Professional Documents
Culture Documents
Zbrodnia i kara
Powie w szeciu czciach z epilogiem
Zbrodnia i kara
Cz pierwsza
Na pocztku lipca, w dzie nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszed na miasto ze
swego ndznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien
mody czowiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierowa si w stron mostu Kgo.
Tym razem szczliwie unikn spotkania na schodach ze swoj gospodyni. Pokoik jego,
mieszczcy si na samym poddaszu, przypomina raczej szaf anieli mieszkanie. Gospodyni,
od ktrej odnajmowa swoj komrk z usug i obiadami, mieszkaa o pitro niej, zajmujc
oddzielne mieszkanie, wobec czego, wychodzc na ulic, musia kadorazowo przechodzi
obok jej kuchni, zawsze otwartej na ocie. I kadorazowo, przechodzc obok kuchni,
doznawa jakiego chorobliwego uczucia lku, ktrego si wstydzi i a zyma si cay. By u
gospodyni zaduony po uszy i ba si spotkania z ni.
Nie dlatego, e by tchrzliwy czy zaszczuty, raczej przeciwnie; jednake od pewnego czasu
znajdowa si w stanie silnego napicia nerwowego i rozdranienia graniczcego z
hipochondri1.
1 Hipochondri stan silnej depresji, rozstrj nerwowy poczony z nadmiern obaw o
wasne zdrowie. Do tego stopnia zamkn si w sobie i odseparowa od wszystkich, e ba si
wszelkich spotka, nie tylko z gospodyni. Ndza zupenie go przytoczya, ale ostatnimi
czasy nawet te przytaczajce warunki materialne przestay mu ciy. Swoimi codziennymi
sprawami po prostu przesta, bo nie chcia si interesowa. W gruncie rzeczy nie obawia si
gospodyni, cokolwiek knuaby przeciw niemu. Ale zatrzymywa si na schodach i
wysuchiwa jej paplaniny o drobiazgach dnia codziennego, ktre go nic a nic nie obchodziy,
cigego napastowania go o komorne, skarg, grb, a przy tym samemu wykrca si,
przeprasza, kama o nie, to ju znacznie lepiej przekra si jak kot po schodach i
zmyka, by nikt go nie zauway.
Zreszt, tym razem strach wobec wierzycielki dopad go jednak, gdy znalaz si ju na ulicy.
Na taki czyn chc si poway, a jednoczenie boj si takich bahostek! pomyla z
dziwnym umiechem. Hm... istotnie... waciwie wszystko jest w mocy czowieka, ale
wszystko mu przechodzi koo nosa jedynie wskutek tchrzostwa... to aksjomat... Ciekawe te,
czego ludzie boj si najbardziej. Jakiego nowego swojego czynu, nowego sowa czy te...
Zreszt, za duo gadam. Wanie dlatego nic nie robi, e gadam. A moe raczej odwrotnie:
dlatego wanie gadam, e nic nie robi. Nauczyem si tyle gada w cigu ostatniego
miesica, kiedy caymi dniami leaem w swojej norze i mylaem... o niebieskich migdaach.
Waciwie po co teraz id? Czy jestem zdolny do tego! Czy to mona traktowa powanie?
Bzdury. Gupia fantazja, dziecinada! Tak, tak, bodaje tylko dziecinada!"
Na dworze by okropny upa, przy tym panowa nieznony zaduch, tok, na kadym kroku
wapno, rusztowania, kurz i specyficzny smrd tak dobrze znany kademu petersbur-aninowi,
ktry nie jest w stanie wynaj letniska wszystko to razem dziaao deprymujco na
nadszarpnite ju nerwy modzieca. A nieznony odr, buchajcy z szynkw, ktrych
26
w tej czci miasta jest szczeglnie duo, i pijani, spotykani na kadym kroku, mimo e by to
dzie powszedni, dopeniali ohydnego i ponurego obrazu. Na subtelnej twarzy modego
czowieka odbio si uczucie najgbszego wstrtu. Dodajmy, e by to modzian wyjtkowej
urody, mia pikne, ciemne oczy, wzrost powyej redniego, sylwetk wysmuk i zgrabn.
Po chwili jednak wpad w gbok zadum, a raczej w stan jakiego zapomnienia i szed dalej,
nie spostrzegajc ju nic dookoa siebie, zreszt nie chcia ju nic wiedzie. Chwilami tylko
co mrucza pod nosem z przyzwyczajenia do monologw, do czego wanie teraz sam sobie
si przyzna. Zdawa te sobie spraw z tego, e chwilami myli mu si plcz i e jest bardzo
osabiony; ju drugi dzie prawie nic nie jad.
By tak ndznie ubrany, e kto inny na jego miejscu, nawet przyzwyczajony do tego,
krpowaby si w biay dzie wychodzi na ulic w takich achmanach. Bya to jednak taka
dzielnica, e adnym strojem nie mona tu byo nikogo zadziwi. Blisko placu Siennego,
mnogo pewnych przybytkw oraz przewaajca tu ludno rzemielnicza i cechowa,
stoczona na tych centralnych petersburskich ulicach i zaukach, wzmagay pstrokacizn
oglnej panoramy obecnoci takich indywiduw, e dziwne wydawaoby si zwracanie
uwagi na tego rodzaju postacie. Ale w sercu modego czowieka zebrao si tyle okrutnej
pogardy, e nie baczc na ca waciw mu, czstokro bardzo modziecz draliwo,
najmniej krpowa si na ulicy swoich achmanw. Inna sprawa spotkania z niektrymi
znajomymi albo z dawnymi kolegami, z ktrymi w ogle nie lubi si spotyka... Jednake
gdy pewien pijany jegomo, ktrego nie wiadomo po co i dokd wieziono wanie ogromn,
pust platform, zaprzon w ogromnego pocigowego konia, krzykn mu w przejedzie:
Hej, ty, szwabski kapelusiarzu!" i zarechota na cay gos, wskazujc na niego palcem,
modzieniec stan jak wryty i schwyci si kurczowo za kapelusz. By to kapelusz o wysokim
denku, okrgy,
27
zimmermanowski1, ale zupenie zrudziay, dziurawy jak sito i poplamiony, bez ronda i jako
obrzydliwie przekrzywiony. Ale bynajmniej nie wstyd, lecz zgoa inne uczucie, podobne
raczej do strachu, opanowao go w tej chwili.
Wiedziaem, e tak bdzie! mamrota bezradnie. Mylaem nawet o tym! To jest
najgorsze! Wanie taka pozornie nic nie znaczca bahostka, taki idiotyczny szczeg moe
zepsu cae przedsiwzicie! Istotnie, jest to zbyt rzucajcy si w oczy kapelusz... Komiczny,
dlatego te rzuca si w oczy... Do moich achmanw koniecznie potrzebna jest jaka czapka,
choby cakiem znoszona, byle nie to straszydo. Nikt nic podobnego nie nosi, o wiorst2
zauwa, poznaj... a najwaniejsze, e sobie zapamitaj i poszlaka gotowa. Tu trzeba jak
najmniej rzuca si w oczy... Szczegy, szczegy to najwaniejsza rzecz!... Wanie
szczegy zdradzaj zawsze wszystko..."
Mia bardzo blisko, wiedzia nawet, ile krokw jest od bramy jego domu: akurat siedemset
trzydzieci. Raz nawet, kiedy wpad w trans, przeliczy to dokadnie. Wwczas sam jeszcze
nie wierzy w swoje urojenia i tylko podnieca si t potworn, cho kuszc czelnoci.
Teraz za, po upywie miesica, zacz ju zapatrywa si na to inaczej i nie baczc na
jtrzce monologi o wasnej bezsilnoci i niezdecydowaniu, mimo woli przyzwyczai si ju
traktowa potworne" urojenie jako przedsiwzicie, aczkolwiek sam sobie jeszcze nie
dowierza. Nawet szed teraz dla wyprbowania samego siebie, lecz z kadym krokiem
niepokj jego coraz bardziej si wzmaga.
Z zamierajcym sercem i nerwowym dreniem zblia si do olbrzymiego domu, ktry jedn
cian wychodzi na kana, a drug na ...sk ulic. Dom ten skada si z maych
zapamita rozkad. Ale w pokoju nie byo nic osobliwego. Umeblowanie, bardzo stare, z
jasnego drewna, skadao si z kanapy z ogromnym, wygitym drewnianym oparciem,
owalnego stou przed kanap, toaletki midzy oknami, krzese pod cianami i dwch czy
trzech groszowych obrazkw w tych ramkach, ktre przedstawiay mode Niemki z
ptakami na rku i to wszystko. W rogu, przed niewielk ikon, palia si lampka oliwna.
Wszystko byo bardzo czyste; meble, podogi byy tak wyczyszczone, e
30
ivKa Lizawieiy pomyla miody czowiek. W caym mieszkaniu nie mona byo znale
ani odrobiny kurzu. To u zych i starych wdw bywa taka czysto" pomyla
Raskolnikow i z zaciekawieniem rzuci nieznacznie okiem na perkalikowe portiery na
drzwiach prowadzcych do drugiego, maego pokoiku, w ktrym staa komoda i ko
starowiny i do ktrego ani razu jeszcze nie udao mu si zajrze. Cae mieszkanie skadao si
z tych dwch pokoi.
Czym mog suy? oficjalnym tonem zapytaa starucha, wchodzc za nim do pokoju i
stajc znowu twarz w twarz, tak by moga patrze mu prosto w oczy.
Zastaw przyniosem, prosz! I wyj z kieszeni stary, paski srebrny zegarek. Na
odwrocie koperty wygrawerowany by globus. Dewizka bya stalowa.
Ale ju najwyszy czas na poprzedni zastaw. Onegdaj min miesic.
Zapac pani procenty za nastpny miesic. Niech pani zaczeka.
A to ju moja dobra wola, dobrodzieju, czeka czy te natychmiast sprzeda zastaw
paski.
Ile moe pani da za zegarek, Alono Iwanowno?
E tam, znosisz, panie adny, szmelc pewnie, bez adnej wartoci. Za piercionek
wypaciam panu zeszym razem dwa papierki, a nowy taki mona kupi u jubilera raptem za
ptora rubla.
Ze cztery ruble niech pani da, bo to pamitka po ojcu. Wkrtce mam otrzyma pienidze.
Ptora rubla, jeeli pan chce, i procent z gry.
Ptora rubla! jkn modzieniec.
Jak pan chce. I starucha podaa mu z powrotem zegarek. Mody czowiek wzi go i tak
si rozzoci, e chcia ju wyj, lecz pohamowa si, uprzytomniwszy sobie, e waciwie
nie ma dokd pj i e przyszed w innej jeszcze sprawie.
Dawaj pani! przysta niezbyt uprzejmie.
31
Stara wygrzebaa z kieszeni klucze i posza za portiery do drugiego pokoju. Pozostawszy sam
w pokoju, modzieniec pilnie nasuchiwa i co kalkulowa. Sycha byo, jak starowina
otwiera komod. Prawdopodobnie grna szuflada zgadywa. A klucze nosi, jak wida,
w prawej kieszeni... Wszystkie w jednym pku na stalowym kku... Jeden klucz jest tam
wikszy od innych, trzy razy wikszy, pirko ma zbate, to oczywicie nie od komody...
Widocznie ma jeszcze jak szkatu albo kuferek... To ciekawe. Wszystkie kuferki maj
takie klucze... Zreszt, jakie to wszystko pode..."
Stara wrcia.
Prosz: jeeli liczy, jak zawsze, po dziesi kopiejek miesicznie od rubla, to za ptora
rubla wypadnie pitnacie kopiejek za miesic z gry. A za dwa ruble poprzednie wedug tego
samego rachunku naley si jeszcze od pana z gry dwadziecia kopiejek. Razem wyniesie to
trzydzieci pi kopiejek. Wobec tego dostaje pan za swj zegarek ogem rubel pitnacie
kopiejek. Prosz!
Jak to! Tylko rubel pitnacie?!
Tak.
Modzieniec nie prbowa oponowa i wzi pienidze. Popatrzy na star i zatrzyma si
jeszcze, jak gdyby chcia co powiedzie czy zrobi, ale sam nie wiedzia co...
W tych dniach moe przynios pani jeszcze jedn rzecz... srebrn... adn... papieronic...
jak tylko wrc od przyjaciela... Stropi si przy tym i zamilk.
No, to wtedy pomwimy o tym, dobrodzieju.
egnam pani... A pani cigle siedzi w domu sama, siostry nie ma? zapyta moliwie
najbardziej nonszalancko, wychodzc do przedpokoju.
A co ona pana obchodzi, dobrodzieju?
Ale nic... tak tylko zapytaem. A pani zaraz Bg wie co... Do widzenia, Alono Iwanowno!
Raskolnikow wyszed zupenie zmieszany. Zmieszanie to potgowao si z kad chwil.
Schodzc ze schodw, przy32
stawaf nawet kilka razy, jakby czym nagie poraony. Wreszcie, ju na ulicy, skonstatowa:
O, Boe! Jakie to wszystko obrzydliwe! I czybym ja... czybym... nie, to bzdury, absurd!
dorzuci zdecydowanie.
e te podobna potworno moga mi przyj na myl! Do jakiej ohydy zdolne jest jednak
moje serce! Ale grunt, e to wszystko brud, paskudztwo, ohyda, ohyda!... I ja to przez cay
miesic..."
Lecz ani sowami, ani okrzykami nie by w stanie wyrazi swego wzburzenia. Uczucie
bezgranicznej odrazy, ktre zaczo go gnbi i ciy na sercu jeszcze wtedy, gdy szed do
starej, nabrao takiego napicia i takiej wyrazistoci, e z rozpaczy nie wiedzia, gdzie si
podzia. Szed chodnikiem jak pijany, nie spostrzegajc przechodniw i potrcajc ich,
oprzytomnia dopiero na nastpnej ulicy. Rozejrzawszy si, zauway, e stoi przed szynkiem,
do ktrego schodzio si z chodnika po schodkach w d, do sutereny. W tej chwili wanie
wychodzio stamtd dwch pijanych, ktrzy podtrzymujc si i lc nawzajem, forsowali
schody na ulic. Niewiele mylc, Raskol-nikow zszed na d. Nigdy przedtem nie chodzi
do szynkw, ale teraz krcio mu si w gowie, przy tym mczyo go okropne pragnienie.
Mia ochot napi si zimnego piwa, tym bardziej e nage swoje osabienie przypisywa
midzy innymi temu, e by godny. Zaj miejsce w ciemnym, brudnym kcie, przy lepkim
stoliku, zada piwa i apczywie wypi pierwszy kufel. W gowie mu si nagle rozjanio,
spad kamie z serca, jakby rk odj. To wszystko wierutne bzdury pomyla i nabra
otuchy
nie byo czym si przejmowa! Po prostu wyczerpanie fizyczne! Jeden marny kufel piwa,
kawaek suchara i w jednej chwili wzmacnia si umys, rozjania si myl, krzepn
zamiary! Tfu, jakie to wszystko ndzne!..." Nie baczc na to pogardliwe splunicie, twarz mu
si rozjania, jak gdyby zrzuci z siebie nagle jaki okropny ciar, i przyjaznym ju okiem
spojrza po obecnych w lokalu. Ale w teje chwili jakby przez mg poczu, e caa ta
skonno do poprawy nastroju te bya chorobliwa.
2 - Zbrodnia i kara
33
W szynku o tej porze t>yo oarazo mato goci, wprocz iycn dwch pijanych, ktrych spotka
na schodach, wyniosa si jeszcze caa banda, z pi osb, z jak dziwk i z harmoni. Po ich
wyjciu zrobio si jako ciszej i przestronniej. Pozostali jeszcze: jeden z lekka wstawiony
go przy piwie, z wygldu mieszczuch, i jego kolega, dryblas z siw brod, w kouchu,
zupenie pijany, ktry spa na awce i od czasu do czasu, jakby przez sen, ni std, ni zowd
podrywa si na awce, rozkada rce, pstryka palcami i usiujc przypomnie sobie sowa,
cign przygupi piewk:
Cay rok pieciem on... Ca-ay rok pie-eciem o-one...
Albo ocknwszy si nagle, zaczyna:
Przez Podiack szed ulic, Spotka dawn sw kobit...
Ale nikt nie podziela jego radoci; nawet milczcy kompan traktowa wszystkie te jego
popisy wrogo i nieufnie. By tu jeszcze jeden osobnik wygldajcy na emerytowanego urzd-
niczyn. Siedzia sam przed swoj flaszk i od czasu do czasu popija, rozgldajc si dokoa.
Zdawa si by troch podenerwowany.
II
Raskolnikow by nieprzyzwyczajony do tumu i jako si rzeko, unika wszelkiego
towarzystwa, szczeglnie w ostatnich czasach. Ale w tej chwili co go cigno do ludzi. Jak
gdyby budzio si w nim co nowego i zarazem potrzeba towarzystwa ludzi. Do tego stopnia
znuy go ten miesic samotnoci, rozterki i ponurej udrki, e zapragn choby przez chwil
odetchn w innym wiecie, w jakimkolwiek, tote nie baczc na otaczajcy go brud, z
przyjemnoci siedzia w szynku.
34
wiasciciei zaKiaau oy w innym gabinecie, ale czsto zaglda do gwnej sali, do ktrej
schodzi skd po schodkach, przy tym najpierw ukazyway si jego eleganckie, starannie
wypastowane buty z czerwonymi wyogami. Mia na sobie wywiechtan kapot i strasznie
zaplamion atasow kamizelk, by bez krawata, a twarz byszczaa mu jak naoliwiona
elazna kdka. Za kontuarem sta czternastoletni chopak, a drugi, modszy, usugiwa. Na
kontuarze stay pokrajane ogrki, czarne suchary i dzwonka ryby; wszystko to okropnie
cuchno. Byo tak nieznonie duszno, e trudno byo usiedzie, a wszystko byo do tego
stopnia przesiknite zapachem wdki, e zdawao si, i od samego tego zapachu mona ju
byo si upi.
Zdarzaj si tego rodzaju spotkania, nawet z zupenie nieznajomymi ludmi, ktrymi
zaczynamy si interesowa tak jako nagle, niespodzianie, zanim zamienimy choby jedno
sowo. Takie wanie wraenie sprawi na Raskolnikowie w go przypominajcy
emerytowanego urzdnika. Potem niejednokrotnie przypomina sobie to wraenie,
przypisujc je nawet przeczuciu. Cigle spoglda na urzdnika midzy innymi dlatego, e i
tamten uporczywie si w niego wpatrywa, i wida byo, e ma wielk ochot wszcz z nim
rozmow. Na reszt obecnych w szynku, nie wyczajc gospodarza, urzdnik spoglda z
wyrazem nudy, a zarazem z gry, z odcieniem lekcewaenia, jak na ludzi niszej kategorii i
poziomu umysowego, z ktrymi nie ma waciwie o czym mwi. By to mczyzna po
pidziesitce, redniego wzrostu i do silnej budowy, szpakowaty, z du ysin, o
obrzkej od cigego opilstwa i tej, a nawet zielonkawej twarzy oraz podpuch-nitych
powiekach, spod ktrych yskay wziutkie, na ksztat szparek, zaczerwienione, ale bystre
oczy.
Byo w nim co dziwnego; spojrzenie jego miao wyraz uduchowiony, przebija w nim rozum
i mdro, ale rwnoczenie jakby obd. Ubrany by w stary, doszcztnie zniszczony czarny
frak bez guzikw. Jeden guzik jako si jeszcze trzyma i na ten wanie guzik si zapina,
chcc widocznie zachowa
35
biay gors, cay zmity, brudny i poplamiony. Twarz mia wygolon, jak przystao na
urzdnika, ale ju dawno temu, tak e zacza mu ju gsto przebija niebieskawa szczecina.
Nawet w ruchach mia co z urzdniczej solidnoci. Ale by jaki niespokojny, czochra wosy
i chwilami ze smutkiem opiera gow na doniach, stawiajc wytarte okcie na zalanym,
lepkim stole. Wreszcie spojrza wprost na Raskolnikowa i gono, dobitnie powiedzia:
Czy mog si omieli, szanowny panie, zwrci si do pana dla przyzwoitej pogawdki?
Bo cho wygld ma pan nieszczeglny, ale moje dowiadczone oko widzi w panu czowieka
wyksztaconego i z trunkami nie oswojonego. Zawsze miaem w poszanowaniu wyksztacenie
zwizane z szczeroci serca i uczu, a poza tym jestem radc tytularnym2. Nazywam si
Marmieadow, radca tytularny. Omielam si zapyta: pan jest urzdnikiem?
Nie, jestem na studiach... odpar mody czowiek, zdziwiony po czci grnolotnym
stylem mwicego, po czci tym, e zwrcono si do niego wprost, bez ogrdek. Nie baczc
na niedawne pragnienie jakiegokolwiek ludzkiego towarzystwa, przy pierwszym, zwrconym
bezporednio do niego sowie dozna swego zwykego uczucia rozdranienia i wstrtu wobec
kadego, kto usiuje zahacza go o sprawy osobiste.
A wic student albo byy student! skonstatowa urzdnik. Tak te przypuszczaem!
Dowiadczenie, szanowny panie, dowiadczenie! i na znak domylnoci przyoy palec do
czoa. By pan studentem, czyli zgbia pan niw nauki! Pozwoli pan... Wsta, zatoczy
si, wzi swoj szklaneczk i przysiad si do stolika Raskolnikowa. By nie1 Nankinowa z nankinu, tkaniny bawenianej 7. poyskiem.
2 Radca tytularny stopie dziewity wedug wprowadzonej przez Piotra I w 1722 r. Tabeli
rang, czyli stopni w subie pastwowej, zarwno cywilnej, jak i wojskowej. Najniszy by
stopie czternasty pisarza kolegialnego.
36
zupenie trzewy, ale mwi pynnie i ze swad, z lekka tylko plczc si i gldzc. Z jak
pazernoci uczepi si Raskol-nikowa, jakby ju z miesic z nikim nie rozmawia.
askawy panie zacz prawie uroczystym tonem ubstwo jest wystpkiem, to wita
prawda. Wiem te, e pijastwo nie jest cnot, z ca pewnoci. Ale ndza, szanowny panie,
ndza to straszna rzecz. W ubstwie zachowuje si jeszcze szlachetno uczu wrodzonych,
ale w ndzy nikt i nigdy na wiecie. Za ndz nie tylko kijem wypdzaj, ale miot
wymiataj z ludzkiego towarzystwa dla tym ciszej obelgi, i susznie, bo w ndzy czek
gotw jest sam siebie obraa. Std te pijastwo. Szanowny panie, miesic temu on moj
pobi pan Lebieziatnikow, a moja ona to nie ja! Pan rozumie? Pozwoli pan, e jeszcze
zapytam, z prostej ciekawoci: raczy pan kiedy nocowa na Newie, na barkach z sianem?
Nie, nie zdarzao mi si odpar Raskolnikow. A co to znaczy?
Widzi pan, a ja stamtd wanie id, ju pit noc...
Nala sobie szklaneczk, wypi i zamyli si. Na jego ubraniu, a nawet we wosach widniay
resztki siana. Bardzo prawdopodobne byo, e przez pi dni nie rozbiera si ani nie my.
Szczeglnie brudne mia rce: zatuszczone, czerwone, z czarnymi paznokciami.
Mowa jego zdawaa si zwraca ogln, cho ospa uwag. Chopcy bufetowi parskali
miechem. Zdaje si, e nawet sam gospodarz przyszed z gry, eby posucha pajaca", i
usiad opodal, ziewajc leniwie, cho z powag. Najwyraniej Mar-mieadow by tu od dawna
znany. Prawdopodobnie rwnie skonno do wyszukanego sposobu wysawiania si naby
wskutek czstych rozmw z przygodnymi gomi w szynkach. Przyzwyczajenie to
przechodzi czsto w potrzeb, szczeglnie u tych, ktrzy w domu s le traktowani i
pomiatani. Dlatego staraj si pozyska przy kieliszku wrd kompanw niejako
usprawiedliwienie, a jeeli si udaje, to nawet szacunek.
37
i c, pttjctu: uue^wii si? na. gius sz,yiiKarz. /\ c/emu me pracujesz, czemu nie jeste
na subie, skoro jeste urzdnikiem?
Dlaczego nie pracuj, panie szanowny podchwyci Marmieadow, zwracajc si
wycznie do Raskolnikowa, jakby to on mu zada pytanie dlaczego nie pracuj? A czy
mnie samego serce nie boli, e si tak wasam bez poytku? Kiedy pan Lebieziatnikow
miesic temu maonk moj pobi wasnorcznie, a ja leaem pijaniusieki, czy wtenczas
nie cierpiaem? Przepraszam szanownego pana, czy zdarzyo si panu... hm... no, powiedzmy,
prosi o poyczk beznadziejnie?
Owszem... ale jak to beznadziejnie?
Ano zupenie beznadziejnie, z gry wiedzc, e nic z tego nie bdzie. Oto, na przykad,
wie pan z gry i z cakowit pewnoci, e dany osobnik, najlojalniejszy i najpoyteczniejszy
obywatel, za nic na wiecie pienidzy panu nie poyczy, bo i prosz pana, z jakiej racji
miaby poyczy? Przecie wie doskonale, e mu nie oddam. Z litoci? Ale pan
Lebieziatnikow, ktry ledzi za nowymi prdami myli, tumaczy niedawno, e lito w
naszych czasach zabroniona jest nawet przez nauk i e tak ju dzieje si w Anglii, gdzie jest
ekonomia polityczna. Wic z jakiej racji, pytam ja si pana, miaby poyczy? I oto z gry
wiedzc, e nie poyczy, wybiera si pan w drog...
Po c si wic wybiera? zapyta Raskolnikow.
A jeeli nie ma si do kogo zwrci, jeeli nie ma dokd pj?! Przecie musi by tak,
eby kady czowiek mia dokd pj. Albowiem nadchodzi taki moment, kiedy czowiek za
wszelk cen musi dokd pj! Kiedy jedynaczka, crka moja, po raz pierwszy posza z
t ksik1, ja te wtedy poszedem... Bo crka moja ma t ksik... wtrci
nawiasem, spogldajc z pewnym zaniepokojeniem na modego czowieka. To nic, panie
dobrodzieju! doda popiesznie, chcc si, widocznie, zdoby na spokj, gdy parsknli
mie1 ta ksika dokument tosamoci wydawany w Rosji przez policje prostytutkom.
38
UUUCIUW1 l UMlllCCIllii
Sd.111 WltSUlUlCi. l (J
nic! Owo kiwanie gw mao mnie wzrusza, albowiem wszyscy ju o wszystkim wiedz i
wszystkie tajemnice zostay ujawnione1; i nie z pogard, a z pokor odnosz si do tego.
Niech tam! Niech tam! Ecce homo2\ Pozwoli pan, mody czowieku: czy pan moe... Albo
nie, powiem mocniej i dobitniej: nie czy pan moe, ale czy pan si omieli, spogldajc w tej
chwili na mnie, stwierdzi kategorycznie, e nie jestem wini? Modzieniec nie
odpowiedzia.
No wic cign dalej mwca, solidnie i tym razem z niejak godnoci, przeczekawszy
chichot, ktry znowu rozleg si na sali. Zgoda, niech ja bd wini, ale ona jest dam! Ja
jestem na podobiestwo bydlcia, ale Katarzyna Iwanowna, maonka moja, to osoba
wyksztacona, crka oficera sztabowego. Dobrze, niech ja bd szubrawcem, ona za ma
serce wzniose i uczucia wyszlachetnione przez wychowanie. A jednak... o, gdyby chciaa
ulitowa si nade mn! Panie szanowny, dobrodzieju, przecie kady czowiek musi mie
cho jeden taki zaktek, gdzie by si i nad nim ulitowano! A Katarzyna Iwanowna to dama
wspaniaomylna, alici niesprawiedliwa... I chocia sam dobrze rozumiem, e nawet gdy za
wosy mnie targa, to targa jedynie ze szczerego wspczucia, z blem serca (bo bez wstydu
wyznaj, rzeczywicie targa mnie za wosy, mody czowieku potwierdzi ze szczegln
godnoci, usyszawszy znowu chichot), ale Boe wity, co by to byo, gdyby tak cho
jeden, jedyny raz... Ale nie! Nie! Wszystko to nadaremnie i nie ma o czym mwi! Nie ma o
czym mwi!... albowiem nieraz ju urzeczywistniao si yczenie moje, nieraz ju
przytulano mnie, ale... taka ju jest moja natura, jestem urodzone bydl!
Ot to! wtrci, ziewajc, szynkarz.
1 Parafraza wersetu z ewangelii w. Mateusza (Mt 10, 26).
2 Ecce homo\ (ac.) Oto czowiek! Sowa Poncjusza Piata, prokuratora Judei, o Jezusie
wedug ewangelii w. Jana (J 19, 5).
39
u/ mam iiaiui^: \^^y {_>tui wic, uz,^ pan uwi^i^j, dobrodzieju, e nawet jej poczochy
przepiem? Nie buciki, bo to mona sobie wyobrazi, ale poczochy, jej poczochy
przepiem! Szal jej z koziej weny te przepiem, darowany, dawny, jej wasny, nie mj, a
mieszkamy ktem, w nie opalanym mieszkaniu, wic ubiegej zimy przezibia si i zacza
kaszla, od razu z krwi. Mamy przy tym troje maych dzieci, a Katarzyna Twanowna haruje
od rana do nocy, szoruje, czyci, dzieci myje, bo do czystoci od kolebki jest przyzwyczajona,
a piersi ma sabe, do suchot skonne i ja to doskonale czuj. O, czuj to! I im wicej pij, tym
gbiej odczuwam. Dlatego te pij, e w takowym stanie wspczucia i mioci szukam...
Pij, bo jeszcze wikszych pragn cierpie! I jakby z rozpaczy opuci gow na st.
Mody czowieku zacz znowu, unoszc gow w twarzy paskiej widz jakby
pewn bole. Jak tylko pan wszed, wyczytaem to i dlatego si do pana zwrciem.
Albowiem opowiadajc panu dzieje mego ywota, nie na pomiewisko chc si wystawia
wobec tych nierobw, ktrzy i tak ju wszystko to znaj, ale uczuciowego, wyksztaconego
czowieka szukam. Trzeba panu wiedzie, e maonka moja wychowywaa si w
arystokratycznym gubernialnym instytucie dla szlachetnie urodzonych panien i na
zakoczenie instytutu taczya z szalem w obecnoci gubernatora i innych osobistoci,
otrzymaa za to zoty medal i pochwa na pimie. Medal... no, medal sprzedalimy... ju
dawno... hm... list pochwalny dotychczas ma w kuferku, niedawno pokazywaa go gospodyni.
I chocia ma z gospodyni bezustanne ktnie, ale zapragna wobec kogokolwiek pochwali
si i opowiedzie o minionych dniach szczcia. I nie gani jej za to, nie gani, albowiem
pozostay jej tylko wspomnienia, a wszystko inne poszo na marne! Tak, tak, dama to
porywcza, ambitna i niezomna. Sama podog szoruje i o razowym chlebie yje, ale na
niepo-szanowanie swojej osoby nie pozwoli. Dlatego te nie moga darowa panu
Lebieziatnikowowi jego impertynencji, a jak
40
LeoieziainiKow za to j poon, me tyle z Dou, ile z obrazy zachorowaa. Ju jako z wdow si
z ni oeniem, z trojgiem maych dzieci, jedno od drugiego mniejsze. Wysza za m za
pierwszego swojego ma, oficera piechoty, z mioci i z nim ucieka z domu rodzicielskiego.
Ma kochaa niewymownie, ale wda si w karcita, zosta oddany pod sd i z tym do grobu
poszed. Bi j pod koniec, a ona, cho mu duna nie zostawaa, co jest mi na podstawie
dokumentw dokadnie wiadome, jednak po dzie dzisiejszy wspomina go ze zami w oczach
i mnie go stawia za wzr, a ja rad jestem, bardzo rad, bo chocia w wyobrani widzi si
niegdy szczliw... I zostaa po jego mierci z trojgiem drobnych dzieci w dalekim,
parszywym powiecie, gdzie i ja przebywaem, i znalaza si w tak beznadziejnej ndzy, e
chocia duo widziaem najrnorodniejszych przypadkw, ale tego opisa nie jestem w
stanie. Rodzina za jej si wyrzeka. A bya ambitna, za bardzo ambitna... I wtedy to,
szanowny panie, wtedy wanie ja, rwnie wdowiec, z czternastoletni crk po pierwszej
onie, poprosiem j o rk, bo patrze nie mogem na takie cierpienia. Moe pan choby z
tego wnosi, do czego dochodzia jej ndza, e ona, wyksztacona, dobrze wychowana i z
szanowanej rodziny, zgodzia si wyj za mnie! Ale wysza! Z paczem, szlochaniem i
zaamywaniem rk, ale wysza! Albowiem nie miaa dokd pj. Czy pan rozumie, czy jest
pan w stanie poj, szanowny panie, co to znaczy, kiedy nie ma ju dokd pj? O, nie! Tego
pan jeszcze nie rozumie... I przez cay rok wypeniaem swoje obowizki wicie i bogobojnie
i tego nie dotykaem wskaza palcem na butelk bo mam serce. Ale i tak nie mogem jej
dogodzi; a tu jeszcze posad straciem, nie z mojej winy, a wskutek redukcji etatw, i wtedy
dopiero zaczem do butelki zaglda!... Ptora roku ju mino, jak po dugiej wdrwce i
niezliczonych nieszczciach znalelimy si w tej oto wspaniaej i zdobnej licznymi
pomnikami stolicy. I tu otrzymaem posad... Otrzymaem i znowu straciem. Rozumie pan?
Tu ju straciem z wasnej winy, bo natura moja przemwia... Mieszkamy teraz ktem,
41
u gospodyni Amaln Lippewectisel, a z czego yjemy i z czego pacimy, nie mam pojcia.
Mieszka tam wielu jeszcze oprcz nas... Sodoma1 najprawdziwsza... hm... tak... W tym czasie
podrosa moja crka z pierwszego maestwa, a ile si nacierpiao moje dziecko, dorastajc,
od macochy swojej, to ju wol przemilcze! Bo Katarzyna Iwanowna jest wprawdzie pena
wzniosych uczu, ale to dama porywcza i nerwowa, wic bywa, e... Ale nie mwmy o tym!
adnego wychowania, rozumie pan chyba, Sonia nie otrzymaa. Ze cztery lata temu
prbowaem przerabia z ni geografi i histori powszechn, e za sam nie za tgi w
przedmiotach onych jestem, a porzdnych podrcznikw nie byo, bo jeeli nawet jakie byy,
to... hm... sowem, ju ich nie ma, tych ksiek niby, i na tym skoczya si caa nauka.
Stanlimy na Cyrusie perskim2. Potem ju, gdy dorosa, przeczytaa kilka ksiek o treci
Iwanown mia o Soni. Przedtem sam napastowa Soni, a tu od razu ambicja przez niego
przemwia: Jak to powiada ja, czowiek wyksztacony, mam mieszka z tak pod
jednym dachem?" A Katarzyna Iwanown nie darowaa mu tego, uja si za ni... i tak si to
zaczo... A Sonieczka zachodzi do nas teraz przewanie o zmroku, pomaga, jak moe,
Katarzynie Iwanownie i pienidzmi j wspiera... Mieszka u krawca Kapernaumowa jako
sublokatorka, a ten Kapernaumow jest kulawy i jka si, caa jego bardzo liczna rodzina si
jka. I ona jego te si jka... Gnied si w jednym pokoju, a Sonia ma oddzielny, z
przepierzeniem... Hm, tak... Ndzarze i jkay... tak... Jak tylko wstaem nazajutrz z rana,
woyem swoje achmany, uniosem rce ku niebu i udaem si do jego ekscelencji Iwana
Afanasjewicza. Zna pan ekscelencj Iwana Afanasjewicza?... Nie? O, to nie zna pan
czowieka Boego! To wosk... wosk, jako wieczka przed obrazem taje! Raczy mnie
wysucha i nawet zy mia w oczach. No, Marmieadow, powiada, raz ju mnie zawiode...
Przyjmuj ci jeszcze raz na moj osobist odpowiedzialno!... tak dosownie powiedzia.
Pamitaj, a teraz id ju sobie!" Caowaem lady stp jego, rozumie si, w myli, bo
naprawd nie pozwoliby, bdc wysokim dygnitarzem i czowiekiem nowego, naukowego
kierunku; wrciem do domu i Boe, co tam si dziao, kiedy
44
powiedziaem, ze znowu zostaem przyjty do pracy i bd otrzymywa pensj...
Marmieadow, silnie podekscytowany, znowu przerwa. W tej chwili wpada z ulicy caa
grupa pijakw, ju dobrze majcych w czubie, a przy wejciu rozlegy si dwiki najtej
katarynki i ochrypy gosik siedmioletniego dziecka, ktre piewao Chutorek1. Zrobio si
gwarno. Gospodarz i suba zajli si gomi. Marmieadow, nie zwracajc najmniejszej
uwagi na przybyych, opowiada dalej. Wida byo, e bardzo osab. Im bardziej si upija,
tym bardziej robi si gadatliwy. Wspomnienia o niedawnym powodzeniu w urzdzie oywiy
go, nawet twarz mu si rozjania. Raskolnikow sucha uwanie.
Byo to wic, panie kochany, pi tygodni temu. Tak... Jak tylko si obie o tym
dowiedziay, niby Katarzyna Iwanowna i Sonia... Boe wity, jakbym trafi do raju! Dawniej
traktowano mnie jak jakie bydl, leaem, a dokoa wymylania i nic wicej. A potem na
paluszkach chodz, dzieci uspokajaj: Ojciec zmczy si w biurze, odpoczywa, cicho, sza!"
Kawuni mi z rana daj, mietank gotuj! Prawdziw mietank zaczy kupowa, syszy
pan! I zupenie nie rozumiaem, skd wziy na moje nowe umundurowanie jedenacie rubli
pidziesit kopiejek! Buty, gorsy sztywne pikne, mundur galowy, wszystko zdobyy w
cudowny sposb za jedenacie i p rubla. Przychodz pierwszego dnia z urzdu, patrz, a
Katarzyna Iwanowna podaje obiad z dwch da: zup i boczek z chrzanem, o czym
dotychczas nie mielimy wyobraenia. Nie miaa adnych sukien... dosownie nic a nic, a tu
od razu wystroia si, jakby si gdzie z wizyt wybieraa, i to nie byle jak; po prostu z
niczego wszystko potrafi zrobi: uczesze si, konierzyk jaki przyfast-ryguje, mankieciki i
jakby nie ta sama osoba, odmodniaa, wypikniaa. Soniuchna, kochanie moje, tylko
pienidzmi po1 Chutorek popularna piosenka do wiersza Aleksieja Kolcowa (1809-1842).
45
magata, DO powiada, ao czasu me wypada jej czsto u nas bywa, chyba e o zmroku, eby
nikt nie zauway. Posuchaj pan, posuchaj! Przyszedem po obiedzie, chciaem si
zdrzemn i co by pan myla, Katarzyna Iwanowna nie wytrzymaa: tydzie temu pokcia
si przecie z gospodyni, Amali Fiodorown, od najostatniejszych jej nawymylaa, a teraz
j na kaw zaprosia. Dwie godziny siedziay i cay czas szeptay: e niby Siemion Zacharycz
pracuje teraz i pensj dostaje, osobicie zameldowa si u jego ekscelencji, a jego ekscelencja
sam wyszed z gabinetu, wszystkim kaza czeka, a Siemiona Zacharycza przy wszystkich za
rk wzi i do gabinetu zaprosi. Syszy pan, syszy pan? Pamitam, powiada, Siemio-nie
Zacharyczu, paskie zasugi i chocia ma pan lekkomyln sabostk, ale jako e pan teraz
obiecuje i e bez pana le si u nas dziao, niech pan sucha!, to wierz, powiada, paskiemu
sowu honoru"; oczywicie, wszyciuteko to co do joty, powiadam panu, zmylia sobie i
nawet nie z lekkomylnoci, nie dla przechway tylko! Nie, ona sama we wszystko to wierzy,
wasn fantazj si pociesza, jak Boga kocham! Nawet nie mam jej tego za ze, o nie! A kiedy
sze dni temu przyniosem swoj pierwsz pensj dwadziecia trzy ruble czterdzieci
kopiejek i oddaem jej wszystko co do grosza, Misiaczkiem mnie nawet nazwaa:
Misiaczku, powiada, ty mj kochany!" I to sam na sam, rozumie pan? Co ona moe we mnie
widzie i co ze mnie za maonek? A ona nic, uszczypna mnie nawet w policzek.
Misiaczku ty mj!" powiada.
Marmieadow umilk, chcia si nawet umiechn, ale nagle zacza mu dziwnie drga dolna
szczka. Zreszt, opanowa si si woli. Cay ten szynk, wygld wykolejeca, pi nocy na
barkach z sianem i butelka obok tej jakiej chorobliwej mioci do ony i rodziny
zupenie zbijay z tropu suchacza. Raskolnikow sucha w napiciu, ale z przykroci. Zy by
na siebie, e tu przyszed.
Szanowny panie, szanowny panie! zawoa Marmieadow, gdy si ju opanowa o,
mj szanowny panie, moe
46
pana LO mieszy, jaK i wszystKicn innycn, ze zawracam panu gow tymi gupimi
szczegami z mojego codziennego ycia rodzinnego, ale dla mnie to nie jest do miechu! Bo
ja to wszystko czuj... W cigu caego tego rajskiego dnia w moim yciu i caego tego
wieczoru bujaem w obokach i marzyem: o tym, jak wszystko urzdz, dzieci odziej, jej
spokj zapewni, crk jedyn z pohabienia na ono rodziny przywrc... I wiele jeszcze,
wiele... To mi chyba wolno byo, panie. Alici, mj panie
Marmieadow niespodziewanie jako drgn, podnis gow i spojrza przenikliwie wprost
w oczy swemu rozmwcy nazajutrz, bezporednio po tych wszystkich marzeniach (a byo
to rwno pi dni temu), pod wieczr, niepostrzeenie, jak nocny zodziej, wykradem
Katarzynie Iwanownie klucz od jej kufra i po kryjomu wyjem wszystko, co pozostao z
mojej pensji, nie pamitam ju, ile, i oto spjrzcie na mnie wszyscy! Pity dzie, jak z domu
uciekem, a tam mnie szukaj. I z prac koniec, a mundur galowy ley ju w szynku przy
mocie Egipskim, w zamian otrzymaem ten oto strj... koniec ze wszystkim!
Marmieadow hukn si pici w czoo, zacisn zby, zamkn oczy i opar si mocno
okciami o st. Ale po chwili twarz mu si w okamgnieniu zmienia, z wyrazem udanej
przebiegoci i bezczelnoci spojrza na Raskolnikowa, rozemia si i powiedzia:
A dzisiaj byem u Soni, wyprosiem na klina! Hi, hi!...
Czyby daa? krzykn kto z przybyych goci i rykn miechem na cae gardo.
O ta wanie butelczyna kupiona jest za jej pienidze
odpowiedzia Marmieadow, zwracajc si wycznie do Raskolnikowa. Trzydzieci
kopiejek mi daa wasnymi rczkami, wszystko, co miaa, na wasne oczy widziaem... Ani
sowa nie wyrzeka, tylko spojrzaa na mnie w milczeniu... Tak nie tu, na ziemi, a tam...
cierpi za ludzi, pacz po nich, ale wyrzutw nie robi, nie robi wyrzutw!... I to tym
boleniej, e nie robi wyrzutw!... Trzydzieci kopiejek, tak. A przecie i jej s one teraz
potrzebne, no nie? Jak pan myli, szanowny panie?
47
Frzeciez ona musi teraz a Da o czysto. A przecie ta czysiosc, wiadomo jaka, drogo
kosztuje, rozumie pan? Czy pan to rozumie? I pomadk do ust kupi trzeba, bez tego ani rusz,
jaki buciczek kokieteryjny, eby mona byo sukienk unie, kiedy si przez kau
przechodzi. Czy szanowny pan rozumie, co znaczy owa czysto?! A ja, ojciec rodzony, te
ostatnie trzydzieci kopiejek wycignem na klina. I pij! I ju przepiem!... I kt by si nad
takim jak ja litowa, co?... al panu mnie teraz czy nie? Niech pan mwi, al czy nie al? Hi,
hi, hi, hi!... Chcia sobie nala wdki, ale w butelce nic ju nie byo.
A kto by tam ci aowa? hukn gospodarz, ktry si znowu znalaz obok nich.
Rozleg si miech, a nawet wyzwiska. miali si i klli wszyscy, ci, co suchali, i ci, co nie
suchali, patrzc po prostu na byego urzdnika.
aowa! A po c mnie aowa! krzykn rozpaczliwie Marmieadow, wstajc z
wycignit przed siebie rk, w prawdziwym natchnieniu, jakby tylko czeka na te sowa.
Po co, powiadasz, aowa? Susznie! aowa mnie nie ma za co! Ukrzyowa mnie trzeba,
do krzya, przybi, a nie aowa! Lecz ukrzyuj, sdzio, ukrzyuj, a ukrzyowawszy, ulituj
si nad nim! Wwczas sam przyjd do ciebie na mk ukrzyowania, albowiem pragn nie
uciech, lecz blu i ez! Mylisz moe, szynkarzu, e ta twoja butelka na dobre mi posza?
Boleci, boleci szukaem na jej dnie, boleci i ez, i znalazem je, dowiadczyem; a ulituje
si nad nami Ten, ktry ulitowa si nad wszystkimi, ktry wszystko i wszystkich rozumia,
On jeden jedyny, On te jest sdzi. W dniu tym przyjdzie i zapyta: Gdzie jest ta cra, co dla
zej macochy, suchotami toczonej, dla cudzych dzieci nieletnich siebie w ofierze zoya?
Gdzie jest ta cra, co nad swoim ziemskim ojcem, pijanic szkodliwym, nie brzydzc si
opuszczenia jego, ulitowaa si?" I powie: Przybd do mnie! Odpuciem ci raz ju winy
twoje... Odpuciem ju raz... I teraz odpuszczone ci s
48
nczne grzecny twoje, jako ze ty wiele umiowaa..."1 I daruje winy Soni mojej, jestem
wiecie przekonany, e daruje... Sercem to poczuem, kiedy ostatnio do niej przyszedem i
spojrzaem na ni!... I wszystkim sprawiedliwo uczyni, dobrym i zym, wyniosym i
pokornym... I gdy ju ukoczy sd nad wszystkimi, wtedy i nas wezwie. Przyjdcie
powie i wy! Przyjdcie, opoje, przyjdcie, sabi, przyjdcie, pohabieni!" I staniemy
wszyscy przed obliczem Jego, wstydu zapomniawszy. I usyszymy gos Jego: winie
jestecie! Na obraz i podobiestwo bestii, alici przyjdcie i wy!" I rzekn mdrcy, rzekn
szlachetni: Boe! aski swej im udzielasz?" vanilkaI tak Pan im odrzecze: Dlatego aski
swej im udzielam, o mdrcy, e ani jeden z nich nigdy nie pomyla nawet, e godny jest jej
dostpi..." I wycignie ku nam rce swoje, a my przypadniemy, przez zy przejrzymy... i
wszystko zrozumiemy! O, wtenczas wszystko zrozumiemy!... Wszyscy przejrz... nawet
Katarzyna Iwanowna... i ona zrozumie... Panie, przyjd krlestwo Twoje.
I opad wyczerpany na aw, nie patrzc na nikogo, jak gdyby zapomnia o caym otoczeniu i
pogry si w gbok zadum. Sowa jego wywary pewne wraenie, na chwil zapanowaa
cisza, wkrtce jednak znowu rozleg si miech i wyzwiska.
Rozgrzeszy!
Natrajlowa!
Urzdniczyna! I tak dalej, i tak dalej.
Chodmy std, mj panie odezwa si naraz Mar-mieadow, podnoszc gow i
zwracajc si do Raskolnikowa niech pan mnie odprowadzi... Dom Kozela, w podwrzu.
Czas ju... do Katarzyny Iwanowny...
Raskolnikow ju dawno mia ochot wyj i sam myla o tym, eby mu pomc. Jak si
okazao, Marmieadow by
Parafraza wersetw z ewangelii w. ukasza (k 7,47-48).
49
znacznie mocniejszy w mowie anizen w nogacn, wooec opar si mocno o Raskolnikowa.
Mieli do przejcia dwiecie, moe trzysta krokw. W miar zbliania si do domu niepokj i
strach coraz bardziej opanowyway pijaka.
Nie Katarzyny Iwanowny boj si teraz i nie tego, e mnie zacznie targa za wosy
bekota nerwowo. Co tam wosy! Wosy to gupstwo! Mwi panu! To moe nawet i
lepiej, e zacznie targa, ale nie tego si boj... a... jej oczu si boj... tak... oczu...
Czerwonych plam na policzkach te si boj... i jeszcze jej oddechu... Widziae kiedy, jak
przy tej chorobie oddycha si w stanie zdenerwowania? Paczu dzieci te si boj... Bo jeeli
Sonia nie nakarmia, to pojcia nie mam, co si tam dzieje! Pojcia nie mam! A bicia si nie
boj!... Wiedz, dobrodzieju, e takie bicie nie tylko nie sprawia mi blu, a nawet pewn
rozkosz... Bo bez tego ju si nie mog obej... Lepiej tak. Niech bije, uly sobie na sercu...
tak lepiej... O, tu mj dom. Dom Kozela. lusarza, Niemca, bogatego... prowad!
Weszli od podwrza na trzecie pitro. Im wyej, tym ciemniej byo na schodach. Byo ju
okoo jedenastej wieczr i chocia w tym czasie w Petersburgu nie ma waciwie nocy, na
schodach trzeciego pitra byo zupenie ciemno.
Niziutkie, zakopcone drzwi tu przy schodach byy otwarte. Dopalajca si wieczka
owietlaa ndzny pokoik o dugoci niespena dziesiciu krokw; cae wntrze wida byo z
sieni. Wszystko byo porozrzucane, w nieadzie, gwnie rne fataa-szki dziecice. Kt w
gbi pokoju zawieszony by dziurawym przecieradem. Prawdopodobnie stao tam ko. W
pokoju byo wszystkiego dwa krzesa i ceratowa, strasznie obszar-pana kanapa, przy ktrej
sta nie malowany i niczym nie nakryty sosnowy kuchenny st. Na brzegu stou staa w
elaznym lichtarzyku dogasajca wieczka. Jak si okazao, Mar-mieadow mieszka nie
ktem, lecz w oddzielnym pokoju, za to pokj by przechodni. Drzwi do dalszych pokoi, a
raczej klitek, na jakie podzielone byo mieszkanie Amalii Lippe50
wecnsei, oyfy ucnyione. Mycnac byo stamtd krzyki, haasy \ gony miech. Zdaje si, e
grano tam w karty i pito herbat. Od czasu do czasu paday sowa zupenie niecenzuralne.
Raskolnikow natychmiast rozpozna Katarzyn Iwanown. Bya to strasznie wychudzona
kobieta, wysmuka, do wysoka i przystojna, z piknymi jeszcze ciemnoblond wosami i
istotnie, z czerwonymi wypiekami na policzkach. Chodzia z kta w kt po swoim niewielkim
pokoiku, z zacinitymi na piersiach rkami, ze spieczonymi wargami i miaa nierwny,
przypieszony oddech. Oczy byszczay jej jak w gorczce, ale spojrzenie miaa ostre,
nieruchome. Ta suchotnicza twarz sprawiaa okropne wraenie przy dogasajcym,
migotliwym pomyku wieczki. Wygldaa na lat trzydzieci i Raskolnikow pomyla sobie,
e rzeczywicie nie pasuje do Marmieadowa... Nie zauwaya nawet wchodzcych; zdawaa
si by w stanie jakiego zapomnienia, nie syszaa i nie widziaa nic. W pokoju byo bardzo
duszno, jednake okna nie otwieraa; z klatki schodowej okropnie cuchno, drzwi jednak nie
zamkna; z dalszych pokoi waliy przez uchylone drzwi kby dymu z papierosw, ona
okropnie kaszlaa, a jednak drzwi nie przymykaa. Najmodsza dziewczynka, moe
szecioletnia, spaa na pododze w jakiej dziwnej, siedzcej pozie, z gow wtulon w
kanap. Chopiec, o rok starszy od niej, dra w kcie na caym ciele i paka. Wygldao na
to, e przed chwil go wygrzmocono. Starsza dziewczynka, w wieku lat dziewiciu, wysoka i
cienka jak zapaka, w ndznej, podartej koszulinie i w narzuconym na ramionka kortowym
paltociku, sprawionym jej prawdopodobnie ze dwa lata temu, bo nie siga teraz nawet do
kolan, staa w kcie obok modszego braciszka, obejmujc go dug, chud jak patyk rk.
Zdawaa si go uspokaja, co mu szeptaa, rnymi sposobami usiowaa powstrzyma go,
eby si znw nie rozbecza, rwnoczenie za ze strachem ledzia za matk swymi
wielkimi, ciemnymi oczyma, ktre wydaway si w jej wychudej i wystraszonej twarzyczce
jeszcze wiksze, ni byy w rzeczywistoci.
51
Marmieaaow, me wcnoazc ao POKOJU, ale Raskolnikow pchn go do wntrza. Kobieta,
spostrzegszy nieznajomego, stana jakby w roztargnieniu przed nim i ocknwszy si na
chwil, jakby silia si odgadn, po co tu wszed. Ale najprawdopodobniej pomylaa sobie,
e idzie do dalszych pokoi, bo jej pokj by przechodni. W tym przekonaniu przestaa na
niego zwraca uwag, skierowaa si do drzwi od sieni, eby je przymkn, i nagle krzykna
z przestrachu, zauwaywszy klczcego na progu ma.
A-a!... wrzasna, wpadajc w sza wrcie! Kaj-daniarzu! Bydlaku!... A gdzie
pienidze? Co masz w kieszeni, poka mi tu! I w innym ubraniu! Gdzie masz ubranie? Gdzie
pienidze? Gadaj!...
Rzucia si do niego i zacza go rewidowa. Marmieadow natychmiast jak najszerzej
rozoy rce, eby nie utrudnia jej rewizji w kieszeniach. Nie znalaza ani kopiejki.
Gdzie s pienidze?! wrzasna. Boe wity, wszystko przepi! Przecie dwanacie
rubli byo w kufrze...
I naraz z wciekoci zapaa go za wosy i wcigna do pokoju. Marmieadow robi
wszystko, eby jej nie przeszkadza, peznc za ni pokornie na klczkach.
I to sprawia mi rozkosz! Nie bl, a roz-kosz, sza-now-ny pa-nie! pokrzykiwa, trzsc
si od targania go za wosy i raz nawet stukn gow o podog.
Dzieciak, ktry spa na pododze, obudzi si i zaczai paka. Chopak, jakby dosta szau,
zerwa si z kta i rzuci si ku siostrze w okropnym strachu. Starsza dziewczynka draa jak
li.
Przepi! Wszystko, wszystko przepi! krzyczaa zrozpaczona biedna kobieta i
ubranie ma inne! Godne, godne!
i zaamujc rce, wskazywaa na dzieci. O, ycie trzykro przeklte! A panu, panu nie
wstyd rzucia si nagle na Raskolnikowa z szynku! Z nim chlae? Ty te z nim pie!
Wyno mi si std!
52
Modzieniec wynis si natychmiast bez sowa. Zwaszcza e otworzono na ocie drzwi z
ssiedniego pokoju i ukazay si zaciekawione twarze paru osb. Byy oblenie rozemiane, z
papierosami w zbach, fajeczkami, w jarmukach. Niektrzy byli w rozpitych szlafrokach,
inni znowu w nieprzyzwoicie skpych letnich ubiorach, z kartami w rku. Szczeglnie bawili
si wtedy, gdy Marmieadow, targany za wosy, krzycza, e sprawia mu to rozkosz. Zaczli
nawet wchodzi do pokoju; wtem rozleg si grony, przeraliwy pisk: wkraczaa do pokoju
we wasnej osobie Amalia Lippewechsel, eby po swojemu si tu rozprawi i po raz setny
nastraszy biedn kobiet urgliwym rozkazem natychmiastowego wyniesienia si z
mieszkania. Wychodzc, Raskolnikow zdy wsun rk do kieszeni, wyj, ile si dao,
miedziakw, ktre mu pozostay z rozmienionego w szynku rubla, i pooy niepostrzeenie
na oknie. Gdy ju by na schodach, rozmyli si i chcia nawet wrci.
Ale gupstwo zrobiem pomyla sobie oni maj Soni, a przecie mnie samemu
potrzeba". Uzna jednak, e zabranie pienidzy jest niemoliwe, zreszt i tak nie zrobiby
tego, machn rk i skierowa si do domu. Soni s przecie potrzebne pomadki
rozumowa dalej, idc ulic i zoliwie si umiechajc ta czysto drogo kosztuje... Hm!
A przecie sama Sonia te moe zosta na lodzie, bo jest tu pewne ryzyko, moe si nie uda
polowanie na zwierza... poszukiwanie zota... no i jutro wszyscy zostan na lodzie bez moich
pienidzy... Zuch Sonia! Tak studni sobie wykopali! I korzystaj z niej! Przecie
korzystaj! Przyzwyczaili si. Popakali i przyzwyczaili si. Czowiek jest pody i do
wszystkiego si przyzwyczaja".
Zamyli si.
A co, jeeli zegaem jkn nagle mimo woli jeeli czowiek wcale nie jest pody sam
przez si, to jest jako cay rodzaj ludzki, wwczas oznaczaoby to, e wszelkie skrupuy to
tylko przesdy wymylone dla postrachu, e adne granice nie istniej, i tak powinno by..."
53
111
Nazajutrz obudzi si pno, mia bardzo niespokojny sen, ktry go bynajmniej nie pokrzepi.
Obudzi si bardzo zy, poirytowany, zgryliwy i z nienawici oglda swoj klitk. Bya to
ciasna komrka o dugoci szeciu krokw i miaa strasznie ndzny wygld ze swoj
pok, zakurzon, odstajc wszdzie tapet, a czowiekowi nawet niezbyt susznego
wzrostu wydawa si musiao, e lada chwila uderzy gow w sufit. Meble dostosowane byy
do wygldu mieszkania: stay tu trzy stare, sfatygowane krzesa, w kcie malowany st, na
ktrym porozrzucane byy ksiki i kajety; z tego choby, e strasznie byy zakurzone, wida
byo, e ludzka rka dawno ich nie dotykaa; wreszcie, staa tu wielka, kolawa kanapa, ktra
zajmowaa p pokoju. Kanapa ta niegdy bya obita materiaem, a teraz obszarpana i
dziurawa suya Raskol-nikowowi za ko. Nieraz spa na niej w ubraniu, bez
przecierada, pod swoim starym, znoszonym studenckim paszczem, na jednym jaku pod
gow, pod ktry podkada ca swoj bielizn, czyst i brudn, eby mu byo nieco wyej.
Przy kanapie sta may stolik.
Trudno byo o wiksze opuszczenie i niechlujstwo ni to, w jakie wpad Raskolnikow, ale
czu si w tym nawet dobrze przy obecnym stanie ducha. Zdecydowanie unika ludzi,
zasklepi si jak w w skorupie i nawet na widok sucej, ktra mu usugiwaa, dostawa
czego w rodzaju drgawek konwulsyj-nych. Zdarza si to maniakom, ktrzy skupiaj si na
jakiej jednej rzeczy. Gospodyni ju od dwch tygodni przestaa go stoowa, a jemu nawet
przez myl nie przeszo, eby z ni pomwi, mimo e siedzia bez obiadu. Nastazja,
kucharka i jedyna suca gospodyni, zadowolona bya poniekd z tego stanu sublokatora i
zupenie przestaa mu sprzta, zaledwie raz na tydzie braa miot do rki. Wanie tego
rana obudzia go.
54
wstawaj, aosyc tego wylegiwania si! wrzasna mu nad samym uchem ju
dziesita. Herbat ci przyniosam; no, napijesz si? Zupenie z ciaa opade.
Sublokator otworzy oczy, drgn i pozna Nastazj.
Gospodyni herbat przysya? zapyta, podnoszc si ociale.
Jaka tam gospodyni!
Postawia przed nim wasny, wyszczerbiony imbryk z cienk herbat i pooya dwie kostki
tego cukru.
Masz, Nastazjo, we to powiedzia i grzebic w kieszeni (spa w ubraniu), wyj kilka
miedziakw zejd i kup mi buk. Kup te w masarni kawaek kiebasy, byle taszej.
Buk ci zaraz przynios, a czy zamiast kiebasy nie chciaby troch gorcego barszczu?
Fajny barszcz, wczorajszy. Wczoraj ci zostawiam, ale wrcie pno. Dobry barszcz.
Gdy przyniosa barszcz i Raskolnikow zacz je, Nastazja usiada przy nim i zacza,
papla. Bya to wiejska baba i dlatego bardzo gadatliwa.
A Praskowia Pawowna ju chce si na ciebie poskary do policji zacza.
Raskolnikow si skrzywi.
Do policji? A czego ona chce?
Pienidzy nie pacisz i z mieszkania si nie wynosisz. Wiadomo.
Do diaba, tego mi jeszcze brakowao mrukn, zgrzytajc zbami. Bardzo mi to
teraz... nie na rk... Idiotka doda ju gono. Dzisiaj do niej zajd, pomwi z ni.
Taka ona idiotka, jak i ja, a ty co, mdralo, tylko leysz jak koda i adnego poytku z
ciebie nie ma. Dawniej mwie, e na lekcje do dzieci chodzisz, a teraz czemu nic nie robisz?
Robi, robi... niechtnie i ze zoci odpowiedzia Raskolnikow.
Co robisz?
Pracuj...
Co to za robota?
55
Mysie powanie oapowieaziai po cnwm milczenia.
Nastazja parskna miechem. W ogle bya mieszka, a gdy j rozmieszono, pkaa
bezdwicznie ze miechu, koyszc si i trzsc caa, a mdoci j bray.
A duo pienidzy sobie wymylie? wymwia wreszcie.
Bez butw trudno jest dzieci uczy. Zreszt gwid na to.
Gwid, gwid, to i na ciebie gwizdn!
Za dzieci grosze pac. Co za taki pienidz mona zrobi? mwi dalej bardzo
eby mc Tobie wysa szedziesit rubli, ktre byy Ci tak bardzo potrzebne i ktre
otrzymae od nas w zeszym roku. Obie Ci wtedy oszukaymy, piszc, e s to pienidze
zaoszczdzone dawniej przez Duni, ale tak nie byo, a teraz donosz Ci ca prawd, bo
nagle z woli Pana Boga wszystko odmienio si na lepsze. O, gdyby mg wiedzie, jak
Dunia Ci kocha i co to za zote serce! Rzeczywicie, pan Swidrygajow pocztkowo
obchodzi si z ni wielce ordynarnie, prawi jej przy stole rne impertynencje i robi
docinki... Ale nie chc si wdawa w te wszystkie bolesne szczegy, eby Ciebie
niepotrzebnie nie denerwowa, zwaszcza e to wszystko ju si skoczyo. Krtko mwic,
mimo dobroci i szlachetnoci Marfy Pitrowny, maonki p. Swidrygajowa, oraz wszystkich
domownikw Duni byo bardzo ciko, szczeglnie gdy p. Swidrygajow by starym,
pukowym zwyczajem pod wpywem Bachusa1. Ale co si potem okazao? Wyobra sobie,
e ten wariat ju od dawna zapaa do Duni afektem i uczucia swoje ukrywa pod pozorem
gburowatoci i szyderstwa. Moliwe, e sam si tego wstydzi i ba, wiedzc przecie, e jest
ju w podeszym wieku i ma rodzin, wobec czego rozumia te moe, e ponne s jego
nadzieje, i dlatego wanie by mimo woli zy na Duni.
1 Pod wpywem Bachusa" po spoyciu alkoholu; Bachus w mitologii rzymskiej
bg wina i plonw.
58
/,c pr/,ez LO oruynarne iraKtowame i Kpiny chcia tylko ukry istotny stan rzeczy wobec
innych. Ale po pewnym czasie nie wytrzyma i omieli si zrobi Duni jawnie bezecn
propozycj, obiecujc jej zote gry, a ponadto chcia porzuci wszystko i wyjecha z ni do
innej wsi albo nawet i za granic. Moesz sobie wyobrazi jej cierpienia. Natychmiast
porzuci posady nie moga nie tylko z powodu dugu, ale i oszczdzajc Marf Pietrown,
ktra mogaby powzi jakie podejrzenie, a to rozstroioby ycie rodzinne. Poza tym byby
to rwnie skandal dla Duni, bo tak gadko to przej nie mogo. By jeszcze szereg innych
powodw, tak e przed upywem szeciu tygodni Dunia w adnym razie nie moga liczy na
wyrwanie si z tego koszmarnego domu. Oczywicie, znasz dobrze Duni, wiesz, jaka jest
mdra i jaki ma mocny charakter. Dunia potrafi bardzo duo znie i nawet w najgorszej
sytuacji znajdzie w sobie tyle siy, eby si nie podda rozpaczy. Nawet mi wszystkiego nie
napisaa, eby mnie zbytnio nie martwi, a przecie czsto korespondowaymy ze sob. Ale
rozwizanie nastpio szybko i niespodziewanie. Marfa Pietrowna przypadkowo podsuchaa
swojego ma, jak nagabywa Duni w ogrodzie, zrozumiaa to na opak i j o wszystko
oskarya w przekonaniu, e to ona jest wszystkiemu winna. Od razu na miejscu, w ogrodzie,
urzdzia jej straszn scen: Marfa Pietrowna nawet uderzya Duni, nie chciaa nic sucha, a
sama wrzeszczaa ca godzin, wreszcie kazaa natychmiast odwie Duni do mnie do
miasta na zwyczajnej, chopskiej furze, na ktr zwalili, jak popado, wszystkie jej rzeczy,
bielizn, sukienki, nie popakowane i nie zwizane. A tu jak na zo spad ulewny deszcz i
Dunia, dotknita do ywego i zhabiona, musiaa przejecha z chopem cae siedemnacie
wiorst otwart fur. Pomyl wic, co mogam Ci napisa o tym wszystkim w odpowiedzi na
Twj list sprzed dwch miesicy? Byam sama w rozpaczy; nie miaam odwagi napisa
prawdy, bo Ty sam bye wtedy nieszczliwy, zdenerwowany i zrozpaczony, zreszt, co Ty
by na to mg poradzi? A znowu wypisywa rne
59
gupstwa, kiedy ma si na sercu taKi ciar tego me mogam. Przez cay miesic
utrzymyway si w naszym miecie o tej historii niesychane plotki, doszo do tego, e nie
mogymy z Duni ju nawet chodzi do cerkwi, eby nie widzie tych wszystkich
pogardliwych spojrze i nie sysze szeptw, a nawet gonych rozmw przy nas
prowadzonych. Wszyscy znajomi odsunli si od nas, przestali si nawet kania, a potem
dowiedziaam si z pewnego rda, e subiekci sklepowi i niektrzy kancelici zamierzali
nas publicznie napitnowa przez wysmarowanie bramy naszego domu dziegciem, tak e
to wszystko tak. On jest ju radc dworu1, nazywa si Piotr Pietrowicz uyn i jest dalekim
krewnym Marfy Pietrowny, ktra w znacznej mierze do tego si przyczynia. Zacz od tego,
e przez ni wyrazi ch poznania nas, zosta przyjty, jak si patrzy, na kawce, a ju
nazajutrz nadesa list, w ktrym w bardzo uprzejmej formie owiadczy si i prosi o szybk i
definitywn odpowied. Jest to czowiek bardzo zajty, pracowity, wanie teraz pieszy si
do Petersburga, tak e nie ma ani chwili do stracenia. Rozumiesz chyba, e w pierwszej
chwili byymy niezmiernie zdumione, bo to wszystko stao si tak szybko i niespodziewanie.
Rozmylaymy i zastanawiaymy si nad tym obie przez cay dzie. Jest to czowiek, ktry
ma przyszo zabezpieczon, solidny, ma a dwie posady i zebra ju wasny kapitalik. Co
prawda, ma ju 45 lat, jednake jest zupenie miy i moe si jeszcze podoba kobietom,
sowem, jest to w ogle czowiek bardzo przyzwoity i solidny, moe tylko troch ponury i
jakby wyniosy. Moliwe jednak, e robi tylko takie wraenie na pierwszy rzut oka. Chc Ci
uprzedzi, kochany Rodia, e jak si z nim zobaczysz w Petersburgu, co nastpi w
najbliszym czasie, nie wydawaj o nim sdu zbyt pochopnie i prdko, jak to zwykle u Ciebie
bywa, nawet gdyby na pierwszy rzut oka co miaoby Ci si w nim nie podoba. Mwi Ci to
na wszelki wypadek, cho
1 Radca dworu stopie sidmy wedug Tabeli rang. Por. przypis na s. 36.
62
, /,c sprawi na looiejaK najlepsze wraenie. W ogle uwaam, e aby kogo pozna, naley
bada go ostronie i delikatnie, eby si popiesznie nie uprzedzi do niego, bo to potem
bardzo trudno jest wykorzeni. A Piotr Pitro wie, przynajmniej wszelkie pozory za tym
przemawiaj, jest czowiekiem cakowicie godnym szacunku. W czasie pierwszej swojej
wizyty owiadczy nam, e jest czowiekiem solidnym, lecz pod wieloma wzgldami
podziela, jak sam si wyrazi, pogldy naszego nowego pokolenia i jest wrogiem wszelkich
przesdw. Duo jeszcze powiedzia, bo jest jakby troch chepliwy i lubi bardzo, eby go
suchano, ale to przecie nie jest tak znowu wad. Oczywicie, mao z tego zrozumiaam, ale
Dunia wytumaczya mi, e cho wyksztacenie ma niewielkie, jest czowiekiem rozsdnym i
zdaje si by dobry. Znasz przecie charakter swojej siostry. Jest to dziewczyna o twardym
charakterze, rozsdna, cierpliwa i szlachetna, chocia o zbyt zapalczywym sercu, ktre znam
doskonale. Przyzna naley, e ani z jej, ani z jego strony nie ma tu nadzwyczajnej mioci,
ale wiesz przecie, e Dunia to mdre dziecko, poza tym niesychanie szlachetna istota,
sowem istny anio, i bdzie uwaaa za swj obowizek da szczcie mowi, ktry ze swej
strony bdzie dba ojej szczcie, a co do tego ostatniego nie mamy na razie specjalnych
powodw, by wtpi, jakkolwiek bardzo prdko si to wszystko sklecio. Trzeba zauway,
e on jest jednak czowiekiem roztropnym i naturalnie, sam si przekona, e jego wasne
szczcie maeskie bdzie tym bardziej zapewnione, im szczliwsza bdzie z nim Dunia.
