Professional Documents
Culture Documents
klasn w rce.
- Jak on si nazywa? - spyta.
- Lampo. To dobry pies.
Weszli wszyscy troje do jadalni, gdzie matka ustawiaa wanie na stole
talerze do kolacji. Lampo wszed z powag, pomerda uprzejmie ogonem w
stron gospodyni i usiad grzecznie pod piecem.
- Myl, e nie bdziemy z nim mieli kopotu - odezwa si kolejarz. Bardzo mdre psisko.
Opowiedzia histori kundla. Wszyscy wysuchali jej, krcc gowami. Nawet
maa Adele wychylia si ze swojego eczka i suchaa ciekawie.
- Pies - krzyczaa, klaszczc w rczki.
Rodzina siada do kolacji. Lampo jad, biorc delikatnie podawane kski. Nie
spieszy si ani nie naprzykrza. Po kolacji pomacha grzecznie ogonem,
jakby chcia podzikowa za poczstunek. Potem wysun si za drzwi.
- Chcesz si przej? - spyta zawiadowca. - Dobra myl.
Wyj papierosa, zapali i wyszed za psem. Ze zdziwieniem zauway, e
Lampo pobieg w kierunku stacji.
Na przystanek zajeda wanie ostatni pocig do Marittimy. Stan. Pies
dobieg do peronu, pokrci si chwil przy ostatnim wagonie i da nagle
susa na stopie. Pocig ruszy.
- Lampo! - zawoa zdziwiony zawiadowca. Zobaczy, e pies znalaz ju
wygodne miejsce na platformie wagonu.
- Lampo! - powtrzy czowiek.
Ale pies nie zeskoczy. Czerwone wiato latarni wiszcej nad buforem
oddalao si coraz bardziej. Pocig znikn w ciemnoci.
V
Nastpnego ranka, jadc na sub, kolejarz rozmyla o ucieczce swego
przyjaciela. Zawid si na nim. Byo to przykre. "Dziwny pies" - mrukn.
Przypomnia sobie, jak Lampo po raz pierwszy zjawi si na stacji. Skd
przyjecha? "Wczykij" - mrukn znowu. Zaduma si.
Tak, to nie by taki zwyky pies, z tych, ktre widzi si co dzie. Psy nie
podruj same kolej... A ten...
Najdziwniejsze byo to, e Lampo zdy na ostatni nocny pocig. Skd
wiedzia, o ktrej godzinie trzeba wyj z domu?
"Czyby zna rozkad jazdy? - umiechn si kolejarz.
- Ale po co ucieka ode mnie? Dokd pojecha?" - zacz si zastanawia.
Pokrci gow. Tak, to bya dziwna historia. Gdyby j komu opowiedzia,
spotkaby si z niedowierzaniem. Ludzie pomyleliby, e to bajeczka.
Pocig dojecha do Marittimy. Zawiadowca wyj z kieszeni subowe klucze.
Jeszcze nie doszed do budynku, gdy drzwi biura uchyliy si. Wypad z nich
Lampo. Pdzi jak prawdziwa byskawica. Doskoczy do kolan pana, a potem
usiad i zacz suy. Min mia tak filutern, e zawiadowca wybuchn
miechem.
- A wic nie ucieke? Pilnowae biura, co? Pies pokiwa ogonem.
- W takim razie wybaczam wszystko - cign artobliwym gosem kolejarz. Suba to suba! Poklepa psa. Lampo nie przestawa si asi.
- Dobrze ju, dobrze - powiedzia zawiadowca - Nie gniewam si ani troch.
- Sprytne psisko! - zawoa dyurny ruchu, ktry wyszed wanie ze swojego
----------------------- Page 5----------------------pokoiku. - Czy pan wie, e ten kundelek ca noc warowa w korytarzu pod
drzwiami paskiego biura? Nie da si nikomu odpdzi.
Zawiadowca ju otworzy usta, aby opowiedzie koledze o tym, jak pies sam
wsiad do pocigu, aby wrci do Marittimy. Ale powstrzyma si w por.
