You are on page 1of 313

Fiodor Dostojewski

Zbrodnia i kara
Powie w szeciu czciach z epilogiem

Zbrodnia i kara

Cz pierwsza
Na pocztku lipca, w dzie nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszed na miasto ze
swego ndznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien
mody czowiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierowa si w stron mostu Kgo.
Tym razem szczliwie unikn spotkania na schodach ze swoj gospodyni. Pokoik jego,
mieszczcy si na samym poddaszu, przypomina raczej szaf anieli mieszkanie. Gospodyni,
od ktrej odnajmowa swoj komrk z usug i obiadami, mieszkaa o pitro niej, zajmujc
oddzielne mieszkanie, wobec czego, wychodzc na ulic, musia kadorazowo przechodzi
obok jej kuchni, zawsze otwartej na ocie. I kadorazowo, przechodzc obok kuchni,
doznawa jakiego chorobliwego uczucia lku, ktrego si wstydzi i a zyma si cay. By u
gospodyni zaduony po uszy i ba si spotkania z ni.
Nie dlatego, e by tchrzliwy czy zaszczuty, raczej przeciwnie; jednake od pewnego czasu
znajdowa si w stanie silnego napicia nerwowego i rozdranienia graniczcego z
hipochondri1.
1 Hipochondri stan silnej depresji, rozstrj nerwowy poczony z nadmiern obaw o
wasne zdrowie. Do tego stopnia zamkn si w sobie i odseparowa od wszystkich, e ba si
wszelkich spotka, nie tylko z gospodyni. Ndza zupenie go przytoczya, ale ostatnimi
czasy nawet te przytaczajce warunki materialne przestay mu ciy. Swoimi codziennymi
sprawami po prostu przesta, bo nie chcia si interesowa. W gruncie rzeczy nie obawia si
gospodyni, cokolwiek knuaby przeciw niemu. Ale zatrzymywa si na schodach i
wysuchiwa jej paplaniny o drobiazgach dnia codziennego, ktre go nic a nic nie obchodziy,
cigego napastowania go o komorne, skarg, grb, a przy tym samemu wykrca si,
przeprasza, kama o nie, to ju znacznie lepiej przekra si jak kot po schodach i
zmyka, by nikt go nie zauway.
Zreszt, tym razem strach wobec wierzycielki dopad go jednak, gdy znalaz si ju na ulicy.
Na taki czyn chc si poway, a jednoczenie boj si takich bahostek! pomyla z
dziwnym umiechem. Hm... istotnie... waciwie wszystko jest w mocy czowieka, ale
wszystko mu przechodzi koo nosa jedynie wskutek tchrzostwa... to aksjomat... Ciekawe te,
czego ludzie boj si najbardziej. Jakiego nowego swojego czynu, nowego sowa czy te...
Zreszt, za duo gadam. Wanie dlatego nic nie robi, e gadam. A moe raczej odwrotnie:
dlatego wanie gadam, e nic nie robi. Nauczyem si tyle gada w cigu ostatniego
miesica, kiedy caymi dniami leaem w swojej norze i mylaem... o niebieskich migdaach.
Waciwie po co teraz id? Czy jestem zdolny do tego! Czy to mona traktowa powanie?
Bzdury. Gupia fantazja, dziecinada! Tak, tak, bodaje tylko dziecinada!"
Na dworze by okropny upa, przy tym panowa nieznony zaduch, tok, na kadym kroku

wapno, rusztowania, kurz i specyficzny smrd tak dobrze znany kademu petersbur-aninowi,
ktry nie jest w stanie wynaj letniska wszystko to razem dziaao deprymujco na
nadszarpnite ju nerwy modzieca. A nieznony odr, buchajcy z szynkw, ktrych
26
w tej czci miasta jest szczeglnie duo, i pijani, spotykani na kadym kroku, mimo e by to
dzie powszedni, dopeniali ohydnego i ponurego obrazu. Na subtelnej twarzy modego
czowieka odbio si uczucie najgbszego wstrtu. Dodajmy, e by to modzian wyjtkowej
urody, mia pikne, ciemne oczy, wzrost powyej redniego, sylwetk wysmuk i zgrabn.
Po chwili jednak wpad w gbok zadum, a raczej w stan jakiego zapomnienia i szed dalej,
nie spostrzegajc ju nic dookoa siebie, zreszt nie chcia ju nic wiedzie. Chwilami tylko
co mrucza pod nosem z przyzwyczajenia do monologw, do czego wanie teraz sam sobie
si przyzna. Zdawa te sobie spraw z tego, e chwilami myli mu si plcz i e jest bardzo
osabiony; ju drugi dzie prawie nic nie jad.
By tak ndznie ubrany, e kto inny na jego miejscu, nawet przyzwyczajony do tego,
krpowaby si w biay dzie wychodzi na ulic w takich achmanach. Bya to jednak taka
dzielnica, e adnym strojem nie mona tu byo nikogo zadziwi. Blisko placu Siennego,
mnogo pewnych przybytkw oraz przewaajca tu ludno rzemielnicza i cechowa,
stoczona na tych centralnych petersburskich ulicach i zaukach, wzmagay pstrokacizn
oglnej panoramy obecnoci takich indywiduw, e dziwne wydawaoby si zwracanie
uwagi na tego rodzaju postacie. Ale w sercu modego czowieka zebrao si tyle okrutnej
pogardy, e nie baczc na ca waciw mu, czstokro bardzo modziecz draliwo,
najmniej krpowa si na ulicy swoich achmanw. Inna sprawa spotkania z niektrymi
znajomymi albo z dawnymi kolegami, z ktrymi w ogle nie lubi si spotyka... Jednake
gdy pewien pijany jegomo, ktrego nie wiadomo po co i dokd wieziono wanie ogromn,
pust platform, zaprzon w ogromnego pocigowego konia, krzykn mu w przejedzie:
Hej, ty, szwabski kapelusiarzu!" i zarechota na cay gos, wskazujc na niego palcem,
modzieniec stan jak wryty i schwyci si kurczowo za kapelusz. By to kapelusz o wysokim
denku, okrgy,
27
zimmermanowski1, ale zupenie zrudziay, dziurawy jak sito i poplamiony, bez ronda i jako
obrzydliwie przekrzywiony. Ale bynajmniej nie wstyd, lecz zgoa inne uczucie, podobne
raczej do strachu, opanowao go w tej chwili.
Wiedziaem, e tak bdzie! mamrota bezradnie. Mylaem nawet o tym! To jest
najgorsze! Wanie taka pozornie nic nie znaczca bahostka, taki idiotyczny szczeg moe
zepsu cae przedsiwzicie! Istotnie, jest to zbyt rzucajcy si w oczy kapelusz... Komiczny,
dlatego te rzuca si w oczy... Do moich achmanw koniecznie potrzebna jest jaka czapka,
choby cakiem znoszona, byle nie to straszydo. Nikt nic podobnego nie nosi, o wiorst2
zauwa, poznaj... a najwaniejsze, e sobie zapamitaj i poszlaka gotowa. Tu trzeba jak
najmniej rzuca si w oczy... Szczegy, szczegy to najwaniejsza rzecz!... Wanie
szczegy zdradzaj zawsze wszystko..."
Mia bardzo blisko, wiedzia nawet, ile krokw jest od bramy jego domu: akurat siedemset
trzydzieci. Raz nawet, kiedy wpad w trans, przeliczy to dokadnie. Wwczas sam jeszcze
nie wierzy w swoje urojenia i tylko podnieca si t potworn, cho kuszc czelnoci.
Teraz za, po upywie miesica, zacz ju zapatrywa si na to inaczej i nie baczc na
jtrzce monologi o wasnej bezsilnoci i niezdecydowaniu, mimo woli przyzwyczai si ju
traktowa potworne" urojenie jako przedsiwzicie, aczkolwiek sam sobie jeszcze nie
dowierza. Nawet szed teraz dla wyprbowania samego siebie, lecz z kadym krokiem
niepokj jego coraz bardziej si wzmaga.
Z zamierajcym sercem i nerwowym dreniem zblia si do olbrzymiego domu, ktry jedn
cian wychodzi na kana, a drug na ...sk ulic. Dom ten skada si z maych

mieszkanek i zamieszkiwany by przez najrnorodniejszych


1 Zimmermanowski od nazwiska Zimmermana, znanego producenta kapeluszy i
waciciela modnego magazynu na Newskim prospekcie w Petersburgu.
2 Wiorsta dawna rosyjska miara dugoci, rwna 1,065 km.
28
przeusiawicien rzemiosa Krawcw, lusarzy, icucnarKi, ronych Niemcw, dziewoje
zarabiajce wasn osob, drobnych urzdnikw itp. A roio si od tej masy wchodzcych i
wychodzcych z obydwu bram i podwrek. W domu tym byo trzech albo czterech dozorcw.
Modzieniec by bardzo zadowolony, e nie spotka adnego z nich, i niepostrzeenie
przelizn si z bramy na prawe schody. Schody byy ciemne i wskie, kuchenne", ale on
zna ju to wszystko i dokadnie zbada, warunki te podobay mu si: w takich ciemnociach
nawet wcibskie oko nie byo niebezpieczne. Jeeli teraz tak si boj, c by to byo, gdyby
rzeczywicie miao doj do samego czynu?..." pomyla mimo woli, wchodzc na trzecie
pitro. Tu zastpili mu drog starzy onierze, ktrzy wynosili meble z ssiedniego
mieszkania. Przedtem ju wiedzia, e w tym mieszkaniu mieszka pewien Niemiec z rodzin,
urzdnik: To znaczy, e Niemiec si wyprowadza, czyli e na trzecim pitrze na tych
schodach przez pewien czas bdzie zamieszkane tylko jedno mieszkanie, tej starej. To bardzo
dobrze... na wszelki wypadek..." pomyla znowu i zadzwoni do mieszkania staruchy.
Dzwonek sabo jako brzkn, jak gdyby zrobiony by z blachy, a nie z miedzi. W maych
mieszkaniach tego rodzaju domw prawie wszystkie dzwonki s takie. Wypad mu ju z
pamici dwik tego dzwonka i teraz osobliwy ten brzk jakby mu co przypomnia i
wyranie zarysowa... A drgn, do tego stopnia osabione mia tym razem nerwy. Po chwili
drzwi uchyliy si; wacicielka mieszkania ogldaa przybysza przez wsk szpark z
widoczn nieufnoci; widzia tylko byszczce w ciemnoci oczka. Lecz gdy zauwaya w
sieni sporo osb, nabraa odwagi i cakiem otworzya drzwi. Modzieniec przestpi prg do
ciemnego przedpokoju, w ktrym za przegrdk urzdzono miniaturow kuchni. Stara
milczaa, pytajco spogldajc na niego. Bya to maa, zasuszona starucha w wieku lat
szedziesiciu, o widrujcych, zych oczkach i maym, zadartym nosku. Wypowiae, jasne
wosy byy mocno wysmarowane tuszczem. Dokoa cienkiej szyi, przypominajcej
29
kurz nog, miaa okrcony jaki flanelowy gagan i ubrana bya, mimo upau, w
wystrzpiony i poky futrzany serdak. Starucha co chwila kaszlaa i stkaa. Widocznie
modzieniec przez nieostrono rzuci na ni jakim osobliwym spojrzeniem, bo naraz oczy
jej zaczy znowu zdradza nieufno.
To ja, Raskolnikow, student, byem u pani jaki miesic temu popiesznie bkn
modzieniec z lekkim ukonem, przypomniawszy sobie, e musi by wobec niej moliwie
najgrzeczniejszy.
Pamitam, dobrodzieju, dobrze pamitam, e pan by u mnie odpowiedziaa dobitnie
stara, wci nie spuszczajc z niego pytajcego wzroku.
A wic... znowu jestem, w takiej samej sprawie... doda Raskolnikow, nieco stropiony i
zdziwiony nieufnoci staruchy.
Zreszt, moe zawsze jest taka, ale poprzednim razem jako tego nie spostrzegem"
pomyla z irytacj.
Starucha przez chwil milczaa, jakby co rozwaajc, wreszcie, wskazujc na drzwi do
pokoju, raczya si odezwa, przepuszczajc gocia przodem:
Prosz wej, dobrodzieju.
Niewielki pokj, do ktrego wszed mody czowiek, z t tapet, z geraniami i
mulinowymi firaneczkami, owietlony by w tej chwili jaskrawo zachodzcym socem. A
wic wtedy te tak bdzie wieci soce!..." przemkno byskawicznie przez myl
Raskolnikowowi i nieznacznie obejrza cay pokj, eby wszystko dokadnie zbada i

zapamita rozkad. Ale w pokoju nie byo nic osobliwego. Umeblowanie, bardzo stare, z
jasnego drewna, skadao si z kanapy z ogromnym, wygitym drewnianym oparciem,
owalnego stou przed kanap, toaletki midzy oknami, krzese pod cianami i dwch czy
trzech groszowych obrazkw w tych ramkach, ktre przedstawiay mode Niemki z
ptakami na rku i to wszystko. W rogu, przed niewielk ikon, palia si lampka oliwna.
Wszystko byo bardzo czyste; meble, podogi byy tak wyczyszczone, e
30
ivKa Lizawieiy pomyla miody czowiek. W caym mieszkaniu nie mona byo znale
ani odrobiny kurzu. To u zych i starych wdw bywa taka czysto" pomyla
Raskolnikow i z zaciekawieniem rzuci nieznacznie okiem na perkalikowe portiery na
drzwiach prowadzcych do drugiego, maego pokoiku, w ktrym staa komoda i ko
starowiny i do ktrego ani razu jeszcze nie udao mu si zajrze. Cae mieszkanie skadao si
z tych dwch pokoi.
Czym mog suy? oficjalnym tonem zapytaa starucha, wchodzc za nim do pokoju i
stajc znowu twarz w twarz, tak by moga patrze mu prosto w oczy.
Zastaw przyniosem, prosz! I wyj z kieszeni stary, paski srebrny zegarek. Na
odwrocie koperty wygrawerowany by globus. Dewizka bya stalowa.
Ale ju najwyszy czas na poprzedni zastaw. Onegdaj min miesic.
Zapac pani procenty za nastpny miesic. Niech pani zaczeka.
A to ju moja dobra wola, dobrodzieju, czeka czy te natychmiast sprzeda zastaw
paski.
Ile moe pani da za zegarek, Alono Iwanowno?
E tam, znosisz, panie adny, szmelc pewnie, bez adnej wartoci. Za piercionek
wypaciam panu zeszym razem dwa papierki, a nowy taki mona kupi u jubilera raptem za
ptora rubla.
Ze cztery ruble niech pani da, bo to pamitka po ojcu. Wkrtce mam otrzyma pienidze.
Ptora rubla, jeeli pan chce, i procent z gry.
Ptora rubla! jkn modzieniec.
Jak pan chce. I starucha podaa mu z powrotem zegarek. Mody czowiek wzi go i tak
si rozzoci, e chcia ju wyj, lecz pohamowa si, uprzytomniwszy sobie, e waciwie
nie ma dokd pj i e przyszed w innej jeszcze sprawie.
Dawaj pani! przysta niezbyt uprzejmie.
31
Stara wygrzebaa z kieszeni klucze i posza za portiery do drugiego pokoju. Pozostawszy sam
w pokoju, modzieniec pilnie nasuchiwa i co kalkulowa. Sycha byo, jak starowina
otwiera komod. Prawdopodobnie grna szuflada zgadywa. A klucze nosi, jak wida,
w prawej kieszeni... Wszystkie w jednym pku na stalowym kku... Jeden klucz jest tam
wikszy od innych, trzy razy wikszy, pirko ma zbate, to oczywicie nie od komody...
Widocznie ma jeszcze jak szkatu albo kuferek... To ciekawe. Wszystkie kuferki maj
takie klucze... Zreszt, jakie to wszystko pode..."
Stara wrcia.
Prosz: jeeli liczy, jak zawsze, po dziesi kopiejek miesicznie od rubla, to za ptora
rubla wypadnie pitnacie kopiejek za miesic z gry. A za dwa ruble poprzednie wedug tego
samego rachunku naley si jeszcze od pana z gry dwadziecia kopiejek. Razem wyniesie to
trzydzieci pi kopiejek. Wobec tego dostaje pan za swj zegarek ogem rubel pitnacie
kopiejek. Prosz!
Jak to! Tylko rubel pitnacie?!
Tak.
Modzieniec nie prbowa oponowa i wzi pienidze. Popatrzy na star i zatrzyma si
jeszcze, jak gdyby chcia co powiedzie czy zrobi, ale sam nie wiedzia co...

W tych dniach moe przynios pani jeszcze jedn rzecz... srebrn... adn... papieronic...
jak tylko wrc od przyjaciela... Stropi si przy tym i zamilk.
No, to wtedy pomwimy o tym, dobrodzieju.
egnam pani... A pani cigle siedzi w domu sama, siostry nie ma? zapyta moliwie
najbardziej nonszalancko, wychodzc do przedpokoju.
A co ona pana obchodzi, dobrodzieju?
Ale nic... tak tylko zapytaem. A pani zaraz Bg wie co... Do widzenia, Alono Iwanowno!
Raskolnikow wyszed zupenie zmieszany. Zmieszanie to potgowao si z kad chwil.
Schodzc ze schodw, przy32
stawaf nawet kilka razy, jakby czym nagie poraony. Wreszcie, ju na ulicy, skonstatowa:
O, Boe! Jakie to wszystko obrzydliwe! I czybym ja... czybym... nie, to bzdury, absurd!
dorzuci zdecydowanie.
e te podobna potworno moga mi przyj na myl! Do jakiej ohydy zdolne jest jednak
moje serce! Ale grunt, e to wszystko brud, paskudztwo, ohyda, ohyda!... I ja to przez cay
miesic..."
Lecz ani sowami, ani okrzykami nie by w stanie wyrazi swego wzburzenia. Uczucie
bezgranicznej odrazy, ktre zaczo go gnbi i ciy na sercu jeszcze wtedy, gdy szed do
starej, nabrao takiego napicia i takiej wyrazistoci, e z rozpaczy nie wiedzia, gdzie si
podzia. Szed chodnikiem jak pijany, nie spostrzegajc przechodniw i potrcajc ich,
oprzytomnia dopiero na nastpnej ulicy. Rozejrzawszy si, zauway, e stoi przed szynkiem,
do ktrego schodzio si z chodnika po schodkach w d, do sutereny. W tej chwili wanie
wychodzio stamtd dwch pijanych, ktrzy podtrzymujc si i lc nawzajem, forsowali
schody na ulic. Niewiele mylc, Raskol-nikow zszed na d. Nigdy przedtem nie chodzi
do szynkw, ale teraz krcio mu si w gowie, przy tym mczyo go okropne pragnienie.
Mia ochot napi si zimnego piwa, tym bardziej e nage swoje osabienie przypisywa
midzy innymi temu, e by godny. Zaj miejsce w ciemnym, brudnym kcie, przy lepkim
stoliku, zada piwa i apczywie wypi pierwszy kufel. W gowie mu si nagle rozjanio,
spad kamie z serca, jakby rk odj. To wszystko wierutne bzdury pomyla i nabra
otuchy
nie byo czym si przejmowa! Po prostu wyczerpanie fizyczne! Jeden marny kufel piwa,
kawaek suchara i w jednej chwili wzmacnia si umys, rozjania si myl, krzepn
zamiary! Tfu, jakie to wszystko ndzne!..." Nie baczc na to pogardliwe splunicie, twarz mu
si rozjania, jak gdyby zrzuci z siebie nagle jaki okropny ciar, i przyjaznym ju okiem
spojrza po obecnych w lokalu. Ale w teje chwili jakby przez mg poczu, e caa ta
skonno do poprawy nastroju te bya chorobliwa.
2 - Zbrodnia i kara
33
W szynku o tej porze t>yo oarazo mato goci, wprocz iycn dwch pijanych, ktrych spotka
na schodach, wyniosa si jeszcze caa banda, z pi osb, z jak dziwk i z harmoni. Po ich
wyjciu zrobio si jako ciszej i przestronniej. Pozostali jeszcze: jeden z lekka wstawiony
go przy piwie, z wygldu mieszczuch, i jego kolega, dryblas z siw brod, w kouchu,
zupenie pijany, ktry spa na awce i od czasu do czasu, jakby przez sen, ni std, ni zowd
podrywa si na awce, rozkada rce, pstryka palcami i usiujc przypomnie sobie sowa,
cign przygupi piewk:
Cay rok pieciem on... Ca-ay rok pie-eciem o-one...
Albo ocknwszy si nagle, zaczyna:
Przez Podiack szed ulic, Spotka dawn sw kobit...
Ale nikt nie podziela jego radoci; nawet milczcy kompan traktowa wszystkie te jego
popisy wrogo i nieufnie. By tu jeszcze jeden osobnik wygldajcy na emerytowanego urzd-

niczyn. Siedzia sam przed swoj flaszk i od czasu do czasu popija, rozgldajc si dokoa.
Zdawa si by troch podenerwowany.
II
Raskolnikow by nieprzyzwyczajony do tumu i jako si rzeko, unika wszelkiego
towarzystwa, szczeglnie w ostatnich czasach. Ale w tej chwili co go cigno do ludzi. Jak
gdyby budzio si w nim co nowego i zarazem potrzeba towarzystwa ludzi. Do tego stopnia
znuy go ten miesic samotnoci, rozterki i ponurej udrki, e zapragn choby przez chwil
odetchn w innym wiecie, w jakimkolwiek, tote nie baczc na otaczajcy go brud, z
przyjemnoci siedzia w szynku.
34
wiasciciei zaKiaau oy w innym gabinecie, ale czsto zaglda do gwnej sali, do ktrej
schodzi skd po schodkach, przy tym najpierw ukazyway si jego eleganckie, starannie
wypastowane buty z czerwonymi wyogami. Mia na sobie wywiechtan kapot i strasznie
zaplamion atasow kamizelk, by bez krawata, a twarz byszczaa mu jak naoliwiona
elazna kdka. Za kontuarem sta czternastoletni chopak, a drugi, modszy, usugiwa. Na
kontuarze stay pokrajane ogrki, czarne suchary i dzwonka ryby; wszystko to okropnie
cuchno. Byo tak nieznonie duszno, e trudno byo usiedzie, a wszystko byo do tego
stopnia przesiknite zapachem wdki, e zdawao si, i od samego tego zapachu mona ju
byo si upi.
Zdarzaj si tego rodzaju spotkania, nawet z zupenie nieznajomymi ludmi, ktrymi
zaczynamy si interesowa tak jako nagle, niespodzianie, zanim zamienimy choby jedno
sowo. Takie wanie wraenie sprawi na Raskolnikowie w go przypominajcy
emerytowanego urzdnika. Potem niejednokrotnie przypomina sobie to wraenie,
przypisujc je nawet przeczuciu. Cigle spoglda na urzdnika midzy innymi dlatego, e i
tamten uporczywie si w niego wpatrywa, i wida byo, e ma wielk ochot wszcz z nim
rozmow. Na reszt obecnych w szynku, nie wyczajc gospodarza, urzdnik spoglda z
wyrazem nudy, a zarazem z gry, z odcieniem lekcewaenia, jak na ludzi niszej kategorii i
poziomu umysowego, z ktrymi nie ma waciwie o czym mwi. By to mczyzna po
pidziesitce, redniego wzrostu i do silnej budowy, szpakowaty, z du ysin, o
obrzkej od cigego opilstwa i tej, a nawet zielonkawej twarzy oraz podpuch-nitych
powiekach, spod ktrych yskay wziutkie, na ksztat szparek, zaczerwienione, ale bystre
oczy.
Byo w nim co dziwnego; spojrzenie jego miao wyraz uduchowiony, przebija w nim rozum
i mdro, ale rwnoczenie jakby obd. Ubrany by w stary, doszcztnie zniszczony czarny
frak bez guzikw. Jeden guzik jako si jeszcze trzyma i na ten wanie guzik si zapina,
chcc widocznie zachowa
35
biay gors, cay zmity, brudny i poplamiony. Twarz mia wygolon, jak przystao na
urzdnika, ale ju dawno temu, tak e zacza mu ju gsto przebija niebieskawa szczecina.
Nawet w ruchach mia co z urzdniczej solidnoci. Ale by jaki niespokojny, czochra wosy
i chwilami ze smutkiem opiera gow na doniach, stawiajc wytarte okcie na zalanym,
lepkim stole. Wreszcie spojrza wprost na Raskolnikowa i gono, dobitnie powiedzia:
Czy mog si omieli, szanowny panie, zwrci si do pana dla przyzwoitej pogawdki?
Bo cho wygld ma pan nieszczeglny, ale moje dowiadczone oko widzi w panu czowieka
wyksztaconego i z trunkami nie oswojonego. Zawsze miaem w poszanowaniu wyksztacenie
zwizane z szczeroci serca i uczu, a poza tym jestem radc tytularnym2. Nazywam si
Marmieadow, radca tytularny. Omielam si zapyta: pan jest urzdnikiem?
Nie, jestem na studiach... odpar mody czowiek, zdziwiony po czci grnolotnym
stylem mwicego, po czci tym, e zwrcono si do niego wprost, bez ogrdek. Nie baczc
na niedawne pragnienie jakiegokolwiek ludzkiego towarzystwa, przy pierwszym, zwrconym

bezporednio do niego sowie dozna swego zwykego uczucia rozdranienia i wstrtu wobec
kadego, kto usiuje zahacza go o sprawy osobiste.
A wic student albo byy student! skonstatowa urzdnik. Tak te przypuszczaem!
Dowiadczenie, szanowny panie, dowiadczenie! i na znak domylnoci przyoy palec do
czoa. By pan studentem, czyli zgbia pan niw nauki! Pozwoli pan... Wsta, zatoczy
si, wzi swoj szklaneczk i przysiad si do stolika Raskolnikowa. By nie1 Nankinowa z nankinu, tkaniny bawenianej 7. poyskiem.
2 Radca tytularny stopie dziewity wedug wprowadzonej przez Piotra I w 1722 r. Tabeli
rang, czyli stopni w subie pastwowej, zarwno cywilnej, jak i wojskowej. Najniszy by
stopie czternasty pisarza kolegialnego.
36
zupenie trzewy, ale mwi pynnie i ze swad, z lekka tylko plczc si i gldzc. Z jak
pazernoci uczepi si Raskol-nikowa, jakby ju z miesic z nikim nie rozmawia.
askawy panie zacz prawie uroczystym tonem ubstwo jest wystpkiem, to wita
prawda. Wiem te, e pijastwo nie jest cnot, z ca pewnoci. Ale ndza, szanowny panie,
ndza to straszna rzecz. W ubstwie zachowuje si jeszcze szlachetno uczu wrodzonych,
ale w ndzy nikt i nigdy na wiecie. Za ndz nie tylko kijem wypdzaj, ale miot
wymiataj z ludzkiego towarzystwa dla tym ciszej obelgi, i susznie, bo w ndzy czek
gotw jest sam siebie obraa. Std te pijastwo. Szanowny panie, miesic temu on moj
pobi pan Lebieziatnikow, a moja ona to nie ja! Pan rozumie? Pozwoli pan, e jeszcze
zapytam, z prostej ciekawoci: raczy pan kiedy nocowa na Newie, na barkach z sianem?
Nie, nie zdarzao mi si odpar Raskolnikow. A co to znaczy?
Widzi pan, a ja stamtd wanie id, ju pit noc...
Nala sobie szklaneczk, wypi i zamyli si. Na jego ubraniu, a nawet we wosach widniay
resztki siana. Bardzo prawdopodobne byo, e przez pi dni nie rozbiera si ani nie my.
Szczeglnie brudne mia rce: zatuszczone, czerwone, z czarnymi paznokciami.
Mowa jego zdawaa si zwraca ogln, cho ospa uwag. Chopcy bufetowi parskali
miechem. Zdaje si, e nawet sam gospodarz przyszed z gry, eby posucha pajaca", i
usiad opodal, ziewajc leniwie, cho z powag. Najwyraniej Mar-mieadow by tu od dawna
znany. Prawdopodobnie rwnie skonno do wyszukanego sposobu wysawiania si naby
wskutek czstych rozmw z przygodnymi gomi w szynkach. Przyzwyczajenie to
przechodzi czsto w potrzeb, szczeglnie u tych, ktrzy w domu s le traktowani i
pomiatani. Dlatego staraj si pozyska przy kieliszku wrd kompanw niejako
usprawiedliwienie, a jeeli si udaje, to nawet szacunek.
37
i c, pttjctu: uue^wii si? na. gius sz,yiiKarz. /\ c/emu me pracujesz, czemu nie jeste
na subie, skoro jeste urzdnikiem?
Dlaczego nie pracuj, panie szanowny podchwyci Marmieadow, zwracajc si
wycznie do Raskolnikowa, jakby to on mu zada pytanie dlaczego nie pracuj? A czy
mnie samego serce nie boli, e si tak wasam bez poytku? Kiedy pan Lebieziatnikow
miesic temu maonk moj pobi wasnorcznie, a ja leaem pijaniusieki, czy wtenczas
nie cierpiaem? Przepraszam szanownego pana, czy zdarzyo si panu... hm... no, powiedzmy,
prosi o poyczk beznadziejnie?
Owszem... ale jak to beznadziejnie?
Ano zupenie beznadziejnie, z gry wiedzc, e nic z tego nie bdzie. Oto, na przykad,
wie pan z gry i z cakowit pewnoci, e dany osobnik, najlojalniejszy i najpoyteczniejszy
obywatel, za nic na wiecie pienidzy panu nie poyczy, bo i prosz pana, z jakiej racji
miaby poyczy? Przecie wie doskonale, e mu nie oddam. Z litoci? Ale pan
Lebieziatnikow, ktry ledzi za nowymi prdami myli, tumaczy niedawno, e lito w

naszych czasach zabroniona jest nawet przez nauk i e tak ju dzieje si w Anglii, gdzie jest
ekonomia polityczna. Wic z jakiej racji, pytam ja si pana, miaby poyczy? I oto z gry
wiedzc, e nie poyczy, wybiera si pan w drog...
Po c si wic wybiera? zapyta Raskolnikow.
A jeeli nie ma si do kogo zwrci, jeeli nie ma dokd pj?! Przecie musi by tak,
eby kady czowiek mia dokd pj. Albowiem nadchodzi taki moment, kiedy czowiek za
wszelk cen musi dokd pj! Kiedy jedynaczka, crka moja, po raz pierwszy posza z
t ksik1, ja te wtedy poszedem... Bo crka moja ma t ksik... wtrci
nawiasem, spogldajc z pewnym zaniepokojeniem na modego czowieka. To nic, panie
dobrodzieju! doda popiesznie, chcc si, widocznie, zdoby na spokj, gdy parsknli
mie1 ta ksika dokument tosamoci wydawany w Rosji przez policje prostytutkom.
38
UUUCIUW1 l UMlllCCIllii
Sd.111 WltSUlUlCi. l (J
nic! Owo kiwanie gw mao mnie wzrusza, albowiem wszyscy ju o wszystkim wiedz i
wszystkie tajemnice zostay ujawnione1; i nie z pogard, a z pokor odnosz si do tego.
Niech tam! Niech tam! Ecce homo2\ Pozwoli pan, mody czowieku: czy pan moe... Albo
nie, powiem mocniej i dobitniej: nie czy pan moe, ale czy pan si omieli, spogldajc w tej
chwili na mnie, stwierdzi kategorycznie, e nie jestem wini? Modzieniec nie
odpowiedzia.
No wic cign dalej mwca, solidnie i tym razem z niejak godnoci, przeczekawszy
chichot, ktry znowu rozleg si na sali. Zgoda, niech ja bd wini, ale ona jest dam! Ja
jestem na podobiestwo bydlcia, ale Katarzyna Iwanowna, maonka moja, to osoba
wyksztacona, crka oficera sztabowego. Dobrze, niech ja bd szubrawcem, ona za ma
serce wzniose i uczucia wyszlachetnione przez wychowanie. A jednak... o, gdyby chciaa
ulitowa si nade mn! Panie szanowny, dobrodzieju, przecie kady czowiek musi mie
cho jeden taki zaktek, gdzie by si i nad nim ulitowano! A Katarzyna Iwanowna to dama
wspaniaomylna, alici niesprawiedliwa... I chocia sam dobrze rozumiem, e nawet gdy za
wosy mnie targa, to targa jedynie ze szczerego wspczucia, z blem serca (bo bez wstydu
wyznaj, rzeczywicie targa mnie za wosy, mody czowieku potwierdzi ze szczegln
godnoci, usyszawszy znowu chichot), ale Boe wity, co by to byo, gdyby tak cho
jeden, jedyny raz... Ale nie! Nie! Wszystko to nadaremnie i nie ma o czym mwi! Nie ma o
czym mwi!... albowiem nieraz ju urzeczywistniao si yczenie moje, nieraz ju
przytulano mnie, ale... taka ju jest moja natura, jestem urodzone bydl!
Ot to! wtrci, ziewajc, szynkarz.
1 Parafraza wersetu z ewangelii w. Mateusza (Mt 10, 26).
2 Ecce homo\ (ac.) Oto czowiek! Sowa Poncjusza Piata, prokuratora Judei, o Jezusie
wedug ewangelii w. Jana (J 19, 5).
39
u/ mam iiaiui^: \^^y {_>tui wic, uz,^ pan uwi^i^j, dobrodzieju, e nawet jej poczochy
przepiem? Nie buciki, bo to mona sobie wyobrazi, ale poczochy, jej poczochy
przepiem! Szal jej z koziej weny te przepiem, darowany, dawny, jej wasny, nie mj, a
mieszkamy ktem, w nie opalanym mieszkaniu, wic ubiegej zimy przezibia si i zacza
kaszla, od razu z krwi. Mamy przy tym troje maych dzieci, a Katarzyna Twanowna haruje
od rana do nocy, szoruje, czyci, dzieci myje, bo do czystoci od kolebki jest przyzwyczajona,
a piersi ma sabe, do suchot skonne i ja to doskonale czuj. O, czuj to! I im wicej pij, tym
gbiej odczuwam. Dlatego te pij, e w takowym stanie wspczucia i mioci szukam...
Pij, bo jeszcze wikszych pragn cierpie! I jakby z rozpaczy opuci gow na st.
Mody czowieku zacz znowu, unoszc gow w twarzy paskiej widz jakby

pewn bole. Jak tylko pan wszed, wyczytaem to i dlatego si do pana zwrciem.
Albowiem opowiadajc panu dzieje mego ywota, nie na pomiewisko chc si wystawia
wobec tych nierobw, ktrzy i tak ju wszystko to znaj, ale uczuciowego, wyksztaconego
czowieka szukam. Trzeba panu wiedzie, e maonka moja wychowywaa si w
arystokratycznym gubernialnym instytucie dla szlachetnie urodzonych panien i na
zakoczenie instytutu taczya z szalem w obecnoci gubernatora i innych osobistoci,
otrzymaa za to zoty medal i pochwa na pimie. Medal... no, medal sprzedalimy... ju
dawno... hm... list pochwalny dotychczas ma w kuferku, niedawno pokazywaa go gospodyni.
I chocia ma z gospodyni bezustanne ktnie, ale zapragna wobec kogokolwiek pochwali
si i opowiedzie o minionych dniach szczcia. I nie gani jej za to, nie gani, albowiem
pozostay jej tylko wspomnienia, a wszystko inne poszo na marne! Tak, tak, dama to
porywcza, ambitna i niezomna. Sama podog szoruje i o razowym chlebie yje, ale na
niepo-szanowanie swojej osoby nie pozwoli. Dlatego te nie moga darowa panu
Lebieziatnikowowi jego impertynencji, a jak
40
LeoieziainiKow za to j poon, me tyle z Dou, ile z obrazy zachorowaa. Ju jako z wdow si
z ni oeniem, z trojgiem maych dzieci, jedno od drugiego mniejsze. Wysza za m za
pierwszego swojego ma, oficera piechoty, z mioci i z nim ucieka z domu rodzicielskiego.
Ma kochaa niewymownie, ale wda si w karcita, zosta oddany pod sd i z tym do grobu
poszed. Bi j pod koniec, a ona, cho mu duna nie zostawaa, co jest mi na podstawie
dokumentw dokadnie wiadome, jednak po dzie dzisiejszy wspomina go ze zami w oczach
i mnie go stawia za wzr, a ja rad jestem, bardzo rad, bo chocia w wyobrani widzi si
niegdy szczliw... I zostaa po jego mierci z trojgiem drobnych dzieci w dalekim,
parszywym powiecie, gdzie i ja przebywaem, i znalaza si w tak beznadziejnej ndzy, e
chocia duo widziaem najrnorodniejszych przypadkw, ale tego opisa nie jestem w
stanie. Rodzina za jej si wyrzeka. A bya ambitna, za bardzo ambitna... I wtedy to,
szanowny panie, wtedy wanie ja, rwnie wdowiec, z czternastoletni crk po pierwszej
onie, poprosiem j o rk, bo patrze nie mogem na takie cierpienia. Moe pan choby z
tego wnosi, do czego dochodzia jej ndza, e ona, wyksztacona, dobrze wychowana i z
szanowanej rodziny, zgodzia si wyj za mnie! Ale wysza! Z paczem, szlochaniem i
zaamywaniem rk, ale wysza! Albowiem nie miaa dokd pj. Czy pan rozumie, czy jest
pan w stanie poj, szanowny panie, co to znaczy, kiedy nie ma ju dokd pj? O, nie! Tego
pan jeszcze nie rozumie... I przez cay rok wypeniaem swoje obowizki wicie i bogobojnie
i tego nie dotykaem wskaza palcem na butelk bo mam serce. Ale i tak nie mogem jej
dogodzi; a tu jeszcze posad straciem, nie z mojej winy, a wskutek redukcji etatw, i wtedy
dopiero zaczem do butelki zaglda!... Ptora roku ju mino, jak po dugiej wdrwce i
niezliczonych nieszczciach znalelimy si w tej oto wspaniaej i zdobnej licznymi
pomnikami stolicy. I tu otrzymaem posad... Otrzymaem i znowu straciem. Rozumie pan?
Tu ju straciem z wasnej winy, bo natura moja przemwia... Mieszkamy teraz ktem,
41
u gospodyni Amaln Lippewectisel, a z czego yjemy i z czego pacimy, nie mam pojcia.
Mieszka tam wielu jeszcze oprcz nas... Sodoma1 najprawdziwsza... hm... tak... W tym czasie
podrosa moja crka z pierwszego maestwa, a ile si nacierpiao moje dziecko, dorastajc,
od macochy swojej, to ju wol przemilcze! Bo Katarzyna Iwanowna jest wprawdzie pena
wzniosych uczu, ale to dama porywcza i nerwowa, wic bywa, e... Ale nie mwmy o tym!
adnego wychowania, rozumie pan chyba, Sonia nie otrzymaa. Ze cztery lata temu
prbowaem przerabia z ni geografi i histori powszechn, e za sam nie za tgi w
przedmiotach onych jestem, a porzdnych podrcznikw nie byo, bo jeeli nawet jakie byy,
to... hm... sowem, ju ich nie ma, tych ksiek niby, i na tym skoczya si caa nauka.
Stanlimy na Cyrusie perskim2. Potem ju, gdy dorosa, przeczytaa kilka ksiek o treci

romantycznej, a niedawno temu, za porednictwem pana Lebieziatnikowa, jeszcze jedn


ksik, Fizjologi Lewesa3 zna pan to? przeczytaa z ogromnym zainteresowaniem i
nawet niektre urywki nam na gos czytaa; oto caa jej edukacja. Teraz zwracam si do pana,
mj szanowny panie, ze swej strony z osobistym, e tak powiem, pytaniem: czy, zdaniem
pana, moe duo zarobi biedna, uczciwa panna uczciw prac?... Pitnastu kopiejek na
dzie, prosz pana, nie zarobi, jeeli jest uczciwa i nie posiada nadzwyczajnych talentw, i to
pracujc bez wytchnienia! A i tak radca Klopstock, Iwan Iwanowicz sysza pan o nim?
nie tylko nie zapaci dotychczas za uszycie p tuzina koszul holenderskich, ale jeszcze j
wypdzi, tupic nogami i lc nieprzyzwoitym
1 Sodoma miasto nad Morzem Martwym w Palestynie, ktre wedug Biblii Bg spali
deszczem ognia i siarki za wystpki i rozpust. Tu przenonie: baagan i rwetes.
2 Cyrus II Starszy (? - 529 p.n.e.) twrca monarchii perskiej, uchodzcy za wzr
sprawiedliwego i tolerancyjnego wadcy.
3 Chodzi o Fizjologi ycia codziennego angielskiego pozytywisty Georges'a Lewesa (l8171878).
42
sowem poa pretekstem, ze konierz koszuli uszyty jest nie wedug miary i krzywo. A tu
godne dzieci... Katarzyna Iwanowna po pokoju biega, rce zaamuje, a na policzkach
wystpuj jej czerwone plamy przy tej chorobie zawsze tak bywa: Mieszkasz, powiada, u
nas, darmozjadzie jeden, resz, pijesz, w cieple sobie siedzisz", a co tu resz i pijesz, skoro
nawet dzieci po trzy dni skrki od chleba na oczy nie widz! Leaem ci wtedy... e, co tam!
leaem zupenie pijaniusieki i sysz, jak Sonia moja (bo to stworzenie agodne i gosik ma
taki pokorny... blondyneczka i twarzyczk ma zawsze bladziuchn, chudziutk) mwi:
Katarzyno Iwanowno, mam wic zej na tak drog?" A Daria Francewna, kobieta wredna i
w policji niejednokrotnie notowana, ju ze trzy razy dowiadywaa si o ni przez gospodyni.
A tak odpowiada, drwic, Katarzyna Iwanowna bo co tu chowa? Te mi skarb!" Ale
niech pan jej nie potpia, nie, prosz nie potpia jej! To byo powiedziane nie przy zdrowych
zmysach, ale w gniewie i rozpaczy, w chorobie i wrd paczu godnych dzieci, a i to wicej
dla obelgi ni w dosownym znaczeniu, bo Katarzyna Iwanowna ma ju tak natur, e jak
dzieci si rozpacz, choby nawet z godu, zaraz zaczyna je tuc. Patrz, a tak koo godziny
szstej Sonia woya chusteczk na gow, akiecik i wysza z domu, a po smej ju wrcia.
Przysza, idzie wprost do Katarzyny Iwanowny i wykada jej na st bez sowa cae
trzydzieci rubli. Ani swkiem nie odezwaa si, nie spojrzaa nawet na nikogo, wzia tylko
nasz du, zielon chustk kortow (mamy tak wspln chust rodzinn, kortow), okrya
si z gow i pooya si na ku, twarzyczk do ciany i tylko wida byo, jak drgaj jej
ramiona i caa si, biedactwo, trzsie... A ja, jak i przedtem, leaem w tym samym stanie... I
potem widziaem, mody czowieku, widziaem na wasne oczy, jak potem Katarzyna
Iwanowna, te bez jednego sowa, podesza do ka Soni i cay wieczr klczaa u jej ng,
nogi jej caowaa, podnie si nie chciaa, a obie zasny, objwszy si... obie... obie... tak,
tak... a ja... leaem pijaniusieki.
43
Marmieadow zamilk, jak gdyby gos mu si urwa... Po chwili szybko nala sobie wdki,
wypi i odchrzkn.
Od pewnego czasu, mj panie cign po chwili milczenia na skutek pewnego
przykrego przypadku i doniesienia niegodziwych ludzi do czego gwnie przyczynia si
Daria Francewna, podobno dlatego, e jej za mao szacunku okazywano od owego czasu,
powiadam, crka moja Sonia Siemionowna zmuszona bya mie t ksik i z tego
powodu nie moga ju razem z nami zamieszkiwa. Albowiem ani gospodyni, Amalia
Lippewechsel pozwoli na to nie chciaa (a sama przecie przedtem Darii Francewnie
pomagaa), ani te pan Lebieziatnikow... hm... Wanie ca t awantur z Katarzyn

Iwanown mia o Soni. Przedtem sam napastowa Soni, a tu od razu ambicja przez niego
przemwia: Jak to powiada ja, czowiek wyksztacony, mam mieszka z tak pod
jednym dachem?" A Katarzyna Iwanown nie darowaa mu tego, uja si za ni... i tak si to
zaczo... A Sonieczka zachodzi do nas teraz przewanie o zmroku, pomaga, jak moe,
Katarzynie Iwanownie i pienidzmi j wspiera... Mieszka u krawca Kapernaumowa jako
sublokatorka, a ten Kapernaumow jest kulawy i jka si, caa jego bardzo liczna rodzina si
jka. I ona jego te si jka... Gnied si w jednym pokoju, a Sonia ma oddzielny, z
przepierzeniem... Hm, tak... Ndzarze i jkay... tak... Jak tylko wstaem nazajutrz z rana,
woyem swoje achmany, uniosem rce ku niebu i udaem si do jego ekscelencji Iwana
Afanasjewicza. Zna pan ekscelencj Iwana Afanasjewicza?... Nie? O, to nie zna pan
czowieka Boego! To wosk... wosk, jako wieczka przed obrazem taje! Raczy mnie
wysucha i nawet zy mia w oczach. No, Marmieadow, powiada, raz ju mnie zawiode...
Przyjmuj ci jeszcze raz na moj osobist odpowiedzialno!... tak dosownie powiedzia.
Pamitaj, a teraz id ju sobie!" Caowaem lady stp jego, rozumie si, w myli, bo
naprawd nie pozwoliby, bdc wysokim dygnitarzem i czowiekiem nowego, naukowego
kierunku; wrciem do domu i Boe, co tam si dziao, kiedy
44
powiedziaem, ze znowu zostaem przyjty do pracy i bd otrzymywa pensj...
Marmieadow, silnie podekscytowany, znowu przerwa. W tej chwili wpada z ulicy caa
grupa pijakw, ju dobrze majcych w czubie, a przy wejciu rozlegy si dwiki najtej
katarynki i ochrypy gosik siedmioletniego dziecka, ktre piewao Chutorek1. Zrobio si
gwarno. Gospodarz i suba zajli si gomi. Marmieadow, nie zwracajc najmniejszej
uwagi na przybyych, opowiada dalej. Wida byo, e bardzo osab. Im bardziej si upija,
tym bardziej robi si gadatliwy. Wspomnienia o niedawnym powodzeniu w urzdzie oywiy
go, nawet twarz mu si rozjania. Raskolnikow sucha uwanie.
Byo to wic, panie kochany, pi tygodni temu. Tak... Jak tylko si obie o tym
dowiedziay, niby Katarzyna Iwanowna i Sonia... Boe wity, jakbym trafi do raju! Dawniej
traktowano mnie jak jakie bydl, leaem, a dokoa wymylania i nic wicej. A potem na
paluszkach chodz, dzieci uspokajaj: Ojciec zmczy si w biurze, odpoczywa, cicho, sza!"
Kawuni mi z rana daj, mietank gotuj! Prawdziw mietank zaczy kupowa, syszy
pan! I zupenie nie rozumiaem, skd wziy na moje nowe umundurowanie jedenacie rubli
pidziesit kopiejek! Buty, gorsy sztywne pikne, mundur galowy, wszystko zdobyy w
cudowny sposb za jedenacie i p rubla. Przychodz pierwszego dnia z urzdu, patrz, a
Katarzyna Iwanowna podaje obiad z dwch da: zup i boczek z chrzanem, o czym
dotychczas nie mielimy wyobraenia. Nie miaa adnych sukien... dosownie nic a nic, a tu
od razu wystroia si, jakby si gdzie z wizyt wybieraa, i to nie byle jak; po prostu z
niczego wszystko potrafi zrobi: uczesze si, konierzyk jaki przyfast-ryguje, mankieciki i
jakby nie ta sama osoba, odmodniaa, wypikniaa. Soniuchna, kochanie moje, tylko
pienidzmi po1 Chutorek popularna piosenka do wiersza Aleksieja Kolcowa (1809-1842).
45
magata, DO powiada, ao czasu me wypada jej czsto u nas bywa, chyba e o zmroku, eby
nikt nie zauway. Posuchaj pan, posuchaj! Przyszedem po obiedzie, chciaem si
zdrzemn i co by pan myla, Katarzyna Iwanowna nie wytrzymaa: tydzie temu pokcia
si przecie z gospodyni, Amali Fiodorown, od najostatniejszych jej nawymylaa, a teraz
j na kaw zaprosia. Dwie godziny siedziay i cay czas szeptay: e niby Siemion Zacharycz
pracuje teraz i pensj dostaje, osobicie zameldowa si u jego ekscelencji, a jego ekscelencja
sam wyszed z gabinetu, wszystkim kaza czeka, a Siemiona Zacharycza przy wszystkich za
rk wzi i do gabinetu zaprosi. Syszy pan, syszy pan? Pamitam, powiada, Siemio-nie
Zacharyczu, paskie zasugi i chocia ma pan lekkomyln sabostk, ale jako e pan teraz

obiecuje i e bez pana le si u nas dziao, niech pan sucha!, to wierz, powiada, paskiemu
sowu honoru"; oczywicie, wszyciuteko to co do joty, powiadam panu, zmylia sobie i
nawet nie z lekkomylnoci, nie dla przechway tylko! Nie, ona sama we wszystko to wierzy,
wasn fantazj si pociesza, jak Boga kocham! Nawet nie mam jej tego za ze, o nie! A kiedy
sze dni temu przyniosem swoj pierwsz pensj dwadziecia trzy ruble czterdzieci
kopiejek i oddaem jej wszystko co do grosza, Misiaczkiem mnie nawet nazwaa:
Misiaczku, powiada, ty mj kochany!" I to sam na sam, rozumie pan? Co ona moe we mnie
widzie i co ze mnie za maonek? A ona nic, uszczypna mnie nawet w policzek.
Misiaczku ty mj!" powiada.
Marmieadow umilk, chcia si nawet umiechn, ale nagle zacza mu dziwnie drga dolna
szczka. Zreszt, opanowa si si woli. Cay ten szynk, wygld wykolejeca, pi nocy na
barkach z sianem i butelka obok tej jakiej chorobliwej mioci do ony i rodziny
zupenie zbijay z tropu suchacza. Raskolnikow sucha w napiciu, ale z przykroci. Zy by
na siebie, e tu przyszed.
Szanowny panie, szanowny panie! zawoa Marmieadow, gdy si ju opanowa o,
mj szanowny panie, moe
46
pana LO mieszy, jaK i wszystKicn innycn, ze zawracam panu gow tymi gupimi
szczegami z mojego codziennego ycia rodzinnego, ale dla mnie to nie jest do miechu! Bo
ja to wszystko czuj... W cigu caego tego rajskiego dnia w moim yciu i caego tego
wieczoru bujaem w obokach i marzyem: o tym, jak wszystko urzdz, dzieci odziej, jej
spokj zapewni, crk jedyn z pohabienia na ono rodziny przywrc... I wiele jeszcze,
wiele... To mi chyba wolno byo, panie. Alici, mj panie
Marmieadow niespodziewanie jako drgn, podnis gow i spojrza przenikliwie wprost
w oczy swemu rozmwcy nazajutrz, bezporednio po tych wszystkich marzeniach (a byo
to rwno pi dni temu), pod wieczr, niepostrzeenie, jak nocny zodziej, wykradem
Katarzynie Iwanownie klucz od jej kufra i po kryjomu wyjem wszystko, co pozostao z
mojej pensji, nie pamitam ju, ile, i oto spjrzcie na mnie wszyscy! Pity dzie, jak z domu
uciekem, a tam mnie szukaj. I z prac koniec, a mundur galowy ley ju w szynku przy
mocie Egipskim, w zamian otrzymaem ten oto strj... koniec ze wszystkim!
Marmieadow hukn si pici w czoo, zacisn zby, zamkn oczy i opar si mocno
okciami o st. Ale po chwili twarz mu si w okamgnieniu zmienia, z wyrazem udanej
przebiegoci i bezczelnoci spojrza na Raskolnikowa, rozemia si i powiedzia:
A dzisiaj byem u Soni, wyprosiem na klina! Hi, hi!...
Czyby daa? krzykn kto z przybyych goci i rykn miechem na cae gardo.
O ta wanie butelczyna kupiona jest za jej pienidze
odpowiedzia Marmieadow, zwracajc si wycznie do Raskolnikowa. Trzydzieci
kopiejek mi daa wasnymi rczkami, wszystko, co miaa, na wasne oczy widziaem... Ani
sowa nie wyrzeka, tylko spojrzaa na mnie w milczeniu... Tak nie tu, na ziemi, a tam...
cierpi za ludzi, pacz po nich, ale wyrzutw nie robi, nie robi wyrzutw!... I to tym
boleniej, e nie robi wyrzutw!... Trzydzieci kopiejek, tak. A przecie i jej s one teraz
potrzebne, no nie? Jak pan myli, szanowny panie?
47
Frzeciez ona musi teraz a Da o czysto. A przecie ta czysiosc, wiadomo jaka, drogo
kosztuje, rozumie pan? Czy pan to rozumie? I pomadk do ust kupi trzeba, bez tego ani rusz,
jaki buciczek kokieteryjny, eby mona byo sukienk unie, kiedy si przez kau
przechodzi. Czy szanowny pan rozumie, co znaczy owa czysto?! A ja, ojciec rodzony, te
ostatnie trzydzieci kopiejek wycignem na klina. I pij! I ju przepiem!... I kt by si nad
takim jak ja litowa, co?... al panu mnie teraz czy nie? Niech pan mwi, al czy nie al? Hi,
hi, hi, hi!... Chcia sobie nala wdki, ale w butelce nic ju nie byo.

A kto by tam ci aowa? hukn gospodarz, ktry si znowu znalaz obok nich.
Rozleg si miech, a nawet wyzwiska. miali si i klli wszyscy, ci, co suchali, i ci, co nie
suchali, patrzc po prostu na byego urzdnika.
aowa! A po c mnie aowa! krzykn rozpaczliwie Marmieadow, wstajc z
wycignit przed siebie rk, w prawdziwym natchnieniu, jakby tylko czeka na te sowa.
Po co, powiadasz, aowa? Susznie! aowa mnie nie ma za co! Ukrzyowa mnie trzeba,
do krzya, przybi, a nie aowa! Lecz ukrzyuj, sdzio, ukrzyuj, a ukrzyowawszy, ulituj
si nad nim! Wwczas sam przyjd do ciebie na mk ukrzyowania, albowiem pragn nie
uciech, lecz blu i ez! Mylisz moe, szynkarzu, e ta twoja butelka na dobre mi posza?
Boleci, boleci szukaem na jej dnie, boleci i ez, i znalazem je, dowiadczyem; a ulituje
si nad nami Ten, ktry ulitowa si nad wszystkimi, ktry wszystko i wszystkich rozumia,
On jeden jedyny, On te jest sdzi. W dniu tym przyjdzie i zapyta: Gdzie jest ta cra, co dla
zej macochy, suchotami toczonej, dla cudzych dzieci nieletnich siebie w ofierze zoya?
Gdzie jest ta cra, co nad swoim ziemskim ojcem, pijanic szkodliwym, nie brzydzc si
opuszczenia jego, ulitowaa si?" I powie: Przybd do mnie! Odpuciem ci raz ju winy
twoje... Odpuciem ju raz... I teraz odpuszczone ci s
48
nczne grzecny twoje, jako ze ty wiele umiowaa..."1 I daruje winy Soni mojej, jestem
wiecie przekonany, e daruje... Sercem to poczuem, kiedy ostatnio do niej przyszedem i
spojrzaem na ni!... I wszystkim sprawiedliwo uczyni, dobrym i zym, wyniosym i
pokornym... I gdy ju ukoczy sd nad wszystkimi, wtedy i nas wezwie. Przyjdcie
powie i wy! Przyjdcie, opoje, przyjdcie, sabi, przyjdcie, pohabieni!" I staniemy
wszyscy przed obliczem Jego, wstydu zapomniawszy. I usyszymy gos Jego: winie
jestecie! Na obraz i podobiestwo bestii, alici przyjdcie i wy!" I rzekn mdrcy, rzekn
szlachetni: Boe! aski swej im udzielasz?" vanilkaI tak Pan im odrzecze: Dlatego aski
swej im udzielam, o mdrcy, e ani jeden z nich nigdy nie pomyla nawet, e godny jest jej
dostpi..." I wycignie ku nam rce swoje, a my przypadniemy, przez zy przejrzymy... i
wszystko zrozumiemy! O, wtenczas wszystko zrozumiemy!... Wszyscy przejrz... nawet
Katarzyna Iwanowna... i ona zrozumie... Panie, przyjd krlestwo Twoje.
I opad wyczerpany na aw, nie patrzc na nikogo, jak gdyby zapomnia o caym otoczeniu i
pogry si w gbok zadum. Sowa jego wywary pewne wraenie, na chwil zapanowaa
cisza, wkrtce jednak znowu rozleg si miech i wyzwiska.
Rozgrzeszy!
Natrajlowa!
Urzdniczyna! I tak dalej, i tak dalej.
Chodmy std, mj panie odezwa si naraz Mar-mieadow, podnoszc gow i
zwracajc si do Raskolnikowa niech pan mnie odprowadzi... Dom Kozela, w podwrzu.
Czas ju... do Katarzyny Iwanowny...
Raskolnikow ju dawno mia ochot wyj i sam myla o tym, eby mu pomc. Jak si
okazao, Marmieadow by
Parafraza wersetw z ewangelii w. ukasza (k 7,47-48).
49
znacznie mocniejszy w mowie anizen w nogacn, wooec opar si mocno o Raskolnikowa.
Mieli do przejcia dwiecie, moe trzysta krokw. W miar zbliania si do domu niepokj i
strach coraz bardziej opanowyway pijaka.
Nie Katarzyny Iwanowny boj si teraz i nie tego, e mnie zacznie targa za wosy
bekota nerwowo. Co tam wosy! Wosy to gupstwo! Mwi panu! To moe nawet i
lepiej, e zacznie targa, ale nie tego si boj... a... jej oczu si boj... tak... oczu...
Czerwonych plam na policzkach te si boj... i jeszcze jej oddechu... Widziae kiedy, jak
przy tej chorobie oddycha si w stanie zdenerwowania? Paczu dzieci te si boj... Bo jeeli

Sonia nie nakarmia, to pojcia nie mam, co si tam dzieje! Pojcia nie mam! A bicia si nie
boj!... Wiedz, dobrodzieju, e takie bicie nie tylko nie sprawia mi blu, a nawet pewn
rozkosz... Bo bez tego ju si nie mog obej... Lepiej tak. Niech bije, uly sobie na sercu...
tak lepiej... O, tu mj dom. Dom Kozela. lusarza, Niemca, bogatego... prowad!
Weszli od podwrza na trzecie pitro. Im wyej, tym ciemniej byo na schodach. Byo ju
okoo jedenastej wieczr i chocia w tym czasie w Petersburgu nie ma waciwie nocy, na
schodach trzeciego pitra byo zupenie ciemno.
Niziutkie, zakopcone drzwi tu przy schodach byy otwarte. Dopalajca si wieczka
owietlaa ndzny pokoik o dugoci niespena dziesiciu krokw; cae wntrze wida byo z
sieni. Wszystko byo porozrzucane, w nieadzie, gwnie rne fataa-szki dziecice. Kt w
gbi pokoju zawieszony by dziurawym przecieradem. Prawdopodobnie stao tam ko. W
pokoju byo wszystkiego dwa krzesa i ceratowa, strasznie obszar-pana kanapa, przy ktrej
sta nie malowany i niczym nie nakryty sosnowy kuchenny st. Na brzegu stou staa w
elaznym lichtarzyku dogasajca wieczka. Jak si okazao, Mar-mieadow mieszka nie
ktem, lecz w oddzielnym pokoju, za to pokj by przechodni. Drzwi do dalszych pokoi, a
raczej klitek, na jakie podzielone byo mieszkanie Amalii Lippe50
wecnsei, oyfy ucnyione. Mycnac byo stamtd krzyki, haasy \ gony miech. Zdaje si, e
grano tam w karty i pito herbat. Od czasu do czasu paday sowa zupenie niecenzuralne.
Raskolnikow natychmiast rozpozna Katarzyn Iwanown. Bya to strasznie wychudzona
kobieta, wysmuka, do wysoka i przystojna, z piknymi jeszcze ciemnoblond wosami i
istotnie, z czerwonymi wypiekami na policzkach. Chodzia z kta w kt po swoim niewielkim
pokoiku, z zacinitymi na piersiach rkami, ze spieczonymi wargami i miaa nierwny,
przypieszony oddech. Oczy byszczay jej jak w gorczce, ale spojrzenie miaa ostre,
nieruchome. Ta suchotnicza twarz sprawiaa okropne wraenie przy dogasajcym,
migotliwym pomyku wieczki. Wygldaa na lat trzydzieci i Raskolnikow pomyla sobie,
e rzeczywicie nie pasuje do Marmieadowa... Nie zauwaya nawet wchodzcych; zdawaa
si by w stanie jakiego zapomnienia, nie syszaa i nie widziaa nic. W pokoju byo bardzo
duszno, jednake okna nie otwieraa; z klatki schodowej okropnie cuchno, drzwi jednak nie
zamkna; z dalszych pokoi waliy przez uchylone drzwi kby dymu z papierosw, ona
okropnie kaszlaa, a jednak drzwi nie przymykaa. Najmodsza dziewczynka, moe
szecioletnia, spaa na pododze w jakiej dziwnej, siedzcej pozie, z gow wtulon w
kanap. Chopiec, o rok starszy od niej, dra w kcie na caym ciele i paka. Wygldao na
to, e przed chwil go wygrzmocono. Starsza dziewczynka, w wieku lat dziewiciu, wysoka i
cienka jak zapaka, w ndznej, podartej koszulinie i w narzuconym na ramionka kortowym
paltociku, sprawionym jej prawdopodobnie ze dwa lata temu, bo nie siga teraz nawet do
kolan, staa w kcie obok modszego braciszka, obejmujc go dug, chud jak patyk rk.
Zdawaa si go uspokaja, co mu szeptaa, rnymi sposobami usiowaa powstrzyma go,
eby si znw nie rozbecza, rwnoczenie za ze strachem ledzia za matk swymi
wielkimi, ciemnymi oczyma, ktre wydaway si w jej wychudej i wystraszonej twarzyczce
jeszcze wiksze, ni byy w rzeczywistoci.
51
Marmieaaow, me wcnoazc ao POKOJU, ale Raskolnikow pchn go do wntrza. Kobieta,
spostrzegszy nieznajomego, stana jakby w roztargnieniu przed nim i ocknwszy si na
chwil, jakby silia si odgadn, po co tu wszed. Ale najprawdopodobniej pomylaa sobie,
e idzie do dalszych pokoi, bo jej pokj by przechodni. W tym przekonaniu przestaa na
niego zwraca uwag, skierowaa si do drzwi od sieni, eby je przymkn, i nagle krzykna
z przestrachu, zauwaywszy klczcego na progu ma.
A-a!... wrzasna, wpadajc w sza wrcie! Kaj-daniarzu! Bydlaku!... A gdzie
pienidze? Co masz w kieszeni, poka mi tu! I w innym ubraniu! Gdzie masz ubranie? Gdzie

pienidze? Gadaj!...
Rzucia si do niego i zacza go rewidowa. Marmieadow natychmiast jak najszerzej
rozoy rce, eby nie utrudnia jej rewizji w kieszeniach. Nie znalaza ani kopiejki.
Gdzie s pienidze?! wrzasna. Boe wity, wszystko przepi! Przecie dwanacie
rubli byo w kufrze...
I naraz z wciekoci zapaa go za wosy i wcigna do pokoju. Marmieadow robi
wszystko, eby jej nie przeszkadza, peznc za ni pokornie na klczkach.
I to sprawia mi rozkosz! Nie bl, a roz-kosz, sza-now-ny pa-nie! pokrzykiwa, trzsc
si od targania go za wosy i raz nawet stukn gow o podog.
Dzieciak, ktry spa na pododze, obudzi si i zaczai paka. Chopak, jakby dosta szau,
zerwa si z kta i rzuci si ku siostrze w okropnym strachu. Starsza dziewczynka draa jak
li.
Przepi! Wszystko, wszystko przepi! krzyczaa zrozpaczona biedna kobieta i
ubranie ma inne! Godne, godne!
i zaamujc rce, wskazywaa na dzieci. O, ycie trzykro przeklte! A panu, panu nie
wstyd rzucia si nagle na Raskolnikowa z szynku! Z nim chlae? Ty te z nim pie!
Wyno mi si std!
52
Modzieniec wynis si natychmiast bez sowa. Zwaszcza e otworzono na ocie drzwi z
ssiedniego pokoju i ukazay si zaciekawione twarze paru osb. Byy oblenie rozemiane, z
papierosami w zbach, fajeczkami, w jarmukach. Niektrzy byli w rozpitych szlafrokach,
inni znowu w nieprzyzwoicie skpych letnich ubiorach, z kartami w rku. Szczeglnie bawili
si wtedy, gdy Marmieadow, targany za wosy, krzycza, e sprawia mu to rozkosz. Zaczli
nawet wchodzi do pokoju; wtem rozleg si grony, przeraliwy pisk: wkraczaa do pokoju
we wasnej osobie Amalia Lippewechsel, eby po swojemu si tu rozprawi i po raz setny
nastraszy biedn kobiet urgliwym rozkazem natychmiastowego wyniesienia si z
mieszkania. Wychodzc, Raskolnikow zdy wsun rk do kieszeni, wyj, ile si dao,
miedziakw, ktre mu pozostay z rozmienionego w szynku rubla, i pooy niepostrzeenie
na oknie. Gdy ju by na schodach, rozmyli si i chcia nawet wrci.
Ale gupstwo zrobiem pomyla sobie oni maj Soni, a przecie mnie samemu
potrzeba". Uzna jednak, e zabranie pienidzy jest niemoliwe, zreszt i tak nie zrobiby
tego, machn rk i skierowa si do domu. Soni s przecie potrzebne pomadki
rozumowa dalej, idc ulic i zoliwie si umiechajc ta czysto drogo kosztuje... Hm!
A przecie sama Sonia te moe zosta na lodzie, bo jest tu pewne ryzyko, moe si nie uda
polowanie na zwierza... poszukiwanie zota... no i jutro wszyscy zostan na lodzie bez moich
pienidzy... Zuch Sonia! Tak studni sobie wykopali! I korzystaj z niej! Przecie
korzystaj! Przyzwyczaili si. Popakali i przyzwyczaili si. Czowiek jest pody i do
wszystkiego si przyzwyczaja".
Zamyli si.
A co, jeeli zegaem jkn nagle mimo woli jeeli czowiek wcale nie jest pody sam
przez si, to jest jako cay rodzaj ludzki, wwczas oznaczaoby to, e wszelkie skrupuy to
tylko przesdy wymylone dla postrachu, e adne granice nie istniej, i tak powinno by..."
53
111
Nazajutrz obudzi si pno, mia bardzo niespokojny sen, ktry go bynajmniej nie pokrzepi.
Obudzi si bardzo zy, poirytowany, zgryliwy i z nienawici oglda swoj klitk. Bya to
ciasna komrka o dugoci szeciu krokw i miaa strasznie ndzny wygld ze swoj
pok, zakurzon, odstajc wszdzie tapet, a czowiekowi nawet niezbyt susznego
wzrostu wydawa si musiao, e lada chwila uderzy gow w sufit. Meble dostosowane byy
do wygldu mieszkania: stay tu trzy stare, sfatygowane krzesa, w kcie malowany st, na

ktrym porozrzucane byy ksiki i kajety; z tego choby, e strasznie byy zakurzone, wida
byo, e ludzka rka dawno ich nie dotykaa; wreszcie, staa tu wielka, kolawa kanapa, ktra
zajmowaa p pokoju. Kanapa ta niegdy bya obita materiaem, a teraz obszarpana i
dziurawa suya Raskol-nikowowi za ko. Nieraz spa na niej w ubraniu, bez
przecierada, pod swoim starym, znoszonym studenckim paszczem, na jednym jaku pod
gow, pod ktry podkada ca swoj bielizn, czyst i brudn, eby mu byo nieco wyej.
Przy kanapie sta may stolik.
Trudno byo o wiksze opuszczenie i niechlujstwo ni to, w jakie wpad Raskolnikow, ale
czu si w tym nawet dobrze przy obecnym stanie ducha. Zdecydowanie unika ludzi,
zasklepi si jak w w skorupie i nawet na widok sucej, ktra mu usugiwaa, dostawa
czego w rodzaju drgawek konwulsyj-nych. Zdarza si to maniakom, ktrzy skupiaj si na
jakiej jednej rzeczy. Gospodyni ju od dwch tygodni przestaa go stoowa, a jemu nawet
przez myl nie przeszo, eby z ni pomwi, mimo e siedzia bez obiadu. Nastazja,
kucharka i jedyna suca gospodyni, zadowolona bya poniekd z tego stanu sublokatora i
zupenie przestaa mu sprzta, zaledwie raz na tydzie braa miot do rki. Wanie tego
rana obudzia go.
54
wstawaj, aosyc tego wylegiwania si! wrzasna mu nad samym uchem ju
dziesita. Herbat ci przyniosam; no, napijesz si? Zupenie z ciaa opade.
Sublokator otworzy oczy, drgn i pozna Nastazj.
Gospodyni herbat przysya? zapyta, podnoszc si ociale.
Jaka tam gospodyni!
Postawia przed nim wasny, wyszczerbiony imbryk z cienk herbat i pooya dwie kostki
tego cukru.
Masz, Nastazjo, we to powiedzia i grzebic w kieszeni (spa w ubraniu), wyj kilka
miedziakw zejd i kup mi buk. Kup te w masarni kawaek kiebasy, byle taszej.
Buk ci zaraz przynios, a czy zamiast kiebasy nie chciaby troch gorcego barszczu?
Fajny barszcz, wczorajszy. Wczoraj ci zostawiam, ale wrcie pno. Dobry barszcz.
Gdy przyniosa barszcz i Raskolnikow zacz je, Nastazja usiada przy nim i zacza,
papla. Bya to wiejska baba i dlatego bardzo gadatliwa.
A Praskowia Pawowna ju chce si na ciebie poskary do policji zacza.
Raskolnikow si skrzywi.
Do policji? A czego ona chce?
Pienidzy nie pacisz i z mieszkania si nie wynosisz. Wiadomo.
Do diaba, tego mi jeszcze brakowao mrukn, zgrzytajc zbami. Bardzo mi to
teraz... nie na rk... Idiotka doda ju gono. Dzisiaj do niej zajd, pomwi z ni.
Taka ona idiotka, jak i ja, a ty co, mdralo, tylko leysz jak koda i adnego poytku z
ciebie nie ma. Dawniej mwie, e na lekcje do dzieci chodzisz, a teraz czemu nic nie robisz?
Robi, robi... niechtnie i ze zoci odpowiedzia Raskolnikow.
Co robisz?
Pracuj...
Co to za robota?
55
Mysie powanie oapowieaziai po cnwm milczenia.
Nastazja parskna miechem. W ogle bya mieszka, a gdy j rozmieszono, pkaa
bezdwicznie ze miechu, koyszc si i trzsc caa, a mdoci j bray.
A duo pienidzy sobie wymylie? wymwia wreszcie.
Bez butw trudno jest dzieci uczy. Zreszt gwid na to.
Gwid, gwid, to i na ciebie gwizdn!
Za dzieci grosze pac. Co za taki pienidz mona zrobi? mwi dalej bardzo

niechtnie, raczej odpowiadajc wasnym mylom.


A ty chciaby od razu duy kapita? Spojrza na ni dziwnie.
Wanie, duy kapita odpowiedzia z naciskiem po chwili milczenia.
Wolnego, wolnego, nie tak od razu, bo aem si zlka. No to co, lecie po buk czy nie?
Jak chcesz.
Ach, zapomniaam! Wczoraj list przyszed.
List! Do mnie! Od kogo?
Nie wiem od kogo. Wasne trzy kopiejki zapaciam listonoszowi. Oddasz mi?
Na rany Boskie, dawaj go tu! zawoa podniecony Raskolnikow. Boe wity!
Po chwili ju trzyma list. Tak, zgad: by to list od matki z r-skiej guberni. A zblad, biorc
list do rki. Od duszego czasu nie otrzymywa ju listw, ale te cakiem co innego
cisno go nagle za serce.
Nastazjo, bagam ci, wyjd; masz tu swoje trzy kopiejki, tylko, na miy Bg, wyno si!
List dra mu w rku; nie chcia go przy niej otwiera: pragn zosta z tym listem sam na
sam. Po wyjciu Nastazji szybkim ruchem podnis list do ust i pocaowa; potem dugo
jeszcze wpatrywa si w charakter pisma, w znane mu i tak kochane, pochye literki wypisane
rk matki, ktra niegdy uczya go
56
v,_y m^ i pioa^. iiiw imai uuwagi uupicv^<fijwcix/ IISLU, JciK.
ba si czego. Wreszcie zdoby si na odwag: by to wielki, ciki list, wacy ze dwa uty1;
dwa arkusze papieru duego formatu byy szczelnie wypenione drobnym pismem.
Kochany mj Rodia pisaa matka oto ju miny dwa dugie miesice, jak nie
gawdziam z Tob na pimie, sama przez to cierpiaam i spdziam niejedn noc bezsenn,
mylc o tym. Ale nie bdziesz mi chyba mia za ze tego przymusowego mojego milczenia.
Wiesz przecie, jak bardzo Ci kocham. Ja i Dunia mamy Ciebie jednego, Ty dla nas
wszystkim, ca nadziej i oparciem. Trudno sobie wyobrazi, co dziao si ze mn, kiedy si
dowiedziaam, e ju od kilku miesicy porzucie uniwersytet z braku rodkw do ycia i e
lekcje i inne rda rwnie Ci zawiody! Czym Ci mogam by pomocna, majc sto
dwadziecia rubli rocznej emerytury? Pitnacie rubli, ktre Ci przesaam cztery miesice
temu, poyczyam, jak wiesz, na poczet teje emerytury od tutejszego naszego kupca Wasyla
Iwanowicza Wachruszyna. To jest dobry czowiek i by przyjacielem jeszcze Twojego ojca. I
dajc mu prawo podejmowania za mnie emerytury, musiaam czeka, a zostanie spacony
dug, co wanie dopiero teraz nastpio, tak e przez ten cay czas nie mogam Ci nic wicej
wysa. Ale teraz, dziki Bogu, mog Ci znowu co przesa, zreszt teraz w ogle mog si
pochwali bogactwem, o czym wanie chc Ci zakomunikowa. Po pierwsze, czy zgade
ju, kochany Rodia, e siostra Twoja ju od ptora miesica mieszka razem ze mn i ju
wicej si nie rozczymy. Skoczyy si ju, dziki Bogu, jej udrki, zreszt... opowiem Ci
wszystko po porzdku, eby si dowiedzia, comy przeyy, a co ukrywaymy dotychczas
przed Tob. Pamitasz, jak ze dwa miesice temu pisae, e syszae od kogo, jakoby
Dunia bya naraona na bardzo przykre rzeczy w domu pastwa Swidrygajoww, i dae
ode mnie szczegowych wiadomoci? C mogam Ci wtenczas odpisa? Gdybym Ci
ut dawna jednostka wagi, wynoszca od 12,5 do 17,5 g.
57
bya napisaa ca prawd, 10 na pewno rzucnoys i choby na piechot przyszedby do nas,
bo przecie znam Twj charakter i serce, i nie pozwoliby krzywdzi swojej siostry. Sama
byam w rozpaczy, ale co mogam na to poradzi? Nawet ja caej prawdy wtedy nie znaam.
A najgorsze byo to, e Dunia, idc w zeszym roku do nich za guwernantk, wzia z gry
cae sto rubli pod warunkiem, e bd jej strca z miesicznej pensji, a wic nie moga,
niestety, porzuci posady przed spaceniem dugu. A prawd powiedziawszy (teraz Ci mog
ju wszystko powiedzie, Mj Najdroszy Chopcze), pienidze te wzia waciwie dlatego,

eby mc Tobie wysa szedziesit rubli, ktre byy Ci tak bardzo potrzebne i ktre
otrzymae od nas w zeszym roku. Obie Ci wtedy oszukaymy, piszc, e s to pienidze
zaoszczdzone dawniej przez Duni, ale tak nie byo, a teraz donosz Ci ca prawd, bo
nagle z woli Pana Boga wszystko odmienio si na lepsze. O, gdyby mg wiedzie, jak
Dunia Ci kocha i co to za zote serce! Rzeczywicie, pan Swidrygajow pocztkowo
obchodzi si z ni wielce ordynarnie, prawi jej przy stole rne impertynencje i robi
docinki... Ale nie chc si wdawa w te wszystkie bolesne szczegy, eby Ciebie
niepotrzebnie nie denerwowa, zwaszcza e to wszystko ju si skoczyo. Krtko mwic,
mimo dobroci i szlachetnoci Marfy Pitrowny, maonki p. Swidrygajowa, oraz wszystkich
domownikw Duni byo bardzo ciko, szczeglnie gdy p. Swidrygajow by starym,
pukowym zwyczajem pod wpywem Bachusa1. Ale co si potem okazao? Wyobra sobie,
e ten wariat ju od dawna zapaa do Duni afektem i uczucia swoje ukrywa pod pozorem
gburowatoci i szyderstwa. Moliwe, e sam si tego wstydzi i ba, wiedzc przecie, e jest
ju w podeszym wieku i ma rodzin, wobec czego rozumia te moe, e ponne s jego
nadzieje, i dlatego wanie by mimo woli zy na Duni.
1 Pod wpywem Bachusa" po spoyciu alkoholu; Bachus w mitologii rzymskiej
bg wina i plonw.
58
/,c pr/,ez LO oruynarne iraKtowame i Kpiny chcia tylko ukry istotny stan rzeczy wobec
innych. Ale po pewnym czasie nie wytrzyma i omieli si zrobi Duni jawnie bezecn
propozycj, obiecujc jej zote gry, a ponadto chcia porzuci wszystko i wyjecha z ni do
innej wsi albo nawet i za granic. Moesz sobie wyobrazi jej cierpienia. Natychmiast
porzuci posady nie moga nie tylko z powodu dugu, ale i oszczdzajc Marf Pietrown,
ktra mogaby powzi jakie podejrzenie, a to rozstroioby ycie rodzinne. Poza tym byby
to rwnie skandal dla Duni, bo tak gadko to przej nie mogo. By jeszcze szereg innych
powodw, tak e przed upywem szeciu tygodni Dunia w adnym razie nie moga liczy na
wyrwanie si z tego koszmarnego domu. Oczywicie, znasz dobrze Duni, wiesz, jaka jest
mdra i jaki ma mocny charakter. Dunia potrafi bardzo duo znie i nawet w najgorszej
sytuacji znajdzie w sobie tyle siy, eby si nie podda rozpaczy. Nawet mi wszystkiego nie
napisaa, eby mnie zbytnio nie martwi, a przecie czsto korespondowaymy ze sob. Ale
rozwizanie nastpio szybko i niespodziewanie. Marfa Pietrowna przypadkowo podsuchaa
swojego ma, jak nagabywa Duni w ogrodzie, zrozumiaa to na opak i j o wszystko
oskarya w przekonaniu, e to ona jest wszystkiemu winna. Od razu na miejscu, w ogrodzie,
urzdzia jej straszn scen: Marfa Pietrowna nawet uderzya Duni, nie chciaa nic sucha, a
sama wrzeszczaa ca godzin, wreszcie kazaa natychmiast odwie Duni do mnie do
miasta na zwyczajnej, chopskiej furze, na ktr zwalili, jak popado, wszystkie jej rzeczy,
bielizn, sukienki, nie popakowane i nie zwizane. A tu jak na zo spad ulewny deszcz i
Dunia, dotknita do ywego i zhabiona, musiaa przejecha z chopem cae siedemnacie
wiorst otwart fur. Pomyl wic, co mogam Ci napisa o tym wszystkim w odpowiedzi na
Twj list sprzed dwch miesicy? Byam sama w rozpaczy; nie miaam odwagi napisa
prawdy, bo Ty sam bye wtedy nieszczliwy, zdenerwowany i zrozpaczony, zreszt, co Ty
by na to mg poradzi? A znowu wypisywa rne
59
gupstwa, kiedy ma si na sercu taKi ciar tego me mogam. Przez cay miesic
utrzymyway si w naszym miecie o tej historii niesychane plotki, doszo do tego, e nie
mogymy z Duni ju nawet chodzi do cerkwi, eby nie widzie tych wszystkich
pogardliwych spojrze i nie sysze szeptw, a nawet gonych rozmw przy nas
prowadzonych. Wszyscy znajomi odsunli si od nas, przestali si nawet kania, a potem
dowiedziaam si z pewnego rda, e subiekci sklepowi i niektrzy kancelici zamierzali
nas publicznie napitnowa przez wysmarowanie bramy naszego domu dziegciem, tak e

gospodarze zaczli si domaga, bymy si wyprowadziy. Wszystkiemu winna bya Marfa


Pietrowna, ktra zdya ju oczerni i zhabi Duni we wszystkich domach. Wszyscy j tu
znaj i akurat tego miesica co i rusz przyjedaa do miasta, a e jest gadatliwa i lubi
rozpowiada o swoich sprawach rodzinnych, szczeglnie skary si na swojego ma
kademu napotkanemu, cho to jest bardzo nieadnie, to rozniosa ca t histori w bardzo
krtkim czasie nie tylko po miecie, ale nawet w powiecie. Ja zachorowaam, Dunia okazaa
si silniejsza ode mnie. Gdyby mg widzie, jak ona to dzielnie znosia i jeszcze mnie
pocieszaa i podtrzymywaa na duchu! To anio! Ale z aski Opatrznoci mki nasze si
skoczyy; pan Swidrygajow zreflektowa si, aujc tego, co zrobi, i prawdopodobnie
litujc si nad Duni, przedstawi Marfie Pitrownie wystarczajce i oczywiste dowody
niewinnoci Duni, a mianowicie: list, ktry Dunia jeszcze przedtem, zanim Marfa Pietrowna
zastaa ich w ogrodzie, zmuszona bya napisa i wrczy mu, eby unikn osobistych
rozmw i potajemnych spotka, ktrych on si domaga. List ten po wyjedzie Duni zosta u
p. Swidrygajowa. W licie tym z caym temperamentem swoim i najwyszym oburzeniem
wyrzucaa mu wanie ca nieszlachetno jego zachowania si wzgldem Marfy Pietrow-ny,
przypominaa mu, e jest ojcem rodziny i wreszcie, e to pode z jego strony jest mczy i
unieszczliwia i tak ju nieszczliw, bezbronn pann. Sowem, Kochany Rodia, list
60
i^ii uyi la*. sz,iitt;iicmi i rozczulajco napisany, ze rzewnie pakaam, czytajc go, i
dotychczas nie mog go czyta bez ez. Oprcz tego na dowd niewinnoci Duni przemwia
wreszcie suba, ktra jak zwykle bywa, widziaa i wiedziaa znacznie wicej, ni mg
przypuszcza p. Swidrygajow. Marfa Pietrow-na bya niesychanie zdumiona i znw
zrozpaczona, jak sama si przyznaa, ale za to ostatecznie przekonana o niewinnoci Duni i
zaraz nazajutrz, w niedziel, przyjechaa wprost do soboru i tam na klczkach, ze zami w
oczach upraszaa Najwitsz Panienk, by pozwolia jej znie to nowe dowiadczenie i
wypeni swoj powinno. Potem, wprost z soboru, nie wstpujc do nikogo, przyjechaa do
nas, opowiedziaa nam wszystko, rzewnie pakaa i z wielk skruch obejmowaa Duni,
bagajc j o przebaczenie. Tego samego rana, nie zwlekajc ani chwili, wprost od nas
objechaa wszystkich swoich znajomych w miecie i w sowach penych pochway dla Duni,
ze zami w oczach dowodzia niewinnoci Duni, szlachetnoci jej uczu oraz zachowania.
Wicej nawet, wszystkim pokazywaa i czytaa na gos wasnorczny list Duni do pana
Swidrygajowa i nawet pozwalaa robi odpisy tego listu (co, zdaje si, byo ju zupenie
zbyteczne). W ten sposb musiaa przez kilka dni odwiedza wszystkich w miecie, bo
niektrzy poczuli si dotknici, e innym okazaa pierwszestwo, tak e zostaa ustanowiona
kolejno wizyt i w kadym domu naprzd ju wiedzieli, e takiego a takiego dnia Marfa
Pietrowna bdzie odczytywa ten list, a na kade takie czytanie zbierali si nawet ci, ktrzy
go ju syszeli kilkakrotnie, u siebie i u innych znajomych. Mnie si wydaje, e bynajmniej
nie wszystko to byo potrzebne, ale Marfa Pietrowna ma ju takie usposobienie. W kadym
razie Marfa Pietrowna cakowicie zrehabilitowaa Duni i caa ohyda tej sprawy odbia si
niezatartym pitnem na jej mu jako gwnym winowajcy, tak e nawet al mi go teraz. To
ju byo zbyt okrutne wobec tego wariata. Duni od razu zaczto proponowa korepetycje w
niektrych domach, ale kategorycznie odmwia. W ogle wszyscy zaczli si do niej
61
odnosi ze szczegln atencj, wszysiKO 10 razem, innymi, byo przyczyn faktu, dziki
ktremu, miao rzec mona, gruntownie odmienia si nasz los. Dowiedz si tedy, Kochany
Rodia, e Duni owiadczy si kawaler i e ona zdya ju wyrazi swoj zgod, o czym
wanie piesz Ci jak najprdzej zawiadomi. Chocia stao si to wszystko bez Twojej
rady, ale chyba nie bdziesz mia do nas urazy, bo sam si przekonasz, e sprawy wziy taki
obrt, i odkadanie decyzji do otrzymania od Ciebie odpowiedzi byo dla nas rzecz
niemoliw. Zreszt, nie mgby nawet oceni dokadnie wszystkiego zaocznie. A stao si

to wszystko tak. On jest ju radc dworu1, nazywa si Piotr Pietrowicz uyn i jest dalekim
krewnym Marfy Pietrowny, ktra w znacznej mierze do tego si przyczynia. Zacz od tego,
e przez ni wyrazi ch poznania nas, zosta przyjty, jak si patrzy, na kawce, a ju
nazajutrz nadesa list, w ktrym w bardzo uprzejmej formie owiadczy si i prosi o szybk i
definitywn odpowied. Jest to czowiek bardzo zajty, pracowity, wanie teraz pieszy si
do Petersburga, tak e nie ma ani chwili do stracenia. Rozumiesz chyba, e w pierwszej
chwili byymy niezmiernie zdumione, bo to wszystko stao si tak szybko i niespodziewanie.
Rozmylaymy i zastanawiaymy si nad tym obie przez cay dzie. Jest to czowiek, ktry
ma przyszo zabezpieczon, solidny, ma a dwie posady i zebra ju wasny kapitalik. Co
prawda, ma ju 45 lat, jednake jest zupenie miy i moe si jeszcze podoba kobietom,
sowem, jest to w ogle czowiek bardzo przyzwoity i solidny, moe tylko troch ponury i
jakby wyniosy. Moliwe jednak, e robi tylko takie wraenie na pierwszy rzut oka. Chc Ci
uprzedzi, kochany Rodia, e jak si z nim zobaczysz w Petersburgu, co nastpi w
najbliszym czasie, nie wydawaj o nim sdu zbyt pochopnie i prdko, jak to zwykle u Ciebie
bywa, nawet gdyby na pierwszy rzut oka co miaoby Ci si w nim nie podoba. Mwi Ci to
na wszelki wypadek, cho
1 Radca dworu stopie sidmy wedug Tabeli rang. Por. przypis na s. 36.
62
, /,c sprawi na looiejaK najlepsze wraenie. W ogle uwaam, e aby kogo pozna, naley
bada go ostronie i delikatnie, eby si popiesznie nie uprzedzi do niego, bo to potem
bardzo trudno jest wykorzeni. A Piotr Pitro wie, przynajmniej wszelkie pozory za tym
przemawiaj, jest czowiekiem cakowicie godnym szacunku. W czasie pierwszej swojej
wizyty owiadczy nam, e jest czowiekiem solidnym, lecz pod wieloma wzgldami
podziela, jak sam si wyrazi, pogldy naszego nowego pokolenia i jest wrogiem wszelkich
przesdw. Duo jeszcze powiedzia, bo jest jakby troch chepliwy i lubi bardzo, eby go
suchano, ale to przecie nie jest tak znowu wad. Oczywicie, mao z tego zrozumiaam, ale
Dunia wytumaczya mi, e cho wyksztacenie ma niewielkie, jest czowiekiem rozsdnym i
zdaje si by dobry. Znasz przecie charakter swojej siostry. Jest to dziewczyna o twardym
charakterze, rozsdna, cierpliwa i szlachetna, chocia o zbyt zapalczywym sercu, ktre znam
doskonale. Przyzna naley, e ani z jej, ani z jego strony nie ma tu nadzwyczajnej mioci,
ale wiesz przecie, e Dunia to mdre dziecko, poza tym niesychanie szlachetna istota,
sowem istny anio, i bdzie uwaaa za swj obowizek da szczcie mowi, ktry ze swej
strony bdzie dba ojej szczcie, a co do tego ostatniego nie mamy na razie specjalnych
powodw, by wtpi, jakkolwiek bardzo prdko si to wszystko sklecio. Trzeba zauway,
e on jest jednak czowiekiem roztropnym i naturalnie, sam si przekona, e jego wasne
szczcie maeskie bdzie tym bardziej zapewnione, im szczliwsza bdzie z nim Dunia.
A e s tam jakie braki charakteru, moe jakie dawne przyzwyczajenia i pewna niezgodno
pogldw (czego nie mona unikn w najszczliwszych maestwach), to pod tym
wzgldem sama Dunia mi powiedziaa, e ona liczy tylko na siebie, e nie ma co si tu
niepokoi i e potrafi bardzo duo znie pod warunkiem, e przysze stosunki bd uczciwe i
sprawiedliwe. A wygld zewntrzny czowieka bywa bardzo zudny. Na przykad, on
wydawa mi si w pierwszej chwili jakby troch obcesowy,
63
ale moe to wanie sta wyniKa, i jest to CZIOWICK oiwariy, myl, e nawet na pewno
taki jest. W czasie drugiej wizyty, ju po otrzymaniu zgody, wyzna w rozmowie, e przedtem
jeszcze, zanim pozna Duni, postanowi pobra si z dziewczyn uczciw, ale bez posagu i
obowizkowo tak, ktra ju zaznaa biedy, bo jak si wyrazi, m nie powinien niczego
zawdzicza onie, ale jest bardzo dobrze, gdy ona uwaa swego ma za dobrodzieja.
Doda musz, e on to wszystko powiedzia nieco grzeczniej i serdeczniej, ni ja Ci to pisz,
ale zapomniaam, jak si dokadnie wyrazi, pamitam tylko sens, a zreszt nie powiedzia

tego bynajmniej z premedytacj, lecz najwidoczniej po prostu wygada si w toku rozmowy,


tak e potem stara si nawet osabi wraenie; mimo wszystko wydao mi si to jakby zbyt
obcesowe i podzieliam si potem swoim wraeniem z Duni. Ale Dunia nawet z pewn uraz
odpowiedziaa mi, e sowa to jeszcze nie czyny, i oczywicie ma suszno. Zanim
wyrazia ostateczn zgod, Dunia nie spaa caluchn noc, a przypuszczajc, e ja ju pi,
wstaa z ka i ca noc chodzia z kta w kt, wreszcie uklka przed obrazem witym i
dugo arliwie si modlia, a nazajutrz z rana owiadczya, e gotowa jest go przyj.
Wspomniaam Ci ju, e Piotr Pitro wie wybiera si wanie do Petersburga. Ma tam bardzo
powane sprawy, chce bowiem zaoy w Petersburgu kancelari adwokack. On od dawna
ju zajmuje si rnymi sprawami sdowymi, w tych dniach wygra nawet wielki proces. Do
Petersburga dlatego jeszcze musi jecha, e ma tam powan spraw w senacie1. W takim
razie, Kochany Rodia, i Tobie si bardzo przyda, bdzie Ci mg by pomocny we
wszystkim, a mymy razem z Duni ju zdecydoway, e mgby choby od teraz rozpocz
swoj przysz karier i moesz uwaa swj los za zupenie okrelony. Och, gdyby si to
spenio! Byoby to tak wspaniae, e musielibymy uzna to za szczegln ask Opatrznoci.
Dunia marzy tylko
1 Senat najwyszy sd kasacyjny w Rosji.
64
o tym. Udwazyysmy si nawet napomkn co nieco o tym Piotrowi Pietrowiczowi.
Odpowiedzia do ogldnie, e oczywicie bez sekretarza obej si nie moe i rzecz jasna,
woli paci pensj krewnemu ni obcemu, jeeli tylko okae si zdolny na tym stanowisku
(Ty miaby si nie okaza zdolnym!), ale zaraz wyrazi te wtpliwo, czy twoje zajcia
uniwersyteckie pozwol Ci powici czas jego kancelarii. Tym razem rozmowa na tym si
skoczya, ale Dunia o niczym wicej nie myli, jak tylko o tym. Od kilku dni chodzi jak w
gorczce i ma ju cay projekt, jak to w przyszoci moesz zosta wsppracownikiem, a
nawet wsplnikiem Piotra Pitro wiea w jego sprawach sdowych, zwaszcza e jeste
przecie na wydziale prawnym. Zgadzam si z ni najzupeniej, Mj Kochany, i podzielam
wszystkie jej plany i nadzieje, bo urzeczywistnienie ich jest cakiem prawdopodobne; nie
baczc na obecn, zupenie zrozumia rezerw Piotra Pietrowicza (bo przecie zupenie Ci
nie zna), Dunia jest przekonana, e wszystko przeprowadzi swoim dobrym wpywem na
przyszego ma i wicie w to wierzy. Rozumie si, e bro Boe, nie zdradziymy si
wobec Piotra Pietrowicza ani jednym swkiem o naszych marzeniach na przyszo, a
zwaszcza o tym, e ty jeste jego przyszym wsplnikiem. Jest to czowiek praktyczny i na
pewno przyjby to bardzo oschle, bo wydawaoby mu si to wszystko bujaniem w obokach.
Rwnie ani ja, ani Dunia nawet jednym swkiem nie wspomniaymy mu o tym, e gboko
wierzymy w to, i on dopomoe nam w utrzymaniu Ciebie w Petersburgu, dopki jeste na
uniwersytecie; a dlatego nie mwiymy o tym, e po pierwsze, w przyszoci samo si to
uoy, a on z pewnoci sam Ci to zaproponuje (niemoliwe, eby mia tego odmwi Duni),
tym bardziej e na pewno zostaniesz w kancelarii jego praw rk, a pomoc nie bdzie miaa
charakteru dobrodziejstwa, bo bdzie to zapracowana przez Ciebie pensja. To chce
przeprowadzi Dunia, a ja si z ni zgadzam w zupenoci. Po drugie, dlatego jeszcze nie
mwiymy mu o tym, e miaam ogromn ch przy najbliszym spotkaniu waszym
postawi
3 Zbrodnia i kara
65
Ci na rowm z mm. Kieay uuma opowiadaa mu o z zachwytem, powiedzia, e kadego
czowieka naley pozna osobicie i z bliska, eby mc o nim wydawa sd, i e on chce
sobie wyrobi pojcie o Tobie po osobistym zapoznaniu si z Tob. Wiesz co, Najdroszy
Mj Synu, z pewnego wzgldu wydaje mi si (bynajmniej nie ma to nic wsplnego z Piotrem
Pietrowiczem, a wynika z pewnych moich, moe babskich czy starczych kaprysw), e moe

lepiej zrobi, jeeli po ich lubie bd mieszka oddzielnie, jak teraz sobie mieszkam, a nie
razem z nimi. Przekonana jestem, e on bdzie na tyle szlachetny i delikatny, e sam mnie
zaprosi i zaproponuje mi, ebym nie rozstawaa si wicej z crk, a jeli jeszcze nie
wspomina mi o tym, to oczywicie dlatego tylko, e rozumie si to samo przez si, ale ja
propozycji tej nie przyjm. Nieraz w yciu przekonywaam si, e teciowe nie bardzo
przypadaj do gustu ziciom, a ja nie tylko dla nikogo na wiecie nie chc by najmniejszym
choby ciarem, ale sama chc by zupenie swobodn, dopki mam jeszcze jakie takie
wasne okruchy i takie dzieci, jak ty i Dunia. Jeeli to bdzie moliwe, zamieszkam, Synu,
przy was obojgu, bo widzisz, najprzyjemniejsz nowin zachowaam na ostatek: dowiedze
si, Kochany, e moe w bardzo krtkim czasie spotkamy si znowu we troje i uciniemy si
po prawie trzyletniej rozce! Ostatecznie jest ju postanowione, e ja i Dunia wyjedamy do
Petersburga, nie wiem jeszcze kiedy, ale ju bardzo prdko, moe nawet za tydzie. Wszystko
zaley od dyspozycji Piotra Pietrowicza, ktry natychmiast po przyjedzie do Petersburga
rozejrzy si tam i da nam zna. Z pewnych wzgldw pragnie on moliwie przypieszy
ceremoni lubu i nawet w miar monoci wyprawi wesele ju teraz, w miso-pucie, a
jeeli si to nie uda ze wzgldu na krtki czas, to zaraz po Wniebowziciu. O, jake
uszczliwiona uciskam Ci, Kochanie! Dunia a dry z radoci na sam myl zobaczenia si
z Tob i raz nawet jakby artem powiedziaa, e choby dla tego samego wyszaby za m za
Piotra Pietrowicza. To istny anio! Ona nie dopisuje si teraz do listu, ale kazaa Ci napisa,
e ma
66
tyie z i o Da do pomwienia, tak bardzo duo, e nie wiedziaaby, od czego zacz, bo w
kilku wierszach niczego nie napisze, a tylko si zdenerwuje; kazaa Ci bardzo serdecznie
ucisn i przesa Ci milion causw. Pomimo tego, e moe zobaczymy si ju wkrtce,
postaram si wysa Ci w tych dniach pienidze, moliwie najwicej. Teraz, kiedy si
dowiedziano, e Dunia wychodzi za m za Piotra Pietrowicza, mj kredyt od razu si
powikszy i jestem przekonana, e Afanasij Iwanowicz zawierzy mi na poczet emerytury
nawet do siedemdziesiciu piciu rubli, tak e chyba bd moga Ci wysa jakie
dwadziecia pi rubli, a moe nawet i trzydzieci. Wysaabym Ci wicej, ale obawiam si,
e moe nam nie wystarczy na koszta podry. Chocia Piotr Pietrowicz by tak askawy, e
wzi na siebie cz kosztw naszego wyjazdu do stolicy, mianowicie podj si na wasny
koszt dostarczy nasze bagae i wielki kufer (ma to zrobi przez swoich znajomych), mimo to
jednak musimy bra w rachub przyjazd do Petersburga, gdzie nie mona pokaza si bez
grosza, chociaby na ten pierwszy czas. Zreszt, wszystko ju z Duni cile obliczyymy i
okazao si, e droga pochonie niewiele pienidzy. Do kolei mamy wszystkiego
dziewidziesit wiorst i na wszelki wypadek zgodziymy ju pewnego znajomego furmana,
a dalej moemy spokojnie jecha trzeci klas. Moliwe wic, e uda mi si wysa Ci nie
dwadziecia pi rubli, a prawie na pewno trzydzieci. Ale dosy ju tego: zapisaam cae
dwa arkusze, tak e ju wicej miejsca nie mam. To wszystkie nasze dzieje. A sporo si przez
ten czas zebrao! A teraz, Najukochaszy Mj Synu, ciskam Ci serdecznie i bogosawi
macierzyskim bogosawiestwem. Kochaj Duni, siostr swoj, Rodia, kochaj j tak, jak
ona Ciebie kocha, wiedz o tym, e ona kocha Ci bezgranicznie, wicej ni sam siebie.
Dunia to anio, a ty, Rodia, jeste dla nas wszystkim ca nasz nadziej i oparciem. Bd
tylko szczliwy, to i my bdziemy szczliwe. Czy modlisz si jeszcze do Boga, Rodia, tak
jak dawniej, czy wierzysz w dobro i wszechmoc Stwrcy i Zbawcy naszego? Dr na myl o
tym, e
67
i Ciebie moga nawiedzi modna dzisiaj niewiara. Jeli tak jest, to ja bd si modli za
Ciebie. Przypomnij sobie, Kochany, jak to w dziecistwie, jeszcze za ycia Twego ojca,
szczebiotae modlitwy na moich kolanach i jacy bylimy wwczas wszyscy szczliwi!

egnaj, a raczej do zobaczenial Najserdeczniejsze uciski i milion causw.


Twoja do grobowej deski Pulcheria Raskolnikowa"
Przez cay czas czytania listu, od pocztku do koca, Raskolnikow mia twarz mokr od ez,
lecz gdy skoczy, twarz mu zblada i konwulsyjnie drgaa, a sarkastyczny, zy umieszek
wykrzywia wargi. Opar gow o swj ndzny Jasiek i zamyli si. Serce walio mu jak
motem, a myli kotoway si w gowie. Po pewnym czasie zrobio mu si duszno i ciasno w
tej tej komrce, podobnej do szafy albo do kufra. Oczy i myli domagay si powietrza,
przestrzeni. Chwyci wic kapelusz i wyszed, nie bojc si ju tym razem jakiegokolwiek
spotkania na schodach: po prostu zapomnia o tym. Skierowa si za ku Wyspie
Wasiljewskiej i ruszy prospektem W-kim, jak gdyby spieszy si dokd w wanej sprawie;
swoim zwyczajem szed, nie widzc drogi, szepcc co do siebie, a chwilami nawet mwi
co na gos, co niepomiernie dziwio przechodniw. Wielu z nich brao go za pijanego.
IV
List matki strasznie go przygnbi. Ale co do najwaniejszego, kapitalnego punktu nie mia
wtpliwoci ani przez chwil, nawet podczas czytania listu. Ju zdecydowa, i to ostatecznie:
Pki ycia mego tego lubu nie bdzie, niech szlag trafi pana uyna!"
Przecie to jest sprawa oczywista mrucza sam do siebie, umiechajc si bolenie i
zoliwie triumfujc na myl o swojej
68
. v me, maieczico, me, uuniu, me naoierzecie mmei... A jeszcze przepraszaj, e nie
zasigny mojej rady i beze mnie powziy decyzj! Dobre sobie! Myl, e teraz ju nie
mona zerwa. Zobaczymy, mona czy nie! Jaka kapitalna wymwka: to taki niby solidny
czowiek ten Piotr Pietrowicz, taki zajty, e nawet oeni si nie moe inaczej, jak tylko
galopem, omal nie w wagonie. Nie, Duniu, wszystko widz i wiem, o czym to ze mn masz
tak wiele do pomwienia; wiem rwnie, o czym dumaa ca noc, chodzc z kta w kt po
pokoju, i dlaczego tak arliwie modlia si przed obrazem Matki Boskiej Kazaskiej, ktry
wisi w maminej sypialni. Ciko i na Golgot. Hm... A wic sprawa ju ostatecznie
zdecydowana: raczy pani wychodzi za m, Awdotio Rmano-wno, za solidnego i
rzeczowego czowieka, ktry posiada swj kapitalik (ju posiada swj kapitalik to brzmi
solidniej i bardziej imponujco), ma dwie posady, podziela pogldy naszego nowego
pokolenia (jak pisze mateczka) i zdaje si by dobry, jak zauwaya Dunia. To zdaje si jest
najkapitalniejsze! I ta sama Dunia wychodzi za m za to zdaje siei... Paradne! Paradne!...
Ciekawe jednak, dlaczego matka pisze mi o tym nowym pokoleniu? Czy po prostu dla
scharakteryzowania osoby, czy te w jakim ukrytym celu: eby mnie przychylnie usposobi
do pana uyna? O, przebiege s! Pragnbym wyjani jeszcze jedn okoliczno: do
jakiego stopnia byy szczere ze sob owego dnia, owej nocy i cay czas potem? Czy wszystko
zostao wyranie i otwarcie powiedziane, czy te obie zrozumiay, e jedna i druga ma
jednakowy ciar na sercu, jednakowo rozumuj, wic nie ma co wypowiada si na gos i
niepotrzebnie si zdradza. Prawdopodobnie tak wanie po czci byo, to z listu wida:
mateczce wyda si nieco zbyt obcesowy i naiwna mateczka od razu wyrwaa si do Duni ze
swoimi uwagami. A ona, oczywicie, rozzocia si i odpowiedziaa nawet z pewn uraz.
Dobre sobie! Kog by to nie rozwcieczyo, kiedy sprawa jest jasna bez naiwnych pyta i
kiedy ju zostao
69
zuecyuowane, ze me ni o czym mowie, i jaK mi mjeszcze pisze. Kochaj Duni, Rodia, bo
ona kocha Ci wicej ni sam siebie; czy to nie wyrzuty sumienia mcz jaw gbi duszy za
to, e zgodzia si powici crk dla syna? Ty nasz nadziej, ty dla nas wszystkim! O,
mateczko!..."
Zo coraz bardziej w nim wzbieraa i zdawao mu si, e gdyby teraz spotka pana uyna,
zabiby go na miejscu!

Hm, co prawda, to prawda szed dalej ladem plczcych mu si w gowie myli eby
pozna czowieka, trzeba istotnie bada go ostronie i delikatnie; ale pana uyna widz
jak na doni. Najwaniejsze, e jest to czowiek solidny i zdaje si by dobry: ho, ho, to nie
arty, wzi na siebie przewz rzeczy, wielki kufer przewozi na swj koszt! No to jake
mgby nie by dobry? A one, narzeczona i matka, zgodziy ju chopa z fur nakryt rogoa
(jedziem tak przecie!). Gupstwo! Wszyst-kiego dziewidziesit wiorst, a dalej mog
spokojnie jecha trzeci klas, z tysic wiorst. I susznie: pozna pana po cholewach; a pan
co, panie uyn? Przecie to paska narzeczona... i nie mg pan przecie nie wiedzie, e
matka poycza pienidze na drog pod zastaw emerytury? Rozumiem, w paskim pojciu jest
to ukad handlowy, przedsibiorstwo oparte na obustronnych korzyciach i rwnych
udziaach, czyli e wydatki te p na p, wedle przysowia: kochajmy si jak bracia, a
liczmy si jak ydzi. Ale ten solidny czowiek troch je tu orn: baga kosztuje przecie
mniej ni przejazd, a moe bdzie bez adnej opaty. C to, adna z nich nie widzi tego czy
te nie chce widzie? Bo przecie s zadowolone, bardzo zadowolone! I pomyle tylko, e to
dopiero kwiatki, owoce za czekaj je jeszcze! A najwaniejsze, e nie chodzi tu o skpstwo,
nie chodzi o sknerstwo, lecz o ton w caej tej sprawie. Przecie to jest zapowied tego, co
bdzie po lubie... I czeg to mateczka tak si rozhulaa? Z czym przyjedzie do Petersburga?
Z trzema rublami albo z dwoma papierkami, jak mawia tamta... starucha... Z czego myli
y w Petersburgu potem? Przecie ju si z jakich powodw domylia, e nie bdzie moga
mieszka
70
itt/,ciii uuui pu siuuic, nawet w tym pierwszym UKICSIC. icn sympatyczny czowiek z
pewnoci wygada si jako, da to do zrozumienia, cho mateczka rkami i nogami si
zapiera: Propozycji tej, powiada, nie przyjm. Co to znaczy, na co ona liczy: na te sto
dwadziecia rubli emerytury i to jeszcze ze spat dugu u Afanasija Iwanowicza? Wiem,
wiem, dzierga chustki zimowe, haftuje mankieciki do sukien, psuje swoje stare oczy. Ale
chustki te dodaj wszystkiego dwadziecia rubli rocznie do tych stu dwudziestu, wiem
przecie dobrze o tym. Wynika z tego, e mimo wszystko polegaj na szlachetnoci serca
pana uyna: Sam niby zaproponuje, zaprosi. Czekaj, tatko, latka! Szykuj kies! Zawsze
tak bywa u tych schillerowskich1 szlachetnych marzycieli: do ostatniej chwili stroj
czowieka w pawie pira, do ostatniej chwili licz na dobro, a nie zo i chocia wyczuwaj
odwrotn stron medalu, za adne skarby nie powiedz sobie gorzkiej prawdy: ciarki je
przechodz na sam myl o tym; rkami i nogami broni si przed prawd, dopki ten
admirowany czowiek wasnorcznie nie przytrze im nosa. Ciekawe te, czy szanowny pan
uyn ma ordery; gotw jestem si zaoy, e ma jak Ann w klapie2 i e wkadaj na
przyjcia u dostawcw i kupcw. Z pewnoci woy j rwnie na swj lub! Zreszt, pal go
diabli!...
...e mateczka tak rozumuje, Bg z ni, ju si nie zmieni, ale Dunia, co Dunia? Duniu, droga
moja, przecie ja ci znam! Przecie miaa ju dwudziesty rok, kiedy widzielimy si po raz
ostatni: dobrze poznaem twj charakter. Matka pisze wanie, e Dunia potrafi bardzo duo
znie. Sam o tym wiedziaem. Wiedziaem o tym ju dwa i p roku temu i wanie przez
dwa i p roku zastanawiaem si nad tym, e Dunia potrafi bardzo duo znie. Skoro
moga znie pana Swidrygajowa ze
1 Schillerowscy marzyciele od nazwiska romantycznego poety niemieckiego Friedricha
Schillera (1759-1805).
2 Chodzi o Order w. Anny, wprowadzony w Rosji przez cara Pawa I w 1797 r.
71
wiele potrafi znie. A teraz razem z mateczk wyobrazia sobie, panno, e potrafisz znie i
pana uyna, ktry rozwija teori, e lepsze s ony wyrwane z ndzy i traktujce przeto
ma jako swego dobroczyc. A najlepsze jest to, e wygasza t swoj teori omale na

pierwszej wizycie. Przypumy nawet, e si przypadkowo wygada mimo e jest


czowiekiem rzeczowym (a moe wcale si nie wygada, a wanie popieszy z wyjanieniem
sytuacji), ale Dunia, co na to Dunia? Przecie dla niej czowiek ten jest przejrzysty, a bdzie z
nim musiaa y. Ale ona bdzie jadaa chleb razowy i popijaa wod, a duszy swej w adnym
razie nie zaprzeda, nie odda wolnoci moralnej za komfort, za cay Szlezwig-Holsztyn1 nie
odda, a tym bardziej za jakiego pana uyna. O nie, nie taka bya Dunia, o ile j pamitam,
i... na pewno si nie zmienia!... Wykluczone! Co tu duo mwi! Ciko jest ze
Swidrygajowami! Ciko jest za dwiecie rubli przez cae ycie tuc si po rnych
guberniach jako guwernantka, a jednak przekonany jestem, e moja siostra prdzej zgodzi si
harowa jak Murzyn u plantatora2 albo otyszka u Prusaka3, niby miaa spodli sw dusz i
zasady moralne zwizkiem z czowiekiem, ktrego nie szanuje i z ktrym nie ma nic
wsplnego, spodli na cae ycie wycznie dla osobistej korzyci! I niechby sobie pan uyn
by z najszczerszego zota albo z brylantw utkany, to i wwczas nie zgodzi si zosta legaln
naonic pana uyna! Dlaczego jednak teraz si zgadza? W czym tkwi tajemnica? O co
chodzi? Rozumiem ju: dla siebie samej, dla wasnego komfortu, nawet dla urato1 Jedna z wielu w powieci aluzji do biecych wydarze politycznych. Za premierostwa Otto
Bismarcka ksistwo Szlezwik-Holsztyn, bdce przedmiotem zadawnionego sporu, weszo w
skad Prus po ich zwyciskiej wojnie z Dani (1864) i Austri (1866).
2 Postpowa opinia publiczna w Rosji pilnie obserwowaa przebieg i wyniki wojny secesyjnej
(1861-1865) w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
3 W latach szedziesitych XIX wieku prasa rosyjska sporo pisaa o brutalnym traktowaniu
otyszw przez Prusakw w guberniach nadbatyckich.
72
wania si oa niecnyonej mierci nie zaprzeda si, ale dla innego wanie si zaprzedaje!
Zaprzedaje si dla kochanego, ubstwianego czowieka! Oto gdzie tkwi rozwizanie zagadki:
zaprzeda si dla brata, dla matki! Wszystko zaprzeda! O, przy takiej okazji potrafimy stumi
nasze poczucie moralne; wolno, spokj, a nawet sumienie, wszystko, wszyciuteko
zaniesiemy na targowisko. Niechaj przepada ycie! Byle tylko szczliwe byy ukochane
przez nas istoty. Co wicej, wymylimy wasn kazuistyk, od jezuitw zaczerpniemy
rozumowanie, ba, na pewien czas samych siebie uspokoimy, bdziemy si przekonywa, e
istotnie tak trzeba dla szlachetnego celu. Tacy jestemy i wszystko jest jasne jak soce.
Rozumie si, e to nikt inny, tylko Rodion Romanowicz Raskolnikow stoi na pierwszym
planie. Tamten moe go uszczliwi, utrzyma na uniwersytecie, zrobi z niego wsplnika
kancelarii, zabezpieczy go na cae ycie; w przyszoci moe nawet zostanie milionerem,
powszechnie szanowanym, a moe zakoczy ycie jako sawna osoba! A matka? Przecie tu
chodzi o Rodi, nieocenionego Rodi, jedynaka! Czy mona dla takiego jedynaka nie
powici nawet takiej crki! O, drogie i niesprawiedliwe serca! Co tu duo mwi: tu nas
nawet los Sonieczki nie odstraszy! Sonieczka, Sonieczka Marmieadowa, wieczna Sonieczka,
jak wiat wiatem! A czycie ogrom ofiary, tej ofiary zmierzyy? No wic? Czy podoacie jej?
Czy bdzie z niej poytek? Czy to ma sens? Czy wiesz, moja panno Duniu, e los Sonieczki
niczym nie jest gorszy od ycia z panem uynem? Nie ma tu nadzwyczajnej mioci, pisze
matka. A co, jeli poza mioci nie ma tu nawet mowy o szacunku, a przeciwnie, jest ju
wstrt, pogarda, odraza, c wtedy? Okae si, e i w tym wypadku przyjdzie dba o t
osobliw czysto Sonieczki. Mam racj czy nie? Czy wy rozumiecie, czy jestecie w
stanie poj, czym jest owa czysto? Czy rozumiecie, e czysto z uynem niczym si nie
rni od czystoci Sonieczki, a moe nawet jest znacznie gorsza, ohydniejsza, podlejsza, bo
twj komfort, panno Duniu, jest wyrachowany, a tam naj73
zwyczajniej w wiecie o umknicie mierci godowej cnoazno: O, drogo, bardzo drogo, moja
Duniu, kosztuje owa czysto! A co, jeeli w przyszoci si zabraknie i zaczniesz aowa?

Ile to bdzie smutku, cierpienia, przeklestw i ez przed wszystkimi skrywanych, bo nie


jeste przecie Marf Pitrown? A z matk co si wwczas stanie? Ju teraz zdradza ona
niepokj, mczy si; c bdzie wwczas, gdy zrozumie wszystko? A co ze mn?... C, u
licha, mylaycie o mnie? Nie chc twojej ofiary, panno Duniu, nie chc, mateczko! To si
nie stanie, nigdy w yciu, za nic na wiecie pki mego ycia! Nie przyjmuj!"
Naraz jakby si opamita i stan.
Nie stanie si? A c ty takiego przedsiwemiesz, eby to si nie mogo sta? Zabronisz? A
jakie masz po temu prawo? Co ty moesz im w zamian obieca, eby posi takie prawo?
Obiecasz powici im swoje ycie, ca swoj przyszo, gdy ukoczysz uniwersytet i
otrzymasz posad! Syszelimy ju o tym, ale to s obiecanki cacanki, a teraz co? Przecie tu
trzeba teraz co przedsiwzi, czy ty to rozumiesz? A ty co teraz robisz? Okradasz je
wanie. Przecie pienidze dostaj pod zastaw sturublowej emerytury i u pastwa
Swidrygajoww! A w jaki sposb uchronisz je przed Swidrygajowami albo przed
Afanasijem Iwanowiczem Wachruszynem ty, milionerze przyszy, Zeusie rozporzdzajcy
ich losem? Za lat dziesi? W cigu tych dziesiciu lat matka zdy olepn od wyszywania
albo od ez przelanych, zmarnieje z godu, a siostra? No, pomyl tylko, co moe si sta z
siostr za dziesi lat albo i w cigu tych lat dziesiciu? Domylie si?"
Tak oto podnieca si i drczy tymi pytaniami, a robi to nawet z pewn luboci. Zreszt nie
byy to pytania nowe, powstae nagle, lecz dawne, bardzo dawne, ale wci bolesne. Ju od
dawna zaczy go drczy i ciyy na sercu. Ju od bardzo dawna zrodzi si w nim bl
obecny, wzbiera, potnia, a ostatnimi czasy dojrza i skoncentrowa si, przyjmujc form
okropnego, koszmarnego i obsesyjnego pytania, ktre jtrzyo mu umys i serce,
nieodwoalnie domagajc si rozwizania.
74
A teraz list matki spad na mego jak piorun z jasnego nieba. Oczywicie, w tej sytuacji nie
wolno byo poddawa si smutkowi i biernie cierpie, poprzestajc na stwierdzeniu, i s to
kwestie nierozwizalne, a trzeba byo za wszelk cen co robi, i to ju, natychmiast. Trzeba
si byo za wszelk cen na co zdecydowa, na cokolwiek, albo...
,Albo zgoa wyrzec si ycia! zawoa nagle w jakim zapamitaniu przyj pokornie
taki los, jaki jest, raz na zawsze, i stumi w sobie wszystko, wyrzekajc si wszelkiego prawa
do czynu, ycia i mioci!"
Czy rozumie pan, czy jest pan w stanie poj, szanowny panie, co to znaczy, kiedy nie ma
ju dokd pj? przypomniao mu si naraz wczorajsze pytanie Marmieadowa.
Przecie musi tak by, eby kady czowiek mia dokd pj!..."
Nagle drgn: bysna mu w gowie pewna, rwnie wczorajsza myl. Waciwie drgn nie
dlatego, e pojawia si ta myl. Wiedzia przecie, przeczuwa, e ona musi si pojawi" i
czeka na ni; zreszt, bya to myl wcale nie wczorajsza. Rnica jednak polegaa na tym, e
miesic temu, ba, nawet wczoraj jeszcze bya tylko abstrakcj, a teraz... teraz zjawia si
niejako abstrakcja, a w jakiej nowej, groniejszej i zupenie mu nie znanej postaci i nagle
zda sobie z tego spraw... Zahuczao mu w gowie, pociemniao w oczach.
Obejrza si raptownie, czego szuka. Chcia usi i szuka awki; przechodzi wanie Kskim bulwarem. Dostrzeg awk o sto krokw przed sob. Skierowa si tam, jak mg
najszybciej, ale po drodze mia ma przygod, ktra na kilka minut przykua jego uwag.
Upatrujc sobie awk, zauway o dwadziecia krokw przed sob jak kobiet, lecz na
razie nie zwrci na ni najmniejszej uwagi, jak i w ogle na otaczajce go przedmioty.
Nieraz mu si ju zdarzao, e na przykad, szed do domu i nie pamita drogi, jak
przeszed; do takiego chodzenia ju si przyzwyczai. Ale przechodzca kobieta miaa w
sobie co tak"
75
dziwnego i taK rzucajcego si w oczy, ze stopniowo zaczia przykuwa jego uwag na

razie robi to niechtnie i nawet z pewn zoci, potem jednak zaczo go to coraz bardziej
absorbowa. Zapragn naraz odgadn, co waciwie tkwio w tej kobiecie. Po pierwsze, bya
to widocznie modziutka dziewczyna, bo sza przy takim upale z go gow, bez parasolki i
rkawiczek, jako komicznie wymachujc rkami. Miaa na sobie lekk, jedwabn sukienk,
ale rwnie jako dziwnie na niej lec, ledwie pozapinan, a z tyu w talii, tam, gdzie si
zaczyna spdnica, rozerwan; oderwany by cay kawa materiau, ktry zwisa i dynda. Na
obnaon szyj miaa narzucon ma chusteczk, ktra rwnie jako krzywo sterczaa na
bok. Na dobitek dziewczyna sza niepewnym krokiem, potykajc si co chwila i chwiejc si
na wszystkie strony. Spotkanie to pochono bez reszty ca uwag Raskol-nikowa. Zetknli
si oboje akurat przy samej awce, ale doszedszy do awki, dziewczyna opada na ni caym
ciaem, przechylia gow przez porcz i przymkna oczy, widocznie z nadmiernego
zmczenia. Wpatrujc si w ni, natychmiast domyli si, e bya zupenie pijana. Dziwny i
niesamowity by to widok. Pomyla sobie nawet, czy aby si nie pomyli, mia bowiem przed
sob zupenie mod twarzyczk dziewczynki w wieku lat szesnastu, moe nawet pitnastu
drobnej, adniutkiej, jasnowosej. Dziewczyna bya caa rozogniona i twarz miaa jakby nieco
obrzk. Bya prawie nieprzytomna; zaoya nog na nog i wida byo, e zupenie nie
zdaje sobie sprawy, e jest na ulicy.
Raskolnikow nie usiad, ale nie chcia odej i sta przy niej zdumiony. Bulwar ten zawsze
jest pusty, teraz za, o godzinie drugiej, w tak straszny upa nie byo tam ywej duszy. Ale
jakie pitnacie krokw od awki, z boku, zatrzyma si jaki pan, ktry mia widocznie
ogromn ochot podej do dziewczyny w okrelonym zamiarze. Prawdopodobnie dostrzeg
j rwnie z daleka i dopdzi, ale przeszkodzi mu w tym Raskolnikow. Rzuca wic na
niego wcieke spojrzenia, ale tak, by ten ich nie
76
zauway, i niecierpliwie czeka, a odejdzie natarczywy oberwaniec. Sprawa prosta. By to
jegomo koo trzydziestki, tusty, dobrze zbudowany, krew z mlekiem, o rowych ustach, z
maym wsikiem i bardzo modnie ubrany. Raskolnikowa ogarna szewska pasja; mia ochot
w jaki sposb obrazi tego opasego elegancika. Zostawi wic na chwil dziewczyn i
podszed do niego.
Hej tam, panie widrygajow M Czego pan tu sterczy? zawoa, zaciskajc pici i
miejc si zapienionymi z wciekoci wargami.
A bo co? surowym tonem zapyta elegant, marszczc brwi i mierzc wyniole
Raskolnikowa.
Precz std i basta!
Jak miesz, ty kanalio!...
I zamachn si szpicrut. Raskolnikow rzuci si na niego z piciami, nie zdajc sobie
sprawy z tego, e silne panisko daoby sobie rad z dwoma takimi jak on. W tej chwili jednak
kto mocn rk chwyci go z tyu: midzy nimi stan policjant.
Hola, panowie, prosz bez bijatyki w miejscu publicznym. Czego pan sobie yczy? Kim
pan jest? zwrci si ostrym tonem do Raskolnikowa, spogldajc na jego achmany.
Raskolnikow spojrza na niego uwanie. Bya to dzielna twarz wiarusa, z siwymi wsami i
baczkami, o niegupim wyrazie.
Wanie pan mi jest potrzebny zawoa, chwytajc go za rkaw. Jestem byym
studentem, nazywam si Raskolnikow... Przy okazji o tym niech si i pan dowie zwrci
si do eleganta. A pan niech pjdzie za mn, co panu poka...
I schwyciwszy policjanta za rk, zaprowadzi go do awki.
O, prosz, niech pan spojrzy, jest cakiem pijana, sza wanie bulwarem: kto j wie, co to
za jedna, ale nie widzi mi si,
1 Swidrygajow przewijajce si wwczas w prasie nazwisko hochsztaplera grasujcego na
prowincji. Zbieno z nazwiskiem bohatera Zbrodni i kary niby przypadkowa, ale znaczca.

77
zeoy oyia zawoaowa... rrawaopoaoonie gazies j spoin i uwiedli... po raz pierwszy... rozumie
pan? I tak j pucili na ulic. Niech pan spojrzy, jak podart ma sukni i jak jest woona:
przecie j ubierano, a nie ona sama si ubieraa i wida, e ubieray j nieumiejtne rce,
mskie. To wida. A teraz niech pan spojrzy tutaj: na tego elegancika, z ktrym przed chwil
chciaem si zmierzy, zupenie go nie znam, po raz pierwszy go widz, ale on te j
przyuway, tak pijan i nieprzytomn, no i mia ogromn ochot podej i zwabi j, bo jest
w takim wanie stanie, i gdzie j uprowadzi... Na pewno tak jest; niech mi pan wierzy, e
si nie myl. Na wasne oczy widziaem, jak j obserwowa i ledzi, tylko mu
przeszkodziem i teraz czeka, a odejd. Widzi pan, odszed tylko o kilka krokw i stoi, niby
skrca papierosa... Jak by mu tu przeszkodzi? Moe moglibymy j jako odprowadzi do
domu, niech pan co poradzi!
Policjant w jednej chwili zrozumia wszystko i domyli si, o co chodzi. Z grubym elegantem
sprawa bya jasna, pozostawaa jeszcze dziewczyna. Policjant nachyli si, eby si jej
dokadniej przyjrze, i na twarzy jego odmalowao si szczeglne wspczucie.
Och, biedaczka! odezwa si, kiwajc gow to to jeszcze prawie dziecko. Uwiedli
j, nic innego. Panienko, panienko zawoa na ni gdzie panienka mieszka?
Dziewczyna otworzya zmczone i osowiae oczy, nieprzytomnie spojrzaa na indagujcych j
mczyzn i machna tylko rk.
Prosz powiedzia Raskolnikow (wycign przy tym z kieszeni 20 kopiejek; na
szczcie znalazo si). Niech pan wemie te pienidze, zawoa dorokarza i kae odwie
j do domu. Tylko musimy dowiedzie si od niej adresu.
Panienko, panienko! znowu indagowa policjant, zainkasowawszy pienidze Zaraz
wezm dorok i sam pani odwioz. Dokd pani kae? Co? Gdzie pani mieszka?
Jazda std!... czego si czepiacie!... warkna dziewczyna i znw machna rk.
78
u, 10 nieiaame, oarazo nieadnie; w styaziaDy si panienka. Znowu pokiwa gow,
zawstydzajc j, wspczujc i oburzajc si na przemian. To ci kopot! zwrci si do
Raskolnikowa, mierzc go znowu od stp do gw. Widocznie i jemu wyda si dziwny, bo
taki obdartus, a szasta groszem.
Gdzie j pan znalaz? zapyta go.
Mwi przecie panu: sza przede mn, chwiejc si, tym samym bulwarem. Ledwie
zdoaa doj do awki i zwalia si na ni.
O, co to za bezwstydny wiat zrobi si teraz! Boe wity! Ledwie od ziemi odrosa i ju
pijana! Uprowadzili j, jak amen w pacierzu! O, i sukni ma rozerwan... Co za rozpusta
zapanowaa na wiecie!... A wida, e jest z dobrej rodziny, pewnie z jakiej biednej... Dzi
duo jest takich. Z wygldu jest taka delikatna, jak prawdziwa panienka i znowu nad ni
si nachyli.
Moe i on mia dorastajce crki prawdziwe panienki, bardzo delikatne", z pretensjami
do dobrego wychowania, ale zerkajce na dzisiejsz mod...
Najwaniejsze troska si Raskolnikow eby temu szubrawcowi przeszkodzi!
Jeszcze on bdzie si nad ni znca! Od razu wida, czego taki chce; widzicie go, drania, ani
si ruszy z miejsca!
Raskolnikow mwi gono i niedwuznacznie wskazywa na eleganta palcem. Ten usysza to
i chcia ju da wyraz swojej wciekoci, ale si pohamowa, ograniczajc si do
pogardliwego spojrzenia. Po chwili odszed jeszcze z dziesi krokw i znowu si zatrzyma.
Jemu przeszkodzi to niby mona powiedzia stary kapral w zamyleniu. Byleby ta
panna po wiedziaa, dokd j odwie, bo inaczej... Panienko, panienko! nachyli si
znowu.
Naraz dziewczyna szeroko rozwara oczy, rozejrzaa si uwanie, jakby ju co rozumiaa,

podniosa si z awki i posza z powrotem w tym kierunku, skd przysza.


79
im, Dezwstyamcy, zaczepiaj! omKna icn. uaeszia szybkim krokiem, chwiejc si,
jak i przedtem. Elegant ruszy za ni rwnoleg alej, nie spuszczajc z niej oczu.
Niech si pan nie obawia, nie pozwol kategorycznie owiadczy wsal i poszed za
nimi.
Och, ile to teraz rozpusty rozplenio si na wiecie! powtrzy na gos i westchn.
W tej chwili jakby co ugryzo Raskolnikowa, jakby co go wewntrz szarpno.
Hej, panie posterunkowy! krzykn w lad za wsalem. Ten odwrci si.
Daj pan spokj! Co panu do tego? Zostaw pan j! Niech si zabawi wskaza na
eleganta. Po co ma si pan fatygowa?
Policjant nic nie rozumia i spoglda rozwartymi ze zdumienia oczyma. Raskolnikow
rozemia si.
Et! mrukn stary kapral, machn rk i poszed w lad za elegantem i dziewczyn,
najwyraniej biorc Raskolnikowa za obkanego albo za co jeszcze gorszego.
A moje dwadziecia kopiejek zabra z wciekoci powiedzia Raskolnikow, gdy zosta
ju sam. No, trudno, od tego te wemie i puci z nim dziewczyn, na pewno tak si
skoczy... I po co si tu pchaem, z moj pomoc! Ja mam pomaga? Czyja mam prawo
pomaga? A niechby si ywcem nawet pozerali, co mi do tego? Jak miaem odda te
dwadziecia kopiejek! Czy one byy moje?"
Byy to dziwne sowa, a jemu zrobio si bardzo ciko. Opad na woln awk. Nie mg
zebra myli... I w ogle trudno mu byo w tej chwili o czymkolwiek myle. Pragn
zapomnie si zupenie, o wszystkim zapomnie, potem przebudzi si i zacz wszystko od
pocztku...
Biedna dziewczyna powiedzia, spojrzawszy na opuszczone przez ni miejsce na awce.
Ocknie si, popacze, potem matka si dowie... Prawdopodobnie zbije j, bolenie i
haniebnie, a moe nawet wypdzi... A jeli nawet nie wypdzi, to i tak
80
rone JJane Jhrancewny prze wchaj i zacznie si dziewcz puszcza na wszystkie strony...
Potem do szpitala (zawsze tak bywa z tymi, ktre yj przy uczciwych matkach i po cichu si
zabawiaj), no a dalej... jeszcze raz szpital... wdka... knajpy... znowu szpital... po dwch,
trzech latach kompletna kaleka, a ma taka dziewitnacie wiosen albo i osiemnacie... Czy
nie widziaem takich? A jak schodziy na tak drog? Wanie tak... Tfu! Niech je tam!
Wszystko, jak powiadaj, w porzdku. Taki a taki procent, powiadaj, musi odpada
rokrocznie... Odpywa gdzie... do diaba chyba, eby reszt uzdrawia i nie przeszkadza1.
Procent! Zaiste, cudowne swko wymylili: takie to uspokajajce, naukowe. Powiedziano:
procent, a wic nie ma si co niepokoi. Gdyby jakie inne swko, o wtedy... wtedy moe
byoby mniej spokojnie... A co, jeli Dunia w ten procent trafi!... Nie w ten, to w jaki inny!
Dokd waciwie id? pomyla naraz. Dziwne. Waciwie po co szedem. Jak tylko
przeczytaem list, zerwaem si i wyszedem... Na Wysp Wasiljewsk do Razumichina si
wybraem, o tak, teraz pamitam. Ale waciwie w jakim celu? I dlaczego przyszo mi w tej
chwili na myl, eby pj do Razumichina? To kapitalne".
Zdziwi si samemu sobie. Razumichin by jednym z jego dawnych kolegw
uniwersyteckich. Ciekawe, e Raskolnikow, bdc na uniwersytecie, prawie wcale nie mia
kolegw, stroni od wszystkich, do nikogo nie chodzi, a u siebie przyjmowa bardzo
niechtnie. Wkrtce wszyscy si od niego odwrcili. Ani w zebraniach, ani w rozmowach, ani
w zabawach, sowem, w niczym jako nie bra udziau. Uczy si bardzo intensywnie, nie
szczdzc zdrowia, i za to wszyscy go szanowali, ale nikt go nie lubi. By bardzo biedny,
jako nienaturalnie wyniosy i nietowarzyski; jak gdyby ukrywa co bardzo wanego. Nie1 Aluzja do fatalistycznych prognoz spoecznych Lamberta Queteleta (1796-1874)

belgijskiego matematyka, astronoma i statystyka, zajmujcego si m.in. statystyk


przestpczoci.
81
ktrym jego Kolegom wyaawaio si, ze patrzy na nicn jaK na dzieci, jak gdyby growa nad
wszystkimi umysem, wiedz i pogldami, a ich pogldy i zainteresowania traktowa jako co
niszego.
Jednake z Razumichinem jako bardziej si zbliy, a raczej nie zbliy si, a po prostu
wicej z nim obcowa, by z nim bardziej szczery. Zreszt, z Razumichinem nie mona byo
by w innych stosunkach. By to niezwykle wesoy i towarzyski modzieniec, bezgranicznie
dobry i prosty. Przez t prostot przebijaa jednak gbia i poczucie godnoci. Lepsi jego
koledzy rozumieli to i wszyscy go lubili. By niegupi, cho czasami istotnie zanadto
prostacki. Mia wyrazist powierzchowno wysoki, chudy, zawsze le ogolony,
czarnowosy. Czasami wszczyna awantury i uchodzi za osika. Pewnego razu w nocy, w
towarzystwie, jednym uderzeniem pici zwali z ng potnie zbudowanego stra porzdku.
Pi wdk potrafi bez miary, ale mg si rwnie obej bez niej; czasami a
nieprzyzwoicie rozrabia, ale potrafi te wcale nie rozrabia. Razumichin odznacza si
jeszcze tym, e adne niepowodzenie nie mogo go zbi z tropu i nawet najgorsze
okolicznoci nie byy w stanie go zgnbi. Mieszka mg nawet na dachu, znosi piekielny
gd i niezwyky chd. By bardzo biedny i sam si utrzymywa, zarabiajc na ycie jakimi
pracami. Zna niezliczon ilo rde, z ktrych mg czerpa pienidze, rozumie si,
zarobione. Pewnego razu przez ca zim nie opala swego pokoju i twierdzi, e nawet jest to
bardzo przyjemne, bo w zimnie lepiej si sypia. Obecnie rwnie by zmuszony opuci
uniwersytet, ale tylko na krtki czas, i z caych si stara si naprawi sw sytuacj materialn,
by mc kontynuowa studia. Raskolnikow nie by u niego ju ze cztery miesice, a
Razumichin nie zna nawet jego adresu. Pewnego razu, ze dwa miesice temu, spotkali si
przypadkowo na ulicy, ale Raskolnikow odwrci si i przeszed na drug stron, eby kolega
go nie zauway. Razumichin zauway go, poszed jednak dalej, by nie niepokoi
przyjaciela.
82
Racja, przecie niedawno jeszcze zamierzaem odwiedzi Razumichina i poprosi go, by
postara mi si o lekcje lub jakkolwiek inn prac... myla Raskolnikow ale jak moe
mi teraz pomc? Dajmy na to, e zaatwi mi lekcje, przypumy nawet, e podzieli si
ostatnim groszem, jeeli sam ma ten grosz, tak e mona bdzie nawet kupi buty i
doprowadzi do porzdku ubranie, eby mc chodzi na lekcje... hm... A co dalej? Co ja za te
grosze zrobi? Czy to jest mi teraz potrzebne? Doprawdy mieszne, ebym zwraca si do
Razumichina".
Kwestia, dlaczego uda si teraz do Razumichina, zaniepokoia go bardziej, anieli sam mg
przypuszcza; ze szczegln trwog doszukiwa si jakiego zowrogiego dla siebie sensu w
tym, wydawaoby si, nic nie znaczcym fakcie.
Jak to, czybym chcia naprawi ca sytuacj wizyt u Razumichina i w nim znalaz
wyjcie?" pyta sam siebie ze zdziwieniem.
Dugo myla, tar sobie czoo i rzecz dziwna, niespodziewanie, wbrew jego woli przysza mu
do gowy po dugim zastanawianiu si dziwaczna myl.
Hm... do Razumichina powiedzia naraz cakiem spokojnie, jakby powzi ostateczn
decyzj do Razumichina, oczywicie, pjd... ale nie teraz... Pjd do niego... nazajutrz po
tamtym, kiedy tamto ju si stanie i wszystko si odmieni..."
W tym momencie opamita si.
Po tamtym\ krzykn, zrywajc si z awki. A czy tamto w ogle si stanie? Czyby
rzeczywicie miao si sta?"
Wsta z awki i poszed, raczej pobieg; zamierza waciwie wrci do domu, ale naraz

opanowao go niesychane obrzydzenie do wasnego mieszkania: wanie tam, w tej dziurze,


w tej ohydnej szafie tamto dojrzewao z gr miesic, i poszed, gdzie go oczy poniosy.
83
Nerwowy dreszcz przeszed w jakie dziwne drenie, jakby zacza go trz febra; mimo
upau zrobio mu si zimno. Z duym wysikiem, na p wiadomie, instynktownie zacz si
uporczywie wpatrywa we wszystkie napotykane przedmioty, jak gdyby szuka moliwoci
rozerwania si, ale to mu si nie udawao, bo cigle wpada w zadum. Gdy za, drc cigle,
podnosi gow i rozglda si dookoa, natychmiast zapomina, o czym przed chwil myla,
a nawet ktrdy przechodzi. Przeszed tak ca Wysp Wasiljewsk a do Maej Newy,
przeszed przez most, po czym zawrci na Wyspy1. Ziele i wiee powietrze w pierwszej
chwili przypady do gustu jego zmczonym oczom, przywykym do wielkomiejskiego kurzu,
wapna i ogromnych, stoczonych i ponurych kamienic. Nie byo tu ani zaduchu, ani
cuchncych wyzieww, ani szynkw. Ale po chwili i te nowe, mie wraenia ustpiy
chorobliwemu rozdranieniu. Chwilami zatrzymywa si przed jak tonc w zieleni will,
oglda ywopoty, widzia z daleka, na balkonach i werandach, wystrojone panie i biegajce
po ogrodzie dzieci. Szczeglnie podobay mu si kwiaty, najduej im si przypatrywa.
Spotyka eleganckie powozy, panw i panie na koniach, odprowadza ich wzrokiem, ale
zapomina o nich wczeniej, anieli znikali mu z oczu. Raz zatrzyma si i przeliczy swoje
pienidze; doliczy si okoo trzydziestu kopiejek: Dwadziecia policjantowi, trzy
Nastazji za list, czyli e Marmieado-wom zostawiem wczoraj czterdzieci siedem albo
pidziesit kopiejek" pomyla, liczc pienidze, ale w teje chwili zapomnia, w jakim
celu wyj pienidze z kieszeni. Uprzytomni to sobie dopiero wtedy, gdy przechodzi obok
jakiej garkuchni, bo poczu gd. Wszed do garkuchni, wypi kieliszek wdki i zamwi
jaki nadziewany pierg. Dokoczy je na ulicy. Bardzo dawno nie pi ju wdki, wskutek
czego natychmiast podziaaa na niego, mimo e wypi tylko jeden
1 Wyspy (ro. Ostrawa) dzielnica Petersburga, pooona na wyspach w delcie Newy.
84
w oKamgmemu zacizyiy mu nogi i zaczio go okropnie koni do snu. Poszed wic do
domu. Doszedszy jednak do Wyspy Pietrowskiej, stan kompletnie wyczerpany, skrci na
bok, w krzaki, wycign si na trawie i w jednej chwili zasn.
W stanie chorobliwym sny czstokro odznaczaj si nadzwyczajn wyrazistoci,
jaskrawoci i dziwnym podobiestwem do rzeczywistoci. Jako cao wyniony obraz bywa
niesamowity, ale okolicznoci i sam proces tworzenia si caoci s do tego stopnia
prawdopodobne i maj tak subtelne i pikne szczegy, artystycznie komponujce si z
caoci obrazu, e tene osobnik nigdy nie wymyliby tego na jawie, choby by artyst
rwnie wielkim, jak Puszkin albo Turgieniew. Takie sny, sny chorobliwe, na dugo pozostaj
w pamici i wywieraj bardzo silny wpyw na rozstrojony ju i podniecony organizm ludzki.
Raskolnikowowi przyni si okropny sen. Przynio mu si dziecistwo i rodzinne
miasteczko. Jako siedmioletni chopiec w dzie witeczny, przed wieczorem, spaceruje ze
swoim ojcem za miastem. Ju zaczynaa si szarwka i byo duszno; miejscowo bya
cakowicie podobna do tej, jaka zostaa mu w pamici. Miasteczko wida jak na doni, bo nie
ma tu adnych drzew, tylko gdzie daleko, hen, na skraju nieba, czernieje lasek. O kilka
krokw od ostatniego miejskiego ogrodu jest szynk, wielki szynk, ktry zawsze napawa
chopca odraz, a nawet wywoywa jaki strach, gdy spacerujc z ojcem, przechodzi obok.
Zbiera si tam zawsze ogromny tum, wszyscy darli si okropnie, chichotali, zorzeczyli,
obrzydliwie i ochryple piewali, czsto wszczynali bjki. Dokoa szynku wasay si zawsze
pijane i okropne typy... Na ich widok chopiec tuli si do ojca i dra cay. Obok szynku
biega polna droga, stale zakurzona, a kurz ten by dziwnie czarny. Droga ta jest krta i jakie
trzysta krokw od szynku zakrca w prawo, okalajc miejski cmentarz. Porodku cmentarza
stoi murowana cerkiew z zielon kopu, dwa razy do roku bywa tam z rodzicami na mszy

aobnej
85
za babk, ktra zmara ju bardzo dawno i ktrej nigdy nie widzia. Zabierali zawsze ze sob
kuti1 z ryu, miodu i rodzynek na biaym pmisku, owinitym serwetk; rodzynki wcinite
byy w ry na ksztat krzya. Bardzo lubi t cerkiew z jej starymi obrazami witych,
przewanie bez ram, lubi te starego popa z drc gow. Obok grobu babki, na ktrym
pooona bya kamienna pyta, by may grb modszego braciszka, ktry umar w szstym
miesicu ycia i ktrego rwnie nie zna, bo nie mg pamita, ale opowiadano mu, e mia
modszego brata i dlatego zawsze, gdy odwiedza cmentarz, nabonie i z szacunkiem egna
si nad grobem, bi pokony i caowa ziemi.
I oto ni mu si: id z ojcem drog na cmentarz i przechodz obok szynku; trzyma ojca za
rk i ze strachem patrzy na szynk. Pewna osobliwa okoliczno przykuwa jego uwag: tym
razem jest tu jaka zabawa, krci si cay tum wystrojonych mieszczek, bab wiejskich i ich
mw oraz wszelkiego rodzaju hoota. Wszyscy s pijani, wszyscy piewaj jakie piosenki,
a przed gankiem szynku stoi fura, ale jaka dziwna fura. Jest to jeden z furgonw, do ktrych
zaprzga si wielkie konie pocigowe i ktre su do przewozu towarw i beczek okowity.
Jako chopiec zawsze z przyjemnoci przyglda si tym ogromnym koniom o dugich
grzywach i grubych nogach, kroczcym spokojnie, miarowo i cigncym cae gry adunku,
nic a nic si nie nadwerajc, jakby im z tymi wozami byo lej ni bez wozw. Ale teraz,
rzecz dziwna, do tego wielkiego furgonu wprzona bya maa, chuda buanka chopska,
jedna z takich, ktre jak to czsto obserwowa, wya ze skry, eby cign wz
naadowany drwami albo sianem, zwaszcza gdy wz ugrznie w bocie albo utknie w
koleinie, a chopi tak bolenie, tak strasznie bolenie wal je batami, nieraz nawet po pysku
1 Kutia (ukr.) tradycyjna potrawa obrzdowa, zwaszcza na Rusi i na Litwie, przyrzdzana
z gotowanej pszenicy, kaszy lub ryu z dodatkiem maku, miodu i bakalii.
86
i po oczacn; jemu icn zai, iaK oarazo zai, ze patrze me moe i omal nie pacze, a mama
odrywa go od okna. Naraz zakotowao si w tumie: z szynku wychodz z krzykami, z
pieniami, z baaajkami cakiem pijane, wielkie chopiska w czerwonych i niebieskich
koszulach, w narzuconych na ramiona armiakach1. Wsiada, wszyscy wsiada!
wrzeszczy jeden z nich, mody jeszcze, o dziwnie grubej szyi i misistej, czerwonej jak
marchew twarzy wszystkich powioz, wsiada!" W odpowiedzi na to rozlega si oglny
miech i okrzyki:
Taka klacz albo to powiezie!
Czy ty, Mikoka, na gow upad: tak kobylin do takiego wielgachnego furgonu
zaprzga!
Ale ta buanka ze dwadziecia rokw bdzie miaa!
Wsiadajta, wszystkich powioz! znowu krzyczy Mikoka, skaczc pierwszy do furgonu,
bierze lejce i staje wyprostowany na przodku. Gniady wczoraj z Matwiejem poszed
krzyczy z fury a ta chabeta, chopy, ino mi krew psuje: widzi mi si, e j kiedy zabij,
tylko obrok darmo re. Mwi wam wsiada, to wsiada! Galopem psiakrew puszcz! Pjdzie
galopem! Bierze bat do rki i z rozkosz szykuje si do katowania buanki.
Jak wsiada, to wsiada! miej si w tumie. Syszyta, galopem pjdzie!
eby ci nie poniosa!
Nie aowa, chopy, bierzta, kto yw, baty i jazda!
Juci! Wal j!
Wszyscy wa na furgon ze miechem i dowcipami. Wlazo ze szeciu chopa i jeszcze jest
miejsce. Zabieraj jedn bab, grub i rumian. Ubrana jest w czerwon spdnic, ma
jaskraw chustk na gowie, paciorki na szyi, krtkie buty, gryzie orzechy i umiecha si
filuternie. Wszyscy dookoa si miej, bo i jake si tu nie mia: taka szkapina ma cign

taki
1 Armiak siermigi.
wierzchnie ubranie chopskie z taniego materiau, rodzaj
87
ciar i 10 jeszcze gaiopem; uwocn cmopow oierze ao rK po bacie, eby pomaga Mikoce.
Rozlega si: wio!" Klacz szarpie z caych si, ale nie tylko galopem, lecz stpa ledwie si
wlecze, przebiera nogami, stka i a przysiada pod gradem razw trzech batw, ktre sypi
si na ni jak groch. Rechot na furze i w tumie wzmaga si jeszcze, Mikoka zoci si i z
wciekoci jeszcze bardziej wali koby, jakby rzeczywicie wierzy, e pjdzie galopem.
Wecie i mnie chopy! krzyczy rozochocony parobek z tumu.
Wsiada! Wszyscy wsiada! wrzeszczy Mikoka
wszystkich powiezie. Zakatuj cierwo! I wali j, bezustannie wali, a rozjuszony sam
ju nie wie, czym j bi.
Tatusiu, tatusiu krzyczy chopiec do ojca tatusiu, co oni robi? Tatusiu, biednego
konika bij!
Chodmy std! uspokaja go ojciec. Pijani s, awanturuj si durnie; chod, nie patrz
na to! i chce go zabra, ale on si wyrywa ojcu z rk i jak oszalay biegnie do konia. Ale z
biedn klacz jest ju bardzo le. Ledwie dyszy, co chwila staje, znowu si zrywa, omal nie
pada.
Walta j, niech zdycha! drze si Mikoka. Zakatrupi!
Boga w sercu nie masz, diable jeden! krzyczy jaki starzec z tumu.
Gdzie by taka szkapina taki ciar ucign poradzia?
dodaje inny.
Zadrczysz! krzyczy trzeci.
A co? Moja chudoba! Robi, co mi si podoba. Wsiadajta jeszcze, wszystkie wsiadajta!
Musi, cierwo, i galopem!...
Nagle wszystkie te wrzaski zaguszya salwa miechu: szkapina nie wytrzymaa tego
katowania i zacza desperacko wierzga. Nawet starzec nie mg si powstrzyma i si
umiechn. Bo i prawda: taki zdechlak, a jeszcze wierzga!
Dwch parobczakw z tumu chwyta za baty i zaczyna okada szkapin po bokach. Jeden
wali z jednej, drugi z drugiej strony.
88
, pu sicpiax;ii sciciwu: wrzeszczy
Zapiewamy! krzyczy kto z fury, a caa reszta intonuje spron piosenk, przeplatan
gwizdami i dudnieniem bbna. Baba na furze gryzie orzechy i mieje si.
Chopiec biegnie obok konika, to znw wybiega naprzd, widzi, jak go wal po oczach, po
samych oczach! Pacze. Serce mu si ciska z blu, zami si oblewa. Jeden z katujcych
konia smagn go po twarzy; nie czuje nawet tego, zaamuje rce, krzyczy, rzuca si do
siwobrodego starca, ktry z wyrzutem krci gow. Jaka baba bierze go zi rk i chce std
zabra, ale wyrywa si jej i znowu biegnie do konia. Szkapina zbiera ju resztki si i znowu
wierzga.
A nieche ci, psiajucho! wrzeszczy rozjuszony Miko-ka. Potem rzuca bat, nachyla si
i wyciga ze spodu furgonu dug i grub hoobl, chwyta oburcz za koniec i z trudem unosi
nad buank.
Zakatrupi! woaj dookoa.
Umierci!
Mj ko! krzyczy Mikoka i z caej siy wali hoobl. Sycha odgos ciosu.
Wal, wal! Na co czekacie? woaj z tumu.
Mikoka zamierzy si drugi raz i po raz drugi rbn koby po grzbiecie. Szkapa a
przysiada, ale jeszcze si zrywa, szarpie resztkami si w rne strony, usiujc cign wz,

ale ze wszystkich stron sypi si na ni razy szeciu batw, a hoobl znowu si unosi i po raz
trzeci spada na grzbiet, potem po raz czwarty z caego rozmachu. Mikoka si pieni, e nie
moe jej zabi jednym ciosem.
ywotne, cierwo! woaj dookoa.
Chopy, teraz to ju pewnikiem padnie, to ju koniec!
krzyczy kto z tumu.
Siekier j! Od razu zaszlachtowa! krzyczy inny.
Do cholery! Na bok! nieprzytomnie wrzeszczy Mikoka, rzuca hoobl, znowu si
nachyla i wyciga elazny om.
Uwaga! woa i z caej siy wali biednego konia. Cios by
89
straszny; szKapina zacnwiam si, przysiaafa, proouje jeszcze szarpn wz, ale om znowu
spada jej caym ciarem na grzbiet; szkapa pada, jakby podcito jej wszystkie cztery nogi.
Dobijaj! wrzeszczy Mikoka i jak szalony zrywa si z fury. Kilku chopw, rwnie
czerwonych i pijanych, chwyta, co kto moe baty, kije, hoobl i podbiega do
dogorywajcego konia. Mikoka staje z boku i zaczyna go okada omem. Klacz wyciga
mord, ciko wzdycha i umiera.
Dobi! krzycz z tumu.
A galopem przecie nie posza!
Mj ko! krzyczy Mikoka, stojc z omem w rku i z nalanymi krwi oczami, jakby
aowa, e nie ma ju kogo bi.
Dy prawda, Boga w sercu nie ma sycha coraz liczniejsze gosy z tumu.
Biedny chopiec, ju cakiem siebie niepomny, z krzykiem przedziera si przez tum do
buanki, obejmuje j martw za okrwawiony pysk i cauje w oczy, wargi... Potem nagle si
zrywa i z pasj rzuca si z pistkami na Mikok. W tej chwili ojciec, ktry od duszego ju
czasu ugania si za nim, apie go wreszcie i wynosi z tumu.
Chodmy std, chodmy! uspokaja go ojciec. Pjdziemy do domu.
Tatusiu! Za co oni... zabili... biednego konika! mwi przez zy, ale dech mu zapiera i
sowa jak strzpy krzyku wyrywaj mu si ze zbolaej piersi.
Pijani s, awanturuj si, to nie nasza rzecz, chodmy! mwi ojciec.
Chopiec obejmuje ojca za szyj, ale co mu przygniata pier, coraz bardziej, dotkliwiej. Chce
zapa tchu, krzykn i budzi si.
Obudzi si zlany potem, z mokrymi od potu wosami, zdyszany i przeraony.
Dziki Bogu, to tylko sen! powiedzia, siadajc pod drzewem i oddychajc gboko.
Ale co to znaczy? Czy nie zaczyna si maligna? Taki obrzydliwy sen!"
90
nyi caiy jaitoy rozouy; cizico mu oyio na sercu i smutno. Opar okcie o kolana, a gow
wspar na doniach.
Boe! zawoa czybym by w stanie, czy mgbym naprawd wzi siekier, wali j
po gowie, rozpata jej czaszk... bd si tarza w lepkiej, ciepej krwi, wyamywa zamek,
kra i dre, skrada si cay zalany... z siekier... Boe, czy to moliwe?"
Mwic to, dra jak li.
Co si ze mn dzieje! cign dalej, unoszc gow.
Wiedziaem przecie, e nie wytrzymam tego, po c wic mczyem si dotychczas.
Przecie jeszcze wczoraj, kiedy poszedem robi... t prb, ju wczoraj zrozumiaem, e tego
nie wytrzymam... Wic czego teraz chc?... Dlaczego miaem dotychczas wtpliwoci?
Przecie wczoraj jeszcze, schodzc ze schodw, sam powiedziaem, e to jest pode, ohydne,
niskie, niskie... przecie na sam myl o tym na jawie zrobio mi si niedobrze i przeraenie
mnie ogarno...
O nie, nie znios tego, nie wytrzymam! Niechby nawet moje obliczenia nie ulegay

najmniejszej wtpliwoci, niechby nawet wszystko, co postanowiem w cigu tego miesica,


byo jasne jak soce, dokadne jak arytmetyka... Boe! Przecie i tak si nie odwa!...
Dlaczego wic, dlaczego wci jeszcze..."
Zerwa si na rwne nogi, ze zdumieniem rozejrza si dookoa, dziwic si, e zaszed a
tutaj, i ruszy ku mostowi T-mu. By blady, oczy mu si gorczkowo wieciy, czu straszne
zmczenie, mimo to zaczai nagle jako swobodniej oddycha. Czu, e zrzuci z siebie
straszny ciar, ktry gnbi go tak dugo, zrobio mu si dziwnie lekko na sercu. Boe
baga
wska mi moj drog, a wyrzekam si tego przekltego mojego... marzenia!"
Przechodzc mostem, z caym spokojem patrzy na New, na barwny zachd purpurowego
soca. Mimo osabienia nawet nie czu zmczenia. Jak gdyby pk wreszcie wrzd, ktry mu
wzbiera od miesica w zbolaym sercu. Wolno, wolno!
91
womyjesi leraz oa lycn wszysiKicn czarw, omamw, urzeczenia, od optania!
Pniej, gdy wspomina ten okres i wszystko, co si z nim dziao w tym czasie, chwil po
chwili, krok za krokiem, kade drgnienie duszy, z zabobonnym zdumieniem zastanawia si
nad pewn okolicznoci, co prawda, nic szczeglnego w gruncie rzeczy nie znaczc, ktra
jednak wydawaa mu si pniej jakby wyznacznikiem jego losu. Mianowicie: nie mg w
aden sposb zrozumie i wytumaczy sobie, dlaczego, gdy najwygodniej byo mu wrci do
domu najkrtsz, prost drog, bdc zmczonym, wrci przez plac Sienny, na ktrym nic
nie mia do roboty. Zrobi niewielkie, to fakt, ale zupenie niepotrzebne koo. Wprawdzie
dziesitki razy wraca do domu, nie pamitajc ulic, jakimi chodzi, ale dlaczego, zastanawia
si, dlaczego wanie takie wane, takie decydujce dla niego, a rwnoczenie najzupeniej
przypadkowe spotkanie na placu Siennym (ktrym nie mia najmniejszej potrzeby
przechodzi) wypado mu wanie teraz, w takim czasie, w takiej chwili jego ycia, w takim
wanie nastroju i w takich okolicznociach, w ktrych jedynie to spotkanie mogo
decydujco i ostatecznie wpyn na jego los i ca przyszo? Jak gdyby w tym miejscu
wanie czyhao na niego!
Byo koo godziny dziewitej, gdy przechodzi przez plac Sienny. Wszyscy waciciele
budek, straganw, sklepw, sklepikw koczyli ju handel, uprztali towary i rozchodzili si
do domw, tak jak i ich klientela. Przed garkuchniami, mieszczcymi si w suterenach
brudnych, cuchncych domw placu Siennego, szczeglnie za przed szynkami toczyli si
najr-norodniejszego autoramentu handlarze i mty. Raskolnikow upodoba sobie
szczeglnie te punkty, jak rwnie pobliskie zauki, gdy wychodzi na ulic bez okrelonego
celu. Tu wanie jego achmany nie zwracay niczyjej pogardliwej uwagi i mona byo tam
chodzi w jakimkolwiek stroju, nie rac nikogo. Na rogu K-go zauka pewien handlarz i
baba, jego ona, prowadzili na dwch oddzielnych straganach handel: nici, wstki, chustki
92
perKalowe itp. Uni rwnie zbierali si do domu, ale zatrzymaa ich rozmowa z jak
znajom. Bya to Lizawieta Iwanowna albo jak j po prostu nazywano, Lizawieta, modsza
siostra tej wanie staruchy, Alony Iwanowny, wdowy po zmarym referendarzu, lichwiarki,
ktr odwiedzi wczoraj Raskolnikow, aby zastawi swj zegarek i zrobi prb... Od dawna
ju wszystko dokadnie wiedzia o tej Lizawiecie i ona go nawet troch znaa. Bya to
wysoka, niezgrabna, bojaliwa i pokorna kobieta, omale idiotka, w wieku lat trzydziestu
piciu, ktra bya kompletn niewolnic swojej siostry, harowaa u niej dzie i noc, draa
przed ni i niejednokrotnie bya nawet przez ni bita. Staa zamylona z handlarzem i bab i
uwanie ich suchaa. A oni przekonywali j o czym zawzicie. Gdy Raskolnikow j
spostrzeg, opanowao go dziwne uczucie, jakby najwysze zdumienie, aczkolwiek nic
dziwnego w tym spotkaniu nie byo.
Moglibyta, Lizawieto Iwanowno, sami postanowi

mwi gono handlarz. Zajrzyjta jutro, koo sidmej. Bd i oni.


Jutro? przecigle i z namysem, jakby wahajc si, powiedziaa Lizawieta.
Ale wam strachu napucia Alona Iwanowna! traj-kotaa jednym tchem handlarka,
babsko rezolutne. Patrz ja na was i wiary nie daj, jak jakie mae dzidzi. I to nawet nie
rodzona siostra, ale przyrodnia i tak was za eb trzyma.
Nie potrza nawet dzisiaj o tym mwi Alonie Iwanownie
przerwa m moja rada, przyj samej jutro i basta. To dobry interes. A pniej to i
siostra si zmiarkuje.
A moe to i prawda?
O sidmej godzinie, to i z tamtych ktry przyjdzie; bez niczyjej pomocy si postanowi.
I samowar nastawimy wtrcia ona.
Dobrze, przyjd odpowiedziaa zafrasowana Lizawieta, ruszajc powoli z miejsca.
Raskolnikow min ju ich i nie sysza dalszej rozmowy. Przechodzi obok nich po cichu,
niepostrzeenie, starajc si
93
me przepucie ani swka z toczcej si rozmowy. Jego pierwotne zdumienie przeszo w
uczucie przeraenia, a wstrzsn nim zimny dreszcz. Dowiedzia si bowiem, nagle si
dowiedzia, e jutro, punktualnie o godzinie sidmej, siostry staruchy, Lizawiety, jedynej jej
wsplokatorki, nie bdzie w domu i e w takim razie starucha punktualnie o godzinie
sidmej wieczr bdzie w domu sama.
Do domu mia ju zaledwie kilka krokw. Wszed do mieszkania jak skazaniec. O niczym nie
myla, nie mg o niczym myle, ale caym swoim jestestwem zrozumia, odczu raczej, e
znikna naraz swoboda umysu i woli i e wszystko zostao nagle, w jednej chwili
zdecydowane ostatecznie.
Rzecz jasna, e gdyby nawet lata cae mia czeka na okazj, majc swj plan, to z pewnoci
nie mgby liczy na lepsze warunki wykonania tego planu, ni wobec ktrych teraz
niespodziewanie stan. W kadym razie byoby bardzo trudno dowiedzie si w przeddzie
dokadnie, z wiksz cisoci i mniejszym ryzykiem, bez wszelkich wywiadw i pyta, e
jutro o takiej a takiej godzinie, taka a taka starucha, na ktr szykuje si zamach, bdzie w
domu sama, samiuteka.
VI
Pniej Raskolnikow przypadkowo si dowiedzia, w jakim celu waciwie handlarz i baba
zapraszali Lizawiet. Bya to sprawa baha, nic szczeglnego. Jaka przyjezdna, zbiedniaa
rodzina sprzedawaa rzeczy, ubrania itp., wycznie kobiece. Wobec tego, e sprzedawanie na
rynku byo niekorzystne, poszukiwano zwykle poredniczki, a Lizawieta wanie tym si
trudnia: braa rzeczy w komis, poredniczya w transakcjach i miaa ogromn praktyk, bo
bya niesychanie uczciwa i zawsze wymieniaa ostateczn cen: powie cen i ani grosza nie
ustpi. Mwia za w ogle mao i jak ju zaznaczono, bya taka ulega i bojaliwa...
94
Lecz KasKomiKow ostatnimi czasy zaczai by przesdny. lady przesdnoci pozostay w
nim bardzo dugo. I w caej tej sprawie gotw by pniej zawsze dopatrywa si dziwnych
rzeczy, zagadkowych, tajemniczych si i zbiegw okolicznoci. Jeszcze zim pewien znajomy
student, Pokoriow, wyjedajc do Charkowa, poda mu przy okazji adres starej, Alony
Iwanowny, na wypadek, gdyby chcia co zastawi. Przez duszy czas nie korzysta z tego,
bo mia lekcje i jako tako wiza koniec z kocem. Ptora miesica temu przypomnia sobie
jednak dany mu adres; mia dwa przedmioty nadajce si do zastawienia stary srebrny
zegarek ojca i may zoty piercionek z trzema jakimi czerwonymi kamyczkami, ktry przy
poegnaniu podarowaa mu na pamitk siostra. Postanowi zastawi piercionek; gdy
poszed do starej, nic szczeglnego jeszcze o niej nie wiedzc, na pierwszy rzut oka poczu
jaki nieprzezwyciony wstrt do niej, wzi jednak dwa papierki" i po drodze wstpi do

jakiego ndznego szynku. Zada herbaty, usiad w kcie i zamyli si. Niesamowita myl
lga si w jego gowie, wykluwaa si jak kurcz z jajka i bardzo, ale to bardzo go
pochona.
Obok niego, przy ssiednim stoliku siedzia student, ktrego widzia po raz pierwszy, i mody
oficer. Po rozegranej partii bilardu zasiedli do herbaty. Naraz usysza, e student opowiada
oficerowi o lichwiarce, Alonie Iwanownie, wdowie po referendarzu, i podaje mu jej adres. Ju
taki szczeg wyda si Raskolnikowowi nieco dziwny: wanie stamtd wraca, a tu o wilku
mowa. Oczywicie, e jest to tylko zbieg okolicznoci, ale on nie moe si teraz opdzi od
pewnej niezwykej myli, a tu kto jakby umylnie dolewa oliwy do ognia: student zaczyna
opowiada swemu wsptowarzyszowi rne ciekawe szczegliki o Alonie Iwanownie.
Zacne babsko mwi student u niej zawsze mona dosta pienidze. Bogata jest jak
yd, moe od razu pi tysicy da, ale nie pogardzi nawet rublowym zastawem. Wielu z nas
do niej chodzi. Tylko e cierwo z niej okropne...
95
l dalej opowiada o tym, jaka to jdza, jaJca kapryna, wystarczy o jeden dzie opni termin
wpaty, eby przepad zastaw. Daje czwart cz wartoci przedmiotu, a bierze pi, a nawet
do siedmiu procent miesicznie itd. Student rozgada si na dobre, opowiada te, e starucha
ma siostr, Lizawiet, ktr ta saba, plugawiutka osbka co chwila bije i trzyma w cakowitej
niewoli, jak mae dziecko, podczas gdy Lizawieta ma co najmniej osiem werszkw1
wzrostu...
To istny fenomen! stwierdzi student i rozemia si na cae gardo.
Zaczli mwi o Lizawiecie. Student jako osobliwie lubowa si opowiadaniem o niej i
cigle si mia, a oficer sucha go z ogromnym zaciekawieniem i poprosi studenta o
przysanie mu Lizawiety do cerowania bielizny. Raskolnikow nie uroni ani swka z tej
rozmowy i dowiedzia si o wszystkim. Lizawieta bya modsz, przyrodni siostr starej (z
rnych matek) i miaa ju trzydzieci pi lat. Pracowaa na swoj siostr po caych dniach i
nocach, bya w domu kuchark i praczk, poza tym szya na obstalunek, najmowaa si nawet
do szorowania podg, i wszystko oddawaa siostrze. adnego obstalunku, adnej pracy nie
waya si przyj bez zezwolenia starej. Stara ma ju spisany testament, o czym nawet wie
Lizawieta, ktra wedug testamentu poza ruchomoci, krzesami i innymi drobiazgami
nie otrzymuje ani grosza; pienidze przeznaczya stara na pewien klasztor w n-skiej guberni,
za pokj jej duszy. Lizawieta bya mieszczk, ale nie miaa ma urzdnika, bya pann,
strasznie niezgrabn, okropnie wysok, o dugich, jakby powykrcanych nogach, w
znoszonych butach z kolej skry, nosia si jednak bardzo czysto. A najwaniejsze, co
szczeglnie dziwio i mieszyo studenta, byo to, e co i rusz bywaa w ciy...
Przecie powiadasz, e to potwr zauway oficer.
1 Werszek dawna rosyjska miara dugoci, wynoszca 4,45 cm. Wzrost czowieka ponad
dwa arszyny okrelano w werszkach. Por. przypis na s. 112.
96
JCS iciKa smaga, /c wygiua jaK przeorany aragon, aie nie jak potwr, imaginuj sobie.
Ma jaki dziwnie dobry wyraz twarzy i oczu. Bardzo dobry. Najlepszy dowd, e niejednemu
si podobaa. Spokojna, agodna, potulna, zgodna, na wszystko przystaje. I ma te wcale miy
umiech.
Ho, ho! Widz, e tobie te si podoba! rozemia si oficer.
To takie moje dziwactwo. A wiesz, co ci powiem: to przeklte stare pudo
zamordowabym i ograbi, i zapewniam ci, bez najmniejszego wyrzutu sumienia doda
podniecony student.
Oficer rozemia si serdecznie, a Raskolnikow drgn. Jakie to byo dziwne.
Pozwl, e zadam ci jedno powane pytanie gorczkowa si student. Oczywicie,
zaartowaem, ale zwa: z jednej strony gupi, bezmylny, ndzny, zy i chory babsztyl,

nikomu na wiecie niepotrzebny, raczej przeciwnie, bo przynosi wszystkim szkod, kreatura,


ktra sama nie wie, po co yje, a jutro i tak wyzionie ducha. Rozumiesz? Czy ty to
rozumiesz?
No, rozumiem odpowiedzia oficer, wpatrujc si uwanie w zaperzonego
wsptowarzysza.
Suchaj dalej. Z drugiej strony za mode, wiee siy, gince z braku pomocy i to
tysicami, wszdzie! Sto, tysic piknych spraw i poczyna mona by zrealizowa, wesprze
i naprawi za pienidze tej staruchy, utopione w klasztorze! Setki, a moe i tysice istnie
skierowanych na waciw drog, dziesitki rodzin uratowanych od ndzy, od rozkadu
moralnego, od zguby, rozpusty i szpitali wenerycznych i to wszystko za jej pienidze.
Naleaoby zamordowa j i zabra jej pienidze po to, by potem powici si caej
ludzkoci, dla dobra powszechnego; jak ci si zdaje, czy jedno drobne przestpstwo nie
zostaoby odkupione tysicami dobrych uczynkw? Za jedno ycie tysic istnie
uratowanych od rozkadu i zgnicia. Jedna mier w zamian za sto istnie to przecie prosty
rachunek! Bo c znaczy na wadze oglnej ycie
4 Zbrodnia i kara
97
LV/J iJuwAiwniiy^yj, giupiyj i ?/iyj o LCII uvu_y : i->iv^ wiy^WJ CHUZA/II z.j^iw
wszy, karalucha, zreszt i tego nie jest warta, bo ona tylko szkod przynosi. Niszczy bowiem
ycie innych: w tych dniach z wciekoci omal nie odgryza Lizawiecie palca; mao
brakowao, a musieliby go amputowa!
Rozumie si, e babsztyl nie zasuguje na ycie zauway oficer ale tu przyroda
dziaa.
Eje, bracie, przecie przyrod koryguje si, naprawia, bo inaczej utonlibymy w
zabobonach. W przeciwnym razie nie byoby ani jednego wielkiego czowieka. Powiadaj:
obowizek, sumienie", nic nie mam przeciwko obowizkom i sumieniu, ale jak my to
rozumiemy? Pozwl, zadam ci jeszcze jedno pytanie. Posuchaj!
Nie, teraz ty posuchaj, ja ci zadam pytanie.
No!
Gadasz tu, perorujesz, a powiedz mi: zabiby osobicie t staruch czy nie?
Rozumie si, e nie! Ja tylko z poczucia sprawiedliwoci... Nie o mnie tu chodzi...
A moim zdaniem, jeeli ty sam si nie decydujesz, to nie moe tu by mowy o
sprawiedliwoci! Chodmy, zagramy jeszcze partyjk!
Raskolnikow by ogromnie poruszony. Bya to, oczywicie, najzwyklejsza rozmowa i
wymiana myli midzy modymi ludmi, ktre nieraz ju sysza, w innej moe formie i na
inne tematy. Ale dlaczego wanie teraz wypado mu sucha takiej rozmowy i takiego
wanie rozumowania, kiedy w jego wasnej gowie powstay... takie same myli! I dlaczego
wanie teraz, kiedy dopiero co zalek tej myli wynis od staruchy, musia trafi na
rozmow o niej?... Ten zbieg okolicznoci zawsze wydawa mu si bardzo dziwny. Ta nic nie
znaczca rozmowa w szynku miaa nadzwyczajny wpyw na niego i na dalszy rozwj
wypadkw, jak gdyby istotnie dziaao tu jakie fatum...
98
j-u puwiuuic z pittuu oicmicgu i z, ucii si na. Kanapy i przesiedzia ca godzin bez ruchu.
W tym czasie ciemnio si; wiecy nie mia, zreszt przez myl mu nawet nie przyszo, eby
zapali wiec. Nigdy potem nie mg sobie przypomnie, czy wwczas w ogle o
czymkolwiek myla. Wreszcie poczu nawrt gorczki, dreszcze i z rozkosz uprzytomni
sobie, e przecie na kanapie mona si pooy. Natychmiast spad na niego, jakby go
przydusi, ciki, oowiany sen.
Spa bardzo dugo i bez adnych snw. Nastazja, ktra wesza do niego nazajutrz o dziesitej
rano, ledwie si go dobudzia. Przyniosa mu herbat i chleb. Herbata znowu bya cienka, z

drugiego parzenia i znowu w jej wasnym imbryku.