A e s tam jakie braki charakteru, moe jakie dawne przyzwyczajenia i pewna niezgodno
pogldw (czego nie mona unikn w najszczliwszych maestwach), to pod tym
wzgldem sama Dunia mi powiedziaa, e ona liczy tylko na siebie, e nie ma co si tu
niepokoi i e potrafi bardzo duo znie pod warunkiem, e przysze stosunki bd uczciwe i
sprawiedliwe. A wygld zewntrzny czowieka bywa bardzo zudny. Na przykad, on
wydawa mi si w pierwszej chwili jakby troch obcesowy,
63
ale moe to wanie sta wyniKa, i jest to CZIOWICK oiwariy, myl, e nawet na pewno
taki jest. W czasie drugiej wizyty, ju po otrzymaniu zgody, wyzna w rozmowie, e przedtem
jeszcze, zanim pozna Duni, postanowi pobra si z dziewczyn uczciw, ale bez posagu i
obowizkowo tak, ktra ju zaznaa biedy, bo jak si wyrazi, m nie powinien niczego
zawdzicza onie, ale jest bardzo dobrze, gdy ona uwaa swego ma za dobrodzieja.
Doda musz, e on to wszystko powiedzia nieco grzeczniej i serdeczniej, ni ja Ci to pisz,
ale zapomniaam, jak si dokadnie wyrazi, pamitam tylko sens, a zreszt nie powiedzia
lepiej zrobi, jeeli po ich lubie bd mieszka oddzielnie, jak teraz sobie mieszkam, a nie
razem z nimi. Przekonana jestem, e on bdzie na tyle szlachetny i delikatny, e sam mnie
zaprosi i zaproponuje mi, ebym nie rozstawaa si wicej z crk, a jeli jeszcze nie
wspomina mi o tym, to oczywicie dlatego tylko, e rozumie si to samo przez si, ale ja
propozycji tej nie przyjm. Nieraz w yciu przekonywaam si, e teciowe nie bardzo
przypadaj do gustu ziciom, a ja nie tylko dla nikogo na wiecie nie chc by najmniejszym
choby ciarem, ale sama chc by zupenie swobodn, dopki mam jeszcze jakie takie
wasne okruchy i takie dzieci, jak ty i Dunia. Jeeli to bdzie moliwe, zamieszkam, Synu,
przy was obojgu, bo widzisz, najprzyjemniejsz nowin zachowaam na ostatek: dowiedze
si, Kochany, e moe w bardzo krtkim czasie spotkamy si znowu we troje i uciniemy si
po prawie trzyletniej rozce! Ostatecznie jest ju postanowione, e ja i Dunia wyjedamy do
Petersburga, nie wiem jeszcze kiedy, ale ju bardzo prdko, moe nawet za tydzie. Wszystko
zaley od dyspozycji Piotra Pietrowicza, ktry natychmiast po przyjedzie do Petersburga
rozejrzy si tam i da nam zna. Z pewnych wzgldw pragnie on moliwie przypieszy
ceremoni lubu i nawet w miar monoci wyprawi wesele ju teraz, w miso-pucie, a
jeeli si to nie uda ze wzgldu na krtki czas, to zaraz po Wniebowziciu. O, jake
uszczliwiona uciskam Ci, Kochanie! Dunia a dry z radoci na sam myl zobaczenia si
z Tob i raz nawet jakby artem powiedziaa, e choby dla tego samego wyszaby za m za
Piotra Pietrowicza. To istny anio! Ona nie dopisuje si teraz do listu, ale kazaa Ci napisa,
e ma
66
tyie z i o Da do pomwienia, tak bardzo duo, e nie wiedziaaby, od czego zacz, bo w
kilku wierszach niczego nie napisze, a tylko si zdenerwuje; kazaa Ci bardzo serdecznie
ucisn i przesa Ci milion causw. Pomimo tego, e moe zobaczymy si ju wkrtce,
postaram si wysa Ci w tych dniach pienidze, moliwie najwicej. Teraz, kiedy si
dowiedziano, e Dunia wychodzi za m za Piotra Pietrowicza, mj kredyt od razu si
powikszy i jestem przekonana, e Afanasij Iwanowicz zawierzy mi na poczet emerytury
nawet do siedemdziesiciu piciu rubli, tak e chyba bd moga Ci wysa jakie
dwadziecia pi rubli, a moe nawet i trzydzieci. Wysaabym Ci wicej, ale obawiam si,
e moe nam nie wystarczy na koszta podry. Chocia Piotr Pietrowicz by tak askawy, e
wzi na siebie cz kosztw naszego wyjazdu do stolicy, mianowicie podj si na wasny
koszt dostarczy nasze bagae i wielki kufer (ma to zrobi przez swoich znajomych), mimo to
jednak musimy bra w rachub przyjazd do Petersburga, gdzie nie mona pokaza si bez
grosza, chociaby na ten pierwszy czas. Zreszt, wszystko ju z Duni cile obliczyymy i
okazao si, e droga pochonie niewiele pienidzy. Do kolei mamy wszystkiego
dziewidziesit wiorst i na wszelki wypadek zgodziymy ju pewnego znajomego furmana,
a dalej moemy spokojnie jecha trzeci klas. Moliwe wic, e uda mi si wysa Ci nie
dwadziecia pi rubli, a prawie na pewno trzydzieci. Ale dosy ju tego: zapisaam cae
dwa arkusze, tak e ju wicej miejsca nie mam. To wszystkie nasze dzieje. A sporo si przez
ten czas zebrao! A teraz, Najukochaszy Mj Synu, ciskam Ci serdecznie i bogosawi
macierzyskim bogosawiestwem. Kochaj Duni, siostr swoj, Rodia, kochaj j tak, jak
ona Ciebie kocha, wiedz o tym, e ona kocha Ci bezgranicznie, wicej ni sam siebie.
Dunia to anio, a ty, Rodia, jeste dla nas wszystkim ca nasz nadziej i oparciem. Bd
tylko szczliwy, to i my bdziemy szczliwe. Czy modlisz si jeszcze do Boga, Rodia, tak
jak dawniej, czy wierzysz w dobro i wszechmoc Stwrcy i Zbawcy naszego? Dr na myl o
tym, e
67
i Ciebie moga nawiedzi modna dzisiaj niewiara. Jeli tak jest, to ja bd si modli za
Ciebie. Przypomnij sobie, Kochany, jak to w dziecistwie, jeszcze za ycia Twego ojca,
szczebiotae modlitwy na moich kolanach i jacy bylimy wwczas wszyscy szczliwi!
Hm, co prawda, to prawda szed dalej ladem plczcych mu si w gowie myli eby
pozna czowieka, trzeba istotnie bada go ostronie i delikatnie; ale pana uyna widz
jak na doni. Najwaniejsze, e jest to czowiek solidny i zdaje si by dobry: ho, ho, to nie
arty, wzi na siebie przewz rzeczy, wielki kufer przewozi na swj koszt! No to jake
mgby nie by dobry? A one, narzeczona i matka, zgodziy ju chopa z fur nakryt rogoa
(jedziem tak przecie!). Gupstwo! Wszyst-kiego dziewidziesit wiorst, a dalej mog
spokojnie jecha trzeci klas, z tysic wiorst. I susznie: pozna pana po cholewach; a pan
co, panie uyn? Przecie to paska narzeczona... i nie mg pan przecie nie wiedzie, e
matka poycza pienidze na drog pod zastaw emerytury? Rozumiem, w paskim pojciu jest
to ukad handlowy, przedsibiorstwo oparte na obustronnych korzyciach i rwnych
udziaach, czyli e wydatki te p na p, wedle przysowia: kochajmy si jak bracia, a
liczmy si jak ydzi. Ale ten solidny czowiek troch je tu orn: baga kosztuje przecie
mniej ni przejazd, a moe bdzie bez adnej opaty. C to, adna z nich nie widzi tego czy
te nie chce widzie? Bo przecie s zadowolone, bardzo zadowolone! I pomyle tylko, e to
dopiero kwiatki, owoce za czekaj je jeszcze! A najwaniejsze, e nie chodzi tu o skpstwo,
nie chodzi o sknerstwo, lecz o ton w caej tej sprawie. Przecie to jest zapowied tego, co
bdzie po lubie... I czeg to mateczka tak si rozhulaa? Z czym przyjedzie do Petersburga?
Z trzema rublami albo z dwoma papierkami, jak mawia tamta... starucha... Z czego myli
y w Petersburgu potem? Przecie ju si z jakich powodw domylia, e nie bdzie moga
mieszka
70
itt/,ciii uuui pu siuuic, nawet w tym pierwszym UKICSIC. icn sympatyczny czowiek z
pewnoci wygada si jako, da to do zrozumienia, cho mateczka rkami i nogami si
zapiera: Propozycji tej, powiada, nie przyjm. Co to znaczy, na co ona liczy: na te sto
dwadziecia rubli emerytury i to jeszcze ze spat dugu u Afanasija Iwanowicza? Wiem,
wiem, dzierga chustki zimowe, haftuje mankieciki do sukien, psuje swoje stare oczy. Ale
chustki te dodaj wszystkiego dwadziecia rubli rocznie do tych stu dwudziestu, wiem
przecie dobrze o tym. Wynika z tego, e mimo wszystko polegaj na szlachetnoci serca
pana uyna: Sam niby zaproponuje, zaprosi. Czekaj, tatko, latka! Szykuj kies! Zawsze
tak bywa u tych schillerowskich1 szlachetnych marzycieli: do ostatniej chwili stroj
czowieka w pawie pira, do ostatniej chwili licz na dobro, a nie zo i chocia wyczuwaj
odwrotn stron medalu, za adne skarby nie powiedz sobie gorzkiej prawdy: ciarki je
przechodz na sam myl o tym; rkami i nogami broni si przed prawd, dopki ten
admirowany czowiek wasnorcznie nie przytrze im nosa. Ciekawe te, czy szanowny pan
uyn ma ordery; gotw jestem si zaoy, e ma jak Ann w klapie2 i e wkadaj na
przyjcia u dostawcw i kupcw. Z pewnoci woy j rwnie na swj lub! Zreszt, pal go
diabli!...
...e mateczka tak rozumuje, Bg z ni, ju si nie zmieni, ale Dunia, co Dunia? Duniu, droga
moja, przecie ja ci znam! Przecie miaa ju dwudziesty rok, kiedy widzielimy si po raz
ostatni: dobrze poznaem twj charakter. Matka pisze wanie, e Dunia potrafi bardzo duo
znie. Sam o tym wiedziaem. Wiedziaem o tym ju dwa i p roku temu i wanie przez
dwa i p roku zastanawiaem si nad tym, e Dunia potrafi bardzo duo znie. Skoro
moga znie pana Swidrygajowa ze
1 Schillerowscy marzyciele od nazwiska romantycznego poety niemieckiego Friedricha
Schillera (1759-1805).
2 Chodzi o Order w. Anny, wprowadzony w Rosji przez cara Pawa I w 1797 r.
71
wiele potrafi znie. A teraz razem z mateczk wyobrazia sobie, panno, e potrafisz znie i
pana uyna, ktry rozwija teori, e lepsze s ony wyrwane z ndzy i traktujce przeto
ma jako swego dobroczyc. A najlepsze jest to, e wygasza t swoj teori omale na
razie robi to niechtnie i nawet z pewn zoci, potem jednak zaczo go to coraz bardziej
absorbowa. Zapragn naraz odgadn, co waciwie tkwio w tej kobiecie. Po pierwsze, bya
to widocznie modziutka dziewczyna, bo sza przy takim upale z go gow, bez parasolki i
rkawiczek, jako komicznie wymachujc rkami. Miaa na sobie lekk, jedwabn sukienk,
ale rwnie jako dziwnie na niej lec, ledwie pozapinan, a z tyu w talii, tam, gdzie si
zaczyna spdnica, rozerwan; oderwany by cay kawa materiau, ktry zwisa i dynda. Na
obnaon szyj miaa narzucon ma chusteczk, ktra rwnie jako krzywo sterczaa na
bok. Na dobitek dziewczyna sza niepewnym krokiem, potykajc si co chwila i chwiejc si
na wszystkie strony. Spotkanie to pochono bez reszty ca uwag Raskol-nikowa. Zetknli
si oboje akurat przy samej awce, ale doszedszy do awki, dziewczyna opada na ni caym
ciaem, przechylia gow przez porcz i przymkna oczy, widocznie z nadmiernego
zmczenia. Wpatrujc si w ni, natychmiast domyli si, e bya zupenie pijana. Dziwny i
niesamowity by to widok. Pomyla sobie nawet, czy aby si nie pomyli, mia bowiem przed
sob zupenie mod twarzyczk dziewczynki w wieku lat szesnastu, moe nawet pitnastu
drobnej, adniutkiej, jasnowosej. Dziewczyna bya caa rozogniona i twarz miaa jakby nieco
obrzk. Bya prawie nieprzytomna; zaoya nog na nog i wida byo, e zupenie nie
zdaje sobie sprawy, e jest na ulicy.
Raskolnikow nie usiad, ale nie chcia odej i sta przy niej zdumiony. Bulwar ten zawsze
jest pusty, teraz za, o godzinie drugiej, w tak straszny upa nie byo tam ywej duszy. Ale
jakie pitnacie krokw od awki, z boku, zatrzyma si jaki pan, ktry mia widocznie
ogromn ochot podej do dziewczyny w okrelonym zamiarze. Prawdopodobnie dostrzeg
j rwnie z daleka i dopdzi, ale przeszkodzi mu w tym Raskolnikow. Rzuca wic na
niego wcieke spojrzenia, ale tak, by ten ich nie
76
zauway, i niecierpliwie czeka, a odejdzie natarczywy oberwaniec. Sprawa prosta. By to
jegomo koo trzydziestki, tusty, dobrze zbudowany, krew z mlekiem, o rowych ustach, z
maym wsikiem i bardzo modnie ubrany. Raskolnikowa ogarna szewska pasja; mia ochot
w jaki sposb obrazi tego opasego elegancika. Zostawi wic na chwil dziewczyn i
podszed do niego.
Hej tam, panie widrygajow M Czego pan tu sterczy? zawoa, zaciskajc pici i
miejc si zapienionymi z wciekoci wargami.
A bo co? surowym tonem zapyta elegant, marszczc brwi i mierzc wyniole
Raskolnikowa.
Precz std i basta!
Jak miesz, ty kanalio!...
I zamachn si szpicrut. Raskolnikow rzuci si na niego z piciami, nie zdajc sobie
sprawy z tego, e silne panisko daoby sobie rad z dwoma takimi jak on. W tej chwili jednak
kto mocn rk chwyci go z tyu: midzy nimi stan policjant.
Hola, panowie, prosz bez bijatyki w miejscu publicznym. Czego pan sobie yczy? Kim
pan jest? zwrci si ostrym tonem do Raskolnikowa, spogldajc na jego achmany.
Raskolnikow spojrza na niego uwanie. Bya to dzielna twarz wiarusa, z siwymi wsami i
baczkami, o niegupim wyrazie.
Wanie pan mi jest potrzebny zawoa, chwytajc go za rkaw. Jestem byym
studentem, nazywam si Raskolnikow... Przy okazji o tym niech si i pan dowie zwrci
si do eleganta. A pan niech pjdzie za mn, co panu poka...
I schwyciwszy policjanta za rk, zaprowadzi go do awki.
O, prosz, niech pan spojrzy, jest cakiem pijana, sza wanie bulwarem: kto j wie, co to
za jedna, ale nie widzi mi si,
1 Swidrygajow przewijajce si wwczas w prasie nazwisko hochsztaplera grasujcego na
prowincji. Zbieno z nazwiskiem bohatera Zbrodni i kary niby przypadkowa, ale znaczca.
77
zeoy oyia zawoaowa... rrawaopoaoonie gazies j spoin i uwiedli... po raz pierwszy... rozumie
pan? I tak j pucili na ulic. Niech pan spojrzy, jak podart ma sukni i jak jest woona:
przecie j ubierano, a nie ona sama si ubieraa i wida, e ubieray j nieumiejtne rce,
mskie. To wida. A teraz niech pan spojrzy tutaj: na tego elegancika, z ktrym przed chwil
chciaem si zmierzy, zupenie go nie znam, po raz pierwszy go widz, ale on te j
przyuway, tak pijan i nieprzytomn, no i mia ogromn ochot podej i zwabi j, bo jest
w takim wanie stanie, i gdzie j uprowadzi... Na pewno tak jest; niech mi pan wierzy, e
si nie myl. Na wasne oczy widziaem, jak j obserwowa i ledzi, tylko mu
przeszkodziem i teraz czeka, a odejd. Widzi pan, odszed tylko o kilka krokw i stoi, niby
skrca papierosa... Jak by mu tu przeszkodzi? Moe moglibymy j jako odprowadzi do
domu, niech pan co poradzi!
Policjant w jednej chwili zrozumia wszystko i domyli si, o co chodzi. Z grubym elegantem
sprawa bya jasna, pozostawaa jeszcze dziewczyna. Policjant nachyli si, eby si jej
dokadniej przyjrze, i na twarzy jego odmalowao si szczeglne wspczucie.
Och, biedaczka! odezwa si, kiwajc gow to to jeszcze prawie dziecko. Uwiedli
j, nic innego. Panienko, panienko zawoa na ni gdzie panienka mieszka?
Dziewczyna otworzya zmczone i osowiae oczy, nieprzytomnie spojrzaa na indagujcych j
mczyzn i machna tylko rk.
Prosz powiedzia Raskolnikow (wycign przy tym z kieszeni 20 kopiejek; na
szczcie znalazo si). Niech pan wemie te pienidze, zawoa dorokarza i kae odwie
j do domu. Tylko musimy dowiedzie si od niej adresu.
Panienko, panienko! znowu indagowa policjant, zainkasowawszy pienidze Zaraz
wezm dorok i sam pani odwioz. Dokd pani kae? Co? Gdzie pani mieszka?
Jazda std!... czego si czepiacie!... warkna dziewczyna i znw machna rk.
78
u, 10 nieiaame, oarazo nieadnie; w styaziaDy si panienka. Znowu pokiwa gow,
zawstydzajc j, wspczujc i oburzajc si na przemian. To ci kopot! zwrci si do
Raskolnikowa, mierzc go znowu od stp do gw. Widocznie i jemu wyda si dziwny, bo
taki obdartus, a szasta groszem.
Gdzie j pan znalaz? zapyta go.
Mwi przecie panu: sza przede mn, chwiejc si, tym samym bulwarem. Ledwie
zdoaa doj do awki i zwalia si na ni.
O, co to za bezwstydny wiat zrobi si teraz! Boe wity! Ledwie od ziemi odrosa i ju
pijana! Uprowadzili j, jak amen w pacierzu! O, i sukni ma rozerwan... Co za rozpusta
zapanowaa na wiecie!... A wida, e jest z dobrej rodziny, pewnie z jakiej biednej... Dzi
duo jest takich. Z wygldu jest taka delikatna, jak prawdziwa panienka i znowu nad ni
si nachyli.
Moe i on mia dorastajce crki prawdziwe panienki, bardzo delikatne", z pretensjami
do dobrego wychowania, ale zerkajce na dzisiejsz mod...
Najwaniejsze troska si Raskolnikow eby temu szubrawcowi przeszkodzi!
Jeszcze on bdzie si nad ni znca! Od razu wida, czego taki chce; widzicie go, drania, ani
si ruszy z miejsca!
Raskolnikow mwi gono i niedwuznacznie wskazywa na eleganta palcem. Ten usysza to
i chcia ju da wyraz swojej wciekoci, ale si pohamowa, ograniczajc si do
pogardliwego spojrzenia. Po chwili odszed jeszcze z dziesi krokw i znowu si zatrzyma.
Jemu przeszkodzi to niby mona powiedzia stary kapral w zamyleniu. Byleby ta
panna po wiedziaa, dokd j odwie, bo inaczej... Panienko, panienko! nachyli si
znowu.
Naraz dziewczyna szeroko rozwara oczy, rozejrzaa si uwanie, jakby ju co rozumiaa,
aobnej
85
za babk, ktra zmara ju bardzo dawno i ktrej nigdy nie widzia. Zabierali zawsze ze sob
kuti1 z ryu, miodu i rodzynek na biaym pmisku, owinitym serwetk; rodzynki wcinite
byy w ry na ksztat krzya. Bardzo lubi t cerkiew z jej starymi obrazami witych,
przewanie bez ram, lubi te starego popa z drc gow. Obok grobu babki, na ktrym
pooona bya kamienna pyta, by may grb modszego braciszka, ktry umar w szstym
miesicu ycia i ktrego rwnie nie zna, bo nie mg pamita, ale opowiadano mu, e mia
modszego brata i dlatego zawsze, gdy odwiedza cmentarz, nabonie i z szacunkiem egna
si nad grobem, bi pokony i caowa ziemi.
I oto ni mu si: id z ojcem drog na cmentarz i przechodz obok szynku; trzyma ojca za
rk i ze strachem patrzy na szynk. Pewna osobliwa okoliczno przykuwa jego uwag: tym
razem jest tu jaka zabawa, krci si cay tum wystrojonych mieszczek, bab wiejskich i ich
mw oraz wszelkiego rodzaju hoota. Wszyscy s pijani, wszyscy piewaj jakie piosenki,
a przed gankiem szynku stoi fura, ale jaka dziwna fura. Jest to jeden z furgonw, do ktrych
zaprzga si wielkie konie pocigowe i ktre su do przewozu towarw i beczek okowity.
Jako chopiec zawsze z przyjemnoci przyglda si tym ogromnym koniom o dugich
grzywach i grubych nogach, kroczcym spokojnie, miarowo i cigncym cae gry adunku,
nic a nic si nie nadwerajc, jakby im z tymi wozami byo lej ni bez wozw. Ale teraz,
rzecz dziwna, do tego wielkiego furgonu wprzona bya maa, chuda buanka chopska,
jedna z takich, ktre jak to czsto obserwowa, wya ze skry, eby cign wz
naadowany drwami albo sianem, zwaszcza gdy wz ugrznie w bocie albo utknie w
koleinie, a chopi tak bolenie, tak strasznie bolenie wal je batami, nieraz nawet po pysku
1 Kutia (ukr.) tradycyjna potrawa obrzdowa, zwaszcza na Rusi i na Litwie, przyrzdzana
z gotowanej pszenicy, kaszy lub ryu z dodatkiem maku, miodu i bakalii.
86
i po oczacn; jemu icn zai, iaK oarazo zai, ze patrze me moe i omal nie pacze, a mama
odrywa go od okna. Naraz zakotowao si w tumie: z szynku wychodz z krzykami, z
pieniami, z baaajkami cakiem pijane, wielkie chopiska w czerwonych i niebieskich
koszulach, w narzuconych na ramiona armiakach1. Wsiada, wszyscy wsiada!
wrzeszczy jeden z nich, mody jeszcze, o dziwnie grubej szyi i misistej, czerwonej jak
marchew twarzy wszystkich powioz, wsiada!" W odpowiedzi na to rozlega si oglny
miech i okrzyki:
Taka klacz albo to powiezie!
Czy ty, Mikoka, na gow upad: tak kobylin do takiego wielgachnego furgonu
zaprzga!
Ale ta buanka ze dwadziecia rokw bdzie miaa!
Wsiadajta, wszystkich powioz! znowu krzyczy Mikoka, skaczc pierwszy do furgonu,
bierze lejce i staje wyprostowany na przodku. Gniady wczoraj z Matwiejem poszed
krzyczy z fury a ta chabeta, chopy, ino mi krew psuje: widzi mi si, e j kiedy zabij,
tylko obrok darmo re. Mwi wam wsiada, to wsiada! Galopem psiakrew puszcz! Pjdzie
galopem! Bierze bat do rki i z rozkosz szykuje si do katowania buanki.
Jak wsiada, to wsiada! miej si w tumie. Syszyta, galopem pjdzie!
eby ci nie poniosa!
Nie aowa, chopy, bierzta, kto yw, baty i jazda!
Juci! Wal j!
Wszyscy wa na furgon ze miechem i dowcipami. Wlazo ze szeciu chopa i jeszcze jest
miejsce. Zabieraj jedn bab, grub i rumian. Ubrana jest w czerwon spdnic, ma
jaskraw chustk na gowie, paciorki na szyi, krtkie buty, gryzie orzechy i umiecha si
filuternie. Wszyscy dookoa si miej, bo i jake si tu nie mia: taka szkapina ma cign
taki
1 Armiak siermigi.
wierzchnie ubranie chopskie z taniego materiau, rodzaj
87
ciar i 10 jeszcze gaiopem; uwocn cmopow oierze ao rK po bacie, eby pomaga Mikoce.
Rozlega si: wio!" Klacz szarpie z caych si, ale nie tylko galopem, lecz stpa ledwie si
wlecze, przebiera nogami, stka i a przysiada pod gradem razw trzech batw, ktre sypi
si na ni jak groch. Rechot na furze i w tumie wzmaga si jeszcze, Mikoka zoci si i z
wciekoci jeszcze bardziej wali koby, jakby rzeczywicie wierzy, e pjdzie galopem.
Wecie i mnie chopy! krzyczy rozochocony parobek z tumu.
Wsiada! Wszyscy wsiada! wrzeszczy Mikoka
wszystkich powiezie. Zakatuj cierwo! I wali j, bezustannie wali, a rozjuszony sam
ju nie wie, czym j bi.
Tatusiu, tatusiu krzyczy chopiec do ojca tatusiu, co oni robi? Tatusiu, biednego
konika bij!
Chodmy std! uspokaja go ojciec. Pijani s, awanturuj si durnie; chod, nie patrz
na to! i chce go zabra, ale on si wyrywa ojcu z rk i jak oszalay biegnie do konia. Ale z
biedn klacz jest ju bardzo le. Ledwie dyszy, co chwila staje, znowu si zrywa, omal nie
pada.
Walta j, niech zdycha! drze si Mikoka. Zakatrupi!
Boga w sercu nie masz, diable jeden! krzyczy jaki starzec z tumu.
Gdzie by taka szkapina taki ciar ucign poradzia?
dodaje inny.
Zadrczysz! krzyczy trzeci.
A co? Moja chudoba! Robi, co mi si podoba. Wsiadajta jeszcze, wszystkie wsiadajta!
Musi, cierwo, i galopem!...
Nagle wszystkie te wrzaski zaguszya salwa miechu: szkapina nie wytrzymaa tego
katowania i zacza desperacko wierzga. Nawet starzec nie mg si powstrzyma i si
umiechn. Bo i prawda: taki zdechlak, a jeszcze wierzga!
Dwch parobczakw z tumu chwyta za baty i zaczyna okada szkapin po bokach. Jeden
wali z jednej, drugi z drugiej strony.
88
, pu sicpiax;ii sciciwu: wrzeszczy
Zapiewamy! krzyczy kto z fury, a caa reszta intonuje spron piosenk, przeplatan
gwizdami i dudnieniem bbna. Baba na furze gryzie orzechy i mieje si.
Chopiec biegnie obok konika, to znw wybiega naprzd, widzi, jak go wal po oczach, po
samych oczach! Pacze. Serce mu si ciska z blu, zami si oblewa. Jeden z katujcych
konia smagn go po twarzy; nie czuje nawet tego, zaamuje rce, krzyczy, rzuca si do
siwobrodego starca, ktry z wyrzutem krci gow. Jaka baba bierze go zi rk i chce std
zabra, ale wyrywa si jej i znowu biegnie do konia. Szkapina zbiera ju resztki si i znowu
wierzga.
A nieche ci, psiajucho! wrzeszczy rozjuszony Miko-ka. Potem rzuca bat, nachyla si
i wyciga ze spodu furgonu dug i grub hoobl, chwyta oburcz za koniec i z trudem unosi
nad buank.
Zakatrupi! woaj dookoa.
Umierci!
Mj ko! krzyczy Mikoka i z caej siy wali hoobl. Sycha odgos ciosu.
Wal, wal! Na co czekacie? woaj z tumu.
Mikoka zamierzy si drugi raz i po raz drugi rbn koby po grzbiecie. Szkapa a
przysiada, ale jeszcze si zrywa, szarpie resztkami si w rne strony, usiujc cign wz,
ale ze wszystkich stron sypi si na ni razy szeciu batw, a hoobl znowu si unosi i po raz
trzeci spada na grzbiet, potem po raz czwarty z caego rozmachu. Mikoka si pieni, e nie
moe jej zabi jednym ciosem.
ywotne, cierwo! woaj dookoa.
Chopy, teraz to ju pewnikiem padnie, to ju koniec!
krzyczy kto z tumu.
Siekier j! Od razu zaszlachtowa! krzyczy inny.
Do cholery! Na bok! nieprzytomnie wrzeszczy Mikoka, rzuca hoobl, znowu si
nachyla i wyciga elazny om.
Uwaga! woa i z caej siy wali biednego konia. Cios by
89
straszny; szKapina zacnwiam si, przysiaafa, proouje jeszcze szarpn wz, ale om znowu
spada jej caym ciarem na grzbiet; szkapa pada, jakby podcito jej wszystkie cztery nogi.
Dobijaj! wrzeszczy Mikoka i jak szalony zrywa si z fury. Kilku chopw, rwnie
czerwonych i pijanych, chwyta, co kto moe baty, kije, hoobl i podbiega do
dogorywajcego konia. Mikoka staje z boku i zaczyna go okada omem. Klacz wyciga
mord, ciko wzdycha i umiera.
Dobi! krzycz z tumu.
A galopem przecie nie posza!
Mj ko! krzyczy Mikoka, stojc z omem w rku i z nalanymi krwi oczami, jakby
aowa, e nie ma ju kogo bi.
Dy prawda, Boga w sercu nie ma sycha coraz liczniejsze gosy z tumu.
Biedny chopiec, ju cakiem siebie niepomny, z krzykiem przedziera si przez tum do
buanki, obejmuje j martw za okrwawiony pysk i cauje w oczy, wargi... Potem nagle si
zrywa i z pasj rzuca si z pistkami na Mikok. W tej chwili ojciec, ktry od duszego ju
czasu ugania si za nim, apie go wreszcie i wynosi z tumu.
Chodmy std, chodmy! uspokaja go ojciec. Pjdziemy do domu.
Tatusiu! Za co oni... zabili... biednego konika! mwi przez zy, ale dech mu zapiera i
sowa jak strzpy krzyku wyrywaj mu si ze zbolaej piersi.
Pijani s, awanturuj si, to nie nasza rzecz, chodmy! mwi ojciec.
Chopiec obejmuje ojca za szyj, ale co mu przygniata pier, coraz bardziej, dotkliwiej. Chce
zapa tchu, krzykn i budzi si.
Obudzi si zlany potem, z mokrymi od potu wosami, zdyszany i przeraony.
Dziki Bogu, to tylko sen! powiedzia, siadajc pod drzewem i oddychajc gboko.
Ale co to znaczy? Czy nie zaczyna si maligna? Taki obrzydliwy sen!"
90
nyi caiy jaitoy rozouy; cizico mu oyio na sercu i smutno. Opar okcie o kolana, a gow
wspar na doniach.
Boe! zawoa czybym by w stanie, czy mgbym naprawd wzi siekier, wali j
po gowie, rozpata jej czaszk... bd si tarza w lepkiej, ciepej krwi, wyamywa zamek,
kra i dre, skrada si cay zalany... z siekier... Boe, czy to moliwe?"
Mwic to, dra jak li.
Co si ze mn dzieje! cign dalej, unoszc gow.
Wiedziaem przecie, e nie wytrzymam tego, po c wic mczyem si dotychczas.
Przecie jeszcze wczoraj, kiedy poszedem robi... t prb, ju wczoraj zrozumiaem, e tego
nie wytrzymam... Wic czego teraz chc?... Dlaczego miaem dotychczas wtpliwoci?
Przecie wczoraj jeszcze, schodzc ze schodw, sam powiedziaem, e to jest pode, ohydne,
niskie, niskie... przecie na sam myl o tym na jawie zrobio mi si niedobrze i przeraenie
mnie ogarno...
O nie, nie znios tego, nie wytrzymam! Niechby nawet moje obliczenia nie ulegay
jakiego ndznego szynku. Zada herbaty, usiad w kcie i zamyli si. Niesamowita myl
lga si w jego gowie, wykluwaa si jak kurcz z jajka i bardzo, ale to bardzo go
pochona.
Obok niego, przy ssiednim stoliku siedzia student, ktrego widzia po raz pierwszy, i mody
oficer. Po rozegranej partii bilardu zasiedli do herbaty. Naraz usysza, e student opowiada
oficerowi o lichwiarce, Alonie Iwanownie, wdowie po referendarzu, i podaje mu jej adres. Ju
taki szczeg wyda si Raskolnikowowi nieco dziwny: wanie stamtd wraca, a tu o wilku
mowa. Oczywicie, e jest to tylko zbieg okolicznoci, ale on nie moe si teraz opdzi od
pewnej niezwykej myli, a tu kto jakby umylnie dolewa oliwy do ognia: student zaczyna
opowiada swemu wsptowarzyszowi rne ciekawe szczegliki o Alonie Iwanownie.
Zacne babsko mwi student u niej zawsze mona dosta pienidze. Bogata jest jak
yd, moe od razu pi tysicy da, ale nie pogardzi nawet rublowym zastawem. Wielu z nas
do niej chodzi. Tylko e cierwo z niej okropne...
95
l dalej opowiada o tym, jaka to jdza, jaJca kapryna, wystarczy o jeden dzie opni termin
wpaty, eby przepad zastaw. Daje czwart cz wartoci przedmiotu, a bierze pi, a nawet
do siedmiu procent miesicznie itd. Student rozgada si na dobre, opowiada te, e starucha
ma siostr, Lizawiet, ktr ta saba, plugawiutka osbka co chwila bije i trzyma w cakowitej
niewoli, jak mae dziecko, podczas gdy Lizawieta ma co najmniej osiem werszkw1
wzrostu...
To istny fenomen! stwierdzi student i rozemia si na cae gardo.
Zaczli mwi o Lizawiecie. Student jako osobliwie lubowa si opowiadaniem o niej i
cigle si mia, a oficer sucha go z ogromnym zaciekawieniem i poprosi studenta o
przysanie mu Lizawiety do cerowania bielizny. Raskolnikow nie uroni ani swka z tej
rozmowy i dowiedzia si o wszystkim. Lizawieta bya modsz, przyrodni siostr starej (z
rnych matek) i miaa ju trzydzieci pi lat. Pracowaa na swoj siostr po caych dniach i
nocach, bya w domu kuchark i praczk, poza tym szya na obstalunek, najmowaa si nawet
do szorowania podg, i wszystko oddawaa siostrze. adnego obstalunku, adnej pracy nie
waya si przyj bez zezwolenia starej. Stara ma ju spisany testament, o czym nawet wie
Lizawieta, ktra wedug testamentu poza ruchomoci, krzesami i innymi drobiazgami
nie otrzymuje ani grosza; pienidze przeznaczya stara na pewien klasztor w n-skiej guberni,
za pokj jej duszy. Lizawieta bya mieszczk, ale nie miaa ma urzdnika, bya pann,
strasznie niezgrabn, okropnie wysok, o dugich, jakby powykrcanych nogach, w
znoszonych butach z kolej skry, nosia si jednak bardzo czysto. A najwaniejsze, co
szczeglnie dziwio i mieszyo studenta, byo to, e co i rusz bywaa w ciy...
Przecie powiadasz, e to potwr zauway oficer.
1 Werszek dawna rosyjska miara dugoci, wynoszca 4,45 cm. Wzrost czowieka ponad
dwa arszyny okrelano w werszkach. Por. przypis na s. 112.
96
JCS iciKa smaga, /c wygiua jaK przeorany aragon, aie nie jak potwr, imaginuj sobie.
Ma jaki dziwnie dobry wyraz twarzy i oczu. Bardzo dobry. Najlepszy dowd, e niejednemu
si podobaa. Spokojna, agodna, potulna, zgodna, na wszystko przystaje. I ma te wcale miy
umiech.
Ho, ho! Widz, e tobie te si podoba! rozemia si oficer.
To takie moje dziwactwo. A wiesz, co ci powiem: to przeklte stare pudo
zamordowabym i ograbi, i zapewniam ci, bez najmniejszego wyrzutu sumienia doda
podniecony student.
Oficer rozemia si serdecznie, a Raskolnikow drgn. Jakie to byo dziwne.
Pozwl, e zadam ci jedno powane pytanie gorczkowa si student. Oczywicie,
zaartowaem, ale zwa: z jednej strony gupi, bezmylny, ndzny, zy i chory babsztyl,
mieszkania) te tylko prbowa urzeczywistni, ale bynajmniej nie powanie, tylko tak sobie;
Trzeba pj, rozejrze si, a nie cigle buja w obokach". Ale nie wytrzyma, splun i
uciek, wcieky na samego siebie. Jednake caa analiza w sensie moralnym bya ju
zakoczona, jego kazuistyka wyostrzona bya jak brzytwa i ju sam w sobie nie znajdowa
wiadomego sprzeciwu. Ale w tym wypadku po prostu nie wierzy sobie i uporczywie,
niewolniczo szuka kontrargumentw na boku, po omacku, jak gdyby kto go do tego
zmusza i cign w tym kierunku. Wczorajszy dzie, ktry przebieg tak zaskakujco i
przesdzi o wszystkim, oddziaa na niego omale mechanicznie: jakby go kto wzi za rk
i cign za sob, nieodparcie, na lepo, z nadprzyrodzon si, bez szansy na opr. Jak gdyby
skraj jego ubrania dosta si w tryby maszyny i stopniowo go tam wcigao.
W swoim czasie byo to zreszt dawno temu interesowaa go midzy innymi kwestia:
dlaczego z tak atwoci wykrywane s zbrodnie i jak wyrane s lady wszystkich
zbrodniarzy? Powoli doszed do rnorodnych i bardzo ciekawych wnioskw. Ot jego
zdaniem gwna przyczyna tkwi nie tyle w materialnej niemoliwoci ukrycia zbrodni, ile w
samym zbrodniarzu; prawie kady zbrodniarz w chwili popeniania zbrodni ulega jakiemu
dziwnemu upadkowi woli i osabieniu rozsdku, ktre zastpuje fenomenalnie dziecinna
lekkomylno, i to wanie w chwili, w ktrej najbardziej potrzebna jest rozwaga i
ostrono. To osabienie rozsdku i upadek woli
103
\J^JC11L\J W UJC? V^ZjlV_/WiVI\.?l lid JJ^V^VJUlV^li>3l. W V_> \slL\JHJ\J\)
L\J W 1J OJ CJ OHjstopniowo, dochodzc do kulminacyjnego punktu przed momentem popenienia zbrodni; stan
ten trwa rwnie w chwili popeniania zbrodni i jeszcze jaki czas po jej dokonaniu, zalenie
od indywidualnoci przestpcy; potem mija, mija jak kada inna choroba. Ale teraz powstaje
kwestia: czy choroba rodzi przestpstwo, czy te samo przestpstwo, z racji osobliwej swojej
natury, idzie zawsze w parze z czym w rodzaju choroby? Na razie nie czu si jeszcze na
siach, aby rozstrzygn t kwesti.
Doszedszy do takich wnioskw, zdecydowa, e on osobicie, w tej jego sprawie, nie bdzie
ulega adnym chorobliwym perturbacjom, a jego rozsdek i wola nie opuszcz go na pewno
w cigu caego czasu wykonania planu, dlatego e jego czyn nie jest zbrodni"... Pomimy
cay ten proces mylowy, w wyniku ktrego doszed do takiej konkluzji, i tak ju
uprzedzilimy wypadki... dodajmy tylko, e rzeczowe, cile materialne trudnoci tej sprawy
gray w jego umyle zupenie podrzdn rol. Naley tylko zachowa panowanie nad wol i
rozsdkiem, a trudnoci te zostan we waciwym czasie pokonane, gdy przyjdzie do
zaznajomienia si z najdrobniejszymi szczegami sprawy..." Ale sama sprawa nie zaczynaa
si. Ostatecznym decyzjom swoim w dalszym cigu w najmniejszym stopniu nie dowierza, a
gdy wybia godzina, wszystko wyszo inaczej, tak jako mimo woli, omale niespodziewanie.
Pewna drobna okoliczno zupenie go zaskoczya, zanim jeszcze zdy zej ze schodw.
Gdy zrwna si ju z kuchni, jak zawsze na ocie otwart, i zajrza tam ukradkiem, eby
przekona si, czy nie ma tam czasem pod nieobecno Nastazji samej gospodyni, a jeli jej
nie ma, to czy drzwi do jej pokoju s szczelnie zamknite, eby niespodziewanie nie wyjrzaa
stamtd w chwili, kiedy wejdzie po siekier, nagle zobaczy, e tym razem Nastazja nie tylko
jest w domu, w kuchni, ale najspokojniej pracuje: wyjmuje z kosza bielizn i rozwiesza j na
sznurach! Spostrzegszy go, przerwaa prac, odwrcia si do niego i cay
104
czas me spuszczaa z mego oczu, gay przecnoazn. uawroci gow i przeszed obok kuchni,
jak gdyby nic nie widzc. Ale sprawa bya skoczona: siekiery nie ma! Okropnie go to
przerazio.
Dlaczego ubrdaem sobie myla, schodzc ju do bramy e wanie w tej chwili jej w
adnym razie nie bdzie w domu. Dlaczego, dlaczego, dlaczego z tak pewnoci tak
obrazw na cianie. Przy drugiej cianie stao szerokie ko, bardzo czyste, okryte zszyt ze
skrawkw jedwabiu, watowan kodr. Przy trzeciej cianie staa komoda. Rzecz
zastanawiajca: gdy zacz dobiera klucze do komody i usysza ich brzk, jaki dreszcz
przeszed mu po ciele. Znowu opanowaa go ch porzucenia wszystkiego i umknicia. Ale
bya to tylko jedna chwilka; na ucieczk byo ju za pno. Nawet umiechn si z
politowaniem nad samym sob, gdy nagle opanowaa go inna, niepokojca myl. Wydawao
mu si, e stara jeszcze yje i e moe si ockn. Zostawiwszy klucze i komod, pobieg z
powrotem do ciaa, zapa siekier, unis j i zamachn si raz jeszcze nad star, ale nie
uderzy. Nie ulegao wtpliwoci, e nie yje. Nachyliwszy si i przyjrzawszy si jej z bliska,
przekona si naocznie, e miaa rozpatan czaszk i jak gdyby przekrcon nieco na bok.
Chcia jej dotkn palcem, ale prdko cofn palec; i tak wida byo wszystko. Tymczasem
utworzya si ju caa kaua krwi. Naraz zauway na jej szyi sznureczek, szarpn go, ale
sznureczek by mocny i nie przerwa si; przy tym nasikn krwi. Prbowa wycign go
zza pazuchy, ale co przeszkadzao, trzymao. Z niecierpliwoci znowu unis siekier, eby
ni rbn po sznurku na ciele, z gry, ale nie mia odwagi i z trudem, poplamiwszy rce i
siekier, po dwch minutach szarpaniny w kocu rozci sznurek, nie dotykajc toporem
ciaa; nie omyli si bya tam sakiewka. Na sznureczku wisiay dwa krzyyki, cyprysowy i
miedziany, oprcz tego emaliowany szkaplerzyk; tu obok wisiaa niewielka zamszowa,
zatuszczona sakiewka ze stalowym okuciem i keczkiem. Sakiewka bya mocno wypchana;
Raskolnikow, nie ogldajc, wsun j do kieszeni, krzyyki rzuci z powrotem starej na piersi
i zabrawszy siekier, znw wbieg do sypialni.
111
si oaruzo, ziapai KIUCZC i znowu zaczai nimi manipulowa. Ale jako nie udawao mu si
to; nie mg dopasowa kluczy. Nie dlatego, e mu tak bardzo dray rce, ale jako cigle si
myli: widzi, na przykad, e to nie ten klucz, a pcha go do dziurki. Naraz przypomnia sobie i
domyli si, e ten duy klucz z zbatym pirem, ktry wisi razem z mniejszymi, musi by
nie od komody (tak zeszym razem mu si wydawao), a od jakiej skrytki i e moe w tej
wanie skrytce wszystko jest schowane. Zostawi wic w spokoju komod i wlaz pod ko,
bo wiedzia, e wszelkiego rodzaju wartociowe skrzyneczki stare kobiety chowaj pod ka.
Tak te byo: sta tam znacznych rozmiarw kufer o dugoci powyej arszyna1, z wypukym
wiekiem, obity safianem i stalowymi wiekami. Zbaty klucz akurat si nadawa i otworzy
kufer. Na wierzchu pod biaym przecieradem leao zajcze futerko, z czerwonym
pokryciem; pod nim jedwabna suknia, szal, a dalej, w gbi, zdawao si, e le same
achy. Przede wszystkim zaczai wyciera o czerwone pokrycie futerka umazane we krwi rce.
Czerwone, a na czerwonym nie bdzie zna krwi pomyla i zaraz si zreflektowa:
Boe! Zmysy trac czy co?"
Lecz gdy tylko ruszy achy, spod futerka wylizn si zoty zegarek. Zacz wszystko
przerzuca. Rzeczywicie w ga-ganach ukryte byo zoto prawdopodobnie zastawy,
wykupione i nie wykupione bransoletki, acuszki, kolczyki, szpilki itp. Niektre byy w
futeralikach, inne za po prostu owinite w papier gazetowy, ale porzdnie i starannie, w
podwjne arkusze, przewizane wsteczkami. Nie tracc ani chwili, zacz je pakowa do
kieszeni spodni i paszcza, bez wyboru, nie rozpakowujc paczuszek ani nie otwierajc futeralikw, ale duo zabra nie zdy...
Nagle usysza, e w pokoju, w ktrym leaa stara, kto chodzi. Przerwa pakowanie i zamar.
Dookoa panowaa cisza,
1 Arszyn dawna rosyjska miara dugoci, wahajca si w granicach 71,12-81,5 cm.
112
a wic iyiKo mu si zdawao. Ale naraz usysza wyranie stumiony okrzyk, jak gdyby kto
sabo i krtko jkn i zamilk. Potem znowu martwa cisza trwajca z minut albo i dwie.
Przykucn przy kufrze i czeka, wstrzymujc oddech, ale naraz zerwa si, chwyci siekier i
wybieg z sypialni.
Na rodku pokoju staa Lizawieta, z wielkim tobokiem w rku, i w osupieniu patrzya na
zamordowan siostr, biaa jak ptno i jakby za saba, by krzykn. Na widok wpadajcego
Raskolnikowa zadraa jak li i twarz zacza jej kurczowo drga. Podniosa rk i otworzya
nawet usta, ale jednak nie krzykna i wolno, tyem zacza si cofa w kt, patrzc mu
uporczywie prosto w oczy, ale w milczeniu, jak gdyby nie miaa si krzykn. Rzuci si do
niej z siekier. Wargi skrzywia tak aonie, jak to bywa u maych dzieci, kiedy zaczynaj si
czego lka, pilnie wpatruj si w przedmiot, ktry je strachem przejmuje, i zamierzaj si
rozpaka. Nieszczsna Lizawieta bya do tego stopnia prosta, zahukana i nastraszona, e nie
podniosa nawet rk, eby zasoni twarz, jakkolwiek w tej chwili byby to odruch zupenie
naturalny, bo siekier miaa wzniesion nad sam twarz. Uniosa tylko woln lew rk,
nawet nie na wysoko twarzy, i powoli wycigna j w jego kierunku, jakby go odsuwaa.
Uderzy siekier w czaszk ostrzem, z rozmachu i przerba jej ca grn cz czoa,
wrzynajc si prawie do ciemienia. Natychmiast runa na ziemi. Raskolnikow zupenie
straci panowanie nad sob, schwyci jej toboek, znowu go rzuci na ziemi i wybieg do
przedpokoju.
Coraz bardziej opanowywa go strach, zwaszcza po tym drugim, zupenie nieprzewidzianym
morderstwie. Chcia jak najprdzej std uciec. I gdyby by w stanie w owej chwili dokadniej
widzie i rozumowa, gdyby mg uwiadomi sobie wszystkie trudnoci swojej sytuacji,
ca groz, ohyd i bezsensowno oraz zrozumie wreszcie, ile czeka go przeszkd, a moe i
przestpstw, eby si std wyrwa i dosta do domu, to bardzo moliwe, e porzuciby
wszystko, poszedby, gdzie
113
, i sam na sieoic ziuunuy uumesicmc, nawei nic z,c sua.-chu o siebie, a z przeraenia i
obrzydzenia do tego, co uczyni. Szczeglne uczucie obrzydzenia potgowao si w nim z
minuty na minut. Za nic na wiecie nie wrciby teraz do kufra ani nawet do pokoi.
Jednake powoli zaczo go opanowywa jakie dziwne roztargnienie czy zaduma; chwilami
zapomina si, a raczej zapomina o rzeczy najwaniejszej, czepiajc si rwnoczenie
drobiazgw. Gdy zajrza do kuchni i spostrzeg na awce wiadro napenione do poowy wod,
postanowi umy rce i siekier. Rce mia lepkie od krwi. Siekier wrzuci ostrzem do wody,
chwyci z okna lecy na wyszczerbionym spodku kawaek myda i zacz w wiadrze my
rce. Potem wyj siekier, obmy elazo i dugo, ze trzy minuty, szorowa drewniany
trzonek, prbujc zmy krew mydem. Po tej czynnoci wytar wszystko bielizn, ktra si
suszya na sznurze przecignitym przez kuchni, a potem dugo, uwanie oglda siekier
przy oknie. adnych ladw nie byo, tylko trzonek by jeszcze mokry. Starannie znowu
zawiesi siekier na ptli pod paszczem. Nastpnie, na ile pozwalao na to wiato w ciemnej
kuchni, obejrza paszcz, spodnie, buty. Na pierwszy rzut oka wszystko byo w porzdku,
jedynie buty byy poplamione. Zwily wic jaki gagan i wytar buty. Zdawa sobie przy
tym spraw z tego, e oglda rzeczy niedokadnie, e moe jest co rzucajcego si w oczy,
czego na razie nie dostrzega. Stan w zamyleniu na rodku pokoju. Ponura, drczca myl
koataa mu w gowie myl, e traci zmysy i e w tej chwili nie jest w stanie niczego
rozsdnie obmyli ani si ratowa, e moe naley robi co zupenie innego, anieli teraz
robi... Boe drogi! Trzeba ucieka, ucieka!" wybekota sam do siebie i wybieg do
przedpokoju. Ale tutaj czekao go przeraenie, jakiego nigdy jeszcze nie dowiadczy.
Sta, przyglda si i nie wierzy wasnym oczom: drzwi, zewntrzne drzwi z przedpokoju na
klatk schodow, te same, do ktrych przedtem dzwoni i przez ktre wszed, byy Otwarte
114
i ucnyione na szeroKosc caej doni: przez cay czas, przez cay ten czas nie byy zamknite
ani na klucz, ani na rygiel! Stara nie zamkna za nim moe przez ostrono. Ale, Boe
wity! Przecie widzia potem Lizawiet! I jak mg, jak mg si nie domyli, e przecie
A-a-a...
Wic nie ma ich. To dziwne. Zreszt, bardzo gupia sytuacja. Dokd ta stara moga pj?
Mam do niej interes.
Ja te mam interes, mj panie!
Co robi? Chyba przyjdzie zrezygnowa. Och! A tak liczyem na fors! jkn
modzieniec.
Na to wyglda, e nic z tego, ale po co, u licha, si umawiaa? Sama przecie, wiedma
jedna, wyznaczya godzin. Mam n na gardle. I gdzie si, psiakrew, wasa, nie rozumiem!
Cay rok gnije w domu, nogi j bol, a tu, jak na zo, na spacer si wybraa!
Moe stra zapyta?
O co?
Dokd posza i kiedy wrci?
Hm... do diaba... zapyta... Ale przecie ona nigdzie nie chodzi... i jeszcze raz szarpn
klamk. Do cholery, nie ma co, nic z tego!
Czekaj pan! krzykn nagle modzieniec. Spjrz pan: widzi pan, jak drzwi odstaj,
kiedy si je szarpie?
No to co?
To znaczy, e nie s zamknite na klucz, tylko na rygiel, a raczej na haczyk! Syszy pan,
jak brzczy!
No?
Jeszcze pan nie rozumie? To znaczy, e kto jest w domu. Gdyby obie wyszy, to
zamknyby z zewntrz na klucz, a nie na rygiel od wewntrz. A tu syszy pan, jak brzczy
rygiel? eby si zamkn od wewntrz na rygiel, trzeba przecie by w domu, rozumie pan?
Widocznie siedz w domu i nie chc otworzy!
Ba! Rzeczywicie! skonstatowa zdumiony Koch. Wic co, u licha, sobie myl!
I zacz okropnie szarpa drzwi.
117
iNiecn pan zaczeka! zawoa znowu ten mody. I niech pan nie szarpie! Tu co jest
nie w porzdku... pan przecie dzwoni, szarpa, wic jeli nie otwieraj, to znaczy, e albo
pomdlay, albo...
Co?
Wie pan co: chodmy po stra, niech on je sam obudzi.
Susznie! I obydwaj ruszyli na d.
Chwileczk! Niech pan tu zostanie, a ja pobiegn po stra.
A po co mam zostawa?
A czy to mona wiedzie?
Moe i racja...
Ja przecie szykuj si na sdziego ledczego! Tu najwidoczniej, naj-wi-docz-niej co jest
nie w porzdku! obstawa przy swoim modzieniec i pobieg prdko na d.
Koch pozosta, raz jeszcze pocign, ale ju spokojnie, za rczk dzwonka, ktry brzkn;
powoli, jakby co kombinujc, zaczai porusza klamk w jedn i w drug stron, eby si raz
jeszcze przekona, e jest zamknite tylko na rygiel. Potem, sapic, nachyli si i zajrza przez
dziurk od klucza, ale tam tkwi od wewntrz klucz, nie mg wic nic zobaczy.
Raskolnikow ciska w rku siekier. By jak w malignie. Ju si szykowa do stoczenia z
nimi walki, gdyby weszli. Kiedy pukali i zastanawiali si nad sytuacj, przychodzia mu kilka
razy do gowy myl, eby wszystko od razu skoczy i krzykn do nich zza drzwi. Chwilami
braa go ochota nawymyla im i droczy si z nimi, dopki nie otworz. Byle tylko
prdzej!" przemkno mu przez myl.
Gdzie on jest, do diaba...
Czas mija, minuta, dwie, ale nikt nie przychodzi. Koch zacz si niecierpliwi.
cudze podwrze.
Ale i to przeszo pomylnie: drzwi strwki byy przymknite, ale nie zamknite na klucz, a
wic prawdopodobnie str jest w domu. Raskolnikow ju do tego stopnia by rozkojarzony,
e podszed wprost do strwki i otworzy j. Gdyby go str zapyta: Czego pan chce?",
najprawdopodob120
WODCC
pooy siekier na miejsce pod awk; nawet zakry j drwami, jak byo przedtem. Nikogo,
ywej duszy nie spotka a do swojego pokoju; drzwi mieszkania gospodyni byy zamknite.
Wszedszy do pokoju, rzuci si na kanap tak, jak sta. Nie spa, lea w stanie jakiego
zamroczenia; gdyby kto wszed w tej chwili do pokoju, na pewno by si zerwa i krzykn.
Do gowy cisny mu si jakie strzpy i urywki myli, ale mimo wysiku nie mg uchwyci
i zatrzyma adnej...
Cz druga
i
W takim stanie lea bardzo dugo. Chwilami jak gdyby si budzi i widzia, e dawno jest ju
noc, ale ani mu przez myl nie przeszo, eby wsta. Wreszcie zauway, e jest widno jak w
dzie. Lea na kanapie na wznak, wci zdrtwiay po tym stanie zamroczenia. Z ulicy
dochodziy przeraliwe, okropne krzyki i jki, ktre zreszt sysza pod swoim oknem co noc
o trzeciej nad ranem. Te wanie jki go obudziy. Aha! ju wychodz z szynkw pijacy
pomyla sobie to znaczy, e ju jest trzecia". I naraz zerwa si z kanapy jak oparzony:
Jak to! Ju trzecia godzina!" Usiad na kanapie i wtedy dopiero przypomnia sobie wszystko!
W okamgnieniu wszystko sobie przypomnia!
W pierwszej chwili przekonany by, e dostaje obdu. Przeszed go zimny dreszcz, ale
dreszcz ten spowodowany by rwnie gorczk, ktra zacza go trawi jeszcze we nie.
Teraz za tak nim rzucao, e zb na zb nie trafia i wszystko w nim drao. Otworzy drzwi i
zacz nasuchiwa: w caym domu wszyscy spali. Ze zdumieniem oglda siebie i wszystko
dookoa w pokoju i adn miar nie potrafi zrozumie, jak mg wczoraj, wchodzc, nie
zamkn drzwi na haczyk i rzuci si
122
na jvanap<jp mc LJIR.U w uuiiiiiu, CUG uiiwcL w Kapeluszu, Kiory spad i lea tu obok
na pododze. Gdyby kto wszed, co by sobie mg pomyle? e pijany jestem, ale..."
Podskoczy do okna. Byo do widno, wic zaczai si popiesznie oglda od stp do gw,
cae swoje ubranie: czy czasem nie ma ladw? Ale tak obejrze si nie dao; drc jak li,
zaczai zdejmowa z siebie wszystko i znowu dokadnie oglda. Powywraca wszystko do
ostatniej nitki, ale nie dowierzajc sobie, powtrzy ten przegld trzy razy. Jak si zdaje, nie
byo najmniejszych ladw; tylko w miejscu, gdzie dawniej byy zakady na nogawkach
spodni, a teraz wisiay strzpy niczym frdzle, pozostay lady zakrzepej krwi. Chwyci
popiesznie skadany n i obci frdzle. Innych ladw chyba nie byo.
Naraz przypomnia sobie, e sakiewka i rzeczy, ktre wycign z kufra starej wszystko to
ma jeszcze w kieszeniach. Dotd nie pomyla nawet o tym, eby je wyj i schowa! Nie
pomyla nawet o tym i teraz, kiedy oglda ubranie! Co to znaczy? W jednej chwili zacz je
popiesznie wyjmowa i wyrzuca na st. Wyjwszy wszystko, wywrci kieszenie, eby si
przekona, czy czasem co jeszcze nie zostao, i przenis ca t kup rzeczy do kta. W
kcie, na samym dole, odstawaa w jednym miejscu tapeta: natychmiast powpycha wszystko
do dziury za tapet. Zmiecio si! Wszystko wreszcie schowane, sakiewka rwnie!"
pomyla z zadowoleniem, podnoszc si i patrzc bezmylnie w kt, na jeszcze bardziej
odstajc tapet. Nagle a drgn cay z przeraenia: Boe drogi szepta zrozpaczony
co si ze mn dzieje? Czy to jest schowane? Tak si chowa?"
Co prawda, nie liczy na te przedmioty, myla, e bd tylko pienidze, i dlatego nie
przygotowa przedtem waciwego miejsca. Ale teraz, teraz, z czego jestem taki
zadowolony? myla. Tak si chowa? Rozum rzeczywicie odmawia mi ju
posuszestwa!" Wycieczony do ostatnich granic, usiad na kanapie i znowu wrciy
nieznone dreszcze. Machinalnie wzi lecy obok na krzele stary, zimowy paszcz
studencki, ciepy,
123
cu z,upcmit puuiiiiy, ujs-iyi sic unii i z,iiuwu
i malign, tracc poczucie rzeczywistoci.
Po niespena piciu minutach zerwa si i jak szalony rzuci si do swego ubrania. Jak
mogem znowu zasn, skoro jeszcze nic nie zostao zaatwione! Oczywicie, oczywicie,
dotd jeszcze nie wypruem ptli spod pachy! Zapomniaem o takiej wanej sprawie,
zapomniaem! Taki dowd rzeczowy!" Oderwa ptl i momentalnie podar j na drobne
kawaki, wpychajc je pod poduszk, midzy bielizn. Strzpy ptna nie wzbudzaj chyba
najmniejszych podejrze; chyba nie, chyba nie!" powtarza, stojc na rodku pokoju, i z
chorobliwie naton uwag zaczai si rozglda dookoa, po pododze, po wszystkich
zakamarkach, eby si przekona, czy czasem czego nie przeoczy. wiadomo, e
wszystko, nawet pami, nawet zwyka zdolno rozumowania zaczyna, go zawodzi,
sprawiaa mu nieznony bl. Boe, czyby to ju si zaczynao, czyby ju zaczynaa si
kara? O tak, tak jest!" Istotnie, strzpy, ktre poobcina od spodni, porozrzucane byy po
pododze na rodku pokoju tak, e kady mgby je zobaczy. Co si ze mn dzieje?"
pomyla cakiem zgnbiony.
W tej chwili przysza mu do gowy straszna myl, e by moe, cae ubranie poplamione jest
krwi, e moe jest duo ladw, ale on ich nie widzi, bo jest rozkojarzony, ma osabiony
umys... Naraz przypomnia sobie, e przecie i na sakiewce bya krew. Ba! To znaczy, e i
w kieszeni te musi by krew, bo wtedy mokr jeszcze sakiewk wsunem do kieszeni!" W
jednej chwili wywrci kiesze, patrzy tak jest na podszewce kieszeni s lady, plamy!
A wic jeszcze niezupenie straciem rozum, a wic umys i pami jeszcze dziaaj, jeeli
si poapaem i domyliem si tego! pomyla z triumfem, westchnwszy gboko i
radonie pen piersi. To po prostu osabienie z gorczki, chwilowa utrata przytomnoci"
i wyrwa ca lew kiesze spodni. W tej chwili promyk soca pad na jego lewy,
dziurawy but: wydao mu si, e na czubku buta ukazay si jakie plamy. Natychmiast zdj
buty: Istotnie, s plamy!
124
Koniec sKarpetKi przesiknity jest krwi . Widocznie, przez nieostrono wdepn wtedy w
kau krwi... Ale co teraz z tym zrobi? Gdzie podzia t skarpetk, strzpy, kiesze?"
Wzi to wszystko do rki i stan na rodku pokoju. Do pieca? Ale przede wszystkim
zaczn grzeba w piecu. Spali? Spali? Nawet zapaek nie ma. Nie, lepiej pj gdzie i
wszystko wyrzuci. Tak! Lepiej wyrzuci! mamrota, siadajc znowu na kanapie. I to
zaraz, natychmiast, ani chwili nie zwlekajc!..." Ale zamiast tego opad znowu gow na
poduszk, znowu zmroziy go nieznone dreszcze, znowu nacign na siebie paszcz. I dugo,
przez kilka godzin jeszcze majaczy, e trzeba by natychmiast, bez zwoki gdzie pj i
wszystko wyrzuci, eby si wreszcie tego wszystkiego pozby, byle prdzej, byle prdzej!"
Zrywa si z kanapy kilka razy, chcia wsta, ale nie by w stanie. W kocu obudzio go
mocne pukanie do drzwi.
Odmykaj, umar czy co? Cigiem ino gnije! krzyczaa Nastazja, walc pici w drzwi.
Po calusiekich dniach si wyleguje jak pies! Jak pies! Odmykaj! Ju po dziesitej.
A moe nie ma go w domu? odezwa si mski gos. Ba! to gos stra... Czego on tu
chce?" Zerwa si i usiad na kanapie. Serce mu walio tak, e poczu fizyczny bl.
A czegj to na haczyk si zamyka? dodaa jeszcze Nastazja. Widzicie go, zamyka
si zacz! eby samego nie ukradli czy co? Odmykaj, mdralo, obud si!
Czego oni chc? Po co str? A wic wiedz. Broni si czy otworzy? Wszystko jedno..."
Podnis si, nachyli i zdj haczyk.
Cay jego pokj by tak may, e mona byo zdj haczyk, nie wstajc z ka.
Tak jest: stoi str i Nastazja.
Nastazja jako dziwnie spojrzaa na niego. A on spojrza na stra wyzywajco i z
determinacj. Str bez sowa poda mu szary, zoony we dwoje papier, zapiecztowany z
zewntrz marnym lakiem.
125
wezwanie z Kancelarii oaezwai si wreszcie siroz.
Z jakiej kancelarii?...
Niby na policj. Wiadomo, jaka kancelaria.
Na policj!... Po co?
A to nie moja sprawa. Wzywaj, to trzeba i. Str uwanie spojrza na niego,
rozejrza si jeszcze dookoa i chcia ju wyj.
Na dobre si rozchorowa zauwaya Nastazja, nie spuszczajc z niego oczu. Str te
odwrci gow. Od wczorajszego dnia ma gorczk dodaa.
Raskolnikow nie odpowiedzia, trzymajc cigle w rku nie rozpiecztowane wezwanie.
Nie wstawaj lepiej poradzia wspczujco Nastazja, widzc, e spuszcza nogi z
kanapy. Jak chory, to nie wychod: nie pali si. A co tam trzymasz w rcach?
Raskolnikow spojrza: w prawej rce mia odcite strzpy spodni, skarpetk i kawaki
wyrwanej kieszeni. Tak, z tym spa. Potem, zastanawiajc si nad tym, przypomnia sobie, e
budzc si, nawet w gorczce, mocno ciska w rku te szmatki i znowu z nimi zasypia.
Widzisz go, jakich gaganw nabra i pi z nimi, jak z jakim skarbem. Nastazja
rozemiaa si swoim charakterystycznym, nerwowym miechem. Raskolnikow prdko
wsun wszystko pod paszcz i wpi si w ni wzrokiem. Cho w owej chwili nie by w stanie
dokadnie wszystkiego zrozumie, czu, e nie tak obchodz si z czowiekiem, gdy
przychodz go aresztowa. Ale... policja?"
Napiby si herbaty? Gadaje, chcesz? Przynios, zostao jeszcze...
Nie... musz i, zaraz pjd mamrota, zwlekajc si z kanapy.
Przecie ze schodw zle nie potrafisz!
Pjd...
Rb, co chcesz.
126
vv_yz,ia
z,tt suuz,cm.
w JCUIICJ cnwill
skoczy do okna, do wiata i zaczai oglda skarpetk i ga-gany. Plamy s, ale nie bardzo
zna; wszystko si pobrudzio, zataro i wyblako. Kto z gry o tym nie wie, niczego si nie
domyli. Najlepszy dowd, e Nastazja z daleka nic nie zauwaya, dziki Bogu!" Wreszcie
drcymi rkoma roz-piecztowa wezwanie i zacz czyta; czyta dugo, bardzo dugo,
wreszcie zrozumia, o co chodzi. Byo to najzwyklejsze wezwanie policyjne do stawienia si
w dniu dzisiejszym do komisarza dzielnicowego, o p do dziesitej rano.
Nigdy tego nie byo! Nigdy nic wsplnego nie miaem z policj! Dlaczego akurat dzisiaj?
drczyo go pytanie.
Boe, eby si to ju prdzej skoczyo!" Upad na klczki, eby si pomodli, ale a sam
si rozemia nie z modlitwy, ale z samego siebie. Zaczai si wic popiesznie ubiera.
Zgin to zgin, wszystko jedno! Wo skarpetk! pomyla
jeszcze wicej si zatrze w kurzu i wszelkie lady znikn!" Ale jak tylko nacign
skarpetk, natychmiast j cign z obrzydzeniem i przeraeniem. Zwin j, ale
przypomniawszy sobie, e innej nie ma, znowu woy i znw rozemia si. Wszystko jest
wzgldne, rozcige, wszystko to tylko formy rozumowa jakimi strzpami myli, drc
na caym ciele przecie jednak woyem! Skoczyo si tym, e woyem!" Zaraz te
miech ustpi miejsca rozpaczy. Nie, nie dam rady..." pomyla. Nogi mu dray. To ze
strachu" mrucza sam do siebie. Mia zawroty i ble gowy. To podstp! Chc mnie tam
podstpem zwabi i z miejsca zbi z tropu myla, schodzc ze schodw.
Bardzo le, e mam gorczk... moe mi si wyrwa co od rzeczy..."
Na schodach przypomnia sobie, e zostawi tamte rzeczy w dziurze za tapet. A oni mog
beze mnie zrobi rewizj"
uprzytomni sobie i przystan. Ale ogarna go taka rozpacz i taki, jeli mona si tak
wyrazi, cynizm straceczy, e machn rk i poszed dalej. Byle prdzej!..."
127
rNa. uwurze znowu oyi upai nie uo zniesienia, ani KropeiKi deszczu przez cay czas. Znowu
kurz, cegy i wapno, znowu cuchnce wyziewy ze sklepikw i szynkw, znowu co krok pijani
tragarze czuchoscy i obszarpane doroki. Soce chlusno mu arem w oczy, tak e bl mu
sprawiao patrzenie, i w gowie mocno si zakrcio zwyky stan czowieka
gorczkujcego, ktry nagle znajdzie si na ulicy w upalny, soneczny dzie.
Doszedszy do rogu ulicy, ktr szed wczoraj, z trwog zajrza w ni, na tamten dom... i
natychmiast odwrci wzrok.
Jeeli mnie zapytaj, to moe i powiem" pomyla, dochodzc do cyrkuu.
Cyrku znajdowa si jakie wier wiorsty od niego. Niedawno przenis si do tego lokalu,
w nowym domu, na trzecim pitrze. By ju kiedy w kancelarii cyrkuu, ale w starym lokalu i
bardzo dawno temu. Wszedszy do bramy, zauway na prawo schody, z ktrych schodzi
jaki chop z ksig. To pewnie str, czyli e tu jest kancelaria" i poszed na gr na
chybi trafi. Nie chcia nikogo o nic pyta.
Wejd, padn na kolana i wszystko wyznam"... pomyla, wchodzc na trzecie pitro.
Schody byy wziutkie, strome i cae zalane pomyjami. Drzwi ze wszystkich kuchni na
wszystkich trzech pitrach wychodziy na klatk schodow i byy przez cay dzie otwarte.
Dlatego panowa tam straszny zaduch. Na gr i na d wchodzili i schodzili stre z
ksigami pod pach, policjanci i rni interesanci pci obojga. Drzwi biura te byy otwarte na
ocie. Wszed wic i zatrzyma si w poczekalni. Tu stali i wida dugo czekali jacy chopi.
W poczekalni rwnie by potworny zaduch i mdli zapach farby na jakim stchym pokocie
po niedawnym malowaniu pokoi. Odczekawszy chwil, postanowi wej dalej, do
nastpnego pokoju. Byy to miniaturowe, niziutkie pokoiki. Nieprzezwyciona
niecierpliwo pchaa go cigle naprzd. Nikt nie zwraca na niego uwagi. W nastpnym
pokoju siedziay i pisay jakie gryzipirki, ubrane chyba nie
128
lepiej oa mego, i w ogoie jacy aziwni mazie. KasKomiKow zwrci si do jednego z nich.
O co chodzi?
Pokaza wezwanie policyjne.
Pan jest studentem? zapyta pisarczyk, spojrzawszy na wezwanie.
Tak, byy student.
Pisarczyk obejrza go bez najmniejszej ciekawoci. By to jaki szczeglnie rozczochrany typ
o nieruchomym spojrzeniu.
