego blasku sonca srodka lata. Podniosem rygiel i odczepiem skobel. Otwierajac

drzwi wyjrzaem w mroczny korytarz.


Zamknij za mna dobrze wyszeptaem i odszedem od niej w ostatnim
tchnieniu nocy.

13. POLOWANIE

Wadania Moca, podobnie jak wszelkich innych sztuk, mozna sie uczyc na rzne sposoby. Konsyliarz, mistrz Mocy za panowania krla Roztropnego, pokonywa
mentalne blokady uczniw metoda pozbawiania ich wszelkich przyjemnosci i wygd oraz pietrzenia wyrzeczen. Czowiek skupiony wyacznie

na przetrwaniu jest
podatny na sugestie. W ten sposb Konsyliarz narzuca adeptom technike posugiwania sie Moca. Posrd tych, ktrzy przezyli te nauke i utworzyli krag
Mocy,
z aden nie zdradza wybitnego talentu. Konsyliarz chepi sie utworzeniem sprawnego kregu Mocy mimo braku odpowiedniego materiau, i moze tak byo rzeczywiscie. Ale moze dosta w rece uczniw z ogromnymi mozliwosciami i sprowadzi
ich do roli bezwolnych narzedzi.
Mozna przeciwstawiac jego metodzie technike uczenia stosowana przez Troskliwa, poprzednia mistrzynie Mocy, ktra ksztacia miedzy innymi dwch starszych synw krlewskich. Wedle sw ksiecia Szczerego, nauka nie sprawiaa
uczniom przykrosci. Na opuszczenie barier i swiadome powodowanie magia pozwalao wewnetrzne wyciszenie. Dwaj krlewscy bracia, Szczery oraz Rycerski,
zakonczyli pierwszy etap nauki u mistrzyni Troskliwej jako biegli adepci sztuki
wadania Moca obdarzeni wielkim talentem. Nie zda
zyli, niestety, dokonczyc edukacji, gdyz mistrzyni zmara. Z tego samego powodu Konsyliarz nie odby stazu
jako czeladnik. Nie wiadomo, ile bezcennej wiedzy zabraa ze soba do grobu mistrzyni Troskliwa ani jakie mozliwosci krlewskiej magii nie zostana nigdy ponownie odkryte.

***

Tego ranka niewiele czasu spedziem u siebie. Ogien wygas, a dojmujacy

chd bi nie tylko od goych scian. Moja komnata bya pusta skorupa z ycia, ktre
wkrtce miao odejsc w przeszosc . Wydawaa mi sie jeszcze bardziej bezosobowa
niz zwykle.

205

Umyem sie w lodowatej wodzie. Stanowczo za pzno zmieniem bandaze na


barku i na przedramieniu. Rany nie miay prawa wyglada
c tak czysto, a jednak,
o dziwo, goiy sie dobrze.
Ubraem sie ciepo: pikowana grska koszula, na nia ciez ki skrzany kaftan,
do tego nogawice z grubej skry, mocno zasznurowane. Oprcz miecza wziaem

jeszcze krtki sztylet. Z ukrycia wydobyem niewielki garnczek z rozkiem papieru, w ktrym przechowywaem sproszkowana smierc. Mimo tych zabezpieczen
czuem sie bezbronny. I szalony.
Poszedem prosto do wiezy ksiecia Szczerego. Wiedziaem, z e bedzie na mnie
czeka, przygotowany do pracy nad korzystaniem z Mocy. Musiaem go jakos
przekonac, z e akurat dzisiaj trzeba polowac na ofiary kuznicy. Schody pokonaem
szybko. Z niecierpliwoscia czekaem konca dnia, gdy zapukam do drzwi krla
Roztropnego i prosze o zezwolenie na slub z Sikorka. Moje z ycie zalezao od
decyzji krla.
Wspomnienie ukochanej zalao mnie takim potopem goracych

uczuc, z e az
musiaem zwolnic.
Sikorka powiedziaem pgosem, pieszczotliwie.
Jak magiczne zaklecie, jedno sowo umocnio mnie w postanowieniu i spieo
ostroga. Zatrzymaem sie na szczycie, zapukaem gosno.
Raczej poczuem, niz usyszaem zaproszenie do srodka. Pchnaem

drzwi
i wszedem.
Pozornie w komnacie nic sie nie dziao. Ksia
ze Szczery siedzia przed otwartym oknem. Donie opar na parapecie, wzrok utkwi w linii horyzontu. Policzki
mia zarzowione od mrozu, ciemne wosy zmierzwione wiatrem. W komnacie
panowa cakowity bezruch i cisza. A przeciez jakbym sie znalaz w sercu tra

by powietrznej. Swiadomo
sc ksiecia omiota mnie i porwaa, uprowadzia Moca
daleko na morze. Zabra mnie ze soba na oszaamiajac
a wyprawe. Zajrzelismy
na kazdy okret w poblizu. Tutaj dotknelismy mysli kapitana statku kupieckiego:
. . . Przy korzystnych cenach wezmiemy w powrotna droge adunek oliwy. . . , zaraz przeskoczylismy do kobiety naprawiajacej
sieci. Drewniany rg smiga w jej
doniach jak zaczarowany. Mruczaa do siebie zezoszczona, bo kapitan niepotrzebnie ja pogania. Znalezlismy sternika zatroskanego o zdrowie ciez arnej z ony.
Potem odwiedzilismy na plazy trzy rodziny, wykopujace
mieczaki w mrocznym
swietle poranka; ludzie pracowali w pospiechu, bo wkrtce przypyw mia zakryc
siedliska. Dotknelismy jeszcze dziesiatek
innych umysw, nim ksia
ze Szczery
zezwoli mi powrcic. Czuem sie oszoomiony jak may chopiec, ktry wysoko
z ramion ojca oglada
tetniacy
z yciem jarmark, a teraz stana
na ziemi i nic nie
widzi, tylko cizbe wok.
Podszedem do ksiecia. Patrzylismy na wode rozlana az po horyzont. Nagle
zrozumiaem mapy tworzone przez nastepce tronu i pojaem,

dlaczego je rysowa.
Oto bya siec z ywotw, ktre pokaza mi teraz, jak gdyby na otwartej doni od206

soni garsc bezcennych pionw. Ludzie. Jego ludzie. On nie patrzy na skaliste
wybrzeze ani na urodzajne pastwiska. Patrzy na ludzi, na te jasne byski istnien,
tak mu drogie. Oto byo jego krlestwo. Zamykay je granice oznaczone na pergaminie.
Przez chwile dzieliem jego rozzalenie, z e ktokolwiek chcia skrzywdzic tych
ludzi. A potem szalencza determinacje: nikt juz nie straci z ycia przez szkaratne
okrety.

Swiat
wok mnie wrci na swoje miejsce. Mina
zawrt gowy.
I tak. Wiec dzis na polowanie odezwa sie ksia
ze nie patrzac
na mnie.
Spodziewasz sie walki?
Uprzedzaes, ksia
ze Szczery, z e mam byc gotw na wszystko. Najpierw
rzuce im trucizne, ale moga mnie zaatakowac, wiec na wszelki wypadek biore
takze miecz.
Wez lepiej ten. Podnis lezacy
obok krzesa miecz w pochwie i wozy
mi go w rece.
Duzsza chwile patrzyem oniemiay. Skra bya pieknie toczona, rekojesc
odznaczaa sie cudowna prostota, charakterystyczna dla przedmiotw sporzadzo
nych przez mistrza. Na skiniecie ksiecia obnazyem ostrze w jego obecnosci. Klinga migotaa i lsnia, podobna do promienia sonca na lustrze wody. Wyciagn
aem

reke, a miecz przylgna


do doni, doskonale wywazony, posuszny. Moje umiejetnosci nie zasugiway na takie narzedzie.
Powinienem ci go przekazac publicznie, ale daje teraz, z eby przypadkiem
jego brak nie zmieni twego losu. W czasie swieta Przesilenia Zimy poprosze cie
o zwrot miecza i wrecze zgodnie z ceremoniaem.
Wsunaem

ostrze na powrt do skrzanej pochwy, a potem byskawicznie wyciagn


aem.

Nigdy nie miaem nic tak pieknego i cennego.


Chyba powinienem uroczyscie zaprzysiac
ci to ostrze, ksia
ze Szczery
rzekem niezgrabnie.
Nastepca tronu pozwoli sobie na usmiech.
Wadczy bez watpienia

oczekiwaby podobnej deklaracji. Jesli chodzi


o mnie, nie widze potrzeby, bys zaprzysiega ostrze, jesli juz oddaes mi we wadanie wasne z ycie.
Poczuem sie winny.
Ksia
ze mj zdobyem sie na odwage. Wyruszam dzisiaj, by suzyc ci
jako zabjca.
Zdumia sie syszac
tak otwarta wypowiedz.
Dziwne, z e mwisz tak wprost rzek powsciagliwie.

Nadszed na to czas. Straciem serce do tej suzby. Tak, oddaem ci we wadanie z ycie i jesli rozkazesz, dalej bede wiernie suzy, zabija dla ciebie. Prosze
jednak, bys znalaz mi inne zajecie.

207

Zdawao mi sie, z e ksia


ze milcza wiecznosc caa. Wreszcie potar donia brode, westchna
geboko.
Gdybys by zaprzysiez ony wyacznie

mnie, odpowiedziabym ci od razu. Nieszczesciem dla ciebie, jestem tylko nastepca tronu. Musisz przedstawic
te prosbe krlowi. Do niego trzeba ci rwniez wystapi
c o zgode na mazenstwo.
Cisza wielka i geboka lega miedzy nami przepascia. W koncu odezwa sie
ksia
ze :
Nauczyem cie strzec wasnych mysli, Bastardzie Rycerski. Jesli o tym
zapominasz, nie mozesz winic innych, z e znaja twoje sekrety.
Przeknaem

gniew.
Jak wiele? zapytaem sztywno.
Mozliwie najmniej, zapewniam cie. Jestem przyzwyczajony do skrywania
wasnych uczuc, ale mniejsza mam wprawe w blokowaniu sie przed cudzymi.
Szczeglnie przed kims tak utalentowanym jak ty. Umilk.
Nie mogem zawierzyc wasnym sowom, totez milczaem takze. Poruszony
byem nie tylko tym, z e moje intymne przezycia stay sie komus wiadome. Ale
jak miabym to wytumaczyc Sikorce? Nie mogem tez zniesc mysli o nastepnym
przemilczeniu maskujacym

nie wypowiedziane kamstwo.


Prawde mwiac,
zazdroszcze ci, chopcze rzek ksia
ze bardzo cicho.
Gdyby to zalezao ode mnie, mgbys sie z enic chocby i dzisiaj. Jesli krl Roztropny nie da ci pozwolenia, wiedz sam i powiedz swojej wybrance w czerwonej
spdnicy, z e kiedy ja zostane krlem, bedziesz mg sie z enic, z kim zechcesz
i kiedy zechcesz. Nie zrobie ci krzywdy, jaka uczyniono mnie.
Chyba wtedy pojaem

ogrom jego nieszczescia. Jedna rzecz to wspczuc


mez czyznie, ktremu wybrano z one nie pytajac
o zdanie, a zupenie inna wyjsc
z oza ukochanej i nagle zdac sobie sprawe, z e czowiek, ktremu z yczy sie jak
najlepiej, nigdy nie pozna peni poaczenia,

ktrego doswiadczyem. Jak przeraz ajaco


gorzkie musiao byc dla niego mimowolne zerkniecie na nasza noc, na cud,
ktry jemu mia pozostac na zawsze niedostepny!
Dziekuje ci, ksia
ze Szczery.
Usmiechna
sie blado.
Nie moge niczego obiecac na pewno, wiec nie traktuj moich sw jak przyrzeczenia, ale moze zdoam ci pomc w kwestii suzby. Chyba nie bedziesz mia
czasu wypeniac roli. . . dyskretnego posanca, gdy podejmiesz nowe obowiazki.

Bardziej dla nas istotne.


Jakie? spytaem zaciekawiony.
Okrety rosna z dnia na dzien, pod okiem mistrzw nabieraja ostatecznych
ksztatw. I znowu nie speni sie moje gorace
pragnienie. Nie bede mg z eglowac.
Nie poczuje wiatru na twarzy, nie usysze opotu z agli, nie zmierze sie z wrogiem
z mieczem w reku, biorac
krew za krew! Potrzasn
a
gowa i podja
spokojniej:
Musze zostac w Koziej Twierdzy, gdyz tylko stad
moge miec nad wszystkim
208

piecze, tutaj nie ryzykuje z ycia. Bede koordynowa ruchy okretw i wysya pomoc tam, gdzie okaze sie najbardziej potrzebna. Dlatego na pokadzie kazdego
statku musze miec kogos, kto przynajmniej odbierze moje rozkazy przekazane
Moca. Bardzo chciabym tez dostawac dokadne informacje. Widziaes dzis, ile
moge. Poznam mysli czowieka, owszem, ale nie kazdemu i nie zawsze potrafie
narzucic swoja wole. A przeciez z pewnoscia zdarza sie sytuacje, kiedy bede musia szybko dostac kompetentna odpowiedz na konkretne pytanie. Czy myslaes
kiedys o z eglowaniu, Bastardzie Rycerski?
Tego sie zupenie nie spodziewaem.
Ja. . . Przed chwila przypomniaes mi, panie, z e nie sposb polegac na mojej umiejetnosci wadania Moca. Wczoraj zauwazyes, iz mimo wysikw Czernida w walce jestem bardziej awanturnikiem niz szermierzem. . .
A teraz przypominam ci, z e jest srodek zimy. Do wiosny jeszcze daleko.
Niewiele zdoam ci pomc, zaledwie dam podstawy. Wyniki beda zalezay wyacznie

od ciebie. Czy zdoasz do wiosny nauczyc sie wadania i Moca i orez em?
Nie moge niczego obiecac na pewno, ale zrobie co w mojej mocy.
Zaczniesz dzisiaj?
Dzisiaj? Dzisiaj musze polowac. Nie osmiele sie zaniedbac obowiazkw,

nawet z tak waznego powodu.


Oba te przedsiewziecia nie musza sie wzajemnie wykluczac. Zabierz mnie
ze soba.
Patrzyem na niego nic nie rozumiejac,
wreszcie pokiwaem gowa. Sadziem,

z e wstanie, ubierze sie ciepo, wezmie miecz. A on tylko wyciagn


a
reke i dotkna

mojego przedramienia.
Kiedy zalaa mnie jego swiadomosc , instynktownie zaczaem

sie jej opierac. To byo zupenie inne uczucie niz w poprzednich wypadkach, gdy przebiera
w moich myslach jak czowiek porzadkuj

acy
papiery rozrzucone na biurku. Tym
razem byo to prawdziwe zajecie umysu. Nie przezyem takiej inwazji od czasu,
gdy wdar sie we mnie Konsyliarz. Prbowaem sie uwolnic, lecz ksia
ze trzyma
mnie w z elaznym uscisku. Czas stana
w miejscu.
Musisz mi zaufac. Ufasz mi?
Staem spocony i drzacy,
jak kon, ktry we wasnym boksie ujrza wez a.
Nie wiem.
Zastanw sie poprosi. Wycofa sie odrobine.
Nadal go czuem. Czeka. Nie dotyka moich mysli. Zastanawiaem sie goraczkowo.

Zbyt wiele rzeczy musiabym zgrac. Musiaem mu zaufac, jesli miaem


sie uwolnic od roli skrytobjcy. Dano mi szanse, by wszystkie tajemnice odeszy
w przeszosc . Juz nigdy bym nie zbywa Sikorki kamliwym milczeniem. Musiaem wykorzystac te szanse. Tylko jak miaem tego dokonac, a jednoczesnie

utrzymac w sekrecie wiez acz


ac
a mnie z wilkiem? Siegnaem

ku Slepunowi.

209

Nasza wiez jest tajemnica. Tak musi byc. Dlatego dzisiaj musze polowac
sam. Rozumiesz?
Nie. To gupie i niebezpieczne. Bede tam, ale nie zobaczysz mnie ani nie
wyczujesz.
Co postanowies? zapyta ksia
ze na gos. Trzyma moja don. Spojrzaem mu w oczy. Nie pogania mnie. Tak samo mgby zapytac mae dziecko,
co wyrzezbio w drewnie. Zmartwiaem cay. Chciabym zrzucic z siebie ciez ar
meczacych

sekretw, miec na swiecie jedna przyjazna dusze, ktra by wiedziaa


o mnie wszystko.

Przeciez masz oburzy sie Slepun.


Prawda. I nie mogem go narazac na niebezpieczenstwo.
Ty takze musisz mi zaufac, panie rzekem bardziej oficjalnie niz zwykle.
Nastepca tronu patrzy na mnie w skupieniu. Ksia
ze , panie mj, czy mi ufasz?
Tak.
Tym jednym sowem ofiarowa mi swoja wiare, a wraz z nia przeswiadczenie,
z e cokolwiek zrobie, nie bede dziaa przeciw niemu. Zabrzmiao ono cakiem
zwyczajnie, jednak ksia
ze da dowd odwagi, pozwalajac
swemu skrytobjcy na
sekrety. Lata cae upyney od chwili, gdy jego ojciec kupi moja lojalnosc za wikt,
bezpieczenstwo i nauke oraz srebrna brosze wpieta w moja koszule. Jedno sowo
ksiecia Szczerego znaczyo dla mnie wiecej niz wszystkie te dary krla. Kochaem
go bezgranicznie. Jak mgbym mu nie ufac?
Bedziesz mg posugiwac sie Moca, musisz tylko chciec. Tak brzmiaa
caa instrukcja. Zaraz potem ksia
ze znw opanowa mj umys. Dopki trzyma
moja don, poaczenie

mysli nie wymagao z adnego wysiku. Poczuem jego ciekawosc , a potem zakopotanie, gdy spojrza na siebie moimi oczyma.
Lustro jest askawsze. Postarzaem sie.
Nie byo sensu zaprzeczac prawdzie.
Twoje poswiecenie, ksia
ze Szczery, byo konieczne rzekem wiec.
Pusci moja reke. Przez chwile widziaem podwjnie patrzyem na niego
i na siebie, ale zaraz to wrazenie zniko. Ksia
ze odwrci sie wolno, utkwi wzrok
w horyzoncie, przekaza mi ten widok. Bez kontaktu fizycznego owo spiecie umysw byo czyms zupenie innym. Opusciem komnate i ruszyem po schodach
ostroznie, jakbym nis napeniony po brzegi kielich wina.
Bardzo dobrze. Jedno i drugie jest atwiejsze, jesli sie za bardzo nie starasz.
Poszedem do kuchni, zjadem solidne sniadanie i prbowaem zachowywac
sie naturalnie. Ksia
ze Szczery mia racje. atwiej byo podtrzymywac kontakt,
kiedy sie nie skupiaem na tej czynnosci. Posrd zwyczajnego rozgardiaszu wsunaem

do torby kilka sucharw.


Wybierasz sie do lasu? zapytaa kucharka.
Pokiwaem gowa.
Bad
z ostrozny. Na co sie zasadzasz?
210

Na odynca. Chce go tylko odnalezc , nie bede dzisiaj polowa. Przyda sie
rozrywka w czasie swieta Przesilenia Zimy.
Dla kogo go tropisz? Dla ksiecia Szczerego? Nie ruszysz go z zamku, dziecino. Za duzo przesiaduje w wiezy. A biedny stary krl nie podjad jak sie patrzy
juz od paru tygodni. Naprawde nie wiem, dlaczego gotuje jego ulubione dania,
skoro tace wracaja pene. A ksia
ze Wadczy mgby sie wybrac na polowanie,
gdyby tylko wycieczka nie zmierzwia mu lokw. Kilka dziewczat
pomagaja
cych w kuchni zachichotao. Mnie zapieky policzki.
Spokojnie. Ci ludzie nie wiedza, z e jestem miedzy nimi, chopcze. Niczego,
co zostanie przy tobie powiedziane, nie wykorzystam przeciwko nim. Uwazaj,
z eby nas nie zdradzic.
Czuem rozbawienie ksiecia Szczerego, a rwnoczesnie jego zatroskanie. Pozwoliem sobie na krzywy usmiech, podziekowaem kucharce za pasztet, ktry
kazaa mi wzia
c, i wyszedem z kuchni.
Sadza niecierpliwie parskaa w boksie, nie moga sie doczekac wypadu. Brus
przechodzi mimo, kiedy ja siodaem. Jednym spojrzeniem ciemnych oczu obrzuci moje skrzane ubranie, piekna pochwe i wspaniaa rekojesc miecza. Odchrzakn
a,
ale nie rzek nic. Ile wiedzia o mojej pracy? Pewnego razu, w grach,
wyjawiem mu, z e terminuje u skrytobjcy, ale potem nadstawi za mnie karku
i otrzyma potez ny cios w gowe. Po powrocie do zdrowia wyzna, z e straci pamiec wydarzen z poprzedniego dnia. Czasami w to watpiem.

Moze by to jego
sposb na utrzymanie tajemnicy z eby nie mogli o nim dyskutowac nawet ci,
ktrzy go dzielili.
Bad
z ostrozny powiedzia w koncu gburowato. Niech sie klaczy nie
stanie jakas krzywda.
Bede uwaza obiecaem i wyprowadziem Sadze.
Choc zda
zyem tego dnia zaatwic juz tyle spraw, ciagle
by wczesny ranek,
rozjasniajacy
niebo akurat na tyle, z eby bezpiecznie puscic konia cwaem. Pozwoliem Sadzy wybrac tempo i wyhasac sie troche. Rozgrzaa sie, ale nie spocia. Przez chmury wyjrzao sonce, przedaro sie miedzy konarami i byszczao na
agn
sniegu. Sci
aem

wodze, Sadza zwolnia kroku. Musielismy nadozyc drogi do


strumienia dopki nie musiaem, nie chciaem zjezdzac ze szlaku.
Ksia
ze Szczery by ze mna przez cay czas. Nie tyle rozmawialismy, co on
sucha mojego wewnetrznego monologu. Cieszy sie rzeskim porankiem, posuszenstwem Sadzy i modoscia mojego ciaa.
Im bardziej oddalaem sie od zamku, tym wyrazniej zdawaem sobie sprawe,
z e podtrzymuje kontakt z coraz wiekszym trudem. Na poczatku

wiez nie wymagaa wysiku, bya niczym dotykanie czyjejs reki, teraz przypominaa raczej
rozpaczliwy chwyt. Nie byem pewien, czy uda mi sie wytrwac.
Nie mysl o tym. Nawet oddychanie moze sie okazac trudnym zadaniem, jesli
zmienia sie w walke.
211

Nagle zdumiony zdaem sobie sprawe, z e ksia


ze jest w swojej pracowni, przy
codziennych obowiazkach.

Jak brzeczenie odlegych pszcz docierao do mnie,


z e cos wyjasnia Powabowi.

Ani sladu wilka. Prbowaem nie myslec o Slepunie,


nie rozglada
c sie za nim
ciez ki wysiek umysowy, rwnie trudny jak utrzymywanie przy sobie swiadomosci ksiecia. Tak sie przyzwyczaiem do siegania ku wilkowi, do jego skorych
odpowiedzi, z e teraz czuem sie niezrecznie, jakby mi zabrako ulubionego noza
u pasa. Jedynym obrazem, ktry mg przycmic wilka, byo wspomnienie o Sikorce, ale nim takze nie chciaem sie dzielic. Ksia
ze co prawda nie zgani mnie za
wydarzenia minionej nocy, ale wyraznie uwaza je za uszczerbek na honorze. Miaem nieprzyjemne uczucie, z e gdybym rozwazy wszystko, musiabym sie z nim
zgodzic. Tchrzliwie pomijaem takze ten temat.
Zorientowaem sie, z e mnstwo wysiku kieruje na powstrzymanie wszelkich
mysli. To nie tak. Potrzasn
aem

gowa i otworzyem sie na doznania. Jechaem


mao uczeszczana droga. Wia sie posrd agodnych wzgrz za Kozia Twierdza,
wydeptana bardziej przez owce i kozy niz ludzi. Mineo kilka dziesiatkw

lat od
dnia, gdy piorun wznieci tutaj pozar, wyrosy juz piekne brzozy i drzewa baweniane teraz stay bezlistne, otulone sniegiem. Pagrkowaty teren nie nadawa
sie pod uprawe, totez suzy gwnie jako letnie pastwisko; od czasu do czasu widziaem sciezynke prowadzac
a od drogi do chaty mysliwego albo drwala. W tej
okolicy, w rzadko rozsianych gospodarstwach, mieszkali skromni ludzie.
Droga wyraznie sie zwezia. Wjechaem w starsza czesc lasu. Tutaj potez ne
i ciemne drzewa iglaste toczyy sie gesto nawet przy krawedzi szlaku. Gigantyczne pnie, potez ne konary. Wiekszosc tegorocznego sniegu spoczywaa na gesto
utkanych igami gaeziach, na ziemie spado go niewiele. Poszycie byo ubogie,
wiec bez trudu sprowadziem Sadze ze szlaku. Wedrowalismy pod snieznym bal
dachimem. Swiat
zdawa sie spokojniejszy w pmroku wielkich drzew.
Szukasz konkretnego miejsca. Masz dokadne informacje, gdzie sa ci ludzie?
Ledwie wczoraj widziano ich na brzegu pewnego strumienia, jedli padline.
Sadz
e, z e stamtad
bedziemy mogli ich wytropic.
Kto widzia?
Zawahaem sie.
Mj przyjaciel. Ludzie go oniesmielaja. Zyskaem jego zaufanie, wiec czasem, kiedy widzi dziwne rzeczy, przychodzi i opowiada mi o nich.
Tak. Wyczuwaem powsciagliwo

sc ksiecia. Rozumiem. Nie bede juz


o niego pyta. Czasem sekrety sa nieuniknione. Pamietam pewna niespena rozumu dziewuszke, ktra siadywaa u stp mojej matki. Matka z ywia ja, ubieraa,
dawaa jej byskotki i sodycze. Nigdy nikt nie zwraca na te maa specjalnej uwagi. Przypadkiem usyszaem, jak dziewuszka opowiada mojej matce o pewnym
czowieku z tawerny, ktry sprzedaje piekne naszyjniki i bransolety. Jeszcze te212

go samego tygodnia gwardia krlewska aresztowaa Bogacza Rozbjnika. Ludzie


cisi czesto duzo wiedza.

Zaiste.
Jechalismy w przyjaznym milczeniu. Musiaem sobie przypominac, z e ksia
ze
nie towarzyszy mi ciaem.
Zaczynam z aowac. Od dawna nie jechaem po tych wzgrzach ot tak, ze
zwykej checi. Moje z ycie jest teraz cakowicie podporzadkowane

obowiazkom.

Nie pamietam juz, kiedy ostatni raz zrobiem cos tylko dlatego, z e miaem na to
ochote.
Wasnie przytakiwaem myslom ksiecia, gdy w lesnej ciszy rozleg sie przerazajacy
krzyk. By to pacz bez sw, woanie modego stworzenia, raptownie
urwane. Zanim pomyslaem, co robie, siegnaem

ku niemu Rozumieniem. Znalazem niewysowiona panike i smiertelne przerazenie, a prcz tego nagy strach

Slepuna.
Zamknaem

przed nim swj umys, goraczkowo

pognaem Sadze w tamta strone. Poozyem sie na jej szyi i prowadziem w szalenczym tempie przez labirynt snieznych zasp, poamanych konarw i nagiej ziemi. Ze szczytu wzgrza
ujrzaem scene, ktrej nigdy nie zdoam zapomniec.
Byo ich trzech: obdarci, zarosnieci, cuchnacy.
Warczeli i porykiwali. Walczyli miedzy soba. Dla Rozumienia byli niczym kamienie, ale rozpoznaem ich

z obrazu, jaki pokaza mi zeszej nocy Slepun.


Dziecko, maa dziewczynka
moga miec trzy latka ubrana w weniana jasnozta tunike, staranne dzieo
matczynych rak.
Walczyli o nia jak o schwytanego w sida zajaca,
wyrywali sobie mae ciako, w ktrym z ycie jeszcze sie tlio. Ryknaem

wsciekle i dobyem
miecza, a w tej chwili jeden z nich zdecydowanym szarpnieciem za gowe zgasi
ostatnia iskre z ycia. Drugiemu na brodzie byszczaa jasna krew. Nie czeka na
smierc dziecka.
Kopnaem

Sadze pietami i spadem na nich jak zemsta bogw. Na lewo ode

mnie wyprysna
spomiedzy drzew Slepun.
Zaatakowa pierwszy, skoczy jednemu
na plecy, otworzy szeroko szczeki, zatopi zeby w karku. Inny odwrci sie do
mnie, podnis reke w obronnym gescie. Nowym wspaniaym ostrzem zrzuciem
mu gowe z szyi, a potem jeszcze wsciekym cieciem rozpataem korpus. Nie
miaem czasu na wyciaganie

miecza spomiedzy z eber. Wyrwaem zza pasa sztylet,

zeskoczyem z Sadzy wprost na tego, z ktrym walczy Slepun.


Trzeci chwyci
ciao dziewczynki i pogna w las.
Ten drugi walczy niczym oszalay niedzwiedz; gryz, drapa i ku nas nozem.
Rozpruem mu brzuch. Wnetrznosci wyleway mu sie znad pasa, a ciagle

par

naprzd. Wiedziaem, z e umiera, wiec puscilismy sie w pogon za trzecim. Slepun


zmieni sie w rozwscieczony szary kab
miesni, a ja, goniac
za nim, przeklinaem

swoje niezdarne nogi. Slad


by wyrazny: zdeptany snieg, krew i koszmarny smrd
mordercy. Mysli miaem zmacone.

Przysiegam, z e gnaem w d zbocza pewny, iz

213

cudem jakims zdoam uniewaznic smierc i odprowadzic dziecko do domu. Cofna


c
czas. Ten bezsensowny zamiar dodawa mi skrzyde.
Wrci po wasnych sladach. Wyskoczy na nas zza wielkiego pnia. Cisna

ciaem dziewczynki w Slepuna i rzuci sie na mnie. By wielki i silny jak kowal. W przeciwienstwie do innych nieszczesnikw dotknietych kuznica, temu sia
i wzrost pozwoliy sie wyzywic i zatrzymac dobre ubranie. Atakowa z wsciekoscia zaszczutego zwierzecia. Zbi mnie z ng, przygnit plecy swym ciez arem,
unieruchomi reke. Ramieniem miazdzy mi gardo, drugim przyciska twarz do
zmarznietej ziemi. Siegnaem

do tyu i dwukrotnie zatopiem sztylet w umiesnionym udzie. Zarycza jak buhaj i przydusi mnie mocniej. Czarne plamki zaczey

mi przesaniac swiat. Slepun


wskoczy na napastnika dzwigaem ich juz obu.

Czuem, z e zaraz popekaja mi z ebra. Slepun


wbi ky w jego kark, ale wielkolud
tylko przycisna
brode do piersi i przygarbi ramiona. Wiedzia, z e z ycie ze mnie
ucieka, i nie przestawa dusic. Jak skonczy ze mna, rozprawi sie z wilkiem.
W czasie walki otworzya sie rana na moim ramieniu, pocieka ciepa krew.
Ten dodatkowy bl niewiele juz znaczy. Skapany

we wasnej sliskiej krwi zdoaem sie odrobine przesuna


c. Rozpaczliwie zaczerpnaem

jeden swiszczacy
haust
powietrza, nim gigant wzmocni uscisk. Zacza
mi odkrecac gowe. Jesli nie mg
mnie zdawic, po prostu skreci mi kark. Na pewno wystarczy mu si.

Slepun
zmieni taktyke. Nie zdoa zmiazdzyc kregw szyjnych czowieka, ale
ja
zebami zdzierac z niego skre. Krew popynea az na mnie, napastnik zawy,

jedna reka zacza


mcic Slepuna.
Wez owym ruchem obrciem sie, wbiem mu
kolano w krocze, potem sztylet geboko w bok. Mimo blu mnie nie pusci, obja

potez nymi ramionami, przycisna


do siebie i zgniata klatke piersiowa.
Tyle pamietam z tej walki. Nie wiem, co mi sie stao. Moze opanowaa mnie
przedsmiertna furia, o ktrej wspominaja niektre podania. Walczyem zebami,
paznokciami i nozem, gdzie siegnaem,

wyrywaem kawaki ciaa. Nie wystar


czyoby to jednak, gdyby nie Slepun, ktry atakowa z tym samym szalenstwem.
Jakis czas pzniej wyczogaem sie spod ciez kiego jak ow ciaa. W ustach
miaem pody miedziany smak, wypluem brudne wosy i krew. Przeciagn
aem

rekoma po spodniach, a potem wytarem je w snieg, ale nic nie mogo ich oczyscic.

Slepun
leza o kilka krokw ode mnie i dysza. Szczeki mia tak samo zakrwawione jak ja. Nabra pena paszcze sniegu, przekna,
znowu dysza. Podniosem
sie i kustykajac
ruszyem do niego. Wwczas ujrzaem ciao dziewczynki. Oprzytomniaem, zdaem sobie sprawe, z e byo za pzno. Za pzno nawet w chwili
kiedy ich dostrzegem.
Bya malenka. Miaa gadkie czarne wosy i ciemne oczy. Przerazajace
malutkie ciao byo ciepe, nie zda
zyo zesztywniec. Przygarnaem

ja do siebie, odsunaem

woski z czoa. Twarzyczka tez malutka, mleczne zabki,

pyzate policzki.
Smierc nie zmacia

jeszcze wzroku dziecka; oczy spogladaj


ace
mi w twarz zastygy w wyrazie zdumienia wykraczajacego

poza wszelkie granice pojmowania.


214

Na raczkach,

pulchnych i mieciutkich, zastygay strumyki krwi, ktra wypynea


z ugryzien na ramionach. Kleczaem na sniegu, tulac
do piersi martwe dziecko.
Wiec tak to jest trzymac dziecko w objeciach. Takie malenkie, takie cieplutkie.
Takie nieruchome. Zapakaem.

Przeszed mnie nagy dreszcz. Slepun


powacha

moja twarz i zaskowycza.


Zaczepi mnie apa za ramie i wwczas nagle zdaem sobie sprawe, z e sie przed
nim zamknaem.

Pogadziem go uspokajajaco,
ale nie potrafiem otworzyc umysu dla niego. Dla nikogo. Zaskowycza raz jeszcze. Dopiero wtedy usyszaem
tetent konskich kopyt. Wilk lizna
mnie po policzku i znikna
miedzy drzewami.
Wstaem z trudem, dziecko trzymaem na rekach. Zza biaego szczytu wzgrza wyonili sie jezdzcy. Prowadzi ksia
ze Szczery na czarnym ogierze. Zaraz za
nim Brus, Brzeszczot i kilku innych. Bya z nimi prosto odziana kobieta z ludu;
jechaa z Brzeszczotem. Na mj widok krzyknea, zsunea sie z konia i pobiega,
wyciagaj
ac
rece. Nie mogem zniesc przerazajacej
iskry nadziei w jej oczach. Porwaa dziewuszke w ramiona, przywara do stygnacej
twarzyczki, a potem zaczea
krzyczec. Jej rozpacz zalaa mnie jak morska fala, porwaa ze soba. Krzyk trwa
i trwa, i trwa.
Kilka godzin pzniej, siedzac
w pracowni ksiecia Szczerego, nadal syszaem
ten krzyk. Siedziaem na stoku przed kominkiem nagi do pasa. Medyk dorzuci
do ognia. Milczacy
Brus czysci mnie z sosnowych igie i z brudu.
Te rany nie sa dzisiejsze zauwazy, wskazujac
ugryzienie i ciecie nozem.
Milczaem. Zabrako mi sw. W misie z ciepa woda namiekay suszone irysy
z mirtem bagiennym. Brus zmoczy gaganek i zacza
mnie obmywac.
Kowal mia wielkie donie rzek.
Znaes go? spyta medyk.
Nie ma o czym mwic. Widziaem go raz czy dwa, w czasie wiosennego
Swieta Radosci, kiedy ludzie zjezdzaja do miasta. Przywozi adne srebrne drobiazgi do uprzez y.
Znowu zapada cisza. Brus my mnie delikatnie. Barwiaca
ciepa wode krew
nie bya moja. Dziwne, lecz nie odniosem ran. Wyszedem z opresji poobijany,
sztywny od blu, lecz cay, z jednym wielkim guzem na czole. Byo mi wstyd.
Zgineo dziecko, a mnie nic sie nie stao. Nie wiem, dlaczego to skojarzenie wydao mi sie sensowne. Medyk przynis kubek wywaru z zi. Brus, ktry owija
mi przedramie czystym bandazem, wyja
mu kubek z rak,
powacha,

zastanowi
sie, poda mi.
Uzybym mniej waleriany tylko tyle powiedzia.
Medyk usiad przy kominku.
Pojawi sie Powab z taca pena jedzenia. Zrobi miejsce na maym stoliku i za agn
cza
go zastawiac. Chwile pzniej wkroczy do komnaty ksia
ze Szczery. Sci
a

paszcz, rzuci go na oparcie krzesa.

215

Znalazem jej mez a na targu obwiesci. Sa razem. Mwi, z e zostawia


crke na progu domu i posza do strumienia po wode. Kiedy wrcia, dziecka nie
byo. Natknelismy sie na nia, jak szukaa dziewczynki w lesie. Wiem. . . Nagle
zwrci sie do medyka. Jesli skonczyes juz z Bastardem Rycerskim, mozesz
odejsc .
Nawet nie spojrzaem na. . .
Nic mu nie bedzie powiedzia Brus. Bandazowa mi na ukos klatke piersiowa, chcac
odpowiednio umiejscowic opatrunek na barku. Prbowaem znalezc
cos zabawnego w zirytowanym spojrzeniu, jakim medyk wychodzac
obrzuci Brusa. Brus nawet tego nie zauwazy.
Ksia
ze Szczery przestawi krzeso, usiad naprzeciw mnie.
Podniosem do ust kubek z zioowym wywarem, lecz Brus od niechcenia wyja

mi go z reki.
Najpierw porozmawiajcie. Po tej ilosci waleriany padniesz jak razony gromem. Wyla poowe zawartosci w ogien, reszte rozcienczy ciepa woda. Zaoz y rece na piersi, opar sie o kominek i tak sta, popatrujac
na nas.
Podniosem wzrok na ksiecia Szczerego i czekaem na jego sowa.
Widziaem to dziecko twoimi oczyma rzek. Widziaem, jak walczyes. Potem zniknae
s nagle. Wiez ulega zerwaniu i nie mogem cie juz odnalezc .
Poda
zyem na pomoc. Przykro mi, z e nie przybyem wczesniej.
Tak bardzo chciaem otworzyc sie przed ksieciem, wyjawic mu wszystko. Nie
wolno mi byo. Zerknaem

na Brusa. Z uwaga wpatrywa sie w sciane.


Zechciej przyja
c wyrazy wdziecznosci, mj ksia
ze odezwaem sie formalnie. Nie moges przybyc szybciej. A gdyby nawet, i tak byo za pzno.
Umara niemal w tej samej chwili, kiedy ja dostrzegem.
Ksia
ze opusci wzrok na wasne donie.
Wiedziaem o tym. Wiedziaem lepiej niz ty. Martwiem sie o ciebie.
Sprbowa sie usmiechna
c. Najbardziej charakterystyczna cecha twojego stylu
walki jest nieprawdopodobna zdolnosc przetrwania.
Katem

oka dojrzaem, jak Brus poruszy sie, otworzy usta, po czym zamkna

je ponownie. Zmartwiaem. On oglada

ciaa napastnikw, widzia slady. Wiedzia, z e nie walczyem sam. Tylko tego brakowao! Serce przestao mi bic. Skoro
nawet teraz nie wystapi
z oskarzeniem, szykowa mi rozmowe w cztery oczy.
Gorzej juz byc nie mogo.
Bastardzie Rycerski? Ksia
ze Szczery delikatnie przywoa mnie do porzadku.

Bagam o wybaczenie, mj ksia


ze .
Rozesmia sie krtko, wasciwie prychna.

Wystarczy juz tego mj ksia


ze . Nie oczekuje zachowania ceremoniau
ani d ciebie, ani od Brusa, z ktrym znamy sie wystarczajaco
dugo. On takze
nie tytuowa mego brata mj ksia
ze w rozmowach prywatnych. Pamietaj, z e
216

by czowiekiem krla. Rycerski bra od niego energie, czesto nie najdelikatniej.


Jestem pewien, z e Brus wie, iz ja ciebie wykorzystywaem tak samo. I wie takze,
iz patrzyem dzisiaj twoimi oczyma, do czasu gdy wjechaes na szczyt wzgrza.

Brus wolno skina


gowa. Zaden
z nas nie pojmowa, dlaczego zosta tutaj
zatrzymany.
Straciem z toba kontakt, kiedy opanowaa cie goraczka

walki. Jesli masz


mi suzyc zgodnie z moim zamysem, nie moze sie to zdarzac. Zamyslony
postuka palcami w udo. Jedyna metoda, bys sie tego nauczy, to pogebienie
praktyki. Brus, Rycerski powiedzia mi kiedys, z e w razie nagej potrzeby lepiej
wadasz toporem niz mieczem.
Brus wyraznie nie spodziewa sie, z e ksia
ze Szczery o tym wie. Wolno skina

gowa.
Czasem z artowa sobie ze mnie na ten temat. Mwi, z e to narzedzie awanturnika, nie bron szlachetnie urodzonego.
Ksia
ze Szczery pozwoli sobie na lekki usmiech.
Pasuje wiec do stylu walki Bastarda. Nauczysz go wadac toporem. Czernido nie ksztaci w tej sztuce, choc nie watpi
e, z e mogaby, gdybym ja o to poprosi. Wole jednak, z ebys ty to zrobi, poniewaz Bastard bedzie rwnoczesnie
uczy sie utrzymywania wiezi Mocy. Jesli uda nam sie poaczy
c te dwie lekcje
w jedna, moze wycwiczy sie w obu sprawnosciach naraz. Zaczynamy jutro. Im
wczesniej, tym lepiej. Wiem, z e masz inne obowiazki
i niewiele wolnego czasu.
Przekaz czesc swoich powinnosci Pomocnikowi. Ten modzieniec chyba potrafi
cie zastapi
c.
Pomocnik sporo juz umie przytakna
Brus. Ostroznie. Jeszcze jeden
strzepek informacji w doniach ksiecia Szczerego.
Wiec postanowione. Ksia
ze powid po nas wzrokiem, jakby przewodniczy odprawie w komnacie penej z onierstwa. Czy sa jakies pytania?
Panie mj odezwa sie Brus. Jego geboki gos nagle zabrzmia niepewnie. Jesli moge. . . . Miabym. . . Nie chciabym podawac w watpliwo

sc osadw

mojego ksiecia, ale. . .


Wstrzymaem oddech. No to bede mia za swoje. Zaraz powie o Rozumieniu.
Powiedziaem wyraznie, z e teraz nie z ycze sobie uzywania formy mj
ksia
ze . Co cie trapi?
Brus sta wyprostowany jak struna.
Chodzi mi o te. . . walki. Bastard jest synem ksiecia Rycerskiego. To, co
zobaczyem tam dzisiaj. . . Kiedy juz wreszcie zacza,
sowa popyney wartko. Prbowa tylko wyeliminowac gniew ze swojego gosu. Wysyasz go, pa
nie. . . na taka rzez zupenie samego. Zaden
chopiec w jego wieku by nie przezy.
Nie chce wtraca
c sie w nie swoje sprawy. Wiem, suzyc krlowi mozna na wiele
sposobw, ale byem przy nim w Krlestwie Grskim i widziaem. . . a jeszcze

217

dzisiaj. . . Czy nie mozesz znalezc , panie, do tego zajecia kogos innego, nie syna
swojego brata?
Spojrzaem na ksiecia. Po raz pierwszy w z yciu ujrzaem u niego wsciekosc
i gniew. Uczucia te nie znalazy wyrazu w sowach ani w mimice twarzy, tylko
w dwch goracych

iskrach ukrytych geboko w z renicach. Ksia


ze zacisna
usta,
lecz kiedy sie odezwa, przemwi spokojnie.
Popatrz na niego, Brus. Nie jest dzieckiem. I pomysl. Nie wysaem go samego. Wybraem sie z nim, mielismy c wiczyc wadanie Moca w czasie tropienia,
polowania, a nie rzezi. Sprawy potoczyy sie inaczej. Bastard na szczescie przez y. Tak samo jak przezy podobne wydarzenia wczesniej. I jak, mam nadzieje,
przezyje nastepne.
Wsta raptownie. Nagle powietrze w komnacie zacia
zyo moim zmysom; zawrzao od emocji. Nawet Brus cos wyczu, bo zerkna
na mnie, a potem zamar
w bezruchu. Ksia
ze Szczery kra
zy po komnacie wielkimi krokami.
Nie, nie takiego z ycia chciabym dla niego. Nie takie z ycie wybrabym dla
siebie. Gdybyz sie urodzi w lepszych czasach! Gdybyz sie pocza
w mazenskim
ozu, gdybyz mj brat by na tronie! Niestety! Nie dano mi takiego losu. Ani wam!
Dlatego Bastard suzy, podobnie jak ja. A niech mnie, Ketriken miaa absolutna
racje. Rodzina krlewska z yje jako Poswiecenie dla swego ludu. Podobnie jej
potomstwo z nieprawego oza. Tak, dzis doszo do rzezi. Wiem, o czym mwisz.
Widziaem, jak Brzeszczot zwymiotowa, gdy zobaczy ciao zabitego, widziaem,
jak omija Bastarda z daleka. Nie wiem, jak Bastard. . . jakim cudem przezy. Ale
cz moge zrobic? Potrzebuje go. Potrzebuje go do tej parszywej roli, bo jemu
jedynemu moge zaufac. Tak jak mj ojciec wysya mnie na wieze i z yczy sobie,
z ebym sie spala w tym podstepnym, plugawym zabijaniu. Cokolwiek Bastard
musi robic, cokolwiek kaza mu jego talenty. . .
Serce zamaro mi w piersi, zapomniaem oddychac.
. . . niech to robi, niech ich uzywa. Poniewaz tak teraz trzeba. Musimy przez yc. Poniewaz. . .
To mj lud. Nie zdawaem sobie sprawy, z e sie odezwaem, pki obaj nie
spojrzeli na mnie. Nagle zapada cisza. Dawno temu madry

czowiek powiedzia mi, z e pewnego dnia cos zrozumiem. Wasnie zrozumiaem. Poddani Krlestwa Szesciu Ksiestw sa moim ludem, troske o nich mam we krwi, ich krzywdy
odczuwam jak wasne. Zamrugaem, starem sprzed oczu obraz Ciernia tamtego dnia w Kuzni. Dzisiaj zgineo moje dziecko, Brus. I mj kowal, i jeszcze
dwch innych. Nie obcy nam ludzie dotknieci kuznica. Nie piraci ze szkaratnych
okretw. Nasi. Musze przelac w odwecie krew wrogw, musze ich przegnac od
naszego wybrzeza. To proste jak jedzenie albo oddychanie. Inaczej nie mozna.
Ich spojrzenia spotkay sie nad moja gowa.
Jota w jote taki sam zauwazy ksia
ze spokojnie, lecz w jego gosie pobrzmiewao wzruszenie i duma. Narasta we mnie geboki spokj. Zrobiem dzi218

siaj rzecz wasciwa. Nagle stao sie to faktem. Zadanie byo wstretne i ponizajace,

ale musiaem je wykonac i zrobiem to dobrze. Dla mojego ludu. Obrciem sie do
Brusa, a on patrzy na mnie z tym dziwnym byskiem w oku, zarezerwowanym dla
rasowego z rebaka albo szczeniecia, ktre niespodziewanie okazao sie wyjatkowo

obiecujace.

Bede go uczy przyrzek ksieciu. Czy mozemy zacza


c jutro przed
brzaskiem?
Mozemy przysta ksia
ze , zanim zda
zyem sie sprzeciwic. Teraz
chodzmy zjesc .
Nagle poczuem, z e umieram z godu. Podniosem sie, ruszyem do stou, ale
Brus mnie powstrzyma.
Umyj twarz i rece, Bastardzie przypomnia mi agodnie.
Kiedy skonczyem sie myc, misa z perfumowana woda bya czarna od krwi
kowala.


14. SWI
ETO

PRZESILENIA ZIMY

eto Przesilenia Zimy to zarwno celebracja najmroczniejszej czesci roku,


Swi
jak i radosne fetowanie powrotu swiata. Przez pierwsze trzy dni oddajemy hod
ciemnosciom. Historie opowiadane przez bajarzy i przedstawienia teatrzykw lalkowych traktuja o czasie odpoczynku i zawsze maja szczesliwe zakonczenie. Jemy
wwczas solone ryby, wedzone mieso, korzenie i owoce minionego lata. W srodkowym dniu swieta urzadzamy

polowanie. Przelewamy krew, by uczcic przeom


roku, i potem wnosimy na st swieze miesa, wraz z ziarnem zebranym minionej
jesieni. Kolejne trzy dni to czas oczekiwania na powrt wiosny. Prza
sniczki zasiadaja w wielkiej sali biesiadnej i rywalizuja, ktra wysnuje najciensza i najduzsza
nic, tkacze przy krosnach ktry utka najjasniejszy wzr i najlzejsza tkanine.
Bajarze prawia o poczatkach

swiata i o przyszosci.

***

Tego popoudnia usiowaem zyskac posuchanie u krla Roztropnego. Mimo


wyjatkowo

meczacego

dnia nie zapomniaem o zozonej sobie obietnicy. Osiek


odprawi mnie szorstko, twierdzac,
z e monarcha czuje sie niezdrw i nie zamierza nikogo przyjmowac. Miaem ochote walic w drzwi piesciami i woac bazna
na pomoc. Nie zrobiem tego. Nie byem juz pewien przyjazni bazna. Nie spotkalismy sie od czasu jego kpiacej
piesni. Kiedy o tym pomyslaem, przypomniay
mi sie sowa kara, wiec wrciwszy do swej komnaty, ponownie zajrzaem do
manuskryptw wzietych od ksiecia Szczerego.
Przy czytaniu zrobiem sie senny. Waleriana dziaaa, choc wypiem tylko p
dawki, jaka poda medyk. Odsunaem

na bok pergaminy. Zaczaem

rozwazac rzne mozliwosci. Ksia


ze Szczery lub nawet krl mgby obwiescic publicznie
najlepiej w swieto Przesilenia Zimy z e ma sie zgosic kazdy, chocby i najstarszy, mieszkaniec krlestwa, obdarzony Moca nawet w niewielkim stopniu. Czy
ludzie ci staliby sie celem ataku? Jeszcze raz pomyslaem o oczywistych kandy
datach, uczniach Konsyliarza. Zaden
nie darzy mnie sympatia, ale nie musiao to
220

oznaczac, z e nie byli wierni ksieciu Szczeremu. Wprawdzie Konsyliarz nie potrafi stworzyc z nich uzytecznego kregu Mocy, ale moze daoby sie to naprawic.
Natychmiast skresliem Dostojnego. Straci talent w wyniku ostatniego doswiadczenia z Moca w Stromym. Usuna
sie po cichu do jakiejs miejscowosci nad
Rzeka Winna i z y tam, jak gadali ludzie, postarzay przed czasem. Ale byli przeciez inni. Osmioro przezyo nauke. Siedmioro wrcio z prby. Ja jej nie przeszedem, Dostojny zmarnowa talent. Zostao piecioro.
Ledwie jeden krag
Mocy. Czy nienawidzili mnie tak samo goraco
jak Pogodna? Winia mnie za smierc Konsyliarza i nie czynia z tego z adnej tajemnicy. Czy
inni takze mieli wiedze o tym, co sie wydarzyo w stolicy Krlestwa Grskiego? Prbowaem sobie ich przypomniec. Prawy. Bardzo zajety soba i zbyt dumny
ze swojego talentu wadania Moca. Bystry. Kiedys by miym, wiecznie sennym
chopcem. Zosta czonkiem kregu Mocy i od tego czasu rzadko go widywaem.
Oczy mia prawie zupenie pozbawione wyrazu. Jakby nic z niego nie zostao.
Mocny, od kiedy zaja
sie Moca w miejsce ciesielki, z umiesnionego osika przemieni sie w rozleniwionego tusciocha. Stanowczy zawsze by niezauwazalny
i wadanie Moca wcale go nie odmienio. Wszyscy piecioro mieli talent do uzywania Mocy. Czy ksia
ze Szczery mg ich przyuczyc? Prawdopodobnie. Tylko
kiedy? Kiedy mia znalezc czas na takie przedsiewziecie?
Ktos idzie.
Obudziem sie. Lezaem pomiedzy rozrzuconymi zwojami. Nie miaem za
miaru spac, a rzadko zapadaem w sen tak geboko. Gdyby Slepun
nie uzywa moich wasnych zmysw, z eby mnie strzec, na pewno bym sie nie obudzi. Drzwi
uchyliy sie wolno. Nie zaryglowaem ich, bo nie zamierzaem spac. Ogien na
kominku przygas, innego swiata nie byo. Lezaem bardzo spokojnie, zastanawiajac
sie, kto przyszed tak cicho. Czy mia nadzieje mnie zaskoczyc, a moze
mysla, z e nie zastanie nikogo? Czy zjawi sie po zwoje? Wolno ujaem

w don
nz przy pasie, sprez yem sie do skoku. Tajemnicza postac wesza na palcach,
bezszelestnie. Wyjaem

nz z pochwy.
To twoja samica.

Slepun
gdzies daleko przeciagn
a
sie i ziewna.
Leniwie machna
ogonem.
Zorientowaem sie, z e wesze jak wilk.
Sikorka potwierdziem z ulga, gdy dotar do mnie cudowny zapach,
a potem poczuem zadziwiajace
ozywienie. Lezaem nieruchomo, z zamknietymi oczyma. Pozwoliem jej zblizyc sie do zka. Zbesztaa mnie cicho, a potem
zakrzatn
ea sie, zebraa rozrzucone zwoje i uozya je bezpiecznie na stojaku. Niepewnie dotknea mojego policzka.
Nowy?
Nie mogem sie oprzec pokusie: dalej udawaem spiacego.

Usiada obok mnie;


piernat ugia
sie sodko pod ciepym ciez arem. Delikatnie pocaowaa mnie w usta.
Przygarnaem

ja do siebie. Do wczoraj mao doswiadczyem od ludzi czuosci.


221

A teraz. . . Nie wierzyem wasnemu szczesciu. Sikorka poozya sie obok mnie.
Wciagn
aem

geboko jej won i trwaem w bezruchu, smakujac


pieszczoty. Uczucie podobne do banki mydlanej unoszonej podmuchem wiatru. Obawiaem sie, z e
nawet oddech moze je zniszczyc.

Mie przytakna
Slepun.
Juz teraz nie bedzie takiej samotnosci. Bardziej w stadzie.
Zesztywniaem, odsunaem

sie od Sikorki odrobine.


Nowy? Co sie stao?
Moje. To jest moje i nie bede sie tym z toba dzieli!
Samolub. Przeciez to nie mieso, z e jak sie podzielisz, masz mniej.
Sikorko, jedna chwileczke. Skurcz mnie zapa.
W co? gupi usmieszek.
Nie, to rzeczywiscie nie mieso. Miesem podzielibym sie z toba zawsze
i schronieniem tez, i zawsze bede przy tobie walczy, jesli bedziesz mnie potrzebowa. Zawsze pozwole ci towarzyszyc mi na polowaniu i zawsze pomoge
ci polowac. Ale to, z moja. . . samica, musze miec tylko dla siebie. Wyacznie.

Slepun prychna,
podrapa sie za uchem, gdzie ugryza go pcha.
Zawsze stawiasz granice, ktre nie istnieja. Mieso, polowanie, obrona terytorium, samice. . . to wszystko sprawy stada. Jak ona sie oszczeni, to ja nie bede
przynosi miesa dla maych? Mam ich nie bronic?

Slepun.
. . nie moge ci tego wytumaczyc akurat teraz. Powinienem by z toba porozmawiac wczesniej. Na razie sie wycofaj. Obiecuje, z e to omwimy. Pzniej.
Czekaem. Nic. Ani sladu. Jeden zosta, jeden znikna.

Nowy? Nic ci nie jest?


Wszystko dobrze. Po prostu. . . chwileczke.
To byo chyba najtrudniejsze zadanie w z yciu. Sikorka tuz koo mnie nagle
przelekniona, gotowa uciec. Musiaem sie skoncentrowac, odnalezc granice siebie
samego, umiescic wasny umys w jednym ciele i poskromic mysli. Wziaem

geboki wdech i wolno wypusciem powietrze. Zakadanie uprzez y. Z tym mi sie to


zawsze kojarzyo i tego obrazu zazwyczaj uzywaem. Nie za luzno, z eby nie pozwolic sie wyslizgna
c. Nie za ciasno, tyle tylko, by uwiaza
c. Ograniczyem siebie
do ciaa, z eby nie obudzic ksiecia Szczerego.
Ludzie gadaja. . . zaczea Sikorka i nagle zamilka. Przepraszam. Nie
powinnam bya przychodzic. Myslaam, z e moze potrzebujesz. . . ale chyba wolisz
byc sam.
Nie, Sikorko, prosze, wrc! rzuciem sie w poprzek zka i zda
zyem
schwycic brzeg jej spdnicy, zanim odesza.
Odwrcia sie, ciagle
jeszcze niepewna.
Ciebie potrzebuje zawsze zapewniem ja. Zawsze.
Cien usmiechu zagosci na jej ustach. Usiada na krawedzi zka.
222

Wydajesz sie taki nieobecny.


Tak byo. Czasami musze po prostu oczyscic umys. Przerwaem. Co
jeszcze mgbym powiedziec, jesli miaem jej nie okamywac? Wziaem

Sikorke
za reke.
Ach tak rzeka po chwili. Przez moment trwaa niezreczna cisza, ktra
powinno wypenic moje wyjasnienie. Nic ci nie jest? spytaa, gdy mineo
kilka kolejnych chwil.
Nic. Widzisz, nie udao mi sie dzisiaj zobaczyc z krlem. Prbowaem, ale
nie czu sie dobrze i. . .
Masz posiniaczona twarz. I podrapana. Ludzie gadaja. . .
Cichutko nabraem powietrza.
Co gadaja?

Ksia
ze Szczery nakaza swiadkom milczenie. Brus na pewno milcza jak gaz,
tak samo Brzeszczot. Pozostali pewnie tez nie rozmawiali z nikim, kto nie by z nimi w lesie. Ale przeciez ludzie zawsze gadaja o tym, czego razem doswiadczyli,
a inni podsuchuja.
Nie baw sie ze mna w kotka i myszke. Jesli nie chcesz mi nic mwic,
powiedz, z e nie chcesz.
Nastepca tronu prosi nas o zachowanie dyskrecji. To nie to samo, co nie
chciec ci powiedziec.
Sikorka rozwazya moje sowa.
Chyba nie. Wiem, nie powinnam suchac plotek. Ale ludzie gadaja takie
dziwne rzeczy. . . Przyniesli do zamku ciaa, z eby je spalic na stosie pogrzebowym. I bya z nimi kobieta; pakaa i pakaa w kuchni calutenki dzien. Powiedziaa, z e ludzie dotknieci kuznica ukradli i zabili jej creczke. Ktos doda, z e ty
prbowaes im dziecko odebrac, a ktos jeszcze inny, z e rzucies sie na nich akurat
wtedy, kiedy zaatakowa ich niedzwiedz. Plotki sa takie baamutne. Ktos mwi,
z e zabies ich wszystkich trzech, a potem ktos, kto pomaga palic ciaa, twierdzi,
z e przynajmniej dwch zabio jakies zwierze. Ucicha i tylko patrzya na mnie.
Nie chciaem juz myslec o tamtych wydarzeniach. Nie chciaem jej okamywac, nie chciaem tez powiedziec prawdy. Caej prawdy nie mogem wyjawic
nikomu. Wiec tylko patrzyem jej w oczy i marzyem, z eby nasze z ycie uozyo
sie znacznie prosciej.
Bastardzie Rycerski. . .
Nie mogem sie przyzwyczaic do dzwieku tego imienia w jej ustach.
Nastepca tronu prosi nas, z ebysmy o tym nie rozmawiali. . . Westchna
em. Tak. Ludzie zarazeni kuznica zamordowali dziecko. I ja tam byem, ale
zjawiem sie zbyt pzno. To byo straszne.
Przepraszam, nie chciaam sie wtraca
c. Po prostu tak mi ciez ko, kiedy. . .
Wiem. Dotknaem

jej wosw. Przytulia policzek do mojej reki.


Powiedziaem ci kiedys, z e sniem o tobie w Wodnej Osadzie. Wracaem z Krle223

stwa Grskiego i przez caa duga droge do Koziej Twierdzy nie wiedziaem, czy
przezyas. Czasami byem pewien, z e ponacy
dom zwali sie na ziemianke, kiedy
indziej znowu sadziem,

z e zabia cie kobieta z mieczem. . .


Sikorka patrzya na mnie spokojnie.
Gdy dom sie zawali, buchna
wielki snop iskier i dymu. Ja oslepi, ja byam
do niego odwrcona plecami. Ja. . . ja zabiam. Zadrzaa. Nikomu o tym nie
mwiam. Nikomu. Jak sie dowiedziaes?
Wysniem. Delikatnie przyciagn
aem

ja do siebie, objaem

ramionami.
Ciagle
drzaa. Czasami w snach widze jawe powiedziaem cicho.
Odsunea sie ode mnie odrobine, spojrzaa mi w twarz.
Nie okamabys mnie, prawda, Nowy?
Bolao mnie to pytanie, ale w peni na nie zasuzyem.
Nie. To nie kamstwo. Przyrzekam. I przyrzekam ci, z e nigdy nie bede
ka. . .
Lekko dotknea moich warg palcami.
Chce spedzic z toba reszte z ycia. Nie skadaj obietnic, ktrych nie bedziesz
mg dotrzymac po kres swoich dni. Druga reka siegnea do mojej koszuli
i teraz na mnie przysza kolej zadrzec.
Pocaowaem jej palce. A potem usta. Sikorka wstaa i zaryglowaa drzwi. Pamietam jeszcze, z e pomodliem sie goraco,
by nie tej akurat nocy Ciern powrci
ze swej podrzy. Udao sie. Za to ja podrzowaem daleko, do miejsca, ktre zaczynao byc mi znajome, ale przez to nie mniej cudowne.
Odesza w srodku nocy, budzac
mnie, z ebym zamkna
za nia drzwi. Chciaem
sie ubrac i odprowadzic ja na gre, ale mi nie pozwolia, twierdzac
z oburzeniem,
z e doskonale potrafi wejsc po kilku schodach, a im rzadziej jestesmy widywani
razem, tym lepiej. Niechetnie przyznaem jej racje. I zaraz zapadem w geboki
sen.
Obudziy mnie grzmoty i krzyki. Zerwaem sie na rwne nogi, otepiay i nieprzytomny. Po chwili grzmoty przemieniy sie w walenie do drzwi, a krzyki w gos
Brusa powtarzajacy
moje imie.
Chwileczke! udao mi sie wychrypiec. Wszystko mnie bolao. Nacia
gnaem

na siebie ubranie i pokustykaem do drzwi. Po kilku prbach zdoaem


odsuna
c rygiel.
Brus by umyty, ubrany, mia uczesane wosy i brode, a w reku trzyma dwa
topory.
Pospiesz sie, juz jestesmy spznieni. . . Co to za zapach?
Byem zaspany, ale zdoaem napredce wymyslic odpowiedz.
Perfumowane swiece. Maja przynosic odprez enie we snie.
Brus prychna.

Nie takie sny przynisby mi ten zapach. Peno tu pizma, chopcze. Caa
komnata nim przesiakni
eta. Spotkamy sie na wiezy.
224

Odszed stawiajac
dugie kroki. A wiec miaem okazje sie przekonac, jak wyglada
pojecie Brusa o wczesnym poranku. Umyem sie cay zimna woda, bo nie
miaem czasu jej podgrzac. Zanurkowaem do skrzyni po swieze ubrania, kiedy
znowu usyszaem pukanie.
Juz ide! zawoaem.
Pukanie trwao. Co oznaczao, z e Brus by zy. Cz, ja takze. Powinien by rozumiec, z e fatalnie sie czuem. Szarpnaem

drzwi i trefnis wslizgna


sie do komnaty niczym smuzka dymu. Mia na sobie nowy czarno-biay strj. Rekawy koszuli
pokrywa czarny haft w ksztacie winorosli pnacej
sie w gre po ramieniu. Nad
czarnym konierzem twarz bazna zdawaa sie biaa niczym ksiez yc.
Pewnie dosta ten strj na zimowe swieto pomyslaem gupawo.
Mielismy zime najduzsza od pieciu lat. Dzisiejszej nocy rozpoczynalismy
swietowanie jej przesilenia.
Czego chcesz? zapytaem. Nie byem w nastroju na jego wygupy.
Z uznaniem pociagn
a
nosem.
Przyjabym

z ochota odrobine tego, co tu byo. Z gracja odstapi


do tyu
na widok wyrazu mojej twarzy. Nagle sie zezosciem. Bazen lekko przeskoczy
moje skotowane zko. Rzuciem sie za nim w poprzek materaca. Ale nie od
ciebie! wykrzykna
kokieteryjnie i zamacha rekoma jak dziewczyna oganiaja
ca sie od zalotnika.
Nie mam dla ciebie czasu rzekem bez ogrdek. Ksia
ze Szczery
spodziewa sie mnie; nie moge kazac mu czekac. Stoczyem sie z zka, poprawiem ubranie. Musisz wyjsc .
Ach, ten ton, ten ton! By czas, kiedy Bastard potrafi zniesc kpine lepiej
niz teraz. Zawirowa w piruecie, stana
bez ruchu niczym wdzieczna ozdobna
statuetka. Naprawde jestes na mnie zy? zapyta.
Az sapnaem

ze zdumienia. Trefnis nigdy nie mwi tak otwarcie.


Byem przyznaem z ociaganiem,

zastanawiajac
sie rwnoczesnie, w jakim celu ciagnie

mnie za jezyk. Tamtego dnia zrobies ze mnie bazna przed


ludzmi.
Potrzasn
a
gowa.
Nie przywaszczaj sobie cudzej pozycji. Tylko ja odgrywam tu bazna. Zawsze. Szczeglnie tamtego dnia i przed ludzmi.
Zwatpiem

w nasza przyjazn rzekem mu szczerze.


Bez watpienia

inni ludzie powinni watpi


c w nasza przyjazn , jesli mamy
byc dobrymi przyjacimi.
Rozumiem. Wiec chciaes posiac plotki o urazie miedzy nami. Tak, teraz
rozumiem. Jednak nadal musze isc .

Zegnaj
wiec. Zycz
e miej zabawy przy nauce wadania toporem. Sprbuj
nie stracic jezyka. Wozy dwa polana w przygasajacy
ogien i pocza
sadowic
sie przy kominku.
225

Baznie odezwaem sie niepewnie jestes wprawdzie moim przyjacielem, ale nie chce cie zostawiac samego w mojej komnacie.
Ja tez nie lubie, jak inni wchodza do mojej komnaty, kiedy mnie tam nie
ma odpar z obuzerskim usmiechem.
Sponaem

rumiencem.
To byo dawno. I przeprosiem cie za moja niewczesna ciekawosc . Nigdy
wiecej tego nie zrobiem.
Ja tez juz wiecej tego nie zrobie, tylko ten jeden raz. A kiedy wrcisz, zaraz
cie przeprosze. Czy tak bedzie dobrze?
Juz byem spzniony. Wolaem nie myslec, jakimi sowami Brus mnie obruga. Usiadem na brzegu zka. Sikorka i ja lezelismy tutaj. To nasze gniazdko.
Prbowaem udawac, z e zupenie odruchowo naciagam

pledy na piernat.
Dlaczego chcesz tu zostac? Czy grozi ci jakies niebezpieczenstwo?
Zawsze grozi mi jakies niebezpieczenstwo, guptasku. Podobnie jak tobie.
Nam wszystkim. Chciabym tu zostac jakis czas i sprbowac znalezc sposb pokonania niebezpieczenstwa. Albo przynajmniej zmniejszenia zagrozenia. Znaczacym

gestem wskaza zwoje.


Ksia
ze Szczery powierzy je mojej opiece rzekem bez przekonania.
Z pewnoscia polega na twoich sadach.

Moze wiec ocenisz, z e w moich


rekach pergaminy beda bezpieczne?
Powierzyc przyjacielowi swoja wasnosc , to jedno. Pozwolic mu rozporzadza
c
wasnoscia cudza to zupenie co innego. Wasciwie miaem zaufanie do bazna.
Wasciwie.
Najrozsadniej

byoby najpierw zapytac o zgode nastepce tronu zaproponowaem.


Im mniej wsplnego bede mia z ksieciem Szczerym, tym lepiej dla nas
obu odrzek trefnis stanowczo.
Unikasz ksiecia? Byem zdumiony.
Jestem baznem krla. A ksia
ze dopiero czeka na tron. Niech wiec czeka.
Kiedy zostanie krlem, bede mu suzy. O ile nie zginiemy wszyscy do tej pory.
Nie chce suchac takich sw o ksieciu Szczerym rzekem cicho.
Nie? No to musisz chodzic z zatkanymi uszami.
Podszedem do drzwi, poozyem don na klamce.
Czas na nas, baznie. Wiele mnie kosztowao, by mwic obojetnym
tonem. Jego szyderstwa z ksiecia Szczerego geboko mnie zraniy.
Nie baznuj, Bastardzie. To moja rola. Mysl! Czowiek moze suzyc tylko
jednemu panu. Niewazne, co mwia twoje usta, twoim panem jest ksia
ze Szczery.
Wcale cie za to nie winie. Chcesz obwiniac mnie, z e krl Roztropny jest moim?
O nic cie nie obwiniam. Ani nie kpie z krla.
Ani nie bywasz u niego, choc apeluje, jak moge.

226

Prbowaem wczoraj. Nie zostaem wpuszczony. Powiedziano mi, z e krl


nie czuje sie dobrze.
A gdyby to miao miejsce pod drzwiami ksiecia Szczerego, tez bys ustapi

tak szybko?
Dao mi to do myslenia.
Nie, raczej nie.
Wiec dlaczego sie poddaes? zapyta bazen cicho i smutno, jak czowiek
pogra
zony w gebokiej z aosci. Dlaczego ksia
ze Szczery, zamiast trwac u boku
ojca, odbiera mu ludzi?
Nie odszedem od krla. To raczej krl nie uwaza za stosowne udzielic mi
posuchania. Jesli chodzi o ksiecia Szczerego. . . nie moge sie za niego wypowiadac. Wiadomo jednak wszem wobec, z e krl askami obdarza ksiecia Wadczego.
Wiadomo wszem wobec? Wiec wiadomo takze, o co naprawde dba modszy ksia
ze ?
Niektrzy wiedza rzekem krtko. Niebezpieczna to bya rozmowa.
Pomysl o tym. Kazdy z nas suzy panu, ktrego kocha najbardziej. Ale
jest jeszcze jeden czonek rodu krlewskiego, i obaj kochamy go najmniej. Nie
istnieje miedzy nami konflikt lojalnosci, Bastardzie, dopki jestesmy zjednoczeni
w tym, kogo kochamy najmniej. Przyznaj szczerze, ledwie miaes czas, z eby rzucic okiem na te zwoje, a ja ci przypominam, z e nam wszystkim czas ucieka zbyt
szybko. To zadanie nie moze czekac, az zechcesz sie nim zaja
c.
Zwlekaem z odpowiedzia. Karze nagle podszed blizej. Jego zacisniete usta
zdradzay desperacje.
Zawrzemy ukad. Daje ci okazje, jakiej nie zyskasz juz nigdy. Jesli pozwolisz mi szukac w zwojach sekretu, ktrego moze nawet tam nie ma, zdradze ci
w zamian swj sekret.
Jaki sekret? zapytaem niechetnie.
Tajemnice bazna. Skad
przyby bazen i dlaczego. Rzuci na mnie spojrzenie z ukosa.
Odzya ciekawosc dra
zaca
mnie od lat.
Za darmo?
Nie. Powiedziaem, jaki zawrzemy ukad.
Przemyslaem sprawe.
Do zobaczenia rzekem. Jak bedziesz wychodzi, zamknij porzadnie

drzwi.
Na korytarzu krecio sie sporo suzby. Byem bardzo spzniony. Mimo blu
w caym ciele biegem co tchu. Nie zwolniem nawet na schodach na szczyt wiezy.
Raz stuknaem

w drzwi i wszedem.
Brus powita mnie z marsem na twarzy.
Wszystkie meble w komnacie zostay zepchniete pod jedna sciane, wyjawszy

krzeso nastepcy tronu, pozostawione przed oknem. Ksia


ze juz sie w nim skry.
227

Wolno zwrci ku mnie gowe; w oczach mia bezmierna dal, rysy twarzy rozluznione widok bolesny dla tego, kto wiedzia, co to oznacza. Ksiecia Szczerego
zzera gd Mocy. Obawiaem sie, z e nauki, ktrych mi udziela, jeszcze ten gd
podsycay. A przeciez z aden z nas nie mg powiedziec: nie. Wczoraj czegos sie
nauczyem. Nie bya to przyjemna lekcja, ale zapomniec jej nie sposb. Wiedziaem juz, z e zrobie wszystko co w mojej mocy, by nie dopuscic szkaratnych okretw do naszego wybrzeza. Nie byem krlem, lecz lud Krlestwa Szesciu Ksiestw
by moim ludem, podobnie jak ludem Ciernia. Teraz rozumiaem, dlaczego ksia
ze
Szczery nie szczedzi si.
Spzniem sie. Prosze o wybaczenie. Zostaem zatrzymany. Jestem gotw
zaczynac.
Brus wcia
z by zy, ale zapyta ze zdumieniem:
Jak sie czujesz?
Zesztywniay. Troche. Rozgrzaem sie biegnac
po schodach. Jestem obolay po wczorajszym dniu. Poza tym czuje sie dobrze.
Przez twarz krlewskiego koniuszego przemkna
grymas rozbawienia.
Nie neka cie drzenie? Nie ciemnieja ci krawedzie pola widzenia? Nie masz
zawrotw gowy?
Nie.
A niech cie! Brus parskna
rozbawiony. Najwyrazniej porzadna

bijatyka jest dla ciebie najlepszym lekarstwem. Zapamietam to na nastepny raz, kiedy
bedziesz potrzebowa medyka.
I zacza
wcielac w z ycie swoja nowa teorie przywracania do zdrowia. Ostrza
toporw byy stepione, a na dodatek owiniete szmatami na czas tej pierwszej lekcji, ale ani jedno, ani drugie nie chronio przed siniakami. Szczerze mwiac,
wiekszosc z nich zarobiem przez wasna niezrecznosc . Brus tego dnia nie wysila sie
specjalnie, by mnie dosiegna
c orez em, raczej uczy, jak uzywac caej broni, nie
tylko z elaza.
Utrzymywanie wiezi z ksieciem nie wymagao z adnego wysiku, gdyz przebywalismy w tej samej komnacie. Nastepca tronu trwa tego dnia w zupenej ciszy
w moim wnetrzu, nie udziela mi z adnych rad, uwag ani ostrzezen, zwyczajnie patrzy moimi oczyma. Brus pouczy mnie, z e topr to niewyszukana bron, jednak
bardzo skuteczna, jesli sie jej odpowiednio uzywa. Pod koniec lekcji podkresli,
z e przez wzglad
na rany traktowa mnie wyjatkowo

delikatnie. Ksia
ze Szczery
zwolni nas obu i razem schodzilismy na d, duzo wolniej niz pokonywaem te
droge w przeciwna strone.
Bad
z jutro na czas rzuci mi Brus na do widzenia.
On poszed do stajni, ja na sniadanie. Podjadem solidnie po raz pierwszy
od dawna miaem prawdziwie wilczy apetyt. Zastanawiaem sie nad z rdem
mojej nagej z ywotnosci. W przeciwienstwie do tego, co sadzi

Brus, nie byem


skonny szukac jej z rda we wczorajszym starciu.
228

Sikorka pomyslaem. To ona samym dotykiem uleczya dolegliwosci,


jakim nie sprostayby wszystkie zioa swiata i rok odpoczynku.
Czekajacy
mnie dzien wyda mi sie nagle nieznosnie dugi. Kazda chwila cia
gnea sie niemiosiernie, bo z utesknieniem czekaem na przyjazny zmrok, ktry
pozwoli nam znowu byc razem.
Postanowiem jak najmniej myslec o Sikorce, a czas wypenic mnstwem
obowiazkw.

Natychmiast przyszo mi do gowy kilkanascie zadan do wykonania. Zaniedbaem ksiez ne Cierpliwa;


nie speniem jeszcze obietnicy, z e pomoge
ksiez nej Ketriken przy restaurowaniu ogrodu; winien byem wyjasnienie bratu

Slepunowi;
powinienem zajrzec do krla Roztropnego. . . Prbowaem to wszystko uporzadkowa

c pod wzgledem waznosci. Na pierwszym miejscu nieodmiennie


znajdowaa sie Sikorka.
Zdecydowanie przesunaem

ja na ostatnia pozycje.
Krl Roztropny zdecydowaem.
Zebraem naczynia ze stou i zaniosem je do kuchni. Rwetes by tu nie do
wytrzymania. Przez chwile mu sie dziwiem, dopki sobie nie przypomniaem,
eta Przesilenia Zimy. Kucharka, ktra
z e przeciez dzisiaj bedzie pierwsza noc Swi
miesia ciasto w wielkiej dziezy, ruchem gowy daa mi znac, z e ma do mnie
sprawe. Podszedem i z bliska przygladaem

sie jej pracy, jak czyniem czesto


w dziecinstwie. Zrecznie formowaa buki i odkadaa je do wyrosniecia. Uwalana
bya mak
a az po okcie, na jednym policzku miaa biaa smuge. Znajoma wrzawa
w kuchni tworzya mie wrazenie intymnosci. Wsrd gwaru kucharka odezwaa
sie cicho, musiaem wytez yc such.
Chciaam tylko, z ebys wiedzia powiedziaa formujac
nastepna bueczke
z e moim zdaniem te ploty to stek bzdur. I mwie to kazdemu, kto prbuje je
powtarzac u mnie w kuchni. Moga sobie plesc androny na dziedzincu przy pralni
i do woli opowiadac bajdy, kiedy przeda, ale w kuchni nie pozwole mwic o tobie
z le.
Serce mi zamarto w piersi. Plotki? Czyzby o Sikorce i o mnie?
Kiedy byes may, jadaes przy moim stole, niejeden raz mieszaes w kotle
i suchaes naszych pogaduszek. Znam cie lepiej niz inni. Ludzie mwia, z e walczyes jak zwierze, z e jestes juz na p zwierzeciem. Co za bzdury! Te ciaa byy
porwane strasznie, ale widziaam gorsze rzeczy uczynione w szale przez czowieka. Crka Fladry,

ktra zostaa zniewolona, pociea brutala nozem do ryb: dopada


go na targu i rabaa,

rabaa,

rabaa,

tak samo jak siekaa przynete. To, co zrobies


ty, nie byo gorsze.
Z przerazenia zmaci
mi sie wzrok. Na p zwierze. . . Nie tak dawno ludzi
posugujacych

sie Rozumieniem palono z ywcem.


Masz racje, nie wierz gupim plotkom. Ledwie mi sie udao opanowac
gos. Dodaem odrobine prawdy. Nie wszystko to byo moim dzieem. Zanim
ich dopadem, walczyli miedzy soba o. . . zdobycz.
229

Creczka Okowity. Nie musisz przy mnie szukac agodniejszych sw, Bastardzie. Mam wasne dzieci, teraz juz dorose, ale gdyby grozio im niebezpieczenstwo, to modliabym sie, z eby je obroni ktos taki jak ty, niewazne w jaki
sposb. Albo je pomsci.
Przeszed mnie dreszcz. Znowu zobaczyem strumyczki krwi cieknace
po
pulchnej raczce.

Zamrugaem, ale obraz pozosta.


Musze juz uciekac. Mam sie dzisiaj stawic u krla Roztropnego.
Tak? Nareszcie jakas dobra wiadomosc . Wez to ze soba. Potoczya sie do
kredensu, wydobya tace pena malutkich pasztecikw zapiekanych z agodnym
serem. Obok postawia dzbanek z gorac
a herbata i kubek. I dopilnuj, z eby
zjad, Bastardzie. Jesli jednego sprbuje, na pewno nie oprze sie reszcie. To jego
ulubione.
Moje takze.
Podskoczyem jak uzadlony.

Prbowaem zamaskowac ten nieszczesny odruch nagym atakiem kaszlu, ale kucharka i tak przyjrzaa mi sie dziwnie. Odkaszlnaem

raz jeszcze.
Na pewno beda mu smakoway rzekem zdawionym gosem i siegnaem

po tace.
Kilka par oczu odprowadzao mnie do wyjscia. Usmiechaem sie i udawaem,
z e nic dziwnego sie nie dzieje.
Nie wiedziaem, z e nadal jestesmy razem, panie przekazaem ksieciu.
Podejrzliwie traktowaem kazda mysl, jaka przysza mi do gowy od czasu, gdy
opusciem wieze . Dziekowaem Edowi, z e nie zdecydowaem sie w pierwszej ko
lejnosci rozmwic ze Slepunem.
Zaraz zepchnaem

na bok takze i te ulge, nie


bedac
pewnym, czy pozostawaa ona moja prywatna wasnoscia.
Nie zamierzaem cie szpiegowac. Chciaem ci tylko pokazac, z e bardzo atwo
jest utrzymac wiez Moca, jesli sie nie skupiasz usilnie na tym zajeciu.
Po omacku odszukaem jego Moc.
Wiecej w tym twego wysiku niz mojego, ksia
ze Szczery zauwazyem,
wchodzac
po schodach.
Drazni cie moja obecnosc . Wybacz mi. Od tej chwili zawsze sie upewnie, z e
wiesz, kiedy jestem w twoich myslach. Czy chcesz dzisiaj zostac juz sam?
Zawstydzia mnie wasna gburowatosc .
Nie. Jeszcze nie. Bad
z ze mna, ksia
ze Szczery, gdy odwiedze krla. Zobaczymy, jak dalece mozemy sie posuna
c.
Wyczuem jego zgode. Zatrzymaem sie przed drzwiami komnat krla Roztropnego. Balansujac
taca na doni, druga reka przygadziem czupryne i obcia
gnaem

kaftan.
Wosy zaczey mi ostatnio stwarzac kopoty. Podczas choroby w grach Jonki
ostrzyga mnie prawie na yso. Teraz, kiedy zaczey odrastac, nie wiedziaem, czy

230

mam je wiaza
c z tyu w kucyk, jak robi to Brus oraz z onierze, czy raczej pozwolic im opadac na ramiona, jakbym ciagle
by paziem. Na dziecinne warkoczyki
byem juz o wiele za dorosy.
Zwiazuj
z tyu, chopcze. Przeciez w pewnym sensie jestes z onierzem. Byes
nie robi przy fryzurze takiego zamieszania jak Wadczy i nie skreca wosw
w wypomadowane loki.
Z niejakim trudem pozbyem sie z twarzy usmiechu i zapukaem do drzwi.
Zaczekaem, po czym zastukaem raz jeszcze, gosniej.
Zaanonsuj sie i wejdz poradzi mi ksia
ze .
Tu Bastard Rycerski, krlu mj. Przyniosem ci jedzenie, panie. Pooz yem reke na klamce. Drzwi byy zamkniete od wewnatrz.

Dziwne. Ojciec nigdy nie mia w zwyczaju sie zamykac. Stawia przed
drzwiami czowieka, owszem, ale nigdy ich nie zamyka i nie ignorowa pukania. Mozesz je mimo wszystko otworzyc?
Chyba tak. Ale jeszcze zapukam. Walnaem

piescia w drzwi.
Zaraz, zaraz! sykna
ktos z wnetrza.
Mineo sporo czasu, nim ustapiy

kolejne zatrzaski i powstaa szpara na szerokosc doni. Osiek ypna


na mnie okiem niczym zdybany w ruinach szczur.
Czego tu szukasz? burkna.

Prosze o audiencje u krla.


Krl spi. A przynajmniej spa, pki nie zaczae
s walic w drzwi i wrzeszczec. Zbieraj sie stad!

Chwileczke. Stopa zablokowaem drzwi. Wolna reka uniosem konierz


kamizeli i pokazaem suzacemu

brosze z czerwonym kamieniem, z ktra sie nie


rozstawaem. Drzwi ani drgney. Naparem na nie mocno ramieniem. Te brosze
kilka lat temu dostaem od krla. Wraz z obietnica, z e jesli ja pokaze , zawsze
zostane przyjety.
Nawet gdy bedzie spa? zapyta Osiek zosliwie.
Nie stawia z adnych ograniczen. Nie wspomnia tez, z e ty masz cos do
powiedzenia w tej kwestii. Przyszpiliem go wzrokiem.
Zastanowi sie, po czym cofna
odrobine.
Skoro tak ci ogromnie zalezy, wejdz. Krl pogra
zony jest we snie, prbuje
zazyc odpoczynku, tak bardzo mu potrzebnego. Jako jego medyk poradze krlowi
Roztropnemu, by ci odebra te byskotke, z ebys go wiecej nie niepokoi.
Radz krlowi do woli. I jesli monarcha posucha twoich rad, nie bede sie
z nim spiera.
Odstapi
na bok z kpiacym

ukonem. Och, jak chciaem piescia zetrzec mu


z twarzy ten krzywy usmieszek!
Wspaniale dogadywa, kiedy go mijaem. Paszteciki. W sam raz
na podraznienie z oadka.

Jakby jeszcze by mao nadwerez ony. Madry

z ciebie
chopczyk.
231

Powsciagn
aem

gniew. Krla nie byo w pierwszej komnacie. Ruszyem do


sypialni.
Naprawde zamierzasz go tam nachodzic? No tak, nie wykazaes sie manierami do tej pory, dlaczego miabym spodziewac sie po tobie rozwagi akurat
teraz.
Zacisnaem

zeby.
Nie daj sie tak traktowac. Pokaz mu, gdzie jego miejsce.
To nie bya rada, ale rozkaz. Ostroznie odstawiem tace na podreczny stolik.
Wziaem

geboki wdech, odwrciem sie do pokojowca.


Czy masz cos przeciwko mnie? zapytaem wprost. Cofna
sie o krok.
Cos przeciw tobie? Dlaczego miabym ja, medyk, miec cos przeciwko,
jesli ktos przychodzi przeszkadzac choremu czowiekowi, kiedy ten wreszcie ma
chwile odpoczynku?
Czuc tutaj sutem. Dlaczego?
Sutem?
Zioo znane w Krlestwie Grskim. Gasi bl, ktrego nie powstrzyma nic
innego. Ale czesciej opary tego zioa wdycha sie dla przyjemnosci. Podobnie my
eta Radosci. Ksia
uzywamy nasion kopytnika w czasie wiosennego Swi
ze Wadczy upodoba sobie sutowy dym.
Jego matka odurzaa sie oparami z jakiejs rosliny. Nazywaa ja zielem uciechy.
To pokrewny gatunek. Sut jest wyzszy i ma bardziej miesiste liscie. Daje
wiecej dymu.
Ta wymiana zdan trwaa krcej niz mgnienie oka, gdyz informacje przekazywane Moca szybkie sa jak mysl. Osiek jeszcze nie otworzy ust.
Masz sie za medyka? spyta.
Nie. Ale posiadem wiedze o zioach i wiem, z e sut nie jest odpowiedni
w komnatach chorego.
Cz, przyjemnosci krla nie sa tematem zainteresowan jego medyka.
Wobec tego moze ja nie pozostane obojetny oswiadczyem. Wziaem

tace i pchnaem

drzwi do mrocznej sypialni krla.


Opary suta byy tutaj znacznie gesciejsze. Powietrze stao nieruchome, zateche i przesycone dymem, jakby nikt nie wietrzy komnaty od tygodni. Na kominku pona
ogromny ogien, byo za ciepo, duszno. Monarcha leza nieruchomo,
przykryty sterta puchowych koder, oddycha z wysikiem. Rozejrzaem sie, gdzie
by postawic tace. Na stoliku przy ozu nie byo miejsca. Staa tam kadzielnica,
zakryta gesta warstwa popiou, ale zimna. Obok puchar czerwonego wina i misa
z jakims paskudnym szarawym kleikiem. Uprzatn
aem

to wszystko na podoge,
przetarem stolik rekawem, po czym ustawiem na nim tace. W poblizu oza poczuem stechy kwasny zapach, ktry przybra na sile, gdy pochyliem sie nad
krlem.
232

To do niego niepodobne.
Ksia
ze Szczery podziela moje przerazenie.
Krl nie wzywa mnie ostatnio. A ja byem zbyt zajety, z eby stawic sie tutaj
sam. Kiedy go ostatnim razem widziaem, siedzia przy kominku. Skarzy sie na
ble gowy, ale to. . .
Podniosem wzrok i ujrzaem pokojowca sledzacego

moje poczynania zza progu. Wpadem w furie. Dwoma krokami dopadem drzwi, zatrzasnaem

je z hukiem
i z satysfakcja usyszaem wycie Osika. Przyciaem

mu palce. Opusciem stary


rygiel, ktry prawdopodobnie nie by uzywany od kilkunastu lat.
Podszedem do wysokich okien, sciagn
aem

z nich gobeliny i otworzyem na

osciez. Swie
ze powietrze i blask soneczny wdary sie do komnaty.
Bastardzie, to nierozwazne.
Nie odpowiedziaem. Szedem wok komnaty i wyrzucaem przez okno zawartosc kazdej kadzielnicy po kolei. Popi i zioa. Donmi scieraem lepkie resztki. Zebraem chyba z dziesiec pucharw skisego wina i pena tace mis oraz talerzy
z nie tknietym albo ledwie napoczetym jedzeniem. Uozyem wszystko na sterte
tuz przy wejsciu. Osiek wali w drzwi, wrzeszczac
wsciekle.
Ciii. . . odezwaem sie do niego sodkim gosem. Obudzisz krla.
Kaz, panie, przysac tu chopaka z dzbanami ciepej wody. I trzeba tez powiedziec mistrzyni Pokojw, z e krl potrzebuje swiezej poscieli przesaem
ksieciu Szczeremu.
Te rozkazy nie moga wyjsc ode mnie. Pauza. Nie trac czasu na gniew.
Pomysl, a zrozumiesz, dlaczego tak musi byc.
Rozumiaem, ale wiedziaem takze, iz nie zostawie wadcy w tej cuchna
cej komnacie podobnej bardziej do lochu. Znalazem dzban z woda, nieswieza,
ale czysta. Ogrzaem ja nad ogniem. Przeszukawszy solidnie krlewska skrzynie
z ubraniami, znalazem czysta nocna koszule i zioa do kapieli.

Bez watpienia

pozostaosci z czasw Szafarza. Nigdy nie przypuszczaem, z e bedzie mi go brakowao.


Osiek przesta walic w drzwi. Nie uszo to mojej uwagi. Naszykowaem obok
oza podgrzana wode z zioami oraz recznik.
Krlu mj odezwaem sie cicho.
Monarcha poruszy sie lekko. Brzegi powiek mia zaczerwienione, rzesy sklejone. Kiedy otworzy oczy, zamruga, zaskoczony jasnym swiatem. Biaka mia
poznaczone drobnymi z ykami.
To ty, chopcze? przesuna
wzrokiem po komnacie. Gdzie jest Osiek?
Wyszed na chwile. Przyniosem ciepa wode do mycia i swieze paszteciki,
prosto z kuchni. I gorac
a herbate.
Sam nie wiem. . . Okno otwarte. Dlaczego okno jest otwarte? Osiek przestrzega mnie przed przeziebieniem.
233

Wietrzyem komnate. Zamkne okno, jesli sobie tego z yczysz, panie mj.
Czuje zapach morza. adny dzisiaj dzien, prawda? Posuchaj tylko, mewy zwiastuja sztorm. . . Nie. Zamknij okno, chopcze. Nie moge sie przeziebic.
Jestem taki saby.
Zamknaem

drewniane okiennice.
Czy wasza wysokosc od dawna jest niezdrw? Niewiele o tym wiadomo
w zamku.
Och, wydaje mi sie, z e od wiekw. Wasciwie nie jestem naprawde chory,
raczej osabiony. Gdy tylko poczuje sie lepiej i prbuje cokolwiek zrobic, znowu
jest gorzej, gorzej za kazdym razem. Jestem juz tak zmeczony choroba, chopcze.
Jestem zmeczony zmeczeniem.
Pozwl mi, wasza wysokosc rzekem, moczac
recznik w ciepej wodzie.
Poczujesz sie lepiej. Delikatnie otarem mu twarz.
Skinieniem odsuna
mnie na bok, sam obmy rece, a potem twarz. Przerazony
byem, jak pozka woda w misie.
Wyszukaem, wasza wysokosc , czysta koszule nocna. Czy zechcesz, krlu,
skorzystac przy przebieraniu z mojej pomocy? Czy moze powinienem posac po
chopca, by przygotowa kapiel?

W tym czasie ja przyniose czyste przescierada


i zmienie posciel.
O nie, nie mam na to siy, chopcze. Gdzie ten Osiek? Dobrze wie, z e nie
daje sobie rady sam. Dlaczego mnie zostawi, dokad
wyszed?
Po ciepej kapieli

wasza wysokosc poczuje sie lepiej przekonywaem.


Z bliska pachnia bardzo nieprzyjemnie. Krl zawsze dba o czystosc ; sadz
e,
z e wasnie ten brud martwi mnie najbardziej.
W kapieli

atwo sie zaziebic. Tak twierdzi Osiek. Wilgotna skra, chodny


wiatr i juz po mnie, w mgnieniu oka. Tak mwi Osiek.
Czy ten znerwicowany starzec to rzeczywiscie by krl Roztropny? Ledwie
wierzyem wasnym uszom.
Moze chociaz napijesz sie, panie mj, goracej
herbaty? Przyniosem tez
paszteciki. Kucharka powiedziaa, z e to ulubione danie waszej wysokosci. Nalaem parujacej
herbaty do kubka i zobaczyem, jak krl z uznaniem wdycha kuszac
a won. Pociagn
a
yk, potem drugi, usiad i przyjrza sie pieknie uozonym
pasztecikom. Zaprosi mnie do jedzenia wraz z nim, wiec dzieliem ten posiek
z krlem, zlizujac
nadzienie z palcw. Zrozumiaem, dlaczego byo to jego ulubione danie. Krl dobrze juz napocza
drugiego, kiedy rozlegy sie trzy solidne
grzmotniecia.
Otwieraj, bekarcie, albo kaze wywazyc drzwi! Jesli memu ojcu stao sie
cos zego, umrzesz! Ksia
ze Wadczy nie by chyba ze mnie zadowolony.
Co to znaczy, chopcze? zdziwi sie krl. Drzwi zaryglowane? Co sie
tutaj dzieje? Wadczy, co sie tutaj dzieje?

234

Odsunaem

rygiel. Drzwi odskoczyy, nim zda


zyem ich dotkna
c, i dwch z odakw ksiecia Wadczego schwycio mnie pod ramiona. Ubrani byli w atasy. Wygladali

w nich jak buldogi ze wsta


zeczkami na szyi. Nie stawiaem oporu, wiec
nie mieli powodu rzucac mna o sciane, a jednak to uczynili. Przytrzymali mnie
w miejscu, podczas gdy Osiek wpad do komnaty, biadolac,
z e jest zimno, a co
to za jedzenie, no tak, to przeciez jakby dac krlowi trucizne. . . Ksia
ze Wadczy
wzia
sie pod boki i patrzy na mnie spod zmruzonych powiek.
Chopcze, obawiam sie, z e przebralismy miare.
Co masz do powiedzenia, bekarcie? Co zamierzaes zrobic? zapyta
ksia
ze .
W tle trwaa litania Osika. Pospiesznie dorzuci polan do ognia, chcac
nagrzac
i tak duszne wnetrze, wyja
p pasztecika z doni krla.
Przyszedem zozyc raport. A zastawszy krla pozbawionego nalezytej
opieki, zapragnaem

przede wszystkim zmienic ten stan rzeczy.


Cay byem zlany potem, bardziej z blu niz ze zdenerwowania. Ksia
ze Wadczy usmiechna
sie na ten widok. Nienawidziem go.
Pozbawionego nalezytej opieki? O czym ty mwisz?
Gebszym oddechem uspokoiem zatrwozone bicie serca. Mwic prawde.
W komnacie zastaem baagan, wszedzie brudne naczynia, miejscami
plesn . . . Posciel dawno nie zmieniona. . .

Smiesz
mwic podobne rzeczy! sykna
ksia
ze Wadczy.
Tak. W obliczu mojego krla mwie prawde, jak zawsze. Zechciej, ksia
ze ,
sam stwierdzic, czy nie mam racji.
Ta konfrontacja obudzia w krlu cien jego dawnego ja. Podnis sie wyzej na
poduszkach i rozejrza dookoa.
Bazen takze narzeka, na swj sposb. . . zacza.

Osiek osmieli sie mu przerwac.


Panie mj, jestes delikatnego zdrowia. Nie zakcony odpoczynek wiecej
ci przyniesie pozytku niz niepokojenie cie zmiana pcien czy kocw. Jakis talerz
czy dwa zostawione na stole mniej powoduje kopotu niz zamieszanie, grzechotanie naczyniami i trajkotanie paziw.
Krl nagle straci pewnosc siebie.
Serce zamaro mi w piersi. Wasnie to chcia mi pokazac trefnis, wasnie dlatego tak czesto wzywa mnie, bym zozy wizyte krlowi. Dlaczego nie wysawia
sie jasniej? Lecz z drugiej strony. . . czy karze kiedykolwiek wysawia sie jasno?
Zrobio mi sie wstyd. Oto by mj pan, krl, ktremu przysiegaem wiernosc .
Opusciem go w chwili, gdy najbardziej mnie potrzebowa. Ciern wyjecha, nie
wiedziec na jak dugo. Zostawiem krla jedynie pod opieka bazna. Z drugiej
strony. . . czy krl kiedykolwiek potrzebowa czyjejs opieki? Choc stary, mg
przeciez zadbac o siebie sam. Zy byem, z e nie rozmawiaem bardziej konkretnie

235

z Cierniem na temat zmian, jakie zaobserwowaem po powrocie do Koziej Twierdzy z gr. Powinienem wykazac wieksza czujnosc i troske o mojego wadce.
Jak on sie tu w ogle dosta? zapyta nagle ksia
ze Wadczy, obrzucajac

mnie wsciekym spojrzeniem.


Mia brosze od samego krla. Podobno krl mu przyrzek, z e zawsze bedzie
wpuszczony do komnat wadcy, jesli ja pokaze. . .
Bzdury! Wierzysz w takie idiotyzmy. . .
Ksia
ze , ty sam wiesz najlepiej, z e to prawda rzekem. Byes swiadkiem, jak krl Roztropny podarowa mi te brosze.
Ksia
ze Szczery w moim umysle zachowywa cakowita cisze; czeka, obserwowa, zyskiwa informacje.
Moim kosztem pomyslaem z gorycza i juz w nastepnej chwili oddabym
wszystko, z eby tylko cofna
c te mysl.
Poruszajac
donia wolno i delikatnie, uwolniem jeden nadgarstek z uchwytu
buldoga. Podniosem konierz kurty i odpiaem

brosze. Pokazaem ja wszystkim.


Niczego sobie nie przypominam burkna
ksia
ze Wadczy.
Krl usiad w ozu.
Zbliz sie, chopcze poleci.
Wyswobodziem sie z uscisku straznikw, poprawiem ubranie. Potem zaniosem brosze krlowi. Powoli wyciagn
a
don. Wzia
klejnot z mojej reki. Serce
zamaro mi w piersi.
Ojcze, to tylko. . . zacza
rozdrazniony ksia
ze Wadczy.
Synu przerwa mu krl. Byes tam. Pamietasz. A na pewno powinienes pamietac. Ciemne oczy krla lsniy jak za dawnych czasw. Jednoczesnie
jednak w kacikach

ust i koo nosa rysoway sie zmarszczki swiadczace


o dugotrwaym blu. Wadca unis klejnot i przyjrza sie ksieciu z uwaga, jak za dawnych lat. Daem chopcu te brosze. I swoje sowo, w zamian za jego obietnice.
Wiec najlepiej bedzie, jesli zabierzesz z powrotem i brosze, i sowo. Nigdy
nie wyzdrowiejesz, jesli ciagle
ktos bedzie ci przeszkadza. W gosie ksiecia
Wadczego znowu zabrzmia rozkazujacy
ton.
Czekaem w milczeniu. Krl przetar oczy drzac
a donia.
Raz danego sowa nie sposb cofna
c rzek stanowczo, choc sabym gosem. Czy mam racje, Bastardzie Rycerski? Czy zgadzasz sie ze mna, z e nie
sposb cofna
c danego sowa?
Zgadzam sie, wasza wysokosc , jak zawsze. Nie sposb cofna
c danego sowa. Czowiek musi dotrzymac przysiegi.
Rad jestem, z e sie ze mna zgadzasz. Odda mi brosze.
Wziaem

ja z jego doni z tak ogromnym uczuciem ulgi, z e az zakrecio mi


sie w gowie. Krl Roztropny opar sie o poduszki. Przez jeden oszaamiajacy

moment wiedziaem, z e znam te poduszki, to oze. Lezaem w nim i patrzyem

236

na bazna w dniu napasci na Wodna Osade. Poparzyem sobie palce w tamtym


kominku. . . .
Krl westchna
ciez ko. By wyczerpany. Za chwile zapadnie w sen.
Zabron mu tu przychodzic bez wezwania zarzadzi

ksia
ze Wadczy.
Krl z trudem otworzy oczy.
Bastardzie, zbliz sie, chopcze.
Podszedem, posuszny jak pies. Uklakem

obok oza. Krl unis wychuda


don, poklepa mnie niezgrabnie po ramieniu.
Chopcze, zawarlismy umowe, prawda? Szczere pytanie. Skinaem

gowa. Dobry chopak. Dobry. Ja dotrzymuje sowa: Pamietaj, bys i ty dotrzymywa swego. Ale zerkna
na ksiecia Wadczego przychodz raczej po poudniu.
Po poudniu czuje sie silniejszy.
Przyjde dzis po poudniu, jesli wasza wysokosc pozwoli.
Unis don i leciutko poruszy nia w odmownym gescie.
Jutro. Albo innego dnia. Zamkna
oczy i odetchna
ciez ko.
Wedle twego rozkazu, krlu panie. Skoniem sie nisko. Wstaem i wpia
em brosze w klape kaftana. Czy moge odejsc , wasza wysokosc ? zapytaem,
jak kaze etykieta.
Wynos sie warkna
ksia
ze .
Skoniem mu sie z mniejsza atencja i wyszedem. Jego straznicy odprowadzali mnie wzrokiem. Dopiero po wyjsciu z komnaty przypomniaem sobie, z e nie
wspomniaem krlowi ani sowem o moich planach mazenskich. Teraz wydawao sie nieprawdopodobne, bym w najblizszym czasie zyska ku temu okazje. Wiedziaem, z e popoudniami znajde zawsze u boku krla ksiecia Wadczego, Osika
albo szpiega. Nie miaem najmniejszej ochoty poruszac tego tematu w obecnosci
kogokolwiek poza wadca.
Bastardzie.
Chciabym teraz zostac na jakis czas sam, ksia
ze Szczery.
Znikna.
Wolnym krokiem ruszyem w d po schodach.

15. SEKRETY

Ksia
ze Szczery postanowi zaprezentowac cztery okrety wojenne w srodkowym
dniu swieta Przesilenia Zimy. Zgodnie z tradycja powinien by zaczekac na po eta Radosci, gdyz
prawe pogody i wodowac je pierwszego dnia wiosennego Swi
ten wasnie czas uwaza sie za najbardziej pomyslny dla podobnego przedsiewziecia, ale naciska na szkutnikw i zaogi, by wszystko przygotowac jeszcze zima, na
dzien tradycyjnego polowania jego wyniki uwaza sie za przepowiednie obfitosci
przyszej strawy. Gdy wyciagni
eto statki z szop i po pochylniach zepchnieto na wode, oznajmi zgromadzonemu ludowi, iz sa to jego mysliwi i jedynym upem, ktry
ugasi ich aknienie zdobyczy, beda szkaratne okrety. Tum odpowiedzia milczeniem. Ksia
ze nie takiej reakcji oczekiwa. Moim zdaniem ludzie chcieli zapomniec
o wojnie, schronic sie pod osona zimy i udawac, z e wiosna nigdy nie nastanie.
Ksia
ze Szczery im na to nie pozwoli. Tego samego dnia zaczeo sie szkolenie zag.

***

Wczesnym popoudniem polowaem ze Slepunem.


Wilk by zdegustowany,
uzna, z e o dziwnej porze wybraem sie na owy, i pyta, dlaczego najlepsze chwile przed brzaskiem straciem na zadawanie sie z samica. Odparem jak najprosciej,
z e tak wasnie musiao byc i bedzie jeszcze co najmniej przez kilka dni, a prawdopodobnie i duzej. Nie by uszczesliwiony. Ja takze nie. Przeszkadzaa mi swia
domosc , z e Slepun
jest tak doskonale swiadom kazdego mojego kroku, a ja czesto
nawet nie wiem o jego obecnosci. Czy ksia
ze Szczery mg go wyczuc?
Zasmia sie ze mnie.
Czasami musze sie zdrowo nameczyc, z ebys ty mnie usysza. Mam sie przebijac przez ciebie, a potem jeszcze wrzeszczec do niego?

Nie upolowalismy wiele dwa mizerne krliki. Przyrzekem Slepunowi


przyniesc nastepnego dnia jakies resztki z kuchni. Jeszcze mniejszy sukces odniosem przekonujac
go, by uszanowa moja intymnosc . Zupenie nie potrafi zro238

zumiec, dlaczego wyrzniaem jedna czynnosc sposrd innych wsplnych dziaan. Oznaczaa ona pojawienie sie w bliskiej przyszosci potomstwa, ktre stanowi
przedmiot troski caego stada. Nie sposb wyrazic sowami, jak trudna bya to rozmowa. Porozumiewalismy sie obrazami, dzielilismy mysli, a taka forma wymiany
pogladw

nie uatwia zachowania dyskrecji. Przerazia mnie jego szczerosc . Zapewni otwarcie, z e z radoscia podziela moja rozkosz, gdy przebywam z samica.
Poprosiem, by tego nie robi. Zmiesza sie. W koncu osiagn
aem

zapewnienie, z e
nie bede mia swiadomosci, iz dzielimy sie uczuciem Sikorki. Mysl, z e niekiedy
chciabym na jakis czas zerwac acz
ac
a nas wiez , bya dla niego cakiem niezrozumiaa. Udowadnia mi jej absurdalnosc , sprzecznosc z prawami stada. W koncu
zostawiem go z krlikami. Wydawa sie dotkniety, z e nie chciaem miesa. Opuszczajac
go zastanawiaem sie bardzo powaznie, czy kiedykolwiek jeszcze w z yciu
bede mia chocby chwile wyacznie

dla siebie.
W zamku poszedem prosto do siebie. Przynajmniej na chwile musiaem sie
znalezc za zamknietymi drzwiami, zupenie sam. W kazdym razie fizycznie. Jakby dla podsycenia mojego pragnienia spokoju, korytarze i schody pene byy krza
tajacych

sie ludzi. Suzba uprzataa

z posadzek stare trawy i rozsypywaa swieze,


ustawiano nowe swiece w kandelabrach, wszedzie rozwieszano ciez kie girlandy
eto Przesilenia Zimy byo tuz-tuz. Zupenie nie czuem swiatecznego
choiny. Swi

nastroju.
Wreszcie dotarem do wasnej komnaty. Zamknaem

za soba drzwi.
Juz wrcies? Karze siedzia w kucki obok kominka nad uozonymi
w pkole zwojami. Najwyrazniej posegregowa je na grupy.
Zdziwiem sie. W jednej chwili zdziwienie przerodzio sie w gniew.
Dlaczego mnie nie uprzedzies, w jakim stanie jest krl?
Obejrza uwaznie nastepny pergamin, po chwili odozy go na kupke po prawej
stronie.
Przeciez to zrobiem. Teraz moja kolej na pytanie: dlaczego ty o tym stanie
nic nie wiedziaes?
Mia racje.
Przyznaje, nie bywaem ostatnio u krla zbyt czesto, ale. . .

Zadne
moje sowa nie odniosyby skutku. Musiaes zobaczyc na wasne
oczy. A pomysl tylko, jak by tam wygladao,

gdybym nie przychodzi codziennie,


nie oprznia nocnikw, nie zamiata, nie sciera kurzu, nie wynosi naczyn, nie
czesa jego wysokosci wosw i brody. . .
Zapomniaem jezyka w gebie. Usiadem ciez ko na skrzyni.
Nie takiego krla pamietam rzekem otwarcie. Przeraza mnie, z e
mg sie tak bardzo zmienic.
Przeraza cie? Co ja mam powiedziec? Ty przynajmniej masz swojego ukochanego pana, na wypadek gdyby ten wypad z gry. Trefnis rzuci nastepny
zwj na sterte.
239

Nie tylko ja podkresliem. My wszyscy.


Niektrzy bardziej niz inni odrzek stanowczo.
Odruchowo dotknaem

broszy wpietej w klape kaftana. Omal jej dzisiaj nie


straciem. Co symbolizowaa dla mnie przez lata? Miedzy innymi opieke nad
nieprawym wnukiem, ktrego bardziej bezlitosny wadca pozbyby sie po cichu.
A teraz mj krl potrzebowa opieki. Co symbolizowaa teraz?
Wiec co robimy?
My? Kochanienki, ja jestem tylko baznem.
Pokiwaem gowa.
Brakuje mi Ciernia. Chciabym wiedziec, kiedy wrci. Byem ciekaw,
ile karze wie.
Cien? Cien powrci ze soncem, tak syszaem. Odpowiedz wymijajaca,

jak zawsze. Zbyt pzno dla krla doda ciszej.


Czyli jestesmy bezsilni.
My? Nigdy. Mamy po prostu zbyt duzo siy, z eby dziaac na tym polu. To
wszystko. Tutaj bezsilni sa najsilniejsi. Moze masz racje; ich wasnie powinnismy
prosic o rade. Podnis sie i da wielki popis potrzasania

rznymi czesciami ciaa, jakby by marionetka z poplatanymi

sznurkami. Kazdy dzwoneczek oddzwoni


swoja nutke. Nie mogem powstrzymac usmiechu. Dla mojego pana zacznie sie
niedugo najlepsza pora dnia. Bede przy nim i zrobie choc tyle, ile moge.
Ostroznie wystapi
z kregu posortowanych zwojw i tabliczek. Ziewna.

Zegnaj, Bastardzie.

Zegnaj.
Przy drzwiach zatrzyma sie jeszcze.
Nie przeszkadza ci, z e wychodze?
Przeszkadzao mi, z e zostajesz.
Nigdy nie wdawaj sie w sowna szermierke z baznem. Czyzbys zapomnia,
z e zaproponowaem ci ukad? Sekret za sekret.
Nie, nie zapomniaem. Tylko nagle nie byem pewien, czy rzeczywiscie chciaem poznac jego tajemnice.
Skad
przyby bazen i dlaczego? zapytaem cicho.
Ach! Przez moment sta w milczeniu, po czym zapyta powaznie:
Jestes pewien, z e chcesz znac odpowiedz na to pytanie?
Skad
przyby bazen i dlaczego? powtrzyem wolno.
Jakis czas milcza. A ja niespodziewanie zobaczyem go inaczej: nie trefnisia
o gietkim jezyku, ale niskiego, szczupego mez czyzne czy chopca, delikatnego
jak lalka z porcelany, o niezwykle jasnej skrze i srebrzystych wosach. Biao-czarny strj obrebiony dzwoneczkami, smieszne szczurze berto jego zbroja
i bron na dworze intryg i zdrady. Oraz tajemniczosc . Niewidzialny paszcz tajemnicy. Przez chwile pozaowaem, z e zaproponowa mi taki ukad, przestaem byc
tak strasznie ciekawy.
240

Westchna,
podszed do gobelinu, na ktrym krl Madry

wita Najstarszego.
Zadar gowe, patrzy przez chwile na dawno utkany obraz, po czym usmiechna

sie kwasno, znajdujac


humor tam, gdzie ja go nigdy nie dostrzegem. Przyja
poze
recytujacego

poety. Raz jeszcze zajrza mi prosto w oczy.


Jestes pewien, z e chcesz wiedziec, kochanienki?
Powtrzyem pytanie jak liturgie:
Skad
przyby bazen i dlaczego?
Skad,
ach, skad?
Przysuna
szczurza czaszke do twarzy, przygotowujac

odpowiedz na wasne pytanie. Spojrza mi w oczy. Jedz na poudnie, Bastardzie. Do ziem poza granicami wszelkich map, jakie ksia
ze Szczery kiedykolwiek
widzia. I poza granice map tworzonych w tamtych krainach. Jedz na poudnie,
a potem na wschd, przez morze, dla ktrego nawet nie macie nazwy. Ostatecznie
dotrzesz do dugiego pwyspu i na jego koncu znajdziesz osade, gdzie przyszed
na swiat bazen. Mozesz jeszcze odnalezc matke, ktra ma w pamieci swoje biae
dziecko; bedzie pamietaa, jak mnie tulia do ciepej piersi i jak mi spiewaa. Na
widok mojego niedowierzania rozesmia sie krtko. Nawet tego nie potrafisz
sobie wyobrazic? A wiec dalej bedzie ci jeszcze trudniej. Wosy miaa ciemne
i krecone, a oczy zielone. Nieprawdopodobne! Niewiasta piekna, o tak soczystym
kolorycie, porodzia biaego robaka. A ojcowie bezbarwnego dziecka? Dwaj kuzyni, bo taki jest zwyczaj na tamtej ziemi. Jeden szeroki w ramionach i sniady,
zawsze skory do smiechu, rumiany, brazowooki,

rolnik pachnacy
z yzna ziemia
i otwarta przestrzenia. Drugi by tak szczupy jak tamten barczysty, a sniada cere
mia powleczona zotym poyskiem. Poeta i spiewak, niebieskooki. Och, jakze oni
mnie kochali, jak mnie rozpieszczali! Matka, ojcowie, a takze caa osada. Byem
taki kochany! Karze ucich.
Z pewnoscia nikt inny nie sysza od niego tych sw. Przypomniaem sobie
czas, gdy wszedem do jego komnaty i ujrzaem tam w koysce nieprawdopodobnie piekna lalke. Umiowana, jak niegdys miowany by bazen. Czekaem.
Kiedy. . . osiagn
aem

odpowiedni wiek, pozegnaem sie ze wszystkimi


i wyruszyem znalezc swoje wasne miejsce w historii. Czas zosta okreslony godzina moich narodzin, nie zaleza ode mnie, ale miejsce mogem wybrac. Wybraem Kozia Twierdze. Przybyem tutaj i zostaem baznem krla Roztropnego.
Zebraem wszystkie watki
zdarzen, jakie los wetkna
w moje donie, i zaczaem

je
tkac i barwic na miare wasnych si, w nadziei z e uda mi sie wywrzec wpyw na
wzr, ktry bedzie tkany, gdy minie czas przeznaczony dla mnie.
Potrzasn
aem

gowa.
Nic z tego nie rozumiem.
Ach! Teraz on pokreci gowa, zadzwieczay dzwoneczki. Nic z tego
nie rozumiesz powtrzy. Po prostu nie potrafisz sie pogodzic z tym, co
syszysz. Nigdy wczesniej nie mwiem z toba tak otwarcie. Moze moja szczerosc
ci przeszkadza.
241

By zupenie powazny. Znowu potrzasn


aem

gowa.
Mwisz od rzeczy! Poszedes w swiat szukac swojego miejsca w historii?
Jak to mozliwe? Historia to przeszosc , nie mamy na nia wpywu.
Usmiechna
sie enigmatycznie.
Historia to czyny naszego z ycia. Ksztatujemy ja sami. Przyszosc to zupenie inna historia.
Nikt nie zna przyszosci zgodziem sie z nim.
Usmiechna
sie szerzej.
Doprawdy? zapyta szeptem. A moze, Bastardzie, jest gdzies zapisana? Gdyby jakis lud zebra wskazwki i wizje, przeczucia i przewidywania
caej jednej rasy, a potem porwna z podobna wiedza uzyskana od innej, to moze
potrafiby utworzyc krosna, na ktrych tkaby przyszosc ?
Gupoty! Jak moze ktokolwiek wiedziec, co naprawde sie zdarzy?
Gdyby powstay takie krosna i taki gobelin utkany z przepowiedni, wieszczonych nie przez jedna osobe jednego wieczoru, ale przez wszystkich ludzi
w dziesiatki
setek lat, po jakims czasie mogoby sie okazac, z e przepowiednie sa
zadziwiajaco
trafne. Pamietaj, ci, ktrzy dzierza owe zapisy, sa inna rasa, z yjac
a
wyjatkowo

dugo. Cudownie biaa rasa, ktra niekiedy miesza swoja krew z rodem ludzkim. Zawirowa w piruecie, znieruchomia w szyderczym ukonie.
Potem rodza sie ludzie naznaczeni tak jasno, z e historia musi o nich pamietac.
Sysza woanie, ktre kaze im znalezc swoje miejsce w tej przyszej opowiesci.
I moga odebrac rozkaz, by to miejsce zbadac, znalezc krytyczne poaczenie

setki
nitek i powiedziec tak: Te nitki zamierzam poprzerywac, a czyniac
to, zmienie rysunek gobelinu, wyrwe nic osnowy, wszystkie kolory przyszosci. Zmienie
przeznaczenie swiata.
Kpi sobie ze mnie. Teraz byem tego pewien.
Moze raz na tysiac
lat pojawia sie czowiek zdolny uczynic tak wielkie
zmiany w losach swiata. Potez ny krl, wielki filozof, ktos ksztatujacy
losy tysiecy
ludzi. Ale ty i ja, baznie? Jestesmy pionkami.
Pokiwa gowa z politowaniem.
Wasnie to jest w was niepojete. Gracie w kosci i rozumiecie, z e jeden rzut
moze odmienic losy caej gry. Zabawiacie sie gra w karty i mawiacie, z e caonocna passa moze sie zmienic przy jednym rozdaniu. Ale krecicie nosem na z ycie
czowieka i mwicie: Co tam, to tylko czowiek, ten rybak, ten ciesla, ten zodziej, ten kucharz, cz oni znacza wobec wielkiego swiata? Marnujecie ludzkie
istnienia jak swiece palone w przeciagu.

Nie wszystkim ludziom pisana jest wielkosc oznajmiem.


Jestes pewien, Bastardzie? Jestes tego pewien? Po co z yje czowiek, jesli
fakt jego istnienia nie zmienia nic w dziejach swiata? Nic smutniejszego nie potrafie sobie wyobrazic. Przeciez kazda matka powinna miec swiadomosc , z e jesli
odpowiednio wychowa dziecko, jesli je bedzie kochaa i bedzie sie o nie troszczy242

a, rozjasni z ycie innych ludzi, a co za tym idzie, odrobine zmieni swiat. A rolnik,
ktry rzuca w ziemie nasiono, moze powiedziec swemu sasiadowi:

Ziarno, ktre
dzisiaj zasiaem, da komus pozywienie. W ten sposb zmieniem dzisiaj swiat.
To filozofia, baznie. Nigdy nie miaem czasu studiowac tej nauki.
Nie, Bastardzie. To z ycie. I nikt nie ma czasu myslec o podobnych sprawach, choc kazde stworzenie na swiecie powinno je brac pod uwage w kazdej
chwili, gdy bije jego serce. Inaczej jaki byby sens wstawac kazdego dnia?
Baznie, to dla mnie za trudne przyznaem niespokojnie. Nigdy nie
widziaem go tak roznamietnionego, nigdy nie mwi ze mna rwnie otwarcie.
Jakbym poruszy szare popioy i nagle odkry pod spodem czerwony wegielek.

Swieci
zbyt jasno.
Nie, Bastardzie. Przekonaem sie, z e ty zmieniasz losy swiata. Leciutko postuka mnie szczurzym berem po ramieniu. Zwornik. Brama. Rozstaje.
Katalizator. Wszystkim tym byes i nadal bedziesz. Zawsze gdy staje na rozdrozu,
zawsze gdy slad jest niepewny, kiedy opuszcze nos do ziemi i szukam, i ujadam,
i skowycze paczliwie, znajduje jeden zapach. Twj. Ty tworzysz nowe mozliwosci. Dopki istniejesz, mozna ksztatowac przyszosc . Zjawiem sie tu z twojego
powodu, Bastardzie. Ty jestes moja zmienna nicia w gobelinie.
Ogarna
mnie nagy chd. Nie chciaem syszec wiecej. Gdzies daleko narasta odlegy skowyt. Wycie wilka w srodku dnia. Zadrzaem.
Dosyc juz tych z artw! zasmiaem sie nerwowo. Powinienem by
wiedziec, z e nie nalezy sie od ciebie spodziewac prawdziwego wyjawienia sekretu.
Ty. Albo i nie ty. Os. Kotwica. Weze na linie. Widziaem koniec swiata,
Bastardzie. By on wpleciony w gobelin dziejw rwnie wyraznie jak moje narodziny. Och, nie, nie w czasie twojego z ycia ani nawet mojego. Czy mamy byc
szczesliwi, z e z yjemy w mroku, a nie w smolistych ciemnosciach prawdziwej nocy? Czy powinnismy sie cieszyc, z e bedziemy jedynie cierpiec, podczas gdy nasze
potomstwo bedzie znao tylko meke i przeklenstwo? Czy dlatego mamy nic nie
robic?
Baznie, nie chce tego syszec!
Miaes szanse mi sie sprzeciwic, a jednak trzykrotnie powtrzyes pytanie,
wiec teraz bedziesz sucha. Podnis bero, jakby przejmowa dowdztwo,
i przemwi. Tak mgby sie zwracac do penej Rady Krlestwa. Upadek Krlestwa Szesciu Ksiestw by kamykiem, ktry poruszy lawine. Ludzie pozbawieni
duszy wyruszyli stamtad
i rozlali sie na podobienstwo krwawej plamy po najpiekniejszych krainach swiata. Nadeszy ciemnosci i pochoney swiat. A wszystko
przez to, z e zawid rd Przezornych. Tak zostaa utkana przyszosc . Ale zaraz!
Przezorni? Przekrzywi gowe, spojrza na mnie z namysem, madrym

wzrokiem kruka. Dlaczego zwiesz sie Przezornym, Bastardzie? Cz takiego zdoali


twoi przodkowie kiedykolwiek przewidziec, czemu zapobiegli, z e zyskali prawo
243

do podobnego miana? Czy mam ci powiedziec, skad


sie wzieo? Suchaj. Jest ono
woaniem przyszosci. Zostaes nazwany imieniem, na ktre kiedys zasuzy twj
rd. Przezorni. To oni byli kluczem. Przyszosc siegnea do ciebie, do twojego
rodu, do twojego czasu. Przybyem i oto cz odkryem? Znalazem Przezornego
pozbawionego imienia. Nie nazwanego w historii: w przeszosci ani w przyszosci. Nazwano cie Bastard Rycerski Przezorny. I dopilnuje, bys na to imie zasuzy.
Podszed, poozy mi donie na ramionach. Jestesmy tutaj, Bastardzie, ty i ja,
by zmieniac przyszosc swiata. By przytrzymac w miejscu ten kamyczek, ktry
mgby wyzwolic lawine.
Nie. Straszny chd zamkna
mnie w uscisku. Zaszczekaem zebami,
jasne plamki swiata zaczey mi wybuchac za oczyma. Atak choroby. Nadchodzi
atak. Wasnie teraz, w obecnosci bazna.
Wyjdz! krzyknaem,

nie mogac
zniesc tej mysli. Wyjdz stad!
Ale juz!
Natychmiast!
Nigdy wczesniej nie widziaem bazna tak bezgranicznie zdumionego. Szczeka mu opada, odsaniajac
drobne biae zabki
i blady jezyk. Jeszcze przez chwile
trzyma mnie za ramiona, zaraz ruszy do wyjscia. Nawet nie pomyslaem, jak
mg sie poczuc odprawiony tak szorstko. Z rozmachem otworzyem drzwi, a on
wyszed. Z niemaym trudem dowlokem sie do zka. Zalewany falami ciemnosci
upadem twarza w posciel.
Sikorko! krzyknaem

bolesnie. Sikorko, ratuj! Wiedziaem, z e


mnie nie usyszy. Samotny pogra
zyem sie w smolistym mroku.

***

Oslepiajacy
blask setek swiec. Girlandy zieleni, zwoje ostrokrzewu i nagie
czarne zimowe gaezie, obwieszone lsniacymi

od lukru sodkosciami, cieszace

oko i podniebienie. Klaskanie drewnianych mieczy marionetek i zachwycone


okrzyki dzieci, kiedy gowa ksiecia Srokatego poszybowaa ukiem nad tumem.
Usta Liryka otwarte szeroko w sprosnej balladzie, jego samotne palce tanczace

na strunach harfy. Podmuch zimna, gdy drzwi wielkiej sali biesiadnej zostay rozwarte szeroko i do wnetrza wesza kolejna grupa ludzi z adnych

zabawy. Powoli

zyskiwaem swiadomosc , z e to juz nie sen; z e to Swieto Przesilenia Zimy, a ja


badz
e wsrd rozweselonego tumu, usmiechajac
sie dobrotliwie do wszystkich
i nie widzac
nikogo. Mrugnaem

powieki opady i podniosy sie bardzo wolno.


Nic nie mogem zrobic szybko. Poruszaem sie jak w miekkiej wenie. Przepeniaa mnie dziwna sennosc . Ktos dotkna
mojego ramienia. Odwrciem sie. Brus,
zmarszczywszy brwi, zapyta mnie o cos. Jego gos, zawsze geboki, tym razem
az dudni.
244

Wszystko dobrze odpowiedziaem spokojnie. Nie martw sie, wszystko jest dobrze. Odpynaem

od niego i zmieszaem sie z tumem.


Krl Roztropny siedzia na tronie, ale ja i tak wiedziaem, z e jest zrobiony
z papieru. Trefnis przycupna
na stopniu u jego stp i sciska w doniach szczurze
bero jak dziecko sciska grzechotke. Zamiast jezyka mia miecz i kiedy wrogowie
monarchy zblizyli sie do tronu, karze wszystkich zabi; pocia
ich na kawaki
i odrzuci precz od papierowego czowieka w wysokim krzesle.
Na innym wyniesieniu siedzia ksia
ze Szczery z ksiez na Ketriken, kazde z nich
sliczne niczym lalka bazna. Spojrzaem na nich i dostrzegem, z e oboje byli stworzeni z pragnienia, jak naczynia uczynione z pustki. Poczuem ogromny smutek:
nigdy nie bede potrafi napenic z adnego z nich. Podszed do nich ksia
ze Wadczy,
podobny do wielkiego czarnego ptaka, ale nie wrony, nie, nie by tak wesoy jak
wrona i nie jak kruk, nie mia pogodnej madro
sci kruka, nie; by z aosnym sepem,
koujacym,

patrzacym

na nich w snach jako na upragniona padline. Czuc byo od


niego padlina;
przechodzac
mimo, zakryem donia nos i usta.
Usiadem na stopniu przy kominku, obok szczesliwej, chichoczacej
dziewczyny w granatowym stroju suzacej.

Szczebiotaa jak wiewirka, zaczea spiewac


smieszna piosenke o trzech mleczarkach. Inni, ktrzy stali i siedzieli przy kominku, takze z przyjemnoscia suchali jej spiewu. Wszyscy smialismy sie na koniec,
choc nie wiedziaem dlaczego. A jej reka, spoczywajaca
przypadkiem na moim
udzie, bya taka ciepa. . .
Bracie, czys ty postrada zmysy? Najades sie osci i masz goraczk
e?
Co?
Umys masz zamglony. Mysli bez z ycia. Ruszasz sie jak chory krlik. Zaraz
sie staniesz czyja
s zdobycza.

Dobrze mi tu.
Naprawde, panie? Dziewczyna usmiechnea sie do mnie. Pyzata twarzyczka, ciemne oczy, krecone wosy wystajace
spod czepeczka. Podobaaby sie
ksieciu Szczeremu. Pogadzia mnie po nodze. Odrobine wyzej, niz dotykaa
wczesniej.
Bastardzie Rycerski!
Wolno podniosem wzrok. Nade mna staa ksiez na Cierpliwa, tuz za nia Lamwka. Usmiechnaem

sie do nich. Ksiez na nieczesto wychodzia ze swoich


komnat, zwaszcza zima.
Nie moge sie doczekac powrotu lata, gdy znowu bedziemy mogli razem
spacerowac po ogrodach powiedziaem.
Chwile przygladaa

mi sie w milczeniu.
Zaniesiesz do mojej komnaty ciez ki pakunek?
Oczywiscie, pani. Wstaem ostroznie. Musze isc powiedziaem
suzacej.

Matka mnie potrzebuje. Podobaa mi sie twoja piosenka.

245

Do widzenia, panie! zaszczebiotaa dziewczyna, a Lamwka zgromia


ja spojrzeniem.
Ksiez na Cierpliwa miaa bardzo czerwone policzki. Poszedem za nia przez
tumult i scisk. Znalezlismy sie u podnza schodw.
Zapomniaem, jak sie po tym chodzi poinformowaem ksiez ne. Gdzie
ten pakunek?
To by tylko pretekst, z eby cie stamtad
wyprowadzic. Jak ty sie zachowujesz! Nie wstyd ci?! Syknea ksiez na. Co sie z toba dzieje? Jestes pijany?
Nie wiedziaem, co odpowiedziec.

Slepun
powiedzia, z e zatruem sie osc mi. Ale czuje sie dobrze.
Ksiez na Cierpliwa i Lamwka ujey mnie pod ramiona, zaprowadziy na pietro. Ksiez na zaparzya jakis wywar. Rozmawiaem z Lamwka. Powiedziaem jej,
z e bardzo kocham Sikorke i zamierzam sie z nia ozenic, jak tylko uzyskam pozwolenie od krla. Lamwka przyozya mi don do czoa i zapytaa, co i gdzie dzisiaj jadem. Nie mogem sobie przypomniec. Ksiez na Cierpliwa podaa mi napar.
Zwymiotowaem prawie natychmiast. Lamwka podaa mi zimna wode. Ksiez na
Cierpliwa kazaa wypic wiecej naparu. Zwymiotowaem znowu. Powiedziaem,
z e nie chce juz pic. Ksiez na i Lamwka zaczey sie sprzeczac. Lamwka powiedziaa, z e powinienem sie przespac. Zaprowadzia mnie do mojej komnaty.
Obudziem sie z dziwnym uczuciem, z e nie wiem, co byo snem, a co rzeczywistoscia. Czy w ogle cos wydarzyo sie naprawde? Wypadki minionego wieczoru jawiy sie w mojej pamieci osnute mgieka zapomnienia, niczym wydarzenia sprzed roku. Wszystko to jednak byo zupenie niewazne w obliczu otwartych
drzwi prowadzacych

na sekretne schody, przez ktre dobywa sie przeciag.