Ale ma sen! zawoaa oburzona. I tylko by spa! Podnis si z duym wysikiem.
Gowa go bolaa. Stan, obrci si w swojej komrce i znowu opad na kanap.
Znowu spa! gono zdumiaa si Nastazja. Jeste chory czy co?
Nic nie odpowiedzia.
Herbaty chcesz?
Potem powiedzia z wysikiem, przymykajc oczy i odwracajc si do ciany.
Nastazja postaa chwil przy nim.
A moe i naprawd chory rzeka, odwrcia si i wysza.
O godzinie drugiej znowu przysza, z talerzem zupy. A on lea jak przedtem. Herbata staa
nietknita. Nastazja poczua si nawet uraona i ze zoci szturchna go.
Czego gnijesz w ku! zawoaa, patrzc na niego z obrzydzeniem.
Raskolnikow podwign si i usiad, ale nie odezwa si do niej, patrzc w ziemi.
Chory czy jak? zapytaa Nastazja i znowu nie otrzymaa odpowiedzi.
Wyszedby na wiat Boy powiedziaa po chwili milczenia troch powietrza
ykn. Je bdziesz, nie?
99
ruiem uupuwicu/,iai sobie i machn rk.
Nastazja postaa jeszcze chwil, spojrzaa na niego ze wspczuciem i wysza.
Po kilku minutach podnis oczy i dugo spoglda na herbat i na zup. Potem wzi chleb,
yk i zabra si do jedzenia.
Zjad niewiele, bez apetytu, moe trzy czy cztery yki, i jakby machinalnie. Bl gowy
ustpowa. Po zjedzeniu obiadu wycign si znowu na kanapie, ale zasn ju nie mg,
tylko lea bez ruchu, plackiem, twarz wtulony w poduszk. Mia dziwn wizj: zdawao mu
si, e jest gdzie w Afryce czy w Egipcie, w jakiej oazie. Karawana odpoczywa, spokojnie
le wielbdy; dookoa rosn palmy; wszyscy jedz obiad. On za cigle pije wod
bezporednio ze strumienia, ktry pynie, szemrzc, tu pod bokiem. I jest tak przyjemnie,
chodno, przecudna, bkitna woda pynie po rnobarwnych kamieniach i po takim czystym,
lnicym, zotym piasku... Naraz wyranie usysza bicie zegara. Drgn, ockn si, podnis
gow, wyjrza przez okno, uprzytomni sobie godzin i jak oparzony zerwa si na rwne
nogi. Podszed na palcach do drzwi, po cichu je uchyli i zacz si przysuchiwa. Strasznie
omotao mu serce. Ale na schodach byo tak cicho, jakby wszyscy spali... Wydawao mu si
rzecz niesychanie dziwn i bezsensown, e mg w takim otumanieniu spa od wczoraj i
nic jeszcze nie zrobi, niczego nie przygotowa... A tymczasem wybia szsta... i nagle
zamiast ociaej sennoci owadn nim jaki niepojty, gorczkowy niepokj.
Przygotowania byy zreszt nieskomplikowane. Zebra wszystkie siy, eby wszystko
dokadnie obliczy i o niczym nie zapomnie; a serce cigle mu omotao, walio tak, e a
brako mu tchu. Po pierwsze, trzeba byo zrobi ptl i przyszy j do paszcza, ale to jedna
chwila. Sign pod poduszk i wrd upchanej pod ni bielizny odnalaz jak star, zupenie
postrzpion, nie pran koszul. Oddar pasek szerokoci jednego i dugoci omiu werszkw.
Pasek ten zoy we dwoje,
100
(jedyne jego okrycie zwierzchnie) i zaczai wszywa oba koce paska pod lew pach od
wewntrz. Rce mu si trzsy w czasie szycia, ale wreszcie dokona tego dziea, tak e gdy
znowu woy paszcz, na zewntrz nic nie byo zna. Ig i nici mia ju dawno
przygotowane i leay na stoliku, zawinite w papierek. Co do ptli za, to by to bardzo
sprytny, jego wasny pomys: ptla przeznaczona bya na siekier. Nie mona byo przecie
nie siekiery w rkach na ulicy. A jeeli j schowa pod paszcz, to i tak trzeba by j
przytrzymywa rk, co rzucaoby si w oczy. A teraz, z tak ptl, bdzie wygodniej, bo
wystarczy zawiesi ostrze siekiery i ca drog bdzie sobie spokojnie wisie pod pach, od

wewntrznej strony. Woywszy rk do bocznej kieszeni paszcza, mg podtrzymywa


koniec trzonka, a e paszcz mia szeroki jak worek, z zewntrz nie mona byo zauway, e
co podtrzymuje przez kiesze. T ptl wymyli ju dwa tygodnie temu.
Uporawszy si z t spraw, wsun palce do wskiej szpary midzy kanap a podog i z
lewego rogu wycign od dawna przygotowany i schowany tam zastaw.
Nie by to zreszt wcale zastaw, a po prostu drewniana, gadko wyheblowana deseczka
wielkoci i gruboci nie wikszej od srebrnej papieronicy. Deseczk t znalaz przypadkowo
w czasie jednej ze swoich przechadzek na pewnym podwrzu, gdzie w oficynie mieci si
jaki warsztat. Potem doda do niej jeszcze gadk i cienk elazn pytk prawdopodobnie
cz jakiego przedmiotu elaznego ktr w tym samym czasie rwnie znalaz na ulicy.
Zoywszy obie pytki, z ktrych elazna bya nieco mniejsza od drewnianej, zwiza je
mocno razem nitk na krzy; potem skrupulatnie i elegancko owin w czysty, biay papier i
tak zawiza, eby jak najtrudniej byo rozwiza. A to w tym celu, eby na jaki czas
odwrci uwag starej, gdy bdzie rozpltywa paczk, i w ten sposb uzyska dogodny
moment. elazna pytka dodana bya dla wagi, eby stara przynajmniej w pierwszej chwili nie
domylia si, e
101
?-,uoI w LIJI \JJL\^ wino.ii_y. yyoz.joi.pnj nj uu ^z.d.a
pod kanap. Gdy wyj zastaw, na podwrku kto krzykn:
Dawno ju mina sidma!
Dawno! Boe drogi!
Rzuci si ku drzwiom, chwil nasuchiwa, potem zapa kapelusz i zacz schodzi na d,
po swoich trzynastu stopniach, ostronie i cicho jak kot. A teraz mia najwaniejsze zadanie
ukra z kuchni siekier. e czynu tego dokona musi siekier, zdecydowa ju dawno.
Mia jeszcze skadany ogrodniczy n. Ale nie mg polega na nou i na swoich siach,
wobec czego ostatecznie wybra siekier. Przy tej sposobnoci naley zwrci uwag na
pewn osobliw cech wszystkich ostatecznych jego postanowie w tej caej sprawie. Im
bardziej decydowa si na nie, tym okropniejsze i bezsensowne mu si wydaway. Nie baczc
na niesychanie mczc wewntrzn walk, nigdy, ani przez chwil nie mg uwierzy w
wykonalno swoich planw.
I gdyby zdarzyo si kiedy tak, e wszystko do najdrobniejszego szczegu byoby przez
niego przemylane i ostatecznie postanowione, i nie pozostawiaoby najmniejszych
wtpliwoci, to wtedy wanie, jak si zdaje, wyrzekby si wszystkiego jako rzeczy
bezsensownej, potwornej i niewykonalnej. Ale niejasnych punktw i wtpliwoci mia jeszcze
bez liku. Co do tego, jak zdoby siekier, to ta drobnostka ani troch go nie niepokoia, bo nie
byo nic atwiejszego. Mianowicie Nastazja, szczeglnie wieczorami, co chwila wychodzia z
domu: albo pobiegnie do ssiadw, albo do sklepiku, a drzwi zawsze zostawia na ocie
otwarte. Gospodyni cigle jej za to wymylaa. A wic wystarczyo w odpowiednim
momencie wej po cichu do kuchni i wzi siekier, a potem, po upywie godziny (kiedy
bdzie ju po wszystkim), wej i z powrotem j pooy. Powstaway jednake pewne
wtpliwoci: przypumy, e przyjdzie za godzin, eby jaz powrotem pooy, a Nastazja,
jak na zo, wrci. Oczywicie, trzeba wtedy pj dalej i czeka, a znowu wyjdzie. A jeeli
w tym czasie przypadkowo signie
102
albo co najmniej podstawa do podejrzenia.
Ale to byy drobnostki, o ktrych nie chciao mu si nawet myle, zreszt nie mia na to
czasu. Myla o rzeczy najwaniejszej, a drobiazgi odkada do czasu, kiedy sam przekona
siebie o wszystkim. To wanie wydawao si niewykonalne. Tak przynajmniej mu si
zdawao. Nie mg sobie adn miar wyobrazi, e kiedykolwiek przestanie myle, wstanie
i... pjdzie tam... Przecie niedawno swoj prb (ow wizyt w celu ostatecznego obejrzenia

mieszkania) te tylko prbowa urzeczywistni, ale bynajmniej nie powanie, tylko tak sobie;
Trzeba pj, rozejrze si, a nie cigle buja w obokach". Ale nie wytrzyma, splun i
uciek, wcieky na samego siebie. Jednake caa analiza w sensie moralnym bya ju
zakoczona, jego kazuistyka wyostrzona bya jak brzytwa i ju sam w sobie nie znajdowa
wiadomego sprzeciwu. Ale w tym wypadku po prostu nie wierzy sobie i uporczywie,
niewolniczo szuka kontrargumentw na boku, po omacku, jak gdyby kto go do tego
zmusza i cign w tym kierunku. Wczorajszy dzie, ktry przebieg tak zaskakujco i
przesdzi o wszystkim, oddziaa na niego omale mechanicznie: jakby go kto wzi za rk
i cign za sob, nieodparcie, na lepo, z nadprzyrodzon si, bez szansy na opr. Jak gdyby
skraj jego ubrania dosta si w tryby maszyny i stopniowo go tam wcigao.
W swoim czasie byo to zreszt dawno temu interesowaa go midzy innymi kwestia:
dlaczego z tak atwoci wykrywane s zbrodnie i jak wyrane s lady wszystkich
zbrodniarzy? Powoli doszed do rnorodnych i bardzo ciekawych wnioskw. Ot jego
zdaniem gwna przyczyna tkwi nie tyle w materialnej niemoliwoci ukrycia zbrodni, ile w
samym zbrodniarzu; prawie kady zbrodniarz w chwili popeniania zbrodni ulega jakiemu
dziwnemu upadkowi woli i osabieniu rozsdku, ktre zastpuje fenomenalnie dziecinna
lekkomylno, i to wanie w chwili, w ktrej najbardziej potrzebna jest rozwaga i
ostrono. To osabienie rozsdku i upadek woli
103
\J^JC11L\J W UJC? V^ZjlV_/WiVI\.?l lid JJ^V^VJUlV^li>3l. W V_> \slL\JHJ\J\)
L\J W 1J OJ CJ OHjstopniowo, dochodzc do kulminacyjnego punktu przed momentem popenienia zbrodni; stan
ten trwa rwnie w chwili popeniania zbrodni i jeszcze jaki czas po jej dokonaniu, zalenie
od indywidualnoci przestpcy; potem mija, mija jak kada inna choroba. Ale teraz powstaje
kwestia: czy choroba rodzi przestpstwo, czy te samo przestpstwo, z racji osobliwej swojej
natury, idzie zawsze w parze z czym w rodzaju choroby? Na razie nie czu si jeszcze na
siach, aby rozstrzygn t kwesti.
Doszedszy do takich wnioskw, zdecydowa, e on osobicie, w tej jego sprawie, nie bdzie
ulega adnym chorobliwym perturbacjom, a jego rozsdek i wola nie opuszcz go na pewno
w cigu caego czasu wykonania planu, dlatego e jego czyn nie jest zbrodni"... Pomimy
cay ten proces mylowy, w wyniku ktrego doszed do takiej konkluzji, i tak ju
uprzedzilimy wypadki... dodajmy tylko, e rzeczowe, cile materialne trudnoci tej sprawy
gray w jego umyle zupenie podrzdn rol. Naley tylko zachowa panowanie nad wol i
rozsdkiem, a trudnoci te zostan we waciwym czasie pokonane, gdy przyjdzie do
zaznajomienia si z najdrobniejszymi szczegami sprawy..." Ale sama sprawa nie zaczynaa
si. Ostatecznym decyzjom swoim w dalszym cigu w najmniejszym stopniu nie dowierza, a
gdy wybia godzina, wszystko wyszo inaczej, tak jako mimo woli, omale niespodziewanie.
Pewna drobna okoliczno zupenie go zaskoczya, zanim jeszcze zdy zej ze schodw.
Gdy zrwna si ju z kuchni, jak zawsze na ocie otwart, i zajrza tam ukradkiem, eby
przekona si, czy nie ma tam czasem pod nieobecno Nastazji samej gospodyni, a jeli jej
nie ma, to czy drzwi do jej pokoju s szczelnie zamknite, eby niespodziewanie nie wyjrzaa
stamtd w chwili, kiedy wejdzie po siekier, nagle zobaczy, e tym razem Nastazja nie tylko
jest w domu, w kuchni, ale najspokojniej pracuje: wyjmuje z kosza bielizn i rozwiesza j na
sznurach! Spostrzegszy go, przerwaa prac, odwrcia si do niego i cay
104
czas me spuszczaa z mego oczu, gay przecnoazn. uawroci gow i przeszed obok kuchni,
jak gdyby nic nie widzc. Ale sprawa bya skoczona: siekiery nie ma! Okropnie go to
przerazio.
Dlaczego ubrdaem sobie myla, schodzc ju do bramy e wanie w tej chwili jej w
adnym razie nie bdzie w domu. Dlaczego, dlaczego, dlaczego z tak pewnoci tak

sdziem?" By zupenie zdruzgotany i nawet poniekd poniony. Z wciekoci mia mu si


chciao z samego siebie... Kipiaa w nim jaka tpa, zwierzca zo.
Zatrzyma si w zamyleniu w bramie. Na myl, eby wyj na ulic dla pozoru i
pospacerowa, ogarnia go wstrt, ale powrt do domu by czym jeszcze obrzydliwszym. I
tak okazj na zawsze straciem!" mrukn sam do siebie, stojc bez celu w bramie,
naprzeciwko ciemnej strwki, rwnie otwartej. Naraz a drgn cay. W komrce stra,
ktra bya o dwa kroki od niego, pod awk na prawo co byszczao... Rozejrza si dookoa
nie byo nikogo. Na palcach podszed do strwki, zszed dwa stopnie w d i cichym
gosem zawoa stra. Tak jest, nie ma go w domu. Ale musi by gdzie tu, na podwrku,
bo drzwi s otwarte". Rzuci si jak jastrzb na siekier (to wanie bya siekiera) i wycign
j spod awki, pod ktr leaa wrd drew; na miejscu, nie wychodzc, zawiesi j na ptli,
wsun obie rce do kieszeni i wyszed ze strwki; nikt nie zauway! Jak nie rozsdek, to
diabe!" pomyla, umiechajc si dziwnie. Przypadek ten doda mu nadzwyczajnej
otuchy.
Szed ulic spokojnie i statecznie, nie pieszc si, eby nie wzbudzi czasem podejrze.
Rzadko spoglda na przechodniw, stara si nawet zupenie nie patrze na twarze, by jak
najmniej zwraca na siebie uwag. Tu przypomnia sobie kapelusz. Boe drogi! I pienidze
onegdaj miaem, a nie mogem go zmieni na czapk!" Zakl siarczycie.
Przypadkowo zajrza ukradkiem do sklepiku i zobaczy, e na ciennym zegarze jest ju
dziesi minut po sidmej. Trzeba
105
si byo pieszy, zwaszcza ze musia nadoy drogi, zet>y podej do domu naokoo, od
drugiej strony...
Przedtem, gdy stara si obj to wszystko wyobrani, chwilami myla, e bdzie bardzo si
ba. Ale ba si nie za bardzo, a nawet wcale si nie ba. Przychodziy mu do gowy nawet
jakie uboczne myli, ale wszystko to na bardzo krtko. Przechodzc obok ogrodu Jusupowa,
pomyla nawet o urzdzeniu wysokich wodotryskw i o tym, jak odwieayby one
powietrze na wszystkich placach. Stopniowo doszed do przekonania, e gdyby rozszerzy
Ogrd Letni na cae Pole Marsowe i poczy go z paacowym Ogrodem Michajowskim,
byoby to pikne i niezwykle poyteczne dla miasta. Przy tej sposobnoci zainteresowaa go
rzecz nastpujca: dlaczego we wszystkich wielkich miastach ludzie maj dziwn skonno
i to nie zawsze z koniecznoci do osiedlania si w takich wanie dzielnicach, ktre nie
maj ani ogrodw, ani fontann, w ktrych panuje brud, smrd i wszelakie paskudztwo.
Przypomnia sobie w tej chwili wasne przechadzki po placu Siennym i na chwil jak gdyby
si ockn. Co za bzdury pomyla sobie. Lepiej ju o niczym nie myle!"
Tak chyba czepiaj si myl napotykanych przedmiotw ci, ktrzy prowadzeni s na
stracenie1" przemkna mu byskawicznie myl, lecz odpdzi j jak najprdzej... Ale ju
jest blisko, oto dom, oto brama. Gdzie zegar uderzy jeden raz. Co to, czyby ju byo p
do smej? Niemoliwe, na pewno si pieszy!"
Na szczcie bram znowu min pomylnie. Mao tego, jakby naumylnie, tu przed nim
wjecha do bramy wielki wz z sianem, ktry zasania go caego w chwili, gdy przechodzi
przez bram, a gdy wz wjeda z bramy na podwrze, przelizn si niepostrzeenie na
prawo. Po drugiej stronie
1 Reminiscencja autobiograficzna z miejsca kani (22 grudnia 1849), a take nawizanie do
opowiadania Yictora Hugo Ostatni dzie skazaca, ktre Dostojewski przeoy na rosyjski.
106
wozu sycnac byo krzyki i spr kilku gosw, ale jego nikt nie zauway i nikogo po drodze
nie spotka. Duo okien wychodzcych na to ogromne, czworoktne podwrze byo w tej
chwili pootwieranych, ale nie podnis gowy nie mia na to siy. Klatka schodowa starej
bya na prawo, tu obok bramy.

Odetchn gboko i przycisnwszy rk bijce serce, nama-ca raz jeszcze i poprawi


siekier, a potem wszed na schody, ostronie, spokojnie, co chwila nasuchujc. Ale na
schodach nie byo nikogo; wszystkie drzwi byy zamknite; nikogo te nie spotka. Na
pierwszym pitrze jedno mieszkanie byo puste, na ocie otwarte i pracowali tam malarze,
ale ci nawet nie spojrzeli. Przystan, pomyla i poszed dalej. Oczywicie, byoby lepiej,
gdyby ich tu nie byo, ale... nad nimi s jeszcze dwa pitra".
A oto ju trzecie pitro, drzwi i mieszkanie naprzeciwko
puste. Wszystko wskazywao na to, e mieszkanie na drugim pitrze, pod mieszkaniem
starej, rwnie stoi puste: bilet wizytowy, ktry by przybity do drzwi, zosta zdjty
wyprowadzili si!... Dech mu zaparo. Na moment przemkno mu przez myl: A moe
odej?" Ale nie odpowiedzia na to pytanie i zacz nasuchiwa pod drzwiami mieszkania
starej: martwa cisza. Potem nasuchiwa od strony schodw, z dou, przysuchiwa si dugo,
pilnie... W kocu obejrza si po raz ostatni, zebra siy, otrzsn si i raz jeszcze namaca
siekier w ptli. Czy aby nie jestem... za bardzo blady? pomyla
za bardzo zdenerwowany? Ona jest podejrzliwa... Moe poczeka... a serce si uspokoi?"
Ale serce si nie uspokajao. Przeciwnie, jakby naumylnie walio coraz mocniej i mocniej...
Nie wytrzyma, z wolna wycign rk do dzwonka i zadzwoni. Po upywie p minuty
zadzwoni jeszcze raz, goniej.
Nie byo odpowiedzi. Nie byo co na darmo dzwoni, zreszt, nie byo mu to na rk. Stara
bya, oczywicie, w domu, ale podejrzliwa i sama. Zna troch jej zwyczaje... i teraz przyoy
ucho do samych drzwi. Czy such mia szczeglnie wyostrzony
107
\^u iiuunu uyiuuy pi/.ypusz,u/,a^, u/, y iz,cu/,y wicie uyiu ucuuz,u
dobrze sycha, ale naraz usysza jakby szmer rki przy klamce i jakby szelest sukni. Kto
cichaczem sta przy samym zamku i zdaje si tak samo, jak on z zewntrz, rwnie przyoy
ucho do drzwi...
Wwczas umylnie si poruszy i co bkn na gos, eby nie przypuszczano, e si chowa;
potem zadzwoni po raz trzeci, ale spokojnie, solidnie i bez ladu zniecierpliwienia.
Wspominajc o tym pniej, wyranie i dokadnie, bo chwila ta utkwia mu w pamici na cae
ycie, nie mg w aden sposb zrozumie, skd wzio si w nim wwczas tyle
przebiegoci, zwaszcza e chwilami umys mu si mci, a ciao ogarniaa sabo... Po
chwili usysza otwieranie rygla.
VII
Drzwi, jak i poprzednio, zostay uchylone na wziutk szpark i znowu dwoje ostrych,
podejrzliwych oczu spojrzao na niego z ciemnoci. Tu Raskolnikow okropnie si zmiesza i
popeni powany bd.
Obawiajc si, e stara zlknie si, jak zobaczy, e s sami, a nie majc nadziei, by na jego
widok nabraa zaufania, pocign za klamk drzwi ku sobie, eby czasem nie przyszo jej na
myl znowu si zamkn. Widzc, e nie zatrzasna drzwi z powrotem, ale te nie pucia z
rki klamki, omal nie wycign jej razem z drzwiami do sieni. Widzc za, e zatarasowaa
sob wejcie i nie pozwala mu przej, natar wprost na ni. Stara a odskoczya z
przestrachu, chciaa co powiedzie, ale nie powiedziaa, tylko wlepia w niego szeroko
rozwarte oczy.
Dobry wieczr, Alono Iwanowno zacz moliwie niewymuszonym tonem, ale gos
odmwi mu posuszestwa, zaama si i drgn przyniosem pani... zastaw... moe lepiej
wejdziemy... do wiata... I zostawiwszy j w przedpokoju, nie
108
czeKajc na zaproszenie, wszed do pokoju... Stara wbiega za nim, rozkrzyczaa si.
Boe! Czego pan chce?... Kim pan jest? Co pan sobie yczy?
Co te pani, Alono Iwanowno... pani mnie zna... Raskol-nikow... o, zastaw przyniosem,

ktry zapowiedziaem... I poda jej zastaw.


Stara spojrzaa na zastaw, ale natychmiast wlepia oczy w nieproszonego gocia. Wpatrywaa
si w niego bardzo uwanie, gniewnie i nieufnie. Mina dobra chwila; wydawao mu si, e
spoglda na niego drwico, jak gdyby wszystkiego si domylaa. Czu, e traci rwnowag,
e ogarnia go lk, tak okropny lk, e jeli jeszcze z p minuty tak na niego popatrzy bez
sowa, to chyba ucieknie od niej.
Czemu pani tak patrzy na mnie, jakby mnie pani nie znaa? odezwa si naraz z
wyran irytacj. Jeeli pani chce, niech pani wemie, a jak nie, to pjd do kogo innego,
bo nie mam czasu.
Nie mia nawet zamiaru mwi tego, ale tak jako samo mu si to powiedziao.
Stara opamitaa si; zdecydowany ton gocia doda jej nieco otuchy.
Czeg to, dobrodzieju, zaraz a tak... Co to jest? zapytaa, zerkajc na zastaw.
Srebrna papieronica, mwiem przecie o tym zeszym razem.
Wycigna rk.
A czeg to pan taki strasznie blady? O, i rce panu dr! Kpa si pan za dugo czy co?
Febra odpowiedzia krtko. Mimo woli czowiek zblednie... jeeli nie ma co je
doda, ledwie wymawiajc sowa. Siy znowu zaczy go opuszcza. Ale odpowied miaa
cechy prawdopodobiestwa, wobec czego stara wzia zastaw.
Co to jest? zapytaa raz jeszcze, uwanie patrzc na Raskolnikowa i wac zastaw w
rku.
109
z^asiaw... papieronica... sreorna... niecn pani ooejrzy.
Co mi si wydaje, jakby nie bya srebrna... Ale pan tu namota!
Usiujc rozplata wzeek sznurka, odwrcia si do wiata (wszystkie okna mimo zaduchu
miaa zamknite) i na kilka sekund stana tyem do niego. Raskolnikow rozpi palto, zdj
siekier z ptli, ale jeszcze jej nie wyjmowa, tylko trzyma praw rk pod paltem. Rce mu
okropnie osaby, czu, e z kad chwil drtwiej i sztywniej! Obawia si, e wypuci
siekier z rk... Nagle zakrcio mu si w gowie.
Co pan tu nasupa! zniecierpliwia si stara i ruszya w jego stron.
Nie mia ani chwili do stracenia. Wyj ju siekier i oburcz, z rozmachem, jakby poza
wasn wiadomoci, ale bez wysiku, machinalnie, uderzy j obuchem w gow. Stao si to
niejako bez udziau jego siy. Lecz gdy tylko raz j uderzy, nie wiadomo skd, zjawiy si
siy.
Stara, jak zawsze, bya z go gow. Jej jasne, przyprszone siwizn, rzadkie wosy byy
wysmarowane jakim tuszczem i z tyu splecione w mysi ogonek podpity odamkiem
rogowego grzebyka sterczcego we wosach. Krzykna, ale bardzo sabym gosem i nagle
jako dziwnie przysiada, chocia zdya si jeszcze zapa rkoma za gow. W jednym
rku trzymaa wci zastaw". Wwczas Raskolnikow uderzy j jeszcze kilka razy obuchem
w ty gowy. Krew bluzna jak z przewrconej szklanki i ciao zwalio si na wznak.
Raskolnikow odstpi o krok, pozwoli jej upa, po czym nachyli si i zajrza jej w twarz:
ju nie ya. Oczy miaa wybauszone, jak gdyby miay wyskoczy z orbit, a czoo i ca
twarz zmarszczone, wykrzywione konwulsyjnym skurczem.
Pooy siekier na pododze, obok trupa, i natychmiast sign do kieszeni staruchy, starajc
si nie poplami spywajc krwi do tej samej kieszeni, z ktrej zeszym razem
wyjmowaa klucze. By w peni wiadomoci, nie mia adnego zamienia myli ani
zawrotw gowy, dray mu tylko jeszcze
110
1-uz.incj przypomnia sooie, ze oyi nawet oarazo uwany, przezorny, stara si nie poplami...
Klucze wyj w jednej chwili... Wszystkie, jak i wwczas, byy w jednym pczku na
elaznym keczku. Pobieg z kluczami do sypialni. By to may pokj z du iloci witych

obrazw na cianie. Przy drugiej cianie stao szerokie ko, bardzo czyste, okryte zszyt ze
skrawkw jedwabiu, watowan kodr. Przy trzeciej cianie staa komoda. Rzecz
zastanawiajca: gdy zacz dobiera klucze do komody i usysza ich brzk, jaki dreszcz
przeszed mu po ciele. Znowu opanowaa go ch porzucenia wszystkiego i umknicia. Ale
bya to tylko jedna chwilka; na ucieczk byo ju za pno. Nawet umiechn si z
politowaniem nad samym sob, gdy nagle opanowaa go inna, niepokojca myl. Wydawao
mu si, e stara jeszcze yje i e moe si ockn. Zostawiwszy klucze i komod, pobieg z
powrotem do ciaa, zapa siekier, unis j i zamachn si raz jeszcze nad star, ale nie
uderzy. Nie ulegao wtpliwoci, e nie yje. Nachyliwszy si i przyjrzawszy si jej z bliska,
przekona si naocznie, e miaa rozpatan czaszk i jak gdyby przekrcon nieco na bok.
Chcia jej dotkn palcem, ale prdko cofn palec; i tak wida byo wszystko. Tymczasem
utworzya si ju caa kaua krwi. Naraz zauway na jej szyi sznureczek, szarpn go, ale
sznureczek by mocny i nie przerwa si; przy tym nasikn krwi. Prbowa wycign go
zza pazuchy, ale co przeszkadzao, trzymao. Z niecierpliwoci znowu unis siekier, eby
ni rbn po sznurku na ciele, z gry, ale nie mia odwagi i z trudem, poplamiwszy rce i
siekier, po dwch minutach szarpaniny w kocu rozci sznurek, nie dotykajc toporem
ciaa; nie omyli si bya tam sakiewka. Na sznureczku wisiay dwa krzyyki, cyprysowy i
miedziany, oprcz tego emaliowany szkaplerzyk; tu obok wisiaa niewielka zamszowa,
zatuszczona sakiewka ze stalowym okuciem i keczkiem. Sakiewka bya mocno wypchana;
Raskolnikow, nie ogldajc, wsun j do kieszeni, krzyyki rzuci z powrotem starej na piersi
i zabrawszy siekier, znw wbieg do sypialni.
111
si oaruzo, ziapai KIUCZC i znowu zaczai nimi manipulowa. Ale jako nie udawao mu si
to; nie mg dopasowa kluczy. Nie dlatego, e mu tak bardzo dray rce, ale jako cigle si
myli: widzi, na przykad, e to nie ten klucz, a pcha go do dziurki. Naraz przypomnia sobie i
domyli si, e ten duy klucz z zbatym pirem, ktry wisi razem z mniejszymi, musi by
nie od komody (tak zeszym razem mu si wydawao), a od jakiej skrytki i e moe w tej
wanie skrytce wszystko jest schowane. Zostawi wic w spokoju komod i wlaz pod ko,
bo wiedzia, e wszelkiego rodzaju wartociowe skrzyneczki stare kobiety chowaj pod ka.
Tak te byo: sta tam znacznych rozmiarw kufer o dugoci powyej arszyna1, z wypukym
wiekiem, obity safianem i stalowymi wiekami. Zbaty klucz akurat si nadawa i otworzy
kufer. Na wierzchu pod biaym przecieradem leao zajcze futerko, z czerwonym
pokryciem; pod nim jedwabna suknia, szal, a dalej, w gbi, zdawao si, e le same
achy. Przede wszystkim zaczai wyciera o czerwone pokrycie futerka umazane we krwi rce.
Czerwone, a na czerwonym nie bdzie zna krwi pomyla i zaraz si zreflektowa:
Boe! Zmysy trac czy co?"
Lecz gdy tylko ruszy achy, spod futerka wylizn si zoty zegarek. Zacz wszystko
przerzuca. Rzeczywicie w ga-ganach ukryte byo zoto prawdopodobnie zastawy,
wykupione i nie wykupione bransoletki, acuszki, kolczyki, szpilki itp. Niektre byy w
futeralikach, inne za po prostu owinite w papier gazetowy, ale porzdnie i starannie, w
podwjne arkusze, przewizane wsteczkami. Nie tracc ani chwili, zacz je pakowa do
kieszeni spodni i paszcza, bez wyboru, nie rozpakowujc paczuszek ani nie otwierajc futeralikw, ale duo zabra nie zdy...
Nagle usysza, e w pokoju, w ktrym leaa stara, kto chodzi. Przerwa pakowanie i zamar.
Dookoa panowaa cisza,
1 Arszyn dawna rosyjska miara dugoci, wahajca si w granicach 71,12-81,5 cm.
112
a wic iyiKo mu si zdawao. Ale naraz usysza wyranie stumiony okrzyk, jak gdyby kto
sabo i krtko jkn i zamilk. Potem znowu martwa cisza trwajca z minut albo i dwie.
Przykucn przy kufrze i czeka, wstrzymujc oddech, ale naraz zerwa si, chwyci siekier i

wybieg z sypialni.
Na rodku pokoju staa Lizawieta, z wielkim tobokiem w rku, i w osupieniu patrzya na
zamordowan siostr, biaa jak ptno i jakby za saba, by krzykn. Na widok wpadajcego
Raskolnikowa zadraa jak li i twarz zacza jej kurczowo drga. Podniosa rk i otworzya
nawet usta, ale jednak nie krzykna i wolno, tyem zacza si cofa w kt, patrzc mu
uporczywie prosto w oczy, ale w milczeniu, jak gdyby nie miaa si krzykn. Rzuci si do
niej z siekier. Wargi skrzywia tak aonie, jak to bywa u maych dzieci, kiedy zaczynaj si
czego lka, pilnie wpatruj si w przedmiot, ktry je strachem przejmuje, i zamierzaj si
rozpaka. Nieszczsna Lizawieta bya do tego stopnia prosta, zahukana i nastraszona, e nie
podniosa nawet rk, eby zasoni twarz, jakkolwiek w tej chwili byby to odruch zupenie
naturalny, bo siekier miaa wzniesion nad sam twarz. Uniosa tylko woln lew rk,
nawet nie na wysoko twarzy, i powoli wycigna j w jego kierunku, jakby go odsuwaa.
Uderzy siekier w czaszk ostrzem, z rozmachu i przerba jej ca grn cz czoa,
wrzynajc si prawie do ciemienia. Natychmiast runa na ziemi. Raskolnikow zupenie
straci panowanie nad sob, schwyci jej toboek, znowu go rzuci na ziemi i wybieg do
przedpokoju.
Coraz bardziej opanowywa go strach, zwaszcza po tym drugim, zupenie nieprzewidzianym
morderstwie. Chcia jak najprdzej std uciec. I gdyby by w stanie w owej chwili dokadniej
widzie i rozumowa, gdyby mg uwiadomi sobie wszystkie trudnoci swojej sytuacji,
ca groz, ohyd i bezsensowno oraz zrozumie wreszcie, ile czeka go przeszkd, a moe i
przestpstw, eby si std wyrwa i dosta do domu, to bardzo moliwe, e porzuciby
wszystko, poszedby, gdzie
113
, i sam na sieoic ziuunuy uumesicmc, nawei nic z,c sua.-chu o siebie, a z przeraenia i
obrzydzenia do tego, co uczyni. Szczeglne uczucie obrzydzenia potgowao si w nim z
minuty na minut. Za nic na wiecie nie wrciby teraz do kufra ani nawet do pokoi.
Jednake powoli zaczo go opanowywa jakie dziwne roztargnienie czy zaduma; chwilami
zapomina si, a raczej zapomina o rzeczy najwaniejszej, czepiajc si rwnoczenie
drobiazgw. Gdy zajrza do kuchni i spostrzeg na awce wiadro napenione do poowy wod,
postanowi umy rce i siekier. Rce mia lepkie od krwi. Siekier wrzuci ostrzem do wody,
chwyci z okna lecy na wyszczerbionym spodku kawaek myda i zacz w wiadrze my
rce. Potem wyj siekier, obmy elazo i dugo, ze trzy minuty, szorowa drewniany
trzonek, prbujc zmy krew mydem. Po tej czynnoci wytar wszystko bielizn, ktra si
suszya na sznurze przecignitym przez kuchni, a potem dugo, uwanie oglda siekier
przy oknie. adnych ladw nie byo, tylko trzonek by jeszcze mokry. Starannie znowu
zawiesi siekier na ptli pod paszczem. Nastpnie, na ile pozwalao na to wiato w ciemnej
kuchni, obejrza paszcz, spodnie, buty. Na pierwszy rzut oka wszystko byo w porzdku,
jedynie buty byy poplamione. Zwily wic jaki gagan i wytar buty. Zdawa sobie przy
tym spraw z tego, e oglda rzeczy niedokadnie, e moe jest co rzucajcego si w oczy,
czego na razie nie dostrzega. Stan w zamyleniu na rodku pokoju. Ponura, drczca myl
koataa mu w gowie myl, e traci zmysy i e w tej chwili nie jest w stanie niczego
rozsdnie obmyli ani si ratowa, e moe naley robi co zupenie innego, anieli teraz
robi... Boe drogi! Trzeba ucieka, ucieka!" wybekota sam do siebie i wybieg do
przedpokoju. Ale tutaj czekao go przeraenie, jakiego nigdy jeszcze nie dowiadczy.
Sta, przyglda si i nie wierzy wasnym oczom: drzwi, zewntrzne drzwi z przedpokoju na
klatk schodow, te same, do ktrych przedtem dzwoni i przez ktre wszed, byy Otwarte
114
i ucnyione na szeroKosc caej doni: przez cay czas, przez cay ten czas nie byy zamknite
ani na klucz, ani na rygiel! Stara nie zamkna za nim moe przez ostrono. Ale, Boe
wity! Przecie widzia potem Lizawiet! I jak mg, jak mg si nie domyli, e przecie

musiaa jako wej! Chyba nie przez cian!


Rzuci si do drzwi i zaoy rygiel!
Ale nie, znowu nie to! Trzeba ucieka, ucieka..."
Odsun znowu rygiel, otworzy drzwi i zaczai nasuchiwa na schodach.
Dugo si wsuchiwa. Gdzie daleko, prawdopodobnie na dole, w bramie, gono i piskliwie
dary si jakie dwa gosy, kcono si i wymylano sobie. O co chodzi?..." Czeka
cierpliwie. Nagle wszystko ucicho, jak uci; rozeszli si. Chcia ju wyj, ale naraz o pitro
niej z trzaskiem otworzono drzwi na schody i kto zacz schodzi na d, nucc jak
piosenk. Jak mog tak cigle haasowa!" przemkno mu przez myl. Znowu przymkn
drzwi i czeka. Wreszcie wszystko umilko, nie dochodzi aden dwik. Ju wyszed na
schody, gdy znw usysza czyje kroki.
Usysza te kroki z bardzo daleka, z samego dou, ale bardzo dokadnie pamita, e ju od
pierwszego odgosu podejrzewa, i kto idzie na pewno tutaj, na trzecie pitro, do starej.
Dlaczego? Czy odgos tych krokw by jaki wyjtkowy, osobliwy? Byy to kroki cikie,
miarowe, powolne. Oto min on ju parter, idzie wyej, jeszcze wyej; coraz lepiej sycha!
Sysza ju cikie sapanie idcego... Zaczo si trzecie pitro... Tutaj! I naraz wydawao mu
si, e zupenie zdrtwia, jak we nie, kiedy ni si czowiekowi, e go chc zamordowa,
dopdzaj, a czowiek jak gdyby przykuty jest do miejsca i nawet rk ruszy nie moe.
Wreszcie, gdy go zacz wchodzi na trzecie pitro, Raskol-nikow oprzytomnia, zdy
jeszcze zgrabnie wlizn si z powrotem do mieszkania, przymykajc za sob drzwi. Potem
chwyci rygiel i po cichu, bez najmniejszego szmeru wsun go
115
w sKooei. instynKt mu pomaga, f o dokonaniu tego przyczai si z zapartym tchem tu pod
drzwiami. Nieproszony go rwnie sta pod drzwiami. Stali teraz naprzeciw siebie, jak
przedtem on ze staruch, kiedy to dzieliy ich drzwi, a on nasuchiwa.
Go kilkakrotnie gboko odetchn. Chyba jest gruby i rosy" pomyla Raskolnikow,
ciskajc w rku siekier. Zupenie jak we nie. Go szarpn za rczk dzwonka i gono
zadzwoni.
Gdy rozleg si blaszany dwik dzwonka, przywidziao mu si, e kto poruszy si w
pokoju. Kilka sekund uwanie nasuchiwa. Nieznajomy szarpn jeszcze raz, znowu czeka i
naraz zniecierpliwiony zaczai z caych si tarmosi klamk. Raskolnikow patrzy z
przeraeniem, jak rygiel skacze w skoblu, i otpiay ze strachu czeka, e rygiel lada chwila
wyskoczy. A byo to zupenie moliwe: tak mocno szarpano drzwi. Chcia przytrzyma rygiel
rk, ale pomyla, e tamten moe si domyli. Zdawao mu si, e znowu dostaje
zawrotw gowy. Zaraz upadn!" przemkno mu przez myl, ale nieznajomy zacz co
mwi, a Raskolnikow w lot oprzytomnia.
Co one tam, pi psiekrwie czy kto je pozarzyna? Niech was wszyscy diabli!... rykn
go jak z beczki. Hej, Alono Iwanowno, stara wiedmo! Lizawieto Iwanowno, liczna
panno! Otwrzcie! O psiekrwie, pi czy co u licha? I znowu, rozwcieczony, z dziesi
razy szarpn z caej siy dzwonek. Musia to by czowiek wadczy i krtko trzymajcy
domownikw.
W tej samej chwili dolecia odgos drobnych, popiesznych krokw. Kto jeszcze szed tutaj.
Raskolnikow nie dosysza rozmowy w pierwszej chwili.
Czyby nikogo nie byo? dwicznie i wesoo zapyta przybysz, zwracajc si do
pierwszego gocia, ktry nie przestawa szarpa dzwonka. Moje uszanowanie, panie Koch!
Sdzc po gosie, musi to by czowiek bardzo mody" pomyla Raskolnikow.
116
wicuz, ju o maio arzwi me rozwamem oo> powiedzia Koch. A pan skd raczy mnie
zna?
Masz tobie! A onegdaj kto panu w Gambrynusie" wlepi trzy partie w bilard?

A-a-a...
Wic nie ma ich. To dziwne. Zreszt, bardzo gupia sytuacja. Dokd ta stara moga pj?
Mam do niej interes.
Ja te mam interes, mj panie!
Co robi? Chyba przyjdzie zrezygnowa. Och! A tak liczyem na fors! jkn
modzieniec.
Na to wyglda, e nic z tego, ale po co, u licha, si umawiaa? Sama przecie, wiedma
jedna, wyznaczya godzin. Mam n na gardle. I gdzie si, psiakrew, wasa, nie rozumiem!
Cay rok gnije w domu, nogi j bol, a tu, jak na zo, na spacer si wybraa!
Moe stra zapyta?
O co?
Dokd posza i kiedy wrci?
Hm... do diaba... zapyta... Ale przecie ona nigdzie nie chodzi... i jeszcze raz szarpn
klamk. Do cholery, nie ma co, nic z tego!
Czekaj pan! krzykn nagle modzieniec. Spjrz pan: widzi pan, jak drzwi odstaj,
kiedy si je szarpie?
No to co?
To znaczy, e nie s zamknite na klucz, tylko na rygiel, a raczej na haczyk! Syszy pan,
jak brzczy!
No?
Jeszcze pan nie rozumie? To znaczy, e kto jest w domu. Gdyby obie wyszy, to
zamknyby z zewntrz na klucz, a nie na rygiel od wewntrz. A tu syszy pan, jak brzczy
rygiel? eby si zamkn od wewntrz na rygiel, trzeba przecie by w domu, rozumie pan?
Widocznie siedz w domu i nie chc otworzy!
Ba! Rzeczywicie! skonstatowa zdumiony Koch. Wic co, u licha, sobie myl!
I zacz okropnie szarpa drzwi.
117
iNiecn pan zaczeka! zawoa znowu ten mody. I niech pan nie szarpie! Tu co jest
nie w porzdku... pan przecie dzwoni, szarpa, wic jeli nie otwieraj, to znaczy, e albo
pomdlay, albo...
Co?
Wie pan co: chodmy po stra, niech on je sam obudzi.
Susznie! I obydwaj ruszyli na d.
Chwileczk! Niech pan tu zostanie, a ja pobiegn po stra.
A po co mam zostawa?
A czy to mona wiedzie?
Moe i racja...
Ja przecie szykuj si na sdziego ledczego! Tu najwidoczniej, naj-wi-docz-niej co jest
nie w porzdku! obstawa przy swoim modzieniec i pobieg prdko na d.
Koch pozosta, raz jeszcze pocign, ale ju spokojnie, za rczk dzwonka, ktry brzkn;
powoli, jakby co kombinujc, zaczai porusza klamk w jedn i w drug stron, eby si raz
jeszcze przekona, e jest zamknite tylko na rygiel. Potem, sapic, nachyli si i zajrza przez
dziurk od klucza, ale tam tkwi od wewntrz klucz, nie mg wic nic zobaczy.
Raskolnikow ciska w rku siekier. By jak w malignie. Ju si szykowa do stoczenia z
nimi walki, gdyby weszli. Kiedy pukali i zastanawiali si nad sytuacj, przychodzia mu kilka
razy do gowy myl, eby wszystko od razu skoczy i krzykn do nich zza drzwi. Chwilami
braa go ochota nawymyla im i droczy si z nimi, dopki nie otworz. Byle tylko
prdzej!" przemkno mu przez myl.
Gdzie on jest, do diaba...
Czas mija, minuta, dwie, ale nikt nie przychodzi. Koch zacz si niecierpliwi.

Do diaba!... warkn i porzucajc swj posterunek, ruszy na d, pieszc si i tupic


butami po schodach. Kroki ucichy.
Boe, co robi?"
118
Kaskolmkow odemkn drzwi, uchyli je, nic nie byo sycha, i nagle, zupenie nie
zastanawiajc si, zamkn je dokadnie za sob i zacz szybko schodzi na d.
Zszed ju z trzech kondygnacji, gdy nagle zaczai si straszny harmider na dole. Co robi?
Ukry si nie ma gdzie". Pobieg z powrotem, znw do mieszkania.
Hej, psiakrew! Trzyma go!
Kto z wrzaskiem wyskoczy na dole z jakiego mieszkania i nie pobieg, a po prostu sfrun
na d po schodach, drc si na cae gardo:
Mitia! Mitia! Mitia! Mitia! Mitia! Draniu jeden!
Wrzeszcza jeszcze na dworze. Wreszcie wszystko ucicho. Ale w tej samej chwili kilka osb,
gono rozmawiajc, zaczo z haasem wchodzi na schody. Byo ich trzech albo czterech.
Dobieg go dwiczny gos owego modzieca. To oni!"
Zrozpaczony do ostatecznoci, ruszy im naprzeciw: niech si dzieje, co chce! Zatrzymaj
wszystko przepado, min te przepado: zapamitaj. Ju si zbliali ku sobie, dzielio ich
tylko jedno pitro i nagle ratunek! Kilka stopni niej, na prawo, zauway otwarte na
ocie mieszkanie na pierwszym pitrze, to samo mieszkanie, w ktrym pracowali malarze, a
teraz jakby naumylnie puste. To pewnie oni wyskoczyli z takim wrzaskiem. Podogi byy
wieo pomalowane, na rodku pokoju staa baka i miska z farb i pdzlem. W oka mgnieniu
wlizn si do mieszkania i przyczai za drzwiami, jeszcze zdy: wchodzcy na gr akurat
podchodzili do tych drzwi. Potem skrcili na gr i poszli dalej, na trzecie pitro,
rozprawiajc gono. Przeczeka, wyszed na palcach i zbieg na d.
Na schodach nie byo nikogo! W bramie rwnie. Szybkim krokiem min bram i skrci na
ulicy w lewo.
Wiedzia bardzo dobrze, wietnie zdawa sobie spraw z tego, e w tej chwili oni s ju w
mieszkaniu, e si bardzo zdziwili, zobaczywszy, e drzwi s otwarte, podczas gdy przed
chwil byy zamknite, e ju ogldaj zwoki i e nie dalej jak za
119
min u L^ uumysi si, it raczej nauiui mezimego e przed chwil by tu morderca i zdy si
gdzie ukry, przelizn si obok nich, uciec; domyla si prawdopodobnie i tego, e
schowa si w pustym mieszkaniu, gdy oni szli na gr. A jednak nie mia odwagi za bardzo
przypieszy kroku, jakkolwiek do pierwszej przecznicy pozostawao okoo stu krokw. Czy
nie skoczy do jakiej bramy i przeczeka gdzie na schodach? Nie, jeszcze gorzej! A moe
wyrzuci siekier? Moe wzi dorok? Rozpacz! Rozpacz!"
Nareszcie doszed do rogu ulicy; skrci w boczn uliczk na p ywy; tu ju by prawie
bezpieczny i rozumia to: zawsze mniej podejrze bdzie, przy tym byo tu bardzo duo ludzi,
tak e stanowi w tym tumie kropl w morzu. Wszystkie te przejcia tak go piekielnie
zmczyy, e ledwie powczy nogami. Pot ciurkiem spywa mu po twarzy; ca szyj mia
mokr. Patrzcie go, ale si strbi!" krzykn mu jaki przechodzie, gdy doszed ju do
kanau.
Zaczynao mu si mci w gowie; im dalej, tym gorzej. Zapamita sobie jednak, jak
dochodzc do kanau, zlk si, e jest tu mao ludzi i e tu rzuca si w oczy, wobec czego
chcia zawrci z powrotem do bocznej uliczki. Nie baczc na to, e ledwie si trzyma na
nogach, nadoy jednake sporo drogi i wrci do domu od strony przeciwnej.
Na p przytomny wszed do bramy swojego domu i by ju na schodach, kiedy przypomnia
sobie o siekierze. A byo to jedno z najwaniejszych zada: pooy j z powrotem na miejsce
tak, eby nikt nie zauway. Nie by ju, oczywicie, w stanie uprzytomni sobie, e moe
lepiej byoby wcale nie ka siekiery na miejsce, a podrzuci j, choby pniej, gdzie na

cudze podwrze.
Ale i to przeszo pomylnie: drzwi strwki byy przymknite, ale nie zamknite na klucz, a
wic prawdopodobnie str jest w domu. Raskolnikow ju do tego stopnia by rozkojarzony,
e podszed wprost do strwki i otworzy j. Gdyby go str zapyta: Czego pan chce?",
najprawdopodob120
WODCC
pooy siekier na miejsce pod awk; nawet zakry j drwami, jak byo przedtem. Nikogo,
ywej duszy nie spotka a do swojego pokoju; drzwi mieszkania gospodyni byy zamknite.
Wszedszy do pokoju, rzuci si na kanap tak, jak sta. Nie spa, lea w stanie jakiego
zamroczenia; gdyby kto wszed w tej chwili do pokoju, na pewno by si zerwa i krzykn.
Do gowy cisny mu si jakie strzpy i urywki myli, ale mimo wysiku nie mg uchwyci
i zatrzyma adnej...

Cz druga

i
W takim stanie lea bardzo dugo. Chwilami jak gdyby si budzi i widzia, e dawno jest ju
noc, ale ani mu przez myl nie przeszo, eby wsta. Wreszcie zauway, e jest widno jak w
dzie. Lea na kanapie na wznak, wci zdrtwiay po tym stanie zamroczenia. Z ulicy
dochodziy przeraliwe, okropne krzyki i jki, ktre zreszt sysza pod swoim oknem co noc
o trzeciej nad ranem. Te wanie jki go obudziy. Aha! ju wychodz z szynkw pijacy
pomyla sobie to znaczy, e ju jest trzecia". I naraz zerwa si z kanapy jak oparzony:
Jak to! Ju trzecia godzina!" Usiad na kanapie i wtedy dopiero przypomnia sobie wszystko!
W okamgnieniu wszystko sobie przypomnia!
W pierwszej chwili przekonany by, e dostaje obdu. Przeszed go zimny dreszcz, ale
dreszcz ten spowodowany by rwnie gorczk, ktra zacza go trawi jeszcze we nie.
Teraz za tak nim rzucao, e zb na zb nie trafia i wszystko w nim drao. Otworzy drzwi i
zacz nasuchiwa: w caym domu wszyscy spali. Ze zdumieniem oglda siebie i wszystko
dookoa w pokoju i adn miar nie potrafi zrozumie, jak mg wczoraj, wchodzc, nie
zamkn drzwi na haczyk i rzuci si
122
na jvanap<jp mc LJIR.U w uuiiiiiu, CUG uiiwcL w Kapeluszu, Kiory spad i lea tu obok
na pododze. Gdyby kto wszed, co by sobie mg pomyle? e pijany jestem, ale..."
Podskoczy do okna. Byo do widno, wic zaczai si popiesznie oglda od stp do gw,
cae swoje ubranie: czy czasem nie ma ladw? Ale tak obejrze si nie dao; drc jak li,
zaczai zdejmowa z siebie wszystko i znowu dokadnie oglda. Powywraca wszystko do
ostatniej nitki, ale nie dowierzajc sobie, powtrzy ten przegld trzy razy. Jak si zdaje, nie
byo najmniejszych ladw; tylko w miejscu, gdzie dawniej byy zakady na nogawkach
spodni, a teraz wisiay strzpy niczym frdzle, pozostay lady zakrzepej krwi. Chwyci
popiesznie skadany n i obci frdzle. Innych ladw chyba nie byo.
Naraz przypomnia sobie, e sakiewka i rzeczy, ktre wycign z kufra starej wszystko to
ma jeszcze w kieszeniach. Dotd nie pomyla nawet o tym, eby je wyj i schowa! Nie
pomyla nawet o tym i teraz, kiedy oglda ubranie! Co to znaczy? W jednej chwili zacz je
popiesznie wyjmowa i wyrzuca na st. Wyjwszy wszystko, wywrci kieszenie, eby si
przekona, czy czasem co jeszcze nie zostao, i przenis ca t kup rzeczy do kta. W

kcie, na samym dole, odstawaa w jednym miejscu tapeta: natychmiast powpycha wszystko
do dziury za tapet. Zmiecio si! Wszystko wreszcie schowane, sakiewka rwnie!"
pomyla z zadowoleniem, podnoszc si i patrzc bezmylnie w kt, na jeszcze bardziej
odstajc tapet. Nagle a drgn cay z przeraenia: Boe drogi szepta zrozpaczony
co si ze mn dzieje? Czy to jest schowane? Tak si chowa?"
Co prawda, nie liczy na te przedmioty, myla, e bd tylko pienidze, i dlatego nie
przygotowa przedtem waciwego miejsca. Ale teraz, teraz, z czego jestem taki
zadowolony? myla. Tak si chowa? Rozum rzeczywicie odmawia mi ju
posuszestwa!" Wycieczony do ostatnich granic, usiad na kanapie i znowu wrciy
nieznone dreszcze. Machinalnie wzi lecy obok na krzele stary, zimowy paszcz
studencki, ciepy,
123
cu z,upcmit puuiiiiy, ujs-iyi sic unii i z,iiuwu
i malign, tracc poczucie rzeczywistoci.
Po niespena piciu minutach zerwa si i jak szalony rzuci si do swego ubrania. Jak
mogem znowu zasn, skoro jeszcze nic nie zostao zaatwione! Oczywicie, oczywicie,
dotd jeszcze nie wypruem ptli spod pachy! Zapomniaem o takiej wanej sprawie,
zapomniaem! Taki dowd rzeczowy!" Oderwa ptl i momentalnie podar j na drobne
kawaki, wpychajc je pod poduszk, midzy bielizn. Strzpy ptna nie wzbudzaj chyba
najmniejszych podejrze; chyba nie, chyba nie!" powtarza, stojc na rodku pokoju, i z
chorobliwie naton uwag zaczai si rozglda dookoa, po pododze, po wszystkich
zakamarkach, eby si przekona, czy czasem czego nie przeoczy. wiadomo, e
wszystko, nawet pami, nawet zwyka zdolno rozumowania zaczyna, go zawodzi,
sprawiaa mu nieznony bl. Boe, czyby to ju si zaczynao, czyby ju zaczynaa si
kara? O tak, tak jest!" Istotnie, strzpy, ktre poobcina od spodni, porozrzucane byy po
pododze na rodku pokoju tak, e kady mgby je zobaczy. Co si ze mn dzieje?"
pomyla cakiem zgnbiony.
W tej chwili przysza mu do gowy straszna myl, e by moe, cae ubranie poplamione jest
krwi, e moe jest duo ladw, ale on ich nie widzi, bo jest rozkojarzony, ma osabiony
umys... Naraz przypomnia sobie, e przecie i na sakiewce bya krew. Ba! To znaczy, e i
w kieszeni te musi by krew, bo wtedy mokr jeszcze sakiewk wsunem do kieszeni!" W
jednej chwili wywrci kiesze, patrzy tak jest na podszewce kieszeni s lady, plamy!
A wic jeszcze niezupenie straciem rozum, a wic umys i pami jeszcze dziaaj, jeeli
si poapaem i domyliem si tego! pomyla z triumfem, westchnwszy gboko i
radonie pen piersi. To po prostu osabienie z gorczki, chwilowa utrata przytomnoci"
i wyrwa ca lew kiesze spodni. W tej chwili promyk soca pad na jego lewy,
dziurawy but: wydao mu si, e na czubku buta ukazay si jakie plamy. Natychmiast zdj
buty: Istotnie, s plamy!
124
Koniec sKarpetKi przesiknity jest krwi . Widocznie, przez nieostrono wdepn wtedy w
kau krwi... Ale co teraz z tym zrobi? Gdzie podzia t skarpetk, strzpy, kiesze?"
Wzi to wszystko do rki i stan na rodku pokoju. Do pieca? Ale przede wszystkim
zaczn grzeba w piecu. Spali? Spali? Nawet zapaek nie ma. Nie, lepiej pj gdzie i
wszystko wyrzuci. Tak! Lepiej wyrzuci! mamrota, siadajc znowu na kanapie. I to
zaraz, natychmiast, ani chwili nie zwlekajc!..." Ale zamiast tego opad znowu gow na
poduszk, znowu zmroziy go nieznone dreszcze, znowu nacign na siebie paszcz. I dugo,
przez kilka godzin jeszcze majaczy, e trzeba by natychmiast, bez zwoki gdzie pj i
wszystko wyrzuci, eby si wreszcie tego wszystkiego pozby, byle prdzej, byle prdzej!"
Zrywa si z kanapy kilka razy, chcia wsta, ale nie by w stanie. W kocu obudzio go
mocne pukanie do drzwi.

Odmykaj, umar czy co? Cigiem ino gnije! krzyczaa Nastazja, walc pici w drzwi.
Po calusiekich dniach si wyleguje jak pies! Jak pies! Odmykaj! Ju po dziesitej.
A moe nie ma go w domu? odezwa si mski gos. Ba! to gos stra... Czego on tu
chce?" Zerwa si i usiad na kanapie. Serce mu walio tak, e poczu fizyczny bl.
A czegj to na haczyk si zamyka? dodaa jeszcze Nastazja. Widzicie go, zamyka
si zacz! eby samego nie ukradli czy co? Odmykaj, mdralo, obud si!
Czego oni chc? Po co str? A wic wiedz. Broni si czy otworzy? Wszystko jedno..."
Podnis si, nachyli i zdj haczyk.
Cay jego pokj by tak may, e mona byo zdj haczyk, nie wstajc z ka.
Tak jest: stoi str i Nastazja.
Nastazja jako dziwnie spojrzaa na niego. A on spojrza na stra wyzywajco i z
determinacj. Str bez sowa poda mu szary, zoony we dwoje papier, zapiecztowany z
zewntrz marnym lakiem.
125
wezwanie z Kancelarii oaezwai si wreszcie siroz.
Z jakiej kancelarii?...
Niby na policj. Wiadomo, jaka kancelaria.
Na policj!... Po co?
A to nie moja sprawa. Wzywaj, to trzeba i. Str uwanie spojrza na niego,
rozejrza si jeszcze dookoa i chcia ju wyj.
Na dobre si rozchorowa zauwaya Nastazja, nie spuszczajc z niego oczu. Str te
odwrci gow. Od wczorajszego dnia ma gorczk dodaa.
Raskolnikow nie odpowiedzia, trzymajc cigle w rku nie rozpiecztowane wezwanie.
Nie wstawaj lepiej poradzia wspczujco Nastazja, widzc, e spuszcza nogi z
kanapy. Jak chory, to nie wychod: nie pali si. A co tam trzymasz w rcach?
Raskolnikow spojrza: w prawej rce mia odcite strzpy spodni, skarpetk i kawaki
wyrwanej kieszeni. Tak, z tym spa. Potem, zastanawiajc si nad tym, przypomnia sobie, e
budzc si, nawet w gorczce, mocno ciska w rku te szmatki i znowu z nimi zasypia.
Widzisz go, jakich gaganw nabra i pi z nimi, jak z jakim skarbem. Nastazja
rozemiaa si swoim charakterystycznym, nerwowym miechem. Raskolnikow prdko
wsun wszystko pod paszcz i wpi si w ni wzrokiem. Cho w owej chwili nie by w stanie
dokadnie wszystkiego zrozumie, czu, e nie tak obchodz si z czowiekiem, gdy
przychodz go aresztowa. Ale... policja?"
Napiby si herbaty? Gadaje, chcesz? Przynios, zostao jeszcze...
Nie... musz i, zaraz pjd mamrota, zwlekajc si z kanapy.
Przecie ze schodw zle nie potrafisz!
Pjd...
Rb, co chcesz.
126
vv_yz,ia
z,tt suuz,cm.
w JCUIICJ cnwill
skoczy do okna, do wiata i zaczai oglda skarpetk i ga-gany. Plamy s, ale nie bardzo
zna; wszystko si pobrudzio, zataro i wyblako. Kto z gry o tym nie wie, niczego si nie
domyli. Najlepszy dowd, e Nastazja z daleka nic nie zauwaya, dziki Bogu!" Wreszcie
drcymi rkoma roz-piecztowa wezwanie i zacz czyta; czyta dugo, bardzo dugo,
wreszcie zrozumia, o co chodzi. Byo to najzwyklejsze wezwanie policyjne do stawienia si
w dniu dzisiejszym do komisarza dzielnicowego, o p do dziesitej rano.
Nigdy tego nie byo! Nigdy nic wsplnego nie miaem z policj! Dlaczego akurat dzisiaj?
drczyo go pytanie.

Boe, eby si to ju prdzej skoczyo!" Upad na klczki, eby si pomodli, ale a sam
si rozemia nie z modlitwy, ale z samego siebie. Zaczai si wic popiesznie ubiera.
Zgin to zgin, wszystko jedno! Wo skarpetk! pomyla
jeszcze wicej si zatrze w kurzu i wszelkie lady znikn!" Ale jak tylko nacign
skarpetk, natychmiast j cign z obrzydzeniem i przeraeniem. Zwin j, ale
przypomniawszy sobie, e innej nie ma, znowu woy i znw rozemia si. Wszystko jest
wzgldne, rozcige, wszystko to tylko formy rozumowa jakimi strzpami myli, drc
na caym ciele przecie jednak woyem! Skoczyo si tym, e woyem!" Zaraz te
miech ustpi miejsca rozpaczy. Nie, nie dam rady..." pomyla. Nogi mu dray. To ze
strachu" mrucza sam do siebie. Mia zawroty i ble gowy. To podstp! Chc mnie tam
podstpem zwabi i z miejsca zbi z tropu myla, schodzc ze schodw.
Bardzo le, e mam gorczk... moe mi si wyrwa co od rzeczy..."
Na schodach przypomnia sobie, e zostawi tamte rzeczy w dziurze za tapet. A oni mog
beze mnie zrobi rewizj"
uprzytomni sobie i przystan. Ale ogarna go taka rozpacz i taki, jeli mona si tak
wyrazi, cynizm straceczy, e machn rk i poszed dalej. Byle prdzej!..."
127
rNa. uwurze znowu oyi upai nie uo zniesienia, ani KropeiKi deszczu przez cay czas. Znowu
kurz, cegy i wapno, znowu cuchnce wyziewy ze sklepikw i szynkw, znowu co krok pijani
tragarze czuchoscy i obszarpane doroki. Soce chlusno mu arem w oczy, tak e bl mu
sprawiao patrzenie, i w gowie mocno si zakrcio zwyky stan czowieka
gorczkujcego, ktry nagle znajdzie si na ulicy w upalny, soneczny dzie.
Doszedszy do rogu ulicy, ktr szed wczoraj, z trwog zajrza w ni, na tamten dom... i
natychmiast odwrci wzrok.
Jeeli mnie zapytaj, to moe i powiem" pomyla, dochodzc do cyrkuu.
Cyrku znajdowa si jakie wier wiorsty od niego. Niedawno przenis si do tego lokalu,
w nowym domu, na trzecim pitrze. By ju kiedy w kancelarii cyrkuu, ale w starym lokalu i
bardzo dawno temu. Wszedszy do bramy, zauway na prawo schody, z ktrych schodzi
jaki chop z ksig. To pewnie str, czyli e tu jest kancelaria" i poszed na gr na
chybi trafi. Nie chcia nikogo o nic pyta.
Wejd, padn na kolana i wszystko wyznam"... pomyla, wchodzc na trzecie pitro.
Schody byy wziutkie, strome i cae zalane pomyjami. Drzwi ze wszystkich kuchni na
wszystkich trzech pitrach wychodziy na klatk schodow i byy przez cay dzie otwarte.
Dlatego panowa tam straszny zaduch. Na gr i na d wchodzili i schodzili stre z
ksigami pod pach, policjanci i rni interesanci pci obojga. Drzwi biura te byy otwarte na
ocie. Wszed wic i zatrzyma si w poczekalni. Tu stali i wida dugo czekali jacy chopi.
W poczekalni rwnie by potworny zaduch i mdli zapach farby na jakim stchym pokocie
po niedawnym malowaniu pokoi. Odczekawszy chwil, postanowi wej dalej, do
nastpnego pokoju. Byy to miniaturowe, niziutkie pokoiki. Nieprzezwyciona
niecierpliwo pchaa go cigle naprzd. Nikt nie zwraca na niego uwagi. W nastpnym
pokoju siedziay i pisay jakie gryzipirki, ubrane chyba nie
128
lepiej oa mego, i w ogoie jacy aziwni mazie. KasKomiKow zwrci si do jednego z nich.
O co chodzi?
Pokaza wezwanie policyjne.
Pan jest studentem? zapyta pisarczyk, spojrzawszy na wezwanie.
Tak, byy student.
Pisarczyk obejrza go bez najmniejszej ciekawoci. By to jaki szczeglnie rozczochrany typ
o nieruchomym spojrzeniu.
Od niego niczego si nie dowiem, bo jemu wszystko jest obojtne" pomyla

Raskolnikow.
Niech pan idzie tam, do sekretarza powiedzia pisarczyk, wskazujc palcem w kierunku
ostatniego pokoju.
Raskolnikow wszed do pokoju (czwartego z rzdu), te ciasnego i nabitego interesantami,
tyle e byli to ludzie nieco przyzwoiciej ubrani anieli w tamtych pokojach. Wrd
interesantw byy dwie panie. Jedna w aobie, ubrana ubogo, siedziaa przy stole sekretarza i
co pisaa pod jego dyktando. Druga pani, bardzo gruba, z purpurowym rumiecem, okazaa,
wystrojona zbyt jaskrawo, z broszk wielkoci spodka na piersi, staa z boku i na co czekaa.
Raskolnikow poda sekretarzowi swoje wezwanie. Sekretarz rzuci na nie okiem, powiedzia:
Prosz poczeka" i zaj si z powrotem pani w aobie.
Raskolnikow odetchn swobodniej. Na pewno nie w tej sprawie!" Powoli nabiera otuchy,
resztk si stara si uspokoi i przekonywa samego siebie o koniecznoci zachowania
rwnowagi i przytomnoci umysu.
Jaka drobnostka, jeden najmniejszy nierozwany krok, a mog si zdradzi. Hm... szkoda,
e tu brak powietrza stwierdzi i tak duszno... Std silniejsze zawroty gowy... umysu
te..."
Czu w sobie okropny niead. Obawia si, e nie zapanuje nad sob. Usiowa chwyci si
czegokolwiek, myle o czym obojtnym, ale mu si to nie udawao. Zreszt jego uwag
absorbowa sekretarz: bardzo pragn co odgadn z jego
5 Zbrodnia i kara
129
i warzy, przeniKnc j. oyi 10 oarazo mioay cziowieK, miai nie wicej ni dwadziecia dwa
lata, o pocigej, ruchliwej twarzy, ktra wydawaa si znacznie starsza; ubrany by modnie i
fircykowato, uczesany z przedziakiem, przylizany i napoma-dowany, z mnstwem piercieni
na biaych, wymanikiurowa-nych palcach i ze zot dewizk na kamizelce. Z pewnym
obecnym tam cudzoziemcem zamieni nawet kilka sw po francusku, i to wcale poprawnie.
Luizo Iwanowno, prosz usi zwrci si od niechcenia do purpurowej pani, ktra
jakby nie miaa odwagi sama usi, mimo e tu obok stao krzeso.
Ich danke1 odrzeka cicho i szeleszczc jedwabiami, usiada. Jej bladoniebieska suknia,
obramowana bia, jedwabn koronk, wzda si dokoa krzesa jak balon, zajmujc prawie
p pokoju. Rozszed si zapach perfum... Ale pani krpowao widocznie to, e zaja p
pokoju i e tak pachnie od niej perfumami, umiechaa si wic tchrzliwie, cho bezczelnie.
Pani w aobie zostaa nareszcie zaatwiona i zbieraa si do wyjcia. Wtem z haasem i
zawadiack min wparowa oficer, krygujc si jako szczeglnie, rzuci na st czapk z
gwiazdk i rozsiad si w fotelu. Wyfiokowana pani na jego widok a poderwaa si z krzesa
i z wyrazem jakiego szczeglnego zachwytu zacza skada ukony, ale oficer nie zwrci
na ni najmniejszej uwagi, ona za nie miaa ju odwagi w jego obecnoci usi z powrotem.
By to pomocnik komisarza, o poziomo sterczcych, rudawych wsach i niezwykle drobnych
rysach twarzy, ktre zreszt nie wyraay nic prcz specyficznej bezczelnoci. Spode ba, a
nawet z pewnym oburzeniem spojrza na Raskolnikowa, ktry mimo achmanw i oglnie
ndznego wygldu trzyma si godnie, przez nieostrono te zbyt otwarcie i uporczywie
patrzy na porucznika, tak e go to nawet dotkno.
1 Ich danke (niem.) dzikuj.
130
A ty tu z czymY krzykn na niego, dziwic si zapewne, e taki obdartus ani myli
zmiesza si i skuli pod jego jowiszowym1 spojrzeniem.
Przyszedem... na wezwanie... odpowiedzia z pewn nonszalancj Raskolnikow.
To w sprawie egzekwowania pienidzy od tego pana, od studenta popiesznie wyjani
sekretarz, odrywajc si od papierw. Prosz! podsun Raskolnikowowi ksig,
wskazujc mu odpowiedni rubryk. Prosz przeczyta!

Pienidzy? Jakich pienidzy? pomyla Raskolnikow.


Ale... w kadym razie nie w tamtej sprawie!" I a drgn z radoci. Od razu poczu
niewymown ulg. Kamie spad mu z serca.
A na ktr godzin wezwano pana, szanowny panie?
wrzasn porucznik, czujc si, nie wiadomo dlaczego, coraz bardziej dotknity. Na
dziewit, a teraz jest ju po jedenastej!
Wrczono mi wezwanie nie dalej jak pitnacie minut temu gono i jakby przez rami
rzuci Raskolnikow, ktry naraz te si rozzoci, czego si sam nawet nie spodziewa, ale
sprawio mu to pewne zadowolenie. Dosy chyba, e bdc chorym, z gorczk,
przyszedem.
Prosz mi tu nie wrzeszcze!
Ja nie wrzeszcz, tylko mwi zupenie spokojnie, to pan na mnie krzyczy; jestem
studentem i nie pozwol na siebie krzycze.
Porucznik zdenerwowa si do tego stopnia, e w pierwszej chwili nie by w stanie sowa z
siebie wydoby i tylko parska pian. Wreszcie zerwa si z miejsca.
Prosz mi tu mil-cze! Jest pan w urzdzie! Tu nie miejsce na impertynencje.
1 Jowiszowe spojrzenie spojrzenie wadcze i grone; Jowisz w mitologii rzymskiej bg
byskawic, piorunw i wszelkich zjawisk przyrody.
131
i pan jest w urzdzie; poamosi gios rwnie nikow. A prcz tego, e pan krzyczy, to
jeszcze pan pali papierosa, czyli e pan nam wszystkim uwacza. Rbnwszy tak oracj,
Raskolnikow poczu niewymown rozkosz.
Sekretarz przyglda im si z umiechem. Krewki porucznik by wyranie skonfundowany.
To nie paska sprawa! odburkn wreszcie nienaturalnie gono. Prosz udzieli
stosownych wyjanie w wiadomej sprawie. Niech mu pan pokae, Aleksandrze Grigorjewiczu. Skar si na pana! Pienidzy pan nie paci! A tu taki tuz!
Ale Raskolnikow ju go nie sucha, popiesznie chwyci papier, szukajc gorczkowo
rozwizania zagadki. Przeczyta go raz i drugi, ale nic nie zrozumia.
Co to znaczy? zapyta sekretarza.
daj wyegzekwowania od pana nalenoci na podstawie weksla. Musi pan albo zapaci,
i to wraz z kosztami egzekucji, odsetkami za zwok itd., albo te zoy owiadczenie na
pimie ze wskazaniem terminu zapaty z rwnoczesnym zobowizaniem si do
nieopuszczania stolicy oraz nie-sprzedawania i nieukrywania posiadanego mienia. Wierzyciel
za wadny jest sprzeda paskie mienie, a z panem postpi wedle prawa.
Ale... nie jestem nikomu nic winien!
To ju nie nasza rzecz. Do nas wpyn nie wykupiony w terminie i urzdowo
oprotestowany weksel na sto pitnacie rubli, wystawiony przez pana wdowie po asesorze
kolegialnym1 Zarnicynej rwno dziewi miesicy temu, a wdowa Zarnicyna przekazaa
weksel radcy Czebarowowi; na skutek tego wanie wzywamy pana do uiszczenia nalenoci.
To przecie moja gospodyni!
To co z tego, e gospodyni?
Sekretarz spojrza na niego z pobaliwym umiechem, z politowaniem, a zarazem z pewn
wyszoci, jak na nowi1 Asesor kolegialny smy stopie wedug Tabeli rang. Por. przypis na s. 36.
132
cjusza, ktrego wprowadza si dopiero w wiat: No i co kotku, jak si teraz czujesz, dobrze
ci?" Ale c go teraz obchodziy jakie weksle, egzekucje! Czy mg si z tego powodu
niepokoi, ba, choby nawet powica temu uwag! Czyta, sucha, odpowiada, zadawa
nawet pytania, ale tylko machinalnie. Triumf samozachowawczy, uniknicie wiszcego nad
nim niebezpieczestwa oto co wypeniao cae jego jestestwo bez domniema, bez

analizowania, bez zastanawiania si i domysw, bez wtpliwoci i docieka. Bya to chwila


cakowitej, bezporedniej, zwierzcej radoci. Ale w tej wanie chwili przesza przez pokj
gwatowna burza z piorunami. Porucznik, wzburzony do gbi nieposzanowaniem jego osoby
i pragncy podbudowa nadweron ambicj, pocz ciska gromy na nieszczsn okaza
pani", ktra od chwili jego przybycia patrzya na niego z idiotycznym umiechem.
Ach, ty, pieska twoja niebieska! wrzasn na cay gos (pani w aobie ju wysza)
co si tam znowu w nocy u ciebie dziao? H? Znowu burdy i pijastwo. Za pak si
stsknia? Przecie mwiem ci ju, dziesi razy ci uprzedzaem, e jedenasty nie daruj!
A tobie mao, a ty znowu, pieska twoja!...
Raskolnikowowi a papier z rk wylecia; z przeraeniem przyglda si wystrojonej pani,
ktr tak bezceremonialnie sztorcowano, ale po chwili domyli si, o kogo tu chodzi, i cay
ten incydent zacz mu si nawet podoba. Przysuchiwa si tej scenie z przyjemnoci, tak
e mia nawet ochot rozemia si, mia si do rozpuku... Kady nerw w nim drga.
Iljo Pietrowiczu! odezwa si mitygujce sekretarz, ale urwa, wyczekujc, a przeminie
sza porucznika, wiedzia bowiem z dowiadczenia, e w takich chwilach nie mona go
powstrzyma od wybuchu inaczej jak tylko dosownie za rce.
Co do okazaej pani, to w pierwszej chwili a zadraa od miotanych na ni gromw, ale rzecz
dziwna: im dosadniej i siarczyciej jej wymylano, tym uprzejmiejszy przybieraa wyraz
twarzy i tym bardziej czarujco umiechaa si do gronego porucznika. Przebieraa nogami
bezustannie, dygaa,
133
wyczeKujc cierpliwie, a wreszcie i jej womo oazie SIOWKO wtrci, i w kocu doczekaa
si.
aden haas ani afantur u mnie nie by, panie capitaine1 zaterkotaa jak karabin
maszynowy, z mocnym akcentem niemieckim, cho pynn ruszczyzn aden, nijaki
szkandal, a tylko on przyszed pijany i ja wszystko pan capitaine opofiedzie, a ja zupenie
niefinna... ja mie pardzo porzdny dom, panie capitaine, i pardzo dobrze obchodzi si z
gomi, i sama nie chc adnych szkandal. A on przyszed zupenie pijany i jeszcze trzy
flaszki zada, a potem podnis jedn noga i zaczyna kra na fortepiano, co bardzo neladnie
w taki porzdny dom, i on ganz2 fortepiano poama, a ja mu mwia. A on wzi butelka i
wszystkich z tylu trzepa. Wtedy zawoaam str i jak Karl przyszed, on wzi i pobi Karl
oko i Henriette te pobi oko, a mnie pi razy bil w twarz. To jest tak niedelikatnie w
porzdny dom i ja zaczam krzycze na gos. A on otworzy okno na kana i zacz przez
okno kwicze jak maa winka, panie capitaine, taki wstyd narobi. I jak to mona przez okno
na ulic kwicze, jak maa winka? Pfuj, pfuj, pfuj! I Karl ciga go z tylu za frak od okna i
wtedy, co prafda, to prafda, panie capitaine, rozerfal mu sein Rock3.1 wtedy zaczyna
krzycze, e ma muss4 jemu zaplatit pitnacie rubli za Rock. To taki niegrzeczny go,
panie capitaine, taki szkandal robi! Ja, powiada, mog na fas uoy dua satira i drukowa
we fszystkie gazety.
To dziennikarz?
Tak, panie capitaine, jaki to nieprzyzfoity go, w taki porzdny dom...
No, no! Do tego! Mwiem ci ju dawno, mwiem, mwiem...
1 Capitaine (fr.) kapitan.
2 Ganz (niem.) cay.
3 Sein Rock (niem.) jego surdut.
4 Ma muft (niem.) trzeba.
134
scjs.ici.cii/,.
nju j-icuuwiczu: znuwu z,iiiu;z,ijx;u
Porucznik spojrza na niego, sekretarz nieznacznie kiwn gow.

...A wic, szanowna Lawizo1 Iwanowno, ostatnie moje sowo, ostatni raz mwi
powtrzy porucznik. Jeeli w twoim porzdnym domu" jeszcze jeden, jedyny raz bdzie
awantura, to ja ciebie sam na Hunger2 wezm, jak to si mwi w wytwornym stylu.
Syszaa? Wic literat, pismak wzi po pi rubli w porzdnym domu" za fad? Tacy to
oni ju s ci inteligenci! i tu rzuci pogardliwe spojrzenie na Raskol-nikowa. Onegdaj
te bya taka historia w szynku: obiad taki zjad i nie chce zapaci. Opisz was, powiada, za
to w satyrze". Inny znowu, w zeszym tygodniu, zwymyla od ostatnich na statku szanown
rodzin radcy stanu3, on i crk. A jeszcze innego znw niedawno na zbity eb z cukierni
wyrzucili. Macie ich, pismakw, literatw, studentw, krzykaczy...tfu! A ty precz mi z oczu!
Przyjd osobicie do ciebie, a wtedy... marna twoja sprawa! Zrozumiaa?
Luiza Iwanowna ze wzmoon uprzejmoci wpada znowu w trans reweransowy i kaniajc
si na wszystkie strony, tyem cofaa si ku drzwiom, ale na samym progu wpada na jakiego
okazaego oficera o sympatycznej, tryskajcej zdrowiem twarzy, ze wspaniaymi, gstymi,
jasnymi baczkami. By to we wasnej osobie Nikodem Fomicz, komisarz. Luiza Iwanowna,
dygajc, przysiada prawie do podogi i drobnymi kroczkami, dziwnie podskakujc, jak
strzaa wyleciaa z biura.
Znowu huk, strzay, pioruny i byskawice, grzmoty i huragan! tonem artobliwym i
przyjacielskim zwrci si Nikodem Fomicz do Ilji Pietrowicza. Znowu si pan unis,
znowu pan wybuchn! Ju na schodach syszaem.
1 Lawiza porucznik przekrca imi Luizy Iwanowny, ironicznie naladujc jej mow.
2 Hunger (niem.) gd; tu: areszt.
3 Radca stanu pity stopie wedug Tabeli rang. Por. przypis na s. 36.
135
t^o lam; z wysiuuiowan nieuoaiosci wyceazii iija Pietrowicz (i nawet nie co tam", a
jako ce-e te-em!"), przenoszc si z jakimi papierami do drugiego biurka i podrygujc przy
kadym kroku. Ot, jak pan raczy wiedzie, ten oto pan literat, raczej student, byy
student, pienidzy nie paci, weksle powystawia, z mieszkania si nie wyprowadza, cige
skargi na niego wpywaj, ale tutaj raczy zgosi pretensj, e pozwoliem sobie w jego
obecnoci zapali papierosa! Sam robi -wistwa i niech pan spojrzy na niego: oto stoi w
caej swojej pontnej okazaoci!
Ubstwo nie habi, przyjacielu, no ale nic to! Rzecz wiadoma, wybuchn jak proch, nie
mg znie obelgi. Pan prawdopodobnie te poczu si dotknity i nie mg si pohamowa
cign Nikodem Fomicz, zwracajc si uprzejmie do Raskolnikowa ale to niesusznie:
powiadam panu, to jest naj-szla-chet-niej-szy czowiek, ale wybuchowy jak proch! Syknie,
zapali si, rbnie i basta! Wszystko mija! W sumie zote serce! Nawet w puku tak go
przezywali: porucznik Proch"...
A c to by za puk! westchn Ilja Pietrowicz, mile poechtany, ale cigle jeszcze
wzburzony.
Raskolnikow poczu ch powiedzenia im czego wyjtkowo miego.
Ale, panie kapitanie zacz moliwie najbardziej niewymuszenie, zwracajc si naraz
do Nikodema Fomicza niech pan wejdzre w moje pooenie... Gotw bybym nawet
przeprosi tego pana, jeeli go dotknem. Jestem biednym, chorym studentem, zadrczonym
ndz (tak dosownie to okreli: zadrczonym"). Jestem byym studentem, bo obecnie nie
jestem w stanie si utrzyma, ale pienidze otrzymam. Mam matk i siostr w ..ej guberni. Po
otrzymaniu zapac. Gospodyni moja jest to bardzo dobra kobieta, ale do tego stopnia
rozzocia si, gdy straciem korepetycje, e mi nawet obiadw nie przysya... i w ogle nie
rozumiem, co to za weksel! Teraz da ode mnie zapacenia, a z czego ja jej zapac, niech
pan sam pomyli!...
136
Ale to nie nasza rzecz... znowu zauway sekretarz.

Przepraszam, przepraszam, najzupeniej si z panem zgadzam, ale nieche pan i mnie


pozwoli wyjani przerwa Raskolnikow, zwracajc si nie do sekretarza, ale nadal do
Nikodema Fomicza, rwnoczenie dajc wyranie do zrozumienia, e zwraca si rwnie do
Ilji Pietrowicza, aczkolwiek ten uparcie udawa, e jest zajty korespondencj, i pogardliwie
nie zwraca na niego uwagi nieche pan pozwoli mi wyjani, e mieszkam ju u niej
okoo trzech lat, od przyjazdu z prowincji, i przedtem... przedtem... zreszt dlaczeg
miabym si nie przyzna do tego, e zaraz po przyjedzie obiecaem, i oeni si z jej crk,
byo to ustne przyrzeczenie, do niczego nie zobowizujce... Bya to panna... zreszt nawet mi
si poniekd podobaa... chocia zakochany nie byem... sowem, modo, waciwie chc
powiedzie, e gospodyni udzielaa mi wtedy duego kredytu, i dlatego moe prowadziem
tryb ycia nieco... sowem, byem nieco lekkomylny...
Nikt od pana nie wymaga takich zwierze, szanowny panie, a ponadto nie mamy czasu
brutalnie i z niejakim triumfem przerwa mu Ilja Pietrowicz, ale Raskolnikow mwi z
zapaem dalej, jakkolwiek czu, e bardzo trudno bdzie mu kontynuowa rozmow.
Ale przepraszam, przepraszam, nieche mi pan pozwoli po czci wyjani... jak si to
zaczo i... ze swej strony... cho to moe jest zbyteczne, zgadzam si z panem, ale rok temu
panna ta umara na tyfus, a ja zostaem sublokatorem, jak i przedtem; po przeprowadzeniu si
do obecnego mieszkania gospodyni powiedziaa mi... powiedziaa po przyjacielsku... e jest
mnie zupenie pewna i tak dalej... ale czy nie zechciabym zoy jej tego oto weksla na sto
pitnacie rubli, ktre uwaaa za mj dug. Powiedziaa mi wtedy, e jak tylko zo jej ten
papier, znowu bdzie mi kredytowa, ile zechc, i e nigdy, przenigdy to s jej wasne
sowa nie wykorzysta tego, dopki sam nie zapac... I oto teraz, kiedy straciem
korepetycje i dosownie nie mam co je, chce egzekwowa... Co ja mam na to powiedzie?
137
Wszystkie te sentymentalne szczegy mc nas, szanowny panie, nie obchodz
bezczelnie uci Ilja Pietrowicz. Musi pan zoy owiadczenie i zobowizanie, a to, e
pan raczy by zakochany, i wszystkie te tragiczne trele-morele nic a nic nas nie obchodz.
No, to ju zbyt... bezwzgldnie... bkn Nikodem Fomicz, siadajc przy biurku i
zabierajc si rwnie do podpisywania papierw. Przykro jako mu si zrobio.
Nieche pan pisze odezwa si sekretarz.
Co pisa? zapyta Raskolnikow szczeglnie obceso-wym tonem.
Ja panu podyktuj.
Raskolnikowowi zdawao si, e sekretarz po tej caej jego spowiedzi zacz go traktowa
pogardliwie i z pewn nonszalancj, ale rzecz dziwna naraz stao mu si zupenie
obojtne, co kto o nim myli, i zmiana ta zasza w nim w okamgnieniu, byskawicznie. Gdyby
chcia si nad tym zastanowi, byby szczerze zdumiony, e chwil temu mg z nimi w ten
sposb rozmawia, a nawet narzuca si ze swoimi zwierzeniami. I skd si wzi u niego ten
sentyment? A teraz przeciwnie, gdyby w pokoju tym zebrali si naraz nie policjanci, ale
najserdeczniejsi jego przyjaciele, to i wtedy chyba nie znalazby dla nich ani jednego sowa
ludzkiego do tego stopnia ochodo mu serce. W jednej chwili zagocio w jego sercu
uczucie drczcej, bezgranicznej samotnoci i niechci do ludzi. I nie poniajca go, szczera
spowied wobec Ilji Pietrowicza, nie nisko triumfu porucznika nad nim wywoay w jego
sercu t nag zmian. O, nic go w tej chwili nie obchodzi wasna podo, wszystkie te
ambicje, porucznicy, Niemki, kary, biura itp., itp.! Gdyby go w tej chwili skazano nawet na
spalenie na stosie, nie ruszyby si z miejsca i bodaje nie wysuchaby nawet uwanie
wyroku. Dziao si w nim co zupenie mu nie znanego, nowego, co, czego nigdy nie
odczuwa. Nie tyle umysem, ile intuicj, ca si uczucia poj, e nie tylko z czuymi
zwierzeniami, jak przedtem, ale z niczym w ogle nie moe si ju wicej
138
zwraca do tych ludzi, do kancelarii cyrkuu; niechby to byli nawet rodzeni jego bracia i

siostry, a nie porucznicy dzielnicowi, rwnie nie miaby po co zwraca si do nich ani teraz,
ani w adnym innym momencie ycia; nigdy dotychczas nie doznawa jeszcze rwnie
dziwnego i przeraajcego uczucia. A najbardziej mczyo go to, e byo to raczej wraenie
ni wiadomo, bezporednie doznanie, najboleniejsze ze wszystkich przeytych przez
niego dotd wrae.
Sekretarz zacz mu dyktowa schemat zwykego w takich wypadkach owiadczenia, a wic:
zapaci nie jestem w stanie, przyrzekam zapaci wtedy a wtedy (kiedykolwiek), z miasta nie
wyjad, posiadanego mienia ani nie sprzedam, ani nie podaruj itp.
Ale pan zupenie nie moe pisa, piro panu z rki wypada zauway sekretarz,
wpatrujc si z zaciekawieniem w Raskolnikowa. Czy pan jest chory?
Tak... mam zawroty gowy... niech pan mwi dalej!
To ju wszystko, prosz podpisa.
Sekretarz zabra papier i zaj si innymi interesantami.
Raskolnikow odda piro, ale zamiast odej opar si okciami o st i cisn skronie
rkoma. Jakby mu gwd wbijali w czoo. Szalona myl przysza mu do gowy: podej w
tej chwili do Nikodema Fomicza i opowiedzie mu ca wczorajsz histori, z
najdrobniejszymi szczegami, potem zaprowadzi go do mieszkania i pokaza rzeczy, w
kcie, w dziurze. Byo to tak mocne pragnienie, e ju si podnis, by to wykona. Ale czy
nie powinienem si nad tym zastanowi przez chwil? przemkno mu przez myl. Nie,
lepiej bez zastanawiania, prosto z mostu!" Ale naraz stan jak wryty: Nikodem Fomicz z
przejciem co opowiada Ilji Pietrowiczo-wi, a oto co usysza:
Wykluczone, obydwu zwolni! Po pierwsze, wszystko temu przeczy. Pomyl pan: po co
woaliby stra, gdyby to bya ich sprawka? Denuncjowanie samego siebie czy jak? Albo
szczeglna jaka przebiego? Nie, to ju zbyt mdre! Zreszt
139
studenta Piestnakowa widzieli przy samej bramie obaj stre i kobieta w chwili, gdy
wchodzi: szed z trzema przyjacimi i rozsta si z nimi przed sam bram, a o jej
mieszkanie pyta strw w obecnoci swoich przyjaci. Czy pytaby o mieszkanie, gdyby
szed z takim zamiarem? A Koch, zanim poszed do stra, siedzia z p godziny na dole u
jubilera i punktualnie trzy kwadranse na sm poszed na gr wprost od niego do starej.
Teraz niech pan sobie to wszystko zestawi...
Ale przepraszam, dlaczego w takim razie skadaj takie sprzeczne zeznania: sami twierdz,
e pukali i e drzwi byy zamknite, a gdy po trzech minutach przyszli ze strem, okazao
si, e s otwarte?
Wanie na tym caa rzecz polega: morderca oczywicie siedzia tam i zamkn si na
rygiel, niewtpliwie nakryliby go tam, gdyby Koch nie popeni gupstwa, schodzc rwnie
po stra. W tym wanie czasie tamten zdy zbiec ze schodw i jako przelizn si obok
nich. Koch wci tylko Bogu dzikuje: Gdybym ja tam zosta, powiada, to on wyskoczyby i
zabiby mnie siekier". Na msz wit chce da, cha, cha!...
A mordercy nikt nie widzia?
Jak mogli go zobaczy? Dom niczym arka Noego1 zauway sekretarz, ktry
przysuchiwa si rozmowie, siedzc za biurkiem.
Sprawa jasna, zupenie jasna! powtarza z przejciem Nikodem Fomicz.
Nie, to sprawa mocno niejasna upiera si Ilja Piet-rowicz.
Raskolnikow wzi swj kapelusz i skierowa si do drzwi, ale do drzwi ju nie doszed...
Gdy odzyska przytomno, zauway, e siedzi na krzele
1 Noe patriarcha biblijny, czowiek prawy i sprawiedliwy, ktrego Bg oszczdzi w
powszechnym potopie. Przed potopem kaza mu zbudowa ark i zabra na ni rodzin oraz
po jednej parze wszystkich niepywajcych zwierzt.
140

i z prawej sirony podtrzymuje go jaKis osooniK, a z lewej strony stoi jaki inny jegomo ze
szklank napenion tym pynem, Nikodem Fomicz za stoi przed nim i uwanie wpatruje
si w niego; podnis si z krzesa.
C to, jest pan chory? do ostro zapyta Nikodem Fomicz.
Ju przy podpisywaniu si ledwo trzyma piro wtrci sekretarz, siadajc i zabierajc
si znowu do roboty.
Czy od dawna jest pan chory? krzykn Ilja Pietrowicz od swojego biurka, rwnie
przegldajc papiery. I on, oczywicie, by przy chorym w czasie zemdlenia, ale natychmiast
po ocuceniu odszed od niego.
Od wczorajszego... wykrztusi w odpowiedzi Raskol-nikow.
A wychodzi pan wczoraj z domu?
Wychodziem.
Chory?
Chory.
O ktrej godzinie?
O smej wieczorem.
A dokd, jeli wolno zapyta?
Na miasto.
Krtko i wzowato.
Raskolnikow odpowiada ostro, szorstko, blady jak przecierado i nie spuszczajc czarnych,
rozognionych oczu pod przenikliwym spojrzeniem Ilji Pietrowicza.
Czowiek ledwie na nogach stoi, a ty... zauway Nikodem Fomicz.
Nic mu nie bdzie! z jakim szczeglnym naciskiem odpowiedzia Ilja Pietrowicz.
Nikodem Fomicz chcia jeszcze co doda, ale spojrzawszy na sekretarza, ktry te
uporczywie wpatrywa si w niego, zamilk. Zreszt wszyscy naraz zamilkli. Niemia chwila.
No, dobrze zakonkludowa Ilja Pietrowicz nie zatrzymujemy pana.
141
KasKomiKow wyszed. Usysza jeszcze, jak natychmiast po jego wyjciu rozpocza si
bardzo oywiona rozmowa, a najgoniej brzmia pytajcy gos Nikodema Fomicza... Na ulicy
oprzytomnia ostatecznie.
Rewizja, rewizja, natychmiast bdzie rewizja! powtarza sobie, chcc jak najszybciej
dotrze do domu. otry! Podejrzewaj!" Wrci mu poprzedni strach, ktry ogarn go
caego, od stp do gw.
II
A jeli rewizja si odbya? Jeeli akurat zastan ich w domu?"
Ale oto i jego pokj. Wszystko w porzdku, nikt nie zaglda. Nawet Nastazja nic a nic nie
ruszya. Ale, Boe drogi! Jak mg przedtem zostawi te wszystkie rzeczy w tej dziurze?"
Dopad do kta, wsun rk pod tapet, zaczai wyciga rzeczy i pakowa je do kieszeni.
Ogem byo tego osiem sztuk: dwa mae futeraliki z kolczykami czy te z czym w tym
rodzaju dokadnie nie sprawdzi; nastpnie cztery niewielkie safianowe futeray. Jedna
dewizka zawinita bya po prostu w papier gazetowy. I co jeszcze w gazetowym papierze,
zdaje si, e order...
Wpakowa wszystko do kieszeni paszcza i pozostaej, prawej kieszeni spodni, starajc si,
eby nie rzucao si to w oczy. Sakiewk rwnie zabra. Potem wyszed z pokoju,
pozostawiajc tym razem drzwi otwarte na ocie.
Szed szybkim i pewnym krokiem i cho czu, e jest zaamany, zachowywa przytomno
umysu. Ba si pocigu, ba si, e moe za p godziny, za kwadrans wydane zostanie
polecenie ledzenia go; a wic trzeba za wszelk cen na czas zatrze lady. Trzeba byo
wszystko zaatwi, dopki jeszcze nie opuciy go siy, dopki jeszcze zachowywa
przytomno umysu... Ale dokd pj?

142
l o ju przedtem zdecydowa: wyrzucie wszystko do kanau i jak kamie w wod, raz si
to wszystko skoczy". Tak postanowi jeszcze w nocy, w gorczce, w chwilach dobrze to
pamita kiedy zrywa si do wyjcia: Prdzej, prdzej, byle wszystko wyrzuci". Ale
wyrzuci byo bardzo trudno.
azi po brzegu Jekaterynowskiego Kanau z p godziny albo i duej, kilkakrotnie zaglda
na schody prowadzce do kanau. Ale mowy by nie mogo o wykonaniu zamierzenia: albo
praczki pray bielizn przy samych schodach, albo odzie do nich przybijay i wszdzie a
roio si od ludzi; z nabrzea z kadej strony widok jest otwarty i podejrzane musiaoby si
wyda, e kto zszed, stan i wrzuca co do wody. A jeeli futeray nie pjd na dno, ale
wypyn? Zreszt, na pewno wypyn. Wszyscy zobacz. I tak ju wszyscy napotykani ludzie
patrz na niego, ogldaj si, jak gdyby nic poza nim ich nie obchodzio. Co by to miao
znaczy, a moe mi si tylko tak zdaje?" myla.
Wreszcie przyszo mu na myl, e najlepiej byoby pj nad New. I ludzi tam mniej, i nie
bdzie tak zwraca uwagi, a w kadym razie wygodniej, bo dalej od tej okolicy. Zdziwi si
nawet: jake to mg cae p godziny krci si w strachu i trwodze w takim niebezpiecznym
miejscu i wczeniej o tym nie pomyle! Dlatego straci p godziny bez sensu, e tak
postanowi we nie, w gorczce! Sta si niesychanie roztargniony, traci pami i wiedzia o
tym. Trzeba byo bezwzgldnie si pieszy!
Skierowa si nad New W-kim prospektem. Ale w drodze przysza mu inna myl: Dlaczego
do Newy? Dlaczego do wody? Czy nie lepiej pj gdzie bardzo daleko, choby znowu na
Wyspy, i tam gdzie na pustkowiu, w lesie, pod krzakiem wszystko zakopa i zaznaczy sobie
drzewo?" I chocia czu, e nie jest w stanie w tej chwili obmyli wszystkiego logicznie,
myl ta jednak wydaa mu si doskonaa.
Ale i tego nie zrobi, stao si bowiem cakiem inaczej: wychodzc z W-skiego prospektu na
plac, dostrzeg naraz po
143
lewej strome wejcie na poaworze otoczone lepymi cianami. Tu za bram, z prawej strony,
w gb podwrza cigna si nie otynkowana, lepa ciana ssiedniego, trzypitrowego
domu. Po lewej stronie, rwnie od bramy, rwnolegle do ciany cign si drewniany pot,
dugi na jakie dwadziecia krokw, "po czym skrca na lewo. Byo to opustoszae,
ogrodzone podwrze, gdzie leay jakie materiay. Nieco dalej wystawa zza potu rg
niskiej, murowanej szopy, ktra prawdopodobnie stanowia cz jakiego warsztatu. By tu
zapewne zakad lusarski lub rymarski albo co w tym rodzaju; wszdzie, od samej bramy
rozsypany by mia wglowy. O, tutaj trzeba by wszystko podrzuci i uciec!" przyszo mu
na myl. Nie widzc nikogo na podwrzu, wszed do bramy i zobaczy tu przy niej
przymocowany do potu ciek rynsztokowy (jak to czsto bywa w domach, gdzie mieszka
duo robotnikw, rzemielnikw, wonicw itp., a tu obok na pocie zrobiony kred znany,
bo czsto w takich miejscach umieszczany, dowcipny napis: Tu pszystawa nie wolno". A
wic dobre i to, bo samo wejcie tu i wystawanie nie wzbudzi podejrze. Tu wanie
naleaoby wszystko ukry i uciec!"
Obejrzawszy si raz jeszcze, sign ju do kieszeni, gdy naraz pod zewntrzn cian,
midzy bram a rynn, ktra to przestrze miaa nie wicej ni arszyn szerokoci, zauway
wielki, nie ociosany kamie wagi z ptora puda1, oparty o murowan cian wychodzc na
ulic. Za cian t bya jezdnia, chodnik, sycha byo kroki przechodniw, od ktrych zawsze
tu si roio, ale zza bramy nikt go nie mg widzie, chyba eby kto wszed z ulicy, co
zreszt mogo si zdarzy, i dlatego wanie trzeba si byo pieszy.
Nachyli si, chwyci oburcz wielki gaz i natywszy si, przewrci go. Pod gazem
utworzyo si niewielkie wgbienie, do ktrego zacz wrzuca zawarto kieszeni. Sakiewka
leaa na samym wierzchu, ale byo tam jeszcze sporo miejsca. Raz

1 Pud dawna rosyjska jednostka ciaru, rwna 16,38 kg.


144
jeszcze wyizyi sny, jeanym mocnym rucnem oawrocu gaz taK, e znalaz si dokadnie na
poprzednim miejscu i moe tylko wydawa si odrobin wyszy. Ale podgarn troch ziemi,
udepta j i zatar lady.
Potem wyszed i skierowa si w stron placu. Znowu, jak przedtem w cyrkule, opanowaa go
na chwil rozsadzajca pier rado. lady zatarte! Czy moe komu przyj do gowy
szuka pod tym gazem? Ley tu prawdopodobnie od zbudowania domu i tyle czasu pewnie
jeszcze przeley. A choby znaleli: kto posdzi o to mnie? Wszystko skoczone! Nie ma
poszlak!" pomyla i rozemia si. Tak, przypomina sobie potem, i rozemia si
nerwowym, urywanym, ledwie dosyszalnym miechem i mia si cay czas, gdy przechodzi
przez plac. Ale gdy wszed na K-ski bulwar, na ktrym onegdaj spotka ow dziewczyn,
wesoo nagle go opucia. Inne myli zaprztny mu gow. Wydawao mu si, e z
okropnym obrzydzeniem przechodzi bdzie obok awki, na ktrej wtedy, po odejciu
dziewczyny, siedzia i rozmyla, i e bardzo ciko mu bdzie spotka si znowu z wsalem,
ktremu dal wwczas dwadziecia kopiejek. Zreszt, pal go diabli!"
Szed roztargniony, rozgldajc si ponuro. Myli jego kryy bezustannie wok jednego,
gwnego punktu przynajmniej jemu si zdawao, e jest to istotnie punkt najwaniejszy i
e teraz, wanie teraz zosta sam na sam z tym gwnym punktem, i to po raz pierwszy od
tych dwch miesicy.
A niech to wszyscy diabli wezm! pomyla w nagym przystpie niesychanej zoci.
Zaczo si i jest cae to nowe ycie, niech je diabli! Boe, jakie to idiotyczne!... A jak
dzisiaj kamaem, poniaem si! Jak obmierzle asiem si i paszczyem przed tym ndznym
Ilj Pitrowiczem! Zreszt i to s bzdury! Gwid na nich wszystkich i nawet na to, e si
asiem i poniaem! Nie o to chodzi! Zupenie nie o to!..."
Naraz zatrzyma si; nowe, zupenie niespodziewane i niezwykle proste pytanie zupenie
zbio go z tropu i bolenie zdumiao:
145
jezen 10 wszysiKo rzeczywicie zosiaio aoKonane w pemi wiadomoci, a nie po gupiemu,
jeeli istotnie miaem okrelony cel i mocne postanowienie, to dlaczego dotychczas nawet nie
zajrzaem do sakiewki i nie wiem, co stao si moim upem, dlaczego poszedem na tak mk
i z ca wiadomoci zdecydowaem si na taki pody, ohydny, niski czyn? Przecie przed
chwil chciaem wrzuci do wody t sakiewk i wszystkie rzeczy, ktrych rwnie nie
ogldaem. Jake to?"
Tak, taka jest rzeczywisto. Wiedzia zreszt o tym i nie jest to bynajmniej dla niego nowa
sprawa; gdy w nocy postanowi wrzuci wszystko do wody, powzi to postanowienie bez
adnych waha i oporw, jak gdyby tak by powinno i inaczej by nie mogo... Tak, z tego
wszystkiego zdawa sobie spraw i dokadnie to wszystko pamita; bodaje wiedzia o tym
ju wczoraj, w chwili, gdy pochylony nad kufrem wycign z niego futeray... Dziwne, a
jednak prawdziwe!...
Wszystko to bierze si std, e jestem bardzo chory zdecydowa w rozpaczy sam
siebie zadrczyem i teraz nie wiem, co robi... I wczoraj, i onegdaj, cay ten czas drczyem
si niesychanie... Wyzdrowiej, to przestan si drczy... A jeeli wcale nie wyzdrowiej?
Boe! Jak mi to wszystko obrzydo!..." Szed dalej, nie zatrzymujc si ani na chwil. Mia
wielk ch na jak rozrywk, ale nie wiedzia, co zrobi i jak to wykona. Nowe,
nieprzezwycione uczucie z kad chwil opanowywao go coraz bardziej: by to jaki
bezmierny, prawie fizyczny wstrt do wszystkiego, co napotyka i co go otaczao, wstrt
przekorny, zy i nienawistny. Wstrtni mu byli wszyscy przechodnie, wstrtne mu byy ich
twarze, ruchy, kroki. Z rozkosz plunby komu w twarz i zda si, ugryz kadego, kto
sprbowaby rozpocz z nim rozmow...

Gdy si znalaz na nabrzeu Maej Newy, na Wyspie Wasiljewskiej, naraz zatrzyma si w


pobliu mostu. O, tutaj mieszka, w tym domu pomyla. C to, czybym przyszed do
Razumichina? Znowu ta sama historia... Ciekawe jednak, bardzo ciekawe: przyszedem do
niego czy te, idc bez
146
celu, znalazem si tu przypadkowo? Wszystko jedno, onegdaj... powiedziaem przecie... e
nazajutrz po tamtym zajd do niego, no to zajd! C to, nie mog ju teraz zaj..."
Wszed do Razumichina na czwarte pitro.
Razumichin by w domu, w swojej klitce, i w tej chwili pracowa, pisa. Sam otworzy drzwi.
Nie widzieli si ju ze cztery miesice. Razumichin siedzia w domu w doszcztnie podartym
szlafroku, w pantoflach na bosych nogach, rozczochrany, nie ogolony i nie umyty. Na jego
twarzy odmalowao si zdumienie.
A to co? zawoa, ogldajc od stp do gw wchodzcego koleg, i po chwili milczenia
a gwizdn.
Czyby byo a tak le? Eje, bracie, to ty nawet mnie przecign doda, przygldajc
si achmanom Raskol-nikowa. Siadaje, pewnie jeste zmczony. Gdy Raskol-nikow
opad bezsilnie na ceratow kanap, ktra bya jeszcze gorsza od jego wasnej, Razumichin
naraz spostrzeg, e jego go jest chory.
Ale ty jeste powanie chory, dalibg! Wzi go za puls, ale Raskolnikow wyrwa
rk.
Daj spokj odezwa si przyszedem... suchaj... nie mam korepetycji... wcale...
chciaem wanie... zreszt, nie potrzebuj adnych korepetycji.
A wiesz co? Bredzisz z gorczki! zauway pilnie go obserwujcy Razumichin.
Nie, nie bredz... Raskolnikow wsta z kanapy. Wchodzc do Razumichina, nie
pomyla nawet o tym, e przecie musi si z nim zetkn twarz w twarz. Teraz za, w jednej
chwili, uwiadomi sobie, ju dowiadczalnie, e bynajmniej nie jest usposobiony do stykania
si twarz w twarz z kimkolwiek na wiecie. Caa w nim wezbraa. Omal nie zachysn
si z wciekoci na samego siebie, e w ogle przestpi prg Razumichina.
Bywaj! rzuci nagle i skierowa si do drzwi.
Stj, poczekaj, idioto!
147
uaj spoKoj;... powiorzyi KasKomiKow, wyrywajc mu swoj rk.
Wic po kiego diaba przyszede? Na gow upade czy co? Przecie to jest... nawet
obraza. Ja ci tak nie wypuszcz.
Posuchaj wic: zaszedem do ciebie, bo oprcz ciebie nie znam nikogo, kto pomgby
mi... rozpocz... bo ty jeste od nich wszystkich lepszy, raczej mdrzejszy i potrafisz
zrozumie... A teraz widz, e niczego mi nie trzeba, syszysz, niczego na wiecie... niczyjej
pomocy ani wspczucia... Jestem sam... sam jeden... I basta! Zostawcie mnie w spokoju!
Chwileczk, ty fajo zamana! Chyba zwariowae ze szcztem! Mnie tam wszystko jedno.
Ot korepetycji nie mam, zreszt gwid na nie, za to na starym rynku jest pewien ksigarz,
nazywa si Cheruwimow, on sam w sobie stanowi co w rodzaju korepetycji. Nie
zamienibym go na pi korepetycji w kupieckich domach. Ma takie rne wydawnictwa,
wydaje te naukowoprzyrodnicze ksieczki i gdyby wiedzia, jak si rozchodz! A co za
tytuy! Widzisz, zawsze twierdzie, e jestem gupi, ale jak Boga kocham, s, bracie,
znacznie gupsi ode mnie! Ten ksigarz wzi si za nowe prdy; sam zielonego pojcia o
tych rzeczach nie ma, a ja go oczywicie namawiam do tego. O tu mam z gr dwa arkusze1
niemieckiego tekstu, moim zdaniem, jest to arcyidiotyczna szarlataneria: krtko mwic,
rozwaa si tu kwesti, czy kobieta jest czowiekiem, czy te nie. Rozumie si, e dochodzi
si uroczycie do wniosku, i jednak jest czowiekiem. Cheruwimow uczepi si teraz kwestii
kobiecej; ja to tumacz; te dwa arkusze rozcignie si na sze, wykombinujemy jeszcze

jaki bombowy tytu, ktry zajmie z p strony, i wypucimy po p rubla. I jako pjdzie! Za
przekad paci mi po sze rubli od arkusza, czyli e za cao dostan z pitnacie rubli, a
sze rubli wziem ju jako zaliczk. Jak to skoczymy, wemiemy si za przekady o ja1 Arkusz tu: jednostka miary, suca do obliczania objtoci tekstu dziea.
148
kich wielorybach, nastpnie planujemy te arcynudne plotki z drugiej czci Confessions1.
Cheruwimowowi kto nagada, e Rousseau to co w rodzaju Radiszczewa2. Rozumie si, e
mu nie przecz, pal go diabli! No, chcesz drugi arkusz dziea Czy kobieta jest czowiekiem?
Bdziesz przekada? Jeeli chcesz, bierz zaraz tekst, stalwki, papier to wszystko od
ksigarza bierz trzy ruble, bo wobec tego, e ja wziem z gry za cay przekad, za
pierwszy i drugi arkusz, wic na twoj cz przypada rwno trzy ruble. A jak skoczysz,
dostaniesz jeszcze trzy ruble. I prosz ci bardzo, nie uwaaj tego za jak nadzwyczajn
przysug z mojej strony. Przeciwnie, kiedy ci tylko zobaczyem, od razu sobie pomylaem,
e bdziesz mi pomocny. Po pierwsze, kulej troch w ortografii, a po drugie, troch
schwach* jestem w niemczynie, tak e waciwie wicej sam tworz, anieli tumacz, i
pocieszam si tylko tym, e tak lepiej wypadnie. Zreszt, kto wie, moe nie lepiej, ale gorzej
wypada... Bierzesz czy nie?
Raskolnikow wzi bez sowa niemiecki tekst artykuu, wzi trzy ruble i bez jednego sowa
wyszed. Razumichin ze zdziwieniem patrzy w lad za nim. Ale doszedszy do pierwszej
przecznicy, Raskolnikow nagle zawrci, znowu wszed na gr do Razumichina i rzuciwszy
na st tekst niemiecki oraz trzy ruble, ruszy do wyjcia, rwnie bez sowa.
Ale ty z gorczki cakiem rozum postradae czy co u diaba! rykn rozwcieczony
Razumichin. Po co ca t komedi wyprawiasz! Nawet mnie skoowae!... Ale w takim
razie po jak choler tu przyszede?
Nie trzeba mi... przekadw bkn Raskolnikow, schodzc ju ze schodw.
1 Chodzi o Wyznania Jeana-Jacuesa Rousseau (1712-1778), francuskiego pisarza i
myliciela doby Owiecenia.
2 Aleksander Radiszczew (1749-1802) rosyjski pisarz i myliciel; za opublikowanie swego
dziea pt. Podr z Petersburga do Moskwy skazany na kar mierci, zamienion na zesanie.
3 Schwach (niem.) saby.
149
wic czego do cikiej cnoiery potrzebujesz/ JerzyKn z gry Razumichin.
Raskolnikow bez sowa schodzi dalej.
Hej, ty! A gdzie mieszkasz? Odpowiedzi nie byo.
Niech ci szlag!...
Ale Raskolnikow wychodzi ju na ulic. Na mocie Nikoa-jewskim raz jeszcze wrci do
przytomnoci wskutek bardzo niemiego wydarzenia. Mianowicie, pewien stangret bolenie
smagn go batem po plecach za to, e o may wos nie dosta mu si pod koa powozu, mimo
e stangret trzy albo i cztery razy krzykn na niego. Uderzenie bata rozzocio go do tego
stopnia, e odskoczy a do samej bariery (nie wiadomo dlaczego szed samym rodkiem
mostu, po jezdni, a nie chodnikiem), wciekle zgrzytn i zaszczeka zbami. Dookoa,
oczywicie, rozleg si miech.
Dobrze mu tak!
Cwaniak jaki!
Wiadomo, udaje taki pijanego, sam pod koa lezie, a ty, czeku, odpowiadaj za niego1.
Tylko na to czekaj, panie szanowny, tylko na to czekaj...
Gdy sta przy barierze i cigle jeszcze patrzy ponuro i bezmylnie w lad za oddalajcym si
powozem, pocierajc rk plecy, poczu naraz, e kto mu wciska do rki pienidze. Spojrza:
bya to niemoda ju kupcowa, w czepku i bucikach z kolej skry, z panienk,
prawdopodobnie crk, w kapelusiku i z zielon parasolk. Macie, czowieku, niech wam

Bg dopomoe". Wzi pienidze, a one poszy dalej. Byo to dwadziecia kopiejek. Po


ubraniu i z wygldu mogy go w zupenoci wzi za ebraka yjcego z jamuny ulicznej,
1 wczesna prasa rosyjska donosia o powtarzajcych si przypadkach rzucania si ndzarzy
pod koa powozw dla uzyskania wspomoenia za doznane obraenia.
150
a a ca dwudziestK zawdzicza, oczywicie, uderzeniu batem, ktre je rozczulio.
Zacisn pi, w ktrej trzyma monet, uszed z dziesi krokw i stan twarz do Newy, w
kierunku paacu. Na niebie nie byo ani jednej chmurki, woda bya prawie bkitna, co rzadko
zdarza si Newie. Kopua soboru1, ktrego znikd tak dobrze nie wida jak z tego wanie
punktu na mocie, o dwadziecia krokw od kapliczki, a byszczaa, a dziki
przezroczystoci powietrza mona byo rozrni wszystkie jej ornamenty. Bl od bata
przeszed i Raskolnikow zapomnia ju o tym; cakowicie pochona go natomiast pewna
niepokojca i mglista na razie myl. Sta i dugo, uporczywie patrzy w dal; okolice te zna
bardzo dobrze. Kiedy jeszcze uczszcza na uniwersytet, przystawa zwykle w tym miejscu
powtarzao si to na pewno ze sto razy, najczciej, gdy wraca do domu i wpatrywa si w
t naprawd przepikn panoram, i kadorazowo doznawa dziwnego, niepojtego wraenia.
Cudowna panorama tchna jakim niewytumaczalnym chodem; niemy i guchy duch unosi
si nad tym piknym widokiem... Zdumiewao go za kadym razem to ponure i zagadkowe
wraenie, jednake nie dowierzajc sobie, wytumaczenie tego zjawiska odkada na pniej.
W tej chwili przypomnia sobie naraz bardzo dokadnie te dawne zagadki i zdumiewajce
wraenia i wydawao mu si, e przypomnienie sobie tego nie jest kwesti przypadku.
Wydawa mu si dziwny i niezrozumiay ju sam fakt, e zatrzyma si w tym samym
miejscu, co i dawniej, jak gdyby dopuszcza, e naprawd moe obecnie myle dawnymi
kategoriami oraz interesowa si tymi samymi tematami i obrazami, jakimi interesowa si...
jeszcze nie tak dawno. Wydawao mu si to nawet mieszne, cho bl ciska mu serce.
Gdzie w gbi, pod nogami, ledwie widoczna zdawaa si tkwi jego przeszo, dawne
myli i problemy, dawne tematy, wraenia, caa ta panorama i on sam, i wszystko,
Chodzi o kopu soboru Isakijewskiego.
151
wszystKo dokoa... Jakby unosii si w przestworza i wszystko znikao mu z oczu. Gdy
odruchowo poruszy rk, poczu zacinit w pici monet. Rozwar pi, uwanie spojrza
na monet i z rozmachem cisn j do wody; potem odwrci si i poszed do domu. Mia
wraenie, jakby w tej chwili noycami odci sam siebie od wszystkich i wszystkiego.
Wrci do domu ju pod wieczr, chodzi wic z sze godzin. Jak i ktrdy szed z
powrotem, tego zupenie nie pamita. Rozebra si i drc jak zajedony ko, pooy si na
kanapie, otuli si paszczem i w jednej chwili zmorzy go sen...
Obudzi go ju dobrze o zmierzchu okropny krzyk. Boe, co to za wrzaski! Rwnie
nienaturalnych dwikw, podobnego wycia, jkw, zgrzytania, ez, razw i zorzecze w
yciu jeszcze nie sysza i nie widzia. Nie mg sobie wyobrazi podobnego rozbestwienia i
szau. Z przeraeniem unis si na swoim legowisku, truchlejc i zamierajc co chwila. Ale
razy, jki i zorzeczenia staway si coraz gwatowniejsze. I oto, ku najwyszemu swemu
zdumieniu, usysza gos swojej gospodyni. Gospodyni wya, przeraliwie piszczaa i
szlochaa, wyrzucajc z siebie sowa z tak szybkoci, e nic nie mona byo zrozumie, o
co bagaa, rozumie si, o to, eby j przestano bi, bo bez litoci katowano j na schodach.
Gos bijcego by do tego stopnia przeraliwy z wciekoci i pasji, e ju tylko chrypia i
rwnie szybko i niezrozumiale co bekota, pienic si i zachystujc. W pewnej chwili
Raskolnikow zadra caym ciaem: pozna ten gos, by to gos Ilji Pietrowicza. Ilja
Pietrowicz jest tutaj i bije gospodyni! Kopie j, wali jej gow o schody bez wtpienia, bo
sycha to wyranie, sycha jki, katowanie! Co to znaczy, wiat si do gry nogami
przewraca? Sycha byo, jak na wszystkich pitrach, na caej klatce schodowej zbiera si

tum, sycha gosy, okrzyki, wchodz, tupi, trzaskaj drzwiami i zbiegaj si. Ale za co to,
za co... jak mona!" powtarza w przekonaniu, e naprawd zwariowa. Ale nie, zbyt
wyranie to syszy!... W takim razie i do niego zaraz przyjd, skoro tak, bo to wszystko...
prawdopodobnie... z tego
152
samego powoau... za wczorajsze... tsozer cnciai si zamkn na haczyk, ale nie mg unie
rki... zreszt, byoby to bezcelowe! Strach sku mu serce, na ko zmrozi, wprawi w
osupienie... W kocu cay ten tumult, ktry trwa dobre dziesi minut, zacz stopniowo
ucicha. Gospodyni jczaa i zawodzia, Ilja Pietrowicz cigle jeszcze grozi jej i wymyla...
Ale i on chyba uspokoi si w kocu, bo ju go nie sycha; Boe, czyby sobie poszed?"
Tak jest, odchodzi te gospodyni, cigle jeszcze paczc i jczc... Oto drzwi zatrzasny si
za ni... Tum rwnie rozchodzi si ze schodw do mieszka wzdychaj, kc si, co
wykrzykuj, to podnoszc gosy a do wrzasku, to zniajc je do szeptu. Musiao ich by
sporo, zbieg si prawie cay dorn. Ale, Boe wity, czy to jest moliwe! I po co, po co on
tutaj przychodzi?!"
Raskolnikow opad bezsilnie na kanap, ale nie by ju w stanie zmruy oka; lea p
godziny, przeywajc takie katusze i tak koszmarne uczucie przeraenia, jakiego nigdy w
yciu jeszcze nie doznawa.
Naraz zabyso w pokoju jaskrawe wiato: Nastazja wesza ze wiec i talerzem zupy.
Spojrzawszy na niego uwanie i upewniwszy si, e nie pi, postawia wiec na stole i
zacza ustawia to, co przyniosa: chleb, sl, talerz, yk.
Pewnikiem nic od wczoraj w ustach nie miae. Cay dzie wasasz si, a frybra ci
trzsie.
Nastazjo... za co bili gospodyni? Nastazja spojrzaa na niego ze zdumieniem.
Kto bi gospodyni?
Dopiero co... p godziny temu, Ilja Pietrowicz, pomocnik komisarza, na schodach... Za co
on j tak katowa i... po co w ogle przychodzi?
Nastazja przygldaa mu si pospnie, w milczeniu i dugo nie spuszczaa z niego oka. Od
tego jej spojrzenia zrobio mu si nieswojo, a nawet poczu strach.
Nastazjo, czemu milczysz? zapyta wreszcie niemiao, sabym gosem.
153
l o Krew odpowiedziaa wreszcie cicnym gosem, jaK gdyby mwia do siebie krew.
Krew!... jaka krew?... wybekota, blednc i odsuwajc si do ciany. Nastazja w
dalszym cigu milczaa, spogldajc na niego.
Nikt gospodyni nie bi odezwaa si karccym i zdecydowanym gosem.
Raskolnikow patrzy na ni z zapartym oddechem.
Syszaem na wasne uszy... nie spaem... siedziaem powiedzia jeszcze bardziej
niemiao. Dugo si przysuchiwaem... By tu pomocnik komisarza... Wszyscy zbiegli si
na schody, ze wszystkich mieszka...
Nikt nie przychodzi, to za krew tak ci mci w gowie. To zawsze tak, jak si krew
zapieni, a jej si nie upuci. Chcesz je?
Nie odpowiada. Nastazja cigle staa przy nim, bacznie wpatrywaa si w niego i nie
odchodzia.
Daj mi pi... Nastko.
Nastazja zesza na d i po chwili wrcia z wod w biaym fajansowym kubku, ale nie
pamita, co byo dalej. Pamita, e wypi jeden yk zimnej wody i rozla reszt na piersi.
Potem straci przytomno.
III
Nie bya to jednak zupena utrata przytomnoci na cay czas choroby: by to stan gorczkowy,
z malign i czciow utrat przytomnoci. Wiele rzeczy sobie przypomina potem. Raz

zdawao mu si, e dokoa niego zbieraj si liczne tumy, chc go wzi i dokd wywie,
dugo sprzeczaj si i kc o jego osob. Innym znw razem jest sam w pokoju, wszyscy
odeszli, boj si go i tylko od czasu do czasu uchylaj troszeczk drzwi, eby spojrze na
niego, gro mu, spiskuj przeciwko niemu, miej si i drocz si z nim. Najczciej
pamita Nastazj koo siebie; rozrnia jeszcze jednego czowieka, jakby znajomego,
154
aie KIO 10 oyt, w zaaen sposoo me mg sooie przypomnie, i mczyo go to, doprowadzajc
nawet do ez. To zdawao mu si, e ley miesic, to znw, e cigle jest ten sam dzie, ale o
tamtym, o tamtym zupenie zapomnia, natomiast przypomina sobie co chwila, e zapomnia
o czym, czego zapomnie nie wolno, i drczy si, usiujc to sobie przypomnie, jcza,
wpada w sza albo ogarnia go straszny, nie do zniesienia lk. W takich chwilach zrywa si z
kanapy, chcia ucieka, ale zawsze kto powstrzymywa go si, po czym znowu opada
bezsilnie i traci przytomno. Wreszcie cakowicie wrcia mu wiadomo.
Stao si to z rana, o godzinie dziesitej. O tej porze, w pogodne dni soce przechodzio
zwykle dugim pasmem po prawej cianie i owietlao kt przy drzwiach. Obok kanapy staa
Nastazja i jeszcze jaki czowiek, przygldajcy mu si bacznie, ale zupenie mu nie znany.
By to mody osobnik w kaftanie, z brdk, wygldajcy na oficjalist. Przez potwarte
drzwi zagldaa gospodyni. Raskolnikow podnis gow.
Kto to jest, Nastazjo? zapyta, wskazujc na oficjalist.
Patrzta, ockn si! stwierdzia Nastazja.
Pan si ocknli powtrzy oficjalista. Przekonawszy si, e odzyska przytomno,
gospodyni, zagldajca przez drzwi, natychmiast je przymkna i schowaa si. Zawsze bya
wstydliwa i z trudem odbywaa wszelkie rozmowy i spory; miaa ze czterdzieci lat, bya
korpulentna i pulchna, czarnobrewa i czarnooka, dobra z lenistwa i otyoci; z wygldu nawet
niczego sobie, tylko wstydliwa nad wszelk miar.
Kim pan... jest? znowu zwrci si do oficjalisty. Ale w tej chwili otworzyy si na
ocie drzwi i nachylajc si nieco, bo byo nisko, wszed Razumichin.
Zupenie jak okrtowa kajuta zawoa, wchodzc zawsze bem uderzam i to nazywa
si mieszkaniem! A ty, bracie, ockne si? Powiedziaa mi w tej chwili Paszeka.
Dopiero co oprzytomnia wtrcia Nastazja.
155
Fan dopiero co si ocknli powiedzia oficjalista z umiechem.
A z kim mam przyjemno? zapyta Razumichin, zwracajc si do niego. Ja
nazywam si Wrazumichin1; nie Razumichin, jak wszyscy mnie nazywaj, a Wrazumichin,
student, szlachcic. A pan?
Jestem oficjalist w naszym kantorze, tutaj za interesem od kupca, pana Szeopajewa.
Prosz, niech pan siada na tym krzele. Razumichin usiad na drugim, z drugiej strony
stou. Dobrze zrobie, e oprzytomniae mwi dalej, zwracajc si do Raskolnikowa.
Ju czwarty dzie prawie nic nie jesz i nie pijesz. Sowo daj, herbat wlewalimy ci
yeczkami. Dwa razy sprowadzaem do ciebie Zosimowa. Pamitasz Zosimowa? Dokadnie
ci zbada i od razu orzek, e to drobnostka, co ci nagle do gowy uderzyo, jaka nerwowa
historia, nic powanego; le si odywia powiada za mao piwa, chrzanu, std caa
choroba, ale e to nic, przejdzie, minie. Zuch z tego Zosimowa! Doskonale zabra si do
leczenia ciebie. A wic nie miemy pana zatrzymywa tu znw zwrci si do oficjalisty.
Czy zechciaby pan wyjani, jaki ma pan interes? Zauwa, Rodia, z tego kantoru
przychodz ju po raz drugi; tylko e za pierwszym razem przychodzi nie ten, a jaki inny, i
z tamtym rozmawiaem. Kto to za pierwszym razem tu by?
Musi przedwczoraj. Tak jest, to by Aleksy Siemionowie, ty z naszego kantoru.
Ale przecie tamten wyglda na bardziej rzeczowego od pana, nie uwaa pan?
Tak jest, troch jakby solidniejszy.

1 Wrazumichin jak czsto u Dostojewskiego nazwisko znaczce (od ro. wrazumit'


doprowadzi do rozumu). Zmiana na obiegowe Razumichin" oraz tryb ycia tego bohatera
sugeruj zwizek z Rachmietowem, postaci z powieci Co robi? Nikoaja
Czernyszewskiego, opublikowan w 1862 r. i ywo dyskutowan.
156
10 si ciiwan, a wic co uaiejr
Wanie od Afanasja Iwanowicza Wachruszyna, o ktrym, jak sobie miarkuj, nieraz
pewnie pan sysza, na prob paskiej mateczki przez nasz kantor przekaz przyszed
zacz oficjalista, zwracajc si bezporednio do Raskolnikowa. Tedy jeeli pan ju s w
przytomnoci, trzydzieci pi rubelkw mam panu wrczy, bo Siemion Siemionowicz na
prob paskiej mateczki, dawnym zwyczajem, dosta od Afanasja Iwanowicza
zawiadomienie. Czy pan go znaj?
Tak... pamitam... Wachruszyn... odezwa si w zamyleniu Raskolnikow.
Syszycie: zna kupca Wachruszyna! zawoa Razumi-chin. To jak ma nie by w
przytomnoci. Zreszt, teraz widz, e i pan jest czowiekiem rzeczowym. A jake! A mio
pana posucha.
To wanie ten sam pan Wachruszyn Afanasij Iwanowicz na prob paskiej mateczki,
ktra raz ju takim sposobem posyali panu pienidze, i teraz nie odmwi. Siemionowi
Siemionowiczowi z ichnich stron zawiadomienie przysali, eby panu wrczy trzydzieci
pi rubelkw, na razie, bo potem si zobaczy.
O, to na razie" najlepiej panu wyszo, niele te brzmiaa ta mateczka". A no wic, jak
pan myli, jest ju cakiem przytomny czy nie, co?
A mnie co do tego? Byleby pokwitowanko byo.
Nagryzmoli! A co, pan ma ksig czy jak?
Jest ksiga.
Daj pan j tutaj. No, Rodia, podnie si. Ja ci podtrzymam; machnij mu Raskolnikowa,
bierz piro, bo pienidze, bracie, potrzebne s nam teraz jak zdrowie.
Nie trzeba powiedzia Raskolnikow, odsuwajc piro.
Czego niby nie trzeba?
Nie podpisz.
A niech ci diabli, jake to bez pokwitowania?
Nie trzeba... pienidzy...
157
Pienidzy mu nie trzeba! Kpisz, bracie, wiadkiem jestem! Niech pan si nie obawia, on
tylko tak sobie... znowu buja w obokach. Zreszt zdarza, mu si to nawet na jawie... Pan jest
przecie czowiekiem rozsdnym, bdziemy go wic prowadzi, po prostu prowadzi za rk,
i podpisze. Bierz si pan do roboty!...
Zreszt, mog zaj innym razem.
Nie, nie, po co ma si pan fatygowa, jest pan czowiekiem rozsdnym... No, Rodia, nie
zatrzymuj gocia... widzisz, e czeka i z ca powag wzi za rk Raskolnikowa.
Daj spokj, ja sam... odezwa si Raskolnikow, wzi piro i podpisa si w ksidze.
Oficjalista odliczy pienidze i wyszed.
Brawo! A teraz, bracie, bdziesz jad?
Bd odpowiedzia Raskolnikow.
Zup masz?
Wczorajsz odpowiedziaa Nastazja, ktra cigle staa w pokoju.
Z kartoflami czy z ryem?
Z kartoflami i z ryem.
Na pami ju wiem. Dawaj teraz zup i przynie herbat.
Zara przynios.

Raskolnikow obserwowa to wszystko z najgbszym zdumieniem i jakim tpym, niepojtym


strachem. Postanowi milcze i czeka, co bdzie dalej. Zdaje si, e ju nie mam gorczki
myla zdaje si, e to naprawd..."
Po dwch minutach Nastazja wrcia z zup i oznajmia, e herbata zaraz bdzie. Do zupy
przyniosa dwie yki, dwa talerze i wszystkie dodatki: sl, pieprz, musztard do misa itd.,
czego od dawna ju nie robia; nawet obrus by czysty.
Byoby wcale dobrze, Nastko, gdyby Praskowia Pawow-na przydzielia ze dwie butelki
piwa. Napilibymy si.
Ale z pana filut! bkna Nastazja i posza wykona zlecenie.
Raskolnikow bdnym wzrokiem i z ogromnym wysikiem przyglda si temu wszystkiemu.
Tymczasem Razumichin
158
si uo mego na Kanap i mezgraome, jaK nieozwieaz, obj go lew rk za gow, mimo e
Raskolnikow mgby sam si podnie, i poda mu do ust yk zupy, podmuchawszy
przedtem na zup kilka razy, eby go nie sparzy. Ale zupa bya zaledwie letnia. Raskolnikow
chciwie zjad jedn yk, potem drug, trzeci, ale po kilku ykach Razumichin przerwa
karmienie i owiadczy, e co do wikszej iloci, to trzeba najpierw poradzi si Zosimowa.
Wesza Nastazja, niosc dwie butelki piwa.
A herbaty chcesz?
Chc.
Wal, Nastazjo, i to biegiem po herbat, bo co do herbaty, to chyba mona zaaplikowa bez
uczonych. Ale oto i piwko! przesiad si na krzeso, przysun talerz z zup, piecze i
zacz wcina z takim apetytem, jakby trzy dni nic nie jad.
Czy wiesz, Rodia, e ja teraz jadam u was obiady codziennie wykrztusi, o ile
pozwalay mu na to napchane misem usta i to wszystko Paszeka, gospodyni twoja, daje,
powiadani ci, z caego serca mnie raczy. Rozumie si, e ja nie dam tego, ale i nie
protestuj. A oto jest i Nastazja z herbat. Niech yje zgrabno! Nastusiu, chcesz piwka?
A ide, baamucie!
A herbatki?
Herbatki to i owszem.
Nalej sobie. Zreszt poczekaj, sam ci nalej; siadaj do stou.
Zacz si rzdzi jak u siebie w domu, nala jedn filiank, potem drug, przerwa jedzenie i
znowu przesiad si na kanap. Jak i przedtem, obj lew rk gow chorego, unis go i
zacz poi herbat, yeczka po yeczce, znowu dmuchajc na herbat, jakby gwnie na
samym procesie dmuchania polega miao wyzdrowienie i ratunek. Raskolnikow milcza,
zachowywa si biernie, mimo e czu w sobie dosy si, eby siedzie na kanapie bez
pomocy i nie tylko wada rkami na tyle, eby utrzyma yk czy filiank, ale
prawdopodobnie nawet cho159
azic. Lecz jaKas aziwna, meomaize zwierzca przeoiegiosc kazaa mu ukrywa do czasu
swoje siy, przyczai si, a nawet, jeli to okae si potrzebne, udawa, e nie bardzo jeszcze
rozumie, co si dookoa dzieje, by w ten sposb wysucha i wybada, co tu sycha.
Jednake nie mg opanowa swego wstrtu: przeknwszy z dziesi yeczek herbaty,
uwolni naraz gow, kaprynie odepchn yk i znowu opad na poduszk. Pod gow mia
teraz prawdziwe poduszki, puchowe i czysto powleczone; zauway to i dobrze sobie
zanotowa.
Przydaoby si, eby Paszeka dzi jeszcze przysaa nam konfitur malinowych, to
przyrzdzimy mu napj powiedzia Razumichin, wracajc na swoje miejsce i zabierajc si
znowu do zupy i do piwa.
A skd ci wemie malin? zapytaa Nastazja, trzymajc na rozcapierzonych piciu

palcach spodek i pocigajc herbat przez trzyman w ustach kostk cukru.


Maliny, moja droga, dostaniesz w sklepiku. Musz ci powiedzie, Rodia, e miaem ca
histori. Kiedy w taki ajdacki sposb ucieke ode mnie i nie podae mi nawet adresu, taka
mnie zo wzia, e postanowiem odszuka ci i srodze ukara. Tego samego dnia
zabraem si do sprawy. Chodziem, aziem, wypytywaem! Wanie o tym twoim
mieszkaniu zupenie zapomniaem; zreszt, nigdy go nie pamitaem, bo go, prawd
powiedziawszy, nie znaem. No, a co do poprzedniego mieszkania, pamitaem tylko, e byo
w pobliu Piciu Rogw1, w domu Charamowa, ale w kocu okazao si, e to wcale nie
dom Charamowa, ale Bucha, jak to czowiek czasem myli nazwiska! Wciekle mnie to
rozzocio. Ze zoci poszedem nazajutrz do biura adresowego i wyobra sobie, e tam
odnaleli ci w dwie minuty. Jeste tam zanotowany.
Zanotowany?
1 Pi Rogw (ro. Piat' Uglow) obiegowa nazwa skrzyowania prospektu Zagorodnego z
ulicami omonosowa, Rubinsteina i Rozjazdow.
160
/\ pewnie. z,a 10 generam Rooieiowa w zaaen sposb przy mnie odnale nie mogli.
Zreszt, nie chc si dugo rozwodzi. Krtko mwic, wpadem tu jak bomba, w jednej
chwili dowiedziaem si o wszystkich twoich interesach; o wszystkich, bracie, co do jednego,
wszystko wiem; ona bya wiadkiem: i Nikodema Fomicza poznaem, i Ilj Pietrowicza, i
stra, i pana Aleksandra Grigorjewicza Zamietowa, sekretarza tutejszego cyrkuu, a wreszcie
i Paszek to ju by szczyt wszystkiego; ona bya wiadkiem...
Ujedzi j mrukna Nastazja, umiechajc si chytrze.
Niech pani woy sobie cukier do herbaty, Nastazjo Nikiforowno.
Ache ty, huncwocie jeden! krzykna Nastazja i parskna miechem. Przecie ja
jestem Pietrowna, a nie Nikiforowna dodaa, gdy si przestaa mia.
Bardzo mi przyjemnie. A wic, bracie, krtko mwic, pocztkowo chciaem wstrzykn
im tu wszdzie wiey prd, eby od razu wypleni wszystkie przesdy, ale Paszeka
zwyciya. Nigdy bym si, bracie, nie spodziewa, e ona taka... avenantei... co? Jak
mylisz?
Raskolnikow milcza, aczkolwiek ani na chwil nie odrywa od niego swego trwonego
spojrzenia i teraz rwnie uporczywie wpatrywa si w Razumichina.
O, nawet bardzo cign dalej Razumichin, nie przejmujc si zupenie jego milczeniem
i jak gdyby potwierdzajc otrzyman odpowied i wszystko jest w najlepszym porzdku,
pod kadym wzgldem.
Ale bestia! wtrcia znowu Nastazja, ktrej rozmowa ta najwidoczniej sprawiaa
niewymown rozkosz.
le, bracie, e si z samego pocztku nie umia zabra do rzeczy. Z ni trzeba byo
cakiem inaczej postpowa. Przecie to jest, e tak powiem, wyjtkowy charakter! Zreszt, o
charakAvenante (fr.) mia, przyjemna.
6 -- Zbrodnia i kara
161
terze potem... Ale, na przyKaa, jaK mogies dopucie ao lego, eby miaa ci nie przysya
obiadu. Albo wemy dla przykadu ten weksel! Na gow upade czy co, eby weksle
podpisywa? Albo, co gorsza, to niedosze maestwo, kiedy jeszcze ya crka, Natalia
Jegorowna... Wszystko wiem! Zreszt widz, e to twoja czua struna i e ze mnie osio
skoczony; przepraszam ci bardzo. A propos gupoty: jak mylisz, przecie ta Praskowia
Pawowna wcale nie jest tak gupia, na jak wyglda na pierwszy rzut oka, nie uwaasz?
Tak... wycedzi Raskolnikow, nie patrzc na niego, rozumiejc jednak, e wygodniej
jest podtrzymywa rozmow.

Prawda? Razumichin by wyranie uradowany, e otrzyma odpowied. Ale mdra


te nie jest, prawda? Zupenie, ale to najzupeniej wyjtkowy charakter! Nawet ja, bracie,
gubi si, zapewniam ci... Ma chyba nie mniej ni czterdzieci lat. Mwi, e ma trzydzieci
sze i ma do tego zupene prawo. Zreszt, przysigam ci, e bior j raczej rozumowo, e tak
powiem, metafizycznie; taki si, bracie, dylemat midzy nami wytworzy, niczym twoja
algebra! Nic z tego nie rozumiem! Ale to wszystko gupstwo, widzc jednak, e ju nie jeste
studentem, stracie lekcje i nawet porzdne ubranie i e po mierci panny nie ma co ci ju
trzyma na stopie familijnej, naraz si zlka; a wobec tego, e i ty zaszye si w kt i nie
podtrzymywae poprzednich stosunkw, postanowia wyrzuci ci z mieszkania. Dawno ju
miaa ten zamiar, ale szkoda jej byo weksla. Zwaszcza e zapewniae, i mamusia zapaci...
To tylko z podoci tak mwiem... Matka moja sama omale nie ebrze... A ja kamaem,
byle tylko mnie z mieszkania nie wyrzucili i... dawali je odpowiedzia gono i z
naciskiem Raskolnikow.
Tak, to dobrze. Caa bieda w tym, e tu jak na zo zjawi si pan Czebarow, radca dworu
i czowiek interesu. Paszeka nic by bez niego nie wymylia, taka jest wstydliwa; no, a
czowiek interesu nie bardzo si krpuje i w pierwszym rzdzie zada oczywicie pytanie: czy
jest nadzieja na zrealizowanie
162
weKseiKa. uapowieaz: jest, DO jest taKa mamusia, co to ze stu dwudziestu piciu rubli
emerytury swojej, choby sama miaa nie je, ale Rodiuni z kopotu wybawi, a i
siostrzyczka taka jest, co to za braciszka bodaj do niewoli pjdzie. Na tym wanie si opar.
Czego si krcisz? Przejrzaem ci, bracie, na wskro, wszystko co do joty wiem o tobie, nie
darmo zwierzae si Paszece, kiedy jeszcze by z ni na stopie familijnej, mwi ci to w
najlepszej intencji... Tak zazwyczaj bywa: uczciwy i sentymentalny czowiek zwierza si w
szczeroci ducha, a czowiek interesu sucha i je, a zje do cna. Ot daa ona weksel, jakoby
w charakterze spaty dugu, owemu Czebarowowi, a ten wystpi formalnie o naleno,
niczym si nie krpujc. Pocztkowo, kiedy si tylko o tym dowiedziaem, chciaem mu
porzdnie kota popdzi, ale w tym czasie pokumaem si z Paszek, wobec tego kazaem
spraw przerwa w samym zarodku, porczywszy za twoj wypacalno. Porczyem za
ciebie, syszysz? Wezwano Czebarowa, zatkano mu pysk dziesicioma rublami, a weksel
wycofano, i oto mam zaszczyt zaprezentowa go szanownemu panu na sowo teraz panu
wierz oto prosz, we go pan sobie, nawet go naddarem, jak w tych wypadkach naley.
Razumichin pooy na stole weksel; Raskolnikow spojrza na weksel i nie rzekszy ani sowa,
odwrci si do ciany. Razumichina to ubodo.
Widz, bracie odezwa si po chwili e znowu palnem gupstwo. Miaem zamiar
rozerwa ci troch pogawdk, a zdaje si, osignem wrcz odwrotny efekt.
To ciebie nie poznaem w gorczce? zapyta Raskolnikow po chwili milczenia, nie
odwracajc gowy.
Tak, mnie, i raczy pan nawet wpada w sza, zwaszcza kiedy raz przyprowadziem
Zamietowa.
Zamietowa?... Sekretarza?... Po co? Raskolnikow szybko si odwrci i wlepi oczy w
Razumichina.
Co z tob... Czego si tak przestraszye? Po prostu chcia ci pozna; z wasnej
inicjatywy, bo duo z nim o tobie
163
o tobie tylu szczegw? To byczy chop, doskonay kompan... oczywicie, w pewnym sensie.
Teraz jestemy przyjacimi, widujemy si niemal codziennie. Przeniosem si do tej
dzielnicy. Nie wiesz jeszcze o tym? Niedawno si przeprowadziem. Ze dwa razy bylimy z
nim u Lawizy. Pamitasz Lawiz, Lawiz Iwanown?
Czy mwiem co w gorczce?

I to ile jeszcze! Bye zupenie nieprzytomny.


A co mwiem?
Co mwie? Wiadomo, co si plecie z gorczki... No, bracie, do dziea, eby nie traci
czasu.
Razumichin podnis si z krzesa i zapa czapk.
Co mwiem?
Pop swoje, chop swoje! Czy nie masz czasem na sumieniu jakiego sekretu? Nie obawiaj
si: o hrabinie1 nie byo ani sowa. Mwie o jakim buldogu, o kolczykach jakich, o
dewizkach, o Wyspie Krestowskiej, o jakim stru, oprcz tego o Nikodemie Fomiczu i o
Ilji Pietrowiczu, tym zastpcy naczelnika cyrkuu, sporo naplote. Poza tym raczy si pan
bardzo interesowa swoj skarpetk! Skary si pan szanowny: dajcie mi, krzyczae,
skarpetk i tak w kko. Zamietow sam nawet szuka jej po wszystkich ktach i poda panu to
wistwo wasnymi uperfumowanymi rczkami zdobnymi w piercienie. Wtedy dopiero
raczy si pan uspokoi i ca dob pieci pan to wistwo; nie mona jej byo panu z rk
wyrwa. Prawdopodobnie masz j jeszcze gdzie pod kodr. Domagae si jeszcze jakiej
obszywki od spodni, jake o ni zabiegae! Nie moglimy z ciebie w aden sposb wydoby,
o jakie ci tam obszywki chodzi! W ogle nic nie mona byo zrozumie... A teraz do dziea!
Tu jest trzydzieci pi rubli; zabieram z tego dziesi rubli, a za jakie dwie godzinki
wylicz si z nich.
1 W intencji Razumichina dowcipna aluzja do przywidzenia i obdu Hermana, hazardzisty i
mordercy z noweli Aleksandra Puszkina Pikowa dama.
164
ro drodze dam zna rwnie Zosimowowi, chocia dawno ju powinien by tu by, bo jest ju
dwunasta. A ty, Nasteczko, zagldaj tu czciej, niech ma co do picia i w ogle, co mu
bdzie potrzebne... A Paszece osobicie powiem zaraz, co i jak. Do widzenia!
Paszek j nazywa! Ach, ty cwaniaku! zawoaa w lad za nim Nastazja; potem
otworzya drzwi i zacza podsuchiwa, ale nie wytrzymaa i pobiega na d. Miaa ogromn
ochot dowiedzie si, o czym on tam mwi z gospodyni, i ze wszystkiego wida byo, e
bya po prostu zachwycona Razumichinem.
Jak tylko zamkny si za ni drzwi, chory zerwa z siebie kodr i jak wariat zeskoczy z
kanapy. Z trudn do opanowania niecierpliwoci czeka, a wyjd, eby zosta sam i wzi
si do dziea. Ale do czego, do jakiego dziea? Jakby celowo naraz o tym zapomnia. Boe!
Racz mnie owieci: czy oni wiedz o wszystkim, czy jeszcze nie wiedz? A co, jeeli ju
wiedz i tylko udaj, drocz si, dopki le, a potem nagle wejd i powiedz, e wszystko
ju dawno jest wiadome, a oni tylko tak sobie... Co teraz robi? Jak na zo zapomniaem, a
przed chwil przecie pamitaem!..."
Sta na rodku pokoju i z desperackim zdumieniem rozglda si dookoa; podszed do drzwi,
uchyli je, zacz nasuchiwa; ale nie o to wcale chodzio. Podszed do pieca, otworzy
drzwiczki i zaczai grzeba w popiele: oderwane od spodni strzpy i kawaki podartej kieszeni
leay tak, jak je wwczas wrzuci, czyli e nikt tam nie zaglda. Naraz, jakby sobie nagle
co przypomnia, skoczy do kta, w ktrym bya dziura w tapecie, zacz j oglda, wsun
rk do dziury, zacz grzeba w niej, ale i to go nie zadowalao. W tej chwili przypomnia
sobie o skarpetce. Gdzie jest ta skarpetka, o ktrej przed chwil mwi Razumichin?
Przecie ley tu, na kanapie, pod kodr, ale do tego stopnia zabrudzia si i wywiechtaa od
tego czasu, e Zamietow, oczywicie, nic nie zauway.
165
iaK, z,amietow!... policja; /v po co mnie wzywaj uo kancelarii policyjnej? Gdzie
wezwanie? Ale, ale!... co popltaem: to wtedy wzywali! Wtedy rwnie ogldaem
skarpetk, a potem... potem byem przecie chory. Ale po co przychodzi Zamietow? W jakim
celu Razumichin go przyprowadzi?... bekota bezradnie Raskolnikow, siadajc na

kanapie. Co to, znowu mam gorczk czy co u licha? Zdaje si, e istotnie... No wanie
przypomniaem sobie: trzeba ucieka! Ucieka jak najprdzej, bezwarunkowo, natychmiast
ucieka! Dobrze, ale... dokd? A gdzie jest moje ubranie? Butw te nie mam! Sprztnli!
Zabrali! Ukryli! Teraz rozumiem! A jednak paszcz przeoczyli! O, i pienidze le na stole!
Weksel te... Wezm pienidze i pjd sobie, wynajm inne mieszkanie, nie znajd mnie!... A
biuro adresowe? Znajd! Razumichin znajdzie. Lepiej uciec... gdzie daleko... do Ameryki i
gwizda sobie na nich! Weksel te trzeba zabra... Przyda si tam! Co by tu jeszcze zabra?
Myl, e jestem chory! Wcale nie wiedz, e umiem chodzi, hi-hi-hi! Po oczach poznaem,
e o wszystkim wiedz! Byle tylko zej ze schodw! A co, jeeli tam ju stoj stre,
policjanci! Co to, herbata? A oto i butelka z piwem, poowa zostaa, zimne piwo!"
Zapa butelk, w ktrej byo jeszcze piwa na ca szklank, i z rozkosz wypi jednym tchem,
jakby gasi pomie w piersi. Po minucie piwo uderzyo mu do gowy, a po ciele przeszed
lekki i wcale przyjemny dreszczyk. Pooy si z powrotem i przykry si kodr. Myli i
tak chaotyczne, chorobliwe, nieskoordynowane zaczy mu si coraz bardziej plta w
gowie, a wkrtce ogarn go lekki i przyjemny sen. Z rozkosz namaca gow wygodniejszy
doeczek w poduszce, otuli si dobrze mikk, watow kodr, ktr mia teraz zamiast
niedawnego, podartego paszcza, cicho westchn i zapad w mocny, gboki, oywczy sen.
Obudzi si, usyszawszy, e kto wszed do pokoju; otworzy oczy i ujrza Razumichina,
ktry rozwar na ocie drzwi i sta na progu, nie mogc si zdecydowa: wej czy nie
wej?
166
ivaarv \jiiniv u w s^y UR.IIII i ukuciu uinusi M(f na R.ctiitpic, jctR.U}'
usiujc sobie co przypomnie.
A, nie pisz, oto i ja! Nastko, daj tu paczk! zawoa Razumichin na d. Zaraz ci
zo sprawozdanie.
Ktra godzina? zapyta Raskolnikow, rozgldajc si z niepokojem.
No, bracie, fest si przespae: ju ciemno na dworze, chyba szsta. Spae wic przeszo
sze godzin...
Boe! Jake to tak!...
A bo co? Na zdrowie! Dokd si pieszysz? Na randk czy co? Teraz cay czas naley do
nas. Czekam na ciebie ju trzy godziny; dwa razy zagldaem do ciebie, a ty cigle spae. Do
Zosimowa te zachodziem dwa razy: wci nie ma go w domu. Ale to nic, przyjdzie!...
Pewnie biega w swoich sprawach. A ja ju si ostatecznie przeprowadziem, przeprowadziem
si z wujkiem. Przecie mam teraz wuja... Ale mniejsza o to, do rzeczy!... Daj tu paczk,
Nastko. Zaraz j tego... A jak si czujesz, bracie?
Zdrw jestem, wcale nie jestem chory... Razumichin, dawno tu jeste?
Przecie mwi, e trzy godziny czekam.
Nie, ale przedtem?
Co przedtem?
Od kiedy zacze tu bywa?
Przecie ci niedawno wszystko opowiedziaem, czyby nie pamita?
Raskolnikow zamyli si. To wszystko majaczyo mu si jakby przez sen. Nie mg sobie
tego przypomnie po kolei i pytajco spoglda na Razumichina.
Hm! Zapomniae! Wanie i mnie si przedtem zdawao, e jeszcze niezupenie jeste w
porzdku... Teraz, po przespaniu si, troch si poprawie... Naprawd, znacznie lepiej
wygldasz. Zuch z ciebie! No, ale do rzeczy! Zaraz sobie przypomnisz. Popatrz na to, dobry
czowieku.
Zacz rozwizywa paczk, ktra najwyraniej bardzo go interesowaa.
167
trzeba z ciebie nareszcie zrobi czowieka. Zaczynamy od gry. Widzisz ten kaszkiet?

zaczai, wyjmujc z paczki niebrzydk, cho zwyczajn i taniutk czapk. Pozwl, e ci go


przymierz.
Potem, pniej odpowiedzia Raskolnikow z wyran niechci.
Nie, mj bracie, nie opieraj si, potem bdzie za pno; ja bym oka przez ca noc
zmruy nie mg, bo kupowaem bez miary, na oko. W sam raz! zawoa z triumfem,
przymierzywszy mu czapk jak ula! Nakrycie gowy to, bracie, najwaniejsza cz
stroju, swego rodzaju legitymacja. Przyjaciel mj, na przykad, Tostiakow, musi zawsze,
wchodzc gdzie, zdejmowa z gowy swoj pokryw, cho wszyscy inni stoj w kapeluszach
i czapkach. Wszyscy myl, e ma tak sualcz natur, a on robi to po prostu dlatego, e
wstydzi si swojego ptasiego gniazda; taki to ju wstydliwy czowiek! Prosz, Nastko, oto
dwa nakrycia gowy: ten oto palmerston1 (wydosta gdzie z kta zmity, okrgy kapelusz
Raskolnikowa, ktry nie wiadomo czemu, nazywa palmerstonem) albo to oto jubilerskie
cacko? Jak ci si zdaje, Rodia, ile zapaciem? Nasteczko? zwrci si do niej wobec
milczenia Raskolnikowa.
Ze dwadziecia kopiejek musiae da odpowiedziaa Nastazja.
Dwadziecia, idiotka! zawoa uraony. Dzi za dwadziecia kopiejek nawet ciebie
si nie kupi, osiemdziesit kopiejek! I to tylko dlatego, e uywana. Wprawdzie pod
warunkiem: jak t zniszczysz, to na drugi rok inn dostaniesz za darmo, jak Boga kocham!
No, a teraz przystpmy do Por-toryko, jak to nazywano u nas w gimnazjum. Podkrelam,
spodniami si szczyc! I rozoy przed Raskolnikowem
1 artobliwe okrelenie sfatygowanego kapelusza przez kontrast. Wicehrabia Henry J.T.
Palmerston (1784-1865) angielski m stanu.
168
szare, letnie spodnie z cienkiej weny. adnej dzmreczki, najmniejszej plamki, zupenie
znone, cho uywane, taka sama jest kamizelka, do koloru, jak wymaga moda. A e
uywane, to, prawd mwic, nawet lepiej: miksze, delikatniejsze... Widzisz, Rodia, eby
zrobi w wielkim wiecie karier, wystarczy, moim zdaniem, stosowa si zawsze do sezonu;
jeeli nie zadasz w styczniu szparagw, zaoszczdzisz kilka rubli; to samo dotyczy
nabytku. Teraz mamy sezon letni, wobec czego kupiem rzeczy letnie, bo przecie na sezon
jesienny i tak potrzebny bdzie cieplejszy materia, bdziesz wic musia to wyrzuci,
zwaszcza e... to wszystko do tego czasu i tak zdy si rozlecie, jeeli nie z naduywania
zewntrznego, to z powodu wewntrznych perturbacji. No, oce! Ile to warte? Dwa ruble
dwadziecia pi kopiejek! I znowu pamitaj, e pod tym samym warunkiem: te rzeczy
zniszczysz, na drugi rok dostaniesz za darmo inne! W sklepie Fiediajewa inaczej nie handluj:
raz zapacisz i masz na cae ycie dosy, bo drugi raz tam nie pjdziesz. No, a teraz
przystpujemy do butw. Jak ci si podobaj? Chocia wida, e uywane, ale przecie na
dwa miesice wystarcz, bo to zagraniczna robota i towar zagraniczny: sekretarz ambasady
angielskiej spuci je na straganie w zeszym tygodniu; raptem sze dni je nosi, ale forsa
bya mu bardzo potrzebna. Cena rubel pidziesit kopiejek. Drogo?
A moe nie pasuj? zauwaya Nastazja.
Nie pasuj! A to co? i wycign z kieszeni stary, podarty, cay oblepiony zeschnitym
botem, dziurawy but Raskolnikowa. Poszedem ze wzorem i wedug tego okazu znaleli
mi waciwy numer. Caa ta sprawa ubita bya po przyjacielsku. A co do bielizny, to
dogadaem si z gospodyni. Po pierwsze, masz tu trzy koszule z ptna, ale za to z modnym
gorsem... A wic razem... osiemdziesit kopiejek czapka, dwa ruble dwadziecia pi reszta,
ogem trzy ruble i pi kopiejek; rubel pidziesit buty, bo w bardzo dobrym gatunku
razem cztery ruble pidziesit pi kopiejek, a pi rubli caa bielizna, hurtem
wytargowaem ogem akurat dziewi rubli pi169
dziesit pi Kopiejek. LJzteraziesci pi KopiejeK reszty, prosz, bd askaw, miedziakami;

i w ten sposb, Rodia, odbudowany jeste w caej okazaoci, a co do paszcza, to uwaam, e


twj nie tylko moe ci jeszcze suy, ale ma w sobie nawet co imponujco szlachetnego: co
to znaczy ubiera si u Char-meura1! Spraw skarpetek i innych drobiazgw zostawiam tobie
samemu; pienidzy zostaje nam dwadziecia pi rubli, a o Paszek i o komorne moesz si
nie martwi, jak mwiem: kredyt nieograniczony. A teraz, bracie, pozwl, e zmienimy ci
bielizn, bo dzi choroba twoja bodaje ju tylko w koszuli siedzi...
Daj spokj, nie chc! opdza si Raskolnikow, ktry z obrzydzeniem sucha
wymuszenie zabawnej relacji Razumi-china o kupnie ubrania...
Nie, bracie, to wykluczone; po co w takim razie buty zdzieraem! upiera si
Razumichin. Nastusiu, nie wstyd si, pom nam, o tak! i nie baczc na opr
Raskolnikowa, zmieni mu jednak bielizn. Raskolnikow rzuci si potem na poduszk i ze
dwie minuty nie odezwa si ani sowem.
Kiedy wreszcie si odczepi!" pomyla. Za jakie pienidze to wszystko kupione?
zapyta wreszcie, patrzc w cian.
Pienidze? Masz ci los! Za twoje wasne. Przecie niedawno by tu oficjalista od
Wachruszyna, matka ci przysaa; zapomniae czy co?
Teraz pamitam... wyrzek z trudem Raskolnikow po dugim i ponurym milczeniu.
Zasmucony tym Razumichin spoglda na niego z niepokojem.
W tej chwili drzwi si otworzyy i do pokoju wszed wysoki, barczysty jegomo, ktrego
Raskolnikow te jak gdyby ju zna z widzenia.
Zosimow! Nareszcie! zawoa uradowany Razumichin.
1 I. Charmeur modny wwczas krawiec w Petersburgu. 170
IV
Zosimow by to wysoki i tgi mczyzna o obrzkej, bezbarwnej, bladej, starannie wygolonej
twarzy, o jasnych, szczeciniastych wosach, w okularach i z wielkim, zotym sygnetem na
tustym palcu. Mia okoo dwudziestu siedmiu lat. Ubrany by w szeroki i elegancki lekki
paszcz, jasne, letnie spodnie i w ogle wszystko na sobie mia eleganckie, jak z igy; koszula
bez zarzutu, dewizka od zegarka masywna. Ruchy mia powolne, jakby ociae, a jednak
porusza si z wystudiowan swobod; pretensjonalno, zreszt starannie ukrywana,
przebijaa w kadym calu. Wszyscy, ktrzy go dobrze znali, uwaali go za niezbyt
sympatycznego, ale jak mwiono, zna swj fach...
Byem u ciebie ju dwa razy... Widzisz, ockn si!
zawoa Razumichin.
Widz, widz. No, jake si teraz czujemy? zwrci si Zosimow do Raskolnikowa,
wpatrujc si w niego uwanie i usadawiajc si wygodnie w nogach na kanapie.
Cigle jeszcze kaprysi odpar Razumichin zmienialimy mu teraz bielizn, a ten
omal si nie rozpaka.
Bo i po co, bielizn mona byo zmieni potem, skoro sobie tego nie yczy... puls
wietny. Gowa pewnie cigle jeszcze boli, co?
Jestem zdrowy, najzupeniej zdrowy! z uporem i rozdranieniem owiadczy
Raskolnikow, podnoszc si na posaniu i miotajc wcieke spojrzenia, ale po chwili opad
na poduszk i odwrci si do ciany. Zosimow obserwowa go bardzo uwanie.
Bardzo dobrze... Wszystko w porzdku orzek leniwie.
Jad co?
Opowiedzieli mu wszystko dokadnie i zapytali, co mona mu dawa.
Waciwie wszystko... Zup, herbat... Grzybw i ogrkw oczywicie dawa nie naley,
misa raczej te nie... zreszt, co tu duo gada!... Zosimow spojrza znaczco na Razumi171
cnma. adne lekarstwa nie s potrzebne, mc me potrzeba, a jutro zobaczymy... Mona by
waciwie i dzisiaj, ale...