Od niego niczego si nie dowiem, bo jemu wszystko jest obojtne" pomyla
Raskolnikow.
Niech pan idzie tam, do sekretarza powiedzia pisarczyk, wskazujc palcem w kierunku
ostatniego pokoju.
Raskolnikow wszed do pokoju (czwartego z rzdu), te ciasnego i nabitego interesantami,
tyle e byli to ludzie nieco przyzwoiciej ubrani anieli w tamtych pokojach. Wrd
interesantw byy dwie panie. Jedna w aobie, ubrana ubogo, siedziaa przy stole sekretarza i
co pisaa pod jego dyktando. Druga pani, bardzo gruba, z purpurowym rumiecem, okazaa,
wystrojona zbyt jaskrawo, z broszk wielkoci spodka na piersi, staa z boku i na co czekaa.
Raskolnikow poda sekretarzowi swoje wezwanie. Sekretarz rzuci na nie okiem, powiedzia:
Prosz poczeka" i zaj si z powrotem pani w aobie.
Raskolnikow odetchn swobodniej. Na pewno nie w tej sprawie!" Powoli nabiera otuchy,
resztk si stara si uspokoi i przekonywa samego siebie o koniecznoci zachowania
rwnowagi i przytomnoci umysu.
Jaka drobnostka, jeden najmniejszy nierozwany krok, a mog si zdradzi. Hm... szkoda,
e tu brak powietrza stwierdzi i tak duszno... Std silniejsze zawroty gowy... umysu
te..."
Czu w sobie okropny niead. Obawia si, e nie zapanuje nad sob. Usiowa chwyci si
czegokolwiek, myle o czym obojtnym, ale mu si to nie udawao. Zreszt jego uwag
absorbowa sekretarz: bardzo pragn co odgadn z jego
5 Zbrodnia i kara
129
i warzy, przeniKnc j. oyi 10 oarazo mioay cziowieK, miai nie wicej ni dwadziecia dwa
lata, o pocigej, ruchliwej twarzy, ktra wydawaa si znacznie starsza; ubrany by modnie i
fircykowato, uczesany z przedziakiem, przylizany i napoma-dowany, z mnstwem piercieni
na biaych, wymanikiurowa-nych palcach i ze zot dewizk na kamizelce. Z pewnym
obecnym tam cudzoziemcem zamieni nawet kilka sw po francusku, i to wcale poprawnie.
Luizo Iwanowno, prosz usi zwrci si od niechcenia do purpurowej pani, ktra
jakby nie miaa odwagi sama usi, mimo e tu obok stao krzeso.
Ich danke1 odrzeka cicho i szeleszczc jedwabiami, usiada. Jej bladoniebieska suknia,
obramowana bia, jedwabn koronk, wzda si dokoa krzesa jak balon, zajmujc prawie
p pokoju. Rozszed si zapach perfum... Ale pani krpowao widocznie to, e zaja p
pokoju i e tak pachnie od niej perfumami, umiechaa si wic tchrzliwie, cho bezczelnie.
Pani w aobie zostaa nareszcie zaatwiona i zbieraa si do wyjcia. Wtem z haasem i
zawadiack min wparowa oficer, krygujc si jako szczeglnie, rzuci na st czapk z
gwiazdk i rozsiad si w fotelu. Wyfiokowana pani na jego widok a poderwaa si z krzesa
i z wyrazem jakiego szczeglnego zachwytu zacza skada ukony, ale oficer nie zwrci
na ni najmniejszej uwagi, ona za nie miaa ju odwagi w jego obecnoci usi z powrotem.
By to pomocnik komisarza, o poziomo sterczcych, rudawych wsach i niezwykle drobnych
rysach twarzy, ktre zreszt nie wyraay nic prcz specyficznej bezczelnoci. Spode ba, a
nawet z pewnym oburzeniem spojrza na Raskolnikowa, ktry mimo achmanw i oglnie
ndznego wygldu trzyma si godnie, przez nieostrono te zbyt otwarcie i uporczywie
patrzy na porucznika, tak e go to nawet dotkno.
1 Ich danke (niem.) dzikuj.
130
A ty tu z czymY krzykn na niego, dziwic si zapewne, e taki obdartus ani myli
zmiesza si i skuli pod jego jowiszowym1 spojrzeniem.
Przyszedem... na wezwanie... odpowiedzia z pewn nonszalancj Raskolnikow.
To w sprawie egzekwowania pienidzy od tego pana, od studenta popiesznie wyjani
sekretarz, odrywajc si od papierw. Prosz! podsun Raskolnikowowi ksig,
wskazujc mu odpowiedni rubryk. Prosz przeczyta!
...A wic, szanowna Lawizo1 Iwanowno, ostatnie moje sowo, ostatni raz mwi
powtrzy porucznik. Jeeli w twoim porzdnym domu" jeszcze jeden, jedyny raz bdzie
awantura, to ja ciebie sam na Hunger2 wezm, jak to si mwi w wytwornym stylu.
Syszaa? Wic literat, pismak wzi po pi rubli w porzdnym domu" za fad? Tacy to
oni ju s ci inteligenci! i tu rzuci pogardliwe spojrzenie na Raskol-nikowa. Onegdaj
te bya taka historia w szynku: obiad taki zjad i nie chce zapaci. Opisz was, powiada, za
to w satyrze". Inny znowu, w zeszym tygodniu, zwymyla od ostatnich na statku szanown
rodzin radcy stanu3, on i crk. A jeszcze innego znw niedawno na zbity eb z cukierni
wyrzucili. Macie ich, pismakw, literatw, studentw, krzykaczy...tfu! A ty precz mi z oczu!
Przyjd osobicie do ciebie, a wtedy... marna twoja sprawa! Zrozumiaa?
Luiza Iwanowna ze wzmoon uprzejmoci wpada znowu w trans reweransowy i kaniajc
si na wszystkie strony, tyem cofaa si ku drzwiom, ale na samym progu wpada na jakiego
okazaego oficera o sympatycznej, tryskajcej zdrowiem twarzy, ze wspaniaymi, gstymi,
jasnymi baczkami. By to we wasnej osobie Nikodem Fomicz, komisarz. Luiza Iwanowna,
dygajc, przysiada prawie do podogi i drobnymi kroczkami, dziwnie podskakujc, jak
strzaa wyleciaa z biura.
Znowu huk, strzay, pioruny i byskawice, grzmoty i huragan! tonem artobliwym i
przyjacielskim zwrci si Nikodem Fomicz do Ilji Pietrowicza. Znowu si pan unis,
znowu pan wybuchn! Ju na schodach syszaem.
1 Lawiza porucznik przekrca imi Luizy Iwanowny, ironicznie naladujc jej mow.
2 Hunger (niem.) gd; tu: areszt.
3 Radca stanu pity stopie wedug Tabeli rang. Por. przypis na s. 36.
135
t^o lam; z wysiuuiowan nieuoaiosci wyceazii iija Pietrowicz (i nawet nie co tam", a
jako ce-e te-em!"), przenoszc si z jakimi papierami do drugiego biurka i podrygujc przy
kadym kroku. Ot, jak pan raczy wiedzie, ten oto pan literat, raczej student, byy
student, pienidzy nie paci, weksle powystawia, z mieszkania si nie wyprowadza, cige
skargi na niego wpywaj, ale tutaj raczy zgosi pretensj, e pozwoliem sobie w jego
obecnoci zapali papierosa! Sam robi -wistwa i niech pan spojrzy na niego: oto stoi w
caej swojej pontnej okazaoci!
Ubstwo nie habi, przyjacielu, no ale nic to! Rzecz wiadoma, wybuchn jak proch, nie
mg znie obelgi. Pan prawdopodobnie te poczu si dotknity i nie mg si pohamowa
cign Nikodem Fomicz, zwracajc si uprzejmie do Raskolnikowa ale to niesusznie:
powiadam panu, to jest naj-szla-chet-niej-szy czowiek, ale wybuchowy jak proch! Syknie,
zapali si, rbnie i basta! Wszystko mija! W sumie zote serce! Nawet w puku tak go
przezywali: porucznik Proch"...
A c to by za puk! westchn Ilja Pietrowicz, mile poechtany, ale cigle jeszcze
wzburzony.
Raskolnikow poczu ch powiedzenia im czego wyjtkowo miego.
Ale, panie kapitanie zacz moliwie najbardziej niewymuszenie, zwracajc si naraz
do Nikodema Fomicza niech pan wejdzre w moje pooenie... Gotw bybym nawet
przeprosi tego pana, jeeli go dotknem. Jestem biednym, chorym studentem, zadrczonym
ndz (tak dosownie to okreli: zadrczonym"). Jestem byym studentem, bo obecnie nie
jestem w stanie si utrzyma, ale pienidze otrzymam. Mam matk i siostr w ..ej guberni. Po
otrzymaniu zapac. Gospodyni moja jest to bardzo dobra kobieta, ale do tego stopnia
rozzocia si, gdy straciem korepetycje, e mi nawet obiadw nie przysya... i w ogle nie
rozumiem, co to za weksel! Teraz da ode mnie zapacenia, a z czego ja jej zapac, niech
pan sam pomyli!...
136
Ale to nie nasza rzecz... znowu zauway sekretarz.
siostry, a nie porucznicy dzielnicowi, rwnie nie miaby po co zwraca si do nich ani teraz,
ani w adnym innym momencie ycia; nigdy dotychczas nie doznawa jeszcze rwnie
dziwnego i przeraajcego uczucia. A najbardziej mczyo go to, e byo to raczej wraenie
ni wiadomo, bezporednie doznanie, najboleniejsze ze wszystkich przeytych przez
niego dotd wrae.
Sekretarz zacz mu dyktowa schemat zwykego w takich wypadkach owiadczenia, a wic:
zapaci nie jestem w stanie, przyrzekam zapaci wtedy a wtedy (kiedykolwiek), z miasta nie
wyjad, posiadanego mienia ani nie sprzedam, ani nie podaruj itp.
Ale pan zupenie nie moe pisa, piro panu z rki wypada zauway sekretarz,
wpatrujc si z zaciekawieniem w Raskolnikowa. Czy pan jest chory?
Tak... mam zawroty gowy... niech pan mwi dalej!
To ju wszystko, prosz podpisa.
Sekretarz zabra papier i zaj si innymi interesantami.
Raskolnikow odda piro, ale zamiast odej opar si okciami o st i cisn skronie
rkoma. Jakby mu gwd wbijali w czoo. Szalona myl przysza mu do gowy: podej w
tej chwili do Nikodema Fomicza i opowiedzie mu ca wczorajsz histori, z
najdrobniejszymi szczegami, potem zaprowadzi go do mieszkania i pokaza rzeczy, w
kcie, w dziurze. Byo to tak mocne pragnienie, e ju si podnis, by to wykona. Ale czy
nie powinienem si nad tym zastanowi przez chwil? przemkno mu przez myl. Nie,
lepiej bez zastanawiania, prosto z mostu!" Ale naraz stan jak wryty: Nikodem Fomicz z
przejciem co opowiada Ilji Pietrowiczo-wi, a oto co usysza:
Wykluczone, obydwu zwolni! Po pierwsze, wszystko temu przeczy. Pomyl pan: po co
woaliby stra, gdyby to bya ich sprawka? Denuncjowanie samego siebie czy jak? Albo
szczeglna jaka przebiego? Nie, to ju zbyt mdre! Zreszt
139
studenta Piestnakowa widzieli przy samej bramie obaj stre i kobieta w chwili, gdy
wchodzi: szed z trzema przyjacimi i rozsta si z nimi przed sam bram, a o jej
mieszkanie pyta strw w obecnoci swoich przyjaci. Czy pytaby o mieszkanie, gdyby
szed z takim zamiarem? A Koch, zanim poszed do stra, siedzia z p godziny na dole u
jubilera i punktualnie trzy kwadranse na sm poszed na gr wprost od niego do starej.
Teraz niech pan sobie to wszystko zestawi...
Ale przepraszam, dlaczego w takim razie skadaj takie sprzeczne zeznania: sami twierdz,
e pukali i e drzwi byy zamknite, a gdy po trzech minutach przyszli ze strem, okazao
si, e s otwarte?
Wanie na tym caa rzecz polega: morderca oczywicie siedzia tam i zamkn si na
rygiel, niewtpliwie nakryliby go tam, gdyby Koch nie popeni gupstwa, schodzc rwnie
po stra. W tym wanie czasie tamten zdy zbiec ze schodw i jako przelizn si obok
nich. Koch wci tylko Bogu dzikuje: Gdybym ja tam zosta, powiada, to on wyskoczyby i
zabiby mnie siekier". Na msz wit chce da, cha, cha!...
A mordercy nikt nie widzia?
Jak mogli go zobaczy? Dom niczym arka Noego1 zauway sekretarz, ktry
przysuchiwa si rozmowie, siedzc za biurkiem.
Sprawa jasna, zupenie jasna! powtarza z przejciem Nikodem Fomicz.
Nie, to sprawa mocno niejasna upiera si Ilja Piet-rowicz.
Raskolnikow wzi swj kapelusz i skierowa si do drzwi, ale do drzwi ju nie doszed...
Gdy odzyska przytomno, zauway, e siedzi na krzele
1 Noe patriarcha biblijny, czowiek prawy i sprawiedliwy, ktrego Bg oszczdzi w
powszechnym potopie. Przed potopem kaza mu zbudowa ark i zabra na ni rodzin oraz
po jednej parze wszystkich niepywajcych zwierzt.
140
i z prawej sirony podtrzymuje go jaKis osooniK, a z lewej strony stoi jaki inny jegomo ze
szklank napenion tym pynem, Nikodem Fomicz za stoi przed nim i uwanie wpatruje
si w niego; podnis si z krzesa.
C to, jest pan chory? do ostro zapyta Nikodem Fomicz.
Ju przy podpisywaniu si ledwo trzyma piro wtrci sekretarz, siadajc i zabierajc
si znowu do roboty.
Czy od dawna jest pan chory? krzykn Ilja Pietrowicz od swojego biurka, rwnie
przegldajc papiery. I on, oczywicie, by przy chorym w czasie zemdlenia, ale natychmiast
po ocuceniu odszed od niego.
Od wczorajszego... wykrztusi w odpowiedzi Raskol-nikow.
A wychodzi pan wczoraj z domu?
Wychodziem.
Chory?
Chory.
O ktrej godzinie?
O smej wieczorem.
A dokd, jeli wolno zapyta?
Na miasto.
Krtko i wzowato.
Raskolnikow odpowiada ostro, szorstko, blady jak przecierado i nie spuszczajc czarnych,
rozognionych oczu pod przenikliwym spojrzeniem Ilji Pietrowicza.
Czowiek ledwie na nogach stoi, a ty... zauway Nikodem Fomicz.
Nic mu nie bdzie! z jakim szczeglnym naciskiem odpowiedzia Ilja Pietrowicz.
Nikodem Fomicz chcia jeszcze co doda, ale spojrzawszy na sekretarza, ktry te
uporczywie wpatrywa si w niego, zamilk. Zreszt wszyscy naraz zamilkli. Niemia chwila.
No, dobrze zakonkludowa Ilja Pietrowicz nie zatrzymujemy pana.
141
KasKomiKow wyszed. Usysza jeszcze, jak natychmiast po jego wyjciu rozpocza si
bardzo oywiona rozmowa, a najgoniej brzmia pytajcy gos Nikodema Fomicza... Na ulicy
oprzytomnia ostatecznie.
Rewizja, rewizja, natychmiast bdzie rewizja! powtarza sobie, chcc jak najszybciej
dotrze do domu. otry! Podejrzewaj!" Wrci mu poprzedni strach, ktry ogarn go
caego, od stp do gw.
II
A jeli rewizja si odbya? Jeeli akurat zastan ich w domu?"
Ale oto i jego pokj. Wszystko w porzdku, nikt nie zaglda. Nawet Nastazja nic a nic nie
ruszya. Ale, Boe drogi! Jak mg przedtem zostawi te wszystkie rzeczy w tej dziurze?"
Dopad do kta, wsun rk pod tapet, zaczai wyciga rzeczy i pakowa je do kieszeni.
Ogem byo tego osiem sztuk: dwa mae futeraliki z kolczykami czy te z czym w tym
rodzaju dokadnie nie sprawdzi; nastpnie cztery niewielkie safianowe futeray. Jedna
dewizka zawinita bya po prostu w papier gazetowy. I co jeszcze w gazetowym papierze,
zdaje si, e order...
Wpakowa wszystko do kieszeni paszcza i pozostaej, prawej kieszeni spodni, starajc si,
eby nie rzucao si to w oczy. Sakiewk rwnie zabra. Potem wyszed z pokoju,
pozostawiajc tym razem drzwi otwarte na ocie.
Szed szybkim i pewnym krokiem i cho czu, e jest zaamany, zachowywa przytomno
umysu. Ba si pocigu, ba si, e moe za p godziny, za kwadrans wydane zostanie
polecenie ledzenia go; a wic trzeba za wszelk cen na czas zatrze lady. Trzeba byo
wszystko zaatwi, dopki jeszcze nie opuciy go siy, dopki jeszcze zachowywa
przytomno umysu... Ale dokd pj?
142
l o ju przedtem zdecydowa: wyrzucie wszystko do kanau i jak kamie w wod, raz si
to wszystko skoczy". Tak postanowi jeszcze w nocy, w gorczce, w chwilach dobrze to
pamita kiedy zrywa si do wyjcia: Prdzej, prdzej, byle wszystko wyrzuci". Ale
wyrzuci byo bardzo trudno.
azi po brzegu Jekaterynowskiego Kanau z p godziny albo i duej, kilkakrotnie zaglda
na schody prowadzce do kanau. Ale mowy by nie mogo o wykonaniu zamierzenia: albo
praczki pray bielizn przy samych schodach, albo odzie do nich przybijay i wszdzie a
roio si od ludzi; z nabrzea z kadej strony widok jest otwarty i podejrzane musiaoby si
wyda, e kto zszed, stan i wrzuca co do wody. A jeeli futeray nie pjd na dno, ale
wypyn? Zreszt, na pewno wypyn. Wszyscy zobacz. I tak ju wszyscy napotykani ludzie
patrz na niego, ogldaj si, jak gdyby nic poza nim ich nie obchodzio. Co by to miao
znaczy, a moe mi si tylko tak zdaje?" myla.
Wreszcie przyszo mu na myl, e najlepiej byoby pj nad New. I ludzi tam mniej, i nie
bdzie tak zwraca uwagi, a w kadym razie wygodniej, bo dalej od tej okolicy. Zdziwi si
nawet: jake to mg cae p godziny krci si w strachu i trwodze w takim niebezpiecznym
miejscu i wczeniej o tym nie pomyle! Dlatego straci p godziny bez sensu, e tak
postanowi we nie, w gorczce! Sta si niesychanie roztargniony, traci pami i wiedzia o
tym. Trzeba byo bezwzgldnie si pieszy!
Skierowa si nad New W-kim prospektem. Ale w drodze przysza mu inna myl: Dlaczego
do Newy? Dlaczego do wody? Czy nie lepiej pj gdzie bardzo daleko, choby znowu na
Wyspy, i tam gdzie na pustkowiu, w lesie, pod krzakiem wszystko zakopa i zaznaczy sobie
drzewo?" I chocia czu, e nie jest w stanie w tej chwili obmyli wszystkiego logicznie,
myl ta jednak wydaa mu si doskonaa.
Ale i tego nie zrobi, stao si bowiem cakiem inaczej: wychodzc z W-skiego prospektu na
plac, dostrzeg naraz po
143
lewej strome wejcie na poaworze otoczone lepymi cianami. Tu za bram, z prawej strony,
w gb podwrza cigna si nie otynkowana, lepa ciana ssiedniego, trzypitrowego
domu. Po lewej stronie, rwnie od bramy, rwnolegle do ciany cign si drewniany pot,
dugi na jakie dwadziecia krokw, "po czym skrca na lewo. Byo to opustoszae,
ogrodzone podwrze, gdzie leay jakie materiay. Nieco dalej wystawa zza potu rg
niskiej, murowanej szopy, ktra prawdopodobnie stanowia cz jakiego warsztatu. By tu
zapewne zakad lusarski lub rymarski albo co w tym rodzaju; wszdzie, od samej bramy
rozsypany by mia wglowy. O, tutaj trzeba by wszystko podrzuci i uciec!" przyszo mu
na myl. Nie widzc nikogo na podwrzu, wszed do bramy i zobaczy tu przy niej
przymocowany do potu ciek rynsztokowy (jak to czsto bywa w domach, gdzie mieszka
duo robotnikw, rzemielnikw, wonicw itp., a tu obok na pocie zrobiony kred znany,
bo czsto w takich miejscach umieszczany, dowcipny napis: Tu pszystawa nie wolno". A
wic dobre i to, bo samo wejcie tu i wystawanie nie wzbudzi podejrze. Tu wanie
naleaoby wszystko ukry i uciec!"
Obejrzawszy si raz jeszcze, sign ju do kieszeni, gdy naraz pod zewntrzn cian,
midzy bram a rynn, ktra to przestrze miaa nie wicej ni arszyn szerokoci, zauway
wielki, nie ociosany kamie wagi z ptora puda1, oparty o murowan cian wychodzc na
ulic. Za cian t bya jezdnia, chodnik, sycha byo kroki przechodniw, od ktrych zawsze
tu si roio, ale zza bramy nikt go nie mg widzie, chyba eby kto wszed z ulicy, co
zreszt mogo si zdarzy, i dlatego wanie trzeba si byo pieszy.
Nachyli si, chwyci oburcz wielki gaz i natywszy si, przewrci go. Pod gazem
utworzyo si niewielkie wgbienie, do ktrego zacz wrzuca zawarto kieszeni. Sakiewka
leaa na samym wierzchu, ale byo tam jeszcze sporo miejsca. Raz
jaki bombowy tytu, ktry zajmie z p strony, i wypucimy po p rubla. I jako pjdzie! Za
przekad paci mi po sze rubli od arkusza, czyli e za cao dostan z pitnacie rubli, a
sze rubli wziem ju jako zaliczk. Jak to skoczymy, wemiemy si za przekady o ja1 Arkusz tu: jednostka miary, suca do obliczania objtoci tekstu dziea.
148
kich wielorybach, nastpnie planujemy te arcynudne plotki z drugiej czci Confessions1.
Cheruwimowowi kto nagada, e Rousseau to co w rodzaju Radiszczewa2. Rozumie si, e
mu nie przecz, pal go diabli! No, chcesz drugi arkusz dziea Czy kobieta jest czowiekiem?
Bdziesz przekada? Jeeli chcesz, bierz zaraz tekst, stalwki, papier to wszystko od
ksigarza bierz trzy ruble, bo wobec tego, e ja wziem z gry za cay przekad, za
pierwszy i drugi arkusz, wic na twoj cz przypada rwno trzy ruble. A jak skoczysz,
dostaniesz jeszcze trzy ruble. I prosz ci bardzo, nie uwaaj tego za jak nadzwyczajn
przysug z mojej strony. Przeciwnie, kiedy ci tylko zobaczyem, od razu sobie pomylaem,
e bdziesz mi pomocny. Po pierwsze, kulej troch w ortografii, a po drugie, troch
schwach* jestem w niemczynie, tak e waciwie wicej sam tworz, anieli tumacz, i
pocieszam si tylko tym, e tak lepiej wypadnie. Zreszt, kto wie, moe nie lepiej, ale gorzej
wypada... Bierzesz czy nie?
Raskolnikow wzi bez sowa niemiecki tekst artykuu, wzi trzy ruble i bez jednego sowa
wyszed. Razumichin ze zdziwieniem patrzy w lad za nim. Ale doszedszy do pierwszej
przecznicy, Raskolnikow nagle zawrci, znowu wszed na gr do Razumichina i rzuciwszy
na st tekst niemiecki oraz trzy ruble, ruszy do wyjcia, rwnie bez sowa.
Ale ty z gorczki cakiem rozum postradae czy co u diaba! rykn rozwcieczony
Razumichin. Po co ca t komedi wyprawiasz! Nawet mnie skoowae!... Ale w takim
razie po jak choler tu przyszede?
Nie trzeba mi... przekadw bkn Raskolnikow, schodzc ju ze schodw.
1 Chodzi o Wyznania Jeana-Jacuesa Rousseau (1712-1778), francuskiego pisarza i
myliciela doby Owiecenia.
2 Aleksander Radiszczew (1749-1802) rosyjski pisarz i myliciel; za opublikowanie swego
dziea pt. Podr z Petersburga do Moskwy skazany na kar mierci, zamienion na zesanie.
3 Schwach (niem.) saby.
149
wic czego do cikiej cnoiery potrzebujesz/ JerzyKn z gry Razumichin.
Raskolnikow bez sowa schodzi dalej.
Hej, ty! A gdzie mieszkasz? Odpowiedzi nie byo.
Niech ci szlag!...
Ale Raskolnikow wychodzi ju na ulic. Na mocie Nikoa-jewskim raz jeszcze wrci do
przytomnoci wskutek bardzo niemiego wydarzenia. Mianowicie, pewien stangret bolenie
smagn go batem po plecach za to, e o may wos nie dosta mu si pod koa powozu, mimo
e stangret trzy albo i cztery razy krzykn na niego. Uderzenie bata rozzocio go do tego
stopnia, e odskoczy a do samej bariery (nie wiadomo dlaczego szed samym rodkiem
mostu, po jezdni, a nie chodnikiem), wciekle zgrzytn i zaszczeka zbami. Dookoa,
oczywicie, rozleg si miech.
Dobrze mu tak!
Cwaniak jaki!
Wiadomo, udaje taki pijanego, sam pod koa lezie, a ty, czeku, odpowiadaj za niego1.
Tylko na to czekaj, panie szanowny, tylko na to czekaj...
Gdy sta przy barierze i cigle jeszcze patrzy ponuro i bezmylnie w lad za oddalajcym si
powozem, pocierajc rk plecy, poczu naraz, e kto mu wciska do rki pienidze. Spojrza:
bya to niemoda ju kupcowa, w czepku i bucikach z kolej skry, z panienk,
prawdopodobnie crk, w kapelusiku i z zielon parasolk. Macie, czowieku, niech wam
tum, sycha gosy, okrzyki, wchodz, tupi, trzaskaj drzwiami i zbiegaj si. Ale za co to,
za co... jak mona!" powtarza w przekonaniu, e naprawd zwariowa. Ale nie, zbyt
wyranie to syszy!... W takim razie i do niego zaraz przyjd, skoro tak, bo to wszystko...
prawdopodobnie... z tego
152
samego powoau... za wczorajsze... tsozer cnciai si zamkn na haczyk, ale nie mg unie
rki... zreszt, byoby to bezcelowe! Strach sku mu serce, na ko zmrozi, wprawi w
osupienie... W kocu cay ten tumult, ktry trwa dobre dziesi minut, zacz stopniowo
ucicha. Gospodyni jczaa i zawodzia, Ilja Pietrowicz cigle jeszcze grozi jej i wymyla...
Ale i on chyba uspokoi si w kocu, bo ju go nie sycha; Boe, czyby sobie poszed?"
Tak jest, odchodzi te gospodyni, cigle jeszcze paczc i jczc... Oto drzwi zatrzasny si
za ni... Tum rwnie rozchodzi si ze schodw do mieszka wzdychaj, kc si, co
wykrzykuj, to podnoszc gosy a do wrzasku, to zniajc je do szeptu. Musiao ich by
sporo, zbieg si prawie cay dorn. Ale, Boe wity, czy to jest moliwe! I po co, po co on
tutaj przychodzi?!"
Raskolnikow opad bezsilnie na kanap, ale nie by ju w stanie zmruy oka; lea p
godziny, przeywajc takie katusze i tak koszmarne uczucie przeraenia, jakiego nigdy w
yciu jeszcze nie doznawa.
Naraz zabyso w pokoju jaskrawe wiato: Nastazja wesza ze wiec i talerzem zupy.
Spojrzawszy na niego uwanie i upewniwszy si, e nie pi, postawia wiec na stole i
zacza ustawia to, co przyniosa: chleb, sl, talerz, yk.
Pewnikiem nic od wczoraj w ustach nie miae. Cay dzie wasasz si, a frybra ci
trzsie.
Nastazjo... za co bili gospodyni? Nastazja spojrzaa na niego ze zdumieniem.
Kto bi gospodyni?
Dopiero co... p godziny temu, Ilja Pietrowicz, pomocnik komisarza, na schodach... Za co
on j tak katowa i... po co w ogle przychodzi?
Nastazja przygldaa mu si pospnie, w milczeniu i dugo nie spuszczaa z niego oka. Od
tego jej spojrzenia zrobio mu si nieswojo, a nawet poczu strach.
Nastazjo, czemu milczysz? zapyta wreszcie niemiao, sabym gosem.
153
l o Krew odpowiedziaa wreszcie cicnym gosem, jaK gdyby mwia do siebie krew.
Krew!... jaka krew?... wybekota, blednc i odsuwajc si do ciany. Nastazja w
dalszym cigu milczaa, spogldajc na niego.
Nikt gospodyni nie bi odezwaa si karccym i zdecydowanym gosem.
Raskolnikow patrzy na ni z zapartym oddechem.
Syszaem na wasne uszy... nie spaem... siedziaem powiedzia jeszcze bardziej
niemiao. Dugo si przysuchiwaem... By tu pomocnik komisarza... Wszyscy zbiegli si
na schody, ze wszystkich mieszka...
Nikt nie przychodzi, to za krew tak ci mci w gowie. To zawsze tak, jak si krew
zapieni, a jej si nie upuci. Chcesz je?
Nie odpowiada. Nastazja cigle staa przy nim, bacznie wpatrywaa si w niego i nie
odchodzia.
Daj mi pi... Nastko.
Nastazja zesza na d i po chwili wrcia z wod w biaym fajansowym kubku, ale nie
pamita, co byo dalej. Pamita, e wypi jeden yk zimnej wody i rozla reszt na piersi.
Potem straci przytomno.
III
Nie bya to jednak zupena utrata przytomnoci na cay czas choroby: by to stan gorczkowy,
z malign i czciow utrat przytomnoci. Wiele rzeczy sobie przypomina potem. Raz
zdawao mu si, e dokoa niego zbieraj si liczne tumy, chc go wzi i dokd wywie,
dugo sprzeczaj si i kc o jego osob. Innym znw razem jest sam w pokoju, wszyscy
odeszli, boj si go i tylko od czasu do czasu uchylaj troszeczk drzwi, eby spojrze na
niego, gro mu, spiskuj przeciwko niemu, miej si i drocz si z nim. Najczciej
pamita Nastazj koo siebie; rozrnia jeszcze jednego czowieka, jakby znajomego,
154
aie KIO 10 oyt, w zaaen sposoo me mg sooie przypomnie, i mczyo go to, doprowadzajc
nawet do ez. To zdawao mu si, e ley miesic, to znw, e cigle jest ten sam dzie, ale o
tamtym, o tamtym zupenie zapomnia, natomiast przypomina sobie co chwila, e zapomnia
o czym, czego zapomnie nie wolno, i drczy si, usiujc to sobie przypomnie, jcza,
wpada w sza albo ogarnia go straszny, nie do zniesienia lk. W takich chwilach zrywa si z
kanapy, chcia ucieka, ale zawsze kto powstrzymywa go si, po czym znowu opada
bezsilnie i traci przytomno. Wreszcie cakowicie wrcia mu wiadomo.
Stao si to z rana, o godzinie dziesitej. O tej porze, w pogodne dni soce przechodzio
zwykle dugim pasmem po prawej cianie i owietlao kt przy drzwiach. Obok kanapy staa
Nastazja i jeszcze jaki czowiek, przygldajcy mu si bacznie, ale zupenie mu nie znany.
By to mody osobnik w kaftanie, z brdk, wygldajcy na oficjalist. Przez potwarte
drzwi zagldaa gospodyni. Raskolnikow podnis gow.
Kto to jest, Nastazjo? zapyta, wskazujc na oficjalist.
Patrzta, ockn si! stwierdzia Nastazja.
Pan si ocknli powtrzy oficjalista. Przekonawszy si, e odzyska przytomno,
gospodyni, zagldajca przez drzwi, natychmiast je przymkna i schowaa si. Zawsze bya
wstydliwa i z trudem odbywaa wszelkie rozmowy i spory; miaa ze czterdzieci lat, bya
korpulentna i pulchna, czarnobrewa i czarnooka, dobra z lenistwa i otyoci; z wygldu nawet
niczego sobie, tylko wstydliwa nad wszelk miar.
Kim pan... jest? znowu zwrci si do oficjalisty. Ale w tej chwili otworzyy si na
ocie drzwi i nachylajc si nieco, bo byo nisko, wszed Razumichin.
Zupenie jak okrtowa kajuta zawoa, wchodzc zawsze bem uderzam i to nazywa
si mieszkaniem! A ty, bracie, ockne si? Powiedziaa mi w tej chwili Paszeka.
Dopiero co oprzytomnia wtrcia Nastazja.
155
Fan dopiero co si ocknli powiedzia oficjalista z umiechem.
A z kim mam przyjemno? zapyta Razumichin, zwracajc si do niego. Ja
nazywam si Wrazumichin1; nie Razumichin, jak wszyscy mnie nazywaj, a Wrazumichin,
student, szlachcic. A pan?
Jestem oficjalist w naszym kantorze, tutaj za interesem od kupca, pana Szeopajewa.
Prosz, niech pan siada na tym krzele. Razumichin usiad na drugim, z drugiej strony
stou. Dobrze zrobie, e oprzytomniae mwi dalej, zwracajc si do Raskolnikowa.
Ju czwarty dzie prawie nic nie jesz i nie pijesz. Sowo daj, herbat wlewalimy ci
yeczkami. Dwa razy sprowadzaem do ciebie Zosimowa. Pamitasz Zosimowa? Dokadnie
ci zbada i od razu orzek, e to drobnostka, co ci nagle do gowy uderzyo, jaka nerwowa
historia, nic powanego; le si odywia powiada za mao piwa, chrzanu, std caa
choroba, ale e to nic, przejdzie, minie. Zuch z tego Zosimowa! Doskonale zabra si do
leczenia ciebie. A wic nie miemy pana zatrzymywa tu znw zwrci si do oficjalisty.
Czy zechciaby pan wyjani, jaki ma pan interes? Zauwa, Rodia, z tego kantoru
przychodz ju po raz drugi; tylko e za pierwszym razem przychodzi nie ten, a jaki inny, i
z tamtym rozmawiaem. Kto to za pierwszym razem tu by?
Musi przedwczoraj. Tak jest, to by Aleksy Siemionowie, ty z naszego kantoru.
Ale przecie tamten wyglda na bardziej rzeczowego od pana, nie uwaa pan?
Tak jest, troch jakby solidniejszy.
kanapie. Co to, znowu mam gorczk czy co u licha? Zdaje si, e istotnie... No wanie
przypomniaem sobie: trzeba ucieka! Ucieka jak najprdzej, bezwarunkowo, natychmiast
ucieka! Dobrze, ale... dokd? A gdzie jest moje ubranie? Butw te nie mam! Sprztnli!
Zabrali! Ukryli! Teraz rozumiem! A jednak paszcz przeoczyli! O, i pienidze le na stole!
Weksel te... Wezm pienidze i pjd sobie, wynajm inne mieszkanie, nie znajd mnie!... A
biuro adresowe? Znajd! Razumichin znajdzie. Lepiej uciec... gdzie daleko... do Ameryki i
gwizda sobie na nich! Weksel te trzeba zabra... Przyda si tam! Co by tu jeszcze zabra?
Myl, e jestem chory! Wcale nie wiedz, e umiem chodzi, hi-hi-hi! Po oczach poznaem,
e o wszystkim wiedz! Byle tylko zej ze schodw! A co, jeeli tam ju stoj stre,
policjanci! Co to, herbata? A oto i butelka z piwem, poowa zostaa, zimne piwo!"
Zapa butelk, w ktrej byo jeszcze piwa na ca szklank, i z rozkosz wypi jednym tchem,
jakby gasi pomie w piersi. Po minucie piwo uderzyo mu do gowy, a po ciele przeszed
lekki i wcale przyjemny dreszczyk. Pooy si z powrotem i przykry si kodr. Myli i
tak chaotyczne, chorobliwe, nieskoordynowane zaczy mu si coraz bardziej plta w
gowie, a wkrtce ogarn go lekki i przyjemny sen. Z rozkosz namaca gow wygodniejszy
doeczek w poduszce, otuli si dobrze mikk, watow kodr, ktr mia teraz zamiast
niedawnego, podartego paszcza, cicho westchn i zapad w mocny, gboki, oywczy sen.
Obudzi si, usyszawszy, e kto wszed do pokoju; otworzy oczy i ujrza Razumichina,
ktry rozwar na ocie drzwi i sta na progu, nie mogc si zdecydowa: wej czy nie
wej?
166
ivaarv \jiiniv u w s^y UR.IIII i ukuciu uinusi M(f na R.ctiitpic, jctR.U}'
usiujc sobie co przypomnie.
A, nie pisz, oto i ja! Nastko, daj tu paczk! zawoa Razumichin na d. Zaraz ci
zo sprawozdanie.
Ktra godzina? zapyta Raskolnikow, rozgldajc si z niepokojem.
No, bracie, fest si przespae: ju ciemno na dworze, chyba szsta. Spae wic przeszo
sze godzin...
Boe! Jake to tak!...
A bo co? Na zdrowie! Dokd si pieszysz? Na randk czy co? Teraz cay czas naley do
nas. Czekam na ciebie ju trzy godziny; dwa razy zagldaem do ciebie, a ty cigle spae. Do
Zosimowa te zachodziem dwa razy: wci nie ma go w domu. Ale to nic, przyjdzie!...
Pewnie biega w swoich sprawach. A ja ju si ostatecznie przeprowadziem, przeprowadziem
si z wujkiem. Przecie mam teraz wuja... Ale mniejsza o to, do rzeczy!... Daj tu paczk,
Nastko. Zaraz j tego... A jak si czujesz, bracie?
Zdrw jestem, wcale nie jestem chory... Razumichin, dawno tu jeste?
Przecie mwi, e trzy godziny czekam.
Nie, ale przedtem?
Co przedtem?
Od kiedy zacze tu bywa?
Przecie ci niedawno wszystko opowiedziaem, czyby nie pamita?
Raskolnikow zamyli si. To wszystko majaczyo mu si jakby przez sen. Nie mg sobie
tego przypomnie po kolei i pytajco spoglda na Razumichina.
Hm! Zapomniae! Wanie i mnie si przedtem zdawao, e jeszcze niezupenie jeste w
porzdku... Teraz, po przespaniu si, troch si poprawie... Naprawd, znacznie lepiej
wygldasz. Zuch z ciebie! No, ale do rzeczy! Zaraz sobie przypomnisz. Popatrz na to, dobry
czowieku.
Zacz rozwizywa paczk, ktra najwyraniej bardzo go interesowaa.
167
trzeba z ciebie nareszcie zrobi czowieka. Zaczynamy od gry. Widzisz ten kaszkiet?
wszystko to byo a nadto oczywiste! stanli nagle wobec najmniej spodziewanego faktu.
Niejaki Duszkin, chop, waciciel piwiarni w domu naprzeciw, zjawia si w kancelarii
policyjnej, przynosi futeralik jubilerski ze zotymi kolczykami
175
l opowiaaa iaK oio msion: ri^yiatujc uu mnie /, wicuz,uici, iu jest przedwczoraj, tak jako
po smej dzie i godzina! Czy zdajesz sobie z tego spraw? niby robotnik, malarz,
ktry i dawniej do mnie przychodzi, Mikoaj, i przynosi mi to pudeko ze zotymi
kolczykami, z kamykami, i prosi o dwa ruble pod zastaw, a na moje pytanie, skd je ma,
powiada, e znalaz na chodniku. Wicej o tym rozmowy nie byo mwi niby Duszkin
wyniosem mu tylko papierek, czyli rubla, bo myl sobie, jak nie zastawi u mnie, to zastawi
u innego, i tak przepije, wic niech to ju u mnie ley; z cudzego wo za cho wrd
morza, cudzego nie chc, jak si co wykryje albo midzy ludmi gadanie jakie bdzie, to sam
przyjd i oddam". To oczywicie austriackie gadanie, e jak pies, znam tego Dusz-kina, to
paser, przechowuje kradzione rzeczy, a trzydziestorub-low rzecz nie po to wzi, eby odda,
ale po prostu wykiwa Mikoaja. Potem stchrzy i tyle. Zreszt, pal go diabli; suchaj dalej.
Duszkin mwi: A tego chopa, Mikoaja Diemientiewa, znam od maego, krajanie jestemy,
z jednej guberni i powiatu, zarajskiego niby, spod Riazania. Mikoaj, cho nie jest pijakiem,
ale wypi lubi, i wiedziaem niby, e pracuje w tym domu, razem z Mitrijem maluje, a
obydwaj s z jednych miejsc. I jak tylko dosta papierek, zaraz go zmieni, wypi jeden po
drugim dwa kielonki, wzi reszt i poszed sobie, a Mitrija wtedy z nim nie widziaem. Na
drugi dzie dopiero wywiedziaem si, e Alon Iwanown i siostr, Lizawiet Iwanown,
siekier zarbali, wtedy w niepewnoci byem co do kolczykw, bo wiedziaem, e
nieboszczka pod zastaw pienidze poyczaa. Poszedem do nich do domu i zaczem si
cichaczem wypytywa, a na sam pocztek zapytaem: czy jest tu Mikoaj? A Mitrij peda mi,
e Mikoaj hula gdziesik, do domu przyszed o wicie, pijany, w mieszkaniu by z dziesi
minut, chyba nie wicej, i znowu poszed, a potem ju go Mitrij nie widzia i robot sam
wykacza. A robot maj na tych samych schodach, gdzie mieszkaa nieboszczka, na
pierwszym pitrze. Jakem si o tym dowiedzia, nie wydaem si z tym nikomu tak
Duszkin mwi
176
a co uu zaoojsiwa, 10 wywieuzmicm si wszysiiuegu, cu mogem, i wrciem do domu w
takiej samej niepewnoci. A dzisiaj rankiem, o smej godzinie to jest na trzeci dzie,
rozumiesz? widz, wchodzi do mnie Mikoaj, urnity, ale nie eby zupenie pijany, bo
rozumie, co si do niego mwi. Usiad na awce, milczy. A oprcz niego w interesie by tylko
jeden obcy czowiek, no i drugi jeszcze spa na awce, bo to po znajomoci, i dwch jeszcze
moich chopcw do posugi. Widziae, pytam go si, Mitrija? Ju trzeci dzie, powiada,
jak go nie ma. A dzisiaj gdzie nocowae? Na Piaskach1, powiada, u koomieskich
krajanw- A skd, powiadam, wzie wtedy te kolczyki? A na ulicy znalazem, na
trotua-rze i mwi to tak jako, jakby si zacina, i w oczy prosto nie patrzy. A syszae,
powiadam, e tak i tak, w ten sam wieczr i o tej samej godzinie, na tamtych schodach, co si
tam stao? Nie, powiada, nie syszaem, a sam uwanie sucha, lepia wybauszy i naraz
zblad jak kreda. Ja mu o wszystkim opowiadam, patrz, a on czapk w rce i chodu.
Chciaem go przyskrzyni: Poczekaj, Mikoaju, powiadam, napijesz si moe? Tymczasem
mrugnem na chopaka, eby drzwi przytrzyma, i wychodz zza lady. A on jak nie szurnie
ode mnie na ulic i co si w zauek tyem go widzia. Wtedy pomylaem, e to na pewno
on, e to jego grzech, jakbym przy tym by..."
Rozumie si!... zauway Zosimow.
Czekaj! Posuchaj do koca! Oczywicie zaczli gwatownie szuka Mikoaja: Duszkina
aresztowali i zrobili rewizj w jego mieszkaniu, Mitrija te; przetrzsnli koloni koomiesk, dopiero na trzeci dzie sprowadzili Mikoaja: zatrzymali go w pobliu ...skiej rogatki, w
zajedzie. Przyszed do tego zajazdu, zdj z szyi srebrny krzyyk i poprosi o szklank wdki
za krzyyk. Dosta. Po kilku minutach baba wchodzi do obory i widzi przez szpark: obok w
szopie przywiza do belki
Piaski wwczas peryferyjna dzielnica Petersburga.
177
i zrooii pu; siani na pienKU i cnciai sooie zarzucie ptl na szyj; baba wrzasna
wniebogosy, zlecieli si ludzie: A, to ty taki!" Prowadcie mnie, powiada, do takiego a
takiego komisariatu, do wszystkiego si przyznam". No wic zaprowadzili go z nalenymi
honorami do tego komisariatu, czyli do naszego. A tu jak zwykle, kto, co i jak, ile lat
dwadziecia dwa" i tak dalej, i tak dalej. Jak pracowalicie z Mitrijem, czy nie
zauwaylicie nikogo na schodach o takiej a takiej godzinie?" Odpowied: Wiadomo, moe
ta i jakie ludzie przechodzili, a mnie co?" A nie syszelicie czasem czego, haasu jakiego i
tak dalej?" Nic nadzwyczajnego nie syszaem". A czy wiesz, Mikoaju, e tego samego
dnia tak a tak wdow w dniu i o godzinie takiej a takiej wraz z jej siostr zamordowano i
ograbiono?" Nic nie wiem, pojcia nie mam. Pierwszy raz dowiedziaem si od Afanasija
Pawycza, na trzeci dzie w piwiarni". A skd miae kolczyki?" Na tretuarze znalazem".
Dlaczego nie przyszede na drugi dzie do roboty?" Bom si zapi". A gdziee popija?"
A tam i tam". Dlaczego uciek od Duszkina?" Bom si wtedy strasznie przelk". Czego
si przelk?" A e mnie zasdz". Jake mg ba si tego, jeeli nie poczuwasz si do
adnej winy?..." Jeeli nie chcesz wierzy, to nie wierz, ale pytania te byy mu zadane
dosownie tak, jak ci to powtrzyem, wiem o tym na pewno, bo mi zupenie dokadnie
opowiadali! Jak ci si to podoba? Co?
Dobrze, ale poszlaki jednak s.
Ja przecie mwi teraz nie o poszlakach, a o pytaniach, o tym, jak oni pojmuj swoj
rol! Niech to diabli!... Sowem, przyparli go do muru, gnbili, gnbili, a si do wszystkiego
przyzna: Nie na tretuarze, powiada, znalazem, a w chaupie, w ktrej malowalimy z
Mitrijem". A to niby w jaki sposb?" A w taki sposb, e malowaliwa z Mitrijem cay
dzie, do smej godziny, juemy si zabierali do domu, Mitrij wzi pdzel, po mordzie
mnie trzepn i ucieka, a ja za nim. Pdz tak za nim, wrzeszcz wniebogosy, a na zakrcie
ze schodw do
178
oramy wpauiern z rozpuu na siroza i na panw, a ne panw z nim wtedy byo, nie pamitam,
tylko e str mi za to nawymyla, a drugi str te nawymyla, strowa kobita te wysza i
te nam nawymylaa, i jeszcze jeden pan do bramy wchodzi, z dam, i te nam nawymyla,
bomy z Mifk w poprzek leeli: to ja Mit'k zapaem za kudy, przewrciem i zaczem go
grza, ale robilimy to nie ze zoci, tylko tak, dla zabawy. Potem Mit'ka wyrwa mi si i
zacz wia ulic, to ja za nim, ale nie dopdziem go i wrciem do mieszkania sam, bo
trzeba byo uprztn narzdzia. Zaczem si zbiera i czekam na Mitrija, a nu przyjdzie.
No i przy drzwiach w sieni, pod cian, bliej kta, nastpiem wanie na pudeko. Patrz,
ley zawinite w papier. Papier rozwinem, patrz, takie haczyki malusiekie, haczyki te
otworzyem, a tu w pudeku kolczyki..."
Za drzwiami? Za drzwiami leao? upewni si naraz Raskolnikow, spogldajc
mtnym, wystraszonym wzrokiem na Razumichina, i z wolna, opierajc si rk, unis si na
kanapie.
Tak... a co? Co si z tob dzieje? Co ci jest? Razumichin te wsta z krzesa.
Nie, nic!... ledwo dosyszalnie odpowiedzia Raskolnikow, opadajc znowu na
poduszk i odwracajc si do ciany. Wszyscy umilkli.
Zdrzemn si, to chyba przez sen odezwa si wreszcie Razumichin, spogldajc
pytajco na Zosimowa, ktry przeczco pokrci gow.
Mwe, co dalej odezwa si Zosimow no?
i usuwajcy wszelkie obciajce poszlaki rzeczowe? Nie, nie przyjm, w adnym razie nie
przyjm, bo pudeko niby znaleli i czowiek chcia si powiesi, co nie mogoby mie
miejsca, gdyby nie czu si winny!" Oto kardynalne zagadnienie, ktre mnie wanie tak
denerwuje! Musisz mnie zrozumie!
Widz, e si denerwujesz. Poczekaj, zapomniaem zapyta: skd wiadomo, e pudeko z
kolczykami rzeczywicie pochodzi z kufra starej?
To zostao ustalone odpowiedzia z niezadowoleniem i jakby niechtnie Razumichin.
Koch rozpozna przedmiot i wskaza nawet tego, ktry go zastawi, a ten niezbicie
dowid, e przedmiot istotnie naley do niego.
181
To ze. Teraz dalej: czy nikt me widzia Mikoaja w cnwm, gdy Koch i Piestriakow
wchodzili na gr, i czy nie mona tego w jakikolwiek sposb dowie?
O to wanie chodzi, e nikt nie widzia odpowiedzia Razumichin z ubolewaniem i
to jest wanie najgorsze; nawet Koch i Piestriakow nie zauwayli, wchodzc na gr, cho z
drugiej strony ich wiadectwo miaoby obecnie niewielkie znaczenie. Widzielimy,
powiadaj, e mieszkanie jest otwarte, pewnie pracowali tam, ale przechodzc, nie
zwrcilimy uwagi i nie pamitamy dobrze, czy byli tam wtedy robotnicy, czy nie".
Hm, a wic jedyn usprawiedliwiajc go okolicznoci jest to, e jeden grzmoci drugiego
i miali si. Dajmy na to, e jest to powany dowd, ale... Pozwl: jak ty sam tumaczysz cay
ten fakt? Jak wytumaczysz znalezienie kolczykw, jeeli on je naprawd znalaz, tak jak
zeznaje?
Jak wytumacz? Nie ma co tu tumaczy: sprawa jest jasna! Jasna jest droga, na ktr
naley spraw skierowa, jasna i dowiedziona, i wanie pudeko wskazao ten kierunek.
Prawdziwy morderca zgubi te kolczyki. Morderca by na grze, gdy Koch i Piestriakow
dobijali si, i by zamknity od wewntrz. Koch paln gupstwo, e zszed na d; w tym
wanie momencie morderca wyskoczy i te zbieg na d, bo nie mia innego wyjcia. Na
schodach schowa si przed Kochem, Piestriakowem i strem do pustego mieszkania w
chwili, kiedy Dymitr i Mikoaj wylecieli stamtd, przeczeka, a ucichn ich kroki, i
najspokojniej zszed na d wanie w chwili, kiedy Dymitr i Mikoaj pognali na ulic, a
wszyscy inni rwnie si rozeszli i nikogo nie byo przed bram. Moe go widzieli, ale po
prostu nie zauwayli: czy to mao ludzi przechodzi? A pudeko wypado mu z kieszeni, gdy
sta za drzwiami, i nie zauway, e mu wypado, bo nie mia wtedy do tego gowy. Pudeko
natomiast z ca oczywistoci dowodzi, e on tam wanie sta. Oto caa historia!
Sprytnie! Bardzo to, bracie, sprytne. Paradne!
Ale dlaczego, dlaczego?
182
U Jd.JS.Ub Z,
i ukada si... niczym w teatrze.
No wiesz! zaoponowa Razumichin, ale w tej chwili otworzyy si drzwi i wesza nowa,
nikomu z obecnych nie znana osoba.
By to niemody ju pan, dobrze si trzymajcy, postawny, o wyniosym wyrazie obrzkej
nieco twarzy, ktry zaczai od tego, e stan na progu i ogldajc si dokoa ze le
ukrywanym, nieomale obraliwym zdziwieniem, jak gdyby zadawa spojrzeniem pytanie:
Gdzie te ja waciwie trafiem?" Nieufnie, a nawet rozmylnie podkrelajc pewien
przestrach czy nawet co w rodzaju odrazy, oglda ciasn i nisk kajut" Raskolnikowa. Z
tym samym zdziwieniem przenis spojrzenie na samego Raskolnikowa, rozebranego,
rozczochranego, nie umytego, lecego na swojej ndznej, brudnej kanapie, i rwnie
nieruchomo go ogldajcego. Nastpnie rwnie powolnie zacz oglda niechlujn, nie
ogolon i nie uczesan posta Razumichina, ktry ze swej strony bezczelnie i pytajco patrzy
mu prosto w oczy, nie ruszajc si z miejsca. Przykre milczenie trwao z minut, po czym, jak
Razumichina.
Prosz, niech si pan nie krpuje rzuci Razumichin.
Rodia jest ju pity dzie chory, trzy dni by w malignie, a teraz ockn si i nawet jad z
apetytem. Tam siedzi jego lekarz, dopiero co go bada, a ja jestem koleg Rodi, te byym
studentem i wanie teraz go pielgnuj: wic prosz nie zwraca na nas uwagi i nie krpowa
si, niech pan wali wprost, o co chodzi.
Dzikuj panu. Czy jednak nie zmcz chorego swoj obecnoci i rozmow? zwrci
si Piotr Pietrowicz do Zosimowa.
Nie burkn Zosimow moe go to nawet troch rozerwie i znowu ziewn.
O, on ju dawno odzyska przytomno, od samego rana!
mwi dalej Razumichin, ktrego poufao miaa charakter takiej naturalnej prostoty, e
Piotr Pietrowicz po namyle nabra kontenansu, po czci moe i dlatego, e ten obdartus
znalaz przecie okazj, eby si przedstawi jako student.
185
MaiKa pansKa... zaczai
Hm! gono chrzkn Razumichin. uyn spojrza na niego pytajco.
To nic, ja tak sobie, wal pan dalej... uyn wzruszy ramionami.
...Matka paska jeszcze w czasie mojej tam bytnoci zacza pisa do pana list. Po
przyjedzie tutaj umylnie czekaem kilka dni i nie przychodziem do pana, eby by zupenie
pewnym, e jest pan o wszystkim powiadomiony, ale teraz, ku zdziwieniu...
Wiem, wiem! przerwa mu naraz Raskolnikow, niecierpliwie i ze zoci. To pan?
Narzeczony? Wiem, wiem!... i basta!...
Piotr Pietrowicz poczu si naprawd obraony, ale zmilcza. Usilnie stara si zrozumie, co
to wszystko ma znaczy. Milczenie trwao dobr chwil.
Tymczasem Raskolnikow, ktry odpowiadajc mu, zwrci si do niego twarz, zacz go
uwanie oglda z jakim szczeglnym zainteresowaniem, jak gdyby przed chwil nie zdoa
obejrze go caego albo te uderzyo go w nim co nowego, nawet unis si nieco na
posaniu. Istotnie, w wygldzie zewntrznym Piotra Pietrowicza uderzyo go co osobliwego,
a mianowicie co jak gdyby uzasadniajcego nazw narzeczonego", ktr mu przed chwil
tak bezceremonialnie nadano. Po pierwsze, wida byo, a nawet rzucao si to w oczy, e Piotr
Pietrowicz skorzysta z kilkudniowego pobytu w stolicy, eby si ogarn i wyelegantowa na
przyjazd narzeczonej, co zreszt byo rzecz zupenie niewinn i zrozumia. Nawet ta
wiadomo zmiany na lepsze i zadowolenie z wasnego wygldu, cho nieco przesadne, byy
w tym wypadku rwnie zrozumiae, bo Piotr Pietrowicz istotnie by na stopie narzeczonego.
Cae jego ubranie byo prosto z igy i wcale adne, moe tylko zbyt nowe i zbyt wyranie
zdradzao okrelony cel. wiadczy o tym nawet nowiuteki, elegancki okrgy kapelusz:
Piotr Pietrowicz obchodzi si z nim z jakim
186
poszanowaniem i zoyi osirozme irzymai go w rku. Nawet liczne rkawiczki lila, oryginalne,
od Jouyina1 wiadczyy o tym samym choby przez to, e nie wkada ich, ale trzyma w rku
od parady. W ubiorze Piotra Pietrowicza dominoway kolory jasne i modziecze. Mia na
sobie adn, letni marynark koloru jasnobrzowego, jasne, letnie spodnie, tak sam
kamizelk, dopiero co kupion, cieniutk koszul, leciutk batystow krawatk w rowe
paseczki i co najciekawsze: we wszystkim tym byo mu nawet do twarzy. Twarz jego, bardzo
wiea i nawet adna, nie zdradzaa czterdziestu piciu lat. Ciemne baczki, do mile dla oka,
zwisay z obydwu stron twarzy, pczniejc niby dwa kotleciki ku doowi, i uwydatniay si
bardzo adnie na tle dobrze wygolonego, byszczcego podbrdka. Nawet wosy, z lekka tylko
przyprszone siwizn, adnie uczesane i ukarbowane przez fryzjera, nie wyglday miesznie
ani gupio, co zawsze bywa, gdy karbuje si wosy, bo nieuchronnie upodabnia to czowieka
do Niemca na lubnym kobiercu. Jeeli ta stosunkowo adna twarz miaa w sobie co
Chciaem si tylko dowiedzie, kim pan jest, bo, widzi pan, do spraw spoecznych
przyczepio si ostatnio tylu rnych aferzystw i do tego stopnia spaczyli sens wszystkiego,
czego si tknli, dla wasnego interesu, e absolutnie wszystko spaskudzili. I to wszystko!
Szanowny panie zacz uyn, prc si z nadzwyczajn godnoci czy nie chcia
pan przez to w tak bezceremonialny sposb powiedzie, e i ja...
Ale skde, skde... Jakbym mia!... Ale dosy tego
przerwa mu Razumichin i zwrci si do Zosimowa, aby kontynuowa rozpoczt
poprzednio rozmow.
Piotr Pietrowicz okaza si na tyle roztropny, e w zupenoci zadowoli si tym
objanieniem. Postanowi zreszt odej po paru minutach.
Mam nadziej, e znajomo nasza zwrci si do Raskolnikowa po paskim
wyzdrowieniu, ze wzgldu na znane panu okolicznoci, okae si trwaa... Przede wszystkim
ycz panu powrotu do zdrowia...
Raskolnikow nawet nie odwrci gowy. Piotr Pietrowicz wsta, zbierajc si do wyjcia.
Bez wtpienia zabi j jeden z klientw! twierdzi Zosimow.
191
i o me mega zacmej wipiiwosci: poacnwycu Kazumi-chin. Porfiry jak dotd nie
zdradza swych podejrze, jednake przesuchuje wszystkich klientw.
Przesuchuje klientw? gono zapyta Raskolnikow.
Tak, a bo co?
Nic.
A jak on moe ich znale? pyta Zosimow.
Niektrych wskaza Koch, nazwiska innych zanotowane byy na opakowaniu zastaww,
no, a kilku po prostu si zgosio, jak si dowiedzieli...
Ale musiaa to by chytra i dowiadczona bestia! Co za odwaga! Co za determinacja!
A wanie, e nie! przerwa mu Razumichin. To wanie zbija wszystkich z tropu. A
ja wam mwi, e by to kto niedowiadczony i niezrczny i pewien jestem, e by to jego
pierwszy wystp! Przypumy, e bya to, jak mwisz, chytra bestia, ale wtedy wszystko
okae si nieprawdopodobne. A gdy wyjdziemy z zaoenia, e by to nowicjusz, to si okae,
e uszed cao jedynie dziki przypadkowi, a czeg nie moe zrzdzi przypadek? On chyba
nie przewidywa nawet wszystkich przeszkd. A w jaki sposb dziaa? Bierze rzeczy warte
dziesi, dwadziecia rubli, napycha kieszenie, grzebie w kuferku w rozmaitych szmatach, a
w grnej szufladzie komody znajduj potem szkatuk z ptora tysicem rubli gotwk, nie
liczc papierw wartociowych. Nawet obrabowa nie potrafi, umia jedynie zabi! To by
pierwszy krok, mwi ci, pierwszy krok; straci gow. Nie zmylny plan, lecz przypadek go
wyratowa.
Mwi pan, zdaje mi si, o niedawnym zabjstwie tej starej lichwiarki wmiesza si,
zwracajc si do Zosimowa, Piotr Pitro wie, ktry sta, trzymajc w rku kapelusz i
rkawiczki. Zabiera si ju do odejcia, ale mia ochot powiedzie na poegnanie jeszcze
par mdrych sw. Chcia widocznie wywrze dobre wraenie na nowych znajomych i ch
popisania si okazaa si silniejsza od gosu zdrowego rozsdku.
192
A jake, przecie to po ssiedzku.
Czy zna pan moe szczegy?
Tego nie twierdz, ale interesuje mnie inny aspekt, e tak powiem, cao zagadnienia. Nie
mwi ju o tym, e w ostatnich piciu latach liczba przestpstw w niszych warstwach
ogromnie wzrosa; nie mwi ju o cigych rabunkach i podpaleniach; dziwi mnie natomiast
fakt, e ronie liczba przestpstw popenianych przez ludzi nalecych do klas wyszych, e
tak powiem, w stosunku proporcjonalnym. Niedawno, na przykad, pewien byy student
obrabowa poczt na ludnym trakcie; gdzie indziej ludzie nalecy do klas przodujcych ze
To, e jeli pan raz jeszcze... omieli si powiedzie cho jedno swko... o mojej matce...
zrzuc pana na eb ze schodw!
Co ci jest? krzykn Razumichin.
A, to tak si sprawa przedstawia! uyn zblad i zagryz warg. Niech szanowny pan
mnie wysucha
zacz urywanym i zdyszanym gosem, opanowujc si z wysikiem. Ja od razu, od
pierwszej chwili wyczuem pask niech do mnie, lecz pozostaem tu specjalnie, eby
dowiedzie si czego wicej. Wiele mgbym wybaczy choremu i powinowatemu, ale
teraz... panu... nigdy...
Nie jestem chory! wrzasn Raskolnikow.
Tym bardziej...
Wyno si pan do diaba!
Ale uyn i tak ju wychodzi, nie dokoczywszy rozpocztego zdania. Musia si znw
przecisn midzy stoem a krzesem. Razumichin i tym razem wsta, eby go przepuci. Nie
patrzc na niego, nie skinwszy nawet gow w stron Zosimowa, ktry ju od dawna dawa
mu znaki, eby da choremu spokj, uyn wyszed, trzymajc dla ostronoci kapelusz na
wysokoci ramienia i schyliwszy si nieco, gdy przechodzi przez niziutkie drzwi. Nawet jego
zgarbione plecy zdaway si wskazywa wymownie, do jakiego stopnia zosta obraony.
Jak tak mona, c to jest? mwi stropiony Razumichin, potrzsajc gow.
Dajcie mi spokj i odczepcie si wszyscy ode mnie!
wrzasn Raskolnikow, dygocc z wciekoci. Czy zostawicie mnie nareszcie w
spokoju? Ja si was nie boj! Nikogo, nikogo si teraz nie boj! Precz std! Chc pozosta
sam, sam, sam!
195
china.
Co ty mwisz? Jak mona zostawi go w takim stanie?
Chodmy! powtrzy z naciskiem Zosimow i wyszed. Razumichin chwil pomyla i
popdzi za nim.
Gorzej by byo, gdybymy go nie usuchali powiedzia Zosimow na schodach. Nie
mona go drani...
Co mu si stao?
Trzeba by jakiej silnej pozytywnej podniety, eby go wyrwa z tego stanu. Przecie czu
si ju dobrze... Wiesz, on ma co na sumieniu, co strasznego, co go gnbi... Bardzo si tego
boj, a jest to pewne.
A. moe to wanie ten jegomo, Piotr Pietrowicz, tak na niego podziaa? Sdzc z
treci rozmowy, eni si z jego siostr, a Rodia otrzyma o tym wiadomo wanie przed
chorob...
Tak... diabli go tu teraz przynieli; moliwe, e popsu ca spraw. A czy zauwaye, e
on na wszystko jest obojtny, wszystko zbywa milczeniem, prcz jednej kwestii, ktra go
wyprowadza z rwnowagi: morderstwa...
Wanie, wanie podchwyci Razumichin te to zauwayem! Interesuje si tym
morderstwem, lka si czego. W pierwszym dniu choroby nastraszono go widocznie w
cyrkule, nawet zemdla.
Opowiesz mi o tym szczegowo dzi wieczorem, a ja te co ci powiem. On mnie
interesuje, i to bardzo! Za p godziny wpadn do niego... Zapalenia na pewno nie bdzie...
Dziki ci! A ja tymczasem zaczekam u Paszeki i bd go doglda przez Nastazj.
Gdy wyszli, Raskolnikow z wyranym zniecierpliwieniem spojrza na Nastazj; ta jednak
wcale nie zabieraa si do odejcia.
Napijesz si teraz herbaty? spytaa.
Potem! Chc spa! Zostaw mnie...
upi?"
Nie chcesz do nas wstpi, kochasiu? zapytaa jedna z kobiet dwicznym, nie
zachrypnitym jeszcze gosem. Bya moda i nie odraajca jedyna z caej grupy.
200
Patrzcie j, jaka licznotka! odpowiedzia Raskol-nikow, prostujc si i spogldajc na
ni.
Umiechna si, komplement wyranie przypad jej do gustu.
A co to pan taki chudy? zauwaya druga prawie basem. Ze szpitala pan wyszed czy
co?
Niby crki generalskie, a nosy zadarte! wtrci si jaki chop w rozpitym kaftanie, z
chytrym umiechem na gbie, mocno urnity. Ale zabawa!
Wa, jake przylaz!
A pewnie, sodziutka!
I zszed na d, potykajc si.
Raskolnikow ruszy dalej.
Suchaj no, pan! zawoaa za nim dziewka.
Co? Zmieszaa si.
Mj skarbie, zawsze chtnie si z tob zabawi, ale teraz jako mi sumienie nie pozwala.
Daj mi, skarbie, sze kopiejek na wypitk.
Raskolnikow wyj z kieszeni kilka monet na chybi trafi: byy to trzy piciokopiejkwki.
Ach, jaki hojny pan!
Jak si nazywasz?
Niech pan pyta o Duklid.
Nie, c to jest? wtrcia nagle jedna z kobiet, skinwszy na Duklid. Nie rozumiem,
jak mona prosi w taki bezwstydny sposb! Mnie by za nic w wiecie sumienie nie
pozwolio...
Raskolnikow z zaciekawieniem spojrza na mwic. Bya to ospowata dziewczyna lat moe
trzydziestu, caa w sicach, z opuchnit grn warg. Karcia koleank spokojnie i
powanie.
Gdzie te ja to czytaem myla Raskolnikow, idc dalej gdzie czytaem o tym, jak
pewien skazaniec na godzin przed mierci mwi czy te myli, e gdyby mg y gdzie
na
201
wierzchoku skay, na takim malutkim skrawku ziemi, ze tylko dwie stopy mona by umieci
a dookoa otcha, ocean, wieczny mrok, wieczna samotno i wieczna burza i miaby
tak trwa na przestrzeni jednego okcia1 przez cae ycie, przez tysic lat, ca wieczno, to
jednak wolaby tak y anieli natychmiast umrze. Byle tylko y, y, y! Jakiekolwiek by
to ycie byo, byle tylko y!... Oto prawda! Boe mj, ile jest w tym prawdy!... Jak podym
stworzeniem jest czowiek!... A jeszcze bardziej pody jest ten, kto go za to podym nazywa"
doda po chwili.
Znalaz si na jakiej innej ulicy. Ach! to przecie Paac Krysztaowy)). Razumichin co
tam opowiada o tym paacu. Ale czego ja waciwie tutaj chciaem? Prawda, chciaem
przeczyta... Zosimow mwi, e czyta w gazetach..."
Czy s gazety? zapyta, wchodzc do przestronnej i nawet schludnej restauracji o kilku
salach, dosy pustych zreszt. Dwch czy trzech goci popijao herbat; w dalszej sali
siedziao towarzystwo skadajce si z czterech osb, pili szampana. Raskolnikowowi wydao
si, e wrd nich znajduje si rwnie Zamietow. Ale nie mg dojrze na tak odlego.
A niech tam!" pomyla.
Szanownemu panu poda wdeczk? zapyta kelner.
Podaj herbat. I przynie gazety, stare, z jakich piciu dni. Dostaniesz na piwo.
Pan taki jaki dziwny... pewnie pan jeszcze chory. Nie trzeba byo wychodzi z domu...
Wydaj si panu dziwny?
Tak. Co to, czyta pan gazety?
Wanie.
Teraz duo pisz o poarach.
Nie, ja nie czytam o poarach. Raskolnikow spojrza na Zamietowa z zagadkow min,
szyderczy umiech wykrzywi mu wargi. Nie, wcale nie czytaem o poarach cign
dalej, mrugajc do Zamietowa. No, nieche pan si przyzna, miy mj modziecze,
bardzo pan chciaby si dowiedzie, o czym czytaem?
Wcale mnie to nie interesuje, zapytaem ot tak sobie. C to, zapyta nie wolno? Czemu
pan wci...
Niech pan posucha, jest pan przecie czowiekiem wyksztaconym, oczytanym,
nieprawda?
Skoczyem sze klas gimnazjum odpowiedzia Zamietow z godnoci.
Sze klas! A to ci ptaszek! A jaki liczny przedziaek, co za piercienie! Od razu wida,
e czek zamony! Ach, jaki miy
204
z pana cmopaczeK! KasKomiKow parsicn nerwowym miechem prosto w twarz
Zamietowa. Ten cofn si, nie tyle obraony, co zdumiony...
Jest pan jaki dziwny powtrzy Zamietow bardzo powanie. Zdaje mi si, e pan
wci bredzi...
Bredz? Kamiesz, mj wrbelku! A wic dziwny jestem? No, a czy jestem dla pana
interesujcy? No, jak?
Tak, bardzo mnie pan interesuje.
Na przykad, o czym czytaem, czego szukaem? Niech pan spojrzy, ile numerw kazaem
sobie poda! Co, podejrzane, prawda?
No, niech pan sam powie.
A pan ju uszu nastawia?
Czemu zaraz nastawia"!
Potem panu powiem o tym nastawianiu", a teraz, mj drogi, owiadczam panu... nie,
lepiej: przyznaj si"... nie, i to niedobrze. Zeznaj, a pan mnie przesuchuje" tak bdzie
lepiej! A wic zeznaj, e czytaem, interesowaem si, szukaem... poszukiwaem
Raskolnikow przymruy oczy i odczeka chwil szukaem, i po to tutaj przyszedem,
wiadomoci o zamordowaniu tej starej lichwiarki wypowiedzia wreszcie prawie szeptem,
przybliajc sw twarz niemal do samej twarzy Zamietowa. Zamietow patrzy w niego
nieruchomo, nie odsuwajc si. Najbardziej dziwne wydao si pniej Zamietowowi to, e
milczenie trwao dobr minut i e przez ca t minut, ni mniej ni wicej, patrzyli
nieruchomo na siebie.