Wygramoliem sie z zka, zachwiaem niepewnie na nogach, a potem wolno ruszyem schodami, jedna reka dotykajac
zimnego kamiennego muru, by sie upewnic,
z e jest prawdziwy. Mniej wiecej w poowie drogi spotkaem Ciernia. Poda mi
ramie, poprowadzi w gre.
Brakowao mi ciebie wyznaem. A z nastepnym oddechem: Krl jest
w niebezpieczenstwie.
Wiem. Krl zawsze jest w niebezpieczenstwie.
Dotarlismy do szczytu schodw. W kominku pali sie ogien, obok na tacy
czeka posiek.
Chyba zostaem dzisiaj otruty. Nagle wstrzasn
aem

sie cay. Kiedy


dreszcz przeszed, byem juz przytomniejszy. Miaem wrazenie, jakbym chodzi na szczudach. Wydawao mi sie, z e nie spie, a potem nagle wszystko zrobio
sie wyrazniejsze.
Ciern powaznie skina
gowa.
Podejrzewam, z e to efekt wdychania popiou. Nie pomyslaes o tym, kiedy sprzatae
s komnaty krla. Bardzo czesto spalone resztki ziela koncentruja jego

246

moc. Niewiele mogem poradzic, sadziem,

z e przespisz to wszystko. Co cie opetao, z es poszed na d?


Nie wiem powiedziaem bezradnie. Skad
zawsze tyle wiesz? spytaem zirytowany.
Ciern usadzi mnie w swoim starym fotelu. Sam zaja
moje zwyke miejsce
przy palenisku. Choc wcia
z byem oszoomiony, zauwazyem, jak lekko i pynnie sie porusza zupenie jakby zgubi gdzies niesprawnosc i bl starego ciaa.
Twarz mia ogorzaa od wiatru, dziesiatki
blizn pokrya opalenizna. Dawno juz
zauwazyem w Cierniu podobienstwo do krla Roztropnego. Teraz dostrzegem
w nim takze ksiecia Szczerego.
Mam swoje sposoby. Wyszczerzy zeby w usmiechu. Ile pamietasz
z dzisiejszej nocy?
Skrzywiem sie niemiosiernie.
Dosyc, z eby jutro oczekiwac ciez kiego dnia.
Gdzies z zakamarkw pamieci wyskoczya okraga
buzia suzacej.

Dziewczyna opieraa sie na moim ramieniu, donia gadzia po udzie. Sikorka. Musze jeszcze dzis w nocy dostac sie do Sikorki i jakos jej to wszystko wytumaczyc. Jesli
ona przyjdzie do mnie, a ja nie odpowiem na pukanie. . . Zerwaem sie z krzesa, ale w tej samej chwili wstrzasn
a
mna dreszcz. Miaem wrazenie, jakby ktos
obdziera mnie ze skry.
Zjedz cos. Oprznianie z oadka

nie byo najlepsza metoda na odtruwanie,


choc jestem pewien, z e Cierpliwa miaa dobre intencje. W innych okolicznosciach
mogaby ci ocalic z ycie. Nie rusz! Najpierw umyj rece! Mozesz jeszcze miec na
doniach resztki popiou.
Obok tacy z jedzeniem staa miska wody z octem. Umyem dokadnie rece,
potem przetarem na mokro twarz, zdziwiony nagym uczuciem swiezosci.
Przez cay dzien miaem wrazenie, z e snie. . . Czy tak sie czuje krl Roztropny?
Nie mam pojecia. Moze nie znam wszystkich zi, jakie pala w jego sypialni. Miedzy innymi o tym chciaem z toba dzis porozmawiac. W jakim stanie by
Roztropny? Czy czesto mu sie przytrafiaja podobne dolegliwosci? Od jak dawna
Osiek mieni sie jego medykiem?
Zawstydzony zwiesiem gowe.
Nie wiem.
Z wielkim trudem wyznaem Cierniowi, jak leniwy okazaem sie pod jego
nieobecnosc . I jak strasznie gupi. Kiedy skonczyem, nie zaprzeczy.
No tak rzek ciez ko. Nie mozemy cofna
c czasu, mozemy jedynie
prbowac nadrobic zalegosci. Zbyt wiele sie wydarzyo, z eby wszystko omwic
za jednym razem. Popatrzy na mnie w zamysleniu. Wiekszosc z tego, co
mi opowiadasz, wcale mnie nie dziwi. Ani chorzy na kuznice ciagn
acy
do Koziej
Twierdzy, ani choroba krla. Tyle z e zdrowie Roztropnego pogarsza sie znacz247

nie szybciej, niz przypuszczaem, a fatalnego nieporzadku

w jego komnatach nie


potrafie zrozumiec. Chyba z e. . . nie dokonczy mysli. Moze sadz
a, z e wielmozna pani Tymianek bya jego jedynym obronca. Uwazaja, z e nikt wiecej sie
o niego nie troszczy, maja go za opuszczonego starca, przeszkode do usuniecia.
z es zaniedba krla, ale przynajmniej osabies ich czujnosc . A w takim wyZle,
padku moze atwiej pokonamy wroga. Westchna.
Zamierzaem wkrtce
wykorzystac Osika, pokierowac nim dyskretnie za posrednictwem cudzych porad. Ten czowiek to dyletant, prawie nic nie wie o zioach. Najpewniej ktos inny
skorzysta z narzedzia, ktre ja beztrosko zostawiem na boku. Bedziemy musieli
sie o tym przekonac. Cz, niejedna droga prowadzi do celu.
Ugryzem sie w jezyk, zanim wymwiem imie ksiecia Wadczego.
Co zamierzasz zrobic? zapytaem.
A jak to sie stao, z e w roli skrytobjcy byes w Krlestwie Grskim bezuz yteczny?
Skrzywiem sie na to wspomnienie.
Ksia
ze Wadczy ujawni moje zadanie Ketriken.
Wasnie. A my rzucimy nieco swiata na to, co sie dzieje w komnatach
krla. Suchaj mnie i jedz.
Ciern kresli przede mna zadania na nastepny dzien. Suchaem, a jednoczesnie badaem uwaznie smak potraw. Byo w nich duzo czosnku; znaem wiare
Ciernia w jego oczyszczajace
wasciwosci. Czym sie otruem? W jakim stopniu
ubarwio to moje wspomnienia rozmowy z trefnisiem? Az zamarem na chwile,
kiedy sobie przypomniaem, w jaki sposb wyprosiem go za drzwi. Jego takze
bede musia jutro znalezc . Ciern zauwazy moje zakopotanie.
Czasami rzuci mimochodem musisz pozwolic ludziom zrozumiec,
z e nie jestes doskonay.
Pokiwaem gowa i nagle ziewnaem

szeroko.
Wybacz mruknaem.

Powieki zacia
zyy mi tak mocno, z e ledwie zdoaem utrzymac prosto gowe. Co mwies?
Nic, nic. Idz do zka. Odpocznij. Sen to najlepsze lekarstwo.
Nawet nie spytaem, gdzie byes. Ani co robies. Poruszasz sie, jakbys odmodnia co najmniej o dziesiec lat.
Ciern sciagn
a
usta.
To ma byc komplement? Ach, niewazne. I tak pytasz na przno, wiec moz esz sie zoscic, z e nie odpowiadam, i przy nastepnym spotkaniu. A jesli chodzi
o moja kondycje. . . Im wiecej wymagasz od swego ciaa, tym bardziej jest ci posuszne. Nie bya to atwa podrz. Wierze jednak, z e warta wysiku. Uniesieniem doni powstrzyma moje sowa. Nic wiecej nie powiem. Teraz do zka,
Bastardzie. Do zka!
Wstajac
ziewnaem

raz jeszcze, przeciagn


aem

sie, az mi zatrzeszczay stawy.

248

Znowu uroses zauwazy Ciern z podziwem. Jak bedziesz dalej rs


w tym tempie, niedugo przerosniesz ojca.
Brakowao mi ciebie mruknaem

kierujac
sie ku schodom.
Ja takze teskniem za toba. Jutrzejszej nocy porozmawiamy duzej. A dzisiaj idz spac.
Zszedem na d ze szczerym zamiarem posuchania jego rady. Drzwi na schody, jak zwykle, zamkney sie chwile po tym, jak z nich wyszedem, sterowane
mechanizmem, ktrego nigdy nie odkryem. Doozyem trzy polana do zamierajacego

ognia i podszedem do zka. Usiadem, sciagn


aem

koszule. Byem wykonczony, ale nie az tak, by nie poczuc leciutkiego zapachu Sikorki na wasnej
skrze. Posiedziaem jeszcze chwile z koszula w rekach. Wozyem ja z powrotem i wstaem. Cicho wyszedem na korytarz.
eta Przesilenia Zimy, wielu
Byo juz pzno, lecz tej nocy, pierwszej nocy Swi
biesiadnikw miao trafic do wasnych zek dopiero o swicie. A inni wcale. Ja
takze. . .
W korytarzach i na schodach krecio sie sporo ludzi. Byli podpici lub pochonieci wasnymi sprawami, nikt mnie nie zauwaza. A jesli nawet. . . postanowi eto Przesilenia Zimy bedzie dla mnie doskonaa wymwka w razie
em, z e Swi
jakichkolwiek pytan. Mimo wszystko upewniem sie, czy korytarz jest pusty, nim
zapukaem do jej drzwi. Nie usyszaem odpowiedzi, ale kiedy uniosem don, by
zapukac ponownie, uchyliy sie cicho, odsaniajac
mrok.
Przeraziem sie. Owadnea mna absolutna pewnosc , z e stao sie jakies nieszczescie, z e ktos Sikorke skrzywdzi. Skoczyem do wnetrza, z jej imieniem na
ustach. Drzwi zamkney sie za mna.
Ciii. . .
Minea duzsza chwila, nim wzrok przyzwyczai mi sie do ciemnosci. Izbe
oswietla tylko dogasajacy
ogien na kominku. Kiedy wreszcie zaczaem

cos widziec, zaparo mi dech w piersiach.


Czekaas na mnie?
Tylko kilka godzin odrzeka cichutko.
Nie byo cie w sali biesiadnej dopiero teraz sobie to uswiadomiem.
Wiedziaam, z e nikt nie spostrzeze mojej nieobecnosci. Poza jedna osoba.
I pomyslaam, z e moze ta jedna osoba przyjdzie do mnie tutaj.
Pozeraem ja wzrokiem. Przystrojona bya w wianek ostrokrzewu zozony na
byszczacych

wosach. I nic wiecej. Staa przy drzwiach, chciaa, z ebym na nia


patrzy. Jak mam nazwac granice, ktra przekroczylismy? Przedtem razem zapuszczalismy sie na nie znane obszary, ciekawi, wscibscy. Teraz byo to cos innego. Najszczersze zaproszenie. Czy jest na swiecie cos bardziej kuszacego

niz
poznanie, iz jest sie pozadanym

przez ukochana?

eto Przesilenia Zimy.


Swi
eto nocy, swieto rozkoszy.
Swi
249

Tak.
Obudzia mnie przed switem i wygnaa. Pozegnalny pocaunek sprawi, z e
duzsza chwile staem na korytarzu, tumaczac
sobie, iz swit nie jest wcale tak
blisko. Po jakims czasie przypomniaem sobie o dyskrecji, poprawiem wygniecione ubranie i skierowaem sie ku schodom.
W komnacie ogarneo mnie nieprzytomne zmeczenie. Kiedy to ja ostatnio
agn
przespaem caa noc? Sci
aem

koszule, rzuciem ja na podoge. Zamknaem

oczy.
Ciche stukanie poderwao mnie na rwne nogi. Przysza! W dwch skokach
dopadem drzwi. Otworzyem je na caa szerokosc .
Nie spisz juz! I prawie jestes ubrany. A ja sie obawiaem, z e bede musia
lenia za kark wyciaga
c z zka.

Brus. Swie
zy, zwarty, gotowy. Poziome zmarszczki na czole byy jedynym
widocznym swiadectwem nocnej hulanki. Tyle lat mieszkalismy razem, powinienem by sie nauczyc, z e najgorszy kociokwik nie przeszkodzi mu wstac rano do
obowiazkw.

Westchnaem

ciez ko. Nie byo sensu prosic o zrozumienie, bo nie


miaem na nie z adnych szans. Podszedem do skrzyni, wyciagn
aem

czysta koszule. Wozyem ja w drodze na wieze ksiecia Szczerego.


Kazdy ma pewien prg wytrzymaosci fizycznej i psychicznej. Tylko kilka
razy w z yciu go przekroczyem. Zawsze wwczas dziay sie rzeczy wspaniae.
Tak jak tamtego ranka.
Po godzinie staem nagi do pasa i spocony. Okno byo otwarte, we wnetrzu
hula wiatr, ale ja nie czuem zimna. Omotany szmatami topr, ktry da mi Brus,
by tylko odrobine lzejszy od caego swiata, a ciez ar obecnosci ksiecia Szczerego w moim umysle omal wyciska mi mzg przez oczodoy. Nie mogem juz
uniesc topora. Brus natar na mnie znowu, a ja niemrawo prbowaem sie bronic.
Z atwoscia zbi mj orez , byskawicznie zaatakowa. Otrzymaem dwa ciosy. Nie
bardzo mocne, ale lekkie tez nie.
Jestes martwy powiedzia i odstapi
ode mnie. Opusci topr na podoge,
wspar sie na trzonku. Oddycha geboko.
Odozyem bezuzyteczne narzedzie.
Ksia
ze Szczery w moim umysle trwa zupenie nieruchomo. Przyjrzaem mu
sie, siedzacemu

przy oknie, zapatrzonemu w horyzont. Poranne swiato ostro rysowao zmarszczki na jego twarzy i siwizne we wosach. Ramiona mia przygarbione. Jego postawa odzwierciedlaa moje samopoczucie. Nie potrafiem osiagn
a
c
juz nic wiecej. Zamknaem

oczy.
Nagle nawiazali
smy kontakt. Ujrzaem horyzont naszej przyszosci. Bylismy
krajem gnebionym przez bezlitosnego wroga, niosacego

zniszczenie i smierc. Zawyspiarze nie obsiewali pl, nie bronili wasnych dzieci, nie chronili spichlerzy.
Dla napastnikw ze szkaratnych okretw codziennoscia bya wojna. My od pokolen nie prowadzilismy wypraw zbrojnych. Nie potrafilismy juz myslec jak wo250

smy z dnia na dzien, prbowalismy sie tylko obronic przed zagada.


jownicy. Zyli
Nasi z onierze nie dawali sobie rady z wrogiem, ktry walczy dla samej rozkoszy
walki. Jak mielismy sie przeciwstawiac atakom szalencw? Jaka mielismy bron?
Potoczyem wzrokiem dookoa. Mnie. Mnie samego jako ksiecia Szczerego.
Jeden czowiek. Jeden czowiek, postarzay przed czasem, balansujacy
na
cienkiej linie pomiedzy obrona swego ludu a naogiem uzywania Mocy dajacej

ekstaze. Jeden czowiek, prbujacy


nas obudzic, rozpalic w nas ducha. Jeden czowiek, z oczyma utkwionymi w dali, podczas gdy my w zamkowych komnatach,
knulismy intrygi i wadzilismy sie miedzy soba. Bylismy skazani na zagade.
Ogarnea mnie rozpacz. Zawirowaa wok czarnym dymem. Nagle znalazem
oparcie. Cztery nieduze okrety wojenne, jeszcze nie wykonczone, z nie wyszkolona zaoga. Wieze straznicze i sygnalne ognie wzywajace
brawurowych obroncw na rzez. Brus ze swoim toporem i ja pnagi w chodzie. Ksia
ze Szczery przy
oknie, a kilka kondygnacji nizej ksia
ze Wadczy trujacy
narkotykami wasnego
ojca, w nadziei na pozbawienie go rozumu i przejecie wadzy nad tym zametem.
Wszystko niewarte grosza. A jednoczesnie tak cenne. Gdzies w gebi piersi wezbra mi niepohamowany smiech. Nie mogem go powstrzymac. Staem oparty na
toporze i rechotaem na cae gardo, jakby byo z czego. Brus i ksia
ze Szczery
przygladali

mi sie w milczeniu. Leciutki usmiech podnis kaciki

ust nastepcy

tronu. Swiateko
w jego z renicach byo odbiciem mojego szalenstwa.
Chopcze, dobrze sie czujesz? zapyta Brus z niepokojem.
Dobrze. Zupenie dobrze udao mi sie odpowiedziec, kiedy opanowaem
smiech.
Wyprostowaem sie, potrzasn
aem

gowa i wtedy przysiegam poczuem,


jak rozjasniaja mi sie mysli.
Zjednoczyem swiadomosc ksiecia z moja. Nic trudnego. Zawsze byo to atwe, tylko wczesniej wydawao mi sie, z e w ten sposb cos strace. Nie stalismy
sie jedna osoba, tylko dopasowalismy sie do siebie, na podobienstwo misek ustawionych w kredensie jedna w drugiej. Ksia
ze nis mnie wygodnie, jak dobrze
przytroczony bagaz. Wziaem

geboki oddech, uniosem topr.


Jazda rzekem do Brusa.
Kiedy mnie zaatakowa, nie by juz Brusem, tylko mez czyzna z toporem, czowiekiem, ktry przyszed zabic ksiecia Szczerego. Zanim zda
zyem sie dobrze
rozpedzic, juz leza jak dugi. Wsta, potrzasn
a
gowa, ujrzaem gniew na jego
obliczu. Starlismy sie znowu i znowu ostatni cios naleza do mnie.
Trzeci raz rzuci Brus i drapiezny usmiech rozjasni jego zachmurzona
twarz.
Natarlismy na siebie niesieni podnieceniem walki. Pokonaem go bez trudu.
Dwukrotnie jeszcze sie scieralismy, nim Brus zrobi nagle unik przed moim
ciosem. Opusci topr i sta, pochylony nieco, pki nie uspokoi oddechu. Potem
wyprostowa sie i spojrza na ksiecia Szczerego.
251

Poja,
na czym polega walka oznajmi zachrypnietym gosem. Jeszcze musi pocwiczyc, ale dokonaes dla niego, panie, madrego

wyboru. Topr jest


jego orez em.
Ksia
ze Szczery pokiwa wolno gowa.
A on moim.

16. OKRETY

KSIECIA

SZCZEREGO

Trzeciego roku wojny ze szkaratnymi okretami wypyney na wode statki wojenne Krlestwa Szesciu Ksiestw. Choc tylko cztery, pozwoliy na zmiane taktyki
obrony naszego panstwa. Juz pierwsze potyczki z wrogiem uprzytomniy nam, z e
zapomnielismy wiele ze sztuki wojennej. Najezdzcy mieli racje: stalismy sie rasa rolnikw. Nadal jednak bylismy ludzmi zdecydowanymi stawic opr najezdzcy. Szybko sie przekonalismy, z e mamy do czynienia z przeciwnikiem przebiegym

i nieposkromionym. Zaden
z Zawyspiarzy nigdy sie nie podda ani nie zosta wziety
do niewoli. Moze powinno to byo stac sie dla nas pierwszym tropem prowadzacym

do odkrycia tajemnicy natury zakazenia kuznica, ale wwczas wskazwka ta bya


zbyt subtelna, a my zbyt zajeci walka o przetrwanie, z eby sie nad nia zastanowic.

***

Reszta zimy przeminea tak szybko, jak pierwsza jej poowa sie wloka. Zapewne gdybym w ktryms momencie zatrzyma sie na chwile i rozwazy, ile wysiku kosztuje mnie uporanie sie ze wszystkimi obowiazkami,

stwierdzibym, z e
nie sposb sobie poradzic. Wtedy byem mody, wiec jakos znajdowaem energie
i czas.
Mj dzien zaczyna sie przed switem, sesja z ksieciem Szczerym. Przynajmniej dwa razy w tygodniu c wiczyem z Brusem walke na topory. Najczesciej
jednak ksia
ze Szczery i ja bylismy sami. Nastepca tronu pracowa nad moimi
umiejetnosciami korzystania z Mocy, ale robi to zupenie inaczej niz Konsyliarz.
Uczyem sie patrzec jego oczyma i pozwalac mu patrzec moimi. Prbowaem
demaskowac jego subtelne metody kierowania moja wola. Potem ruszaem do
codziennych obowiazkw,

bezustannie przekazujac
mu wiesci z z ycia zamku. Zabieraem ze soba swiadomosc ksiecia, niczym sokoa na nadgarstku. Z poczatku

udawao mi sie utrzymac wiez Mocy ledwie na kilka godzin, ale w koncu potrafiem jej nie zrywac nawet przez kilka dni, jakkolwiek wiez saba z upywem
czasu. Nie byo to prawdziwe korzystanie z Mocy, raczej narzucone dotykiem
253

fizycznym sprzez enie, wymagajace


odnawiania. Mimo wszystko miaem wrazenie, z e dokonuje czegos niezwykego.
Sporo czasu spedzaem w Ogrodzie Krlowej, przenoszac
z miejsca na miejsce awy, kamienne figury i donice dotad,
az ksiez na Ketriken uznaa ostateczny
efekt za zadowalajacy.
W trakcie pracy zawsze sie upewniaem, czy ksia
ze towarzyszy mi w myslach. Miaem nadzieje, z e dobrze mu zrobi widok jego pani
ponacej
entuzjazmem. Policzki jej rzowiay, zote wosy ozyway na wietrze.
Taka mu ja pokazywaem. Rozprawiaa swobodnie, jaka przyjemnosc miaa nadzieje sprawic tym ogrodem mazonkowi. Czy zdradzaem zaufanie krlowej?
Zdecydowanie odsuwaem od siebie podobne watpliwo

sci.
Zabieraem ksiecia ze soba takze w odwiedziny do ksiez nej Cierpliwej i Lamwki.
Prbowaem go tez wyprowadzac z zamku. Od czasu gdy powrci do trudnego obowiazku

wadania Moca, rzadko bywa miedzy ludzmi, a niegdys znajdowa


w tym upodobanie. Prowadziem go do kuchni i do izby z onierskiej, do stajni,
a takze do tawern w miescie. On z kolei oprowadza mnie po wielkich szopach,
gdzie dobiegay konca prace przy budowie okretw. Pzniej sarn czesto odwiedzaem doki, rozmawiaem z zaogami statkw. W ten sposb ksia
ze zorientowa
sie w niezadowoleniu ludzi, ktrzy uwazali za niedopuszczalne, z e kilku uciekinierom z Wysp Zewnetrznych pozwolono zaciagn
a
c sie na nasze okrety. Mieszkancy Krlestwa Szesciu Ksiestw nie dowierzali obcym. A przeciez przybysze
byli doswiadczonymi z eglarzami i moglismy sie od nich niejednego nauczyc. Nie
miaem pewnosci, czy ksia
ze podja
wasciwa decyzje. Nie wspominaem jednak
nic o wasnych watpliwo

sciach, tylko pokazywaem mu niezadowolenie marynarzy.


By ze mna takze, gdy stawaem przed obliczem krla Roztropnego. Skadaem wadcy wizyty pznym rankiem lub wczesnym popoudniem. Osiek rzadko
wpuszcza mnie bez trudnosci, a w komnatach zawsze by ktos jeszcze: a to pokojwka, ktra pierwszy raz widziaem na oczy, a to jakis rzemieslnik udajacy,

z e reperuje drzwi. Wygladaem

niecierpliwie okazji, by porozmawiac z krlem na


osobnosci. Bazen by przy nim zawsze i konsekwentnie nie afiszowa sie z nasza
przyjaznia wobec innych. Jego kpiny byy bolesne i choc znaem ich cel, nadal potrafi mnie wyprowadzic z rwnowagi. Jedynym z rdem mojej satysfakcji byy
zmiany, jakie zaszy w krlewskich komnatach. Ktos przekaza mistrzyni Pokojw, do jakich doszo zaniedban.
eta Przesilenia Zimy przez krlewskie komW najwiekszym rozgardiaszu Swi
naty przewiney sie takie gromady pokojwek i chopcw na posyki, z e sia rzeczy wniesli ze soba swiateczn

a atmosfere. Mistrzyni Pokojw, wsparszy piesci


o biodra, staa posrodku i nadzorowaa wszystko, wyrzekajac
bez ustanku, z e Osiek do czegos podobnego dopusci. Najwyrazniej popeni bad
i zapewni ja, z e
osobiscie doglada
porzadku

w najblizszym otoczeniu krla. Spedziem w komna254

tach krlewskich jedno bardzo wesoe popoudnie. Gruntowne porzadki


obudziy
monarche, ktry by tego dnia duzo silniejszy. Uciszy mistrzynie besztajac
a pomocnikw za slimacze tempo i z artowa z nimi swobodnie, podczas gdy skrobali
podogi, rozkadali swieze zioa i czyscili meble wonna oliwa. Mistrzyni przykrya krla gra pledw, a nastepnie rozkazaa szeroko otworzyc okna i wywietrzyc
komnate. Zainteresowaa sie takze kadzielnicami. Skorzystaem z okazji i spokojnie zaproponowaem, z e mozna przy ich czyszczeniu skorzystac z pomocy Osika,
poniewaz by najlepiej zorientowany, jakie zioa w nich palono. Ciekaw byem,
czy wiedzia, jakie dziaanie maja na krla Roztropnego dymy palonych przez
niego zi. Jesli jednak nie on o tym decydowa, to kto? Bazen i ja wymienilismy
tego dnia niejedno znaczace
spojrzenie.
Komnaty zostay nie tylko wysprzatane,

ale tez przystrojone, jak sie godzi na


swieto. Krl nabra rumiencw. Ja czuem w umysle cicha aprobate ksiecia Szczerego. Tego wieczoru, gdy wadca zszed do wielkiej sali biesiadnej i ni mniej, ni
wiecej, tylko rozkaza muzykantom grac, poczytaem to sobie za osobiste zwyciestwo.
Miaem tej zimy takze troche czasu wyacznie

dla siebie, i nie byy to tylko


noce z Sikorka. Czesto wykradaem sie do wilka. Bylismy razem zawsze, nawet
przez wiele dni rozaki,
ale nasza zwyka wiez nie umywaa sie do gebokiej radosci wsplnego polowania. Trudno wyrazic harmonie dwch istnien poruszajacych

sie jak jedno, kierowanych jednym celem. Takie wypady stanowiy cenne dopenienie naszej jednosci. Obecnosc wilka w mojej swiadomosci porwnabym do
zapachu. Z poczatku
czuc go wyraznie, a w miare upywu czasu staje sie natural
nym skadnikiem powietrza. Slepun
ujawnia sie pod postacia drobnych zdarzen:
niespodziewanie wyostrza mi sie wech, inaczej postrzegaem ludzi, jak gdyby
wilk pilnowa moich plecw i zwraca moja uwage na istotne szczegy, ktre
inaczej mgbym pomina
c. Jedzenie miao bardziej intensywny smak, zapachy
byy wyrazniejsze. Prbowaem nie rozciaga
c tej jednosci na moje pragnienie towarzystwa Sikorki. Wiedziaem, z e wilk zawsze jest ze mna, ale zgodnie z przyrzeczeniem ukrywa swoja obecnosc .
ecie Przesilenia Zimy zostaem obarczony nowym obowiazMiesiac
po Swi

kiem. Ksia
ze Szczery obwiesci mi, z e z yczy sobie, bym zacza
suzbe na statku.
Pewnego dnia zostaem wezwany na pokad Ruriska i posadzony przy wiosle.
Kapitan nie kry zdziwienia, z e dano mu chopca, choc prosi o mez czyzne. Poza
mna zaoge stanowili wyacznie

krzepcy i zaprawieni w morskim fachu marynarze. Istniaa tylko jedna droga sprawdzenia sie pomiedzy nimi: kazdemu zadaniu
poswiecaem sie z caa energia, jaka mogem z siebie wykrzesac.
Ksia
ze Szczery zwerbowa najstarszych szkutnikw, ktrzy wiedzieli, jak budowac okrety wojenne. Rurisk by najwiekszy z czterech statkw wodowanych
eta Przesilenia Zimy. Gadki i smuky, mia pytkie dno, wiec po spopodczas Swi
kojnym morzu slizga sie niczym nartnik po sadzawce albo pedzi naprzd zrecz255

nie na podobienstwo mewy. W dwch innych okretach deski byy zaczone

kokami krawedz do krawedzi, ale Rurisk i jego mniejsza siostra, Wytrwaa, miay
budowe klinkierowa deski zachodziy jedna na druga. Rurisk by dzieem
Szczupaka, a deski zostay dopasowane po mistrzowsku, prawie nie byo czego
uszczelniac smoowana lina. Okret musia jeszcze udowodnic, z e zniesie kazdy
kaprys morza. Na sosnowym maszcie zawis lniany z agiel wzmocniony lina i bantami, ozdobiony kozem ksiecia Szczerego.
Nowiutkie statki pachniay swiezym drewnem i smoa. Pokady byy prawie
nie tkniete ludzka stopa, wiosa jasne i czyste. Wkrtce Rurisk mia nabrac wasnego charakteru. Na razie jednak by na morzu nowicjuszem, tak jak my. Prowadzenie go po szerokich wodach przypominao jazde niedoswiadczonego jezdzca
na narowistym wierzchowcu. Statek poszy sie, chodzi bokiem. Wreszcie, gdy
ktregos dnia znalezlismy wsplny rytm, wstapi
na bawany i cia
ton niczym
natuszczony nz.
Razem z reszta marynarzy dostaem koje w budynku dawnego spichlerza. Nauczyem sie ochoczo wykonywac kazdy rozkaz. Kapitan by od pokolen obywatelem Krlestwa Szesciu Ksiestw, natomiast funkcje mata peni Zawyspiarz
i to on tak naprawde uczy nas pracy na Rurisku, pokazywa, do czego zdolny
jest statek. Byo miedzy nami jeszcze dwch przybyszw z Wysp Zewnetrznych.
W chwilach wolnych od suzby trzymali sie na uboczu i chyba nie zdawali sobie
sprawy, z e ich zachowanie draznio pozostaych czonkw zaogi. Dostaem koje
obok nich. Przed snem niekiedy uswiadamiaem sobie, z e ksia
ze Szczery nakazuje mi zwracac uwage na cicha rozmowe w obcym jezyku. Wypeniaem polecenie,
wiedzac,
z e on zrozumie z tych sw wiecej niz ja. Po jakims czasie pojaem,

z e
mowa Zawyspiarzy nie rzni sie znacznie od naszej. Nie znalazem w ich poszeptywaniu sladu zdrady czy buntu. Tylko ciche, smutne wspominki o krewnych
zarazonych kuznica przez wasnych ziomkw i gorzkie przysiegi zemsty, ktra
chcieli wywrzec na wasnym ludzie. Prawie kazdy z zaogi Ruriska straci kogos bliskiego. Z poczuciem winy zastanawiaem sie, ile sposrd tych zagubionych
dusz osobiscie wysaem w objecia smierci. Tworzyo to pewna bariere pomiedzy
mna a innymi marynarzami.
Mimo sztormw prawie codziennie wyprowadzalismy statki w morze. Toczylismy miedzy soba pozorowane bitwy, uczylismy sie abordazu lub taranowania,
a takze skokw z pokadu na pokad, by nie wyladowa

c w wodzie pomiedzy dwoma kadubami. Kapitan do znudzenia przypomina nam, w czym mamy przewage
nad nieprzyjacielem: wrg bedzie daleko od domu, zmeczony tygodniami morskiej przeprawy, znuzony nie sprzyjajac
a aura, moze godny; my natomiast najedzeni, wypoczeci, w peni si, blisko ojczystego brzegu. Na szkaratnym okrecie
kazdy bedzie rwnoczesnie wioslarzem i wojownikiem, podczas gdy my moglismy oprcz marynarzy zabrac ze soba z onierzy i ucznikw. Mielismy mozliwosc
w czasie ataku zostawic na wasnym pokadzie pena obsade.
256

Mat czesto kreci gowa suchajac


kapitana. Jego zdaniem trudne warunki dugiej podrzy mogy odniesc tylko ten skutek, z e zaogi szkaratnych okretw beda
walczyy zacieklej. Jak mogli z yjacy
w dostatku i pokoju rolnicy miec nadzieje na
pokonanie zahartowanych przez morze piratw?
Jeden dzien na dziesiec miaem dla siebie i zawsze spedzaem go w zamku.
Trudno powiedziec, z ebym w tym czasie odpoczywa. Meldowaem sie u krla
Roztropnego, opowiadajac
mu szczegowo o moich poczynaniach na pokadzie
Ruriska. Ogromnie mnie cieszyo z ywe zainteresowanie wadcy tymi sprawami. Wydawa sie w takich chwilach znacznie zdrowszy. Ksiez na Cierpliwa oraz
Lamwka takze czekay moich odwiedzin, zagladaem

tez sumiennie do przyszej

krlowej, ksiez nej Ketriken. Jeszcze godzina lub dwie dla Slepuna,
sekretna wizyta u Sikorki, wykrety, by na reszte nocy wrcic do wasnej komnaty, skad
wzywa
mnie do siebie Ciern. O swicie krtki raport zdany ksieciu Szczeremu, ktry dotknieciem doni odnawia wiez Mocy. Po tym wszystkim niejednokrotnie zdarzao
mi sie wracac do kwater zaogi z uczuciem ulgi, z e wreszcie bede mg przespac
spokojnie caa noc.
Ktregos dnia pod koniec zimy los da mi wreszcie okazje porozmawiac z krlem Roztropnym na osobnosci. Przyszedem do jego komnat w dzien wolny od
suzby na statku. Monarcha czu sie lepiej niz zazwyczaj, siedzia w fotelu przy
kominku. Osiek gdzies znikna.
Zamiast niego po komnacie krecia sie moda
kobieta, pozornie zajeta sprzataniem,

lecz niemal na pewno szpiegujaca


dla ksiecia Wadczego. Trefnis, jak zwykle, siedzia u stp krla. Robi wszystko, z eby
suzac
a zbic z pantayku, i czerpa z tego niekamana przyjemnosc . Ja juz dawno
przyzwyczaiem sie do wygladu
kara, nie dziwia mnie jego biaa skra i bezbarwne oczy. Moda kobieta najwyrazniej odbieraa to zupenie inaczej. Zerkaa
na bazna co chwila, choc trzeba przyznac tylko wwczas, gdy uwazaa, z e on
na nia nie zwraca uwagi. Jednak trefnis szybko sie zorientowa i zacza
jej odpacac pieknym za nadobne, a za kazdym razem posya spojrzenie bardziej lubiezne.
W pewnym momencie musiaa przejsc obok niego, niosac
wiadro z brudna woda.
Karze wetkna
jej szczurze bero pod spdnice. Odskoczya z piskiem, oblewajac
siebie i podoge, ktra wasnie wyczyscia. Krl Roztropny skarci bazna,
ktry nie wykaza cienia skruchy, a potem odprawi suzac
a, by moga przebrac
sie w suche rzeczy. Skwapliwie skorzystaem z okazji. Zaczaem,

ledwie wysza
z komnaty.
Krlu, panie mj, od pewnego czasu zamierzaem cie prosic o posuchanie
w waznej dla mnie sprawie.
Cos w moim gosie musiao zelektryzowac i krla, i bazna, gdyz natychmiast
zyskaem ich niepodzielna uwage. Trefnis zorientowa sie bez trudu, z e wolabym
rozmawiac z monarcha w cztery oczy, ale zamiast wyjsc , przysuna
sie blizej,
wasciwie nawet poozy gowe na kolanach swego pana i usmiechna
sie do mnie

257

szeroko. Duzo nie brakowao, z eby wyprowadzi mnie z rwnowagi. Spojrzaem


na krla bagalnie.
Mozesz mwic, Bastardzie Rycerski zezwoli.
Wziaem

geboki oddech.
Krlu, panie mj, chciabym cie prosic o wyrazenie zgody na zawarcie
mazenstwa.
Baznowi oczy zaokragliy

sie ze zdumienia. Krl natomiast usmiechna


sie
pobazliwie, jakbym by dzieckiem proszacym

o akocie.
Nadszed wreszcie ten czas. Rozumiem, z e chcesz sie najpierw ubiegac
o reke wybranki zgodnie z naszymi zwyczajami?
Serce omal nie wyskoczyo mi z piersi. Monarcha najwyrazniej wiedzia
o wszystkim, ale tez by zadowolony, cakiem zadowolony. Osmieliem sie miec
nadzieje.
Choc moze sie to nie spodoba mojemu krlowi, juz zaczaem

ja adorowac.
Nie miaem zamiaru lekce sobie wazyc tak powaznej sprawy. Po prostu. . . tak sie
stao.
Krl usmiechna
sie dobrodusznie.
Czasem tak bywa. Poniewaz nie rozmawiaes ze mna o tym do tej pory, nie
miaem pewnosci, jakie sa twoje intencje i czy dama nie pomylia sie w swoich
sadach.

Zascho mi w ustach. Z trudem apaem oddech. Ile wiedzia? Usmiechna


sie
na widok mojej przerazonej miny.
Nie mam z adnych obiekcji. Wasciwie jestem nawet kontent z twojego
wyboru. . .
Usmiechnaem

sie leciutko, jeszcze nie dowierzajac


wasnemu szczesciu. Bazen takze unis kaciki

ust. Wciagn
aem

drzacy
oddech.
. . . choc jej ojciec ciagn
a
wadca ma pewne zastrzezenia. Powiedzia
mi, z e wolaby odozyc wasze zareczyny do czasu, az jej starsze siostry znajda
mez w.

Co? wykrztusiem. Swiat


mi zawirowa przed oczyma.
Wybranka twojego serca z yje najwyrazniej w zgodzie ze swoim imieniem
usmiechna
sie krl z yczliwie. Ksiez niczka Hoza poprosia ojca o pozwolenie na zareczyny jeszcze tego samego dnia, kiedy ruszyes w droge powrotna do
Koziej Twierdzy. Zapewne podbies jej serce odwaga, jaka okazaes wobec Megiery. Ksia
ze Krzepki nie skoni sie ku prosbie ksiez niczki Hozej z powodw,
o ktrych ci juz wspomniaem. O ile mi wiadomo, moda dama urzadzia

ojcu
prawdziwa burze, ale miaa do czynienia z czowiekiem stanowczym. Wysa nam
jednak sowo, bysmy nie czuli sie obrazeni. Zawiadamia, z e nie ma obiekcji co do
samego zwiazku,

zalezy mu jedynie, by starsze siostry pierwsze sie ustabilizoway. Wyraziem zgode. Twoja wybranka ma, zdaje sie, czternascie wiosen?
Nie potrafiem wydobyc z siebie gosu.
258

Nie bad
z taki strapiony, chopcze. Oboje jestescie jeszcze bardzo modzi,
macie mnstwo czasu. Choc jej ojciec nie wyraza zgody na oficjalne zareczyny, na pewno nie zabroni wam sie widywac. Krl Roztropny patrzy na mnie
tak serdecznie, z taka z yczliwoscia. Bazen zerka to na niego, to na mnie. Nie
potrafiem nic wyczytac z jego twarzy.
Dygotaem gwatownie po raz pierwszy od miesiecy. Musiaem natychmiast wyjasnic nieporozumienie, zanim bedzie jeszcze gorzej. Z ogromnym trudem wypowiedziaem sowa:
Krlu, panie mj, nie te dame miaem na mysli.
Zapanowaa cisza. Spojrzaem wadcy prosto w oczy i ujrzaem w nich ogromna zmiane. Gdybym nie by tak zdesperowany, na pewno spuscibym wzrok. Wpatrywaem sie w niego bagalnie, modliem o zrozumienie. Poniewaz krl milcza,
odwazyem sie odezwac.
Panie mj, moda kobieta, o ktrej mwie, jest teraz pokojwka jednej
z dam, lecz z wasnego wyboru; nie urodzia sie jako suzaca.
Jest. . .
Zamilknij.
Zabolao, jakby uderzy. Staem skamieniay.
Krl Roztropny zmierzy mnie uwaznym spojrzeniem od stp do gw. Wreszcie przemwi z caa moca swego majestatu. Chyba czuem takze nacisk Mocy.
Suchaj uwaznie, Bastardzie Rycerski. Krzepki jest nie tylko wadca ksiestwa, ale tez moim przyjacielem. Nie obrazisz go i nie zlekcewazysz. Ksiez niczki
Hozej takze nie. Na razie nie bedziesz zabiega o jej wzgledy. Ani o wzgledy z adnej innej kobiety. Rozwazysz dokadnie, co ci zaoferowano. Zostaes uznany godnym ksiez niczki, a jej ojciec nie przywiazuje

wagi do twego urodzenia. Niewielu


postapioby

rwnie szlachetnie. Ksiez niczka Hoza jest dziedziczka ziemi i tytuu. Ty takze otrzymasz ode mnie ziemie i tytu, jesli bedziesz mia tyle rozsadku,

by zachowac sie wobec modej damy wasciwie. Powiem ci, kiedy bedziesz mg
zacza
c sie ubiegac o jej reke.
Zebraem resztki odwagi.
Krlu, panie mj, bagam. . .
Dosc , Rycerski! Nie pozostao do powiedzenia nic wiecej.
Odprawi mnie. Opusciem jego komnaty cay rozdygotany. Nie wiedziaem,
co bardziej mna powoduje furia czy rozpacz. Nie potrafiem tez zapomniec, z e
krl nazwa mnie imieniem mego ojca.
Moze dlatego pomyslaem zosliwie z e w gebi serca wie, iz postapi
e
jak on. Ozenie sie z miosci. Nawet jezeli bede musia czekac, az krl Roztropny
znajdzie sie w grobie, a ksia
ze Szczery zajmie jego miejsce na tronie i dotrzyma
danego mi sowa.
Wrciem do swojej komnaty. Nie miaem pod powiekami ez, choc pacz na
pewno przynisby mi ulge. Lezaem i gapiem sie na kotary oza. Jak miaem
powiedziec Sikorce o decyzji krla? Milczenie w tej sprawie takze byoby oszu259

stwem. Postanowiem znalezc sposb zawiadomienia jej o wszystkim. Byle nie


wprost.
Przyjdzie czas przyrzekem sobie z e bede mg jej to wytumaczyc,
a ona zrozumie.
Musiaem zaczekac.
Na razie nie bede o tym mysla zdecydowaem. Ani nie stawie sie
u krla postanowiem zimno pki mnie nie wezwie.
Zblizaa sie wiosna. Ksia
ze Szczery rozstawia statki i ludzi rozwaznie, jak
piony na planszy. Wieze straznicze byy zawsze odpowiednio obsadzone, a stosy
sygnalne czekay, gotowe na lizniecie pomieni. Miay ostrzegac mieszkancw,
z e zbliza sie szkaratny okret. Czonkowie kregu Mocy penili warte na statkach
i w wiezach. Tylko Pogodna, moja nemezis i serce kregu, zostaa w Koziej Twierdzy. Po smierci Konsyliarza zajea jego miejsce i najwyrazniej uwazaa sie za
mistrzynie Mocy. W jakims sensie przeobrazia sie w niego. Przekradaa sie po
zamku w zowrogim milczeniu, a jej twarz nieustannie wykrzywia grymas niezadowolenia. Podobnie jak on bya wiecznie zirytowana i w podym nastroju. Suzba
mwia o Pogodnej z niechecia i przestrachem, niegdys zastrzezonym dla Konsyliarza. Syszaem, z e wprowadzia sie do jego komnat. W dniach, kiedy bywaem
w zamku, unikaem jej niczym morowego powietrza. Czubym sie lepiej, gdyby
ksia
ze Szczery wysa ja gdzie indziej, nie rozumiaem, dlaczego kaza czonkom
kregu przesyac wiesci do niej, zamiast samemu przyjmowac sprawozdania, ale
nie wypadao mi kwestionowac rozporzadze
n nastepcy tronu.
Na Ruriska zosta wyznaczony Prawy, wysoki i chudy jak tyka czonek kregu starszy ode mnie o dwa lata. Gardzi mna od czasw, gdy poniosem kleske
w nauce Mocy. Przy kazdym naszym spotkaniu zadziera przede mna nosa. A ja
gryzem sie w jezyk i schodziem mu z drogi. Na statku nie byo to atwe. Sytuacja
nie do pozazdroszczenia.
Po dugiej debacie, w ktrej bralismy udzia we dwch ksia
ze Szczery i ja,
nastepca tronu umiesci Bystrego na pokadzie Wytrwaej, Mocarnego na wiezy
w Zatoce Sieci, a Stanowczego wysa daleko na pnoc, do Czerwonej Wiezy
w Ksiestwie Niedzwiedzim. Piony rozstawione na planszy bezlitosnie odsaniay
kruchosc naszej obrony.
Przypomina mi to stara legende o z ebraku, ktry kapeluszem usiowa
okryc swa nagosc powiedziaem ksieciu.
Usmiechna
sie niewesoo.
Chciabym mc przemieszczac okrety rwnie szybko jak on kapelusz.
Dwa peniy role statkw patrolowych. Dwa czekay na wezwanie: Rurisk
snie mizerna flota do
w Koziej Twierdzy, a Jelen w Zatoce Poudniowej. Zao
obrony dugiej linii wybrzeza Krlestwa Szesciu Ksiestw. Budowano nastepne
okrety, ale niepredko miay zostac ukonczone. Najlepsze drewno zuzyto na pierw-

260

sze cztery i mistrzowie radzili ksieciu czekac na nastepna dostawe, nie uzywac
gorszego surowca. Zoscio go zwlekanie, ale sucha madrych

rad.
Wiosna zastaa nas przy c wiczeniach. Czonkowie kregu Mocy, jak zdradzi
mi ksia
ze Szczery, funkcjonowali zaledwie na podobienstwo goebi pocztowych
przekazywali nieskomplikowane wiadomosci. Ja, w swojej dyskretnej suzbie,
spisywaem sie jeszcze gorzej. Z niewiadomych mi powodw ksia
ze postanowi
nie zdradzac nikomu sowem mojego aktualnego szkolenia we wadaniu Moca.
Wierze, z e korzysta z przywileju dyskretnego obserwowania Koziej Twierdzy
za moim posrednictwem. Kapitan Ruriska otrzyma najwyrazniej rozkaz, by
brac pod uwage moje sowa, jesli nagle zazadam

niespodziewanej zmiany kursu


lub oznajmie, z e jestesmy natychmiast potrzebni w jakims konkretnym miejscu.
Obawiam sie, z e dowdca statku odebra to gwnie jako ksia
ze ce pobazanie dla
kaprysw nieprawego bratanka, lecz wykonywa rozkazy.
Pewnego ranka wczesna wiosna stawilismy sie na statku przygotowani na kolejny dzien szkolenia. Manewry techniczne wychodziy nam juz zupenie dobrze.
Tym razem mielismy przecwiczyc spotkanie z Wytrwaa.
Miejsce nie zostao
wczesniej wyznaczone, wiec byo to gwnie c wiczenie w nawigowaniu Moca,
co jak dotad
nie szo nam najlepiej. Bylismy przygotowani na ciez ki dzien, wszyscy poza Prawym, niezbicie pewnym sukcesu. Ubrany w czern wierzy chyba,
z e dzieki tej barwie bardziej rzuca sie w oczy sta na grnym pokadzie. Skrzyz owa rece na piersiach i utkwi wzrok w gestej mgle spowijajacej
wody oceanu.
Byem zmuszony przejsc obok niego, z eby wylac za burte wiadro brudnej wody.
Dla ciebie, bekarcie, to zwyka metna chmura. A dla mnie ten tuman jest
przejrzysty niczym lustro.
Wspczuje ci rzekem serdecznie, ignorujac
jego pena jadu pogarde.
Wolabym widziec mge niz twoja twarz codziennie z samego rana.

Zaosna
to bya zemsta, ale podniosa mnie troche na duchu. A jeszcze przyjemnosc sprawi mi widok, jak duga szata peta Prawemu nogi. Nieatwo byo mu
chodzic po pokadzie. Ja ubraem sie rozsadnie

w waskie

spodnie i koszule
z miekkiej baweny, na wierzch skrzany kaftan. Rozwazaem wozenie kolczugi,
ale Brus zapytany o zdanie pokreci gowa.
Lepiej umrzec od ciosu, niz wypasc za burte i utona
c, bo kolczuga cia
zy
pynacemu

niczym kamien u szyi doradzi.


Ksia
ze Szczery usmiechna
sie krzywo, syszac
ten komentarz.
Nie obcia
zaj chopaka nadmiarem wiary w przyszosc rzek i nawet Brus
zareagowa usmiechem. Po chwili.
I tak porzuciem wszelka mysl o kolczudze lub innym pancerzu. Tamtego wiosennego dnia spodziewalismy sie godzin wypenionych wiosowaniem, dlatego
wozyem strj stosowny do wypeniania takich obowiazkw.

Bez z adnych niewygodnych szww na ramionach, bez szerokich rekaww krepujacych

ruchy. Byem przesadnie dumny ze swojej szerokiej klatki piersiowej i muskuw. Nawet
261

zdumiona Sikorka ktregos razu wyrazia swoja aprobate. Usadowiem sie przy
wiosle, usmiechnaem

na mysl o ukochanej. Ostatnio miaem dla niej o wiele za


mao czasu. Cz, w przyszosci sie to zmieni. Latem nadpyna okrety najezdzcw.
Wraz z nastaniem dugich dni i dobrej pogody bede jeszcze bardziej zapracowany.
Niecierpliwie czekaem jesieni.
Zajelismy swoje miejsca marynarze i z onierze. Wybrano cumy. Sternik
uja
w donie koo sterowe, wiosa rozpoczey rytmiczny taniec; przemienilismy
sie w jeden organizm. By to nieprawdopodobny fenomen. Zwrciem nan uwage
juz wczesniej, ale teraz byem bardziej wyczulony; przez poaczenie

Moca z ksieciem Szczerym zmysy miaem wyostrzone jak nigdy. Wszystkim ludziom na pokadzie przyswieca ten sam cel zemsta. Prowadzi do jednosci doskonaej.
Moze podobnych wrazen dostarczaa przynaleznosc do kregu Mocy? Poczuem
ukucie z alu.
Jestes moim kregiem Mocy szept ksiecia Szczerego.
A gdzies z daleka, z odlegych wzgrz, tchnienie lzejsze niz oddech:
Przeciez jestesmy stadem.
Tak odpowiedziaem im obu.
Potem skupiem sie na swoim zadaniu. Wiosa i nasze grzbiety opuszczay sie

i podnosiy w jednym rytmie, a Rurisk smiao ruszy poprzez mge. Zagiel


wisia zwiotczay. W ciagu
jednej chwili zostalismy odcieci od swiata. Plusk wody,
rytmiczna jednosc oddechw. Kilku z onierzy rozmawiao cicho, ich sowa i mysli
nikney stumione jak w gestej wacie. Wysoko na dziobie Prawy sta obok kapitana, wpatrujac
sie w biay tuman. Brew mia sciagni
eta, wzrok nieobecny siega
Moca ku Bystremu na pokadzie Wytrwaej. Ja takze siegnaem

Moca, zupenie
od niechcenia ciekaw, czy wyczuje, co mu przekazywa.
Przestan! zazada
ksia
ze Szczery, a ja pospiesznie uciekem, jakbym dosta klapsa po reku. Mozesz nas zdradzic.
Czy naprawde moja prba bya ryzykowna akcja?
Nie rozumiaem obaw ksiecia, ale posusznie skoncentrowaem sie na poruszaniu wiosem, wzrok utkwiem
w nieskonczonej szarosci. Tylko mga i mga. Kilka razy Prawy prosi kapitana
o wydanie sternikowi rozkazu zmiany kursu. Skutkiem byo gwnie zachwianie
rytmu wiosowania. W srodku sinego tumanu wszystko wyglada
tak samo. Rwny wysiek fizyczny i brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia wprowadziy mnie
w stan snu na jawie.
Nagle zostaem wyrwany z transu.
Zdrada! krzykna
mody wartownik, a jego gos ocieka krwia. Atakuja!

Podskoczyem na wioslarskiej awie, rozejrzaem sie wok bednym wzrokiem. Mga. Moje wioso zwiso bezwadnie, podrygiwao na powierzchni wody,
bo i mj towarzysz przesta wiosowac, patrzac
na mnie ze zdumieniem.
Hej, Bastardzie! Co cie ugryzo?! krzykna
kapitan.
262

Prawy sta obok niego: z wysoko uniesiona gowa, z gadkim czoem, przekonany o wasnej nieomylnosci.
Mam skurcz, kapitanie. Natychmiast zgiaem

grzbiet nad wiosem.


Morszczyn, zastap
go. Przeciagnij

sie, chopcze, rozruszaj, potem wrcisz


do wiosa.
Chetnie skorzystaem z przerwy. Rozprostowaem ramiona, az zatrzeszczao
w stawach. Troche byo mi wstyd, z e ja jeden odpoczywam. Przetarem oczy. Co
to za urojenie tak niemozliwie prawdziwe? Jaki wartownik? Gdzie?
Na Wyspie Rogowej. Nadpyneli pod osona mgy. Tam nie ma z adnej osady,
ale sa dwie wieze straznicze. Piraci chca zniszczyc wieze wewnetrzna. Doskonaa
strategia. Wyspa Rogowa to jeden z wazniejszych punktw naszej pierwszej linii
obrony. Zewnetrzna wieza daje widok na morze, wewnetrzna przekazuje sygnay
do Koziej Twierdzy i do Zatoki Sieci. Mysli ksiecia Szczerego znamionowa
spokj charakterystyczny dla czowieka, ktry siega po bron. Ten slimak Prawy jest tak zajety sieganiem ku Bystremu, z e nie sposb sie do niego przebic.
Bastardzie, idz do kapitana. Powiedz mu: Wyspa Rogowa. Jesli wpyniecie do
przesmyku, nurt byskawicznie zaniesie was pod wieze . Zawyspiarze juz tam sa,
ale z eby sie wydostac, beda musieli walczyc z przeciwnym pradem.

Zmiencie
kurs zaraz, a zapiecie ich jeszcze na plazy. Ruszaj!
atwiej powiedziec, niz zrobic pomyslaem.
Kapitanie rzekem, a potem czekaem przez wiecznosc , z eby sie do
mnie odwrci. Mat przyglada
mi sie dziwnie, gdyz powinienem by zwrcic sie
do niego.
Tak, wioslarzu? odezwa sie wreszcie kapitan.
Wyspa Rogowa. Jesli skierujemy sie ku niej natychmiast i zapiemy prad

w przesmyku, byskawicznie znajdziemy sie u brzegu, na ktrym stoi wewnetrzna


wieza.
To prawda, chopcze. Uczysz sie naszych pradw?

Przydatna umiejetnosc .
Sadziem,

z e jestem jedynym czowiekiem na pokadzie, ktry zdaje sobie sprawe,


gdzie wasciwie jestesmy.
Kapitanie! Nabraem geboko powietrza. Powinnismy tam popyna
c.
Natychmiast!
agn
Sci
a
brwi.
Cz to za nonsens! wtraci
sie Prawy rozezlony. Tutaj ja potrafie
posugiwac sie Moca, nie ty! Prbujesz mnie osmieszyc?
Chciaem go zabic. Nie zrobiem tego. Wyprez yem sie na bacznosc przed
kapitanem i powiedziaem prawde:
Sekretny rozkaz nastepcy tronu, kapitanie. Miaem go przekazac w tej
chwili. Zwracaem sie wyacznie

do dowdcy. Odprawi mnie kiwnieciem gowy, wiec zasiadem na swoim miejscu i przejaem

wioso od Morszczyna. Kapitan


patrzy beznamietnie w mge.
263

Szarok, powiedz sternikowi, z eby obrci statek i wszed w prad.


Wprowadzic okret w przesmyk.

Mat sztywno skina


gowa. W nastepnej chwili zmienialismy kurs. Zagiel
wyda
sie lekko i dalej wszystko poszo tak, jak przewidywa ksia
ze Szczery. Prad

wspomagany wysikiem wioslarzy wepchna


nas prosto w paszcze przesmyku.
Dziwnie pynie czas we mgle. Zwodzi ona wszystkie zmysy. Nie wiem, jak du
go wiosowaem, lecz wkrtce Slepun
szepna
mi, z e czuc w powietrzu smuzke
dymu, i zaraz dotary do nas krzyki walczacych,

niesione daleko, lecz wyguszone


przez biay tuman. Widziaem, jak Szarok wymienia spojrzenie z kapitanem.
Przyozyc sie! warkna
nagle. Atakuja wieze .
Jeszcze chwila i mozna byo z atwoscia odrznic we mgle dym, wyrazniejsze
stay sie odgosy walki. Poczuem nagy przypyw siy i widziaem, z e nie byem w tym osamotniony. Zacisniete szczeki, naprez one muskuy, nawet inna nuta
w zapachu potu. Juz przedtem wszyscy bylismy jednym organizmem, teraz stalismy sie rozwscieczona bestia. Czuem, jak iskra gniewu rozpala ludzi. To bya
sprawka Rozumienia wsplne bicie serc na zwierzecym poziomie pojmowania,
jednoczace
moca nienawisci.
Rurisk wyrwa naprzd w konierzu piany, wyladowa

na pyciznie tuz przy


brzegu, a wtedy skoczylismy przez burty i pognalismy plaza jak na c wiczeniach. Mga bya perfidnym sprzymierzencem: skrywaa nas przed napastnikami,
ale tez przesaniaa nam wieze i walczacych.

Wydobylismy bron, pobieglismy


w strone, skad
dochodziy krzyki. Prawy zosta na Rurisku, ze wzrokiem wbitym w mge, z twarza obrcona w kierunku Koziej Twierdzy, jakby mu to miao
pomc w przesyaniu wiesci do Pogodnej.
Szkaratny okret, podobnie jak Rurisk, spoczywa czesciowo na pyciznie.
Opodal dostrzegem dwie nieduze dki do przeprawy na stay lad.
Obie byy
przedziurawione.
W chwili przybycia najezdzcw na plazy byli z onierze Krlestwa Szesciu
Ksiestw. Niektrzy tu zostali. Jatka. Bieglismy miedzy ciaami zabitych, po piasku
czerwonym od krwi. Wydawao mi sie, z e wszystko to nasi rodacy. Nagle wyoni
sie nad naszymi gowami szary ksztat wewnetrznej wiezy Wyspy Rogowej. Na
szczycie pona
niewyrazny ogien sygnalny, z tawy w sinej mgle.
Trwao oblez enie. Ciemnoskrzy napastnicy byli muskularni, zwinni, mieli
geste brody. Czarne skotunione wosy spaday im luzno na ramiona. Ubrani byli w lekkie skrzane pancerze, uzbrojeni w miecze i topory. Niektrzy mieli na
gowach metalowe hemy. Nagie ramiona znaczyy szkaratne spirale, ale czy to
by tatuaz, czy farba nie widziaem. Pewni siebie smiali sie i rozmawiali jak
robotnicy przy pracy.
Byo tylko kwestia czasu, kiedy zgina straznicy wiezy ta budowla powstaa
jako miejsce dla ognia sygnalnego, a nie konstrukcja obronna. Wrota wisiay na

264

jednym zawiasie, grupka ludzi w srodku ukrya sie za spietrzonymi w barykade


ciaami zabitych.
Spadlismy na Zawyspiarzy jak grom z jasnego nieba. Byli przekonani, z e
juz odniesli zwyciestwo. Na nasz widok obroncy posali w kierunku wroga grad

strza. Zadna
nie siegnea celu.
Z garda wyrwa mi sie ni to krzyk, ni wycie niewyobrazalny strach i msciwa radosc zbite w jeden dzwiek. Znalazy w nim ujscie wszystkie rozsadzajace

mnie emocje.
Wzielismy ich w dwa ognie. Obroncy wiezy, choc nieliczni, nabrali serca i takz e ruszyli do ataku. Ciaa rozrzucone wok bramy swiadczyy o poprzednich
bezowocnych prbach pokonania wroga. Mody wartownik, ktrego widziaem
w myslach, nadal tu leza. Krew cieknaca
mu z ust plamia haftowana koszule.
Dosta nozem w plecy. Dziwne, z e w szalenczym pedzie dostrzegem akurat ten
szczeg.
Nie mielismy z adnego planu, z adnej strategii. Ot, grupa mez czyzn i kobiet,
ktrym nagle trafia sie sposobnosc zemsty. Wiecej niz dosyc.
Choc wydawao mi sie, z e jestem jednym z zaogi, dopiero teraz zrozumiaem,
co to znaczy jednosc . Zostaem pomiedzy nich dosownie porwany. Fale uczuc
grzmociy we mnie i pchay naprzd. Wkrtce znikna
Bastard Rycerski. Staem
sie ucielesnieniem odczuc zaogi. Z podniesionym toporem, ze strasznym rykiem
na ustach prowadziem do boju. Nie pragnaem

roli przywdcy. Po prostu zostaem wypchniety przemoznym pragnieniem zaogi, by ktos poprowadzi. Chciaem
zetrzec wroga z powierzchni ziemi, czuc wysiek miesni z kazdym obrotem topora, rzucic sie miedzy przeciwnikw, stapa
c po ich ciaach. I tak sie dziao.
Syszaem podania o wojownikach walczacych

z odwaga szalencw. Znaem


piesni. Nie wiem, czy w czasie walki ryczaem, czy toczyem piane z ust, jak opisuje sie w piesniach i legendach. Nie pamietam jednak, bym tego nie robi. Gdzies

geboko w moim wnetrzu by i ksia


ze Szczery, i Slepun,
ale obaj gineli przytoczeni namietnosciami kipiacymi

wok. Pamietam, z e zabiem pierwszego wroga,


jaki sie pojawi przed nami. Wiem takze, z e zabiem ostatniego pokonaem go
w walce na topory. Wiesc przekazywana piesnia niesie, z e by to kapitan szkaratnego okretu. Bardzo mozliwe. Mia na sobie pieknie uszyta skrzana kurte, spryskana krwia. Pamietam jeszcze, jak mj topr, miazdzac
hem, wszed geboko
w czaszke i jak krew wypynea spod metalu, kiedy wrg osuwa sie na kolana.
Potyczka dobiega konca. Obroncy wiezy dziekowali marynarzom, krzyczeli z radosci i klepali sie wzajemnie po plecach. Taka zmiana nastroju bya dla
mnie zbyt wielka. Staem wsparty na toporze i zastanawiaem sie, gdzie znikna

mj gniew. Opusci mnie raptownie, tak samo jak mija radosne uniesienie, gdy
ustaje dziaanie nasion kopytnika. Czuem sie kompletnie wyczerpany i zdezorientowany, jakbym sie zbudzi z gebokiego snu i nagle przekona, z e snie nadal.
Najchetniej poozybym sie tam, gdzie staem, pomiedzy trupami, i zapomnia
265

o caym swiecie. Nonge, jeden z zawyspiarskich czonkw naszej zaogi, odprowadzi mnie na bok, posadzi i napoi woda. Potem wrci miedzy ciaa, gdzie
inni juz szukali upw. Wrciwszy kilka chwil pzniej, da mi zakrwawiony medalion z litego zota, na grubym srebrnym ancuchu. Sierp ksiez yca. Poniewaz nie
wyciagn
aem

reki po zdobycz, powiesi ja na skrwawionym z elezcu.


Naleza do Hareka powiedzia w naszym jezyku. Pokonaes go
w uczciwej walce. By dobrym czowiekiem, zanim Koriks odebra mu serce.
Nawet nie zapytaem, ktry z nich to Harek. Nie chciaem znac imion.
Po jakims czasie zaczaem

wracac do z ycia. Pomogem usuna


c ciaa spod
drzwi wiezy, a potem uprzataem

je z pola walki. Zwoki najezdzcw zostay spalone, obroncw Krlestwa Szesciu Ksiestw uozylismy rzedem i przykrylismy.
Czekali na krewnych. Dziwne rzeczy pamietam z tamtego dugiego popoudnia.
Pamietam, jak obcasy ciagni
etego trupa zostawiay w piasku wez owaty slad. Mody wartownik z nozem w plecach z y jeszcze, gdy po niego przyszlismy, ale nie
wytrwa dugo. Wkrtce by jeszcze jednym ciaem zozonym w rzedzie, i tak zbyt
dugim.

Zonierze
z Koziej Twierdzy zostali ze straznikami, by pomc im trzymac
warte, pki nie przybedzie zmiana. Podoba nam sie zdobyty okret. Wiedziaem,
z e ksia
ze Szczery bedzie zadowolony. Jeden okret wiecej. Piekny, smuky, solidny. Wiedziaem o tym, ale nic mnie nie obchodzio. Wrcilismy na Ruriska,
gdzie czeka nas poblady Prawy. W ciszy weszlismy na pokad, zasiedlismy przy
wiosach i skierowalismy sie do Koziej Twierdzy.
W poowie drogi spotkalismy inne statki. Bya to pospiesznie zorganizowana
flota kutrw rybackich przewozacych

z onierzy. Wysa ja nastepca tronu, na z a


danie Prawego przekazane Moca. Wydawali sie rozczarowani na wiesc , z e juz po
walce. Nasz kapitan zapewni ich, z e zostana z otwartymi ramionami przyjeci jako
obsada wiezy strazniczej. Chyba wtedy zdaem sobie sprawe, z e nie czuje obecno
sci ksiecia Szczerego. Juz od jakiegos czasu. Natychmiast poszukaem Slepuna,
zupenie jakbym maca, czy nie zgubiem sakiewki. By. Odlegy. Wyczerpany
i troche przestraszony.
Nigdy nie czuem tyle krwi powiedzia.
Zgodziem sie z nim bez dyskusji. Sam cuchnaem

krwia.
Ksia
ze Szczery by bardzo zajety. Ledwie zeszlismy z Ruriska, nasze miejsca zajea nowa zaoga i z onierze. Obcia
zony okret, geboko zanurzony, ruszy
z powrotem ku Wyspie Rogowej. Mieli jeszcze dzisiaj zakotwiczyc zdobyty statek w dokach Koziej Twierdzy. Za nimi poda
zya mniejsza dz po naszych
polegych. Kapitan, mat i Prawy pojechali konno zdac raport bezposrednio nastepcy tronu. Poczuem prawdziwa ulge, gdy sie okazao, z e nie zostaem wezwany. Poszedem z innymi marynarzami w miasto. W Koziej Twierdzy, choc
wydawao mi sie to nieprawdopodobne, wszyscy juz wiedzieli o naszym starciu
i wspaniaej zdobyczy. W kazdej tawernie nalewano nam piwa do pena i chciwie
266

suchano opowiesci. Gdziekolwiek sie pokazalismy, ludzie zarazali nas goraczko


wym podnieceniem, szalona radoscia. Na dugo zanim upiem sie piwem, byem
pijany od emocji otaczajacych

mnie ludzi. Nie wzbraniaem sie przed ciekawskimi. Sam opowiedziaem kilka historyjek o bitwie, mocno podbarwionych dzieki
dziaaniu piwa. Wymiotowaem dwa razy: raz w jakims zauku, pzniej na ulicy. Potem piem jeszcze wiecej, z eby zabic nieprzyjemny smak w ustach. Gdzies

w niezmierzonych gebinach mojego umysu Slepun


szala z przerazenia.
Trucizna! Ta woda jest zatruta!
Nie potrafiem zebrac mysli, z eby go uspokoic.
Przed samym switem Brus wyciagn
a
mnie z tawerny. By trzezwy i wscieky.
Zatrzyma sie pod dogasajac
a latarnia.
Jeszcze masz krew na czole. Zmoczy don w beczce z deszczwka
i otar mi twarz, jakbym znowu by dzieckiem. Zachwiaem sie na nogach. Z trudem skupiem na nim wzrok.
Przeciez juz zabijaem. Dlaczego teraz czuje sie tak z le? Dlaczego jestem
chory, szalony? skarzyem sie bezradnie.
Tak bywa odrzek cicho.
Wzia
mnie pod ramie. Zdziwiem sie, z e jestesmy tego samego wzrostu. Droga do zamku bya stroma. Bardzo duga. Bardzo cicha. Brus wysa mnie do azni,
a potem kaza isc do zka.
Powinienem by zostac u siebie, ale nie starczyo mi rozumu. Szczesciem
w zamku brzeczao jak w ulu i nikt nie zwrci uwagi na jeszcze jednego podpitego chopaka wedrujacego

po schodach. Jak ostatni gupiec polazem do Sikorki.


Wpuscia mnie, ale kiedy sprbowaem ja obja
c, odsunea sie ze wstretem.
Jestes pijany w jej gosie drzay zy. Powiedziaam ci: nigdy nie
pocauje pijanego. Ani nie pozwole sie pocaowac.
Ale ja nie jestem pijany w ten sposb. . .
Pijany to po prostu pijany odrzeka.
I wyprosia mnie ze swojej izdebki.
Do poudnia nastepnego dnia pojaem,

jak bardzo ja zraniem. Powinienem


by przyjsc od razu. Zrozumiaem, co czua. Wiedziaem jednak, z e to, co niosem
w sercu zeszej nocy, nie nadawao sie do dzielenia z ukochana. Zamierzaem jej
wszystko wytumaczyc, ale nie zda
zyem, bo jakis chopak na posyki przekaza
mi wiadomosc , z e mam sie natychmiast stawic na Rurisku. Daem mu miedziaka za fatyge. Pomyslaem o Krowie. Prbowaem pamietac go jako chopca
z drobna moneta w doni, biegajacego

razem ze mna na posyki, lecz ostatnio zawsze miaem przed oczyma obraz martwego modzienca, ofiary kuznicy, lezacego

na stole w sali biesiadnej.


Wczoraj nikt nie zosta zakazony kuznica
pomyslaem.
Ruszyem do dokw, ale po drodze zajrzaem jeszcze do stajni. Zozyem medalion w ksztacie sierpa ksiez yca w rece Brusa.
267

Przechowaj to w bezpiecznym miejscu poprosiem. Przyniose pewnie


cos jeszcze, co wypadnie z podziau. Chce, z ebys zatrzyma. . . upy. Dla Sikorki.
Gdybym kiedys nie wrci, niech je dostanie. Ona nie chce do konca z ycia byc
suzac
a.
Dawno juz nie rozmawiaem o niej z Brusem rwnie otwarcie. Pionowa
zmarszczka przeciea mu czoo, ale wzia
z moich rak
zakrwawiony ksiez yc.
Co by o tym powiedzia twj ojciec? rzek, kiedy znuzony ruszaem
w swoja droge.
Nie wiem odparem szczerze. Wcale go nie znaem.
Bastardzie Rycerski!
Stanaem.

Odwrciem sie do niego. Spojrza mi prosto w oczy.


Nie wiem, co by powiedzia twj ojciec, ale wiem, co ja moge powiedziec
w jego imieniu. Jestem z ciebie dumny. Nie chodzi o to, co zrobies, ale jak. Moz esz byc dumny z siebie.
Sprbuje obiecaem cicho.
Wrciem na statek.
Nastepne starcie z Zawyspiarzami nie zakonczyo sie juz tak wspaniaym zwyciestwem. Spotkalismy ich na morzu i nie mielismy przewagi wynikajacej
z zaskoczenia, bo widzieli nas z daleka. Nasz kapitan utrzyma kurs, przeciwnicy byli chyba zdziwieni, z e zaczelismy walke od taranowania. Poamalismy im sporo
wiose, ale nie trafilismy w ster, ktry by naszym gwnym celem. Sam statek
nie ucierpia prawie wcale. By zwrotny jak ryba. Przewyzszalismy Zawyspiarzy

liczba i kapitan zamierza wykorzystac te przewage. Zonierze


wykonali abordaz,
a poowa naszych wioslarzy stracia gowe i ruszya ich sladem. Zapanowa chaos,
ktry na krtko przenis sie na nasz pokad. Z trudem sie powstrzymaem i zostaem przy wiosle, jak mi rozkazano. Nonge przyglada
mi sie dziwnie. Wczepiem
sie w drzewce wiosa i zgrzytaem zebami, dopki nie odzyskaem panowania nad
soba. Na koniec zaklaem

pod nosem, bo zorientowaem sie, z e znowu zerwaem


kontakt z ksieciem Szczerym.
Nasi z onierze stracili nieco zapa bojowy, gdy sie zorientowali, z e Zawyspiarzom nie wystarczy ludzi do obsady wasnego okretu, wiec nie zdoaja uciec.
To by bad.
Ktrys zdoa podpalic z agiel, drugi wyraba
dziure w pokadzie
prawdopodobnie mieli nadzieje, z e ogien szybko sie rozprzestrzeni i dzieki temu
zabiora nas w otchan smierci ze soba. Pod koniec walczyli nie oszczedzajac
ani
statku, ani siebie. Wreszcie wygralismy to starcie i ugasilismy ogien, ale do Koziej Twierdzy doholowalismy dymiacy
wrak. Na dodatek stracilismy wiecej ludzi
niz wrg. Pocieszalismy sie jednak, z e odnieslismy zwyciestwo. Tym razem, gdy
inni poszli pic, ja miaem dosc rozumu, z eby wybrac sie do Sikorki. A rankiem
nastepnego dnia znalazem godzine czy dwie dla wilka. Polowalismy razem, za
bijalismy dla zaspokojenia godu, a Slepun
przekonywa mnie, bym z nim uciek

268

jak najdalej. Nieopatrznie powiedziaem mu, z e nie musi oglada


c sie na mnie.
Chciaem jak najlepiej, a zraniem jego uczucia.
Przez nastepna godzine tumaczyem wilkowi, o co mi naprawde chodzio.
Wrciem na statek peen watpliwo

sci, czy te wiezi warte byy wysiku, jaki mu


siaem wkadac w ich podtrzymanie. Slepun
zapewnia mnie, z e tak.
Rurisk nie odnis juz triumfw, choc tego lata stoczy jeszcze wiele bitew.
Piekna pogoda panowaa niemozliwie dugo, a kazdy bezchmurny swit zwiastowa dzien, kiedy mogem kogos zabic. Prbowaem nie liczyc trupw, podobnie
jak dni, kiedy sam mogem zostac zabity. Stoczylismy sporo potyczek i nieraz
puszczalismy sie w pogon. Chyba dzieki temu mniej byo prb napasci w obszarze, ktry regularnie patrolowalismy. Dziwne, lecz czulismy sie zawiedzeni.
Zdarzao sie tez, z e docieralismy na miejsce ledwie godzine po zniknieciu Zawyspiarzy i moglismy juz tylko pomc zbierac ciaa i gasic pozary. W takich
wypadkach ksia
ze Szczery w moim umysle rycza i przeklina, z e nie dosta wiadomosci wczesniej, z e nie ma dosyc statkw ani obserwatorw. Wolaem stawiac
czoo niebezpieczenstwom wojny niz wsciekosci ksiecia. Nie widac byo konca
naszej niedoli, jedyne wytchnienie moga nam dac za pogoda. Nie potrafilismy
nawet okreslic dokadnej liczby szkaratnych okretw, bo przeciez wszystkie byy
identyczne, jak ziarnka fasoli w jednym straku.
Albo krople krwi na piasku.
W czasie gdy byem wioslarzem na Rurisku, miao miejsce jeszcze jedno
spotkanie ze szkaratnym okretem warte opowiedzenia. Pieknej letniej nocy zostalismy wyrwani z zek wezwaniem na statek. Ksia
ze Szczery odnalaz Moca wrogi okret wyaniajacy
sie zza Cypla Koziego. Kaza nam wyprzedzic go
w ciemnosciach.
Prawy sta na dziobie, poaczony

Moca z Pogodna obecna w wiezy ksiecia


Szczerego. Nastepca tronu mamrota cos bezgosnie w moim umysle, wyznaczajac
nasza droge przez ciemnosc . Byo tam cos jeszcze? Szuka po omacku, dalej,
za szkaratnym okretem. Czuem jego niezdecydowanie. Kazano nam zachowac

cakowita cisze, wyguszylismy wiosa. Wasnie Slepun


szepna
mi, z e wyczu
wroga, kiedy ich zobaczylismy. Dugi, niski i ciemny szkaratny okret cia
wode
przed nami. Nagle z ich pokadu dobieg ostry krzyk. Dostrzegli nas. Kapitan rozkaza nam przyozyc sie do wiose i w tym momencie zalaa mnie fala przerazenia.
Serce omal nie wyskoczyo mi z piersi, nie potrafiem opanowac roztrzesionych
rak.
Nieopanowany strach dziecka w ciemnosciach. Przerazenie, zupena bezradnosc . Przywarem do wiosa, nie miaem siy nim poruszyc.
Koriks usyszaem meski gos o twardym zawyspiarskim akcencie. Chyba powiedzia to Nonge. Zdaem sobie sprawe, z e nie tylko ja straciem odwage. Wiosa zgubiy wsplny rytm, podskakiway bezadnie i rozchlapyway wode.
Krecilismy sie w kko na powierzchni wody, a szkaratny okret suna
prosto na
nas. Podniosem wzrok na zblizajac
a sie smierc. Krew tak mi tetnia w uszach, z e
nie syszaem krzykw paniki. Nie mogem zaczerpna
c tchu.
269

Za szkaratnym okretem wynurzy sie nieomal swiecacy


na tle czarnej wody
biay statek. Nie by to okret wojenny. By duzy, przynajmniej trzy razy wiekszy
od szkaratnego okretu, oba z agle mia zrefowane i sta na kotwicy. Po jego pokadzie poruszay sie duchy, a moze ludzie skazeni kuznica. Nie czuem ich zupenie,
choc przeciez dziaali celowo przygotowywali szalupe do spuszczenia na wode. Na rufie sta jakis czowiek. Wystarczyo, z e na niego spojrzaem, i juz nie
mogem odwrcic oczu.
Odziany by w szary paszcz, odcina sie na tle ciemnego nieba tak wyraznie,
jakby go oswietlaa jasna latarnia. Przysiegam, z e widziaem jego z renice, zarys
nosa i ciemna krecona brode wok ust. Zasmia sie do mnie.
Tego wezmiemy! krzykna
do kogos i wskaza mnie wyciagni
eta donia.
Znowu rozesmia sie gosno.
Serce zamaro mi w piersi. Patrzy na mnie, jakbym ja jeden wsrd caej zaogi
by dla niego wazny. Odwrciem wzrok, ale nadal go widziaem.
Patrzcie tam! wychrypiaem, sam nie wiem, na gos, czy moze Moca, nad
ktra nie miaem wadania. Nie byo z adnej odpowiedzi. Ani od ksiecia Szczere
go, ani od Slepuna,
od nikogo, nic. Byem zupenie sam. Cay swiat zamilk i znieruchomia. Wok mnie towarzysze walki, przejeci lekiem, krzyczeli gosno, ale
nie czuem od nich nic. Nie byli ze mna. Nikogo tu nie byo. Mew, ryb, z adnego z ycia w zasiegu moich zmysw. Mez czyzna w szarym paszczu wychyli sie
daleko przez burte i oskarzycielsko wycelowa we mnie wskazujacy
palec. A ja
byem sam. Bya to samotnosc nie do zniesienia. Owijaa mnie, tumia, przesaniaa, zaczynaa dusic.
Odepchnaem

ja.
W pierwszej chwili nie pojaem,

z e uzyem Rozumienia. Wyladowaem

na
deskach pokadu, pod nogami innych wioslarzy. Dojrzaem, z e biay statek drga,
przekrzywia sie, wreszcie przechyla na bok i zapada w gebine. Rozbryzg wody
nie by duzy i tylko jeden. Jesli statek wypyna
gdzies na powierzchnie, ja tego
nie widziaem.
Nie miaem zreszta czasu sie przyglada
c. Szkaratny okret uderzy w Ruriska, poama nam wiosa, kilku marynarzy wyleciao za burte. Zawyspiarze
okrzykami dodawali sobie otuchy, smiali sie z nas drwiaco.
Przeskoczyli na nasz
pokad. Z niemaym trudem stanaem

na nogi i siegnaem

pod awe po topr. Wok mnie wszyscy zachowywali sie podobnie. Nie bylismy jeszcze przygotowani
do walki, ale juz nie paralizowa nas strach. Przywitalismy wrogw stala, rozpoczea sie bitwa.
Nigdzie nie jest ciemniej niz na morzu noca. Nie sposb odrznic wroga od
przyjaciela. Ktos na mnie skoczy; chwyciem go za cudzoziemska skrzana zbroje, powaliem i zadusiem. Po chwilowej guchocie z dzika ulga odczuem jego
bijace
o mnie przerazenie. Sadz
e, z e nie trwao to dugo. Kiedy sie wyprostowaem, szkaratny okret odpywa. Zostaa na nim co najwyzej poowa zaogi, a na
270

naszym pokadzie nadal toczya sie walka, lecz szkaratny okret porzuca swoich
ludzi. Kapitan kaza nam dobic wroga i ruszac w poscig, ale na nic sie zday jego krzyki. Zanim wykonalismy pierwsza czesc rozkazu i wyrzucilismy ciaa za
burte, szkaratny okret rozpyna
sie w ciemnosciach. Prawy leza pobity, bez tchu

i ledwie przytomny. Zy, ale w tamtej chwili nie potrafi poaczy


c sie Moca z ksieciem Szczerym. W dodatku wiosa z jednej strony Ruriska zostay strzaskane
na drzazgi. Kapitan kla
na czym swiat stoi, lecz zanim poprzekadalismy wiosa
i ruszylismy w pogon, i tak byo juz za pzno. Kaza nam zamrzec bez ruchu, ale
nic nie byo sychac ani widac. Stanaem

na swojej awie i obrciem sie powoli


dookoa. Pusta czarna woda. Ani sladu statku.
Biay statek by na kotwicy. I tez znikna!
rzekem gosno. Ludzie zaczeli sie odwracac w moja strone.
Biay statek?
Bastardzie, nic ci nie jest?
To by szkaratny okret, chopcze. Szkaratny okret.
Nie wspominaj sowem biaego statku. Zobaczyc biay statek to ujrzec wasna smierc. Za wrzba.
Te sowa szepna
do mnie Nonge. Juz otworzyem usta, by mu powiedziec,
z e widziaem prawdziwy statek, a nie zwiastuna zego losu. Pokreci gowa i zapatrzy sie w pusta wode. Zamknaem

usta, usiadem wolno. Nikt poza mna nie


widzia biaego statku. Nikt inny nie wspomnia o przerazliwym strachu, ktry
nas sparalizowa i przemieni nasze plany bitewne w bezadna panike.
Kiedy wrcilismy tej nocy do miasta, w tawernach opowiadano, z e scigalismy
szkaratny okret i stoczylismy walke, ale w koncu wrg zdoa nam uciec. Po
caym zajsciu zostao kilku rannych, poamane wiosa i troche krwi Zawyspiarzy
na pokadzie.

Pzniej pytaem o biay statek osobno ksiecia Szczerego i Slepuna.


Zaden
z nich nic nie widzia. Nastepca tronu stwierdzi, z e zerwaem wiez , gdy tylko uj
rzelismy szkaratny okret, Slepun
zirytowany przyzna, iz zupenie sie przed nim
zamknaem.

Nonge nie chcia ze mna rozmawiac na temat biaego statku, zreszta nie by specjalnie rozmowny. Duzo pzniej znalazem w zwoju starych legend
wzmianke, wedle ktrej by to statek przeklety, na ktrym dusze marynarzy, niegodne morskich fal, miay wiecznie suzyc bezlitosnemu kapitanowi. Zostay mi
dwa wyjscia: przestac o tym myslec albo zwariowac.
Do konca lata szkaratne okrety unikay Ruriska. Raz dopadlismy jednego,
tuz po napadzie piratw na nasze wybrzeze. Wyrzucili jencw za burte i pozbywszy sie dodatkowego ciez aru uciekli. Z dwunastu osb cisnietych w odmety, dziewiec uratowalismy i zwrcilismy krewnym. Nie zostali zarazeni kuznica.
Troje, ktrzy sie utopili, zanim podpynelismy, zostao pogrzebanych z honorami.
Wszyscy byli zgodni, z e spotka ich lepszy los niz przeklenstwo kuznicy.

271

Inne nasze statki miay podobne szczescie. Wytrwaa wpada na Zawyspiarzy, akurat gdy atakowali osade. Zwyciestwo nie byo atwe, ale poniewaz marynarze przezornie uszkodzili osadzony na mieliznie szkaratny okret, wrogowie
nie zdoali uciec. Wiele jeszcze dni polowalismy na nich w okolicznych lasach.
Inne statki mieway podobne doswiadczenia: gonilismy wroga, napadalismy go,
czasem nawet udawao nam sie zatopic wrazy statek, ale tego lata nie przechwycilismy juz z adnego.
Przeklenstwo kuznicy przybrao znacznie mniejsze rozmiary, a za kazdym razem, gdy zatapialismy szkaratny okret, powtarzalismy sobie, z e zostao ich o jeden mniej. Dawalismy nadzieje ludowi Krlestwa Szesciu Ksiestw, ale popadalismy w rozpacz, gdyz mimo wysikw nie potrafilismy uwolnic naszych wybrzezy
od zagrozenia.
Dla mnie tamto dugie lato byo czasem przerazliwego odosobnienia, a jednoczesnie i niewiarygodnej bliskosci. Zazwyczaj by ze mna ksia
ze Szczery, choc
nie potrafiem utrzymac kontaktu, gdy zaczynaa sie walka. Odbiera wir emocji,
jaki ogarnia mnie zawsze, gdy nasza zaoga rozpoczynaa bitwe. Wysnu teorie,
z e w obronie przed myslami i uczuciami innych walczacych

wznosiem mury tak


szczelne, z e nawet on nie potrafi uczynic w nich wyomu. Zdaniem ksiecia mogo
to oznaczac, iz byem szczodrze obdarzony talentem Mocy, hojniej nawet niz on,
a jednoczesnie tak wyczulony, z e opuszczenie blokady podczas bitwy utopioby
mnie w swiadomosci innych ludzi. Bya to przekonujaca
teoria, ale nie podsuwaa
z adnego praktycznego rozwiazania

problemu.
Przez te dni, gdy zabieraem ksiecia ze soba, poaczya

nas serdeczna wiez .


Znaem go i lubiem jak nikogo innego, z wyjatkiem

moze Brusa. Z mrozac


a
krew w z yach pewnoscia wiedziaem, jak trawi go gd Mocy.
Gdy byem jeszcze maym chopcem, pewnego dnia Krowa i ja wdrapalismy
sie na wysoka sciane klifu nad niezmierzonymi wodami morza. Gdy stanelismy na
szczycie, przyjaciel zwierzy mi sie, z e czuje nieprzeparta chec , by skoczyc w d.
Mysle, z e mozna to porwnac z odczuciami ksiecia Szczerego. Necia go rozkosz
Mocy, pragna
rzucic sie w jej zdradziecka siec. Bliski kontakt ze mna podsyca to
pragnienie. Nastepca tronu pamieta, z e robilismy dla Krlestwa Szesciu Ksiestw
wiele dobrego i nie wolno nam byo przestac, nawet jesli Moc miaa wyczerpac
jego siy do ostatka. Z koniecznosci dzieliem z nim wiele godzin przy samotnym oknie wiezy, twarde krzeso, znuzenie, ktre odbierao mu apetyt, a nawet
gebokie ble staww powstae z bezruchu. Byem swiadkiem jego wyniszczenia.

Nie jestem pewien, czy dobrze jest znac kogos tak do gebi. Slepun
by zazdrosny i wcale sie z tym nie kry. Czu sie lekcewazony. Jeszcze trudniej byo
z Sikorka.
Nie mogem jej zdradzic powodu, dla ktrego musiaem tak czesto odbywac
suzbe. Czemu akurat ja musiaem zostac czonkiem zaogi okretu wojennego?
Przyczyna, ktra mogem przedstawic z e z yczy sobie tego ksia
ze Szczery
272

absolutnie jej nie zadowalaa. Nasze krtkie spotkania przebiegay wedle atwego
do przewidzenia schematu. Najpierw porywaa nas burza namietnosci, na krtko znajdowalismy w sobie ukojenie, a potem zaczynalismy sie kcic. Sikorka
bya samotna, cierpiaa, z e musi odgrywac znienawidzona role suzacej,

jej niewielkie oszczednosci rosy w slimaczym tempie, tesknia za mna, miaa pretensje,
dlaczego tak czesto jestem nieobecny, skoro tylko dzieki mnie jej z ycie stawao
sie atwiejsze do zniesienia. Raz zaproponowaem jej pieniadze,

ktre zarobiem
suzba na statku, ale sie obrazia, jakbym ja nazwa uliczna dziewka. Nie miaa
zamiaru brac ode mnie nic, pki nie zostaniemy oficjalnie poslubieni. Na domiar
zego nie potrafiem jej powiedziec, kiedy miaoby to nastapi
c. Nie umiaem znalezc odpowiedniego momentu, by wyjawic jej plany krla Roztropnego wzgledem ksiez niczki Hozej i mnie. Kazde z nas miao wasne z ycie ja pywaem po
morzu i walczyem z piratami, Sikorka suzya w zamku; nie omawialismy wiec
zwykych spraw codziennych i ciagle
na nowo wybuchay ktnie z tych samych
powodw, ciagle
tez uzywalismy tych samych gorzkich argumentw.
Pewnej nocy przywitaa mnie z wosami zwiazanymi

czerwona tasiemka,
a przy jej nagiej szyi tanczyy wdziecznie srebrne kolczyki w ksztacie listkw
wierzby. Ubrana w prosta biaa koszule nocna bya tak piekna, z e zapieraa dech
w piersiach. Pzniej, w spokojniejszej chwili, kiedy odpoczywalismy po miosci,
z naturalna prostota oznajmia mi, z e dostaa je od ksiecia Wadczego, gdy ostatnio zajrza po swiece. By tak zadowolony z jej wyrobw, z e stwierdzi, iz paci
za mao. Sikorka opowiadaa mi to z duma. Jej wosy lezay na poduszce splatane

z tasiemkami. Nie wiem, co zobaczya w mojej twarzy, ale oczy jej sie zaokragliy

i odsunea sie ode mnie.


Przyjmujesz prezenty od ksiecia Wadczego odezwaem sie zimno.
Nie chcesz ode mnie pieniedzy, ktre uczciwie zarobiem, a bierzesz ozdoby od
tego. . . otarem sie o zdrade, a i tak nie potrafiem znalezc sw, ktre by
wyraziy, co o nim mysle.
Sikorka zmierzya mnie spojrzeniem spod zmruzonych powiek. Teraz to ja sie
od niej odsunaem.

A co powinnam bya powiedziec? zapytaa. Wybacz, panie, ale nie


moge przystac na twoja szczodrobliwosc , dopki sie ze mna nie ozenisz? Miedzy
mna a ksieciem Wadczym nie ma tego, co jest miedzy nami. Kolczyki to dowd
da mi je w zamian za
uznania dla mojego rzemiosa. Co ty sobie myslisz? Ze
moje wdzieki?
Duga chwile mierzylismy sie wzrokiem. Udao mi sie wydobyc z siebie kilka
sw, ktre chetnie przyjea jako przeprosiny. Potem jednak popeniem jeszcze
jeden bad,
sugerujac,
z e najmodszy ksia
ze obdarowa ja wyacznie

po to, by mi
dokuczyc. Wtedy Sikorka zapytaa, skad
ksia
ze Wadczy miaby wiedziec, co nas
aczy,

i czy uwazam, z e jej praca niewarta jest daru w postaci kolczykw. Wystarczy powiedziec, z e i te sprzeczke jakos zaagodzilismy. Jednak atany garnek
273

nigdy nie jest tak solidny jak cay. Wrciem na statek smutny, jakbym w ogle
nie spotka sie z Sikorka.
Czasami, kiedy napieraem na wioso i prbowaem nie myslec o niczym, okazywao sie, z e tesknie za ksiez na Cierpliwa i Lamwka, za Cierniem, za ksiez na
Ketriken, a nawet za Brusem. Tylko kilka razy zajrzaem tego lata do przyszej
krlowej i zawsze znajdowaem ja w ogrodzie na szczycie wiezy. Byo tam pieknie, lecz mimo wysikw mazonki nastepcy tronu nie udao sie odtworzyc Ogrodu Krlowej. Ksiez na Ketriken, nieodrodna cra Krlestwa Grskiego, nie potrafia urzadzi
c ogrodu zgodnie z tradycjami Koziej Twierdzy. Rzucaa sie w oczy
szlachetna prostota w sposobie rozmieszczenia i prowadzenia roslin. Tu i tam lez ay gadkie kamienie lub chyliy sie nad sciezka nagie gaezie wyrzucone na
plaze przez gnane wiatrem fale wdziecznie skrecone i gadko wypolerowane
cierpliwoscia morza, uderzay szczeglna uroda. Mogem tam spokojnie medytowac, ale nie byo to miejsce zachecajace
do zabaw w ciepym letnim wietrze,
a podejrzewam, z e taki ogrd zapamieta ksia
ze Szczery. Ksiez na Ketriken znajdowaa tam zajecie i oddawaa mu sie z radoscia, ale wbrew oczekiwaniom nie
przyblizyo jej ono do ksiecia ani na krok. Bya piekniejsza niz zwykle, lecz bekitne oczy zawsze spowijaa szarosc troski. Brwi miaa zmarszczone tak czesto, z e
jesli niekiedy wygadzia czoo, widac byo biay skrawek skry nie tkniety przez
sonce. Gdy z nia bywaem, zazwyczaj odprawiaa damy dworu, a potem wypytywaa mnie o losy Ruriska niczym sam ksia
ze Szczery. Po przyjeciu sprawozdania zaciskaa usta i dugo patrzya nad murem wiezy w strone, gdzie bezkresna
woda dotykaa skraju nieba. Pewnego popoudnia pod koniec lata, kiedy tak sie
zamyslia, rzuciem jakis niewinny z art, by rozproszyc jej smutek. Chyba mnie
nawet nie usyszaa.
Musi byc jakies wyjscie rzeka cicho. Nikt tego nie wytrzyma. Musi
byc jakis sposb, z eby poozyc temu kres.
Niedugo nadejda jesienne sztormy, pani. Juz szron dotkna
niektre z twoich winorosli. Od pierwszego przymrozku do pierwszych sztormw niedaleko.
A z nimi nadchodzi pokj.
Pokj? Ha! prychnea drwiaco.
Czy to pokj, lezec noca bezsennie
i rozmyslac, kto umrze nastepny, gdy nadejdzie wiosna? To nie jest pokj. To
jest tortura. Musi istniec jakis sposb na pokonanie szkaratnych okretw. I ja
zamierzam go znalezc .
Jej sowa zabrzmiay nieomal jak grozba.

17. INTERLUDIA

Z kamienia byty ich kosci, z byszczacego,

pocietego z ykami kamienia grskiego. Ciaa ich z lsniacych

soli ziemi. Ale serca mieli ludzkie.


Przybyli z daleka, pokonali duga droge. Nie wahali sie zrezygnowac z z ycia,
kiedy ich znuzyo. Zakonczyli swe dni i tak sie zaczea wiecznosc . Pozwolili upasc
broni, na skrzydach wzlecieli w niebo. Najstarsi.

***

Wierny danemu sobie sowu nie pojawiem sie u krla od tamtego pamietnego
popoudnia. Z gorycza myslaem o ustaleniach monarchy z ksieciem Krzepkim,
tyczacych

mnie i ksiez niczki Hozej. Oficjalnego wezwania nie mogem jednak


zignorowac, bez wzgledu na kipiacy
we mnie gniew.
Monarcha posa po mnie jesiennym rankiem. Upyney dwa miesiace
od dnia,
gdy ostatni raz staem przed jego obliczem. W tym czasie ignorowaem zranione
spojrzenia trefnisia i wymigiwaem sie od odpowiedzi, jesli ksia
ze Szczery pyta, dlaczego nie zagladam

do krlewskich komnat. Wadca od dawna nikogo nie


przyjmowa przed poudniem, wiec wezwanie mnie o poranku musiao zwiastowac jakies wyjatkowo

wazne zdarzenie.
Gwatowny sztorm, troche za wczesnie przybyy tej jesieni, od dwch dni tuk
w sciany zamku. Wiatr zacina bezlitosnie, wsciekle siekacy
ulewny deszcz gwarantowa, z e kazdy, kto by sie przy tej pogodzie odwazy wypuscic na morze, bedzie zajety czerpaniem wody z dna odzi. Poprzedni wieczr spedziem w tawernie wraz z reszta zaogi Ruriska, pijac
z radosci i z yczac
szkaratnym okretom
rychego spotkania ze sztormem. Zwaliem sie do zka przemoczony i niezbyt
trzezwy, pewien, z e nastepnego ranka bede mg sie wyspac do woli. Niestety,
paz bezlitosnie mnie obudzi, a nastepnie przekaza oficjalne wezwanie krla.
Umyem sie, ogoliem, zwiazaem

wosy w kucyk i wozyem swieze ubranie.


Przykazaem sobie, by najmniejszym gestem ani sowem nie zdradzic monarsze
niecheci. Gdy uznaem, z e w peni nad soba panuje, stawiem sie u drzwi kr275

lewskich apartamentw. O dziwo, Osiek nie szydzi jak zwykle; wpusci mnie
natychmiast i bezzwocznie poprowadzi przed oblicze wadcy.
Krl Roztropny siedzia w wyscieanym fotelu przed kominkiem. Wyglada

tak z le, z e mimo woli serce mi zadrzao. Twarz poorana mia zmarszczkami, oczy
zapadniete, rece suche i przezroczyste niczym pergamin; wychude palce przypominay ptasie szpony. Krl zozy donie na kolanach dobrze znanym mi gestem
ja w ten sposb staraem sie ukryc drzenie, ktre nadal niekiedy mnie nachodzio. Na podrecznym stoliku staa kadzielnica. Nie byo w niej sladu suta, lecz
dym utworzy juz bekitnawa mgieke pod powaa. Strapiony trefnis jak zwykle
siedzia u stp wadcy.
Przyby Bastard Rycerski, wasza wysokosc zaanonsowa Osiek.
Krl drgna,
podnis wzrok. Zblizyem sie, stanaem

przed nim.
Rad cie widze, Bastardzie Rycerski rzek.
Gos piskliwy, drzacy.
. . Wcia
z przepenia mnie z al, ale widzac
wadce w takim stanie, nie mogem nie czuc blu.
Krlu mj, wzywaes mnie odezwaem sie formalnie. Prbowaem odgrodzic sie murem chodu.
Spojrza na mnie bardzo znuzony. Odwrci gowe w bok, kaszlna.

Minionej nocy przyby posaniec od ksiecia Krzepkiego, wadcy Ksiestwa


Niedzwiedziego. Przywiz raporty o zbiorach i temu podobne wiesci, w wiekszej
czesci dla Wadczego. Crka ksiecia, ksiez niczka Hoza, takze przysaa list. Do
ciebie.
Niewielki zwj, przewiazany

z ta tasiemka i zapieczetowany zielonym woskiem. Z ociaganiem

postapiem

krok, wziaem

go z doni krla.
Posaniec bedzie wraca do Ksiestwa Niedzwiedziego dzisiaj po poudniu.
Do tego czasu wystosujesz wasciwa odpowiedz. Ton nie wskazywa na prosbe.
Monarcha znowu zakaszla. Wspczuem mu, a jednoczesnie wzbieraa we mnie
wsciekosc , z e tak bezdusznie mna dysponowa.
Zamaem pieczec na zwoju i rozwiazaem

tasiemke. Rozwinaem

pergamin.
W srodku by drugi, mniejszy. Ksiez niczka Hoza pisaa starannie, wyraznie. Rozwinaem

drugi zwj i rzuciem na niego okiem. Podniosem wzrok na krla.


Ksiez niczka z yczy mi wszelkiej pomyslnosci i przesya kopie zwoju, ktry znalaza w bibliotece w Wysokiej Fali. Czy raczej kopie fragmentw zdatnych
jeszcze do odczytania. Sadz
ac
po nagwku, tekst traktuje o Najstarszych. Ksiez niczka Hoza pamieta, jak sie nimi interesowaem podczas wizyty w stolicy Ksiestwa Niedzwiedziego. Odnosze wrazenie, iz jest to filozofia, moze poezja.
Wyciagn
aem

don ze zwojami do krla. Wzia


je po duzszej chwili. Rozwina

pierwszy i odsuna
od oczu na dugosc ramienia. Zmarszczy brew, zerkna
na
pergamin, po czym opusci go na kolana.
Czasami rano widze jak przez mge rzek. W skupieniu, jakby wykonywa trudne zadanie, zwina
oba pergaminy. Przeslesz jej podziekowanie.
276

Uczynie to niezwocznie, wasza wysokosc . Bardzo sie staraem nie wypasc z formalnego tonu. Ponownie dostaem oba pergaminy. Staem duzsza chwile, a skoro krl milcza, zapytaem smiao: Czy mam juz odejsc , wasza wysokosc ?
Nie. Az sie zanis kaszlem. Z trudem nabra tchu. Nie odprawiem cie jeszcze. Gdybym chcia sie ciebie pozbyc, zrobibym to wiele lat temu.
Pozwolibym ci dorastac w jakiejs dalekiej, nikomu nie znanej osadzie. Albo dopilnowa, z ebys w ogle nie dors. Nie, Bastardzie Rycerski, nie pozbyem sie
ciebie. Zadzwieczaa w jego gosie dawna sia. Jakis czas temu zawarem
z toba przymierze. Dotrzymywaes umowy. Wiem, jak wykonujesz swoje obowiazki,

nawet jesli nie uwazasz za stosowne opowiadac mi sie osobiscie. Wiem,


z e dobrze mi suzysz, choc jestes przepeniony gniewem. Znowu sie zanis
suchym, duszacym

kaszlem. Baznie, przynies kielich grzanego wina. I niech


Osiek doprawi je. . . korzeniami.
Karze natychmiast zerwa sie na nogi, ale widziaem, z e rozkazu nie wykonuje z ochota. Przechodzac
za fotelem krla obrzuci mnie spojrzeniem, ktre
mogoby zabic. Monarcha przetar oczy, z powrotem zozy rece na kolanach.
Chce i ja dotrzymac swojej czesci umowy rzek. Przyrzekem zaspokajac twoje potrzeby. Zrobie wiecej. Dopilnuje, bys poslubi prawdziwa dame.
Dopilnuje. . .
Wrci bazen z winem. Zauwazyem, z e napeni puchar tylko do poowy.
Dotara do mnie won zi zmieszana z zapachem trunku. Krl uja
naczynie w obie
donie i podnis do ust. Krawedz pucharu zadzwonia o zeby. Pociagn
a
dugi yk,
a potem czas jakis siedzia nieruchomo, z zamknietymi oczyma, jakby sie czemus
przysuchiwa. Kiedy wreszcie podnis powieki i spojrza na mnie ponownie,
zdawa sie przez moment zdziwiony. Zaraz jednak doszed do siebie.
Dopilnuje, z ebys mia tytu i ziemie. Podnis puchar, napi sie znowu.
Siedzia tak, grzejac
o naczynie wychude donie. Wielki to honor, iz ksia
z e Krzepki uwaza cie za godnego swej crki. Nie zrazio go twoje pochodzenie.
Ksiez niczka Hoza wniesie ci w posagu tytu i majatek
ziemski. A wiec i ty otrzymasz to samo ode mnie. Chce dla ciebie jak najlepiej. Czy to tak trudno zrozumiec?
Zapyta, wiec zezwoli mi mwic. Prbowaem siegna
c do krla Moca.
Wasza wysokosc , wiem, z e chcesz dla mnie jak najlepiej. Jestem swiadom
honoru, jaki czyni mi ksia
ze Krzepki. Ksiez niczka Hoza jest piekna moda kobieta i z pewnoscia przedmiotem pragnien niejednego mez czyzny. Nie ja jednak
wybrao moje serce.
Krl sie nachmurzy.
Jakbym sucha Szczerego rzek zgrzytliwie. Albo twojego ojca. Ich
matka tez bya uparta. Wychyli kielich do dna, pokreci gowa. Baznie,
jeszcze wina.
277

Gdy trefnis wzia


od niego puchar, podja
z wysikiem:
Syszaem plotki. Wadczy mi je tu przynosi i saczy

do ucha niczym byle kuchta. Zupenie jakby miay jakies znaczenie. Gdakanie kur. Ujadanie psw.
Tak sa wazne. Przygladaem

sie karowi, ktry posusznie napenia kielich.


Niechec przebijaa z kazdego jego ruchu. Jak za sprawa magicznego wezwania
pojawi sie Osiek. Nasypa zi do kadzielnicy i dmucha na malenki wegielek,
az stosik sie rozpali i zacza
dymic. Krl Roztropny pochyli sie tak, by dym
opywa mu twarz. Zaciagn
a
sie, kaszlna
lekko, wciagn
a
wiecej. Milczacy
bazen sta trzymajac
kielich z winem.
biegasz za nia
Wadczy twierdzi, z e zakochaes sie w jakiejs pokojwce. Ze
bez wytchnienia. Cz, mody jestes, jurny, wiec nie dziwota. Wzia
od bazna
puchar, napi sie wina.
Zagryzaem policzki od srodka. Zdradzieckie donie zaczey mi drzec tak mocno, z e nie pomagao przyciskanie ich do ciaa. Bardzo chciaem zaozyc rece na
piersi, ale w obecnosci krla nie mogem. Skoncentrowaem sie na tym, by nie
zmiazdzyc zwoju.
Krl Roztropny odstawi kielich na stolik i westchna
ciez ko. Poozy bezczynne rece na udach, gowe opar o zagwek fotela.
Staem przed nim odretwiay i czekaem. Powieki opaday mu wolno, wreszcie
sie zamkney. Jeszcze je rozchyli. Zakoysa lekko gowa.
Masz gniewne usta Wytrwaej rzek. Znowu zamkna
oczy. Chce
dla ciebie jak najlepiej wymamrota. Po chwili spomiedzy obwisych warg
wydobyo sie chrapanie. A ja ciagle
staem i patrzyem. Oto krl.
Kiedy wreszcie oderwaem od niego wzrok, dostrzegem, z e bazen siedzi
u stp krla Roztropnego, z kolanami podciagni
etymi pod brode. Usta mia zacisniete w wask
a linie. W jego bezbarwnych oczach byszczay zy.
Uciekem.
We wasnej komnacie dugo chodziem od sciany do sciany. Nie mogem ustac
w miejscu, miotay mna sprzeczne uczucia. Wreszcie troche sie opanowaem,
usiadem i napisaem do crki ksiecia Krzepkiego zwieza note z podziekowaniami. Starannie ja zwinaem,

zapieczetowaem woskiem. Po czym wrzuciem


pergamin do ognia.
Znowu siegnaem

po piro. Napisaem list do Hozej, do niesmiaej dziewczyny, ktra flirtowaa ze mna przy stole swojego ojca i na chostanym wiatrem klifie
czekaa u mego boku na pojedynek, ktry nie doszed do skutku. Podziekowaem
jej za list. A potem napisaem, jak spedziem lato. Jak dzien po dniu wiosowaem
na Rurisku, jak nieporadnosc w posugiwaniu sie mieczem wyznaczya mi topr
na orez . Opisaem nasza pierwsza bitwe, nie szczedzac
brutalnych szczegw.
Wspomniaem, z e sie potem pochorowaem. I o tym, jak siedziaem przy wiosle
skamieniay ze strachu, gdy zaatakowa nas szkaratny okret. Nie wspomniaem
nic o biaym statku. Na zakonczenie wyznaem, z e ciagle
jeszcze od czasu do cza278

su nekaja mnie drgawki pozostae po dugiej chorobie przebytej w grach. Przeczytaem caosc uwaznie. Zadowolony, z e przedstawiem siebie jako pospolitego
wioslarza, niezdare, tchrza i kaleke sabego zdrowia, zwinaem

list, przewiaza
em ta sama z ta tasiemka, ktrej uzya ona. Nie zapieczetowaem zwoju. Byo mi
obojetne, kto go przeczyta. W skrytosci ducha miaem nadzieje, z e ksia
ze Krzepki zapozna sie z listem do crki, a nastepnie zabroni jej chocby wspominac moje
imie.
Gdy wrciem do komnat krlewskich, Osiek przywita mnie ze swoim zwykym wyrazem niezadowolenia na twarzy. Wzia
zwj w dwa palce, jakby by
uwalany czyms wyjatkowo

paskudnym, i zatrzasna
mi drzwi przed nosem. Rozwazaem z luboscia, ktre trzy trucizny wyprbowabym na nim najchetniej. Byo
to znacznie mniej przykre niz myslenie o krlu.

W swojej komnacie rzuciem sie na zko. Zaowaem,


z e jest jasny dzien
i nie moge bezpiecznie pjsc do Sikorki. Musiaem poczekac. Potem pomyslaem o sekretach, ktrych nie mogem jej zdradzic, i wtedy opuscia mnie nawet
rozkosz oczekiwania na spotkanie z ukochana. Zerwaem sie z zka, otworzyem
okiennice na osciez, zapraszajac
sztorm, ale nawet pogoda mnie zawioda.
Bekit przedar sie przez chmury, zaprasza wilgotny blask sonca. Wa czarnych chmur, kebiacych

sie nad morzem, obiecywa, z e przerwa nie bedzie trwaa


dugo, jednak na razie wiatr i deszcz ustay. Ocieplio sie nieco.

W moim umysle nagle pojawi sie Slepun.


Za mokro na polowanie. Na kazdej trawce mnstwo wody. A poza tym tylko
ludzie sa tak gupi, z eby polowac w dzien.
Leniwiec odwdzieczyem mu sie. Wiedziaem, z e zwiniety w kebek lezy
w swojej norze. Mia peny brzuch.
Moze wieczorem rzuci niezobowiazuj
aco
i zapad w sen.
Zostawiem go w spokoju i chwyciem paszcz. Gniew rozpalony decyzja krla Roztropnego walczy o lepsze ze strachem o stan zdrowia wadcy. Nie mogem
usiedziec w murach zamku. Ruszyem do miasta. Szedem dziarskim krokiem,
prbujac
uciec od widoku krla o drzacych

doniach, chrapiacego

gosno w narkotycznym snie. Przeklety Osiek! Odebra mi aske krla. Krl odebra mi prawo
do decydowania o sobie. Postanowiem wiecej nie myslec.
Z drzew spaday krople wody i pozke liscie. Ptaki spieway wesoo, uszczesliwione niespodziewanym odwrotem ulewy. Sonce grzao coraz mocniej, w jasnych promieniach wszystko byszczao od wilgoci, a z parujacej
ziemi unosiy sie
wonie przyprawiajace
o zawrt gowy. Piekno dnia ujeo mnie za serce, pomimo
mojego fatalnego nastroju.
Niedawny deszcz obmy miasto do czysta. Zanim sie spostrzegem, juz byem
na targu, wsrd rwetesu, tumultu i scisku. Ludzie spieszyli poczynic zakupy i zda
z yc do domu, zanim ich przemoczy powracajacy
deszcz. Tok, wrzawa, pospiech
kady sie balsamem na moja zraniona dusze, wiec rozgladaem

sie i suchaem,
279

chonaem

te pena z ycia krzatanin

e. W pewnej chwili dojrzaem katem

oka postac w jasnoczerwonym paszczu z kapturem. Serce mocniej zabio mi w piersi.


Sikorka nosia suzebne granaty na terenie zamku, ale kiedy sza na targ, ubieraa sie w stary czerwony paszcz. Bez watpienia

ksiez na Cierpliwa, korzystajac

z przerwy w ulewie, wysaa ja z jakimis poleceniami. Nie zauwazony patrzyem,


jak Sikorka targuje sie o cene wonnej herbaty z Krainy Miedzi. Uwielbiaem ten
dumnie zadarty podbrdek. Nagle zaswita mi w gowie pewien plan.
Miaem przy sobie garsc monet wypate za prace wioslarza. Kupiem piekne jabka, dwie sodkie bueczki, butelke wina i troche ostro przyprawionego miesa. Potem jeszcze pleciony koszyk na to wszystko i gruby weniany koc. Czerwo
ny. Zeby
dokonac tych zakupw, a jednoczesnie nie stracic Sikorki z oczu i na
dodatek nie zostac przez nia dostrzezonym, musiaem wykorzystac umiejetnosci
nabyte podczas terminowania u Ciernia. Jeszcze trudniej byo dyskretnie poda
zac
jej sladem, gdy posza po jedwabne wsta
zki, a potem ruszya w droge powrotna
do zamku.
Dogoniem ja na zakrecie ocienionym drzewami. Krzyknea przestraszona,
gdy porwaem ja nagle w objecia i ucaowaem gosno. Nie potrafie powiedziec,
dlaczego jej pocaunki poza murami zamku, pod jasnym soncem peni dnia smakoway zupenie inaczej. Wiem tylko, z e nagle zapomniaem o wszystkich kopotach. Skoniem sie przed nia nisko, do samej ziemi.
Czy moja pani zechce mi dotrzymac towarzystwa podczas skromnego posiku?
Och, nie powinnismy. Ale oczy jej byszczay. Ktos nas moze zobaczyc.
Odegraem wielkie przedstawienie. Rozejrzaem sie bojazliwie dookoa, przekradem kilka krokw w te, potem w przeciwna strone, chwyciem Sikorke pod
ramie i sciagn
aem

z drogi. Las mia tutaj ubogie poszycie. Pod mokrymi drzewami, nad powalonymi pniami i przez pole paproci, ktre chwytay nas mokrymi
lisc mi za nogi, doszlismy na klif nad grzmiacym

oceanem i jak dzieci spuscilismy


sie skalnym kominem na maa piaszczysta plaze .
Fale wyrzuciy tu troche drewna. Nawis skalny uchroni skrawek piachu od
deszczu, ale nie broni dostepu sonecznym promieniom, ktre grzay teraz zadziwiajaco
mocno. Sikorka wziea ode mnie koc oraz koszyk z jedzeniem, kazaa mi
rozniecic ogien. W koncu to jednak jej udao sie rozpalic wilgotne drewno. Zrobio sie na tyle ciepo, z e oboje zdjelismy paszcze. Tak mi byo dobrze siedziec
przy Sikorce w swietle dnia, pod goym niebem, w soncu byszczacym

na wosach dziewczyny i w powiewie morskiej bryzy, ktra rzowia jej policzki. Tak
dobrze byo gosno sie smiac bez obawy, z e kogos obudzimy. Pilismy wino prosto
z butelki, jedlismy bueczki, a potem umylismy lepkie od lukru palce w sonej
wodzie.

280

Jakis czas spacerowalismy po skaach i skakalismy po namokych kodach,


szukajac
skarbw wyrzuconych przez morze. Od powrotu z gr nie czuem sie
tak cudownie, a Sikorka znowu przemienia sie w obuzice z czasw mojego dziecinstwa. Warkocze jej sie rozploty, wiatr zarzuca wosy na twarz. Potknea sie
i przemoczya nogi w sonej kauzy. Wrcilismy do ogniska; tam zdjea buciki
i ponczochy, by je wysuszyc przy ogniu. Poozya sie na kocu, przeciagn
ea.
Szybkie zdjecie ubrania wydao mi sie najlepszym pomysem swiata.
Sikorka nie bya taka pewna jak ja.
Tyle tu piachu, co i kamieni. Nie chce miec posiniaczonych plecw!
Pochyliem sie nad nia i pocaowaem.
Nie wytrzymasz tego dla mnie? przekomarzaem sie.
Dla ciebie? Oczywiscie, z e nie! Pchnea mnie nagle i przewrcia na
plecy. Potem smiao poozya sie na mnie. Ale ty wytrzymasz.
Dzikie byski w jej z renicach zapary mi dech w piersiach. Potem, kiedy juz
zawadnea mna cakowicie i bezlitosnie, odkryem, z e miaa racje: zarwno co
do kamieni, jak i siniakw. Nigdy nie widziaem nic rwnie fantastycznego jak
bekit nieba przeswitujacy
przez kaskade wosw Sikorki na mojej twarzy.
Lezaa przytulona do mnie blisko i drzemalismy w chodnej sodyczy rzeskiego dnia. Wreszcie usiada i drzac
z chodu zaczea sie ubierac. Z niechecia patrzyem, jak naciaga
na siebie koszule. Ciemnosci i drzace
swiato swiec skryway
przede mna zbyt wiele. Sikorka poczua na sobie mj nieprzytomnie zachwycony
wzrok i pokazaa mi jezyk. Nagle znieruchomiaa. Przyjrzaa sie uwaznie moim
wosom, wyswobodzonym z kucyka. Nasunea mi je na twarz, przyozya do czoa
rabek

swego czerwonego paszcza. Pokrecia gowa.


Nie bybys adna dziewczyna.
Z meska uroda tez u mnie nie najlepiej przyznaem. Wydawaa sie uraz ona.
Nie jestes taki znowu brzydki. Niepewnie przeciagn
ea palcem po mojej piersi. Ktregos dnia na podwrcu pralni syszaam, z e jestes najlepszym
przychwkiem stajni od czasw Brusa. To pewnie przez twoje wosy. Nie sa takie
szorstkie jak u innych mez czyzn herbu koza. Zwinea pasmo w palcach.
Brus! prychnaem.

Nie chcesz chyba powiedziec, z e cieszy sie wzgledami kobiet.


Uniosa jedna brew.
A dlaczego by nie? Jest dobrze zbudowany i czysty, a w dodatku ma gadkie
maniery. Do tego zdrowe zeby, a jakie oczy! Troche odstrasza napadami zego
humoru, ale praczki byy zgodne, z e gdyby sie znalaz u ktrejs w poscieli, z adna
by nie prbowaa go przegonic.
Mao prawdopodobne, z eby sie tak zdarzyo nie omieszkaem podkreslic.

281

To prawda zgodzia sie po namysle. Co do tego tez sie wszystkie


zgodziy. Tylko jedna twierdzia, z e bya z nim raz, tylko z e akurat by strasznie
eta Radosci. Sikorka rozesmiaa sie
pijany. Chyba w czasie wiosennego Swi
gosno, widzac
niedowierzanie malujace
sie na mojej twarzy. Powiedziaa dosownie tak: Tyle czasu spedza miedzy ogierami, z e nabra ich zwyczajw. Przez
tydzien miaam na ramionach slady po jego zebach.
Niemozliwe uszy mi poney ze wstydu za Brusa. On by nigdy nie
uchybi kobiecie, obojetne jak pijany.
Guptasie! Sikorka z politowaniem pokiwaa nade mna gowa i zaczea zaplatac warkocze. Nikt nie mwi, z e jej uchybi. Popatrzya na mnie
wzrokiem zranionej niewinnosci. Albo sprawi przykrosc .
Nadal w to nie wierze oznajmiem. Takie zachowanie u Brusa? I tej
kobiecie sie to podobao?
Czy naprawde ma znamie w ksztacie sierpa ksiez yca? W tym miejscu?
Sikorka poozya mi reke wysoko na biodrze. Obserwowaa mnie spod rzes.
Otworzyem usta, zamknaem

je bez sowa.
Nie moge uwierzyc wydukaem w koncu z e kobiety plotkuja o takich
sprawach.
Na podwrcu pralni rzadko rozmawiaja o czyms innym oznajmia spokojnie.
Jakis czas udao mi sie trzymac jezyk za zebami, ale wreszcie ciekawosc zwyciez ya.
A co mwia o Pomocniku? Kiedy jeszcze pracowalismy razem w stajniach, zawsze mnie zadziwia niestworzonymi historiami o kobietach.
ma adne oczy i rzesy, ale reszte trzeba by porzadnie
Ze

umyc. Kilka razy.


Zasmiaem sie rozradowany i dokadnie sobie zapamietaem te sowa. Zamierzaem mu je powtrzyc, kiedy sie bedzie nastepnym razem przechwala.
A o ksieciu Wadczym? zachecaem Sikorke.
Hm, ksia
ze Wadczy. . . Usmiechnea sie rozmarzona, a potem wybuchnea smiechem na widok mojej posepnej twarzy. Nie rozmawiamy o ksia
ze tach, mj drogi. Jakas przyzwoitosc jednak obowiazuje.

Znw poozya sie przy mnie. Pocaowaem ja, przytuliem i tak lezelismy
pod nieskonczonym bekitem nieba. Wypeni mnie spokj, ktrego od tak dawna
mi brakowao. Wiedziaem, z e nic nie rozaczy

mnie z ukochana:
ani plany krla
Roztropnego, ani kaprysy losu. Wreszcie nadszed odpowiedni moment, by opowiedziec jej o moich kopotach z krlem i ksiez niczka Hoza. Lezaa obok, ciepa
i kochana. Suchaa w milczeniu, gdy wylewaem z siebie z ale na krla i gorycz
porazki. Nie dotaro do mnie, z e jestem gupcem, dopki nie poczuem, jak ciepa
za skapuje mi na szyje.
Sikorko? Co sie stao? spytaem niebotycznie zdumiony.

282

Co sie stao? Gos odmwi jej posuszenstwa. Westchnea drzaco.



Lezysz obok mnie i opowiadasz o tym, z e jestes przeznaczony innej. A potem
pytasz, co sie stao?
Jestem przeznaczony tobie. Nikomu innemu oznajmiem stanowczo.
To nie takie proste, Bastardzie Rycerski. Oczy miaa ogromne i bardzo
powazne. Co zrobisz, jesli krl kaze ci sie ubiegac o jej reke?
Moze przestane sie myc?
Miaem nadzieje, z e sie rozesmieje. A ona odsunea sie ode mnie. W oczach
miaa niezmierzony smutek.
Nie ma dla nas nadziei.
Jakby na dowd susznosci jej sw, niebo nad naszymi gowami pociemniao,
zerwa sie gwatowny wiatr. Sikorka skoczya na rwne nogi, chwycia paszcz,
wytrzepaa go z piasku.
Zmokne. Powinnam juz dawno byc w zamku. Mwia gosem bez wyrazu, jakby to byy jej jedyne troski.
Sikorko, tylko smierc moze nas rozaczy
c rzekem ze zoscia. Zebraa
zakupy.
Bastardzie, czasami mwisz jak dziecko odezwaa sie cicho. Niema
dre, uparte dziecko.
Stukoczac
jak mae kamyczki, spady pierwsze krople deszczu. Robiy doki
w piasku. Wkrtce nadesza ulewa.
Zebraem czerwony koc, strzasn
aem

z niego piasek. Sikorka szczelniej owinea sie paszczem.


Lepiej nie wracajmy razem rzeka. Podesza do mnie, wspiea sie na
palce i pocaowaa mnie w brode.
Nie potrafiem zdecydowac, na kogo jestem bardziej wscieky: na krla Roztropnego, twrce caego tego poplatania

z pomieszaniem, czy na Sikorke. Nie


oddaem jej pocaunku. Odesza; wspinajac
sie lekko po skaach, szybko zniknea
mi z oczu.
Opuscia mnie radosc . Jeszcze niedawno moje szczescie byo doskonae niczym byszczaca
morska muszla, teraz lego w skorupach pod moimi stopami.
Szedem do domu szarpany wiatrem i zalewany deszczem. Nie zwiazaem

wosw, wiec chostay mi twarz jak rzemienie. Koc smierdzia wilgotna wena, czerwony barwnik zafarbowa mi donie. Poszedem do swojej komnaty i rozozyem
koc, z eby wysech, a potem zabawiaem sie przygotowywaniem trucizny doskonaej dla Osika. Takiej, ktra przed smiercia skreci mu kiszki. Gotowy proszek
wsypaem w zwitek pergaminu. Przez chwile rozwazaem, czy go nie zazyc. Nastepnie wziaem

ige z nitka i wszyem od wewnetrznej strony rekawa przemyslna


kieszonke, w ktrej ukryem trucizne. Czy kiedys ja zazyje? Zastanawiajac
sie
nad tym, czuem sie tchrzem jeszcze wiekszym niz zwykle.

283

Nie zszedem na kolacje. Nie poszedem do Sikorki. Otworzyem okiennice


i pozwoliem, z eby ulewny deszcz pada prosto do komnaty. Ogien na kominku
wygas, a ja nie zapalaem swiec. Kiedy otwary sie drzwi wiodace
do pracowni
Ciernia, nawet nie wstaem. Siedzac
w nogach zka, patrzyem na deszcz.
Po jakims czasie usyszaem niepewne kroki na schodach. W mej komnacie
zjawi sie Ciern podobny do widma. Popatrzy na mnie, potem zamkna
szczelnie
okiennice.
Masz pojecie, jaki przez to przeciag
u mnie na grze? zapyta gniewnie.
Kiedy nie odpowiadaem, podnis gowe i weszy na wszystkie strony, podobnie
jak czynia to wilki. Robies cos z lisciem zguby? zapyta nagle. Stana
tuz
przede mna. Bastardzie, nie zrobies nic gupiego, prawda?
Gupiego? Ja? zasmiaem sie gucho. Ciern pochyli sie i zajrza mi
w twarz.
Chodz na gre rzek agodnie. Wzia
mnie pod ramie, wiec z nim poszedem.
Mie wnetrze, wesoy ogien strzelajacy
na kominku, dojrzae jesienne owoce
w misie wszystko to tak bardzo kolidowao z moimi uczuciami, z e miaem
ochote siac zniszczenie. Opanowaem sie jakos.
Czy jest cos gorszego niz gniew na ukochana osobe? zapytaem Ciernia.
Patrzec na smierc kogos, kogo sie kocha odpar po chwili. I gniew,
ktry nie wiadomo na kogo skierowac. To chyba gorsze.
Rzuciem sie na jakies krzeso, nogi wyciagn
aem

przed soba.
Krl Roztropny nabra zwyczajw ksiecia Wadczego. Wdycha sut. I ziele radosci. Jeden El wie, co wypija z winem. Dzisiaj rano, zanim dosta swoje
zioa, drza jak lisc osiki, a potem wypi doprawione wino, zazy troche suta i zasna,
nim zda
zy mnie odprawic. Przedtem jeszcze powtrzy, z e mam sie ozenic
z ksiez niczka Hoza dla mojego wasnego dobra. Sowa pyney ze mnie niepohamowanie. Nie miaem watpliwo

sci, z e Ciern wiedzia doskonale o wszystkim,


o czym mu mwiem.
Przyszpiliem go wzrokiem.
Kocham Sikorke wyznaem szczerze. Kiedy krl kaza mi zabiegac
o wzgledy Hozej, powiedziaem mu, z e moje serce nalezy do innej. A on mimo
to nalega, bym sie ozeni z ksiez niczka. Podobno chce dla mnie jak najlepiej.
Dlaczego nie rozumie, z e chce poslubic te, ktra kocham?
Ciern przyglada
mi sie jakis czas w zamysleniu.
Rozmawiaes o tym ze Szczerym?
Co by to dao? Sam siebie nie potrafi wybronic przed ozenkiem z kobieta, ktrej nie pragna.
Poczuem sie nielojalny w stosunku do Ketriken, ale
przeciez taka bya prawda.
Napijesz sie wina? zaproponowa Ciern. Moze ono przyniesie ci
spokj.
284

Nie. Unis brwi.


Nie, dziekuje poprawiem sie. Wystarczy mi, z e rano widziaem, jak
krl uspokaja sie winem. . . Czy ten czowiek nigdy nie by mody?
Kiedys by. Ciern pozwoli sobie na niky usmieszek. Prawdopodobnie pamieta, z e Wytrwaa zostaa mu wybrana przez rodzicw. Nie ubiega sie
o jej reke chetnie ani nie z eni sie z nia rad. Dopiero kiedy umara, zrozumia,
jak geboko ja pokocha. Potem zjawia sie Skwapliwa. Te wybra sam, spalany
namietnoscia. Zamilk na moment. Nie bede mwi z le o zmarych.
To zupenie inna historia rzekem.
Dlaczego?
Ja nie jestem krlem. Z kim sie ozenie, to wyacznie

moja sprawa.
Gdyby to byo takie proste powiedzia Ciern cicho. Naprawde
sadzisz,

z e mozesz odrzucic wzgledy ksiez niczki Hozej, nie obrazajac


ksiecia
Krzepkiego? I to w chwili gdy krlestwo jak nigdy potrzebuje jednosci i zgody?
Na pewno moge ja przekonac, z e mnie nie chce.
Jak? Robiac
z siebie tchrzliwego niezdare? I okrywajac
wstydem krla?
Zapedzi mnie w kozi rg. Prbowaem szukac rozwiazania,

ale znajdowaem
w sobie tylko jedna odpowiedz.
Nie wezme za z one innej niz Sikorka. Wystarczyo, z e powiedziaem to
na gos, a od razu poczuem sie lepiej. Odwaznie spojrzaem Cierniowi w oczy.
Pokreci gowa.
Wiec nie ozenisz sie wcale rzek.
Moze tak bedzie przytaknaem.

Moze nigdy nie zostaniemy mazenstwem. Ale bedziemy wiedli wsplne z ycie. . .
I podzili bekarty.
Zerwaem sie na rwne nogi. Donie same zacisney mi sie w piesci.
Nie mw tak ostrzegem Ciernia. Odwrciem sie od niego, wbiem
wzrok w ogien.
Dobrze, juz nie mwie. Ale wszyscy inni beda mwic. Westchna.
Poozy mi rece na ramionach. Bastardzie, Bastardzie. Lepiej byoby pozwolic jej
odejsc rzek bardzo cicho.
Ugasi mj ponacy
gniew. Ukryem twarz w doniach.
Nie moge wykrztusiem przez palce. Potrzebuje jej.
A czego potrzebuje Sikorka?
Maego sklepiku z woskiem, z kilkoma ulami na tyach. Dzieci. Prawowitego
mez a.

Robisz to dla krla. Zebym


speni jego z yczenie.
Zdja
rece z moich ramion. Syszaem, jak nala wina do jednego kielicha.
Usiad w fotelu przed kominkiem.
Przepraszam szepnaem.

Podnis na mnie wzrok.


285

Ktregos dnia, Bastardzie Rycerski, to sowo nie wystarczy. Czasami atwiej jest wyciagn
a
c z czowieka nz, niz poprosic go o puszczenie sw w niepamiec . Nawet sw wypowiedzianych w gniewie.
Przepraszam powtrzyem. Przykro mi.
Mnie takze rzek krtko.
Po jakims czasie zapytaem kornie:
Dlaczego mnie dzisiaj wezwaes? Westchna
ciez ko.
Ofiary kuznicy widziano na poudniowy zachd od Koziej Twierdzy.
Zrobio mi sie niedobrze.
Myslaem, z e juz nie bede musia tego robic odezwaem sie cicho.
Ksia
ze Szczery, zaciagaj
ac
mnie na statek, powiedzia, z e moze. . .
Nie on wyda ten rozkaz, lecz krl. Zozono mu raport i z yczy sobie, by
sie tym zaja
c. Szczery jest juz i tak. . . przecia
zony praca. Nie chcemy go teraz
kopotac niczym wiecej.
Znowu zakryem twarz donmi.
Czy nie moze tego zrobic ktos inny? poskarzyem sie.
Tylko ty i ja jestesmy do tego przygotowani.
Nie miaem na mysli ciebie rzekem znuzony. Trudno oczekiwac,
z ebys jeszcze wykonywa tego rodzaju zadania.
Doprawdy?! krzykna
ze zoscia. Ty arogancki szczeniaku! Jak ci
sie wydaje, kto trzyma ich z dala od Koziej Twierdzy przez cae lato, ktre ty
spedzies na pokadzie Ruriska? Sadzisz,

z e skoro postanowies uchylic sie od


obowiazku,

nie trzeba go byo wykonywac?