Jutro wieczorem wyprowadz go na spacer! zdecydowa Razumichin do ogrodu


Jusupowa, a potem do Palais de Cristal"1.
Jutro nie ruszabym go jeszcze, chocia... troch... zobaczymy.
Wielka szkoda, akurat dzisiaj mam oblewanie mojego mieszkania, dwa kroki std; bdzie
nam go brak. Moe by cho polea na kanapie w naszym towarzystwie! A ty bdziesz?
zwrci si Razumichin do Zosimowa. Nie zapominaj, e obiecae przyj.
Owszem, ale troch pniej. Co tam urzdzasz?
Nic szczeglnego, herbata, wdka, led. Pierg te bdzie; sami swoi si zbior.
Mianowicie kto?
Sami tutejsi, sami nowi, doprawdy, chyba oprcz starego wuja, ktry waciwie te jest
nowy: dopiero wczoraj przyjecha do Petersburga w jakich tam swoich interesach; widujemy
si raz na pi lat.
Co to za jeden?
Taki, co to wegetowa cae ycie na prowincji, kierownik powiatowego urzdu
pocztowego... na emeryturze, szedziesit pi lat, nie ma o czym mwi... Lubi go zreszt.
Przyjdzie rwnie Porfiry Siemionowicz, tutejszy sdzia ledczy... prawnik. Znasz go
przecie...
To te jaki twj krewny?
Bardzo daleki, co si znowu krzywisz? Raz ecie si pokcili, to ju gotw jeste nie
przyj?
Gwid na niego...
To i lepiej. No, a reszta to studenci, nauczyciel, pewien urzdnik, muzyk, oficer,
Zamietow...
1 Palais de Cristal" (fr.) Paac Krysztaowy" hotel z restauracj, a zarazem ironiczna
aluzja do symbolicznej wizji socjalistycznej przyszoci w powieci Co robi? Nikoaja
Czernyszewskiego.
172
u iiiuz,csz. mice wspumcgu ly CUDU
i on Zosimow wskaza na Raskolnikowa z jakim tam Zamietowem?
Och, znowu zrzdzisz! Zasady!... Cay jeste zbudowany z zasad, z wasnej woli nie
miesz zrobi kroku; a moim zdaniem, byle czowiek by porzdny to caa zasada, i nic
wicej mnie nie obchodzi. Zamietow to fantastyczny chop.
I rce ma lepkie.
No i niech ma, co mnie to obchodzi! rozkrzycza si naraz Razumichin jakim
nienaturalnie zirytowanym gosem. Czyja ci go za to wychwalaem, e ma lepkie rce?
Mwiem ci tylko, e jest porzdny w pewnym sensie! A jeeli podej do sprawy
bezwzgldnie, to czy zostanie duo porzdnych ludzi? Przekonany jestem, e z tego punktu
widzenia za mnie caego razem z bebechami i z tob na dodatek dano by fig z makiem.
To bardzo mao, dabym za ciebie ze dwie...
A ja za ciebie nie wicej ni jedn! Dowcipkuj jeszcze! Zamietow to jeszcze smarkacz, ja
mu po prostu natr uszu, bo jego trzeba przyciga, a nie odpycha. Odpychaniem nie
naprawi si czowieka, tym bardziej modzika. Z takim modzikiem trzeba by podwjnie
delikatnym. To tylko wy, tpogowi postpowcy, nic nie rozumiecie! Czowieka nie
szanujecie, sami siebie przez to poniacie... A jeeli chcesz wiedzie, to trafia nam si pewna
wsplna sprawa.
Ciekawe.
Cigle chodzi o tego malarza, pokojowego malarza... Na pewno go wycigniemy! Zreszt,
teraz ju nie ma nieszczcia. Sprawa jasna jak soce! My j tylko przypieszymy.
Jaki znowu malarz?
Jak to, nie opowiadaem ci jeszcze o nim! Niemoliwe. Ach, racja, zaczem ci o tym

opowiada... Chodzi o zamordowanie tej staruchy, lichwiarki, wdowy po urzdniku... W to


wanie zamieszany jest malarz...
Ach, o tym zabjstwie syszaem wczeniej ni ty, sprawa ta nawet mnie interesuje... w
pewnym stopniu... W zwizku
173
pewnym przypauKiem... nawci w gazeiacu czyitiieiii u lym. Ale...
Lizawiet te zabili! rbna nagle Nastazja, zwracajc si do Raskolnikowa.
Przez cay czas bya w pokoju i stojc skromnie przy drzwiach, suchaa.
Lizawiet? mrukn Raskolnikow ledwie dosyszalnym gosem.
Tak, Lizawiet, t handlark, nie znasz jej? Przychodzia przecie tutaj. Nawet ci cerowaa
koszul.
Raskolnikow odwrci si do ciany, na tapecie w biae kwiatki wybra sobie jeden
niezgrabny kwiatek z brzowymi kreskami i zacz go oglda: ile ma patkw, ile listkw,
jakie yki maj te listki, jakie punkciki... czu, e sztywniej mu rce i nogi, jakby by
sparaliowany, i nawet nie prbowa si porusza, tylko uporczywie wpatrywa si w kwiatek.
No wic co z tym malarzem? Zosimow z wyranym zniecierpliwieniem przerwa
paplanin Nastazji. Nastazja westchna i umilka.
Jego te wrobili w morderstwo! cign zapalczywie Razumichin.
Poszlaki s?
Do diaba z poszlakami! Zreszt poszlaki maj, ale chodzi o to, eby dowie, e te
poszlaki to adne poszlaki! Zupenie tak samo, jak pocztkowo aresztowali, podejrzewajc o
zabjstwo, tych, jake ich... Kocha i Piestriakowa. Tfu! Jakie to wszystko idiotyczne, nawet
czowieka postronnego przejmuje obrzydzeniem! Piestriakow prawdopodobnie wpadnie
dzisiaj do mnie... A propos, Rodia, ty znasz t spraw, to byo jeszcze przed twoj chorob, w
przeddzie twego zemdlenia w cyrkule wanie w chwili, kiedy tam opowiada o tym...
Zosimow spojrza z zaciekawieniem na Raskolnikowa, ale ten nawet si nie poruszy.
A wiesz co, Razumichin? Dziwi ci si, e z ciebie taki dobroczyca zauway
Zosimow.
174
iaiii, a jeunaK wycigniemy go; zaperzy si Razumichin i uderzy pici w st.
Zrozum, najwaniejsze w tym wypadku jest nie to, e kami: kamstwo zawsze mona
przebaczy; kamstwo jest nawet bardzo mie, bo prowadzi do prawdy. Wic nie o to chodzi,
e kami, ale o to, e wierz w swoje kamstwo. Bardzo szanuj Porfirego, a jednak... Co ich,
na przykad, przede wszystkim zbio z tropu? Drzwi byy zamknite, a kiedy przyszli ze
strem, byy otwarte. Std wniosek prosty: Koch i Piestriakow zamordowali. Oto ich logika.
Co si tak denerwujesz, po prostu zatrzymali ich; nie mona inaczej... O ile sobie
przypominam, to tego Kocha spotykaem; okazuje si, e skupowa od tej starej zastawione
rzeczy. Jak ci si to podoba?
Wiem, to jaki szubrawiec! Weksle te skupowa. Bardzo pomysowy. Kombinator! A
mnie bardziej zoci inna strona sprawy, rozumiesz mnie? Ich rutyna, zasklepienie mylowe,
stetryczenie... o to mnie diabli bior! A tu wanie, w tej sprawie, mona odkry nowe drogi.
Na podstawie samych danych psychologicznych mona wykaza, w jaki sposb wpada si na
waciwy trop. Jak to? powiadaj. Mamy przecie fakty". Ale fakty to nie wszystko,
co najmniej poowa sprawy polega na umiejtnym operowaniu faktami!
A ty umiesz operowa faktami?
Mniejsza o to, ale nie wolno milcze, gdy si czuje, gdy si czuje przez skr, e wanie
mona by sprawie pomc, gdyby tylko... Och! Czy znasz szczegy tej sprawy?
Wanie czekam na szczegy o malarzu.
Ach, racja! Posuchaj: na trzeci dzie po zabjstwie, rankiem, kiedy jeszcze bawili si z
tym Kochem i z Piest-riakowem, cho oni wytumaczyli si z kadego swego kroku i

wszystko to byo a nadto oczywiste! stanli nagle wobec najmniej spodziewanego faktu.
Niejaki Duszkin, chop, waciciel piwiarni w domu naprzeciw, zjawia si w kancelarii
policyjnej, przynosi futeralik jubilerski ze zotymi kolczykami
175
l opowiaaa iaK oio msion: ri^yiatujc uu mnie /, wicuz,uici, iu jest przedwczoraj, tak jako
po smej dzie i godzina! Czy zdajesz sobie z tego spraw? niby robotnik, malarz,
ktry i dawniej do mnie przychodzi, Mikoaj, i przynosi mi to pudeko ze zotymi
kolczykami, z kamykami, i prosi o dwa ruble pod zastaw, a na moje pytanie, skd je ma,
powiada, e znalaz na chodniku. Wicej o tym rozmowy nie byo mwi niby Duszkin
wyniosem mu tylko papierek, czyli rubla, bo myl sobie, jak nie zastawi u mnie, to zastawi
u innego, i tak przepije, wic niech to ju u mnie ley; z cudzego wo za cho wrd
morza, cudzego nie chc, jak si co wykryje albo midzy ludmi gadanie jakie bdzie, to sam
przyjd i oddam". To oczywicie austriackie gadanie, e jak pies, znam tego Dusz-kina, to
paser, przechowuje kradzione rzeczy, a trzydziestorub-low rzecz nie po to wzi, eby odda,
ale po prostu wykiwa Mikoaja. Potem stchrzy i tyle. Zreszt, pal go diabli; suchaj dalej.
Duszkin mwi: A tego chopa, Mikoaja Diemientiewa, znam od maego, krajanie jestemy,
z jednej guberni i powiatu, zarajskiego niby, spod Riazania. Mikoaj, cho nie jest pijakiem,
ale wypi lubi, i wiedziaem niby, e pracuje w tym domu, razem z Mitrijem maluje, a
obydwaj s z jednych miejsc. I jak tylko dosta papierek, zaraz go zmieni, wypi jeden po
drugim dwa kielonki, wzi reszt i poszed sobie, a Mitrija wtedy z nim nie widziaem. Na
drugi dzie dopiero wywiedziaem si, e Alon Iwanown i siostr, Lizawiet Iwanown,
siekier zarbali, wtedy w niepewnoci byem co do kolczykw, bo wiedziaem, e
nieboszczka pod zastaw pienidze poyczaa. Poszedem do nich do domu i zaczem si
cichaczem wypytywa, a na sam pocztek zapytaem: czy jest tu Mikoaj? A Mitrij peda mi,
e Mikoaj hula gdziesik, do domu przyszed o wicie, pijany, w mieszkaniu by z dziesi
minut, chyba nie wicej, i znowu poszed, a potem ju go Mitrij nie widzia i robot sam
wykacza. A robot maj na tych samych schodach, gdzie mieszkaa nieboszczka, na
pierwszym pitrze. Jakem si o tym dowiedzia, nie wydaem si z tym nikomu tak
Duszkin mwi
176
a co uu zaoojsiwa, 10 wywieuzmicm si wszysiiuegu, cu mogem, i wrciem do domu w
takiej samej niepewnoci. A dzisiaj rankiem, o smej godzinie to jest na trzeci dzie,
rozumiesz? widz, wchodzi do mnie Mikoaj, urnity, ale nie eby zupenie pijany, bo
rozumie, co si do niego mwi. Usiad na awce, milczy. A oprcz niego w interesie by tylko
jeden obcy czowiek, no i drugi jeszcze spa na awce, bo to po znajomoci, i dwch jeszcze
moich chopcw do posugi. Widziae, pytam go si, Mitrija? Ju trzeci dzie, powiada,
jak go nie ma. A dzisiaj gdzie nocowae? Na Piaskach1, powiada, u koomieskich
krajanw- A skd, powiadam, wzie wtedy te kolczyki? A na ulicy znalazem, na
trotua-rze i mwi to tak jako, jakby si zacina, i w oczy prosto nie patrzy. A syszae,
powiadam, e tak i tak, w ten sam wieczr i o tej samej godzinie, na tamtych schodach, co si
tam stao? Nie, powiada, nie syszaem, a sam uwanie sucha, lepia wybauszy i naraz
zblad jak kreda. Ja mu o wszystkim opowiadam, patrz, a on czapk w rce i chodu.
Chciaem go przyskrzyni: Poczekaj, Mikoaju, powiadam, napijesz si moe? Tymczasem
mrugnem na chopaka, eby drzwi przytrzyma, i wychodz zza lady. A on jak nie szurnie
ode mnie na ulic i co si w zauek tyem go widzia. Wtedy pomylaem, e to na pewno
on, e to jego grzech, jakbym przy tym by..."
Rozumie si!... zauway Zosimow.
Czekaj! Posuchaj do koca! Oczywicie zaczli gwatownie szuka Mikoaja: Duszkina
aresztowali i zrobili rewizj w jego mieszkaniu, Mitrija te; przetrzsnli koloni koomiesk, dopiero na trzeci dzie sprowadzili Mikoaja: zatrzymali go w pobliu ...skiej rogatki, w

zajedzie. Przyszed do tego zajazdu, zdj z szyi srebrny krzyyk i poprosi o szklank wdki
za krzyyk. Dosta. Po kilku minutach baba wchodzi do obory i widzi przez szpark: obok w
szopie przywiza do belki
Piaski wwczas peryferyjna dzielnica Petersburga.
177
i zrooii pu; siani na pienKU i cnciai sooie zarzucie ptl na szyj; baba wrzasna
wniebogosy, zlecieli si ludzie: A, to ty taki!" Prowadcie mnie, powiada, do takiego a
takiego komisariatu, do wszystkiego si przyznam". No wic zaprowadzili go z nalenymi
honorami do tego komisariatu, czyli do naszego. A tu jak zwykle, kto, co i jak, ile lat
dwadziecia dwa" i tak dalej, i tak dalej. Jak pracowalicie z Mitrijem, czy nie
zauwaylicie nikogo na schodach o takiej a takiej godzinie?" Odpowied: Wiadomo, moe
ta i jakie ludzie przechodzili, a mnie co?" A nie syszelicie czasem czego, haasu jakiego i
tak dalej?" Nic nadzwyczajnego nie syszaem". A czy wiesz, Mikoaju, e tego samego
dnia tak a tak wdow w dniu i o godzinie takiej a takiej wraz z jej siostr zamordowano i
ograbiono?" Nic nie wiem, pojcia nie mam. Pierwszy raz dowiedziaem si od Afanasija
Pawycza, na trzeci dzie w piwiarni". A skd miae kolczyki?" Na tretuarze znalazem".
Dlaczego nie przyszede na drugi dzie do roboty?" Bom si zapi". A gdziee popija?"
A tam i tam". Dlaczego uciek od Duszkina?" Bom si wtedy strasznie przelk". Czego
si przelk?" A e mnie zasdz". Jake mg ba si tego, jeeli nie poczuwasz si do
adnej winy?..." Jeeli nie chcesz wierzy, to nie wierz, ale pytania te byy mu zadane
dosownie tak, jak ci to powtrzyem, wiem o tym na pewno, bo mi zupenie dokadnie
opowiadali! Jak ci si to podoba? Co?
Dobrze, ale poszlaki jednak s.
Ja przecie mwi teraz nie o poszlakach, a o pytaniach, o tym, jak oni pojmuj swoj
rol! Niech to diabli!... Sowem, przyparli go do muru, gnbili, gnbili, a si do wszystkiego
przyzna: Nie na tretuarze, powiada, znalazem, a w chaupie, w ktrej malowalimy z
Mitrijem". A to niby w jaki sposb?" A w taki sposb, e malowaliwa z Mitrijem cay
dzie, do smej godziny, juemy si zabierali do domu, Mitrij wzi pdzel, po mordzie
mnie trzepn i ucieka, a ja za nim. Pdz tak za nim, wrzeszcz wniebogosy, a na zakrcie
ze schodw do
178
oramy wpauiern z rozpuu na siroza i na panw, a ne panw z nim wtedy byo, nie pamitam,
tylko e str mi za to nawymyla, a drugi str te nawymyla, strowa kobita te wysza i
te nam nawymylaa, i jeszcze jeden pan do bramy wchodzi, z dam, i te nam nawymyla,
bomy z Mifk w poprzek leeli: to ja Mit'k zapaem za kudy, przewrciem i zaczem go
grza, ale robilimy to nie ze zoci, tylko tak, dla zabawy. Potem Mit'ka wyrwa mi si i
zacz wia ulic, to ja za nim, ale nie dopdziem go i wrciem do mieszkania sam, bo
trzeba byo uprztn narzdzia. Zaczem si zbiera i czekam na Mitrija, a nu przyjdzie.
No i przy drzwiach w sieni, pod cian, bliej kta, nastpiem wanie na pudeko. Patrz,
ley zawinite w papier. Papier rozwinem, patrz, takie haczyki malusiekie, haczyki te
otworzyem, a tu w pudeku kolczyki..."
Za drzwiami? Za drzwiami leao? upewni si naraz Raskolnikow, spogldajc
mtnym, wystraszonym wzrokiem na Razumichina, i z wolna, opierajc si rk, unis si na
kanapie.
Tak... a co? Co si z tob dzieje? Co ci jest? Razumichin te wsta z krzesa.
Nie, nic!... ledwo dosyszalnie odpowiedzia Raskolnikow, opadajc znowu na
poduszk i odwracajc si do ciany. Wszyscy umilkli.
Zdrzemn si, to chyba przez sen odezwa si wreszcie Razumichin, spogldajc
pytajco na Zosimowa, ktry przeczco pokrci gow.
Mwe, co dalej odezwa si Zosimow no?

Ach, co dalej? Jak tylko zobaczy kolczyki, oczywicie natychmiast zapomnia o


mieszkaniu, o Mifce, zapa kapelusz i polecia do Duszkina i jak ju wiesz, dosta od niego
rubla, a zega mu, e znalaz kolczyki na chodniku, i poszed sobie popi. A o morderstwie
mwi cigle to samo: Nic nie wiem, adnego pojcia nie mam, dopiero, na rany Boga, na
trzeci dzie si dowiedziaem". A dlaczego zwiae?" To ze strachu". A dlaczego chciae
si powiesi?" To od wasnych myli".
179
iciiii ziiuwu my MI: rv JLC iiiiuc
historia. A teraz jak mylisz, co oni z tego wywnioskowali?
Nad czym tu si zastanawia, poszlaka jest, jaka by nie bya, ale jest. Fakt. Nie mogli
zwolni tego twojego malarza!
Ale bj si Boga, przecie morderc z niego zrobili! Dla nich nie ulega to najmniejszej
wtpliwoci...
Zagalopowae si, bracie, denerwujesz si... No dobrze, a kolczyki? Zrozume, kolczyki z
kufra starej znalazy si tego samego dnia, o tej samej godzinie u Mikoaja, zgodzisz si, e
przecie musiay jako do niego trafi? To nie jest drobnostka w takiej sprawie.
Jak to trafi? W jaki sposb trafiy? podnis gos Razumichin. I ty, lekarz,
czowiek, ktry przede wszystkim ma obowizek bada natur czowieka i ma ku temu
okazj, jak rzadko kto ma, czyby nie wiedzia, majc te wszystkie dane, co to za typ ten
Mikoaj? Czy naprawd nie widzisz, ju na pierwszy rzut oka, e wszystko, co zezna na
przesuchaniu, jest najwitsz prawd? Gotw jestem przysic, e byo dokadnie tak, jak
mwi. Nastpi na pudeko i podnis je.
Najwitsza prawda! A jednak sam si przyzna, e w pierwszej chwili zega...
Posuchaj tylko uwanie: str, Koch, Piestriakow, drugi str, ona pierwszego stra,
kupcowa, co wtedy bya w strwce, i radca Kriukow, ktry wanie wysiad z doroki i
wchodzi do bramy pod rk z damulk, sowem, wszyscy, czyli omiu czy dziesiciu
wiadkw stwierdza, e Mikoaj przewrci Dymitra na ziemi, lea na nim i grzmoci go, a
ten mu si wczepi we wosy i te go grzmoci. Le wic w poprzek bramy i tarasuj wejcie;
wymylaj im ze wszystkich stron, a oni jako te mae dzieci" (dosowne okrelenie
wiadkw) le jeden na drugim, piszcz, bij si i rycz ze miechu, jeden drugiego stara si
przekrzycze i z rozbawionymi minami, gonic si jak dzieci, wybiegaj na ulic.
Rozumiesz? A teraz dobrze uwaaj: tam, na grze, ciaa s jeszcze ciepe, rozumiesz, ciepe,
tak je wanie zastano! Gdyby oni zamordowali albo
180
powiedzmy, sam Mikoaj, i to w celu grabiey z wamaniem, albo gdyby cho w
jakiejkolwiek mierze brali udzia w ograbieniu kuferka, to pozwl, e zadam ci jedno pytanie:
czy zgadza, si podobny nastrj, podobny stan ducha, a mianowicie piski, rechot, dziecinna
bjka w bramie, z siekierami, z krwi, z otrowsk przebiegoci, przezornoci, grabie?
Dopiero co zamordowali, jakie pi albo dziesi minut temu tak wypada, bo zwoki
jeszcze ciepe i ni w pi, ni w dziewi zostawili te ciaa, otwarte mieszkanie i dobrze
wiedzc, e przed chwil kto tdy przeszed, rzucaj zdobycz i jak mali chopcy tarzaj si
po ziemi, rycz ze miechu, zwracaj na siebie ogln uwag... i to zgodnie stwierdza
dziesiciu wiadkw!
Rozumiem, dziwne to, oczywicie!... Moe to i niemoliwe, jednake...
Nie, bracie, adne jednake, bo jeeli kolczyki, ktre znalazy si tego samego dnia, o tej
samej godzinie w rkach Mikoaja, istotnie stanowi wan poszlak przeciwko niemu, to po
jego wyjanieniach staj si sporn poszlak, bo mimo wszystko musimy wzi pod rozwag
oczywiste fakty wiadczce na jego korzy, zwaszcza e s to fakty niezbite. A jak sdzisz,
czy na podstawie naszej jurysdykcji przyjm, a raczej czy s w stanie przyj fakt oparty
jedynie na niemoliwoci psychologicznej, stanie wewntrznym podejrzanego za fakt niezbity

i usuwajcy wszelkie obciajce poszlaki rzeczowe? Nie, nie przyjm, w adnym razie nie
przyjm, bo pudeko niby znaleli i czowiek chcia si powiesi, co nie mogoby mie
miejsca, gdyby nie czu si winny!" Oto kardynalne zagadnienie, ktre mnie wanie tak
denerwuje! Musisz mnie zrozumie!
Widz, e si denerwujesz. Poczekaj, zapomniaem zapyta: skd wiadomo, e pudeko z
kolczykami rzeczywicie pochodzi z kufra starej?
To zostao ustalone odpowiedzia z niezadowoleniem i jakby niechtnie Razumichin.
Koch rozpozna przedmiot i wskaza nawet tego, ktry go zastawi, a ten niezbicie
dowid, e przedmiot istotnie naley do niego.
181
To ze. Teraz dalej: czy nikt me widzia Mikoaja w cnwm, gdy Koch i Piestriakow
wchodzili na gr, i czy nie mona tego w jakikolwiek sposb dowie?
O to wanie chodzi, e nikt nie widzia odpowiedzia Razumichin z ubolewaniem i
to jest wanie najgorsze; nawet Koch i Piestriakow nie zauwayli, wchodzc na gr, cho z
drugiej strony ich wiadectwo miaoby obecnie niewielkie znaczenie. Widzielimy,
powiadaj, e mieszkanie jest otwarte, pewnie pracowali tam, ale przechodzc, nie
zwrcilimy uwagi i nie pamitamy dobrze, czy byli tam wtedy robotnicy, czy nie".
Hm, a wic jedyn usprawiedliwiajc go okolicznoci jest to, e jeden grzmoci drugiego
i miali si. Dajmy na to, e jest to powany dowd, ale... Pozwl: jak ty sam tumaczysz cay
ten fakt? Jak wytumaczysz znalezienie kolczykw, jeeli on je naprawd znalaz, tak jak
zeznaje?
Jak wytumacz? Nie ma co tu tumaczy: sprawa jest jasna! Jasna jest droga, na ktr
naley spraw skierowa, jasna i dowiedziona, i wanie pudeko wskazao ten kierunek.
Prawdziwy morderca zgubi te kolczyki. Morderca by na grze, gdy Koch i Piestriakow
dobijali si, i by zamknity od wewntrz. Koch paln gupstwo, e zszed na d; w tym
wanie momencie morderca wyskoczy i te zbieg na d, bo nie mia innego wyjcia. Na
schodach schowa si przed Kochem, Piestriakowem i strem do pustego mieszkania w
chwili, kiedy Dymitr i Mikoaj wylecieli stamtd, przeczeka, a ucichn ich kroki, i
najspokojniej zszed na d wanie w chwili, kiedy Dymitr i Mikoaj pognali na ulic, a
wszyscy inni rwnie si rozeszli i nikogo nie byo przed bram. Moe go widzieli, ale po
prostu nie zauwayli: czy to mao ludzi przechodzi? A pudeko wypado mu z kieszeni, gdy
sta za drzwiami, i nie zauway, e mu wypado, bo nie mia wtedy do tego gowy. Pudeko
natomiast z ca oczywistoci dowodzi, e on tam wanie sta. Oto caa historia!
Sprytnie! Bardzo to, bracie, sprytne. Paradne!
Ale dlaczego, dlaczego?
182
U Jd.JS.Ub Z,
i ukada si... niczym w teatrze.
No wiesz! zaoponowa Razumichin, ale w tej chwili otworzyy si drzwi i wesza nowa,
nikomu z obecnych nie znana osoba.
By to niemody ju pan, dobrze si trzymajcy, postawny, o wyniosym wyrazie obrzkej
nieco twarzy, ktry zaczai od tego, e stan na progu i ogldajc si dokoa ze le
ukrywanym, nieomale obraliwym zdziwieniem, jak gdyby zadawa spojrzeniem pytanie:
Gdzie te ja waciwie trafiem?" Nieufnie, a nawet rozmylnie podkrelajc pewien
przestrach czy nawet co w rodzaju odrazy, oglda ciasn i nisk kajut" Raskolnikowa. Z
tym samym zdziwieniem przenis spojrzenie na samego Raskolnikowa, rozebranego,
rozczochranego, nie umytego, lecego na swojej ndznej, brudnej kanapie, i rwnie
nieruchomo go ogldajcego. Nastpnie rwnie powolnie zacz oglda niechlujn, nie
ogolon i nie uczesan posta Razumichina, ktry ze swej strony bezczelnie i pytajco patrzy
mu prosto w oczy, nie ruszajc si z miejsca. Przykre milczenie trwao z minut, po czym, jak

naleao si spodziewa, nastpia maleka zmiana dekoracji. Zorientowawszy si widocznie


na podstawie pewnych, niedwuznacznych zreszt danych, e przesadnie napuszon postaw
tutaj, w tej kajucie", nic a nic nie wskra, przybysz nieco zmik i uprzejmie ju, acz nie bez
przygany w gosie, zwrci si do Zosimowa, cedzc kad sylab swego pytania:
Czy mam przyjemno z Rodionem Romanyczem Ras-kolnikowem, studentem albo
byym studentem?
Zosimow poruszy si leniwie i moe by mu nawet odpowiedzia, gdyby nie uprzedzi go
Razumichin, do ktrego wcale si nie zwracano:
183
wiasme ley na Kanapie; /\ czego sooie pan yczy r To poufae: czego sobie pan yczy",
jak gdyby z miejsca podcio pretensjonalnego pana; o mao co nie odwrci si do
Razumichina, zdy si jednak pohamowa i natychmiast zwrci si twarz znowu do
Zosimowa.
Oto Raskolnikow! wysepleni Zosimow, kiwnwszy gow w stron chorego, po czym
ziewn, rozwierajc usta nieprawdopodobnie szeroko i trzymajc je niezwykle dugo w tej
pozycji. Potem powoli sign rk do kieszonki kamizelki, wyj ogromny, wypuky, kryty
zoty zegarek, otworzy go, spojrza i rwnie powolnym i leniwym ruchem woy go z
powrotem.
Raskolnikow lea przez cay czas bez sowa, na wznak, i uporczywie, acz bezmylnie
wpatrywa si w przybysza. Odwrcon ju od owego kwiatka na tapecie twarz mia
niesychanie blad i nad wyraz cierpic, jakby przed chwil przey cik operacj albo
jakie tortury. Lecz przybysz stopniowo zaczai wzbudza w nim coraz to wiksze
zainteresowanie, potem zdumienie, wreszcie nieufno i nawet jakby lk. Gdy za Zosimow,
wskazujc na niego, wyrzek: Oto Raskolnikow", nagle szybko wsta, jakby si zerwa z
miejsca, usiad na swoim legowisku i omale wyzywajcym, chocia urywanym i sabym
gosem owiadczy:
Tak! Jestem Raskolnikow! Czego pan sobie yczy Go uwanie popatrzy na niego i
bardzo dobitnie odpowiedzia:
Piotr Pietrowicz uyn. Mam nieponn nadziej, e nazwisko moje nie jest panu cakiem
obce.
Lecz Raskolnikow, ktry spodziewa si czego zupenie innego, spojrza na niego
bezmylnie i nic nie odpowiedzia, jakby nazwisko Piotra Pietrowicza rzeczywicie sysza po
raz pierwszy.
Jak to? Czyby pan dotychczas nie otrzyma adnych wiadomoci? zapyta Piotr
Pietrowicz, krzywic si nieznacznie.
184
TT ^upwwi^u^i ivaaiv\jniijvuw upaui puwiuiciu lici puu U5Z,J<k.,
pooy rce pod gow i zacz patrze w sufit. uynowi a si przykro zrobio. Zosimow i
Razumichin zaczli go oglda z jeszcze wikszym zaciekawieniem, wskutek czego uyn w
kocu nawet si zmiesza.
Przepraszam, sdziem wybekota e list wysany ju z gr dziesi dni albo i dwa
tygodnie temu...
Prosz pana, czemu stoi pan cay czas przy drzwiach?
przerwa mu Razumichin. Jeli ma pan co do powiedzenia, to prosz siada, bo razem
z Nastazj bdzie wam tam za ciasno. Nasteczko, odsu si troch, daj panu przej! Prosz
tutaj, oto krzeso! No, wae pan!
Razumichin odsun swoje krzeso od stou, zrobi mae przejcie midzy stoem a swoimi
kolanami i czeka w tej pozycji, by go przelaz" przez t szpar. Wybra tak chwil, e
jako nie mona byo nie wykona tego, tote go przedosta si przez t wziutk
przestrze, potykajc si z popiechu. Doszed do krzesa, usiad i spojrza podejrzliwie na

Razumichina.
Prosz, niech si pan nie krpuje rzuci Razumichin.
Rodia jest ju pity dzie chory, trzy dni by w malignie, a teraz ockn si i nawet jad z
apetytem. Tam siedzi jego lekarz, dopiero co go bada, a ja jestem koleg Rodi, te byym
studentem i wanie teraz go pielgnuj: wic prosz nie zwraca na nas uwagi i nie krpowa
si, niech pan wali wprost, o co chodzi.
Dzikuj panu. Czy jednak nie zmcz chorego swoj obecnoci i rozmow? zwrci
si Piotr Pietrowicz do Zosimowa.
Nie burkn Zosimow moe go to nawet troch rozerwie i znowu ziewn.
O, on ju dawno odzyska przytomno, od samego rana!
mwi dalej Razumichin, ktrego poufao miaa charakter takiej naturalnej prostoty, e
Piotr Pietrowicz po namyle nabra kontenansu, po czci moe i dlatego, e ten obdartus
znalaz przecie okazj, eby si przedstawi jako student.
185
MaiKa pansKa... zaczai
Hm! gono chrzkn Razumichin. uyn spojrza na niego pytajco.
To nic, ja tak sobie, wal pan dalej... uyn wzruszy ramionami.
...Matka paska jeszcze w czasie mojej tam bytnoci zacza pisa do pana list. Po
przyjedzie tutaj umylnie czekaem kilka dni i nie przychodziem do pana, eby by zupenie
pewnym, e jest pan o wszystkim powiadomiony, ale teraz, ku zdziwieniu...
Wiem, wiem! przerwa mu naraz Raskolnikow, niecierpliwie i ze zoci. To pan?
Narzeczony? Wiem, wiem!... i basta!...
Piotr Pietrowicz poczu si naprawd obraony, ale zmilcza. Usilnie stara si zrozumie, co
to wszystko ma znaczy. Milczenie trwao dobr chwil.
Tymczasem Raskolnikow, ktry odpowiadajc mu, zwrci si do niego twarz, zacz go
uwanie oglda z jakim szczeglnym zainteresowaniem, jak gdyby przed chwil nie zdoa
obejrze go caego albo te uderzyo go w nim co nowego, nawet unis si nieco na
posaniu. Istotnie, w wygldzie zewntrznym Piotra Pietrowicza uderzyo go co osobliwego,
a mianowicie co jak gdyby uzasadniajcego nazw narzeczonego", ktr mu przed chwil
tak bezceremonialnie nadano. Po pierwsze, wida byo, a nawet rzucao si to w oczy, e Piotr
Pietrowicz skorzysta z kilkudniowego pobytu w stolicy, eby si ogarn i wyelegantowa na
przyjazd narzeczonej, co zreszt byo rzecz zupenie niewinn i zrozumia. Nawet ta
wiadomo zmiany na lepsze i zadowolenie z wasnego wygldu, cho nieco przesadne, byy
w tym wypadku rwnie zrozumiae, bo Piotr Pietrowicz istotnie by na stopie narzeczonego.
Cae jego ubranie byo prosto z igy i wcale adne, moe tylko zbyt nowe i zbyt wyranie
zdradzao okrelony cel. wiadczy o tym nawet nowiuteki, elegancki okrgy kapelusz:
Piotr Pietrowicz obchodzi si z nim z jakim
186
poszanowaniem i zoyi osirozme irzymai go w rku. Nawet liczne rkawiczki lila, oryginalne,
od Jouyina1 wiadczyy o tym samym choby przez to, e nie wkada ich, ale trzyma w rku
od parady. W ubiorze Piotra Pietrowicza dominoway kolory jasne i modziecze. Mia na
sobie adn, letni marynark koloru jasnobrzowego, jasne, letnie spodnie, tak sam
kamizelk, dopiero co kupion, cieniutk koszul, leciutk batystow krawatk w rowe
paseczki i co najciekawsze: we wszystkim tym byo mu nawet do twarzy. Twarz jego, bardzo
wiea i nawet adna, nie zdradzaa czterdziestu piciu lat. Ciemne baczki, do mile dla oka,
zwisay z obydwu stron twarzy, pczniejc niby dwa kotleciki ku doowi, i uwydatniay si
bardzo adnie na tle dobrze wygolonego, byszczcego podbrdka. Nawet wosy, z lekka tylko
przyprszone siwizn, adnie uczesane i ukarbowane przez fryzjera, nie wyglday miesznie
ani gupio, co zawsze bywa, gdy karbuje si wosy, bo nieuchronnie upodabnia to czowieka
do Niemca na lubnym kobiercu. Jeeli ta stosunkowo adna twarz miaa w sobie co

niemiego i odpychajcego, to skaday si na to zgoa inne przyczyny. Obejrzawszy od stp


do gw pana Luzy na, Raskol-nikow umiechn si zoliwie, znowu opad na poduszk i
wlepi wzrok w sufit.
Ale pan uyn zebra si w sobie i zdaje si, postanowi nie widzie do czasu tych dziwactw.
Przykro mi, niewymownie mi przykro, e zastaj pana w takim stanie zacz znowu,
przerywajc z duym wysikiem milczenie. Gdybym wiedzia o paskiej niedyspozycji,
zaszedbym wczeniej. Ale, wie pan, interesy!... Na domiar zego mam bardzo wan
rozpraw w senacie. Nie mwi ju o sprawach, ktrych i pan si chyba domyla... Paskich
krewnych, to znaczy mamusi i siostrzyczki, oczekuj z godziny na godzin...
Raskolnikow poruszy si i chcia co powiedzie, twarz jego zdradzaa niejakie
zdenerwowanie. Piotr Pietrowicz odczeka
Clavier Jouvin francuski producent rkawiczek.
187
chwil, ale wobec tego, ze Kaskolmkow mc me powiedzia, cign dalej:
...Z godziny na godzin. Przygotowaem im na razie mieszkanie...
Gdzie? zapyta sabym gosem Raskolnikow.
Bardzo blisko std, dom Bakalejewa...
To na prospekcie Wozniesienskim wtrci Razumichin tam dwa pitra oddane s na
pokoje umeblowane, kupiec Juszyn je dzierawi; byem tam.
Tak, umeblowane pokoje...
Okropne paskudztwo: brud, smrd, poza tym podejrzane miejsce; zdarzay si tam nie lada
historie; diabli wiedz, kto tam mieszka!... Sam nawet tam byem raz z powodu pewnej
awantury. Za to jest tam bardzo tanio.
Oczywicie, ja takich cisych informacji mie nie mogem, bo jestem tu czowiekiem
nowym odpowiedzia niemile dotknity Piotr Pietrowicz cho musz zaznaczy, e
wziem dwa zupenie czyciutkie pokoiki, poza tym to na bardzo krtki czas... Znalazem ju
waciwe, to znaczy nasze przysze mieszkanie zwrci si do Raskolnikowa i teraz je
wanie odnawiaj, a tymczasem sam si gnied w pokoju umeblowanym, o dwa kroki std,
u pani Lippewechsel, w mieszkaniu pewnego mojego modego przyjaciela, Andrzeja Siemionycza Lebieziatnikowa; on to wanie wskaza mi dom Bakalejewa.
Lebieziatnikow? wycedzi Raskolnikow, co sobie jakby przypominajc.
Tak, Andrzej Siemionycz Lebieziatnikow, urzdnik ministerialny. Czy pan go zna?
Tak... nie... odpowiedzia Raskolnikow.
Przepraszam, wnioskowaem tak z paskiego pytania. Byem w swoim czasie jego
opiekunem... bardzo miy modzieniec i... postpowy... A ja bardzo ceni modzie: to jedyny
rzecznik nowych prdw. Piotr Pietrowicz z pewn nadziej spojrza na wszystkich
obecnych.
188
jaj
z,ajj_yiii
W najpowaniejszym, w najgbszej, e tak powiem, ich istocie podchwyci Piotr
Pietrowicz, jakby si ucieszy, e udao mu si nawiza rozmow. Ot ju dziesi lat
nie byem w Petersburgu. Wszystkie te nasze innowacje, reformy, idee wszystko to
dochodzio do nas na prowincj, ale eby widzie wszystko i widzie dokadniej, trzeba by
w Petersburgu. Ja za jestem przekonany, e najwicej mona si dowiedzie i zauway,
obserwujc nasze mode pokolenie. I musz przyzna: mam satysfakcj...
Waciwie z jakiego powodu?
To jest rozlega kwestia. Mog si myli, ale wydaje mi si, e tu znajduj bardziej
konkretny pogld na rzeczy, gbszy, e tak powiem, krytycyzm, wicej rzeczowoci...
To prawda bkn Zosimow.

Bzdury pleciesz, wanie rzeczowoci brak zaoponowa gorco Razumichin.


Rzeczowo to cecha, ktr niesychanie trudno naby, z nieba ci nie spadnie. A jeeli o nas
chodzi, to ju od dwustu lat1 nic dorzecznego nie robimy... Rne idee moe i kiekuj
zwrci si do Piotra Pietrowicza moe nawet jest denie do dobra, cho dziecinne, bodaj
i uczciwo si znajdzie, cho coraz wicej jest zodziei, ale rzeczowoci wanie brak!
Rzeczowo chodzi po ziemi!
Nie mog si z panem zgodzi z nie ukrywan przyjemnoci zaoponowa Piotr
Pietrowicz zdarza si marzycielstwo, bdy, ale trzeba umie by pobaliwym; marzycielstwo wiadczy o oddaniu sprawie i o nienormalnoci warunkw zewntrznych, w
jakich sprawa si rozgrywa. Jeeli za dotd mao zrobiono, to i czasu byo niewiele. Nie
mwi ju o rodkach. Osobicie uwaam, e jednak co nieco zrobiono: rozpowszechnione
zostay nowe, poyteczne myli, nie1 od dwustu lat..." od czasw Piotra I, ktrego reformy zmierzajce do przypieszonej
europeizacji Rosji spowodoway, wedug Dostojewskiego, m.in.
fatalne w skutkach oderwanie si inteligencji od ludu.
189
Kiore nowe, pozyieczne uiwory zamiasi aawnycn marzycielskich i romantycznych; literatura
nabiera cech dojrzaoci; wypleniono i wymiano mas szkodliwych przesdw... Sowem,
zerwalimy bezpowrotnie z przeszoci, a to ju jest, moim zdaniem, krok pozytywny.
Wyku na pami! Popisuje si! rzuci nagle Raskol-nikow.
Prosz? zapyta Piotr Pietrowicz, nie dosyszawszy, ale nie otrzyma odpowiedzi.
To wszystko suszne popiesznie wtrci Zosimow.
Prawda? cign dalej Piotr Pietrowicz, spojrzawszy z wdzicznoci na Zosimowa.
Zgodzi si pan mwi dalej, zwracajc si do Razumichina, ale ju z odcieniem pewnego
triumfu i wyszoci i o may wos nie doda: modziecze" e s osignicia, czyli jak to
powiadaj, postp, choby w zakresie nauki i spraw ekonomicznych...
Oglniki!
Nie, to nie s oglniki, szanowny panie! Jeli mi, na przykad, dotychczas mwiono:
Kochaj bliniego", a ja si do tego stosowaem, to co z tego wynikao? cign dalej Piotr
Pietrowicz moe ze zbytnim nieco popiechem. A to, e rozrywaem koszul na dwie
czci, dzieliem si ni z blinim i obydwaj zostawalimy na p nadzy, wedle przysowia:
Kto dwie sroki za ogon apie...". Nauka za mwi: umiuj przede wszystkim siebie samego,
albowiem wszystko na wiecie oparte jest na interesie osobistym. Oprzesz si na mioci
samego siebie, to i interesy swoje obrobisz, jak naley, i koszula zostanie ci caa. Wiedza
ekonomiczna dodaje jeszcze, e im wicej jest w spoeczestwie uporzdkowanych spraw
osobistych, prywatnych i e tak powiem, caych koszul, tym mocniejsz ma ono podstaw
istnienia i tym lepiej postawiona zostaje sprawa oglna. Z tego wynika, e zdobywajc
wszystko jedynie i wycznie dla siebie, tym samym niejako przysparzam dobra ogowi i
prowadz do tego, eby blini mg otrzyma co wicej ponad podart koszul, i to ju nie
dziki hojnoci
190
pusz,(jz,cgumyuH JCUIIUSLCK, a uziiu uoorooyiowi ogoiu. iviysi niby prosta, niestety
jednak zbyt dugo wstydliwie ukrywana, przesonita marzycielstwem, cho zdawaoby si,
e niewiele trzeba dowcipu, eby si domyli...
Pan wybaczy, ja te jestem niedowcipny brutalnie przerwa Razumichin i dlatego
skoczmy t rozmow. Przecie zupenie celowo j wszczem, bo to cae gadulstwo ku
pokrzepieniu samego siebie, wszystkie te krzykliwe frazesy i cigle w kko to samo do tego
stopnia ju mi zbrzydy w cigu trzech lat, e jak Boga kocham, rumieni si, gdy nawet inni
c dopiero ja sam przy mnie o tym zaczynaj rozprawia. Pan, oczywicie, chcia
zaprezentowa swoj wiedz, co jest do wybaczenia, i o to nie mam do pana pretensji.

Chciaem si tylko dowiedzie, kim pan jest, bo, widzi pan, do spraw spoecznych
przyczepio si ostatnio tylu rnych aferzystw i do tego stopnia spaczyli sens wszystkiego,
czego si tknli, dla wasnego interesu, e absolutnie wszystko spaskudzili. I to wszystko!
Szanowny panie zacz uyn, prc si z nadzwyczajn godnoci czy nie chcia
pan przez to w tak bezceremonialny sposb powiedzie, e i ja...
Ale skde, skde... Jakbym mia!... Ale dosy tego
przerwa mu Razumichin i zwrci si do Zosimowa, aby kontynuowa rozpoczt
poprzednio rozmow.
Piotr Pietrowicz okaza si na tyle roztropny, e w zupenoci zadowoli si tym
objanieniem. Postanowi zreszt odej po paru minutach.
Mam nadziej, e znajomo nasza zwrci si do Raskolnikowa po paskim
wyzdrowieniu, ze wzgldu na znane panu okolicznoci, okae si trwaa... Przede wszystkim
ycz panu powrotu do zdrowia...
Raskolnikow nawet nie odwrci gowy. Piotr Pietrowicz wsta, zbierajc si do wyjcia.
Bez wtpienia zabi j jeden z klientw! twierdzi Zosimow.
191
i o me mega zacmej wipiiwosci: poacnwycu Kazumi-chin. Porfiry jak dotd nie
zdradza swych podejrze, jednake przesuchuje wszystkich klientw.
Przesuchuje klientw? gono zapyta Raskolnikow.
Tak, a bo co?
Nic.
A jak on moe ich znale? pyta Zosimow.
Niektrych wskaza Koch, nazwiska innych zanotowane byy na opakowaniu zastaww,
no, a kilku po prostu si zgosio, jak si dowiedzieli...
Ale musiaa to by chytra i dowiadczona bestia! Co za odwaga! Co za determinacja!
A wanie, e nie! przerwa mu Razumichin. To wanie zbija wszystkich z tropu. A
ja wam mwi, e by to kto niedowiadczony i niezrczny i pewien jestem, e by to jego
pierwszy wystp! Przypumy, e bya to, jak mwisz, chytra bestia, ale wtedy wszystko
okae si nieprawdopodobne. A gdy wyjdziemy z zaoenia, e by to nowicjusz, to si okae,
e uszed cao jedynie dziki przypadkowi, a czeg nie moe zrzdzi przypadek? On chyba
nie przewidywa nawet wszystkich przeszkd. A w jaki sposb dziaa? Bierze rzeczy warte
dziesi, dwadziecia rubli, napycha kieszenie, grzebie w kuferku w rozmaitych szmatach, a
w grnej szufladzie komody znajduj potem szkatuk z ptora tysicem rubli gotwk, nie
liczc papierw wartociowych. Nawet obrabowa nie potrafi, umia jedynie zabi! To by
pierwszy krok, mwi ci, pierwszy krok; straci gow. Nie zmylny plan, lecz przypadek go
wyratowa.
Mwi pan, zdaje mi si, o niedawnym zabjstwie tej starej lichwiarki wmiesza si,
zwracajc si do Zosimowa, Piotr Pitro wie, ktry sta, trzymajc w rku kapelusz i
rkawiczki. Zabiera si ju do odejcia, ale mia ochot powiedzie na poegnanie jeszcze
par mdrych sw. Chcia widocznie wywrze dobre wraenie na nowych znajomych i ch
popisania si okazaa si silniejsza od gosu zdrowego rozsdku.
192
A jake, przecie to po ssiedzku.
Czy zna pan moe szczegy?
Tego nie twierdz, ale interesuje mnie inny aspekt, e tak powiem, cao zagadnienia. Nie
mwi ju o tym, e w ostatnich piciu latach liczba przestpstw w niszych warstwach
ogromnie wzrosa; nie mwi ju o cigych rabunkach i podpaleniach; dziwi mnie natomiast
fakt, e ronie liczba przestpstw popenianych przez ludzi nalecych do klas wyszych, e
tak powiem, w stosunku proporcjonalnym. Niedawno, na przykad, pewien byy student
obrabowa poczt na ludnym trakcie; gdzie indziej ludzie nalecy do klas przodujcych ze

wzgldu na sw pozycj w spoeczestwie zajmuj si faszowaniem banknotw; w


Moskwie przyapano ca band faszerzy obligacji ostatniej poyczki premiowej, a jednym z
hersztw tej bandy by profesor historii; to znowu zamordowano sekretarza naszego
poselstwa za granic z jakich tam niewiadomych i zagadkowych powodw... A teraz oto kto
nalecy do klas wyszych (bo plebs nie zastawia zotych przedmiotw) zamordowa star
lichwiark. Czyme mona wytumaczy taki upadek obyczajw wyksztaconej czci
naszego spoeczestwa?
Zaszo duo zmian ekonomicznych... odezwa si Zosimow.
Czym mona wytumaczy? wtrci si Razumichin. A wanie zakorzenionym
wrd nas lenistwem, zupenym zanikiem pracowitoci.
Co pan przez to rozumie?
A co odpowiedzia w Moskwie ten paski profesor na pytanie, dlaczego podrabia
obligacje? Wszyscy si bogac rozmaitymi sposobami, a wic i ja chciaem si wzbogaci
jak najprdzej". Sw dokadnie sobie nie przypominam, ale sens by ten, e chciao mu si
wypyn tanim kosztem, byle prdzej, bez wasnej pracy!... Przyzwyczailimy si mie
wszystko gotowe i podane na st, y cudzym kosztem. No, a gdy wybija odpowiednia
godzina, ujawnia si, jakie kto ma zamiary...
7 Zbrodnia i kara
193
Ale o co panu chodzi? nagle wtrci si Raskolnikow.
Przecie wszystko si odbywa zgodnie z pana wasn teori!
Jak to zgodnie z moj teori?
Niech pan wycignie wnioski z tych pogldw, ktre pan przed chwil wyoy, a wtedy
okae si, e wanie mona zabija ludzi...
Ale skd!... zawoa uyn.
Nie, tak nie jest odezwa si Zosimow. Raskolnikow lea blady, ciko dyszc. Drgaa
mu grna warga.
Wszystko ma swoje granice wyniole cign uyn
idea ekonomiczna nie jest jeszcze podjudzaniem do mordowania i skoro tylko
przypucimy...
A czy to prawda nagle znowu przerwa mu Raskolnikow zaamujcym si z wciekoci
gosem i z nie tajonym zamiarem obraenia gocia czy to prawda, e powiedzia pan swej
narzeczonej... w tej samej chwili, kiedy przyja ona paskie owiadczyny... e najwicej
cieszy pana to, e... jest ona ebraczk... bo paskim zdaniem najlepiej bra on zupenie
biedn... aby j potem z tym wiksz atwoci ujarzmi... i wytyka jej, e wywiadczy jej
pan wielkie dobrodziejstwo?
Mj panie! odpar uyn gniewnie, wyranie mocno podraniony. Policzki mu pony
i zmiesza si ogromnie.
Mj panie!... takie przekrcanie moich sw! Pan wybaczy, ale musz zaznaczy, i plotki,
ktre do pana doszy, a raczej zostay panu doniesione, nie maj adnej podstawy i ja...
podejrzewam, e... jednym sowem... ten cios... jednym sowem, paska matka... Zawsze
mimo wszystkich swych wyjtkowych zalet wydawaa mi si osob nieco egzaltowan i zbyt
romantycznie nastrojon... Ale mimo wszystko daleki byem od przypuszczenia, eby moga
zrozumie i przedstawi spraw w takiej wypaczonej przez wasn fantazj formie... A
wreszcie... wreszcie...
194
Raskolnikow, unoszc si na poduszce i wpatrujc si w niego uparcie przeszywajcym
spojrzeniem byszczcych oczu.
Wie pan co?
No, co? uyn czeka z obraon i wyzywajc min. Milczenie trwao kilka sekund.

To, e jeli pan raz jeszcze... omieli si powiedzie cho jedno swko... o mojej matce...
zrzuc pana na eb ze schodw!
Co ci jest? krzykn Razumichin.
A, to tak si sprawa przedstawia! uyn zblad i zagryz warg. Niech szanowny pan
mnie wysucha
zacz urywanym i zdyszanym gosem, opanowujc si z wysikiem. Ja od razu, od
pierwszej chwili wyczuem pask niech do mnie, lecz pozostaem tu specjalnie, eby
dowiedzie si czego wicej. Wiele mgbym wybaczy choremu i powinowatemu, ale
teraz... panu... nigdy...
Nie jestem chory! wrzasn Raskolnikow.
Tym bardziej...
Wyno si pan do diaba!
Ale uyn i tak ju wychodzi, nie dokoczywszy rozpocztego zdania. Musia si znw
przecisn midzy stoem a krzesem. Razumichin i tym razem wsta, eby go przepuci. Nie
patrzc na niego, nie skinwszy nawet gow w stron Zosimowa, ktry ju od dawna dawa
mu znaki, eby da choremu spokj, uyn wyszed, trzymajc dla ostronoci kapelusz na
wysokoci ramienia i schyliwszy si nieco, gdy przechodzi przez niziutkie drzwi. Nawet jego
zgarbione plecy zdaway si wskazywa wymownie, do jakiego stopnia zosta obraony.
Jak tak mona, c to jest? mwi stropiony Razumichin, potrzsajc gow.
Dajcie mi spokj i odczepcie si wszyscy ode mnie!
wrzasn Raskolnikow, dygocc z wciekoci. Czy zostawicie mnie nareszcie w
spokoju? Ja si was nie boj! Nikogo, nikogo si teraz nie boj! Precz std! Chc pozosta
sam, sam, sam!
195
china.
Co ty mwisz? Jak mona zostawi go w takim stanie?
Chodmy! powtrzy z naciskiem Zosimow i wyszed. Razumichin chwil pomyla i
popdzi za nim.
Gorzej by byo, gdybymy go nie usuchali powiedzia Zosimow na schodach. Nie
mona go drani...
Co mu si stao?
Trzeba by jakiej silnej pozytywnej podniety, eby go wyrwa z tego stanu. Przecie czu
si ju dobrze... Wiesz, on ma co na sumieniu, co strasznego, co go gnbi... Bardzo si tego
boj, a jest to pewne.
A. moe to wanie ten jegomo, Piotr Pietrowicz, tak na niego podziaa? Sdzc z
treci rozmowy, eni si z jego siostr, a Rodia otrzyma o tym wiadomo wanie przed
chorob...
Tak... diabli go tu teraz przynieli; moliwe, e popsu ca spraw. A czy zauwaye, e
on na wszystko jest obojtny, wszystko zbywa milczeniem, prcz jednej kwestii, ktra go
wyprowadza z rwnowagi: morderstwa...
Wanie, wanie podchwyci Razumichin te to zauwayem! Interesuje si tym
morderstwem, lka si czego. W pierwszym dniu choroby nastraszono go widocznie w
cyrkule, nawet zemdla.
Opowiesz mi o tym szczegowo dzi wieczorem, a ja te co ci powiem. On mnie
interesuje, i to bardzo! Za p godziny wpadn do niego... Zapalenia na pewno nie bdzie...
Dziki ci! A ja tymczasem zaczekam u Paszeki i bd go doglda przez Nastazj.
Gdy wyszli, Raskolnikow z wyranym zniecierpliwieniem spojrza na Nastazj; ta jednak
wcale nie zabieraa si do odejcia.
Napijesz si teraz herbaty? spytaa.
Potem! Chc spa! Zostaw mnie...

Gwatownie odwrci si do ciany. Nastazja wysza.


196
VI
Ale zaledwie wysza, Raskolnikow wsta, zamkn drzwi na haczyk, rozwiza toboek
przyniesiony przez Razumichina i przez niego rwnie zawizany z powrotem i zacz
spiesznie si ubiera. Dziwna rzecz: wydawao mu si, e zupenie si uspokoi. Na wp
obkacze majaki i paniczny strach, ktry niedawno odczuwa, zniky zupenie. Bya to
pierwsza chwila jakiego dziwnego, niespodzianego spokoju. Jego ruchy, spokojne i pewne,
wskazyway na jakie niezomne postanowienie. Jeszcze dzi, jeszcze dzi..." mamrota.
Rozumia dobrze, e jest jeszcze bardzo osabiony, lecz ogromny wysiek, ktry mu
przywrci spokj, i chorobliwe postanowienie, ktre nim owadno, dodaway mu si i
pewnoci siebie. Mia nadziej, e nie upadnie na ulicy. Woy nowe ubranie, spojrza na
pienidze lece na stole, zastanowi si i wsun je do kieszeni. Byo tego dwadziecia pi
rubli. Zabra rwnie wszystkie piciokopiejkwki reszt z dziesiciu rubli wydanych na
ubranie przez Razumichina. Po cichutku podnis haczyk, wyszed z pokoju, zszed po
schodach i zajrza przez otwarte drzwi do kuchni. Nastazja staa odwrcona do niego tyem i
schylona rozdmuchiwaa samowar gospodyni. Nie syszaa nic. Ale komu w ogle przyszoby
do gowy, e on moe opuci mieszkanie? Za chwil by na ulicy.
Dochodzia sma, soce chylio si ku zachodowi. Duchota panowaa jak dawniej, mimo to
wchania chciwie cuchnce, pene kurzu i wyzieww miasta powietrze. Poczu lekki zawrt
gowy; jaka niesamowita energia bysna w jego oczach i na wychudej, ziemistotej
twarzy. Nie wiedzia, dokd pj, ale nie myla o tym; wiedzia tylko jedno: e to wszystko
trzeba skoczy dzisiaj, za jednym zamachem, natychmiast, e inaczej do domu nie wrci, bo
nie chce duej tak y". Ale jak skoczy? Nie mia pojcia i nie chcia nawet o tym myle.
Odpdza t myl, myl jednak drczya go. Czu tylko i wiedzia, e wszystko musi si
zmieni, tak czy owak", jak powtarza w swym beznadziejnym, lecz zdecydowanym uporze.
197
Kroczy t sam drog, Ktr zwyk by chodzie na plac Sienny. Zanim doszed tam, napotka
modego, ciemnowosego kataryniarza, ktry sta na bruku przed maym sklepikiem i rzpoli
jaki bardzo sentymentalny romans. Akompaniowa dziewczynce, ktra staa koo niego na
chodniku. Miaa moe pitnacie lat i ubrana bya z paska, w krynolin, mantylk i kapelusik
z pirem w ognistym kolorze, miaa nawet rkawiczki, ale wszystko to byo bardzo znoszone
i wytarte. W oczekiwaniu na dwie kopiejki ze sklepiku piewaa sw piosenk krzykliwym i
nieco drcym, chocia nie pozbawionym uroku gosem. Raskolnikow przystan obok
dwch czy trzech suchaczy, posucha chwil i wydobywszy z kieszeni pi kopiejek, woy
je dziewczynce do rki. Ta nagle, jak noem uci urwaa piosenk na najwyszej nucie i
krzykna ostro do kataryniarza: dosy", po czym oboje podyli z wolna do nastpnego
sklepiku.
Czy pan lubi piew uliczny? zwrci si nagle Raskolnikow do niemodego ju
przechodnia, ktry przez cay czas sta koo kataryniarza i wyglda na spacerowicza. Ten
spojrza na niego zaskoczony i osupiay. Bo ja bardzo lubi cign dalej Raskolnikow,
ale z tak min, jak gdyby mwi wcale nie o ulicznym piewie lubi, kiedy kto piewa
przy dwikach katarynki w chodny, ciemny i wilgotny jesienny wieczr... Tak, ale trzeba,
eby wieczr by wilgotny, kiedy wszyscy przechodnie maj bladozielone, chorobliwe
twarze; albo jeszcze lepiej, gdy mokry nieg pada zupenie prostopadle na ziemi, bez wiatru,
rozumie pan? a poprzez nieg przebys-kuj latarnie gazowe...
Nie wiem... przepraszam... bkn zagadnity mczyzna, zdumiony pytaniem i
dziwnym wygldem Raskolnikowa, i przeszed na drug stron ulicy.
Raskolnikow poszed prosto przed siebie i skierowa si na plac Sienny, ku miejscu, gdzie sta
kramik pary mieszczuchw, ktrzy rozmawiali z Lizawiet owego wieczora; teraz jednak nie

byo ich. Rozpoznawszy miejsce, Raskolnikow przystan,


198
ooejrzaf si WOKOIO i zwrci si uo cmopaKi w uz,ciwuucj koszuli, ktry sta, ziewajc, u
wejcia do skadu z mk.
Czy jest tu gdzie waciciel naronego straganu?
Tu jest duo handlarzy odpar ten, mierzc Raskol-nikowa od stp do gw.
Jak on si nazywa?
Na imi ma tak, jak go ochrzczono.
A czy ty czasem nie jeste z Zarajska? Z jakiej jeste guberni?
Chopak znw spojrza na Raskolnikowa...
U nas, prosz janie pana, nie gubernia, ale powiat; mj brat wiele podrowa, to moe i
wie, jaka to gubernia, a ja stale siedziaem w domu, to skd mog o tym wiedzie. Niech
wasza ekscelencja z aski swej wybaczy.
A co tam jest na grze, moe garkuchnia?
Traktiernia, a w niej bilardy i ksiniczki... e palce liza!
Raskolnikow przeszed przez plac. Na rogu sta zwarty tum, sami chopi. Raskolnikow
wmiesza si w tum, ciekawie przypatrujc si twarzom. Co go paro do nawizania
rozmowy z pierwszym lepszym przechodniem. Ale chopi nie zwracali na niego uwagi i
gwarzyli midzy sob, zbierajc si w grupki. Raskolnikow sta przez chwil
niezdecydowany, wreszcie namyli si i poszed chodnikiem na prawo, w kierunku W-go
bulwaru. Minwszy plac, znalaz si w bocznej uliczce.
Raskolnikow dawniej czsto chadza t krciutk uliczk, ktra w tym miejscu skrca w bok i
prowadzi z placu na ulic Sadow. Ostatnio co go zmuszao do wczenia si po tych
ulicach, zwaszcza gdy robio mu si ciko na sercu; odczuwa wwczas pragnienie, aby ten
ciar sta si jeszcze bardziej nieznony". Teraz jednak szed, nie mylc o niczym. By tu
duy dom, cay zajty przez szynkowni i inne, podobne zakady; co chwil wybiegay z nich
kobiety ubrane tak, jak si zwykle chodzi do ssiadw z go gow i tylko w sukni. W
kilku miejscach kobiety gromadziy si na chodniku, przewanie przy schodach do suteren,
gdzie mieszcz si rne,
199
naaer wesoe przyoyiKi. w jeanym z tycft lokali panowa niezwyky haas i gwar, tak e
rozlega si po caej ulicy; dolatyway dwiki gitary, piewano pieni, w ogle bawiono si
znakomicie. Grupa kobiet skupia si u wejcia; niektre siedziay na schodkach, inne na
chodniku, reszta staa i gwarzya ze sob. Na jezdni zatacza si, klnc gono, pijany onierz
z papierosem w zbach; chcia widocznie gdzie wstpi, ale zapomnia, do ktrego z lokali.
Jeden z oberwacw kci si z drugim; jaki czowiek pijany do nieprzytomnoci lea w
poprzek ulicy. Raskolnikow zatrzyma si koo wikszej grupy kobiet. Rozmawiay
ochrypymi gosami, ubrane byy w perkalikowe suknie, na nogach miay liche buciki,
wszystkie byy z goymi gowami. Niektre miay na pewno po jakie czterdzieci lat, ale byy
i siedemnastolatki. Prawie wszystkie miay twarze posiniaczone i podbite oczy.
Nie wiadomo dlaczego, Raskolnikowa zainteresoway piewy i cay ten gwar i krzyk
rozlegajcy si tam, na dole... Sycha byo, jak pord wybuchw miechu i piskw
kobiecych kto wywija siarczyste houbce, wybijajc takt obcasami przy akompaniamencie
gitary i jakiego okropnego falsetu wyjcego spron piosenk. Raskolnikow sucha uwanie,
pospny i zadumany, i nachyliwszy si ku wejciu, z ciekawoci zaglda z chodnika do
sieni.
Policaju mj ty pikny, Nie bij mnie bez winy...
rozlega si cienki gos piewajcego. Raskolnikowa nagle ogarna przemona ch
usyszenia caej tej piosenki, jak gdyby byo to dla niego w tej chwili spraw najwaniejsz.
A moe wej tam pomyla. Ale rechocz! Pijani s... A co, moe i warto byoby si

upi?"
Nie chcesz do nas wstpi, kochasiu? zapytaa jedna z kobiet dwicznym, nie
zachrypnitym jeszcze gosem. Bya moda i nie odraajca jedyna z caej grupy.
200
Patrzcie j, jaka licznotka! odpowiedzia Raskol-nikow, prostujc si i spogldajc na
ni.
Umiechna si, komplement wyranie przypad jej do gustu.
A co to pan taki chudy? zauwaya druga prawie basem. Ze szpitala pan wyszed czy
co?
Niby crki generalskie, a nosy zadarte! wtrci si jaki chop w rozpitym kaftanie, z
chytrym umiechem na gbie, mocno urnity. Ale zabawa!
Wa, jake przylaz!
A pewnie, sodziutka!
I zszed na d, potykajc si.
Raskolnikow ruszy dalej.
Suchaj no, pan! zawoaa za nim dziewka.
Co? Zmieszaa si.
Mj skarbie, zawsze chtnie si z tob zabawi, ale teraz jako mi sumienie nie pozwala.
Daj mi, skarbie, sze kopiejek na wypitk.
Raskolnikow wyj z kieszeni kilka monet na chybi trafi: byy to trzy piciokopiejkwki.
Ach, jaki hojny pan!
Jak si nazywasz?
Niech pan pyta o Duklid.
Nie, c to jest? wtrcia nagle jedna z kobiet, skinwszy na Duklid. Nie rozumiem,
jak mona prosi w taki bezwstydny sposb! Mnie by za nic w wiecie sumienie nie
pozwolio...
Raskolnikow z zaciekawieniem spojrza na mwic. Bya to ospowata dziewczyna lat moe
trzydziestu, caa w sicach, z opuchnit grn warg. Karcia koleank spokojnie i
powanie.
Gdzie te ja to czytaem myla Raskolnikow, idc dalej gdzie czytaem o tym, jak
pewien skazaniec na godzin przed mierci mwi czy te myli, e gdyby mg y gdzie
na
201
wierzchoku skay, na takim malutkim skrawku ziemi, ze tylko dwie stopy mona by umieci
a dookoa otcha, ocean, wieczny mrok, wieczna samotno i wieczna burza i miaby
tak trwa na przestrzeni jednego okcia1 przez cae ycie, przez tysic lat, ca wieczno, to
jednak wolaby tak y anieli natychmiast umrze. Byle tylko y, y, y! Jakiekolwiek by
to ycie byo, byle tylko y!... Oto prawda! Boe mj, ile jest w tym prawdy!... Jak podym
stworzeniem jest czowiek!... A jeszcze bardziej pody jest ten, kto go za to podym nazywa"
doda po chwili.
Znalaz si na jakiej innej ulicy. Ach! to przecie Paac Krysztaowy)). Razumichin co
tam opowiada o tym paacu. Ale czego ja waciwie tutaj chciaem? Prawda, chciaem
przeczyta... Zosimow mwi, e czyta w gazetach..."
Czy s gazety? zapyta, wchodzc do przestronnej i nawet schludnej restauracji o kilku
salach, dosy pustych zreszt. Dwch czy trzech goci popijao herbat; w dalszej sali
siedziao towarzystwo skadajce si z czterech osb, pili szampana. Raskolnikowowi wydao
si, e wrd nich znajduje si rwnie Zamietow. Ale nie mg dojrze na tak odlego.
A niech tam!" pomyla.
Szanownemu panu poda wdeczk? zapyta kelner.
Podaj herbat. I przynie gazety, stare, z jakich piciu dni. Dostaniesz na piwo.

Tak jest. Oto dzisiejsze gazety. Wdeczk te szanownemu panu poda?


Na stole pojawiy si stare gazety i herbata. Raskolnikow usadowi si wygodnie i zacz
szuka: Izler2 Izler Aztecy Aztecy Izler Bartola Maximo3 Aztecy
Izler...
1 okie dawna miara dugoci, od stawu okciowego do koca rodkowego palca.
2 Iwan Izler waciciel popularnej pijalni wd mineralnych na Wyspach.
3 Bartola i Maximo para karw, ktrych pokazywano w 1865 r. w Petersburgu jako
potomkw Aztekw, przybyych w XII w. z Pnocy do Meksyku.
202
a mech to diabli! no, nareszcie s wypadki: spada ze schodw mieszczanin zapi si na
mier poar na Piaskach
poar na Stronie Petersburskiej1 znw poar na Petersburskiej i jeszcze jeden poar2
na Petersburskiej Izler
Maximo Izler Izler... Nareszcie, jest..."
Znalaz to, czego szuka, i zacz czyta; wiersze skakay mu przed oczyma, jednak przeczyta
notatk do koca i zacz szuka dalszych doniesie w nastpnych numerach. Rce mu dray
z niecierpliwoci, gdy wertowa due arkusze. Nagle kto usiad obok niego, przy jego stole.
Podnis oczy by to Zamietow, ten sam Zamietow, we wasnej osobie, z piercieniami,
dewizk, z przedziakiem w czarnych, krccych si i napomadowanych wosach, w
eleganckiej kamizelce, nieco wytartym surducie i niezbyt wieej koszuli. By wesoy,
przynajmniej umiecha si wesoo i dobrodusznie. Jego niada twarz promieniaa po
wypitym szampanie.
Jak to? Pan tutaj? zacz ze zdumieniem i takim tonem, jakby zna Raskolnikowa od lat.
A Razumichin jeszcze wczoraj mwi mi, e wci pan ley chory, bez przytomnoci.
Dziwne! A wie pan, e byem u pana...
Raskolnikow wiedzia, e Zamietow podejdzie do niego. Odoy gazety i zwrci si do
Zamietowa z umiechem, ale przebijao w tym umiechu jakie rozdranienie i
zniecierpliwienie.
Wiem, e pan by u mnie odpar syszaem o tym. Skarpetki pan szuka... A wie pan,
Razumichin po prostu przepada za panem; mwi, e bylicie razem u Lawizy Iwanowny...
tej, za ktr prbowa si pan wstawi, mruga pan na porucznika Procha porozumiewawczo,
ale tamten ani rusz nie mg zrozumie, pamita pan? Zdawaoby si, e nie mona byo nie
zrozumie, tak jasna bya sprawa... co?
1 Strona Petersburska (od 1914 r. Piotrogrodzka) dzielnica Petersburga, oddzielona od
centrum miasta New.
2 W latach 1862-1865 wiele miast Rosji nawiedziy poary, ktre przypisywano rewolucyjnej
studenterii i spiskujcym Polakom.
203
zawadiaka z mego!
Z kogo? Z Procha?
Nie, z paskiego przyjaciela Razumichina...
Dobrze si panu powodzi, szanowny panie Zamietow; ma pan wolny wstp do
najprzyjemniejszych lokali... Kt to teraz tak pana napompowa szampanem?
A to my tak sobie... wypilimy troch... A pan zaraz: napompowa".
Honorarium! Umie pan ze wszystkiego skorzysta! zamia si Raskolnikow. Nie
szkodzi, mj miy chopcze, nie szkodzi! doda, klepic Zamietowa po ramieniu.
Przecie mwi to nie przez zawi, a tylko tak, dla zabawy", jak mwi ten robotnik o swej
bijatyce z Mifk, w zwizku ze spraw lichwiarki.
A pan skd wie?
Moe wiem wicej ni pan!

Pan taki jaki dziwny... pewnie pan jeszcze chory. Nie trzeba byo wychodzi z domu...
Wydaj si panu dziwny?
Tak. Co to, czyta pan gazety?
Wanie.
Teraz duo pisz o poarach.
Nie, ja nie czytam o poarach. Raskolnikow spojrza na Zamietowa z zagadkow min,
szyderczy umiech wykrzywi mu wargi. Nie, wcale nie czytaem o poarach cign
dalej, mrugajc do Zamietowa. No, nieche pan si przyzna, miy mj modziecze,
bardzo pan chciaby si dowiedzie, o czym czytaem?
Wcale mnie to nie interesuje, zapytaem ot tak sobie. C to, zapyta nie wolno? Czemu
pan wci...
Niech pan posucha, jest pan przecie czowiekiem wyksztaconym, oczytanym,
nieprawda?
Skoczyem sze klas gimnazjum odpowiedzia Zamietow z godnoci.
Sze klas! A to ci ptaszek! A jaki liczny przedziaek, co za piercienie! Od razu wida,
e czek zamony! Ach, jaki miy
204
z pana cmopaczeK! KasKomiKow parsicn nerwowym miechem prosto w twarz
Zamietowa. Ten cofn si, nie tyle obraony, co zdumiony...
Jest pan jaki dziwny powtrzy Zamietow bardzo powanie. Zdaje mi si, e pan
wci bredzi...
Bredz? Kamiesz, mj wrbelku! A wic dziwny jestem? No, a czy jestem dla pana
interesujcy? No, jak?
Tak, bardzo mnie pan interesuje.
Na przykad, o czym czytaem, czego szukaem? Niech pan spojrzy, ile numerw kazaem
sobie poda! Co, podejrzane, prawda?
No, niech pan sam powie.
A pan ju uszu nastawia?
Czemu zaraz nastawia"!
Potem panu powiem o tym nastawianiu", a teraz, mj drogi, owiadczam panu... nie,
lepiej: przyznaj si"... nie, i to niedobrze. Zeznaj, a pan mnie przesuchuje" tak bdzie
lepiej! A wic zeznaj, e czytaem, interesowaem si, szukaem... poszukiwaem
Raskolnikow przymruy oczy i odczeka chwil szukaem, i po to tutaj przyszedem,
wiadomoci o zamordowaniu tej starej lichwiarki wypowiedzia wreszcie prawie szeptem,
przybliajc sw twarz niemal do samej twarzy Zamietowa. Zamietow patrzy w niego
nieruchomo, nie odsuwajc si. Najbardziej dziwne wydao si pniej Zamietowowi to, e
milczenie trwao dobr minut i e przez ca t minut, ni mniej ni wicej, patrzyli
nieruchomo na siebie.
No, to co z tego, e pan czyta? prawie krzykn nagle Zamietow, zdumiony i
podniecony. C mnie to obchodzi? Co w tym dziwnego?
Jest to ta sama staruszka cign dalej Raskolnikow szeptem, jak i przedtem, nie
zwracajc najmniejszej uwagi na sowa Zamietowa ta sama, o ktrej zaczto opowiada w
cyrkule, a ja, pamita pan, zemdlaem wtedy. Co, zrozumia pan teraz?
Ale o co chodzi? Co to ma znaczy... czy zrozumiaem? odpar Zamietow mocno
poruszony.
205
1-Niciuciiuiiia, powana iwarz KasKOinncowa zmienna si w jednej chwili i z miejsca
wybuchn takim samym nerwowym miechem jak przedtem, jakby nie by ju w stanie
zapanowa nad sob. W tej chwili jego pami odtworzya jasno i dokadnie uczucie, ktrego
dozna tak niedawno: oto stoi za drzwiami z siekier w rku, rygiel drga od uderze, tamci

dwaj wal w drzwi piciami i kln, a on odczuwa nieprzepart ch krzykn do nich przez
drzwi, droczy si z nimi, pokaza im jzyk, droczy si z nimi i mia si... zanosi si od
miechu i mia si, mia si, mia si!
Albo pan jest wariatem, albo... Zamietow urwa nagle, jakby poraony myl, ktra
nagle przemkna mu przez gow.
Albo? Albo co? No, co? No, niech pan powie!
Nie! warkn gniewnie Zamietow. To jakie bzdury!
Umilkli obaj. Po tym nagym paroksyzmie miechu Raskol-nikow znowu posmutnia i
zaduma si. Opar okcie na stole, podtrzymujc domi gow. Wygldao to tak, jakby
zupenie zapomnia o obecnoci Zamietowa. Milczenie trwao dosy dugo.
Dlaczego nie pije pan herbaty? Wystygnie powiedzia Zamietow.
Co? Herbata? A tak... Raskolnikow odpi ze szklanki, zaksi kawakiem chleba i
spojrza nagle na Zamietowa tak, jakby sobie co przypomnia czy uprzytomni; twarz jego
przybraa dawny, drwicy wyraz. Nadal popija herbat.
Tyle namnoyo si teraz oszustw zacz znw Zamietow. Niedawno czytaem w
Wiadomociach Moskiewskich", e w Moskwie przyapano szajk faszerzy. Zorganizowali
ca sie. Podrabiali obligacje poyczki pastwowej.
O, to stara historia! Czytaem o tym miesic temu odpowiedzia spokojnie
Raskolnikow. Wic s to zdaniem pana oszuci? doda z umiechem.
A nie?
Tamci? To dzieciaki, todzioby, a nie oszuci. Zbierze si pidziesiciu ludzi i cz si
w szajk! Czy to nie mieszne?
206
!>ICl.VVt
z nich ufaby drugiemu bardziej ni sobie! Wystarczy, e jeden wygada si po pijanemu, i ju
ca spraw diabli wzili. Partacze! Wynajli pierwszych lepszych mokosw, aby ci
rozmieniali im pienidze w kantorach; tak spraw powierzyli byle komu! No, niech i tak
bdzie; przypumy, e udao si przeprowadzi akcj nawet przy pomocy mokosw;
przypumy, e kady zarobi ju po milionie, no, a co dalej? Jeden bdzie zaleny od
drugiego przez cae ycie! Wolabym si powiesi! A ci nawet nie potrafili rozmieni
pienidzy: przyszed taki do banku, otrzyma pi tysicy i ju mu rce dray. Cztery tysice
przeliczy, a pitego nawet nie liczy, chowa do kieszeni, eby zwia czym prdzej.
Oczywicie, od razu jest podejrzany. I caa sprawa wali si z powodu jednego durnia! Czy
mona postpowa w podobny sposb?
Pan si dziwi, e rce mu dray? podchwyci Zamie-tow. Nie, to jest zupenie
naturalne. Jestem przekonany, e to naturalne. Nie zawsze mona zapanowa nad sob...
Tak?
A co pan myli, e pan by wytrzyma? Ja na pewno nie! Za sto rubli naraa si na takie
niebezpieczestwo! Pj z faszyw obligacj, i to gdzie? do kantoru w banku, gdzie na tym
zby zjedli... Nie, ja bym si nigdy nie odway! A czy pan by si odway?
Raskolnikowa nagle znw ogarna nieprzeparta ch, eby pokaza mu jzyk. Zimny dreszcz
co chwil przebiega mu po plecach.
Ja bym to zrobi inaczej zacz z wolna. Przeliczybym pierwszy tysic ze cztery
razy, kady papierek obracabym i oglda skrupulatnie. Potem wzibym si za drugi tysic.
Zaczbym liczy, doliczybym do poowy, a potem wycignbym jak tam
pidziesiciorublwk i zaczbym j oglda ze wszystkich stron pod wiato, czy aby
przypadkiem nie jest faszywa. Obawiam si tak bym powiedzia do kasjera bo moja
krewna stracia w ten sposb onegdaj dwadziecia pi
207
i vn_fii , i \j^i \j y i\^\ji,ic.i LJ 111 ni u i/ciic? ino LWI iy. ra ivivvi_y uwaz-cui u y 111

do trzeciego tysica, znw powiedziabym do kasjera: Przepraszam pana, zdaje mi si, e w


drugim tysicu sidm setk le policzyem, mam wtpliwoci", zostawibym trzeci tysic i
zabrabym si znw do drugiego, i w taki sposb liczybym a do pitego, ostatniego tysica.
A po przeliczeniu, znowu wycignbym z drugiego i z pitego tysica po papierku i znw
pod wiato, znw wtpliwo: Moe pan z aski swojej zamieni na inne". Kasjer tak by si
przy mnie napoci, e mylaby tylko o tym, w jaki sposb si mnie pozby! A gdybym ju
naprawd wszystko skoczy, podszedbym do drzwi, otworzybym je, a potem nagle:
Przepraszam najmocniej" i wrcibym. Zapytabym jeszcze o co kasjera, poprosi o jakie
wyjanienie... O, w taki sposb ja bym to zrobi.
Jakie okropne rzeczy pan opowiada powiedzia Za-mietow, miejc si. Ale to tylko
sowa, w praktyce na pewno by pan od razu si potkn. W takich wypadkach, mwi panu,
nie tylko ja lub pan, ale nawet zawodowy zodziej, zdeklarowany przestpca nie moe za
siebie rczy. Ale po co szuka daleko, mamy najlepszy przykad: zamordowanie staruszki w
naszej dzielnicy. Zdawaoby si, e naprawd straszny przestpca, w biay dzie zaryzykowa,
uratowa si tylko cudem, ale wida, rce mu te dray: nie potrafi obrabowa do czysta, nie
wytrzyma; z tego wynika...
Wygldao na to, e sowa Zamietowa uraziy Raskolnikowa.
Tak pan mwi? No, to zapcie go teraz, sprbujcie! zareplikowa szyderczo z
widocznym zamiarem dokuczenia Zamietowowi.
Wielka rzecz! Oczywicie, e go zapi...
Kto? Moe pan? Pan go zapie? Urobicie si! Dla pana zawsze najgwniejsza rzecz, czy
kto nie wydaje za duo pienidzy. Dawniej taki nie mia ani grosza, a teraz zaczyna szasta
pienidzmi i tego ju starczy, zdaniem pana, musi to by przestpca... To nawet dziecko
potrafi pana oszuka, gdy tylko zechce!
208
W
IT111,
odpar Zamietow. Zabi potrafi, ycie postawi na kart, potem do knajpy, a tam ju
policja na niego czeka. Wpadaj wanie przez szastanie pienidzmi. Nie kady przecie jest
taki zmylny jak pan. Pan na pewno nie poszedby do knajpy.
Raskolnikow cign brwi i popatrzy uwanie na Zamie-towa.
Pan, zdaje si, nabiera apetytu? Chciaby si pan dowiedzie, w jaki sposb ja bym
postpi w takim wypadku?
zapyta z niechci.
Owszem, chciabym odpar tamten zdecydowanym i powanym gosem. W ogle
ogromnie spowania pod koniec rozmowy.
Czy bardzo panu na tym zaley?
Bardzo!
Dobrze! Ja postpibym w taki sposb zaczai Raskolnikow, znowu zbliajc sw twarz
do twarzy Zamietowa. Patrzy mu prosto w oczy i mwi szeptem tak cichym, e tamten
drgn. Ja zrobibym tak: zabrabym biuteri i pienidze i natychmiast udabym si w
jakie odludne miejsce, gdzie nikogo nie ma, nikt nie mieszka, a s tylko poty, jaki ogrd
czy co w tym rodzaju. Jeszcze przedtem upatrzybym tam sobie kamie, pud albo ptora
puda wacy, ktry ley gdzie w rogu, przy ogrodzeniu, ju dawno, moe od czasu, kiedy
budowano okoliczne kamienice. Podnisbym ten kamie powinno tam zawsze by
wgbienie w ziemi i do tego wgbienia woybym wszystkie rzeczy i pienidze.
Woybym wszystko, a potem przycisnbym kamieniem, tak jak byo, jeszcze bym
przydepta nog i poszedbym sobie. I nic a nic stamtd nie brabym przez cay rok albo dwa,
a moe i trzy. Szukajcie sobie teraz! Przepado jak kamie w wod!
Pan zwariowa! wykrztusi Zamietow, te prawie szeptem, i odsun si od
Raskolnikowa. Temu nagle zabysy oczy, zblad okropnie i grna warga zacza mu drga.

Przysun si do Zamietowa jeszcze bliej i porusza wargami, nie


209
llll JCUIlCgU UZWl^KU. UWillU LU II1UZC L pOl
Raskolnikow zdawa sobie spraw z tego, co robi, ale nie mg si powstrzyma. Podobnie
jak wtedy, gdy drga rygiel przy drzwiach, tak teraz drgao i wayo si na jego wargach
okropne sowo gotowe wyrwa si w kadej chwili. A co bdzie, jeeli powie? A co, jak
wypowie?
A co by byo, gdybym to ja zamordowa t star i Lizawiet? powiedzia nagle i
oprzytomnia.
Zamietow wpi si w niego dzikim wzrokiem i zblad jak ptno. Twarz wykrzywia mu si w
umiechu.
Czy to moliwe? wyszepta ledwo dosyszalnym gosem.
Raskolnikow spojrza na niego szyderczo.
Uwierzy mi pan jednak, niech si pan przyzna! wyrzek wreszcie zimnym, ironicznym
tonem. Co, nieprawda?
Wcale nie! Teraz wierz mniej ni kiedykolwiek! powiedzia Zamietow popiesznie.
A, nareszcie pan wpad! Mamy wrbelka! A wic wierzy pan przedtem, skoro teraz
wierzy pan mniej ni kiedykolwiek".
Wcale nie! zawoa Zamietow, wyranie zmieszany.
To po to mnie pan tak nastraszy, eby to ze mnie wydoby?
Wic nie wierzy pan? A o czym to panowie rozmawiali, gdy wyszedem z cyrkuu? A po
co porucznik Proch przesuchiwa mnie po omdleniu? Rachunek prosz! krzykn na
kelnera, wstajc z krzesa i biorc czapk. Ile pac?
Trzydzieci kopiejek razem odpowiedzia tamten, podbiegajc do stolika.
Masz tu jeszcze dwadziecia dla ciebie. Widzi pan, ile mam pienidzy wycign ku
Zamietowowi drc rk
widzi pan, trzyrublwki, piciorublwki, razem dwadziecia pi rubli. Skd tyle? A skd
si wzio nowe ubranie? Przecie wie pan, e grosza nie miaem!... Gospodyni to pan ju
pewnie dobrze wypyta... No, dosy tego... Assez cause1^. Do miego zobaczenia...
1 Assez cause\ (fr.) Dosy gadania!
210
w yszeaf, arzc na caiym cieie WSKUICK jaKiegos niesamowitego, histerycznego
podniecenia, w ktrym krya si jednak spora doza niewysowionej rozkoszy. Mimo to by
pospny i czu si strasznie zmczony. Twarz jego zastyga w grymasie, jak po ataku
nerwowym. Uczucie zmczenia potgowao si z kad chwil. Ostatnio przy lada
podnieceniu odczuwa gwatowny przypyw si, ktry jednak trwa bardzo krtko i mija w
miar, jak saby uczucia, ktre go wywoyway.
Zamietow, pozostawszy sam, dugo jeszcze siedzia nieruchomo, zatopiony w rozmylaniach.
Raskolnikow narzuci mu nieodpart konkluzj, ktra zmienia zupenie jego dotychczasowy
pogld na pewn spraw.
Ilja Pietrowicz jest idiot!" zdecydowa ostatecznie.
Zaledwie Raskolnikow uchyli drzwi prowadzce na ulic, stan oko w oko z Razumichinem,
ktry wchodzi po schodach. Obaj nie zauwayli si, tak e nieomal zderzyli si gowami.
Przez krtk chwil stali, mierzc si wzrokiem. Razumichin by ogromnie zdziwiony, ale
nagle gniew, prawdziwy, srogi gniew bysn w jego oczach.
To ty tutaj! wrzasn na cae gardo. Z ka ucieke! A ja ci tam szukaem, nawet
zagldaem pod kanap! Omal nie stukem przez ciebie Nastazji... A ten spaceruje sobie!
Rodia! Co to ma znaczy? Mw ca prawd! Przyznaj si! Syszysz?
Znaczy to tylko tyle, ecie mi zbrzydli miertelnie i chc by sam spokojnie odparowa
Raskolnikow.

Sam? Patrzcie go: ledwo azi, twarz blada jak ptno, oddycha nie moe... Idioto! Co ty
robi w Krysztaowym Paacu"? Mw natychmiast!
Pu mnie! krzykn Raskolnikow i chcia go wymin.
To ju ostatecznie wyprowadzio Razumichina z rwnowagi; schwyci go mocno za rami.
Puci? Jak miesz mwi, eby ci puci, po tym, co zrobie? Czy wiesz, co z tob teraz
zrobi? Zwi ci, zanios do domu i zamkn na klucz!
211
Mucnaj, Kazumicnm zaczai KasKomiKow cicnym i na pozr zupenie spokojnym
gosem czy ty naprawd nie widzisz, e nie chc wcale twych dobrodziejstw? Co to za
przyjemno wywiadcza przysugi ludziom, ktrzy pluj na to? Ludziom, ktrzy naprawd
nie mog tego znie? Po co odszukae mnie, kiedy leaem chory? A moe wolabym
umrze? Czy nie okazaem ci dzi wyranie, e mnie mczysz, e mi... si znudzie! Jak
przyjemno sprawia ci drczenie ludzi? Zapewniam ci, e to przeszkadza memu
wyzdrowieniu, bo cigle mnie denerwuje. Przecie Zosimow poszed sobie wtedy, eby mnie
nie denerwowa. Zaklinam ci na Boga, daj mi wreszcie spokj! Kto ci da prawo
zatrzymywa mnie przemoc? Czy ty naprawd nie widzisz, e jestem ju przy zdrowych
zmysach? Powiedz mi, jak, w jaki sposb mam ci ubaga, eby da mi wreszcie spokj i
nie naprzykrza si ze swoimi dobrodziejstwami? Nazwijcie mnie podym niewdzicznikiem,
ale dajcie mi nareszcie wity spokj...
Raskolnikow z pocztku mwi spokojnie, cieszc si z gry na myl o przykroci, jak chcia
wyrzdzi Razumichinowi, ale skoczy w ogromnym podnieceniu, duszc si z wciekoci,
podobnie jak w rozmowie z uynem.
Razumichin sta przez chwil niezdecydowany i zamylony, potem puci rk Raskolnikowa.
W takim razie id do diaba! powiedzia cichym, prawie melancholijnym gosem.
Stj! rykn nagle, gdy Raskolnikow chcia odej. Suchaj! Owiadczam ci, e
wszyscy wy jak jeden m jestecie straszne gldy i fanfarony1. Macie jakie drobne
zmartwienia, a cackacie si z nimi jak kura z jajkiem! I tu te wzorujecie si na obcych
autorach! Nie ma w was nawet krzty samodzielnego ycia. Jestecie zrobieni z wazeliny, a
zamiast krwi macie serwatk! Ani jednemu z was nie wierz! Dla was najwaniejsz rzecz
jest, eby nigdy, w adnych okolicznociach, nie by podobnym do czowieka!
1 Gldy i fanfarony gaduy i samochway.
212
Stj, czekaj! wrzasn ze zdwojon wciekoci, zauwaywszy, e Raskolnikow znw
zbiera si do odejcia. Wysuchaj do koca! Wiesz, mam dzi goci, bd oblewa moje
nowe mieszkanie, moe nawet ju si zebrali, a ja tam zostawiem wujka, eby przyjmowa
goci. Wic wanie, gdyby nie by durniem, pospolitym durniem, skoczonym idiot,
naladowc tumaczonym z obcego jzyka... wiem, Rodia, rozumiem, e z ciebie mdry
chop, ale jeste idiot, niestety! Wic wanie gdyby nie by durniem, to lepiej przyszedby
dzisiaj do mnie spdzi wieczr zamiast zdziera buty na ulicy. Wszystko jedno, ju
wyszede z domu. Posadz ci na mikkim fotelu, gospodyni ma taki... Herbatka,
towarzystwo... A jeli nie chcesz, poo ci na kanapie, bd co bd bdziesz wrd
swoich... Zosimow te bdzie. Przyjdziesz?
Nie.
Nie bred! krzykn zniecierpliwiony Razumichin. Skd wiesz? Nie moesz rczy
za siebie. Ja podobnie jak ty tysic razy kciem si z ludmi, a potem znowu do nich
przychodziem... Sumienie przemwi, wic idziesz z powrotem do czowieka... Zapamitaj,
dom Poczinkowa, drugie pitro...
Widz, szanowny panie Razumichin, e zgodziby si pan, aby go tukli, byle tylko mie
przyjemno opiekowania si kim.
Kogo tuc? Mnie? Za sam pomys nos ci urw! Dom Poczinkowa, numer 47, u urzdnika

Babuszkina...
Nie przyjd, panie Razumichin! Raskolnikow odwrci si i odszed.
Id o zakad, e przyjdziesz! krzykn za nim Razumichin. A jak nie... to sysze o
tobie nie chc! Poczekaj! Zamietow jest tam?
Jest.
Widziae go?
Widziaem.
Rozmawiae z nim?
Rozmawiaem.
213
O czym? A zreszt niech ci piorun trzanie, nie mw mi tego. Wic dom Poczinkowa, 47,
u Babuszkina, pamitaj!
Raskonikow doszed do ulicy Sadowej i znikn za rogiem. Razumichin w zamyleniu
patrzy za nim. W kocu machn rk i wszed do restauracji, ale nagle zatrzyma si na
schodach.
Niech to licho porwie zastanawia si prawie gono mwi niby rozsdnie, a jednak
zdaje mi si... Ale i ze mnie te porzdny dure! A czy wariaci nie potrafi rozprawia
rozsdnie? Zdaje si, e Zosimow tego wanie si obawia!... Pukn si w czoo. A co
bdzie, jeeli... jak ja mogem zostawi go teraz samego? Przecie moe si jeszcze utopi!
Oj, palnem gupstwo! Nie wolno!" i Razumichin pobieg z powrotem, aby dogoni
Raskolnikowa, ale nie mg go nigdzie dostrzec. Splun ze zoci i szybko powrci do
Paacu Krysztaowego", eby czym prdzej wybada Zamietowa.
Raskonikow poszed prosto na ...ski most, stan porodku mostu i oparszy si okciami o
balustrad, patrzy przed siebie. Po rozmowie z Razumichinem poczu nagle takie osabienie,
e z trudem dowlk si do mostu. Chcia gdzie usi albo pooy si wprost na ulicy.
Pochyliwszy si nad wod, patrzy bezmylnie na ostatni rowy odblask zachodzcego
soca, na rzd domw, ktre wydaway si ciemne na tle zapadajcego zmierzchu, na odlege
okno gdzie na mansardzie, po lewej stronie kanau, ktre jakby pono w ostatnich
promieniach soca... Potem znw uporczywie wpatrywa si w ciemn wod. Nagle migny
mu w oczach jakie czerwone koa, domy ruszyy z miejsca, przechodnie, brzegi rzeki,
pojazdy wszystko zawirowao w szalonym tacu... Drgn, od omdlenia uratowao go
okrutne i bezsensowne wydarzenie. Poczu, e kto stoi obok niego z prawej strony, tu przy
nim. Spojrza: bya to wysoka kobieta, w chustce na gowie, o tej, podunej, wychudej
twarzy i zaczerwienionych, zapadych oczach. Patrzya wprost na niego, lecz byo jasne, e go
nie widziaa i niczego ju nie rozrniaa dokoa. Nagle kobieta opara si praw rk o
balustrad, podniosa praw nog, przeoya j
214
przez porcz, potem lew i skoczya do kanau. Brudna woda zakrya ofiar, ale po chwili
wypchna j na powierzchni. Prd j unosi, gowa i nogi byy zanurzone w wodzie, plecy
wystaway nad powierzchni, spdnica wzda si nad wod jak poduszka.
Utopia si! Utopia si! krzyczay dziesitki gosw naraz. Ludzie zbiegali si; na
brzegach kanau gromadzili si przechodnie; na mocie koo Raskolnikowa zebra si tum
widzw, ktry go popycha i przyciska do porczy.
wici pascy, to to nasza Afrosinjuszka rozleg si w pobliu paczliwy krzyk
kobiety. Ratujcie, kto w Boga wierzy! Ludzie kochani, wycignijcie j z wody!
dk, dk, prdzej! krzyczano w tumie.
Ale dka bya ju niepotrzebna. Policjant szybko zbieg po schodach prowadzcych do
wody, zrzuci paszcz, buty i skoczy do kanau. Nie byo to zadanie trudne, kobiet prd
znosi bardzo blisko schodw. Policjant schwyci j praw rk za sukni, lew za za drg,
ktry z brzegu poda mu kolega. Niedosz samobjczyni wycignito na brzeg i uoono na

granitowych pytach chodnika. Niebawem przysza do siebie, uniosa si troch i usiada,


kichajc, parskajc i bezmylnie wycierajc rce o sukni. Nie przemwia ani sowa.
Do biaej gorczki si spia, ludzie moi drodzy, do biaej gorczki wy ten sam kobiecy
gos tu obok Afrosinjuszki.
Onegdaj chciaa si powiesi, uratowano j z ptli. A teraz poszam tylko do sklepiku,
zostawiam przy niej dziewczyn, aby jej dogldaa, a tu taki grzech! To mieszczka, nasza
ssiadka, mieszka obok nas, drugi dom za rogiem, o tam!...
Tum zaczai rzedn; policjanci krztali si jeszcze koo uratowanej kobiety, kto krzykn, e
warto by j odstawi do cyrkuu... Raskolnikow patrzy na wszystko z dziwn obojtnoci.
Odczuwa wstrt. Nie, to ohydne... woda... nie warto
mrucza pod nosem. Nic ju nie bdzie doda po chwili
nie warto czeka. Co oni tam mwili o cyrkule?... A dlaczego Zamietowa nie ma w
cyrkule? Przecie przed dziesit biuro
215
powinno by jeszcze otwarte..." Odwrci si plecami do balustrady i rozejrza si dokoa.
No c? Niech bdzie, co ma by!" postanowi rezolutnie, zszed z mostu i skierowa si
w stron cyrkuu. W sercu odczuwa przeraajc pustk. Nie chcia myle. Nawet niepokj,
ktry go drczy, gdzie znikn; nie byo w nim ani ladu tej energii, ktr odczuwa,
wychodzc z domu z zamiarem skoczenia wszystkiego za jednym zamachem". Uczucia te
ustpiy miejsca zupenej apatii.
No c, to te bdzie wyjcie myla, idc leniwie i powoli brzegiem kanau. A jednak
skocz dlatego, e tak chc... Ale czy to bdzie wyjcie? Wszystko mi jedno! Bd mia
swj metr ziemi, he-he! Co za fina! I czy to ma by fina? Powiem im czy nie powiem? Do
diaba! Jestem taki zmczony, dobrze byoby pooy si gdzie albo choby usi.
Najwikszy wstyd, e zbyt gupio to wszystko wyglda... Ale gwid i na to! Tfu, co za
gupstwa przychodz mi do gowy..."
Do cyrkuu trzeba byo i prosto i na drugim rogu skrci na lewo; kancelaria policji miecia
si o kilka krokw stamtd. Ale Raskolnikow, gdy doszed do pierwszej przecznicy,
zatrzyma si, namyla si przez chwil, wreszcie skrci w boczn uliczk i poszed okln
drog moe nie majc adnego celu na widoku, a moe w zamiarze odroczenia ostatniej
chwili i zyskania jeszcze cho jednej minuty. Wlk si ze wzrokiem wbitym w ziemi. Nagle
wydao mu si, e kto szepcze mu co do ucha. Podnis gow i spostrzeg, e stoi koo tego
domu, przy samej bramie. Od tamtego wieczora nie by tutaj i ani razu nie przechodzi tdy.
Ogarno go nieprzeparte, niepojte pragnienie. Wszed do bramy, skrci na pierwsze schody
z prawej strony i zacz wchodzi po tak dobrze znanych stopniach na trzecie pitro.
Wziutkie, strome schody byy nie owietlone. Zatrzymywa si na kadym pitrze,
rozgldajc si ciekawie. Z okna na parterze bya wyjta rama. Tego wwczas nie byo"
pomyla. Doszed do mieszkania na pierwszym pitrze, w ktrym
216
pracowali Mikoaj i Mifka. Zamknite pomyla i drzwi wieo pomalowane;
widocznie jest do wynajcia". Oto i trzecie pitro... Tutaj!" Ogarno go zdumienie: drzwi do
tamtego mieszkania stay otwarte na ocie, byli tam ludzie, dochodziy gosy; tego si nie
spodziewa. Zawaha si chwil, potem przekroczy kilka ostatnich schodw i wszed do
mieszkania.
Znajdowao si tam dwch robotnikw, ktrzy pracowali przy odnawianiu mieszkania, co go
niezmiernie zaskoczyo. Wyobraa sobie, nie wiadomo dlaczego, e znajdzie wszystko w
tym samym stanie, w jakim zostawi wwczas, moe nawet trupy lece na tych samych
miejscach na pododze. A tu goe ciany, nie ma adnych mebli, jakie to wszystko jest
dziwne! Podszed do okna i usiad we framudze.
W pokoju byo dwch robotnikw, obydwaj modzi, przy czym jeden by znacznie starszy od

drugiego. Zdzierali stare, te, wytarte i poplamione tapety, a na ich miejsce naklejali nowe,
biae w liliowe kwiatki. Raskolnikowowi zrobio si bardzo przykro, chocia sam nie wiedzia
dlaczego; patrzy na nowe tapety wrogo, jakby go mocno dotkny zmiany poczynione w
mieszkaniu.
Robotnicy zabierali si ju do odejcia i popiesznie zwijali rolki. Nie zwrcili wcale uwagi
na zjawienie si Raskolnikowa. Rozmawiali o czym. Raskolnikow przysuchiwa si
rozmowie, siedzc ze skrzyowanymi na piersiach rkoma.
Przychodzi ona do mnie z rana opowiada starszy wystrojona od stp do gw! Co
ty taka wyfiokowana, moja ty cytrynko, moja ty pomaranczko pytam i czego chcesz
ode mnie?" Chc powiada Tytusie Wasiljewiczu, speni wszystkie yczenia paskie,
co pan tylko kae". A, myl sobie, o to ci chodzi! Ale wystrojona, powiadam ci, jak obrazek
z urnalu!
A co to jest urnal? zapyta modszy tonem ucznia, ktry si zwraca do nauczyciela.
urnal jest to jak by ci to powiedzie gazeta z malowanymi obrazkami, co sobota
przychodzi poczt do
217
naszycn krawcw z zagranicy. S tam opisy, jak na przykad mczyni maj si ubiera, no i
kobiety te. Wic obrazki takie... Pe mska przewanie w bekieszach1, no, a co do kobiet,
to takie w tej brany widoki, e a oczy na wierzch wya z podziwu.
Czegoj tylko w tym Petersburgu nie ma! westchn z podziwem modszy. Prcz ojca
i matki wszystko tu znajdziesz!
Tak, bracie, prcz tego wszystko tutaj jest przytakn starszy pouczajcym tonem.
Raskolnikow podnis si i wszed do drugiego pokoju, gdzie dawniej stay kufer, ko i
komoda; pokj bez mebli wyda mu si may. Tapeta pozostaa stara; w kcie na tapecie
pozosta wyrany lad pki z obrazami witych. Rozejrzawszy si, Raskolnikow wrci na
dawne miejsce. Starszy robotnik przyglda mu si spode ba.
Czego pan sobie yczy zapyta nagle, zwracajc si do Raskolnikowa.
Ten zamiast odpowiedzi wyszed do przedpokoju i pocign za sznurek dzwonka. Ten sam
dzwonek, ten sam dwik, jak od uderzenia w blach. Pocign jeszcze raz i jeszcze;
wsuchiwa si i co sobie przypomina. Przeywa po raz wtry mczce i straszne chwile
coraz to bardziej plastycznie, wyranie; wzdryga si przy kadym uderzeniu dzwonka, cho
zarazem doznawa uczucia jakiej przedziwnej rozkoszy.
Ale czego pan tutaj chce? Co pan za jeden? krzykn robotnik, wchodzc do
przedpokoju. Raskolnikow znowu wszed do pokoju.
Chc wynaj mieszkanie powiedzia po chwili chc je obejrze.
Po nocach nikt mieszka nie wynajmuje; no i powiniene pan przyj ze strem.
Bekiesza krtki, weniany paszcz, podbity futrem, wcity w talii merowanv.
i szamerowany
218
Podoga jest wymyta. Bdziecie j malowa? cign dalej Raskolnikow. ladw
krwi ju nie wida...
Jakiej krwi?
Przecie tutaj zamordowano staruch razem z jej siostr. Caa kaua krwi bya na
pododze...
Ale kim pan jeste, do licha? zaniepokoi si robotnik.
Ja?
Tak, pan.
Taki ciekaw? Pjdziemy do cyrkuu, tam ci powiem. Robotnicy popatrzyli na niego ze
zdumieniem.
No, czas i. Chodmy, Aloszka. Trzeba zamkn mieszkanie powiedzia starszy

robotnik.
No to chodmy zgodzi si Raskolnikow obojtnie i ruszy przodem, powoli schodzc
po schodach. Hej, str! zawoa, podchodzc do bramy.
Na ulicy przy bramie staa grupka ludzi, gapic si na przechodniw; byli tam obaj stre,
jaka baba, mieszczanin w szlafroku i kilku innych. Raskolnikow skierowa si prosto ku nim.
Czego pan sobie yczy odezwa si jeden ze strw.
Czy bye w biurze policji?
Byem przed chwil. O co chodzi?
Czy s tam jeszcze urzdnicy?
S.
A zastpca komisarza jest?
By dopiero co. A po co pan pyta?
Raskolnikow nie odpowiedzia i sta obok nich w zamyleniu.
Ten pan chcia obejrze mieszkanie wtrci si do rozmowy starszy z robotnikw.
Jakie mieszkanie?
To, w ktrym pracujemy. Po co, powiada, zmylicie lady krwi. Tutaj, powiada,
popeniono morderstwo, a ja chc mieszkanie wynaj". I jak nie zacznie szarpa za dzwonek,
mao go nie urwa. Chodmy, powiada, do cyrkuu, tam ci wszystko powiem". Przyczepi
si.
219
Str nachmurzy si i ze zdziwieniem popatrzy na Raskol-nikowa.
A pan co za jeden? krzykn gronie.
Jestem Rodion Romanowicz Raskolnikow, byy student; mieszkam niedaleko std, w
domu Szilla, mieszkanie numer czternacie. Zapytaj stra, on mnie zna dobrze...
Raskolnikow mwi jakby myl nieobecny, rozwlekle i leniwie, nie odwracajc si do niego
i uparcie wpatrujc si w ulic, ktr coraz bardziej otula mrok.
Po co pan przychodzi do mieszkania?
Chciaem je obejrze.
Co pan chcia obejrze?
Najlepiej zaprowadzi go do cyrkuu odezwa si mieszczanin w szlafroku i umilk.
Raskolnikow spojrza na niego z ukosa, przez rami, chwil obserwowa go uwanie i
wreszcie powiedzia cichym, zmczonym gosem:
No to chodmy!
A pewnie, odstawi go na policj podchwyci mieszczanin, nabrawszy odwagi.
Dlaczego go to interesuje, co on ma na myli, h?
Moe pijany, a zreszt Bg wie mrukn robotnik.
Ale czego pan chce, u licha! krzykn str, rozjuszony na dobre. Czego pan tu
szuka?
Stchrzye ju? Nie chcesz i do cyrkuu? ironicznie zapyta Raskolnikow.
Ja stchrzyem? Ja ci tu zaraz poka...
obuz jaki! wrzasna baba.
Co tu si z nim obcyndala rykn drugi str, drab w rozpitym kaftanie i z pkiem
kluczy za pasem. Jazda! Pewnie, e jaki obuz... Wynocha...
Schwyci Raskolnikowa za rami i pchn go na ulic. Ten potkn si, lecz nie upad,
wyprostowa si, spojrza milczco na wszystkich uczestnikw tej sceny i poszed dalej.
Dziwak jaki odezwa si robotnik.
220
icraz iaKicn aziwaKow aoaaia oaoa.
Moim zdaniem, to trzeba byo odprowadzi go na policj mieszczanin upiera si przy
swoim.

Lepiej nie zaczyna zadecydowa str. To obuz jaki. Niby sam si narzuca, chce
na policj i, ale jak z takim zacz, to koca nie bdzie... Znamy takich!
A wic i czy nie?" rozwaa Raskolnikow, zatrzymawszy si na jezdni na skrzyowaniu
i rozgldajc si dokoa jakby w oczekiwaniu na czyj ostatni, decydujc rad. Ale nikt i
nic si nie odezwao; wszystko zdawao si zamiera w guchym milczeniu; wszystko byo
martwe jak kamienie, po ktrych stpa, ale martwe tylko dla niego, dla niego jednego...
Wtem w oddali, przy samym kocu ulicy, parset krokw od niego w zapadajcym mroku
Raskolnikow dojrza tum ludzi. Dolatyway krzyki i nawoywania... Wrd tumu sta jaki
powz... Migotao wiato latarni... Co si stao" pomyla Raskolnikow. Skrci na
prawo i skierowa si w stron tumu. Czepia si wszystkiego jak toncy. Sam to spostrzeg i
umiechn si zimno do siebie: powzi niezomny zamiar uda si na policj i wiedzia, e
niedugo wszystko si skoczy.
VII
Porodku ulicy sta wykwintny, elegancki powz zaprzony w par rczych, szarych koni; w
powozie nie byo nikogo, stangret zlaz z koza i sta obok; konie trzymano za wdzida.
Dokoa cisn si tum ludzi; kilku policjantw stao na przodzie. Jeden z nich trzyma w rku
latarni i nachyliwszy si, owietla co, co leao na jezdni tu przy koach powozu. Tum
nawoywa, krzycza, wyraa przeraenie i wspczucie; stangret by zupenie oszoomiony i
wci powtarza:
Co za nieszczcie! Boe, jakie nieszczcie!
Raskolnikow przecisn si przez tum i ujrza nareszcie to, co byo przyczyn zbiegowiska.
Na ziemi lea czowiek, przed
221
sLia.iuwa.iiy przez KUJIIC, uyi nieprzytomny, uorany ubogo, cay we krwi. Krew cieka mu
po twarzy; caa gowa bya pokaleczona. Prawdopodobnie dozna powanych obrae pod
kopytami koni.
Ludzie, czy to ja winien? lamentowa stangret. Jak tu upilnowa? Jakbym jecha
szybko albo nie woa na niego, to insza rzecz, ale przecie jechaem zupenie wolno.
Wszyscy to widzieli, kady moe powiedzie... Pijanemu morze po kolana, wiadomo...
Patrz, idzie przez ulic, zatacza si, ledwo si trzyma na nogach, krzyknem wic raz, drugi
i trzeci i zaczem ju ciga konie, a on, diabli wiedz w jaki sposb, wpad wprost koniom
pod nogi. Moe nawet naumylnie albo by ju zanadto wstawiony... Konie mode, pochliwe,
on krzykn, szarpny si... takie nieszczcie!
Tak, tak byo, jak mwi zawiadczy kto z tumu.
Krzycza na niego... sam syszaem, jak trzy razy krzykn odezwa si gos innego
wiadka.
Wszyscy syszeli, e trzy razy woa potwierdzi trzeci.
Zreszt stangret nie by a tak przestraszony i przygnbiony, jak to si wydawao na pierwszy
rzut oka. Powz nalea widocznie do osoby bogatej i monej i waciciel na pewno czeka na
jego przybycie; okoliczno ta zawaya na zachowaniu si policjantw, ktrzy starali si jak
najprdzej zlikwidowa cae zajcie. Ofiar wypadku naleao zawie do najbliszego
posterunku policji albo do szpitala. Nikt z obecnych nie zna nazwiska nieszczliwca.
Raskolnikow przecisn si przez tum i nachyli si nad ciaem lecym na bruku. Wtem
wiato latarni pado prosto na twarz ofiary: Raskolnikow pozna go natychmiast.
Znam go, znam! zawoa, wystpujc naprzd. To urzdnik, dymisjonowany radca
tytularny Marmieadow. Mieszka obok, w domu Kosela... Trzeba zawoa doktora! Ja
zapac, dam pienidze! Wydoby z kieszeni zwitek banknotw i pokaza policjantowi.
Znajdowa si w stanie dziwnego podniecenia.
222
u y ii

LO.\*. \JYi\j ii/ni,


zwiska ofiary. Raskolnikow wymieni swoje nazwisko i adres i zaklina wszystkich, aby
nieszczliwego Marmieadowa zanieli czym prdzej do domu. Przejmowa si tak, jakby tu
chodzio o rodzonego ojca.
Tu niedaleko, obok tumaczy popiesznie w domu Kosela, bogatego Niemca...
Widocznie by pijany i wraca do domu... Ja go znam. To pijak naogowy... Ma rodzin, on,
kilkoro dzieci i doros crk. Do szpitala daleko, a w domu na pewno znajdziemy lekarza. Ja
zapac! Jak by nie byo, w domu zaopiekuje si nim rodzina, a jeeli go wie do szpitala,
moe umrze po drodze.
Zdoa nawet wcisn co w ap jednemu z policjantw. Zreszt sprawa bya jasna i bez tego;
w kadym razie Raskolnikow mia racj: o pomoc lekarsk byo tutaj atwiej. Kilku ludzi
podnioso ciao z ziemi; Raskolnikow szed z tyu, podtrzymujc zwisajc gow
Marmieadowa i wskazujc drog. Do domu Kosela byo ze trzydzieci krokw.
Tdy, tdy! Na schodach trzeba nie ostronie, gow naprzd... obrcie go... tak, tak! Ja
zapac, ja si odwdzicz bekota Raskolnikow.
Katarzyna Iwanowna, jak to byo jej zwyczajem, gdy miaa woln chwil, chodzia po swym
maym pokoiku od okna do pieca i z powrotem, skrzyowawszy rce na piersiach, mruczc
co do siebie i pokasujc. W ostatnim czasie coraz czciej prowadzia dugie rozmowy ze
sw starsz creczk, dziesicioletni Polek. Dziewczynka nie moga jeszcze zrozumie
wszystkiego, co mwia matka, lecz to jedno rozumiaa, e rozmowy z ni s dla matki
koniecznoci. Dlatego te Polek wodzia za matk swymi duymi, mdrymi oczyma i
udawaa, e wszystko rozumie. Tego wieczora Polek rozbieraa modszego braciszka, ktry
by troch niezdrw i powinien by wczeniej pj do ka. Naleao zmieni chopcu
koszul, a brudn wypra tej nocy. Chopczyk siedzia na krzele, milczcy i nieruchomy, z
powan min, wycignwszy nki.
223
si tak, jak powinno si zachowywa kade dziecko, ktre rozbieraj do snu: sucha,
wydawszy wargi, wytrzeszczywszy oczki, skupiony i powany. Modsza siostrzyczka, ubrana
w achmany, staa za parawanikiem i czekaa swej kolejki. Drzwi, prowadzce na schody,
byy otwarte na ocie; w ten sposb nieszczsna suchotnica chciaa pozby si kbw
tytoniowego dymu, ktre wdzieray si co chwila z innych pokoi i wywoyway u niej dugie,
mczce ataki kaszlu. Katarzyna Iwanowna w cigu ostatniego tygodnia jeszcze bardziej
schuda; czerwone wypieki na policzkach wystpoway wyraniej ni przedtem.
Nie uwierzysz mi, nawet wyobrazi sobie nie potrafisz, Poleko mwia, szybko
chodzc po pokoju jakie wesoe i wspaniae ycie wiodam w domu ojca; ten pijak zgubi
mnie i was wszystkich unieszczliwi! Ojciec mj by w subie cywilnej, ale mia rang
pukownika, wkrtce mia zosta gubernatorem... Ju by tak bliski awansu, e wszyscy
przyjedali do niego i mwili: Iwanie Michajowiczu, my wszyscy uwaamy ju pana za
naszego gubernatora". A kiedy ja... kche! gdy ja... kche! kche! kche! O, trzykro przeklte
ycie! krzykna, plujc i chwytajc si rk za pier. Kiedy ja... ach, gdy na ostatnim
balu... u marszaka szlachty... zobaczya mnie ksina Bezziemielna, ktra potem udzielia mi
bogosawiestwa, gdy braam lub z twoim ojcem, Poleko, to zapytaa od razu: Czy to nie
jest ta urocza dziewczyna, ktra wykonaa taniec z szalem na balu szkolnym?" (T dziurk
trzeba zacerowa; we ig i zrb to zaraz, jak ci pokazywaam, bo jutro... kche! jutro... kche!
kche! kche!... zupenie si rozlezie! wykrztusia, duszc si od kaszlu). Wtedy wanie
przyjecha z Petersburga kamerjunkier, ksi Szczegolskoj... taczy ze mn mazura, a
nazajutrz chcia przyjecha, eby si owiadczy; ale podzikowaam mu za zaszczyt i daam
mu do zrozumienia, e serce moje naley do innego. Ten inny to by twj ojciec, Poleko;
mj tatu gniewa si za to na mnie okropnie... Co, gotowa ju koszulka? Dawaj j tu, a gdzie
poczoszki?... Lido!

224
przepij jedn noc bez koszulki, jako si obejdziesz... tylko poczoszki po obok... Razem
wypior... Czemu ten obdartus nie przychodzi, pijak! Koszul ma brudn jak cierka, podart
ca... Trzeba by wszystko razem wypra, eby ju si nie mczy przez dwie noce po kolei...
Boe wielki... kche! kche! kche! Znowu! Co to? krzykna przeraona, ujrzawszy tum w
sieni i nieznajomych ludzi wnoszcych co do pokoju. Co to? Co oni nios? Wielki Boe!
Gdzie go tu mona pooy? zapyta policjant, rozgldajc si dokoa, gdy
nieprzytomnego, zbroczonego krwi Marmieadowa wniesiono do pokoju.
Na kanapie! Pocie go na kanapie, gow w t stron wskaza Raskolnikow.
Zosta przejechany na ulicy! By pijany! krzykn kto ze schodw.
Katarzyna Iwanowna staa blada, z trudem apic oddech. Dzieci przestraszyy si. Maa
Lidoczka rzucia si z krzykiem ku Polece i tulia si do niej, drc caym ciaem.
Raskolnikow podbieg do Katarzyny Iwanowny.
Niech si pani uspokoi, niech si pani nie boi! mwi popiesznie. Przechodzi przez
ulic, powz go przejecha, ale niech si pani nie boi, on zaraz wrci do przytomnoci; to ja
kazaem go przynie tutaj... Byem ju kiedy u pani, pamita pani? Pani m zaraz odzyska
przytomno... ja zapac za wszystko!
Doigra si! krzykna Katarzyna Iwanowna w rozpaczy i rzucia si ku mowi.
Raskolnikow wnet spostrzeg, e nie naley ona do tych kobiet, ktre padaj zemdlone przy
lada sposobnoci. Pod gow Marmieadowa natychmiast zjawia si poduszka, o czym nikt
dotychczas nie pomyla. Katarzyna Iwanowna zacza rozbiera ma i oglda rany,
krztaa si szybko i sprawnie, zapomniawszy o sobie. Zagryza wargi i tumia szloch
wydzierajcy si z piersi...
8 Zbrodnia i kara
225
jva.sKumiKow zuzyi Kogo wysia po aoKiora. Lekarz, jak si okazao, mieszka w
ssiednim domu.
Posaem po lekarza uspokaja Katarzyn Iwanown niech si pani nie obawiaj
zapac. Czy nie ma tu wody?... Przyniecie prdzej serwetk lub rcznik, cokolwiek, byle
szybko; nie wiadomo jeszcze, czy jest powanie ranny... On jest tylko ranny, nie zabity, niech
mi pani wierzy!... Zobaczy pani, co doktor powie!
Katarzyna Iwanowna rzucia si do okna. Tam, w kcie, na dziurawym krzele staa wielka,
gliniana misa z wod przeznaczon do nocnego prania bielizny dzieci i ma. Katarzyna
Iwanowna sama praa po nocach co najmniej dwa razy na tydzie, niekiedy nawet czciej.
Ndza rodziny Marmieadowa bya ju taka, e nikt z nich nie mia bielizny na zmian.
Katarzyna Iwanowna nie moga znie brudu i wolaa mczy si nad siy po nocach, gdy
wszyscy pi, aby do rana wysuszy mokr bielizn na rozcignitym sznurze i da nazajutrz
kademu czyst. Podniosa mis z wod, ale omal nie upada z tym ciarem. Raskolnikow
tymczasem wyszuka rcznik, zmoczy go w wodzie i zacz zmywa krew z twarzy
Marmieadowa. Katarzyna Iwanowna staa obok, nie mogc zapa tchu, i przyciskaa rce do
obolaych piersi. Widoczne byo, e sama potrzebuje pomocy. Raskolnikow zaczai rozumie,
e popeni bd, gdy kaza zanie rannego Marmieadowa do domu. Policjant przyglda si
tej scenie bezradnie.
Pola! krzykna Katarzyna Iwanowna. Le szybko do Soni! Jeli nie zastaniesz jej w
domu, ka j zawiadomi, e ojca powz przejecha i eby natychmiast tu przysza... jak tylko
wrci. Prdzej, Pola! Masz chustk, okryj si!
Le migiem! zawoa nagle chopiec siedzcy na krzele. Powiedziawszy te sowa,
znw umilk i siedzia jak przedtem: wyprostowany, z wycignitymi nkami i
wytrzeszczonymi oczyma.
Tymczasem tum wypenia cay pokj. Policjanci odeszli, prcz jednego, ktry usiowa

usun do sieni zgraj ciekaw226


z innych pokojw, nalecych do pani Lippewechsel, toczyli si u drzwi, a wreszcie
gromad wdarli si do pokoju. Katarzyna Iwanowna nie wytrzymaa:
Pozwlcie mu cho umrze spokojnie! krzykna do gapiw. Widowisko sobie
robicie! Z papierosami wa! Kche! kche! kche! Niewiele brakuje, ebycie w kapeluszach
tu stali... Jeden ju jest w kapeluszu! Precz std! Nawet dla umierajcego nie macie szacunku!
Kaszel j dusi, ale nagana poskutkowaa. Widocznie w tym domu znano Katarzyn
Iwanown i nawet obawiano si jej troch. Lokatorzy jeden po drugim wychodzili,
odczuwajc przy tym dziwne jakie zadowolenie, ktre ogarnia ludzi, nawet bliskich, na
widok nieszczcia bliniego; w jaki niepojty sposb uczucie to moe kojarzy si z
najbardziej nawet szczerym wspczuciem.
Za drzwiami jednak rozlegay si gosy, e rannego naley odwie do szpitala i e nie wolno
tak niepokoi lokatorw.
Umrze nawet nie wolno! wrzasna Katarzyna Iwanowna i rzucia si ku drzwiom,
eby kogo trzeba przywoa do porzdku, ale w drzwiach zderzya si z pani Lippewechsel,
do ktrej dopiero dotara wie o nieszczciu. Pani Lippewechsel, nadzwyczaj ktliwa i
gupia Niemka, biega co tchu, eby zrobi porzdek.
Ach, mj Boe! zawoaa, zaamujc rce. Pani m pijany nadeptal ko. Do szpitala
go! Ja tu jestem gospodyni!
Amalio Ludwigowno! Niech pani si liczy ze sowami zacza Katarzyna Iwanowna
wyniosym tonem. (Zawsze mwia z gospodyni wyniosym tonem, eby ta znaa swoje
miejsce", i nawet teraz nie moga sobie odmwi tej przyjemnoci). Amalio Ludwigowno!
Ja ju mwia pani raz przedtem, e pani nie mie mwia do mnie Amalio Ludwigowno;
ja jestem Amalia Iwan!
Pani nie nazywa si Amalia Iwan, tylko Amalia Lud-wigowna! Nie nale do sfory
podych pochlebcw, jak pan
227
mieje sic iift. giusnu z,a. uiz,wia.iiii {ca.
drzwiami istotnie rozlega si miech i czyj gos: Bior si za wosy!"), i dlatego bd
zawsze pani nazywa Amali Lud-wigown, cho w aden sposb nie mog zrozumie,
dlaczego to imi tak si pani nie podoba. Sama pani widzi, co si stao z Siemionem
Zacharowiczem: mj m umiera! Prosz w tej chwili zamkn drzwi i nikogo tutaj nie
wpuszcza. Pozwlcie mu przynajmniej umrze spokojnie! W przeciwnym razie zaraz jutro
zawiadomi o pani postpowaniu samego genera-guber-natora. Ksi zna mnie dobrze
jeszcze jako pann i pamita Siemiona Zacharowicza, ktremu wiele razy wspaniaomylnie
pomaga. Wszyscy wiedz, e Siemion Zacharowicz mia wielu przyjaci i protektorw, do
ktrych si nie zwraca tylko dlatego, e by zbyt dumny i wstydzi si swego naogu. Ale
teraz (wskazaa przy tym na Raskolnikowa) zaopiekowa si nami ten oto szlachetny
modzieniec rozporzdzajcy wielkimi rodkami i majcy wpywy, ktrego Siemion
Zacharowicz zna od dziecistwa, i niech pani bdzie pewna, Amalio Ludwigowno...
Katarzyna Iwanowna mwia to wszystko jednym tchem, z ogromnym popiechem, ktry
wzrasta z kad chwil, ale wreszcie kaszel przerwa jej przemwienie. W tej chwili
umierajcy odzyska przytomno i gucho jkn; Katarzyna Iwanowna podbiega ku niemu.
Chory otworzy oczy i wpatrywa si w pochylon nad nim twarz Raskolnikowa, cho jasne
byo, e go nie poznaje. Oddycha ciko, z trudem i rzc; na wargi wystpia mu krew, pot
zrosi czoo. Nie pozna Raskolnikowa i zacz niespokojnie wodzi wzrokiem dookoa.
Katarzyna Iwanowna patrzya na niego smutnym, lecz penym wyrzutu spojrzeniem; z oczu
jej cieky zy.
Boe miosierny! Pier ma cakiem zgniecion! Ile krwi! wymwia wreszcie przez zy.

Trzeba zdj z niego ubranie. Podnie si troch, Siemionie Zacharowiczu, jeli moesz.
Marmieadow pozna j.
Popa! wymwi ochryple.
228
Katarzyna iwanowna poaeszia ao oKna i przycisna, do zimnej szyby.
Przeklte ycie! krzykna nagle z rozpacz.
Popa! jkn umierajcy po chwili.
Ju posano po niego! odpowiedziaa mu Katarzyna Iwanowna. Chory milcza. Wodzi
za on bojaliwym, smutnym wzrokiem. Katarzyna Iwanowna znw podesza do niego i
stana przy wezgowiu. Chory uspokoi si, lecz nie na dugo. Oczy jego spoczy na maej
Lidoczce (jego ulubienicy), ktra schowaa si w kcie, drc na caym ciele jak w ataku
febry i patrzc na ojca ze zdziwieniem, strachem, lecz i z dziecinn ciekawoci.
A... a... stka stary, wskazujc z zaniepokojeniem na dziewczynk. Chcia widocznie
co powiedzie.
No, czego jeszcze? krzykna Katarzyna Iwanowna.
Bosa... bosa... bekota chory, obkanymi oczyma wskazujc na goe nki dziecka.
Mi-i-lcz! wrzasna Katarzyna Iwanowna mocno podranionym gosem. Sam dobrze
wiesz, dlaczego chodzi boso.
Doktor przyszed, chwaa Bogu zakomunikowa uradowany Raskolnikow.
Do pokoju wszed doktor, maleki, czyciutki, starannie ubrany Niemiec. Rozglda si
dokoa nieufnie. Potem podszed do chorego, zbada puls i uwanie obmaca gow; przy
pomocy Katarzyny Iwanowny rozpi powalan krwi koszul i obnay pier chorego. Caa
klatka piersiowa bya zgnieciona, poszarpana i pokaleczona; kilka eber z prawej strony byo
zamanych. Z lewej strony, w okolicy serca widnia wielki, zowieszczy, to-czarny siniec:
lad strasznego uderzenia kopytem. Doktor zmarszczy brwi. Policjant opowiedzia
doktorowi, jak koo powozu zaczepio chorego i cigno po bruku ze trzydzieci krokw.
Dziwi si bardzo, e on w ogle jeszcze odzyska przytomno szepn doktor do
Raskolnikowa.
229
i_;o pan aoKtor powie o stanie cnorego/ zapyta Raskolnikow.
Umrze wkrtce.
Czyby nie byo najmniejszej nadziei?
adnej! Za chwil wyzionie ducha... Na dobitek ma bardzo cikie rany na gowie... Hm!
Mgbym jeszcze puci mu krew, ale... to wszystko ju na nic. Za pi, najwyej dziesi
minut umrze. Nie ma rady.
Niech pan doktor sprbuje przynajmniej puci krew.
Mog... Zreszt uprzedzam pana, e nie odniesie to adnego skutku...
Wtem w sieni rozlegy si czyje kroki. Tum rozstpi si. Na progu ukaza si sdziwy
staruszek, by to pop z sakramentem, zawiadomiony przez jednego z policjantw zaraz po
zajciu. Doktor zamieni z popem znaczce spojrzenie i niezwocznie ustpi mu miejsca.
Raskolnikow prosi doktora, aby pozosta jeszcze chwil. Ten wzruszy ramionami, lecz
zgodzi si.
Wszyscy odeszli od oa. Spowied trwaa bardzo krtko. Umierajcy z trudem rozumia
popa i sam wydawa tylko urywane, niewyrane dwiki. Katarzyna Iwanowna zabraa
Lidoczk, zdja z krzesa chopczyka, odesza w kt koo pieca i pada na kolana. Dzieci
uklky rwnie. Dziewczynka wci draa jak w febrze, chopczyk za klcza, uroczycie
podnosi rczk, kreli na piersi znak krzya i kania si do ziemi, uderzajc czoem o
podog, co sprawiao mu widoczn przyjemno. Katarzyna Iwanowna zagryzaa wargi i
powstrzymujc zy, modlia si take, od czasu do czasu poprawiaa chopczykowi koszulk;
na zbyt obnaone ramiona dziewczynki narzucia chustk, ktr wydobya z komody, nie

przerywajc modlitwy i nie podnoszc si z kolan. Ciekawi mieszkacy wewntrznych pokoi


znw zaczli otwiera drzwi i zaglda. W sieni zgromadzili si lokatorzy z caego domu, ale
zachowywali si przyzwoicie i nie przestpowali progu pokoju, gdzie lea konajcy. Caa ta
scena bya owietlona tylko ogarkiem wiecy.
230
w icj samej unwiii piz.cz, iium szyimu
i uicniva,
ktra pobiega po siostr. Wpada zdyszana do pokoju, zdja chustk i odszukawszy matk
oczyma, podesza do niej i szepna:
Ju idzie! Spotkaam j na ulicy!
Matka uja dziewczynk za rami, zmuszajc j do uklknicia obok siebie. Spord
otaczajcych wysuna si po cichutku i niemiao moda dziewczyna. Samo zjawienie si jej
wydawao si dziwne wrd ndzy, achmanw, mierci i rozpaczy, krlujcych w pokoju.
Ubrana bya rwnie ndznie, ale uboga jej toaleta bya utrzymana w krzyczcych barwach,
jak tego wymagaj gusta ulicy i smak tego odrbnego wiata, do ktrego naleaa; kady
szczeg zdradza jasno i haniebnie uwydatniony cel. Sonia stana w sieni, na progu pokoju,
ale nie wesza dalej; patrzya przed siebie jak nieprzytomna. Zdawao si, e zapomniaa
zupenie o swej kupionej z czwartej rki jedwabnej sukni z nadzwyczaj dugim i miesznym
ogonem, sukni, ktra w pokoju umierajcego bya raco nieprzyzwoita. Zapomniaa o swej
olbrzymiej krynolinie, ktra zatarasowaa drzwi, o jasnych bucikach, o parasolce od soca,
ktr miaa przy sobie mimo pory wieczornej, o miesznym somianym, okrgym
kapelusiku, ozdobionym jaskrawym pirem ognistego koloru. Spod tego figlarnie, na bakier
woonego kapelusza wygldaa drobna, blada i wystraszona twarzyczka z otwartymi ustami i
oczami, ktre zdawao si, zastygy w niemym przeraeniu. Sonia bya blondynk lat moe
osiemnastu, niskiego wzrostu, szczupa, lecz do przystojna, o cudownych, niebieskich
oczach. Nie odrywajc wzroku, patrzya na ko, na popa; nie moga zapa tchu po szybkim
biegu. Wreszcie dosyszaa szepty tumu i nawet oddzielne wyrazy dotyczce jej osoby.
Spucia oczy, przesza przez prg i stana w pokoju, tu przy samych drzwiach.
Nareszcie spowied i komunia byy skoczone. Katarzyna Iwanowna znowu podesza do oa
ma. Pop ustpi jej miejsca i zbierajc si ju do odejcia, zwrci si do niej ze sowami
pociechy.
231
^o ja icraz z mmi poczn: osiro i gniewnie przerwaia mu Katarzyna Iwanowna,
wskazujc na dzieci.
Bg jest miosierny, niech pani ufa w pomoc Wszechmogcego zacz pop.
E-ech! Miosierny, ale nie dla nas!
To grzech, wielki grzech tak mwi zauway pop, potrzsajc gow.
A czy to nie jest grzech? krzykna Katarzyna Iwanowna, wskazujc na umierajcego.
Moliwe, e ci, ktrzy mimo woli byli przyczyn jego mierci, zechc wynagrodzi pani
utrat ywiciela.
Wielebny mnie nie rozumie! zawoaa Katarzyna Iwanowna, machnwszy w
rozdranieniu rk. Nie ma za co nawet wynagradza! By pijany i sam wpad pod konie!
O jakim ywicielu wielebny mwi? On nie tylko nie ywi, ale jeszcze rujnowa do reszty.
Przecie ten pijak wszystko przepi. Okrada nas i wszystko zanosi do szynku; przepija
pienidze dzieci i moje wasne! Chwaa Bogu, e umiera! Maa szkoda, krtki al!
Wszystko naley przebacza w godzinie mierci; uczucia pani s wielkim grzechem!
Katarzyna Iwanowna krztaa si koo chorego, poia go, wycieraa pot i krew z czoa,
poprawiaa poduszk i nie przerywajc tych zabiegw, rozmawiaa z popem. Teraz jednak
nagle zwrcia si ku niemu, krzyczc w ogromnym podnieceniu:
Ech, prosz wielebnego! Puste sowa i nic wicej! Przebaczy! Tak by i dzi byo, gdyby

go konie nie stratoway: wrciby do domu pijany, koszul ma na sobie brudn, podart...
pooyby si spa... a ja do witu praabym achmany jego i dzieciakw, a potem suszya je
za oknem, a o wicie usiadabym do cerowania tak spdzam noce! I co tu mwi o
przebaczeniu? Ju mu przebaczyam!
Gboki, okropny kaszel przerwa jej mow. Spluna do chusteczki i pokazaa popu,
przyciskajc drug rk pier. Chusteczka bya pena krwi...
232
Pop zwiesi gow i nie powiedzia ju wicej ani sowa.
Marmieadow lea w agonii i nie odrywa oczu od twarzy Katarzyny Iwanowny, ktra znowu
pochylia si nad nim. Widoczne byo, e chce jej co powiedzie, nawet prbowa co
wykrztusi, z wysikiem poruszajc wargami i niewyranie bekoczc, lecz Katarzyna
Iwanowna, domyliwszy si, e chce j prosi o przebaczenie, krzykna rozkazujco:
Milcz! Nie trzeba!... Wiem, co chcesz powiedzie!... Chory umilk. W tej chwili wzrok
jego, bdzcy po pokoju, spocz na Soni. Nie zauway jej przedtem, staa w kcie, ukryta w
cieniu.
Kto to? Kto to? przemwi nagle ochrypym, zduszonym gosem, wskazujc z
przeraeniem oczami na drzwi, gdzie staa crka, i usiujc si podnie...
Le! Le! krzykna Katarzyna Iwanowna.
Ale chory z niesychanym wysikiem zdoa si unie na posaniu, opierajc si na rce.
Dzikim i nieruchomym wzrokiem patrzy przez chwil na crk, nie poznajc jej. Nie widzia
jej jeszcze ani razu w takim stroju. Nagle pozna j, union, przybit, w krzykliwej toalecie i
zawstydzon, pokornie oczekujc, a przyjdzie na ni kolej poegna si z umierajcym
ojcem. Wyraz nieskoczonej mki pojawi si na jego twarzy.
Soniu! Crko! Przebacz! krzykn umierajcy i wycign ku niej rk, lecz straciwszy
rwnowag, spad z kanapy i upad twarz na podog. Wszyscy rzucili si ku niemu,
podnieli, uoyli na posaniu... kona ju. Sonia krzykna sabo, podbiega do ojca, obja go
i zastyga w tym ostatnim ucisku. Zmar w objciach crki.
Dopi swego powiedziaa Katarzyna Iwanowna, ujrzawszy, e m ju nie yje. Co
ja teraz poczn? Skd wezm na pogrzeb? Czym jutro nakarmi dzieci?
Raskolnikow zbliy si do Katarzyny Iwanowny.
Katarzyno Iwanowno zacz w zeszym tygodniu m pani opowiedzia mi histori
swego ycia i inne... okolicznoci. Mwi o pani z najgbszym szacunkiem. Od tego
233
wieczora, gdym si dowiedzia, jak m pani kocha sw rodzin, a zwaszcza, jak kocha i
szanowa pani, od tego czasu stalimy si przyjacimi... Nieche pani pozwoli mi teraz...
okaza ostatni przysug... zmaremu przyjacielowi. Mam tutaj... zdaje si ze dwadziecia
rubli, i jeeli to moe pani cho troch pomc, to... ja... jednym sowem, ja jeszcze przyjd, na
pewno przyjd... prawdopodobnie przyjd nawet jutro... Do widzenia!
Szybko wyszed z pokoju i zacz przeciska si przez tum zalegajcy schody; tutaj
niespodziewanie natkn si na Nikodema Fomicza, ktry dowiedziawszy si o nieszczciu,
zjawi si osobicie, aby wyda odpowiednie zarzdzenia. Nie widzieli si od owej sceny w
cyrkule, lecz Nikodem Fomicz pozna Raskolnikowa.
O, i pan tutaj? zapyta.
Ju nie yje odpowiedzia Raskolnikow. By doktor, by pop, wszystko w porzdku.
Niech pan nie mczy nieszczsnej kobiety, ona ma suchoty w ostatnim stadium. Niech pan
doda jej otuchy, jeli pan moe... Przecie pan jest dobrym czowiekiem, wiem o tym...
doda z umiechem, patrzc mu prosto w oczy.
Pan jest cay poplamiony krwi zauway Nikodem Fomicz, spostrzegszy przy wietle
latarni kilka ciemnych plam na kamizelce Raskolnikowa.
Tak, poplamiem si... cay jestem poplamiony krwi powiedzia Raskolnikow jakim

dziwnym tonem; potem umiechn si, skin gow i pocz schodzi ze schodw.
Szed powoli, bez popiechu, ogromnie poruszony, i cho sam o tym nie wiedzia, ogarno
go nowe, potne uczucie peni i potgi ycia. Byo to uczucie podobne do tego, jakie ogarnia
skazaca, ktry nagle i niespodziewanie dowiaduje si, e zosta uaskawiony. W poowie
schodw dogoni go pop powracajcy do domu; Raskolnikow bez sowa ustpi mu z drogi,
zamieniwszy z nim ukon. Gdy by ju przy kocu schodw, posysza za sob czyje
popieszne kroki. Kto go goni. Bya to Poleka, biega za nim, woajc: Prosz pana!
Prosz pana!"
234
Raskolmkow zatrzyma si. Dziewczynka zbiega ze schodw i stana przed nim o stopie
wyej. W sabym wietle, ktre dochodzio z podwrza, Raskolnikow zobaczy szczup, a
jednak mi twarzyczk dziewczynki, ktra umiechaa si do niego i patrzya na niego z
dziecinn wesooci. Przybiega do niego z poleceniem, ktre widocznie bardzo jej si
podobao.
Prosz pana, jak si pan nazywa?... i jeszcze... gdzie pan mieszka? popiesznie zapytao
dziewcz zadyszanym gosikiem.
Raskolnikow pooy rce na jej ramionach i poczu si prawie szczliwy. Widok tej
dziewczynki sprawia mu niewy-sowion przyjemno, cho sam nie wiedzia dlaczego.
Kto ciebie posa?
Posaa mnie siostrzyczka Sonia odpowiedziaa dziewczynka, umiechajc si jeszcze
radoniej.
Od razu wiedziaem, e wysaa ci Sonia.
Mamusia te mnie posaa. Kiedy Sonia kazaa mi i, mamusia podesza i mwi: Biegnij
prdzej, Poleko!"
A czy ty kochasz siostrzyczk Soni?
Ja j kocham wicej ni wszystkich powiedziaa dziewczynka z przekonaniem i
twarzyczka jej nagle spowaniaa.
A czy mnie bdziesz kocha?
Zamiast odpowiedzi ujrza pochylajc si ku niemu twarzyczk dziewczynki i pulchne
wargi, naiwnie wysunite do pocaunku. Nagle wte ramionka mocno objy jego szyj,
gwka dziecka znalaza si na jego ramieniu i dziewczynka zaszlochaa, coraz mocniej tulc
si do niego.
al mi tatusia! powiedziaa po chwili, podnoszc zapakan twarzyczk i ocierajc rk
zy. Teraz wci wal si na nas nieszczcia dodaa nagle z t powan mink, jak
zwykle przybieraj dzieci, kiedy chc rozmawia jak doroli".
A czy tatu was kocha?
235
Lidoczk kocha najwicej cigna dalej maa. Spowaniaa ju zupenie, nie
umiechaa si wicej i rzeczywicie bya podobna do dorosej. Tatu dlatego Lidoczk
kocha, e ona taka maa i e chora, i zawsze co jej przynosi. A nas tatu uczy czyta; mnie
uczy jeszcze gramatyki i religii dodaa z godnoci mamusia nic nie mwia, ale
wiedzielimy, e jej si to podoba; teraz mamusia chce mnie nauczy po francusku, bo ju
czas, ebym si uczya, jak naley.
A modli si umiesz?
No pewnie! Ju dawno si nauczyam. Ja si modl sama, osobno, bo ju jestem dorosa, a
Kola i Lidoczka modl si razem z mamusi, na gos; najpierw odmawiam modlitw do Matki
Boskiej, a potem jeszcze jedn: Boe, przebacz i pobogosaw naszej siostrzyczce Soni", i
jeszcze: Boe, przebacz i pobogosaw naszemu drugiemu tatusiowi", bo nasz starszy tatu
ju nie yje, a ten by drugi tatu i za niego te si modlimy.
Poleko, ja mam na imi Rodion; pomdl si czasem i za mnie, za grzesznego Rodiona

nic wicej nie trzeba.


Cae ycie bd si za pana modli z zapaem powiedziaa dziewczynka i nagle
rozemiaa si znowu, rzucia si ku niemu i znowu mocno go obja.
Raskolnikow poda jej swoje nazwisko i adres i obieca, e na pewno przyjdzie nazajutrz.
Maa odesza zachwycona nowym znajomym. Gdy Raskolnikow wyszed na ulic, dochodzia
jedenasta. Po upywie piciu minut sta ju na mocie, w tym samym miejscu, skd kobieta
rzucia si do wody.
Dosy! orzek stanowczo i uroczycie precz zudzenia, urojone obawy i majaki!...
ycie istnieje! Czy nie yem przed chwil? Moje ycie nie skoczyo si wraz ze mierci
starej! Wieczny odpoczynek jej i dosy tego! Rozpoczyna si okres panowania rozsdku i
wiata... woli... i siy... Teraz zobaczymy! doda, jakby wyzywajc jakie ciemne moce.
A jednak byem ju zdecydowany y na takim maym skrawku ziemi!
236
...jestem w tej cnwm oarazo osmoiony, wyaaje mi si jeanaK, e choroba ju mina.
Wiedziaem, e minie, gdy wychodziem z domu. Dobrze wic, dom Poczinkowa to dwa
kroki std. Musz by u Razumichina, choby odlego bya wiksza, niech tym razem
wygra zakad!... Niech si ucieszy, nic nie szkodzi!... Sia, sia potrzebna mi, bez siy nic nie
da si zrobi, a si naley zdobywa wanie si, tego oni nie wiedz"
pomyla wyniole i chepliwie. Poszed, ledwie powczc nogami. Duma i buta narastay
w nim, w cigu jednej minuty by to ju cakiem inny czowiek. Co wpyno na tak zmian?
Jak toncemu wydao mu si, e desk ratunku jest myl: Moje ycie nie skoczyo si wraz
ze mierci starej". Myl ta bya przedwczesna, nie zastanawia si jednak nad tym.
Prosiem j jednak, eby pomodlia si za Rodiona przemkno mu nagle przez myl
tak... to na wszelki wypadek"
i rozemia si z tej dziecinady. By w znakomitym humorze.
Z atwoci odszuka Razumichina; w domu Poczinkowa znano ju nowego lokatora i str
zaraz wskaza mu drog. Ju w poowie schodw sycha byo gwar i oywione rozmowy
licznego towarzystwa. Drzwi wejciowe byy otwarte na ocie: dochodziy odgosy
sprzeczki. Pokj Razumichina by obszerny, zebrao si tam z pitnacie osb. Raskolnikow
zatrzyma si w przedpokoju. Za przepierzeniem krztay si dwie suce przy samowarach,
butelkach, talerzach i pmiskach z pierogiem i przekskami przyniesionymi z kuchni
gospodyni Razumichina. Raskolnikow poleci wywoa Razumichina, ten przybieg
natychmiast, zachwycony. Raskolnikow od razu pozna, e Razumichin wypi sporo;
jakkolwiek nigdy nie mg upi si do nieprzytomnoci, to jednak tym razem wszystkie
oznaki wskazyway, e jest ju pod bardzo dobr dat".
Suchaj rzek Raskolnikow z popiechem przyszedem ci tylko powiedzie, e
wygrae zakad i e istotnie nikt nie moe przewidzie, co si z nim bdzie dzia. Wej
jednak nie mam siy, upadbym zaraz, a zatem witam ci i egnam zarazem. A jutro wpadnij
do mnie...
237
wiesz co, oaprowaaz ci do domu; SKOFO sam mwisz, e jeste osabiony, to...
A gocie? Kto to jest ten kdzierzawy, co wyjrza przed chwil?
Albo ja wiem? Moe wuj przyprowadzi, a moe sam przyszed... Zostawi z nimi wuja, to
cudowny czowiek, szkoda, e nie moecie si pozna. A zreszt, pal ich licho! Teraz nie
jestem im ju tak bardzo potrzebny i chc si nieco odwiey; w sam por przyszede, mj
drogi, jeszcze dwie minuty, a pobibym si z nimi. Takie prawi gupoty... Nie masz pojcia,
do jakiego stopnia zidiocenia moe doj czowiek! Zreszt, jak mona to strawi? Chocia i
my sami nieraz... Niech ich tam... Niech sobie plot, za to potem ple gupot nie bd...
Zaczekaj tu chwileczk, przyprowadz Zo-simowa.
Zosimow jakby tylko czeka na Raskolnikowa, rzuci si do niego z jakim szczeglnym

zainteresowaniem. Po chwili twarz mu si rozjania.


Natychmiast spa powiedzia, obejrzawszy pacjenta a na noc zay jedn dawk.
Zayje pan? Wczoraj przygotowaem ju... taki proszek.
Nawet dwa odpar Raskolnikow. Zay lekarstwo natychmiast.
To bardzo dobrze, e go odprowadzisz powiedzia Zosimow do Razumichina jutro
zobaczymy, co bdzie. Jak na dzi, jest bardzo dobrze: znaczne polepszenie. Czowiek uczy
si, pki yje...
Wiesz, co mi Zosimow szepn, gdy wychodzilimy? rzek Razumichin, gdy znaleli
si ju na ulicy. Powiem ci, bracie, wszystko wprost, bo oni wszyscy s gupcami.
Zosimow kaza mi rozmawia z tob przez drog i zda mu potem sprawozdanie. Widzisz,
Rodia, on myli, e ty... postradae zmysy lub e ci w kadym razie niewiele do tego
brakuje. Uwaasz? Po pierwsze, ty jeste trzy razy mdrzejszy od niego, po wtre, jeeli
jeste przy zdrowych zmysach, to moesz
238
piunc na le jego gmpie pomysiy, a po irzecie, ten KIOC, Kiory jest waciwie chirurgiem,
studiuje teraz z zapaem psychiatri, a co do ciebie, to mu klina zabia twoja dzisiejsza
rozmowa z Zamietowem.
Czy Zamietow opowiedzia ci wszystko?
Tak. I bardzo dobrze zrobi. Teraz rozumiem wszystko co do joty i Zamietow take... Tak,
jednym sowem, Rodia... sprawa jest taka... Jestem teraz nieco wstawiony, ale to nic nie
szkodzi... Sprawa jest taka, e ta myl... ty mnie rozumiesz? Ta myl rzeczywicie pocza w
nich kiekowa... ty to rozumiesz. To znaczy, e aden z nich nie odway si wypowiedzie
gono tego horrendalnego gupstwa, a w kocu, gdy tego malarza wsadzili, to cakiem ju w
to przestali wierzy. Ale skd bior si takie pgwki? Pobiem wtedy troch Zamietowa
mwi ci to tylko w cztery oczy i bro Boe, nie daj pozna po sobie, e o tym wiesz,
przekonaem si bowiem, e Zamietow jest bardzo ambitny, przekonaem si niedawno, gdy
bylimy u tej Luizy Iwanowny ale dzisiaj wszystko si wyjanio. Alf i omeg
wszystkiego by Ilja Pietrowicz! Skorzysta wtedy z twego omdlenia w cyrkule i robi
najrozmaitsze przypuszczenia, a potem sam si wstydzi tych przypuszcze; wiem o tym...
Raskolnikow sucha chciwie. Razumichin wygada si ze wszystkiego, bo by pijany.
Zemdlaem wtedy, bo byo bardzo duszno i czu byo okropnie farb rzek gono.
On si jeszcze usprawiedliwia! To nie farba, to zapalenie, ktre drzemao w tobie ju od
miesica, tak to wytumaczy Zosimow. Jak teraz ten smarkacz Zamietow spuci nos na
kwint, tego sobie nawet przedstawi nie moesz. Nie jestem wart nawet tyle, co may palec
tego czowieka" mwi (ma na myli twj may palec). On myli i gada czasem cakiem do
rzeczy, ale ta lekcja, ktrej udzielie mu dzi w Paacu Krysztaowym", to byo co
wspaniaego! Napdzie mu przede wszystkim porzdnego stracha. Najpierw zmusie go,
239
oy znowu uwierzy w l giupi mysi, a poieiii, na KOIICU uupiciu, pokazae mu jzyk: A
ku-ku!" Doskonale! Zosta zmiadony i unicestwiony. Wybornie! Dobrze mu tak. Szkoda, e
mnie tam nie byo! Czeka teraz na ciebie. Rwnie Porfiry chcia ci pozna...
A ju i ten? A dlaczego zrobilicie ze mnie wariata?
Ale skd znowu... wariata. Zdaje si, e za duo nagadaem... Zdawao im si, e wszystko
krci si okoo tego jednego punktu, a teraz ten punkt jest wyjaniony... znajc wszystkie
okolicznoci... i jak to ci rozdranio wtedy i jaki miao zwizek z chorob... Ja, bracie,
jestem troch pijany, ale diabli go wiedz, on ma jak ide... Mwi ci, zwariowa po prostu
na punkcie chorb nerwowych. Ale gwid na to...
Przez p minuty obaj milczeli.
Suchaj, Razumichin pierwszy przemwi Raskol-nikow chc ci co wyzna. Byem
przed chwil przy ou umierajcego... Urzdnik jeden umar... daem tam wszystkie

pienidze... i pocaowaa mnie przed chwil pewna maa istotka, tak e nawet gdybym kogo
zamordowa, to mimo to czubym si... i widziaem tam jeszcze jedn istot... z ognistym
pirem... mwi jednak od rzeczy... bredz... podtrzymaj mnie, zaraz bd schody...
Co ci? Co ci jest? zapyta Razumichin zaniepokojony.
W gowie mi si troch krci, ale to gupstwo... jest mi jednak tak smutno, tak smutno! Tak
jakbym by kobiet... Patrz, co to? Spjrz!
Co jest?
Nie widzisz? wiato w moim pokoju, wida przez szpar...
Byli ju na ostatnich schodach, przy drzwiach gospodyni. Rzeczywicie z izdebki
Raskolnikowa sczyo si wiato.
Dziwne! Moe to Nastazja? powiedzia Razumichin.
Ona nigdy o tej porze nie przychodzi do mego pokoju, dawno ju pi. Wszystko jedno...
Bd zdrw!
Co ci jest? Odprowadz ci do pokoju.
240
ucisn twoj do. No, podaj mi rk, bd mi zdrw!
Co ci jest, Rodia?
Nic! Chod!... Bdziesz wiadkiem...
Ruszyli na gr. Razumichin nie mg opdzi si od myli, e moe jednak Zosimow mia
racj. Ech! Rozdraniem go moj paplanin!" szepn do siebie. Wtem, gdy zbliali si
do pokoju, usyszeli dochodzce stamtd gosy.
Co to znaczy? zdumia si Razumichin.
Raskolnikow pierwszy uj za klamk, otworzy drzwi i stan na progu jak wryty.
Matka i siostra siedziay na kanapie i czekay na niego ju ptorej godziny. Dlaczego tak
mao myla o nich, cho dzi jeszcze przysza kolejna wiadomo, e s ju w drodze, e lada
chwila przybd? Przez cay czas jedna i druga wypytyway Nastazj, ktra i teraz staa przed
nimi i opowiadaa o wszystkim z najdrobniejszymi szczegami. Omal nie zemdlay,
dowiedziawszy si, e on w gorczce uciek dzi" nie wiadomo dokd. Boe, co si z nim
dzieje!" Obydwie pakay i cierpiay mki w czasie oczekiwania.
Przywitay Raskolnikowa radosnym i penym zachwytu okrzykiem. Obie rzuciy si ku
niemu. Ale on sta jak wryty. Okropna wiadomo rzeczywistoci porazia go jak piorun.
Jego rce nie podniosy si, aby ucisn najdrosze mu istoty. Matka i siostra tuliy go w
objciach, paczc i miejc si na przemian... Ledwie zrobi krok, zachwia si i run na
podog. Straci przytomno.
Przeraenie, krzyki, jki... Razumichin wpad do pokoju, chwyci w swe silne ramiona
chorego i uoy go na kanapie.
Nic to, nic to mwi do matki i siostry on tylko zemdla, to gupstwo! Przed chwil
doktor mwi, e jest mu znacznie lepiej, e jest zupenie zdrw! Wody! O, ju przychodzi do
siebie, ju po wszystkim!
241
Chwyci rk Dum tak, ze omal jej nie wykrci, by zmusi j do pochylenia si nad chorym i
upewnienia si, e ju po wszystkim".
I matka, i siostra spoglday na Razumichina jak na wysaca Opatrznoci, z zachwytem i
wdzicznoci. Syszay ju od Nastazji, czym by dla Rodiona przez cay czas choroby ten
roztropny modzieniec", jak nazwaa go tego wieczoru sama Pulcheria Raskolnikowa w
poufnej rozmowie z Duni.

Cz trzecia

i
Raskolnikow unis si i usiad na kanapie.
Sabym ruchem rki da znak Razumichinowi, aby przerwa potok bezadnych i popiesznych
sw pocieszenia, ktrymi stara si uspokoi matk i siostr. Potem uj obie kobiety za rce i
patrzy im w oczy przez dobre dwie minuty. Matka przerazia si tego spojrzenia. W jego
wzroku malowaa si bezgraniczna mio, a rwnoczenie odrtwienie graniczce z obdem.
Pulcheria Aleksandrowna wybuchna paczem. Dunia zblada; jej do zadraa w doni
brata.
Niech odprowadzi was do domu rzek zamanym gosem, wskazujc na Razumichina.
Do widzenia, jutro bdzie wszystko... Kiedy przyjechaycie?
Dzi wieczr, kochany Rodia odpara Pulcheria Aleksandrowna. Pocig spni si,
i to bardzo. Teraz jednak nie opuszcz ci, Rodia, za nic na wiecie. Pozostan z tob przez
noc...
Nie drczcie mnie! zaprotestowa i z rozdranieniem machn rk.
Zostan przy nim! owiadczy Razumichin. Nie zostawi go ani na chwil samego.
Moi gocie mog i do diaba! Mj wuj sam potrafi czyni honory domu!
243
Jake mam panu dzikowa... zacza Pulchena Alek-sandrowna, ciskajc do
Razumichina, ale Raskolnikow przerwa jej:
Nie mog, ju nie mog! powtarza nerwowo. Nie mczcie mnie! Dosy tego, idcie
ju... nie mog!...
Chodmy, mamo, wyjdmy choby na chwil z pokoju!
szepna Dunia z przestrachem. Mczymy go, to jasne.
Czy po trzech latach nie wolno mi popatrze troch duej na niego! zakaa Pulcheria
Aleksandrowna. Jednak Raskolnikow przerwa jej znowu:
Poczekajcie! Przerywacie mi wci, a mi si w gowie miesza... Widziaycie Luzy na?
Nie, Rodia, on wie jednak, emy przyjechay. Syszaymy, e Piotr Pietrowicz by tak
uprzejmy i odwiedzi ci dzisiaj
dodaa Pulcheria Aleksandrowna, nieco zafrasowana.
Tak... by tak uprzejmy!... Duniu, powiedziaem dzi temu uynowi, e zrzuc go ze
schodw, i wygoniem precz...
Rodia, co ty wygadujesz! Nie chcesz chyba powiedzie...
zacza Pulcheria Aleksandrowna z przeraeniem, ale popatrzywszy na Duni, zamilka.
Dunia patrzya uwanie na brata, czekajc, co jeszcze powie. Nastazja opowiedziaa im ju
przedtem o ktni. Poniewa jednak nie wszystko zrozumiaa i nie wszystko potrafia
powtrzy, przeto obie kobiety cierpiay bardzo wskutek niepewnoci.
Duniu mwi dalej z wysikiem Raskolnikow nie godz si na to maestwo i
dlatego musisz zaraz jutro przy pierwszym sowie zerwa z uynem, abymy go wicej nie
widzieli.
Mj Boe! krzykna Pulcheria Aleksandrowna.
Bracie, zastanw si... co mwisz!... odpara gniewnie Dunia, uspokoia si jednak
zaraz. Moe nie jeste teraz w stanie myle rozsdnie, jeste zmczony dodaa
agodnie.
Mylisz, e bredz w gorczce? Nie... Chcesz polubi uyna ze wzgldu na mnie. Ja
jednak nie przyjmuj tej ofiary.
244
l dlatego napiszesz mu jutro list..., w ktrym zawiadomisz go o zerwaniu... Rano dasz mi do

przeczytania i wszystko si skoczy.


Nie mog tego zrobi! rzeka dziewczyna zbolaym gosem. Jakim prawem...
Kochana Duniu, i ty si zbytnio unosisz, daj spokj, jutro... Czy nie widzisz...
przerwaa Duni przestraszona matka. Najlepiej bdzie, jeli pjdziemy!
On bredzi! stwierdzi podpity Razumichin. Inaczej nie odwayby si tak mwi!
Jutro wszystko minie. Faktem jest jednak, e dzi wyrzuci go za drzwi. Tak byo
rzeczywicie. No, a tamten wciek si na dobre!... Wygosi tu wielk mow i chcia nam
zaimponowa swoj wiedz, ale w kocu zrej-terowa...
A wic to prawda? jkna Pulcheria Aleksandrowna.
A wic do widzenia, do jutra rzeka Dunia ze wspczuciem. Chodmy, mamo!...
Bd zdrw, Rodia!
Czy syszysz, siostro woa za ni ostatkiem si ja nie bredz, to maestwo byoby
podoci. Ja mog by otrem, ty jednak nie powinna... dosy, e kto jeden... a nawet
gdybym by otrem, to takiej siostry nie uznam za siostr. Albo ja, albo uyn! A teraz
moecie i...
Zwariowae widocznie, ty despoto! krzykn Razumichin.
Jednak Raskolnikow nie odpar nic, by moe, zabrako mu si. Wycign si na kanapie i
wyczerpany odwrci si do ciany. Dunia z ywym zainteresowaniem popatrywaa na
Razumichina, jej czarne oczy byszczay; Razumichin zadra pod tym spojrzeniem. Pulcheria
Aleksandrowna staa jak skamieniaa.
W aden sposb nie mog go opuci! szepna z rozpacz. Zostan tu, chyba
znajdzie si dla mnie jaki kt... Niech pan odprowadzi do domu moj crk.
Popsuje pani wszystko, pozostajc tu odpar rwnie szeptem Razumichin, bardzo
poruszony. Niech pani wyjdzie
245
przynajmniej na schody. Nastka, powie nam. Zapewniam pani mwi dalej szeptem,
gdy znaleli si ju na schodach e o mao co nie pobi dzi mnie i lekarza! Czy pani
rozumie? Nawet lekarza! A ten, aby go nie drani, uczyni zado jego yczeniu i odszed, ja
za pozostaem na dole, eby na niego uwaa; on jednak ubra si i uciek. Gdy go pani
rozdrani, odejdzie nawet teraz w nocy, jeszcze sobie co zrobi...
Na mio bosk, co te pan mwi!
Tak, a oprcz tego nie moe przecie Adwotia Romanow-na pozosta sama bez pani w
tym hotelu, w ktrym pani zamieszkaa. Ten otr, Piotr Pietrowicz, mg paniom zaatwi
lepsze miejsce... Ale wie pani, jestem troch nietrzewy, i dlatego wyrwao mi si takie
sowo; niech pani nie zwaa na to...
Chciaabym zobaczy si z gospodyni odpara Pul-cheria Aleksandrowna, ktra nie
daa si odwie od swego zamiaru i poprosi j o nocleg dla mojej crki. Pozostawi jego
w tym stanie nie mog, nie mog!
Rozmow t prowadzili na schodach, tu przed drzwiami gospodyni. Nastazja staa o kilka
stopni niej i wiecia im. Razumichin by bardzo poruszony. Przed p godzin jeszcze, gdy
odprowadza Raskolnikowa do domu, okaza si wprawdzie nadmiernie gadatliwy, z czego
jasno zdawa sobie spraw, jednak mimo olbrzymiej iloci wypitego alkoholu by przytomny
zupenie i rzeki. Teraz za popad w stan euforii, a jednoczenie wypity alkohol jakby ze
zdwojon si uderza mu do gowy. Sta przed obiema paniami i trzymajc je za rce, stara
si przekona, przytaczajc swoje racje z zadziwiajc szczeroci; prawdopodobnie dla
lepszego efektu niemal przy kadym sowie ciska bolenie ich donie jakby kleszczami.
Duni wprost poera przy tym oczyma, nie krpujc si zupenie. Kobiety, czujc bl, staray
si wyrwa swe rce z ucisku jego olbrzymich, kocistych ap; on nie widzia tego i coraz
bardziej przyciga je ku sobie. Gdyby zaday od niego, eby rzuci si ze schodw, byby
to uczyni natychmiast, bez namysu lub wahania. Pulcheria Aleksandrowna, bardzo

zaniepokojona
246
stanem syna, miaa wprawdzie wraenie, ze mody czowiek zachowuje si nieco dziwnie i e
zbyt bolenie ciska im rce, poniewa jednak by on dla niej zarazem czowiekiem
opatrznociowym, wolaa nie zwaa na te drobne niestosownoci. Mod dziewczyn
zdziwiy, a nawet przestraszyy paajce niesamowitym blaskiem oczy ich nowego znajomego
i opiekuna. Jakkolwiek nie bya trwoliwa z natury, to jednak zmieszaa si i zlka, i tylko
nieograniczone zaufanie, ktrego nabraa do tego dziwnego czowieka pod wpywem
opowiada Nastki, powstrzymao j od ucieczki wraz z matk. Zdawaa sobie rwnie spraw
z tego, e w tej chwili ucieczka nie bya moliwa. W dziesi minut pniej uspokoia si
jednak zupenie. Waciwoci Razumichina byo to, e niezalenie od stanu, w jakim si
znajdowa, odkrywa bez reszty ca sw dusz, tak e kady dowiadywa si natychmiast, z
kim ma do czynienia.
Do gospodyni w aden sposb nie moe pani pj , to jest zupenie gupi pomys!
gorczkowo przekonywa Pulcheri Aleksandro wn. Wprawdzie jest pani jego matk,
lecz mimo to, jeeli pozostanie pani tutaj, doprowadzi go pani do pasji i diabe wie, co z tego
wyniknie! A wic niech pani posucha, co chc zrobi: teraz zostanie przy nim Nastka, ja za
odprowadz panie do hotelu, bo same nie moecie wyj na ulic, u nas w Petersburgu jest
pod tym wzgldem... Zreszt, nie mwmy o tym!... Pobiegn z powrotem i za kwadrans,
sowo honoru!, przynios paniom dokadne wiadomoci, jak on si ma, czy pi, czy nie itd.
Potem, niech pani tylko posucha, potem pobiegn szybko do mego domu, mam tam goci,
wszyscy pijani; zabior stamtd Zosimowa to jest ten lekarz, ktry go leczy; znajduje si
on wrd moich goci; nie jest jednak pijany, bo on nigdy si nie upija! Zacign go do Rodi,
a zaraz potem przyjd do pa; w ten sposb w cigu godziny otrzymacie panie dwa
sprawozdania o stanie jego zdrowia, w tym jedno od lekarza, czy rozumie pani? Od samego
lekarza. To co cakiem innego ni ode mnie! Gdyby jego stan si pogorszy, to przysigam,
e przyprowadz pani tu z powrotem, jeeli jednak nastpi
247
polepszenie, to moe pani spa spokojnie. Ja sam jednak spdz ca noc tutaj, w sieni; Rodia
nie dowie si o tym; co do Zosimowa za, to postaram si o nocleg dla niego u gospodyni,
abymy mieli go pod rk. Bo kto mu jest teraz bardziej potrzebny: pani czy lekarz? Lekarz
jest potrzebniejszy, niewtpliwie, a wic niech pani idzie do domu! U gospodyni nie moe
pani zosta; ja mgbym, pani jednak nie moe; nie wpuciaby pani w ogle, poniewa... no,
bo jest dziwaczna... Jeli jednak chce pani pozna przyczyn, to polubia mnie bardzo i
byaby natychmiast zazdrosna o Awdoti Romanown, a i o pani te... O Awdoti
Romanown na pewno; ma ona nieobliczalny charakter, zupenie nieobliczalny! Ja zreszt
jestem rwnie gupcem... jednak mniejsza o to. Chodmy, prosz pani! Czy ufa mi pani? Tak
czy nie?
Chodmy, mamo rzeka Dunia zrobi na pewno to, co obieca. Uratowa ju raz ycie
Rodi. Jeli lekarz zdecyduje si tu przenocowa, to bdzie z pewnoci najlepsze wyjcie.
Widzi pani, widzi pani... tak, pani mnie rozumie, poniewa pani jest anioem! woa
Razumichin w najwyszym uniesieniu. Chodmy zatem! Nastka, wracaj w te pdy na
gr, zosta przy nim ze wiatem, za kwadrans wrc...
Jakkolwiek Pulcheria Aleksandrowna nie bya jeszcze cakiem przekonana, ale nie
sprzeciwiaa si duej. Razumichin poda kadej z nich rami i sprowadzi je w d po
schodach. Matka jednak miaa pewne wtpliwoci co do niego. Jest roztropnym i poczciwym
modym czowiekiem, ale czy bdzie mg dotrzyma danej obietnicy w takim stanie, w
jakim si znajduje?..."
Widz, e pani ma wtpliwoci z powodu mego stanu!
powiedzia Razumichin, odgadujc jej myli. Stawia przy tym tak olbrzymie kroki i pdzi

tak szybko po chodniku, e obie panie nie mogy nady, ale nie zwaa na to zupenie.
Gupstwo! To jest, chciaem powiedzie, e jestem pijany, ale to jest zupenie obojtne;
moja nietrzewo nie pochodzi
248
z woaKi, lecz z tego, ze skoro tylko panie ujrzaem, co uderzyo mi do gowy... Prosz nie
zwraca na mnie uwagi, plot gupstwa; jestem pani niegodny... W najwyszym stopniu
niegodny!... Jak tylko odprowadz panie do domu, wylej sobie tu, nad kanaem, dwa wiadra
wody na gow i zaraz przyjd do siebie... Gdybycie panie wiedziay, jak bardzo obie je
kocham!... Nie miejcie si ze mnie ani nie gniewajcie si na mnie... Gniewajcie si na
wszystkich dokoa, byle nie na mnie! Jestem przyjacielem Rodi, a wic i waszym.
Chciabym... Czuem to ju dawno... jeszcze w zeszym roku by taki moment... A zreszt nie
przeczuwaem niczego, spadycie jakby z nieba. Moe ca noc nie bd mg spa...
Zosimow wyrazi dzi obaw, e Rodion moe postrada zmysy. Dlatego nie naley go
drani...
Co te pan mwi! krzykna matka.
Czy lekarz rzeczywicie tak mwi? spytaa Dunia z niepokojem.
Tak mwi, jednak to nic nie znaczy, zupenie nic. Da mu te lekarstwo, jaki proszek, na
wasne oczy widziaem. Nagle panie przyjechay... ach... Lepiej byoby, gdybycie
przyjechay jutro! Dobrze przynajmniej, ecie odeszy: za godzin sam Zosimow zda wam
relacj. Tak, on nigdy si nie upija! I ja rwnie wytrzewiej... Jak to si stao, e si tak
zalaem? Wszystkiemu winna ta dyskusja, do ktrej mnie ci szubrawcy wcignli! A tak
przysigaem sobie, e nigdy wicej nie bd si wdawa w dyskusje... Co za gupstwa ci
ludzie wygadywali! Omal ich nie pobiem! Pozostawiem tam mego wuja, niech odgrywa rol
pana domu... No, czy panie uwierz, e oni daj, aby ludzie wyzbyli si swych
indywidualnych waciwoci, i w tym widz swj idea! Aby si tylko niczym nie wyrnia i
by jak najmniej sob! I to uwaaj za ostateczny cel rozwoju ludzkoci! Gdyby ta ich
idiotyczna paplanina miaa w sobie przynajmniej co oryginalnego, jednak...
Pozwoli pan... przerwaa niemiao Pulcheria Aleksan-drowna. To jednak dodao mu
tylko werwy.
249
pani soDie my sur perorowa jeszcze giosmej. Czy wyobraa pani sobie, e ja
przejmuj si tymi ich gupstwami! Ja nawet bardzo lubi, gdy ci ludzie mwi gupstwa,
prawienie gupstw jest jedynym przywilejem, ktry wywysza ludzi ponad inne stworzenia.
Kto mwi gupstwa, ten dochodzi do prawdy! Wanie to, e mwi gupstwa, czyni mnie
czowiekiem. Do adnej prawdy si nie dochodzio, nie palnwszy przedtem czternacie razy,
moe nawet sto czternacie razy gupstwa, i jest to rzecz godna szacunku; my jednak nie
moemy wasnym rozumem nawet gupstwa sformuowa. Gadaj gupoty, lecz rb to na swj
wasny sposb, a ja ci za to pocauj. Mwi gupstwa w oryginalny sposb to nawet lepiej
ni mwi prawd wedug utartych, obcych wzorw; w pierwszym wypadku jest si
czowiekiem, w drugim papug. Prawda nam nie ucieknie; mona jednak popsu sobie ycie
przez to gupie wyrzeczenie si indywidualnoci; mona na to przytoczy mnstwo
przykadw. Czym bowiem jestemy teraz? Nasze wiadomoci z dziedziny nauki, postpu,
rozwoju myli, wynalazczoci, ideaw, de, liberalizmu, rozsdku, dowiadczenia i w
ogle wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego s na poziomie przedwstpnej
klasy gimnazjum! Nabralimy upodobania do pomagania sobie obc mdroci,
przyzwyczailimy si do tego! Czy nie jest tak? Czy nie mam racji? Razumichin
podnieca si coraz bardziej, ciskajc i potrzsajc rce obu pa. Czy to nie tak?
O mj Boe, sama nie wiem odpara biedna Pulcheria Aleksandrowna.
Tak, tak... jakkolwiek nie we wszystkim zgadzam si z panem zacza Dunia zupenie
powanie, natychmiast jednak krzykna z blu, Razumichin cisn jej bowiem bardzo

bolenie rk.
Tak? Pani mwi, e tak? W takim razie... W takim razie jest pani... woa w uniesieniu
w takim razie jest pani wcieleniem dobroci, czystoci, rozumu i... doskonaoci! Prosz
da mi swoj rk, prosz o to... i pani rwnie niech mi da
250
swoj; chciabym ucaowa rce pa tu, zaraz teraz, na kolanach!
I pad na kolana na rodku chodnika. Na szczcie nie byo nikogo w pobliu.
Ale niech pan przestanie, prosz pana, co pan robi?
zawoaa zaskoczona Pulcheria Aleksandrowna.
Prosz wsta dodaa Dunia, rozbawiona i zaniepokojona zarazem.
Za nic w wiecie, dopki nie da mi pani swojej rki! Tak, dobrze, a teraz dosy, teraz
wstaj i idziemy! Nieszczsny dure ze mnie, jestem niegodny pani, pijany i wstydz si...
Nie jestem godzien kocha pani, ale podziwia pani musi kady, o ile nie jest bydlakiem!
Dlatego te uklkem przed pani... Oto pani hotel, ju z tego choby powodu Rodion uczyni
zupenie susznie, e wyrzuci dzi Piotra Pietrowicza! Jake ten czowiek mg si odway
umieci panie w takim miejscu! Przecie to skandal! Czy panie wiedz, komu si tu
wynajmuje pokoje? Pani jest przecie jego narzeczon! Nieprawda? A wic musz pani
powiedzie, e narzeczony, ktry tak postpuje, to otr!
Przepraszam, panie Razumichin, pan si zapomina...
przerwaa Pulcheria Aleksandrowna.
Tak, tak, zupenie susznie, zapomniaem si i wstydz si tego! popiesznie zgodzi si
Razumichin, rozumiejc, e si zagalopowa. Jednak.jednak...nie po winna si pani na
mnie z tego powodu gniewa! Mwi tak, bo tak myl, a nie dlatego, e pani... hm! to
byoby pode; jednym sowem, nie dlatego, e pani... hm!... a zreszt nie mwmy o tym, nie
miem mwi, nie powiem dlaczego... nie odwa si... Jednak dzi, gdy przyszed on do
Rodi, poczulimy wszyscy, e nie nadaje si on do naszej sfery. Nie dlatego, e da sobie u
fryzjera ufryzowa wosy, nie dlatego, e spieszno mu byo popisa si swoim rozumem, lecz
dlatego, e jest on szpiclem i spekulantem, ydem i baznem; wida to jak na doni. Myli
pani, e on jest mdry? Nie, to dure! A wic czy jest to odpowiedni m dla pani? Och, mj
ty Boe! Niech panie zwa zatrzyma si nagle na schodach
251
hotelu, po ktrych ju wchodzili ci ludzie u mnie w domu s wprawdzie wszyscy pijani,
ale wszyscy s uczciwi i jeeli nawet mwimy gupstwa, a gupstwa mwimy wszyscy, to na
tej drodze dojdziemy jednak do prawdy, poniewa droga ta jest uczciwa, tymczasem Piotr
Pietrowicz... nie kroczy drog honoru. A ja, jakkolwiek solidnie ich wszystkich wyajaem, to
jednak mam dla nich wielki szacunek; dla Zamietowa nie mam wprawdzie szacunku, jednak
lubi go, gdy jest to jeszcze mody szczeniak! Nawet dla tego bydlaka Zosimowa mam
uszanowanie, poniewa jest czowiekiem honorowym i zna swj zawd. Teraz dosy,
powiedziaem, co mi leao na sercu, i spodziewam si, e nie czujecie panie do mnie urazy.
Czy nie wziycie mi tego za ze? Naprawd nie? W takim razie chodmy! Znam ten
korytarz, byem tu ju kiedy pod numerem trzecim, by tam wielki skandal... A wic gdzie
jest pokj pa? Ktry numer? smy? Zamknijcie dobrze drzwi na noc i nie wpuszczajcie
nikogo. Za kwadrans wrc z wieciami, a w p godziny pniej przyjd znw z
Zosimowem, zobaczycie panie! A teraz do zobaczenia, lec!
Mj Boe, czym to si skoczy, Dunieczko? rzeka Pulcheria Aleksandrowna, pena
trwogi i niepokoju.
Uspokj si, mamo odpara Dunia, zdejmujc kapelusz i mantyl1. Sam Bg zesa
nam tego pana, aczkolwiek przybywa wprost z pijatyki. Mona mu zaufa, jestem tego
cakiem pewna. A to, co dotychczas uczyni dla Rodi...
Ach, moja Duniu, Bg jeden wie, czy on wrci! Nie wiem, jak mogam zostawi Rodi

samego... Nawet przez myl mi nie przeszo, e znajd go w takim stanie! Jaki on by
nachmurzony, jakby go nasz przyjazd w ogle nie cieszy...
zy zaszkliy si w jej oczach.
Nie masz racji, mamo, nie przypatrzya mu si dobrze, bo przecie cigle pakaa. Jest
bardzo wyczerpany cik chorob i to wszystko.
1 Mantyla szal lub krtka pelerynka, robione zwykle z cienkiej tkaniny i obszyte
falbankami, wstkami itp.
252
/\cn, la cnorooa; jaK 10 si sKonczy.' A jaK on... z tod mwi, Dunieczko! mwia,
patrzc niemiao w twarz crki, aby odczyta jej myli, i pocieszona bya tym, e Dunia
broni brata, a wic przebaczya mu. Pewna jestem, e jutro bdzie inaczej na t rzecz si
zapatrywa dodaa, chcc do koca wybada crk.
Ja za jestem pewna, e jutro bdzie mwi to samo odpara Dunia.
Na tym rozmowa si urwaa, gdy matka obawiaa si dalszej rozmowy na ten temat. Dunia
podesza do niej i pocaowaa j. Bez sowa obja crk. Potem usiada, oczekujc pena
niepokoju na powrt Razumichina, i ledzia niemiao oczyma crk, ktra skrzyowawszy
rce na piersiach, chodzia zamylona po pokoju. Takie chodzenie z kta w kt od dawna byo
we zwyczaju Duni i w takich momentach matka wolaa nie przerywa jej rozmyla.
Oczywicie, e Razumichin by mieszny z t nag mioci do Duni, zwaszcza e by
kompletnie pijany; ale kady, kto ujrzaby Duni, szczeglnie teraz, gdy chodzia po pokoju
ze skrzyowanymi rkoma, znalazby usprawiedliwienie dla jego afektu, nie powoujc si na
jego nietrzewo. Dunia bya wyjtkowo adna, wysoka, licznie zbudowana, silna i pewna
siebie, co wyraao si w jej ruchach, ktre mimo to byy urocze i mie. Z twarzy podobna
bya do brata i mona j byo uzna za pikno. Wosy miaa ciemne, chocia nieco
janiejsze ni u brata; oczy prawie czarne, byszczce, dumne, ktre jednak w pewnych
chwilach umiay spoglda bardzo agodnie. Bya blada, lecz nie chorobliw bladoci; jej
liczna twarzyczka promieniaa wieoci i zdrowiem. Usteczka miaa nieco za mae; dolna
warga, wiea i psowa, wystawaa troch naprzd, jak rwnie podbrdek jedyna
nieprawidowo w tej licznej twarzy, nadajca jej wyraz stanowczoci i nawet jakby
wyniosoci; wyraz jej twarzy by raczej zamylony i powany anieli wesoy; tym pikniej
jednak zdobi j umiech, wesoy, modzieczy, beztroski! Nie dziw wic, e szczery, prosty,
253
uczciwy, simy jaK mr i pijany n.azumiciim, Kiury w swuim nie widzia jeszcze tak adnej
kobiety, od razu straci gow. Do tego przypadek ukaza Duni po raz pierwszy w tej piknej
chwili, gdy mio do brata i rado ze spotkania z nim uczyniy j jeszcze pikniejsz. Potem
widzia, jak jej dolna warga drgaa, wyraajc bunt przeciwko brutalnym, bezwzgldnym
daniom brata i nie mg si oprze!
Gdy przedtem w stanie nietrzewym wyrwa si z tym, e ekscentryczna gospodyni
Raskolnikowa, Praskowia Pawow-na, gotowa by zazdrosna nie tylko o Duni, lecz rwnie
o Pulcheri Aleksandrown, mwi zupen prawd. Wprawdzie Pulcheria Aleksandrowna
liczya sobie ju czterdzieci trzy lata, ale jej twarz zachowaa lady dawnej urody. Poza tym
wygldaa na modsz, ni w rzeczywistoci bya, jak to bywa u kobiet, ktre potrafi
zachowa a do pnej staroci pogod ducha, wieo uczu i prawe, czyste serce.
Dodajmy nawiasem, e tylko przez te waciwoci ducha mona utrzyma sw urod a do
pnej staroci. Jej wosy zaczynay ju siwie i rzedn; dokoa oczu pojawiy si drobne
promienie zmarszczek, policzki si zapady wskutek trosk i zmartwie, ale mimo tych usterek
twarz jej bya pikna. Bya ona odbiciem twarzy Duni, tylko o dwadziecia lat starszej i bez
tej charakterystycznej dolnej wargi, ktra u matki nie bya wysunita. Pulcheria
Aleksandrowna bya uczuciowa, ale nie ckliwa; bya niemiaa i ulega, jednak tylko do
pewnej granicy: ustpowaa w wielu rzeczach i godzia si nawet z tym, co byo wbrew jej

przekonaniom, przy tym wszystkim jednak istniaa pewna granica uczciwoci, zasad
moralnych i wewntrznego przekonania, ktrej nie przekroczyaby pod adnym pozorem.
Rwno w dwadziecia minut po odejciu Razumichina obie kobiety usyszay lekkie, ale
popieszne pukanie do drzwi. Razumichin powrci.
Ja nawet nie wchodz, nie mam czasu rzek szybko, gdy mu otworzono. On pi jak
suse, gboko i spokojnie; daj mu, Boe, dziesi godzin takiego snu. Nastka czuwa przy
nim,
254
naKazaiem jej nie oaaaiac si, aopOKi me wrc, i eraz zacign tam Zosimowa; zoy on
paniom raport, a potem udacie si rwnie na spoczynek; widz przecie, e panie s zupenie
wyczerpane...
Po tych sowach pobieg z powrotem przez korytarz.
Jaki to roztropny i uprzejmy mody czowiek! stwierdzia wielce uradowana Pulcheria
Aleksandrowna.
Tak, wyglda na dobrego czowieka odpara Dunia szczeglnie serdecznym tonem i
podja znw sw wdrwk po pokoju.
Prawie po godzinie day si sysze na korytarzu kroki i znw rozlego si pukanie do drzwi.
Obie kobiety czekay, cakowicie ufajc obietnicy Razumichina; zjawi si on rzeczywicie z
Zosi-mowem. Zosimow bez dugich ceregieli wyrwa si z pijatyki i zoy wizyt lekarsk
Raskolnikowowi, ale do obu pa poszed niechtnie, nie dowierzajc informacjom pijanego
Razumichina. Jednak jego mio wasna zostaa mile poechtana, gdy spostrzeg, e
oczekiwano go rzeczywicie jak wyroczni. Zabawi tylko dziesi minut i w cigu tego czasu
udao mu si uspokoi zupenie Pulcheri Aleksandrown. Mwi wspczujco, jednak z
umiarkowaniem i umylnie powanym tonem, jak przystoi dwudziestosiedmioletniemu
lekarzowi podczas wanej konsultacji; ani sowem nie zboczy z tematu i nie okaza chci
wdawania si w bardziej osobist i prywatn rozmow. Urzekajc urod Duni zauway
zaraz przy wejciu, powcign si jednak i przez cay czas wizyty nie patrzy na ni,
zwracajc si tylko do Pulcherii Aleksandrowny. Czu z tego powodu due wewntrzne
zadowolenie. Stan chorego okreli jako nie budzcy obaw. Jego zdaniem przyczyn choroby
byo nie tylko ze pooenie materialne pacjenta w ostatnich miesicach, lecz rwnie
przejcia duchowe; okreli j jako produkt wielu nakadajcych si czynnikw duchowych i
materialnych, silnych wzrusze, obaw, trosk, pewnych idei... i tak dalej". Poniewa zauway,
e Dunia przysuchiwaa si temu ze szczegln uwag, zacz rozwodzi si na ten temat
255
bardzo szeroko. Ma trwozne, niemiae pyiame ruicnern /\ICK-sandrowny o jego poprzednie
przypuszczenia co do zaburzenia umysowego odpar ze spokojnym, szczerym umiechem, i
przypisuj jego sowom zbyt wiele wagi; oczywicie mona zauway u chorego lady
jakiego urojenia, jakby zacztki monomanii1 on, Zosimow, powica si obecnie
specjalnym studiom w tej dziedzinie medycyny naley jednak wzi pod uwag t
okoliczno, e chory lea prawie a do dzi w gorczce, ale... naley sdzi, e przyjazd
jego najbliszych wywrze teraz swj zbawienny wpyw, rozerwie go i przyczyni si do
wyzdrowienia pod warunkiem wszake, e sowa te wypowiedzia ze szczeglnym
naciskiem oszczdzi mu si nowych, nadzwyczajnych wzrusze". Potem wsta i poegna
si statecznie i uprzejmie; obie kobiety dzikoway mu gorco; Dunia sama uja jego do i
ucisna j serdecznie. Odszed, nadzwyczaj zadowolony z odwiedzin, a jeszcze bardziej z
samego siebie.
Jutro pomwimy o tym, teraz jednak musz panie koniecznie pj spa! doda
Razumichin napominajcym tonem, zbierajc si do odejcia z Zosimowem. Jutro przyjd
tu z wieciami z samego rana.
Szampaska dziewczyna z tej Awdotii Romanowny rzek Zosimow, prawie si

oblizujc, gdy wyszli na ulic.