"Nikt w to nie uwierzy" - pomyla.
VI
Lato koczyo si ju. Pinie rosnce przy stacji nie traci koloru, ale
kwiaty na kolejowych rabatach zwidy. Winiarz coraz czciej zjawia si na
peronie - potrzebowa cigle nowych beczek. W winnicy rozpoczto zbiory.
Lampo urzdowa pracowicie, jak zawsze. Zauwaone tylko, e od pewnego czasu
coraz rzadziej zjawia si w bufecie. Czyby jedzenie mu nie smakowao?
- Moe karmi go pasaerowie - domyla si bufetowy. Byo mu przykro, e
Lampo gardzi jego kuchni.
- Jeszcze kto struje psa - powiedzia raz do zawiadowcy. - Powinien pan
uwaa.
- Co te ci przychodzi do gowy? - achn si kolejarz. Zaniepokoi si
jednak. Postanowi nie lekceway ostrzeeni a.
Zacz zwraca baczniejsz uwag na swego pupila. Nie Lampo nie przyjmowa
adnych poczstunkw ani od obcych dzieci, ani od dorosych. Wic gdzie jad?
Pewnego popoudnia zagadka wyjania si. Lampo wybiega zawsze do
popoudniowego pocigu. Zawiadowca siedzia zwykle o tej porze w biurze pr
zy
telefonie. Od lat w pocig odprawia jego zastpca.
Lampo nie bra udziau w tej odprawie. Nie chciao mu si suy z
wycignitymi apami. Sztuczk t popisywa si wtedy, gdy wychodzi do
pocigu z zawiadowc. Po co wic spieszy si do popoudniowego ekspresu?
Zastpca zawiadowcy zauway, e pies oczekujc na ten pocig siedzia
zawsze po drugiej stronie toru. Za trzymujce si wagony zasaniay go na
kilka minut. Co
wtedy robi?
Tego dnia zawiadowca, aby nie poszy psa, ukry si w maej budce po
drugiej stronie toru. Ekspres zajecha. Lampo pobieg truchcikiem w stro
n
wagonu restauracyjnego. Usiad, wycign apy i krtko zaszczeka. Okno
wagonu opado. Pojawia si w nim gowa kucharza w biaym czepku.
- Jeste? - umiechn si kucharz. Rzuci psu przygotowan porcj
smakoykw. Lampo zabra si do jedzenia.
Zawiadowca schowa si gbiej w cie budki. "Nie mona psu zabroni je
tego, na co ma ochot" - pomyla. Pokrci gow. - "Ten Lampo to spryciarz
co si zowie" - umiechn si. - "Ale poczciwy" - usprawiedliwi zaraz
pupila.
Postanowi nie mwi o tym, co zobaczy. Bufetowy mgby pogniewa si na
psa.
- A jednak powiem - mrukn po chwili. - Niech staraj si o lepsze
jedzenie. Nasz dworcowy bufet ju od dawna nie dba o goci jak naley.
IX
To, co stao si w tydzie pniej, poruszyo ca stacj. Lampo przepad.
Zawiadowca szuka go wszdzie. Kiedy przekona si, e psa nie ma na stacji,
poszed do znajomego winiarza. Jednak ten przysiga, e o niczym nie wie.
Drnicy kolejowi, ktrzy tego dnia wybrali si na obchd dalekiego odcinka,
----------------------- Page 8----------------------przetrzsnli po drodze wszystkie zarola obok torw. Nie dao to adnego
rezultatu.
- Moe Lampo wybra si do Piombino?- pociesza zawiadowc jego modszy
kolega.
- O tej porze? - wzruszy ramionami zawiadowca. - Przecie jedzi tam ze m
n
co dzie wieczorem.
- Mg zatskni za dziemi. Moe chcia spdzi z nimi cay dzie.
To byo moliwe. Kolejarz uspokoi si. Wieczorem, peen nadziei, pojecha
poblad.
- Tak - powiedzia.