No, to co z tego, e pan czyta? prawie krzykn nagle Zamietow, zdumiony i
podniecony. C mnie to obchodzi? Co w tym dziwnego?
Jest to ta sama staruszka cign dalej Raskolnikow szeptem, jak i przedtem, nie
zwracajc najmniejszej uwagi na sowa Zamietowa ta sama, o ktrej zaczto opowiada w
cyrkule, a ja, pamita pan, zemdlaem wtedy. Co, zrozumia pan teraz?
Ale o co chodzi? Co to ma znaczy... czy zrozumiaem? odpar Zamietow mocno
poruszony.
205
1-Niciuciiuiiia, powana iwarz KasKOinncowa zmienna si w jednej chwili i z miejsca
wybuchn takim samym nerwowym miechem jak przedtem, jakby nie by ju w stanie
zapanowa nad sob. W tej chwili jego pami odtworzya jasno i dokadnie uczucie, ktrego
dozna tak niedawno: oto stoi za drzwiami z siekier w rku, rygiel drga od uderze, tamci
dwaj wal w drzwi piciami i kln, a on odczuwa nieprzepart ch krzykn do nich przez
drzwi, droczy si z nimi, pokaza im jzyk, droczy si z nimi i mia si... zanosi si od
miechu i mia si, mia si, mia si!
Albo pan jest wariatem, albo... Zamietow urwa nagle, jakby poraony myl, ktra
nagle przemkna mu przez gow.
Albo? Albo co? No, co? No, niech pan powie!
Nie! warkn gniewnie Zamietow. To jakie bzdury!
Umilkli obaj. Po tym nagym paroksyzmie miechu Raskol-nikow znowu posmutnia i
zaduma si. Opar okcie na stole, podtrzymujc domi gow. Wygldao to tak, jakby
zupenie zapomnia o obecnoci Zamietowa. Milczenie trwao dosy dugo.
Dlaczego nie pije pan herbaty? Wystygnie powiedzia Zamietow.
Co? Herbata? A tak... Raskolnikow odpi ze szklanki, zaksi kawakiem chleba i
spojrza nagle na Zamietowa tak, jakby sobie co przypomnia czy uprzytomni; twarz jego
przybraa dawny, drwicy wyraz. Nadal popija herbat.
Tyle namnoyo si teraz oszustw zacz znw Zamietow. Niedawno czytaem w
Wiadomociach Moskiewskich", e w Moskwie przyapano szajk faszerzy. Zorganizowali
ca sie. Podrabiali obligacje poyczki pastwowej.
O, to stara historia! Czytaem o tym miesic temu odpowiedzia spokojnie
Raskolnikow. Wic s to zdaniem pana oszuci? doda z umiechem.
A nie?
Tamci? To dzieciaki, todzioby, a nie oszuci. Zbierze si pidziesiciu ludzi i cz si
w szajk! Czy to nie mieszne?
206
!>ICl.VVt
z nich ufaby drugiemu bardziej ni sobie! Wystarczy, e jeden wygada si po pijanemu, i ju
ca spraw diabli wzili. Partacze! Wynajli pierwszych lepszych mokosw, aby ci
rozmieniali im pienidze w kantorach; tak spraw powierzyli byle komu! No, niech i tak
bdzie; przypumy, e udao si przeprowadzi akcj nawet przy pomocy mokosw;
przypumy, e kady zarobi ju po milionie, no, a co dalej? Jeden bdzie zaleny od
drugiego przez cae ycie! Wolabym si powiesi! A ci nawet nie potrafili rozmieni
pienidzy: przyszed taki do banku, otrzyma pi tysicy i ju mu rce dray. Cztery tysice
przeliczy, a pitego nawet nie liczy, chowa do kieszeni, eby zwia czym prdzej.
Oczywicie, od razu jest podejrzany. I caa sprawa wali si z powodu jednego durnia! Czy
mona postpowa w podobny sposb?
Pan si dziwi, e rce mu dray? podchwyci Zamie-tow. Nie, to jest zupenie
naturalne. Jestem przekonany, e to naturalne. Nie zawsze mona zapanowa nad sob...
Tak?
A co pan myli, e pan by wytrzyma? Ja na pewno nie! Za sto rubli naraa si na takie
niebezpieczestwo! Pj z faszyw obligacj, i to gdzie? do kantoru w banku, gdzie na tym
zby zjedli... Nie, ja bym si nigdy nie odway! A czy pan by si odway?
Raskolnikowa nagle znw ogarna nieprzeparta ch, eby pokaza mu jzyk. Zimny dreszcz
co chwil przebiega mu po plecach.
Ja bym to zrobi inaczej zacz z wolna. Przeliczybym pierwszy tysic ze cztery
razy, kady papierek obracabym i oglda skrupulatnie. Potem wzibym si za drugi tysic.
Zaczbym liczy, doliczybym do poowy, a potem wycignbym jak tam
pidziesiciorublwk i zaczbym j oglda ze wszystkich stron pod wiato, czy aby
przypadkiem nie jest faszywa. Obawiam si tak bym powiedzia do kasjera bo moja
krewna stracia w ten sposb onegdaj dwadziecia pi
207
i vn_fii , i \j^i \j y i\^\ji,ic.i LJ 111 ni u i/ciic? ino LWI iy. ra ivivvi_y uwaz-cui u y 111
Sam? Patrzcie go: ledwo azi, twarz blada jak ptno, oddycha nie moe... Idioto! Co ty
robi w Krysztaowym Paacu"? Mw natychmiast!
Pu mnie! krzykn Raskolnikow i chcia go wymin.
To ju ostatecznie wyprowadzio Razumichina z rwnowagi; schwyci go mocno za rami.
Puci? Jak miesz mwi, eby ci puci, po tym, co zrobie? Czy wiesz, co z tob teraz
zrobi? Zwi ci, zanios do domu i zamkn na klucz!
211
Mucnaj, Kazumicnm zaczai KasKomiKow cicnym i na pozr zupenie spokojnym
gosem czy ty naprawd nie widzisz, e nie chc wcale twych dobrodziejstw? Co to za
przyjemno wywiadcza przysugi ludziom, ktrzy pluj na to? Ludziom, ktrzy naprawd
nie mog tego znie? Po co odszukae mnie, kiedy leaem chory? A moe wolabym
umrze? Czy nie okazaem ci dzi wyranie, e mnie mczysz, e mi... si znudzie! Jak
przyjemno sprawia ci drczenie ludzi? Zapewniam ci, e to przeszkadza memu
wyzdrowieniu, bo cigle mnie denerwuje. Przecie Zosimow poszed sobie wtedy, eby mnie
nie denerwowa. Zaklinam ci na Boga, daj mi wreszcie spokj! Kto ci da prawo
zatrzymywa mnie przemoc? Czy ty naprawd nie widzisz, e jestem ju przy zdrowych
zmysach? Powiedz mi, jak, w jaki sposb mam ci ubaga, eby da mi wreszcie spokj i
nie naprzykrza si ze swoimi dobrodziejstwami? Nazwijcie mnie podym niewdzicznikiem,
ale dajcie mi nareszcie wity spokj...
Raskolnikow z pocztku mwi spokojnie, cieszc si z gry na myl o przykroci, jak chcia
wyrzdzi Razumichinowi, ale skoczy w ogromnym podnieceniu, duszc si z wciekoci,
podobnie jak w rozmowie z uynem.
Razumichin sta przez chwil niezdecydowany i zamylony, potem puci rk Raskolnikowa.
W takim razie id do diaba! powiedzia cichym, prawie melancholijnym gosem.
Stj! rykn nagle, gdy Raskolnikow chcia odej. Suchaj! Owiadczam ci, e
wszyscy wy jak jeden m jestecie straszne gldy i fanfarony1. Macie jakie drobne
zmartwienia, a cackacie si z nimi jak kura z jajkiem! I tu te wzorujecie si na obcych
autorach! Nie ma w was nawet krzty samodzielnego ycia. Jestecie zrobieni z wazeliny, a
zamiast krwi macie serwatk! Ani jednemu z was nie wierz! Dla was najwaniejsz rzecz
jest, eby nigdy, w adnych okolicznociach, nie by podobnym do czowieka!
1 Gldy i fanfarony gaduy i samochway.
212
Stj, czekaj! wrzasn ze zdwojon wciekoci, zauwaywszy, e Raskolnikow znw
zbiera si do odejcia. Wysuchaj do koca! Wiesz, mam dzi goci, bd oblewa moje
nowe mieszkanie, moe nawet ju si zebrali, a ja tam zostawiem wujka, eby przyjmowa
goci. Wic wanie, gdyby nie by durniem, pospolitym durniem, skoczonym idiot,
naladowc tumaczonym z obcego jzyka... wiem, Rodia, rozumiem, e z ciebie mdry
chop, ale jeste idiot, niestety! Wic wanie gdyby nie by durniem, to lepiej przyszedby
dzisiaj do mnie spdzi wieczr zamiast zdziera buty na ulicy. Wszystko jedno, ju
wyszede z domu. Posadz ci na mikkim fotelu, gospodyni ma taki... Herbatka,
towarzystwo... A jeli nie chcesz, poo ci na kanapie, bd co bd bdziesz wrd
swoich... Zosimow te bdzie. Przyjdziesz?
Nie.
Nie bred! krzykn zniecierpliwiony Razumichin. Skd wiesz? Nie moesz rczy
za siebie. Ja podobnie jak ty tysic razy kciem si z ludmi, a potem znowu do nich
przychodziem... Sumienie przemwi, wic idziesz z powrotem do czowieka... Zapamitaj,
dom Poczinkowa, drugie pitro...
Widz, szanowny panie Razumichin, e zgodziby si pan, aby go tukli, byle tylko mie
przyjemno opiekowania si kim.
Kogo tuc? Mnie? Za sam pomys nos ci urw! Dom Poczinkowa, numer 47, u urzdnika
Babuszkina...
Nie przyjd, panie Razumichin! Raskolnikow odwrci si i odszed.
Id o zakad, e przyjdziesz! krzykn za nim Razumichin. A jak nie... to sysze o
tobie nie chc! Poczekaj! Zamietow jest tam?
Jest.
Widziae go?
Widziaem.
Rozmawiae z nim?
Rozmawiaem.
213
O czym? A zreszt niech ci piorun trzanie, nie mw mi tego. Wic dom Poczinkowa, 47,
u Babuszkina, pamitaj!
Raskonikow doszed do ulicy Sadowej i znikn za rogiem. Razumichin w zamyleniu
patrzy za nim. W kocu machn rk i wszed do restauracji, ale nagle zatrzyma si na
schodach.
Niech to licho porwie zastanawia si prawie gono mwi niby rozsdnie, a jednak
zdaje mi si... Ale i ze mnie te porzdny dure! A czy wariaci nie potrafi rozprawia
rozsdnie? Zdaje si, e Zosimow tego wanie si obawia!... Pukn si w czoo. A co
bdzie, jeeli... jak ja mogem zostawi go teraz samego? Przecie moe si jeszcze utopi!
Oj, palnem gupstwo! Nie wolno!" i Razumichin pobieg z powrotem, aby dogoni
Raskolnikowa, ale nie mg go nigdzie dostrzec. Splun ze zoci i szybko powrci do
Paacu Krysztaowego", eby czym prdzej wybada Zamietowa.
Raskonikow poszed prosto na ...ski most, stan porodku mostu i oparszy si okciami o
balustrad, patrzy przed siebie. Po rozmowie z Razumichinem poczu nagle takie osabienie,
e z trudem dowlk si do mostu. Chcia gdzie usi albo pooy si wprost na ulicy.
Pochyliwszy si nad wod, patrzy bezmylnie na ostatni rowy odblask zachodzcego
soca, na rzd domw, ktre wydaway si ciemne na tle zapadajcego zmierzchu, na odlege
okno gdzie na mansardzie, po lewej stronie kanau, ktre jakby pono w ostatnich
promieniach soca... Potem znw uporczywie wpatrywa si w ciemn wod. Nagle migny
mu w oczach jakie czerwone koa, domy ruszyy z miejsca, przechodnie, brzegi rzeki,
pojazdy wszystko zawirowao w szalonym tacu... Drgn, od omdlenia uratowao go
okrutne i bezsensowne wydarzenie. Poczu, e kto stoi obok niego z prawej strony, tu przy
nim. Spojrza: bya to wysoka kobieta, w chustce na gowie, o tej, podunej, wychudej
twarzy i zaczerwienionych, zapadych oczach. Patrzya wprost na niego, lecz byo jasne, e go
nie widziaa i niczego ju nie rozrniaa dokoa. Nagle kobieta opara si praw rk o
balustrad, podniosa praw nog, przeoya j
214
przez porcz, potem lew i skoczya do kanau. Brudna woda zakrya ofiar, ale po chwili
wypchna j na powierzchni. Prd j unosi, gowa i nogi byy zanurzone w wodzie, plecy
wystaway nad powierzchni, spdnica wzda si nad wod jak poduszka.
Utopia si! Utopia si! krzyczay dziesitki gosw naraz. Ludzie zbiegali si; na
brzegach kanau gromadzili si przechodnie; na mocie koo Raskolnikowa zebra si tum
widzw, ktry go popycha i przyciska do porczy.
wici pascy, to to nasza Afrosinjuszka rozleg si w pobliu paczliwy krzyk
kobiety. Ratujcie, kto w Boga wierzy! Ludzie kochani, wycignijcie j z wody!
dk, dk, prdzej! krzyczano w tumie.
Ale dka bya ju niepotrzebna. Policjant szybko zbieg po schodach prowadzcych do
wody, zrzuci paszcz, buty i skoczy do kanau. Nie byo to zadanie trudne, kobiet prd
znosi bardzo blisko schodw. Policjant schwyci j praw rk za sukni, lew za za drg,
ktry z brzegu poda mu kolega. Niedosz samobjczyni wycignito na brzeg i uoono na
drugiego. Zdzierali stare, te, wytarte i poplamione tapety, a na ich miejsce naklejali nowe,
biae w liliowe kwiatki. Raskolnikowowi zrobio si bardzo przykro, chocia sam nie wiedzia
dlaczego; patrzy na nowe tapety wrogo, jakby go mocno dotkny zmiany poczynione w
mieszkaniu.
Robotnicy zabierali si ju do odejcia i popiesznie zwijali rolki. Nie zwrcili wcale uwagi
na zjawienie si Raskolnikowa. Rozmawiali o czym. Raskolnikow przysuchiwa si
rozmowie, siedzc ze skrzyowanymi na piersiach rkoma.
Przychodzi ona do mnie z rana opowiada starszy wystrojona od stp do gw! Co
ty taka wyfiokowana, moja ty cytrynko, moja ty pomaranczko pytam i czego chcesz
ode mnie?" Chc powiada Tytusie Wasiljewiczu, speni wszystkie yczenia paskie,
co pan tylko kae". A, myl sobie, o to ci chodzi! Ale wystrojona, powiadam ci, jak obrazek
z urnalu!
A co to jest urnal? zapyta modszy tonem ucznia, ktry si zwraca do nauczyciela.
urnal jest to jak by ci to powiedzie gazeta z malowanymi obrazkami, co sobota
przychodzi poczt do
217
naszycn krawcw z zagranicy. S tam opisy, jak na przykad mczyni maj si ubiera, no i
kobiety te. Wic obrazki takie... Pe mska przewanie w bekieszach1, no, a co do kobiet,
to takie w tej brany widoki, e a oczy na wierzch wya z podziwu.
Czegoj tylko w tym Petersburgu nie ma! westchn z podziwem modszy. Prcz ojca
i matki wszystko tu znajdziesz!
Tak, bracie, prcz tego wszystko tutaj jest przytakn starszy pouczajcym tonem.
Raskolnikow podnis si i wszed do drugiego pokoju, gdzie dawniej stay kufer, ko i
komoda; pokj bez mebli wyda mu si may. Tapeta pozostaa stara; w kcie na tapecie
pozosta wyrany lad pki z obrazami witych. Rozejrzawszy si, Raskolnikow wrci na
dawne miejsce. Starszy robotnik przyglda mu si spode ba.
Czego pan sobie yczy zapyta nagle, zwracajc si do Raskolnikowa.
Ten zamiast odpowiedzi wyszed do przedpokoju i pocign za sznurek dzwonka. Ten sam
dzwonek, ten sam dwik, jak od uderzenia w blach. Pocign jeszcze raz i jeszcze;
wsuchiwa si i co sobie przypomina. Przeywa po raz wtry mczce i straszne chwile
coraz to bardziej plastycznie, wyranie; wzdryga si przy kadym uderzeniu dzwonka, cho
zarazem doznawa uczucia jakiej przedziwnej rozkoszy.
Ale czego pan tutaj chce? Co pan za jeden? krzykn robotnik, wchodzc do
przedpokoju. Raskolnikow znowu wszed do pokoju.
Chc wynaj mieszkanie powiedzia po chwili chc je obejrze.
Po nocach nikt mieszka nie wynajmuje; no i powiniene pan przyj ze strem.
Bekiesza krtki, weniany paszcz, podbity futrem, wcity w talii merowanv.
i szamerowany
218
Podoga jest wymyta. Bdziecie j malowa? cign dalej Raskolnikow. ladw
krwi ju nie wida...
Jakiej krwi?
Przecie tutaj zamordowano staruch razem z jej siostr. Caa kaua krwi bya na
pododze...
Ale kim pan jeste, do licha? zaniepokoi si robotnik.
Ja?
Tak, pan.
Taki ciekaw? Pjdziemy do cyrkuu, tam ci powiem. Robotnicy popatrzyli na niego ze
zdumieniem.
No, czas i. Chodmy, Aloszka. Trzeba zamkn mieszkanie powiedzia starszy
robotnik.
No to chodmy zgodzi si Raskolnikow obojtnie i ruszy przodem, powoli schodzc
po schodach. Hej, str! zawoa, podchodzc do bramy.
Na ulicy przy bramie staa grupka ludzi, gapic si na przechodniw; byli tam obaj stre,
jaka baba, mieszczanin w szlafroku i kilku innych. Raskolnikow skierowa si prosto ku nim.
Czego pan sobie yczy odezwa si jeden ze strw.
Czy bye w biurze policji?
Byem przed chwil. O co chodzi?
Czy s tam jeszcze urzdnicy?
S.
A zastpca komisarza jest?
By dopiero co. A po co pan pyta?
Raskolnikow nie odpowiedzia i sta obok nich w zamyleniu.
Ten pan chcia obejrze mieszkanie wtrci si do rozmowy starszy z robotnikw.
Jakie mieszkanie?
To, w ktrym pracujemy. Po co, powiada, zmylicie lady krwi. Tutaj, powiada,
popeniono morderstwo, a ja chc mieszkanie wynaj". I jak nie zacznie szarpa za dzwonek,
mao go nie urwa. Chodmy, powiada, do cyrkuu, tam ci wszystko powiem". Przyczepi
si.
219
Str nachmurzy si i ze zdziwieniem popatrzy na Raskol-nikowa.
A pan co za jeden? krzykn gronie.
Jestem Rodion Romanowicz Raskolnikow, byy student; mieszkam niedaleko std, w
domu Szilla, mieszkanie numer czternacie. Zapytaj stra, on mnie zna dobrze...
Raskolnikow mwi jakby myl nieobecny, rozwlekle i leniwie, nie odwracajc si do niego
i uparcie wpatrujc si w ulic, ktr coraz bardziej otula mrok.
Po co pan przychodzi do mieszkania?
Chciaem je obejrze.
Co pan chcia obejrze?
Najlepiej zaprowadzi go do cyrkuu odezwa si mieszczanin w szlafroku i umilk.
Raskolnikow spojrza na niego z ukosa, przez rami, chwil obserwowa go uwanie i
wreszcie powiedzia cichym, zmczonym gosem:
No to chodmy!
A pewnie, odstawi go na policj podchwyci mieszczanin, nabrawszy odwagi.
Dlaczego go to interesuje, co on ma na myli, h?
Moe pijany, a zreszt Bg wie mrukn robotnik.
Ale czego pan chce, u licha! krzykn str, rozjuszony na dobre. Czego pan tu
szuka?
Stchrzye ju? Nie chcesz i do cyrkuu? ironicznie zapyta Raskolnikow.
Ja stchrzyem? Ja ci tu zaraz poka...
obuz jaki! wrzasna baba.
Co tu si z nim obcyndala rykn drugi str, drab w rozpitym kaftanie i z pkiem
kluczy za pasem. Jazda! Pewnie, e jaki obuz... Wynocha...
Schwyci Raskolnikowa za rami i pchn go na ulic. Ten potkn si, lecz nie upad,
wyprostowa si, spojrza milczco na wszystkich uczestnikw tej sceny i poszed dalej.
Dziwak jaki odezwa si robotnik.
220
icraz iaKicn aziwaKow aoaaia oaoa.
Moim zdaniem, to trzeba byo odprowadzi go na policj mieszczanin upiera si przy
swoim.
Lepiej nie zaczyna zadecydowa str. To obuz jaki. Niby sam si narzuca, chce
na policj i, ale jak z takim zacz, to koca nie bdzie... Znamy takich!
A wic i czy nie?" rozwaa Raskolnikow, zatrzymawszy si na jezdni na skrzyowaniu
i rozgldajc si dokoa jakby w oczekiwaniu na czyj ostatni, decydujc rad. Ale nikt i
nic si nie odezwao; wszystko zdawao si zamiera w guchym milczeniu; wszystko byo
martwe jak kamienie, po ktrych stpa, ale martwe tylko dla niego, dla niego jednego...
Wtem w oddali, przy samym kocu ulicy, parset krokw od niego w zapadajcym mroku
Raskolnikow dojrza tum ludzi. Dolatyway krzyki i nawoywania... Wrd tumu sta jaki
powz... Migotao wiato latarni... Co si stao" pomyla Raskolnikow. Skrci na
prawo i skierowa si w stron tumu. Czepia si wszystkiego jak toncy. Sam to spostrzeg i
umiechn si zimno do siebie: powzi niezomny zamiar uda si na policj i wiedzia, e
niedugo wszystko si skoczy.
VII
Porodku ulicy sta wykwintny, elegancki powz zaprzony w par rczych, szarych koni; w
powozie nie byo nikogo, stangret zlaz z koza i sta obok; konie trzymano za wdzida.
Dokoa cisn si tum ludzi; kilku policjantw stao na przodzie. Jeden z nich trzyma w rku
latarni i nachyliwszy si, owietla co, co leao na jezdni tu przy koach powozu. Tum
nawoywa, krzycza, wyraa przeraenie i wspczucie; stangret by zupenie oszoomiony i
wci powtarza:
Co za nieszczcie! Boe, jakie nieszczcie!
Raskolnikow przecisn si przez tum i ujrza nareszcie to, co byo przyczyn zbiegowiska.
Na ziemi lea czowiek, przed
221
sLia.iuwa.iiy przez KUJIIC, uyi nieprzytomny, uorany ubogo, cay we krwi. Krew cieka mu
po twarzy; caa gowa bya pokaleczona. Prawdopodobnie dozna powanych obrae pod
kopytami koni.
Ludzie, czy to ja winien? lamentowa stangret. Jak tu upilnowa? Jakbym jecha
szybko albo nie woa na niego, to insza rzecz, ale przecie jechaem zupenie wolno.
Wszyscy to widzieli, kady moe powiedzie... Pijanemu morze po kolana, wiadomo...
Patrz, idzie przez ulic, zatacza si, ledwo si trzyma na nogach, krzyknem wic raz, drugi
i trzeci i zaczem ju ciga konie, a on, diabli wiedz w jaki sposb, wpad wprost koniom
pod nogi. Moe nawet naumylnie albo by ju zanadto wstawiony... Konie mode, pochliwe,
on krzykn, szarpny si... takie nieszczcie!
Tak, tak byo, jak mwi zawiadczy kto z tumu.
Krzycza na niego... sam syszaem, jak trzy razy krzykn odezwa si gos innego
wiadka.
Wszyscy syszeli, e trzy razy woa potwierdzi trzeci.
Zreszt stangret nie by a tak przestraszony i przygnbiony, jak to si wydawao na pierwszy
rzut oka. Powz nalea widocznie do osoby bogatej i monej i waciciel na pewno czeka na
jego przybycie; okoliczno ta zawaya na zachowaniu si policjantw, ktrzy starali si jak
najprdzej zlikwidowa cae zajcie. Ofiar wypadku naleao zawie do najbliszego
posterunku policji albo do szpitala. Nikt z obecnych nie zna nazwiska nieszczliwca.
Raskolnikow przecisn si przez tum i nachyli si nad ciaem lecym na bruku. Wtem
wiato latarni pado prosto na twarz ofiary: Raskolnikow pozna go natychmiast.
Znam go, znam! zawoa, wystpujc naprzd. To urzdnik, dymisjonowany radca
tytularny Marmieadow. Mieszka obok, w domu Kosela... Trzeba zawoa doktora! Ja
zapac, dam pienidze! Wydoby z kieszeni zwitek banknotw i pokaza policjantowi.
Znajdowa si w stanie dziwnego podniecenia.
222
u y ii
224
przepij jedn noc bez koszulki, jako si obejdziesz... tylko poczoszki po obok... Razem
wypior... Czemu ten obdartus nie przychodzi, pijak! Koszul ma brudn jak cierka, podart
ca... Trzeba by wszystko razem wypra, eby ju si nie mczy przez dwie noce po kolei...
Boe wielki... kche! kche! kche! Znowu! Co to? krzykna przeraona, ujrzawszy tum w
sieni i nieznajomych ludzi wnoszcych co do pokoju. Co to? Co oni nios? Wielki Boe!
Gdzie go tu mona pooy? zapyta policjant, rozgldajc si dokoa, gdy
nieprzytomnego, zbroczonego krwi Marmieadowa wniesiono do pokoju.
Na kanapie! Pocie go na kanapie, gow w t stron wskaza Raskolnikow.
Zosta przejechany na ulicy! By pijany! krzykn kto ze schodw.
Katarzyna Iwanowna staa blada, z trudem apic oddech. Dzieci przestraszyy si. Maa
Lidoczka rzucia si z krzykiem ku Polece i tulia si do niej, drc caym ciaem.
Raskolnikow podbieg do Katarzyny Iwanowny.
Niech si pani uspokoi, niech si pani nie boi! mwi popiesznie. Przechodzi przez
ulic, powz go przejecha, ale niech si pani nie boi, on zaraz wrci do przytomnoci; to ja
kazaem go przynie tutaj... Byem ju kiedy u pani, pamita pani? Pani m zaraz odzyska
przytomno... ja zapac za wszystko!
Doigra si! krzykna Katarzyna Iwanowna w rozpaczy i rzucia si ku mowi.
Raskolnikow wnet spostrzeg, e nie naley ona do tych kobiet, ktre padaj zemdlone przy
lada sposobnoci. Pod gow Marmieadowa natychmiast zjawia si poduszka, o czym nikt
dotychczas nie pomyla. Katarzyna Iwanowna zacza rozbiera ma i oglda rany,
krztaa si szybko i sprawnie, zapomniawszy o sobie. Zagryza wargi i tumia szloch
wydzierajcy si z piersi...
8 Zbrodnia i kara
225
jva.sKumiKow zuzyi Kogo wysia po aoKiora. Lekarz, jak si okazao, mieszka w
ssiednim domu.
Posaem po lekarza uspokaja Katarzyn Iwanown niech si pani nie obawiaj
zapac. Czy nie ma tu wody?... Przyniecie prdzej serwetk lub rcznik, cokolwiek, byle
szybko; nie wiadomo jeszcze, czy jest powanie ranny... On jest tylko ranny, nie zabity, niech
mi pani wierzy!... Zobaczy pani, co doktor powie!
Katarzyna Iwanowna rzucia si do okna. Tam, w kcie, na dziurawym krzele staa wielka,
gliniana misa z wod przeznaczon do nocnego prania bielizny dzieci i ma. Katarzyna
Iwanowna sama praa po nocach co najmniej dwa razy na tydzie, niekiedy nawet czciej.
Ndza rodziny Marmieadowa bya ju taka, e nikt z nich nie mia bielizny na zmian.
Katarzyna Iwanowna nie moga znie brudu i wolaa mczy si nad siy po nocach, gdy
wszyscy pi, aby do rana wysuszy mokr bielizn na rozcignitym sznurze i da nazajutrz
kademu czyst. Podniosa mis z wod, ale omal nie upada z tym ciarem. Raskolnikow
tymczasem wyszuka rcznik, zmoczy go w wodzie i zacz zmywa krew z twarzy
Marmieadowa. Katarzyna Iwanowna staa obok, nie mogc zapa tchu, i przyciskaa rce do
obolaych piersi. Widoczne byo, e sama potrzebuje pomocy. Raskolnikow zaczai rozumie,
e popeni bd, gdy kaza zanie rannego Marmieadowa do domu. Policjant przyglda si
tej scenie bezradnie.
Pola! krzykna Katarzyna Iwanowna. Le szybko do Soni! Jeli nie zastaniesz jej w
domu, ka j zawiadomi, e ojca powz przejecha i eby natychmiast tu przysza... jak tylko
wrci. Prdzej, Pola! Masz chustk, okryj si!
Le migiem! zawoa nagle chopiec siedzcy na krzele. Powiedziawszy te sowa,
znw umilk i siedzia jak przedtem: wyprostowany, z wycignitymi nkami i
wytrzeszczonymi oczyma.
Tymczasem tum wypenia cay pokj. Policjanci odeszli, prcz jednego, ktry usiowa
Trzeba zdj z niego ubranie. Podnie si troch, Siemionie Zacharowiczu, jeli moesz.
Marmieadow pozna j.
Popa! wymwi ochryple.
228
Katarzyna iwanowna poaeszia ao oKna i przycisna, do zimnej szyby.
Przeklte ycie! krzykna nagle z rozpacz.
Popa! jkn umierajcy po chwili.
Ju posano po niego! odpowiedziaa mu Katarzyna Iwanowna. Chory milcza. Wodzi
za on bojaliwym, smutnym wzrokiem. Katarzyna Iwanowna znw podesza do niego i
stana przy wezgowiu. Chory uspokoi si, lecz nie na dugo. Oczy jego spoczy na maej
Lidoczce (jego ulubienicy), ktra schowaa si w kcie, drc na caym ciele jak w ataku
febry i patrzc na ojca ze zdziwieniem, strachem, lecz i z dziecinn ciekawoci.
A... a... stka stary, wskazujc z zaniepokojeniem na dziewczynk. Chcia widocznie
co powiedzie.
No, czego jeszcze? krzykna Katarzyna Iwanowna.
Bosa... bosa... bekota chory, obkanymi oczyma wskazujc na goe nki dziecka.
Mi-i-lcz! wrzasna Katarzyna Iwanowna mocno podranionym gosem. Sam dobrze
wiesz, dlaczego chodzi boso.
Doktor przyszed, chwaa Bogu zakomunikowa uradowany Raskolnikow.
Do pokoju wszed doktor, maleki, czyciutki, starannie ubrany Niemiec. Rozglda si
dokoa nieufnie. Potem podszed do chorego, zbada puls i uwanie obmaca gow; przy
pomocy Katarzyny Iwanowny rozpi powalan krwi koszul i obnay pier chorego. Caa
klatka piersiowa bya zgnieciona, poszarpana i pokaleczona; kilka eber z prawej strony byo
zamanych. Z lewej strony, w okolicy serca widnia wielki, zowieszczy, to-czarny siniec:
lad strasznego uderzenia kopytem. Doktor zmarszczy brwi. Policjant opowiedzia
doktorowi, jak koo powozu zaczepio chorego i cigno po bruku ze trzydzieci krokw.
Dziwi si bardzo, e on w ogle jeszcze odzyska przytomno szepn doktor do
Raskolnikowa.
229
i_;o pan aoKtor powie o stanie cnorego/ zapyta Raskolnikow.
Umrze wkrtce.
Czyby nie byo najmniejszej nadziei?
adnej! Za chwil wyzionie ducha... Na dobitek ma bardzo cikie rany na gowie... Hm!
Mgbym jeszcze puci mu krew, ale... to wszystko ju na nic. Za pi, najwyej dziesi
minut umrze. Nie ma rady.
Niech pan doktor sprbuje przynajmniej puci krew.
Mog... Zreszt uprzedzam pana, e nie odniesie to adnego skutku...
Wtem w sieni rozlegy si czyje kroki. Tum rozstpi si. Na progu ukaza si sdziwy
staruszek, by to pop z sakramentem, zawiadomiony przez jednego z policjantw zaraz po
zajciu. Doktor zamieni z popem znaczce spojrzenie i niezwocznie ustpi mu miejsca.
Raskolnikow prosi doktora, aby pozosta jeszcze chwil. Ten wzruszy ramionami, lecz
zgodzi si.
Wszyscy odeszli od oa. Spowied trwaa bardzo krtko. Umierajcy z trudem rozumia
popa i sam wydawa tylko urywane, niewyrane dwiki. Katarzyna Iwanowna zabraa
Lidoczk, zdja z krzesa chopczyka, odesza w kt koo pieca i pada na kolana. Dzieci
uklky rwnie. Dziewczynka wci draa jak w febrze, chopczyk za klcza, uroczycie
podnosi rczk, kreli na piersi znak krzya i kania si do ziemi, uderzajc czoem o
podog, co sprawiao mu widoczn przyjemno. Katarzyna Iwanowna zagryzaa wargi i
powstrzymujc zy, modlia si take, od czasu do czasu poprawiaa chopczykowi koszulk;
na zbyt obnaone ramiona dziewczynki narzucia chustk, ktr wydobya z komody, nie
go konie nie stratoway: wrciby do domu pijany, koszul ma na sobie brudn, podart...
pooyby si spa... a ja do witu praabym achmany jego i dzieciakw, a potem suszya je
za oknem, a o wicie usiadabym do cerowania tak spdzam noce! I co tu mwi o
przebaczeniu? Ju mu przebaczyam!
Gboki, okropny kaszel przerwa jej mow. Spluna do chusteczki i pokazaa popu,
przyciskajc drug rk pier. Chusteczka bya pena krwi...
232
Pop zwiesi gow i nie powiedzia ju wicej ani sowa.
Marmieadow lea w agonii i nie odrywa oczu od twarzy Katarzyny Iwanowny, ktra znowu
pochylia si nad nim. Widoczne byo, e chce jej co powiedzie, nawet prbowa co
wykrztusi, z wysikiem poruszajc wargami i niewyranie bekoczc, lecz Katarzyna
Iwanowna, domyliwszy si, e chce j prosi o przebaczenie, krzykna rozkazujco:
Milcz! Nie trzeba!... Wiem, co chcesz powiedzie!... Chory umilk. W tej chwili wzrok
jego, bdzcy po pokoju, spocz na Soni. Nie zauway jej przedtem, staa w kcie, ukryta w
cieniu.
Kto to? Kto to? przemwi nagle ochrypym, zduszonym gosem, wskazujc z
przeraeniem oczami na drzwi, gdzie staa crka, i usiujc si podnie...
Le! Le! krzykna Katarzyna Iwanowna.
Ale chory z niesychanym wysikiem zdoa si unie na posaniu, opierajc si na rce.
Dzikim i nieruchomym wzrokiem patrzy przez chwil na crk, nie poznajc jej. Nie widzia
jej jeszcze ani razu w takim stroju. Nagle pozna j, union, przybit, w krzykliwej toalecie i
zawstydzon, pokornie oczekujc, a przyjdzie na ni kolej poegna si z umierajcym
ojcem. Wyraz nieskoczonej mki pojawi si na jego twarzy.
Soniu! Crko! Przebacz! krzykn umierajcy i wycign ku niej rk, lecz straciwszy
rwnowag, spad z kanapy i upad twarz na podog. Wszyscy rzucili si ku niemu,
podnieli, uoyli na posaniu... kona ju. Sonia krzykna sabo, podbiega do ojca, obja go
i zastyga w tym ostatnim ucisku. Zmar w objciach crki.
Dopi swego powiedziaa Katarzyna Iwanowna, ujrzawszy, e m ju nie yje. Co
ja teraz poczn? Skd wezm na pogrzeb? Czym jutro nakarmi dzieci?
Raskolnikow zbliy si do Katarzyny Iwanowny.
Katarzyno Iwanowno zacz w zeszym tygodniu m pani opowiedzia mi histori
swego ycia i inne... okolicznoci. Mwi o pani z najgbszym szacunkiem. Od tego
233
wieczora, gdym si dowiedzia, jak m pani kocha sw rodzin, a zwaszcza, jak kocha i
szanowa pani, od tego czasu stalimy si przyjacimi... Nieche pani pozwoli mi teraz...
okaza ostatni przysug... zmaremu przyjacielowi. Mam tutaj... zdaje si ze dwadziecia
rubli, i jeeli to moe pani cho troch pomc, to... ja... jednym sowem, ja jeszcze przyjd, na
pewno przyjd... prawdopodobnie przyjd nawet jutro... Do widzenia!
Szybko wyszed z pokoju i zacz przeciska si przez tum zalegajcy schody; tutaj
niespodziewanie natkn si na Nikodema Fomicza, ktry dowiedziawszy si o nieszczciu,
zjawi si osobicie, aby wyda odpowiednie zarzdzenia. Nie widzieli si od owej sceny w
cyrkule, lecz Nikodem Fomicz pozna Raskolnikowa.
O, i pan tutaj? zapyta.
Ju nie yje odpowiedzia Raskolnikow. By doktor, by pop, wszystko w porzdku.
Niech pan nie mczy nieszczsnej kobiety, ona ma suchoty w ostatnim stadium. Niech pan
doda jej otuchy, jeli pan moe... Przecie pan jest dobrym czowiekiem, wiem o tym...
doda z umiechem, patrzc mu prosto w oczy.
Pan jest cay poplamiony krwi zauway Nikodem Fomicz, spostrzegszy przy wietle
latarni kilka ciemnych plam na kamizelce Raskolnikowa.
Tak, poplamiem si... cay jestem poplamiony krwi powiedzia Raskolnikow jakim
dziwnym tonem; potem umiechn si, skin gow i pocz schodzi ze schodw.
Szed powoli, bez popiechu, ogromnie poruszony, i cho sam o tym nie wiedzia, ogarno
go nowe, potne uczucie peni i potgi ycia. Byo to uczucie podobne do tego, jakie ogarnia
skazaca, ktry nagle i niespodziewanie dowiaduje si, e zosta uaskawiony. W poowie
schodw dogoni go pop powracajcy do domu; Raskolnikow bez sowa ustpi mu z drogi,
zamieniwszy z nim ukon. Gdy by ju przy kocu schodw, posysza za sob czyje
popieszne kroki. Kto go goni. Bya to Poleka, biega za nim, woajc: Prosz pana!
Prosz pana!"
234
Raskolmkow zatrzyma si. Dziewczynka zbiega ze schodw i stana przed nim o stopie
wyej. W sabym wietle, ktre dochodzio z podwrza, Raskolnikow zobaczy szczup, a
jednak mi twarzyczk dziewczynki, ktra umiechaa si do niego i patrzya na niego z
dziecinn wesooci. Przybiega do niego z poleceniem, ktre widocznie bardzo jej si
podobao.
Prosz pana, jak si pan nazywa?... i jeszcze... gdzie pan mieszka? popiesznie zapytao
dziewcz zadyszanym gosikiem.
Raskolnikow pooy rce na jej ramionach i poczu si prawie szczliwy. Widok tej
dziewczynki sprawia mu niewy-sowion przyjemno, cho sam nie wiedzia dlaczego.
Kto ciebie posa?
Posaa mnie siostrzyczka Sonia odpowiedziaa dziewczynka, umiechajc si jeszcze
radoniej.
Od razu wiedziaem, e wysaa ci Sonia.
Mamusia te mnie posaa. Kiedy Sonia kazaa mi i, mamusia podesza i mwi: Biegnij
prdzej, Poleko!"
A czy ty kochasz siostrzyczk Soni?
Ja j kocham wicej ni wszystkich powiedziaa dziewczynka z przekonaniem i
twarzyczka jej nagle spowaniaa.
A czy mnie bdziesz kocha?
Zamiast odpowiedzi ujrza pochylajc si ku niemu twarzyczk dziewczynki i pulchne
wargi, naiwnie wysunite do pocaunku. Nagle wte ramionka mocno objy jego szyj,
gwka dziecka znalaza si na jego ramieniu i dziewczynka zaszlochaa, coraz mocniej tulc
si do niego.
al mi tatusia! powiedziaa po chwili, podnoszc zapakan twarzyczk i ocierajc rk
zy. Teraz wci wal si na nas nieszczcia dodaa nagle z t powan mink, jak
zwykle przybieraj dzieci, kiedy chc rozmawia jak doroli".
A czy tatu was kocha?
235
Lidoczk kocha najwicej cigna dalej maa. Spowaniaa ju zupenie, nie
umiechaa si wicej i rzeczywicie bya podobna do dorosej. Tatu dlatego Lidoczk
kocha, e ona taka maa i e chora, i zawsze co jej przynosi. A nas tatu uczy czyta; mnie
uczy jeszcze gramatyki i religii dodaa z godnoci mamusia nic nie mwia, ale
wiedzielimy, e jej si to podoba; teraz mamusia chce mnie nauczy po francusku, bo ju
czas, ebym si uczya, jak naley.
A modli si umiesz?
No pewnie! Ju dawno si nauczyam. Ja si modl sama, osobno, bo ju jestem dorosa, a
Kola i Lidoczka modl si razem z mamusi, na gos; najpierw odmawiam modlitw do Matki
Boskiej, a potem jeszcze jedn: Boe, przebacz i pobogosaw naszej siostrzyczce Soni", i
jeszcze: Boe, przebacz i pobogosaw naszemu drugiemu tatusiowi", bo nasz starszy tatu
ju nie yje, a ten by drugi tatu i za niego te si modlimy.
Poleko, ja mam na imi Rodion; pomdl si czasem i za mnie, za grzesznego Rodiona
pienidze... i pocaowaa mnie przed chwil pewna maa istotka, tak e nawet gdybym kogo
zamordowa, to mimo to czubym si... i widziaem tam jeszcze jedn istot... z ognistym
pirem... mwi jednak od rzeczy... bredz... podtrzymaj mnie, zaraz bd schody...
Co ci? Co ci jest? zapyta Razumichin zaniepokojony.
W gowie mi si troch krci, ale to gupstwo... jest mi jednak tak smutno, tak smutno! Tak
jakbym by kobiet... Patrz, co to? Spjrz!
Co jest?
Nie widzisz? wiato w moim pokoju, wida przez szpar...
Byli ju na ostatnich schodach, przy drzwiach gospodyni. Rzeczywicie z izdebki
Raskolnikowa sczyo si wiato.
Dziwne! Moe to Nastazja? powiedzia Razumichin.
Ona nigdy o tej porze nie przychodzi do mego pokoju, dawno ju pi. Wszystko jedno...
Bd zdrw!
Co ci jest? Odprowadz ci do pokoju.
240
ucisn twoj do. No, podaj mi rk, bd mi zdrw!
Co ci jest, Rodia?
Nic! Chod!... Bdziesz wiadkiem...
Ruszyli na gr. Razumichin nie mg opdzi si od myli, e moe jednak Zosimow mia
racj. Ech! Rozdraniem go moj paplanin!" szepn do siebie. Wtem, gdy zbliali si
do pokoju, usyszeli dochodzce stamtd gosy.
Co to znaczy? zdumia si Razumichin.
Raskolnikow pierwszy uj za klamk, otworzy drzwi i stan na progu jak wryty.
Matka i siostra siedziay na kanapie i czekay na niego ju ptorej godziny. Dlaczego tak
mao myla o nich, cho dzi jeszcze przysza kolejna wiadomo, e s ju w drodze, e lada
chwila przybd? Przez cay czas jedna i druga wypytyway Nastazj, ktra i teraz staa przed
nimi i opowiadaa o wszystkim z najdrobniejszymi szczegami. Omal nie zemdlay,
dowiedziawszy si, e on w gorczce uciek dzi" nie wiadomo dokd. Boe, co si z nim
dzieje!" Obydwie pakay i cierpiay mki w czasie oczekiwania.
Przywitay Raskolnikowa radosnym i penym zachwytu okrzykiem. Obie rzuciy si ku
niemu. Ale on sta jak wryty. Okropna wiadomo rzeczywistoci porazia go jak piorun.
Jego rce nie podniosy si, aby ucisn najdrosze mu istoty. Matka i siostra tuliy go w
objciach, paczc i miejc si na przemian... Ledwie zrobi krok, zachwia si i run na
podog. Straci przytomno.
Przeraenie, krzyki, jki... Razumichin wpad do pokoju, chwyci w swe silne ramiona
chorego i uoy go na kanapie.
Nic to, nic to mwi do matki i siostry on tylko zemdla, to gupstwo! Przed chwil
doktor mwi, e jest mu znacznie lepiej, e jest zupenie zdrw! Wody! O, ju przychodzi do
siebie, ju po wszystkim!
241
Chwyci rk Dum tak, ze omal jej nie wykrci, by zmusi j do pochylenia si nad chorym i
upewnienia si, e ju po wszystkim".
I matka, i siostra spoglday na Razumichina jak na wysaca Opatrznoci, z zachwytem i
wdzicznoci. Syszay ju od Nastazji, czym by dla Rodiona przez cay czas choroby ten
roztropny modzieniec", jak nazwaa go tego wieczoru sama Pulcheria Raskolnikowa w
poufnej rozmowie z Duni.
Cz trzecia
i
Raskolnikow unis si i usiad na kanapie.
Sabym ruchem rki da znak Razumichinowi, aby przerwa potok bezadnych i popiesznych
sw pocieszenia, ktrymi stara si uspokoi matk i siostr. Potem uj obie kobiety za rce i
patrzy im w oczy przez dobre dwie minuty. Matka przerazia si tego spojrzenia. W jego
wzroku malowaa si bezgraniczna mio, a rwnoczenie odrtwienie graniczce z obdem.
Pulcheria Aleksandrowna wybuchna paczem. Dunia zblada; jej do zadraa w doni
brata.
Niech odprowadzi was do domu rzek zamanym gosem, wskazujc na Razumichina.
Do widzenia, jutro bdzie wszystko... Kiedy przyjechaycie?
Dzi wieczr, kochany Rodia odpara Pulcheria Aleksandrowna. Pocig spni si,
i to bardzo. Teraz jednak nie opuszcz ci, Rodia, za nic na wiecie. Pozostan z tob przez
noc...
Nie drczcie mnie! zaprotestowa i z rozdranieniem machn rk.
Zostan przy nim! owiadczy Razumichin. Nie zostawi go ani na chwil samego.
Moi gocie mog i do diaba! Mj wuj sam potrafi czyni honory domu!
243
Jake mam panu dzikowa... zacza Pulchena Alek-sandrowna, ciskajc do
Razumichina, ale Raskolnikow przerwa jej:
Nie mog, ju nie mog! powtarza nerwowo. Nie mczcie mnie! Dosy tego, idcie
ju... nie mog!...
Chodmy, mamo, wyjdmy choby na chwil z pokoju!
szepna Dunia z przestrachem. Mczymy go, to jasne.
Czy po trzech latach nie wolno mi popatrze troch duej na niego! zakaa Pulcheria
Aleksandrowna. Jednak Raskolnikow przerwa jej znowu:
Poczekajcie! Przerywacie mi wci, a mi si w gowie miesza... Widziaycie Luzy na?
Nie, Rodia, on wie jednak, emy przyjechay. Syszaymy, e Piotr Pietrowicz by tak
uprzejmy i odwiedzi ci dzisiaj
dodaa Pulcheria Aleksandrowna, nieco zafrasowana.
Tak... by tak uprzejmy!... Duniu, powiedziaem dzi temu uynowi, e zrzuc go ze
schodw, i wygoniem precz...
Rodia, co ty wygadujesz! Nie chcesz chyba powiedzie...
zacza Pulcheria Aleksandrowna z przeraeniem, ale popatrzywszy na Duni, zamilka.
Dunia patrzya uwanie na brata, czekajc, co jeszcze powie. Nastazja opowiedziaa im ju
przedtem o ktni. Poniewa jednak nie wszystko zrozumiaa i nie wszystko potrafia
powtrzy, przeto obie kobiety cierpiay bardzo wskutek niepewnoci.
Duniu mwi dalej z wysikiem Raskolnikow nie godz si na to maestwo i
dlatego musisz zaraz jutro przy pierwszym sowie zerwa z uynem, abymy go wicej nie
widzieli.
Mj Boe! krzykna Pulcheria Aleksandrowna.
Bracie, zastanw si... co mwisz!... odpara gniewnie Dunia, uspokoia si jednak
zaraz. Moe nie jeste teraz w stanie myle rozsdnie, jeste zmczony dodaa
agodnie.
Mylisz, e bredz w gorczce? Nie... Chcesz polubi uyna ze wzgldu na mnie. Ja
jednak nie przyjmuj tej ofiary.
244
l dlatego napiszesz mu jutro list..., w ktrym zawiadomisz go o zerwaniu... Rano dasz mi do
zaniepokojona
246
stanem syna, miaa wprawdzie wraenie, ze mody czowiek zachowuje si nieco dziwnie i e
zbyt bolenie ciska im rce, poniewa jednak by on dla niej zarazem czowiekiem
opatrznociowym, wolaa nie zwaa na te drobne niestosownoci. Mod dziewczyn
zdziwiy, a nawet przestraszyy paajce niesamowitym blaskiem oczy ich nowego znajomego
i opiekuna. Jakkolwiek nie bya trwoliwa z natury, to jednak zmieszaa si i zlka, i tylko
nieograniczone zaufanie, ktrego nabraa do tego dziwnego czowieka pod wpywem
opowiada Nastki, powstrzymao j od ucieczki wraz z matk. Zdawaa sobie rwnie spraw
z tego, e w tej chwili ucieczka nie bya moliwa. W dziesi minut pniej uspokoia si
jednak zupenie. Waciwoci Razumichina byo to, e niezalenie od stanu, w jakim si
znajdowa, odkrywa bez reszty ca sw dusz, tak e kady dowiadywa si natychmiast, z
kim ma do czynienia.
Do gospodyni w aden sposb nie moe pani pj , to jest zupenie gupi pomys!
gorczkowo przekonywa Pulcheri Aleksandro wn. Wprawdzie jest pani jego matk,
lecz mimo to, jeeli pozostanie pani tutaj, doprowadzi go pani do pasji i diabe wie, co z tego
wyniknie! A wic niech pani posucha, co chc zrobi: teraz zostanie przy nim Nastka, ja za
odprowadz panie do hotelu, bo same nie moecie wyj na ulic, u nas w Petersburgu jest
pod tym wzgldem... Zreszt, nie mwmy o tym!... Pobiegn z powrotem i za kwadrans,
sowo honoru!, przynios paniom dokadne wiadomoci, jak on si ma, czy pi, czy nie itd.
Potem, niech pani tylko posucha, potem pobiegn szybko do mego domu, mam tam goci,
wszyscy pijani; zabior stamtd Zosimowa to jest ten lekarz, ktry go leczy; znajduje si
on wrd moich goci; nie jest jednak pijany, bo on nigdy si nie upija! Zacign go do Rodi,
a zaraz potem przyjd do pa; w ten sposb w cigu godziny otrzymacie panie dwa
sprawozdania o stanie jego zdrowia, w tym jedno od lekarza, czy rozumie pani? Od samego
lekarza. To co cakiem innego ni ode mnie! Gdyby jego stan si pogorszy, to przysigam,
e przyprowadz pani tu z powrotem, jeeli jednak nastpi
247
polepszenie, to moe pani spa spokojnie. Ja sam jednak spdz ca noc tutaj, w sieni; Rodia
nie dowie si o tym; co do Zosimowa za, to postaram si o nocleg dla niego u gospodyni,
abymy mieli go pod rk. Bo kto mu jest teraz bardziej potrzebny: pani czy lekarz? Lekarz
jest potrzebniejszy, niewtpliwie, a wic niech pani idzie do domu! U gospodyni nie moe
pani zosta; ja mgbym, pani jednak nie moe; nie wpuciaby pani w ogle, poniewa... no,
bo jest dziwaczna... Jeli jednak chce pani pozna przyczyn, to polubia mnie bardzo i
byaby natychmiast zazdrosna o Awdoti Romanown, a i o pani te... O Awdoti
Romanown na pewno; ma ona nieobliczalny charakter, zupenie nieobliczalny! Ja zreszt
jestem rwnie gupcem... jednak mniejsza o to. Chodmy, prosz pani! Czy ufa mi pani? Tak
czy nie?
Chodmy, mamo rzeka Dunia zrobi na pewno to, co obieca. Uratowa ju raz ycie
Rodi. Jeli lekarz zdecyduje si tu przenocowa, to bdzie z pewnoci najlepsze wyjcie.
Widzi pani, widzi pani... tak, pani mnie rozumie, poniewa pani jest anioem! woa
Razumichin w najwyszym uniesieniu. Chodmy zatem! Nastka, wracaj w te pdy na
gr, zosta przy nim ze wiatem, za kwadrans wrc...
Jakkolwiek Pulcheria Aleksandrowna nie bya jeszcze cakiem przekonana, ale nie
sprzeciwiaa si duej. Razumichin poda kadej z nich rami i sprowadzi je w d po
schodach. Matka jednak miaa pewne wtpliwoci co do niego. Jest roztropnym i poczciwym
modym czowiekiem, ale czy bdzie mg dotrzyma danej obietnicy w takim stanie, w
jakim si znajduje?..."
Widz, e pani ma wtpliwoci z powodu mego stanu!
powiedzia Razumichin, odgadujc jej myli. Stawia przy tym tak olbrzymie kroki i pdzi
tak szybko po chodniku, e obie panie nie mogy nady, ale nie zwaa na to zupenie.
Gupstwo! To jest, chciaem powiedzie, e jestem pijany, ale to jest zupenie obojtne;
moja nietrzewo nie pochodzi
248
z woaKi, lecz z tego, ze skoro tylko panie ujrzaem, co uderzyo mi do gowy... Prosz nie
zwraca na mnie uwagi, plot gupstwa; jestem pani niegodny... W najwyszym stopniu
niegodny!... Jak tylko odprowadz panie do domu, wylej sobie tu, nad kanaem, dwa wiadra
wody na gow i zaraz przyjd do siebie... Gdybycie panie wiedziay, jak bardzo obie je
kocham!... Nie miejcie si ze mnie ani nie gniewajcie si na mnie... Gniewajcie si na
wszystkich dokoa, byle nie na mnie! Jestem przyjacielem Rodi, a wic i waszym.
Chciabym... Czuem to ju dawno... jeszcze w zeszym roku by taki moment... A zreszt nie
przeczuwaem niczego, spadycie jakby z nieba. Moe ca noc nie bd mg spa...
Zosimow wyrazi dzi obaw, e Rodion moe postrada zmysy. Dlatego nie naley go
drani...
Co te pan mwi! krzykna matka.
Czy lekarz rzeczywicie tak mwi? spytaa Dunia z niepokojem.
Tak mwi, jednak to nic nie znaczy, zupenie nic. Da mu te lekarstwo, jaki proszek, na
wasne oczy widziaem. Nagle panie przyjechay... ach... Lepiej byoby, gdybycie
przyjechay jutro! Dobrze przynajmniej, ecie odeszy: za godzin sam Zosimow zda wam
relacj. Tak, on nigdy si nie upija! I ja rwnie wytrzewiej... Jak to si stao, e si tak
zalaem? Wszystkiemu winna ta dyskusja, do ktrej mnie ci szubrawcy wcignli! A tak
przysigaem sobie, e nigdy wicej nie bd si wdawa w dyskusje... Co za gupstwa ci
ludzie wygadywali! Omal ich nie pobiem! Pozostawiem tam mego wuja, niech odgrywa rol
pana domu... No, czy panie uwierz, e oni daj, aby ludzie wyzbyli si swych
indywidualnych waciwoci, i w tym widz swj idea! Aby si tylko niczym nie wyrnia i
by jak najmniej sob! I to uwaaj za ostateczny cel rozwoju ludzkoci! Gdyby ta ich
idiotyczna paplanina miaa w sobie przynajmniej co oryginalnego, jednak...
Pozwoli pan... przerwaa niemiao Pulcheria Aleksan-drowna. To jednak dodao mu
tylko werwy.
249
pani soDie my sur perorowa jeszcze giosmej. Czy wyobraa pani sobie, e ja
przejmuj si tymi ich gupstwami! Ja nawet bardzo lubi, gdy ci ludzie mwi gupstwa,
prawienie gupstw jest jedynym przywilejem, ktry wywysza ludzi ponad inne stworzenia.
Kto mwi gupstwa, ten dochodzi do prawdy! Wanie to, e mwi gupstwa, czyni mnie
czowiekiem. Do adnej prawdy si nie dochodzio, nie palnwszy przedtem czternacie razy,
moe nawet sto czternacie razy gupstwa, i jest to rzecz godna szacunku; my jednak nie
moemy wasnym rozumem nawet gupstwa sformuowa. Gadaj gupoty, lecz rb to na swj
wasny sposb, a ja ci za to pocauj. Mwi gupstwa w oryginalny sposb to nawet lepiej
ni mwi prawd wedug utartych, obcych wzorw; w pierwszym wypadku jest si
czowiekiem, w drugim papug. Prawda nam nie ucieknie; mona jednak popsu sobie ycie
przez to gupie wyrzeczenie si indywidualnoci; mona na to przytoczy mnstwo
przykadw. Czym bowiem jestemy teraz? Nasze wiadomoci z dziedziny nauki, postpu,
rozwoju myli, wynalazczoci, ideaw, de, liberalizmu, rozsdku, dowiadczenia i w
ogle wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego s na poziomie przedwstpnej
klasy gimnazjum! Nabralimy upodobania do pomagania sobie obc mdroci,
przyzwyczailimy si do tego! Czy nie jest tak? Czy nie mam racji? Razumichin
podnieca si coraz bardziej, ciskajc i potrzsajc rce obu pa. Czy to nie tak?
O mj Boe, sama nie wiem odpara biedna Pulcheria Aleksandrowna.
Tak, tak... jakkolwiek nie we wszystkim zgadzam si z panem zacza Dunia zupenie
powanie, natychmiast jednak krzykna z blu, Razumichin cisn jej bowiem bardzo
bolenie rk.
Tak? Pani mwi, e tak? W takim razie... W takim razie jest pani... woa w uniesieniu
w takim razie jest pani wcieleniem dobroci, czystoci, rozumu i... doskonaoci! Prosz
da mi swoj rk, prosz o to... i pani rwnie niech mi da
250
swoj; chciabym ucaowa rce pa tu, zaraz teraz, na kolanach!
I pad na kolana na rodku chodnika. Na szczcie nie byo nikogo w pobliu.
Ale niech pan przestanie, prosz pana, co pan robi?
zawoaa zaskoczona Pulcheria Aleksandrowna.
Prosz wsta dodaa Dunia, rozbawiona i zaniepokojona zarazem.
Za nic w wiecie, dopki nie da mi pani swojej rki! Tak, dobrze, a teraz dosy, teraz
wstaj i idziemy! Nieszczsny dure ze mnie, jestem niegodny pani, pijany i wstydz si...
Nie jestem godzien kocha pani, ale podziwia pani musi kady, o ile nie jest bydlakiem!
Dlatego te uklkem przed pani... Oto pani hotel, ju z tego choby powodu Rodion uczyni
zupenie susznie, e wyrzuci dzi Piotra Pietrowicza! Jake ten czowiek mg si odway
umieci panie w takim miejscu! Przecie to skandal! Czy panie wiedz, komu si tu
wynajmuje pokoje? Pani jest przecie jego narzeczon! Nieprawda? A wic musz pani
powiedzie, e narzeczony, ktry tak postpuje, to otr!
Przepraszam, panie Razumichin, pan si zapomina...
przerwaa Pulcheria Aleksandrowna.
Tak, tak, zupenie susznie, zapomniaem si i wstydz si tego! popiesznie zgodzi si
Razumichin, rozumiejc, e si zagalopowa. Jednak.jednak...nie po winna si pani na
mnie z tego powodu gniewa! Mwi tak, bo tak myl, a nie dlatego, e pani... hm! to
byoby pode; jednym sowem, nie dlatego, e pani... hm!... a zreszt nie mwmy o tym, nie
miem mwi, nie powiem dlaczego... nie odwa si... Jednak dzi, gdy przyszed on do
Rodi, poczulimy wszyscy, e nie nadaje si on do naszej sfery. Nie dlatego, e da sobie u
fryzjera ufryzowa wosy, nie dlatego, e spieszno mu byo popisa si swoim rozumem, lecz
dlatego, e jest on szpiclem i spekulantem, ydem i baznem; wida to jak na doni. Myli
pani, e on jest mdry? Nie, to dure! A wic czy jest to odpowiedni m dla pani? Och, mj
ty Boe! Niech panie zwa zatrzyma si nagle na schodach
251
hotelu, po ktrych ju wchodzili ci ludzie u mnie w domu s wprawdzie wszyscy pijani,
ale wszyscy s uczciwi i jeeli nawet mwimy gupstwa, a gupstwa mwimy wszyscy, to na
tej drodze dojdziemy jednak do prawdy, poniewa droga ta jest uczciwa, tymczasem Piotr
Pietrowicz... nie kroczy drog honoru. A ja, jakkolwiek solidnie ich wszystkich wyajaem, to
jednak mam dla nich wielki szacunek; dla Zamietowa nie mam wprawdzie szacunku, jednak
lubi go, gdy jest to jeszcze mody szczeniak! Nawet dla tego bydlaka Zosimowa mam
uszanowanie, poniewa jest czowiekiem honorowym i zna swj zawd. Teraz dosy,
powiedziaem, co mi leao na sercu, i spodziewam si, e nie czujecie panie do mnie urazy.
Czy nie wziycie mi tego za ze? Naprawd nie? W takim razie chodmy! Znam ten
korytarz, byem tu ju kiedy pod numerem trzecim, by tam wielki skandal... A wic gdzie
jest pokj pa? Ktry numer? smy? Zamknijcie dobrze drzwi na noc i nie wpuszczajcie
nikogo. Za kwadrans wrc z wieciami, a w p godziny pniej przyjd znw z
Zosimowem, zobaczycie panie! A teraz do zobaczenia, lec!
Mj Boe, czym to si skoczy, Dunieczko? rzeka Pulcheria Aleksandrowna, pena
trwogi i niepokoju.
Uspokj si, mamo odpara Dunia, zdejmujc kapelusz i mantyl1. Sam Bg zesa
nam tego pana, aczkolwiek przybywa wprost z pijatyki. Mona mu zaufa, jestem tego
cakiem pewna. A to, co dotychczas uczyni dla Rodi...
Ach, moja Duniu, Bg jeden wie, czy on wrci! Nie wiem, jak mogam zostawi Rodi
samego... Nawet przez myl mi nie przeszo, e znajd go w takim stanie! Jaki on by
nachmurzony, jakby go nasz przyjazd w ogle nie cieszy...
zy zaszkliy si w jej oczach.
Nie masz racji, mamo, nie przypatrzya mu si dobrze, bo przecie cigle pakaa. Jest
bardzo wyczerpany cik chorob i to wszystko.
1 Mantyla szal lub krtka pelerynka, robione zwykle z cienkiej tkaniny i obszyte
falbankami, wstkami itp.
252
/\cn, la cnorooa; jaK 10 si sKonczy.' A jaK on... z tod mwi, Dunieczko! mwia,
patrzc niemiao w twarz crki, aby odczyta jej myli, i pocieszona bya tym, e Dunia
broni brata, a wic przebaczya mu. Pewna jestem, e jutro bdzie inaczej na t rzecz si
zapatrywa dodaa, chcc do koca wybada crk.
Ja za jestem pewna, e jutro bdzie mwi to samo odpara Dunia.
Na tym rozmowa si urwaa, gdy matka obawiaa si dalszej rozmowy na ten temat. Dunia
podesza do niej i pocaowaa j. Bez sowa obja crk. Potem usiada, oczekujc pena
niepokoju na powrt Razumichina, i ledzia niemiao oczyma crk, ktra skrzyowawszy
rce na piersiach, chodzia zamylona po pokoju. Takie chodzenie z kta w kt od dawna byo
we zwyczaju Duni i w takich momentach matka wolaa nie przerywa jej rozmyla.
Oczywicie, e Razumichin by mieszny z t nag mioci do Duni, zwaszcza e by
kompletnie pijany; ale kady, kto ujrzaby Duni, szczeglnie teraz, gdy chodzia po pokoju
ze skrzyowanymi rkoma, znalazby usprawiedliwienie dla jego afektu, nie powoujc si na
jego nietrzewo. Dunia bya wyjtkowo adna, wysoka, licznie zbudowana, silna i pewna
siebie, co wyraao si w jej ruchach, ktre mimo to byy urocze i mie. Z twarzy podobna
bya do brata i mona j byo uzna za pikno. Wosy miaa ciemne, chocia nieco
janiejsze ni u brata; oczy prawie czarne, byszczce, dumne, ktre jednak w pewnych
chwilach umiay spoglda bardzo agodnie. Bya blada, lecz nie chorobliw bladoci; jej
liczna twarzyczka promieniaa wieoci i zdrowiem. Usteczka miaa nieco za mae; dolna
warga, wiea i psowa, wystawaa troch naprzd, jak rwnie podbrdek jedyna
nieprawidowo w tej licznej twarzy, nadajca jej wyraz stanowczoci i nawet jakby
wyniosoci; wyraz jej twarzy by raczej zamylony i powany anieli wesoy; tym pikniej
jednak zdobi j umiech, wesoy, modzieczy, beztroski! Nie dziw wic, e szczery, prosty,
253
uczciwy, simy jaK mr i pijany n.azumiciim, Kiury w swuim nie widzia jeszcze tak adnej
kobiety, od razu straci gow. Do tego przypadek ukaza Duni po raz pierwszy w tej piknej
chwili, gdy mio do brata i rado ze spotkania z nim uczyniy j jeszcze pikniejsz. Potem
widzia, jak jej dolna warga drgaa, wyraajc bunt przeciwko brutalnym, bezwzgldnym
daniom brata i nie mg si oprze!
Gdy przedtem w stanie nietrzewym wyrwa si z tym, e ekscentryczna gospodyni
Raskolnikowa, Praskowia Pawow-na, gotowa by zazdrosna nie tylko o Duni, lecz rwnie
o Pulcheri Aleksandrown, mwi zupen prawd. Wprawdzie Pulcheria Aleksandrowna
liczya sobie ju czterdzieci trzy lata, ale jej twarz zachowaa lady dawnej urody. Poza tym
wygldaa na modsz, ni w rzeczywistoci bya, jak to bywa u kobiet, ktre potrafi
zachowa a do pnej staroci pogod ducha, wieo uczu i prawe, czyste serce.
Dodajmy nawiasem, e tylko przez te waciwoci ducha mona utrzyma sw urod a do
pnej staroci. Jej wosy zaczynay ju siwie i rzedn; dokoa oczu pojawiy si drobne
promienie zmarszczek, policzki si zapady wskutek trosk i zmartwie, ale mimo tych usterek
twarz jej bya pikna. Bya ona odbiciem twarzy Duni, tylko o dwadziecia lat starszej i bez
tej charakterystycznej dolnej wargi, ktra u matki nie bya wysunita. Pulcheria
Aleksandrowna bya uczuciowa, ale nie ckliwa; bya niemiaa i ulega, jednak tylko do
pewnej granicy: ustpowaa w wielu rzeczach i godzia si nawet z tym, co byo wbrew jej
przekonaniom, przy tym wszystkim jednak istniaa pewna granica uczciwoci, zasad
moralnych i wewntrznego przekonania, ktrej nie przekroczyaby pod adnym pozorem.
Rwno w dwadziecia minut po odejciu Razumichina obie kobiety usyszay lekkie, ale
popieszne pukanie do drzwi. Razumichin powrci.
Ja nawet nie wchodz, nie mam czasu rzek szybko, gdy mu otworzono. On pi jak
suse, gboko i spokojnie; daj mu, Boe, dziesi godzin takiego snu. Nastka czuwa przy
nim,
254
naKazaiem jej nie oaaaiac si, aopOKi me wrc, i eraz zacign tam Zosimowa; zoy on
paniom raport, a potem udacie si rwnie na spoczynek; widz przecie, e panie s zupenie
wyczerpane...
Po tych sowach pobieg z powrotem przez korytarz.
Jaki to roztropny i uprzejmy mody czowiek! stwierdzia wielce uradowana Pulcheria
Aleksandrowna.
Tak, wyglda na dobrego czowieka odpara Dunia szczeglnie serdecznym tonem i
podja znw sw wdrwk po pokoju.
Prawie po godzinie day si sysze na korytarzu kroki i znw rozlego si pukanie do drzwi.
Obie kobiety czekay, cakowicie ufajc obietnicy Razumichina; zjawi si on rzeczywicie z
Zosi-mowem. Zosimow bez dugich ceregieli wyrwa si z pijatyki i zoy wizyt lekarsk
Raskolnikowowi, ale do obu pa poszed niechtnie, nie dowierzajc informacjom pijanego
Razumichina. Jednak jego mio wasna zostaa mile poechtana, gdy spostrzeg, e
oczekiwano go rzeczywicie jak wyroczni. Zabawi tylko dziesi minut i w cigu tego czasu
udao mu si uspokoi zupenie Pulcheri Aleksandrown. Mwi wspczujco, jednak z
umiarkowaniem i umylnie powanym tonem, jak przystoi dwudziestosiedmioletniemu
lekarzowi podczas wanej konsultacji; ani sowem nie zboczy z tematu i nie okaza chci
wdawania si w bardziej osobist i prywatn rozmow. Urzekajc urod Duni zauway
zaraz przy wejciu, powcign si jednak i przez cay czas wizyty nie patrzy na ni,
zwracajc si tylko do Pulcherii Aleksandrowny. Czu z tego powodu due wewntrzne
zadowolenie. Stan chorego okreli jako nie budzcy obaw. Jego zdaniem przyczyn choroby
byo nie tylko ze pooenie materialne pacjenta w ostatnich miesicach, lecz rwnie
przejcia duchowe; okreli j jako produkt wielu nakadajcych si czynnikw duchowych i
materialnych, silnych wzrusze, obaw, trosk, pewnych idei... i tak dalej". Poniewa zauway,
e Dunia przysuchiwaa si temu ze szczegln uwag, zacz rozwodzi si na ten temat
255
bardzo szeroko. Ma trwozne, niemiae pyiame ruicnern /\ICK-sandrowny o jego poprzednie
przypuszczenia co do zaburzenia umysowego odpar ze spokojnym, szczerym umiechem, i
przypisuj jego sowom zbyt wiele wagi; oczywicie mona zauway u chorego lady
jakiego urojenia, jakby zacztki monomanii1 on, Zosimow, powica si obecnie
specjalnym studiom w tej dziedzinie medycyny naley jednak wzi pod uwag t
okoliczno, e chory lea prawie a do dzi w gorczce, ale... naley sdzi, e przyjazd
jego najbliszych wywrze teraz swj zbawienny wpyw, rozerwie go i przyczyni si do
wyzdrowienia pod warunkiem wszake, e sowa te wypowiedzia ze szczeglnym
naciskiem oszczdzi mu si nowych, nadzwyczajnych wzrusze". Potem wsta i poegna
si statecznie i uprzejmie; obie kobiety dzikoway mu gorco; Dunia sama uja jego do i
ucisna j serdecznie. Odszed, nadzwyczaj zadowolony z odwiedzin, a jeszcze bardziej z
samego siebie.