Szampaska? Co powiedzia? Szampaska? rzuci si na niego Razumichin i chwyci
go za gardo. Jeli jeszcze raz si omielisz... Rozumiesz? Rozumiesz? krzycza,
szarpic go za konierz i przypierajc do muru. Syszae?
Pu mnie, ty moczymordo! broni si Zosimow. Gdy Razumichin go puci, popatrzy
na niego uwanie, a potem parskn gonym miechem. Razumichin sta przed nim,
opuciwszy rce, zamylony i chmurny.
Oczywicie, jestem osem rzek ponury jak chmura gradowa ty jednak... rwnie
nim jeste.
1 Monomania chorobliwe opanowanie umysu przez jedn natrtn myl.
256
t^o 10 10 nie, oracie, ja nie jesiem osiem, w mojej giowie nie lgn si takie gupie myli.
Szli dalej w milczeniu i dopiero gdy zbliyli si do domu Raskolnikowa, Razumichin,
wyranie zatroskany, przerwa milczenie.
Posuchaj, porzdny z ciebie chop, ale pomijajc inne twoje obrzydliwe naogi, jeste
rozpustnikiem i to z tych plugawych. Jeste znerwicowanym nicponiem bez charakteru, masz
swoje narowy, utye i nie potrafisz sobie niczego odmwi; nazywam to plugastwem, gdy
wiedzie do zatraty godnoci osobistej. Zniewieciae tak dalece, e trudno mi, mwic
szczerze, poj, jak moesz by przy tym tak dobrym i ofiarnym lekarzem. pi taki w
mikkich puchach (i to lekarz!), a mimo to wstaje w nocy, gdy go woaj do chorego! Po
trzech latach nie bdziesz pozwala budzi si do jakiego tam chorego... A zreszt, u diaba,
to wszystko nie ma nic do rzeczy, chodzi o to, e dzi w nocy bdziesz spa w mieszkaniu
gospodyni (dobrze si namczyem, zanim na to pozwolia), a ja w kuchni; bdziecie mieli
wymarzon sposobno do zawarcia bliszej znajomoci! Nie to, co ty mylisz! Nic z tych
rzeczy...
Nawet mi to przez myl nie przeszo.
Poznasz t wstydliw, milczc, niemia niewiast, zatwardzia w cnocie, a mimo to
wzdycha ona i topnieje jak wosk, i to jeszcze jak topnieje! Uwolnij mnie od niej, zabierz j do
stu diabw! Pyszna z niej kobietka!... Bd ci wdziczny do grobowej deski!
Zosimow mia si coraz goniej.
Ale ci wzio! Tylko co ja z ni zrobi?
Zapewniam ci, e nie bdziesz mia z ni adnych kopotw; mw tylko, co ci lina na
jzyk przyniesie; wystarczy, jeli sidziesz przy niej i bdziesz mwi! A zreszt, jeste
lekarzem, moesz leczy u niej jak chorob. Przysigam ci, e nie poaujesz. Ma ona u
siebie w mieszkaniu klawikord; jak wiesz, ja brzdkam co nieco; mam tak jedn piosenk,
ktr gram, prawdziwie rosyjsk ludow pie zy gorce z oczu pyn...
9 Zbrodnia i kara
257
una lubi taKie piosenKi, oa tej piosenKi zaczai si tez nasz mny stosunek; ty jednak jeste
wprost wirtuozem w grze fortepianowej, prawdziwym mistrzem, drugim Rubinsteinem1...
Zapewniam ci, e nie poaujesz!
Czy poczynie jej moe jakie obietnice? Na pimie, formalnie? A moe przyrzeke jej
maestwo?
Nie, nic podobnego! Nie, ona wcale nie taka. Czebarow ju prbowa...
No to rzu j!
Nie wypada!
Dlaczego?
Nie mog, po prostu nie mog! Istnieje tu jaka ywioowa sia przycigajca.
To po co zawracae jej gow?
Wcale nie, to raczej ja sam w mojej gupocie daem si przez ni omota; jej to zapewne

cakiem obojtne, kto bdzie jej nadskakiwa, ja czy ty, byle kto koo niej siedzia i
wzdycha. Wystarczy, jeeli... Nie wiem, jak ci to wyjani... wystarczy, jeeli... no, dajmy na
to, wiem, e bye dobrym matematykiem i dzi jeszcze tym si zajmujesz... a wic zacznij jej
wykada rachunek cakowy; naprawd nie artuj, mwi cakiem powanie, jej to wszystko
jedno, bdzie patrze na ciebie i wzdycha, nie znudzi j to choby i przez rok. Ja
opowiadaem jej, midzy innymi, przez szereg dni o pruskiej Izbie Panw2 (o czym bowiem
miaem z ni mwi?) wzdychaa tylko i pocia si! Tylko o mioci z ni nie mw, jest
ona bowiem a do przesady wstydliwa, musisz jednak udawa, e nie moesz tego przebole
ani odej to jej zupenie wystarczy. Posiada bardzo adnie urzdzone mieszkanie i
czowiek czuje si tam jak u siebie w domu: czytaj, sied, le, pisz... moesz j nawet
pocaowa, tylko ostronie...
Ale po co mi ona?
1 Antoni Rubinstein (l 829-1894) rosyjski kompozytor i pianista wirtuoz.
2 Pruska Izba Panw wysza izba w parlamencie Prus.
258
Ach, jake mam ci to wytumaczy? Zwa tylko: wy oboje pasujecie do siebie! Ju
przedtem mylaem o tobie... Wszak ci to nie minie! A wic powinno ci by zupenie
obojtne, wczeniej czy pniej. Tu, bracie, tkwi taki pierzynowy pierwiastek, ach! i nie tylko
pierzynowy! To kusi: to koniec wiata, kotwica, cicha przysta, sl ziemi, ostoja wiata na
trzech wielorybach1, kwintesencja2 blinw, tustych pasztetw, samowaru wieczornego,
cichych westchnie i ciepych kacabajek, napalonych piecw, to tak, jakby umar, a zarazem
y, obydwie korzyci naraz! No, bratku, do licha, zagalopowaem si, czas spa! Posuchaj:
czasami budz si w nocy, id wic i zagldam do niego. Jednak to nic, gupstwo, wszystko
bdzie dobrze. Nie zadawaj wic sobie zbyt wiele trudu, jeli jednak zechcesz, bdziesz mg
przy sposobnoci do niego zajrze. Gdyby co zauway, na przykad gorczk, malign lub
co podobnego, to obud mnie bezzwocznie. Zreszt, nie przypuszczam...
II
Razumichin obudzi si nastpnego dnia midzy sidm a sm bardzo zatroskany i powany.
Wiele nowych, nieprzewidzianych wtpliwoci zrodzio si w nim tego rana. Nigdy nawet nie
przypuszcza, e obudzi si kiedy w takim nastroju. Pamita a do najdrobniejszych
szczegw wszystkie zdarzenia ubiegego dnia i zdawa sobie spraw z tego, e stao si z
nim co niezwykego, e jest pod jakim zupenie dotychczas nie znanym wraeniem,
niepodobnym do dawnych. Rwnoczenie zrozumia jasno, e myle nie moe o
urzeczywistnieniu marzenia, ktre powstao w jego gowie; tak znikome byy szans na jego
spenienie, e zawstydzi si nawet swego
Istniao wierzenie, e ziemia opiera si na trzech wielorybach. Kwintesencja istota, sedno
rzeczy.
259
iiidi^llia l Z-WiU^ll Sllf CU l^WlllCJ 1VU lZ,CC?y WISiyill
i zadaniom, ktre naoy na niego przeklty dzie wczorajszy".
Najwstrtniejsze byo mu wspomnienie jego podego i ordynarnego" zachowania si nie
tylko dlatego, e by pijany, ale dlatego, e wykorzystujc trudn sytuacj modej panny, z
zazdroci, pochopnie i gupio na wymyla na jej narzeczonego, a nie zna zupenie ich
wzajemnych stosunkw i zobowiza obojga ani te tak naprawd jego samego. I jakie mia
prawo wydawa sd tak pochopnie i lekkomylnie? Kto uczyni go sdzi? I czy mona byo
przypuci, e istota taka jak Awdotia Romanowna odda si niegodnemu czowiekowi za
pienidze? A zatem musi on posiada jakie zalety. A ten hotel? Skd mg wiedzie, co to za
hotel? Przecie szykuje wanie mieszkanie... Pfe! wyszo po chamsku pod kadym
wzgldem! Czy moe si tumaczy tym, e by nietrzewy? Gupie usprawiedliwienie,
poniajce go jeszcze bardziej! Po pijanemu prawda wychodzi na wierzch, mwi przysowie,

i caa prawda wysza na jaw, a mianowicie caa podo jego zazdrosnego, niskiego
charakteru!" Czy on, Razu-michin, moe sobie w ogle pozwoli na takie marzenia o
przyszoci? Czyme on jest wobec takiej dziewczyny on, pijany awanturnik i samochwaa
wczorajszy? Czy w ogle do pomylenia jest takie absurdalne i mieszne zestawienie?"
Mylc o tym, Razumichin a poczerwienia ze zoci i rozpaczy, a do tego jakby na zo
przypomniao mu si, jak opowiada im wczoraj na schodach, e gospodyni jest mu
przychylna i e bdzie zazdrosna o Awdoti Romanown... to ju byo cakiem nie do
zniesienia. Z wciekoci rbn pici w kuchenny piec z tak si, e zrani sobie rk i
wybi jedn ceg.
Oczywicie mrukn po chwili, zdajc sobie spraw z wasnego ponienia oczywicie
te wszystkie podoci nie dadz si ju teraz zaklajstrowa ani odwoa... a zatem nie ma
sensu w ogle o tym myle; pozostaje milcze... speni mj obowizek w milczeniu i... nie
wolno mi prosi o przebaczenie ani w ogle wspomina o tym... jasne, e dla mnie ju
wszystko stracone!"
260
Mimo to jednak podczas ubierania si obejrza swoje ubranie staranniej ni zwykle. Innego
ubrania nie mia, a nawet gdyby je mia, to moe by nawet umylnie nie woy. Z drugiej za
strony nie chcia uchodzi ani za cynika, ani za niechluja, nie mg obraa uczu innych, tym
bardziej e go potrzebowali i wzywali. Dlatego oczyci starannie szczotk garnitur. Koszul
mia zawsze znon; pod tym wzgldem by bardzo akuratny.
Rwnie umy si tego rana gruntownie od Nastki dosta mydo umy wosy, szyj, a
szczeglnie rce. Gdy za doszo do rozstrzygnicia kwestii, czy si ogoli, czy nie
(Praskowia Pawowna miaa wyborne brzytwy pozostae po nieboszczku, panu Zarnicynie), to
rozstrzygn j na zo sobie przeczco: Niech zostanie tak, jak jest! Gdyby one pomylay,
e ogoliem si, eby... a z pewnoci tak by pomylay... Nie, za adn cen! Najgorsze, e
jestem takim nieokrzesanym gburem i mam knajackie narowy... Wiem oczywicie, e od
biedy jestem porzdnym czowiekiem; nie ma czym si zbytnio chwali, e si jest
porzdnym czowiekiem. Porzdnym czowiekiem powinien by kady, a nawet wicej ni
porzdnym... a ja zgrzeszyem ju (pamitam to) w tym i w owym... nie, nie popeniem
adnej podoci, ale przecie... A jakie myli przychodziy mi nieraz do gowy! Hm! Przecie
to istne wariactwo zestawi to wszystko z Awdoti Romanown! A niech to! Chc si
umylnie okaza brudnym, niechlujnym pijaczyn! Gwid na wszystko! Oka si jeszcze
gorszym!..."
Gdy tak monologowa, wszed Zosimow, ktry nocowa w salonie Praskowii Pawowny.
Wybiera si do domu, przedtem jednak chcia zajrze do chorego. Razumichin powiedzia
mu, e chory pi jak suse. Zosimow poleci nie budzi go, dopki sam si nie ocknie; obieca
wpa ponownie po dziesitej.
Tylko ebym go zasta w domu doda. Do licha, adny to pacjent, ktry nie sucha
lekarza. I lecz tu takiego! Nie wiesz, czy on pjdzie do nich, czy one tu przyjd?
261
mysie, ze one lu przyja oapan Kazumicnin. z,ro-zumia cel pytania. Oczywicie,
bd omawia sprawy rodzinne. Ja si wtedy wynios. Rozumie si jednak, e ty jako lekarz
masz wiksze prawa ni ja.
Nie jestem przecie spowiednikiem, przyjd i zaraz wyjd. Mam jeszcze inne zajcia.
Jedno mnie niepokoi przerwa mu Razumichin, chmurzc si. Wczoraj, idc z nim,
naplotem mu rozmaitych gupstw, midzy innymi, e ty obawiasz si, czy on przypadkiem...
nie dostanie pomieszania zmysw...
Rwnie i paniom mwie wczoraj o tym.
Wiem, e zrobiem gupio. Moesz mnie stuc za to! Powiedz mi jednak, czy wierzysz w to
naprawd?

Mwi ci przecie, e to adna diagnoza. Gdy przyprowadzie mnie do niego, to


przedstawie mi go jako... monomana. A wczoraj dolalimy jeszcze oliwy do ognia, to
znaczy waciwie ty twoim opowiadaniem... o malarzu; niezy temat, zwaszcza e to wanie
moe by powodem jego zamroczenia! Gdybym wiedzia dokadnie, co si wtedy zdarzyo na
policji, i o tym, e tam jaka kanalia rzucia na niego podejrzenie, to nie dopucibym do
wczorajszej rozmowy. Tacy maniacy robi z igy widy i widz na jawie najbardziej
bezsensowne rzeczy... O ile sobie przypominam, to ju wczoraj z opowiadania Zamietowa
dowiedziaem si poowy prawdy. To jednak jeszcze nic. Znam wypadek, e czterdziestoletni
hipochondryk zamordowa omioletniego chopca, nie mogc znie jego codziennych artw
podczas obiadu! A tu on w achmanach, bezczelny komisarz, rozwijajca si choroba i takie
podejrzenie! I to skierowane przeciw typowemu hipochondrykowi! O wybujaej, graniczcej
z szalestwem ambicji! Moe w tym wanie ley przyczyna choroby. Do diaba... A propos,
ten Zamietow to cakiem miy chop, jednak... hm... niepotrzebnie wczoraj o wszystkim
opowiada. Okropny gadua.
Komu opowiada? Mnie i tobie!
262
i rornremu.
Wic c z tego?
Hm, powiedz mi, czy masz jaki wpyw na matk i siostr? Naleaoby dzi z nim
ostronie...
Pogodz si! odpar niechtnie Razumichin.
Co on ma przeciwko temu uynowi? Czowiek bogaty i o ile mi si zdaje, jej
nieobojtny... a one s przecie bez grosza.
Przesta mnie wypytywa! odburkn gniewnie Razumichin. Skd mog wiedzie,
czy maj pienidze? Sam je spytaj, moe ci powiedz!...
Ach, jaki ty czasem gupi! Nie wytrzewiae jeszcze od wczoraj... Do widzenia!
Podzikuj Praskowii Pawownie w moim imieniu za nocleg. Zamkna si na klucz, na moje
dzie dobry" odpowiedziaa mi przez drzwi. O sidmej godzinie jednak wstaa, przyniesiono
jej z kuchni, przez korytarz, samowar... Nie miaem przyjemnoci jej oglda!...
Z wybiciem dziewitej Razumichin zjawi si w pokojach umeblowanych" Bakalejewa. Obie
panie oczekiway go ju z niecierpliwoci. Wstay jeszcze przed sidm. Wszed ponury jak
noc, zoy niezgrabny ukon, przez co rozgniewa si zaraz, oczywicie na samego siebie.
Nastpio to, czego zupenie nie przewidzia. Pulcheria Aleksandrowna po prostu rzucia si
na niego, chwycia jego obie donie i o mao nie ucaowaa. Spojrza niemiao na Awdoti
Romanown, ale i ta dumna twarz wyraaa w tej chwili tak wdziczno i przyja, taki
zupeny i niespodziany szacunek (zamiast ironicznych spojrze i le ukrywanej pogardy), e
byby zaiste wola, gdyby go przywitano ajaniem, bo tak to jeszcze bardziej byo mu wstyd.
Na szczcie mia temat do rozmowy, tote uchwyci si go co ywo.
Gdy Pulcheria Aleksandrowna usyszaa, e jej syn wprawdzie nie obudzi si jeszcze, ale
wszystko dobrze idzie", odpara, e to si wietnie skada, gdy wpierw chciaaby z nim,
Razumichinem, pomwi o paru sprawach". Zapytano go, czy pi herbat, i zaproszono do
stou, obie panie postanowiy bowiem poczeka z herbat na niego. Awdotia Romanowna
263
zadzwonia, zjawi si oruany oDdartus, u Ktrego zamwiono herbat; podano j jednak tak
paskudnie i niechlujnie, e panie a si zawstydziy. Razumichin pocz zrazu energicznie
pomstowa na umeblowane pokoje", przypomnia sobie jednak uyna, zamilk, zawstydzi
si i by bardzo rad, e Pulcheria Aleksandrowna pocza go o wszystko wypytywa.
Odpowiada przez trzy kwadranse, przy czym przerywano mu cigle, zadajc nowe pytania.
Powiadomi je o wszystkich waniejszych wydarzeniach z ostatniego roku w yciu Rodiona, a
zakoczy dokadnym sprawozdaniem z przebiegu choroby. To, o czym nie mg mwi,

przemilcza, midzy innymi scen w cyrkule ze wszystkimi jej nastpstwami. Suchay go


chciwie, ale gdy zdawao mu si, e skoczy i zadowoli suchaczki, okazao si, e ich
zdaniem by to dopiero pocztek.
Prosz mi powiedzie, jak pan sdzi... ach, prosz mi wybaczy, dotd jeszcze nie wiem,
jak panu na imi? zreflektowaa si Pulcheria Aleksandrowna.
Dymitr Prokofjicz.
A zatem, panie Dymitrze Prokofjiczu, bardzo chciaabym dowiedzie si... jak on w
ogle... zapatruje si teraz na wszystko, to jest, pan rozumie... jak mam to panu wyjani, to
znaczy niby, co on lubi? Czy cigle jeszcze jest taki rozdraniony? Czego pragnie i o czym
marzy? Co teraz ma najwikszy wpyw na niego? Sowem, pragnabym...
Ale, mamo, jake mona na to wszystko tak naraz odpowiedzie! wtrcia Dunia.
Ach, mj Boe, nie spodziewaam si zasta go w takim stanie, panie Dymitrze.
To rzecz cakiem naturalna odpar Razumichin. Matki nie mam, a mj wuj
przyjeda prawie co rok i nigdy mnie nie poznaje, nawet z wygldu, a przecie jest mdrym
czowiekiem. A przez trzy lata waszej rozki duo wody upyno. I c mog pani
powiedzie? Rodi znam od ptora roku, jest on skryty, ponury, wyniosy i dumny; w
ostatnich czasach za (moliwe jednak, e ju i wczeniej) sta si po264
dejrzliwym hipochondrykiem. Przy tym jest wspaniaomylny i dobry. Nie lubi okazywa
swoich uczu i woli raczej wyda si okrutnym anieli okaza serce. Czasami wcale nie jest
hipochondrykiem, lecz po prostu zimnym i a do brutalnoci nieczuym czowiekiem, jakby
mia w sobie dwa charaktery. Niekiedy bywa strasznie maomwny! Nigdy nie ma czasu,
cigle mu wszystko przeszkadza, mimo e ley i nic nie robi. Nie drwi z ludzi nie z braku
dowcipu, lecz dlatego, e nie ma czasu na takie gupstwa. Gdy mu si co opowiada, nigdy
nie wysucha do koca. Nie interesuje go to, co zajmuje wszystkich w danej chwili. Ceni si
bardzo i zdaje mi si, e ma poniekd do tego prawo. C by jeszcze doda?... Spodziewam
si, e przyjazd pa wywrze zbawienny wpyw na niego.
Oby Bg da! westchna Pulcheria Aleksandrowna, przygnbiona tym, co usyszaa o
swoim Rodi.
Natomiast Razumichin spojrza wreszcie nieco mielej na Awdoti Romanown. W czasie
rozmowy zerka na ni czsto, jednak tylko przelotnie, na krtk chwil, odwracajc
natychmiast wzrok. Dunia to siadaa przy stole, przysuchujc si rozmowie, to wstawaa i
zaczynaa chodzi z kta w kt, ze skrzyowanymi rkoma i zacinitymi wargami, jak to
miaa we zwyczaju. Od czasu do czasu rzucaa jakie pytanie, nie przerywajc swej wdrwki
i trwajc w zamyleniu. Rwnie ona miaa zwyczaj nie sucha do koca. Miaa na sobie
lekk, ciemn sukienczyn, a na szyi bia, przejrzyst apaszk. Z wielu oznak wnioskowa
Razumichin, e obie kobiety znajduj si w cikich warunkach materialnych. Gdyby Dunia
ubrana bya jak krlowa, zapewne nie obawiaby si jej; teraz jednak, moe wanie z tego
powodu, e bya tak skromnie ubrana i e widzia cae ich ndzne otoczenie, zagocia w jego
sercu jakby trwoga i zacz si lka o kade swoje sowo i kady swj ruch, co dla
czowieka, ktry i tak sobie nie dowierza, musiao by bardzo uciliwe.
Powiedzia pan sporo ciekawych rzeczy o charakterze mego brata i... cakiem bezstronnie.
To dobrze. Mylaam, e
265
pan go uwielbia zauwaya JJuma z umiechem. l mnie rwnie si zdaje, e powinien
mie przy sobie kobiet dodaa w zamyleniu.
Ja tego nie powiedziaem, a zreszt moe ma pani racj, tylko e...
Co?
On nikogo nie kocha i by moe, nigdy nie pokocha
paln Razumichin.

To znaczy, e nie potrafi pokocha?


Czy pani wie, e jest pani bardzo podobna do swego brata, i to we wszystkim! wyrwao
mu si niespodzianie dla niego samego. Gdy sobie jednak przypomnia, co mwi o jej bracie,
poczerwienia jak rak ze wstydu.
Awdotia Romanowna, spojrzawszy na, wybuchna gonym miechem.
Co do Rodi, to oboje moecie si myli przerwaa matka nieco uraona. Nie mwi
o tym, jaki jest dzisiaj, Dunieczko. To, co Piotr Pietrowicz pisze w tym licie... i to, comy
przypuszczay, moe nie by prawd, a jednak, Dymitrze Prokofjiczu, nie moe pan sobie
wyobrazi, jakie on miewa fantastyczne pomysy i jaki jest, e tak powiem, kapryny. Nigdy
nie mogam polega na jego charakterze, nawet gdy mia zaledwie pitnacie lat. Pewna
jestem, e i teraz moe zrobi co takiego, co nikomu by nie przyszo na myl... Nie
potrzebujemy szuka daleko: czy sysza pan o tym, jak on mnie ptora roku temu zadziwi,
poruszy i omal na mier przestraszy, gdy wyrazi ch polubienia tej
jake ona si nazywa? crki gospodyni, Zarnicynej?
Czy zna pan jakie szczegy tej historii? spytaa Awdotia Romanowna.
Czy myli pan cigna dalej Pulcheria Aleksandrow-na ze wzrastajcym zapaem e
wtedy powstrzymayby go moje zy, moje proby, moja choroba, a nawet moja mier ze
zmartwienia, ndza, w ktrej si znajdowaymy? Najspokojniej przekroczyby te przeszkody.
Czy to moliwe jednak, czy to moliwe, eby nas nie kocha?
266
rsigdy mi o tej historii me mwi odpar przezornie Razumichin jednak od samej
pani Zarnicynej syszaem kilka szczegw, a nie naley ona do osb, ktre lubi si
zwierza. To za, co syszaem, jest do dziwne.
A co, co pan sysza? spytay obie kobiety naraz.
Nic szczeglnego. Dowiedziaem si tylko, e to maestwo, ktre byo prawie pewne i
jedynie z powodu mierci narzeczonej nie doszo do skutku, bardzo nie podobao si pani
Zarnicynej... Prcz tego mwi, e narzeczona nie bya adna, a waciwie nawet bya
brzydka... bardzo chorowita i... jaka dziwna... miaa jednak, jak si zdaje, i swoje zalety.
Musiaa bez wtpienia posiada jakie zalety, gdy inaczej trudno byoby zrozumie to...
Posagu nie miaa, zreszt, on na posag wcale nie liczy... W ogle to trudno wyda sd w
takiej sprawie.
Pewna jestem, e bya to zacna panna wtrcia Awdo-tia Romanowna.
Niech mi Bg przebaczy, ale jednak ucieszya mnie jej mier, chocia sama nie wiem,
ktre z nich gorzej wyszoby na tym zwizku: ona czy on rzeka Pulcheria Aleksandrowna,
a nastpnie ostronie, z przerwami, spogldajc ustawicznie na Duni, dla ktrej byo to
bardzo nieprzyjemne, zacza wypytywa o szczegy wczorajszego zajcia midzy Rodi a
uynem. Mona byo zauway, e to zdarzenie ogromniej zaniepokoio i napenio obaw.
Razumichin opowiedzia wszystko ponownie z najdrobniejszymi szczegami, dodajc tym
razem swj wasny pogld na spraw: obwinia wprost Raskolnikowa o rozmylne obraenie
Piotra Pietrowicza, tym razem bynajmniej nie tumaczc go zbytnio chorob.
On to sobie jeszcze przed chorob ukartowa doda po chwili.
Ja te tak sdz przytakna ze smutkiem Pulcheria Aleksandrowna.
Bya jednak bardzo zdziwiona, e Razumichin wyraa si teraz bardzo ogldnie i jakby
nawet z szacunkiem o Piotrze Pietrowiczu. Uderzyo to rwnie Awdoti Romanown.
267
rzeczywicie jest pan taKiego zaania o Fiotrze Pietrowiczu? spytaa Pulcheria
Aleksandrowna.
O przyszym mu pani crki nie mog inaczej myle odpar Razumichin powanie i
popiesznie. Nie mwi tego tylko z grzecznoci, lecz dlatego e... e... no, powiedzmy,
choby z tego powodu, e Awdotia Romanowna sama, z wasnej woli zaszczycia tego

czowieka swoim wyborem. Jeeli za wczoraj pomstowaem na niego, to stao si to jedynie


z tego powodu, e byem haniebnie pijany... a oprcz tego bez rozumu, tak, bez rozumu,
zwariowaem z kretesem... a dzi wstydz si tego!... zaczerwieni si i zamilk. Dunia
zarumienia si rwnie, nie przerywaa jednak milczenia. Od pocztku rozmowy o uynie
nie wypowiedziaa ani sowa.
A tymczasem matka nie moga si zdecydowa bez jej pomocy. W kocu, jkajc si i
nieustannie spogldajc na crk, rzeka, e pewna okoliczno niepokoi j teraz bardzo.
Widzi pan, Dymitrze Prokofjiczu... zacza. Dunie-czko, bd zupenie szczera
wobec Dymitra Prokofjicza.
Ale rozumie si, mamo odpara zachcajco Awdotia Romanowna.
Widzi pan, rzecz ma si nastpujco pieszya wypowiedzie swe troski, jakby jej tym
przyzwoleniem zdjto ciar z piersi. Dzi, wczesnym rankiem, otrzymaymy list od
Piotra Pietrowicza w odpowiedzi na zawiadomienie o naszym przyjedzie. Mia nas
oczekiwa wczoraj na dworcu, sam nam to przyrzek. Zamiast tego przysa na dworzec
swojego sucego, eby nam wskaza drog do tego hotelu. Kaza mu powiedzie, e dzi
rano zoy nam wizyt. Tymczasem otrzymaymy dzi rano od niego list... Najlepiej bdzie,
jeeli pan sam go przeczyta; jest w nim pewien ustp... ktry mnie bardzo niepokoi... Sam pan
zobaczy, o czym mwi, i... i prosz, by zechcia pan szczerze powiedzie mi swoje zdanie,
Dymitrze Prokofjiczu! Zna pan charakter Rodi i najlepiej nam poradzi. Uprzedzam pana, e
Dunia wszystko od razu ju postanowia,
268
ale ja me wiem jeszcze, jak postpi, i... czekaam cay czas na pana.
Razumichin otworzy list, ktry nosi dat poprzedniego dnia, i zacz czyta:
Wielce Szanowna Pulcherio Aleksandrowno, mam zaszczyt donie Pani, i wskutek
nieprzewidzianych przeszkd nie mogem oczekiwa Pa na dworcu i posaem w tym celu
odpowiedniego czowieka. Rwnie i dzi rano nie bd mia zaszczytu zobaczenia si z
Paniami, a to z powodu nader pilnych spraw w senacie oraz eby nie przeszkodzi Pani w
widzeniu si z synem, za Awdotii Romanownie z bratem. Natomiast bd mia zaszczyt
niezawodnie odwiedzi Panie w ich mieszkaniu o godzinie smej wieczr. Przy tym
omielam si doczy bardzo uprzejm, niemniej jednak stanowcz prob, aby przy naszym
spotkaniu nie by obecny Rodion Romanowicz, albowiem kiedy go wczoraj odwiedziem w
chorobie, obrazi mnie ciko i bezprzykadnie, a oprcz tego chciabym, aby mi Pani
osobicie i szczegowo wyjania pewn rzecz, co do ktrej yczybym sobie pozna Pani
wasne zdanie. Mam przy tym zaszczyt uprzedzi Panie, e jeeli wbrew mojej probie
zastan tam Rodiona Romanowicza, to bd zmuszony natychmiast odej, a win bd Panie
miay jedynie sobie do przypisania. Pisz o tym, gdy moliwe jest, i Rodion Romanowicz,
ktry podczas mojej wizyty wydawa si tak saby, a po dwu godzinach nagle wyzdrowia,
wyjdzie na ulic i wstpi do Pa. Pozwalaj mi za tak sdzi moje wasne spostrzeenia,
gdy sam widziaem go w mieszkaniu pewnego na mier przez konie przejechanego pijaka,
gdzie ofiarowa jego crce, dziewczynie podejrzanych obyczajw, dwadziecia pi rubli pod
pozorem pogrzebu, co bardzo mnie zdziwio, wiem bowiem, ile trudw kosztowao Pani
zebranie tej sumy. Przy sposobnoci cz wyrazy szczeglnego powaania dla szanownej
Awdotii Romanowny i prosz o przyjcie zapewnienia prawdziwej yczliwoci od pokornego
sugi
P. uyna".
269
Co ja mam teraz zrobi, Dymitrze Prokofjiczu? zapytaa Pulcheria Aleksandrowna
niemal z paczem. Jak mog da od Rodi, eby nie przychodzi. On nastawa wczoraj,
abym odmwia Piotrowi Pietrowiczowi, a teraz da si ode mnie, abym jego samego nie
przyja. Przecie on specjalnie przyjdzie, gdy si dowie, i... co wtedy?

Niech pani zrobi tak, jak postanowia Awdotia Romano-wna odpar Razumichin szybko
i spokojnie.
Ach, mj Boe! Ona mwi... ona mwi, Bg wie co, i nie wyjawia mi swego celu! Ona
mwi, e najlepiej byoby, to znaczy, e nie tylko byoby najlepiej, lecz z jakiego tam
powodu konieczne jest, eby zaprosi Rodi dzi na sm wieczr i eby koniecznie si tu
spotkali... A ja nawet nie chciaam mu pokaza tego listu i miaam prosi pana, aby
powstrzyma go pan od przychodzenia tu... gdy on jest taki rozdraniony... A przy tym nic
nie wiem o tym pijaku, ktry umar, ani o jego crce, i jak to si stao, e on da tej crce swe
ostatnie pienidze... ktre...
Ktrych zdobycie tyle ci, mamo, kosztowao i tak dalej... dodaa Awdotia
Romanowna.
On by wczoraj rozdraniony powiedzia Razumichin w zamyleniu. Gdybycie
panie widziay, co on wyprawia wczoraj w restauracji, hm! Rzeczywicie mwi mi podczas
powrotu do domu o jakim nieboszczyku i o jakiej dziewczynie, nie zrozumiaem jednak ani
sowa... Zreszt, ja rwnie wczoraj byem...
Najlepiej, mamo, bdzie, jeli same pjdziemy do niego i tam od razu zobaczymy, co
trzeba robi. A zreszt, ju czas najwyszy. Boe! Ju po dziesitej! zawoaa, spojrzawszy
na swj wspaniay, zoty zegarek z emali, ktry miaa zawieszony na szyi na cienkim,
weneckim acuszku. Cacko to zdecydowanie nie harmonizowao z reszt ubrania.
Prezent od narzeczonego" pomyla Razumichin.
Ach, ju czas... ju czas, Dunieczko, ju czas! zaniepokoia si Pulcheria
Aleksandrowna. Gotw pomyle, e
270
jeszcze od wczoraj gniewamy si na niego, skoro tak dugo nie przychodzimy. O mj Boe!
To mwic, szybko woya mantyl i kapelusz; rwnie Dunieczka si ubraa. Jej rkawiczki
byy nie tylko znoszone, lecz nawet, jak Razumichin zauway, podarte. A jednak ta widoczna
ndza nadawaa obu kobietom jakby pozr godnoci, zwykej u ludzi, ktrzy potrafi nosi
skromne ubranie. Razumichin patrzy ze czci na Duni i by dumny, e ma j odprowadzi.
Ta krlowa1 przyszo mu na myl ktra cerowaa sobie w wizieniu poczochy, na
pewno w owej chwili bardziej wygldaa na krlow anieli w czasie najwspanialszych
uroczystoci i przyj".
Mj Boe! zawoaa Pulcheria Aleksandrowna czy mogam pomyle, e bd si
baa spotkania z synem, z moim miym, kochanym Rodi... A dzi boj si dodaa,
niemiao spozierajc na Razumichina.
Nie obawiaj si, mamo rzeka Dunia, caujc j.
Raczej wierz w niego tak, jak ja wierz.
Ach, mj Boe! Ja rwnie wierz, ale nie spaam ca noc!
zawoaa biedna kobieta. Wyszli na ulic.
Wiesz, Duniu, gdy nad ranem nieco przysnam, przynia mi si nieboszczka Marfa
Pietrowna... caa w bieli... podesza do mnie, wzia mnie za rk i potrzsaa nade mn gow
z tak srog min, jakby mnie potpiaa... Czy moe to by dobry znak? Ach, mj Boe!
Przecie pan nie wie jeszcze, e Marfa Pietrowna umara.
Nie, nie wiem. Kim bya Marfa Pietrowna?
Umara nagle! I niech pan sobie wyobrazi...
Pniej, mamo przerwaa Dunia przecie pan Dymitr nic nie wie o Marfie
Pietrownie.
1 Chodzi o krlow Francji Mari Antonin (1755-1793), on Ludwika XVI, uwizion po
wybuchu powstania w Paryu w 1792 r. i cit z wyroku Trybunau Rewolucyjnego.
271
Acn, pan nie WICY A ja mylaam, ze panjuz wszystko wie. Prosz mi wybaczy, ale w

ostatnich dniach zupenie trac gow. Doprawdy, uwaam pana za nasz Opatrzno i
dlatego zdawao mi si, e pan wszystko wie. Uwaam pana za krewnego... Niech si pan nie
gniewa, e tak mwi. Mj Boe! Co si panu stao w praw rk? Skaleczy si pan?
Tak, skaleczyem si wyszepta uszczliwiony Razu-michin.
Niekiedy tak mwi ze szczerego serca, a Dunia mityguje mnie... Ale, mj Boe, w jakiej
norze on mieszka! Czy ju si obudzi? A ta jego gospodyni uwaa to za pokj? Prosz pana,
mwi pan, e on nie lubi zdradza swoich uczu, tak e ja mu moe uprzykrz si... przez
moje sabostki?... Czy mgby mi pan powiedzie, Dymitrze Prokofjiczu, jak mam si wobec
niego zachowywa? Bo doprawdy nie wiem, co robi.
Prosz go nie wypytywa zbytnio, zwaszcza gdy si skrzywi; przede wszystkim prosz
nie pyta go o zdrowie, nie lubi tego.
Ach, Dymitrze Prokofjiczu, jak trudno jest by matk. Ju s schody... Ach, jakie
okropne...
Mamo, jeste taka blada, uspokj si, moja droga rzeka Dunia, przytulajc si do niej.
Przecie on powinien by szczliwy, e mam widzi, a mama tak si drczy dodaa z
byskiem zniecierpliwienia w oczach.
Niech panie zaczekaj chwilk... Pjd zobaczy, czy si obudzi.
Obie kobiety szy wolno za Razumichinem, ktry pobieg po schodach na gr. Gdy szy na
trzecie pitro i przechodziy obok drzwi gospodyni, zauwayy, e drzwi te byy nieco
uchylone, a spoza nich patrzyy na nie czyje bystre, ciemne oczy. Spojrzenia ich
skrzyoway si, a drzwi zatrzasny si nagle z takim haasem, e Pulcheria Aleksandrowna
omal nie krzykna ze strachu.
272
111
Zdrw, zdrw! Zosimow wesoo powita przybyych. Przyszed przed dziesicioma
minutami i siedzia w tym samym rogu kanapy co wczoraj. Raskolnikow siedzia
naprzeciwko niego ubrany, umyty i uczesany, co ju od duszego czasu si nie zdarzao.
Pokj zapeni si od razu. Nastazja zdoaa jednak wsun si za gomi i nastawia uszu.
Istotnie, Raskolnikow, szczeglnie w porwnaniu z dniem wczorajszym, mg uchodzi za
zdrowego. By tylko bardzo blady, roztargniony i pochmurny. Z wygldu mona go byo
wzi za rannego albo za czowieka zgnbionego silnym blem fizycznym brwi mia
cignite, wargi zacinite, oczy mu byszczay. Mwi mao i niechtnie, jakby sprawiao
mu to bl lub wypenia niemiy obowizek, a w ruchach jego mona byo spostrzec oznaki
niepokoju.
Brako jedynie bandaa na rce lub opatrunku na palcu, aby dopeni podobiestwa z kim,
komu bolenie obiera si palec lub doskwiera zraniona rka.
Blada i chmurna jego twarz rozjania si na chwil, gdy weszy matka i siostra, lecz zaraz w
miejsce poprzedniego ponurego roztargnienia osiad na niej wyraz wewntrznej udrki, a
Zosimow, ktry obserwowa swego pacjenta z zapaem pocztkujcego lekarza, zauway ze
zdumieniem, e zamiast radoci z powodu przybycia krewnych, jest to le skrywane
postanowienie wytrwania godziny udrki, ktrej nie mona unikn! Widzia potem, e kade
sowo prowadzonej rozmowy jak gdyby jtrzyo jak ran chorego, rwnoczenie jednak
musia podziwia dzisiejsz umiejtno panowania nad sob i ukrywania uczu przez
czowieka, ktry wczoraj wpada w sza z byle powodu.
Tak, sam to czuj, e jestem prawie zdrw mwi Raskolnikow, caujc serdecznie
matk i siostr, co wprawio w zachwyt Pulcheri Aleksandrown i nie mwi ju tak jak
wczoraj doda, zwracajc si do Razumichina z przyjacielskim uciskiem doni.
273
Mnie on take dzi zadziwi zaczai Zosimow, uradowany z przybycia pa, gdy w
czasie tych dziesiciu minut straci ju temat rozmowy z chorym. Jak tak dalej pjdzie, to

za trzy lub cztery dni wszystko wrci do dawnego stanu, to jest do stanu sprzed miesica lub
sprzed dwch miesicy, a moe trzech? Bo to si od dawna zaczo i rozwijao si...
nieprawda? I przyzna pan chyba teraz, e by moe, sam pan ponosi win za t chorob?
doda z ostronym umiechem, jakby obawiajc si rozdrani go tymi sowami.
Bardzo moliwe odpar chodno Raskolnikow.
Mwi to tylko dlatego cign dalej Zosimow e paskie zupene wyzdrowienie
zaley gwnie od pana samego. Teraz, gdy mona z panem mwi, chciabym panu
wyjani, e trzeba usun pierwotne, e tak powiem, zasadnicze przyczyny, ktre
spowodoway chorob. Tylko pod tym warunkiem moe pan wyzdrowie, w przeciwnym
razie nieuchronnie nastpi pogorszenie. Nie wiem, jakie s te pierwotne przyczyny, panu
jednak s one zapewne znane. Jest pan mdrym czowiekiem i obserwowa pan na pewno
samego siebie. Odnosz wraenie, e pocztek paskiej choroby datuje si od czasu
opuszczenia uniwersytetu. Nie powinien pan pozosta bezczynny i dlatego myl, e praca i
jasno wytknity cel mog by dla pana zbawienne.
Tak, tak, ma pan suszno... jak najszybciej wrc na uniwersytet, potem wszystko
pjdzie... jak po male...
Zosimow, ktry dawa mu te rady czciowo dla zaimponowania damom, zmiesza si,
widzc, e zakoczenie jego przemowy wywoao drwicy umiech na twarzy Raskolnikowa. Trwao to jednak tylko chwil. Pulcheria Aleksandrowna pocza si zaraz rozpywa w
podzikowaniach dla Zosimowa, dzikujc mu szczeglnie za nocne odwiedziny w hotelu.
Jak to, on by u was w nocy? zapyta Raskolnikow z widocznym niepokojem. A
wic nie spaycie po podry?
Ach, Rodia, to byo przecie przed godzin drug. W domu rwnie nie kadymy si
spa wczeniej.
274
JNie wiem, jak mam mu podzikowa powiedzia Raskolnikow, chmurzc si i
spuszczajc oczy. Pomijajc kwesti honorarium wybaczy pan, e mwi o tym
(zwrci si do Zosimowa) nie wiem doprawdy, czym zasuyem sobie na takie
szczeglne wzgldy pana? Po prostu nie rozumiem tego... i przykro mi jest, e nie rozumiem,
mwi to panu otwarcie.
Niech si pan nie denerwuje odpar Zosimow z wymuszonym umiechem. Niech
pan sobie wyobrazi, e jest pan moim pierwszym pacjentem, a lekarz, ktry dopiero zacz
praktykowa, kocha swych pierwszych pacjentw jak wasne dzieci, niektrzy nawet
zakochuj si w nich. A przecie ja nie mam zbyt wielu pacjentw.
Bo ju nie mwi o nim dorzuci Raskolnikow, wskazujc na Razumichina rwnie
mia ze mn same zmartwienia i kopoty.
Co on plecie! A moe jeste dzi w nastroju sentymentalnym? oburzy si Razumichin.
Gdyby by bardziej bystrym obserwatorem, spostrzegby, e nie byo tu ani ladu czuoci,
raczej wprost przeciwnie. Spostrzega to jednak Awdotia Romanowna. Patrzya na brata z
uwag i niepokojem.
O mamie za nawet nie miem wspomina mwi dalej jakby wyuczon lekcj.
Dopiero dzi uzmysowiem sobie po czci, jak musiaa cierpie wczoraj, oczekujc mego
powrotu po tych sowach nagym ruchem poda rk siostrze i umiechn si. W
umiechu tym przebijao si prawdziwe, niekamane uczucie. Dunia natychmiast uja i
ucisna serdecznie wycignit rk. Po raz pierwszy zwraca si do niej po wczorajszej
ktni. Twarz matki promieniaa z zadowolenia i szczcia na widok tego ostatecznego,
cichego pogodzenia si brata z siostr.
Za to wanie go lubi! szepn skonny do egzaltacji Razumichin, obracajc si
energicznie na krzele miewa on takie odruchy!...
275

l jak to wszystko u mego adnie si koczy mylaa matKa


co za szlachetno uczu, jak prosto i delikatnie pooy kres wczorajszemu
nieporozumieniu z siostr, po prostu poda jej rk w odpowiedniej chwili i spojrza na ni z
mioci... A jakie ma pikne oczy i jak liczn twarz... Jest nawet adniejszy od Dunieczki...
Lecz, mj Boe, c to za garnitur ma on na sobie, jak ndznie jest ubrany! Wasia, chopiec
na posyki w sklepie Atanazego Iwanowicza, ma lepsze ubranie!... Chtnie rzuciabym si mu
na szyj, obja go i... zapakaa, jednak boj si, boj... mgby to le zrozumie, o Boe!
Rozmawia wprawdzie uprzejmie, a jednak boj si! Czego ja si waciwie boj?..."
Ach, Rodia, nie uwierzysz popieszya nagle z odpowiedzi na jego uwag jakie
byymy wczoraj nieszczliwe., ja i Dunieczka! Teraz, gdy wszystko ju mino, a my
wszyscy znw jestemy szczliwi, mona to powiedzie! Wyobra sobie, biegniemy tu, eby
ciebie uciska, prawie wprost z pocigu, a ta kobieta ot i ona! Jak si masz, Nastazjo?
mwi nam, e ty masz bia gorczk i e wanie dopiero co, bez wiedzy lekarza, ucieke
i e poszli ci szuka! Nie uwierzysz, jak to na nas podziaao! Przypomniaam sobie zaraz,
jak tragicznie skoczy porucznik Potanczykow, nasz znajomy, przyjaciel twego ojca ty go
zapewne nie pamitasz, Rodia mia on rwnie siln gorczk i podobnie jak ty uciek i
wpad do studni na podwrzu, dopiero nazajutrz wydobyto go stamtd. Przedstawiaymy to
sobie w jeszcze czarniejszych barwach. Chciaymy pobiec do Piotra Piet-rowicza, aby z jego
pomoc... gdy byymy same, zupenie same
dodaa paczliwym gosem i nagle zamilka, przypomniawszy sobie, e jest jeszcze do
niebezpiecznie mwi o Piotrze Pietrowiczu, chocia wszyscy znw s zupenie szczliwi".
Tak, tak... to wszystko jest bez wtpienia przykre...
odpar Raskolnikow, ale z takim roztargnieniem i nieuwag, e Dunia ze zdziwieniem
popatrzya na niego. Co to ja chciaem powiedzie? cign dalej, jakby prbujc sobie
co przypomnie. Ach tak, prosz was, mamo i Duniu, nie
276
mylcie, ze nie chciaem przyj do was i e czekaem, abycie to wy pierwsze do mnie
przyszy.
C znowu, Rodia! zawoaa Pulcheria Aleksandrow-na, take zdziwiona.
Czemu on mwi tak konwencjonalnie? pomylaa Du-nieczka. Godzi si i prosi o
przebaczenie, jakby wypenia obowizek lub wypowiada lekcj".
Przebudziem si niedawno i chciaem i do was, powstrzymao mnie jednak moje
ubranie; zapomniaem jej... Nastce... powiedzie, eby zmya t krew... Teraz dopiero si
ubraem.
Krew? Jak krew? achna si przeraona Pulcheria Aleksandrowna.
To nic... nie bjcie si. Krew pochodzi std, e gdy wczoraj w gorczce bdziem,
natknem si na przejechanego czowieka... jakiego urzdnika.
W gorczce? Ale ty przecie wszystko pamitasz przerwa mu Razumichin.
To prawda odpar Raskolnikow z namysem przypominam sobie wszystko a do
najdrobniejszych szczegw, a jednak wyobracie sobie, e nie mog sobie wytumaczy,
dlaczego to zrobiem, po co tam byem i to wszystko mwiem!
To znany przypadek wtrci Zosimow niekiedy wykonuje si jak czynno
wspaniale, po mistrzowsku, ale kierowanie postpkami i pobudki czynu s niejasne i zale
od przernych chorobliwych wrae. Cakiem jak we nie.
A moe to i dobrze, e on uwaa mnie prawie za wariata"
pomyla Raskolnikow.
To samo jednak moe si odnosi i do ludzi zdrowych
rzeka Dunia, patrzc z niepokojem na Zosimowa.
Ma pani racj odpar pod tym wzgldem wszyscy jestemy rzeczywicie podobni do
wariatw, z t tylko ma rnic, e chorzy" s troszk wicej zwariowani od nas, i

potrzebne jest rozgraniczenie. Zupenie harmonijnych ludzi prawie nie ma; znajdzie si moe
jeden taki czowiek na dzie277
siatki, a moe nawet na setki tysicy, tez zreszt na ogol marny egzemplarz...
Przy sowie wariaci", ktre niebacznie wymkno si rozgadanemu na ulubiony temat
Zosimowowi, wszyscy si skrzywili. Raskolnikow siedzia zatopiony w mylach, z dziwnym
umiechem na bladych wargach, jakby nie zwracajc na to adnej uwagi. Widocznie wci
myla o czym.
A wic co z tym przejechanym? Przerwaem ci! zapyta popiesznie Razumichin.
Co? Raskolnikow zdawa si budzi ze snu. Tak, a wic zawalaem si krwi, gdy
pomagaem go nie do mieszkania... Tak, mamo, popeniem wczoraj rzecz nie do
darowania; rzeczywicie byem niespena rozumu. Wszystkie pienidze, ktre mi przysaa...
daem jego onie... na pogrzeb. Zostaa wdow, jest to suchotnica godna litoci... troje maych
dzieci, godne sieroty... W domu nie ma nic... jest tam take crka... Gdybycie to na wasne
oczy widziay, te bycie si ulitoway... Co prawda nie miaem wcale prawa, przyznaj to,
szczeglnie, e wiem, jak ciko wam przyszo uzyskanie tych pienidzy. Aby pomaga,
trzeba wpierw mie prawo, w przeciwnym razie: Crevez chiens, si vous rietes pas contentsl\
zamia si. Czy nieprawda, Duniu?
Nieprawda odpara Dunia stanowczo.
Ba! Wic ty masz... wasne zdanie!... wymamrota, patrzc na ni prawie z nienawici
i umiechajc si drwico.
Powinienem by wzi to pod uwag... No, ale trudno, bardzo ci si to chwali i nawet
lepiej dla ciebie... gdy dojdziesz do granicy, ktrej nie bdziesz moga przekroczy, bdziesz
nieszczliwa, a gdy j przekroczysz, bdziesz moe jeszcze nieszczliwsza... A zreszt,
wszystko to nie ma sensu! doda z irytacj, zy sam na siebie za mimowoln szczero.
Chciaem tylko powiedzie, e prosz ci, mamo, o wybaczenie
zakoczy krtko i wzowato.
1 Crevez chiens... (fr.) Zdychajcie psy, jeli jestecie niezadowoleni.
278
Ale, Rodia, jestem pewna, e wszystko, co robisz, jest dobre! rzeka matka z radoci.
Niech mama nie bdzie tego taka pewna odpar, wykrzywiajc usta w umiechu.
Zalego milczenie. W caej rozmowie i w tym milczeniu wyczu mona byo napicie,
podobnie jak w pogodzeniu si i w przebaczeniu. Czuli to wszyscy.
Wyglda, jakby si mnie bay" pomyla Raskolnikow, patrzc spod oka na matk i
siostr. I rzeczywicie Pulcheria Aleksandrowna im duej milczaa, tym wikszy ogarnia j
lk.
Gdy byy daleko, to zdawao mi si, e bardzo je kocham"
przemkna mu przez gow myl.
Czy wiesz, Rodia, e Marfa Pietrowna umara? rzeka nagle Pulcheria Aleksandrowna.
Jaka Marfa Pietrowna?
Ach, mj Boe, Marfa Pietrowna Swidrygajowa! Pisywaam ci przecie tyle o niej.
A tak, przypominam sobie... A wic umara? Naprawd?
zawoa jakby nagle zbudzony. Rzeczywicie umara? Co si stao?
Wyobra sobie, e zmara nagle! popieszya z odpowiedzi Pulcheria Aleksandrowna,
zachcona jego zainteresowaniem. I to wanie w tym czasie, gdy wysaam list do ciebie,
nawet tego samego dnia! Pomyl sobie, e chyba ten straszny czowiek by przyczyn jej
mierci. Mwiono, e skatowa j niemiosiernie!
Czy tak le yli ze sob? zwrci si z zapytaniem do siostry.
Wprost przeciwnie. On by wobec niej zawsze bardzo cierpliwy i ukadny. W niektrych
wypadkach nawet zbyt cierpliwy wobec jej postpowania, przez cae siedem lat... W kocu

jednak straci cierpliwo!


A wic on wcale nie jest taki straszny, skoro wytrzyma siedem lat. Zdaje mi si, e ty,
Duniu, bronisz go?
279
Nie, nie, on jest okropnym czowiekiem! Nie mog sobie nawet gorszego wyobrazi
odpara Dunia, wzdragajc si, zmarszczya brwi i zamylia si.
Sprawa wybucha rano cigna Pulcheria Aleksand-rowna z popiechem. Potem
kazaa zaprzga, eby zaraz po obiedzie pojecha do miasta, poniewa w takich wypadkach
zawsze jechaa do miasta; obiad zjada, jak mwi, z apetytem...
Jak to, pobita?
Taki miaa... zwyczaj i zaraz po obiedzie posza, aby si nie spni z odjazdem, do
azienki... Musisz bowiem wiedzie, e braa kpiele ze wzgldw zdrowotnych, oni maj tam
rdo, a ona kpaa si w nim codziennie; gdy wesza do zimnej wody, tkna j nagle
apopleksja!
Nic dziwnego rzek Zosimow.
A mocno j zbi?
To przecie nie ma znaczenia rzeka Dunia.
Hm! A zreszt jak przyjemno znajduje mama w opowiadaniu mi tych bzdur? rzek
nagle Raskolnikow rozdranionym tonem.
Ach, mj drogi, po prostu nie wiedziaam ju, o czym mwi odrzeka Pulcheria
Aleksandrowna.
C to, czy moe boicie si mnie? zapyta z wymuszonym umiechem.
Tak odpara Dunia, patrzc miao i twardo na brata. Gdymy szy po schodach,
mama si nawet przeegnaa ze strachu.
Twarz skrzywia mu si w grymasie.
Ale, Duniu, co ty mwisz? Rodia, prosz ci, nie gniewaj si... Dlaczego to powiedziaa,
Duniu? popiesznie mamrotaa Pulcheria Aleksandrowna w zakopotaniu. To prawda,
gdy tu jechaam, marzyam przez ca drog o tym, jak to si zobaczymy, jak bdziemy sobie
wzajemnie opowiada!... I byam taka strasznie szczliwa, e nawet nie odczuwaam trudw
podry! Ale co ja mwi! Rwnie i teraz jestem szczliwa...
280
KODISZ mu krzywd, Dunm... Rodia... Ju samo to, e ci widz, napawa mnie szczciem.
Daj spokj, mamo szepta zmieszany, ciskajc jej rk, nie patrzc jednak na ni
znajdziemy jeszcze do czasu na rozmow.
Wyrzekszy te sowa, zmiesza si znowu i poblad, straszne uczucie miertelnego chodu
znw zagocio w jego duszy i znw uprzytomni sobie z przeraajc jasnoci, e
powiedzia okropne kamstwo, e nigdy nie bdzie mg wypowiedzie tego, co ma na sercu,
e nigdy ju z nikim w ogle nie bdzie mg pomwi. Wraenie tej bolesnej myli byo tak
silne, e na chwil straci poczucie rzeczywistoci, powsta ze swego miejsca i nie patrzc na
nikogo, chcia wyj z pokoju.
Co ci jest? krzykn Razumichin, chwytajc go za rk. Usiad i zacz rozglda si w
milczeniu; wszyscy patrzyli na niego zdumieni.
Dlaczego wszyscy jestecie tacy nudni? wyrwao mu si cakiem niespodzianie.
Mwcie co! Dlaczego tak siedzimy? A wic porozmawiajmy!... Zeszli si i milcz...
powiedzcie co wreszcie!
Dziki Bogu! Mylaam ju, e stanie si z nim to samo co wczoraj rzeka Pulcheria
Aleksandrowna, egnajc si.
Co ci jest, Rodia? zapytaa zaniepokojona Dunia.
Nic, przypomniaa mi si pewna mieszna historia odpar i nagle si rozemia.
Jeli to co miesznego, to dobrze! Bo i mnie si zdawao...

mrukn Zosimow i wsta z kanapy. Teraz musz ju i, ale wpadn tu jeszcze, moe...
jeli zastan... Poegna si i wyszed.
C to za miy czowiek! rzeka Pulcheria Aleksand-rowna.
Tak, miy, wspaniay, wyksztacony, mdry... Raskol-nikow rzuca sowa popiesznie i
z niezwykym oywieniem
nie pamitam, czy spotkaem go kiedy przed moj chorob... a jednak zdaje mi si, e ju
gdzie go widziaem... Ten tu
281
rwnie jest dobrym czowiekiem! skin w Kierunku Kazu-michina. Podoba ci si,
Duniu? spyta j i zamia si nagle i bez powodu.
Bardzo mi si podoba odpara Dunia.
Tfu, ale z ciebie... wintuch! rzek Razumichin, bardzo zaenowany i czerwony, i wsta
z krzesa.
Pulcheria Aleksandrowna umiechna si, a Raskolnikow wybuchn gonym miechem.
Dokd to?
Ja rwnie... musz ju i.
Wcale nie musisz, zosta! Czy dlatego, e Zosimow wyszed, musisz i ty? Zosta, ktra
godzina? Czy jest ju dwunasta? Masz liczny zegarek, Duniu! Dlaczego znw milczycie?
Tylko ja mwi przez cay czas!...
Zegarek ten podarowaa mi Marfa Pietrowna odpara Dunia.
Jest to bardzo drogi zegarek dodaa Pulcheria Aleksandrowna.
A-a-a! I jaki duy, prawie nie damski.
Lubi takie rzeka Dunia.
A wic to nie jest prezent od narzeczonego" skonstatowa Razumichin i ucieszy si.
Mylaem, e to prezent od uyna wtrci Raskolnikow.
Nie, on jeszcze nic nie podarowa Dunieczce.
Ta-a-k! Czy pamitasz, mamo, e byem zakochany i chciaem si oeni? rzek nagle,
patrzc na matk, zdziwion t niespodziewan zmian tematu i tonem jego gosu.
Ach, mj kochany, tak, pamitam Pulcheria Aleksandrowna znaczco spojrzaa na
Duni i na Razumichina.
Hm! Tak! C wam mog powiedzie? Pamitam ju niewiele. Bya ona bardzo
chorowitym dziewczciem mwi dalej ze spuszczonym wzrokiem i pogrony w mylach
bya taka saba; lubia dawa jamun i wci marzya o klasztorze, a gdy mi o tym
opowiadaa, pakaa rzewnymi zami. Tak, tak...
282
pamitam... pamitam to doskonale. Bya taka... brzydka. Zaiste, nie wiem, skd wzio si
moje uczucie, by moe dlatego, e bya cigle chora... Gdyby bya jeszcze uomna lub
garbata, to zdaje mi si, e kochabym j jeszcze bardziej... umiechn si w zamyleniu.
Byo to... takie zauroczenie wiosenne...
Nie, to nie byo tylko zauroczenie wiosenne rzeka Dunia z oywieniem.
Spojrza uwanie na siostr, lecz jej sw nie dosysza albo nie rozumia. Potem, wci w
gbokim zamyleniu, wsta, podszed ku matce, pocaowa j, powrci na swoje miejsce i
usiad.
Ty j jeszcze kochasz! stwierdzia wzruszona Pulcheria Aleksandrowna.
Ja? teraz? Ach tak... o niej mwisz! Nie. To wszystko wydaje mi si teraz jakby nie z tego
wiata... i takie odlege. Tak, i to wszystko, co si dokoa mnie dzieje, te jakby dziao si
gdzie indziej...
Popatrzy na ni z uwag.
Rwnie i was... widz, jakbycie byy oddalone o tysice wiorst... Ale do diaba,
dlaczego mwimy o tym? I dlaczego wci wypytujecie mnie? rozgniewa si i zaraz

umilk, gryzc paznokcie i znw wpadajc w zadum.


Jakie ty masz ndzne mieszkanie, Rodia, przypomina trumn rzeka nagle Pulcheria
Aleksandrowna, przerywajc uciliwe milczenie pewna jestem, e to mieszkanie ponosi
poow winy za twoj melancholi.
Mieszkanie?... odpar z roztargnieniem. Tak, to wina mieszkania... i ja tak myl...
Gdyby wiedziaa, mamo, jak dziwn myl teraz wypowiedziaa doda i rozemia si
jako dziwnie.
Jeszcze chwila, a towarzystwo, jego najblisza rodzina, ktr oglda po trzyletniej rozce, i
ten sposb rozmowy, ktry by przelewaniem z pustego w prne, stayby si dla niego nie do
zniesienia. Pozostaa jednak jeszcze jedna, nie cierpica zwoki sprawa, ktr tak czy owak
musia dzi rozstrzygn...
283
postanowi to sobie przedtem, gdy tylko si obudzi. Teraz ucieszya go ta sprawa jako sposb
wybrnicia z niemiej sytuacji.
Suchaj, Duniu zacz powanie i oschle rozumie si, e prosz ci o wybaczenie mi
mojego wczorajszego zachowania, uwaam jednak za swj obowizek przypomnie ci raz
jeszcze, e za nic nie odstpi od mego dania. Albo ja, albo uyn. Ja mog by otrem, ty
jednak nie powinna by poda. Jedno z dwojga wystarczy. Jeeli polubisz uyna, to
przestan ci uwaa za siostr.
Rodia, Rodia! Zaczynasz to samo co wczoraj! jkna Pulcheria Aleksandrowna
aonie. I dlaczego nazywasz si ustawicznie otrem, nie znosz tego! Wczoraj byo to
samo...
Bracie odpara Dunia rwnie stanowczo i oschle
w tym wszystkim jest pomyka z twojej strony. Mylaam o tym w nocy i wykryam twj
bd. Rzecz caa w tym, e ty, jak mi si zdaje, mylisz, e ja czyni ofiar z siebie, aby
komu innemu pomc. Tak jednak nie jest. Wychodz za m tylko ze wzgldu na siebie, po
prostu dlatego, e samej jest mi ciko, a potem, naturalnie, bd rada, jeli mi si uda
dopomc moim bliskim, ale nie ten wzgld zadecydowa o moim postanowieniu.
Ona kamie! myla, gryzc z wciekoci paznokcie.
Jest dumna! Nie chce si przyzna, e lubi odgrywa rol dobrodziejki! Och, te niskie
charaktery! Kochaj tak, jakby nienawidziy... Jake... nienawidz ich wszystkich".
Jednym sowem, wychodz za Piotra Pietrowicza, gdy z dwojga zego wybieram
mniejsze zo. Postanowiam speni uczciwie to wszystko, czego si po mnie spodziewa, a
zatem nie oszukuj go... Dlaczego si miejesz?
Zaczerwienia si, a w oczach jej bysn gniew.
Chcesz wszystko speni? spyta z jadowitym umiechem.
A do pewnej granicy. Sposb i forma starania si o moj rk day mi od razu pozna,
czego oczekuje Piotr Pietrowicz.
wprawdzie ocenia on siebie za wysoko, spodziewam si jednak, e ceni rwnie mnie...
Dlaczego si znowu miejesz?
A dlaczego ty si znowu czerwienisz? Kamiesz, siostro, kamiesz z ca wiadomoci,
jedynie wskutek kobiecego uporu i eby postawi na swoim wbrew mojej woli... Ty nie
moesz szanowa uyna widziaem go i rozmawiaem z nim. Sprzedajesz si za
pienidze, a zatem postpujesz podle; ciesz si, e przynajmniej potrafisz si jeszcze
zaczerwieni!
To nieprawda, ja nie kami!... krzykna Dunia, tracc zimn krew. Nie
polubiabym go, gdybym nie bya pewna, e on mnie szanuje i e zaley mu na mnie; nie
wyszabym za niego, gdybym nie bya przekonana, e i ja mog go rwnie szanowa. Na
szczcie, mog si o tym dzi jeszcze przekona. A takie maestwo nie jest pode, jak je
nazywasz. A nawet gdyby mia suszno, nawet gdybym si zdecydowaa na podo, to

czy nie jest okruciestwem z twojej strony mwi tak do mnie? Dlaczego dasz ode mnie
bohaterstwa, na ktre samego ci nie sta? To jest tyrania, to gwat! Nawet jeli kogo
zniszcz, to najwyej siebie sam... Nie zabiam jeszcze nikogo... Dlaczego tak patrzysz na
mnie? Czemu zblade? Rodia, co ci jest? Rodia, kochany...
Boe! Zemdla! krzykna Pulcheria Aleksandrowna.
Nie, nie... to gupstwo... nic mi nie jest!... Krci mi si troch w gowie. To nie jest
omdlenie... Wszdzie wietrzycie omdlenia... Hm! C to ja chciaem powiedzie? Tak, a w
jaki to sposb przekonasz si dzisiaj, e moesz go szanowa i e on ciebie... ceni, jak
powiedziaa? Mwia, zdaje si, e dzisiaj? Czy moe si przesyszaem?
Mamo, poka mu list od Piotra Pietrowicza rzeka Dunieczka.
Pulcheria Aleksandrowna podaa mu list drcymi rkoma. Wzi go z wielk ciekawoci.
Ale zanim go otworzy, spojrza nagle ze zdziwieniem na Duni.
To dziwne mwi powoli, jakby zaskoczony t myl dlaczego ja si tak unosz? Po
co cay ten krzyk? Bierz lub, jeli chcesz.
285
Mwi jakby do siebie, jednak gono i patrzy przez dusz chwil zdziwiony na siostr.
W kocu otworzy list, wci jeszcze z wyrazem zdziwienia na twarzy; potem pocz powoli i
uwanie czyta, przeczyta list dwa razy. Pulcheria Aleksandrowna bya bardzo niespokojna,
rwnie pozostali oczekiwali czego niezwykego.
To mnie dziwi zacz po namyle, oddajc list matce, ale nie zwracajc si do nikogo w
szczeglnoci on przecie prowadzi procesy, jest adwokatem, jego sposb wyraania si
jest nawet taki niby to elegancki, a pisze tak nieudolnie.
Wszyscy poruszyli si, oczekiwano czego cakiem innego.
Przecie oni wszyscy tak pisz zauway Razumichin.
Czy czytae ten list?
Tak.
Pokazaymy mu go przedtem, Rodia... radziymy si
wyjania z zaenowaniem Pulcheria Aleksandrowna.
To jest waciwie styl sdowy przerwa jej Razumichin
dzi jeszcze uywa si tego stylu w sdzie.
Sdowy? Tak, rzeczywicie, jest to styl sdowy, urzdowy... Nie jest to a tak bardzo
nieudolnie napisane, ale te i nie jzykiem literackim; po prostu list urzdowy.
Piotr Pietrowicz nie kryje si wcale z tym, e wyksztacenie zdobywa z trudem, jest nawet
dumny z tego, e sam doszed do dzisiejszego stanowiska odpara Awdotia Roma-nowna,
uraona tonem brata.
Jeli jest dumny, to widocznie ma do tego prawo, nie przecz. Widz, e czujesz si
uraona tym, moja siostro, e z caego listu wysnuem tylko taki zabawny wniosek, i zdaje ci
si, e umylnie mwi o takich drobnostkach, aby si z ciebie naigrawa. Wprost przeciwnie,
ze wzgldu na styl przyszo mi na myl co, co moe nam si bardzo przyda. W licie tym
jest zdanie: a win bd Panie miay jedynie sobie do przypisania". Zdanie to jest jasne i
wyrane. Zawarta jest w nim groba, e on zaraz odejdzie, jeli ja przyjd. A to znaczy tyle,
e porzuci was obie, jeeli nie bdziecie mu posuszne, i to porzuci was teraz,
286
gdy za jego namow przyjechaycie do Petersburga. No, jak sdzisz, czy takie wyraenie
uyna jest rwnie obraliwe, jak gdyby to na przykad napisa on (wskaza na Razumichina)
lub Zosimow albo ktokolwiek z nas?
No, nie odpara Dunia rozumiem cakiem dobrze, e wyrazi si on zbyt naiwnie, ale
moe tylko nie umia znale odpowiedniego wyraenia... To suszna uwaga z twojej strony,
Rodia. Nie przypuszczaam nawet...
Jest to wyraone stylem sdowym i inaczej nie dao si napisa. Wyszo to moe nawet

bardziej ordynarnie, ni on sam chcia napisa. Poza tym musz ci nieco rozczarowa w
licie tym wyczytaem co jeszcze, a mianowicie obelg, i to do nikczemn. Daem wczoraj
pienidze owej wdowie, tej chorej i przybitej kobiecie, i to nie pod pozorem", e chc
ponosi koszta pogrzebu, lecz po prostu na pogrzeb, nie daem te ich crce, jak pisze,
dziewczynie podejrzanych obyczajw" (ktr wczoraj po raz pierwszy widziaem), lecz
faktycznie samej wdowie. W tym wszystkim widz skwapliw ch obrzucenia mnie botem i
pornienia z wami. I to rwnie napisane jest stylem sdowym, to znaczy, e zbyt wyranie
przebija tu cel i naiwna skwapliwo. Jest on mdry, jednak aby mdrze postpowa, trzeba
mie co wicej ni sam tylko rozum. Wszystko to wiadczy, jakim on jest czowiekiem i...
nie sdz te, aby ci zbyt wysoko ceni. Mwi ci to tylko ku rozwadze, gdy szczerze
pragn twego dobra...
Dunieczka nic nie odpowiedziaa; decyzj powzia ju przedtem i oczekiwaa tylko
wieczora.
Wic jak si decydujesz, Rodia? zapytaa Pulcheria Aleksandrowna, zaniepokojona
jeszcze bardziej ni przedtem jego niespodziewanym, urzdowym tonem.
Na co mam... si decydowa"?
Piotr Pietrowicz pisze przecie, e nie chce, aby by dzi wieczr u nas, i e odejdzie...
gdyby ty przyszed. A wic jak... przyjdziesz?
287
uecyzja nie zaley ode mnie, lecz w pierwszym rzdzie od mamy, o ile j to danie Piotra
Pitro wiea nie obraa, a w drugim rzdzie od Duni, o ile rwnie nie czuje si uraona. Ja
za postpi tak, jak uznacie za najlepsze doda oschle.
Dunia ju si zdecydowaa, a ja si z ni cakowicie zgadzam! skwapliwie wtrcia
Pulcheria Aleksandrowna.
Postanowiam ci prosi, Rodia, usilnie prosi, eby koniecznie by obecny dzi przy tym
spotkaniu powiedziaa Dunia. Przyjdziesz?
Przyjd.
Rwnie i pana prosz do nas na sm dodaa, zwracajc si do Razumichina.
Mamo, zapraszam rwnie pana Razumichina.
Bardzo dobrze, Dunieczko. Niech bdzie tak, jak postanowia dodaa Pulcheria
Aleksandrowna. Ja nawet wol tak; nie lubi udawa i kama, lepiej powiedzie ca
prawd... Piotr Pietrowicz moe si teraz gniewa lub nie.
IV
W tej chwili drzwi otwary si bezszelestnie i wesza do pokoju, rozgldajc si niemiao,
moda dziewczyna. Wszyscy spojrzeli na ni ze zdumieniem i ciekawoci. Raskolnikow nie
pozna jej w pierwszej chwili. Bya to Sofia Siemionowna Marmieadowa. Widzia j wczoraj
po raz pierwszy w takiej sytuacji i w takim stroju, e w jego duszy pozosta zupenie inny
obraz. Teraz bya ona skromnie, a nawet ubogo ubran, bardzo mod dziewczyn, niemal
dzieckiem, o skromnych i przyzwoitych manierach, o twarzyczce pogodnej, aczkolwiek teraz
malowao si na niej zakopotanie. Miaa na sobie zwyczajn, codzienn sukienk, na gowie
za niemodny, stary kapelusz; z wczorajszego stroju pozostaa jej jedynie parasolka, ktr
trzymaa w rku. Gdy wesza do pokoju i ujrzaa w nim tyle osb, nie tylko stropia si, lecz
po prostu stracia gow,
288
wygiaafa jaK maie, przestraszone aziecKo i uczynna rucn, jakby chciaa cofn si i wyj z
pokoju.
Ach, to pani... rzek Raskolnikow bardzo zdziwiony i nagle poczu si zakopotany.
Pomyla zaraz, e matka i siostra z listu uyna ju co wiedz o dziewczynie podejrzanych
obyczajw". Dopiero co protestowa przeciwko potwarzom uyna i zapewnia, e
dziewczyn t widzia po raz pierwszy w yciu, a ona nagle przychodzi tutaj. Przypomnia

sobie take, e przeciwko wyraeniu temu zupenie nie protestowa. Wszystko to w jednej
sekundzie przeleciao mu przez myl. Jednak gdy spojrza na ni uwanie, ujrza, jak
zgnbiona przez ycie bya ta poniona istota, i zrobio mu si jej al. Gdy w przeraeniu
swoim cofna si ku drzwiom, co w nim drgno.
Nie oczekiwaem pani rzek popiesznie, zatrzymujc j wzrokiem. Prosz, niech
pani siada. Przychodzi pani pewnie z polecenia Katarzyny Iwanowny. Niech pani pozwoli,
moe usidzie pani nie tam, lecz tutaj...
Gdy Sonia wesza, Razumichin, ktry siedzia na jednym z trzech krzese Raskolnikowa,
podnis si, aby umoliwi jej przejcie. Raskolnikow chcia pocztkowo wskaza jej
miejsce na kanapie, gdzie siadywa Zosimow, ale przyszo mu na myl, e miejsce to jest
zanadto familijne" i suy mu za ko, wskaza jej zatem krzeso Razumichina.
A ty siadaj tutaj zwrci si do Razumichina, wskazujc mu miejsce na kanapie, gdzie
siedzia zwykle Zosimow.
Sonia usiada i drc z trwogi, patrzya niemiao na obie panie. Najwyraniej nie moga
poj, skd wzia si u niej taka miao, e usiada obok nich. Przeraona tym szybko
wstaa i bardzo zmieszana zwrcia si do Raskolnikowa:
Ja... ja... tylko na chwil, niech mi pan wybaczy, e przeszkadzam rzeka, jkajc si.
Przychodz z polecenia Katarzyny Iwanowny, ona nie miaa kogo posa... Ona bardzo
prosia, eby pan przyszed... jutro rano na pogrzeb. Po
10 Zbrodnia i kara
289
pogrzeoie... na cmentarzu MitroianijewsKinr... prosi, zby pan... przyszed do nas... do niej...
na poczstunek... Bdzie to wielki zaszczyt dla niej... Ona bardzo prosia. Zacia si i
umilka.
Postaram si na pewno... na pewno odrzek Raskol-nikow, reszta zdania uwiza mu w
gardle. Prosz, nieche pani usidzie rzek nagle musz pomwi z pani. Nawet
jeli pani si pieszy, niech mi pani wywiadczy przysug i podaruje dwie minuty czasu...
Przysun jej krzeso. Sonia usiada i nie mniej ni przedtem zakopotana, rzucia niemiae
spojrzenie na siedzce panie, po czym znowu opucia oczy i utkwia wzrok w pododze.
Blada twarz Raskolnikowa pokrya si rumiecem; by wyranie poruszony, oczy mu pony:
Mamo rzek dobitnie i niemal nakazujce to jest Sofia Siemionowna Marmieadowa,
crka owego nieszczsnego pana Marmieadowa, ktrego wczoraj konie stratoway na moich
oczach, o czym wam ju mwiem...
Pulcheria Aleksandrowna spojrzaa na Soni, przymruajc nieco oczy. Mimo swego
zakopotania i nakazujco wyzywajcego wzroku Rodiona nie moga sobie odmwi tej
drobnej przyjemnoci. Dunia patrzya prosto w twarz modej dziewczynie i ogldaa j z
wyranym zdumieniem. Gdy Sonia usyszaa sowa Raskolnikowa, podniosa na chwil
wzrok, ale jej zmieszanie stao si jeszcze wiksze.
Chciaem zapyta pani mwi Raskolnikow z popiechem co dziao si dzisiaj u
was? Czy nikt was nie nagabywa? Na przykad policja.
Nie, wszystko poszo gadko... Przecie przyczyna mierci bya oczywista, nikt nie da
adnych wyjanie, tylko lokatorzy sarkaj.
Dlaczego?
1 Cmentarz Mitrofanijewski, zaoony podczas epidemii cholery w 1831 r.. przeznaczony by
dla niezamonych grup ludnoci.
290
Ze ciao ley tak dugo... teraz jest upa, wic zapach... dlatego te bdzie przeniesione
dzisiaj wieczorem na cmentarz i pozostawione w kaplicy do rana. Katarzyna Iwanowna nie
chciaa si pocztkowo na to zgodzi, teraz jednak sama przyznaje, e tak jest lepiej...
Wic dzisiaj?

Ona prosia, aby pan zaszczyci nas sw obecnoci na naboestwie w cerkwi, a potem
uda si do niej na styp.
To bdzie stypa?
Tak, taka maa przekska; kazaa panu bardzo podzikowa za pomoc... wczoraj... bez
pana nie byoby go za co pochowa.
Podbrdek i wargi dziewczyny zadray, opanowaa si jednak i znowu spucia wzrok.
W czasie rozmowy Raskolnikow nie odrywa od niej oczu. Twarzyczk miaa bardzo
szczup, rysy do nieregularne, may, spiczasty nos i taki sam podbrdek. Trudno byoby
nazwa j pikn, jednak niebieskie oczy byy wietliste, a gdy si oywiay, wyraz twarzy
stawa si tak dobry i ujmujcy, e kady musia mimo woli poczu do niej sympati. W
twarzy jej i w caej postaci byo poza tym co osobliwego mimo swych osiemnastu lat
wygldaa jak dziewczyna duo modsza, prawie jak dziecko, i to niekiedy miesznie
wyraao si w jej ruchach.
Czyby tak maa suma Katarzynie Iwanownie wystarczya na wszystko, skoro urzdza
styp? zapyta, pragnc za wszelk cen podtrzyma rozmow.
Trumna jest cakiem prosta... i wszysto inne... tak e duo nie kosztuje... Obliczyymy
wszystko z gry z Katarzyn Iwanowna; pozostao jeszcze tyle, e starczy na styp...
Katarzyna Iwanowna bardzo tego pragna... Musimy wic... To jest dla niej pociech, taka
ju jest... wie pan przecie...
Rozumiem, rozumiem... Oczywicie. Oglda pani mj pokj? Matka moja mwi, e
przypomina jej trumn.
291
Lja.i pan nam wczoraj wszysiKie piemuze, jaKie pan miai
rzeka nagle zamiast odpowiedzi i znw opucia wzrok ku ziemi.
Wargi i podbrdek zadrgay jej ponownie. Ndza Raskol-nikowa od razu rzucia si jej w
oczy, a sowa te wyrway si jej zupenie bezwiednie. Zapanowao milczenie. Oczy Duni
nabray blasku, a matka yczliwiej popatrzya na Soni.
Rodia rzeka, wstajc z miejsca rzecz jasna, obiad zjemy razem. Chod, Duniu.
Tobie te radz wyj nieco, po spacerze za po si i wypocznij, a potem czekamy...
Obawiam si, e rozmowa z nami zmczya ci...
Tak, tak, przyjd... rzek popiesznie i te wsta.
Musz jednak jeszcze co zaatwi...
Chyba nie bdziecie jedli obiadu osobno? rzek Razumichin, patrzc zdziwiony na
Raskolnikowa. Co masz do zaatwienia?
Przecie mwi, e przyjd... na pewno... A ty zosta tu jeszcze chwil. Nie potrzebujecie
go teraz, prawda, mamo? Czy te moe zabieram go wam?
O nie, wcale nie! Pana take prosz do nas na obiad, Dymitrze Prokofjiczu, bdzie pan taki
dobry?
Bardzo prosz, niech pan przyjdzie dorzucia Dunia.
Razumichin pochyli si w ukonie, dzikujc za zaproszenie, twarz promieniaa mu z
zadowolenia. Dziwne jakie zakopotanie ogarno wszystkich na chwil.
egnaj, Rodia, a raczej do zobaczenia. Nie lubi tego sowa egnaj". egnaj, Naciu... o,
znowu powiedziaam egnaj"... Pulcheria Aleksandrowna o mao co nie ukonia si
nawet Soni i wysza szybko z pokoju.
Dunia, ktra sza za matk, ukonia si dziewczynie uprzejmie i yczliwie. Biedna Sonia
zakopotana odkonia si popiesznie i trwonie. Na twarzy jej pojawi si jaki bolesny
wyraz, jak gdyby yczliwo i uprzejmo Duni byy jej niemie i przykre.
292
tiaz arowa, uuniu; rzeKf KasKomiKow, wycnoazc na schody. Nie podasz mi
rki?

Podaam ci przecie, nie pamitasz? rzeka Dunia, zwracajc si znw ku niemu.


To nic nie szkodzi, podaj mi j jeszcze raz!
Mocno cisn jej paluszki. Dunia zamiaa si i zaponia, wyrwaa rk i wybiega za matk.
Teraz ju czua si cakiem szczliwa.
Wszystko w porzdku Raskolnikow zwrci si do Soni, powracajc do pokoju i
patrzc na ni z umiechem. Wieczny odpoczynek zmarym, ale ywi chyba mog y?
Czy nie tak? Chyba tak?
Ze zdumieniem Sonia ujrzaa, e jego twarz rozjania si nagle, patrzy na ni dugo w
milczeniu; wszystko, co opowiada mu o niej jej ojciec, przypomniao mu si teraz...
Na Boga, Duniu! rzeka Pulcheria Aleksandrowna, zaledwie znalazy si na ulicy
doprawdy jestem zadowolona, emy wyszy, jako mi lej. No, czy mogam wczoraj w
wagonie pomyle, e nawet z tego bd si cieszy!
Powtarzam ci, kochana mamo, e on jest chory, bardzo chory. Czy nie widzisz tego? Moe
wanie troski o nas podkopay jego zdrowie? Trzeba mie dla niego wicej pobaliwoci i
wiele, wiele mu wybaczy.
Ale ty nie bya dla niego pobaliwa! przerwaa jej Pulcheria Aleksandrowna gorco i
jakby z wyrzutem. Wiesz co, obserwowaam was oboje dzisiaj uwanie i doszam do
wniosku, e pod wzgldem charakteru jeste jego odbiciem, i to zupenym. Obydwoje macie
w charakterze co melancholijnego, ponurego i wybuchowego; obydwoje jestecie rwnie
dumni i szlachetni... To nie do pomylenia, eby on by egoist. Co?... Jeeli jednak pomyl,
co czeka nas jeszcze dzisiejszego wieczora, to serce mi si ciska.
Niech si mama nie niepokoi. Stanie si tylko to, co sta si musi!
293
poczniemy, gdy Piotr Pietrowicz zerwie z nami? zawoaa biedna Pulcheria
Aleksandrowna, nie zastanawiajc si zbytnio nad treci tych sw.
Jeeli to uczyni, bdzie to tylko dowodem, e nic z nim nie straciymy odpara Dunia
ostro i lekcewaco.
Bardzo dobrze zrobiymy, odchodzc teraz cigna dalej matka, przerywajc crce i
odbiegajc od poruszonego tematu. Mwi, e ma co pilnego do zaatwienia, przejdzie si
nieco przy tej sposobnoci i zaczerpnie wieego powietrza... u niego jest tak strasznie
duszno... nie wiem tylko, czy w Petersburgu w ogle mona zaczerpn gdzie wieego
powietrza. Tutaj na ulicy jest te jak w pokoju bez lufcika. Boe, co za miasto!... Czekaj!
Uwaaj! Usu si, bo ci jeszcze przygniot, tu co nios! To fortepian... jak oni popychaj
ludzi... Ta moda dziewczyna te mnie niepokoi.
Jaka dziewczyna?
No, mwi o tej Sofii Siemionownie, ktra przysza do Rodiona...
Dlaczego niepokoi ona mam?
Co przeczuwam, Duniu. Moesz mi wierzy albo nie, ale od razu, gdy tylko wesza do
pokoju, pomylaam: tu jest rdo wszystkiego...
Ale na pewno si mama myli przerwaa jej Dunia gniewnie. Pozna j dopiero
wczoraj, a dzisiaj, gdy wesza, zrazu nie mg jej nawet pozna.
No, no, zobaczysz!... Ona mnie niepokoi, zobaczysz! Przestraszyam si nawet. Patrzya na
mnie niemal bez przerwy, a jakie ona ma spojrzenie; ledwie wysiedziaam na krzele.
Pamitasz, jak on j przedstawi? I to wydaje mi si bardzo dziwne: Piotr Pietrowicz wypisuje
takie rzeczy o jej prowadzeniu si, a Rodion przedstawiaj nie tylko mnie, ale i tobie. Czyli e
musi z ni sympatyzowa.
No, co ten nie wypisuje! O nas te przecie duo mwiono i pisano! Czy mama
zapomniaa o tym? A ja jestem prze294
plotki.

Daj Boe.
A Piotr Pietrowicz jest wstrtnym plotkarzem! owiadczya nagle Dunia.
Pulcheria Aleksandrowna drgna gwatownie. Rozmowa si urwaa.
Posuchaj, chc ci o co zapyta rozpocz Raskol-nikow, prowadzc Razumichina w
stron okna.
To ja powiem matce, e pan przyjdzie rzeka Sonia, chcc si poegna.
Chwileczk, Sofio Siemionowno! Nie mamy tajemnic i wcale nam pani nie przeszkadza.
Chciabym z pani kilka sw... Suchaj zwrci si znowu do Razumichina. Ty znasz
tego... no jake on si nazywa... zaraz!... Porfirego Pietrowicza?
Czy go znam? Jeszcze jak! To przecie mj krewny. A bo co? zapyta Razumichin
zaintrygowany.
On przecie prowadzi t spraw... no spraw tego morderstwa... o ktrej wczoraj
mwilicie.
Tak... a wic? Razumichin otworzy szeroko oczy.
On przesuchiwa tych, ktrzy poyczali od starej pienidze. Widzisz, jest tam take kilka
moich zastaww, same drobiazgi, midzy innymi piercionek mojej siostry, ktry podarowaa
mi na pamitk, jak wyjedaem, i srebrny zegarek mego ojca. Wszystko razem warte jest
moe pi do szeciu rubli, dla mnie jednak s to pamitki. Co robi? Nie chciabym, eby te
rzeczy przepady, w szczeglnoci nie chciabym utraci zegarka. Gdy rozmawialicie o
zegarku Duni, draem ze strachu, e matka moe zechce zobaczy mj zegarek. To jedyna
rzecz, ktra pozostaa po moim ojcu. Matka rozchorowaaby si, gdyby zegarek przepad. Ty
wiesz przecie,
295
jo.iv i^\jui^{.y pi^t-jinujcj anf iajviiin i^tw^cmn. i UICIUA 1111 wii^c, jciiv
powinienem si zachowa. Wiem, e trzeba zgosi si na policj. Czy jednak nie byoby
lepiej zwrci si z tym do Porfirego osobicie? Jak mylisz? Chciabym zaatwi t spraw
moliwie jak najszybciej. Zobaczysz, e matka zapyta mnie o to jeszcze przed obiadem!
Nie zwracaj si do policji, tylko osobicie do Porfirego! odpar Razumichin z zapaem.
To mnie bardzo cieszy! Tu nie ma si nad czym namyla, moemy zaraz tam pj,
mieszka o par krokw std, z pewnoci zastaniemy go w domu.
Cakiem susznie... chodmy...
On si bardzo ucieszy, ogromnie si ucieszy z poznania ciebie! Duo mu opowiadaem o
tobie przy kadej sposobnoci... Wczoraj jeszcze rozmawialimy o tobie. Chodmy! Wic ty
znae t star? Tak!... To o-grom-nie zmienia posta rzeczy... Ach tak! Sofio Iwanowno...
Sofio Siemionowno poprawi go Raskolnikow. Sofio Siemionowno, oto mj
przyjaciel Razumichin, bardzo zacny czowiek...
Jeeli pan musi teraz wyj... Sonia nie spojrzaa nawet na Razumichina i przy tej
prezentacji jeszcze bardziej si zmieszaa.
Idziemy wic! stwierdzi Raskolnikow zdecydowanym gosem. Ale ja jeszcze dzisiaj
wpadn do pani, Sofio Siemionowno, tylko musi mi pani poda, gdzie pani mieszka.
To, co mwi, bynajmniej nie wprawiao go w zakopotanie, a przecie unika jej wzroku.
Sonia daa mu adres, rumienic si. Wyszli wszyscy troje razem.
Nie zamykasz drzwi? zapyta Razumichin.
Nigdy tego nie robi! Od dwch lat mam zamiar dokupi zamek doda niedbale.
Szczliwy ten, co nie ma co zamyka, nieprawda? zwrci si do Soni.
Zatrzymali si w bramie.
296
idzie na prawoY Ach, chciaem pani o cos zapyta: jak si pani udao mnie odnale?
Gos jego jednak brzmia tak, jakby mia zamiar zada jej cakiem inne pytanie. Chcia
spojrze w jej jasne oczy, ale to mu si nie udao.

Pan przecie da wczoraj adres naszej Polece.


Polece? Ach, prawda, to ta maa. To siostra pani? A wic daem jej swj adres?
Jak to, nie pamita pan?
Owszem... przypominam sobie.
Ojciec duo o panu opowiada... Nie zna wprawdzie paskiego nazwiska... Wczoraj
jednak dowiedziaam si nazwiska i adresu pana, a gdy przyszam tutaj, zapytaam: Gdzie
mieszka pan Raskolnikow?..." Nie wiedziaam, e mieszka pan w sublokatorskim pokoju...
Do widzenia! Zaraz pjd do Katarzyny Iwanowny...
Bya zadowolona z tego, e poegnaa si wreszcie, posza wic szybko, ze spuszczon
gow. Chciaa jak najprdzej zej im z oczu, dlatego przebiega te dwadziecia krokw,
ktre dzieliy j od pierwszej przecznicy. Chciaa wreszcie by sama, aby potem, idc szybko
i nie patrzc na przechodniw, zapomnie o wszystkim, a rozwaa tylko i przypomina sobie
kade sowo dzi wypowiedziane i usyszane, uzmysowi sobie raz jeszcze ca sytuacj.
Nigdy w yciu nie doznaa podobnych uczu. Dusza jej zajrzaa, cho niepewnie i chwilowo
tylko, do cakiem nowego, nie znanego jej dotychczas wiata. Nagle przypomniaa sobie, e
Raskolnikow ma jeszcze dzisiaj przyj do niej, moe przyjdzie przed poudniem, moe za
chwil!
Tylko nie dzi, byle nie dzi! powtarzaa ze cinitym sercem, jakby bagaa kogo
niczym przeraone dziecko. O Boe, on do mego pokoju... zobaczy wszystko!... O Boe!
W takiej chwili nie moga oczywicie zauway pewnego, nie znanego jej mczyzny, ktry
obserwujc j, szed za ni krok w krok. Szed za ni ju od bramy domu, w ktrym mieszka
Raskolnikow. W czasie, gdy wszyscy troje, Razumichin, Ras297
komikw i ona, stali pod bram domu i rozmawiali, przecnoazu wanie koo nich.
Przechodzie, gdy usysza sowa: Gdzie mieszka pan Raskolnikow?", drgn. Obrzuci
grupk szybkim spojrzeniem, zwracajc specjaln uwag na Raskolnikowa, do ktrego
zwracaa si Sonia; potem oglda dom, jakby chcia go zapamita. Wszystko to odbyo si
w jednej sekundzie, tak e poszed dalej, nie zwracajc na siebie uwagi. Szed jednak teraz
nieco wolniej, jakby czekajc na kogo. Czeka na Soni, a widzc, e egna si ona z tymi
dwoma, by przekonany, e gdy pjdzie za ni, bdzie mg ustali, gdzie mieszka.
Gdzie ona moe mieszka? Znam t twarz, tylko nie wiem skd myla, szukajc w
pamici. Musz to zbada".
Doszedszy do rogu, przeszed na drug stron ulicy i odwrciwszy si, zobaczy, e Sonia
idzie w tym samym kierunku, skrcia bowiem w t boczn uliczk. Towarzyszy jej zatem,
idc coraz wolniej przeciwlegym chodnikiem. Potem, gdy oddalia si od niego o jakie
pidziesit krokw, przeszed na t stron ulicy, ktr ona sza, i dogoniwszy j, postpowa
teraz za ni w odlegoci moe piciu krokw.
By to mczyzna koo pidziesitki, do wysoki, postawny, o szerokich i spadzistych
barach, co nadawao jego postaci wygld pochyy. By ubrany modnie i elegancko, wyglda
na czowieka zamonego. W rce mia adn lask, ktr uderza o bruk za kadym krokiem,
na rkach za nowe rkawiczki. Jego szeroka twarz o silnie wystajcych kociach
policzkowych bya sympatyczna, cera zdrowa i wiea, co rzadko si zdarza w Petersburgu.
Gste jeszcze wosy byy koloru jasnoblond, przyprszone tylko tu i wdzie siwizn, a gsta
broda bya jeszcze janiejsza. Oczy mia niebieskie; spojrzenie ich miao w sobie co zimnego
i przenikliwego. Wargi mia wiee i czerwone. Sowem, by doskonale zakonserwowany i
wyglda na znacznie modszego, anieli by w rzeczywistoci.
Gdy Sonia dosza do ulicy biegncej wzdu kanau, okolica opustoszaa do tego stopnia, e
byli jedynymi przechodniami. Obserwujc j, zauway ju przedtem jej zmieszanie i zamy298
lenie, oay aoszia ao domu, w ktrym mieszkaa, i wesza do bramy, mczyzna wszed za ni,

a na jego twarzy odmalowao si wielkie zdziwienie. Na podwrzu skrcia na prawo, gdzie


mieciy si schody prowadzce do jej mieszkania. No, co takiego" mrukn do siebie i
ruszy za ni po schodach. Teraz dopiero Sonia go zauwaya. Wesza na pitro, skrcia na
galeri, ktra cigna si przez ca dugo podwrza, i zadzwonia do mieszkania
oznaczonego numerem 9. Na drzwiach widnia nagryzmolony kred napis: Kapernaumow
krawiec". No, co takiego!" wykrzykn raz jeszcze nieznajomy, zdumiony tym zbiegiem
okolicznoci, i zadzwoni do pooonego obok mieszkania numer 8. Drzwi tych mieszka
byy od siebie oddalone zaledwie o sze krokw.
Ach, pani mieszka u Kapernaumoww rzek, patrzc na Soni z umiechem.
Poprawia mi wczoraj kamizelk. Ja mieszkam tutaj obok, u pani Gertrudy Karowny
Resslich. Co za zbieg okolicznoci!
Sonia patrzya na niego uwanie.
Czyli jestemy ssiadami cign dalej wesoo. Dopiero przedwczoraj przyjechaem
do Petersburga. No, tymczasem do widzenia!
Sonia nie odpowiedziaa ani sowa. Drzwi otwary si, a ona wlizna si do rodka i
popieszya do swojej izdebki. Wstydzia si bardzo, a zarazem opanowao j uczucie jakiej
nieokrelonej trwogi.
Gdy szli do Porfirego, Razumichin znajdowa si w stanie niezwykego podniecenia.
To wspaniale si skada, bracie! powtarza raz po raz. Bardzo, bardzo si ciesz! Co
ci tak cieszy?" zastanawia si Raskolnikow.
Nie wiedziaem nic o tym, e ty take zastawie co u tej starej. Czy to byo dawno...
kiedy bye u niej po raz ostatni? Jaki on naiwny!" pomyla Raskolnikow.
299
K.iedy tam byem po raz ostatni? zapyta gono i przystan. Mogo to by ze trzy
dni przed jej mierci. Nie mam zreszt zamiaru wykupywa tych rzeczy. Znowu mam tylko
jednego rubla w kieszeni... po tej wczorajszej malignie.
Na sowie maligna" pooy szczeglny nacisk.
No tak, tak popiesznie, cho nie wiadomo co, potwierdzi Razumichin. Wic to ci
wwczas... tak poniekd uderzyo... a wiesz, e wtedy, w malignie, te wci o jakich
piercionkach bredzie!... No tak, tak... To jasne, teraz wszystko jasne.
Prosz! Jak si ta myl rozpeza wrd nich! Przecie ten czowiek daby si za mnie
ukrzyowa, a tak si cieszy, e si wyjanio, czemu ja w malignie wci majaczyem o
piercionkach! e te im wszystkim musiao to utkwi w gowie!..."
A zastaniemy go? zapyta Raskolnikow.
Zastaniemy, zastaniemy popiesznie zapewni Razumichin. To swj chop, bracie,
zobaczysz! Troch nieokrzesany, to znaczy, waciwie jest czowiekiem wiatowym, ale pod
pewnymi wzgldami bywa nieokrzesany. Jest naprawd mdry, nawet bardzo, ale sposb
mylenia ma jaki specyficzny... Nieufny, sceptyk, cynik... lubi nabiera, a raczej nie tyle
nabiera, co wykoowa... No i ta stara metoda dowodu rzeczowego... Ale zna si na rzeczy,
zna... W zeszym roku rozwika spraw o morderstwo, w ktrej prawie wszystkie lady byy
zatarte! On bardzo, ale to bardzo chce ci pozna!
A to niby dlaczego?
Jakby ci to powiedzie... widzisz, ostatnio, kiedy zachorowae, czsto i sporo o tobie
mwiem... A on sucha... Jak si dowiedzia, e bye na prawie, ale wskutek trudnej sytuacji
nie moesz ukoczy studiw, to powiedzia: Jaka szkoda!" Std wywnioskowaem... zreszt
ze wszystkiego, nie tylko z tego; wczoraj Zamietow... Widzisz, Rodia, wczoraj co ci naplotem po pijanemu... i boj si, bracie, eby nie potraktowa tego przesadnie, bo widzisz...
300
ze COY ze maj mnie za wariata? Zreszt, moe to i prawda.
Umiechn si z wysikiem.

Tak... tak... to znaczy, tfu, nie!... Ale wszystko, co ci o tym mwiem (i o innych sprawach
take), to bzdury i pijackie brednie.
Co si tak tumaczysz? Zbrzydo mi to wszystko! warkn Raskolnikow z przesadnym,
bo po czci udawanym rozdranieniem.
Wiem, wiem, rozumiem. Moesz by pewien, e rozumiem. Nawet wstyd mi o tym
mwi...
Jak ci wstyd, to nie mw!
Umilkli obaj. Razumichin by wyranie podniecony i podniecenie to napawao Raskolnikowa
wstrtem. Ponadto zaniepokoio go to, co powiedzia teraz Razumichin o Porfi-rym.
Przed nim te bd musia cign piewk o azarzu1 pomyla, blednc i z
omoczcym sercem i to moliwie naturalnie. Najbardziej naturalnie byoby bez tego
azarza,. Usilnie naturalnie! Nie, usilnie wypadoby bardzo nienaturalnie... zobaczy si...
zaraz... czy to dobrze, czy niedobrze, e tam id? ma sama leci do wieczki. Serce mi
omocze, a to niedobrze!..."
To ten szary dom powiedzia Razumichin.
Najwaniejsze, czy Porfiry wie, e wczoraj byem w mieszkaniu tej wiedmy... i
dopytywaem si o krew? Trzeba to ustali z miejsca, po pierwszym kroku, jak tylko wejd,
wyczyta z twarzy, bo i-na-czej... niech sczezn, ale si dowiem!"
A wiesz co, bracie? zwrci si nagle do Razumichina z szelmowskim umiechem.
Zauwayem, e dzisiaj od rana jeste jaki ogromnie podniecony. Nieprawda?
1 piewka o azarzu ebracza pie o ewangelicznym azarzu (J 11, 1-44); tu w
przenoni: uskaranie si na swj los.
301
f oanieconyY Skde znowu, ani troch achn si Razumichin.
Mnie, bracie, nie zwiedziesz. Siedziae na krzele tak, jak nigdy nie siadasz, na samym
skraju, i cay czas miae drgawki. Co i rusz podrywae si z miejsca. Zmieniae si na
gbie. Zrazu naburmuszony, nagle robie si sodki jak cukierek. Rumienie si nawet: w
chwili gdy zapraszano ci na obiad, bye czerwony jak burak.
Ale skde znowu! Co za gupstwa wygadujesz! Co chcesz przez to powiedzie?
Dlaczego wykrcasz si jak sztubak! Znowu si zarumienie!
Straszna winia z ciebie!
Dlaczego jeste taki zmieszany? Eje, Romeo! Czekaj, opowiem o tym dzisiaj jeszcze
komu. Cha! Cha! Matka si umieje i kto jeszcze...
Suchaj... Tylko posuchaj, posuchaj, to na serio... to jest... Co ty wyrabiasz, do diaba?
bekota Razumichin cakiem zmieszany i ze strachu zrobio mu si zimno. Co chcesz im
opowiedzie? Ja, bracie... ach, co za winia z ciebie!
Wygldasz jak ryczka! A jak ci z tym do twarzy, eby to mg zobaczy! Mj ty
Romeo dziesiciowerszkowy1! Ale e si dzi wypucowa, nawet paznokcie wyczycie!
Tego jeszcze nie byo! Dalibg, nawet wypomadowae sobie wosy. Schyl no si.
winia!!!
Raskolnikow mia si tak, i zdawao si, e nie moe si powstrzyma, i miejc si wci,
wszed do mieszkania Por-firego Piotrowicza. I o to chodzio Raskolnikowowi. Ten, kto by
w mieszkaniu, musia sysze, e wchodzc, mia si na cae gardo.
Ani sowa o tym tutaj! Bo rozwal ci eb! wrzasn rozwcieczony Razumichin,
chwytajc Raskolnikowa za rami.
1 Por. przypis na s. 96.
302
Tymczasem Raskolnikow wchodzi ju do pokoju i robi min, ktra wskazywaa, e tylko na
si powstrzymuje si od miechu. Za nim wszed Razumichin, czerwony jak burak ze wstydu
i wciekoci oraz bardzo zmieszany. Caa jego posta i twarz byy w tej chwili rzeczywicie

bardzo komiczne i usprawiedliwiay w zupenoci wesoo Raskolnikowa. Mimo e


Razumichin nie przedstawi go, Raskolnikow podszed wprost do pana domu stojcego na
rodku pokoju, skoni si i ucisn mu do, wci udajc, e z trudem tylko powstrzymuje
si od miechu, aby wymwi kilka sw potrzebnych przy przedstawianiu si. Zaledwie
jednak wymamrota te par sw, spojrza niby przypadkiem na Razumichina i caa jego
powaga uleciaa. Parskn serdecznym miechem. miech ten i nie ukrywane objawy
wciekoci, z jakimi Razumichin przyjmowa t na pozr zupenie szczer wesoo
przyjaciela, zoyy si w rzeczy samej na obraz niesychanie komiczny, a co najwaniejsze,
zupenie naturalny.
Komizm sceny zwikszy si jeszcze, gdy Razumichin z okrzykiem: Ach, ty diable!"
zamierzy si na Raskolnikowa i trafi rk w okrgy stolik, na ktrym staa pusta szklanka
po herbacie. Wszystko runo na ziemi, rozleg si brzk tuczonego szka.
Panowie, nie niszczcie mebli, bo naraacie na straty skarb pastwa! krzykn, miejc
si, Porfiry Pitro wie.
Sytuacja przedstawiaa si teraz nastpujco: Raskolnikow mia si bezustannie,
zapominajc o tym, e wci trzyma gospodarza za rk; wiedzia jednak, e naley zachowa
miar i czeka tylko na stosowny moment, by zakoczy ten wybuch wesooci. Razumichin,
ktry straci zupenie gow po upadku stolika, popatrzy ponuro na odamki szka, splun
siarczycie, obrci si na picie i z gradow min stan przy oknie odwrcony plecami do
pokoju; patrzy przed siebie, nic nie widzc, oczyma, ktre przesaniaa mu mga wciekoci.
Porfiry
303
rieirowicz smiai si i wiaac oyio po mm, ze cnmie oazie si mia nadal, zachodzia jednak
potrzeba wytumaczenia mu przyczyny tej wesooci. Na jednym z krzese siedzia w kcie
Zamietow, ktry gdy gocie weszli, podnis si i sta w pozycji wyczekujcej. Wprawdzie
twarz jego take zadrgaa miechem, patrzy jednak na ca scen z niejakim zdumieniem i
niedowierzaniem; zdawao si nawet, e obecno Raskolnikowa wprawia go w zakopotanie.
Co do Raskolnikowa, to by on nieprzyjemnie zaskoczony obecnoci Zamietowa.
Jeszcze jedna pozycja do uwzgldnienia w moim rachunku!" pomyla.
Bardzo przepraszam zacz, udajc wielkie zaenowanie. Jestem Raskolnikow...
Bardzo mi przyjemnie. A i sposb, w jaki pan wszed tutaj, by bardzo miy... ale ten tu
wskaza ruchem gowy Razumi-china nie raczy si nawet przywita?
Nie wiem doprawdy, co doprowadzio go do takiej wciekoci. Powiedziaem mu tylko po
drodze, e jest podobny do Romea, i udowodniem to nawet... poza tym chyba nic si nie
wydarzyo.
winia! warkn Razumichin, nie odwracajc si od okna.
Przypuszczam, e musi mie jaki powany powd, eby a tak si zdenerwowa tak
drobnostk rzek Porfiry, miejc si.
Wic ty take zaczynasz, sdzio ledczy! Niech was wszystkich diabli porw! zawoa
Razumichin ze zoci, po chwili jednak sam zacz si mia i podszed do Porfirego Pitro
wiea, jak gdyby nic nie zaszo.
No, koniec ju! Wszyscy jestecie skoczonymi baznami. A teraz do rzeczy: to jest
Rodion Romanowicz Raskolnikow, mj przyjaciel; przede wszystkim chce on ciebie pozna,
poniewa duo o tobie sysza, a nastpnie ma do ciebie pewn drobn spraw. A, Zamietow!
Skd si tu wzie? Czy wy si znacie? Od dawna?
304
,,^o i o ma znaczy/ zaniepokoi si Kaskolmkow. Zamietow zmiesza si, ale tylko na
krtk chwil.
Poznalimy si przecie wczoraj u ciebie odpar swobodnym tonem.
Dziki Bogu. Jeden kopot spada mi z gowy. On drczy mnie przez cay tydzie, ebym

was zapozna] ze sob, a tymczasem widz, e zwchalicie si bez mego porednictwa...


Suchaj, Porfiry, gdzie trzymasz tyto?
Porfiry Pietrowicz by ubrany po domowemu. Mia na sobie szlafrok, czyst koszul i
znoszone pantofle. Mg liczy sobie jakie trzydzieci pi lat, by niskiego wzrostu,
zaywny, nawet z brzuszkiem; twarz mia gadko wygolon i okrg, gow z dziwnie
wypuk potylic, a wosy cakiem krtko cite. Pena, okrga, chorobliwie ciemnota
twarz o zadartym nosie miaa wyraz energiczny i drwicy zarazem. Mona by t twarz
nazwa dobroduszn, gdyby oczy nie przeczyy tej pozornej dobrodusznoci. Miay wilgotny
odblask i niemal biae, mrugajce rzsy. Spojrzenie tych oczu nie harmonizowao z ca
postaci, ktra miaa w sobie co kobiecego. Czynio j znacznie powaniejsz, anieli
wydawaa si na pierwszy rzut oka.
Gdy Porfiry Pietrowicz dowiedzia si, e Raskolnikow ma do niego jak prob, wskaza
mu zaraz miejsce na sofie i poprosi, by usiad. Sam rozsiad si w drugim rogu sofy i zwrci
si do gocia w oczekiwaniu, e ten zaraz wyjani, o co chodzi. W jego postaci byo widoczne
baczne skupienie, co na kadego rozmwc musiaoby podziaa deprymujco i
przytaczajco. Szczeglnie wtedy, gdy sprawa, ktr go mia wyoy, nie staa pod
wzgldem wanoci w adnym stosunku do uwagi, jak ju z gry zaszczyca j Porfiry. Ale
na Raskolnikowa to nie podziaao; krtko i wzowato powiedzia, o co mu chodzi, i by tak
z siebie zadowolony, e pozwoli sobie nawet na obserwowanie osoby Porfirego. Ten take
nie spuszcza wzroku z Raskolnikowa. Razumichin tymczasem zaj miejsce przy stole i z
ywym zainteresowaniem przy305
suchiwa si wywodom przyjaciela, przy czym oczy jego bdziy po twarzy Raskolnikowa,
to znw po twarzy Porfirego, co nawet przekraczao ju troch miar.
Ty ole!" myla Raskolnikow w gbi duszy pod jego adresem.
Musi pan wnie pismo do policji rzek Porfiry bardzo rzeczowym tonem treci
mniej wicej nastpujcej: sysza pan o takim a takim wypadku, czyli o morderstwie, i prosi
pan o powiadomienie odnonego sdziego ledczego, e te a te rzeczy s pask wasnoci i
chce je pan wykupi... co w tym gucie... zreszt tam panu podyktuj.
Caa rzecz w tym rzek Raskolnikow, usilnie starajc si nada swej twarzy wyraz
zakopotania e nie mam obecnie pienidzy... i nie jestem w stanie... nawet tak drobn
kwot... Widzi pan, chciabym tylko zgosi policji, e te i te rzeczy nale do mnie i e jak
tylko bd mia pienidze...
To wszystko jedno rzek Porfiry, przyjmujc zupenie chodno wyznanie Raskolnikowa
o jego sytuacji materialnej.
Waciwie to moe pan wystosowa takie pismo wprost do mnie, niech pan napisze tak:
Dowiedziawszy si o tym i o tym, zawiadamiam, e te i te rzeczy s moj wasnoci...
Na zwykym papierze czy trzeba naby formularz?
przerwa mu Raskolnikow z popiechem, aby uwydatni swoje obawy co do wydatkw
zwizanych z t spraw.
Nie, nie trzeba, wystarczy najzwyklejszy papier.
Naraz Porfiry Pitro wie spojrza na Raskolnikowa z nie ukrywanym szyderstwem, potem
przymruy oczy i mrugn. Moe si to zreszt Raskolnikowowi przywidziao, trwao to
przecie tylko chwil. W kadym razie uczyni co podobnego i Raskolnikow przysigby, e
Porfiry licho go wie dlaczego
mrugn do niego znaczco. On wie wszystko!" przemkno mu przez myl.
Wybaczy mi pan, e zajmowaem mu czas takimi gupstwami rzek, wyprowadzony
nieco z rwnowagi. Warto tych rzeczy nie przekracza piciu rubli, s mi jednak
szczeglnie
306

drogie jako pamitki po osobach, od ktrych je otrzymaem, i przyznam si panu, e syszc o


tym, przestraszyem si...
T dlatego tak to na ciebie podziaao, gdy mwiem o tym, e Porfiry przesuchuje
klientw starej? rzuci Razumichin z wyran intencj.
To byo nie do zniesienia. Raskolnikow nie mg si powstrzyma i obrzuci Razumichina
wciekym spojrzeniem swych czarnych oczu. Opamita si jednak natychmiast.
Ty, bracie, chyba dworujesz sobie ze mnie? Przyznaj, e moje przywizanie, moja troska
o te rzeczy, ktre w twoich oczach s bezwartociowym szmelcem, idzie moe za daleko, nie
moesz mnie jednak z tego powodu uwaa za egoist i chciwca; dla mnie przedmioty te nie
s bynajmniej szmelcem. Powiedziaem ci ju przedtem, e ten srebrny zegarek jest jedyn
pamitk po moim ojcu. Ze mnie moesz si mia, przyjechaa jednak moja matka przy
tych sowach zwrci si Raskolnikow do Porfirego i gdy si dowie teraz znowu
odwrci si szybko w stron Razumichina i stara si nada swemu gosowi przejmujce
drenie e ten zegarek przepad, to popadnie w rozpacz, przysigam. Takie ju s kobiety!
Ale nie, wcale tak nie mylaem, wprost przeciwnie
gorco zaprzeczy Razumichin. Czy byo to dobrze odegrane? rozwaa Raskolnikow.
Czy byo naturalne? Czy nie byo w tym przesady? Tylko po co mwiem o kobietach!"
Ach, paska matka przyjechaa? upewni si Porfiry Pietrowicz.
Tak jest.
Kiedy?
Wczoraj wieczorem.
Porfiry milcza. Widocznie co rozwaa.
Tak czy owak paskie rzeczy nie przepadn rzek chodno i obojtnie. Czekaem ju
od dawna na to, e pan do mnie przyjdzie.
307
nie powiedzia nic szczeglnego, ostentacyjnie podstawi popielniczk Razumichinowi, ktry
bezmylnie strzsa popi na dywan. Raskolnikow drgn, Porfiry uda, e nie zauway tego
i e zajmuje si cigle papierosem Razumichina.
Co? Oczekiwae go? Skd wiedziae, e zastawi co u niej?
Porfiry Pietrowicz zwrci si wprost do Raskolnikowa.
Obydwa zastawione przez pana przedmioty, czyli zegarek i piercionek, leay u niej
razem, owinite w gazet, a na papierze byo wyranie wypisane owkiem nazwisko pana,
nawet data, kiedy zostao to zastawione...
Ma pan fenomenaln pami odpar Raskolnikow z niezrcznym umiechem, przy
czym usiowa spojrze mu prosto w oczy. Ale nie wytrzyma i dorzuci: Myl, e
zastawiajcych byo wielu, wic musiao panu sprawia trudno zapamitanie tylu nazwisk...
Mimo to maje pan wszystkie w pamici i... i...
To byo gupio powiedziane! Bardzo le! Po co to dodaem!" strofowa si w duchu.
Prawie wszyscy z zastawiajcych zgosili si ju, tak e pozosta tylko pan odpar
Porfiry Pietrowicz z lekkim szyderstwem w gosie.
Byem troch niezdrw.
O tym take syszaem. Wiem rwnie, e z jakiego niewiadomego powodu popad pan w
silne rozdranienie nerwowe. Zdaje mi si, e i dzi wyglda pan nieco blado?
Wcale nie jestem blady. Wprost przeciwnie... jestem cakiem zdrw odpar
Raskolnikow nagle zmienionym tonem, opryskliwie i gniewnie. Wzbieraa w nim wcieko,
nie mg ju duej utrzyma si na wodzy. W gniewie mog strzeli jakie gupstwo!
wzdrygn si nagle. Dlaczego oni mnie tak mcz?"
Mwi, e by troch niezdrw! wmiesza si Razumi-chin. To si nazywa przekrca
fakty! Do wczoraj lea nieprzytomny i majaczy... Pomyl tylko, Porfiry, nie mg si
308

nawet utrzyma na nogach, a ledwie opucilimy go na chwil, ubra si, wymkn cichaczem
z domu i wczy si gdzie a do pnocy w malignie, no, jak ci si to podoba? Co
nadzwyczajnego!
Rzeczywicie w maligniel Czy to moliwe? Porfiry potrzsn gow.
Ach, co za bzdury on wygaduje! Niech mu pan nie wierzy! A zreszt pan i tak nie wierzy!
Ostatnie zdanie wyrwao mu si z wciekoci.
Porfiry puci mimo uszu t co najmniej dziwn uwag.
No, ale t twoj ucieczk z domu tumaczy chyba tylko gorczka! Razumichin zapala
si coraz bardziej. Po co wychodzie? Po co, na co? I dlaczego cichaczem? Czy bye
przy zdrowych zmysach? Teraz, gdy niebezpieczestwo mino, nie potrzebuj obwija tego
w bawen.
Znudzili mnie wczoraj zwrci si Raskolnikow do Porfirego, umiechajc si zuchwale
i wyzywajco wybiegem wic, by wyszuka sobie nowe mieszkanie, w ktrym ju nie
mogliby mnie odnale... Wziem ze sob kup pienidzy. Panu Zamietowowi pokazywaem
te pienidze. Niech pan powie, panie Zamietow, byem wczoraj cakiem przytomny czy te w
gorczce? Niech pan rozstrzygnie nasz spr!
By w takim nastroju, e chtnie udusiby Zamietowa. Jego spojrzenie i milczenie byy dla
niego niezmiernie przykre.
Moim zdaniem, mwi pan cakiem do rzeczy, nawet bardzo chytrze. By pan tylko nieco
rozdraniony brzmiaa sucha odpowied.
A dzisiaj opowiada mi Nikodem Fomicz, e pno w nocy spotka pana w mieszkaniu
pewnego przejechanego urzdnika wtrci Porfiry Pietrowicz.
Albo wemy to! cign dalej Razumichin. Czy nie zachowywae si jak wariat u
tego urzdnika? Ostatnie pienidze oddae wdowie na pogrzeb! No, chciae dopomc, to
trzeba byo da pitnacie, dwadziecia rubli, ale cho trzy ruble zostawi sobie, a ty wywali
cae dwadziecia pi.
309
Moe znalazem jaki skarb, o ktrym me wiesz/ Zamietow wie, e znalazem skarb!...
Wybaczy nam pan tu zwrci si z drcymi wargami do Porfirego e takimi
gupstwami zawracamy panu gow dobre p godziny, zapewne ma pan nas ju do?
Skde znowu, wprost prze-ciw-nie! Gdyby pan wiedzia, jak bardzo mnie pan interesuje!
To rozkosz przypatrywa si i sucha... i rad jestem, e w kocu przyszed pan do mnie...
Ka przynajmniej poda herbaty. W gardle mi zascho od tej gadaniny.
Wspaniaa myl! Moe i panowie si napij. A czy nie wolaby przedtem... co bardziej
konkretnego?
Ruszaj!
Porfiry wyszed z pokoju, eby zamwi herbat.
Myli kbiy si w gowie Raskolnikowa. Znajdowa si znw w stanie niezwykego
podniecenia.
Najbardziej podoba mi si to, e nie ukrywaj niczego i nawet nie dbaj o zachowanie
pozorw! I dlaczego mwi o mnie z Nikodemem Fomiczem, skoro wcale mnie nie zna! Czyli
e wcale nie ukrywaj tego, e jak sfora psw cigaj mnie! Pluj mi wprost w twarz!
trzs si z wciekoci. Grajcie w otwarte karty i nie bawcie si ze mn jak kot z myszk.
To jest bardzo nieuprzejme. Porfiry Pietrowiczu, nie pozwalam na to! Wstan po prostu i
wszystkim rzuc w twarz prawd, poka im przynajmniej, jak nimi pogardzam! Oddycha
z trudem. A moe mi si tylko wydaje? Moe to tylko sprawa mojej wyobrani, moe
wskutek braku dowiadczenia ponosz mnie nerwy i le gram moj pod rol? Moe tu nie
ma adnego podstpu? Ich sowa s na pozr zwyczajne, ale co w nich jest... Niby nic, a
jednak co jest na rzeczy... Dlaczego on powiedzia po prostu u niej, a Zamietow twierdzi, e
mwiem bardzo chytrzel Tak... i ten ich ton... Ale przecie jest tu rwnie Razumichin i

niczego nie zauway. Ale ten poczciwina nigdy niczego nie zauwaa! Znowu mam
gorczk!... Mruga do mnie Porfiry czy nie? Z pewnoci nie, bo po co miaby mruga?
310
mnie zdenerwowa czy tez wodz za nos? Albo ponosi mnie wyobrania, albo oni wszystko
wiedz, l ten Zamietow jest jaki dziwnie zuchway. Czy rzeczywicie jest zuchway?
Widocznie dzisiejszej nocy przemyla to, co zaszo. Czuem, e tak bdzie! Zachowuje si
jak u siebie w domu, a przecie jest tutaj po raz pierwszy. Porfiry nie zachowuje si wobec
niego jak wobec gocia. Siada odwrcony do niego plecami. Zwchali si! I to z mego
powodul Z pewnoci mwili o mnie, zanim tu wszedem!... Czy wiedz, e byem wczoraj w
mieszkaniu? Niechby si to wszystko wreszcie skoczyo! Gdy powiedziaem, e wybiegem
wczoraj, aby wynaj mieszkanie, nie uchwyci si tej sposobnoci i nie nawiza do tego...
Dobrze, e wspomniaem o mieszkaniu, e poszedem tam w gorczce!... Cha! Cha! Cha!
Wiedz o kadym kroku, ktry uczyniem wczoraj wieczorem! Nie wiedzia o przyjedzie
mojej matki!... A ta wiedma napisaa owkiem dat!... Nie liczcie, nie poddam si tak
atwo! To nie s adne dowody, to jest czysta spekulacja! Prosz, przedstawcie mi dowody!
Odwiedziny w mieszkaniu take nie s dowodem, chyba e dowodem gorczki!... wiem, co
im powiedzie. Wiedz czy nie wiedz, e byem w mieszkaniu? Nie odejd std, pki si
tego nie dowiem. Po co przyszedem tutaj? Faktem jest, e teraz si irytuj! Tak atwo
wpadam w rozdranienie! Moe jednak to dobrze, naley do roli chorego... On obmacuje
mnie, chce mnie wyprowadzi z rwnowagi. Po co waciwie przyszedem tutaj?"
Wszystko to jak byskawica przebiego mu przez gow.
Porfiry Pietrowicz powrci niebawem. Wyglda na bardzo zadowolonego.
W gowie mi si krci po tym wczorajszym wieczorze u ciebie, bracie... jestem cakiem
rozbity zwrci si do Razumichina, miejc si. Czy dyskusja bya interesujca?
Opuciem was w najbardziej zajmujcej chwili. Kto utrzyma si przy swoim zdaniu?
Jasne, e nikt. Zaczlimy roztrzsa kwestie odwieczne i jak zwykle bujalimy w
obokach. Wyobra sobie, Rodia, na
311
jaki temat wpadli wczoraj: czy istnieje zbrodnia, czy tez nie Y Powiedziaem im, e
powariowali z tym cigym debatowaniem!
Co w tym nadzwyczajnego? Po prostu kwestia socjalna odpar roztargniony
Raskolnikow.
Pytanie nie byo w ten sposb sformuowane zauway Porfiry.
To prawda potwierdzi popiesznie Razumichin, ktry zwyk by bardzo szybko si
zapala. Suchaj, Rodionie, powiedz mi, jakie jest twoje zdanie, rad bd je usysze.
Chciaem przy tej okazji zala im sada za skr i czekaem tylko na ciebie, zapowiedziaem
im, e przyjdziesz... Najpierw bya mowa o pogldach socjalistw. Znane komunay: zbrodnia
jest protestem przeciwko nienormalnoci ustroju spoecznego i na tym koniec, inne przyczyny
w ogle nie wchodz w gr... i basta!
Przedstawiasz to cakiem faszywie! Porfiry oywia si coraz bardziej i mia si
cigle, widzc, jak si zaperza Razumichin.
Innych przyczyn socjalici nie uznaj! przerwa mu rozdraniony Razumichin.
Wcale nie przedstawiam tego faszywie! Poka ci te wszystkie ich ksiki. Wszdzie
znajdziesz tam: win ponosi rodowisko" i nic poza tym. To ich ulubiony konik! Potem
wysnuwaj wnioski, e jak ustrj spoeczny bdzie uporzdkowany i zniknie powd do
protestu, to znikn te zbrodnie, a ludzie w jednej chwili stan si prawi, peni cnt. Ci
panowie socjalici cakowicie pomijaj w swoich rachubach natur, ignoruj j w swoich
wywodach. Wedug nich ludzko rozwija si nie w drodze powolnej ewolucji, organicznie,
by w kocu przeksztaci si w normalne spoeczestwo, lecz przeciwnie, system zrodzony w
gowie jakiego matematyka i przewrt socjalny za jednym zamachem maj odmieni ca

ludzko, uczyni j praw i bezgrzeszn z pominiciem caego procesu organicznego,


historii i ewolucji naturalnej! Std te ich instynktowny wstrt do historii: Historia,
312
puwia.ua.ja, LO sieK oezecenstw i gupoty" i wszystko tumacz gupot. I dlatego te nie
znosz ywego procesu ycia: dla ywej duszy nie ma miejsca w ich systemie! ywa dusza
domaga si ycia i nie da si wtoczy w prawa mechaniki, ywa dusza jest podejrzana, ywa
dusza jest przesdem. Czowieka, ktry nadawaby si do ich systemu, stworzy jest atwo,
ale z kauczuku; e bdzie zalatywa trupem nic to! Za to jest bez ycia, bez woli, jest
niewolnikiem, ktry nie mie nawet pomyle o buncie. I okazuje si, e wszystko sprowadza
si do uoenia cegieek oraz rozplanowania korytarzy i pokojw w falans-terze1! Gmach ju
jest gotw, ale natura jeszcze do gmachu nie przygotowana. Natura chce y, ona nie
zakoczya jeszcze swego procesu yciowego i za wczenie grzeba j na cmentarzu! Czyst
logik nie mona przezwyciy natury! Logika widzi trzy moliwoci, podczas gdy tych
moliwoci jest milion. Milion ten zostaje odcity i wszystko redukuje si do kwestii
komfortu. Zaiste, bardzo atwe rozwizanie! Jest ono kuszco proste i nie trzeba przy tym
myle! Najwaniejsze jest to, e nie trzeba myle! Caa tajemnica ycia da si z atwoci
wyoy na dwu kartkach druku!
No, no, wpad w trans, istny huragan! Jeli chcemy, eby umilk, trzeba go przytrzyma za
rce powiedzia Porfiry, miejc si. Niech pan sobie wyobrazi zwrci si do
Raskolnikowa e co podobnego byo wczoraj wieczorem, z t tylko rnic, e gadao ich
szeciu naraz, a przedtem porzdnie uraczyli si ponczem; moe pan sobie imaginowa, co to
byo? Nie, bracie, mylisz si, rodowisko" odgrywa w przestpstwach olbrzymi rol,
moesz mi wierzy.
To wiem i bez ciebie, ale prosz, odpowiedz mi na jedno tylko pytanie: jeeli mczyzna
czterdziestoletni gwaci dziesicioletni dziewczynk, to czy take rodowisko skonio go do
tego?
1 Falanster osiedle spdzielcze w idealnym ustroju wedug Charlesa Fouriera (17721837), francuskiego socjalisty utopijnego.
313
No, jeeli dobrze si nad tym zastanowi, 10 cnyoa LIK zauway Porfiry ze
szczegln powag w gosie. Wcale nietrudno wykaza, e przyczyn zbrodni popenionej
na dziesicioletniej dziewczynce jest rodowisko".
Razumichin wpad w furi.
Jeeli chcesz, to zaraz udowodni ci, e jasny kolor twoich rzs bierze si std, e
wysoko wiey Iwana Wielkiego w Moskwie wynosi trzydzieci pi sni1. Dowiod ci
tego jasno i precyzyjnie, metod postpow w aspekcie liberalizmu. Dowiod ci tego jasno.
Podejmuj si! Co, moe chcesz si zaoy?
Przyjmuj zakad! Bardzo chtnie usyszymy, jak przeprowadzisz ten dowd!
Razumichin zerwa si z krzesa.
Tak jest zawsze! Nie warto nawet zaczyna dyskusji z tob! On mwi tak naumylnie, nie
znasz go jeszcze, Rodionie! Wczoraj take stan po stronie obrocw tego absurdalnego
pogldu tylko po to, eby wystawi ich na durniw. I takie niestworzone rzeczy gada! A
tamci podziwiali te banialuki!... On potrafi udawa tak nawet przez dwa tygodnie. W zeszym
roku nie wiem, skd mu to przyszo do gowy wmawia nam, e chce wstpi do
klasztoru, dwa miesice upiera si przy tym! Niedawno znw nabra nas, e si eni,
wszystko miao ju by przygotowane do wesela. Nawet sprawi sobie nowy garnitur.
Gratulowalimy mu. Potem okazao si, e nie byo w tym ani sowa prawdy, ani narzeczonej,
ani wesela, wszystko zmyli!
Przekrcasz fakty! Garnitur sprawiem sobie znacznie wczeniej. I wanie z okazji
sprawienia sobie nowego ubrania przyszo mi na myl, eby dla artu wyprowadzi was w

pole.
Czy rzeczywicie jest pan takim mistrzem w sztuce udawania? rzuci niedbale
Raskolnikow.
1 Se dawna miara dugoci, rwna odlegoci od siebie kocw rodkowych palcw
rozkrzyowanych rk, tj. okoo 178 cm.
314
wmz,, mc wierzy; mecn pan tyiKo poczeka, pana take wystrychn na dudka! Cha! Cha!
Cha! No, ale arty na bok. Mwimy tutaj o zbrodniach, rodowisku, maych dziewczynkach i
innych tego typu kwestiach, a w zwizku z tym przypomnia mi si paski artyku, ktry
bardzo mnie zainteresowa. Nosi on tytu O zbrodni czy jako podobnie, wypado mi to z
pamici. Miaem przyjemno przeczyta ten artyku dwa miesice temu w Wiadomociach
Periodycznych".
Mj artyku? W Wiadomociach Periodycznych"?
zapyta zdumiony Raskolnikow. Istotnie p roku temu, gdy opuszczaem uniwersytet,
napisaem pod wpywem pewnej ksiki taki artyku, posaem go jednak do Tygodnika
Naukowego", a nie do Wiadomoci Periodycznych".
Ale ukaza si w Wiadomociach Periodycznych".
Tygodnik Naukowy" przesta wychodzi, dlatego nie mg wydrukowa mego artykuu...
Cakiem susznie. Tygodnik Naukowy" zbankrutowa i zosta przejty przez
Wiadomoci Periodyczne", dlatego ukaza si tam paski artyku. Nie wiedzia pan o tym?
Raskolnikow nie wiedzia.
Ale, panie, moe pan zada od redakcji honorarium za artyku! Co z pana za czowiek!
yje pan w odosobnieniu, tak e nie wie pan nawet o rzeczach, ktre bezporednio pana
dotycz. Ale jest, jak mwi!
Brawo, Rodionie! Ja take nic o tym nie wiedziaem!
zawoa Razumichin. Zaraz lec do czytelni i ka da sobie ten numer! To byo przed
dwoma miesicami? Nie pamitasz dokadnie daty, Porfiry? To nic, znajd! To wspaniae! A
ten o niczym nikomu nie mwi!
Skd dowiedzia si pan, e to mj artyku? Byy przecie pod nim tylko inicjay.
Cakiem przypadkowo. Powiedzia mi redaktor Wiadomoci", z ktrym jestem
zaprzyjaniony. Artyku ten zainteresowa mnie bardzo.
315
O ile sobie przypominam, podjem tam problem stanu duchowego zbrodniarza podczas
caego przebiegu zbrodni.
Tak, twierdzi pan tam, e zbrodni zawsze towarzyszy jakie chorobliwe zamroczenie.
Bardzo oryginalny pogld, doprawdy... nie to jednak zainteresowao mnie najbardziej.
Najwaniejsza wydaa mi si pewna, niestety, ledwie zarysowana tam myl... Krtko mwic,
o ile pan sobie przypomina, wypowiada pan tam zdanie, e s na wiecie ludzie, ktrzy
mog... a raczej nie tyle mog, co maj najzupeniejsze prawo dopuszcza si wszelkiego
rodzaju bezecestw i zbrodni oraz e tych ludzi nie wie prawo moralne.
Raskolnikow zamia si z tego rozmylnego przekrcania jego myli.
Co? Jak to? Prawo do popeniania zbrodni? Ale chyba nie dlatego, e rodowisko
wypacza jednostk" dopytywa si przeraony Razumichin.
Nie, nie, o tym nie byo mowy odpar Porfiry. Rzecz w tym, e wedug pana
Raskolnikowa ludzie dziel si na zwykych" i niezwykych". Ludzie zwykli maj
obowizek y w posuchu i nie wolno im narusza prawa z tego wzgldu, e nale do
kategorii ludzi zwykych. Ludzie niezwykli natomiast maj prawo, a nawet obowizek
popenia najrozmaitsze zbrodnie i gwaci prawa w kady moliwy sposb z tego wzgldu
wanie, e nale do ludzi niezwykych. Tak pan napisa, jeli mnie pami nie myli?
Ale to niemoliwe! Czego takiego nie mg napisa! mamrota ogromnie zdziwiony

Razumichin.
Raskolnikow znw si umiechn. Wyczu, majc cay artyku w pamici, do czego zmierza
Porfiry. Zdecydowa si wic przyj wyzwanie.
No, tak cile tego nie powiedziaem rozpocz skromnie. Ale przyznaj, e moje
myli odda pan do wiernie i jeli panu na tym zaley, to wyznam, e nawet bardzo
wiernie... (Mwi tak, jakby wyznanie to sprawiao mu szczegln przyjemno.) Rnica
polega jednak na tym, e nie twier316
muzie mezwyKii musieli i mieli obowizek popeniania bezecestw, jak pan to uj. Sdz
nawet, e cenzura nie przepuciaby takiego artykuu. Wskazaem tylko po prostu na to, e
czowiek niezwyky ma prawo... to znaczy nie prawo oficjalnie nadane... lecz rzec mona,
prawo z wasnego nadania, by wedle swego sumienia przekracza... pewne przeszkody, jeli
przeszkody te s zawad na drodze do urzeczywistnienia idei (idei mogcej mie
bogosawione skutki dla caej ludzkoci), ale tylko i wycznie w takim wypadku. Wyrazi
si pan, e artyku mj jest niejasny, jestem gotw w miar monoci wyjani panu te
niejasne punkty. Moe si myl, zdaje mi si jednak, e zaley panu na tym wyjanieniu, wic
dobrze! Ot moim zdaniem, gdyby wskutek pewnych okolicznoci odkrycia Keplera1 i
Newtona2 nie mogy sta si udziaem ogu innym sposobem, ni tylko przez usunicie
dziesiciu lub stu ludzi, ktrzy byliby tym odkryciom nieprzychylni... to w tym wypadku
Newton i Kepler mieliby prawo, a nawet obowizek... usun tych dziesiciu, stu lub wicej
ludzi, aby swoim odkryciom utorowa drog do ludzkoci. Z tego jednak nie wynika, aeby
Newton mia prawo mordowa kadego, kogo zechce, albo popenia codziennie kradziee na
rynku. O ile sobie przypominam, to w dalszym cigu mego artykuu rozwinem myl, e
wszyscy... powiedzmy, prawodawcy i filary ludzkoci, poczwszy od najdawniejszych, a
potem Likurg3, Solon4, Mahomet5, a do Napoleona i tak
1 Johannes Kepler (1571-1630) niemiecki astronom, wsptwrca wspczesnej
astronomii.
2 Isaak Newton (1642-1727) angielski fizyk i matematyk, odkrywca m.in. prawa
powszechnego cienia, wsptwrca rachunku rniczkowego i cakowego.
3 Likurg (ok. IX w. p.n.e.) plegendarny krl Sparty, uchodzcy za jej pierwszego
prawodawc.
4 Solon (ok. 635-560 p.n.e.) prawodawca ateski, przeprowadzi doniose reformy
gospodarcze i ustrojowe.
5 Mahomet (ok. 570-632) twrca i prorok islamu, organizator teokratycz-nego pastwa
arabskiego.
317
dalej, e wszyscy oni bez wyjtku byli zbrodmarzamijuz choby z tego wzgldu, e przez
ustanawianie nowych praw burzyli prawa stare, ustanowione przez przodkw, a przez
spoeczestwo uwaane za wite, no i nie wahali si w celu wprowadzenia tych praw
przelewa krew (czasem krew cakiem niewinn, przelan bohatersko w obronie starych
praw), jeeli tylko przez t krew mogli doj do wytknitego celu. I to wanie jest godne
uwagi, e wikszo tych dobroczycw i filarw ludzkoci przelaa bez najmniejszych
skrupuw cae morza ludzkiej krwi. Krtko mwic, doszedem do wniosku, e nie tylko
ludzie wielcy, ale kady czowiek, ktry cho troch wyrasta ponad przecitno i choby
tylko po czci jest zdolny powiedzie co nowego, ju z samej swojej natury musi by
przestpc, oczywicie w mniejszym lub wikszym stopniu. Inaczej trudno byoby mu
wyrwa si ze starej koleiny. Pozostanie za w starej koleinie jest dla tych ludzi
niemoliwoci ze wzgldu na ich natur i obowizkiem ich jest, moim zdaniem, odrzucenie
wszelkich myli o pozostaniu w niej. Widzi pan wic, e w moich pogldach nie ma
waciwie nic nowego. Tysic razy pisano ju i rozprawiano o tym. Za co do podziau ludzi

na zwykych i niezwykych, to przyznaj, e jest on nieco dowolny, ale ja przecie nie obstaj
przy cisych liczbach. Podtrzymuj tylko moj myl gwn, a jest ona taka, e ju wedle
prawa natury ludzie w ogle dziel si na dwie kategorie: na jedn nisz, ludzi zwykych,
czyli tak zwany materia, ktrzy su tylko do rozmnaania i utrzymania ycia, oraz
kategori drug, do ktrej nale ludzie w caym tego sowa znaczeniu, to jest ci, ktrzy maj
dar lub talent wypowiedzenia nowego sowa w swoim rodowisku. Rzecz jasna, e jest tu
duo odchyle, ale cechy wyrniajce obydwu klas rzucaj si przecie w oczy. Kategori
pierwsz, materia, mwic najoglniej, tworz ludzie, ktrzy ju z natury s konserwatywni i
solidni, yj w posuchu i posuszestwo sprawia im nawet przyjemno. Sdz, e ludzie ci
maj nawet obowizek by posuszni, gdy takie jest ich przeznaczenie, zatem nie widz w
tym nic po318
nizajcego. CJi za, ktrzy nale do kategorii drugiej, s wiecznie w walce z prawem, s
burzycielami albo przynajmniej zwolennikami burzenia, zalenie od zdolnoci i moliwoci.
Przestpstwa tych ludzi s co do stopnia i rodzaju niezwykle zrnicowane, w wikszoci
wypadkw jednak przywieca im jedna i ta sama idea przewodnia: chc zburzy to, co stare,
w imi tego, co lepsze. Skoro taki czowiek dojdzie do przekonania, e droga do celu
prowadzi przez krew i trupy, to moim zdaniem moe w swoim sumieniu udzieli sobie
przyzwolenia na przelanie krwi, zastrzegam si jednak, e tylko w granicach, ktrych
wymaga urzeczywistnienie zaoonego celu. Tylko w takim sensie pisaem w moim artykule
o prawie do popeniania zbrodni. (Jak pan pamita, zaczlimy od czysto prawniczej kwestii.)
Poza tym nie ma potrzeby przejmowa si tym zbytnio, bo przewaajca wikszo ludzkoci
nie uznaje tego prawa ludzi niezwykych, gilotynuje i wiesza ich (mniej lub wicej),
wypeniajc w sposb cakiem uzasadniony swoje konserwatywne powoanie. Rzecz inna, e
w generacjach pniejszych stawia si tych zgilotynowanych i powieszonych na piedestale i
otacza si czci (mniej lub bardziej). Kategoria pierwsza jest zawsze pani teraniejszoci,
druga za przyszoci. Pierwsza podtrzymuje wiat i powiksza go ilociowo, druga za
wstrzsa wiatem i prowadzi go do celu. Obie jednak maj jednakowe prawo do ycia.
Jednym sowem, wedug mnie, s to prawa rwnowane, a zatem: Vwe la guerre eternelle1,
naturalnie do czasu powstania Nowej Jerozolimy2.
To znaczy, e pan wierzy w Now Jerozolim?
Wierz odpar zdecydowanie Raskolnikow. Patrzy przy tym, jak i w czasie caej swojej
tyrady, w jeden punkt na dywanie.
1 Vwe la guerre eternelle (fr.) Niech yje wiekuista wojna.
2 Nowa Jerozolima zstpujce z nieba wite miasto w Objawieniu w. Jana (Obj. 21, 14).
319
/\... a... czy wierzy pan w Boga/ rsiecn mi pan wy Daczy, moe to zanadto miae pytanie.
Wierz Raskolnikow podnis gow i spojrza na Porfirego.
A czy wierzy pan te we wskrzeszenie azarza?
Wierz. A dlaczego pan pyta?
I to w znaczeniu dosownym?
W dosownym znaczeniu.
Hm. Tak... Pytaem tylko tak, z ciekawoci; wybaczy mi pan. Wracajc jednak do
poprzedniego tematu: ludzi niezwykych nie zawsze czeka stryczek, czasem bywa cakiem
inaczej...
Pan myli o tym, e triumfuj jeszcze za ycia? O tak, niektrym to si zdarza, wtedy...
Wtedy oni zaczynaj skazywa na mier?
Tak, o ile zachodzi potrzeba, i wie pan, tak na og bywa. Uwaga paska bya bardzo
dowcipna.

Dzikuj panu. Niech mi pan tylko powie jeszcze jedno: w jaki sposb mona odrni
tych ludzi niezwykych od reszty? Moe zaraz po urodzeniu maj ju jakie cechy, stygmaty?
Pytam dlatego, bo uwaam, e w tych sprawach potrzebna jest jak najwiksza jasno i e tak
powiem, dokadno. Jestem czowiekiem lubicym porzdek, wic wybaczy mi pan moj
przezorno, ale czy nie mona by tu wprowadzi dla odrnienia, na przykad, specjalnych
mundurw, odznak albo po prostu cechowa odpowiednio?... Rozumie pan przecie, co by si
dziao, gdyby kto z klasy pierwszej ubrda sobie, e naley do tych drugich i poczby na
wasn rk usuwa przeszkody", jak pan to udatnie okreli.
O, to zdarza si bardzo czsto. Ta uwaga jest jeszcze dowcipniejsza anieli poprzednia.
Dzikuj za uznanie.
Nie ma potrzeby. Musi pan jednak uwzgldni, e pomyka jest moliwa tylko wrd ludzi
nalecych do kategorii pierwszej, to jest zwykych" ludzi (jak ich nazwaem niezbyt
fortunnie). Pomimo wrodzonej skonnoci do posuchu wielu
320
z nich chtnie wmawia sobie, wskutek fantazji, a tej, jak wiadomo, przyroda nie poskpia
nawet krowie, e nale do ludzi postpowych, burzycieli" i odkrywcw nowego sowa". I
wierz w to cakiem szczerze. A ci naprawd nowi ludzie s przez nich pomijam, nawet
pogardzaj nimi jako konserwatystami o zacofanej mentalnoci. Sdz jednak, e
niebezpieczestwo nie jest a tak powane i nie ma pan powodw do niepokoju, bo ludzie ci
nigdy w yciu wiele nie zdziaaj. Za ich zalepienie trzeba ich tylko od czasu do czasu
skarci, a to w tym celu, by przypomnie im, gdzie jest ich waciwe miejsce, i to wszystko;
nie potrzeba nawet wykonawcw do tego karcenia, uczyni to sami, gdy s bardzo moralni,
niektrzy wywiadczaj t przysug sobie nawzajem, inni za sami si wychoszcz... Przy
tej sposobnoci czsto publicznie rozdzieraj swoje szaty, jest im z tym bardzo do twarzy i
dziaa to w sposb pouczajcy; sowem, nie ma powodu do niepokoju... Dla tych ludzi prawa
s niewzruszone.
No, co do tego uspokoi mnie pan. Jest jednak co jeszcze, co napawa mnie niepokojem.
Niech mi pan powie, czy tych ludzi, ktrzy maj prawo mordowania innych, jest duo na
wiecie? Jestem naturalnie gotw pochyli czoo przed nimi, ale przyzna pan, e gdyby ich
byo zbyt duo, to ycie byoby dosy przykre...
Co do tego moe pan take by spokojny cign Raskolnikow dalej w tym samym
tonie. Ludzi o nowych ideach, nawet tych, ktrzy w ogle s zdolni powiedzie co
nowego, rodzi si bardzo mao, wprost zdumiewajco mao. Jedno jest tylko jasne
umieranie ludzi i przychodzenie na wiat jest odpowiednio i cile regulowane jakim
prawem natury. Prawo to jest dotychczas jeszcze nie zbadane, wierz jednak, e istnieje i
zostanie odkryte. Niezmierzona masa ludzi, materiau, istnieje przecie na wiecie tylko po to,
aby w kocu przez niepojte krzyowanie plemion i ras zebra si w sobie i wyda choby
jednego na tysic jako tako samodzielnego czowieka. Czowiek o wikszej samodzielnoci
rodzi si co
11 Zbrodnia i kara
321
najwyej jeaen na dziesi lysicy (OKresiam 10 przyKiaaowo, obrazowo). O jeszcze wicej
jeden na sto tysicy! Ludzie genialni raz na milion, a prawdziwi geniusze, ktrzy
przyczyniaj si do udoskonalenia caej ludzkoci, przychodz na wiat dopiero po upywie
wielu milionw ludzi. Sowem, oko moje zajrzao do retorty, w ktrej odbywa si cay ten
skomplikowany proces. e jest on jednak kierowany jakim prawem, to nie ulega
wtpliwoci, nie moe tu mie miejsca przypadek.
Powiedzcie mi, do diaba, czy wy obaj kpicie sobie, czy co?
wtrci si nagle Razumichin. Siedli tu sobie i jeden drugiego wodzi za nos. arty sobie
urzdzaj! Czy ty tak mylisz na serio, Rodionie?

Raskolnikow zwrci ku niemu sw blad i posmutnia twarz, nie odpowiedzia jednak. I


dziwna wydaa si Razumi-chinowi w zestawieniu z t pospn i skupion twarz przyjaciela
jawnie drwica, natrtna, irytujca i nieuprzejma dociekliwo Porfirego.
Nie, bracie, jeeli mwie na serio, to... Masz racj, mwic, e nie s to pogldy nowe,
lecz od dawna ju dobrze znane; tym jednak, co jest naprawd nowe i co ku memu
przeraeniu jest twoj duchow wasnoci, jest przyzwolenie, ktre dajesz czowiekowi na
przelewanie krwi wedle wasnego sumienia, i popierasz to, wybacz, ale z jakim
fanatyzmem... To jest przecie najwaniejsza myl twego artykuu. Takie przyzwolenie na
przelewanie krwi jest wedug mnie tysic razy straszniejsze anieli oficjalne, ustawowe
zezwolenie...
Zupenie susznie, jest to straszniejsze... potwierdzi Porfiry.
Nie, to niemoliwe, przesadzie, bracie. Ty nawet nie umiesz tak myle... Musz
przeczyta ten artyku.
W moim artykule nie ma tego wszystkiego, napomknem tam tylko... odpar
Raskolnikow.
Tak, tak rzek Porfiry, wiercc si na swoim krzele
teraz mam ju mniej wicej jasno co do tego, jakie s
322
pansKie pogiay na zoroam, aie... wyoaczy mi pan, ze jesieni tak natarczywy (sam wiem, e
zajmuj panu czas, i a mi wstyd)... uspokoi mnie pan przedtem co do pomyek na tle
pomieszania obydwu kategorii, ale... niepokoj mnie jeszcze inne, w praktyce moliwe
wypadki! Przyjmijmy, e mczyzna lub mokos wmwi sobie, e jest przyszym Likurgiem
albo Mahometem, i pocznie usuwa sobie wszystkie przeszkody... Wie, e droga do celu
daleka... do przebycia tej drogi potrzeba pienidzy... zaczyna wic zdobywa pienidze
drog... Pan mnie rozumie?
Zamietow w swoim kcie wybuchn nagle gonym miechem. Raskolnikow nawet nie
spojrza na niego.
Przyznaj rzek spokojnie e takie wypadki nie s wykluczone. Ludzie s gupi i
prni, a szczeglnie modzie, i mog ulec takiej pokusie.
A widzi pan! I co wtedy?
Jak to, co wtedy? Raskolnikow umiechn si.
Przecie nie ja jestem temu winien. Tak ju jest i nie potrafimy tego zmieni. Ten tutaj
wskaza Razumichina
powiedzia, e ja daj przyzwolenie na przelewanie krwi. No i co z tego? Spoeczestwo
przecie zabezpieczyo si dostatecznie przez zesania, wizienia, sdziw ledczych i
katorgi, wic skd ten niepokj? Szukajcie mordercy!
A jak go znajdziemy?
Wtedy moecie go ukara.
Bardzo logiczne. A co dzieje si z jego sumieniem?
Co pana obchodzi jego sumienie?
Pytam tylko tak, z czysto ludzkiego wzgldu.
Jeeli ma sumienie, to niech cierpi, jeeli zrozumie swoj omyk. Jest to dla niego kar,
moe gorsz od katorgi.
No, a ci rzeczywicie genialni, ktrzy maj prawo zarzyna, czy oni nie powinni cierpie z
powodu przelanej krwi?
zapyta z ponur min Razumichin.
Skd ten wyraz: powinni. Tu nie ma ani przyzwolenia, ani zakazu. Cierpi ten, komu jest
al jego ofiary. Gdzie jest zdolno
323
i sciuc gi<jpuuft.u u?ujqx;c, IUII iia pewno nic za.ura.Kinc

blu i cierpienia. Ludzie naprawd wielcy skazani s na tym wiecie na wielki smutek.
Ostatnie sowa wypowiedzia Raskolnikow jako melancholijnie i jakby odbiegajc od tonu
rozmowy.
Podnis wzrok, spojrza smtnie na otaczajce go osoby i sign po czapk. By zbyt
powany w stosunku do wesooci, z jak wszed tutaj, czu to doskonale.
Wszyscy podnieli si ze swych miejsc.
Moe pan mnie przekl albo nie, moe pan by na mnie wcieky (bo te nad miar
naprzykrzaem si panu!), nie mog jednak odmwi sobie zadania panu jeszcze jednego
pytania rzek Porfiry Pietrowicz. Pewna myl przysza mi do gowy i musz j
wypowiedzie, bo obawiam si, e potem zapomn...
Prosz, niech pan pyta rzek Raskolnikow, stojc przed nim blady i skupiony.
Myl o tym... nie wiem tylko, jak to wyrazi... Myl ta jest moe zbyt kuriozalna... co z
dziedziny psychologii... Gdy pisa pan swoj rozprawk, to musia pan, che, che!
przynajmniej po czci uwaa si za czowieka niezwykego", za czowieka, ktry ma co
nowego do powiedzenia w tym znaczeniu, jak pan nam to tutaj wyoy... Czy tak?
Bardzo moliwe odpar Raskolnikow tonem lekcewacym.
Razumichin poruszy si.
Czyli idc dalej, czy rzeczywicie mgby si pan zdecydowa, bdc zmuszony do tego
pewnymi okolicznociami losowymi lub dla przypieszenia postpu caej ludzkoci, na
usunicie okrelonej przeszkody? Na przykad na morderstwo i rabunek?
Raskolnikowowi znowu zdawao si, e Porfiry mruga do niego lewym okiem i mieje si w
rodku, zupenie tak jak przedtem.
Gdybym nawet usun jak przeszkod, to rzecz jasna, nie powiedziabym tego panu
odpar wyzywajco, z wyran pogard w gosie.
324
Ach, przecie ja pytam tylko po to, eby lepiej zrozumie paski artyku z czysto
literackiego punktu widzenia...
Mwi bez ogrdek i bezczelnie" pomyla ze wstrtem Raskolnikow.
Zechce pan zauway doda oschle e nie uwaam si za Mahometa albo
Napoleona, ani w ogle za czowieka tego gatunku. A nie nalec do tej kategorii, nie mog
panu dokadnie powiedzie, jak postpibym w takim wypadku.
No, no, daj pan spokj, kt to u nas, w Rosji, nie uwaa si za Napoleona? rzek
Porfiry tonem zbyt familiarnym, zdradzajcym jak wyran intencj.
Obawiam si, e taki przyszy Napoleon zaciuka siekier nasz Alon Iwanown!
wtrci ze swego kta Zamietow.
Raskolnikow milcza i patrzy prosto w twarz Porfirego Pietrowicza. Razumichin cakiem
spochmurnia. Ju przedtem to i owo zwrcio jego uwag. Teraz rozglda si gniewnie
dokoa. Caa minuta upyna w tym ponurym milczeniu. Raskolnikow ruszy ku wyjciu.
Pan ju ucieka? Porfiry z umiechem i nader uprzejmie poda mu rk. Bardzo,
bardzo mio byo mi pana pozna. Co do tych zastaww, to moe pan uwaa rzecz za
zaatwion. Niech pan tylko napisze to, co powiedziaem. Najlepiej byoby, gdyby pan wpad
do mnie do biura... moe jutro... Bd w biurze o jedenastej. Zaatwimy tam wszystko...
porozmawiamy. Pan jako jeden z tych, ktrzy jako ostatni tam byli, zapewne moe nam
udzieli pewnych wyjanie... doda z najbardziej dobroduszn min.
Pan chce przesucha mnie urzdowo, z wszelkimi formalnociami? zapyta ostro
Raskolnikow.
Po co? Na razie nie ma potrzeby. Pan mnie nie zrozumia. Widzi pan, chciaem skorzysta
ze sposobnoci... mwiem ju ze wszystkimi klientami tej starej... niektrych
przesuchaem... a pan jest ostatni... Ach, prawda! zawoa, jakby nagle ucieszy si myl,
ktra mu przysza do gowy. Przypomniaem sobie co... jak mogem o tym zapomnie!

zwrci
325
si nagle do Kazumicrnna. Nagadae mi tyle o tym Mikoaju, sam wiem, dobrze wiem
zwrci si do Raskolnikowa
e ten chopak jest niewinny, ale co mogem zrobi? I Dymitra musiaem przymkn...
Sprawa ma si wic tak, bd si streszcza: gdy szed pan wtedy po schodach, pozwoli pan...
pan by przecie tam midzy sidm a sm godzin wieczorem?...
Zgadza si odpar Raskolnikow i zadra na myl, e wcale nie musia odpowiada na
to pytanie.
A wic gdy szed pan midzy sidm a sm po schodach, czy nie zauway pan na
pierwszym pitrze w otwartym mieszkaniu pan sobie przypomina? dwch albo choby
jednego robotnika? Oni malowali tam, nie zauway pan ich? To jest dla tych obydwu bardzo,
bardzo wane!
Malarze? Nie, nie widziaem ich... odpar Raskolnikow powoli, jakby dopomaga swej
pamici, a jednoczenie wyta cay swj spryt, aby zorientowa si, gdzie jest waciwie
puapka, i niczego nie przeoczy. Nie, nie widziaem ich, nie zauwayem nawet, e jakie
mieszkanie stao otworem... Przypominam sobie jednak, e na trzecim pitrze (teraz puapka
wydaa mu si zupenie jasna i triumfowa ju z gry) wyprowadza si jaki urzdnik... z
mieszkania pooonego naprzeciw Alony Iwanowny, onierze wynosili meble i przyparli
mnie do ciany... przypominam sobie cakiem dokadnie, ale malarzy ani otwartego
mieszkania... nie mog sobie przypomnie... nie, nie zauwayem...
Co ty waciwie wygadujesz, Porfiry? wrzasn Razu-michin, ktry nareszcie
zorientowa si, w czym rzecz. Przecie malarze byli tam w dniu morderstwa, a on by tam
dwa dni przedtem, wic jak moesz go o to pyta?
Ach, do diaba! Porfiry uderzy si rk w czoo.
Pomieszao mi si. Od tej caej historii krci mi si w gowie!
zwrci si do Raskolnikowa, jakby proszc o wybaczenie.
Jest to dla nas bardzo wane, czy kto widzia ich w mieszkaniu midzy sidm a sm, i
uroio mi si, e moe pan co o tym wie... Wszystko pomieszaem!
326
irzeoa oaraziej sKUpiac mysn zauwazyi zgryliwie Raskolnikow.
Ostatnie sowa wymieniono ju w przedpokoju. Porfiry, nadzwyczaj ugrzeczniony,
odprowadzi ich do drzwi. Obydwaj wyszli na ulic w ponurym nastroju i pocztkowo szli
bez sowa. Raskolnikow gboko odetchn...
VI
...Nigdy w to nie uwierz! Nie uwierz! powtarza przeraony Razumichin, usiujc
zbija argumenty Raskol-nikowa. Zbliali si ju do domu Bakalejewa, gdzie oczekiway ich
ju od dawna Pulcheria Aleksandrowna i Dunia. W ferworze rozmowy Razumichin
przystawa co chwila; by bardzo poruszony, bo po raz pierwszy dyskusja o tym bya
prowadzona w sposb jasny i bez ogrdek.
To nie wierz! Nic ci na to nie poradz odpar Raskolnikow chodno, z niedbaym
umiechem. Ty naturalnie bye jak zwykle naiwny i niczego nie zauwaye, ja jednak
dokadnie rozwaaem kade sowo, ktre pado.
Jeste podejrzliwy, dlatego rozwaae kade sowo... Hm, cho musz przyzna, e ton
Porfirego by co najmniej dziwny, a Zamietow to skoczony dra... Masz racj, co byo na
rzeczy, ale dlaczego, dlaczego?
Przez noc doszed do innego przekonania.
Ale to niemoliwe, niemoliwe! Gdyby rzeczywicie ta bezsensowna myl zagniedzia
si w ich mzgach, to staraliby si przecie ukry j i nie odkrywaliby kart przedwczenie,
aby ci pniej tym atwiej przyskrzyni... Ale tak, jak oni to robili, byo to bezczelne i

nieostrone!
Gdyby mieli rzeczywiste dowody lub przynajmniej jak podstaw do podejrze, to z
pewnoci nie ujawnialiby swoich kart w nadziei, e zdobd tym sposobem jeszcze wicej
dowodw (byliby zreszt ju dawno przeprowadzili u mnie rewi327
zjf:;. i>ic iiiicii jcuiiciA. z,auucgu, unucuy ziaj mniejszego uuwuuu, wszystko byo
dwuznaczn spekulacj, zawieszon w powietrzu ide i dlatego poprbowali mnie skoowa
za pomoc bezczelnoci. Moe nawet ten brak dowodw doprowadzi go do takiej
wciekoci i da si jej ponie. Moe Porfiry mia w tym swj cel. Zdaje mi si, e jest
bardzo mdry... Moe chcia mnie przestraszy, sugerujc, e co wie... S to zawie kwestie
psychologiczne, bracie... Zreszt ogarnia mnie wstrt, gdy zaczynam si zastanawia...
Przestamy o tym mwi.
Tak, jest to wstrtne i poniajce! Odczuwam to tak samo jak ty! Ale... skoro ju mwimy
o tym otwarcie (bardzo si ciesz, e wreszcie doszo do tego, e moemy o tym mwi
otwarcie!), musz ci powiedzie, e wyczuwaem u nich t myl ju przedtem, naturalnie jako
co ledwie dostrzegalnego, co dopiero kiekujcego. Jak mog jednak, nawet w tej formie,
pomyle co podobnego? Jak mog way si na co podobnego? W jaki sposb doszli do
tego? Gdyby wiedzia, jak mnie to irytowao! Jak to? Oto biedny student, podupady
wskutek ndzy i hipochondrii, w przeddzie ataku strasznej choroby z gorczk, ktra (to
bardzo wane!) od dawna siedziaa ju w nim, draliwy i ambitny, czowiek znajcy swoj
warto, ktry przesiedzia sze miesicy samotnie, stoi w achmanach i podartych butach z
jakimi policajami i musi wysuchiwa ich uwag i docinkw; do tego jeszcze przychodzi
nieoczekiwany nakaz zapacenia weksla radcy Czebarowowi, mierdzi farba, upa trzydzieci
stopni Reaumura1, powietrze zapierajce dech, tum ludzi, opowiadanie o zamordowaniu
osoby, u ktrej by onegdaj, i to wszystko przy pustym odku! Tak, chciabym zobaczy
takiego, co by nie zemdla! I na tym, na tym opieraj si ich podejrzenia! Do diaba!
Rozumiem, e to moe kogo zirytowa, ja jednak na twoim miejscu, Rodia, miabym si im
1 Ren Antoine Reaumur (1683-1757) francuski fizyk i przyrodnik; w 1730 r.
skonstruowa termometr alkoholowy.
328
wszystkim w oczy na cae gardo i nie tylko, naplubym im w twarz i da po gbie, naturalnie
w sposb mdry, tak jak bi si powinno, i caa sprawa byaby zaatwiona od razu. Plu na to!
We si w gar! To wstyd!
Bardzo dobrze to przedstawia" pomyla Raskolnikow.
Plun na to? A jutro znowu przesuchanie! powiedzia z gorycz. Moe mam si
wdawa w wyjanienia? I tak ju auj, e wczoraj tak poniyem si w restauracji wobec
Zamietowa...
Do diaba! Pjd do Porfirego! Wezm go w obroty, w sposb familijny, ju on mi
wszystko wypiewa! A co do Zamietowa...
Nareszcie si domyli!" pomyla Raskolnikow.
Poczekaj wrzasn nagle Razumichin, chwytajc go za rami. Jeste w bdzie.
Przemylaem to. Jaka to moga by puapka? Mwisz, e pytanie o tych robotnikw byo
puapk? Pomyl tylko: gdyby naprawd to zrobi, to czy mgby si wygada, e widziae
mieszkanie... i robotnikw? Wprost przeciwnie: powiedziaby, e nic nie widziae, nawet
gdyby ich widzia! Przecie nikt nie bdzie wiadczy przeciw sobie!
Gdybym to zrobi, to na pewno powiedziabym, e widziaem robotnikw i mieszkanie
odpar Raskolnikow niechtnie, ze wstrtem.
Po c wiadczy przeciw sobie?
Dlatego, e jedynie ciemni chopi albo niedowiadcze-ni nowicjusze podczas
przesuchania zaprzeczaj z miejsca wszystkiemu! Czowiek mdry i dowiadczony

potwierdza wszystkie zewntrzne i niezaprzeczalne fakty, ale tumaczy je innymi


przyczynami, znajdzie zawsze co, co przedstawia te fakty w zupenie innym wietle. Porfiry
mg na to wanie liczy, e bd w ten sposb odpowiada, e powiem, i co nieco
widziaem, dodam tylko jakie objanienia...
Ale przecie od razu by ci powiedzia, e na dwa dni przed zabjstwem robotnikw nie
byo jeszcze w mieszkaniu,
329
to znaczy, dowidby ci, ze bye u ichwiarki w dniu zabjstwa przed sm. Przygwodziby
ci na takiej drobnostce!
Moe na to wanie liczy, e nie zd pomyle i bd si pieszy, by odpowiedzie jak
najprawdopodobniej, zapominajc o tym, e wwczas robotnikw jeszcze nie byo.
Jak mona o tym zapomnie?
Bardzo atwo. Najsprytniejsi ludzie zasypuj si wanie na takich drobiazgach. Im kto
jest bardziej sprytny, tym mniej si spodziewa, e mog go przyapa na byle czym.
Spryciarza zawsze naley apa na drobiazgach. Porfiry wcale nie jest taki gupi, jak to sobie
wyobraasz...
W takim razie jest otrem!
Raskolnikow nie mg si powstrzyma od miechu. Lecz w tej chwili zapa, z jakim
rozmawia z Razumichinem, wyda mu si dziwny, podczas gdy poprzednio prowadzi
rozmow prawie ze wstrtem i jakby pod przymusem, z wyrachowania.
Niektre punkty zaczynaj mi si wyranie podoba!" pomyla.
Zaraz jednak ogarn go dziwny niepokj, zdawao mu si, e porazia go jaka nowa i
trwona myl. Niepokj ten wzrasta z kad chwil. Byli ju u wejcia do domu Bakalejewa.
Id tam sam zwrci si nagle do Razumichina ja przyjd za chwil.
Dokd chcesz pj? Przecie jestemy ju na miejscu.
Musz, musz, pilna sprawa... przyjd za p godziny... powiedz tam.
Jak sobie yczysz, ale id z tob.
A wic i ty chcesz mnie drczy! krzykn Raskolnikow z tak irytacj i tak
rozpaczliwym gosem, e Razu-michinowi opady rce. Sta przez chwil na schodach,
patrzc, jak Raskolnikow szybko oddala si w kierunku swej ulicy. Wreszcie zacisn zby i
wygraajc piciami, poprzysig sobie, e dzi jeszcze wydobdzie z Porfirego wszyst330
kie jego tajemnice; potem ruszy na gr, aby uspokoi Pulcheri Aleksandrown,
zaniepokojon ich dug nieobecnoci.
Gdy Raskolnikow zbliy si do swego domu, pot perli mu si na skroniach, oddycha z
trudem. Popiesznie pobieg na gr, wszed do pokoju i zamkn drzwi na haczyk. Potem
przeraony, prawie nieprzytomny, rzuci si ku owej dziurze w cianie, w ktrej byy
przedtem schowane zastawy, i zaczai j obmacywa, badajc wszystkie szpary i zagbienia
za tapet. Nie znalazszy nic, podnis si i odetchn z ulg. Gdy sta na schodach w domu
Bakalejewa, przyszo mu nagle na myl, e jaki przedmiot acuszek, spinka, a nawet
kawaek papieru z opakowania zastaww z wasnorcznymi notatkami lich-wiarki mg
si zawieruszy gdzie w tej dziurze za tapet i potem posuy jako miadcy, niezbity
dowd jego winy.
Sta zamylony; dziwny, ulegy i gupkowaty umiech bka si na jego ustach. Wreszcie
wzi czapk i cicho wyszed z pokoju. Myli mu si pltay. Dochodzi ju do bramy, gdy
nagle usysza czyj gos:
O, to wanie ten pan!
Raskolnikow spojrza. Str sta na progu swej komrki i informowa jakiego mieszczanina,
odzianego w kamizelk i dziwn kapot, ktra upodabniaa go do wiejskiej baby. Gowa w
wywiechtanej czapce bya pochylona ku ziemi, a caa posta zdawaa si zgarbiona. Sdzc

ze starej, pomarszczonej twarzy, osobnik ten mia przeszo pidziesit lat; mae, wpadnite
oczy patrzyy ponuro, surowo i z widoczn niechci.
O co chodzi? zapyta Raskolnikow, podchodzc do stra.
Nieznajomy przypatrywa mu si zrazu spode ba, a potem obejrza go uwanie, dokadnie i
bez popiechu, wreszcie odwrci si i nie mwic ani sowa, wyszed na ulic.
Czego on chcia? dopytywa si Raskolnikow.
331
Pyta, czy tu mieszka taki a taki student, wymieni paskie nazwisko i mieszkanie. Wtedy
wanie pan nadszed, to mu pana wskazaem, a on poszed sobie. Te co.
Str by bardzo zdziwiony, cho nie na dugo; poduma chwilk, a potem odwrci si i
wszed do swej komrki.
Raskolnikow pobieg za tym czowiekiem i zobaczy go na drugiej stronie ulicy. Szed
wolnym, miarowym krokiem, z oczyma wbitymi w ziemi, jakby w gbokiej zadumie.
Raskolnikow wkrtce go dogoni, lecz szed jaki czas z tyu, wreszcie podszed i spojrza na
niego z ukosa. Mieszczanin pozna go natychmiast, obrzuci bystrym spojrzeniem, po czym
znowu spuci oczy; szli tak obok siebie w milczeniu.
Pan pyta o mnie... stra? powiedzia wreszcie Raskolnikow, ale jakim zbyt cichym
gosem.
Tamten nie odpowiedzia, nawet nie spojrza na niego. Znowu jaki czas szli w milczeniu.
C to ma znaczy... przychodzi pan, rozpytuje... i milczy... o co chodzi? gos
Raskolnikowa dra i urywa si, wymawia sowa z trudem.
Tym razem nieznajomy podnis na niego oczy, spojrza zowieszczo i pospnie.
Morderca! rzuci nagle cichym, lecz dwicznym i wyranym gosem...
Raskolnikow szed dalej obok niego. Nogi mu nagle zadray, mrz przeszed po plecach,
serce zamaro na chwil, a potem zaomotao gwatownie. Uszli tak obok siebie ze sto krokw
w zupenym milczeniu.
Mieszczanin nie patrzy na Raskolnikowa.
Ale co pan... co... jaki morderca? wybekota wreszcie Raskolnikow ledwo
dosyszalnym gosem.
Ty jeste morderc! odpar nieznajomy tonem jeszcze bardziej dobitnym i wyranym, z
jakim triumfujcym i nienawistnym umiechem i znowu spojrza wprost w poblad twarz
Raskolnikowa. Doszli do skrzyowania. Mieszczanin skrci w ulic na lewo i szed dalej, nie
ogldajc si. Raskolnikow
332
pozosta na miejscu i patrzy za nim. widzia, jak tamten, uszedszy moe z pidziesit
krokw, przystan i obejrza si. Trudno byo dojrze na tak odlego, ale Raskolnikowowi
wydawao si, e i tym razem mieszczanin umiechn si triumfujco, z wyrazem zimnej
nienawici.
Powolnym, ociaym krokiem powrci Raskolnikow do domu. Nogi si pod nim uginay.
Wszed po schodach do swojej komrki, zdj czapk, pooy j na stole i z dziesi minut
sta nieruchomo. Potem osabiony pooy si na kanapie, z ust wyrwa mu si przytumiony
jk; oczy mia zamknite. Tak przelea p godziny.
Nie myla o niczym. Przelatyway mu przez gow jakie strzpy myli, oderwane obrazy
bez adu i skadu, twarze ludzi, ktrych widzia jeden jedyny raz, bdc jeszcze dzieckiem, i
ktrych nigdy potem nie pamita, dzwonnica W-skiej cerkwi, bilard w jakiej restauracji i
jaki oficer koo tego bilardu, suterena i zapach cygar w trafice, szynkownia, brudne, ciemne
schody, cae zalane pomyjami i zamiecone skorupami jaj, i nagle tu ni std, ni zowd uroczy
dwik niedzielnych dzwonw... Przedmioty taczyy i kooway w jego mzgu jak wicher.
Niektre podobay mu si nawet, czepia si ich, ale ulatyway natychmiast. Odczuwa jaki
wewntrzny ucisk, ale znowu nie tak duy... Lekki dreszcz nie ustpowa, byo to jednak

uczucie nieomal przyjemne.