Ze wstydu spusciem oczy.
Przepraszam, przykro mi.
Bo wykrecies sie od tego zadania? Czy dlatego z e uznaes mnie za niezdolnego do zastapienia

ciebie?
Jedno i drugie. Przepraszam cie za wszystko. Dotaro to do mnie nagle.
Prosze, Ciern, wybacz. Jesli jeszcze ktos, na kim mi zalezy, bedzie sie na mnie
gniewa, chyba tego nie zniose. Podniosem gowe i patrzyem na niego tak
dugo, az by zmuszony spojrzec mi w oczy.
Pogadzi brode.
To byo trudne lato. Dla nas obu. Oby El zesa sztormy, ktre odpedza
szkaratne okrety od naszych wybrzezy na zawsze.
Dugo siedzielismy w milczeniu.
Czasami westchna
Ciern o wiele atwiej byoby umrzec za krla, niz
poswiecic mu cae z ycie.
Przyznaem mu racje. Reszte nocy spedzilismy na przygotowywaniu trucizny,
bym mg ponownie zacza
c zabijac dla mojego krla.

18. NAJSTARSI

Jesien trzeciego roku wojny ze szkaratnymi okretami przyniosa wiele goryczy nastepcy tronu, ksieciu Szczeremu. Statki wojenne byy spenieniem jego snw.
Pokada w nich wszelkie nadzieje. Ufa, iz pozwola uwolnic nasze wybrzeze od
zagrozenia, a nawet przeniesc wojne na obszar Wysp Zewnetrznych chocby
i w trakcie najgorszych zimowych sztormw. Mimo poczatkowych

zwyciestw nasze statki nigdy nie przejey kontroli nad wybrzezem. Wczesna zima mielismy piec
okretw, posrd nich dwa powaznie uszkodzone. Jedynym nie tknietym by zdobyty
szkaratny okret, ktry po naprawie otrzyma zadanie eskortowania jednostek kupieckich. Wraz z nadejsciem jesiennych wichrw tylko jeden kapitan odwazy sie
popyna
c na Wyspy Zewnetrzne. Pozostali twierdzili, z e nie moga sie zamierzyc
na tak ambitny cel; ich zaogom trzeba jeszcze przynajmniej jednej zimy na nauke
sztuki z eglarskiej wzduz naszego wasnego trudnego wybrzeza i jednego lata na
c wiczenie taktyki bitewnej.
Ksia
ze Szczery nigdy by nie wysa na wojne ludzi wbrew ich woli, ale nie kry
rozczarowania. Wyrazi je szykujac
na wyprawe jedyny chetny statek. Zemsta
takim imieniem zosta ochrzczony dawny szkaratny okret dostaa wszystko,
o czym mozna zamarzyc, a zaoga, ktra osobiscie dobra kapitan, takze zostaa
szczodrze wyposazona: w najlepsze zbroje, orez od najzdolniejszych rzemieslnikw, sute zapasy z ywnosci. Odbya sie szumna ceremonia odprawienia statku,
zaszczyci ja swoim udziaem sam krl Roztropny, mimo z e bardzo by juz chory. Mazonka nastepcy tronu wasna reka zawiesia na maszcie mewie pira, ktre
miay obdarowac statek chyzoscia i bezpiecznie sprowadzic go z powrotem do macierzystego portu. Wielki aplauz towarzyszy Zemscie, gdy wypywaa w morze,
a w tawernach wznoszono tego wieczoru niezliczone toasty za zdrowie kapitana
oraz jego zaogi.
Miesiac
pzniej, ku zmartwieniu ksiecia Szczerego, otrzymalismy wiadomosc ,
z e okret odpowiadajacy
opisowi Zemsty uprawia piractwo na spokojniejszych
wodach na poudnie od Krlestwa Szesciu Ksiestw. Nigdy nie dotarty do Koziej
Twierdzy z adne inne wiesci o kapitanie, jego marynarzach i statku. Byli tacy, ktrzy winili za bieg wydarzen Zawyspiarzy obecnych na pokadzie, lecz przeciez
wiekszosc zaogi wywodzia sie sposrd mieszkancw naszego krlestwa, a kapi287

tan pochodzi z samej Koziej Twierdzy. By to miazdzacy


cios dla dumy ksiecia
Szczerego i dla jego autorytetu. Niektrzy twierdza, z e wasnie wwczas zdecydowa sie poswiecic siebie w nadziei odnalezienia ostatecznego rozwiazania.

***

Trefnis sporo czasu spedza z ksiez na Ketriken w ogrodzie na szczycie wiezy


i nie tai zachwytu dla jej osiagni
ec . Wiele mozna zyskac szczerym komplementem. Pod koniec lata ksiez na za jego namowa zaczea czesto zaglada
c do komnat
krlewskich. Mazonki nastepcy tronu nie mogy dotkna
c fochy Osika. Osobiscie
zajea sie sporzadzaniem

dla krla wzmacniajacych

napojw. Pod jej opieka monarcha zdawa sie wyjatkowo

ozywiony. Moim zdaniem bazen teraz w ksiez nej


pokada nadzieje, ktre zawiedlismy ja i ksia
ze Szczery.
Pierwszy raz z ona nastepcy tronu poruszya przy mnie ten temat pewnego zimnego jesiennego wieczoru. Bylismy w ogrodzie, pomagaem jej ocieplac wiazka
mi somy delikatniejsze rosliny, z eby lepiej zniosy zimowe mrozy. Zarzadzia

te
prace ksiez na Cierpliwa i sama wraz z Lamwka krzataa

sie wok pnaczy

przy
altance. Ostatnio czesto doradzaa ksiez nej Ketriken w sprawach ogrodu, chociaz
czynia to bardzo niesmiao. Rzyczka, zawsze pod reka, podawaa mi sznurek.
Kilka dam dworu, solidnie opatulonych ciepymi paszczami, dotrzymywao nam
towarzystwa, ale akurat rozmawiay cicho miedzy soba na drugim koncu ogrodu.
Pozostae damy ksiez na odesaa do ciepych komnat, kiedy spostrzega, z e drza
z zimna i chuchaja w donie. Mnie rece zdretwiay od mrozu, uszy i nos zsiniay.
Natomiast ksiez na Ketriken wyraznie czua sie w tych warunkach niczym ryba
w wodzie. Ksia
ze Szczery, obecny gdzies w moich myslach, takze mia sie doskonale. Odkrywszy, z e znowu wypuszczam sie na ofiary kuznicy, nalega, bym
go zabiera ze soba. Zreszta juz prawie nie zauwazaem jego obecnosci. Odczuem wzmozone zainteresowanie ksiecia, kiedy jego pani zapytaa mnie, wia
zac

sznurek wok opatulonej rosliny, co wiem o Najstarszych.


Niewiele odparem szczerze i kolejny raz solennie sobie obiecaem
wzia
c sie do z dawna zaniedbanych manuskryptw.
Dlaczego?
Rzadko o nich pisano. Zdaje sie, z e w swoim czasie wiedza ta bya tak pospolita, z e nie wymagaa utrwalania. A okruchy powierzone pergaminowi rozproszyy sie po caym krlestwie. Trzeba nie lada uczonego, by wytropi wszystkie
wzmianki. . .
Takiego jak trefnis? zapytaa cierpko. Moim zdaniem wie o nich
najwiecej.
Rzeczywiscie, lubi czytac. . .
288

Dosyc o karle przerwaa mi. Chce rozmawiac o Najstarszych.


Drgnaem

syszac
wadczy ton w gosie ksiez nej, ale rycho zorientowaem
sie, z e nie zamierzaa mnie karcic ani byc nieuprzejma. Po prostu chciaa kontynuowac temat. Podczas tych kilku miesiecy, kiedy suzyem na morzu, ksiez na
Ketriken staa sie bardziej despotyczna. Nie prosia rozkazywaa.
Troche wiem przyznaem z wahaniem.
Podobnie jak ja. Sprawdzimy, czy wiemy to samo. Ja zaczne.
Wedle z yczenia, pani. Zapatrzya sie w odlegy horyzont.
Dawno, dawno temu wasz kraj by ustawicznie dreczony napasciami morskich piratw. Gdy zawiody wszelkie prby obrony i zaistniaa obawa, z e latem,
wraz z nawrotem pieknej pogody, nastanie koniec Krlestwa Szesciu Ksiestw oraz
dynastii Przezornych, wczesny wadca, krl Madry,

postanowi odszukac legendarny lud Najstarszych. Jak dotad


sie zgadzamy?
W zasadzie tak. Ja syszaem, z e legendy nazywaja ich nie ludem, lecz istotami nieomal boskimi. Mieszkancy Krlestwa Szesciu Ksiestw mieli krla Madre
go za fanatyka, prawie szalenca, caa dusza oddanego wizji ich istnienia.
Ludzie pochonieci pasja albo wizjonerzy czesto uchodza za osoby niespena rozumu powiedziaa spokojnie. Bede mwia dalej. Pewnej jesieni
opusci zamek, wiedzac
jedynie, z e Najstarsi rezyduja w Deszczowych Ostepach,
za najwyzszymi szczytami Krlestwa Grskiego. Udao mu sie ich odnalezc i zyskac ich przychylnosc . Wrci do Koziej Twierdzy i razem przepedzili wroga od
wybrzezy Krlestwa Szesciu Ksiestw. Nasta pokj i dobrobyt. A Najstarsi przyrzekli krlowi, z e gdyby kiedys znowu okazali sie potrzebni, powrca. Czy nadal
sie zgadzamy?
Jak poprzednio: w zasadzie tak. Syszaem od wielu minstreli, z e zakonczenie tej historii to zwyczajowy fina piesni o bohaterskich wyprawach. Zawsze
sprzymierzency obiecuja, z e w razie potrzeby wrca. Niektrzy nawet przysiegaja
pomoc zza grobu.
W rzeczywistosci wtracia

ksiez na Cierpliwa krl Madry

nigdy nie
powrci do Koziej Twierdzy. Najstarsi przybyli do jego crki, ksiez niczki Uwaznej, i jej przysiegali wiernosc .
Skad
o tym wiadomo? zapytaa mazonka nastepcy tronu. Ksiez na Cierpliwa wzruszya lekko ramionami.

Spiewa
o tym stary minstrel mojego ojca. Zajea sie obwiazywaniem

sznurka wok modej rosliny.


Ketriken pogra
zya sie w zamysleniu. Wiatr wyswobodzi z fryzury dugie
pasmo jasnych wosw i na podobienstwo sieci rzuci jej na twarz. Spojrzaa na
mnie przez jasna pajeczyne.
Nie ma znaczenia, co wiesci gosza o powrocie. Wiadomo na pewno, z e
kiedys pewien monarcha odnalaz Najstarszych. Udzielili mu pomocy. Sadzisz,

z e postapiliby

tak samo, gdyby znowu baga ich o pomoc krl? Albo krlowa?
289

Ktz to wie? Zadawaem sobie w duchu pytanie, czy przysza krlowa


chciaa w ten sposb zyskac pretekst do odwiedzenia ziemi rodzinnej. Choc wiele
dam dworu chetnie dotrzymywao jej teraz towarzystwa, nadal nie miaa szczerze
oddanych przyjaciek. Na dodatek ludzie zaczynali gadac, z e wcia
z nie jest przy
nadziei. Bya bardzo samotna. Sadz
e. . . zaczaem

ostroznie, rozwazajac,

jak ja odwiesc od checi wyjazdu.


Powiedz jej, z eby zaraz przysza ze mna porozmawiac odebraem mysli
ksiecia Szczerego i jego podekscytowanie.
. . . z e powinnas, pani, przedstawic swoje przemyslenia nastepcy tronu
i wszystko z nim przedyskutowac dokonczyem.
Milczaa dugi czas. Kiedy sie odezwaa, mwia bardzo cicho, tylko do mnie.
Lepiej nie. Potraktuje to jako kolejny objaw mojego szalenstwa. Przez
chwile bedzie sucha, a potem niecierpliwie zacznie spoglada
c na mapy na scianach albo przestawiac rzne drobiazgi na stole. Wreszcie pokiwa gowa i odesle
mnie z ulga. Znowu. Ostatnie sowo nie przyszo jej atwo. Odgarnea wosy z twarzy, przetara oczy. Odwrcia ode mnie wzrok, zapatrzya sie w morze,
rwnie odlega jak ksia
ze Szczery, gdy posugiwa sie Moca.
Ona pacze?
Nie potrafiem ukryc przed nastepca tronu irytacji z powodu jego zdumienia.
Przyprowadz ja do mnie. Juz, natychmiast!
Pani. . .
Chodzmy do niego. Razem. Teraz.
Nie uwazasz, z e to szalenstwo? zapytaa, nie patrzac
na mnie. Nie bede
kama przypomniaem sobie.
W obecnej sytuacji musimy rozwazyc kazda mozliwa droge ratunku.
Kiedy juz wypowiedziaem te sowa, zorientowaem sie, z e w nie wierze. Czyz
Ciern i bazen nie wskazywali, a nawet bronili tej samej idei? Moze ksia
ze Szczery
i ja jako jedyni pozostawalismy na nia slepi.
Ksiez na wziea geboki oddech.
Wobec tego uczynimy, jak radzisz. Tylko. . . po drodze chce zabrac kilka
zwojw. Odezwaa sie gosniej do ksiez nej Cierpliwej: Ksiez no, czy moge
cie prosic, bys skonczya za mnie prace? Powinnam sie zaja
c sprawa nie cierpiac
a
zwoki.
Zrobie to z radoscia.
Opuscilismy ogrd i poszlismy do komnat przyszej krlowej. Czekaem dugo. Wreszcie sie pojawia, a za nia maa Rzyczka, bagajac,
by pozwolono jej
niesc pergaminy za ukochana pania. Ksiez na Ketriken zmya z doni czarna ziemie. Zmienia suknie, uperfumowaa sie, uczesaa i przystroia w bizuterie, slubny
dar od mazonka. Usmiechnea sie do mnie niepewnie.
Pani, jestem oszoomiony osmieliem sie rzec.

290

Pochlebiasz mi niczym Wadczy oznajmia i pospieszya korytarzem,


ale na jej policzkach wykwit rumieniec.
Ubraa sie tak na wizyte u mnie?
Ubraa sie tak, z eby ci sie spodobac, panie odparem.
Jak to sie dzieje? pomyslaem. Ksia
ze Szczery potrafi mez czyzne
przejrzec na wskros, a zupenie nie rozumie kobiet.
Moze nie ma czasu, by poznac ich zwyczaje usyszaem.
Na wszelki wypadek przestaem myslec i pospieszyem za ksiez na. Dotarlismy do pracowni ksiecia Szczerego akurat w momencie, gdy wychodzi z niej
Powab. W rekach mia brudne rzeczy do prania. Wydawao sie to dziwne, pki
nie zostalismy wpuszczeni do srodka. Nastepca tronu przyja
nas ubrany w miekka koszule z bekitnego lnu, spowity w lekki zapach lawendy i drzewa cedrowego.
Won ze skrzyni z ubraniami. Wosy i brode przyczesa swiezo: dobrze to wiedziaem, bo nigdy nie by uczesany duzej niz kilka minut. Gdy ksiez na Ketriken
zblizya sie niesmiao, by zozyc ukon przed mazonkiem, spostrzegem, z e kilka
miesiecy wadania Moca wywaro na ksiecia bardzo niekorzystny wpyw. Bekitna koszula smetnie zwisaa mu na ramionach, a w przygadzonych wosach tyle
samo byo nitek srebrnych co czarnych. Wok oczu i ust pojawiy mu sie nowe
zmarszczki.
Az tak z le wygladam?

Nie dla niej przypomniaem ksieciu.


Nastepca tronu uja
mazonke za reke i posadzi obok siebie na awie, przy
kominku. Patrzya na niego wzrokiem tak godnym, jakby odczuwaa aknienie
sle objea palcami jego reke. Odwrcia wzrok, gdy podnis jej don
Mocy. Sci
do ust. Moze ksia
ze Szczery mia racje co do wrazliwosci mojego talentu Mocy. Uczucia ksiez nej waliy we mnie z podobna sia jak uczucia zaogi na statku
w czasie morskiej bitwy.
Od ksiecia poczuem lekkie zdziwienie.
Uciekaj rozkaza mi po chwili obcesowo i zaraz zostaem we wasnych
myslach zupenie sam. Zapomniaem juz, jak to jest. Przez moment staem oszoomiony.
On naprawde o niczym nie mia pojecia przyszo mi do gowy i ucieszyem sie zaraz, z e refleksja ta pozostaa tylko moja.
Panie mj, przyszam cie prosic, bys zechcia poswiecic mi chwile uwagi. . .
ze wzgledu na pewna idee. . . Ksiez na Ketriken niespokojnie badaa spojrzeniem twarz mazonka.
Alez oczywiscie zacheci ja nastepca tronu. Podnis wzrok na mnie.
Bastardzie Rycerski, zechcesz zostac z nami.
Wedle twej woli, panie.
Usiadem na stoku, po drugiej stronie ognia. Rzyczka stanea obok mnie,
z ramionami penymi pergaminu. Podejrzewaem, z e zostay podkradzione z mo291

jej komnaty przez bazna. Myliem sie jednak. Gdy ksiez na Ketriken zaczea opowiadac mez owi o swoim pomysle i ilustrowac argumenty przykadami ze zwojw,
przekonaem sie, z e bez wyjatku
traktoway one nie o Najstarszych, lecz o Krlestwie Grskim.
Krl Madry,

jak zapewne pamietasz, panie podjea na zakonczenie


by pierwszym wadca Krlestwa Szesciu Ksiestw, ktry przyby na nasze ziemie. . . na ziemie Krlestwa Grskiego w celach pokojowych. Dlatego tez jego
wizyta jest szeroko komentowana w naszych podaniach historycznych. Te zwoje,
skopiowane z oryginaw wspczesnych krlowi Madremu,

traktuja o jego poczynaniach i podrzy przez Krlestwo Grskie. A zatem, choc nie bezposrednio,
o Najstarszych. Rozwinea ostatni pergamin.
Ksia
ze Szczery i ja nachylilismy sie nad nim w zdumieniu. Mapa. Wyblaka,
a moze niestarannie przerysowana, ale mapa. Przedstawiaa Krlestwo Grskie,
z nakreslonymi przejsciami grskimi i szlakami. I kilkoma liniami wiodacymi

do
ziem poza granicami krlestwa.
Jedna z tych drg musi prowadzic do Najstarszych. Znam grskie trakty
i wiem, z e zaznaczone tutaj nie sa szlakami handlowymi. Nie prowadza tez do
z adnej znanej mi osady. Nie stanowia poaczenia

z z adnym ze wspczesnych
szlakw. To dawne drogi i sciezki. Widze tylko jeden powd, dlaczego zostay
wyrysowane prowadziy tam, dokad
poda
za krl Madry.

Czy mozliwe, z eby to byo az tak proste? Ksia


ze Szczery zerwa sie
z miejsca, wrci po chwili z nareczem swiec, mocniej oswietli mape. Czule wygadzi pergamin.
Zaznaczono kilka sciezek prowadzacych

do Deszczowych Ostepw
odezwaem sie. O ile ta plama zieleni oznacza wasnie Deszczowe Ostepy.

Zadnej
z nich nie wyrzniono jakims szczeglnym znakiem. Skad
mozemy wiedziec, ktra jest wasciwa?
Moze wszystkie prowadza do Najstarszych odwazya sie przypuscic
ksiez na Ketriken. Dlaczego uwazamy, z e z yja tylko w jednym miejscu?
Nie! Ksia
ze Szczery wyprostowa sie znad mapy. Przynajmniej dwie
maja cos na koncu. A raczej miay. Dowiem sie, co to byo.
Nawet pani Ketriken zdawaa sie zdumiona entuzjazmem ksiecia. Ja byem
wstrza
sniety. Spodziewaem sie, z e wysucha mazonki uprzejmie i na tym zakonczy sprawe, a oto popar jej plan caym sercem.
Wsta gwatownie, szybkim krokiem okra
zy komnate. Moc buchaa od niego
niczym z ar z pieca.
Nad wybrzezem lada chwila zacznie sie penia zimowych sztormw. Jesli nie bede zwleka z podrza, zda
ze do Krlestwa Grskiego, gdy przejscia beda
jeszcze mozliwe do pokonania. Powinienem sie przedostac. . . tam, na ziemie nam
nie znane. I wrcic przed wiosna. Obym sie zjawi z pomoca, ktrej tak potrzebujemy.
292

Odebrao mi gos. Ksiez na Ketriken jeszcze pogorszya sprawe.


Panie mj, nie byo moim zamysem wysyac cie w podrz. Powinienes
zostac tutaj. Ja wyrusze. Znam gry od urodzenia. Ty, panie, mozesz tam stracic
z ycie. W tej sprawie ja powinnam byc Poswieceniem.
Z ogromna ulga ujrzaem, z e ksia
ze Szczery osupia, podobnie jak ja. Moze
zda sobie nareszcie sprawe, z e zamierza sie porwac z motyka na sonce? Wolno
pokreci gowa. Uja
mazonke za rece i spojrza na nia uroczyscie.
Krlowo moja. Westchna.
Ja musze tego dokonac. Ja. W tak wielu
innych dziedzinach zawiodem Krlestwo Szesciu Ksiestw. I ciebie. Kiedy tutaj
przybyas, tak niewiele miaem wyrozumienia dla twojego przekonania o Poswieceniu. Braem je za idealistyczne podejscie modego dziewczecia do obowiazkw

wadczyni. Myliem sie. W naszym kraju nie uzywamy tej nazwy, ale czujemy
tak samo. Wyssaem to z mlekiem matki. Moja powinnosc to zawsze i przede
wszystkim miec na wzgledzie dobro krlestwa. Prbowaem tak czynic, lecz teraz dopiero widze, z e wysyaem innych ku wasnemu przeznaczeniu. Uzywaem
Mocy, to prawda, sama masz wyobrazenie, ile mnie to kosztowao. Ale nie ja, tylko z eglarze i z onierze oddaja z ycie za ojczyzne. Mj wasny bratanek spenia dla
mnie krwawy obowiazek.

I mimo wszystkich istnien, ktre poswieciem dla obrony panstwa, nasze wybrzeze nie jest bezpieczne. Teraz zyskaem ostatnia szanse
misje. Czy powinienem wysac na wyprawe swoja pania?

A moze. . . ksiez na Ketriken miaa gos zachrypniety z emocji. Spojrzaa


w ogien. Moze wyruszymy razem?
Ksia
ze Szczery pogra
zy sie w zamysleniu. Pani Ketriken zdawaa sobie sprawe, z e rozwaza jej propozycje z cakowita powaga. Czekaa z nadzieja, ktra rycho zgasa, bo nastepca tronu pokreci gowa i rzek cicho:
Nie odwaze sie. Ktos musi zostac tutaj. Ktos, komu ufam. Krl Roztropny. . . mj ojciec nie czuje sie dobrze. Obawiam sie o niego. Ktos musi mnie zastapi
c.
Spuscia wzrok.
Wolaabym pojechac z toba, panie wyznaa. Odwrciem oczy, gdy ksia
z e uja
mazonke pod brode i unis jej twarz ku swojej.
Wiem rzek po prostu. To jest twoje poswiecenie. Zostac tutaj,
choc wolisz pojechac. Znowu cierpiec samotnosc . Dla dobra Krlestwa Szesciu
Ksiestw.
Cos sie w ksiez nej zaamao. Ramiona jej zadrzay, pochylia gowe, poddaa
sie woli mez a. Kiedy przygarna
ja do siebie, podniosem sie cicho. Zabraem ze
soba Rzyczke i zostawilismy ich samych.
Po poudniu zagebiem sie w zwoje i tabliczki, kiedy zjawi sie paz.
Masz sie, panie, stawic u krla w godzine po wieczerzy. Tyle powiedzia
i poszed.

293

Przeraziem sie nie na z arty. Od mojej ostatniej wizyty w krlewskich komnatach miney dopiero dwa tygodnie. Nie miaem ochoty stawac przed obliczem
krla. Jesli wzywa mnie, by obwiescic, z e mam sie zacza
c ubiegac o reke ksiez niczki Hozej, nie mogem reczyc za swoje sowa ani czyny. Zdecydowanym gestem rozwinaem

jeden z pergaminw traktujacych

o Najstarszych i usiowaem
zatopic sie w lekturze. Bezskutecznie. Przed oczyma miaem tylko Sikorke.
Podczas krtkich godzin nocnych, jakie spedzalismy razem po pamietnym
dniu na plazy, Sikorka nie chciaa rozmawiac o ksiez niczce Hozej. W jakims sensie byo mi to na reke. Niestety, przestaa takze z artowac sobie ze mnie, opowiadac, czego by ode mnie chciaa, gdybym by jej mez em, i co to sie bedzie dziao,
gdy na swiat przyjda nasze dzieci. Zrezygnowana porzucia nadzieje, z e kiedykolwiek sie pobierzemy. Nigdy nie czynia mi wyrzutw, nie obarczaa wina. Nie

myslaa o przyszosci. Podobnie jak Slepun


zdawaa sie z yc tylko chwila obecna.
Kiedy wychodziem, nie pytaa, czy znowu ja odwiedze. Wyczuwaem bijac
a od
niej rozpacz, pojaem

tez, z e z zapamietaniem chonea kazda chwile rozkoszy,


ktra jutro moga juz nie byc nam dana. Nie zasugiwaem na tak wielka miosc .
Gdy drzemaem zanurzony w zapach jej ciaa i zi, nie lekaem sie niczego, nie martwiem niczym. Sikorka nie miaa talentu Mocy ani Rozumienia. Jej
magia bya mocniejsza, tworzona sia woli. Kiedy moja ukochana pzno w nocy
zamykaa i ryglowaa drzwi, tworzya w izdebce swiat i czas nalezacy
tylko do
nas dwojga. Ogromna bya jej desperacja. Sikorka wierzya, z e za swoja miosc
do mnie bedzie musiaa zapacic straszna cene. I mimo wszystko nie chciaa mnie
opuscic. A ja nie miaem dosc siy, by odejsc i pozwolic jej szukac szczescia gdzie
indziej. W samotne godziny, gdy z sakwami penymi zatrutego chleba jezdziem
wok Koziej Twierdzy, miaem siebie za tchrza, za achudre gorszego niz zodzieja. Kiedys powiedziaem ksieciu Szczeremu, z e nigdy bym nie wzia
energii
od innego czowieka. Teraz codziennie czerpaem sie od Sikorki.
Zwj wypad mi z bezwadnych palcw. Zabrako mi powietrza, jakbym sie
dusi. Odsunaem

na bok tabliczki i pergaminy. Godzine przed wieczerza zapukaem do drzwi komnat ksiez nej Cierpliwej.
Dawno juz tutaj nie zagladaem.

Nic sie nie zmienio, tylko przybya nastepna


warstwa baaganu, swiadczaca
o aktualnym temacie zainteresowan ksiez nej. Zewszad
zwieszay sie jesienne zioa suszone w pekach, pachnace
mocno. Czuem
sie, jakbym spacerowa pod ak
a, gdzie pedy rosna w d. Zanurkowaem miedzy
zwisajacymi

lisc mi.
Troche za nisko to powieszone poskarzyem sie ksiez nej, kiedy stanea
w drzwiach.
Nie. To ty za wysoki uroses. Stan prosto, niech ci sie przyjrze. Wykonaem
polecenie, choc wwczas pek kocimietki spocza
mi na gowie.
Tak. . . wiosowanie i zabijanie ludzi przez cae lato wyszo ci na zdrowie.
Wygladasz

o wiele lepiej niz ten schorowany chopak, ktry wrci na poczatku

294

zimy. Od razu wiedziaam, z e moje toniki pomoga. Skoro juz uroses taki wysoki,
mozesz mi pomc wieszac to wszystko.
Zostaem zaprzez ony do pracy przy rozciaganiu

sznurkw od kinkietw do
filarw oza i dalej, do wszystkiego, do czego dao sie je przywiaza
c. Potem przyczepiaem do nich zioa. Ksiez na kazaa mi stana
c na krzesle i podawaa peki
balsaminy.
Dlaczego ostatnio nie uskarzasz mi sie na tesknote za Sikorka?

Czy to by cos dao? zapytaem cicho po chwili. Staraem sie wyglada


c
na zrezygnowanego.
Nie. Zamilka, jakby zamyslona. Podaa mi nastepny bukiet lisci. To
plamczyk. Bardzo gorzki. Niektrzy mwia, z e pozwala kobiecie zapobiegac poczeciu. To nieprawda. W dodatku jesli kobieta zjada liscie tego ziela przez dugi
czas, moze sie od nich rozchorowac. Przerwaa, jakby sie nad czyms zastanawiajac.
Moze chora kobieta nieatwo zostaje matka. Ale ja nie poleciabym tej
metody nikomu.
Odzyskaem gos, przybraem obojetna mine.
Po co wiec suszysz je, pani?
Wywar pomaga na bl garda. Tak mi powiedziaa Sikorka, kiedy zastaam
ja przy zbieraniu tych zi w Kobiecym Ogrodzie.
Rozumiem. Przywiazaem

zielsko do sznurka. Wygladao

jak czowiek
na szubienicy. Nawet won miao gorzka. I ja sie dziwiem, z e ksia
ze Szczery nie
zauwaza rzeczy oczywistych! Przeciez sam byem slepcem. Jakie to musiao byc
dla niej uczucie, bac sie cudu, ktrego prawowicie poslubiona kobieta pragnie
z caego serca? Ktrego ksiez na Cierpliwa wygladaa

na przno?
. . . wodorosty, Bastardzie Rycerski? Drgnaem.

Sucham?
Pytaam, czy w wolnej chwili nie nazbierabys dla mnie wodorostw. Takich czarnych, pofadowanych. O tej porze roku sa najbardziej wonne.
Sprbuje odpowiedziaem nieobecny duchem. Ile lat Sikorka bedzie
musiaa sie bac? Ile goryczy bedzie musiaa przekna
c?
Na co patrzysz? zapytaa ksiez na Cierpliwa.
Na nic. . . A co sie stao?
Dwa razy prosiam cie, z ebys zszed i przestawi krzeso. Trzeba jeszcze
powiesic wszystkie te wiazki.

Prosze o wybaczenie. Niewiele spaem ostatniej nocy i jestem troche otepiay.


Rzeczywiscie. Powinienes wiecej sypiac. Te sowa miay swoja wage.
A teraz zejdz, przestaw krzeso i zabieramy sie do wieszania miety.
Przy wieczerzy nie miaem apetytu. Ksia
ze Wadczy siedzia sam przy wysokim stole i wyglada
ponuro. Wianuszek jego staych wielbicieli obsiad nizszy
st tuz przy podwyzszeniu. Nie rozumiaem, dlaczego najmodszy syn krlewski
295

wola posilac sie osobno. Oczywiscie mia prawo zasiadac przy wysokim stole,
ale dlaczego wybra odosobnienie? Przywoa jednego z minstreli, ostatnio sprowadzonych do Koziej Twierdzy. Pochodzili z Ksiestwa Trzody, odznaczali sie nosowa wymowa charakterystyczna dla tamtego regionu i preferowali dugie nudne epopeje. Ta akurat traktowaa rozwlekle o pewnej przygodzie dziadka ksiecia
Wadczego po kadzieli.

Zagoni na smierc wierzchowca, z eby ustrzelic wielkiego


jelenia, ktry umyka caemu pokoleniu mysliwych. Bez konca brzmiay peany
na czesc wspaniaego wierzchowca, ktry posuszny rozkazowi pana cwaowa
dotad,
az pad. Staraem sie suchac jak najmniej. Nie byo ani sowa o gupocie
pana, ktry zmarnowa takie zwierze, z eby zdobyc troche twardego miesa i poroz e.
Czyzby cie zemdlio? zagadna
mnie Brus. Wstaem od stou i poszedem za nim.
Za duzo mam na gowie. O zbyt wielu sprawach musze myslec naraz. Czasami odnosze wrazenie, z e gdybym mg sie przez chwile skupic na jednym problemie, zdoabym go rozwiaza
c. A potem zabrac sie do nastepnego.
Kazdy w to wierzy. Ale to nieprawda. Trzeba radzic sobie na biezaco
z tym,
co sie pojawia, a po jakims czasie czowiek sie przyzwyczaja do reszty, z ktra
nie sposb nic zrobic.
Na przykad?
Wzruszy ramionami i wskaza donia w d.
Na przykad kulawa noga. Albo pietno bekarta. Wszyscy sie przyzwyczajamy do faktw, z ktrymi kiedys nie wyobrazalismy sobie z ycia. Co tym razem
lezy ci na watrobie?

Nie moge ci powiedziec. Tym bardziej tutaj.


Aha, jeszcze jeden sekret. Pokreci gowa. Nie zazdroszcze ci, Bastardzie. Czasami czowiek potrzebuje wyrzucic z siebie wszystkie kopoty, zwierzyc sie drugiemu. Pozbawiono cie nawet tego. Mimo wszystko, do gry gowa.
Wierze, z e sobie poradzisz, nawet jesli ty w to nie wierzysz.
Poklepa mnie po ramieniu, a potem zostawi w zimnym podmuchu od drzwi
wejsciowych. Ksia
ze Szczery mia racje. Nadchodziy zimowe sztormy dzisiejszy wiatr je zapowiada. Byem w poowie schodw, kiedy dotaro do mnie, z e
Brus rozmawia ze mna zupenie innym tonem niz zwykle. Wreszcie uzna mnie
za dorosego.
Wyprostowaem ramiona i z wawiej ruszyem do komnaty.
Ubraem sie wyjatkowo

starannie. Robiac
to, pomyslaem o nastepcy tronu
zmieniajacym

w pospiechu koszule ze wzgledu na ksiez ne Ketriken. Jak mg byc


wobec niej tak slepy? A ja wobec Sikorki? Co jeszcze uczynia dla naszego dobra,
o czym nie miaem pojecia? Znowu poczuem sie nieszczesliwy. Dzis. Dzis, kiedy
krl Roztropny juz sie ze mna rozprawi. Nie pozwole jej poswiecac sie dla mnie.

296

Na razie jednak nie mogem zrobic nic. Zwiazaem

wosy w kucyk, na ktry


we wasnym poczuciu teraz juz w peni zasugiwaem, i wygadziem bekitny
kaftan. Troche by przyciasny w ramionach, ale innego nie miaem.
W poowie drogi do komnat krlewskich spotkaem ksiecia Szczerego prowadzacego

pod ramie mazonke. Nigdy ich nie widziaem w takiej zazyosci. Ani
kroczacych

z takim majestatem. Ksia


ze ubrany by w oficjalna duga suknie w kolorze ciemnej zieleni. Mankiety i brzeg szaty zdobia tasma haftowana w kozy.
Na czole mia srebrna obrecz z niebieskim kamieniem oznake godnosci nastepcy tronu. Dawno jej nie widziaem. Ksiez na wozya fioletowa suknie o prostym
kroju. Krtkie szerokie rekawki odsaniay wez sze, dugie, z biaej tkaniny. Zaoz ya bizuterie otrzymana w podarunku od ksiecia Szczerego, a ciez kie jasne wosy ozdobia zawia siatka srebrnego ancuszka aczonego

ametystami. Na widok
ksia
ze cej pary stanaem

jak wryty. Odgadem, z e ida do krla.


Powitaem ich oficjalnie i ostroznie daem ksieciu do zrozumienia, z e krl
wezwa mnie przed swoje oblicze.
Nie odrzek. To ja wezwaem cie przed oblicze krla. Chce, z ebys
by swiadkiem.
Poczuem ogromna ulge. Nie chodzio wiec o ksiez niczke Hoza.

Swiadkiem
czego, mj ksia
ze ? zapytaem. Popatrzy na mnie, jakbym
by niespena rozumu.
Bede prosi krla o pozwolenie na wyprawe. Chce odszukac Najstarszych
i sprowadzic pomoc, ktrej tak rozpaczliwie nam trzeba.
Dopiero teraz zauwazyem milczacego

pazia, caego w czerni, niosacego

sterte zwojw i tabliczek. Chopiec mia twarz blada i nieruchoma. Zaozybym sie,
z e dotad
nie spenia dla ksiecia bardziej odpowiedzialnych zadan niz woskowanie butw. Rzyczka, swiezo wykapana

i wystrojona w kolory ksiez nej Ketriken,


przypominaa rzowiutka rzodkiewke. Usmiechnaem

sie do pyzatej dziewuszki,


ale odpowiedziaa mi powaznym spojrzeniem.
Ksia
ze Szczery uderzy raz w drzwi komnat krlewskich.
Jedna chwile! zawoa Osiek. Uchyli drzwi, wyjrza. Zda sobie sprawe, z e kaze czekac nastepcy tronu. Mina
moment az nazbyt widocznego wahania,
nim otworzy drzwi na osciez.
Panie wyduka nie spodziewaem sie ciebie. . . To znaczy. . . Nie
powiedziano mi, z e krl. . .
Mozesz odejsc . Zwykle ksia
ze Szczery nie odprawia tym tonem nawet
pazia.
Ale krl. . . moze mnie potrzebowac. . . Osiek zerka niespokojnie z boku na bok. Czegos sie ba.
Ksia
ze Szczery zmruzy powieki.
W takim wypadku zostaniesz wezwany. Masz czekac za progiem.

297

Po sekundzie wahania Osiek posucha. My weszlismy do komnat krlewskich. Ksia


ze osobiscie zamkna
za nami drzwi.
Nie lubie tego czowieka zauwazy wystarczajaco
gosno, by mozna byo go usyszec na korytarzu. Jest natretny i suzalczy. Niefortunna kombinacja.
W pierwszej komnacie krla nie byo. Gdy ksia
ze Szczery zblizy sie do sypialni, na progu stana
bazen. Wybauszy na nas oczy, wyszczerzy zeby w radosnym grymasie, a potem skoni sie nisko.
Wasza wysokosc ! zawoa. Zbudz sie! Zgodnie z moja przepowiednia, przybyli minstrele!
Nie kpij, baznie zmitygowa go ksia
ze Szczery, ale zrobi to dobrodusznym tonem.
Mina
kara, broniac
sie przed kpiac
a prba ucaowania rabka

sukni. Ketriken zakrya donia usmiech i poda


zya za mez em. Mnie trefnis podstawi noge.
Duzo nie brakowao, bym faktycznie sie potkna,
ale jakos zdoaem omina
c przeszkode, choc omal nie wpadem na ksiez ne. Karze wyszczerzy zeby w szerokim
usmiechu, potem skoczy ku ozu wadcy. Uja
don starca, poklepa ja delikatnie.
Wasza wysokosc , masz gosci, panie. Krl poruszy sie i westchna.

O co chodzi? Kto tu? Szczery? Podnies kotary, baznie. Ledwie widze.


Ksiez na Ketriken? Co to jest? Bastardzie! Co to wszystko znaczy? Gos krla
nie brzmia mocarnie i drza lekko, ale monarcha wyglada
zaskakujaco
dobrze.
W czasie gdy bazen podciaga
kotary i poprawia poduszki, ja przygladaem

sie wadcy, ktry sprawia wrazenie duzo starszego od Ciernia. acz


ace
ich podobienstwo byo teraz wyrazniejsze. Wychuda twarz krla miaa ten sam zarys
czoa i kosci policzkowych, co u jego brata zrodzonego z nieprawego oza. Oczy
przysoniete mga znuzenia, lecz zupenie przytomne. Naprawde wyglada
lepiej
niz dwa tygodnie temu.
Co sie dzieje? zapyta, toczac
po nas wzrokiem.
Ksia
ze Szczery skoni sie geboko, oficjalnie, a ksiez na Ketriken dygnea nisko. Ja takze zachowaem sie zgodnie z wymaganiami etykiety: przykleknaem

i tak zostaem, z pochylona gowa.


Krlu Roztropny, ojcze odezwa sie nastepca tronu. Przyszedem
prosic cie o zgode na podjecie doniosego w skutkach przedsiewziecia.
Sucham rzek monarcha.
Chce opuscic Kozia Twierdze i z grupa wybranych ludzi pjsc ta sama
droga, ktra niegdys obra krl Madry.

Chce sie udac do Deszczowych Ostepw za


Krlestwem Grskim, odnalezc Najstarszych i prosic ich o dotrzymanie obietnicy
danej naszemu przodkowi.
Przez twarz krla Roztropnego przemkna
wyraz niedowierzania.
Baznie, przynies wina. Bastardzie, wstan nareszcie, pomz baznowi. Ketriken, droga moja, gdybys zechciaa mnie wesprzec, usiad
e przy kominku. Szczery, przynies tamten stolik spod okna.
298

Wystarczya ta garsc polecen, a sztywna atmosfera zniknea niczym banka


mydlana. Krl usiad na zku, wysuna
z poscieli chude nogi. Ksiez na pomoga mu wstac. Uczynia to z troska i szacunkiem. Bazen podskoczy do kredensu
w sasiedniej

komnacie, przynis kielichy do wina oraz podreczny zapas trunkw.


Butelki pokryte byy kurzem, jakby krl od dawna nie kosztowa wina. Zastanowiem sie podejrzliwie, skad
Osiek bra napitek dla monarchy. W komnacie
etem Przesilenia Zipanowa porzadek.

Byo tu znacznie czysciej niz przed Swi


my. Kadzielnice na sut, ktre tak mnie martwiy, stay w kacie
zupenie zimne.
A nasz wadca wydawa sie w peni wadz umysowych.
Bazen pomg swemu panu zaozyc gruba weniana suknie i klekna,
by wsuna
c mu kapcie na stopy. Monarcha zasiad przy ogniu. Postarza sie. Bardzo.
Ale znowu by krlem. Temu wadcy w modosci tak czesto zdawaem raport ze
swoich poczynan. Nagle zapragnaem

wasnie teraz, tego wieczoru, porozmawiac


z nim na osobnosci. Ten stary czowiek o przenikliwym spojrzeniu mgby wysuchac moich racji i poja
c, dlaczego chciaem ozenic sie z Sikorka. Znowu owadna

mna gniew na Osika, z e doprowadzi krla do tak fatalnego stanu.


Dzis jednak nikt nie mia czasu dla mnie. Mimo swobodnego zachowania krla, ksia
ze Szczery i ksiez na Ketriken pozostali wyprez eni jak struny. Razem z baznem przyniosem krzesa, by mogli usia
sc po obu stronach wadcy. Stanaem

za
nastepca tronu i czekaem.
Mw, jakie masz plany rozkaza krl synowi.
Ksia
ze zacza
rozwijac pergaminy ksiez nej Ketriken i czytac stosowne ustepy.
Stara mapa zostaa poddana szczegowym ogledzinom. Krl z poczatku

tylko
zadawa pytania, nie komentowa ani nie wydawa sadw,

dopki sie nie upewni,


z e wie juz o wszystkim. Trefnis sta tuz za nim, wyraznie uszczesliwiony robi
okropne miny do pazia ksiecia Szczerego, prbujac
rozweselic osupiaego chopca. Wydaje mi sie, z e jeszcze bardziej go przestraszy. Znudzona Rzyczka bawia
sie chwascikami przy kotarach krlewskiego loza.
Gdy ksia
ze skonczy mwic i Ketriken dodaa komentarze od siebie, krl dopi
wino i poda kielich baznowi do ponownego napenienia. ykna
wina znowu,
westchna,
w koncu pokreci gowa.
Nie. Zbyt wiele w tym nie potwierdzonych bajan, z ebym wyrazi zgode
na podjecie przez ciebie natychmiastowej wyprawy. Przekonaes mnie na tyle, z e
uwierzyem, iz warto poswiecic czas na przygotowania i wysac tam emisariusza.
Czowieka, ktrego sam wybierzesz, w otoczeniu odpowiedniej swity, z podarunkami i listami uwierzytelniajacymi.

Ale ty, nastepca tronu, pozostaniesz tutaj. Nie


mozemy sobie pozwolic na podobna lekkomyslnosc . Wadczy by u mnie dzisiaj
i rozprawia o kosztach budowy nowych statkw oraz fortyfikacji wiez na Wyspie
Rogowej. Nie dosc , z e brakuje nam pieniedzy, to jeszcze w lud pjdzie pogoska,
z e uciekes, jesli opuscisz stolice.

299

To nie ucieczka, lecz wyprawa. Za cel ma dobro naszych poddanych. Zostanie moja mazonka, bedzie mnie reprezentowaa pod moja nieobecnosc . Nie
zamierzam ruszac karawana z minstrelami, kucharzami i haftowanymi namiotami, wasza wysokosc . Droga wiedzie przez osniezone gry, a jechac trzeba w czas
najsrozszej zimy. Chce wzia
c ze soba oddzia z onierzy i podrzowac jak oni. Tak
niegdys czyniem.
I to wasnie, twoim zdaniem, wywrze wrazenie na Najstarszych? Jesli ich
w ogle odnajdziesz. Jesli nie sa wytworem wyobrazni.
Jak mwi legenda, krl Madry

podrzowa sam. Wierze, z e Najstarsi istnieli i on ich odnalaz. Jesli mi sie nie uda, wrce do okretw wojennych i do
wadania Moca. Niewiele ryzykujemy, a jesli mi sie powiedzie, przywiode ze soba potez nego sprzymierzenca.
A jesli w podrzy stracisz z ycie? zapyta krl Roztropny surowo.
Ksia
ze Szczery otworzy usta, lecz nim zda
zy wypowiedziec sowo, do komnaty wpad ksia
ze Wadczy. Twarz mu ponea szkaratem.
Co sie tutaj dzieje? Dlaczego nie zostaem poinformowany o zwoaniu rady? Obrzuci mnie jadowitym spojrzeniem. Za nim zerka zza drzwi Osiek.
Ksia
ze Szczery usmiechna
sie szyderczo.
Skoro nie zostaes zawiadomiony przez swoich szpiegw, skad
sie tutaj
wziae
s? Im udziel nagany, nie mnie.
Osiek znikna.

Ojcze, domagam sie informacji, co sie tutaj dzieje. Niewiele brakowao,


a ksia
ze Wadczy tupnaby
noga.
Bazen za plecami krla mapowa wyraz twarzy najmodszego krlewskiego
syna. Na ten widok paz ksiecia Szczerego wreszcie wybuchna
smiechem, lecz
zaraz znowu spowaznia.
Krl zwrci sie do nastepcy tronu.
Czy z yczysz sobie, by ksia
ze Wadczy zosta wykluczony z tej dyskusji?
Moim zdaniem sprawa go nie dotyczy. Chciabym tez miec pewnosc , z e
decyzja zostanie podjeta cakowicie bezstronnie.
Ksia
ze Wadczy nastroszy sie, nozdrza mu pobielay, ale krl uspokoi go
jednym ruchem doni. Ponownie odezwa sie do ksiecia Szczerego:
Czy rzeczywiscie go nie dotyczy? A na kogo spadnie ciez ar wadzy, jesli
wyjedziesz?
Oczy nastepcy tronu zlodowaciay.
Bedzie mnie reprezentowaa mazonka. I ty takze, wasza wysokosc , dzwigasz ciez ar wadzy.
Lecz jesli nie wrcisz. . . ?
Jestem pewien, z e mj brat w razie potrzeby szybko przystosuje sie do
sytuacji. Nastepca tronu nie zada sobie trudu ukrycia ironii.

300

Wtedy wasnie zdaem sobie sprawe, jak geboko zapada w niego trucizna
zdradzieckich poczynan modszego ksiecia. Jesli kiedykolwiek aczya

ich braterska miosc , zniknea bezpowrotnie. Byli juz tylko rywalami. Krl Roztropny bez
watpienia

takze to poja.

Ksia
ze Wadczy zastrzyg uszami na wzmianke o nieobecnosci nastepcy tronu. Sta niczym akomy pies z ebrzacy
przy stole. Odezwa sie odrobine za szybko,
z eby to zabrzmiao szczerze.
Gdyby mi ktos wyjasni, dokad
wybiera sie mj brat, moze sam bym odpowiedzia, czy bede w stanie sie przystosowac.
Ksia
ze Szczery milcza. Patrzy na ojca.
Twj brat odezwa sie krl z ciez kim westchnieniem prosi mnie o pozwolenie na wyprawe. Zamierza udac sie, i to wkrtce, do Deszczowych Ostepw
za Krlestwem Grskim. Chce szukac Najstarszych i uzyskac od nich pomoc,
ktra nam niegdys przyrzekli.
Ksieciu Wadczemu zaokragliy

sie oczy. Nie mam pewnosci, czy nie uwierzy w Najstarszych, czy nie mg poja
c bezmiaru niespodziewanego szczescia.
Zwilzy wargi koncem jezyka.
Oczywiscie nie wyraziem zgody oznajmi krl.
Alez dlaczego? zdziwi sie ksia
ze Wadczy. Trzeba rozwazyc wszystkie mozliwosci. . .
Nie stac nas na wysanie podobnej wyprawy. Przeciez ledwie kilka godzin
temu opowiadaes mi, z e budowa okretw, obsadzenie ich zaoga i zaopatrzenie
pochoneo wszelkie nasze rezerwy.
Ksia
ze Wadczy uciek wzrokiem.
W tym czasie otrzymaem najnowsze raporty ze zbiorw, ojcze. Nie przypuszczaem, z e beda tak korzystne. Fundusze mozna znalezc . Pod warunkiem z e
mj brat zechce podrzowac skromnie.
Ksia
ze Szczery az sapna
ze zosci.
Dziekuje ci za te rozwazna uwage, Wadczy. Nie zdawaem sobie sprawy,
z e podobne decyzje leza w twojej gestii.
Ja tylko doradzam krlowi, podobnie jak ty pospieszy z wyjasnieniem
najmodszy ksia
ze .
Nie sadzisz,

z e lepszym rozwiazaniem

byoby wysanie specjalnego emisariusza? bada krl Roztropny. Czy lud nie bedzie sie burzy, jesli nastepca
tronu opusci Kozia Twierdze w tak trudnym dla nas wszystkich czasie?
Emisariusz? Ksia
ze Wadczy uda, z e sie namysla. Raczej nie. Nie
w tym wypadku. Legendy mwia przeciez wyraznie, z e krl Madry
wyruszy osobiscie. Cz my wiemy o Najstarszych? Czy ich nie obrazimy wysyajac
jakiegos
suge? Powinien im zozyc wizyte przynajmniej krlewski syn. A w kwestii jego
nieobecnosci w Koziej Twierdzy. . . cz, ty, ojcze, jestes krlem i zostajesz w stolicy. Podobnie jego z ona. . .
301

Ksiez na warkna
nastepca tronu, lecz brat nie zwrci na niego uwagi.
. . . I ja. Kozia Twierdza nie bedzie opuszczona przez wadcw. A sama
wyprawa? Moze poruszyc wyobraznie ludu. Albo, jesli tak postanowisz, powd
wyjazdu moze pozostac tajemnica. Moze byc przedstawiona jako zwyka wizyta
u naszych sprzymierzencw, mieszkancw gr. A wwczas mazonka nastepcy
tronu powinna rwniez jechac.
Ksiez na zostaje w stolicy ksia
ze Szczery rozmyslnie poozy akcent na
pierwszym sowie by reprezentowac moja wadze. I chronic moje interesy.
Nie ufasz w tej materii naszemu ojcu? zapyta ksia
ze Wadczy dobrotliwie.
Nastepca tronu zwrci wzrok na starca siedzacego

przy kominku. Pytanie


zawarte w tym spojrzeniu byo jasne dla wszystkich obecnych.
Czy moge ci ufac? pyta ksia
ze .
Krl, zamiast odpowiedziec, sam zada pytanie.
Syszaes, co mysli o tym przedsiewzieciu Wadczy. I ja takze. Biorac
to
pod uwage, co zamierzasz uczynic?

Ksia
ze Szczery wzia
mazonke za reke. Zadne
z nich nie dao znaku, nie pado
miedzy nimi ani jedno sowo, lecz ksia
ze , odpowiadajac
ojcu, mwi w imieniu
obojga.
Zamierzam sie udac do Deszczowych Ostepw za Krlestwem Grskim.
Wyruszam jak najszybciej.
Krl Roztropny wolno pokiwa gowa, a mnie serce podeszo do garda. Trefnis wywina
kilka kozw az na drugi koniec komnaty, wrci w ten sam sposb
i stana
za oparciem krlewskiego fotela, grzecznie, jakby sie stamtad
wcale nie
rusza. Ksiecia Wadczego zaniepokoi ten pokaz akrobatyczny, ale kiedy nastepca
tronu przyklekna,
by ucaowac don ojca i podziekowac mu za wyrazenie zgody,
modszy ksia
ze usmiecha sie tak szeroko, z e mgby pokna
c rekina.
Niewiele juz zostao do uradzenia. Nastepca tronu postanowi wyruszyc w cia
gu siedmiu dni. Krl sie nie sprzeciwi. Ksia
ze chcia sam wybrac swoja swite.
Krl przysta i na to, choc ksia
ze Wadczy usiowa protestowac. Kiedy monarcha
odprawi nas wszystkich, zauwazyem zaniepokojony, z e zamarudzi, by jeszcze
zamienic sowo z Osikiem. Zorientowaem sie nagle, iz rozwazam, czy Ciern pozwoliby mi zabic krlewskiego pokojowca. Zabroni rozprawic sie w ten sposb
z modszym ksieciem, a poza tym w swoim czasie przysiagem

krlowi i jego
rodowi wiernosc . Osika nie chroni podobny przywilej nietykalnosci.
Na korytarzu ksia
ze Szczery podziekowa mi krtko.
Chciaem miec swiadka rzek. Byc swiadkiem to znacznie wiecej,
niz usyszec o wszystkim od kogos. Chciaem, z ebys mia w pamieci sowa, jakie
zostay wypowiedziane, z eby nie odeszy w zapomnienie.
Choc zrozumiaem, z e tej nocy moge sie spodziewac wizyty u Ciernia, nie
potrafiem jednak nie pjsc do Sikorki. Widok krla w dawnej dobrej formie na
302

nowo roznieci we mnie zagasa nadzieje. Przysiagem

sobie, z e wizyta u najmilszej bedzie krtka, zamienimy tylko kilka sw. Miaem wrcic do swojej komnaty najdalej tuz po pnocy przed nastaniem czasu, ktry Ciern najchetniej
przeznacza na nasze rozmowy.
Zapukaem do jej drzwi ukradkiem, wpuscia mnie natychmiast. Musiaa zauwazyc, z e jestem smiertelnie zmeczony. Od razu, bez z adnych pytan, skarg czy
niepokojw, wsunea sie w moje ramiona. Pogadziem ja po lsniacych

wosach,
zajrzaem w oczy. Namietnosc , jaka mna nagle owadnea, mozna porwnac tylko do wartkiego strumienia, ktry wpada gwatownie do spokojnej wody zatoki,
zmiatajac
ze swej drogi pozostaosci zimy. Stanowczy zamiar przeprowadzenia
spokojnej rozmowy spez na niczym. Przytuliem Sikorke mocno do piersi.
Wydawao mi sie, z e miney dugie miesiace,
a nie kilka dni zaledwie, od
kiedy ostatnio bylismy razem. Gdy mnie pocaowaa, steskniona i aknaca
mej
miosci, poczuem sie nagle niepewny, dlaczego mnie pozada.
Bya taka piekna!
Prznoscia zdawaa mi sie wiara, z e mogaby pragna
c kogos takiego jak ja. Nie
pozwolia mi na z adne watpliwo

sci, bez wahania pociagn


ea na oze. Widziaem
szczere oddanie w jej bekitnych oczach. Zanurzyem sie w namietnosci i poddaem sie silnym jasnym ramionom. Pzniej zostao mi w pamieci jeszcze niewyrazne wspomnienie zotych wosw rozrzuconych na poduszce, zapach drzewa
miodowego i grskiej sodyczy na skrze.
Jakis czas pzniej Sikorka szepnea, z e takiego mnie nie znaa. Zdaem sie jej
prawdziwym panem i wadca. Milczaem i gadziem wosy pachnace
ulubionymi
zioami mojej ukochanej. Tymiankiem oraz lawenda. Zamknaem

oczy. Dobrze
strzegem swoich mysli bedac
z Sikorka. Dawno juz nabraem tego nawyku.
Ksia
ze Szczery wcale nie potrafi sie strzec w takiej chwili.
Nie pragnaem

tego, co sie stao. Watpi


e, czy on chcia. Pewnie byem jedynym, ktry w peni odczu te jednosc mysli i uczuc. Oby. I powinienem zatrzymac tylko dla siebie pamiec sodyczy ust Ketriken i delikatnosci jej jasnej, niemal
swietlistej skry.


19. WIESCI

Nastepca tronu, ksia


ze Szczery, opusci Kozia Twierdze w poczatkach

trzeciej
zimy wojny ze szkaratnymi okretami. Zabra ze soba garstke osobiscie dobranych ludzi, a takze straz przyboczna, ktra miaa podrzowac z nim do Krlestwa
Grskiego i tam pozostac, oczekujac
jego powrotu. Nastepca tronu rozumowa, z e
mniej liczna wyprawa potrzebowaa mniej bagazu, a podrz zima przez gry wymagaa niesienia caej z ywnosci ze soba. Zdecydowa takze, iz nie bedzie ujawnia
ludowi prawdziwego celu wyprawy. Znali go tylko nieliczni poza tymi, ktrzy wyruszyli z nim w droge. Oficjalnie ogoszono, z e uda sie do Krlestwa Grskiego,
by pertraktowac z ojcem swej mazonki, krlem Eyodem, na temat ewentualnego
wsparcia w wojnie ze szkaratnymi okretami.
Posrd tych, ktrych poprosi o wyruszenie z nim w daleka droge, kazdy by
jedyny w swoim rodzaju i niezastapiony.

Czernido, mistrzyni Walki, zostaa wybrana jako jedna z pierwszych. Pod wzgledem uzdolnien taktycznych nie miaa
sobie rwnych w caym krlestwie, a bronia wadaa wyjatkowo

biegle, mimo z e
nie bya juz moda. Powab suzy ksieciu Szczeremu od tak dawna i towarzyszy
mu w tak wielu wyprawach, z e nie do pomyslenia byo, iz mgby zostac w Koziej
Twierdzy. Kasztan by czonkiem strazy przybocznej ksiecia od ponad dziesieciu
lat. Straci oko i prawie cae ucho, ale mimo to widzia i sysza wszystko. Pojechali tez Hasz i Szysz blizniacy, podobnie jak Kasztan gwardzisci ksiecia od
lat. Brus, mistrz Stajni, doaczy

do wyprawy na wasna prosbe; gdy zaprotestowano przeciw jego wyjazdowi z Koziej Twierdzy, wykaza, z e zostawia na miejscu
godnego zastepce, a wyprawa bedzie potrzebowaa czowieka z rozlega wiedza
o zwierzetach, by przetrway one przeprawe przez gry w srodku zimy. Przytoczy
jako wazkie argumenty takze swoje umiejetnosci jako medyka oraz doswiadczenie w roli zaufanego sugi ksiecia Rycerskiego, jednak o tej ostatniej wiedziao
niewielu.

304

***

W noc przed wyruszeniem wyprawy zostaem wezwany do pracowni ksiecia


Szczerego.
Nie jestes zwolennikiem wyprawy, prawda? Sam pomys uwazasz za szalenstwo powita mnie ksia
ze .
Musiaem sie usmiechna
c. Choc zostaem z wasnymi myslami sam w dniu,
gdy ksia
ze Szczery na nowo odnalaz miosc mazonki, ubra mj sad
w sowa tak
dokadnie, jakbysmy nigdy nie zrywali wiezi.
Niestety, mam powazne watpliwo

sci zgodziem sie ostroznie.


Podobnie jak ja. Ale cz mi innego pozostao? Wyprawa daje mi szanse
dokonania czegos istotnego. Inaczej bede siedzia w wiezy i siega Moca, pki
z yje.
W ciagu
minionych kilku dni skopiowa mape ksiez nej Ketriken. Teraz zwina

ja ostroznie i wsuna
do skrzanego futerau. Zdumiewajace,
jak sie zmieni w cia
gu ostatniego tygodnia. Porusza sie energicznie, co wieczr uswietnia wieczerze
swoja obecnoscia. Jad z apetytem i zgodnie z dawniejszym obyczajem, zostawa
w sali biesiadnej do pzna w noc, z kielichem w reku suchajac
piesni Liryka lub
innego minstrela. Odnalaz uczucie do mazonki i ten gd takze zaspokaja do sytosci. Gdy minstrele zabawiali nas spiewem, palce ksiez nej Ketriken spoczyway
zazwyczaj na jego przedramieniu. Rozjasniaa sie przy nim niczym ponaca
swieca. A ja, mimo woli, byem az nazbyt swiadom ich wsplnych nocy. Usiowaem
kryc sie przed ich namietnoscia w ozu Sikorki. Skonczyo sie to poczuciem winy, z e ukochana bya uszczesliwiona z arem namietnosci. Jak by sie czua, gdyby
wiedziaa, z e owo pragnienie nie byo wyacznie

moje?
Moc. Ostrzegano mnie przed jej sia i puapkami, ostrzegano, z e potrafi czowiekiem zawadna
c jak narkotyk. O tej puapce nikt nigdy mnie nie uprzedza.
Wyczekiwaem wyjazdu ksiecia Szczerego, bym mg nazwac swa dusze znowu
wasna.
To, co robisz w wiezy, panie, jest bardzo waznym zadaniem. Gdyby lud
potrafi zrozumiec, jak bardzo sie poswiecasz. . .
Ty wiesz o tym az nazbyt dobrze. Stalismy sie sobie bliscy tego lata, chopcze. Nie przypuszczaem, z e to mozliwe w takim stopniu. Z nikim nie byem tak
mocno zwiazany

od smierci twojego ojca.


Nie wiedzia, z e jestesmy sobie duzo bardziej bliscy. Dobrze sie kryem.
Czemu mnie wezwaes, ksia
ze Szczery?
Mam do ciebie dwie prosby. Po pierwsze, zaopiekuj sie moja pania. Znacznie lepiej juz sobie radzi z obyczajami panujacymi

w Koziej Twierdzy, ale nadal


jest stanowczo zbyt ufna. Dbaj o jej bezpieczenstwo az do mojego powrotu.
Nie musisz o to prosic, mj ksia
ze .
305

I druga sprawa. Westchna


geboko. Chciabym sprbowac zostac
tutaj. W twoim umysle. Jak dugo sie da.
Przezyem chwile niepewnosci. Wiedziaem, z e byo to madre

posuniecie
przez wzglad
na bezpieczenstwo krlestwa. A co oznaczao dla mnie samego? Juz
czuem, jak granice mojej tozsamosci rozpadaja sie pod dziaaniem silnej osobowosci ksiecia. Rozmawialismy nie o poaczeniu

na godziny czy nawet dni, lecz


tygodnie, a najpewniej miesiace.
Czy tak wasnie z yli czonkowie kregw Mocy? Czy rzeczywiscie przestawali miec wasne z ycie?
Co z twoim kregiem Mocy, panie? zapytaem cicho.
Na razie zostawiam ich na posterunkach, w wiezach wartowniczych i na
statkach. Maja przesyac wiadomosci do Pogodnej, ktra bedzie je przekazywaa
krlowi. Jesli uznaja, z e musza sie ze mna porozumiec, zawsze moga siegna
c
ku mnie Moca. Zamilk. Od ciebie oczekiwabym informacji o sprawach
bardziej osobistych.
Doniesienia o poczynaniach mazonki domysliem sie. A takze o tym,
jak ksia
ze Wadczy wykorzysta nieobecnosc brata. Plotki i intrygi. Drobne zdarzenia, swiadczace
o pozycji ksiecia Szczerego.
Po raz tysieczny pozaowaem, z e nie potrafie uzywac Mocy zgodnie z wasna
wola, nie potrafie w razie potrzeby siegna
c ku ksieciu w kazdej chwili. W obecnej
sytuacji zainicjowana dotykiem wiez Mocy, ktrej uzywalismy przez cae lato,
bya jedynym ratunkiem. Dzieki temu nastepca tronu mg wiedziec, co dzieje sie
w Koziej Twierdzy, i wydawac mi polecenia. Wahaem sie, ale juz wiedziaem, z e
wyraze zgode. Przez lojalnosc w stosunku do swego pana i do Krlestwa Szesciu
Ksiestw. Nie z powodu godu Mocy. Podniosem na niego wzrok.
Zrobie to.
Wiedzac
doskonale, z e wasnie tak sie to zaczyna. To nie byo pytanie. Rozumielismy sie dobrze. Nie czeka na moje sowa. Bede sie stara byc
niedostrzegalny przyrzek.
Podszedem do niego. Dotkna
mego ramienia i znowu bylismy razem. Po raz
pierwszy od dnia, kiedy to w pracowni kaza mi uciekac ze swoich mysli.
Dzien wyjazdu by piekny, chodny, czyste niebo otworzyo nad nami bekitny parasol. Ksia
ze Szczery bra ze soba bardzo nieliczna swite. Nastepnego dnia
po radzie wyruszyli konni, ktrzy mieli wyprzedzac go w drodze i organizowac
kwatery oraz wyzywienie w osadach lezacych

na szlaku. Zapewniao to szybsza


i atwiejsza podrz az do granic Krlestwa Szesciu Ksiestw.
Gdy wyruszali tego mroznego poranka, ja jeden posrd tumu nie z egnaem
ksiecia. Pozostawa w mojej swiadomosci, malutki i cichy, niczym ziarno czeka
jace
wiosny. Prawie tak niezauwazalny jak Slepun.
Ksiez na Ketriken wolaa patrzec na wyjazd z oszronionego Ogrodu Krlowej.
Pozegnaa sie z mez em wczesniej i teraz schronia sie na szczycie wiezy, z eby
nikt opacznie nie zrozumia jej ez. Docierao do mnie echo uczuc ksia
ze cej pary
306

z minionego tygodnia. Cieszyem sie razem z ksiez na i wraz z nia cierpiaem, z e


to, co tak niedawno zyskaa, musiao jej zostac tak rycho odebrane.
Ludzie na koniach, zwierzeta juczne i choragwie

miney wreszcie wzgrze


i znikney nam z oczu. Wwczas nagle wyczuem cos, od czego ciarki przeszy
mi po grzbiecie. Ksiez na Ketriken siegaa ku mazonkowi Rozumieniem. Bardzo

sabo, to prawda, ale wystarczajaco


mocno, by gdzies w gebi mego serca Slepun
usiad z ponacymi

oczyma i zapyta:
Co sie dzieje?
Nic. To nie ma nic wsplnego z nami. I dodaem jeszcze: Wkrtce
wybierzemy sie na wielkie polowanie, bracie.
Kilka dni po odjezdzie nastepcy tronu wpadem w nowy rytm z ycia. Z poczat
ku bardzo mi brakowao ksiecia Szczerego i Brusa. Czuem sie jak dziecko porzucone przez najblizsza rodzine. Powiedziao mi to wiele gorzkiej prawdy o mnie
samym. Z drugiej strony, skoro Brusa nie byo, a ksia
ze dokada wszelkich staran,
z ebym w ogle nie odczuwa jego obecnosci, mogem nareszcie do woli korzy
stac z Rozumienia. Niemal codziennie o swicie biegaem ze Slepunem
po lasach.
Kiedy tropilismy nieszczesnikw dotknietych kuznica, musiaem dosiadac Sadzy,
ale czyniem to niechetnie, bo klacz nie czua sie dobrze w towarzystwie wilka.
Po jakims czasie przestano widywac ofiary kuznicy w poblizu Koziej Twierdzy.

Zaczelismy polowac dla przyjemnosci. Wwczas ruszaem na piechote. Slepunowi podobay sie zmiany w mojej sylwetce zasze w ciagu
lata. Tamtej zimy, po
raz pierwszy od czasu, gdy ksia
ze Wadczy mnie otru, czuem, z e panuje nad
wasnym ciaem, z e jestem silny. Rzeskie poranki spedzane na polowaniu i pzne
godziny nocne z Sikorka wystarczyyby za penie z ycia dla kazdego mez czyzny.
Chyba chciaem, by moje z ycie juz na zawsze pozostao tak nieskomplikowane i szczesliwe. Ignorowaem istnienie niebezpieczenstw. Przekonywaem siebie,
z e piekna pogoda zapewni ksieciu atwa podrz, i choc pozostalismy prawie bezbronni, nie myslaem o tym. Prawie zapomniaem o wojnie ze szkaratnymi okretami. Omijaem w myslach ksiecia Wadczego, ktry sciaga
do Koziej Twierdzy
zwolennikw i pochlebcw. W sali biesiadnej do pzna w noc poney pochodnie.
Pogodna i Prawy stali sie ostatnio znacznie bardziej widoczni. Nigdy nie wchodziem do komnaty, w ktrej znajdowao sie ktres z nich, ale i tak ciagle
czuem
ich nienawisc . Wieczorami unikaem publicznych pomieszczen, gdzie musiaem
spotkac albo ich dwoje, albo gosci ksiecia Wadczego, od ktrych pecznia dwr.
Nie miney dwa dni od wyjazdu ksiecia Szczerego, a juz usyszaem pogoski, z e prawdziwym celem jego podrzy byo odnalezienie Najstarszych. Nie od
razu zaczaem

o te pogoski obwiniac ksiecia Wadczego. Brus sam domysli sie


celu misji. Jesli mg on, mogli inni. Kiedy jednak usyszaem dwch kuchcikw w spizarni dowcipkujacych

o szalenstwie krla Madrego

i bajaniu ksiecia
Szczerego, zweszyem w tym intryge najmodszego krlewskiego syna. Nastepca tronu, pochoniety wadaniem Moca, zbytnio zamkna
sie w sobie. Ludzie byli
307

ciekawi, co tak dugo robi samotny w swojej wiezy. Wiedzieli, z e posuguje sie
Moca, ale to takze bya woda na myn plotek. Caymi miesiacami

mia nieobecne spojrzenie, jada posiki o dziwnych godzinach i o niezwykych porach odpoczywa. Snu sie po zamku niczym duch, gdy inni spali. Czy postrada rozum?
Narastay domysy, a ksia
ze Wadczy przygotowywa dla nich podatny grunt.
Teraz wynajdowa wszelkie powody do organizowania przyjec i najrzniejszych zebran zaprzyjaznionej szlachty. Krl Roztropny rzadko czu sie na tyle dobrze, by w nich uczestniczyc, a ksiez na Ketriken nie przepadaa za towarzystwem
rozbawionych dworakw. Wiedziaem wystarczajaco
duzo, by sie trzymac z daleka. Jedynie przy Cierniu zdarzao mi sie narzekac. Ogromne sumy wydatkowano
na codzienne bale, gdy rwnoczesnie zdaniem ksiecia Wadczego ledwie
wystarczyo funduszy na ekspedycje nastepcy tronu. Ciern tylko kreci gowa.
Zrobi sie ostatnio milkliwy, nawet przy mnie. Miaem nieprzyjemne uczucie,
z e cos przede mna skrywa. Sekrety same w sobie nie byy miedzy nami niczym
niezwykym. Stary skrytobjca zawsze peen by tajemnic. Po prostu nie mogem
sie pozbyc wrazenia, z e ostatnio dotycza one bezposrednio mnie. Nie mogem zapytac wprost, ale staraem sie miec oczy i uszy otwarte. Roboczy st nosi slady
intensywnego uzywania, lecz wszelki baagan by z niego drobiazgowo uprzatany,

nim Ciern mnie do siebie wezwa. Bardzo dziwne. Przez lata cae sprzataem

po
jego pichceniu, wiec teraz, kiedy sam robi porzadki,

odnosiem przykre wrazenie, z e czyms mu sie naraziem, skoro ukrywa przede mna swoje poczynania.
Nie potrafiem sie powstrzymac i zaczaem

go obserwowac przy kazdej nadarzajacej


sie okazji. Nie rozszyfrowaem z adnego z sekretw, ale dojrzaem wiele
szczegw, ktre dotad
umykay mojej uwagi. Ciern sie starza. Nigdy nie lubi
zimna, a teraz prawie nie wstawa od ciepego kominka. Czytajac
zwoje, odsuwa
je na wyciagni
ecie reki. Unika siegania po przedmioty lezace
na wysokich pkach. Widok tych zmian by dla mnie rwnie bolesny jak swiadomosc , z e mistrz
ma przede mna tajemnice.
Dwadziescia trzy dni po odjezdzie ksiecia Szczerego, gdy wrciem z polowa
nia ze Slepunem,
w twierdzy wrzao jak w ulu. Miaem wrazenie, z e znalazem sie
w mrowisku, choc to, co dziao sie w zamku, nie miao nic wsplnego z mrwcza
celowoscia dziaania. Poszedem od razu do kucharki. W kazdym zamku kuchnia jest wylegarnia plotek i najlepszym z rdem wiesci, tuz po izbie z onierskiej.
W Koziej Twierdzy plotki kuchenne byy zazwyczaj dokadniejsze i blizsze prawdy.
Przyby posaniec. Konia zajezdzi prawie na smierc. Przywiz wiesci
o napadzie na Przeprawe. Podobno cae miasto strawi ogien. Siedemdziesiat
dusz
skazonych kuznica. Ilu zgineo, trudno powiedziec. A zemrze jeszcze wielu, bo
jak bezdomni przezyja na tym mrozie? Napady trzy okrety wyadowane Zawyspiarzami, tak mwi chopak. Poszed prosto do ksiecia Wadczego i zda mu
raport jak trzeba. Ksia
ze przysa go tutaj, kaza nakarmic, a teraz chopak spi
308

w izbie z onierskiej. Znizya gos do szeptu. Sam przeby caa droge. Bra
swieze konie w mijanych osadach i nikomu nie powierzy swojej misji. Wyzna
mi, z e na kazdym rozdrozu spodziewa sie zobaczyc zda
zajac
a pomoc, usyszec
od kogos, z e statki zostay juz wysane.
Byem wzburzony do gebi.
Musiao mina
c co najmniej piec dni, zanim z Przeprawy dotar do Koziej
Twierdzy! Nie zapalono ogni sygnalnych? Nie wypuszczono goebi pocztowych
do Mew i do Zatoki Pieczeci? Nastepca tronu zostawi okret patrolujacy
tamta
okolice. Nikt z pokadu nie dostrzeg ognia z Mew albo z Przeprawy? A w Czerwonej Wiezy peni warte Stanowczy. Jesliby zobaczy ogien, powinien by przesac wiadomosc tutaj, do Pogodnej. Jak to sie stao, z e nie mielismy z adnej wiesci,
z e o niczym nie wiedzielismy?
Chopak powiedzia odezwaa sie kucharka jeszcze ciszej, znaczaco

grzmocac
piescia w ciasto z e ognie zapalono. W Przeprawie i w Mroznym.

Puszczono ptaki do Mew. Zaden


statek sie nie zjawi.
Dlaczego? Wziaem

geboki, drzacy
oddech, odsunaem

na bok bezuzyteczny gniew. Gdzies geboko czuem troske ksiecia Szczerego. Za sabo. acz
aca

nas Moca wiez niknea, i to akurat teraz, kiedy tak bardzo jej potrzebowaem.

Co postanowi ksia
ze Wadczy? Pewnie wysa Ruriska? Zauj
e, z e nie popynaem

z nimi.
Kucharka prychnea tylko. Przestaa sie znecac nad ciastem.
O, mozesz spokojnym krokiem isc do portu, wcale sie nie spznisz. O ile
mi wiadomo, nikt nie zosta wysany. Nikt. Sam dobrze wiesz, Bastardzie, ja nie
lubie plotek, ale ludzie gadaja, z e ksia
ze Wadczy wiedzia o wszystkim. Kiedy
chopak do niego przyszed, ksia
ze by bardzo uprzejmy, peen wspczucia, az
damom dworu serca topniay. Da chopakowi nowy paszcz i sakiewke w nagrode
za trud. A potem powiedzia mu, z e juz za pzno. Zawyspiarze dawno odpyneli.
Nie ma sensu wysyac statku ani z onierzy.
Rzeczywiscie za pzno na walke z Zawyspiarzami. Ale co z pogorzelcami?
Wojsko powinno pomc przy obudowie domw, dowiezc z ywnosc . . .
Brak pie-nie-dzy wycedzia kucharka. Zaczea odrywac kaway ciasta
i formowac z nich bueczki. Skarbiec opustosza przez budowe okretw i wydatki na zaoge. A reszte zabra nastepca tronu, gdy organizowa wyprawe w poszukiwaniu Najstarszych. Kucharka wytara rece o fartuch. Na koniec ksia
ze
Wadczy powiedzia, z e jest mu przykro. Naprawde bardzo przykro.
Wezbraa we mnie wscieka furia. Jak lunatyk opusciem kuchnie i ruszyem
prosto do pracowni ksiecia Szczerego. Przed wejsciem zatrzymaem sie niepewny, co mam robic dalej. Jeden mocny przebysk woli nastepcy tronu. Na koncu
szuflady znajde stary naszyjnik. Szmaragdy osadzone w zocie. Naleza do babki
po kadzieli.

Powinien wystarczyc na wynajecie ludzi i kupienie ziarna. Pchnaem

drzwi pracowni. . .
309

Stanaem

jak wryty. Ksia


ze Szczery nie by czowiekiem przesadnie pedantycznym, na dodatek pakowa sie w pospiechu. Powab wyruszy razem z nim,
wiec nie mia kto po tym huraganie posprzata
c. Ale to, co zastaem, nie byo
dzieem z adnego z nich. Kto inny mgby zapewne nawet nie dostrzec drobnych
zmian, lecz moimi oczyma patrzy na te komnate ksia
ze Szczery. Pracownia zostaa dokadnie przeszukana. Ktokolwiek to zrobi, albo nie dba, z e jego poczynania
zostana odkryte, albo nie zna ksiecia zbyt dobrze. Kazda szuflada bya starannie
dosunieta, kazda szafka domknieta. Krzeso dostawione do stou. Zbyt porzad
nie. Bez wielkiej nadziei otworzyem wasciwa szuflade. Wyciagn
aem

ja na caa
dugosc i zajrzaem w rg. Szmaragdowy naszyjnik ocala chyba dzieki baaganiarstwu ksiecia. Kto szukaby klejnotw posrd starych ostrg, zamanej klamry
do pasa i kawakw jeleniego rogu? Naszyjnik by zawiniety w kawaek ptna.
Zebraem w komnacie jeszcze kilka drobnych, lecz wartosciowych przedmiotw.
Skoro tu pozostay, co byo celem poszukiwan?
Metodycznie posortowaem rozrzucone mapy, a potem zaczaem

zdejmowac
wiszace
na scianach. Akurat ostroznie zwijaem jedna z nich, kiedy w progu cicho
stanea ksiez na Ketriken. Rozumienie zdradzio mi jej nadejscie, nim dotknea
klamki, wiec podniosem na nia wzrok bez zdziwienia. Oparem sie napywowi
emocji ksiecia Szczerego. Najwyrazniej na widok Ketriken wzmacnia we mnie
swa obecnosc . Wygladaa

slicznie, jasna i wiotka w bekitnej sukni. Udao mi sie


zaczerpna
c tchu i odwrcic wzrok. Przygladaa

mi sie dziwnie.
Ksia
ze Szczery nakaza mi przeniesc pergaminy w stosowniejsze miejsce
wyjasniem zwijajac
ostatnia mape. Wilgoc moze je zniszczyc, a pod jego
nieobecnosc komnata rzadko jest ogrzewana.
Tak tu pusto i zimno bez niego. Nie chodzi tylko o ciepo z kominka. Brakuje jego zapachu, baaganu. . .
Ty posprzataa
s tu, pani? zapytaem od niechcenia.
O nie! rozesmiaa sie serdecznie. Mogabym tylko zniszczyc resztki
porzadku,

jaki on utrzymywa. Chce, z eby znalaz w domu wszystko tak, jak zostawi. Spowazniaa. Dzis rano wysaam po ciebie pazia, ale nie byo cie
w zamku. Syszaes o Przeprawie?
Tylko plotki.
Wiemy wiec tyle samo. Nie zostaam oficjalnie powiadomiona oznajmia chodno. Potem spojrzaa mi w twarz. W jej oczach malowa sie bl.
Wiekszosci dowiedziaam sie od hrabiny Powsciagliwej,

ktra syszaa rozmowe


swojej pokojwki ze suzacym

ksiecia Wadczego. Gwardzista zameldowa ksieciu o przybyciu posanca. Czemu ksieciu, a nie mnie, przyszej krlowej?
Pani moja, wedle wszelkich praw wiadomosc powinna bya dotrzec bezposrednio do krla Roztropnego przypomniaem jej. Przypuszczam, z e tak sie
stao, a peniacy
suzbe u krla czowiek oddany ksieciu posa po niego, zamiast
po ciebie, pani.
310

Uniosa wyzej gowe.


Trzeba wiec zmienic ten stan rzeczy. Ja tez mam cos do powiedzenia.
Czy inne wiesci zbadziy

w podobny sposb? zastanowiem sie gosno.


Jej niebieskie oczy poszarzay od wewnetrznego chodu.
Co dokadnie masz na mysli?
Goebie pocztowe, ognie sygnalne, przekazy Moca. Ktra
s z tych drg
powinnismy byli otrzymac wiadomosc o ataku na Przeprawe. Jeden ze sposobw
mg zawiesc , ale wszystkie?
Ksiez na poblada.
Wadca Ksiestwa Niedzwiedziego uwierzy zapewne, z e jego woanie o pomoc pozostao bez odpowiedzi. Zakrya donia usta. To spisek, by zniesawic Szczerego szepnea. Na to nie pozwole!
Obrcia sie gniewnie i ruszya do wyjscia. Ledwie zda
zyem zagrodzic jej
droge. Oparem sie plecami o drzwi.
Zaczekaj! Pani moja, bagam, wstrzymaj sie chwile! Rozwaz caa sprawe!
Co mam rozwazac? Jak lepiej odsonic gebie perfidii?
Nie mozemy otwarcie atakowac. Bagam, wstrzymaj sie, pani. Pomyslmy
razem. Sadzisz,

podobnie jak ja, z e ksia


ze Wadczy musia o wszystkim wiedziec,
lecz milcza. Nie mamy jednak dowodw! A mozemy sie mylic. Musimy dziaac
powoli, ostroznie, nie siac niezgody, kiedy najmniej nam jej trzeba. Najpierw wypada porozmawiac z krlem Roztropnym. Przekonac sie, czy wiedzia o wszystkim, czy upowazni ksiecia do przemawiania w imieniu majestatu krlewskiego.
Nie zrobi tego! oznajmia stanowczo.
Ostatnio jego poczynania trudno przewidziec przypomniaem ksiez nej.
To jednak on, a nie ty, pani, musi potepic ksiecia Wadczego publicznie, jesli
tak zdecyduje. Pani, jezeli zaczniesz wypowiadac sie przeciwko ksieciu, a potem
krl go poprze, szlachta uzna, z e rd Przezornych jest skcony. I tak juz zbyt
wiele miedzy nimi niezgody i zwatpienia.

Nastepca tronu wyjecha i zwaszcza


teraz nie trzeba nam wasni pomiedzy ksiestwami srdladowymi

a nadbrzeznymi.
Ksiez na Ketriken nadal kipiaa gniewem, ale przynajmniej mnie suchaa. Nabraa geboko powietrza. Prbowaa sie uspokoic.
Oto dlaczego zostawi cie tutaj, Bastardzie.
Sucham? Tym razem ja nie do konca pojmowaem jej sowa.
Sadziam,

z e wiedziaes. Musiaes sie zastanawiac, dlaczego mu nie towarzyszysz. Widzisz, zapytaam go, komu powinnam zaufac, czyich rad suchac.
Powiedzia, z e moge polegac na tobie.
Czy zapomnia o Cierniu? zda
zyem sie zastanowic, nim uswiadomiem
sobie, z e ksiez na Ketriken nie ma pojecia o istnieniu Ciernia. Ksia
ze musia wiedziec, z e bede spenia role posrednika. Gdzies geboko w sobie poczuem jego
przytakniecie. Ciern w cieniu, jak zwykle.

311

Zastanwmy sie razem poprosia ksiez na rozwazmy wszelkie mozliwosci.


Miaa racje. To wydarzenie pociagao

za soba liczne konsekwencje.


Zjedzie do nas wadca Ksiestwa Niedzwiedziego w otoczeniu szlachty.
Ksia
ze Krzepki nie wysle z taka sprawa emisariusza. Przyjedzie osobiscie i bedzie z ada
odpowiedzi. A wszystkie ksiestwa nadbrzezne beda uwaznie suchay.
Ksiestwo Niedzwiedzie jest, obok Ksiestwa Koziego, obszarem najbardziej naraz onym na ataki.
Musimy wiec przygotowac odpowiedzi, ktrych suchac warto oznajmia ksiez na Ketriken. Zamknea oczy. Przesunea donmi po czole, przycisnea
je do policzkw. Dopiero wtedy pojaem,

jak wspaniale panowaa nad soba.


Dostojenstwo mwia sobie spokj i rozwaga. Wziea geboki oddech,
spojrzaa na mnie.
Pjde do krla Roztropnego rzeka. Dowiem sie wszystkiego. Zapytam, co krl zamierza.
To madra
decyzja rzekem.
Musze pjsc sama. Jeslibys dotrzyma mi towarzystwa, jeslibys nieustannie trwa u mego boku, ludzie mogliby to odczytac jako dowd mojej sabosci.
Mogyby sie zrodzic pogoski o rozamie w rodzie panujacym.

Rozumiesz mnie?
Tak, pani rzekem, choc bardzo chciaem usyszec na wasne uszy, co
jej powie krl Roztropny.
Wskazaa mapy i drobiazgi, ktre posortowaem na stole.
Mozesz to przechowac w bezpiecznym miejscu? Komnata Ciernia.
Tak.
Wiec zezwalam ci wzia
c stad,
co zechcesz.
Po chwili milczenia skinieniem doni przypomniaa mi, z e w dalszym ciagu

zagradzam drzwi. Odstapiem

na bok. Kiedy wychodzia, owioney mnie jej ulubione wonie grskich zi. Kolana sie pode mna ugiey i przeklaem

los, ktry
odsya szmaragdy na odbudowe domw, skoro powinny byy opasywac te piekna szyje. Wiedziaem jednak z naga duma z e gdybym w tej chwili zozy
klejnoty w jej donie, nalegaaby, z eby zostay sprzedane dla dobra Przeprawy.
Wsunaem

naszyjnik do kieszeni. Moze ksiez nej Ketriken uda sie wzniecic gniew
krla i monarcha sypnie moneta wyjeta z kieszeni ksiecia Wadczego. Moze te
szmaragdy beda mogy zdobic mazonke nastepcy tronu.
Gdyby ksiez na Ketriken sie obejrzaa, dostrzegaby w oczach Bastarda z ywy
ogien uczuc swego mazonka.
Poszedem do stajni. Zawsze znajdowaem tam ukojenie, a od wyjazdu Brusa
czuem sie w pewnym stopniu zobowiazany

zaglada
c do nich od czasu do czasu.
Nie dlatego z e Pomocnik kiedykolwiek potrzebowa ode mnie rady. Tym razem
jednak, gdy zblizyem sie do zabudowan, dojrzaem przed drzwiami grupke mez czyzn i dobiegy mnie podniesione gosy. Jakis chopak stajenny uwiesi sie na
312

kantarze wielkiego konia pociagowego.

Inny, starszy od niego, ciagn


a
za uwia
z,
a wszystko to obserwowa mez czyzna ubrany w barwy Ksiestwa Rolnego. Zwierze, zazwyczaj wyjatkowo

spokojne, zaczynao sie poszyc. Za chwile ktos mg


zostac ranny.
Wszedem w sam srodek zamieszania, przejaem

od chopca uwia
z i jednoczesnie siegnaem

ku myslom zwierzecia. Nie przypominao mnie sobie dobrze,


ale uspokoio sie pod dotykiem Rozumienia.
Co sie tutaj dzieje? zapytaem chopca stajennego.
Przyszli i bez sowa wyprowadzili Klifa z boksu. Ja sie nim opiekuje. Nawet mi nie powiedzieli, co robia.
Mam rozkazy. . . zacza
mez czyzna z Ksiestwa Rolnego.
Nie z toba rozmawiam uciaem

krtko i znowu odwrciem sie do chopca. Czy Pomocnik wyda ci jakies polecenia co do tego konia?
Te same co zwykle. Kiedy podszedem kilka minut temu, chopak by
bliski ez. Teraz, zyskawszy sprzymierzenca, mwi pewniej. Sta wyprostowany
i smiao patrzy mi w oczy.
Wiec wszystko jasne. Kon zostaje w boksie, dopki nie dostaniesz od Po
mocnika innych polecen. Zadne
zwierze nie opusci Koziej Twierdzy bez wiedzy
mistrza Stajni.
Chopiec od poczatku
nie zwolni uscisku na kantarze Klifa, teraz wetknaem

mu w rece jeszcze uwia


z.
Tak wasnie myslaem, panie rzek z wdziecznoscia. Dziekuje, panie.
Chodz, Klif. Wielki kon poczapa za nim posusznie.
Mam rozkazy, ktre pozwalaja mi zabrac to zwierze. Ksia
ze Dziarski,
wadca Ksiestwa Rolnego, rozkaza mi go niezwocznie wysac w gre rzeki.
Przybysz z osciennego ksiestwa by wyraznie niezadowolony.
Rozkaza, doprawdy! A czy ustali to z naszym koniuszym? Nadbieg Pomocnik. Uszy i policzki paay mu czerwienia, lecz wcale nie wygladao

to zabawnie. By zy.
Co sie tutaj dzieje?
Jeden z twoich chopakw stajennych i ten czowiek przeszkodzili mi wyprowadzic zwierze ze stajni! oznajmi obcy hardo.
Klif nie jest wasnoscia Ksiestwa Rolnego zauwazyem. Urodzi sie
tutaj, w Koziej Twierdzy. Szesc lat temu. Byem przy tym.
Nie mwiem do ciebie obcy obrzuci mnie protekcjonalnym spojrzeniem tylko do tamtego dzgna
palcem w kierunku Pomocnika.
Mam imie, czowieku rzek mody koniuszy chodno. Nazywam sie
Pomocnik. Pod nieobecnosc Brusa, ktry wyruszy na wyprawe z nastepca tronu,
jestem tu krlewskim koniuszym. A to Bastard Rycerski. Jak widzisz, tez ma imie.
Pomaga mi czasami. Wolno mu tutaj przychodzic, kiedy tylko zechce. Chopak

313

stajenny rwniez ma prawo byc tutaj. I kon. Twojego imienia nie znam. Nie widze
powodu, z ebys tutaj przebywa.
Brus dobrze wyszkoli Pomocnika. Wymienilismy spojrzenia. Rwnoczesnie
odwrcilismy sie do obcego plecami i ruszylismy ku wrotom stajni.
Jestem Lancet, koniuszy ksiecia Dziarskiego. Tamten kon zosta sprzedany
mojemu panu. I nie tylko on, ale takze dwie buane klacze i jeden waach. Mam
to wszystko na papierze.
Pokaza nam zwj, na ktrego widok serce zadrzao mi w piersi. By opieczetowany czerwonym woskiem z odcisnietym znakiem koza. Pomocnik wolno uja

dokument. Zerkna
na mnie z ukosa. Zna litery, ale nie by biegy w czytaniu.
Stanaem

wiec obok niego i czytaem, patrzac


mu przez ramie.
Koniuszy z Ksiestwa Rolnego siegna
po dokument.
Wszystko tam stoi czarno na biaym. Mam ci przesylabizowac?
Nie trudz sie odparem, a Pomocnik zwina
pergamin. Sami dobrze
widzimy, co jest, jak i czego nie ma. Podpisa ksia
ze Wadczy, ale Klif nie nalezy
do niego. Ten kon, obie klacze i waach sa wasnoscia Koziej Twierdzy. Tylko
panujacy
wadca moze je sprzedac.
Nastepca tronu wyjecha. Zastepuje go ksia
ze Wadczy. Powstrzymaem
Pomocnika kadac
mu don na ramieniu.
Nastepca tronu, ksia
ze Szczery, rzeczywiscie wyjecha. Nie uczyni tego
jednak krl Roztropny. Ani mazonka nastepcy tronu, ksiez na Ketriken. Sprzedaz
konia z zamkowych stajni musi podpisac jedno z nich.
Lancet wyrwa pergamin Pomocnikowi z reki, obejrza uwaznie podpis.
Imie ksiecia Wadczego powinno wam wystarczyc. Poza tym wszyscy wiedza, z e stary krl rzadko jest w peni wadz umysowych. A ksiez na Ketriken. . .
nie stad
pochodzi. Wiec chyba jasne, z e na czas podrzy nastepcy tronu ksia
ze
Wadczy jest. . .
Ksieciem wycedziem przez zeby. Nadanie mu mniej godnego tytuu
byoby rwnoznaczne ze zdrada. Podobnie jak nazwanie go krlem, skoro nim nie
jest. Albo mazonka nastepcy tronu.
Pozwoliem, by do koniuszego z Ksiestwa Rolnego dotara grozba. Nie zamierzaem otwarcie oskarzac go o zdrade, bo wwczas musiaby zapacic z yciem. Nawet taki pompatyczny duren jak Lancet nie zasugiwa na smierc za nasladowanie
pozy swojego pana. Oczy zaokragliy

mu sie jak spodki.


Nie chciaem nic. . .
I nic sie nie stao wpadem mu w sowo. Trzeba tylko pamietac, z e
nie sposb kupic konia od czowieka, ktry nie jest jego wascicielem. A konie
z zamku w Koziej Twierdzy naleza do krla.
Oczywiscie przytakna
Lancet. Moze to nie ten dokument. Musiaa
zajsc jakas pomyka. Wrce do mojego pana.

314

Rozsadna

decyzja odezwa sie bez gniewu Pomocnik, wchodzac


znowu
w role mistrza Stajni.
Tak, no to chodzmy burkna
do swojego parobka koniuszy ksiecia Dziarskiego i popar sowa szturchancem. Chopak obrzuci nas ponurym spojrzeniem.
Trudno byo mu sie dziwic. Lancet z pewnoscia na nim wyaduje zy humor.
Myslisz, z e wrca?
zapyta cicho Pomocnik.
W przeciwnym wypadku ksia
ze Wadczy bedzie musia oddac pieniadze

ksieciu Dziarskiemu.
Przez jakis czas rozwazalismy te mozliwosc w milczeniu.
Co mam zrobic, kiedy wrca?

Nic, jesli nadal beda mieli tylko podpis ksiecia Wadczego. Jesli podpisze
to krl albo ksiez na Ketriken, bedziesz musia wydac Lancetowi konie.
Jedna z klaczy jest z rebna! zaprotestowa Pomocnik. Brus ma wielkie
plany co do tego z rebaka. Co mi powie, kiedy po powrocie nie zastanie tych koni?
Musimy zawsze pamietac, z e naleza one do krla. Brus nie bedzie cie wini
za wykonanie wyraznego rozkazu.
Wcale mi sie to nie podoba. Spojrza mi w oczy, mocno zaniepokojony.
Nie doszoby do tego w obecnosci Brusa.
Obawiam sie, z e nie masz racji. Nie win siebie. To pewnie najmniejsze
z nieszczesc , jakie nas czekaja przed koncem zimy. Swoja droga, zawiadom mnie,
jesli rzeczywiscie wrca.
Pokiwa smetnie gowa, a ja odszedem, straciwszy ochote na wizyte w stajniach. Nie chciaem isc wzduz boksw i zastanawiac sie, ile koni w nich zostanie
do wiosny.
Ruszyem wolno przez podwrze, do zamku, schodami w gre, do wasnej
komnaty. Zatrzymaem sie na podescie.
Ksia
ze Szczery?
Nic. Wyczuwaem w sobie jego obecnosc , mg przesyac mi swoja wole,
a czasami nawet mysli. Niestety, kiedy ja prbowaem siegac ku niemu, odpowiadao milczenie. Bardzo mnie to irytowao. Gdybym potrafi niezawodnie posugiwac sie Moca, wielu nieszczesciom mgbym zapobiec. Jeszcze raz przeklaem

Konsyliarza za swoje krzywdy. Miaem talent Mocy, a on go zniszczy, zostawi


w jakiejs przedziwnej, niemozliwej do obaskawienia formie.
A co z Pogodna?
A co z Prawym? Co z innymi czonkami kregu Mocy? Dlaczego ksia
ze Szczery nie utrzymywa z nimi kontaktu, by poznac aktualne wydarzenia i obwieszczac swoja wole?
Lodowaty strach wpezna
mi do serca. Goebie pocztowe z Ksiestwa Niedzwiedziego. Ognie sygnalne, czonkowie kregu Mocy na wiezach. Wszystkie poaczenia

miedzy rznymi punktami krlestwa a krlem zdaway sie zawodzic.


A przeciez to one wasnie gwarantoway jednosc panstwa i tworzyy krlestwo

315

z luznej unii poszczeglnych ksiestw. Dzisiaj, w tych trudnych czasach, potrzebowalismy ich bardziej niz kiedykolwiek dotad.
Dlaczego zawodziy?
Postanowiem zadac to pytanie Cierniowi. Miaem nadzieje, z e mj mistrz
wezwie mnie wkrtce. Zdarzao sie to ostatnio coraz rzadziej i czuem sie nieco
odsuniety od jego spraw. A moze i ja, peniac
swa tajemna suzbe, odsuwaem sie
od Ciernia? Moze by to naturalny dystans pojawiajacy
sie miedzy skrytobjcami?
Dotarem pod drzwi wasnej komnaty akurat w momencie, kiedy zastukaa
w nie Rzyczka.
Moge ci w czyms pomc? zapytaem. Pochylia sie przede mna w niskim ukonie.
Nasza pani, przysza krlowa, mazonka nastepcy tronu, ksiez na Ketriken,
wyrazia z yczenie, bys stawi sie, panie, przed jej obliczem przy najblizszej mozliwej sposobnosci.
To znaczy natychmiast, tak? Prbowaem troszeczke ja rozweselic.
Nie. Zmarszczya brewki. Przy najblizszej mozliwej sposobnosci.
Czy cos przekreciam?
Nie, nic. Kto ci tak wytrwale wpaja dworskie maniery? Westchnea z gebi
serca.
Mistrz Krzewiciel.
Krzewiciel powrci juz z letnich wojazy?
Dwa tygodnie temu, panie!
No prosze, jak ja o niczym nie wiem! Gdy tylko go spotkam, opowiem mu,
jak dwornie do mnie przemwias.
Dziekuje ci, panie. Zapominajac
o dobrych manierach, ruszya ku schodom w wesoych podskokach i popedzia w d. Obiecujace
dziecko. Nie miaem
watpliwo

sci, z e Krzewiciel ksztaci ja na posanca. Lezao to w zakresie jego


obowiazkw.

Wszedem do swojej komnaty tylko po ty, by zmienic koszule, i zaraz udaem


sie do ksiez nej Ketriken. Zapukaem. Otworzya Rzyczka.
Wasnie pojawia sie najblizsza mozliwa sposobnosc oznajmiem i tym
razem zostaem nagrodzony usmiechem, ktry rzezbi doeczki w policzkach
dziewczynki.
Zechciej wejsc , panie. Oznajmie mojej pani o twoim przybyciu. Wskazaa mi krzeso i zniknea w przejsciu do nastepnej komnaty. Dobiega stamtad
przyciszony szmer kobiecych gosw. Przez otwarte drzwi dostrzegem damy
dworu z igami w doniach, rozswiergotane nad jaka
s robtka. Ksiez na Ketriken
wysuchaa Rzyczki, po czym przeprosia damy i wysza do mnie.
Gdy stanea przede mna, nie mogem od niej oderwac wzroku. Niebieska suknia podkreslaa bekit oczu. Ciepy soneczny blask ostatnich jesiennych dni zapali w jej wosach zote byski. Kiedy wreszcie dotaro do mnie, z e sie bezczelnie

316

gapie, spusciem wzrok. Wstaem natychmiast i skoniem sie zgodnie z wymogami etykiety. Nie czekaa, az sie wyprostuje.
Odwiedzaes ostatnio krla? zapytaa bez z adnych wstepw.
Nie w ciagu
minionych kilku dni, pani.
Wiec zrb to dzis wieczr. Troskam sie o niego.
Wedle twego z yczenia, pani. Czekaem. Z pewnoscia nie po to mnie
wezwaa.
Po jakiejs chwili westchnea lekko.
Bastardzie, jestem tu samotna jak nigdy w z yciu. Czy nie mgbys bywac
u mnie czesciej i traktowac te wizyty mniej oficjalnie?
Naga zmiana nastroju wytracia

mnie z rwnowagi.
Oczywiscie odparem, jednak nadal oficjalnym tonem. Niebezpieczen
stwo szepna
Slepun.
Jak to?
To nie twoja samica. Nalezy do przewodnika stada.
Jakbym wymaca jezykiem bolacy
zab.
Wstrzasn
eo mna to odkrycie. Rzeczywiscie, istniao tu realne niebezpieczenstwo, przed ktrym musiaem sie strzec.
Ksiez na Ketriken bya moja pania, lecz ja nie byem ksieciem Szczerym, a co za
tym idzie, nie wolno mi byo kochac mazonki nastepcy tronu, chocby i mocno
walio mi serce na jej widok.
Bylismy jednak zaprzyjaznieni. Dowioda tego w Krlestwie Grskim. Winien jej byem dodawanie otuchy, a to moze czynic tylko przyjaciel.
Byam u krla. Gestem zaprosia mnie, bym usiad obok niej. Rzyczka przyniosa swj stoeczek i usadowia sie u stp ksiez nej Ketriken. Choc poza
nami nie byo w komnacie nikogo, przysza krlowa sciszya gos. Zapytaam,
dlaczego nie zostaam wezwana, kiedy przyby posaniec. Zdawa sie zdziwiony
tym pytaniem. Zanim zda
zy cokolwiek odpowiedziec, pojawi sie ksia
ze Wadczy. Powiedziaabym, z e przyby w pospiechu. Jakby ktos pobieg go zawiadomic
o mojej wizycie, a on natychmiast porzuci wszelkie inne zajecia i pobieg do
krla.
Smutno pokiwaem gowa.
Uniemozliwi mi rozmowe z krlem ciagn
ea ksiez na. Nalega, bym
jemu pozwolia wszystko wytumaczyc. Twierdzi, z e posaniec zosta skierowany bezposrednio do komnat krlewskich, a on sam spotka go przypadkiem. Kaza
chopcu odpocza
c i naradzi sie z monarcha. Razem zdecydowali, z e nic juz nie
da sie zrobic. Nastepnie krl Roztropny poleci mu zaanonsowac decyzje zebranej szlachcie oraz publicznie wyjasnic kwestie stanu skarbca. Wedle sw ksiecia
Wadczego widac w nim dno, wiec kazdego miedziaka nalezy trzy razy obrcic w doni. Ksiestwo Niedzwiedzie musi samo dbac o siebie, tak mi powiedzia.
A kiedy zapytaam, czy nie nalezy ono do Krlestwa Szesciu Ksiestw, oznajmi,

317

z e to jedno ksiestwo zawsze nad dobro caego krlestwa przedkadao wasne interesy. Uzna za irracjonalne oczekiwanie, z e Ksiestwo Kozie bedzie przez dugi
czas chronio wybrzeza tak daleko wysuniete na pnoc. Bastardzie, czy wiesz, z e
Wyspy Pobliskie zostay oddane Zawyspiarzom?
Zachwiaem sie jak od ciosu.
To nie moze byc prawda! wybuchnaem

gwatownie.
Ksia
ze Wadczy twierdzi inaczej. Powiedzia, z e Szczery zdecydowa, jeszcze przed wyjazdem, iz nie ma realnej nadziei na obrone tego terytorium przed Zawyspiarzami. Dlatego zawrci Wytrwaa.
Podobno porozumia sie Moca z Bystrym, czonkiem kregu Mocy umieszczonym na pokadzie, i nakaza mu zawrcic
statek do macierzystego portu, by mozna byo rozpocza
c jego remont.
Ten statek by remontowany tuz po z niwach. Potem zosta wysany na morze, mia strzec wybrzeza pomiedzy Zatoka Pieczeci a Mewami, czekac w gotowosci na wypadek, gdyby go potrzeboway Wyspy Pobliskie. O to zreszta prosi kapitan: chcia jak najlepiej wyszkolic zaoge na zimowych wodach. Ksia
ze
Szczery nie pozostawiby tego fragmentu wybrzeza bez ochrony. Jesli Zawyspiarze ustanowia swoja siedzibe na Wyspach Pobliskich, nigdy nie zaznamy wytchnienia. Beda nas stamtad
nekali i zima, i latem.
Ksia
ze Wadczy uwaza, z e juz tak sie stao i jedyna nasza nadzieje widzi
w negocjacjach. Ksiez na badawczym wzrokiem zagladaa

mi w twarz.
Przygarbiem sie, oguszony. Czy to wszystko prawda? Jak to mozliwe, z e
o niczym nie wiedziaem? Pulsowao we mnie takze pene oburzenia niedowierzanie ksiecia Szczerego.
Nastepca tronu nie zamierza sie ukadac z Zawyspiarzami rzekem stanowczo. Chyba z e za posrednictwem miecza.
Wiec oddanie wysp nie jest faktem trzymanym przede mna w tajemnicy, by
mi oszczedzic zgryzoty? Ksia
ze Wadczy sugerowa, z e Szczery ukrywa przede
mna podobne decyzje, gdyz dla mnie byyby one nie do pojecia. Gos jej drza.
Nie do pojecia byo dla niej pozostawienie Wysp Pobliskich na pastwe Zawyspiarzy. Bolao ja tez, z e ma
z nie uzna jej za godna zaufania. Tak bardzo chciaem
wzia
c ja w ramiona, uspokoic i utulic. . .
Pani odezwaem sie ochryple. Przyjmij moje sowa z rwna ufnoscia, jakby je wypowiedzia sam ksia
ze Szczery. Odszukam z rdo sieci kamstw
i rozetne ja bezlitosnie. Zobaczymy, jaka rybe znajdziemy w srodku.
Czy moge ufac, z e uczynisz to dyskretnie, Bastardzie?
Pani, jestes jedna z nielicznych osb znajacych

mj fach. Wszak wiesz, z e


wymaga on zachowania dyskrecji.
Skinea gowa z powaga.
Jak sie domyslasz, krl nie zaprzeczy niczemu. Ale tez nie wydawa sie
sledzic uwaznie sw swego syna. By. . . by jak dziecko suchajace
rozmowy

318

dorosych, przytakujace,
lecz rozumiejace
niewiele. . . Spuscia wzrok na Rz yczke, siedzac
a wiernie u jej stp.
Pjde do krla. I przyrzekam, wkrtce zdobede odpowiedzi na twoje pytania, pani.
Przed przybyciem ksiecia Krzepkiego podkreslia. Musze do tego
czasu znac prawde. Przynajmniej tyle jestem mu winna.
Bedziemy mogli mu ofiarowac znacznie wiecej, pani przyrzekem. Czuem ciez ar szmaragdw ukrytych w miekkim woreczku. Wiedziaem, z e krlowa
ich nie pozauje.


20. NIESZCZESCIA

W ciagu
lat wojny ze szkaratnymi okretami Krlestwo Szesciu Ksiestw ucierpiao srodze. Lud krlestwa nauczy sie wwczas nienawidzic Zawyspiarzy.
W czasach naszych dziadw i ojcw byli oni piratami, ale i zamorskimi kupcami. Atakw dokonyway pojedyncze okrety, od czasw krla Madrego

nie prowadzilismy z nimi prawdziwej wojny. I choc pirackie napasci zdarzay sie dosc czesto,
ciagle
jednak daleko im byo do liczby statkw przybijajacych

do naszych wybrzez y w celach handlowych. Czonkowie szlacheckich rodw otwarcie przyznawali sie
do wiezw krwi acz
acych

ich z Zawyspiarzami; niejedna rodzina miaa kuzynw


na Wyspach Zewnetrznych.
W dobie morderczych atakw i zakazenia kuznica ustay wszelkie przyjazne
stosunki z Zawyspiarzami. Zwyczajowo ich statki czesciej zawijay do naszych
portw, niz nasi kupcy zagladali

do skutych lodem przystani na pnocy i przesmykw z bystrym pradem,

wiec teraz handel zamar cakowicie. Lud Krlestwa


Szesciu Ksiestw nie wiedzia nic o swoich tamtejszych krewnych. Zawyspiarz sta
sie synonimem wroga i wszystkie zawyspiarskie statki miay w naszych oczach
szkaratne kaduby.
Jeden tylko sposrd mieszkancw Krlestwa Szesciu Ksiestw, Ciern Spadaja
ca Gwiazda, osobisty doradca krla Roztropnego, podja
sie podrzy na Wyspy
Zewnetrzne w tych niebezpiecznych czasach. Z jego dziennikw dowiadujemy sie,
co nastepuje:

Nie znalismy w Krlestwie Szesciu Ksiestw imienia Kebal Zelaznor


eki. Na
Wyspach Zewnetrznych mao kto smia je chocby wyszeptac. Mieszkancy z rzadka rozsianych osad tamtej ziemi nigdy nie podlegali z adnemu wadcy i Kebala

Zelaznor
ekiego takze nie uwazano za krla. By raczej zowieszcza sia, niczym
pnocny mrozny wiatr, ktry tak oblepia takielunek lodem, z e potrafi zatopic statek.

Niewielu spotkaem ludzi, ktrzy nie obawiali sie opowiedziec, jak Kebal Zelaznoreki zbudowa swoja potege. Na poczatek
podporzadkowa

sobie poszczeglne statki pirackie. Majac


je w reku, zacza
rekrutowac najlepszych nawigatorw,
najzdolniejszych kapitanw i najzreczniejszych wojownikw, jacy z yli w rozrzuconych po caych wyspach osadach. Kto odrzuca jego oferte, wkrtce mia rodzine
320

zarazona eskralem, czy tez, jak my to nazwalismy dotknieta kuznica. Kebal


nie zabija opornych, chcia, z eby rozpamietywali skutki odmowy po kres swoich
dni. Wiekszosc z nich bya zmuszona usmiercic krewnych wasnymi rekoma. Zawyspiarskie niepisane prawa, regulujace
obowiazki
gowy domu, sa wyjatkowo

srogie. Wkrtce mao kto smia odrzucic oferte Kebala Zelaznorekiego. Niektrzy
uciekli, a wwczas ich rodziny zapaciy cene eskralu. Inni wybrali samobjstwo,
lecz ich bliscy nie zostali oszczedzeni.

Nawet mwienie z le o Kebalu Zelaznor


ekim sciagao

na nieostroznego nieszczesnika eskral. Ubogie sa okruchy wiedzy, ktre z najwyzszym trudem udao mi
sie zebrac w czasie dugiej wyprawy. Plotki i bajdy spisuje takze, choc sa nieliczne
na podobienstwo czarnych owiec w biaym stadzie. A oto i one: sychac o biaym
statku, ktry pojawia sie, by zabierac dusze. Nie zabijac ludzi, ale wasnie zabierac dusze. Ludzie szepcza takze o bladej kobiecie, ktrej obawia sie nawet Kebal

Zelaznor
eki. Wielu wspomina o nadejsciu "lodowych wielorybw" lodowcw.
Zawsze obecne w wyzszych partiach gr, schodziy w waskie

doliny, teraz jednak


przesuwaja sie szybciej. Predko pokrywaja resztki ornej ziemi Wysp Zewnetrznych, a jednoczesnie czego nie mg lub nie chcia mi nikt wytumaczyc
przynosza "odmiane wody".

***

Poszedem do krla jeszcze tego samego wieczoru. Nie bez drzenia w sercu.
Na pewno nie zapomnia naszej ostatniej rozmowy o ksiez niczce Hozej. Napomniaem siebie stanowczo, z e nie ide do krla z powodw osobistych, lecz w sprawach ksiecia Szczerego i jego mazonki. Zapukaem do drzwi i Osiek z ponura
mina wpusci mnie do srodka. Monarcha siedzia przy kominku. Trefnis, przycupniety u jego stp, zadumany patrzy w ogien. Krl Roztropny podnis na mnie
wzrok. Powita mnie ciepo, kaza usia
sc i zapyta, jak mina
dzien. Syszac
to,
zdumiony spojrzaem na bazna. Odpowiedzia gorzkim usmiechem.
Krl traktowa mnie nad podziw askawie.
Jak tam, chopcze, co dzisiaj porabiaes?
Miaem. . . bardzo meczacy
dzien, wasza wysokosc .
Doprawdy? W takim razie musisz napic sie czegos ciepego. Ten wywar
dziaa cuda na nadwerez one nerwy. Baznie, nalej chopcu kubek.
Z ochota, wasza wysokosc . Na twj rozkaz, panie, zrobie to jeszcze chetniej, niz zrobibym z wasnej woli. Z zadziwiajac
a skwapliwoscia karze skoczy na rwne nogi. Na brzegu kominka sta brzuchaty gliniany garniec z jakims
wywarem. Z niego to trefnis nala mi peen kubek i poda ze sowami: Pij tak
ochoczo, jak pije nasz krl, a bedziesz mia udzia w jego pogodzie ducha.
321

Wziaem

naczynie z jego doni i podniosem do ust. Powachaem

opary,
ostroznie umoczyem jezyk. Pachniao mocnymi przyprawami korzennymi, przyjemnie mrowio w jezyk. Odstawiem kubek z usmiechem.
Smaczny wywar, ale czy nie powoduje naogu? zapytaem krla.
Mj pan usmiechna
sie do mnie.
Nie w tak niewielkiej ilosci. Osiek zapewni mnie, z e te zioa dobrze mi
zrobia na nerwy i na apetyt.
Tak, rzeczywiscie swietnie wpywaja na apetyt zagrucha bazen bo
im wiecej sie ich przyjmuje, tym bardziej pozada.
Wypij szybko swoja porcje, Bastardzie, gdyz bez watpienia

lada moment bedziesz mia towarzystwo. Im wiecej


wypijesz, tym mniejsza czescia bedziesz musia sie dzielic.
W tym momencie w drzwiach pojawi sie ksia
ze Wadczy.
Ach, jeszcze jeden gosc ! krl Roztropny zachichota ucieszony. To
bedzie naprawde wesoy wieczr. Siadaj, synu, siadaj. Bastard wasnie wspomnia, z e mia meczacy
dzien. Poczestowaem go moja wysmienita herbatka.
Bez watpienia

dobrze mu zrobi przytakna


ksia
ze Wadczy z zadowoleniem. Zwrci sie do mnie z usmiechem. Miaes przykry dzien, Bastardzie?
Bardzo. Najpierw doszo do nieporozumienia w stajniach. Jeden z ludzi
ksiecia Dziarskiego twierdzi, z e jego pan kupi cztery krlewskie konie. Miedzy
innymi Klifa, doskonaego ojca koni zaprzegowych. Musiaa zajsc jakas pomyka,
gdyz dokumenty nie byy podpisane przez krla.
Ach, to! krl zachichota ponownie. Wadczy musia z nimi do mnie
wrcic. Cakiem zapomniaem podpisac. Ale juz jutro konie beda w drodze do
Ksiestwa Rolnego. Ksia
ze Dziarski powinien byc zadowolony. To swietne konie.
Zrobi dobry interes.
Nie spodziewaem sie kiedykolwiek ujrzec wyprzedazy najlepszych zwierzat
Koziej Twierdzy rzekem spokojnie, patrzac
na ksiecia Wadczego.
I ja takze nie. Ale skarbiec jest przny i musimy sie chwytac wszelkich
sposobw. Mierzy mnie przez chwile chodnym wzrokiem. Owce i bydo
takze bedziemy musieli wyprzedawac. Zreszta i tak nie mamy dla nich paszy na
zime. Lepiej sprzedac zwierzeta, niz patrzec, jak zdychaja z godu.
Byem wzburzony.
Dlaczego brakuje nam paszy? Przeciez plony byy bogate. Czasy sa trudne,
to prawda, ale. . .
Jestes zdziwiony, bo niewiele wiesz. Kiedy w towarzystwie mojego brata nurzaes sie w wojennej chwale, ja trudziem sie, by pokryc koszty waszego
widzimisie. A teraz skarbiec krlestwa swieci pustkami. Jutro bede musia powiedziec robotnikom pracujacym

przy budowie okretw, z e nie ma pieniedzy na


wypaty ani na kupno surowcw, potrzebnych do ukonczenia dziea.
Wyraznie czuem rozdraznienie ksiecia Szczerego.
Czy to wszystko prawda, wasza wysokosc ? zwrciem sie do krla.
322

Krl Roztropny drgna.


Spojrza na mnie, zamruga kilka razy.
Przeciez juz podpisaem te dokumenty, tak? Wydawa sie zdziwiony,
myslami najwyrazniej wrci do poczatku
rozmowy. Zupenie nie sledzi dalszej
wymiany zdan. Bazen milcza. Byem przekonany, z e juz zozyem podpis.
Wobec tego przynies mi te papierzyska. Skonczmy juz z nimi i radujmy sie nareszcie miym wieczorem.
Co nalezy czynic wobec sytuacji w Ksiestwie Niedzwiedzim? Czy to prawda, z e wrg opanowa czesc Wysp Pobliskich?
Sytuacja w Ksiestwie Niedzwiedzim powtrzy krl. Zamilk, pogra
zy
sie w zamysleniu. Pociagn
a
yk wywaru.
Nic sie nie da zrobic oznajmi smutno ksia
ze Wadczy. I doda: Nadszed czas, by Ksiestwo Niedzwiedzie samo zajeo sie swoimi sprawami. Nie moz emy zubazac caego krlestwa dla obrony kawaka skalistego wybrzeza. Zawy
spiarze zajeli kilka pokrytych wiecznym lodem ska. Zycz
e im tam wszystkiego
najlepszego. Musimy dbac o swj lud, musimy odbudowac miasta.
Na przno czekaem, z e krl Roztropny sie zbudzi, z e powie cos w obronie
Ksiestwa Niedzwiedziego.
Przeprawa nie jest pokryta wiecznym lodem skaa, lecz miastem. A raczej bya, nim pada ofiara szkaratnych okretw. Czyzby Ksiestwo Niedzwiedzie
przestao byc czescia krlestwa? Patrzyem na krla, prbujac
pochwycic jego
wzrok. Wasza wysokosc , bagam, wezwij Pogodna. Kaz jej poaczy
c sie Moca
z ksieciem Szczerym, z ebyscie sie mogli razem naradzic.
Ksia
ze Wadczy nagle znuzy sie ta gra w kotka i myszke.
Od kiedy to psiarczyk jest biegy w polityce? zapyta napastliwie.
Nie potrafisz zrozumiec, z e monarcha moze podejmowac decyzje bez pozwolenia
nastepcy tronu? Czy moze podajesz w watpliwo

sc rozkazy wadcy, Bastardzie?


Czy az do tego stopnia zapomniaes, gdzie twoje miejsce? Szczery cie faworyzowa, moze twoje przygody z toporem w reku takze wbiy cie w zarozumiaosc .
Ale mj starszy brat uzna za stosowne gonic za chimera i to ja zostaem na strazy,
obarczony zadaniem dbania o dobro krlestwa.
Byem obecny, gdy popares, panie, idee wyprawy na poszukiwanie Najstarszych przypomniaem mu.
Krl badzi

myslami gdzies daleko. Patrzy w ogien.


Zauwazyem, z e za duzo sobie pozwalasz. Ksia
ze uda, z e mnie nie
syszy. Jadasz na poczesnym miejscu przy stole, ubierasz sie jak ksia
ze krwi
i na dodatek uwazasz, z e daje ci to prawa, a nie obarcza obowiazkami.

Nalezy
ci przypomniec, kim naprawde jestes, bekarcie. Umilk na chwile. Odniosem
wrazenie, z e oblicza, na ile szczerze moze sie wyrazic w obecnosci krla. Ty
podja
przyciszonym gosem, tonem sodkim jakby spiewa piesn minstrela
jestes nieslubnym bachorem ksia
zatka,

ktre nawet nie miao odwagi z yc jako nastepca tronu z plama na honorze. Jestes wnukiem niezyjacej
krlowej, pochodza
323

cej z plebsu. Jej pierworodny, majac


wasna matke za wzr kobiecosci, upodoba
sobie jaka
s pospolita dziewke, z ktra spodzi ciebie. Przybraes sobie imie Bastard Rycerski Przezorny, lecz jestes tylko bezimiennym psiarczykiem. Ciesz sie,
z e nie odsyam cie na powrt do stajni, z e godze sie z twoja obecnoscia w zamku.

Nie mam bladego pojecia, co czuem ja sam. Slepun


warcza groznie, ksia
z e Szczery by bliski bratobjstwa. Zerknaem

na krla Roztropnego. Trzyma


kubek z wywarem w obu doniach, nieobecny wzrok utkwi w pomieniach. Ka
cikiem oka dostrzegaem bazna. W jego bezbarwnych oczach czai sie strach,
strach tak wielki, jakiego dotad
nie widziaem. A przeciez bazen patrzy nie na
ksiecia Wadczego, lecz na mnie.
Nagle zdaem sobie sprawe, z e sie podniosem i stoje nad ksieciem Wadczym.
W jego oczach takze dostrzegaem strach, ale rwniez bysk triumfu. Wystarczyo, z ebym go uderzy, a mgby zawoac straze. Bybym winien zdrady. On by
mnie za to powiesi. Poczuem, jak napina mi sie tkanina koszuli na ramionach
i na piersiach, tak rozsadzaa mnie wsciekosc . Staraem sie ochona
c, rozluznic,
otworzyc zwiniete piesci.
Spokj! nakazaem im obu. Inaczej zgine.
Odezwaem sie, gdy odzyskaem panowanie nad gosem.
Wiele stao sie dla mnie jasne dzis wieczr rzekem spokojnie. Odwrciem sie do krla. Wasza wysokosc , z ycze miego wieczoru i prosze o zezwolenie na odejscie.
Tak? Ach, wiec. . . wiec miaes trudny dzien, chopcze?
W rzeczy samej, panie mj i krlu.
Patrzy na mnie zdziwiony, zamruga kilka razy.
Dobrze. Moze lepiej idz odpocza
c. Ja tez powinienem sie poozyc. Baznie,
czy moje oze gotowe? Prosze mi je nagrzac. Ostatnimi dniami tak marzne nocami! Ha! Dniami nocami! Prosze, oto okruch nonsensu dla ciebie, baznie. Jak to
sie powinno powiedziec, z eby byo dobrze?
Trefnis skoni sie przed krlem nisko.
Ja bym powiedzia, z e ostatnimi dniami czuc tu chd smierci takze nocami,
wasza wysokosc . Zimno, ktre moze zjezyc wosy na gowie. Moze nawet zabic.
Bardziej sie rozgrzeje chowajac
w twoim cieniu, niz stajac
przed soncem twego
z ycia.
Krl zachichota.
Nie ma w tym za grosz sensu, baznie. Ale ty zawsze pleciesz bzdury.
Dobrej nocy wszystkim i do zek, chopcy, do zek.
Uciekem, gdy ksia
ze Wadczy bardziej oficjalnie z yczy ojcu dobrej nocy.
Pospieszyem do swojej komnaty. Miaem zamiar posuchac rady kara i raczej
schronic sie u Ciernia, niz z pokora znosic nienawisc krlewskiego syna.
Reszte tego wieczoru spedziem samotnie. Sikorka z pewnoscia na mnie czekaa i dziwia sie, z e do niej nie stukam. Nie potrafiem wykrzesac z siebie ener324

gii, by skradac sie po schodach i przemykac korytarzami, ciagle


w strachu, z e
ktos wyjdzie nagle z ktrychs drzwi i zapyta, co tutaj robie. Kiedys teskniem za
ciepem Sikorki, za jej czuoscia, za niezmierzonym spokojem. Teraz sie to zmienio. Teraz obawiaem sie ukradkowosci naszych spotkan oraz strzezenia siebie,
ktre nie konczyo sie nawet za zamknietymi drzwiami jej izdebki. Gdyz by ze
mna ksia
ze Szczery. Przychodzac
do Sikorki, zawsze musiaem pilnowac wasnych uczuc i mysli, z eby nie wplata
c ukochanej w poaczenie

z ksieciem.
Odozyem zwoje, nie prbowaem ich juz badac. Zreszta jaki teraz byby poz ytek z nauk o Najstarszych? Ksia
ze Szczery przekona sie, gdzie lezy prawda.
Rzuciem sie na zko i gapiem w sufit. Nawet kiedy lezaem w ciszy i bezruchu, nie mogem odnalezc w sobie spokoju. Poaczenie

z ksieciem byo dla mnie


niczym hak wbity w z ywe ciao. Tak musi sie czuc ryba zapana na wedke. Wiez

ze Slepunem
bya inna, na gebszym poziomie, bardziej subtelna, choc przeciez
wilk by przy mnie zawsze. Te dwa poziomy mojej swiadomosci nigdy nie spay,
nigdy nie daway mi odpocza
c.
Kilka godzin pzniej, gdy swiece sie wypaliy, a ogien na kominku prawie
zagas, Ciern bezszelestnie otworzy dla mnie drzwi. Podniosem sie i poszedem.
Z kazdym krokiem po zimnych schodach narasta we mnie gniew. Nie taki, ktry
prowadzi do wyzwisk i ciosw. To by gniew zrodzony w rwnym stopniu ze
znuzenia i zawiedzionych nadziei, co z kazdej doznanej krzywdy. To by gniew,
ktry prowadzi do kompletnego poddania sie, zaniechania wszelkiej walki.
Duzej tego nie zniose powiedziaem od progu.
Czego? zapyta Ciern.
Zgarbiony nad przybrudzonym kamiennym stoem ubija cos w mozdzierzu.
W jego gosie zabrzmiaa prawdziwa troska. Wysoki, chudy, stary skrytobjca.
Poznaczony bliznami. Wosy mia juz prawie cakiem biae. Ubrany w znajoma
szara tunike z weny, zawsze poplamiona i poprzepalana. Ilu ludzi zabi dla swego
pana? Posuszny sowu lub gestowi krla Roztropnego. Bez pytania, wierny przysiedze. A przeciez by czowiekiem szlachetnym i delikatnym. Nagle musiaem
mu zadac pytanie, pytanie wazniejsze niz odpowiedz.
Ciern, czy kiedykolwiek zabies czowieka z wasnej woli? Wydawa sie
zdziwiony.
Z wasnej woli? Tak.
W obronie swojego z ycia?
Tak. To znaczy. . . nie w interesie krla. Czy zabies. . . z eby uatwic sobie
z ycie?
Oczywiscie, z e nie!
Dlaczego nie? naciskaem. Spojrza na mnie z niedowierzaniem.
Nie zabija sie ludzi dla wygody. To sie nazywa morderstwo, chopcze.
Chyba z e czyni sie to dla krla.
Chyba z e czyni sie to dla krla zgodzi sie gadko.
325

Ciern, czy zabijasz dla siebie, czy dla krla Roztropnego, jaka to rznica?
Westchna
i odsuna
miksture, nad ktra sie mozoli. Obszed koniec stou,
siad na wysokim stoku.
Pamietam, jak sam zadawaem te pytania. Tyle z e ja zadawaem je sobie,
bo gdy byem w twoim wieku, mj mistrz dawno nie z y. Zajrza mi geboko
w oczy. Wszystko sprowadza sie do kwestii zaufania, chopcze. Czy ufasz
swemu panu? A powinien on znaczyc dla ciebie wiecej niz dziadek czy stryj.
Wiecej niz dobrotliwy stary Roztropny albo wspaniay, otwarty Szczery. Musi byc
sercem krlestwa, osia koa. Jesli tak jest i jesli wierzysz, z e Krlestwo Szesciu
Ksiestw warte jest twojego zachodu, z e dobro caego ludu zalezy od wymierzania
krlewskiej sprawiedliwosci, wwczas, cz. . .
Mozna zabijac dla krla.
Wasnie.
Czy zabies kiedys wbrew swemu przekonaniu?
Masz dzisiaj mnstwo pytan pohamowa mnie Ciern spokojnie.
Moze zbyt dugo pozwolies mi borykac sie z nimi samemu. Kiedy spotykalismy sie prawie co noc i czesto rozmawialismy, byem ciagle
zajety, nie myslaem
tak duzo. Teraz mysle.
Pokiwa gowa.
Myslec nie zawsze. . . warto. Tak. Zabiem wbrew swemu przekonaniu.
I znw wszystko sprowadza sie do kwestii zaufania. Musiaem wierzyc, z e ten,
kto wydaje rozkaz, wie wiecej niz ja. I jest madrzejszy,

bo wiecej widzi.
Ucichem.
Wejdz wreszcie rzek Ciern. Nie stj w przeciagu.
Napijemy sie wina,
a potem musze z toba porozmawiac o. . .
Czy zabies kiedys wyacznie

na podstawie wasnego przekonania? Dla


dobra krlestwa.
Przez duzsza chwile Ciern, wyraznie zakopotany, tylko mi sie przyglada.

Nie odwrciem wzroku. W koncu to on przesoni oczy powiekami, przenis


spojrzenie na swoje stare, pokryte papierowa skra donie, potar palcami byszczace
czerwone blizny.
Nie staraem sie wyrabiac w sobie takiego przekonania. Nagle podnis
na mnie wzrok. Nigdy nie chciaem tego ciez aru, nigdy go nie akceptowaem.
To nie nasza rola, chopcze. Decyzja nalezy do krla.
Nie mw do mnie chopcze zazadaem,

dziwiac
samego siebie.
Jestem Bastard Rycerski.
Z akcentem na bastard podkresli Ciern szorstko. Jestes nieprawym
owocem zwiazku

czowieka, ktry zrzek sie korony. I tym gestem oddali od


siebie koniecznosc podejmowania decyzji. Nigdy nie bedziesz krlem, Bastardzie,
ani nawet prawdziwym czonkiem rodu krlewskiego. Jestesmy skrytobjcami.