Jutro pomwimy o tym, teraz jednak musz panie koniecznie pj spa! doda
Razumichin napominajcym tonem, zbierajc si do odejcia z Zosimowem. Jutro przyjd
tu z wieciami z samego rana.
Szampaska dziewczyna z tej Awdotii Romanowny rzek Zosimow, prawie si
cakiem obojtne, kto bdzie jej nadskakiwa, ja czy ty, byle kto koo niej siedzia i
wzdycha. Wystarczy, jeeli... Nie wiem, jak ci to wyjani... wystarczy, jeeli... no, dajmy na
to, wiem, e bye dobrym matematykiem i dzi jeszcze tym si zajmujesz... a wic zacznij jej
wykada rachunek cakowy; naprawd nie artuj, mwi cakiem powanie, jej to wszystko
jedno, bdzie patrze na ciebie i wzdycha, nie znudzi j to choby i przez rok. Ja
opowiadaem jej, midzy innymi, przez szereg dni o pruskiej Izbie Panw2 (o czym bowiem
miaem z ni mwi?) wzdychaa tylko i pocia si! Tylko o mioci z ni nie mw, jest
ona bowiem a do przesady wstydliwa, musisz jednak udawa, e nie moesz tego przebole
ani odej to jej zupenie wystarczy. Posiada bardzo adnie urzdzone mieszkanie i
czowiek czuje si tam jak u siebie w domu: czytaj, sied, le, pisz... moesz j nawet
pocaowa, tylko ostronie...
Ale po co mi ona?
1 Antoni Rubinstein (l 829-1894) rosyjski kompozytor i pianista wirtuoz.
2 Pruska Izba Panw wysza izba w parlamencie Prus.
258
Ach, jake mam ci to wytumaczy? Zwa tylko: wy oboje pasujecie do siebie! Ju
przedtem mylaem o tobie... Wszak ci to nie minie! A wic powinno ci by zupenie
obojtne, wczeniej czy pniej. Tu, bracie, tkwi taki pierzynowy pierwiastek, ach! i nie tylko
pierzynowy! To kusi: to koniec wiata, kotwica, cicha przysta, sl ziemi, ostoja wiata na
trzech wielorybach1, kwintesencja2 blinw, tustych pasztetw, samowaru wieczornego,
cichych westchnie i ciepych kacabajek, napalonych piecw, to tak, jakby umar, a zarazem
y, obydwie korzyci naraz! No, bratku, do licha, zagalopowaem si, czas spa! Posuchaj:
czasami budz si w nocy, id wic i zagldam do niego. Jednak to nic, gupstwo, wszystko
bdzie dobrze. Nie zadawaj wic sobie zbyt wiele trudu, jeli jednak zechcesz, bdziesz mg
przy sposobnoci do niego zajrze. Gdyby co zauway, na przykad gorczk, malign lub
co podobnego, to obud mnie bezzwocznie. Zreszt, nie przypuszczam...
II
Razumichin obudzi si nastpnego dnia midzy sidm a sm bardzo zatroskany i powany.
Wiele nowych, nieprzewidzianych wtpliwoci zrodzio si w nim tego rana. Nigdy nawet nie
przypuszcza, e obudzi si kiedy w takim nastroju. Pamita a do najdrobniejszych
szczegw wszystkie zdarzenia ubiegego dnia i zdawa sobie spraw z tego, e stao si z
nim co niezwykego, e jest pod jakim zupenie dotychczas nie znanym wraeniem,
niepodobnym do dawnych. Rwnoczenie zrozumia jasno, e myle nie moe o
urzeczywistnieniu marzenia, ktre powstao w jego gowie; tak znikome byy szans na jego
spenienie, e zawstydzi si nawet swego
Istniao wierzenie, e ziemia opiera si na trzech wielorybach. Kwintesencja istota, sedno
rzeczy.
259
iiidi^llia l Z-WiU^ll Sllf CU l^WlllCJ 1VU lZ,CC?y WISiyill
i zadaniom, ktre naoy na niego przeklty dzie wczorajszy".
Najwstrtniejsze byo mu wspomnienie jego podego i ordynarnego" zachowania si nie
tylko dlatego, e by pijany, ale dlatego, e wykorzystujc trudn sytuacj modej panny, z
zazdroci, pochopnie i gupio na wymyla na jej narzeczonego, a nie zna zupenie ich
wzajemnych stosunkw i zobowiza obojga ani te tak naprawd jego samego. I jakie mia
prawo wydawa sd tak pochopnie i lekkomylnie? Kto uczyni go sdzi? I czy mona byo
przypuci, e istota taka jak Awdotia Romanowna odda si niegodnemu czowiekowi za
pienidze? A zatem musi on posiada jakie zalety. A ten hotel? Skd mg wiedzie, co to za
hotel? Przecie szykuje wanie mieszkanie... Pfe! wyszo po chamsku pod kadym
wzgldem! Czy moe si tumaczy tym, e by nietrzewy? Gupie usprawiedliwienie,
poniajce go jeszcze bardziej! Po pijanemu prawda wychodzi na wierzch, mwi przysowie,
i caa prawda wysza na jaw, a mianowicie caa podo jego zazdrosnego, niskiego
charakteru!" Czy on, Razu-michin, moe sobie w ogle pozwoli na takie marzenia o
przyszoci? Czyme on jest wobec takiej dziewczyny on, pijany awanturnik i samochwaa
wczorajszy? Czy w ogle do pomylenia jest takie absurdalne i mieszne zestawienie?"
Mylc o tym, Razumichin a poczerwienia ze zoci i rozpaczy, a do tego jakby na zo
przypomniao mu si, jak opowiada im wczoraj na schodach, e gospodyni jest mu
przychylna i e bdzie zazdrosna o Awdoti Romanown... to ju byo cakiem nie do
zniesienia. Z wciekoci rbn pici w kuchenny piec z tak si, e zrani sobie rk i
wybi jedn ceg.
Oczywicie mrukn po chwili, zdajc sobie spraw z wasnego ponienia oczywicie
te wszystkie podoci nie dadz si ju teraz zaklajstrowa ani odwoa... a zatem nie ma
sensu w ogle o tym myle; pozostaje milcze... speni mj obowizek w milczeniu i... nie
wolno mi prosi o przebaczenie ani w ogle wspomina o tym... jasne, e dla mnie ju
wszystko stracone!"
260
Mimo to jednak podczas ubierania si obejrza swoje ubranie staranniej ni zwykle. Innego
ubrania nie mia, a nawet gdyby je mia, to moe by nawet umylnie nie woy. Z drugiej za
strony nie chcia uchodzi ani za cynika, ani za niechluja, nie mg obraa uczu innych, tym
bardziej e go potrzebowali i wzywali. Dlatego oczyci starannie szczotk garnitur. Koszul
mia zawsze znon; pod tym wzgldem by bardzo akuratny.
Rwnie umy si tego rana gruntownie od Nastki dosta mydo umy wosy, szyj, a
szczeglnie rce. Gdy za doszo do rozstrzygnicia kwestii, czy si ogoli, czy nie
(Praskowia Pawowna miaa wyborne brzytwy pozostae po nieboszczku, panu Zarnicynie), to
rozstrzygn j na zo sobie przeczco: Niech zostanie tak, jak jest! Gdyby one pomylay,
e ogoliem si, eby... a z pewnoci tak by pomylay... Nie, za adn cen! Najgorsze, e
jestem takim nieokrzesanym gburem i mam knajackie narowy... Wiem oczywicie, e od
biedy jestem porzdnym czowiekiem; nie ma czym si zbytnio chwali, e si jest
porzdnym czowiekiem. Porzdnym czowiekiem powinien by kady, a nawet wicej ni
porzdnym... a ja zgrzeszyem ju (pamitam to) w tym i w owym... nie, nie popeniem
adnej podoci, ale przecie... A jakie myli przychodziy mi nieraz do gowy! Hm! Przecie
to istne wariactwo zestawi to wszystko z Awdoti Romanown! A niech to! Chc si
umylnie okaza brudnym, niechlujnym pijaczyn! Gwid na wszystko! Oka si jeszcze
gorszym!..."
Gdy tak monologowa, wszed Zosimow, ktry nocowa w salonie Praskowii Pawowny.
Wybiera si do domu, przedtem jednak chcia zajrze do chorego. Razumichin powiedzia
mu, e chory pi jak suse. Zosimow poleci nie budzi go, dopki sam si nie ocknie; obieca
wpa ponownie po dziesitej.
Tylko ebym go zasta w domu doda. Do licha, adny to pacjent, ktry nie sucha
lekarza. I lecz tu takiego! Nie wiesz, czy on pjdzie do nich, czy one tu przyjd?
261
mysie, ze one lu przyja oapan Kazumicnin. z,ro-zumia cel pytania. Oczywicie,
bd omawia sprawy rodzinne. Ja si wtedy wynios. Rozumie si jednak, e ty jako lekarz
masz wiksze prawa ni ja.
Nie jestem przecie spowiednikiem, przyjd i zaraz wyjd. Mam jeszcze inne zajcia.
Jedno mnie niepokoi przerwa mu Razumichin, chmurzc si. Wczoraj, idc z nim,
naplotem mu rozmaitych gupstw, midzy innymi, e ty obawiasz si, czy on przypadkiem...
nie dostanie pomieszania zmysw...
Rwnie i paniom mwie wczoraj o tym.
Wiem, e zrobiem gupio. Moesz mnie stuc za to! Powiedz mi jednak, czy wierzysz w to
naprawd?
Niech pani zrobi tak, jak postanowia Awdotia Romano-wna odpar Razumichin szybko
i spokojnie.
Ach, mj Boe! Ona mwi... ona mwi, Bg wie co, i nie wyjawia mi swego celu! Ona
mwi, e najlepiej byoby, to znaczy, e nie tylko byoby najlepiej, lecz z jakiego tam
powodu konieczne jest, eby zaprosi Rodi dzi na sm wieczr i eby koniecznie si tu
spotkali... A ja nawet nie chciaam mu pokaza tego listu i miaam prosi pana, aby
powstrzyma go pan od przychodzenia tu... gdy on jest taki rozdraniony... A przy tym nic
nie wiem o tym pijaku, ktry umar, ani o jego crce, i jak to si stao, e on da tej crce swe
ostatnie pienidze... ktre...
Ktrych zdobycie tyle ci, mamo, kosztowao i tak dalej... dodaa Awdotia
Romanowna.
On by wczoraj rozdraniony powiedzia Razumichin w zamyleniu. Gdybycie
panie widziay, co on wyprawia wczoraj w restauracji, hm! Rzeczywicie mwi mi podczas
powrotu do domu o jakim nieboszczyku i o jakiej dziewczynie, nie zrozumiaem jednak ani
sowa... Zreszt, ja rwnie wczoraj byem...
Najlepiej, mamo, bdzie, jeli same pjdziemy do niego i tam od razu zobaczymy, co
trzeba robi. A zreszt, ju czas najwyszy. Boe! Ju po dziesitej! zawoaa, spojrzawszy
na swj wspaniay, zoty zegarek z emali, ktry miaa zawieszony na szyi na cienkim,
weneckim acuszku. Cacko to zdecydowanie nie harmonizowao z reszt ubrania.
Prezent od narzeczonego" pomyla Razumichin.
Ach, ju czas... ju czas, Dunieczko, ju czas! zaniepokoia si Pulcheria
Aleksandrowna. Gotw pomyle, e
270
jeszcze od wczoraj gniewamy si na niego, skoro tak dugo nie przychodzimy. O mj Boe!
To mwic, szybko woya mantyl i kapelusz; rwnie Dunieczka si ubraa. Jej rkawiczki
byy nie tylko znoszone, lecz nawet, jak Razumichin zauway, podarte. A jednak ta widoczna
ndza nadawaa obu kobietom jakby pozr godnoci, zwykej u ludzi, ktrzy potrafi nosi
skromne ubranie. Razumichin patrzy ze czci na Duni i by dumny, e ma j odprowadzi.
Ta krlowa1 przyszo mu na myl ktra cerowaa sobie w wizieniu poczochy, na
pewno w owej chwili bardziej wygldaa na krlow anieli w czasie najwspanialszych
uroczystoci i przyj".
Mj Boe! zawoaa Pulcheria Aleksandrowna czy mogam pomyle, e bd si
baa spotkania z synem, z moim miym, kochanym Rodi... A dzi boj si dodaa,
niemiao spozierajc na Razumichina.
Nie obawiaj si, mamo rzeka Dunia, caujc j.
Raczej wierz w niego tak, jak ja wierz.
Ach, mj Boe! Ja rwnie wierz, ale nie spaam ca noc!
zawoaa biedna kobieta. Wyszli na ulic.
Wiesz, Duniu, gdy nad ranem nieco przysnam, przynia mi si nieboszczka Marfa
Pietrowna... caa w bieli... podesza do mnie, wzia mnie za rk i potrzsaa nade mn gow
z tak srog min, jakby mnie potpiaa... Czy moe to by dobry znak? Ach, mj Boe!
Przecie pan nie wie jeszcze, e Marfa Pietrowna umara.
Nie, nie wiem. Kim bya Marfa Pietrowna?
Umara nagle! I niech pan sobie wyobrazi...
Pniej, mamo przerwaa Dunia przecie pan Dymitr nic nie wie o Marfie
Pietrownie.
1 Chodzi o krlow Francji Mari Antonin (1755-1793), on Ludwika XVI, uwizion po
wybuchu powstania w Paryu w 1792 r. i cit z wyroku Trybunau Rewolucyjnego.
271
Acn, pan nie WICY A ja mylaam, ze panjuz wszystko wie. Prosz mi wybaczy, ale w
ostatnich dniach zupenie trac gow. Doprawdy, uwaam pana za nasz Opatrzno i
dlatego zdawao mi si, e pan wszystko wie. Uwaam pana za krewnego... Niech si pan nie
gniewa, e tak mwi. Mj Boe! Co si panu stao w praw rk? Skaleczy si pan?
Tak, skaleczyem si wyszepta uszczliwiony Razu-michin.
Niekiedy tak mwi ze szczerego serca, a Dunia mityguje mnie... Ale, mj Boe, w jakiej
norze on mieszka! Czy ju si obudzi? A ta jego gospodyni uwaa to za pokj? Prosz pana,
mwi pan, e on nie lubi zdradza swoich uczu, tak e ja mu moe uprzykrz si... przez
moje sabostki?... Czy mgby mi pan powiedzie, Dymitrze Prokofjiczu, jak mam si wobec
niego zachowywa? Bo doprawdy nie wiem, co robi.
Prosz go nie wypytywa zbytnio, zwaszcza gdy si skrzywi; przede wszystkim prosz
nie pyta go o zdrowie, nie lubi tego.
Ach, Dymitrze Prokofjiczu, jak trudno jest by matk. Ju s schody... Ach, jakie
okropne...
Mamo, jeste taka blada, uspokj si, moja droga rzeka Dunia, przytulajc si do niej.
Przecie on powinien by szczliwy, e mam widzi, a mama tak si drczy dodaa z
byskiem zniecierpliwienia w oczach.
Niech panie zaczekaj chwilk... Pjd zobaczy, czy si obudzi.
Obie kobiety szy wolno za Razumichinem, ktry pobieg po schodach na gr. Gdy szy na
trzecie pitro i przechodziy obok drzwi gospodyni, zauwayy, e drzwi te byy nieco
uchylone, a spoza nich patrzyy na nie czyje bystre, ciemne oczy. Spojrzenia ich
skrzyoway si, a drzwi zatrzasny si nagle z takim haasem, e Pulcheria Aleksandrowna
omal nie krzykna ze strachu.
272
111
Zdrw, zdrw! Zosimow wesoo powita przybyych. Przyszed przed dziesicioma
minutami i siedzia w tym samym rogu kanapy co wczoraj. Raskolnikow siedzia
naprzeciwko niego ubrany, umyty i uczesany, co ju od duszego czasu si nie zdarzao.
Pokj zapeni si od razu. Nastazja zdoaa jednak wsun si za gomi i nastawia uszu.
Istotnie, Raskolnikow, szczeglnie w porwnaniu z dniem wczorajszym, mg uchodzi za
zdrowego. By tylko bardzo blady, roztargniony i pochmurny. Z wygldu mona go byo
wzi za rannego albo za czowieka zgnbionego silnym blem fizycznym brwi mia
cignite, wargi zacinite, oczy mu byszczay. Mwi mao i niechtnie, jakby sprawiao
mu to bl lub wypenia niemiy obowizek, a w ruchach jego mona byo spostrzec oznaki
niepokoju.
Brako jedynie bandaa na rce lub opatrunku na palcu, aby dopeni podobiestwa z kim,
komu bolenie obiera si palec lub doskwiera zraniona rka.
Blada i chmurna jego twarz rozjania si na chwil, gdy weszy matka i siostra, lecz zaraz w
miejsce poprzedniego ponurego roztargnienia osiad na niej wyraz wewntrznej udrki, a
Zosimow, ktry obserwowa swego pacjenta z zapaem pocztkujcego lekarza, zauway ze
zdumieniem, e zamiast radoci z powodu przybycia krewnych, jest to le skrywane
postanowienie wytrwania godziny udrki, ktrej nie mona unikn! Widzia potem, e kade
sowo prowadzonej rozmowy jak gdyby jtrzyo jak ran chorego, rwnoczenie jednak
musia podziwia dzisiejsz umiejtno panowania nad sob i ukrywania uczu przez
czowieka, ktry wczoraj wpada w sza z byle powodu.
Tak, sam to czuj, e jestem prawie zdrw mwi Raskolnikow, caujc serdecznie
matk i siostr, co wprawio w zachwyt Pulcheri Aleksandrown i nie mwi ju tak jak
wczoraj doda, zwracajc si do Razumichina z przyjacielskim uciskiem doni.
273
Mnie on take dzi zadziwi zaczai Zosimow, uradowany z przybycia pa, gdy w
czasie tych dziesiciu minut straci ju temat rozmowy z chorym. Jak tak dalej pjdzie, to
za trzy lub cztery dni wszystko wrci do dawnego stanu, to jest do stanu sprzed miesica lub
sprzed dwch miesicy, a moe trzech? Bo to si od dawna zaczo i rozwijao si...
nieprawda? I przyzna pan chyba teraz, e by moe, sam pan ponosi win za t chorob?
doda z ostronym umiechem, jakby obawiajc si rozdrani go tymi sowami.
Bardzo moliwe odpar chodno Raskolnikow.
Mwi to tylko dlatego cign dalej Zosimow e paskie zupene wyzdrowienie
zaley gwnie od pana samego. Teraz, gdy mona z panem mwi, chciabym panu
wyjani, e trzeba usun pierwotne, e tak powiem, zasadnicze przyczyny, ktre
spowodoway chorob. Tylko pod tym warunkiem moe pan wyzdrowie, w przeciwnym
razie nieuchronnie nastpi pogorszenie. Nie wiem, jakie s te pierwotne przyczyny, panu
jednak s one zapewne znane. Jest pan mdrym czowiekiem i obserwowa pan na pewno
samego siebie. Odnosz wraenie, e pocztek paskiej choroby datuje si od czasu
opuszczenia uniwersytetu. Nie powinien pan pozosta bezczynny i dlatego myl, e praca i
jasno wytknity cel mog by dla pana zbawienne.
Tak, tak, ma pan suszno... jak najszybciej wrc na uniwersytet, potem wszystko
pjdzie... jak po male...
Zosimow, ktry dawa mu te rady czciowo dla zaimponowania damom, zmiesza si,
widzc, e zakoczenie jego przemowy wywoao drwicy umiech na twarzy Raskolnikowa. Trwao to jednak tylko chwil. Pulcheria Aleksandrowna pocza si zaraz rozpywa w
podzikowaniach dla Zosimowa, dzikujc mu szczeglnie za nocne odwiedziny w hotelu.
Jak to, on by u was w nocy? zapyta Raskolnikow z widocznym niepokojem. A
wic nie spaycie po podry?
Ach, Rodia, to byo przecie przed godzin drug. W domu rwnie nie kadymy si
spa wczeniej.
274
JNie wiem, jak mam mu podzikowa powiedzia Raskolnikow, chmurzc si i
spuszczajc oczy. Pomijajc kwesti honorarium wybaczy pan, e mwi o tym
(zwrci si do Zosimowa) nie wiem doprawdy, czym zasuyem sobie na takie
szczeglne wzgldy pana? Po prostu nie rozumiem tego... i przykro mi jest, e nie rozumiem,
mwi to panu otwarcie.
Niech si pan nie denerwuje odpar Zosimow z wymuszonym umiechem. Niech
pan sobie wyobrazi, e jest pan moim pierwszym pacjentem, a lekarz, ktry dopiero zacz
praktykowa, kocha swych pierwszych pacjentw jak wasne dzieci, niektrzy nawet
zakochuj si w nich. A przecie ja nie mam zbyt wielu pacjentw.
Bo ju nie mwi o nim dorzuci Raskolnikow, wskazujc na Razumichina rwnie
mia ze mn same zmartwienia i kopoty.
Co on plecie! A moe jeste dzi w nastroju sentymentalnym? oburzy si Razumichin.
Gdyby by bardziej bystrym obserwatorem, spostrzegby, e nie byo tu ani ladu czuoci,
raczej wprost przeciwnie. Spostrzega to jednak Awdotia Romanowna. Patrzya na brata z
uwag i niepokojem.
O mamie za nawet nie miem wspomina mwi dalej jakby wyuczon lekcj.
Dopiero dzi uzmysowiem sobie po czci, jak musiaa cierpie wczoraj, oczekujc mego
powrotu po tych sowach nagym ruchem poda rk siostrze i umiechn si. W
umiechu tym przebijao si prawdziwe, niekamane uczucie. Dunia natychmiast uja i
ucisna serdecznie wycignit rk. Po raz pierwszy zwraca si do niej po wczorajszej
ktni. Twarz matki promieniaa z zadowolenia i szczcia na widok tego ostatecznego,
cichego pogodzenia si brata z siostr.
Za to wanie go lubi! szepn skonny do egzaltacji Razumichin, obracajc si
energicznie na krzele miewa on takie odruchy!...
275
potrzebne jest rozgraniczenie. Zupenie harmonijnych ludzi prawie nie ma; znajdzie si moe
jeden taki czowiek na dzie277
siatki, a moe nawet na setki tysicy, tez zreszt na ogol marny egzemplarz...
Przy sowie wariaci", ktre niebacznie wymkno si rozgadanemu na ulubiony temat
Zosimowowi, wszyscy si skrzywili. Raskolnikow siedzia zatopiony w mylach, z dziwnym
umiechem na bladych wargach, jakby nie zwracajc na to adnej uwagi. Widocznie wci
myla o czym.
A wic co z tym przejechanym? Przerwaem ci! zapyta popiesznie Razumichin.
Co? Raskolnikow zdawa si budzi ze snu. Tak, a wic zawalaem si krwi, gdy
pomagaem go nie do mieszkania... Tak, mamo, popeniem wczoraj rzecz nie do
darowania; rzeczywicie byem niespena rozumu. Wszystkie pienidze, ktre mi przysaa...
daem jego onie... na pogrzeb. Zostaa wdow, jest to suchotnica godna litoci... troje maych
dzieci, godne sieroty... W domu nie ma nic... jest tam take crka... Gdybycie to na wasne
oczy widziay, te bycie si ulitoway... Co prawda nie miaem wcale prawa, przyznaj to,
szczeglnie, e wiem, jak ciko wam przyszo uzyskanie tych pienidzy. Aby pomaga,
trzeba wpierw mie prawo, w przeciwnym razie: Crevez chiens, si vous rietes pas contentsl\
zamia si. Czy nieprawda, Duniu?
Nieprawda odpara Dunia stanowczo.
Ba! Wic ty masz... wasne zdanie!... wymamrota, patrzc na ni prawie z nienawici
i umiechajc si drwico.
Powinienem by wzi to pod uwag... No, ale trudno, bardzo ci si to chwali i nawet
lepiej dla ciebie... gdy dojdziesz do granicy, ktrej nie bdziesz moga przekroczy, bdziesz
nieszczliwa, a gdy j przekroczysz, bdziesz moe jeszcze nieszczliwsza... A zreszt,
wszystko to nie ma sensu! doda z irytacj, zy sam na siebie za mimowoln szczero.
Chciaem tylko powiedzie, e prosz ci, mamo, o wybaczenie
zakoczy krtko i wzowato.
1 Crevez chiens... (fr.) Zdychajcie psy, jeli jestecie niezadowoleni.
278
Ale, Rodia, jestem pewna, e wszystko, co robisz, jest dobre! rzeka matka z radoci.
Niech mama nie bdzie tego taka pewna odpar, wykrzywiajc usta w umiechu.
Zalego milczenie. W caej rozmowie i w tym milczeniu wyczu mona byo napicie,
podobnie jak w pogodzeniu si i w przebaczeniu. Czuli to wszyscy.
Wyglda, jakby si mnie bay" pomyla Raskolnikow, patrzc spod oka na matk i
siostr. I rzeczywicie Pulcheria Aleksandrowna im duej milczaa, tym wikszy ogarnia j
lk.
Gdy byy daleko, to zdawao mi si, e bardzo je kocham"
przemkna mu przez gow myl.
Czy wiesz, Rodia, e Marfa Pietrowna umara? rzeka nagle Pulcheria Aleksandrowna.
Jaka Marfa Pietrowna?
Ach, mj Boe, Marfa Pietrowna Swidrygajowa! Pisywaam ci przecie tyle o niej.
A tak, przypominam sobie... A wic umara? Naprawd?
zawoa jakby nagle zbudzony. Rzeczywicie umara? Co si stao?
Wyobra sobie, e zmara nagle! popieszya z odpowiedzi Pulcheria Aleksandrowna,
zachcona jego zainteresowaniem. I to wanie w tym czasie, gdy wysaam list do ciebie,
nawet tego samego dnia! Pomyl sobie, e chyba ten straszny czowiek by przyczyn jej
mierci. Mwiono, e skatowa j niemiosiernie!
Czy tak le yli ze sob? zwrci si z zapytaniem do siostry.
Wprost przeciwnie. On by wobec niej zawsze bardzo cierpliwy i ukadny. W niektrych
wypadkach nawet zbyt cierpliwy wobec jej postpowania, przez cae siedem lat... W kocu
mrukn Zosimow i wsta z kanapy. Teraz musz ju i, ale wpadn tu jeszcze, moe...
jeli zastan... Poegna si i wyszed.
C to za miy czowiek! rzeka Pulcheria Aleksand-rowna.
Tak, miy, wspaniay, wyksztacony, mdry... Raskol-nikow rzuca sowa popiesznie i
z niezwykym oywieniem
nie pamitam, czy spotkaem go kiedy przed moj chorob... a jednak zdaje mi si, e ju
gdzie go widziaem... Ten tu
281
rwnie jest dobrym czowiekiem! skin w Kierunku Kazu-michina. Podoba ci si,
Duniu? spyta j i zamia si nagle i bez powodu.
Bardzo mi si podoba odpara Dunia.
Tfu, ale z ciebie... wintuch! rzek Razumichin, bardzo zaenowany i czerwony, i wsta
z krzesa.
Pulcheria Aleksandrowna umiechna si, a Raskolnikow wybuchn gonym miechem.
Dokd to?
Ja rwnie... musz ju i.
Wcale nie musisz, zosta! Czy dlatego, e Zosimow wyszed, musisz i ty? Zosta, ktra
godzina? Czy jest ju dwunasta? Masz liczny zegarek, Duniu! Dlaczego znw milczycie?
Tylko ja mwi przez cay czas!...
Zegarek ten podarowaa mi Marfa Pietrowna odpara Dunia.
Jest to bardzo drogi zegarek dodaa Pulcheria Aleksandrowna.
A-a-a! I jaki duy, prawie nie damski.
Lubi takie rzeka Dunia.
A wic to nie jest prezent od narzeczonego" skonstatowa Razumichin i ucieszy si.
Mylaem, e to prezent od uyna wtrci Raskolnikow.
Nie, on jeszcze nic nie podarowa Dunieczce.
Ta-a-k! Czy pamitasz, mamo, e byem zakochany i chciaem si oeni? rzek nagle,
patrzc na matk, zdziwion t niespodziewan zmian tematu i tonem jego gosu.
Ach, mj kochany, tak, pamitam Pulcheria Aleksandrowna znaczco spojrzaa na
Duni i na Razumichina.
Hm! Tak! C wam mog powiedzie? Pamitam ju niewiele. Bya ona bardzo
chorowitym dziewczciem mwi dalej ze spuszczonym wzrokiem i pogrony w mylach
bya taka saba; lubia dawa jamun i wci marzya o klasztorze, a gdy mi o tym
opowiadaa, pakaa rzewnymi zami. Tak, tak...
282
pamitam... pamitam to doskonale. Bya taka... brzydka. Zaiste, nie wiem, skd wzio si
moje uczucie, by moe dlatego, e bya cigle chora... Gdyby bya jeszcze uomna lub
garbata, to zdaje mi si, e kochabym j jeszcze bardziej... umiechn si w zamyleniu.
Byo to... takie zauroczenie wiosenne...
Nie, to nie byo tylko zauroczenie wiosenne rzeka Dunia z oywieniem.
Spojrza uwanie na siostr, lecz jej sw nie dosysza albo nie rozumia. Potem, wci w
gbokim zamyleniu, wsta, podszed ku matce, pocaowa j, powrci na swoje miejsce i
usiad.
Ty j jeszcze kochasz! stwierdzia wzruszona Pulcheria Aleksandrowna.
Ja? teraz? Ach tak... o niej mwisz! Nie. To wszystko wydaje mi si teraz jakby nie z tego
wiata... i takie odlege. Tak, i to wszystko, co si dokoa mnie dzieje, te jakby dziao si
gdzie indziej...
Popatrzy na ni z uwag.
Rwnie i was... widz, jakbycie byy oddalone o tysice wiorst... Ale do diaba,
dlaczego mwimy o tym? I dlaczego wci wypytujecie mnie? rozgniewa si i zaraz
czy nie jest okruciestwem z twojej strony mwi tak do mnie? Dlaczego dasz ode mnie
bohaterstwa, na ktre samego ci nie sta? To jest tyrania, to gwat! Nawet jeli kogo
zniszcz, to najwyej siebie sam... Nie zabiam jeszcze nikogo... Dlaczego tak patrzysz na
mnie? Czemu zblade? Rodia, co ci jest? Rodia, kochany...
Boe! Zemdla! krzykna Pulcheria Aleksandrowna.
Nie, nie... to gupstwo... nic mi nie jest!... Krci mi si troch w gowie. To nie jest
omdlenie... Wszdzie wietrzycie omdlenia... Hm! C to ja chciaem powiedzie? Tak, a w
jaki to sposb przekonasz si dzisiaj, e moesz go szanowa i e on ciebie... ceni, jak
powiedziaa? Mwia, zdaje si, e dzisiaj? Czy moe si przesyszaem?
Mamo, poka mu list od Piotra Pietrowicza rzeka Dunieczka.
Pulcheria Aleksandrowna podaa mu list drcymi rkoma. Wzi go z wielk ciekawoci.
Ale zanim go otworzy, spojrza nagle ze zdziwieniem na Duni.
To dziwne mwi powoli, jakby zaskoczony t myl dlaczego ja si tak unosz? Po
co cay ten krzyk? Bierz lub, jeli chcesz.
285
Mwi jakby do siebie, jednak gono i patrzy przez dusz chwil zdziwiony na siostr.
W kocu otworzy list, wci jeszcze z wyrazem zdziwienia na twarzy; potem pocz powoli i
uwanie czyta, przeczyta list dwa razy. Pulcheria Aleksandrowna bya bardzo niespokojna,
rwnie pozostali oczekiwali czego niezwykego.
To mnie dziwi zacz po namyle, oddajc list matce, ale nie zwracajc si do nikogo w
szczeglnoci on przecie prowadzi procesy, jest adwokatem, jego sposb wyraania si
jest nawet taki niby to elegancki, a pisze tak nieudolnie.
Wszyscy poruszyli si, oczekiwano czego cakiem innego.
Przecie oni wszyscy tak pisz zauway Razumichin.
Czy czytae ten list?
Tak.
Pokazaymy mu go przedtem, Rodia... radziymy si
wyjania z zaenowaniem Pulcheria Aleksandrowna.
To jest waciwie styl sdowy przerwa jej Razumichin
dzi jeszcze uywa si tego stylu w sdzie.
Sdowy? Tak, rzeczywicie, jest to styl sdowy, urzdowy... Nie jest to a tak bardzo
nieudolnie napisane, ale te i nie jzykiem literackim; po prostu list urzdowy.
Piotr Pietrowicz nie kryje si wcale z tym, e wyksztacenie zdobywa z trudem, jest nawet
dumny z tego, e sam doszed do dzisiejszego stanowiska odpara Awdotia Roma-nowna,
uraona tonem brata.
Jeli jest dumny, to widocznie ma do tego prawo, nie przecz. Widz, e czujesz si
uraona tym, moja siostro, e z caego listu wysnuem tylko taki zabawny wniosek, i zdaje ci
si, e umylnie mwi o takich drobnostkach, aby si z ciebie naigrawa. Wprost przeciwnie,
ze wzgldu na styl przyszo mi na myl co, co moe nam si bardzo przyda. W licie tym
jest zdanie: a win bd Panie miay jedynie sobie do przypisania". Zdanie to jest jasne i
wyrane. Zawarta jest w nim groba, e on zaraz odejdzie, jeli ja przyjd. A to znaczy tyle,
e porzuci was obie, jeeli nie bdziecie mu posuszne, i to porzuci was teraz,
286
gdy za jego namow przyjechaycie do Petersburga. No, jak sdzisz, czy takie wyraenie
uyna jest rwnie obraliwe, jak gdyby to na przykad napisa on (wskaza na Razumichina)
lub Zosimow albo ktokolwiek z nas?
No, nie odpara Dunia rozumiem cakiem dobrze, e wyrazi si on zbyt naiwnie, ale
moe tylko nie umia znale odpowiedniego wyraenia... To suszna uwaga z twojej strony,
Rodia. Nie przypuszczaam nawet...
Jest to wyraone stylem sdowym i inaczej nie dao si napisa. Wyszo to moe nawet
bardziej ordynarnie, ni on sam chcia napisa. Poza tym musz ci nieco rozczarowa w
licie tym wyczytaem co jeszcze, a mianowicie obelg, i to do nikczemn. Daem wczoraj
pienidze owej wdowie, tej chorej i przybitej kobiecie, i to nie pod pozorem", e chc
ponosi koszta pogrzebu, lecz po prostu na pogrzeb, nie daem te ich crce, jak pisze,
dziewczynie podejrzanych obyczajw" (ktr wczoraj po raz pierwszy widziaem), lecz
faktycznie samej wdowie. W tym wszystkim widz skwapliw ch obrzucenia mnie botem i
pornienia z wami. I to rwnie napisane jest stylem sdowym, to znaczy, e zbyt wyranie
przebija tu cel i naiwna skwapliwo. Jest on mdry, jednak aby mdrze postpowa, trzeba
mie co wicej ni sam tylko rozum. Wszystko to wiadczy, jakim on jest czowiekiem i...
nie sdz te, aby ci zbyt wysoko ceni. Mwi ci to tylko ku rozwadze, gdy szczerze
pragn twego dobra...
Dunieczka nic nie odpowiedziaa; decyzj powzia ju przedtem i oczekiwaa tylko
wieczora.
Wic jak si decydujesz, Rodia? zapytaa Pulcheria Aleksandrowna, zaniepokojona
jeszcze bardziej ni przedtem jego niespodziewanym, urzdowym tonem.
Na co mam... si decydowa"?
Piotr Pietrowicz pisze przecie, e nie chce, aby by dzi wieczr u nas, i e odejdzie...
gdyby ty przyszed. A wic jak... przyjdziesz?
287
uecyzja nie zaley ode mnie, lecz w pierwszym rzdzie od mamy, o ile j to danie Piotra
Pitro wiea nie obraa, a w drugim rzdzie od Duni, o ile rwnie nie czuje si uraona. Ja
za postpi tak, jak uznacie za najlepsze doda oschle.
Dunia ju si zdecydowaa, a ja si z ni cakowicie zgadzam! skwapliwie wtrcia
Pulcheria Aleksandrowna.
Postanowiam ci prosi, Rodia, usilnie prosi, eby koniecznie by obecny dzi przy tym
spotkaniu powiedziaa Dunia. Przyjdziesz?
Przyjd.
Rwnie i pana prosz do nas na sm dodaa, zwracajc si do Razumichina.
Mamo, zapraszam rwnie pana Razumichina.
Bardzo dobrze, Dunieczko. Niech bdzie tak, jak postanowia dodaa Pulcheria
Aleksandrowna. Ja nawet wol tak; nie lubi udawa i kama, lepiej powiedzie ca
prawd... Piotr Pietrowicz moe si teraz gniewa lub nie.
IV
W tej chwili drzwi otwary si bezszelestnie i wesza do pokoju, rozgldajc si niemiao,
moda dziewczyna. Wszyscy spojrzeli na ni ze zdumieniem i ciekawoci. Raskolnikow nie
pozna jej w pierwszej chwili. Bya to Sofia Siemionowna Marmieadowa. Widzia j wczoraj
po raz pierwszy w takiej sytuacji i w takim stroju, e w jego duszy pozosta zupenie inny
obraz. Teraz bya ona skromnie, a nawet ubogo ubran, bardzo mod dziewczyn, niemal
dzieckiem, o skromnych i przyzwoitych manierach, o twarzyczce pogodnej, aczkolwiek teraz
malowao si na niej zakopotanie. Miaa na sobie zwyczajn, codzienn sukienk, na gowie
za niemodny, stary kapelusz; z wczorajszego stroju pozostaa jej jedynie parasolka, ktr
trzymaa w rku. Gdy wesza do pokoju i ujrzaa w nim tyle osb, nie tylko stropia si, lecz
po prostu stracia gow,
288
wygiaafa jaK maie, przestraszone aziecKo i uczynna rucn, jakby chciaa cofn si i wyj z
pokoju.
Ach, to pani... rzek Raskolnikow bardzo zdziwiony i nagle poczu si zakopotany.
Pomyla zaraz, e matka i siostra z listu uyna ju co wiedz o dziewczynie podejrzanych
obyczajw". Dopiero co protestowa przeciwko potwarzom uyna i zapewnia, e
dziewczyn t widzia po raz pierwszy w yciu, a ona nagle przychodzi tutaj. Przypomnia
sobie take, e przeciwko wyraeniu temu zupenie nie protestowa. Wszystko to w jednej
sekundzie przeleciao mu przez myl. Jednak gdy spojrza na ni uwanie, ujrza, jak
zgnbiona przez ycie bya ta poniona istota, i zrobio mu si jej al. Gdy w przeraeniu
swoim cofna si ku drzwiom, co w nim drgno.
Nie oczekiwaem pani rzek popiesznie, zatrzymujc j wzrokiem. Prosz, niech
pani siada. Przychodzi pani pewnie z polecenia Katarzyny Iwanowny. Niech pani pozwoli,
moe usidzie pani nie tam, lecz tutaj...
Gdy Sonia wesza, Razumichin, ktry siedzia na jednym z trzech krzese Raskolnikowa,
podnis si, aby umoliwi jej przejcie. Raskolnikow chcia pocztkowo wskaza jej
miejsce na kanapie, gdzie siadywa Zosimow, ale przyszo mu na myl, e miejsce to jest
zanadto familijne" i suy mu za ko, wskaza jej zatem krzeso Razumichina.
A ty siadaj tutaj zwrci si do Razumichina, wskazujc mu miejsce na kanapie, gdzie
siedzia zwykle Zosimow.
Sonia usiada i drc z trwogi, patrzya niemiao na obie panie. Najwyraniej nie moga
poj, skd wzia si u niej taka miao, e usiada obok nich. Przeraona tym szybko
wstaa i bardzo zmieszana zwrcia si do Raskolnikowa:
Ja... ja... tylko na chwil, niech mi pan wybaczy, e przeszkadzam rzeka, jkajc si.
Przychodz z polecenia Katarzyny Iwanowny, ona nie miaa kogo posa... Ona bardzo
prosia, eby pan przyszed... jutro rano na pogrzeb. Po
10 Zbrodnia i kara
289
pogrzeoie... na cmentarzu MitroianijewsKinr... prosi, zby pan... przyszed do nas... do niej...
na poczstunek... Bdzie to wielki zaszczyt dla niej... Ona bardzo prosia. Zacia si i
umilka.
Postaram si na pewno... na pewno odrzek Raskol-nikow, reszta zdania uwiza mu w
gardle. Prosz, nieche pani usidzie rzek nagle musz pomwi z pani. Nawet
jeli pani si pieszy, niech mi pani wywiadczy przysug i podaruje dwie minuty czasu...
Przysun jej krzeso. Sonia usiada i nie mniej ni przedtem zakopotana, rzucia niemiae
spojrzenie na siedzce panie, po czym znowu opucia oczy i utkwia wzrok w pododze.
Blada twarz Raskolnikowa pokrya si rumiecem; by wyranie poruszony, oczy mu pony:
Mamo rzek dobitnie i niemal nakazujce to jest Sofia Siemionowna Marmieadowa,
crka owego nieszczsnego pana Marmieadowa, ktrego wczoraj konie stratoway na moich
oczach, o czym wam ju mwiem...
Pulcheria Aleksandrowna spojrzaa na Soni, przymruajc nieco oczy. Mimo swego
zakopotania i nakazujco wyzywajcego wzroku Rodiona nie moga sobie odmwi tej
drobnej przyjemnoci. Dunia patrzya prosto w twarz modej dziewczynie i ogldaa j z
wyranym zdumieniem. Gdy Sonia usyszaa sowa Raskolnikowa, podniosa na chwil
wzrok, ale jej zmieszanie stao si jeszcze wiksze.
Chciaem zapyta pani mwi Raskolnikow z popiechem co dziao si dzisiaj u
was? Czy nikt was nie nagabywa? Na przykad policja.
Nie, wszystko poszo gadko... Przecie przyczyna mierci bya oczywista, nikt nie da
adnych wyjanie, tylko lokatorzy sarkaj.
Dlaczego?
1 Cmentarz Mitrofanijewski, zaoony podczas epidemii cholery w 1831 r.. przeznaczony by
dla niezamonych grup ludnoci.
290
Ze ciao ley tak dugo... teraz jest upa, wic zapach... dlatego te bdzie przeniesione
dzisiaj wieczorem na cmentarz i pozostawione w kaplicy do rana. Katarzyna Iwanowna nie
chciaa si pocztkowo na to zgodzi, teraz jednak sama przyznaje, e tak jest lepiej...
Wic dzisiaj?
Ona prosia, aby pan zaszczyci nas sw obecnoci na naboestwie w cerkwi, a potem
uda si do niej na styp.
To bdzie stypa?
Tak, taka maa przekska; kazaa panu bardzo podzikowa za pomoc... wczoraj... bez
pana nie byoby go za co pochowa.
Podbrdek i wargi dziewczyny zadray, opanowaa si jednak i znowu spucia wzrok.
W czasie rozmowy Raskolnikow nie odrywa od niej oczu. Twarzyczk miaa bardzo
szczup, rysy do nieregularne, may, spiczasty nos i taki sam podbrdek. Trudno byoby
nazwa j pikn, jednak niebieskie oczy byy wietliste, a gdy si oywiay, wyraz twarzy
stawa si tak dobry i ujmujcy, e kady musia mimo woli poczu do niej sympati. W
twarzy jej i w caej postaci byo poza tym co osobliwego mimo swych osiemnastu lat
wygldaa jak dziewczyna duo modsza, prawie jak dziecko, i to niekiedy miesznie
wyraao si w jej ruchach.
Czyby tak maa suma Katarzynie Iwanownie wystarczya na wszystko, skoro urzdza
styp? zapyta, pragnc za wszelk cen podtrzyma rozmow.
Trumna jest cakiem prosta... i wszysto inne... tak e duo nie kosztuje... Obliczyymy
wszystko z gry z Katarzyn Iwanowna; pozostao jeszcze tyle, e starczy na styp...
Katarzyna Iwanowna bardzo tego pragna... Musimy wic... To jest dla niej pociech, taka
ju jest... wie pan przecie...
Rozumiem, rozumiem... Oczywicie. Oglda pani mj pokj? Matka moja mwi, e
przypomina jej trumn.
291
Lja.i pan nam wczoraj wszysiKie piemuze, jaKie pan miai
rzeka nagle zamiast odpowiedzi i znw opucia wzrok ku ziemi.
Wargi i podbrdek zadrgay jej ponownie. Ndza Raskol-nikowa od razu rzucia si jej w
oczy, a sowa te wyrway si jej zupenie bezwiednie. Zapanowao milczenie. Oczy Duni
nabray blasku, a matka yczliwiej popatrzya na Soni.
Rodia rzeka, wstajc z miejsca rzecz jasna, obiad zjemy razem. Chod, Duniu.
Tobie te radz wyj nieco, po spacerze za po si i wypocznij, a potem czekamy...
Obawiam si, e rozmowa z nami zmczya ci...
Tak, tak, przyjd... rzek popiesznie i te wsta.
Musz jednak jeszcze co zaatwi...
Chyba nie bdziecie jedli obiadu osobno? rzek Razumichin, patrzc zdziwiony na
Raskolnikowa. Co masz do zaatwienia?
Przecie mwi, e przyjd... na pewno... A ty zosta tu jeszcze chwil. Nie potrzebujecie
go teraz, prawda, mamo? Czy te moe zabieram go wam?
O nie, wcale nie! Pana take prosz do nas na obiad, Dymitrze Prokofjiczu, bdzie pan taki
dobry?
Bardzo prosz, niech pan przyjdzie dorzucia Dunia.
Razumichin pochyli si w ukonie, dzikujc za zaproszenie, twarz promieniaa mu z
zadowolenia. Dziwne jakie zakopotanie ogarno wszystkich na chwil.
egnaj, Rodia, a raczej do zobaczenia. Nie lubi tego sowa egnaj". egnaj, Naciu... o,
znowu powiedziaam egnaj"... Pulcheria Aleksandrowna o mao co nie ukonia si
nawet Soni i wysza szybko z pokoju.
Dunia, ktra sza za matk, ukonia si dziewczynie uprzejmie i yczliwie. Biedna Sonia
zakopotana odkonia si popiesznie i trwonie. Na twarzy jej pojawi si jaki bolesny
wyraz, jak gdyby yczliwo i uprzejmo Duni byy jej niemie i przykre.
292
tiaz arowa, uuniu; rzeKf KasKomiKow, wycnoazc na schody. Nie podasz mi
rki?
Daj Boe.
A Piotr Pietrowicz jest wstrtnym plotkarzem! owiadczya nagle Dunia.
Pulcheria Aleksandrowna drgna gwatownie. Rozmowa si urwaa.
Posuchaj, chc ci o co zapyta rozpocz Raskol-nikow, prowadzc Razumichina w
stron okna.
To ja powiem matce, e pan przyjdzie rzeka Sonia, chcc si poegna.
Chwileczk, Sofio Siemionowno! Nie mamy tajemnic i wcale nam pani nie przeszkadza.
Chciabym z pani kilka sw... Suchaj zwrci si znowu do Razumichina. Ty znasz
tego... no jake on si nazywa... zaraz!... Porfirego Pietrowicza?
Czy go znam? Jeszcze jak! To przecie mj krewny. A bo co? zapyta Razumichin
zaintrygowany.
On przecie prowadzi t spraw... no spraw tego morderstwa... o ktrej wczoraj
mwilicie.
Tak... a wic? Razumichin otworzy szeroko oczy.
On przesuchiwa tych, ktrzy poyczali od starej pienidze. Widzisz, jest tam take kilka
moich zastaww, same drobiazgi, midzy innymi piercionek mojej siostry, ktry podarowaa
mi na pamitk, jak wyjedaem, i srebrny zegarek mego ojca. Wszystko razem warte jest
moe pi do szeciu rubli, dla mnie jednak s to pamitki. Co robi? Nie chciabym, eby te
rzeczy przepady, w szczeglnoci nie chciabym utraci zegarka. Gdy rozmawialicie o
zegarku Duni, draem ze strachu, e matka moe zechce zobaczy mj zegarek. To jedyna
rzecz, ktra pozostaa po moim ojcu. Matka rozchorowaaby si, gdyby zegarek przepad. Ty
wiesz przecie,
295
jo.iv i^\jui^{.y pi^t-jinujcj anf iajviiin i^tw^cmn. i UICIUA 1111 wii^c, jciiv
powinienem si zachowa. Wiem, e trzeba zgosi si na policj. Czy jednak nie byoby
lepiej zwrci si z tym do Porfirego osobicie? Jak mylisz? Chciabym zaatwi t spraw
moliwie jak najszybciej. Zobaczysz, e matka zapyta mnie o to jeszcze przed obiadem!
Nie zwracaj si do policji, tylko osobicie do Porfirego! odpar Razumichin z zapaem.
To mnie bardzo cieszy! Tu nie ma si nad czym namyla, moemy zaraz tam pj,
mieszka o par krokw std, z pewnoci zastaniemy go w domu.
Cakiem susznie... chodmy...
On si bardzo ucieszy, ogromnie si ucieszy z poznania ciebie! Duo mu opowiadaem o
tobie przy kadej sposobnoci... Wczoraj jeszcze rozmawialimy o tobie. Chodmy! Wic ty
znae t star? Tak!... To o-grom-nie zmienia posta rzeczy... Ach tak! Sofio Iwanowno...
Sofio Siemionowno poprawi go Raskolnikow. Sofio Siemionowno, oto mj
przyjaciel Razumichin, bardzo zacny czowiek...
Jeeli pan musi teraz wyj... Sonia nie spojrzaa nawet na Razumichina i przy tej
prezentacji jeszcze bardziej si zmieszaa.
Idziemy wic! stwierdzi Raskolnikow zdecydowanym gosem. Ale ja jeszcze dzisiaj
wpadn do pani, Sofio Siemionowno, tylko musi mi pani poda, gdzie pani mieszka.
To, co mwi, bynajmniej nie wprawiao go w zakopotanie, a przecie unika jej wzroku.
Sonia daa mu adres, rumienic si. Wyszli wszyscy troje razem.
Nie zamykasz drzwi? zapyta Razumichin.
Nigdy tego nie robi! Od dwch lat mam zamiar dokupi zamek doda niedbale.
Szczliwy ten, co nie ma co zamyka, nieprawda? zwrci si do Soni.
Zatrzymali si w bramie.
296
idzie na prawoY Ach, chciaem pani o cos zapyta: jak si pani udao mnie odnale?
Gos jego jednak brzmia tak, jakby mia zamiar zada jej cakiem inne pytanie. Chcia
spojrze w jej jasne oczy, ale to mu si nie udao.
Tak... tak... to znaczy, tfu, nie!... Ale wszystko, co ci o tym mwiem (i o innych sprawach
take), to bzdury i pijackie brednie.
Co si tak tumaczysz? Zbrzydo mi to wszystko! warkn Raskolnikow z przesadnym,
bo po czci udawanym rozdranieniem.
Wiem, wiem, rozumiem. Moesz by pewien, e rozumiem. Nawet wstyd mi o tym
mwi...
Jak ci wstyd, to nie mw!
Umilkli obaj. Razumichin by wyranie podniecony i podniecenie to napawao Raskolnikowa
wstrtem. Ponadto zaniepokoio go to, co powiedzia teraz Razumichin o Porfi-rym.
Przed nim te bd musia cign piewk o azarzu1 pomyla, blednc i z
omoczcym sercem i to moliwie naturalnie. Najbardziej naturalnie byoby bez tego
azarza,. Usilnie naturalnie! Nie, usilnie wypadoby bardzo nienaturalnie... zobaczy si...
zaraz... czy to dobrze, czy niedobrze, e tam id? ma sama leci do wieczki. Serce mi
omocze, a to niedobrze!..."
To ten szary dom powiedzia Razumichin.
Najwaniejsze, czy Porfiry wie, e wczoraj byem w mieszkaniu tej wiedmy... i
dopytywaem si o krew? Trzeba to ustali z miejsca, po pierwszym kroku, jak tylko wejd,
wyczyta z twarzy, bo i-na-czej... niech sczezn, ale si dowiem!"
A wiesz co, bracie? zwrci si nagle do Razumichina z szelmowskim umiechem.
Zauwayem, e dzisiaj od rana jeste jaki ogromnie podniecony. Nieprawda?
1 piewka o azarzu ebracza pie o ewangelicznym azarzu (J 11, 1-44); tu w
przenoni: uskaranie si na swj los.
301
f oanieconyY Skde znowu, ani troch achn si Razumichin.
Mnie, bracie, nie zwiedziesz. Siedziae na krzele tak, jak nigdy nie siadasz, na samym
skraju, i cay czas miae drgawki. Co i rusz podrywae si z miejsca. Zmieniae si na
gbie. Zrazu naburmuszony, nagle robie si sodki jak cukierek. Rumienie si nawet: w
chwili gdy zapraszano ci na obiad, bye czerwony jak burak.
Ale skde znowu! Co za gupstwa wygadujesz! Co chcesz przez to powiedzie?
Dlaczego wykrcasz si jak sztubak! Znowu si zarumienie!
Straszna winia z ciebie!
Dlaczego jeste taki zmieszany? Eje, Romeo! Czekaj, opowiem o tym dzisiaj jeszcze
komu. Cha! Cha! Matka si umieje i kto jeszcze...
Suchaj... Tylko posuchaj, posuchaj, to na serio... to jest... Co ty wyrabiasz, do diaba?
bekota Razumichin cakiem zmieszany i ze strachu zrobio mu si zimno. Co chcesz im
opowiedzie? Ja, bracie... ach, co za winia z ciebie!
Wygldasz jak ryczka! A jak ci z tym do twarzy, eby to mg zobaczy! Mj ty
Romeo dziesiciowerszkowy1! Ale e si dzi wypucowa, nawet paznokcie wyczycie!
Tego jeszcze nie byo! Dalibg, nawet wypomadowae sobie wosy. Schyl no si.
winia!!!
Raskolnikow mia si tak, i zdawao si, e nie moe si powstrzyma, i miejc si wci,
wszed do mieszkania Por-firego Piotrowicza. I o to chodzio Raskolnikowowi. Ten, kto by
w mieszkaniu, musia sysze, e wchodzc, mia si na cae gardo.
Ani sowa o tym tutaj! Bo rozwal ci eb! wrzasn rozwcieczony Razumichin,
chwytajc Raskolnikowa za rami.
1 Por. przypis na s. 96.
302
Tymczasem Raskolnikow wchodzi ju do pokoju i robi min, ktra wskazywaa, e tylko na
si powstrzymuje si od miechu. Za nim wszed Razumichin, czerwony jak burak ze wstydu
i wciekoci oraz bardzo zmieszany. Caa jego posta i twarz byy w tej chwili rzeczywicie
nawet utrzyma na nogach, a ledwie opucilimy go na chwil, ubra si, wymkn cichaczem
z domu i wczy si gdzie a do pnocy w malignie, no, jak ci si to podoba? Co
nadzwyczajnego!
Rzeczywicie w maligniel Czy to moliwe? Porfiry potrzsn gow.
Ach, co za bzdury on wygaduje! Niech mu pan nie wierzy! A zreszt pan i tak nie wierzy!
Ostatnie zdanie wyrwao mu si z wciekoci.
Porfiry puci mimo uszu t co najmniej dziwn uwag.
No, ale t twoj ucieczk z domu tumaczy chyba tylko gorczka! Razumichin zapala
si coraz bardziej. Po co wychodzie? Po co, na co? I dlaczego cichaczem? Czy bye
przy zdrowych zmysach? Teraz, gdy niebezpieczestwo mino, nie potrzebuj obwija tego
w bawen.
Znudzili mnie wczoraj zwrci si Raskolnikow do Porfirego, umiechajc si zuchwale
i wyzywajco wybiegem wic, by wyszuka sobie nowe mieszkanie, w ktrym ju nie
mogliby mnie odnale... Wziem ze sob kup pienidzy. Panu Zamietowowi pokazywaem
te pienidze. Niech pan powie, panie Zamietow, byem wczoraj cakiem przytomny czy te w
gorczce? Niech pan rozstrzygnie nasz spr!
By w takim nastroju, e chtnie udusiby Zamietowa. Jego spojrzenie i milczenie byy dla
niego niezmiernie przykre.
Moim zdaniem, mwi pan cakiem do rzeczy, nawet bardzo chytrze. By pan tylko nieco
rozdraniony brzmiaa sucha odpowied.
A dzisiaj opowiada mi Nikodem Fomicz, e pno w nocy spotka pana w mieszkaniu
pewnego przejechanego urzdnika wtrci Porfiry Pietrowicz.
Albo wemy to! cign dalej Razumichin. Czy nie zachowywae si jak wariat u
tego urzdnika? Ostatnie pienidze oddae wdowie na pogrzeb! No, chciae dopomc, to
trzeba byo da pitnacie, dwadziecia rubli, ale cho trzy ruble zostawi sobie, a ty wywali
cae dwadziecia pi.
309
Moe znalazem jaki skarb, o ktrym me wiesz/ Zamietow wie, e znalazem skarb!...
Wybaczy nam pan tu zwrci si z drcymi wargami do Porfirego e takimi
gupstwami zawracamy panu gow dobre p godziny, zapewne ma pan nas ju do?
Skde znowu, wprost prze-ciw-nie! Gdyby pan wiedzia, jak bardzo mnie pan interesuje!
To rozkosz przypatrywa si i sucha... i rad jestem, e w kocu przyszed pan do mnie...
Ka przynajmniej poda herbaty. W gardle mi zascho od tej gadaniny.
Wspaniaa myl! Moe i panowie si napij. A czy nie wolaby przedtem... co bardziej
konkretnego?
Ruszaj!
Porfiry wyszed z pokoju, eby zamwi herbat.
Myli kbiy si w gowie Raskolnikowa. Znajdowa si znw w stanie niezwykego
podniecenia.
Najbardziej podoba mi si to, e nie ukrywaj niczego i nawet nie dbaj o zachowanie
pozorw! I dlaczego mwi o mnie z Nikodemem Fomiczem, skoro wcale mnie nie zna! Czyli
e wcale nie ukrywaj tego, e jak sfora psw cigaj mnie! Pluj mi wprost w twarz!
trzs si z wciekoci. Grajcie w otwarte karty i nie bawcie si ze mn jak kot z myszk.
To jest bardzo nieuprzejme. Porfiry Pietrowiczu, nie pozwalam na to! Wstan po prostu i
wszystkim rzuc w twarz prawd, poka im przynajmniej, jak nimi pogardzam! Oddycha
z trudem. A moe mi si tylko wydaje? Moe to tylko sprawa mojej wyobrani, moe
wskutek braku dowiadczenia ponosz mnie nerwy i le gram moj pod rol? Moe tu nie
ma adnego podstpu? Ich sowa s na pozr zwyczajne, ale co w nich jest... Niby nic, a
jednak co jest na rzeczy... Dlaczego on powiedzia po prostu u niej, a Zamietow twierdzi, e
mwiem bardzo chytrzel Tak... i ten ich ton... Ale przecie jest tu rwnie Razumichin i
niczego nie zauway. Ale ten poczciwina nigdy niczego nie zauwaa! Znowu mam
gorczk!... Mruga do mnie Porfiry czy nie? Z pewnoci nie, bo po co miaby mruga?
310
mnie zdenerwowa czy tez wodz za nos? Albo ponosi mnie wyobrania, albo oni wszystko
wiedz, l ten Zamietow jest jaki dziwnie zuchway. Czy rzeczywicie jest zuchway?
Widocznie dzisiejszej nocy przemyla to, co zaszo. Czuem, e tak bdzie! Zachowuje si
jak u siebie w domu, a przecie jest tutaj po raz pierwszy. Porfiry nie zachowuje si wobec
niego jak wobec gocia. Siada odwrcony do niego plecami. Zwchali si! I to z mego
powodul Z pewnoci mwili o mnie, zanim tu wszedem!... Czy wiedz, e byem wczoraj w
mieszkaniu? Niechby si to wszystko wreszcie skoczyo! Gdy powiedziaem, e wybiegem
wczoraj, aby wynaj mieszkanie, nie uchwyci si tej sposobnoci i nie nawiza do tego...
Dobrze, e wspomniaem o mieszkaniu, e poszedem tam w gorczce!... Cha! Cha! Cha!
Wiedz o kadym kroku, ktry uczyniem wczoraj wieczorem! Nie wiedzia o przyjedzie
mojej matki!... A ta wiedma napisaa owkiem dat!... Nie liczcie, nie poddam si tak
atwo! To nie s adne dowody, to jest czysta spekulacja! Prosz, przedstawcie mi dowody!
Odwiedziny w mieszkaniu take nie s dowodem, chyba e dowodem gorczki!... wiem, co
im powiedzie. Wiedz czy nie wiedz, e byem w mieszkaniu? Nie odejd std, pki si
tego nie dowiem. Po co przyszedem tutaj? Faktem jest, e teraz si irytuj! Tak atwo
wpadam w rozdranienie! Moe jednak to dobrze, naley do roli chorego... On obmacuje
mnie, chce mnie wyprowadzi z rwnowagi. Po co waciwie przyszedem tutaj?"
Wszystko to jak byskawica przebiego mu przez gow.
Porfiry Pietrowicz powrci niebawem. Wyglda na bardzo zadowolonego.
W gowie mi si krci po tym wczorajszym wieczorze u ciebie, bracie... jestem cakiem
rozbity zwrci si do Razumichina, miejc si. Czy dyskusja bya interesujca?
Opuciem was w najbardziej zajmujcej chwili. Kto utrzyma si przy swoim zdaniu?
Jasne, e nikt. Zaczlimy roztrzsa kwestie odwieczne i jak zwykle bujalimy w
obokach. Wyobra sobie, Rodia, na
311
jaki temat wpadli wczoraj: czy istnieje zbrodnia, czy tez nie Y Powiedziaem im, e
powariowali z tym cigym debatowaniem!
Co w tym nadzwyczajnego? Po prostu kwestia socjalna odpar roztargniony
Raskolnikow.
Pytanie nie byo w ten sposb sformuowane zauway Porfiry.
To prawda potwierdzi popiesznie Razumichin, ktry zwyk by bardzo szybko si
zapala. Suchaj, Rodionie, powiedz mi, jakie jest twoje zdanie, rad bd je usysze.
Chciaem przy tej okazji zala im sada za skr i czekaem tylko na ciebie, zapowiedziaem
im, e przyjdziesz... Najpierw bya mowa o pogldach socjalistw. Znane komunay: zbrodnia
jest protestem przeciwko nienormalnoci ustroju spoecznego i na tym koniec, inne przyczyny
w ogle nie wchodz w gr... i basta!
Przedstawiasz to cakiem faszywie! Porfiry oywia si coraz bardziej i mia si
cigle, widzc, jak si zaperza Razumichin.
Innych przyczyn socjalici nie uznaj! przerwa mu rozdraniony Razumichin.
Wcale nie przedstawiam tego faszywie! Poka ci te wszystkie ich ksiki. Wszdzie
znajdziesz tam: win ponosi rodowisko" i nic poza tym. To ich ulubiony konik! Potem
wysnuwaj wnioski, e jak ustrj spoeczny bdzie uporzdkowany i zniknie powd do
protestu, to znikn te zbrodnie, a ludzie w jednej chwili stan si prawi, peni cnt. Ci
panowie socjalici cakowicie pomijaj w swoich rachubach natur, ignoruj j w swoich
wywodach. Wedug nich ludzko rozwija si nie w drodze powolnej ewolucji, organicznie,
by w kocu przeksztaci si w normalne spoeczestwo, lecz przeciwnie, system zrodzony w
gowie jakiego matematyka i przewrt socjalny za jednym zamachem maj odmieni ca
pole.
Czy rzeczywicie jest pan takim mistrzem w sztuce udawania? rzuci niedbale
Raskolnikow.
1 Se dawna miara dugoci, rwna odlegoci od siebie kocw rodkowych palcw
rozkrzyowanych rk, tj. okoo 178 cm.
314
wmz,, mc wierzy; mecn pan tyiKo poczeka, pana take wystrychn na dudka! Cha! Cha!
Cha! No, ale arty na bok. Mwimy tutaj o zbrodniach, rodowisku, maych dziewczynkach i
innych tego typu kwestiach, a w zwizku z tym przypomnia mi si paski artyku, ktry
bardzo mnie zainteresowa. Nosi on tytu O zbrodni czy jako podobnie, wypado mi to z
pamici. Miaem przyjemno przeczyta ten artyku dwa miesice temu w Wiadomociach
Periodycznych".
Mj artyku? W Wiadomociach Periodycznych"?
zapyta zdumiony Raskolnikow. Istotnie p roku temu, gdy opuszczaem uniwersytet,
napisaem pod wpywem pewnej ksiki taki artyku, posaem go jednak do Tygodnika
Naukowego", a nie do Wiadomoci Periodycznych".
Ale ukaza si w Wiadomociach Periodycznych".
Tygodnik Naukowy" przesta wychodzi, dlatego nie mg wydrukowa mego artykuu...
Cakiem susznie. Tygodnik Naukowy" zbankrutowa i zosta przejty przez
Wiadomoci Periodyczne", dlatego ukaza si tam paski artyku. Nie wiedzia pan o tym?
Raskolnikow nie wiedzia.
Ale, panie, moe pan zada od redakcji honorarium za artyku! Co z pana za czowiek!
yje pan w odosobnieniu, tak e nie wie pan nawet o rzeczach, ktre bezporednio pana
dotycz. Ale jest, jak mwi!
Brawo, Rodionie! Ja take nic o tym nie wiedziaem!
zawoa Razumichin. Zaraz lec do czytelni i ka da sobie ten numer! To byo przed
dwoma miesicami? Nie pamitasz dokadnie daty, Porfiry? To nic, znajd! To wspaniae! A
ten o niczym nikomu nie mwi!
Skd dowiedzia si pan, e to mj artyku? Byy przecie pod nim tylko inicjay.
Cakiem przypadkowo. Powiedzia mi redaktor Wiadomoci", z ktrym jestem
zaprzyjaniony. Artyku ten zainteresowa mnie bardzo.
315
O ile sobie przypominam, podjem tam problem stanu duchowego zbrodniarza podczas
caego przebiegu zbrodni.
Tak, twierdzi pan tam, e zbrodni zawsze towarzyszy jakie chorobliwe zamroczenie.
Bardzo oryginalny pogld, doprawdy... nie to jednak zainteresowao mnie najbardziej.
Najwaniejsza wydaa mi si pewna, niestety, ledwie zarysowana tam myl... Krtko mwic,
o ile pan sobie przypomina, wypowiada pan tam zdanie, e s na wiecie ludzie, ktrzy
mog... a raczej nie tyle mog, co maj najzupeniejsze prawo dopuszcza si wszelkiego
rodzaju bezecestw i zbrodni oraz e tych ludzi nie wie prawo moralne.
Raskolnikow zamia si z tego rozmylnego przekrcania jego myli.
Co? Jak to? Prawo do popeniania zbrodni? Ale chyba nie dlatego, e rodowisko
wypacza jednostk" dopytywa si przeraony Razumichin.
Nie, nie, o tym nie byo mowy odpar Porfiry. Rzecz w tym, e wedug pana
Raskolnikowa ludzie dziel si na zwykych" i niezwykych". Ludzie zwykli maj
obowizek y w posuchu i nie wolno im narusza prawa z tego wzgldu, e nale do
kategorii ludzi zwykych. Ludzie niezwykli natomiast maj prawo, a nawet obowizek
popenia najrozmaitsze zbrodnie i gwaci prawa w kady moliwy sposb z tego wzgldu
wanie, e nale do ludzi niezwykych. Tak pan napisa, jeli mnie pami nie myli?
Ale to niemoliwe! Czego takiego nie mg napisa! mamrota ogromnie zdziwiony
Razumichin.
Raskolnikow znw si umiechn. Wyczu, majc cay artyku w pamici, do czego zmierza
Porfiry. Zdecydowa si wic przyj wyzwanie.
No, tak cile tego nie powiedziaem rozpocz skromnie. Ale przyznaj, e moje
myli odda pan do wiernie i jeli panu na tym zaley, to wyznam, e nawet bardzo
wiernie... (Mwi tak, jakby wyznanie to sprawiao mu szczegln przyjemno.) Rnica
polega jednak na tym, e nie twier316
muzie mezwyKii musieli i mieli obowizek popeniania bezecestw, jak pan to uj. Sdz
nawet, e cenzura nie przepuciaby takiego artykuu. Wskazaem tylko po prostu na to, e
czowiek niezwyky ma prawo... to znaczy nie prawo oficjalnie nadane... lecz rzec mona,
prawo z wasnego nadania, by wedle swego sumienia przekracza... pewne przeszkody, jeli
przeszkody te s zawad na drodze do urzeczywistnienia idei (idei mogcej mie
bogosawione skutki dla caej ludzkoci), ale tylko i wycznie w takim wypadku. Wyrazi
si pan, e artyku mj jest niejasny, jestem gotw w miar monoci wyjani panu te
niejasne punkty. Moe si myl, zdaje mi si jednak, e zaley panu na tym wyjanieniu, wic
dobrze! Ot moim zdaniem, gdyby wskutek pewnych okolicznoci odkrycia Keplera1 i
Newtona2 nie mogy sta si udziaem ogu innym sposobem, ni tylko przez usunicie
dziesiciu lub stu ludzi, ktrzy byliby tym odkryciom nieprzychylni... to w tym wypadku
Newton i Kepler mieliby prawo, a nawet obowizek... usun tych dziesiciu, stu lub wicej
ludzi, aby swoim odkryciom utorowa drog do ludzkoci. Z tego jednak nie wynika, aeby
Newton mia prawo mordowa kadego, kogo zechce, albo popenia codziennie kradziee na
rynku. O ile sobie przypominam, to w dalszym cigu mego artykuu rozwinem myl, e
wszyscy... powiedzmy, prawodawcy i filary ludzkoci, poczwszy od najdawniejszych, a
potem Likurg3, Solon4, Mahomet5, a do Napoleona i tak
1 Johannes Kepler (1571-1630) niemiecki astronom, wsptwrca wspczesnej
astronomii.