Nagle usysza popieszne kroki, pozna gos Razumichina, zamkn oczy i uda picego.
Razumichin otworzy drzwi i czas jaki niezdecydowany sta na progu. Potem po cichu
zbliy si do kanapy. Raskolnikow usysza szept Nastazji:
Nie rusz go, niech si wypi. Potem sobie poje...
Masz racj odpowiedzia Razumichin.
Oboje wyszli po cichu i zamknli za sob drzwi. Upyno jeszcze z p godziny.
Raskolnikow otworzy oczy, odwrci si na wznak i pooy obie rce pod gow.
Kto to moe by? Kim jest ten czowiek, ktry zjawi si jakby spod ziemi? Gdzie by i co
widzia? Widzia wszystko, to
333
nie ulega adnej wtpliwoci. Ale gazie si ukrywa wwczas, skd si przypatrywa?
Dlaczego zjawia si dopiero teraz? I w jaki sposb mg co widzie, czy to moliwe? Hm...
cign dalej swj wywd Raskolnikow, czujc, e robi mu si zimno a futeralik, ktry
Mikoaj znalaz za drzwiami: czy byo to moliwe? Dowody? Wystarczy przeoczy
najdrobniejsz bahostk i ju z niej wyrasta dowd wielkoci piramidy egipskiej. Moe
mucha lataa i widziaa? Czy to moliwe?"
Poczu nagle ze wstrtem, e jest ogromnie saby, e brak mu si.
Powinienem by o tym wiedzie myla, umiechajc si gorzko jak miaem wzi do
rk siekier i zbruka si krwi, skoro tak dobrze znaem, przeczuwaem siebie!...
Powinienem by o tym wiedzie zawczasu!... Ech, przecie wiedziaem o tym"
wyszepta zrozpaczony.
Czasem jego uwag przykuwaa na duej jaka myl: Nie, tamci ludzie byli stworzeni z
innego materiau. Prawdziwy wadca, ktremu wolno wszystko, burzy Tulon1, urzdza rze w
Paryu2, zapomina o armii w Egipcie3, traci p miliona ludzi w wyprawie na Moskw4 i
kwituje to kalamburem w Wilnie5; takiemu czowiekowi po mierci stawiaj pomniki,
1 Tulon miasto na poudniu Francji, miejsce zwyciskiej bitwy armii republikaskiej
(1793), a zarazem pocztek kariery Napoleona: za wyrnienie si w tej bitwie awansowa do
stopnia generaa brygady.
2 Krwawe stumienie przez Napoleona rojalistycznych zamieszek w Paryu miao miejsce w
padzierniku 1795 r.
3 W 1798 r. Napoleon przedsiwzi wypraw do Egiptu i Syrii, aby przeci Anglii drogi
handlowe do Indii, zwyciy Mamelukw pod Piramidami (21 VII), ale jego flot zniszczy
pod Abukirem (l VIII) admira Horatio Nelson. Napoleon porzuci armi, potajemnie
powrci do Francji, dokona zamachu stanu, obalajc Dyrektoriat, i obj wadz jako
pierwszy konsul.
4 W 1812 r. Napoleon wyruszy na Rosj na czele 650-tysicznej armii; na obszar Rosji
wkroczyo 400-450 tysicy, z czego 4/5 onierzy zgino w walce i podczas katastrofalnego
odwrotu.
5 Od wzniosoci do miesznoci tylko jeden krok" mia powiedzie Napoleon w Wilnie
podczas odwrotu resztek jego armii z Rosji.
334
a wic jemu naprawd wszystko wolno. Nie, tacy ludzie widocznie nie s z krwi i koci, ale
ze spiu!"
Nagle prawie go rozmieszya pewna, uboczna myl: Napoleon, piramidy, Waterloo1 i
szpetna, wstrtna starucha, lichwiarka, wdowa po urzdniku, z czerwonym kuferkiem pod
kiem, no, jak to wszystko zmieci si w gowie choby panu Porfiremu?... Przecie nie
strawi czego podobnego!... Estetyka mu przeszkodzi: Czy Napoleon
powie moe le pod ko ndznej staruchy? Fe, co za paskudztwo!"
Chwilami czu, e zaczyna bredzi, i popada w gorczkowe podniecenie:

Starucha to bzdura! myla arliwie i popiesznie.


Starucha moe i bya bdem z mojej strony, ale nie o ni przecie chodzi! Starucha to
tylko skutek mojej choroby... chciaem jak najprdzej przestpi prg... zabiem nie
czowieka, lecz zasad! Zasad zabiem, ale progu przestpi nie zdoaem i zostaem po tej
stronie... Potrafiem jedynie zabi, wicej nic... Nawet tego nie zrobiem, jak naley...
Zasada?... Dlaczego ten gupiec Razumichin tak si oburzy na socjalistw? S to ludzie
pracowici i handlowi, zajmuj si szczciem powszechnym... Nie, dano mi tylko jedno
ycie, po raz drugi y nie bd: nie chc czeka na szczcie powszechne)). Sam te chc
y, bo inaczej wcale y nie warto. No c? Wczoraj nie chciaem przej obok godnej
matki, ciskajc w kieszeni mego rubla w oczekiwaniu na szczcie powszechne)). Nios
moj cegiek powiadaj na budow gmachu powszechnego szczcia i dlatego
odczuwam spokj w duszy)). Cha, cha! Ale dlaczego pominlicie mnie? Przecie yj tylko
raz i te
1 Waterloo miejscowo w Belgii, gdzie 18 VI 1815 r. Napoleon zosta ostatecznie rozbity
przez wojska koalicji pod wodz feldmarszaka Arthura Wellingtona oraz armi prusk pod
wodz feldmarszaka Gebharda Bluchera. Wzity przez Anglikw do niewoli, Napoleon
abdykowa i do koca ycia internowany by na Wyspie w. Heleny.
335
chc... Ech, jestem tylko wsz estetyczn, i basta! dorzuci nagle, parskajc obkaczym
miechem. Tak, naprawd jestem wsz cign dalej, z niedobr satysfakcj czepiajc
si tej myli, pograjc si w niej, igrajc i szydzc jestem ni ju choby dlatego, e po
pierwsze, rozmylam teraz o tym, e ni jestem. Po wtre za, jestem ni dlatego, e przez
cay miesic niepokoiem Opatrzno, wzywajc j na wiadka, e to, co robi, robi nie dla
pofolgowania swym chuciom cielesnym, lecz majc na widoku cel wspaniay i godny, cha,
cha! Po trzecie dlatego, e postanowiem przy wykonaniu swego czynu przestrzega moliwie
najwikszej sprawiedliwoci, miary, wagi i arytmetyki: ze wszystkich wszy wybraem
najbardziej bezuyteczn, a po zabiciu jej postanowiem wzi od niej tylko tyle, ile mi
potrzeba na pierwszy krok, ni mniej, ni wicej (a wic reszta poszaby na klasztor, zgodnie z
jej testamentem, cha, cha!)... I dlatego jeszcze, dlatego bezwarunkowo jestem wsz doda,
zgrzytajc zbami e sam jestem moe bardziej pody i nikczemny anieli zabita przeze
mnie wesz, i przeczuwaem zawczasu, e powiem to sobie ju po tym, jak j zabij! Czy
moe by co bardziej okropnego? Co za pospolito! Co za podo!... O, jak dobrze
rozumiem proroka na koniu, z mieczem w rku: Allach rozkazuje, wic masz go sucha,
drcy stworze! Ma suszno, ma zupen suszno pro-rok, kiedy wystawia gdzie w
poprzek ulicy so-lid-n bateri i kosi winnych i niewinnych, nie zadajc sobie nawet trudu,
eby objani za co... Bd posuszny, drcy stworze, i nie omielaj si niczego pragn,
albowiem nie twoja to rzecz!1 O, za nic w wiecie, za nic nie przebacz tej starej!"
Wosy zwily mu pot, rozpalone wargi drgay, nieruchome oczy wlepi w sufit.
Matka, siostra... jake ja je kochaem! Dlaczego teraz ich nienawidz? Tak jest, nienawidz
ich, po prostu fizycznie nie
1 Tak wanie ujmuje posuszestwo wobec Allacha Aleksander Puszkin w wierszu
Naladowanie Koranu (1824).
336
mog znie ich obecnoci... Onegdaj podszedem i pocaowaem matk, pamitam...
Ucisnem j i mylaem: co by to byo, gdyby si dowiedziaa?... A co bdzie, jeeli jej
powiem... Byem do tego zdolny! Hm! ona przecie musi by do mnie podobna doda,
mylc z wysikiem i jakby walczc z gorczk, ktra potgowaa si coraz bardziej. O,
jak ja teraz nienawidz tej starej! Chyba zamordowabym j po raz drugi, gdyby oya!
Biedna Lizawieta! I co j akurat wtedy przynioso... Dziwne jednak, dlaczego prawie wcale
nie myl o niej, jakbym jej wcale nie zamordowa... Lizawieta! Sonia! Biedne, potulne, o

agodnych oczach... Takie dobre!... Dlaczego one nie pacz?... Dlaczego nie wydaj jku?...
Wszystko ofiaruj... spogldaj tak agodnie i mio... Soniu! Soniu! Potulna Soniu!..."
Powoli traci poczucie rzeczywistoci. Dziwne mu si wydao, e nie mg sobie
przypomnie, w jaki sposb znalaz si na ulicy. By ju pny wieczr. Mrok gstnia,
ksiyc w peni wieci coraz janiej. Jaka niezwyka duszno wisiaa w powietrzu. Tumy
ludzi zalegay ulice, rzemielnicy i robotnicy pieszyli do domw; krcili si spacerowicze;
czu byo wapno, kurz i ple. Raskolnikow szed smutny i stroskany: pamita dobrze, e
wychodzc z domu, mia jaki zamiar, eby co zrobi jak najprdzej, ale zapomnia, co
mianowicie. Nagle zatrzyma si i zobaczy, e po drugiej stronie ulicy stoi na chodniku jaki
czowiek i daje mu znaki rk. Raskolnikow skierowa si ku niemu przez ulic, ale czowiek
w nagle odwrci si i poszed sobie, jakby nigdy nic; szed opuciwszy gow, nie
odwracajc si, jakby wcale nie dawa mu znakw. A moe i nie dawa adnych znakw?"
pomyla Raskolnikow, ale przypieszy kroku, eby go dogoni. Gdy ju by od niego o
jakie dziesi krokw, pozna go i przestraszy si: by to w mieszczanin, w tej samej
kapocie i po dawnemu zgarbiony. Raskolnikow szed za nim z daleka; serce walio mu jak
motem. Mieszczanin skrci w boczn uliczk i szed, nie ogldajc si. Czy on wie, e id
za nim?" pomyla Raskolnikow. Mieszczanin wszed do bramy duej kamienicy.
Raskolnikow
337
czym prdzej podbieg do bramy i patrzy: moe si obejrzy i skinie na niego? W rzeczy
samej, mieszczanin przeszed ca bram, a wychodzc na podwrze, obejrza si i zdaje si,
znowu jakby kiwn rk. Raskolnikow natychmiast przeszed przez bram, ale na podwrzu
mieszczanina nie byo. A wic musia wej na pierwsze schody. Raskolnikow rzuci si za
nim. I rzeczywicie, o dwa pitra wyej sycha byo czyje miarowe, powolne kroki. Dziwna
rzecz! Schody wyday si Raskol-nikowowi znane. Oto okno na parterze: wiato ksiyca,
smutne i tajemnicze, sczyo si przez zakurzone szyby, oto pierwsze pitro... Ach, to
przecie to samo mieszkanie, w ktrym pracowali wwczas robotnicy... Jak to si stao, e od
razu go nie pozna. Odgos krokw czowieka, ktry szed przodem, nagle ucich: A wic
zatrzyma si albo si gdzie schowa". Drugie pitro: czy i dalej? Trwoy go odgos
wasnych krokw. Mj Boe, jak ciemno!... Mieszczanin na pewno przyczai si tu gdzie w
kcie. O, drzwi mieszkania otwarte s na ocie; zawaha si chwil i wszed. W przedpokoju
byo bardzo ciemno i pusto, ani ywego ducha, jakby wszystko wymaro. Po cichutku, na
palcach wszed do pokoju; cay pokj zalany by jaskrawym wiatem ksiyca; wszystko tu
pozostao po dawnemu: krzesa, lustro, ta kanapa i obrazy w ramach. Olbrzymi, okrgy,
miedzianoczerwony ksiyc patrzy prosto w okna. To od ksiyca taka cisza pomyla
Raskolnikow na pewno ukada teraz jak zagadk". Sta i czeka, czeka bardzo dugo; i
im gbsza stawaa si cisza ksiycowa, tym mocniej walio mu serce, tak e odczuwa
wyrany bl. Cisza trwaa. Nagle rozleg si krtki, suchy trzask, jakby kto zama patyk, i
znowu wszystko zamaro. Zbudzona mucha z rozpdu uderzya o szyb i zabrzczaa
jkliwie. W tej samej chwili w kcie midzy szafk a oknem dojrza jakby salop wiszc na
cianie. Skd ta salopa pomyla przecie dawniej jej tu nie byo". Podkrad si po
cichutku i domyli si, e za salopa kto si ukry. Ostronie uchyli brzeg salopy i zobaczy
krzeso; na krzele w kciku siedziaa starucha, caa skulona i z opusz338
czon gow, tak ze adn miar me mg zobaczy jej twarzy; bya to jednak ona. Sta nad
ni chwil: Boi si!" pomyla. Po cichutku wyj z ptli siekier i uderzy j w ciemi raz
i drugi. Ale rzecz dziwna: nawet si nie poruszya, jakby bya z drewna. Przestraszy si,
nachyli si i zacz si jej przyglda, ale ona pochylia gow jeszcze niej. Schyli si wic
a do podogi i z dou zajrza jej w twarz; spojrza i zdrtwia: starucha siedzca na krzele
miaa si, a trzsa si od cichego, bezdwicznego miechu1, powstrzymujc si, eby jej

nie usysza. Nagle wydao mu si, e drzwi do pokoju sypialnego uchyliy si nieco i e tam
take sycha szepty i miech. Opanowaa go wcieko: zacz bi staruch na odlew po
gowie, lecz po kadym uderzeniu topora szepty i miech w sypialni staway si goniejsze, a
starucha wprost wia si ze miechu. Rzuci si do ucieczki, ale w przedpokoju byo peno
ludzi; drzwi wiodce na schody byy otwarte na ocie; w sieni i na schodach do samego dou
kbi si tum, ciasno zbici ludzie patrz na niego, ale przyczaili si, czekaj i milcz!... Co
cisno go za serce, nie mg uczyni kroku, nogi jakby wrosy mu w ziemi... Chcia
krzykn i obudzi si.
Odetchn ciko, lecz rzecz dziwna, sen jakby trwa dalej: drzwi jego pokoju byy szeroko
otwarte, a na progu sta nieznany mczyzna i przypatrywa mu si uwanie.
Raskolnikow nie zdy by jeszcze na dobre otworzy oczu i natychmiast przymkn je z
powrotem. Lea na wznak i nie porusza si. Czy to jeszcze sen, czy nie?" pomyla i
ostronie unis nieco powieki, aby si przekona. Nieznajomy wci sta na tym samym
miejscu i przyglda mu si. Nagle przestpi prg pokoju, po cichutku przymkn za sob
drzwi, podszed do stou, odczeka chwilk, przez cay ten czas nie spuszczajc go z oczu, i
cicho, bez adnego odgosu usiad na krzele obok kanapy. Kapelusz pooy obok na
pododze
1 Posta miejcej si staruchy nieboszczki koresponduje z postaci hrabiny w Pikowej
damie Puszkina. Por. przypis na s. 164.
339
i ujwszy rkoma lask, opar na niej podbrdek. Wida byo, ze gotw jest czeka dugo. O
ile Raskolnikow mg zauway przez ledwo uniesione powieki, by to czowiek ju
niemody, barczysty, o gstej, jasnej, niemal biaej brodzie...
Upyno moe z dziesi minut. Zmierzch zapada, ale byo jeszcze widno. W pokoju
panowaa zupena cisza. Nawet ze schodw nie dochodzi aden szmer. Tylko brzczaa jaka
wielka mucha, uderzajc wci o szyb. Wreszcie wszystko to stao si nie do zniesienia.
Raskolnikow nagle unis si i usiad na posaniu:
No, sucham, czego pan sobie yczy?
Wiedziaem, e pan nie pi, tylko udaje dziwnie odpowiedzia nieznajomy i rozemia
si pogodnie. Pozwoli pan, e si przedstawi: Arkadiusz Iwanowicz Swidrygajow.

Cz czwarta

i
Czybym ni jeszcze" pomyla Raskolnikow. Ostronie i nieufnie przypatrywa si
nieoczekiwanemu gociowi.
Swidrygajow? Nonsens! To niemoliwe! powiedzia wreszcie z wahaniem.
Go nie zdawa si by zdziwiony tym okrzykiem.
Dwie przyczyny sprowadzaj mnie tutaj. Po pierwsze, zapragnem pozna pana osobicie,
gdy dawno ju syszaem o panu rzeczy nader ciekawe i pochlebne. A po wtre, licz, e by
moe, zechce mi pan askawie pomc w pewnym zamierzeniu dotyczcym bezporednio
paskiej siostry, Awdotii Roma-nowny. Bez rekomendacji prawdopodobnie nie wpuciaby
mnie teraz nawet na prg wskutek ywionego do mnie uprzedzenia, ale przy paskiej pomocy
licz...
To le pan liczy przerwa Raskolnikow.
Przyjechaa przecie dopiero wczoraj, jeli wolno zapyta?

Raskolnikow nie odpowiada.


Wczoraj, wiem o tym. Sam przyjechaem dopiero oneg-daj. Wic oto co panu powiem w
tej materii, Rodionie Roma-nowiczu. Usprawiedliwianie si uwaam za zbdne, ale pozwoli
341
pan, e zapytam, co waciwie w tym wszystkim byo z mojej strony takiego wyjtkowo
wystpnego, oczywicie, o ile patrzy si na to bez adnych tam przesdw, trzewo?
Raskolnikow nadal przyglda mu si w milczeniu.
To, e we wasnym domu nastawaem na bezbronn dziewczyn i obraaem j
oblenymi propozycjami", czy tak? (Sam uprzedzam paskie zarzuty.) Tak, ale niech pan
wyjdzie z zaoenia, e jestem tylko czowiekiem et nihil humanum...1 Jednym sowem i ja
mog ulec pokusie i pokocha (a to oczywicie nie od nas zaley), wtedy wszystko tumaczy
si jak najprociej. Caa kwestia polega na tym, czy jestem oprawc, czy moe ofiar? A nu
jestem ofiar? Przecie proponujc przedmiotowi mych pragnie ucieczk do Ameryki lub
Szwajcarii, mogem ywi najszlachetniejsze uczucia i myle o stworzeniu oboplnego
szczcia. Wszak rozum jest sug namitnoci; moliwe, i dziaaem bardziej na wasn
zgub...
Ale wcale nie o to chodzi przerwa ze wstrtem Raskolnikow po prostu jest pan
ohydny, czy pan ma racj, czy nie, dlatego te nikt nie chce mie z panem do czynienia i
wyrzucaj pana, wic wyno si pan!
Swidrygajow nagle rozemia si gono.
Ale pan to te... Pan si nie da okpi! powiedzia, miejc si na cae gardo.
Chciaem pana zablagowa, ale mowy nie ma! Od razu trafi pan w sedno!
Ale pan w dalszym cigu krci.
Wic c? C z tego? powtarza Swidrygajow, pkajc ze miechu przecie to
bonne guerre2, jak to si mwi, i zupenie dopuszczalny podstp!... Ale pan mi przerwa. Tak
czy owak twierdz w dalszym cigu: nie byoby adnych przykroci, gdyby nie historia w
ogrodzie. Marfa Pietrowna...
1 Et nihil humanum... (la.) I nic, co ludzkie (nie jest mi obce). Por. Terencjusz,
Samodrk, l, l, 25.
2 Bonne guerre (fr.) uczciwa wojna.
342
roao ono j pan tez adnie urzdzi! brutalnie przerwa mu Raskolnikow.
O tym pan rwnie sysza? Zreszt, czy mona nie sysze... W tej kwestii doprawdy nie
wiem, co powiedzie, chocia sumienie mam najzupeniej spokojne. Tylko niech pan nie
myli, ebym tam znowu mia si czego obawia: wszystko zostao zaatwione w
najzupeniejszym porzdku i z ca skrupulatnoci. Badanie lekarskie stwierdzio atak
apopleksji, spowodowany kpiel po obfitym obiedzie zakropionym prawie ca butelk
wina. Bo te nic innego stwierdzi nie mogo... Nie, widzi pan, jaki czas tak sobie mylaem,
zwaszcza w drodze: czy nie przyczyniem si do tego caego... nieszczcia moralnie jakim
tam rozgoryczeniem czy czym w tym rodzaju? Ale doszedem do wniosku, e nawet to
absolutnie nie miao miejsca.
Raskolnikow rozemia si.
Czy to warto byo tak si przejmowa?
Z czego pan si mieje? Niech pan pomyli: tylko dwa razy uderzyem szpicrutk, nawet
ladw nie byo... Niech pan nie uwaa mnie za cynika. Dobrze wiem, e z mojej strony to
podo i tak dalej, ale wiem take na pewno, e Marfa Pitrowna bya zadowolona z tego
mojego, e tak powiem, uniesienia si. Sprawa paskiej siostry wyczerpaa si doszcztnie.
Marfa Pietrowna trzeci dzie ju bya zmuszona do siedzenia w domu, nie miaa z czym
pokaza si w miasteczku, no i znudzia ju wszystkich tym listem. (Pan sysza o czytaniu
listu?) A tu nagle te dwie szpicruty jakby z nieba spady! Przede wszystkim kazaa zaprzga

do karety... Nie mwi ju o tym, e s takie wypadki, kiedy kobieta nadzwyczaj lubi by
krzywdzona, chocia udaje oburzenie. Zreszt, kady miewa takie chwile. Ludzie w ogle
nadzwyczaj lubi gra role pokrzywdzonych. Czy pan to zauway? Ale kobiety przede
wszystkim. Mona by nawet sdzi, e stanowi to dla nich jedyne mie spdzanie czasu.
Przez chwil Raskolnikow mia ochot wsta, wyj i w ten sposb zakoczy wizyt. Ale
powstrzymaa go pewna ciekawo i nawet poniekd wyrachowanie.
343
Lubi pan bi? zapyta z roztargnieniem.
Nie, nie bardzo spokojnie odpowiedzia Swidrygajow.
A z Marf Pietrown tomy si prawie wcale nie bijali. ylimy nader zgodnie i zawsze
bya ze mnie zadowolona. W cigu siedmiu lat naszego poycia tylko dwa razy uyem bata
(nie liczc trzeciego wypadku, do dwuznacznego zreszt): raz w dwa miesice po naszym
lubie, zaraz po przyjedzie na wie, i wanie ostatnim razem. A pan sobie pewno myla, e
ja jestem potworem, wstecznikiem, despot... Cha, cha... Ale, ale, czy nie przypomina pan
sobie, jak to kilka lat temu, jeszcze za czasw bogosawionej wolnoci sowa, zhabiono u
nas powszechnie i publicznie pewnego szlachcica, nazwiska nie pamitam! Tego, co to
Niemk przetrzepa w wagonie, pamita pan? Wtedy rwnie, w tym samym roku, mia
miejsce Ohydny wybryk Wieku"1 (publiczne czytanie Nocy egipskich, pamita pan? Ach, te
czarne oczy! O, zote lata minionej modoci!). Wic uwaasz pan: nie powiem, abym
gboko wspczu jegomociowi, ktry przetrzepa Niemk, bo w gruncie rzeczy nie ma
czemu wspczu! Musz jednak przyzna, e zdarzaj si czasami tak prowokacyjne
Niemki", i odnosz wraenie, e nie ma takiego postpowca, ktry mgby za siebie rczy.
Nikt nie ujmowa tej sprawy z tego wanie punktu widzenia, a tymczasem to wanie jest,
jako ywo, naprawd humanitarny pogld.
Wyrzekszy to, Swidrygajow znw nagle si rozemia. Raskolnikow uwiadomi sobie, e
czowiek ten powzi jak stanowcz decyzj i dobrze wie, czego chce.
Pan chyba ju od kilku dni z nikim nie rozmawia?
zapyta.
1 Chodzi o gony artyku Michaia Michajowa, opublikowany pod tym wanie tytuem w
marcu 1861 r. na amach gazety Sankt-Pietierburgskije wiedomosti", a bdcy replik na
niewybredny antyfeministyczny felieton w tygodniku Wiek", wyszydzajcy publicznie
pewn dam, ktra na wieczorze artystycznym w Fermie odczytaa fragment Nocy egipskich
Puszkina.
344
pan. L/,IWI pana, /e jesiem iaKi uKiaany/
Nie, dziwi mnie, e jest pan zbyt ukadny.
Czy dlatego, e nie poczuem si dotknity tonem paskich pyta? Tak? Ale po co si
obraa? Jak pan pyta, tak odpowiadaem doda z zadziwiajc dobrodusznoci.
Waciwie niczym si specjalnie nie interesuj, sowo daj
cign dalej w zamyleniu. Zwaszcza teraz niczym si nie zajmuj... Zreszt wolno
panu myle, e mi na panu zaley, tym bardziej e jak wspomniaem, mam interes do
paskiej siostry. Powiem panu szczerze: nudzi mi si! Zwaszcza w cigu ostatnich trzech dni,
tak e cieszyem si na myl o rozmowie z panem... Niech pan si nie gniewa, ale wydaje mi
si pan niesychanie dziwny. Jak pan sobie chce, ale jest w panu co niesamowitego, wanie
teraz, to nie znaczy w tej chwili, ale w ogle teraz... Dobrze, dobrze, ju nic nie powiem,
niech si pan nie krzywi! Nie jestem takim niedwiedziem, jak pan sdzi. Raskolnikow
spojrza na niego ponuro.
Bardzo by moe, e pan wcale nie jest niedwiedziem
powiedzia. Zdaje mi si nawet, e pan jest czowiekiem z dobrego towarzystwa, a
przynajmniej potrafi pan, w razie potrzeby, by porzdnym czowiekiem.

Na niczyim zdaniu specjalnie mi nie zaley oschle i jakby z odcieniem wyniosoci


odpowiedzia Swidrygajow
a zreszt dlaczego nie miabym by draniem od czasu do czasu, skoro te szatki w naszym
klimacie s tak wygodne, zwaszcza jeli ma si wrodzon yk do tego doda i znowu si
rozemia.
Syszaem, e ma pan jednak tutaj wielu znajomych. Jest pan, jak to mwi, czowiekiem
ustosunkowanym". Wic po c bybym panu potrzebny, gdyby nie mia pan do mnie
okrelonej sprawy?
Ma pan suszno, mam sporo znajomych podchwyci Swidrygajow, pomijajc zadane
pytanie. Spotkaem par osb, przecie ju trzeci dzie si wcz. I ja poznaj, i mnie,
zdaje si, poznaj. Naturalnie, jestem przyzwoicie ubrany
345
i uchodz za czowieka zamonego. Keiorma roma~ nas nie dotkna zbytnio. Lasy zostay,
pastwiska przynosz dochd. Nie bd odnawia znajomoci, dawno mam tego dosy. Trzeci
dzie jestem i nigdzie nie bywam... A to miasto! Jake si ono uksztatowao, niech no pan
sam powie? Miasto urzdnikw i przernych studentw! Naprawd, nie uderzao mnie to
osiem lat temu, kiedy si tu wasaem... Teraz licz tylko na anatomi, sowo daj!
Na jak znw anatomi?
A te wasze kluby, Dussoty2, zabawy czy ten cay postp, no nie, obejdzie si tam bez nas
cign dalej, znw nie odpowiadajc na pytanie. I po c tu by szulerem?
Szulerem pan te by?
A jake! Osiem lat temu bya nas caa kompania i to jak si patrzy! Wesoo spdzao si
czas! A wszystko to ludzie z dobrymi manierami, poeci, kapitalici. W ogle, w naszym
rosyjskim spoeczestwie, najlepiej wychowani ludzie to ci, ktrzy bywali bici, czy zwrci
pan na to uwag? Ja sam zaniedbaem si dopiero na wsi. A swoj drog wpakowa mnie
wtedy do wizienia za dugi pewien Grek z Nieyna. Wwczas wanie napatoczya si Marfa
Pietrowna, wytargowaa si i wykupia mnie za trzydzieci tysicy srebrnikw. (Winie-nem
by w sumie siedemdziesit tysicy.) Wstpiem z ni w legalny zwizek maeski i
natychmiast wywioza mnie na wie niby skarb jaki. Bya pi lat starsza ode mnie. Bardzo
mnie kochaa. Siedem lat siedziaem na wsi kamieniem. I prosz zauway, przez cae ycie
trzymaa wyrok na mnie, weksel na cudze nazwisko na te trzydzieci tysicy. Gdybym tak
zechcia sprzeciwi si jej, zaraz by mnie wpakowaa! Z pewnoci zrobiaby to. Kobiety
umiej wszystko to jako pogodzi.
A gdyby nie weksel, zwiaby pan?
1 Chodzi o reform wociask z 1861 r.
2 Dussot waciciel eleganckiej restauracji w Sankt-Petersburgu.
346
Czy ja wiem? Nie krpowaem si prawie tym wekslem. Nic mnie nie pocigao. Marfa
Pietrowna sama dwa razy proponowaa mi wyjazd za granic. Widziaa, e si nudz. Ale co
tam! Bywaem za granic ju dawniej i zawsze mi si tam jako smtnie robio. Niby nic
specjalnego, wschd soca, Zatoka Neapolitaska, morze, czowiek patrzy i smutek go
ogarnia. Najgorsze jest to, e rzeczywicie do czego si tskni. Nie, w ojczynie jest lepiej:
tutaj przynajmniej ma si pretensj do innych, a siebie si usprawiedliwia. Pojechabym teraz
z wypraw na biegun pnocny, bo j'ai le vin mauvais1 i pijastwo mi obrzydo, a c zostao
poza tym? Wszystkiego ju prbowaem. Podobno w niedziel, w ogrodzie Jusupoww,
Berg2 ma polecie wielkim balonem. Chce zabra pasaerw za opat. Sysza pan o tym?
A pan by z nim polecia?
Ja? Tak... nie... bka widrygajow, jakby si rzeczywicie zastanawia. Co mu jest
waciwie?" pomyla Raskolnikow.
Nie, weksel mnie nie krpowa cign w zamyleniu Swidrygajow nie chciao mi

si rusza ze wsi. Zreszt, rok temu Marfa Pietrowna zwrcia mi ten weksel na imieniny z
porzdn sumk w prezencie na dodatek. Miaa przecie gotweczk. Widzisz, jakie mam do
ciebie zaufanie, Arkadiuszu Iwanowiczu!" Naprawd tak powiedziaa. Pan nie wierzy, e tak
powiedziaa? A wie pan: byem na wsi porzdnym gospodarzem, znaj mnie w okolicy.
Sprowadzaem ksiki. Marfie Pietrownie podobao si to z pocztku, potem nabraa obaw, e
bd przemdrzay.
Mam wraenie, e pan bardzo tskni za Marfa Pietrowna.
Ja? Moliwe. Bardzo moliwe. A wanie, czy wierzy pan w duchy?
W jakie duchy?
1 J'ai le vin mauvais (fr.) upijam si na ponuro.
2 Berg organizator imprez rozrywkowych w Sankt-Petersburgu.
347
Jak to w jakie? W zwyczajne duchy!
A pan wierzy?
Przypumy, e nie, pour vous plaire1... A waciwie to niezupenie nie...
Czyby? Ukazuj si panu?
Swidrygajow dziwnie jako popatrzy na niego.
Marfa Pietrowna raczy mnie nawiedza powiedzia, wykrzywiajc usta w dziwnym
umiechu.
Co to znaczy: raczy nawiedza"?
Przychodzia ju trzy razy. Pierwszy raz zobaczyem j w dniu pogrzebu, w godzin po
powrocie z cmentarza. W przeddzie mego wyjazdu stamtd. Drugi raz onegdaj, w
podry, o wicie, na stacji Maa Wiszera. A trzeci raz przed dwiema godzinami w pokoju,
w ktrym mieszkam, byem w pokoju sam.
Na jawie?
Ale tak. Za kadym razem na jawie. Przyjdzie, chwil porozmawia i wychodzi drzwiami,
zawsze drzwiami. Wydaje mi si nawet, e sysz, jak wychodzi.
Dziwne, od razu byem pewny, e z panem dzieje si co w tym rodzaju! nagle odezwa
si Raskolnikow. I zaraz si zdziwi, e to powiedzia. By bardzo zdenerwowany.
Doprawdy! Pan si domyla? zapyta ze zdziwieniem Swidrygajow. Czyby? A nie
mwiem, e mamy z sob co wsplnego, prawda?
Wcale pan tego nie powiedzia! ostro i zapalczywie zaprzeczy Raskolnikow.
Nie powiedziaem?
Nie!
Zdawao mi si, e powiedziaem. Jak wszedem i zobaczyem, e ley pan z zamknitymi
oczami i tylko udaje picego, od razu powiedziaem sobie: To jest wanie ten!"
Co to ma znaczy: wanie ten"? O czym pan mwi? krzykn Raskolnikow.
1 Pour vous plaire (fr.) eby zrobi panu przyjemno.
348
\j czym: wiasciwie to nie wiem o czym... szczerze, jakby zbity z tropu, wybka
Swidrygajow.
Chwil trwao milczenie. Obydwaj bacznie si sobie przygldali.
To wszystko bzdury! powiedzia ze zoci Raskol-nikow. Co ona panu mwi, kiedy
przychodzi?
Ona niby? Niech pan sobie wyobrazi, e o najgupszych drobiazgach, i moe si pan mia
ze mnie, ale to wanie mnie gniewa. Za pierwszym razem wesza (zmczony byem, rozumie
pan: ceremonia pogrzebowa, msza, stypa, nareszcie zostaem sam w gabinecie, zapaliem
cygaro, zamyliem si), wesza drzwiami: Arkadiuszu Iwanowiczu, powiada, z tego
wszystkiego nie nakrcie zegara w jadalni". Rzeczywicie. W cigu siedmiu lat co tydzie
nakrcaem go sam, a gdy czasem zapomniaem, to zawsze przypominaa mi o tym.

Nastpnego dnia jad tutaj. O wicie przychodz na stacj, noc prze-drzemaem, koci mnie
ami, oczy mi si klej, pij kaw. Patrz: Marfa Pietrowna siada nagle obok mnie, w rce
ma tali kart. Moe ci powry na drog?" wietnie stawiaa karty. Nie daruj sobie, e nie
skorzystaem z tej propozycji. Zlkem si, uciekem, zreszt dzwonek ju by. Dzisiaj, po
ohydnym obiedzie z garkuchni, z kamieniem wprost w odku, siedz, pal, wtem znowu
Marfa Pietrowna. Wchodzi wystrojona, w nowej, jedwabnej zielonej sukni z olbrzymim
trenem. Jak si masz, Arkadiuszu Iwanowiczu! Podoba ci si moja suknia? Anika takiej by
nie uszya"! (Anika to krawcowa od nas ze wsi, z paszczynianych chopw, uczya si w
Moskwie, adna dziewucha.) Stoi, kryguje si przede mn. Obejrzaem sukni, a potem
badawczo, uwanie spojrzaem jej w oczy. e te ci si chce fatygowa i przychodzi do
mnie z takimi gupstwami!" Boe wity! Nawet odezwa si do niego nie mona!" eby
j podrani, powiadam: Mam zamiar si oeni". Mona si wszystkiego po tobie
spodziewa. Nie czyni ci to honoru, e ledwie pochowae on, a ju si za inn rozgldasz. I
eby przynajmniej dobrze wybra. Znam ci przecie: ani tobie, ani
349
jej me wyjdzie to na dobre, tylko diabu na pociecn . Z-abraa si i posza, tylko tren za ni
jakby zaszeleci. Bzdury, co?
A moe pan po prostu kamie? odezwa si Raskol-nikow.
Ja rzadko kami odpar Swidrygajow w zamyleniu, jak gdyby nie zauway
brutalnoci pytania.
Czy poprzednio, przedtem, nigdy pan nie widywa duchw?
No... nie, widziaem raz w yciu, sze lat temu. Miaem na wsi sucego Filk. Tylko co
go pochowali, zawoaem, zapominajc o tym: Filka, fajk!" Wszed i idzie wprost do
serwantki, w ktrej leay fajki. Siedz i myl: Chce si zemci na mnie", bo przed sam
mierci porzdnie go zwymylaem. Jak miesz powiadam przychodzi do mnie z
tak dziur na okciu! Wyno si, durniu jeden!" Odwrci si, wyszed i wicej si nie zjawi.
Marfie Pitrownie nic o tym nie wspominaem. Chciaem pocztkowo da na msz za jego
dusz, ale jako wstyd mi byo.
Niech pan idzie do doktora.
Sam dobrze wiem, e co mi dolega, ale doprawdy nie wiem co. A waciwie jestem pi
razy zdrowszy od pana. Nie pytaem pana, czy pan wierzy w ukazywanie si duchw, czy nie.
Pytaem, czy pan wierzy, e duchy istniej.
Nie, nigdy nie uwierz! z pasj ju krzykn Raskol-nikow.
Jak si to zwykle mwi? bka Swidrygajow jakby do siebie, patrzc w bok z
pochylon gow. Mwi: Jeste chory, wic masz jakie przywidzenia, to wszystko tylko
majaczenie". Brak tu cisej logiki. Zgadzam si, e duchy zjawiaj si tylko chorym, ale to
dowodzi jedynie tego, e mog si zjawia wycznie chorym, a nie tego, e nie istniej.
Ale nie istniej! odpar z rozdranieniem Raskol-nikow.
Nie? Tak pan sdzi? cign, spogldajc na niego Swidrygajow. A jeeli
sprbujemy rozumowa tak (prosz
350
mi pomoc): Duchy s, e tak powiem, czstkami, strzpami innych wiatw, niejako
wstpem do nich. Czowiek zdrowy nie moe ich dojrze, bo czowiek zdrowy jest
najbardziej przyziemnym czowiekiem, a zatem powinien y wycznie yciem doczesnym.
Ale kiedy zachoruje, gdy w jego organizmie zostaje naruszony normalny porzdek doczesny,
wtedy zaczyna si ujawnia moliwo istnienia innego wiata. W miar postpu choroby
styczno z tym innym wiatem wzrasta, tak e w chwili mierci czowiek po prostu
przechodzi sobie od razu do tamtego wiata". Jeli wierzy pan w ycie pozagrobowe, to
powinien si pan zgodzi z moim rozumowaniem.
Nie wierz w ycie pozagrobowe odpar Raskolnikow. Swidrygajow siedzia

zamylony.
A nu s tam tylko pajki lub co w tym rodzaju
powiedzia cakiem niespodzianie. Wariat!" pomyla Raskolnikow.
Wieczno jest dla nas pojciem, ktrego nie mona okreli, czym potnym, wielkim.
Dlaczego waciwie wielkim? A nu zamiast tego wszystkiego, niech pan sobie to wyobrazi,
jest tylko jedna izba, co w rodzaju ani wiejskiej, zakopcona, z pajkami we wszystkich
ktach, a nu to wanie jest wieczno. Wie pan, czasem wydaje mi si, e tak wanie jest
naprawd.
I naprawd, naprawd nie wyobraa pan sobie czego bardziej wzniosego,
sprawiedliwego?! zawoa Raskolnikow ze cinitym sercem.
Bardziej sprawiedliwego? A kto wie, moe tak wanie jest sprawiedliwie. Wie pan, ja
bym tak naumylnie urzdzi
odpowiedzia Swidrygajow, umiechajc si dziwnie.
Raskolnikowa przeszed nagy dreszcz, gdy usysza t potworn odpowied. Swidrygajow
podnis gow, spojrza na niego badawczo i nagle si rozemia.
Niech no pan tylko nad jednym si zastanowi zawoa
przed p godzin nie znalimy si, uwaamy si za wrogw, mamy pewn nie zaatwion
spraw, ale o sprawie ani dudu,
351
tylko wjechalimy na literatur i to jak! Czy me miaem racji, emy si dobrali jak w korcu
maku?
Bardzo pana przepraszam rzek z rozdranieniem Ras-kolnikow ale moe pan
zechce askawie wyjani mi nareszcie, dlaczego waciwie zaszczycony zostaem jego
odwiedzinami, bo... bo... spiesz si, nie mam czasu, musz wyj z domu...
Prosz bardzo, bardzo prosz. Siostra pana, Awdotia Romanowna, wychodzi za m za
pana uyna, Piotra Piet-rowicza uyna.
Czy nie mona by da spokoju mojej siostrze i nie wymawia nawet jej imienia! O ile pan
rzeczywicie jest Swidrygajowem, to po prostu nie rozumiem, jak pan mie rozmawia ze
mn o niej.
Wanie o niej przyszedem z panem pomwi, nie mog wic nie wymawia jej imienia.
Wic dobrze, prosz mwi, byle prdzej!
Przekonany jestem, e jeli pan cho p godziny rozmawia z uynem lub ma o nim
cise informacje, to wyrobi pan ju sobie o nim waciwe zdanie. To daleki krewny mojej
ony. To nie jest m dla Awdotii Romanowny. Jestem zdania, e Awdotia Romanowna
powica si szlachetnie i nierozwanie dla... dla swojej rodziny. Zdawao mi si na
podstawie tego, co o panu syszaem, e byby pan zadowolony, gdyby to maestwo nie
doszo do skutku bez uszczerbku dla interesw. Dzi, po poznaniu pana osobicie, jestem tego
pewny.
Bardzo pan jest naiwny, przepraszam, chciaem powiedzie bezczelny rzek
Raskolnikow.
Chce pan powiedzie, e mam na widoku wasny interes. Moe pan by spokojny, gdyby
mi szo o siebie, nie bybym tak otwarty, zupenie gupi nie jestem. Przy sposobnoci zwierz
si panu z pewnej psychologicznej osobliwoci. Przed chwil, usprawiedliwiajc swoj
mio do Awdotii Romanowny, twierdziem, e jestem ofiar. Wiedz pan zatem, e nie mam
adnego dla niej uczucia, adnego. Sam si temu dziwi, bo przecie naprawd czuem co do
niej...
352
Z prniactwa i rozpusty przerwa mu Raskolnikow.
W istocie jestem prniakiem i rozpustnikiem. Zreszt paska siostra ma tyle zalet, e i ja
nie mogem pozosta obojtny. Ale to wszystko gupstwo, jak si zreszt sam przekonaem.

Dawno si pan o tym przekona?


Zauwayem to ju przedtem, ostatecznie przekonaem si trzy dni temu, prawie w chwili
przyjazdu do Petersburga. W Moskwie przekonany byem, e jad ubiega si o rk Awdotii
Romanowny i rywalizowa z panem uynem.
Przepraszam, e przerw. A czy byby pan tak uprzejmy i zechcia si streszcza?
Pomwmy wprost o celu paskiej wizyty. Bardzo si spiesz, musz wyj z domu...
Z najwiksz przyjemnoci. Kiedy przyjechaem tu i postanowiem przedsiwzi...
woja, zapragnem poczyni przedtem pewne nieodzowne rozporzdzenia. Dzieci moje
mieszkaj u ciotki, s bogate, osobicie nie jestem im potrzebny. A zreszt jaki tam ze mnie
ojciec! Dla siebie wziem tylko to, co mi rok temu ofiarowaa Marfa Pietrowna. To mi
wystarczy. Przepraszam, zaraz przystpuj do sedna sprawy. Chciabym przed wojaem,
ktry moe dojdzie do skutku, zakoczy porachunki z panem uynem. Nie mog
powiedzie, ebym go tak bardzo nie znosi, ale waciwie to on by przyczyn mojej ktni z
Marf Pietrowna, kiedy dowiedziaem si, e ona klecia to maestwo. Chciabym teraz
przy paskiej pomocy i w paskiej zreszt obecnoci zobaczy si z Awdoti Romanown i
wytumaczy jej, po pierwsze, e z uyna nie bdzie miaa adnego poytku, lecz
przeciwnie, na pewno bdzie stratna. Nastpnie, poprosiwszy j o przebaczenie za niedawne
przykroci, omielibym si zaproponowa jej dziesi tysicy rubli, aby tym sposobem
uatwi zerwanie z panem uynem. Zerwanie, ktrego pewny jestem sama pragnaby,
gdyby widziaa tak moliwo.
Ale pan jest naprawd obkany! krzykn Raskolnikow nie tyle zy, ile zdumiony.
Jak pan mie mwi takie rzeczy!
12 Zbrodnia i kara
353
Byem pewien, ze pan si oburzy. Ale po pierwsze, chocia nie jestem bogaty, nie zaley
mi na tych dziesiciu tysicach. S mi zupenie niepotrzebne. Jeli Awdotia Romanowna nie
przyjmie ich, to prawdopodobnie zuytkuj je w sposb znacznie gupszy. To jedno. Po
wtre, mam zupenie czyste sumienie. Nie mam w tym adnego wyrachowania. Moe mi pan
wierzy lub nie wierzy, ale w przyszoci przekona si o tym pan i Awdotia Romanowna.
Chodzi o to, e rzeczywicie sprawiem paskiej wielce szanownej siostrze sporo kopotw i
przykroci; poniewa szczerze tego auj, wic bardzo pragn nie wykupi si pienidzmi
czy zapaci za przykroci, lecz po prostu zrobi dla niej co dobrego, wychodzc z zaoenia,
e nie mam przecie przywileju na wyrzdzanie jedynie krzywd. Nie wystpowabym z moj
propozycj tak otwarcie, gdyby krya si w niej choby milionowa czstka wyrachowania.
Nie proponowabym zreszt zaledwie dziesiciu tysicy rubli, podczas gdy pi tygodni temu
proponowaem znacznie wicej. Poza tym bardzo moliwe, e wkrtce si oeni, a tym
samym wszystkie podejrzenia co do mych zakusw wzgldem Awdotii Romanowny musz
upa. W kocu zaznaczam, e Awdotia Romanowna, wychodzc za m za uyna,
otrzymuje te same pienidze tylko z innej rki... Niech si pan nie irytuje, lecz zastanowi nad
tym powanie i spokojnie.
Swidrygajow, mwic to, by niezwykle rzeczowy i opanowany.
Prosz, niech pan ju skoczy odezwa si Raskol-nikow. W kadym bd razie jest
to niedopuszczalne zuchwalstwo.
Bynajmniej. Wyglda na to, e na tym wiecie wolno tylko krzywdzi swych blinich, i
przeciwnie: zakazuje si wywiadczania choby odrobiny dobra ze wzgldu na gupie formy.
To nonsens. Gdybym na przykad umar i zapisa w testamencie ten kapita paskiej siostrze,
czy i wtedy odmwiaby przyjcia?
Bardzo by moe.
354
No, co to, to nie. Zreszt jak nie, to nie, niech i tak bdzie. A jednak dziesi tysicy to

wspaniaa rzecz w razie potrzeby. W kadym bd razie prosz o powtrzenie tego Awdotii
Romanownie.
Nie, nie powtrz.
Wobec tego bd musia stara si sam osobicie pomwi z Awdoti Romanown i co za
tym idzie, niepokoi j.
A gdybym speni pask prob, to nie bdzie si pan stara o spotkanie z ni?
Sam nie wiem, co panu odpowiedzie. Chciabym chocia raz si z ni zobaczy.
Na to niech pan nie liczy.
Szkoda. Zreszt pan mnie nie zna, moe si jeszcze zbliymy.
Sdzi pan, e si zbliymy?
Czemu nie? umiechajc si, powiedzia Swidrygajow. Wsta i wzi kapelusz. Nie
powiem, ebym specjalnie mia ochot pana trudzi, i nie liczyem na to, idc tutaj. Co
prawda fizjonomia paska uderzya mnie jeszcze wczoraj rano...
A gdzie pan mnie widzia wczoraj rano? zapyta Raskolnikow z niepokojem.
O, przypadkiem... Cigle mi si zdaje, e w panu jest co podobnego do mnie... Niech pan
si nie obawia, nie jestem natarczywy: z szulerami yem w zgodzie, nie naprzykrzaem si
ksiciu Swirbejowi, memu dalekiemu krewnemu i magnatowi, umiaem napisa w albumie
pani Pryukowej o madonnie Rafaela1, z Marf Pitrown siedem lat kamieniem siedziaem,
w domu Wiaziemskiego na placu Siennym przed laty nocowaem, a moe i z Bergiem polec
balonem.
No dobrze. A czy wolno zapyta, kiedy wybiera si pan w podr?
W jak podr?
1 Chodzi o Madonn Sykstysk Rafaela (1483-1520), ulubiony obraz Dostojewskiego.
355
vv icn wujo./, piz,cuic/,... oam pan u lyiii iiiuwn.
W woja? Ach, tak, rzeczywicie mwiem panu o wojau... No, to jest powana sprawa...
Gdyby pan wiedzia, o co pan waciwie pyta! doda, rozemiawszy si nagle gono i
urywanie. Moliwe, e zamiast wojaowa, oeni si, swataj mi pann.
Tutaj?
Tak.
Kiedy pan zdy?
Lecz bardzo pragnbym raz jeden ujrze Awdoti Roma-nown. Powanie o to prosz.
No, do widzenia... Bybym zapomnia! Niech pan powie siostrze, e Marfa Pietrowna zapisaa
jej trzy tysice. To fakt. Miao to miejsce na tydzie przed mierci, w mojej obecnoci. Za
dwa lub trzy tygodnie Awdotia Romanowna bdzie moga podj te pienidze.
Mwi pan prawd?
Tak. Niech pan to powtrzy. Moje uszanowanie. Mieszkam bardzo blisko od pana.
Wychodzc, Swidrygajow zderzy si w drzwiach z Razumi-chinem.
II
Dochodzia sma. Szli popiesznie do Bakalejewa, eby przyj przed uynem.
Kto to by? zapyta Razumichin, gdy tylko znaleli si na ulicy.
Swidrygajow. Ten ziemianin, ktry skrzywdzi moj siostr, kiedy bya u nich
guwernantk. Przeladowa j miosnymi wyznaniami. Na skutek jego zalotw opucia ich
dom, wypdzona przez jego on Marf Pietrowna. W nastpstwie owa Marfa Pietrowna
prosia Duni o przebaczenie, obecnie za zmara nagle. To o niej bya mowa wczoraj. Nie
wiem, dlaczego lkam si bardzo tego czowieka. Przyjecha natych356
miast po pogrzebie ony. Dziwnie si zachowuje i jest na co zdecydowany... Naley strzec
Duni przed nim... To wanie chciaem ci powiedzie, syszysz?
Strzec? C on moe jej zrobi? Dzikuj ci, e zwracasz si z tym do mnie... Bdziemy

jej pilnowali, bdziemy!... Gdzie on mieszka?


Nie wiem.
Dlaczego nie zapytae? Szkoda! Zreszt dowiem si.
Widziae go? zapyta Raskolnikow po chwili milczenia.
Tak widziaem, dobrze widziaem.
Przyjrzae mu si? Przyjrzae mu si dokadnie? nalega Raskolnikow.
Tak, zapamitaem go. W tumie bym go rozpozna. Mam pami do twarzy. Zamilkli
znowu.
Hm, bo widzisz mrukn Raskolnikow myl... zdawao mi si... cigle mi si
wydaje, e to moe tylko zudzenie.
O czym ty mwisz, nie rozumiem?
Wszyscy mwicie cign Raskolnikow z wymuszonym umiechem e jestem
obkany. Zdawao mi si teraz, e moe naprawd jestem obkany i widziaem widmo?
Co znowu?
Zreszt, kto wie! Moe w istocie jestem obkany i wszystko, co przeyem w cigu
ostatnich dni, byo tylko gr wyobrani...
Ach, Rodia, znw ci zdenerwowano!... Co on mwi, po co przyszed?
Raskolnikow nie odpowiedzia. Razumichin zamyli si przez chwil.
Wysuchaj mojej relacji zaczai. Byem u ciebie, spae, zjadem obiad i poszedem
do Porfirego. Zamietow przesiaduje u niego. Chciaem zacz, ale mi si nie udao. Nie
mogem postawi kwestii, jak naleao. Oni, zdaje si, nie rozumiej i nie mog zrozumie,
ale wcale si tym nie detonuj.
357
roaszecHem z fornrym ao oKna, zaczem mowie, aie znw z tego nic nie wyszo: on
spoglda w bok, ja spogldam w bok. W kocu podsunem mu pi pod nos i
powiedziaem, e mu eb rozwal po familijnemu. Tylko spojrza na mnie. Splunem i
wyszedem, to wszystko. Bardzo gupio. Do Zamietowa si nie odezwaem. Zrozum:
mylaem, e co zepsuem, ale potem, kiedy schodziem ze schodw, przysza mi wspaniaa
myl do gowy, olnia mnie wprost: o co si waciwie kopoczemy? Gdyby ci grozio
niebezpieczestwo czy co podobnego, to co innego. Ale tak! Nie masz z tym nic wsplnego,
wic gwid na wszystko. Bdziemy sobie drwili z nich pniej. Na twoim miejscu
zaczbym im mistyfikowa1. Dopiero potem najedz si wstydu! Plu na to, potem mona
bdzie ich nawet wyoi, tymczasem za moemy si mia!
Oczywicie odpowiedzia Raskolnikow. Ciekawy jestem, co powiesz jutro". Rzecz
dziwna, ani razu nie przyszo mu na myl, co pomyli Razumichin, kiedy si dowie". Mylc
o tym, Raskolnikow patrzy na niego badawczo. Relacja Razumichina o jego bytnoci u
Porfirego nie zainteresowaa go zbytnio: tak wiele si ju zmienio!...
W korytarzu spotkali uyna: przyszed punktualnie o smej i wanie szuka numeru pokoju,
wic weszli wszyscy razem, nie patrzc jednak na siebie i nie witajc si. Modzi ludzie poszli
naprzd. uyn za, dla przyzwoitoci, zatrzyma si chwil w przedpokoju, zdejmujc
paszcz. Pulcheria Aleksandrowna wstaa, by go powita w progu. Dunia witaa si z bratem.
uyn wszed do pokoju i dosy grzecznie, chocia ze zdwojon godnoci, skoni si
paniom. Robi wraenie czowieka stropionego, ktry nie zdoa si jeszcze opanowa.
Pulcheria Aleksandrowna, rwnie nieco zaenowana, pospiesznie usadowia wszystkich
wok okrgego stou, na ktrym szumia ju samowar. Dunia i uyn usiedli naprzeciwko
siebie po dwch stronach stou. Razumichin i Raskolnikow
1 Mistyfikowa wprowadza w bd.
358
na wprosi ruicnern /\ieKsanurowny: Kazumicnm ODOK uyna, a Raskolnikow przy
siostrze.

Zalega cisza. uyn wyj powoli chusteczk, od ktrej wion zapach perfum. Wytar nos z
min czowieka wspaniaomylnego, lecz dotknitego w swej godnoci, ktry postanowi
zada wyjanie. Jeszcze w przedpokoju mia zamiar wyj, nie zdejmujc paszcza, by w
ten sposb ostro, a dotkliwie ukara obie panie, dajc im od razu wszystko do zrozumienia.
Nie zdecydowa si jednak. Przy tym w ogle lka si niepewnoci. W danym wypadku za
naleao wyjani, z jakiej waciwie przyczyny nie usuchano jego rozkazu. Wida co tu jest
na rzeczy, a wic lepiej to wyjani. Na ukaranie zawsze bdzie czas; i tak przecie ma je w
rku.
Mam nadziej, e miay panie dobr podr? oficjalnie zwrci si do Pulcherii
Aleksandrowny.
Bogu dziki.
Jest mi nader mio. A Awdotia Romanowna, czy nie jest zmczona?
Jestem moda i zdrowa. Nie mcz si, ale mama le znosia drog odpowiedziaa
Dunieczka.
C robi! Nasze ojczyste szlaki s nader dugie. Nasza kochana Rosja to rozlegy kraj...
Mimo najszczerszych chci nie mogem pospieszy paniom na spotkanie. Mam jednak
nadziej, e specjalnych kopotw panie nie miay?
O, nie! Byymy ogromnie skonfundowane znaczco podkrelia Pulcheria
Aleksandrowna i gdyby nam Bg nie zesa pana Razumichina, nie daybymy sobie rady.
Oto wanie on, Dymitr Prokofjicz Razumichin dodaa, przedstawiajc go uynowi.
A jake, ju miaem przyjemno... wczoraj mrukn uyn, popatrzywszy wrogo na
Razumichina, po czym zaspi si i zamilk. uyn w ogle nalea do rzdu ludzi
sprawiajcych wraenie nadzwyczaj uprzejmych w towarzystwie i majcych specjalne
pretensje do uprzejmoci, ktrzy jednak, jeli co dzieje si nie po ich myli, natychmiast
trac kontenans
359
kawalerw mogcych rozrusza towarzystwo.
Znowu wszyscy zamilkli: Raskolnikow milcza uparcie, Aw-dotia Romanowna nie chciaa do
czasu przerywa milczenia, Razumichin nie mia nic do powiedzenia, wobec czego Pul-cheria
Aleksandrowna znowu si zaniepokoia.
Czy sysza pan, e Marfa Pietrowna umara? zacza, uciekajc si do swego
dyurnego tematu.
A jake, syszaem, syszaem. Od razu mnie zawiadomiono. A nawet przyjechaem, aby
zawiadomi panie, e Arkadiusz Iwanowicz Swidrygajow natychmiast po pogrzebie ony
wyjecha do Petersburga. Tak przynajmniej syszaem.
Do Petersburga? Tutaj? z lkiem zapytaa Dunieczka i zamienia spojrzenie z matk.
Istotnie. I oczywicie nie bez celu, zwaywszy na nago wyjazdu i w ogle
poprzedzajce go wypadki.
Boe drogi, czy i tu nie zostawi Duni w spokoju! jkna Pulcheria Aleksandrowna.
Zdaje mi si, e specjalnie nie ma powodw do obawy ani pani, ani Awdotia Romanowna.
Naturalnie, o ile panie same nie zechc nawiza z nim jakichkolwiek stosunkw. Co do
mnie, to czuwam i teraz wanie staram si dowiedzie, gdzie on mieszka...
Nie uwierzy pan, jak mnie pan przerazi mwia dalej Pulcheria Aleksandrowna
widziaam go tylko dwa razy i wyda mi si potworny, potworny. Jestem pewna, e by
przyczyn mierci nieboszczki Marfy Pietrowny.
Co do tego nie ma pewnoci. Mam cise informacje. Nie bd si spiera. By moe,
przyczyni si do przyspieszenia biegu rzeczy przez moralny wpyw zniewagi, e tak powiem.
Natomiast zgadzam si zupenie co do oceny zachowania si i moralnej charakterystyki tego
czowieka. Nie wiem, czy teraz ma pienidze i co waciwie odziedziczy po onie. Bd mia
dane w tej sprawie w najbliszym czasie. Lecz bezwzgldnie tu, w Petersburgu, posiadajc

bodaj najmniejszy zasb pienidzy,


360
wrci do dawnego trybu ycia. Jest najrozpustniejszy i najbardziej upady ze wszystkich ludzi
tego pokroju. Mam wszelkie dane, by sdzi, e Marfa Pitrowna, ktra na swoje nieszczcie
osiem lat temu pokochaa go tak bardzo, i wykupia go z wizienia za dugi, oddaa mu
jeszcze jedn przysug: jedynie dziki jej staraniom i ofiarom stumiono w zarodku karn
spraw o zwierzce, a nawet fantastyczne morderstwo, za ktre z wszelk pewnoci
przespacerowaby si na Syberi. Taki to jest czowiek, jeli chcecie wiedzie!
Boe drogi! jkna Pulcheria Aleksandrowna. Raskolnikow sucha uwanie.
Czy rzeczywicie ma pan co do tego wszystkiego cise informacje? zapytaa Dunia
surowo i powanie.
Powtarzam tylko to, z czego mi si zwierzya w sekrecie nieboszczka Marfa Pietrowna.
Naley zaznaczy, e z prawnego punktu widzenia sprawa jest bardzo niejasna. W
Petersburgu mieszkaa, a moe i dotychczas mieszka niejaka Resslich, cudzoziemka i poza
tym drobna lichwiarka, trudnica si jeszcze innymi sprawami. Z ow Resslich czyy pana
Swid-rygajowa od dawna nader bliskie i tajemnicze stosunki. Mieszkaa u niej daleka
krewna, zdaje si siostrzenica, guchoniema dziewczyna pitnaste- czy nawet czternastoletnia,
ktrej owa Resslich bezgranicznie nienawidzia, wymawiaa jej kady ks, a nawet nieludzko
bia. Znaleziono j powieszon na strychu. Uznano, e byo to samobjstwo. Po zwykej
procedurze na tym spraw zakoczono. Dopiero pniej wpyno doniesienie, e dziecko...
okrutnie skrzywdzi Swidrygajow. Co prawda, wszystko to byo mtne. Doniesienie
pochodzio od innej Niemki, wciekej baby, nie cieszcej si zaufaniem. W rezultacie, dziki
staraniom i pienidzom Marfy Pietrowny, doniesienie waciwie nie wpyno. Kryy tylko
plotki. Jednake same te plotki s wielce znamienne. Pani, Awdotio Romanowno, na pewno
syszaa u nich histori o parobku Filce, ktry sze lat temu, jeszcze za paszczyzny, zmar
skutkiem zncania si nad nim.
361
Przeciwnie. Syszaam, ze ten hilka sam si powiesi.
Tak jest. Ale zmusi go albo raczej doprowadzi do gwatownej mierci system
przeladowa i zncania si pana Swidrygajowa.
Nic o tym nie wiem odpowiedziaa oschle Dunia.
Syszaam tylko niezwykle dziwn histori o tym Filce, ktry mia by podobno
hipochondrykiem, domorosym filozofem; ludzie mwili, e si zaczyta", a przyczyn
samobjstwa byy raczej drwiny ni razy pana Swidrygajowa. Zauwayam, e Swidrygajow
dobrze obchodzi si ze sub i ludzie go nawet lubili, aczkolwiek rzeczywicie
przypisywano mu mier Filki.
Jak widz, pani skania si do usprawiedliwienia go
zauway uyn, krzywic si w dwuznacznym umiechu.
Rzeczywicie, to czowiek sprytny i umie stara si o wzgldy dam, czego opakanym
przykadem jest tak zagadkowa mier Marfy Pietrowny. Chciabym tylko suy pani i jej
mamusi rad, a to ze wzgldu na to, e niewtpliwie naley si spodziewa jakich krokw z
jego strony. Co do mnie, to jestem przekonany, e osobnik ten bez wtpienia ugrznie na
nowo w wizieniu za dugi. Jego ona w adnym razie nie miaa zamiaru, ze wzgldu na
dzieci, zabezpieczy go, a gdyby nawet mu co zostawia, to chyba tylko na pierwsze
potrzeby, co niewielkiego, efemerycznego, co nawet na rok nie starczy czowiekowi z jego
narowami.
Prosz pana powiedziaa Dunia bardzo prosz, dajmy spokj panu
Swidrygajowowi. To mnie nuy.
Wanie przed chwil by u mnie powiedzia nagle Raskolnikow, odzywajc si po raz
pierwszy.

Ze wszystkich stron rozlegy si okrzyki, wszyscy zwrcili si do niego, nawet uyn by


poruszony.
Ptorej godziny temu, kiedy spaem, wszed, obudzi mnie i przedstawi si cign
dalej Raskolnikow by dosy swobodny, wesoy i jest przekonany, e dojdzie ze mn do
porozumienia. Midzy innymi bardzo pragnie zobaczy si z tob, Duniu, i szuka ku temu
sposobnoci. Mnie za prosi
362
o porednictwo. Ma dla ciebie propozycj, powiedzia mi nawet jak. Poza tym kategorycznie
owiadczy, e Marfa Pietrowna na tydzie przed mierci w testamencie zapisaa ci trzy
tysice rubli, ktre moesz odebra w najbliszym czasie.
Bogu niech bd dziki! zawoaa Pulcheria Aleksand-rowna i przeegnaa si. Mdl
si za ni, Duniu, mdl si.
Rzeczywicie, to prawda wyrwao si uynowi.
Co dalej, co dalej? niecierpliwia si Dunia.
Potem powiedzia, e sam nie jest bogaty, e cay majtek przechodzi na dzieci, ktre s
teraz u ciotki. Wreszcie, e zamieszka niedaleko ode mnie, gdzie mianowicie, nie pytaem...
Ale co, co on chce zaproponowa Duni? zapytaa przeraona Pulcheria Aleksandrowna.
Czy ci powiedzia?
Tak, powiedzia.
Wic co?
Powiem pniej.
Raskolnikow umilk i zabra si do herbaty.
Luzy n spojrza na zegarek.
Mam co pilnego do zaatwienia, wic nie bd przeszkadza doda z nieco obraon
min i zacz zbiera si do wyjcia.
Niech pan nie odchodzi powiedziaa Dunia przecie zamierza pan spdzi z nami
wieczr. Poza tym pisa pan, e chce si pan porozumie z mam.
Tak jest wyrzek znaczco uyn, siadajc, ale nie wypuszczajc kapelusza z rki.
Rzeczywicie miaem zamiar pomwi z pani i z jej wielce szanown mamusi o sprawach
nader wanych. Ale podobnie jak brat pani nie moe przy mnie wyjawi pewnych propozycji
pana Swidrygajowa, ja rwnie nie chc i nie mog wyjawi... wobec osb trzecich...
pewnych rzeczy nader, ale to nader wanej treci. Przy tym zasadnicza i gorca proba moja
nie zostaa speniona...
uyn zrobi rozgoryczon min i pompatycznie umilk.
To ja nalegaam, eby brat by przy naszym spotkaniu wbrew paskiej probie
powiedziaa Dunia. Pisa pan, e
363
brat obrazi pana, sdz, ze naley to natychmiast wyjani i musicie si pogodzi. Jeeli
Rodia rzeczywicie pana obrazi, to powinien przeprosi i przeprosi pana. To dodao
uynowi pewnoci siebie.
S pewne obelgi, o ktrych przy najlepszych chciach nie mona zapomnie. Istnieje
granica, ktr niebezpiecznie jest przekracza, bowiem gdy si j przekroczy, odwrt staje si
niemoliwy.
Ale ja nie o tym mwiam przerwaa mu z lekkim zniecierpliwieniem Dunia niech
pan zrozumie, e caa nasza przyszo zaley od tego, czy si jak najprdzej to wszystko
wyjani i uoy, czy nie. Na pocztku te zaznaczam, e nie zmieni zdania, i o ile panu cho
troch na mnie zaley, to nawet z trudem, ale musi pan t spraw dzi zakoczy. Powtarzam,
o ile mj brat zawini, to przeprosi.
Dziwi si, e pani tak stawia kwesti coraz bardziej niecierpliwi si uyn cenic
i, e tak powiem, wielbic pani, mog nader, ale to nader nie lubi kogo z rodziny.

Pretendujc do szczcia posiadania pani rki, nie mog jednoczenie przyjmowa na siebie
obowizkw niezgodnych...
Niech pan nie bdzie taki przeczulony z przejciem przerwaa mu Dunia. Niech pan
pozostanie tym mdrym i szlachetnym czowiekiem, za jakiego pana uwaaam i pragn
uwaa. Daam panu wielk obietnic, jestem pask narzeczon, niech mi pan zaufa i niech
mi pan wierzy, e potrafi bezstronnie rozstrzygn t spraw. To, e bior na siebie rol
sdziego, jest tak sam niespodziank dla mego brata, jak i dla pana. Proszc go po
otrzymaniu paskiego listu, aby koniecznie przyszed, nie mwiam mu o swych zamiarach.
Niech pan zrozumie, e jeeli si nie pogodzicie, bd przecie musiaa wybiera midzy
wami: albo pan, albo on. Tak zostaa postawiona kwestia przez was obu. Nie chc i nie wolno
mi pomyli si w wyborze, dla pana musz zerwa z bratem, dla brata musz zerwa z panem.
Chc i mog przekona si teraz na pewno, czy on jest mi bratem. A co do pana: czy zaley
panu
364
na mnie, czy pan mnie kocha, czy moe pan by moim mem?
Awdotio Romanowno zaspiwszy si, powiedzia uyn pani sowa s zbyt wakie
dla mnie, powiem wicej: nawet obraliwe z uwagi na stanowisko, jakie mam honor w
stosunku do pani zajmowa. Pomijajc nawet zgoa obra-liwy i dziwaczny sposb stawiania
mnie na jednym poziomie z... porywczym modziecem, sowa pani pozwalaj wnosi o
moliwoci zamania danego mi przyrzeczenia. Mwi pani: pan albo on". Tym samym daje
mi pani do zrozumienia, jak mao dla niej znacz... Nie mog pozwoli na to wobec
stosunkw i... zobowiza istniejcych midzy nami.
Jak to! wybuchna Dunia. Ja stawiam paski interes na rwni z tym wszystkim, co
byo mi dotychczas w yciu najdrosze, z tym, co stanowio dotychczas cae moje ycie, a
pan si obraa, e go zbyt mao ceni!
Raskolnikow milcza, umiechajc si zjadliwie, Razumichin a si wzdrygn, uyn jednak,
nie baczc na sowa Duni, stawa si coraz bardziej przykry i napastliwy, jakby si tym
delektowa.
Mio ku przyszemu towarzyszowi ycia, mowi, powinna przewysza mio do brata
powiedzia sentencjonalnie a w adnym razie nie mog by stawiany na jednym
poziomie... Chocia utrzymywaem poprzednio, e w obecnoci brata pani nie chc i nie
mog wyjania sprawy, w jakiej przyszedem, niemniej jednak zdecydowaem si teraz
zwrci si do wielce szanownej mamusi pani w celu wywietlenia pewnej zasadniczej, a
nader przykrej dla mnie sprawy. Syn pani zwrci si do Pulcherii Aleksandrowny
wczoraj w obecnoci pana Rassudkina czy te... zdaje si, e tak? przepraszam, zapomniaem
nazwiska skoni si uprzejmie w stron Razumichina obrazi mnie, przeinaczajc mj
pogld, ktry zakomunikowaem pani wtedy w prywatnej rozmowie przy kawie. Mianowicie,
e ze wzgldw moralnych maestwo z biedn pann znajc niedostatek jest wedug mnie
korzystniejsze z punktu widzenia zwizku maeskiego ni mae365
stwo z pann, ktra zakosztowaa zbytku, byn pani rozmylnie wypaczy a do absurdu
znaczenie moich sw i przypisywa mi zoliwe zamiary, opierajc si, jak sdz, na wasnej
pani korespondencji. Bd szczliwy, jeli zdoa pani upewni mnie, e si myl,
uspokajajc mnie w ten sposb w znacznej mierze. Zechce pani askawie uwiadomi mnie,
jakich zwrotw uya pani w licie do syna, powtarzajc mu moje sowa.
Nie pamitam zmieszaa si Pulcheria Aleksandrowna powtrzyam tak, jak
zrozumiaam. Nie wiem, co powiedzia panu Rodia... Moe co przesadzi.
Bez pani sugestii nie mg przesadzi.
Piotrze Pietrowiczu z godnoci owiadczya Pulcheria Aleksandrowna to, e
jestemy tutaj, naj wymowniej wiadczy, e ja i Dunia nie wziymy paskich sw z

najgorszej strony.
Susznie, mamo! z uznaniem powiedziaa Dunia.
Wic to ja jestem winien oburzy si uyn.
Bo widzi pan, pan zwala win na Rodiona, a sam napisa pan o nim w licie nieprawd
dorzucia, omieliwszy si, Pulcheria Aleksandrowna.
Nie pamitam, ebym mwi nieprawd.
Napisa pan ostro wtrci Raskolnikow, nie patrzc na uyna e oddaem wczoraj
pienidze nie wdowie po stratowanym urzdniku, jak byo w rzeczywistoci, tylko jego crce,
ktrej do dnia wczorajszego nie znaem. Napisa pan to, aby porni mnie z rodzin, i w tym
celu doda pan obelywe sowa o prowadzeniu si dziewczyny, ktrej pan nie zna. Wszystko
to plotki i podo.
Przepraszam, szanowny panie trzsc si ze zoci, odpowiedzia uyn jeeli w
licie swym rozpisywaem si o paskim charakterze i o paskim zachowaniu si, to jedynie,
aby zado uczyni yczeniu paskiej siostry i mamusi, ktre prosiy mnie o doniesienie im,
w jakim pan jest stanie i jakie pan na mnie zrobi wraenie. Co za tyczy si treci mego listu,
to niech mi pan wskae cho jeden wiersz niezgodny z prawd. Czy pan nie zmarnowa
pienidzy i czy we wspomnianej
366
rodzime, jakkolwiek rzeczywicie nieszczliwej, nie ma osb niegodnych?
A ja uwaam, e pan wraz ze swymi wszystkimi zaletami nie wart jest maego palca tej
nieszczliwej dziewczyny, w ktr pan rzuca kamieniem.
Zatem zdecydowaby si pan wprowadzi j do towarzystwa swojej matki i siostry?
Ju to zrobiem, o ile chce pan wiedzie. Siedziaa dzi obok mamy i Duni.
Rodia! krzykna Pulcheria Aleksandrowna. Dunia zaczerwienia si, Razumichin
zmarszczy brwi, uyn umiecha si zjadliwie i wyniole.
Raczy pani sama skonstatowa, czy tu moe by mowa o zgodzie. Mam nadziej, e teraz
sprawa jest ju skoczona i wyjaniona raz na zawsze. Odchodz, aby nie psu przyjemnego
nastroju tego rodzinnego spotkania i nie przeszkadza w wyjawianiu tajemnic. Wsta z
krzesa i wzi kapelusz. Pozwol sobie jednak zauway na odchodnym, e wolno mi
chyba liczy na to, i w przyszoci nie bd naraany na podobne spotkania i e tak powiem,
kompromisy. Specjalnie pani o to prosz, szanowna Pulcherio Aleksandrowno, list mj
bowiem skierowany by pod pani, a nie czyimkolwiek innym adresem.
Pulcheria Aleksandrowna poczua si dotknita.
Jak widz, pan ju zupenie zagarnia nas pod swoj wadz. Dunia odpowiedziaa panu,
dlaczego nie speniono paskiego yczenia, miaa ona najlepsze chci. Pisze pan do mnie w
dodatku w tonie rozkazujcym. C to, czy kade paskie yczenie ma by dla nas rozkazem?
Uwaam, e przeciwnie: powinien pan by teraz w stosunku do nas specjalnie delikatny i
pobaliwy, bomy przecie wszystko rzuciy i przyjechaymy tutaj, ufajc panu, i przez to
samo jestemy ju wystarczajco od pana zalene.
No, nie jest to zupenie suszne, zwaszcza w danej chwili, po otrzymaniu wiadomoci o
zapisaniu przez Marf Pietrown
367
trzech tysicy rubli, ktrych zjawienie si jest, jak przypuszczam, nader podane, o ile mog
wnosi ze zmiany tonu w stosunku do mnie doda zjadliwie.
Sdzc z tej uwagi zauwaya rozdraniona Dunia rzeczywicie mona by
przypuszcza, e liczy pan na nasz bezradno.
Ale teraz ju nie mog liczy, zwaszcza za nie chciabym przeszkadza w podaniu do
wiadomoci tajemniczych propozycji pana Arkadiusza Swidrygajowa, do ktrych
zakomunikowania upowaniony jest pani brat, a ktre jak widz, maj dla pani zasadnicze, a
by moe, te nader mie znaczenie.

Ach, Boe wity! krzykna Pulcheria Aleksandrow-na.


Razumichin nie mg usiedzie na krzele.
I nie wstyd ci teraz, siostrzyczko? zapyta Raskol-nikow.
Wstyd mi, Rodia powiedziaa Dunia. Panie uyn, prosz std wyj zwrcia si
do uyna blada z gniewu.
Zdawao si, e uyn zupenie nie spodziewa si takiego obrotu sprawy. By zbyt pewny
siebie, swojej wadzy i bezradnoci swych ofiar. Nie wierzy wasnym uszom. Poblad i usta
mu si zatrzsy.
Awdotio Romanowno, o ile teraz zamkn za sob drzwi po takim poegnaniu, to prosz
sobie dobrze to zway, bo nie powrc ju nigdy. Niech si pani zastanowi. Ja si nie cofam.
C za bezczelno! krzykna Dunia, zrywajc si z krzesa. Nie ycz sobie, aby
pan kiedykolwiek wrci.
Tak! To to ta-a-k! zawoa uyn, ktry do ostatniej chwili nie wierzy w moliwo
podobnego zakoczenia sprawy i teraz zupenie straci gow. To ta-a-k! A czy zdaje sobie
pani spraw z tego, e miabym prawo zaprotestowa?
Jakim prawem pan si tak do niej odzywa? gorco uja si za crk Pulcheria
Aleksandrowna. W jaki sposb moe pan prostestowa? Jakie ma pan prawo? Pan sdzi,
e oddam moj Duni takiemu czowiekowi? Niech pan sobie
368
idzie i zostawi nas w spokoju! Same jestemy sobie winne, emy si day wcign do zej
sprawy, a ja najbardziej...
Jednake wcieka si uyn jestem zwizany danym sowem, ktrego si pani teraz
tak zarzeka... i wreszcie... w zwizku z powyszym miaem, e tak powiem, wydatki.
Ta ostatnia pretensja bya tak typowa dla uyna, e Raskolnikow, blady z gniewu i usilnego
mitygowania si, nie wytrzyma i nagle wybuchn miechem.
Pulcheria Aleksandrowna zirytowaa si na dobre.
Wydatki? Jakie pan mia wydatki? Czy ma pan na myli kufer? Konduktor przewiz go
panu darmo. Mj Boe, to mymy pana zwizay? Nieche pan oprzytomnieje, czowieku! To
pan nam skrpowa rce i nogi, a nie my panu!
Dosy, mamo, prosz ci, dosy! uspokajaa j Dunia. Panie uyn, niech pan z
aski swojej wyjdzie!
Pjd, ale to jedno jeszcze powiem rzek, nie panujc nad sob. Pani matka
zapomniaa widocznie o tym zupenie, e zdecydowaem si poj pani mimo miejskich
plotek krcych o jej, e tak powiem, reputacji po caej okolicy. Pomijajc dla pani opini
publiczn i rehabilitujc pani reputacj, zdawaoby si, e mogem liczy na uznanie, a nawet
da wdzicznoci pani! Dopiero teraz otwary mi si oczy... Widz, e postpiem nader,
ale to nader lekkomylnie, lekcewac gos opinii...
Na co on sobie pozwala! krzykn Razumichin, zrywajc si z krzesa, gotw rzuci si
na uyna.
Pody i zy z pana czowiek powiedziaa Dunia.
Milcz i nie ruszaj si! krzykn Raskolnikow, powstrzymujc Razumichina.
Potem, stanwszy tu przy uynie, rzek spokojnie i dobitnie:
Zechce pan wyj i ani sowa wicej, bo...
uyn patrzy na niego przez chwil blady, z wykrzywion zoci twarz, po czym odwrci
si i wyszed. I chyba trudno byo mie w sercu wicej nienawici do kogo, ni on mia jej
do
369
KasKOlniKowa. Jego jedynego obwinia o to wszystko. e nawet schodzc ze schodw,
cigle jeszcze wierzy, e sprawa nie jest cakowicie stracona i e jeli chodzi o same panie, to
da si nader, ale to nader" atwo zaagodzi.

III
Sednem sprawy byo to, e do ostatniej chwili nie spodziewa si takiego rozwizania.
Naigrawa si do ostatniej chwili, nie dopuszczajc nawet moliwoci, eby dwie biedne i
bezbronne kobiety mogy wymkn mu si z rk. W przekonaniu tym utrzymywaa go pycha i
owa pewno siebie, ktr najlepiej okrela si jako samouwielbienie. uyn, dorobiwszy si
z niczego, przywyk do chorobliwego wprost podziwu dla siebie, ceni wysoko swj rozum i
zdolnoci, a nawet czasami w samotnoci zachwyca si sw twarz w lustrze. Lecz nade
wszystko w wiecie kocha i ceni swoje pienidze, zdobyte prac i naj-rnorodniejszymi
sposobami: stawiay go bowiem na rwni z tym wszystkim, co byo wysze od niego.
Wypominajc z gorycz Duni to, e zdecydowa si polubi j mimo zej opinii, uyn
mwi zupenie szczerze, a nawet by gboko oburzony tak czarn niewdzicznoci". A
jednak, starajc si o Duni, by ju wtedy przekonany o bezpodstawnoci plotek, ktre
odwoaa publicznie sama Marfa Pietrowna i o ktrych zapomniao ju cae miasteczko,
gorco usprawiedliwiajc Duni. Zreszt sam nie wyparby si tego, e wiedzia o tym i
wtedy, lecz mimo to ceni sobie stanowcz decyzj o podniesieniu Duni do swego poziomu i
uwaa to za bohaterstwo. Wymawiajc to Duni, zdradzi sw najtajniejsz, starannie
wyhodowan myl, ktr ju nieraz si pieci. Po prostu zrozumie nie mg, e inni mog
nie podziwia jego bohaterstwa. Odwiedzajc wwczas Raskolnikowa, wszed z uczuciem
dobroczycy, gotowego zebra owoce i wysucha najsodszych pochwa. I oczywicie teraz,
schodzc ze schodw,
370
uwaa si za czowieka w najwyszym stopniu skrzywdzonego i niedocenionego.
Dunia bya mu wprost niezbdna; nawet nie dopuszcza myli o wyrzeczeniu si jej. Dawno
ju, od szeregu lat z luboci myla o maestwie, ale wci czeka i ciua pienidze. W
najgbszej tajemnicy napawa si myl o pannie czystej i biednej (koniecznie biednej),
bardzo modej, bardzo adnej, z dobrej rodziny, wyksztaconej, bardzo zahukanej, nadzwyczaj
ciko dowiadczonej przez los, bardzo pokornej, ktra by przez cae ycie uwaaa go za
swego zbawc, ubstwiaa go, podporzdkowywaaby mu si, podziwiaa jego i tylko jego.
Ile scen, ile lubych epizodw na ten kuszcy i drastyczny temat stworzy w swojej
wyobrani, odpoczywajc po pracy. I oto marzenie tylu lat prawie si urzeczywistniao: uroda
i wyksztacenie Awdotii Romanowny uderzyy go, beznadziejno jej losu rozzuchwalia go
do ostatecznoci. To przewyszao jego marzenia: spotka dziewczyn dumn, z charakterem,
cnotliw, lepiej wychowan i wyksztacon ni on (zdawa sobie z tego spraw). I to
stworzenie bdzie mu cae ycie niewolniczo wdziczne za jego czyn bohaterski i z
uwielbieniem zaprze si siebie dla niego, on za bdzie panowa absolutnie i niepodzielnie!...
Zbiegiem okolicznoci tu przed samymi zarczynami, po dugim wyczekiwaniu i namyle
postanowi w kocu zmieni karier i wypyn na szersze wody, a jednoczenie powoli
wej w wysze sfery towarzyskie, o czym od dawna marzy z utsknieniem... Sowem
postanowi sprbowa szczcia w Petersburgu. Wiedzia dobrze, e przy pomocy kobiet
mona wygra nader, ale to nader duo". Urok przelicznej, dobrze uoonej, wyksztaconej
kobiety mg zadziwiajco ozdobi jego drog, wabi ku niemu, otoczy go aureol... I oto
wszystko przepado! Jak piorun uderzyo w niego to nage, bezsensowne zerwanie. By to
jaki potworny art, nonsens! On si tylko odrobin postawi, nie zdy si nawet
wypowiedzie, artowa tylko, troch si unis, a tak si to na serio skoczyo. W kocu
przecie on nawet ju po swojemu kocha Duni, panowa ju
371
nad m w swycn marzeniach, a tu nagle... Nie! Jutro, jutro naley wszystko odrobi,
zaagodzi, naprawi, a przede wszystkim zniszczy tego zuchwaego mokosa, smarkacza,
ktry by winien wszystkiemu. Z przykroci przypomina sobie mimo woli Razumichina,
cho zreszt uspokaja si atwo w tym wzgldzie: Take pomys stawia nas na rwni!" Ale

jeeli si ba kogo naprawd, to jedynie Swidrygajowa. Jednym sowem, czekao go wiele


kopotw.
Nie, to ja, ja najbardziej zawiniam mwia Dunia, obejmujc i caujc matk.
Skusiy mnie jego pienidze, ale przysigam ci, Rodia, nie zdawaam sobie sprawy z tego, e
to taki marny czowiek. Gdybym poznaa si na nim od razu, nic w wiecie by mnie nie
skusio! Nie wi mnie, prosz.
Bg ustrzeg! Bg ustrzeg! mamrotaa Pulcheria Aleksandrowna, ale tak machinalnie,
jak gdyby nie zdawaa sobie sprawy z tego, co zaszo.
Wszyscy si cieszyli, po piciu minutach zaczy si nawet miechy. Niekiedy tylko,
przypominajc sobie o tym, co zaszo, Dunia cigaa brwi i blada. Pulcheria Aleksandrowna
nie spodziewaa si wcale, e rwnie bdzie si cieszy: jeszcze tego dnia rano zerwanie z
uynem uwaaaby za straszn katastrof. Za to Razumichin by uszczliwiony. Nie
odway si jeszcze z tym zdradzi, ale trzs si jak w febrze, jakby piciopudowy ciar
spad mu z serca. Teraz ma prawo powici im ycie, suy im... Zreszt kt to moe
wiedzie, co si teraz jeszcze zdarzy! Lecz ze wzmoonym lkiem odpdza wszelkie
marzenia, bojc si swej wyobrani. Tylko Raskol-nikow nie ruszy si z miejsca, niemal
ponury i roztargniony. On, ktry najbardziej nalega na zerwanie z uynem, teraz jakby
najmniej interesowa si tym, co zaszo. Dunia mimo woli pomylaa, e cigle jeszcze jest
zy na ni, Pulcheria Aleksandrowna za przygldaa mu si lkliwie.
C powiedzia ci Swidrygajow? podesza do niego Dunia.
372
Ach, prawda! zawoaa Pulcheria Aleksandrowna. Raskolnikow podnis gow.
Koniecznie chce ci ofiarowa dziesi tysicy rubli i pragnie si raz z tob zobaczy w
mojej obecnoci.
Zobaczy si! Za nic w wiecie! krzykna Pulcheria Aleksandrowna. Jak on mie
proponowa jej pienidze!
Nastpnie Raskolnikow powtrzy (dosy sucho zreszt) swoj rozmow ze Swidrygajowem.
Nie wspomina nic o zjawianiu si ducha Marfy Pietrowny, nie chcc wdawa si w zbdne
szczegy i majc wstrt do prowadzenia jakiejkolwiek zbytecznej rozmowy.
Ce mu odpowiedzia? zapytaa Dunia.
Pocztkowo powiedziaem, e nic ci nie bd powtarza. Wwczas owiadczy mi, e sam
wszelkimi sposobami bdzie dy do spotkania si z tob. Zapewnia, e namitno jego
bya przelotna i e obecnie nic ju do ciebie nie czuje... Nie chce, eby wysza za m za
uyna. W ogle by niewyrany.
Co ty sdzisz o tym, Rodia? Jaki ci si wyda?
Przyznaj, e dokadnie nic nie rozumiem. Proponuje dziesi tysicy, twierdzi za, e nie
jest bogaty. Opowiada, e wybiera si w jak podr, a po dziesiciu minutach nie pamita,
e mwi o tym. Potem nagle powiada, e ma zamiar si oeni i e mu ju kogo swataj...
Zapewne ma jakie cele na widoku i najprawdopodobniej ze cele. Z drugiej strony trudno
przypuci, eby tak gupio zabra si do rzeczy, jeeli rzeczywicie miaby jakie ze
zamiary... Naturalnie odmwiem raz na zawsze w twoim imieniu przyjcia tych pienidzy...
W ogle wyda mi si bardzo dziwny, a... nawet... zauwayem objawy jakby pomieszania
zmysw. Moe si jednak myl. Moe to jest jakie swoiste krtactwo. mier Marfy
Pietrowny, zdaje si, zrobia na nim wraenie...
Wieczny odpoczynek racz jej da, Panie westchna Pulcheria Aleksandrowna. Cae
ycie bd si za ni modlia. Co by si z nami stao, Duniu, bez tych trzech tysicy! Mj
Boe, niczym z nieba nam spady. Wiesz, Rodia, dzi rano miaymy
373
zaledwie trzy ruble przy duszy i kombinowaymy, jakby tu najprdzej zastawi zegarek,
eby unikn poyczki od tego tam, pki si sam nie domyli.

Dunia zdawaa si by pod silnym wraeniem propozycji Swidrygajowa. Staa zamylona.


On zamierza co strasznego! powiedziaa szeptem do siebie, wzdragajc si.
Raskolnikow spostrzeg ten jej niezwyky strach.
Myl, e bd musia si raz jeszcze z nim zobaczy rzek do Duni.
Bdziemy go ledzili! Ja go wyledz! energicznie owiadczy Razumichin. Oka z
niego nie spuszcz, Rodia mi pozwoli. Powiedzia mi: Pilnuj siostry!" A pani pozwoli,
Awdotio Romanowno?
Dunia umiechna si i podaa mu rk, ale troska nie schodzia z jej twarzy. Pulcheria
Aleksandrowna spogldaa na ni niemiao, zreszt te trzy tysice najwyraniej podziaay na
ni uspokajajco.
Po kwadransie toczya si ju oglna oywiona rozmowa. Nawet Raskolnikow, cho sam si
nie odzywa, czas jaki przysuchiwa si uwanie. Za to Razumichin perorowa.
I po c, po c maj panie wyjeda? Co panie bd robiy w tej miecinie? A
najwaniejsze jest to, e bylibycie tu wszyscy razem, jestecie sobie bardzo potrzebni,
wierzcie mi, bardzo potrzebni! Choby na czas jaki... Przyjmijcie mnie na przyjaciela, na
wsplnika, a zapewniam, e zaoymy doskonae przedsibiorstwo. Posuchajcie, pastwo,
wytumacz wam dokadnie, o co chodzi, mam myl! Dzi rano ju o tym mylaem, kiedy si
jeszcze nic nie zdarzyo... Sprawa jest tego rodzaju: mj wuj (zapoznam was z nim: zacny i
bardzo do rzeczy starowina!) ma kapitalik, tysic rubli, yje z emerytury i na niczym mu nie
zbywa. Od dwch lat ju mnie zanudza, ebym wzi te tysic rubli i paci mu po sze
procent. Wiem, o co mu chodzi: chciaby mi pomc. W zeszym roku nie potrzebowaem
pomocy, ale w tym roku zdecydowaem si
374
wzi i lyiKo c/eKaiem na jego przyjazu. ranie uauz urugi tysic z tych trzech, na pocztek
to wystarczy. Zrobimy spk. A oto czym si zajmiemy...
Razumichin pocz przedstawia swj projekt. Dowodzi obszernie, e wszyscy prawie
ksigarze i wydawcy pojcia nie maj o swoim towarze, a zatem s zymi fachowcami.
Tymczasem porzdne wydawnictwa zawsze si opacaj i daj zyski, czasami nawet
powane. Razumichin marzy o dziaalnoci wydawniczej, pracujc od dwch lat dla rnych
wydawnictw i znajc niele trzy jzyki europejskie. Wprawdzie sze dni temu powiedzia
Raskolnikowowi, aby skoni go do przyjcia poowy tumaczenia i trzech rubli zadatku, e w
niemieckim jest kiepski, lecz byo to kamstwo i Raskolnikow dobrze o tym wiedzia.
Dlaczego nie mamy wykorzysta sytuacji? gorczkowa si Razumichin. Mamy w
rkach najwaniejszy rodek, wasne pienidze! Naturalnie, trzeba w to woy duo pracy,
ale bdziemy pracowali, pani, ja i Rodia... Niektre wydawnictwa przynosz teraz spore
zyski. Za podstaw przedsibiorstwa bdzie to, e bdziemy wiedzieli, co waciwie naley
tumaczy. Bdziemy tumaczyli, wydawali, uczyli si, wszystko razem. Teraz mog si
przyda, bo mam dowiadczenie. Ju dwa lata ptam si po wydawcach i znam wszystkie ich
triki: nie wici garnki lepi, wierzcie mi! I dlaczego, dlaczego wyciga dla kogo kasztany z
ognia! Znam dobrze i trzymam w tajemnicy kilka takich dzie, e za sam pomys
przetumaczenia i wydania ich mona by wzi po sto rubli za tom. Za za jedno z nich nawet
piciuset bdzie mao. I wyobracie sobie, e gdybym komu zaproponowa, jeszcze mieliby
wtpliwoci, takie to zakute by! Wszystkie sprawy fachowe, drukarnie, papier, sprzeda
moecie mi pozostawi. Znam si na tym. Zaczniemy ostronie i dojdziemy do wielkich
rzeczy. W najgorszym razie bdziemy mieli z czego y, a ju bez wtpienia wyjdziemy na
swoje.
Duni byszczay oczy.
375
Bardzo mi si podoba paski projekt powiedziaa.
Ja oczywicie na niczym si nie znam odezwaa si Pulcheria Aleksandrowna moe

to i dobre, zreszt Bg raczy wiedzie. Nazbyt to nowe dla mnie, nieznane. Naturalnie,
musimy tu pozosta, choby na krtki czas...
Spojrzaa na Rodi.
Co o tym mylisz, bracie? zapytaa Dunia.
Sdz, e to bardzo dobry pomys odpowiedzia Raskolnikow. O samodzielnym
przedsibiorstwie oczywicie nie naley jeszcze myle, ale pi czy sze ksiek mona
wyda z niewtpliwym powodzeniem. Sam znam jedno dzieo, ktre na pewno by poszo.
Jeli za chodzi o to, czy on potrafi poprowadzi interes, to nie ma najmniejszych
wtpliwoci, zna si na tym... Zreszt znajdziecie jeszcze czas, by omwi spraw...
Hurra! krzykn Razumichin. Teraz czekajcie: wasi gospodarze maj w tym samym
domu jeszcze jedno mieszkanie, samodzielne, umeblowane, nie czy si z hotelem, cena
umiarkowana, trzy pokoiki. Na pocztek radz je wynaj. Zastawi paniom jutro zegarek,
przynios pienidze i wszystko si urzdzi. A co najwaniejsze, bdziecie mogli wszyscy
troje mieszka razem Rodia z wami. Rodia, a ty dokd si wybierasz?
Jak to, Rodia, ju odchodzisz? prawie ze strachem zapytaa Pulcheria Aleksandrowna.
W takiej chwili! zawoa Razumichin. Dunia patrzya na brata z niedowierzaniem i
zdziwieniem: mia czapk w rce, szykowa si do wyjcia.
C to, przecie nie umieram i nie rozstajemy si na wieki wyrzek jako dziwnie.
Umiechn si niby, cho waciwie nie by to umiech.
Zreszt, kto wie, moe widzimy si ostatni raz... doda niebacznie.
Pomyla to i mimo woli wypowiedzia na gos.
Co si z tob dzieje! krzykna matka.
376
mzicsz, Koaiar zapyiaia zaziwion JJunia.
Tak, musz ju i odpowiedzia niepewnie, jakby nie wiedzia, co ma powiedzie, ale
na jego bladej twarzy malowaa si stanowcza decyzja.
Chciaem powiedzie... idc tutaj... chciaem powiedzie wam, tobie, mamo, i tobie,
Duniu, e lepiej bdzie, jeeli rozstaniemy si na pewien czas. le si czuj, jestem
niespokojny... Przyjd pniej, sam przyjd, kiedy... bdzie mona. Pamitani o was i
kocham... Zostawcie mnie! Zostawcie mnie samego. Ju dawno tak postanowiem... To
mocne postanowienie. Cokolwiek si ze mn stanie, zgin czy nie, chc by sam.
Zapomnijcie o mnie zupenie. Tak bdzie lepiej... Nie dowiadujcie si o mnie. Jak bdzie
trzeba, przyjd sam albo... wezw was. Moe jeszcze wszystko bdzie dobrze!... Teraz, jeli
mnie kochacie, wyrzeknijcie si mnie... inaczej znienawidz was, czuj to... egnajcie!
O, Boe! krzykna Pulcheria Aleksandrowna. Matka i siostra byy przeraone,
Razumichin rwnie.
Rodia, Rodia! Pogd si z nami! Niech bdzie jak dawniej! lamentowaa biedna
matka.
Raskolnikow powoli obrci si i ruszy ku drzwiom. Dunia dopdzia go.
Rodia, co robisz z matk! szepna z oczyma poncymi oburzeniem.
Spojrza na ni ponuro.
To nic, przyjd, bd przychodzi! mrukn pgosem, jakby nie wiedzc, co chce
powiedzie, i wyszed z pokoju.
Egoista, zy i bez serca! krzykna Dunia.
Obkany, nie bez serca! On jest obkany, czy pani tego nie widzi? Sama pani jest bez
serca!... z przejciem szepta jej do ucha Razumichin, cisnwszy mocno za rk.
Zaraz wrc! krzykn, zwracajc si do struchlaej Pulcherii Aleksandrowny, i wybieg
z pokoju.
Raskolnikow czeka na niego na kocu korytarza.
Wiedziaem, e przyjdziesz powiedzia. Wr do nich i zosta z nimi. Bd z nimi

jutro... i zawsze. Ja... moe przyjd... jeli si da. egnaj! I nie podajc mu rki, odszed.
377
/\ieciOKur L.O 10: bka zupenie zaskoczony Razumichin. Raskolnikow zatrzyma
si znowu.
Raz na zawsze: nigdy nie pytaj mnie o nic. Nie mam ci nic do powiedzenia. Nie przychod
do mnie. Moliwe, e przyjd tutaj. Zostaw mnie... Ale ich nie opuszczaj. Rozumiesz?
Korytarz by ciemny. Stali pod lamp. Przez chwil patrzyli na siebie w milczeniu.
Razumichin do koca ycia zapamita t chwil. Palce, nieruchome spojrzenie
Raskolnikowa, potniejc z kad chwil, przenikao w jego dusz i wiadomo. Nagle
Razumichin drgn. Co dziwnego przemkno midzy nimi... Jaka myl zamajaczya, jakby
aluzja; byo to co strasznego, potwornego, co obaj nagle pojli... Razumichin zblad jak trup.
Rozumiesz teraz? zapyta nagle Raskolnikow z bolenie wykrzywion twarz. Wr,
id do nich doda, odwrci si szybko i wyszed.
Nie bd opisywa tego, co dziao si tego wieczora z Pul-cheri Aleksandrown, kiedy
Razumichin wrci, jak uspokaja je, przysiga, e Rodi trzeba da odpocz, przysiga, e
Rodia na pewno przyjdzie, bdzie przychodzi codziennie, e jest bardzo, bardzo rozstrojony i
e nie naley go drani. On, Razumichin, bdzie czuwa nad nim, sprowadzi mu dobrego
doktora, najlepszego, zwoa konsylium... Jednym sowem, od tej chwili poczwszy,
Razumichin sta si dla nich synem i bratem.
IV
Raskolnikow za poszed nad kanaem prosto do domu, w ktrym mieszkaa Sonia. Dom by
dwupitrowy, stary, pomalowany na zielono. Z trudem odnalaz stra i dowiedzia si, gdzie
mieszka krawiec Kapernaumow. Wyszukawszy w kcie podwrza wejcie na wskie i ciemne
schody, wdrapa si na drugie pitro i wszed na galeri od strony podwrza. Gdy tak
378
Ddzi w ciemnoci, nie mogc si zorientowa, gdzie waciwie jest wejcie do
Kapernaumowa, nagle o trzy kroki od niego otworzyy si jakie drzwi; przytrzyma je
odruchowo.
Kto tam? zapyta zaniepokojony kobiecy gos.
To ja... do pani odpowiedzia Raskolnikow i wszed do maego przedpokoiku.
Na wygniecionym krzele staa wieca w pogitym, mosinym lichtarzu.
To pan! O Boe! krzykna Sonia sabym gosem, stajc jak wryta.
Do pani ktrdy?, tdy?
Raskolnikow szybko wszed do pokoju, starajc si nie patrze na ni.
Po chwili wesza ze wiec Sonia, postawia lichtarz. Staa przed Raskolnikowem zmieszana,
nieprawdopodobnie zdenerwowana i widocznie przestraszona jego niespodziewanymi
odwiedzinami. Wtem fala krwi uderzya do jej bladej twarzy, a nawet zy stany jej w
oczach... Dawio j co w gardle, ogarna j odraza, wstyd i lubo. Raskolnikow odwrci
si szybko i usiad przy stole. Przelotnym spojrzeniem obrzuci pokj.
Pokj by duy, ale bardzo niski. Zamknite drzwi w lewej cianie prowadziy do
Kapernaumoww, ktrzy ten jeden tylko pokj odnajmowali lokatorom. Drzwi w
przeciwlegej cianie prawej byy zabite. Prowadziy do drugiego, ssiedniego
mieszkania, majcego ju inny numer. Pokj Soni przypomina szop: mia ksztat
nieprawidowego czworoboku i to nadawao mu jaki pokraczny wygld. ciana o trzech
oknach, wychodzcych na kana, biega jako na ukos, wskutek czego jeden kt, bardzo ostry,
gin gdzie w gbi, tak e przy sabym wietle nie mona byo go dojrze, drugi za kt by
nadmiernie rozwarty. W caym tym wielkim pokoju prawie nie byo mebli. W kcie, na
prawo, stao ko, obok niego, bliej drzwi, krzeso. Przy tej samej cianie, co ko, tu
obok drzwi, prowadzcych do cudzego mieszkania, sta zwyczajny, zbity z de379

sk st, pokryty niebieskim obrusem. Przy stole dwa wyplatane krzesa. Nastpnie, przy
przeciwlegej cianie, w pobliu ostrego kta pokoju staa niewielka, nie malowana komoda,
ktra zdawaa si gin w pustce. I to wszystko. tawa, obdarta i przybrudzona tapeta
mocno sczerniaa we wszystkich ktach. Prawdopodobnie w zimie bya tu wilgo i dymi
piec. Ndza rzucaa si w oczy: przy ku nie byo nawet zasonek.
Sonia w milczeniu patrzya na swego gocia, tak uwanie i bez skrpowania ogldajcego jej
pokj. Wreszcie zacza dre ze strachu, jakby staa przed sdzi, od ktrego zalea jej los.
Ja tak pno... Czy jest ju jedenasta? zapyta Raskol-nikow, cigle jeszcze nie patrzc
na ni.
Jest wybkaa Sonia. Tak, tak, ju wybia! zacza nagle mwi szybko, jak
gdyby uwaaa to za wyjcie z sytuacji. U gospodarzy tylko co zegar wybi... Syszaam...
Ju wybia.
Przyszedem do pani po raz ostatni ponuro cign Raskolnikow, aczkolwiek by u niej
po raz pierwszy. By moe, nie zobaczymy si wicej...
Pan... wyjeda?
Nie wiem... Wszystko jutro...
Nie bdzie pan jutro u Katarzyny Iwanowny? drcym gosem zapytaa Sonia.
Nie wiem. Wszystko jutro rano... Nie o to chodzi: chciaem pani co powiedzie...
Podnis na ni zamylone oczy i dopiero teraz spostrzeg, e on siedzi, a ona cigle jeszcze
stoi przed nim.
Dlaczego pani stoi? Niech pani usidzie powiedzia zmienionym, cichym i mikkim
gosem.
Sonia usiada. Raskolnikow serdecznie i prawie wspczujco patrzy na ni przez chwil.
Jaka pani szczuplutka! Co za rka, zupenie przezroczysta. Palce jak u umarej. Uj jej
rk. Sonia umiechna si blado.
380
zawsze Dyam taka powiedziaa.
I wtedy, gdy mieszkaa pani u rodzicw?
Tak.
No tak, oczywicie! powiedzia, urywajc raptownie. Wyraz jego twarzy i dwik
gosu znowu si zmieniy. Jeszcze raz rozejrza si wokoo.
Pani odnajmuje ten pokj od Kapernaumowa?
Tak.
On tam mieszka, za tymi drzwiami?
Tak... Maj taki sam pokj.
Wszyscy w jednym?
W jednym.
W nocy babym si spa w tym pokoju zauway ponuro.
Moi gospodarze to dobrzy ludzie, bardzo serdeczni odpowiedziaa Sonia, ktra jeszcze
jakby nie przysza do siebie i nie oprzytomniaa. Wszystkie meble i wszystko... to ich. Oni s
bardzo dobrzy, a dzieci czsto do mnie przychodz...
To jkay?
Tak... On si jka i jest kulawy. ona take... Waciwie nie jka si, ale jakby nie
wymawia wszystkiego. Jest bardzo dobra. On jest z chopw. Maj siedmioro dzieci... Tylko
najstarsze si jka, inne s po prostu chore... ale si nie jkaj... Skd pan wie o nich?
zapytaa z pewnym zdziwieniem.
Ojciec pani mi opowiedzia. Opowiedzia mi wszystko o pani... I o tym, jak pani wysza o
godzinie szstej, a wrcia po smej, i o tym, jak Katarzyna Iwanowna klczaa przy pani
ku.
Sonia zmieszaa si.

Dzi wydawao mi si, e go widz wyszeptaa niemiao.


Kogo?
Ojca. Szam ulic tu zaraz na rogu, po dziewitej, a on niby sobie idzie przede mn.
Cakiem jakby to by on. Ju chciaam nawet wstpi do Katarzyny Iwanowny.
381
Spacerowaa pani?
Tak krtko szepna Sonia ze spuszczonymi oczami, znowu zmieszana.
Katarzyna Iwanowna nie bijaa pani tam, u ojca?
Ale skd! Co pan mwi! Jak pan moe! Wcale! Sonia ze strachem popatrzaa na niego.
To pani j kocha?
J? Czy moe by inaczej? rzeka Sonia, zaamawszy rce z alem i mk. Ale pan
jej... Gdyby pan j zna. To zupene dziecko... Jest zupenie jak obkana... ze zmartwie. A
bya taka mdra... Taka szlachetna... taka dobra! Pan o niczym, o niczym nie wie... Ach!
Sonia powiedziaa to z rozpacz, poruszona i zbolaa, zaamujc rce. Blade policzki znowu
spony rumiecem, w oczach bya mka. Widoczne byo, e czua si bardzo dotknita, e
gorco pragna co wyrazi, wypowiedzie, obroni. Nienasycona lito, jeli tak mona
powiedzie, rozlaa si nagle na jej twarzy.
Bia mnie! Co pan! Boe mj, bia! A gdyby nawet bia, no to co? No to co? Nic, nic pan
nie wie. Ona jest taka nieszczliwa, ach, jaka nieszczliwa! I chora... Szuka
sprawiedliwoci... Ona jest czysta. Ona tak wierzy, e wszystko powinno by sprawiedliwe, i
da... Choby j torturowano, nie zrobi nic niesprawiedliwego. Nie rozumie, e to jest
niemoliwe, eby ludzie byli sprawiedliwi, i denerwuje si... Jak dziecko, jak dziecko! Ona
jest sprawiedliwa, sprawiedliwa.
A co si stanie z pani?
Sonia spojrzaa pytajcym wzrokiem.
Zostay przecie na pani opiece. Prawda, e przedtem te wszystko byo na pani gowie,
nieboszczyk rwnie do pani przychodzi po pienidze na klina. A teraz co bdzie?
Nie wiem smutno odpara Sonia.
Zostan tam?
Nie wiem, winni s za mieszkanie. Podobno gospodyni powiedziaa dzisiaj, e nie chce ich
trzyma, Katarzyna Iwanowna za mwi, e sama ani chwili tam nie zostanie.
382
z, czeg to nabraa takiej odwagi? Liczy na pani?
Niech pan tak nie mwi!... yjemy w zgodzie odezwaa si Sonia, znowu nagle
zaniepokojona i podraniona, jak rozgniewany kanarek lub inny jaki may ptaszek. Co
ona ma zrobi ze sob? Co mamy robi? pytaa, gorczkujc si. Ile si ona napakaa
dzisiaj! Przecie ona zmysy traci, czy nie zauway pan tego? Traci zmysy. To martwi si
jak maa dziewczynka, czy aby jutro wszystko bdzie w porzdku, przekski i wszystko... To
zaamuje rce, pluje krwi, pacze, nagle w rozpaczy zaczyna bi gow o cian. A potem
znowu si uspokaja, liczy na pana: mwi, e pan teraz bdzie jej pomaga, e poyczy sobie
gdzie pienidze, wyjedzie ze mn do swego rodzinnego miasta i zaoy tam pensj dla
dobrze urodzonych panien, e ja bd jej pomocnic jako wychowawczyni, e zaczniemy
nowe, pikne ycie. Cauje mnie, obejmuje, pociesza i tak wierzy, tak wierzy w te swoje
rojenia! Czy mona jej przeczy? Dzisiaj przez cay dzie myje, szoruje, naprawia; taka saba,
a szaflik sama dzi wcigna do pokoju... zdyszaa si i pada na ko. Bomy jeszcze dzi
rano byy na targu kupi buciki dla Poleki i Loni, bo stare ju im si rozleciay. Zabrako
nam przy paceniu pienidzy, duo zabrako. Takie milutkie buciczki wybraa, ma gust, pan o
tym nie wie... W sklepie przy kupcach rozpakaa si, e zabrako... Ach, jak al byo patrze
na to.
Tak, wobec tego rozumiem, e pani... tak yje... z gorzkim umiechem powiedzia

Raskolnikow.
A panu moe nie al? Nie al? poderwaa si znw Sonia. Wiem, e pan wszystko
odda, cho pan tego nie widzia. A gdyby pan to wszystko zobaczy, o Boe! Ile to razy, ile
razy doprowadzaam j do ez! Jeszcze w zeszym tygodniu! Tak, ja! Na tydzie przed jego
mierci. Zachowaam si okrutnie. Ile, ile razy to si zdarzyo! Cay dzie dzisiaj drczyy
mnie te wspomnienia!
Sonia zaamywaa rce przy tych bolesnych wspomnieniach.
To pani ma by okrutnic?
383
Tak, ja, ja! Przyszam wtedy cigna, paczc a nieboszczyk powiada: Poczytaj mi,
Soniu, gowa mnie jako boli, poczytaj... masz tu ksik" i podaje mi ksik, od Andrzeja
Siemionowicza sobie poyczy, od Lebieziatnikowa, tu mieszka, zawsze poycza od niego
takie zabawne ksiki. A ja na to: Musz ju i" i nie chciaam czyta. Przyszam do nich
gwnie po to, eby Katarzynie Iwanownie pokaza konierzyk, co mi go przyniosa
Lizawieta handlarka. I mankieciki, bardzo tanio, adniutkie, nowiutkie, z hafcikiem.
Katarzynie Iwanownie bardzo si podobay. Ubraa si w to, przejrzaa w lustrze i ogromnie
si jej podobay. Podaruj mi je, powiada, Soniu, prosz ci". Prosz ci" powiedziaa,
tak miaa na nie ochot. I gdzie by ona to woya? Tak tylko, przypomniay si jej dawne,
dobre czasy. Przeglda si w lustrze, zachwyca si, adnych sukien przecie nie ma, nic, od
tylu lat! Nigdy nikogo o nic nie prosia. Dumna jest, raczej by wszystko swoje oddaa... A
teraz poprosia tak jej si podobay! Mnie byo szkoda oddawa. Na co ci to?" mwi.
Tak wanie powiedziaam: na co". Nie trzeba byo jej tego mwi. Popatrzya na mnie,
ciko jej si na sercu zrobio, e jej odmwiam, a al byo patrze... Nie o konierzyk jej
szo, ale o t moj odmow; widziaam to. Ach, gdybym moga wszystko odwoa, odrobi to
wszystko, co powiedziaam... Ach, ja... ale c!... co pana to obchodzi!
Pani znaa Lizawiet, handlark?
Tak... A pan j zna? z pewnym zdziwieniem spytaa Sonia.
Katarzyna Iwanowna ma galopujce suchoty, umrze niedugo rzek po chwili milczenia
Raskolnikow, nie odpowiadajc na pytanie.
Nie, nie, nie! Sonia odruchowo chwycia go za obie rce, jakby proszc, eby nie.
Przecie lepiej, eby umara.
Nie, nie lepiej, wcale nie lepiej! powtarzaa machinalnie, przeraona.
384
/\ aziecir uoKa je pani zaoierze, jeli nie do siebie?
Sama nie wiem! jkna Sonia w rozpaczy, chwytajc si za gow. Widocznie myl o
tym nieraz przychodzia jej do gowy, a on teraz tylko wywoa j znowu.
A jeeli pani jeszcze za jej ycia, teraz, zachoruje i bdzie w szpitalu, to co wtedy?
nalega nielitociwie.
Co te pan mwi, co te pan! To niemoliwe. Twarz Soni wykrzywia si w strasznym
przeraeniu.
Dlaczego niemoliwe? cign Raskolnikow z cierpkim umiechem. Jest pani
zaasekurowana? Co si wtedy z nimi stanie? Ca gromad pjd na ulic, ona bdzie kaszle,
ebra i gdzie gow bi o mur, jak dzisiaj, dzieci bd pakay... Padnie gdzie, zabior do
cyrkuu, do szpitala, umrze, a dzieci...
Ach, nie! Bg do tego nie dopuci! wyrwao si wreszcie udrczonej Soni. Suchaa,
patrzc na niego bagalnie, skadajc rce w niemej probie, jak gdyby wszystko zaleao od
niego.
Raskolnikow wsta i zacz chodzi po pokoju. Upyno kilka chwil. Sonia staa z
opuszczon gow i rkoma, strasznie zgnbiona.
Nie moe pani oszczdza? Odkada na czarn godzin? zapyta, raptem zatrzymujc

si przed ni.
Nie szepna Sonia.
No, oczywicie! A prbowaa pani przynajmniej? doda niemal drwico.
Prbowaam.
I nie udao si! No tak, rozumie si, nie warto pyta. Znowu zaczai chodzi po pokoju.
Przeszo jeszcze par chwil.
Nie co dzie pani zarabia?
Sonia zmieszaa si jeszcze bardziej, krew uderzya jej do twarzy.
Nie szepna z mczeskim wysikiem.
Z Polek na pewno bdzie to samo, co z pani rzuci nagle.
Nie, nie. To niemoliwe, nie! jak szalona krzykna gono Sonia, niczym pchnita
noem. Bg, Bg na tak potworno nie pozwoli!
13 Zbrodnia i kara
385
Nie, nie! Pan Bg j obroni, Bg!... powtarzaa nieprzytomnie.
A moe Boga wcale nie ma powiedzia Raskolnikow ze zoliw satysfakcj, rozemia
si i spojrza na ni.
Twarz Soni zmienia si nagle; przebiegay po niej drgawki. Spojrzaa na niego z
niewysowionym wyrzutem, chciaa co powiedzie, ale sowa nie moga wydoby z garda i
raptem rozpakaa si gorzko, kryjc twarz w doniach.
Pani mwi, e Katarzyna Iwanowna ma pomieszanie zmysw, ale pani samej rozum si
mci powiedzia Raskolnikow po chwili milczenia.
Przeszo znw kilka minut. Raskolnikow cigle chodzi tam i z powrotem, nie patrzc na ni,
wreszcie podszed do niej, oczy mu byszczay. Uj j obiema rkami za ramiona i spojrza
prosto w zapakane oczy. Spojrzenie mia suche, palce, ostre, usta mu drgay... Nagle szybko
si schyli i uklknwszy, ucaowa jej stop. Sonia odskoczya od niego przeraona, jak od
szalonego. Rzeczywicie wyglda jak szaleniec.
Co pan? Co pan robi? Przede mn! wyjkaa, blednc, z bolenie cinitym sercem.
Raskolnikow wsta natychmiast.
Nie tobie si pokoniem, lecz caemu ludzkiemu cierpieniu powiedzia z pasj i odszed
do okna. Suchaj doda, wrciwszy do niej po chwili powiedziaem niedawno
pewnemu oszczercy, e nie jest wart twojego maego palca... i e uczyniem dzi zaszczyt
mojej siostrze, sadzajc j obok ciebie.
Pan tak powiedzia! I przy niej? krzykna przeraona Sonia. Siedzie ze mn!
Zaszczyt! Przecie ja jestem... upada... wielka grzesznica! Ach, co pan powiedzia!
Nie dlatego to powiedziaem, e jeste upada i e jeste grzesznic, ale z powodu twojego
wielkiego cierpienia. Tak, jeste wielk grzesznic, to prawda doda uroczycie. A
najwikszym twoim grzechem jest to, e na prno zatracia
386
siebie i sprzedaa. Czy to nie okropne? Czy to nie jest okropne, e yjesz w bagnie, ktrego
tak nienawidzisz, i e sama rozumiesz (gdy tylko chcesz oczy na to otworzy), e nikomu tym
dobrze nie robisz i nikogo tym nie ratujesz! Powiedz mi nareszcie mwi w zapamitaniu
jak to si dzieje, e w tobie taka haba i podo godz si z innymi, witymi uczuciami?
Przecie suszniej by byo, tysic razy suszniej i mdrzej skoczy do wody i raz z tym
skoczy.
A co si stanie z nimi? niemiao spytaa Sonia, spojrzawszy na niego z mk w oczach,
jednoczenie jednak jakby wcale nie zdziwiona jego sowami.
Raskolnikow dziwnie popatrzy na ni. Wyczyta wszystko w jej jednym spojrzeniu. Wic
ona sama ju zastanawiaa si nad tym. Moliwe, e ju nieraz mylaa w rozpaczy, eby od
razu skoczy ze sob i to tak dalece na serio, e teraz nie zdziwiy jej jego sowa. Nie

zauwaya nawet ich okruciestwa (nie zrozumiaa rwnie znaczenia jego wyrzutw i jego
szczeglnego pogldu na jej upadek, i byo to widoczne). Ale on zrozumia, do jakiego
stopnia gnbia j ju od dawna bolesna myl o jej upadym, haniebnym yciu. Co waciwie
wstrzymywao j do tej chwili, myla, e nie zdecydowaa si raz ju skoczy ze sob?" I
dopiero teraz zda sobie spraw z tego, ile znaczyy dla niej te biedne, mae sierotki i ta
nieszczsna, pobkana suchotnica, bijca gow o mur. Niemniej jednak rozumia
doskonale, e Sonia ze swoim usposobieniem i z pewnym wyksztaceniem, jakie otrzymaa, z
pewnoci nie zniesie duej takiej sytuacji. Zagadk tylko byo: jak moga wytrzyma tak
dugo i nie zwariowa, skoro nie starczyo jej si na to, by skoczy do rzeki? Rozumia, e
sytuacja, w jakiej si znalaza, jest w spoeczestwie zjawiskiem przypadkowym, cho
niestety, nie odosobnionym i nie wyjtkowym. Ale wanie ta przypadkowo, niejakie jej
wyksztacenie, cae poprzednie ycie powinny byy j przecie zabi przy pierwszym kroku
na tej ohydnej drodze. Co dodawao jej si? Czy rozpusta? Haba dotkna j raczej czysto
mechanicznie. Prawdziwe zepsucie jeszcze ani
387
troch me przenikno do jej serca. Zdawa sobie z tego spraw: widzia to, staa przed nim na
jawie...
Ma przed sob trzy drogi, myla, utopi si w kanale, skoczy w domu wariatw albo...
rzuci si w wir rozpusty, odurzajcej mzg i wysuszajcej serce". Ostatnia ewentualno
bya dla niego najwstrtniejsza, ale e by ju sceptykiem, teoretykiem, modym i dlatego
okrutnym, przeto wierzy, e wanie rozpusta bya najprawdopodobniejsza.
Czy to moliwe myla e i to stworzenie, ktre zachowao jeszcze czyst dusz, z ca
wiadomoci pogry si w kocu w ohydnej, cuchncej kloace? A moe ju zacza
grzzn i wanie dlatego wytrzymaa dotychczas, e grzech nie wydaje si jej ju tak
odraajcy? Nie, nie, to niemoliwe! woa jak poprzednio Sonia. Nie, przed
rynsztokiem bronia j dotychczas myl o grzechu i one, te... A jeeli nie zwariowaa
dotychczas... ale kto powiedzia, e nie zwariowaa? Czy jest przy zdrowych zmysach? Czy
mona tak mwi, jak ona? Czy przy zdrowych zmysach mona tak rozumowa? Czy
mona trwa tak nad brzegiem przepaci, nad cuchnc kloak, w ktrej ju zaczyna si
grzzn, i macha rk, zatyka uszy, gdy siej ostrzega przed niebezpieczestwem? Na co
ona liczy, czy czeka na cud? Chyba tak. A czy to nie dowodzi pomieszania zmysw?"
Uparcie obstawa przy tej myli. Takie rozwizanie podobao mu si nawet bardziej ni inne.
Zacz przyglda si jej uwaniej.
Wic ty czsto si modlisz, Soniu? zapyta. Sonia milczaa, on sta obok i czeka na
odpowied.
Czyme byabym bez Boga? szepna prdko i gwatownie, rzucia na niego przelotne
spojrzenie nagle rozbysych oczu i mocno cisna jego rk.
Miaem racj!" pomyla.
I c masz za to od Boga? zapyta, dociekajc dalej. Sonia dugo milczaa, jakby nie
moga wydoby gosu. Jej wta pier falowaa ze wzruszenia.
388
Niech pan przestanie! Niech pan nie pyta! Pan nie wart... krzykna surowo, patrzc na
niego z oburzeniem.
Mam racj! Mam racj!" uparcie powtarza Raskolnikow w myli.
Wszystko mam! szepna prdko i znowu spucia wzrok.
Oto rozwizanie! I wyjanienie rozwizania" pomyla i przyglda si jej z zachann
ciekawoci.
Z innym teraz, dziwnym, prawie bolesnym uczuciem przyglda si tej bladej, szczupej,
nieregularnej i kanciastej twarzyczce, agodnym niebieskim oczom, ktre umiay zapon
takim ogniem, tak surow, ywioow namitnoci, i drobnej figurce, drcej jeszcze z

oburzenia i gniewu. Caa ta historia zacza mu si wydawa dziwna, niemal


nieprawdopodobna. Optana, optana!" powtarza w myli.
Na komodzie leaa jaka ksika. Zauway j, chodzc po pokoju, teraz wzi j do rki. By
to Nowy Testament w rosyjskim przekadzie. Ksika bya stara, zniszczona, w skrzanej
oprawie.
Skd to masz? krzykn z drugiego koca pokoju. Staa wci w tym samym miejscu, o
trzy kroki od stou.
Dostaam odpowiedziaa niechtnie, nie patrzc na niego.
Od kogo dostaa?
Lizawieta przyniosa, prosiam j.
Lizawieta! Dziwne!" pomyla. Sonia stawaa si dla niego z kad chwil coraz
dziwniejsza i coraz osobliwsza. Przynis ksik do wiata i zacz przewraca kartki.
Gdzie tu jest o azarzu? zapyta. Sonia wci patrzya w podog i nie odpowiadaa.
Staa nieco bokiem do stou.
Gdzie tu jest o wskrzeszeniu azarza? Znajd mi, Soniu. Spojrzaa na niego z ukosa.
le pan szuka... w czwartej ewangelii szepna surowo, nie zbliajc si do niego.
389
i przeczytaj mi powieaziaf, usiacu, fOKcie opar na stole, uj rkami gow i pospnie
wpatrzy si gdzie w bok, gotw do suchania.
No, to za jakie trzy tygodnie do zobaczenia w wariatkowie! Wyglda na to, e sam si tam
znajd, jeli nie trafi w jeszcze gorsze miejsce" wymamrota w myli.
Sonia z wahaniem podesza do stou, z niedowierzaniem wysuchawszy dziwnej propozycji
Raskolnikowa. Wzia jednak ksik do rki.
Czy pan tego nie czyta? zapytaa, spojrzawszy na niego przez st z ukosa. Gos jej
stawa si coraz surowszy.
Czytaem dawno temu, kiedy si uczyem. Czytaj!
W cerkwi pan nie sysza?
Ja... nie chodz. A ty czsto chodzisz?
N-nie... szepna Sonia. Raskolnikow umiechn si.
Rozumiem. Zatem na pogrzeb ojca jutro te nie pjdziesz?
Pjd. W zeszym tygodniu take byam... na mszy aobnej.
Za kogo?
Za Lizawiet. Zabili j, siekier.
Nerwy drgay w nim coraz bardziej. W gowie zaczo mu si mci.
Przyjania si z Lizawiet?
Tak... Ona bya sprawiedliwa... przychodzia... rzadko... nie moga... Czytywaymy i...
rozmawiaymy. Bdzie ogldaa oblicze Boga.
Dziwne wydao mu si to ksikowe wyraenie i znowu niespodzianka: jakie tajemnicze
spotkania z Lizawiet, a obie optane.
I mnie ogarnie tutaj optanie! To zaraliwe" pomyla.
Czytaj! ponagli Soni rozdraniony. Sonia wahaa si jeszcze. Serce jej bio. Nie
moga si odway
ona jemu ma czyta. Patrzy, w mce niemal, na nieszczsn obkan".
390
Po co to panu? Przecie pan jest niewierzcy? szepna urywanym gosem.
Czytaj! Chc tego! nalega. Czytaa przecie Lizawiecie.
Sonia otworzya ksik i wyszukaa miejsce. Rce jej si trzsy, brako tchu. Dwa razy
zaczynaa czyta i nie moga wymwi pierwszej sylaby.
A zachorowa niejaki azarz z Betanii"1 zacza wreszcie z wysikiem, lecz przy
trzecim wyrazie gos jej drgn i urwa si nagle, jak pknita struna. Dech jej zaparo, ciar

przygniata jej piersi.


Raskolnikow poniekd rozumia, dlaczego Sonia nie moga si przemc, by mu czyta. A im
bardziej rozumia, tym brutalniej nalega, by czytaa. Zbyt dobrze wyczuwa, jak trudno
przychodzio jej teraz zdradzenie i uzewntrznienie swego ja. Rozumia, e te uczucia
rzeczywicie stanowiy jej prawdziw, dawn tajemnic, jeszcze z czasw najwczeniejszej
modoci, gdy mieszkaa z rodzin, przy nieszczsnym ojcu i obkanej z niedoli macosze,
pord godnych dzieci, potwornych wrzaskw i wymwek. Zarazem by przekonany, e
chocia, zabierajc si do czytania, Sonia cierpiaa i baa si czego bardzo, mimo to gorco
pragna czyta, nie zwaajc na swoj udrk i obawy. I wanie jemu, eby sysza. I
wanie teraz, cokolwiek ma si sta potem!..." Ujrza to w jej oczach, zrozumia z
radosnego poruszenia!... Przemoga si, opanowaa ciskajcy gardo spazm, ktry przerwa
jej w poowie wersetu, i czytaa dalej jedenasty rozdzia ewangelii w. Jana. Doczytaa do
dziewitnastego wersetu.
I przyszo wielu ydw do Marty i Marii, aby je pocieszy po stracie brata. Gdy wic
Marta usyszaa, e Jezus idzie, wybiega na jego spotkanie; ale Maria siedziaa w domu.
Rzeka wic Marta do Jezusa: Panie! Gdyby tu by, nie byby umar brat mj. Ale i teraz
wiem, e o cokolwiek by prosi Boga, da ci to Bg".
Tu i dalej wedug ewangelii w. Jana (J 11, 1-45).
391
Tu przerwaa, czujc ze wstydem, e gos jej znw drgn i moe si zaama...
Rzek jej Jezus: Zmartwychwstanie brat twj. Odpowiedziaa mu Marta: Wiem, e
zmartwychwstanie przy zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym. Rzek jej Jezus: Jam jest
zmartwychwstanie i ywot; kto we mnie wierzy, choby i umar, y bdzie. A kto yje i
wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to? Rzecze mu..."
Ciko dyszc, Sonia czytaa dobitnie i gono, jakby to ona sama czynia publiczne wyznanie
wiary.
Tak, Panie! Ja uwierzyam, e Ty jeste Chrystus, Syn Boy, ktry mia przyj na wiat".
Zatrzymaa si, spojrzaa na niego, czym prdzej opanowaa si i czytaa dalej. Raskolnikow
siedzia oparty o st, sucha w milczeniu, nieruchomo patrzc w bok. Dobiega do
trzydziestego drugiego wersetu:
Lecz gdy Maria przysza tam, gdzie by Jezus, i ujrzaa go, pada mu do ng, mwic do
niego: Panie, gdyby tu by, nie byby umar mj brat. Jezus tedy, widzc j paczc i
paczcych ydw, ktrzy z ni przyszli, rozrzewni si w duchu i wzruszy si. I rzek: Gdzie
go pooylicie? Rzekli do niego: Panie, pjd i zobacz. I zapaka Jezus. Rzekli wic ydzi:
Patrz, jak go miowa. A niektrzy z nich mwili: Nie mg ten, ktry lepemu otworzy oczy,
uczyni, aby i ten nie umar?"
Raskolnikow zwrci si do niej i patrzy ze wzruszeniem. Naprawd! Sonia trzsa si caa w
prawdziwej, rzeczywistej gorczce. Spodziewa si tego. Zbliya si do sw o najwikszym,
niesychanym cudzie i opanowao j uczucie wielkiego triumfu. Gos jej sta si dwiczny
jak metal, triumf i rado brzmiay w nim i potgoway go. Wersety pisma zacieray si, w
oczach jej ciemniao, ale i tak umiaa na pami to, co czytaa. Przy ostatnim wierszu: Nie
mg, ten ktry lepemu otworzy oczy..." zniywszy gos, gorco i namitnie oddaa
zwtpienie, wyrzut i blunierstwo niedowierzajcych, zalepionych ydw, ktrzy za chwil
upadn, niczym gromem raeni,
392
zapacz i uwierz... I on, on rwnie zalepiony i niewierzcy, on take za chwil usyszy,
take uwierzy, tak, tak! Zaraz, natychmiast!" marzya i draa w radosnym oczekiwaniu.
Jezus, znowu rozrzewniwszy si w sobie, poszed do grobu; bya tam pieczara, u ktrej
wejcia lea kamie. Rzek Jezus: Usucie kamie. Rzeka mu Marta, siostra umarego:
Panie! Ju cuchnie, bo ju jest czwarty dzie w grobie".

Wyranie zaakcentowaa sowo czwarty.


Rzek jej Jezus: Czy ci nie powiedziaem, e jeli uwierzysz, oglda bdziesz chwa
Bo? Usunli wic kamie, gdzie lea umary. A Jezus, wznisszy oczy w gr, rzek:
Ojcze, dzikuj ci, e mnie wysucha. A ja wiedziaem, e mnie zawsze wysuchujesz, ale
powiedziaem to ze wzgldu na lud stojcy wkoo, aby uwierzyli, e Ty mnie posa. A gdy
to rzek, zawoa dononym gosem: azarzu, wyjd! / wyszed umary...'1''
Czytaa gono, w uniesieniu, drc i truchlejc, jak gdyby sama ogldaa to na wasne oczy.
...majc nogi i rce powizane opaskami, a twarz jego bya owinita chust. Rzek do nich
Jezus: Rozwicie go i pozwlcie mu odej.
Wielu wic z ydw, ktrzy przyszli do Marii i ujrzeli to, czego dokona Jezus, uwierzyo w
niego"".
Nie czytaa dalej i czyta nie moga, zamkna ksik i pospiesznie wstaa z krzesa.
To ju wszystko o azarzu powiedziaa urywanym, ale surowym szeptem. Staa
nieruchomo, odwrciwszy si, nie miejc spojrze na niego, jakby zawstydzona. Cigle
jeszcze wstrzsay ni gorczkowe drgawki. Ogarek wiecy dogasa w krzywym lichtarzu,
mtnie owietlajc w tym ndznym pokoiku zabjc i jawnogrzesznic, ktrych tak dziwnie
zbliya wieczna ksiga. Przeszo z pi minut, a moe wicej.
Przyszedem pomwi o pewnej sprawie zaspiwszy si, raptem odezwa si
Raskolnikow, wsta i podszed do Soni.
393
Milczc, podniosa na niego oczy. Spojrzenie jej byo szczeglnie surowe, malowaa si w
nim jaka niesamowita stanowczo.
Porzuciem dzi moj rodzin powiedzia Raskolnikow
matk i siostr. Nie pjd ju do nich. Zerwaem zupenie.
Dlaczego? zapytaa jakby oszoomiona Sonia.
Wczorajsze spotkanie z jego matk i siostr wywaro na niej niezwyke wraenie, cho nie
zdawaa sobie z tego sprawy. Wiadomoci o zerwaniu wysuchaa z przeraeniem.
Mam teraz tylko ciebie jedn doda Raskolnikow.
Chodmy razem... Przyszedem do ciebie. Oboje jestemy przeklci, chodmy wic razem!
Oczy mu byszczay. Zupenie jakby by niespena rozumu!"
pomylaa Sonia.
Dokd pjdziemy? zapytaa przeraona, cofajc si mimo woli.
Skd mam wiedzie? Wiem tylko, e pjdziemy t sam drog, wiem na pewno to
wszystko. Mamy jeden cel!
Patrzya na niego, nic nie rozumiejc. To jedno tylko pojmowaa, e jest on strasznie,
nieskoczenie nieszczliwy.
Nikt z nich nic nie zrozumie, gdyby im powiedziaa
cign dalej Raskolnikow ale ja zrozumiaem. Jeste mi potrzebna, dlatego
przyszedem do ciebie.
Nie rozumiem... szepna Sonia.
Zrozumiesz pniej. Czy nie uczynia tego samego? Ty take przekroczya... potrafia
przekroczy. Targna si na swe ycie, zmarnowaa ycie... wasne (a to wszystko jedno!).
Moga y duchem i rozumem, skoczysz za na placu Siennym... Ale to jest ponad twoje
siy i jeli zostaniesz sama, zwariujesz jak i ja. Ju teraz wygldasz jak obkana, wic
powinnimy i razem, jedn drog. Chodmy!
Dlaczego? Po co to wszystko? powiedziaa Sonia, dziwnie zaniepokojona i przejta
jego sowami.
Dlaczego? Dlatego, e tak dalej by nie moe oto dlaczego! Naley wreszcie oceni
wszystko powanie i po msku,
394

a nie paka jak dziecko i woa, e Bg nie dopuci! A co bdzie, jeeli rzeczywicie jutro
odwioz ci do szpitala? Tamta, pomylona suchotnica, umrze niebawem, a dzieci? Czy
Poleka si nie zmarnuje? Przecie widywaa tutaj, na rogach ulic, dzieci, ktre matki
wysyaj na ebry? Dowiadywaem si, gdzie mieszkaj takie matki i w jakich warunkach.
Tam dzieci nie mog by dziemi, tam siedmiolatek jest rozpustnikiem i zodziejem. A
przecie dzieci to obraz i podobiestwo Boga: ich jest Krlestwo Niebieskie"1. Chrystus
kaza je czci i kocha, s one przysz ludzkoci...
C wic, c wic robi? z histerycznym szlochem, zaamujc rce, powtarzaa Sonia.
Co robi? Skruszy, co trzeba, raz na zawsze, i to wszystko, a cierpienie wzi na siebie!
Nie rozumiesz? Zrozumiesz pniej... Wolno i wadza, a przede wszystkim wadza! Nad
wszystkimi drcymi stworami, nad caym mrowiskiem!... Oto cel! Zapamitaj to sobie! To
jest moje dla ciebie bogosawiestwo na drog! By moe, e rozmawiam z tob po raz
ostatni. Jeeli jutro nie przyjd, dowiesz si o wszystkim sama, a wtedy przypomnij sobie, co
ci dzi mwiem. I kiedy pniej, po latach, moe zrozumiesz znaczenie moich sw. Jeeli
przyjd jutro, to powiem ci, kto zabi Lizawiet. egnaj!
Sonia zadraa z przeraenia.
A czy pan wie, kto zabi? zapytaa, lodowaciejc ze strachu i patrzc na niego dzikim
wzrokiem.
Wiem i powiem... Tobie, tobie jednej. Ciebie wybraem. Nie przyjd prosi o
przebaczenie, po prostu powiem. Dawno ci wybraem, eby ci to powiedzie, i jeszcze
wtedy, kiedy mi ojciec twj o tobie opowiada, a Lizawieta ya, postanowiem to sobie.
egnaj! Nie podawaj mi rki. Jutro.
Wyszed. Sonia patrzya za nim jak za obkacem, ale i ona sama bya pprzytomna i czua
to. Krcio si jej w gowie. Boe! Skd on wie, kto zabi Lizawiet? Co znaczyy jego
1 Mt 19, 14.
395
sowa? To straszne!" Lecz mimo to myl nie przychodzia jej do gowy. Zupenie nie! O, on
musi by bardzo nieszczliwy!... Porzuci matk i siostr. Dlaczego? Co si stao? Jakie ma
waciwie zamiary? O czym mwi? Ucaowa mi nogi i mwi... Mwi (tak, wyranie to
powiedzia!), e nie moe beze mnie y... O, Boe!"
Ca noc Sonia gorczkowaa, majaczc. Zrywaa si czasami, pakaa, zaamywaa rce, to
znw zapadaa w gorczkowy sen, niy si jej Poleka, Katarzyna Iwanowna, Lizawieta,
czytanie Ewangelii i on... On, blady, z poncymi oczyma... Cauje jej nogi, pacze. O, Boe!
Za drzwiami na prawo, za tymi samymi drzwiami, ktre oddzielay mieszkanie Soni od
mieszkania Gertrudy Resslich, znajdowa si pokj przejciowy, od dawna nie zamieszkany,
nalecy do mieszkania pani Resslich i odnajmowany przez ni, jak gosiy naklejki w bramie
i ogoszenia przylepione na szybach okien wychodzcych na kana. Sonia bya przekopana, e
pokj ten jest pusty. Tymczasem przez t godzin przy drzwiach nie zamieszkanego pokoju
sta Swidrygajow i zaczaiwszy si, sucha. Kiedy Raskolnikow wyszed, Swidrygajow
posta jeszcze chwil, pomyla, poszed na palcach do swego pokoju, ssiadujcego z
pustym, wzi krzeso i po cichu przystawi je do samych drzwi pokoju Soni. Rozmowa
wydaa mu si zajmujca i znamienna. I bardzo, bardzo mu si podobaa, tak dalece, e
przynis krzeso, eby w przyszoci, choby na przykad jutro, nie naraa si na niewygod
stania przez ca godzin, lecz urzdzi si bardziej komfortowo i by zadowolonym pod
kadym wzgldem...
Kiedy nastpnego dnia rano, punktualnie o jedenastej, Raskolnikow wszed do biura wydziau
ledczego ...skiego komisariatu i zameldowa si do Porfirego Pietrowicza. Zdziwi si, e
kazano mu czeka: przynajmniej dziesi minut upyno,
396
zanim go wpuszczono. Wedug jego przewidywa powinni byli od razu rzuci si na niego,

tymczasem za sta w poczekalni, a obok niego krcili si ludzie, najwidoczniej zupenie si


nim nie interesujcy. W nastpnym pokoju, wygldajcym na kancelari, siedziao i pisao
kilku pisarzy i wida byo, e aden z nich nie mia pojcia, kim jest Raskolnikow.
Niespokojnie i podejrzliwie rozglda si po poczekalni, wypatrujc, czy nie znajdzie koo
siebie jakiego konwojenta, czy nie obserwuje go jakie badawcze oko, by nie uciek. Ale nic
nie zauway. Widzia tylko typowe, kancelaryjne, zmczone drobnymi troskami twarze i
jeszcze jakich ludzi. Nikt nie zwraca na niego uwagi, mgby nawet i sobie, gdzie oczy
ponios. Upewnia si coraz bardziej, e gdyby ten wczorajszy tajemniczy go, to widmo,
ktre zjawio si jak spod ziemi, rzeczywicie wszystko widzia i wszystko wiedzia, to jemu,
Raskolnikowowi, nie dane byoby teraz tak spokojnie sta i czeka... Czy czekano by na
niego do godziny jedenastej, a sam raczy si pofatygowa? Wobec tego albo ten czowiek o
niczym nie donis, albo... albo po prostu nie wie o niczym i nic nie widzia na wasne oczy
(zreszt, jak mgby widzie?). Czyli e wszystko, co si z nim, Raskolnikowem, wczoraj
dziao, byo przywidzeniem wyolbrzymionym przez jego podniecon i chor wyobrani. To
domniemanie zaczo si umacnia w nim jeszcze wczoraj, w czasie najwikszej trwogi i
rozpaczy. Przemylawszy to wszystko teraz raz jeszcze i gotujc si do nowej walki, poczu
nagle, e dry, i zawrza z oburzenia na myl, e dry ze strachu przed nienawistnym
Porfirym Pietrowiczem. Ponowne spotkanie z tym czowiekiem byo dla niego czym
najstraszniejszym. Nienawidzi go ponad wszelk miar, bezgranicznie i a si lka, e
zdradzi si ze sw nienawici. Oburzenie jego byo tak silne, e powstrzymao drenie.
Przygotowywa si, aby wej z zimn, zuchwa twarz, i da sobie sowo, e bdzie si
stara milcze, patrze i sucha i e tym razem za wszelk cen zapanuje nad swoimi
chorobliwie napitymi nerwami. W tej chwili wezwano go do Porfirego Pietrowicza.
397
lak si zoyo, e w danym momencie Porfiry Pitro wie by sam w swoim gabinecie.
Gabinet w by to pokj redniej wielkoci. Sta w nim wielki st przed kanap obit cerat,
biurko, w kcie szafa, kilka krzese wszystkie te biurowe sprzty byy z jasnego,
politurowanego drewna. W kcie, w tylnej cianie albo raczej przepierzeniu, znajdoway si
zamknite drzwi: widocznie za przepierzeniem byy jeszcze jakie pokoje. Po wejciu
Raskolnikowa Porfiry Pietrowicz zamkn drzwi wejciowe i zostali sami. Porfiry Pietrowicz
przyj Raskolnikowa wesoo i uprzejmie i dopiero po jakim czasie Raskolnikow z pewnych
oznak wywnioskowa, e Porfiry Pietrowicz jest zmieszany, jakby go nagle zaskoczono czy
przyapano na czym bardzo intymnym.
Szacuneczek! Witam... na naszych mieciach... zacz Porfiry Pietrowicz, wycigajc
na powitanie obie rce. Siadaj, dobrodzieju! A moe pan nie lubi, jak si mwi
szacuneczek i... i dobrodziej, tak tout court1! Niech mi pan wybaczy poufao. Tutaj prosz,
na kanapk.
Raskolnikow usiad, nie spuszczajc oczu z Porfirego.
Na naszych mieciach", przeprosiny za poufao, francuskie tout court i tak dalej, i tak
dalej, wszystko to byo bardzo znamienne. Wycign do mnie obie rce, ale adnej mi nie
poda, w por je cofn" przemkna mu podejrzliwa myl. Obaj bacznie si obserwowali,
lecz gdy tylko ich spojrzenia si spotkay, byskawicznie odwracali wzrok.
Przyniosem panu ten papierek... w sprawie zegarka... Prosz. Jest dobrze czy trzeba
przerobi?
Co? Papierek? Tak, tak, niech pan bdzie spokojny, w porzdku po wiedzia, jakby
spieszc si dok, Porfiry Pietrowicz i dopiero powiedziawszy to, wzi pismo i przeczyta.
Tak, w porzdeczku. Nic wicej nie trzeba powiedzia rwnie pospiesznie i pooy
kartk na stole. Potem, po chwili, mwic ju o czym innym, przeoy j ze stou do siebie
na biurko.
1 Tout court (fr.) po prostu.

398
ran, zaaje si, wspomina wczoraj, ze cnciaDy zapyta mnie... formalnie... o moj
znajomo z t... zabit? zaczai Raskolnikow. Po co wstawiem to zdaje siei"
przeleciao mu jak byskawica przez gow. Dlaczego tak niepokoj si tym, e wstawiem to
zdaje siT bysna nastpna myl.
Nagle zda sobie spraw z tego, e jego draliwo od samego zetknicia si z Porfirym, na
skutek dwch wyrazw, dwch tylko spojrze rozrosa si w jednej chwili do potwornych
rozmiarw... i e jest to bardzo niebezpieczne: nerwy zawodz, zdenerwowanie wzrasta. le,
le... znw powiem za duo!"
Tak, tak, tak! Moe pan by spokojny! Co si odwlecze, to nie uciecze mamrota
Porfiry Pietrowicz, chodzc koo stou, jakby bez celu, kierujc si to ku oknu, to do biurka,
to znw do stou. To unika podejrzliwego spojrzenia Raskolnikowa, to znw sam stawa i
patrzy mu prosto w oczy. Nadzwyczaj zabawnie wygldaa przy tym jego maa, tuciutka i
okrga figurka, ktra jak pika toczya si w rne strony i zaraz odbijaa si od wszystkich
cian i ktw.
Zdymy, zdymy!... Pan pali? Ma pan papierosy? Prosz papierosika cign, podajc
gociowi papierosy.
Przyjmuj pana tutaj, ale przecie moje mieszkanie jest tu obok, za przepierzeniem...
Subowe. Na razie mieszkam prywatnie. Trzeba byo przeprowadzi pewien remoncik. Ju
prawie skoczony... Wie pan, subowe mieszkanie to doskonaa rzecz. Jak pan myli?
Tak, doskonaa rzecz odpowiedzia Raskolnikow, patrzc na niego niemal drwico.
Doskonaa rzecz, doskonaa rzecz... powtarza Porfiry Pietrowicz, jakby nagle pomyla
o czym zupenie innym.
Tak, doskonaa rzecz! w kocu krzykn prawie i spojrzawszy nagle na Raskolnikowa,
zatrzyma si o dwa kroki przed nim. Uporczywe, gupawe powtarzanie, e subowe
mieszkanie to doskonaa rzecz, stao w zbyt jaskrawej sprzecznoci z powanym, mylcym i
zagadkowym spojrzeniem, jakie rzuci teraz Porfiry Pietrowicz na swego gocia.
399
A wiiuv/vyiiv LU waL/icMusc rva.SR.umiJS.uWct. i>ic HlUgl
ma si od drwicego i dosy nieostronego wyzwania:
A czy pan wie zapyta nagle, patrzc na Porfirego Pietrowicza niemal zuchwale i jakby
upajajc si sw zuchwaoci e istnieje, zdaje si, takie prawnicze prawido, taki chwyt
prawniczy przy wszelkiego rodzaju dochodzeniach: zacz z daleka, od drobiazgw albo
nawet od rzeczy powanych, ale zupenie obojtnych, eby jak si to mwi, doda otuchy
przesuchiwanemu, a waciwie, aby rozproszy jego uwag, upi czujno, a potem nagle i
cakiem niespodzianie waln prosto w eb jakim najfatalniejszym i najniebezpieczniejszym
pytaniem, czy tak? Wszelkie regulaminy i instrukcje do dzi dnia, zdaje si, wicie si tego
trzymaj.
Tak, tak... Wic sdzi pan, e ja pana tym subowym mieszkaniem, tego... co?
Powiedziawszy to, Porfiry Piet-rowicz przymkn oczy i mrugn porozumiewawczo. Co
wesoego i chytrego bysno mu w twarzy, zmarszczki na czole si wygadziy, twarz si
wycigna, oczka zwziy i nagle zanis si dugim, nerwowym miechem. Trzsc si i
koyszc caym ciaem, patrzy prosto w oczy Raskolnikowowi. Ten zacz si rwnie mia,
cho z przymusem, lecz gdy Porfiry Pietrowicz, widzc to, wybuchn takim miechem, e a
spurpurowia, wstrt przemg w Raskolnikowowie przezorno: przesta si mia, zaspi
si i dugo, z nienawici patrzy na Porfirego Pietrowicza, nie spuszczajc wzroku przez cay
czas jego dugiego, jakby rozmylnie przewlekanego miechu. Nieostronoci dopuciy si
jednak obie strony: wygldao to tak, jakby Porfiry Pietrowicz w oczy wymiewa si z
Raskol-nikowa i nic sobie nie robi z tego, e ten drugi odnosi si do niego z nienawici.
Raskolnikow uwaa t okoliczno za wiele znaczc. Zrozumia, e Porfiry Pietrowicz

poprzednio rwnie nic sobie z niego nie robi, przeciwnie, e to on wanie, Raskolnikow,
wpad w puapk, e kryje si tu oczywicie co, o czym nie wie, jaki cel, e by moe,
wszystko jest ju zaplanowane, lada chwila ujawni si i zaatakuje...
400
w star, wzi czapK i przystpi wprost do rzeczy:
Porfiry Pietrowiczu zacz zdecydowanym, cho do podranionym tonem.
Wczoraj wyjawi pan yczenie, abym przyszed do pana na jakie przesuchanie.
Zaakcentowa specjalnie wyraz przesuchanie. Przyszedem. Jeeli to panu potrzebne,
prosz pyta, jeli nie, niech mi pan pozwoli odej. Nie mam czasu, marn co do
zaatwienia... Musz i na pogrzeb tego urzdnika stratowanego przez konie, o ktrym pan
rwnie wie doda, zy zaraz na siebie za ten dodatek, i cign z wikszym jeszcze
rozdranieniem: Zbrzydo mi to wszystko, syszy pan, i to ju od dawna... i rwnie
przyczynio si do mojej choroby, sowem prawie krzykn, zdajc sobie spraw z tego, e
zdanie o chorobie jest jeszcze bardziej niewaciwe sowem, zechce pan przesucha mnie
lub zwolni, i to zaraz... Jeeli za ma pan przesuchiwa, to nie inaczej ni formalnie! Inaczej
si nie zgodz. Tymczasem egnam pana, bo my obaj nie mamy tu wsplnie nic do roboty.
Boe! O co panu chodzi! Po c mam pana przesuchiwa? zagdaka nagle Porfiry
Pietrowicz, zmieniajc natychmiast ton i wyraz twarzy oraz momentalnie przestajc si mia.
Nieche pan si uspokoi! Porfiry Pietrowicz miota si znw na wszystkie strony i
usiowa usadowi Raskolnikowa. Co si odwlecze, to nie uciecze, a wszystko to s
gupstwa! Przeciwnie, ciesz si, e pan nas nareszcie odwiedzi. Traktuj pana jako gocia.
Pan mi wybaczy ten przeklty miech, Rodionie Romanowiczu, bo tak chyba panu na imi?
Jestem nerwowy, rozmieszy mnie pan swoj dowcipn uwag. Czasami, sowo daj, trzs
si tak z p godziny jak gumelastyka1... Skonny jestem do miechu. Przy mojej kompleksji
boj si nawet udaru. Nieche pan siada, co si z panem dzieje? Prosz, dobrodzieju, bo
pomyl, e si pan obrazi...
Gumelastyka elastyczna substancja podobna do smoy.
401
Kaskolnikow sucha w milczeniu i obserwowa go, wci jeszcze gniewnie zaspiony. Usiad
wprawdzie, ale nie wypuszcza z rk czapki.
Powiem panu pewn rzecz o sobie, e si tak wyra, jako przyczynek do mojej
charakterystyki cign Porfiry Pitro wie, miotajc si po pokoju i w dalszym cigu
unikajc spojrzenia swego gocia. Jestem, widzi pan, czowiekiem nieonatym,
niewiatowym i nieznanym, a ponadto czowiekiem skoczonym, skostniaym, przejrzaym
i... i... Czy zauway pan, Rodionie Romanowiczu, e u nas, to jest u nas w Rosji, a zwaszcza
w naszych sferach petersburskich, gdy spotykaj si dwaj mdrzy ludzie, ktrzy jeszcze si
dobrze nie znaj, ale e tak powiem, szanuj si nawzajem, jak na przykad my z panem, to
przez cae p godziny nie mog znale tematu do rozmowy: siedz sztywni i skrpowani.
Wszyscy znajduj temat do rozmowy, kobiety na przykad... ludzie wiatowi na przykad,
ludzie z wyszych sfer zawsze maj temat do rozmowy, c'est de rigueur1, a ludzie przecitni,
jak my, zawsze s oniemieleni i maomwni... oczywicie, ludzie mylcy, chciaem
powiedzie. Dlaczeg to tak jest, dobrodzieju? Nie interesujemy si sprawami oglnymi czy
te jestemy a nazbyt uczciwi i nie chcemy si oszukiwa wzajemnie? Nie wiem. Co? Jak
pan sdzi? Nieche pan odoy kaszkiecik, bo to wyglda tak, jakby pan mia ju odej,
naprawd przykro mi... Ja przeciwnie, ciesz si...
Raskolnikow odoy czapk i w dalszym cigu milczc, powany i zaspiony przysuchiwa
si beztreciwej i mtnej paplaninie Porfirego Pietrowicza. Czy on rzeczywicie zamierza
rozproszy moj uwag t swoj gupi gadanin?"
Kaw pana nie czstuj, bo tu nie bardzo wypada, ale dlaczego nie mam sobie zrobi
przyjemnoci i nie posiedzie pi minut z przyjacielem bez przerwy papla Porfiry Pietro-

wicz. I wie pan, te wszystkie obowizki subowe... ale niech si pan, dobrodzieju, nie
gniewa, e ja tak cigle chodz
1 C'est de rigueur (fr.) to jest konieczne.
402
tam i z powrotem, przepraszam, bardzo si boj, eby pana, dobrodzieju, nie obrazi, a te
troch ruchu jest mi niezbdnie potrzebne. Cigle siedz i rad jestem, e z pi minut mog
pochodzi... hemoroidy... zamierzam si leczy gimnastyk. Podobno radcy stanu,
rzeczywici radcy stanu, a nawet tajni radcy1 chtnie skacz sobie przez sznureczek.
Wszystko teraz nauka, w naszych czasach... tak... Co si za tyczy moich obowizkw,
przesucha i rnych tam formalnoci... pan sam, dobrodzieju, by askaw tylko co
wspomnie o przesuchaniu... to wie pan, dobrodzieju, e czasami, doprawdy, przesuchujcy
bardziej si plcze ni przesuchiwany... Paska uwaga, dobrodzieju, na ten temat bya
zupenie suszna i wnikliwa (Raskol-nikow wcale nie zrobi podobnej uwagi!). Plcze si!
Naprawd plcze si czowiek! Cigle jedno i to samo, jak w koowrotku! Reforma ma by2 i
przynajmniej nazw maj nam zmieni, che, che, che! Co si za tyczy naszych prawniczych
chwytw, jak raczy pan dowcipnie si wyrazi, zgadzam si z panem cakowicie. Niech mi
pan powie, czy midzy wszystkimi pod-sdnymi znajdzie si kto, choby najciemniejszy
kmiotek, ktry by nie wiedzia, e zacznie si, na przykad, usypia jego czujno obojtnymi
pytaniami (wedug trafnego paskiego wyraenia), a potem nagle walnie prosto w eb
obuchem, che, che, che! Prosto w eb, wedug trafnego paskiego porwnania. Che, che!
Wic pan naprawd myla, e ja pana chciaem tym mieszkaniem... che, che! Zoliwy z pana
czowiek. No, ju nie bd. Ale, ale jedno swko woa drugie, jedna myl wywouje drug
by pan askaw poprzednio wspomnie rwnie
1 Tj. dostojnicy pitego, czwartego i trzeciego stopnia. Por. przypis na s. 36.
2 Reform sdownictwa w Rosji zapocztkowaa ustawa z 1864 r., w myl ktrej sdy traciy
charakter stanowy, rozprawy staway si jawne, a sdziowie przynajmniej formalnie
niezaleni; wprowadzono te adwokatur i na okrelonych szczeblach wczono czynnik
spoeczny (sdy przysigych). Jednoczenie uproszczono struktur sdownictwa. (Kary
cielesne z wyroku sdw cywilnych i wojskowych oraz pitnowanie zniesiono w Rosji w
1863 r., zachowujc jednak w pewnych wypadkach rzgi.)
403
o formie d propos przesuchanka... Co tam forma! Forma w wielu wypadkach, wie pan, to
drobiazg. Nieraz rozmawia si tylko po przyjacielsku, bo wygodniej. Forma nigdy nie
ucieknie, zapewniam pana. A c to jest waciwie forma, pytam pana? Nie mona
prowadzcego ledztwo krpowa form na kadym kroku. Praca ledcza jest przecie, e tak
powiem, czym w rodzaju sztuki wyzwolonej... che, che, che!
Porfiry Pietrowicz odetchn przez chwil. Wci sypa bez przerwy bezmylnymi, pustymi
frazesami, potem nagle wtrca swka zagadkowe i znw przechodzi do bahostek. Teraz
prawie biega po pokoju, coraz szybciej i szybciej przebierajc tustymi nkami, patrzy w
ziemi, praw rk zaoy na plecy, a lew wymachiwa, wykonujc rne gesty, zupenie
nie odpowiadajce temu, co w danej chwili mwi. Raskolnikow zauway, e biegajc po
pokoju, dwa razy jakby zatrzyma si na krtk chwil przy drzwiach i jakby nadsuchiwa...
Czyby czeka na kogo?"
Ma pan zupen suszno cign dalej Porfiry Pietrowicz, spogldajc na
Raskolnikowa wesoo i nad wyraz dobrodusznie (skutkiem czego ten drgn i mia si na
bacznoci) zupen suszno, kiedy raczy pan tak dowcipnie wymiewa si z form
prawniczych, che, che! Bo te nasze (niektre, naturalnie) gboko psychologiczne chwyty s
nad wyraz mieszne, a przy tym nieskuteczne w tych wypadkach, kiedy formy je krpuj. Taak! Znw wrciem do formy. Gdybym uwaa albo powiedzmy lepiej, podejrzewa, e kto,
ten, tamten czy w, popeni, e tak powiem, zbrodni w jakiej sprawie mnie powierzonej...

Pan wszak zamierza zosta prawnikiem?


Tak, zamierzaem...
Zatem dam panu przykadzik, e tak powiem, na przyszo. Tylko niech pan nie sdzi, e
omielibym si pana poucza, pana publikujcego takie artykuy o zbrodniach! Nie-e! Tak
tylko, w formie faktu pozwol sobie przytoczy przykadzik. A zatem, gdybym na przykad
uwaa, e ten, tamten czy w popeni zbrodni, to w jakim celu, pytam,
404
miabym go niepokoi przed czasem, nawet gdybym mia dowody przeciwko niemu?
Niektrych powinienem, na przykad, aresztowa jak najprdzej, a inny moe mie tego
rodzaju usposobienie, e doprawdy mona mu pozwoli pospacerowa sobie po miecie. Che,
che! Widz, e pan niezupenie mnie rozumie, wytumacz wic to panu janiej: jeeli go na
przykad wsadz zbyt wczenie, mog mu przez to, e tak powiem, da oparcie moralne, che,
che! Pan si mieje? Raskolnikow ani myla si mia: siedzia, zacisnwszy zby, i nie
spuszcza z Porfirego Pietrowicza swego rozgorczkowanego spojrzenia.
A jednak tak wanie jest, zwaszcza z niektrymi osobnikami, ludzie bowiem bywaj
bardzo rni i tu decyduje praktyka. Pan by askaw wspomnie o poszlakach. Powiedzmy, e
s poszlaki, ale przecie poszlaki, mj dobrodzieju, miewaj zwykle dwa koce, a ja, sdzia
ledczy, wyznaj ze skruch, czek uomny, chciabym przeprowadzi ledztwo z
matematyczn dokadnoci, chciabym zdoby tak poszlak, eby byo jak dwa razy dwa
cztery! eby udowodnienie byo bezsporne i jasne! A jak go wsadz za wczenie, chobym
by nawet pewny, e to on, przecie sam sobie zmniejsz moliwoci zdemaskowania go, a
dlaczego? Bo okrel mu, e tak powiem, jego sytuacj, okrel, e tak powiem,
psychologicznie i uspokoj go, a wtedy on schowa si w swojej skorupie przede mn,
zrozumie wreszcie, e jest winiem. Podobno w Sewastopolu, zaraz po bitwie nad Alm,
mdrzy ludzie ogromnie si obawiali, e nieprzyjaciel zaraz potem frontalnie zaatakuje i
szturmem zdobdzie Sewastopol. Kiedy za zobaczyli, e nieprzyjaciel zdecydowa si na
regularne oblenie1
i kopie pierwsz lini okopw, to podobno ci mdrzy ludzie bardzo si ucieszyli i
uspokoili: sprawa zatem przecignie si co najmniej ze dwa miesice, bo kiedy to nas
zdobd przez regularne oblenie? Pan si znowu mieje, znowu pan nie
1 Po przegranej przez Rosjan bitwie nad rzek Alm 8 IX 1854 r., oblenie Sewastopola
przez wojska angielskie i francuskie trwao 11 miesicy.
405
wierzy? Oczywicie, i ma pan racj. Ma pan racj... ma! Zgadzam si z panem s to
wszystko wyjtkowe przypadki, mj przykad to rzeczywicie wyjtkowy przypadek! Ale
naley przy tym zwrci uwag, drogi panie, e przecie przypadek typowy, a taki wanie
maj na wzgldzie wszystkie formy i reguy prawnicze, taki wanie przewiduj, o takim
wanie pisz w ksikach taki przypadek w ogle nie istnieje. A to dlatego, e kada
sprawa, kada, wemy na przykad zbrodni, kiedy zaistnieje w rzeczywistoci, zaraz staje si
zupenie szczeglnym przypadkiem, i to czasami przypadkiem absolutnie niepodobnym do
adnego z poprzednich. Czasem zdarzaj si bardzo zabawne rzeczy w tym rodzaju. Nieraz,
gdybym zostawi takiego jegomocia samemu sobie, nie aresztowa go i nie niepokoi, ale on
wiedziaby lub przynajmniej domyla si w kadej godzinie i minucie, e ja wiem o
wszystkim, o najmniejszym szczegle, dzie i noc ledz bez przerwy, pilnuj, gdyby mia
pen wiadomo tego i obaw, e go cigle podejrzewam, to przecie, jak Boga kocham,
musiaby naprawd straci gow i sam przyszedby, a nawet zrobiby co takiego, co ju
bdzie dowodem jak dwa razy dwa cztery, i bd mia matematycznie cis pewno, a to
jest przyjemne. Moe si to zdarzy najgupszemu chopu, a c tu mwi dopiero o
ktrymkolwiek z nas, o dzisiejszym inteligencie, zwaszcza z pewnymi charakterystycznymi
cechami. To ju na pewno! Dlatego, mj drogi, wielka to sztuka pozna indywidualne cechy

czowieka. A nerwy! Zapomnia pan o nerwach! Przecie wszystko to dzi takie chore, marne,
nerwowe!... A , ile w nich wszystkich jest ci! Mwi panu, to istna kopalnia. Czego
mam si obawia, gdy taki chodzi wolno po miecie! A niech sobie pochodzi, niech! Wiem
dobrze, e to moja ofiara i nigdzie mi nie ucieknie! I dokd miaby uciec, che, che! Za
granic? Polak ucieknie za granic, ale nie on, tym bardziej e ja pilnuj, przedsiwziem
odpowiednie rodki! Ucieknie w gb kraju ojczystego, co? Ale przecie tam mieszkaj
chopi, prawdziwi, rdzennie rosyjscy. Dzisiejszy wyksztacony czowiek woli raczej wizienie
ni ycie
406
z takimi cudzoziemcami, jak nasi kmiotkowie, che, che! Ale to wszystko gupstwa i pozory.
Co to znaczy: ucieknie? To tylko forma, a nie istota sprawy. Nie tylko dlatego nie ucieknie
przede mn, e nie ma dokd ucieka: psychologicznie nie moe uciec przede mn, che, che!
adne wyraonko, co? Prawo natury nie pozwoli mu uciec przede mn, choby mia dokd.
Widzia pan motyla przy wiecy? I on tak samo bdzie si koo mnie krci, bdzie si cigle
krci jak wok wiecy; wolno mu si sprzykrzy, bdzie si drczy, rozmyla, sam si
uwika jak w sieci, umczy si na mier! Mao tego, sam osobicie przygotuje mi jaki
matematyczny ksek, jakie dwa razy dwa, wystarczy tylko da mu duszy antrakt... Cigle
bdzie kry dookoa mnie, zataczajc coraz mniejsze krgi, a buch! Wpadnie mi prosto w
usta, ja za go pokn, a to naprawd wielka przyjemno, che, che! Nie wierzy pan?
Raskolnikow nie odpowiada. Siedzia blady i nieruchomy, wci z tyme napiciem
wpatrujc si w twarz Porfirego.
Dobra lekcja! myla, lodowaciejc. To ju nawet nie kot z myszk, jak to byo
wczoraj. Nie chce przecie niepotrzebnie demonstrowa mi swojej siy i... podpowiada, jest
na to za mdry... Ma inny cel, ale jaki? Gupstwo, bracie, straszysz mnie i krcisz! Nie masz
dowodw, a ten wczorajszy czowiek nie istnieje! Chcesz mnie zbi z tropu, chcesz mnie
przedwczenie zdenerwowa i w tym stanie dopa, ale nic z tego, spudujesz! Ale po co mi,
po co tak mocno podpowiada?... Liczy na moje chore nerwy!... Nie, bracie, nic z tego,
spudujesz, chocia co nieco sobie przygotowae... No, zobaczymy, co ty sobie takiego
przygotowa".
Raskolnikow zebra si w sobie, przygotowujc si do strasznej i nieznanej katastrofy.
Chwilami mia ochot rzuci si i na miejscu zadusi Porfirego. Ju wchodzc tu, obawia si
takiej furii. Czu, e wargi ma suche, serce mu koacze i piana wystpuje na usta. Mimo to
postanowi milcze i na razie nie powiedzie ani sowa. Zrozumia, e to bdzie najlepsza
taktyka w jego pooeniu, bo nie tylko sam si nie zdradzi, ale kto wie,
407
czy rozdraniwszy milczeniem swego wroga, nie doprowadzi go do zdradzenia si.
Przynajmniej liczy na to.
Widz, e pan mi nie wierzy, myli, e ja panu opowiadam takie naiwne dowcipki
cign Porfiry, coraz weselszy, bez przerwy chichoczc z zadowoleniem i znowu krc po
pokoju. Owszem, ma pan racj. Sam Bg da mi tak postur1, ktra tylko rozmiesza
ludzi, niby trefni2 jestem. Ale widzi pan, musz panu powiedzie i jeszcze raz powtrzy, e
pan, dobrodzieju, prosz wybaczy staremu czowiekowi, jest jeszcze mody, e tak powiem,
pierwsz modoci i dlatego rozum ceni pan, jak to w ogle modzie, ponad wszystko.
Byskotliwo umysu i teoretyczne dowody rozsdku nc pana. Zupenie jak na przykad
dawny austriacki Hofkriegsrat3, o ile mog co sdzi o sprawach wojskowych: na papierze
ju Napoleona rozbili i wzili w jasyr, u siebie w gabinecie wszystko bardzo sprytnie
zaplanowali i obliczyli, a tu klops: genera Mack poddaje si z ca swoj armi4, che, che!
Widz, widz, dobrodzieju, wymiewa si pan ze mnie, e ja, taki cywil, wybieram przykady
z historii wojen. C robi, to sabostka, lubi wojenne rzemioso, a szczeglnie lubi czyta
wszystkie korespondencje z frontu... rzeczywicie minem si z powoaniem. Powinienem

by suy w wojsku, naprawd. Do Napoleona moe bym nie docign, ale do majora i
owszem, che, che! Wic teraz powiem panu, mj drogi, ca prawd tyczc poszczeglnego
przypadku: rzeczywisto i natura, askawco, to s wane rzeczy i czasami potrafi sobie
zakpi z najprecy-zyjniejszej kalkulacji! Niech pan posucha starego czowieka,
1 Postura wygld zewntrzny, prezencja.
2 Trefni artowni, bazen.
3 Hofkriegsrat (niem.) Nadworna Rada Wojskowa, najwysza wadza wojskowa w Austrii.
4 Chodzi o bitw pod Ulm na Dunaju w 1805 r. Otoczony przez wojska Napoleona austriacki
feldmarszaek Karl Mack podda si z ca 20-tysiczn armi, za co stan przed sdem
wojennym; zosta zdegradowany oraz pozbawiony wszystkich odznacze.
408
mwi powanie mwic to trzydziestopicioletni Porfiry Pietrowicz jak gdyby
rzeczywicie si starza: gos mu si zmieni i caa posta si kulia a przy tym czowieka
otwartego... Czy ja jestem otwarty, czy nie? Jak pan sdzi? Zdaje si, e chyba jednak tak:
udzielam panu takich wiadomoci i nie dam adnego wynagrodzenia, che, che! Zatem
kontynuuj: uwaam, e dowcip to wspaniaa rzecz, to kwiat natury i ozdoba ycia. I jakie to
sztuczki potrafi pata! Czasami wydaje si niemoliwe, eby jaki sdzia ledczy,
biedaczysko, mg si w tym poapa. Zwaszcza e, jak to zwykle bywa, daje si ponosi
wasnej fantazji, te jest czowiekiem! I tu temu biedaczkowi ledczemu natura przychodzi w
sukurs, w tym sk! A modzie, przeceniajca znaczenie dowcipu, usuwajca wszelkie
przeszkody" (jak by pan askaw wczoraj bardzo mdrze i dowcipnie si wyrazi), nie
domyla si nawet tego. Przypumy, e on nawet skamie, on, to jest czowiek z
poszczeglnego przypadku, owo incognito1, skamie, przy tym doskonale, jak najsprytniej.
Zdawaoby si, triumf, moe rozkoszowa si owocami swego dowcipu, a tu bach! W
najciekawszym miejscu, w najskandaliczniejszym momencie mdleje! Moe to choroba,
prawda te, e nieraz bywa w pokoju bardzo duszno, ale jednak! Ale jednak nasuwa si
przypuszczenie! Zega pierwszorzdnie, nie umia jednak przewidzie natury! Oto gdzie tkwi
przewrotno! Kiedy indziej znowu ufny w bystro swego dowcipu zaczyna, robi durnia z
czowieka, ktry go podejrzewa, zblednie, jakby naumylnie, jakby udawa, ale zblednie zbyt
naturalnie, za dobrze, i znowu nasuwa si przypuszczenie! Chocia na razie uda mu si
oszuka, ale przez noc tamten si poapie, jeeli ma gow na karku. I tak na kadym kroku!
A wic: zacznie taki uprzedza wypadki, bdzie si pcha, gdzie go nie prosz, bdzie gada o
rzeczach, o ktrych wanie naleaoby milcze, bdzie plt rne bajdy, che, che! sam
przyjdzie i zacznie si dopytywa, dlaczego waciwie go
Incognito (la.) pod przybranym nazwiskiem; tu: kto.
409
jeszcze nie zabieraj? Che, che, che! To si moe zdarzy naj-byskotliwszemu czowiekowi,
psychologowi, literatowi! Natura ludzka to lustro, najdoskonalsze lustro! Naley patrzy w
nie i podziwia, w tym caa rzecz! Dlaczego pan tak poblad, Rodionie Romanowiczu, czy
panu nie duszno, moe okienko otworzy?
Niech pan si nie niepokoi, prosz odpar Raskol-nikow i nagle wybuchn miechem.
Bardzo prosz, niech pan si nie niepokoi!
Porfiry stan na wprost niego, odczeka chwil i sam rozemia si rwnie. Raskolnikow
wsta z kanapy, ostro urwawszy swj zgoa histeryczny miech.
Porfiry Pietrowiczu powiedzia gono i dobitnie, cho ledwo trzyma si na nogach
widz wreszcie wyranie, e pan po prostu podejrzewa mnie o zamordowanie tej starej i jej
siostry, Lizawiety. Owiadczam wic panu, ze swej strony, e dawno ju mi to zbrzydo.
Jeeli pan uwaa, e ma pan podstawy do prawnego cigania mnie, niech pan ciga, do
aresztowania niech mnie pan aresztuje. Ale kpi ze mnie w ywe oczy i zadrcza nie
pozwol...