- Trzeba z tym skoczy! - wybuchn naczelnik. - Kolej, drogi panie, nie
jest ani cyrkiem, ani ogrodem zoologicznym. Dworce nie s i nie mog by
przytukami dla zwierzt!
Kolejarz milcza.
- Nawet lubi psy - powiedzia agodniejszym tonem naczelnik. - Ale nie mo
g
pozwoli, aby na paskiej stacji dziay si takie rzeczy jak ostatnio... Nie
moemy dostarcza rozrywek publicznoci. A tymczasem Marittima staa si ju
wesoym miasteczkiem. Moe pan zacznie sprzedawa bilety wstpu?
Naczelnik zaczyna wyranie kpi. Zawiadowca wiedzia, e nie jest to
waciwie zy czowiek. Mia jednak opini subisty i lubi za takiego
uchodzi. I, co tu gada, racja bya teraz po jego stronie... Sprawa Lampo
staa si zbyt gona...
- Widziaem niedawno fotografi tego psa - mrukn naczelnik. - Jaki
dowcipni sportretowa go z kolejow czapk na bie i fajk w pysku. Czy pan
nie uwaa, e to godzi w powag naszego munduru?
- Tak - powiedzia zawiadowca. - Ale nie ja kazaem zrobi to zdjcie...
- "Lampo przy semaforze", "Lampo w czasie suby", "Lampo w wagonie
restauracyjnym" - zacz wylicza naczelnik. - Sdz, e nie robi pan
adnego z tych zdj... Ale odpowiada pan za wszystko, co si dzieje na
dworcu... Tak czy nie?
- Tak, panie naczelniku - pochyli gow kolejarz.
- Mgbym pocign pana do odpowiedzialnoci - sapa naczelnik. - Nie
zrobi tego... Ale, krtko mwic, musi pan usun psa ze stacji... To
wszystko. egnam.
Kolejarz skoni si i skierowa do wyjcia. Na progu dobiego go
kaszlnicie.
- Prosz poczeka - powiedzia cichym gosem naczelnik. - Przecie nie
zmuszam, aby wyrzuca pan psa na bruk. Moe go pan zatrzyma u siebie w
domu... Oczywicie pod warunkiem, e wemie go pan na acuch... Mona go
zreszt odda w dobre rce... Sdz, e znalazoby si wielu ludzi, ktrzy
wziliby chtnie takiego psa...
- Postaram si zrobi tak, aby nie byo ju powodw do skarg - powiedzia
cicho zawiadowca.
- Dzikuj - mrukn przeoony. Poda kolejarzowi rk.
Po wyjciu z gabinetu zawiadowca otar chustk czoo. Idc na stacj by tak
zamylony, e potrca przechodniw.
Nie patrzc na ludzi wsiad do pocigu. Mia teraz czas na rozmylania a do
samej Marittimy...
"Zatrzyma psa w domu?" - zastanawia si. Nie, wiedzia, e to niemoliwe.
----------------------- Page 17----------------------Lampo czuby si bardzo nieszczliwy na acuchu. Nie przeyby takiej
niewoli...
"Sprzeda? - Opuci gow. - Nie sprzedaje si przyjaci" - mrukn.
Mona byo jedynie wysa psa bardzo daleko i zapewni mu w nowym miejscu
troskliw opiek... Zawiadowca zacz zastanawia si, czy zna kogo, komu
mgby powierzy Lampo. Myla dugo. Ale gdy pocig dojeda do stacji,
wiedzia ju, co zrobi. Przypomnia sobie, e na Sycylii ma starego wuja.
Poczciwiec mieszka w Palermo...
"Tak, to jedyne wyjcie z sytuacji" - pomyla kolejarz. Wuj by od wielu
lat wdowcem, kocha zwierzta oraz posiada pikny ogrd. A Sycylia, jak
wiadomo, jest wysp...
"Lampo bdzie musia tam zosta - mrukn. - Nie wrci...".
XVII
Odpowied na list wysany w sprawie psa do Palermo nadesza po kilku dniac
h.