2 Isaak Newton (1642-1727) angielski fizyk i matematyk, odkrywca m.in. prawa
powszechnego cienia, wsptwrca rachunku rniczkowego i cakowego.
3 Likurg (ok. IX w. p.n.e.) plegendarny krl Sparty, uchodzcy za jej pierwszego
prawodawc.
4 Solon (ok. 635-560 p.n.e.) prawodawca ateski, przeprowadzi doniose reformy
gospodarcze i ustrojowe.
5 Mahomet (ok. 570-632) twrca i prorok islamu, organizator teokratycz-nego pastwa
arabskiego.
317
dalej, e wszyscy oni bez wyjtku byli zbrodmarzamijuz choby z tego wzgldu, e przez
ustanawianie nowych praw burzyli prawa stare, ustanowione przez przodkw, a przez
spoeczestwo uwaane za wite, no i nie wahali si w celu wprowadzenia tych praw
przelewa krew (czasem krew cakiem niewinn, przelan bohatersko w obronie starych
praw), jeeli tylko przez t krew mogli doj do wytknitego celu. I to wanie jest godne
uwagi, e wikszo tych dobroczycw i filarw ludzkoci przelaa bez najmniejszych
skrupuw cae morza ludzkiej krwi. Krtko mwic, doszedem do wniosku, e nie tylko
ludzie wielcy, ale kady czowiek, ktry cho troch wyrasta ponad przecitno i choby
tylko po czci jest zdolny powiedzie co nowego, ju z samej swojej natury musi by
przestpc, oczywicie w mniejszym lub wikszym stopniu. Inaczej trudno byoby mu
wyrwa si ze starej koleiny. Pozostanie za w starej koleinie jest dla tych ludzi
niemoliwoci ze wzgldu na ich natur i obowizkiem ich jest, moim zdaniem, odrzucenie
wszelkich myli o pozostaniu w niej. Widzi pan wic, e w moich pogldach nie ma
waciwie nic nowego. Tysic razy pisano ju i rozprawiano o tym. Za co do podziau ludzi
na zwykych i niezwykych, to przyznaj, e jest on nieco dowolny, ale ja przecie nie obstaj
przy cisych liczbach. Podtrzymuj tylko moj myl gwn, a jest ona taka, e ju wedle
prawa natury ludzie w ogle dziel si na dwie kategorie: na jedn nisz, ludzi zwykych,
czyli tak zwany materia, ktrzy su tylko do rozmnaania i utrzymania ycia, oraz
kategori drug, do ktrej nale ludzie w caym tego sowa znaczeniu, to jest ci, ktrzy maj
dar lub talent wypowiedzenia nowego sowa w swoim rodowisku. Rzecz jasna, e jest tu
duo odchyle, ale cechy wyrniajce obydwu klas rzucaj si przecie w oczy. Kategori
pierwsz, materia, mwic najoglniej, tworz ludzie, ktrzy ju z natury s konserwatywni i
solidni, yj w posuchu i posuszestwo sprawia im nawet przyjemno. Sdz, e ludzie ci
maj nawet obowizek by posuszni, gdy takie jest ich przeznaczenie, zatem nie widz w
tym nic po318
nizajcego. CJi za, ktrzy nale do kategorii drugiej, s wiecznie w walce z prawem, s
burzycielami albo przynajmniej zwolennikami burzenia, zalenie od zdolnoci i moliwoci.
Przestpstwa tych ludzi s co do stopnia i rodzaju niezwykle zrnicowane, w wikszoci
wypadkw jednak przywieca im jedna i ta sama idea przewodnia: chc zburzy to, co stare,
w imi tego, co lepsze. Skoro taki czowiek dojdzie do przekonania, e droga do celu
prowadzi przez krew i trupy, to moim zdaniem moe w swoim sumieniu udzieli sobie
przyzwolenia na przelanie krwi, zastrzegam si jednak, e tylko w granicach, ktrych
wymaga urzeczywistnienie zaoonego celu. Tylko w takim sensie pisaem w moim artykule
o prawie do popeniania zbrodni. (Jak pan pamita, zaczlimy od czysto prawniczej kwestii.)
Poza tym nie ma potrzeby przejmowa si tym zbytnio, bo przewaajca wikszo ludzkoci
nie uznaje tego prawa ludzi niezwykych, gilotynuje i wiesza ich (mniej lub wicej),
wypeniajc w sposb cakiem uzasadniony swoje konserwatywne powoanie. Rzecz inna, e
w generacjach pniejszych stawia si tych zgilotynowanych i powieszonych na piedestale i
otacza si czci (mniej lub bardziej). Kategoria pierwsza jest zawsze pani teraniejszoci,
druga za przyszoci. Pierwsza podtrzymuje wiat i powiksza go ilociowo, druga za
wstrzsa wiatem i prowadzi go do celu. Obie jednak maj jednakowe prawo do ycia.
Jednym sowem, wedug mnie, s to prawa rwnowane, a zatem: Vwe la guerre eternelle1,
naturalnie do czasu powstania Nowej Jerozolimy2.
To znaczy, e pan wierzy w Now Jerozolim?
Wierz odpar zdecydowanie Raskolnikow. Patrzy przy tym, jak i w czasie caej swojej
tyrady, w jeden punkt na dywanie.
1 Vwe la guerre eternelle (fr.) Niech yje wiekuista wojna.
2 Nowa Jerozolima zstpujce z nieba wite miasto w Objawieniu w. Jana (Obj. 21, 14).
319
/\... a... czy wierzy pan w Boga/ rsiecn mi pan wy Daczy, moe to zanadto miae pytanie.
Wierz Raskolnikow podnis gow i spojrza na Porfirego.
A czy wierzy pan te we wskrzeszenie azarza?
Wierz. A dlaczego pan pyta?
I to w znaczeniu dosownym?
W dosownym znaczeniu.
Hm. Tak... Pytaem tylko tak, z ciekawoci; wybaczy mi pan. Wracajc jednak do
poprzedniego tematu: ludzi niezwykych nie zawsze czeka stryczek, czasem bywa cakiem
inaczej...
Pan myli o tym, e triumfuj jeszcze za ycia? O tak, niektrym to si zdarza, wtedy...
Wtedy oni zaczynaj skazywa na mier?
Tak, o ile zachodzi potrzeba, i wie pan, tak na og bywa. Uwaga paska bya bardzo
dowcipna.
Dzikuj panu. Niech mi pan tylko powie jeszcze jedno: w jaki sposb mona odrni
tych ludzi niezwykych od reszty? Moe zaraz po urodzeniu maj ju jakie cechy, stygmaty?
Pytam dlatego, bo uwaam, e w tych sprawach potrzebna jest jak najwiksza jasno i e tak
powiem, dokadno. Jestem czowiekiem lubicym porzdek, wic wybaczy mi pan moj
przezorno, ale czy nie mona by tu wprowadzi dla odrnienia, na przykad, specjalnych
mundurw, odznak albo po prostu cechowa odpowiednio?... Rozumie pan przecie, co by si
dziao, gdyby kto z klasy pierwszej ubrda sobie, e naley do tych drugich i poczby na
wasn rk usuwa przeszkody", jak pan to udatnie okreli.
O, to zdarza si bardzo czsto. Ta uwaga jest jeszcze dowcipniejsza anieli poprzednia.
Dzikuj za uznanie.
Nie ma potrzeby. Musi pan jednak uwzgldni, e pomyka jest moliwa tylko wrd ludzi
nalecych do kategorii pierwszej, to jest zwykych" ludzi (jak ich nazwaem niezbyt
fortunnie). Pomimo wrodzonej skonnoci do posuchu wielu
320
z nich chtnie wmawia sobie, wskutek fantazji, a tej, jak wiadomo, przyroda nie poskpia
nawet krowie, e nale do ludzi postpowych, burzycieli" i odkrywcw nowego sowa". I
wierz w to cakiem szczerze. A ci naprawd nowi ludzie s przez nich pomijam, nawet
pogardzaj nimi jako konserwatystami o zacofanej mentalnoci. Sdz jednak, e
niebezpieczestwo nie jest a tak powane i nie ma pan powodw do niepokoju, bo ludzie ci
nigdy w yciu wiele nie zdziaaj. Za ich zalepienie trzeba ich tylko od czasu do czasu
skarci, a to w tym celu, by przypomnie im, gdzie jest ich waciwe miejsce, i to wszystko;
nie potrzeba nawet wykonawcw do tego karcenia, uczyni to sami, gdy s bardzo moralni,
niektrzy wywiadczaj t przysug sobie nawzajem, inni za sami si wychoszcz... Przy
tej sposobnoci czsto publicznie rozdzieraj swoje szaty, jest im z tym bardzo do twarzy i
dziaa to w sposb pouczajcy; sowem, nie ma powodu do niepokoju... Dla tych ludzi prawa
s niewzruszone.
No, co do tego uspokoi mnie pan. Jest jednak co jeszcze, co napawa mnie niepokojem.
Niech mi pan powie, czy tych ludzi, ktrzy maj prawo mordowania innych, jest duo na
wiecie? Jestem naturalnie gotw pochyli czoo przed nimi, ale przyzna pan, e gdyby ich
byo zbyt duo, to ycie byoby dosy przykre...
Co do tego moe pan take by spokojny cign Raskolnikow dalej w tym samym
tonie. Ludzi o nowych ideach, nawet tych, ktrzy w ogle s zdolni powiedzie co
nowego, rodzi si bardzo mao, wprost zdumiewajco mao. Jedno jest tylko jasne
umieranie ludzi i przychodzenie na wiat jest odpowiednio i cile regulowane jakim
prawem natury. Prawo to jest dotychczas jeszcze nie zbadane, wierz jednak, e istnieje i
zostanie odkryte. Niezmierzona masa ludzi, materiau, istnieje przecie na wiecie tylko po to,
aby w kocu przez niepojte krzyowanie plemion i ras zebra si w sobie i wyda choby
jednego na tysic jako tako samodzielnego czowieka. Czowiek o wikszej samodzielnoci
rodzi si co
11 Zbrodnia i kara
321
najwyej jeaen na dziesi lysicy (OKresiam 10 przyKiaaowo, obrazowo). O jeszcze wicej
jeden na sto tysicy! Ludzie genialni raz na milion, a prawdziwi geniusze, ktrzy
przyczyniaj si do udoskonalenia caej ludzkoci, przychodz na wiat dopiero po upywie
wielu milionw ludzi. Sowem, oko moje zajrzao do retorty, w ktrej odbywa si cay ten
skomplikowany proces. e jest on jednak kierowany jakim prawem, to nie ulega
wtpliwoci, nie moe tu mie miejsca przypadek.
Powiedzcie mi, do diaba, czy wy obaj kpicie sobie, czy co?
wtrci si nagle Razumichin. Siedli tu sobie i jeden drugiego wodzi za nos. arty sobie
urzdzaj! Czy ty tak mylisz na serio, Rodionie?
blu i cierpienia. Ludzie naprawd wielcy skazani s na tym wiecie na wielki smutek.
Ostatnie sowa wypowiedzia Raskolnikow jako melancholijnie i jakby odbiegajc od tonu
rozmowy.
Podnis wzrok, spojrza smtnie na otaczajce go osoby i sign po czapk. By zbyt
powany w stosunku do wesooci, z jak wszed tutaj, czu to doskonale.
Wszyscy podnieli si ze swych miejsc.
Moe pan mnie przekl albo nie, moe pan by na mnie wcieky (bo te nad miar
naprzykrzaem si panu!), nie mog jednak odmwi sobie zadania panu jeszcze jednego
pytania rzek Porfiry Pietrowicz. Pewna myl przysza mi do gowy i musz j
wypowiedzie, bo obawiam si, e potem zapomn...
Prosz, niech pan pyta rzek Raskolnikow, stojc przed nim blady i skupiony.
Myl o tym... nie wiem tylko, jak to wyrazi... Myl ta jest moe zbyt kuriozalna... co z
dziedziny psychologii... Gdy pisa pan swoj rozprawk, to musia pan, che, che!
przynajmniej po czci uwaa si za czowieka niezwykego", za czowieka, ktry ma co
nowego do powiedzenia w tym znaczeniu, jak pan nam to tutaj wyoy... Czy tak?
Bardzo moliwe odpar Raskolnikow tonem lekcewacym.
Razumichin poruszy si.
Czyli idc dalej, czy rzeczywicie mgby si pan zdecydowa, bdc zmuszony do tego
pewnymi okolicznociami losowymi lub dla przypieszenia postpu caej ludzkoci, na
usunicie okrelonej przeszkody? Na przykad na morderstwo i rabunek?
Raskolnikowowi znowu zdawao si, e Porfiry mruga do niego lewym okiem i mieje si w
rodku, zupenie tak jak przedtem.
Gdybym nawet usun jak przeszkod, to rzecz jasna, nie powiedziabym tego panu
odpar wyzywajco, z wyran pogard w gosie.
324
Ach, przecie ja pytam tylko po to, eby lepiej zrozumie paski artyku z czysto
literackiego punktu widzenia...
Mwi bez ogrdek i bezczelnie" pomyla ze wstrtem Raskolnikow.
Zechce pan zauway doda oschle e nie uwaam si za Mahometa albo
Napoleona, ani w ogle za czowieka tego gatunku. A nie nalec do tej kategorii, nie mog
panu dokadnie powiedzie, jak postpibym w takim wypadku.
No, no, daj pan spokj, kt to u nas, w Rosji, nie uwaa si za Napoleona? rzek
Porfiry tonem zbyt familiarnym, zdradzajcym jak wyran intencj.
Obawiam si, e taki przyszy Napoleon zaciuka siekier nasz Alon Iwanown!
wtrci ze swego kta Zamietow.
Raskolnikow milcza i patrzy prosto w twarz Porfirego Pietrowicza. Razumichin cakiem
spochmurnia. Ju przedtem to i owo zwrcio jego uwag. Teraz rozglda si gniewnie
dokoa. Caa minuta upyna w tym ponurym milczeniu. Raskolnikow ruszy ku wyjciu.
Pan ju ucieka? Porfiry z umiechem i nader uprzejmie poda mu rk. Bardzo,
bardzo mio byo mi pana pozna. Co do tych zastaww, to moe pan uwaa rzecz za
zaatwion. Niech pan tylko napisze to, co powiedziaem. Najlepiej byoby, gdyby pan wpad
do mnie do biura... moe jutro... Bd w biurze o jedenastej. Zaatwimy tam wszystko...
porozmawiamy. Pan jako jeden z tych, ktrzy jako ostatni tam byli, zapewne moe nam
udzieli pewnych wyjanie... doda z najbardziej dobroduszn min.
Pan chce przesucha mnie urzdowo, z wszelkimi formalnociami? zapyta ostro
Raskolnikow.
Po co? Na razie nie ma potrzeby. Pan mnie nie zrozumia. Widzi pan, chciaem skorzysta
ze sposobnoci... mwiem ju ze wszystkimi klientami tej starej... niektrych
przesuchaem... a pan jest ostatni... Ach, prawda! zawoa, jakby nagle ucieszy si myl,
ktra mu przysza do gowy. Przypomniaem sobie co... jak mogem o tym zapomnie!
zwrci
325
si nagle do Kazumicrnna. Nagadae mi tyle o tym Mikoaju, sam wiem, dobrze wiem
zwrci si do Raskolnikowa
e ten chopak jest niewinny, ale co mogem zrobi? I Dymitra musiaem przymkn...
Sprawa ma si wic tak, bd si streszcza: gdy szed pan wtedy po schodach, pozwoli pan...
pan by przecie tam midzy sidm a sm godzin wieczorem?...
Zgadza si odpar Raskolnikow i zadra na myl, e wcale nie musia odpowiada na
to pytanie.
A wic gdy szed pan midzy sidm a sm po schodach, czy nie zauway pan na
pierwszym pitrze w otwartym mieszkaniu pan sobie przypomina? dwch albo choby
jednego robotnika? Oni malowali tam, nie zauway pan ich? To jest dla tych obydwu bardzo,
bardzo wane!
Malarze? Nie, nie widziaem ich... odpar Raskolnikow powoli, jakby dopomaga swej
pamici, a jednoczenie wyta cay swj spryt, aby zorientowa si, gdzie jest waciwie
puapka, i niczego nie przeoczy. Nie, nie widziaem ich, nie zauwayem nawet, e jakie
mieszkanie stao otworem... Przypominam sobie jednak, e na trzecim pitrze (teraz puapka
wydaa mu si zupenie jasna i triumfowa ju z gry) wyprowadza si jaki urzdnik... z
mieszkania pooonego naprzeciw Alony Iwanowny, onierze wynosili meble i przyparli
mnie do ciany... przypominam sobie cakiem dokadnie, ale malarzy ani otwartego
mieszkania... nie mog sobie przypomnie... nie, nie zauwayem...
Co ty waciwie wygadujesz, Porfiry? wrzasn Razu-michin, ktry nareszcie
zorientowa si, w czym rzecz. Przecie malarze byli tam w dniu morderstwa, a on by tam
dwa dni przedtem, wic jak moesz go o to pyta?
Ach, do diaba! Porfiry uderzy si rk w czoo.
Pomieszao mi si. Od tej caej historii krci mi si w gowie!
zwrci si do Raskolnikowa, jakby proszc o wybaczenie.
Jest to dla nas bardzo wane, czy kto widzia ich w mieszkaniu midzy sidm a sm, i
uroio mi si, e moe pan co o tym wie... Wszystko pomieszaem!
326
irzeoa oaraziej sKUpiac mysn zauwazyi zgryliwie Raskolnikow.
Ostatnie sowa wymieniono ju w przedpokoju. Porfiry, nadzwyczaj ugrzeczniony,
odprowadzi ich do drzwi. Obydwaj wyszli na ulic w ponurym nastroju i pocztkowo szli
bez sowa. Raskolnikow gboko odetchn...
VI
...Nigdy w to nie uwierz! Nie uwierz! powtarza przeraony Razumichin, usiujc
zbija argumenty Raskol-nikowa. Zbliali si ju do domu Bakalejewa, gdzie oczekiway ich
ju od dawna Pulcheria Aleksandrowna i Dunia. W ferworze rozmowy Razumichin
przystawa co chwila; by bardzo poruszony, bo po raz pierwszy dyskusja o tym bya
prowadzona w sposb jasny i bez ogrdek.
To nie wierz! Nic ci na to nie poradz odpar Raskolnikow chodno, z niedbaym
umiechem. Ty naturalnie bye jak zwykle naiwny i niczego nie zauwaye, ja jednak
dokadnie rozwaaem kade sowo, ktre pado.
Jeste podejrzliwy, dlatego rozwaae kade sowo... Hm, cho musz przyzna, e ton
Porfirego by co najmniej dziwny, a Zamietow to skoczony dra... Masz racj, co byo na
rzeczy, ale dlaczego, dlaczego?
Przez noc doszed do innego przekonania.
Ale to niemoliwe, niemoliwe! Gdyby rzeczywicie ta bezsensowna myl zagniedzia
si w ich mzgach, to staraliby si przecie ukry j i nie odkrywaliby kart przedwczenie,
aby ci pniej tym atwiej przyskrzyni... Ale tak, jak oni to robili, byo to bezczelne i
nieostrone!
Gdyby mieli rzeczywiste dowody lub przynajmniej jak podstaw do podejrze, to z
pewnoci nie ujawnialiby swoich kart w nadziei, e zdobd tym sposobem jeszcze wicej
dowodw (byliby zreszt ju dawno przeprowadzili u mnie rewi327
zjf:;. i>ic iiiicii jcuiiciA. z,auucgu, unucuy ziaj mniejszego uuwuuu, wszystko byo
dwuznaczn spekulacj, zawieszon w powietrzu ide i dlatego poprbowali mnie skoowa
za pomoc bezczelnoci. Moe nawet ten brak dowodw doprowadzi go do takiej
wciekoci i da si jej ponie. Moe Porfiry mia w tym swj cel. Zdaje mi si, e jest
bardzo mdry... Moe chcia mnie przestraszy, sugerujc, e co wie... S to zawie kwestie
psychologiczne, bracie... Zreszt ogarnia mnie wstrt, gdy zaczynam si zastanawia...
Przestamy o tym mwi.
Tak, jest to wstrtne i poniajce! Odczuwam to tak samo jak ty! Ale... skoro ju mwimy
o tym otwarcie (bardzo si ciesz, e wreszcie doszo do tego, e moemy o tym mwi
otwarcie!), musz ci powiedzie, e wyczuwaem u nich t myl ju przedtem, naturalnie jako
co ledwie dostrzegalnego, co dopiero kiekujcego. Jak mog jednak, nawet w tej formie,
pomyle co podobnego? Jak mog way si na co podobnego? W jaki sposb doszli do
tego? Gdyby wiedzia, jak mnie to irytowao! Jak to? Oto biedny student, podupady
wskutek ndzy i hipochondrii, w przeddzie ataku strasznej choroby z gorczk, ktra (to
bardzo wane!) od dawna siedziaa ju w nim, draliwy i ambitny, czowiek znajcy swoj
warto, ktry przesiedzia sze miesicy samotnie, stoi w achmanach i podartych butach z
jakimi policajami i musi wysuchiwa ich uwag i docinkw; do tego jeszcze przychodzi
nieoczekiwany nakaz zapacenia weksla radcy Czebarowowi, mierdzi farba, upa trzydzieci
stopni Reaumura1, powietrze zapierajce dech, tum ludzi, opowiadanie o zamordowaniu
osoby, u ktrej by onegdaj, i to wszystko przy pustym odku! Tak, chciabym zobaczy
takiego, co by nie zemdla! I na tym, na tym opieraj si ich podejrzenia! Do diaba!
Rozumiem, e to moe kogo zirytowa, ja jednak na twoim miejscu, Rodia, miabym si im
1 Ren Antoine Reaumur (1683-1757) francuski fizyk i przyrodnik; w 1730 r.
skonstruowa termometr alkoholowy.
328
wszystkim w oczy na cae gardo i nie tylko, naplubym im w twarz i da po gbie, naturalnie
w sposb mdry, tak jak bi si powinno, i caa sprawa byaby zaatwiona od razu. Plu na to!
We si w gar! To wstyd!
Bardzo dobrze to przedstawia" pomyla Raskolnikow.
Plun na to? A jutro znowu przesuchanie! powiedzia z gorycz. Moe mam si
wdawa w wyjanienia? I tak ju auj, e wczoraj tak poniyem si w restauracji wobec
Zamietowa...
Do diaba! Pjd do Porfirego! Wezm go w obroty, w sposb familijny, ju on mi
wszystko wypiewa! A co do Zamietowa...
Nareszcie si domyli!" pomyla Raskolnikow.
Poczekaj wrzasn nagle Razumichin, chwytajc go za rami. Jeste w bdzie.
Przemylaem to. Jaka to moga by puapka? Mwisz, e pytanie o tych robotnikw byo
puapk? Pomyl tylko: gdyby naprawd to zrobi, to czy mgby si wygada, e widziae
mieszkanie... i robotnikw? Wprost przeciwnie: powiedziaby, e nic nie widziae, nawet
gdyby ich widzia! Przecie nikt nie bdzie wiadczy przeciw sobie!
Gdybym to zrobi, to na pewno powiedziabym, e widziaem robotnikw i mieszkanie
odpar Raskolnikow niechtnie, ze wstrtem.
Po c wiadczy przeciw sobie?
Dlatego, e jedynie ciemni chopi albo niedowiadcze-ni nowicjusze podczas
przesuchania zaprzeczaj z miejsca wszystkiemu! Czowiek mdry i dowiadczony
ze starej, pomarszczonej twarzy, osobnik ten mia przeszo pidziesit lat; mae, wpadnite
oczy patrzyy ponuro, surowo i z widoczn niechci.
O co chodzi? zapyta Raskolnikow, podchodzc do stra.
Nieznajomy przypatrywa mu si zrazu spode ba, a potem obejrza go uwanie, dokadnie i
bez popiechu, wreszcie odwrci si i nie mwic ani sowa, wyszed na ulic.
Czego on chcia? dopytywa si Raskolnikow.
331
Pyta, czy tu mieszka taki a taki student, wymieni paskie nazwisko i mieszkanie. Wtedy
wanie pan nadszed, to mu pana wskazaem, a on poszed sobie. Te co.
Str by bardzo zdziwiony, cho nie na dugo; poduma chwilk, a potem odwrci si i
wszed do swej komrki.
Raskolnikow pobieg za tym czowiekiem i zobaczy go na drugiej stronie ulicy. Szed
wolnym, miarowym krokiem, z oczyma wbitymi w ziemi, jakby w gbokiej zadumie.
Raskolnikow wkrtce go dogoni, lecz szed jaki czas z tyu, wreszcie podszed i spojrza na
niego z ukosa. Mieszczanin pozna go natychmiast, obrzuci bystrym spojrzeniem, po czym
znowu spuci oczy; szli tak obok siebie w milczeniu.
Pan pyta o mnie... stra? powiedzia wreszcie Raskolnikow, ale jakim zbyt cichym
gosem.
Tamten nie odpowiedzia, nawet nie spojrza na niego. Znowu jaki czas szli w milczeniu.
C to ma znaczy... przychodzi pan, rozpytuje... i milczy... o co chodzi? gos
Raskolnikowa dra i urywa si, wymawia sowa z trudem.
Tym razem nieznajomy podnis na niego oczy, spojrza zowieszczo i pospnie.
Morderca! rzuci nagle cichym, lecz dwicznym i wyranym gosem...
Raskolnikow szed dalej obok niego. Nogi mu nagle zadray, mrz przeszed po plecach,
serce zamaro na chwil, a potem zaomotao gwatownie. Uszli tak obok siebie ze sto krokw
w zupenym milczeniu.
Mieszczanin nie patrzy na Raskolnikowa.
Ale co pan... co... jaki morderca? wybekota wreszcie Raskolnikow ledwo
dosyszalnym gosem.
Ty jeste morderc! odpar nieznajomy tonem jeszcze bardziej dobitnym i wyranym, z
jakim triumfujcym i nienawistnym umiechem i znowu spojrza wprost w poblad twarz
Raskolnikowa. Doszli do skrzyowania. Mieszczanin skrci w ulic na lewo i szed dalej, nie
ogldajc si. Raskolnikow
332
pozosta na miejscu i patrzy za nim. widzia, jak tamten, uszedszy moe z pidziesit
krokw, przystan i obejrza si. Trudno byo dojrze na tak odlego, ale Raskolnikowowi
wydawao si, e i tym razem mieszczanin umiechn si triumfujco, z wyrazem zimnej
nienawici.
Powolnym, ociaym krokiem powrci Raskolnikow do domu. Nogi si pod nim uginay.
Wszed po schodach do swojej komrki, zdj czapk, pooy j na stole i z dziesi minut
sta nieruchomo. Potem osabiony pooy si na kanapie, z ust wyrwa mu si przytumiony
jk; oczy mia zamknite. Tak przelea p godziny.
Nie myla o niczym. Przelatyway mu przez gow jakie strzpy myli, oderwane obrazy
bez adu i skadu, twarze ludzi, ktrych widzia jeden jedyny raz, bdc jeszcze dzieckiem, i
ktrych nigdy potem nie pamita, dzwonnica W-skiej cerkwi, bilard w jakiej restauracji i
jaki oficer koo tego bilardu, suterena i zapach cygar w trafice, szynkownia, brudne, ciemne
schody, cae zalane pomyjami i zamiecone skorupami jaj, i nagle tu ni std, ni zowd uroczy
dwik niedzielnych dzwonw... Przedmioty taczyy i kooway w jego mzgu jak wicher.
Niektre podobay mu si nawet, czepia si ich, ale ulatyway natychmiast. Odczuwa jaki
wewntrzny ucisk, ale znowu nie tak duy... Lekki dreszcz nie ustpowa, byo to jednak
agodnych oczach... Takie dobre!... Dlaczego one nie pacz?... Dlaczego nie wydaj jku?...
Wszystko ofiaruj... spogldaj tak agodnie i mio... Soniu! Soniu! Potulna Soniu!..."
Powoli traci poczucie rzeczywistoci. Dziwne mu si wydao, e nie mg sobie
przypomnie, w jaki sposb znalaz si na ulicy. By ju pny wieczr. Mrok gstnia,
ksiyc w peni wieci coraz janiej. Jaka niezwyka duszno wisiaa w powietrzu. Tumy
ludzi zalegay ulice, rzemielnicy i robotnicy pieszyli do domw; krcili si spacerowicze;
czu byo wapno, kurz i ple. Raskolnikow szed smutny i stroskany: pamita dobrze, e
wychodzc z domu, mia jaki zamiar, eby co zrobi jak najprdzej, ale zapomnia, co
mianowicie. Nagle zatrzyma si i zobaczy, e po drugiej stronie ulicy stoi na chodniku jaki
czowiek i daje mu znaki rk. Raskolnikow skierowa si ku niemu przez ulic, ale czowiek
w nagle odwrci si i poszed sobie, jakby nigdy nic; szed opuciwszy gow, nie
odwracajc si, jakby wcale nie dawa mu znakw. A moe i nie dawa adnych znakw?"
pomyla Raskolnikow, ale przypieszy kroku, eby go dogoni. Gdy ju by od niego o
jakie dziesi krokw, pozna go i przestraszy si: by to w mieszczanin, w tej samej
kapocie i po dawnemu zgarbiony. Raskolnikow szed za nim z daleka; serce walio mu jak
motem. Mieszczanin skrci w boczn uliczk i szed, nie ogldajc si. Czy on wie, e id
za nim?" pomyla Raskolnikow. Mieszczanin wszed do bramy duej kamienicy.
Raskolnikow
337
czym prdzej podbieg do bramy i patrzy: moe si obejrzy i skinie na niego? W rzeczy
samej, mieszczanin przeszed ca bram, a wychodzc na podwrze, obejrza si i zdaje si,
znowu jakby kiwn rk. Raskolnikow natychmiast przeszed przez bram, ale na podwrzu
mieszczanina nie byo. A wic musia wej na pierwsze schody. Raskolnikow rzuci si za
nim. I rzeczywicie, o dwa pitra wyej sycha byo czyje miarowe, powolne kroki. Dziwna
rzecz! Schody wyday si Raskol-nikowowi znane. Oto okno na parterze: wiato ksiyca,
smutne i tajemnicze, sczyo si przez zakurzone szyby, oto pierwsze pitro... Ach, to
przecie to samo mieszkanie, w ktrym pracowali wwczas robotnicy... Jak to si stao, e od
razu go nie pozna. Odgos krokw czowieka, ktry szed przodem, nagle ucich: A wic
zatrzyma si albo si gdzie schowa". Drugie pitro: czy i dalej? Trwoy go odgos
wasnych krokw. Mj Boe, jak ciemno!... Mieszczanin na pewno przyczai si tu gdzie w
kcie. O, drzwi mieszkania otwarte s na ocie; zawaha si chwil i wszed. W przedpokoju
byo bardzo ciemno i pusto, ani ywego ducha, jakby wszystko wymaro. Po cichutku, na
palcach wszed do pokoju; cay pokj zalany by jaskrawym wiatem ksiyca; wszystko tu
pozostao po dawnemu: krzesa, lustro, ta kanapa i obrazy w ramach. Olbrzymi, okrgy,
miedzianoczerwony ksiyc patrzy prosto w okna. To od ksiyca taka cisza pomyla
Raskolnikow na pewno ukada teraz jak zagadk". Sta i czeka, czeka bardzo dugo; i
im gbsza stawaa si cisza ksiycowa, tym mocniej walio mu serce, tak e odczuwa
wyrany bl. Cisza trwaa. Nagle rozleg si krtki, suchy trzask, jakby kto zama patyk, i
znowu wszystko zamaro. Zbudzona mucha z rozpdu uderzya o szyb i zabrzczaa
jkliwie. W tej samej chwili w kcie midzy szafk a oknem dojrza jakby salop wiszc na
cianie. Skd ta salopa pomyla przecie dawniej jej tu nie byo". Podkrad si po
cichutku i domyli si, e za salopa kto si ukry. Ostronie uchyli brzeg salopy i zobaczy
krzeso; na krzele w kciku siedziaa starucha, caa skulona i z opusz338
czon gow, tak ze adn miar me mg zobaczy jej twarzy; bya to jednak ona. Sta nad
ni chwil: Boi si!" pomyla. Po cichutku wyj z ptli siekier i uderzy j w ciemi raz
i drugi. Ale rzecz dziwna: nawet si nie poruszya, jakby bya z drewna. Przestraszy si,
nachyli si i zacz si jej przyglda, ale ona pochylia gow jeszcze niej. Schyli si wic
a do podogi i z dou zajrza jej w twarz; spojrza i zdrtwia: starucha siedzca na krzele
miaa si, a trzsa si od cichego, bezdwicznego miechu1, powstrzymujc si, eby jej
nie usysza. Nagle wydao mu si, e drzwi do pokoju sypialnego uchyliy si nieco i e tam
take sycha szepty i miech. Opanowaa go wcieko: zacz bi staruch na odlew po
gowie, lecz po kadym uderzeniu topora szepty i miech w sypialni staway si goniejsze, a
starucha wprost wia si ze miechu. Rzuci si do ucieczki, ale w przedpokoju byo peno
ludzi; drzwi wiodce na schody byy otwarte na ocie; w sieni i na schodach do samego dou
kbi si tum, ciasno zbici ludzie patrz na niego, ale przyczaili si, czekaj i milcz!... Co
cisno go za serce, nie mg uczyni kroku, nogi jakby wrosy mu w ziemi... Chcia
krzykn i obudzi si.
Odetchn ciko, lecz rzecz dziwna, sen jakby trwa dalej: drzwi jego pokoju byy szeroko
otwarte, a na progu sta nieznany mczyzna i przypatrywa mu si uwanie.
Raskolnikow nie zdy by jeszcze na dobre otworzy oczu i natychmiast przymkn je z
powrotem. Lea na wznak i nie porusza si. Czy to jeszcze sen, czy nie?" pomyla i
ostronie unis nieco powieki, aby si przekona. Nieznajomy wci sta na tym samym
miejscu i przyglda mu si. Nagle przestpi prg pokoju, po cichutku przymkn za sob
drzwi, podszed do stou, odczeka chwilk, przez cay ten czas nie spuszczajc go z oczu, i
cicho, bez adnego odgosu usiad na krzele obok kanapy. Kapelusz pooy obok na
pododze
1 Posta miejcej si staruchy nieboszczki koresponduje z postaci hrabiny w Pikowej
damie Puszkina. Por. przypis na s. 164.
339
i ujwszy rkoma lask, opar na niej podbrdek. Wida byo, ze gotw jest czeka dugo. O
ile Raskolnikow mg zauway przez ledwo uniesione powieki, by to czowiek ju
niemody, barczysty, o gstej, jasnej, niemal biaej brodzie...
Upyno moe z dziesi minut. Zmierzch zapada, ale byo jeszcze widno. W pokoju
panowaa zupena cisza. Nawet ze schodw nie dochodzi aden szmer. Tylko brzczaa jaka
wielka mucha, uderzajc wci o szyb. Wreszcie wszystko to stao si nie do zniesienia.
Raskolnikow nagle unis si i usiad na posaniu:
No, sucham, czego pan sobie yczy?
Wiedziaem, e pan nie pi, tylko udaje dziwnie odpowiedzia nieznajomy i rozemia
si pogodnie. Pozwoli pan, e si przedstawi: Arkadiusz Iwanowicz Swidrygajow.
Cz czwarta
i
Czybym ni jeszcze" pomyla Raskolnikow. Ostronie i nieufnie przypatrywa si
nieoczekiwanemu gociowi.
Swidrygajow? Nonsens! To niemoliwe! powiedzia wreszcie z wahaniem.
Go nie zdawa si by zdziwiony tym okrzykiem.
Dwie przyczyny sprowadzaj mnie tutaj. Po pierwsze, zapragnem pozna pana osobicie,
gdy dawno ju syszaem o panu rzeczy nader ciekawe i pochlebne. A po wtre, licz, e by
moe, zechce mi pan askawie pomc w pewnym zamierzeniu dotyczcym bezporednio
paskiej siostry, Awdotii Roma-nowny. Bez rekomendacji prawdopodobnie nie wpuciaby
mnie teraz nawet na prg wskutek ywionego do mnie uprzedzenia, ale przy paskiej pomocy
licz...
To le pan liczy przerwa Raskolnikow.
Przyjechaa przecie dopiero wczoraj, jeli wolno zapyta?
do karety... Nie mwi ju o tym, e s takie wypadki, kiedy kobieta nadzwyczaj lubi by
krzywdzona, chocia udaje oburzenie. Zreszt, kady miewa takie chwile. Ludzie w ogle
nadzwyczaj lubi gra role pokrzywdzonych. Czy pan to zauway? Ale kobiety przede
wszystkim. Mona by nawet sdzi, e stanowi to dla nich jedyne mie spdzanie czasu.
Przez chwil Raskolnikow mia ochot wsta, wyj i w ten sposb zakoczy wizyt. Ale
powstrzymaa go pewna ciekawo i nawet poniekd wyrachowanie.
343
Lubi pan bi? zapyta z roztargnieniem.
Nie, nie bardzo spokojnie odpowiedzia Swidrygajow.
A z Marf Pietrown tomy si prawie wcale nie bijali. ylimy nader zgodnie i zawsze
bya ze mnie zadowolona. W cigu siedmiu lat naszego poycia tylko dwa razy uyem bata
(nie liczc trzeciego wypadku, do dwuznacznego zreszt): raz w dwa miesice po naszym
lubie, zaraz po przyjedzie na wie, i wanie ostatnim razem. A pan sobie pewno myla, e
ja jestem potworem, wstecznikiem, despot... Cha, cha... Ale, ale, czy nie przypomina pan
sobie, jak to kilka lat temu, jeszcze za czasw bogosawionej wolnoci sowa, zhabiono u
nas powszechnie i publicznie pewnego szlachcica, nazwiska nie pamitam! Tego, co to
Niemk przetrzepa w wagonie, pamita pan? Wtedy rwnie, w tym samym roku, mia
miejsce Ohydny wybryk Wieku"1 (publiczne czytanie Nocy egipskich, pamita pan? Ach, te
czarne oczy! O, zote lata minionej modoci!). Wic uwaasz pan: nie powiem, abym
gboko wspczu jegomociowi, ktry przetrzepa Niemk, bo w gruncie rzeczy nie ma
czemu wspczu! Musz jednak przyzna, e zdarzaj si czasami tak prowokacyjne
Niemki", i odnosz wraenie, e nie ma takiego postpowca, ktry mgby za siebie rczy.
Nikt nie ujmowa tej sprawy z tego wanie punktu widzenia, a tymczasem to wanie jest,
jako ywo, naprawd humanitarny pogld.
Wyrzekszy to, Swidrygajow znw nagle si rozemia. Raskolnikow uwiadomi sobie, e
czowiek ten powzi jak stanowcz decyzj i dobrze wie, czego chce.
Pan chyba ju od kilku dni z nikim nie rozmawia?
zapyta.
1 Chodzi o gony artyku Michaia Michajowa, opublikowany pod tym wanie tytuem w
marcu 1861 r. na amach gazety Sankt-Pietierburgskije wiedomosti", a bdcy replik na
niewybredny antyfeministyczny felieton w tygodniku Wiek", wyszydzajcy publicznie
pewn dam, ktra na wieczorze artystycznym w Fermie odczytaa fragment Nocy egipskich
Puszkina.
344
pan. L/,IWI pana, /e jesiem iaKi uKiaany/
Nie, dziwi mnie, e jest pan zbyt ukadny.
Czy dlatego, e nie poczuem si dotknity tonem paskich pyta? Tak? Ale po co si
obraa? Jak pan pyta, tak odpowiadaem doda z zadziwiajc dobrodusznoci.
Waciwie niczym si specjalnie nie interesuj, sowo daj
cign dalej w zamyleniu. Zwaszcza teraz niczym si nie zajmuj... Zreszt wolno
panu myle, e mi na panu zaley, tym bardziej e jak wspomniaem, mam interes do
paskiej siostry. Powiem panu szczerze: nudzi mi si! Zwaszcza w cigu ostatnich trzech dni,
tak e cieszyem si na myl o rozmowie z panem... Niech pan si nie gniewa, ale wydaje mi
si pan niesychanie dziwny. Jak pan sobie chce, ale jest w panu co niesamowitego, wanie
teraz, to nie znaczy w tej chwili, ale w ogle teraz... Dobrze, dobrze, ju nic nie powiem,
niech si pan nie krzywi! Nie jestem takim niedwiedziem, jak pan sdzi. Raskolnikow
spojrza na niego ponuro.
Bardzo by moe, e pan wcale nie jest niedwiedziem
powiedzia. Zdaje mi si nawet, e pan jest czowiekiem z dobrego towarzystwa, a
przynajmniej potrafi pan, w razie potrzeby, by porzdnym czowiekiem.
si rusza ze wsi. Zreszt, rok temu Marfa Pietrowna zwrcia mi ten weksel na imieniny z
porzdn sumk w prezencie na dodatek. Miaa przecie gotweczk. Widzisz, jakie mam do
ciebie zaufanie, Arkadiuszu Iwanowiczu!" Naprawd tak powiedziaa. Pan nie wierzy, e tak
powiedziaa? A wie pan: byem na wsi porzdnym gospodarzem, znaj mnie w okolicy.
Sprowadzaem ksiki. Marfie Pietrownie podobao si to z pocztku, potem nabraa obaw, e
bd przemdrzay.
Mam wraenie, e pan bardzo tskni za Marfa Pietrowna.
Ja? Moliwe. Bardzo moliwe. A wanie, czy wierzy pan w duchy?
W jakie duchy?
1 J'ai le vin mauvais (fr.) upijam si na ponuro.
2 Berg organizator imprez rozrywkowych w Sankt-Petersburgu.
347
Jak to w jakie? W zwyczajne duchy!
A pan wierzy?
Przypumy, e nie, pour vous plaire1... A waciwie to niezupenie nie...
Czyby? Ukazuj si panu?
Swidrygajow dziwnie jako popatrzy na niego.
Marfa Pietrowna raczy mnie nawiedza powiedzia, wykrzywiajc usta w dziwnym
umiechu.
Co to znaczy: raczy nawiedza"?
Przychodzia ju trzy razy. Pierwszy raz zobaczyem j w dniu pogrzebu, w godzin po
powrocie z cmentarza. W przeddzie mego wyjazdu stamtd. Drugi raz onegdaj, w
podry, o wicie, na stacji Maa Wiszera. A trzeci raz przed dwiema godzinami w pokoju,
w ktrym mieszkam, byem w pokoju sam.
Na jawie?
Ale tak. Za kadym razem na jawie. Przyjdzie, chwil porozmawia i wychodzi drzwiami,
zawsze drzwiami. Wydaje mi si nawet, e sysz, jak wychodzi.
Dziwne, od razu byem pewny, e z panem dzieje si co w tym rodzaju! nagle odezwa
si Raskolnikow. I zaraz si zdziwi, e to powiedzia. By bardzo zdenerwowany.
Doprawdy! Pan si domyla? zapyta ze zdziwieniem Swidrygajow. Czyby? A nie
mwiem, e mamy z sob co wsplnego, prawda?
Wcale pan tego nie powiedzia! ostro i zapalczywie zaprzeczy Raskolnikow.
Nie powiedziaem?
Nie!
Zdawao mi si, e powiedziaem. Jak wszedem i zobaczyem, e ley pan z zamknitymi
oczami i tylko udaje picego, od razu powiedziaem sobie: To jest wanie ten!"
Co to ma znaczy: wanie ten"? O czym pan mwi? krzykn Raskolnikow.
1 Pour vous plaire (fr.) eby zrobi panu przyjemno.
348
\j czym: wiasciwie to nie wiem o czym... szczerze, jakby zbity z tropu, wybka
Swidrygajow.
Chwil trwao milczenie. Obydwaj bacznie si sobie przygldali.
To wszystko bzdury! powiedzia ze zoci Raskol-nikow. Co ona panu mwi, kiedy
przychodzi?
Ona niby? Niech pan sobie wyobrazi, e o najgupszych drobiazgach, i moe si pan mia
ze mnie, ale to wanie mnie gniewa. Za pierwszym razem wesza (zmczony byem, rozumie
pan: ceremonia pogrzebowa, msza, stypa, nareszcie zostaem sam w gabinecie, zapaliem
cygaro, zamyliem si), wesza drzwiami: Arkadiuszu Iwanowiczu, powiada, z tego
wszystkiego nie nakrcie zegara w jadalni". Rzeczywicie. W cigu siedmiu lat co tydzie
nakrcaem go sam, a gdy czasem zapomniaem, to zawsze przypominaa mi o tym.
Nastpnego dnia jad tutaj. O wicie przychodz na stacj, noc prze-drzemaem, koci mnie
ami, oczy mi si klej, pij kaw. Patrz: Marfa Pietrowna siada nagle obok mnie, w rce
ma tali kart. Moe ci powry na drog?" wietnie stawiaa karty. Nie daruj sobie, e nie
skorzystaem z tej propozycji. Zlkem si, uciekem, zreszt dzwonek ju by. Dzisiaj, po
ohydnym obiedzie z garkuchni, z kamieniem wprost w odku, siedz, pal, wtem znowu
Marfa Pietrowna. Wchodzi wystrojona, w nowej, jedwabnej zielonej sukni z olbrzymim
trenem. Jak si masz, Arkadiuszu Iwanowiczu! Podoba ci si moja suknia? Anika takiej by
nie uszya"! (Anika to krawcowa od nas ze wsi, z paszczynianych chopw, uczya si w
Moskwie, adna dziewucha.) Stoi, kryguje si przede mn. Obejrzaem sukni, a potem
badawczo, uwanie spojrzaem jej w oczy. e te ci si chce fatygowa i przychodzi do
mnie z takimi gupstwami!" Boe wity! Nawet odezwa si do niego nie mona!" eby
j podrani, powiadam: Mam zamiar si oeni". Mona si wszystkiego po tobie
spodziewa. Nie czyni ci to honoru, e ledwie pochowae on, a ju si za inn rozgldasz. I
eby przynajmniej dobrze wybra. Znam ci przecie: ani tobie, ani
349
jej me wyjdzie to na dobre, tylko diabu na pociecn . Z-abraa si i posza, tylko tren za ni
jakby zaszeleci. Bzdury, co?
A moe pan po prostu kamie? odezwa si Raskol-nikow.
Ja rzadko kami odpar Swidrygajow w zamyleniu, jak gdyby nie zauway
brutalnoci pytania.
Czy poprzednio, przedtem, nigdy pan nie widywa duchw?
No... nie, widziaem raz w yciu, sze lat temu. Miaem na wsi sucego Filk. Tylko co
go pochowali, zawoaem, zapominajc o tym: Filka, fajk!" Wszed i idzie wprost do
serwantki, w ktrej leay fajki. Siedz i myl: Chce si zemci na mnie", bo przed sam
mierci porzdnie go zwymylaem. Jak miesz powiadam przychodzi do mnie z
tak dziur na okciu! Wyno si, durniu jeden!" Odwrci si, wyszed i wicej si nie zjawi.
Marfie Pitrownie nic o tym nie wspominaem. Chciaem pocztkowo da na msz za jego
dusz, ale jako wstyd mi byo.
Niech pan idzie do doktora.
Sam dobrze wiem, e co mi dolega, ale doprawdy nie wiem co. A waciwie jestem pi
razy zdrowszy od pana. Nie pytaem pana, czy pan wierzy w ukazywanie si duchw, czy nie.
Pytaem, czy pan wierzy, e duchy istniej.
Nie, nigdy nie uwierz! z pasj ju krzykn Raskol-nikow.
Jak si to zwykle mwi? bka Swidrygajow jakby do siebie, patrzc w bok z
pochylon gow. Mwi: Jeste chory, wic masz jakie przywidzenia, to wszystko tylko
majaczenie". Brak tu cisej logiki. Zgadzam si, e duchy zjawiaj si tylko chorym, ale to
dowodzi jedynie tego, e mog si zjawia wycznie chorym, a nie tego, e nie istniej.
Ale nie istniej! odpar z rozdranieniem Raskol-nikow.
Nie? Tak pan sdzi? cign, spogldajc na niego Swidrygajow. A jeeli
sprbujemy rozumowa tak (prosz
350
mi pomoc): Duchy s, e tak powiem, czstkami, strzpami innych wiatw, niejako
wstpem do nich. Czowiek zdrowy nie moe ich dojrze, bo czowiek zdrowy jest
najbardziej przyziemnym czowiekiem, a zatem powinien y wycznie yciem doczesnym.
Ale kiedy zachoruje, gdy w jego organizmie zostaje naruszony normalny porzdek doczesny,
wtedy zaczyna si ujawnia moliwo istnienia innego wiata. W miar postpu choroby
styczno z tym innym wiatem wzrasta, tak e w chwili mierci czowiek po prostu
przechodzi sobie od razu do tamtego wiata". Jeli wierzy pan w ycie pozagrobowe, to
powinien si pan zgodzi z moim rozumowaniem.
Nie wierz w ycie pozagrobowe odpar Raskolnikow. Swidrygajow siedzia
zamylony.
A nu s tam tylko pajki lub co w tym rodzaju
powiedzia cakiem niespodzianie. Wariat!" pomyla Raskolnikow.
Wieczno jest dla nas pojciem, ktrego nie mona okreli, czym potnym, wielkim.
Dlaczego waciwie wielkim? A nu zamiast tego wszystkiego, niech pan sobie to wyobrazi,
jest tylko jedna izba, co w rodzaju ani wiejskiej, zakopcona, z pajkami we wszystkich
ktach, a nu to wanie jest wieczno. Wie pan, czasem wydaje mi si, e tak wanie jest
naprawd.
I naprawd, naprawd nie wyobraa pan sobie czego bardziej wzniosego,
sprawiedliwego?! zawoa Raskolnikow ze cinitym sercem.
Bardziej sprawiedliwego? A kto wie, moe tak wanie jest sprawiedliwie. Wie pan, ja
bym tak naumylnie urzdzi
odpowiedzia Swidrygajow, umiechajc si dziwnie.
Raskolnikowa przeszed nagy dreszcz, gdy usysza t potworn odpowied. Swidrygajow
podnis gow, spojrza na niego badawczo i nagle si rozemia.
Niech no pan tylko nad jednym si zastanowi zawoa
przed p godzin nie znalimy si, uwaamy si za wrogw, mamy pewn nie zaatwion
spraw, ale o sprawie ani dudu,
351
tylko wjechalimy na literatur i to jak! Czy me miaem racji, emy si dobrali jak w korcu
maku?
Bardzo pana przepraszam rzek z rozdranieniem Ras-kolnikow ale moe pan
zechce askawie wyjani mi nareszcie, dlaczego waciwie zaszczycony zostaem jego
odwiedzinami, bo... bo... spiesz si, nie mam czasu, musz wyj z domu...
Prosz bardzo, bardzo prosz. Siostra pana, Awdotia Romanowna, wychodzi za m za
pana uyna, Piotra Piet-rowicza uyna.
Czy nie mona by da spokoju mojej siostrze i nie wymawia nawet jej imienia! O ile pan
rzeczywicie jest Swidrygajowem, to po prostu nie rozumiem, jak pan mie rozmawia ze
mn o niej.
Wanie o niej przyszedem z panem pomwi, nie mog wic nie wymawia jej imienia.
Wic dobrze, prosz mwi, byle prdzej!
Przekonany jestem, e jeli pan cho p godziny rozmawia z uynem lub ma o nim
cise informacje, to wyrobi pan ju sobie o nim waciwe zdanie. To daleki krewny mojej
ony. To nie jest m dla Awdotii Romanowny. Jestem zdania, e Awdotia Romanowna
powica si szlachetnie i nierozwanie dla... dla swojej rodziny. Zdawao mi si na
podstawie tego, co o panu syszaem, e byby pan zadowolony, gdyby to maestwo nie
doszo do skutku bez uszczerbku dla interesw. Dzi, po poznaniu pana osobicie, jestem tego
pewny.
Bardzo pan jest naiwny, przepraszam, chciaem powiedzie bezczelny rzek
Raskolnikow.
Chce pan powiedzie, e mam na widoku wasny interes. Moe pan by spokojny, gdyby
mi szo o siebie, nie bybym tak otwarty, zupenie gupi nie jestem. Przy sposobnoci zwierz
si panu z pewnej psychologicznej osobliwoci. Przed chwil, usprawiedliwiajc swoj
mio do Awdotii Romanowny, twierdziem, e jestem ofiar. Wiedz pan zatem, e nie mam
adnego dla niej uczucia, adnego. Sam si temu dziwi, bo przecie naprawd czuem co do
niej...
352
Z prniactwa i rozpusty przerwa mu Raskolnikow.
W istocie jestem prniakiem i rozpustnikiem. Zreszt paska siostra ma tyle zalet, e i ja
nie mogem pozosta obojtny. Ale to wszystko gupstwo, jak si zreszt sam przekonaem.
wspaniaa rzecz w razie potrzeby. W kadym bd razie prosz o powtrzenie tego Awdotii
Romanownie.
Nie, nie powtrz.
Wobec tego bd musia stara si sam osobicie pomwi z Awdoti Romanown i co za
tym idzie, niepokoi j.
A gdybym speni pask prob, to nie bdzie si pan stara o spotkanie z ni?
Sam nie wiem, co panu odpowiedzie. Chciabym chocia raz si z ni zobaczy.
Na to niech pan nie liczy.
Szkoda. Zreszt pan mnie nie zna, moe si jeszcze zbliymy.
Sdzi pan, e si zbliymy?
Czemu nie? umiechajc si, powiedzia Swidrygajow. Wsta i wzi kapelusz. Nie
powiem, ebym specjalnie mia ochot pana trudzi, i nie liczyem na to, idc tutaj. Co
prawda fizjonomia paska uderzya mnie jeszcze wczoraj rano...
A gdzie pan mnie widzia wczoraj rano? zapyta Raskolnikow z niepokojem.
O, przypadkiem... Cigle mi si zdaje, e w panu jest co podobnego do mnie... Niech pan
si nie obawia, nie jestem natarczywy: z szulerami yem w zgodzie, nie naprzykrzaem si
ksiciu Swirbejowi, memu dalekiemu krewnemu i magnatowi, umiaem napisa w albumie
pani Pryukowej o madonnie Rafaela1, z Marf Pitrown siedem lat kamieniem siedziaem,
w domu Wiaziemskiego na placu Siennym przed laty nocowaem, a moe i z Bergiem polec
balonem.
No dobrze. A czy wolno zapyta, kiedy wybiera si pan w podr?
W jak podr?
1 Chodzi o Madonn Sykstysk Rafaela (1483-1520), ulubiony obraz Dostojewskiego.
355
vv icn wujo./, piz,cuic/,... oam pan u lyiii iiiuwn.
W woja? Ach, tak, rzeczywicie mwiem panu o wojau... No, to jest powana sprawa...
Gdyby pan wiedzia, o co pan waciwie pyta! doda, rozemiawszy si nagle gono i
urywanie. Moliwe, e zamiast wojaowa, oeni si, swataj mi pann.
Tutaj?
Tak.
Kiedy pan zdy?
Lecz bardzo pragnbym raz jeden ujrze Awdoti Roma-nown. Powanie o to prosz.
No, do widzenia... Bybym zapomnia! Niech pan powie siostrze, e Marfa Pietrowna zapisaa
jej trzy tysice. To fakt. Miao to miejsce na tydzie przed mierci, w mojej obecnoci. Za
dwa lub trzy tygodnie Awdotia Romanowna bdzie moga podj te pienidze.
Mwi pan prawd?
Tak. Niech pan to powtrzy. Moje uszanowanie. Mieszkam bardzo blisko od pana.
Wychodzc, Swidrygajow zderzy si w drzwiach z Razumi-chinem.
II
Dochodzia sma. Szli popiesznie do Bakalejewa, eby przyj przed uynem.
Kto to by? zapyta Razumichin, gdy tylko znaleli si na ulicy.
Swidrygajow. Ten ziemianin, ktry skrzywdzi moj siostr, kiedy bya u nich
guwernantk. Przeladowa j miosnymi wyznaniami. Na skutek jego zalotw opucia ich
dom, wypdzona przez jego on Marf Pietrowna. W nastpstwie owa Marfa Pietrowna
prosia Duni o przebaczenie, obecnie za zmara nagle. To o niej bya mowa wczoraj. Nie
wiem, dlaczego lkam si bardzo tego czowieka. Przyjecha natych356
miast po pogrzebie ony. Dziwnie si zachowuje i jest na co zdecydowany... Naley strzec
Duni przed nim... To wanie chciaem ci powiedzie, syszysz?
Strzec? C on moe jej zrobi? Dzikuj ci, e zwracasz si z tym do mnie... Bdziemy
Zalega cisza. uyn wyj powoli chusteczk, od ktrej wion zapach perfum. Wytar nos z
min czowieka wspaniaomylnego, lecz dotknitego w swej godnoci, ktry postanowi
zada wyjanie. Jeszcze w przedpokoju mia zamiar wyj, nie zdejmujc paszcza, by w
ten sposb ostro, a dotkliwie ukara obie panie, dajc im od razu wszystko do zrozumienia.
Nie zdecydowa si jednak. Przy tym w ogle lka si niepewnoci. W danym wypadku za
naleao wyjani, z jakiej waciwie przyczyny nie usuchano jego rozkazu. Wida co tu jest
na rzeczy, a wic lepiej to wyjani. Na ukaranie zawsze bdzie czas; i tak przecie ma je w
rku.
Mam nadziej, e miay panie dobr podr? oficjalnie zwrci si do Pulcherii
Aleksandrowny.
Bogu dziki.
Jest mi nader mio. A Awdotia Romanowna, czy nie jest zmczona?
Jestem moda i zdrowa. Nie mcz si, ale mama le znosia drog odpowiedziaa
Dunieczka.
C robi! Nasze ojczyste szlaki s nader dugie. Nasza kochana Rosja to rozlegy kraj...
Mimo najszczerszych chci nie mogem pospieszy paniom na spotkanie. Mam jednak
nadziej, e specjalnych kopotw panie nie miay?
O, nie! Byymy ogromnie skonfundowane znaczco podkrelia Pulcheria
Aleksandrowna i gdyby nam Bg nie zesa pana Razumichina, nie daybymy sobie rady.
Oto wanie on, Dymitr Prokofjicz Razumichin dodaa, przedstawiajc go uynowi.
A jake, ju miaem przyjemno... wczoraj mrukn uyn, popatrzywszy wrogo na
Razumichina, po czym zaspi si i zamilk. uyn w ogle nalea do rzdu ludzi
sprawiajcych wraenie nadzwyczaj uprzejmych w towarzystwie i majcych specjalne
pretensje do uprzejmoci, ktrzy jednak, jeli co dzieje si nie po ich myli, natychmiast
trac kontenans
359
kawalerw mogcych rozrusza towarzystwo.
Znowu wszyscy zamilkli: Raskolnikow milcza uparcie, Aw-dotia Romanowna nie chciaa do
czasu przerywa milczenia, Razumichin nie mia nic do powiedzenia, wobec czego Pul-cheria
Aleksandrowna znowu si zaniepokoia.
Czy sysza pan, e Marfa Pietrowna umara? zacza, uciekajc si do swego
dyurnego tematu.
A jake, syszaem, syszaem. Od razu mnie zawiadomiono. A nawet przyjechaem, aby
zawiadomi panie, e Arkadiusz Iwanowicz Swidrygajow natychmiast po pogrzebie ony
wyjecha do Petersburga. Tak przynajmniej syszaem.
Do Petersburga? Tutaj? z lkiem zapytaa Dunieczka i zamienia spojrzenie z matk.
Istotnie. I oczywicie nie bez celu, zwaywszy na nago wyjazdu i w ogle
poprzedzajce go wypadki.
Boe drogi, czy i tu nie zostawi Duni w spokoju! jkna Pulcheria Aleksandrowna.
Zdaje mi si, e specjalnie nie ma powodw do obawy ani pani, ani Awdotia Romanowna.
Naturalnie, o ile panie same nie zechc nawiza z nim jakichkolwiek stosunkw. Co do
mnie, to czuwam i teraz wanie staram si dowiedzie, gdzie on mieszka...
Nie uwierzy pan, jak mnie pan przerazi mwia dalej Pulcheria Aleksandrowna
widziaam go tylko dwa razy i wyda mi si potworny, potworny. Jestem pewna, e by
przyczyn mierci nieboszczki Marfy Pietrowny.
Co do tego nie ma pewnoci. Mam cise informacje. Nie bd si spiera. By moe,
przyczyni si do przyspieszenia biegu rzeczy przez moralny wpyw zniewagi, e tak powiem.
Natomiast zgadzam si zupenie co do oceny zachowania si i moralnej charakterystyki tego
czowieka. Nie wiem, czy teraz ma pienidze i co waciwie odziedziczy po onie. Bd mia
dane w tej sprawie w najbliszym czasie. Lecz bezwzgldnie tu, w Petersburgu, posiadajc
Pretendujc do szczcia posiadania pani rki, nie mog jednoczenie przyjmowa na siebie
obowizkw niezgodnych...
Niech pan nie bdzie taki przeczulony z przejciem przerwaa mu Dunia. Niech pan
pozostanie tym mdrym i szlachetnym czowiekiem, za jakiego pana uwaaam i pragn
uwaa. Daam panu wielk obietnic, jestem pask narzeczon, niech mi pan zaufa i niech
mi pan wierzy, e potrafi bezstronnie rozstrzygn t spraw. To, e bior na siebie rol
sdziego, jest tak sam niespodziank dla mego brata, jak i dla pana. Proszc go po
otrzymaniu paskiego listu, aby koniecznie przyszed, nie mwiam mu o swych zamiarach.
Niech pan zrozumie, e jeeli si nie pogodzicie, bd przecie musiaa wybiera midzy
wami: albo pan, albo on. Tak zostaa postawiona kwestia przez was obu. Nie chc i nie wolno
mi pomyli si w wyborze, dla pana musz zerwa z bratem, dla brata musz zerwa z panem.
Chc i mog przekona si teraz na pewno, czy on jest mi bratem. A co do pana: czy zaley
panu
364
na mnie, czy pan mnie kocha, czy moe pan by moim mem?
Awdotio Romanowno zaspiwszy si, powiedzia uyn pani sowa s zbyt wakie
dla mnie, powiem wicej: nawet obraliwe z uwagi na stanowisko, jakie mam honor w
stosunku do pani zajmowa. Pomijajc nawet zgoa obra-liwy i dziwaczny sposb stawiania
mnie na jednym poziomie z... porywczym modziecem, sowa pani pozwalaj wnosi o
moliwoci zamania danego mi przyrzeczenia. Mwi pani: pan albo on". Tym samym daje
mi pani do zrozumienia, jak mao dla niej znacz... Nie mog pozwoli na to wobec
stosunkw i... zobowiza istniejcych midzy nami.
Jak to! wybuchna Dunia. Ja stawiam paski interes na rwni z tym wszystkim, co
byo mi dotychczas w yciu najdrosze, z tym, co stanowio dotychczas cae moje ycie, a
pan si obraa, e go zbyt mao ceni!
Raskolnikow milcza, umiechajc si zjadliwie, Razumichin a si wzdrygn, uyn jednak,
nie baczc na sowa Duni, stawa si coraz bardziej przykry i napastliwy, jakby si tym
delektowa.
Mio ku przyszemu towarzyszowi ycia, mowi, powinna przewysza mio do brata
powiedzia sentencjonalnie a w adnym razie nie mog by stawiany na jednym
poziomie... Chocia utrzymywaem poprzednio, e w obecnoci brata pani nie chc i nie
mog wyjania sprawy, w jakiej przyszedem, niemniej jednak zdecydowaem si teraz
zwrci si do wielce szanownej mamusi pani w celu wywietlenia pewnej zasadniczej, a
nader przykrej dla mnie sprawy. Syn pani zwrci si do Pulcherii Aleksandrowny
wczoraj w obecnoci pana Rassudkina czy te... zdaje si, e tak? przepraszam, zapomniaem
nazwiska skoni si uprzejmie w stron Razumichina obrazi mnie, przeinaczajc mj
pogld, ktry zakomunikowaem pani wtedy w prywatnej rozmowie przy kawie. Mianowicie,
e ze wzgldw moralnych maestwo z biedn pann znajc niedostatek jest wedug mnie
korzystniejsze z punktu widzenia zwizku maeskiego ni mae365
stwo z pann, ktra zakosztowaa zbytku, byn pani rozmylnie wypaczy a do absurdu
znaczenie moich sw i przypisywa mi zoliwe zamiary, opierajc si, jak sdz, na wasnej
pani korespondencji. Bd szczliwy, jeli zdoa pani upewni mnie, e si myl,
uspokajajc mnie w ten sposb w znacznej mierze. Zechce pani askawie uwiadomi mnie,
jakich zwrotw uya pani w licie do syna, powtarzajc mu moje sowa.
Nie pamitam zmieszaa si Pulcheria Aleksandrowna powtrzyam tak, jak
zrozumiaam. Nie wiem, co powiedzia panu Rodia... Moe co przesadzi.
Bez pani sugestii nie mg przesadzi.
Piotrze Pietrowiczu z godnoci owiadczya Pulcheria Aleksandrowna to, e
jestemy tutaj, naj wymowniej wiadczy, e ja i Dunia nie wziymy paskich sw z
najgorszej strony.
Susznie, mamo! z uznaniem powiedziaa Dunia.
Wic to ja jestem winien oburzy si uyn.
Bo widzi pan, pan zwala win na Rodiona, a sam napisa pan o nim w licie nieprawd
dorzucia, omieliwszy si, Pulcheria Aleksandrowna.
Nie pamitam, ebym mwi nieprawd.
Napisa pan ostro wtrci Raskolnikow, nie patrzc na uyna e oddaem wczoraj
pienidze nie wdowie po stratowanym urzdniku, jak byo w rzeczywistoci, tylko jego crce,
ktrej do dnia wczorajszego nie znaem. Napisa pan to, aby porni mnie z rodzin, i w tym
celu doda pan obelywe sowa o prowadzeniu si dziewczyny, ktrej pan nie zna. Wszystko
to plotki i podo.
Przepraszam, szanowny panie trzsc si ze zoci, odpowiedzia uyn jeeli w
licie swym rozpisywaem si o paskim charakterze i o paskim zachowaniu si, to jedynie,
aby zado uczyni yczeniu paskiej siostry i mamusi, ktre prosiy mnie o doniesienie im,
w jakim pan jest stanie i jakie pan na mnie zrobi wraenie. Co za tyczy si treci mego listu,
to niech mi pan wskae cho jeden wiersz niezgodny z prawd. Czy pan nie zmarnowa
pienidzy i czy we wspomnianej
366
rodzime, jakkolwiek rzeczywicie nieszczliwej, nie ma osb niegodnych?
A ja uwaam, e pan wraz ze swymi wszystkimi zaletami nie wart jest maego palca tej
nieszczliwej dziewczyny, w ktr pan rzuca kamieniem.
Zatem zdecydowaby si pan wprowadzi j do towarzystwa swojej matki i siostry?
Ju to zrobiem, o ile chce pan wiedzie. Siedziaa dzi obok mamy i Duni.
Rodia! krzykna Pulcheria Aleksandrowna. Dunia zaczerwienia si, Razumichin
zmarszczy brwi, uyn umiecha si zjadliwie i wyniole.
Raczy pani sama skonstatowa, czy tu moe by mowa o zgodzie. Mam nadziej, e teraz
sprawa jest ju skoczona i wyjaniona raz na zawsze. Odchodz, aby nie psu przyjemnego
nastroju tego rodzinnego spotkania i nie przeszkadza w wyjawianiu tajemnic. Wsta z
krzesa i wzi kapelusz. Pozwol sobie jednak zauway na odchodnym, e wolno mi
chyba liczy na to, i w przyszoci nie bd naraany na podobne spotkania i e tak powiem,
kompromisy. Specjalnie pani o to prosz, szanowna Pulcherio Aleksandrowno, list mj
bowiem skierowany by pod pani, a nie czyimkolwiek innym adresem.
Pulcheria Aleksandrowna poczua si dotknita.
Jak widz, pan ju zupenie zagarnia nas pod swoj wadz. Dunia odpowiedziaa panu,
dlaczego nie speniono paskiego yczenia, miaa ona najlepsze chci. Pisze pan do mnie w
dodatku w tonie rozkazujcym. C to, czy kade paskie yczenie ma by dla nas rozkazem?
Uwaam, e przeciwnie: powinien pan by teraz w stosunku do nas specjalnie delikatny i
pobaliwy, bomy przecie wszystko rzuciy i przyjechaymy tutaj, ufajc panu, i przez to
samo jestemy ju wystarczajco od pana zalene.
No, nie jest to zupenie suszne, zwaszcza w danej chwili, po otrzymaniu wiadomoci o
zapisaniu przez Marf Pietrown
367
trzech tysicy rubli, ktrych zjawienie si jest, jak przypuszczam, nader podane, o ile mog
wnosi ze zmiany tonu w stosunku do mnie doda zjadliwie.
Sdzc z tej uwagi zauwaya rozdraniona Dunia rzeczywicie mona by
przypuszcza, e liczy pan na nasz bezradno.
Ale teraz ju nie mog liczy, zwaszcza za nie chciabym przeszkadza w podaniu do
wiadomoci tajemniczych propozycji pana Arkadiusza Swidrygajowa, do ktrych
zakomunikowania upowaniony jest pani brat, a ktre jak widz, maj dla pani zasadnicze, a
by moe, te nader mie znaczenie.
III
Sednem sprawy byo to, e do ostatniej chwili nie spodziewa si takiego rozwizania.
Naigrawa si do ostatniej chwili, nie dopuszczajc nawet moliwoci, eby dwie biedne i
bezbronne kobiety mogy wymkn mu si z rk. W przekonaniu tym utrzymywaa go pycha i
owa pewno siebie, ktr najlepiej okrela si jako samouwielbienie. uyn, dorobiwszy si
z niczego, przywyk do chorobliwego wprost podziwu dla siebie, ceni wysoko swj rozum i
zdolnoci, a nawet czasami w samotnoci zachwyca si sw twarz w lustrze. Lecz nade
wszystko w wiecie kocha i ceni swoje pienidze, zdobyte prac i naj-rnorodniejszymi
sposobami: stawiay go bowiem na rwni z tym wszystkim, co byo wysze od niego.