Nagle usta mu zadray, w oczach bysna wcieko i opanowany dotychczas gos


zagrzmia.
Nie pozwol! krzykn, walc z caej siy pici w st. Syszy pan? Nie pozwol!
Ach, Boe! Co to si znw stao! krzykn najwyraniej przestraszony Porfiry Pitro
wie. Dobrodzieju mj, Rodionie Romanowiczu! Mj drogi, co panu jest?
Nie pozwol! wrzasn raz jeszcze Raskolnikow.
Ciszej, dobrodzieju! Ludzie usysz, przylec! Co im wtedy powiemy, niech pan tylko
pomyli! szepta przeraony Porfiry, przysuwajc twarz do samej twarzy Raskolni-kowa.
Nie pozwol, nie pozwol! powtarza machinalnie Raskolnikow, ale tym razem ju
szeptem.
Porfiry szybko odwrci si i pobieg otworzy okno.
410
JNieco wieego powietrza! Wody trzeba si napi, mj drogi, przecie to atak! Rzuci
si do drzwi, eby kaza przynie wody, ale akurat wtedy spostrzeg stojc na rogu stou
karafk.
Dobrodzieju, prosz szepta, podbiegajc do Raskol-nikowa z karafk moe
pomoe... Przestrach i wspczucie Porfirego Pietrowicza byy tak dalece naturalne, e
Raskolnikow zamilk i z nag ciekawoci zacz mu si przyglda. Wody jednak nie
przyj.
Drogi panie! Przecie w ten sposb doprowadzi si pan do obdu, zapewniam pana! Ach!
Nieche si pan napije! Chocia troch!
Zmusi go do wzicia szklanki. Raskolnikow machinalnie podnis j do ust, lecz
oprzytomniawszy, ze wstrtem postawi na stole.
Tak, mia pan ataczek! W ten sposb, mj drogi, znowu nabawi si pan dawnej choroby
z przyjacielskim wspczuciem zagdaka Porfiry, cigle jeszcze jaki zmieszany. Boe
mj, jake mona si tak nie szanowa? I Dymitr Pro-kofjiwicz by u mnie wczoraj; zgadzam
si, zgadzam si, mam brzydki, zoliwy charakter, a on wycign z tego Bg wie jakie
wnioski!... Mj Boe! Przyszed wczoraj, po panu, jedlimy obiad, mwi, mwi, a ja tylko
rozkadaem rce. Mj Boe, myl... Czy to pan go przysa? Niech pan usidzie, na Boga!
Nie, nie przysaem go! Ale wiedziaem, e poszed do pana i wiedziaem po co ostro
odpowiedzia Raskolnikow.
Wiedzia pan?
Wiedziaem. I co z tego?
A to, e ja, Rodionie Romanowiczu, mj ty dobrodzieju, wiem jeszcze o innych paskich
czynach. O wszystkim wiem! Wiem, jak to chodzi pan najmowa mieszkanie o zmierzchu,
prawie w nocy, szarpa pan za dzwonek, dopytywa si o krew, namci w gowie robotnikom
i strom. Ja przecie rozumiem paski nastrj wtedy... Tylko e w ten sposb pan
doprowadzi si do obdu, jak Boga kocham! Zapacze si pan! Wrze pan
411
zbyt gwatownie oburzeniem, szlachetnym oburzeniem, bo by pan krzywdzony najpierw
przez los, a potem przez rewirowych. Miota si wic pan to tu, to tam, eby zmusi, e tak
powiem, wszystkich do szybszego zajcia si panem, eby ju raz z tym wszystkim by
koniec, bo obrzydy ju panu te gupoty i te wszystkie podejrzenia. Czy nie tak? Odgadem
nastrj, co? Tylko e w ten sposb pan nie tylko siebie, ale i Razumichina wpdzi mi w
chorob. A on jest za dobry na to, pan wie o tym. Pan jest chory, a on zacny, wic skonny do
zaraenia si... Opowiem panu, dobrodzieju, jak si pan uspokoi... Dobrodzieju, na Boga,
nieche pan usidzie! Prosz bardzo, niech pan odpocznie. Jak pan wyglda! Prosz usi.
Raskolnikow usiad, dreszcze ustpoway, gorco rozchodzio si po caym ciele. Z gbokim
zdziwieniem i wielk uwag sucha wystraszonego i po przyjacielsku krztajcego si przy
nim Porfirego Pietrowicza. Nie wierzy w ani jedno jego sowo, aczkolwiek odczuwa dziwn

ch uwierzenia. Niespodziewane sowa Porfirego o mieszkaniu zaskoczyy go zupenie.


C to znaczy, e on wie o mieszkaniu pomyla i sam opowiada o tym?"
Tak, mielimy prawie taki sam, psychologiczny przypadek w naszej praktyce sdowej, taki
chorobliwy przypadek cign szybko Porfiry. Pewien go rwnie oskary si o
morderstwo i to w jaki sposb: ca halucynacj1 opowiedzia, przedstawi fakty, poda
okolicznoci, zmyli, zdezorientowa wszystkich i kadego z osobna, a dlaczego? W pewnej
mierze, zupenie mimo woli, sta si on przyczyn morderstwa, ale tylko w pewnej mierze.
Kiedy si dowiedzia, e to on podsun myl mordercom, zacz si drczy, traci zmysy,
mia halucynacje, zmarnia cakiem i sam siebie przekona w kocu, e to on zamordowa!
Ostatecznie spraw rozwika sd najwyszy. Nieszcznika uniewinniono i oddano pod dozr
lekarski. Dziki niech bd sdowi najwyszemu. Ach! Aj-aj-aj!
1 Halucynacja przywidzenie, spostrzeganie czego nie istniejcego.
412
Jaki to ma sens, dobrodzieju? Mona si nabawi biaej gorczki przy takiej skonnoci do
dranienia sobie nerww. Kto to widzia, eby chodzi po nocy, cign za dzwonki,
wypytywa si o krew! Tak psychologi poznaem ju podczas swojej praktyki. Czowiek
ma czasem ch rzuci si z okna albo skoczy z dzwonnicy, czuje si wtedy tak siln
pokus. To samo byo z tym dzwonkiem... To choroba, prosz pana, choroba! Zaczai pan
zbytnio zaniedbywa swoj chorob. Moe poradziby si pan jakiego dowiadczonego
medyka, bo jest z panem le!... Pan bredzi! To wszystko dzieje si u pana w malignie!...
Raskolnikowowi na chwil pociemniao w oczach.
Czyby on i teraz, czyby on i teraz kama? Niepodobiestwo, niepodobiestwo!"
odtrca od siebie t myl, zdajc sobie spraw, do jakiej wciekoci i furii moe go ona
doprowadzi, wicej nawet do obdu.
To si nie dziao w malignie, to si dziao na jawie! krzykn, natajc wszystkie
wadze mzgu, by przejrze gr Porfirego. Na jawie, na jawie, syszy pan?
Ale tak, rozumiem i sysz! Pan wczoraj take mwi, e to nie byo w malignie,
specjalnie to pan nawet podkrela! Ja wszystko wiem i rozumiem, co mi pan moe
powiedzie! Ech, ech!... Niech pan tylko posucha, askawco mj, choby na przykad ta
wanie okoliczno. Gdyby pan rzeczywicie, naprawd by przestpc lub by w jakikolwiek
sposb zamieszany w t przeklt spraw, to przecie sam nie twierdziby pan chyba, e pan
nie dziaa w gorczce, lecz w zupenej przytomnoci. I to tak stanowczo, z takim niezwykym
uporem. Czy mogoby to mie miejsce, czy mogoby to wtedy mie miejsce? Moim zdaniem,
byoby wprost przeciwnie: gdyby pan mia cokolwiek na sumieniu, to utrzymywaby pan, e
wanie w malignie, nie inaczej! Czy nie tak? Prawda?
Wydawao si, e w tym pytaniu tkwi jaki podstp. Raskol-nikow odsun si od
nachylonego nad nim Porfirego a na oparcie kanapy i milczc, patrzy mu z
niedowierzaniem prosto w oczy.
413
Albo sprawa z panem Razumichinem: czy przyszed wczoraj z wasnej inicjatywy, czy z
paskiej namowy? Powinien by pan powiedzie, e z wasnej inicjatywy, i ukry, e to pan go
namwi! A pan nie ukrywa tego. Twierdzi pan, e wanie by przez pana namwiony!
Raskolnikow nigdy niczego podobnego nie twierdzi. Zimny dreszcz przeszed mu po
plecach.
Pan cigle kamie powiedzia wolno, z wysikiem, ze skrzywionymi w bolesnym
umiechu ustami. Znowu chce mi pan dowie, e przejrza pan moj gr, e pan z gry
wie, co bd panu mwi cign, zdajc sobie spraw z tego, e nie way sw tak, jakby
naleao.
Mwic to, patrzy mu cigle prosto w twarz i nagle szalona wcieko bysna w jego
oczach.

Kamie pan cigle! krzykn. Pan wie doskonale, e najlepszym wykrtem dla
przestpcy jest nieukrywanie tego, czego ukry nie mona! Nie wierz panu!
Akurat, adny z pana krtacz! zachichota Porfiry Pitro wie. Nie mona z panem
doj do adu, dobrodzieju, owadna panem jaka melancholia1. Wic nie wierzy mi pan? A
ja panu mwi, e pan ju troch wierzy, doprowadz do tego, e pan uwierzy cakowicie, bo
naprawd pana lubi i szczerze pragn paskiego dobra.
Raskolnikowowi zadrgay usta.
Tak, pragn. A na zakoczenie powiem panu cign Porfiry, ujwszy lekko, po
przyjacielsku rami Raskolnikowa powyej okcia powiem panu na zakoczenie: niech
pan uwaa na swoj chorob. Poza tym zjechaa teraz do pana paska rodzina, niech pan
pamita o niej. Trzeba si ni opiekowa, troszczy si o ni, a pan j tylko niepokoi...
Co to pana obchodzi? Skd pan wie o tym? Czy to paska rzecz? A wic pan mnie ledzi i
chce mi pan da to do zrozumienia?
1 Melancholia gboka depresja psychiczna objawiajca si niechci do ycia, a nawet
mani samobjcz.
414
rrzeciez wiem to od pana samego! Pan sobie ju nie zdaje sprawy, e w zdenerwowaniu
zdradza si pan ze wszystkim przede mn i przed innymi. Od pana Razumichina rwnie
dowiedziaem si wczoraj wielu ciekawych szczegw. Pan mi przerwa, a chciaem panu
wanie powiedzie, e przez swoj podejrzliwo, mimo caej swojej bystroci, straci pan
zdrowy sd o rzeczach. Na przykad, e wrc tu do tego samego tematu, sprawa z
dzwonkiem: taki drogocenny szczeg, taki fakt (przecie niezbity fakt!) zdradziem, podaem
panu po prostu na tacy ja, sdzia ledczy! I panu to nic nie mwi? Gdybym pana cho troch
podejrzewa, czy postpibym tak? Przeciwnie: pocztkowo naleao upi paskie
podejrzenia i nie zdradza si, e ju wiem o tym fakcie. Naleao odwrci pask uwag,
potem nagle, jak obuchem paln w eb (wedug paskiego wasnego wyraenia): A co pan
robi, askawco, w mieszkaniu zamordowanej o godzinie dziesitej czy nawet o jedenastej
wieczorem? A dlaczego pan szarpa dzwonek? A dlaczego wypytywa si pan o krew? A
dlaczego pan zawraca gow strom i chcia posa ich do cyrkuu, do rewirowego?"
Gdybym cho odrobink podejrzewa, to tak wanie powinienem by si zachowa.
Naleaoby przesucha pana wedug wszelkich prawide, zrobi rewizj, a moe nawet
aresztowa... Skoro za postpiem inaczej, to znaczy, e nie ywi w stosunku do pana
adnych podejrze! A pan straci trzewy pogld i nic pan nie rozumie, powtarzam!
Raskolnikow drgn caym ciaem. Porfiry oczywicie to zauway.
Pan cigle kamie! krzykn Raskolnikow nie wiem, jaki ma pan w tym cel, ale
cigle pan kamie...Poprzednio mwi pan co zupenie innego, wic nie myl si... Pan
kamie.
Ja kami? podchwyci Porfiry, najwyraniej dotknity, ale nadal z min weso i
drwic, jakby za nic mia opini pana Raskolnikowa o sobie ja kami? A jak
zachowaem si wczoraj wobec pana (ja, sdzia ledczy)? Podpowiadaem panu, podsuwaem
rodki obrony, zwracaem uwag na t ca
415
psycnoiogi: ^norooa moy, gorczka, poKrzywuzeme, melancholia, rewirowi i inne rzeczy!"
Co? Che, che... Cho prawd powiedziawszy, to wszystkie te psychologiczne rodki obrony,
wymwki i wykrty s bardzo ryzykowne i jak kij maj dwa koce: Choroba niby, gorczka,
zjawy, majaczyem, nie pamitam..." Wszystko to prawda, ale dlaczego to, dobrodzieju, w tej
chorobie, w gorczce majaczyy si akurat takie wanie zjawy, a nie inne? Bo mogy si
przecie majaczy inne, no nie? Che, che, che!
Raskolnikow spojrza na niego wyniole i z pogard.
Sowem powiedzia gono i z naciskiem, wstajc i odpychajc przy tym nieco

Porfirego sowem, chc wiedzie: uznaje mnie pan ostatecznie za wolnego od podejrze
czy nie! Niech pan powie, Porfiry Pietrowiczu, niech mi pan powie kategorycznie, zaraz,
natychmiast!
Co to za historia! adny los mam z panem! zawoa Porfiry z min weso, chytr i
zupenie spokojn. Po co ma pan wiedzie, po co chce pan tyle wiedzie, skoro nikt pana
wcale jeszcze nie zaczai niepokoi? Jest pan jak dziecko: dajcie mi zapaki do zabawy!
Dlaczego pan tak si niepokoi? Dlaczego pan si sam do nas wprasza, z jakiego powodu? Co?
Che, che, che!
Powtarzam panu! krzykn z furi Raskolnikow e nie mog ju wytrzyma...
Czego? Niepewnoci? przerwa mu Porfiry.
Niech pan mnie nie drczy! Nie chc!... Mwi panu, e ja nie chc!... Nie mog i nie
chc!... Syszy pan, czy pan syszy? krzycza, znowu, walc pici w st.
Ciszej, prosz ciszej! Ludzie usysz! Mwi powanie: niech pan si strzee. Ja nie
artuj! powiedzia szeptem Porfiry, ale tym razem nie mia ju na twarzy wyrazu
przestrachu i babskiej dobrodusznoci. Przeciwnie, teraz po prostu rozkazywa, surowo
cignwszy brwi i jakby od razu odrzucajc wszelkie niedomwienia i dwuznaczniki. Ale
trwao to tylko chwil. Raskolnikow, zaskoczony zrazu, wpad nagle
416
w isiiiy szat. /\ie rzecz aziwna, znowu usucna rozkazu, aby mwi ciszej, chocia trzs si
w najsilniejszym paroksyzmie wciekoci.
Ja nie pozwol si drczy! szepta jak poprzednio, z blem i nienawici, zdajc sobie
nagle spraw z tego, e nie moe si oprze rozkazowi, co doprowadzao go do wikszej
jeszcze furii. Niech pan mnie aresztuje, niech pan mnie rewiduje, ale niech pan zechce
dziaa formalnie, a nie igra ze mn. Niech pan si nie way...
O formalnoci niech pan bdzie spokojny przerwa mu Porfiry z chytrym umieszkiem,
jakby z luboci obserwujc Raskolnikowa tym razem zaprosiem pana, mj dobrodzieju,
prywatnie, tylko po przyjacielsku.
Nie chc paskiej przyjani, pluj na pask przyja! Syszy pan! Dosy, bior czapk i
wychodz. No, a co teraz powiesz, jeeli masz zamiar mnie aresztowa?
Chwyci czapk i skierowa si ku drzwiom.
Nie ma pan ochoty zobaczy niespodzianki? zachichota Porfiry, znowu chwytajc go
za okie i zatrzymujc przy drzwiach. Najwyraniej by coraz weselszy i figlarniejszy, co
ostatecznie wyprowadzio Raskolnikowa z rwnowagi.
Co za niespodzianka? Co znowu? zapyta, zatrzymujc si i ze strachem patrzc na
Porfirego.
Niespodzianka siedzi tutaj za drzwiami, che, che, che! wskaza palcem na zamknite
drzwi w przepierzeniu, prowadzce do subowego mieszkania. Zamknem j na klucz,
eby nie ucieka.
Co takiego? Gdzie? Co?... Raskolnikow podszed do drzwi, chcia je otworzy, ale byy
zamknite na klucz.
Zamknite, a oto klucz!
Rzeczywicie Porfiry wyj z kieszeni klucz i pokaza mu.
Cigle kamiesz! zawy Raskolnikow, nie panujc ju zupenie nad sob. esz,
przeklty banie! i rzuci si na cofajcego si ku drzwiom, ale wcale nie przestraszonego
Porfirego. Rozumiem wszystko, rozumiem! skoczy do niego. esz i dranisz mnie,
ebym si zdradzi...
14 -- Zbrodnia i kara
417
ivw\aijmv ivv^mcnivj WIVA.U, \j.*J ui wu^iyj u, uaiva^it/j JU^ un_y uo.
nie mona si zdradzi. Przecie pan wpad w sza. Niech pan nie krzyczy, bo zawoam ludzi.

esz, nic si nie stanie! Woaj sobie ludzi! Wiedziae, e jestem chory, i chciae mnie
doprowadzi do szau, ebym si zdradzi, to by twj cel! Nigdy! Przedstaw mi fakty! Ja
wszystko zrozumiaem! Nie masz faktw, masz tylko gupie, marne poszlaki od
Zamietowa!... Znae moje usposobienie, chciae mnie doprowadzi do furii, a potem nagle
oszoomi popami i delegatami... Czekasz na nich! Co? Dlaczego zwlekasz? Gdzie s? Dawaj
ich tu!
Jacy znw delegaci, dobrodzieju! Co te si temu czowiekowi majaczy! Ale tak nie
mona dziaa formalnie, jak si pan wyraa, pan si nie zna na rzeczy, mj drogi... A
formalnoci nie uciekn, sam si pan o tym przekona... bka Porfiry, nasuchujc pod
drzwiami.
W istocie, w drugim pokoju pod samymi drzwiami sycha byo jaki haas.
Aha, id! krzykn Raskolnikow posae po nich!... Czekae na nich!... Obliczye
sobie... No, dawaj ich tu wszystkich: delegatw, wiadkw, kogo chcesz... Dawaj! Jestem
gotw! Gotw!...
Ale w tej chwili zdarzyo si co dziwnego, co tak nieoczekiwanego w tych warunkach, e
oczywicie ani Raskolnikow, ani Porfiry Pietrowicz nie mogli spodziewa si podobnego
rozwizania.
VI
Pniej na wspomnienie tego momentu przed oczami Ras-kolnikowa stawaa nastpujca
scena.
Haas pod drzwiami nagle szybko wzmg si i drzwi si uchyliy.
Co to znaczy? krzykn z irytacj Porfiry Pietrowicz. Uprzedzaem przecie...
418
Przez chwil nie byo odpowiedzi, lecz wida byo, e za drzwiami kilku ludzi z kim si
szamotao.
Co to ma znaczy? powtrzy zaniepokojony Porfiry.
Przyprowadzilimy aresztanta, Mikoaja odezwa si jaki gos.
Nie potrzeba! Precz! Czeka... Skd si tu wzi? Co za porzdki! krzycza Porfiry,
rzucajc si do drzwi.
Bo on... zacz ten sam gos i nagle urwa.
Przez par sekund, nie duej, trwaa prawdziwa walka. Nagle kto kogo odepchn z si i
zaraz potem do gabinetu Porfirego wpad jaki bardzo blady czowiek.
Wyglda ten czowiek na pierwszy rzut oka bardzo dziwnie. Patrzy wprost przed siebie, lecz
zdawa si nikogo nie widzie. W oczach mia wielk determinacj, ale zarazem miertelna
blado pokrywaa twarz, jak gdyby przyprowadzono go na miejsce kani. Zupenie biae
wargi dray mu z lekka.
By jeszcze bardzo mody, ubrany by jak czowiek z ludu, redniego wzrostu, szczupy, z
wosami przystrzyonymi nad czoem, z delikatnymi, troch ostrymi rysami twarzy.
Odepchnity przez niego konwojent wpad za nim do pokoju i zdoa chwyci go za rami.
Ale Mikoaj wyszarpn rk i wyrwa mu si ponownie.
W drzwiach stoczyo si kilku ciekawych. Niektrzy z nich chcieli rwnie wej do pokoju.
Wszystko to trwao zaledwie chwil.
Precz! Jeszcze za wczenie! Czekaj, pki si ciebie nie wezwie!... Dlaczego
przyprowadzono go tak wczenie? bka Porfiry Pietrowicz, bardzo niezadowolony i zbity
z tropu. Mikoaj nagle pad na kolana.
Co ci jest? krzykn zdumiony Porfiry.
Moja wina! Mj grzech! Ja zabiem! nagle wyrzek nieco zdawionym, lecz do
dononym gosem Mikoaj.
Z dziesi sekund trwao milczenie. Wszystkich ogarno osupienie; cofn si nawet
konwojent i ju nie zblia si do Mikoaja, lecz zrejterowawszy odruchowo ku drzwiom,

znieruchomia.
419
v_,o laKiegoi wrzasn rornry, oirzsajc si z osmpie-nia.
Ja... zabiem... po chwili milczenia powtrzy Mikoaj.
Jak to?... Ty?... Jak to?... Kogo zabie? Porfiry Pietrowicz najwyraniej straci gow.
Mikoaj znowu milcza przez chwil.
Alon Iwanown i jej siostr, Lizawiet, ja... zabiem... siekier. Zamroczyo mnie...
doda i znowu zamilk. Wci jeszcze klcza.
Porfiry Pietrowicz kilka chwil sta, jakby si zastanawiajc, lecz nagle drgn i machn rk
na nieproszonych wiadkw, ktrzy natychmiast zniknli, zamykajc za sob drzwi.
Nastpnie spojrza na stojcego w kcie Raskolnikowa, zwrci si w jego stron, lecz nagle
zatrzyma si, przenis spojrzenie na Mikoaja, potem znw spojrza na Raskolnikowa, znw
na Mikoaja i jakby go co poderwao, znw natar na Mikoaja.
A ty czego mi si tu wyrywasz z tym twoim zamroczeniem! krzykn na niego prawie
ze zoci. Jeszcze si ciebie nie pytaem, czy ci zamroczyo, czy nie... Gadaj: ty zabi?
Ja zabiem... meldowa przyszedem... przemwi Mikoaj.
Uf! Czym zabie?
Siekier. Narychtowaem sobie.
A to mu pilno! Sam? Mikoaj nie zrozumia pytania.
Sam zabie?
Sam. A Mifka nie winien i nic nie ma do tego.
Nie spiesz si tak z tym Mifk! Uf.... Wic jake ty, jake ty zbieg wtedy ze schodw?
Przecie stre spotkali was obu?
Dla niepoznaki ino... wtedy... biegem z Mifk rzek Mikoaj, jakby spieszc si z
uprzednio przygotowan odpowiedzi.
No, tak, oczywicie! krzykn ze zoci Porfiry. Powtarza cudze sowa mrukn
jakby do siebie i nagle znowu spostrzeg Raskolnikowa.
420
Wida byo, e tak zaj go Mikoaj, i na chwil zapomnia o Raskolnikowie. Raptem zda
sobie z tego spraw i zmiesza si nawet...
Rodionie Romanowiczu, dobrodzieju! Przepraszam! rzuci si ku niemu. To
niepodobiestwo, bardzo prosz... pan tu nie moe... ja sam... widzi pan, jakie niespodzianki.
Prosz bardzo!... ujwszy Raskolnikowa za rk, wskazywa drzwi.
Pan, zdaje si, nie spodziewa si tego? rzek Raskol-nikow, dobrze jeszcze nie
pojmujc sytuacji, ale ju zdywszy nabra odwagi.
A i pan, dobrodzieju, nie spodziewa si. Ale rczka panu dry! Che, che!
I pan dry, Porfiry Pietrowiczu.
I ja dr, nie spodziewaem si!...
Stali ju we drzwiach. Porfiry niecierpliwie czeka na wyjcie Raskolnikowa.
Zatem niespodzianki ju mi pan nie pokae? spyta drwico Raskolnikow.
Mwi, a zbki jeszcze mu w ustach dzwoni, che, che! Zoliwy z pana czowiek! No, do
widzenia.
Wedug mnie: egnaml
Jak Bg da, jak Bg da! mrukn Porfiry z jakim krzywym umiechem.
Przechodzc przez kancelari, Raskolnikow zauway, e sporo osb bacznie mu si
przypatruje. W poczekalni zdy dostrzec w tumie obu strw z tamtego domu, ktrych
wtedy w nocy chcia sprowadzi do rewirowego. Stali, czekajc na co. Jednak zaledwie
zdy wyj na schody, znw usysza za sob gos Porfirego Pietrowicza. Odwrciwszy si,
zobaczy, e ten, zadyszany, dogania go.
Jedno sweczko, Rodionie Romanowiczu. Tam z ca t spraw, jak Bg da, ale jednak

bd musia o co nieco formalnie zapyta pana, wic si jeszcze zobaczymy, tak!


Porfiry z umiechem zatrzyma si przed nim.
421
wic taK aoaai raz jeszcze.
Sprawia wraenie, jakby mia ochot co jeszcze powiedzie, ale jako mu nie szo.
Niech mi pan wybaczy, Porfiry Pietrowiczu, to, co zaszo midzy nami... uniosem si
zacz Raskolnikow, ktry ju tak dalece nabra odwagi, e nie mg odmwi sobie
przyjemnoci pobrawurowania.
Nic nie szkodzi, nic nie szkodzi podchwyci prawie z radoci Porfiry bo to i ja
rwnie... Mam parszywy charakter, kajam si, kajam! Zobaczymy si zatem. Jak Bg da, to
nawet na pewno si zobaczymy!
I wtedy poznamy si ostatecznie? doda Raskolnikow.
I wtedy poznamy si ostatecznie przytakn Porfiry, przymruywszy oczy i spojrzawszy
na Raskolnikowa bardzo powanie. Teraz pan idzie na imieniny?
Na pogrzeb.
Ach tak, prawda, na pogrzeb! Niech pan uwaa na swoje zdrowie, niech pan uwaa...
Nie wiem doprawdy, czego ze swej strony mam panu yczy! rzek Raskolnikow,
schodzc ju ze schodw i zwrciwszy si nagle do Porfirego. yczybym panu wikszych
sukcesw, bo sam pan widzi, jakie ma pan mieszne zajcie!
Dlaczego mieszne? od razu nastawi uszu Porfiry, ktry ju te zbiera si do odejcia.
No jak to, przecie tego biednego Mikoaja prawdopodobnie drczy i mczy pan
psychologicznie, po swojemu tak dugo, dopki si nie przyzna. Na pewno mu pan dowodzi
dzie i noc: Ty zabi! Ty zabie!..." a teraz, kiedy si nareszcie przyznaje, znowu zaczyna
go pan maglowa: Kamiesz, bracie, to nie ty zabie! Nie moge zabi! Powtarzasz cudze
sowa!" No i co, czy to nie mieszne zajcie?
Che, che, che! A jednak zauway pan, e powiedziaem Mikoajowi, e powtarza cudze
sowa"?
Czy mona byo nie zauway?
422
Che, che! Jest pan sprytny, sprytny! Wszystko pan zauway! Prawdziwie lotny umys! I
zawsze apie pan rzecz z najmieszniejszej strony... che, che!... Wrd pisarzy podobno Gogol
mia ten dar rozwinity w najwyszym stopniu?
Tak, wanie Gogol... do miego zobaczenia.
Do najmilszego.
Raskolnikow poszed prosto do domu. By tak oszoomiony i zbity z tropu, e przyszedszy
do siebie, rzuci si na kanap i siedzia z kwadrans, odpoczywajc i starajc si cho troch
uporzdkowa myli. Na temat Mikoaja nie prbowa si nawet zastanawia: by poraony.
Byo w tym przyznaniu si co niepojtego, zadziwiajcego, co, czego teraz w aden sposb
nie mg zrozumie. Jednak przyznanie si Mikoaja do zbrodni byo niezbitym faktem.
Nastpstwa tego faktu byy od razu jasne: kamstwo musi si wyda i wtedy znw zabior si
do niego. W kadym razie tymczasem jest wolny i powinien bezwarunkowo co
przedsiwzi, gdy niebezpieczestwo jest nieuniknione.
Ale jak dalece nieuniknione? Sytuacja zacza, si wyjania. Przypominajc sobie mniej
wicej, w oglnych zarysach, niedawn scen z Porfirym, nie mg powstrzyma dreszczu
zgrozy. Co prawda, nie zna jeszcze wszystkich zamierze Porfirego, nie przenikn caego
jego wyrachowania. Jednak czciowo karty zostay odsonite i nikt nie by w stanie lepiej
od niego zrozumie, jak grone dla niego byo to wyjcie" w grze Porfirego. Jeszcze chwila i
byby si zdradzi cakowicie. Porfiry, znajc jego chorobliwe usposobienie, przeniknwszy
go i oceniwszy trafnie od pierwszego wejrzenia, dziaa moe zbyt ostro, ale prawie na
pewniaka. Nie ma dwch zda, Raskolnikow zdy si ju dostatecznie skompromitowa,

lecz mimo to do faktw jeszcze nie doszo, jeszcze wszystko byo wzgldne. Ale czy teraz
ocenia on to, jak naley? Czy si nie myli? Do czego waciwie dy dzi Porfiry? Czy
rzeczywicie mia co przygotowanego na dzisiaj? I co waciwie? Czy rzeczywicie czeka
na co, czy nie? Jak wygldaoby ich dzisiejsze rozstanie, gdyby nie nieoczekiwana katastrofa
z Mikoajem?
423
Porfiry odkry prawie wszystkie swoje karty, ryzykowa co prawda, ale odkry, i gdyby
wiedzia co wicej (Raskolnikow by cigle tego mniemania), zdradziby si z tym rwnie.
Co to bya za niespodzianka"? Drwiny czy co? Czy to miao jakie znaczenie, czy nie? Czy
mogo si pod tym kry co podobnego do faktu, do konkretnego oskarenia? Wczorajszy
go? Gdzie on przepad? Gdzie by dzisiaj? Jeeli jednak Porfiry wie co konkretnego, to
musi to mie zwizek z wczorajszym gociem...
Raskolnikow siedzia na kanapie z nisko zwieszon gow, z okciami na kolanach, z twarz
ukryt w doniach. Dra jeszcze nerwowo na caym ciele. Wreszcie wsta, wzi czapk,
zastanowi si chwil i skierowa si ku drzwiom.
Mia przeczucie, e przynajmniej dzi nie grozi mu adne niebezpieczestwo. Nagle poczu w
sercu niemal rado: zapragn zaraz pj do Katarzyny Iwanowny. Na pogrzeb oczywicie
si spni, ale na styp jeszcze zdy i tam zobaczy Soni.
Zatrzyma si, pomyla i bolesny umiech zagoci mu na ustach.
Dzisiaj! Dzisiaj! powtarza sobie. Tak, jeszcze dzisiaj! Tak trzeba...
Chcia wanie otworzy drzwi, gdy nagle zaczy uchyla si same. Zadra i odskoczy do
tyu. Drzwi odchylay si wolno, po cichu i nagle stana przed nim posta wczorajszego
czowieka spod ziemi.
Czowiek ten zatrzyma si na progu, spojrza na Raskol-nikowa i wszed do pokoju. By
zupenie taki sam, jak wczoraj: ta sama posta, tak samo ubrany, ale twarz i spojrzenie bardzo
si zmieniy: wyglda na zgnbionego i zatrzymawszy si na chwil, westchn gboko.
Gdyby jeszcze podpar doni i przekrzywi gow na bok, wygldaby zupenie jak stara
baba.
Czego pan chce? zapyta Raskolnikow i struchla. Czowiek milcza i nagle pokoni mu
si gboko, prawie do ziemi, przynajmniej palcami prawej rki dotkn podogi.
Czego pan chce? krzykn Raskolnikow.
424
Przepraszam cicho wyrzek czowiek.
Za co?
Niesusznie podejrzewaem.
O co?
O ze zamiary. Przygldali si sobie uwanie.
Zo mnie wzia. Kiedy pan wtedy przyszed, moe trynknity, wzywa stry do
cyrkuu i pyta si o krew, zo mnie wzia, e pana pucili, wziwszy za pijanego, taka
zo, e nawet ch do spania mnie odesza. A przyuwaywszy adres, przychodzio si tu
wczoraj i pytao...
Kto przychodzi? przerwa mu Raskolnikow, zaczynajc popiesznie szpera w
pamici.
A niby ja, ukrzywdziem pana.
To pan jest z tamtego domu?
Ja tam wtedy z nimi w bramie stojaem, pan nie pamita? Mam tam swoj warsztacin, nie
od wczoraj. Kunierze jezdemy, miastowi, chaupnicy... A ju najbardziej zo mnie o to
wzia...
I nagle Raskolnikow przypomnia sobie wyranie ca oneg-dajsz scen pod bram.
Uprzytomni sobie, e prcz strw stao tam jeszcze kilku mczyzn i jakie kobiety.

Przypomnia sobie gos proponujcy, aby go od razu odprowadzi do cyrkuu, twarzy


mwicego nie zapamita i teraz jej nie rozpoznawa, ale przypomnia sobie, e wtedy
zwrci si do niego i co mu odpowiedzia...
A wic tak wyglda powd wczorajszej zgrozy! Najstraszliwsza bya myl, e rzeczywicie
omal nie zgin, omal nie wyda siebie przez tak marn okoliczno. Zatem poza spraw
wynajmu mieszkania i rozmw o krwi czowiek ten o niczym nie moe powiedzie. Zatem
Porfiry rwnie o niczym nie wie poza tym majaczeniem, nie ma adnych faktw prcz tej
psychologii, ktra jak kij ma dwa koce, nic konkretnego. A wic jeli nie bd ujawnione
adne nowe fakty (a nie powinny si ju ujawni, nie powinny, nie powinny!), to... co mu
mog zrobi?
425
W jaki sposb mog go zdemaskowa, gdyby go nawet zaaresztowano? Zatem Porfiry
dopiero teraz dowiedzia si o mieszkaniu, a dotychczas nie wiedzia o niczym.
To pan dzisiaj powiedzia Porfiremu, e ja... byem?
krzykn, olniony nagym pomysem.
Jakiemu Porfiremu?
Sdziemu ledczemu.
Ja powiedziaem. Stre wtedy nie poszli, to ja poszedem.
Dzisiaj?
Minut przed panem byem. I wszystko syszaem, jak on pana mczy.
Gdzie? Co? Kiedy?
A tam, u niego, cay czas siedziaem za przepierzeniem.
Jak to, to pan by t niespodziank? Jak to si mogo sta, na Boga?
Jakem zobaczy zacz rzemielnik e stre na moje powiedzenie i nie chc, bo
to, mwi, jest pno, jeszcze zeklnie, e wtedy swa nie przyszli, tak mnie zo wzia i spa
ju nie chciaem, i zaczem si przepytywa. A jakem si wczoraj wywiedzia, to dzi
poszedem. Najsamprzd przyszedem
nie byo go, za godzin przyszedem nie przyj, trzeci raz przyszedem dopuci.
Zaczem mu meldowa, e tak i tak, a on zacz po pokoju lata i bi si w piersi: Co wy ze
mn, zbje, robicie? ebym ja tak rzecz wiedzia, tobym go pod stra tu sprowadzi!"
Potem wylecia, kogo tam zawoa, pogada z nim w kcie, a potem znw do mnie i si pyta i
klnie. Naprzeklina si, a ja mu wszystko powiedziaem i mwiem, e pan mi wczoraj nic nie
mia miaoci odpowiedzie i e pan mnie nie pozna. Zacz znowu biega i cigle si bi w
piersi, zy by i biega, a jak pana zameldowali, to powiada, wae za przepierzenie, nie
ruszaj si, eby tam nie wiem co usysza. Sam mi tam przynis krzeso i zamkn mnie.
Moe, mwi, i ciebie zawezw. A jak przyprowadzili Mikoaja, to mnie zaraz po panu
wyprowadzili: ja ci, powiada, jeszcze ka wezwa i jeszcze bd pyta...
426
Mikoaja przesuchiwa przy tobie?
Jak pana wyprowadzi, to i mnie zaraz wyprowadzi, a Mikoaja zacz przesuchiwa.
Mieszczanin umilk i nagle znowu ukoni si w pas, dotknwszy palcem podogi.
Niech ju pan mi wybaczy t moj obmow i zo.
Niech ci Bg przebaczy odpowiedzia Raskolnikow.
Gdy tylko to powiedzia, mieszczanin znw zgi si w ukonie, tym razem ju nie do ziemi,
lecz tylko do pasa, odwrci si wolno i wyszed z pokoju. Wszystko ma teraz dwa koce,
wszystko ma dwa koce" powtarza Raskolnikow i bardziej ni kiedykolwiek pewny siebie
wyszed z pokoju.
Teraz zmierzymy si jeszcze" powiedzia z krzywym umiechem, schodzc ze schodw.
Zo skierowana bya do niego samego: ze wstydem i pogard przypomnia sobie swoj
maoduszno".

Cz pita

i
Ranek, ktry nastpi po fatalnym zajciu z Duni i Pulcheri Aleksandrown, przynis
uynowi otrzewienie. Ku wielkiemu swemu zmartwieniu zaczai powoli oswaja si z
myl, e to, co jeszcze wczoraj wydawao mu si*czym prawie fantastycznym, byo jednak
rzeczywistoci nie do naprawienia, jakkolwiek cigle jeszcze niezupenie prawdopodobn.
Czarna mija uraonej mioci wasnej ca noc ksaa mu serce. Zaraz po wstaniu z ka
uyn przejrza si w lustrze. Obawia si, czy mu si przypadkiem w nocy nie ulaa.
Pod tym wzgldem jednak wszystko byo na razie w porzdku. Obejrzawszy starannie swoj
godn, bia, ostatnio nieco nalan twarz, uyn nabra na chwil otuchy i niezachwianego
przekonania, e potrafi znale sobie inn narzeczon, kto wie nawet, czy nie
odpowiedniejsz. W tej samej jednak chwili zreflektowa si i splun energicznie, wywoujc
tym milczcy, lecz sarkastyczny umiech swego modego przyjaciela i wsplokatora
Andrzeja Siemionowiea Lebieziatnikowa. Umiech ten uyn zauway i postanowi
zakonotowa w pamici. W ostatnich czasach sporo ju sobie notowa w pamici na koncie
swego modego przyjaciela. Gniew jego wzmg si jeszcze, gdy
428
zorientowa si nagle, e nie powinien by opowiada Andrzejowi o wczorajszych
wydarzeniach. To by drugi bd, popeniony wczoraj w afekcie, w rozdranieniu, przez
nadmiern ekspansywno... Potem przez cay ten ranek przykroci szy jedna za drug.
Nawet w sdzie najwyszym nie powioda mu si pewna sprawa, ktr tam zaatwia.
Najbardziej jednak zdenerwowa go gospodarz domu, od ktrego, w przewidywaniu bliskiego
lubu, wynaj mieszkanie. Mieszkanie to uyn odnawia na wasny rachunek. Gospodarz,
wzbogacony Niemiec, za nic nie chcia zwolni go z zawartego kontraktu i da wypaty
caego przewidzianego odszkodowania bez wzgldu na to, e uyn oddawa mu lokal niemal
cakowicie odnowiony. Rwnie w skadzie mebli za nic nie chciano zwrci choby rubla z
zadatku danego na kupione, lecz jeszcze nie zabrane meble. Nie mog si przecie oeni
tylko dla mebli!" zgrzyta zbami uyn i w tej samej chwili raz jeszcze bysna mu
rozpaczliwie nadzieja: Czy rzeczywicie wszystko bezpowrotnie przepado i skoczyo si?
A moe sprbowa raz jeszcze?" Myl o Duni raz jeszcze rozniecia pokus w jego sercu.
Myl ta drczya go i gdyby mona byo samym tylko yczeniem zabi Raskolnikowa, uyn
na pewno wypowiedziaby teraz to yczenie.
Bd mj polega rwnie na tym, e nie dawaem im wcale pienidzy myla z
przygnbieniem, wracajc do pokoiku Lebieziatnikowa i przez co u diaba tak zydziaem?
Przecie nie byo tu nawet adnego wyrachowania! Chciaem, eby je bieda dobrze
przycisna, eby doprowadzi do tego, by patrzyy na mnie jak na swego wybawc, a
tymczasem one... Tfu!... Jednak ebym wyda przez ten czas na przykad z tysic piset rubli
na wypraw, prezenty, rne bombonierki, nesesery, biuteri, materiay, cay ten kram od
Knopa1 i z magazynu angielskiego, to byoby przyzwoiciej i... zrczniej! Nie zerwayby teraz
tak atwo ze mn! To s tego rodzaju ludzie, e
Knop waciciel sklepu galanteryjnego na Newskim prospekcie.
429
uwaaliby za swj moralny obowizek zwrci wszystko przy zerwaniu, i prezenty, i
pienidze. A zwraca byoby trudno i przykro! No i wyrzuty sumienia: jake mona tak

nagle wypdzi czowieka, dotychczas tak szczodrego i do sympatycznego?... Hm!


Palnem gupstwo!" Zgrzytnwszy raz jeszcze zbami, uyn nawymyla sobie od gupcw,
w duchu oczywicie.
Doszedszy do takiego wniosku, wrci do domu bardziej jeszcze zy i zdenerwowany.
Zaciekawia go przygotowywana w pokoju Katarzyny Iwanowny stypa. Ju wczoraj sysza
co o tym, przypomina sobie, e go nawet zaproszono, lecz zajty wasnymi sprawami,
zapomnia o wszystkim. Zasignwszy informacji u pani Lippewechsel, zajtej nakrywaniem
stou pod nieobecno Katarzyny Iwanowny, ktra bya na cmentarzu, dowiedzia si, e
stypa bdzie uroczysta, e zaproszeni s wszyscy lokatorzy, nawet ci, ktrzy nie znali
nieboszczyka, e zaproszono rwnie Andrzeja Lebieziatnikowa mimo jego niedawnej ktni
z Katarzyn Iwanown i wreszcie e jego samego, uyna, nie tylko prosz, ale oczekuj z
wielk niecierpliwoci jako najwaniejszego gocia spord lokatorw. Pani Amalia,
pomimo poprzednich nieporozumie, bya zaproszona rwnie z wielkimi honorami, dlatego
wic gospodarowaa i krztaa si teraz niemal z upodobaniem. Bya przy tym wystrojona we
wszystko nowe, caa w jedwabiach, co napawao j dum. Wszystkie te fakty i informacje
nasuny uynowi pewn myl, poszed wic przetrawi j do swego pokoju, to jest do
pokoju Andrzeja Lebieziatnikowa, dowiedzia si bowiem, e wrd zaproszonych goci by
rwnie Raskolnikow.
Andrzej Siemionowicz, nie wiadomo dlaczego, cae rano siedzia w domu. Z jegomociem
tym czyy uyna jakie dziwne stosunki, co byo zreszt zupenie naturalne: uyn, niemal
od dnia, w ktrym u niego zamieszka, nienawidzi go i pogardza nim, lecz rwnoczenie
jakby si go nieco obawia. Przyjechawszy do Petersburga, zamieszka u niego nie tylko
430
przez oorzyanwe skpstwo. Bya to wprawdzie gwna przyczyna, lecz byy i inne. Jeszcze na
prowincji sysza o swym byym wychowanku, Andrzeju Siemionowiczu, e zalicza si do
czoowych modych postpowcw, a nawet podobno odgrywa wan rol w pewnych, wielce
interesujcych i tajemniczych koach. Uderzyo to uyna. Koa te, wpywowe,
wszechwiedzce, pogardzajce wszystkimi i wszystkich demaskujce, od dawna ju napaway
uyna jakim dziwnym, zupenie nie dajcym si okreli lkiem. Oczywicie on sam,
mieszkajc na prowincji, nie mg wyrobi sobie o sprawach tego rodzaju choby
przyblionego pojcia. Sysza, jak i inni, e istniej, zwaszcza w Petersburgu, jacy
postpowcy, nihi-lici1, wywrotowcy itd., itp., ale rwnie, podobnie jak inni, do absurdu
wyolbrzymia i przeinacza sens i znaczenie tych nazw. Od kilku lat najbardziej obawia si
zdemaskowania i to byo gwnym rdem jego przesadnego niepokoju, zwaszcza na myl o
przeniesieniu si do Petersburga. Pod tym wzgldem by, jak to si mwi, zastraszony
podobnie, jak bywaj czasami zastraszone mae dzieci. Kilka lat temu na prowincji, jeszcze w
zaraniu swej kariery, by dwukrotnie wiadkiem bezlitosnego zdemaskowania do
wpywowych dygnitarzy gubernialnych, ktrych si trzyma i ktrzy go protegowali. Jeden z
tych wypadkw skoczy si wyjtkowo skandalicznie, drugi za o may wos nie zakoczy
si fatalnie. Oto dlaczego uyn postanowi natychmiast po przyjedzie do Petersburga
dowiedzie si, o co chodzi, i jeli okae si to potrzebne, zabezpieczy si na wszelki
wypadek, szukajc oparcia w naszym modym pokoleniu". W tym wzgldzie liczy na
Andrzeja Siemionowicza i odwiedzajc na przykad Raskolnikowa, umia ju jako tako
wtrci do rozmowy zasyszane niedawno opinie...
1 Nihilici (od ac. nihil nic) osoby negujce wszelkie przyjte w danym spoeczestwie
normy i wartoci natury spoecznej, religijnej, moralnej itd., bd te skrajnie je
relatywizujce. W latach szedziesitych i siedemdziesitych XIX w. w Rosji bya to
urgliwa nazwa nadawana demokratom rewolucyjnym i radykalnej studenterii przez
publicystyk zachowawcz. Z czasem staa si nazw obiegow.
431

JIKK.U1W1CK SZyDKU ZiiUWlZyi, LIC rt.HUlZ.CJ OlCllllUllUWlUZ JCSL


czowiekiem bardzo miernym i prostakiem, wcale go to nie rozczarowao ani nie uspokoio.
Gdyby przekona si, e wszyscy postpowcy s takimi samymi gupcami, to i wtedy nawet
nie uciszyby si jego niepokj. Waciwie wszystkie te teorie, myli i system (jakimi zarzuci
go Andrzej Siemionowicz) nic a nic go nie obchodziy. Mia swoje wasne cele. Chcia si
jedynie jak najprdzej, natychmiast dowiedzie: co i w jaki sposb tutaj si odbywa? Czy ci
ludzie posiadaj wpywy, czy nie? Czy jest si czego obawia, czy te nie? Zdemaskuj go,
gdyby to a to przedsiwzi, czy nie zdemaskuj? Jeli za zdemaskuj go, to za co waciwie
i co mianowicie si dzi demaskuje? Nie koniec na tym: chcia wiedzie, czy nie mona si do
nich wkrci jakim sposobem i wykorzysta ich, jeeli rzeczywicie s silni? Czy naleao to
zrobi, czy te nie? Czy nie daoby si zuytkowa ich dla wasnej kariery? Sowem,
nasuway si setki pyta.
w Andrzej Siemionowicz by to szczapowaty i skrofuliczny jegomo, maego wzrostu.
Mia jak tam posad, przedziwnie jasne wosy i kotletowate bokobrody, z ktrych by
bardzo dumny. Poza tym niemal zawsze dolegay mu oczy. Mia dosy mikkie serce, lecz
mwi z nadmiern pewnoci siebie, a nieraz nawet niezwykle zuchwale, co w zestawieniu z
jego chuderlaw postaci prawie zawsze robio mieszne wraenie. Amalia Iwano-wna
zaliczaa go jednak do porzdniejszych lokatorw, poniewa si nie upija i paci regularnie
za mieszkanie. Mimo tych zalet Andrzej Siemionowicz w istocie by gupkowaty. Przysta do
postpowcw i do naszego modego pokolenia" ze szczerego zamiowania. By jednym z
licznej i rnorodnej rzeszy miernot, poronionych zdechlakw i niedouczonych
zarozumialcw, ktrzy czepiaj si najmodniejszych i popularnych idei, aby je natychmiast
strywializowa i wykolawi to wszystko, czemu sami su, nieraz w najlepszej wierze.
Lebieziatnikow, cho poczciwy z natury, zaczai take nie znosi swego wsplokatora i
dawnego opiekuna uyna. Obaj
432
lego zupemie niepostrzeenie. Frzy caej swej gupocie Andrzej Siemionowicz zacz jednak
powoli orientowa si, e uyn go oszukuje i w gbi duszy pogardza nim, e jest zupenie
innym czowiekiem". Usiowa wyoy mu zasady Fouriera1 i teori Darwina2, ale uyn,
zwaszcza ostatnio, zacz si odnosi do tych wywodw zbyt sarkastycznie, a w kocu nawet
nawymyla mu. Instynktownie bowiem przeczuwa, e Lebieziatnikow jest nie tylko marnym
gupcem, ale prawdopodobnie rwnie blagierem i e nie ma adnych powaniejszych
stosunkw w swoim rodowisku, lecz najwyej sysza co nieco od osb trzecich. Ponadto
wydawao si, e nie zna dobrze swej roli propagatora, bo za bardzo wika si w swoich
wywodach. I czy taki potrafiby demaskowa? Mimochodem naley tu zauway, e uyn
przez ptora tygodnia chtnie wysuchiwa (zwaszcza z pocztku) do dziwnych pochwa
Andrzeja Siemionowicza. To znaczy, nie protestowa i milcza, gdy ten wmawia mu na
przykad, e on, uyn, gotw jest niebawem wesprze urzdzenia nowej komuny" gdzie
na ulicy Mieszczaskiej, e nie bdzie przeszkadza Duni, jeeli bdzie miaa ochot zaraz w
pierwszym miesicu po lubie wzi sobie kochanka, albo e nie bdzie chrzci swych
przyszych dzieci itd., itp. uyn zwykle nie protestowa i przyjmowa nawet tego rodzaju
pochway, tak dalece bowiem lubi wszelkie pochlebstwa.
Sprzedawszy tego rana kilka picioprocentowych obligacji, uyn siedzia przy stole i
przelicza plik banknotw. Lebieziatnikow, ktry prawie zawsze by bez grosza, chodzi po
pokoju i udawa, e patrzy na to obojtnie, a nawet z pogard. uyn nie uwierzyby za nic w
wiecie, e Lebieziatnikow moe
1 Charles Fourier (1772-1837) myliciel francuski, twrca jednej z gwnych odmian
socjalizmu utopijnego.
2 Charles Darwin (1809-1882) biolog angielski, twrca teorii ewolucji organizmw, w
ktrej czynnikiem sprawczym doboru naturalnego jest walka

o byt, eliminujca osobniki sabsze, gorzej przystosowane.


433
pan^c^ uuyj^uuc ua i^ic piciiupuz,^. j^cuicz,iiiuiiKUW z,iis Z,
cz zastanawia si nad tym, e uyn zdolny jest prawdopodobnie do takiego pogldu, a
moe nawet pragnie uku i podrani swego modego przyjaciela widokiem rozoonych
paczek banknotw, przypominajc mu w ten sposb o jego nicoci oraz o wielkiej rnicy,
ktra jakoby ich dzieli.
Uwaa, e tym razem uyn jest szczeglnie rozdraniony i nieuwany, mimo e on,
Andrzej Siemionowicz, zacz rozwija przed nim swj ulubiony temat nowej, specjalnej
komuny". W krtkich odpowiedziach i uwagach, ktre wyrway si uynowi w przerwach
midzy szczkaniem gaek liczyda, dwiczay zupenie wyranie i celowo niegrzeczne
drwiny. Ale humanitarny" Lebieziatnikow przypisywa nastrj uyna wraeniom po
wczorajszym zerwaniu z Dunieczk i pon chci jak najszybszego porozmawiania na ten
temat: mia co postpowego i uwiadamiajcego do powiedzenia w tej sprawie, co mogoby
pocieszy jego szanownego przyjaciela i bez wtpienia" wpynoby dodatnio na jego dalszy
rozwj.
C to za styp urzdzaj tam... u tej wdowy? zapyta nagle uyn, przerywajc
Andrzejowi Siemionowieowi w najbardziej zajmujcym miejscu jego wywodu.
Niby pan nie wie! Przecie jeszcze wczoraj mwiem z panem na ten temat i wykadaem
swj pogld na tego rodzaju obrzdy... Wszak ona zaprosia rwnie i pana, jak syszaem.
Sam pan z ni wczoraj rozmawia...
Nie przypuszczaem, e ta gupia ebraczka wpakuje w styp cae pienidze, jakie dostaa
od tego drugiego durnia... Raskolnikowa. Przechodzc, przed chwil podziwiaem nawet,
jakie tam robi przygotowania, trunki!... Zaproszono kilka osb, diabli wiedz, co to znaczy!
cign dalej uyn, kierujc jakby celowo rozmow na ten temat. Co? Pan twierdzi, e
ja rwnie zostaem zaproszony? doda nagle, podnoszc gow. Kiedy mianowicie?
Nie pamitam. Zreszt, nie pjd. Co ja tam bd robi? Powiedziaem jej tylko wczoraj w
przejciu., e jako uboga wdowa po urzdniku moe
434
otrzyma jednorazow zapomog w wysokoci rocznej pensji ma. Czy czasem nie dlatego
wanie mnie zaprasza? Che, che!
Ja rwnie nie mam zamiaru tam pj powiedzia Lebieziatnikow.
No, myl! Wytuk j pan wasnorcznie. To zrozumiae, e pan si wstydzi, che, che,
che!
Kto wytuk? Kogo? oburzy si nagle Lebieziatnikow i nawet poczerwienia.
Pan Katarzyn Iwanown, jaki miesic temu, zdaje si! Wanie wczoraj syszaem o
tym... Tak, tak, tak to bywa z przekonaniami! Z kwesti kobiec te nie najlepiej, che, che,
che!
Wszystko to fasz i oszczerstwo! wybuchn Lebieziatnikow, ktry cigle obawia si
przypomnienia o tej sprawie. Byo zupenie inaczej! To byo co innego!... le panu
powtrzono, to plotka. Po prostu broniem si wtedy. Ona pierwsza rzucia si na mnie z
pazurami... Cay bak mi wydara... Mam wraenie, e kady ma prawo do obrony swojej
osoby. Nikomu nie pozwol dokonywa gwatu nade mn... Dla zasady. Bo to ju jest niemal
despotyzm. Co miaem robi? Sta spokojnie? Odepchnem j tylko.
Che, che, che! zoliwie wymiewa si dalej uyn.
Czepia si pan tylko dlatego, bo sam pan jest zy i wcieka si... A to byo gupstwo i nie
ma nic wsplnego z kwesti kobiec! Pan mnie le zrozumia; sdziem, e skoro kobieta jest
rwna mczynie, nawet pod wzgldem siy fizycznej (a tak ju dzi si uwaa), to i w
podobnym wypadku musi by rwnouprawnienie. Potem oczywicie doszedem do wniosku,
e w zasadzie tego rodzaju wypadek nie powinien by rozpatrywany, albowiem bjki nie

powinny mie miejsca i s nie do pomylenia w przyszym spoeczestwie...i e w ogle


jako niezrcznie doszukiwa si rwnoci w bijatyce. Nie jestem taki gupi... chocia bjki
waciwie si zdarzaj... tfu, do diaba!... to jest w przyszoci nie bd si zdarzay, tylko
teraz jeszcze si zdarzaj... Z panem nie mona doj do adu! Nie pjd na styp
435
me ze wzgiau na to zajcie, ro prostu me pjd z zasady, zby nie bra udziau we wstrtnym
zabobonie. A zreszt mona by waciwie pj tylko tak, eby si umia. Szkoda, e nie
bdzie popw, bo wtedy na pewno bym poszed.
To znaczy, e poszedby pan na przyjcie po to, eby oplu przyjcie i gospodyni, czy nie
tak?
Wcale nie po to, eby oplu, tylko eby protestowa. Poszedbym w susznym celu.
Miabym okazj, aby porednio przyczyni si do postpu i propagandy. Kady powinien
dziaa na rzecz postpu i propagandy, a im ostrzej, tym lepiej. Mog rzuci myl, ziarno... Z
ziaren wschodz fakty. Nie skrzywdzibym nikogo. Pocztkowo bd si moe czuli uraeni,
ale potem sami zobacz, e to dla ich dobra. U nas, na przykad, miano za ze Tieriebjowej
(tej, co teraz jest w komunie), e kiedy wysza z domu i... oddaa si, to napisaa do rodzicw,
e nie chce y wrd przesdw i zawiera wolny zwizek. Uwaano, e obejcie si z
rodzicami byo zbyt brutalne, e moga ich oszczdzi, napisa delikatniej. Ja uwaam, e to
bzdura, wcale nie trzeba byo delikatniej, przeciwnie, naley protestowa. Albo taka
Warencowa. ya z mem siedem lat, rzucia dwoje dzieci i palna mowi w licie prosto z
mostu: Zrozumiaam, e z tob nie mog by szczliwa. Nigdy ci nie wybacz, e mnie
oszukiwae, ukrywajc przede mn istnienie innego ustroju spoecznego, to jest komuny.
Niedawno dowiedziaam si o tym od pewnego szlachetnego czowieka, ktremu si oddaam
i z ktrym zakadam komun. Mwi bez ogrdek, bo uwaam, e niegodnie byoby ci
oszukiwa. Rb, co uwaasz za stosowne. Nie licz na mj powrt, jeste zbyt zapniony.
ycz szczcia". Tak si pisze takie listy!
Czy to jest ta sama Tieriebjowa, o ktrej pan opowiada, e zawara ju trzeci z rzdu
wolny zwizek?
Waciwie dopiero drugi. Ale niechby nawet czwarty czy pitnasty, jakie to ma znaczenie?
Teraz dopiero auj, e moi rodzice nie yj. Marzyem nieraz o tym, e gdyby yli, tobym
436
im dopiero waln protest! Naumylnie bym co takiego wyszuka... Jaki darowany ks
chleba", tfu! Ja bym im pokaza! Ja bym im dopiero zaimponowa! Naprawd, szkoda, e nie
mam nikogo!
eby zaimponowa? Che, che! Nie, niech tam sobie bdzie, jak si panu podoba
przerwa uyn. Lepiej niech mi pan powie, zna pan przecie crk nieboszczyka, tak
szczuplutk! Czy to prawda, co o niej mwi?
O co waciwie chodzi? Wedug mnie, to jest zgodnie z moim osobistym przekonaniem,
jest to wanie normalna sytuacja kobiety. Czemu nie? Ale distinguons1. We
wspczesnym spoeczestwie to nie jest zupenie normalne, bo jest wymuszone, lecz w
przyszoci stanie si cakowicie normalne, bo bdzie swobodne. Ona nawet i teraz miaa
prawo: cierpiaa, a to by jej fundusz, kapita, ktrym miaa zupene prawo rozporzdza.
Oczywicie w przyszym spoeczestwie fundusze nie bd potrzebne. Ale rola kobiety
bdzie okrelana inaczej, harmonijnie i racjonalnie. Co si za tyczy osobicie Sofii
Siemionowny, to obecnie uwaam jej postpowanie za ucieleniony, energiczny protest
przeciwko ustrojowi spoecznemu i gboko j za to szanuj. Ciesz si nawet na jej widok!
Opowiadano mi jednak, e wanie przez pana musiaa si std wynie!
Lebieziatnikow wpad we wcieko.
To take plotka! rycza. Sprawa wygldaa zupenie, zupenie inaczej! No, to ju
cakowicie nieprawda! To Katarzyna Iwanowna wtedy skamaa, bo nic nie zrozumiaa! I

wcale si do Sofii Siemionowny nie przystawiaem! Po prostu doksztacaem j zupenie


bezinteresownie, starajc si wzbudzi w niej uczucie protestu... Potrzebny mi by tylko
protest, a Sofia Siemionowna ju i tak nie moga zosta w tym domu!
Namawia j pan moe, eby wstpia do komuny?
1 Distinguons (fr.) rozrnijmy.
437
Pozwoli pan zwrci sobie uwag, ze pan cigle dowcipkuje i to niefortunnie. Nic pan nie
rozumie! W komunie nie ma takich rl. Komun urzdza si wanie po to, eby w ogle
takie role nie istniay. W komunie ta rola zmieni ca sw obecn istot, to, co tu jest w niej
gupie, tam staje si mdre, to, co tu, w obecnych warunkach, jest nienaturalne, tam bdzie
zupenie naturalne. Wszystko zaley od otoczenia i rodowiska, w jakim czowiek yje.
rodowisko to wszystko, czowiek jest niczym. Za z Sofi Siemionown jestem nadal w
zgodzie, co moe panu suy za dowd, e nigdy nie uwaaa mnie za wroga i
krzywdziciela! Zachcam j teraz do wstpienia do komuny, ale na zupenie, zupenie innych
zasadach! Dlaczego pana to bawi? Chcemy zaoy wasn komun, inn, opart na szerszych
ni poprzednie podstawach. Poszlimy dalej w swoich przekonaniach. Wicej negujemy1!
Gdyby Dobrolubow2 wsta z grobu, podyskutowabym sobie z nim. A Bieliskiego3 starbym
na proch! Na razie ksztac w dalszym cigu Sofi Siemionown. To wspaniay, wspaniay
czowiek!
Uywa wic pan sobie z tym wspaniaym czowiekiem, co? Che, che!
Nie, nie! O, nie! Przeciwnie!
Dobre sobie, przeciwnie! Che, che, che! Te pan powiedzia!
Niech mi pan wierzy! Bo nieche pan powie, z jakiej racji miabym to ukrywa przed
panem? Przeciwnie, sam si temu dziwi: ze mn jest ona jako szczeglnie, bojaliwie
wstydliwa i cnotliwa.
1 My wicej negujemy!" chepliwa licytacja w radykalizmie programw spoecznych
tego niezbyt rozgarnitego bohatera z demokratami rewolucyjnymi, ktrych zwalcza
Dostojewski.
2 Nikoaj Dobrolubow (1836-1861) rosyjski publicysta, krytyk literacki, demokrata
rewolucyjny.
3 Wissarion Bieliski (1811-1848) rosyjski filozof, krytyk literacki (gwny teoretyk tzw.
szkoy naturalnej), demokrata rewolucyjny.
438
A pan, rozumie si, uwiadamia j... che, che! Dowodzi pan jej, e jej haba to bzdura?...
Wcale nie! Wcale nie! O, jak pan wulgarnie i przepraszam gupio rozumie wyraz:
uwiadamianie! N-ni-c pan nie rozumie! O Boe, jak bardzo pan jest jeszcze... nie
przygotowany! My dymy do wyzwolenia kobiety, a pan jedno tylko ma na myli. Pomijajc
zupenie zagadnienie cnoty i kobiecego wstydu jako rzeczy w istocie swej niepotrzebnych, a
nawet przesdw, cakowicie dopuszczam jej cnotliwo w stosunku do mnie, bo w tym
przejawia si jej wola, to jest jej prawo. Naturalnie, gdyby mi sama powiedziaa: Chc ci
mie", uwaabym to za wielk wygran, bo ta dziewczyna bardzo mi si podoba. Ale teraz,
teraz przynajmniej, nikt nigdy nie traktowa jej uprzejmiej i uczciwiej ode mnie, z wikszym
szacunkiem dla jej godnoci... Czekam i mam nadziej to wszystko!
Niech pan lepiej da jej jaki prezent. Zaoybym si, e o tym pan nie pomyla.
N-nic pan nie rozumie, powtarzam! Oczywicie, wiadomo, w jakiej jest ona sytuacji, ale tu
chodzi o co innego! O co cakiem innego! Pan po prostu pogardza ni! Stwierdzajc fakt,
ktry pan bdnie uwaa za godny pogardy, odmawia pan istocie ludzkiej prawa do
humanitarnego na ni pogldu. Pan nie wie jeszcze, co to za charakter! Przykro mi tylko, e w
ostatnich czasach przestaa jako czyta i nie poycza ju ode mnie ksiek. Poprzednio
poyczaa. Szkoda rwnie, e przy caej swej energii i chci protestu, czego ju raz

dowioda, jest cigle jakby za mao samodzielna, za mao, e tak powiem, niezalena, zbyt
mao negujca, aby moga ostatecznie wyzby si pewnych przesdw i... gupstw. Mimo to
doskonale rozumie pewne rzeczy. Na przykad, wspaniale poja spraw caowania w rk, to
jest, e mczyzna ponia kobiet, caujc j w rk. Dyskutowano u nas na ten temat i zaraz
jej to powtrzyem. Suchaa rwnie uwanie o stowarzyszeniach robotniczych we Francji.
Teraz tumacz jej spraw wolnego wstpu do mieszka w przyszym spoeczestwie.
439
A to co znowu?
Dyskutowano ostatnio nad nastpujc spraw: czy czonek komuny ma prawo wej o
kadej porze do pokoju innego czowieka, mczyzny lub kobiety... Zdecydowano, e ma...
A jeeli ten lub ta zajci s w danej chwili zaatwianiem naturalnej potrzeby, che, che!
Andrzej Siemionowicz zirytowa si.
Pan cigle w kko jedno i to samo! Tylko o jednym pan myli, o tych przekltych
potrzebach"! krzykn z nienawici. Tfu! Zy, wcieky jestem, e wtedy, zapoznajc
pana z naszym programem, wspomniaem przy tym zbyt wczenie o tych przekltych
potrzebach. Niech to diabli porw! To przede wszystkim kole w oczy ludzi podobnych panu i
ostrz sobie na tym zby, jeszcze zanim racz si dowiedzie, o co idzie! I myl, e maj
racj! Te maj z czego by dumni! Tfu! Kilkakrotnie ju stwierdziem, e cae to
zagadnienie mona wykada nowicjuszom dopiero na samym kocu, kiedy ju uwierz w
nasz system, gdy czowiek jest ju uksztatowany i ukierunkowany. Bo niech mi pan powie,
prosz, co pan waciwie widzi haniebnego i niegodnego, na przykad, w kloakach? Ja
pierwszy gotw jestem czyci jakie pan tylko chce kloaki! To nie jest adne powicenie! To
po prostu praca, szlachetna, przynoszca korzy spoeczestwu praca, nie gorsza od innych,
a na pewno lepsza od dziaalnoci jakiego tam Puszkina czy Rafaela, bo poyteczniejsza.
I szlachetniejsza, szlachetniejsza, che, che, che!
Co to znaczy: szlachetniejsza? Nie przyjmuj podobnych wyrae przy okrelaniu
dziaalnoci czowieka. Szlachetniej", godniej" to wszystko gupstwa, bzdury, stare
przesdy, ktrych nie uznaj. Wszystko to, co jest poyteczne dla ludzkoci, jest szlachetne.
Jeden tylko wyraz rozumiem: poyteczne^. Niech pan sobie chichocze, ile si panu podoba,
ale tak jest!
uyn mia si gono. Skoczy liczy i schowa pienidze, ktrych cz zostawi jednak w
jakim celu na stole. Owa
440
sprawa kloak", mimo swej bahoci, bya ju kilkakrotnie powodem ktni i zrywania
stosunkw midzy uynem a jego modym przyjacielem, Andrzej Siemionowicz bowiem
irytowa si rzeczywicie, uyn za nie posiada si wtedy z radoci. Tym razem mia
szczegln ochot zirytowa Lebieziatnikowa.
To przez swoje wczorajsze niepowodzenie jest pan dzi taki zy i czepia si wyrwao
si w kocu Lebieziatnikowowi, ktry pomimo swej niezalenoci" i wszystkich swoich
protestw" nie mia oponowa uynowi i z przyzwyczajenia, wyniesionego z dawnych lat,
odnosi si do niego wci jeszcze z pewnym respektem.
Niech mi pan powie przerwa mu uyn wyniole i z rozdranieniem czy pan
moe... albo inaczej, czy rzeczywicie stosunki paskie ze wzmiankowan osob s tak
bliskie, e mona by j teraz poprosi na chwil do naszego pokoju? Zdaje si, e wszyscy ju
wrcili z cmentarza... Sysz, e zaczai si tam ruch... Chciabym zobaczy t osob.
A po co waciwie? zapyta ze zdziwieniem Lebieziat-nikow.
A tak, mam interes. Dzi albo jutro wyprowadz si std i dlatego chciabym jej
zakomunikowa... Zreszt, moe pan zosta tutaj podczas rozmowy. Bo mgby pan sobie
Bg wie co pomyle.
Nic sobie nie pomyl... Tak si tylko spytaem i jeeli ma pan do niej interes, to nic

atwiejszego, ni j tu sprowadzi. Zaraz pjd. I moe pan by pewny, e nie bd


przeszkadza.
Rzeczywicie po piciu minutach Lebieziatnikow wrci z Soni. Wesza bardzo zdziwiona i
jak zwykle zaenowana. W podobnych wypadkach czua si zawsze skrpowana, lkaa si
bardzo nowych ludzi i nowych znajomoci, lkaa si i dawniej, jeszcze w dziecistwie, a
teraz jeszcze bardziej... uyn powita j askawie i grzecznie", z pewnym nawet odcieniem
wesoej poufaoci, ktra wedug niego, przystoi tak czcigod-niemu i solidnemu czowiekowi,
jak on w stosunku do tak modego i pod pewnym wzgldem interesujcego stworzenia,
441
jak ona. eby j omieli", posadzi j przy stole, na wprost siebie. Sonia usiada, popatrzya
wokoo na Lebieziat-nikowa, na pienidze lece na stole, potem znowu na uyna i ju
nie odrywaa od niego oczu, jakby bya przykuta do niego. Lebieziatnikow skierowa si ku
drzwiom. uyn wsta, gestem poprosi Soni, by pozostaa na miejscu, i zatrzyma Lebieziatnikowa w drzwiach.
Czy jest tam Raskolnikow? Przyszed? zapyta go szeptem.
Raskolnikow? Jest. Bo co? Tak, jest. Tylko co przyszed, widziaem... Bo co?
Wobec tego zwaszcza prosz pana o pozostanie tutaj z nami i o niezostawianie mnie sam
na sam z t... pann. Chodzi o drobiazg, a zrobi z tego Bg wie co. Nie chc, aby
Raskolnikow powtrzy tam... Pan rozumie, co mam na myli?
A rozumiem, rozumiem! nagle domyli si Lebieziatnikow. Tak, ma pan prawo...
Wprawdzie sdz, e posuwa si pan zbyt daleko w swych obawach, ale... ma pan jednak
prawo. Dobrze, zostan. Stan tutaj przy oknie i nie bd panu przeszkadza... Uwaam, e
ma pan prawo...
uyn wrci do kanapy, usiad na wprost Soni, spojrza na ni uwanie i nagle zrobi
nadzwyczaj powan, nawet nieco surow min: eby sobie czasem, moja panno, nie
wyobraaa za wiele". Sonia rzeczywicie poczua si ogromnie zmieszana.
Po pierwsze, prosz pani o wytumaczenie mnie przed szanown mamusi. Nie myl si
chyba? Katarzyna Iwanowna zastpuje pani matk? zacz uyn nader powanie, cho
do askawie. Wygldao na to, e ma zupenie przyjacielskie zamiary.
Tak jest, tak, zastpuje mi matk szybko i trwoliwie odpowiedziaa Sonia.
Zatem niech pani wytumaczy mnie przed ni, e wskutek okolicznoci niezalenych ode
mnie musz zrobi zawd i nie przyjd do pastwa na bliny... to jest na styp, mimo miego
zaproszenia pani mamusi.
442
iaK... powiem... zaraz.
Sonia popiesznie zerwaa si z krzesa.
To jeszcze nie wszystko zatrzyma j uyn, umiechnwszy si na widok jej
naiwnoci i braku wychowania. le mnie pani zna, askawa Sofio Siemionowno, jeeli
pani sdzi, e fatygowabym i prosi o osobiste przyjcie tak osob, jak pani dla tak
niewanego i mnie tylko dotyczcego powodu. Mam inne przyczyny.
Sonia usiada skwapliwie. Szare i tczowe banknoty, nie sprztnite ze stou, migny jej
przed oczami, lecz zaraz odwrcia od nich wzrok i spojrzaa na uyna. Wydao si jej
nagle, e to bardzo nieprzyzwoicie, zwaszcza z jej strony, przyglda si cudzym
pienidzom. Nastpnie wzrok jej zatrzyma si na zotym lorgnon1, ktre uyn trzyma w
lewej rce, i jednoczenie na wielkim, masywnym, bardzo adnym piercieniu z tym
kamieniem na serdecznym palcu teje rki. Znowu odwrcia oczy, nie wiedzc, co ma ze
sob zrobi, i w rezultacie utkwia wzrok w oczach uyna.
uyn milcza przez chwil z jeszcze powaniejsz min, po czym cign dalej:
Wczoraj, w przejciu miaem sposobno zamieni z Katarzyn Iwanown dwa sowa. Te
dwa sowa wystarczyy mi, aby si przekona, e znajduje si ona, jeeli tak mona

powiedzie, w stanie nienormalnym...


T-ak... w nienormalnym skwapliwie przytakna Sonia.
Lub powiedziawszy prociej i zrozumiaej jest chora.
T-ak, prociej i zroz... T-ak, jest chora.
T-ak. Zatem, powodowany humanitarnym uczuciem i e tak powiem, wspczuciem,
przewidujc jej los, pragnbym ze swej strony by w czym poyteczny. Zdaje si, e troska
o t wielce ubog rodzin spoczywa teraz na pani jednej.
Przepraszam pana, e zapytam nagle podniosa si Sonia co pan by askaw
powiedzie jej wczoraj o moliwoci
Lorgnon(fr.) binokle osadzone na dugiej rczce.
443
otrzymania emerytury/ jeszcze wczoraj powiedziaa mi, ze pan obieca wystara si jej o
emerytur. Czy to prawda?
Ale skd! To nawet poniekd bzdura. Wspomniaem tylko o zapomodze dla wdowy po
zmarym czynnym urzdniku, ktr mona otrzyma przy pewnej protekcji. Ale zdaje si, e
nieboszczyk, rodzic pani, nie tylko nie mia odpowiedniej wysugi lat, ale nawet nie pracowa
ostatnio. Sowem, gdyby nawet bya jaka nadzieja, to bardzo efemeryczna1, bo w zasadzie w
danym wypadku adne prawa do zapomogi nie przysuguj, a nawet przeciwnie... A ona ju
mylaa o emeryturze, che, che, che! Przedsibiorcza dama!
Tak, o emeryturze... Bo ona jest atwowierna i dobra, przez dobro wierzy we wszystko i...
i... i... taka ju jest... Tak... przepraszam powiedziaa Sonia i znowu zacza zbiera si do
wyjcia.
Przepraszam, pani nie wysuchaa do koca.
T-ak, nie wysuchaam bkna Sonia.
Zatem niech pani siada.
Sonia, strasznie zmieszana, po raz trzeci usiada.
Widzc jej pooenie i nieszczsne maoletnie dzieci, pragnbym, jak ju powiedziaem,
dopomc jej w miar monoci, tak jest, w miar monoci, nie wicej. Mona by urzdzi na
przykad zbirk na jej rzecz albo e tak powiem, loteri... lub co w tym rodzaju, jak to
zwykle robi w podobnych wypadkach ludzie bliscy albo nawet i obcy, lecz pragncy nie
pomoc. O tym wanie chciaem pani powiedzie. To daoby si urzdzi.
Tak, to dobrze... Bg pana za to... bkna Sonia, wpatrujc si w uyna.
Daoby si, ale... o tym pniej... to jest daoby si zacz nawet dzisiaj. Wieczorem si
zobaczymy, rozmwimy i ustalimy, e tak powiem, zasady. Niech pani przyjdzie do mnie
gdzie koo sidmej. Andrzej Siemionowicz, mam nadziej, wemie
1 Efemeryczna krtkotrwaa.
444
uaziaf wraz z nami... Ale... jest pewna okoliczno, ktr naley uprzednio dobrze rozway.
Wanie dlatego pani trudziem, wzywajc tutaj. Mianowicie, uwaam, e samej Katarzynie
Iwanownie nie naley, bo to niebezpieczne, dawa pienidzy do rki. Najlepszy dowd ta
dzisiejsza stypa. Nie majc, e tak powiem, ksa chleba powszedniego na dzie jutrzejszy, no
i... obuwia i w ogle, kupuje dzisiaj rum jamajka, nawet, zdaje si, mader i-i-i kaw. Jutro
za znowu wszystko spadnie na pani, kady ks chleba. To przecie nie ma sensu.
Widziaem, przechodzc. Dlatego wic zbirka, ja tak przynajmniej uwaam, powinna by
tak przeprowadzona, aby nieszczliwa wdowa, e tak powiem, nic nie wiedziaa o
pienidzach, a wiedziaaby o tym na przykad tylko pani. Czy mam suszno?
Nie wiem. Ona tylko dzisiaj tak... raz w yciu... tak bardzo chciaa tej stypy, eby uczci
pami... ona jest bardzo mdra. Zreszt, jak pan uwaa, ja bd bardzo, bardzo, bardzo... oni
wszyscy bd panu... i Bg panu... i sieroty...
Sonia urwaa i rozpakaa si.

Ta-ak. Zatem niech pani ma to na uwadze. A na razie zechce pani askawie przyj dla
swojej rodziny na pierwsze potrzeby pewn sum ode mnie osobicie. Bardzo, ale to bardzo
pragnbym, eby przy tym nie byo wymieniane moje nazwisko. Oto prosz... sam jestem w
kopotach, nie mog wicej...
uyn poda Soni banknot dziesiciorublowy, starannie go rozwinwszy. Sonia przyja,
zaczerwienia si, zerwaa si z miejsca, wybekotaa co i pospiesznie zacza si egna.
uyn uroczycie odprowadzi j do drzwi. Wybiega wreszcie z pokoju, zdenerwowana i
wymczona, i bardzo zmieszana wrcia do Katarzyny Iwanowny.
Podczas caej tej sceny Andrzej Siemionowicz sta przy oknie lub chodzi po pokoju, nie
chcc przerywa rozmowy. Kiedy Sonia wysza, podszed do uyna i uroczycie ucisn
mu rk.
Wszystko syszaem i wszystko widziaem rzek, akcentujc ostatni wyraz. To byo
szlachetne, to jest chciaem
445
powiedzie, mazKie! ran cncia unikn podzikowa, zauwayem to! I chocia przyznaj,
e z zasady nie pochwalam prywatnej dobroczynnoci, bo ona nie tylko nie tpi radykalnie
za, aleje nawet podtrzymuje, to jednak nie mog nie przyzna, e z zadowoleniem patrzyem
na paski postpek. Tak, tak, to mi si podobao.
E, to gupstwo! mrukn uyn nieco poruszony, przygldajc si Lebieziatnikowowi.
Nie, to nie jest gupstwo! Czowiek dotknity i obraony, jak pan wczorajsz histori, a
jednoczenie zdolny do pamitania o nieszczciu innych, taki czowiek... nawet, gdy
popenia bd spoeczny, godzien jest szacunku! Nie spodziewaem si tego po panu, tym
bardziej z paskimi przekonaniami, ach! Jak bardzo szkodz panu paskie przekonania! Jak
pana denerwuje, na przykad, wczorajszy zawd! wykrzykiwa poczciwy z natury
Lebieziatnikow, czujc znowu przypyw sympatii dla uyna. Po co panu, po co panu to
maestwo, to legalne maestwo, szanowny, kochany Piotrze Pietrowiczu?!1 Na co panu
koniecznie ta legalno w maestwie? Moe mnie pan obi, a ja mimo to bd utrzymywa,
e si ciesz, ciesz, e to nie doszo do skutku, e pan jest wolny, e pan nie jest jeszcze
zupenie stracony dla ludzkoci, ciesz si z tego... No, widzi pan, wypowiedziaem si!
Po to, e nie mam ochoty by rogaczem w paskim wolnym zwizku i niaczy cudzych
dzieci, po to potrzebne mi jest legalne maestwo odpowiedzia uyn, eby
odpowiedzie cokolwiek. By zamylony i mocno czym zaabsorbowany.
Dzieci? Pan wspomnia o dzieciach? drgn Andrzej Siemionowicz jak ko wojskowy,
ktry usysza pobudk. Dzieci to zagadnienie spoeczne pierwszorzdnej wagi, zga1 Wywody Lebicziatnikowa stanowi strywializowany, a w istocie sparodiowany wykad
koncepcji maestwa w powieci Co robi? Nikoaja Czer-nyszewskiego.
446
u/,mii Me. i-ccz /.agaumeme 10 oozie inaczej rozwizane. s lacy, ktrzy zupenie
odmawiaj dzieciom racji bytu, podobnie jak wszystkiemu, co przypomina rodzin. O
dzieciach pomwimy pniej, teraz zajmiemy si spraw rogw. Przyznam si panu, e jest to
moja saba strona. To wstrtne, huzarskie wyraenie Puszkina1 jest nie do pomylenia w
sowniku przyszoci. Waciwie, co to s rogi? O, c to za nieporozumienie! Jakie rogi? Po
co rogi?... C za gupstwa! Wanie w wolnym zwizku nie bdzie na nie miejsca! Rogi to
jedynie naturalna konsekwencja kadego legalnego maestwa, s one, e tak powiem, jego
ulepszeniem, protestem, zatem w tym rozumieniu nie s nawet niczym poniajcym... Jeeli
kiedykolwiek przypumy tu tak niedorzeczno zawr legalne maestwo, to nawet
bd si cieszy z tych rogw, ktre pan uwaa za tak hab. Powiem wtedy swej onie:
Przyjaciko moja, do tej chwili kochaem ci tylko, a teraz ci szanuj, bo zdobya si na
protest". Pan si mieje? To dlatego, e nie potrafi pan zerwa z przesdami! Do diaba,
rozumiem przecie, na czym polega waciwie przykro, gdy zdradza legalna maonka, ale

wszak jest to tylko pody skutek podego faktu, ktry obie strony ponia jednakowo. Kiedy
za spraw rogw stawia si zupenie szczerze, jak w wolnym zwizku, przestaj one istnie,
s nie do pomylenia i trac nawet sw nazw. Przeciwnie, ona paska dowiedzie panu
jedynie swego szacunku, uwaajc pana za niezdolnego do przeciwstawiania si jej szczciu
i dostatecznie uwiadomionego, by nie mci si na niej za nowego ma. Niech to diabli, ale
marz czasem, e gdyby mnie wydano za m, tfu! gdybym zawar zwizek maeski,
wszystko jedno wolny czy legalny, to sam sprowadzibym onie kochanka, jeliby si zbyt
dugo nie moga na to zdoby. Przyjaciko moja powiedziabym jej kocham ci, lecz
nade wszystko pragn, eby mnie szanowaa!" Tak! Moe nie mam racji, co?
1 Chodzi o okrelenie majestatyczny rogacz" w Eugeniuszu Onieginie (l ,XH) Aleksandra
Puszkina.
447
siuunai, cmiaiuczi;, icuz ucz, szczcgumcgu wania. Nawet nie sucha bardzo uwanie. W
rzeczywistoci myla o czym innym i Lebieziatnikow zauway to w kocu. uyn by
czym przejty, zaciera rce, zamyla si. Wszystko to Andrzej Siemionowicz przypomnia
sobie pniej i skojarzy...
II
Trudno powiedzie, jakie waciwie pobudki zrodziy w skoatanej gowie Katarzyny
Iwanowny myl o urzdzeniu tej bezsensownej stypy. Z przeszo dwudziestu rubli,
ofiarowanych przez Raskolnikowa na pogrzeb Marmieadowa, na styp poszo prawie
dziesi. Moliwe, e Katarzyna Iwanowna poczuwaa si wzgldem nieboszczyka do
obowizku uczczenia jego pamici, jak naley", eby wszyscy lokatorzy, a zwaszcza
Amalia Iwanowna, wiedzieli, e by on nie tylko nie gorszy od nich, ale moe nawet
znacznie lepszy", i eby nikt nie omiela si zadziera nosa". Moliwe, e wpyna na to
owa specyficzna duma ludzi biednych, wskutek ktrej przy pewnych ceremoniach,
obowizujcych w yciu wszystkich i kadego z osobna, wielu biedakw wyazi wprost ze
skry i wysupuje ostatni zaoszczdzony grosz, eby tylko byo nie gorzej ni u innych" i
eby ci inni czasami ich nie obgadali". By moe rwnie, e Katarzyna Iwanowna
zapragna wanie przy tej okazji, w chwili, kiedy zdawaoby si, e jest zupenie przez
wszystkich opuszczona, dowie tym marnym i podym lokatorom", e ona nie tylko umie
y i przyjmowa", ale e w ogle nie nalea jej si taki marny los, bo bya wychowana w
porzdnym, ba, nawet arystokratycznym domu ojca pukownika" nie po to, eby samej
zamiata i pra szmaty dzieciom po nocach. Takie paroksyzmy1 dumy i prnoci zdarzaj
si czasem
1 Paroksyzm nage wystpienie lub nasilenie si objaww choroby, atak.
448
najoieaniejszym i najoaraziej zgnbionym ludziom, i bywa, ze nieraz staj si ich obsesj.
Przy tym Katarzyna Iwanowna wcale nie naleaa do zgnbionych: okolicznoci mogy j
zabi, ale nie mogy jej zgnbi moralnie, to jest zastraszy i zama jej woli. Poza tym Sonia
zupenie susznie mwia, e jej si rozum miesza. Nie mona byo wprawdzie stwierdzi tego
konkretnie i ostatecznie, ale rzeczywicie w cigu ostatniego roku jej biedny mzg znis zbyt
wiele, aby to mogo pozosta bez ladu. Silnie zaawansowane suchoty rwnie przyczyniaj
si, zdaniem lekarzy, do pomieszania zmysw.
Trunkw w liczbie mnogiej i w rnych gatunkach nie byo, madery rwnie: bya to
przesada, ale wino byo. Poza tym: wdka i rum, piwo, wszystko w najgorszym gatunku, ale
w dostatecznej iloci. Prcz kutii byy trzy czy cztery dania (w tym rwnie bliny), wszystko
z kuchni Amalii Iwanowny, ponadto nastawiono dwa samowary, bo projektowano po
obiedzie herbat i poncz. Zakupy poczynia sama Katarzyna Iwanowna przy pomocy jednego
z lokatorw, marnego Polacz-ka, ktry Bg wie po co mieszka u pani Lippewechsel. Od razu
zgosi si do Katarzyny Iwanowny na posyki i biega na zamanie karku przez cay

wczorajszy dzie i cae dzisiejsze rano z wywieszonym jzykiem, jakby umylnie si stara,
by ten ostatni szczeg nie uszed uwagi. Przybiega co chwila z kadym gupstwem do
Katarzyny Iwanowny, szuka jej nawet na targu, nazywa j bez przerwy pani choryn",
a w kocu zbrzyd jej ze szcztem, cho pocztkowo twierdzia, e nie daaby sobie rady bez
tego usunego i szlachetnego czowieka". By to bowiem charakterystyczny rys Katarzyny
Iwanowny, e w pierwszym lepszym odkrywaa nagle najwspanialsze zalety i wychwalaa go
tak, e czasami jemu samemu gupio byo tego sucha, zmylaa rne, nie istniejce
szczegy malujce go w nader pochlebnym wietle i zupenie szczerze, naiwnie sama w to
wierzya. Potem nagle zniechcaa si, rozczarowywaa, mieszaa z botem i przepdzaa bez
litoci czowieka, ktrego przed kilkoma godzinami dosownie ubstwiaa.
15 Zbrodnia i kara
449
-ITJHM.1I 1*>JJ-\^0<_/L<IV^.L11V/ L. AACH.U.1 J
jJ W \^,
W
V^OV71W l ^g\J\JJUV/. JVV-L11C1.IV
wskutek cigych nieszcz i niepowodze paaa tak namitn dz, eby wszyscy yli w
zgodzie i radoci i nie wayli si y inaczej, e najlejszy dysonans, najdrobniejsze
niepowodzenie yciowe doprowadzao j natychmiast do furii, w ktrej bezporednio po
najpikniejszych marzeniach i fantazjach zaczynaa przeklina swj los, rzucaa i dara
wszystko, co wpado jej pod rk, tuka gow o cian. Amalia Iwanowna rwnie nagle
nabraa w jej oczach niezwykego znaczenia i powagi. By moe, jedynie dlatego, e gdy
wynika sprawa stypy, bardzo serdecznie postanowia wzi udzia we wszystkich
przygotowaniach: podja si nakry do stou, dostarczy obrusw i serwetek, naczy itd. oraz
przygotowa potrawy u siebie w kuchni. Katarzyna Iwanowna zdaa si na ni we wszystkim
i udajc si na cmentarz, zostawia j w swoim mieszkaniu. Rzeczywicie, wszystko
przygotowane byo bez zarzutu; st by nakryty nawet dosy porzdnie; naczynia, widelce,
noe, kieliszki, szklanki, filianki wszystko to byo rnych ksztatw i wielkoci, bo
zostao wypoyczone od ssiadw, ale o oznaczonej godzinie wszystko byo na swoim
miejscu i Amalia Iwanowna w poczuciu dobrze spenionego obowizku, z pewn dum
powitaa wracajcych z cmentarza, wystrojona, w czepcu z nowymi, aobnymi wstkami i
w czarnej sukni. Ta duma, cho uzasadniona, nie spodobaa si Katarzynie Iwanownie:
Jakby bez niej nikt nie potrafi nakry do stou!" Czepiec z czarnymi wstkami nie podoba
si jej rwnie: Bg raczy wiedzie, moe ta gupia Niemka si pyszni, e ona, gospodyni, z
litoci pomaga biednym lokatorom? Z litoci! Te mi co! U papy, ktry by pukownikiem i
omal nie zosta gubernatorem, nakrywao si nieraz st na czterdzieci osb, a jakiej tam
Amalii Iwanowny czy cilej Ludwigowny nie wpuszczono by nawet do kuchni..." Jednake
Katarzyna Iwanowna postanowia na razie nie zdradza si ze swymi uczuciami, cho w gbi
duszy uwaaa, e Amali Iwanown naleaoby koniecznie dzi jeszcze utemperowa
450
i przypomnie jej, gdzie jest jej waciwe miejsce, w przeciwnym razie bowiem gotowa jest
Bg wie co o sobie sdzi. Na razie jedynie potraktowaa j ozible. Do zdenerwowania
Katarzyny Iwanowny przyczynia si inna jeszcze, niemia okoliczno. Na pogrzebie nie
byo prawie nikogo z ssiadw prcz Polaczka, ktry mimo wszystko zdy jednak wpa na
cmentarz. Na styp natomiast zjawili si tylko najmniej znaczni i najbiedniejsi, niektrzy
nawet po pijanemu, sama hoota. Nikt ze starszych i stateczniejszych lokatorw nie przyszed,
jakby naumylnie si zmwili. Nie przyszed, na przykad, Piotr Pietrowicz uyn,
najsolidniejszy, rzec mona, z lokatorw. Tymczasem wczoraj wieczorem Katarzyna
Iwanowna zdya ju opowiedzie wszystkim, to jest Amalii Iwanownie, Polece, Soni i
Polaczkowi, e to jest najszlachetniejszy, najgodniejszy czowiek, e ma wielkie stosunki i
majtek, e by przyjacielem jej pierwszego ma, bywa w domu u jej ojca i obieca, e
poruszy wszystkie spryny, aby wystara si dla niej o znaczn emerytur. Zauway naley,

e gdy Katarzyna Iwanowna pysznia si czyim majtkiem lub stosunkami, to robia to bez
adnego wyrachowania, nie dla osobistych korzyci, lecz jedynie z dobrego serca, dla samej
przyjemnoci chwalenia kogo i nadania mu wikszej wartoci. Prcz uyna,
prawdopodobnie za jego przykadem", nie przyszed rwnie ten wstrtny ajdak
Lebieziatnikow". A ten co sobie myli? Przecie zaproszono go tylko z aski, bo mieszka w
jednym pokoju z uynem, jest jego znajomym i jako niezrcznie byo go nie zaprosi". Nie
przysza rwnie pewna zmanierowana dama ze swoj crk, przejrza pannic". Mieszkay
u Amalii Iwanowny dopiero dwa tygodnie, lecz kilkakrotnie skaryy si na haasy i krzyki
dochodzce z pokoju Marmieadoww, zwaszcza gdy nieboszczyk wraca do domu pijany.
Katarzyna Iwanowna dowiedziaa si o tym od gospodyni, gdy ta podczas ktni krzyczaa na
cae gardo, e wypdzi ca rodzin zakcajc spokj porzdnym lokatorom", ktrym do
pit nie dorasta". Katarzyna Iwanowna umylnie teraz zaprosia
451
ow dam z crk, Ktrym podoono do pit me dorasta , tym bardziej e ta przy
przypadkowych spotkaniach wyniole odwracaa gow. Niech wic wie, e tu szlachetnie
myl i czuj oraz zapraszaj, wybaczajc krzywdy", i e Katarzyna Iwanowna ongi do
innego losu bya przyzwyczajona. W tym celu zamierzaa przy obiedzie poda jej do
wiadomoci, e jej ojciec omal nie zosta gubernatorem, dodajc przy tym, e nie naley si
odwraca przy spotkaniach i e to jest bardzo gupie. Nie przyszed rwnie gruby pukownik
(w rzeczywistoci dymisjonowany sztabskapitan), lecz okazao si, e jest u-rnity" jeszcze
od wczoraj. Sowem, stawili si jedynie: Pola-czek; pewien plugawy urzdniczyna w
zatuszczonym surducie, wgrowaty i wstrtnie cuchncy; guchy i prawie lepy staruszek,
byy urzdnik jakiej tam poczty, ktrego kto od niepamitnych czasw, nie wiadomo po co,
utrzymywa u Amalii Iwanowny. Zjawi si rwnie pijany porucznik, a waciwie
dymisjonowany urzdnik intendentury, ktry mia si bardzo nieprzyzwoicie i gono i by,
wyobracie sobie pastwo", bez kamizelki! Jaki jegomo zasiad sobie bez ceremonii do
stou, nie przywitawszy si nawet z Katarzyn Iwanowna. Wreszcie jaki osobnik w braku
ubrania przyszed w szlafroku, ale byo to ju tak dalece nieprzyzwoite, e Amalii Iwanownie
i Polacz-kowi udao si go jako wyprowadzi. Polaczek przyprowadzi zreszt dwch innych
Polaczkw, ktrzy nigdy u Amalii Iwanowny nie mieszkali i ktrych nikt tu na oczy nie
widzia. Wszystko to w bardzo przykry sposb podziaao na Katarzyn Iwanown. Wobec
tego dla kogo waciwie robio si to cae przyjcie?" Nawet dzieci, eby byo wicej miejsca,
umieszczono nie przy stole, ktry i tak zaj cay pokj, tylko nakryto im na kufrze w kcie,
przy czym obu malcw1 posadzono na aweczce, Poleka za jako najstarsza miaa ich
pilnowa i wyciera im noski jak dzieciom dobrze urodzonym". Sowem, Katarzyna
1 Obu malcw odtd bowiem zamiast maej creczki Lidy pojawia si synek Kola
(oczywiste niedopatrzenie autora).
452
Iwanowna mimo woli musiaa traktowa wszystkich ze zdwojon godnoci, a nawet z
wyniosoci. Niektrych goci obrzucia wyjtkowo surowym spojrzeniem i wyniole
poprosia do stou. Uwaajc nie wiadomo dlaczego, e to z winy Amalii Iwanowny tylu
goci nie przyszo, zacza traktowa j wyjtkowo niegrzecznie, co ta od razu zauwaya i
czym czua si nad wyraz dotknita. Tego rodzaju pocztek nie wry dobrego koca.
Wreszcie zasiedli do stou.
Raskolnikow wszed prawie jednoczenie z powrotem rodziny Marmieadoww z cmentarza.
Katarzyna Iwanowna ogromnie si ucieszya, po pierwsze dlatego, e by to jedyny
wyksztacony go" wrd przybyych i jak wiadomo, za dwa lata zamierza obj katedr
profesorsk na tutejszym uniwersytecie", po drugie za dlatego, e przyszedszy, natychmiast
z uszanowaniem przeprosi j za to, e mimo chci nie mg by na pogrzebie. Wrcz rzucia
si na niego, posadzia obok siebie po lewej rce (z prawej strony siedziaa Amalia

Iwanowna) i bez przerwy zwracaa si do niego, mimo e pochaniaa j ciga troska, aby
porzdnie roznoszono i rozdzielano wszystkim potrawy. Nie zwracaa uwagi na kaszel, ktry
co chwila przerywa jej mow i dusi j, wzmgszy si bardzo, jakby na zo w cigu
ostatnich dwch dni. Szeptem wylewaa przed nim wszystkie nagromadzone ale i suszne
oburzenie na nieudan styp, przy czym oburzenie to przechodzio czsto w wesoe,
niepowstrzymane wymiewanie si z zebranych goci, zwaszcza za z samej gospodyni.
Wszystkiemu winno to ziko. Pan wie, o kim mwi: o niej, o niej! Katarzyna
Iwanowna wskazaa palcem gospodyni. Niech pan spojrzy na ni: wytrzeszczya gay,
domyla si, e o niej mwimy, ale nie syszy i oczy jej wya. Tfu, sowa! cha, cha, cha!...
Kchy, kchy, kchy! I co waciwie ma znaczy ten czepiec? Kchy, kchy, kchy! Zauway pan,
jak to chce, eby si wszystkim zdawao, e ona mnie proteguje i zaszczyt mi robi swoj
obecnoci. Prosiam j jak kogo dobrego, eby zaprosia porzdniejszych ludzi, czyli
wanie
453
znajomych nieboszczyka, a widzi pan, kogo nasprowadzaa: baznw jakich! Hoota! Niech
pan spojrzy na tego wg-rowatego, istny smark na dwch nogach! A ci Polaczkowie?... cha,
cha, cha! Kchy, kchy, kchy! Nikt ich tutaj nie widzia i ja ich na oczy nie widziaam. Po co
przyszli, pytam si pana? Jak to sobie siedli rzdem. Panie, hej! krzykna nagle do
jednego z nich. Jad pan bliny? Prosz sobie wzi jeszcze! Piwa niech si pan napije, piwa!
Wdki pan chce? Niech pan zobaczy: zerwa si, kania si, niech pan popatrzy: pewno s
zupenie zagodzeni, biedacy! Nic nie szkodzi, niech si najedz. Nie haasuj przynajmniej,
tylko... doprawdy boj si o srebrne yki gospodyni!... Amalio Iwanowno zwrcia si
nagle do niej, prawie gono uprzedzam z gry, w razie gdyby rozkradziono pani yki, to
ja za to nie odpowiadam! Cha, cha, cha! zaniosa si miechem, znowu zwracajc si do
Raskol-nikowa i wskazujc mu gospodyni, zadowolona ze swego dowcipu. Nie
zrozumiaa, znowu nie zrozumiaa! Siedzi z rozdziawion gb, widzi pan, sowa, istna sowa,
sowisko z nowymi wstkami, cha, cha, cha!
Jej miech przeszed w dokuczliwy atak kaszlu, trwajcy prawie pi minut. Na chustce
zostay plamy krwi, na czoo wystpiy krople potu. W milczeniu pokazaa krew Raskolnikowowi i ledwo odetchnwszy, znowu zacza szepta z wielkim oywieniem, z wypiekami
na policzkach.
Prosz pana, powierzyam jej najdelikatniejsz, rzec mona, misj zaproszenia tej damy z
crk, pan wie, o kim mwi? W tej sprawie naleao si zachowa z wielk delikatnoci,
dziaa z niezwyk zrcznoci, a ona to tak urzdzia, e ta przyjezdna kretynka, ta
bezczelna kreatura, ta marna prowincjuszka tylko dlatego, e jest wdow po jakim majorze i
przyjechaa stara si o emerytur, wyciera progi w urzdach, e mimo swoich
pidziesiciu piciu lat maluje si, pudruje i ruje (to rzecz wiadoma)... ta kreatura nie tylko
nie raczya si pofatygowa, ale nie przysza nawet przeprosi, e nie moe przyj, jak tego
wymaga najprostsza przyzwoito! Nie rozu454
miem rwnie, dlaczego nie przyszed Piotr Pietrowicz? Gdzie jest Sonia? Dokd ona posza?
A, jest nareszcie! Gdzie bya, Soniu? Dziwne, e nawet na pogrzebie ojca nie moesz by
punktualna. Rodionie Romanowiczu, niech pan si troch posunie. Masz miejsce, Soniu...
We sobie, co chcesz. Na sobie galaretki, jest dobra. Zaraz bd bliny. Czy dzieci dostay?
Poleko, macie tam wszystko? Kchy, kchy, kchy! No, dobrze. Bd grzeczny, Lonia, a ty,
Kola, nie machaj nkami, sied, jak grzeczne dziecko powinno siedzie. Co mwisz, Soniu?
Sonia powtrzya jej zaraz przeprosiny uyna, starajc si mwi gono, eby wszyscy
syszeli, dobierajc wyrae penych szacunku i ubarwiajc je nawet umylnie. Dodaa, e
uyn prosi koniecznie o powtrzenie, e gdy tylko bdzie mg, przyjdzie, by pomwi w
cztery oczy o interesach i zdecydowa, co bdzie mona zrobi i przedsiwzi na przyszo

itd., itp.
Sonia wiedziaa, e to uagodzi i uspokoi Katarzyn Iwanow-n, pochlebi jej, zwaszcza za
zadowoli jej ambicj. Usiada przy Raskolnikowowie, przywitawszy si z nim lekkim
ukonem, i obrzucia go ciekawym, przelotnym spojrzeniem. Poza tym przez cay czas staraa
si nie patrze na niego i unikaa rozmowy z nim. Ani ona, ani Katarzyna Iwanowna nie
nosiy, z braku odpowiednich sukien, aoby. Sonia miaa na sobie sukni ciemnobrzow,
Katarzyna Iwanowna za swoj jedyn sukni, perkalow, ciemn w paski. Wiadomoci od
uyna zostay dobrze przyjte. Wysuchawszy Soni z bardzo godn min, Katarzyna
Iwanowna rwnie godnie zapytaa o zdrowie Piotra Pietrowicza. Bezporednio potem
gonym szeptem zakomunikowaa Raskolnikowowi, e rzeczywicie mimo przywizania do
rodziny i dawnej przyjani z jej ojczulkiem dziwnie wygldaaby obecno tak powanego
czowieka, jak Piotr Pietrowicz w tym niezwykym towarzystwie".
Dlatego te jestem panu szczeglnie wdziczna, e pan nie pogardzi moj gocin, nawet
w takim otoczeniu dodaa niemal gono. Pewna jestem, e jedynie przez wielk
455
przyja, jak pan ywi dla mego biednego nieboszczyka, dotrzyma pan swego
przyrzeczenia.
Nastpnie raz jeszcze dumnie i z godnoci popatrzya na swoich goci, po czym troskliwie
zapytaa gono przez st guchego staruszka: Czy nie yczy sobie pieczeni i czy
poczstowano go winem?" Staruszek nie odpowiedzia i dugo nie mg zrozumie, o co go
pytano, cho ssiedzi zaczli go dla zabawy poszturchiwa. Rozglda si tylko wokoo z
otwartymi ustami, co wywoywao jeszcze wiksz wesoo.
To ci jeop! Niech pan patrzy, niech pan patrzy! Po co go sprowadzono? Co si tyczy
Piotra Pietrowicza, to zawsze wierzyam w niego mwia dalej Katarzyna Iwanowna do
Raskolnikowa bo naturalnie on jest zupenie inny ni...
ostro, gono i bardzo surowo zwrcia si do Amalii Iwanowny, co tamt po prostu
przestraszyo zupenie inny ni te wyfiokowane lafiryndy, ktrych mj papa nie wziby
nawet na kucharki do kuchni, a nieboszczyk m zaszczyt by im zrobi, gdyby je przyj u
siebie w swej bezgranicznej dobroci.
Tak, lubi si napi, lubi i popija! krzykn nagle zdymisjonowany intendent,
wychylajc dwunasty kieliszek wdki.
Nieboszczyk m rzeczywicie mia t sabo, o tym wszyscy wiedz rzucia si na
niego Katarzyna Iwanowna
ale by czowiekiem dobrym i szlachetnym, kocha i szanowa swoj rodzin. Mia tylko t
wad, e w dobroci swej zbytnio ufa wszelkim rozpustnikom. Bg jeden wie, z kim mu si
zdarzao pi, z takimi, co nawet podeszwy jego nie byli warci! Niech pan sobie wyobrazi,
Rodionie Romanowiczu, e znaleziono u niego w kieszeni piernikowego kogucika: upi si do
utraty przytomnoci, ale o dzieciach pamita!
Ko-gu-ci-ka? Powiedziaa pani ko-gu-ci-ka? krzykn jegomo z intendentury.
Katarzyna Iwanowna nie raczya mu odpowiedzie. Zamylia si i westchna.
456
Pan na pewno myli, jak wszyscy, e obchodziam si z nim zbyt surowo mwia,
zwracajc si do Raskolnikowa. To nieprawda! On mnie szanowa, on mnie bardzo,
bardzo szanowa. Pikn dusz mia ten czowiek! Czasami bardzo mi go byo al! Nieraz
siedzi, patrzy na mnie z kta, al mi go, chciaabym go przytuli, ale myl sobie: Bd
dobra, to znowu pjdzie pi". Tylko surowoci mona go byo jako powstrzyma.
T-a-k, zdarzao si szarpanie za kudy, zdarzao si, i to nie raz! zarycza znowu
intendent i wychyli nastpny kieliszek wdki.
Nie tylko szarpanie za kudy, ale i miota przydaaby si poniektrym gupcom. Nie o
nieboszczyku teraz mwi! odpalia Katarzyna Iwanowna intendentowi.

Wypieki na jej policzkach byy coraz mocniejsze i jaskrawsze, pier falowaa. Jeszcze chwila
i byaby wszcza awantur. Wiele osb miao si, wielu sprawiao to widoczn
przyjemno. Intendenta zaczto poszturchiwa i co mu szepta. Oczywicie, zamierzano
poszczu ich na siebie.
Czy wolno za-a-apyta, pod czyim to pani adresem? zacz intendent. To jest pod
czyim... szanownym adresem... pani bya askawa te... zreszt nie trzeba! Gupstwo! Wdowa!
Wdwka! Przebaczam... pasuj i...
I znowu goln kieliszek.
Raskolnikow siedzia i sucha, milczc, z obrzydzeniem. Jad tylko przez grzeczno, eby
nie obrazi Katarzyny Iwanowny, ledwo dotyka porcji, ktre mu co chwila nakadaa.
Uwanie przyglda si Soni, coraz bardziej zakopotanej i wystraszonej. Sonia rwnie
przeczuwaa, e stypa nie skoczy si spokojnie, i z lkiem obserwowaa wzrastajce
rozdranienie Katarzyny Iwanowny. Wiedziaa, e bya gwn przyczyn tego, i obie
przyjezdne damy tak pogardliwie potraktoway zaproszenie Katarzyny. Syszaa od samej
Amalii Iwanowny, e matka czua si nawet dotknita tymi zaprosinami i zapytaa: Czy
mona przypuci, by ona zgodzia si posadzi swoj crk obok tej
457
panny". Sonia domylaa si, e Katarzyna Iwanowna ju w jaki sposb dowiedziaa si o
tym. Obraza Soni za znaczya dla Katarzyny Iwanowny wicej ni osobista obraza jej, jej
dzieci, papy, sowem bya obraz mierteln, i Sonia wiedziaa, e Katarzyna Iwanowna nie
uspokoi si teraz dopty, dopki nie pokae tym lafiryndom, e one obie" itd., itp. Jak na
zo z drugiego koca stou kto przesa Soni na talerzu ulepione z razowego chleba dwa
serca przebite strza. Katarzyna Iwanowna oburzya si i gono zauwaya przez st, e
przysa to pijany osio". Pani Amalia Iwanowna rwnie miaa ze przeczucia, przy tym
dotknita do ywego wyniosoci Katarzyny Iwanowny chciaa przerwa przykry nastrj i
zwrci uwag towarzystwa na siebie. Ni z tego, ni z owego zacza opowiada, e jaki jej
znajomy Karl z apteki" jecha w nocy dorok i e dorokarz chcia go zapija i Karl go
barso, barso prosi, szeby on go nie zapija, i paka i rence sloszyl i wistraszyl, i strach jemu
serce pszebil". Katarzyna Iwanowna wprawdzie umiechna si, ale zaraz dodaa, e Amalia
Iwanowna nie powinna opowiada anegdotek po rosyjsku. Ta obrazia si jeszcze bardziej i
odpowiedziaa, e jej Vater aus Berlin1 by barso, barso waszny czowiek i sigle rence do
kiesze wazi". Skonna do miechu Katarzyna Iwanowna nie wytrzymaa i rozemiaa si
serdecznie, tak e Amalia Iwanowna zacza ostatecznie traci cierpliwo i ju ledwo si
hamowaa.
To dopiero sowa! szepna znowu Katarzyna Iwanowna do Raskolnikowa, prawie
rozbawiona. Chciaa powiedzie: chodzi z rkoma w kieszeniach, a powiedziaa, e siga
do cudzej kieszeni, kchy, kchy! Czy zwrci pan uwag, e w ogle ci wszyscy petersburscy
cudzoziemcy, zwaszcza za Niemcy, ktrzy do nas skdci przyjedaj, wszyscy s od nas
gupsi! Zgodzi si pan, bo jake mona opowiada, e Karowi z apteki strach serce
pszebil" i e ten (ciapciak!) zamiast
1 Yater aus Berlin (niem.) ojciec z Berlina.
458
zwiza dorokarza rence sloszyl, paka i barso, barso prosi". Ach, co za idiotka! Myli, e
to jest bardzo wzruszajce, i nie wie, jaka jest gupia! Uwaam, e ten pijany intendent jest
mdrzejszy od niej, przynajmniej wida, e moczymorda przepity do szpiku koci, a tamci
wszyscy s tacy spokojni i powani... Jak to siedzi, oczy wybauszya. Gniewa si! Gniewa
si! Cha, cha, cha! Kchy, kchy, kchy!
Rozbawiona Katarzyna Iwanowna wdaa si w rne szczegy i wreszcie zacza opowiada,
jak dziki otrzymanej emeryturze na pewno zaoy w swym rodzinnym miecie T... pensjonat
dla dobrze urodzonych panien. Poniewa dotychczas sama jeszcze nie mwia o tym

Raskolnikowowi, wic teraz z zapaem wdaa si w najpontniejsze szczegy. Nie wiadomo


skd znalaz si w jej rku ten sam list pochwalny", o ktrym wspomina Raskolnikowowi
nieboszczyk Marmieadow, wyjaniajc mu w knajpie, e ona jego, Katarzyna, koczc
instytut, taczya z szalem przed gubernatorem i innymi osobistociami". Oczywicie, list
pochwalny" mia teraz posuy jako dowd, e Katarzyna Iwanowna ma prawo do zaoenia
pensji. Ale przede wszystkim by przygotowany dla ostatecznego pognbienia obydwu
wyfiokowanych lafirynd" na wypadek, gdyby przyszy na styp. Mia im wyranie dowie,
e Katarzyna Iwanowna pochodzi z bardzo porzdnego, nawet arystokratycznego domu, jest
crk pukownika, a ju na pewno jest czym lepszym od jakich awanturnic, ktrych tyle si
namnoyo w ostatnich czasach". List pochwalny" zaczai kry wrd pijanych goci bez
protestu ze strony Katarzyny Iwanowny, gdy rzeczywicie wymieniono w nim en toutes
lettres1, e jest ona crk radcy dworu i kawalera orderw, a zatem w samej rzeczy crk
niemal pukownika. Katarzyna Iwanowna w zapale wykadaa wszystkie szczegy
przyszego, piknego i spokojnego ycia w T..., mwia o nauczycielach gimnazjum, ktrym
powierzy wykady
En toutes lettres (fr.) tu: czarno na biaym.
459
na pensji, o czcigodnym staruszku Francuzie Mangaut, ktry j sam uczy francuskiego w
instytucie, a ktry mieszka jeszcze dotychczas w T... i na pewno przyjmie u niej lekcje na
umiarkowanych warunkach. Przysza kolej i na Soni, ktra uda si do T... wraz z Katarzyn
Iwanown i bdzie jej tam we wszystkim pomaga". W tym miejscu kto przy kocu stou
parskn miechem. Katarzyna Iwanown, jakkolwiek staraa si uda, e z pogardy nie
zwrcia na to uwagi, jednak umylnie podniesionym gosem pocza z zapaem mwi o
niewtpliwych kwalifikacjach, jakie Sonia miaa na jej pomocnic, o Jej dobroci,
cierpliwoci, ofiarnoci, szlachetnoci i wyksztaceniu", przy czym poklepaa Soni po
policzku i unisszy si, dwa razy ucaowaa j gorco. Sonia zaczerwienia si, Katarzyna
Iwanown za nagle si rozpakaa, mwic o sobie, e jest gupia, nerwowa i ju zbyt
rozstrojona, e czas ju, poniewa zjedzono, poda herbat". W tej chwili Amalia Iwanown,
oburzona do ostatecznoci tym, e nie braa najmniejszego udziau w rozmowie i e w ogle
nikt jej nie sucha, nagle zaryzykowaa jeszcze jedn prb i z nadziej w sercu pozwolia
sobie zrobi Katarzynie Iwanownie nader rzeczow i gbok uwag. Mianowicie, e na
przyszej pensji naleaoby si specjalnie zatroszczy o czyst bielizn (die Wdsche) panien i
e koniecznie musi by taki jeden dobry dam (die Dam), co by topsze patrzy na bielisn", a
nastpnie szeby szatna moda siewica nie cital szaden romans w nosy". Katarzyna
Iwanown, ktra rzeczywicie bya zdenerwowana, bardzo zmczona i znuona styp, z
miejsca odpalia" Amalii Iwanownie, e plecie gupstwa" i nic nie rozumie". Troska o die
Wdsche" to rzecz gospodyni, a nie przeoonej porzdnej pensji, co si za tyczy czytania
romansw, to jest to po prostu nieprzyzwoito i ona bardzo prosi, eby Amalia Iwanown
zamilka. Amalia Iwanown achna si i oznajmia ze zoci, e ona chcia tobsze", e ona
barso tuszo tobsze chcia" i e jej za mieszkanie dawno ju Geld1 nie paci".
1 Geld (niem.) pienidze.
460
Katarzyna Iwanowna natychmiast j utemperowaa", powiedziawszy, e ona e, mwic, e
chcia tobsze", bo jeszcze wczoraj wieczorem, kiedy nieboszczyk lea na katafalku,
molestowaa j o komorne. W odpowiedzi na to Amalia Iwanowna zupenie konsekwentnie
zauwaya, e ona ten dam prosia, ale tych dam nie prziszed, bo ten dam to poszdny dam i
nie mog przichodzi do nieposzdna dam". Katarzyna Iwanowna, nie omieszkajc,
zaznaczya", e byle kto nie moe sdzi o tym, kto jest naprawd porzdny. Amalia
Iwanowna nie wytrzymaa i owiadczya, e jej ,/ater aus Berlin by barso, barso waszny
czowiek i obie rence do kiesze wazi i cigle robi tak: puf, puf!" eby da dokadne

pojcie, jak wyglda jej fater, Amalia Iwanowna zerwaa si z krzesa, wpakowaa obie rce
do kieszeni, wyda policzki i wydawaa nieokrelone dwiki, podobne do puf, puf, przy
akompaniamencie gonego miechu wszystkich lokatorw, ktrzy dopingowali j aprobat w
nadziei, e dojdzie do awantury. Tego byo ju za wiele dla Katarzyny Iwanowny i z miejsca
na cay pokj rbna", e Amalia Iwanowna moe w ogle nie miaa fatera, e jest
zwyczajn, zapijaczon petersbursk ficzuch \ a poprzednio na pewno bya kuchark albo
jeszcze czym gorszym. Amalia Iwanowna zaczerwienia si jak rak i piszczaa, e to moe
Katarzyna Iwanowna cakiem Yater nie mie, a ja mie Yater aus Berlin i dugi surdut nosi,
i robi puf, puf, puf!" Katarzyna Iwanowna zauwaya pogardliwie, e jej pochodzenie jest
dobrze znane i e w tym wanie licie pochwalnym" drukowanymi literami zaznaczono, i
jej ojciec by pukownikiem. Za ojciec pani Amalii (o ile w ogle miaa ojca) z pewnoci
by jakim petersburskim ficzuchem i sprzedawa mleko. Ale najprawdopodobniej wcale nie
istnia, bo do dzi dnia nie wiadomo, czy mu byo na imi Iwan, czy Ludwik. Amalia
Iwanowna w ostatecznej furii zacza bi pici w st i piszcze, e jej fater nasywal Johan
i on by
Ficzuch (pogardliwe) Finka.
461
furgermeister'", a ze tater Katarzyny iwanowny zupenie nigdy nie by Burgermeister".
Katarzyna Iwanowna wstaa z krzesa, surowo i spokojnie (chocia blada i z mocno falujc
piersi) oznajmia, e jeeli tamta jeszcze cho raz omieli si porwna swego parszywego
faterzyn z jej pap, to ona, Katarzyna Iwanowna, zerwie jej czepek z gowy i podepcze go
nogami". Usyszawszy to, Amalia Iwanowna zacza biega po pokoju i krzycze z caej siy,
e ona tu jest gospodyni, wic eby Katarzyna Iwanowna w ta chwila posza z mieszkania",
po czym rzucia si do zbierania ze stou srebrnych yek. Wszcz si haas i krzyk, dzieci
zaczy paka. Sonia mitygowaa Katarzyn Iwanown, ale gdy Amalia Iwanowna krzykna
nagle co o tej ksice, Katarzyna Iwanowna odepchna Soni i rzucia si na ni, aby
natychmiast wprowadzi w czyn sw obietnic dotyczc czepka. W tej chwili otworzyy si
drzwi i na progu stan Piotr Pietrowicz uyn. Sta i surowym spojrzeniem obrzuca cae
towarzystwo. Katarzyna Iwanowna skoczya do niego.
III
Piotrze Pitrowiczu! krzyczaa nieche cho pan mnie obroni. Niech pan
wytumaczy tej gupiej kreaturze, e nie ma prawa tak si obchodzi z dobrze urodzon dam
w nieszczciu, e na to jest sd... Ja do samego genera-gubernatora... Ona mi za to
odpowie... Ze wzgldu na pami mego ojca zaklinam, niech pan obroni sieroty!
Przepraszam, askawa pani... Ale przepraszam, przepraszam pani broni si uyn
ojczulka pani, jak pani o tym wiadomo, nie miaem zaszczytu zna... Daruje pani! Kto
rozemia si gono. Ale w ustawicznych nieporozumieniach pani z Amalia Iwanowna nie
mam zamiaru bra
1 Burgermeister (niem.) burmistrz.
462
uuz,imu... mam LU micres... i cnciaioym porozumie si oez-zwocznie z pasierbic pani,
Sofi Iwanown... Tak, zdaje si? Zechce mnie pani przepuci...
uyn, przesunwszy si obok Katarzyny Iwanowny, skierowa si do przeciwlegego kta,
gdzie staa Sonia.
Katarzyna Iwanown staa w tym samym miejscu, jak raona piorunem. Nie moga
zrozumie, jak uyn mg zaprze si goszczenia u jej ojca. Wymyliwszy te gociny, sama
zacza w to wicie wierzy. Uderzy j rwnie ton uyna, rzeczowy, suchy, peen nawet
jakiej wzgardliwej groby. Po pojawieniu si uyna wszyscy stopniowo zamilkli. Ten
solidny i powany czowiek" zbyt jaskrawo rni si od tego towarzystwa, ponadto byo
widoczne, e przyszed z czym wanym, e jakie niezwyke powody sprowadziy go do

takiego towarzystwa, zatem co si zaraz stanie, co nastpi. Raskolnikow, stojcy obok Soni,
odsun si i przepuci uyna, ktry jak si zdawao, nie zauway go zupenie. Za chwil
na progu ukaza si rwnie Lebieziatnikow, nie wszed jednak do pokoju, lecz stan w
drzwiach, te wielce zaciekawiony, prawie zdumiony. Sucha, lecz wydawao si, e dugo
nie mg czego zrozumie.
Przepraszam, e przeszkadzam, lecz sprawa jest do wana rzek uyn, nie zwracajc
si waciwie do nikogo. Rad jestem nawet, e bd wiadkowie. Amalio Iwanowno,
uprzejmie prosz, aby pani w charakterze gospodyni zechciaa zwrci uwag na moj
rozmow z Sofi Iwanown. Prosz pani zwrci si wprost do Soni, niezwykle zdziwionej
i ju przeraonej ze stou w pokoju mojego przyjaciela Andrzeja Lebieziatnikowa wraz z
pani wyjciem znikn nalecy do mnie banknot skarbowy wartoci stu rubli. O ile pani
jakim sposobem wie i wskae nam, gdzie on si obecnie znajduje, to daj sowo honoru,
biorc wszystkich na wiadkw, e sprawa nie bdzie miaa dalszych nastpstw. W
przeciwnym razie bd zmuszony uciec si do rodkw bardzo powanych, wtedy... niech
pani ma ju tylko do siebie pretensj!
463
^uptum wis^a. ztucgia. POKUJ. i>awci ro/tpiaKane cizieci umiiK-y. Sonia, trupio blada,
patrzya na uyna i nie moga wymwi sowa. Jakby nie rozumiaa jeszcze, o co chodzi.
Upyno kilka chwil.
Zatem, jak bdzie? zapyta Luzy n, wpatrujc si w ni.
Ja nie wiem... Ja o niczym nie wiem... sabym gosem powiedziaa wreszcie Sonia.
Nie? Pani nie wie? zapyta raz jeszcze uyn, po czym zamilk na par sekund.
Niech si pani zastanowi, mademoi-selle1 zaczai surowym, lecz cigle jeszcze
ostrzegawczym tonem niech pani pomyli, zgadzam si da pani troch czasu do namysu.
Zechce pani zrozumie: gdybym nie by tak bardzo pewny, to z moim dowiadczeniem na
pewno nie ryzykowabym tak jawnego oskarenia. Gdyby bowiem podobne jawne i publiczne
oskarenie okazao si faszem lub cho tylko omyk, bybym poniekd osobicie
odpowiedzialny. Wiem o tym. Dzisiaj rano sprzedaem na swoje potrzeby kilka
picioprocentowych obligacji na nominaln sum trzech tysicy rubli. Rachunki mam w
pugilaresie. Przyszedszy do domu, zaczem liczy pienidze, co moe zawiadczy pan
Lebieziat-nikow, a odliczywszy dwa tysice trzysta rubli, woyem je do pugilaresu, ten za
do bocznej kieszeni surduta. Na stole zostao okoo piciuset rubli, w tym trzy banknoty po
sto rubli kady. Wtedy wesza pani (na moje wezwanie). W cigu caej wizyty bya pani
ogromnie zmieszana, tak dalece, e podczas rozmowy wstawaa pani trzykrotnie, zamierzajc
z jakiego powodu wyj, jakkolwiek rozmowa nie bya jeszcze skoczona. To wszystko pan
Lebieziatnikow rwnie moe powiadczy. Prawdopodobnie sama pani nie zechce przeczy
i potwierdzi, e wzywaem j za porednictwem pana Lebieziatnikowa jedynie w celu
omwienia krytycznej, sierocej doli pani krewnej, Katarzyny Iwanowny (do ktrej nie
mogem przyj na styp) oraz potrzeby urzdzenia na jej rzecz jakiej zbirki, loterii
1 Mademoiselle (fr.) panna.
464
iut> czego w tym rodzaju. Fam mi dzikowaa, nawet ze zami (powtarzam tylko, jak byo,
po pierwsze, aby przypomnie pani, po drugie za, aby dowie, e sam nie zapomniaem o
najdrobniejszym szczegle). Nastpnie wziem ze stou banknot dzie-siciorublowy i daem
go pani jako pierwsze wsparcie ode mnie na potrzeby pani krewnej. Wszystko to widzia pan
Lebieziat-nikow. Nastpnie odprowadziem pani do drzwi, przy czym cigle bya pani
zmieszana. Potem zostawszy sam z panem Lebieziatnikowem i porozmawiawszy z nim z
dziesi minut, wrciem do stou, na ktrym leay pienidze, aby jak zamierzaem
poprzednio, przeliczy je i schowa oddzielnie. Ku memu zdziwieniu zabrako jednego
sturublowego banknotu. Zechce si pani zastanowi: pana Lebieziatnikowa podejrzewa nie

mogem w aden sposb, wstydz si nawet takiego przypuszczenia. Omyli si w rachunku


rwnie nie mogem, bowiem na chwil przed pani przyjciem sprawdziem rachunek i
wszystko si zgadzao. Przyzna pani, e biorc pod uwag jej zmieszanie, ch popiesznego
odejcia oraz to, e jaki czas trzymaa pani rce na stole, wreszcie biorc pod uwag pani
kondycj spoeczn i zwizane z ni nawyki, z przeraeniem, e tak powiem, i wbrew woli,
musiaem doj do wniosku, okrutnego, ale susznego! Dodam jeszcze i powtrz: nie baczc
na ca oczywisto mego przekonania, rozumiem, e mimo to w oskareniu moim tkwi
pewne dla mnie ryzyko. Ale jak pani widzi, nie zawahaem si, nie puciem tego pazem i
powiem pani dlaczego: jedynie, askawa pani, jedynie przez pani czarn niewdziczno! Jak
to? Zapraszam pani w sprawie pani biednej krewnej, daj pani dobrowoln
dziesiciorublow ofiar, a pani od razu, niezwocznie odwdzicza si podobnym czynem!
Nie, to nieadnie! Nauczka jest niezbdna. Prosz si zastanowi: wszak jak prawdziwy jej
przyjaciel (bo lepszego przyjaciela nie moe pani mie w tej chwili) prosz pani, niech si
pani opamita! Bo bd nieubagany. A zatem?
Ja nic panu nie wziam szepna przeraona Sonia da mi pan dziesi rubli, niech
je pan sobie wemie. Sonia
465
uu^uivaia supcicis., iu^wicj,6aia gu,
wyja papierek dziesiciorublowy i podaa uynowi.
Do stu rubli zatem pani si jednak nie przyznaje? nalega z wyrzutem, nie przyjmujc
banknotu.
Sonia obejrzaa si wokoo. Wszyscy patrzyli na ni ponuro, surowo, drwico i z nienawici.
Spojrzaa na Raskolnikowa... Sta pod cian, skrzyowawszy rce, i przeszywa j
pomiennym spojrzeniem.
O, Boe! jkna Sonia.
Amalio Iwanowno, trzeba bdzie da zna na policj, a zatem prosz pani uprzejmie o
posanie na razie po stra spokojnie i uprzejmie powiedzia uyn.
Got der Barmherzige1. Wiedziaam, e ona krad! Ama-lia Iwanowna zaamaa rce.
Pani wiedziaa? podchwyci uyn. Zatem ju poprzednio miaa pani pewne
podstawy do takiego wniosku. Prosz wic pani, by szanowna pani zechciaa zapamita to,
co powiedziaa, przy wiadkach zreszt.
Wszyscy zaczli gono mwi. Nastpio oglne poruszenie.
Co-o-o! krzykna, nagle oprzytomniawszy, Katarzyna Iwanowna i jak szalona rzucia
si do uyna. Co-o-o! Pan j oskara o kradzie? Soni? Ach, podli, podli! Dopadszy
do Soni, obja j suchymi rkami niczym kleszczami.
Soniu! Jak miaa wzi od niego te dziesi rubli! O, gupia! Dawaj tu! Dawaj tu te
dziesi rubli!
Wyrwawszy Soni banknot, zmia go i rzucia prosto w twarz uynowi. Zwitek trafi go w
oko i odskoczy na podog. Amalia Iwanowna rzucia si, aby go podnie. uyn
rozgniewa si.
Trzymajcie t wariatk! krzykn.
W tej chwili w drzwiach, obok Lebieziatnikowa, ukazao si jeszcze kilka osb, pomidzy
nimi rwnie obydwie przyjezdne damy.
1 Got der Barmherzige (niem.) Boe miosierny.
466
Co! Wariatk! To ja jestem wariatk! Du-re! wrzasna Katarzyna Iwanowna. Sam
jeste durniem, krtaczu sdowy, pody czowieku! Sonia, Sonia by wzia jego pienidze! To
Sonia ma by zodziejk! Jeszcze ci ona da, durniu!
Katarzyna Iwanowna rozemiaa si histerycznie. Widzielicie durnia? rzucaa si na
wszystkie strony, wskazujc na uyna. Jak to i ty take? spostrzega nagle gospodyni.

I ty take, kiebasiaro, potwierdzasz, e ona krad"? Ty poda pruska mordo w krynolinie!


Ach, pan! Ach, pan te! Przecie ona wcale nie wychodzia z pokoju od czasu, jak wrcia od
ciebie, ajdaku. Usiada obok pana Rodiona!... Zrewidujcie j! Poniewa nigdzie nie
wychodzia, powinna mie pienidze przy sobie! Szukaj wic, szukaj, szukaj! Ale jak nie
znajdziesz, to daruj, kochasiu, ale wtedy nam za to odpowiesz! Do najjaniejszego pana
pjd, do najjaniejszego pana, do samego miociwego cara pobiegn, do ng mu padn,
zaraz, dzi jeszcze! Sierota jestem! Wpuszcz mnie! Mylisz, e nie wpuszcz? esz,
dostan si! Dostan si! Liczye na jej agodno? Na to liczye? Za to ja, bracie, jestem
energiczna! Wpadniesz! No, szukaj! Szukaj, szukaj, no, szukaj!
Katarzyna Iwanowna w zacietrzewieniu szarpaa uyna, cignc go ku Soni.
Jestem gotw i ponosz odpowiedzialno... Ale niech si pani uspokoi, szanowna pani,
niech si pani uspokoi. A nadto dobrze widz, e jest pani energiczna... To... to... to jak to?
bka uyn. To naleaoby waciwie przy policji... Chocia zreszt i teraz wiadkw
jest a nadto... Zgadzam si... Ale w kadym razie nie wypada, eby mczyzna... ze wzgldu
na pe... Moe z pomoc Amalii Iwanowny... chocia tak si tego przecie nie zaatwia...
Wic waciwie?
Jak pan chce! Kto chce, niech rewiduje! krzyczaa Katarzyna Iwanowna. Sonia,
wywr kieszenie! Tak, tak! Patrz, potworze, pusta, tutaj bya chusteczka, kiesze jest pusta,
widzisz! A tu druga kiesze, o tak, tak! Widzisz, widzisz!
467
Katarzyna iwanowna nie wywrcia, lecz formalnie wyszarpaa na wierzch obie kieszenie,
jedn po drugiej. Lecz z drugiej, prawej kieszeni nagle wylecia papierek i opisawszy uk w
powietrzu, upad pod nogi uyna. Wszyscy to zauwayli, wiele osb krzykno. uyn
schyli si, podnis dwoma palcami papierek z podogi, unis w gr, aby wszyscy widzieli,
i rozwin. By to banknot sturublowy, zoony w omioro. uyn zatoczy krg rk,
pokazujc go wszystkim.
Zodziejka! Przesz z mieszkanie! Polic! Polic! zawya Amalia Iwanowna. Ich tszeba
Sybir wigania! Presz!
Ze wszystkich stron rozlegay si krzyki. Raskolnikow milcza, nie spuszcza oczu z Soni, z
rzadka tyko rzucajc szybkie spojrzenia na uyna. Sonia staa w tym samym miejscu jak
wryta, nawet prawie e nie bya zdziwiona. Nagle krew uderzya jej do twarzy, krzykna i
zasonia si rkami.
Nie, to nie ja! Ja nie wziam! Ja nie wiem! krzyczaa z rozdzierajcym serce jkiem i
rzucia si do Katarzyny Iwanowny. Ta schwycia j i mocno przycisna do siebie, jakby
chcc zasoni j wasn piersi.
Sonia, Sonia! Ja nie wierz! krzyczaa (bez wzgldu na oczywisto) Katarzyna
Iwanowna, koyszc j w ramionach jak dziecko, obsypujc pieszczotami, chwytajc jej rce i
wpijajc si w nie pocaunkami. Czy ty by wzia? C to za gupcy! O, Boe! Gupcy
jestecie, gupcy! krzyczaa, zwracajc si do wszystkich. Nie wiecie, co to za serce, co
to za dziewczyna! Ona by wzia, ona! Przecie ona swoj ostatni koszul zdejmie, sprzeda,
bosa pjdzie i wam odda, kiedy bdziecie potrzebowali, taka ona jest! t ksik dostaa,
bo moje dzieci giny z godu, sprzedawaa si dla nas... Ach, mj mu, mj mu! Ach, mj
mu, mj mu! To masz dopiero styp! Boe! Brocie jej, czego stoicie wszyscy! Panie
Rodio-nie! Dlaczego pan jej nie broni? Czyby pan te nie wierzy? Jej maego palca nie
jestecie warci, wszyscy, wszyscy! Boe! Brocie jej w kocu!
468
Pacz biednej, suchotniczej, opuszczonej Katarzyny Iwanow-ny wywar silne wraenie na
obecnych. Tyle byo alu, tyle cierpienia w wykrzywionej blem, wyschej, suchotniczej
twarzy, w zaschych, pokrytych spieczon krwi ustach, w ochrypym krzyku, w kaniu
podobnym do paczu dziecka, w tej ufnej, dziecicej, a zarazem rozpaczliwej probie o

obron, e zdawao si, i wszystkim zrobio si al tej nieszczsnej kobiety. uyn


zwaszcza ulitowa si zaraz:
askawa pani! askawa pani! woa przekonywajcym tonem. Pani to nie dotyczy!
Nikt si nie odway wini pani o namow lub wspudzia, tym bardziej e to przecie pani
wykrya, wywracajc kiesze, a zatem pani niczego nie podejrzewaa. Bardzo, ale to bardzo
gotw jestem wspczu, jeeli e tak powiem, ndza zmusia Sofi Siemionown, ale
dlaczego pani, mademoiselle, nie chciaa si przyzna? Baa si pani wstydu? Pierwszy krok?
Moe stracia pani gow? Rzecz zrozumiaa, bardzo zrozumiaa... Jednak po co si byo
puszcza na takie historie! Prosz pastwa zwrci si do wszystkich obecnych prosz
pastwa! Litujc si i e tak powiem, wspczujc, owszem, jestem gotw przebaczy, nawet
teraz, nie zwaajc na to, e osobicie mnie obraono. Niech ten wstyd, mademoiselle, bdzie
dla pani nauk na przyszo zwrci si do Soni ja puszczam to pazem, niech si na
tym skoczy. Dosy!
uyn spojrza zezem na Raskolnikowa. Spojrzenia ich si spotkay. Gorejcy wzrok
Raskolnikowa zdawa si go pali. Tymczasem Katarzyna Iwanowna, nic ju nie syszc, jak
szalona obejmowaa i caowaa Soni. Dzieci rwnie ze wszystkich stron objy Soni
rczkami, Poleka za, niezupenie zreszt rozumiejca, o co chodzi, dosownie tona we
zach i dawiona kaniem, schowaa spuchnit od ez, adniutk twarzyczk na ramieniu Soni.
Co za podo! nagle rozlego si gono od drzwi. uyn szybko si odwrci.
Co za podo! powtrzy Lebieziatnikow, patrzc mu badawczo w oczy.
469
uyn drgn. Wszyscy to zauwayli. (Potem przypomniano to sobie.) Lebieziatnikow wszed
do pokoju.
I pan omieli si bra mnie na wiadka? powiedzia, zbliajc si do uyna.
Co to znaczy? O czym pan mwi? bkn uyn.
To znaczy, e pan jest... oszczerc, to wanie znaczy!
zapalczywie powiedzia Lebieziatnikow, surowo wpatrujc si w niego swymi
krtkowzrocznymi oczkami. By bardzo rozgniewany. Raskolnikow wpi si w niego
wzrokiem, jakby chwytajc i wac kade sowo. Znowu zalego milczenie. uyn niemal
zupenie straci gow, zwaszcza w pierwszej chwili.
Jeeli pan to do mnie... zacz, jkajc si. Co si z panem dzieje? Czy pan jest
cakiem przytomny?
Jestem zupenie przytomny, a pan jest... szubrawcem! Co za podo! Cigle suchaem,
umylnie cay czas czekaem, eby dobrze zrozumie, bo przyznaj, e do tej chwili nie jest to
zupenie logiczne... Ale po c pan to wszystko zrobi? Nie rozumiem.
Co ja takiego zrobiem? Moe pan przestanie mwi gupimi zagadkami? A moe pan jest
pijany?
To moe pan, ndzniku, pije, bo nie ja! Nigdy wdki nie pijam, bo to nie zgadza si z
moimi przekonaniami! Wyobracie sobie, e to on sam, wasnorcznie da t sturublwk
Sofii Siemionownie, ja widziaem, byem wiadkiem, mog przysiga! On, on! powtarza
Lebieziatnikow, zwracajc si do wszystkich i do kadego z osobna.
Pan chyba zwariowa, mokosie! wrzasn uyn.
Przecie ona sama w paskiej obecnoci, sama, teraz, tutaj potwierdzia przy wszystkich,
e prcz dziesiciu rubli nic ode mnie nie dostaa. W jaki wic sposb wobec tego jej daem?
Widziaem, widziaem! krzycza Lebieziatnikow i jakkolwiek jest to wbrew moim
przekonaniom, gotw jestem chociaby w tej chwili zoy w sdzie przysig, bo widziaem,
jak jej pan po kryjomu podrzuci. A ja, gupiec, mylaem, e pan
470
to zrobi z litoci! W drzwiach, egnajc si z ni, kiedy si odwrcia i kiedy pan ciska jej
rk, to drug rk, lew, woy jej pan do kieszeni po kryjomu papierek. Widziaem!

Widziaem! uyn zblad.


Pan kamie! krzykn wyzywajco. Jak pan mg zobaczy papierek, stojc pod
oknem! Przywidziao si panu... tymi lepawymi oczami. Pan bredzi!
Nie, nie przywidziao mi si! Chocia staem daleko, ale wszystko, wszystko widziaem.
Spod okna trudno byo rozpozna papierek, ma pan racj, ale dziki zbiegowi okolicznoci
wiedziaem na pewno, e to bya wanie sturublwka, bo kiedy pan dawa jej papierek
dziesiciorublowy, to wzi pan ze stou rwnie sturublwk (widziaem to, bo wtedy staem
blisko stou, a poniewa przysza mi do gowy pewna myl, wic zapamitaem, e pan mia
w rku ten banknot). Zoy go pan i trzyma cay czas w zacinitej rce. Potem
zapomniaem o tym, ale kiedy pan, wstajc, przeoy go z prawej rki do lewej i o mao nie
upuci na podog, znowu sobie przypomniaem, bo mi ta myl przysza do gowy,
mianowicie, e pan w tajemnicy przede mn chce zrobi dobry uczynek. Moe pan sobie
wyobrazi, jak bardzo zaczem uwaa, no i widziaem, jak si panu udao woy jej do
kieszeni. Widziaem, widziaem, przysign!
Lebieziatnikow dawi si niemal. Ze wszystkich stron rozlegay si rne okrzyki,
przewanie wyraajce zdziwienie, lecz sycha te byo pogrki. Wszyscy toczyli si
wok uyna. Katarzyna Iwanowna rzucia si do Lebieziatnikowa.
Andrzeju Siemionowiczu! le pana osdziam! Niech pan j obroni! Pan jeden po jej
stronie! To sierota! Pana Bg zesa! Andrzeju Siemionowiczu, kochany, dobrodzieju!
Prawie nie wiedzc, co czyni, pada przed nim na kolana.
Bzdury! wy w dzikiej pasji uyn. Bzdury pan plecie, askawco... Zapomniaem,
przypomniaem sobie, zapomniaem", co to ma znaczy! To znaczy, e ja jej umylnie
podrzuciem? Po co? W jakim celu? Co ja mam wsplnego z t...
471
Po co? Wanie tego nie rozumiem, a e mwi, jak rzeczywicie byo, to fakt! Tak dalece
si nie myl, wstrtny, wystpny czowieku, e wanie pamitam, i z tego powodu nasuno
mi si wtedy pytanie, wtedy, kiedy panu dzikowaem i ciskaem pask rk. Dlaczego pan
woy jej ukradkiem do kieszeni? To jest, dlaczego waciwie ukradkiem? Czy dlatego, eby
ukry to przede mn, wiedzc, e nie uznaj prywatnej dobroczynnoci, niczego nie leczcej
radykalnie? Doszedem do wniosku, e moe naprawd pan si mnie wstydzi, e daje takie
sumy, i oprcz tego pomylaem: moe on chce jej zrobi niespodziank, eby si zdziwia,
jak znajdzie u siebie w kieszeni cae sto rubli. (Bowiem niektrzy dobroczycy lubi
rozkada na raty swoje dobre uczynki, wiem o tym.) Potem pomylaem, e pan j chce
wyprbowa, to znaczy, czy po znalezieniu przyjdzie podzikowa, czy nie? Potem, e pan
chce unikn podzikowa i eby, no, jak si to mwi, eby prawica, czy jak tam, nie
wiedziaa... sowem, co w tym gucie... Ale czy to mao mi wtedy rnych myli do gowy
przychodzio! Postanowiem wic pniej si nad tym zastanowi, jednak uwaaem, e
byoby niedelikatnie zdradzi si przed panem, i znam tajemnic. Lecz natychmiast przyszo
mi do gowy jeszcze jedno: e Sofia Siemionowna, zanim spostrzee pienidze, moe je
zgubi. Dlatego postanowiem przyj tutaj, wywoa j i zawiadomi, e woono jej do
kieszeni sto rubli. Mimochodem wstpiem do numeru pa Kobylatnikowych, eby zanie
im Oglny zarys metody pozytywnej i poleci zwaszcza artyku Piderita (a rwnie i
Wagnera1), potem przyszedem tutaj,
1 Wydany w 1866 r. po rosyjsku tom pt. Oglny zarys metody pozytywnej zawiera m.in.
prace niemieckiego ekonomisty Adolfa Wagnera, niemieckiego fizjologa M. Piderita i
Lamberta Queteleta (por. przypis na s. 81). Autorzy ci traktowali prawa rzdzce
spoeczestwem na wzr praw przyrodniczych. Std ich fatalistyczno-mechanistyczna wizja
przyszoci jako nieuchronnie aktualizujcej si koniecznoci, rzekomo zaoonej w naturze
czowieka, z pominiciem roli czynnika subiektywnego w historii wolnoci i
odpowiedzialnoci czowieka.

472
a tu taka awantura! No, czy tego rodzaju myli i rozwaania przyszyby mi do gowy, gdybym
rzeczywicie nie widzia, e woy jej pan do kieszeni sto rubli?
Lebieziatnikow po zakoczeniu swego obszernego wywodu, ukoronowanego tak logicznym
wnioskiem, by bardzo zmczony i pot spywa mu po twarzy. Niestety, nie umia si dobrze
wypowiedzie po rosyjsku (nie znajc zreszt adnego innego jzyka), wic ogromnie si
zmordowa, zdawao si nawet, i schud po tym adwokackim popisie. Niemniej jednak jego
przemowa wywara nadzwyczajne wraenie. Mwi z takim zapaem, z takim przekonaniem i
wida byo, e wszyscy mu uwierzyli. uyn zorientowa si, e sprawa stoi le.
Co mnie to obchodzi, e panu przyszy do gowy jakie gupie spekulacje? krzykn.
To niczego nie dowodzi! Mogo si panu wszystko przyni i tyle! A ja panu mwi, e pan
kamie, askawco! Kamie i oczernia mnie przez zo, a mianowicie przez zo, e nie
zgadzaem si na paskie wolnomylne i bezbone projekty spoeczne, ot co!
Ale ten wykrt nie pomg uynowi. Przeciwnie, szemrania rozlegay si ze wszystkich
stron.
Z takiej beczki zaczynasz! krzykn Lebieziatnikow. esz! Woaj policj, to bd
przysiga! Jednej rzeczy tylko nie rozumiem: dlaczego on si zdecydowa na tak podo?
O, marny, pody czowieku!
Ja mog wyjani, dlaczego on si zdecydowa na taki postpek, i gdyby byo trzeba,
rwnie przysign! mocnym gosem odezwa si wreszcie Raskolnikow i wystpi
naprzd.
By wyranie pewny siebie i spokojny. Patrzc na niego, wszyscy zrozumieli, e rzeczywicie
wie, o co chodzi, i e sprawa zaraz si wyjani.
Teraz wszystko jest dla mnie zupenie jasne cign Raskolnikow, zwracajc si do
Lebieziatnikowa. Od pierwszej chwili podejrzewaem, e w tej caej historii tkwi jaki
wstrtny podstp. Podejrzewaem na skutek pewnych okolicznoci mnie jednemu tylko
znanych, o ktrych zaraz powiem:
473
w tym ley sedno sprawy. Pan, Andrzeju Siemionowiczu, przez swoje nieocenione zeznanie
wyjani mi ostatecznie wszystko. Prosz, aby wszyscy, wszyscy suchali. Ten pan
wskaza na uyna stara si niedawno o rk pewnej panny, a mianowicie mojej siostry,
Awdotii Romanowny Raskolnikowej. Po przyjedzie do Petersburga onegdaj, przy
pierwszym widzeniu, pokci si ze mn i wyrzuciem go za drzwi, na co mam dwch
wiadkw. Jest to zy czowiek... Onegdaj nie wiedziaem jeszcze, e on mieszka u pana,
Andrzeju Siemionowiczu. Zatem nie wiedziaem, e tego samego dnia, kiedy pokcilimy
si, to jest onegdaj, by wiadkiem, jak wrczaem Katarzynie Iwano-wnie, w charakterze
przyjaciela nieboszczyka pana Marmiea-dowa, pewn sum na pogrzeb. Natychmiast napisa
kartk do mojej matki z zawiadomieniem, e daem pienidze nie Katarzynie Iwanownie, lecz
Sofii Siemionownie, uywajc przy tym najnikczemniejszych okrele... charakteru tej
ostatniej, to jest napomkn o charakterze mego stosunku do niej. Wszystko to byo zrobione
w celu pornienia mnie z matk i z siostr, wmawia im bowiem, e marnotrawi ich ostatni
grosz, ktrym si dziel ze mn. Wczoraj wieczorem przy matce i siostrze, w jego obecnoci,
ustaliem prawd, dowidszy, e pienidze daem na pogrzeb Katarzynie Iwanownie, nie za
Sofii Siemionownie, ktrej onegdaj nie znaem, nawet nie widziaem na oczy. Dodaem przy
tym, e on, Piotr uyn, nie wart jest maego palca Sofii Siemionowny, o ktrej si tak le
wyraa. Na jego pytanie, czy posadzibym Sofi Siemionown obok swej siostry,
odpowiedziaem, e ju to zrobiem tego wanie dnia. Zy, e matka i siostra nie chc ulec
jego namowom i zerwa ze mn, zacz prawi im niewybaczalne chamstwa. Nastpio
ostateczne zerwanie i wyrzucono go z domu. Wszystko to miao miejsce wczoraj wieczorem.
Teraz prosz o specjaln uwag: wyobracie sobie, e udaoby mu si dowie, e Sofia

Siemio-nowna jest zodziejk, wwczas, po pierwsze, dowidby matce mojej i siostrze, e


podejrzenia jego byy suszne, e mia racj, oburzajc si, i stawiam moj siostr na rwni z
Sofi
474
Siemionown, e napadajc na mnie, strzeg i broni honoru mojej siostry, a swej narzeczonej.
Sowem, dziki temu mgby znowu porni mnie z rodzin i mia nadziej, e znowu
wkradnie si w jej aski. Nie wspominam nawet o tym, e mci si zarazem na mnie, mia
bowiem podstawy, by przypuszcza, e honor i szczcie Sofii Siemionowny s mi bardzo
drogie. Oto jego wyrachowanie! Oto jak ja rozumiem t spraw. Oto caa przyczyna, prcz
ktrej nie ma innej.
W ten czy te podobny sposb zakoczy Raskolnikow swoj przemow, przerywan czsto
okrzykami obecnych, suchajcych zreszt bardzo uwanie. Nie zwaajc na przerywanie,
Raskolnikow mwi ostro, spokojnie, dokadnie, jasno, z pewnoci siebie. Jego ostry gos,
zdecydowany ton i surowy wyraz twarzy zrobiy na wszystkich nadzwyczajne wraenie.
Tak, tak, tak jest! potakiwa zachwycony Lebieziat-nikow. To musi by prawda, bo
jak tylko Sofia Siemionown wesza do pokoju, to zapyta mnie o pana: czy pan tu jest? Czy
nie widziaem pana wrd goci Katarzyny Iwanowny? Odwoa mnie w tym celu do okna i
tam po cichu zapyta. Wida wic, e zaleao mu na tym, aby pan tu koniecznie by! Tak,
wszystko si zgadza!
uyn milcza i umiecha si pogardliwie. By jednak bardzo blady. Obmyla widocznie, jak
si z tego wykrci. By moe, z przyjemnoci machnby rk na wszystko i wyszed, ale w
danej chwili byo to niemoliwe: rwnaoby si to bowiem otwartemu przyznaniu, e
oskarenia wytoczone przeciwko niemu s suszne i e w istocie rzuci na Soni oszczerstwo.
Przy tym towarzystwo, ktre ju przedtem wystarczajco sobie podpio, byo zbyt wzburzone.
Intendent, nie zdajc sobie zreszt do koca sprawy ze wszystkiego, krzycza najgoniej i
proponowa rne, nader dla uyna nieprzyjemne sposoby zlikwidowania zajcia. Lecz w
pokoju byli nie tylko sami pijani. Zeszli si i zebrali lokatorzy ze wszystkich pokojw.
Wszyscy trzej Polaczkowie ogromnie si irytowali i bez przerwy krzyczeli na uyna panie
ajdak", dodajc jeszcze jakie groby
475
po polsku. Sonia suchaa z naton uwag, lecz zdawao si, e te nie wszystko rozumie, e
dopiero budzi si z omdlenia. Nie spuszczaa oczu z Raskolnikowa, czujc, e on jest jedyn
jej obron. Katarzyna Iwanowna dyszaa ciko, rzc, i wprost padaa z wyczerpania.
Najgupsz min miaa Amalia Iwanowna, staa z otwartymi ustami i nic nie rozumiaa.
Widziaa tylko, e uyn w jaki sposb wpad. Raskolnikow chcia co jeszcze powiedzie,
lecz nie dano mu doj do sowa, wszyscy krzyczeli i toczyli si okoo uyna z wymysami
i grobami. Lecz uyn nie stchrzy. Zdajc sobie spraw, e oskarenie Soni wzio w eb,
uciek si po prostu do zuchwalstwa:
Za pozwoleniem, prosz pastwa, za pozwoleniem, prosz si nie toczy, dajcie mi
przej mwi, przeciskajc si przez tum. I bardzo prosz nie grozi. Zapewniam, e
nic nie bdzie, nic mi nie zrobicie, nie jestem lkliwy, a wy, panowie, moecie odpowiada za
usiowanie bronienia gwatem sprawy kryminalnej. Zodziejka jest a nadto zdemaskowana,
ja za bd j ciga. W sdzie bd mniej lepi i... pijani, nie uwierz dwm zdeklarowanym
bezbonikom, buntownikom i warchoom oskarajcym mnie z zemsty osobistej, do czego
zreszt sami si przez gupot przyznaj... Wic za pozwoleniem!
eby ladu po panu nie zostao w moim pokoju! Ma si pan wyprowadzi! Midzy nami
wszystko skoczone! Pomyle tylko, e ze skry wyaziem, eby go uwiadomi... Cae
dwa tygodnie!
Przecie sam panu mwiem ju przedtem, e si wyprowadzam, chocia pan mnie
zatrzymywa. Teraz dodam tylko, e pan jest gupcem! ycz panu wyleczenia mzgu i

lepawych oczu. Za pozwoleniem!