326

Dlaczego pozwalamy truc krla? zapytaem szczerze. Ja o tym wiem,


ty o tym wiesz. Krl jest odurzany zioami, ktre otepiaja mu umys, a kiedy nie
potrafi myslec, dostaje nastepne, po ktrych jeszcze bardziej traci zmysy. Znamy
bezposrednie z rdo tych dziaan i podejrzewam, z e jest to z rdo jedyne. Ciagle

jednak przygladamy

sie bezczynnie, jak krl sabnie. Dlaczego? Gdzie w tym jest


miejsce na zaufanie?
Nie wiem, komu ufasz Ciern cia
sowami jak nozem. Sadziem,

z e
wierzysz, iz wiem wiecej niz ty i jestem lojalny w stosunku do krla.
mnie. Ze
Tym razem ja spusciem wzrok. Po jakims czasie wolno podszedem do szafki, w ktrej Ciern trzyma wino i kielichy. Wyjaem

tace, nalaem trunku z karafki


w dwa puchary. Zaniosem tace na may stolik przy ogniu. Usiadem na kamiennym obmurowaniu kominka, jak to czyniem od wielu lat. Po chwili mj mistrz
zblizy sie takze i zaja
miejsce w swoim miekko wyscieanym fotelu. Ponis
kielich z tacy, upi yk.
Miniony rok nie by atwy dla z adnego z nas.
Tak rzadko mnie wzywaes. I miaes przede mna tyle tajemnic. Wbrew
mym staraniom zabrzmiao to jak oskarzenie.
Ciern usmiechna
sie zjadliwie.
A ty jestes przyjacielem otwartym i szczerym bez granic, wiec masz do
mnie z al, tak? Rozesmia sie gosno. Potem znowu umoczy usta w winie
i podnis na mnie wzrok. Iskierki rozbawienia wcia
z byszczay w jego ciemnych oczach. Nie patrz na mnie tak groznie, chopcze. Nie chciaem od ciebie
niczego, czego ty nie oczekiwaes ode mnie. Mistrz ma prawo oczekiwac wiary
i zaufania od swojego ucznia.
Ufam ci i wierze rzekem po chwili. Masz racje. Ja takze mam swoje
tajemnice i spodziewam sie, z e mi zaufasz. Tyle z e moje tajemnice nie krepuja ciebie tak jak twoje mnie. Widze, co dymy i wywary Osika robia z naszym krlem.
Chce zabic pokojowca i przywrcic zdrowie krlowi. A dalej chce. . . wyeliminowac z rdo zatrucia.
Chcesz wiec zabic mnie?
Jakby mi ktos wyla na gowe wiadro zimnej wody.
Ty preparujesz trucizny, ktre Osiek podaje krlowi? Byem pewien, z e
sie przesyszaem.
Pokiwa wolno gowa.
Przynajmniej niektre. Prawdopodobnie te, ktre ciebie jatrz
a najbardziej.
Serce zmienio mi sie w brye lodu.
Ciern, ale. . . dlaczego?
Zacisna
wargi. Odezwa sie dopiero po duzszym czasie.
Tajemnice krla sa jego wyaczn
a wasnoscia. Nie moge ich zdradzac, nawet jesli moim zdaniem przekazywabym je w bezpieczne rece. Gdybys tylko ze-

327

chcia myslec, poznabys moje sekrety, gdyz ich przed toba nie ukrywam. I mgbys wyciagn
a
c wiele wasnych wnioskw.
Poprawiem polana w kominku.
Ciern, jestem taki zmeczony. Nie mam siy na zabawy sowne. Nie mozesz
mi tego po prostu powiedziec?
Oczywiscie, z e moge, ale to by sie kcio z moim przyrzeczeniem zozonym krlowi. Juz same moje czyny sa wystarczajaco
ze.
Dzielisz wos na czworo! zezosciem sie.
Byc moze, ale to moje wosy odpar spokojnie. Rozwscieczyo mnie
jego opanowanie. Postanowiem skonczyc te niedorzeczna rozmowe.
Po co mnie wezwaes? spytaem bezbarwnym tonem. Po twarzy Ciernia
przemkna
cien.
Moze po prostu chciaem sie z toba zobaczyc. Moze uprzedzic cie, z ebys nie zrobi czegos gupiego. Wiele sie teraz dzieje, niektre wypadki bardzo
cie martwia. Podzielam twoje obawy. Niestety, na razie musimy sie poruszac po
wyznaczonych sciezkach. Z wiara i zaufaniem. Na pewno wierzysz, z e ksia
ze
Szczery zjawi sie tu przed wiosna i przywrci porzadek.

Sam nie wiem przyznaem. Zaszokowao mnie, z e sie wypusci na


te absurdalna wyprawe. Powinien by zostac i realizowac poprzedni plan. Zanim
wrci, poowa jego krlestwa popadnie w ruine albo zostanie rozdana czy rozsprzedana, jesli ksia
ze Wadczy dalej bedzie sie tak szarogesi.
Jego krlestwo to nadal krlestwo krla Roztropnego. Pamietasz o tym?
Moze Szczery ufa, z e ojciec je ochroni.
Nie wydaje mi sie, z eby krl Roztropny potrafi ochronic samego siebie.
Widziaes go ostatnio?
Ciern zacisna
wargi.
Tak wydusi. Widuje krla, gdy nie widzi go nikt inny. Nie jest tak
saby na umysle jak na ciele, choc ty najwyrazniej sadzisz

przeciwnie.
Pokreciem gowa.
Gdybys go zobaczy dzis wieczr, podzielabys moje obawy.
Z jakiego powodu sadzisz,

z e nie podzielam? Teraz Ciern by rozdrazniony.


Nie miaem zamiaru go rozgniewac, tyle z e cokolwiek powiedziaem, wszystko obracao sie przeciwko mnie. Pociagn
aem

yk wina, utkwiem wzrok w pomieniach.


Czy pogoski o Wyspach Pobliskich sa prawdziwe? zapytaem wreszcie,
gdy odzyskaem panowanie nad gosem.
Ciern westchna
ciez ko, przetar oczy chudymi donmi.
Jak w kazdej plotce, jest i tu ziarno prawdy. Mozliwe, z e Zawyspiarze
zaozyli tam baze wypadowa. Nie mamy pewnosci. Oczywiscie, nie oddalismy

328

im Wysp Pobliskich. Jak susznie zauwazyes, mogliby wwczas atakowac nas


bez wzgledu na pore roku.
Ksia
ze Wadczy zdaje sie wierzyc, z e mozna ich przekupic, z e Wyspy Pobliskie i fragment wybrzeza Ksiestwa Niedzwiedziego zaspokoja ich apetyt.
Niemao mnie kosztowa ton peen szacunku, gdy wymawiaem imie najmodszego ksiecia.
Wielu ludzi pokada nadzieje w sprawczej mocy sowa rzek Ciern obojetnie. Nawet jesli wiedza, z e sie myla doda po chwili bardziej ponuro.
O co twoim zdaniem walcza Zawyspiarze? spytaem. Zapatrzy sie
w ogien.
Oto jest zagadka. O co walcza Zawyspiarze? Wasnie tak przebiega nasz
tor myslenia, Bastardzie. Sadzimy,

z e atakuja nas, bo czegos od nas chca. Przeciez gdyby tak byo, do tej pory na pewno by tego zazadali.

Znaja nasze straty.


A jednak nie chca niczego. Po prostu atakuja.
To nie ma sensu.
To nie ma sensu dla nas poprawi mnie. Ale jesli nasze pierwotne
zaozenie jest bedne?
Patrzyem na niego w skupieniu.
Jesli nie chca niczego poza tym, co juz maja?
Nard ofiar. Pustoszone
miasta, podpalane osady, torturowani ludzie. Moze to ich jedyny cel?
Szalenstwo rzekem wolno.
Mozliwe. Ale jesli rzeczywiscie tak jest?
Wwczas nic ich nie powstrzyma. Mozna ich tylko zniszczyc.
Pokiwa gowa.
Mysl dalej.
Nie wystarcza nam statkw nawet na obrone zastanowiem sie chwile.
Oby mity o Najstarszych okazay sie prawdziwe. Bo moim zdaniem oni sa
nasza jedyna nadzieja.
Wasnie tak. Teraz widzisz sam, dlaczego popieraem wyprawe Szczerego.
Ona jest nasza jedyna nadzieja na przetrwanie.
Dugi czas siedzielismy razem, milczelismy patrzac
w pomienie. Pzniej
wrciem do zka, a wwczas przesladoway mnie koszmarne sny o ksieciu
Szczerym walczacym

o z ycie, podczas gdy ja staem obok i bezczynnie sie przygladaem.

Nie mogem zabic z adnego z napastnikw, bo obiecaem krlowi, z e


tego nie uczynie.

329

***

Dwanascie dni pzniej przyby ksia


ze Krzepki, wadca Ksiestwa Niedzwiedziego. Podrzowa na czele grupy zbrojnych, ale bez przepychu. Towarzyszyy
mu dwie crki; najstarsza sprawiaa nadzr nad saniem pomocy mieszkancom
Przeprawy.
Dzien spedziem w stajniach i w izbie z onierskiej, owiac
uchem rozmowy
pospolitszych czonkw ksia
ze cego orszaku. Pomocnik doskonale sie wywiaza

ze swoich powinnosci; kazde zwierze z Ksiestwa Niedzwiedziego miao swoje


miejsce i troskliwa opieke. W kuchni i w koszarach przyjeto gosci z tradycyjna
serdecznoscia. Mimo to nie brako twardych sw rzucanych przez ludzi z Ksiestwa Niedzwiedziego. Mwili otwarcie o wszystkim, co widzieli w Przeprawie,
o tym jak wzywali ratunku i jak ich woanie pozostao bez echa. Naszym z onierzom wstyd byo, z e niewiele moga powiedziec w obronie krla Roztropnego.
A kiedy wojownik nie moze bronic czynw swego wadcy, musi albo zgodzic sie
z krytyka, albo znalezc inny temat do ktni. Nie obyo sie wiec bez pojedynkw
na piesci. Zdarzao sie to rzadko i dotyczyo doprawdy trywialnych spraw, lecz
podobne bjki byy nie znane dotychczas w Koziej Twierdzy, totez budziy mj
niepokj.
Do wieczerzy ubraem sie starannie, nie bedac
pewnym, kogo moge spotkac
ani co mnie czeka. Dwukrotnie tego dnia widziaem ksiez niczke Hoza i za kazdym
razem udao mi sie usuna
c jej z drogi, zanim mnie zauwazya. Podejrzewaem, z e
przy kolacji zostane posadzony obok niej. Bardzo sie tego obawiaem. Nie by to
najlepszy czas na robienie afrontu komukolwiek z Ksiestwa Niedzwiedziego.
Mogem sobie oszczedzic rozterek. Zostaem posadzony daleko przy niskim
stole, pomiedzy drobna szlachta, i to wsrd modszych. Spedziem bardzo niemiy wieczr, odgrywajac
role posledniej ciekawostki. Kilka dziewczat
prbowao
ze mna flirtowac. W tym zupenie dla mnie nowym doswiadczeniu nie odkryem z adnego uroku. Zdaem sobie natomiast sprawe, ilu gosci pomiescia Kozia
Twierdza ostatnio. Wiekszosc z nich pochodzia z ksiestw srdladowych;

przybyli tu wkradac sie w aski modszego ksiecia, a takze na co jasno wskazywaa


obecnosc modych kobiet z ochota ubiegaliby sie o polityczne wpywy poprzez
mazenstwo, gdyby sie to tylko okazao mozliwe.
Musiaem suchac kiepskich z artw i odpowiadac co najmniej uprzejmie, wiec
nie dziwota, z e wydarzenia przy wysokim stole umykay mojej uwagi. Zasiada
tam krl Roztropny pomiedzy mazonka nastepcy tronu, ksiez na Ketriken, a ksieciem Wadczym. Nastepnie siedzia ksia
ze Krzepki wraz z dwiema crkami, Hoza
oraz Wierna. Dalej miejsca przy stole zajmowali poplecznicy ksiecia Wadczego,
pomiedzy ktrymi najbardziej godny odnotowania by ksia
ze Dziarski z Ksiestwa
Rolnego wraz z poowica, ksiez na agodna, oraz dwoma synami. Na koniec jesz330


cze Zwawy,
kuzyn ksiecia Wadczego, mody dziedzic Ksiestwa Trzody, nowa
postac na dworze.
Z miejsca, ktre mi przydzielono, niewiele widziaem, a syszaem jeszcze
mniej. Czuem w sobie wscieky zawd ksiecia Szczerego, lecz nic nie mogem
zaradzic. Krl wyglada
tego wieczoru bardziej na znuzonego niz oszoomionego
narkotykami, co wziaem

za dobry znak. Ksiez na Ketriken u jego boku, bardziej


bezbarwna niz zazwyczaj przy podobnych oficjalnych okazjach, jada niewiele,
zdawaa sie smutniejsza i cichsza niz zwykle. W odrznieniu od niej ksia
ze Wadczy by wyjatkowo

wesoy. Bawi z artami ksiecia Dziarskiego, ksiez ne agodna


oraz ich synw. Nie mozna powiedziec, by ignorowa ksiecia Krzepkiego z crkami, lecz jego dobry humor wyraznie nie wspgra z nastrojami gosci z Ksiestwa
Niedzwiedziego.
Ksia
ze Krzepki by czowiekiem potez nym i dobrze zbudowanym, co rzucao
sie w oczy nawet mimo jego wieku. Strzecha biaych wosw sciagni
eta w z onierski kucyk odsaniaa blizny z dawnych walk, o burzliwej przeszosci swiadczy takze brak dwch palcw. Przy nim siedziay dwie crki niebieskookie
ksiez niczki o wysokich kosciach policzkowych, zdradzajacych,

z e przodkowie ich
matki pochodzili z Wysp Pobliskich. Wierna i Hoza miay wosy obciete krtko
i zaczesane gadko, jak kaza obyczaj ich ziemi. Kazda predkimi gestami i czujnym wzrokiem przywodzia na mysl sokoa siedzacego

na nadgarstku. To nie byy


delikatne szlachcianki z ksiestw srdladowych,

z jakimi zazwyczaj mia do czynienia ksia


ze Wadczy. Z caego ludu Krlestwa Szesciu Ksiestw tylko mieszkancy Ksiestwa Niedzwiedziego pozostali prawdziwymi wojownikami.
Ksia
ze Wadczy igra z ogniem, lekcewazac
ich przygnebienie. Na pewno nie
spodziewali sie omawiac trudnych spraw przy stole, ale jego radosny nastrj by
wrecz obrazliwy, biorac
pod uwage powd ich przybycia. Czy ksia
ze w ogle
zdawa sobie sprawe, jak bardzo ich zniewaza? Ksiez na Ketriken z pewnoscia tak.
Niejeden raz widziaem, jak zaciskaa szczeki albo spuszczaa wzrok, syszac
niewybredny dowcip najmodszego syna krla. Na dodatek pi zbyt duzo, co wkrtce
uwidocznio sie w ekstrawaganckich gestach doni i gosnym smiechu. Bardzo
chciaem usyszec, co tak zabawnego znajdowa we wasnych sowach.
Wieczerza wloka sie bez konca. Ksiez niczka Hoza szybko mnie spostrzega.
Powiedziabym, z e bya zdziwiona moim miejscem przy stole. Gdy nasze oczy
spotkay sie po raz pierwszy, uprzejmie skinaem

gowa. Nie osmieliem sie pzniej ignorowac wszystkich jej spojrzen. Ksia
ze Wadczy dostatecznie juz obrazi
naszych gosci, nie mogem dodatkowo robic afrontu crce ksiecia Krzepkiego.
Kroczyem po bardzo cienkiej linie.
Wreszcie krl Roztropny powsta, a ksiez na Ketriken nalegaa, by pozwoli jej
sie odprowadzic. Ksia
ze Wadczy nie by zachwycony, z e towarzystwo rozchodzi
sie tak wczesnie, ale nie uczyni najmniejszego wysiku, by zatrzymac ksiecia
Krzepkiego z crkami przy stole. Wkrtce po wyjsciu krla przeprosili oni pozo331

staych biesiadnikw dosc sztywno i opuscili sale biesiadna. Ja wymwiem sie


blem gowy i uciekem od rozchichotanego towarzystwa w samotnosc wasnej
komnaty. Czuem sie najbardziej bezsilnym czowiekiem w zamku. Zaiste bezimiennym psiarczykiem.
Widze, z e wieczerza minea wesoo zauwazy trefnis. Westchnaem

ciez ko. Nie spytaem, jak sie dosta do srodka.


Nie ma sensu zadawac pytan, na ktre i tak nie sposb uzyskac odpowiedzi.
Nieproszony gosc siedzia przed kominkiem cien na tle tanczacych

pomieni
sabego ognia, ktry sam roznieci. By dziwnie spokojny; nie usyszaem podzwaniania dzwoneczkami, drwiacych

z artw.
Nastrj by nie do zniesienia oznajmiem. Nie chciao mi sie zapalac swiec. Bl gowy nie by fikcja. Usiadem na zku, potem wyciagn
aem

sie
na nim z westchnieniem. Juz naprawde nie wiem, do czego niedugo dojdzie
w Koziej Twierdzy ani co ja mgbym w zwiazku

z tym zrobic.
A moze juz zrobies dostatecznie duzo? zapyta bazen.
Ostatnio nie zrobiem nic godnego uwagi. Poza tym z e wiedziaem, kiedy
przestac pyskowac ksieciu Wadczemu.
Kazdy z nas uczy sie tego w swoim czasie zgodzi sie posepnie. Podcia
gna
kolana pod brode. Wiec nie masz z adnych wiesci, ktrymi chciabys sie
podzielic z baznem? Z bardzo dyskretnym baznem.
Nie mam z adnych wiesci, ktrych bys nie pozna pierwszy. Ciemnosc
niosa ukojenie. Bl gowy powoli przechodzi.
Aha. Zamilk na krtka chwile. Czy mgbym ci zadac pytanie?
Mozesz na nie odpowiedziec lub nie, jak bedziesz uwaza, dobrze?
Oszczedz sobie gadania i pytaj. Przeciez i tak to zrobisz, z pozwoleniem
czy bez.
Rzeczywiscie, masz racje. Dobrze wiec. Pytanie. Ach, sam siebie zadziwiam, pone rumiencem, naprawde. Bastardzie Rycerski, czy spodzies bastarda?
Bardzo wolno usiadem. Wbiem w niego wzrok. Nawet nie drgna.

Cos ty powiedzia?! zapytaem. Teraz odezwa sie nieomal przepraszajaco:

Musze wiedziec. Czy Sikorka nosi pod sercem twoje dziecko?


Zeskoczyem z zka, chwyciem go za gardo i poderwaem na nogi. Zwina
em don w piesc i. . . zamarem, wstrza
sniety widokiem jego twarzy.
Nie przejmuj sie, bij rzek cicho. Nowe siniaki nie beda widoczne na
tle starych. Moge sie usuwac ludziom z oczu kilka dni duzej.
Pusciem go. Dziwne, jak czyn, ktrego omal sie nie dopusciem, wyda mi sie
potworny, gdy odkryem, z e ktos mnie uprzedzi. Uwolniony karze natychmiast
odwrci sie ode mnie, jakby obita i napuchnieta twarz przynosia mu wstyd. Moz e bladosc cery i delikatne kosci sprawiy, z e by to widok jeszcze bardziej prze-

332

razajacy.
Jakby ktos pobi dziecko. Kleknaem

przy kominku, dorzuciem drew do


ognia.
Jeszcze sie nie napatrzyes? zapyta trefnis kwasno. Ostrzegam cie,
w lepszym swietle nie wyglada
lepiej.
Siad
z na skrzyni i zdejmij koszule nakazaem mu obcesowo. Ani drgna.

Postawiem w ogniu may kocioek z woda. Zapaliem kilka swiec i ustawiem je


na stole, a potem wydobyem swoje skromne rezerwy zi. Nie miaem ich wiele,
z aowaem teraz, z e nie sciagn
aem

tu caych zapasw Brusa. Nie mogem teraz


pjsc do stajni, bo po powrocie juz bym bazna nie zasta. Na szczescie wiekszosc
z tych, ktre miaem, przeznaczona bya do leczenia stuczen i ran, a wiec obrazen,
na jakie najczesciej byem narazony. Powinny wystarczyc.
Kiedy woda sie zagrzaa, nalaem troche do misy i dodaem pena garsc zi,
rozcierajac
je starannie w doniach. Wyszukaem w skrzyni koszule, z ktrej juz
wyrosem, podarem ja na gaganki.
Podejdz do swiata. Nie bya to prosba, lecz rozkaz. Po chwili zblizy
sie z ociaganiem.

Wyraznie by zawstydzony. Obejrzaem go pobieznie, potem


wziaem

pod ramiona i posadziem na skrzyni. Co ci sie przydarzyo? zapytaem, niebotycznie zdumiony. Wargi mia porozcinane i spuchniete, a jedno oko
podbite tak, z e ledwie na nie patrzy.
Chodziem po zamku i wypytywaem krewkich modziencw, czy nie spodzili ostatnio bastardw. Zdrowe oko wytrzymao moje spojrzenie. Biako mia
podesze krwia. Nie zosci mnie juz ani nie smieszy.
Myslaem, z e troche znasz medycyne. Powinienes lepiej sobie poradzic
z leczeniem. Siedz spokojnie. Zmoczyem szmatke, po czym delikatnie, ale
zdecydowanie zrobiem mu kompres. Otarem troche zaschnietej krwi. Delikatnie
obmacaem szczeke i oczodoy. Kosci byy chyba nie uszkodzone. Kto ci to
zrobi? zapytaem.
Wpadem na kilkoro drzwi. Albo kilka razy na te same. Zalezy od punktu
widzenia. Jak na kogos ze stuczonymi ustami, mwi z nieza dykcja.
Pytaem powaznie.
Powaznie odpowiedziaem.
Ponownie zmierzyem go spojrzeniem. Tym razem spusci wzrok. Znalazem
garnczek z mascia na skaleczenia, ktra dostaem od Brusa.
Naprawde chciabym znac odpowiedz przypomniaem mu, zdejmujac

pokrywke. Poczuem znajoma kwasna won. Nagle nieprawdopodobnie mocno zateskniem za Brusem.
Podobnie jak ja. Cofna
sie lekko pod moim dotykiem. Wiedziaem, z e
masc piecze. Wiedziaem takze, iz jest skuteczna.
Dlaczego zadaes mi to pytanie? zapytaem w koncu. Mysla przez chwile.

333

atwiej mi zapytac ciebie, niz pjsc do ksiez nej Ketriken i prosic o odpowiedz, czy nosi pod sercem dziecko ksiecia Szczerego. O ile mi wiadomo, ksia
ze
Wadczy ostatnio obdarza askami wyacznie

siebie. Wobec tego ojcem musisz


byc ty albo nastepca tronu.
Patrzyem na niego osupiay. Pokreci smutno gowa.
Nie czujesz nic? zapyta szeptem. Zapatrzy sie w dal. Potegi drza.
Cienie trzepocza. Nagle pojawia sie zmarszczka prawdopodobienstwa. Mnoza sie
przemiany przyszosci, dubluja przeznaczenia. Wszystkie sciezki rozwidlaja sie
na nowo. Usmiechnaem

sie, sadz
ac,
z e z artuje, ale mine mia powazna.
Pojawi sie dziedzic rodu Przezornych oznajmi cicho. Jestem tego pewien.
Czy zdarzyo wam sie kiedys nie trafic na stopien w ciemnosciach? Przez sekunde ma sie wrazenie zawieszenia jak przy nawrocie hustawki i nagy strach:
jak daleko spadne?
Nie spodziem dziecka rzekem ze zbyt duza pewnoscia. Karze przyjrza mi sie sceptycznie jednym okiem.
Ach! odetchna
z faszywa ulga. Oczywiscie, z e nie. W takim razie
to musi byc dziecko ksiez nej Ketriken.
Musi tak byc zgodziem sie z nim, ale serce we mnie drzao. Jesli ksiez na
Ketriken bya przy nadziei, nie miaa powodu tego ukrywac. W przeciwienstwie
do Sikorki. Nie widziaem jej od kilku nocy. Moze miaa dla mnie wiesci? Zakrecio mi sie w gowie. Wziaem

geboki oddech, by sie uspokoic. Zdejmij


koszule powiedziaem baznowi. Obejrze twoje z ebra.
Ogladaem

je juz, dziekuje. Zarzucili mi worek na gowe chyba po to, by


wyznaczyc sobie cel. Sumiennie starali sie nie uderzac nigdzie indziej.
Zapada bolesna cisza.
Kto? zdoaem zapytac po duzszej chwili.
Daj spokj, przeciez miaem worek na gowie. Potrafisz widziec przez worek?
Nie, ale musisz miec jakies podejrzenia. Pokreci gowa z niedowierzaniem.
Jesli sie jeszcze nie domyslasz moich podejrzen, to ty masz gowe w worku. Pozwl, niech wytne w nim maa dziurke. Wiemy, z e oszukujesz krla, z e
szpiegujesz dla uzurpatora Szczerego. Nie waz sie wiecej przesyac mu wiesci.
Dowiemy sie, jesli to zrobisz. Zapatrzy sie w ogien, zastuka krtko obcasami o skrzynie: stuk, stuk, stuk.
Uzurpator Szczery?! krzyknaem

wscieky.
To nie moje sowa. Ich podkresli karze.
Dlaczego podejrzewali cie o szpiegowanie dla ksiecia Szczerego? Czy wysyasz mu wiesci?
Suze memu panu rzek cicho. Choc on nie zawsze pamieta, z e jest
moim krlem. Ty musisz dbac o swojego pana. Jestem pewien, z e to robisz.
Co zamierzasz?
334

Nic nowego. Nie moge przestac robic tego, czego nigdy nie zaczaem.

Straszna pewnosc wpeza mi dreszczem po krzyzu.


A jesli zrobia to znowu? Zasmia sie krtko.
Tym sie nie martwie, bo i tak nic nie moge poradzic. Co nie oznacza, z e
z niecierpliwoscia oczekuje ponownego napadu. To oszczednym gestem obja

swoja twarz da sie zaleczyc. To, co zrobili w mojej komnacie nie. Bede
sprzata
kilka tygodni.
Byem w komnacie trefnisia jeden jedyny raz. Dugo wspinaem sie po nie
uzywanych schodach, po kurzu i smieciach wielu lat, do komnaty, ktra zostaa zmieniona w cudowny ogrd. Przypomniaem sobie lsniac
a rybe pywajac
a
w wielkiej misie, ogrody mchw w specjalnych donicach, sliczne porcelanowe
dziecko, lezace
w koysce. Zamknaem

oczy.
Byli bardzo sumienni. Jaki ze mnie gupiec! zwierzy sie pomieniom.
Sadziem,

z e istnieje dla mnie bezpieczne miejsce na swiecie.


Jak ktos mg go tak skrzywdzic! Poza tym, z e mia ciety jezyk, by najbardziej bezbronna osoba na dworze, a jego jedynym pragnieniem byo suzyc krlowi. I ocalic swiat. A tu ktos zmit z powierzchni ziemi jego may swiat. Co
gorsza, podejrzewaem, z e pobicie byo zemsta za moje czyny.
Pomoge ci w porzadkach

zaproponowaem. Pokreci gowa.


Dziekuje, nie. Odchrzakn
a,
doda bardziej opanowanym gosem:
Nie chciaem cie obrazic.
Nie obrazies.
Zwinaem

w wezeek zioa, garnczek z mascia i reszte gagankw na opatrunki. Karze zeskoczy ze skrzyni. Kiedy daem mu zawiniatko,

przyja
je ze
smutkiem. Podszed do drzwi, odrobine sztywno, choc twierdzi, z e przy pobiciu
ucierpiaa tylko twarz. W progu sie zatrzyma.
Kiedy juz bedziesz pewien, powiesz mi? Zawiesi gos. Jesli tak
potraktowali bazna, co zrobia kobiecie, ktra nosi pod sercem dziedzica nastepcy
tronu?
Nie osmiela sie!
Tylko prychna
z pogarda.
Tak uwazasz? Ja juz nie wiem, na co sie osmiela. Na twoim miejscu sprawibym sobie porzadny

zamek w drzwiach. Chyba z e takze chcesz miec worek


na gowie. Obdarzy mnie usmiechem, ktry nie przypomina jego zwykego
drwiacego

grymasu, i wyszed. Starannie zaryglowaem drzwi. Oparem sie o nie


plecami i ciez ko westchnaem.

Inni moga twierdzic, z e dobrze robisz, ksia


ze rzekem gosno do pustej
komnaty ale ja sadz
e, z e powinienes jak najszybciej zawrcic do domu. Wiecej tu sie dzieje na ladzie

niz na morzu, a jakos watpi


e, by Najstarsi okazali sie
pomocni wobec tego rodzaju zagrozen.

335

Czekaem jakis czas, majac


nadzieje wyczuc potwierdzenie. Nic. Rzadko byem w peni swiadom obecnosci ksiecia i nigdy nie miaem pewnosci, czy odbiera mysli, ktre chciaem mu przesac. Raz jeszcze zadumaem sie, dlaczego nie
przekaza Pogodnej swoich rozkazw. Przez cae lato, przez cay sezon walki ze
szkaratnymi okretami porozumiewa sie z nia przy uzyciu Mocy. Dlaczego teraz
ucich? Czy przesa jej rozkazy, a ona je ukrya? Albo moze przekazaa tylko
ksieciu Wadczemu? Moze siniaki na twarzy bazna byy wyrazem zosci ksiecia Wadczego, gdy zda sobie sprawe, z e nieobecny nastepca tronu wie, co sie
dzieje? Dlaczego uzna winnym akurat bazna, nie sposb odgadna
c. Moze po
prostu wyadowa na nim gniew. Bazen nigdy nie szczedzi cietych sw ksieciu
Wadczemu. Ani nikomu innemu.
Tej nocy poszedem do Sikorki. Byo to niebezpieczne przedsiewziecie, bo
zamek nie spa, przepeniony gosc mi i suzba. Moje podejrzenia nie mogy jednak
czekac. Kiedy zapukaem, rozlego sie:
Kto tam?
To ja odparem z niedowierzaniem. Nigdy wczesniej nie pytaa.
Otworzya drzwi. Podesza do kominka, przykleknea, niepotrzebnie dorzucia drew do ognia. Ubrana bya w granat suzacej,

wosy miaa nadal zaplecione


w warkocze. Z kazdego jej gestu odczytywaem ostrzezenie. Byem w niebezpieczenstwie.
Przykro mi, z e dugo do ciebie nie zagladaem.

Mnie takze przykro odpara zwiez le. Nie uatwiaa mi sprawy.


Duzo sie dziao, byem bardzo zajety.
Czym?
Westchnaem.

atwo byo przewidziec dalszy ciag


tej rozmowy.
Nie moge ci powiedziec.
Oczywiscie. Choc gos miaa chodny, spokojny, kipiaa w niej pasja.
Powinienem milczec. W koncu jednak musiaem zadac nurtujace
mnie pytanie.
Sikorko, przyszedem, bo. . .
Alez oczywiscie. Musiaa zaistniec jakas szczeglna przyczyna, z e wreszcie tu zajrzaes. Jedyne, co mnie tak naprawde dziwi, to moje wasne zachowanie.
Dlaczego tu siedze? Dlaczego codziennie zaraz po pracy wracam od razu do izby
i czekam? Mogabym robic co innego. Peno tu ostatnio minstreli i teatrzykw.
Ksia
ze Wadczy zadba o gosci. Mogabym bawic sie w wesoym towarzystwie,
zamiast siedziec sama tutaj. Albo mogabym troche popracowac. Kucharka pozwala mi korzystac z kuchni, kiedy nie ma tam duzego toku. Kupiam knoty i j,
zebraam zioa. Powinnam robic swiece, pki dziaanie roslinnych olejkw jest
najsilniejsze. Ale nie, siedze tutaj i czekam, bo moze sobie o mnie przypomnisz
i zechcesz spedzic ze mna kilka chwil.

336

Staem jak falochron chostany grzywaczami jej sw. Wszystko, co mwia,


byo prawda. Wbiem wzrok w podoge. Kiedy odezwaa sie znowu, z jej gosu
znikna
gniew, a pojawio sie cos znacznie gorszego. Smutek. I zniechecenie.
Bastardzie, tak mi ciez ko. Za kazdym razem gdy sadz
e, z e juz sie pogodziam, przyapuje sie na tym, z e znowu mam nadzieje. Nigdy nic sie nie zmieni,
prawda? Nigdy nie znajdziesz dla mnie czasu, nigdy nie bedziemy wiesc wsplnego z ycia. Przygryza dolna warge. Widziaam ksiez niczke Hoza. Gos jej
drza. Jest piekna. Nawet znalazam pretekst, z eby z nia porozmawiac. . . Zapytaam, czy potrzebuja wiecej swiec do komnat. . . Odpowiedziaa mi niesmiao
i bardzo uprzejmie. Nawet mi podziekowaa za troske, a tutaj mao kto dziekuje
suzbie. Ona jest. . . mia. Jest dama. Och, nigdy nie pozwola ci ozenic sie ze mna.
Dlaczego miabys chciec sie z enic ze suzac
a?

Dla mnie nie jestes suzac


a rzekem cicho. Nigdy o tobie w ten sposb nie mysle.
Kimze wiec jestem? Nie jestem twoja z ona.
W gebi mego serca nia jestes zaprotestowaem z aosnie. Mizerna to bya pociecha. Zawstydzio mnie, jak atwo Sikorka ja przyjea. Podesza do mnie,
opara gowe na moim ramieniu. Kilka chwil koysaem ja delikatnie, potem przytuliem mocniej i szepnaem

w jej wosy:
Musze cie o cos zapytac. O co?
Czy jestes. . . Czy jestes przy nadziei?
Nie. Chwila milczenia. Skad
ci przyszo do gowy pytac?
Tak sie tylko zastanawiaem. To wszystko.
Wiem, o co ci chodzi. Gdybysmy byli mazenstwem, sasiedzi

juz by sie
o nas niepokoili.
Naprawde? Nigdy o tym nie myslaem. Wiedziaem, z e ludzie zastanawiali sie, czy ksiez na Ketriken moze miec dzieci, skoro nie poczea przez rok
z gra od slubu, ale kwestia jej podnosci bya sprawa publiczna. Nigdy nie przyszo mi do gowy, z e sasiedzi

oczekuja potomstwa nowozencw.


Alez oczywiscie. Ktos by mi zaproponowa przepis na wywar, ktry pomg jego matce, albo proszek z ka odynca, z ebym go wsypaa do twojego wieczornego piwa.
Niemozliwe! Czuem sie gupio.
Tak, tak potwierdzia z usmiechem. Kaciki

jej ust opady powoli. Tak


to juz jest rzeka cicho. Sa tez inne zioa. Uzywam ich, by zyskac pewnosc ,
z e nie poczne.
Dopiero teraz przypomniaem sobie sowa ksiez nej Cierpliwej.
Podobno niektre zioa, przyjmowane zbyt dugo, moga wpedzic kobiete
w chorobe.
Wiem, co robie odpara obojetnym tonem. Zreszta jakie jest inne
wyjscie? dodaa z mniejszym przekonaniem.
337

Katastrofa przyznaem. Pokiwaa gowa.


Bastardzie, a gdybym bya przy nadziei. . . co bys zrobi?
Nie wiem. Nie myslaem o tym.
Pomysl teraz poprosia.
W gowie miaem pustke. Co bym zrobi? Poszedbym do Ciernia, do Brusa,
bagabym o pomoc. Pobladem na sama mysl o takiej mozliwosci.
Chyba zaczaem

wolno znalazbym ci gdzies jakies miejsce. Jakies


bezpieczne miejsce. Z daleka od Koziej Twierdzy. Moze gdzies w gre rzeki.
Przyjezdzabym do ciebie, kiedy tylko bym mg. Jakos bym sie toba zaja.

Innymi sowy, usunaby


s mnie ze swojego z ycia. Mnie i nasze. . . moje
dziecko.
Nie! Zapewnibym ci bezpieczenstwo, wywizbym cie tam, gdzie nikt by
nie drwi, z e jestes z dzieckiem sama. I jak najczesciej przyjezdzabym do ciebie
i do naszego dziecka.
A dlaczego nie wyjechabys z nami?
Nie moge opuscic Koziej Twierdzy. Tumaczyem ci to wiele razy.
Tumaczyes, wiem. Prbowaam zrozumiec. Nie potrafie.
Wykonuje dla krla prace tego rodzaju. . .
Skoncz z tym. Rb cos innego. Wyjedz ze mna, bedziemy z yli na swoim.
Nie moge. To nie takie proste. Nie pozwola mi ot tak, po prostu wyjechac.
Nie zauwazyem, kiedy odsunelismy sie od siebie. Sikorka zaozya rece na
piersi.
Nastepca tronu wyjecha. Prawie nikt nie wierzy w jego powrt. Krl Roztropny jest z dnia na dzien coraz sabszego zdrowia, ksia
ze Wadczy przygotowuje sie do przejecia korony. Jesli chociaz poowa tego, co mwisz o wrogosci
modszego ksiecia do ciebie, jest prawda, to co ci kaze zostac tutaj i suzyc mu
jako krlowi? Bastardzie, nie widzisz, z e wszystko sie rozpada? Wyspy Pobliskie
i Przeprawa to tylko poczatek.

Zawyspiarze na tym nie poprzestana.


Tym bardziej musze zostac. Musze pracowac, a jesli zajdzie taka potrzeba,
walczyc za nasz lud.
Jeden czowiek ich nie powstrzyma. Nawet tak uparty jak ty. A moze lepiej zrezygnowac z bezsensownego uporu i walczyc o nasza wsplna przyszosc ?
Ucieknijmy w gab
ladu,
w gre rzeki, z yjmy po swojemu. Dlaczego wszystko,
co dla nas najcenniejsze, mamy podporzadkowa

c beznadziejnemu celowi?
Nie wierzyem wasnym uszom. Gdybym ja wypowiedzia te sowa, bybym
winien zdrady. A ona mwia, jakby to bya najzwyklejsza rzecz na swiecie. Jakbysmy ona, ja i dziecko, ktre jeszcze nawet nie zostao poczete, byli wazniejsi
niz krl i krlestwo. Powiedziaem jej to.
Rzeczywiscie przyznaa patrzac
na mnie bez zmruzenia. To prawda.
Gdybys by moim mez em, a ja przy nadziei, dziecko byoby dla mnie wazniejsze
niz caa reszta swiata.
338

I co miaem na to powiedziec? Siegnaem

po prawde, wiedzac,
z e i tak Sikorki
nie przekona.
Ty byabys dla mnie wazniejsza niz caa reszta swiata. Ty jestes dla mnie
wazniejsza niz caa reszta swiata. Lecz wasnie dlatego musze zostac tutaj. Poniewaz od spraw tak powaznych nie mozna uciec, nie sposb sie przed nimi ukryc.
Dlatego zostane i bede nas broni.
Broni? gos jej sie zaama. Kiedy wreszcie zrozumiesz, z e nie mamy
szans sie obronic? Ja to wiem. Staam pomiedzy Zawyspiarzami i dziecmi mojej
rodziny, ledwo udao mi sie przezyc. Sam dokonaj podobnego wyczynu i wtedy
mw o obronie!
Milczaem. Jej sowa mnie zraniy. A takze przywiody mi na pamiec dziecko,
ktre trzymaem w ramionach, obraz krwi pynacej
ze stygnacego

ramienia. Nie
mogem zniesc mysli, z e miabym to kiedys przezyc jeszcze raz. Lecz nie byo
przed tym ucieczki.
Nie ma przed tym ucieczki, Sikorko. Albo zostaniemy tutaj i bedziemy
walczyc, albo wyrzna nas do nogi.
Doprawdy? Czy ty przypadkiem nie przedkadasz po prostu lojalnosci
w stosunku do krla ponad nasze uczucie?
Nie potrafiem spojrzec jej w oczy.
Jestes taki sam jak Brus! krzyknea. Nawet nie wiesz, jaki jestes do
niego podobny!
Do Brusa? Byem niebotycznie zdziwiony, w dodatku zabrzmiao to,
jakby mnie obwiniaa.
Tak, do Brusa.
Dlatego z e jestem oddany krlowi? Chwytaem sie brzytwy.
Nie! Dlatego z e krl jest dla ciebie wazniejszy niz kobieta. . . miosc , niz
twoje z ycie.
Nie rozumiem, o czym mwisz!
Wasnie! Sam widzisz! Naprawde nie rozumiesz. Zachowujesz sie, jakbys
pozjada wszystkie rozumy, jakbys zna wszelkie tajemnice. Odpowiedz mi na
jedno pytanie: dlaczego ksiez na Cierpliwa nienawidzi Brusa?
Teraz juz zgubiem sie kompletnie. Jaki to miao zwiazek

z moim rzekomym
podobienstwem do krlewskiego koniuszego? Sikorka jednak jakos aczya

te
dwie sprawy.
Ma do niego pretensje o mnie odgadywaem ostroznie. Uwaza, z e
Brus sprowadzi ksiecia Rycerskiego na za droge. . . a co za tym idzie, posrednio
przyczyni sie w ten sposb do mojego poczecia.
Prosze bardzo! Sam widzisz. Jestes strasznie gupi. Nic podobnego! Pewnego wieczoru Lamwka opowiedziaa mi ich historie. Wypiysmy troche wina,
ja mwiam o tobie, a ona o Brusie i ksiez nej Cierpliwej. Ksiez na kochaa kiedys Brusa, ty matoku. Tylko z e on jej nie chcia. Powiedzia, z e ja kocha, ale nie
339

moze sie z nia ozenic, nawet jesli jej ojciec da pozwolenie na mazenstwo. Poniewaz on, Brus, odda juz z ycie i miecz swojemu panu. A nie mgby dotrzymac
przysiag
na wiernosc danych im obojgu. O tak, powiedzia tez, z e bardzo chciaby byc wolny i ozenic sie z nia, z auje, z e zozy przysiege. W tej sytuacji jednak
nie ma wyboru i nie moze sie z enic. Powiedzia jej cos gupiego o tym, z e nie
sposb zaozyc dwch siode na jednego konia. Wiec ona powiedziaa mu na to:
Dobrze, odejdz, idz za swoim panem, ktry jest dla ciebie wazniejszy niz ja.
I on tak wasnie uczyni. Podobnie jak zrobisz ty, jesli bedziesz musia wybierac.
Na policzki Sikorki wystapiy

pomienne rumience. Potrzasn


ea gwatownie
gowa i odwrcia sie do mnie plecami.
A wiec tu byo nawiazanie

do mojej winy. Nagle sobie przypomniaem opowiesc Brusa o pierwszym spotkaniu z ksiez na Cierpliwa. Ona siedziaa na jaboni.
Poprosia go, z eby wyja
jej drzazge ze stopy. Mao prawdopodobne, by dama poprosia o to suzacego

swego ukochanego. Bardzo prawdopodobne u pokojwki,


ktrej wpad w oko urodziwy modzieniec. A jak gwatownie zareagowa Brus
tamtej nocy, gdy opowiedziaem mu o Sikorce i ksiez nej Cierpliwej. . . Powtrzyem wtedy sowa ksiez nej o koniu i dwch siodach.
Czy ksia
ze Rycerski o tym wiedzia? zapytaem. Sikorka najwyrazniej
nie tego pytania sie spodziewaa. Tak czy inaczej dokonczya historie.
Nie. Kiedy poznali sie z ksiez na Cierpliwa, ona nie wiedziaa, z e to on jest
panem Brusa. Brus nigdy jej nie wyjawi, komu suzy. Z poczatku
ksiez na nie miaa wiele wsplnego z ksieciem Rycerskim. Myslaa jedynie o Brusie. Ale ksia
ze
by uparty. Lamwka mwia, z e pokocha ja do szalenstwa. W koncu podbi jej
serce. Dopiero kiedy zgodzia sie go poslubic, dowiedziaa sie, z e to pan Brusa.
I dowiedziaa sie tylko dlatego, z e ksia
ze wysa go do niej z koniem w podarunku.
Przypomniaem sobie Brusa w stajniach zapatrzonego w klacz ksiez nej Cierpliwej.
Sam ukadaem tego konia powiedzia wtedy.
Czy ukadajac
Aksamitke wiedzia, z e jest przeznaczona dla kobiety, ktra
kocha? Gotw byem dac w zakad wasna gowe. Zawsze upatrywaem z rda
pogardy ksiez nej Cierpliwej dla Brusa w zazdrosci, iz by on tak wazny dla ksiecia Rycerskiego. Teraz ten trjkat
okaza sie jeszcze dziwniejszy. Nieskonczenie
bardziej bolesny. Co za niesprawiedliwosc losu!
Nic nie jest proste ani zwyczajnie dobre mruknaem.

Zawsze musi
sie znalezc kropelka goryczy.
Tak. Gniew Sikorki nagle gdzies sie ulotni. Usiada na zku i nie odepchnea mnie, kiedy przysiadem obok. Wziaem

ja za reke. Tysiace
mysli kebio
mi sie w gowie. Ksiez na Cierpliwa nienawidzia, kiedy Brus pi. On tak z ywo
wspomina jej maego psiaka noszonego w koszyku. Wielka wage przykada zawsze do swojego wygladu
i zachowania. Nie mozesz sie z nia widywac, to prawda. Ale jesli cokolwiek wiem o kobietach, to wcale nie musi znaczyc, z e ona nie
340

widzi ciebie. Brus. Zawsze znajdowa chwile na wyszczotkowanie klaczy, ktrej


ona i tak nieczesto juz dosiadaa. Ksiez na Cierpliwa poslubia czowieka, ktrego pokochaa, i przezya z nim kilka lat w szczesciu, zniszczonym pzniej przez
polityczne intrygi. Co czekao Sikorke i mnie? To co Brusa?
Objaem

ukochana ramieniem i tak siedzielismy przez dugi czas. Nic wiecej.


Dawno nie bylismy sobie tak bliscy jak tamtej nocy.

21. MROCZNE DNI

W latach naszej wojny ze szkaratnymi okretami wadca Krlestwa Grskiego


by krl Eyod. Po smierci jego syna, Ruriska, modsza Ketriken pozostaa jedyna
dziedziczka tronu. Zgodnie ze zwyczajami tamtych stron, miaa w swoim czasie
penic zaszczytna funkcje krlowej gr, czy moze raczej Poswiecenia, jak nazywa
te role jej lud. Mazenstwo ksiez niczki Ketriken z naszym nastepca tronu, ksieciem
Szczerym, nie tylko zjednywao nam cennego sojusznika w niespokojnych dniach
wojny z Zawyspiarzami, lecz takze obiecywao ewentualne przyaczenie

sidmej
krainy do Krlestwa Szesciu Ksiestw. Poniewaz wsplna granice mielismy wyacz
nie poprzez ksiestwa srdladowe

Rolne oraz Trzody, bardzo troskaa ksiez ne


Ketriken perspektywa, iz miayby sie one odaczy
c od naszego panstwa. Przysza
krlowa zostaa przygotowana do przyjecia na siebie roli Poswiecenia, obowiaz
ki wzgledem poddanych byy w jej z yciu sprawa nadrzednej wagi. W chwili gdy
zostaa mazonka ksiecia Szczerego i jednoczesnie przysza wadczynia Krlestwa
Szesciu Ksiestw, mieszkancy naszych ziem rwniez stali sie jej ludem. Nigdy jednak nie zapominaa, z e po smierci krla Eyoda mieszkancy gr beda jej potrzebowali jako Poswiecenia. Jak miaaby podoac temu obowiazkowi,

gdyby ksiestwa
Rolne oraz Trzody staney pomiedzy nia a Krlestwem Grskim, nie jako czesc
Krlestwa Szesciu Ksiestw, lecz jako wrogie panstwa?

***

Nastepnego dnia przyszed gwatowny sztorm. Bogosawienstwo i przeklenstwo. W taki dzien nie musielismy sie obawiac ataku Zawyspiarzy, ale tez znudzeni z onierze w porcie nie mieli co robic. W twierdzy obecnosc ksiecia Krzepkiego
rzucaa sie w oczy rwnie wyraznie jak nieobecnosc ksiecia Wadczego, ktry
zamkna
sie w swych komnatach. Wadca Ksiestwa Niedzwiedziego kra
zy niespokojnie po wielkiej sali biesiadnej. Crki towarzyszyy mu i przywodziy na
mysl wojownicze sniezne koty. Byy jeszcze mode, wiec z wiekszym trudem hamoway zniecierpliwienie i gniew.
342

Ksia
ze Krzepki wystapi
o oficjalna audiencje u krla. Im duzej kazano mu
czekac, tym wieksza czyniono zniewage. Ksia
ze ciagle
przebywa w sali biesiadnej; dla jego stronnikw by to naoczny dowd: jak dotad
krl nie zgodzi sie
przyja
c wadcy Ksiestwa Niedzwiedziego. Atmosfera powoli robia sie coraz goretsza. Trudno byo przewidziec, kto zostanie poparzony, gdy kropla przepeni
dzban.
Wasnie po raz czwarty zagladaem

do sali biesiadnej, gdy przybya tam ksiez na Ketriken. Ubrana bya skromnie, w duga prosta suknie koloru fioletowego
i narzutke z miekkiej biaej tkaniny, z sutymi rekawami zasaniajacymi

czesciowo donie. Dugie wosy spyway jej luzno na ramiona. Zjawia sie ze zwykym
brakiem ostentacji, poprzedzana przez Rzyczke, swoja maa pokojwke, w towarzystwie dwch tylko dam dworu: hrabiny Powsciagliwej

i hrabiny Ufnej. Nawet


teraz, gdy zaznajomia sie juz z wieloma osobami na dworze, nie zapomniaa, z e
wasnie te dwie damy pierwsze dowiody swojej lojalnosci, gdy bya samotna,
i teraz czesto honorowaa je, zaszczycajac
swym towarzystwem. Moim zdaniem
ksia
ze Krzepki nie rozpozna w tej skromnie ubranej kobiecie, ktra podesza prosto do niego, przyszej krlowej.
Podaa mu don na powitanie. W grach by to powszechnie przyjety zwyczaj,
totez watpi
e, by przysza krlowa zdawaa sobie sprawe, jak wielkim zaszczytem
obdarzya ksiecia Krzepkiego ani ile zdziaa ten jeden gest, jak bardzo osodzi
gorycz dugich godzin bezowocnego oczekiwania. Tylko ja dostrzegaem znuzenie na twarzy Ketriken i since pod oczyma.
Ksiez niczki Wierna oraz Hoza natychmiast zapaay sympatia do wadczyni,
ktra okazaa ich ojcu szacunek.
Dzisiejszego ranka byam u krla dwukrotnie gos ksiez nej Ketriken
nis sie po sali biesiadnej. Kto chcia jej suchac, sysza bez watpienia.

Zgodnie z jej intencja. Niestety, monarcha. . . czu sie z le. Mam nadzieje, z e dugie
oczekiwanie nie znuzyo cie, panie. Pragniesz, ksia
ze , z samym krlem rozmawiac o tragedii swej ziemi i pomocy dla ludu. Na razie jednak, dopki jeszcze
nasz wadca odpoczywa, moze zechciabys zasia
sc ze mna do posiku.
Z ochota, pani zgodzi sie ksia
ze Krzepki.
Przesta ciskac oczyma byskawice, ale nie by z tych, ktrych atwo ugaskac.
Bedzie mi bardzo mio rzeka Ketriken.
Pochylia sie lekko, szepnea cos do Rzyczki. Pokojweczka kiwnea gwka i wybiega, podskakujac
niczym maa kzka. Wrcia na czele procesji suzby.
Jeden ze stow przesunieto przed najwiekszy kominek, przykryto snieznobiaym
obrusem, na srodku ustawiono mise z miniaturowym ogrodem stworzonym przez
sama ksiez ne Ketriken. Nastepnie rozpoczea sie parada kuchcikw; kazdy z nich
cos stawia: pmiski, kielichy na wino, sodycze lub pzne jabka, starannie uoz one w duzych drewnianych misach. Tak pieknie byo to wszystko przyszykowane, z e wydawao sie wyczarowane za dotknieciem magicznej rzdzki. W kilka
343

chwil st by gotw, goscie zajeli miejsca. Pojawi sie Liryk z nieodaczn


a lutnia, spiewajac
od samego progu. Ksiez na Ketriken zaprosia do stou dwie nieodaczne

damy, mnie takze wezwaa skinieniem. Wybraa jeszcze innych, sposrd


siedzacych

przy kominkach. Nie kierowaa sie przy tym pochodzeniem ani zamoznoscia;
wybieraa ludzi jej zdaniem interesujacych.

Jak na przykad Bekot,


ktry umia opowiadac zajmujace
historie, czy Muszelka, mia panna w wieku
ksiez niczek.
Przysza krlowa, ksiez na Ketriken, usiada po prawicy ksiecia Krzepkiego
i znw odniosem wrazenie, z e nie zdawaa sobie sprawy z honoru, jaki mu
uczynia.
Gdy goscie podjedli i zyskali odrobine lepsze humory dzieki miym rozmowom, Liryk na znak ksiez nej wyciszy tony piesni.
Niewiele nam wiadomo o wydarzeniach w Ksiestwie Niedzwiedzim, panie
przyznaa szczerze ksiez na, zwracajac
sie do goscia. Czy zechcesz nam
opowiedziec, co sie zdarzyo w Przeprawie?
Ksia
ze Krzepki waha sie przez mgnienie oka. Przywiz swoja skarge krlowi
i od niego oczekiwa dziaania. Czy jednak mg odmwic mazonce nastepcy
tronu, ktra potraktowaa go tak askawie?
Pani, doswiadczeni zostalismy bolesnie zacza.
Wszyscy umilkli. Zauwazyem, z e towarzysze przy stole wybrani przez przysza krlowa byli takze
uwaznymi suchaczami. Zanim na dobre popynea opowiesc , przy stole zapanowaa cakowita cisza, przerywana tylko okrzykami wspczucia lub pomrukami
gniewu na wiesc o czynach Zawyspiarzy. Raz ksia
ze umilk na krtko, po czym,
wyraznie powziawszy

trudna decyzje, opowiedzia, jak wysali wezwanie o pomoc i jak na przno czekali odpowiedzi. Ksiez na suchaa nie przerywajac
sowem ani nie zaprzeczajac.
Gdy historia niedoli dobiega konca, ksia
ze Krzepki
by juz spokojny. Zrzuci z ramion wielki ciez ar, bo mg sie zwierzyc z kopotw
wdziecznym suchaczom. Jakis czas trwalismy w milczeniu.
Wiekszosc z tych wiesci nie bya mi znana odezwaa sie ksiez na Ketriken cicho. A wszystkie takie ze. . . Nie wiem, co powie krl. Bedziesz musia,
ksia
ze , zaczekac, az wysucha twych sw. Jednak teraz zechciej, prosze, przyja
c
ode mnie zapewnienie, z e serce mam przepenione z aoba. I gniewem takze. Przyrzekam ci, panie, z e nie odejdziesz bez srodkw na zaradzenie zu. I z e mj lud
nie pozostanie bez dachu nad gowa, narazony na srogosc zimy.
Ksia
ze Krzepki, wadca Ksiestwa Niedzwiedziego, utkwi wzrok w talerzu.
Mia
w palcach skraj obrusa. Po jakims czasie podnis gowe, a w jego oczach
pona
ogien, ale tez czai sie z al.
Sowa. Wszystko to tylko sowa, pani. Mieszkancy Przeprawy nie moga sie
najesc sowami ani sie pod nimi schronic z nadejsciem nocy.

344

Dobrze znam te prawde, ksia


ze . W tej chwili jednak nie moge ci ofiarowac
nic wiecej. Gdy krl poczuje sie lepiej i przyjmie cie u siebie, wwczas pomyslimy, co mozemy zrobic dla Przeprawy.
Pani, musze znac odpowiedzi na kilka pytan. Sa one dla mnie nieomal
rwnie wazne jak pieniadze

i ludzie potrzebni do odbudowy Przeprawy. Dlaczego


nasze woanie o pomoc pozostao bez echa? Dlaczego statek, ktry powinien by
dac nam wsparcie, odpyna
do macierzystego portu?
Nie znam odpowiedzi na te pytania gos ksiez nej Ketriken zadrza lekko.
Przyznaje to z wielkim wstydem. Nie wiedziaam nic o waszym nieszczesciu,
pki nie przyby konny posaniec.
Czy ksiez na powinna przyznawac sie ksieciu Krzepkiemu do niewiedzy? Moz e nie, przez wzglad
na polityczny rozsadek.

Tyle z e ksiez na Ketriken dobrze


o tym wiedziaem przedkadaa prawde nad polityke. Ksia
ze Krzepki dugo
bada wzrokiem jej twarz, pogebiy mu sie zmarszczki wok ust.
Czy nie jestes, pani, mazonka nastepcy tronu? zapyta smiao.
Ksiez na poblada.
Pytasz, panie, czy skamaam? Ksia
ze Krzepki uciek wzrokiem.
Nie, pani. Podobna mysl nigdy nie postaa mi w gowie.
Cisza zapada na dugo. Nie jestem pewien, czy ksiez na Ketriken daa Lirykowi jakis dyskretny znak, czy tez minstrel wiedziony wyczuciem gosniej uderzy
w struny. Po chwili rozpocza
piesn o zimie, pena wirtuozerskich popisw.
Trzy dni miney, nim ksia
ze Krzepki zosta wreszcie wezwany przed oblicze
krla. Ksiez na Ketriken robia co w ludzkiej mocy, by mu urozmaicic czas oczekiwania, ale trudno rozweselic dusze czowieka, ktry mysli jedynie o nieszczesciach swego ludu. Ksia
ze by uprzejmy, lecz roztargniony. Ksiez niczka Wierna,
jego druga crka, szybko nawiazaa

przyjazn z Muszelka i w jej towarzystwie


zdawaa sie zapominac o smutnej przyczynie podrzy do Koziej Twierdzy. Ksiez niczka Hoza nie odstepowaa ojca prawie na krok, a gdy czasem napotykaem
spojrzenie jej ciemnoniebieskich oczu, miaem wrazenie, z e zagladam

w otwarte
rany. Doswiadczaem przedziwnej rznorodnosci uczuc. Z jednej strony ulga
z e ksiez niczka nie prbowaa szukac mojego towarzystwa. Z drugiej przeciez
jej chd by odzwierciedleniem stosunku ksiecia Krzepkiego do Koziej Twierdzy.
Na reke mi byo lekcewazenie mojej osoby, a jednoczesnie mnie oburzao.
Wreszcie nadeszo wezwanie i ksia
ze Krzepki pospieszy stawic sie przed obliczem krla. Nie ja jeden miaem nadzieje, z e oto nadchodzi kres tej wysoce niezrecznej sytuacji. Nie ja jeden rwniez zauwazyem, z e przysza krlowa, ksiez na
Ketriken, nie zostaa zaproszona na narade. Nie zaproszono takze mnie, ale nieczesto sie zdarza, by mazonka nastepcy tronu zostaa potraktowana jak bekart.
Ksiez na Ketriken zachowaa kamienny spokj. Zajea sie pokazywaniem ksiez niczkom w towarzystwie Muszelki grskich sposobw wszywania klejnotw we

345

wzr haftu. Watpiem,

z eby robtki reczne obchodziy je w tamtym momencie


bardziej niz mnie.
Czekalismy niedugo. Nie minea godzina, gdy ksia
ze Krzepki wrci. Po sali
biesiadnej przeszed oskot i powiao mrozem, jakby sie do niej wdar sztormowy
wicher.
Dopilnuj pakowania rzuci ksia
ze do ksiez niczki Wiernej. Powiedz
z onierzom, z e zaraz ruszamy poleci ksiez niczce Hozej. Skoni sie sztywno
przed ksiez na Ketriken. Pani, zechciej wybaczyc, odjezdzam. Skoro rd Przezornych nie udzieli pomocy, Ksiestwo Niedzwiedzie musi zadbac o siebie samo.
Rozumiem twoja potrzebe pospiechu, ksia
ze rzeka Ketriken powaznie
ale chce cie prosic, bys dotrzyma mi towarzystwa jeszcze przy jednym posiku.
Nie nalezy ruszac w podrz z pustym z oadkiem.

Czy lubicie ogrody? Pytanie


byo skierowane w rwnej mierze do ksiecia i do jego crek. Ksiez niczki spojrzay
na ojca. On po chwili krtko skina
gowa.
Obie crki ksiecia Krzepkiego przyznay ostroznie, z e lubia ogrody, ale ich
zdziwienie byo doskonale widoczne. Ogrd? Zima, podczas wyjacego

sztormowego wiatru? Podzielaem ich obawy, zwaszcza z e w tej chwili ksiez na skinea
na mnie i na swoja nieodaczn
a dworke.
Rzyczko, pjdziesz z wielmoznym panem Bastardem Rycerskim do kuchni. Przygotujesz jedzenie wedug jego polecen i zaniesiesz je do Ogrodu Krlowej.
Ja poprowadze gosci.
Wytrzeszczyem oczy. Nie, byle nie tam! Rozpaczliwie usiowaem dawac
ksiez nej Ketriken alarmujace
znaki. Sama wspinaczka na wieze bya nie lada
przedsiewzieciem, a co dopiero poczestunek na szczycie chostanym wichura. Zupenie nie pojmowaem sensu podobnego zamysu. Wadczyni odpowiedziaa na
moje zaniepokojone spojrzenia usmiechem, pogodnym jak rzadko. Ujea ksiecia
Krzepkiego pod ramie i wyprowadzia z sali biesiadnej. Obie ksiez niczki poda
zyy za nimi, w towarzystwie dam dworu. Ja zwrciem sie do Rzyczki.
Przekaz suzbie, z eby ktos znalaz jakies ciepe okrycia dla wszystkich i zanis je na gre. Jedzeniem zajme sie sam.
Dziewczynka oddalia sie w wesoych podskokach, a ja pospieszyem do
kuchni. Zwiez le opowiedziaem kucharce, czego potrzebujemy, a ona byskawicznie przyszykowaa mi tace ciepych pasztecikw i gorace
wino przyprawiane korzeniami.
To zabierzesz ze soba, a ja za chwile przysle chopaka z reszta. Usmiechnaem

sie do siebie biorac


tace i gnajac
w strone wiezy.
Choc sama przysza krlowa tytuowaa mnie wielmoznym panem Bastardem
Rycerskim, kucharka bez zmruzenia oka posyaa niczym kuchcika z taca pena
jedzenia. Ogromnie to byo pokrzepiajace.

Pokonaem schody co tchu, przygotowaem sie na uderzenie wiatru siekacego

deszczem i pchnaem

drzwi. W ogrodzie byo dokadnie tak, jak przewidywaem.


346

Damy dworu i crki ksiecia Krzepkiego stay w rogu, gdzie dwie sciany oraz kawaek ptna rozpiety nad gowami jeszcze latem, dla ochrony przed soncem,
daway niewielkie schronienie. Mury hamoway ped wiatru, daszek osania troche przed impetem zmarznietego deszczu. Pod ta z aosna osona znajdowa sie
stolik, na ktrym ustawiem tace z ciepym jedzeniem. Rzyczka, opatulona ciepym paszczem, z zadowolona mina sciagn
ea z brzegu jeden pasztecik. Hrabina
Powsciagliwa

zajea sie podawaniem poczestunku.


Zaniosem dwa kielichy ksiez nej oraz ksieciu. Stali na krancu ogrodu, tuz przy
samych blankach, zapatrzeni w morze. Wiatr pobieli morskie bawany piana,
ciska mewami, lekce sobie wazac
ptasie prby latania. Mazonka nastepcy tronu rozmawiaa z ksieciem cicho. Ryk wiatru niweczy moje prby pochwycenia

chocby kilku sw. Stanaem

w postawie penej szacunku i oczekiwania. Zaowaem gorzko, z e nie wziaem

paszcza, gdyz wiatr przewiewa mnie na wskros.


Mimo szczekajacych

zebw prbowaem sie uprzejmie usmiechac.


Czy znany ci jest, ksia
ze , wielmozny pan Bastard Rycerski? zapytaa
ksiez na Ketriken, biorac
wino.
Miaem przyjemnosc goscic go w moim zamku rzek ksia
ze . Deszcz
skapywa mu z krzaczastych brwi, wiatr targa wosami.
Nie bedziesz zatem przeciwny, jesli go zaprosze do rozmowy? Ksiez na przemawiaa spokojnym tonem, zupenie jakbysmy sie wygrzewali w blasku
wiosennego sonca. Czy wiedziaa, z e ksia
ze Krzepki odbierze jej prosbe jako
zawoalowany rozkaz?
Chetnie posucham jego rad, jesli ty, pani, cenisz madro
sc tego modzienca
przysta.
Miaam nadzieje, z e wyrazisz zgode, ksia
ze . Bastardzie Rycerski, wez takz e dla siebie puchar wina i zechciej uczestniczyc w naradzie.
Wedle twego z yczenia, pani. Skoniem sie nisko i pospieszyem wykonac polecenie.
Moja wiez z ksieciem Szczerym stawaa sie z dnia na dzien coraz bardziej
wiotka, ale w tamtej chwili odczuwaem ciekawosc nastepcy tronu bardzo wyraznie. Jak najszybciej stawiem sie u boku jego pani.
Nie sposb cofna
c zdarzen mwia wasnie przysza krlowa. Ubolewam, iz nie potrafilismy ochronic naszego ludu. Skoro nie moge odwrcic czynw
zbrodniarzy zza morza, niech mi bedzie wolno przynajmniej sprbowac pomc
obronic lud przed nadchodzac
a zima. Prosze cie, ksia
ze , bys zechcia przyja
c ten
dar z reki i z serca przyszej krlowej.
Nie wspomniaa ani sowem o stanowisku krla Roztropnego. Podciagn
ea
luzny biay rekaw ociekajacy
lodowatym deszczem, obnazya jasne ramie, odsaniajac
wez owy ksztat pnacego

sie po biaej skrze zotego drutu z ciemnymi


grskimi opalami, zapanymi tu i wdzie w drogocenna pajeczyne. Widziaem juz
wczesniej ciemne lsnienie tych drogocennych klejnotw, lecz nigdy nie spotkaem
347

kamieni tego rozmiaru. Ksiez na wyciagn


ea do mnie reke, bym jej pomg rozpia
c zameczek, i bez najmniejszego wahania odwinea skarb ze swego ramienia.
Z drugiego rekawa wyjea aksamitny woreczek. Rozciagn
aem

go i przytrzymaem, a ksiez na wsunea don podarunek. Usmiechnea sie ciepo do ksiecia Krzepkiego i wetknea mu go do reki.
Od waszego nastepcy tronu i ode mnie rzeka cicho. Ledwie zdoaem
powstrzymac impuls ksiecia Szczerego, by rzucic sie przed nia na kolana i wykrzykiwac, z e moja marna miosc nie jest warta jej wielkodusznosci.
Ksia
ze Krzepki, jakaj
ac
sie lekko, zdoa podziekowac, nastepnie zozy uroczysta przysiege, z e nie zmarnuje ani grosza. W Przeprawie stana nowe domy,
a mieszkancy miasta beda bogosawili wadczynie za dach nad gowa.
Nagle zrozumiaem, dlaczego znajdowalismy sie w Ogrodzie Krlowej. Pomoc dla Przeprawy bya darem przyszej krlowej, niezaleznie od osadu
krla
Roztropnego lub zdania ksiecia Wadczego. Wybr miejsca i sposb wreczenia
skarbu nie pozostawiay cienia watpliwo

sci. Przysza krlowa nie prosia ksiecia


Krzepkiego o zachowanie dyskrecji. Nie musiaa.
Pomyslaem o szmaragdach ukrytych w mojej skrzyni na ubrania, ale ksia
z e Szczery nie zareagowa. Innymi sowy, nie kaza mi ich podarowac. Miaem
nadzieje zobaczyc pewnego dnia, jak nastepca tronu zakada je na szyje swojej
krlowej. A przy tym nie chciaem umniejszyc znaczenia podarunku ksiez nej
Ketriken, dodajac
drugi od bekarta. Bo tak musiabym go przedstawic. Nie.
Niech gest przyszej krlowej pozostanie w pamieci ksiecia Krzepkiego wzniosym wspomnieniem.
Wadca Ksiestwa Niedzwiedziego przyjrza mi sie uwaznie.
Pani, odniosem wrazenie, z e obdarzasz tego modzienca wyjatkowym

powazaniem.
Szanuje Bastarda Rycerskiego odpara ksiez na. Nigdy nie zawid
pokadanego w nim zaufania.
Ksia
ze Krzepki pokiwa gowa, jakby sie w czyms utwierdza. Pozwoli sobie
na lekki usmiech.
Pismo od wielmoznego Bastarda Rycerskiego zakopotao nieco moja najmodsza crke, ksiez niczke Hoza. Zwaszcza z e przeczytay je starsze siostry
i znalazy tam niejeden powd do kpiny. Przysza wiec ze swoim kopotem do
mnie, a ja uznaem, z e nieczesto mozna spotkac czowieka, mwiacego

tak otwarcie o sprawach, ktre moga byc tumaczone na jego niekorzysc . Tylko pyszaek
bedzie twierdzi, z e bez strachu skoczy w wir walki. Nie zaufabym tez czowiekowi, ktry zabija bez drzenia serca. A jesli chodzi o twoja kondycje, modziencze
poklepa mnie po ramieniu powiedziabym, z e lato przy wiosach i z toporem w doni miao na ciebie bardzo korzystny wpyw. Przeszy mnie spojrzeniem sokolich oczu. Nie zmieniem zdania, Bastardzie Rycerski. Podobnie jak
Hoza. Chce, z ebys o tym wiedzia.
348

Wypowiedziaem sowa, ktre musiaem powiedziec:


Dziekuje, ksia
ze .
Obejrza sie przez ramie. Poda
zyem wzrokiem za jego spojrzeniem i dostrzegem przez siekac
a mzawke obserwujac
a nas ksiez niczke Hoza. Ksia
ze ledwie
dostrzegalnie skina
gowa i na ten znak twarz dziewczyny rozjasni usmiech podobny do promienia sonca, ktry sie przedar zza gradowych chmur. Ksiez niczka
Wierna szepnea cos siostrze do ucha, a ta, sponawszy

rumiencem, odepchnea ja
lekko.
Mozesz isc pozegnac sie z moja crka, jesli chcesz rzek ksia
ze Krzepki.
Niewielu rzeczy pragnabym

mniej. Nie mogem jednak zaprzepascic osia


gniec ksiez nej Ketriken. Skoniem sie wiec przed ksieciem i podszedem do
ksiez niczki Hozej. Jej siostra oraz Muszelka natychmiast odsuney sie od nas,
odlegosc jednak nie zapewniaa cakowitej dyskrecji.
Skoniem sie przed najmodsza ksia
ze ca crka dwornie.
Ksiez niczko, chciabym ci raz jeszcze podziekowac za zwj, ktry mi przysaas w darze.
Usmiechnea sie do mnie przez kotare deszczu.
Zrobiam to z radoscia, a jeszcze wieksza przyjemnosc sprawia mi twoja
odpowiedz. Ojciec wszystko mi wyjasni. Chyba nie masz do mnie z alu o pokazanie mu twego listu? Nie rozumiaam, dlaczego odmalowaes sie w tak niekorzystnych barwach, a on rzek: Chwali sie tylko czowiek, ktry przno oczekuje
wyrazw uznania od innych. Powiedzia mi jeszcze, z e nie ma lepszego sposobu na poznanie morza niz przy wiosle. I z e za modych lat topr by takze jego
ulubiona bronia. Przyrzek na nastepne lato sprawic nam dke, z ebysmy mogy
przy adnej pogodzie wypywac na morze i wiosowac. . . zamilka nagle.
Na pewno nudze cie ta paplanina.
Ani troche, pani zapewniem ja szczerze. Wolaem, z eby to ona mwia.
Pani powtrzya cicho. A potem sponea rumiencem tak gwatownym,
jakbym ja przy wszystkich pocaowa.
Odwrciem wzrok. Niestety, spojrzaem na ksiez niczke Wierna. Oczy miaa
okrage
i wielkie jak spodki, a usta z zachwytu otwarte w ksztatne O. Wystarczyo, bym sobie wyobrazi, co ona wyobrazia sobie, a poczuem goraco
na policzkach. Kiedy sponaem

szkaratem, ksiez niczka Wierna i Muszelka wybuchney


nieopanowanym chichotem.
Chyba wiecznosc caa minea, nim opuscilismy smagany sztormem Ogrd
Krlowej. Nasi goscie rozeszli sie do komnat, by zmienic przemoczone ubrania
i poczynic przygotowania do podrzy. Ja takze przebraem sie w pospiechu. Nie
chciaem przegapic ich odjazdu. Znalazem sie na zewnetrznym dziedzincu akurat na czas, by ujrzec, jak ksia
ze Krzepki oraz jego druzyna dosiadaja koni. Bya
tu takze ksiez na Ketriken ze swoja gwardia, ubrana w ulubiony fiolet oraz biel.
Podesza do ksiecia z z yczeniami dobrej drogi, a on, zanim wsiad na konia, przy349

klekna
i ucaowa jej don. Pady miedzy nimi jakies krtkie sowa; nie wiem
jakie, ale ksiez na sie usmiechnea. Wiatr rzuci jej kosmyk wosw na twarz.
Ksia
ze Krzepki wraz ze swita ruszy w paszcze sztormu. Jego postawa zdradzaa wzburzenie, ale pokon zozony przyszej krlowej pokaza mi, z e nie
wszystko byo stracone.
Obie ksiez niczki ogladay

sie za siebie, modsza osmielia sie nawet podniesc


don na pozegnanie. Odpowiedziaem tym samym gestem. Byem zmrozony nie
tylko lodowatym deszczem. Wsparem tego dnia ksiez ne Ketriken i ksiecia Szczerego, ale za jaka cene? Czemu zwodziem ksiez niczke Hoza?
Czyzby Sikorka
miaa racje?
Wieczorem tego dnia poszedem do krla, choc mnie nie wzywa. Nie zamierzaem z nim mwic o najmodszej crce ksiecia Krzepkiego. Moze wykonaem
polecenie ksiecia Szczerego, a moze moje wasne serce kazao mi nie zostawiac
wadcy na pastwe samotnosci. Osiek wpusci mnie z ociaganiem,

ostrzegajac
surowo, z e krl nie czuje sie dobrze i mam go nie meczyc.
Monarcha siedzia przed kominkiem. Powietrze w komnacie ciez kie byo od
suta. Trefnis, ktrego twarz nadal mienia sie odcieniami fioletu i bekitu, skuli sie
u stp wadcy. Znajdowa sie ponizej najgesciejszego puapu dymu. Ja, usiadszy
na stoku podsunietym mi przemyslnie przez Osika, nie miaem tego szczescia.
Mineo kilka chwil, nim krl zwrci na mnie uwage. Jakis czas patrzy na
mnie przekrwionymi oczyma. Gowa kolebaa mu sie z boku na bok.
To ty, Bastardzie powita mnie sabym gosem. Jak tam lekcje? Czy
mistrz Krzewiciel jest zadowolony z twoich postepw?
Zerknaem

na kara, ale on tylko posepnie stuka pogrzebaczem o czerwony


z ar.
Tak odezwaem sie cicho. Mwi, z e zgrabnie stawiam litery.
To dobrze. Zawsze mozna byc dumnym ze zrecznej reki. A co z nasza
umowa?
Czy dotrzymuje danego ci sowa?
Odwieczna litania. Przemyslaem warunki, jakie mi zaoferowa. Mia mnie
z ywic, ubierac i ksztacic, a ja w zamian winien mu byem cakowite oddanie.
Usmiechnaem

sie, syszac
znajome sowa, ale gardo miaem scisniete. Widziaem, jak wynedznia czowiek, ktry je wypowiada, i pamietaem, ile mnie one
kosztoway.
Tak, wasza wysokosc , dotrzymujesz.
Dobrze. Bacz, abys i ty dotrzymywa swego. Westchna
ciez ko.
Bede ci zawsze wierny, wasza wysokosc przyrzekem, a bazen, kolejny
raz swiadek tej przysiegi, spojrza mi w oczy.
Ogien w kominku strzela iskrami. Nagle krl drgna.
Wyprostowa sie, rozejrza wok niepewnie.
Szczery? Gdzie jest Szczery?

350

Wyruszy na wyprawe, krlu. W poszukiwaniu Najstarszych. Chce bagac,


by pomogli nam przegnac szkaratne okrety.
Tak, tak. Oczywiscie. Przez chwile sadziem.

. . znw zamilk.
Wtem przeszed mnie zimny dreszcz. Wyczuem niezdarne wysiki krla, ktry prbowa siegac Moca. Sabo, niepewnie. Jego umys przywar do mojego, niczym starcze donie szukajace
oparcia. Sadziem,

z e juz od dawna wypali sie we


wadcy talent krlewskiej magii. Zdaniem ksiecia Szczerego monarcha uzywa
Mocy, choc nieczesto. Kiedy nastepca tronu mi o tym wspomnia, potraktowaem jego sowa jako przejaw lojalnosci syna w stosunku do ojca. A teraz ledwie
zauwazalna Moc zaczepiaa o moje mysli jak niewprawne palce o struny harfy.

Slepun
nastroszy sie niezadowolony.
Cisza ostrzegem go.
Nagle przyszed mi do gowy pomys. Czyzby podszepniety przez ksiecia
Szczerego? Odsunaem

na bok wszelkie watpliwo

sci. Przeciez wasnie to przyrzekem tak dawno temu. Cakowite oddanie krlowi.
Pozwolisz, wasza wysokosc ?
Przysunaem

stoek blizej krlewskiego fotela. Ujaem

zwieda don mego


wadcy.
Jakbym skoczy w wartki nurt rzeki. Ach, Szczery, tu jestes, chopcze!
Przez jedna krtka chwile ujrzaem ksiecia Szczerego, jakiego ciagle
postrzega krl: kilkuletniego pucoowatego chopca, bardziej wesoego niz madrego,

nie
tak wysokiego jak starszy brat, Rycerski. Ale tez dobry i miy by ten ksia
ze ,
wspaniay modszy syn, nie nazbyt ambitny, nie nazbyt wymagajacy.
I wasnie
kiedy wychodziem na brzeg rzeki, wpadem w czarny grzmiacy
ryk Mocy. Nagle,
kompletnie zdezorientowany, patrzyem oczyma krla. Krawedzie obrazu zamazywaa mga. Migna
mi ksia
ze Szczery brnacy
w gebokim sniegu.
Co to takiego? Bastardzie?
Wpadem w jakis wir, ktry omota mnie blem krla Roztropnego. Moc rzucia mna w sama gebie cierpienia, poza granice, do ktrych docieray agodzace

zioa i dym. Paliem sie w meczarniach. Bl narasta powoli, wspina sie po kregosupie, siega czaszki. Natretny, agresywny, nie do pokonania. Krl cierpia jak
potepieniec. Mg albo oddac sie w szpony meki, ktra paralizowaa nawet mysli, albo otumaniac ciao i umys zioami oraz dymem, ukrywac sie przed tortura.
Gdzies geboko w tym otepiaym umysle z y ciagle
prawdziwy krl Roztropny
rozwscieczony uwiezieniem. Duch pozosta ten sam. Walczy z ciaem, ktre
go nie suchao, i z blem zatruwajacym

ostatnie lata z ycia. Przysiegam, widziaem go modego mez czyzne. Wosy mia rwnie zmierzwione i niesforne jak
czupryna ksiecia Szczerego, spojrzenie z ywe, a jedyne zmarszczki na twarzy
od szerokiego usmiechu. Takim wasnie czowiekiem by ciagle
w gebi duszy:
modym mez czyzna, teraz schwytanym w puapke, zrozpaczonym. Wczepi sie
we mnie.
351

Jest jakies wyjscie? zapyta dziko. Mao mnie nie utopi.


A potem, jak w miejscu gdzie mieszaja sie wody dwch rzek, inna sia zmiazdzya mnie, porwaa z pradem.

Chopcze! Trzymaj sie.


Silne rece pochwyciy mnie i wyodrebniy jako osobna nic w splocie liny.
Ojcze, jestem. Co sie stao?
Nic, nic. Nic sie nie zmienio. Tylko. . . Szczery?
Tak, jestem tutaj.
Zdradzio nas Ksiestwo Niedzwiedzie. Ksia
ze Krzepki pozwala szkaratnym
okretom zawijac do swoich portw, w zamian za oszczedzenie wasnej ziemi.
Obrci sie przeciwko nam. Jak wrcisz, bedziesz musia. . . Mysl wyblaka,
staa sie niezrozumiaa.
Ojcze, skad
pochodza te wiesci? czuem naga desperacje ksiecia Szczerego. Jesli krl Roztropny mwi prawde, nie byo dla Ksiestwa Koziego nadziei
na przetrwanie zimy.
Wadczy ma szpiegw. Od nich dostaje raporty, ktre przynosi mnie. Na razie musza pozostac tajemnica, az bedziemy mieli dosc si, by uderzyc na Ksiestwo
Niedzwiedzie, albo zdecydujemy oddac je przyjacioom Krzepkiego na szkaratnych okretach. Tak. Taki jest plan twego brata. Odepchna
c Zawyspiarzy od Ksiestwa Koziego. Potem zwrcic ich przeciw Krzepkiemu. Niech sami go ukarza.
Posuna
sie do tego, z e wysa faszywe woanie o pomoc, w nadziei zwabienia
naszych okretw ku zagadzie.
Trudno dac wiare!
Szpiedzy Wadczego to potwierdzaja. A jeszcze obawiam sie, z e nie mozemy
duzej obdarzac zaufaniem twojej poowicy. Wadczy zwrci uwage, z e podczas
wizyty ksiecia Krzepkiego znajdowaa wiele pretekstw, by pozostawac z nim
sam na sam. Obawia sie, iz knua z naszymi wrogami, by przeja
c tron.
To nie tak!!! Sia zaprzeczenia przesza przez cae moje ciao jak ostrze
miecza. Chwile znowu tonaem,

zagubiony, osamotniony w nurtach przepywaja


cej przeze mnie Mocy. Ksia
ze Szczery zorientowa sie w sytuacji, ponownie mnie
uratowa.
Musimy uwazac na chopca. Nie ma dosyc siy na taka suzbe. Ojcze, bagam
cie. Ufaj mojej pani. Ona nie zdradzi. I ostroznie traktuj sowa szpiegw Wadczego. Sprawdz ich przez swoich zaufanych, nim zawierzysz wiesciom i podejmiesz
dziaanie. Naradz sie z Cierniem. Przyrzeknij mi.
Nie jestem gupcem, Szczery. Wiem, jak zachowac tron.
Dobrze wiec. Dobrze. Upewnij sie, z eby zadbano o chopca. Nie jest do tego
przygotowany.
Ktos szarpna
mnie za reke, jakby ja wyrwa z rozpalonego pieca. Opadem do
przodu, gowa zwisa mi miedzy kolanami, swiat zawirowa w szalenczym tancu.

352

Krl chwyta oddech z trudem, jak po wyczerpujacym

biegu. Trefnis wetkna


mi
w don kielich z winem i zaraz ja
poic swego pana. Nagle rozleg sie gos Osika:
Cos ty zrobi krlowi?
Obaj cierpia!
w gosie kara czai sie strach. Rozmawiali zupenie
spokojnie i naraz to! Zabierz te przeklete kadzielnice! Chyba zabies ich obu!
Ciszej, baznie! Jak smiesz mnie obwiniac!
Osiek w pospiechu obszed komnate, zbierajac
dymiace
kadzielnice i gaszac
z ar miedzianym kubkiem. Po chwili otworzy szeroko okna, wpuszczajac

chd lodowatej zimowej nocy. Swieze powietrze otrzezwio mnie nieco. Zdoaem usia
sc i wypic yk wina. Stopniowo zaczynaem odzyskiwac pena swiadomosc .
Nadal siedziaem, gdy do komnaty niczym burza wpad ksia
ze Wadczy, pytajac,
co sie stao. Skierowa pytanie do mnie, bo bazen pomaga Osikowi prowadzic krla do oza.
Pokreciem gowa bez sowa, nie musiaem udawac, z e byem ledwie z ywy.
Co z krlem? Wydobrzeje?! krzykna
do Osika. Sugus natychmiast
stawi sie przed swoim panem.

Chyba dochodzi do siebie, ksia


ze . Nie mam pojecia, co mu sie stao. Zadnych szczeglnych objaww, a zmeczony jest, jakby startowa w wyscigu. Jego
zdrowie nie pozwala na podobne uniesienia, ksia
ze .
Najmodszy syn krlewski zwrci na mnie grozne spojrzenie.
Cos zrobi mojemu ojcu? warkna.

Ja? Nic. Przynajmniej to bya prawda. Cokolwiek sie stao, byo wynikiem dziaania krla i ksiecia Szczerego. Rozmawialismy. Poczuem sie ciez ki.
Oszoomiony. Saby. Jakbym traci przytomnosc . Spojrzaem na Osika. Czy
to moze sut?
Moze przyzna. Popatrzy niespokojnie na ksiecia. Codziennie musze
zwiekszac dawke, z eby w ogle byy jakies efekty. A krl ciagle
sie skarzy, z e. . .
Cisza!!! rykna
ksia
ze . Pokaza na mnie, jakbym by smieciem. Zabierz go stad.
Wracaj zaraz i zajmij sie krlem.
W tej samej chwili monarcha jekna
przez sen, a ja znowu poczuem musniecie
Mocy. Wosy staney mi deba.
Nie zmieni zdanie ksia
ze Wadczy. Idz od razu do krla. Baznie,
zabierz stad
bekarta. I dopilnuj, z eby suzba nie zaczea Plotkowac. Bede wiedzia,
kogo winic. Szybciej! Z moim ojcem dzieje sie cos zego.
Sadziem,

z e dam rade wyjsc sam, ale nie zdoaem nawet wstac. Trefnis
wspar mnie ramieniem, podniosem sie, zachwiaem, ruszyem jakbym szed
na szczudach. Osiek by tuz przede mna, a zaraz potem daleko, podoga koysaa
mi sie pod stopami jak pokad pynacego

statku.
Dalej pjde sam powiedziaem karowi, gdy minelismy prg.
On tylko pokreci gowa.
353

Jestes za saby oznajmi spokojnie, obja


mnie ramieniem i powlk ze
soba, prowadzac
jakis bezsensowny monolog. Niczym dwaj najlepsi przyjaciele pokonalismy schody i wreszcie stanelismy przed moja komnata. Jeszcze cos
trajkota, gdy otwieraem drzwi. Wprowadzi mnie do srodka.
Idz juz rzekem nieco rozdrazniony. Chciaem sie tylko poozyc.
Tak? A co z moim krlem? Co mu zrobies?
Nic! wycedziem przez zeby, siadajac
w nogach zka. Zaczynao mi omotac w gowie. Wywar z kozka lekarskiego. Koniecznie. Nie miaem ani szczypty tego ziela.
Zrobies! Zapytaes go o pozwolenie i wziae
s za reke. A w nastepnej chwili
obaj dyszeliscie jak ryby bez wody.
W nastepnej chwili? Dla mnie trwao to dugie godziny. Myslaem, z e
minea caa noc.
Nie duzej niz trzy uderzenia serca.
Przycisnaem

donie do skroni. Gowa pekaa mi z blu. Dlaczego Brus musia


wyjechac akurat teraz? Na pewno by mi pomg.
Masz kozek lekarski? zapytaem bazna.
Przy sobie nie. Mgbym wyprosic u Lamwki. Ma niewyczerpane zapasy
najrzniejszych zi.
Prosze, pjdz do niej.
Co zrobies krlowi? Przejrzysty ukad. Cisnienie w mojej gowie narastao, wypychao oczy.
Nic. Oddychanie zaczynao sprawiac trudnosc . A co on zrobi mi,
niech ci powie sam. Jesli zechce. Jasne?
Cisza.
Chyba tak. Naprawde tak boli?
Bardzo wolno rozciagn
aem

sie na zku. Nawet poozenie gowy byo tortura.


Zaraz wrce obieca.
Stopniowo zaczaem

pojmowac wszystko, co mimowolnie usyszaem. Choc


pprzytomny z blu, staraem sie uporzadkowa

c informacje. Ksia
ze Wadczy
mia szpiegw. A przynajmniej tak twierdzi. Ksia
ze Krzepki by zdrajca. W kazdym razie ksia
ze Wadczy twierdzi, z e tak mu doniesli szpiedzy. Byem niemal
pewien, z e wadca Ksiestwa Niedzwiedziego tak samo nie jest zdrajca jak ksiez na
Ketriken. Och, trucizny! Bl. Nagle przypomniaem sobie koszmarne meki. Czyz
Ciern nie radzi mi, z ebym po prostu obserwowa? Bym sam znalaz odpowiedz
na pytanie? Miaem ja w zasiegu reki, ale nie dostrzegaem, zaslepiony strachem
przed zdrada, intryga i trucizna.
Krla Roztropnego zzeraa choroba. Zatruwa sie w obronie przed blem nie
do zniesienia. Prbujac
zachowac resztke zdrowych zmysw. Szukajac
ucieczki przed tortura. Gdyby ktos powiedzia mi o tym kilka miesiecy temu, gotw
bybym go wysmiac. Teraz, kiedy lezaem oddychajac
ostroznie, bo najlzejsze
354

drgnienie rodzio fale meczarni teraz rozumiaem. Ten bl. Znaem go od kilku minut zaledwie, a juz posaem bazna po kozek lekarski. A gdybym mia tak
cierpiec do konca z ycia? Nic dziwnego, z e krl wybiera odurzenie.
Usyszaem, jak drzwi mojej komnaty otwieraja sie i zaraz zamykaja cicho.
Poniewaz nie dotary do mnie odgosy przyrzadzania

wywaru, zmusiem sie do


otwarcia oczu. Prawy i Pogodna. Zastygli w bezruchu, jakby weszli w legowisko
dzikiej bestii. Tyle z e kiedy podniosem lekko gowe, to Pogodna odsonia zeby.

Slepun
odpowiedzia ponurym warkotem z gebi gardzieli. Serce zaczeo mi bic
szybciej. Niebezpieczenstwo. Prbowaem przygotowac sie do obrony. Nic z tego.
Pulsujacy
bl w gowie zwyciez y.
Nie syszaem pukania udao mi sie powiedziec. Sowa ociekay krwia,
kiedy echem obijay sie pomiedzy skroniami.
Nie pukaam oznajmia Pogodna ochryple.
Gosno wypowiedziane sowa targney mna jak cios ciez ka paa. Oby tylko sie
nie zorientowaa, jaka ma nade mna wadze. Niech juz wrci bazen. Udawaem,
z e leze , bo chce byc nieuprzejmy.
Potrzebujecie czegos ode mnie? zapytaem szorstko. Kazde sowo wymagao nieludzkiego wysiku.
Czy potrzebujemy? Pogodna rozesmiaa sie drwiaco.
Nie. Poczuem
dotkniecie Mocy. Niezdarne. To Prawy. Nie zdoaem opanowac drzenia. Po niedawnym przejsciu z krlem i ksieciem Szczerym mj umys przypomina jedna
wielka rane. Prawy przeciagn
a
po niej kocimi pazurami jak grabiami po swiezo
skopanej ziemi.
Bron sie! doszed mnie ledwie dosyszalny szept ksiecia Szczerego.
Chciaem wzniesc bariery, ale nie mogem odnalezc siebie. Pogodna miaa
usmiech na ustach.
Prawy wpycha sie w mj umys, jakby wciska reke w budyn. Pomieszao mi
sie w gowie. Jakby przypalona z c zgrzytaa niczym brzek ostrg.
Bron sie baga ksia
ze Szczery. Syszaem jego rozpaczliwy gos bardzo
sabo. Ze wszystkich si prbowa mi pomc zebrac rozrzucone na wszystkie strony swiata czastki

mojego wasnego ja. Zabije cie z czystej gupoty. On nawet


nie wie, co robi.
Pomocy!
Od ksiecia Szczerego nic. Nasza wiez zanikaa jak slad perfum na wietrze.
Traciem siy.
Stado!!!
Prawy uderzy o drzwi tak mocno, z e az mu odskoczya gowa. To byo cos

wiecej niz odepchniecie. Nie potrafie okreslic sowami, co zrobi Slepun.


Bya to
jakas magiczna hybryda. Uzywa Rozumienia, korzystajac
z mostu utworzonego
za posrednictwem Mocy. Zaatakowa ciao Prawego z jego wasnego umysu. Zaatakowany macha rekoma koo garda, walczy ze szczekami, ktrych nie mg
355

uchwycic. Wilcze pazury oray mu skre, zostawiajac


pod tunika szkaratne slady. Pogodna krzyknea, przeszyo mnie ostrze wysokiego dzwieku. Rzucia sie na
Prawego, chciaa mu pomc.
Nie zabijaj. Nie zabijaj! Nie zabijaj!!!

Wreszcie Slepun
mnie usysza. Zaniecha Prawego, rzuci go jak zdechego szczura. Stana
nade mna okrakiem, pilnowa. Prawie syszaem jego szybki
oddech, czuem ciepo siersci. Nie miaem siy pytac, co sie wasciwie stao. Zwinaem

sie, schroniem pod nim. Jego nikt nie pokona.


Co to byo?! Co to?! Co to?!! wrzeszczaa histerycznie Pogodna. Cia
gnea Prawego za koszule, usiowaa postawic na nogi.
Na jego szyi i piersiach widniay jaskrawe znaki, ale bardzo szybko blady.

Wkrtce nie byo sladu po ataku Slepuna.


Prawy! Otwrz oczy! Prawy! Pogodna potrzasaa

nim jak szmaciana


lalka.
Co ty mu robisz? rozleg sie sceniczny szept trefnisia, peen zdumienia
i zgorszenia.
Drzwi byy otwarte na osciez. Przechodzaca
pokojwka, obarczona nareczem
przescierade, zajrzaa i zatrzymaa sie wstrza
snieta. Jakas maa dziewczynka
z koszykiem zerknea bojazliwie.
Karze odstawi tace na podoge.
Cz to ma oznaczac?
Rzuci sie na Prawego zakaa Pogodna.
Na twarzy bazna rozla sie wyraz niedowierzania.
On? Wyglada,
jakby nie da rady rzucic sie na poduszke. Widziaem natomiast, jak ty niepokoias tego chopca.
Pogodna puscia Prawego; osuna
sie bezwadnie na podoge. Trefnis popatrzy na niego ze wspczuciem.
Biedaczysko! Prbowaas dac ujscie swoim chuciom?
Nie bad
z smieszny! wscieka sie Pogodna. To on! Wycelowaa we
mnie palcem wskazujacym.

Bazen przyjrza mi sie z namysem.


Powazne oskarzenie. Powiedz mi prawde, Bastardzie. Czy rzeczywiscie
prbowaes go wykorzystac?
Nie. Byem chory, wyczerpany, skoowany. Spaem. Weszli tutaj
skrycie. Potem. . . zmarszczyem brwi, podjaem

sabiej: Chyba nawdychaem sie dzisiaj za duzo dymu.


Co to, to prawda! wykrzykna
karze z pogarda. Takiego nieprzyzwoitego zachowania dawno nie widziaem odwrci sie nagle do suzby przy

drzwiach. Jaki wstyd! Zeby


nasi wybitni czonkowie kregu Mocy zachowy
wali sie w podobny sposb! Zadam,

byscie nikomu o tym nie mwiy. Nie chce


z adnych plotek.
356

Pogodna miaa szeroko otwarte usta, a twarz koloru z ywej czerwieni. Prawy
zdoa usia
sc , choc bardzo niepewnie.
Nie naprzykrzaam sie Prawemu rzeka Pogodna wyraznie, tonem
chodnym i wyniosym ani go nie pozadam.

Bez wzgledu na to, co tu robiliscie, lepiej, z ebyscie zostali z tym u siebie!


oceni surowo bazen. Podnis tace i odszed.
Na widok znikajacego

wywaru nie mogem powstrzymac jeku zawodu.


Dojde, co sie tutaj stao! syknea Pogodna. Zaczerpnaem

geboko tchu.
Byle u siebie, jesli moge prosic.
Udao mi sie podniesc reke i wskazac drzwi. Wypada jakby ja gonio sto diabw, Prawy powlk sie za nia. Obie suzace
usuney sie z odraza, robiac
przejscie. Drzwi pozostay otwarte. Nadludzkim wysikiem podniosem obolaa gowe
ciez ki balast zaczepiony niepewnie na ramionach i poszedem je zamkna
c.
Nawet nie prbowaem wrcic do poscieli. Osunaem

sie na ziemie. Czuem sie


jak jedna otwarta rana.
Umierasz bracie?
Nie, ale bardzo mnie boli.
Odpocznij. Bede cie strzeg.
Nie potrafie wyjasnic, co sie dalej stao. Pusciem cos, do czego przywieraem caym z yciem, nie wiedzac
nawet, z e sciskam to w doniach. Zanurzyem
sie w miekka ciepa ciemnosc , w kryjwke bezpieczna i doskonaa, a wilk mnie
strzeg patrzac
moimi oczyma.

22. BRUS

Ksiez na Cierpliwa, mazonka pierwszego nastepcy tronu, ksiecia Rycerskiego, pochodzia z rodu, ktry korzenie mia zapuszczone geboko w srdladzie.

Jej
rodzice, baron Potez ny i baronowa Zgodna, wywodzili sie z pomniejszej szlachty.
Mazenstwo crki z ksieciem rodu krlewskiego byo dla nich nie lada zaskoczeniem, szczeglnie wziawszy

pod uwage jej samowole oraz, jak twierdzili niektrzy, nieszczeglnie lotny umys. Baronwna Cierpliwa stanea koscia niezgody
pomiedzy ksieciem Rycerskim a jego ojcem. Krlestwo nic nie zyskiwao przez ten
zwiazek,

nastepca tronu da swemu panstwu jedynie wysoce ekscentryczna krlowa, kochajac


a mez a z arliwie, ale tez potrafiac
a gosic niepopularne opinie lub
zapomniec o caym swiecie, bo poswiecia sie cakowicie jakiemus zagadnieniu,
ktre zajeo jej z ywa wyobraznie. Rodzice odumarli ja w roku krwawej zarazy,
a ona bezdzietna i uwazana za niepodna, pozostaa zupenie samotna, gdy jej
ma
z, ksia
ze Rycerski, za konczy z ycie na skutek upadku z konia.

***

Obudziem sie. Lezaem w zku, byo mi ciepo i dobrze. Na wszelki wypadek nie poruszyem sie, tylko ostroznie poszukaem blu. Znik, ale byem bardzo
zmeczony i odretwiay, jak to czasem bywa po dugiej chorobie. Nagle przeszed
mnie dreszcz. Obok mnie, zupenie naga, lezaa Sikorka, oddychajac
spokojnie na
moim ramieniu. Ogien w kominku przygas. Suchaem. Byo bardzo pzno albo
bardzo wczesnie. Zamek spa.
Nie pamietaem, kiedy znalazem sie w zku.
Zadrzaem znowu. Sikorka poruszya sie lekko. Przysunea sie do mnie blizej,
usmiechnea sennie.
Czasem taki jestes dziwny szepnea. Kocham cie. Znowu zamknea oczy.

Slepun!
Jestem. Jak zwykle.
358

Nagle nie mogem go spytac, nie chciaem wiedziec. Po prostu lezaem, czuem sie chory i godny litosci.
Prbowaem cie zawoac, ale jeszcze nie byes gotw wrcic. Tamten cie
pozbawi siy.
"Tamten" to nasz krl.
Twj krl. Wilki nie maja krla.
Dobrze juz, dobrze. . . pozwoliem mysli uciec w niepamiec . Dziekuje,
z e mnie strzeges.
Wyczu moja rezerwe.
Co miaem robic? Odesac ja z niczym? Bya bardzo smutna.
Sam nie wiem. Nie mwmy o tym.
Sikorka bya smutna i on ja musia pocieszyc? Nawet nie wiedziaem, dlaczego jest smutna. Bya smutna, poprawiem sie, patrzac
na jej usmiech. Westchna
em. Im predzej stawie temu czoo, tym lepiej. Zreszta i tak musiaa juz wracac do
swej izdebki. Nie powinna byc u mnie, kiedy twierdza zacznie sie budzic ze snu.
Sikorko. . . odezwaem sie cicho. Poruszya sie i otworzya oczy.
Kochany. . . rzeka zaspanym gosem.
Musisz juz isc .
Wiem. Nie powinnam bya przychodzic. Zamilka. Wszystko, co
mwies kilka dni temu. . . Nie powinnam bya. . .
Poozyem jej palec na ustach. Usmiechnea sie do mnie.
To milczenie. . . byo bardzo. . . interesujace.
Odsunea moja don, pocaowaa mnie czule. Zaczea sie szybko ubierac. Wstaem, poruszajac
sie znacznie
wolniej niz ona. Spojrzaa na mnie wzrokiem przepenionym mioscia. Pjde
sama. Tak bedzie bezpieczniej. Nie powinnismy byc widywani razem.
Pewnego dnia. . .
Tym razem ona uciszya mnie, kadac
mi don na wargach.
Nie bedziemy teraz mwic o takich sprawach. Niech ta noc zostanie taka,
jak jest. Doskonaa. Pocaowaa mnie znowu, szybko i lekko, i ucieka z moich
ramion, z mojej komnaty.
Noc? Doskonaa?
Skonczyem sie ubierac, dorzuciem do ognia. Usiadem przy kominku.
Wkrtce otworzyy sie sekretne drzwi. Wszedem po schodach.
Musisz mnie wysuchac rzekem na powitanie.
Ciern unis brwi. Gestem wskaza mi krzeso obok siebie. Ledwie jednak
zaczaem

mwic, zrobi cos, co zjezyo mi wosy na gowie. Rozejrza sie wok,


jakbysmy stali w tumie ludzi, i poozy palec na ustach. Pochyli sie ku mnie, az
prawie stykalismy sie czoami.
Cicho. Tylko cicho. O co chodzi?

359

Przesiadem sie na swoje stare miejsce u stp kominka. Serce tuko mi sie
w piersi. Nigdy nie przypuszczaem, z e akurat tutaj bede musia zachowywac
ostroznosc .
Zdaj raport szepna
Ciern.
Nie opusciem niczego; na poczatek,

z eby caa historia miaa sens, wspomniaem o swojej wiezi z ksieciem Szczerym. Nie pominaem

z adnego szczegu: od
pobicia trefnisia, po dar ksiez nej Ketriken dla Ksiestwa Niedzwiedziego, opowiedziaem takze o mojej posudze dla krla tego wieczoru. O Pogodnej i o Prawym
w mojej komnacie. Kiedy szeptaem o szpiegach ksiecia Wadczego, Ciern wyda

lekko wargi, ale nie by zaskoczony. Wreszcie skonczyem.


Przyjrza mi sie spokojnie.
I jakie z tego wyciagasz

wnioski? zapyta znowu szeptem. Zupenie


jakby to bya zagadka, dzieki ktrej miaem doskonalic umiejetnosci.
Moge otwarcie mwic o swoich podejrzeniach? zapytaem cicho.
Skiniecie gowa.
Odetchnaem

z ulga. Kiedy zaczaem

opowiadac o obrazie, jaki zarysowa mi


sie przed oczyma w ciagu
kilku ostatnich tygodni, z serca spad mi ogromny ciez ar. Ciern bedzie wiedzia, co robic. Mwiem szybko, zwiez le. Ksia
ze Wadczy wiedzia, z e krl umiera. Osiek, narzedzie w jego doniach, dba, z eby nasz
wadca z y i by Podatny na podszepty modszego ksiecia, a ten podwaza autorytet nastepcy tronu i na wasne potrzeby trwoni bogactwa Koziej Twierdzy.
Odda Ksiestwo Niedzwiedzie Zawyspiarzom, by zyskac czas na zrealizowanie
ambicji. Odmalowa ksiez ne Ketriken jako osobe obca, nielojalna. Skupia wadze
w swoich rekach. Jego ostatecznym celem by, jak zawsze, tron Krlestwa Szesciu Ksiestw, w kazdym razie mozliwie najwieksza czesc krlestwa, jaka uda mu
sie zagarna
c. Stad
hojne przyjecia dla ksia
zat
oraz szlachty ze srdladzia.

Ciern
niechetnie przytakiwa moim sowom. Kiedy zamilkem, rzek cicho:
Wiele jest dziur w tej pajeczynie, ktra twoim zdaniem przedzie ksia
ze
Wadczy.
Kilka moge zaatac od razu szepnaem.

Przypusc my, z e krag


Mocy, przygotowany przez Konsyliarza, jest cakowicie oddany ksieciu Wadczemu.
Przypusc my, z e wszystkie wiesci trafiaja najpierw do najmodszego krlewskiego syna, a tylko te, ktre on uzna za bezpieczne dla swoich planw, docieraja do
krla.
Twarz Ciernia przyobleka sie maska smutku.
Co wwczas szeptaem goraczkowo

jezeli wiesci sa opzniane, chocby tylko o tyle, by nasza obrona przeradzaa sie w z aosnie nieskuteczne wysiki?
Modszy ksia
ze robi z nastepcy tronu bazna, podkopuje pokadane w nim zaufanie.
Twoim zdaniem Szczery miaby o tym nie wiedziec? W zamysleniu pokiwaem gowa.
360

Doskonale posuguje sie Moca, ale nie moze suchac wszedzie jednocze
snie. Zeby
szpiegowac wasny krag
Mocy, musiaby porzucic obserwacje wybrzez a.
Czy on. . . Czy jest teraz swiadom naszej dyskusji? Lekko zawstydzony
wzruszyem ramionami.
Naprawde nie wiem. Na tym polega skaza mojego talentu. Nasza wiez jest
bardzo nierwna. Czasami znam mysli ksiecia, jakby sta obok i sam mi je opowiada. Zeszej nocy, gdy przemawia przeze mnie, syszaem kazde sowo. Teraz. . . ucichem, z eby posuchac. Czuje tylko, z e nadal jestesmy poaczeni.

Ukryem twarz w doniach. Byem kompletnie wyczerpany.


Napijesz sie czegos ciepego? zapyta Ciern troskliwie.
Chetnie. Chciabym jeszcze posiedziec tu spokojnie.
Ciern zawiesi nad ogniem kocioek. Patrzyem z lekkim obrzydzeniem, jak
wybiera zioa na wywar. Troche kozka lekarskiego. Liscie miety i kocimietki.
Odrobina cennego korzenia imbiru. Czyli w wiekszosci te same skadniki, ktrymi
poi ksiecia Szczerego wyczerpanego uzywaniem Mocy. Wreszcie znowu usiad
blisko mnie.
To niemozliwe wrci do naszej rozmowy. To, co sugerujesz, wymagaoby slepej lojalnosci kregu Mocy wobec Wadczego.
Mg ja wykreowac ktos obdarzony silnym talentem. Moja skaza jest wynikiem dziaania Konsyliarza. Pamietasz fanatyczne uwielbienie mistrza Mocy dla
ksiecia Rycerskiego? To wasnie bya sztucznie stworzona lojalnosc . Konsyliarz
mg rwnie dobrze wyszykowac taki krag
Mocy.
Ciern z niedowierzaniem pokreci gowa.
Twoim zdaniem Wadczy jest az tak gupi, by wierzyc, z e szkaratne okrety
poprzestana na Ksiestwie Niedzwiedzim? Przeciez ostatecznie beda chcieli przeja
c Ksiestwo Kozie, Cypla i Debw. Co zostanie dla niego?
Ksiestwa srdladowe.

Jedyne, ktre go obchodza, jedyne, ktre sa mu oddane. Zyskuje w ten sposb ogromny teren izolujacy
go od szkaratnych okretw.
Przypuszczam, z e podobnie jak ty sadzi,

iz Zawyspiarzom nie zalezy na zdobywaniu terytoriw, lecz tylko na terenach do napasci. Oni sa ludzmi morza. Nie
wejda daleko w gab
ladu.
A ksiestwa nadbrzezne, zajete walka z Zawyspiarzami,
nie beda miay mozliwosci zwrcic sie przeciw ksieciu Wadczemu.
Jesli Krlestwo Szesciu Ksiestw straci dostep do wybrzeza, utraci rwniez
mozliwosc handlu i transportu morskiego. Tego chyba nie pragna ksiestwa srdladowe?

Wzruszyem ramionami.
Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale to jedyna teoria,
do ktrej moim zdaniem pasuja prawie wszystkie fragmenty amigwki.
Ciern wsta, nala wrzatku
do miedzianego czajniczka. Wypuka go porzad
nie, wyla wode, potem wrzuci bibuke z wybranymi zioami i zala ja wrzatkiem.

361

W komnacie roznis sie zapach ogrodu. Zanotowaem sobie w pamieci obraz


starego mez czyzny przykrywajacego

czajniczek. Utrwaliem na zawsze ten tak


znajomy widok, ukryem geboko w sercu. Krla Roztropnego zzeraa choroba,
a Ciern sie starza. Dawniej zreczne ruchy nie byy juz takie pewne. Zakua mnie
w sercu swiadomosc nieuniknionego.
Ciern wetkna
mi w reke ciepy kubek parujacego

wywaru, a widzac
mj wyraz twarzy, zmarszczy brwi.
Co sie stao? szepna.
Chcesz troche miodu?
Pokreciem gowa, upiem yk, sparzyem sie w jezyk. Przyjemny smak maskowa gorycz kozka. Po kilku chwilach bl ustapi
i odesza mnie sennosc .
Och, juz mi lepiej westchnaem,

a Ciern skoni sie lekko, bezsprzecznie


zadowolony z siebie.
Twoja teoria nie jest najmocniejsza oznajmi szeptem. Moze po prostu mamy do czynienia z rozkapryszonym ksieciem, ktry dogadza sobie przyjeciami dla swoich pochlebcw, korzystajac
z nieobecnosci dziedzica tronu. Zaniedbuje obrone wybrzeza, bo jest krtkowzroczny, a przy tym spodziewa sie, z e
starszy brat po powrocie ze wszystkim sie upora. Pustoszy skarbiec i wyprzedaje
konie oraz bydo, by zebrac dla siebie bogactwo, gdy nie ma go kto powstrzymac.
Dlaczego wiec odmalowuje ksiecia Krzepkiego jako zdrajce? I szkaluje
ksiez ne Ketriken? Po co osmiesza ksiecia Szczerego i jego wyprawe?
Z zazdrosci. Wadczy zawsze by rozpieszczanym faworytem ojca. Nie
przypuszczam, z eby sie zwrci przeciwko niemu. Cos w gosie Ciernia zdradzio mi, z e bardzo chcia wierzyc we wasne sowa. To ja dostarczam zioa,
ktrymi Osiek leczy ble Roztropnego.
Nie mam nic do twoich zi. Obawiam sie tylko, z e do nich sa dodawane
inne.
W jakim celu? Nawet jesli Roztropny umrze, dziedzicem tronu nadal bedzie Szczery.
Chyba z e ksia
ze Szczery umrze pierwszy. Uniosem don, powstrzymujac
protest Ciernia. To sie wcale nie musi wydarzyc naprawde. Jesli ksia
ze
Wadczy sprawuje nadzr nad kregiem Mocy, moze w kazdej chwili oznajmic
o smierci nastepcy tronu. Wwczas sam zajmie jego miejsce. Potem. . . nie
dokonczyem zdania.
Ciern westchna
geboko.
Dosyc juz mi daes do myslenia. Rozpatrze twoja teorie, porwnam z wasna. Na razie musisz bardzo na siebie uwazac. I strzec Ketriken. I bazna. Jesli
jest chociaz ziarno prawdy w twoich domysach, wszyscy stoicie Wadczemu na
drodze do celu.
A co z toba?
zapytaem cicho. Cz to za niezwyczajne srodki ostroznosci?

362

Za sciana jest komnata. Dotad


nikt w niej nie mieszka, ale teraz zosta

tam ulokowany jeden z gosci Wadczego. Zwawy


jego kuzyn i dziedzic Ksiestwa Trzody. Ma bardzo lekki sen. Juz sie skarzy na szczurze piski w murach.
Zeszej nocy Cichosz wywrci kocioek; narobi przy tym troche stukotu i tyle wystarczyo, z eby modzika obudzic. W dodatku jest nieprzecietnie ciekawski.
Teraz wypytuje suzbe, czy kiedykolwiek spotykano w zamku duchy. Syszaem,
jak ostukuje sciany. Moim zdaniem podejrzewa istnienie tej komnaty. Nie musimy sie tym przejmowac; na pewno niedugo bedzie sie zbiera z powrotem. Ale
przyda sie troche wiecej ostroznosci.
Czuem, z e to nie wszystko, ale nie chcia mi nic wiecej powiedziec. Zadaem
jeszcze tylko jedno pytanie.
Ciern, czy nadal codziennie widujesz krla? Spusci wzrok na donie i ciez ko potrzasn
a
gowa.
Wadczy chyba domysla sie mojego istnienia. Cos podejrzewa i dba, z eby
zawsze ktos z jego ludzi by przy krlu. Utrudnia mi zadanie. Westchna.

Ale, ale, dosyc trosk. Lepiej sprbujmy pomyslec, co moze sie wydarzyc dobrego.
I tutaj Ciern rozpocza
duga dyskusje o Najstarszych, oparta na naszej skromnej wiedzy. Gawedzilismy sobie, jak to bedzie, gdy ksia
ze Szczery osiagnie

cel,
spekulowalismy, ile nam da pomoc potez nych sprzymierzencw. Ciern rozprawia
o tym z entuzjazmem. Bardzo chciaem podzielac jego nadzieje, niestety uwazaem, z e Krlestwo Szesciu Ksiestw nalezao ratowac raczej od srodka: przede
wszystkim pozbywajac
sie z mii z rodowego gniazda.
Po powrocie do siebie poozyem sie i zapadem w geboki sen.
Przez jakis czas cieszylismy sie bogosawienstwem sztormw. Kazdy dzien,
gdy budzi mnie poranny oskot wiatru walacego

deszczem w okiennice, by na
wage zota.
Staraem sie nie rzucac w oczy, unikaem ksiecia Wadczego, nawet jesli oznaczao to, z e musiaem jadac w izbie z onierskiej. Wychodziem natychmiast z kazdej komnaty, w ktrej pojawia sie Prawy albo Pogodna. Stanowczy powrci ze
swojego posterunku w Czerwonej Wiezy, w Ksiestwie Niedzwiedzim. Zdarzao mi sie niekiedy widywac go w towarzystwie Pogodnej i Prawego. Czesciej
mitrez y czas przy stole w sali biesiadnej. Z pprzymknietymi oczyma zawsze
wyglada
na zaspanego. Nie mozna powiedziec, by nienawidzi mnie tak bardzo
jak Pogodna i Prawy, lecz mimo wszystko staraem sie jego rwniez unikac. Powtarzaem sobie, z e postepuje rozsadnie,

lecz i tak czuem sie tchrzem. Czesto


zachodziem do krla, ale nieczesto mnie wpuszczano.
Nadszed ranek, gdy obudzio mnie walenie do drzwi. Ktos gosno woa moje imie. Wyskoczyem z zka, otworzyem drzwi. W progu sta blady i drzacy

chopak stajenny.
Pomocnik wzywa cie do stajni!

363

Nie zostawi mi nawet czasu na odpowiedz, pogna z powrotem, jakby go ktos


goni.
Naciagn
aem

na siebie wczorajsze ubranie. Nie umyem sie i nie uczesaem,


by nie tracic czasu. Biegnac
przez podwrzec usyszaem podniesione gosy, jaka
s
sprzeczke w stajniach. Wiedziaem, z e Pomocnik nie wzywaby mnie do zwykej
ktni miedzy parobkami. Nie miaem pojecia, do czego mu byem potrzebny.
Pchnaem

wrota i przedarem sie przez rozkrzyczane stado chopakw w sam srodek zgieku.
I zobaczyem Brusa. Juz nie krzycza. Juz milcza. Zmeczony podrza, do cna
wycienczony.
Pomocnik, choc poblady, twardo obstawa przy swoim.
Nie miaem wyboru rzek cicho. Ty musiabys zrobic to samo.
Wiem odezwa sie Brus po chwili. Wiem. Odwrci sie do mnie.
Bastardzie, moje konie znikney. Zachwia sie lekko.
Pomocnik nic nie zawini rzekem. Potem zapytaem: Gdzie jest ksia
z e Szczery?
Zmarszczy brwi, spojrza na mnie zdziwiony.
Nie spodziewaliscie sie mnie? Wysano do was wiesci o moim powrocie.
Powinny byy dotrzec przede mna.
O niczym nie syszelismy. Co sie stao? Dlaczego wrcies? Powid wzrokiem po z adnych

nowinek chopcach stajennych.


Jesli jeszcze o niczym nie syszeliscie, to znaczy, z e wiesci te nie sa przeznaczone dla waszych uszu. Musze isc prosto do krla. Wyprostowa sie, znw
potoczy wzrokiem po zgromadzeniu. Nie macie nic do roboty? smagna

gosem jak dawniej. Tylko wrce z zamku, zaraz obejrze, jak dbaliscie o stajnie pod moja nieobecnosc . Niczym mga dotknieta promieniami sonca, wszyscy
znikneli. Brus zwrci sie do Pomocnika.
Oporzadzisz

mojego konia? Biedny Fircyk by bardzo z le traktowany ostatnimi czasy. Niech poczuje, z e nareszcie jest w domu.
Oczywiscie. Mam posac po medyka? Moze zaczekac tu na ciebie.
Brus pokreci gowa.
Wszystko, co sie da zrobic, potrafie zrobic sam. Chodz, Bastardzie. Nie
dojde bez pomocy.
Peen zdumienia podaem mu ramie, a Brus wspar sie na mnie ciez ko. Dopiero wtedy sie zorientowaem, z e to, co na pierwszy rzut oka wziaem

za sztylpe
do zimowych butw, jest grubym opatrunkiem. Brus wyraznie oszczedza chora
noge, przenoszac
wiekszosc ciez aru ciaa na mnie. By zmeczony, to zrozumiae, lecz poczuem tez zapach potu zrodzonego z blu. Odzienie mia krlewski
koniuszy poplamione i podarte, twarz i rece bardzo brudne. Jak nie on.
Powiedz mi poprosiem czy ksia
ze zdrw? Sprbowa sie usmiechna
c.
364

Twoim zdaniem ksia


ze mgby byc martwy, a ja ciagle
z ywy? Nie obrazaj
mnie. Poza tym wystarczy, z ebys uzy swojego talentu. Wiedziabys o smierci
ksiecia. Albo o jego ranach. Przystana
i przyjrza mi sie uwaznie. Prawda?
Nie miaem watpliwo

sci, o czym mwi.


Naszej wiezi nie sposb ufac przyznaem z niechecia. Czasem jestem
jej pewien. Kiedy indziej nie. Teraz nie wiem nic. Co sie stao?
Ksia
ze Szczery mia sprbowac przesac wiadomosc przez ciebie. Ty przekazabys ja krlowi Roztropnemu.
Nie zadawaem mu wiecej pytan.
Zapomniaem, jak dawno nie widzia krla. Rankami nasz wadca czu sie
najgorzej, ale kiedy wspomniaem o tym Brusowi, zdecydowa, iz mimo wszystko
woli zozyc raport od razu. Tak wiec zapukalismy do krlewskich komnat i, ku
memu zdumieniu, zostalismy wpuszczeni. Znalazszy sie w srodku pojaem,

z e
stao sie tak, gdyz nie byo tam Osika.
Zatesknies za dymem? zapyta mnie trefnis z wdziecznym usmiechem.
W tej samej chwili dostrzeg Brusa. Kpiacy
wyraz natychmiast znikna
z jego
twarzy. Ksia
ze . . . ?
Brus przyszed zozyc krlowi raport.
Zatem sprbuje go obudzic. Chociaz biorac
pod uwage jego stan ostatnimi
dniami, rwnie dobrze mozna zdawac mu raport, kiedy spi. W obu przypadkach
bedzie przywiazywa

do tego rwnie wielka wage.


Przyzwyczajony do bazenskich kpin, w tej wyczuem faszywy ton. Szyderstwo zabrzmiao z le, zbyt wiele w nim byo rezygnacji. Brus spojrza na mnie
z obawa.
Co sie stao krlowi? wyszepta.
Pokreciem tylko gowa i podprowadziem go do krzesa.
Bede sta w obecnosci mego wadcy, pki on sam nie kaze mi usia
sc
oznajmi stanowczo.
Jestes ranny. Monarcha to zrozumie.
Jest moim krlem. Tyle ja rozumiem.
Daem spokj. Czekalismy dugo. W koncu trefnis ukaza sie w progu krlewskiej sypialni.
Krl nie czuje sie dobrze uprzedzi nas. Twierdzi jednak, z e wysucha
raportu. W sypialni.
I tak Brus, wsparty na moim ramieniu, wszed do mrocznej, spowitej dymem
krlewskiej sypialni. Ze wstretem zmarszczy nos. Drazniace
opary suta tworzyy ciez ka zasone, wcia
z dymio kilka niewielkich kadzielnic. Bazen podciagn
a

kotary oza, a nastepnie zacza


poprawiac poduszki, az krl odprawi go watym

gestem doni.
Nie mogem wyjsc z zadziwienia, jakim sposobem do tej pory nie dostrzegaem objaww choroby. Oto wycienczony czowiek, ktrego czuc kwasnym po365

tem, biaka oczu podeszy mu z cia. . . Przynajmniej to powinienem by dostrzec.


Wstrzas
malujacy
sie na twarzy Brusa powiedzia mi wyraznie, z e zmiany zasze
od czasu, gdy krlewski koniuszy ostatnio widzia monarche, byy ogromne.
Brus szybko sie opanowa, wyprez y jak struna.
Wasza wysokosc rzek formalnie przybyem zozyc raport. Krl Roztropny wolno przykry oczy powiekami.
Zozyc raport rzek cicho.
Czy wyda Brusowi rozkaz, czy tez jedynie powtrzy ostatnie sowa? Brus
uzna je za rozkaz. Przekaza meldunek z taka sama sumiennoscia, jakiej zawsze
wymaga ode mnie. A ja staem i podtrzymywaem go, gdy opowiada o podrzy
z ksieciem Szczerym.
O drodze przez gebokie sniegi, o da
zeniu w strone Krlestwa Grskiego. Mwi spokojnie i bez zajaknienia.

O niewygodach podrzy. Mimo wysania strazy


przedniej, majacej
przygotowywac postoje, rzadko mieli okazje skorzystac z goscinnosci i pomocy. Mozni, ktrych domy i majatki
lezay na drodze ksiecia,
twierdzili, z e nie wiedzieli nic o jego wyprawie. W wielu wypadkach orszak witaa jedynie suzba, a goscinnosc ograniczaa sie do przysug, jakie by zaoferowano
kazdemu pospolitemu podrznikowi. Nie znajdowali koni na zmiane, ktre powinny byy czekac w wyznaczonych miejscach. A przeciez przy takiej pogodzie
wierzchowce cierpiay jeszcze bardziej niz jezdzcy.
Od czasu do czasu Brusem wstrzasay

dreszcze. Baem sie, z e zaraz upadnie


z wyczerpania. Co jakis czas bra geboki oddech, odpoczywa chwile i dopiero
podejmowa opowiesc .
Gos zadrza mu lekko, gdy mwi, z e na rwninach Ksiestwa Trzody, nim
jeszcze ujrzeli wody Jeziora Bekitnego, zostali zwabieni w zasadzke. Nie wycia
ga z tego zajscia wnioskw, jedynie zauwazy obiektywnie, z e napastnicy walczyli jak z onierze. Nie mieli na sobie, oczywiscie, barw herbu swego pana, ale jak na
bandytw byli o wiele za dobrze ubrani i uzbrojeni. Przy tym najoczywisciej ich
celem by sam ksia
ze Szczery. Kiedy dwa muy zerway sie z uwiezi i rzuciy do
ucieczki, z aden z napastnikw za nimi nie pogoni. Bandyci woleliby pochwycic
zwierzeta juczne, niz walczyc ze zbrojnymi. Ksia
ze Szczery zdoa odeprzec atak.
Napastnicy zrezygnowali z walki, gdy pojeli, z e ksia
ze ca druzyna predzej umrze,
niz sie podda albo ucieknie. Odjechali, zostawiajac
swoich polegych.
Nie pokonali nas, ale nie wyszlismy z tej potyczki bez szwanku. Stracilismy duza czesc zapasw. Zgineo siedmiu z onierzy i dziewiec koni. Dwoje
z nas odnioso ciez kie rany, troje innych lzejsze. Ksia
ze zdecydowa, z e ranni
maja zawrcic do Koziej Twierdzy. Razem z nami wysa eskorte dwch zdrowych z onierzy. Zamierza kontynuowac wyprawe, dotrzec do Krlestwa Grskiego, gdzie straz przyboczna miaaby czekac na jego powrt. Naszym dowdca na
czas powrotu do domu zosta Gorliwiec. Jemu to ksia
ze Szczery powierzy piecze
nad zwojem pergaminu zawierajacym

wazne wiesci. Nie wiem, czego dotyczy366

y. Gorliwiec i pozostali wracajacy


zgineli piec dni temu. Zostalismy zaskoczeni
tuz przed granica Ksiestwa Koziego, gdy podrzowalismy wzduz Rzeki Koziej.
ucznicy. Wszystko odbyo sie bardzo. . . szybko. Czterech z nas zgineo na miejscu. Mj kon dosta w bok. Fircyk to jeszcze modziak; wpad w panike, przeskoczy wa, obaj znalezlismy sie w wodzie. Rzeka tam geboka, prad
wartki. Zaniosa nas kawa drogi. Syszaem, jak Gorliwiec kaza innym uciekac, krzycza, z e

ktos musi dotrzec do Koziej Twierdzy. Zadnemu


sie nie udao. Kiedy wydostaem
sie z rzeki i wrciem na miejsce ataku, znalazem tylko ciaa. Pergamin znikna.

Brus mwi prostymi sowami. Jego raport by zwykym opisem zdarzen. Nic
nie wspomnia o wasnych cierpieniach, rozterkach, watpliwo

sciach. Odesano go
do domu, jedyny przezy ten powrt. . . Przewidywaem, z e tego wieczoru spije
sie na umr. Czy potrzebne mu byo do tego towarzystwo? Na razie jednak sta
i w milczeniu czeka na pytania krla. Cisza trwaa bardzo dugo.
Wasza wysokosc ? odwazy sie odezwac.
Krl Roztropny poruszy sie w ciemnosciach oza.
Przypomina mi to dni modosci wychrypia. Kiedy jeszcze mogem
dosiadac konia i wadac mieczem. Gdy czowiek traci. . . gdy raz to utraci, traci
w rzeczywistosci o wiele wiecej. Twj kon wydobrzeje, mam nadzieje?
Brus sciagn
a
brwi.
Zrobiem dla niego, co mogem, wasza wysokosc . Sadz
e, z e wrci do si.
To dobrze. Przynajmniej tyle dobrego. Przynajmniej tyle. Krl Roztropny zamilk. Zdawao sie, z e walczy o kazdy oddech. Idz, odpocznij odezwa
sie w koncu szorstko. Wygladasz

okropnie. Moze pzniej. . . przerwa na


dwa oddechy. Pzniej cie wezwe. Jak odpoczniesz. Na pewno trzeba cie wypytac. . . krl ucich, znowu syszelismy tylko oddech. Tak oddycha czowiek,
kiedy bl jest niemal nie do zniesienia. I gdy stara sie tego nie okazac.
Trefnis zajrza krlowi w twarz. Potem gestem poprosi nas, bysmy wyszli.
Chodzmy odezwaem sie do Brusa cicho. Twj pan wyda ci rozkaz.
Kiedy opuszczalismy krlewska komnate, wspiera sie na mnie chyba jeszcze
ciez ej.
Wcale go to nie obeszo zauwazy Brus, tak by jego sowa dotary tylko
do mnie.
Ledwo szed.
Obeszo. Bardzo.
Dotarlismy do schodw. Przystanaem

niezdecydowany. Jeden ciag


stopni na
d, dalej przez sale biesiadna, kuchnie, podwrzec, do stajni. Nastepne schody,
tym razem w gre, do kwatery Brusa. Z drugiej strony dwa ciagi
schodw
i kawaek korytarza do mojej komnaty.
Zaprowadze cie do mnie zdecydowaem.
Nie. Chce do siebie. By rozdrazniony jak chore dziecko.

367

Zaraz potem. Najpierw troche odpoczniesz u mnie oznajmiem stanowczo.


Nie opiera sie, gdy poprowadziem go po schodach w gre. Chyba nie mia
siy. Kiedy otwieraem drzwi, opar sie ciez ko o sciane. Pomogem mu wejsc do
srodka. Prbowaem go namwic, z eby sie poozy, ale upar sie usia
sc na krzesle
przy kominku. Na jego wychudej, trupio bladej twarzy znac byo teraz wszystkie
trudy podrzy.
Rozejrza sie po komnacie, jakby ja widzia po raz pierwszy.
Bastardzie, masz tutaj cos do picia? Na pewno nie chodzio mu o herbate.
Okowity?
Tego cienkusza z jezyn, ktrym masz zwyczaj sie raczyc? Wolabym konskie siki.
Odwrciem sie do niego z usmiechem.
Moge ci troche przyniesc .
Nie zareagowa. Jakby mnie nie sysza. Dorzuciem do ognia, Przejrzaem
skromny zapas zi, jaki miaem w komnacie. Nie byo tego wiele. Wiekszosc
oddaem baznowi.
Brus, ide po jedzenie i kilka drobiazgw, dobrze?
Nie dostaem z adnej odpowiedzi. Usna
na siedzaco.
Podszedem do niego.
Pona
od goraczki.

Co tym razem stao sie z jego noga?


Rana w miejscu starej
rany, a potem jeszcze duga droga. . . Niepredko wydobrzeje, co do tego nie byo
najmniejszych watpliwo

sci.
Przerwaem kucharce przygotowywanie deseru, mwiac,
z e Brus, ranny i chory, odpoczywa w mojej komnacie. Skamaem, z e jest godny jak wilk, i poprosiem, by posaa na gre chopca z jedzeniem oraz z kilkoma wiadrami czystej goracej
wody. Natychmiast zatrudnia do mieszania budyniu kogos innego i zaczea
szczekac tacami, imbrykami oraz sztuccami. Wkrtce miaem dosc smakowitego
jada, by urzadzi
c przyjecie.
Pobiegem do stajni, daem znac Pomocnikowi, z e Brus jakis czas zostanie
u mnie. Potem zajrzaem do izdebki krlewskiego koniuszego miaem zamiar
wzia
c stamtad
potrzebne zioa i korzenie.
W izbie byo zimno. Zagniezdzia sie tu wilgoc i stechlizna. Zanotowaem sobie w pamieci, z eby kazac komus rozpalic ogien, przyniesc drewno, wode i swiece. Brus mia wrcic dopiero wiosna. Wysprzata
swoja izbe pedantycznie. Znalazem kilka garnczkw z zioowymi masciami, ale z adnych swiezo ususzonych
zi. Albo zabra je ze soba, albo komus odda przed wyjazdem.
Rozgladaem

sie dookoa. Nie byem tu od paru miesiecy. Wrciy wspomnienia z dziecinstwa. Godziny przed tym kominkiem, spedzone na naprawianiu
lub oliwieniu uprzez y. Sypiaem na sienniku przy ogniu. Gagatek, pierwszy pies,
z ktrym sie zwiazaem.

Brus mi go zabra, prbujac


zakazac uzywania Rozumienia. . . Potrzasn
aem

gowa i szybko wyszedem z izby penej duchw przeszosci.


368

Nastepne drzwi, do ktrych zapukaem, prowadziy do komnat ksiez nej Cierpliwej. Otworzya Lamwka i widzac
moja mine, zapytaa od razu:
Stao sie cos zego?
Brus wrci. Jest w mojej komnacie. Ranny. Nie mam zi. . .
Posaes po medyka?
Brus woli radzic sobie sam odparem po chwili.
To prawda. W komnacie pojawia sie ksiez na. Co ten szaleniec sobie
zrobi tym razem? Czy ksia
ze Szczery zdrw?
Ksia
ze zosta zaatakowany. Wyszed z potyczki obronna reka i nadal da
zy
do Krlestwa Grskiego. Rannych odesa do domu pod eskorta dwch zdrowych
z onierzy. Brus jako jedyny przezy droge powrotna.
Bya taka trudna? zapytaa ksiez na.
Lamwka juz krzataa

sie po komnacie, szykujac


zioa, korzenie, bandaze.
Nasi ludzie polegli, gdy dosiegy ich zdradzieckie strzay, tuz przy granicy
Ksiestwa Koziego. Kon Brusa ponis go do rzeki, nim wydostali sie na brzeg,
spory kawaek przepyneli z pradem.

Prawdopodobnie dzieki temu przezyli.