Wypominajc z gorycz Duni to, e zdecydowa si polubi j mimo zej opinii, uyn
mwi zupenie szczerze, a nawet by gboko oburzony tak czarn niewdzicznoci". A
jednak, starajc si o Duni, by ju wtedy przekonany o bezpodstawnoci plotek, ktre
odwoaa publicznie sama Marfa Pietrowna i o ktrych zapomniao ju cae miasteczko,
gorco usprawiedliwiajc Duni. Zreszt sam nie wyparby si tego, e wiedzia o tym i
wtedy, lecz mimo to ceni sobie stanowcz decyzj o podniesieniu Duni do swego poziomu i
uwaa to za bohaterstwo. Wymawiajc to Duni, zdradzi sw najtajniejsz, starannie
wyhodowan myl, ktr ju nieraz si pieci. Po prostu zrozumie nie mg, e inni mog
nie podziwia jego bohaterstwa. Odwiedzajc wwczas Raskolnikowa, wszed z uczuciem
dobroczycy, gotowego zebra owoce i wysucha najsodszych pochwa. I oczywicie teraz,
schodzc ze schodw,
370
uwaa si za czowieka w najwyszym stopniu skrzywdzonego i niedocenionego.
Dunia bya mu wprost niezbdna; nawet nie dopuszcza myli o wyrzeczeniu si jej. Dawno
ju, od szeregu lat z luboci myla o maestwie, ale wci czeka i ciua pienidze. W
najgbszej tajemnicy napawa si myl o pannie czystej i biednej (koniecznie biednej),
bardzo modej, bardzo adnej, z dobrej rodziny, wyksztaconej, bardzo zahukanej, nadzwyczaj
ciko dowiadczonej przez los, bardzo pokornej, ktra by przez cae ycie uwaaa go za
swego zbawc, ubstwiaa go, podporzdkowywaaby mu si, podziwiaa jego i tylko jego.
Ile scen, ile lubych epizodw na ten kuszcy i drastyczny temat stworzy w swojej
wyobrani, odpoczywajc po pracy. I oto marzenie tylu lat prawie si urzeczywistniao: uroda
i wyksztacenie Awdotii Romanowny uderzyy go, beznadziejno jej losu rozzuchwalia go
do ostatecznoci. To przewyszao jego marzenia: spotka dziewczyn dumn, z charakterem,
cnotliw, lepiej wychowan i wyksztacon ni on (zdawa sobie z tego spraw). I to
stworzenie bdzie mu cae ycie niewolniczo wdziczne za jego czyn bohaterski i z
uwielbieniem zaprze si siebie dla niego, on za bdzie panowa absolutnie i niepodzielnie!...
Zbiegiem okolicznoci tu przed samymi zarczynami, po dugim wyczekiwaniu i namyle
postanowi w kocu zmieni karier i wypyn na szersze wody, a jednoczenie powoli
wej w wysze sfery towarzyskie, o czym od dawna marzy z utsknieniem... Sowem
postanowi sprbowa szczcia w Petersburgu. Wiedzia dobrze, e przy pomocy kobiet
mona wygra nader, ale to nader duo". Urok przelicznej, dobrze uoonej, wyksztaconej
kobiety mg zadziwiajco ozdobi jego drog, wabi ku niemu, otoczy go aureol... I oto
wszystko przepado! Jak piorun uderzyo w niego to nage, bezsensowne zerwanie. By to
jaki potworny art, nonsens! On si tylko odrobin postawi, nie zdy si nawet
wypowiedzie, artowa tylko, troch si unis, a tak si to na serio skoczyo. W kocu
przecie on nawet ju po swojemu kocha Duni, panowa ju
371
nad m w swycn marzeniach, a tu nagle... Nie! Jutro, jutro naley wszystko odrobi,
zaagodzi, naprawi, a przede wszystkim zniszczy tego zuchwaego mokosa, smarkacza,
ktry by winien wszystkiemu. Z przykroci przypomina sobie mimo woli Razumichina,
cho zreszt uspokaja si atwo w tym wzgldzie: Take pomys stawia nas na rwni!" Ale
to i dobre, zreszt Bg raczy wiedzie. Nazbyt to nowe dla mnie, nieznane. Naturalnie,
musimy tu pozosta, choby na krtki czas...
Spojrzaa na Rodi.
Co o tym mylisz, bracie? zapytaa Dunia.
Sdz, e to bardzo dobry pomys odpowiedzia Raskolnikow. O samodzielnym
przedsibiorstwie oczywicie nie naley jeszcze myle, ale pi czy sze ksiek mona
wyda z niewtpliwym powodzeniem. Sam znam jedno dzieo, ktre na pewno by poszo.
Jeli za chodzi o to, czy on potrafi poprowadzi interes, to nie ma najmniejszych
wtpliwoci, zna si na tym... Zreszt znajdziecie jeszcze czas, by omwi spraw...
Hurra! krzykn Razumichin. Teraz czekajcie: wasi gospodarze maj w tym samym
domu jeszcze jedno mieszkanie, samodzielne, umeblowane, nie czy si z hotelem, cena
umiarkowana, trzy pokoiki. Na pocztek radz je wynaj. Zastawi paniom jutro zegarek,
przynios pienidze i wszystko si urzdzi. A co najwaniejsze, bdziecie mogli wszyscy
troje mieszka razem Rodia z wami. Rodia, a ty dokd si wybierasz?
Jak to, Rodia, ju odchodzisz? prawie ze strachem zapytaa Pulcheria Aleksandrowna.
W takiej chwili! zawoa Razumichin. Dunia patrzya na brata z niedowierzaniem i
zdziwieniem: mia czapk w rce, szykowa si do wyjcia.
C to, przecie nie umieram i nie rozstajemy si na wieki wyrzek jako dziwnie.
Umiechn si niby, cho waciwie nie by to umiech.
Zreszt, kto wie, moe widzimy si ostatni raz... doda niebacznie.
Pomyla to i mimo woli wypowiedzia na gos.
Co si z tob dzieje! krzykna matka.
376
mzicsz, Koaiar zapyiaia zaziwion JJunia.
Tak, musz ju i odpowiedzia niepewnie, jakby nie wiedzia, co ma powiedzie, ale
na jego bladej twarzy malowaa si stanowcza decyzja.
Chciaem powiedzie... idc tutaj... chciaem powiedzie wam, tobie, mamo, i tobie,
Duniu, e lepiej bdzie, jeeli rozstaniemy si na pewien czas. le si czuj, jestem
niespokojny... Przyjd pniej, sam przyjd, kiedy... bdzie mona. Pamitani o was i
kocham... Zostawcie mnie! Zostawcie mnie samego. Ju dawno tak postanowiem... To
mocne postanowienie. Cokolwiek si ze mn stanie, zgin czy nie, chc by sam.
Zapomnijcie o mnie zupenie. Tak bdzie lepiej... Nie dowiadujcie si o mnie. Jak bdzie
trzeba, przyjd sam albo... wezw was. Moe jeszcze wszystko bdzie dobrze!... Teraz, jeli
mnie kochacie, wyrzeknijcie si mnie... inaczej znienawidz was, czuj to... egnajcie!
O, Boe! krzykna Pulcheria Aleksandrowna. Matka i siostra byy przeraone,
Razumichin rwnie.
Rodia, Rodia! Pogd si z nami! Niech bdzie jak dawniej! lamentowaa biedna
matka.
Raskolnikow powoli obrci si i ruszy ku drzwiom. Dunia dopdzia go.
Rodia, co robisz z matk! szepna z oczyma poncymi oburzeniem.
Spojrza na ni ponuro.
To nic, przyjd, bd przychodzi! mrukn pgosem, jakby nie wiedzc, co chce
powiedzie, i wyszed z pokoju.
Egoista, zy i bez serca! krzykna Dunia.
Obkany, nie bez serca! On jest obkany, czy pani tego nie widzi? Sama pani jest bez
serca!... z przejciem szepta jej do ucha Razumichin, cisnwszy mocno za rk.
Zaraz wrc! krzykn, zwracajc si do struchlaej Pulcherii Aleksandrowny, i wybieg
z pokoju.
Raskolnikow czeka na niego na kocu korytarza.
Wiedziaem, e przyjdziesz powiedzia. Wr do nich i zosta z nimi. Bd z nimi
jutro... i zawsze. Ja... moe przyjd... jeli si da. egnaj! I nie podajc mu rki, odszed.
377
/\ieciOKur L.O 10: bka zupenie zaskoczony Razumichin. Raskolnikow zatrzyma
si znowu.
Raz na zawsze: nigdy nie pytaj mnie o nic. Nie mam ci nic do powiedzenia. Nie przychod
do mnie. Moliwe, e przyjd tutaj. Zostaw mnie... Ale ich nie opuszczaj. Rozumiesz?
Korytarz by ciemny. Stali pod lamp. Przez chwil patrzyli na siebie w milczeniu.
Razumichin do koca ycia zapamita t chwil. Palce, nieruchome spojrzenie
Raskolnikowa, potniejc z kad chwil, przenikao w jego dusz i wiadomo. Nagle
Razumichin drgn. Co dziwnego przemkno midzy nimi... Jaka myl zamajaczya, jakby
aluzja; byo to co strasznego, potwornego, co obaj nagle pojli... Razumichin zblad jak trup.
Rozumiesz teraz? zapyta nagle Raskolnikow z bolenie wykrzywion twarz. Wr,
id do nich doda, odwrci si szybko i wyszed.
Nie bd opisywa tego, co dziao si tego wieczora z Pul-cheri Aleksandrown, kiedy
Razumichin wrci, jak uspokaja je, przysiga, e Rodi trzeba da odpocz, przysiga, e
Rodia na pewno przyjdzie, bdzie przychodzi codziennie, e jest bardzo, bardzo rozstrojony i
e nie naley go drani. On, Razumichin, bdzie czuwa nad nim, sprowadzi mu dobrego
doktora, najlepszego, zwoa konsylium... Jednym sowem, od tej chwili poczwszy,
Razumichin sta si dla nich synem i bratem.
IV
Raskolnikow za poszed nad kanaem prosto do domu, w ktrym mieszkaa Sonia. Dom by
dwupitrowy, stary, pomalowany na zielono. Z trudem odnalaz stra i dowiedzia si, gdzie
mieszka krawiec Kapernaumow. Wyszukawszy w kcie podwrza wejcie na wskie i ciemne
schody, wdrapa si na drugie pitro i wszed na galeri od strony podwrza. Gdy tak
378
Ddzi w ciemnoci, nie mogc si zorientowa, gdzie waciwie jest wejcie do
Kapernaumowa, nagle o trzy kroki od niego otworzyy si jakie drzwi; przytrzyma je
odruchowo.
Kto tam? zapyta zaniepokojony kobiecy gos.
To ja... do pani odpowiedzia Raskolnikow i wszed do maego przedpokoiku.
Na wygniecionym krzele staa wieca w pogitym, mosinym lichtarzu.
To pan! O Boe! krzykna Sonia sabym gosem, stajc jak wryta.
Do pani ktrdy?, tdy?
Raskolnikow szybko wszed do pokoju, starajc si nie patrze na ni.
Po chwili wesza ze wiec Sonia, postawia lichtarz. Staa przed Raskolnikowem zmieszana,
nieprawdopodobnie zdenerwowana i widocznie przestraszona jego niespodziewanymi
odwiedzinami. Wtem fala krwi uderzya do jej bladej twarzy, a nawet zy stany jej w
oczach... Dawio j co w gardle, ogarna j odraza, wstyd i lubo. Raskolnikow odwrci
si szybko i usiad przy stole. Przelotnym spojrzeniem obrzuci pokj.
Pokj by duy, ale bardzo niski. Zamknite drzwi w lewej cianie prowadziy do
Kapernaumoww, ktrzy ten jeden tylko pokj odnajmowali lokatorom. Drzwi w
przeciwlegej cianie prawej byy zabite. Prowadziy do drugiego, ssiedniego
mieszkania, majcego ju inny numer. Pokj Soni przypomina szop: mia ksztat
nieprawidowego czworoboku i to nadawao mu jaki pokraczny wygld. ciana o trzech
oknach, wychodzcych na kana, biega jako na ukos, wskutek czego jeden kt, bardzo ostry,
gin gdzie w gbi, tak e przy sabym wietle nie mona byo go dojrze, drugi za kt by
nadmiernie rozwarty. W caym tym wielkim pokoju prawie nie byo mebli. W kcie, na
prawo, stao ko, obok niego, bliej drzwi, krzeso. Przy tej samej cianie, co ko, tu
obok drzwi, prowadzcych do cudzego mieszkania, sta zwyczajny, zbity z de379
sk st, pokryty niebieskim obrusem. Przy stole dwa wyplatane krzesa. Nastpnie, przy
przeciwlegej cianie, w pobliu ostrego kta pokoju staa niewielka, nie malowana komoda,
ktra zdawaa si gin w pustce. I to wszystko. tawa, obdarta i przybrudzona tapeta
mocno sczerniaa we wszystkich ktach. Prawdopodobnie w zimie bya tu wilgo i dymi
piec. Ndza rzucaa si w oczy: przy ku nie byo nawet zasonek.
Sonia w milczeniu patrzya na swego gocia, tak uwanie i bez skrpowania ogldajcego jej
pokj. Wreszcie zacza dre ze strachu, jakby staa przed sdzi, od ktrego zalea jej los.
Ja tak pno... Czy jest ju jedenasta? zapyta Raskol-nikow, cigle jeszcze nie patrzc
na ni.
Jest wybkaa Sonia. Tak, tak, ju wybia! zacza nagle mwi szybko, jak
gdyby uwaaa to za wyjcie z sytuacji. U gospodarzy tylko co zegar wybi... Syszaam...
Ju wybia.
Przyszedem do pani po raz ostatni ponuro cign Raskolnikow, aczkolwiek by u niej
po raz pierwszy. By moe, nie zobaczymy si wicej...
Pan... wyjeda?
Nie wiem... Wszystko jutro...
Nie bdzie pan jutro u Katarzyny Iwanowny? drcym gosem zapytaa Sonia.
Nie wiem. Wszystko jutro rano... Nie o to chodzi: chciaem pani co powiedzie...
Podnis na ni zamylone oczy i dopiero teraz spostrzeg, e on siedzi, a ona cigle jeszcze
stoi przed nim.
Dlaczego pani stoi? Niech pani usidzie powiedzia zmienionym, cichym i mikkim
gosem.
Sonia usiada. Raskolnikow serdecznie i prawie wspczujco patrzy na ni przez chwil.
Jaka pani szczuplutka! Co za rka, zupenie przezroczysta. Palce jak u umarej. Uj jej
rk. Sonia umiechna si blado.
380
zawsze Dyam taka powiedziaa.
I wtedy, gdy mieszkaa pani u rodzicw?
Tak.
No tak, oczywicie! powiedzia, urywajc raptownie. Wyraz jego twarzy i dwik
gosu znowu si zmieniy. Jeszcze raz rozejrza si wokoo.
Pani odnajmuje ten pokj od Kapernaumowa?
Tak.
On tam mieszka, za tymi drzwiami?
Tak... Maj taki sam pokj.
Wszyscy w jednym?
W jednym.
W nocy babym si spa w tym pokoju zauway ponuro.
Moi gospodarze to dobrzy ludzie, bardzo serdeczni odpowiedziaa Sonia, ktra jeszcze
jakby nie przysza do siebie i nie oprzytomniaa. Wszystkie meble i wszystko... to ich. Oni s
bardzo dobrzy, a dzieci czsto do mnie przychodz...
To jkay?
Tak... On si jka i jest kulawy. ona take... Waciwie nie jka si, ale jakby nie
wymawia wszystkiego. Jest bardzo dobra. On jest z chopw. Maj siedmioro dzieci... Tylko
najstarsze si jka, inne s po prostu chore... ale si nie jkaj... Skd pan wie o nich?
zapytaa z pewnym zdziwieniem.
Ojciec pani mi opowiedzia. Opowiedzia mi wszystko o pani... I o tym, jak pani wysza o
godzinie szstej, a wrcia po smej, i o tym, jak Katarzyna Iwanowna klczaa przy pani
ku.
Sonia zmieszaa si.
Raskolnikow.
A panu moe nie al? Nie al? poderwaa si znw Sonia. Wiem, e pan wszystko
odda, cho pan tego nie widzia. A gdyby pan to wszystko zobaczy, o Boe! Ile to razy, ile
razy doprowadzaam j do ez! Jeszcze w zeszym tygodniu! Tak, ja! Na tydzie przed jego
mierci. Zachowaam si okrutnie. Ile, ile razy to si zdarzyo! Cay dzie dzisiaj drczyy
mnie te wspomnienia!
Sonia zaamywaa rce przy tych bolesnych wspomnieniach.
To pani ma by okrutnic?
383
Tak, ja, ja! Przyszam wtedy cigna, paczc a nieboszczyk powiada: Poczytaj mi,
Soniu, gowa mnie jako boli, poczytaj... masz tu ksik" i podaje mi ksik, od Andrzeja
Siemionowicza sobie poyczy, od Lebieziatnikowa, tu mieszka, zawsze poycza od niego
takie zabawne ksiki. A ja na to: Musz ju i" i nie chciaam czyta. Przyszam do nich
gwnie po to, eby Katarzynie Iwanownie pokaza konierzyk, co mi go przyniosa
Lizawieta handlarka. I mankieciki, bardzo tanio, adniutkie, nowiutkie, z hafcikiem.
Katarzynie Iwanownie bardzo si podobay. Ubraa si w to, przejrzaa w lustrze i ogromnie
si jej podobay. Podaruj mi je, powiada, Soniu, prosz ci". Prosz ci" powiedziaa,
tak miaa na nie ochot. I gdzie by ona to woya? Tak tylko, przypomniay si jej dawne,
dobre czasy. Przeglda si w lustrze, zachwyca si, adnych sukien przecie nie ma, nic, od
tylu lat! Nigdy nikogo o nic nie prosia. Dumna jest, raczej by wszystko swoje oddaa... A
teraz poprosia tak jej si podobay! Mnie byo szkoda oddawa. Na co ci to?" mwi.
Tak wanie powiedziaam: na co". Nie trzeba byo jej tego mwi. Popatrzya na mnie,
ciko jej si na sercu zrobio, e jej odmwiam, a al byo patrze... Nie o konierzyk jej
szo, ale o t moj odmow; widziaam to. Ach, gdybym moga wszystko odwoa, odrobi to
wszystko, co powiedziaam... Ach, ja... ale c!... co pana to obchodzi!
Pani znaa Lizawiet, handlark?
Tak... A pan j zna? z pewnym zdziwieniem spytaa Sonia.
Katarzyna Iwanowna ma galopujce suchoty, umrze niedugo rzek po chwili milczenia
Raskolnikow, nie odpowiadajc na pytanie.
Nie, nie, nie! Sonia odruchowo chwycia go za obie rce, jakby proszc, eby nie.
Przecie lepiej, eby umara.
Nie, nie lepiej, wcale nie lepiej! powtarzaa machinalnie, przeraona.
384
/\ aziecir uoKa je pani zaoierze, jeli nie do siebie?
Sama nie wiem! jkna Sonia w rozpaczy, chwytajc si za gow. Widocznie myl o
tym nieraz przychodzia jej do gowy, a on teraz tylko wywoa j znowu.
A jeeli pani jeszcze za jej ycia, teraz, zachoruje i bdzie w szpitalu, to co wtedy?
nalega nielitociwie.
Co te pan mwi, co te pan! To niemoliwe. Twarz Soni wykrzywia si w strasznym
przeraeniu.
Dlaczego niemoliwe? cign Raskolnikow z cierpkim umiechem. Jest pani
zaasekurowana? Co si wtedy z nimi stanie? Ca gromad pjd na ulic, ona bdzie kaszle,
ebra i gdzie gow bi o mur, jak dzisiaj, dzieci bd pakay... Padnie gdzie, zabior do
cyrkuu, do szpitala, umrze, a dzieci...
Ach, nie! Bg do tego nie dopuci! wyrwao si wreszcie udrczonej Soni. Suchaa,
patrzc na niego bagalnie, skadajc rce w niemej probie, jak gdyby wszystko zaleao od
niego.
Raskolnikow wsta i zacz chodzi po pokoju. Upyno kilka chwil. Sonia staa z
opuszczon gow i rkoma, strasznie zgnbiona.
Nie moe pani oszczdza? Odkada na czarn godzin? zapyta, raptem zatrzymujc
si przed ni.
Nie szepna Sonia.
No, oczywicie! A prbowaa pani przynajmniej? doda niemal drwico.
Prbowaam.
I nie udao si! No tak, rozumie si, nie warto pyta. Znowu zaczai chodzi po pokoju.
Przeszo jeszcze par chwil.
Nie co dzie pani zarabia?
Sonia zmieszaa si jeszcze bardziej, krew uderzya jej do twarzy.
Nie szepna z mczeskim wysikiem.
Z Polek na pewno bdzie to samo, co z pani rzuci nagle.
Nie, nie. To niemoliwe, nie! jak szalona krzykna gono Sonia, niczym pchnita
noem. Bg, Bg na tak potworno nie pozwoli!
13 Zbrodnia i kara
385
Nie, nie! Pan Bg j obroni, Bg!... powtarzaa nieprzytomnie.
A moe Boga wcale nie ma powiedzia Raskolnikow ze zoliw satysfakcj, rozemia
si i spojrza na ni.
Twarz Soni zmienia si nagle; przebiegay po niej drgawki. Spojrzaa na niego z
niewysowionym wyrzutem, chciaa co powiedzie, ale sowa nie moga wydoby z garda i
raptem rozpakaa si gorzko, kryjc twarz w doniach.
Pani mwi, e Katarzyna Iwanowna ma pomieszanie zmysw, ale pani samej rozum si
mci powiedzia Raskolnikow po chwili milczenia.
Przeszo znw kilka minut. Raskolnikow cigle chodzi tam i z powrotem, nie patrzc na ni,
wreszcie podszed do niej, oczy mu byszczay. Uj j obiema rkami za ramiona i spojrza
prosto w zapakane oczy. Spojrzenie mia suche, palce, ostre, usta mu drgay... Nagle szybko
si schyli i uklknwszy, ucaowa jej stop. Sonia odskoczya od niego przeraona, jak od
szalonego. Rzeczywicie wyglda jak szaleniec.
Co pan? Co pan robi? Przede mn! wyjkaa, blednc, z bolenie cinitym sercem.
Raskolnikow wsta natychmiast.
Nie tobie si pokoniem, lecz caemu ludzkiemu cierpieniu powiedzia z pasj i odszed
do okna. Suchaj doda, wrciwszy do niej po chwili powiedziaem niedawno
pewnemu oszczercy, e nie jest wart twojego maego palca... i e uczyniem dzi zaszczyt
mojej siostrze, sadzajc j obok ciebie.
Pan tak powiedzia! I przy niej? krzykna przeraona Sonia. Siedzie ze mn!
Zaszczyt! Przecie ja jestem... upada... wielka grzesznica! Ach, co pan powiedzia!
Nie dlatego to powiedziaem, e jeste upada i e jeste grzesznic, ale z powodu twojego
wielkiego cierpienia. Tak, jeste wielk grzesznic, to prawda doda uroczycie. A
najwikszym twoim grzechem jest to, e na prno zatracia
386
siebie i sprzedaa. Czy to nie okropne? Czy to nie jest okropne, e yjesz w bagnie, ktrego
tak nienawidzisz, i e sama rozumiesz (gdy tylko chcesz oczy na to otworzy), e nikomu tym
dobrze nie robisz i nikogo tym nie ratujesz! Powiedz mi nareszcie mwi w zapamitaniu
jak to si dzieje, e w tobie taka haba i podo godz si z innymi, witymi uczuciami?
Przecie suszniej by byo, tysic razy suszniej i mdrzej skoczy do wody i raz z tym
skoczy.
A co si stanie z nimi? niemiao spytaa Sonia, spojrzawszy na niego z mk w oczach,
jednoczenie jednak jakby wcale nie zdziwiona jego sowami.
Raskolnikow dziwnie popatrzy na ni. Wyczyta wszystko w jej jednym spojrzeniu. Wic
ona sama ju zastanawiaa si nad tym. Moliwe, e ju nieraz mylaa w rozpaczy, eby od
razu skoczy ze sob i to tak dalece na serio, e teraz nie zdziwiy jej jego sowa. Nie
zauwaya nawet ich okruciestwa (nie zrozumiaa rwnie znaczenia jego wyrzutw i jego
szczeglnego pogldu na jej upadek, i byo to widoczne). Ale on zrozumia, do jakiego
stopnia gnbia j ju od dawna bolesna myl o jej upadym, haniebnym yciu. Co waciwie
wstrzymywao j do tej chwili, myla, e nie zdecydowaa si raz ju skoczy ze sob?" I
dopiero teraz zda sobie spraw z tego, ile znaczyy dla niej te biedne, mae sierotki i ta
nieszczsna, pobkana suchotnica, bijca gow o mur. Niemniej jednak rozumia
doskonale, e Sonia ze swoim usposobieniem i z pewnym wyksztaceniem, jakie otrzymaa, z
pewnoci nie zniesie duej takiej sytuacji. Zagadk tylko byo: jak moga wytrzyma tak
dugo i nie zwariowa, skoro nie starczyo jej si na to, by skoczy do rzeki? Rozumia, e
sytuacja, w jakiej si znalaza, jest w spoeczestwie zjawiskiem przypadkowym, cho
niestety, nie odosobnionym i nie wyjtkowym. Ale wanie ta przypadkowo, niejakie jej
wyksztacenie, cae poprzednie ycie powinny byy j przecie zabi przy pierwszym kroku
na tej ohydnej drodze. Co dodawao jej si? Czy rozpusta? Haba dotkna j raczej czysto
mechanicznie. Prawdziwe zepsucie jeszcze ani
387
troch me przenikno do jej serca. Zdawa sobie z tego spraw: widzia to, staa przed nim na
jawie...
Ma przed sob trzy drogi, myla, utopi si w kanale, skoczy w domu wariatw albo...
rzuci si w wir rozpusty, odurzajcej mzg i wysuszajcej serce". Ostatnia ewentualno
bya dla niego najwstrtniejsza, ale e by ju sceptykiem, teoretykiem, modym i dlatego
okrutnym, przeto wierzy, e wanie rozpusta bya najprawdopodobniejsza.
Czy to moliwe myla e i to stworzenie, ktre zachowao jeszcze czyst dusz, z ca
wiadomoci pogry si w kocu w ohydnej, cuchncej kloace? A moe ju zacza
grzzn i wanie dlatego wytrzymaa dotychczas, e grzech nie wydaje si jej ju tak
odraajcy? Nie, nie, to niemoliwe! woa jak poprzednio Sonia. Nie, przed
rynsztokiem bronia j dotychczas myl o grzechu i one, te... A jeeli nie zwariowaa
dotychczas... ale kto powiedzia, e nie zwariowaa? Czy jest przy zdrowych zmysach? Czy
mona tak mwi, jak ona? Czy przy zdrowych zmysach mona tak rozumowa? Czy
mona trwa tak nad brzegiem przepaci, nad cuchnc kloak, w ktrej ju zaczyna si
grzzn, i macha rk, zatyka uszy, gdy siej ostrzega przed niebezpieczestwem? Na co
ona liczy, czy czeka na cud? Chyba tak. A czy to nie dowodzi pomieszania zmysw?"
Uparcie obstawa przy tej myli. Takie rozwizanie podobao mu si nawet bardziej ni inne.
Zacz przyglda si jej uwaniej.
Wic ty czsto si modlisz, Soniu? zapyta. Sonia milczaa, on sta obok i czeka na
odpowied.
Czyme byabym bez Boga? szepna prdko i gwatownie, rzucia na niego przelotne
spojrzenie nagle rozbysych oczu i mocno cisna jego rk.
Miaem racj!" pomyla.
I c masz za to od Boga? zapyta, dociekajc dalej. Sonia dugo milczaa, jakby nie
moga wydoby gosu. Jej wta pier falowaa ze wzruszenia.
388
Niech pan przestanie! Niech pan nie pyta! Pan nie wart... krzykna surowo, patrzc na
niego z oburzeniem.
Mam racj! Mam racj!" uparcie powtarza Raskolnikow w myli.
Wszystko mam! szepna prdko i znowu spucia wzrok.
Oto rozwizanie! I wyjanienie rozwizania" pomyla i przyglda si jej z zachann
ciekawoci.
Z innym teraz, dziwnym, prawie bolesnym uczuciem przyglda si tej bladej, szczupej,
nieregularnej i kanciastej twarzyczce, agodnym niebieskim oczom, ktre umiay zapon
takim ogniem, tak surow, ywioow namitnoci, i drobnej figurce, drcej jeszcze z
a nie paka jak dziecko i woa, e Bg nie dopuci! A co bdzie, jeeli rzeczywicie jutro
odwioz ci do szpitala? Tamta, pomylona suchotnica, umrze niebawem, a dzieci? Czy
Poleka si nie zmarnuje? Przecie widywaa tutaj, na rogach ulic, dzieci, ktre matki
wysyaj na ebry? Dowiadywaem si, gdzie mieszkaj takie matki i w jakich warunkach.
Tam dzieci nie mog by dziemi, tam siedmiolatek jest rozpustnikiem i zodziejem. A
przecie dzieci to obraz i podobiestwo Boga: ich jest Krlestwo Niebieskie"1. Chrystus
kaza je czci i kocha, s one przysz ludzkoci...
C wic, c wic robi? z histerycznym szlochem, zaamujc rce, powtarzaa Sonia.
Co robi? Skruszy, co trzeba, raz na zawsze, i to wszystko, a cierpienie wzi na siebie!
Nie rozumiesz? Zrozumiesz pniej... Wolno i wadza, a przede wszystkim wadza! Nad
wszystkimi drcymi stworami, nad caym mrowiskiem!... Oto cel! Zapamitaj to sobie! To
jest moje dla ciebie bogosawiestwo na drog! By moe, e rozmawiam z tob po raz
ostatni. Jeeli jutro nie przyjd, dowiesz si o wszystkim sama, a wtedy przypomnij sobie, co
ci dzi mwiem. I kiedy pniej, po latach, moe zrozumiesz znaczenie moich sw. Jeeli
przyjd jutro, to powiem ci, kto zabi Lizawiet. egnaj!
Sonia zadraa z przeraenia.
A czy pan wie, kto zabi? zapytaa, lodowaciejc ze strachu i patrzc na niego dzikim
wzrokiem.
Wiem i powiem... Tobie, tobie jednej. Ciebie wybraem. Nie przyjd prosi o
przebaczenie, po prostu powiem. Dawno ci wybraem, eby ci to powiedzie, i jeszcze
wtedy, kiedy mi ojciec twj o tobie opowiada, a Lizawieta ya, postanowiem to sobie.
egnaj! Nie podawaj mi rki. Jutro.
Wyszed. Sonia patrzya za nim jak za obkacem, ale i ona sama bya pprzytomna i czua
to. Krcio si jej w gowie. Boe! Skd on wie, kto zabi Lizawiet? Co znaczyy jego
1 Mt 19, 14.
395
sowa? To straszne!" Lecz mimo to myl nie przychodzia jej do gowy. Zupenie nie! O, on
musi by bardzo nieszczliwy!... Porzuci matk i siostr. Dlaczego? Co si stao? Jakie ma
waciwie zamiary? O czym mwi? Ucaowa mi nogi i mwi... Mwi (tak, wyranie to
powiedzia!), e nie moe beze mnie y... O, Boe!"
Ca noc Sonia gorczkowaa, majaczc. Zrywaa si czasami, pakaa, zaamywaa rce, to
znw zapadaa w gorczkowy sen, niy si jej Poleka, Katarzyna Iwanowna, Lizawieta,
czytanie Ewangelii i on... On, blady, z poncymi oczyma... Cauje jej nogi, pacze. O, Boe!
Za drzwiami na prawo, za tymi samymi drzwiami, ktre oddzielay mieszkanie Soni od
mieszkania Gertrudy Resslich, znajdowa si pokj przejciowy, od dawna nie zamieszkany,
nalecy do mieszkania pani Resslich i odnajmowany przez ni, jak gosiy naklejki w bramie
i ogoszenia przylepione na szybach okien wychodzcych na kana. Sonia bya przekopana, e
pokj ten jest pusty. Tymczasem przez t godzin przy drzwiach nie zamieszkanego pokoju
sta Swidrygajow i zaczaiwszy si, sucha. Kiedy Raskolnikow wyszed, Swidrygajow
posta jeszcze chwil, pomyla, poszed na palcach do swego pokoju, ssiadujcego z
pustym, wzi krzeso i po cichu przystawi je do samych drzwi pokoju Soni. Rozmowa
wydaa mu si zajmujca i znamienna. I bardzo, bardzo mu si podobaa, tak dalece, e
przynis krzeso, eby w przyszoci, choby na przykad jutro, nie naraa si na niewygod
stania przez ca godzin, lecz urzdzi si bardziej komfortowo i by zadowolonym pod
kadym wzgldem...
Kiedy nastpnego dnia rano, punktualnie o jedenastej, Raskolnikow wszed do biura wydziau
ledczego ...skiego komisariatu i zameldowa si do Porfirego Pietrowicza. Zdziwi si, e
kazano mu czeka: przynajmniej dziesi minut upyno,
396
zanim go wpuszczono. Wedug jego przewidywa powinni byli od razu rzuci si na niego,
398
ran, zaaje si, wspomina wczoraj, ze cnciaDy zapyta mnie... formalnie... o moj
znajomo z t... zabit? zaczai Raskolnikow. Po co wstawiem to zdaje siei"
przeleciao mu jak byskawica przez gow. Dlaczego tak niepokoj si tym, e wstawiem to
zdaje siT bysna nastpna myl.
Nagle zda sobie spraw z tego, e jego draliwo od samego zetknicia si z Porfirym, na
skutek dwch wyrazw, dwch tylko spojrze rozrosa si w jednej chwili do potwornych
rozmiarw... i e jest to bardzo niebezpieczne: nerwy zawodz, zdenerwowanie wzrasta. le,
le... znw powiem za duo!"
Tak, tak, tak! Moe pan by spokojny! Co si odwlecze, to nie uciecze mamrota
Porfiry Pietrowicz, chodzc koo stou, jakby bez celu, kierujc si to ku oknu, to do biurka,
to znw do stou. To unika podejrzliwego spojrzenia Raskolnikowa, to znw sam stawa i
patrzy mu prosto w oczy. Nadzwyczaj zabawnie wygldaa przy tym jego maa, tuciutka i
okrga figurka, ktra jak pika toczya si w rne strony i zaraz odbijaa si od wszystkich
cian i ktw.
Zdymy, zdymy!... Pan pali? Ma pan papierosy? Prosz papierosika cign, podajc
gociowi papierosy.
Przyjmuj pana tutaj, ale przecie moje mieszkanie jest tu obok, za przepierzeniem...
Subowe. Na razie mieszkam prywatnie. Trzeba byo przeprowadzi pewien remoncik. Ju
prawie skoczony... Wie pan, subowe mieszkanie to doskonaa rzecz. Jak pan myli?
Tak, doskonaa rzecz odpowiedzia Raskolnikow, patrzc na niego niemal drwico.
Doskonaa rzecz, doskonaa rzecz... powtarza Porfiry Pietrowicz, jakby nagle pomyla
o czym zupenie innym.
Tak, doskonaa rzecz! w kocu krzykn prawie i spojrzawszy nagle na Raskolnikowa,
zatrzyma si o dwa kroki przed nim. Uporczywe, gupawe powtarzanie, e subowe
mieszkanie to doskonaa rzecz, stao w zbyt jaskrawej sprzecznoci z powanym, mylcym i
zagadkowym spojrzeniem, jakie rzuci teraz Porfiry Pietrowicz na swego gocia.
399
A wiiuv/vyiiv LU waL/icMusc rva.SR.umiJS.uWct. i>ic HlUgl
ma si od drwicego i dosy nieostronego wyzwania:
A czy pan wie zapyta nagle, patrzc na Porfirego Pietrowicza niemal zuchwale i jakby
upajajc si sw zuchwaoci e istnieje, zdaje si, takie prawnicze prawido, taki chwyt
prawniczy przy wszelkiego rodzaju dochodzeniach: zacz z daleka, od drobiazgw albo
nawet od rzeczy powanych, ale zupenie obojtnych, eby jak si to mwi, doda otuchy
przesuchiwanemu, a waciwie, aby rozproszy jego uwag, upi czujno, a potem nagle i
cakiem niespodzianie waln prosto w eb jakim najfatalniejszym i najniebezpieczniejszym
pytaniem, czy tak? Wszelkie regulaminy i instrukcje do dzi dnia, zdaje si, wicie si tego
trzymaj.
Tak, tak... Wic sdzi pan, e ja pana tym subowym mieszkaniem, tego... co?
Powiedziawszy to, Porfiry Piet-rowicz przymkn oczy i mrugn porozumiewawczo. Co
wesoego i chytrego bysno mu w twarzy, zmarszczki na czole si wygadziy, twarz si
wycigna, oczka zwziy i nagle zanis si dugim, nerwowym miechem. Trzsc si i
koyszc caym ciaem, patrzy prosto w oczy Raskolnikowowi. Ten zacz si rwnie mia,
cho z przymusem, lecz gdy Porfiry Pietrowicz, widzc to, wybuchn takim miechem, e a
spurpurowia, wstrt przemg w Raskolnikowowie przezorno: przesta si mia, zaspi
si i dugo, z nienawici patrzy na Porfirego Pietrowicza, nie spuszczajc wzroku przez cay
czas jego dugiego, jakby rozmylnie przewlekanego miechu. Nieostronoci dopuciy si
jednak obie strony: wygldao to tak, jakby Porfiry Pietrowicz w oczy wymiewa si z
Raskol-nikowa i nic sobie nie robi z tego, e ten drugi odnosi si do niego z nienawici.
Raskolnikow uwaa t okoliczno za wiele znaczc. Zrozumia, e Porfiry Pietrowicz
poprzednio rwnie nic sobie z niego nie robi, przeciwnie, e to on wanie, Raskolnikow,
wpad w puapk, e kryje si tu oczywicie co, o czym nie wie, jaki cel, e by moe,
wszystko jest ju zaplanowane, lada chwila ujawni si i zaatakuje...
400
w star, wzi czapK i przystpi wprost do rzeczy:
Porfiry Pietrowiczu zacz zdecydowanym, cho do podranionym tonem.
Wczoraj wyjawi pan yczenie, abym przyszed do pana na jakie przesuchanie.
Zaakcentowa specjalnie wyraz przesuchanie. Przyszedem. Jeeli to panu potrzebne,
prosz pyta, jeli nie, niech mi pan pozwoli odej. Nie mam czasu, marn co do
zaatwienia... Musz i na pogrzeb tego urzdnika stratowanego przez konie, o ktrym pan
rwnie wie doda, zy zaraz na siebie za ten dodatek, i cign z wikszym jeszcze
rozdranieniem: Zbrzydo mi to wszystko, syszy pan, i to ju od dawna... i rwnie
przyczynio si do mojej choroby, sowem prawie krzykn, zdajc sobie spraw z tego, e
zdanie o chorobie jest jeszcze bardziej niewaciwe sowem, zechce pan przesucha mnie
lub zwolni, i to zaraz... Jeeli za ma pan przesuchiwa, to nie inaczej ni formalnie! Inaczej
si nie zgodz. Tymczasem egnam pana, bo my obaj nie mamy tu wsplnie nic do roboty.
Boe! O co panu chodzi! Po c mam pana przesuchiwa? zagdaka nagle Porfiry
Pietrowicz, zmieniajc natychmiast ton i wyraz twarzy oraz momentalnie przestajc si mia.
Nieche pan si uspokoi! Porfiry Pietrowicz miota si znw na wszystkie strony i
usiowa usadowi Raskolnikowa. Co si odwlecze, to nie uciecze, a wszystko to s
gupstwa! Przeciwnie, ciesz si, e pan nas nareszcie odwiedzi. Traktuj pana jako gocia.
Pan mi wybaczy ten przeklty miech, Rodionie Romanowiczu, bo tak chyba panu na imi?
Jestem nerwowy, rozmieszy mnie pan swoj dowcipn uwag. Czasami, sowo daj, trzs
si tak z p godziny jak gumelastyka1... Skonny jestem do miechu. Przy mojej kompleksji
boj si nawet udaru. Nieche pan siada, co si z panem dzieje? Prosz, dobrodzieju, bo
pomyl, e si pan obrazi...
Gumelastyka elastyczna substancja podobna do smoy.
401
Kaskolnikow sucha w milczeniu i obserwowa go, wci jeszcze gniewnie zaspiony. Usiad
wprawdzie, ale nie wypuszcza z rk czapki.
Powiem panu pewn rzecz o sobie, e si tak wyra, jako przyczynek do mojej
charakterystyki cign Porfiry Pitro wie, miotajc si po pokoju i w dalszym cigu
unikajc spojrzenia swego gocia. Jestem, widzi pan, czowiekiem nieonatym,
niewiatowym i nieznanym, a ponadto czowiekiem skoczonym, skostniaym, przejrzaym
i... i... Czy zauway pan, Rodionie Romanowiczu, e u nas, to jest u nas w Rosji, a zwaszcza
w naszych sferach petersburskich, gdy spotykaj si dwaj mdrzy ludzie, ktrzy jeszcze si
dobrze nie znaj, ale e tak powiem, szanuj si nawzajem, jak na przykad my z panem, to
przez cae p godziny nie mog znale tematu do rozmowy: siedz sztywni i skrpowani.
Wszyscy znajduj temat do rozmowy, kobiety na przykad... ludzie wiatowi na przykad,
ludzie z wyszych sfer zawsze maj temat do rozmowy, c'est de rigueur1, a ludzie przecitni,
jak my, zawsze s oniemieleni i maomwni... oczywicie, ludzie mylcy, chciaem
powiedzie. Dlaczeg to tak jest, dobrodzieju? Nie interesujemy si sprawami oglnymi czy
te jestemy a nazbyt uczciwi i nie chcemy si oszukiwa wzajemnie? Nie wiem. Co? Jak
pan sdzi? Nieche pan odoy kaszkiecik, bo to wyglda tak, jakby pan mia ju odej,
naprawd przykro mi... Ja przeciwnie, ciesz si...
Raskolnikow odoy czapk i w dalszym cigu milczc, powany i zaspiony przysuchiwa
si beztreciwej i mtnej paplaninie Porfirego Pietrowicza. Czy on rzeczywicie zamierza
rozproszy moj uwag t swoj gupi gadanin?"
Kaw pana nie czstuj, bo tu nie bardzo wypada, ale dlaczego nie mam sobie zrobi
przyjemnoci i nie posiedzie pi minut z przyjacielem bez przerwy papla Porfiry Pietro-
wicz. I wie pan, te wszystkie obowizki subowe... ale niech si pan, dobrodzieju, nie
gniewa, e ja tak cigle chodz
1 C'est de rigueur (fr.) to jest konieczne.
402
tam i z powrotem, przepraszam, bardzo si boj, eby pana, dobrodzieju, nie obrazi, a te
troch ruchu jest mi niezbdnie potrzebne. Cigle siedz i rad jestem, e z pi minut mog
pochodzi... hemoroidy... zamierzam si leczy gimnastyk. Podobno radcy stanu,
rzeczywici radcy stanu, a nawet tajni radcy1 chtnie skacz sobie przez sznureczek.
Wszystko teraz nauka, w naszych czasach... tak... Co si za tyczy moich obowizkw,
przesucha i rnych tam formalnoci... pan sam, dobrodzieju, by askaw tylko co
wspomnie o przesuchaniu... to wie pan, dobrodzieju, e czasami, doprawdy, przesuchujcy
bardziej si plcze ni przesuchiwany... Paska uwaga, dobrodzieju, na ten temat bya
zupenie suszna i wnikliwa (Raskol-nikow wcale nie zrobi podobnej uwagi!). Plcze si!
Naprawd plcze si czowiek! Cigle jedno i to samo, jak w koowrotku! Reforma ma by2 i
przynajmniej nazw maj nam zmieni, che, che, che! Co si za tyczy naszych prawniczych
chwytw, jak raczy pan dowcipnie si wyrazi, zgadzam si z panem cakowicie. Niech mi
pan powie, czy midzy wszystkimi pod-sdnymi znajdzie si kto, choby najciemniejszy
kmiotek, ktry by nie wiedzia, e zacznie si, na przykad, usypia jego czujno obojtnymi
pytaniami (wedug trafnego paskiego wyraenia), a potem nagle walnie prosto w eb
obuchem, che, che, che! Prosto w eb, wedug trafnego paskiego porwnania. Che, che!
Wic pan naprawd myla, e ja pana chciaem tym mieszkaniem... che, che! Zoliwy z pana
czowiek. No, ju nie bd. Ale, ale jedno swko woa drugie, jedna myl wywouje drug
by pan askaw poprzednio wspomnie rwnie
1 Tj. dostojnicy pitego, czwartego i trzeciego stopnia. Por. przypis na s. 36.
2 Reform sdownictwa w Rosji zapocztkowaa ustawa z 1864 r., w myl ktrej sdy traciy
charakter stanowy, rozprawy staway si jawne, a sdziowie przynajmniej formalnie
niezaleni; wprowadzono te adwokatur i na okrelonych szczeblach wczono czynnik
spoeczny (sdy przysigych). Jednoczenie uproszczono struktur sdownictwa. (Kary
cielesne z wyroku sdw cywilnych i wojskowych oraz pitnowanie zniesiono w Rosji w
1863 r., zachowujc jednak w pewnych wypadkach rzgi.)
403
o formie d propos przesuchanka... Co tam forma! Forma w wielu wypadkach, wie pan, to
drobiazg. Nieraz rozmawia si tylko po przyjacielsku, bo wygodniej. Forma nigdy nie
ucieknie, zapewniam pana. A c to jest waciwie forma, pytam pana? Nie mona
prowadzcego ledztwo krpowa form na kadym kroku. Praca ledcza jest przecie, e tak
powiem, czym w rodzaju sztuki wyzwolonej... che, che, che!
Porfiry Pietrowicz odetchn przez chwil. Wci sypa bez przerwy bezmylnymi, pustymi
frazesami, potem nagle wtrca swka zagadkowe i znw przechodzi do bahostek. Teraz
prawie biega po pokoju, coraz szybciej i szybciej przebierajc tustymi nkami, patrzy w
ziemi, praw rk zaoy na plecy, a lew wymachiwa, wykonujc rne gesty, zupenie
nie odpowiadajce temu, co w danej chwili mwi. Raskolnikow zauway, e biegajc po
pokoju, dwa razy jakby zatrzyma si na krtk chwil przy drzwiach i jakby nadsuchiwa...
Czyby czeka na kogo?"
Ma pan zupen suszno cign dalej Porfiry Pietrowicz, spogldajc na
Raskolnikowa wesoo i nad wyraz dobrodusznie (skutkiem czego ten drgn i mia si na
bacznoci) zupen suszno, kiedy raczy pan tak dowcipnie wymiewa si z form
prawniczych, che, che! Bo te nasze (niektre, naturalnie) gboko psychologiczne chwyty s
nad wyraz mieszne, a przy tym nieskuteczne w tych wypadkach, kiedy formy je krpuj. Taak! Znw wrciem do formy. Gdybym uwaa albo powiedzmy lepiej, podejrzewa, e kto,
ten, tamten czy w, popeni, e tak powiem, zbrodni w jakiej sprawie mnie powierzonej...
czowieka. A nerwy! Zapomnia pan o nerwach! Przecie wszystko to dzi takie chore, marne,
nerwowe!... A , ile w nich wszystkich jest ci! Mwi panu, to istna kopalnia. Czego
mam si obawia, gdy taki chodzi wolno po miecie! A niech sobie pochodzi, niech! Wiem
dobrze, e to moja ofiara i nigdzie mi nie ucieknie! I dokd miaby uciec, che, che! Za
granic? Polak ucieknie za granic, ale nie on, tym bardziej e ja pilnuj, przedsiwziem
odpowiednie rodki! Ucieknie w gb kraju ojczystego, co? Ale przecie tam mieszkaj
chopi, prawdziwi, rdzennie rosyjscy. Dzisiejszy wyksztacony czowiek woli raczej wizienie
ni ycie
406
z takimi cudzoziemcami, jak nasi kmiotkowie, che, che! Ale to wszystko gupstwa i pozory.
Co to znaczy: ucieknie? To tylko forma, a nie istota sprawy. Nie tylko dlatego nie ucieknie
przede mn, e nie ma dokd ucieka: psychologicznie nie moe uciec przede mn, che, che!
adne wyraonko, co? Prawo natury nie pozwoli mu uciec przede mn, choby mia dokd.
Widzia pan motyla przy wiecy? I on tak samo bdzie si koo mnie krci, bdzie si cigle
krci jak wok wiecy; wolno mu si sprzykrzy, bdzie si drczy, rozmyla, sam si
uwika jak w sieci, umczy si na mier! Mao tego, sam osobicie przygotuje mi jaki
matematyczny ksek, jakie dwa razy dwa, wystarczy tylko da mu duszy antrakt... Cigle
bdzie kry dookoa mnie, zataczajc coraz mniejsze krgi, a buch! Wpadnie mi prosto w
usta, ja za go pokn, a to naprawd wielka przyjemno, che, che! Nie wierzy pan?
Raskolnikow nie odpowiada. Siedzia blady i nieruchomy, wci z tyme napiciem
wpatrujc si w twarz Porfirego.
Dobra lekcja! myla, lodowaciejc. To ju nawet nie kot z myszk, jak to byo
wczoraj. Nie chce przecie niepotrzebnie demonstrowa mi swojej siy i... podpowiada, jest
na to za mdry... Ma inny cel, ale jaki? Gupstwo, bracie, straszysz mnie i krcisz! Nie masz
dowodw, a ten wczorajszy czowiek nie istnieje! Chcesz mnie zbi z tropu, chcesz mnie
przedwczenie zdenerwowa i w tym stanie dopa, ale nic z tego, spudujesz! Ale po co mi,
po co tak mocno podpowiada?... Liczy na moje chore nerwy!... Nie, bracie, nic z tego,
spudujesz, chocia co nieco sobie przygotowae... No, zobaczymy, co ty sobie takiego
przygotowa".
Raskolnikow zebra si w sobie, przygotowujc si do strasznej i nieznanej katastrofy.
Chwilami mia ochot rzuci si i na miejscu zadusi Porfirego. Ju wchodzc tu, obawia si
takiej furii. Czu, e wargi ma suche, serce mu koacze i piana wystpuje na usta. Mimo to
postanowi milcze i na razie nie powiedzie ani sowa. Zrozumia, e to bdzie najlepsza
taktyka w jego pooeniu, bo nie tylko sam si nie zdradzi, ale kto wie,
407
czy rozdraniwszy milczeniem swego wroga, nie doprowadzi go do zdradzenia si.
Przynajmniej liczy na to.
Widz, e pan mi nie wierzy, myli, e ja panu opowiadam takie naiwne dowcipki
cign Porfiry, coraz weselszy, bez przerwy chichoczc z zadowoleniem i znowu krc po
pokoju. Owszem, ma pan racj. Sam Bg da mi tak postur1, ktra tylko rozmiesza
ludzi, niby trefni2 jestem. Ale widzi pan, musz panu powiedzie i jeszcze raz powtrzy, e
pan, dobrodzieju, prosz wybaczy staremu czowiekowi, jest jeszcze mody, e tak powiem,
pierwsz modoci i dlatego rozum ceni pan, jak to w ogle modzie, ponad wszystko.
Byskotliwo umysu i teoretyczne dowody rozsdku nc pana. Zupenie jak na przykad
dawny austriacki Hofkriegsrat3, o ile mog co sdzi o sprawach wojskowych: na papierze
ju Napoleona rozbili i wzili w jasyr, u siebie w gabinecie wszystko bardzo sprytnie
zaplanowali i obliczyli, a tu klops: genera Mack poddaje si z ca swoj armi4, che, che!
Widz, widz, dobrodzieju, wymiewa si pan ze mnie, e ja, taki cywil, wybieram przykady
z historii wojen. C robi, to sabostka, lubi wojenne rzemioso, a szczeglnie lubi czyta
wszystkie korespondencje z frontu... rzeczywicie minem si z powoaniem. Powinienem
by suy w wojsku, naprawd. Do Napoleona moe bym nie docign, ale do majora i
owszem, che, che! Wic teraz powiem panu, mj drogi, ca prawd tyczc poszczeglnego
przypadku: rzeczywisto i natura, askawco, to s wane rzeczy i czasami potrafi sobie
zakpi z najprecy-zyjniejszej kalkulacji! Niech pan posucha starego czowieka,
1 Postura wygld zewntrzny, prezencja.
2 Trefni artowni, bazen.
3 Hofkriegsrat (niem.) Nadworna Rada Wojskowa, najwysza wadza wojskowa w Austrii.
4 Chodzi o bitw pod Ulm na Dunaju w 1805 r. Otoczony przez wojska Napoleona austriacki
feldmarszaek Karl Mack podda si z ca 20-tysiczn armi, za co stan przed sdem
wojennym; zosta zdegradowany oraz pozbawiony wszystkich odznacze.
408
mwi powanie mwic to trzydziestopicioletni Porfiry Pietrowicz jak gdyby
rzeczywicie si starza: gos mu si zmieni i caa posta si kulia a przy tym czowieka
otwartego... Czy ja jestem otwarty, czy nie? Jak pan sdzi? Zdaje si, e chyba jednak tak:
udzielam panu takich wiadomoci i nie dam adnego wynagrodzenia, che, che! Zatem
kontynuuj: uwaam, e dowcip to wspaniaa rzecz, to kwiat natury i ozdoba ycia. I jakie to
sztuczki potrafi pata! Czasami wydaje si niemoliwe, eby jaki sdzia ledczy,
biedaczysko, mg si w tym poapa. Zwaszcza e, jak to zwykle bywa, daje si ponosi
wasnej fantazji, te jest czowiekiem! I tu temu biedaczkowi ledczemu natura przychodzi w
sukurs, w tym sk! A modzie, przeceniajca znaczenie dowcipu, usuwajca wszelkie
przeszkody" (jak by pan askaw wczoraj bardzo mdrze i dowcipnie si wyrazi), nie
domyla si nawet tego. Przypumy, e on nawet skamie, on, to jest czowiek z
poszczeglnego przypadku, owo incognito1, skamie, przy tym doskonale, jak najsprytniej.
Zdawaoby si, triumf, moe rozkoszowa si owocami swego dowcipu, a tu bach! W
najciekawszym miejscu, w najskandaliczniejszym momencie mdleje! Moe to choroba,
prawda te, e nieraz bywa w pokoju bardzo duszno, ale jednak! Ale jednak nasuwa si
przypuszczenie! Zega pierwszorzdnie, nie umia jednak przewidzie natury! Oto gdzie tkwi
przewrotno! Kiedy indziej znowu ufny w bystro swego dowcipu zaczyna, robi durnia z
czowieka, ktry go podejrzewa, zblednie, jakby naumylnie, jakby udawa, ale zblednie zbyt
naturalnie, za dobrze, i znowu nasuwa si przypuszczenie! Chocia na razie uda mu si
oszuka, ale przez noc tamten si poapie, jeeli ma gow na karku. I tak na kadym kroku!
A wic: zacznie taki uprzedza wypadki, bdzie si pcha, gdzie go nie prosz, bdzie gada o
rzeczach, o ktrych wanie naleaoby milcze, bdzie plt rne bajdy, che, che! sam
przyjdzie i zacznie si dopytywa, dlaczego waciwie go
Incognito (la.) pod przybranym nazwiskiem; tu: kto.
409
jeszcze nie zabieraj? Che, che, che! To si moe zdarzy naj-byskotliwszemu czowiekowi,
psychologowi, literatowi! Natura ludzka to lustro, najdoskonalsze lustro! Naley patrzy w
nie i podziwia, w tym caa rzecz! Dlaczego pan tak poblad, Rodionie Romanowiczu, czy
panu nie duszno, moe okienko otworzy?
Niech pan si nie niepokoi, prosz odpar Raskol-nikow i nagle wybuchn miechem.
Bardzo prosz, niech pan si nie niepokoi!
Porfiry stan na wprost niego, odczeka chwil i sam rozemia si rwnie. Raskolnikow
wsta z kanapy, ostro urwawszy swj zgoa histeryczny miech.
Porfiry Pietrowiczu powiedzia gono i dobitnie, cho ledwo trzyma si na nogach
widz wreszcie wyranie, e pan po prostu podejrzewa mnie o zamordowanie tej starej i jej
siostry, Lizawiety. Owiadczam wic panu, ze swej strony, e dawno ju mi to zbrzydo.
Jeeli pan uwaa, e ma pan podstawy do prawnego cigania mnie, niech pan ciga, do
aresztowania niech mnie pan aresztuje. Ale kpi ze mnie w ywe oczy i zadrcza nie
pozwol...
Kamie pan cigle! krzykn. Pan wie doskonale, e najlepszym wykrtem dla
przestpcy jest nieukrywanie tego, czego ukry nie mona! Nie wierz panu!
Akurat, adny z pana krtacz! zachichota Porfiry Pitro wie. Nie mona z panem
doj do adu, dobrodzieju, owadna panem jaka melancholia1. Wic nie wierzy mi pan? A
ja panu mwi, e pan ju troch wierzy, doprowadz do tego, e pan uwierzy cakowicie, bo
naprawd pana lubi i szczerze pragn paskiego dobra.
Raskolnikowowi zadrgay usta.
Tak, pragn. A na zakoczenie powiem panu cign Porfiry, ujwszy lekko, po
przyjacielsku rami Raskolnikowa powyej okcia powiem panu na zakoczenie: niech
pan uwaa na swoj chorob. Poza tym zjechaa teraz do pana paska rodzina, niech pan
pamita o niej. Trzeba si ni opiekowa, troszczy si o ni, a pan j tylko niepokoi...
Co to pana obchodzi? Skd pan wie o tym? Czy to paska rzecz? A wic pan mnie ledzi i
chce mi pan da to do zrozumienia?
1 Melancholia gboka depresja psychiczna objawiajca si niechci do ycia, a nawet
mani samobjcz.
414
rrzeciez wiem to od pana samego! Pan sobie ju nie zdaje sprawy, e w zdenerwowaniu
zdradza si pan ze wszystkim przede mn i przed innymi. Od pana Razumichina rwnie
dowiedziaem si wczoraj wielu ciekawych szczegw. Pan mi przerwa, a chciaem panu
wanie powiedzie, e przez swoj podejrzliwo, mimo caej swojej bystroci, straci pan
zdrowy sd o rzeczach. Na przykad, e wrc tu do tego samego tematu, sprawa z
dzwonkiem: taki drogocenny szczeg, taki fakt (przecie niezbity fakt!) zdradziem, podaem
panu po prostu na tacy ja, sdzia ledczy! I panu to nic nie mwi? Gdybym pana cho troch
podejrzewa, czy postpibym tak? Przeciwnie: pocztkowo naleao upi paskie
podejrzenia i nie zdradza si, e ju wiem o tym fakcie. Naleao odwrci pask uwag,
potem nagle, jak obuchem paln w eb (wedug paskiego wasnego wyraenia): A co pan
robi, askawco, w mieszkaniu zamordowanej o godzinie dziesitej czy nawet o jedenastej
wieczorem? A dlaczego pan szarpa dzwonek? A dlaczego wypytywa si pan o krew? A
dlaczego pan zawraca gow strom i chcia posa ich do cyrkuu, do rewirowego?"
Gdybym cho odrobink podejrzewa, to tak wanie powinienem by si zachowa.
Naleaoby przesucha pana wedug wszelkich prawide, zrobi rewizj, a moe nawet
aresztowa... Skoro za postpiem inaczej, to znaczy, e nie ywi w stosunku do pana
adnych podejrze! A pan straci trzewy pogld i nic pan nie rozumie, powtarzam!
Raskolnikow drgn caym ciaem. Porfiry oczywicie to zauway.
Pan cigle kamie! krzykn Raskolnikow nie wiem, jaki ma pan w tym cel, ale
cigle pan kamie...Poprzednio mwi pan co zupenie innego, wic nie myl si... Pan
kamie.
Ja kami? podchwyci Porfiry, najwyraniej dotknity, ale nadal z min weso i
drwic, jakby za nic mia opini pana Raskolnikowa o sobie ja kami? A jak
zachowaem si wczoraj wobec pana (ja, sdzia ledczy)? Podpowiadaem panu, podsuwaem
rodki obrony, zwracaem uwag na t ca
415
psycnoiogi: ^norooa moy, gorczka, poKrzywuzeme, melancholia, rewirowi i inne rzeczy!"
Co? Che, che... Cho prawd powiedziawszy, to wszystkie te psychologiczne rodki obrony,
wymwki i wykrty s bardzo ryzykowne i jak kij maj dwa koce: Choroba niby, gorczka,
zjawy, majaczyem, nie pamitam..." Wszystko to prawda, ale dlaczego to, dobrodzieju, w tej
chorobie, w gorczce majaczyy si akurat takie wanie zjawy, a nie inne? Bo mogy si
przecie majaczy inne, no nie? Che, che, che!
Raskolnikow spojrza na niego wyniole i z pogard.
Sowem powiedzia gono i z naciskiem, wstajc i odpychajc przy tym nieco
Porfirego sowem, chc wiedzie: uznaje mnie pan ostatecznie za wolnego od podejrze
czy nie! Niech pan powie, Porfiry Pietrowiczu, niech mi pan powie kategorycznie, zaraz,
natychmiast!
Co to za historia! adny los mam z panem! zawoa Porfiry z min weso, chytr i
zupenie spokojn. Po co ma pan wiedzie, po co chce pan tyle wiedzie, skoro nikt pana
wcale jeszcze nie zaczai niepokoi? Jest pan jak dziecko: dajcie mi zapaki do zabawy!
Dlaczego pan tak si niepokoi? Dlaczego pan si sam do nas wprasza, z jakiego powodu? Co?
Che, che, che!
Powtarzam panu! krzykn z furi Raskolnikow e nie mog ju wytrzyma...
Czego? Niepewnoci? przerwa mu Porfiry.
Niech pan mnie nie drczy! Nie chc!... Mwi panu, e ja nie chc!... Nie mog i nie
chc!... Syszy pan, czy pan syszy? krzycza, znowu, walc pici w st.
Ciszej, prosz ciszej! Ludzie usysz! Mwi powanie: niech pan si strzee. Ja nie
artuj! powiedzia szeptem Porfiry, ale tym razem nie mia ju na twarzy wyrazu
przestrachu i babskiej dobrodusznoci. Przeciwnie, teraz po prostu rozkazywa, surowo
cignwszy brwi i jakby od razu odrzucajc wszelkie niedomwienia i dwuznaczniki. Ale
trwao to tylko chwil. Raskolnikow, zaskoczony zrazu, wpad nagle
416
w isiiiy szat. /\ie rzecz aziwna, znowu usucna rozkazu, aby mwi ciszej, chocia trzs si
w najsilniejszym paroksyzmie wciekoci.
Ja nie pozwol si drczy! szepta jak poprzednio, z blem i nienawici, zdajc sobie
nagle spraw z tego, e nie moe si oprze rozkazowi, co doprowadzao go do wikszej
jeszcze furii. Niech pan mnie aresztuje, niech pan mnie rewiduje, ale niech pan zechce
dziaa formalnie, a nie igra ze mn. Niech pan si nie way...
O formalnoci niech pan bdzie spokojny przerwa mu Porfiry z chytrym umieszkiem,
jakby z luboci obserwujc Raskolnikowa tym razem zaprosiem pana, mj dobrodzieju,
prywatnie, tylko po przyjacielsku.
Nie chc paskiej przyjani, pluj na pask przyja! Syszy pan! Dosy, bior czapk i
wychodz. No, a co teraz powiesz, jeeli masz zamiar mnie aresztowa?
Chwyci czapk i skierowa si ku drzwiom.
Nie ma pan ochoty zobaczy niespodzianki? zachichota Porfiry, znowu chwytajc go
za okie i zatrzymujc przy drzwiach. Najwyraniej by coraz weselszy i figlarniejszy, co
ostatecznie wyprowadzio Raskolnikowa z rwnowagi.
Co za niespodzianka? Co znowu? zapyta, zatrzymujc si i ze strachem patrzc na
Porfirego.
Niespodzianka siedzi tutaj za drzwiami, che, che, che! wskaza palcem na zamknite
drzwi w przepierzeniu, prowadzce do subowego mieszkania. Zamknem j na klucz,
eby nie ucieka.
Co takiego? Gdzie? Co?... Raskolnikow podszed do drzwi, chcia je otworzy, ale byy
zamknite na klucz.
Zamknite, a oto klucz!
Rzeczywicie Porfiry wyj z kieszeni klucz i pokaza mu.
Cigle kamiesz! zawy Raskolnikow, nie panujc ju zupenie nad sob. esz,
przeklty banie! i rzuci si na cofajcego si ku drzwiom, ale wcale nie przestraszonego
Porfirego. Rozumiem wszystko, rozumiem! skoczy do niego. esz i dranisz mnie,
ebym si zdradzi...
14 -- Zbrodnia i kara
417
ivw\aijmv ivv^mcnivj WIVA.U, \j.*J ui wu^iyj u, uaiva^it/j JU^ un_y uo.
nie mona si zdradzi. Przecie pan wpad w sza. Niech pan nie krzyczy, bo zawoam ludzi.
esz, nic si nie stanie! Woaj sobie ludzi! Wiedziae, e jestem chory, i chciae mnie
doprowadzi do szau, ebym si zdradzi, to by twj cel! Nigdy! Przedstaw mi fakty! Ja
wszystko zrozumiaem! Nie masz faktw, masz tylko gupie, marne poszlaki od
Zamietowa!... Znae moje usposobienie, chciae mnie doprowadzi do furii, a potem nagle
oszoomi popami i delegatami... Czekasz na nich! Co? Dlaczego zwlekasz? Gdzie s? Dawaj
ich tu!
Jacy znw delegaci, dobrodzieju! Co te si temu czowiekowi majaczy! Ale tak nie
mona dziaa formalnie, jak si pan wyraa, pan si nie zna na rzeczy, mj drogi... A
formalnoci nie uciekn, sam si pan o tym przekona... bka Porfiry, nasuchujc pod
drzwiami.
W istocie, w drugim pokoju pod samymi drzwiami sycha byo jaki haas.
Aha, id! krzykn Raskolnikow posae po nich!... Czekae na nich!... Obliczye
sobie... No, dawaj ich tu wszystkich: delegatw, wiadkw, kogo chcesz... Dawaj! Jestem
gotw! Gotw!...
Ale w tej chwili zdarzyo si co dziwnego, co tak nieoczekiwanego w tych warunkach, e
oczywicie ani Raskolnikow, ani Porfiry Pietrowicz nie mogli spodziewa si podobnego
rozwizania.
VI
Pniej na wspomnienie tego momentu przed oczami Ras-kolnikowa stawaa nastpujca
scena.
Haas pod drzwiami nagle szybko wzmg si i drzwi si uchyliy.
Co to znaczy? krzykn z irytacj Porfiry Pietrowicz. Uprzedzaem przecie...
418
Przez chwil nie byo odpowiedzi, lecz wida byo, e za drzwiami kilku ludzi z kim si
szamotao.
Co to ma znaczy? powtrzy zaniepokojony Porfiry.
Przyprowadzilimy aresztanta, Mikoaja odezwa si jaki gos.
Nie potrzeba! Precz! Czeka... Skd si tu wzi? Co za porzdki! krzycza Porfiry,
rzucajc si do drzwi.
Bo on... zacz ten sam gos i nagle urwa.
Przez par sekund, nie duej, trwaa prawdziwa walka. Nagle kto kogo odepchn z si i
zaraz potem do gabinetu Porfirego wpad jaki bardzo blady czowiek.
Wyglda ten czowiek na pierwszy rzut oka bardzo dziwnie. Patrzy wprost przed siebie, lecz
zdawa si nikogo nie widzie. W oczach mia wielk determinacj, ale zarazem miertelna
blado pokrywaa twarz, jak gdyby przyprowadzono go na miejsce kani. Zupenie biae
wargi dray mu z lekka.
By jeszcze bardzo mody, ubrany by jak czowiek z ludu, redniego wzrostu, szczupy, z
wosami przystrzyonymi nad czoem, z delikatnymi, troch ostrymi rysami twarzy.
Odepchnity przez niego konwojent wpad za nim do pokoju i zdoa chwyci go za rami.
Ale Mikoaj wyszarpn rk i wyrwa mu si ponownie.
W drzwiach stoczyo si kilku ciekawych. Niektrzy z nich chcieli rwnie wej do pokoju.
Wszystko to trwao zaledwie chwil.
Precz! Jeszcze za wczenie! Czekaj, pki si ciebie nie wezwie!... Dlaczego
przyprowadzono go tak wczenie? bka Porfiry Pietrowicz, bardzo niezadowolony i zbity
z tropu. Mikoaj nagle pad na kolana.
Co ci jest? krzykn zdumiony Porfiry.
Moja wina! Mj grzech! Ja zabiem! nagle wyrzek nieco zdawionym, lecz do
dononym gosem Mikoaj.
Z dziesi sekund trwao milczenie. Wszystkich ogarno osupienie; cofn si nawet
konwojent i ju nie zblia si do Mikoaja, lecz zrejterowawszy odruchowo ku drzwiom,
znieruchomia.
419
v_,o laKiegoi wrzasn rornry, oirzsajc si z osmpie-nia.
Ja... zabiem... po chwili milczenia powtrzy Mikoaj.
Jak to?... Ty?... Jak to?... Kogo zabie? Porfiry Pietrowicz najwyraniej straci gow.
Mikoaj znowu milcza przez chwil.
Alon Iwanown i jej siostr, Lizawiet, ja... zabiem... siekier. Zamroczyo mnie...
doda i znowu zamilk. Wci jeszcze klcza.
Porfiry Pietrowicz kilka chwil sta, jakby si zastanawiajc, lecz nagle drgn i machn rk
na nieproszonych wiadkw, ktrzy natychmiast zniknli, zamykajc za sob drzwi.
Nastpnie spojrza na stojcego w kcie Raskolnikowa, zwrci si w jego stron, lecz nagle
zatrzyma si, przenis spojrzenie na Mikoaja, potem znw spojrza na Raskolnikowa, znw
na Mikoaja i jakby go co poderwao, znw natar na Mikoaja.
A ty czego mi si tu wyrywasz z tym twoim zamroczeniem! krzykn na niego prawie
ze zoci. Jeszcze si ciebie nie pytaem, czy ci zamroczyo, czy nie... Gadaj: ty zabi?
Ja zabiem... meldowa przyszedem... przemwi Mikoaj.
Uf! Czym zabie?
Siekier. Narychtowaem sobie.
A to mu pilno! Sam? Mikoaj nie zrozumia pytania.
Sam zabie?
Sam. A Mifka nie winien i nic nie ma do tego.
Nie spiesz si tak z tym Mifk! Uf.... Wic jake ty, jake ty zbieg wtedy ze schodw?
Przecie stre spotkali was obu?
Dla niepoznaki ino... wtedy... biegem z Mifk rzek Mikoaj, jakby spieszc si z
uprzednio przygotowan odpowiedzi.