Przecisn si przez tum. Ale intendent nie mia ochoty wypuci go tak atwo; nie
zadowalajc si samymi obelgami, chwyci szklank ze stou, zamierzy si i cisn ni w
uyna. Szklanka jednak trafia w Amali Iwanown. Niemka wrzasna, intendent za,
straciwszy w czasie rzutu rwnowag, stoczy si ciko pod st. uyn przemkn si do
swego
476
pokoju i po upywie p godziny ju go nie byo w kamienicy. Niemiaa z natury Sonia
dawno zdawaa sobie spraw z tego, e atwiej jest cakowicie pogry j ni kogokolwiek
innego, skrzywdzi za mg j bezkarnie prawie kady. Jednak do chwili obecnej
przypuszczaa, e ostronoci, agodnoci i ulegoci wobec wszystkich i wszystkiego uda
jej si jako unikn nieszczcia. Rozczarowanie jej byo zbyt bolesne. Oczywicie, moga
cierpliwie, bez szemrania znie wszystko, nawet i to, ale na razie byo jej strasznie ciko.
Pomimo zwycistwa i uniewinnienia jej, kiedy min pierwszy strach i osupienie, kiedy
zrozumiaa i uzmysowia sobie wszystko wyranie, poczucie bezradnoci i krzywdy bolenie
cisno jej serce. Dostaa ataku histerycznego. Nie mogc dalej wytrzyma, wybiega z
pokoju i ucieka do domu, prawie zaraz po wyjciu uyna. Amalia Iwanowna, w ktr przy
gonym miechu obecnych trafia szklanka, rwnie nie wytrzymaa dalej w roli koza
ofiarnego. Jak szalona rzucia si z piskiem do Katarzyny Iwanowny, uwaajc j za winn
wszystkiego:
Precz z mieszkania! Saras! Marsz!
Mwic to, chwytaa wszystkie rzeczy Katarzyny Iwanowny, ktre wpady jej w rce, i
ciskaa je na podog. Katarzyna Iwanowna, i tak ju zgnbiona, prawie nieprzytomna,
duszca si i blada, zerwaa si z ka (na ktre pada z wyczerpania) i rzucia si na Amali
Iwanown. Ale walka bya zbyt nierwna: zostaa odrzucona jak pirko.
Jak to! Mao tych bezbonych oszczerstw, jeszcze i ta kreatura na mnie! Jak to! W dzie
pogrzebu ma wyrzuca z mieszkania! Zaraz po stypie na ulic z sierotami! Dokd pjd?
zawodzia, kajc i duszc si, biedna kobieta. Boe! krzykna nagle z byskiem w
oczach czy nie ma ju sprawiedliwoci? Kogo masz broni, jeli nie nas, sieroty? No,
zobaczymy! S na wiecie sdy i sprawiedliwo, poszukam! Zaraz, poczekaj, bezbona
kreaturo! Poleko, zosta z dziemi, ja wrc. Czekajcie na mnie, choby na ulicy!
Zobaczymy, czy jest na wiecie sprawiedliwo!
477
Zarzuciwszy na gow zielon, kortow chust, o ktrej wspomina w swoim opowiadaniu
nieboszczyk Marmieadow, Katarzyna Iwanowna przecisna si przez bezadny, pijany tum
lokatorw toczcych si w pokoju i zawodzc, wybiega na ulic z nieokrelonym celem, by
gdzie zaraz, natychmiast, za wszelk cen znale sprawiedliwo. Poleka ze strachu
zaszya si z dziemi w kt, obja obu malcw i drc, czekaa na kufrze na powrt matki.
Niemka miotaa si po pokoju, wrzeszczaa, ciskaa wszystko, co wpado jej w rce, na
podog i awanturowaa si. Lokatorzy darli si coraz goniej, jedni dorzucali, co wiedzieli
na temat zajcia, drudzy kcili si i urgali sobie, inni piewali...
Czas na mnie! pomyla Raskolnikow. No, zobaczymy, Sofio Siemionowno, co pani
teraz powie!"
I skierowa si do mieszkania Soni.
IV
Raskolnikow, pomimo e by zgnbiony wasnym lkiem i cierpieniem, potrafi jednak
czynnie i energicznie obroni Soni przed uynem. Przecierpiawszy tyle rankiem tego dnia,
zadowolony by nawet ze zmiany wrae, ktre staway si nie do zniesienia, nie mwic ju
o tym, e ujmujc si za Soni, kierowa si osobistymi wzgldami uczuciowymi. Mczya
go, chwilami zwaszcza, myl o widzeniu si z Soni: musia powiedzie jej, kto zabi

Lizawiet, przeczuwa, e bdzie bardzo cierpia, i wzdraga si na myl o tym. I dlatego, gdy
wychodzc od Katarzyny Iwanowny, zawoa w myli: No, zobaczymy, Sofio Siemionowno,
co pani teraz powie!", to widocznie by jeszcze zewntrznie podniecony swym wybuchem,
rzuconym wyzwaniem i zwycistwem odniesionym nad uynem. Zasza w nim jednak
dziwna zmiana. Gdy doszed do mieszkania Kapernaumowa, ogarna go niemoc i strach.
Zamylony, zatrzyma si przed drzwiami z dziwnym pytaniem:
478
oyio
dziwne, gdy jednoczenie czu, e nie tylko nie moe nie powiedzie, ale nie wolno nawet
odwlec tej chwili. Nie wiedzia wprawdzie, dlaczego nie wolno, wyczu to tylko, i
przytaczao go drczce poczucie wasnej niemocy wobec koniecznoci. Aby przerwa te
rozwaania i nie mczy si duej, szybko otworzy drzwi i stojc w progu, spojrza na
Soni. Siedziaa oparta okciami na stole, z twarz ukryt w doniach. Zobaczywszy
Raskolnikowa, zerwaa si i podesza do niego, jakby czekaa na jego przyjcie.
Co by si ze mn stao, gdyby nie pan! powiedziaa, witajc go na rodku pokoju.
Widocznie chciaa mu to jak najprdzej powiedzie. Na to tylko czekaa.
Raskolnikow podszed do stou i usiad na krzele, z ktrego przed chwil wstaa Sonia. Staa
teraz o dwa kroki przed nim, tak jak wczoraj.
C, Soniu? powiedzia i poczu, e gos mu dry.
Przecie caa sprawa polega na kondycji spoecznej i zwizanych z ni nawykach". Czy
pani zdaa sobie z tego spraw? Na jej twarzy malowao si cierpienie.
Tylko niech pan nie mwi ze mn tak, jak wczoraj!
przerwaa mu. Prosz, niech pan da spokj. I tak dosy ju tych mczarni...
Umiechna si jednak zaraz w obawie, aby nie wzi jej za ze tego wyrzutu.
Uciekam stamtd przez gupot. Co si tam teraz dzieje? Chciaam zaraz wrci, ale
mylaam, e a nu... pan przyjdzie.
Raskolnikow opowiedzia jej, e Amalia Iwanowna wyrzuca ich z mieszkania i e Katarzyna
Iwanowna pobiega dokd szuka sprawiedliwoci".
Boe mj! poderwaa si Sonia. Chodmy prdzej... Zapaa mantylk.
Zawsze to samo! krzykn zniecierpliwiony Raskolnikow. Pani zawsze o nich
myli? Niech pani zostanie ze mn!
479
/\... js^aiarzyna iwanowna;
Katarzyna Iwanowna na pewno pani nie minie. Skoro ju wysza z domu, wstpi do pani
doda opryskliwie. A jak pani nie zastanie, to kto bdzie winien?
Sonia przysiada na krzele w mczcym niezdecydowaniu. Raskolnikow milcza i
zastanawiajc si nad czym, patrzy w ziemi.
Przypumy, e uyn tym razem nie chcia zacz, nie patrzc na Soni ale gdyby
chcia, gdyby mia w tym jaki interes, to przecie wpakowaby pani do wizienia, gdyby nie
ja, no i Lebieziatnikow. Czy nie?
Tak odpowiedziaa sabym gosem. Tak powtrzya wystraszona i roztargniona.
Rzeczywicie, mogo si zdarzy, e mnie by nie byo! Lebieziatnikow rwnie nawin
si zupenie przypadkowo. Sonia milczaa.
A jak do wizienia, to co? Pamita pani, co powiedziaem wczoraj?
Sonia znowu nie odpowiedziaa. Raskolnikow odczeka chwil.
Mylaem, e pani znowu krzyknie: Niech pan milczy, niech pan przestanie!"
rozemia si nieszczerze. Pani znw milczy? zapyta po chwili. Trzeba przecie o
czym rozmawia. Ciekaw jestem, na przykad, jak by pani rozwizaa pewne zagadnienie",
jak mwi Lebieziatnikow. Raskolnikow zdawa si by zbity z tropu. Ale pomwmy
powanie. Niech pani sobie wyobrazi, e pani wiedziaa z gry o zamiarach uyna,

wiedziaa pani, e on zniszczy Katarzyn Iwanown, dzieci i pani rwnie na dodatek (pani
siebie przecie w ogle nie liczy, wic powiedzmy, na dodatek). Polek... take ten sam los
czeka. Zatem gdyby pani sama miaa zdecydowa: czy on ma ocale, czy oni, to znaczy, czy
uyn ma y i robi wistwa, a Katarzyna Iwanowna ma umrze? Jak by pani
zdecydowaa: kto z nich ma umrze? Pytam pani.
480
sonia popatrzya na mego z niepokojem: co niesamowitego dwiczao w tych niepewnych i
ostronie do jakiego celu zmierzajcych sowach.
Przeczuwaam, e pan zapyta o co w tym rodzaju powiedziaa, patrzc na niego
badawczo.
Dobrze, zgoda, ale jednak jak by pani zdecydowaa?
Dlaczego pan pyta o rzeczy niemoliwe? z odraz rzucia Sonia.
Zatem lepiej byoby, gdyby uyn y i robi wistwa! Nawet tego nie odway si pani
rozstrzygn?
Ale przecie ja nie mog rozstrzyga wyrokw Opatrznoci... Dlaczego pyta pan o rzeczy,
o ktre pyta nie wolno? Po co te bezsensowne pytania? Czy to moe zalee od mojej woli?
Kto mi da prawo orzeka, kto ma y, a kto nie?
Tak, oczywicie, jak gdzie przyplcze si Opatrzno, to ju nie ma rady warkn
ponuro Raskolnikow.
Niech pan powie lepiej od razu, o co panu waciwie chodzi! krzykna z wyrzutem
Sonia. Znowu pan zaczyna co napomyka... Czy pan tylko po to przyszed, eby mnie
drczy?
Nie moga si powstrzyma i raptem gorzko zaszlochaa. Raskolnikow patrzy na ni z blem
i ponuro. Upyno kilka chwil.
Jednak masz racj, Soniu powiedzia wreszcie agodnie. Zmieni si nagle: znik
sztuczny, drwicy i wyzywajcy ton. Zniy gos. Powiedziaem ci wczoraj, e nie przyjd
prosi ci o przebaczenie, a wanie niemal od tego zaczem... To, co mwiem o uynie i
Opatrznoci, to mwiem ze wzgldu na siebie... To bya proba o przebaczenie, Soniu...
Chcia si umiechn, lecz jaka dziwna sabo i niedomwienie byo w tym pumiechu.
Pochyli gow i ukry twarz w doniach.
Nagle niespodziane uczucie ostrej nienawici do Soni przeszyo mu serce. Zdziwiony i
przeraony tym uczuciem, podnis gow i spojrza na ni uwanie. Spotka jej serdeczne,
nie!6 Zbrodnia i kara
481
nawi rozwiaa si jak przywidzenie. A wic to byo co innego. Omyli si widocznie co do
tego uczucia. Znaczyo to widocznie tylko to, e ta chwila ju nastpia.
Znowu ukry twarz w doniach i spuci gow. Nagle poblad, wsta z krzesa i nic nie
mwic, machinalnie przesiad si na ko.
Chwila ta bya ogromnie podobna w jego odczuciu do tej, kiedy sta za star z przygotowan
ju siekier i czu, e nie ma ani sekundy do stracenia".
Co panu jest? zapytaa Sonia wielce strwoona.
Nie mg wymwi ani sowa. Zupenie inaczej zamierza zakomunikowa jej i nie rozumia,
co mu si stao. Sonia cicho podesza do niego, usiada obok na ku i czekaa, nie
spuszczajc z niego wzroku. Serce jej bio i zamierao. Sytuacja stawaa si nie do zniesienia.
Zwrci ku niej sw trupioblad twarz i skrzywi bezsilnie usta, usiujc co powiedzie.
Przeraenie przeszyo serce Soni.
Co panu jest? powtrzya, odsuwajc si troch od niego.
Nic, Soniu. Nie bj si... Gupstwo! Rzeczywicie, jak si nad tym zastanowi
mamrota jak czowiek nieprzytomny w gorczce. Tylko po co waciwie przyszedem

ciebie mczy? doda, popatrzywszy na ni. Naprawd po co? Wci zadaj sobie to
pytanie, Soniu...
By moe, e przed kwadransem naprawd zadawa sobie to pytanie, lecz teraz mwi
zupenie bezadnie, pprzytomny, cigle wstrzsany przeszywajcymi cae ciao dreszczami.
Och, jake pan si mczy! powiedziaa Sonia, patrzc na niego ze wspczuciem.
To gupstwo!... Suchaj, Soniu umiechn si nagle bez powodu, blado i bezbarwnie
czy pamitasz, co chciaem ci wczoraj powiedzie?
Sonia czekaa z niepokojem.
482
Wychodzc, powiedziaem, e prawdopodobnie egnamy si na zawsze, ale gdybym
przyszed dzisiaj, to powiem ci... kto zabi Lizawiet.
Sonia zadraa caym ciaem.
A wic przyszedem ci powiedzie.
To pan wczoraj naprawd... szepna z wysikiem.
Skd pan wie? zapytaa szybko, jakby oprzytomniawszy nagle.
Oddychaa z trudem. Twarz jej blada coraz bardziej.
Wiem...
Sonia milczaa przez chwil.
Wic zapali gol zapytaa niemiao.
Nie, nie zapali.
Wic skd pan o tym wie? zapytaa po chwili milczenia ledwie dosyszalnym gosem.
Zwrci si do niej i spojrza na ni bardzo uwanie.
Zgadnij powiedzia z takim samym jak przedtem bezsilnym, krzywym umiechem.
Zadraa konwulsyjnie na caym ciele.
Przecie pan... mnie... dlaczego pan mnie tak... straszy?
zapytaa, umiechajc si jak dziecko.
Widocznie jestem z nim w wielkiej przyjani... skoro wiem
cign Raskolnikow, nie przestajc wpatrywa si w ni, jak gdyby ju nie mg oderwa
od niej oczu. On tej Lizawiety... nie chcia zabija. On j zabi przypadkowo... On chcia
zabi star... kiedy bya sama... i przyszed... Nagle wesza Lizawieta... i zabi j te.
Upyna jeszcze jedna straszna chwila. Oboje patrzyli na siebie.
Wic nie moesz odgadn? zapyta, majc wraenie, e rzuca si w d ze szczytu
dzwonnicy.
N-nie ledwie dosyszalnie szepna Sonia.
Przypatrz mi si dobrze.
Gdy tylko to powiedzia, poprzednie, znane ju uczucie cio mu krew w yach: patrzy na
ni, a w jej twarzy zamajaczyy mu
483
rysy i^izawieiy. wryi rnu si w pami wyra/, iwarzy kiedy zblia si do niej wtedy z
siekier. Cofaa si przed nim do ciany, wycigna przed siebie rk z dziecicym
przeraeniem w oczach, zupenie jak mae dziecko, gdy zlknie si czego, patrzy z
niepokojem szeroko rozwartymi oczami na przedmiot napawajcy je lkiem, cofa si,
wyciga przed siebie rczyny i szykuje si do paczu. Co podobnego dziao si teraz z Soni:
bezradna, z takim wanie lkiem patrzya na niego, wycigaa lew rk i dotykajc kocami
palcw jego piersi, powoli podnosia si z ka. Odsuwaa si coraz dalej od Raskol-nikowa,
a wpatrzone w niego oczy rozszerzao przeraenie. Jej strach nagle udzieli si jemu: groza
odmalowaa si i w jego oczach. Spojrza na ni tym samym spojrzeniem, nawet z takim
samym, prawie dziecicym umiechem. ~ Zgada? wyszepta wreszcie.
O, Boe! straszny jk wyrwa si z piersi Soni. Bez si pada na ko, kryjc twarz w
poduszki. Ale po chwili podniosa si, przysuna si do niego gwatownie, chwycia cienkimi

palcami obie jego rce, ciskajc je jak w kleszczach, i znowu wpia si w jego twarz
nieruchomym spojrzeniem. Tym ostatnim, rozpaczliwym spojrzeniem chciaa dostrzec i
uchwyci jaki cie nadziei dla siebie. Lecz nie byo adnej nadziei! Nie miaa wtpliwoci:
to bya prawdal Pniej, gdy przypominaa sobie t chwil, dziwia si sama sobie: dlaczego
waciwie wtedy od razu zrozumiaa, e nie mona mie adnych wtpliwoci? Przecie
niczego nie przeczuwaa! A jednak, gdy tylko powiedzia jej to, odniosa wraenie, e wanie
to przeczuwaa.
Daj spokj, Soniu, dosy ju! Nie drcz mnie! bagalnie prosi Raskolnikow.
Zupenie inaczej zamierza jej to wyzna, a stao si wanie tak.
Sonia zerwaa si jak nieprzytomna i zaamujc rce, dosza do rodka pokoju, po czym zaraz
zawrcia i znowu usiada przy nim, dotykajc go ramieniem. Nagle drgna jak raona
484
piorunem, krzykna i nie zdajc sobie sprawy dlaczego, pada przed nim na kolana.
Co pan zrobi, co pan zrobi ze sob! powtarzaa z rozpacz. Zerwawszy si z kolan,
rzucia mu si na szyj, oplota go rkami i bardzo mocno ucisna.
Raskolnikow achn si i spojrza na ni ze smutnym umiechem.
Dziwna jeste, Soniu obejmujesz mnie i caujesz, gdy powiedziaem ci o tymi Chyba
nie wiesz, co robisz!
Nie, na caym wiecie nie ma czowieka nieszczliwszego od ciebie, nie ma! krzykna
Sonia, nie syszc wcale jego uwagi, i wybuchna histerycznym paczem.
Fala od dawna nieznanego uczucia zalaa jego dusz i rozczulia go. Nie broni si: dwie zy
zawisy mu na rzsach.
Wic nie opucisz mnie, Soniu? zapyta, patrzc na ni z ufnoci.
Nie, nie, nigdy i nigdzie! krzykna. Pjd za tob wszdzie! O, Boe!... O, ja
nieszczliwa! Dlaczego, dlaczego przedtem nie znaam ciebie! Dlaczego dawniej nie
przychodzie? O, Boe...
Przecie przyszedem.
Ale dopiero teraz! Ach, co robi?... Razem! Razem!
powtarzaa nieprzytomnie i obja go znowu. Pjd z tob razem na katorg!
Raskolnikow zatrzs si, dawny, peen nienawici i prawie szyderczy umiech wykrzywi mu
usta.
Soniu, moe ja wcale nie mam zamiaru i na katorg
powiedzia.
Sonia spojrzaa na niego badawczo.
Po pierwszym namitnym i wyczerpujcym wspczuciu dla nieszcznika uzmysowia sobie
teraz straszliwy fakt morderstwa. W zmienionym tonie, jakim si do niej odezwa, usyszaa
nagle gos zabjcy. Patrzya na niego zdumiona. O niczym jeszcze nie wiedziaa: po co,
dlaczego i jak to si stao. Wszystkie te pytania naraz kbiy si w jej gowie. I nagle
zwtpia: On, on jest morderc? Czy to moliwe?"
485
co 10 znaczy.' co si ze mn dzieje? powtarzaa w osupieniu, wci jakby
nieprzytomna. Jak pan mg, pan taki... zdecydowa si na to? Jak pan mg?
No tak, dla rabunku. Przesta, Soniu odpowiedzia zmczonym i zniecierpliwionym
tonem.
Sonia staa oszoomiona, ale nagle krzykna:
Bye godny! Ty... eby pomc matce? Tak?
Nie, Soniu, nie bekota, odwrciwszy gow nie byem taki godny... rzeczywicie
chciaem pomc matce, ale... nie o to chodzi... nie mcz mnie, Soniu.
Sonia zaamaa rce.
Czy to prawda, czyby to bya prawda? Boe, czy to by moe? Kto w to uwierzy?... Jak

to, swoje pan wszystko rozdaje, a zabija dla rabunku! Ach!... achna si nagle. Te
pienidze, ktre pan da Katarzynie Twanownie... Te pienidze... Boe, czyby i te
pienidze...
Nie, Soniu przerwa skwapliwie to nie byy te pienidze, uspokj si! Te pienidze
przysaa mi matka przez pewnego kupca. Otrzymaem je, kiedy byem chory, i tego samego
dnia daem Katarzynie Iwanownie... Razumichin widzia... on wanie za mnie je odbiera... to
moje wasne pienidze.
Sonia suchaa z niedowierzaniem, usiujc jako si w tym wszystkim zorientowa.
Tamte pienidze... zreszt nawet nie wiem, czy byy tam pienidze doda cicho, jakby
w zamyleniu zdjem jej wtedy sakiewk z szyi, zamszow... bya pena... wypchana,
nawet nie zagldaem do rodka, zapewne nie zdyem... A rzeczy, same jakie spinki i
acuszki, wszystko to razem z sakiewk schowaem nastpnego dnia rano pod kamieniem, w
podwrku pewnego domu przy prospekcie W-kim... Ley tam teraz wszystko...
Sonia suchaa z wyton uwag.
Wic w takim razie, dlaczego... Sam pan powiedzia, e dla rabunku, a nic pan nie wzi?
zapytaa szybko, jak toncy chwytajc si dba nadziei.
486
Nie wiem... nie zdecydowaem si jeszcze, czy wezm te pienidze, czy nie powiedzia
wci jakby w zadumie, lecz nagle oprzytomnia, przelotny umiech zagoci mu na wargach.
Ach, nieze gupstwo palnem teraz, co?
Moe to wariat" bysna Soni myl. Ale zaraz odrzucia to przypuszczenie: Nie, to
chyba co innego". Nie rozumiaa z tego nic a nic.
Czy wiesz, Soniu zacz Raskolnikow w uniesieniu wiesz, co ci powiem? Gdybym
zabi dlatego tylko, e byem godny, to czubym si teraz szczliwy! Wiedz o tym!
powiedzia, akcentujc kade sowo. Dlaczego, dlaczego, dlaczego tak zaley ci na tym,
ebym si przyzna, e le zrobiem?! Dlaczego tak zaley ci na tym marnym zwycistwie
nade mn? Ach, Soniu, czy po to do ciebie przyszedem?
Sonia znowu chciaa co powiedzie, lecz powstrzymaa si.
Dlatego przecie wczoraj wzywaem ci, by posza ze mn, bo ty jedna mi zostaa.
ebym dokd posza?
Nie kra i nie zabija, nie bj si, nie po to umiechn si gorzko jestemy rnymi
ludmi... Wiesz, Soniu, dopiero teraz zrozumiaem, dokd wzywaem ci wczoraj. Kiedy to
mwiem, sam nie wiedziaem jeszcze dokd. O jedno mi szo tylko, w tym tylko celu
przyszedem: nie opuszczaj mnie. Nie opucisz, Soniu?
Ucisna mu rk.
Po co, po co jej powiedziaem, po co wyznaem? jkn po chwili, patrzc na ni z
niewysowionym blem. Czekasz na wyjanienia, Soniu, siedzisz i czekasz, widz to, a co
ja ci mam waciwie powiedzie? Przecie ty nic z tego nie zrozumiesz, bdziesz cierpiaa,.,
przeze mnie! No wanie, paczesz i znowu mnie obejmujesz, powiedz, dlaczego mnie
obejmujesz? Czy za to, e nie wytrzymaem i przyszedem zwali na kogo innego moj
mk: Cierp i ty, to mnie bdzie lej!" Czy moesz kocha takiego otra?
A czy ty nie cierpisz? odpowiedziaa Sonia.
487
zjiowu mia tamtego uczucia owadna mm i zmik na chwil.
Zauwa, Soniu, ja mam ze serce: to wiele ci wytumaczy. Dlatego wanie przyszedem do
ciebie, e jestem zy. Inny na moim miejscu nie przyszedby. Jestem tchrz i... ajdak! Ale...
niech tam! Nie o to chodzi... Musz ci teraz co powiedzie, ale nie wiem, od czego zacz...
Przerwa i zamyli si.
Ach, jake rnymi jestemy ludmi! zawoa znowu.
Nie pasujemy do siebie. Po co, po co przyszedem tutaj! Nigdy sobie tego nie daruj!

Nie, nie, to dobrze, e przyszede! stwierdzia Sonia.


To lepiej, e bd wiedziaa, o wiele lepiej! Spojrza na ni z blem.
A w rzeczy samej! powiedzia, jakby zdecydowa si wreszcie. Przecie tak wanie
byo! Chciaem zosta Napoleonem, dlatego zabiem, tak jest... Zrozumiaa teraz?
N-nie naiwnie i niemiao szepna Sonia tylko... mw, mw! Zrozumiem, po
swojemu wszystko zrozumiem!
prosia go.
Zrozumiesz? No dobrze, zobaczymy! Milcza i dugo zastanawia si.
Sprawa wyglda tak: postawiem sobie kiedy pytanie: co zrobiby na moim miejscu, na
przykad, Napoleon, gdyby dla rozpoczcia kariery mia pod rk nie Tulon, nie Egipt, nie
przepraw przez Mont Blanc czy inne monumentalne i pikne rzeczy, lecz po prostu jak
mieszn starowin, wdow po registratorze, ktr w dodatku trzeba zabi, eby z jej kuferka
zabra pienidze (dla tej kariery, rozumiesz?), czy zdecydowaby si na to, gdyby nie byo
innego wyjcia? Czy powstrzymaoby go przewiadczenie, e jest to czyn zbyt mao
monumentalny i... wystpny? Ot owiadczam ci, e borykaem si z tym zagadnieniem"
bardzo dugo, tak e w kocu byo mi wstyd przed sob samym. Bo zrozumiaem wreszcie
(tak jako nagle), e nie tylko by si nie waha, ale w ogle nie przyszoby mu do
488
gowy, e to nie jest dzieo monumentalne... Nie miaby adnych skrupuw. I gdyby nie mia
innego wyjcia, to bez namysu zadusiby j tak, e nie zdyaby nawet pisn! A wic i ja...
przestaem si namyla... zabiem j... zgodnie z autorytatywnym przykadem. Naprawd to
tak wanie si rzecz miaa. Wydaje ci si to mieszne? Tak, Soniu, a najmieszniejsze jest to,
e moe wanie tak si rzecz miaa naprawd... Soni wcale nie wydawao si to mieszne.
Niech mi pan lepiej powie po prostu... bez przykadw poprosia jeszcze bardziej
niemiao i cicho. Spojrza na ni ze smutkiem i uj jej rce.
Znowu masz racj, Soniu. Wszystko to bzdury, gupia gadanina! Widzisz, moja matka
prawie nic nie posiada. Siostra tylko przypadkiem otrzymaa wyksztacenie i skazana jest na
poniewierk jako guwernantka. Ja byem ich jedyn nadziej, uczyem si, ale nie mogem si
utrzyma na uniwersytecie i musiaem go na razie opuci. No, a gdybym nawet pozosta? To
mogem liczy, e po jakich dziesiciu czy dwunastu latach (gdyby si wszystko pomylnie
ukadao) zostan nauczycielem czy urzdnikiem z tysicrublow pensj recytowa jak
wyuczon lekcj. A do tego czasu matka zmarniaaby ze zmartwie i kopotw, bo i tak
nie mgbym zapewni jej spokoju, siostra za... z siostr mogoby by jeszcze gorzej!... I w
imi czego cae ycie mam si wszystkiego wyrzeka, z wszystkiego rezygnowa, zapomnie
o matce, patrze obojtnie na krzywdy siostry? W imi czego? Po to, eby pochowawszy
matk i siostr, mie on i dzieci i z kolei je zostawi bez grosza i kawaka chleba? Wic...
postanowiem, e za pienidze tej baby, nie szarpic matki, bd si utrzymywa na
uniwersytecie i przez pierwsze lata po studiach. Postanowiem dziaa z rozmachem,
zdecydowanie, eby utorowa sobie drog do kariery, eby stan na nowej, niezalenej
drodze... oto... oto wszystko... A e zabiem t star, to naturalnie, rozumie si, le zrobiem...
ale ju dosy!
Opad z si i spuci gow.
489
Ach, nie, tu co jest nie tak! powtarzaa z rozpacz w gosie Sonia. Czy to tak
wolno... nie, tak nie mona, nie!
Widzisz wic sama, e co jest nie tak, a jednak powiedziaem ci ca prawd!
C to za prawda! Mj Boe!
Zabiem przecie tylko wesz, Soniu, niepotrzebn, wstrtn, szkodliw.
Pan czowieka nazywa wsz!
Wiem przecie, e waciwie to nie wesz odpowiedzia, patrzc na ni dziwnie.

Zreszt, kami, Soniu, cay czas kami... To byo zupenie inaczej, masz racj. Cakiem,
cakiem inne byy powody! Dawno ju z nikim nie rozmawiaem, Soniu, gowa mnie bardzo
boli!
Oczy byszczay mu gorczkowo. Majaczy niemal, niespokojny umiech bdzi mu po
ustach. Mimo podniecenia zna byo, e opad z si. Sonia widziaa, jak bardzo si mczy.
Ona rwnie dostawaa zawrotw gowy. A przy tym mwi on tak jako dziwnie: niby
zrozumiale, a jednak... Jak to! Jak to! O Boe!" zaamywaa rce z rozpaczy.
Nie, Soniu, to nie tak! zacz znowu Raskolnikow, podnoszc gow, jakby go nagle
uderzya i podniecia nowa myl. To nie tak! Lepiej... wyobra sobie (tak, rzeczywicie
bdzie lepiej!), wyobra sobie, e jestem samolubny, zawistny, zy, wstrtny, mciwy, a poza
tym... moe nawet na drodze do obdu. (Niech ju bdzie wszystko razem! O obdzie
mwiono ju przedtem, pamitam!) A wic powiedziaem ci ju, e nie mogem utrzyma si
na uniwersytecie. A jednak, wiesz, moe bym mg? Matka by mi przysaa na wszelkie
opaty, a na obuwie, ubranie i ycie zarobibym na pewno sam! Proponowano mi lekcje, po
p rubla za godzin. Razumichin przecie pracuje. Rozzociem si i nie chciaem. Tak,
wanie rozzociem si (to dobre sowo!). Jak pajk schowaem si w swoim kcie. Bya w
mojej norze, widziaa... A czy wiesz, Soniu, e niskie sufity i ciasne pokoiki przytaczaj
dusz i mzg! O, jak ja nienawidziem tej nory! A jednak nie chciaem si z niej ruszy.
490
Uparem si i nie chciaem! Caymi dniami nie wychodziem. Nie chciaem pracowa, nawet
je mi si nie chciao, tylko wylegiwaem si. Jeeli Nastka przyniosa obiad, to zjadem,
jeeli nie przyniosa, nie jadem wcale, cay dzie przechodzi i na zo nie pytaem o
jedzenie. Wieczorami nie miaem wiata, leaem po ciemku, ale nie chciaem zarobi na
wiece. Powinienem by si uczy, tymczasem sprzedaem wszystkie ksiki. Na stole,
notatkach i zeszytach zebra si i ley gruby pokad kurzu. Najchtniej leaem i mylaem.
Cigle mylaem... Miewaem sny, rne dziwaczne sny, nie warto ich powtarza. Wtedy
zaczo mi si rwnie majaczy, e... Nie, to nie tak byo! Znowu co krc! Rozumiesz,
pytaem wtedy ustawicznie siebie: dlaczego jestem tak gupi, e wiedzc na pewno, i inni s
gupi, nie chc by od nich mdrzejszy? Pniej zdaem sobie spraw, Soniu, e za dugo
trzeba by czeka na to, a wszyscy zmdrzej... Potem za zrozumiaem, e to si nigdy nie
stanie, e ludzie si nie zmieni, e nikt nie jest w stanie ich przerobi i e nawet nie warto si
trudzi! Tak, tak jest!... To ich prawo... prawo, Soniu! Tak jest! Teraz wiem, e wada nimi
ten, kto ma si ducha i rozum! Kto na wiele si way, ten ma u nich racj! Kto si omiela
oplu najwicej rzeczy, ten jest ich prawodawc, kto si na wicej way, ten ma racj
najwiksz! Tak byo dotychczas i tak bdzie zawsze! Tylko lepiec nie widzi tego!
Raskolnikow, mwic to, patrzy wprawdzie na Soni, ale nie troszczy si ju o to, czy ona
rozumie go, czy nie. Owadna nim gorczka. By w jakim ponurym uniesieniu
(rzeczywicie zbyt dugo z nikim nie rozmawia!). Sonia zrozumiaa, e ten ponury katechizm
sta si jego wiar i prawem.
Pojem wtedy, Soniu cign uroczycie dalej e wadz posiada tylko ten, kto si
odway schyli po ni i wzi j w rce. Tylko to jedno, jedno: trzeba si odway! I wtedy
zrodzia si we mnie myl, po raz pierwszy w yciu, myl, ktrej nikt nigdy nie mia przede
mn! Nikt! Nagle sta mi si jasny jak soce fakt, e dotychczas nie byo i nie ma nikogo, kto
491
odwayby si, przechodzc obok tego caego nonsensu, wzi wszystko po prostu za eb i
wyrzuci do diaba! Ja... ja chciaem si odway i zabiem... chciaem si tylko odway,
Soniu, to wszystko!
Niech pan milczy, niech pan milczy! krzykna Sonia, zaamawszy rce. Wyrzek si
pan Boga i Bg pana ukara, wyda na pastw szatana!...
A wanie, Soniu, kiedy tak leaem po ciemku i majaczyem, to chyba diabe mnie kusi.

Prawda?
Niech pan przestanie! Niech pan nie drwi, blunierco! Nic, nic pan nie rozumie! O, Boe!
On nic, nic nie jest w stanie zrozumie!
Milcz, Soniu, ja wcale nie drwi, ja wiem, e to diabe mnie kusi. Milcz, Soniu, milcz!
powtarza z ponurym uporem. Wiem wszystko. Wszystko przemylaem wtedy, gdy
leaem w ciemnociach... Wszystko sam ze sob przedyskutowaem do najdrobniejszych
szczegw i wiem wszystko! Jake sprzykrzyo mi si wtedy to gldzenie! Chciaem o
wszystkim zapomnie i zacz wszystko od nowa, chciaem przesta analizowa, Soniu! Czy
mylisz, e poszedem jak gupi, na zamanie karku? Nie, poszedem jak mdrek i to wanie
mnie zgubio. I czy mylisz, e nie zdawaem sobie z tego sprawy? Skoro zrodzio si we
mnie pytanie i zaczem sam siebie bada, czy mam prawo sign po wadz, to ju to samo
dowodzio, e wanie nie mam tego prawa. Albo pytam: czy czowiek jest wsz? Dowodzi
to, e dla mnie czowiek wsz nie jest, a jest ni dla tego, kto si nad takim pytaniem nie
zastanawia, kto si decyduje po prostu, bez adnych wtpliwoci... Drczc si za przez tyle
dni pytaniem, czy Napoleon zdecydowaby si na taki czyn, zrozumiaem, e wanie dlatego
si tym pytaniem drcz, e nie jestem Napoleonem... Przeszedem ca mk takiego
cigego analizowania si i zapragnem pozby si jej: zapragnem, Soniu, zabi bez adnej
kazuistyki, zabi dla samego siebie! Nie chciaem si oszukiwa! Zabiem, nie eby pomc
matce to nonsens! Zabiem nie dlatego, eby zdoby
492
pienidze i sta si dobroczyc ludzkoci to bzdura! Po prostu zabiem dla samego siebie.
Byo mi cakowicie obojtne, czy zostan czyim dobroczyc, czy te przez cae ycie bd
pajkiem wysysajcym yw krew ze swych omotanych pajczyn ofiar!... Pienidze rwnie
nie byy gwnym motywem zabjstwa, Soniu! Co innego byo mi potrzebne, nie pienidze...
Wszystko teraz zrozumiaem... Suchaj: gdybym dalej poszed t drog, to zapewne nigdy
wicej bym nie zabi. Chciaem si o czym przekona, pchaa mnie ch dowiedzenia si,
przekonania si natychmiast, czy jestem jak inni wsz, czy te czowiekiem? Czy potrafi
przekroczy w prg, czy nie? Czy odwa si schyli i wzi wadz, czy nie? Czy jestem
drcym, ndznym stworem, czy te mam prawo...
Zabija? Pan ma prawo zabija? zaamaa, rce Sonia.
Och, Soniu! przerwa jej zniecierpliwiony. Chcia jej co odpowiedzie, ale zamilk z
pogard. Nie przerywaj mi, Soniu! Chciaem ci tylko dowie, e to wanie diabe wtedy
mnie skusi po to, by mi pokaza, e nie miaem prawa i e jestem taka sama wesz jak
wszyscy. Zadrwi ze mnie, a ja, widzisz, przyszedem do ciebie! No, baw teraz swego gocia!
Gdybym nie by wsz, czy przyszedbym do ciebie? Suchaj: gdy wtedy poszedem do starej,
poszedem tylko na prb, wiedz o tym...
I zabi pan, zabi!
Ale jak zabiem? Czy tak si zabija? Czy tak si idzie mordowa, jak poszedem?
Opowiem ci kiedy, jak si przygotowywaem. Czy ja zabiem t starowin? Nie, siebie
zamordowaem, a nie j! Ze sob zrobiem koniec, raz na zawsze!... T bab diabe zabi, nie
ja... Dosy ju, dosy, Soniu, dosy! Zostaw mnie! krzykn nagle z nerwowym jkiem.
Zostaw mnie!
Opar okcie na kolanach i niczym kleszczami ciska gow domi.
Co za mka! jkna bolenie Sonia.
I c mam teraz pocz ze sob, powiedz? zapyta, podnisszy gow i patrzc na ni z
twarz wykrzywion rozpacz.
493
co zrobicY krzykna Sonia, zerwawszy si z miejsca z byskiem w oczach penych ez.
Wsta! Chwycia go za rami, a on podnis si, patrzc na ni ze zdziwieniem. Id
zaraz, w tej chwili, sta na ludnym placu, naprzd ucauj ziemi, ktr splugawie, a potem

bij pokony na cztery strony wiata i woaj, gono woaj do ludzi: Zabiem!" Wtedy Bg
znowu tchnie w ciebie ycie. Pjdziesz? Zrobisz tak? pytaa, drc jak w febrze, mocno
ciskajc jego rce i przeszywajc go pomiennym wzrokiem.
Raskolnikow by zdumiony i przeraony jej nagym wybuchem.
Czyby mwia o katordze, Soniu? Mam si sam oskary? zapyta ponuro.
Powiniene wzi na siebie krzy i odpokutowa. Tak, powiniene.
Nie, nie pjd tam, Soniu.
A y, bdziesz mg tak y? Jak bdziesz z tym y? Czy odwaysz si spojrze w oczy
matce? Co z ni bdzie, co si z ni teraz stanie? Ale co ja mwi! Przecie ty ju porzucie
matk i siostr. Ju je rzucie! O, Boe! On ju zrozumia to! Jak bdziesz mg y taki
samotny! Co si z tob teraz stanie?
Nie bd dzieckiem, Soniu odezwa si Raskolnikow agodnie. C ja im
zawiniem? W jakim celu mam pj do ludzi? Co irn powiem? Wszystko to tylko jaka
zmora... Sami niszcz miliony innych, w dodatku poczytuj to sobie za cnot. Oszuci i
nikczemnicy!... Nie pjd! I c powiem, e zabiem, ale baem si wzi pienidze i ukryem
je pod kamieniem? doda ze zgryliw ironi. Wymiej mnie, powiedz: to ci gupiec,
pienidzy nie wzi. Tchrz i gupiec! Nic nie zrozumiej, Soniu, i nie s warci tego, eby
zrozumie. Po c mam i? Nie pjd. Nie bd dzieckiem, Soniu...
Zadrczysz si, zamczysz powtarzaa, z rozpaczliwym baganiem wycigajc do niego
rce.
A moe ja si za surowo sdz? zastanawia si Raskolnikow, jakby pogrony w
ponurej zadumie. Moe
494
jcunaK jestem czfowieKiem, a me wsz, moe si zbyt popiesznie potpiem... Bd jeszcze
walczy. Umiechn si wyniole.
Tak si mczy! Cae ycie przecie, cae ycie...
Przyzwyczaj si odezwa si ponuro. Suchaj zacz po chwili dosy tego
paczu, przystpmy do rzeczy, przyszedem ci powiedzie, e mnie szukaj, cigaj...
Ach! krzykna przeraona Sonia.
Czego krzyczysz? Zlka si, a przecie sama chcesz, ebym poszed na katorg. Ale nie
dam si wzi. Bd jeszcze walczy, nic mi nie zrobi. Nie maj dowodw. Wczoraj grozio
mi wielkie niebezpieczestwo, mylaem, e jestem zgubiony. Dzisiaj sprawy stoj lepiej.
Wszystkie dowody, jakie mog mie przeciw mnie, maj dwa koce, to znaczy, e mog je
obrci na swoj korzy, rozumiesz? I zrobi tak, nauczyem si, jak to si robi... Ale do
wizienia wsadz mnie na pewno. Gdyby nie pewien wypadek, ju bym siedzia. Zreszt,
moe dzi jeszcze mnie zamkn... Ale to gupstwo, Soniu, posiedz i wypuszcz mnie... bo
nie maj adnego oczywistego dowodu i nie bd go mieli, daj ci sowo. Na podstawie tego,
co wiedz, nie mona skaza czowieka. Ale dosy... Mwi to, eby tylko wiedziaa!...
Postaram si tak jako przedstawi spraw siostrze i matce, eby uwierzyy w moj
niewinno i nie obawiay si... Zdaje si, e siostra jest teraz zabezpieczona... zatem matka
rwnie... To wszystko. Bd ostrona. Bdziesz przychodzia do mnie do wizienia, gdy
bd siedzia?
O, bd, bd!
Siedzieli obok siebie zgnbieni i przybici jak rozbitkowie wyrzuceni na pusty brzeg przez
burz. Raskolnikow patrzy na Soni i czu, ile w niej byo mioci do niego. Dziwnie bolesna
i przykra bya mu wiadomo, e jest tak kochany: tak, to bya przykra wiadomo. Idc do
Soni, zdawa sobie spraw, e ona jest jego jedyn nadziej i ucieczk. Pragn pozby si
cho czci swego cierpienia. Tymczasem teraz, kiedy bya z nim caym sercem, poczu i zda
sobie spraw, e jest stokro nieszczliwszy ni poprzednio.
495

soniu powiedzia lepiej me przycnoaz ao mnie ao wizienia.


Sonia nie odpowiedziaa nic, pakaa. Upyno kilka chwil.
Czy nosisz krzyyk na szyi? zapytaa niespodzianie, jakby sobie nagle przypomniaa.
Raskolnikow zrazu nie zrozumia pytania.
Nie, prawda, e nie? Masz, we mj, z cyprysowego drzewa. Mam drugi, miedziany, od
Lizawiety. Zamieniam si z ni: ona mi daa swj krzyyk, a ja jej szkaplerz. Bd nosia
krzyyk Lizawiety, a ten we sobie. We... przecie to mj! Mj!
prosia. Bdziemy razem cierpieli, razem bdziemy dwigali krzy!...
Daj! powiedzia Raskolnikow.
Nie chcia jej robi przykroci. Ale zaraz cofn wycignit po krzyyk rk.
Nie teraz, Soniu. Lepiej pniej doda, aby j uspokoi.
Tak, tak, lepiej pniej podchwycia z uniesieniem
woysz, gdy bdziesz szed na mk. Przyjdziesz do mnie, ja ci go wo, pomodlimy si
i pjdziemy. W tej chwili kto zapuka trzy razy do drzwi.
Mona? odezwa si grzecznie jaki dobrze znany gos. Sonia z przestrachem rzucia
si do drzwi. W pokoju ukazaa si jasnowosa gowa pana Lebieziatnikowa.
Lebieziatnikow mia min zafrasowan.
Ja do pani, Sofio Siemionowno. Przepraszam... Pewny byem, e pana tu zastan
zwrci si do Raskolnikowa to jest waciwie, ja nic nie mylaem... w tym rodzaju...
tylko wanie mylaem... A tam Katarzyna Iwanowna dostaa pomieszania zmysw
wypali nagle, odwracajc si od Raskolnikowa.
Sonia krzykna.
496
l o znaczy, taK to wyglda. Zreszt... Nie wiemy tam, co z tym zrobi, o to idzie! Wrcia
skd, zdaje si, e j tam wyrzucili, moe nawet pobili, tak nam si przynajmniej zdaje...
Pobiega do naczelnika ma, nie zastaa go w domu, by na obiedzie u jakiego generaa...
Wyobracie sobie, e ona i tam si machna, gdzie by ten obiad, do tego generaa. I
wyobracie sobie, dopia swego, wywoali tego naczelnika od stou, zdaje si. Moecie sobie
wyobrazi, co tam si dziao. Oczywicie wyrzucono j za drzwi. Ona mwi, e to ona jemu
nawymylaa i czym rzucia w niego. To nawet prawdopodobne... Dziwi si, e jej nie
aresztowano! Teraz opowiada o tym wszystkim, Amalii Iwanownie rwnie, ale nic nie
mona zrozumie, krzyczy i rzuca si... Ach, prawda: mwi i wykrzykuje, e poniewa
wszyscy j opucili, wic ona wemie dzieci i bdzie chodzi po ulicach z katarynk. Dzieci
bd pieway i taczyy, ona rwnie, i bdzie zbieraa pienidze, a codziennie bdzie
chodzia pod okna generaa... Niech powiada widz, jak dobrze urodzone dzieci
urzdnika ebrz po ulicach!" Dzieci bije, wszystkie pacz. onie zacza uczy piewa
Chutorek, drugiego chopca taczy, Paulin Michajown rwnie. Drze ubrania i robi dla
nich jakie czapeczki, jak dla aktorw. Chce wzi patelni, bdzie w ni bbnia zamiast
muzyki... Nikogo nie chce sucha... C wy na to? Przecie to jest po prostu niemoliwe!
Lebieziatnikow nie zamierza przerwa opowiadania, ale Sonia, suchajc go z zapartym
tchem, nagle chwycia mantylk, kapelusz i wybiega z pokoju, ubierajc si po drodze.
Raskol-nikow i Lebieziatnikow podyli za ni.
Na pewno zwariowaa! powiedzia Lebieziatnikow do Raskolnikowa, wychodzc z nim
na ulic. Nie chciaem przeraa Sofii Siemionowny i dlatego powiedziaem: tak to
wyglda", ale nie ma najmniejszej wtpliwoci. To podobno przy grulicy tworz si w
mzgu takie gruzeki. Szkoda, e nie znam si na medycynie. Prbowaem, zreszt, uspokoi
j, ale nie chce wcale sucha.
497
j.T-V/TTAi JVJ J-/4-AA W\_/O W ?j.L l*4JWJL.lVCtWJ.l. i
O gruzekach niezupenie. I tak by nie zrozumiaa. Mam tylko na myli: jeeli dowie

czowiekowi logicznie, e w zasadzie nie ma powodu do paczu, to czowiek taki przestanie


paka. To oczywiste. A pan sdzi, e nie przestanie?
Zbyt atwo byoby wtedy y odpowiedzia Raskol-nikow.
Przepraszam, przepraszam. Bez wtpienia Katarzyna Iwa-nowna nie moe tego zrozumie.
Ale czy pan wie, e w Paryu przeprowadzono powane dowiadczenia nad leczeniem
obkanych wycznie za pomoc logicznej perswazji? Jeden z tamtejszych profesorw,
niedawno zmary, bardzo powany uczony, uwaa to za moliwe. Wychodzi z zaoenia, e
organizm obkanych bynajmniej nie podlega rozstrojowi, obkanie za jest po prostu
bdem logicznym, bdnym rozumowaniem, faszywym pogldem na rzeczy. Stopniowo
prostowa choremu te bdne pogldy i niech pan sobie wyobrazi, mwi, e osiga dobre
rezultaty! Ale poniewa jednoczenie posugiwa si rwnie natryskami, wic wyniki jego
metody poddawane s naturalnie krytyce... przynajmniej tak si zdaje...
Raskolnikow dawno go ju nie sucha. Doszedszy do domu, w ktrym mieszka, kiwn
Lebieziatnikowi gow i wszed do bramy. Lebieziatnikow ockn si, obejrza i pobieg dalej.
Raskolnikow wszed do swej komrki i stan na rodku. Po co tu wrci? Obejrza pok,
obszarpan tapet, kurz, kanap... Z podwrka dochodzio ostre, bezustanne stukanie: gdzie
co jakby wbijano, jaki gwd... Podszed do okna, wspi si na palce i z wielk uwag
rozglda si po podwrku. Byo puste, nie byo wida, kto stuka. Na lewo, w oficynie, kilka
okien byo otwartych, stay w nich doniczki ndznego geranium. Suszya si bielizna... Umia
to wszystko na pami. Odwrci si i usiad na kanapie.
Nigdy jeszcze nie by tak bardzo osamotniony!
Czu znowu, e moe rzeczywicie znienawidzi Soni wanie teraz, gdy j jeszcze bardziej
unieszczliwi. W jakim celu
498
waciwie poszedem ebra ojej zy? Co mi przyjdzie z marnowania jej ycia? Co za...
nikczemno!"
Pozostan samotny! powiedzia zdecydowanym tonem nie bdzie przychodzia do
wizienia!
Po chwili podnis gow i umiechn si do dziwnej myli: Moe jednak rzeczywicie
byoby lepiej na katordze".
Nie pamita, jak dugo tak przesiedzia z kbicymi si w gowie niejasnymi mylami.
Wtem drzwi si otworzyy i wesza jego siostra. Zatrzymaa si na progu i popatrzya na
niego tak, jak on onegdaj na Soni. Potem usiada na krzele, na wprost niego, jak wczoraj.
Raskolnikow milcza i przyglda si jej bezmylnie.
Nie gniewaj si, ja tylko na chwil powiedziaa Dunia. Bya zamylona, lecz
bynajmniej nie surowa. Spojrzenie jej byo jasne i agodne. Zrozumia, e sprowadzia j do
niego mio.
Suchaj, wiem o wszystkim. Dymitr Prokofjicz wszystko mi opowiedzia i wytumaczy.
Gnbi ci i drcz gupimi i podymi podejrzeniami... On uwaa, e nie grozi ci adne
niebezpieczestwo i e niepotrzebnie si tak bardzo tym przejmujesz. Jestem innego zdania,
doskonale rozumiem, jak bardzo jeste wstrznity, i obawiam si, e to moe pozostawi ci
lady na zawsze. Nie potpiam ci za to, e nas porzuci, i nie mam prawa potpia! Wybacz,
e ci robiam o to wyrzuty. Zdaj sobie spraw, e gdyby mnie spotkao jakie wielkie
nieszczcie, te uciekabym od wszystkich. Matce nic o tym nie powiem. Bd z ni cigle o
tobie rozmawiaa i w twoim imieniu obiecam, e wrcisz ju wkrtce. Nie martw si o ni, ja
j uspokoj. Ale nie drcz jej, przyjd cho raz. Pamitaj, e to przecie matka! A teraz
chciaam ci powiedzie tylko Dunia wstaa e gdybym kiedykolwiek bya ci potrzebna,
gdyby potrzebowa... choby caego mego ycia albo... zawoaj mnie, przyjd. egnaj!
Szybko si odwrcia i skierowaa ku drzwiom.
Duniu! zatrzyma j Raskolnikow, wstajc i zbliajc si do niej. Ten Razumichin to

bardzo porzdny czowiek.


499
L; unia zarumienia si z
Wic? zapytaa po chwili milczenia.
To czowiek powany, pracowity, uczciwy, zdolny do wielkiego uczucia... egnaj, Duniu.
Dunia, caa w psach, nagle si zaniepokoia:
Co to, czy doprawdy rozstajemy si na zawsze, e mi... objawiasz ostatni wol?
To nie ma nic do rzeczy... egnaj...
Odwrci si i podszed do okna. Dunia postaa jeszcze chwil, popatrzya na niego z trosk i
wysza bardzo niespokojna.
Bynajmniej nie bya mu obojtna. By moment (przy kocu rozmowy), e bardzo zapragn
uciska j mocno, poegna si z ni, a nawet powiedzie jej. Jednak nie zdecydowa si
nawet na podanie rki.
Wzdraga si moe bdzie potem, gdy sobie przypomni, e j obejmowaem, powie, e
ukradem jej pocaunek!"
Czy ona wytrzyma, czy nie? pomyla po chwili. Nie, nie wytrzyma, takie nie mog
wytrzyma! Takie nie wytrzymuj nigdy..."
Pomyla o Soni.
Od okna powiao chodem. Soce nie wiecio ju tak jasno. Raskolnikow nagle wzi czapk
i wyszed.
Oczywicie nie mg i nie chcia zastanawia si nad swym chorobliwym stanem. Cigy
niepokj jednak, wszystkie te katusze nie mogy przej bez ladu. e nie zmoga go dotd
prawdziwa choroba, to chyba dlatego wanie, i w cigy niepokj wewntrzny na razie
dodawa mu si i podtrzymywa go sztucznie.
Bka si po ulicach bez celu. Soce zachodzio. Ostatnio ogarniao go jakie dziwne
przygnbienie. Nie byo to przygnbienie szczeglnie dojmujce i bolesne. Lecz byo w nim
przeczucie czego nieustannego, wiekuistego, przeczucie beznadziejnych lat, bezdennej,
czarnej rozpaczy, przeczucie caej wiecznoci zamknitej w metrowej przestrzeni". O
zmierzchu nastrj taki zwykle jeszcze si potgowa.
500
Czy mona nie zrobi gupstwa przy takich, czysto fizycznych przypadociach,
zalenych od jakiego zachodu soca! Nie tylko do Soni, nawet do Duni mgbym pj!
mrukn z nienawici.
Kto go zawoa. Obejrza si: goni go Lebieziatnikow.
Niech pan sobie wyobrazi, e byem u pana, szukam pana. Niech pan sobie wyobrazi, e
wykonaa swj plan i zabraa dzieci! Ledwiemy j znaleli z Sofi Siemionown. Wali w
patelni, a dzieciom kae taczy. Dzieci pacz. Zatrzymuj si na rogach i przed
sklepikami. Tum gapiw biega za nimi. Chodmy.
A Sonia? zapyta zaniepokojony Raskolnikow, podajc za Lebieziatnikowem.
Oszalaa po prostu. To znaczy nie Sofia Siemionown oszalaa, tylko Katarzyna
Iwanowna, zreszt Sofia Siemionown te szaleje. A Katarzyna Iwanowna zupenie oszalaa.
Mwi panu, zupena wariatka. Policja j zatrzyma. Moe pan sobie wyobrazi, jak to na ni
podziaa... s teraz nad kanaem, przy mocie, niedaleko od mieszkania Sofii Siemionowny.
Cakiem blisko.
Nad kanaem, nie opodal mostu, o dwa domy od mieszkania Soni zgromadzi si tum,
zoony przewanie z wyrostkw i dziewczt. Ochrypy, rozbity gos Katarzyny Iwanowny
sycha byo ju przy mocie. Rzeczywicie to dziwaczne widowisko mogo zainteresowa
uliczn publiczno. Katarzyna Iwanowna, w zniszczonej sukni, w chustce, w poamanym
somkowym kapeluszu opadajcym na bok gowy jak bezksztatna szmata, naprawd szalaa.
Bya zmczona i zdyszana. Jej zbolaa, suchotnicza twarz miaa wyraz bardziej jeszcze

cierpicy ni zazwyczaj (na ulicy, w socu, suchotnik zawsze wyglda gorzej ni w


mieszkaniu). Jej podniecenie nie zmniejszao si jednak, zdenerwowanie wzmagao si z
kad chwil. Rzucaa si na dzieci, krzyczaa na nie, uczya na miejscu, przy ludziach, jak
taczy i co piewa, tumaczya im, dlaczego musz to robi, wpadaa w rozpacz, e jej nie
rozumiej, bia
501
je... Fotem nagle rzucaa si na publiczno. Gdy zobaczya kogo cho troch lepiej
ubranego, natychmiast zaczynaa mu tumaczy, do czego doprowadzono dzieci ze
szlacheckiego, a nawet arystokratycznego domu". Gdy w tumie kto si rozemia lub
zadrwi, rzucaa si na miakw i zaczynaa im wymyla. Jedni si mieli, inni krcili
gowami, wszyscy jednak patrzyli z ciekawoci na obkan kobiet i wystraszone dzieci.
Patelni, o ktrej mwi Lebieziatnikow, nie miaa, przynajmniej Raskolnikow jej nie
zauway. Katarzyna Iwanowna, zmuszajc Polek do piewu, a onie i Kol do taca,
zamiast w patelni, wybijaa takt wyschymi domi. Prbowaa rwnie nuci sama, ale za
kadym razem ostry kaszel przerywa jej przy drugim takcie, co doprowadzao j znowu do
rozpaczy, a nawet do ez. Najwicej denerwowa j pacz i przeraenie Koli i Loni.
Rzeczywicie prbowaa ubra dzieci w stroje ulicznych piewakw. Chopiec w turbanie
zrobionym z jakiego czerwonego z biaym materiau udawa Turka, dla Loni nie starczyo na
kostium, mia tylko na gowie czerwon, wczkow czapeczk (a waciwie szlafmyc)
nieboszczyka ojca z wetknitym w ni kawakiem biaego strusiego pira, ktre jako
pamitka rodzinna jeszcze po babce Katarzyny Iwanowny przechowywane byo dotychczas w
kufrze. Poleka bya w swej codziennej sukience. Spogldaa niemiao na matk, zdajc
sobie spraw z jej szalestwa, nie odchodzia od niej, stracia gow i ocierajc ukradkiem zy,
rozgldaa si niespokojnie dokoa. Tum i ulica przeraay j. Sonia nie odstpowaa od
Katarzyny Iwanowny, pakaa i zaklinaa j co chwila, eby wrcia do domu. Ale ta bya
nieubagana.
Daj spokj, Soniu, zostaw mnie! mwia szybko, dyszc i kaszlc. Jak dziecko nie
rozumiesz, o co chodzi! Powiedziaam ci ju raz, e nie wrc do tej zapijaczonej Niemki.
Niech wszyscy zobacz, cay Petersburg, jak ebrz dzieci szlachetnego ojca, ktry cae ycie
uczciwie i wiernie suy i umar, rzec mona, na posterunku. Katarzyna Iwanowna
zdya ju sobie wymyli t histori i lepo w ni
502
uwierzy. Niech, niech to zobaczy ten pody genera. Gupia jeste, Soniu: z czego mamy
y teraz, powiedz? Dosy ju szarpalimy ciebie, nie chc duej! Ach, to pan, Rodionie
Romanowiczu! krzykna, zobaczywszy Raskolnikowa.
Niech pan wytumaczy tej guptasce rzucia si do niego
e nic mdrzejszego nie mona byo wymyli! Kataryniarze dobrze zarabiaj, a nas
wszyscy wespr, kiedy si dowiedz, e jestemy biedn, szlachetn, osierocon rodzin, a
ten pody genera na pewno wyleci z posady, zobaczy pan! Codziennie bdziemy chodzili pod
jego okna, a kiedy bdzie przejeda najjaniejszy pan, padn na kolana, wypchn dzieci
naprzd i wska na nich: Bro ich, ojcze!" On jest ojcem dla sierot, jest miosierny, obroni,
zobaczy pan, a tego marnego generaa... Lo-nia!... Tenez-vous droitel\ Kola, zaraz ty bdziesz
znowu taczy. Czego chlipiesz? Znowu chlipie. Czego si boisz, guptasku? O Boe,
Rodionie Romanowiczu, co ja mam z nimi zrobi? eby pan wiedzia, jakie to niezdarne!
Czy mona z nimi co zrobi!...
Sama prawie paczc (co nie przeszkadzao jej zreszt w wyrzucaniu bez przerwy potoku
sw), wskazywaa mu chlipice dzieci. Raskolnikow prbowa namwi j do powrotu do
domu. Chcc oddziaa na jej ambicj, zauway nawet, e nie wypada, aby chodzia po
ulicach jak kataryniarz, skoro zamierza zosta przeoon pensji dla szlachetnie urodzonych
panien.

Pensji, cha, cha, cha! Gruszki na wierzbie! krzykna Katarzyna, wybuchna miechem
i zaniosa si kaszlem.
Nie, prosz pana, skoczyy si marzenia! Wszyscy nas opucili!... A ten z przeproszeniem
genera... Wie pan, rzuciam w niego kaamarzem, sta akurat w poczekalni na stole, przy
arkuszu, na ktry si interesanci wpisywali, ja te si wpisaam, rzuciam i uciekam. O, podli,
podli! Pluj na nich, teraz sama bd utrzymywaa dzieciaki, obejd si bez aski! Dosy ju
wymczylimy j wskazaa na Soni. Poleko, ile
Tenez-vous droite! (fr.) Trzymaj si prosto!
503
zebralimy, poka! Jak to? Tylko dwie kopiejki? O otry! Nic nie daj, biegaj tylko za nami z
wywieszonymi jzorami! Czego si ten dure mieje? wskazaa na kogo w tumie. To
wszystko dlatego, e ten Kola jest taki niezdarny, co za bachor! Czego chcesz, Poleko? Mw
ze mn po francusku, parlez-moi franais1. Uczyam ci przecie, umiesz kilka zda!...
Inaczej nie odrni was, dzieci z dobrej rodziny, dobrze wychowanych, od zwykych
kataryniarzy. Nie przedstawiamy przecie jakiego tam Czarnego Piotrusia, ale zapiewamy
wytworny romans... Ach, prawda! Co by tu zapiewa? Przeszkadzacie mi cigle, a my...
rozumie pan, zatrzymalimy si tu, eby wybra co takiego do piewu, eby Kola mg przy
tym taczy... Bo my, jak pan widzi, wszystko bez przygotowania. Trzeba si umwi, eby
wszystko szo skadnie, to pjdziemy na Newski prospekt, tam jest o wiele wicej ludzi z
towarzystwa, zaraz nas zauwa. Lonia umie Chutorek... Ale wci tylko Chutorek i
Chutorek, wszyscy to piewaj! Musimy zapiewa co o wiele szlachetniejszego... No,
Poleko, wymylia co, mogaby ty przynajmniej pomc matce! Pamici nie mam, pamici
mi brak, bo sama bym sobie co przypomniaa! Nie moemy przecie piewa Gdy huzar
wsparty na szabli2] Ach, zapiewamy po francusku Cin sows3! Uczyam tego, uczyam. A
co najwaniejsze, to jest po francusku, od razu wszyscy si przekonaj, e jestecie dziemi
ze szlacheckiej rodziny, i bdzie to bardziej wzruszajce... Mona by nawet Marlborough sen
va-t-en guerre, bo to piosenka dla dzieci i we wszystkich arystokratycznych domach piewa
si j dzieciom do snu.
Marlborough s'en va-t-en guerre, Ne sait uand reviendra...4
1 Parlez-moi franais (fr.) mw ze mn po francusku.
2 Huzar... popularna piosenka do sw poety Konstantego Batiuszkowa (1787-1855).
3 Cin sous (fr.) Pi sous (sw dawna drobna moneta francuska).
4 Marlhorough... (fr.) Marlborough wyrusza na wojn, nie wie, kiedy wrci...
504
zacza piewa. Nie, lepiej niech bdzie Cin sousl No, Kola, we si pod boki,
prdzej, a ty, Lonia, kr si w drug stron, my z Polek bdziemy nuci i klaska!
Cinq sous, cinq sous,
Pour monter notre menage...1
Kche, kche, kche! zaniosa si kaszlem. Popraw sukienk, Poleko, ramiczka opady
zauwaya, dyszc ciko.
Teraz wanie powinnicie si stara o przyzwoity wygld i zachowanie, eby wszyscy
widzieli, e jestecie szlacheckimi dziemi. A mwiam, eby kraja duszy stanik i przy tym
z dwch brytw. To ty, Soniu, wtedy, z twoimi radami: Krcej i krcej", no i masz, wyglda
jak strach na wrble... Znowu pacz! Czego, guptasy? No, Kola, zaczynaj, prdzej, prdzej,
ach, c to za nieznony dzieciak!...
Cinq sous, cinq sous...
Znowu policjant? Czego tu chcesz?
Rzeczywicie przez tum przeciska si policjant. Ale w tej samej chwili zbliy si jaki
jegomo w surducie i paszczu, powany, pidziesicioletni urzdnik z orderem na szyi (co
sprawio specjaln przyjemno Katarzynie Iwanownie i umity-gowao policjanta) i w

milczeniu poda jej trzyrublowy, zielony banknot. Na twarzy jego malowao si szczere
wspczucie. Katarzyna Iwanowna przyja pienidze i podzikowaa grzecznie, dygna
nawet ceremonialnie.
Dzikuj panu, wielce szanowny panie zacza grnolotnie pobudki, ktre skoniy
nas... we pienidze, Poleko. Widzisz, s jeszcze porzdni i szlachetni ludzie, gotowi
popieszy z pomoc biednej szlachciance dotknitej nieszczciem. Widzi pan tutaj,
szanowny panie, szlacheckie dzieci,
Pi groszy, pi groszy na urzdzenie naszego gospodarstwa...
505
nawet bardzo arystokratycznie skoligacone... A ten pody genera siedzia sobie i jarzbki
zajada... zacz tupa nogami, e mu przeszkodziam... Ekscelencjo, powiadam, znae tak
dobrze mego ma nieboszczyka, bro teraz sierot i crk jego rodzon, ktr w dniu mierci
ojca oczerni najpodlejszy z podych..." Znowu ten policjant. Niech pan mnie broni!
zawoaa do urzdnika. Czego ten policjant si mnie czepia? Z ulicy Mieszczaskiej
ucieklimy ju tutaj przed jednym... O co chodzi, durniu?
Bo na ulicy nie wolno. Prosz nie zakca porzdku.
To ty zakcasz porzdek! Ja tak samo jakbym chodzia z katarynk, co ci to obchodzi?
Na katarynk trzeba mie pozwolenie, a pani tu swoj osob i zachowaniem robi
zbiegowisko. Gdzie pani mieszka?
Jakie pozwolenie?! wrzasna Katarzyna Iwanowna.
Ma dzi pochowaam, co za pozwolenie?
Niech si pani uspokoi wtrci si urzdnik chodmy, odprowadz pani... Nie
wypada w tumie... pani jest chora...
Panie szanowny, pan o niczym nie wie! krzyczaa Katarzyna Iwanowna. Pjdziemy
na Newski... Soniu! Soniu! Gdzie ona si podziaa? Co, ona take pacze? Co si z wami
stao?... Kola, Lonia, a wy dokd?! wrzasna nagle przestraszona. Gupie dzieci! Kola,
Lonia, dokd oni biegn!...
Kola i Lonia, wystraszeni przez tum gapiw i zachowanie si obkanej matki, gdy zobaczyli
jeszcze policjanta, ktry chcia ich dokd zabra, schwycili si za rce i rzucili do ucieczki.
Katarzyna Iwanowna z krzykiem i paczem zacza ich goni. al byo patrze na ni, gdy
biega, paczc i ciko dyszc. Sonia i Poleka pobiegy za ni.
Zatrzymaj ich, zatrzymaj, Soniu! Gupie, niewdziczne bachory!... Trzymaj ich... Przecie
ja dla was... Potkna si i upada.
Zrania si do krwi! O Boe! krzykna Sonia, nachylajc si nad ni.
506
Wszyscy si zbiegli i otoczyli lec. Raskolnikow z Lebiezia-tnikowem przybiegli pierwsi,
za nimi popieszyli urzdnik i policjant, ktry warkn co pod nosem i machn rk w
przeczuciu, e szykuje si niezy kram.
Prosz si rozej! rozpdza gromadzcych si gapiw.
Umiera! krzykn jaki gos.
Zwariowaa! odezwa si inny.
O Boe, zmiuj si! powiedziaa jaka kobieta, egnajc si. Czy zapali dzieciaki?
Aha! Prowadz ich, starsza dziewczynka zapaa... A to dopiero!
Po bliszym przyjrzeniu si okazao si, e Katarzyna Iwanowna nie zrania si, padajc, jak
mylaa Sonia, lecz e krew czerwienica bruk pynie jej z garda.
Znam takie rzeczy, widziaem powiedzia urzdnik do Raskolnikowa i Lebieziatnikowa
to suchoty: krew bucha z garda i dusi. Byem niedawno wiadkiem, moja krewna tak z
ptorej szklanki... niespodzianie... Jednake co z ni zrobi, umrze zaraz?
Do mnie, tutaj, tutaj bagaa Sonia. Ja tu mieszkam!... W tym domu, druga brama...
Prdzej, prdzej!... rzucaa si do wszystkich. Trzeba posa po doktora... Mj Boe!

Urzdnik zaj si wszystkim, nawet policjant pomaga przy przenoszeniu Katarzyny


Iwanowny. Przeniesiono j do mieszkania Soni i pyw uoono na ku. Krwotok nie
ustawa, lecz zaczynaa odzyskiwa przytomno. Do pokoju weszli, prcz Soni,
Raskolnikowa i Lebieziatnikowa, urzdnik i policjant, ktry rozpdzi przedtem gapiw
toczcych si przy samych drzwiach. Poleka przyprowadzia, trzymajc za rce, Kol i
onie, drcych i paczcych. Przyszli rwnie Kaper-naumowie: sam Kapernaumow,
kulawy, krzywy, o dziwnym wygldzie, ze szczeciniast, sterczc czupryn i bokobrodami,
jego ona z wiecznie wystraszon min i kilkoro ich dzieci ze skamieniaymi w wiecznym
zdziwieniu buziami i otwartymi
507
ustami. Zjawi si rwnie me wiadomo skd Swidrygajow. Raskolnikow patrzy na niego
zdziwiony, nie rozumiejc, w jaki sposb si tu znalaz, bo nie przypomina sobie, aby
widzia go w tumie.
Wspomniano o doktorze i popie. Urzdnik szepn wprawdzie Raskolnikowowi, e uwaa
obecno doktora za ju zbyteczn, jednak poleci go sprowadzi. Zaj si tym Kapernaumow.
Tymczasem Katarzyna Iwanowna oprzytomniaa, krwotok na razie usta. Obrzucia
cierpicym, lecz badawczym i przenikliwym wzrokiem blad i zdenerwowan Soni, ktra
ocieraa jej chustk krople potu z czoa. Poprosia, eby j unie. Posadzono j na ku,
podtrzymujc z obu stron.
Gdzie dzieci? zapytaa drcym gosem. Przyprowadzia je, Poleko? Guptasy!...
Dlaczego uciekali... Ach!...
Krew zascha jej na spieczonych ustach. Rozejrzaa si wokoo.
To ty tak mieszkasz, Soniu! Nie byam nigdy u ciebie... no i wybraam si...
Popatrzya na ni ze wspczuciem.
Wyssalimy ciebie, Soniu... Pola, Lonia, Kola, chodcie tutaj... Masz je, Soniu, we... z
rk do rk... ja mam ju dosy!... Ju po balu!... Och!... Pocie mnie, dajcie mi cho umrze
spokojnie...
Uoono j znowu na poduszce.
Co? popa?... Nie potrzeba... Nie macie pienidzy do wyrzucenia!... Nie mam adnych
grzechw na sumieniu!... Pan Bg i tak mnie rozgrzeszy... On wie, ile wycierpiaam! A jak
nie rozgrzeszy, to nie!...
Coraz bardziej tracia przytomno. Chwilami wstrzsay ni dreszcze, rozgldaa si wokoo,
przez chwil poznawaa wszystkich, lecz zaraz znowu zaczynaa majaczy. Oddech stawa si
ciki i chrapliwy, co jakby bulgotao jej w gardle.
508
iwowi mu: eKsceiencjo!..." wykrzykiwaa, ciko dyszc po kadym sowie. Ta
Amalia... ach! Lonia, Kola! Wzi si pod boki, prdzej, prdzej, glissez, glissez, pas de
basue1*. Wybijaj takt nkami... Z gracj.
Du hast Diamanten und Perlen...2
Jak to idzie dalej? O, to by mona zapiewa...
Du hast die schnsten Augen... Madchen, was willst du mehr?...3
No tak, wanie! was willst du mehr... gupoty jakie... Ach, prawda, jeszcze to:
Raz w poudniowy skwar w dolinie Dagestanu...4
Ach, jak ja to lubiam... Zachwycaam si tym romansem, PolekoL. Wiesz, twj ojciec...
jeszcze jako narzeczony to piewa... To byy czasy!... To powinnimy zapiewa! Ale jak to
idzie... zapomniaam... no, przypomnij, jak tam dalej... Bya ogromnie zaniepokojona i
usiowaa si podwign. Na jej twarzy malowao si narastajce przeraenie. Po chwili
strasznym, rzcym i rwcym si gosem, natajc si i tracc dech po kadym sowie,
zaintonowaa:

Raz w poudniowy ar!... w dolinie!... Dagestanu!... Z oowiem w sercu!...


1 Glissez (fr.) posuwicie; pas de basue figura taneczna.
2 Du hast... (niem.) Ty masz brylanty i pery... Romans austriackiego kompozytora
Franza Petera Schuberta (1797-1828) do sw poety niemieckiego Heinricha Heinego (17911856).
3 Du hast.., (niem.) Masz najpikniejsze oczy, / Dziewczyno, czeg ty jeszcze chcesz?
4 Romans do sw wiersza Sen Michaia Lermontowa (1814-1841).
509
Wasza ekscelencjo! jkna nagle rozdzierajcy m gosem, zalewajc si zami.
Niech pan obroni sieroty! Przez wzgld na gocinno ich nieboszczyka ojca!... Rzec mona,
nawet arystokraty!... Ha! drgna i nagle oprzytomniaa, patrzya na wszystkich z
przeraeniem, ale od razu poznaa Soni.
Soniu! Soniu! rzeka czule i agodnie, jakby zdziwiona, e j widzi. Soniu kochana, i
ty tu jeste? Podniesiono j znowu.
Koniec!... Ju czas!... egnaj, nieszczsna!... Zajedzili klacz!... Pada-a-a! krzykna
rozpaczliwie i nienawistnie, po czym opada na poduszk, ale ju nie na dugo. Blada,
poka, wyscha twarz zapada si, usta si rozwary, nogi wyprostoway si konwulsyjnie.
Westchna gboko i umara.
Sonia rzucia si na ciao, obja je ramionami i znieruchomiaa z twarz na wyschej piersi
nieboszczki. Poleka przypada do ng matki i caowaa je, kajc. Kola i Lonia, nie
rozumiejc jeszcze, co si stao, ale przeczuwajc co strasznego, oburcz chwycili si za
ramiona i wpatrywali si w siebie, a potem jednoczenie otworzyli usta i zaczli krzycze.
Obydwaj byli jeszcze w kostiumach: jeden w turbanie, drugi w czapeczce ze strusim pirem.
Jakim cudem w list pochwalny" znalaz si na posaniu przy Katarzynie Iwanownie, nie
wiadomo. Lea przy poduszce, Raskolnikow go zauway.
Odszed do okna. Podbieg do niego Lebieziatnikow.
Umara! powiedzia.
Rodionie Romanowiczu, mam panu kilka sw do powiedzenia zbliy si
Swidrygajow.
Lebieziatnikow usun si dyskretnie. Swidrygajow odprowadzi Raskolnikowa w jeszcze
dalszy kt.
Cay ten kram, to znaczy pogrzeb i reszt, bior na siebie. Potrzebne s pienidze, a ja
mam je na zbyciu, jak ju powiedziaem. Tych dwoje pisklt i t Polek umieszcz w jakim
przyzwoitym zakadzie dla sierot. Zo w banku dla kadego z nich kapita, do penoletnoci,
po tysic piset rubli.
510
oicmiunowna ma 10 z gowy. J rwnie wycign z bagna, bo to dobra dziewczyna, prawda?
Wic niech pan powie Awdotii Romanownie, jaki uytek zrobiem z jej dziesiciu tysicy
rubli.
Dlaczego waciwie sta si pan takim dobroczyc?
zapyta Raskolnikow.
Ale z pana podejrzliwy czowiek! rozemia si Swidrygajow. Przecie
powiedziaem, e mam zbywajce pienidze. A jeeli ja tak po prostu, po ludzku, nie
wyobraa pan sobie tego? Przecie ona nie bya wsz" wskaza palcem na ko, na
ktrym leaa zmara jak jaka starowina lichwiar-ka. No nieche pan powie, czy uyn
ma y i robi wistwa, czy te ona ma umrze?" Gdyby nie moja pomoc, to Polek, na
przykad, take ten sam los czeka..."
Powiedzia to z jak weso, porozumiewawcz i szelmowsk min, nie spuszczajc wzroku
z Raskolnikowa. Ten zblad, przeszed go zimny dreszcz, gdy usysza swoje wasne sowa
uyte w rozmowie z Soni. Cofn si gwatownie i obrzuci Swidrygajowa dzikim

spojrzeniem.
Skd pan... wie? szepn, ledwie chwytajc oddech.
Przecie ja tutaj, przez cian, u madame Resslich mieszkam. Tutaj mieszka
Kapernaumow, a tam madame Resslich, moja dawna, najwierniejsza przyjacika. Jestem
ssiadem.
Pan?
Tak cign dalej Swidrygajow, trzsc si ze miechu
i daj panu sowo honoru, kochany Rodionie Romanowiczu, e pan mnie ogromnie
zainteresowa. A mwiem panu, e dogadamy si, przepowiedziaem to panu, no i
dogadalimy si. Zobaczy pan, jaki ze mnie zgodny czowiek. Zobaczy pan, e ze mn da si
y...

Cz szsta

i
Dziwnym yciem y teraz Raskolnikow: zdawao mu si, e ogarna go gsta mga,
pograjc w samotnoci cikiej i bez wyjcia. Gdy pniej, znacznie pniej przypomina
sobie ten okres, zdawa sobie spraw, e przez cay ten czas, do ostatecznej katastrofy,
doznawa niejako zamroczenia wiadomoci. By na przykad zupenie pewien, e nie
orientowa si wtedy w czasie i myli daty rozmaitych wypadkw. Gdy przypomina sobie
rne fakty i chcia si w nich zorientowa, musia opiera si na informacjach dostarczanych
mu o sobie przez innych. Myli zdarzenia, rne rzeczy uwaa za wynik wypadkw
istniejcych naprawd tylko w jego wyobrani. Chwilami ogarnia go chorobliwy, mczcy
lk przechodzcy niekiedy w paniczny strach. Pamita rwnie, e jakby w przeciwiestwie
do takiego stanu zapada na cae godziny, a nawet dni w zupen apati przypominajc
chorobliw obojtno wystpujc niekiedy u osb konajcych. Waciwie w cigu tych
ostatnich dni unika wyranego zdawania sobie sprawy ze swej sytuacji. Zwaszcza pewne
fakty, ktre naleaoby natychmiast wywietli, bardzo mu ciyy. Stara si unika
poniektrych spraw, cho ich omijanie w jego sytuacji grozio nieuchronn zgub.
512
Niepokoi go zwaszcza Swidrygajow. Bieg jego myli urywa si wanie na bardzo dla
niego gronych i zupenie niedwuznacznych sowach Swidrygajowa, wypowiedzianych w
mieszkaniu Soni w chwili mierci Katarzyny Iwanowny. Mimo to Raskolnikow nie stara si
wyjani sprawy. Czasami, znalazszy si w jakiej odlegej dzielnicy miasta, w obskurnym
szynku, sam jeden przy stole, nie pamitajc prawie, jak si tam dosta, przypomina sobie
nagle Swidrygajowa. Powstawaa w nim wtedy wyrana i niepokojca myl, e powinien jak
najprdzej rozmwi si z tym czowiekiem i co si da, zaatwi ostatecznie.
Pewnego razu, gdy zawlk si gdzie za rogatki, zdawao mu si nawet, e czeka na
Swidrygajowa i e tam si z nim umwi. Innym razem obudzi si o wicie gdzie na ziemi,
w krzakach, zupenie nie wiedzc, skd si tam wzi. Zreszt w cigu dwch czy trzech dni
po mierci Katarzyny Iwanowny dwukrotnie spotka Swidrygajowa w mieszkaniu Soni, do
ktrej Raskolnikow wstpowa bez celu, zawsze tylko na chwil. Zamieniali wtedy ze sob
kilka sw, nie poruszajc jednak sprawy najwaniejszej, jakby byo umwione midzy nimi,
e o tym naley do czasu milcze. Ciao Katarzyny Iwanowny spoczywao jeszcze w trumnie.
Swidrygajow krzta si i wydawa rne polecenia tyczce pogrzebu, Sonia te bya bardzo
zajta. Swidrygajow zakomunikowa Raskolnikowowi, e udao mu si pomylnie zaatwi

spraw dzieci; dziki swoim stosunkom znalaz osoby, ktre dopomogy natychmiast
umieci ca trjk w bardzo porzdnych zakadach. Uatwiy te spraw sumy wpacone
przez niego na konto dzieci, bo sieroty z gotwk daleko atwiej jest umieci ni zupenie
biedne. Mwi take co o Soni, obieca, e wstpi w tych dniach do Raskolnikowa, i
wspomina, e chciaby si poradzi, e trzeba by si rozmwi, bo s pewne sprawy..."
Rozmowa powysza toczya si w sieni, na schodach. Swidrygajow badawczo patrzy
Raskolnikowowi w oczy i nagle, zniywszy gos, po chwili namysu zapyta:
17 Zbrodnia i kara
513
Dlaczego jest pan taki jaKis nieswj, Kodiome Komano-wiczu? Doprawdy! Patrzy pan i
sucha, a jakby pan nic nie rozumia. Niech si pan otrznie. Pogadamy sobie. Szkoda tylko,
e mam tyle spraw na gowie, wasnych i cudzych... Ach, prosz pana doda nagle
wszyscy ludzie potrzebuj powietrza, powietrza, powietrza... Przede wszystkim!
cSwidrygajow odsun si, przepuszczajc wchodzcego po-pa z diakiem, ktrzy przyszli
odprawi naboestwo aobne. Na polecenie Swidrygajowa naboestwa odprawiano dwa
razy dziennie. Swidrygajow wyszed na ulic, Raskolnikow za posta w zamyleniu przez
chwil, po czym wszed za popem do mieszkania Soni.
Stan we drzwiach. Naboestwo zaczo si cicho, uroczycie, smutno. Myl o mierci i
poczucie jej obecnoci zawsze, od dziecistwa wywieray na Raskolnikowie przykre,
mistyczne i przeraajce wraenie. Przy tym dawno ju nie by na aobnym naboestwie, a
tutaj byo co szczeglnie strasznego i niepokojcego. Spojrza na dzieci: caa trjka klczaa
przy trumnie, Poleka pakaa. Za nimi, paczc cicho i jakby niemiao, modlia si Sonia.
Przecie ona w cigu tych kilku dni nie spojrzaa na mnie ani razu, nie powiedziaa do mnie
ani sowa" pomyla Raskolnikow. Soce jasno owietlao cay pokj, kbi si dym z
kadzielnicy, pop odmawia Wieczne odpoczywanie. Raskolnikow by do koca. Bogosawic
i egnajc si, pop jako dziwnie si rozglda. Po naboestwie Raskolnikow podszed do
Soni. Wzia go za obie rce i pooya mu gow na ramieniu. Zdziwi go ten przyjacielski
odruch, nie rozumia: jak to? Ani odrobiny wstrtu, ani troch obrzydzenia do niego, rka jej
nawet nie drgna! Wydawao mu si to bezmiarem samoponienia z jej strony. Sonia nie
powiedziaa ani sowa. Raskolnikow ucisn jej rk i wyszed. Byo mu bardzo ciko na
sercu. Czuby si szczliwy, gdyby mg w tej chwili odej gdzie i zosta sam jeden,
choby na cae ycie. W ostatnich czasach bowiem, aczkolwiek prawie zawsze by sam, czu
jednak, e nie jest sam. Zdarzao si, e wychodzi
514
za miasto, na szos, raz nawet wszed w jaki zagajnik, ale im odludniejsze byo to miejsce,
tym silniej odczuwa czyj niepokojc obecno, nie tyle straszn, ile dokuczliw. Tote
popiesznie wraca do miasta, miesza si z tumem na targach, wstpowa do szynkw,
traktierni. Czu si wtedy lepiej, bo bardziej samotnie. W jakiej traktierni siedzia raz przed
wieczorem ca godzin. piewano i byo mu nawet przyjemnie. W kocu jednak zaniepokoi
si, jakby zaczy go mczy wyrzuty sumienia: Siedz sobie i sucham piosenek, ale czy
powinienem teraz tak spdza czas!" pomyla. Zreszt, od razu domyli si, e nie tylko
to go niepokoi. Co domagao si natychmiastowego rozstrzygnicia. Ale co? Nie mg zda
sobie z tego sprawy, nie mg tego sformuowa. Wszystko zwijao si w jaki kbek. Nie,
ju lepsza byaby walka! Lepszy byby Porfiry... lub Swidrygajow... Ach, eby ju prdzej
jakie nowe wezwanie czy atak... Tak! Tak!" myla. Wyszed z traktierni i prawie bieg
przez ulic. Myl o matce i Duni napenia go nagle jakim panicznym przeraeniem. Tej
wanie nocy, nad ranem, obudzi si w krzakach na Wyspie Krestowskiej, zzibnity, w
dreszczach. O wicie wrci do domu. Po kilku godzinach snu dreszcze miny. Obudzi si
pno: bya druga po poudniu.
Przypomnia sobie, e to dzi wanie mia by pogrzeb Katarzyny Iwanowny, i ucieszy si,

e nie by na nim. Anastazja przyniosa mu obiad, jad i pi z apetytem, niemal arocznie.


Umys mia wieszy i by spokojniejszy ni kiedykolwiek w cigu tych trzech dni. Dziwio
go nawet przelotne wspomnienie swego niedawnego, panicznego przeraenia. Drzwi
otworzyy si i wszed Razumichin.
Aha, jesz, wic nie jeste chory! skonstatowa, siadajc przy stole naprzeciwko
Raskolnikowa. Razumichin by zaniepokojony i nawet nie stara si tego ukry, mwi z
wyranym rozdranieniem, cho nie spieszc si i nie podnoszc gosu. Widoczne byo, e
przyszed w jakim zupenie okrelonym, szczeglnym celu.
515
Suchaj zacz stanowczym tonem do diaba z wami wszystkimi, wiem dokadnie
teraz tylko tyle, e nic nie mog zrozumie. I prosz ci, nie myl, e przyszedem ci
przesuchiwa. Gwid na to! Ani myl! Nawet jeli sam bdziesz chcia mi si zwierza z
tych waszych sekretw, to nie bd sucha, plun na wszystko i wyjd. Przyszedem po to, by
si ostatecznie przekona osobicie: po pierwsze, czy to prawda, e zwariowae? Sdz o
tobie, rozumiesz, e albo ju jeste obkany, albo bardzo blisko tego. Musz ci si przyzna,
e sam byem skonny do przyjcia tego pogldu, po pierwsze, na podstawie twoich gupich, a
czstokro podych (i niewytumaczalnych) postpkw, po drugie za, ze wzgldu na twoje
zachowanie si w stosunku do matki i siostry. Tylko zwyrod-nialec i szubrawiec mgby przy
zdrowych zmysach postpi z nimi tak, jak ty, a wic musisz by obkany...
Dawno si z nimi widziae?
Dopiero co. Ty wcale ich nie widziae od tego czasu? Powiedz mi, prosz, gdzie ty si
wczysz, trzy razy ju wstpowaem do ciebie. Twoja matka od wczoraj jest powanie chora.
Wybieraa si do ciebie. Awdotia Romanowna nie dawaa jej pj, ale nie chciaa nawet
sucha: Jeeli on jest chory powiada jeeli postrada zmysy, to kto mu pomoe, jak
nie matka?" Przyszlimy tutaj razem we trjk, bo przecie nie mona byo jej puci samej.
Do samych drzwi prosilimy j, eby daa spokj. Weszlimy, ciebie nie byo; usiada tutaj.
Siedziaa tak z dziesi minut, stalimy przy niej w milczeniu. Potem wstaa i powiedziaa:
Jeeli on wychodzi z domu, to znaczy, e jest zdrw i zapomnia o matce, a mnie, matce, nie
wypada, po prostu wstyd prosi go o mio jak o jamun". Wrcia do domu i pooya si,
gorczkuje. Widz powiada e dla tej swojej to on ma czas". Dla swojej" to ma
znaczy dla Sofii Siemionowny, ona myli, e to twoja narzeczona czy kochanka, a bo ja
wiem zreszt. Wic od razu poszedem tam, bo widzisz, bracie, chciaem si nareszcie czego
dowiedzie. Przychodz, patrz: stoi trumna, dzieci pacz, Sofia Siemio516
nowna przymierza im aobne ubranka. Ciebie nie ma. Popatrzyem, przeprosiem i
wyszedem. Powtrzyem to Awdotii Romanownie. Wszystko to, powiadam, bzdury, nie ma
adnej swojej, najprawdopodobniej jest obkany. A ty tu sobie siedzisz, resz sztukamis,
jakby trzy dni nic w ustach nie mia. Wariaci take jedz, to prawda, ale cho sowem si do
mnie nie odezwae, to ty... obkany nie jeste. Na to mog przysic. Tu na pewno nie chodzi
o obd. Pal wic was wszystkich diabli, tutaj jest jaka tajemnica, jaki sekret, a ja nie myl
ama sobie gowy waszymi tajemnicami. Wstpiem tylko, eby sobie uly inawymyla
doda, wstajc z krzesa. Wiem ju, jak mam postpi.
Wic co zamierzasz?
A ciebie co to obchodzi, co zrobi?
Uwaaj, zaczniesz pi!
Dlaczego... skd wiesz?
Bo wiem.
Razumichin milcza przez chwil.
Zawsze bye bardzo rozsdny, nigdy nie bye obkany
doda z nagym zapaem. Masz racj: bd pi! egnaj!

i skierowa si ku wyjciu.
Wiesz, Razumichin, rozmawiaem o tobie z moj siostr, chyba przedwczoraj.
O mnie! Ale... gdzie ty moge j widzie onegdaj? zastanowi si nagle Razumichin,
blednc. atwo si mona byo domyli, e serce zaczo mu z wolna koata w piersi.
Bya tu u mnie, sama, siedziaa, rozmawialimy.
Ona!
Tak, ona!
Co ty jej powiedzia... to znaczy chciaem zapyta, co jej powiedzia o mnie.
Powiedziaem, e jeste bardzo dobrym, porzdnym i pracowitym czowiekiem. Nie
mwiem, e j kochasz, bo ona i tak wie o tym.
Wie?
517
A co ty myla? Dokdkolwiek pjd, cokolwiek ze mn si stanie, ty bdziesz ich
oparciem. Powierzam ci je, Razumi-chin. Mwi to, bo wiem na pewno, e tyj naprawd
kochasz, i wierz w twoj szlachetno. Wiem rwnie, e i ona moe ciebie pokocha, a
moe nawet ju kocha. Teraz decyduj sam, czy powiniene zalewa robaka, czy nie?
Rodionie... Widzisz... No... Ach, do diaba! Dokd ty si wybierasz? Widzisz, jeeli to
tajemnica, to niech ju sobie bdzie! Ale ja... ja si dowiem, o co chodzi... Jestem pewien, e
to jakie gupstwo, straszna bzdura i e to ty sam wszystkiego nawaye. Zreszt, zacny z
ciebie czowiek! Zacny!...
Chciaem ci jeszcze powiedzie, ale przerwae mi, e masz zupen racj, uwaajc, i nie
naley stara si odgadn te tajemnice i sekrety. Zostaw to na razie, bd spokojny. Dowiesz
si w swoim czasie, wanie wtedy, kiedy bdzie trzeba. Wczoraj pewien czowiek powiedzia
mi, e czowiekowi potrzebne jest powietrze, powietrze, powietrze! Chc teraz pj do niego
i dowiedzie si, co mia na myli.
Razumichin sta zamylony, przejty i co kalkulowa.
To polityczny spiskowiec! Na pewno! W przeddzie jakiego decydujcego kroku, na
pewno! Nic innego nie moe by i... Dunia wie o tym..." doszed do wniosku.
Wic Awdotia Romanowna przychodzi do ciebie powiedzia, akcentujc kade sowo
a ty chcesz si zobaczy z czowiekiem, ktry mwi, e potrzeba wicej powietrza,
powietrza, a... zatem ten list... take ma co z tym wsplnego doda, jakby do siebie.
Jaki list?
Dostaa dzi jaki list, bardzo j zaniepokoi. Bardzo, nawet za bardzo. Zaczem mwi o
tobie. Prosia, ebym przesta. Potem... potem powiedziaa, e moe wkrtce si rozstrzygnie,
potem zacza mi za co dzikowa, a potem zamkna si w swoim pokoju.
Dunia dostaa list? zapyta powtrnie Raskolnikow w zamyleniu.
518
Tak, list. Nie wiedziae o tym? Hm!... Zamilkli obaj na chwil.
Do widzenia, Rodionie. Ja, bracie... by taki moment, a zreszt, do widzenia, widzisz, by
taki moment... No, bd zdrw! Musz ju i. Pi nie bd. Po co mi teraz... wanie!
Popiesznie ruszy ku wyjciu, zamkn ju za sob drzwi, ale nagle otworzy je znowu i
powiedzia, patrzc gdzie w bok:
A proposl Czy pamitasz to morderstwo, co to Porfiry, tej starej? No to wiedz, e
morderca si znalaz, sam si przyzna i przedstawi wszelkie dowody. To jeden z tych
robotnikw, malarzy, wyobra sobie, a ja ich tak broniem. Nie do wiary, ale on t scen bjki
i miechu ze swoim koleg na schodach umylnie urzdzi w chwili, gdy nadchodzi str i
dwch wiadkw, eby zmyli lady. Co za spryt, ile zimnej krwi mia ten szczeniak! Trudno
w to uwierzy, ale sam to opowiedzia, sam si przyzna! Ale wpadem! Tylko e nie ma
czemu si dziwi, bo wedug mnie to geniusz obudy i sprytu, geniusz mylenia poszlak. Czy
tacy si nie zdarzaj? A e nie wytrzyma do koca i przyzna si, tym bardziej mu wierz. To

dodaje prawdopodobiestwa caej historii. Ale si wtedy wkopaem! Ze skry wyaziem w


ich obronie!
Powiedz mi z aski swojej, skd o tym wiesz i dlaczego to ci tak interesuje? z
widocznym zdenerwowaniem zapyta Raskolnikow.
Dobre sobie! Dlaczego mnie interesuje? Te pytanie!... Midzy innymi dowiedziaem si
od Porfirego. Zreszt, prawie o wszystkim wiem od niego...
Od Porfirego?
Od Porfirego.
A on... co on? zapyta z lkiem Raskolnikow.
Doskonale mi wszystko wytumaczy. Tak po swojemu, psychologicznie.
On ci tumaczy? Sam?
Tak, sam, sam, no to cze! Pniej opowiem ci to i owo, a teraz musz ucieka. A
jednak... by taki moment,
519
ze mylaem... Ale mniejsza z tym, o tym pniej!... Po co miabym si teraz upija? Upoie
mnie bez wdki. Przecie ja jestem pijany, Rodionie! Nie piem, a jestem pijany. No, bd
zdrw, wpadn do ciebie niedugo.
Razumichin wyszed.
To na pewno spiskowiec, na pewno, na pewno! zdecydowa, schodzc ze schodw.
Siostr te w to wcign, to bardzo podobne do Awdotii Romanowny. Zaczy si
schadzki!... Przecie ona te robia jakie aluzje... Z caego szeregu jej sw... pswek...
aluzji... to si wanie zgadza! Inaczej nie mona wytumaczy caej tej krtaniny. Hm! A ja
ju mylaem... O, Boe! Co te mi przyszo do gowy! Tak, to byo jakie zamroczenie,
zawiniem w stosunku do niego. Ale to on sam wtedy w korytarzu, pod lamp, namci mi w
gowie. Tfu! To wstrtne, pode, chamskie z mojej strony, e tak mogem pomyle! Zuch z
tego Mikoaja, e si przyzna... A jak to tumaczy rozmaite dawne rzeczy: jego chorob
wtedy, dziwne zachowanie, take dawniej, jeszcze na uniwersytecie, kiedy stale by taki
ponury, pospny... Tylko co znaczy ten list? W tym jednak co musi by. Od kogo jest ten
list? Przypuszczam... Hm! Nie! Trzeba si bdzie dowiedzie".
Przypomnia sobie Duni, uprzytomni sobie wszystko i serce mu zamaro. Zerwa si i
pobieg.
Raskolnikow po wyjciu Razumichina wsta, przeszed si kilka razy po pokoju z takim
rozmachem, jak gdyby zapomnia o jego szczupych rozmiarach i... usiad znowu na kanapie.
Czu przypyw nowych si, znowu czekaa go walka, a zatem byo jeszcze wyjcie.
Tak, znalazo si jeszcze wyjcie! To dobrze, bo ju dusi si, zaczadzia od tego, e si nic
nie dziao, e wypadki zatrzymay si w miejscu. Od sceny z Mikoajem u Porfirego
przytaczao go poczucie bezradnoci. Potem, tego samego dnia, miaa miejsce rozmowa z
Soni. Odbya si i zakoczya zupenie
520
inaczej, ni to sobie przedtem uoy... Zgodzi si z Soni, sam si zgodzi, zupenie szczerze,
e nie bdzie mg y z tak spraw na sercu! A Swidrygajow? To zagadka... Niepokoi go,
co prawda, ale to nie jest takie wane. Moe i tu czeka go walka, moe tu znajdzie si
rozwizanie, ale Porfiry to co innego.
Zatem Porfiry wytumaczy Razumichinowi, wytumaczy mu psychologiczniel Znowu
zaczyna si pcha z t swoj przeklt psychologi! Porfiry? Przecie to niemoliwe, eby on
cho na chwil uwierzy w win Mikoaja po tej scenie, jaka bezporednio poprzedzia owo
przyznanie si, scenie pomidzy nimi, nastrczajcej jeden tylko wniosek. (Raskolnikow
kilkakrotnie w cigu tych paru dni mglicie przypomina sobie epizody tej sceny z Porfirym,
w caoci jednak nie wytrzymaby tego.) Pady wtedy takie sowa, miay miejsce takie ruchy i
gesty, wymieniono takie spojrzenia, powiedziano rne rzeczy takim tonem, e po tym

wszystkim przyznanie si Mikoaja (ktrego Porfiry od razu przejrza na wskro) nie mogo
zachwia jego zasadniczego pogldu na spraw.
Dobre sobie! Nawet Razumichin zacz podejrzewa! Scena na korytarzu pod lamp nie
przesza wic wtedy bez wraenia. Pobieg do Porfirego... Ale z jakiej racji ten nabiera
Razumichi-na? W jakim celu skierowa jego uwag na Mikoaja? W tym by przecie jaki
cel, jaki zamiar, ale jaki? To prawda, e od owego poranka przeszo ju duo czasu, za duo,
a Porfiry nie dawa znaku ycia. Tym gorzej, bez wtpienia..." Raskolnikow wzi czapk i
skierowa si ku wyjciu. Pierwszy raz w cigu caego tego czasu odzyska przynajmniej
rwnowag umysow. Trzeba skoczy ze Swidrygajowem myla i to jak
najprdzej, zdaje si, e on te czeka, ebym przyszed do niego". W tej chwili taka fala
nienawici zalaa jego udrczone serce, e chyba mgby zabi ktrego z nich:
Swidrygajowa lub Porfirego. Jeeli nie teraz, zaraz, to czu, e przyjdzie jednak moment,
kiedy bdzie w stanie to zrobi. Zobaczymy, zobaczymy" powtarza sobie.
521
Otworzy drzwi do sieni i nagle natkn si na Porfirego, ktry wchodzi do jego pokoju.
Raskolnikow osupia na chwil, ale tylko na chwil. Nie zdziwi si ani nawet prawie si nie
przelk. Drgn tylko, po czym zaraz si opanowa. A moe to bdzie rozwizanie!
Podszed po cichu jak kot, nic nie syszaem. Czyby podsuchiwa?"
Nie spodziewa si pan gocia! zawoa, miejc si Porfiry Pietrowicz. Ju dawno
miaem ochot wstpi do pana, przechodz tdy i myl, a moe by wpa na par minut,
odwiedzi go? Wybiera si pan dokd? Nie bd zatrzymywa. Tylko, pozwoli pan, e
papierosika...
Niech pan siada, bardzo prosz przyj gocia Raskolnikow z tak zadowolon i
przyjacielsk min, e sam by si sob zachwyci, gdyby mg si zobaczy. Goni ostatkami
si! Czasami zdarza, si, e czowiek przez p godziny umiera ze strachu przed rozbjnikiem,
a gdy poczuje ju n na gardle, trwoga nagle go opuszcza i przestaje si ba. Raskolnikow
usiad na wprost Porfirego i wpatrywa si w niego bez drgnienia powiek. Porfiry zmruy
oczy i zapala papierosa.
No mwe, mwe omal nie wyrwao si Raskol-nikowowi. Dlaczego, dlaczego nie
mwisz?"
II
Ach, te papierosy zacz nareszcie Porfiry Pietrowicz, przypaliwszy papierosa i
odsapnwszy. Szkodliwe to, bardzo szkodliwe, a nie mog si odzwyczai! Kaszl,
krztusz si, mam zadyszk. Tchrz jestem, wie pan, poszedem do doktora B-na, kadego
pacjenta bada minimum p godziny. mia si, patrzc na mnie, ostukiwa, ostukiwa i
powiada: Palenie panu szkodzi, ma pan rozedm puc". Czy ja mog przesta pali? Czym ja
to zastpi? Nie pij, w tym sk, che-che-che, e nie pij! Wszystko przecie jest wzgldne,
prosz pana, wszystko jest wzgldne!
522
Ten znowu zaczyna mi ple o czym w rodzaju subowego mieszkania, czy co!" z
obrzydzeniem pomyla Raskolnikow. Przypomnia sobie nagle podobn scen z ich
ostatniego spotkania i zawrza, jak wtedy, nienawici.
A ja byem u pana onegdaj wieczorem, nie wie pan o tym?
cign dalej Porfiry Pietrowicz, rozgldajc si po pokoju.
Tu byem, w tym pokoju. Tak, jak dzi przechodz i myl sobie, zo mu wizyt.
Przychodz, drzwi otwarte na ocie, rozejrzaem si, poczekaem, nawet nie szukaem
sucej i wyszedem. Pan nie zamyka pokoju?
Raskolnikow pospnia coraz bardziej. Porfiry jakby odgad jego myli.
Przyszedem si wytumaczy, kochany panie Rodionie Romanowiczu, wytumaczy si!
Winien jestem panu wytumaczenie mwi z umieszkiem i nawet klepn Raskolnikowa

po kolanie. Prawie jednoczenie jednak twarz jego nabraa wyrazu powagi i troski, a nawet
jakby smutku. Raskolnikow zdziwi si: nie widzia dotychczas i nie przypuszcza, e Porfiry
moe mie taki wyraz twarzy. Przykra scena miaa miejsce midzy nami, prosz pana,
podczas ostatniego widzenia. Prawd powiedziawszy, to i przy pierwszym spotkaniu te bya
dziwna scena, ale ostatnio... Lecz teraz zastanwmy si! Bardzo by moe, e zawiniem
wobec pana, zdaj sobie z tego spraw. Pamita pan, jak emy si rozstali: pan by
zdenerwowany, kolana panu dray i ja byem zdenerwowany, kolana mi si trzsy. I wie
pan, tak jako le si co wtedy stao midzy nami, nie po dentelmesku. A przecie mimo
wszystko jestemy dentelmenami, w kadym razie przede wszystkim jestemy
dentelmenami, chciaem powiedzie. Pamita pan, do czego to doszo... byo to nawet,
powiedzmy otwarcie, nieprzyzwoite.
Czego on chce, za kogo mnie ma?" zastanawia si zdumiony Raskolnikow i podnisszy
gow, szeroko otwartymi oczami przyglda si Porfiremu.
Doszedem do wniosku, e lepiej bdzie zagra w otwarte karty mwi dalej Porfiry
Pietrowicz, odwracajc gow
523
i spuszczajc oczy, jakby zaniecha swych dotychczasowych sposobw i sztuczek i nie chcia
paraliowa wzrokiem swej ofiary. Tak, takie sceny i tego rodzaju podejrzenia nie mog
trwa dugo. eby nie Mikoaj, to nie wiem doprawdy, do czego by wtedy doszo midzy
nami. A ten przeklty mieszczuch siedzia cay czas za przepierzeniem, no niech pan sobie to
wyobrazi! Zreszt, wie pan zapewne o tym, tak jak ja wiem, e by on pniej u pana. Ale nie
byo tak, jak pan przypuszcza: po nikogo nie posyaem i adnych rozporzdze nie
wydaem. A wie pan, dlaczego nie wydaem rozporzdze? Bo, jakby to panu powiedzie:
sam byem tym wszystkim zaskoczony. Tylko po strw kazaem posa (zauway ich pan
chyba, przechodzc). Jak byskawica bysna mi pewna myl, byem wtedy, widzi pan,
gboko przekonany. Sprbujmy, myl sobie, wprawdzie jedno wypuszcz na razie z rki,
ale za to co innego zapi za ogon, a swego, swego przynajmniej nie popuszcz. Bardzo pan
jest nerwowy, Rodionie Romanowiczu. To ju wrodzone widocznie. Za bardzo pan jest
przeczulony przy caym szeregu innych cech swego charakteru i serca, ktre, pochlebiam
sobie, zdyem ju pozna. Naturalnie, powinienem by i wtedy zdawa sobie spraw, e nie
zawsze bywa tak, e przyjdzie czowiek i od razu wywali ca prawd na st. Owszem,
zdarza, si to, zwaszcza gdy si kogo przycinie do ostatnich granic wytrzymaoci, ale bd
co bd rzadko. O tym powinienem by pamita. Mylaem sobie: no nie, eby chocia
troszeczk! eby chocia odrobin, eby tylko mona byo schwyci co w rce, a nie cigle
ta psychologia. Bo jeeli czowiek jest winien, mylaem, to oczywicie mona oczekiwa, e
w kocu zdradzi si z czym istotnym. Wolno nawet liczy na jakie zupenie niespodziewane
wyniki. Liczyem na paskie usposobienie wtedy, Rodionie Romanowiczu, gwnie na
paskie usposobienie! Bardzo na to liczyem.
Ale pan... dlaczego pan znowu tak jako... bkn Raskolnikow, nie zastanawiajc si
nawet nad tym pytaniem. O czym on mwi gubi si w domysach czyby naprawd
uwaa, e jestem niewinny?"
524
Dlaczego? Przyszedem si wytumaczy, uwaaem to, e tak powiem, za swj wity
obowizek. Chc panu dokadnie wyjani wszystko, jak byo, ca histori tamtej, e tak
powiem, koowacizny. Wiele pan wycierpia przeze mnie, Rodionie Romanowiczu. Nie
jestem potworem. Rozumiem, co to znaczy dwiga taki ciar dla czowieka zgnbionego,
ale dumnego, niezalenego i niecierpliwego, zwaszcza niecierpliwego! W kadym razie
uwaam pana za najporzdniejszego czowieka, nawet z pewnymi zadatkami
wspaniaomylnoci, cho nie ze wszystkimi paskimi pogldami si zgadzam. Uwaam to za
swj obowizek zaznaczy z gry, otwarcie i zupenie szczerze, bo przede wszystkim nie

mam zamiaru pana oszukiwa. Poznawszy pana bliej, poczuem do pana sympati. Moe pan
bdzie si mia z tego? Moe pan si mia. Wiem, e pan mnie nie polubi od pierwszego
wejrzenia. Za c zreszt miaby pan mnie lubi? Jak pan chce, lecz ja mam zamiar ze swojej
strony zrobi wszystko, eby zatrze niemie wraenie i dowie panu, e mam serce i
sumienie. Mwi szczerze.
Porfiry Pietrowicz zamilk z godnoci. Raskolnikowa na nowo ogarno przeraenie. Lka
si teraz myli, e Porfiry uwaa go za niewinnego.
Opowiadanie wszystkiego po kolei, od czego to si zaczo, nie jest chyba potrzebne
mwi dalej Porfiry Pietrowicz a nawet sdz, e zbyteczne. Zreszt chyba nie
potrafibym. Bo jak to waciwie uj? Pocztkowo byy jakie pogoski. Nad tym, jakie to
byy pogoski, od kogo, kiedy... z jakiego powodu zaczto mwi o panu, rwnie uwaam,
e nie ma potrzeby si rozwodzi. Ja osobicie wpadem na to zupenie przypadkowo, mwi
panu, by to najzupeniejszy przypadek, mg si rwnie dobrze zdarzy, jak i nie. Jaki? Hm!
Sdz, e te nie warto o tym mwi. Wszystko to razem, te pogoski i ten przypadek,
nasuny mi pewn myl. Przyznam si szczerze, bo jak si przyznawa, to ju do
wszystkiego, e to ja pierwszy zwrciem na pana uwag. Te tam adnotacje starej na rzeczach
i tak dalej, i tak dalej to wszystko bzdura. Takie
525
KawaKi na setKi mona liczy. Zdarzyo mi si rwnie dowiedzie szczegowo o scenie,
jaka si odbya w kancelarii policji, rwnie przypadkowo, ale nie tak sobie, mimochodem,
lecz z relacji pewnego kapitalnego gocia, ktry mimo woli odda t scen nadzwyczajnie. I
tak jedno z drugim, jedno z drugim, kochany Rodionie Romanowiczu! No, czy mogem nie
zwrci si w okrelonym kierunku? Ze stu krlikw nigdy nie uda si zrobi konia, ze stu
poszlak nigdy nie da si zoy dowodu, jak mwi angielskie przysowie. Tyle o rozsdku, a
namitnoci? Z namitnociami, mj panie, rwnie trzeba si liczy, bo przecie sdzia
ledczy to te czowiek. Przypomniaem sobie wtedy rwnie paski artykulik w gazecie;
pamita pan, mwilimy o nim szczegowo podczas pierwszej paskiej wizyty. Kpiem
sobie wtedy, ale tylko dlatego, eby pana sprowokowa. Powtarzam, bardzo jest pan
niecierpliwy i przeczulony, prosz pana. Od dawna wiedziaem, e pan jest odwany,
zapalczywy, powany i... mylcy, pan bardzo duo ju przemyla. Znam takie typy, paski
artykulik czytaem jak co ju dobrze mi znanego. Obmyla pan go z zacitoci podczas
bezsennych nocy, z biciem serca, ze stumion pasj. A jake to niebiezpieczne taka
stumiona, wyniosa pasja u modziey. Wtedy drwiem, ale teraz powiem panu, e w ogle
bardzo lubi, jako mionik, takie pierwsze, modziecze, gorce prby pira. Dym, mga,
struny dwicz we mgle. Artyku paski jest fantastyczny i bez sensu, ale przebija w nim
szczero, jest w nim modziecza, nieprzekupna hardo, zuchwao rozpaczy. Ponury jest
ten artyku, i to dobrze. Przeczytaem go, odoyem i... pomylaem sobie: No, ten czowiek
nie przejdzie spokojnie przez ycie!" No i nieche pan powie, czy po takim wstpie mona
byo nie zainteresowa si dalszym cigiem! Ach, mj Boe, czy ja co mwi? Czyja co
stwierdzam? Tak tylko wtedy zrobiem uwag. Co z tego, myl. Nic tu takiego nie ma,
cakiem nic, absolutnie nic z tego nie wynika. Nawet nie wypada, ebym ja, sdzia ledczy,
tak dalece si tym interesowa: mam przecie w rku Mikoaja,
526
takty. Jak pan sobie chce, ale s to fakty! Ma on te swoj psychologi, musz si tym zaj,
bo to sprawa ycia lub mierci. Po co ja panu to wszystko teraz wykadam? eby pan o
wszystkim wiedzia i w swoim sercu i rozumie nie mia do mnie alu za moj zoliwo
wtedy. To nie bya zoliwo, mwi szczerze, che-che! A czy pan myli, e nie zrobiem
wtedy u pana rewizji? Zrobiem, zrobiem, che-che! Zrobiem, jak pan sobie tutaj chory lea
na kanapie. Nie oficjalnie i nie osobicie, ale zrobiem. Z miejsca przeszukano paskie
mieszkanie, kad dziur przeszukano, ale umsonstl\ Myl sobie: teraz ten czowiek

przyjdzie do mnie, przyjdzie sam i to niedugo; jeli jest winien, to na pewno przyjdzie. Kto
inny by nie przyszed, ale ten przyjdzie. A pamita pan, jak to pan Razumichin zacz si do
pana o tej sprawie wygadywa? Urzdzilimy to celowo, eby pana zdenerwowa. Pucio si
umylnie plotk, eby j panu powtrzy, a pan Razumichin to taki czowiek, ktry nie potrafi
ukry swego oburzenia. Panu Zamietowowi pierwszemu rzuciy si w oczy paski gniew i
paska zuchwao, bo jake mona byo w traktierni tak od razu wypali: Ja zabiem!" To
za miao, to zbyt zuchwale! Jeeli on jest winien, pomylaem, to bdzie to grony
przeciwnik! Tak sobie wtedy pomylaem. Czekam! Czekam na pana z niecierpliwoci.
Zamietowa to pan wtedy po prostu zgnbi, bo... w tym wanie sk, e ta przeklta
psychologia ma dwa koce! Wic czekam, wygldam pana, patrz, Bg pana prowadzi, idzie
pan! Serce we mnie zamaro. Ech! I po co waciwie pan wtedy przyszed? A ten miech
pana, ten miech, z ktrym pan wszed, pamita pan, przecie przez ten miech jak przez
szyb zobaczyem wszystko. Gdybym nie czeka na pana z takim napiciem, to moe nie
zwrcibym uwagi na ten miech. Oto co znaczy by w nastroju. A pan Razumichin wtedy...
ach! A kamie, kamie, czy pan pamita ten kamie, pod ktrym s ukryte rzeczy? Jakbym
go widzia przed sob, w ogrodzie. Pan przecie mwi Zamietowowi, e
Umsonst (niem.) nadaremnie.
527
TY v/g,j.w\a^iv, LO.J\. jo.iv ?,ica.^i
wtedy roztrzsa paski artyku. Kiedy pan go zacz analizowa, kade paskie sowo
traktowaem dwuznacznie, w kadym doszukiwaem si ukrytego sensu! I tak, prosz pana, w
taki to sposb doszedem do supw granicznych i dopiero kiedy huknem w nie gow,
oprzytomniaem. Nie, powiadam, co to si ze mn dzieje! Przecie wszystko to, przy dobrej
woli, mona wytumaczy zupenie na odwrt i bdzie jeszcze bardziej prawdopodobne. Sam
otwarcie przyznaj, e bdzie bardziej prawdopodobne. To mka! Nie, myl, wolabym ju
jednak jaki szczeglik!..." Jak si wtedy dowiedziaem o tym dzwonku, to zamarem, dreszcz
mnie przeszed. No, myl sobie, mamy co konkretnego!" Nawet ju przestaem
rozumowa, odechciao mi si po prostu. Dabym wtedy tysic rubli z wasnej kieszeni,
ebym tylko mg zobaczy na wasne oczy, jak pan szed te sto krokw z tym mieszczuchem
po tym, jak rzuci on panu w twarz morderca", i przez cae sto krokw nie omieli si pan
go o nic zapyta!... A ten dreszcz, ktry przebieg panu po krgosupie? A ten dzwonek, w
chorobie, pmalignie? Zatem nie dziwi si ju pan chyba, e sobie wtedy pozwoliem na
takie kaway? I po co pan sam wanie w tej chwili przyszed? Zupenie jakby co pana
pchao, jak Boga kocham. A gdyby nie przeszkodzi Mikoka, to... pan pamita Mikok
wtedy? Dobrze pan zapamita? Przecie to by piorun! Grom z jasnego nieba! A jak si
wobec niego zachowaem? Ani na ociupin nie uwierzyem temu piorunowi, jak raczy pan
zapewne zauway. Ale gdzie tam! Pniej, kiedy pan wyszed, zacz on tak skadnie
odpowiada na rne pytania, e a sam si zdziwiem, ale nie daem mu wiary za grosz! Co
to znaczy mie tak murowan pewno. Nie, myl, nic z tych rzeczy! Jaki tam znowu
Mikoka!
Razumichin wanie mi powiedzia, e pan w dalszym cigu oskara Mikoaja i nawet
przekonywa pan...
Zapierao mu oddech i nie dokoczy. Z niesychanym niepokojem sucha, jak ten czowiek,
ktry go przejrza na
528
wsKros, zapar si samego siebie, ba si uwierzy i nie wierzy. W dwuznacznikach
gorczkowo doszukiwa si ukrytego sensu i stara si uchwyci co okrelonego,
definitywnego.
Pan Razumichin! zawoa Porfiry, jakby si ucieszy, e milczcy dotd Raskolnikow
wreszcie si odezwa. Che--che-che! Bo pana Razumichina trzeba byo odstawi: to pite

koo u wozu. Pan Razumichin nic tu nie ma do roboty, to czowiek postronny, przybieg do
mnie taki blady... Bg z nim, po co go w to miesza! Chciaby pan wiedzie, jak wyglda
sprawa z Mikoajem, przynajmniej jak ja j widz? Po pierwsze, jest to duy dzieciak, wcale
nie tchrz, tylko co w rodzaju natury artystycznej. Naprawd, niech pan si nie mieje, e tak
go okrelam. Jest niewinny i bardzo wraliwy. Ma serce, jest fantast. Umie piewa, taczy,
a bajki podobno opowiada tak, e ludzie si schodz, eby go sucha. Chodzi do szkoy, pka
ze miechu, gdy kto palec pokae, upija si do nieprzytomnoci, nie, eby by zepsuty, tylko
od czasu do czasu, kiedy kto go wcignie, tak po dziecinnemu. Ukrad wtedy, ale nie zdaje
sobie z tego sprawy: Podniosem z ziemi, jaka to kradzie?" A czy pan wie, e on jest z
raskolnikw1, a waciwie to sekciarz, mia w rodzinie biegunw2, a sam niedawno cae dwa
lata spdzi na wsi u jakiego starca3.
1 Raskolnicy (od ro. rasko rozam) uczestnicy ruchu religij-no-spoecznego
powstaego w opozycji do cerkiewnych reform patriarchy Nikona, przeprowadzanych w
latach 1653-1660. Inne nazwy: staro wierzy, staroobrzdowcy.
2 Bieguni (od ro. bieg bieg, ucieczka) skrajny nurt raskolnictwa, zdecydowanie
odcinajcy si od tego wiata Antychrysta". Std ucieczka i krycie si przed szatanem w
utajnionych wsplnotach, uchylanie si od powinnoci obywatelskich, a nawet od posiadania
dokumentw jako widomych znakw Antychrysta. Obecna nazwa: Prawdziwie Prawosawni
Chrzecijanie.
3 Starzec (od ro. stariec) witobliwy mentor, wobec ktrego nowicjusz (ro. posusznik)
zobowizany jest do absolutnego posuszestwa. Ten typ przewodnictwa duchowego zrodzi
si w Egipcie z pocztkiem IV w. Gonym orodkiem ruchu starcw w XIX w. w Rosji bya
Pustelnia Optyska pod Kozielskiem.
529
w szysiKiego tego dowiedziaem si od mego i od jego ssiadw. Ba, co wicej, chcia uciec
do pustelni! Czu powoanie, modli si po nocach, zaczytywa si w starych, prawdziwych"
ksigach. Petersburg podziaa na niego bardzo, zwaszcza pe pikna, no i wdka. Ulega
wpywom, zapomnia o starcu i o wszystkim. Wiem o tym, e pewien tutejszy artysta polubi
go, zacz do niego przychodzi. Jak zdarzy si ten wypadek, zlk si i chcia si powiesi!
Ucieka! C poradzi z t opini, jaka utara si wrd ludu o naszym sdownictwie. S
ludzie, ktrych sam wyraz sd" napawa przeraeniem. Kto jest temu winien? Zobaczymy, co
zrobi nowe sdy. Daj Boe, eby byo lepiej! Zatem w wizieniu przypomnia sobie
widocznie witobliwego starca; znowu si pojawia Biblia. Czy pan wie, Rodionie
Romanowiczu, co dla niektrych ludzi u nas znaczy przyj cierpienie"? To nie znaczy, eby
cierpie za kogo, ale po prostu wzi na siebie cierpienie, a jeeli owo cierpienie pochodzi
od wadzy, to tym lepiej. Za moich czasw siedzia w wizieniu przez cay rok pewien nader
spokojny aresztant, caymi nocami czyta na piecu1 Bibli, tak si rozczyta, e w kocu ze
szcztem straci miar i pewnego razu ni z tego, ni z owego zapa ceg i rzuci ni w
naczelnika, bez adnego powodu. Ale jak rzuci: umylnie o arszyn od niego, eby czasami
nie trafi! Wiadoma rzecz, co czeka aresztanta, ktry rzuca si z broni w rku na
przeoonych, zatem przyj cierpienie". Ot przypuszczam, e Mikoaj wanie chce
przyj cierpienie" czy co w tym rodzaju. Jestem tego pewny, mam na to dowody. Tylko e
on nie wie o tym, o czym ja wiem. Co, nie przypuszcza pan, eby wrd ludu mogli istnie
tego rodzaju fantaci? Ale masami! A wpyw owego starca teraz znowu zacz dziaa,
zwaszcza po prbie powieszenia si. Zreszt sam mi wszystko opowie, przyjdzie. Pan myli,
e wytrzyma? Niech pan poczeka, jeszcze si wyprze. Z godziny na godzin czekam,
1 Na tradycyjnych wiejskich piecach w Rosji znajdowao si obszerne legowisko do spania.
530
e przyjdzie odwoa zeznania. Polubiem tego Mikoaja i wybadam go porzdnie. Co pan o
tym sdzi? Che, che! Na niektre pytania odpowiedzia mi zupenie do rzeczy, oczywicie

dowiedzia si, co trzeba, by dobrze przygotowany. Ale inne pytania to po prostu jak groch o
cian, nic absolutnie nie rozumie, nie wie i nie przypuszcza nawet, e nie wie! Nie, Rodionie
Romano-wiczu, mj dobrodzieju, to nie Mikoka! To sprawa fantastyczna, ponura, sprawa
wspczesna, z naszych czasw, kiedy zmcio si serce czowieka, kiedy szermuje si
frazesem, e krew odwiea", i propaguje si komfort yciowy. Tutaj zna literatur,
teoretycznie rozdranione serce. Widoczne jest zdecydowanie na pierwszy krok. Ale
zdecydowanie specjalnego rodzaju: zdecydowa si, jakby spad z wierzchoka gry albo
zlecia ze szczytu wiey, i poszed zabija nieprzytomny. Zapomnia zamkn za sob drzwi,
ale zabi dwie osoby, zabi dla zasady. Zabi, ale pienidzy wzi nie potrafi, a co zdy
zabra, to ukry pod kamieniem. Mao mu byo mki, ktr znis, kiedy siedzia za drzwiami,
a do drzwi si dobijano i dzwoni dzwonek. Nie, wraca jeszcze raz do pustego ju mieszkania,
pprzytomny, eby ten dzwonek sobie przypomnie, zapragn jeszcze raz zazna zimnego
dreszczu... Powiedzmy, e stao si to w malignie, ale tu jest jeszcze co: zabi, lecz uwaa si
za uczciwego czowieka, gardzi ludmi, snuje si niczym blady anio nie, dajmy spokj
Mikoce, mj dobrodzieju, Rodionie Romanowiczu, to nie Mikoka!
Po wszystkim, co zostao powiedziane poprzednio, a co tak bardzo wygldao na wyrzeczenie
si oskarania Raskolniko-wa, takie zakoczenie byo zgoa nieoczekiwane. Raskolnikow
zatrzs si jak w febrze.
Wic... zatem... kto... zabi? zapyta, nie mogc si powstrzyma, urywanym gosem.
Porfiry a odchyli si na oparcie krzesa, jakby zaskoczyo go to pytanie.
Jak to, kto zabi?... powtrzy, jakby nie dowierzajc wasnym uszom. Przecie to
pan zabi, Rodionie Romano531
wiczu! Wanie pan zabi... doda prawie szeptem, tonem wiadczcym o cakowitej
pewnoci.
Raskolnikow zerwa si z kanapy, posta chwil i usiad znowu, nie mwic ani sowa.
Konwulsyjny skurcz wykrzywi mu twarz.
Jak to usteczka dr, zupenie jak wtedy bkn ze wspczuciem Porfiry. Pan mnie
widocznie le zrozumia, Rodionie Romanowiczu, dlatego si pan tak zdziwi doda po
chwili milczenia. Przyszedem wanie po to, eby powiedzie wszystko i zagra w
otwarte karty.
To nie ja zabiem szepn Raskolnikow, jak wystraszone dziecko, przyapane na
gorcym uczynku.
Nie, to pan, Rodionie Romanowiczu, pan, nikt inny
surowo i z przekonaniem szepn Porfiry.
Obaj zamilkli i milczenie trwao nieprawdopodobnie dugo, dobre dziesi minut.
Raskolnikow opar si okciami o st i w milczeniu wichrzy sobie wosy. Porfiry siedzia
spokojnie i czeka. Nagle Raskolnikow spojrza na niego z pogard.
Pan znowu zaczyna swoje dawne dywagacje, Porfiry Pietrowiczu! Znowu te same chwyty,
e te si to panu nie sprzykrzy?
Nieche pan da spokj, po co mi teraz jakie chwyty? Co innego, gdyby ta rozmowa
odbywaa si przy wiadkach, ale szepczemy przecie tutaj sam na sam. Widzi pan przecie,
e nie po to przyszedem, aby pana goni i apa jak zajca. Czy pan si przyzna, czy nie, w
tej chwili jest mi to obojtne. Osobicie jestem zupenie przekonany.
A wic po co pan przyszed? zapyta Raskolnikow.
Powtarzam panu moje pytanie: jeli uwaa mnie pan za winnego, to dlaczego nie wsadzi
mnie pan do wizienia?
Dobre pytanie! Odpowiem panu na to szczegowo: po pierwsze, aresztowanie pana tak z
miejsca byoby dla mnie niekorzystne.
Jak to niekorzystne? Skoro jest pan zupenie przekonany, to paskim obowizkiem...

532
Ba, c z tego, e jestem przekonany? Na razie to tylko moje marzenia. Zreszt, mam pana
wsadzi po to, eby mia pan spokjl Pan o tym dobrze wie, skoro pan si sam naprasza.
Skonfrontuj pana, na przykad, z tym mieszczuchem, a pan mu powie: C to, pijany
jeste? Kto mnie z tob widzia? Wziem ci po prostu za pijaka i bye pijany", no i co ja
wtedy panu odpowiem, tym bardziej e paskie twierdzenie jest praw-dopodobniejsze ni
jego. Bo w jego zeznaniu tkwi sama psychologia, ktra do takiej mordy nawet nie pasuje, a
pan trafia w sedno, bo dra chla wd, a za dobrze o tym wiadomo. Przyznaem przecie
panu szczerze kilka razy, e caa ta psychologia ma dwa koce i e ten drugi koniec, paski,
jest wikszy i o wiele prawdopodobniejszy. A poza tym nie mam na razie dowodw
przeciwko panu. I aczkolwiek zamkn pana mimo wszystko, i widzi pan, nawet sam
przyszedem (cho tak si zwykle nie robi) uprzedzi pana o wszystkim, to jednak mwi
panu szczerze (tak rwnie si nie robi), e bdzie to niekorzystne dla mnie. Po drugie,
przyszedem dlatego...
No tak, a po drugie? Raskolnikow cigle jeszcze nie mg zapa tchu.
Dlatego, e jak ju powiedziaem, uwaam, i winienem panu wyjanienie. Nie chc, eby
pan mia mnie za potwora, tym bardziej e czuj do pana szczer sympati, moe pan w to
wierzy lub nie. Wobec tego, po trzecie, przyszedem do pana z otwart, wyran propozycj
niech pan si zgosi i przyzna. To bdzie nieskoczenie korzystniejsze dla pana, no i dla
mnie, bo nareszcie pozbd si tej sprawy. A wic, czy nie jest to szczero z mojej strony?
Raskolnikow zastanawia si przez chwil.
Niech pan posucha. Sam pan powiada, e to jest tylko psychologia, a wjecha pan na
matematyk. A co, jeli pan si teraz myli?...
Nie, mj panie, ja si nie myl. Mam pewien punkt zaczepienia. Znalazem go ju wtedy z
bosk pomoc!
Jaki punkt?
533
Nie powiem, Rodionie Romanowiczu. W kadym razie teraz nie mam ju prawa duej
zwleka i zamkn pana. Niech wic pan si zastanowi: teraz jest mi ju wszystko jedno, bo
szo mi tylko o pana. Sowo honoru, e tak bdzie lepiej.
Raskolnikow umiechn si zoliwie.
Przecie to jest nie tylko mieszne, ale nawet bezwstydne. Przypumy nawet, e jestem
winien (czego wcale nie mwi), z jakiej racji mam si zgasza do pana i przyznawa, jeeli
sam pan powiada, e tam u pana bd mia spokj!
Ach, Rodionie Romanowiczu, nie naley bra wszystkiego dosownie, moe to niezupenie
bdzie spokjl Przecie to tylko teoria, w dodatku moja, a czy ja jestem dla pana autorytetem?
A moe te co jeszcze ukrywam przed panem nawet teraz? Nie mog przecie tak wzi i
wyoy wszystkiego przed panem, che-che! Rzecz inna, jak pan odniesie z tego korzy.
Czy pan wie, jakie zmniejszenie kary pociga za sob takie przyznanie si? No i ta
okoliczno, kiedy pan zgosi si z przyznaniem. Niech pan tylko pomyli: kto inny wzi ju
win na siebie i pogmatwa ca spraw. A ja przysigam panu na Boga, e tak tam"
wszystko obrobi i urzdz, e paskie wyznanie bdzie wygldao na zupen niespodziank.
Cae to psychologiczne dociekanie zniszcz, wszystkie podejrzenia w stosunku do pana
sprowadz do zera, tak e paskie przestpstwo bdzie wygldao na co w rodzaju
chwilowego obdu, bo midzy nami mwic, to naprawd by obd. Jestem uczciwym
czowiekiem i dotrzymuj sowa.
Raskolnikow milcza ponuro, ze zwieszon gow. Dugo si zastanawia, po czym znowu si
umiechn, lecz tym razem agodnie i smutno:
Ach, nie trzeba! po wiedzia, jakby zupenie nie usiujc maskowa si przed Porfirym.
Nie warto, nie potrzebuj waszego zagodzenia kary!

No tak, tego wanie si obawiaem! jakby mimo woli stwierdzi popiesznie Porfiry.
Tego wanie si obawiaem, e pan nie bdzie potrzebowa naszego zagodzenia kary.
534
Raskolnikow popatrzy na niego smutno i przenikliwie.
Niech pan nie gardzi yciem! cign dalej Porfiry. Duo lat bdzie pan mia jeszcze
przed sob. Nie potrzebuje pan zagodzenia kary, no to nie! Co za niecierpliwy czowiek z
pana!
Jakich lat bd mia duo przed sob?
No, ycia! C to, jest pan prorokiem, duo pan wie? Szukajcie, a znajdziecie. Moe Bg
pana tak dowiadcza. Przecie nie na wieki pan pjdzie pod klucz...
Zwaszcza przy zagodzeniu kary... rozemia si Raskolnikow.
A co, zlk si pan buruazyjnego wstydu? Bardzo by moe, e pan si przestraszy, nie
wiedzc nawet o tym, bo jest pan mody! A jednak wanie pan nie powinien si lka czy te
wstydzi przyznania si do winy.
E-ech, gwid na to! szepn Raskolnikow pogardliwie i z obrzydzeniem, jakby
uwaa, e nawet mwi o tym nie warto.
Wsta, jakby chcc wyj, ale zaraz usiad z powrotem. Widoczne byo, e miota nim rozpacz.
No wanie, gwid sobie! Zawid si pan na sobie i myli pan, e panu prymitywnie
pochlebiam. Duo pan przey? Duo pan wie? Wykombinowa pan sobie teori i wstyd panu,
e go zawioda, bo ju zbyt banalnie wypada ta caa historia! Podle wypada, to prawda,
mimo to jednak nie jest pan beznadziejnym ajdakiem. Wcale nie jest pan takim ajdakiem!
Przynajmniej pan sobie dugo nie zawraca gowy, od razu doszed pan do ostatecznego kresu.
Za kogo ja pana bior? Uwaam pana za czowieka, ktry gdy odnajdzie swego Boga lub
wiar, to pozwoli sobie kiszki wypruwa, bdzie sta i z umiechem patrzy na swoich
oprawcw. Zatem niech pan odnajdzie, a bdzie pan y. Przede wszystkim ju dawno
potrzebna panu zmiana powietrza. C, cierpienie to take dobra rzecz. Niech pan pocierpi.
Moe Mikoka ma racj, e chce cierpie. Wiem, e pan jest niedowiarkiem, ale niech pan
535
nie mdrkuje przewrotnie, niech pan bierze ycie po prostu, bez tych dywagacji. Moe pan
by spokojny wyrzuci ono pana prosto na brzeg i postawi na nogi. Na jaki brzeg? Skd
mog wiedzie? Wierz tylko, e ma pan duo ycia przed sob. Wiem, e bierze pan to, co
mwi, za z gry przygotowan oracj. Ale to nic, przyjdzie czas, kiedy pan to sobie
przypomni, i moe si panu przyda, dlatego wanie to mwi. Dobrze jeszcze, e zabi pan
tylko t starowin. Bo mg pan przecie wykombinowa sobie jak inn teori i
zmajstrowa co po stokro potworniej szego. A moe powinien pan dzikowa Bogu. Skd
pan wie? Moe Bg oszczdza pana dla jakiego celu. Niech pan bdzie wielkoduszny i mniej
si lka. Zlk si pan nadchodzcej godziny odkupienia? Nie, teraz to ju wstyd si ba. Tu
ju wchodzi w gr sprawiedliwo. Niech pan speni to, czego da sprawiedliwo. Wiem, e
pan nie wierzy, ale przysigam panu, e pan wypynie. I jeszcze bdzie panu dobrze. Teraz
potrzebne jest panu tylko powietrze, powietrze, powietrze!
Raskolnikow drgn.
A kime pan jest? krzykn. Co z pana za prorok? W imieniu jakiego majestatu
wieci mi pan te proroctwa?
Kim jestem? Czowiekiem skoczonym i niczym wicej. Czowiekiem moe czujcym i
wspczujcym, powiedzmy, te co nieco umiejcym, ale zupenie skoczonym. Pan za to
cakiem inna sprawa: przed panem jest cae ycie (chocia kto wie, moe te bdzie si snuo
jak dym i speznie na niczym). I c z tego, e pan przejdzie do innej kategorii ludzi? Przecie
pan, z paskim usposobieniem, nie bdzie chyba aowa komfortu? Co z tego, e by moe,
przez dugi czas nikt pana nie dostrzee? Czas nie ma znaczenia, chodzi o pana samego.
Niech pan bdzie jak soce, a wszyscy pana zobacz. Znowu si pan umiecha, e niby

Schiller ze mnie? Mog si zaoy, e wedug pana chc si panu przypochlebi! No i co,
moe naprawd si przypochlebiam, che-che-che! Zreszt, paska wola, moe mi pan nie
wierzy na sowo i w ogle nie wierzy, zgadzam si
536
na to, bo taki ju mam zwyczaj. Dodam tylko: ile we mnie nikczemnoci, a ile uczciwoci,
sam pan moe osdzi!
Kiedy pan zamierza mnie aresztowa?
No c, ptora dnia lub dwa dni mog jeszcze pozwoli panu pospacerowa. Niech pan
si zastanowi, mj drogi, niech pan si pomodli. Tak bdzie lepiej, sowo honoru, e lepiej.
A jeeli uciekn? zapyta Raskolnikow z dziwnym umiechem.
Nie, nie ucieknie pan. Chop by uciek, uciekby nowomo-dny sekciarz, lokaj cudzych
myli: wystarczy takiemu pokaza tylko koniec palca, a jak gupi Ja uwierzy na cae ycie, w
co pan tylko zechce. Ale pan nie wierzy ju w swoj teori, wic z czym pan bdzie ucieka? I
co panu przyjdzie z ucieczki? ycie uciekiniera jest cikie i wstrtne, a pan przede
wszystkim chce y, mie okrelon pozycj i odpowiedni atmosfer. Czy ucieczka da to
panu? Jeeli pan ucieknie, to pan sam wrci. Bez nas ju si pan nie moe obej. Gdybym
za pana posadzi pod kluczem, posiedzi pan miesic, dwa, no, powiedzmy trzy i nagle
wspomni pan moje sowa, przyzna si pan, niespodzianie nawet dla siebie samego. Godzin
przedtem nie bdzie pan wiedzia, e si pan przyzna. Pewny jestem, e pan si zdecyduje
przyj cierpienie". Pan mi teraz nie wierzy, ale sam pan w kocu do tego dojdzie. Bo
cierpienie, prosz pana, to wielka rzecz. To nie ma znaczenia, e obrosem tuszczem, mimo
to wiem, niech si pan nie mieje, e w cierpieniu jest pewna idea. Mikoka ma racj. Nie, pan
nie ucieknie, Rodionie Roma-nowiczu.
Raskolnikow podnis si i wzi czapk. Porfiry Pietrowicz wsta rwnie.
Wybiera si pan na spacer? Wieczr bdzie adny, eby tylko burzy nie byo. Zreszt
odwieyoby si powietrze... Rwnie wzi czapk.
Tylko bardzo prosz, niech pan sobie nie wmawia czasem, e ja si dzi panu przyznaem
powiedzia Raskolnikow z ponurym uporem. Pan jest interesujcym czowiekiem
537
i suchaem pana tylko przez ciekawo. Ale do niczego si panu nie przyznaem... Niech pan
to sobie zapamita.
No, ju dobrze, wiem, zapamitam. Ale pan dry! Niech pan bdzie spokojny,
dobrodzieju, bdzie, jak pan sobie yczy. Niech pan si troch przejdzie, ale za duo nie
mona spacerowa. Na wszelki wypadek mam do pana jeszcze jedn malek prob
doda, zniywszy gos. Rzecz jest draliwa, lecz bardzo wana: w razie czego (w co
zreszt nie wierz i do czego uwaam pana za niezdolnego), gdyby jednak przysza panu
ochota w cigu czterdziestu czy pidziesiciu godzin jako inaczej zakoczy t spraw, w
jaki fantastyczny sposb, na przykad targnwszy si na ycie (co jest przypuszczeniem
bezsensownym, wic niech mi pan daruje), to prosz zostawi krtk, ale treciw notateczk.
Tak ze dwa wiersze, tylko dwa wiersze, i o kamieniu niech pan wspomni, to bdzie bardziej
godnie. No, do widzenia... ycz dobrych myli, godnych czynw.
Porfiry wyszed, by jaki zgarbiony i stara si omija wzrokiem Raskolnikowa.
Raskolnikow podszed do okna i ze wzmoon niecierpliwoci odczeka chwil, a wedug
jego wyliczenia Porfiry powinien zej ze schodw i oddali si od domu. Po czym sam
wyszed pospiesznie.
III
Pody do Swidrygajowa. Czego si mg spodziewa od tego czowieka, sam nie wiedzia.
Ale czowiek ten mia nad nim jak wadz. Skoro raz zda sobie z tego spraw, nie mg si
ju otrzsn, zwaszcza za teraz.
Po drodze mczyo go przede wszystkim pytanie, czy Swid-rygajow by u Porfirego.

Sdzi i mg przysic, e nie by! Zastanowi si raz jeszcze, przypomnia sobie szczegy
wizyty Porfirego i doszed do wniosku, e nie, na pewno nie by.
538
Ale o ile nie by dotychczas, to pjdzie czy nie?
Na razie, sdzi, chyba nie pjdzie. Dlaczego? Nie potrafiby wytumaczy, zreszt nie chcia
teraz ama sobie nad tym gowy. Mczyo go to, ale waciwie nie obchodzio specjalnie.
Rzecz dziwna i trudna do uwierzenia: o swoim nieuniknionym, bliskim losie niewiele myla,
i to z roztargnieniem. Mczyo go co innego, daleko waniejszego, wyjtkowego,
dotyczcego jego samego. Czu si przy tym nadzwyczaj przemczony moralnie, niemniej
jednak umys jego pracowa tego dnia sprawniej ni kiedykolwiek.
Czy warto byo po tym wszystkim, co si stao, zajmowa si rnymi drobiazgami? Czy
warto, na przykad, zabiega, aby Swidrygajow nie chodzi do Porfirego, zastanawia si,
bada, traci czas na jakiego tam Swidrygajowa!
O, jake mu si to wszystko sprzykrzyo!
A jednak mimo to szed do Swidrygajowa. Czyby oczekiwa od niego czego nowego,
wskazwki, wyjcia? Toncy brzytwy si chwyta! Czy to przeznaczenie, czy jaki instynkt
pcha ich ku sobie? A moe tylko zmczenie, rozpacz. By moe, e przydaby mu si kto
inny, a do Swidrygajowa idzie, bo ten si tak jako nawin. Sonia? Po c miaby teraz i
do Soni? Znowu prosi j o lito? Sonia przeraaa go. Bya uosobieniem nieubaganego
wyroku, niewzruszonego postanowienia. To znaczy, e trzeba pj albo jej drog, albo jego.
Nie, teraz zwaszcza nie by w stanie zobaczy si z ni. Nie, lepiej zbada Swidrygajowa: co
si tam kryje? Zdawa sobie spraw, e ten Swidrygajow od dawna ju by mu bardzo do
czego potrzebny.
Jednak co oni mog mie ze sob wsplnego? Nawet ich zbrodnie nie mogy by do siebie
podobne. Przy tym ten czowiek by niesympatyczny, ewidentnie bardzo zepsuty, na pewno
chytry i obudny, prawdopodobnie bardzo zy. Opowiadaj o nim przerne rzeczy. Zaj si
dziemi Katarzyny Iwanowny, to prawda, ale kto wie, po co i dlaczego to zrobi. Widocznie
ma jakie zamiary i plany.
539
Bardzo niepokoia go i ani na chwil nie opuszczaa jeszcze jedna myl, ktr stara si
odpdzi, tak dalece bya straszna! Swidrygajow krci si koo niego i krci si dalej.
Swidrygaj-ow zna jego tajemnic. Swidrygajow mia zamiary w stosunku do Duni. A jeeli
jeszcze je ma? Z ca niemal pewnoci powiedzie mona, e ma. A jeeli znajc jego
tajemnic i zdobywajc przez to wadz nad nim, zechce jej uy jako broni przeciwko Duni?
Myl ta mczya go nawet we nie, lecz po raz pierwszy zda sobie spraw z tego tak dobitnie
wanie teraz, gdy szed do Swidrygajowa. Doprowadzao go to do pasji. Po pierwsze, caa
sytuacja si zmieni: trzeba bdzie zaraz wtajemniczy we wszystko Duni. Moe trzeba
bdzie powici si, aby uchroni Duni od jakiego nierozwanego kroku. List? Dzi rano
Dunia dostaa jaki list! Kto w Petersburgu mg do niej pisa? Moe uyn? Razumichin
pilnuje, to prawda, ale on o niczym nie wie. Moe trzeba bdzie wtajemniczy i Razumichina.
Raskolnikow pomyla o tym ze wstrtem.
W kadym razie naley jak najprdzej zobaczy si ze Swidrygajowem. Dziki Bogu, w tym
wypadku szczegy nie bd miay znaczenia, lecz tylko sama istota rzeczy. Ale jeeli
Swidrygajow intryguje przeciwko Duni, jeeli jest zdolny do tego, to...
Raskolnikow by tak bardzo zmczony i wyczerpany przejciami w ostatnim miesicu, e
tego rodzaju zagadnie nie umia rozwizywa inaczej, jak tylko decyzj: Wtedy go zabij".
Tak te pomyla i teraz z rozpaczliw determinacj. Serce mu si cisno. Stan na rodku
ulicy i zacz si rozglda: ktrdy idzie i dokd doszed? By na prospekcie Newskim,
jakie trzydzieci, czterdzieci krokw od placu Siennego, przez ktry przeszed. Cae
pierwsze pitro domu na lewo zajte byo przez traktierni. Wszystkie okna byy otwarte na

ocie, traktiernia, sdzc z poruszajcych si w oknach postaci, bya przepeniona. Dochodzi


piew, dwiki klarnetu, skrzypiec i grzmia bben. Sycha byo piski kobiet. Raskolnikow
chcia ju zawrci,
540
nie rozumiejc, po co skrci na prospekt Newski, gdy nagle w jednym z otwartych okien
zobaczy siedzcego przy stole z fajk w zbach Swidrygajowa. Zdumiao go to i przerazio.
Swidrygajow obserwowa go w milczeniu i co uderzyo Raskol-nikowa, chcia
prawdopodobnie wsta, eby odej, nim bdzie zauwaony. Raskolnikow natychmiast uda,
e go nie widzi i e w zamyleniu patrzy w inn stron. Przyglda mu si jednak ukradkiem.
Serce mu bio. Tak jest, Swidrygajow oczywicie nie chcia by widziany. Wyj z ust fajk i
ju mia si schowa, gdy odsuwajc krzeso, zauway zapewne, e Raskolnikow widzi go i
obserwuje. Rozegraa si pomidzy nimi scena podobna do pierwszego ich spotkania u
Raskolnikowa, ktry udawa wtedy, e pi. Swidrygajow umiecha si szelmowsko, coraz
szerzej. Obaj wiedzieli, e si widz i obserwuj wzajemnie. Wreszcie Swidrygajow
rozemia si gono.
No, no! Jak pan chce, to prosz wej, jestem tutaj! zawoa przez okno.
Raskolnikow wszed do traktierni.
Znalaz go w maym pokoiku, o jednym oknie, za wielk sal, w ktrej przy dwudziestu
stolikach, wrd przeraliwego wrzasku piewajcego chru, popijali herbat kupcy,
urzdnicy i caa masa typw rnego autoramentu. Z daleka dochodzi stuk ku bilardowych.
Na stole przed Swidrygajowem staa butelka szampana i do poowy oprniona szklanka.
Prcz niego w pokoju by jeszcze chopak z katarynk, akompaniujcy osiemnastoletniej,
rumianej dziewczynie w kusej, pasiastej spdniczce i tyrolskim kapeluszu z wstkami;
dziewczyna, nie zwaajc na chr w przylegej sali, piewaa ochrypym kontraltem jak
podwrkow piosenk.
No, do! przerwa jej Swidrygajow na widok wchodzcego Raskolnikowa.
Dziewczyna urwaa natychmiast i staa w penym szacunku oczekiwaniu. Swoj rymowan
bzdur piewaa rwnie z min powan i pen szacunku.
Hej, Filip, szklank! zawoa Swidrygajow.
541
ou pii wina powiedzia KasKoiniJcow.
Jak pan sobie yczy, ja nie dla pana. Pij, Katia. Dzi ju nie bd ci potrzebowa.
Nala jej pen szklank i pooy na stole ty banknot. Katia wypia wino tak, jak pij
kobiety, dwudziestoma ykami, nie odejmujc szklanki od ust, wzia rubla, pocaowaa w
rk Swidrygajowa, ktry potraktowa to z ca powag, i wysza z pokoju wraz z chopcem
z katarynk. Obydwoje byli sprowadzeni z ulicy. Swidrygajow przebywa dopiero od
niespena tygodnia w Petersburgu, lecz ju by tu na dobre zadomowiony. Kelner Filip by
jego dobrym znajomym" i nadskakiwa mu. Drzwi do sali zamykano, Swidrygajow by w
tym pokoju jak u siebie. Prawdopodobnie cae dnie spdza w tej traktierni, marnej, brudnej i
nawet nie trzeciorzdnej.
Szedem do pana zacz Raskolnikow. Ale sam nie wiem, dlaczego nagle skrciem
z placu Siennego na prospekt Newski! Nigdy tu nie bywam. Zwykle skrcam z placu na
prawo. Przy tym do pana nie idzie si tdy. Jak tylko skrciem, zaraz wpadem na pana! To
dziwne!
Czemu nie powie pan wprost: to cud!
Bo, by moe, e to by przypadek.
Jacy dziwni s ludzie! rozemia si Swidrygajow. Nie przyzna si taki, choby w
gruncie rzeczy uwierzy w cud! Sam pan przecie powiedzia: by moe" to tylko przypadek.
Jak tu si wszyscy strasznie boj mie swoje wasne zdanie, nie moe pan sobie wyobrazi,
Rodionie Romanowiczu! Nie mwi o panu. Pan ma swoje wasne zdanie i nie ulk si pan

go mie. Dlatego mnie pan zainteresowa.


Tylko dlatego.
To mi wystarczy.
Swidrygajow by wyranie podochocony, ale tylko odrobin, wypi zaledwie p szklanki
wina.
Zdaje mi si, e by pan u mnie, zanim jeszcze pan si dowiedzia, e zdolny jestem mie
to, co pan nazywa wasnym zdaniem zauway Raskolnikow.
542
Wtedy to byo co innego. Kady ma swoje powody. A propos cudu, pan chyba spa przez
te dwa czy trzy ostatnie dni. To ja podaem panu adres tej traktierni i adnego nie ma w tym
cudu, e pan tu przyszed. Powiedziaem panu, ktrdy tu si idzie, w ktrym to jest miejscu i
o ktrej godzinie mona mnie tu zasta. Pamita pan?
Zapomniaem odpowiedzia zdumiony Raskolnikow.
Wierz. Powtarzaem panu dwa razy. Adres wbi si panu mechanicznie w pami. Skrci
pan tu odruchowo, ale jednak kierowa si pan wedug adresu, nie wiedzc o tym. Mwic
wtedy do pana, nie liczyem, e pan mnie rozumie. Pan si atwo zdradza, Rodionie
Romanowiczu. I jeszcze co. Przekonaem si, e w Petersburgu wiele osb mwi do siebie
gono na ulicy. To miasto pobkanych. Gdyby nauka u nas bya dobrze postawiona, to
lekarze, prawnicy i filozofowie, kady w swojej specjalnoci, mogliby porobi w Petersburgu
nader cenne obserwacje. Rzadko ktre miasto ma tyle ponurych, ostrych i dziwnych
wpyww na dusz ludzk, co Petersburg. Ju sam klimat ile znaczy! A przecie jest to
centrum administracyjne caej Rosji i charakter tego miasta musi wpywa na wszystko. Ale
nie o to w danej chwili chodzi. Obserwowaem pana kilkakrotnie. Wychodzc z domu, trzyma
pan jeszcze gow do gry. Po dwudziestu krokach opuszcza j pan, rce zakada w ty.
Patrzy pan, ale najwyraniej nic pan wokoo siebie nie widzi. Potem zaczyna pan porusza
ustami i mwi do siebie, przy czym czasami gestykuluje pan jedn rk. Wreszcie
zatrzymuje si pan i stoi na ulicy, nieraz dosy dugo. To bardzo niedobrze. Moe prcz mnie
kto jeszcze obserwuje pana, a to ju gorzej dla pana. Mnie tam, w gruncie rzeczy, jest
wszystko jedno, ja pana nie wylecz, ale pan oczywicie rozumie, o co mi chodzi.
Sdzi pan, e jestem ledzony? zapyta Raskolnikow, wpatrujc si w niego badawczo.
Nie, o niczym nie wiem odpar ze zdziwieniem Swidrygajow.
543
z^aicm <cusiawmy moj osoo w spoKOju mrukn Raskolnikow, zaspiwszy si.
Dobrze. Zostawmy pana w spokoju.
Niech mi pan lepiej powie, skoro pan tu stale bywa i dwa razy wyznaczy mi tu miejsce
spotkania, to dlaczego przed chwil, gdy zobaczyem pana w oknie, chcia si pan ukry?
Doskonale to zauwayem.
Che! che! A dlaczego pan, lec na kanapie, udawa wtedy picego, gdy ja staem na
progu paskiego pokoju? Doskonale zauwayem, e pan wcale nie spa.
Mogem mie... powody... pan dobrze wie o tym.
I ja mogem mie powody, chocia pan nic nie wie o tym.
Raskolnikow opar si okciem na stole, palcami prawej rki podpar podbrdek i badawczo
wpatrzy si w Swidrygajowa. Przyglda si tej twarzy, ktra zawsze go uderzaa. Bya to
dziwna twarz, jak maska: biaa, rumiana, z mocno czerwonymi ustami, jasnoblond brod i
dosy jeszcze gstymi, jasnoblond wosami. Oczy mia jakie zbyt niebieskie, o spojrzeniu
cikim i nieruchomym. Byo co wyjtkowo niesympatycznego w tej twarzy, adnej i bardzo
modej, jak na jego lata. Swidrygajlow ubrany by w elegancki, lekki letni garnitur; mia na
sobie wytworn koszul. Na palcu nosi wielki piercie z kosztownym kamieniem.
Czy rzeczywicie jeszcze i panem mam sobie zawraca gow? odezwa si nagle
Raskolnikow, desperacko zmierzajc wprost do celu. Chocia jest pan zapewne

czowiekiem bardzo niebezpiecznym, gdy chce pan szkodzi, to jednak nie mam zamiaru
niczego udawa. Zaraz panu dowiod, e nie trzs si tak nad sob, jak si panu zdaje. A
zatem niech pan wie, e przyszedem panu powiedzie, i jeli ma pan jeszcze dawne zamiary
w stosunku do mojej siostry i zamierza pan wykorzysta w tym celu swoje ostatnie odkrycie,
to zabij pana, zanim pan zdy wsadzi mnie do wizienia. Pan wie, e na moim sowie
mona polega. Po drugie, jeeli ma pan mi co do powiedzenia, a tak mi si przynajmniej
dotychczas zdawao, to
544
nieche pan mwi zaraz, bo czas jest drogi i wkrtce moe ju by za pno.
Dokd to waciwie panu si tak pieszy? zapyta Swidrygajow, patrzc na niego z
zaciekawieniem.
Kady ma swj cel ponuro i ze zniecierpliwieniem odpar Raskolnikow.
Odwoywa si pan do mojej szczeroci, a sam odmawia pan odpowiedzi ju na pierwsze
pytanie zauway z umiechem Swidrygajow. Cigle si panu zdaje, e mam jaki cel,
i dlatego patrzy pan na mnie podejrzliwie. C, to zupenie zrozumiae w paskiej sytuacji.
Jakkolwiek bardzo mi zaley na tym, eby zbliy si do pana, to jednak nie bd si trudzi,
eby pana przekonywa, e jest inaczej. Sowo daj, e gra nie warta wieczki, zreszt nie
miaem wcale zamiaru mwi z panem o niczym szczeglnym.
Do czego w takim razie byem panu potrzebny? Przecie to pan zabiega o mnie?
Po prostu interesowa mnie pan jako ciekawy obiekt do obserwacji. Podobaa mi si
fantastyczno paskiej sytuacji. Tak, mj panie! Poza tym jest pan bratem osoby, ktra
bardzo mnie obchodzia, wreszcie od tej wanie osoby tyle i tak czsto o panu syszaem, e
doszedem do wniosku, i pan ma duy wpyw na ni. Czy to nie wystarcza? Cha-cha-cha!
Zreszt, przyznaj, e paskie pytanie nie jest dla mnie atwe i dlatego trudno mi na nie
odpowiedzie. Teraz, na przykad, przyszed pan do mnie nie tylko w tamtej sprawie, ale
rwnie, eby si dowiedzie czego nowego? Wszak prawda? Wszak prawda? nalega
Swidrygajow z szelmowskim umiechem. No wic nieche pan sobie wyobrazi, e ja sam,
jadc tutaj, jeszcze w wagonie liczyem na pana, e pan mi powie co nowego i e bd mg
uzyska od pana jakie wsparcie! Taki to ze mnie bogacz!
Jakie wsparcie?
Jakby to panu powiedzie? Czyja wiem? Widzi pan, cae dnie przesiaduj w takiej knajpie
i dobrze mi z tym. Waciwie
Zbrodnia i kara
545
mc lyic uoorze, ne przecie irzeoa cos ze soo zrobi. Jak choby taka biedaczka Katia,
widzia pan?... ebym przynajmniej by arokiem, smakoszem klubowym, aleja nawet takie
rzeczy mog je! Wskaza palcem na stojcy w kcie may stolik, na ktrym na
blaszanym pmisku widniay resztki bardzo podejrzanego befsztyka z kartoflami. A
propos, czy pan jest po obiedzie? Ja przeksiem tylko i nie mam chci na wicej. Wina
rwnie nie pij. adnego prcz szampana, a nawet tego jedn szklank w cigu caego
wieczora i te mnie gowa boli. Teraz kazaem sobie poda dla nabrania animuszu, bo
wybieram si w pewnej sprawie i jak pan widzi, jestem w szczeglnym nastroju. Dlatego te
pocztkowo zamierzaem si ukry, bo obawiaem si, e pan mi przeszkodzi. Zdaje si
jednak spojrza na zegarek e mog powici panu godzin czasu, jest dopiero wp do
pitej. Ach, wie pan, ebym mia jakiekolwiek zajcie, gdybym by ziemianinem, ojcem,
uanem, fotografem, dziennikarzem... N-nic, adnej specjalnoci! Czasami to jest bardzo
nudne. Naprawd mylaem, e mi pan powie co nowego.
Kim pan waciwie jest i po co pan tu przyjecha?
Kim jestem? Pan wie: szlachcicem, suyem dwa lata w kawalerii, potem wczyem si
tu, po Petersburgu, potem oeniem si z Marf Pietrown i mieszkaem na wsi. Oto caa moja

biografia!
Pan, zdaje si, jest graczem?
Nie, jakim tam graczem. Jestem szulerem, nie graczem.
Czy pan by szulerem?
Tak, byem szulerem.
I c, obrywa pan?
Zdarzao si. Bo co?
Zatem mg pan wyzywa na pojedynek... I w ogle jest to pewne urozmaicenie.
Nie bd oponowa, zreszt nie umiem filozofowa. Przyznam si panu, e gwnie
przyjechaem tu waciwie z powodu kobiet.
546
Dopiero pan on pochowa!
No tak umiechn si Swidrygajlow z rozbrajajc szczeroci. Wic co z tego?
Zdaje si, e ma mi pan za ze, e tak si wyraam o kobietach?
Chodzi panu o to, czy mam za ze rozpust?
Rozpusta! Zaraz rozpusta! Zreszt mwmy po kolei, najpierw odpowiem panu co do
kobiet w ogle, lubi, wie pan, tak sobie pogawdzi. Niech mi pan powie, dlaczego
waciwie nie mam sobie pofolgowa? Dlaczego mam unika kobiet, kiedy jestem ich
amatorem? Mam przynajmniej zajcie.
Wic przyjecha pan tu wycznie na rozpust?
No wic co z tego? Powiedzmy, e na rozpust. Uczepi si pan tej rozpusty. Lubi takie
pytania, bezporednie, bez obwijania w bawen. W rozpucie jest przynajmniej co staego,
opartego nawet na prawach natury, nie podlegajcego fantazjom, co, co jak rozarzony
wgielek stale tli si we krwi, co wiecznie podniecajcego, czego przez bardzo dugi czas,
nawet przez lata cae nie mona ugasi. Zgodzi si pan, e jest to swego rodzaju zajcie?
Te ma si pan z czego cieszy! To choroba, niebezpieczna choroba.
Jaki pan jest kracowy! Zgadzam si, e to choroba jak wszystko, co przekracza miar, a
tu zawsze si j przekracza, ale po pierwsze, z jednym bywa tak, z drugim inaczej, a po wtre,
naley oczywicie we wszystkim zachowa miar. Chocia to wstrtne wyrachowanie, ale co
robi? Gdyby nie to, to przecie trzeba by si chyba zastrzeli. Zgadzam si z tym, e
porzdny czowiek powinien si nudzi, ale jednak...
A czy pan mgby si zastrzeli?
Te co! achn si Swidrygajow ze wstrtem. Niech pan z aski swojej nie mwi o
tym doda skwapliwie, bez fanfaronady cechujcej wszystkie poprzednie jego wypowiedzi.
Zmieni si nawet na twarzy. Przyznaj, e to moja saba strona, c robi: boj si mierci
i nie lubi, kiedy si o niej mwi. Wie pan, e jestem po trosze mistykiem?
547
Ach, prawda! Widmo Mary Pietrowny! Czy cigle jeszcze si panu ukazuje?
Niech pan nawet nie przypomina, w Petersburgu jeszcze si nie ukazywao, niech je diabli
wezm! krzykn ze zoci. Nie, mwmy lepiej o... a zreszt... Hm! Mam mao czasu,
nie mog dugo zosta z panem, a szkoda! Miabym o czym pomwi.
Co, jaka historia z kobiet?
Tak z kobiet, niespodziewana przygoda... nie, nie o tym chciaem mwi.
A ohyda, caa ohyda tego wszystkiego ju pana nie razi? Nie ma pan ju siy, by si
zatrzyma?
Pan i do siy pretenduje? Che-che-che! Zdumia mnie pan teraz, Rodionie Romanowiczu,
chocia z gry wiedziaem, e si tym skoczy. Pan przecie prawi mi o rozpucie i estetyce!
Pan jest Schillerem, pan jest idealist! Oczywicie wszystko tak by powinno i naleaoby si
dziwi, gdyby byo inaczej, a jednak w rzeczywistoci... Ach, jaka szkoda, e mam tak mao
czasu, bo jest pan nadzwyczajnie interesujcym osobnikiem! A propos, czy pan lubi

Schillera? Ja go bardzo lubi.


A swoj drog straszny z pana pozer! powiedzia Raskolnikow z niejakim wstrtem.
Skde, sowo daj, e nie! odpowiedzia Swidrygaj-ow, miejc si. A zreszt nie
bd si sprzecza, niech bdzie pozer. Dlaczego waciwie nie mam by pozerem, kiedy to
takie niewinne. Siedem lat przesiedziaem u Marfy Piet-rowny na wsi i dlatego, natrafiwszy
na tak mdrego i ciekawego czowieka jak pan, po prostu ciesz si, e mog pogawdzi.
Wypiem przy tym p szklanki wina i troch uderzyo mi do gowy. Gwnie za podnieca
mnie pewna okoliczno, o ktrej... zamilcz. A pan dokd? zapyta nagle zaniepokojony.
Raskolnikow wsta. Zrobio mu si duszno, przykro i jako niezrcznie, e tu przyszed.
Przekona si, e widry gaj w to najmarniejszy i najnikczemniejszy ajdak na wiecie.
548
Niech pan jeszcze zostanie, niech pan posiedzi prosi Swidrygajow. Niech pan
chocia kae sobie poda herbaty. Niech pan posiedzi, ja przestan ple gupstwa, nie bd
mwi o sobie, ale opowiem panu co. Chce pan, to, na przykad, opowiem panu, jak, mwic
paskim stylem, ratowaa" mnie pewna kobieta? Bdzie to jednoczenie odpowied na
pierwsze paskie pytanie, ta kobieta bowiem to siostra pana. Czy mog opowiedzie?
Wypenimy sobie czas.
Niech pan mwi, ale mam nadziej, e pan...
O, niech pan bdzie spokojny! Awdotia Romanowna nawet w tak zym i pustym
czowieku jak ja moe wzbudzi jedynie najgbszy szacunek.
IV
Prawdopodobnie wie pan o tym (zreszt, zdaje si, e sam panu o tym mwiem), e
siedziaem tutaj w wizieniu za dugi. Szo o bardzo du sum i nie miaem adnych
widokw, e bd j mg zapaci. Nie ma co si rozwodzi nad tym, jak mnie wtedy
wykupia Marfa Pietrowna. Pan wie, do jakiego stopnia ogupienia moe doj czasami
kobieta zakochana? To bya kobieta uczciwa, zupenie niegupia (cho bez adnego
wyksztacenia). Niech pan sobie wyobrazi, e ta zazdrosna i uczciwa kobieta zdecydowaa si
po wielu strasznych sprzeczkach i wyrzutach poniy si do zawarcia ze mn pewnego
rodzaju kontraktu, ktrego przestrzegaa przez cay czas naszego maestwa. Bya bowiem
znacznie starsza ode mnie i wiecznie przeuwaa jakie godziki. Byem na tyle pody, ale na
swj sposb uczciwy, e oznajmiem otwarcie, i nie mog by jej bezwzgldnie wierny.
Doprowadzio j to do szau, ale moja brutalna otwarto do pewnego stopnia jej si
spodobaa: To znaczy, e nie chce mnie oszukiwa, skoro z gry o tym uprzedza", a dla
zazdrosnej kobiety to jest najwaniejsze. Po dugich paczach stana midzy nami
nastpujca umowa: po
549
pierwsze, nigdy jej me porzuc i zawsze bd jej mem; po drugie, nie wyjad nigdzie bez
jej pozwolenia; po trzecie, nigdy nie bd mia staej kochanki; po czwarte, Marfa Pietrowna
pozwala mi za to zaj si czasami ktr z dziewczt ze suby, lecz nie inaczej, jak w
poufnym porozumieniu z Marf Pietrowna; po pite, Boe zachowaj, ebym si omieli
zainteresowa kobiet z naszej sfery; po szste, o ile, bro Boe, obudzi si we mnie jaka
wielka, powana namitno, to natychmiast mam si jej z tego zwierzy. O ostatni punkt
bya przez cay czas zreszt dosy spokojna. Bo to bya mdra kobieta, a wic musiaa uwaa
mnie za rozpustnika i dziwkarza niezdolnego do powanego uczucia. Ale cae nieszczcie
polegao na tym, e kobieta mdra a kobieta zazdrosna to dwie rzeczy rne. Zreszt, eby
mc obiektywnie ocenia pewnych ludzi, naley z gry wyrzec si uprzedze i tych
nawykw, jakie wyrabiamy sobie w stosunku do naszego codziennego otoczenia. Na paski
sd mam prawo liczy bardziej ni na czyjkolwiek inny. By moe, sysza pan o Marfie
Pitrownie wiele gupstw i miesz-nostek. Rzeczywicie, miaa sporo nader miesznych
przyzwyczaje. Ale powiem panu otwarcie, e szczerze auj, i wyrzdziem jej tyle

przykroci. No, dosy chyba bdzie, jak na zupenie przyzwoit oraison funebre1
najczulszego ma dla najczulszej ony. Podczas naszych ktni najczciej milczaem i nie
denerwowaem si i ta dentelmeneria prawie nigdy nie chybiaa celu. Dziaao to na ni i
podobao si jej, nieraz bya nawet dumna ze mnie. Ale mimo to siostry paskiej nie
wytrzymaa. I jak to si stao, e zdecydowaa si wzi do domu na guwernantk tak
przeliczn dziewczyn! Tumacz to sobie tym, e sama bya kobiet namitn i wraliw i
po prostu zakochaa si, dosownie zakochaa si w paskiej siostrze. No, ta Awdotia
Romanowna! Od pierwszego rzutu oka doskonale zrozumiaem, e tu si nic nie da zrobi i
wie pan? postanowiem nawet nie spojrze na ni. Ale sama zrobia
1 Oraison funebre (fr.) mowa pogrzebowa.
550
pierwszy krok, czy uwierzy pan w to? Czy pan wierzy, e doszo do tego, e Marfa Pietrowna
bya na mnie z pocztku za, e nic o paskiej siostrze nie mwiem i e kwitowaem
milczeniem cige zachwyty nad ni? Nie rozumiaem, o co jej szo. Oczywicie Marfa
Pietrowna opowiedziaa Awdotii Romano-wnie wszystko o mnie, ze szczegami. Miaa
nieszczsny zwyczaj opowiadania o naszych tajemnicach rodzinnych absolutnie wszystkim i
cigle si skarya na mnie. Czy moga omin now, nadzwyczajn przyjacik?
Przypuszczam, e w ogle o niczym innym nie mwiy, tylko o mnie, i bez wtpienia
Awdotia Romanowna zostaa wtajemniczona w te wszystkie ponure bajdy, ktre o mnie
kryy... Zao si, e pan rwnie sysza ju o czym w tym rodzaju.
Syszaem. uyn oskary pana o spowodowanie mierci dziecka. Czy to prawda?
Niech pan z aski swojej zostawi w spokoju tego rodzaju wistwa z obrzydzeniem i
niechci odpar Swidrygajow.
Jeeli pan koniecznie chce wiedzie co o tej bzdurze, to kiedy opowiem panu, a teraz...
Syszaem rwnie o jakim sucym na wsi, e pan take co tam zawini.
Bardzo pana prosz, dosy! przerwa Swidrygajow z wyranym zniecierpliwieniem.
Czy to czasami nie by ten sam sucy, ktry po mierci przychodzi panu nabija fajk...
jak mi to pan sam opowiada?
irytowa si coraz bardziej Raskolnikow.
Swidrygajow spojrza uwanie na Raskolnikowa, ktremu si zdawao, e w spojrzeniu tym
bysn drwicy umiech, ale Swidrygajow pohamowa si i odpowiedzia bardzo ukadnie.
Wanie ten. Widz, e pana rwnie wszystko to bardzo interesuje i bd uwaa za swj
obowizek przy pierwszej sposobnoci zadowoli pod kadym wzgldem pask ciekawo.
Niech to diabli! Widz, e rzeczywicie mogem si komu wyda postaci romantyczn.
Niech wic sam pan osdzi, jak dalece winienem wdziczno Marfie Pietrownie za to, e
551
imopowiauafa o mnie pansKiej siostrze tyle ciekawych i tajemniczych historii. Nie omiel
si ocenia wraenia, jakie to wywaro, w kadym razie byo dla mnie korzystne. Mimo
caego zrozumiaego wstrtu Awdotii Romanowny do mnie i wczesnego mego ponurego i
odpychajcego wygldu zrobio si jej w kocu al zmarnowanego czowieka. A gdy moda
dziewczyna auje kogo, jest to dla niej najgroniejsze. Wtedy na pewno zechce ratowa" i
nawrci, odrodzi i wskaza szlachetniejsze cele, wskrzesi do nowego ycia i nowej
dziaalnoci. Wiadoma rzecz, e wszystko mona sobie wymarzy. Od razu zrozumiaem, e
ptak sam wpada w sida, i z kolei sam si przygotowaem. Pan, zdaje si, marszczy brwi. To
bez powodu, pan przecie wie, e si skoczyo na niczym. (Do licha, ile ja tego wina pij!)
Wie pan, zawsze aowaem, od pierwszej chwili, e paska siostra nie urodzia si w drugim
lub trzecim wieku naszej ery jako crka jakiego ksitka, namiestnika lub prokonsula1 w
Azji Mniejszej. Niewtpliwie zostaaby mczennic i na pewno z umiechem zniosaby
szarpanie piersi rozpalonymi obcgami. Poszaby dobrowolnie na ofiar, a w czwartym albo
pitym wieku uciekaby na pustyni egipsk i tam ywia si korzonkami, ekstazami i

widzeniami. Marzy tylko o tym, eby ju nareszcie pocierpie za kogo, a jak si jej nic
takiego nie zdarzy, to gotowa jeszcze rzuci si z okna. Syszaem co o niejakim panu
Razumichinie. To podobno chopak rozsdny (jak wiadczy samo nazwisko, pewno student),
niech wic pilnuje paskiej siostry. Jednym sowem, zdaje mi si, e si na niej poznaem, co
poczytuj sobie za zaszczyt. Ale wtedy, na pocztku naszej znajomoci, pan wie, jak to bywa,
byem lekkomysiniejszy i gupszy, le patrzyem, le widziaem. Niech to diabli, czemu ona
jest taka adna? Ja nie jestem winien! Krtko mwic, zaczo si to u mnie od ataku szalonej
namitnoci. Awdotia Romanowna jest strasznie, nieprawdopodobnie, niesychanie cnotliwa.
(Niech pan zauway, e
1 Prokonsul zarzdca prowincji w staroytnym Rzymie. 552
mwi to panu o siostrze, podaj jako fakt. Cnotliwa jest a chorobliwie mimo swej otwartej
gowy i to jej zaszkodzi.) Suya u nas wtedy pewna dziewczyna, Paraszka, czarnooka,
wieo sprowadzona z innej wsi, przedtem jej nie widywaem. Bardzo bya adna, ale
niemoliwie gupia: rozryczaa si, narobia wrzasku na cae podwrko i zrobi si skandal.
Pewnego razu, po obiedzie, Awdotia Romanowna umylnie odszukaa mnie, gdy byem sam
w ogrodzie, i zadaa, z byszczcymi oczami, ebym zostawi w spokoju biedn Paraszk.
To bya chyba pierwsza nasza rozmowa w cztery oczy. Ja oczywicie poczytywaem sobie za
zaszczyt uczyni zado jej daniu, udaem skruszonego, zmieszanego, jednym sowem,
dobrze odegraem swoj rol. Zbliylimy si, zaczy si tajemne rozmowy, nauki moralne,
proby, bagania, nawet zy czy pan uwierzy? nawet zy! Jak to si ma u niektrych
panien namitno do propagandy! Rozumie si, e zwaliem wszystko na swj los,
udawaem spragnionego i garncego si do wiata, a wreszcie uyem najsilniejszego i
niezawodnego rodka podbijania serc kobiecych, rodka, ktry jeszcze nigdy nikogo nie
zawid i ktry dziaa na wszystkie, bez adnego wyjtku. To znany rodek pochlebstwo.
Nie ma nic trudniejszego na wiecie ni szczero i nie ma nic atwiejszego ni pochlebstwo.
Jeeli w szczeroci zabrzmi cho odrobina faszu, to momentalnie zachodzi dysonans, a po
nim skandal. Jeeli w pochlebstwie nawet wszystko jest faszem, to jest ono rwnie mie i
sucha go si z przyjemnoci, wprawdzie z dosy prymitywn przyjemnoci, ale z
przyjemnoci. Nawet w najprymitywniejszym pochlebstwie na pewno przynajmniej poowa
wydaje si prawd. I to bez wzgldu na stopie rozwoju czowieka i sfer. Nawet westalk
mona uwie pochlebstwem, c dopiero zwykego miertelnika. miech mnie zawsze
ogarnia, ilekro przypomn sobie, jak uwiodem raz pewn dam, bardzo przywizan do
swego ma, do swoich dzieci i do swoich cnt. Jakie to byo zabawne i jak mao byo przy
tym zachodu! Dama za rzeczywicie bya
553
cnotliwa, przynajmniej na swj sposb. Caa moja taktyka polegaa na tym, e po prostu
byem stale olniony i korzyem si przed jej cnot. Schlebiaem jej wprost haniebnie,
doprowadziem, na przykad, do ucisku rki czy nawet tylko spojrzenia i natychmiast
zaczynaem robi sobie gono wyrzuty, e zdobyem to si, e ona si bronia, bronia tak, e
na pewno nic bym nie wskra, gdyby nie moje zepsucie, e ona w swej niewinnoci nie
przewidziaa podstpu i ulega niechccy, nie wiedzc o tym, nie zdajc sobie sprawy i tak
dalej, i tak dalej. W kocu osignem wszystko, a moja dama bya w dalszym cigu gboko
przekonana, e jest niewinna i cnotliwa, e spenia wszystkie swoje obowizki i powinnoci, a
upada zupenie niechccy. Jake bya wcieka na mnie, kiedy w kocu oznajmiem jej, e
tak samo szukaa upojenia, jak ja. Biedna Marfa Pietrowna te bya ogromnie wraliwa na
pochlebstwa i gdybym tylko chcia, to na pewno jeszcze za ycia przepisaaby na mnie cay
majtek. (A jednak pij bardzo duo wina i gadam.) Mam nadziej, e nie obrazi si pan, gdy
powiem, e podobnie dzia si zaczo z Awdoti Romanown. Tylko e byem gupi,
niecierpliwy i zepsuem ca spraw. Ju przedtem Awdotii Romanownie kilkakrotnie nie
spodoba si wyraz moich oczu, czy pan da wiar? Coraz niebaczniej i coraz mocniej zapala

si w nich jaki ogie, ktry j przeraa i ktry w kocu znienawidzia. Nie ma co wdawa
si w szczegy, do e odsuna si ode mnie. Tutaj znowu palnem gupstwo. Zaczem w
ordynarny sposb znca si nad ca t propagand i nawracaniem. Paraszka znowu
wystpia na widowni i nie ona jedna. Jednym sowem, zacza si Sodoma. Ach, gdyby pan
widzia, Rodionie Romanowiczu, cho raz w yciu, jak paska siostra potrafi byska oczami!
To nic, e jestem teraz pijany i wypiem ca szklank wina, mwi prawd; zapewniam pana,
e nio mi si to spojrzenie. Nie mogem ju znie szelestu jej sukni. Naprawd mylaem,
e trafi mnie apopleksja, nigdy nie wyobraaem sobie, e mog doj do takiego
zapamitania. Krtko mwic, naleao si pogodzi, ale to ju byo niemo554
liwe. I niech pan sobie wyobrazi, co wtedy zrobiem. Do jakiego stopnia namitno moe
czowieka zalepi! Niech pan nigdy nie zabiera si do niczego w takim stanie! Uwaajc, e
Awdotia Romanowna w gruncie rzeczy jest przecie ndzark (ach, przepraszam, nie to
chciaem... zreszt, czy to nie wszystko jedno, jakim sowem wyraamy to pojcie?), yje z
pracy rk, utrzymuje matk i pana (ach, do diaba, znowu mi si plcze...), postanowiem
zaproponowa jej wszystkie moje pienidze (mogem mie wtedy ze trzydzieci tysicy), aby
ucieka ze mn, choby tutaj, do Petersburga. Rozumie si samo przez si, e z miejsca
zaprzysigbym jej wieczn mio, wierno i tak dalej. Czy da pan wiar, e byem tak
dalece zakochany, i gdyby mi wtedy powiedziaa: zarnij czy otruj Marf Pietrown i oe
si ze mn, zaraz byoby to zrobione! Ale skoczyo si wszystko katastrof, jak panu
wiadomo. Moe pan sobie wyobrazi, w jak wcieko wpadem, gdy dowiedziaem si, e
Marfa Pietrowna wynalaza skd tego ajdaka uyna i omale nie zmajstrowaa
maestwa, ktre w gruncie rzeczy byoby tym samym, co ja proponowaem. Czy nie? Czy
nie tak? Wszak tak? Zauwayem, e pan zacz sucha bardzo uwanie... interesujcy
modziecze...
Swidrygajow w podnieceniu uderzy pici w st. By czerwony. Raskolnikow widzia, e
szklanka czy ptorej szklanki szampana, ktr wypi maymi ykami, uderzya mu do gowy,
i postanowi skorzysta z okazji. Swidrygajow wydawa mu si bardzo podejrzany.
Po tym wszystkim pewny jestem, e i teraz przyjecha pan tu wycznie dla mojej siostry
powiedzia otwarcie, bez ogrdek, aby go bardziej jeszcze sprowokowa.
E, niech pan da spokj Swidrygajow jakby si opamita przecie mwiem panu...
a poza tym paska siostra mnie nie znosi.
Tego jestem pewien, ale nie o to teraz chodzi.
Pan jest pewien, e mnie nie znosi? Swidrygajow przymruy oczy i umiechn si
drwico. Ma pan racj, nie
555
lubi mnie. Ale niech pan nigdy nie rczy w sprawach midzy maonkami lub kochankami.
Tam zawsze jest jaki kcik, o ktrym nie wie nikt prcz tych dwojga. Pan rczy, e Awdotia
Romanowna patrzya na mnie ze wstrtem?
Z niektrych paskich sw i pswek w toku rozmowy wnioskuj, e pan i teraz nie
wyrzek si widokw i zdecydowanych zamiarw w stosunku do Duni, rozumie si,
nikczemnych zamiarw.
Jak to? Wyrway mi si jakie takie sowa? zlk si nadzwyczaj naiwnie Swidrygajow,
nie zauwaywszy nawet epitetu okrelajcego jego zamiary.
I teraz si panu wyrywaj. Dlaczego, na przykad, tak si pan boi? Czego si pan tak
przestraszy teraz?
Ja si przestraszyem, ja si boj? Pana? To raczej pan powinien si mnie ba, cher am1.
Co za dziki pomys... A zreszt jestem pijany, widz to, znowu omal si nie wygadaem. Do
diaba z winem! Hej, poda wody!
Zapa butelk i bez ceremonii wyrzuci j przez okno. Filip przynis wod.