Ciez ko jest ranny? Teraz takze ksiez na Cierpliwa zaczea z wawe przygotowania. Z komdki wyjea masci i nalewki.
W noge, na ktra juz utyka. Nie wiem, jak powazna jest rana. Nie oglada
em jej jeszcze. Brus nie opiera sie na tej nodze, nie moze sam isc . I ma wysoka
goraczk
e.
Ksiez na zaczea adowac medykamenty do koszyka.
Na co czekasz? zerknea na mnie. Wracaj i zobacz, co mozesz dla
niego zrobic. Za moment przyjdziemy.
Chyba nie przyjmie twojej pomocy, pani rzekem szczerze.
Zobaczymy odpara ksiez na spokojnie. Dopilnuj, z eby bya goraca

woda.
Wiadra z gorac
a woda stay juz pod drzwiami. Zanim przygotowaem wrzatek

w kocioku nad ogniem, kucharka przysaa dwie tace pene jedzenia, a oprcz
tego podgrzane mleko i gorac
a herbate. Pojawia sie ksiez na Cierpliwa i zaczea
rozkadac na mojej skrzyni zioa. Prawie natychmiast wysaa Lamwke po jakis
st i dodatkowe dwa krzesa. Brus spa geboko, od czasu do czasu wstrzasany

dreszczami.
Ksiez na zajrzaa spiacemu

w twarz.
Brus? odezwaa sie agodnie. Nawet nie drgna.
Bardzo delikatnie pogadzia go po policzku. Takis wychudzony, taki zmarnowany uzalia sie
cicho.
Zmoczya szmatke i delikatnie otara mu twarz oraz rece. Zupenie jak maemu
dziecku. Potem ostroznie otulia go kocem sciagni
etym z mojego zka.
Potrzebna mi bedzie ciepa woda nakazaa mi szorstko. Zajaem

sie
wypenianiem polecenia, a ona kucnea i srebrnymi nozyczkami zaczea rozcinac
369

opatrunek. Poplamiony bandaz wyglada


na nie zmieniany od dawna. Siega az
za kolano. Lamwka wziea ode mnie mise i postawia przy Brusie. Wwczas
ksiez na otworzya zabrudzony opatrunek niczym muszle. Zobaczylismy zakrzepa
krew i rzeczny mu zaklejajace
opuchniete kolano.
Brus ockna
sie z jekiem, gowa opada mu na piersi. Otworzy oczy. W pierwszej chwili nieprzytomnym wzrokiem spojrza na mnie, potem na dwie niewiasty
przykucniete obok jego nogi.
Co sie stao? Tylko tyle zdoa wykrztusic.
to wyglada.
Zle
Ksiez na Cierpliwa mwia z taka pretensja, jakby nanis gnoju na swiezo umyta podoge. Moges przynajmniej zadbac, z eby rana
bya czysta.
Kiedy Fircyk skoczy do wody, przepado wszystko odezwa sie niskim,
chrapliwym gosem. Nie miaem czystych bandazy, jedzenia, nic. Mogem te
noge obnazyc, umyc, a potem zamrozic. Tak bys mi radzia, pani?
Masz tu jedzenie przerwaem.
Chciaem za wszelka cene zapobiec sprzeczce. Przyciagn
aem

do Brusa stolik
z tacami. Ksiez na Cierpliwa usunea sie z drogi. Nalaem ciepego mleka do kubka
i wcisnaem

Brusowi w rece. Gdy podnosi naczynie do ust, donie drzay mu


lekko. Az do tej pory nie zdawaem sobie sprawy, jaki jest godny.
Nie w caosci! krzyknea ksiez na, gdy Brus odstawi kubek i chwyci
rogal, ktry posmarowaem masem. Wymienia nad jego gowa znaczace
spojrzenie z Lamwka. Brus jakby nie usysza. Zanim dolaem mleka, po rogalu nie
byo sladu. Dziwny to by widok Brus, ktremu rece trzesy sie do jedzenia.
Jakim cudem trzyma sie do tej pory?
Co ci sie stao w te noge? zapytaa Lamwka. Uwazaj, zaboli
ostrzega, przykadajac
ciepa, mokra szmatke do zranionego kolana, by odmoczyc brud i zaschnieta krew.
Brus zadrza i poblad, ale nawet nie jekna.
Wypi jeszcze troche mleka.
Strzaa odezwa sie wreszcie. Miaem pecha, z e trafia akurat tutaj.
Dokadnie w to samo miejsce, gdzie rozpru mnie odyniec. Zatrzymaa sie na
kosci. Ksia
ze Szczery mi ja wyja.
Skrzywi sie. Samo wspomnienie bolao.
Dokadnie w stara rane powtrzy sabo. W kolano, wiec przy kazdym
kroku rana otwiera sie i znowu krwawi.
Powinienes by usztywnic noge zauwazya rozsadnie

ksiez na Cierpliwa.
Wszyscy troje spojrzelismy na nia z wyrzutem. Oczywiscie gdybys mg
poprawia sie zaraz.
Zobaczmy, co sie tu dzieje. Lamwka siegnea po wilgotny okad.
Zostaw. Brus powstrzyma ja gestem. Sam sie tym zajme, tylko zjem.
Jak zjesz, bedziesz odpoczywa stwierdzia ksiez na Cierpliwa. Lamwko, przesun sie, prosze.

370

Ku memu zdumieniu, Brus nie wyrzek sowa. Lamwka odstapia

na bok,
a ksiez na Cierpliwa ukleka przed krlewskim koniuszym. Zmoczya rg sciereczki w czystej wodzie, wycisnea go i zrecznie obmya rane. Zakrzepa krew
ustapia.

Rana rzeczywiscie wygladaa

z le. Rozcieta skra rozesza sie na boki,


z ywe mieso wyaniao sie tam, gdzie powinna sie juz tworzyc blizna. Odetchnelismy jednak z ulga. Kolano byo co prawda zaczerwienione i opuchniete, a rana
nawet zainfekowana w jednym miejscu, ale nie gnia, nie byo sladu sczerniaego
ciaa.
Jak sadzisz?

odezwaa sie ksiez na Cierpliwa, nie kierujac


pytania do
nikogo w szczeglnosci. Moze diabelski korzen? Goracy,
roztarty na miazge. . .
Mamy go, Lamwko?
Tak, pani. Lamwka rozpoczea poszukiwania w koszyku.
Te garnczki sa z mojej izby? zapyta mnie Brus. Skinaem

gowa, on
powtrzy mj gest.
Tak myslaem. Ten niski szeroki. Brazowy.

Daj mi go. Unis pokrywke.


To bedzie dobre. Wziaem

troche ze soba, opuszczajac


Kozia Twierdze, ale
straciem razem z reszta bagazu podczas pierwszego napadu.
Co to takiego? zapytaa ksiez na. Podesza, juz z diabelskim korzeniem
w doni.
Kurzyslep i liscie bananowca. Gotowane w oleju, potem rozrobione na
masc z pszczelim woskiem.
Powinno pomc zgodzia sie ksiez na. Po okadach z diabelskiego
korzenia.
Przygotowaem sie na sprzeczke, ale Brus tylko skina
gowa. By ogromnie
zmeczony. Niemal leza w krzesle, szczelniej zawina
w koc. Powieki same mu
opady.
W tej chwili rozlego sie pukanie do drzwi. Otworzyem i ujrzaem w progu
ksiez ne Ketriken w towarzystwie Rzyczki.
Jedna z dam dworu powiedziaa mi, z e podobno wrci Brus zaczea.
Spojrzaa nad moim ramieniem. Wiec to prawda. Czy jest ranny? A co z moim
ksieciem, och, co ze Szczerym? Poblada, choc sadziem,

z e to juz niemozliwe.
Jest zdrw i cay zapewniem. Wejdz, pani, prosze. Przeklaem

wasna bezmyslnosc . Powinienem by w pierwszej kolejnosci posac jej wiadomosc


o powrocie Brusa i przekazac wiesci, ktre przywiz. Powinienem by wiedziec,
z e nikt inny o to nie zadba.
Gdy wesza, ksiez na Cierpliwa i Lamwka powitay ja ukonem i uprzejmymi
sowami.
Co sie stao? zapytaa mazonka nastepcy tronu.
Powtrzyem jej wszystko, co usyszaem od Brusa u krla Roztropnego, gdyz
uwazaem, z e miaa takie samo prawo znac wiesci o mazonku, jak monarcha

371

o synu. Znowu poblada na wzmianke o napadzie na ksiecia, ale nie odezwaa sie
sowem, pki nie skonczyem.
Dzieki wszystkim naszym bogom, z e zbliza sie do Krlestwa Grskiego!
Tam bedzie bezpieczny, przynajmniej od ludzi.
Podesza do ksiez nej i Lamwki, zajetych przygotowywaniem korzenia. By
juz ugotowany na miekko, zmiazdzony na gadka mase, teraz studziy go przed
poozeniem na rane.
Jagody grskiego jesionu wspaniale oczyszczaja podobne rany powiedziaa.
Ksiez na Cierpliwa niesmiao podniosa wzrok.
Syszaam o tym, ale ten korzen doskonale wyciaga
z rany zakazenie. Potem mozna jeszcze przemyc wywarem z lisci malin i kory wiazu.
Albo zrobic
z tego kompres.
Nie mamy lisci malin przypomniaa ksiez nej Lamwka. Zawilgotniay i splesniay.
Ja mam liscie malin, jesli sie przydadza rzeka ksiez na Ketriken cicho.
Robie z nich poranna herbate. Ciotka mnie tego nauczya. Spuscia wzrok,
usmiechnea sie dziwnie.
Tak? Zaciekawia sie nagle Lamwka.
Och, moja kochana! wykrzyknea ksiez na Cierpliwa. Chwycia przysza
krlowa za reke w nagym, niespodziewanie poufaym gescie. Jestes pewna?
Tak. Z poczatku

myslaam, z e to tylko. . . Ale potem dostrzegam inne


oznaki. Czasami rano z le sie czuje od samego zapachu morza. I ciagle
chce mi
sie spac.
Wiec trzeba spac! rozesmiaa sie Lamwka. A drazliwosc szybko
minie.
Staem jak sup soli, obcy, wykluczony, zapomniany. Trzy kobiety nagle zaczey sie smiac.
Nic dziwnego, z e tak wygladaa

s, pani, wiesci od ksiecia. Czy dowiedzia


sie przed wyjazdem?
Wtedy nawet ja niczego nie podejrzewaam. Tak za nim tesknie, tak mi go
brak. . .
Jestes, pani, przy nadziei odezwaem sie gupio. Wszystkie trzy spojrzay na mnie i wybuchney smiechem.
Ale to tajemnica uprzedzia mnie nastepczyni tronu. Chce, z eby krl
dowiedzia sie pierwszy. Sama mu o tym powiem. Wiec nie zdradz sekretu nikomu.
Nie zdradze zapewniem.
Nie powiedziaem jej, z e bazen juz wiedzia, i to od duzszego czasu. Dziecko
ksiecia Szczerego. Przeszed mnie dziwny dreszcz. Rozstaje drg, nage mnozenie mozliwosci. Jeden czynnik wazniejszy niz wszystkie inne przeszkoda na
372

drodze ksiecia Wadczego, jeszcze jeden stopien na stromej drodze do tronu. Jedno mae z ycie pomiedzy nim a upragniona wadza. Jak niewiele bedzie ono dla
niego znaczyo!
Na pewno nie zdradze przyrzekem. Niech ta radosna nowina pozostanie najgebiej skrywana tajemnica.
Bo kiedy sie ja rozgosi, ksiez na Ketriken bedzie w rwnie wielkim niebezpieczenstwie jak nastepca tronu.


23. GROZBY

Tamtej zimy Ksiestwo Niedzwiedzie powoli sie rozpadao, podobnie jak klif
podmywany falami sztormu. Z poczatku
ksia
ze Krzepki regularnie posya wiesci
ksiez nej Ketriken. Docieray one dzieki strojnym goncom, wyprawianym osobiscie
przez ksiecia. Poczatkowo

byty pomyslne. Krlewskie opale pozwoliy odbudowac


Przeprawe. Mieszkancy miasta przesali krlowej nie tylko gorace
podziekowania, ale tez szkatuke pereek, tak ogromnie dla nich cennych. Dziwne. Skarb zbyt
cenny, by go poswiecic na odbudowe domw, ofiarowali przyszej krlowej w podziekowaniu za jej klejnoty, ktre im day schronienie. Watpi
e, by ich poswiecenie
znaczyo dla kogos innego rwnie wiele. Ketriken pakaa nad niepozorna szkatuka rzewnymi zami.
Po jakims czasie posancy zaczeli przywozic mniej radosne wiesci. W pogodne dni pomiedzy sztormami szkaratne okrety uderzay raz po raz. Ksia
ze Krzepki
prosi o wyjasnienie przyczyny odwoania czonka kregu Mocy z Czerwonej Wiez y. Przysza krlowa zapytaa o to otwarcie Pogodna i usyszaa, z e posterunek
ten sta sie niebezpieczny dla Stanowczego, ktrego talent jest zbyt cenny, by go
ryzykowac wobec agresji szkaratnych okretw. Mao komu umknea ironia tego
stwierdzenia. Z kazdym nastepnym posancem wiesci nadchodziy coraz gorsze.
Zawyspiarze zagniezdzili sie na Wyspie Haka i na Wyspie Sromoty. Ksia
ze Krzepki
skrzykna
statki rybackie oraz wojownikw i wasnymi siami przypusci atak, ale
Zawyspiarze byli zbyt dobrze umocnieni. Przepady statki, zgineli ludzie. Ksiestwo
Niedzwiedzie donosio z wielkim z alem, z e brako funduszy na kolejna wyprawe.
Wwczas to szmaragdy ksiecia Szczerego zostay przekazane nastepczyni tronu,
a ona bez wahania posaa je do Ksiestwa Niedzwiedziego. Nie dowiedzielismy
sie, czy cokolwiek zdziaay. Nie mielismy nawet pewnosci, czy doszy do celu.
Wiesci z Ksiestwa Niedzwiedziego otrzymywalismy nieregularnie i wkrtce stao
sie jasne, z e nie wszyscy posancy do nas docierali. Wreszcie aczno

sc z ksieciem
Krzepkim zostaa cakowicie zerwana. Ksiez na Ketriken wysaa jeszcze dwch
umyslnych, a skoro nie wrcili, postanowia nie ryzykowac wiecej ludzkiego z ycia. Do tego czasu Zawyspiarze z Wyspy Haka i z Wyspy Sromoty zaczeli sie wypuszczac dalej na poudnie, unikajac
bliskiego sasiedztwa

Koziej Twierdzy, ale


atakujac
zarwno na pnoc, jak i na poudnie od nas. Na wszystkie te napasci
374

ksia
ze Wadczy pozostawa nieodmiennie obojetny. Twierdzi, z e zbiera fundusze,
by ksia
ze Szczery, wrciwszy z Najstarszymi, mg sie pozbyc wroga raz na zawsze. Tylko z e coraz czestsze przyjecia w Koziej Twierdzy nabray wiekszego rozmachu, a podarunki najmodszego krlewskiego syna dla srdladowych

ksia
zat

i szlachty byy jeszcze bardziej szczodre.

***

Juz po poudniu Brus znalaz sie w izdebce nad stajniami. Zamierzaem go


zatrzymac w swojej komnacie, chciaem sie nim opiekowac, ale wyszydzi ten
pomys. Sama Lamwka dopilnowaa przygotowania jego izby, co takze wywoao niezadowolone pomruki krlewskiego koniuszego, choc kazaa tylko napalic w kominku, przyniesc swiezej wody, wywietrzyc posciel, a potem zamiesc
podoge i wysypac ja swiezymi zioami. Na srodku stou ponea jedna ze swiec

zrobionych przez Sikorke. Swie


zy zapach z ywicznej sosny przepedzi smrodek
stechlizny. Brus narzeka, z e przez to wszystko nie czuje sie u siebie. Zostawiem
go, lezacego

w zku, wspartego na poduszkach, z flaszka okowity pod reka.


Az nazbyt dobrze rozumiaem, dlaczego musia sie pocieszac gorzaka. Kiedy
pomagaem mu isc przez stajnie, mijalismy jeden pusty boks za drugim. Nie tylko
koni brakowao: znikney takze najlepsze ogary. Nie miaem odwagi zaglada
c do
sokow, na pewno panowao tam podobne spustoszenie. Pomocnik szed razem
z nami, milczacy,
ale wyraznie dotkniety. Jego wysiki nie zostay nagrodzone
nawet jednym sowem uznania, choc stajnie lsniy czystoscia, konie, ktre jeszcze
zostay, wyszczotkowano do poysku, nawet puste boksy wyszorowano i wymyto.
Pusta spizarnia, niewazne jak piekna, nic nie pomoze godnemu. Stajnie byy dla
Brusa domem i najdrozszym skarbem. Zasta je bezlitosnie spladrowane.

Poszedem do stod i zagrd, gdzie zawsze zimoway najlepsze sztuki byda.


Tutaj takze wygladao,

jakby przeszed huragan. Znikney najlepsze byki. Z czarnych karakuw, ktre normalnie ledwo sie miesciy w jednej zagrodzie, zostao
tylko szesc owiec i jeden wcale nie najpiekniejszy baran. Nie wiedziaem dokadnie, co bywao onegdaj w innych zagrodach, ale zbyt wiele byo pustych.
Ze stod ruszyem do spichlerzy. Przed jednym z nich kilku mez czyzn adowao na wz worki ziarna. W poblizu stay dwa inne wozy, juz zaadowane.
Przygladaem

sie przez chwile, potem, gdy worki trzeba byo adowac wyzej, zaproponowaem pomoc. Skorzystali chetnie i rozmawiali ze mna zupenie otwarcie. Pomachaem im na do widzenia i wrciem do zamku, zachodzac
w gowe,
z jakiej przyczyny cay spichlerz ziarna mia byc barka wysany az nad Jezioro
Smolne.

375

Zdecydowaem, z e przed powrotem do komnaty zajrze jeszcze do Brusa.


Wspiaem

sie po waskich

schodach i z niepokojem zauwazyem, z e drzwi stoja otworem. Obawiajac


sie zasadzki, wpadem do srodka jak burza. Przestraszyem Sikorke, ktra ustawiaa naczynia na stoliku obok krzesa, na ktrym siedzia
Brus.
Myslaem, z e bedziesz sam rzekem niezrecznie.
Brus zmierzy mnie odrobine metnym wzrokiem. Mocowa sie z butelka okowity.
Ja tez rzek ponuro. Jak zwykle nie byo po nim specjalnie znac wpywu
alkoholu, ale Sikorka nie daa sie zwiesc . Usta miaa zacisniete w wask
a linie. Nie
przerywaa pracy, ignorujac
mnie cakowicie.
Zaraz koncze odezwaa sie do Brusa. Ksiez na Cierpliwa kazaa mi
przyniesc tu ciepy posiek, bo rano zjades niewiele, panie.
Przyjmij moje podziekowania rzek Brus. Doskonale wyczuwa niezreczna sytuacje oraz irytacje dziewczyny. Dziwne, ale nawet sprbowa przeprosic. Mam za soba trudna podrz, panienko, a rana przysparza mi blu. Chyba
ci nie uchybiem?
Nie jestem tu u siebie, z eby sie obrazac o twoje czyny, panie. Skonczya
zastawiac st. Czy moge zrobic cos jeszcze? zapytaa. Bya uprzejma, nic
wiecej. Na mnie nie patrzya wcale.
Mozesz przyja
c moja wdziecznosc . Nie tylko za jedzenie, ale i za swiece.
Domyslam sie, z e sama je zrobias.
Sikorka odtajaa nieco.
Przyniosam je tu na polecenie ksiez nej Cierpliwej. Usuchaam jej z przyjemnoscia.
Rozumiem. Nastepne sowa kosztoway go znacznie wiecej. Prosze
wiec, bys i jej przekazaa moje podziekowania. A takze Lamwce.
Przekaze . Czy moge w czyms jeszcze pomc, panie? Ide po sprawunki dla
ksiez nej Cierpliwej, kazaa mi spytac, czy chciabys, panie, cos z miasta.
Nic. Ale mio, z e ksiez na o tym pomyslaa. Dziekuje ci. Sikorka z pustym
koszykiem na ramieniu wymaszerowaa z izby, mijajac
mnie, jakbym by powietrzem.
Brus i ja duzsza chwile patrzylismy na siebie. Potem spojrzaem za Sikorka,
wreszcie sprbowaem wyrzucic ja z mysli.
Nie tylko w stajniach takie spustoszenie powiedziaem, a potem zrelacjonowaem krtko, co widziaem w zagrodach i spichlerzach.
Moge ci opowiedziec, co sie stao z tym majatkiem

rzek mrukliwie.
Przyjrza sie jedzeniu naszykowanemu przez Sikorke, po namysle nala sobie okowity. Podrzujac
wzduz Rzeki Koziej, syszelismy niejedno. Niektrzy mwia, z e ksia
ze Wadczy wyprzedaje bydo i ziarno, z eby pacic za obrone wybrzez a. Inni gadaja, z e wysya podne bydo na bezpieczniejsze pastwiska Ksiestwa
376

Rolnego. Przekna
trunek. Znikney najlepsze konie. Tyle zobaczyem na
pierwszy rzut oka. Watpi
e, z ebym przez dziesiatek
lat mg doprowadzic te stajnie
do poprzedniej swietnosci. Znowu sobie nala. Dzieo mojego z ycia zrujnowane, Bastardzie. Czowiek lubi wiedziec, z e gdzies na swiecie zostawia po
sobie slad. Konie, ktre tutaj sprowadzaem, rasy, jakie krzyzowaem, stworzyem. . . wszystko stracone, rozrzucone po caym Krlestwie Szesciu Ksiestw. Tak,
oczywiscie, moje ogiery wniosa szlachetna krew do kazdej stadniny, ale nigdy sie
juz nie przekonam, co bym osiagn
a,
gdyby mi pozwolono dziaac dalej. Mocarz
bedzie niewatpliwie

kry smuke klacze Ksiestwa Rolnego. Od szesciu pokolen


czekaem na z rebaka Iskry, a oni najsmiglejszego wierzchowca zaprzegna do puga.
Nic nie powiedziaem. Przypuszczaem, z e niestety mia racje.
Zjedz cos odezwaem sie po chwili. Jak noga?
Podnis koc.
Ciagle
tam jest. Pewnie powinienem sie z tego cieszyc. Czuje sie lepiej niz
rano. Diabelski korzen wyciagn
a
zakazenie. Choc ta kobieta ma pstro w gowie,
to jednak zna sie na zioach.
Nie musiaem pytac, kogo mia na mysli.
Bedziesz jad? ponagliem go.
Odstawi kubek i wzia
w reke yzke. Sprbowa zupy. Mrukliwie wyrazi swoje uznanie.
Tak. . . odezwa sie jedzac.
Wiec to jest ta dziewczyna. Sikorka.
Pokiwaem gowa.
Potraktowaa cie dosyc chodno.
Dosyc przytaknaem

oschle. Brus wyszczerzy zeby w usmiechu.


Jestes rwnie przewrazliwiony jak ona. Podejrzewam, z e ksiez na Cierpliwa
nie odmalowaa mnie najlepiej w jej oczach.
Ona nie lubi pijanych powiedziaem szczerze. Jej ojciec zapi sie na
smierc. Zanim ze soba skonczy, obrzydza jej z ycie do granic mozliwosci. Bi ja,
kiedy bya dzieckiem. A potem wyzywa najgorszym sowem.
Hm. . . Brus z namaszczeniem napeni kubek. Bardzo mi przykro to
syszec.
Jej byo przykro tak z yc. Przyjrza mi sie wzrokiem bez wyrazu.
Nie ja to robiem, Bastardzie. Nie byem w stosunku do niej niegrzeczny.
Nie jestem nawet pijany. Jeszcze nie. Wiec wypchaj sie swoja przygana i powiedz
mi lepiej, co sie dziao w Koziej Twierdzy, kiedy mnie tu nie byo.
Zdaem wiec raport Brusowi, zupenie jakby mia prawo tego ode mnie z ada
c.
W pewnym sensie chyba rzeczywiscie mia. Sucha mnie i jad. Kiedy skonczyem, znowu nala sobie okowity. Zamysli sie z kubkiem w reku.
A do tego ksiez na Ketriken jest przy nadziei, ale ani krl, ani ksia
ze Wadczy jeszcze o tym nie wiedza.
377

Zdawao mi sie, z e spaes.


Tak byo. Chyba przysnia mi sie ta rozmowa. No tak. Wychyli trunek.
Usiad prosto, zrzuci koc z rannej nogi. Z rozmysem zgia
ja w kolanie; brzegi
rany znowu sie rozeszy. Wzdrygnaem

sie na ten widok. Brus znowu nala sobie


okowity, wypi. Oprzni juz flaszke do poowy. Tak. . . Beda mi potrzebne
upki, jesli to ma sie kiedykolwiek zagoic. Podnis na mnie wzrok. Wiesz,
gdzie ich szukac. Przyniesiesz mi?
Powinienes tu zostac jakis dzien albo dwa. Potrzebujesz odpoczynku.
W zku upki ci niepotrzebne.
Zmierzy mnie dugim spojrzeniem.
Kto strzeze drzwi ksiez nej Ketriken?
Chyba. . . w jej komnatach nocuje kilka dam dworu.
Wiesz, z e bedzie prbowa zabic ja i jej nie narodzone dziecko, jak tylko
sie o nim dowie.
To jeszcze tajemnica. Jesli zaczniesz pilnowac jej drzwi, wszyscy sie dowiedza.
Wedug mojej rachuby wie o tym piec osb. No i po sekrecie.
Nawet szesc przyznaem ponuro. Trefnis domysla sie od jakiegos
czasu.
O! Miaem te satysfakcje, z e ujrzaem Brusa zaskoczonego. No tak.
Przynajmniej jeden, ktry na pewno bedzie trzyma jezyk za zebami. Sam widzisz,
z e ten sekret nie pozostanie sekretem dugo. Nie minie dzien, a plotka pjdzie
miedzy ludzi, zapamietaj sobie moje sowa. Stane na strazy jeszcze tej nocy.
Nie musisz przeciez sam tego robic. Odpocznij, a ja. . .
Czowiek moze umrzec z powodu zaniedbania, Bastardzie. Wiesz o tym?
Powiedziaem ci kiedys, z e walka nie jest skonczona, pki nie zwyciez ysz. Mam
sie poddac z powodu bolacego

kolana?! I tak juz okryem sie wstydem: mj ksia


ze
podrzuje beze mnie. Nie zawiode go przynajmniej tutaj. Zreszta rozesmia sie
gorzko w stajniach nie ma zajecia dla dwch. Pomocnik swietnie da sobie rade
sam. A ja straciem do tego serce. To co, przyniesiesz mi upki?
Przyniosem. Pomogem posmarowac rane mascia, zmienic opatrunek
i usztywnic staw. Brus rozcia
nogawke jakichs starych spodni i zdoa je nacia
gna
c na upki. Potem razem zeszlismy do stajni. Tam Brus, zadajac
kam wasnym
sowom, poszed do boksu Fircyka, sprawdzic, czy rana po strzale zostaa oczyszczona i czy sie goi jak nalezy. Zostawiem go i wrciem do zamku. Chciaem
porozmawiac z ksiez na Ketriken, powiedziec, z e od tej nocy u drzwi jej komnat
bedzie straz, i wyjasnic dlaczego.
Zapukaem. Otworzya Rzyczka. Ksiez na bya u siebie, w towarzystwie wybranych dam, ktre przy rozmowie zajmoway sie haftem albo tkay na przenosnych krosnach. Sama wadczyni staa przy oknie otwartym szeroko w ten agodny zimowy dzien i ze zmarszczona brwia patrzya na morze. Bardzo mi przypomi378

naa ksiecia Szczerego, kiedy uzywa Mocy, a podejrzewaem, z e przesladoway ja


te same troski. Poda
zyem za jej spojrzeniem i zamysliem sie, gdzie dzis uderza
szkaratne okrety oraz co sie dzieje w Ksiestwie Niedzwiedzim. Nie byo sensu
nad tym rozmyslac. Oficjalnie nie byo z adnych wiesci. Plotka niosa, z e wybrzez e ocieka krwia.
Rzyczko, chciabym zamienic z mazonka nastepcy tronu sowo na osobnosci.
Dziewczynka powaznie skinea gowa i odesza, by dygnawszy

przed swoja
pania, przekazac moja prosbe. Ksiez na Ketriken gestem poprosia, bym usiad.
Powitaem ja i z usmiechem wskazaem na wode, jakbysmy rozmawiali o pieknej
pogodzie. Jednoczesnie odezwaem sie cicho:
Brus chce stana
c na strazy przed twoimi drzwiami, pani, poczawszy

od dzisiejszej nocy. Obawia sie, z e gdy rozejdzie sie wiesc o twoim odmiennym stanie,
mozesz sie znalezc w niebezpieczenstwie.
Inna kobieta by sie przestraszya, poblada. Ksiez na Ketriken lekko dotknea
smukego sztyletu, jaki zawsze nosia z kluczami.
Nieomal pragneabym bezposredniego ataku. Zamyslia sie na chwile.

Tak, to rozsadna

decyzja. Zadnej
krzywdy nie bedzie, jesli damy im znac, z e
wiemy. W imie czego miaabym zachowywac sie ogledmamy podejrzenia. Ze
nie i taktownie? Brus otrzyma juz powitalny prezent w postaci strzay mwia
z gorycza. Moze stana
c na warcie, niech przyjmie moje podziekowania. Powinnam zapewne wybrac kogos zdrowego, ale do nikogo nie miaabym takiego
zaufania. Czy rana pozwoli Brusowi udzwigna
c ten obowiazek?

Duma nie pozwoli mu naozyc tej powinnosci na kogos innego.


Dobrze wiec. Kaze wystawic dla niego krzeso.
Watpi
e, by z niego skorzysta.
Westchnea.
Kazdy z nas ma swoje sposoby na ofiarowanie poswiecenia. Bedzie ono
i w tym, wcale niemae.
Skoniem gowe i ksiez na wkrtce pozwolia mi odejsc . Ruszyem do swojej
komnaty, zamierzajac
posprzata
c po posiku i opatrywaniu ran Brusa. Szedem
wasnie korytarzem, z przyzwyczajenia stapaj
ac
cicho, gdy ze zdumieniem spostrzegem, jak moje drzwi otwieraja sie wolno. Ukryem sie w pobliskiej wnece.
Po chwili ujrzaem Prawego w towarzystwie Pogodnej. Wyszedem im naprzeciw.
Nadal szukacie miejsca na schadzki? zapytaem kwasno. Oboje staneli
zaskoczeni. Prawy cofna
sie o krok, prawie schowa za plecami Pogodnej. Ona
nie ruszya sie z miejsca.
Nie musimy odpowiadac na twoje pytania.
Nawet jesli spytam, co robiliscie w mojej komnacie? I czy znalezliscie tam
cos interesujacego?

379

Prawy dysza, jakby wasnie ukonczy wyczerpujacy


wyscig. Rozmyslnie
przyszpiliem go spojrzeniem. Nie mg z siebie wykrztusic sowa.
Nie musimy w ogle z toba rozmawiac oznajmia Pogodna. Wiemy
o tobie wszystko. Chodz, Prawy.
Wiecie o mnie wszystko? Interesujace.
Bad
zcie pewni, z e i ja o was wszystko wiem. I nie ja jeden.
Bestia! sykna
Prawy. Nurzasz sie w plugawej magii. Sadzie

s, z e
nikt z nas tego nie zauwazy? Nie dziwota, z e Konsyliarz uzna cie za niegodnego
Mocy!
Strzaa trafia do celu, poruszya mj najbardziej utajony lek. Prbowaem nic
po sobie nie pokazac.
Jestem lojalny wobec krla Roztropnego rzekem z kamienna twarza.
Nie powiedziaem nic wiecej. Sowami. Ale mierzyem ich twardym wzrokiem od stp do gw. Dostrzegem przestapienie

z nogi na noge, wymiane szybkich spojrzen. Zdrajcy! Przekazywali wiesci ksieciu Wadczemu, choc mieli swiadomosc , z e powinni raportowac krlowi. Nikt ich nie omami. Rozumieli, co robia. Konsyliarz zaszczepi w ich umysach oddanie ksieciu Wadczemu, nie potrafili sobie nawet wyobrazic, z e mogliby sie zwrcic przeciwko niemu. Ale przeciez ciagle
byli swiadomi, z e to Roztropny jest krlem i z e zdradzaja monarche,
ktremu byli zaprzysiez eni. Schowaem geboko w pamieci te wiedze; moze bya
to szczelina, w ktra kiedys bede mg wbic klin.
Zrobiem krok do przodu i z przyjemnoscia zobaczyem, jak Pogodna skurczya sie w sobie, a Prawy ukry pomiedzy nia a sciana. Nic im nie zrobiem.
Odwrciem sie do nich plecami i otworzyem drzwi wasnej komnaty. Jeszcze
staem w progu, gdy poczuem w umysle wez owy slad Mocy. Odruchowo zablokowaem dojscie, jak uczy mnie ksia
ze Szczery.
Mysli przy sobie! ostrzegem. Nie zaszczyciem ich spojrzeniem. Zamknaem

za soba drzwi.
Duzsza chwile staem bez ruchu. Spokojnie. Spokojnie. Ciagle
utrzymywaem blokady w myslach. Ruszyem ostroznie wok komnaty. Ciern powiedzia
mi kiedys, z e skrytobjca musi zawsze przeceniac przeciwnika. To jedyny sposb,
z eby nie stracic czujnosci i przezyc. Dlatego tez nie dotknaem

niczego. Ktrys
przedmiot mg byc powleczony trucizna. Stanaem

na srodku komnaty, zamkna


em oczy i prbowaem sobie przypomniec, jak wygladaa,

kiedy z niej wychodziem. Potem otworzyem oczy i szukaem ewentualnych zmian.


Niewielka taca z zioami staa teraz na srodku wieka skrzyni z ubraniami, chociaz zostawiem ja na brzegu, w zasiegu Brusa. Czyli przeszukali skrzynie. Gobelin przedstawiajacy
krla Madrego,

wiszacy
od miesiecy odrobine krzywo, teraz
by zupenie prosto. Wiecej nic nie zauwazyem. Zdziwiem sie. Nie miaem pojecia, czego mogli sie spodziewac. Skoro przeszukali skrzynie, powinno to cos byc
na tyle mae, z eby sie w niej zmiescio. Ale po co zaglada
c pod gobelin? Staem
380

jeszcze jakis czas, rozmyslajac


intensywnie. Nie dziaali przypadkowo. Nie byem pewien, co mieli nadzieje znalezc , ale przypuszczaem, z e kazano im szukac
sekretnego przejscia. Co oznaczao, z e ksia
ze Wadczy doszed do wniosku, iz zabicie wielmoznej pani Tymianek nie wystarczyo. Mia podejrzenia silniejsze, niz
Ciern pozwoli mi sie domyslic. Byem niemal wdzieczny losowi, z e sam nigdy
nie zdoaem odkryc, na jakiej zasadzie dziaao wejscie do komnaty Ciernia.
Sprawdziem dokadnie kazdy drobiazg, nim wziaem

cokolwiek do reki. Dopilnowaem, z eby kazda okruszynka jedzenia pozostaego na tacach znalaza sie
w miejscu, gdzie z aden czowiek ani zwierze nie miao mozliwosci go sprbowac.
Wylaem wode z wiader i z dzbana. Obejrzaem dokadnie zapas drewna i swiec,
szukajac
sladu trucizny. Sprawdziem posciel, a potem, z ociaganiem,

wyrzuciem
cay zapas zi. Nie mogem ryzykowac.
Niczego nie brakowao, nic nie przybyo nowego. Usiadem wreszcie na zku,
zmeczony i pozbawiony si. Przypomniaem sobie ostatnie doswiadczenie trefnisia, zastanowiem sie powaznie. Nie miaem ochoty nastepnym razem spotkac sie
z workiem.
Nagle wasna komnata wydaa mi sie podobna do grobowca. Bya puapka,
do ktrej musiaem wracac co dnia. Wyszedem, nie zadajac
sobie trudu zamykania drzwi. Bo i po co? Niech przeciwnik wie, z e sie go nie boje. Nawet jesli
w rzeczywistosci baem sie bardzo.
Byo przejrzyste pzne popoudnie. Dreczya mnie ta piekna pogoda, tak niezwyka o tej porze roku, choc przeciez z przyjemnoscia spacerowaem po wewnetrznej czesci twierdzy. Zdecydowaem sie pjsc do miasta, zajrzec na Ruriska i odwiedzic kompanw z pokadu, a potem moze zatrzymac sie w tawernie
na piwo. Dawno juz nie byem w miescie; o wiele za dugo nie suchaem plotek
kra
zacych

pomiedzy pospolitym ludem. Teskniem za ucieczka od zamkowych


intryg. Chociaz na krtko.
Gdy przechodziem przez brame, mody wartownik zastapi
mi droge.
Stac! rozkaza. Prosze cie, panie doda, kiedy mnie rozpozna.
Zatrzymaem sie posusznie. Odchrzakn
a,
potem gwatownie poczerwienia
az po linie wosw. Nabra powietrza i. . . nic nie powiedzia.
Potrzebujesz czegos ode mnie? zapytaem.
Zechciej zaczekac przez chwile wykrztusi.
Znikna
w kordegardzie, a po chwili wysza z niej starsza oficer warty. Popatrzya na mnie powaznie, odetchnea geboko, jakby chciaa sie uspokoic, po czym
rzeka cicho:
Nie wolno ci opuszczac twierdzy.
Co?! Nie wierzyem wasnym uszom.
Zebraa sie w sobie i tym razem odezwaa sie bardziej stanowczo:
Nie wolno ci opuszczac twierdzy. Opanowaem gniew.
Z czyjego rozkazu? Staa przede mna bez ruchu.
381

Ja dostaje rozkazy od kapitana warty, panie. Nic wiecej nie wiem.


Chce mwic z kapitanem. Udao mi sie powiedziec to grzecznym tonem.
Nie ma go w kordegardzie.
Rozumiem. Wcale nie rozumiaem. Uswiadomiem sobie, z e zaciskaja sie wok mnie petle, ale nie pojmowaem, dlaczego akurat teraz. Nastepne
pytanie, jakie samo sie nasuwao, brzmiao: dlaczego nie? Krl Roztropny by
sabego zdrowia, ksia
ze Szczery wyjecha. Mgbym sie zwrcic do ksiez nej Ketriken, ale tylko wwczas, gdybym chcia wywoac otwarty konflikt miedzy nia
a ksieciem Wadczym. Nie chciaem. Ciern by, jak zazwyczaj, skryty w cieniu.
Wszystko to przemkneo mi przez mysl lotem byskawicy. Gdy odwracaem sie
od bramy, zamierzajac
odejsc , usyszaem swoje imie.
Od strony miasta biega Sikorka. Granatowa spdnica trzepotaa jej wok
kolan. Biega ciez ko, nierwno; bardzo to byo dziwne, bo zazwyczaj poruszaa
sie z gracja. Bya wyczerpana, bliska zasabniecia.
Bastardzie! krzyknea znowu; w jej gosie brzmia strach. Ruszyem ku
niej, ale oficer warty raptownie zastapia

mi droge. Baa sie, lecz rwnoczesnie


bya zdeterminowana.
Nie mozesz opuscic twierdzy, panie. Takie mam rozkazy. Najchetniej bym
ja zmiazdzy. Nakazaem sobie spokj. Nic nie pomoge Sikorce, jesli wdam sie
w bjke.
Wiec ty sie rusz! Nie widzisz, z e dziewczyna potrzebuje pomocy?
Staa niczym rzezbiona w kamieniu.
Medrek! zawoaa i z kordegardy wyskoczy mody wartownik. Lec
jej pomz. Galopem!
Chopak skoczy jak oparzony. Bezradnie patrzyem, jak dobiega do Sikorki. Podtrzyma ja ramieniem, wzia
koszyk. Ona opara sie na z onierzu ciez ko, z trudnoscia chwytajac
powietrze, bliska ez. W ten sposb doszli do bramy.
Wiecznosc trwao, nim mineli wejscie i Sikorka znalaza sie w moich ramionach.
Bastardzie, och, Bastardzie zaszlochaa.
Wiedziaem, z e postapiem

w jedyny rozsadny

sposb, ale byo mi wstyd.


Dlaczego. . . dlaczego nie wyszedes mi naprzeciw? wydyszaa Sikorka.
Straz mi nie pozwolia. Dostali rozkaz, by nie wypuszczac mnie z twierdzy
rzekem cicho. Sikorka przytulia sie do mnie, czuem jej drzenie. Poprowadziem ja za rg spichlerza, zeszlismy z oczu z onierzom gapiacym

sie na nas od
bramy. Koysaem ja w ramionach, az przestaa kac. Co sie stao? Odgarnaem

jej wosy z twarzy. Mineo jeszcze kilka chwil, nim sie uspokoia. Oddech
miaa juz rwny, ale ciagle
drzaa.
Poszam do miasta. Ksiez na Cierpliwa daa mi wolne popoudnie. I miaam
kupic kilka drobiazgw. . . do swiec. Drzenie prawie zniko. Wziaem

ja pod
brode, chciaem, z eby spojrzaa mi w oczy.
I co?
382

Wracaam. . . Byam na tym stromym kawaku, tuz za miastem. Tam gdzie


rosna olchy.
Pokiwaem gowa. Wiedziaem, o ktre miejsce jej chodzi.
Usyszaam nadjezdzajace
konie. Szy szybko. Usuneam sie na bok, z eby
im dac wolna droge. Znowu zaczea drzec. Myslaam, z e mnie mina, ale
nagle znalazy sie tuz, tuz, a kiedy sie obejrzaam, zobaczyam, z e jada prosto
na mnie. Nie po drodze, tylko prosto na mnie. Uskoczyam w krzaki, a oni dalej
jechali prosto na mnie. Zaczeam biec, ale wcia
z. . . jej gos wznosi sie coraz
wyzej.
Ciii. . . Uspokj sie. Pomysl. Ilu ich byo? Rozpoznaas ktregos?
Gwatownie potrzasn
ea gowa.
Byo dwch. Nie widziaam twarzy. Biegam, a oni mieli hemy, ktre za
saniaja oczy i nos. Scigali
mnie. Tam jest stromo, sam wiesz, i mnstwo krzakw.
Prbowaam uciec, ale oni po prostu jechali za mna. Zaganiali mnie jak psy zaganiaja owce. Biegam i biegam, ale nie mogam sie od nich uwolnic. Potem. . .
potem upadam, potkneam sie o zwalone drzewo i upadam. Oni zeskoczyli z koni. Jeden przycisna
mnie do ziemi, a drugi chwyci koszyk. Wytrzasn
a
z niego
wszystko, jakby czegos szuka, ale tylko sie smiali i smiali. Myslaam. . .
Teraz moje serce walio mi w piersiach rwnie mocno jak serce Sikorki.
Skrzywdzili cie?
Milczaa, jakby nie potrafia zdecydowac, wreszcie gwatownie potrzasn
ea
gowa.
Nie, nie tak jak sie obawiasz. On. . . po prostu przytrzyma mnie na ziemi.
I smia sie. A ten drugi. . . ten drugi powiedzia, z e jestem strasznie gupia, bo daje
sie wykorzystywac bekartowi. Powiedzieli. . .
Zamilka na chwile. Cokolwiek jej powiedzieli, jakkolwiek ja nazwali, byo
to wystarczajaco
pode, by nie potrafia powtrzyc. Zabolao mnie nieznosnie, z e
zdoali ja zranic tak mocno, iz nie moga nawet podzielic sie ze mna blem.
Ostrzegli mnie wydusia w koncu. Powiedzieli, z e mam sie trzymac
z daleka od bekarta. Od bekarta i jego parszywej kreciej roboty. Mwili. . . mwili o rzeczach, ktrych nie rozumiaam, cos o wiesciach, szpiegach i zdradzie.
Powiedzieli, z e moga dopilnowac, z eby wszyscy wiedzieli, z e jestem. . . dziewka
speniac
bekarta. Potem powiedzieli. . . z e jesli nie posucham. . . bede wisiaa. Ze
zachcianki zdrajcy, to tyle co byc zdrajca. Uspokoia sie niespodziewanie.
Potem obaj spluneli na mnie. I odeszli. Syszaam, jak odjezdzali, ale jeszcze dugo baam sie podniesc . Nigdy sie tak nie baam. Spojrzaa na mnie, a w oczach
miaa otchan leku. Nawet ojciec nigdy nie wystraszy mnie az tak bardzo.
Przytuliem ja mocno.
To wszystko moja wina. Nawet nie wiedziaem, z e powiedziaem to na
gos, dopki nie odsunea sie ode zdumiona.
Twoja wina? Czy zrobies cos zego?
383

Nie. I nie jestem zdrajca. Ale jestem bekartem. I pozwoliem, z eby mj


los wywar wpyw na twoje z ycie. Wszystko, przed czym ostrzegaa mnie ksiez na
Cierpliwa, wszystko, przed czym Ciern. . . wszyscy mnie ostrzegali, wszystko to
sie sprawdza. Uwikaem cie w moje z ycie.
Co sie dzieje? Wstrzymaa oddech. Powiedziaes. . . straz nie chciaa
cie wypuscic za brame. Nie wolno ci opuscic twierdzy? Dlaczego?
Nie wiem. Wiele jest spraw dla mnie niezrozumiaych. Jedno jest pewne.
Musze sie zatroszczyc o twoje bezpieczenstwo. A to oznacza, z e musze sie trzymac z daleka od ciebie, przynajmniej przez jakis czas. I ty powinnas unikac mnie.
Rozumiesz?
Gniewny bysk zalsni jej w oczach.
Rozumiem, z e zostawiasz mnie sama!

Nie. To nie tak. Oni musza uwierzyc, z e naprawde cie przestraszyli, z e jestes im posuszna. Wwczas bedziesz bezpieczna. Nie beda mieli powodu wiecej
cie niepokoic.
Oni mnie rzeczywiscie przestraszyli, ty gupcze! syknea. Jedno
wiem. Jesli wrg zrozumie, z e sie go boisz, nigdy juz nie bedziesz bezpieczny.
Jesli posucham ich teraz, zjawia sie ponownie. Beda mieli dla mnie nastepne polecenia. Beda ciekawi, jak dalece jestem posuszna, kiedy sie boje.
To byy blizny po ranach, jakie zostawi w jej z yciu ojciec pijak. Blizny, ktre
daway jej sie, lecz takze byy sabymi punktami.
Teraz nie czas sie przeciwstawiac szepnaem.

Ciagle
patrzyem nad jej
ramieniem, spodziewajac
sie w kazdej chwili strazy. Chodz poprowadziem ja gebiej w labirynt spichlerzy, magazynw i przybudwek. Sza obok mnie
milczaca,
az nagle wyrwaa don z mojej reki.
Jesli raz sie poddasz, juz nigdy nie stawisz oporu. Wiec dlaczego teraz sie
nie przeciwstawic?
Dlatego z e nie chce cie w to wciaga
c. Nie chce cie narazac na niebezpieczenstwo. Nie chce, z eby ludzie mwili, z e jestes dziewka bekarta. Ostatnie
sowa z ledwoscia przeszy mi przez gardo.
Sikorka uniosa dumnie gowe.
Nie zrobiam nic, czego miaabym sie wstydzic rzeka hardo. A ty?
Nie, ale. . .
Ale. Twoje ulubione sowo rzeka z gorycza. Odesza ode mnie.
Sikorko! Rzuciem sie za nia, chwyciem w ramiona. Wtedy mnie uderzya. Nie otwarta donia. Wymierzya mi solidny cios w twarz, az zatoczyem
sie do tyu, a z ust pocieka mi krew. Patrzya na mnie wyzywajaco,
czekaa, czy
znowu sprbuje jej dotkna
c. Nie sprbowaem.
Nie powiedziaem, z e nie bede z nimi walczy. Powiedziaem, z e nie chce
ciebie narazac na niebezpieczenstwo. Daj mi szanse rozegrac to po mojemu.
Czuem krew skapujac
a mi z brody. Pozwoliem Sikorce podziwiac ten widok.
384

Zaufaj mi, z e w odpowiednim momencie odnajde ich i odpace pieknym za nadobne. Po swojemu. Teraz opowiedz mi o nich. W co byli ubrani, jak sie trzymali
w siodle. Jak wygladay

ich konie? Czy mwili jak rodowici mieszkancy Ksiestwa


Koziego, czy jak przybysze ze srdladzia?

Czy mieli brody? Mozesz powiedziec,


jakiego koloru mieli oczy, wosy?
Prbowaa sie skupic, wrcia mysla do niedawnych zdarzen.
Konie byy ciemnogniade rzeka w koncu. Z czarnymi grzywami
i ogonami. Obaj jezdzcy mwili zupenie normalnie. Jeden mia brode. Tak mi sie
wydaje. Trudno cos zobaczyc, jesli sie ma twarz w ziemi.
Dobrze. Bardzo dobrze. Niestety, nie powiedziaa mi nic przydatnego.
Spuscia wzrok, odwrcia oczy od krwi na mojej twarzy. Sikorko odezwaem sie agodniej. Nie bede do ciebie przychodzi. . . przez jakis czas. Wszystko
dlatego. . .
sie boisz.
Ze
Tak! syknaem.

Tak, bardzo sie boje. Boje sie, z e cie skrzywdza, z e


cie zabija. Po to by zranic mnie. Nie bede cie naraza na niebezpieczenstwo.
Staa bez ruchu. Nie potrafiem ocenic, czy mnie w ogle sucha. Objea sie
ramionami, skulia.
Zbyt mocno cie kocham, z eby do tego dopuscic. Nawet dla mnie samego
zabrzmiao to nieprzekonujaco.

Odwrcia sie i odesza. Nadal obejmowaa sie ramionami, jakby sie baa rozpasc na kawaeczki. Wygladaa

na bardzo osamotniona, w tej granatowej spdnicy, z pochylona gowa. Nie jak moja dumna, bunczuczna Sikorka, ale przestraszona suzaca.


24. STRAZNICA
ZATOKI

Ospiarz jest dla ludu Krlestwa Szesciu Ksiestw legendarnym zwiastunem


nieszczescia. Ujrzec go kroczacego

droga, oznacza ryche nadejscie choroby


i wszelkiej zarazy. Podania prawia, z e sie ukazuje ludziom zasugujacym

na kare.
W przedstawieniach lalkowych spenia role groznego symbolu. Marionetka Ospiarza zawieszona w tle jest ostrzezeniem dla caej publicznosci, z e wkrtce patrzacy

stana sie swiadkami tragedii.

***

Zimowe dni ciagn


ey sie bolesnie wolno. Z kazda mijajac
a godzina spodziewaem sie nowych niespodzianek, nowych napasci. Nigdy nie wchodziem do sali,
nie sprawdziwszy uprzednio, kto w niej jest, jadem wyacznie

to, co sam przygotowaem, piem tylko wode, ktra wyciagn


aem

ze studni. Sypiaem z le. Nieustanna czujnosc szarpaa mi nerwy. Byem zgryzliwy w stosunku do ludzi, ktrzy przypadkiem sie do mnie odezwali, zamyslony, kiedy zagladaem

do Brusa,
milczacy
u przyszej krlowej. Ciern, jedyny czowiek, ktry mg zdja
c ze mnie
ciez ar przygnebienia, jakos mnie nie wzywa. Byem z aosnie sam. Nie smiaem
zaglada
c do Sikorki. U Brusa bywaem jak najkrcej, obawiajac
sie sciagn
a
c na
niego kopoty. Nie mogem otwarcie opuscic zamku, chocby po to by pjsc do

Slepuna,
a baem sie skorzystac z sekretnego przejscia, bo mogem byc sledzony.
Czekaem i obserwowaem, a z e nic sie nie dziao, z yem poddany wyrafinowanej
torturze niepewnosci.
Codziennie stawiaem sie u krla Roztropnego. Wadca gas w oczach, trefnis z dnia na dzien robi sie coraz smutniejszy, a jego dowcipy bardziej gorzkie.
Teskniem za surowa zima obfitujac
a w wichury i sztormy, ale niebo ciagle
byo bekitne, a wiatry agodne. W samym zamku wieczory dzwieczay wesooscia
i do pznej nocy trway zabawy, bale maskowe czy popisy minstreli konkuruja
cych o pekata sakiewke. Ksia
ze ta i szlachta z ksiestw srdladowych

ucztowali
przy stoach ksiecia Wadczego.
386

Ktregos dnia Brus wspomnia, z e trzymanie warty przed drzwiami ksiez nej
Ketriken nie sprawia mu z adnych trudnosci, bo huczne odgosy biesiad przepedzaja wszelka sennosc .
Jak pchy na zdychajacym

psie wyrwao mi sie.


A kto zdycha?
My wszyscy. Codziennie umieramy po trochu. Nikt ci tego nie powiedzia?
Za to twoja noga goi sie zadziwiajaco
dobrze.
Brus uwaznie obejrza obnazone kolano, zgia
ostroznie noge. Skra nacia
gnea sie nierwno, ale nie peka.
Z wierzchu sie zasklepio, ale w srodku nadal nie jest najlepiej zauwaz y. Nie bya to skarga. ykna
okowity. Obserwowaem go spod zmruzonych powiek. Ostatnio dni Brusa upyway wedug scisle okreslonego wzoru. Rano konczy warte przed drzwiami Ketriken, szed do kuchni i jad. Potem wraca do siebie
i zaczyna pic. Odwiedzaem go, pomagaem w zmianie opatrunku. Brus dalej pi,
az nadchodzi dla niego czas na sen. Budzi sie wieczorem, akurat w pore, z eby
zjesc i stana
c na strazy u drzwi ksiez nej Ketriken. Nie robi nic w stajniach. Odda
wszystko w rece Pomocnika, ktry zaczyna wyglada
c, jakby praca bya dla niego
niezasuzona kara.
Prawie co dzien ksiez na Cierpliwa wysyaa Sikorke z prosba o posprzatanie

w izbie Brusa. Niewiele mi byo wiadomo o tych wizytach, tyle z e w ogle miay
miejsce i Brus, co zadziwiajace,
jakos je tolerowa. Miaem w zwiazku

z tym mieszane uczucia. Krlewski koniuszy, obojetne ile wypi, nieodmiennie traktowa
kobiety z najwyzszym szacunkiem. A przeciez ustawione rzedem puste flaszki
po okowicie na pewno nie robiy na mojej ukochanej dobrego wrazenia. Tak czy
inaczej cieszyem sie, z e Brus i Sikorka utrzymywali znajomosc .
Pewnego dnia powiedziaem mu, z e Sikorke prbowano zastraszyc z powodu
jej zwiazku

ze mna.
Zwiazku?

zapyta ostro.
Mao kto wie, z e mi na niej zalezy przyznaem ostroznie.
Mez czyzna nie obarcza swoimi problemami kobiety, na ktrej mu zalezy
oznajmi stanowczo.
Nie znalazem odpowiedzi. Przekazaem mu kilka szczegw o napastnikach,
ktre zapamietaa Sikorka, niestety, jemu takze nic one nie powiedziay. Jakis czas
patrzy przed siebie nie widzacym

wzrokiem. Potem oprzni kubek.


Powiem jej, z e sie o nia martwisz postanowi. Powiem, z e jesli bedzie sie czegos obawiaa, ma przyjsc do mnie. Ja predzej sobie z tym poradze.
Przenis spojrzenie na mnie. Powiem, z e madrze

robisz, unikajac
jej towarzystwa. Dla jej dobra. Nala do kubka. Ksiez na Cierpliwa miaa racje
szepna
z namysem. Madrze

uczynia przysyajac
ja do mnie.

387

Cae z ycie mgbym rozwazac penie znaczenia tych sw. Na razie starczyo
mi rozumu choc na tyle, z eby siedziec cicho. Brus dopi okowite, przyjrza sie
flaszce, przesuna
ja wolno w moim kierunku.
Odstaw ja z powrotem na pke poprosi.

***

Zywy
inwentarz i zimowe zapasy w dalszym ciagu
odpyway z Koziej Twierdzy. Czesc bya tanio sprzedawana ksiestwom srdladowym,

najwspanialsze konie wyscigowe i przeznaczone na polowania zostay przetransportowane na barkach w gab


Ksiestwa Koziego, w okolice Jeziora Smolnego. Ksia
ze Wadczy
oznajmi o tym wszem wobec, przedstawiajac
swj plan wywiezienia najpiekniejszych okazw poza zasieg napastnikw ze szkaratnych okretw. Zdaniem
Pomocnika ludzie w miescie gadali, z e jesli krl nie potrafi obronic wasnego
zamku, co im pozostaje? Kiedy w gre rzeki popyna
adunek pieknych gobelinw i najcenniejszych mebli, ludzie zaczeli gadac, z e wkrtce rd Przezornych
opusci Kozia Twierdze, oddajac
ja bez walki, nawet nie czekajac
na atak. Podejrzewaem, z e w tej pogosce kryo sie wyjatkowo

duzo prawdy.
Uwieziony w zamku niewielka miaem mozliwosc rozmowy z pospolitym ludem. W izbie z onierskiej zazwyczaj witano mnie cisza. Plotki na mj temat, zrodzone tego dnia, gdy nie zdoaem uratowac dziecka przed ofiarami kuznicy, odzyy na nowo. Jesli juz ktos sie do mnie odzywa, rozmawialismy o pogodzie. Choc
nie byem traktowany jak wyrzutek, zostaem wykluczony z pogwarek i z ywioowych sprzeczek, tak naturalnych w izbie z onierskiej. Rozmowa ze mna oznaczaa
nieszczescie. Nie chciaem narazac ludzi, ktrych los nie by mi obojetny.
Zawsze byem mile widziany w stajniach, ale staraem sie nie rozmawiac z nikim dugo ani nie sprawiac wrazenia, z e jestem blisko zwiazany

z ktryms zwierzeciem. Chopcy stajenni ostatnio posmetnieli. Nie starczao dla nich pracy, wiec
czesciej zdarzay sie ktnie. Suzba stajenna stanowia dla mnie gwne z rdo
swiezych wiesci i plotek. Wszystkie byy ponure. Syszaem niestworzone historie
o napasciach na miasta i osady Ksiestwa Niedzwiedziego, plotki o karczemnych
awanturach w tawernach i w dokach Koziej Twierdzy, relacje o ludziach wyruszajacych

na poudnie lub w gab


ladu,
jesli tylko byo ich na to stac. Rozmowy
o ksieciu Szczerym ponizay go albo osmieszay. Ludziom zabrako nadziei. Podobnie jak ja, takze inni mieszkancy Koziej Twierdzy, zawieszeni w niepewnosci,
czekali na kleske.
Mielismy miesiac
sztormowej pogody i ulga, panujaca
w Koziej Twierdzy, bya bardziej destrukcyjna niz poprzedni okres napiecia. Jakas tawerna nad samym
brzegiem morza stanea w pomieniach podczas szczeglnie rozhasanej nocnej
388

hulanki. Ogien rozprzestrzeni sie szybko i tylko ulewny deszcz, przybyy zaraz za
porywczym wiatrem, ocali spichlerze w dokach. Uniknelismy nie lada katastrofy, gdy bowiem ksia
ze Wadczy oprzni zamkowe spichlerze do cna, mieszkancy
miasta przestali dbac o to, co jeszcze zostao. Nawet gdyby Zawyspiarze nigdy nie
zjawili sie w samej twierdzy, przewidywaem ograniczenie racji z ywnosciowych
jeszcze przed koncem zimy.
Pewnej nocy obudzia mnie niezwyka cisza. Wycie sztormowego wichru i walenie deszczu w okiennice ustao. Serce zamaro mi w piersi. Straszne przeczucie
zrodzio sie w mojej duszy, a kiedy za oknem ujrzaem jasny pogodny ranek, nie
mogem opanowac strachu. Na przekr sonecznej pogodzie, nastrj w zamku panowa straszliwy. Kilkakrotnie wyczuwaem askotanie Mocy w swoim umysle.
Omal nie doprowadzio mnie do obedu, bo nie wiedziaem, czy ksia
ze Szczery
prbuje poprawic nasz kontakt, czy raczej neka mnie Prawy albo Pogodna. Popoudniowa wizyta u krla i trefnisia wprawia mnie w jeszcze gorszy nastrj.
Krl, chudy jak szkielet, siedzia w fotelu przed kominkiem i usmiecha sie niewyraznie. Sabo siegna
ku mnie Moca, gdy stanaem

w progu, a potem powita


uprzejmym pytaniem:
Ach, Szczery, mj chopcze. Jak ci idzie nauka wadania mieczem?
Pozostaa czesc rozmowy miaa podobnie mao sensu. Ksia
ze Wadczy zjawi sie niemal natychmiast po moim przyjsciu. Siad, zaozy rece na piersi i nie
spuszcza mnie z oka. Nie zamienilismy ani sowa. Nie potrafiem zdecydowac,
czy moje milczenie podyktowane byo tchrzostwem, czy instynktem samozachowawczym. Nie baczac
na uraze we wzroku bazna, czym predzej wyszedem.
Karze wyglada

niewiele lepiej niz krl. Na pozbawionej kolorw twarzy


ciemne since pod oczyma sprawiay wrazenie namalowanych. Jezyk mia rwnie milczacy
jak serca dzwoneczkw. W razie smierci krla nic juz nie stanie
pomiedzy trefnisiem a ksieciem Wadczym. Czy mogem pomc przyjacielowi?
Zupenie jakbym mg pomc samemu sobie zreflektowaem sie gorzko.
Tego wieczoru, samotny w swojej komnacie, zbyt wiele wypiem wzgardzonego przez Brusa cienkusza z jezyn. Wiedziaem, z e nastepnego dnia bede zasuzenie cierpia, ale zupenie mnie to nie obchodzio. Poozyem sie i suchaem
odgosw wesoej zabawy dobiegajacych

z sali biesiadnej. Chciabym, z eby teraz


Sikorka zbesztaa mnie za pijanstwo. zko byo za duze, lodowiec przescierade biay i zimny. Zamknaem

oczy, spragniony ukojenia w towarzystwie wilka.


Uwieziony w twierdzy, zaczaem

nocami szukac w jego towarzystwie iluzji wolnosci.


Obudziem sie na moment przed tym, gdy Ciern chwyci mnie za koszule i potrzasn
a
gwatownie. Dobrze, z e go w tej krtkiej chwili rozpoznaem, w przeciwnym razie z caa pewnoscia prbowabym go zabic.

389

Wstawaj! wyszepta ochryple. Wstawaj, ty pijany gupcze! Straznica Zatoki oblez ona. Piec szkaratnych okretw. Jesli sie spznimy, nie zostanie
kamien na kamieniu! Wstawaj, ale juz!
Zwlokem sie jakos z zka, wytrzezwiaem prawie natychmiast.
Co robic? zapytaem gupio.
Powiedz krlowi. Powiedz Ketriken, powiedz Wadczemu. Przeciez nawet on nie moze zlekcewazyc wroga na progu domu! Jesli Zawyspiarze zdobeda

Straznice Zatoki, maja nas w potrzasku. Zaden


statek nie wypynie z portu. Nawet
Wadczy powinien to poja
c. No juz! Pedz!
Pospiesznie naciagn
aem

spodnie i tunike, rozpuszczone wosy omiatay mi


twarz. Boso pobiegem do drzwi. W progu stanaem.

Skad
ja o tym wiem?
Ciern az podskoczy ze zdenerwowania.
Tam do licha! Powiedz im cokolwiek. Powiedz Roztropnemu, z e sni ci sie
Ospiarz, ktry wrzy z wody w sadzawce. Powinien chyba zrozumiec! Powiedz
im, z e Najstarszy przynis ci wiesc na zotych skrzydach. Powiedz cokolwiek,
tylko niech cos robia!

Jak byskawica smignaem

przez korytarz, niemal sfrunaem

ze schodw i juz
waliem do drzwi komnat krlewskich. Na drugim koncu korytarza Brus sta obok
krzesa, trzymajac
warte pod drzwiami ksiez nej Ketriken. Wydoby z pochwy
krtki miecz, przyja
wyczekujac
a pozycje, wzrokiem szuka wroga.
Zawyspiarze! Wrzasnaem

do niego, nie dbajac,


kto jeszcze mnie usyszy i co zrobi. Piec szkaratnych okretw w Zatoce Sieci! Obudz ksiez ne, powiedz, z e potrzebuja natychmiast naszej pomocy!
Brus bez zbednych pytan zapuka i zosta natychmiast zaproszony do srodka. Mnie nie poszo tak atwo. Osiek po dugim czasie uchyli drzwi, ale nie
chcia mnie wpuscic, pki mu nie uswiadomiem, z e powinien pofatygowac sie na
d i poinformowac ksiecia Wadczego o wiesciach, jakie przynosiem. Przypuszczam, z e skusia go perspektywa odegrania roli posanca przynoszacego

tragiczna
wiesc i konferowania z ksieciem w obecnosci zabawiajacych

go towarzyszy. Pobieg do swojego kata


przyczesac sie i przypudrowac.
Sypialnia krla tonea w ciemnosciach, powietrze ciez kie byo od dymu. Zawrciem do sasiedniej

komnaty, zapaliem od z aru w kominku swiece i podszedem z nia do oza. O mao nie stratowaem kara, zwinietego niczym pies przy
ozu pana. Nie mia nawet koca czy poduszki, spa ot tak na dywaniku przy
zku. Rozprostowa sie sztywno i nagle sie przestraszy.
Co jest? Co sie stao?
Zawyspiarze w Zatoce Sieci. Piec szkaratnych okretw. Musze obudzic
krla. Dlaczego spisz tutaj? Boisz sie mieszkac w swojej komnacie?
Rozesmia sie gorzko.

390

Bardziej obawiam sie opuscic te, poniewaz mgbym nie zostac wiecej
wpuszczony. Ostatnim razem p dnia waliem do drzwi, zanim krl zda sobie
sprawe, z e mnie nie ma i upomnia sie o bazna. Poprzednio wslizgnaem

sie ze
sniadaniem. Jeszcze wczesniej. . .
Chca cie zniechecic do wizyt u krla?
Marchewka albo kijem. Dzisiejszej nocy ksia
ze Wadczy zaofiarowa mi
sakiewke z piecioma sztukami zota, z ebym sie ogarna
i zszed na d zabawiac gosci. Och, jak pieknie opowiada, z e bardzo mnie wszystkim brakuje i z e
to wstyd, bym marnowa swa modosc zamkniety tu na grze. A kiedy powiedziaem, z e towarzystwo krla Roztropnego jest mi milsze niz kompania innych
baznw, rzuci we mnie yzeczka. Osikowi tez sie dostao, bo wasnie zaparzy
wywar tak cuchnacy,
z e czowiek wachaj

ac
go teskni za wonia czowieczych wiatrw.
Trefnis krzata
sie po komnacie. Zapali swiece, poruszy z ar w kominku. Podciagn
a
jedna z ciez kich zason nad ozem.
Panie mj odezwa sie czule, jak do spiacego

dziecka. Jest tutaj


Bastard Rycerski. Czy zechcesz sie zbudzic i wysuchac waznych wiesci?
Krl nie odpowiada.
Panie mj odezwa sie znowu bazen. Zwilzy sciereczke chodna woda,
otar twarz monarchy. Krlu Roztropny.
Krlu mj wyrwao mi sie desperacko twj lud cie potrzebuje. Straznica Zatoki jest oblegana przez Zawyspiarzy z pieciu szkaratnych okretw. Musimy natychmiast wysac pomoc, inaczej wszystko stracone. Jesli zdobeda te warownie. . .
Zablokuja port w Koziej Twierdzy. Krl otworzy oczy. Nie Poruszy
sie, zaraz zacisna
powieki, razony strasznym blem. Baznie, daj mi odrobine
czerwonego wina. Gos mia cichy, ledwie gosniejszy niz oddech, ale by to
gos mojego krla. Serce mi zabio mocniej, jakbym by starym psem syszacym

powracajacego

Pana.
Co robic? Krlu, radz!
Wysac do Straznicy Zatoki wszystkie statki, jakie marny. Nie tylko okrety
wojenne. Statki rybackie. Walczymy o z ycie. Jak smieli podejsc tak blisko, cz
to za zuchwalstwo! Ladem

wysac konnych. Natychmiast. Za godzine maja byc


w drodze. Pewnie dotra dopiero pojutrze, ale niech jada. Dowodzi Gorliwiec.
Serce zadrzao mi w piersi.
Panie mj przerwaem cicho. Gorliwiec zgina
w drodze powrotnej
z gr. Zostali zaatakowali przez rabusiw.
Trefnis spojrza na mnie znaczaco
i natychmiast pozaowaem, z e w ogle
otworzyem usta. Rozkazujacy
ton znikna
z gosu krla.
Gorliwiec zgina?
odezwa sie monarcha niepewnie.

391

Tak, wasza wysokosc . Nabraem tchu. Ale jest Rudzielec. I Rebacz,


takze dobry z onierz.
Krl wzia
od bazna kielich wina. Pociagn
a
yk, wrciy mu siy do z ycia.
Rebacz. W takim razie dowodzi Rebacz. Cien zdecydowania powrci.
Ugryzem sie w jezyk, nie powiedziaem, z e marne konie, ktre nam zostay,
nie powinny byc wysyane w taka podrz. Bez watpienia

mieszkancy Straznicy
Zatoki z wdziecznoscia przyjma kazda pomoc.
Krl rozmysla czas jakis.
Jakie meldunki z Zatoki Poudniowej? Czy wysali juz okrety i wojownikw?
Wasza wysokosc , jeszcze nie mamy od nich z adnych wiesci. To nie byo
kamstwo.
Co tu sie dzieje!? Awantura zaczea sie, nim pijany i dyszacy
z wsciekosci ksia
ze Wadczy dotar do sypialni ojca. Osiek! Przepedz go stad

wycelowa we mnie palec. Wezwij pomoc, jesli bedzie potrzebna. Nie musisz
byc delikatny.
Osiek nie szuka daleko. Dwch tegich wartownikw ze srdladzia

przybyo
sladem swego pana. Zostaem poderwany w powietrze. Ksia
ze Wadczy wybra
sobie krzepkich ludzi. Rozejrzaem sie za karem, szukajac
w nim sprzymierzenca, ale znikna.
Katem

oka dostrzegem jasna don ginac


a pod krlewskim ozem.
Na wszelki wypadek odwrciem wzrok. Nie potepiaem go. Nie mg mi w z aden
sposb pomc, a ryzykowa, z e zostanie wyrzucony razem ze mna.
Ojcze mj, zakcono ci odpoczynek niedorzecznymi opowiesciami?
W twoim stanie! Ksia
ze Wadczy pochyli sie troskliwie nad ozem.
Juz prawie doniesli mnie do drzwi, gdy krl sie odezwa. Nie gosno, ale rozkazujacym

tonem.
Stac. Nadal leza nieruchomo, ale wzrok zwrci na ksiecia Wadczego.
Straznica Zatoki oblez ona oznajmi zwiez le. Trzeba sac pomoc.
Krlewski syn pokreci gowa zasmucony.
To bajka. Jeszcze jedna intryga bekarta, ktry pragnie cie niepokoic. Nie
byo woania o pomoc, z adne wiesci nie nadeszy.
Jeden ze straznikw mia niemaa wprawe w trzymaniu pojmanego. Drugi
najwyrazniej zamierza wyamac mi ramie ze stawu, chociaz nie dawaem mu po
temu najmniejszego powodu. Zapamietaem sobie jego twarz, prbujac
jednoczesnie nie okazac po sobie blu.
Nie musiaes sie, ksia
ze , kopotac i fatygowac tutaj. Ja sprawdze, czy to
prawda, czy kamstwo. Ksiez na Ketriken przysza dopiero teraz, bo potrzebowaa czasu, z eby sie ubrac. Krtka biaa kurtka, fioletowe spodnie, buty do konnej
jazdy. Dugi grski miecz u boku. W drzwiach sta Brus, trzyma ciez ki paszcz
z kapturem i rekawice. Przysza krlowa mwia do najmodszego ksiecia jak do
rozpieszczonego dziecka. Wracaj do gosci. Ja pojade do Straznicy Zatoki.
392

Zabraniam! Gos ksiecia zabrzmia dziwnie piskliwie. .


W komnacie zapanowaa martwa cisza. Wreszcie ksiez na Ketriken powiedziaa na gos to, o czym wszyscy mysleli:
Ksia
ze nie rozkazuje przyszej krlowej. Ksia
ze Wadczy spurpurowia na
twarzy.
To oszustwo, bekart chce niepokojw w Koziej Twierdzy, chce zasiac
strach miedzy ludem. Nie byo wiesci o ataku na Zatoke Sieci.
Cisza! rzuci krl. Wszyscy obecni zamarli w bezruchu. Bastardzie Rycerski! Ech, zostawcie wreszcie tego dzieciaka. Bastardzie Rycerski. Stan
przede mna. Raportuj. Skad
pochodza wiesci?
Obciagn
aem

kaftan i przygadziem wosy. Stanawszy

przed obliczem mojego krla, zawstydziem sie bosych stp i niedbaego wygladu.

Zaczerpnaem

geboko tchu, potem wolno wypusciem powietrze.


Miaem widzenie we snie, wasza wysokosc . Ospiarz czyta wrzbe z powierzchni stawu. Pokaza mi szkaratne okrety w Zatoce Sieci.
Jeden z wartownikw prychna
z niedowierzaniem. Brus otworzy usta ze zdumienia, oczy zaokragliy

mu sie jak spodki. Ksiez na Ketriken wygladaa

na zmieszana. Wadca zamkna


oczy i wolno wypusci powietrze z puc.
On jest pijany oznajmi ksia
ze Wadczy Zabierzcie go stad.
W z yciu nie syszaem takiej satysfakcji w gosie najmodszego ksiecia. Wartownicy
natychmiast chwycili mnie pod pachy.
Tak. . . krl nabra geboko powietrza, wyraznie walczy z blem
. . . jak powiedziaem. Znalaz w sobie nieco siy. Wydaem rozkaz. Wykonac. Juz!
Wyrwaem sie z uscisku osupiaych straznikw.
Tak jest, wasza wysokosc rzekem w absolutnej ciszy. Staraem sie
mwic wyraznie, z eby wszyscy dobrze mnie syszeli. Wysac do Zatoki Sieci wszystkie okrety wojenne, a wraz z nimi wszelkie inne statki, jakie uda sie
skrzykna
c. Ladem

pchna
c konnych pod dowdztwem Rebacza, jak najliczniejszy
oddzia.
Tak tchna
krl. Otworzy oczy. Tak rozkazaem. Wykonac.
Odrobine wina, panie mj? Trefnis nagle pojawi sie u boku swego
pana. Tylko ja jeden drgnaem

na jego widok. Usmiechna


sie do mnie tajemniczo,
pochyli nad krlem, pomagajac
mu uniesc gowe i napic sie wina.
Skoniem sie przed monarcha geboko, bardzo geboko. Wyprostowaem sie
i odwrciem, zamierzajac
opuscic komnate.
Jesli chcesz, mozesz jechac z moja druzyna rzeka ksiez na Ketriken.
Ksia
ze Wadczy znw spurpurowia na twarzy.
Krl nie kaza ci jechac! wybekota.
Ani nie wzbroni odpara Ketriken.
Pani. . . ktrys z jej gwardzistw stawi sie w progu. Jestesmy gotowi.
393

Byem zdumiony. Ksiez na Ketriken jedynie skinea gowa. Przyjea meldunek


do wiadomosci.
Pospiesz sie, Bastardzie powiedziaa. Chyba z e chcesz jechac w tym
stroju.
Brus poda jej paszcz.
Mj kon czeka? zapytaa ksiez na gwardziste.
Pomocnik przyrzek przyprowadzic go pod drzwi na czas, pani.
Bede gotw za kilka chwil rzek Brus cicho. Zauwazyem, z e nie zapyta
o zgode.
Idz wiec. Idzcie obaj. Dogonicie nas w drodze.
Brus skina
gowa. Poszed za mna do mojej komnaty i gdy ja sie ubieraem,
wyszuka w mojej skrzyni zimowy strj dla siebie.

Zwia
z wosy i umyj twarz rozkaza mi zwiez le. Zonierze
maja wiecej zaufania do czowieka, ktry wyglada,
jakby sie spodziewa pobudki o tej
porze.
Zrobiem, jak mi radzi, i pospieszylismy na d. Brus zdawa sie nie pamietac
o zranionej nodze. Na podwrcu krzykna
na chopcw stajennych, by przyprowadzili Sadze i Fircyka. Wysa rozespanego pazia po Rebacza, innego z rozkazem
przygotowania do drogi wszystkich pozostaych w Koziej Twierdzy koni. Czterech ludzi popedzio do miasta: jeden do statkw wojennych, trzech pozostaych
w kurs po tawernach, z zadaniem zebrania floty. Patrzyem na Brusa z zazdroscia
i podziwem. Pki nie wsiedlismy na konskie grzbiety, nawet nie zdawa sobie
sprawy, z e przeja
ode mnie komende. Nagle straci pewnosc siebie.
Grunt to praktyka powiedziaem z usmiechem. Ruszylismy do bram.
Powinnismy dogonic ksiez ne, zanim dotrze do nadbrzeznej drogi oceni
Brus.
Nagle zastapi
nam droge wartownik.
Stac! rozkaza.
agn
Konie cofney sie przestraszone. Sci
elismy wodze.
Co to ma znaczyc? zapyta Brus. Wartownik sta nieporuszony.
Ty, panie, mozesz przejechac odezwa sie do Brusa z szacunkiem.
Ale bekart nie moze opuscic zamku.
Bekart? Nigdy nie syszaem takiego gniewu w gosie Brusa. Powiedz: Bastard Rycerski, syn ksiecia Rycerskiego.

Zonierz
gapi sie na niego osupiay.
Powtrz! rykna
Brus i do poowy wydoby ostrze z pochwy. Nagle
wyda sie dwukrotnie wiekszy. Gniew bi od niego jak z ar z pieca.
Bastard Rycerski, syn ksiecia Rycerskiego wymamrota wartownik.
Wzia
oddech i przekna
sline. Musze suchac rozkazw. Nie wolno mu opuszczac zamku.

394

Jeszcze nie minea godzina, jak usyszaem z ust mazonki nastepcy tronu
rozkaz, by jechac wraz z nia albo dogonic ja jak najszybciej. Czy chcesz powiedziec, z e twoje rozkazy sa wazniejsze od tych, ktre wydaa ona?
Wartownik wyglada
na zmieszanego.
Zechciej, panie, zaczekac chwile. Wrci do kordegardy.
Ten, kto go szkoli, powinien sie wstydzic warkna
Brus. Chopak
zawierzy jedynie naszemu honorowi, z e nie wyjedziemy.
Moze po prostu cie zna?
Brus tylko na mnie spojrza. Po jakims czasie pojawi sie dowdca warty.
Szerokiej drogi rzek salutujac.
I powodzenia w Straznicy Zatoki.
Brus odpowiedzia mu salutem i popedzilismy konie. Pozwoliem mu narzucac tempo. Byo ciemno, ale gdy tylko zjechalismy ze wzgrza, poprowadzia nas
prosta, rwna droga. Od czasu do czasu wyglada
ksiez yc. Pierwszy raz w z yciu
widziaem, z eby Brus tak ryzykowa: pusci konie cwaem i nie zwolni, pki nie

ujrzelismy przed soba gwardii ksiez nej. Zonierze


rozpoznali nas, jeden unis
don na powitanie.

Zrebnej
kobyle dobrze zapewnic troche ruchu. Brus obejrza sie na mnie
przez ramie. A jak to jest z kobietami?
Myslisz, z e wiem? wyszczerzyem do niego zeby. Nie mam pojecia.
Niektre kobiety przy nadziei nie jezdza konno wcale. Inne jezdza. Mysle, z e
ksiez na nie naraziaby dziecka ksiecia Szczerego na niebezpieczenstwo. Poza tym
bezpieczniejsza jest tutaj z nami niz w zamku z ksieciem Wadczym.
Brus nic nie odpowiedzia, ale wyczuem, z e sie ze mna zgadza. Wyczuem
tez cos jeszcze.
Nareszcie znw razem na polowaniu!
Cicho! Katem

oka zerknaem

na Brusa. Staraem sie myslec dyskretnie


i mozliwie jak najlepiej blokowac umys. Jedziemy daleko. Dotrzymasz kroku
koniom?
Na niewielkiej odlegosci moga mnie przescigna
c, ale w wytrwaosci nie sposb pokonac kusujacego

wilka.
Brus zesztywnia lekko.

Slepun
gna wzduz drogi, ukryty posrd drzew. Dobrze mi byo znowu znalezc sie na otwartej przestrzeni, z wilkiem u boku. Dobrze mi byo znalezc sie
poza murami zamku. Nie cieszyem sie, z e Straznica Zatoki zostaa zaatakowana, ale skonczyo sie juz straszne oczekiwanie niewiadomego. Teraz trzeba byo
dziaac.
Spojrzaem na Brusa, tym razem otwarcie. Targa nim hamowany gniew.
Brus odwazyem sie odezwac.
Wiec to wilk, tak? odezwa sie ponuro. Patrzy prosto przed siebie. Wiedziaem, z e ma zacisniete usta.

395

Przeciez wiesz. Odpowiedz wsparta byskiem kw w szerokim usmiechu, wywalonym ozorem. Brus podskoczy jak oparzony.

Slepun
przyznaem cicho, ubierajac
imie wilka w ludzkie sowa.
Przestraszyem sie. Brus go czu. Wiedzia. Nie byo sensu duzej zaprzeczac.
Niesmiao zakiekowaa we mnie ulga. Byem juz smiertelnie zmeczony wiecznym zakamaniem. Brus jecha w milczeniu. Nie patrzy na mnie.
Nie chciaem tego. To sie po prostu stao wyjasniaem. Nie przepraszaem.

Nie daem mu wyboru. Slepun


stroi sobie z arty z milczenia Brusa.
Pogadziem Sadze po pulsujacej
ciepo szyi. Czekaem. Brus nadal milcza.
Wiem, nigdy tego nie zaakceptujesz powiedziaem cicho ale ja naprawde nie mam wyboru. Taki jestem.

Wszyscy tacy jestesmy. Slepun


usmiechna
sie gupkowato. No, Serce
Stada, odezwij sie do mnie. Przeciez bedziemy polowali razem.
Serce Stada? zdumiaem sie.
On zna swoje imie. Caa psiarnia ma go w wielkiej czci. Tak go nazywaja
wszystkie psy, kiedy ujadaja goniac
zwierzyne. Tak go woaja, kiedy przescigaja
sie na polowaniu: "Tutaj, Serce Stada, zwierzyna jest tutaj, wytropiem ja dla ciebie!" Tak wszystkie ujadaja i kazdy chce pierwszy wyszczekac to jemu. Powiesz,
z e nigdy ich nie syszaes?
Chyba staraem sie nie suchac.
A szkoda. Po co byc guchym? Po co niemym?
Musicie to robic przy mnie? odezwa sie Brus sztywno.
Wybacz mi, prosze rzekem powaznie, swiadom, z e czu sie rzeczywi
scie obrazony. Slepun
znowu zachichota.

Brus nawet na mnie nie spojrza. Scisn


a
Fircyka ydkami i pokusowa naprzd, do ksiez nej Ketriken. Po chwili wahania pojechaem za nim. Oficjalnie
zda przyszej krlowej raport ze wszystkiego, co zrobilismy przed opuszczeniem
zamku, a ona skinieniem gowy przyjea meldunek, jakby to by dla niej chleb powszedni. Na jej sygna zostalismy zaszczyceni honorowym miejscem tuz za nia,
po lewej, podczas gdy Naparstnica, kapitan strazy, poda
zaa po prawej rece wadczyni. Przed switem doaczyli

do nas pozostali z onierze. Wwczas Naparstnica


kazaa na jakis czas zwolnic tempo, pozwolic zdyszanym wierzchowcom zapac
oddech. Napoiwszy konie w strumieniu, ruszylismy w dalsza droge. Brus ciagle

sie do mnie nie odzywa.


Byem w Zatoce Sieci przed kilku laty, wraz z orszakiem ksiecia Szczerego.
Wwczas droga zajea nam piec dni, ale podrzowalismy z wozami i lektykami, kuglarzami, muzykantami i suzba. Tym razem na konskich grzbietach,
w z onierskiej kompanii, nie musielismy sie trzymac szerokiego nadmorskiego
szlaku. Jedynie pogoda nam nie sprzyjaa. Do poudnia pierwszego dnia chosta
nas zimowy sztorm. Ciez ko nam byo jechac takze ze wzgledu na swiadomosc , z e
396

porywiste wiatry utrudniaja podrz naszym statkom. Gdy droga prowadzia nad
sama woda, wypatrywaem ich na morzu, lecz nie dostrzegem ani jednego.
Naparstnica narzucia tempo ostre, ale nie mordercze. Poniewaz nieczesto odpoczywalismy, zmieniaa w drodze krok i pilnowaa, by z adnemu koniowi nie
zabrako wody. Na postojach wierzchowce dostaway srute, a jezdzcy suchy chleb
i solone ryby. Jesli nawet ktos zauwazy ciagn
acego

naszym sladem wilka, nikt


nic nie powiedzia. Dwa dni od wyruszenia z twierdzy swit zasta nas u wejscia
do szerokiej rzecznej doliny, otwierajacej
sie na Straznice Zatoki.
Miasto staneo na brzegu Zatoki Sieci. Byo domem ksiecia Rozumnego
i ksiez nej Gracji, sercem Ksiestwa Cypla. Wieza straznicza wznosia sie niedaleko. Sama twierdza zostaa zbudowana na paskim terenie, lecz ufortyfikowana
waami ziemnymi i fosami. Powiedziano mi kiedys, z e z aden wrg nie przedar
sie za drugi mur obronny. Nie bya to juz prawda. Zobaczylismy obraz zagady.
Piec szkaratnych okretw nadal tkwio na plazy. odzie Ksiestwa Cypla,
w wiekszosci niewielkie kutry rybackie, teraz podziurawione, spalone wraki, rozrzucone wzduz brzegu, podskakiway bezsilnie na falach. Tu wyladowali

Zawyspiarze i stad
ruszyli na podbj, a tlace
sie wraki i poczerniae domy znaczyy ich
droge niczym slad zarazy.
Naparstnica stanea w strzemionach; porwnywaa obraz rozposcierajacy
sie
przed jej oczyma z tym, co wiedziaa o miescie, jego najblizszej okolicy i samej
twierdzy.
Zatoka jest pytka i piaszczysta. Odpyw odcina droge wyjscia. Wpyneli
za daleko. Jesli nam sie uda zmusic ich do odwrotu, powinnismy to zrobic w czasie odpywu. Widze, z e przeszli przez miasto jak nz przez maso; mieszkancy
pewnie nie bronili sie dugo, to miasto trudno bronic. Przypuszczam, z e wszyscy
schronili sie w twierdzy, kiedy tylko pojawi sie pierwszy szkaratny kadub. Wyglada
mi na to, z e Zawyspiarze przedostali sie za trzeci mur obronny, ale ksia
ze
Rozumny powinien mc sie utrzymac teraz nieomal w nieskonczonosc . Czwarty
mur obronny jest z kamienia. Budowa trwaa wiele lat. Straznica Zatoki ma dobre
studnie, a jej spichlerze powinny byc o tej porze roku jeszcze pene ziarna. Nie
padnie, chyba z e zostanie wydana zdrada. Naparstnica usiada w siodle. Ten
atak nie mia sensu rzeka ciszej. Po co wchodzili do miasta? Chca oblegac
twierdze?
Pewnie sie nie spodziewali nadejscia naszych si rzeka ksiez na Ketriken
zwiez le. Teraz rabuja do woli, moze spodziewaja sie wsparcia. Gestem poprosia, by Rebacz podjecha do Naparstnicy. Nie mam doswiadczenia w walce
przyznaa otwarcie. Wy oboje musicie zaplanowac te bitwe. Ja bede suchac
rozkazw jak z onierz. Co powinnismy zrobic?
Brus sie skrzywi. Podobna szczerosc jest rozbrajajaca,
ale nie zawsze dobrze
widziana u dowdcy. Naparstnica i Rebacz wymienili ostrozne spojrzenia.

397

Pani, Rebacz ma wiecej doswiadczenia w tej dziedzinie niz ja rzeka


cicho Naparstnica. Oddam sie pod jego rozkazy.
Rebacz spusci wzrok, jakby zawstydzony.
Brus by czowiekiem ksiecia Rycerskiego. Widzia wiecej bitew. . . zauwazy wpatrzony w kab
swojej klaczy. Raptownie podnis wzrok. Moim
zdaniem on powinien obja
c dowodzenie, pani.
Na twarzy Brusa odbijaa sie wyraznie walka toczona w duszy. Oczy mu rozbysy, lecz zaraz dostrzegem w nich niepewnosc .

Serce Stada, bedziemy dobrze polowac dla ciebie ponagli go Slepun.

Brus, przejmij dowodzenie. Zonierze


pjda za toba w ogien. Wszystkie

wosy staney mi deba, gdy usyszaem, jak ksiez na Ketriken powtarza mysl Slepuna. Brus wyprostowa sie w siodle.
Nie mamy szansy ich zaskoczyc. Za paski teren. Zdobyli trzy mury, znajda teraz za nimi ochrone. Nie dysponujemy duza sia. Ale mamy pod dostatkiem
czasu. Zamkniemy ich w puapce. Brak im dostepu do swiezej wody. Jesli Straznica Zatoki sie utrzyma, a my zamkniemy Zawyspiarzy pomiedzy trzecim waem
ziemnym a murem z kamienia, mozemy spokojnie zaczekac na przybycie statkw.
Wwczas zdecydujemy, czy lepiej bedzie sie poaczy
c i przystapi
c do ataku, czy
tez wzia
c ich godem.
Moim zdaniem to rozsadny

plan zgodzia sie ksiez na.


Na pewno zostawili przynajmniej niewielkie oddziay na statkach. Nie sa
gupcami. Z tymi trzeba sie rozprawic natychmiast. Potem wystawimy tam wasne
straze. Beda miay rozkaz zniszczenia statkw, gdyby Zawyspiarze wydostali sie
z puapki i zamierzali uciekac. Jesli natomiast wszystko sie powiedzie, doaczysz,

pani, kolejne okrety do floty nastepcy tronu.


To takze wydaje mi sie rozsadne.

Pomys wyraznie przypad ksiez nej


Ketriken do gustu.
Musimy dziaac szybko. Wkrtce nas spostrzega. Z pewnoscia pojma sytuacje rwnie jasno jak my. Musimy dostac sie tam jak najszybciej, zamkna
c w puapce oblegajacych

i pokonac straze pilnujace


okretw.
Rebacz i Naparstnica przytakiwali zgodnie. Brus przenis na nich wzrok.
Niech ucznicy okra
zaja twierdze. Mamy zamkna
c Zawyspiarzy w puapce,
a nie wdawac sie z nimi w walke. Beda sie prbowali wydostac kazdym wyomem.
I w tych miejscach trzeba pilnowac najczujniej, ale patrolowac cay mur. Niech sie
gotuja jak kraby w garnku.
Kapitanowie znowu przytakneli.
Na statki pjda ludzie z mieczami podja
Brus. Niech sie spodziewaja morderczej walki. Zawyspiarze beda bronili jedynej drogi ucieczki jak z ycia.
Niech idzie tez kilku gorszych ucznikw, trzeba im przygotowac strzay zapalajace.
Jesli wszystko inne zawiedzie, podpalimy statki. Ale najpierw sprbujemy
je przeja
c.
398

Rurisk! krzykna
ktos z dalszych szeregw. Wszystkie gowy zwrciy
sie w strone morza. Rurisk wasnie wypywa zza pnocnego ramienia Zatoki
Sieci. Po chwili ukaza sie drugi statek.
A za naszymi statkami, kotwiczacymi

na gebokiej wodzie, wyoni sie blady


jak brzuch topielca, brzemienny wzdetymi z aglami biay statek. Lodowaty strach
zmrozi mi serce.
Biay statek! jeknaem

przerazony.
Co takiego? zapyta Brus. Odezwa sie do mnie po raz pierwszy tego
dnia.
Biay statek! powtrzyem i wskazaem go donia.
Gdzie? To mga. Nasze okrety wchodza do przystani. Spojrzaem raz jeszcze. Mia racje. Tuman mgy, podswietlony porannym soncem. Mj strach znikna
jak zjawa, ale dzien wyda mi sie nagle chodniejszy, a sonce, ktre na krtko
wyjrzao spomiedzy sztormowych chmur, sabe i nierzeczywiste. Zy los zawis
nade mna niczym cuchnaca
won.
Podzielcie oddziay i ruszajcie rzek Brus spokojnie. Niech nasze
statki nie napotkaja oporu, gdy przybija do brzegu. Szybko. Bastardzie, ty pjdziesz z tymi, ktrzy zaatakuja okrety. Bad
z tam, kiedy Rurisk przybije do brzegu, i przekaz ludziom na pokadzie nasze decyzje. Jak tylko skonczycie z okretami, wszyscy z onierze doacz
a do nas przy pilnowaniu Zawyspiarzy w puapce.
Nie mamy jak zawiadomic o naszych planach ksiecia Rozumnego, przypuszczam
jednak, z e niedugo zorientuje sie w sytuacji. Ruszajmy.
Zapanowao pewne zamieszanie, Rebacz wymieni kilka sw z Naparstnica,
lecz w zadziwiajaco
krtkim czasie juz jechaem za nia, wraz z oddziaem z onierzy. Miaem miecz, ale brakowao mi topora, do ktrego tak sie przyzwyczaiem
w ciagu
lata.
Nic nie przebiego tak gadko, jak zaplanowalismy. Spotkalismy Zawyspiarzy
juz w ruinach miasta, na dugo zanim dotarlismy do plazy. Wracali do statkw,
prowadzac
spetanych jencw. Zaatakowalismy. Niektrzy stawili nam opr, inni
porzucili jencw i uciekli. Nasze oddziay rozproszyy sie pomiedzy ciagle
dymia

cymi domami, wsrd zasypanych gruzami ulic Straznicy Zatoki. Zonierze


przecinali jencom peta i prowizorycznie opatrywali im rany. Naparstnica przeklinaa
opznienie, bo Zawyspiarze, ktrzy uciekli, na pewno mieli zamiar ostrzec straze
na okretach. Spiesznie podzielia oddzia, zostawiajac
garstke ludzi do pomocy
mieszkancom miasta. Smrd palonych cia w wilgotnym powietrzu przywid mi
na pamiec wspomnienia z Kuzni tak z ywe, z e prawie doprowadzay mnie do szalenstwa. Ciaa lezay wszedzie. Wyczuem gdzies wilka grasujacego

w ruinach
i w nim znalazem pocieszenie.
Naparstnica sklea nas zdumiewajaco
soczyscie, a potem uformowaa oddzia
w klin. Runelismy na szkaratne okrety akurat na czas, by dostrzec, jak jeden wycofuje sie z odpywem. Niewiele moglismy na to poradzic, udao nam sie za to
399

zatrzymac drugi, ktry juz szykowa sie do drogi. Wybilismy jego zaoge zadziwiajaco
szybko i atwo. Nie bya liczna, pozostali jedynie niezbedni wioslarze.
Wyrznelismy ich, zanim zda
zyli zabic jencw, przywiazanych

do aw. Prawdopodobnie okret, ktremu udao sie uciec, mia podobne brzemie, dlatego nie atakowa Ruriska ani z adnego ze statkw, ktre za nim pogoniy.
Tak czy inaczej, jeden szkaratny okret wraz z pojmanymi jencami wymkna

sie nam i odpyna.


Dokad?
Do widmowego statku, ktry tylko ja dostrzegem?
Sama mysl o biaym statku przyprawiaa mnie o dreszcze i dziwny ucisk w gowie, podobny do rodzacego

sie blu. Moze nasi wrogowie zamierzali utopic zakadnikw, moze zakazic ich kuznica, kto wie? Na kazdym z trzech pozostaych
okretw by oddzia z onierzy, zgodnie z przewidywaniem Brusa walczacych

na
smierc i z ycie. Jeden ze statkw spona,
podpalony przez nadgorliwego ucznika,
a dwa przejelismy.
Kiedy juz obsadzilismy je naszymi ludzmi, kiedy Rurisk zacumowa u brzegu, mogem wreszcie podniesc gowe i rozejrzec sie po Zatoce Sieci. Ani sladu biaego statku. Czy rzeczywiscie by to tylko tuman mgy? Za Ruriskiem
podpynea Wytrwaa, dalej flotylla statkw rybackich, a nawet dwie jednostki kupieckie. Wiekszosc musiaa zakotwiczyc daleko, bo przystan bya pytka,
ale ludzie wkrtce przedostali sie na brzeg. Zaogi okretw wojennych czekay,
az kapitanowie zbiora wiesci o ostatnich wydarzeniach, ale marynarze z kutrw
i statkw kupieckich skierowali sie prosto ku oblez onej twierdzy.
Wkrtce doaczyli

do nich z onierze z okretw wojennych. Uwolnieni jency,


choc osabieni z braku wody i pozywienia, szybko odzyskali siy i udzielali nam
bezcennych rad, gdyz znali tajemnice fortyfikacji. Po poudniu oblez enie byo
gotowe. Brus wyda stanowczy rozkaz, by jeden z naszych okretw w gotowosci
czeka z pena zaoga na wodzie. Mia racje. Juz nastepnego ranka zza pnocnego
ramienia Zatoki Sieci wypyney kolejne dwa szkaratne okrety. Rurisk pogna
za nimi, ale niestety zdoay uciec. Wszyscy wiedzielismy, z e znajda jaka
s bezbronna miejscowosc gdzies dalej na pnoc. Kilka stateczkw rybackich podjeo
pogon poniewczasie, lecz nie miay szansy dogonic okretu wroga.
Drugiego dnia oczekiwania zaczelismy odczuwac nude i niewygody. Pogoda
znowu sie popsua. Suchy chleb zacza
smakowac plesnia, suszone ryby zwilgotniay. Ksia
ze Rozumny, chcac
podniesc nas na duchu, wywiesi obok swego
proporca nad zamkiem flage Ksiestwa Koziego. Podobnie jak my wybra strategie oczekiwania. Zawyspiarze byli uwiezieni w puapce. Nie prbowali przedrzec
sie przez nasze szeregi ani zblizyc do twierdzy. Rozpoczeo sie nuzace
oblez enie.
Nie suchasz dobrych rad. Nigdy nie suchaes mwi do mnie Brus
przyciszonym gosem.
Zapada juz noc. Po raz pierwszy od przybycia do Straznicy Zatoki mielismy
czas na rozmowe. Brus siedzia na jakiejs kodzie, zraniona noge wyciagn
a
przed
siebie. Ja kucnaem

przy ogniu, prbujac


rozgrzac donie. Znajdowalismy sie
400

przed prowizorycznym schronieniem wzniesionym dla przyszej krlowej, podtrzymujac


bardzo dymiacy
ogien. Brus chcia umiescic ksiez ne Ketriken w jednym z ocalaych budynkw, ale odmwia. Chciaa pozostac blisko swych z onierzy. Czonkowie jej druzyny swobodnie wchodzili i wychodzili z namiotu swej
pani, do woli ogrzewali sie przy jej ogniu. Brus marszczy z niezadowoleniem
brwi na widok tej zazyosci, lecz jednoczesnie aprobowa wiernosc i lojalnosc
wadczyni.
Twj ojciec by taki sam zauwazy nagle, gdy dwch gwardzistw ksiez nej Ketriken wyszo z jej namiotu i poszo zmienic warte.
Nie sucha dobrych rad? zapytaem zdziwiony. Brus pokreci gowa.
Nie o tym mwie. Jego z onierze ciagle
sie koo niego krecili. Jedni wchodzili, drudzy wychodzili. . . Nie mam pojecia, jakim cudem udao mu sie spodzic
ciebie. Przeciez nie uwodzi twojej matki w tumie z onierstwa.
Musiaem wyglada
c na wstrza
snietego, bo Brus nagle sie zmitygowa.
Przepraszam. Jestem zmeczony i noga. . . troche mi dokucza. Nie myslaem, co mwie.
Niespodziewanie dla siebie samego rozesmiaem sie gosno.
Nie gniewam sie powiedziaem szczerze. Kiedy Brus dowiedzia sie

o Slepunie,
baem sie, z e znowu nie bedzie chcia mnie znac. Dowcip, nawet
szorstki, podnis mnie na duchu. Mwies cos o dobrych radach przypomniaem.
Sam to powiedziaes. Westchna.
I on tez to mwi. Czasami nie masz
wyboru. Po prostu sie do ciebie przywiazuj
a.
Gdzies daleko w ciemnosciach zaskowycza pies. Nie, to nie by pies, tylko
wilk. Brus spojrza na mnie.
Nie potrafie wymusic na nim posuchu przyznaem. Ani ja na tobie.
Na co komu taki posuch?
W dodatku nie szanuje prywatnych rozmw zauwazyem.
W ogle nie szanuja prywatnosci rzek Brus tonem bez wyrazu.
Wydawao mi sie, z e mwies, iz nigdy nie uzywaes. . . tej magii. Nie
potrafiem wymwic na gos sowa Rozumienie.
To prawda. Nikomu nie przychodzi z tego nic dobrego. Powiem ci otwarcie, zreszta mwiem juz wczesniej. To. . . to zmienia czowieka. Jesli sie temu
poddasz. Jesli tym z yjesz. Nie mozesz za tym nie tesknic. Uwazaj, z ebys sie nie
sta. . .
Brus?
Obaj podskoczylismy. Naparstnica. Wysza bezszelestnie z ciemnosci i stanea
przy ogniu. Ile syszaa?
Tak? O co chodzi?
Kucnea, wyciagn
ea czerwone donie do pomieni.
Sama nie wiem, jak spytac. Westchnea. Wiecie, z e jest przy nadziei?
401

Brus i ja wymienilismy spojrzenia.


Kto? zapyta krlewski koniuszy bez wiekszego zainteresowania.
Widzicie, mam dwjke wasnych dzieci. I wiekszosc jej gwardii to kobiety.
Ma nudnosci codziennie rano i z yje na herbacie z lisci malin. Nie moze nawet
spojrzec na solona rybe. Nie powinna byc tutaj, w takich warunkach. Naparstnica skinea gowa w kierunku namiotu.
Och. Samica w lisiej skrze. Cicho bad
z!
Nie pytaa nas o rade rzek Brus ostroznie.
Zajelismy pozycje, teraz czekamy. Nie wiadomo, jak dugo potrwa oblez enie. Mozna by juz wysac ksiez ne z powrotem do zamku tumaczya Naparstnica.
Nie potrafie sobie wyobrazic, z eby ktos wysya ja gdziekolwiek. Powinna sama podja
c decyzje.
Mgbys jej podpowiedziec.
Moze raczej ty. Jestes kapitanem jej gwardii. To twoja rola.
Nie ja co noc trzymaam warte pod jej drzwiami odciea sie Naparstnica.
Moze powinnas. . . teraz, kiedy wiesz. Naparstnica zapatrzya sie w ogien.
Moze powinnam. Kto ja odeskortuje do Koziej Twierdzy?
Caa gwardia osobista, rzecz jasna. Przysza krlowa nie moze podrzowac
z mniejsza swita.
Gdzies w ciemnosciach rozleg sie nagle ostry krzyk. Zerwaem sie na rwne
nogi.
Spokj! warkna
na mnie Brus. Czekaj wiesci. Nic nie rb, pki nie
wiesz, co sie dzieje!

W nastepnej chwili bya przy naszym ognisku Swistawka.


Wyprez ya sie
przed Naparstnica i zaczea raportowac:
Atakuja w dwch miejscach. Przez wyom przy poudniowej wiezy, tam
udao im sie przedostac. . .
W powietrzu swisnea strzaa. Uciea dalsze wiesci. Nagle zalaa nas powdz
Zawyspiarzy. Ciagle
napywao ich wiecej i wszyscy da
zyli do namiotu ksiez nej.
Do pani Ketriken! wrzasnaem.

Mj okrzyk zosta podjety dalej w linii oblez enia. Trzy wartowniczki wybiegy z namiotu bronic wadczyni ukrytej miedzy watymi

scianami, Brus i ja osanialismy wejscie. Sam nie wiem, kiedy dobyem miecza. Katem

oka dostrzegem
krwawy bysk na ostrzu Brusa.
Zostawcie mnie! Ksiez na ukazaa sie w wejsciu. Biegnijcie tam,
gdzie wrze bitwa.
Atakuja wasnie tutaj, pani mrukna
Brus. Zrobi krok do przodu i obcia

ramie napastnikowi, ktry odwazy sie podejsc zbyt blisko.


Dokadnie pamietam jego sowa i pamietam, jak uczyni ten krok. Na tym
sie koncza moje wyrazne wspomnienia z tej nocy. Dalej wszystko jest juz krzy402

kiem i krwia, stala i ogniem. Fale mieszanych uczuc biy o mnie od wszystkich:
naszych z onierzy i wrogw walczacych

na smierc i z ycie. Wkrtce ktos podpali namiot. Wysoki pomien oswietli pole bitwy jak teatralna scene. Pamietam
ksiez ne w podkasanej sukni, bosa, walczac
a na zmarznietej ziemi. Trzymaa swj
smiesznie dugi grski miecz w obu doniach. Gracja ruchw przemieniaa walke
w rytualny smiertelny taniec, od ktrego przy innej okazji nie oderwabym oczu.
Zawyspiarzy byo coraz wiecej. Chwilami zdawao mi sie, z e sysze ksiecia

Szczerego wydajacego

gosne rozkazy, ale sw nie mogem zrozumiec. Slepun


walczy na krawedzi mroku przyczajona energia zakleta w futro i ky uderza byskawicznie: ciez arem cielska zbija ofiare z ng i cia
zebami. Brus walczy wraz z Naparstnica odwrceni do siebie plecami wzajemnie osaniali sobie
tyy. Ja waczyem

sie do kregu osaniajacego

ksiez ne. W kazdym razie tak sadzi


em, dopki nie zdaem sobie sprawy, z e nastepczyni tronu walczy obok mnie.
W ktryms momencie rzuciem miecz i podniosem bezpanski topr Zawyspiarza. Miecz znalazem nastepnego dnia. By splamiony zmarznietym botem
i krwia. Wtedy, w ogniu walki, bez wahania odrzuciem wspaniay dar ksiecia
Szczerego, by zastapi
c go pospolita, lecz w moich rekach skuteczniejsza bronia.
Gdy wreszcie losy bitwy sie odwrciy, bez namysu pognaem w pogon za wrogiem: scigaem rozproszonych napastnikw po smoliscie czarnym, cuchnacym

spalenizna miescie.

Tutaj Slepun
i ja swietnie radzilismy sobie we dwch. Ostatniego wroga po
konaem twarza w twarz, topr przeciw toporowi. W tym samym czasie Slepun,
z bulgoczacym

warkotem w gebi garda, znalaz dostep do Zawyspiarza bronia


cego sie mieczem. Skonczy sekundy wczesniej, nim ja poozyem trupem mojego
przeciwnika.
Owo ostatnie starcie wyzwolio we mnie dzika i niepohamowana radosc . Nie

wiedziaem, czy przezywam ekstaze moja, czy Slepuna.


Miaem jedynie swiadomosc , z e wygralismy i z e obaj ciagle
z yjemy. Razem znalezlismy jaka
s studnie.
Pilismy akomie z cebrzyka miejskiego wodopoju, potem zmyem krew z twarzy i rak.
A jeszcze pzniej obaj usiedlismy pod ceglana sciana i patrzylismy na
wschd sonca nad grubym dywanem mgy. Ciepy wilk przytuli sie do mnie. Nie
chciao nam sie nawet myslec.

Chyba sie zdrzemnaem,

bo zaalarmowao mnie dopiero nage znikniecie Slepuna. Podniosem gowe, z eby sprawdzic, co go wystraszyo, i zobaczyem maa
dziewuszke. Promienie wstajacego

sonca zapalay w jej rudych wosach czerwone byski. W reku miaa ceberek. Wstaem, usmiechnaem

sie do niej szeroko,


uniosem topr w powitalnym gescie, ale ona zniknea wsrd ruin jak przelekniony krlik. Przeciagn
aem

sie i wrciem pomiedzy pasmami mgy na miejsce,


gdzie jeszcze wczoraj sta namiot ksiez nej. W drodze budziy sie we mnie wspomnienia wilczego polowania minionej nocy. Byy zbyt ostre, zbyt czarne i czer-

403

wone, wiec zepchnaem

je geboko na dno pamieci. Czy przed tym ostrzega mnie


Brus?
Nawet w swietle dnia trudno byo zrozumiec, co sie wasciwie wydarzyo.
Ziemia wok poczerniaych resztek namiotu bya zdeptana na boto. Tutaj wasnie toczyy sie najciez sze walki. Tutaj zgineo najwiecej wrogw. Niektre ciaa
zostay odciagni
ete na bok i zwalone na stos. Inne lezay jeszcze tam, gdzie pady. Wolaem nie patrzec. Co innego zabijac w gniewie i wsciekosci. Co innego
widziec swoje dzieo w zimnym swietle szarego poranka.
Fakt, z e Zawyspiarze prbowali przerwac oblez enie, by cakowicie zrozumiay. Teoretycznie mogliby sie przedrzec do swoich okretw i je odzyskac. Duzo
trudniej byo poja
c, dlaczego atak skoncentrowa sie na namiocie naszej przyszej
krlowej. Jesli juz Zawyspiarze wydostali sie spoza murw obronnych, powinni
byli prbowac ucieczki w strone plazy.
A moze zauwazy Brus zaciskajac
zeby, kiedy badaem opuchlizne na
jego nodze wcale nie mieli nadziei na ucieczke? Zdecydowali sie w ten wasnie sposb oddac z ycie, prbujac
jednoczesnie spowodowac u nas jak najwieksze
straty. Dlatego zaatakowali tutaj, majac
nadzieje zabic nasza wadczynie.
Znalazem Brusa kustykajacego

po polu walki. Nie powiedzia, z e szuka mojego ciaa. Ale wystarczy mi wyraz prawdziwej ulgi, jaki sie rozla po jego twarzy
na mj widok.
A skad
wiedzieli, z e ksiez na Ketriken jest w tym namiocie? zastanowiem sie gosno. Nie wywiesilismy sztandarw, nie rozstawialismy wart honorowych, tylko zwyke straze. Skad
wiedzieli, z e bya tutaj? No jak, lepiej?
Sprawdziem jeszcze, czy bandaze nie cisna.
Sucho, czysto i mniej boli. Wiecej nie da sie z tym zrobic. Nie powinienem
obcia
zac tej nogi, bo zaraz puchnie i robi sie goraca.
Mwi tak beznamietnie,
jakby chodzio o konskie kopyto. W kazdym razie rana juz sie nie otwiera.
Rzeczywiscie, wygladao

na to, z e ruszyli od razu na namiot ksiez nej, prawda?


Jak pszczoy do miodu przytaknaem

znuzony. Ksiez na jest w zamku?

Oczywiscie. Wszyscy sa w zamku. Zauj,


z e nie syszaes wybuchu radosci, kiedy otworzyli nam bramy. Nasza wadczyni przekroczya je, tak jak staa:
z podkasana spdnica, z ociekajacym

krwia mieczem w reku. Ksia


ze Rozumny
uklak
i ucaowa jej don. A ksiez na Gracja rzucia na nia okiem i rzeka: Och,
kochana, kaze ci zaraz przygotowac kapiel.

No, bedzie o czym ukadac piesni podsumowaem. Obaj sie rozesmialismy. Wiesz, nie wszyscy sa w twierdzy. Wasnie widziaem w ruinach jaka
s
dziewuszke, ktra przysza do studni po wode.
W zamku panuje radosny nastrj. Nie kazdy chce sie weselic. Naparstnica
w jednym sie pomylia. Mieszkancy Straznicy Zatoki nie ustapili
przed Zawyspiarzami atwo. Wielu polego, zanim wycofali sie do twierdzy.
404

Nie widzisz w tym nic dziwnego?


ludzie sie bronia?
Ze
Nie. To zupenie. . .
Nie wydaje ci sie, z e byo tutaj zbyt wielu Zawyspiarzy? Czy tylu mogo
sie zmiescic na pieciu okretach?
Brus zamilk. Powid wzrokiem po zastygych ciaach.
Moze okretw byo wiecej? Zostawiy ich tutaj, a potem popyney na patrol. . .
To do Zawyspiarzy niepodobne. Podejrzewam, z e zacumowa tu wiekszy
statek, zdolny przewiesc liczne oddziay.
Gdzie?
Juz odpyna.
Mam wrazenie, z e widziaem, jak znika w tumanie mgy.
Zamilklismy obaj. Po jakims czasie pojechalismy do zamku. Wielkie odrzwia
stay otworem. Szeroka struga przelewa sie przez nie lud Straznicy Zatoki i Ksiestwa Koziego. Zostalismy hucznie powitani. Nim jeszcze zsiedlismy z siode, zaoferowano nam pene po brzegi puchary pitnego miodu. Chopcy stajenni bagali,
bysmy im powierzyli opieke nad konmi, i Brus ku memu zdumieniu przychyli sie do ich prsb. W sali biesiadnej panowaa prawdziwa radosc , a przyjecie
zawstydzioby wszelkie hulanki ksiecia Wadczego. Porozstawiano dzbany i misy
pene ciepej perfumowanej wody, z ebysmy mogli sie odswiezyc, stoy uginay
sie od jedzenia, a nie byo na nich ani kawaka suchego chleba czy solonej ryby.
Goscilismy w Straznicy Zatoki przez trzy dni. W tym czasie pochowalismy

ciaa naszych polegych i spalilismy zwoki Zawyspiarzy. Zonierze


z Koziej
Twierdzy oraz gwardia ksiez nej Ketriken na rwni z mieszkancami miasta naprawiali fortyfikacje. Ja spozytkowaem czas na dyskretne wypytywanie. Dowiedziaem sie, z e ogien sygnalny na wiezy strazniczej zosta zapalony natychmiast,
gdy tylko dostrzezono szkaratne okrety, ale Zawyspiarze zgaszenie go postawili
sobie za jeden z gwnych celw. Zapytaem o czonka kregu Mocy, ktry powinien byc w Straznicy Zatoki. Ksia
ze Rozumny spojrza na mnie ze zdziwieniem.
Mocarny zosta odwoany wiele tygodni temu, wysany w jakiejs pilnej sprawie
do srdladzia.

Chyba do Kupieckiego Brodu.


Dzien po bitwie przybyy posiki z Zatoki Poudniowej. Nie dostrzezono tam
sygnalnego ognia, ale dotar do nich konny posaniec. Byem obecny, gdy ksiez na
Ketriken skomplementowaa ksiecia Rozumnego za jego przezornosc . Przesaa
takze podziekowania ksieciu Dorzecznemu z Ksiestwa Debw za przysanie pomocy. Zaproponowaa, by ksia
ze ta podzielili sie zdobytymi okretami w razie
potrzeby beda mogli, nie czekajac
na przybycie pomocy, bronic sie sami, wspierajac
wzajemnie. By to wspaniay dar i zosta przyjety z wdziecznoscia. Ksia
ze
Rozumny wznis toast za nasza przysza krlowa i jeszcze nie narodzonego potomka rodu Przezornych. W ten sposb plotka przerodzia sie w oficjalna wiesc .
Ksiez na Ketriken zarzowia sie uroczo i podziekowaa z godnoscia.

405

Te dni chway byy dla nas niczym najlepszy leczniczy balsam. Walczylismy
i odnieslismy zwyciestwo. Straznica Zatoki zostanie odbudowana, a Zawyspiarze
nie przejma twierdzy. Przez jakis czas udzilismy sie, z e zdoamy uwolnic sie od
nich cakowicie.
Nim opuscilismy goscinny zamek, spiewano juz piesni o wadczyni walczacej

z Zawyspiarzami w podkasanej spdnicy i o dziecieciu w jej onie, ktre jeszcze


przed narodzinami zostao wojownikiem. O tym, z e ksiez na Ketriken ryzykowaa
nie tylko z ycie swoje, ale i dziedzica rodu, dla obrony Ksiestwa Cypla, nie wspomniano w z adnej z nich.
Juz zjednaa sobie Krzepkiego, wadce Ksiestwa Niedzwiedziego, teraz Rozumnego, wadce Ksiestwa Cypla. Pani Ketriken zdobywaa lojalnosc poddanych.
Mam tez bardziej osobiste wspomnienia zarwno mie, jak i przykre.
Ksiez na Gracja rozpoznaa mnie w sali biesiadnej i podesza zamienic ze mna
sowo.
Tak wiec spotkany w kuchni psiarczyk ma w z yach krlewska krew. Nie
dziwota, z e twoje rady warte byy wysuchania. Bya juz z pewnoscia dama
i ksiez na. Jej psiak nadal ani na chwile nie odstepowa pani, tyle z e towarzyszy
jej o wasnych siach i ta zmiana ucieszya mnie ogromnie. Ksiez na doskonale
dawaa sobie rade z obowiazkami

zwiazanymi

z tytuem, a przy tym cieszya sie


oczywistym uwielbieniem mazonka. Do peni szczescia nie brako niczego.
Oboje sie zmienilismy, ksiez no odparem, a ona pojea, z e jest to komplement, i podziekowaa skinieniem gowy.
Gdy widziaem ja zeszym razem w czasie pobytu w Straznicy Zatoki
z ksieciem Szczerym nie czua sie tak dobrze w roli wadczyni. Spotkaem
ja w kuchni, kiedy jej pies Zakrztusi sie oscia. Przekonaem ja, z e ksia
ze powinien wydawac pieniadze

na wieze straznicze, a nie na bizuterie dla niej. Wwczas


jeszcze nie potrafia byc ksiez na. Teraz mozna by przypuscic, z e nigdy nie bya
kim innym.
Nie jestes juz psiarczykiem? zapytaa ze znaczacym

usmieszkiem.
Psiarczyk? Toz to wilk prawdziwy! zauwazy ktos.
W zatoczonej sali biesiadnej nie zauwazyem, kto wypowiedzia te sowa,
nikt w szczeglnosci nie zwraca sie do nas. Wzruszyem lekko ramionami, jakby
uwaga ta nie miaa szczeglnego znaczenia, a ksiez na Gracja chyba jej nawet nie
usyszaa.
Zanim odjechaem, ofiarowaa mi pewien drobiazg. Zawsze kiedy go biore do
reki, musze sie usmiechna
c: srebrna brosza w ksztacie rybiej osci.
Kazaam ja zrobic, z eby mi przypominaa. . . Przyjmij ten skromny dar jako
dowd wdziecznosci, panie.
Powiedziaa mi tez, z e sama rzadko nosi bizuterie.
Podarowaa mi te brosze na balkonie, ciemnym wieczorem, kiedy swiata wiez
strazniczych ksiecia Rozumnego lsniy na tle czarnego nieba niczym diamenty.

407

25. KOZIA TWIERDZA

Zamek w Kupieckim Brodzie, nad brzegiem Rzeki Winnej, od wiekw peni


role jednej z rezydencji rodziny panujacej
Ksiestwa Trzody. Tam wasnie spedzia
dziecinstwo krlowa Skwapliwa i tam dugi czas wracaa na lato ze swoim synem,
ksieciem Wadczym. Kupiecki Brd by bogatym, gwarnym miastem, osrodkiem
handlowym w sercu kraju penego sadw i pl. Rzeka Winna sennie toczya swe
wody, po ktrych podrzowao sie przyjemnie i atwo. Krlowa Skwapliwa zawsze
twierdzia, z e Kupiecki Brd przewyzsza Kozia Twierdze pod kazdym wzgledem
i znacznie lepiej suzyby jako siedziba rodu krlewskiego.

***

Ksiez na Ketriken bya zmeczona, jeszcze zanim nadszed czas powrotu. Choc
usilnie prbowaa niczego po sobie nie pokazac, zdradzay ja since pod oczyma
i zacisniete wargi. Ksia
ze Rozumny odda do dyspozycji wadczyni lektyke, lecz
szybko wyszo na jaw, z e podrzowanie w zamknietym, koyszacym

pojezdzie
jedynie pogarsza jej samopoczucie. Zwrcia dar z podziekowaniami i konno ruszya do domu.
Drugiej nocy podrzy przysza do naszego ogniska Naparstnica. Kilkakrotnie
w ciagu
dnia zdawao jej sie, z e widziaa wilka. Brus wzruszy obojetnie ramionami. Jego zdaniem zwierze byo tylko zaciekawione i nie powinno stanowic dla
nas zagrozenia.
Kiedys wydarzy sie to o jeden raz za duzo rzek, gdy zostalismy sami.
Co?
Bastardzie, bad
z ostrozny. Gdy zabies ofiary kuznicy, pojawiy sie plotki.
Na sniegu dobrze znac tropy, a napastnicy nie polegli od miecza. Ktos widzia
wilka grasujacego

po Straznicy Zatoki w noc bitwy. Podobno po walce zmieni sie


w czowieka. Zostay slady odcisniete w bocie wok namiotu krlowej. Kilku
wrogw nie zgineo z ludzkiej reki Cae twoje szczescie, z e bylismy zmeczeni
i spieszylismy sie z chowaniem zmarych.
408

Kilku! Ha!
Twarz Brusa wykrzywi gniew.
Dosc tego!
Serce Stada, jestes bardzo silny, ale. . . Mysl sie urwaa, z pobliskich krza
kw dobieg nagy skowyt. Konie poderway by. Brus odepchna
Slepuna.
Masz szczescie, z e jestes daleko, bo. . . zaczaem.

Krlewski koniuszy
obrzuci mnie ciez kim spojrzeniem.
Powiedziaem, dosc tego! Odwrci wzrok z niesmakiem. Wolabym,
z ebys jecha z reka w spodniach.
Nie wiedziaem, co powiedziec. Nauczyem sie nie dyskutowac z nim o stosunku do Rozumienia. I tak nie mogem sie nadziwic, z e wiedzac
o mojej wiezi

ze Slepunem, w ogle tolerowa moja obecnosc . Nie musiaem mu ciagle


przypominac, z e wilk i ja dzielilismy mysli. Pochyliem gowe, wyrazajac
zgode. Tamtej
nocy, po raz pierwszy od bardzo dugiego czasu, moje sny nalezay tylko do mnie.

Sniem
o Sikorce. Znowu nosia czerwona spdnice. Kucnea przy skakach na
plazy, odcinaa nozem maze i jada je na surowo. Usmiechnea sie na mj widok,
bosa pobiega przez plaze . Goniem ja, ale bya hyza jak nigdy. Wiatr rozrzuca jej
wosy zdmuchniete z ramion, a kiedy woaem zaczekaj, zaczekaj! tylko sie
smiaa. Obudziem sie dziwnie rozradowany, a w powietrzu wcia
z jeszcze czuem
zapach lawendy.
Spodziewalismy sie owacyjnego przyjecia w Koziej Twierdzy. Nasze okrety
miay dobra pogode i z pewnoscia przybyy do celu Przed nami, przywozac
wiesci o zwyciestwie, totez nie zdziwio nas, z e oddzia gwardii ksiecia Wadczego
wyjecha nam na spotkanie. Nie potrafilismy sobie jednak wytumaczyc, dlaczego
oni, zobaczywszy nas, dalej jada zupenie spokojnie. Nikt nie wydawa radosnych
okrzykw, nie wymachiwa na powitanie. Zblizali sie cisi i niewzruszeni, niczym
duchy. Chyba rwnoczesnie z Brusem zauwazyem buawe w doni dowdcy, nieduza wypolerowana pake zapowiedz waznych wiesci.
Na twarzy Brusa odmalowaa sie trwoga.
Krl Roztropny umar? zapyta cicho.
Nie czuem zaskoczenia, miaem jedynie ogromne poczucie straty. Zastanowiem sie, jak by to byo, gdybym kiedykolwiek mg nazwac monarche swoim
dziadkiem, a nie tylko krlem. Przede wszystkim jednak musiaem rozwazyc, co
to wydarzenie znaczy dla mnie jako dla czowieka krla. Krl Roztropny mnie
uksztatowa, zaplanowa mi z ycie. Pewnego dnia odszuka mnie chopca bawiacego

sie pod stoem w sali biesiadnej. Zdecydowa, z e mam sie nauczyc czytac
i pisac, wadac mieczem oraz preparowac trucizny. Jesli to prawda, z e odszed,
musze sam przeja
c odpowiedzialnosc za wasne czyny. Bya to dla mnie zdumiewajaco
przerazajaca
mysl.
Wkrtce wszyscy dostrzegli oznake w reku dowdcy. Orszak stana
na srodku
drogi. Rozstapi
sie niczym odciagana

na boki kurtyna, przepuszczajac


posan409

cw przed oblicze mazonki nastepcy tronu. Straszna cisza zalega, gdy dowdca
przekaza ksiez nej Ketriken buawe, a nastepnie niewielki zwj. Czerwona woskowa pieczec odskoczya pod paznokciem, upada w botnista kauze . Ksiez na
wolno rozwinea pergamin, przeczytaa. Reka z listem opada. Przysza krlowa
pozwolia zwojowi upasc obok woskowej pieczeci. Nie zemdlaa, nie krzyknea.
Przeniosa spojrzenie gdzies w dal i miekkim, ostroznym gestem poozya don na
brzuchu. Zrozumiaem, z e nie krl Roztropny by martwy, lecz ksia
ze Szczery.
Siegnaem

ku niemu. Przeciez z pewnoscia gdzies by, ukryty we mnie, najciensza nitka poaczenia.

. . nie. Nawet nie wiedziaem, kiedy zniknea. Uswiadomiem sobie, z e zazwyczaj traciem z nim wiez w czasie bitewnej goraczki.

Nic
nie mogem na to poradzic. Wrci mi na pamiec szczeg, ktry w noc bitwy
wyda sie tylko drobna osobliwoscia:
syszaem gos ksiecia Szczerego. Nastepca
tronu wydawa rozkazy, ktre nie miay najmniejszego sensu. Nie potrafiem sobie przypomniec z adnego konkretnego sowa, ale odniosem wrazenie, z e byy to
polecenia rzucane w czasie bitwy: rozproszyc sie, kryc sie, a moze. . . nie, niczego
nie potrafiem sobie przypomniec na pewno.
Brus patrzy na mnie pytajaco.

Nie wiem powiedziaem cicho. Zmarszczy brwi.


Przysza krlowa, ksiez na Ketriken siedziaa w siodle bez ruchu. Nikt sie do
niej nie zblizy, nie odezwa sowem. Ujrzaem w oczach Brusa rezygnacje. Juz
drugi raz przezywa smierc nastepcy tronu.
Po dugim milczeniu ksiez na Ketriken powioda wzrokiem po swojej gwardii
i z onierzach.
Ksia
ze Wadczy otrzyma wiesci, z e nastepca tronu, ksia
ze Szczery nie z yje. Choc nie podniosa gosu, sowa niosy sie daleko w czystym powietrzu.
Nasza radosc przyblaka, zapomnielismy o zwyciestwie. Ksiez na zostawia nam
kilka chwil na oswojenie sie z myslami. Wkrtce uderzya konia pietami. Ruszylismy za nia do Koziej Twierdzy.
Nikt nas nie zatrzyma przy bramach. Jeden z wartownikw unis reke
w smutnym salucie. Ksiez na go nie zauwazya.
Na podwrcu zamkowym wszystko wygladao

jak co dzien. Chopcy stajenni


przyszli po konie, reszta suzby krzataa

sie wok zwykych obowiazkw.

Jak to
mozliwe? Przeciez ksia
ze Szczery by martwy! Wydawao mi sie niemozliwe, z e
z ycie dalej toczy sie utarta koleja.
Brus pomg ksiez nej Ketriken zsia
sc z konia i powierzy ja grupce dam dworu. Wry mi sie w pamiec wyraz twarzy Naparstnicy. Jej ukochana pania odprowadza wianuszek dworek wznoszacych

wspczujace
okrzyki. Och, ksiez na wyglada
na bardzo zmeczona, czy aby dobrze sie czuje, jak zniesie z al i smutek po
smierci mez a. . . Przez twarz Naparstnicy przeszed grymas zazdrosci. Bya tylko z onierzem, obronca wadczyni. Nie moga isc za nia do zamkowych komnat.

410

Ksiez na Ketriken bya teraz pod opieka dam dworu. Wiedziaem jednak, z e dzisiejszej nocy Brus nie bedzie sam trzyma warty.
Zatroskane mruczando dam dworu uswiadomio mi, z e wiesc o odmiennym
stanie ksiez nej Ketriken przestaa byc tajemnica. Czy ksia
ze Wadczy takze wiedzia? Oczywiscie, miedzy kobietami pewne wiadomosci rozchodziy sie lotem
byskawicy, jeszcze nim zostay podane publicznie.
Oddaem Sadze Pomocnikowi i obiecaem pzniej wszystko mu opowiedziec.
Ledwie jednak ruszyem w strone zamku, poczuem na ramieniu ciez ka don Brusa.
Mam do ciebie pare sw. Teraz. Czasami okazywa mi szacunek niczym
ksieciu krwi, a znw kiedy indziej odnosi sie do mnie bardziej gburowato niz do
chopcw stajennych. W tej chwili nie prosi.
Pomocnik z krzywym usmiechem zwrci mi wodze klaczy i znikna.
Mia
dosyc zajecia przy innych wierzchowcach. Poszedem za krlewskim koniuszym.
Wprowadzi Fircyka do pustego boksu obok staego miejsca Sadzy. Mia do wyboru niejeden. Obaj zajelismy sie oporzadzaniem

koni. Odwieczna rutyna zajmowania sie koniem, gdy Brus pracowa tuz obok, dziaaa na mnie kojaco.
W tym
koncu stajni panowa wzgledny spokj, ale Brus i tak zaczeka, az nikt nie mg
nas usyszec, nim spyta:
Czy to prawda?
Nie mam pewnosci. Nasza wiez sie zerwaa. Bya saba jeszcze przed wyjazdem do Zatoki Sieci. W dodatku zawsze sie zrywaa w czasie walki. Ksia
ze
powiedzia, z e chronie sie wtedy przed nawaa emocji otaczajacych

mnie ludzi.
Nie rozumiem tego, ale kiedys juz cos o tym syszaem. Czy jestes pewien,
z e wasnie wtedy straciliscie wiez ?
Opowiedziaem mu o niewyraznym wrazeniu udziau ksiecia Szczerego w bitwie i o mozliwosci, z e zosta zaatakowany w tym samym czasie. Brus przytakiwa
niecierpliwie.
Nie mozesz teraz siegna
c ku niemu Moca?
Odnowic wiez ? Milczaem jakis
czas, opanowujac
wasne rozczarowanie.
Nie, nie moge. Nie potrafie wadac Moca w ten sposb. Zmarszczy brwi.
Posuchaj. Ostatnio krag
Mocy nie spisuje sie najlepiej. A jesli ta wiesc nie
zostaa wymyslona?
Nie mozemy miec pewnosci. Choc z drugiej strony trudno uwierzyc, by
ktokolwiek, chocby i ksia
ze Wadczy, by zdolny kamliwie ogosic smierc nastepcy tronu.
Dla niego nie ma rzeczy niemozliwych rzek Brus spokojnie. Wasnie
czysciem kopyta Sadzy z bota. Wyprostowaem sie powoli. Krlewski koniuszy,
wsparty o drzwi boksu, patrzy w dal. Siwe pasmo w jego wosach dowodzio
z ywo, jak bezwzgledny potrafi byc ksia
ze Wadczy. Skaza Brusa na smierc bez

411

najmniejszych skrupuw. Nie zauwazyem tez, by sie kiedykolwiek troska, iz


nie zdoa go usmiercic. Nie obawia sie zemsty koniuszego ani bekarta.
Co wiec powie, gdy ksia
ze Szczery wrci?
Kiedy juz zostanie krlem, bedzie mg dopilnowac, z eby ksia
ze Szczery nie wrci. Czowiek, ktry zasiada na tronie Krlestwa Szesciu Ksiestw, ma
wadze nieograniczona.
Mia racje. Ksia
ze Wadczy, raz uzyskawszy wadze, z pewnoscia znajdzie
zabjce skonnego uczynic zadosc jego z yczeniu. Moze juz go mia. Moze wiecej
niz jednego. Zimny dreszcz przeszed mi po plecach.
Jesli chcemy wiedziec na pewno, czy ksia
ze Szczery nadal z yje, powinnismy wysac kogos, z eby go znalaz i wrci z wiesciami o losach jego wyprawy
zauwazyem.
Zakadajac,
z e wysannik w ogle przezyje, i tak wrci zbyt pzno. Ksia
ze
Wadczy, gdy juz zasiadzie

na tronie, nie bedzie zwaza na sowa posanca. Kto


w ogle odwazy sie gosno wiescic prawde? Potrzebujemy dowodu, z e nastepca tronu z yje, dowodu, ktry zaakceptuje krl, i na dodatek musimy go zdobyc,
zanim ksia
ze Wadczy przejmie wadze. On nie bedzie nastepca tronu dugo.
Nadal pomiedzy nim a tronem stoi krl Roztropny, a teraz jeszcze dziecko
ksiez nej Ketriken zaprotestowaem.
Mamy juz dowd, z e miejsce pomiedzy tronem a ksieciem Wadczym jest
niezdrowe dla dorosych, silnych mez czyzn. Watpi
e, by schorowany starzec lub
nie narodzone dziecko mieli wiecej szczescia. Brus potrzasn
a
gowa. Jednym sowem, nie mozesz siegna
c Moca ku ksieciu Szczeremu. Kto moze?
Kazdy czonek kregu Mocy.