Stary ogrodnik zgodzi si
chtnie na projekt swojego siostrzeca.
"Myl, e zaprzyjani si z twoim Lampo - pisa.
- Potrzeba mi mdrego psa. Jeli nie moesz przywie go osobicie, postaraj
si go wsadzi w Neapolu na statek La Bandiera. Pywa na nim mj dobry
znajomy, ktry obieca zaopiekowa si Lampo a do samego Palermo. Bd
spokojny, wszystko uoy si pomylnie...".
List by obszerny i koczy si pozdrowieniami dla caej rodziny. Kolejarz
po przeczytaniu go uspokoi si. Wiedzia, e musi dziaa natychmiast. Aby
nie martwi kolegw i dzieci postanowi nie zdradza im swojego planu.
"Bd sdzi, e Lampo wybra si znowu na wczg - myla. - Potem
zapomn".
Do tajemnicy zosta dopuszczony tylko jeden z telegrafistw. Mody ten
czowiek wyjeda wanie na urlop do rodziny, ktra mieszkaa w Neapolu.
Zawiadowca wrczy mu karteczk z nazw statku i nazwiskiem marynarza, ktry
obieca zaopiekowa si psem w czasie podry do Palermo.
- Zaatwione. Niech pan bdzie spokojny - powiedzia mody czowiek. Tego
samego wieczoru wsiad z psem do pocigu. Ju nazajutrz rano zatelefonowa
na stacj.
- Czy pan wie, e Lampo da drapaka? Zwia z pocigu zaraz za Rzymem.
- Gdzie to byo?
- W Yelletri - powiedzia chopiec. - Bardzo mi przykro...
Kolejarz pooy suchawk. Nie wiedzia, czy ma si mia, czy paka...
Lampo zjawi si na stacji w dwa dni pniej. Wysiad z ekspresu z min tak
zadowolon, e zawiadowca nie mia siy si gniewa. Ostatecznie zalet psa
byo to wanie, e zawsze wraca do domu... Jeszcze tego samego dnia
kolejarz uprosi znajomego konduktora z rzymskiego ekspresu, aby zabra
ze
sob psa i wysa go po przyjedzie do stolicy w dalsz podr. Telefon,
ktry odezwa si w kilka godzin pniej, by tym razem pomylny.
- Dojechalimy szczliwie do Rzymu - dzwoni konduktor. - Wanie przed
chwil przekazaem psa kierownikowi pocigu, ktry wyjeda do Neapolu. To
bystry go. Niech si pan nie obawia, rcz, e dostarczy naszego pasaera
na statek.
Chocia wiadomo bya pomylna, zawiadowca uczu nagle ukucie w sercu. W
tej chwili zrozumia, czym jest dla niego to rozstanie. Koledzy nie
domylali si jeszcze losu psa... Ale trzeba bdzie im w kocu o wszystkim
----------------------- Page 18----------------------powiedzie... "Jak przyjm to dzieci?" - zamyli si kolejarz. Zacz si
obawia, e bd miay do niego al...
Lampo wrci w tydzie pniej. By zmizerowany, ale wesoy. Powitano go z
radoci, jak zawsze. Zawiadowca wzi psa do kancelarii, przytuli do
piersi i rozpaka si.
W dwa dni pniej zawiz go osobicie a do Neapolu. Mia szczcie. Statek
pyncy na Sycyli sta wanie w porcie. Kolejarz odszuka marynarza.
- Ju mylaem, e nikt si nie zjawi - powiedzia bosman. - Obrcilimy ju
kilka razy... To ten pasaer? - spyta.
Poszli we trjk do maej herbaciarni na nabrzeu. Kolejarz usiad ciko
przy stoliku i gaska psa, ktry pooy si u jego ng. Lampo dra na
caym ciele. Spoglda panu w oczy, ale ten odwraca gow.
Odezwa si gos syreny wzywajcej na statek. Mczyni wstali i podeszli do
trapu. Marynarz wzi psa pod pach i wszed po pomocie na pokad.