To wszystko bzdury mwi Swidrygajow, umoczywszy serwetk i przyoywszy j do


czoa jednym sowem zamkn panu usta i wszystkie paskie podejrzenia zetr na miazg.
Czy wiadomo panu na przykad, e ja si eni?
Ju przedtem mwi mi pan o tym.
Mwiem? Zapomniaem. Ale wtedy nie mogem mwi na pewno, bo nawet jeszcze nie
widziaem panny. Miaem dopiero zamiar. A teraz mam ju narzeczon, wszystko zaatwione
i gdyby nie pilne sprawy, ktrych nie mog odoy, bezwarunkowo zabrabym pana i zaraz
zawiz do niej. Bo chc si pana poradzi. Ach, do diaba! Mam tylko dziesi minut czasu.
Niech pan spojrzy na zegarek. Zreszt powiem panu, e to bardzo ciekawa sprawa to moje
maestwo, oczywicie w swoim rodzaju. A pan dokd? Znowu pan chce odej?
1 Cher ami (fr.) drogi przyjacielu.
556
Nie, teraz ju nie odejd.
Wcale pan nie odejdzie? Zobaczymy! Zawioz tam pana, naprawd, poka panu
narzeczon, ale nie teraz, ju czas na pana. Pan na prawo, a ja na lewo. Czy pan zna t
Resslich? T Resslich, u ktrej teraz mieszkam? Syszy pan? No, niech pan tylko pomyli! To
ta sama, o ktrej mwi, e ta dziewczyna, co to w wodzie, zim... Syszy pan? Czy pan
sucha? Wic to ona wszystko mi urzdzia: smutno ci jest, powiada, rozerwij si. Bo ja
jestem czowiekiem ponurym, smutnym. Pan myli, e ja jestem wesoy? Nie, smutny:
krzywdy nikomu nie robi, siedz w kcie, czasami przez trzy dni nie odzywam si sowem.
A ta szelma Resslich, mwi panu, co ona sobie wykombinowaa: znudz si, rzuc on i
wyjad, a ona jej wpadnie w apy, puci j w kurs, w naszej sferze albo i wyej. Wic
powiada, jest tu pewien emerytowany urzdnik, sparaliowany, trzeci rok na fotelu, bez
wadzy w nogach. Jego ona to damulka roztropna. Syn pracuje gdzie na prowincji, ale
rodzicom nie pomaga. Crka wysza za m i nie bywa u nich.Na karku maj dwch maych
siostrzecw (wasnych dzieci byo im za mao) i odebrali teraz z gimnazjum, przed
ukoczeniem, dziewczyn, swoj najmodsz crk. Za miesic skoczy dopiero szesnacie
lat, wic bdzie mona wyda j za m. I to wanie za mnie. Pojechalimy tam. Tak jako u
nich jest zabawnie; przedstawiam si: ziemianin, wdowiec, ze znanej rodziny,
ustosunkowany, bogaty. Co z tego, e ja mam pidziesitk, a ona nie ma jeszcze szesnastu?
Kto na to zwraca uwag? A rzecz ncca, co? Przecie ncca? Cha! cha! eby pan widzia,
jak ja rozmawiaem z tatusiem i mamusi! Zapaci warto, eby zobaczy mnie wtedy.
Wchodzi ona, dyga, no niech pan sobie wyobrazi, jeszcze w krtkiej sukience, pczek nie
rozwinity, czerwieni si i ponie jak zorza (powiedziano jej, rozumie si). Nie wiem, jaki pan
ma gust co do kobiecych twarzy, ale wedug mnie takie szesnacie lat, takie jeszcze dziecinne
oczy, taka niemiao i zy wstydu w oczach to lepsze od urody, a ta jest przy tym liczna jak
obrazek. Jasne woski w drobnych
557
loczkach, kdzierzawe, usteczka pulchniutkie, psowe, nki cudo!... Poznalimy si,
powiedziaem, e spiesz si, bo musz pozaatwia pilne sprawy rodzinne, wic na drugi
dzie, to jest onegdaj, byy zarczyny. Teraz, jak tam przychodz, to zaraz j na kolana i ju
nie puszczam... No, ponie jak zorza, a ja cauj co chwila. Mamusia, a jake, perswaduje jej,
e to twj m i e tak by powinno, jednym sowem, sama rozkosz! Takie narze-czestwo to
chyba naprawd jest przyjemniejsze od maestwa. W tym jest to, co si nazywa la natur et
la veritei\ Cha! Cha! Dwa razy z ni rozmawiaem wcale niegupia dziewczyna, czasami
spojrzy na mnie ukradkiem, a mnie ciarki przejd. A wie pan, twarzyczka Madonny Rafaela.
Bo przecie Madonna Sykstyska ma cierpic twarz optanej, nie zauway pan tego? No,
wic co w tym rodzaju. Na drugi dzie po zarczynach przyniosem prezentw za jakie
tysic rubli: garnitur brylantowy, drugi z pere, srebrn szkatuk z przyborami toaletowymi,
o, takiej wielkoci, e a jej, Madonny, twarzyczka stana w psach. Wziem j wczoraj na

kolana, widocznie jednak zbyt bezceremonialnie, bo zy stany jej w oczach, ale stara si je
ukry, caa ponie. Na chwil wyszli wszyscy z pokoju, zostalimy sami, a ona nagle rzuca mi
si na szyj (pierwszy raz z wasnej inicjatywy), obejmuje mnie obydwiema rczkami, cauje i
przysiga, e bdzie mi posuszn, dobr i wiern on, e mnie uszczliwi, e powici mi
cae ycie, kad chwil swego ycia, wszystko, wszystko, wszystko, a w zamian pragnie,
abym j tylko szanowa, i powiada, wicej nie potrzebuje nic, nic, nic, adnych prezentw!"
Musi pan si zgodzi, e wysucha sam na sam podobnego wyznania takiego
szesnastoletniego anioeczka z dziewiczym rumiecem na twarzy, ezk entuzjazmu w
oczach, musi pan przyzna, e to jest chyba dosy przyjemnie! Prawda, e przyjemnie?
Przecie to jest co warte? Jest co warte, co? No... no nieche pan sucha... pojedzie pan ze
mn do mojej narzeczonej... tylko nie teraz!
1 La natur et la verite (fr.) natura i prawda.
558
Jednym sowem, podnieca pana ta potworna rnica wieku i poziomu. Czy rzeczywicie
zamierza si pan oeni?
A co? Oczywicie. Kady myli o sobie, a najweselej jest temu, kto potrafi lepiej od
innych samego siebie nabra. Cha! cha! Co pan tak zabrn po uszy w cnot? Prosz mnie nie
potpia, dobrodzieju, ja jestem czowiek grzeszny. Che! che! che!
A jednak zaj si pan dziemi Katarzyny Iwanowny. Zreszt... zreszt, mia pan w tym
swoje wyrachowanie. Teraz wszystko zrozumiaem.
W ogle lubi dzieci, bardzo lubi rozemia si Swidrygajow. Na ten temat mog
panu opowiedzie nadzwyczaj ciekaw histori, ktra dotychczas jeszcze si cignie.
Pierwszego dnia po przyjedzie obszedem rne tutejsze spelunki, po siedmiu latach
nieobecnoci po prostu rzuciem si na to. Zauway pan zapewne, e nie szukam spotkania
ze swoj dawn kompani, dawnymi przyjacimi i kompanami. I jak najduej bd si stara
trzyma od nich z dala. Wie pan, na wsi drczyy mnie miertelnie wspomnienia o tych
wszystkich tajemniczych miejscach i dziurach, w ktrych ten, kto si na tym zna, duo moe
znale. Niech to diabli porw! Lud si rozpija, wyksztacona modzie z bezczynnoci
marnuje si w nierealnych snach i mrzonkach, wyrodnieje w teoriach; nazjedao si skd
ydw, zbijaj pienidze, wszyscy pozostali za oddaj si rozpucie. Od razu powiao na
mnie od tego miasta znajomym zapachem. Trafiem na jaki tak zwany tacujcy wieczorek
spelunka straszna (a ja wanie lubi brudne spelunki), naturalnie kankan odchodzi
niebyway. Za moich czasw takich nie widziaem, to jest postp. Patrz, dziewczynka
trzynastoletnia, adniutko ubrana, taczy z jakim wirtuozem, a drugi przed ni, vis-d-visi.
Pod cian siedzi jej matka. No, moe pan sobie wyobrazi, co to by za kankan!
Dziewczynka si wstydzi, czerwieni, wreszcie si obraa i zaVis-d-vis (h.) naprzeciw.
559
czyna piaKac. winuoz ooejmuje j, Krci m, wyczynia przea ni rne wywijasy, a wszyscy
wokoo miej si i krzycz: Susznie, racja! Niech nie przyprowadzaj tu dzieci!" Lubi w
takich chwilach t nasz publiczk, nawet kankanow. Gwid na to, czy to jest suszne, czy
nie. Wiedziaem, co mam zrobi. Przysiadem si do matki, zaczynam od tego, e jestem
przyjezdny, e to s gbury nie umiejce pozna si na prawdziwych cnotach i odda naleny
szacunek. Daem do zrozumienia, e mam duo pienidzy, i zaproponowaem, e odwioz je
swoj karet. Odstawiem je do domu, zapoznaem si z nimi (podnajmuj jak klitk, tylko
co przyjechay). Owiadczyy mi, e znajomo ze mn moe by dla nich tylko zaszczytem.
Dowiedziaem si, e nic absolutnie nie posiadaj, e przyjechay stara si o co w jakim
tam urzdzie. Ofiarowaem swoje usugi, pienidze. Powiedziay mi, e przez omyk trafiy
na w wieczr, bo mylay, e to naprawd jest nauka taca. Proponuj ze swej strony pomc
modej pannie w ksztaceniu si w tacach i jzyku francuskim, co zostaje przyjte z

zachwytem, jako zaszczyt. Znajomo ta trwa do tej chwili... Chce pan, pjdziemy tam razem,
tylko nie teraz.
Niech pan przestanie, niech pan mi nie opowiada tych swoich podych, nikczemnych
historyjek, rozpustny, marny, lubieny czowieku!
Schiller, nasz Schiller, istny Schiller! Ou va-t-elle la vertu se mc/zer1? A ja wanie bd
panu umylnie takie historyjki opowiada, eby si napawa paskimi okrzykami zgorszenia.
Co za rozkosz!
A jake! Przecie ja tu robi z siebie durnia warkn ze zoci Raskolnikow.
Swidrygajow pka ze miechu. Zawoa wreszcie Filipa, zapaci i zacz zbiera si do
odejcia.
No tak, spiem si, assez causel powiedzia. Rozkosz!
1 Ou va-t-elle... (fr.) Gdzie te si cnota nie gniedzi?
560
INO pewnie, ze to rozkosz dla pana! zawoa Raskol-nikow, wstajc rwnie. To
rozkosz dla takiego zszarganego rozpustnika opowiada o tego rodzaju przygodach,
zwaszcza gdy planuje si jak now potworno w tyme rodzaju, i to opowiada takiemu
czowiekowi, jak ja w takich okolicznociach... To podnieca.
No, skoro tak odpowiedzia Swidrygajow, ze zdziwieniem przygldajc si
Raskolnikowi skoro tak, to z pana te porzdny cynik. W kadym bd razie ma pan w
sobie solidne zadatki. Pan duo wie, duo umie... ale zrobi te pan wiele potrafi. Do
jednak. Szczerze auj, e tak krtko mogem z panem porozmawia, ale nie ucieknie mi
pan... Niech no pan tylko poczeka...
Wyszli z traktierni. Swidrygajow by jednak nie bardzo podchmielony. Wino tylko na chwil
uderzyo mu do gowy, a teraz trzewia prdko. By zamylony i bardzo czym zafrasowany.
Szykowa si widocznie do czego, co go podniecao i niepokoio. W stosunku do
Raskolnikowa zmieni ton, by coraz bardziej opryskliwy i drwicy. Raskolnikow zauway to
i poczu niepokj. Swidrygajow wyda mu si bardzo podejrzany. Postanowi go ledzi.
Wyszli na ulic.
Pan na prawo, a ja na lewo lub odwrotnie powiedzia Swidrygajow tak czy inaczej
adieu, mon plaisir1, do miego zobaczenia!
Skrci na prawo, w stron placu Siennego.
Raskolnikow ruszy za nim.
A co to znowu! krzykn Swidrygajow, odwracajc si. Zdaje si, e
powiedziaem...
1 Adieu, mon plaisir (fr.) egnaj, moja radoci.
561
To znaczy, e ja pana teraz me opuszcz.
Co-o-o?
Obaj zatrzymali si i patrzyli na siebie, mierzc si wzrokiem.
Z caej tej paskiej ppijanej gadaniny zacz ostro Raskolnikow wywnioskowaem
niezbicie, e pan nie tylko nie poniecha swoich zamiarw w stosunku do mojej siostry, ale e
pan jest nimi bardziej ni kiedykolwiek zajty. Wiem, e siostra odebraa dzi rano jaki list.
Pan przez cay czas jako nie mg usiedzie na miejscu... Przypumy nawet, e po drodze
znalaz pan sobie jak on, ale to jest rzecz bez znaczenia. Chc si przekona osobicie...
Raskolnikow chyba sam nie bardzo wiedzia, o co mu idzie i o czym chce si przekona
osobicie.
Ach, tak! Chce pan, ebym wezwa policj?
Niech pan wzywa!
Stali przez chwil na wprost siebie. Wreszcie Swidrygajow, przekonawszy si, e
Raskolnikow nie zlk si groby, zmieni ton i zawoa wesoo, po przyjacielsku:

Dobry pan jest! Umylnie nie mwiem z panem o paskiej sprawie, cho oczywicie
drczy mnie ciekawo. To fantastyczna historia! Odoyem to sobie na drugi raz, ale zaiste
pan potrafi zmarego zniecierpliwi... Wic chodmy, ale uprzedzam z gry: teraz wpadn na
chwilk do domu po pienidze, potem zamykam mieszkanie, bior dorok i na cay wieczr
jad na Wyspy. Chce pan uda si tam ze mn?
Wstpi tymczasem do Sofii Siemionowny przeprosi j, e nie byem na pogrzebie.
Jak pan chce, lecz Sofii Siemionowny nie ma w domu. Posza ze wszystkimi dziemi do
pewnej wanej damy, mojej dawnej znajomej, staruszki, opiekunki jakich zakadw dla
sierot. Oczarowaem t dam, wpacajc pienidze za trzy sierotki po Katarzynie Iwanownie,
dajc prcz tego ofiar na zakad, wreszcie opowiadajc jej ze wszystkimi szczegami
histori Sofii Siemionowny. Efekt by niesychany. I dlatego Sofi Siemionown wezwano
dzisiaj do hotelu, gdzie owa dama tymczasowo rezyduje, po powrocie z letniska.
562
Nie szkodzi, mimo to wstpi.
Jak pan sobie yczy, lecz ja z panem nie pjd, bo i po co! Prawie dochodzimy. Niech mi
pan powie, jestem pewny, e pan patrzy na mnie tak podejrzliwie dlatego, e byem na tyle
delikatny i dotychczas nie niepokoiem pana pytaniami... pan rozumie? Wydaje si to panu
czym niezwykym; zao si, e mam racj! No i bd tu delikatny.
I podsuchuj pod drzwiami!
A, o to panu chodzi! rozemia si Swidrygajow. Dziwibym si, gdyby po tym
wszystkim nie poruszy pan i tego tematu. Cha! cha! Jakkolwiek co nieco zrozumiaem z
tego, co pan tam... wtedy... nabroi i sam opowiada Sofii Siemionownie, ale jednak nie
cakiem. Moe jestem zupenie zacofany i nic ju zrozumie nie mog. Niech mi pan, mj
drogi, wytumaczy! Niech pan mnie owieci co do najnowszych zasad.
Nic pan nie mg sysze, kamie pan!
Ale ja nie o tym mwi, nie o tym (cho zreszt co nieco jednak syszaem). Mam na
myli te cige paskie ochy i achy! To Schiller oburza si w panu co chwila. Teraz znowu:
nie podsuchuj pod drzwiami. Jeeli tak, to niech pan idzie i zawiadomi wadze, e oto
wanie przytrafi mi si taki a taki casus1: w teorii znalaza si malutka omyka. Jeeli za
jest pan pewien, e pod drzwiami nie wolno podsuchiwa, mona natomiast wali, czym si
tylko da, stare baby dla swojej przyjemnoci, to niech pan wyjedzie jak najprdzej do
Ameryki! Niech pan ucieka, mody czowieku! Moe jest jeszcze czas. Szczerze panu mwi.
Nie ma pan pienidzy? Dam panu na drog.
Zupenie o tym nie myl przerwa mu Raskolnikow ze wstrtem.
Rozumiem (niech pan si zreszt nie trudzi, jeli pan nie chce, moe pan mi nie mwi
wiele), wiem, jakie problemy pana trapi: moralne, co? Problemy obywatela i czowieka? A
niech
Casus (la.) przypadek.
563
pan da sobie z nimi spokj, po co to panu teraz? Che! che! Cigle si pan jeszcze czuje
obywatelem i czowiekiem? Jeli tak, to po co byo si pcha, nie trzeba byo bra si do nie
swoich spraw. Niech pan si zastrzeli; co, nie ma pan ochoty?
Pan, zdaje si, celowo usiuje mnie zirytowa, ebym tylko zostawi pana teraz samego...
Dziwak z pana! No, jestemy ju na miejscu, oto schody. Widzi pan, to jest wejcie do
mieszkania Sofii Siemionowny, sam pan zobaczy, e nie ma nikogo. Nie wierzy pan? Kapernaumow panu powie, ona tam zostawia klucz. A oto i sama madame de Kapernaumow, co?
Co? (ona jest troch gucha). Wysza? Dokd? Sysza wic pan? Nie ma jej i nie bdzie,
moe dopiero pno wieczorem. Chodmy teraz do mnie. Przecie chcia pan i do mnie?
Zatem jestemy u mnie. Madame Resslich nie ma w domu. Ta kobieta ma wiecznie jakie
kopoty, ale to dobra kobieta, zapewniam pana... Na pewno by si panu przydaa, gdyby pan

zechcia by troch rozsdniejszy. Widzi pan: bior z biurka t oto picioprocentow


obligacj (mam ich jeszcze sporo!), pjdzie dzi na wymian. Przekona si pan? Nie ma co
traci wicej czasu. Zamyka si biurko, zamyka si mieszkanie i znowu jestemy na
schodach. Chce pan, wemiemy dorok? Jad przecie na Wyspy. Moe si pan przejedzie?
Mamy dorok, ruszamy na Wysp Jeagina, co? Pan odmawia? Nie wytrzyma pan? Nic nie
szkodzi, przejedmy si. Deszcz, zdaje si, bdzie pada, nie szkodzi, postawi si bud...
Swidrygajow siedzia ju w doroce. Raskolnikow uzna, e przynajmniej w danym
momencie nie ma powodw do niepokoju. Bez sowa odwrci si i ruszy z powrotem w
stron placu Siennego. Gdyby si cho raz obejrza, to zdyby zauway, e Swidrygajow
po przejechaniu niespena stu krokw zapaci dorokarzowi i znalaz si na chodniku. Lecz
Raskolnikow nie widzia tego, bo skrci ju za rg. Czu gboki wstrt do Swidrygajowa.
e te mogem cho przez chwil czego spodziewa si po tym ordynarnym otrze,
lubienym rozpustniku i ajdaku!" krzykn mimo woli. Opini sw Raskol564
nikow wypowiedzia zbyt pospiesznie i lekkomylnie. W caym zachowaniu si
Swidrygajowa byo bowiem co, co nadawao mu co najmniej pewn oryginalno, jeeli nie
tajemniczo. Co za si tyczyo jego siostry, to Raskolnikow by zupenie pewny, e
Swidrygajow nie zostawi jej w spokoju. Ale nie mia ju siy ani ochoty, eby o tym
wszystkim myle i zastanawia si.
Zostawszy sam, uszed ze dwadziecia krokw i jak zwykle pogry si w gbokiej
zadumie. Wszed na most, opar si o porcz i patrzy na wod. A tymczasem stana za nim
Awdotia Romanowna.
Min j, wchodzc na most, i nie zauway. Dunia, ktra jeszcze nie widziaa tak
wygldajcego brata na ulicy, bya wprost przeraona. Zatrzymaa si, nie wiedzc, czy go
zawoa, czy nie. Nagle zauwaya szybko nadchodzcego od strony placu Siennego
Swidrygajowa.
Wydawao si, e Swidrygajow idzie, kryjc si dyskretnie. Przed samym mostem zatrzyma
si i stan na uboczu, starajc si, by Raskolnikow go nie zobaczy. Duni zauway od razu i
zacz dawa jej znaki. Wydao jej si, e prosi j tymi znakami, aby nie woaa brata i nie
zbliaa si do niego, przywoywa j natomiast ku sobie.
Dunia tak wanie zrobia. Ostronie mina brata i podesza do Swidrygajowa.
Chodmy prdzej szepn jej. Nie chc, eby Rodion Romanowicz wiedzia o
naszym spotkaniu. Uprzedzam pani, e siedziaem z nim w traktierni, niedaleko std. Sam
mnie tam odszuka i ledwo si go pozbyem. Nie wiem skd wie o moim licie do pani, i co
podejrzewa. Pani chyba mu o tym nie powiedziaa? Wic kto?
Jestemy ju za rogiem przerwaa mu Dunia brat nie moe nas zobaczy.
Owiadczam, e dalej z panem nie pjd. Moe mi pan wszystko powiedzie tutaj, na ulicy.
Po pierwsze, tego na ulicy w aden sposb powiedzie nie mona; po drugie, powinna pani
wysucha rwnie Sofii Siemionowny; po trzecie, poka pani pewne dokumenty...
565
Wreszcie, jeeli pani nie zgodzi si pj do mnie, to ja odmawiam wszelkich wyjanie i
natychmiast odchodz. Przy tym niech pani nie zapomina, e bardzo interesujca tajemnica
pani ukochanego braciszka znajduje si cakowicie w moim rku.
Dunia staa niezdecydowana i przenikliwym wzrokiem wpatrywaa si w Swidrygajowa.
Czego si pani boi? zapyta spokojnie. Miasto to nie wie. Zreszt na wsi pani te
wyrzdzia mi wiksz krzywd ni ja pani, a tutaj...
Czy Sofia Siemionowna jest uprzedzona?
Nie, nic jej nie mwiem i nawet nie jestem pewien, czy jest teraz w domu. Zreszt, chyba
jest. Chowaa dzi swoj krewn, wic chyba nie posza z wizytami. Do czasu nie chc
nikomu o tym mwi i robi sobie nawet wyrzuty, e powiedziaem pani. Najmniejsza

nieostrono rwna si tu doniesieniu. Mieszkam tutaj, w tym domu, do ktrego si


zbliamy. To jest str tego domu, zna mnie bardzo dobrze, o, kania si. Widzi, e id z
dam, i na pewno zdy zauway, jak pani wyglda, a to moe si pani przyda, jeeli si
pani bardzo boi i ma w stosunku do mnie podejrzenia. Przepraszam, e wyraam si troch
ostro. Odnajmuj tu mieszkanie, Sofia Siemionowna, moja ssiadka przez cian, rwnie.
Cae to pitro jest zajte przez lokatorw. Czego si pani lka jak dziecko? Czy naprawd
jestem taki straszny?
Swidrygajow umiechn si pobaliwie, chocia wcale nie byo mu do miechu. Serce mu
bio i oddech zamiera w piersi. Umylnie mwi goniej, by ukry swe wzrastajce
zdenerwowanie, ktrego zreszt Dunia wcale nie zauwaya, oburzona jego uwag, e si go
boi jak dziecko.
Chocia wiem, e pan jest czowiekiem... bez czci i wiary, ale nie boj si pana zupenie.
Niech pan idzie przodem powiedziaa spokojnie, cho twarz jej bya bardzo blada.
Swidrygajow zatrzyma si przed drzwiami do mieszkania Soni.
566
Pozwoli pani, e zobacz, czy jest w domu. Nie ma. Szkoda! Ale wiem, e powinna
niedugo wrci. Moga wyj tylko do pewnej damy w sprawie swoich sierot. Matka ich
zmara... I w to si wpltaem, zajem si nimi. Gdyby Sofia Siemionowna nie wrcia w
cigu dziesiciu minut, to przyl j dzi jeszcze do pani, jeli pani sobie yczy. Oto moje
mieszkanie, te dwa pokoje. Za tymi drzwiami mieszka moja gospodyni, pani Resslich. Teraz
niech pani wejdzie tutaj, poka pani moje najwaniejsze dokumenty: z mojej sypialni te oto
drzwi prowadz do dwch pustych pokojw, ktre s do wynajcia. Oto one... powinna si
pani uwanie przyjrze...
Swidrygajow zajmowa dwa dosy obszerne umeblowane pokoje. Dunia rozgldaa si
nieufnie, ale nie zauwaya nic szczeglnego ani w urzdzeniu, ani w rozkadzie pokojw. A
jednak mona byo na co nieco zwrci uwag, choby na przykad, na to, e pokoje
Swidrygajowa mieciy si pomidzy dwoma nie zajtymi mieszkaniami. Wejcie byo nie
wprost z korytarza, lecz przez dwa niemal puste pokoje gospodyni. W sypialni za
Swidrygajow, otworzywszy drzwi z klucza, pokaza Duni rwnie puste pokoje do
wynajcia. Dunia staa na progu, nie rozumiejc, w jakim celu pokazuje jej to wszystko, ale
Swidrygajow popieszy z wyjanieniem:
Niech pani spojrzy na ten drugi, duy pokj. Widzi pani te drzwi zamknite na klucz? Przy
drzwiach stoi krzeso, jedno jedyne krzeso w obu pokojach. Przyniosem je od siebie, eby
byo wygodniej sucha. Zaraz za tymi drzwiami stoi st Sofii Siemionowny, przy ktrym
ona rozmawiaa z Rodionem Romanowiczem. A ja, siedzc na krzele, podsuchiwaem przez
dwa kolejne wieczory, za kadym razem po jakie dwie godziny. Mogem si chyba czego
dowiedzie, jak pani sdzi?
Pan podsuchiwa?
Tak, podsuchiwaem. Teraz wrmy do mnie, bo tutaj nie ma nawet na czym usi.
Zaprowadzi Awdoti Romanown do swego pierwszego pokoju, sucego za salon. Poprosi
j, eby usiada, sam usiad
567
przy drugim kocu stou, przynajmniej na se od niej. Prawdopodobnie w oczach mia ju
ten pomie, ktry w swoim czasie tak przeraa Duni, drgna bowiem i raz jeszcze
rozejrzaa si niespokojnie. By to gest mimowolny, nie chciaa bowiem zdradza swego
niepokoju. Jednak izolowane pooenie mieszkania Swidrygajowa uderzyo j wreszcie.
Miaa ochot zapyta, czy przynajmniej gospodyni jest w domu, lecz duma nie pozwolia jej
na to. Zreszt, co innego niepokoio j bardziej ni lk o siebie. Cierpiaa bardzo.
Oto paski list zacza, kadc list na stole. Czy to prawda, co pan napisa? Pan
napomyka o przestpstwie dokonanym jakoby przez mego brata. Zbyt wyranie pan

napomyka, aby pan omieli si teraz zaprzecza. Zatem niech pan wie, e ju przedtem
syszaam t gupi bajd i nie uwierzyam w ni ani przez chwil. To pode i mieszne
podejrzenie. Wiem, dlaczego i skd to si wzio. Nie moe pan mie adnych dowodw.
Obieca pan dowie: prosz bardzo! Ale z gry uprzedzam, e nie wierz panu! Nie
wierz!...
Dunia powiedziaa to jednym tchem i na chwil krew uderzya jej do twarzy.
Gdyby mi pani nie wierzya, to chyba nie zaryzykowaaby pani przyjcia tu do mnie sama?
Po co pani przysza? Tylko przez ciekawo?
Niech pan mnie nie drczy, niech pan mwi, nieche pan mwi!
Nie da si zaprzeczy, e odwana z pani dziewczyna. Sowo honoru, mylaem, e
wemie pani ze sob pana Razumichina. Ale nie byo go ani z pani, ani w pobliu,
rozgldaem si: to si nazywa odwaga, chciaa wic pani oszczdzi Rodiona Romanowicza.
Zreszt, wszystko w pani jest boskie... Co za do pani brata, to c mam pani powiedzie?
Widziaa go pani sama przed chwil. No i jak wyglda?
Chyba nie opiera si pan tylko na jego wygldzie?
Nie, nie na wygldzie, lecz na jego wasnych sowach. Przez dwa wieczory z rzdu
przychodzi do Sofii Siemionowny.
568
Pokazywaem pani, gdzie siedzieli. Wyzna jej wszystko. Jest morderc. Zabi t star, wdow
po urzdniku, lichwiark, u ktrej sam rwnie poycza pod zastaw. Zabi take jej siostr,
handlark Lizawiet, ktra wesza przypadkiem, gdy zabija tamt. Zabi je przyniesion
przez siebie siekier. Zabi dla rabunku i obrabowa je. Wzi pienidze i jeszcze jakie
rzeczy... Sowo w sowo opowiada to Sofii Siemionownie, ona jedna zna tajemnic, ale nie
braa udziau w zabjstwie, przedtem nie wiedziaa o niczym i przerazia si, gdy o tym
usyszaa, tak jak pani teraz. Moe by pani spokojna, e ona go nie zdradzi.
To niemoliwe! bekotaa Dunia zbielaymi ustami. Dawio j w gardle. Nie moe
by, nie ma adnego, najmniejszego powodu, adnej racji. To kamstwo, kamstwo!
Rabunek, to wanie jest powd. Zabra pienidze i rzeczy. Nie skorzysta, co prawda, jak
mwi, ani z rzeczy, ani z pienidzy, lecz ukry je gdzie pod kamieniem i le tam
dotychczas. Ale to dlatego, e ba si z nich skorzysta.
To nieprawdopodobne, eby on mg okra, obrabowa! eby mg choby pomyle o
tym! zawoaa Dunia, zrywajc si z krzesa. Przecie pan go zna, widzia go pan? Czy
on moe by zodziejem?
Zapomniaa o swoim strachu i wprost jakby bagaa widry gaj owa.
Awdotio Romanowno, tu s tysice, miliony kombinacji i wariantw. Zodziej kradnie, ale
wie, e jest otrem; tymczasem sam syszaem o pewnym porzdnym czowieku, ktry
obrabowa poczt. Kto wie, moe on naprawd myla, e dobrze robi! Oczywicie gdybym to
sysza od kogo innego, to moe bym nie uwierzy, tak jak pani. Ale wierz wasnym uszom.
On tumaczy Sofii Siemionownie rwnie powody swego czynu i ona z pocztku dugo nie
chciaa wierzy wasnym uszom. A przecie on sam jej to mwi.
Jakie... to byy powody?
To duga historia, prosz pani. To jest, jakby tu pani powiedzie, swojego rodzaju teoria,
co w tym rodzaju, e ja,
569
na przykad, uwaam, i jednostka moe popeni zbrodni, o ile prowadzi ona do godnego
celu. Jedna zbrodnia i sto dobrych uczynkw! Niby to prawda, e modego czowieka, bardzo
zdolnego i nad miar ambitnego, moe bole i drani wiadomo, e jakie trzy tysice
stanowi o caej jego karierze i przyszoci, a brak mu wanie tych trzech tysicy. Niech pani
doda do tego zdenerwowanie wskutek godu, z powodu zego mieszkania, dotkliwej
wiadomoci urokw pozycji spoecznej wasnej oraz siostry i matki. Przede wszystkim za

prno, duma i prno. Kto go tam wie, zreszt, moe przy dobrych skonnociach... Ja
go przecie nie winie, niech pani nie myli, zreszt to nie moja rzecz. On mia rwnie swoj
teoryjk, taka sobie teoria, ktra dzieli ludzi, widzi pani, na materia i na ludzi waciwych, to
jest takich, ktrych z racji ich wysokiego usytuowania nie tylko prawo nie obowizuje, ale
ktrzy ukadaj je dla pozostaych, dla tego materiau, tych mieci. Nic szczeglnego: une
theorie comme une autre1. Ogromnie si interesuje Napoleonem, to jest, waciwie interesuje
go to, e wielu genialnych ludzi zupenie nie obchodzio zo indywidualne i przechodzili
ponad nim bez wahania. Zdaje si, e wyobrazi sobie, i on take jest geniuszem,
przynajmniej przez czas jaki by tego pewien. Bardzo cierpia i cierpi na myl, e potrafi
stworzy teori, a nie umia przej ponad zem bez wahania, bo std wniosek, e nie jest
geniuszem. No, a to jest wiadomo poniajca dla prnego modego czowieka, zwaszcza
w naszych czasach...
A wyrzuty sumienia? Zatem pan zupenie odmawia mu poczucia moralnego? Czy on jest
taki?
Ach, Awdotio Romanowno, teraz wszystko jest na opak. Zreszt, nigdy nie byo w
specjalnym porzdku. Rosjanie to w ogle szerokie natury, szerokie, Awdotio Romanowno,
jak ich kraj. I nadzwyczaj skonni s do wszystkiego, co jest fantastyczne, bezadne. Ale
szeroka natura bez geniuszu daje ze
1 Une theorie... (fr.) teoria jak kada inna. 570
rezultaty. Pamita pani, ile to razy na podobne tematy rozmawialimy wieczorami po kolacji,
siedzc na tarasie w ogrodzie. Wyrzucaa mi pani ustawicznie t wanie szerok natur. Kto
wie, moe akurat w tym czasie, gdy pani rozprawiaa, on tu sobie lea i ca rzecz obmyla.
Przecie w naszej sferze, sferze ludzi wyksztaconych, nie ma adnych tradycji. Czasami kto
stworzy je sobie na podstawie ksiek... czy zaczerpnie ze starych kronik. Ale to s zwykle
ludzie uczeni, a przy tym, jak pani wie, w pewnym sensie fanatycy, co u czowieka
wiatowego byoby wprost nieprzyzwoitoci. Zreszt, zna pani moje pogldy. Nie mam
zwyczaju wini kogokolwiek. Ja sam jestem utracjuszem i trzymam si tego. Mwilimy o
tym nieraz. Miaem nawet szczcie zainteresowa pani swymi zasadami... Pani jest bardzo
blada, Awdotio Romanowno.
Ja znam t jego teori. Czytaam w gazecie jego artyku o ludziach, ktrym wszystko
wolno... Razumichin mi pokazywa.
Pan Razumichin? Artyku pani brata? W gazecie? Jest taki artyku? Nie wiedziaem. To
musi by naprawd ciekawe! Dokd pani idzie, Awdotio Romanowno?
Chciaabym zobaczy si z Sofi Siemionown powiedziaa sabym gosem Dunia.
Jak tu si do niej idzie? Moe ju wrcia. Chc koniecznie zaraz si z ni zobaczy. Niech
ona...
Nie moga dokoczy, dosownie zabrako jej tchu.
Sofia Siemionown wrci dopiero pno wieczorem. Tak sdz. Powinna bya wrci
zaraz, ale jeli nie przysza, to znaczy...
A wic kamiesz! Rozumiem... kamae... wszystko skamae!... Nie wierz ci! Nie
wierz! krzyczaa Dunia jak szalona, zupenie tracc gow.
Osuna si prawie nieprzytomna na podsunite przez Swid-rygajowa krzeso.
Awdotio Romanowno, co si z pani dzieje, niech pani oprzytomnieje! Niech pani napije
si wody, prosz...
571
Spryska jej twarz wod. Duma wzdrygna si i oprzytomniaa.
Zrobio to mocne wraenie! mrukn do siebie Swid-rygajow, marszczc brwi.
Niech si pani uspokoi! Wie pani, e on ma przyjaci. Uratujemy go, ocalimy. Chce pani,
wywioz go za granic? Mam pienidze, w trzy dni bd mia bilet. A e zabi, to zrobi
jeszcze wiele dobrego i to si zrwnoway; prosz si uspokoi. Moe jeszcze by wielkim

czowiekiem. No, jak? Jak si pani czuje?


Pody czowieku! Jeszcze pan drwi sobie. Prosz mnie puci...
Dokd pani idzie? Dokd pani chce i?
Do niego. Gdzie on jest? Czy pan wie? Dlaczego te drzwi s zamknite? Weszlimy
przecie tdy, tymi drzwiami, a teraz s zamknite na klucz. Kiedy pan zdy je zamkn?
Tego, o czym mwilimy, nie mona byo wykrzykiwa na cay dom. Wcale nie drwi,
tylko sprzykrzyo mi si ju mwi tym jzykiem. Dokd pani pjdzie w takim stanie? Chce
go pani wyda? Doprowadzi go pani do szalestwa i sam si zadenuncjuje. Czy wie pani, e
go ledz, e ju s na tropie? Wyda go pani. Niech pani zaczeka: widziaem go i
rozmawiaem z nim niedawno. Jeszcze mona go uratowa. Niech pani zaczeka, usidzie,
pomylmy razem. Po to wanie wzywaem pani, eby pomwi o tym w cztery oczy i
dobrze wszystko obmyli. Nieche pani siada!
W jaki sposb moe go pan uratowa? Czy mona go uratowa? Dunia usiada.
widrygajow usiad obok niej.
Wszystko zaley od pani, tylko od pani zacz prawie szeptem z byszczcymi oczami,
plczc si i poykajc wyrazy ze zdenerwowania.
Dunia, przestraszona, odsuna si od niego. Swidrygajow dra cay.
Pani... jedno pani sowo, a on jest uratowany! Ja... ja go uratuj. Mam pienidze i
przyjaci. Wyl go natychmiast,
572
a sobie wyrobi paszport, dwa paszporty. Jeden dla niego, drugi dla mnie. Mam przyjaci,
znam urzdnikw... Chce pani? Wyrobi paszport i dla pani... dla pani matki... po co pani
Razumichin? Ja take pani kocham... Kocham pani bezgranicznie. Niech mi pani pozwoli
ucaowa rbek swojej sukni, niech pani pozwoli! Niech pani pozwoli! Nie mog znie
szelestu pani sukni. Zrobi wszystko, co pani kae! Zrobi wszystko! Dokonam rzeczy
niemoliwych! Uwierz w to, w co pani wierzy! Zrobi wszystko, wszystko! Niech pani tak
nie patrzy, niech pani tak nie patrzy na mnie! Czy pani wie, e pani mnie zabija...
Zaczai po prostu bredzi. Robi wraenie czowieka, ktry nagle oszala. Dunia zerwaa si i
rzucia si do drzwi.
Otwrzcie! Prosz, otwrzcie! woaa przez drzwi, szarpic je i wzywajc pomocy.
Otwrzcie! Czy nie ma tam nikogo?
Swidrygajow oprzytomnia, wsta. Na jego drcych ustach ukaza si umiech zoliwy i
drwicy.
Nikogo nie ma w domu powiedzia cicho i dobitnie gospodyni wysza, na prno
pani krzyczy i niepotrzebnie si denerwuje.
Gdzie jest klucz? Otwrz natychmiast drzwi, zaraz, ty otrze!
Zgubiem klucz i nie mog go znale.
Ach! To gwat! zawoaa Dunia i blada jak trup pobiega w rg pokoju, by zastawi si
stojcym tam stolikiem.
Nie krzyczaa, utkwia wzrok w swoim przeladowcy i ledzia kady jego ruch.
Swidrygajow nie rusza si z miejsca i sta na wprost niej w drugim kocu pokoju. Opanowa
si ju, przynajmniej na pozr, ale nadal by blady. Nie przestawa si drwico umiecha.
Powiedziaa pani, Awdotio Romanowno, e to gwat". Skoro gwat, to rozumie pani
chyba, e wszystko odpowiednio przygotowaem. Sofii Siemionowny nie ma w domu, do
Kaper-naumoww jest bardzo daleko, dzieli nas pi zamknitych
573
POKOJW. Wreszcie, jestem dwa razy silniejszy od pani i przy tym nie mam si czego
obawia, bo przecie pani potem mnie nie oskary: chyba nie bdzie pani chciaa wyda
brata? Nikt pani zreszt nie uwierzy: no bo niby z jakiej racji moda dziewczyna poszaby
sama do mieszkania samotnego mczyzny? A nawet gdyby pani powicia brata, to te nic

pani nie wskra: trudno jest dowie gwatu, Awdotio Romanowno.


ajdak! szepna Dunia z oburzeniem.
Jak pani sobie yczy, tylko prosz zway, e na razie zoyem tylko propozycj. Wedug
mnie za ma pani suszno: gwat to nikczemno. Chodzio mi jedynie o to, by dowie, e
nie bdzie pani sobie miaa nic do wyrzucenia, nawet gdyby... gdyby zechciaa pani
dobrowolnie uratowa brata w sposb przeze mnie proponowany. Po prostu ulegaby pani
okolicznociom, no, powiedzmy, sile, jeeli ju bez tego wyrazu nie mona si obej. Niech
si pani zastanowi: losy pani brata i matki s w pani rku. A ja bd pani niewolnikiem... cae
ycie... bd czeka tutaj...
Swidrygajow usiad na otomanie o jakie osiem krokw od Duni. Ta nie wtpia ani przez
chwil w stanowczo jego decyzji. Znaa go dobrze.
Nagle wyja z kieszeni rewolwer, odcigna kurek i opara rk z rewolwerem na stoliku.
Swidrygajow zerwa si z miejsca.
Aha, to tak! krzykn zdumiony, umiechajc si zoliwie. No, to ju zmienia
posta rzeczy! Pani mi nadzwyczajnie uatwia sytuacj. A skd pani wzia rewolwer? Czy to
nie pan Razumichin? Ba! Przecie to mj rewolwer! Stary znajomy! A ja go kiedy tak
szukaem!... Nasze lekcje strzelania, ktrych miaem zaszczyt udziela pani na wsi, nie poszy
na prno.
To nie twj rewolwer, lecz Marfy Pietrowny, ktr zabie, ajdaku! Nic nie miae
wasnego w jej mieszkaniu. Wziam go, gdy tylko zorientowaam si, do czego jeste zdolny.
Jeli zrobisz chocia jeden krok, przysigam, e ci zabij!
574
Duma wpada w sza. Rewolwer trzymaa w pogotowiu.
A braciszek? Tak tylko, przez ciekawo si pytam!
powiedzia Swidrygajow, wci jeszcze nie ruszajc si z miejsca.
Donie sobie, jeli chcesz! Ani kroku! Nie ruszaj si! Strzel! Otrue on, wiem, sam
jeste morderc!
Pani jest cakiem pewna, e otruem Marf Pietrown?
Ty! Sam mi dawae to do zrozumienia, mwie mi o trucinie... wiem, jedzie po ni...
miae przygotowan... To ty... Na pewno ty... ajdaku!
Jeeli nawet byaby to prawda, to przez ciebie... jednak ty bya powodem.
esz! Ja ci zawsze nienawidziam. Zawsze...
Eje, Awdotio Romanowno! Zapomniaa ju pani, jak to w ferworze propagandy mika
pani i ju ulegaa... Po ocztach widziaem, pamita pani ten ksiycowy wieczr, sowiki
pieway?
esz wcieko bysna w oczach Duni esz, oszczerco!
? Niech bdzie, e . Skamaem. Nie naley kobietom przypomina o takich
rzeczach umiechn si. Wiem, e strzelisz, przeliczna bestyjko. No wic strzelaj!
Dunia uniosa rewolwer i trupioblada, z pobiela, drc doln, warg, byszczcymi,
wielkimi, czarnymi oczami patrzya na niego i ju zdecydowana mierzya go wzrokiem w
oczekiwaniu na pierwszy ruch z jego strony. Nigdy nie wydawaa mu si tak pikna. Jej
paajce oczy, gdy podnosia rewolwer, paliy go po prostu, serce ciska bolesny skurcz.
Posun si o krok i hukn strza. Kula musna mu wosy i utkwia w cianie. Zatrzyma si i
rozemia cicho:
A, ugryza osa! Celuje prosto w gow... Co to? Krew!
Wyj chusteczk, eby otrze krew spywajc mu cienkim strumieniem wzdu prawej
skroni. Prawdopodobnie kula drasna skr na gowie. Dunia opucia rewolwer i
przygldaa si Swidrygajowi troch z lkiem, troch z niedowie575
rzaniem. Zdawao si, e stracia wiadomo tego, co zrobia i co si dzieje.

No i c, pudo! Niech pani strzela dalej, czekam spokojnie odezwa si Swidrygajow,


umiechajc si ponuro. No bo tak, to zd obezwadni pani, zanim pani pocignie za
spust.
Dunia drgna, szybko odcigna kurek i wycelowaa.
Niech pan da mi spokj! odezwaa si z rozpacz w gosie. Przysigam, e bd
znowu strzela... Ja... zabij...
No tak... o trzy kroki nie sposb chybi. Ale jak pani nie zabije... to wtedy...
Oczy mu bysny i zrobi jeszcze dwa kroki.
Dunia nacisna spust, ale tym razem by to niewypa.
Niestarannie pani zaadowaa. Nic nie szkodzi! Jeszcze ma pani kapiszon. Niech pani
poprawi, ja zaczekam.
Sta o dwa kroki przed ni, czeka i patrzy na ni z dzik, namitn determinacj w oczach.
Dunia zrozumiaa, e on raczej umrze, ni j wypuci. I... oczywicie zabij go teraz, z
dwch krokw!..."
Nagle odrzucia rewolwer.
Rzucia! skonstatowa ze zdziwieniem Swidrygajow i odetchn gboko.
Od razu zrobio mu si lej na sercu, nie tylko dlatego, e opuci go lk przed mierci, bo
waciwie przed chwil nie czu lku. Pozby si raczej innego uczucia, ponurego i
upokarzajcego, ktrego sam nie mgby w peni okreli. Podszed do Duni i agodnie obj
j wp. Nie opieraa si, lecz draa jak li i patrzya na niego bagalnie. Chcia co
powiedzie, lecz krzywi tylko usta, a wyrazy uwizy w cinitym gardle.
Pu mnie! bagalnym gosem powiedziaa Dunia. Swidrygajow drgn: tym razem to
ty zabrzmiao inaczej.
Wic nie kochasz? zapyta cicho. Dunia zrobia przeczcy ruch gow.
I... nie moesz?... Nigdy? szepn z rozpacz.
Nigdy!
576
W duszy Swidrygajowa rozegraa si straszna, milczca walka. Trudno opisa spojrzenie,
ktrym j obrzuci. Opuci rami, odwrci si i szybko odszed do okna.
Upyna jeszcze chwila.
Prosz klucz! wyj go z lewej kieszeni palta i pooy na stole, nie odwracajc si i nie
patrzc na Duni. Prosz wzi. Niech pani zaraz wyjdzie!...
Uparcie patrzy przez okno.
Dunia podesza do stou i wzia klucz.
Prdzej! Prdzej! powtarza Swidrygajow, cigle jeszcze nie odwracajc si i nie
ruszajc si z miejsca.
W tym prdzej" wyranie zabrzmiao co gronego.
Dunia zrozumiaa to, chwycia klucz, rzucia si do drzwi, otworzya je szybko i wybiega z
pokoju. Po kilku chwilach bya ju na ulicy jak szalona, niepomna siebie i biega w kierunku
mostu.
Swidrygajow sta jeszcze czas jaki przy oknie, wreszcie odwrci si powoli, rozejrza si,
przecign rk po czole. aosny, smutny, saby umiech, umiech rozpaczy wykrzywi mu
usta. Na doni zascha krew. Spojrza na ni z nienawici, umoczy rcznik i obmy sobie
skro. Nagle wpad mu w oczy rewolwer porzucony przez Duni, ktry znalaz si teraz pod
drzwiami. Podnis go i obejrza. By to may, kieszonkowy, trzystrzaowy rewolwer starego
typu. Zostay w nim jeszcze dwa naboje i jeden kapiszon. Mona byo odda jeszcze jeden
strza. Zastanowi si, woy rewolwer do kieszeni, wzi kapelusz i wyszed.
VI
Cay wieczr do godziny dziesitej Swidrygajow spdzi w rnych traktierniach i
spelunkach, przechodzc z jednej do drugiej. Natrafi gdzie rwnie na Kati, ktra piewaa

inn piosenk, o tym, jak jaki otr i tyran"


Zacz Kati caowa.
19 Zbrodnia i kara
577
Swidrygajow poi Kati i kataryniarza, chrzystw, kelnerw oraz dwch jakich
pisarczykw. Zapozna si z tymi pisarczykami gwnie dlatego, e uderzyo go, i obaj mieli
krzywe nosy: jeden mia zakrzywiony nos w lew, drugi za w praw stron. Zacignli go
wreszcie do jakiego rozrywkowego ogrdka, gdzie zapaci za nich wejcie. Ogrdek skada
si z mizernej trzyletniej jodeki i trzech krzaczkw. Prcz tego urzdzony by tam pawilon",
w rzeczywistoci za szynk, w ktrym mona byo napi si rwnie herbaty. Stao te kilka
zielonych stolikw i krzese. Bardzo kiepski chr i jaki pijany monachijski Niemiec w
charakterze arlekina, z czerwonym nosem i nadzwyczajnie ponury, mieli bawi publiczno.
Pisarczycy posprzeczali si z jakimi innymi pisarczykami i omal nie doszo do bjki.
Swidrygajow zosta powoany na arbitra. Godzi ich przez cay kwadrans, ale uczynili taki
wrzask, e trudno byo cokolwiek zrozumie. W kadym razie mona si byo domyli, e
jeden z nich ukrad co i zdy nawet sprzeda to z miejsca jakiemu ydowi, ktry si
nawin, sprzedawszy za, nie chcia podzieli si ze swym koleg. Wreszcie okazao si, e
skradziono yeczk do herbaty, nalec do pawilonu". Kradzie zostaa zauwaona i
sprawa zacza przyjmowa nieprzyjemny obrt. Swidrygajow zapaci za yeczk, wsta i
wyszed z ogrdka. Dochodzia dziesita. Swidrygajow przez cay wieczr nie wypi ani
kropli alkoholu, w pawilonie" kaza sobie poda herbat, wycznie dla przyzwoitoci
zreszt. Wieczr by duszny i ponury. Okoo dziesitej zebray si wielkie chmury,
zagrzmiao i deszcz lun jak z cebra. Woda laa si z nieba nie kroplami, lecz strumieniami.
Byskao co chwila i tak dugo, e mona byo doliczy do piciu podczas trwania kadej
byskawicy. Przyszed do domu przemoknity do nitki, zamkn si w pokoju, otworzy
biurko, wyj wszystkie pienidze, zniszczy kilka papierw. Potem wsun pienidze do
kieszeni, chcia pocztkowo zmieni ubranie, ale wyjrzawszy przez okno i syszc deszcz i
grzmoty, machn rk, wzi kapelusz i wyszed, nie zamykajc za sob drzwi. Poszed
wprost do Soni. Bya w domu.
578
Nie bya sama: dawaa herbat zgromadzonym okoo niej czworgu dzieciom
Kapernaumoww. W milczeniu i z szacunkiem powitaa Swidrygajowa. Ze zdziwieniem
patrzya na jego przemoczone ubranie, lecz nie odezwaa si ani sowem. Dzieci w teje
chwili ucieky w nieopisanym popochu.
Swidrygajow usiad przy stole, poprosi Soni, by usiada rwnie. Niemiao czekaa, co jej
powie.
Wyjedam, prawdopodobnie do Ameryki powiedzia Swidrygajow i poniewa
widzimy si chyba po raz ostatni, chciabym zaatwi jeszcze pewne sprawy. Widziaa si
dzi pani z t dam? Wiem, co pani powiedziaa, moe pani nie powtarza. Sonia drgna i
zaczerwienia si. Takie maj zwyczaje tego rodzaju typy. Co si tyczy siostrzyczki i
braciszkw pani, to z nimi sprawa jest naprawd zaatwiona, a pienidze, ktre si za nich
naleay, zostay przeze mnie wpacone, gdzie naley, w pewne rce za pokwitowaniem.
Zreszt, na wszelki wypadek niech pani te kwity wemie i trzyma. Prosz, oto one! No, to ju
zaatwione. Teraz s tu trzy picioprocentowe obligacje, ogem na sum trzech tysicy rubli.
Niech to pani wemie dla siebie, dla siebie osobicie, i niech to zostanie midzy nami, eby
nikt o tym nie wiedzia, bez wzgldu na to, co pani usyszy. Przydadz si pani, bo nie
powinna pani y tak podle, jak dawniej, zreszt nie ma pani ju wcale potrzeby.
Tyle od pana doznaam dobrodziejstw, sieroty i nieboszczka powiedziaa pospiesznie
Sonia i jeeli dotychczas tak mao okazaam wdzicznoci, to... niech pan nie sdzi...
Ach, nie ma o czym mwi, niech pani da spokj.

A te pienidze... bardzo jestem panu wdziczna, ale przecie teraz nie s mi potrzebne. Ja
na siebie sam zawsze zarobi. Niech pan nie sdzi, e jestem niewdziczna, ale jeeli pan
jest taki wspaniaomylny, to te pienidze...
S dla pani, dla pani, Sofio Siemionowno, i prosz bardzo bez dugich ceregieli, bo nawet
nie mam na to czasu. Przydadz si pani. Rodion Romanowicz ma dwie drogi do wyboru:
kula w eb albo Sybir. Sonia spojrzaa na niego z przeraeniem
579
i zadraa. Niech si pani uspokoi, wiem o wszystkim od niego samego, nie jestem
plotkarzem, nie powiem nikomu. Bardzo dobrze mu pani radzia wtedy, eby si sam
przyzna. Tak byoby znacznie lepiej dla niego. A jak Sybir, to i pani tam za nim pojedzie.
Wszak tak? Wszak tak? No, zatem pienidze si przydadz. Jemu bd potrzebne, rozumie
pani? Dajc pani, jakbym jemu dawa. Prcz tego syszaem przecie, e obiecaa pani
zapaci dug Amalii Iwanownie. Dlaczego pani tak nierozwanie cigle bierze na siebie
jakie kontrakty i zobowizania? Przecie to Katarzyna Iwanowna bya winna tej Niemce, a
nie pani, trzeba byo plun na Niemk. W ten sposb pani nie da sobie rady w yciu. A poza
tym, gdyby kto pani jutro czy pojutrze o mnie pyta (a bd pani pytali), to niech pani nie
wspomina, e u niej byem. Pienidzy, bro Boe, niech pani nie pokazuje i niech pani nie
opowiada nikomu, e je pani daem! A teraz do widzenia wsta z krzesa. Rodionowi
Romano-wiczowi prosz si pokoni. Ale, ale, niech pani da pienidze tymczasem na
przechowanie panu Razumichinowi. Zna pani pana Razumichina? Naturalnie, musi go pani
zna. To niezy chopak. Niech mu pani odniesie jutro lub... kiedy znajdzie pani czas. A
tymczasem prosz dobrze schowa.
Sonia zerwaa si z krzesa i patrzya na niego przeraona. Miaa wielk ochot co
powiedzie, o co zapyta, ale nie miaa i nie wiedziaa, jak zacz.
Jak to pan tak... jak pan teraz wyjdzie w taki deszcz?
No, wybieram si do Ameryki, a deszczu mam si obawia, che-che! egnam pani, moja
droga! ycz zdrowia i dugich lat ycia, potrzebna jest pani innym. A prawda... niech pani
powie panu Razumichinowi, e przesyam ukony. Koniecznie prosz powtrzy: Arkadiusz
Swidrygajow kaza si panu pokoni. Bardzo prosz o tym pamita.
Wyszed, zostawiwszy Soni zdumion, przeraon i pen niewyranych, niedobrych
przeczu.
Potem okazao si, e tego samego wieczora, po godzinie jedenastej, Swidrygajow zoy
jeszcze jedn, bardzo ekscen580
tryczn i niespodziewan wizyt. Deszcz nie przesta pada. Cay przemoczony, przyszed
dwadziecia minut po jedenastej do maego mieszkanka rodzicw swej narzeczonej na
Wyspie Wasiljewskiej, na Trzeciej linii1, przy prospekcie Maym. Ledwo si dostuka do nich
i pocztkowo wywoa wielki popoch. Ale Arkadiusz Iwanowicz, kiedy chcia, potrafi by
nader ujmujcy, tak e pierwotne (zreszt bardzo dowcipne) przypuszczenie rodzicw
narzeczonej, e urn si gdzie solidnie, upado samo przez si. Sparaliowanego rodzica
wycigna do Swidrygajowa na fotelu czua a rozsdna rodzicielka i natychmiast, jak byo
to w jej zwyczaju, zacza wypytywa go ostronie i okrn drog. (Kobieta ta nigdy nie
zadawaa bezporednich pyta. Zaczynaa od umieszkw, zacierania rk, a potem, gdy
koniecznie chciaa dowiedzie si czego na pewno, na przykad, na kiedy Swidrygajow
zamierza wyznaczy lub, to zarzucaa go pytaniami o Pary, o tamtejsze stosunki dworskie i
dopiero pniej dochodzia kolejno do Wyspy Wasiljewskiej i prospektu Maego.) Zwykle
wzbudzao to naturalnie wielki respekt, ale tym razem Swidrygajow zdradza jakie
szczeglne zniecierpliwienie i kategorycznie zada natychmiastowego widzenia si z
narzeczon, jakkolwiek uwiadomiono go na wstpie, e panienka ju pi. Rozumie si, e
narzeczona si zjawia. Swidrygajow owiadczy jej wprost, e w pewnej, bardzo wanej

sprawie musi na czas duszy wyjecha z Petersburga i dlatego przynis jej pitnacie tysicy
rubli w rnych papierach wartociowych, dawno ju bowiem zamierza ofiarowa jej t
drobnostk przed lubem. Wyjanienie to nie wykazao wprawdzie szczeglnie logicznego
zwizku midzy wyjazdem i prezentem a koniecznoci ofiarowania go o pnocy, w ulew,
ale zostao przyjte nader przychylnie. Zwyke w takich razach afektacje i zapytania
ograniczyy si do nader umiarkowanych rozmiarw, za to
1 Linie rwnolege ulice przecinajce Wysp Wasiljcwsk w Sankt--Petersburgu z
poudnia na pnoc.
581
wdziczno bya ogromnie gorca i poparta zami czuej a rozsdnej matki. Arkadiusz
Iwanowicz wsta, rozemia si, pocaowa narzeczon i poklepa j po policzku, powtrzy,
e wrci niedugo, a zauwaywszy w jej oczach, prcz dziecinnej ciekawoci, jakie bardzo
powane pytanie, zamyli si i pocaowa j znowu. By w duszy szczerze zy, e jego
podarunek znajdzie si natychmiast pod kluczem najroztropniejszej z matek. Wyszed,
zostawiwszy ca rodzin w niezwykym podnieceniu. Czua mamusia natychmiast szeptem
popiesznie wyjania pewne istotne kwestie, a mianowicie, e Arkadiusz Iwanowicz to
wielki czowiek, ma na gowie wane sprawy, jest ustosunkowany, bogaty. Bg wie, jakie ma
plany, postanowi sobie i wyjecha, a e da pienidze, wic nie ma co wydziwia. Naturalnie,
troch to dziwne, e przyszed taki przemoczony, ale Anglicy s jeszcze bardziej
ekscentryczni, a zreszt wszyscy ludzie z wyszej sfery nie zwracaj uwagi na to, co si o
nich mwi, i s bezceremonialni. A moe nawet umylnie tak chodzi, eby pokaza, e si
niczego nie lka. Najwaniejsze za, eby nikomu nic nie mwi, bo Bg wie, co z tego moe
jeszcze wynikn, a pienidze trzeba jak najprdzej schowa. I bardzo dobrze, e kucharka
bya cay czas w kuchni, przede wszystkim za za nic, za nic, za nic nie wolno pisn swka
tej szelmie Resslich i tak dalej, i tak dalej. Naradzano si i szeptano do drugiej w nocy.
Narzeczona zreszt posza spa znacznie wczeniej, zdumiona tym wszystkim i troch
markotna.
Tymczasem Swidrygajow rwno o pnocy szed przez most T-wa w kierunku Strony
Petersburskiej. Deszcz nie pada ju, lecz d wiatr. Swidrygajow mia dreszcze. Przez chwil
intensywnie i jakby pytajco wpatrywa si w czarn to Maej Newy. Lecz zimno mu byo
sta nad wod, odwrci si wic i poszed na prospekt B-oj. Szed tym dugim prospektem
prawie p godziny, potyka si raz po raz na drewnianym bruku, lecz nie przestawa czego
pilnie wypatrywa po prawej stronie prospektu. Kiedy, przejedajc tdy, zauway tu
spory, drewniany hotel, ktry o ile przypomina sobie, nosi
582
nazw Adrianopol". Nie myli si: hotel ten by na tym pustkowiu i tak rzuca si w oczy, e
trudno go byo nie zauway nawet w ciemnociach. By to dugi, poczerniay budynek,
mimo pnej godziny jeszcze owietlony; da si te zauway pewien ruch. Swidrygajow
wszed i zapyta o pokj spotkanego na korytarzu obdartusa. Obdartus obejrza go i
zaprowadzi do ciasnego, dusznego pokoju na samym kocu korytarza, w kcie pod
schodami. Innego pokoju nie byo, wszystkie byy zajte. Obdartus spojrza pytajcym
wzrokiem.
Herbata jest? zapyta Swidrygajow.
Moe by.
Co jeszcze?
Cielcina, wdka, przekski.
Przynie cielcin i herbat.
Nic wicej pan sobie nie yczy zapyta ze zdziwieniem obdartus.
Nie, nic!
Obdartus odszed, wyranie rozczarowany.

To musi by nieza spelunka pomyla Swidrygajow. e te tu dotychczas nie byem.


Zreszt ja te musz mie wygld gocia, ktry wraca z cafe-chantant1, a po drodze rwnie
mia przygod. Ciekawe, kto te tu bywa i nocuje?"
Zapali wiec i obejrza dokadnie pokj. Bya to klitka z jednym oknem, tak maa, e ledwie
mg si w niej porusza; pociel na ku bya bardzo brudna; zwyczajny, malowany st i
krzeso zajmoway niemal ca pozosta przestrze. ciany wyglday jak zbite z desek,
tapeta bya tak zniszczona i zakurzona, e mona byo rozpozna jedynie dawny kolor (ty),
ale dese by ju zupenie niewidoczny. Cz ciany i sufitu bya cita na ukos, jak to bywa
w mansardach, lecz tutaj nad ukosem znajdoway si schody. Swidrygajow postawi wiec,
usiad na ku i zamyli si. Dziwny, nieustanny szept w ssiednim pokoju, przechodzcy
chwilami w krzyk, zwrci
Cafe-chantant (fr.) kawiarnia z wystpami wokalnymi.
583
wreszcie jego uwag. Szept ten nie ustawa od chwili, gdy wszed do pokoju. Zacz
nasuchiwa: kto komu wymyla i niemal z paczem robi wyrzuty, sycha byo tylko
jeden gos. Swid-rygajow wsta, zasoni rk wiec na cianie czerniaa szpara, podszed
i zajrza. W pokoju, wikszym nieco od zajmowanego przez niego, byo dwch goci. Jeden z
nich, bez surduta, o bardzo kdzierzawej gowie i czerwonej, rozpalonej twarzy, sta w
oratorskiej pozie, szeroko rozstawiwszy nogi dla zachowania rwnowagi. Bi si pici w
piersi i patetycznie wyrzuca drugiemu, e tamten jest ndzarzem, bez pracy, e on wycign
go z bota i jak zechce, moe go wypdzi i e to wszystko widzi oko Opatrznoci.
Strofowany przyjaciel siedzia na krzele i wyglda jak czowiek, ktry ma ogromn ochot
kichn, ale w aden sposb mu si to nie udaje. Od czasu do czasu spoglda na mwc
baranim, mtnym wzrokiem, ale widoczne byo, e nie wie, o co chodzi, i prawdopodobnie
nawet nie syszy. Na stole dopalaa si wieca, staa prawie oprniona karafka z wdk, a
obok kieliszki, chleb, szklanki, ogrki i czajnik po herbacie. Przyjrzawszy si uwanie temu
wszystkiemu, Swidrygajow odszed od szpary i obojtnie usiad na ku.
Obdartus przynis herbat i cielcin i nie mg si powstrzyma od zapytania raz jeszcze,
czy nie bdzie czego jeszcze potrzeba". Dowiedziawszy si, e nie, odszed wreszcie.
Swidrygajow rzuci si na herbat, eby si rozgrza, wypi ca szklank, ale nie mg
przekn nawet ksa misa zupenie straci apetyt. Widocznie zacz gorczkowa. Zdj
paszcz, marynark, owin si kodr i pooy do ka. Zy by na siebie: W takiej chwili
lepiej byoby, gdybym by zdrw" pomyla i umiechn si. W pokoju byo duszno,
wieca dawaa zamglone wiato, za oknem szumia wiatr, gdzie w kcie chrobotaa mysz, w
caym pokoju zreszt czu byo myszami i stch skr. Swidrygajow lea i jakby majaczy,
myli mu si pltay. Czu wielk ochot zatrzymania na czymkolwiek swej wyobrani. Za
oknem musi by jaki ogrd
584
pomyla szumi licie drzew. Nie cierpi szumu lici w nocy, po ciemku, podczas
burzy, paskudne wraenie!" Przypomnia sobie, jak mija Park Piotrowski, i pomyla o nim
ze wstrtem, przypomnia sobie rwnie Ma New i poczu chd jak wtedy, gdy sta nad
wod. Nigdy w yciu nie lubiem wody, nawet na pejzaach" stwierdzi i umiechn si
do dziwnej myli: Komfort i estetyka powinny by mi teraz obojtne, a wanie teraz
zaczem by wybredny jak zwierz, ktre starannie wybiera sobie miejsce... w podobnym
wypadku. Powinienem by pj wanie przez Park Piotrowski! C to, zlkem si
ciemnoci i chodu, che! che! Zachciao mi si przyjemnych wrae!... A propos, dlaczego nie
zgasiem wiecy?
Zdmuchn wiec. U ssiadw ju pi, nie wida wiata przez szpar. I c, Marfo
Pietrowno, moe by si pani teraz ukazaa: jest ciemno, miejsce odpowiednie i chwila
szczeglna. Ale teraz wanie nie przyjdziesz..."

Nie wiadomo dlaczego przypomnia sobie nagle, jak na godzin przed spotkaniem z Duni
poleci Raskolnikowowi odda j pod opiek Razumichinowi. W rzeczy samej powiedziaem
to wtedy dla brawury, jak susznie domyli si Raskol-nikow. To szelma jednak ten
Raskolnikow! adn histori cign sobie na gow. Moe zosta z czasem wielkim otrem,
kiedy zmdrzeje, teraz za bardzo jeszcze rwie si do ycia! Jeeli o to chodzi, to wszyscy ci
ludzie s dranie. Zreszt, niech go diabli wezm, niech robi, co chce, nic mnie to nie
obchodzi".
Nie mg zasn. Powoli obraz Duni zamajaczy mu przed oczyma, przeszed go dreszcz.
Nie, z tym trzeba ju skoczy
pomyla, ocknwszy si trzeba myle o czym innym. Jakie to dziwne i mieszne: do
nikogo nigdy nie ywiem szczeglnej nienawici, nawet mci si nigdy mi si nie chciao, a
to zy znak, zy znak, zy znak! Nie lubiem si rwnie kci i nigdy si nie unosiem, to
take zy znak! A ile ja jej wtedy naobiecywaem, tfu, do diaba! A moe jednak udaoby si
jej przerobi mnie..." Zacisn zby: znowu zjawia si przed nim Dunia jak ywa, z tym
samym wyrazem twarzy, jaki miaa
20 Zbrodnia i kara
585
w chwili, gdy wystrzeliwszy po raz pierwszy, zlka si, opucia rewolwer i zamara, patrzc
na niego. Mg j wtedy z atwoci schwyta, nie ruszyaby nawet rk w swojej obronie,
gdyby sam nie powiedzia jej o tym. Przypomnia sobie, e w tamtej chwili zrobio mu si jej
al, serce mu si cisno... Eje, do diaba! Znowu te same myli, trzeba z tym skoczy,
skoczy!..."
Zasypia, przestay nim wstrzsa gorczkowe dreszcze. Nagle wydao mu si, e co
przebiego po nim pod kodr, po rce i nodze. Drgn: Tfu, do diaba! To chyba mysz!
pomyla. Zostawiem cielcin na stole..." Strasznie nie chciao mu si odkrywa,
wstawa, zibn, ale co znowu szybko przebiego mu po nodze. Zerwa z siebie kodr i
zapali wiec. Drc od gorczki, nachyli si i obejrza pociel nie znalaz nic.
Wstrzsn kodr i nagle na przecierado wyskoczya mysz. Chcia j zapa, ale mysz
biegaa zygzakami po ku, wymykaa mu si z palcw, przebiega po rce i wlizna si
pod poduszk. Zrzuci poduszk, lecz w teje chwili poczu, e co wskoczyo mu za koszul
i askocze po plecach. Wzdrygn si nerwowo i... obudzi si. W pokoju byo ciemno, lea
na ku, zawinity w kodr. Za oknem wy wiatr. Co za paskudztwo!" pomyla ze
zoci.
Unis si i usiad na brzegu ka, odwrcony plecami do okna. Lepiej wcale nie spa"
postanowi. Od okna powiao chodem i wilgoci. Owin si kodr, nie zapali wiecy. Nie
myla o niczym i nawet nie chcia myle. Majaki ukazyway mu si jeden po drugim, po
gowie bdziy strzpy myli, bez pocztku, koca i zwizku. Zapada w drzemk. Nie
wiadomo, czy to chd, ciemnoci i wilgo, czy wiatr, wyjcy za oknem i koyszcy
drzewami, wywoay w nim to uporczywe, fantastyczne nastawienie i pragnienie, ale cigle
ukazyway mu si kwiaty. Przed oczyma stan mu przeliczny, ukwiecony krajobraz: jasny,
ciepy, niemal upalny dzie, dzie witeczny, Zielone witki. Zamony, wspaniay wiejski
cottage1 w stylu
1 Cottage (ang.) domek wiejski, willa.
586
angielskim, otoczony klombami pachncych kwiatw; ganek opleciony pncymi rolinami,
okolony krzakami r; jasne, chodne schody zasane wspaniaym dywanem, obstawione
egzotycznymi kwiatami w chiskich wazach. Zwrci uwag zwaszcza na stojce w
wazonach na oknach bukiety z delikatnych, biaych narcyzw pochylajcych si na
jaskrawozielonych, soczystych, wysmukych odygach i rozsiewajcych silny, aromatyczny
zapach. Nie mg si od nich oderwa, w kocu jednak wszed na schody i znalaz si w

wysokim, wielkim salonie, w ktrym rwnie peno byo kwiatw. Stay wszdzie: na
oknach, przy otwartych drzwiach na taras i na samym tarasie. Podogi posypane byy wieo
skoszon, pachnc traw, przez otwarte okna przenika lekki, wiey, chodny powiew, ptaki
wiergotay pod oknami, a porodku salonu staa trumna na katafalku pokrytym biaym
atasem. Trumna wybita bya bia jedwabn materi i obszyta gst, bia riusz1. Girlandy
kwiatw spowijay j ze wszystkich stron. Caa w kwiatach leaa w niej dziewczynka w
biaej tiulowej sukni, ze zoonymi i przycinitymi do piersi rkoma, jakby wytoczonymi z
marmuru. Jej rozplecione wosy, wosy jasnej blondynki, byy mokre; wianek z r okala
skronie. Surowy i ju stay jej profil wyglda rwnie jak wykuty w marmurze, ale
umiech na bladych ustach peen by jakiego zupenie niedziecicego, bezgranicznego
smutku i wielkiej skargi. Swid-rygajow zna t dziewczynk. Nie byo ani krzya, ani wiec
zapalonych przy trumnie, nie sycha byo sw modlitwy: ta dziewczynka bya
samobjczyni, topielic. Miaa dopiero czternacie lat i ju zamane serce. Targna si na
swoje ycie przytoczona krzywd, ktra przerazia i zdumiaa jej mod, dziecic gwk,
zalaa niezasuon hab jej anielsko czyst dusz i wyrwaa ostatni krzyk rozpaczy. Krzyk,
ktry nie doszed do nikogo, lecz zosta haniebnie odtrcony w ciemn noc, stumiony przez
mrok i zib, sot odwily i wycie wiatru...
Riusz mocno przymarszczona naszywka tiulowa.
587
s wiary gaj w ockn si, wsta z ka i podszed do okna, po omacku odnalaz zasuwk i
otworzy je. Wiatr wdar si do jego ciasnej komrki i jakby mronym szronem przysypa mu
twarz i pier okryt tylko koszul. Pod oknem rzeczywicie byo co w rodzaju ogrodu.
Prawdopodobnie we dnie piewali tam piewacy i podawano herbat. Teraz z drzew i
krzakw leciay w okno krople deszczu, byo ciemno jak w piwnicy, tak e z trudem mona
byo rozrni tylko ciemne plamy, zdradzajce obecno jakich przedmiotw.
Swidrygajow, nachylony i oparty okciami o parapet, przez dobre pi minut wpatrywa si w
mg. Wrd mroku nocy rozleg si armatni wystrza, potem drugi.
Aha, sygna! Woda przybiera pomyla. Nad ranem woda zaleje niej pooone
miejsca, piwnice i sutereny, potopi szczury piwniczne. Wrd deszczu i wichru przemoczeni
ludzie, zorzeczc, zaczn przenosi swe rupiecie na wysze pitra. A ktra to moe by teraz
godzina?" W chwili gdy to pomyla, gdzie blisko, jakby w popiechu, zegar cienny uderzy
trzy razy. O, to za godzin bdzie ju dniao! Na co czekam? Wyjd zaraz, pjd prosto do
Parku Piotrowskiego, wyszukam sobie jaki wielki krzak zroszony deszczem tak, e
wystarczy go dotkn ramieniem, a miliony kropel spadn na gow..." Odszed od okna,
zamkn je, zapali wiec, woy kamizelk, paszcz, kapelusz i wyszed ze wiec na
korytarz, aby odnale obdartusa, ktry prawdopodobnie spa tu gdzie w komrce pord
klamotw i ogarkw wiec. Chcia zapaci za pokj i wyj z hotelu. To najlepsza chwila,
lepiej nie mona wybra!"
Dugo chodzi po wskim korytarzu, nie znajdujc nikogo, i ju chcia zawoa, gdy nagle w
ciemnym kcie, midzy star szaf a drzwiami, zauway jaki dziwny ksztat, jakby co
ywego. Pochyli si i zobaczy dziecko: dziewczynk, najwyej picioletni, w
przemoczonej jak cierka sukienczynie, drc i zapakan. Nie przestraszya si
Swidrygajowa, lecz patrzya na niego z tpym zdziwieniem w wielkich, czarnych oczach,
pochlipujc z rzadka, jak dzieci, ktre po dugim paczu
588
zaczynaj si ju uspokaja, ale nagle przypominaj sobie o swoim zmartwieniu. Twarzyczka
dziewczynki bya blada i zmczona. Skd si tu wzia? Schowaa si tu chyba i nie spaa
ca noc". Zacz j wypytywa. Dziewczynka oywia si i szybko zaszczebiotaa co po
dziecinnemu. Byo tam co o mamusi" i o tym, e mamusia zbije", o jakiej lifiance",
ktr stuka. Dziewczynka mwia bez przerwy; z tego opowiadania w kocu udao si co

nieco wyrozumie: byo to dziecko nie kochane, ktre matka, jaka wiecznie pijana
kucharka, prawdopodobnie z tego hotelu, cigle bia i straszya; dziewczynka stuka mamusi
filiank i tak si tego zlka, e jeszcze wieczorem ucieka, ukrya si gdzie na podwrku,
na deszczu, wreszcie zakrada si tutaj, schowaa si za szaf i przesiedziaa w tym kcie ca
noc, paczc, drc z zimna i ze strachu, e za to wszystko czeka j bicie. Wzi j na rce,
zanis do swego pokoju, posadzi na ku i zacz rozbiera. Na bosych nkach miaa
dziurawe trzewiczki tak mokre, jakby przez ca noc leay w wodzie. Rozebrawszy,
Swidrygajow uoy ma w ku, okry i otuli z gow w kodr. Zasna natychmiast.
Swidrygajow znowu pogry si w ponurej zadumie.
e te musiaem si w to wplta! pomyla z nag i cik zoci. Co za bzdura!"
Wzi wiec, eby wyj, poszuka obdartusa i nareszcie opuci ten hotel. A nieche ci,
dziewucho!" wcieka si, otwierajc ju drzwi, lecz zawrci, by raz jeszcze spojrze na
dziecko i przekona si, czy pi i jak pi. Ostronie odchyli kodr. Dziewczynka bya
pogrona w gbokim, sodkim nie. Rozgrzaa si pod kodr i na blad twarzyczk
wystpiy rumiece. Dziwna rzecz jednak, rumiece te byy jaskrawsze i mocniejsze ni
zwyke kolory u dzieci. To gorczkowy rumieniec pomyla Swidrygajow wyglda
jak wypieki od wina, jakby wypia ca szklank". Psowe usteczka pon, lecz co to? Nagle
wydao mu si, e dugie, czarne rzsy dziecka zaczy drga, jakby mrugaa
porozumiewawczo, a spod powiek bysno bystre, figlarne spojrzenie zgoa niedziecicych
oczu, jakby
589
dziewczynka nie spaa, lecz tylko udawaa, e pi. Ale tak, usteczka jej rozchylaj si, kciki
warg dr, jakby hamowaa miech. Ale oto przestaa si powstrzymywa: to ju by miech,
wyrany miech. W tej zupenie niedziecinnej twarzy bysno co zuchwaego i
wyzywajcego: to rozpusta, to twarz kokoty, wyuzdana twarz francuskiej kokoty. I oto, nie
kryjc si ju zupenie, otwara oczy: obrzucaj go namitnym i bezwstydnym spojrzeniem,
wabi, miej si... Byo co nieskoczenie szkaradnego i obraliwego w tym miechu, w
tych oczach i caej tej ohydzie w twarzy dziecka. Co? Picioletnia! szepn z
prawdziwym przeraeniem Swidrygajow. C to... co to jest?" A ona zwraca ku niemu
paajc twarzyczk, wyciga rce... Ache ty, przeklta!" krzykn ze zgroz
Swidrygajow, zamierzajc si na ni rk... i w tej chwili obudzi si.
Lea na ku, tak samo otulony kodr, wieca nie palia si ju, by biay dzie.
Koszmar przez ca noc!" By zy, rozbity, amay go koci. Gsta mga za oknem nie
pozwalaa nic dojrze. Dochodzia pita. Zaspa! Wsta, woy wilgotne jeszcze ubranie i
paszcz. Namaca w kieszeni rewolwer, wyj go, poprawi nabj. Potem usiad, wyj z
kieszeni notes i na pierwszej stronie napisa kilka wierszy duymi literami. Przeczyta je,
zamyli si i siedzia chwil z okciami opartymi o st. Rewolwer i notes znajdoway si tu
przy okciu. Zbudzone muchy obsiady nietknit porcj cielciny. Patrzy na nie dugo i
wreszcie woln praw rk zacz apa jedn z nich. Mczy si dugo, lecz nie udawao mu
si to w aden sposb. Wreszcie, przyapawszy si na tym fascynujcym zajciu, ockn si,
drgn, wsta i stanowczym krokiem wyszed z pokoju. Po chwili by ju na ulicy.
Bya mleczna, gsta mga. Swidrygajow szed po liskim, brudnym, drewnianym bruku w
stron Maej Newy. Majaczyy mu si jej wezbrane przez noc wody, Wyspa Piotrowska,
mokre cieki, wilgotna trawa, mokre drzewa, krzaki i wreszcie ten waciwy krzak...
Zniecierpliwiony, chcc myle o czym innym, zacz przyglda si domom. Prospekt,
ktrym szed,
590
by pusty, ani jednego przechodnia, ani jednej doroki. Jask-rawote, drewniane domki z
zamknitymi okiennicami miay wygld ponury i niechlujny. Chd i wilgo przenikay go do
szpiku koci, mia dreszcze. Od czasu do czasu napotyka szyldy, ktre odczytywa uwanie.

Oto skoczy si ju drewniany bruk. Swidrygajow doszed do duego, murowanego domu.


Brudny, zzibnity psiak z podkulonym ogonem przebieg mu drog. Jaki czowiek w
szynelu, miertelnie pijany, lea twarz w d w poprzek chodnika. Popatrzy na niego i
poszed dalej. Na lewo migna mu wysoka wiea straacka. Ba! pomyla to
doskonae miejsce! Po co mi Park Piotrowski? Przynajmniej w obecnoci urzdowego
wiadka..." Omal si nie umiechn do tej nowej myli i skrci w ulic ..sk. Tutaj wznosi
si wielki gmach z wie. Pod zamknit ogromn bram domu sta i opiera si o ni
niewielki czowieczek otulony w szary, onierski paszcz, w mosinym achillesowskim1
hemie na gowie. Sennym spojrzeniem obojtnie obrzuci zbliajcego si Swidrygajowa.
Na twarzy jego malowa si ten odwieczny, zrzdliwy smutek, ktrym zawsze zakwaszone s
wszystkie bez wyjtku twarze ludzi z ydowskiego plemienia. Obydwaj, Swidrygajow i
Achilles, przez pewien czas przygldali si sobie w milczeniu. Wreszcie Achilles uzna, i nie
jest to cakiem w porzdku, e czowiek nie pijany stoi przed nim o trzy kroki, wpatruje si
uporczywie i nie mwi nic.
Nu, co pan sobie yczy odezwa si, nie ruszajc si z miejsca i nie zmieniajc pozycji.
Ano nic, bracie, jak si masz! odpowiedzia Swidrygajow.
Tutaj nie miejsce.
Ja, bracie, wyjedam w obce kraje.
W obce kraje?
1 Achilles gwny bohater Iliady Homera, wzr mskiej odwagi i urody.
591
Do Ameryki.
Do Ameryki?
widry gaj w wyj rewolwer i odcign kurek. Achilles unis brwi.
Aj, po co takie arty... tutaj nie miejsce!
Dlaczego niby tu nie miejsce?
A temu, e nie.
No, bracie, wszystko jedno. Doskonae miejsce. Jak si bd ciebie pytali, to powiedz, e
wanie pojechaem do Ameryki.
Przyoy luf rewolweru do prawej skroni.
Nie, tutaj nie trzeba, tutaj nie miejsce! achn si Achilles, ktremu renice
rozszerzyy si gwatownie. Swidrygajow pocign za spust.
VI
Tego samego dnia, ale wieczorem, gdzie koo godziny sidmej, Raskolnikow szed do matki
i siostry, ktre mieszkay w domu Bakalejewa, tam gdzie umieci je Razumichin. Na schody
wchodzio si wprost z ulicy. Raskolnikow zbliy si, zwalniajc kroku i jakby wahajc si
jeszcze, czy ma wej, czy nie. Nie wrciby jednak za nic, postanowi to sobie o wicie.
One przecie o niczym nie wiedz myla a przyzwyczajone s do moich dziwactw..."
Ubranie jego byo w strasznym stanie: zabocone, przemoczone, bo ca noc by na deszczu,
podarte i zaszargane. Twarz mia zmienion z bezsennoci, zmczenia fizycznego i prawie
dwudziestoczterogodzinnej walki ze sob. Ca noc spdzi sam, Bg jeden wie gdzie. Ale
przynajmniej powzi decyzj.
Zapuka do drzwi, otworzya mu matka. Duni nie byo w domu. Nawet suca zwykle
wychodzia o tej porze. Pulcheria Aleksandrowna oniemiaa ze zdumienia i radoci. Potem
chwycia go za rk i wcigna do pokoju.
592
Nareszcie jeste! zacza, jkajc si z przejcia. Nie gniewaj si, Rodia, e ci tak
gupio witam, ze zami, ale ja si miej, nie pacz. Mylisz, e ja pacz? Nie, ja si ciesz,
to tylko takie gupie usposobienie, e mi zy pyn z oczu. Od mierci twego ojca pacz z
lada powodu. Siadaj, kochany, widz, e jeste zmczony. Ach, jaki ty jeste zabocony.

Przemokem wczoraj, mamo... zacz Raskolnikow.


Ach, nie, nie! przerwaa mu Pulcheria Aleksandrowna. Mylae, e zaczn ci
wypytywa dawnym, babskim zwyczajem, nie bj si. Ja przecie rozumiem, poznaam
tutejsze zwyczaje i widz naprawd, e s daleko rozsdniejsze. Doszam do wniosku, e
przecie nie mog si zna na twoich kalkulacjach i da od ciebie, eby si tumaczy. Bg
wie, jakie ty masz plany i sprawy na gowie, jakie myli ci nurtuj i czy mog ci cigle
szarpa za po: o czym ty waciwie mylisz? Wanie wic... Ach, mj Boe! Ale c to ja
tak plot, jak nieprzytomna... Czytaam przecie, Rodia, twj artyku w gazecie, czytam go
ju trzeci raz, Dymitr Prokofjicz przynis mi. A krzyknam, jak zobaczyam. Gupia
jestem, pomylaam, oto czym on si zajmuje, na tym polega caa tajemnica! Uczeni zawsze
s tacy. On sobie co obmyla, ma w gowie jakie nowe pomysy, a ja go mcz i zawracam
mu gow. Czytaam, mj drogi, wielu rzeczy oczywicie nie zrozumiaam, ale tak musi by,
bo gdzie tam mnie?
Poka go, mamo.
Raskolnikow wzi gazet i rzuci okiem na swj artyku. Cho kolidowao to z ca jego
sytuacj i nastrojem, mia jednak to dziwne i nader przyjemne uczucie, jakiego doznaje autor,
ktry po raz pierwszy widzi swoje dzieo w druku. Dwadziecia trzy lata maj swoje prawa.
Ale trwao to tylko chwil. Przeczytawszy kilka wierszy, zaspi si, a straszna rozpacz
cisna mu serce. Przypomnia sobie od razu ca walk wewntrzn, jak toczy ze sob w
cigu ostatnich miesicy. Ze wstrtem i zoci rzuci artyku na st.
593
jestem gupia, Koaia, to jednatc zdaj sobie spraw z tego, e bardzo niedugo bdziesz
jednym z pierwszych, o ile nie pierwszym, w wiecie naszych uczonych. I o tobie omielili
si pomyle, e zwariowae. Ty nie wiesz o tym, ale tak byo! Cha-cha-cha! Ach, ndzne
robaki, czy oni potrafi pozna si na prawdziwym rozumie! I Dunia, przecie Dunia omal
nie uwierzya. Dobre, co? Twj ojciec nieboszczyk dwa razy posya do gazet raz wiersze
(chowam cay kajet, poka ci kiedy), a drugi raz powie (sama go prosiam, eby da mi
j przepisa). Jakemy si obydwoje modlili, eby przyjli, ale nie przyjto! Tydzie temu,
Rodia, zamartwiaam si, patrzc na twoje ubranie, na to, jak ty yjesz, co jesz i w czym
chodzisz. Teraz widz, e te byam gupia, bo gdy zechcesz, to wszystko od razu
zdobdziesz rozumem i talentem. Tylko e ty na razie nie chcesz, bo jeste zajty
waniejszymi sprawami.
Duni nie ma w domu, mamo?
Nie ma. Bardzo czsto wychodzi i zostawia mnie sam. Dobrze jeszcze, e Dymitr
Prokofjicz przychodzi posiedzie ze mn i cigle mwi o tobie. On ciebie lubi i szanuje, mj
drogi. Nie mwi, eby znw Dunia bya taka bardzo niedobra dla mnie. Ja si przecie nie
skar. Ona ma inne usposobienie ni ja. Ma jakie swoje tajemnice, ja tam nie miewam
przed wami sekretw. Jestem oczywicie pewna, e Dunia jest mdra i kocha nas... ale
doprawdy nie wiem, do czego to wszystko doprowadzi. Tyle mi radoci sprawie, Rodia, tym
swoim przyjciem, a ona sobie spaceruje. Jak przyjdzie, to jej powiem: by tu twj brat, a ty
gdzie si podziewaa? Nie rozpieszczaj mnie, Rodia, za bardzo. Gdy masz czas, to wpadnij, a
jak jeste zajty, to trudno, ja poczekam. Przecie wiem, e ty mnie kochasz, i to mi
wystarcza. Bd sobie czytaa twoje prace, bd od wszystkich syszaa o tobie, a czasami
przyjdziesz mnie odwiedzi, czy moe by lepiej? Przecie przyszede teraz pocieszy
matk, ja to widz...
Pulcheria Aleksandrowna nagle si rozpakaa.
594
Znowu zaczynam. Nie zwracaj na mnie, gupi, uwagi! Ach, mj Boe, czemu ja tak
siedz krzykna, zrywajc si z miejsca przecie jest kawa, a ja ci nie czstuj! Ach,
co znaczy starczy egoizm. Zaraz, zaraz!

Zostaw, mamo, zaraz wychodz, nie po to przyszedem. Prosz ci, wysuchaj mnie.
Pulcheria Aleksandrowna podesza do niego niemiao.
Mamo, cokolwiek si stanie, bez wzgldu na to, co by o mnie syszaa, co by ci o mnie
powiedziano, czy bdziesz mnie zawsze kochaa tak, jak teraz? zapyta czule, bez namysu,
nie wac sw.
Rodia, Rodia, co si z tob dzieje? Jak moesz o co takiego pyta! Co mi kto moe o
tobie powiedzie? Ale ja nikomu nie uwierz, eby nie wiem kto przyszed, po prostu go
wyrzuc.
Przyszedem, eby ci zapewni, e zawsze ci kochaem, i ciesz si nawet, e jestemy
sami, e Duni nie ma cign dalej w serdecznym porywie. Przyszedem ci powiedzie,
e chocia bdziesz nieszczliwa, ale pamitaj, e syn twj kocha ci nad ycie i e to bya
nieprawda, gdy mylaa, e ci nie kocham i e jestem dla ciebie okrutny. Nigdy nie
przestan ci kocha... Ale dosy, zdawao mi si, e to wanie powinienem by powiedzie i
od tego zacz...
Pulcheria Aleksandrowna obejmowaa go, tulia do piersi i cicho pakaa.
Nie wiem, Rodia, co si z tob dzieje powiedziaa wreszcie. Cay ten czas mylaam,
e po prostu naprzykrzamy ci si, teraz za widz, e czeka ci jakie wielkie nieszczcie,
dlatego jeste taki zatroskany. Od dawna ju to przeczuwaam. Wybacz mi, e zaczam o
tym mwi, lecz cigle o tym myl, nie pi po nocach. Ca t noc twoja siostra cigle
majaczya i mwia o tobie przez sen. Co nieco syszaam, ale nic nie mogam zrozumie.
Cay ranek chodzia jak struta, na co czekaa, co przeczuwaa i oto doczekaa si! Rodia,
Rodia, co z tob bdzie? Wyjedasz gdzie?
595
Wyjedam.
Tak sobie wanie mylaam! Jeli musisz wyjecha, to przecie ja mog pojecha z tob. I
Dunia te; ona ciebie tak kocha, bardzo ci kocha, a nawet Sofia Siemionowna niech sobie z
nami jedzie, jeli jest to potrzebne; widzisz, ja chtnie przyjm j za crk. Dymitr Prokofjicz
pomoe nam wszystkim si wybra... ale dokd ty... jedziesz?
egnaj, mamo.
Jak to, ju dzisiaj?! krzykna, jakby tracia go na zawsze.
Musz, czas na mnie, bardzo si piesz...
A ja nie mog z tob razem?
Nie. Uklknij, mamo, i mdl si. Moe Bg wysucha twojej modlitwy.
Chod, przeegnam ci, pobogosawi! O tak, tak. O Boe, co si z nami stanie?
Tak, cieszy si, by bardzo zadowolony, e nikogo nie byo, e by sam z matk. Po tych
wszystkich strasznych przejciach teraz zmiko mu serce. Pad przed ni na kolana, caowa
jej nogi. Objwszy si, oboje pakali. Nie dziwia si i nie wypytywaa go tym razem. Od
dawna przeczuwaa, e z synem dzieje si co strasznego, a teraz wiedziaa, e nadchodzi
najgorsza dla niego chwila.
Rodia, mj kochany, mj pierworodny mwia, kajc teraz jeste taki, jak kiedy
bye may, tak samo przychodzie do mnie, tak samo obejmowae i caowae. Kiedymy
jeszcze razem z ojcem yli i biedowali, pociech nam byo to, e ty z nami jeste, a gdy
pochowaam ojca, ile to razy, objci jak teraz, pakalimy na jego mogile. A e ja cigle
pacz, to dlatego, e serce matki przeczuwao nieszczcie. Pierwszy raz, jak ci zobaczyam
tego wieczora, kiedymy przyjechay tutaj, to ze spojrzenia twego wszystko odgadam. Serce
mi si wtedy cisno, a dzi, kiedy ci otworzyam, spojrzaam, no, myl sobie, nadesza
fatalna chwila. Rodia, Rodia, ty przecie nie zaraz wyjedasz?
596
Nie.
Przyjdziesz jeszcze?

Tak... przyjd.
Rodia, nie gniewaj si, nie miem ciebie wypytywa. Wiem, e nie powinnam, ale
powiedz mi cho dwa sowa, czy ty daleko jedziesz?
Bardzo daleko.
Czy bdziesz tam pracowa, czy to jaka kariera dla ciebie?
Jak Bg da... mdl si tylko za mnie...
Raskolnikow skierowa si ku drzwiom, lecz ona uchwycia si go i z rozpacz patrzya mu w
oczy. Twarz jej wykrzywio przeraenie.
Dosy ju, mamo powiedzia Raskolnikow, ktry w tej chwili szczerze aowa, e tu
przyszed.
Przecie nie na zawsze? Wszak nie na zawsze? Przyjdziesz jeszcze, przyjdziesz jutro?
Przyjd, przyjd, egnaj.
Wyrwa si jej wreszcie.
Wieczr by pogodny, ciepy i jasny. Od rana ju si wypogodzio. Raskolnikow szed do
swego mieszkania, spieszy si. Chcia zakoczy wszystko przed zachodem soca. Do tego
czasu nie mia chci widzie si z kimkolwiek. Idc po schodach, zauway, e Nastka,
podnoszc oczy od samowara, ledzi go i patrzy w lad za nim. Czyby kto by u mnie?"
pomyla i ze wstrtem wyobrazi sobie Porfirego. Lecz otworzywszy drzwi do swego pokoju,
ujrza Duni. Siedziaa sama, w gbokim zamyleniu i chyba od dawna czekaa na niego.
Raskolnikow zatrzyma si na progu. Dunia z przestrachem podniosa si z kanapy i staa
przed nim wyprostowana. Spojrzenie jej wyraao groz i niewypowiedziany bl. Po tym
jednym spojrzeniu pozna, e ona wie o wszystkim.
I c, mam wej do ciebie czy odej? zapyta nieufnie.
597
Cay dzie przesiedziaam u Soin Siemionowny, czekaymy na ciebie. Mylaymy, e na
pewno tam przyjdziesz.
Raskolnikow wszed do pokoju i osun si bezsilnie na krzeso.
Jestem taki osabiony, Duniu, jestem bardzo zmczony, a chciabym teraz w peni
panowa nad sob. Spojrza na ni nieufnie.
Gdzie ty by przez ca noc?
Nie pamitam dobrze. Widzisz, Duniu, chciaem si ju raz na co zdecydowa.
Kilkakrotnie wracaem nad New, to przypominam sobie. Chciaem skoczy ze sob, ale...
nie mogem si zdecydowa... szepn, znowu spogldajc nieufnie na Duni.
Dziki Bogu! Tego wanie obawiaymy si z Sofi Siemionown. Zatem wierzysz w to,
e ycie jest jeszcze przed tob, dziki Bogu, dziki Bogu!
Raskolnikow umiechn si gorzko.
Nie wierzyem, ale tylko co pakaem razem z matk, w jej objciach. Jestem niewierzcy,
ale prosiem j, eby modlia si za mnie. Bg wie, co si ze mn dzieje, Duniu, ja nic z tego
nie rozumiem.
Bye u matki? Powiedziae jej? z przeraeniem zawoaa Dunia. Czyby odway
si jej powiedzie?
Nie, nie powiedziaem jej... wyranie. Ale ona duo zrozumiaa. Syszaa, jak majaczya
w nocy. Jestem pewny, e przynajmniej poowy si domyla. Moe le zrobiem, e
poszedem do niej. Nawet nie wiem, po co to zrobiem. Jestem podym czowiekiem, Duniu.
Podym? A przecie gotw jeste wzi na siebie cierpienie! Przecie uczynisz to?
Tak. Zaraz. I wanie, eby unikn tej haby, chciaem si utopi. Ale stojc nad wod,
pomylaem sobie, e jeeli dotychczas uwaaem, e jestem silny, to i tej haby nie
powinienem si teraz ulkn. Czy to jest duma, Duniu?
Tak, Rodia, to jest duma.

598
Jej przygase oczy rozbysy na chwil, jakby sprawio jej przyjemno, e on ma jeszcze
dum.
A czy ty nie sdzisz, e po prostu strach mnie oblecia przed wod? zapyta, patrzc jej
w oczy ze szpetnym umiechem.
Och, Rodia, przesta! z wyrzutem zawoaa Dunia.
Na chwil zalego milczenie. Raskolnikow siedzia ze wzrokiem wbitym w podog. Dunia
staa przy drugim kocu stou i z udrk przygldaa si bratu. Nagle wsta.
Ju pno, czas na mnie! Zaraz id si zadenuncjowa. Ale nie wiem, dlaczego waciwie
to robi. Wielkie zy spyway po policzkach Duni.
Paczesz, siostrzyczko, a czy moesz poda mi rk?
Czyby wtpi? Mocno go uciskaa.
Czy biorc na siebie cierpienie, nie odkupujesz przynajmniej czciowo swojej zbrodni?
dodaa w uniesieniu, trzymajc go w objciach i caujc.
Zbrodnia? Jaka zbrodnia! krzykn nagle Raskolnikow w przystpie niespodziewanej
furii. Czy to ma by zbrodni, e zabiem wstrtn, szkodliw wesz, star lichwiark,
nikomu niepotrzebn, za ktrej zgadzenie powinny by wszystkie grzechy odpuszczone,
ktra wysysaa z biedakw yw krew? Nie myl o tym i ani mi si ni odkupywa t
zbrodni. I czemu wytykaj mi ze wszystkich stron: zbrodnia, zbrodnia!" Dopiero teraz
widz wyranie ca absurdalno mojej maodusznoci, teraz, kiedy si ju zdecydowaem
znie t niepotrzebn hab! Zdecydowaem si po prostu dlatego, e jestem pody i gupi,
no i dlatego jeszcze, e tak bdzie dla mnie lepiej, jak to twierdzi... ten... Porfiry!...
Rodionie, Rodia, co ty mwisz! Przecie ty przelae krew! z rozpacz powiedziaa
Dunia.
Ktr wszyscy przelewaj podchwyci w zapamitaniu ktra leje si i ktra zawsze
laa si na wiecie strumieniami, ktr przelewaj jak szampan i za ktr wiecz na
599
i naaaj lyiui aooroczyncy mazKosci. Zastanw si tylko i przyjrzyj uwanie. Chciaem dobra
dla ludzi i spenibym setki, tysice dobrych uczynkw zamiast tego jednego gupstwa, a
waciwie nawet nie gupstwa, lecz tylko niezrcznoci, bowiem cay ten pomys wcale nie
by taki gupi, jak si to teraz wydaje, gdy si nie uda... (Wobec niepowodzenia wszystko
wydaje si gupie!) Tym gupstwem chciaem tylko zdoby sobie niezaleno, zrobi
pierwszy krok, znale rodki, a potem wszystko wyrwnaoby si przez osignicie
niewspmiernie wielkich korzyci... Ale ja, ja zaamaem si ju przy pierwszym kroku, bo
jestem pody! Na tym polega caa rzecz! Mimo to nie uznam waszych pogldw: gdyby mi
si udao, woono by mi wieniec, a teraz zakuj w kajdany!
Ale nie o to chodzi, zupenie nie o to! O czym ty, Rodia, waciwie mwisz!?
Aha! Forma bya nieodpowiednia, za mao estetyczna! Absolutnie nie rozumiem, dlaczego
walenie w ludzi bombami, wykaczanie regularnym obleniem ma by form bardziej
szacown? Lk przed estetyk jest pierwsz oznak bezsilnoci!... Nigdy, nigdy w yciu nie
zdawaem sobie z tego sprawy lepiej ni w tej chwili i bardziej ni kiedykolwiek nie
rozumiem, na czym polegaa moja zbrodnia! Nigdy, nigdy nie byem silniejszy i bardziej
pewny siebie!
Krew uderzya mu do bladej, zmczonej twarzy. Lecz wykrzykujc ostatnie zdanie, spotka
si ze spojrzeniem Duni i tyle blu byo w jej oczach, e mimo woli zreflektowa si. Zda
sobie spraw, e mimo wszystko unieszczliwi te dwie biedne kobiety. Mimo wszystko z
jego winy...
Duniu kochana! Jeeli zawiniem, to wybacz mi (chocia jeli zawiniem, to chyba nie
mona mi wybaczy). egnaj! Nie spierajmy si! Ju czas, najwyszy czas. Nie id za mn,
bagam ci, musz jeszcze gdzie wstpi... Id natychmiast do matki.

1 Kapitol jedno z siedmiu wzgrz staroytnego Rzymu, twierdza i sanktuarium.


600
Zaklinam ci! To jest ostatnia, najwiksza moja proba do ciebie. I nie odchod od niej!
Zostawiem j w takiej trwodze, e wtpi, czy wytrzyma: umrze lub dostanie pomieszania
zmysw. Bd przy niej! Razumichin was nie opuci, mwiem mu ju... Nie pacz nade
mn: postaram si by mny i uczciwy przez cae ycie, cho jestem morderc. Moe kiedy
usyszysz jeszcze o mnie. Nie bdziecie potrzeboway si mnie wstydzi, zobaczysz. Ja
jeszcze dowiod... a tymczasem do widzenia
zakoczy popiesznie, zauwaywszy znowu dziwny wyraz oczu Duni, gdy dawa te
obietnice. Czemu paczesz? Nie pacz, nie pacz, przecie nie rozstajemy si na zawsze!
Ach, prawda! Czekaj, zapomniaem jeszcze!
Podszed do stou, wzi grub, zakurzon ksik i wyj woon pomidzy kartki malek
akwarel na koci soniowej. By to portret crki gospodyni, jego zmarej narzeczonej, tej
dziwnej dziewczyny, ktra chciaa wstpi do klasztoru. Patrzy przez chwil na t wyrazist,
chorowit twarzyczk, pocaowa portrecik i wrczy go Duni.
Wiele z ni rozmawiaem, rwnie i o tym, z ni jedn
powiedzia zamylony. Powierzyem jej wiele z tego, co si teraz tak potwornie
urzeczywistnio. Bd spokojna zwrci si do Duni nie zgadzaa si ze mn, jak i ty.
Ciesz si, e tego nie doya. Najwaniejsze jest to, e teraz wszystko zaczn na nowo, teraz
bdzie przeom! krzykn nage, wracajc do nurtujcej go rozpaczy. Ale czy jestem do
tego przygotowany? Czy pragn tego? Powinienem jakoby przej przez t prb! W jakim
celu, po co mi te bezmylne prby? Po co? Czy po dwudziestu latach katorgi, zamany
cierpieniem, w starczym otpieniu i niemocy bd mia lepszy pogld na wiat ni teraz? Czy
bd jeszcze zdolny do ycia? Dlaczego waciwie godz si na to? O, jak dobrze wiedziaem,
co za marny czowiek ze mnie, gdy dzi o wicie staem nad brzegiem Newy!
Wreszcie wyszli razem. Ciko byo Duni, ale kochaa go. Rozstali si. Oddaliwszy si o
jakie pidziesit krokw, Dunia odwrcia si, aby raz jeszcze spojrze na brata. Jeszcze
byo go
21 - Zbrodnia i kara
601
wida. Doszedszy do rogu, on rwnie si odwrci. Po raz ostatni spotkay si ich
spojrzenia, lecz zauwaywszy, e ona patrzy na niego, Raskolnikow z niecierpliwoci, a
nawet ze zoci machn rk, aby sza dalej, sam za szybko skrci za rg.
Jestem okrutny, sam to widz pomyla, zawstydziwszy si po chwili swego
gwatownego gestu wobec Duni. Ale dlaczego one mnie tak kochaj, skoro nie jestem tego
wart! Ach, gdybym by sam, przez nikogo nie kochany i gdybym nikogo nie kocha! Nie
zdarzyoby si to wszystkol Ciekawe, czy po tych pitnastu lub dwudziestu latach dusza moja
skruszeje do tego stopnia, e bd pokornie skamla przed ludmi, nazywajc si co drugie
sowo morderc? A wanie, wanie! Przecie po to wanie mnie zel, to jest im
potrzebne... Oto a sobie po ulicach tam i z powrotem, a przecie kady z nich to z natury
otr i rozbjnik i co gorsza, idiota! Ale gdyby nie skazano mnie na zesanie, to oni wszyscy
unios si szlachetnym oburzeniem! O, jake ich nienawidz!"
Gboko zamyli si nad tym, jaki to proces moe doprowadzi do tego, e w kocu on,
Raskolnikow, bez jakiejkolwiek refleksji ukorzy si przed nimi wszystkimi, ukorzy si z
przekonania! A zreszt czemu nie?! Oczywicie, o to przecie chodzi. Czy dwadziecia lat
nieustannej poniewierki nie moe ostatecznie zaama czowieka? Kropla dry kamie. Wic
po co, po co wobec tego y, w imi czego teraz tam id, skoro wiem, jakbym czyta to w
ksice, e wszystko odbdzie si tak wanie, nie inaczej!"
Po raz setny moe zadawa sobie od wczoraj to pytanie, lecz mimo to szed dalej.
VIII

Zmierzch ju zapada, gdy przyszed do Soni, ktra przez cay dzie czekaa na niego ze
strasznym niepokojem. Przez czas jaki bya u niej Dunia. Przysza rano, przypomniawszy
sobie wczorajsze sowa Swidrygajowa, e Sonia wie o wszystkim".
602
Nie bdziemy opisywa szczegw rozmowy tych dwch kobiet, prowadzonej wrd ez, ani
tego, jak bardzo si do siebie zbliyy. Dunia ze spotkania z Soni wyniosa przynajmniej t
pociech, e brat jej nie bdzie sam. Do Soni pierwszej przyszed ze swoim wyznaniem: w
niej szuka czowieka, gdy czowiek by mu potrzebny; ona te pjdzie za nim tam, dokd
rzuci go los. Dunia, nie pytajc, wiedziaa, e tak bdzie. Odnosia si do Soni nawet z
pewnego rodzaju czci i tak j tym z pocztku sposzya, e ta omal si nie rozpakaa. Bo
Sonia ze swej strony uwaaa si za niegodn nawet oczu podnie na Duni. Na zawsze wry
si jej w pami obraz Duni, gdy ta przy pierwszym spotkaniu u Raskolnikowa poegnaa j
tak bardzo uprzejmie i z takim uszanowaniem. To bya jedna z pikniejszych i
najwzniolejszych chwil w jej yciu.
Wreszcie Dunia nie wytrzymaa i zostawia Soni, aby czeka na brata w jego mieszkaniu.
Miaa cigle wraenie, e Rodion najpierw tam wstpi. Gdy Sonia zostaa sama, zacza j
drczy myl, e Raskolnikow rzeczywicie gotw jest popeni samobjstwo. Dunia rwnie
si tego obawiaa. Ale przez cay dzie pocieszay si wzajemnie rnymi argumentami, e to
jest niemoliwe, i pki siedziay razem, Sonia bya spokojniejsza. Przypomniaa sobie, e
widrygajow powiedzia jej wczoraj, i Raskolnikow ma dwie drogi do wyboru: Sybir albo...
Poza tym wiedziaa przecie, jaki by prny, wyniosy i samolubny, a przy tym niewierzcy.
Czyby tylko strach przed mierci i maoduszno trzymay go przy yciu?" mylaa z
rozpacz. Soce zachodzio. Smutna staa przy oknie, wypatrujc, ale przez jej okno wida
byo tylko nie otynkowan szczytow cian ssiedniego domu. Wreszcie, gdy niemal pewna
bya mierci nieszcznika, Raskolnikow wszed do jej pokoju.
Okrzyk radoci wyrwa si z jej ust, lecz spojrzawszy w jego twarz, poblada nagle.
Ano tak! powiedzia z umiechem Raskolnikow. Przyszedem po twj krzyyk,
Soniu. Sama posyaa mnie na plac do ludzi, czyby teraz, gdy przyszo co do czego,
stracia odwag?
603
Sonia patrzya na niego zdumiona. Dziwnym wydawa si jej jego ton, zimny dreszcz j
przeszy, lecz po chwili domylia si, e i ton, i to, co powiedzia, byo tylko brawur.
Mwic z ni, patrzy gdzie w kt, unika jej wzroku.
Doszedem do wniosku, Soniu, e moe tak bdzie rzeczywicie lepiej. Jest pewna
okoliczno... Dugo by trzeba o tym mwi, nie warto zreszt. Jedno mnie tylko zoci, wiesz
co? Wcieky jestem, e te wszystkie gupie, bydlce gby obstpi mnie zaraz dokoa,
wytrzeszcz na mnie swoje gay, zaczn zadawa idiotyczne pytania, na ktre trzeba bdzie
odpowiada, bd mnie pokazywali sobie palcami... Tfu! Wiesz, nie pjd do Porfirego,
znie go nie mog. Pjd lepiej do swego przyjaciela Procha, to go dopiero zadziwi,
wywoam swego rodzaju wielki efekt. Naleaoby tylko mie wicej zimnej krwi, za bardzo
ciowy jestem ostatnio. Czy dasz wiar, e przed chwil pogroziem siostrze pici za to
tylko, e si odwrcia, by spojrze na mnie po raz ostatni. To wistwo! W takim stanie
jestem, do tego doszedem! A wic, gdzie ten krzyyk?
By jakby nieswj. Nie mg ani chwili usta spokojnie, na niczym nie mg skupi myli,
ktre przeskakiway z przedmiotu na przedmiot. Jka si, rce mu dray.
Sonia w milczeniu wyja z szuflady dwa krzyyki, cyprysowy i miedziany. Przeegnaa si
sama, przeegnaa Raskolnikowa i woya mu na szyj cyprysowy krzyyk.
A wic to ma by symbol tego, e bior na siebie krzy, che! che! Bo do tej pory to niby
mao cierpiaem! Cyprysowy, czyli dla prostaczkw; miedziany, Lizawiety, bierzesz dla
siebie, poka go! Wic ona miaa go na sobie...wtedy? Pamitam podobny srebrny krzyyk i

szkaplerz. Rzuciem je wtedy starej na piersi. A teraz by si przyday, w sam raz dla mnie...
Ale co ja plot! Zapomn, po co przyszedem, jestem jaki roztargniony!... Widzisz, Soniu,
waciwie przyszedem, eby ci uprzedzi, eby wiedziaa... To wszystko... Po to tylko
przyszedem (Hm! Mylaem jednak, e co wicej ci powiem.) Przecie ty
604
sama chciaa, ebym poszed, no wic bd siedzia w wizieniu i speni si twoje yczenie.
Czemu paczesz? Ty take? Przesta, nie ma czego. Och, jak mi to wszystko ciy!
Obudzio si w nim jednak uczucie, serce krajao si, gdy patrzy na ni: A ta znw czego,
czego ta? myla. Kim jestem dla niej? Czemu ona pacze, czemu odprowadza mnie tak,
jak matka lub Dunia? Chce by moj niak!"
Pomdl si, przeegnaj si cho raz drcym gosem poprosia niemiao Sonia.
Prosz ci bardzo, ile tylko zechcesz! Zupenie szczerze, Soniu, zupenie szczerze...
Zreszt chcia jej powiedzie co innego.
Przeegna si kilka razy. Sonia schwycia swoj chustk i narzucia j na gow. Bya to
zielona, kortowa chusta, prawdopodobnie ta sama rodzinna" chusta, o ktrej wspomina
Marmieadow. Raskolnikowowi przyszo to na myl, lecz nie zapyta o to. Rzeczywicie czu,
e jest nadzwyczaj roztargniony i potwornie zdenerwowany. Przerazi si tym. Wstrzsno
nim raptem to, e Sonia wybiera si razem z nim.
Co to? Dokd? Zosta, zosta! Ja sam! krzykn z maoduszn irytacj i prawie ze
zoci, i skierowa si ku drzwiom. Zbyteczna mi jest caa wita! mrukn na
odchodne.
Sonia zostaa na rodku pokoju. Nie poegna si z ni nawet, ju o niej zapomnia.
Nurtowaa go drczca, buntownicza wtpliwo:
Czy dobrze robi? Czy tak ma by? myla, schodzc ze schodw. Czy nie mona by
si wstrzyma, pokierowa wszystkim inaczej i... nie pj?"
Ale jednak szed. Nagle poczu wyranie, e nie ma po co zadawa sobie tych pyta.
Wyszedszy na ulic, przypomnia sobie, e nie poegna si z Sonia, e zostawi j na rodku
pokoju, z jej zielon chust, oniemielon jego krzykiem. Przystan na chwil. W cigu tej
chwili bysna mu myl, ktra jakby czekaa tylko na to, by go ostatecznie zgnbi.
605
W jakim celu, po co przyszedem do niej teraz? Powiedziaem, e w pewnej sprawie, ale w
jakiej sprawie? Nie miaem do niej adnego interesu! Zawiadomi j, e id, wic co z tego?
Te mi sprawa! Czy j kocham? Przecie nie, nie? Wszak odpdziem j jak psa. Czyby
naprawd zachciao mi si jej krzyyka? Ach, jak ja nisko upadem! Nie, potrzebny mi by
widok jej blu i cierpienia! Trzeba byo si o co zaczepi, odwlec, popatrze na czowieka! I
jak ja mogem tak liczy na siebie, tak o sobie marzy, ja, mizerny, marny czowiek, otr,
otr!"
Szed brzegiem kanau i byo ju niedaleko. Doszedszy do mostu, zatrzyma si, nagle skrci
na most i ruszy na plac Sienny.
Uporczywie rozglda si na wszystkie strony, wpatrywa si z nateniem w kady
przedmiot, lecz na niczym nie mg skupi uwagi. Za jaki tydzie czy miesic bd jecha
w wiziennej karetce przez ten most, jak te wtedy bd patrzy na ten kana? Trzeba by to
zapamita! przemkno mu przez myl. Ten szyld, na przykad, jak ja bd czyta
wwczas te litery? O tu napisane: Towaystwo, trzeba zapamita to , liter , spojrz na ni
za miesic, na to samo , jak bd patrzy wtedy? Co bd czu i myla? Boe, jake marne
wydadz mi si te wszystkie moje dzisiejsze... troski! Rozumie si, e to musi by ciekawe...
w swoim rodzaju... (cha-cha-cha! O czym ja myl!) Ja dziecinniej, sam przed sob pozuj,
po co si zawstydzam? Tfu, jak si pchaj! Ten grubas, pewno Niemiec, ktry mnie potrci,
czy on wie, kogo pchn? Baba z dzieckiem prosi o jamun, ciekawe, e ona uwaa mnie za
szczliwszego od siebie. C, mona by jej co da dla checy. Ba, pi kopiejek ocalao mi

w kieszeni, skd? Macie, macie... wecie, matko!


Niech ci Bg ma w swojej opiece! rozleg si paczliwy gos ebraczki.
Wszed na plac Sienny. Przykra mu bya ta ciba, lecz szed wanie tam, gdzie gromadzio
si najwicej ludzi. Daby wszystko, eby si znale sam, lecz czu zarazem, e sam nie
606
wytrzymaby ani chwili. W tumie awanturowa si jaki pijak, chcia taczy, ale zatacza si
tylko. Raskolnikow przecisn si przez otaczajc pijaka gromad ludzi, popatrzy na niego
przez kilka minut i nagle rozemia si krtko i urywanie. Po chwili zapomnia ju o nim, nie
widzia go nawet, cho patrzy w dalszym cigu. Odszed wreszcie, nie pamitajc, gdzie si
znajduje, lecz gdy doszed do rodka targowiska, nowe uczucie owadno nim, opanowao
jego myli i ciao.
Przypomnia sobie nagle sowa Soni: Id na rozdroe, z pokon, ucauj ziemi, bo j
splugawi, i powiedz na cay gos wszystkim: Zabiem!" Zadra, przypomniawszy to sobie.
Tak dalece zgnbia go beznadziejna rozpacz i trwoga, zwaszcza w tych ostatnich paru
godzinach, e kurczowo uchwyci si tego nowego, silnego i niepodzielnego uczucia. Byo to
niczym atak, w duszy zatlia mu si jedna iskra i nagle cay jakby stan w pomieniach. Od
razu zmiko mu serce, polay si zy. W miejscu, na ktrym sta, pad na kolana...
Klkn porodku placu, pokoni si, pocaowa brudn ziemi z upojeniem i radoci. Wsta,
pokoni si raz jeszcze.
Ale si urn! zauway obok niego jaki chopak. Rozleg si miech.
Ludziska kochani, on idzie do Jerozolimy, egna si z dziemi i z ojczyzn, caemu wiatu
si kania, stoeczne miasto Sankt-Petersburg i jego grunt cauje! dorzuci jaki pijaniuteki mieszczanin.
Jeszcze cakiem mody wtrci kto trzeci.
Ze szlachty! zawyrokowa kto inny powanym gosem.
A bo to dzi mona wiedzie, kto ze szlachty, a kto nie.
Wszystkie te okrzyki i rozmowy powstrzymay Raskol-nikowa i sowo zabiem", ktre ju
drao mu na ustach, zamaro. Spokojnie jednak znis te okrzyki i nie ogldajc si, poszed
przez zauek prosto do kancelarii policji. Pewna posta migna mu po drodze, lecz nie
zdziwi si, przeczuwa, e tak by powinno. Gdy podnosi si z klczek, w odlegoci pi607
dziesiciu krokw od siebie na lewo ujrza Soni. Chowaa si przed nim za drewnianym
barakiem, a wic sza za nim w jego drodze przez mk! Raskolnikow poczu i zrozumia w
tej chwili, e Sonia jest z nim na zawsze i pjdzie za nim choby na kraj wiata,
dokdkolwiek rzuci go los. Serce mu si cisno... ale oto ju doszed do fatalnego miejsca...
Dosy pewnym krokiem wszed na podwrze. Trzeba byo wej na drugie pitro. Zanim
dojd..." pomyla. W ogle wydawao mu si, e od fatalnego momentu dzieli go jeszcze
sporo czasu i o wielu rzeczach jeszcze bdzie mg pomyle.
Te same zamiecone, krte schody, te same drzwi mieszka otwarte na ocie, te same
kuchnie, z ktrych dolatywa swd i fetor. Raskolnikow nie by tu od tamtego czasu. Nogi si
pod nim uginay, ale szed. Zatrzyma si na chwil, eby odetchn, zebra si w sobie i
wej jak czowiek. Po co? Dlaczego? pomyla, zastanowiwszy si nad t swoj decyzj.
Jeli ju mam wychyli t czar, to czy nie wszystko jedno? Im gorzej, tym lepiej.
Wyobrazi sobie w tej chwili posta Ilji Pitro wiea Procha. Czy naleao i akurat do
niego? A moe do kogo innego? Zawrci zaraz i i do mieszkania samego naczelnika?
Przynajmniej odbdzie si wszystko po domowemu... Nie, nie! Do Procha! Do Procha! Jak
pi, to pi do dna..."
Zmartwiay i ledwo przytomny otworzy drzwi do kancelarii. Tym razem byo bardzo mao
osb: jaki str i jeszcze kto z gminu. Wartownik nie wyjrza nawet zza przepierzenia.
Raskolnikow przeszed do nastpnego pokoju. A moe bdzie mona jeszcze nie

powiedzie" bysna mu myl. Tutaj jaki osobnik w cywilnej marynarce zabiera si do


pisania. W kcie sadowi si jaki inny pisarz. Zamietowa nie byo. Naczelnika, naturalnie,
rwnie.
Nie ma nikogo? zapyta Raskolnikow, zwracajc si do osobnika przy biurku.
A kogo pan potrzebuje?
A-a-a! Kop lat, ani widu, ani sychu... M-mmoje u-uszanowanie! zawoa znajomy
gos.
608
Raskolnikow zadra. Przed nim sta Proch, ktry wyszed z trzeciego pokoju. To zrzdzenie
losu pomyla Raskolnikow. Skd on si tu wzi?"
Do nas? Z powodu? wykrzykiwa Proch (by najwyraniej w doskonaym humorze i
jakby nieco podochocony). Jeeli w interesie, to za wczenie pan si pofatygowa. Ja sam
tu jestem tylko przypadkiem... A zreszt, czym mog? Przyznam si, panu, panie... jak? Jak?
Bardzo przepraszam...
Raskolnikow.
Oczywicie, e Raskolnikow! Czyby pan przypuszcza, e mogem zapomnie! Niech
pan, bardzo prosz, nie uwaa mnie za takiego... Ro... Ro... Rodionie Rodionowiczu, tak zdaje
si?
Rodion Romanowicz.
Tak, tak, tak! Rodion Romanowicz Raskolnikow, Rodion Romanowicz Raskolnikow! O to
wanie mi szo. Nawet wielokrotnie si dowiadywaem. Przyznam si panu, e bardzo mi
byo przykro, emy z panem tak wtedy... potem mi wytumaczono, dowiedziaem si, e
mody literat, a nawet uczony... i e tak powiem, pierwsze kroki... Mj Boe! Ktry z
literatw i uczonych na pocztku nie popenia rnych oryginalnych krokw! Ja i moja ona,
obydwoje, cenimy literatur, a ona to a do szalestwa!... Literatur i sztuk! Niech tylko
czowiek bdzie szlachetny, a ca reszt mona zdoby talentem, wiedz, rozumem,
geniuszem! Kapelusz, na przykad, co to jest kapelusz? Kapelusz to jest nic, mog go sobie
kupi u Zimmermana, ale tego, co pod kapeluszem, tego, co kapelusz przykrywa, tego nie
kupi!... Przyznam si panu, e nawet wybieraem si do pana, eby si wytumaczy, ale
pomylaem, e moe pan... Ale e te si nie zapytaem, pan rzeczywicie ma jak spraw?
Podobno krewni do pana przyjechali?
Tak, matka i siostra.
Miaem nawet honor i przyjemno pozna pask siostr wyksztacona i urocza osoba.
Wyznam panu, i
609
aowaem, emy si wtedy z panem tak rozgorczkowali. Casus! A e ja pana wtedy z
powodu paskiego omdlenia obrzuciem takim spojrzeniem, to si potem znakomicie
wyjanio! Zabobon i fanatyzm! Rozumiem paskie oburzenie. Moe ze wzgldu na przyjazd
rodziny zmienia pan mieszkanie?
N-nie, ja tylko tak... Wstpiem zapyta si... mylaem, e zastan tu Zamietowa.
Ach, tak! Podobno pan si z nim zaprzyjani, syszaem. Ale Zamietowa tu nie ma, nie
zasta go pan. Tak, stracilimy Aleksandra Grigoriewicza! Od wczoraj ju tu nie pracuje,
zosta przeniesiony... a przedtem pokci si ze wszystkimi... to byo po prostu niegrzeczne...
Lekkomylny mokos, nic wicej. By nawet dosy obiecujcy, ale tak to ju bywa z t nasz
obiecujc modzie! Ma zdawa jaki tam egzamin, ale u nas koczy si to na pogawdce i
fanfaronadzie. To nie to przecie, co, na przykad, pan albo paski przyjaciel Razumichin.
Pan robi karier na niwie naukowej i adne niepowodzenia nie mog w tym przeszkodzi!
Wszystkie rozkosze ycia to dla pana, e tak powiem, nihil est1, asceto2, mnichu,
pustelniku!... Ksiga, piro za uchem, badania naukowe oto kraina paskiego ducha! Ja
sam w pewnej mierze... Czy pan czyta pamitniki Livingstona3?

Nie.
A ja czytaem. W dzisiejszych czasach namnoyo si nihilistw co niemiara. Ale to
zrozumiae, co za czasy, niech pan powie! A zreszt ja z panem... pan przecie nie jest
nihilist? Niech pan mi tak szczerze powie, zupenie szczerze.
N-nie...
Nie, niech pan bdzie ze mn szczery, niech si pan nie krpuje, wie pan, jakby pan by
sam na sam ze sob! Rzecz inna
1 Nihil est (ac.) nic nie znacz.
2 Asceta czowiek dobrowolnie wyrzekajcy si wszelkich uciech yciowych.
3 David Livingstone (1813-1873) szkocki badacz Afryki, odkry m.in. Wodospad
Wiktorii.
610
suba, a inna... pan myla, e powiem: druba, nie, nie zgad pan! Nie druba, lecz
wiadomo obywatela i czowieka, uczucie humanitarne oraz umiowanie Najwyszego.
Mog by osob urzdow, na stanowisku, ale zawsze powinienem czu si obywatelem i
czowiekiem, i zdawa sobie spraw... Pan raczy wspomnie o Zamietowie. Taki Zamietow
zrobi jaki skandal we francuskim gucie w jakim nieprzyzwoitym zakadzie, przy szklance
szampana czy innego wina i to wszystko, co potrafi paski Zamietow! A ja, e tak powiem,
pon oddaniem i szlachetnymi uczuciami, ponadto mam wpywy, rang, stanowisko! Jestem
onaty i mam dzieci. Wypeniam obowizki obywatela i czowieka, a on co za jeden, pozwoli
pan si zapyta? Zwracam si do pana jako do czowieka uszlachetnionego przez
wyksztacenie. A tych akuszerek co si teraz namnoyo1!
Raskolnikow spojrza na niego pytajco. Sowa Procha, ktry najwidoczniej niedawno
oderwa si od kieliszka, brzczay i obijay mu si o uszy jak puste dwiki, lecz co nieco
rozumia z tego jednak i nie wiedzia, czym si to wszystko skoczy.
Mwi o tych strzyonych pannicach cign rozmowny Ilja Pietrowicz to ja je
nazwaem akuszerkami i uwaam, e zupenie trafnie. Che-che! Pchaj si do akademii, ucz
si anatomii, ale nieche pan powie, czy jak zachoruj, to mog wezwa tak pannic, eby
mnie leczya? Che-che!
Proch mia si, zachwycony swymi dowcipami.
Powiedzmy, e jest to taki niepohamowany pd do wiedzy, wic zdobywaj wiedz, ale daj
spokj. Po co zaraz naduywa? Po co obraa porzdnych ludzi, jak to robi ten ajdak
Zamietow? Dlaczego on mnie obrazi, pytam si pana? Albo te samobjstwa. Nie moe pan
sobie wyobrazi, ile si
1 W latach szedziesitych XIX w. w Rosji kobiety mogy si ksztaci tylko w dwch
zawodach: akuszerki i nauczycielki. Zawd akuszerki zdobyway w petersburskiej Akademii
Medyczno-Chirurgicznej.
611
tego namnoyo. Wszyscy oni przepuszczaj ostatni grosz i odbieraj sobie ycie.
Dziewczta, wyrostki, starcy... Nie dalej jak dzi rano zawiadomiono nas o pewnym
jegomociu, ktry niedawno przyjecha. Nile Pawowiczu, Nile Pawowiczu! Jak si nazywa
ten dentelmen, o ktrym mamy doniesienie, e si dzisiaj zastrzeli na Stronie
Petersburskiej?
Swidrygajow ochrypym, obojtnym gosem odpowiedzia kto z drugiego pokoju.
Raskolnikow drgn.
Swidrygajow, Swidrygajow si zastrzeli! krzykn.
Co? Pan zna Swidrygajowa?
Tak... Znam... Niedawno przyjecha...
Zgadza si, niedawno przyjecha. Straci on, straszny hulaka, a tu nagle wzi si i
zastrzeli i to tak skandalicznie, e wprost trudno sobie wyobrazi... Zostawi w swoim notesie

kilka sw, e odbiera sobie ycie w peni wadz umysowych i prosi, eby nikogo nie wini
za jego mier. Ten podobno mia pienidze. A skd pan go zna, jeli wolno zapyta?
Znaem go... moja siostra bya u nich guwernantk...
Ba-ba-ba... Zatem moe nam pan o nim co nieco powiedzie. Czy pan nic nie
podejrzewa?
Wczoraj si z nim widziaem... on... pi wino... nic nie wiedziaem.
Raskolnikow mia wraenie, e co spado na niego i przytacza go.
Pan znw jakby poblad. Tak tu duszno u nas...
No, czas na mnie bkn Raskolnikow przepraszam, e zabraem panu czas...
Ale prosz bardzo, ile pan tylko zechce! Bardzo mi byo mio, bardzo si ciesz... Proch
wycign rk.
Chciaem tylko... ja do Zamietowa...
Rozumiem, rozumiem, bardzo mi byo mio.
Ja... bardzo si ciesz... do widzenia... umiechn si Raskolnikow.
612
Wyszed, chwiejc si na nogach. Mia zawroty gowy. Zacz schodzi po schodach,
opierajc si praw rk o cian. Zdawao mu si, e jaki str, idcy z ksik na gr do
kancelarii, potrci go, e jaki psiak jazgotliwie ujada gdzie na niszym pitrze, e jaka
kobieta krzykna i rzucia w psiaka wakiem. Zszed na podwrze. Na podwrzu tu koo
bramy staa blada, zmartwiaa Sonia i patrzya na niego z przeraeniem. Stan przed ni. Bl,
rozpacz i mka maloway si na jej twarzy. Zaamaa rce. aosny, blady umiech ukaza si
na jego ustach. Posta, umiechn si raz jeszcze i wrci na gr.
Proch siedzia i grzeba si w jakich papierach. Przed nim sta ten sam str, ktry przed
chwil potrci Raskolnikowa, wchodzc po schodach.
A-a-a! Pan znowu! Zapomnia pan co?... Ale co panu jest?
Raskolnikow ze zbielaymi ustami, z nieruchomym spojrzeniem wolno podszed do niego, do
samego biurka, opar si o nie rk, chcia co powiedzie, ale nie mg. Tylko bekotliwe
dwiki wychodziy mu z garda.
Panu jest sabo, krzeso! Niech pan siada, prosz krzeso, niech pan siada! Wody!
Raskolnikow osun si na krzeso, lecz nie spuszcza oczu z bardzo nieprzyjemnie
zaskoczonego Procha. Patrzyli przez chwil na siebie i czekali. Przyniesiono wod.
To ja... zacz Raskolnikow.
Niech pan napije si wody.
Raskolnikow odsun szklank i cicho, z przerwami, ale wyranie powiedzia:
To ja zabiem wtedy siekier i obrabowaem star lichwiar-k i jej siostr.
Proch otworzy szeroko usta. Ze wszystkich stron zbiegli si ludzie.
Raskolnikow powtrzy swoje zeznanie...

Epilog

i
Syberia. Nad brzegiem szerokiej, pustynnej rzeki ley miasto, jeden z administracyjnych
orodkw w Rosji. W miecie tym jest twierdza, a w twierdzy wizienie. W wizieniu od
dziewiciu miesicy przebywa katornik drugiej kategorii1, Rodion Ras-kolnikow. Od dnia,
w ktrym popeni zbrodni, upyno prawie ptora roku.
Sprawa jego odbya si bez wikszych trudnoci. Przestpca zdecydowanie i dokadnie

potwierdzi swoje zeznania. Nie wika okolicznoci, nie przeinacza ich na swoj korzy, nie
przekrca faktw, nie zapomina o najdrobniejszych szczegach. Opowiedzia z najwiksz
dokadnoci cay przebieg zabjstwa, wyjani tajemnic zagadkowego zastawu (drewnianej
deseczki z metalow pytk) znalezionego w rku zabitej staruszki. Opowiedzia, jak zabra
zamordowanej klucze, opisa, jak te klucze wyglday, opisa kufer i jego zawarto,
wymieni nawet niektre znajdujce si tam przedmioty, wy1 Na mocy ustawy o zesacach, wydanej w 1822 r. przez Aleksandra I, katorga dzielia si na
dwie kategorie: bezterminow i o czasie ograniczonym (do lat 20).
614
tumaczy zagadk zabjstwa Lizawiety, opowiedzia, jak przyszed i dobija si Koch, a po
nim student, powtrzy, o czym ze sob mwili, jak on, zabjca, zbieg potem ze schodw i
sysza wrzaski Mikoki i Mifki, jak ukry si w pustym mieszkaniu, jak dotar do domu, i
wreszcie wskaza gaz na prospekcie Woz-niesieskim, przy bramie, gdzie znaleziono rzeczy
i sakiewk. Jednym sowem, wszystko byo jasne. Prowadzcy ledztwo i sdziowie dziwili
si bardzo, e ukry pod gazem rzeczy i sakiewk, nie skorzystawszy z nich, zwaszcza za,
e nie tylko nie pamita, jakie rzeczy zrabowa, lecz pomyli si nawet co do ich iloci. W
szczeglnoci okoliczno, e ani razu nie zajrza do sakiewki i nie wiedzia, ile tam byo
pienidzy, wydawaa si nawet nieprawdopodobna. (W sakiewce byo trzysta siedemnacie
rubli srebrem i szedziesit kopiejek. Od dugiego leenia pod gazem niektre najbardziej
wartociowe banknoty, lece na wierzchu, ulegy powanemu zniszczeniu). Dugo
usiowano dociec, dlaczego podsdny przy tej wanie okolicznoci kamie, podczas gdy
szczerze i dobrowolnie przyznaje si do wszystkiego. Wreszcie niektrzy (zwaszcza spord
psychologw) doszli do wniosku, e by moe, on rzeczywicie nie zaglda do sakiewki, a
wic nie wiedzia, co w niej byo, i nie wiedzc, ukry j pod kamieniem. Z tego wycignito
te wniosek, e cae to przestpstwo mogo mie miejsce tylko wskutek pewnego rodzaju
czasowego zamroczenia umysowego, tak zwanej chorobliwej monomanii zabjstwa i
rabunku bez celu i widokw na zysk. Tutaj, jak na zawoanie, przysza z pomoc najnowsza,
modna teoria czasowego pomieszania zmysw, ktr dzi tak czsto prbuje si stosowa do
niektrych przestpcw. Przy tym liczni wiadkowie doktor Zosimow, dawni koledzy,
gospodyni, suca z ca pewnoci stwierdzili, e Raskolnikow od dawna by
hipochondrykiem. Wszystko to bardzo sprzyjao wyrobieniu przekonania, e Raskolnikow nie
jest pospolitym morderc, rozbjnikiem i rabusiem, lecz e tkwi tutaj co innego. Ku
wielkiemu niezadowoleniu rzecznikw tej tezy sam przestpca prawie nie
615
prbowa si broni. Na ostateczne pytania, co waciwie skonio go do popenienia
morderstwa i rabunku, odpowiedzia zupenie jasno, z brutaln dokadnoci, e powodem
byo jego ze pooenie materialne, ndza i bezradno oraz ch zabezpieczenia sobie
pierwszych krokw kariery za pomoc trzech co najmniej tysicy rubli, bo liczy, e tyle
znajdzie u zabitej. Zdecydowa si na zabjstwo wskutek swej maodusznoci i
lekkomylnoci oraz rozjtrzenia wywoanego przez niedostatek i niepowodzenia. Na pytanie
za, co skonio go do zgoszenia si z samooskareniem, odpowiedzia po prostu, e szczera
skrucha. Wszystko to byo niemal wulgarne...
Wyrok jednak zapad agodniejszy, ni mona si byo spodziewa przy tego rodzaju
przestpstwie, by moe, dlatego wanie, e oskarony nie tylko nie prbowa si
usprawiedliwia, ale nawet zdradza skonno do jeszcze mocniejszego oskarenia siebie.
Wszystkie dziwne i szczeglne okolicznoci sprawy byy wzite pod uwag. Chorobliwy stan
oskaronego i jego ndza przed popenieniem przestpstwa nie ulegay najmniejszej
wtpliwoci. To, e nie skorzysta z rzeczy zrabowanych, tumaczono czciowo wyrzutami
sumienia, czciowo za nienormalnym stanem umysu w czasie dokonania przestpstwa.
Okolicznoci towarzyszce morderstwu Lizawiety posuyy nawet jako dowd

potwierdzajcy to ostatnie twierdzenie: czowiek dokonuje podwjnego zabjstwa, a


jednoczenie zapomina, e drzwi stoj otworem! Wreszcie dobrowolne przyznanie si do
winy w chwili, kiedy sprawa niezwykle si zagmatwaa wskutek faszywego samooskarenia
si upadego na duchu fanatyka (Mikoaja), a przeciwko waciwemu sprawcy nie byo nie
tylko dowodw, lecz nawet podejrze (Porfiry dotrzyma sowa w zupenoci) wszystko to
ostatecznie przyczynio si do zagodzenia losu oskaronego.
Zupenie niespodziewanie ujawniy si rwnie inne jeszcze okolicznoci, bardzo korzystne
dla podsdnego. Byy student Razumichin wydosta skd i przedstawi dowody, e
oskarony Raskolnikow podczas swych studiw na uniwersytecie
616
dzieli si ostatnim groszem z pewnym ubogim koleg, suchot-nikiem, i prawie utrzymywa
go przez p roku. Gdy za ten umar, pielgnowa sparaliowanego, starego ojca zmarego
kolegi (ktry niemal od trzynastego roku ycia z wasnej pracy utrzymywa ojca), umieci
wreszcie tego starca w szpitalu, a po jego mierci urzdzi mu pogrzeb. Wszystkie te
informacje miay okrelony wpyw na wyrok. Dawna gospodyni Raskol-nikowa, matka jego
zmarej narzeczonej, wdowa Zarnicyna, zeznaa rwnie, e gdy mieszkali jeszcze w innym
domu, przy Piciu Rogach, Raskolnikow w czasie poaru w nocy wynis z poncego
mieszkania dwoje maych dzieci i poparzy si przy tym. Fakt ten by naleycie zbadany i
dostatecznie potwierdzony zeznaniami licznych wiadkw. Jednym sowem, skoczyo si na
tym, e przestpc skazano na cikie roboty drugiej kategorii, i to tylko na osiem lat, z uwagi
na jego dobrowolne przyznanie si do winy oraz rne okolicznoci agodzce.
Ju na pocztku procesu matka Raskolnikowa rozchorowaa si. Dunia i Razumichin zdoali
wywie j z Petersburga na cay czas rozprawy. Razumichin wybra miasto przy kolei
elaznej w pobliu Petersburga, eby mg ledzi przebieg procesu, a zarazem jak
najczciej widywa si z Duni. Choroba Pulcherii Aleksandrowny miaa dziwny przebieg:
poczona bya z czym w rodzaju czciowego pomieszania zmysw. Dunia, wrciwszy po
ostatnim widzeniu si z bratem, zastaa matk ju chor, majaczc w gorczce. Tego samego
wieczoru Dunia umwia si z Razumichinem, co ma odpowiada matce, gdy zapyta o brata.
Na uytek matki uoyli razem histori o wyjedzie Raskolnikowa na prywatne zlecenie
gdzie daleko za granic w sprawach, ktre przynios mu pienidze i saw. Uderzyo ich
jednak, e Pulcheria Aleksand-rowna sama nigdy o nic nie pytaa. Przeciwnie, okazao si, e
ma ona swj wasny pogld na przyczyny nagego wyjazdu syna. Ze zami w oczach
opowiadaa o poegnaniu z synem, robia przy tym aluzje, e ona jedna zna pewne bardzo
wane i tajemnicze okolicznoci, e Rodia ma wielu niebezpiecznych
22 Zbrodnia i kara
wrogw, iaK ze musi si nawei UKrywac. <^o za si ryczy jego przyszoci, to rwnie bya
przekonana, e na pewno zrobi on wspania karier, gdy tylko zmieni si owe
nieprzychylne okolicznoci. Zapewniaa Razumichina, e z czasem syn jej bdzie nawet
mem stanu, czego dowodzi jego artyku i wielki talent literacki. Artyku Raskolnikowa
czytywaa cigle, czasami nawet na gos, niemal z nim spaa, lecz mimo to prawie nigdy nie
pytaa, gdzie mianowicie jest teraz Rodia, jakkolwiek sam fakt, e unikano przy niej rozmw
na ten temat, powinien by wzbudzi jej podejrzenia. Wreszcie to dziwne jej milczenie stao
si niepokojce. Na przykad, nigdy nie pytaa, dlaczego Rodia nie pisze, podczas gdy
poprzednio, kiedy mieszkaa na prowincji, po prostu ya nadziej i oczekiwaniem na list od
ukochanego syna. Fakt ten szczeglnie niepokoi Duni. Przychodzio jej na myl, e moe
matka przeczuwa straszny los syna i boi si pyta, eby si nie dowiedzie czego jeszcze
bardziej okropnego. W kadym razie Dunia zdawaa sobie spraw, e matka nie jest przy
zdrowych zmysach.
Raz i drugi zreszt zdarzyo si, e Pulcheria Aleksandrowna tak pokierowaa rozmow, by
odpowiadajc jej, nie mona byo nie wspomnie, gdzie jest teraz Rodia. A kiedy

otrzymywaa niewystarczajce, podejrzane odpowiedzi, zapadaa na bardzo dugo w ponure,


pospne milczenie. Dunia, widzc, jak trudno jest kama i zmyla, dosza do wniosku, e
pewne kwestie lepiej bdzie pomija milczeniem. Oczywiste stawao si jednak, e
nieszczsna matka domyla si czego strasznego. Dunia przypomniaa sobie rwnie sowa
brata, e matka przysuchiwaa si jej majaczeniom w nocy poprzedzajcej w feralny dzie,
po scenie ze Swidrygajowem: moe co wtedy usyszaa? Czsto po kilku dniach, a nawet
tygodniach ponurego, pospnego milczenia i cichych ez chora nagle wpadaa w histeryczne
podniecenie i zaczynaa mwi gono, niemal bez przerwy o swoim synu, o swoich
nadziejach, o przyszoci... Fantazje jej byy nieraz bardzo dziwaczne. Pocieszano j,
potakiwano, moe nawet widziaa, e w ten sposb uspokajano j tylko, lecz mimo to mwia
dalej.
618
Wyrok zapad po piciu miesicach od dnia przyznania si Raskolnikowa. Razumichin i
Sonia odwiedzali go w wizieniu najczciej, jak byo to moliwe. Wreszcie przysza chwila
rozstania. Dunia przysigaa bratu, e nie rozstaj si na zawsze. Razumichin rwnie. W
modej, gorcej gowie Razumichina powsta projekt, eby w cigu dwch czy trzech
najbliszych lat stworzy przynajmniej podwaliny przyszej fortuny, zgromadzi troch
grosiwa i przenie si na Syberi, gdzie pod kadym wzgldem warunki s znakomite, brak
natomiast ludzi z gow i kapitaw. Tam zamieszkaj w tym samym miecie, gdzie bdzie
Rodia i... wszyscy razem rozpoczn nowe ycie. egnajc si, wszyscy pakali. Raskolnikow
w cigu ostatnich dni by bardzo zamylony i cigle wypytywa o matk, by o ni bardzo
niespokojny. Wiadomo o jej chorobie przygnbia go nadzwyczajnie, tak e Dunia zacza
si lka o niego. Dziwnie mao rozmawia z Soni, ktra dziki pienidzom Swidrygajowa
bya ju zupenie gotowa do wyruszenia w lad za parti aresztantw, w ktrej on bdzie.
Nigdy o tym nie byo mowy midzy ni a Raskolnikowem, lecz oboje wiedzieli, e tak si
stanie. Podczas ostatecznego poegnania Raskolnikow umiecha si dziwnie, suchajc
gorcych zapewnie siostry i Razumichina na temat szczliwej przyszoci po odbyciu przez
niego katorgi, i przepowiedzia, e choroba matki skoczy si katastrof. Wreszcie wyruszy,
a Sonia za nim.
W dwa miesice pniej Dunia wysza za m za Razumichina. lub by cichy i smutny.
Wrd zaproszonych goci byli rwnie Porfiry i Zosimow. Ostatnio Razumichin robi
wraenie czowieka zdecydowanego na przeprowadzenie swojego zamierzenia. Dunia lepo
wierzya w niego, bo trudno byo nie wierzy: tyle byo w tym czowieku elaznej woli.
Zacz znowu chodzi na wykady, eby skoczy uniwersytet. Bez przerwy snuli plany na
przyszo. Byli pewni, e za pi lat bd mogli przenie si na Syberi. Do tego czasu
liczyli tam na Soni.
619
Pulcheria Aleksandrowna z radoci pobogosawia zwizek crki z Razumichinem, lecz po
lubie bya jakby jeszcze bardziej smutna i przygnbiona. eby zrobi jej przyjemno,
Razumichin opowiedzia jej midzy innymi o studencie i jego schorzaym ojcu, o tym, e
Rodia uleg poparzeniu, ratujc w zeszym roku dwoje maych dzieci z pomieni. Obie te
historie doprowadziy umys Pulcherii Aleksandrowny, i tak ju rozstrojony, do stanu niemal
euforii. Bez przerwy mwia o tym. Nawizywaa rozmowy na ulicy (chocia Dunia zawsze
jej towarzyszya). W omnibusach, w sklepach chwytaa ludzi i opowiadaa im o swoim synu,
o jego artykule, o tym, jak pomaga studentowi, poparzy si podczas poaru i tak dalej. Dunia
sama ju nie wiedziaa, jak j powstrzyma. Poza niebezpieczestwem, jakim grozi stan
takiego chorobliwego podniecenia, istniaa rwnie obawa, e kto mg sobie przypomnie
nazwisko Raskolnikowa w zwizku z gonym procesem i zacz o tym mwi. Pulcheria
Aleksandrowna dowiedziaa si nawet, gdzie mieszka matka tych dwojga ocalonych z
pomieni dzieci, i koniecznie chciaa pj do niej. Wreszcie niepokj jej doszed do

ostatecznych granic. Zaczynaa nagle paka, czsto chorowaa i majaczya w gorczce. Razu
pewnego owiadczya stanowczo, e wedug jej oblicze Rodia powinien niedugo powrci i
e przypomina sobie, jak on, egnajc si z ni, powiedzia, i powinna go oczekiwa po
dziewiciu miesicach. Zacza porzdkowa mieszkanie na jego przyjcie. Odwieaa pokj
dla niego (swj wasny), czycia meble, praa, zawieszaa nowe firanki i tak dalej. Dunia
zaniepokoia si, lecz nic nie mwia i pomagaa jej nawet w urzdzaniu pokoju dla brata. Po
caym dniu gorczkowej krztaniny, spdzonym wrd radosnych marze i ez, zachorowaa
w nocy, nad ranem miaa ju gorczk i bredzia. Po dwch tygodniach zmara. W malignie
wyryway si jej sowa, z ktrych mona byo wywnioskowa, e wiedziaa o strasznym losie
syna o wiele wicej, ni mona si byo spodziewa.
620
Raskolnikow dugi czas nie wiedzia o mierci matki, chocia korespondencja z
Petersburgiem nawizaa si zaraz na pocztku jego pobytu na Syberii. Zaja si tym Sonia,
ktra regularnie co miesic pisaa na adres Razumichina i regularnie otrzymywaa
odpowiedzi. Listy Soni pocztkowo robiy na Duni i Razumichinie wraenie oschych i
zdawkowych, lecz pniej doszli do wniosku, e inaczej nie mona byo pisa, a jednak
daway one dokadne wyobraenie o losie ich nieszczsnego brata. Listy te pene byy
codziennej rzeczywistoci, opisyway w sposb prosty i jasny warunki katorniczego ycia
Raskolnikowa. Nie byo w nich nic z jej osobistych marze, uczu, nadziei na przyszo.
Zamiast prb wyjanienia jego nastroju i w ogle jego ycia duchowego podawaa tylko same
fakty, to znaczy jego wasne sowa, szczegy o stanie jego zdrowia, informacje o tym, czego
sobie yczy podczas widzenia z ni, o co j prosi, co jej poleca i tak dalej. Wszystko to byo
wymieniane nadzwyczaj skrupulatnie. Wizerunek nieszczsnego brata rysowa si sam przez
si, wyranie i dokadnie. Nie mogo by nieporozumie, bo byy to wiarygodne fakty.
Niewiele jednak pocieszajcego dowiadywaa si Dunia z mem z tych listw, zwaszcza na
pocztku. Sonia stale pisaa, e Raskolnikow jest cigle ponury, milczcy i nawet nie
interesuje si wiadomociami z ich listw, ktre ona mu powtarza. Czasami pyta o matk, a
kiedy widzc, e zaczyna domyla si prawdy, powiedziaa mu o jej mierci, wiadomo ta
ku jej wielkiemu zdziwieniu nie zrobia na nim, przynajmniej pozornie, szczeglnie silnego
wraenia. Donosia rwnie midzy innymi, e cho z pozoru jest zamknity w sobie i jakby
odgrodzi si od wszystkich, do swego nowego ycia odnosi si po prostu i naturalnie.
Doskonale rozumie swoje pooenie, nie oczekuje rychej zmiany na lepsze, nie ywi adnych
lekkomylnych nadziei (co byoby tak naturalne w jego sytuacji) i w zasadzie niczemu si nie
dziwi w swoim nowym otoczeniu, tak zupenie rnym od wszystkiego, co zna poprzednio.
Stan jego zdrowia by zadowalajcy. Chodzi na roboty, od ktrych si
621
nie uchyla i na ktre si nie naprasza. Do jedzenia odnosi si obojtnie, lecz z wyjtkiem
niedziel i wit jest ono tak ze, e w kocu chtnie przyj od Soni troch pienidzy, by mg
mie na codzienn herbat. O reszt prosi, by si Sonia nie troszczya, bo to cige
zajmowanie si nim drani go. W wizieniu, pisaa Sonia, Rodion przebywa we wsplnym
pomieszczeniu; wprawdzie nie widziaa wntrza tych koszar, ale sdzi, e s ciasne, obskurne
i niezdrowe; pi na pryczy, podkadajc sobie wojok, ale nic innego nie chce tam mie. yje
tak ndznie i marnie nie na skutek jakiego z gry powzitego planu, lecz po prostu dlatego,
e nie zwraca na to uwagi i z widoczn obojtnoci odnosi si do swego losu. Sonia pisaa
szczerze, e zwaszcza na pocztku nie tylko nie interesowa si jej odwiedzinami, lecz nawet
bywa zy na ni, milczcy, a czasem ordynarny. Pniej jednak jej odwiedziny weszy mu w
przyzwyczajenie, a nawet stay si potrzeb, tak e tskni, gdy przez kilka dni bya chora i
nie moga go odwiedza. Widuje si z nim w dni witeczne przy bramie wiziennej lub w
kordegardzie1, dokd przyprowadzaj go na kilka minut, w powszednie dni za na robotach,
gdzie przychodzi do niego w warsztatach, cegielniach lub szopach nad brzegiem Irtysza. O

sobie donosia, e udao si jej zawrze w miecie pewne znajomoci, a nawet wyrobi
protekcj. Zajmuje si szyciem, a poniewa w miecie prawie nie byo szwaczek, wic w
wielu domach staa si niemal niezbdna. Nie wspomniaa tylko o tym, e dziki niej rwnie
Raskolnikow cieszy si wzgldami wadz, wyznaczano mu lejsze prace i tak dalej. Wreszcie
przysza wiadomo (Dunia ju przedtem zwrcia uwag na to, e w ostatnich listach
przebija pewien niepokj), e Raskolnikow stroni od wszystkich, e w wizieniu go nie
lubi, e milczy po caych dniach i jest bardzo blady. W ostatnim licie Sonia donosia, e
powanie zachorowa i ley w szpitalu, na oddziale dla aresztantw...
1 Kordegarda budynek przy bramie (w zespole paacowym, twierdzy), przeznaczony na
wartowni.
622
II
Dawno ju by chory. Ale bynajmniej nie zamay go okropnoci ycia na katordze, roboty,
ogolona gowa, wstrtne jado i achmany: och! c go obchodziy te wszystkie mczarnie i
katusze! Przeciwnie, rad by nawet, gdy si na robotach zmczy fizycznie, bo dawao mu to
przynajmniej kilka godzin spokojnego snu. I co znaczyo dla niego jedzenie, ta cienka lura z
karaluchami? W czasach studenckich czsto i tego nie mia. Odzie jego bya ciepa i
przystosowana do trybu ycia. Kajdan nawet nie czu na sobie. Mia si wstydzi swej
ogolonej gowy i pasiastej kurtki? Przed kim? Przed Soni? Sonia baa si go, czyby wic
mia si jej wstydzi?
A jednak! Wstydzi si nawet Soni i drczy j za to, traktujc pogardliwie i brutalnie.
Wstydzi si nie ogolonej gowy i kajdan: by bardzo uraony w swej dumie i ta poniona
duma doprowadzia go do choroby. O, jake czuby si szczliwy, gdyby sam mg si uzna
za winnego! Wtedy znisby wszystko, nawet wstyd i hab. Ale cho sdzi si surowo, jego
zatwardziae sumienie nie znajdowao w jego przeszoci adnej szczeglnej winy prcz
zwykego bdu, co moe si zdarzy kademu. Wstydzi si wanie tego, e on,
Raskolnikow, zaprzepaci si tak beznadziejnie, gupio, z woli lepego losu, a teraz musi si
podda i ukorzy przed nonsensem" jakiego tam wyroku, jeli chce znale cho troch
spokoju dla siebie.
Bezcelowa i bezprzedmiotowa udrka teraz, a w przyszoci bezustanna ofiara, przez ktr si
nic nie osignie oto co go czekao na wiecie. I c z tego, e za osiem lat bdzie mia
dopiero trzydzieci dwa lata i bdzie mg zacz ycie od nowa! Po co ma y? Do czego
dy? y tylko po to, eby istnie? Przecie on i dawniej gotw by tysic razy odda swe
istnienie za jak ide, nadziej lub choby nawet fantazj. Samo istnienie nigdy mu nie
wystarczao, zawsze pragn czego wicej. By moe, ta wanie sia jego pragnie sprawia,
e uzna si wtedy za czowieka, ktremu wolno wicej ni innym.
623
I gdyby chocia los zesa mu skruch, gorc skruch, ktra amie serce, spdza sen z
powiek, tak skruch, ktrej straszliwe mczarnie nasuwaj myl o ptli i topieli! O jake
byby wtedy rad! Mka i zy to przecie te jest ycie. Ale on nie czu skruchy z powodu swej
zbrodni.
Mgby przynajmniej wcieka si na swoj gupot, tak jak poprzednio wcieka si, gdy
popenia czyny gupie, bez sensu, ktre zaprowadziy go do wizienia. Ale teraz w wizieniu,
na wolnoci, powtrnie osdzi i przemyla wszystkie swoje czyny i doszed do wniosku, e
wcale nie byy tak gupie i bezsensowne, jak uwaa wtedy, w tych fatalnych dla siebie
chwilach.
W czym, w czym docieka moja myl bya gupsza od innych myli i teorii, ktre roj
si i zderzaj na wiecie od pocztku jego istnienia? Wystarczy tylko mie na spraw pogld
zupenie niezaleny, szeroki, wolny od utartych schematw a wtedy oczywicie myl moja
wcale nie wyda si tak bardzo... dziwna. O, groszowi wywrotowcy i mdrcy, dlaczego

zatrzymujecie si w p drogi?
Dlaczego waciwie mj czyn wydaje im si tak potworny? zadawa sobie pytanie.
Dlatego, e jest zbrodni? Co znaczy sowo zbrodnia? Sumienie mam spokojne.
Popeniem przestpstwo kryminalne, to prawda, naruszyem liter prawa i przelaem krew.
No wic wecie sobie moj gow za t liter prawa... i basta! Oczywicie, w takim razie
nawet wielcy dobroczycy ludzkoci, ktrzy nie odziedziczyli wadzy, lecz sami j sobie
zagarnli, powinni by straceni ju przy pierwszych swoich krokach. Ale ci ludzie nie ugili
si w swych poczynaniach i dlatego maj racj, a ja si ugiem, a zatem nie miaem prawa
pozwoli sobie na ten krok".
Za przestpstwo uwaa wic jedynie to, e si ugi i sam si przyzna do winy.
Mczya go rwnie myl, dlaczego nie odebra sobie wtedy ycia. Dlaczego, stojc wtedy
nad wod, wola samooskare-nie? Czyby ch ycia miaa tak wielk si i tak trudno j
przezwyciy? A jednak przezwyciy j Swidrygajow, ktry ba si mierci.
624
Drczyo go to pytanie i nie mg zrozumie tego, e ju wtedy, kiedy sta nad rzek,
prawdopodobnie przeczuwa gboki fasz tkwicy w nim i w jego przekonaniach. Nie
rozumia, e to przeczucie mogo by zwiastunem przyszego przeomu w jego yciu,
przyszego odrodzenia, przyszego nowego pogldu na ycie.
Dopuszcza tu raczej dziaanie lepego instynktu, ktrego nie mg opanowa i ktremu
musia jednak ulec (bo by saby i marny). Przyglda si winiom, swoim
wsptowarzyszom, i nie mg wyj z podziwu: jak ci ludzie kochali ycie i jak je cenili!
Wydawao mu si, e wanie w wizieniu ceni je i kochaj bardziej ni na wolnoci. Jakie
mczarnie i katusze przeywali niektrzy z nich, na przykad wczdzy! Czyby naprawd
a takie znaczenie mia dla nich promie soca, gsty las, chodne rdo w przepastnej
gstwinie, ogldane gdzie przed trzema laty, o ktrym wczga marzy jak o kochance,
widzi je we nie, a wok niego zielon traw, ptaszka piewajcego w krzakach? Obserwujc
dalej, napotyka przypadki jeszcze bardziej niezrozumiae.
W wizieniu, w otaczajcym go rodowisku, oczywicie sporo rzeczy uchodzio jego uwagi,
zreszt nie chcia ich zauwaa. Pocztkowo y jakby ze spuszczonymi oczami, ze wstrtu i
obrzydzenia nie chcia patrze. W kocu jednak wiele rzeczy zainteresowao go i mimo woli
rzucao mu si w oczy to, czego istnienia dotychczas nawet nie podejrzewa. Szczeglnie
zastanawiaa go wielka i niepokonana przepa, jaka dzielia go od wszystkich tych ludzi.
Zdawao si, e naleeli do rnych narodw. Patrzyli na siebie niechtnie i nieufnie. Zna i
rozumia oglne przyczyny tego rozbratu, ale nie przypuszcza, e moe by tak wielki i
gboki. W wizieniu byli rwnie zesacy Polacy, przestpcy polityczni. Ci po prostu
uwaali wszystkich tych ludzi za ciemnot i chamw i traktowali ich z gry, pogardliwie.
Raskolnikow nie mg podziela takiego pogldu: zdawa sobie spraw, e ci ciemni ludzie
byli pod wieloma wzgldami znacznie rozumniejsi od tych Polakw. Byli rwnie
625
Kiorzy zoyi pogarazan tym maem Dyy oticer oraz dwch studentw. Raskolnikow
wiedzia, e si mylili.
Jego samego za nikt nie lubi i wszyscy go unikali.
W kocu zaczli go nawet nienawidzi. Dlaczego? Nie wiedzia. Gardzili nim, wymiewali
si z niego, szydzili z jego przestpstwa ci, ktrzy mieli na sumieniu o wiele cisze zbrodnie.
Te, janie panie! mwiono mu. To ty musia z siekier chodzi? Nie paskie
zajcie.
W drugim tygodniu Wielkiego Postu przypada na jego oddzia kolej na rekolekcje. Chodzi
do cerkwi i modli si wraz z innymi. Z jakiego powodu, sam nie wie dlaczego, wynika
pewnego razu sprzeczka. Wszyscy z wciekoci rzucili si na niego.
Ty bezboniku! W Boga nie wierzysz! krzyczeli. Ukatrupi ci trzeba!

Nigdy nie mwi z nimi o Bogu i wierze, a oni go chcieli zabi jako bezbonika. Milcza i nie
zaprzecza. Ktry z kator-nikw rzuci si na niego z furi. Raskolnikow czeka spokojnie i
w milczeniu: aden misie nie drgn mu na twarzy. Stranik zdy w por stan midzy
nimi inaczej polaaby si krew.
Jeszcze jedna rzecz bya dla niego zagadk: dlaczego oni wszyscy tak pokochali Soni? Nie
zabiegaa o ich wzgldy, widywali j rzadko, czasami tylko na robotach, gdy przychodzia na
chwil, eby si zobaczy z Raskolnikowem. A mimo to wszyscy j znali, wiedzieli, e
przyjechaa za nim, wiedzieli, jak yje, gdzie mieszka. Nie dawaa im pienidzy, nie
wywiadczaa specjalnych przysug. Raz tylko na Boe Narodzenie przyniosa dla caego
wizienia na poczstunek pierg i koacze. Lecz stopniowo zawizay si pomidzy nimi
blisze stosunki, pisaa im listy do rodziny i wysyaa je. Ich krewni i krewne, przyjedajc
do miasta, zostawiali dla nich u Soni rne rzeczy, a nawet pienidze. Ich ony i kochanki
znay j i odwiedzay. Gdy pojawiaa si na miejscu robt lub mijaa parti aresztantw
idcych do pracy, wszyscy zdejmowali
626
czapki i kaniali si. Sofio Siemionowno, opiekunko nasza, kochana, najmilejsza!"
zwracali si ci brudni, napitnowani ludzie do tego maego, drobnego stworzenia.
Odpowiadaa na ich ukony z umiechem i wszyscy lubili jej umiech. Lubili nawet jej chd,
odwracali si, by spojrze, jak idzie, i chwalili j, chwalili nawet za to, e jest taka drobna, nie
wiedzc ju, za co maj j chwali. Chodzili nawet leczy si do niej.
Raskolnikow przelea w szpitalu koniec postu i cae wita. Ju jako rekonwalescent
przypomnia sobie swoje gorczkowe majaczenia. Majaczyo mu si w gorczce, e cay
wiat ma pa ofiar jakiej strasznej, niesychanej i niewidzialnej morowej zarazy idcej na
Europ z gbi Azji. Wszyscy, prcz nielicznych wybracw, mieli zgin. Pojawiy si
jakie nowe bakcyle, mikroskopijne istoty zagniedajce si w ciele ludzkim. Byy to duchy
obdarzone wol i rozumem. Ludzie, przez nie zaraeni, natychmiast wpadali w obd i
szalestwo. Ale nigdy, przenigdy ludzie nie uwaali si za tak mdrych i nieomylnych, jak ci
zaraeni. Wierzyli w niewzruszono swoich sdw, swoich wywodw naukowych, swoich
zasad moralnych i wierze religijnych. Zaraay si cae wsie, miasta i narody oraz wpaday
w obd. Wszyscy byli przeraeni i nie rozumieli si nawzajem, kady myla, e tylko on
posiad prawd, i cierpia, patrzc na innych, bi si w piersi, paka i zaamywa rce. Nie
wiedziano, kogo i jak osdzi, nie mona byo ustali, co jest dobrem, a co zem. Nie
wiedziano, kogo uniewinni, a kogo potpi. Ludzie w beznadziejnej zoci mordowali si
wzajemnie. Tworzyli przeciwko sobie cae armie, lecz armie te, zanim jeszcze doszo do
starcia, nagle wszczynay walk wewntrzn. Szeregi rozpraszay si, wojownicy rzucali si
na siebie, bili si i mordowali, gryli i poerali si wzajemnie. W miastach przez cay dzie
dzwony biy na alarm: zwoywano wszystkich, ale nikt nie wiedzia, kto i po co zwouje, i
wszyscy byli w trwodze. Zaniedbano najzwyklejsze rzemiosa, bo kady proponowa zmiany i
poprawki, a nie mona byo osign zgody. Ustaa uprawa ziemi. Gdzieniegdzie ludzie
zbierali si w gromadki,
627
zgadzali si wsplnie na co, przysigali, e si nie rozstan, ale natychmiast zaczynali robi
co zupenie innego ni to, co przed chwil sami postanowili, oskarali si wzajemnie,
wszczynali bjki i rzezie. Wybuchay poary, zaczai si gd. Wszystko i wszyscy ginli.
Zaraza rozszerzaa si coraz bardziej. Na caym wiecie ocale miao tylko niewielu ludzi,
czystych i wybranych, przeznaczonych do poczcia nowego rodzaju ludzkiego i nowego
ycia na odrodzonej ziemi, lecz nikt nigdzie nie widzia tych ludzi, nikt nie sysza ich mowy i
gosu.
Raskolnikowa mczyo to, e owo bezmylne majaczenie pozostawio tak smutne i przykre
wspomnienia i e tak dugo nie moe uwolni si spod wpywu tych gorczkowych wizji. By

to ju drugi tydzie po Wielkanocy. Nastay ciepe, jasne, wiosenne dni. W aresztanckich


koszarach otwarto okna (zakratowane, pod ktrymi chodzia warta). W czasie choroby Sonia
tylko dwa razy bya u niego, trzeba byo bowiem za kadym razem uzyskiwa pozwolenie, co
byo dosy trudne. Czsto jednak, gwnie pod wieczr, przychodzia na podwrze szpitalne
po to tylko, aby cho przez chwilk popatrze na okna. Kiedy wieczorem Raskolnikow,
prawie ju zupenie zdrowy, zasn. Obudziwszy si, podszed do okna i nagle ujrza z daleka
Soni. Staa pod szpitaln bram i jakby czekaa na co. Nagy bl przeszy mu serce, drgn i
odszed od okna. Nazajutrz Sonia nie przysza, nastpnego dnia rwnie. Zauway, e czeka
na ni z niecierpliwoci. Wreszcie wypisano go ze szpitala. Po powrocie dowiedzia si od
aresztantw, e Sonia zachorowaa i nie wychodzi z domu.
By bardzo niespokojny. Dowiadywa si o ni. Choroba jej nie bya niebezpieczna. Sonia,
dowiedziawszy si, e Raskolnikow tskni i martwi si o ni, przysaa mu kartk z
zawiadomieniem, e ju si ma znacznie lepiej, e byo to tylko zwyke przezibienie i e
bardzo niedugo przyjdzie na roboty, eby si z nim zobaczy. Przy czytaniu tej kartki serce
mu bio mocno i bolenie.
628
Dzie znw by jasny i ciepy. Wczesnym rankiem, gdzie koo godziny szstej, Raskolnikow
uda si na roboty nad brzeg rzeki, gdzie w szopie znajdowa si piec do wypalania alabastru,
tam te kruszono alabaster. Udao si tam tylko trzech robotnikw. Jeden z aresztantw
poszed ze stranikiem do twierdzy po jakie narzdzia, drugi narba drew i adowa je do
pieca. Raskolnikow wyszed z szopy na brzeg rzeki, usiad na zoonych tam klocach drewna
i patrzy na szerok i pustynn rzek. Z wysokiego brzegu wida byo ca okolic. Z
drugiego brzegu cicho dolatywaa pie. Tam, na zalanym socem bezkresnym stepie,
czerniay jurty koczownikw. Tam bya wolno i yli zupenie inni ludzie, tam czas
zatrzyma si, jakby nie min jeszcze wiek Abrahama1 i jego stad. Raskolnikow siedzia
nieruchomo i patrzy, nie odrywajc wzroku. Pogry si w marzeniach i kontemplacji, o
niczym waciwie nie myla, drczya go jednak jaka wielka tsknota.
Nagle obok niego znalaza si Sonia. Podesza po cichu i usiada obok. Byo jeszcze bardzo
wczenie i chd poranny nie ustpi. Miaa na sobie stary, ubogi paszczyk i zielon chust.
Twarz jej, noszca jeszcze lady choroby, bya wymizerowana i blada. Serdecznie i radonie
umiechna si do niego i niemiao wycigna rk.
Zawsze wycigaa do niego rk niemiao, czasami nawet nie podawaa mu jej wcale, jakby
w obawie, e j odtrci. Raskolnikow ujmowa jej rk, jakby z obrzydzeniem, wita j
zawsze jakby ze zoci, nieraz uporczywie milcza przez cay czas jej odwiedzin. Bywao, e
odchodzia, drc, gboko zasmucona. Tym razem donie ich nie rozczyy si. Raskolnikow
spojrza na ni przelotnie, nie odezwa si ani sowem i wbi wzrok w ziemi. Byli sami, nikt
ich nie widzia. Stranik sta odwrcony. Sam nie wiedzia, jak si to stao, lecz nagle znalaz
si u jej stp, paka i obejmowa jej kolana. W pierwszej chwili Sonia przerazia si. Zerwaa
si z miejsca i drc, patrzya
Abraham patriarcha biblijny, legendarny przodek Izraelitw.
629
na mego. W tej samej chwili jednak naraz poja wszystko. W oczach jej zabyso
bezgraniczne szczcie, wiedziaa i nie miaa ju wtpliwoci, e on j kocha, kocha
bezgranicznie i e nadesza wreszcie ta chwila...
Chcieli co powiedzie, lecz sowa wizy im w gardle. zy stany im w oczach. Obydwoje
byli bladzi i wychudli, ale w ich chorych i bladych twarzach janiaa ju zorza nowej
przyszoci, zmartwychwstania ku nowemu yciu. Wskrzesia ich mio, ich serca kryy
niewyczerpane rda ycia dla nich obojga.
Postanowili cierpliwie czeka. Mieli przed sob jeszcze siedem lat niewysowionej mki i
bezgranicznego szczcia! Ale on zmartwychwsta i wiedzia o tym, czu to caym swym

odnowionym jestestwem, a ona ona ya przecie tylko jego yciem!


Wieczorem tego dnia, gdy ju zamknito koszary, Raskol-nikow, lec na pryczy, myla o
Soni. Zdawao mu si, e tego dnia wszyscy katornicy, dawni jego wrogowie, odnosz si do
niego inaczej. Zaczyna nawet sam rozmawia z nimi, a oni przyjanie mu odpowiadali.
Przypomnia sobie teraz o tym, ale przecie tak by musiao: wszak wszystko powinno si
teraz zmieni.
Myla o niej. Przypomina sobie, jak bardzo j drczy i szarpa jej serce. Myla o jej bladej,
wymizerowanej twarzyczce, ale nie bolao go to wspomnienie: wiedzia, jak bezgraniczn
mioci okupi teraz wszystkie jej cierpienia.
I c znaczyy te wszystkie, wszystkie dawne mki! Wszystko, jego zbrodnia, wyrok i
zesanie wyday mu si teraz faktem postronnym, dziwnym, ktry jakby nawet nie jego
dotyczy. Zreszt, nie mg tego wieczora dugo myle o czym jednym, skupi si, nie
potrafiby te niczego rozstrzygn wiadomie, czu tylko. Zamiast dialektyki zjawio si
ycie i caa jego wiadomo musiaa ulec odmianie.
Pod jego poduszk leaa ewangelia. Wzi j machinalnie do rki. To bya jej ksika, ta
sama, z ktrej czytaa mu o zmartwychwstaniu azarza. Na pocztku katorgi sdzi, e
630
Sonia zanudzi go religi, bdzie wci mwia o ewangelii, narzucaa mu ksiki. Ku jego
wielkiemu zdziwieniu ani razu nie wspomniaa o tym, ani razu nie zaproponowaa mu
ewangelii. Sam poprosi o ni na krtko przed swoj chorob, a ona bez sowa przyniosa mu
t ksik. Dotychczas nawet jej nie otwiera.
Nie otworzy jej i teraz, lecz bysna mu pewna myl: Czy jej przekonania mog teraz nie
by moimi przekonaniami? A przynajmniej jej uczucia, denia..."
Sonia rwnie tego dnia bya bardzo poruszona, w nocy nawet gorczkowaa. Bya tak bardzo
szczliwa, tak niespodzianie szczliwa, e prawie lkaa si swego szczcia. Siedem lat,
tylko siedem lat! W porywie radoci w pewnych chwilach obydwoje skonni byli traktowa te
siedem lat jak siedem dni. Raskolnikow jeszcze nie zdawa sobie sprawy z tego, e to nowe
ycie nie jest darem, e musi je okupi, zapaci za nie w przyszoci wielkim czynem...
Tu jednak zaczyna si ju nowa historia, historia stopniowego odradzania si czowieka,
stopniowego przechodzenia z jednego wiata do drugiego, poznawania nowej, nie znanej
dotychczas rzeczywistoci. To mogoby stanowi temat nowego opowiadania, bo niniejsze
opowiadanie na tym si koczy.

You might also like