Zadnemu
z nich nie ufam.
Chyba krl Roztropny oznajmiem z wahaniem. Jesli zaczerpnie ze
mnie energie.
Chociaz twoja wiez z ksieciem zostaa zerwana? zapyta Brus z ozywieniem.
Wzruszyem ramionami.
Naprawde nie wiem. Dlatego powiedziaem chyba.
Brus ostatni raz przeciagn
a
zgrzebem po lsniacej
siersci Fircyka.
Trzeba sprbowac zdecydowa. Im wczesniej, tym lepiej. Ksiez na
Ketriken nie moze trwac pogra
zona w smutku i z aobie, jesli nie ma po temu
powodu. Mogaby nawet stracic dziecko. Westchna.
Idz, odpocznij troche.
Wieczorem musisz pjsc do krla. Jak zobacze, z e sie do niego dostaes, zadbam,
z eby byli swiadkowie.
Brus, tak nie mozna sprzeciwiem sie. Za wiele tu niewiadomych. Nie
wiem, czy krl sie obudzi, czy bedzie zdolny uzywac Mocy, czy zechce to zrobic.
Po tym wszystkim ksia
ze Wadczy dowie sie, z e jestem czowiekiem krla i moge
mu uzyczyc energii. A w dodatku. . .
412

Wybacz, chopcze przerwa mi Brus niemal grubiansko. Tu chodzi


o cos wiecej niz twoje dobre samopoczucie. Niech ci sie nie wydaje, z e o ciebie
nie dbam. Moim zdaniem bedziesz bezpieczniejszy, jesli ksia
ze Wadczy nabierze
przekonania, z e potrafisz wadac Moca, i jesli miedzy ludzmi rozejdzie sie wiesc ,
z e nastepca tronu z yje. W przeciwnym wypadku najmodszy syn krlewski atwo uzna, z e czas najwyzszy sie ciebie pozbyc. Musimy sprbowac dzis wieczr.
Moze nam sie nie uda, ale musimy sprbowac.
Zdobad
z troche kozka lekarskiego mruknaem.

Zaczynasz sie do niego przyzwyczajac? Uwazaj. Usmiecha sie jednak.


Na pewno troche znajde.
Odpowiedziaem mu usmiechem, czym sam siebie zaskoczyem. Chociaz chyba nie byo w tym nic dziwnego. Ja po prostu nie wierzyem w smierc nastepcy
tronu; byem gotw stana
c twarza w twarz z ksieciem Wadczym i udowodnic
swoja racje. Jedyna bardziej satysfakcjonujac
a mnie metoda byoby uczynienie
tego z toporem w doniach.
Wyswiadczysz mi przysuge? zapytaem Brusa.
Jaka?
zapyta ostroznie.
Uwazaj na siebie.
Zawsze uwazam. Ty tez sie pilnuj. Skinaem

gowa i staem w milczeniu.


Po duzszej chwili Brus westchna
i odezwa sie pierwszy:
Dobra, skonczmy juz z tym. Jesli przypadkiem spotkam Sikorke, to co jej
powiedziec?
Pokreciem gowa.
Tylko tyle, z e za nia tesknie. Cz innego? Nic wiecej nie mam jej do
ofiarowania.
Dziwnie na mnie popatrzy. Wspczujaco,
bez faszywego pocieszenia.
Powiem jej przyrzek.
Opusciem stajnie czujac
sie doroslejszym. Ciekaw byem, czy kiedykolwiek
przestane siebie oceniac wedug tego, jak mnie traktuje Brus.
Zamierzaem posuchac jego rady: zjesc cos i zaraz isc do zka. W izbie z onierskiej byo toczno, wojacy, ktrzy wrcili z wyprawy, opowiadali przy gulaszu i chlebie o przejsciach w Straznicy Zatoki. W kuchni panowao wyjatkowe

poruszenie: cos sie gotowao, rs chleb, mieso obracao sie na roznach. Suzba
kuchenna siekaa, mieszaa, biegaa w te i z powrotem.
O, Bastardzie! dostrzega mnie kucharka. Wrcies z ywy i w jednym
kawaku. Usmiechnea sie do mnie.
Szykuje sie jakas uczta? zapytaem gupio.
Tak, oczywiscie, z e szykuje sie uczta. Bedziemy swietowac zwyciestwo
w Zatoce Sieci. Nie zapomnimy o tobie.
Mimo smierci nastepcy tronu bedziemy swietowac? Obrzucia mnie spojrzeniem bez wyrazu.
413

Gdyby ksia
ze Szczery by tutaj, czego by sobie z yczy? Westchnaem

ciez ko.
Prawdopodobnie kazaby swietowac zwyciestwo. Ludowi bardziej trzeba
nadziei niz z aoby.
Dokadnie tak samo wytumaczy mi to ksia
ze Wadczy oznajmia kucharka. Wrcia do wcierania przypraw w udziec dziczyzny. Oczywiscie, opaczemy ksiecia, ale jedno musisz zrozumiec, Bastardzie: on nas opusci. Zosta
z nami ksia
ze Wadczy. Opiekuje sie krlem, dba o utrzymanie wybrzeza. Starszy odjecha, modszy zosta. Dzieki niemu Straznica Zatoki nie wpada w rece
Zawyspiarzy.
Ugryzem sie w jezyk, policzyem do dziesieciu.
A wiec Straznica Zatoki nie pada, poniewaz ksia
ze Wadczy zosta tutaj,
by nas bronic. Chciaem sie upewnic, z e kucharka wia
ze ze soba te dwa fakty,
a nie tylko wymienia je w jednym zdaniu.
Zajeta nacieraniem miesa, pokiwaa gowa. Szawia, podpowiedzia mi nos.
I rozmaryn.
Nie ma to, jak od razu pchna
c zbrojnych. Moc jest wspaniaa magia, ale co
komu dobrego przyjdzie, z e wiadomo, co sie dzieje, jesli nie mozna nic zaradzic?
Ksia
ze Szczery zawsze wysya okrety wojenne.
Zazwyczaj przybyway za pzno. Wytara donie w fartuch. Wiem, z e
go uwielbiaes, chopcze. Mia wielkie serce, to prawda; umar prbujac
nas obronic. Nie mwi sie z le o zmarych. Ja twierdze tylko, z e uzywanie Mocy i uganianie sie za Najstarszymi to marny sposb na pokonanie Zawyspiarzy. Za to ksia
ze
Wadczy wysa z onierzy i statki od razu, jak tylko usysza, z e sa potrzebne.
Moze z ksieciem Wadczym jako wadca uda nam sie przezyc.
A co z krlem Roztropnym?
zrozumiaa moje pytanie, a odpowiadajac
Zle
odsonia przede mna swoje najszczersze mysli.
Jak na jego stan, ma sie zupenie dobrze. Nawet zejdzie dzisiaj na uczte,
przynajmniej na kilka chwil. Biedaczek. Tyle sie wycierpi. Biedaczek.
Jakby powiedziaa: Martwy. Juz nie wadca. Krl Roztropny by dla niej
tylko biedaczkiem. Ksia
ze Wadczy osiagn
a
cel.
Myslisz, z e ksiez na Ketriken pojawi sie na uczcie? zapytaem. Jest
w z aobie. . .
Tak, mysle, z e zejdzie. Kucharka pokiwaa gowa. Energicznie odwrcia udziec na druga strone i zaczea go szpikowac przyprawami. Syszaam, z e
jest przy nadziei. Zabrzmiao to sceptycznie. Bedzie chciaa o tym obwiescic dzis wieczr.
Watpisz,

z e nosi pod sercem dziedzica?! oburzyem sie.

414

O nie, nie watpi


e, z e jest w odmiennym stanie, jesli twierdzi, z e tak jest.
Troche tylko dziwne, z e mwi o tym, kiedy dowiedziaa sie o smierci mez a. Przedtem ani sowa.
Nie rozumiem.
Cz, niektrzy beda sie dziwili.
Czemu beda sie dziwili? zapytaem chodno.
Kucharka obrzucia mnie badawczym spojrzeniem, a ja przeklaem

wasna
niecierpliwosc . Nie zamierzaem jej uciszyc. Musiaem poznac plotki. Wszystkie.
Widzisz. . . jednak zdecydowaa sie mwic dalej. Ludzie zawsze sie
dziwia, jesli kobieta nie moze pocza
c, a potem, kiedy jej ma
z wyjezdza, nagle obwieszcza wszystkim, z e beda mieli dziecko. Rozejrzaa sie dyskretnie, sprawdzajac,
kto jeszcze moze ja syszec. Wszyscy w poblizu zdawali sie zajeci praca,
ale nie watpiem,

z e kilka osb nadstawiao uszu. Dlaczego akurat teraz? Tak


nagle? A jesli wiedziaa, z e spodziewa sie dziecka, to dlaczego pojechaa w srodku nocy bronic Straznicy Zatoki? Dziwne zachowanie jak na przysza krlowa,
noszac
a pod sercem dziedzica tronu.
Gdy dziecko sie urodzi, bedzie mozna z atwoscia ocenic, kiedy zostao
poczete. Prbowaem mwic swobodnym tonem. Bedzie mozna policzyc
miesiace
na palcach. A poza tym dodaem konspiracyjnym szeptem syszaem, z e niektre sposrd dam dworu wiedziay o tym jeszcze przed jej wyjazdem.
Na pewno wiedziaa ksiez na Cierpliwa i jej pokojowa, Lamwka. Postanowiem jak najszybciej upewnic sie, z e ksiez na Cierpliwa nie zaprzeczy. Lamwka
powinna poplotkowac troche ze suzba.
Ach, ona. Ton kucharki uniewazni moje nadzieje na odniesienie atwego zwyciestwa. Wiesz, Bastardzie, nie chce cie obrazic, ale ksiez na Cierpliwa
wydaje sie niekiedy troche szalona. Lamwka, o, to osoba wiarygodna. Tyle z e
nie mwi duzo i nie chce tez specjalnie suchac, co powiadaja inni.
Ja usyszaem nowiny wasnie od niej usmiechnaem

sie i pusciem
oczko. Zanim wyjechaem do Straznicy Zatoki. Przysunaem

sie do kucharki blizej. Popytaj troche. Na pewno sie dowiesz, z e ksiez na Ketriken pia
herbatke z lisci malin na poranne mdosci. Sprawdz, przekonasz sie, czy mam
racje. Zaoze sie o sztuke srebra.
O sztuke srebra? Ba! Wydaje ci sie, z e mam taka sume do stracenia? Ale
zapytam, Bastardzie, zapytam, jak radzisz. A ty sie wstydz, z es sie wczesniej nie
podzieli taka nowina!
Ja ci tyle opowiadam!
No to mam dla ciebie wiadomosc . Ksiez na Ketriken nie jest jedyna, ktra
spodziewa sie dziecka.
Nie? A kto jeszcze? Usmiechnaem

sie tajemniczo.
Na razie nie moge ci powiedziec, ale dowiesz sie jako jedna z pierwszych,
bad
z pewna. Nie miaem bladego pojecia, ktra z kobiet mogaby oczekiwac
dziecka, ale bezpiecznie byo zasiac w gowie kucharki taka mysl i dzieki temu
415

uwiarygodnic poprzednie wiesci. Musiaem kucharke czyms zadowolic, jesli miaem na nia w przyszosci liczyc w kwestii dworskich plotek.
Pokiwaa madrze

gowa, a ja znowu mrugnaem.

Skonczya nacierac dziczyzne.


Hej tam, Dodo, zabierz to nad duze palenisko. Powies na najwyzszym haku,
z eby sie upieko, a nie spalio. No juz, juz. Kobiaka, gdzie to mleko, ktre miaas
przyniesc ?
Podwedziem troche chleba, kilka jabek i poszedem do siebie. Niewyszukany by to posiek, ale upragniony przez czowieka tak godnego jak ja. Poszedem prosto do swojej komnaty, umyem sie, zjadem, wreszcie sie poozyem.
Mgbym sprbowac szczescia i zajrzec do komnat krlewskich, ale chciaem
wypocza
c przed uczta. Mgbym pjsc do Ketriken, powiedziec jej, z eby jeszcze
nie opakiwaa mez a. Jednak maa miaem szanse spokojnie zamienic z nia sowo. A jesli sie myliem? Postanowiem milczec, dopki nie udowodnie, z e ksia
ze
Szczery z yje.
Jakis czas pzniej obudzio mnie pukanie. Przez moment lezaem nieruchomo,
niezupenie pewien, czy w ogle cokolwiek syszaem, wreszcie sie podniosem,
odsunaem

rygle i uchyliem drzwi. Przed progiem sta bazen. Sam nie wiem, co
mnie bardziej zdumiao: fakt, z e zastuka, a nie odsuna
sobie rygli, jak to mia
w zwyczaju, czy tez jego ubir. Staem i wlepiaem w niego wzrok bez sowa.
Skoni sie pretensjonalnie, przepchna
sie obok mnie do komnaty, zamkna
drzwi.
Zasuna
dwa rygle, a nastepnie wystapi
na srodek i rozozy ramiona. Obrci sie
wolno, bym mg go podziwiac do woli.
I cz?
Wygladasz

zupenie jak nie ty rzekem szczerze.


Nie tego sie po mnie oczekuje. Obciagn
a
kaftan, a nastepnie rozpostar
szerokie rekawy, zwracajac
moja uwage na zdobne hafty oraz na ciecia, ktre
odsaniay kosztowna tkanine wez szych rekaww pod spodem. Potrzasn
a
kapeluszem z pirami, wozy go na gowe, na bezbarwne wosy. Strj mieni sie kalejdoskopem barw od najgebszego indygo po najbledszy lazur, a wienczya go biaa
twarz bazna, podobna do obranego jajka.
Trefnisie wyszy z mody oznajmi. Pojaem.

Ksia
ze Wadczy cie tak ubra odezwaem sie sabo.
Niezupenie. Oczywiscie wybra mi strj, ale ubraem sie sam. Jesli trefnisie nie sa juz w modzie, strach pomyslec, jak nisko plasuje sie trefnis pokojowiec.
Co z krlem Roztropnym? Czy on tez nie jest juz w modzie?
zapytaem cierpko.
Nie w modzie jest troszczyc sie wyacznie

o krla Roztropnego. Wycia

houbca, potem stana


sztywno, godny nowego stroju.
Mam siedziec dzis wieczr przy stole ksiecia. Mam tryskac radoscia i humorem. Jak sadzisz,

dam sobie rade?


416

Lepiej niz ja rzekem skrzywiony. Nic cie nie obchodzi, z e ksia


ze
Szczery nie z yje?
Nic cie nie obchodza kwiaty rozkwitajace
w zimowym cieple letniego sonca?
Baznie, to bzdura.
Jedno i drugie jednako prawdziwe. Mozesz mi wierzyc. Karze umilk
nagle. Przyszedem cie prosic o przysuge, jesli potrafisz w to uwierzyc.
Wierze rwnie w pierwsze i w drugie. O co chodzi?
Nie zabijaj mojego pana dla zaspokojenia ambicji twojego. Spojrzaem na
niego przerazony.
Nigdy nie podnisbym reki na krla! Jak smiesz w ogle wspominac
o czyms podobnym!
Och, na wiele sie osmielam ostatnimi czasy. Zaozy rece za plecami
i zacza
sie przechadzac wok komnaty. Przeraza mnie w tym tak obcym mu
ubraniu i dziwnej dla niego pozie. Jakby by zupenie mi nie znany. A gdyby
monarcha zabi twoja matke, rwniez nie podnisbys reki?
Zakiekowao we mnie straszliwe przeczucie.
Co prbujesz mi powiedziec? wyszeptaem.
Trefnis, syszac
bl w moim gosie, zawirowa, zatrzepota rekoma.

Nie, nie! Zle mnie zrozumiaes! Wykrzykna


tak z arliwie, iz przez chwile znw ujrzaem w nim dawnego przyjaciela. Ale gdybys tak podja
cicho,
konspiracyjnym szeptem gdybys uwierzy, z e krl zabi twoja matke, twoja
ukochana, uwielbiana, miujac
a matke. . . Jak sadzisz,

czy wwczas mgbys go


pozbawic z ycia?
Jak dugo byem slepy! Wreszcie pojaem

sens jego sw. Przeciez ksia


ze
Wadczy wierzy, iz jego matka zostaa otruta. By to jeden z powodw nienawisci
do mnie i do wielmoznej pani Tymianek. Zdaniem najmodszego krlewskiego
syna my przynieslismy krlowej smierc. Na z yczenie krla Roztropnego. Wszystko to bya nieprawda. Krlowa Skwapliwa zatrua sie sama. Kochaa trunki i zioa,
ktre przynosiy wyzwolenie od trosk. Skoro nie moga sprawowac wadzy, uciekaa od rzeczywistosci. Krl Roztropny niejeden raz prbowa ja powstrzymac,
nawet prosi Ciernia o zioa i wywary, ktre by jej uatwiy wyzwolenie ze szponw naogu. Nic nie pomogo. Krlowa Skwapliwa zginea otruta, to prawda, ale
otrua sie sama. Wiedziaem o tym zawsze. I wiedzac,
nie braem pod uwage nienawisci, ktra kwita w sercu jej ukochanego syna.
Czy ksia
ze Wadczy mg zabic z takiego powodu? Oczywiscie, z e mg. Czy
zaprowadziby Krlestwo Szesciu Ksiestw na skraj przepasci w imie osobistej
zemsty? Dlaczego nie? Nigdy nie troszczy sie o ksiestwa nadbrzezne. Serce cia
gneo go do ksiestw srdladowych,

zawsze bardziej lojalnych w stosunku do jego


matki. Gdyby krlowa Skwapliwa nie zostaa mazonka krla Roztropnego, byaby wadczynia Ksiestwa Trzody. Czasami, oszoomiona trunkiem lub zioami,
417

twierdzia, z e jako ksiez na miaaby wieksza wadze. Wystarczajac


a, by zjednoczyc pod swoim panowaniem Ksiestwo Trzody oraz Ksiestwo Rolne i utworzyc
z nich panstwo niezalezne od Krlestwa Szesciu Ksiestw. Konsyliarz, mistrz Mocy, a jednoczesnie bekart krlowej, podsyca nienawisc ksiecia Wadczego. Czy
nienawidzi dostatecznie mocno, by podporzadkowa

c krag
Mocy zemscie najmodszego krlewskiego syna? W moich oczach postepek taki byby straszliwa
zdrada, ale po chwili zdaem sobie sprawe, z e zaczynam sie do tej mysli przyzwyczajac. Zrobiby to. Setki pomordowanych, niezliczone ofiary kuznicy, niewolone kobiety, osierocone dzieci, cae osady zmiecione z powierzchni ziemi
a wszystko to wskutek zemsty ksia
zatka
za wyimaginowane winy ojca. Az mi sie
zakrecio w gowie. Niestety, wszystko pasowao. Niczym wieko do trumny.
Chyba wadca Ksiestwa Trzody powinien sie zatroszczyc o swoje zdrowie
pomyslaem gosno.
Podziela zainteresowania starszej siostry dotyczace
wina i zi. Dobrze
zaopatrzony w jedno i drugie, pozbawiony trosk, bedzie, moim zdaniem, z y dugo
i szczesliwie.
Podobnie jak krl Roztropny odwazyem sie przypuscic. Spazm blu
wykrzywi twarz kara.
Niewiele przed krlem przyszosci rzek cicho. Ostatnie chwile moga
byc spokojne lub zmienic sie w potop gwatu i krwi.
Sadzisz,

z e do tego dojdzie?
Ktz moze wiedziec, co wypynie z dna kota? Ruszy nagle ku
drzwiom, poozy don na klamce. Bagam rzek cicho bys zechcia nie
mieszac, panie yzko. Bys pozwoli wszystkiemu sie uspokoic.
Nie moge.
Przycisna
czoo do framugi dziwny u bazna gest.

Bedziesz wiec smiercia krlw. Zaobne,


ledwo syszalne wyrazy.
Wiesz dobrze. . . kim jestem. Powiedziaem ci. Powiedziaem ci, dlaczego tu jestem. Wiem na pewno, z e koniec rodu Przezornych jest jednym z punktw przeomowych. Ksiez na Ketriken nosi pod sercem dziedzica. Rd nie wymrze. Czy nie
mozna zostawic starego czowieka w spokoju?
Ksia
ze Wadczy nie pozwoli sie narodzic dziedzicowi rzekem bez ogrdek. Bazen otworzy szeroko oczy, syszac
tak szczere sowa. To dziecko nie
dojdzie do wadzy bez ochrony. Musi miec opiekuna w osobie krla Roztropnego
albo ksiecia Szczerego. Nie wierzysz w smierc nastepcy tronu. Sam to powiedziaes. Czy mozesz pozwolic ksiez nej Ketriken znosic meczarnie z aoby? Pozwolisz,
z eby Krlestwo Szesciu Ksiestw pogra
zyo sie w morzu krwi? Na co komu dziedzic tronu Przezornych, jesli tron bedzie tylko poamanym krzesem w spalonej
sali tronowej?
Bazen przygarbi ramiona.

418

Tysiace
rozdrozy rzek cicho. Niektre wyrazne, inne to cienie posrd
cieni. Jedne bliskie pewnosci: trzeba potez nej armii lub wielkiej zarazy, by zmienic te drogi. Inne osoniete mga tajemnicy: nie wiem, jakie drogi z nich odchodza
ani dokad
wioda. Ty macisz

mi wzrok, Bastardzie. Mnozysz przyszosc tysiac


krotnie samym swoim istnieniem. Katalizator. Gdzieniegdzie z tej mgy wyania
sie najczarniejsza zgroza, a gdzie indziej poyskliwa jasnosc szczescia. W gebiny
lub na wyzyny wioda twoje sciezki. Ja szukam drogi posrodku. Ja pragne lekkiej
smierci dla swego pana, ktry by dobry dla dziwacznego sugi.
Wiecej nic nie powiedzia. Podnis rygle, odsuna
zasuwy, znikna
bezszelestnie. Patrzac
na barwne ubranie i ostrozny krok bazna, odnosiem wrazenie, z e
jest zdeformowany. Nigdy tak nie czuem, gdy miaem przed oczyma jego zwyky
strj i kpiace
gesty.
Bardzo starannie przygotowaem sie do wieczornej uczty. Kiedy wreszcie

skonczyem sie ubierac w najnowsze szaty sporzadzone

przez mistrzynie Sciegu, wygladaem

niemal rwnie imponujaco


jak bazen. Zdecydowaem, z e nie
bede jeszcze nosi z aoby po ksieciu Szczerym ani robi wrazenia pogra
zonego
w smutku.
W sali biesiadnej zgromadzia sie wiekszosc mieszkancw zamku. Najwyrazniej zostali wezwani wszyscy zarwno mozni, jak i pospolity lud.
Zostaem posadzony przy stole z Brusem, Pomocnikiem oraz innymi pracownikami stajni. Nie siedziaem tak nisko od czasu, gdy krl Roztropny wzia
mnie
pod opieke, a przeciez znajdowaem w tym towarzystwie wieksze upodobanie niz
w kompanii przy wyzszych stoach. Tam toczyli sie ludzie mao mi znani: gwnie ksia
ze ta i szlachetnie urodzeni goscie z ksiestw srdladowych.

Oczywiscie, od
czasu do czasu dostrzegaem w tym tumie znajoma twarz. Ksiez na Cierpliwa siedziaa nieco ponizej naleznego jej miejsca, Lamwka niedaleko przede mna. Nie
widziaem Sikorki. Dostrzegem kilka osb z miasta, wszyscy dobrze sytuowani
i posadzeni wyzej, niz mozna sie byo spodziewac. Krl pojawi sie wsparty na
wystrojonym baznie, za nimi wesza ksiez na Ketriken.
Ubrana bya w prosta ciemnobrazow

a suknie. Jej wosy, obciete nie duzej niz


na szerokosc doni, sterczay wok gowy niczym puch dmuchawca. Zdawao
sie, z e i kolor straciy pod nozycami, bo byy bezbarwne jak u bazna. Tak sie
przyzwyczaiem do widoku ciez kich zotych warkoczy, z e teraz gowa wadczyni
wydawaa mi sie dziwnie maa na szerokich ramionach. Jasnobekitne oczy robiy bardzo dziwne wrazenie, okolone zaczerwienionymi od paczu powiekami.
Ksiez na Ketriken nie wygladaa

na wdowe po nastepcy tronu pogra


zona w z aobie. Wygladaa

dziwacznie, wasciwie jak nowy dworski bazen. Nie pozostao


w niej cienia przyszej krlowej, nic z Ketriken pasjonujacej
sie ogrodem, nic
z bosonogiej furii tanczacej
z mieczem w doniach. Tylko obca kobieta, znowu
samotna.

419

Ksia
ze Wadczy, dla kontrastu, ubrany by strojnie, jakby sie wybiera w zaloty. Porusza sie sprez yscie, z pewnoscia polujacego

kota.
Tego wieczoru byem swiadkiem przemyslanego i szczegowo zaplanowanego przedstawienia. Stary krl Roztropny, wychudzony i drzacy,
kiwa sie nad
wieczerza, od czasu do czasu z usmiechem podejmowa prby nawiazania

rozmowy, choc nie zwraca sie do nikogo w szczeglnosci. Wdowa po nastepcy tronu
siedziaa pogra
zona w smutku, jada niewiele i prawie sie nie odzywaa. Brylowa przy stole ksia
ze Wadczy siedzia tuz obok schorowanego ojca, a przy
nim bazen, wystrojony swietnie, ubarwia konwersacje dowcipami, dzieki ktrym
wypowiedzi krlewskiego syna zdaway sie bardziej byskotliwe. Reszte kompanii przy wyzszym stole stanowili wadcy Ksiestwa Trzody, para wadajaca
Ksiestwem Rolnym oraz ich aktualni faworyci, wybrani sposrd mniejszej szlachty
tych ziem. Brakowao zupenie reprezentantw ksiestw Niedzwiedziego, Cypla
i Debw.
Wzniesiono dwa toasty za ksiecia Wadczego. Pierwszy by dzieem ksiecia
Posaznego z Ksiestwa Trzody. Komplementowa on ksiecia Wadczego obficie,
tytuujac
go obronca kraju, wychwalajac
jego rozum i szybkosc reakcji w chwili
zagrozenia Straznicy Zatoki; gosi jego odwage w podejmowaniu trudnych decyzji koniecznych dla dobra Krlestwa Szesciu Ksiestw. Musiaem sie uszczypna
c,
bo sadziem,

z e snie. Z drugiej strony caa ta przemowa bya bardzo niekonkretna: pena gratulacji i pochwa, omijaa szczegy. Gdyby potrwaa nieco duzej,
mogaby zyskac miano peanu.
Wkrtce po rozpoczeciu tego toastu ksiez na Ketriken usiada prosciej i z niedowierzaniem przyjrzaa sie ksieciu Wadczemu, najwyrazniej nie mogac
uwierzyc, z e potrafi on spokojnie wysuchiwac pochwa, ktre nie jemu sie naleza. Nie
wiem, czy ktokolwiek prcz mnie zauwazy reakcje wdowy po nastepcy tronu.
Drugi toast, co byo do przewidzenia, zosta wzniesiony przez ksiecia Dziarskiego, wadce Ksiestwa Rolnego. Pozornie zaproponowa on wypicie za pamiec
ksiecia Szczerego. To takze miaa byc mowa pochwalna, lecz bardzo protekcjonalna, traktujaca
o wszystkim, co ksia
ze Szczery prbowa osiagn
a
c, co zamierza,
o czym sni, czego pragna
i czego nie dokona. Skoro jego osiagni
ecia przypisano juz ksieciu Wadczemu, niewiele zostao do dodania. Ksiez na Ketriken
poblada jeszcze bardziej i mocniej zacisnea usta.
Moim zdaniem zamierzaa zabrac gos, lecz ksia
ze Wadczy ubieg ja i zacza

przemawiac pierwszy. Gestem uciszy zebranych, skina


swiezo napenionym kielichem w strone wdowy.
Zbyt wiele zostao juz dzis wieczr powiedziane o mnie, a za mao o naszej najwspanialszej ksiez nej Ketriken. Wrcia do domu, by dowiedziec sie, z e
poniosa najbolesniejsza strate. A jednak mj brat, ksia
ze Szczery, na pewno by
sobie nie z yczy, aby smutek z powodu jego smierci przycmi czyny jego pani. Oto
bowiem ksiez na Ketriken, mimo swojego stanu w tym miejscu porozumiewaw420

czy usmiech niebezpiecznie podobny do szyderstwa wykrzywi twarz ksiecia


uznaa, z e w najlepszym interesie krlestwa bedzie wyruszyc osobiscie na konfrontacje z Zawyspiarzami. Bez watpienia

niejeden wrg pad od ciosu jej miecza. Nikt nie moze powatpiewa

c, z e naszych z onierzy podnis na duchu widok


wadczyni, zdecydowanej walczyc w ich sprawie, bez wzgledu na ryzyko.
Dwa wielkie rumience wykwity na policzkach Ketriken. Ksia
ze Wadczy cia
gna,
askawoscia pochlebstwa umniejszajac
wage jej czynw do postepkw popenianych dla czczego poklasku gawiedzi.
Na przno wypatrywaem przy wysokim stole kogos, kto ujmie sie za wadczynia. Gdybym ja sie podnis ze swego posledniego miejsca i zaprotestowa
przeciw sowom ksiecia Wadczego, wygladaoby

to na drwine. Ksiez na Ketriken


coraz nizej chylia gowe. Jej bohaterskie czyny nabray w opowiadaniu ksiecia
Wadczego charakteru spornych i nierozwaznych raczej niz smiaych i decyduja
cych. Wiedziaem, z e ksiez na nie przemwi we wasnej obronie.
Najgorsze miao jednak dopiero nastapi
c. Po skonczonym posiku ksia
ze
Wadczy raz jeszcze poprosi o cisze. Oznajmi zebranym, z e po uczcie odbeda
sie wystepy minstreli oraz przedstawienia teatralne, a jednoczesnie poprosi, by
goscie chwile duzej wytrwali przy stoach, gdyz chce im przekazac jeszcze jedna wiesc . Po gebokim namysle, po konsultacjach i z ogromna niechecia musia
sie zgodzic z niezaprzeczalnymi wnioskami wypywajacymi

z ataku na Straznice
Zatoki. Otz Kozia Twierdza po raz pierwszy od wiekw przestaa byc miejscem
bezpiecznym. W tej sytuacji podjeto decyzje, z e krl Roztropny tu krl, syszac

swoje imie, podnis czujnie gowe i zamruga powiekami zostanie przewieziony w gab
krlestwa i osiadzie

bezpiecznie w Kupieckim Brodzie nad Rzeka Winna, w Ksiestwie Trzody. Ksia


ze Wadczy wylewnie podziekowa ksieciu
Posaznemu za udostepnienie rodzinie krlewskiej zamku w Kupieckim Brodzie.
Doda takze, iz jest ogromnie szczesliwy, z e dzieki dogodnemu poozeniu zamku
bedzie mg pozostawac w bliskich stosunkach z najwierniejsza szlachta ksiestw
Trzody i Rolnego, ktra ostatnio musiaa tak daleko podrzowac, by podtrzymac
go na duchu w tych trudnych, och, jakze trudnych czasach. Podkresli, z e z radoscia przeniesie z ycie dworu do najwierniejszych swoich poddanych. Tutaj umilk,
przyjmujac
podziekowania i wyrazy poparcia. Gdy ponownie unis don, natychmiast zapada cisza.
Zaprasza, och, nie, wasciwie prosi, baga ksiez ne Ketriken, by zechciaa
wyjechac wraz z krlem Roztropnym. W Kupieckim Brodzie bedzie bezpieczniejsza, bedzie jej wygodniej, gdyz tamtejszy zamek pomyslano jako dom, a nie
fortece. A i poddani beda spokojniejsi, wiedzac,
z e mazonka zmarego nastepcy
tronu oraz nie narodzony dziedzic korony znajduja sie pod troskliwa opieka, z dala
od niebezpiecznego wybrzeza. On sam oraz jego przyjaciele uczynia wszystko co
w ludzkiej mocy, by czua sie jak u siebie. Przyrzek, z e tam odrodzi sie prawdzi-

421

wy dwr krlewski. Cenne meble i inne skarby Koziej Twierdzy nalezy przewiezc
do Kupieckiego Brodu dla wygody krla.
Ksia
ze Wadczy bez mrugniecia powieki przedstawia ojca jako niedoez nego
starca, a ksiez ne Ketriken jako z rebna klacz. Bezczelnie czeka, az wdowa wyrazi
zgode.
Nie moge rzeka ona z wielkim dostojenstwem. Mj mazonek, ksia
z e Szczery, zostawi mnie w Koziej Twierdzy, a zanim wyjecha, powierzy to
miasto mojej opiece. Tutaj tez zostane. Tutaj przyjdzie na swiat moje dziecko.
Ksia
ze Wadczy odwrci gowe, pozornie by ukryc usmiech przed ksiez na,
w rzeczywistosci, by go ukazac zausznikom.

Kozia Twierdza bedzie dobrze strzezona, pani. Mj kuzyn, ksia


ze Zwawy,
dziedzic Ksiestwa Trzody, wyrazi zgode na zajecie sie jej obrona. Zostanie tu caa
gwardia, gdyz w Kupieckim Brodzie nie potrzebujemy z onierzy. Czy dzielnemu
wojsku potrzeba wsparcia kobiety, ktrej przeszkadza rosnacy
brzuch?
Stronnicy ksiecia rykneli smiechem. Wstrza
sniety, ledwie wierzyem wasnym
uszom. Przyciez ki dowcip ksiecia pasowa raczej do krzepkiego osika z tawerny niz ksiecia krwi w jego rodowej siedzibie. Jak nigdy przypomina mi krlowa Skwapliwa w chwilach, gdy bya w najgorszym stanie, zamroczona winem
i zioami. A oni sie smiali wszyscy przy wysokim stole, a po chwili przya
czy sie do nich niejeden posadzony nizej. Zyska to ksia
ze Wadczy osobistym
wdziekiem, zbiera tez z niwo dotychczasowego karmienia i zabawiania szlachty.
Wszystko byo mu wolno, mg obrazic kazdego, mg odmwic chway bohaterom, a pochlebcy smiali sie i klaskali. Ksiez nej Ketriken odebrao mowe. Podniosa sie i byaby odesza od stou, gdyby krl Roztropny nie wyciagn
a
ku niej
drzacej
doni.
Droga moja, prosze rzek, a choc gos mia saby, jego sowa niosy sie
wsrd zgromadzonych. Nie zostawiaj mnie. Chce, bys trwaa przy moim boku.
To rozkaz krla upomnia ja ksia
ze Wadczy pospiesznie.
Chyba nawet on nie poja
w peni usmiechu losu, dzieki ktremu monarcha
w tym akurat momencie wyrazi takie z yczenie. Ksiez na Ketriken bezwolnie opada z powrotem na miejsce. Dolna warga jej drzaa, twarz ponea rumiencem.
Przez jeden straszny moment sadziem,

z e sie rozpacze. Byby to ostateczny


triumf ksiecia Wadczego. Wziea geboki oddech, odwrcia sie do krla i ujmujac
go za reke, przemwia niezbyt gosno, lecz wyraznie:
Jestes, panie, moim krlem. Tobie zozyam przysiege wiernosci. Postapi
e
wedle twego z yczenia. Bede trwaa u twego boku. Skonia pokornie gowe.
Ksia
ze Wadczy takze pokiwa gowa uprzejmie. Czas jakis jeszcze przemawia, ale juz osiagn
a
swj cel. Podkresla madro
sc swojej decyzji, opowiada,
jak to Kozia Twierdza bedzie w stanie znacznie lepiej sie bronic, wolna od strachu
o swego monarche. Mia nawet czelnosc zasugerowac, z e przez usuniecie siebie

422

samego, krla oraz ksiez nej uczyni Kozia Twierdze mniej waznym celem dla
wroga.
W niedugim czasie krla odprowadzono do komnat, a wwczas zakonczy sie
dla ksiecia obowiazek

odgrywania przedstawienia. Ksiez na Ketriken przeprosia


kompanie i dotrzymaa towarzystwa wadcy. Uczta przemienia sie nieobyczajna
hulanke. Wytaczano coraz to nowe beczuki piwa, wraz z nim podawano gorsze
wina. W rogach komnaty wystapili
minstrele z ksiestw srdladowych,

a sam ksia
z e oraz jego pochlebcy wybrali rozrywke w postaci przedstawienia kukiekowego
zatytuowanego Uwiedzenie syna oberzysty. Odsunaem

talerz i spojrzaem na
Brusa. Podnieslismy sie jak jeden ma
z.

26. MOC

Ludzie zarazeni kuznica zdawali sie pozbawieni wszelkich uczuc. Nie byli z li,
nie czerpali przyjemnosci z nikczemnosci ani zbrodni. Wraz z utrata zdolnosci do
dzielenia uczuc z osobnikami rodzaju ludzkiego lub jakakolwiek

inna z ywa istota,


tracili tez mozliwosc stanowienia grupy. Kazdy czowiek, nawet nielubiany, szorstki czy nieczuy, dysponuje wystarczajac
a wrazliwoscia, by zdawac sobie sprawe,
z e nie sposb ignorowac innych, a jednoczesnie byc akceptowanym w rodzinie
lub wsrd sasiadw.

Ofiary kuznicy traca nawet zdolnosc ukrywania, z e nie czuja nic do wasnych kompanw. Nie mozna powiedziec, z e ich odczucia znikaja:

one zostaja zapomniane, utracone tak cakowicie, iz ludzie dotknieci ta skaza nie
potrafia nawet przewidziec zachowania innych, kierujacych

sie emocjami.
Zjawisko Mocy moze byc postrzegane jako odwrotna strona tej samej monety.
Czowiek obdarzony tym talentem potrafi na odlegosc porozumiewac sie z innymi, poznac ich mysli i uczucia. Moze tez, jesli ma wystarczajace
zdolnosci, wpywac na innych. Jest bardziej wrazliwy niz czek przecietny, wiecej czuje i atwiej
uczucia odbiera. Innymi sowy, ma w nadmiarze to, czego dotknietym kuznica cakowicie brak.
Ksia
ze Szczery zwierzy mi sie, iz ofiary kuznicy byy najwyrazniej odporne na
wpyw Mocy. Nie mg ich odnalezc ani poznac ich mysli. Nie oznacza to, z e oni
nie odbierali Mocy. Mozemy przypuszczac, iz nastepca tronu nieswiadomie przyciaga
ich do Koziej Twierdzy z e jego wadanie Moca budzio w nich gd tego,
co utracili. Wiedzeni tajemna sia, ciagn
eli do Koziej Twierdzy przez ld i wode, bez chwili odpoczynku, wiec impuls musia byc wyjatkowo

silny. Gdy ksia


ze
Szczery opusci stolice, wyruszajac
na wyprawe w poszukiwaniu Najstarszych,
ruch ofiar kuznicy w strone Koziej Twierdzy wyraznie osab.
Ciern Spadajaca
Gwiazda

424

***

Zapukalismy do komnat krla Roztropnego. Otworzy trefnis. Wczesniej


upewniem sie, z e Osiek pozosta w sali biesiadnej.
Wpusc mnie rzekem cicho.
Nie odpar spokojnie. Chcia zamkna
c drzwi. Pchnaem

je ramieniem,
Brus mi pomg. Po raz pierwszy i ostatni w z yciu uzyem siy wobec kara. Nie
dao mi z adnej satysfakcji udowodnienie, z e byem od niego silniejszy. Wyraz
jego oczu, gdy go zmusiem do odstapienia.

. . Nie powinno sie nigdy widziec


czegos podobnego w spojrzeniu przyjaciela.
Krl w fotelu przed kominkiem mamrota cos do siebie. Ksiez na Ketriken
siedziaa obok niego, pogra
zona w smutku, u jej stp drzemaa Rzyczka. Na
nasz widok ksiez na podniosa sie zdziwiona.
Z czym przychodzisz, Bastardzie Rycerski? spytaa cicho. Podszedem
do niej.
Wiele mam do powiedzenia, a czasu jak na lekarstwo. Dzis wieczr zyskalismy jedyna sposobnosc . Nie bardzo wiedziaem, jak najlepiej wyjasnic.
Czy pamietasz, pani, dzien, kiedy przysiegaas wiernosc ksieciu Szczeremu?
Oczywiscie! popatrzya na mnie niczym na szalenca.
Ksia
ze korzysta wtedy z posrednictwa swojego kuzyna, ksiecia Dostojnego, wwczas czonka kregu Mocy. Dzieki niemu mg byc w twoich myslach,
odsonic przed toba serce. Czy to takze sobie przypominasz, pani?
Zarumienia sie.
Sadziam,

z e nikt inny nie wiedzia, co sie wwczas wydarzyo.


Niewielu wiedziao. Rozejrzaem sie; Brus i bazen przysuchiwali sie
rozmowie z szeroko otwartymi oczyma.
Ksia
ze Szczery poaczy

sie z toba, pani, Moca, korzystajac


z posrednictwa
Dostojnego. Nastepca tronu ma wybitny talent do wadania Moca;
uzywajac
go,
strzeg naszych wybrzezy. Moc to starozytna magia, talent wystepujacy
wsrd
czonkw rodu Przezornych. Ksia
ze Szczery odziedziczy go po swoim ojcu. Ja
po swoim takze otrzymaem jaka
s czesc .
Dlaczego mwisz mi o tym wszystkim?
Poniewaz nie wierze w smierc ksiecia Szczerego. Krl Roztropny by swego czasu obdarzony silna Moca, tak mi powiedziano. To juz przeszosc . Choroba
mu ten talent odebraa. Jesli uda nam sie krla przekonac do podjecia prby, oddam mu swoja energie. W ten sposb moze zdoa siegna
c ku ksieciu Szczeremu.
To go zabije odezwa sie trefnis gosem bez wyrazu. Syszaem, czego
Moc z ada
od czowieka. Mj krl juz nie moze jej tego ofiarowac.

425

Nie bedzie musia. Jesli siegniemy ku ksieciu Szczeremu, on zerwie wiez ,


nim skrzywdzi ojca. Niejeden raz wycofywa sie, zanim pozbawi energii mnie;
nigdy nie zrobi mi krzywdy.
Nawet gupiec dostrzeze luki w twoim rozumowaniu. Karze obciagn
a

mankiety eleganckiej nowej koszuli. Chocbys i siegna


ku ksieciu Szczeremu,
skad
bedziemy wiedzieli, z e to prawda, a nie przedstawienie?
Juz otworzyem usta, chcac
wyrazic gniewny protest, ale bazen powstrzyma
mnie gestem doni.
Oczywiscie, mj drogi Bastardzie, my wszyscy ci uwierzymy, poniewaz
jestes naszym przyjacielem, ktremu na sercu lezy jedynie wsplne dobro. Ale
moga sie przeciez znalezc inni, skonni watpi
c w twoje sowo lub bezinteresownosc . Jego sarkazm kasa
niczym jad, ale udao mi sie zachowac milczenie.
A jesli nie zdoasz siegna
c do ksiecia Szczerego, cz wtedy bedziemy mieli?
Wyczerpanego i pozbawionego si krla. Pogra
zona w z aobie ksiez ne, niepewna, czy przypadkiem nie opakuje z ywego czowieka. To najtragiczniejsza z aoba.
Nie. Nic nie zyskujemy, nawet gdyby ci sie udao, poniewaz nasza wiara w ciebie
nie wystarczy, by zatrzymac koa machiny raz puszczonej w ruch. A wiele mamy
do stracenia, jesli ci sie nie uda. Zbyt wiele.
Wszyscy patrzyli na mnie. Nawet w ciemnych oczach Brusa dojrzaem powat
piewanie, jakby rozmysla nad sensem uczynku, do ktrego sam mnie nakoni.
Ketriken zdusia iskierke nadziei, ktra obudziem w jej sercu. Bardzo chciabym
najpierw porozmawiac z Cierniem, ale podejrzewaem, z e drugi raz nie trafi mi
sie podobna okazja: nieatwo byo znalezc sie w krlewskiej komnacie bez Osika
i ksiecia Wadczego. Trzeba byo to zrobic zaraz albo wcale.
Przeniosem wzrok na jedyna osobe, ktra nie patrzya na mnie.
Monarcha beznamietnie obserwowa tanczace
w kominku pomienie.
Krl Roztropny nadal jest wadca rzekem spokojnie. Pozwlmy
zdecydowac jemu.
To nie w porzadku!

Krl nie jest w peni soba!


Karze skoczy pomiedzy nas. Stana
na palcach, ale i tak nie udao mu sie zajrzec mi prosto w oczy.
Odurzony zioami jest posuszny niczym kon pociagowy.

Poproscie go, z eby


poderzna
sobie gardo, a tylko bedzie czeka na nz.
Nie usyszelismy drzacy
gos. Guchy, bez dawnej siy. Nie, mj
baznie, jeszcze do tego nie doszo.
Wstrzymalismy oddech, czekalismy bez tchu, ale krl nie odezwa sie wiecej.
Podszedem do niego wolno. Przykucnaem

obok.
Krlu?
Skupi wzrok na mojej twarzy, ale tylko na chwile. Duzszy czas wodzi po
mnie bednym spojrzeniem. W koncu zajrza mi w oczy.
Wasza wysokosc , czy syszaes, co mwiem? Krlu mj, czy wierzysz, z e
ksia
ze Szczery nie z yje?
426

Z trudem rozchyli wargi. Ukaza sie za nimi poszarzay jezyk. Monarcha wolno wciagn
a
powietrze.
Wadczy powiedzia, z e Szczery nie z yje. Otrzyma wiesci. . .
Skad
przyszy? zapytaem cicho.
Posaniec. . . ciez ko pokreci gowa. Odwrciem sie do pozostaych.
Jesli to by posaniec, musia jechac z gr. Ksia
ze Szczery by blisko Krlestwa Grskiego, gdy odesa Brusa. Nie wierze, z eby umyslny, przebywszy tak
duga droge, nie przekaza wiesci samej ksiez nej Ketriken.
Rozstawne konie odezwa sie Brus z ociaganiem.

Inaczej by tu nie
dotar tak szybko. Dla jednego czowieka na jednym koniu to zbyt wyczerpujaca

podrz. Jezdziec musia zmieniac konie albo przekazywac wiesc nastepnemu na


szybkim wierzchowcu. To ostatnie jest najbardziej prawdopodobne.
Jak szybko wiadomosc moze dotrzec z gr do Koziej Twierdzy? Wiem, z e
ksia
ze Szczery z y, gdy opuszcza nas wadca Ksiestwa Niedzwiedziego. Poniewaz wwczas wasnie krl skorzysta z mojej pomocy, z eby pomwic z synem.
Tamtej nocy, kiedy nieomal tu zemdlaem. Nie wiedziaes wwczas, co sie wydarzyo, baznie. Przerwaem na chwile. Jestem prawie pewien, z e wyczuwaem obecnosc ksiecia w czasie bitwy o Straznice Zatoki.
Brus skrupulatnie liczy dni. Po chwili mimowolnie wzruszy ramionami.
Nadal wszystko mozliwe. Jesli ksia
ze zosta zabity tego samego dnia,
a wiadomosc wysano natychmiast, jesli jezdzcy i konie byli najlepsi. . . wszystko
mozliwe. Trudne, ale mozliwe.
Nie wierze w smierc ksiecia Szczerego. Chciaem wlac wasna nadzieje
w serca pozostaych. Nie wierze. Raz jeszcze zwrciem sie ku monarsze.
Krlu mj? Czy wierzysz, z e twj syn umar, a ty nic nie poczues?
Rycerski. . . odszed cicho. Jak sabnacy
szept. Powiedzia tylko: Ojcze.
I znik na zawsze.
Zapanowaa cisza. Czekaem u krlewskich stp, czekaem na decyzje wadcy. A on wolno unis reke. Jakby z ya wasnym z yciem, pokonaa niewielka odlegosc pomiedzy nami i spoczea na moim ramieniu. To wszystko. Tylko nieznaczny ciez ar krlewskiej doni na moim ramieniu. Monarcha poruszy sie lekko
w fotelu, wciagn
a
powietrze. . .
Zamknaem

oczy i znowu pogra


zylismy sie w czarnej rzece. Raz jeszcze spotkaem zrozpaczonego modego czowieka uwiezionego w umierajacym

ciele. Razem wpadlismy w rwacy


prad
swiata.
Nikogo tu nie ma. Roztropny by taki samotny. Tylko my dwaj.
Nie potrafiem odnalezc samego siebie. Nie miaem tutaj ciaa ani jezyka. To
krl utrzymywa mnie w pedzie i huku. Ledwie mogem w ogle myslec, a co
dopiero przypominac sobie okruchy wiedzy, zdobyte podczas brutalnych nauk
Konsyliarza. Zupenie jakbym duszony za gardo prbowa recytowac z pamieci poemat. Poddaem sie. Poddaem sie cakowicie. I wwczas wasnie, niczym
427

pirko niesione lekka bryza, niczym pyek tanczacy


w promieniu sonca nadpyna
gos ksiecia Szczerego:
Byc otwartym, to po prostu nie byc zamknietym.
Cay swiat to miejsce bez przestrzeni, wszystko we wnetrzu wszystkiego. Nie
wymwiem na gos imienia ani nie wyobraziem sobie twarzy. Po prostu by,
zawsze by tutaj i znalezienie go nie wymagao z adnego wysiku.
Ty z yjesz, ksia
ze !
Oczywiscie. Ale ty nie pozyjesz dugo, jesli bedziesz tak szasta energia. Tryskasz nia na wszystkie strony. Wyreguluj sie. Wiecej precyzji.
Ustabilizowa mnie, uksztatowa na powrt we mnie samego, az nagle rozpozna krla.
Ojcze!
Odsuna
mnie szorstko.
Wracaj! Zostaw go, on nie ma siy. Zabierasz mu energie, gupcze!
Jakbym zosta odepchniety, ale mocniej. Kiedy odnalazem siebie i otworzyem oczy, lezaem na boku przed kominkiem. Twarz miaem niebezpiecznie blisko
ognia. Przetoczyem sie z jekiem i ujrzaem krla. Walczy o oddech, jego skra
miaa niebieskawy odcien. Brus, Ketriken i bazen stali wok niego bezradni.
Zrbcie cos! wydyszaem.
Co? zapyta trefnis, wierzac,
z e ja wiem. Poszukaem w myslach.
Kozek wychrypiaem. Wzrok zacza
mi sie maci
c. Zamknaem

oczy
i juz tylko suchaem odgosw paniki. Wolno zaczea do mnie docierac swiadomosc , co zrobiem. Siegnaem

Moca.
I posuzyem sie do tego energia mojego krla.
Bedziesz smiercia krlw powiedzia mi trefnis. Czy byo to proroctwo,
czy roztropny wniosek? Roztropny. zy napyney mi do oczu.
Poczuem zapach wywaru z kozka lekarskiego. Bez z adnych dodatkw. Bez
imbiru czy miety. Sia rozwarem powieki.
Za gorace!
sykna
karze.
Na yzce szybko stygnie uspokoi go Brus i wla troche wywaru miedzy
wargi krla. Lekarstwo spyneo po brodzie. Brus, z wprawa nabyta przez lata
pracy w stajniach i psiarni, delikatnie otworzy krlowi szczeki, wla do garda
kolejna yzke wywaru i zmusi do przekniecia.
Ksiez na Ketriken kucnea obok mnie. Poozya sobie moja gowe na kolanach,
przysunea mi do ust goracy
kubek. Pociagn
aem

z niego yk, nie dbajac,


z e siorbie
gosno. Ciemnosci zaczey ustepowac. Znowu kubek przy ustach, jeszcze jeden
yk. Mocny wywar. Prawie zdretwia mi jezyk. Podniosem wzrok na ksiez ne,
poszukaem jej oczu. Udao mi sie leciutko kiwna
c gowa.

Zyje?
zapytaa z nadzieja.
Tak. Na wiecej nie miaem siy.

Zyje!
krzyknea radosnie.
428

Ojcze mj! zagrzmia ksia


ze Wadczy. Sta w drzwiach, czerwony od
wina i z wsciekosci. Za nim dostrzegem straznikw i Rzyczke z oczyma wielkimi jak spodki. Kiedy wysza? Przecisnea sie miedzy mez czyznami, podbiega
do Ketriken i przylgnea do niej, chwytajac
sie spdnicy. Na duzsza chwile zamarlismy tak w bezruchu.
Potem ksia
ze Wadczy wkroczy do komnaty. Mwi, krzycza, zapytywa,
lamentowa, ale nikomu nie da szansy sie odezwac. Ketriken nadal kleczaa przy
mnie, gdyby nie ona, z pewnoscia straznicy ksiecia znowu by mnie dorwali. Krl
siedzacy
w swoim fotelu, gdzies wysoko nade mna, zacza
odzyskiwac normalny
kolor twarzy, Brus wla pomiedzy jego wargi jeszcze yzeczke wywaru i z ulga
dostrzegem, z e monarcha przekna
pyn.
Ksieciu nie spodoba sie ten widok.
Co mu dajesz? Przestan! Nie bedzie mi byle wyrobnik od koni tru ojca!
Krl znowu mia atak, ksia
ze odezwa sie niespodziewanie karze. Jego
gos przebi sie przez panujacy
w komnacie chaos. Wywar z kozka lekarskiego
to powszechnie stosowany srodek wzmacniajacy.
Jestem pewien, z e nawet Osiek
musia o nim syszec.
Ksia
ze by pijany. Nie mia pewnosci, czy bazen drwi z niego, czy prbuje
go sobie zjednac. Obrzuci trefnisia groznym spojrzeniem, w zamian otrzyma
z yczliwy usmiech.
Aha odezwa sie wymijajaco,
nie chcac
dac sie udobruchac.
A co z nim? gniewnym gestem wskaza mnie.
Pijany. Ksiez na wstaa, a wwczas moja gowa opada na podoge
z przekonujacym

upnieciem. Setki byskawic zacmiy mi wzrok. W gosie ksiez nej Ketriken brzmiao najszczersze oburzenie.
Koniuszy, zabrac go stad.
Powinienes by przypilnowac, z eby do tego nie
doszo. Licze, z e nastepnym razem odpowiednio wczesnie przywoasz go do rozsadku.

Nasz krlewski koniuszy sam znany jest z zamiowania do trunkw, pani


szydzi ksia
ze Wadczy. Podejrzewam, z e pofolgowali sobie obaj.
Przytoczya go wiadomosc o smierci ksiecia Szczerego rzek Brus po
prostu. Nie skama, przedstawi wyjasnienie, ale nie przeprasza.
Chwyci mnie za koszule pod szyja, poderwa z podogi. Nie musiaem udawac, z e z ledwoscia stoje na wasnych nogach. Zarzuci sobie moje ramie na szyje.
Katem

oka dojrzaem jeszcze, jak bazen spiesznie wlewa w usta krla nastepna
yzke wywaru. Modliem sie, z eby mu nikt nie przeszkodzi. Gdy Brus bezceremonialnie wyprowadza mnie z komnaty, syszaem, jak ksiez na Ketriken beszta
ksiecia Wadczego, z e opusci gosci. Przyrzeka razem z trefnisiem zadbac o krla
i odprowadzic go do oza. Idac
w gre do swojej komnaty, syszaem, jak ksia
ze
i jego wartownicy schodza na d. Najmodszy krlewski syn cay czas mamrota
cos do siebie, a od czasu do czasu deklarowa gosno, z e nie jest taki gupi i po429

trafi rozpoznac spisek. Przestraszyy mnie jego sowa, choc z pewnoscia nie mia
pojecia, co zaszo w krlewskiej komnacie.
Ledwie zdoaem otworzyc wasne drzwi. Brus wszed ze mna do srodka.
Gdybym mia psa chorujacego

tak czesto jak ty, chybabym go dobi


zauwazy uprzejmie. Potrzebujesz jeszcze wywaru?
Pewnie by mi nie zaszkodzi. Ale sabszy. Masz moze troche imbiru albo
miety? Albo owocw dzikiej rzy?
Brus uozy drwa w kominku i szturcha z aosne resztki z aru, az zrodzi sie
z nich ogien. Nala wody do kocioka, zawiesi nad pomieniami. Wsypa zioa do
czajniczka, znalaz kubek, przetar go z kurzu. Kiedy juz wszystko przygotowa,
rozejrza sie po mojej komnacie.
Jak mozesz tak z yc? zapyta z ledwie skrywana odraza.
O co ci chodzi?
Goe cztery sciany. Widywaem zimowe koszary, w ktrych byo przytulniej niz tutaj. Jakbys nie zamierza spedzic tu wiecej niz jedna, najwyzej dwie
noce.
Wzruszyem ramionami.
Nigdy sie nad tym nie zastanawiaem. Na jakis czas zapada cisza.
A powinienes rzek wreszcie Brus. Powinienes tez zastanowic sie
nad tym, jak czesto jestes ranny albo chory.
Na to, co sie stao dzisiaj, nie mozna byo nic poradzic.
Wiedziaes, z e zapacisz zdrowiem, a mimo to zaryzykowaes.
Musiaem.
Brus nala wrzacej
wody do czajnika.
Musiaes? Odniosem wrazenie, z e karze z wyjatkowym

zacieciem protestowa przeciwko twoim zamysom. A jednak postawies na swoim.


I. . . ?
Wiem troche na temat Mocy rzek Brus spokojnie. Suzyem ksieciu
Rycerskiemu. Nie zdarzao sie to czesto i nie wygladaem

po tym tak fatalnie jak


ty. . . no, moze raz albo dwa. Czuem to podekscytowanie, czuem. . . nieporadnie szuka wasciwych sw. Czuem doskonaosc . Westchna
geboko.
Jednosc z caym swiatem. Ksia
ze Rycerski opowiada mi o tym kiedys. Mwi, z e
zaczyna szukac pretekstu do uzywania
czowiek moze sie od tego uzaleznic. Ze
Mocy i w koncu zostaje przez nia wchoniety. Zamilk na chwile. To troche
podobne do goraczki

walki. Uczucie, z e mozna byc sia bardziej potez na niz samo


z ycie.
Poniewaz sam nie potrafie wadac Moca, nie stanowi ona dla mnie zagroz enia.
Bardzo czesto zgadzasz sie usugiwac tym, ktrzy to potrafia. Rwnie
ochoczo szukasz niebezpiecznych sytuacji, ktre daja ten sam rodzaj podniety.
Chetnie rzucasz sie w wir walki. Czy to samo czujesz, kiedy uzywasz Mocy?
430

Nigdy nie rozwazaem tych dwch zjawisk w takim swietle. Poczuem cos na
ksztat strachu.
Jestem czowiekiem krla. A przy tym. . . czy nie ty byes inicjatorem wydarzen dzisiejszego wieczoru?
Rzeczywiscie. Ale ja dabym sie przekonac baznowi. Ty byes zdeterminowany. Nie przywiazywae

s z adnej wagi do tego, co tobie sie w zwiazku

z tym
stanie. Powinienes bardziej na siebie uwazac.
Wiem, co robie odezwaem sie troche zbyt ostro.
Brus nie odpowiedzia. Nala wywaru do kubka, a jego spojrzenie mwio: dobrze wiesz, o co mi chodzi. Wziaem

naczynie z jego rak,


zapatrzyem sie w pomienie. Usiad na skrzyni.
Ksia
ze Szczery z yje powiedziaem cicho.
Syszaem to z ust ksiez nej Ketriken. Nigdy nie wierzyem w jego smierc
przyzna bardzo spokojnie. I rwnie spokojnie doda: Nie mamy z adnego
dowodu.
Dowodu? Rozmawiaem z nim. Krl z nim rozmawia. Czy to mao?
Dla mnie az nadto. Ale dla innych. . .
Kiedy krl wydobrzeje, poswiadczy moje sowa. Ksia
ze Szczery z yje.
Watpi
e, by to powstrzymao ksiecia Wadczego przed proklamowaniem
siebie nastepca tronu. Date ceremonii wyznaczono na przyszy tydzien. Moim
zdaniem zrobiby to dzisiaj, tyle z e prawo wymaga obecnosci wszystkich ksia
zat.

Nagle sciany zakoysay mi sie przed oczyma. To kozek lekarski walczy


z moim wyczerpaniem, a moze po prostu poddaem sie nieubaganemu wirowi
wydarzen. Zupenie jakbym skoczy przed wz, chcac
go zatrzymac, a znalaz sie
pod koami. Bazen mia racje. Moje dzisiejsze wyczyny nie na wiele sie zday.
Tylko ksiez nej Ketriken ofiarowaem spokj serca. Czarna rozpacz zalaa mnie
wielka fala. Odstawiem pusty kubek. Krlestwo Szesciu Ksiestw sie rozpadao.
Prawy nastepca tronu, ksia
ze Szczery, zastanie po powrocie ledwie szczatki
tego,
co zostawi wyjezdzajac:
podzielone panstwo, spustoszone wybrzeze, spladrowa
ny zamek. Moze gdybym umia uwierzyc w Najstarszych, z ywibym nadzieje, z e
wszystko dobrze sie skonczy. Byo inaczej. Potrafiem tylko smakowac wasna
kleske.
Brus popatrzy na mnie dziwnie.
Idz do zka. Fatalny nastrj to niekiedy skutek dziaania kozka lekarskiego. Tak syszaem.
Pokiwaem wolno gowa. Czy bya to rzeczywista przyczyna czestych zych
nastrojw ksiecia Szczerego?
Postaraj sie wypocza
c doda Brus. Rano wszystko moze wyglada
c
znacznie lepiej. Zasmia sie krtko. A moze nie. Ale jesli wypoczniesz,
bedziesz mia sie stawic czoo kopotom. Spowaznia. Bya u mnie Sikorka.
Nic jej nie jest?
431

Przyniosa mi swiece, ktrych nie potrzebowaem ciagn


a,
jakbym sie
w ogle nie odezwa. Moze szukaa pretekstu, z eby ze mna porozmawiac. . .
I co powiedziaa? Wstaem z krzesa.
Niewiele. Zawsze zachowuje sie przy mnie bardzo powsciagliwie.

Ja jestem bardziej bezposredni. Powiedziaem jej, z e za nia tesknisz.


A ona?
Nie powiedziaa nic. Wyszczerzy zeby w usmiechu. Ale rumieni
sie bardzo adnie. Westchna,
spowaznia nagle. Rwnie bezposrednio zapytaem, czy zdarzyo sie jeszcze, z e ktos da jej powody do strachu. Skulia sie,
schowaa gowe w ramiona, zupenie jakbym to ja ja straszy. Podziekowaa mi
uprzejmie za troske i oznajmia, z e potrafi zadbac o siebie. Zamilk. Czy
poprosi o pomoc, jesli bedzie jej potrzebowaa? zapyta ciszej.
Nie wiem. Jest odwazna. Potrafi walczyc o swoje. Nie odwraca sie do zagrozenia plecami. Ja zupenie odwrotnie kra
ze i prbuje uderzyc znienacka.
Niekiedy czuje sie przy niej ostatnim tchrzem.
Brus wsta, rozprostowa ramiona, az zatrzeszczao w stawach.
Nie jestes tchrzem, Bastardzie. Tutaj moge za ciebie reczyc. Moze po prostu lepiej niz ona pojmujesz zawiosci z ycia. Chciabym, z ebys by o nia spokojny,
ale niewiele moge pomc. Bede jej pilnowa. Na tyle, na ile ona sama mi pozwoli.
Rzuci na mnie spojrzenie z ukosa. Pomocnik zapyta mnie dzisiaj, kim jest
ta sliczna dama, ktra zaglada
do mnie tak czesto.
Co mu powiedziaes?
Nic. Tylko na niego popatrzyem.
Znaem to spojrzenie. Pomocnik nie bedzie wiecej pyta.
Po wyjsciu Brusa prbowaem zasna
c. Nie mogem. Lezaem bez ruchu, przekonujac
siebie, z e przynajmniej moje ciao nabierze nieco si, nawet jesli mzg
nie mia zaznac wytchnienia. Czowiek lepszy niz ja rozmyslaby zapewne o stanie krla. Moje mysli dryfoway do osamotnionej Sikorki. Kiedy juz nie mogem
ich zniesc , wstaem i ruszyem powczyc sie po zamku.
Z sali biesiadnej ciagle
jeszcze dobiegay odgosy zamierajacej
biesiady. Korytarz by pusty. Odwazyem sie cicho ruszyc ku schodom. Powiedziaem sobie,
z e tylko zapukam do drzwi, moze wejde na kilka chwil, sprawdze, czy wszystko
u niej w porzadku.

Nic wiecej. Zajrze na chwile. . .

Ktos cie tropi. Po interwencji Brusa gos Slepuna


by w mojej gowie
najcichszym szeptem.
Nie zatrzymaem sie. Gdybym to uczyni, ostrzegbym sledzacego,

z e cos podejrzewam. Podrapaem sie w ramie, wykorzystujac


ten gest jako pretekst do odwrcenia gowy. Za soba nie dostrzegem nikogo.
Wachaj.

Krtki wydech, dugi wdech. Wyrazny zapach. Pot i czosnek. Delikatnie siegnaem

Moca. Tam, na drugim koncu korytarza. Ukryty w niszy drzwi. Stanow432

czy. Mroczny, smuky Stanowczy, z wiecznie przymknietymi oczyma. Czonek


kregu Mocy odwoany z Ksiestwa Niedzwiedziego. Bardzo ostroznie dotknaem

tarczy Mocy, ktra skrywaa go przede mna. Wyczuem najdelikatniejszy powiew


sugestii pewnosci siebie. Miaem bez obaw czynic wszystko, co chciaem. Dobry podstep. I przesany z wielkim artyzmem; tak delikatnie nie zrobiby tego ani
Prawy, ani nawet Pogodna.
Stanowczy by o wiele grozniejszy od nich.
Doszedem do podestu, wziaem

kilka swiec i wrciem do wasnej komnaty,


jakbym tylko po to wyszed.
Kiedy zamknaem

za soba drzwi, w ustach miaem zupenie sucho. Zmusiem


sie do sprawdzenia murw chroniacych

mj umys. Nie przedar sie do srodka,


tyle mogem stwierdzic. Co za tym idzie, nie zna moich mysli. Prbowa na mnie

wpyna
c, z eby uatwic sobie zadanie. Gdyby nie Slepun,
poszedby za mna prosto
pod drzwi Sikorki. Prbowaem sobie przypomniec wszystkie swoje dziaania d
czasu powrotu Stanowczego do Koziej Twierdzy. Nie uwazaem go za wroga,
gdyz nie obnosi sie z nienawiscia do mnie w taki sposb, jak robili to Pogodna
i Prawy. Zawsze by spokojny, nie rzuca sie w oczy. Wyrs na niepozornego
modzienca, niewartego uwagi.
Jakim byem gupcem!
Chyba nie tropi cie wczesniej. Chociaz pewnosci nie mam.

Slepunie,
bracie mj, jak mam ci sie odwdzieczyc?
Nie daj sie zabic. Chwila milczenia. I przynies ciasteczko.
Przyniose przyrzekem z arliwie.
Ogien na kominku dawno przygas, a ja ciagle
nie spaem. Poczuem chd
ciagn
acy
z otwartego przejscia do Ciernia. Prawie z ulga podniosem sie i poszedem na gre.
Czeka mnie niecierpliwie, dugimi krokami przemierza komnate. Dopad
mnie natychmiast, gdy tylko pojawiem sie w progu.
Skrytobjca jest narzedziem wysycza. Jak to mozliwe, z e nie udao
mi sie wpoic ci tej zasady? Jestesmy narzedziami. Nie robimy nic z wasnej woli.
Staem nieruchomy, wstrza
sniety gniewnym tonem.
Nikogo nie zabiem! rzekem oburzony.
Ciii. . . Mw cicho. Na twoim miejscu nie bybym taki pewien. Ilez to razy
wykonywaem zadanie, choc przeciez nie ja wbijaem nz, tylko dawaem komus
wystarczajacy
powd i okazje, by uczyni to za mnie?
Wolaem sie nie odzywac.
Westchna
ciez ko. Opusci go gniew, a wraz z nim energia.
Czasami mozna ocalic jedynie dzieo rzek agodniej. Czasami trzeba
sie dla niego poswiecic. Nie my wprawiamy koa w ruch, chopcze. Twoje uczynki
dzisiejszego wieczoru byy nieprzemyslane.

433

Mwi mi to bazen i mwi Brus. Ale ksiez na Ketriken jest pewnie odmiennego zdania.
Ketriken i jej dziecko jakos by przezyli te z aobe. Podobnie Roztropny. Bo
czym mogliby mu zagrozic? Kobieta z dalekiego kraju, wdowa po zmarym nastepcy tronu, matka dziecka, ktre jeszcze nawet sie nie narodzio i ktre przez lata
nie bedzie zdolne do sprawowania wadzy. Roztropnego Wadczy uwaza za bezwolnego starca, uzytecznego w roli marionetki, nieszkodliwego. Nie mia powodu
sie ich pozbywac. Dobrze, zgadzam sie, z e Ketriken nie bya zupenie bezpieczna,
ale nie staa tez Wadczemu na przeszkodzie. A teraz, owszem.
Nie powiedziaa mu, czego sie dowiedzielismy rzekem niechetnie.
Nie musiaa. Bedzie to widac w jej zachowaniu, w jej woli przeciwstawienia sie najmodszemu ksieciu. On zepchna
ja do roli wdowy po nastepcy tronu, ty
przywrcies jej miejsce przyszej krlowej. Ale najbardziej martwie sie o Roztropnego. To on trzyma w reku klucz, to on moze powiedziec, nawet szeptem:
Szczery z yje, Wadczy nie ma prawa zostac nastepca tronu. To jego Wadczy
musi sie bac.
Ciern, ja widziaem krla. Widziaem, jaki jest naprawde. Nie sadz
e, z eby zdradzi, co wie. W tym bezwadnym ciele, pod warstwa paralizujacych

zi
i strasznego blu, nadal z yje czowiek roztropny.
Mozliwe. Tyle z e jest zagrzebany geboko. A otumanienie lekami i bl,
w szczeglnosci bl doprowadzi nawet bystrego czowieka do nierozwaznych
uczynkw. Czowiek umierajacy
od ran skoczy na konia i przypusci ostatnia szarz e . Bl sprawia, z e czowiek lekkomyslnie podejmuje ryzyko, a jego uczynkw
nie sposb przewidziec.
W sowach Ciernia byo az nazbyt wiele prawdy.
Nie mozesz poradzic krlowi, by nie zdradza modszemu ksieciu wiesci,
iz nastepca tronu z yje?
Moze bede mia okazje sprbowac. Osiek ciagle

wchodzi mi w droge.
Z poczatku

nie byo tak z le: by ulegy, uzyteczny, atwo byo nim powodowac.
Nigdy nie wiedzia, z e to ja wybieraem zioa, ktre sprzedawali mu kolejni kupcy. Nie podejrzewa mojego istnienia. A teraz przypia
sie do krla jak pijawka. Nawet bazen nie potrafi go usuna
c na duzej. Rzadko udaje mi sie spedzic
z Roztropnym kilka minut i moge mwic o wielkim szczesciu, jesli mj brat jest
wwczas choc przez chwile przytomny.
Pochyliem gowe zawstydzony.
Przepraszam rzekem cicho. Czasami zapominam, z e jest dla ciebie
kims wiecej niz krlem.
Wasciwie nigdy nie bylismy szczeglnie zzyci, ale razem sie zestarzelismy. Trudno o scislejsza wiez . Mamy wsplne tematy, mozemy dzielic sie wspomnieniami minionego czasu. Tobie moge co najwyzej opowiedziec, jak byo kiedys, a to juz nie to samo.
434

Pomyslaem o dwjce dzieci biegajacej


po plazach Koziej Twierdzy, zbierajacej
maze, jedzacej
je na surowo. Sikorka i ja. Znaem tesknote za przeszoscia
i poczucie osamotnienia, gdy nie mozna pomwic z jedyna osoba, ktra ja pamieta. Pokiwaem gowa ze zrozumieniem.
Dzisiaj rozwazymy drogi ocalenia oznajmi Ciern. Jedno musisz mi
przyrzec. Nie zrobisz bez uzgodnienia ze mna nic, co moze pociagn
a
c za soba
powazne konsekwencje. Zgoda?
Spusciem wzrok.
Chce powiedziec: zgoda. Chce na to przystac, ale ostatnio nawet najdrobniejsze moje uczynki zdaja sie niewyobrazalnie brzemienne w skutki, zupenie
jakbym za kazdym razem porusza kamyk, budzacy
w grach lawine. Zdarzenia
sie pietrza, az nagle musze szybko podja
c decyzje, nie majac
mozliwosci z kimkolwiek jej przedyskutowac. Dlatego nie moge ci przyrzec uzgadniania z toba
kazdego ruchu, ale dam sowo, z e bede prbowa. Czy to wystarczy?
Katalizator mrukna
Ciern.
Bazen tez mnie tak nazywa poskarzyem sie. Ciern znieruchomia w p
gestu.
Naprawde?
Sysze od niego to sowo przy kazdej okazji. Podszedem do kominka,
usiadem przy ogniu. Zrobio mi sie przyjemnie ciepo. Brus twierdzi, z e zbyt
duza dawka kozka lekarskiego powoduje po jakims czasie ponury nastrj.
Tak sie czujesz?
Tak. Tylko nie wiem, czy to kozek, czy rzeczywistosc . Ksia
ze Szczery czesto wydawa sie przygnebiony, a regularnie uzywa tego lekarstwa. Choc i w jego
wypadku moga to byc reakcja na rzeczywistosc .
Moze nigdy sie nie dowiemy.
Wysawiasz sie dzisiaj wyjatkowo

swobodnie. Wymieniasz imiona, nazywasz motywy. . .


Wszyscy wesela sie w sali biesiadnej. Ksia
ze Wadczy jest pewien, z e upolowa zwierzyne. Rozpusci straze, szpiedzy korzystaja z wolnosci tej nocy.
Obrzuci mnie kwasnym spojrzeniem. Jestem pewien, z e wkrtce sie to zmieni.
Sadzisz

wiec, z e nasza rozmowa moze zostac podsuchana.


Z kazdego miejsca, w ktre ja moge zajrzec, sam takze moge byc podgla
dany. Z rwnym prawdopodobienstwem. Czowiek, ktry zdaje sie tylko na los,
nie dozywa mojego wieku.
Nagle jedno stare wspomnienie nabrao sensu.
Powiedziaes mi kiedys, z e w Ogrodzie Krlowej jestes slepy.
Rzeczywiscie.
Wiec nie wiedziaes. . .

435

Nie wiedziaem, co z toba robi Konsyliarz, kiedy sie to dziao. Znaem


plotki, wiekszosc z nich nie zasugiwaa na wiare, a wszystkie docieray do mnie
dawno po fakcie, ale tej nocy, kiedy cie pobi i zostawi na smierc. . . Nie.
Popatrzy na mnie dziwnie. Wierzyes, z e wiedzac
o czyms takim, nic bym nie
zrobi?
Przyrzekes sie nie wtraca
c w moje nauki rzekem sztywno. Ciern usiad
w swoim ulubionym fotelu.
Ty chyba nigdy nikomu nie zaufasz do konca. Ani nie uwierzysz, z e ktos
troszczy sie o ciebie.
Nie znalazem odpowiedzi. Najpierw Brus, a teraz Ciern zmuszali mnie do
spojrzenia na siebie z niewygodnego punktu widzenia.
Ach tak. . . Ciern postanowi wrcic do przerwanego watku.

Jak juz
zaczaem

mwic wczesniej, ocalenie.


Co mam robic? Sapna
zniecierpliwiony.
Nic. Ale. . .
Absolutnie nic. Pamietaj o tym przez cay czas. Nastepca tronu ksia
ze
Szczery zmar. Naucz sie z yc tym przekonaniem. Uwierz, z e Wadczy ma prawo zaja
c jego miejsce, uwierz, z e ma prawo robic wszystko, co zrobi. Uagodz
go, nie daj mu powodu do strachu. Musi uwierzyc, z e wygra.
Zamysliem sie na duzsza chwile. Potem wstaem i wydobyem nz zza pasa.
Co robisz? zdziwi sie Ciern.
To, czego ksia
ze Wadczy by sie po mnie spodziewa, gdybym rzeczywiscie uwierzy w smierc nastepcy tronu. Siegnaem

do rzemienia, sciagaj
acego

wosy w kucyk.
Mam nozyczki. Ciern po chwili stana
za mna. Na jaka dugosc ?
Zastanowiem sie.
Nosibym po nim z aobe jak po panujacym

wadcy.
I tak chcesz obcia
c?
Tego by sie po mnie spodziewa ksia
ze Wadczy.
Tak, chyba rzeczywiscie. Jednym ciachnieciem Ciern ucia
mi kucyk
tuz przed rzemieniem.
Dziwnie sie czuem z wosami spadajacymi

na twarz. Jakbym znowu by paziem. Przeciagn


aem

po nich donia. Rzeczywiscie, byy krtkie.


Co ty bedziesz robi? zapytaem Ciernia.
Sprbuje znalezc bezpieczne miejsce dla Ketriken i dla krla. Trzeba przygotowac ich ucieczke. Musza znikna
c niczym cienie rozproszone jasnym swiatem.
Jestes pewien, z e to konieczne?
Co innego pozostaje? Sa teraz jedynie zakadnikami. Kompletnie bezsilni.
Ksiestwa srdladowe

opowiedziay sie za Wadczym, ksiestwa nadbrzezne straciy wiare w krla Roztropnego. Ketriken sama sie okreslia jako ich sprzymie436

rzeniec. Musze pociaga


c za sznurki, ktre wetknea mi w rece, i robic, co lezy
w mojej mocy. Przynajmniej mozemy dopilnowac, z eby znalezli sie w bezpiecznym miejscu i nie byli wykorzystywani jako zakadnicy, kiedy Szczery wrci upomniec sie o korone.
Jesli wrci poprawiem go ponuro.
Kiedy wrci. A z nim Najstarsi. Ciern popatrzy na mnie krzywo.
Sprbuj uwierzyc, chopcze. Zrb to dla mnie.
Czas spedzony na naukach u Konsyliarza by bez watpienia

najgorszym okresem mojego z ycia w Koziej Twierdzy, ale tydzien, jaki nastapi
po tej nocy u Ciernia, bardzo mi tamten okres przypomina. Gdziekolwiek sie ruszyem, napotykaem oznaki, z e runey fundamenty mojego dotychczasowego z ycia. Nic juz nie
miao byc takie jak dotychczas.
Napywali ciagle
nowi mieszkancy ksiestw srdladowych,

ktrzy chcieli byc


swiadkami uroczystosci objecia przez ksiecia Wadczego funkcji nastepcy tronu. Gdyby zamkowe stajnie tak nie opustoszay, Brus i Pomocnik nie nada
zaliby
z robota. Mozna byo odniesc wrazenie, z e przybysze z gebi ladu
sa wszedzie:
wysocy smukli mez czyzni z Ksiestwa Trzody i mocniej zbudowani z Ksiestwa
Rolnego. Tworzyli oczywisty kontrast z ponurymi z onierzami Koziej Twierdzy,
o wosach krtko obcietych na znak z aoby. Starcia miedzy gospodarzami a gosc mi byway teraz czeste. Niezadowolenie ludu przyjeo forme gorzkich z artw
porwnujacych

inwazje srdladowcw

do najazdw Zawyspiarzy.
A jednoczesnie z napywem ludzi odpyway wszelkie dobra. Komnaty Koziej Twierdzy byy bezlitosnie upione. Gobeliny i dywany, meble i narzedzia
wywozono z twierdzy wszystko, adowano na barki i transportowano w gre rzeki, do Kupieckiego Brodu, zawsze dla bezpieczenstwa lub dla wygody krla.
Mistrzyni Pokojw przechodzia sama siebie, prbujac
godnie podja
c tak wielu
gosci, gdy brako jej poowy normalnego wyposazenia zamku. Ksia
ze Wadczy
wywozi, co mg.
Nie szczedzi wydatkw, by ceremonia ogoszenia go nastepca tronu odbya
sie z wielka pompa. Naprawde nie wiem, dlaczego w ogle mu zalezao na tronie
krlestwa. Dla mnie byo zupenie jasne, z e zamierza cztery z szesciu ksiestw pozostawic wasnemu losowi. Pamietaem jednak sowa bazna, ktry rzek mi przeciez niegdys, iz nie ma najmniejszego sensu prbowac mierzyc ksiecia Wadczego
wasna miara. Moze starania, by wadcy ksiestw nadbrzeznych przybyli patrzec,
jak ksia
ze Wadczy nakada korone ksiecia Szczerego, byy niezrozumiaa dla
mnie forma zemsty. Najmodszy krlewski syn nie przywiazywa

z adnej wagi do
tego, z e nie powinni przybywac do stolicy w czasie, gdy wybrzeza narazone byy
na atak Zawyspiarzy. Wadcy ksiestw nadbrzeznych sciagali

wolno i niechetnie.
Wstrzasn
a
nimi widok spladrowanego

zamku. Wiesci o planach przeprowadzki


do Kupieckiego Brodu docieray do nich wyacznie

w formie plotek.

437

Na dugo przed przybyciem trzech ksia


zat
z ksiestw nadbrzeznych do stolicy moje z ycie przerodzio sie w gehenne. Pogodna i Prawy przesladowali mnie
bez litosci. Czesto byem swiadom, z e sledza mnie fizycznie, ale rwnie czesto
czuem na krawedziach swiadomosci ich podstepne sieganie Moca. Czatowali na
kazda zgubiona mysl, na przypadkowe zagapienie, na chwile bezbronnosci. Samo
to juz byo trudne do zniesienia, a na dodatek wiedziaem, z e ci dwoje sa jedynie przykrywka, zasona dymna utworzona, by odwrcic moja uwage od znacznie
subtelniejszego sledztwa, prowadzonego przez Stanowczego. Tak wiec umacniaem mury chroniace
moje mysli, wiedzac
dobrze, z e w ten sposb blokuje sie
najprawdopodobniej takze przed ksieciem Szczerym. Moze taki wasnie by rzeczywisty cel moich przesladowcw, ale nikomu nie smiaem wyjawic tego przypuszczenia. Bez przerwy ogladaem

sie za siebie, korzystaem z kazdego zmysu,

swojego i Slepuna.
Poprzysiagem

sobie byc ostrozniejszy i postawiem przed soba zadanie odkrycia, czym sie zajmuja pozostali czonkowie kregu Mocy. Mocarny przebywa w Kupieckim Brodzie, pozornie uczestniczac
w przygotowaniach
do przybycia krla. Nie wiedziaem, co sie dziao z Bystrym, a nie miaem kogo
dyskretnie o niego zapytac. Jedno byo pewne nie peni suzby na pokadzie
Wytrwaej. Martwiem sie. I szalaem z niepokoju, bo juz nie zauwazyem, z eby Stanowczy sledzi moje kroki. Czy zorientowa sie, z e wiedziaem, iz mnie
sledzi? Czy tez nie potrafiem go wykryc? Zaczaem

z yc w gebokim przeswiadczeniu, z e kazdy mj ruch jest uwaznie obserwowany.


Ze stajni znikney nie tylko konie. Pewnego ranka Brus powiedzia mi, z e
wyjecha Pomocnik. Nie dano mu sie nawet pozegnac.
Zabrali wczoraj ostatnie konie warte zachodu. Najlepsze wywiezli juz dawno, ale i te byy dobre. Wszystkie zabrali do Kupieckiego Brodu. Pomocnik usysza tylko, z e tez ma sie zbierac. Przyszed do mnie, chcia protestowac, ale powiedziaem mu, z eby jecha. Przynajmniej konie beda miay dobra opieke w nowym
miejscu, a tutaj i tak juz nic nie zostao. Nie mia czym zawiadywac krlewski
koniuszy.
Szedem za Brusem trasa dawnego porannego obchodu. W sokoami zostay
tylko ptaki stare albo chore. W psiarni zamiast wrzawy sychac byo rzadkie poszczekiwanie i sporadyczne skowyty. Wsrd koni zostay tylko niezdrowe oraz
klacze tuz przed wyzrebieniem. Kiedy podszedem do pustego boksu Sadzy, serce
zamaro mi w piersi. Nie mogem wydobyc z siebie sowa. Oparem sie o z b,
ukryem twarz w doniach. Brus poozy mi reke na ramieniu. Kiedy podniosem
wzrok, usmiechna
sie dziwnie. Pokreci ostrzyzona gowa.
Przyszli wczoraj po Sadze i Fircyka. Powiedziaem im, z e kompletnie zgupieli, bo wywiezli te pare w zeszym tygodniu. I rzeczywiscie byli gupcami, poniewaz mi uwierzyli. Siodo, niestety, zabrali.
Gdzie ukryes konie? spytaem, kiedy udao mi sie wyjsc ze zdumienia.

438

Nic ci nie powiem rzek Brus ponuro. Wystarczy, jesli jednego z nas
powiesza jako koniokrada.
Przed wieczorem zozyem wizyte ksiez nej Cierpliwej. Miedzy pukaniem
a otwarciem drzwi nastapia

dziwna pauza, ktra daa mi do myslenia. W komnacie panowa nieporzadek

znacznie wiekszy niz zwykle, Lamwka bez przekonania prbowaa wprowadzic jakis ad. Znacznie wiecej rzeczy niz zazwyczaj lezao
na pododze.
Nowe upodobanie? zaryzykowaem, silac
sie na lekkosc tonu.
Lamwka obrzucia mnie ponurym spojrzeniem.
Dzisiaj rano zabrali st. I moje zko. Podobno dla gosci. Wasciwie nie
powinnam sie dziwic, przeciez wiem, ile mebli wysali w gre rzeki. Tylko jakos
nie potrafie uwierzyc, z e zobaczymy st i zko z powrotem.
Moze zastaniecie je w Kupieckim Brodzie zasugerowaem jak ostatni
gupiec. Tak naprawde do tej pory nie docierao do mnie, na ile pozwala sobie
ksia
ze Wadczy.
Lamwka odezwaa sie dopiero po chwili ciszy.
Beda wiec czekay bardzo dugo, Bastardzie Rycerski. Nie znajdziemy sie
pomiedzy tymi, ktrzy pojada do Kupieckiego Brodu.
Nie. Znajdziemy sie pomiedzy tymi dziwakami, ktrzy zostaja tutaj, razem
z resztkami mebli. Ksiez na Cierpliwa nagle ukazaa sie w progu komnaty. Oczy
miaa zaczerwienione, a policzki blade. Nagle zrozumiaem, z e ukrya sie syszac

moje pukanie, gdyz musiaa otrzec zy.


Powinnas, pani, wrcic do Biaego Gaju. Mj mzg pracowa na najwyzszych obrotach. Poprzednio przyjaem,

z e ksia
ze Wadczy przeprowadza cay
dwr do Kupieckiego Brodu. Teraz zaczaem

sie zastanawiac, kto jeszcze mia


zostac porzucony w Koziej Twierdzy. Na pierwszym miejscu listy umiesciem
siebie. Dodaem Brusa i Ciernia. Bazen? Moze dlatego ostatnio podlizywa sie
ksieciu Wadczemu, z eby mu pozwolono jechac z krlem do Kupieckiego Brodu.
Dziwne, ale wcale mi nie przyszo do gowy, z e krl Roztropny zostanie wywieziony daleko od Ciernia, a ksiez na Ketriken ode mnie.
Ksia
ze Wadczy ponowi rozkazy zatrzymujace
mnie w zamku. Nie sprzeciwiaem sie nie chciaem niepokoic ksiez nej Ketriken, a poza tym przyrzekem
przeciez Cierniowi, z e nie bede dziaa na wasna reke.
Nie moge wrcic do Biaego Gaju powiedziaa ksiez na Cierpliwa.
Rzadzi
tam Dostojny, krlewski siostrzeniec. Ten, ktry by gowa kregu Mocy
Konsyliarza, zanim zdarzy mu sie wypadek. Nie lubi mnie, a ja nie mam prawa
sie tam wpraszac. Nie. Zostaniemy tutaj. Zaoferowaem jedyna pocieche, jaka
zdoaem wymyslic.
Ja ciagle
jeszcze mam zko. Mozna by je tu przyniesc . Brus mi pomoze.
Lamwka pokrecia gowa.

439

Naszykowaam sobie siennik, bedzie mi wygodnie. Moze chociaz tobie nie


osmiela sie zabrac zka. Jesli je tu zniesiesz, na pewno zaraz zniknie.
Czy krl Roztropny nie interesuje sie wydarzeniami w twierdzy? zapytaa mnie smutno ksiez na Cierpliwa.
Nie wiem. Ostatnio nikt nie ma do niego dostepu. Ksia
ze Wadczy twierdzi,
z e monarcha jest zbyt chory, by kogokolwiek przyjmowac.
Myslaam, z e tylko mnie nie chcia widziec. Ach, tak. Biedaczysko. Stracic
dwch synw i widziec krlestwo w takim stanie. . . Powiedz mi, jak sie czuje
ksiez na Ketriken? Nie miaam okazji z nia rozmawiac.
Kiedy ostatnio ja widziaem, czua sie nie najgorzej. Oczywiscie, pogra
zona w z aobie po smierci mez a, ale. . .
Wiec nie ucierpiaa od upadku. Obawiaam sie poronienia. Ksiez na Cierpliwa zapatrzya sie w naga sciane, gdzie niedawno wisia gobelin. Szczerze
mwiac,
nie miaam odwagi do niej pjsc . Zbyt dobrze znam bl utraty dziecka,
nim ukoysze sie je w ramionach.
Upadek? nic nie rozumiaem.
Nie syszaes? Na tych strasznych stopniach z Ogrodu Krlowej. Rozesza
sie wiesc , z e zabrano stamtad
jakies rzezby, wiec ksiez na posza sprawdzic i upada na tych kamiennych stopniach. Przewrcia sie na plecy.
Nie mogem sie juz skupic na rozmowie. W wiekszej czesci dotyczya ona
spustoszen w bibliotece tego tematu takze wolaem nie poruszac. Najpredzej
jak mogem, nie bedac
niegrzecznym, pozegnaem ksiez ne i Lamwke, zostawiajac
wat
a obietnice, z e przyniose wiadomosc o wdowie po nastepcy tronu.
Spod drzwi przyszej krlowej zostaem zawrcony. Kilka dam dworu rwnoczesnie powiedziao mi, z ebym sie nie martwi i nie niepokoi, ich pani ma sie
dobrze, tylko potrzebuje odpoczynku, och, alez to byo straszne. . . Zniosem te
wzdychania na tyle dugo, by sie dowiedziec, z e nie stracia dziecka, i uciekem.
Nie wrciem jednak do ksiez nej Cierpliwej. Jeszcze nie. Na razie wolno
wspiaem

sie na wieze , do Ogrodu Krlowej. Miaem ze soba lampe i szedem


bardzo ostroznie. Na szczycie potwierdziy sie moje obawy. Mniejsze i bardziej
wartosciowe rzezby znikney. Wieksze uratowa jedynie ciez ar, tego byem pewien. Ogrd straci krucha rwnowage stworzona przez ksiez ne Ketriken, bardziej
rzucao sie w oczy spustoszenie uczynione przez zime. Ruszyem na d. Rwnie
wolno jak w gre. Tak samo ostroznie. To, czego szukaem, znalazem na dziewia
tym stopniu. Omal nie spadem, ale zapaem rwnowage, a potem kucnaem,

by
z bliska obejrzec stopien. Tuszcz zmieszano z sadza, z eby sie zbytnio nie swieci i nie zwraca uwagi na poczerniaych ze starosci schodach. Zosta naozony
dokadnie w miejscu, gdzie najnaturalniej na swiecie stapaa

noga, zwaszcza jesli ktos zbiega po schodach niesiony wzburzeniem. Wystarczajaco


blisko szczytu
wiezy, by mozna byo obarczyc wina za upadek stajay snieg albo boto zaniesio-

440

ne z ogrodu na podeszwie. Przeciagn


aem

palcem po czarnym sladzie na stopniu,


powachaem.

Cakiem dobra sonina zauwazy trefnis. Podskoczyem tak, z e omal nie


runaem

ze schodw. Zakreciem ramionami mynka, ledwie odzyskaem rwnowage.


Piekne akrobacje zauwazy bazen. Jak sadzisz,

mgbys mnie tego


nauczyc?
To nie jest smieszne. Ostatnio byem sledzony, nerwy mam napiete do granic wytrzymaosci. Zerknaem

w d, w ciemnosci zalegajace
schody. Jesli karze podszed mnie niepostrzezenie, czy mg to zrobic takze Stanowczy? Jak
zdrowie krla? zapytaem cicho. Po zamachu na ksiez ne Ketriken przestaem
wierzyc w bezpieczenstwo krla Roztropnego.
Ty mi powiedz. Trefnis wystapi
spomiedzy cieni. Jego strojne szaty
znikney, zastapione

starym pstrym strojem w czerwono-niebieska krate. Doskonale pasowa do nowych sincw na twarzy. Karze mia rozciety prawy policzek.
Jednym ramieniem przyciska drugie do piersi. Podejrzewaem wybicie ze stawu.
Znowu cie napadli? szepnaem.

Wasnie, tez mwiem, z e juz dostaem lanie. Ale nie zwrcili uwagi. Niektrzy ludzie po prostu nie maja smykaki do rozmowy.
Co sie stao? Myslaem, z e ty i ksia
ze Wadczy. . .
Cz, nawet bazen nie jest wystarczajaco
gupi, by sie spodobac najmodszemu ksieciu. Nie chciaem dzisiaj opuscic krla. Wypytuja go bez ustanku, co
sie wydarzyo w noc uczty. Moze okazaem sie odrobine zbyt dowcipny, proponujac
im inne sposoby zabawy. Wyrzucili mnie.
Co krl im powiedzia?
Ach! Nie pytasz, jak monarcha sie czuje? Ani czy odzyskuje siy? Nie. Interesuje cie tylko, co krl im powiedzia. Obawiasz sie, z e twoja cenna tajemnica
jest w niebezpieczenstwie, drogie ksia
zatko?

Nie. Nawet nie czuem urazy za to pytanie ani za jego forme. Zasuz yem na jedno i na drugie. Ostatnio nie dbaem szczeglnie o nasza przyjazn .
A jednak kiedy potrzebowa pomocy, przyszed do mnie. Nie. Ale jak dugo
krl nie zdradzi, z e wiemy, iz ksia
ze Szczery z yje, tak dugo ksia
ze Wadczy nie
ma powodu. . .
Krl sta sie. . . milkliwy. Wszystko wzieo poczatek

w miej rozmowie
pomiedzy ojcem a synem, gdy ksia
ze Wadczy opowiedzia mu, jak bardzo powinien sie radowac, z e nareszcie jego najmodszy syn zostanie nastepca tronu. Krl
Roztropny by nie do konca przytomny, co nie nalezy do rzadkosci w ostatnich
dniach. Ksia
ze Wadczy poczu sie dotkniety i krzycza na ojca z pretensja, z e nie
jest zadowolony, a moze nawet ma cos przeciwko niemu. W koncu zacza
utrzymywac, z e istnieje jakis spisek, majacy
mu przeszkodzic w objeciu tronu. Nikt
nie jest bardziej niebezpieczny od czowieka, ktry nie potrafi zdecydowac, czego
441

sie boi. Takim wasnie czowiekiem jest ksia


ze Wadczy. Nawet Osiek pad ofiara
podejrzen. Przynis krlowi napary, ktre maja tumanic umys oraz odsuwac bl,
ale kiedy sie z nimi zblizy do krlewskiego oza, ksia
ze wyrwa mu naczynie
z doni i roztrzaska o sciane. Potem wsiad na biednego drzacego

Osika i oskarz y go o uczestnictwo w spisku. Uzna, z e Osiek zamierza otruc monarche, by


powstrzymac go przed zdradzeniem cennej wiedzy. Kaza sie Osikowi wyniesc
z krlewskiej komnaty. Wadca ma pozostac bez opieki, pki nie zdecyduje sie
porozmawiac otwarcie z rodzonym synem. Ksia
ze i mnie tez kaza sie wynosic.
Moja niechec do opuszczenia komnaty ugiea sie przed perswazja dwch byczych
rolnikw.
Zimny strach zdawi mi gardo. Pamietaem kazda chwile, gdy dzieliem meczarnie krla. Ksia
ze Wadczy bedzie bez najmniejszych wyrzutw sumienia obserwowa, jak ten bl wypeznie spoza odurzajacych

zi i wezmie jego ojca we


wadanie. Nie potrafiem sobie wyobrazic, z e czowiek jest zdolny do takiego
okrucienstwa. A jednak najmodszy ksia
ze mia zamiar to zrobic.
Kiedy sie to stao?
Jaka
s godzine temu. Nieatwo cie znalezc . Przyjrzaem sie karowi blizej.
Idz do stajni, do Brusa. On cie opatrzy. Wiedziaem, z e medyk nie dotknie bazna. Jak wielu innych mieszkancw zamku czu zabobonny lek przed
jego odmiennym wygladem.

A co ty zrobisz? zapyta bazen cicho.


Nie wiem jeszcze odparem szczerze. Wasnie o takich sytuacjach mwiem Cierniowi. Bez wzgledu na to, czy cos zrobie, czy nie, konsekwencje beda powazne. Musiaem przeszkodzic ksieciu Wadczemu. Ciern na pewno zdawa sobie sprawe, co sie dzieje. Jesli zdoabym wyciagn
a
c najmodszego ksiecia
oraz jego straznikw z komnat krlewskich, chocby na kilka chwil. . . Jedna tylko
wiesc moga byc dla ksiecia Wadczego na tyle wazna, z eby odszed od oza krla
Roztropnego. Dasz sobie rade, baznie?
Siedzia na zimnych kamiennych stopniach. Opar gowe o sciane.
Chyba tak. Idz. Ruszyem w d.
Czekaj! zawoa nagle. Stanaem.

Kiedy zabierzecie krla, ja jade z nim. Staem i patrzyem na niego. Nic


wiecej.
Mwie powaznie. Nosiem obroze ksiecia Wadczego, z eby uzyskac od
niego te obietnice. Teraz juz nic dla niego nie znacze.
Nie moge ci niczego obiecac odezwaem sie cicho.
Ja ci cos obiecam. Jesli krl odjedzie beze mnie, zdradze wszystkie twoje
sekrety. Co do jednego. Gos mu drza.
Odwrciem sie szybko. zy spywajace
po twarzy kara zabarwia krew. Nie
mogem zniesc tego widoku. Pobiegem schodami na d.

27. SPISEK

Ospiarz pod twoim oknem,


Ospiarz u twoich drzwi.
Ospiarz to dni okropne.
Zaraza chce twojej krwi.
Wiedz, z e gdy swiece twe lize bekitny pomien,
To nieszczescie wyciaga
juz po ciebie donie.
Przepedz na czas wez a z domu twego serca,
Albo dziatki twe porwie mr bedny morderca.
Chleb ci nie urosnie i mleko zgorzknieje, Maso nieudane takiego
nikt nie je. Drzewce strzay sie skreci przy prbie suszenia, A nz
wasny odejmie don twa od ramienia. Koguty piac beda przy blasku
miesiaca.
. . Znaki to, z es przeklety, znaki twego konca!

***

Bede potrzebowaa krwi.


Ksiez na Ketriken najpierw mnie wysuchaa, a potem wyrazia z yczenie rwnie spokojnie, jakby prosia o kubek wina. Spogladaa

raz na Lamwke, raz na


ksiez ne Cierpliwa, czekajac
na pomys.
Podkradne kurczaka rzeka w koncu niechetnie Lamwka. Potrzebuje
troche ziarna. . .
Idz odezwaa sie ksiez na Cierpliwa. Pospiesz sie. Zanies go do mojej
komnaty. Im mniej bedzie sie tutaj dziao, tym mniej bedziemy musiay ukrywac.
Poszedem od razu do ksiez nej Cierpliwej i Lamwki, wiedzac,
z e sam nigdy
sie nie przedre przez damy dworu otaczajace
mazonke nastepcy tronu. W czasie gdy ja zajrzaem na chwile do wasnej komnaty, one poszy juz do komnat
443

ksiez nej, pozornie by zaniesc jej specjalne liscie na wywar, a w rzeczywistosci by


dyskretnie poprosic o prywatna audiencje dla mnie. Ksiez na Ketriken odprawia
damy dworu, twierdzac,
iz wystarczy jej teraz towarzystwo ksiez nej Cierpliwej
oraz Lamwki, a nastepnie posaa po mnie Rzyczke. Gdy weszlismy do komnaty przyszej krlowej, dziewczynka przysiada na stopniu kominka i zaczea
ubierac lalke.
Po wyjsciu Lamwki oraz ksiez nej Cierpliwej pani Ketriken zwrcia sie do
mnie:
Poplamie krwia bielizne i posciel mwia spiesznie. Wezwe Osika,
posle mu wiesc , iz prawdopodobnie straciam dziecko. Wiecej nie zrobie, Bastardzie. Nie pozwole, by ten czowiek mnie dotkna,
nie wypije ani nie zjem niczego,
co on przyrzadzi.

Nie jestem szalona. Chce jedynie odciagn


a
c go od krla. Nie powiem tez, z e straciam dziecko, tylko z e sie tego obawiam.
Jak atwo pogodzia sie z okrutna prawda!
Zimne ciarki przeszy mi po grzbiecie. Pojea, co zrobi ksia
ze Wadczy, odgada jego dalsze zamierzenia i bez chwili
wahania przychylia sie do mojej prosby o pomoc. Bardzo chciaem wierzyc, z e
nie zawiode jej zaufania. Sowem nie wspomniaa o zdradzie. Po prostu omawiaa
strategie, jak dowdca planujacy
bitwe.
To w zupenosci wystarczy zapewniem. Znam dobrze ksiecia Wadczego. Kiedy Osiek pobiegnie do niego z nowina, zjawi sie tutaj wraz z nim, nie
zwazajac
na niestosownosc podobnego zachowania. Nie zdoa sie powstrzymac.
Bedzie sie chcia na wasne oczy przekonac o powodzeniu planu.
Ledwie wytrzymuje litosc dam dworu uzalajacych

sie nade mna z powodu


smierci Szczerego. Teraz, kiedy bede musiaa udawac jeszcze strach przed utrata
dziecka, bedzie mi znacznie trudniej, ale zniose i to, skoro w ten sposb pomoge
naszemu wadcy. Bastardzie, co zrobisz, jesli przy krlu zostanie straz?
Zamierzam odwrcic uwage wartownika. Jakos dam sobie rade.
Skoro bedziesz zajety straza, jak mozesz miec nadzieje dokonac czego innego w tym czasie?
Ja. . . mam pomocnika. Znowu przeklaem

w duszy, z e Ciern nie da mi


sposobu porozumienia sie z nim w podobnych sytuacjach. Zaufaj mi powtarza zawsze. Patrze i sucham tam, gdzie nalezy widziec i syszec. Wzywam
cie, kiedy nasze spotkania sa bezpieczne. Sekret jest sekretem tak dugo, jak dugo zna go tylko jeden czowiek. Zda
zyem powierzyc swoje plany kominkowi,
w nadziei z e Ciern mgby mnie jakims cudem usyszec. Pozostawaa mi ufnosc ,
z e w krtkim czasie, jaki miaem nadzieje zyskac, Ciern dotrze do krla i przyniesie mu ulge w blu, z eby monarcha zdoa przetrzymac meczarnie zadawane
przez najmodszego syna.
To prawdziwa tortura rzeka cicho Ketriken, jakby potrafia czytac
w moich myslach. Jak mozna skazac starego czowieka na cierpienie?!

444

Spojrzaa mi prosto w oczy. Nie ufasz mi na tyle, by zdradzic, kto jest twoim pomocnikiem?
Nie do mnie nalezy ten sekret, lecz do krla. Wkrtce, jak sadz
e, zostanie
on przed toba odsoniony, pani. Do tej pory. . .
Idz juz. Poprawia sie na lezance. Jestem taka potuczona, z e przynajmniej nie bede musiaa udawac bolesci. Dosyc sie namecze, nie okazujac
wrogosci czowiekowi, ktry chce zabic nie narodzonego bratanka i dreczy starego
ojca.
Wyszedem szybko, bo czuem, z e narasta w niej gniew, a nie chciaem go
podsycac. Maskarada musiaa byc bardzo przekonujaca.
Ketriken nie moga sie
zdradzic, z e juz wie, iz upadek nie by wynikiem jej wasnej niezdarnosci. W progu minaem

Lamwke, niosac
a dzbanek. Nie byo w nim naparu. Tuz z tyu nadciagaa

ksiez na Cierpliwa. Przechodzac


obok dam dworu zgromadzonych w sa
siedniej komnacie staraem sie robic wrazenie zatroskanego. Ich reakcja na prosbe ksiez nej o wezwanie osobistego medyka krla Roztropnego musiaa wyglada
c
odpowiednio prawdziwie. Miaem nadzieje, z e to wystarczy, by wywabic ksiecia
Wadczego z jaskini.
Zakradem sie do komnat ksiez nej Cierpliwej i zostawiem ledwie uchylone drzwi. Czekaem. Czekajac
myslaem o starym czowieku, o zioach, ktrych
dziaanie z wolna sabo, i o budzacym

sie blu. Raz poznaem ten bl. Gdybym


pod jego wpywem zosta poddany wypytywaniu, jak dugo zdoabym milczec?
Wydawao mi sie, z e dni cae miney, nim w koncu usyszaem trzepotanie spdnic i szybkie kroki w korytarzu, a potem goraczkowe

pukanie do drzwi komnat


krla Roztropnego. Nie musiaem syszec sw, wystarczy mi sam ton, przestraszone kobiece baganie, potem gniewne pytania ksiecia Wadczego, przemienione
nagle w udawana troske. Syszaem, jak zawoa Osika z jakiegos kata,
syszaem
w jego gosie podniecenie, gdy rozkaza samozwanczemu medykowi natychmiast
udac sie do ksiez nej, ktra cierpi z powodu poronienia.
Znowu stukot kobiecych krokw obok drzwi, za ktrymi staem. Wstrzymaem oddech. Ciez kie czapanie, pomrukiwanie pod nosem to Osiek, bez wat
pienia obadowany najrzniejszymi lekami. Czekaem, mierzac
cierpliwosc dugimi wolnymi oddechami, czekaem. . . Juz nabraem pewnosci, z e moja intryga
sie nie powioda. Wwczas usyszaem kroki ksiecia Wadczego i zaraz gorliwy
trucht wartownika.
To dobre wino, gupcze, nie rozlej zbeszta go ksia
ze Wadczy. A potem
przestaem go syszec.
Kroki ucichy. Czekaem dalej. Byem juz pewien, z e ksia
ze zosta przyjety
u ksiez nej Ketriken, ale policzyem jeszcze do stu. Wreszcie poszedem do komnat
krlewskich.
Zapukaem. Nie bardzo gosno, ale naglaco.
Po chwili usyszaem:
Kto tam?
445

Bastard Rycerski. Chce sie widziec z krlem.


Cisza. Potem:
Nikt nie bedzie wpuszczony.
Z czyjego rozkazu?
Ksiecia Wadczego.
Mam brosze dana mi od krla, a wraz z nia sowo, z e bede przyjety zawsze,
gdy o to poprosze.
Ksia
ze Wadczy nakaza nie wpuszczac ciebie w szczeglnosci.
To byo jeszcze zanim. . . sciszyem gos do szeptu i wymruczaem kilka
sylab bez znaczenia.
Co powiedziaes?
Wymamrotaem cos znowu.
Mw gosniej.
Nie wszyscy w zamku musza syszec! zagrzmiaem z oburzeniem.
Nie czas teraz na panike.
Podziaao. Drzwi uchyliy sie odrobine.
O co chodzi? sykna
straznik.
Przysunaem

sie blizej, rozejrzaem ostroznie po korytarzu. Nad ramieniem


straznika zajrzaem do wnetrza.
Sam jestes? spytaem podejrzliwie.
Tak! niecierpliwi sie. O co chodzi?
Osoniem usta donmi i pochyliem sie w jego strone. Nie chciaem, by ulotni
sie choc najlzejszy oddech mojego sekretu. Straznik takze przygia
sie do szczeliny. Dmuchnaem

raptownie i owionaem

jego twarz biaym proszkiem. Odskoczy


do tyu, duszac
sie i trac
oczy. W nastepnej chwili juz leza. Nocna mga. Szybka, skuteczna, czesto smiertelna. I cz z tego? Nie czuem litosci czy wyrzutw
sumienia. Nawet nie o to chodzio, z e by to ten sam straznik, ktry kiedys mnie
brutalnie obezwadni. Po prostu gdyby sta w wejsciu do komnat krlewskich,
wiedziaby, co sie dzieje wewnatrz.

Siegnaem

przez uchylone drzwi, prbowaem zdja


c zabezpieczajacy
je ancuch, kiedy usyszaem znajomy szept:
Znikaj stad!
Zostaw te drzwi w spokoju i znikaj. Nie otwieraj! Mignea mi
przed oczyma poznaczona bliznami twarz, drzwi zatrzasney mi sie przed nosem.
Ciern mia absolutna racje. Niech ksia
ze Wadczy zastanie po powrocie solidnie
zamkniete drzwi. Bedzie musia poczekac, az jego ludzie wyrabi
a przejscie. Kazda chwila, gdy najmodszy ksia
ze znajdowa sie poza komnatami krla, bya dla
Ciernia cenniejsza niz zoto.
Pzniejsze dokonania byy dla mnie znacznie trudniejsze niz wszystko, co
uczyniem do tej pory. Poszedem do kuchni, pogwarzyem przyjaznie z kucharka, a potem zapytaem ja, co to byo za poruszenie na grze. Czy ksiez na Ketriken

446

stracia dziecko? Zacna kucharka natychmiast porzucia moje towarzystwo i udaa sie na poszukiwanie ludzi, od ktrych mogaby sie dowiedziec czegos wiecej.
Wtedy ja przeszedem do izby z onierskiej za kuchnia i wypiem piwo, a nastepnie zmusiem sie do jedzenia. Nikt nie nawiaza
ze mna szczeglnie ozywionej
rozmowy, ale zostaem zauwazony. Plotki o poronieniu ksiez nej napyway i odpyway.
Wok mnie siedzieli z onierze z ksiestw Rolnego i Trzody, czonkowie orszakw ksia
zat
ze srdladzia,

za pan brat z rodakami zasiedziaymi juz w Koziej Twierdzy. Bardziej gorzkie niz z c byy ich ozywione rozwazania, co utrata
dziecka ksiez nej Ketriken miaa oznaczac dla szans ksiecia Wadczego na objecie
tronu. Zupenie jak na wyscigach.
Z wiesciami o poronieniu ksiez nej moga rywalizowac tylko plotka, z e ktrys
z paziw widzia Ospiarza przy zamkowej studni na dziedzincu. Zdarzyo sie to
prawie o pnocy. Nikt nie mia tyle rozumu, z eby spytac, co chopak robi tam
o tej porze ani ile mia swiata, by dostrzec zy omen. Wszyscy natomiast przysiegali, z e nie beda ciagn
eli wody z tej studni, bo ukazanie sie Ospiarza oznacza
ponad wszelka watpliwo

sc , z e studnia zostaa zatruta. Obserwujac,


w jakim tempie ci ludzie ciagn
eli piwo, oceniem, z e nie mieliby sie czego obawiac, bo wody
nie pijali. Posiedziaem jeszcze, az wreszcie usyszaem, z e ksia
ze Wadczy kaza
natychmiast posac do komnat krlewskich trzech silnych mez czyzn z toporami.
Niezwyky rozkaz rozbudzi na nowo wyobraznie z onierstwa, a wwczas ja spokojnie opusciem izbe i poszedem do stajni.
Zamierzaem zajrzec do Brusa i sprawdzic, czy trefnis do niego dotar. A napotkaem Sikorke wychodzac
a akurat, gdy ja zaczaem

wchodzic na stopnie. Na
widok mojej zdumionej miny rozesmiaa sie, ale nie by to jej dawny, radosny
smiech.
Po co byas u Brusa? zapytaem i natychmiast zdaem sobie sprawe, jak
niegrzeczne byo moje pytanie. Ja sie po prostu obawiaem, z e przysza do niego
po pomoc.
Jest moim przyjacielem rzeka zwiez le. Chciaa mnie omina
c. Odruchowo zastapiem

jej droge. Przepusc mnie! syknea.


Zamiast tego zamknaem

ja w ramionach.
Sikorko, Sikorko, prosze cie wychrypiaem, gdy odepchnea mnie bez
litosci. Porozmawiajmy spokojnie, chociaz kilka chwil. Nie moge zniesc , kiedy
tak na mnie patrzysz. Przysiegam, nie zrobiem nic zego. Zachowujesz sie, jakbym cie porzuci, a przeciez zawsze jestes w moim sercu. Nie moge byc z toba,
lecz nie dlatego z e nie chce.
Niespodziewanie przestaa sie szamotac.
Prosze powtrzyem.
Rozejrzaa sie po mrocznym wnetrzu.
Staniemy i porozmawiamy. Krtko. Tutaj.
447

Dlaczego jestes na mnie taka zagniewana?


Prawie odpowiedziaa. Widziaem, jak sie ugryza w jezyk, przeknea sowa,
ktre same pchay jej sie na usta. Zesztywniaa.
Dlaczego uwazasz, z e moje uczucia wzgledem ciebie sa dla mnie wazne?
zapytaa. Dlaczego ci sie wydaje, z e poza toba nic mnie nie obchodzi?
Gapiem sie na nia gupio.
Bo ja to czuje do ciebie rzekem powaznie.
Nieprawda. Bya zirytowana. Rozmawiaa ze mna jak z dzieckiem, ktre
twierdzi, z e niebo ma barwe zielona.
Alez prawda upieraem sie przy swoim. Prbowaem ja do siebie przytulic, ale przypominaa drewniana lalke.
Twj ukochany pan, nastepca tronu, ksia
ze Szczery jest dla ciebie wazniejszy. Krl Roztropny, ksiez na Ketriken i jej nie narodzone dziecko sa dla ciebie
wazniejsi. Zaginaa po kolei palce, jakby na nich wyliczaa moje wady.
Mam obowiazki
szepnaem.

Wiem, na czym ci zalezy powiedziaa gosem bez wyrazu. Nie na


mnie.
Ksia
ze Szczery. . . nie moze dbac o mazonke, dziecko ani ojca rzekem
rozsadnie.

Dlatego tez, na razie, musza oni byc w moim z yciu najwazniejsi. Postawieni przed wszystkim, co kocham. Nie kocham ich bardziej niz ciebie, ale. . .
bezskutecznie szukaem sw. Naleze do krla dokonczyem bezradnie.
A ja tylko do siebie. Sikorka uczynia z tego najbardziej przejmujace

wyznanie samotnosci. I sama o siebie zadbam.


To nie bedzie trwao wiecznie. Pewnego dnia bede wolny. Bede mg sie
ozenic, zrobic. . .
. . . wszystko, o co poprosi cie twj pan dokonczya za mnie.
Nie, Bastardzie. W jej gosie brzmiaa ostatecznosc . Bl. Odepchnea
mnie, ominea. Kiedy bya dwa stopnie nizej, a miedzy nami utkwi mrz caej zimy swiata, odwrcia sie jeszcze. Musze ci cos powiedziec. Pojawi sie
w moim z yciu ktos inny. Jest dla mnie tym, kim dla ciebie twj krl. Wazniejszy
niz moje wasne z ycie, wazniejszy niz wszystko inne, co dla mnie drogie. Mwiac

twoimi wasnymi sowami: nie mozna mnie za to winic.


Nie wiem, jak wygladaem,

wiem, z e odwrcia wzrok, jakby nie moga zniesc


mojego widoku.
Dla jego dobra odchodze powiedziaa. W bezpieczne miejsce.
Sikorko, prosze cie. . . On nie moze cie kochac rwnie mocno jak ja.
Nawet na mnie nie spojrzaa.
Ani twj krl nie moze cie kochac, jak ja cie. . . kochaam. Widzisz, mniej
wazna jest jego miosc do mnie, wazniejsza moja do niego. Musi byc w moim
z yciu najwazniejszy. Potrzebuje tego ode mnie. Zrozum. To nie znaczy, z e ty mnie
nie obchodzisz. Nie moge przedozyc miosci do ciebie ponad to, co jest najlepsze
448


dla niego. Zesza jeszcze dwa stopnie. Zegnaj,
Nowy. Ostatnie sowa byy
ledwie syszalne, ale zapady w moje serce oowiem.
Staem na schodach, patrzyem na odchodzac
a Sikorke. I nagle to uczucie
byo zbyt znajome, bl zbyt ostry. Rzuciem sie za nia, chwyciem ja za ramie,
pociagn
aem

ja pod schody, w ciemnosc .


Sikorko, prosze, nie odchodz, nie porzucaj mnie! Nic nie powiedziaa. Nawet mi sie nie opieraa.
Co mam ci dac, co powiedziec, z ebys zrozumiaa, kim dla mnie jestes? Nie
pozwole ci odejsc .
Nie mozesz kazac mi zostac. Czuem, z e cos sie w niej wypalio. Gniew,
duch, wola. Nie umiaem tego nazwac. Prosze. Sowo to ranio, bo Sikorka
bagaa. Pozwl mi odejsc . Nie doprowadzaj mnie do paczu.
Pusciem jej ramie, ale nie odesza.
Dawno temu zaczea ostroznie powiedziaam ci, z e jestes podobny
do Brusa.
Pokiwaem gowa, nie dbajac,
z e w smolistych ciemnosciach i tak tego nie
zobaczy.
W pewnym sensie jestes. W innym nie. Ja decyduje za nas oboje, tak jak
kiedys on zdecydowa za siebie i ksiez ne Cierpliwa. Nie ma dla nas przyszosci.
Ktos inny wada twoim sercem. A przepasc miedzy nami jest zbyt wielka, by
poaczy

ja most najgoretszej miosci. Wiem, z e mnie kochasz, ale twoja miosc


jest. . . inna od mojej. Ja chciaam, z ebysmy wiedli wsplne z ycie. Ty chcesz mnie
trzymac z dala od swoich spraw. Nie potrafie z yc jako ktos, do kogo przychodzisz,
kiedy akurat nie masz do zrobienia nic wazniejszego: Nie wiem nawet, czym sie
wasciwie zajmujesz, kiedy nie jestes ze mna. Nigdy mi tego nie powiedziaes.
Lepiej bedzie, jesli nadal nie bedziesz wiedziaa stwierdziem gorzko.
Nie mw tak! syknea rozzoszczona. Nie pozwalasz mi o niczym
decydowac. Nie wolno ci postanawiac za mnie. Nie masz prawa! Jesli nie mozesz
powiedziec mi nawet, czym sie zajmujesz, jak mam wierzyc, z e mnie kochasz?
Zabijam ludzi wyznaem. Dla krla. Jestem skrytobjca, Sikorko.
Nieprawda! krzyknea zduszonym gosem. Jej przerazenie byo rwnie wielkie jak pogarda. Czua, z e powiedziaem prawde. W koncu. Straszna cisza wyrosa miedzy nami, kiedy Sikorka czekaa, bym sie przyzna do kamstwa,
zaprzeczy. W koncu zrobia to za mnie. Ty skrytobjca?
Pewnego dnia nie
potrafies nawet omina
c strazy, z eby sie przekonac, dlaczego pacze. Nie miaes
odwagi sprzeciwic sie wartownikom! A teraz mam uwierzyc, z e zabijasz dla krla! miotay nia gniew i rozpacz. Dlaczego mi to mwisz? Dlaczego akurat
teraz? Chcesz zrobic na mnie wrazenie?
W takim wypadku powiedziabym ci dawno temu.
I taka bya prawda. Milczaem, gdyz baem sie, iz wyjawiajac
sekret, utrace
Sikorke. Miaem racje.
449

Kamstwo rzeka bardziej do siebie niz do mnie. Kamstwo, wszystko


kamstwo. Od samego poczatku.

Byam taka gupia! Jesli czowiek uderzy cie raz,


uderzy znowu, tak mwia ludzie. To samo jest z kamaniem. Ale ja suchaam
i wierzyam. Jaka byam gupia! krzyknea. Skuliem sie, jakby mnie uderzya.
Wstaa, odsunea sie ode mnie. Dziekuje ci, Bastardzie Rycerski rzeka
zimno. Bardzo mi pomoges. Odwrcia sie ode mnie.
Sikorko. . . Chciaem ja uja
c za ramie, ale okrecia sie byskawicznie,
uniosa don do ciosu.
Nie dotykaj mnie wysyczaa. Nie waz sie nigdy wiecej mnie dotkna
c.
Odesza.
Po jakims czasie przypomniaem sobie, z e stoje w ciemnosciach pod schodami
prowadzacymi

do izdebki Brusa. Zadrzaem, choc nie byo mi zimno. Zawsze


sie obawiaem, z e przez kamstwa strace Sikorke, a prawda zniszczya zwiazek,

ktry dzieki kamstwom przetrwa ponad rok. Jaka z tego nauka? Bardzo wolno
wszedem po schodach. Zapukaem.
Kto tam? usyszaem gos Brusa.
Ja. Odsuna
rygiel, wszedem do izby. Co robia tutaj Sikorka?
zapytaem, nie zwazajac,
jak mogo to zabrzmiec, nie dbajac,
z e obandazowany
trefnis siedzia na stole. Czy potrzebowaa pomocy?
Brus odchrzakn
a.

Przysza po jakies zioa rzek niepewnie. Nie mogem jej pomc, nie
miaem tego, co chciaa. Potem zjawi sie karze i zostaa pomc mi przy nim.
Ksiez na Cierpliwa i Lamwka maja zioa. Mnstwo zi.
Tak jej tez powiedziaem. Zacza
zbierac opatrunki ze stou. Nie
chciaa isc do nich. Byo w gosie Brusa cos naglacego,

popychajacego

mnie
do nastepnego pytania.
Odesza powiedziaem cicho. Odesza. Usiadem przed kominkiem i wcisnaem

donie miedzy kolanami. Po jakims czasie zdaem sobie sprawe,


z e kiwam sie w przd i w ty.
Udao ci sie? zapyta cicho trefnis.
Przestaem sie koysac. Przysiegam, z e przez chwile nie miaem najmniejszego pojecia, o co mnie zapyta.
Tak odparem spokojnie. Chyba mi sie udao. Udao mi sie takze
stracic Sikorke. Udao mi sie zniszczyc jej wiernosc i miosc , ktre uwazaem za
wieczne. Udao mi sie byc tak logicznym, praktycznym, tak lojalnym w stosunku do krla, z e wasnie straciem wszelka szanse na wasne z ycie. Podniosem
wzrok na Brusa. Kochaes Cierpliwa?
zapytaem nagle. Wtedy, kiedy
zdecydowaes sie odejsc , kochaes ja?

Karze wytrzeszczy oczy. A wiec byy jakies sekrety, ktrych nie zna nawet
on. Brus pociemnia na twarzy. Zaozy ramiona na piersi, jakby sie przed czyms
powstrzymywa.
450

Mgby mnie zabic pomyslaem.


Moze po prostu wiezi w sobie jakis bl.
Powiedz, prosze nalegaem. Musze wiedziec.
Spojrza na mnie.
Nie jestem czowiekiem zmiennym. Starannie dobiera sowa. Skoro
pokochaem, bede kocha zawsze.
Wiec tak. Bl pozostanie na wiecznosc .
A jednak zdecydowaes. . .
Ktos musia. Cierpliwa nie rozumiaa. Trzeba byo decydowac za nas dwoje, zakonczyc te meke.
Tak jak Sikorka zdecydowaa za nas dwoje. Prbowaem wymyslic, co powinienem teraz zrobic. Nic nie przychodzio mi do gowy. Popatrzyem na trefnisia.
Dobrze sie czujesz? zapytaem.
Lepiej niz ty odpar bez ogrdek.
Chodzio mi o twoje ramie. Myslaem. . .
Zwichniete, nie zamane. W lepszym stanie niz twoje serce.
Szybki z art od niechcenia. Nie miaem pojecia, z e potrafi dowcipkowac z taka
doza wspczucia. Jego litosc pchnea mnie na krawedz zaamania.
Nie wiem, co robic wyznaem amiacym

sie gosem. Jak mam z tym


z yc?
Butelka okowity stuknea o blat zadziwiajaco
niegosno. Brus ustawi wok
niej trzy kubki.

Napijemy sie oznajmi. Za Sikorke, z eby znalaza szczescie. Zyczymy jej tego szczerze.
Wypilismy, a Brus ponownie napeni kubki. Trefnis zakreci kubkiem.
Czy to rozsadne,

pic akurat teraz? zapyta.


Akurat teraz skonczyem zachowywac sie rozsadnie

stwierdziem.
Od dzis bede baznowa.
Nie wiesz, o czym mwisz zmitygowa mnie. Tak czy inaczej, wychyli
razem z nami. Za wszystkich baznw. I trzeci raz. Za krla.
Gorliwie staralismy sie upic, ale los poskapi
nam czasu. Zdecydowane pukanie zaanonsowao Lamwke z koszykiem na ramieniu.
Pomz mi sie tego pozbyc, dobrze? poprosia, rzucajac
na st zarznietego kurczaka.
Obiad! ucieszy sie trefnis.
Dopiero po duzszej chwili rozpoznaa, z e nie jestesmy trzezwi. Za to rozwscieczya sie w mgnieniu oka.
My walczymy o z ycie, a wy sie upijacie! Przez dwadziescia lat nie pojae
s,
z e to niczego nie zaatwia! zaatakowaa Brusa. Alez z ciebie gupiec!
Brus nie przeja
sie wcale.

451

Nie wszystko da sie zaatwic zauwazy filozoficznie. Po pijanemu


znacznie atwiej zniesc niefortunny los. Podnis sie i stana
bez najmniejszego
trudu, nawet sie nie zatoczy. Lata picia najwyrazniej wyrobiy w nim odpornosc
na wpyw alkoholu. W czym moge ci pomc?
Lamwka przygryza warge. Zdecydowaa sie podja
c rozmowe.
Musze sie tego pozbyc. I potrzebna mi masc na stuczenia.
Czy w tym zamku nikt nie chodzi do medyka? spyta trefnis, nie kierujac

pytania do nikogo w szczeglnosci.


Masc jest tylko pretekstem, musze miec jaka
s wymwke, gdyby mnie ktos
spyta, po co tu przyszam. Tak naprawde mam znalezc Bastarda i zapytac go, czy
wie, z e straznicy rabi
a toporami drzwi do komnat krlewskich.
Pokiwaem ciez ko gowa. Nie zamierzaem nawet prbowac sie podniesc . Nie
miaem tej wprawy co Brus. Za to bazen skoczy na rwne nogi.
Co takiego?! wrzasna.
Podobno ci sie udao!
Zrobiem, co mogem odrzekem. Albo bedzie dobrze, albo nie. Pomysl chwile. To solidne debowe drzwi. Troche potrwa, nim uda sie je sforsowac.
A wwczas zapewne sie okaze, iz drzwi do krlewskiej sypialni podobnie beda
zamkniete i zaryglowane.
Jak to zrobies? zapyta Brus cicho.
Nie zrobiem odparem szczerze. Spojrzaem na bazna. Dosc juz powiedziaem. Teraz czas na odrobine zaufania. Przeniosem wzrok na Lamwke.
Jak sie czuje przysza krlowa? Co z ksiez na Cierpliwa?
Czy przedstawienie
sie udao?
Chyba tak. Ksiez na Ketriken jest mocno posiniaczona i, jesli mam byc
szczera, nie sposb miec pewnosc , czy dziecku rzeczywiscie nie grozi niebezpieczenstwo. Poronienie po upadku nie musi nastapi
c natychmiast. . . Nie chce
krakac. Osiek jest zatroskany, lecz nieskuteczny. Jak na czowieka z pretensjami do roli medyka, wyrznia sie zastanawiajaco
uboga wiedza na temat zi. No
a ksia
ze . . . Lamwka prychnea i zamilka.
Czy nikt oprcz mnie nie dostrzega, z e za rozpuszczanie potek o poronieniu mozna zapacic gowa?
zapyta trefnis niedbale.
Nie miaem czasu wymyslic nic innego odparem.
Na razie jestesmy w miare bezpieczni oceni Brus. Tylko co dalej?
Czy mamy bezczynnie patrzec, jak krl i ksiez na Ketriken sa wywozeni do Kupieckiego Brodu?
Zaufajcie mi powiedziaem ostroznie. Prosze was o jeden dzien cierpliwosci. Miaem nadzieje, z e tyle wystarczy. Teraz musimy sie rozejsc
i zachowywac normalnie.
Karze wybuchna
smiechem.
Krlewski koniuszy bez koni i trefnis bez krla! Brus i ja bedziemy pili dalej. Podejrzewam, z e to normalne zachowanie w tych okolicznosciach. Jesli
452

chodzi o ciebie, Bastardzie, to nie mam najmniejszego pojecia, jaki tytu nosisz
ostatnio, nie mwiac
juz o tym, co normalnie robisz caymi dniami. Wobec tego. . .
Nikt nie bedzie juz wiecej pi oznajmia groznie Lamwka. Odstawcie butelke i postarajcie sie oprzytomniec. Niech kazdy idzie do swoich zajec , jak
powiedzia Bastard. Dosyc juz zostao powiedziane i zrobione w tej izbie, z ebysmy wszyscy zawisli za zdrade. Oczywiscie prcz ciebie, Bastardzie. Ty dostabys
trucizne. Potomkowie krwi krlewskiej nie gina przez powieszenie.
Zmroziy nas jej sowa. Brus zakorkowa flaszke. Lamwka wysza pierwsza,
z garnuszkiem masci w koszyku. Trefnis opusci nas niedugo potem. Kiedy ja
wychodziem, Brus konczy wasnie skubac ptaka; on nigdy niczego nie marnowa.
Jakis czas waesaem sie bez celu, sprawdzaem, czy nikt mnie nie sledzi.
Ksiez na Ketriken odpoczywaa. Na suchanie trajkotania ksiez nej Cierpliwej nie
miaem ochoty. Trefnis, jesli sie skry w swojej wiezy, na pewno nie pragna
towarzystwa. A jesli by gdzie indziej, to nie wiedziaem, gdzie go szukac. W zamku
roio sie od przybyszw ze srdladzia,

zupenie jak na chorym psie od pche. Zawadziem o kuchnie, podkradem kawaek ciasta imbirowego. Potem wczyem
sie jeszcze troche, udajac
znudzonego; cay czas przyblizaem sie do chaty, gdzie

niegdys ukrywaem Wilczka. Swiecia


teraz pustkami, w srodku byo rwnie zim
no jak na zewnatrz.
Slepun
wola lesiste wzgrza za Kozia Twierdza.
Nie czekaem dugo, gdy jego cien leg na progu.
Moze najwieksza wygoda Rozumienia jest to, z e nie trzeba niczego wyjasniac.
Nie musiaem mu opowiadac wypadkw ostatniego dnia, nie trzeba byo szukac
sw, by opisac, co czuem po rozstaniu z Sikorka. Nie zadawa pytan ani nie zapewnia mnie o swoim wspczuciu. Ludzkie dziaania nie miay dla niego wiele
sensu. Orientowa sie w sile moich uczuc, a nie w ich przyczynach. Zwyczajnie
podszed do mnie i usiad tuz obok, na brudnej pododze. Objaem

go ramieniem,
ukryem twarz w ciepej siersci.
Tak robia ludzkie stada zauwazy po duzszej chwili. Jak mozecie razem polowac, skoro nie potraficie biec w te sama strone?
Nie odpowiedziaem. Na takie pytanie odpowiedzi nie ma i on sie jej nie spodziewa.
Opusci eb, poiska zebami przednia ape. Wsta, otrzasn
a
sie, usiad.
Wezmiesz teraz inna samice?
Nie wszystkie wilki maja swoje samice.
Przewodnik zawsze ma. Przeciez stado musi sie mnozyc.
Mj przewodnik ma samice, a ona bedzie miaa mae. Moze wilki maja racje,
a ludzie powinni sie od nich uczyc. Moze tylko przewodnik powinien miec samice. Serce Stada zdecydowa dawno temu. Nie mg miec i samicy, i przewodnika,
za ktrym poda
zy wszedzie.
453

On jest bardziej wilkiem, niz chce przyznac. Nawet przed soba. Przerwa,
poweszy. Ciasto z imbirem?
Daem mu smakoyk. Patrzyem, jak go akomie pozera.
Brakuje mi twoich snw wyznaem.
To nie sny, to z ycie. Zawsze mozesz byc ze mna, jesli Serce Stada nie bedzie
sie o to gniewa. Lepiej z yc razem. . . A tobie lepiej byoby z yc z samica.

Jestem saby, chce zbyt wiele.


Zamruga ciemnymi oczyma o gebokim spojrzeniu.
Zbyt wielu kochasz. Moje z ycie jest atwiejsze.
On kocha tylko mnie.
Rzeczywiscie potwierdzi. Martwie sie tylko, z e ty nigdy do konca w to
nie uwierzysz.

Westchnaem

ciez ko. Slepun


kichna,
znowu sie otrzasn
a.

Nie lubie brudu po myszach. Zanim pjde, podrap mnie w uszy. Masz takie
zreczne rece. Jesli robie to sam, zawsze wychodzi za mocno.
Podrapaem go za uszami, potem po szyi, i jeszcze po karku, az w koncu
rozozy sie przede mna na boku jak szczeniak.
Ogar przyciaem

mu.
Ta zniewaga krwi wymaga!
Zerwa sie, ugryz mnie w przedramie, skoczy w drzwi i znikna.
Odwinaem

rekaw, obejrzaem slady po dugich biaych kach. Krwi nie byo, ale znaki zostay
wyrazne. Wilcze poczucie humoru.
Skonczy sie krtki zimowy dzien. Wrciem do zamku. Musiaem pjsc do
kuchni, wysuchac wszystkich plotek, jakie miaa dla mnie kucharka. W jedna
garsc wetknea mi gruby plaster baraniny, w druga szczodry kawa ciasta ze sliwkami i zaczea opowiadac o prawdopodobnym poronieniu ksiez nej Ketriken, a potem o tym, jak straznicy musieli rozbijac toporami drzwi, prowadzace
do komnat
krla, bo wartownik we wnetrzu pad na apopleksje.
I jeszcze drugie drzwi rozbijali, a ksia
ze Wadczy pogania ich i ponagla,
bo sie ba o ojca. A jak wreszcie wyrabali

przejscie, to sie okazao, z e krl w tym


huku i omocie spa jak dziecko. W ogle nie mogli go obudzic, by mu powiedziec, z e wyrabali

drzwi.
Niesamowite zgodziem sie i dalej suchaem bardziej i mniej bahych
zamkowych plotek. Ostatnio koncentroway sie gwnie na tym, kto jecha, a kto
nie jecha do Kupieckiego Brodu. Kucharka miaa jechac z powodu placka
agrestowego i sodkich bueczek. Nie wiedziaa, kto zajmie sie gotowaniem tutaj,
zapewne ktos z z onierstwa. Ksia
ze Wadczy powiedzia jej, z e moze zabrac ze soba wszystkie najlepsze garnki, za co bya mu wdzieczna, ale bedzie jej brakowao
tutejszego pieca, bo nigdy nie gotowaa na lepszym. Tu ciag
jest dokadnie taki
jak trzeba i haki na mieso na wasciwej wysokosci. Suchaem jej i prbowaem
sie skupic, okazac zainteresowanie drobnymi szczegami, ktre ona uwazaa za
454

tak istotne. Dowiedziaem sie, z e gwardia ksiez nej Ketriken miaa zostac w Koziej
Twierdzy, podobnie ci nieliczni, ktrzy ciagle
jeszcze nosili barwy druzyny krla
Roztropnego. Od kiedy stracili dostep do swego pana, snuli sie po zamku w ponurych nastrojach. Ksia
ze Wadczy nalega, by obie te formacje reprezentoway rd
krlewski w stolicy. Rzyczka miaa jechac, jej matka takze, ale to nie wydawao
sie dziwne, przeciez suzyy ksiez nej. Krzewiciel zostawa, Liryk takze. Kucharce bedzie brakowao jego gosu, ale pewnie po jakims czasie przyzwyczai sie do
srdladowych

bardw i minstreli.
Nie przyszo jej do gowy zapytac mnie, czy jade.
W drodze do swojej komnaty prbowaem sobie wyobrazic Kozia Twierdze
w najblizszym czasie. Wysoki st bedzie pusty przy kazdym posiku, jesc bedziemy potrawy proste, gotowane przez z onierzy. Dopki starczy zapasw. Podejrzewaem, z e na dugo przed wiosna zaczniemy sie odzywiac dziczyzna i wodorostami. Bardziej niz o siebie martwiem sie o ksiez ne Cierpliwa i Lamwke.
Nie przeszkadzay mi niewygody ani niewyszukane jedzenie, ale one nie byy do
tego przyzwyczajone. Przynajmniej Liryk osodzi im z ycie, jesli tylko nie przytoczy go na tym wygnaniu melancholia. A Krzewiciel? Niewiele zostanie mu
pracy z dziecmi, wiec moze wraz z ksiez na zdoa nareszcie zakonczyc badania
nad wyrobem papieru. Robiac
dobra mine do zej gry, prbowaem jakos uozyc
nam przyszosc .
Gdzies by, bekarcie?
Pogodna wynurzya sie nagle z mrocznej wneki. Miaa nadzieje mnie zaskoczyc, ale Rozumienie dawno mi zdradzio, z e ktos sie tam czai. Nawet nie drgna
em.
Na spacerze.
Cuchniesz jak pies.
Wiec nie dziwota, z e nachodzi mnie suka.
Potrwao chwile, nim pojea obelge ukryta w mojej grzecznej odpowiedzi.
Cuchniesz jak pies, bo jestes psem. Bestia.
Mao brakowao, z ebym sie zrewanzowa uwaga na temat jej matki. I nagle
przypomniaem sobie matke Pogodnej.
Pamietasz, jak uczylismy sie pisac? Twoja mama zawsze ubieraa cie
w ciemny fartuszek, bo tak sie plamias atramentem.
Obrzucia mnie ponurym spojrzeniem, obracajac
moje sowa w myslach, prbujac
odkryc zniewage albo podstep.
I co? zapytaa w koncu.
Nic. Tak mi sie tylko przypomniao. Swego czasu pomagaem ci zakrecac
w odpowiednia strone ogonki przy literach.
To nie ma nic do rzeczy!
Nie ma. To moje drzwi. Zamierzaas wejsc ze mna?

455


Splunea. Slina
wyladowaa

na pododze u moich stp. Doszedem do wniosku, z e Pogodna nie zrobiaby tego, gdyby zamierzaa zostac w twierdzy. Zamek
juz nie by jej domem, moga go kalac do woli. Dao mi to do myslenia. Ona nie
spodziewaa sie tu wrcic.
Znalazszy sie w komnacie, metodycznie pozamykaem drzwi na wszystkie
rygle i zasuwy, a na koniec zaozyem jeszcze ciez ka sztabe. Sprawdziem okno
byo solidnie zabezpieczone okiennicami. Zajrzaem pod zko. Wreszcie usiadem przy kominku i drzemaem, czekajac
na wezwanie Ciernia.
Obudzio mnie stukanie do drzwi.
Kto tam?! zawoaem.
Rzyczka. Ksiez na Ketriken z yczy sobie widziec sie z toba, panie.
Zanim otworzyem wszystkie rygle i zasuwy, dziewczynka dawno zniknea.
Zirytowao mnie, z e przekazaa podobne polecenie gosno przez drzwi, ale nie
mogem miec pretensji do dziecka. Doprowadziem sie do porzadku

i pospieszyem na wezwanie.
Po drodze zwrciem uwage na drewniane szczatki,

ktre nie tak dawno byy debowymi drzwiami do komnat krla Roztropnego. W powstaej wyrwie sta
wielki straznik bez watpienia

czowiek z Ksiestwa Trzody zupenie mi nie


znany.
Ksiez na Ketriken spoczywaa na lezance tuz przy kominku. W pewnym oddaleniu kilka grupek dam dworu rozmawiao przyciszonymi gosami. Ksiez na miaa
spuszczone powieki. Wygladaa

na tak strasznie zmeczona, z e zwatpiem,

czy Rz yczka nie wezwaa mnie przez pomyke, ale juz hrabina Ufna prowadzia mnie
do swojej pani, zaraz tez przyniosa stoeczek, na ktrym mogem przysia
sc . Zaproponowaa mi takze kubek herbaty. Gdy tylko sie oddalia, wadczyni otworzya
oczy.
Co dalej? szepnea.
Nie zrozumiaem pytania, wiec zaczea cicho tumaczyc:
Krl Roztropny spi. Nie bedzie spa wiecznie. Dziaanie specyfiku kiedys
sie skonczy, a wwczas wrcimy do punktu wyjscia.
Zbliza sie ceremonia ogoszenia ksiecia Wadczego nastepca tronu. Najmodszy krlewski syn bedzie nia zaabsorbowany. Na pewno powinien sprawic
sobie nowe szaty i zadbac o wiele innych, rwnie istotnych szczegw. Na jakis
czas odciagnie

go to od krla.
A potem?
Zjawia sie hrabina Ufna z herbata dla mnie. Wziaem

kubek, podziekowaem
pgosem. Gdy dama przysunea sobie krzeso, ksiez na usmiechnea sie sabo
i zapytaa, czy ona takze mogaby dostac cos ciepego do picia. Prawie mnie zawstydzio, jak byskawicznie hrabina Ufna zerwaa sie spenic z yczenie swej pani.
Sam nie wiem wymamrotaem w odpowiedzi na pytanie ksiez nej.

456

A ja wiem. Krl bedzie bezpieczny w grach. Zostanie tam przyjety z honorami i otoczony szacunkiem, moze nawet Jonki bedzie wiedziaa, jak. . . Och,
dziekuje. Ksiez na wziea z rak
damy dworu kubek herbaty, upia yk.
Hrabina Ufna przysiada sie do nas.
Usmiechnaem

sie do ksiez nej Ketriken i odezwaem, ostroznie dobierajac


sowa:
Tak daleko jest do gr, pani, a i pogoda o tej porze roku nie sprzyja. Zanim posaniec dotrze do celu i zdobedzie lekarstwo twej matki, bedzie juz prawie
wiosna. Sa inne miejsca, gdzie mozna odnalezc panaceum na twoje utrapienie.
Moze w Ksiestwie Niedzwiedzim, moze w Ksiestwie Cypla? Wadcy tych ziem
nie odmwia ci, pani, niczego, wiesz o tym przeciez.
Wiem. Na twarzy ksiez nej pojawi sie znuzony usmiech. Jednak tyle
maja teraz wasnych trosk, z e waham sie ich prosic. Na dodatek ten korzen, nazywamy go korzeniem dugowiecznosci, rosnie tylko w grach. Upia jeszcze
yk zioowej herbaty.
Kogz wyprawic z takim poleceniem, oto najtrudniejsze pytanie zauwaz yem. Chyba rozumiaa trudnosci zwiazane

z wysaniem chorego starca w zimowa podrz do gr. Nie mg jechac sam. Taki czowiek musiaby byc naprawde
godzien zaufania i peen dobrej woli.
Taki czowiek mgby byc kobieta zazartowaa ksiez na Ketriken i hrabina Ufna rozesmiaa sie wesoo. Nie tyle rozbawi ja dowcip, ile ucieszya sie,
z e jej pani jest w lepszym humorze. Ksiez na zagryza warge. Moze powinnam
pojechac sama i wszystkiego dopilnowac dodaa. Jej spojrzenie byo zupenie
powazne.
Prowadzilismy jeszcze jakis czas niezobowiazuj
ac
a rozmowe o fikcyjnych
zioach. Chyba wszystko pojaem

wasciwie. Gdy poprosiem o zezwolenie na


odejscie, myslaem tylko o tym, jak mam powstrzymac ksiez ne Ketriken od dziaania, dopki Ciern nie zdecyduje, co robic. Nieatwa amigwka.
Ledwie zda
zyem znowu pozamykac drzwi na wszystkie sztaby i zasuwy, gdy
poczuem na plecach przeciag
z otwartego przejscia. Powlokem sie na gre. Byem zmeczony, ale wiedziaem, z e i tak nie zmruze oka.
Zaraz w progu komnaty Ciernia powitaa mnie niebianska won czegos pysznego, dzieki czemu nagle odkryem, iz jestem strasznie godny. Gospodarz juz
siedzia przy zastawionym stoliku.
Siadaj i jedz rzek zwiez le. Musimy zawiaza
c spisek.
Dwa razy ugryzem pasztet miesny, nim Ciern zapyta mnie spokojnie:
Jak sadzisz,

czy dugo moglibysmy ukrywac krla w tej komnacie?


Przezuem, poknaem.

Ja nie znalazem drogi do ciebie stwierdziem.


Ale ona istnieje. Jedzenie i inne potrzebne rzeczy musza sie tu w jakis sposb pojawiac, wiec sa ludzie, ktrzy o tych przejsciach wiedza. . . nie zdajac
sobie
457

z tego sprawy. Labirynt prowadzi do rznych pomieszczen, w ktrych znajduje


drobiazgi niezbedne do z ycia, ale byo mi znacznie atwiej, kiedy je dostarczano
wielmoznej pani Tymianek.
Skad
wezmiesz jedzenie po wyjezdzie ksiecia Wadczego?
O, ludzie beda dziaac jak dotad.
. . jesli tu zostana. Znajda sie i tacy, ktrzy
beda sie dziwic, dlaczego z ywnosc trafia do opustoszaych czesci zamku, choc
i tak jest jej za mao. Mniejsza o to. Mielismy mwic o wygodzie Roztropnego,
nie mojej.
W jaki sposb krl zniknie? Mamy szanse go ukrywac jakis czas, jesli
ksia
ze Wadczy uwierzy, z e monarcha opusci zamek. Jesli natomiast bedzie mia
swiadomosc , z e jego ojciec pozosta w murach twierdzy, nie spocznie, pki go
nie odnajdzie. Na poczatek
wyda zapewne rozkaz rozkruszenia scian krlewskiej
sypialni.
Prymitywne, lecz skuteczne oceni Ciern.
Znalazes dla krla bezpieczne miejsce w Ksiestwie Niedzwiedzim albo
w Ksiestwie Cypla?
Tak szybko? Oczywiscie, nie. Bedziemy musieli ukrywac go tutaj moze
nawet przez kilka tygodni. Potem trzeba go bedzie przemycic poza mury zamku,
a wiec znalezc przekupne straze. Niestety, jesli mozna kupic milczenie czowieka,
mozna go takze przekonac zotem, by mwi. Chyba z e. . . ulegnie wypadkowi.
Nie ma sie czym kopotac. Znam sekretne wyjscie z twierdzy rzekem,
myslac
o wilczej drodze. Mamy za to inny problem. Ksiez na Ketriken zacznie
dziaac sama, jesli wkrtce sie nie dowie, z e mamy plan. Dosza do tych samych
wnioskw co my. Dzis wieczr mi zaproponowaa, z e dla bezpieczenstwa zabierze krla w gry.

Ciez arna kobieta i chory starzec w srodku zimy? Smieszne.


Ciern
umilk. Z drugiej strony. . . tego by sie nikt nie spodziewa. Nikt by ich nie
szuka. . . A w tumie, ktry dzieki Wadczemu pynie w gre rzeki, jeszcze jedna
kobieta z ojcem staruszkiem mogaby sie przemkna
c niezauwazona.
To nadal jest smieszne sprzeciwiem sie. Nie spodobay mi sie iskry
w oczach Ciernia. Kto miaby jechac z nimi?
Brus. Dzieki temu nie zapije sie z nudw na smierc, a przy okazji bedzie
sie opiekowa konmi. I o nich dwoje tez zadba. Zechce pojechac?
Wiesz, z e tak rzekem niechetnie. Tyle z e krl Roztropny nie przezyje
takiej podrzy.
Bardziej prawdopodobne, z e nie przezyje opieki Wadczego, a choroba
i tak bedzie trawia jego ciao, bez wzgledu na miejsce pobytu. Zmarszczy
brwi. Nie potrafie powiedziec, dlaczego ostatnimi dniami sabnie tak szybko.
Bedzie sie czu jeszcze gorzej, znoszac
zimno i niewygody.
Przez wieksza czesc drogi moga nocowac w gospodach. Znajde troche grosza. Roztropny taki jest niepodobny do siebie, z e na pewno nikt go nie rozpozna.
458

Gorzej z ksiez na. Niewiele jest u nas jasnych blondynek jej wzrostu. Ale jesli ja
grubo ubrac, ukryc wosy pod kapturem i. . .
Chyba nie mwisz powaznie!
Musimy cos zdecydowac najpzniej do jutra wieczr, bo wtedy srodek
nasenny, ktry daem Roztropnemu, przestanie dziaac. Ketriken powinna byc na
razie bezpieczna, lecz w drodze do Kupieckiego Brodu. . . cz, niejeden wypadek
moze sie zdarzyc w podrzy. Zeslizgniecie z barki do lodowatej rzeki, sposzony
kon, nieswieze mieso. Jesli jego skrytobjca jest w poowie tak dobry jak my, na
pewno mu sie uda.
Skrytobjca ksiecia Wadczego? Ciern spojrza na mnie z politowaniem.
Chyba nie sadzisz,

z e ksia
ze wspia
sie na szczyt wiezy, by osobiscie posmarowac stopien tuszczem zmieszanym z sadza?
Kto to mg byc, twoim zdaniem?
Pogodna odpowiedziaem bez namysu.
Wiec to najprawdopodobniej nie ona. Nie, to na pewno jakas szara eminencja, czowiek miy, ustabilizowany. Nie wiem, czy kiedykolwiek sie dowiemy,
kto to taki. Ach, obojetne, w tej chwili nie to jest najwazniejsze. Choc nie ma
wiekszego wyzwania, jak podejsc innego skrytobjce.
Stanowczy powiedziaem cicho.
Kto jest stanowczy?
Opowiedziaem mu o Stanowczym. Sucha uwaznie.
To byoby fantastyczne! przyzna. Skrytobjca obdarzony talentem
tez nikt o tym wczesniej nie pomysla.
Mocy. Ze
Pomysla krl Roztropny rzekem spokojnie ale moze skrytobjca
zawid w nauce.
Rzeczywiscie. Ciern rozpar sie w fotelu. Wracajac
do Stanowczego, watpi
e, z eby by kims wiecej niz sprawnym szpiegiem. Przynajmniej na razie.
Doskonaym szpiegiem, bez dwch zdan. Musisz byc wyjatkowo

czujny, ale chyba nie trzeba sie go obawiac jako skrytobjcy. Odchrzakn
a.
Tak, a wiec
pospiech jest tym bardziej konieczny. Ucieczka musi sie rozpocza
c w krlewskiej
sypialni. Ty odciagniesz

straze.
Podczas ceremonii ogaszania ksiecia Wadczego nastepca tronu. . .
Nie. Nie mozemy czekac tak dugo. Jutrzejszej nocy. Nie pzniej.
Tak mao czasu?! Na jutro wieczr chcesz miec w gotowosci i ksiez ne,
i Brusa? Bede musia obojgu powiedziec o twoim istnieniu. Co z konmi, z zapasami. . .
Maja byc szkapy, nie konie. Inaczej szybko zwrcono by na nie uwage.
I lektyka dla krla.
Poslednich koni mamy pod dostatkiem; scisle biorac,
nie mamy innych.
Brus spali sie ze wstydu, z e bedzie musia takie zwierzeta oddac do dyspozycji
ksiez nej i krla.
459

A dla siebie niech wezmie mua. Maja wyglada


c na niezamoznych mieszkancw wybrzeza uciekajacych

w gab
kraju. Nie chcemy przeciez przyciaga
c
uwagi rozbjnikw.
Parsknaem

na mysl o Brusie na grzbiecie mua.


To sie nie da zrobic rzekem spokojnie. Za mao czasu. Musimy sie
umwic na noc ceremonii. Wtedy wszyscy beda swietowac w sali biesiadnej, a my
zyskamy swobode ruchw.
Jesli cos zrobic trzeba, to i mozna zapewni mnie Ciern. Jakis czas siedzia zamyslony. Moze i masz racje. Wadczy musi utrzymac Roztropnego
w jakim takim stanie, musi pozwolic ojcu zazywac srodki przeciwblowe do czasu ceremonii. Jesli krla na niej nie bedzie, z aden z ksia
zat
nadbrzeznych nie da
Wadczemu wiary. Dobrze wiec. Pojutrze w nocy. A jesli jutro bedziesz musia
bezwzglednie ze mna porozmawiac, spal troche kory gorzkawca w swoim kominku. Nie za duzo, bo mnie tu zadymisz. Jedna garsc wystarczy. Wtedy otworze
przejscie.
Bazen chce jechac z krlem przypomniaem sobie.
Nie moze oznajmi Ciern zdecydowanie. Nie ma go jak przebrac.
Mgby jedynie powiekszyc niebezpieczenstwo.
Nie wydaje mi sie, z eby zmieni zdanie.
Bazna zostaw mi. Potrafie go przekonac, z e z ycie jego umiowanego krla
zalezy od tego, czy uda nam sie go stad
zabrac niepostrzezenie. Trzeba tez stworzyc. . . atmosfere, w ktrej znikniecie krla i przyszej krlowej nie bedzie postrzegane jako. . . ach, dobrze juz. To takze zostaw mi. Zniechece ich do rozkuwania scian. Ketriken ma atwe zadanie. Musi tylko wczesnie opuscic sale biesiadna
i oznajmic, z e zamierza dugo spac. Powinna rozkazac, z eby jej nie budzono; sama przywoa suzbe we wasciwym czasie. Jesli wszystko pjdzie dobrze, zyskaja
na ucieczke caa noc. Minie sporo czasu, nim ktokolwiek zacznie ich szukac.
Usmiechna
sie agodnie. No dobrze. To tyle, jesli chodzi o planowanie. Tak,
tak, wiem, z e wasciwie niczego nie ustalilismy. Tak jest lepiej. Jestesmy bardziej
elastyczni. Idz teraz, przespij sie troche, jesli zdoasz. Jutro czeka cie pracowity
dzien. A ja mam sporo roboty. Musze przygotowac Roztropnemu leki na droge.
Napisze Brusowi, jak je podawac.

Swietnie.
Po chwili spytaem: Czy wczoraj koo pnocy byes przy
studni na dziedzincu? Podobno widziano tam Ospiarza. Niektrzy mwia, z e to
znak, iz woda nie nadaje sie do picia. Inni widza w tym zy omen dla ceremonii
Wadczego.
Tak? Cz, moze tak i jest. Ciern zachichota. Beda mieli omeny
i wrzby, chopcze, beda ich mieli tyle, z e w tym natoku znikniecie krla oraz
ksiez nej Ketriken wyda sie zupenie naturalne.
W usmiechu wyszczerzy zeby jak zosliwy obuziak, odmodnia o cae
lata. Dawne psotne iskry zaponey w jego zielonych oczach.
460

Idz, odpocznij. Potem zawiadom Ketriken i Brusa o naszych planach. Ja


porozmawiam z krlem i z baznem. Nikt inny nie moze sie niczego domyslac.
Momentami bedziemy musieli zdac sie na ut szczescia. A co do reszty, zaufaj
mi!
Jego smiech, odprowadzajacy
mnie na schodach, nie nis ze soba uspokojenia.

28. ZDRADY I ZDRAJCY

Ksia
ze Wadczy by jedynym dzieckiem krla Roztropnego i krlowej Skwapliwej, ktre przezyo narodziny. Niektrzy twierdza, z e akuszerki nie dbay nalezycie
o utrzymanie przy z yciu noworodkw, inni, z e w da
zeniu do oszczedzenia swej pani cierpien, podaway zbyt hojnie zioa usmierzajace
bl. Poniewaz tylko dwoje
z poczetych dzieci przetrwao w onie krlowej duzej niz siedem miesiecy, ludzie
skaniali sie ku twierdzeniu, z e przyczyna byo zamiowanie wadczyni do srodkw odurzajacych

oraz zy nawyk noszenia sztyletu u pasa ostrzem skierowanym


do ciaa, co, jak wszystkim wiadomo, stanowi za wrzbe dla kobiety, ktra ma
zostac matka.

***

Nie spaem. Jak tylko przestawaem sie martwic o krla Roztropnego, zaraz
miaem przed oczyma Sikorke u boku innego. Miotaem sie miedzy z aoscia a zatroskaniem. Przyrzekem sobie, z e gdy tylko monarcha oraz ksiez na Ketriken beda bezpieczni, znajde sposb na odzyskanie Sikorki, odbiore ja temu, ktry mi ja
ukrad. Powziawszy

te decyzje, odwrciem sie na drugi bok i znowu zapatrzyem


w ciemnosc .
Noc jeszcze czernia niebo nad zamkiem, gdy zwlokem sie z zka. W stajniach przemknaem

obok pustych boksw i uspionych zwierzat,


wspiaem

sie cicho na stopnie prowadzace


do izdebki Brusa. Wysucha mnie, a potem zapyta
z niedowierzaniem:
Jestes pewien, z e to nie by zy sen?
Jesli tak, to sniem przez wieksza czesc z ycia oznajmiem spokojnie.
Sam zaczynam sie czuc, jakbym dotad
sni przyzna. Rozmawialismy
po ciemku. Brus by w zku, ja siedziaem na pododze obok i szeptaem. Nie
podsyciem zagasego ognia, nawet nie zapaliem swieczki nie chciaem, by
przypadkiem kogos zdziwia naga zmiana obyczajw Brusa.

462

Jesli mamy uporac sie ze wszystkim w ciagu


zaledwie dwch dni, nie wolno nam popenic z adnego bedu. Dasz sobie rade?
Milcza dugi czas, w ciemnosciach nie widziaem jego twarzy.
Trzy silne konie, mu, lektyka i zapasy dla trojga. Wszystko niepostrzez enie. Znowu zamilk. Nawet jesli mi sie uda, nie moge przeciez ot tak
zaadowac krla oraz ksiez nej i wyjechac przez brame.
Pamietasz olchowy zagajnik, gdzie mia legowisko wielki lis? Czekaj tam
z konmi. Krl i ksiez na doacz
a do ciebie. Po chwili dodaem z ociaganiem:

Wilk ich przyprowadzi.


Czy oni musza wiedziec, co cie z nim aczy?

Przerazia go ta mysl.
Korzystam z narzedzi, jakie los wozy mi w donie. Nie podchodze do tego
tak jak ty.
Chcesz byc jak on? Zapchlony i brudny, tracic rozum przy samicy, nie
wybiegac mysla dalej niz do nastepnego posiku. Jak dugo potrwa, zanim sie do
niego upodobnisz? Kim wwczas bedziesz?
Wartownikiem? zaryzykowaem. Brus rozesmia sie mimo woli.
Mwiem powaznie rzek po chwili.
Ja takze. Musimy dopia
c celu bez wzgledu na cene. Przestao mnie obchodzic, co bede musia poswiecic, z eby ocalic krla i przysza krlowa.
Jakis czas trwaa cisza.
Wiec mam niewiadomym sposobem wyprowadzic za bramy Koziej Twierdzy cztery zwierzeta oraz lektyke, nie wzbudzajac
niczyjego zainteresowania?
Pokiwaem gowa w smolistej ciemnosci.
Dasz rade?
Bedzie to musiao wyglada
c na kolejna wysyke koni w gre rzeki odezwa sie z ociaganiem.

Mam w stajniach ze dwch zaufanych chopakw, ale


wolabym z adnego nie prosic o przysuge. Jeszcze ktry dzieciak zawisnie za to,
z e mi pomg. Poza tym nie brak im rozumu, nie trzymabym tu gupkw; jak
tylko rozejdzie sie wiesc o zniknieciu krla, szybko wszystko skojarza.
Wybierz takich, ktrzy kochaja krla. Brus westchna,
przeszed do dalszych spraw.
Zapasy jedzenia. Raczej z onierskie racje. Mam szykowac ciepe ubrania?
Tylko dla siebie. Ksiez na Ketriken bedzie miaa swoje, a krla wyszykuje
Ciern.
Ciern. Jego imie wydaje mi sie znajome.
Wszyscy od dawna maja go za zmarego. Swego czasu by w zamku powszechnie znany.
Tyle lat z y w ukryciu. . .
I nadal ma ten zamiar.
Nie obawiaj sie, nie zdradze. Brus wydawa sie urazony.
Wiem, ja tylko. . .
463

Wiem. Idz juz. Powiedziaes mi dosyc. Bede na miejscu z konmi i zapasami. Kiedy?
Noca, gdy uczta bedzie trwaa w najlepsze. Dokadnie nie wiem. Dam ci
jakos znac.
Wzruszy ramionami.
Jak tylko sie sciemni, bede czeka.
Brus. . . Dziekuje ci.
Robie to dla krla. I przyszej krlowej. Nie potrzebuje twoich podziekowan za to, z e wypeniam obowiazki.

Cicho zszedem na d. Trzymajac


sie mrocznych sciezek, wytez ajac
wszystkie zmysy, prbowaem sprawdzic, czy nikt mnie nie szpieguje. Przemknaem

chykiem pomiedzy spichlerzami, potem obok chleww i dalej koo zagrd; jesz
cze jeden cien posrd cieni, dotarem do starej chaty. Slepun
zdyszany stawi sie
na spotkanie.
O co chodzi? Dlaczego przeszkadzasz mi w polowaniu?
Nastepnej nocy, kiedy sie sciemni, bede cie potrzebowa. Czy zechcesz zaczekac w obrebie murw i przyjsc szybko na wezwanie?
Oczywiscie. Ale po co mnie woaes? Nie musisz byc blisko, z eby prosic
o tak prosta przysuge.
Kucnaem

w sniegu, a on zblizy sie do mnie, poozy mi eb na ramieniu.


Uscisnaem

go mocno.
To gupota burkna
gburowato. Lepiej juz idz. Bede tutaj.
Jestem ci wdzieczny.
Jestem twoim bratem.
Ukradkiem i w pospiechu wrciem do zamku, do swojej komnaty.
Byem podekscytowany. Nie miaem szansy zaznac prawdziwego odpoczynku, pki sie wszystko nie dokona.
Przed poudniem zostaem przyjety u ksiez nej Ketriken. Przyniosem ze soba kilka zwojw traktujacych

o zioach. Wadczyni spoczywaa na lezance przed


kominkiem, odgrywajac
role z aobnej wdowy i zaniepokojonej przyszej matki.
Nuzyo ja to, a w dodatku upadek ze schodw przysparza jej wiecej cierpien, niz
chciaa przyznac. Na szczescie wygladaa

nieco lepiej niz poprzedniego wieczoru. Powitaem ja ciepo i przystapiem

do prezentacji kazdego opisanego zioa,


opowiadajac
rozwlekle o wszelkich pozytkach pynacych

z ich uzywania. Mozolnie omawiaem jedno po drugim. Udao mi sie znudzic wiekszosc dam dworu.
Ostatnie trzy Ketriken posaa po herbate, poduszki oraz na poszukiwania jeszcze
jednego zwoju o zioach, ktry jej zdaniem powinien sie znajdowac w pracowni
ksiecia Szczerego. Rzyczka dawno przysnea w ciepym kaciku

przy kominku.
Gdy tylko ucich szelest spdnicy ostatniej damy dworu, zmieniem temat, wiedzac,
z e mam niewiele czasu.

464

Wyruszacie jutrzejszej nocy, po ceremonii ogoszenia ksiecia Wadczego


nastepca tronu nie przerwaem, choc otworzya usta, chcac
zadac pytanie.
Mozliwie jak najszybciej udaj sie do swoich komnat, pani. Oznajmij, z e czujesz
sie wyczerpana i spiaca.
Odeslij suzbe, niech nie przychodza bez wezwania. Zarygluj drzwi. Ubierz sie ciepo, wez ze soba ciepe rzeczy. Nie za duzo. Przygotuj
sie do opuszczenia zamku i czekaj. Ktos po ciebie przyjdzie. Zaufaj czowiekowi
naznaczonemu przez ospe. Krl jedzie takze. Zaufaj mi. Usyszaem zblizajace

sie kroki. Wszystko bedzie gotowe. Zaufaj mi.


Prosiem o zaufanie, a sam nie dabym zamanego grosza za powodzenie planu.
Narcyza przyniosa poduszki, wkrtce zjawia sie druga dama dworu, z herbata. Rozmawialismy uprzejmie, jedna z modszych dam nawet ze mna flirtowaa.
Ksiez na Ketriken poprosia, bym zostawi jej zwoje. Plecy ciagle
ja bolay i zdecydowaa, z e tego wieczoru wczesnie uda sie na spoczynek, a zwoje pomoga jej
zabic czas przed snem. Pozegnaem sie uprzejmie i wyszedem.
Ciern obieca, z e zajmie sie trefnisiem. Ja miaem dopilnowac, z eby krl zosta po uroczystosci sam. Ciern potrzebowa ledwie kilku minut. Czy bede musia
z yciem zapacic za ucieczke wadcy? Odsunaem

te mysl od siebie. Tylko kilka


minut. Dwie pary drzwi porabanych

w drzazgi moga byc przeszkoda lub sprzymierzencem. Nie potrafiem na razie zdecydowac, co jest bardziej prawdopodobne. Rozwazyem rzne mozliwosci. Mogem udac pijanego i wyzwac straznikw
do walki. Uporaliby sie ze mna bardzo szybko. Walka na piesci nigdy nie bya
moja mocna strona. Nie. Chciaem nadal pozostac zdolny do dziaania. Przemyslaem i odrzuciem dziesiec dalszych wariantw. Zbyt wiele zalezao od okolicznosci, ktrych nie mogem przewidziec. Ilu bedzie straznikw, czy bede ich zna,
czy bedzie tam Osiek, czy ksia
ze Wadczy zajrzy na pogawedke?
Podczas wizyty u ksiez nej Ketriken zauwazyem, z e w wejsciu do komnat
krlewskich prowizorycznie zawieszono kotary. Pobojowisko uprzatni
eto, ale de
bowe drzazgi ciagle
zasmiecay korytarz. Zaden
rzemieslnik nie naprawia drzwi.
Jeszcze jeden znak, z e ksia
ze Wadczy nie zamierza wracac do Koziej Twierdzy.
Prbowaem wymyslic jakis pretekst, ktry pozwoliby mi sie dostac do komnat krlewskich. W zamku wrzao jak w ulu, tym bardziej z e wasnie przybyli wadcy z ksiestw nadbrzeznych: Niedzwiedziego, Cypla i Debw. Mieli byc
swiadkami ceremonii ogoszenia ksiecia Wadczego nastepca tronu. Zakwaterowano ich w gorszych komnatach goscinnych. Jak oni zareaguja na nage znikniecie krla i ksiez nej Ketriken? Czy zostanie to odebrane jako zdrada, czy tez
moze ksia
ze Wadczy znajdzie jakis sposb, z eby ukryc przed nimi ten fakt? Jak
to wpynie na wizerunek wadcy? Odegnaem te mysli: nie pomagay mi znalezc
sposobu na uwolnienie krla od straznikw.
Wczyem sie po zamku w poszukiwaniu natchnienia. W gowie miaem chaos. Chaos tez zapanowa w Koziej Twierdzy. Na ceremonie przybyy tumy szlach465

ty. Napyw gosci oraz ich suzby towarzyszy odpywowi dbr i ludzi, wysyanych
przez najmodszego krlewskiego syna w gab
ladu.

Nogi same zaniosy mnie


do pracowni ksiecia Szczerego. Drzwi stay otworem, wszedem do srodka. Kominek by zupenie zimny, wszystkie przedmioty, dawno nie uzywane, pokryte
warstwa kurzu. W nosie krecia charakterystyczna won myszy. Miaem cicha nadzieje, z e pozostawione tu zwoje nie okaza sie niezastapione.

Szczesciem te, na
ktrych szczeglnie zalezao ksieciu Szczeremu, ukryem u Ciernia. Wolno obszedem komnate, dotykajac
rznych drobiazgw nalezacych

do nastepcy tronu. Nagle bolesnie za nim zateskniem. On nigdy by nie dopusci do podobnej sytuacji.
Usiadem w jego ulubionym krzesle przy stole. Blat znaczyy slady atramentu,
zasmiecay go z le przyciete pira, odrzucone na bok, oraz zuzyte do cna pedzelki. W skrzynce stao kilka soiczkw z kolorowymi tuszami, teraz wyschnietymi
i popekanymi. Dla mnie pachniay one jak sam ksia
ze Szczery, podobnie jak skra i smar do uprzez y pachniay Brusem. Oparem okcie o st, scisnaem

donmi
skronie.
Ksia
ze Szczery, tak bardzo cie tu potrzebujemy.
Nie moge przyjsc .
Skoczyem jak oparzony, stopy zaplatay

mi sie w nogi krzesa, rymnaem

jak
dugi. Pozbieraem sie goraczkowo.

Ksia
ze !
Sysze cie. O co chodzi, chopcze? Chwila milczenia. Siegnae
s ku
mnie sam, prawda? Brawo!
Musisz wracac, panie, natychmiast!
Dlaczego?
Mysli gnaja szybciej niz sowa i sa bogatsze w szczegy. Ksia
ze posmutnia,
sposepnia.
Wracaj do domu, mj ksia
ze . Ty przywrcisz wasciwy porzadek

rzeczy.
Ksia
ze Wadczy nie bedzie mg nazywac sie nastepca tronu, przestanie ogaacac zamek, nie wywiezie krla.
Nie moge. Uspokj sie. Pomysl, co mwisz. Nie zdoam wrcic do domu na
czas, by zapobiec zu. Napenia mnie to wszystko ogromnym smutkiem, ale nie
moge sie wycofac teraz, kiedy jestem tak blisko celu. A skoro mam zostac ojcem
jego mysli dotykay ciepem nowego uczucia moje zwyciestwo staje sie
jeszcze wazniejsze. Musze ocalic Krlestwo Szesciu Ksiestw, uwolnic wybrzeze
od wroga. Zapewnic mojemu potomkowi dziedzictwo.
Co mam robic?
Postepuj zgodnie z planem. Mj ojciec, mazonka i dziecko. . . ogromna odpowiedzialnosc . Zozyem ten ciez ar na twoje ramiona.
Zrobie, co bede mg obiecaem, bojac
sie przyrzec wiecej.
Ufam ci. Zamilk. Czues to?
Co?
466

Ktos tu jest, ktres z gadziego rodu Konsyliarza. Podsuchuje.


Nie wiedziaem, z e to mozliwe!
Konsyliarz znalaz sposb i zdradzi go swoim wychowankom. Teraz nie siegaj do mnie wiecej.
Poczuem cos podobnego jak wwczas, gdy zerwa nasz kontakt, by ocalic
resztki energii ktra Roztropnego, tym razem jednak o wiele brutalniej. Rwnoczesnie odepchna
od nas szpiega. Chyba pojaem,

ile wysiku go to kosztowao.


Poaczenie

Moca ulego przerwaniu.


Ksia
ze znikna
z moich mysli rwnie raptownie, jak sie w nich pojawi. Sprbowaem odnalezc nitke wiezi na przno. Czy naprawde ktos usiowa nas
podsuchac? Przerazajaca
mysl przytumiaa we mnie uczucie triumfu. Siegnaem

Moca!.
. . Ktos nas podsuchiwa. Uzyem Mocy, sam, bez niczyjej rady!. . . Ile
udao sie im usyszec? Odsunaem

krzeso od stou i chwile trwaem bez ruchu,


oguszony natokiem wasnych mysli. Uzywanie Mocy byo atwe. Nadal nie do
konca wiedziaem, jak to sie wasciwie zaczeo, niczym dziecko, ktre skonczyo
trudna, trjwymiarowa ukadanke, ale nie mogo sobie przypomniec kolejnosci
ruchw. Rozradowany bardzo chciaem sprbowac jeszcze raz. Zwalczyem pokuse. Miaem przed soba inne zadania, o wiele wazniejsze.
Wyprysnaem

z pracowni, omal nie rozdeptaem Prawego. Siedzia na ziemi,


w szerokim rozkroku, oparty o sciane. Wyglada
na pijanego, ale ja wiedziaem
lepiej. Powinienem go zabic. Trucizna, dawno temu przygotowana dla Osika,
w dalszym ciagu
znajdowaa sie w sekretnej kieszonce mojego rekawa. Mogem
mu ja wepchna
c w gardo. Tyle z e ta mieszanka dziaaa powoli.
Jakby odgadywa moje mysli, skuli sie, zacza
czogac przy scianie.
Prbowaem myslec rozsadnie.

Przyrzekem Cierniowi nie podejmowac z adnych dziaan na wasna reke. Ksia


ze Szczery nie nakaza mi zabic szpiega. Mg
nawet sam go zabic, w czasie krtszym niz tchnienie. Decyzja nie nalezaa do
mnie. Odszedem. Zrobiem nie wiecej niz dziesiec krokw, kiedy go usyszaem.
Wiem, co zrobies! wycharcza.
Odwrciem sie do niego.
O czym mwisz? zapytaem cicho. Serce mocno bio mi w piersi. Miaem nadzieje, z e mnie sprowokuje, da mi pretekst. Przerazajace,
jak bardzo tego
pragnaem.

Poblad niczym smierc sama, ale nie zemdla. Przypomina mi napuszonego


samochwae pomiedzy rozesmianymi dziecmi.
Chodzisz jak sam krl, szydzisz ze mnie i drwisz za moimi plecami. Niech
ci sie nie wydaje, z e nie wiem. Wczepiajac
paznokcie w mur, z trudem stana

na nogi. Nie jestes taki znowu wspaniay. Raz ci sie udao skorzystac z Mocy
i juz sobie wyobrazasz, z e jestes mistrzem, ale twj talent cuchnie psia magia!

Niech ci sie nie wydaje, z e bedziesz tak dumnie kroczy do konca z ycia. Jeszcze
zegniesz kark! I to niedugo!
467

Wilk w moim ciele dysza z adz


a zemsty. Opanowaem sie.
Osmielies sie szpiegowac moja rozmowe z ksieciem Szczerym, Prawy?
Nie, na to nie starczyoby ci odwagi.
Nie boje sie ciebie, nie musze sie przed toba ukrywac. Na wiele sie odwaz am, bekarcie! Na wiecej, niz sie domyslasz. Zdoa stana
c prosto, z chwili na
chwile nabiera pewnosci siebie.
Domyslam sie perfidii i zdrady. Nastepca tronu zosta ogoszony zmarym,
prawda, lojalny czonku kregu Mocy? A ty podsuchujesz moja z nim rozmowe
i nie okazujesz zdumienia?
Duzsza chwile Prawy sta jak skamieniay. Wreszcie otworzy usta do odpowiedzi, ale wtedy zza zaomu muru wysza Pogodna.
Miej przynajmniej tyle rozumu, by milczec rzeka z grozba w gosie.
Nie ruszyem sie z miejsca, musiaa mnie omina
c. Wziea Prawego pod ramie,
zabraa ze soba niczym zapomniany koszyk.
Milczenie to tylko inna forma kamstwa powiedziaem. Pogodna oddalaa sie ode mnie holujac
Prawego. Ty takze wiesz, z e ksia
ze Szczery z yje!
Uwazacie, z e nie wrci? Sadzicie,

z e nie bedziecie musieli odpowiadac za swoje


kamstwa?
Skrecili za rg, a ja kipiaem zoscia i przeklinaem siebie za te niewczesne
wrzaski. Znaem tylko kilka lepszych sposobw na publiczne wyjawienie tajemnicy.
Wscieky i w ponurym nastroju kra
zyem po twierdzy. W kuchni panowa istny koniec swiata, wiec kucharka nie miaa dla mnie czasu, zapytaa jedynie, czy
juz syszaem, z e w sali biesiadnej na kominku znaleziono wez a. Pocieszyem ja,
z e bez watpienia

wpezna
w drewno na opa, szukajac
schronienia na zime, i dosta sie do kuchni z jaka
s koda, a wwczas ciepo obudzio go do z ycia. Kucharka
pokrecia gowa. Jej zdaniem wytumaczenie byo tylko jedno zy omen. Opowiedziaa mi raz jeszcze o Ospiarzu przy studni, tyle z e w jej historii pi on z wiadra, a kiedy je opusci, woda, spywajaca
po znaczonej bliznami brodzie, maa
barwe krwi. Od tej pory kucharka kazaa kuchcikom przynosic wode ze studni na
dziedzincu pralni. Nie chciaa, z eby ktos pad trupem przy stole.
Podniesiony na duchu opusciem kuchnie, podwedziwszy z tacy kilka ciasteczek. Nie zaszedem daleko. Zaczepi mnie jakis paz.
Bastard Rycerski, syn ksiecia Rycerskiego? zapyta cicho. Szerokie kosci policzkowe zdradzay, z e chopak pochodzi z Ksiestwa Niedzwiedziego, potwierdza ten domys z ty kwiat, ktrym pieczetowao sie to ksiestwo, wyszyty
na pikowanym kaftanie. Jak na chopca tego wzrostu by przerazliwie chudy.
Skinaem

powaznie gowa.
Mj pan, ksia
ze Krzepki, wadca Ksiestwa Niedzwiedziego, prosi, bys zechcia sie z nim spotkac, panie, w dogodnej chwili. Mwi, jakby sie wyuczy
tekstu na pamiec . Na pewno nie by paziem dugo.
468

Teraz jest dogodna chwila.


Czy mam cie, panie, do niego zaprowadzic?
Trafie. Trzymaj. Nie moge tego zabrac ze soba. Podaem mu ciasteczka.
Czy mam je, panie, dla ciebie przechowac? spyta zupenie powaznie,
a na mnie, niczym grom z jasnego nieba, spada swiadomosc , jak ogromna wage
przykada ten chopiec do jedzenia.
Mozesz je zjesc za moje zdrowie, a potem mozesz isc do kuchni i powiedziec kucharce, co myslisz o jej wypiekach.
Nawet w najwiekszym rozgardiaszu tak koscisty chopak z komplementem na
ustach nie odejdzie bez miski gulaszu.
Dziekuje, panie. Twarz mu sie rozjasnia, pospieszy w strone kuchni,
juz z ciastkiem w ustach.
Gorsze komnaty goscinne znajdoway sie naprzeciwko apartamentw krlewskich. Uwazano je za gorsze, bo ich okna wychodziy na gry, a nie na morze
i dlatego byy mniej widne. Poza tym w niczym nie ustepoway innym. Oczywiscie gdy byy odpowiednio umeblowane.
Teraz to sie zmienio. Straznicy z Ksiestwa Niedzwiedziego zaprosili mnie
do pomieszczenia, w ktrym pozostawiono raptem trzy krzesa oraz rozklekotany
st. Zasony i gobeliny, ktre niegdys ogrzeway to wnetrze i barwiy monotonie kamienia, znikney. Wesoo tu byo jak w lochu, wyjawszy

ogien na kominku.
Ksiez niczka Wierna powitaa mnie oficjalnie, a nastepnie posza zawiadomic ojca,
z e czekam. Staem na srodku, pki z sypialni nie wyszed ksia
ze Krzepki. Powita
mnie, poprosi, bym usiad. Z zakopotaniem przestawilismy dwa krzesa blizej
kominka. Na stole powinien byc chleb i miesiwa, na kominku kocioki i kubki,
nad paleniskiem wywar ze smacznych zi, w kacie
stojaczek z butelkami wina.
Bolao mnie, z e goscie Koziej Twierdzy nie zostali przyjeci nalezycie. Ksiez niczka Wierna przycupnea na stopniu kominka. Zastanowiem sie mimowolnie, gdzie
jest jej modsza siostra.
Wymienilismy z ksieciem ledwie kilka zwyczajowych uprzejmosci, gdy przystapi
do tematu.
Krl Roztropny jest chory i nie moze przyja
c z adnego z dzis przybyych
ksia
zat.
Najmodszego syna krlewskiego pochaniaja przygotowania do jutrzejszej uroczystosci. Sarkazm w jego gosie by ciez ki jak tusta smietana.
W tej sytuacji chciaem sie spotkac z ksiez na Ketriken, poniewaz, jak ci wiadomo, jest mi przychylna. Niestety, damy dworu, zgromadzone przed drzwiami jej
sypialni, oznajmiy mi, z e wadczyni nie czuje sie dobrze i nie przyjmuje nikogo.
Syszaem pogoski, iz bya przy nadziei, ale ze smutku oraz na skutek szalenczej
wyprawy w obronie Straznicy Zatoki stracia dziecko. Czy to prawda?
Wziaem

geboki oddech, zdecydowaem sie na szczerosc .


Nasz krl jest, jak rzekes, panie, bardzo chory. Prawdopodobnie przed ceremonia nikt go nie zobaczy. Ksiez na Ketriken podobnie jest niedysponowana, ale
469

z pewnoscia gdyby jej powiedziano, z e to ty, ksia


ze , sam stawies sie u jej drzwi,
zostabys przyjety. Nie stracia dziecka. Pojechaa bronic Straznicy Zatoki z tych
samych powodw, dla ktrych podarowaa ci opale: z obawy, z e jesli sama nie
podejmie dziaania, nikt inny tego nie zrobi. Nie jej poczynania nad Zatoka Sieci
zaowocoway zagrozeniem dla krlewskiego potomka, lecz upadek ze schodw,
tutaj, w Koziej Twierdzy. Ksiez na Ketriken jest obolaa i cierpiaca,
ale nie stracia
dziecka.
Rozumiem. Ksia
ze pogra
zy sie w zamysleniu. Cisza rosa miedzy nami.
Czekaem. W koncu pochyli sie ku mnie i gestem poprosi, bym uczyni to samo.
Gdy prawie stykalismy sie gowami, zapyta cicho:
Bastardzie Rycerski, czy jestes czowiekiem ambitnym?
Oto nadszed ten moment. Krl Roztropny przewidzia go wiele lat temu,
a Ciern nieco pzniej. Poniewaz milczaem, ksia
ze Krzepki podja
temat, a kazde
sowo wazy bardzo starannie.
Dziedzic tronu Przezornych jeszcze nie przyszed na swiat. Jesli ksia
ze
Wadczy raz obwoa sie nastepca tronu, czy bedzie chcia dugo czekac na wadze? Naszym zdaniem, nie. Przemawiam takze w imieniu ksiestw Debw i Cypla.
Krl Roztropny, stary i chory, jest monarcha tylko z tytuu. Mielismy juz przedsmak rzadw

ksiecia Wadczego, wiemy, jakim bedzie nastepca tronu. Ile wycierpimy, zanim potomek ksiecia Szczerego osiagnie

wiek meski? Tylko nieliczni


wierza, iz dziecko sie narodzi, a co dopiero zasiadzie

na tronie. Przerwa, odchrzakn


a,
spojrza mi prosto w oczy. Ksiez niczka Wierna staa przy drzwiach,
jakby na strazy. W dalszym ciagu
milczaem. Wszyscy cie znamy, synu najstarszego, naszego ukochanego ksiecia. Jestes do niego bardzo podobny, nosisz
jego imie. Masz takie samo prawo nazywac sie czonkiem rodu krlewskiego jak
wielu innych, ktrzy dziedziczyli korone. Znowu przerwa. Czeka.
A ja nadal milczaem.
Nie odczuwam pokusy powtarzaem sobie. Po prostu sucham. Nic
wiecej.
Jak dotad
nie powiedzia nic, co by mi sugerowao zdrade krla. Szuka sw,
wreszcie je znalaz:
Czasy sa ciez kie.
Rzeczywiscie zgodziem sie cicho.
Opusci wzrok na donie. Byy zniszczone, poznaczone bliznami rece czowieka, ktry wiele pracowa. Koszule mia swiezo wyprana i zacerowana, ale
przeciez nie uszyto mu nowej na wielka okazje. W Koziej Twierdzy nie byo nam
atwo, ale w Ksiestwie Niedzwiedzim z yo sie jeszcze trudniej. Odezwa sie cicho
i spokojnie:
Jesli uznasz za stosowne wystapi
c przeciw ksieciu Wadczemu, ogosic sie
zamiast niego nastepca tronu, ksiestwa Niedzwiedzie, Cypla i Debw cie popra.
Ksiez na Ketriken najpewniej takze opowie sie za toba, Ksiestwo Kozie bedzie jej
470

posuszne. Znowu podnis na mnie wzrok. Wiele o tym rozmawialismy.


Wierzymy, z e dziecko ksiecia Szczerego bedzie miao wieksze szanse zasia
sc na
tronie, jesli regentem zostaniesz ty, a nie ksia
ze Wadczy.
Krla Roztropnego juz wykreslili.
A dlaczego nie ksiez na Ketriken? zapytaem.
Spojrza w pomienie.
Trudno mi to powiedziec. . . Jestem jej winien wdziecznosc , bo bya wielce
askawa dla mego ludu, ale jest zrodzona w obcej ziemi i nie darzymy jej bezgranicznym zaufaniem. Nie chcemy jej zupenie odsuna
c od wadzy, nie. Jest nasza
przysza krlowa i pozostanie nia, a jej dziecko zasiadzie

na tronie. W dzisiejszych
czasach potrzebujemy i nastepcy tronu, i przyszej krlowej.
Zakiekowao we mnie pytanie, podszepniete przez jakiegos demona.
A jesli nie zechce oddac wadzy, gdy krlewski potomek osiagnie

wiek meski?
Musieli je sobie zadawac sami, musieli znalezc na nie odpowiedz.
Jeszcze jakis czas siedziaem w milczeniu. Prawie namacalnie czuem, jak
wok mnie rodza sie nowe mozliwosci. Czy wasnie o tym wiecznie trajkota
bazen? Czy to jeden z zamglonych rozstajw drg, gdzie zawsze ja stoje posrodku?
Katalizator powiedziaem sobie cicho, z krzywym usmiechem.
Wybacz, nie dosyszaem. Ksia
ze Krzepki pochyli sie do mnie blizej.
Rycerski powiedziaem. Tak jak rzekes, panie, nosze jego imie. Jestes w trudnej sytuacji, ksia
ze . Wiem, co ryzykujesz rozmawiajac
ze mna, i bede
rwnie szczery. Jestem czowiekiem ambitnym, ale nie pozadam

korony mego
krla. Wziaem

geboki oddech, zatopiem wzrok w ogniu. Po raz pierwszy


powaznie sie zastanowiem, co bedzie oznaczao dla ksiestw nadbrzeznych znikniecie krla Roztropnego i ksiez nej Ketriken. Pozostana zdani na aske losu, niczym okret bez steru, zalewany grzywaczami. Ze sw ksiecia Krzepkiego wynikao, z e nie podporzadkuj

a sie najmodszemu krlewskiemu synowi. Niestety,


w tej chwili nie miaem im nic do zaoferowania. Nie mogem zdradzic, z e ksia
ze
Szczery z yje, bo jutro musieliby powstac i odmwic ksieciu Wadczemu prawa
do tytuu nastepcy tronu. Nie mogem ich ostrzec, z e krl Roztropny i ksiez na
Ketriken nagle znikna:
nic by to nie przynioso dobrego, a na pewno zbyt wiele
osb nie byoby zdziwionych tym wydarzeniem. Kiedy juz oboje dotra bezpiecznie do Krlestwa Grskiego, bedzie mozna o wszystkim powiadomic wadcw
ksiestw nadbrzeznych, ale musiao mina
c kilka tygodni. Prbowaem wymyslic,
co mgbym mu ofiarowac teraz jakie zapewnienie, jaka nadzieje.
Cokolwiek to warte, sercem jestem z wami ostroznie dobieraem sw,
niepewny, czy juz nie otarem sie o zdrade. Przysiegaem lojalnosc krlowi
Roztropnemu. Jestem lojalny wobec ksiez nej Ketriken i dziedzica w jej onie.
Widze przed nami trudne dni, gdy ksiestwa nadbrzezne musza dziaac jak jed471

no, by sie przeciwstawic wsplnemu wrogowi. Nie mamy czasu przejmowac sie
dziaaniami ksiecia Wadczego w ksiestwach srdladowych.

Niech jedzie do Kupieckiego Brodu. My z yjemy tutaj, tu musimy zostac i walczyc.


Wasne sowa przedziwnie mnie odmieniy. Jakbym zrzuci z ramion obszerny
paszcz, jakbym by motylem uwolnionym z kokonu. Ksia
ze Wadczy zostawia
mnie w Koziej Twierdzy, sadz
ac,
z e mnie porzuca posrd niewygd i niebezpieczenstwa, wraz z tymi, na ktrych najbardziej mi zalezao. Niech wiec tak sie
stanie. Gdy krl Roztropny i ksiez na Ketriken dotra bezpiecznie do gr, nie bede
sie duzej obawia ksiecia Wadczego. Sikorka odesza, straciem ja na zawsze. Co
takiego powiedzia Brus dawno temu? Nie mozesz sie z nia widywac, to prawda.
Ale jesli cokolwiek wiem o kobietach, to wcale nie musi znaczyc, z e ona nie widzi ciebie. Niech wiec zobaczy, niech sie przekona, z e potrafie dziaac, z e czyny
jednego czowieka moga miec znaczenie. Ksiez na Cierpliwa i Lamwka beda bezpieczniejsze pod moja opieka niz w ksiestwach srdladowych

jako zakadniczki
najmodszego ksiecia. . . Mysli kebiy mi sie w gowie. Czy dabym rade przeja
c
wadze w Koziej Twierdzy i utrzymac ja do powrotu prawowitego nastepcy tronu? Kto pjdzie za mna?
Brus mia wyjechac. Nie mogem liczyc na jego wpywy.
Ale przeciez cae z odactwo z ksiestw srdladowych

takze wyjezdzao. Zostana


z onierze Koziej Twierdzy. Oni beda bronic Koziej Twierdzy we wasnym, dobrze
pojetym interesie. Niektrzy z nich patrzyli, jak dorastaem, inni razem ze mna
uczyli sie parowac ciosy i wadac mieczem. Gwardie osobista ksiez nej Ketriken
znaem doskonae, a starzy z onierze, ktrzy nadal nosili barwy gwardii krlewskiej, doskonale znali mnie. Byem jednym z nich, zanim przysiagem

krlowi.
Czy beda o tym pamietali?
Mimo ciepa pomieni przeszed mnie zimny dreszcz, wosy na karku mi sie
zjezyy, jak na wilku. Rozbysa we mnie iskierka nadziei.
Nie jestem krlem. Nie jestem ksieciem. Jestem tylko ksia
ze cym bekartem,
ale kocham Krlestwo Szesciu Ksiestw. Nie chce rozlewu krwi, nie chce konfrontacji. Nie mamy czasu do stracenia, nie wolno nam poswiecac na darmo ludzkiego
z ycia. Niech ksia
ze Wadczy ucieka w gab
ladu.
Kiedy sie tam schroni, razem ze
swoimi psami, jestem wasz. I lud Ksiestwa Koziego, ktry poda
zy za mna.
Sowa zostay wypowiedziane, klamka zapada.
Zdrada! Zdrajca! szepta mi w uszach gos sumienia.
W gebi serca wiedziaem, z e postapiem

wasciwie. Ciern nie bedzie mg


mi nic zarzucic. Czuem w tamtej chwili, z e jedynym sposobem dziaania dla
dobra krla Roztropnego, ksiecia Szczerego oraz ksiez nej Ketriken byo wziecie
strony tych, ktrzy nie pjda za ksieciem Wadczym. Chciaem sie tylko jeszcze
upewnic, czy zostaem dobrze zrozumiany.
Wadco Ksiestwa Niedzwiedziego, chce, by nasze krlestwo, wolne od
wroga, dostao sie pod wadanie potomka ksiez nej Ketriken oraz ksiecia Szczere-

472

go. Mwie o tym otwarcie: nie popre innego celu. Musze usyszec, z e sie zgadzamy.
My takze tego pragniemy. Przysiegam, Bastardzie Rycerski, synu ksiecia
Rycerskiego. Ku memu przerazeniu, wzia
w rece moje donie i poozy je sobie
na czole w pradawnym gescie przyrzeczenia lojalnosci. Nie mogem sie cofna
c,
nie mogem go odtraci
c.
Wiernosc wobec ksiecia Szczerego powiedziaem sobie. Od niej sie
wszystko zaczeo i ona musi pozostac najwazniejsza.
Porozmawiam z innymi podja
spokojnie ksia
ze Krzepki. Przekaz e im twoje z yczenie. Zaiste, my takze nie wygladamy

rozlewu krwi. Niech psi


pomiot ucieka z wybrzeza z podkulonym ogonem. Tutaj zostana i beda walczyc
wilki.
Wosy staney mi deba.
Wezmiemy udzia w ceremonii obwoania ksiecia Wadczego nastepca tronu ciagn
a
wadca Ksiestwa Niedzwiedziego a nawet staniemy przed nim
i raz jeszcze przysiegniemy lojalnosc krlowi z rodu Przezornych, ale on nie bedzie naszym krlem. Nigdy. O ile mi wiadomo, wyjezdza nazajutrz. Pozwolimy
mu opuscic Ksiestwo Kozie, choc zgodnie z tradycja nowy nastepca tronu zobowiazany

jest stawic sie przed nami, wysuchac naszych rad. Zostaniemy tu jeszcze
dzien lub dwa. Kozia Twierdza powinna byc w twoich rekach, nim ruszymy do
domu. Dopilnujemy tego. Wiele bedzie do omwienia. Rozmieszczenie statkw.
W szopach sa nastepne okrety, w poowie ukonczone, czy tak?
Skinaem

krtko gowa.
Dopilnujemy, z eby zostay zwodowane. Ty, Bastardzie, i ja. Ksia
ze Wadczy spladrowa

Kozia Twierdze, wszystkim to wiadomo. Bedziemy musieli ponownie napenic spichlerze. Rolnicy i hodowcy Ksiestwa Koziego zrozumieja, z e
musza oddac czesc zapasw, jesli z onierze maja strzec wybrzeza. Ciez ka to bedzie zima, trudna dla nas wszystkich, ale jak wiesc niesie, godne wilki walcza
zacieklej.
A jestesmy godni, bracie, och, alez jestesmy godni! Narastao we mnie
przerazajaco
ze przeczucie. Co tez ja zrobiem? Musiaem sprbowac porozmawiac z ksiez na Ketriken, zanim wyjedzie, zapewnic, z e nie zwrciem sie przeciwko niej. I musiaem jak najszybciej siegna
c Moca ku ksieciu Szczeremu. Czy
zrozumie? Zawsze potrafi zajrzec w moje serce. Na pewno pojmie, jakie mam intencje. A krl Roztropny? Dawno temu, gdy kupowa moja lojalnosc , rzek: Jesli
sie zdarzy, z e ktos zechce cie obrcic przeciwko mnie, oferujac
ci wiecej, niz daje
ja, wtedy przyjdziesz do mnie i opowiesz mi o wszystkim, a ja dam ci wiecej.
Czy zozybys w moje rece Ksiestwo Kozie, stary krlu?
Ksia
ze Krzepki milcza duga chwile.
Nie obawiaj sie, Bastardzie Rycerski rzek cicho. Nie powatpiewaj

w susznosc decyzji. W przeciwnym wypadku wszyscy przepadniemy. Gdybys


473

nie siegna
po Kozia Twierdze, zrobiby to ktos inny. Ksia
ze Wadczy ucieka tam,
dokad
z aden z nas nie moze za nim poda
zyc, w gab
ladu,
schowac sie za wspomnieniami matki. My musimy walczyc o swoja ziemie. Wszystkie znaki i przepowiednie wskazuja te droge. Ludzie mwia, z e Ospiarz pi ze studni krwawa
wode, z e wa
z spa na kominku w wielkiej sali biesiadnej, z e rzuci sie na dziecko.
Jadac
tutaj widziaem, jak mody orze zosta zaatakowany przez kruki. Wasnie
gdy sadziem,

z e w ucieczce przed nimi bedzie sie musia rzucic w morskie fale, on zawrci, zaatakowa kruka, ktry spada na niego z wysoka. Schwyta go
w szpony i zaraz krwawy strzep upusci do wody. Pozostae kruki ucieky w panice, kraczac
gosno i trzepoczac
skrzydami. Oto sa znaki, Bastardzie Rycerski.
Bylibysmy gupcami, gdybysmy je zignorowali.
Choc zawsze byem sceptyczny wobec podobnych przepowiedni, przeszy
mnie ciarki. Ksia
ze Krzepki przenis wzrok na drzwi prowadzace
do sasiedniej

komnaty. Poszedem za jego spojrzeniem. W progu staa ksiez niczka Hoza. Krtkie ciemne wosy okalay dumna twarz, oczy lsniy bekitem.
Crko, dobrze wybraas rzek jej ojciec. Kiedys dziwio mnie, co
dostrzegas w nadwornym skrybie. Teraz juz sie nie zdumiewam.
Stanea obok ojca, patrzac
na mnie smiao. Po raz pierwszy wtedy dostrzegem
w niej z elazna wole, ukryta za dziecinna niesmiaoscia. Opusciy mnie siy.
Kazaem ci czekac i usuchaes rzek do mnie ksia
ze Krzepki, Daes
sie poznac jako czowiek honoru. Dzis przyrzekem ci lojalnosc . Czy przyjmiesz
takze przysiege mojej crki, iz zostanie twoja mazonka?

Stanaem

nad brzegiem przepasci. Spojrzaem na ksiez niczke Hoza. Ona nie


znaa zwatpienia.

Gdybym nigdy nie pozna Sikorki, uwazabym, z e jest piekna, ale nie byem panem swego serca, nie mogem go ofiarowac innej kobiecie,
szczeglnie w takich czasach. Odpowiedziaem jej ojcu stanowczo:
Czynisz mi, panie, honor, na ktry nie zasuguje. Zechciej przyja
c moje
podziekowanie. Jak sam rzekes, czasy mamy ciez kie, niepewne. Przy tobie twoja
crka jest bezpieczna. U mego boku zaznaaby jedynie niepewnosci jutra. Nasza
dzisiejsza rozmowe niektrzy byliby skonni nazwac zdrada. Nie pozwole, aby
mwiono, z e wziaem

ksiez niczke za z one, by zwiaza


c cie ze soba, ksia
ze , w wat
pliwym przedsiewzieciu, albo z e daes mi ja w podobnym celu. Crka ksiecia
Krzepkiego jest bezpieczniejsza niz mazonka Bastarda Rycerskiego. Dopki nie
osiagn
e pewniejszej pozycji, nie przyjme od nikogo tak waznego zobowiazania.

Darze cie wielkimi wzgledami, ksiez niczko. Nie jestem nawet szlachcicem, lecz,
jak zdradza moje imie, nieprawym potomkiem. Dopki nie bede mg powiedziec,
z e znacze cos wiecej, nie bede szuka z ony ani zabiega o wzgledy kobiety.
Ksiez niczka Hoza bya wyraznie niezadowolona, ale jej ojciec pokiwa gowa
z uznaniem.
Przemawia przez ciebie madro
sc i rozsadek.

Moja crka, obawiam sie,


widzi w twoich sowach jedynie usprawiedliwienie zwoki.
474

Spojrza na wydete wargi ksiez niczki, usmiechna


sie z rozczuleniem.
Ktregos dnia zrozumie, z e chca ja chronic ludzie, ktrym na niej zalezy. Oszacowa mnie wzrokiem niczym konia na targu.
Wierze rzek spokojnie z e krlestwo przetrwa. I z e potomek ksiecia
Szczerego odziedziczy tron.
Wyszedem, a jego sowa dzwieczay mi w uszach. Powtarzaem sobie cia
gle od nowa, z e nie zrobiem nic zego. Gdybym nie siegna
po Kozia Twierdze,
zrobiby to ktos inny.

***

Ktos inny? Kto?! zapyta Ciern gniewnie kilka godzin pzniej.


Siedziaem i gapiem sie na wasne stopy.
Nie wiem, ale kogos by znalezli. Najprawdopodobniej skonczyoby sie to
przelewem krwi w czasie ceremonii i zniweczyo nasze wysiki wydostania ksiez nej oraz krla.
Jesli ksiestwa nadbrzezne sa tak bliskie rebelii, jak wynika z twojego raportu, moze powinnismy rozwazyc te ewentualnosc .
Kichnaem.

W komnacie nadal czuc byo gorzkawcem. Za duzo go wrzuciem


w ogien.
Ksia
ze Krzepki nie zamierza mwic o rebelii, ale o lojalnosci wobec prawdziwego i prawomocnego krla. I ja odpowiedziaem mu w tym samym duchu.
Nie miaem zamiaru obejmowac tronu, tylko zachowac go dla prawego dziedzica.
Wiem rzeki krtko. Inaczej poszedbym prosto do krla z tym. . .
szalenstwem. Sam nie wiem, jak to nazwac. Nie do konca zdrada, a jednak. . .
Nie zdradziem krla rzekem cicho, lecz gwatownie.
Nie? Wiec pozwl, z e zadam ci pytanie. Jesli pomimo, albo tez bogowie,
miejcie nas w swojej opiece! na skutek naszych wysikw ich ocalenia Roztropny i Ketriken zgina, wraz z nie narodzonym dzieckiem, a Szczery nigdy nie
powrci? Co wtedy? Czy nadal bedziesz tak chetny oddac tron prawomocnemu
krlowi?
Ksieciu Wadczemu?
Tak.
On nie jest krlem. To rozpuszczone ksia
zatko,

zawsze taki bedzie. Mam


w z yach tyle samo krwi Przezornych co on.
To samo mozesz powiedziec o dziecku Ketriken. Widzisz, na jaka niebezpieczna sciezke wstepujemy, kiedy sie wywyzszamy? Obaj jestesmy nieprawymi potomkami krlewskiego rodu, obaj mu przysiegalismy. Nie samemu krlowi

475

Roztropnemu, nie madremu

wadcy; przysiegalismy suzyc prawomocnemu monarsze z rodu Przezornych. Nawet jesli to ksia
ze Wadczy.
Ty suzybys ksieciu Wadczemu?
Widziaem juz wsrd ksia
zat
wiekszych lekkoduchw, ktrzy zmadrzeli

z wiekiem. Twoje plany groza wojna domowa. Ksiestwo Trzody i Rolne. . .


Nie w gowie mi z adna wojna. Przeciez kraje srdladzia

chetnie pozwola
ksiestwom nadbrzeznym sie odaczy
c. Ksia
ze Wadczy nigdy sie z tym nie kry.
I prawdopodobnie tak uwaza, ale kiedy sie zorientuje, z e nie sposb kupic delikatnego jedwabiu, a wina z Miasta Wolnego Handlu oraz dalszych okolic
nie pyna w gre Rzeki Koziej i nastepnie do jego kielicha, przemysli sprawe.
Potrzebuje miast portowych i wrci do nich.
Co wiec mamy robic? Co ja powinienem by zrobic? Ciern splt pocetkowane bliznami donie.
Nie wiem. Ksia
ze Krzepki jest naprawde zdesperowany. Gdybys mu wyniosle odmwi i wytkna
zdrade, cz. . . nie twierdze, z e twoje z ycie byoby
w niebezpieczenstwie, ale trzeba pamietac, z e nie waha sie rozprawic z Megiera, kiedy staa sie dla niego zagrozeniem. Za duzo tego wszystkiego na jednego
starego skrytobjce. Potrzebujemy krla.
Aha.
Mozesz siegna
c Moca do ksiecia Szczerego?
Boje sie prbowac. Nie wiem, jak sie zasonic przed Pogodna, Prawym
albo Stanowczym. Westchnaem.

Sprbuje. Ksia
ze Szczery na pewno sie
zorientuje, jesli ktos bedzie szpiegowa nasza rozmowe. Przyszo mi do gowy cos jeszcze. Ciern, jutro w nocy, kiedy poprowadzisz ksiez ne Ketriken do
ucieczki, musisz jej powiedziec, co sie wydarzyo, zapewnic o mojej lojalnosci.
Och, to rzeczywiscie beda dla niej wiesci podtrzymujace
na duchu; akurat
temat na przemyslenia w czasie ucieczki do Krlestwa Grskiego. Nie. Nie jutro.
Dopilnuje, z eby dowiedziaa sie o wszystkim, kiedy juz bedzie bezpieczna. Ty
musisz sprbowac siegna
c ku Szczeremu, ale strzez sie szpiegw. Jestes pewien,
z e nie znaja naszych planw?
Nie jestem pewien, ale mam nadzieje, z e o niczym nie wiedza. Przekazaem wszystko ksieciu Szczeremu od razu na poczatku,

a dopiero pod koniec ktos


prbowa nas podsuchiwac.
Chyba powinienes by zabic Prawego mrukna
Ciern do siebie. I zaraz
sie rozesmia na widok mojej obrazonej miny. Nie, nie, uspokj sie. Nie mam
do ciebie pretensji, z e sie powstrzymaes. Gdybys by rwnie rozwazny w kwestii
ukadu proponowanego przez ksiecia Krzepkiego. . . Nawet najcichszy szept na
temat tego przymierza wystarczyby Wadczemu, z eby cie powiesic. Gdyby by
wystarczajaco
szalony, mgby prbowac powiesic takze wadcw ksiestw nadbrzeznych. . . Nie, nawet o tym nie myslmy! Moze by do tego nie doszo, ale Kozia Twierdza spyneaby krwia. Och, gdybys zdoa zmienic temat, zanim Krzepki
476

zozy ci oferte. Tyle z e, jak powiedziaes, wwczas znalezliby kogo innego. Ach,
juz dobrze. Nie sposb wsadzic starej gowy na mode ramiona. Nieszczesciem,
Wadczy moze zdja
c twoja gowe z ramion az nazbyt atwo. Dorzuci drew do
ognia. Wciagn
a
geboko powietrze, wypusci je powoli. Wszystko gotowe?
zapyta nagle.
Z wielka ochota podjaem

nowy watek.

Na ile sie dao. Brus bedzie czeka na wyznaczonym miejscu, w olchowym


zagajniku, tam gdzie mia nore wielki lis.
Ciern przewrci oczyma.
Jak ja mam tam trafic? Zapytac przechodzacego

lisa?
Usmiechnaem

sie mimowolnie.
Prawie. Ktredy zamierzasz wyjsc z zamku?
Jakis czas milcza uparcie. Nienawidzi zdradzac swoich tajemnic. W koncu
jednak przemwi.
Wyjdziemy ze spichlerza, trzeciego liczac
od stajni.
Wolno pokiwaem gowa.
Bedzie tam na was czeka szary wilk. Idzcie za nim, a on wam wskaze
sekretna droge za mury i poprowadzi do Brusa.
Duga chwile Ciern tylko patrzy na mnie. Ja czekaem. Na potepienie, na
wyraz obrzydzenia, chocby na ciekawosc . Stary skrytobjca zbyt dugo uczy sie
maskowac uczucia. Wreszcie powiedzia:
Tylko gupiec odrzuca kazde narzedzie, jakie z ycie wetknie mu w donie.
Czy on jest. . . niebezpieczny?
Nie bardziej niz ja. Nie musicie zakadac amuletw ani dawac mu barana
na pozarcie. Znaem legendy rwnie dobrze jak Ciern. Kiedy wyjdziecie ze
spichlerza, on sie pojawi i poprowadzi was przez mury, do zagajnika, gdzie bedzie
czeka Brus z konmi.
Czy to daleko? Mysla o krlu.

Nie bardzo daleko, ale blisko tez nie. Snieg


jest geboki, nie udeptany.
Trudno bedzie przedostac sie przez dziure w murze. Brus mgby was spotkac
pod samymi murami, ale raczej niech ukryje konie w zagajniku i tam czeka. Moze
trefnis by wam pomg?
Bedzie musia. Nie chce w to wciaga
c nikogo innego. Jestesmy w coraz
trudniejszej sytuacji.
Nie sposb byo zaprzeczyc.
A ty? osmieliem sie spytac.
Ja juz wykonaem swoje zadania, najdokadniej jak mogem. Trefnis mi
pomg. Zebra ubrania i pieniadze.

Roztropny niechetnie, ale zgadza sie na nasz


plan. Rozumie, z e to madre
rozwiazanie,

chociaz go ono zosci. Mimo wszystko,


Bastardzie, Wadczy jest jego synem, najukochanszym, najmodszym. Choc Roztropny na wasnej skrze odczu okrucienstwo potomka, ciagle
trudno mu sie po477

godzic z faktem, z e ksia


ze nastaje na jego z ycie. Ma zwiazane

rece: jesli przyzna,


z e Wadczy obrci sie przeciwko niemu, to przyzna, z e myli sie co do wasnego
syna. W dodatku zdecydowa sie wyjechac z Koziej Twierdzy, a wiec zgadza sie,
c go
z e ucieczka jest jedynym wyjsciem. Nasz krl nigdy nie by tchrzem. Z
zalewa, z e musi uciekac przed czowiekiem, ktry powinien mu byc cakowicie
oddany. A przeciez musi uciekac. O tym go przekonaem. Gwnie, przyznaje,
powtarzajac
mu do znudzenia, z e bez jego wstawiennictwa dziecko Ketriken bedzie miao marne szanse pretendowac do tronu. Ciern westchna.
Wszystko
przygotowaem. Zapakowaem medykamenty. . .
Trefnis zrozumia, z e nie moze jechac z krlem?
Ciern potar czoo.
Nie zdoaem go przekonac cakowicie. Ma zamiar udac sie za nimi z kilkudniowa zwoka. Osiagn
aem

choc tyle.
Czyli wszystko zalezy ode mnie. Musze znalezc sposb na wywabienie
z komnaty krla niepozadanych

swiadkw.
Owszem potwierdzi Ciern bezlitosnie. Wszystko szczegowo opracowane i gotowe. Trzeba tylko wykonac najwazniejszy punkt planu.
Razem zapatrzylismy sie w ogien.

29. UCIECZKA I POJMANIE

Wybuch walk pomiedzy ksiestwami nadbrzeznymi i srdladowymi

za panowania krla Roztropnego nie byt wynikiem swiezego rozamu, lecz raczej odnowienia
zadawnionych urazw.
Krlestwo Szesciu Ksiestw istniao w swych poczatkach

jako panstwo utworzone przez cztery ksiestwa nadbrzezne: Niedzwiedzie, Kozie, Cypla i Debw. Zdecydowany opr stanw wchodzacych

w skad Krainy Miedzi przekona krla Bitnego, z e zdobycie tych ziem nie bedzie dlan korzystne; wwczas skierowa on swe
ambicje ku wnetrzu kontynentu. Region dzisiejszego Ksiestwa Trzody, zamieszkany przez nieliczne plemiona wedrowne, atwo uleg regularnej armii. Gesciej
zaludnione Ksiestwo Rolne przeszo pod panowanie Bitnego, gdy monarcha tamtych ziem zorientowa sie, z e jego terytorium zostao okra
zone, a szlaki handlowe
odciete.
Zarwno dawne Krlestwo Rolne, jak i tereny, ktre zyskay nazwe Ksiestwa
Trzody, miay status ziem podbitych przez ponad dwadziescia lat. Ksiestwa nadbrzezne prowadziy wobec nich gospodarke rabunkowa. Do woli czerpay z bogatych spichlerzy, sadw i stad. Dopiero krlowa Hojna, wnuczka krla Bitnego, wykazaa sie ogromna tolerancja i madro
scia, podnoszac
starszych plemion
Ksiestwa Trzody oraz czonkw dawnych rodw panujacych

Ksiestwa Rolnego
do godnosci szlachty. Poprzez aranzowane mazenstwa i nadawanie ziemi wykua przymierze pomiedzy ludem ziem srdladowych

i nadbrzeznych. Ona pierwsza


uzya nazwy Krlestwo Szesciu Ksiestw. Niestety, polityczne dziaania nie mogy
rzeczywiscie zjednoczyc krancowo rznych regionw. Klimat, obyczaje, tradycje
w ksiestwach srdladowych

pozostay bardzo odmienne od tych w ksiestwach nadbrzeznych.


Za czasw panowania krla Roztropnego rozdzia miedzy dwoma regionami
pogebi sie za sprawa potomstwa jego dwch mazonek. Starsi synowie, Szczery
oraz Rycerski, zrodzili sie z krlowej Wytrwaej, szlachcianki z Ksiestwa Debw,
ktra miaa krewnych takze posrd szlachty Ksiestwa Niedzwiedziego. Bya ona
z krwi i kosci potomkinia ludu nadbrzeznego. Druga mazonka, krlowa Skwapliwa, pochodzia z Ksiestwa Trzody, ale korzenie jej rodu siegay zarwno pradawnych wadcw Ksiestwa Rolnego, jak i odlegych przodkw rodu Przezornych.
479

Stad
brao sie czesto goszone przekonanie krlowej, z e jej syn, ksia
ze Wadczy,
mia w z yach wiecej krlewskiej krwi niz jego przyrodni bracia, a co za tym idzie,
wieksze prawa do krlewskiej korony.
Gdy zabrako nastepcy tronu, ksiecia Szczerego, a pojawiy sie wiesci o jego
smierci, gdy krl Roztropny dogorywa, zozony smiertelna choroba, wadza i tytu
nastepcy tronu miay przejsc w rece ksiecia Wadczego pochodzacego

z rodu
srdladowego.

Ksiestwa nadbrzezne wolay sie opowiedziec za nie narodzonym


dziedzicem Szczerego, nadbrzeznego ksiecia, i co byo do przewidzenia, umacniac
wadze w rodzie wywodzacym

sie z ziem nadbrzeznych. W obliczu wojny z Zawyspiarzami oraz zagrozenia kuznica by to jedyny racjonalny wybr.

***

Ceremonia obwoania nastepcy tronu bya zbyt rozwleka. Ludzie zebrali sie
na dugo przed czasem, by pozwolic ksieciu Wadczemu dokonac swietnego wejscia pomiedzy rzesza zgromadzonych oraz dostojnego wstapienia

na podwyzszenie, gdzie oczekiwa go drzemiacy


krl Roztropny. Ksiez na Ketriken, blada niczym wosk, staa za lewym ramieniem krla. Monarcha przystrojony by w bogata
szate oraz insygnia krlewskie, ale ksiez na opara sie sugestiom ksiecia Wadczego. Wysoka i sztywna, staa w prostej fioletowej sukni, przepasanej nad zaokragla
jacym

sie brzuchem. Zwyke zote koo przytrzymywao jej wystrzyzone wosy.


Gdyby nie miaa na gowie tej metalowej obreczy, mozna by ja pomylic ze suza
ca. Nadal uwazaa siebie bardziej za Poswiecenie nizli krlowa. Nie dostrzegaa,
z e ubrana tak skromnie wywieraa na dworzanach i gosciach wrazenie zupenie
obcej.
Trefnis takze by obecny, ubrany w stary, zniszczony biao-czarny strj, ze
szczurza czaszka ponownie zatknieta na szczycie kaduceusza. Pomalowa twarz
w biae i czarne pasy, nie wiedziaem, czy dla zamaskowania siniakw, czy po prostu jako uzupenienie stroju. Przyby do sali biesiadnej niedugo przed ksieciem
Wadczym i ja
baznowac przechadza sie wzduz przejscia, macha szczurzym berem w kpiacym

bogosawienstwie, az w koncu skoni sie przed zebranymi i plasna


wdziecznie u stp krla. Straznicy kilkakrotnie chcieli przerwac
mu pokaz, ale zastapi
im droge rozweselony tum. Natomiast gdy karze dotar
do podium, krl odruchowo zacza
czochrac jego wosy, wiec juz musiano go pozostawic w spokoju. Jednym przypad do gustu, innych zdenerwowa zaleznie
od tego, kto jak geboko by wierny ksieciu Wadczemu. Obawiaem sie, z e by to
ostatni wystep trefnisia.
Moja wiara, z e ksia
ze Krzepki jest czowiekiem dyskretnym, okazaa sie ponna. Stanowczo zbyt wielu przedstawicieli drobniejszej szlachty pozdrawiao mnie
480

ukonem. Obawiaem sie, z e w koncu zauwazy to ktrys z faworytw ksiecia


Wadczego, wiec uciekaem do swojej komnaty, a wieksza czesc przedpoudnia
spedziem w wiezy ksiecia Szczerego, skad
na przno usiowaem siegna
c ku niemu Moca. Wybraem to miejsce w nadziei, z e obudzi ono we mnie wspomnienia
i uatwi nawiazanie

kontaktu, ale mi sie nie powiodo. Tak naprawde, zamiast


koncentrowac sie na Mocy, nadsuchiwaem krokw Stanowczego na stopniach,
wyczekiwaem sladu Pogodnej lub Prawego.
Wreszcie sie poddaem i dugi czas usiowaem rozwiaza
c beznadziejna zagadke, jak odciagn
a
c wartownikw od krla. Syszaem huk morza i wycie wichru, a kiedy otworzyem na chwile okno, gwatowny podmuch sztormu rzuci
mnie pod przeciwlega sciane. Wiekszosc ludzi uwazaa ten dzien za wyjatko
wo stosowny na ceremonie: pogoda gwarantowaa, z e Zawyspiarze nie zaatakuja.
Marznacy
deszcz tworzy skorupe lodu na snieznych zaspach drogi beda bardzo sliskie. Wyobraziem sobie Brusa podrzujacego

noca w towarzystwie ksiez nej Ketriken oraz krla w lektyce. Mnie by sie takie zadanie nie podobao.
Nastrj grozy zosta juz stworzony. Najpierw historia z Ospiarzem przy studni i z wez em na kominku, potem rozpacz w kuchni. Cay dzienny wypiek chleba
nie wyrs, a mleko w beczukach zgorzkniao, zanim jeszcze zebrano smietane.
Biedna kucharka bya wstrza
snieta do gebi i oznajmia, z e nigdy wczesniej takie

rzeczy nie smiay sie zdarzyc w jej kuchni. Swiniarze


nie pozwolili dac mleka
trzodzie, taka mieli pewnosc , z e zostao ono dotkniete klatw
a. Chleb trzeba byo
miesic jeszcze raz, a przeciez i tak dosyc byo roboty przy wykarmieniu wszystkich gosci, ktrzy zjechali na uroczystosc . Mogem sie zaozyc, z e caa suzba,
w slad za nieszczesliwa zaoga kuchni, bedzie miaa fatalne humory.
W izbie z onierskiej racje podawano skromne, w dodatku gulasz by przesolony, a piwo sie skwasio. Wadca Ksiestwa Rolnego skarzy sie, z e dosta do
komnat ocet zamiast wina, co doprowadzio ksiecia Krzepkiego do stwierdzenia,
z e w jego komnatach, podobnie jak u wadcw ksiestwa Cypla i Debw, chociaz
ocet byby mile widziany jako przejaw goscinnosci. Uwaga ta dotara jakims sposobem do mistrzyni Pokojw, ktra gosno zrugaa pokojwki, z e gosciom brakowao podstawowych wygd, naleznych jako wyraz szacunku. Suzba bronia sie,
z e wydano rozkaz, by wydatki na gosci z gorszych komnat ograniczyc do minimum, ale nikt nie potrafi wskazac, kto wyda polecenie. I tak przez cay dzien.
W sumie byem zadowolony, z e sie ukryem w wiezy ksiecia Szczerego.
Nie odwazyem sie nie stawic na ceremonii, gdyz zbyt wiele mozna by byo z tego wywnioskowac. Staem wiec wystrojony w koszule z obszernymi
rekawami oraz bardzo niewygodne waskie

spodnie, cierpliwie oczekujac


nadejscia ksiecia Wadczego. Mysli miaem zajete setka pytan i obaw. Baem sie, czy
Brus zdoa przeszmuglowac konie i lektyke. Byo juz ciemno. Prawdopodobnie
czeka, chostany sztormem, w z aosnym schronieniu rzadkiego olchowego zagajnika. Z pewnoscia zakry konie pledami, ale niewielka to osona przy deszczu ze
481

sniegiem, ktry teraz pada juz bez przerwy. Zdradzi mi imie kowala, u ktrego
zostawi Sadze oraz Fircyka. Bede musia znalezc sposb, z eby co tydzien wreczac temu czowiekowi zapate i pilnowac, czy dobrze dba o konie. Brus kaza mi
przyrzec, z e dopatrze tego osobiscie. Czy ksiez na Ketriken zdoa odejsc sama do
swojej komnaty? I znowu: jak miaem odciagn
a
c straznikw od krla Roztropnego i umozliwic Cierniowi dziaanie?
Szmer gosw wyrwa mnie z zadumy. Spojrzaem w strone podwyzszenia;
w tym samym kierunku patrzyli chyba juz wszyscy. Po krtkim migotaniu jedna
z biaych swiec bysnea bekitem. Zaraz nastepna strzelia iskra i przez chwile
palia sie niebiesko. Raz jeszcze przez sale przeszed szmer, ale swiece paliy
sie juz rwno i spokojnie. Ani ksiez na Ketriken, ani krl Roztropny nie dali po
sobie poznac, z e cokolwiek zauwazyli, natomiast karze wyprostowa sie u stp
monarchy i pogrozi swiecom szczurzym berem.
Wreszcie zjawi sie ksia
ze Wadczy, wystrojony w czerwony aksamit oraz
biae jedwabie. Przed nim sza dworka, maa dziewuszka, koyszac
kadzielnica,
z ktrej rozchodzia sie won drzewa sandaowego. Ksia
ze Wadczy szed bez pospiechu, wita poddanych usmiechem albo skinieniem reki.
Nic nie szo tak wspaniale, jak sobie zaplanowa. Krl Roztropny spojrza zdumiony na zwj, ktry wetknieto mu w reke. W koncu ksiez na Ketriken wyjea mu
go z drzacych

doni i odczytaa na gos sowa, ktre musiay ranic jej serce. Bya
to lista potomkw, spodzonych przez krla Roztropnego, acznie

z crka, zmara
we wczesnym dziecinstwie, uozona w kolejnosci narodzin, nastepnie powtrzona wedle nastepstwa zgonw, a prowadzaca
do nieuniknionej konkluzji, z e ksia
ze
Wadczy jest jedynym z yjacym

i prawnym dziedzicem tronu. Nie zajakn


ea sie
przy imieniu ksiecia Szczerego.
Zmary nieszczesliwie w czas wyprawy do Krlestwa Grskiego. Przeczytaa krtkie stwierdzenie obojetnie, zupenie jakby to by przepis kucharski.
O dziecieciu poczetym w jej onie nie uczyniono z adnej wzmianki. Choc nie
narodzone, byo dziedzicem, ale nie nastepca tronu. Dziedzic mg wystepowac
o te godnosc od momentu ukonczenia szesnastu lat.
Ksiez na Ketriken wyjea z kasetki ksiecia Szczerego skromna srebrna obrecz
z niebieskim kamieniem korone nastepcy tronu oraz wisior ze zota i szmaragdw w ksztacie skaczacego

koza. Podaa te klejnoty krlowi Roztropnemu,


ktry nie uczyni najmniejszego gestu, by przekazac je synowi. Wreszcie ksia
ze
Wadczy sam siegna
po insygnia wadzy, a monarcha pozwoli wyja
c je sobie
z rak.
I tak najmodszy ksia
ze sam wozy korone na gowe, zawiesi medalion na
szyi i stana
przed nami jako nowy nastepca tronu Krlestwa Szesciu Ksiestw.

Ciern odrobine z le wyliczy czas. Swiece


zaczey na dobre migotac bekitem,
dopiero gdy wadcy ksiestw skierowali sie ku podestowi, by przysiegac rodowi
Przezornych. Najpierw jedna zaponea niebiesko. Ksia
ze prbowa zignorowac
ten fenomen, dopki sowa ksiecia Dziarskiego z Ksiestwa Rolnego nie utoney
482

w pomruku zgromadzonych. Wwczas nowy nastepca tronu obrci sie i zgasi


krnabrn
a swiece. Podziwiaem jego opanowanie, szczeglnie gdy druga swieca
rozbysa bekitem, a on swobodnie powtrzy gest. Gdy pochodnia w kinkiecie
nad gwnymi drzwiami plunea nagle niebieskim pomieniem i zgasa, c miac
tylko smrodliwym dymem, uznaem, z e tych atrakcji odrobine za duzo jak na przepowiednie. Ksia
ze Wadczy zacisna
szczeki, na skroni pulsowaa mu malenka
z yka.
Nie wiem, jak wedug planu mia zakonczyc ceremonie, ale wkrtce po tym
wydarzeniu raptownie da znac, z e to juz wszystko. Na jego szorstki sygna minstrele uderzyli w struny, a na kolejne skiniecie otwarto drzwi i wniesiono blaty
stow, juz zastawione jadem. W tym czasie chopcy rozstawiali krzyzaki. Ksia
ze
Wadczy na te uczte nie skapi
niczego i przepyszne miesa oraz sodycze znalazy
uznanie u wszystkich. Jesli oszczedzano chleb, nikt nie mysla sie na to uskarzac.
Stoy przykryte obrusami rozstawiono takze w mniejszej sali biesiadnej, gdzie dla
mniej waznych gosci przygotowano uczte nie tak wyszukana, ale dostatnia, a takz e miejsce do tanca. Wkrtce monarcha wraz z ksiez na Ketriken zacza
sie z egnac
ze szlachta.
Poprzednio postanowiem, z e tego wieczoru podjem do syta, niestety, co chwila ktos mnie zaczepia. Mez czyzni zbyt serdecznie klepali mnie po ramieniu, kobiety patrzyy w oczy zbyt natretnie. Ksia
ze ta ucztowali w wielkiej sali biesiadnej, amiac
sie chlebem z ksieciem Wadczym i pozornie cementujac
z nim nowy
zwiazek.

Byem przygotowany na to, z e wszyscy wadcy ksiestw nadbrzeznych


beda wiedzieli, iz przystaem na ich plan, lecz drobniejsza szlachta takze najwyrazniej bya o wszystkim poinformowana. Ksiez niczka Hoza, co prawda, nie
ogosia sie przez heroldw jako moja eskorta, ale chodzia za mna krok w krok,
niczym wierny ogar. Chciaa ze mna rozmawiac, lecz ja nie ufaem swojemu rozumowi, z e znajde odpowiednie sowa. Z ledwoscia sie powstrzymaem, gdy jakis
pomniejszy szlachcic z Ksiestwa Debw zapyta mnie od niechcenia, czy ktrys
z okretw wojennych mgby zostac zakotwiczony daleko na poudniu, az w okolicy Zatoki Faszywej.
Z drzeniem serca zdaem sobie nagle sprawe, jak wielki popeniem bad.
Nikt
tutaj nie ba sie ksiecia Wadczego. Wszyscy go mieli za rozpieszczonego strojnisia, choptasia, ktry chce nosic piekne ubrania, korone i przyozdobic sie tytuem
wadcy. Wierzyli, z e wyjedzie, a oni beda mogli o nim zapomniec. Nic bardziej
mylnego.
Wiedziaem, do czego jest zdolny ksia
ze Wadczy w da
zeniu do wadzy,
zaspokojenia kaprysu albo po prostu dlatego z e sadzi,

iz moze zrobic, co zechce.


Zamierza zostawic Kozia Twierdze. Nie dba o nia. Ale gdyby mu przyszo do
gowy, z e ja bede rzadzi
c w stolicy krlestwa, byby gotw do zbrodni. Miaem
tutaj zostac na wygnaniu, skazany na smierc godowa lub z reki wroga, a nie
wzrastac w sie na pozostawionych przez niego ruinach.
483

Jesli nie bede bardzo ostrozny, zabije mnie. Lub wymysli cos jeszcze gorszego.
Dwukrotnie prbowaem dyskretnie opuscic towarzystwo i dwukrotnie zostaem zatrzymany przez kogos, kto chcia ze mna zamienic sowo na osobnosci.
Wreszcie, skarzac
sie na bl gowy, oznajmiem, z e ide do zka. Zanim nareszcie udao mi sie wyjsc , musiaem zrezygnowany przyja
c z yczenia dobrej nocy od
kolejnego tuzina osb. Wasnie gdy uznaem, z e jestem juz wolny, ksiez niczka
Hoza dotknea lekko mojej doni i powiedziaa dobrej nocy tak smutno, z e nie
mozna byo miec watpliwo

sci, jak bardzo zraniem jej uczucia. Podziekowaem,


a potem, w najbardziej tchrzliwym akcie tego wieczoru, osmieliem sie dotkna
c
ustami koncw jej palcw. Bysk nadziei w bekitnych oczach okry mnie wstydem. Uciekem na gre.
Idac
po schodach, zastanawiaem sie, jak ksia
ze Szczery albo mj ojciec radzili sobie z podobnymi przypadkami. Jesli kiedykolwiek sniem o z yciu ksiecia
krwi, porzuciem te marzenia tamtej nocy. Dla mnie bya to funkcja zdecydowanie za mao dyskretna. Z drzacym

sercem zdaem sobie sprawe, jaki los czeka


mnie az do powrotu ksiecia Szczerego. Iluzja wadzy przesonia mi stanowczo
zbyt wiele.
Z ogromna ulga przebraem sie w codzienny strj. Naciagn
awszy

koszule,
poczuem lekkie wybrzuszenie w rekawie, gdzie ukryem trucizne dla Osika.
Moze przyniesie mi szczescie pomyslaem.
Wyszedem z komnaty i popeniem chyba najbardziej szalony czyn tego wieczoru poszedem do izdebki Sikorki. Korytarz na pietrze suzby by pusty, mrok
ledwo rozpraszay dwa chwiejne pomienie pochodni. Zapukaem do drzwi. Cisza. Lekko nacisnaem

klamke, nie byy zaryglowane. Otworzyem je bez trudu.


Ciemnosc . Pustka. Na maym kominku ani sladu ognia. Znalazem jakis ogarek, zapaliem od pochodni i wrciem do izby. Wszystko tutaj przypominao mi
ukochana. Na pewno sama sprzatn
ea przed odejsciem. Odarte z poscieli zko,
wymieciony do czysta kominek, obok stosik drew, przygotowany dla nastepnego mieszkanca. Ani tasiemki, ani swieczki, nawet kawaka knota nie zostao po
kobiecie, ktra tutaj wioda z ycie suzacej.

Dzban sta odwrcony w misie do gry dnem, z eby sie nie zakurzy. Usiadem przed pustyni kominkiem, otworzyem
skrzynie na ubrania i zajrzaem do srodka. To juz nie byo jej krzeso, jej kominek
ani jej skrzynia. To byy tylko przedmioty, ktrych dotykaa przez ten krtki czas,
kiedy tu mieszkaa.
Sikorka odesza.
Nie wrci.
Trzymaem sie jakos tylko dzieki temu, z e udawao mi sie o niej nie myslec.
Nagle jakbym zerwa z oczu zasone. W tej pustej izbie zajrzaem w gab
siebie
i zdaem sobie sprawe, z e gardze tym, co zobaczyem. Och, gdybym mg cofna
c
pocaunek zozony na doni ksiez niczki Hozej! Czymze by? Balsamem na zranio484

na dziewczeca dume, czy wabikiem przywiazuj


acym

do mnie jej ojca? Sam juz


nie wiedziaem. Ani jednego, ani drugiego nie sposb usprawiedliwic. Oba powody byy ze, jesli szczerze przysiegaem miosc Sikorce. Ten jeden gest dowid
moich win. Zawsze rd Przezornych bedzie dla mnie wazniejszy niz ona. Zwodziem ja mazenstwem, nie zostawiem krzty dumy ani wiary we mnie. Do konca
z ycia bedzie dzwigac przekonanie, z e zostaa oszukana, wykorzystana przez samolubnego kamce, ktremu zbrako odwagi, z eby o nia walczyc.
Czy desperacja moze byc z rdem odwagi? A moze bya to lekkomyslnosc ,
z adza

zniszczenia? Zszedem dwa pietra nizej i udaem sie prosto do komnat krla. Pochodnie zatkniete na scianach irytoway mnie bekitnymi iskrami. Odrobine
zbyt dramatycznie, mistrzu. Ciekaw byem, czy spreparowa kazda swiece i kazda pochodnie w twierdzy. Odsunaem

portiere, wszedem do srodka. Nikogo nie


byo w pierwszej komnacie, nikogo w sypialni. Wszystkie wartosciowe przedmioty wywieziono. Wnetrze przypominao pokoje w miernej gospodzie. Nie zostao
nic wartego kradziezy, inaczej ksia
ze Wadczy postawiby warte przed wejsciem.
W pewnym sensie komnaty przypominay izbe Sikorki, choc tutaj pozostay jeszcze drobiazgi codziennego uzytku: posciel, szaty. . . Przy tym stole stawaem jako
nieledwie dziecko. Tutaj krl Roztropny co tydzien wypytywa mnie wnikliwie
o postepy w nauce i przypomina o zawartej umowie. Potem zniky gdzies prawida do butw, noze, zwoje zamiast nich pojawiy sie kadzielnice i lepkie
kubki po leczniczych herbatkach. Tak dobrze mi znany krl Roztropny opusci
te komnaty juz dawno. Dzis w nocy miaem stad
wyprowadzic schorowanego,
niedoez nego starca.
Usyszaem kroki i przeklaem

wasna bezmyslnosc . Przemknaem

do sypialni, zastygem w bezruchu. Doszed mnie szmer gosw z pierwszej komnaty. Osiek. Ta drwiaca
odpowiedz to trefnis. Stanaem

tuz za progiem, zerkaem zza kotary. Ksiez na Ketriken przemawiaa do krla agodnie. Wygladaa

na zmeczona, pod
oczyma miaa ciemne since. Monarcha wyszepta cos do niej, odpowiedzia na jakies pytanie. Osiek kucna
przy kominku, z nadmierna starannoscia doozy drew
do ognia. Niedaleko Rzyczka usiada wycienczona, nowa sukienka napuszya sie
wok niej, wzdea niczym balon. Dziewczynka ziewnea szeroko, potem ciez ko
mi sie jej zrobio. Zbyt duga i nuzaca
westchnea. Zal
bya to uroczystosc , zwaszcza dla dziecka. Trefnis sta za fotelem krla. Nagle spojrza prosto na mnie, jak
gdyby nie byo miedzy nami kotary. W tej chwili nie widziaem nikogo innego.
Raptownie odwrci sie do Osika.
Tak, chuchaj, panie Osioku. Chuchaj, a nie w kij dmuchaj. Przy twoim
z arliwym chuchu moze nie bedzie nam trzeba ognia do ogrzania komnaty.
Osiek zerkna
na kara przez ramie.
Mgbys skoczyc po drewno? To sie nie chce zaja
c. Pomienie wstaja, ale
drzewo sie nie pali. Potrzebuje goracej
wody, jesli mam krlowi zaparzyc wywar
na sen.
485

Czy mgbym skoczyc po drewno? Pod drewno? Skoczyc? Jestem pajacem, drogi Osioku, ale nie jestem z drewna. I nie zapone, chocbys nie wiem jak
gorliwie na mnie chucha i pufa. Straze! Hej! Wartowniku! Wejdz i wez ze soba drwa, jesli taka wola twa! Trefnis jednym susem znalaz sie przy wejsciu,
gdzie da wielkie przedstawienie: wydostawa sie za portiere z trudem, jakby to
byy prawdziwe, w dodatku dobrze zamkniete drzwi. Wreszcie wystawi gowe na
korytarz i gosno zawoa wartownikw. Po chwili wrci, z przygnebionym wyrazem twarzy. Nie ma strazy, drewna brak. Biedaku! Smutnym wzrokiem
przyjrza sie Osikowi, ktry gniewnie grzeba w ogniu, na czworakach przed kominkiem. Moze powinienes obrcic sie dziobem w miejsce rufy i w ten sposb
dmuchna
c na ogien? Wwczas pomienie mogyby zatanczyc dla ciebie weselej.
Z rufy bak
stworzy ciag,
dzielny Osioku.
Jedna ze swiec prysnea nagle niebieskim swiatem. Wszyscy drgneli, nawet
bazen, a Osiek zerwa sie na rwne nogi. Nie podejrzewaem w nim czowieka
zabobonnego, ale jego oczy bysney dziko.
Po prostu ogien nie da sie rozpalic rzek, a kiedy dotaro do niego znaczenie wasnych sw, otworzy szeroko usta.
Jestesmy przekleci przyzna trefnis askawie.
Rzyczka podciagn
ea kolana pod brode i rozejrzaa sie dookoa wielkimi
oczyma. Natychmiast sennosc ja odesza.
Dlaczego nie ma strazy? zapyta Osiek rozezlony. Podszed do wejscia, wyjrza na korytarz. Pochodnie pona na niebiesko! wyszepta.
Wszystkie, co do jednej! Cofna
sie sposzony. Rzyczko, biegnij po straze.
Powiedzieli przeciez, z e zaraz przyjda.
Rzyczka tylko pokrecia gowa i ani myslaa ruszyc sie z miejsca. Skulia sie,
objea kolana ramionami.
Zaraz przyjda?
Te chopy jak deby? Dab
to dobre drewno. Ale problem
zawiy. Czy chop jak dab
bedzie dobrze pona?

Przestan trajkotac! burkna


Osiek. Biegnij po straze, niech przyniosa
drewno.
Biegnij? Najpierw uwaza mnie za drewno, a teraz jestem jego pieskiem.
Ach, biegnij po drewno! To znaczy przynies patyk? Gdzie jest patyk? Karze
zacza
szczekac i swawolic po komnacie, niby w poszukiwaniu rzuconego patyka.
Idz po straze! zawy Osiek.
Wwczas odezwaa sie ksiez na Ketriken.
Baznie, wystarczy. Nuzycie nas swoimi wybrykami, a ty, Osiku, przestraszyes Rzyczke. Idz sam po straznikw. Potrzebuje spokoju. Jestem zmeczona.
Chciaabym niedugo sie poozyc.
Pani, dzieje sie cos zego tumaczy Osiek. Rozejrza sie z obawa.
Nie jestem czowiekiem skonnym wierzyc w przepowiednie, ale ostatnio zych

486

znakw jest stanowczo zbyt wiele. Pjde po straze, skoro karowi brakuje odwagi. . .
Sam wrzeszczy i pacze o straze, z eby go strzegy przed drewnem, ktre
nie chce sie palic, ale to mnie brakuje odwagi? Ach, to tak!
Baznie, uspokj sie, prosze prosba ksiez nej zdawaa sie szczera.
Osiku, idz, po prostu przynies drewno. Krl nie potrzebuje towarzystwa, tylko
wypoczynku. Idz juz. Idz.
Osiek przystana
w progu, wyraznie niechetny stawic czoo niebieskiej poswiacie w korytarzu samotnie. Trefnis usmiechna
sie szeroko.
Czy mam cie potrzymac za raczk
e, mj dzielny Osiku?
To w koncu wypedzio go z komnaty. Kiedy jego kroki ucichy w korytarzu,
karze ponownie spojrza w strone mojej kryjwki, wyraznie zapraszajac.

Pani rzekem cicho, wystepujac


z krlewskiej sypialni, a jedynym znakiem, z e wystraszyem ksiez ne, byo szybkie westchnienie. Jesli chcesz sie juz
oddalic, bazen i ja pomozemy krlowi udac sie na spoczynek. Jestes na pewno
zmeczona, chciaas sie dzisiaj poozyc jak najwczesniej.
Rzyczka przygladaa

mi sie okragymi

ze zdumienia oczyma.
Rzeczywiscie, chyba juz pjde rzeka ksiez na Ketriken, wstajac
z zadziwiajac
a skwapliwoscia. Chodz, Rzyczko. Dobrej nocy, krlu.
Opuscia komnate, Rzyczka nie odstepowaa jej na krok, choc ogladaa

sie
wiele razy. Gdy tylko portiera opada za nimi, znalazem sie u boku krla.
Panie mj, nadszed czas rzekem cicho. Czy chciabys cos szczeglnego zabrac ze soba?

Przekna
z trudem, skupi na mnie wzrok.
Nie, nic mi nie zostao. Nic nie zostawiam i nic mnie nie czeka. Zamkna

oczy. Zmieniem zdanie, Bastardzie. Zostane tutaj i umre we wasnym zku,


dzis w nocy. Obaj z trefnisiem osupielismy.
Ach, nie! jekna
bazen. Krlu mj, jestes tylko zmeczony.
I nic mnie nie czeka prcz jeszcze wiekszego zmeczenia. Dziwna jasnosc bya w oczach krla. Wyziera z tego wyniszczonego blem starca chopiec,
ktrego spotkaem na krtko, gdy poaczyli

smy sie w Mocy. Ciao mnie zawodzi. Najmodszy syn mnie zawid. Wadczy wie, z e jego brat z yje. Nie nalezy
mu sie korona, ktra wozy na skronie. Nie sadziem,

z e jest zdolny. . . Myslaem, z e sie opanuje. . . zy popyney ze starczych oczu. Znalezlismy sposb
na uchronienie krla przed nielojalnym ksieciem, lecz dla ojca nie byo ucieczki przed zdrada syna. Krl wyciagn
a
do mnie reke; muskularna niegdys don,
ktra z atwoscia wadaa ciez kim mieczem, przemienia sie w z tawe szpony.
Chciabym sie pozegnac ze Szczerym. Niech sie dowie ode mnie, z e nie popieram tego, co sie stao. Pozwl mi przynajmniej tyle pokrzepienia dac synowi,
ktry zawsze we mnie wierzy. Wskaza mi miejsce u swych stp. Podejdz,
Bastardzie. Zabierz mnie do niego.
487

Nie sposb sie byo sprzeciwic temu rozkazowi. Podszedem i przykleknaem.

Karze sta za jego ramieniem, zy wyrzezbiy szare sciezki przez biaa i czarna
farbe na policzkach.
Nie szepna
krlu mj, wstan, pozwl nam sie poprowadzic w ukrycie. Wszystko przemyslisz. Nie musisz decydowac teraz.
Krl Roztropny sie nie zawaha. Poczuem jego don na ramieniu. Daem mu
energie, smutno zdziwiony, z e przynajmniej tym nauczyem sie kierowac wedle
wasnej woli. Pogra
zylismy sie razem w czarnej rzece Mocy. Pynelismy z pra
dem, czekaem, az monarcha nada nam kierunek. A on nagle mnie uscisna.

Synu mojego syna, krwi z mojej krwi. Na swj sposb cie kochaem.
Krlu!
Mj mody skrytobjco, cz z ciebie uczyniem? Jakze wypaczyem wasnego potomka! Synu Rycerskiego, jestes jeszcze bardzo mody, mozesz wiele
naprawic. Podniesc gowe. Patrzec dalej.

Zycie
strawiem prbujac
sie stac tym, kogo chcia we mnie widziec. Teraz
jego sowa wypeniy mnie zmieszaniem i pytaniami, na ktre nie byo czasu.
Monarcha traci siy.
Ksia
ze Szczery przypomniaem mu szeptem.
Czuem, jak siega, i umocniem dla niego te nic. Czuem powiew obecnosci
Szczerego, a potem nage kurczenie sie krla. Szukaem go, jakbym nurkowa
w poszukiwaniu tonacego

na gebokiej wodzie. Odnalazem jego swiadomosc ,


przycisnaem

do siebie, ale jakbym chwyta cien. By w moich ramionach chopcem, przestraszonym, walczacym

z nieznanym.
Potem znikna.

Jak powiew wiatru.


Kiedy zimowa noca w lesie trzymaem w ramionach dziecko zabite przez
ofiary kuznicy, wydawao mi sie, z e poznaem kruchosc z ycia. Teraz zrozumiaem ja dogebnie. Nawet swieca, zdmuchnieta, pozostawia smuzke dymu. Mj
krl po prostu znikna.

Ale nie byem sam.


Chyba kazdy, kto odwrci znalezionego na drodze martwego ptaka, przezywa wstrzas
na widok zapracowanych robakw. Pchom najlepiej sie wiedzie na
zdychajacym

psie. Prawy i Pogodna, jak pijawki opuszczajace


zdecha rybe, prbowali przyssac sie do mnie. Oto bya przyczyna ich rosnacej
siy i krlewskiego
osabienia. Oto mga, ktra otumaniaa umys monarchy i wypeniaa mu dni znuz eniem.
Konsyliarz uczyni swym celem ksiecia Szczerego. Nie zdoa go zabic, spotka wasna smierc. Jak dugo tych dwoje pasozytowao na krlu? Jak dugo Moca
wysysali z niego z yciowa energie? Nie dane mi byo sie dowiedziec.
Znali kazdy szczeg rozmw prowadzonych Moca pomiedzy krlem a ksieciem Szczerym. Nagle wiele spraw stao sie dla mnie zupenie jasnych, ale byo
488

juz za pzno. Przylgneli do mnie, a ja nie wiedziaem, jak sie od nich uwolnic.
Przyczepili sie do mnie, wysysali moja sie, wiedziaem, z e jesli sie nie uwolnie,
wkrtce mnie zabija.
Szczery! krzyknaem,

ale juz byem za saby. Nigdy nie zdoam go dosiegna


c.

Won, kundle! znajomy warkot, a potem Slepun


odepchna
ich ode mnie.
Jak poprzednio uzy wiezi Rozumienia poprzez most otwarty Moca. Rozumienie
i magia zwierzat
nie miay ze soba nic wsplnego. Byy tak odmienne jak czytanie
i spiewanie albo pywanie i jazda konna, a jednak ci dwoje, poaczeni

ze mna
Moca, byli najwyrazniej podatni na zranienie Rozumieniem. Odpadli ode mnie.

Niestety, byo ich dwoje przeciwko jednemu Slepunowi.


Wstawaj i biegnij! Jesli nie mozesz ich pokonac, uciekaj! Posuchaem ma
drej rady. Strach wepchna
mnie z powrotem do mego wasnego ciaa, zatrzasnaem

bramy w murze obronnym umysu, schroniem sie przed Moca. Wreszcie otworzyem oczy. Lezaem na pododze w krlewskiej komnacie, z trudem
chwytaem powietrze, a nade mna karze, tulac
ciao krla, szlocha rozdzierajaco.
Czuem zdradzieckie witki Mocy szukajace
mego mzgu. Schowaem sie
geboko w siebie, goraczkowo

wznosiem wszelkie bariery, jak nauczy mnie mj


ksia
ze . Nadal czuem ich obecnosc , niczym palce ducha zrywajace
mi ubranie,
ciagn
ace
za skre. Napeniao mnie to obrzydzeniem.
Zabies go, zabies! Zabies mojego krla, bad
z przeklety, zdrajco! wrzasna
trefnis.
Nie! To nie ja! Ledwie mogem mwic.
Do komnaty wpad Osiek. Stana
jak wryty. Nagle krzykna
gosno, przeraz ony upusci na podoge narecze drew.
W progu krlewskiej sypialni sta Ospiarz. Nawet wiedzac,
z e to by Ciern,
przezyem chwile koszmarnego strachu. Mia na sobie z aobne achmany, czuc
go byo ziemia i plesnia. Dugie szare wosy zwisay w brudnych kosmykach,
a skre natar popioem, przez co blizny byy widoczne jeszcze wyrazniej. Wolno podnis ramie i wskaza Osika, ktry wrzeszczac
wniebogosy rzuci sie do
ucieczki. Jego krzyk odbija sie echem od scian twierdzy.
Co tu sie dzieje? zapyta Ciern. W dwch krokach znalaz sie przy bracie, poozy dugi palec na jego szyi. Wiedziaem, czego szuka i czego nie znajdzie. Cay obolay stanaem

na nogach.
Nie z yje powiedziaem. Ja go nie zabiem! krzyknaem,

by Ciern
usysza mimo narastajacego

wycia kara. Palce Mocy szarpay mnie uporczywie.


Ide zabic mordercw. Zabierz bazna. Ksiez na jest z toba?

Wszystkie swiece zaczey nagle migotac niebiesko.


Upewnij sie, z eby bya bezpieczna rozkazaem swojemu mistrzowi.
I dopilnuj, z eby bazen pojecha z nia. Jesli zostanie tutaj, jest martwy. Wadczy
nie zostawi przy z yciu nikogo, kto by tutaj dzis w nocy.
489

Nie! Nie opuszcze go! Oczy kara byy wielkie i puste; oczy szalenca.
Zabierz go stad!
Od tego zalezy jego z ycie. Chwyciem trefnisia za ramiona i potrzasn
aem

mocno. Gowa mu sie zakolebaa w przd i w ty na cienkiej


szyi. Idz z Cierniem i bad
z cicho. Bad
z cicho, jesli chcesz, by smierc twojego
pana zostaa pomszczona. Wstrzasn
a
mna nagy dreszcz, swiat mi sie zakoysa, granice widzenia zamglia czern. Kozek! wydyszaem. Daj mi
kozka lekarskiego. Potem uciekaj! Rzuciem kara w ramiona Ciernia i stary
skrytobjca przytrzyma go w lepkim uchwycie. Zupenie jakbym cisna
przyjaciela w objecia smierci. Opuscili komnate, Ciern popycha przed soba zapakanego bazna. Po chwili usyszaem ledwie dosyszalne tarcie kamienia o kamien.
A wiec znikneli.
Opadem na kolana, mimowolnie oparem sie o nogi martwego krla. Jego
stygnaca
don obsunea sie na moja gowe.
Gupi czas na zy powiedziaem gosno do pustej komnaty. Ciemnosc
macia

mi wzrok. Natretne palce Mocy szarpay moje mury obronne, waliy taranami. Odpychaem je, ale zaraz wracay. Nagle przypomniaem sobie, jak spojrza
na mnie Ciern, i zwatpiem,

czy wrci. Wziaem

oddech.

Slepun, zaprowadz ich do nory lisa. Pokazaem mu szope, z ktrej wyjda,


i pokazaem, dokad
mieli trafic. Nic wiecej nie mogem teraz uczynic.
Bracie mj. . .
Zaprowadz ich!
Poszed. Zdradzieckie zy ciagle
pyney mi po twarzy. Siy mnie opuszczay.
Wyciagn
aem

reke, trafiem na pas krla. Nz. Nie drogocenny sztylet, ale prosty nz, potrzebny tysiac
razy w ciagu
kazdego dnia. Wyciagn
aem

go z pochwy
osaba donia. Dobre ostrze, chociaz mocno zuzyte. Rogowa rekojesc , kiedys zapewne rzezbiona, teraz starta na gadko. Leciutko przesunaem

po niej palcami
i odnalazem to, czego nie mogy juz dojrzec oczy: znak Czernida. Mistrzyni
Mocy stworzya ten nz dla swojego krla. A on uzywa go chetnie.
Wrcio do mnie wspomnienie. Jestesmy narzedziami powiedzia mi kiedys
Ciern. Ja byem narzedziem, ktre on stworzy dla krla. Dzis monarcha umierajac
pomysla: Co ja z ciebie zrobiem? Nie musiaem sie zastanawiac. Byem
krlewskim skrytobjca. Pod kazdym wzgledem. Miaem zamiar suzyc mu tak,
jak zostaem wyuczony, oddac przysuge przynajmniej jeszcze jeden, ostatni raz.
Ktos kucna
przy mnie. Ciern. Wolno obrciem ku niemu gowe.
Nasiona kopytnika rzek. Nie miaem czasu parzyc kozka. Chodz,
musisz sie ukryc.
Nie. Wziaem

niewielkie ciasteczko, gesto pokryte ziarenkami zlepionymi miodem. Wozyem cae do ust i gryzem, miazdzyem zebami. Przeknaem.

Idz poprosiem. Musze wykonac zadanie, ty tez. Brus czeka. Wkrtce


podniosa alarm. Wyprowadz szybko ksiez ne, pki jeszcze ma szanse uciec przed
pogonia. Postaram sie ich troche zaja
c.
490

Pusci mnie ostroznie.

Zegnaj,
chopcze! Niezdarnie sie pochyli i pocaowa mnie w czoo. To
byo ostateczne rozstanie. Nie spodziewa sie zobaczyc mnie z ywego.
Najpewniej mia racje.
Zostawi mnie i odszed. Jeszcze zanim usyszaem tarcie kamienia, poczuem skutki dziaania kopytnika. Zetknaem

sie juz z nimi, jak wszyscy, w czasie

wiosennego Swieta Radosci. Szczypta zwienczajaca


ciasto dawaa sercu wesoe
oszoomienie. Brus ostrzega mnie, z e nieuczciwi handlarze dodawali oliwke z kopytnika do obroku. Tak nakarmiony kon niechybnie wygrywa wyscig, dobrze sie
prezentowa na aukcji, nawet jesli by chory. Tyle z e nigdy juz nie dochodzi do
siebie. O ile przezy. Ciern przy wyjatkowych

okazjach takze uzywa tego srodka.


Kiedys na moich oczach pad niczym martwy, gdy skonczyo sie dziaanie specyfiku. Nie zaznaem jednak chwili wahania. Moze Brus mia co do mnie racje.
Ekstaza Mocy, jak goraczkowe

podniecenie bitwa. Czy kpiem z wasnej smierci?


A moze jej pragnaem?

Nie martwiem sie dugo. Nasiona kopytnika wziey mnie


we wadanie. Miaem sie dziesieciu, a serce lotne jak orze. Skoczyem na rwne
nogi, ruszyem ku drzwiom. . . jeszcze wrciem.
Kleknaem

przed zmarym krlem. Uniosem nz w obu doniach i zozyem


przysiege:
Tym ostrzem cie pomszcze, krlu mj. Ucaowaem stygnac
a juz don.
Bekitny blask od pochodni robi wrazenie zupenie nie z tego swiata. Jakbym
patrzy przez spokojna, geboka wode. Pobiegem korytarzem, chichoczac
do siebie. Gdzies z dou doszed mnie haas, wrzask Osika growa ponad innymi gosami. Bekitne pomienie i Ospiarz, tyle usyszaem. Wiec wszystko nie trwao
dugo, a teraz juz czas czeka na mnie. Lekki niczym wiatr sunaem

przed siebie.
Znalazem drzwi, ktre sie day otworzyc, i skryem sie za nimi. Czekaem. Minea wiecznosc , nim pokonali schody, nastepna, jeszcze duzsza, gdy mineli moje
drzwi. Pozwoliem im dojsc do komnat krlewskich, a usyszawszy alarmujace

okrzyki, wyprysnaem

z kryjwki i rzuciem sie do schodw.


Ktos z tyu krzykna,
ale nikt mnie nie goni. Byem juz na dole, kiedy wreszcie usyszaem rozkaz pojmania Bastarda Rycerskiego. Rozesmiaem sie w gos.
Ciekawym jak! Labirynt bocznych przejsc nie mia tajemnic dla chopca, ktry wzrasta w tym zamku. Wiedziaem, dokad
mam isc , ale nie kierowaem sie
tam bezposrednio. Kluczyem niczym lis: na krtko ukazaem sie w wielkiej sali biesiadnej, przemierzyem po kocich bach dziedziniec pralni, przestraszyem
kucharke w jej krlestwie. Przez cay czas, bez przerwy, blade palce prowadzone
Moca szarpay mnie i ciagn
ey. Zdrajcy nie wiedzieli, z e nadchodze, nadchodze. . .
Ide po was!
Konsyliarz, urodzony i wychowany w Ksiestwie Trzody, nienawidzi morza.
Ba sie go, moim zdaniem. Dlatego wybra sobie mieszkanie po tej stronie zamku, skad
okna wychodziy na gry. Po smierci mistrza Mocy powstaa tam, jak
491

syszaem, jego swiatynia.

Pogodna zajea sypialnie, lecz pierwsza komnate przeznaczya na miejsce zebran kregu Mocy. Nigdy tam nie byem, ale znaem droge.
Schody pokonaem niczym strzaa w locie, smignaem

korytarzem obok jakiejs


pary poaczonej

z arliwym usciskiem i zatrzymaem sie przed ciez kimi drzwiami


wybijanymi z elazem. Nawet najgrubsze drzwi, jesli nie sa solidnie zamkniete, zaryglowane nie stanowia przeszkody, wiec te bez trudu otwary sie przede mna.
Przy okragym

stole ustawiono w pokregu krzesa. Na srodku blatu ponea


gruba swieca. Przypuszczaem, z e miaa uatwic skupienie. Tylko dwa miejsca
byy zajete. Prawy i Pogodna siedzieli obok siebie, trzymali sie mocno za rece,
oczy mieli zamkniete, gowy odchylone do tyu, skupieni na sieganiu Moca. Nie
byo Stanowczego. A miaem nadzieje jego takze tu zastac.
Ich twarze byszczay od potu. Pochlebio mi, z e musieli tak sie wysilac, by
pokonywac moje mury obronne. Usta wykrzywiay im lekkie usmiechy, opierali
sie ekstazie Mocy, skupiali na obiekcie pogoni, nie na rozkoszy oferowanej przez
pradawna krlewska magie. Nie wahaem sie ani chwili.
Szarpnaem

gowe Pogodnej do tyu i przeciagn


aem

krlewskim nozem po
odsonietym gardle. Jeden spazm i pozwoliem jej osuna
c sie na podoge. Popynea krew.
Prawy z krzykiem skoczy na rwne nogi. Przygotowaem sie na jego atak,
ale mnie okpi. Wypad na korytarz, a ja za nim, z obnazonym ostrzem w reku.
Kwicza jak zarzynana swinia i by niewiarygodnie szybki. Nie dla Prawego lisie
chwyty: wybra najprostsza droge do wielkiej sali biesiadnej, a wy cay czas. Ja
biegem i sie smiaem. Nawet teraz, we wspomnieniach, wydaje mi sie to nieprawdopodobne, ale nie moge temu zaprzeczyc. Czy Prawy wyobraza sobie, z e
ksia
ze Wadczy wyciagnie

miecz w jego obronie? Czy sadzi,

zabiwszy mojego
krla, z e cokolwiek na swiecie mogo go przede mna uchronic?
W wielkiej sali biesiadnej minstrele grali, ludzie tanczyli, ale przybycie Prawego poozyo kres zabawie. Juz i tak niemal go dogoniem, gdy przewrci sie
na jeden z suto zastawionych stow. Ludzie ciagle
jeszcze stali bez ruchu, zaszokowani jego wtargnieciem, kiedy go dopadem. Wraziem w niego nz przynajmniej dziesiec razy, nim ktokolwiek pomysla, z eby mi przeszkodzic. Gdy ruszyli
na mnie straznicy ksiecia Wadczego, wielkie chopy z Ksiestwa Trzody, rzuciem w nich drgajacym

ciaem i wskoczyem na st. Uniosem wysoko w gre


ociekajace
krwia ostrze.
Oto nz naszego krla! Pokazaem go wszystkim dookoa. Wzia

krew w odwecie za smierc monarchy!


On oszala! krzykna
ktos. Pomieszao mu sie w gowie na wiesc
o zgonie ksiecia Szczerego!

Zonierstwo
ze srdladzia,

wierne ksieciu Wadczemu, ruszyo na mnie awa.


Runelismy wszyscy na ziemie, przysypani jadem i zastawa. Ludzie krzyczeli,
jedni uciekali, inni toczyli sie, pchani ciekawoscia. Czernido byaby ze mnie
492

dumna. Z nozem w reku odparem trzech ludzi z krtkimi mieczami. Tanczyem,


odskakiwaem, kreciem piruety. Byem dla nich za szybki. Ich pchniecia nie czyniy mi najmniejszej szkody. Dwukrotnie udao mi sie zadac dobre ciecie tylko
dlatego, z e nie sadzili,

iz odwaze sie doskoczyc tak blisko. Gdzies w tumie podnis sie krzyk:
Do broni! Chca zabic Bastarda Rycerskiego!
Rozgorzaa walka, ale nie widziaem, kto z kim sie sciera.
Ukuem jednego ze straznikw w ramie, upusci miecz.
Krl Roztropny nie z yje! krzykna
ktos strasznym gosem. Krl Roztropny zabity!
Walczono juz w caej sali biesiadnej. Usyszaem, jak amie sie nastepny st
i znowu podniesiono wielki krzyk. Zjawia sie straz Koziej Twierdzy. Syszaem
gos Rebacza:
Rozdzielic ich! Zdusic zamieszki. Unikac rozlewu krwi!
Moi napastnicy zostali otoczeni. Na twarzy Brzeszczota, starego sierzanta, dostrzegem wyraz konsternacji.
To Bastard Rycerski! krzykna
przez ramie. Prbuja wzia
c Bastarda! Rozdzielic ich! Rozbroic! Uderzy gowa jednego z gwardzistw ksiecia
Wadczego, przewrci jakiegos straznika.
Za jego plecami z onierstwo Koziej Twierdzy spado na gwardie ksiecia Wadczego; zbijali miecze, z adali

skrycia ich do pochew. Zyskaem chwile oddechu,


rozejrzaem sie wok. W bitwe zostaa wmieszana wieksza czesc przybyych,
nie tylko z onierze. Pomiedzy gosc mi wywiazay

sie zaciete walki na piesci. Zanosio sie na wieksza burde i bunt. Brzeszczot wepchna
sie pomiedzy dwch
napastnikw, w jednej chwili rozciagn
a
ich obu na pododze. Skoczy naprzd,
stana
przede mna.
Brzeszczot! powitaem go z radoscia, pewien sprzymierzenca. A on
przyja
pozycje obronna. Wiesz, z e nie podniose na ciebie reki!
Wiem, chopcze opar smutno stary z onierz.
Rzuci sie naprzd i zamkna
mnie w niedzwiedzim uscisku. Nie wiem, kto
ani czym uderzy mnie w ty gowy.

30. LOCHY

Jesli koniuszy podejrzewa ktregos psiarczyka o uzywanie magii Rozumienia,


powinien zwrcic uwage na szczeglne oznaki. Gdy chopiec niewiele rozmawia
z rwiesnikami, nalezy sie miec na bacznosci. Gdy psy sie ozywiaja, zanim go
wyczuja, albo skowycza przed jego odejsciem, trzeba wzmc czujnosc . Gdy ogar
zostawi tropienie goniacej
sie suki albo swiezy krwawy slad i bedzie leza spokojnie na polecenie chopca wwczas trzeba porzucic wszelkie watpliwo

sci. Niech
taki chopiec zostanie powieszony, jesli mozliwe nad woda, jak najdalej od stajni. Potem jego ciao musi zostac spalone. Kazdego ogara, ktrego ukada, nalezy
utopic. Tak samo wszystkie mioty, ktre skalany pies spodzi. Ogar, ktry pozna
sie Rozumienia, nigdy nie bedzie czu respektu przed innym panem, a stanie sie
zosliwy, kiedy go pozbawic ukochanego wadcy. Chopiec skazony Rozumieniem
nie zbije nieposusznego psa, nie da tez go sprzedac ani uzyc jako przynety dla
niedzwiedzia, bez wzgledu na jego wiek. Bedzie wykorzystywa ogary swego pana
do wasnych celw i nigdy nie bedzie prawdziwie lojalny wzgledem wadcy, za to
pokocha psa, z ktrym sie zwiaza
Rozumieniem.

***

Obudziem sie. Ze wszystkich okrutnych z artw, jakimi ostatnio drwi ze mnie


los, ten by najokrutniejszy. Lezaem i prbowaem okreslic przyczyny cierpienia.
Osabienie po nasionach kopytnika, zwielokrotnione przez wyczerpanie po walce Moca z Prawym i Pogodna. Kilka brzydkich ciec mieczem w prawe przedramie i jedno w lewe udo kiedy je dostaem? Ran nikt mi nie opatrzy; rekaw
i nogawka przykleiy mi sie do skry zaschnieta krwia. Ten, kto pozbawi mnie
przytomnosci, na wszelki wypadek zada jeszcze kilka ciosw w gowe. Poza tym
nic mi nie byo. Powtrzyem to sobie kilka razy, ignorujac
drzenie lewej nogi
i prawego ramienia. Otworzyem oczy.
Pomieszczenie, w ktrym sie znajdowaem, byo mae, sciany, sufit i podoge
miao z kamienia. Kiedy wreszcie zdecydowaem, z e moge sie ruszyc, dzwigna
494

em gowe na tyle, by dostrzec, z e byy rwniez drzwi z nieduzym, zakratowanym


okienkiem. Ono wasnie przepuszczao swiato pochodni, zatknietej gdzies dalej
w korytarzu. Lochy. Zamknaem

oczy i odpynaem

w sen. Odpoczywaem w gebokiej norze zasypanej sniegiem. Iluzja bezpieczenstwa. Tyle mg mi ofiarowac

Slepun.
Taki byem saby, z e nawet jego mysli docieray do mnie niewyraznie.
Pojaem

tylko:
Bezpiecznie.
Obudziem sie znowu. Poznaem upyw czasu po tym, z e znacznie bardziej
chciao mi sie pic. Poza tym wszystko zdawao sie takie samo. Zimna awa, na
ktrej mnie poozono, rwniez bya z kamienia.
Hej tam! zawoaem. Straz!
Odpowiedziaa mi martwa cisza. Wszystko wydawao sie odrobine pynne. Po
jakims czasie nie potrafiem sobie przypomniec, czy juz woaem, czy dopiero
zamierzaem woac. Jeszcze pzniej zdecydowaem, z e nie mam siy. Zasnaem

znowu.
Obudzi mnie rozzoszczony gos ksiez nej Cierpliwej. Ten, z kim sie kcia,
nie odzywa sie prawie, ale i nie poddawa.
To smieszne! Czego tu sie bac? Cisza. Znam go od dziecka. Znowu cisza. Jest ranny. Co zego moze mi sie stac, jesli obejrze jego rany? Rwnie
dobrze mozecie go przeciez powiesic opatrzonego, prawda? I jeszcze raz cisza.
Mina
jakis czas, zdecydowaem, z e moze dam rade sie ruszyc. Byem potuczony, miaem niezliczone mniejsze i wieksze zadrapania oraz obtarcia, prawdopodobnie nabyte w czasie wleczenia mnie z sali biesiadnej do lochw. Najgorszym skutkiem kazdego ruchu byo to, z e ubranie przesuwao sie po zasklepionych cieciach. Uznaem jednak, z e wytrzymam. Jak na tak mae pomieszczenie,
droga z awy do drzwi bya bardzo duga. Okazao sie, z e zakratowane okienko
mam akurat na wysokosci oczu. Widziaem przez nie kamienna sciane po drugiej
stronie waskiego

korytarza. Uchwyciem sie pretw zdrowa reka.


Ksiez no. . . wychrypiaem.
Bastardzie? Och, Bastardzie! Dobrze sie czujesz?
Co za pytanie. Zaczaem

sie smiac, ale natychmiast wstrzasn


a
mna kaszel,
poczuem w ustach krew. Wcale nie czuem sie dobrze, ale ksiez na nie powinna
mi okazywac zainteresowania. Ryzykowaa zbyt wiele.
Bastardzie, wyobraz sobie, krl nie z yje! zawoaa do mnie. Wyrzucaa
z siebie sowa w pospiechu. Ksiez na Ketriken zniknea, a nastepca tronu, ksia
ze
Wadczy, twierdzi, z e za tym wszystkim stoisz ty! Mwia. . .
Ksiez no, musisz odejsc straznik prbowa jej przerwac.
. . . z e oszalaes z z alu po smierci ksiecia Szczerego i zabies krla, i Pogodna, i Prawego. . . Nie wiedza, co zrobies z ksiez na, i nikt nie moze. . .
Nie wolno rozmawiac z wiez niem, pani!

495

. . . nigdzie znalezc trefnisia. Osiek twierdzi, z e widzia, jak sie z nim kcies nad ciaem krla, a potem zobaczy Ospiarza, ktry przyszed po jego ducha.
Ten czowiek nie jest przy zdrowych zmysach! A ksia
ze Wadczy oskarza cie
o zwierzeca magie, twierdzi, z e ta magia zabies krla. I. . .
Pani! Musisz odejsc natychmiast albo kaze cie odprowadzic.
Tylko sprbuj! syknea ksiez na Cierpliwa. Lamwko, ten czowiek
mi przeszkadza. Ach! Osmielies sie prbowac mnie dotkna
c! Mnie, wdowe po
nastepcy tronu! Lamwko, nie zrb mu krzywdy, to jeszcze prawie dziecko. Niewychowany, ale jednak. . .
Ksiez no, bagam cie, pani wyrazna zmiana tonu w gosie wartownika.
Przeciez wiem, z e nie mozesz mnie stad
wyprowadzic; musiabys opuscic
posterunek. Masz mnie za gupia?
Co zrobisz?! Rzucisz sie z mieczem na dwie
stare kobiety?
Kedzior! Kedzior, gdzie jestes? rykna
wartownik. Niech cie szlag!
Usyszaem zawd w gosie straznika. Jego kolega najpewniej by na grze,
w z onierskiej jadalni za kuchnia. I pi zimne piwo. Jad goracy
gulasz. Poczuem
zawrt gowy.
Woanie wartownika ucicho w oddali. Rzeczywiscie by na tyle gupi, z eby
zostawic ksiez ne i pobiec szukac kompana. W tej samej chwili usyszaem lekkie
kroki stp obutych w eleganckie pantofle. Poczuem dotyk palcw na mojej doni
sciskajacej
kraty. Ksiez na bya za niska, z eby zajrzec do srodka, a korytarz tak
waski,

z e nie moga sie cofna


c na tyle, bym ja ujrza ja. Ale dotyk jej doni by
niczym soneczny promien.
Pilnuj i uprzedz, kiedy wrci, Lamwko rozkazaa ksiez na, a potem
zwrcia sie do mnie. Jak naprawde sie czujesz? znizya gos, sowa byy
przeznaczone tylko dla moich uszu.
Pic. Jesc . Zimno. Boli. Nie widziaem powodu, z eby ja okamywac.
Co sie dzieje w zamku?
Chaos absolutny. Straz zamkowa zdusia bunt w wielkiej sali biesiadnej,
ale potem, tuz za drzwiami, wywiazaa

sie bjka miedzy zwolennikami ksiecia


Wadczego a gwardia Koziej Twierdzy. Druzyna ksiez nej Ketriken jakos ich rozdzielia, oficerowie przywoali z onierzy do porzadku.

Atmosfera ciagle
napieta.
Bili sie nie tylko z onierze. Wielu gosci ma podsiniaczone oczy, niektrzy utykaja. Szczesciem z aden nie odnis powazniejszych ran. Brzeszczot jest chyba najmocniej pokiereszowany. Dosta, kiedy cie chroni przed z odakami z Ksiestwa
Trzody. Poamali mu z ebra, wywichneli ramie. Ale Brus twierdzi, z e Brzeszczot
bedzie zdrw. Tak czy inaczej lawina ruszya i wadcy ksiestw warcza jeden na
drugiego jak wscieke psy.
Brus? wychrypiaem.

496

W ogle sie w to wszystko nie miesza zapewnia mnie uspokajajaco.

Nic mu nie jest. Oczywiscie jesli nie liczyc, z e chodzi wscieky i gburowaty.
Jak zwykle.
Serce bio mi w oszalaym tempie. Dlaczego nie odjecha? Nie smiaem zapytac. Jedno sowo za duzo i ksiez na Cierpliwa zacznie sie czegos domyslac.
Ksia
ze Wadczy?
Ksiez na wydea wargi.
Mozna odniesc wrazenie, z e irytuje go jedynie brak pretekstu do opuszczenia Koziej Twierdzy. Przedtem, sam wiesz, utrzymywa, z e krl Roztropny
i ksiez na Ketriken beda bezpieczni z dala od wybrzeza. Ogaaca zamek pod pozorem wywozenia rzeczy, do ktrych przyzwyczajona jest rodzina krlewska. Teraz
ksiestwa nadbrzezne z adaj
a, by zosta i broni stolicy, a przynajmniej wyznaczy
na dowodzenie czowieka, ktrego oni wybiora. Zaproponowa swojego kuzyna,

ksiecia Zwawego
z Ksiestwa Trzody, ale wadcom nadbrzeznym on sie nie podoba. Ksia
ze Wadczy nagle zosta krlem, ale nie jest chyba zachwycony.

Koronowa sie? W uszach narasta mi szum. Scisn


aem

kraty. Nie mogem teraz zemdlec. Wartownik wrci lada chwila. Zyskaem jedyna szanse usyszec, co sie dzieje w Koziej Twierdzy.
Zbyt bylismy wszyscy zajeci pogrzebem krla i poszukiwaniami ksiez nej Ketriken. Gdy znaleziono martwego krla, posano do niej, ale drzwi komnat
okazay sie zamkniete i nikt nie odpowiada na pukanie. W koncu ksia
ze Wadczy znowu przywoa ludzi z toporami. Sypialnia takze okazaa sie zamknieta,
a ksiez nej w srodku nie byo.
Co na to ksia
ze ? Opaday mi z mzgu nitki pajeczyny. Och, wszystko
mnie bolao.
Niewiele. Mwi tylko, z e ona i jej dziecko z pewnoscia juz nie z yja i wina
obarcza ciebie. Opowiada niestworzone rzeczy o zwierzecej magii, twierdzi, z e
zabies krla Rozumieniem. Wszyscy z adaj
a od niego dowodw, a on powtarza,
z e wkrtce je dostaniemy.

Zadnej
wzmianki o przeszukiwaniu drg. Zaozyem, z e jego szpiedzy nie wysledzili naszych zamiarw do konca. Z drugiej strony, gdyby wysa ludzi na poszukiwania, przeciez by nie kaza przyprowadzic ksiez nej z ywej i caej.
Co robi Stanowczy? zapytaem.
Stanowczy?
Syn Gospodarnego. Czonek kregu Mocy.
A, ten. Nie przypominam sobie, z ebym go widziaa.
Aha. Zalaa mnie kolejna fala mdosci. Nie mogem myslec logicznie.
Brus nadal by w zamku, ale ksiez na i trefnis znikneli. Co sie stao? Czy ktokolwiek wie, z e jestes tutaj, pani? Gdyby Brus o tym wiedzia, przysaby przez
nia wiadomosc .

497

Oczywiscie, z e nie! Nieatwo byo przygotowac moja wizyte. Lamwka


musiaa przemycic do posiku wartownikw srodek wymiotny. Potem musiaysmy
czekac. . . Och, Lamwka powiedziaa, z eby ci to dac. Madra
z niej kobieta.
Don ksiez nej zniknea, wrcia i przepchnea przez kraty jedno, a potem drugie jabko. Uderzyy o podoge, zanim zda
zyem je zapac. Oparem sie pokusie,
by rzucic sie na nie natychmiast.
Ksiez na milczaa duzsza chwile.
Co mwia o mnie? spytaem.
Wiekszosc ludzi twierdzi, z e jestes szalony. Niektrzy, z e zostaes tamtej
nocy opetany przez Ospiarza, by niesc pomiedzy nas smierc. Sychac tez, z e zamierzaes wywoac rebelie i zabies Pogodna oraz Prawego, poniewaz prbowali
pokrzyzowac ci plany. Jeszcze inni, chociaz nieliczni, zgadzaja sie z ksieciem
Wadczym. W szczeglnosci Osiek. Opowiada, z e swiece w komnacie krlewskiej paliy sie normalnie, pki ty do niej nie wszedes. Podobno trefnis krzycza,
z e zabies krla. No, ale on takze znikna.
Tyle byo znakw nieszczescia i teraz
tak wielu obawia sie. . . zamilka.
Nie zabiem krla rzekem cicho. Zrobili to Pogodna i Prawy. Dlatego
ja zabiem ich nozem wadcy.
Warta wraca! dobieg nas gosny szept Lamwki. Ksiez na Cierpliwa ja
zignorowaa.
Przeciez Pogodna i Prawy nie byli nawet. . .
Nie ma czasu na wyjasnienia. Zrobili to Moca. Zrobili to, ksiez no. Przysiegam. Ucichem. Co szykuja dla mnie?
Decyzja jeszcze nie zapada. . .
Nie czas na uprzejme kamstwa.
Zawahaa sie, ale rzeka szczerze:
Ksia
ze Wadczy chce cie powiesic. Zabiby cie od razu, jeszcze w sali biesiadnej, gdyby nie Brzeszczot, ktry kaza cie trzymac pod straza, pki nie stumiono zamieszek. Potem wadcy ksiestw nadbrzeznych staneli w twojej obronie.
Ksiez na Gracja z Ksiestwa Cypla przypomniaa ksieciu Wadczemu, z e potomek
rodu Przezornych nie moze zostac skazany na smierc przez sciecie ani powieszenie. On nie chcia przyznac, z e jestes dziedzicem krlewskiej krwi, ale kiedy to
powiedzia, podnioso sie zbyt wiele gosw sprzeciwu. Teraz przysiega, z e udowodni, iz jestes skazony magia Rozumienia, a tych, ktrzy uzywaja zwierzecej
magii, karze sie szubienica.
Ksiez no! Musisz juz odejsc . Musisz, bo ciebie tez powiesza.
Wartownik wrci, najwyrazniej razem z Kedziorem; sychac byo kroki wiecej niz jednej osoby. Biegli w strone celi. Ksiez na Cierpliwa puscia kraty.
Zrobie, co bede moga szepnea. Ze wszystkich si prbowaa opanowac
strach, ale teraz zadzwiecza histeryczna nuta w jej gosie.

498

Potem odesza, ajajac


warte przez caa droge od drzwi celi. Pochyliem sie
ostroznie i podniosem jabka. Nie byy duze i troche sie pomarszczyy, ale smakoway jak nigdy. Zjadem nawet ogonki. Odrobina zawartej w owocach wilgoci
nie ugasia mojego pragnienia. Jakis czas siedziaem na awie, gowe podparem
donmi, trwaem w gotowosci. Musiaem myslec, ale ogromnie to byo trudne.
Nie mogem sie skupic. Kusio mnie, z eby oderwac koszule od ran na ramieniu,
ale w koncu zrezygnowaem. Dopki ciecia nie ropiay, nie musiaem sie o nie
martwic. Nie mogem sobie pozwolic na utrate krwi. Zuzyem caa energie, z eby
dokustykac do drzwi.
Straze! wyskrzeczaem.
Cisza.
Chce pic. I jesc .
Gdzie jestes? kto inny odpowiedzia na moje wezwanie.
Poza twoim zasiegiem, bracie. Jestes zdrw?
Tak, ale teskniem za toba. Spaes tak mocno. . . Obawiaem sie, z e nie z yjesz.
Niewiele brakowao. Powiedz, tamtej nocy zaprowadzies ich do koni?
Tak. Odjechali. Serce Stada powiedzia im, z e jestem oswojony. Zupenie jak
jakis kundel wyuczony sztuczek.
Chcia mnie bronic, nie ciebie obrazac. Dlaczego Serce Stada nie pojecha
z nimi?
Nie wiem. Skad
mam wiedziec?
Odezwe sie pzniej.
Straze! zawoaem raz jeszcze.
Odstap
od drzwi. Gos rozleg sie dokadnie przede mna. Tak byem

zajety Slepunem,
z e nie syszaem, kiedy podszed wartownik. Zupenie nie byem
soba.
Przesunieto niewielka klapke u dou drzwi. Pojawi sie dzbanek z woda i p
bochenka chleba. Klapka wrcia na miejsce.
Dziekuje.
Odpowiedzi nie byo. Podniosem chleb i dzbanek, obejrzaem uwaznie. Woda robia wrazenie nieszczeglnie swiezej, lecz ani zapach, ani ostrozny yk nie
zdradziy mi obecnosci trucizny. Poamaem chleb na mniejsze kawaki, szukaem w mia
zszu plam albo jakichkolwiek przebarwien. Nie by swiezy, ale tez nie
zatruty, o ile mogem stwierdzic. W dodatku przeciez ktos zjad druga poowe.
W krtkim czasie uporaem sie z jednym i z drugim. Poozyem sie na kamiennej
awie i sprbowaem przyja
c najmniej niewygodna pozycje.
W celi byo sucho, ale zimno, jak to w nie uzywanym pomieszczeniu zima.
Wiedziaem, gdzie jestem. Niedaleko piwnic na wina. Mgbym krzyczec do woli,
i tak by mnie nikt nie usysza. Zbadaem to miejsce dokadnie, bedac
chopcem.

499

Rzadko spotykaem w celach skazancw, jeszcze rzadziej wartownikw. Sprawiedliwosc w Ksiestwie Kozim bya rychliwa, co oznaczao, z e nieczesto zdarza sie
powd do trzymania wiez nia w zamknieciu duzej niz kilka godzin. Za naruszenie prawa zazwyczaj pacio sie z yciem lub praca wasnych rak.
Podejrzewaem,
iz lochy beda znacznie bardziej przydatne teraz, kiedy ksia
ze Wadczy ogosi sie
krlem.
Chciaem zasna
c, ale mineo znieczulajace
dziaanie nasion kopytnika. Przewracaem sie z boku na bok na zimnym kamieniu i rozmyslaem. Jakis czas prbowaem samego siebie przekonac, z e jesli ksiez nej Ketriken udao sie uciec, wygraem. W koncu przeciez zwyciestwo to zrealizowanie zamierzen, prawda? Myslaem tez o tym, jak szybko odszed krl Roztropny. Znikna
niczym powiew
wiatru. Jesli mnie powiesza, czy takze smierc przyjdzie szybko? Czy bede sie du
si przez duzszy czas? Zeby
odwrcic uwage od tych rozmyslan, zastanowiem
sie, jak dugo bedzie musia ksia
ze Szczery prowadzic wojne z modszym bratem,
nim znowu otoczy granica na mapie wszystkie szesc ksiestw krlestwa. Zakadajac,
oczywiscie, z e zdoa po powrocie uwolnic nasze wybrzeze od szkaratnych
okretw. Kiedy ksia
ze Wadczy opusci Kozia Twierdze a byem przekonany,
z e to uczyni kto o nia wystapi?
Ksiez na Cierpliwa powiedziaa, z e nadbrzez
ni wadcy nie chcieli tu widziec ksiecia Zwawego.
Ksiestwo Kozie miao wielu
szlachetnie urodzonych, ale z aden z nich nie smiaby siegna
c po wadze. Moze

ktrys z pozostaych trzech ksia


zat
obejmie stolice? Nie. Zaden
z nich nie mia
teraz prawa zajmowac sie czymkolwiek poza wasnymi granicami. Od tej pory
kazdy bedzie mysla o wasnej ziemi. Chyba z e ksia
ze Wadczy zostanie w Koziej Twierdzy. Po zniknieciu ksiez nej Ketriken i po smierci krla Roztropnego by
prawomocnym krlem. Chyba z e ktos rozgosi, iz ksia
ze Szczery z yje. Ale niewielu o tym wiedziao. Czy ksiestwa nadbrzezne zaakceptuja ksiecia Wadczego
jako krla? Czy ksiestwa nadbrzezne zaakceptuja jako krla ksiecia Szczerego po
jego powrocie? Czy beda gardzili czowiekiem, ktry opusci ich, wyruszajac
na
szalencza wyprawe?
Nie dawano mi wody ani jedzenia, pki sie nie upomniaem, a i wwczas nie
zawsze, wiec posiki nie byy miara upywu czasu. Przytomny byem wiez niem
wasnych mysli i obaw. Raz sprbowaem Moca siegna
c ku ksieciu Szczeremu,
ale wysiek zmaci
mi wzrok i na dugi czas przyprawi o ciez ki bl gowy. Nie
miaem siy na druga prbe. Gd towarzyszy mi stale, podobnie jak zimno. Dwukrotnie syszaem, jak wartownicy zawracali ksiez ne Cierpliwa, odmwili przekazania mi jedzenia i bandazy. Nie zawoaem do niej. Nie chciaem, z eby wiecej

ryzykowaa. Ukojenie znajdowaem tylko we snie, gdy polowaem ze Slepunem.


Prbowaem za pomoca jego zmysw zorientowac sie w wydarzeniach w zamku,
ale on zwraca uwage jedynie na szczegy wazne dla wilka, a kiedy byem z nim,
przejmowaem jego sposb widzenia swiata. Czas nie dzieli sie na dni i noce,
lecz od zdobyczy do zdobyczy. Mieso, ktre z nim pozeraem, nie wspomagao
500

mojego ludzkiego ciaa, ale dawao przyjemnosc jedzenia. Jego zmysami odbieraem zmiane pogody i pewnego ranka obudziem sie ze swiadomoscia, iz nasta
piekny zimowy dzien. Pogoda dla najezdzcw. Wadcy ksiestw nadbrzeznych nie
beda mogli zwlekac z wyjazdem z Koziej Twierdzy, jesli czekali do tej pory.
Jakby dla potwierdzenia domysw, usyszaem gosy przy posterunku strazy
i skrzypienie butw na kamiennej pododze. Gniewny gos ksiecia Wadczego,
a potem pozdrowienie wartownikw. Zblizyli sie do mojej celi i drzwi zostay otwarte. Usiadem wolno. Trzech wadcw ksiestw nadbrzeznych oraz ksia
z e zdrajca patrzyli na mnie z progu celi. Udao mi sie stana
c. Za nimi zobaczyem szereg z onierzy uzbrojonych w piki; gotowi byli okieznac rozszalaa bestie.
Straznik z obnazonym mieczem stana
obok otwartych drzwi, pomiedzy ksieciem
Wadczym a mna. Nie przecenia mojej nienawisci.

Widzicie go oznajmi ksia


ze Wadczy gosem bez wyrazu. Zyje
i nic
mu nie jest. Nie zabiem go, choc mam do tego prawo. Zamordowa czowieka,
mojego suzacego,

w samej sali biesiadnej. I kobiete w jej komnacie. Mam prawo


odebrac mu z ycie, juz chocby za te zbrodnie.
Nastepco tronu, ksia
ze Wadczy, obwiniasz Bastarda Rycerskiego o zabicie
krla Roztropnego przy uzyciu Rozumienia rzek ksia
ze Krzepki. Nigdy nie
syszaem, by podobna rzecz bya w ogle mozliwa. Jesli jednak oskarzasz Bastarda Rycerskiego o tak wielka zbrodnie, jego z yciem rozporzadza

Rada Krlestwa.
Ona zdecyduje o jego winie lub niewinnosci i wyda wyrok.
Ksia
ze Wadczy westchna
zirytowany.
Wobec tego zwoam Rade Krlestwa. Trzeba z tym skonczyc nareszcie. To
smieszne, z eby opzniac moja koronacje z powodu egzekucji mordercy.
Panie mj, smierc krla nigdy nie jest smieszna zauwazy spokojnie
ksia
ze Dorzeczny, wadca Ksiestwa Debw. Trzeba zakonczyc sprawy jednego
krla, nim koronujemy drugiego.
Mj ojciec jest martwy i pochowany. Co jeszcze mozna dla niego zrobic?
Ksia
ze Wadczy zaczyna byc nierozwazny. W jego ostrej odpowiedzi przno
by szukac sladw z alu czy szacunku.
Dowiemy sie, jak umar i z czyjej reki rzek ksia
ze Krzepki. Pokojowiec krla, Osiek, twierdzi, z e monarche zabi Bastard Rycerski. Ty, ksia
ze ,
zgadzasz sie z nim, twierdzac,
z e nieprawy syn ksiecia Rycerskiego posuzy sie
Rozumieniem. Wielu z nas wierzy, iz Bastard Rycerski by wyjatkowo

oddany
swemu krlowi i nigdy by nie dokona podobnego czynu. A sam Bastard Rycerski powiedzia, iz krla zabili czonkowie kregu Mocy. Po raz pierwszy ksia
ze
Krzepki spojrza mi prosto w twarz.
Nie spusciem wzroku. Przemwiem do niego, jakbysmy rozmawiali na osobnosci.
Zabili go Pogodna i Prawy rzekem cicho. Zdradziecko zamordowali
mojego krla.
501

Cisza! wrzasna
ksia
ze Wadczy. Podnis reke, chcia mnie uderzyc.
Nie cofnaem

sie nawet na krok.


Dlatego ich zabiem ciagn
aem,

mwiac
tylko do ksiecia Krzepkiego.
Nozem krla. Inaczej po co bym wybiera taka bron?
Szalency popeniaja szalone czyny odezwa sie ksia
ze Rozumny, wadca
Ksiestwa Cypla.
Ksia
ze Wadczy dusi w sobie zosc , posinia z wsciekosci. Spojrzaem na
ksiecia Rozumnego. Ostatnim razem rozmawialismy przy jego stole, w Straznicy
Zatoki.
Nie jestem szalony oznajmiem spokojnie. Tej nocy, gdy umar krl,
nie byem bardziej szalony niz wwczas, gdy dzierzyem topr pod murami Straznicy Zatoki.
I to mozliwe przyzna ksia
ze Rozumny z namysem. Wiadomo powszechnie, z e w bitewnym szale Bastard walczy z szalona odwaga.
Ksieciu Wadczemu bysney oczy.
przemienia
Wiadomo takze, z e po walce widziano go z krwia na ustach. Ze
sie w psa. Jest skazony Rozumieniem.
Nastaa cisza. Ksia
ze Dorzeczny patrzy na mnie z odraza. W koncu gos zabra ksia
ze Krzepki.
Ciez ki to zarzut. Czy masz, panie, swiadkw?
Krwi na jego ustach? Kilku.
Ksia
ze Krzepki pokreci gowa.
Kazdy moze miec po walce zakrwawiona twarz. Topr to okrutna bron.
Sam moge zaswiadczyc. Nie, taki dowd nie wystarczy.
Wiec zwoamy Rade Krlestwa powtrzy ksia
ze Wadczy niecierpliwie. Posuchamy, co ma do powiedzenia Osiek. On opowie, jak zmar mj
ojciec, z czyjej reki zgina.

Trzej ksia
ze ta pogra
zyli sie w myslach. Teraz ksia
ze Krzepki dowodzi ksiestwom nadbrzeznym. Byem tego pewien. Wasnie on sie odezwa.
Nastepco tronu, ksia
ze Wadczy. Pozwl nam przemwic szczerze. Oskarz asz Bastarda Rycerskiego, syna ksiecia Rycerskiego, o wykorzystanie Rozumienia, zwierzecej magii, do zabicia krla Roztropnego. To bardzo powazne oskarzenie. Bysmy mogli je przyja
c za uzasadnione, musimy zyskac dowody nie tylko na
to, z e Bastard Rycerski jest skazony magia Rozumienia, ale takze, iz przy pomocy tej magii mozna dokonac podobnego czynu. Wszyscy widzielismy, z e na ciele
krla nie byo z adnych sladw. Gdybys sam, panie, nie zacza
mwic o zdradzie
i morderstwie, uznalibysmy, z e krl zmar, gdyz przyszed na niego czas. Niektrzy nawet twierdza, z e szukasz, panie, pretekstu, by sie pozbyc Bastarda Rycerskiego. Na pewno syszaes te pogoski. Powtarzam je gosno, z ebysmy mogli sie
do ich odniesc ksia
ze Krzepki przerwa, jakby debatowa z samym soba. A skoro ani ksia
ze Rozumny ani Dorzeczny nie zgasza sprzeciwu, odchrzakn
a
i podja

502

watek:

Proponujemy ci ukad, panie. Udowodnij nam, z e Bastard Rycerski jest


skalany Rozumieniem i uzy tej magii, by zabic krla Roztropnego, a wwczas my
pozwolimy ci usmiercic go w sposb, jaki uznasz za stosowny. Bedziemy swiadkami twojej koronacji na wadce Krlestwa Szesciu Ksiestw, przyjmiemy ksiecia

Zwawego
jako twojego namiestnika w Koziej Twierdzy i pozwolimy ci przeniesc
dwr do Kupieckiego Brodu.
Triumf bysna
krtko w oczach ksiecia Wadczego. Zaraz stara go podejrzliwosc .
A jesli, mj ksia
ze , nie usatysfakcjonuja was moje dowody?
Wwczas Bastard Rycerski bedzie z y oznajmi spokojnie ksia
ze Krzepki a ty, panie, mianujesz go rzadc
a Koziej Twierdzy oraz dowdca si zbrojnych
Ksiestwa Koziego pod twoja nieobecnosc .
To perfidna zdrada! sykna
ksia
ze Wadczy.
Ksia
ze Dorzeczny omal siegna
po miecz. Rozumny poczerwienia, ale milcza. Napiecie w szeregu z onierzy stao sie niemal namacalne. Tylko ksia
ze
Krzepki tkwi bez ruchu.
Panie mj, czy chcesz rzucic kolejne oskarzenie? zapyta spokojnie.
Takze i wwczas bedziemy z adali

dowodw. Moze to jeszcze bardziej opznic


koronacje.
Przez chwile w milczeniu mierzyli sie spojrzeniami.
Przemawiam w pospiechu, moi panowie odezwa sie w koncu ksia
ze
Wadczy. Trudne nastay dla mnie czasy. Zostaem osierocony przez ojca i pozbawiony wskazwek brata. Ksiez na Ketriken z dziecieciem w onie zniknea. . .
Z pewnoscia wystarczyoby to kazdemu czowiekowi do wyciagania

nazbyt pochopnych wnioskw. Ja. . . cz. . . przystaje na umowe, ktra mi proponujecie.


Udowodnie, z e Bastard Rycerski jest naznaczony pietnem Rozumienia, albo go
uwolnie. Czy to was, panowie, zadowala?
Nie, ksia
ze rzek spokojnie ksia
ze Krzepki. Nie takie postawilismy
warunki. Jesli Bastard Rycerski jest niewinny, bedzie dowodzi Kozia Twierdza.

Jesli dowiedziesz jego winy, zaakceptujemy ksiecia Zwawego.


A smierc Pogodnej i Prawego, oddanych mi suzacych

i czonkw kregu
Mocy? Przeciez z pewnoscia jest ona jego dzieem. Sam sie do tego przyzna.
Spojrzenie, jakim obrzuci mnie ksia
ze Wadczy, powinno byo poozyc mnie
trupem na miejscu. Jak geboko musia z aowac obwinienia mnie o zamordowanie
krla! Osiek mnie oskarzy, a ksia
ze Wadczy go popar i teraz juz nie mg z ada
c
dla mnie kary smierci przez utopienie za zabicie Prawego. Zakuem go na oczach
wielu swiadkw. Jak na ironie ksia
ze , chcac
obcia
zyc mnie wieksza liczba win,
opznia moja egzekucje.
Bedziesz mia, panie, mozliwosc udowodnic, z e Bastard Rycerski jest skaz ony pietnem Rozumienia i winien smierci twojego ojca. Za te zbrodnie pozwoli-

503

my ci go powiesic. A jesli chodzi o tamtych dwoje. . . Bastard Rycerski twierdzi,


z e to oni zabili krla. Jesli nie on okaze sie winny, uznamy, iz zabi ich susznie.
Nie moge sie zgodzic! krzykna
ksia
ze Wadczy.
Panie, takie sa nasze warunki odpar spokojnie ksia
ze Krzepki.
A jesli ich nie przyjme?
Wadca Ksiestwa Niedzwiedziego wzruszy ramionami.
Niebo sie rozchmurzyo, panie. Pogoda sprzyja Zawyspiarzom. Powinnismy wracac do domu i strzec wasnych wybrzezy. Bez zwoania Rady Krlestwa
nie mozesz sie, panie, koronowac na krla ani zgodnie z prawem wyznaczyc namiestnika Ksiestwa Koziego. Musisz zimowac tutaj i stawic czoo piratom, podobnie jak my.
Ciagle
wracasz do tradycji i drobiazgowych praw, byle tylko nagia
c mnie
do waszej woli. Czy jestem waszym krlem, czy nie? zapyta ksia
ze Wadczy
bez ogrdek.
Nie oznajmi ksia
ze Krzepki ze spokojem, lecz zdecydowanie. Jestes
nastepca tronu. I pozostaniesz nim, dopki sprawa nie zostanie wyjasniona.
Ksia
ze Wadczy zmierzy Krzepkiego chmurnym spojrzeniem.
Dobrze wiec rzek zbyt szybko. Rozumiem, z e musze przystac na
te. . . umowe. Pamietajcie, z e to wy okresliliscie jej warunki, nie ja. Odwrci
sie do mnie, a ja wiedziaem, z e nie dotrzyma sowa. Zrozumiaem, z e umre w tej
celi. Kiedy sobie to uswiadomiem, nagle zrobio mi sie ciemno przed oczyma,
zachwiaem sie na nogach. Niewiele mi zostao z ycia. Przeszy mnie zimne ciarki.
Ksia
ze Krzepki zmarszczy brwi. Uczucia musiay sie odbic na mojej twarzy,
gdyz zapyta:
Bastardzie Rycerski, czy jestes dobrze traktowany? Masz co jesc ? Rozpia
brosze przytrzymujac
a paszcz na ramieniu. Paszcz nie by nowy, ale weniany i ciepy, a kiedy ksia
ze mi go rzuci, pod ciez arem sukna zatoczyem sie na
sciane.
Przycisnaem

do siebie paszcz z wdziecznoscia.


Dostaje wode, chleb odparem krtko. Dziekuje za ciepe okrycie
rzekem ciszej.
Wielu ludziom powodzi sie gorzej! wtraci
sie ksia
ze Wadczy rozzoszczony. Czasy sa ciez kie doda ni stad,
ni zowad.
Jakby ci, do ktrych mwi,
nie wiedzieli o tym lepiej niz on.
Ksia
ze Krzepki przyglada
mi sie duzsza chwile. Milczaem. Wreszcie przenis spojrzenie na ksiecia Wadczego.
Zbyt ciez kie, z eby mu rzucic garsc somy, by nie musia spac na goej
kamiennej awie?
Ksia
ze Wadczy odpowiedzia hardym spojrzeniem, ale ksia
ze Krzepki sie nie
przestraszy.

504

Chcemy dostac dowody jego winy, panie, nim wyrazimy zgode na egzekucje. A do tego czasu spodziewamy sie, z e bedzie z y.
Niech dostaje przynajmniej z onierskie racje poradzi ksia
ze Rozumny.
Nikt nie zarzuci, z e go rozpieszczasz, panie, a bedziemy go mieli z ywego. . .
do powieszenia albo rzadzenia

Ksiestwem Kozim.
Ksia
ze Wadczy skrzyzowa ramiona na piersi i nie odezwa sie sowem. Wiedziaem, z e bede dostawa wode i chleb. Prbowaby tez odebrac mi paszcz, ale
mia swiadomosc , z e bede o niego walczy. Ruchem brody kaza straznikom zamkna
c drzwi celi. Kiedy sie zatrzasney, skoczyem naprzd, uchwyciem sie krat
i patrzyem za odchodzacymi.

Chciaem zawoac, krzyczec, z e ksia


ze Wadczy
nie pozwoli mi dozyc wyroku Rady Krlestwa, z e znajdzie sposb, z eby mnie tu
zabic. Nie zrobiem tego. Nie uwierzyliby mi. Nadal sie go nie bali. Gdyby go
znali tak dobrze jak ja, wiedzieliby, z e z adne przyrzeczenie nie kaze mu dotrzymac zawartej umowy. Zabije mnie. Mia mnie w swojej mocy, nie mogem sie
obronic.
Pusciem drzwi i na drewnianych nogach dowlokem sie do awy. Usiadem.
Odruchowo owinaem

sie paszczem. Najcieplejsza wena nie moga wygnac mrozu z mojej duszy. Jak przypyw wdziera sie do morskich jaskin, tak mnie przepenia swiadomosc nieuniknionosci smierci. Znw byem bliski omdlenia. Poradziem z nim sobie, niepewnie rozwazajac,
jaki sposb moze wybrac ksia
ze Wadczy,
z eby mnie pozbawic z ycia. Tak wiele ich byo. Podejrzewaem, z e bedzie chcia
wymusic na mnie przyznanie sie do winy. Jesli zyska dosc czasu, moze mu sie to
udac. Prbowaem o tym nie myslec, nie roztrzasa
c tak szczegowo, z e miaem
umrzec bolesnie.
Pewna ulge przyniosa mi swiadomosc , z e mogem go oszukac. W sekretnej kieszonce skrwawionego rekawa ciagle
tkwia trucizna, ktra tak dawno temu
przygotowaem dla Osika. Gdyby zapewniaa agodniejsza smierc, poknabym

ja natychmiast. Niestety, kiedy ja preparowaem, nie szykowaem srodka, ktry


mia bezbolesnie zapewnic rychy wieczny spokj, lecz meczarnie, skret kiszek,
wymioty i goraczk
e. Pzniej moze sie to okazac lepsze niz atrakcje przygotowane przez ksiecia Wadczego. Niewielkie pocieszenie. Poozyem sie i zawinaem

w obszerny paszcz. Miaem nadzieje, z e ksieciu Krzepkiemu nie bedzie go bardzo brakowao. By to prawdopodobnie ostatni ludzki gest w stosunku do mnie.
Nie spaem. Uciekem do swiata mojego wilka.
Obudziem sie pzniej ze zwykego snu, w ktrym Ciern strofowa mnie, z e
nie uwazam nalezycie. Skuliem sie jeszcze bardziej w ogromnym paszczu ksie
cia Krzepkiego. Swiato
pochodni przeciekao do mojej celi. Dzien to by czy noc?
Nie potrafiem powiedziec, ale odniosem wrazenie, z e geboka noc. Sprbowaem zasna
c. Ciern natarczywie baga mnie o cos. . .
Usiadem wolno. Z pewnoscia syszaem Ciernia. Gos wyda sie cichszy. Poozyem sie z powrotem. Teraz syszaem lepiej, ale nadal nie mogem rozrznic
505

sw. Przycisnaem

ucho do kamiennej awy. Nic. Wstaem wolno i obszedem


cele. W jednym rogu sychac byo lepiej, ale nadal nie mogem zrozumiec sw.
Nie rozumiem powiedziaem do pustej celi. Przytumiony gos zamilk.
Po chwili odezwa sie znowu, pytajacym

tonem.
Nie rozumiem powiedziaem gosniej.
Gos Ciernia brzmia dalej, bardziej podekscytowany, ale nie gosniejszy.
Nie rozumiem! krzyknaem

zawiedziony. Kroki w korytarzu przed cela.


Bastardzie Rycerski!
Strazniczka bya niska. Nie moga zajrzec przez zakratowane okienko.
Co takiego? zapytaem rozespanym gosem.
Dlaczego krzyczaes?
Ja? Och. Zy sen.
Kroki sie oddaliy. Syszaem, jak kobieta mwi ze smiechem do drugiej strazniczki:
Trudno sobie wyobrazic, jaki sen mgby byc dla niego gorszy niz rzeczywistosc . Miaa akcent ze srdladzia.

Znw poozyem sie na awie. Gos Ciernia ucich. Skonny byem zgodzic sie
ze strazniczka. Jakis czas nie spaem, zastanawiaem sie, co Ciern prbowa mi
powiedziec. Watpiem,

z eby to byy dobre wiesci, a zych miaem dosyc. Miaem


umrzec tutaj. Przynajmniej niech sie to stanie dlatego, z e pomogem w ucieczce
ksiez nej Ketriken. Ciekaw byem, czy daleko zajechaa. Pomyslaem o trefnisiu
i zastanowiem sie, jak znosi niewygody zimowej podrzy. Zabroniem sobie myslec, dlaczego Brus nie pojecha z nimi. Za to pomyslaem o Sikorce.
Musiaem sie zdrzemna
c, bo ja zobaczyem. Sza pod gre stroma sciezka,
przygarbiona pod jarzmem noside. Bya blada, wygladaa

na zmeczona i chora. Na szczycie wzgrza staa rozpadajaca


sie chatka, snieg prawie siega dachu.
Sikorka przystanea, postawia wiadra na progu i staa tak, patrzac
na morze. Zerknawszy

w bezchmurne niebo, sciagn


ea brwi. Lekka bryza ledwie marszczya
wode. Wietrzyk podnis pasmo gestych wosw, tak jak ja zwykem to robic,
i przesuna
donia po ciepej krzywiznie miedzy szczeka i szyja. Nagle w oczach
Sikorki zalsniy zy.
Nie powiedziaa gosno. Nie bede wiecej myslaa o tobie. Nie.
Schylia sie, dzwignea ciez kie wiadra i wesza do chatki. Wiatr zawirowa wok
sprchniaych desek. Dach by wyjatkowo

oszczednie pokryty strzecha. Powiao


silniej, a ja pozwoliem sie uniesc podmuchem.
Wpadem w wir, wzleciaem goebiem, zostawiem rozterki za soba. Chciaem
nurkowac gebiej, skoczyc w gwny nurt, ktry mg mnie zabrac na zawsze,
z daleka od z aosnych obaw. Szukaem donmi tego gebszego pradu,
rwacego

jak
bystra rzeka. Wciagn
ea mnie, uniosa, zabraa ze soba.
Na twoim miejscu trzymabym sie od tego z daleka.

506

Na pewno? Pozwoliem ksieciu Szczeremu zorientowac sie w mojej sytuacji.


Moze i nie przyzna niewesoo. Powinienem by sie domyslic. Najwyrazniej potrzeba wielkiego blu, choroby albo jakiegos przymusu, z ebys przeama bariery i potrafi sie posugiwac Moca. Umilk na dugo. Milczelismy
obaj, myslac
o wszystkim i o niczym. Wiec tak. Mj ojciec nie z yje. Prawy
i Pogodna. Powinienem by sie domyslic. Jego znuzenie, sabosc . . . nieomylne
oznaki czowieka krla, wykorzystywanego zbyt intensywnie, zbyt czesto. Podejrzewam, z e trwao to bardzo dugo, zaczeo sie pewnie jeszcze przed. . . smiercia
Konsyliarza. Tylko on mg wymyslic cos podobnego, a co dopiero udoskonalic
sposb wykonania. . . Co za wstretny sposb uzywania Mocy. Nas takze szpiegowali?
Tak. Nie wiem, ile sie dowiedzieli. Pozosta jeszcze jeden, ktrego nalezy sie
obawiac. Stanowczy.
Nazwij mnie gupcem po trzykroc. Z poczatku
okrety wojenne spisyway sie
swietnie. Potem, kiedy sie zorientowali, z e aczy

nas wiez , znalezli sposb, by


udaremnic nasze wysiki. Krag
Mocy naleza do Wadczego od momentu powstania. Stad
wiesci docieray spznione albo wcale. Pomoc, jesli w ogle wysyalismy, sza za pzno. Wadczy jest peen nienawisci jak pcha opita krwi. I wygra.
Nie do konca, panie mj, krlu. Powstrzymaem sie od myslenia o ksiez nej Ketriken podrzujacej
do Krlestwa Grskiego. Trzeba sie strzec Stanowczego. I jest jeszcze Mocarny. Oraz Bystry. Trzeba zachowac ostroznosc .
Cien ciepa.
Bede ostrozny. Znasz wszystkie moje mysli. Zapacilismy drogo, ale moze
warto byo.
Niczego nie z auje. Wyczuem jego znuzenie, rezygnacje. Zamierzasz
sie poddac, ksia
ze Szczery?
Nie, ale podobnie jak twoja, takze i moja przyszosc nie rysuje sie w jasnych
barwach. Wszyscy moi towarzysze uciekli lub nie z yja. Bede szed dalej, ale nie
wiem, jak daleko mam isc ani co zrobic, gdy dotre do celu. Jestem zmeczony.
Poddac sie byoby tak atwo.
Ksia
ze Szczery siega ku mnie bez trudu. Ja musiaem zdobyc sie na niemay
wysiek, z eby dostrzec wszystko, czego nie odsania specjalnie dla mnie, a wiec
ogromny mrz oraz rane, ktra prawie uniemozliwiaa oddychanie. Samotnosc
i cierpienie, bo przyjaciele oddali za niego z ycie, bo zmarli tak daleko od domu.
Czernido pomyslaem, a mj wasny smutek by echem uczuc ksiecia
Szczerego. Powab.
Odeszli na zawsze. I cos jeszcze, czego nie potrafi pokazac mi dokadnie. Pokusa, wahanie na krawedzi. Nacisk, wyrywanie, bardzo podobne do tego, jakie
czuem od Pogodnej i Prawego. Prbowaem sie przepchna
c koo ksiecia, przyjrzec sie temu, ale mnie zatrzyma.
507

Czasem niebezpieczenstwo staje sie powazniejsze, kiedy je poznasz z bliska


ostrzeg mnie. Jak to. Ale jestem pewien, z e musze poda
zac wasnie ta
sciezka, jesli mam odnalezc Najstarszych.
Wiez niu!
Drgnaem

wytracony

z transu. W drzwiach celi obrci sie klucz. W progu


stanea jakas dziewczynka. Tuz za nia ksia
ze Wadczy i dwch straznikw, sa
dzac
z kroju ubran, ze srdladzia.

Jeden wrzuci do celi pochodnie. Cofnaem

sie
odruchowo, a potem siedziaem i mrugaem nie przyzwyczajony do tak silnego
blasku.
Czy to on? zapyta ksia
ze Wadczy agodnym tonem. Dziewuszka przygladaa

mi sie strachliwie. Ja takze zerknaem

na nia, prbujac
odgadna
c, dlaczego
wydawaa mi sie znajoma.
Tak, panie. . . ksia
ze . . . wasza wysokosc , krlu. To on. Poszam wtedy rano
do studni, musiaam przyniesc wode, bo inaczej dziecko by umaro, tak samo
jakby je zabili. Akurat byo spokojnie w caym miescie i cicho jak makiem zasia.
No wiec poszam do studni z samego rana, skradaam sie przez mge, panie. No
i tam by wilk, przy samej studni. Podnis sie i patrzy na mnie. A potem wiatr
poruszy mge i wilk znikna.
Zmieni sie w czowieka. Tego czowieka, wasza
wysokosc , krlu. Wpatrywaa sie we mnie zogromniaymi oczyma.
Teraz ja sobie przypominaem. Tamtego ranka, po bitwie o Straznice Zatoki,

Slepun
i ja odpoczywalismy przy studni. Obudzi mnie, kiedy uciek przed dziewuszka.
Dzielna maa pochwali ja ksia
ze Wadczy i poklepa po ramieniu.
Straze, zabierzcie ja do kuchni. Dopilnujcie, z eby dostaa dobrze zjesc , potem
niech sie gdzies przespi. Nie, nie, pochodnie mi zostawcie.
Odsuna
sie od drzwi, a straznik zamkna
je dokadnie. Syszaem oddalajace

sie kroki, lecz blask pochodni przed zakratowanym okienkiem pozosta. Kiedy
kroki ucichy, ksia
ze Wadczy odezwa sie ponownie.
No i, bekarcie, wyglada
na to, z e gra sie skonczya. Pewnie twoi zwolennicy predko cie opuszcza, kiedy zrozumieja, do czego doprowadzies. Sa takze inni
swiadkowie. Beda mwili o wilczych sladach i zagryzionych ludziach tam, gdzie
walczyes w Straznicy Zatoki. Nawet kilkoro sposrd naszej gwardii zamkowej
bedzie musiao pod przysiega zeznac, z e po twojej walce z ofiarami kuznicy ciaa nosiy slady zebw i pazurw. Westchna
z zadowoleniem. Syszaem, jak
umieszcza pochodnie w uchwycie. Jeszcze wrci do drzwi. Ledwie mg na mnie
zerkna
c przez okienko. Wstaem, podszedem blizej, spojrzaem na niego z gry.
Odstapi.
Odczuem z aosna satysfakcje.
Urazio to jego godnosc .
Taki byes atwowierny. Taki gupi. Ledwie wrcies z gr, z podkulonym
ogonem, a juz wyobrazies sobie, z e askawosc Szczerego wystarczy, bys przezy.
Ach, te twoje gupie intrygi! Znaem je wszystkie. Wszystkie, bekarcie. Wiedzia508

em o kazdym twoim sodkim sam na sam z Ketriken, wiedziaem, z e w Ogrodzie


Krlowej daa Krzepkiemu apwke, by go obrcic przeciwko mnie. Znaem nawet jej plany opuszczenia Koziej Twierdzy. Powiedziaes jej: wez, pani ciepe
rzeczy. Krl jedzie takze. . . Nic z tego, bekarcie. Wybraa sie bez krla i bez
ciepych ubran. Zrobi efektowna pauze. Nawet bez konia. Ostatnim sowem rozkoszowa sie, jakby je szykowa od dugiego czasu. Chciwie wpatrywa
sie w moja twarz.
Byem ostatnim gupcem swiata! Rzyczka. Sodkie rozespane dziecko,
wiecznie przycupniete w poblizu. Tak chetnie polecao sie jej przekazanie wiadomosci. Maa dziewczynka, wiec nie pamietao sie o jej obecnosci. Powinienem
by wiedziec. Miaem jej lata, gdy Ciern zacza
mnie uczyc fachu. Nie potrafiem
sobie przypomniec, co przy niej mwiem, a czego nie. Nie miaem sposobu
sie dowiedziec, z jakich sekretw Ketriken zwierzaa sie nad ta ciemna gwka
w loczkach. Jakich rozmw z ksieciem Szczerym suchaa ta dziewczynka, jakich
z ksiez na Cierpliwa?
Ksiez na Ketriken i bazen znikneli. Tyle tylko wiedziaem na
pewno. Czy w ogle opuscili Kozia Twierdze z ywi? Ksia
ze Wadczy usmiecha
sie, bardzo z siebie zadowolony. Tylko dzieki solidnym drzwiom pomiedzy nami
udao mi sie nie zamac przysiegi danej krlowi.
Odszed, ciagle
z usmiechem na ustach.
Mia dowd, z e byem skazony Rozumieniem. Dziewuszka ze Straznicy Zatoki bya wiarygodnym swiadkiem. Teraz pozostao mu tylko torturowac mnie
dotad,
az sie przyznam do zamordowania krla Roztropnego. Mia na to mnstwo
czasu.
Osunaem

sie na podoge. Ksia


ze Szczery mia racje. Najmodszy krlewski
syn odnis zwyciestwo.

31. TORTURY

Nic nie cieszyo ksiez niczki Niestrudzonej, tylko polowanie na ogierze Srokaczu. Wszystkie dworki ja przestrzegay, ale nie suchaa rad. Ostrzegali ja mozni
panowie, lecz szydzia z ich obaw. Nawet krlewski koniuszy prbowa sie sprzeciwic jej woli:
Ksiez niczko, ogier powinien zgina
c we krwi i ogniu, gdyz zosta uozony
przez Rozumiejacego

i tylko jemu by wierny!


Ksiez niczka zaponea gniewem i rzeka:
Czy nie sa to moje stajnie i konie? Czy nie moge decydowac, na ktrym
wierzchowcu zechce sie wybrac na polowanie?
Wwczas wszyscy umilkli, przestraszeni jej gniewem, a ona kazaa osiodac
Srokacza.
I tak ruszyli, niesieni ujadaniem ogarw, spowici tecza barwnych proporcw.
Srokacz szed posusznie, az ponis ksiez niczke daleko od pl i w koncu znikneli z oczu innym mysliwym. Pod parasolem zielonych drzew zgubia droge, zawodzenie ogarw byo tylko echem pomiedzy wzgrzami. Wreszcie stanea nad
strumieniem zaczerpna
c chodnej wody, lecz ach! gdy sie odwrcia, Srokacz
znikna,
a na jego miejscu sta Rozumiejacy,
aciaty podobnie jak wierzchowiec,
z ktrym aczya

go zwierzeca magia. Potem by z nia jak ogier z kobya, i nim rok


upyna,
ksiez niczka powia dziecie. Gdy akuszerki ujrzay potomka, nakrapianego nawet na twarzy i ramionach, krzyczay gosno ze strachu. A kiedy ujrzaa go
ksiez niczka Niestrudzona, oddaa ducha we krwi i sromocie, gdyz powia dziecie
Rozumiejacego.

Tak narodzi sie ksia


ze Srokaty w strachu i w pohanbieniu.
Strach i pohanbienie ponis ze soba w swiat.
Legenda o ksieciu Srokatym

***

Cienie krat tanczyy na scianie w swietle pochodni zostawionej przez ksiecia Wadczego. Jakis czas przygladaem

im sie bezmyslnie. Paralizowaa mnie


510

swiadomosc , z e niebawem umre. Stopniowo mj mzg zacza


znowu pracowac,
jednak bez porzadku.

Co prbowa mi powiedziec Ciern? Wyruszya bez konia. . .


Ile ksia
ze Wadczy wiedzia o tych koniach? Czy zna umwione miejsce w olchowym zagajniku? Jak Brus unikna
zdemaskowania? A raczej: czy unikna?

Czy nie spotkam go w komnacie tortur? Czy ksia


ze Wadczy uwaza, z e ksiez na
Cierpliwa jest zamieszana w intryge? Jesli tak, czy zadowoli sie zostawieniem jej
w Koziej Twierdzy, czy bedzie chcia sie okrutniej zemscic? Czy mam walczyc,
kiedy przyjda po mnie?
Nie. Pjde z godnoscia. Nie. Zabije goymi rekoma tylu, ilu zdoam, tych srdladowych

kundli. Nie. Pjde spokojnie i poczekam, az trafi mi sie sposobnosc ataku na ksiecia Wadczego. Na pewno tam bedzie, chce patrzec, jak umieram. A co
z przysiega dana krlowi Roztropnemu, iz nie zabije jego syna? Juz mnie nie obowiazywaa.

A moze jednak? Nikt nie mg mnie ocalic. Nie ma sensu sie zastanawiac, czy Ciern cos zrobi, czy ksiez na Cierpliwa mogaby cos wskrac. Kiedy juz
ksia
ze Wadczy torturami wydobedzie ze mnie przyznanie do winy. . . czy bedzie
mnie trzyma przy z yciu, z eby powiesic i pocwiartowac na oczach wszystkich?
Oczywiscie, tak. Dlaczego odmawiac sobie przyjemnosci? Czy ksiez na Cierpliwa przyjdzie patrzec na moja smierc? Oby nie. Moze Lamwka zdoa ja od tego
odwiesc . Odrzuciem wasne z ycie, poswieciem wszystko dla niczego. Przynajmniej zabiem Pogodna i Prawego. Czy ten cel by wart mojego istnienia? Czy
ksiez na Ketriken w ogle ucieka? Czy ukrywa sie gdzies posrd zamkowych murw? Czy wasnie to prbowa mi powiedziec Ciern? Nie. Miotaem sie bezadnie
pomiedzy myslami, niczym szczur uwieziony w beczce na deszczwke. Bardzo
chciaem z kims porozmawiac. Z kimkolwiek. Zmusiem sie do spokoju i w kon

cu znalazem oparcie: Slepun.


. . Slepun
powiedzia, z e ich zabra, z e poprowadzi
ich do Brusa.

Bracie. . . siegnaem

ku Slepunowi.
Jestem. Zawsze jestem przy tobie.
Opowiedz mi o tamtej nocy.
O ktrej?
O tej, gdy poprowadzies ludzi z zamku do Serca Stada.
Wysili pamiec . Traktowa swiat po wilczemu. Co sie stao, to sie stao. Planowa z ycie tylko do nastepnej zdobyczy, nie pamieta wydarzen sprzed miesiaca
lub
roku, chyba z e bezposrednio dotyczyy spraw zwiazanych

z przezyciem. Pamieta
klatke, z ktrej go uwolniem, ale gdzie polowa cztery noce temu, gineo w zapomnieniu. Pamieta o oglnie waznych rzeczach: gdzie szukac czesto uzywanej
krliczej sciezki, czy gdzie znalezc z rdo, ktre nigdy nie zamarzao; natomiast
szczegy odchodziy w niepamiec na zawsze. Przno byoby pytac, ile krlikw
zabi przed trzema dniami. Wstrzymaem oddech. Czy wilk da mi nadzieje?
Zaprowadziem ich wszystkich do Serca Stada. Szkoda, z e cie tu nie ma.
Wbi mi sie w warge kolec jezozwierza. Nie moge go wyja
c. Boli.
511

A skad
zes ty go wzia?
Musiaem sie usmiechna
c. Doskonale wiedzia,
czym grozi polowanie na to zwierze, a jednak sie nie opar pokusie i pozar tusta
zdobycz.
To nie jest smieszne.
Wiem. To rzeczywiscie nie byo smieszne. Kolec jezozwierza jest zakonczony haczykowato, bedzie sie zagebia w ropiejacej
ranie. Bardzo przeszkadza
w polowaniu. Skupiem sie na problemie wilka. Pki mu go nie rozwia
ze , nie
bedzie mysla o niczym innym. Jesli grzecznie poprosisz, Serce Stada ci go
wyjmie. Mozesz mu zaufac.
Odepchna
mnie, kiedy do niego mwiem. . . Ale potem sam do mnie mwi.
Powtrz jego sowa.
Wilk podja
wielki wysiek, by sobie przypomniec.
Tamtej nocy. Kiedy poprowadziem ich do niego. Powiedzia mi: "Przyprowadz ich tutaj, a nie do lisiej nory".
Pokaz mi miejsce, gdzie poszliscie.
To byo trudniejsze, ale sprbowa. Przypomnia sobie pobocze drogi omiatane sniegiem, na nim Brusa obok Sadzy i Fircyka. Wkrtce ujrzaem samice w lisiej skrze i bezwonnego. Tak ich nazywa. Ciernia pamieta doskonale, gwnie
dzieki wielkiej woowej kosci, porzadnie

obrosnietej miesem, ktra dosta na poz egnanie.


Mwili cos do siebie?
Cay czas. Jak ich zostawiem, strasznie ujadali.
Prbowaem ze wszystkich si, ale naprawde nic wiecej nie potrafi mi przekazac. I tak juz wiedziaem, z e w ostatniej chwili plan uleg decydujacej
zmianie.
Dziwne, gotw byem oddac z ycie za ksiez ne Ketriken, a w ostatecznym rozrachunku nie miaem pewnosci, czy mi sie podoba, z e wziea mojego konia. Potem
przypomniaem sobie, z e prawdopodobnie nie bede mia juz nigdy okazji dosia
sc
jakiegokolwiek wierzchowca poza tym, ktry zaniesie mnie pod wisielcze drzewo.
Przynajmniej Sadza trafia do kogos, kogo lubiem i darzyem zaufaniem. I Fircyk takze. Dlaczego te dwa konie? Dlaczego tylko te dwa? Czy Brus nie zdoa
wyprowadzic innych ze stajni? Dlaczego sam nie pojecha?

Ten kolec boli przypomnia mi Slepun.


Nie moge przez niego jesc .
Nie potrafie ci pomc. Musisz poprosic Serce Stada.
A nie mozesz ty go poprosic? Ciebie nie odpycha.
Usmiechnaem

sie do siebie.
Mnie tez odepchna.
Jeden raz. Wystarczyo. Jesli sie zwrcisz do niego
z prosba o pomoc, na pewno cie nie odepchnie.
Nie mozesz ty go poprosic?
Nie moge z nim rozmawiac tak jak z toba, a jest za daleko, z ebym mg do
niego zaszczekac.
512


No to sprbuje sam zdecydowa Slepun
bez przekonania.
Pozwoliem mu odejsc . Zastanowiem sie, czyby nie sprbowac wytumaczyc
mu swojej sytuacji. Zdecydowaem, z e lepiej nie. Nic nie mg zaradzic, a miaby zmartwienie. Powie Brusowi, z e to ja go przysaem, a wwczas krlewski
koniuszy bedzie wiedzia, z e ciagle
jeszcze z yje. Niewiele wiecej miaem mu do
przekazania.
Potem mina
dugi czas. Wypalia sie pochodnia zostawiona przez ksiecia
Wadczego. Nastapia

zmiana warty. Ktos wstawi mi do celi wode i chleb. Nie


prosiem o nie. Mogo to oznaczac, z e dawno nie jadem. Ponowna zmiana wartownikw. Tym razem pojawia sie gadatliwa para, kobieta i mez czyzna. Rozmawiali przyciszonymi gosami, dociera do mnie tylko niewyrazny szmer, przerywany niekiedy wybuchami smiechu. Chyba flirtowali. Przerwa im ktos. Przyjacielska pogawedka nagle sie skonczya. Przyciszone gosy, ton peen szacunku.
adek
Zo

podszed mi do garda. Cicho wstaem, podkradem sie do drzwi. Wyjrzaem w kierunku posterunku strazy.
Szed korytarzem niczym cien. Cicho, ale sie nie skrada. By niepozorny, wasciwie trudny do zauwazenia. Nigdy dotad
nie widziaem podobnego zastosowania Mocy. Wosy na karku staney mi deba, gdy Stanowczy pojawi sie po drugiej
stronie drzwi. Nie odezwa sie, a ja nie smiaem wyrzec sowa. Samo patrzenie na
niego juz byo zbyt duzym otwarciem, a przeciez obawiaem sie odwrcic wzrok.
Moc migotaa wok niego niczym aura swiadomosci. Skuliem sie w sobie jeszcze ciasniej, odepchnaem

wszystko, co czuem, wszystko, o czym myslaem, najszybciej jak mogem zatrzasnaem

bramy, a jednoczesnie wiedziaem, z e nawet


moje umocnienia obronne mwia mu o mnie zbyt wiele. Choc w gardle mi zascho ze strachu, w gowie koatao jedno jedynie pytanie: gdzie by do tej pory?
Co byo dla ksiecia Wadczego tak wazne, z e poswieci temu Stanowczego, zamiast wykorzystac go do zapewnienia sobie korony?
Biay statek.
Nagle to pojaem.

Nie miaem watpliwo

sci. Patrzyem na Stanowczego i myslaem o nim w powiazaniu

z biaym statkiem. Zmarszczy brwi. Napiecie miedzy


nami roso, wzrasta nacisk Mocy na moje mury obronne. On sie nie czepia scian,
nie szarpa jak Pogodna i Prawy. Porwnabym to raczej do pojedynku na miecze,
w ktrym prbuje sie siy przeciwnika. Trwalismy w stanie chwiejnej rwnowagi;
wiedziaem, z e jesli sie cofne, jesli przez jedna chwile nie zdoam go utrzymac,
przeslizgnie sie poza moja obrone i przebije mi dusze. Oczy mu sie zaokragliy,

zdumia mnie przelotny cien niepewnosci. Wcia


z jednak napiera. . .
Westchna
zadowolony. Odstapi
od moich drzwi, przeciagn
a
sie niczym leniwy kot.
Nie docenili cie. Ja nie powinienem by popenic tego bedu. Doskonale
wiem, jakie korzysci mozna odniesc , gdy rywal ma cie za nic. Odszed. Ani

513

raptownie, ani wolno, tylko jak dym rozwiewany przez bryze. Troche tu, troche
tam i nie ma.
Kiedy znikna,
wrciem na kamienna awe. Nabraem geboko powietrza, wypusciem je i nadal drzaem w srodku. Przeszedem prbe, tym razem wytrwaem.
Oparem sie o zimna sciane i raz jeszcze spojrzaem na drzwi.

Swidroway
mnie pprzymkniete oczy Stanowczego.
Podskoczyem tak raptownie, z e otworzya mi sie rana na udzie. Spojrzaem
w okienko. Nic. Znikna.
Serce bio mi jak oszalae. Zmusiem sie, z eby podejsc
do drzwi i wyjrzec na korytarz. Nikogo tam nie byo, o ile mogem zobaczyc.
Znikna.
Nie mogem w to uwierzyc.
Pokustykaem z powrotem na awe, otuliem sie paszczem ksiecia Krzepkiego. Gapiem sie w okienko, czekajac
na ruch, na jaka
s zmiane w mdym swietle
pochodni wartownikw, na cokolwiek, co by mi zdradzio, z e Stanowczy przyczai sie pod drzwiami. Nic. Zapragnaem

siegna
c Rozumieniem czy Moca,
obojetne, sprawdzic, czy dabym rade go tam wyczuc. Nie smiaem. Nie mogem
tego zrobic nie otwierajac
dostepu do siebie.
Wzmocniem obrone mysli, po kilku chwilach jeszcze ja poprawiem. Im bardziej prbowaem sie uspokoic, tym bardziej sie baem. Jeszcze niedawno obawiaem sie tortur fizycznych. Teraz kwasny pot strachu spywa mi po plecach i skroniach, kiedy zrozumiaem, co Stanowczy mgby mi zrobic, gdyby sie przedar
przez mury Mocy. Wystarczy, z e raz znajdzie sie w mojej gowie, a stane przed
ludzmi i ze szczegami opowiem, jak zamordowaem krla Roztropnego. Ksia
z e Wadczy wymysli dla mnie cos gorszego niz smierc. Miaem zgina
c, oskarz ywszy siebie o tchrzostwo i zdrade. Miaem czogac sie u jego stp i bagac
o wybaczenie. Co za hanba!
Chyba minea noc. Raz sie zdrzemnaem

i obudzi mnie sen o oczach wpatrzo


nych we mnie przez okienko w drzwiach. Nie smiaem nawet siegna
c do Slepuna
w poszukiwaniu pocieszenia. Miaem nadzieje, z e on nie bedzie prbowa porozumiec sie ze mna. Zdawao mi sie, z e sysze kroki w korytarzu. Oczy miaem
jak przyprszone piaskiem, gowa mi pekaa, miesnie zesztywniay od ciagego

napiecia. Nie ruszyem sie z awy, zbierajac


resztki si.
Drzwi otwary sie z hukiem. Straznik wsuna
do mojej celi pochodnie, po
czym ostroznie wszed sam. Za nim dwaj nastepni.
Wstawaj! rzuci ten z pochodnia. Mwi z akcentem Ksiestwa Trzody.
Dzwignaem

sie, pozwalajac
paszczowi ksiecia Krzepkiego opasc na awe.
Dowdca uczyni skapy
gest i dwch straznikw wzieo mnie miedzy siebie.

Przed cela czekao nastepnych czterech. Zadnego


z nich nie znaem. Ksia
ze Wadczy nie ryzykowa. Wszyscy nosili barwy jego osobistej gwardii. Z wyrazu ich
twarzy nietrudno byo wyczytac, jakie otrzymali rozkazy. Nie daem im pretekstu. Poprowadzili mnie korytarzem, obok posterunku strazy, do wiekszego wnetrza, suzacego

niegdys jako wartownia. Wyniesiono stamtad


wszystkie meble,
514

ustawiono tylko jeden fotel. W kazdym uchwycie ponea pochodnia, wnetrze byo bolesnie jasne dla moich odzwyczajonych od swiata oczu. Straznicy zostawili
mnie na srodku i doaczyli

do innych, stojacych

pod scianami. Bardziej nawyk


niz nadzieja kaza mi oszacowac sytuacje. Naliczyem ich czternastu. Az nadto,
nawet jak dla mnie. Dwoje drzwi zamkniete. Czekalismy.
Czekanie w jasno oswietlonym pomieszczeniu, penym wrogo nastawionych
mez czyzn, jest niedoceniana forma tortury. Prbowaem stac spokojnie, w miare
potrzeby przenosic ciez ar ciaa z jednej nogi na druga. Szybko sie meczyem.
Baem sie odkrycia, jak osabia mnie godwka i brak ruchu. Odczuem wrecz
ulge, kiedy w koncu wszed ksia
ze Wadczy, a za nim Stanowczy.
. . . niepotrzebne protestowa Stanowczy spokojnym gosem. Jeszcze
jedna noc, najwyzej dwie. Wiecej mi nie trzeba.
Wole tak odpar ksia
ze Wadczy.
Stanowczy pochyli czoo w milczacej
zgodzie. Ksia
ze Wadczy usadowi sie
w fotelu, on zaja
miejsce za lewym ramieniem swego pana. Ksia
ze przez chwile
szacowa mnie spojrzeniem, potem unis don, wskaza palcem jednego z mez czyzn.

Piorun. Zadnych
zaman. Jak juz z niego wydobedziemy zeznanie, bedzie
musia jakos wyglada
c. Rozumiesz?
Piorun krtko skina
gowa. Rozwiaza
gruby zimowy paszcz, upusci go na
ziemie, sciagn
a
takze koszule. Pozostali patrzyli z kamiennymi twarzami. Przypomniaa mi sie rada Ciernia, udzielona bardzo dawno temu: Zniesiesz torture
duzej, jesli bedziesz sie skupia nie na tym, co masz zataic, lecz na tym, co powinienes mwic. Syszaem ludzi, ktrzy w kko powtarzali to samo zdanie jeszcze
dugo po tym, jak umilky pytania. Jesli sie skoncentrujesz na tym, co powiesz,
mniej prawdopodobne, z e wyjawisz tajemnice.
Ta teoretyczna rada niewiele mi daa. Ksia
ze Wadczy najwyrazniej nie mia
do mnie pytan.
Piorun by wyzszy i ciez szy ode mnie. Najwyrazniej jada ostatnio duzo wiecej niz ja. Rozciaga
sie i rozgrzewa, jakbysmy mieli sie zmierzyc w zapasach
eto Przesilenia Zimy. Naciagn
o sakiewke zota w Swi
a
skrzane rekawice bez
palcw. Przyszed tu dobrze przygotowany. Na koniec skoni sie przed ksieciem
Wadczym, ktry skina
gowa.
Co sie dzieje?

Bad
z cicho! rozkazaem Slepunowi.
Piorun podszed do mnie i mimo woli po wilczemu wyszczerzyem zeby.
Uchyliem sie przed pierwszym uderzeniem, potem krok do przodu, cios, znowu
unik. Desperacja dodaa mi zwinnosci. Nie spodziewaem sie szansy na obrone,
przypuszczaem, z e zostane zwiazany

i zameczony. Oczywiscie oprawcy mieli


mnstwo czasu. Nie mysl o tym nakazaem sobie. Nigdy nie byem dobry
w tym rodzaju walki. O tym takze nie mysl. Piorun bolesnie trafi mnie w po515

liczek. Prowokowaem go, chciaem, z eby sie odsoni, szacowaem go, i wasnie
wtedy spada na mnie Moc. Zatoczyem sie pod naporem Stanowczego, wwczas
trzy ciosy Pioruna siegney mnie bez przeszkd. Szczeka, klatka piersiowa, kosc
policzkowa. Szybko i solidnie. Styl czowieka z duza praktyka. Usmiech czowieka, ktry to lubi.
Nastapi
dla mnie okres bez czasu. Nie potrafiem rwnoczesnie bronic sie
przed Piorunem i chronic przed Stanowczym. Dowiodem sobie, jesli myslenie
w takich okolicznosciach mozna nazwac dowodzeniem, z e moje ciao potrafi
uciec przed blem. Nie czuje blu czowiek omdlay albo martwy. Zwyciez yc nie
mogem. Postanowiem bronic umysu. Wole nie pamietac tamtego pobicia. Caa
moja obrona sprowadzaa sie do unikania ciosw, do zmuszania Pioruna, z eby za

mna goni. Sledziem


wzrokiem jego ruchy, prbowaem blokowac choc niektre ciosy dopki nie kolidowao to z obrona przed naciskiem Mocy. Straznicy
drwili z mojego braku ducha walki. Raz dostaem tak, z e poleciaem na otaczajacych

nas z onierzy; kopniakami i brutalnymi szturchancami odesali mnie z powrotem do Pioruna.


Nie potrafiem sie skupic na strategii. Poruszaem sie niezbornie, wiec kilka moich ciosw, ktre siegney celu, odnioso niewielki skutek. Z caego serca
pragnaem

dac ujscie wsciekosci, z furia rzucic sie na Pioruna i walic w niego


jak w worek do c wiczen, ale wwczas zostabym bezbronny wobec Mocy. Nie.
Musiaem sie miec na bacznosci i przetrwac. Kiedy Stanowczy wzmaga nacisk,
Piorun mia bardzo atwe zajecie, poniewaz pozostaway mi tylko dwa wyjscia:
mogem zasonic ramionami albo gowe, albo korpus. Piorun nie by drobiazgowy, a mnie dobijaa swiadomosc , z e stac go na znacznie wiecej. Bi tak, z eby
sprawic bl, a nie zostawic sladw. Raz opusciem ramiona i spojrzaem Stanowczemu prosto w twarz. Zyskaem bardzo krtka chwile satysfakcji, bo po jego
twarzy strumieniami pyna
pot. W tej samej chwili dostaem piescia w nos.
Kiedys Brzeszczot opisa mi dzwiek, jaki sie syszy, gdy ktos w bjce zamie ci nos. Sowa nie oddaja prawdy. To by koszmarny odgos przyprawiajacy

o mdosci, poaczony

z niewyobrazalnym blem, tak wielkim, z e nagle sta sie


moim jedynym odczuciem. Zemdlaem.
Nie wiem, jak dugo byem nieprzytomny. Ktos przekreci mnie na plecy, zbada.
Zamany nos oswiadczy.
Piorun, mwiem, z e nie z ycze sobie z adnych zaman! ksia
ze Wadczy
by wscieky. Bede musia przeciez pokazac go ludziom. Przynies mi troche
wina doda zirytowany, zwracajac
sie do kogos na boku.
Nic nie bedzie po nim widac, wasza wysokosc zapewni go ten, kto mnie
bada.

516

Pochyli sie nade mna, chwyci za nos i szarpna.


Zabolao gorzej niz zamanie.
Znowu zemdlaem. Gdzies z oddali dobiegay mnie gosy, ale dugo trwao, nim
wyodrebniem z nich sowa, a ze sw poskadaem zdania.
Gos ksiecia Wadczego:
Dlaczego do tej pory sie nie broni? A co konkretnie chcemy z niego wydobyc?
Wiem tylko, co powiedzieli mi Pogodna i Prawy, wasza wysokosc . Gos
Stanowczego zdradza zmeczenie. Twierdzili, z e by wyczerpany uzywaniem
Mocy, a Prawemu nieomal udao sie dostac do jego umysu. Wtedy bekart. . . rzuci sie na niego. Prawy by przekonany, z e zosta zaatakowany przez wielkiego
wilka. Pogodna widziaa na jego ciele slady pazurw, chociaz bardzo szybko znikney.
Usyszaem skrzypienie drewna, ksia
ze Wadczy poruszy sie w fotelu.
No wiec niech to zrobi. Chce zobaczyc to Rozumienie. Pauza. A moz e jestes za saby? Moze to Prawego powinienem by zostawic w odwodzie?
Mam wiecej talentu niz Prawy, wasza wysokosc zapewni Stanowczy
spokojnie ale Bastard zna moje zamiary. Ataku Prawego sie nie spodziewa.
Jest bardzo silny doda ciszej.
Wezz e sie wreszcie do roboty! rozkaza ksia
ze Wadczy niecierpliwie.
Chcia zobaczyc Rozumienie? Wziaem

gebszy oddech, zebraem resztki si.


Prbowaem zogniskowac gniew na ksieciu Wadczym, odepchna
c go tak, z eby
sie zatrzyma dopiero na scianie. Nie mogem. Bl nie pozwala mi sie skoncentrowac. Pokonay mnie wasne mury obronne. Ksia
ze Wadczy tylko drgna
lekko,
przyjrza mi sie uwazniej.
Odzyska przytomnosc zauwazy. Werdykt, wiezien nalezy do ciebie.
Tylko uwazaj na jego nos. W ogle nie ruszaj twarzy. Reszte atwo przykryc.
Werdykt zuzy troche czasu stawiajac
mnie na nogi, tylko po to by jednym
ciosem znowu mnie rozozyc na ziemi. Znuzy mnie ten rytm znacznie wczesniej
niz jego. Upadki byy rwnie bolesne jak razy. Nie mogem ustac na nogach ani
zasonic sie ramionami. Po trochu zapadaem sie w siebie, mniejszy i mniejszy,
przyczajony, dopki ostry bl nie zmusza mnie do ponownej czujnosci i do walki. Zazwyczaj tuz przed ponownym omdleniem. Zdaem sobie nagle sprawe, z e
ksia
ze Wadczy jest rozradowany. On nie chcia mnie wiaza
c i katowac. Chcia patrzec, jak walcze, jak prbuje sie bronic i jak przegrywam. Obserwowa tez swoich
straznikw, zapamietujac
bez watpienia,

ktrzy odwracaja oczy. Wykorzystywa


mnie, z eby ich ocenic. Nie chciaem myslec o tym, z e mj bl sprawia mu przyjemnosc . Jedyne, co sie naprawde liczyo, to utrzymanie murw obronnych wok
mojej swiadomosci. Te bitwe musiaem wygrac.
Za czwartym razem odzyskaem przytomnosc w celi. Obudzi mnie koszmarny dzwiek sapanie czy pogwizdywanie. To by mj oddech. Lezaem na pododze. Uniosem reke, wczepiem sie paznokciami w paszcz ksiecia Krzepkiego,
517


sciagn
aem

go z awy. Spad czesciowo na mnie. Lezaem jeszcze jakis czas. Zodacy ksiecia Wadczego byli mu posuszni. Nic mi nie zamali. Wszystko mnie
bolao, ale nic nie zostao zamane. Dostaem od nich potez na dawke blu, ale od
tego sie nie umiera.
Poczogaem sie do dzbana z woda. Nie sposb opisac, ile mnie kosztowao
wypicie kilku ykw. Miaem spuchniete i obolae rece, na przno staraem sie
nie uderzac brzegiem dzbana o usta. Woda mnie orzezwia, wyrazniej odczuwaem cierpienie. Powka chleba bya na miejscu, a jakze. Rozmoczyem kawaek,
a potem z uem go dugo. Smakowa jak krew. Piorun obluzowa mi zeby i porozcina wargi. Nos by jednym wielkim ogniskiem pulsujacego

blu. Nie smiaem


go dotkna
c, chocby opuszkiem palca. Jedzenie nie sprawiao mi przyjemnosci,
przynosio tylko czesciowa ulge od godu, ktry wypezna
spoza blu.
Po jakims czasie usiadem. Owinaem

sie paszczem i zaczaem

myslec. Ksia
z e Wadczy zamierza mnie katowac dotad,
az zaatakuje Rozumieniem w obecnosci jego z odakw, ktrzy potem o tym zaswiadcza albo nie zdoam obronic
umysu przed Stanowczym, ktry wymusi na mnie przyznanie sie do winy. Ktra
droga bya bardziej prawdopodobna? Bo z e ksia
ze wygra, nie miaem watpliwo
sci. Wyjde z lochw jedynie martwy. Co mi pozostawao? Mogem ich sprowokowac, z eby mnie pobili na smierc, zanim uzyje Rozumienia albo poddam sie Mocy
Stanowczego. Mogem przyja
c trucizne, przygotowana dla Osika. Bya smiertelna. To pewne. W moim obecnym stanie umarbym szybko. W meczarniach.
Taka tortura czy inna, co za rznica. Pracowicie wywrciem koniec skrwawionego prawego rekawa na lewa strone. Sekretna kieszonke zabezpieczyem
swego czasu nitka, ktra powinna bya dac sie wyja
c przy lekkim pociagni
eciu.
Teraz zostaa zlepiona krwia. Musiaem dziaac bardzo ostroznie, z eby nie rozsypac trucizny. Bede musia poczekac, az dadza mi wiecej wody, inaczej nie przekne gorzkiego proszku, tylko sie zakrztusze i zwymiotuje. Ciagle
byem zajety
wyciaganiem

nitki, gdy usyszaem gosy w korytarzu.


Przyszli tak szybko? Wytez yem such. To nie by ksia
ze Wadczy. Ktokolwiek jednak sie tu zjawia, przychodzi z mojego powodu. Geboki gos, hucza
cy niezrozumiale. Straznicy odpowiedzieli krtko, wrogo. Inny gos, nalegajacy,

przekonujacy.
Znowu oskot pierwszego, gosniejszy, wojowniczy. Nagle krzyk.
Umrzesz, Bastardzie! Zawisniesz nad woda, a twoje ciao zostanie spalone!
Gos Brusa. Dziwna mieszanina gniewu, grozby i blu.
Zabierz go stad!
Strazniczka mwia gosno, syszaem ja wyraznie. Na
pewno pochodzia ze srdladzia.

Zabieram, juz zabieram. Znaem go. Brzeszczot. Troche za duzo wypi i tyle. Stale sa z nim te same kopoty. Chopak terminowa u niego w stajniach.
Ludzie gadaja, z e Brus powinien by wiedziec, a moze nawet i wiedzia, a nic nie
zrobi.

518

Tak! krzykna
Brus rozsierdzony. A teraz straciem robote, bekarcie!
Juz nie dla mnie kozio w herbie! Wszystko mi jedno, El z tym! Koni nie ma.
Najlepsze konie, jakie uozyem, wszystkie wysane do srdladzia,

podarowane
gupcom! Nie ma ogarw, nie ma sokow. Zostay tylko kundle i muy. Nie masz
ani jednego konia, do ktrego bym sie przyzna! syszaem go coraz blizej.
W jego gosie kipiao szalenstwo.
Dzwignaem

sie czepiajac
drzwi, uchwyciem krat. Nie widziaem samego posterunku strazy, ale dostrzegaem cienie na scianie. Cien Brusa prbowa sie przesuna
c, podczas gdy cienie straznikw i Brzeszczota ciagn
ey go z powrotem.
Zaraz protestowa Brus z pijackim uporem. Chwileczke. Tylko minutke. Suchaj, ja chce z nim tylko porozmawiac. Nic wiecej.
Grupka posunea sie ku celi, znowu stanea. Straznicy byli pomiedzy intruzem
a moimi drzwiami. Brzeszczot przywar Brusowi do ramienia. Jedna reke nosi
jeszcze na temblaku. Nie mia szans zatrzymac Brusa.
Chce tylko dostac co moje, zanim ksia
ze Wadczy wezmie, co uwaza. To
wszystko. Brus mia gos dudniacy
i bekotliwy. No, dajcie spokj. Tylko
minutke. W koncu co za rznica. On juz i tak jest trup. Znowu przerwa. Hej,
mam cos dla was. No, gdzie to jest?
Straznicy popatrzyli po sobie zmieszani.
Brzeszczot, stary druhu, zostaa ci tam jeszcze jaka moneta? Brus maca w poszukiwaniu sakiewki starego sierzanta, prychna
pogardliwie i rozwiaza

ja nad swoja donia. Monety przeskoczyy miedzy palcami, potoczyy sie raznym
deszczem. Macie, macie. Rozleg sie brzek i grzechot na kamiennej pododze, Brus rozrzuci ramiona w gescie szczodrobliwosci.
Nie, nie, Brus, przeciez nie bedziesz przekupywa strazy. Sam w koncu
trafisz do lochu. Brzeszczot schyli sie pospiesznie, zbierajac
rozsypane monety. Wartownicy przykucneli obok, dostrzegem don ukradkowo nurkujac
a w kieszeni.
Nagle w moim okienku ukazaa sie twarz Brusa. Przez chwile stalismy oko
w oko po dwch stronach krat. Na jego obliczu walczyy o lepsze smutek i odraza. Biaka mia zasnute czerwona pajeczynka, oddech mu cuchna
okowita. Na
koszuli zostay poszarpane brzegi tam, skad
wyrwano herb koza. Patrzy na mnie,
a oczy mia coraz wieksze. Jakis czas trwalismy niczym wykuci z kamienia, sa
dze, z e byo to pozegnanie. Potem Brus odchyli sie do tyu i spluna
mi w twarz.
Masz, na cos zasuzy! warkna.
To za moje z ycie. Za wszystkie godziny, wszystkie dni, ktre ci poswieciem. Lepiej byo cie zostawic, bys umar
miedzy bydletami. Powiesza cie, chopcze. Ksia
ze Wadczy kaza budowac szubienice. Nad woda, jak radzi stare madre
prawo. Powiesza cie, a potem pocwiar
tuja i spala. Nic z ciebie nie zostanie. Nie bedzie co pochowac. Zeby
cie psy nie
wykopay. Jak ci sie to podoba, chopcze? Chciabys, z eby zostay z ciebie kosci,
a jakis pies by je sobie potem wykopa? Lepiej sie po prostu poozyc i umrzec.
519

Cofnaem

sie, kiedy na mnie pluna.


Teraz staem na miekkich nogach, a on,
uczepiony krat, wpija we mnie wzrok. Oczy mia wielkie, byszczace
od trunku
i szalenstwa.
Gadaja ludzie, z e taki jestes sprytny w tym swoim Rozumieniu. No to dlaczego nie zmienisz sie w szczura i nie uciekniesz, co? Wspar czoo o prety.
Lepsze to niz wisiec, kundlu doda niemal melancholijnie. Zmienic sie
w zwierze i uciec z podkulonym ogonem. Jesli potrafisz. . . Syszaem, z e potrafisz. . . mwia, z e umiesz zamienic sie w wilka. Cz, jesli nie, bedziesz wisia.
Bedziesz sie dawi i kopa. . . zamilk. Ciemnymi oczyma, zazawionymi od
nadmiaru okowity, wpatrywa sie we mnie z natez eniem. Lepiej poozyc sie
i umrzec, niz zawisna
c. Nagle zapona
gniewem. Chetnie bym ci pomg
poozyc sie i umrzec! wycedzi przez zacisniete zeby. Lepiej z ebym ja, a nie
ksia
ze Wadczy pomg ci zejsc z tego swiata! Zacza
szarpac prety, trzas

drzwiami, az sciany drzay.


Straznicy dopadli go natychmiast, kazdy chwyci za jedno ramie, ciagn
eli
i przeklinali. Stary Brzeszczot podskoczy ku nim.
Daj spokj, Brus, powiedziaes swoje, daj juz spokj, czowieku. Chodz,
bo bedziemy mieli prawdziwe kopoty.
Nie zdoali go odciagn
a
c, to on pusci kraty. Wartownicy stracili rwnowage.
Brus przylgnaem

do zakratowanego okienka. Trudno mi byo mwic


przez obolae usta. Nigdy nie chciaem cie skrzywdzic. Przepraszam. Wzia
em geboki oddech, prbowaem znalezc wyrazy, ktre by zagodziy jego udreke. Nikt nie moze cie winic.
Potrzasn
a
gowa, twarz mia wykrzywiona gniewem.
Czas na ciebie, chopcze. Poz sie i umrzyj. Po prostu poz sie i umrzyj.
Odwrci sie i odszed. Brzeszczot poda
za tuz za nim, po tysiackro

c przepraszajac
podnieconych straznikw. Patrzyem za nimi, odprowadziem wzrokiem
rozkoysany cien Brusa. Stary sierzant zamarudzi jeszcze chwile, z eby uagodzic
warte.
Wytarem sline ze spuchnietej twarzy, wolno wrciem na awe. Siedziaem
dugo, pogra
zony w zamysleniu. Zawsze ostrzega mnie przed Rozumieniem.
Pierwszy pies, z ktrym sie zwiazaem,

zosta mi bezlitosnie odebrany. Rzuciem


sie wtedy na Brusa, odepchnaem

go z caej siy, a on po prostu obrci moja agresje przeciwko mnie. Tak skutecznie, z e pzniej lata cae nawet nie prbowaem
korzystac z tej umiejetnosci. A kiedy zagodnia, ignorujac,
jesli nie akceptujac

moja wiez z wilkiem, drogo za to zapaci. Rozumienie. Tyle razy mnie przed nim
przestrzega i tyle razy lekcewazyem jego rady, przekonany, z e wiem, co robie.
I susznie.

Slepun!
Na wiecej nie byo mnie stac.
Chodz ze mna. Chodz ze mna, bedziemy polowac. Moge cie zabrac daleko
od tego wszystkiego.
520

Tylko na chwile, wiec po co?


Odsunaem

go. Nie miaem siy dzielic sie z nim energia.


Siedziaem jeszcze dugi czas. Wspomnienie rozmowy z Brusem bolao rwnie mocno jak pobicie. Prbowaem znalezc jedna jedyna osobe w moim z yciu,
ktrej nie zawiodem, nie rozczarowaem. Na przno.
Zerknaem

na paszcz ksiecia Krzepkiego, lezacy


na pododze. Byo mi zimno
i chetnie bym sie nim owina,
ale tak mnie wszystko bolao, z e nie mogem sie
schylic. Jakis kamien obok paszcza przyciagn
a
mj wzrok. Zdziwi mnie. Przygladaem

sie tej pododze dostatecznie dugo, by wiedziec, z e nie byo na niej


z adnych kamieni.
Ciekawosc jest nieprawdopodobnie silnym bodzcem. W koncu dzwignaem

sie, schyliem po paszcz, a razem z nim podniosem kamien. To nie kamien.


Ciemne i wilgotne. Zwiniete liscie. One mnie ukuy, kiedy Brus pluna?
Ostroznie
uniosem zwitek do skapego

swiata, sacz
acego

sie przez zakratowane okienko.


Na zewnetrznym lisciu bysneo cos jasnego. Wyciagn
aem.

Biay koniec kolca


jezozwierza przyciagn
a
mj wzrok. Czarny, zakonczony haczykiem, spina lisc .
Rozwinaem

go, w srodku znalazem brazow

a lepka bryke. Podniosem ja do


nosa, powachaem

ostroznie. Mieszanina zi, jedno dominowao. Rozpoznaem


te won. Karime. Grskie zioo. Potez ny srodek przeciwblowy i uspokajajacy,

czasami uzywany do litosciwego gaszenia z ycia. Ksiez na Ketriken wasnie nim


prbowaa mnie zabic.
Chodz ze mna.

Nie teraz.
Pozegnalny prezent od Brusa? agodny koniec? Przemyslaem jeszcze raz
wszystko, co powiedzia. Lepiej poozyc sie i umrzec. Takie sowa z ust czowieka, ktry mnie uczy, z e walka sie nie skonczya, pki nie zostaa wygrana?
Zbyt duzy rozdzwiek.
Serce Stada mwi, z e powinienes isc ze mna. Teraz. Dzis w nocy. Mwi,

z ebys sie poozy. Zeby


s by koscia dla psw, do wykopania pzniej. Tak mwi.

Slepun bardzo sie stara jak najwierniej przekazac mi wiadomosc .


Milczaem i myslaem.
Wyja
mi kolec z wargi, bracie. Mysle, z e mozemy mu zaufac. Chodz ze mna,
dzisiaj, teraz.
Przyjrzaem sie trzem przedmiotom lezacym

na mojej doni. Lisc , kolec, bryka. Zawinaem

bryke w lisc , spiaem

go kolcem.
Nie rozumiem, czego ode mnie chce poskarzyem sie.
Poz sie i ucisz. Ucisz siebie i chodz ze mna jako ja. Duga pauza, gdy
Slepun obraca cos w myslach. Zjedz to, co ci da, tylko jesli musisz. Tylko
jesli nie mozesz przyjsc do mnie sam.
Nie mam pojecia, o co mu chodzi, ale zgadzam sie z toba, z e mozemy mu
zaufac.
521

W pmroku, poza wszelkim znuzeniem, siedziaem wydubujac


nitke z rekawa. Kiedy w koncu sie poddaa, wyjaem

z sekretnej kieszonki pergaminowy pakiecik z trujacym

proszkiem, a wsadziem tam bryke owinieta lisciem. Udao mi


sie przypia
c ja kolcem jezozwierza. Przyjrzaem sie pergaminowi. Zaswitaa mi

w gowie pewna mysl, ale nie chciaem jej teraz rozwazac. Scisn
aem

paczuszke
w doni. Potem owinaem

sie paszczem i wolno poozyem na awie. Wiedziaem, z e powinienem czuwac, na wypadek gdyby pojawi sie Stanowczy. Byem
zbyt zmeczony.

Jestem z toba, Slepunie.


Pognalismy razem, po skrzypiacym

sniegu, do wilczego swiata.

32. EGZEKUCJA

Krlewski koniuszy Brus cieszy sie opinia niedoscignionego znawcy koni


i ogarw oraz sokolnika; byt z ywa legenda.
Pochodzi rodziny przybyej do Ksiestwa Debw z dalekich ziem, podobno
z Miasta Wolnego Handlu, gdzie jego matka bya niewolnica obdarowana wolnoscia w nagrode za ofiarna suzbe.
Brus zacza
prace na dworze krlewskim jako pospolity z onierz, ale szybko
zwrci na siebie uwage modego ksiecia Rycerskiego. Plotka niesie, iz po raz
pierwszy stawi sie przed obliczem swego pana, wezwany dyscyplinarnie do raportu za burde w tawernie. Czas jakis by partnerem nastepcy tronu przy c wiczeniach wadania bronia, lecz niebawem wyszo na jaw, z e ma wyjatkowo

dobra reke do zwierzat


i wwczas ksia
ze powierzy mu dbaosc o konie strazy przybocznej.
Wkrtce Brus zajmowa sie takze ogarami, a niedugo i sokoami, az ostatecznie
zacza
nadzorowac prace w krlewskich stajniach. Mia niezaprzeczalny talent do
leczenia zwierzat,
umia zadbac nawet o rogacizne i swinie, a niekiedy leczy takze
drb. Nikt mu nie dorwnywa.
Ciez ko ranny podczas polowania na odynca, do konca z ycia utyka na jedna noge. Kalectwo najwyrazniej stemperowao wybuchowy charakter, z ktrego
syna
jako mody czowiek. Mimo to po kres swoich dni pozosta czowiekiem,
z ktrym nieliczni odwazali sie porznic.
Dzieki wynalezionemu przez niego zioowemu lekowi udao sie zatrzymac epidemie krwi szalejac
a wsrd owiec Ksiestwa Niedzwiedziego w latach krwawej
zarazy.

***

Przejrzysta noc pod lsniacymi

gwiazdami. Silne zdrowe ciao, hasajace


po
osniezonym zboczu. Biay puch osypywa sie kaskadami z mijanych krzeww.
Upolowalismy, zjedlismy. Nasyceni pod kazdym wzgledem, szczesliwi. Noc rzeska i jasna, przyjemny chd, skrzypiacy
snieg. Nikt nas nie wiezi, nikt nie bi. Ra523

zem znalismy penie wolnosci. W jednym miejscu wartki strumien prawie nigdy

nie zamarza. Cheptalismy lodowata wode. Slepun


otrzasn
a
nas od czubka nosa
po czubek ogona, wciagn
a
powietrze przez nos.
Nadchodzi swit.

Wiem. Nie chce o tym myslec. Switem


sny sie koncza, wraca rzeczywistosc .
Musisz isc ze mna.

Slepunie,
przeciez jestem z toba.

Nie tak. Musisz isc ze mna cakiem. Nie wracac. Puscic.


Juz mi to mwi wczesniej, przynajmniej dwadziescia razy. Naciska. Ponagla. Bardzo mnie dziwia ta konsekwencja, tak do niego niepodobna, gdy nie
miaa nic wsplnego z jedzeniem. Bez watpienia

dziaa pod wpywem Brusa.


Nie pojmowaem, czego ode mnie chce.
Ciagle
od nowa tumaczyem mu, z e jestem w zamknieciu, moje ciao zostao
uwiezione w klatce. Mysla mogem poda
zac za nim, ale nie potrafiem spenic
jego z adania.

Zbiera resztki cierpliwosci.


Musisz isc ze mna, teraz. Na cay czas. Zanim przyjda cie obudzic.
Nie moge. Moje ciao jest zamkniete w klatce.
Zostaw je! wsciek sie. Pusc !
Co takiego?
Zostaw, pusc je, chodz ze mna.

Czy to znaczy, z e mam umrzec? Zjesc trucizne?


Tylko jesli musisz. Ale teraz, szybko, zanim jeszcze cie skrzywdza. Pusc
i chodz ze mna. Pusc . Raz juz tak zrobies, pamietasz?
Poniewaz duzo wysiku wkadaem w zrozumienie jego intencji, skupiaem sie
na acz
acej
nas wiezi. Przez nia przedzieraa sie udreka mojego ciaa. Gdzies tam
lezaem zesztywniay z zimna i cierpiacy.
Gdzies tam kazdy oddech rezonowa
blem w z ebrach. Oderwaem sie, wrciem do silnego zdrowego ciaa wilka.
No wasnie, tak. Po prostu zostaw. Teraz. Pusc . Zwyczajnie pusc .
Nagle pojaem,

czego ode mnie chcia. Nie bardzo wiedziaem, jak to zrobic,


i nie byem pewien, czy potrafie. Kiedys, tak, przypominaem sobie, zostawiem
swoje ciao pod jego opieka. Pzniej obudziem sie u boku Sikorki. Niestety, nie
byem pewien, jak tego dokonaem. Wilk strzeg mego ciaa, a ja odszedem dokad
s, sam nie wiem dokad.
Tym razem z ada,

abym wyrwa siebie. Przecia


wiezy
acz
ace
ciao i dusze. Nawet gdybym odkry, jak to uczynic, nie byem pewien,
czy chce.
Poz sie i umrzyj. . . powiedzia mi przeciez Brus.
No wasnie. Umrzyj, jesli musisz, ale chodz ze mna.

Podjaem

naga decyzje. Zaufac. Zaufac Brusowi, zaufac wilkowi. Co miaem


do stracenia?
Wziaem

geboki oddech, balansowaem jak przed skokiem w zimna wode.


524

Nie, nie. Po prostu zostaw.


Dobrze, dobrze.
Rozgladaem

sie w sobie, szukajac,


co mnie wiezi w ciele. Wyduzyem oddech, chciaem zwolnic bicie serca. Zapomniec o blu, chodzie, zesztywnieniu.
Zapadem daleko, geboko w siebie.

Nie! Nie! zawy Slepun


rozpaczliwie. Do mnie! Chodz do mnie, zostaw
to, chodz do mnie!
Usyszaem kroki, szmer gosw. Przeszed mnie dreszcz strachu, mimowolnie owinaem

sie mocniej paszczem ksiecia Krzepkiego. Uchyliem jedno oko.


Ujrzaem te sama mroczna cele, to samo zakratowane okienko. W gebi mnie
przyczai sie geboki mrozny bl, cos bardziej zdradliwego niz gd. Nie zamali
mi z adnej kosci, ale cos uszkodzili. Na pewno.

Wrcies do klatki! krzykna


Slepun.
Wychodz! Zostaw ciao i chodz
do mnie!
Za pzno szepnaem.

Uciekaj. Nie chce tego z toba dzielic.


Nie jestesmy stadem? Desperacja rozpaczliwa jak wilcze wycie.
Juz byli przed progiem, otworzyli drzwi. Strach scisna
mnie za gardo. Niewiele brakowao, bym podnis rekaw do ust i przezu bryke ukryta w sekretnej
kieszonce. Zamiast tego scisnaem

w doni zwitek pergaminu.


Ten sam czowiek z pochodnia, ci sami dwaj straznicy. Ta sama komenda.
Wstawaj.
Odsunaem

paszcz. W jednym z z onierzy pozostaa jeszcze odrobina czowieczenstwa, bo poblad na mj widok. Na pozostaych nie znac byo wrazenia.
Poruszaem sie zbyt wolno jak na ich potrzeby, wiec ktrys chwyci mnie za ramie i poderwa na nogi. Krzyknaem

z blu, nie zdoaem sie opanowac. I zaraz


zadrzaem ze strachu. Jesli nie potrafiem zdusic krzyku, jakim sposobem miaem
sie oprzec Stanowczemu?
Wyprowadzili mnie z celi, powiedli korytarzem. Trudno wasciwie powiedziec, z e szedem. Posiniaczone ciao zesztywniao przez noc. W czasie bicia
otworzyy mi sie rany od miecza na ramieniu oraz na udzie, wraz z nimi wrci bl. Bl by dla mnie teraz niczym samo powietrze. Nie opuszcza mnie ani
na chwile. Na srodku dawnej wartowni ktos mnie popchna,
upadem. Lezaem na
boku. Nie widziaem powodu, by wstawac. Nie miaem juz dumy. Lepiej niech
mysla, z e nie moge ustac na nogach. Miaem przed soba wazne zadanie. Wolno,
pracowicie zebraem siy, skupiem sie i zaczaem

wznosic mury obronne mego


umysu. Wyzej i wyzej, przez mge cierpienia, umacniaem sciany Mocy, ukrywaem sie za nimi. One byy najwazniejsze one, nie moje ciao. Zaczeli wchodzic
z onierze, ustawili sie wok mnie pod scianami. Rozmawiali przyciszonymi gosami, czekali. Ledwie ich zauwazyem. Mj swiat to byy mury obronne i bl.
Zazgrzytay zawiasy, powiao od otwartych drzwi. Pojawi sie ksia
ze Wadczy. Stanowczy kroczy za nim, beztrosko promieniujac
energia Mocy. Wyczuwa525

em go wyjatkowo

jasno. By grozny. Ksia


ze Wadczy sadzi,

z e przeksztaci go
w posuszne narzedzie, nie spodziewa sie niebezpieczenstwa.
Usiad w fotelu. Ktos przynis mu podreczny stolik. Syszaem otwieranie
butelki, zapach nalewanego wina. Bl wyostrzy mi zmysy. Ksia
ze wypi. Wzbroniem sobie myslec, jak bardzo byem spragniony.
Och, spjrz na niego. Nie sadzisz,

z e posunelismy sie za daleko? Nutka


rozbawienia w gosie ksiecia Wadczego zdradzia mi, z e wypija juz nie pierwszy
kielich dzisiejszego dnia. A moze wacha

dym? Tak wczesnie? Wilk powiedzia:

Swit. Ksia
ze Wadczy nigdy by nie wsta o swicie. . . Cos byo nie tak z moim
wyczuciem czasu.
Stanowczy zblizy sie wolno. Nawet nie prbowaem spojrzec mu w twarz.
Oszczedzaem siy. Kopna
mnie, powietrze uszo mi z puc. Niemal w tej samej
chwili zaatakowa Moca. Tutaj przynajmniej mu sie oparem. Wrci do ksiecia.
Wasza wysokosc , jego ciao wytrzyma juz niewiele, mozna mu tylko wyrzadzi
c szkody, ktre bedzie widac nawet po upywie miesiaca.
W umysle, niestety, nadal stawia opr. Zadawanie blu moze otepic, ale nie musi sie aczy
c
z osabieniem Mocy. Nie sadz
e, z eby sie dao go zamac w ten sposb.
Nie pytaem cie o zdanie! rzuci ostro ksia
ze Wadczy. Usiad wygodniej. Za dugo to trwa. Ksia
ze ta zaczynaja sie niecierpliwic. Musi sie zamac
dzisiaj. Mwies, z e jego ciao wytrzyma juz niewiele? zapyta melancholijnie.
Co bys w takim razie zaproponowa?
Zostaw go, krlu, ze mna sam na sam. Dam ci, czego pragniesz.
Nie. Odmowa nie dopuszczaa dyskusji. Dobrze wiem, czego ty od
niego chcesz. Dla ciebie jest z rdem tryskajacym

Moca, chetnie bys je osuszy.


Moze na koniec cos ci sie dostanie, ale jeszcze nie teraz. Chce, z eby stana
przed
Rada Krlestwa i przyzna sie do zdrady. Nie koniec na tym. Chce, z eby peza
u moich stp i baga o litosc . Ma oskarzyc wszystkich, ktrzy mi sie przeciwstawili. Nikt nie zwatpi,
jesli to on nazwie ich zdrajcami. Niech obwini crke ksiecia
Krzepkiego na jego oczach, niech cay dwr usyszy, z e ksiez na Cierpliwa, ktra
tak gosno domaga sie sprawiedliwosci, sprzeniewierzya sie koronie. A potem
ta. . . Sikorka.
Serce we mnie zadrzao.
Nie znalazem jej jeszcze, mj krlu wtraci
Stanowczy.
Cicho! zagrzmia ksia
ze Wadczy. Prawie jakbym sysza krla Roztropnego. Po co mu dajesz nadzieje? Nie musisz jej odnalezc , z eby mg ja obwinic o zdrade. Dziewczyne odszukamy przy sposobnosci. Bekart bedzie umiera
ze swiadomoscia, z e ona wkrtce pjdzie w jego slady, skazana sowami, ktre
wyszy z jego wasnych ust. Przetrzasn
e Kozia Twierdze od lochw po dachy najwyzszych wiez i uwolnie od sprzeniewiercw! Podnis kubek w toascie za
samego siebie, pociagn
a
dugi yk.

526

Zupenie jakbym sysza krlowa Skwapliwa, kiedy bya pod dziaaniem wina albo dymu pomyslaem.
W poowie pyszaek, w poowie tchrz. Zawsze bedzie sie ba kazdego, kto nie
jest od niego cakowicie zalezny. A potem takze i tych, nawet jeszcze bardziej.
Odstawi kielich.
Dobrze. No, zaczynamy. Andrus, postaw go.
Andrus dobrze zna swoja prace, lecz jej nie lubi. Nie by delikatny, ale i nie
przesadnie brutalny. Stana
za mna, chwyci mnie za ramiona. Nie pobiera nauk
u Czernida. Mogem mu gowa zamac nos i wybic kilka zebw. Bolaoby mnie
to tylko odrobine mniej, niz gdybym nia wyrzna
o kamienna posadzke. Staem
spokojnie, rekoma osoniem brzuch. Odsuwaem od siebie bl, zbieraem siy.
Wreszcie podniosem wzrok na ksiecia Wadczego.
Przesunaem

jezykiem po zebach, oddzieliem od nich wargi.


Zabies wasnego ojca powiedziaem.
Ksia
ze Wadczy zesztywnia. Trzymajacy
mnie z onierz napia
miesnie. Zwisaem w jego uscisku, zmuszaem go, z eby mnie dzwiga.
Prawy i Pogodna uczynili to na twj rozkaz rzekem spokojnie.
Ksia
ze Wadczy wsta.
Zda
zylismy jednak jeszcze siegna
c Moca ku ksieciu Szczeremu odezwaem sie gosniej. On wie o wszystkim. Ksia
ze zbliza sie do mnie, Stanowczy tuz za nim. Przeniosem spojrzenie na niepozornego czonka kregu Mocy.
O tobie takze wie. Wie o wszystkim.
Straznik przytrzyma mnie mocniej, ksia
ze Wadczy wymierzy mi siarczysty policzek. Jeden. Drugi. Popynea krew z rozcietej skry. Ksia
ze zwina
don
w piesc . Przygotowaem sie, skoncentrowaem, skupiem.
Uwaga! wrzasna
Stanowczy, rzuci sie na ksiecia.
Za bardzo sie staraem. Moca wyczu moje zamierzenia. W tej samej chwili
wyrwaem sie straznikowi, zrobiem unik. Jedna reka chwyciem uzurpatora za
kark, przygiaem

do drugiej, w ktrej trzymaem rozgnieciony papierek z proszkiem. Zamierzaem mu go rozetrzec na ustach i nosie, miaem nadzieje, z e zdoam
go zabic.
Stanowczy udaremni moje plany. Wyrwa mi ksiecia z dretwego uchwytu
spuchnietych palcw, odepchna.
Kiedy trafi mnie ramieniem w klatke piersiowa,
siegnaem

do jego twarzy. Wtarem papier i biay proszek w usta, w nos i w oczy.


Trucizna wzbia sie leciutka chmurka miedzy nami. Stanowczy, zaskoczony gorycza, gwatownie wciagn
a
powietrze, a potem obaj znalezlismy sie na ziemi.
Bardzo chciaem stracic przytomnosc , ale chwila wytchnienia nie bya mi da
na. Zodacy
bili mnie, kopali, dusili, a ksia
ze Wadczy krzycza rozszalay:
Nie zabijac go! Nie zabijac!
Wreszcie ktos zwrci na niego uwage. Zeszli ze mnie, wyciagn
eli spode mnie
Stanowczego. Syszaem wszystko, ale nie widziaem nic. Krew zalaa mi oczy,
527

mieszaa sie ze zami. Zaprzepasciem ostatnia szanse. Nie zabiem nawet Stanowczego. Bedzie chorowa przez kilka dni, ale zapewne nie umrze. Dochodzi
mnie szmer gosw.
Zabierzcie go do medyka rozkaza ksia
ze Wadczy. Moze bedzie
wiedzia, co mu jest. Kopna
go ktrys w gowe?
Sadziem,

z e mwi o mnie, pki nie usyszaem, jak wynosza Stanowczego.


Wiec albo udao mi sie wmusic w niego wiecej trucizny, niz przypuszczaem, albo
ktos rzeczywiscie kopna
go w gowe. Moze w tamtej chwili, gdy geboko wcia
gna
powietrze, proszek dosta mu sie do puc. Nie miaem pojecia, co trucizna
moga zdziaac w takim przypadku. Nacisk Mocy sab, a ja odczuem ulge tak
wielka, z e porwnywalna z ustaniem blu. Ostroznie opusciem tarcze. Pozbyem
sie wielkiego ciez aru. I jeszcze jedno przyjemne doznanie: przebysk oni nie
wiedzieli. Nikt nie zauwazy papieru ani proszku, dla nich wszystko stao sie zbyt
szybko. Moze nawet nie pomysla o truciznie, az bedzie dla niego za pzno.
Bekart tez martwy? ksia
ze Wadczy by wscieky. Jesli tak, przysiegam, powywieszam was bez wyjatku!

Jakis z onierz sie nade mna nachyli, poszuka pulsu na szyi.

Zyje
burkna.

Ktregos dnia ksia


ze Wadczy dowie sie, z e nie nalezy straszyc wasnej druz yny. Miaem nadzieje, z e nauczy sie tego dzieki strzale w plecach.
Ktos wyla na mnie wiadro wody. Wrci ostry bl, na granicy szalenstwa.
Uchyliem jedno oko. Dojrzaem krew na pododze. Jesli caa nalezaa do mnie,
byo ze mna z le. W zamroczeniu prbowaem wymyslic, do kogo innego mogaby
nalezec. Mj mzg nie pracowa najlepiej. Czas mija skokami. Ksia
ze Wadczy
sta nade mna, wscieky i potargany, a zaraz potem siedzia w fotelu. Raz tu, raz

tam. Swiato,
ciemnosc , a potem znowu swiato.
Ktos przyklak
obok mnie, zbada z wprawa. Brus? Nie. On by tylko dawnym
snem. Ten czowiek mia niebieskie oczy i mwi z nosowym akcentem mieszkanca Ksiestwa Trzody.
Straci duzo krwi, krlu Wadczy. Przycisna
mi uk brwiowy. Do porozbijanych ust przytkna
kubek z rozrzedzonym winem. Zakrztusiem sie.
Widzisz, wasza wysokosc , z yje. Dzisiaj lepiej dac mu spokj. Watpi
e, czy zdoa
odpowiadac na pytania. Bedzie mdla. Chodna profesjonalna ocena. Poozy
mnie z powrotem na pododze i odszed.
Bolesny kurcz. Nadchodzi atak. Cae szczescie, z e nie byo tu Stanowczego.
W czasie napadu choroby watpliwe,

bym zdoa podtrzymywac mury obronne.


Zabierzcie go. Ksia
ze Wadczy by zdegustowany i rozczarowany.
Trace czas. Nogi fotela zaskrobay o podoge. Usyszaem kroki; ksia
ze opusci
wartownie.
Ktos chwyci mnie za koszule pod szyja, poderwa na nogi. Nie mogem juz
nawet krzyczec z blu.
528

Gupi gwniarz usyszaem. Nie waz sie umierac. Nie bede za ciebie
bra chosty.
Nastrasz go, Werdykt dotar do mnie drwiacy
gos. Bedzie sie ba, z e
jak umrze, to zrobisz mu kuku.
Zamknij sie. Tez bedziesz mia plecy odarte ze skry. Pomz go wyniesc ,
trzeba tu jeszcze posprzata
c.

***

Cela. Goe sciany. Zostawili mnie na pododze, nogami w strone drzwi. Uznaem, z e to nie w porzadku,

skoro juz i tak mnie niesli taki kawa drogi. Teraz


musiaem sie odwrcic, z eby zobaczyc, czy mam wode.
Nie. To zbyt meczace.

Teraz przyjdziesz?

Chciabym, Slepunie,
ale nie wiem jak.

***

Odmiencu. Odmiencu! Bracie mj! Odmiencu.


Co takiego?
Tak dugo byes uciszony. Idziesz?
Uciszony. . . ?
Tak. Myslaem, z e umares. Nie mogem cie znalezc .

Pewnie miaem atak. Nie wiedziaem. Juz jestem, Slepunie.


Juz jestem.
No to chodz. Pospiesz sie, zanim umrzesz.
Chwileczke. Musze sie zastanowic.
Wiedziaem, z e musze mu odmwic, ale dlaczego? Nie mogem sobie przypomniec. Nazwa mnie Odmiencem. Mj wilk nazwa mnie Odmiencem, bazen
oraz Ciern Katalizatorem. No dobrze. Czas odmienic plany ksiecia Wadczego.
Skoro bede martwy, nie zdoa mnie zamac. Zejde z tego swiata sam. Nie pociagn
e
za soba innych. Miaem nadzieje, z e ksia
ze ta zazadaj
a pokazania mojego ciaa.
Dugo trwao, nim przesunaem

reke z podogi na piers. Wargi miaem porozcinane i spuchniete, zeby obluzowane, dziasa
obolae. Wsadziem do ust fragment
rekawa, wyszukaem bryke zawinieta w listek. Zgryzem ja mimo blu, zaczaem

ssac. Po chwili poczuem smak karime. Dosyc przyjemny. Troche cierpki. Kiedy
zioo znieczulio mi usta, zaczaem

bardziej intensywnie przezuwac rekaw. Zu-

529

penie niepotrzebnie staraem sie uwazac na kolec jezozwierza. Nie chciaem go


sobie wbic w warge.
To naprawde boli ostrzeg mnie wilk.

Wiem, Slepunie.
Chodz.
Prbuje. Daj mi chwile.

Jak sie zostawia wasne ciao? Prbowaem myslec o sobie tylko jako o Slepunie. Doskonay wech. Lezac
na boku, pracowicie wygryzaem spomiedzy palcw
bryke zmarznietego sniegu. Czuem jego smak i smak wasnej apy. Przygryzaem ja i oblizywaem. Podniosem wzrok. Zapada wieczr. Wkrtce najlepszy
czas na polowanie. Wstaem, otrzasn
aem

sie cay.

Wasnie tak. Slepun dodawa mi odwagi.


Ciagle
jednak by strach, ta krucha swiadomosc sztywnego cierpiacego

ciaa
na zimnej kamiennej pododze. Sama mysl o nim nadawaa mu realny ksztat.
Przebieg je dreszcz, wstrzasn
a
kosc mi, zaszczeka zebami. Nastepny atak. Tym
razem wyjatkowo

silny.
I nagle wszystko stao sie atwe. Zostawic tamto ciao dla tego. I tak juz do
niczego sie nie nadawao, w dodatku zamkniete w klatce. Nie byo sensu sie go
trzymac. Nie byo sensu w ogle byc czowiekiem.
Jestem.
Wiem. Chodzmy na owy.
Ruszylismy.

33. WILCZE DNI

Byc soba jest atwo. Nalezy przestac myslec, co zamierza sie zrobic. Potem
przestac myslec, co sie zrobio. Nastepnie przestac myslec, z e przestao sie myslec.
Wwczas odnajduje sie terazniejszosc , czas rozciagni
ety w wiecznosci i jedyny.
Tam, w tamtym miejscu, ma sie nareszcie czas byc soba.

***

Jest jakas doskonaosc w z yciu, gdy tylko polujesz, jesz i spisz. W koncu naprawde niczego wiecej ci nie trzeba. Biegalismy samotnie, my, jeden wilk, i niczego nam nie brakowao. Bywao, z e zadowalalismy sie krlikiem, bywao, z e
nie z aowalismy krukom resztek sarny. Niekiedy przypomina nam sie inny czas,
inne z ycie. Wtedy zastanawialismy sie, dlaczego by taki wazny. Jesli nie bylismy
godni, nie zabijalismy, a gdy nie udao sie zabic, bylismy godni. Zmrok i swit
to najlepszy czas na owy, a inne pory sa dobre na spanie. Poza tym czas nie mia
znaczenia.

Zycie
wilka, podobnie jak psa, trwa krcej niz czowieka, jesli je mierzyc
liczba dni oraz pr roku, ale po dwch latach szczeniak jest dorosy, silny i umie
wszystko, czego mu trzeba, z eby byc mysliwym, obronca lub przewodnikiem.
Pomien jego z ycia pali sie krcej, ale intensywniej niz czowieczego z ywota.
Trzeba mu ledwie dziesiatka
lat na to, na co czowiek zuzywa piec lub szesc razy
wiecej. Rok dla psa jest jak dekada dla czowieka. Nie brakuje czasu temu, kto
zawsze z yje w terazniejszosci.
Tak wiec rozrznialismy noce i dni, gd i uczucie sytosci. Beztroska radosc
i niespodzianki. Zapac mysz, podrzucic ja wysoko, mlasna
c, schrupac. Jak dobrze. Wystraszyc krlika, scigac go, gdy kluczy i zatacza koa, nagle wyduzyc
krok i dopasc go w fontannie sniegu i futra. Jedno potrza
sniecie amie mu kark,
potem leniwa uczta, rozedrzec mu z oadek,

traca
c nosem ciepe wnetrznosci, potem jesc soczyste mieso, chrupac kostki z eber. Ociez aosc z przejedzenia i sen.
Pobudka, znowu polowanie.
531

Zagonic anie na zmarznieta tafle sadzawki. Wiedzielismy, z e nie uda nam


sie dopasc tej zdobyczy, ale cieszylismy sie radoscia polowania. Ona wchodzi na
ld, a my zataczamy koa, jeszcze i jeszcze, i jeszcze, bez konca, a jej slizgaja
sie racice i w koncu decyduje sie uciekac, ale jest zbyt zmeczona, nie umknie

przed naszymi zebami, tniemy po sciegnach, ky tak blisko gardzieli. Zremy


do

przesytu. Sztorm, ktry zacina deszczem ze sniegiem, zapedza nas do nory. Spimy
z nosem przy ogonie, na zewnatrz
hula wiatr. Budzi nas swiato poyskujace
przez
warstwe biaego puchu. Kopiemy, oto jasny dzien zimowy, ktry lada moment
zgasnie. Na ani zostao jeszcze mieso, zmrozone, krwiste i sodkie, wystarczy
wyciagn
a
c spod sniegu. Cz moze byc piekniejszego od swiadomosci, z e czeka
na ciebie doskonae mieso?
Chodz.
Zatrzymujemy sie. Nie. Mieso czeka. Ruszamy kusem.
Chodz do mnie. Chodz. Mam dla ciebie mieso.
Mamy mieso. Znacznie blizej.

Slepunie!
Odmiencu! Serce Stada was wzywa.
Znowu sie zatrzymujemy. Drzymy. To nieprzyjemne. A kim jest dla nas Serce
Stada? Nie jest stadem. Mieso mamy blizej. Postanowione. Ruszamy nad brzeg
stawu. Tutaj. Gdzies tutaj. Kopiemy. Jest. Przyleciay kruki, czekaja, az skonczymy.

Slepunie!
Odmiencu! Chodz do mnie. Chodz. Wkrtce bedzie za pzno.
Mieso jest zmrozone, chrupie w zebach. Jeden kruk zlatuje z drzewa, ladu
je na sniegu, niedaleko. Hop, hop, podskakuje. Przekrzywia ebek. Dla zabawy
skaczemy na niego, zrywa sie do lotu. Cae mieso nasze. Starczy na dugo.
Chodz. Prosze. Chodz. Prosze. Chodz szybko, chodz teraz. Wracaj do nas.
Jestes potrzebny. Chodz. Chodz!
Nie odszed. Kadziemy uszy po sobie, ale ciagle
go syszymy.
Chodz, chodz, chodz!
Niszczy radosc jedzenia tym upartym skamleniem. Dosyc. Wystarczy na razie,
jestesmy syci. Pjdziemy, niech wreszcie zamilknie.
Dobrze. Tak dobrze. Chodz do mnie, chodz do mnie.
Idziemy, biegniemy w zapadajacych

ciemnosciach. Nagle krlik. Staje supka,


rzuca sie do ucieczki. Czy. . . ? Nie. Brzuch jest peen. Biegniemy dalej. Przecinamy sciezke czowieka naga pusta przestrzen pod nocnym niebem. Przekraczamy ja spiesznie, biegniemy poboczem w cieniu drzew.

Chodz do mnie. Chodz. Slepunie,


Odmiencu, wzywam cie! Chodz do mnie.
Las sie konczy. Przed nami nagie zbocze, dalej paska przestrzen, bez z adnej
osony. Zbyt otwarta. Na skrzypiacym

sniegu nie ma z adnych sladw, ale u stp


wzgrza sa ludzie. Dwch. Serce Stada robi d, a ten drugi patrzy. Serce Stada
kopie szybko, z caych si. Jego oddech unosi sie mgieka. Ten drugi ma swiato,

532

za jasne, nie sposb na nie patrzec. Serce Stada przestaje kopac. Podnosi na nas
wzrok.
Chodz mwi. Chodz.
Czarna ziemia, zmarzniete grudki na czystym sniegu. On wskakuje do dziury
z guchym odgosem, jaki wydaje jelen walacy
rogami w drzewo. Kuca, uzywa
narzedzia, ktre upie i drze. Siadamy, ogon wyciagni
ety sztywno po ziemi. Co to
ma wsplnego z nami? Jestesmy najedzeni, moglibysmy teraz spac. Nagle patrzy
na nas.
Zaczekaj. Jeszcze chwile. Zaczekaj.
Warczy cos do tego drugiego, tamten opuszcza swiato do dziury. Serce Stada
sie pochyla, ten drugi mu pomaga. Cos wyciagaj
a. Won tego czegos jezy nam
siersc na karku. Odwracamy sie, rzucamy do ucieczki, zawracamy, nie mozemy
odejsc . Tu jest strach, niebezpieczenstwo, grozba blu, samotnosci, konca.
Chodz. Chodz do nas, chodz tutaj. Teraz jestes potrzebny, nadszed czas.
Nie nadszed. Czas jest zawsze, jest wszedzie. Potrzebujesz nas, ale moze my
nie chcemy byc potrzebni. Mamy mieso i ciepe miejsce do spania, i nawet mieso
na nastepny raz. Peny z oadek

i przytulna nora, czego wiecej nam trzeba? Podejdziemy blizej. Powachamy

to cos, zobaczymy, co to jest. Przeraza, a neci. Brzuch


przy ziemi, ogon nisko, zeslizgujemy sie po zboczu.
Serce Stada siedzi na sniegu i trzyma to cos. Drugiemu gestem kaza odejsc ,
i tamten sie cofa, cofa, cofa, zabierajac
ze soba bolesne swiato. Blizej. Zbocze
jest za nami, nagie, niebezpieczne. Daleko do schronienia, jesli cos nas przestraszy. Nic sie nie porusza. Jest tylko Serce Stada i to cos, co trzyma. Cuchnie stara
krwia. On to otrzasa,
jakby sie troska o kawaek miesa. Potem to przeciera, przesuwa rekami, jakby suka zebami iskaa szczeniaka. Znamy zapach tego czegos.
Podchodzimy blizej. Blizej. Na odlegosc jednego susa.
Czego chcesz? pytamy go.
Wrc.
Przyszlismy.
Wrc, Odmiencu. Jest uparty. Wrc tutaj. Przesuwa ramie, podnosi
don. Pokazuje nam gowe oparta na swoim ramieniu. Odwraca te gowe, pokazuje
nam twarz. Nie znamy.
Cuchnie. To mieso jest zepsute. Nie chcemy takiego. Mamy lepsze przy stawie.
Chodz tutaj. Chodz blizej.
To nie jest dobry pomys. Nie podejdziemy blizej. Patrzy na nas, przyszpila
wzrokiem. Przysuwa sie blizej, to cos bierze ze soba. Bezwadne w jego ramionach.
Spokojnie. Spokojnie, Odmiencu. Chodz blizej.

533

W gardzieli rodzi nam sie warkot, ale on nie odwraca wzroku. Kulimy sie,
ogon pod brzuchem, chcemy odejsc , ale on jest silny. Bierze to cos za reke i ka
dzie nam te don na bie. Zeby
smy sie nie ruszali, chwyta nas za siersc na karku.
Wrc. Musisz wrcic.
Kulimy sie mocniej, wbijamy pazury w zasniezona ziemie. Garbiac
grzbiet
prbujemy sie wycofac, choc o jeden krok. On ciagle
trzyma za kark. Zbieramy
siy, z eby sie wyrwac i uciec.

Pozwl mu odejsc , Slepunie.


On nie jest twj. Cien grozby. Serce Stada
mierzy nas ciez kim spojrzeniem.

Twj takze nie odrzek Slepun.


Czyj wiec jestem?
Moment niepewnosci, balansowania na krawedzi dwch swiatw, dwch rzeczywistosci, dwch cia. Potem wilk zawraca i umyka z podkulonym ogonem,
pedzi po sniegu, biegnie sam, ucieka przed obcoscia. Na szczycie wzgrza sie zatrzymuje, celuje nosem w niebo i zanosi wyciem. Jest nieszczesliwy. Wyje, wyje,
wyje. . .

***

Nie mam z adnych wspomnien z wasnego lodowatego grobu. Czasem tylko


wraca do mnie sen. Byem strasznie zmarzniety, zesztywniay, poczuem pomien
okowity, nie tylko w ustach, ale w caym ciele. Brus i Ciern nie chcieli mnie
zostawic. Nie zwazali, z e zadaja mi bl; rozcierali mi donie i stopy, nie zwracajac

uwagi na stare stuczenia, na strupy na ramionach. Kiedy tylko zamykaem oczy,


Brus szarpa mna, potrzasa
jak kuka.
Zostan ze mna, Bastardzie powtarza. Zostan ze mna. Zostan ze mna.

Zyjesz,
chopcze, z yjesz.
Nagle przycisna
mnie do siebie, jego brodata twarz znalaza sie tuz przy mojej, goraca
za skapnea mi na policzek. Koysa mnie w ramionach, siedzac
na
brzegu mojego grobu.

Zyjesz,
synu. Zyjesz.

EPILOG

Babka Brusa opowiadaa basn o pewnej kobiecie dotknietej Rozumieniem,


ktra potrafia opuscic swoje ciao na jeden lub dwa dni. Krlewski koniuszy powtrzy te historie Cierniowi, a on spreparowa trucizny, ktre miay mnie zaprowadzic na krawedz smierci. Powiedzieli mi, z e nie umarem, z e moje ciao jedynie
zwolnio czynnosci z yciowe, z e tylko wygladao

jak martwe.
Ja w to nie wierze.
W koncu wiec wrciem do czowieczej postaci. Choc zajeo mi troche czasu
przypomnienie sobie, iz byem czowiekiem. Nadal niekiedy w to watpi
e.
Nie wrciem do z ycia Bastarda Rycerskiego. Na caym swiecie tylko Brus
i Ciern wiedzieli, z e nie umarem. Wsrd innych niewielu wspominao Bastarda
z usmiechem. Ksia
ze Wadczy odebra mi z ycie pod kazdym wzgledem. Gdybym sie przed kims pojawi w swoim ludzkim ciele, dabym jedynie dowd, z e
splamiem sie zakazana magia.
Umarem w celi. Moja smierc rozgniewaa wadcw nadbrzeznych, ale ksia
ze
Wadczy stawi im czoo, gdyz mia wystarczajace
dowody mojej winy. lego z odacy prawdopodobnie unikneli chosty, swiadczac,
iz zaatakowaem Stanowczego Rozumieniem i w ten sposb spowodowaem jego duga chorobe. Twierdzili,
z e pobili mnie. z eby go ode mnie uwolnic. W obliczu tak licznych swiadkw
wadcy ksiestw nadbrzeznych nie tylko odwrcili sie ode mnie, ale tez musieli

sie pogodzic z koronacja ksiecia Wadczego i wyznaczeniem ksiecia Zwawego


na kasztelana Koziej Twierdzy oraz caego Ksiestwa Koziego. Ksiez na Cierpliwa
wybagaa, by mego ciaa nie palono ani nie c wiartowano. Ksiez na Gracja takze
przysaa sowo w mojej obronie, mimo protestu mez a. Tylko one dwie wierzyy we mnie w obliczu dowodw, swiadczacych

o moim skazeniu Rozumieniem.


Swa przedwczesna smiercia odebraem ksieciu Wadczemu przyjemnosc wieszania i palenia. Pozbawiony wymarzonej zemsty, po prostu straci mna zainteresowanie. Wkrtce wyjecha do Kupieckiego Brodu. Moje ciao przejea ksiez na
Cierpliwa.
Brus obudzi mnie do z ycia, w ktrym nic dla mnie nie zostao. Nic prcz
mojego krla. Krlestwo Szesciu Ksiestw miao sie rozpasc w najblizszych miesiacach,

wrogowie zawadneli naszymi portami wasciwie bez walki, lud zosta


535

wygnany z wasnych domw albo wziety w niewole, gdy Zawyspiarze przywaszczali sobie nasza ziemie. W zastraszajacym

tempie przybywao ofiar kuznicy.


A ja, wzorem ksiecia Szczerego, odwrciem sie od tego wszystkiego i ruszyem w gab
ladu.
Podobnie jak przysza krlowa chciaem odszukac swego krla.
Nastay ciez kie czasy.
Nawet teraz jednak, w chwilach gdy bl dreczy mnie najmocniej i z adne zioo
nie moze go ukoic, gdy mysle o ciele, wiez acym

mego ducha, chetnie wspominam


wilcze dni. Jest w tych obrazach ukojenie i pokusa.
Chodz, poluj ze mna szepcze mi gos w sercu. Zostaw bl i bad
z znowu
wolny. Tu kazdy czas jest terazniejszoscia i wybr nalezy do ciebie.
Wilki nie maja krla.

You might also like