No, tak, oczywicie! krzykn ze zoci Porfiry. Powtarza cudze sowa mrukn
jakby do siebie i nagle znowu spostrzeg Raskolnikowa.
420
Wida byo, e tak zaj go Mikoaj, i na chwil zapomnia o Raskolnikowie. Raptem zda
sobie z tego spraw i zmiesza si nawet...
Rodionie Romanowiczu, dobrodzieju! Przepraszam! rzuci si ku niemu. To
niepodobiestwo, bardzo prosz... pan tu nie moe... ja sam... widzi pan, jakie niespodzianki.
Prosz bardzo!... ujwszy Raskolnikowa za rk, wskazywa drzwi.
Pan, zdaje si, nie spodziewa si tego? rzek Raskol-nikow, dobrze jeszcze nie
pojmujc sytuacji, ale ju zdywszy nabra odwagi.
A i pan, dobrodzieju, nie spodziewa si. Ale rczka panu dry! Che, che!
I pan dry, Porfiry Pietrowiczu.
I ja dr, nie spodziewaem si!...
Stali ju we drzwiach. Porfiry niecierpliwie czeka na wyjcie Raskolnikowa.
Zatem niespodzianki ju mi pan nie pokae? spyta drwico Raskolnikow.
Mwi, a zbki jeszcze mu w ustach dzwoni, che, che! Zoliwy z pana czowiek! No, do
widzenia.
Wedug mnie: egnaml
Jak Bg da, jak Bg da! mrukn Porfiry z jakim krzywym umiechem.
Przechodzc przez kancelari, Raskolnikow zauway, e sporo osb bacznie mu si
przypatruje. W poczekalni zdy dostrzec w tumie obu strw z tamtego domu, ktrych
wtedy w nocy chcia sprowadzi do rewirowego. Stali, czekajc na co. Jednak zaledwie
zdy wyj na schody, znw usysza za sob gos Porfirego Pietrowicza. Odwrciwszy si,
zobaczy, e ten, zadyszany, dogania go.
Jedno sweczko, Rodionie Romanowiczu. Tam z ca t spraw, jak Bg da, ale jednak
lecz mimo to do faktw jeszcze nie doszo, jeszcze wszystko byo wzgldne. Ale czy teraz
ocenia on to, jak naley? Czy si nie myli? Do czego waciwie dy dzi Porfiry? Czy
rzeczywicie mia co przygotowanego na dzisiaj? I co waciwie? Czy rzeczywicie czeka
na co, czy nie? Jak wygldaoby ich dzisiejsze rozstanie, gdyby nie nieoczekiwana katastrofa
z Mikoajem?
423
Porfiry odkry prawie wszystkie swoje karty, ryzykowa co prawda, ale odkry, i gdyby
wiedzia co wicej (Raskolnikow by cigle tego mniemania), zdradziby si z tym rwnie.
Co to bya za niespodzianka"? Drwiny czy co? Czy to miao jakie znaczenie, czy nie? Czy
mogo si pod tym kry co podobnego do faktu, do konkretnego oskarenia? Wczorajszy
go? Gdzie on przepad? Gdzie by dzisiaj? Jeeli jednak Porfiry wie co konkretnego, to
musi to mie zwizek z wczorajszym gociem...
Raskolnikow siedzia na kanapie z nisko zwieszon gow, z okciami na kolanach, z twarz
ukryt w doniach. Dra jeszcze nerwowo na caym ciele. Wreszcie wsta, wzi czapk,
zastanowi si chwil i skierowa si ku drzwiom.
Mia przeczucie, e przynajmniej dzi nie grozi mu adne niebezpieczestwo. Nagle poczu w
sercu niemal rado: zapragn zaraz pj do Katarzyny Iwanowny. Na pogrzeb oczywicie
si spni, ale na styp jeszcze zdy i tam zobaczy Soni.
Zatrzyma si, pomyla i bolesny umiech zagoci mu na ustach.
Dzisiaj! Dzisiaj! powtarza sobie. Tak, jeszcze dzisiaj! Tak trzeba...
Chcia wanie otworzy drzwi, gdy nagle zaczy uchyla si same. Zadra i odskoczy do
tyu. Drzwi odchylay si wolno, po cichu i nagle stana przed nim posta wczorajszego
czowieka spod ziemi.
Czowiek ten zatrzyma si na progu, spojrza na Raskol-nikowa i wszed do pokoju. By
zupenie taki sam, jak wczoraj: ta sama posta, tak samo ubrany, ale twarz i spojrzenie bardzo
si zmieniy: wyglda na zgnbionego i zatrzymawszy si na chwil, westchn gboko.
Gdyby jeszcze podpar doni i przekrzywi gow na bok, wygldaby zupenie jak stara
baba.
Czego pan chce? zapyta Raskolnikow i struchla. Czowiek milcza i nagle pokoni mu
si gboko, prawie do ziemi, przynajmniej palcami prawej rki dotkn podogi.
Czego pan chce? krzykn Raskolnikow.
424
Przepraszam cicho wyrzek czowiek.
Za co?
Niesusznie podejrzewaem.
O co?
O ze zamiary. Przygldali si sobie uwanie.
Zo mnie wzia. Kiedy pan wtedy przyszed, moe trynknity, wzywa stry do
cyrkuu i pyta si o krew, zo mnie wzia, e pana pucili, wziwszy za pijanego, taka
zo, e nawet ch do spania mnie odesza. A przyuwaywszy adres, przychodzio si tu
wczoraj i pytao...
Kto przychodzi? przerwa mu Raskolnikow, zaczynajc popiesznie szpera w
pamici.
A niby ja, ukrzywdziem pana.
To pan jest z tamtego domu?
Ja tam wtedy z nimi w bramie stojaem, pan nie pamita? Mam tam swoj warsztacin, nie
od wczoraj. Kunierze jezdemy, miastowi, chaupnicy... A ju najbardziej zo mnie o to
wzia...
I nagle Raskolnikow przypomnia sobie wyranie ca oneg-dajsz scen pod bram.
Uprzytomni sobie, e prcz strw stao tam jeszcze kilku mczyzn i jakie kobiety.
Cz pita
i
Ranek, ktry nastpi po fatalnym zajciu z Duni i Pulcheri Aleksandrown, przynis
uynowi otrzewienie. Ku wielkiemu swemu zmartwieniu zaczai powoli oswaja si z
myl, e to, co jeszcze wczoraj wydawao mu si*czym prawie fantastycznym, byo jednak
rzeczywistoci nie do naprawienia, jakkolwiek cigle jeszcze niezupenie prawdopodobn.
Czarna mija uraonej mioci wasnej ca noc ksaa mu serce. Zaraz po wstaniu z ka
uyn przejrza si w lustrze. Obawia si, czy mu si przypadkiem w nocy nie ulaa.
Pod tym wzgldem jednak wszystko byo na razie w porzdku. Obejrzawszy starannie swoj
godn, bia, ostatnio nieco nalan twarz, uyn nabra na chwil otuchy i niezachwianego
przekonania, e potrafi znale sobie inn narzeczon, kto wie nawet, czy nie
odpowiedniejsz. W tej samej jednak chwili zreflektowa si i splun energicznie, wywoujc
tym milczcy, lecz sarkastyczny umiech swego modego przyjaciela i wsplokatora
Andrzeja Siemionowiea Lebieziatnikowa. Umiech ten uyn zauway i postanowi
zakonotowa w pamici. W ostatnich czasach sporo ju sobie notowa w pamici na koncie
swego modego przyjaciela. Gniew jego wzmg si jeszcze, gdy
428
zorientowa si nagle, e nie powinien by opowiada Andrzejowi o wczorajszych
wydarzeniach. To by drugi bd, popeniony wczoraj w afekcie, w rozdranieniu, przez
nadmiern ekspansywno... Potem przez cay ten ranek przykroci szy jedna za drug.
Nawet w sdzie najwyszym nie powioda mu si pewna sprawa, ktr tam zaatwia.
Najbardziej jednak zdenerwowa go gospodarz domu, od ktrego, w przewidywaniu bliskiego
lubu, wynaj mieszkanie. Mieszkanie to uyn odnawia na wasny rachunek. Gospodarz,
wzbogacony Niemiec, za nic nie chcia zwolni go z zawartego kontraktu i da wypaty
caego przewidzianego odszkodowania bez wzgldu na to, e uyn oddawa mu lokal niemal
cakowicie odnowiony. Rwnie w skadzie mebli za nic nie chciano zwrci choby rubla z
zadatku danego na kupione, lecz jeszcze nie zabrane meble. Nie mog si przecie oeni
tylko dla mebli!" zgrzyta zbami uyn i w tej samej chwili raz jeszcze bysna mu
rozpaczliwie nadzieja: Czy rzeczywicie wszystko bezpowrotnie przepado i skoczyo si?
A moe sprbowa raz jeszcze?" Myl o Duni raz jeszcze rozniecia pokus w jego sercu.
Myl ta drczya go i gdyby mona byo samym tylko yczeniem zabi Raskolnikowa, uyn
na pewno wypowiedziaby teraz to yczenie.
Bd mj polega rwnie na tym, e nie dawaem im wcale pienidzy myla z
przygnbieniem, wracajc do pokoiku Lebieziatnikowa i przez co u diaba tak zydziaem?
Przecie nie byo tu nawet adnego wyrachowania! Chciaem, eby je bieda dobrze
przycisna, eby doprowadzi do tego, by patrzyy na mnie jak na swego wybawc, a
tymczasem one... Tfu!... Jednak ebym wyda przez ten czas na przykad z tysic piset rubli
na wypraw, prezenty, rne bombonierki, nesesery, biuteri, materiay, cay ten kram od
Knopa1 i z magazynu angielskiego, to byoby przyzwoiciej i... zrczniej! Nie zerwayby teraz
tak atwo ze mn! To s tego rodzaju ludzie, e
Knop waciciel sklepu galanteryjnego na Newskim prospekcie.
429
uwaaliby za swj moralny obowizek zwrci wszystko przy zerwaniu, i prezenty, i
pienidze. A zwraca byoby trudno i przykro! No i wyrzuty sumienia: jake mona tak
dowioda, jest cigle jakby za mao samodzielna, za mao, e tak powiem, niezalena, zbyt
mao negujca, aby moga ostatecznie wyzby si pewnych przesdw i... gupstw. Mimo to
doskonale rozumie pewne rzeczy. Na przykad, wspaniale poja spraw caowania w rk, to
jest, e mczyzna ponia kobiet, caujc j w rk. Dyskutowano u nas na ten temat i zaraz
jej to powtrzyem. Suchaa rwnie uwanie o stowarzyszeniach robotniczych we Francji.
Teraz tumacz jej spraw wolnego wstpu do mieszka w przyszym spoeczestwie.
439
A to co znowu?
Dyskutowano ostatnio nad nastpujc spraw: czy czonek komuny ma prawo wej o
kadej porze do pokoju innego czowieka, mczyzny lub kobiety... Zdecydowano, e ma...
A jeeli ten lub ta zajci s w danej chwili zaatwianiem naturalnej potrzeby, che, che!
Andrzej Siemionowicz zirytowa si.
Pan cigle w kko jedno i to samo! Tylko o jednym pan myli, o tych przekltych
potrzebach"! krzykn z nienawici. Tfu! Zy, wcieky jestem, e wtedy, zapoznajc
pana z naszym programem, wspomniaem przy tym zbyt wczenie o tych przekltych
potrzebach. Niech to diabli porw! To przede wszystkim kole w oczy ludzi podobnych panu i
ostrz sobie na tym zby, jeszcze zanim racz si dowiedzie, o co idzie! I myl, e maj
racj! Te maj z czego by dumni! Tfu! Kilkakrotnie ju stwierdziem, e cae to
zagadnienie mona wykada nowicjuszom dopiero na samym kocu, kiedy ju uwierz w
nasz system, gdy czowiek jest ju uksztatowany i ukierunkowany. Bo niech mi pan powie,
prosz, co pan waciwie widzi haniebnego i niegodnego, na przykad, w kloakach? Ja
pierwszy gotw jestem czyci jakie pan tylko chce kloaki! To nie jest adne powicenie! To
po prostu praca, szlachetna, przynoszca korzy spoeczestwu praca, nie gorsza od innych,
a na pewno lepsza od dziaalnoci jakiego tam Puszkina czy Rafaela, bo poyteczniejsza.
I szlachetniejsza, szlachetniejsza, che, che, che!
Co to znaczy: szlachetniejsza? Nie przyjmuj podobnych wyrae przy okrelaniu
dziaalnoci czowieka. Szlachetniej", godniej" to wszystko gupstwa, bzdury, stare
przesdy, ktrych nie uznaj. Wszystko to, co jest poyteczne dla ludzkoci, jest szlachetne.
Jeden tylko wyraz rozumiem: poyteczne^. Niech pan sobie chichocze, ile si panu podoba,
ale tak jest!
uyn mia si gono. Skoczy liczy i schowa pienidze, ktrych cz zostawi jednak w
jakim celu na stole. Owa
440
sprawa kloak", mimo swej bahoci, bya ju kilkakrotnie powodem ktni i zrywania
stosunkw midzy uynem a jego modym przyjacielem, Andrzej Siemionowicz bowiem
irytowa si rzeczywicie, uyn za nie posiada si wtedy z radoci. Tym razem mia
szczegln ochot zirytowa Lebieziatnikowa.
To przez swoje wczorajsze niepowodzenie jest pan dzi taki zy i czepia si wyrwao
si w kocu Lebieziatnikowowi, ktry pomimo swej niezalenoci" i wszystkich swoich
protestw" nie mia oponowa uynowi i z przyzwyczajenia, wyniesionego z dawnych lat,
odnosi si do niego wci jeszcze z pewnym respektem.
Niech mi pan powie przerwa mu uyn wyniole i z rozdranieniem czy pan
moe... albo inaczej, czy rzeczywicie stosunki paskie ze wzmiankowan osob s tak
bliskie, e mona by j teraz poprosi na chwil do naszego pokoju? Zdaje si, e wszyscy ju
wrcili z cmentarza... Sysz, e zaczai si tam ruch... Chciabym zobaczy t osob.
A po co waciwie? zapyta ze zdziwieniem Lebieziat-nikow.
A tak, mam interes. Dzi albo jutro wyprowadz si std i dlatego chciabym jej
zakomunikowa... Zreszt, moe pan zosta tutaj podczas rozmowy. Bo mgby pan sobie
Bg wie co pomyle.
Nic sobie nie pomyl... Tak si tylko spytaem i jeeli ma pan do niej interes, to nic
Ta-ak. Zatem niech pani ma to na uwadze. A na razie zechce pani askawie przyj dla
swojej rodziny na pierwsze potrzeby pewn sum ode mnie osobicie. Bardzo, ale to bardzo
pragnbym, eby przy tym nie byo wymieniane moje nazwisko. Oto prosz... sam jestem w
kopotach, nie mog wicej...
uyn poda Soni banknot dziesiciorublowy, starannie go rozwinwszy. Sonia przyja,
zaczerwienia si, zerwaa si z miejsca, wybekotaa co i pospiesznie zacza si egna.
uyn uroczycie odprowadzi j do drzwi. Wybiega wreszcie z pokoju, zdenerwowana i
wymczona, i bardzo zmieszana wrcia do Katarzyny Iwanowny.
Podczas caej tej sceny Andrzej Siemionowicz sta przy oknie lub chodzi po pokoju, nie
chcc przerywa rozmowy. Kiedy Sonia wysza, podszed do uyna i uroczycie ucisn
mu rk.
Wszystko syszaem i wszystko widziaem rzek, akcentujc ostatni wyraz. To byo
szlachetne, to jest chciaem
445
powiedzie, mazKie! ran cncia unikn podzikowa, zauwayem to! I chocia przyznaj,
e z zasady nie pochwalam prywatnej dobroczynnoci, bo ona nie tylko nie tpi radykalnie
za, aleje nawet podtrzymuje, to jednak nie mog nie przyzna, e z zadowoleniem patrzyem
na paski postpek. Tak, tak, to mi si podobao.
E, to gupstwo! mrukn uyn nieco poruszony, przygldajc si Lebieziatnikowowi.
Nie, to nie jest gupstwo! Czowiek dotknity i obraony, jak pan wczorajsz histori, a
jednoczenie zdolny do pamitania o nieszczciu innych, taki czowiek... nawet, gdy
popenia bd spoeczny, godzien jest szacunku! Nie spodziewaem si tego po panu, tym
bardziej z paskimi przekonaniami, ach! Jak bardzo szkodz panu paskie przekonania! Jak
pana denerwuje, na przykad, wczorajszy zawd! wykrzykiwa poczciwy z natury
Lebieziatnikow, czujc znowu przypyw sympatii dla uyna. Po co panu, po co panu to
maestwo, to legalne maestwo, szanowny, kochany Piotrze Pietrowiczu?!1 Na co panu
koniecznie ta legalno w maestwie? Moe mnie pan obi, a ja mimo to bd utrzymywa,
e si ciesz, ciesz, e to nie doszo do skutku, e pan jest wolny, e pan nie jest jeszcze
zupenie stracony dla ludzkoci, ciesz si z tego... No, widzi pan, wypowiedziaem si!
Po to, e nie mam ochoty by rogaczem w paskim wolnym zwizku i niaczy cudzych
dzieci, po to potrzebne mi jest legalne maestwo odpowiedzia uyn, eby
odpowiedzie cokolwiek. By zamylony i mocno czym zaabsorbowany.
Dzieci? Pan wspomnia o dzieciach? drgn Andrzej Siemionowicz jak ko wojskowy,
ktry usysza pobudk. Dzieci to zagadnienie spoeczne pierwszorzdnej wagi, zga1 Wywody Lebicziatnikowa stanowi strywializowany, a w istocie sparodiowany wykad
koncepcji maestwa w powieci Co robi? Nikoaja Czer-nyszewskiego.
446
u/,mii Me. i-ccz /.agaumeme 10 oozie inaczej rozwizane. s lacy, ktrzy zupenie
odmawiaj dzieciom racji bytu, podobnie jak wszystkiemu, co przypomina rodzin. O
dzieciach pomwimy pniej, teraz zajmiemy si spraw rogw. Przyznam si panu, e jest to
moja saba strona. To wstrtne, huzarskie wyraenie Puszkina1 jest nie do pomylenia w
sowniku przyszoci. Waciwie, co to s rogi? O, c to za nieporozumienie! Jakie rogi? Po
co rogi?... C za gupstwa! Wanie w wolnym zwizku nie bdzie na nie miejsca! Rogi to
jedynie naturalna konsekwencja kadego legalnego maestwa, s one, e tak powiem, jego
ulepszeniem, protestem, zatem w tym rozumieniu nie s nawet niczym poniajcym... Jeeli
kiedykolwiek przypumy tu tak niedorzeczno zawr legalne maestwo, to nawet
bd si cieszy z tych rogw, ktre pan uwaa za tak hab. Powiem wtedy swej onie:
Przyjaciko moja, do tej chwili kochaem ci tylko, a teraz ci szanuj, bo zdobya si na
protest". Pan si mieje? To dlatego, e nie potrafi pan zerwa z przesdami! Do diaba,
rozumiem przecie, na czym polega waciwie przykro, gdy zdradza legalna maonka, ale
wszak jest to tylko pody skutek podego faktu, ktry obie strony ponia jednakowo. Kiedy
za spraw rogw stawia si zupenie szczerze, jak w wolnym zwizku, przestaj one istnie,
s nie do pomylenia i trac nawet sw nazw. Przeciwnie, ona paska dowiedzie panu
jedynie swego szacunku, uwaajc pana za niezdolnego do przeciwstawiania si jej szczciu
i dostatecznie uwiadomionego, by nie mci si na niej za nowego ma. Niech to diabli, ale
marz czasem, e gdyby mnie wydano za m, tfu! gdybym zawar zwizek maeski,
wszystko jedno wolny czy legalny, to sam sprowadzibym onie kochanka, jeliby si zbyt
dugo nie moga na to zdoby. Przyjaciko moja powiedziabym jej kocham ci, lecz
nade wszystko pragn, eby mnie szanowaa!" Tak! Moe nie mam racji, co?
1 Chodzi o okrelenie majestatyczny rogacz" w Eugeniuszu Onieginie (l ,XH) Aleksandra
Puszkina.
447
siuunai, cmiaiuczi;, icuz ucz, szczcgumcgu wania. Nawet nie sucha bardzo uwanie. W
rzeczywistoci myla o czym innym i Lebieziatnikow zauway to w kocu. uyn by
czym przejty, zaciera rce, zamyla si. Wszystko to Andrzej Siemionowicz przypomnia
sobie pniej i skojarzy...
II
Trudno powiedzie, jakie waciwie pobudki zrodziy w skoatanej gowie Katarzyny
Iwanowny myl o urzdzeniu tej bezsensownej stypy. Z przeszo dwudziestu rubli,
ofiarowanych przez Raskolnikowa na pogrzeb Marmieadowa, na styp poszo prawie
dziesi. Moliwe, e Katarzyna Iwanowna poczuwaa si wzgldem nieboszczyka do
obowizku uczczenia jego pamici, jak naley", eby wszyscy lokatorzy, a zwaszcza
Amalia Iwanowna, wiedzieli, e by on nie tylko nie gorszy od nich, ale moe nawet
znacznie lepszy", i eby nikt nie omiela si zadziera nosa". Moliwe, e wpyna na to
owa specyficzna duma ludzi biednych, wskutek ktrej przy pewnych ceremoniach,
obowizujcych w yciu wszystkich i kadego z osobna, wielu biedakw wyazi wprost ze
skry i wysupuje ostatni zaoszczdzony grosz, eby tylko byo nie gorzej ni u innych" i
eby ci inni czasami ich nie obgadali". By moe rwnie, e Katarzyna Iwanowna
zapragna wanie przy tej okazji, w chwili, kiedy zdawaoby si, e jest zupenie przez
wszystkich opuszczona, dowie tym marnym i podym lokatorom", e ona nie tylko umie
y i przyjmowa", ale e w ogle nie nalea jej si taki marny los, bo bya wychowana w
porzdnym, ba, nawet arystokratycznym domu ojca pukownika" nie po to, eby samej
zamiata i pra szmaty dzieciom po nocach. Takie paroksyzmy1 dumy i prnoci zdarzaj
si czasem
1 Paroksyzm nage wystpienie lub nasilenie si objaww choroby, atak.
448
najoieaniejszym i najoaraziej zgnbionym ludziom, i bywa, ze nieraz staj si ich obsesj.
Przy tym Katarzyna Iwanowna wcale nie naleaa do zgnbionych: okolicznoci mogy j
zabi, ale nie mogy jej zgnbi moralnie, to jest zastraszy i zama jej woli. Poza tym Sonia
zupenie susznie mwia, e jej si rozum miesza. Nie mona byo wprawdzie stwierdzi tego
konkretnie i ostatecznie, ale rzeczywicie w cigu ostatniego roku jej biedny mzg znis zbyt
wiele, aby to mogo pozosta bez ladu. Silnie zaawansowane suchoty rwnie przyczyniaj
si, zdaniem lekarzy, do pomieszania zmysw.
Trunkw w liczbie mnogiej i w rnych gatunkach nie byo, madery rwnie: bya to
przesada, ale wino byo. Poza tym: wdka i rum, piwo, wszystko w najgorszym gatunku, ale
w dostatecznej iloci. Prcz kutii byy trzy czy cztery dania (w tym rwnie bliny), wszystko
z kuchni Amalii Iwanowny, ponadto nastawiono dwa samowary, bo projektowano po
obiedzie herbat i poncz. Zakupy poczynia sama Katarzyna Iwanowna przy pomocy jednego
z lokatorw, marnego Polacz-ka, ktry Bg wie po co mieszka u pani Lippewechsel. Od razu
zgosi si do Katarzyny Iwanowny na posyki i biega na zamanie karku przez cay
wczorajszy dzie i cae dzisiejsze rano z wywieszonym jzykiem, jakby umylnie si stara,
by ten ostatni szczeg nie uszed uwagi. Przybiega co chwila z kadym gupstwem do
Katarzyny Iwanowny, szuka jej nawet na targu, nazywa j bez przerwy pani choryn",
a w kocu zbrzyd jej ze szcztem, cho pocztkowo twierdzia, e nie daaby sobie rady bez
tego usunego i szlachetnego czowieka". By to bowiem charakterystyczny rys Katarzyny
Iwanowny, e w pierwszym lepszym odkrywaa nagle najwspanialsze zalety i wychwalaa go
tak, e czasami jemu samemu gupio byo tego sucha, zmylaa rne, nie istniejce
szczegy malujce go w nader pochlebnym wietle i zupenie szczerze, naiwnie sama w to
wierzya. Potem nagle zniechcaa si, rozczarowywaa, mieszaa z botem i przepdzaa bez
litoci czowieka, ktrego przed kilkoma godzinami dosownie ubstwiaa.
15 Zbrodnia i kara
449
-ITJHM.1I 1*>JJ-\^0<_/L<IV^.L11V/ L. AACH.U.1 J
jJ W \^,
W
V^OV71W l ^g\J\JJUV/. JVV-L11C1.IV
wskutek cigych nieszcz i niepowodze paaa tak namitn dz, eby wszyscy yli w
zgodzie i radoci i nie wayli si y inaczej, e najlejszy dysonans, najdrobniejsze
niepowodzenie yciowe doprowadzao j natychmiast do furii, w ktrej bezporednio po
najpikniejszych marzeniach i fantazjach zaczynaa przeklina swj los, rzucaa i dara
wszystko, co wpado jej pod rk, tuka gow o cian. Amalia Iwanowna rwnie nagle
nabraa w jej oczach niezwykego znaczenia i powagi. By moe, jedynie dlatego, e gdy
wynika sprawa stypy, bardzo serdecznie postanowia wzi udzia we wszystkich
przygotowaniach: podja si nakry do stou, dostarczy obrusw i serwetek, naczy itd. oraz
przygotowa potrawy u siebie w kuchni. Katarzyna Iwanowna zdaa si na ni we wszystkim
i udajc si na cmentarz, zostawia j w swoim mieszkaniu. Rzeczywicie, wszystko
przygotowane byo bez zarzutu; st by nakryty nawet dosy porzdnie; naczynia, widelce,
noe, kieliszki, szklanki, filianki wszystko to byo rnych ksztatw i wielkoci, bo
zostao wypoyczone od ssiadw, ale o oznaczonej godzinie wszystko byo na swoim
miejscu i Amalia Iwanowna w poczuciu dobrze spenionego obowizku, z pewn dum
powitaa wracajcych z cmentarza, wystrojona, w czepcu z nowymi, aobnymi wstkami i
w czarnej sukni. Ta duma, cho uzasadniona, nie spodobaa si Katarzynie Iwanownie:
Jakby bez niej nikt nie potrafi nakry do stou!" Czepiec z czarnymi wstkami nie podoba
si jej rwnie: Bg raczy wiedzie, moe ta gupia Niemka si pyszni, e ona, gospodyni, z
litoci pomaga biednym lokatorom? Z litoci! Te mi co! U papy, ktry by pukownikiem i
omal nie zosta gubernatorem, nakrywao si nieraz st na czterdzieci osb, a jakiej tam
Amalii Iwanowny czy cilej Ludwigowny nie wpuszczono by nawet do kuchni..." Jednake
Katarzyna Iwanowna postanowia na razie nie zdradza si ze swymi uczuciami, cho w gbi
duszy uwaaa, e Amali Iwanown naleaoby koniecznie dzi jeszcze utemperowa
450
i przypomnie jej, gdzie jest jej waciwe miejsce, w przeciwnym razie bowiem gotowa jest
Bg wie co o sobie sdzi. Na razie jedynie potraktowaa j ozible. Do zdenerwowania
Katarzyny Iwanowny przyczynia si inna jeszcze, niemia okoliczno. Na pogrzebie nie
byo prawie nikogo z ssiadw prcz Polaczka, ktry mimo wszystko zdy jednak wpa na
cmentarz. Na styp natomiast zjawili si tylko najmniej znaczni i najbiedniejsi, niektrzy
nawet po pijanemu, sama hoota. Nikt ze starszych i stateczniejszych lokatorw nie przyszed,
jakby naumylnie si zmwili. Nie przyszed, na przykad, Piotr Pietrowicz uyn,
najsolidniejszy, rzec mona, z lokatorw. Tymczasem wczoraj wieczorem Katarzyna
Iwanowna zdya ju opowiedzie wszystkim, to jest Amalii Iwanownie, Polece, Soni i
Polaczkowi, e to jest najszlachetniejszy, najgodniejszy czowiek, e ma wielkie stosunki i
majtek, e by przyjacielem jej pierwszego ma, bywa w domu u jej ojca i obieca, e
poruszy wszystkie spryny, aby wystara si dla niej o znaczn emerytur. Zauway naley,
e gdy Katarzyna Iwanowna pysznia si czyim majtkiem lub stosunkami, to robia to bez
adnego wyrachowania, nie dla osobistych korzyci, lecz jedynie z dobrego serca, dla samej
przyjemnoci chwalenia kogo i nadania mu wikszej wartoci. Prcz uyna,
prawdopodobnie za jego przykadem", nie przyszed rwnie ten wstrtny ajdak
Lebieziatnikow". A ten co sobie myli? Przecie zaproszono go tylko z aski, bo mieszka w
jednym pokoju z uynem, jest jego znajomym i jako niezrcznie byo go nie zaprosi". Nie
przysza rwnie pewna zmanierowana dama ze swoj crk, przejrza pannic". Mieszkay
u Amalii Iwanowny dopiero dwa tygodnie, lecz kilkakrotnie skaryy si na haasy i krzyki
dochodzce z pokoju Marmieadoww, zwaszcza gdy nieboszczyk wraca do domu pijany.
Katarzyna Iwanowna dowiedziaa si o tym od gospodyni, gdy ta podczas ktni krzyczaa na
cae gardo, e wypdzi ca rodzin zakcajc spokj porzdnym lokatorom", ktrym do
pit nie dorasta". Katarzyna Iwanowna umylnie teraz zaprosia
451
ow dam z crk, Ktrym podoono do pit me dorasta , tym bardziej e ta przy
przypadkowych spotkaniach wyniole odwracaa gow. Niech wic wie, e tu szlachetnie
myl i czuj oraz zapraszaj, wybaczajc krzywdy", i e Katarzyna Iwanowna ongi do
innego losu bya przyzwyczajona. W tym celu zamierzaa przy obiedzie poda jej do
wiadomoci, e jej ojciec omal nie zosta gubernatorem, dodajc przy tym, e nie naley si
odwraca przy spotkaniach i e to jest bardzo gupie. Nie przyszed rwnie gruby pukownik
(w rzeczywistoci dymisjonowany sztabskapitan), lecz okazao si, e jest u-rnity" jeszcze
od wczoraj. Sowem, stawili si jedynie: Pola-czek; pewien plugawy urzdniczyna w
zatuszczonym surducie, wgrowaty i wstrtnie cuchncy; guchy i prawie lepy staruszek,
byy urzdnik jakiej tam poczty, ktrego kto od niepamitnych czasw, nie wiadomo po co,
utrzymywa u Amalii Iwanowny. Zjawi si rwnie pijany porucznik, a waciwie
dymisjonowany urzdnik intendentury, ktry mia si bardzo nieprzyzwoicie i gono i by,
wyobracie sobie pastwo", bez kamizelki! Jaki jegomo zasiad sobie bez ceremonii do
stou, nie przywitawszy si nawet z Katarzyn Iwanowna. Wreszcie jaki osobnik w braku
ubrania przyszed w szlafroku, ale byo to ju tak dalece nieprzyzwoite, e Amalii Iwanownie
i Polacz-kowi udao si go jako wyprowadzi. Polaczek przyprowadzi zreszt dwch innych
Polaczkw, ktrzy nigdy u Amalii Iwanowny nie mieszkali i ktrych nikt tu na oczy nie
widzia. Wszystko to w bardzo przykry sposb podziaao na Katarzyn Iwanown. Wobec
tego dla kogo waciwie robio si to cae przyjcie?" Nawet dzieci, eby byo wicej miejsca,
umieszczono nie przy stole, ktry i tak zaj cay pokj, tylko nakryto im na kufrze w kcie,
przy czym obu malcw1 posadzono na aweczce, Poleka za jako najstarsza miaa ich
pilnowa i wyciera im noski jak dzieciom dobrze urodzonym". Sowem, Katarzyna
1 Obu malcw odtd bowiem zamiast maej creczki Lidy pojawia si synek Kola
(oczywiste niedopatrzenie autora).
452
Iwanowna mimo woli musiaa traktowa wszystkich ze zdwojon godnoci, a nawet z
wyniosoci. Niektrych goci obrzucia wyjtkowo surowym spojrzeniem i wyniole
poprosia do stou. Uwaajc nie wiadomo dlaczego, e to z winy Amalii Iwanowny tylu
goci nie przyszo, zacza traktowa j wyjtkowo niegrzecznie, co ta od razu zauwaya i
czym czua si nad wyraz dotknita. Tego rodzaju pocztek nie wry dobrego koca.
Wreszcie zasiedli do stou.
Raskolnikow wszed prawie jednoczenie z powrotem rodziny Marmieadoww z cmentarza.
Katarzyna Iwanowna ogromnie si ucieszya, po pierwsze dlatego, e by to jedyny
wyksztacony go" wrd przybyych i jak wiadomo, za dwa lata zamierza obj katedr
profesorsk na tutejszym uniwersytecie", po drugie za dlatego, e przyszedszy, natychmiast
z uszanowaniem przeprosi j za to, e mimo chci nie mg by na pogrzebie. Wrcz rzucia
si na niego, posadzia obok siebie po lewej rce (z prawej strony siedziaa Amalia
Iwanowna) i bez przerwy zwracaa si do niego, mimo e pochaniaa j ciga troska, aby
porzdnie roznoszono i rozdzielano wszystkim potrawy. Nie zwracaa uwagi na kaszel, ktry
co chwila przerywa jej mow i dusi j, wzmgszy si bardzo, jakby na zo w cigu
ostatnich dwch dni. Szeptem wylewaa przed nim wszystkie nagromadzone ale i suszne
oburzenie na nieudan styp, przy czym oburzenie to przechodzio czsto w wesoe,
niepowstrzymane wymiewanie si z zebranych goci, zwaszcza za z samej gospodyni.
Wszystkiemu winno to ziko. Pan wie, o kim mwi: o niej, o niej! Katarzyna
Iwanowna wskazaa palcem gospodyni. Niech pan spojrzy na ni: wytrzeszczya gay,
domyla si, e o niej mwimy, ale nie syszy i oczy jej wya. Tfu, sowa! cha, cha, cha!...
Kchy, kchy, kchy! I co waciwie ma znaczy ten czepiec? Kchy, kchy, kchy! Zauway pan,
jak to chce, eby si wszystkim zdawao, e ona mnie proteguje i zaszczyt mi robi swoj
obecnoci. Prosiam j jak kogo dobrego, eby zaprosia porzdniejszych ludzi, czyli
wanie
453
znajomych nieboszczyka, a widzi pan, kogo nasprowadzaa: baznw jakich! Hoota! Niech
pan spojrzy na tego wg-rowatego, istny smark na dwch nogach! A ci Polaczkowie?... cha,
cha, cha! Kchy, kchy, kchy! Nikt ich tutaj nie widzia i ja ich na oczy nie widziaam. Po co
przyszli, pytam si pana? Jak to sobie siedli rzdem. Panie, hej! krzykna nagle do
jednego z nich. Jad pan bliny? Prosz sobie wzi jeszcze! Piwa niech si pan napije, piwa!
Wdki pan chce? Niech pan zobaczy: zerwa si, kania si, niech pan popatrzy: pewno s
zupenie zagodzeni, biedacy! Nic nie szkodzi, niech si najedz. Nie haasuj przynajmniej,
tylko... doprawdy boj si o srebrne yki gospodyni!... Amalio Iwanowno zwrcia si
nagle do niej, prawie gono uprzedzam z gry, w razie gdyby rozkradziono pani yki, to
ja za to nie odpowiadam! Cha, cha, cha! zaniosa si miechem, znowu zwracajc si do
Raskol-nikowa i wskazujc mu gospodyni, zadowolona ze swego dowcipu. Nie
zrozumiaa, znowu nie zrozumiaa! Siedzi z rozdziawion gb, widzi pan, sowa, istna sowa,
sowisko z nowymi wstkami, cha, cha, cha!
Jej miech przeszed w dokuczliwy atak kaszlu, trwajcy prawie pi minut. Na chustce
zostay plamy krwi, na czoo wystpiy krople potu. W milczeniu pokazaa krew Raskolnikowowi i ledwo odetchnwszy, znowu zacza szepta z wielkim oywieniem, z wypiekami
na policzkach.
Prosz pana, powierzyam jej najdelikatniejsz, rzec mona, misj zaproszenia tej damy z
crk, pan wie, o kim mwi? W tej sprawie naleao si zachowa z wielk delikatnoci,
dziaa z niezwyk zrcznoci, a ona to tak urzdzia, e ta przyjezdna kretynka, ta
bezczelna kreatura, ta marna prowincjuszka tylko dlatego, e jest wdow po jakim majorze i
przyjechaa stara si o emerytur, wyciera progi w urzdach, e mimo swoich
pidziesiciu piciu lat maluje si, pudruje i ruje (to rzecz wiadoma)... ta kreatura nie tylko
nie raczya si pofatygowa, ale nie przysza nawet przeprosi, e nie moe przyj, jak tego
wymaga najprostsza przyzwoito! Nie rozu454
miem rwnie, dlaczego nie przyszed Piotr Pietrowicz? Gdzie jest Sonia? Dokd ona posza?
A, jest nareszcie! Gdzie bya, Soniu? Dziwne, e nawet na pogrzebie ojca nie moesz by
punktualna. Rodionie Romanowiczu, niech pan si troch posunie. Masz miejsce, Soniu...
We sobie, co chcesz. Na sobie galaretki, jest dobra. Zaraz bd bliny. Czy dzieci dostay?
Poleko, macie tam wszystko? Kchy, kchy, kchy! No, dobrze. Bd grzeczny, Lonia, a ty,
Kola, nie machaj nkami, sied, jak grzeczne dziecko powinno siedzie. Co mwisz, Soniu?
Sonia powtrzya jej zaraz przeprosiny uyna, starajc si mwi gono, eby wszyscy
syszeli, dobierajc wyrae penych szacunku i ubarwiajc je nawet umylnie. Dodaa, e
uyn prosi koniecznie o powtrzenie, e gdy tylko bdzie mg, przyjdzie, by pomwi w
cztery oczy o interesach i zdecydowa, co bdzie mona zrobi i przedsiwzi na przyszo
itd., itp.
Sonia wiedziaa, e to uagodzi i uspokoi Katarzyn Iwanow-n, pochlebi jej, zwaszcza za
zadowoli jej ambicj. Usiada przy Raskolnikowowie, przywitawszy si z nim lekkim
ukonem, i obrzucia go ciekawym, przelotnym spojrzeniem. Poza tym przez cay czas staraa
si nie patrze na niego i unikaa rozmowy z nim. Ani ona, ani Katarzyna Iwanowna nie
nosiy, z braku odpowiednich sukien, aoby. Sonia miaa na sobie sukni ciemnobrzow,
Katarzyna Iwanowna za swoj jedyn sukni, perkalow, ciemn w paski. Wiadomoci od
uyna zostay dobrze przyjte. Wysuchawszy Soni z bardzo godn min, Katarzyna
Iwanowna rwnie godnie zapytaa o zdrowie Piotra Pietrowicza. Bezporednio potem
gonym szeptem zakomunikowaa Raskolnikowowi, e rzeczywicie mimo przywizania do
rodziny i dawnej przyjani z jej ojczulkiem dziwnie wygldaaby obecno tak powanego
czowieka, jak Piotr Pietrowicz w tym niezwykym towarzystwie".
Dlatego te jestem panu szczeglnie wdziczna, e pan nie pogardzi moj gocin, nawet
w takim otoczeniu dodaa niemal gono. Pewna jestem, e jedynie przez wielk
455
przyja, jak pan ywi dla mego biednego nieboszczyka, dotrzyma pan swego
przyrzeczenia.
Nastpnie raz jeszcze dumnie i z godnoci popatrzya na swoich goci, po czym troskliwie
zapytaa gono przez st guchego staruszka: Czy nie yczy sobie pieczeni i czy
poczstowano go winem?" Staruszek nie odpowiedzia i dugo nie mg zrozumie, o co go
pytano, cho ssiedzi zaczli go dla zabawy poszturchiwa. Rozglda si tylko wokoo z
otwartymi ustami, co wywoywao jeszcze wiksz wesoo.
To ci jeop! Niech pan patrzy, niech pan patrzy! Po co go sprowadzono? Co si tyczy
Piotra Pietrowicza, to zawsze wierzyam w niego mwia dalej Katarzyna Iwanowna do
Raskolnikowa bo naturalnie on jest zupenie inny ni...
ostro, gono i bardzo surowo zwrcia si do Amalii Iwanowny, co tamt po prostu
przestraszyo zupenie inny ni te wyfiokowane lafiryndy, ktrych mj papa nie wziby
nawet na kucharki do kuchni, a nieboszczyk m zaszczyt by im zrobi, gdyby je przyj u
siebie w swej bezgranicznej dobroci.
Tak, lubi si napi, lubi i popija! krzykn nagle zdymisjonowany intendent,
wychylajc dwunasty kieliszek wdki.
Nieboszczyk m rzeczywicie mia t sabo, o tym wszyscy wiedz rzucia si na
niego Katarzyna Iwanowna
ale by czowiekiem dobrym i szlachetnym, kocha i szanowa swoj rodzin. Mia tylko t
wad, e w dobroci swej zbytnio ufa wszelkim rozpustnikom. Bg jeden wie, z kim mu si
zdarzao pi, z takimi, co nawet podeszwy jego nie byli warci! Niech pan sobie wyobrazi,
Rodionie Romanowiczu, e znaleziono u niego w kieszeni piernikowego kogucika: upi si do
utraty przytomnoci, ale o dzieciach pamita!
Ko-gu-ci-ka? Powiedziaa pani ko-gu-ci-ka? krzykn jegomo z intendentury.
Katarzyna Iwanowna nie raczya mu odpowiedzie. Zamylia si i westchna.
456
Pan na pewno myli, jak wszyscy, e obchodziam si z nim zbyt surowo mwia,
zwracajc si do Raskolnikowa. To nieprawda! On mnie szanowa, on mnie bardzo,
bardzo szanowa. Pikn dusz mia ten czowiek! Czasami bardzo mi go byo al! Nieraz
siedzi, patrzy na mnie z kta, al mi go, chciaabym go przytuli, ale myl sobie: Bd
dobra, to znowu pjdzie pi". Tylko surowoci mona go byo jako powstrzyma.
T-a-k, zdarzao si szarpanie za kudy, zdarzao si, i to nie raz! zarycza znowu
intendent i wychyli nastpny kieliszek wdki.
Nie tylko szarpanie za kudy, ale i miota przydaaby si poniektrym gupcom. Nie o
nieboszczyku teraz mwi! odpalia Katarzyna Iwanowna intendentowi.
Wypieki na jej policzkach byy coraz mocniejsze i jaskrawsze, pier falowaa. Jeszcze chwila
i byaby wszcza awantur. Wiele osb miao si, wielu sprawiao to widoczn
przyjemno. Intendenta zaczto poszturchiwa i co mu szepta. Oczywicie, zamierzano
poszczu ich na siebie.
Czy wolno za-a-apyta, pod czyim to pani adresem? zacz intendent. To jest pod
czyim... szanownym adresem... pani bya askawa te... zreszt nie trzeba! Gupstwo! Wdowa!
Wdwka! Przebaczam... pasuj i...
I znowu goln kieliszek.
Raskolnikow siedzia i sucha, milczc, z obrzydzeniem. Jad tylko przez grzeczno, eby
nie obrazi Katarzyny Iwanowny, ledwo dotyka porcji, ktre mu co chwila nakadaa.
Uwanie przyglda si Soni, coraz bardziej zakopotanej i wystraszonej. Sonia rwnie
przeczuwaa, e stypa nie skoczy si spokojnie, i z lkiem obserwowaa wzrastajce
rozdranienie Katarzyny Iwanowny. Wiedziaa, e bya gwn przyczyn tego, i obie
przyjezdne damy tak pogardliwie potraktoway zaproszenie Katarzyny. Syszaa od samej
Amalii Iwanowny, e matka czua si nawet dotknita tymi zaprosinami i zapytaa: Czy
mona przypuci, by ona zgodzia si posadzi swoj crk obok tej
457
panny". Sonia domylaa si, e Katarzyna Iwanowna ju w jaki sposb dowiedziaa si o
tym. Obraza Soni za znaczya dla Katarzyny Iwanowny wicej ni osobista obraza jej, jej
dzieci, papy, sowem bya obraz mierteln, i Sonia wiedziaa, e Katarzyna Iwanowna nie
uspokoi si teraz dopty, dopki nie pokae tym lafiryndom, e one obie" itd., itp. Jak na
zo z drugiego koca stou kto przesa Soni na talerzu ulepione z razowego chleba dwa
serca przebite strza. Katarzyna Iwanowna oburzya si i gono zauwaya przez st, e
przysa to pijany osio". Pani Amalia Iwanowna rwnie miaa ze przeczucia, przy tym
dotknita do ywego wyniosoci Katarzyny Iwanowny chciaa przerwa przykry nastrj i
zwrci uwag towarzystwa na siebie. Ni z tego, ni z owego zacza opowiada, e jaki jej
znajomy Karl z apteki" jecha w nocy dorok i e dorokarz chcia go zapija i Karl go
barso, barso prosi, szeby on go nie zapija, i paka i rence sloszyl i wistraszyl, i strach jemu
serce pszebil". Katarzyna Iwanowna wprawdzie umiechna si, ale zaraz dodaa, e Amalia
Iwanowna nie powinna opowiada anegdotek po rosyjsku. Ta obrazia si jeszcze bardziej i
odpowiedziaa, e jej Vater aus Berlin1 by barso, barso waszny czowiek i sigle rence do
kiesze wazi". Skonna do miechu Katarzyna Iwanowna nie wytrzymaa i rozemiaa si
serdecznie, tak e Amalia Iwanowna zacza ostatecznie traci cierpliwo i ju ledwo si
hamowaa.
To dopiero sowa! szepna znowu Katarzyna Iwanowna do Raskolnikowa, prawie
rozbawiona. Chciaa powiedzie: chodzi z rkoma w kieszeniach, a powiedziaa, e siga
do cudzej kieszeni, kchy, kchy! Czy zwrci pan uwag, e w ogle ci wszyscy petersburscy
cudzoziemcy, zwaszcza za Niemcy, ktrzy do nas skdci przyjedaj, wszyscy s od nas
gupsi! Zgodzi si pan, bo jake mona opowiada, e Karowi z apteki strach serce
pszebil" i e ten (ciapciak!) zamiast
1 Yater aus Berlin (niem.) ojciec z Berlina.
458
zwiza dorokarza rence sloszyl, paka i barso, barso prosi". Ach, co za idiotka! Myli, e
to jest bardzo wzruszajce, i nie wie, jaka jest gupia! Uwaam, e ten pijany intendent jest
mdrzejszy od niej, przynajmniej wida, e moczymorda przepity do szpiku koci, a tamci
wszyscy s tacy spokojni i powani... Jak to siedzi, oczy wybauszya. Gniewa si! Gniewa
si! Cha, cha, cha! Kchy, kchy, kchy!
Rozbawiona Katarzyna Iwanowna wdaa si w rne szczegy i wreszcie zacza opowiada,
jak dziki otrzymanej emeryturze na pewno zaoy w swym rodzinnym miecie T... pensjonat
dla dobrze urodzonych panien. Poniewa dotychczas sama jeszcze nie mwia o tym
pojcie, jak wyglda jej fater, Amalia Iwanowna zerwaa si z krzesa, wpakowaa obie rce
do kieszeni, wyda policzki i wydawaa nieokrelone dwiki, podobne do puf, puf, przy
akompaniamencie gonego miechu wszystkich lokatorw, ktrzy dopingowali j aprobat w
nadziei, e dojdzie do awantury. Tego byo ju za wiele dla Katarzyny Iwanowny i z miejsca
na cay pokj rbna", e Amalia Iwanowna moe w ogle nie miaa fatera, e jest
zwyczajn, zapijaczon petersbursk ficzuch \ a poprzednio na pewno bya kuchark albo
jeszcze czym gorszym. Amalia Iwanowna zaczerwienia si jak rak i piszczaa, e to moe
Katarzyna Iwanowna cakiem Yater nie mie, a ja mie Yater aus Berlin i dugi surdut nosi,
i robi puf, puf, puf!" Katarzyna Iwanowna zauwaya pogardliwie, e jej pochodzenie jest
dobrze znane i e w tym wanie licie pochwalnym" drukowanymi literami zaznaczono, i
jej ojciec by pukownikiem. Za ojciec pani Amalii (o ile w ogle miaa ojca) z pewnoci
by jakim petersburskim ficzuchem i sprzedawa mleko. Ale najprawdopodobniej wcale nie
istnia, bo do dzi dnia nie wiadomo, czy mu byo na imi Iwan, czy Ludwik. Amalia
Iwanowna w ostatecznej furii zacza bi pici w st i piszcze, e jej fater nasywal Johan
i on by
Ficzuch (pogardliwe) Finka.
461
furgermeister'", a ze tater Katarzyny iwanowny zupenie nigdy nie by Burgermeister".
Katarzyna Iwanowna wstaa z krzesa, surowo i spokojnie (chocia blada i z mocno falujc
piersi) oznajmia, e jeeli tamta jeszcze cho raz omieli si porwna swego parszywego
faterzyn z jej pap, to ona, Katarzyna Iwanowna, zerwie jej czepek z gowy i podepcze go
nogami". Usyszawszy to, Amalia Iwanowna zacza biega po pokoju i krzycze z caej siy,
e ona tu jest gospodyni, wic eby Katarzyna Iwanowna w ta chwila posza z mieszkania",
po czym rzucia si do zbierania ze stou srebrnych yek. Wszcz si haas i krzyk, dzieci
zaczy paka. Sonia mitygowaa Katarzyn Iwanown, ale gdy Amalia Iwanowna krzykna
nagle co o tej ksice, Katarzyna Iwanowna odepchna Soni i rzucia si na ni, aby
natychmiast wprowadzi w czyn sw obietnic dotyczc czepka. W tej chwili otworzyy si
drzwi i na progu stan Piotr Pietrowicz uyn. Sta i surowym spojrzeniem obrzuca cae
towarzystwo. Katarzyna Iwanowna skoczya do niego.
III
Piotrze Pitrowiczu! krzyczaa nieche cho pan mnie obroni. Niech pan
wytumaczy tej gupiej kreaturze, e nie ma prawa tak si obchodzi z dobrze urodzon dam
w nieszczciu, e na to jest sd... Ja do samego genera-gubernatora... Ona mi za to
odpowie... Ze wzgldu na pami mego ojca zaklinam, niech pan obroni sieroty!
Przepraszam, askawa pani... Ale przepraszam, przepraszam pani broni si uyn
ojczulka pani, jak pani o tym wiadomo, nie miaem zaszczytu zna... Daruje pani! Kto
rozemia si gono. Ale w ustawicznych nieporozumieniach pani z Amalia Iwanowna nie
mam zamiaru bra
1 Burgermeister (niem.) burmistrz.
462
uuz,imu... mam LU micres... i cnciaioym porozumie si oez-zwocznie z pasierbic pani,
Sofi Iwanown... Tak, zdaje si? Zechce mnie pani przepuci...
uyn, przesunwszy si obok Katarzyny Iwanowny, skierowa si do przeciwlegego kta,
gdzie staa Sonia.
Katarzyna Iwanown staa w tym samym miejscu, jak raona piorunem. Nie moga
zrozumie, jak uyn mg zaprze si goszczenia u jej ojca. Wymyliwszy te gociny, sama
zacza w to wicie wierzy. Uderzy j rwnie ton uyna, rzeczowy, suchy, peen nawet
jakiej wzgardliwej groby. Po pojawieniu si uyna wszyscy stopniowo zamilkli. Ten
solidny i powany czowiek" zbyt jaskrawo rni si od tego towarzystwa, ponadto byo
widoczne, e przyszed z czym wanym, e jakie niezwyke powody sprowadziy go do
takiego towarzystwa, zatem co si zaraz stanie, co nastpi. Raskolnikow, stojcy obok Soni,
odsun si i przepuci uyna, ktry jak si zdawao, nie zauway go zupenie. Za chwil
na progu ukaza si rwnie Lebieziatnikow, nie wszed jednak do pokoju, lecz stan w
drzwiach, te wielce zaciekawiony, prawie zdumiony. Sucha, lecz wydawao si, e dugo
nie mg czego zrozumie.
Przepraszam, e przeszkadzam, lecz sprawa jest do wana rzek uyn, nie zwracajc
si waciwie do nikogo. Rad jestem nawet, e bd wiadkowie. Amalio Iwanowno,
uprzejmie prosz, aby pani w charakterze gospodyni zechciaa zwrci uwag na moj
rozmow z Sofi Iwanown. Prosz pani zwrci si wprost do Soni, niezwykle zdziwionej
i ju przeraonej ze stou w pokoju mojego przyjaciela Andrzeja Lebieziatnikowa wraz z
pani wyjciem znikn nalecy do mnie banknot skarbowy wartoci stu rubli. O ile pani
jakim sposobem wie i wskae nam, gdzie on si obecnie znajduje, to daj sowo honoru,
biorc wszystkich na wiadkw, e sprawa nie bdzie miaa dalszych nastpstw. W
przeciwnym razie bd zmuszony uciec si do rodkw bardzo powanych, wtedy... niech
pani ma ju tylko do siebie pretensj!
463
^uptum wis^a. ztucgia. POKUJ. i>awci ro/tpiaKane cizieci umiiK-y. Sonia, trupio blada,
patrzya na uyna i nie moga wymwi sowa. Jakby nie rozumiaa jeszcze, o co chodzi.
Upyno kilka chwil.
Zatem, jak bdzie? zapyta Luzy n, wpatrujc si w ni.
Ja nie wiem... Ja o niczym nie wiem... sabym gosem powiedziaa wreszcie Sonia.
Nie? Pani nie wie? zapyta raz jeszcze uyn, po czym zamilk na par sekund.
Niech si pani zastanowi, mademoi-selle1 zaczai surowym, lecz cigle jeszcze
ostrzegawczym tonem niech pani pomyli, zgadzam si da pani troch czasu do namysu.
Zechce pani zrozumie: gdybym nie by tak bardzo pewny, to z moim dowiadczeniem na
pewno nie ryzykowabym tak jawnego oskarenia. Gdyby bowiem podobne jawne i publiczne
oskarenie okazao si faszem lub cho tylko omyk, bybym poniekd osobicie
odpowiedzialny. Wiem o tym. Dzisiaj rano sprzedaem na swoje potrzeby kilka
picioprocentowych obligacji na nominaln sum trzech tysicy rubli. Rachunki mam w
pugilaresie. Przyszedszy do domu, zaczem liczy pienidze, co moe zawiadczy pan
Lebieziat-nikow, a odliczywszy dwa tysice trzysta rubli, woyem je do pugilaresu, ten za
do bocznej kieszeni surduta. Na stole zostao okoo piciuset rubli, w tym trzy banknoty po
sto rubli kady. Wtedy wesza pani (na moje wezwanie). W cigu caej wizyty bya pani
ogromnie zmieszana, tak dalece, e podczas rozmowy wstawaa pani trzykrotnie, zamierzajc
z jakiego powodu wyj, jakkolwiek rozmowa nie bya jeszcze skoczona. To wszystko pan
Lebieziatnikow rwnie moe powiadczy. Prawdopodobnie sama pani nie zechce przeczy
i potwierdzi, e wzywaem j za porednictwem pana Lebieziatnikowa jedynie w celu
omwienia krytycznej, sierocej doli pani krewnej, Katarzyny Iwanowny (do ktrej nie
mogem przyj na styp) oraz potrzeby urzdzenia na jej rzecz jakiej zbirki, loterii
1 Mademoiselle (fr.) panna.
464
iut> czego w tym rodzaju. Fam mi dzikowaa, nawet ze zami (powtarzam tylko, jak byo,
po pierwsze, aby przypomnie pani, po drugie za, aby dowie, e sam nie zapomniaem o
najdrobniejszym szczegle). Nastpnie wziem ze stou banknot dzie-siciorublowy i daem
go pani jako pierwsze wsparcie ode mnie na potrzeby pani krewnej. Wszystko to widzia pan
Lebieziat-nikow. Nastpnie odprowadziem pani do drzwi, przy czym cigle bya pani
zmieszana. Potem zostawszy sam z panem Lebieziatnikowem i porozmawiawszy z nim z
dziesi minut, wrciem do stou, na ktrym leay pienidze, aby jak zamierzaem
poprzednio, przeliczy je i schowa oddzielnie. Ku memu zdziwieniu zabrako jednego
sturublowego banknotu. Zechce si pani zastanowi: pana Lebieziatnikowa podejrzewa nie
472
a tu taka awantura! No, czy tego rodzaju myli i rozwaania przyszyby mi do gowy, gdybym
rzeczywicie nie widzia, e woy jej pan do kieszeni sto rubli?
Lebieziatnikow po zakoczeniu swego obszernego wywodu, ukoronowanego tak logicznym
wnioskiem, by bardzo zmczony i pot spywa mu po twarzy. Niestety, nie umia si dobrze
wypowiedzie po rosyjsku (nie znajc zreszt adnego innego jzyka), wic ogromnie si
zmordowa, zdawao si nawet, i schud po tym adwokackim popisie. Niemniej jednak jego
przemowa wywara nadzwyczajne wraenie. Mwi z takim zapaem, z takim przekonaniem i
wida byo, e wszyscy mu uwierzyli. uyn zorientowa si, e sprawa stoi le.
Co mnie to obchodzi, e panu przyszy do gowy jakie gupie spekulacje? krzykn.
To niczego nie dowodzi! Mogo si panu wszystko przyni i tyle! A ja panu mwi, e pan
kamie, askawco! Kamie i oczernia mnie przez zo, a mianowicie przez zo, e nie
zgadzaem si na paskie wolnomylne i bezbone projekty spoeczne, ot co!
Ale ten wykrt nie pomg uynowi. Przeciwnie, szemrania rozlegay si ze wszystkich
stron.
Z takiej beczki zaczynasz! krzykn Lebieziatnikow. esz! Woaj policj, to bd
przysiga! Jednej rzeczy tylko nie rozumiem: dlaczego on si zdecydowa na tak podo?
O, marny, pody czowieku!
Ja mog wyjani, dlaczego on si zdecydowa na taki postpek, i gdyby byo trzeba,
rwnie przysign! mocnym gosem odezwa si wreszcie Raskolnikow i wystpi
naprzd.
By wyranie pewny siebie i spokojny. Patrzc na niego, wszyscy zrozumieli, e rzeczywicie
wie, o co chodzi, i e sprawa zaraz si wyjani.
Teraz wszystko jest dla mnie zupenie jasne cign Raskolnikow, zwracajc si do
Lebieziatnikowa. Od pierwszej chwili podejrzewaem, e w tej caej historii tkwi jaki
wstrtny podstp. Podejrzewaem na skutek pewnych okolicznoci mnie jednemu tylko
znanych, o ktrych zaraz powiem:
473
w tym ley sedno sprawy. Pan, Andrzeju Siemionowiczu, przez swoje nieocenione zeznanie
wyjani mi ostatecznie wszystko. Prosz, aby wszyscy, wszyscy suchali. Ten pan
wskaza na uyna stara si niedawno o rk pewnej panny, a mianowicie mojej siostry,
Awdotii Romanowny Raskolnikowej. Po przyjedzie do Petersburga onegdaj, przy
pierwszym widzeniu, pokci si ze mn i wyrzuciem go za drzwi, na co mam dwch
wiadkw. Jest to zy czowiek... Onegdaj nie wiedziaem jeszcze, e on mieszka u pana,
Andrzeju Siemionowiczu. Zatem nie wiedziaem, e tego samego dnia, kiedy pokcilimy
si, to jest onegdaj, by wiadkiem, jak wrczaem Katarzynie Iwano-wnie, w charakterze
przyjaciela nieboszczyka pana Marmiea-dowa, pewn sum na pogrzeb. Natychmiast napisa
kartk do mojej matki z zawiadomieniem, e daem pienidze nie Katarzynie Iwanownie, lecz
Sofii Siemionownie, uywajc przy tym najnikczemniejszych okrele... charakteru tej
ostatniej, to jest napomkn o charakterze mego stosunku do niej. Wszystko to byo zrobione
w celu pornienia mnie z matk i z siostr, wmawia im bowiem, e marnotrawi ich ostatni
grosz, ktrym si dziel ze mn. Wczoraj wieczorem przy matce i siostrze, w jego obecnoci,
ustaliem prawd, dowidszy, e pienidze daem na pogrzeb Katarzynie Iwanownie, nie za
Sofii Siemionownie, ktrej onegdaj nie znaem, nawet nie widziaem na oczy. Dodaem przy
tym, e on, Piotr uyn, nie wart jest maego palca Sofii Siemionowny, o ktrej si tak le
wyraa. Na jego pytanie, czy posadzibym Sofi Siemionown obok swej siostry,
odpowiedziaem, e ju to zrobiem tego wanie dnia. Zy, e matka i siostra nie chc ulec
jego namowom i zerwa ze mn, zacz prawi im niewybaczalne chamstwa. Nastpio
ostateczne zerwanie i wyrzucono go z domu. Wszystko to miao miejsce wczoraj wieczorem.
Teraz prosz o specjaln uwag: wyobracie sobie, e udaoby mu si dowie, e Sofia
Lizawiet, przeczuwa, e bdzie bardzo cierpia, i wzdraga si na myl o tym. I dlatego, gdy
wychodzc od Katarzyny Iwanowny, zawoa w myli: No, zobaczymy, Sofio Siemionowno,
co pani teraz powie!", to widocznie by jeszcze zewntrznie podniecony swym wybuchem,
rzuconym wyzwaniem i zwycistwem odniesionym nad uynem. Zasza w nim jednak
dziwna zmiana. Gdy doszed do mieszkania Kapernaumowa, ogarna go niemoc i strach.
Zamylony, zatrzyma si przed drzwiami z dziwnym pytaniem:
478
oyio
dziwne, gdy jednoczenie czu, e nie tylko nie moe nie powiedzie, ale nie wolno nawet
odwlec tej chwili. Nie wiedzia wprawdzie, dlaczego nie wolno, wyczu to tylko, i
przytaczao go drczce poczucie wasnej niemocy wobec koniecznoci. Aby przerwa te
rozwaania i nie mczy si duej, szybko otworzy drzwi i stojc w progu, spojrza na
Soni. Siedziaa oparta okciami na stole, z twarz ukryt w doniach. Zobaczywszy
Raskolnikowa, zerwaa si i podesza do niego, jakby czekaa na jego przyjcie.
Co by si ze mn stao, gdyby nie pan! powiedziaa, witajc go na rodku pokoju.
Widocznie chciaa mu to jak najprdzej powiedzie. Na to tylko czekaa.
Raskolnikow podszed do stou i usiad na krzele, z ktrego przed chwil wstaa Sonia. Staa
teraz o dwa kroki przed nim, tak jak wczoraj.
C, Soniu? powiedzia i poczu, e gos mu dry.
Przecie caa sprawa polega na kondycji spoecznej i zwizanych z ni nawykach". Czy
pani zdaa sobie z tego spraw? Na jej twarzy malowao si cierpienie.
Tylko niech pan nie mwi ze mn tak, jak wczoraj!
przerwaa mu. Prosz, niech pan da spokj. I tak dosy ju tych mczarni...
Umiechna si jednak zaraz w obawie, aby nie wzi jej za ze tego wyrzutu.
Uciekam stamtd przez gupot. Co si tam teraz dzieje? Chciaam zaraz wrci, ale
mylaam, e a nu... pan przyjdzie.
Raskolnikow opowiedzia jej, e Amalia Iwanowna wyrzuca ich z mieszkania i e Katarzyna
Iwanowna pobiega dokd szuka sprawiedliwoci".
Boe mj! poderwaa si Sonia. Chodmy prdzej... Zapaa mantylk.
Zawsze to samo! krzykn zniecierpliwiony Raskolnikow. Pani zawsze o nich
myli? Niech pani zostanie ze mn!
479
/\... js^aiarzyna iwanowna;
Katarzyna Iwanowna na pewno pani nie minie. Skoro ju wysza z domu, wstpi do pani
doda opryskliwie. A jak pani nie zastanie, to kto bdzie winien?
Sonia przysiada na krzele w mczcym niezdecydowaniu. Raskolnikow milcza i
zastanawiajc si nad czym, patrzy w ziemi.
Przypumy, e uyn tym razem nie chcia zacz, nie patrzc na Soni ale gdyby
chcia, gdyby mia w tym jaki interes, to przecie wpakowaby pani do wizienia, gdyby nie
ja, no i Lebieziatnikow. Czy nie?
Tak odpowiedziaa sabym gosem. Tak powtrzya wystraszona i roztargniona.
Rzeczywicie, mogo si zdarzy, e mnie by nie byo! Lebieziatnikow rwnie nawin
si zupenie przypadkowo. Sonia milczaa.
A jak do wizienia, to co? Pamita pani, co powiedziaem wczoraj?
Sonia znowu nie odpowiedziaa. Raskolnikow odczeka chwil.
Mylaem, e pani znowu krzyknie: Niech pan milczy, niech pan przestanie!"
rozemia si nieszczerze. Pani znw milczy? zapyta po chwili. Trzeba przecie o
czym rozmawia. Ciekaw jestem, na przykad, jak by pani rozwizaa pewne zagadnienie",
jak mwi Lebieziatnikow. Raskolnikow zdawa si by zbity z tropu. Ale pomwmy
powanie. Niech pani sobie wyobrazi, e pani wiedziaa z gry o zamiarach uyna,
wiedziaa pani, e on zniszczy Katarzyn Iwanown, dzieci i pani rwnie na dodatek (pani
siebie przecie w ogle nie liczy, wic powiedzmy, na dodatek). Polek... take ten sam los
czeka. Zatem gdyby pani sama miaa zdecydowa: czy on ma ocale, czy oni, to znaczy, czy
uyn ma y i robi wistwa, a Katarzyna Iwanowna ma umrze? Jak by pani
zdecydowaa: kto z nich ma umrze? Pytam pani.
480
sonia popatrzya na mego z niepokojem: co niesamowitego dwiczao w tych niepewnych i
ostronie do jakiego celu zmierzajcych sowach.
Przeczuwaam, e pan zapyta o co w tym rodzaju powiedziaa, patrzc na niego
badawczo.
Dobrze, zgoda, ale jednak jak by pani zdecydowaa?
Dlaczego pan pyta o rzeczy niemoliwe? z odraz rzucia Sonia.
Zatem lepiej byoby, gdyby uyn y i robi wistwa! Nawet tego nie odway si pani
rozstrzygn?
Ale przecie ja nie mog rozstrzyga wyrokw Opatrznoci... Dlaczego pyta pan o rzeczy,
o ktre pyta nie wolno? Po co te bezsensowne pytania? Czy to moe zalee od mojej woli?
Kto mi da prawo orzeka, kto ma y, a kto nie?
Tak, oczywicie, jak gdzie przyplcze si Opatrzno, to ju nie ma rady warkn
ponuro Raskolnikow.
Niech pan powie lepiej od razu, o co panu waciwie chodzi! krzykna z wyrzutem
Sonia. Znowu pan zaczyna co napomyka... Czy pan tylko po to przyszed, eby mnie
drczy?
Nie moga si powstrzyma i raptem gorzko zaszlochaa. Raskolnikow patrzy na ni z blem
i ponuro. Upyno kilka chwil.
Jednak masz racj, Soniu powiedzia wreszcie agodnie. Zmieni si nagle: znik
sztuczny, drwicy i wyzywajcy ton. Zniy gos. Powiedziaem ci wczoraj, e nie przyjd
prosi ci o przebaczenie, a wanie niemal od tego zaczem... To, co mwiem o uynie i
Opatrznoci, to mwiem ze wzgldu na siebie... To bya proba o przebaczenie, Soniu...
Chcia si umiechn, lecz jaka dziwna sabo i niedomwienie byo w tym pumiechu.
Pochyli gow i ukry twarz w doniach.
Nagle niespodziane uczucie ostrej nienawici do Soni przeszyo mu serce. Zdziwiony i
przeraony tym uczuciem, podnis gow i spojrza na ni uwanie. Spotka jej serdeczne,
nie!6 Zbrodnia i kara
481
nawi rozwiaa si jak przywidzenie. A wic to byo co innego. Omyli si widocznie co do
tego uczucia. Znaczyo to widocznie tylko to, e ta chwila ju nastpia.
Znowu ukry twarz w doniach i spuci gow. Nagle poblad, wsta z krzesa i nic nie
mwic, machinalnie przesiad si na ko.
Chwila ta bya ogromnie podobna w jego odczuciu do tej, kiedy sta za star z przygotowan
ju siekier i czu, e nie ma ani sekundy do stracenia".
Co panu jest? zapytaa Sonia wielce strwoona.
Nie mg wymwi ani sowa. Zupenie inaczej zamierza zakomunikowa jej i nie rozumia,
co mu si stao. Sonia cicho podesza do niego, usiada obok na ku i czekaa, nie
spuszczajc z niego wzroku. Serce jej bio i zamierao. Sytuacja stawaa si nie do zniesienia.
Zwrci ku niej sw trupioblad twarz i skrzywi bezsilnie usta, usiujc co powiedzie.
Przeraenie przeszyo serce Soni.
Co panu jest? powtrzya, odsuwajc si troch od niego.
Nic, Soniu. Nie bj si... Gupstwo! Rzeczywicie, jak si nad tym zastanowi
mamrota jak czowiek nieprzytomny w gorczce. Tylko po co waciwie przyszedem
ciebie mczy? doda, popatrzywszy na ni. Naprawd po co? Wci zadaj sobie to
pytanie, Soniu...
By moe, e przed kwadransem naprawd zadawa sobie to pytanie, lecz teraz mwi
zupenie bezadnie, pprzytomny, cigle wstrzsany przeszywajcymi cae ciao dreszczami.
Och, jake pan si mczy! powiedziaa Sonia, patrzc na niego ze wspczuciem.
To gupstwo!... Suchaj, Soniu umiechn si nagle bez powodu, blado i bezbarwnie
czy pamitasz, co chciaem ci wczoraj powiedzie?
Sonia czekaa z niepokojem.
482
Wychodzc, powiedziaem, e prawdopodobnie egnamy si na zawsze, ale gdybym
przyszed dzisiaj, to powiem ci... kto zabi Lizawiet.
Sonia zadraa caym ciaem.
A wic przyszedem ci powiedzie.
To pan wczoraj naprawd... szepna z wysikiem.
Skd pan wie? zapytaa szybko, jakby oprzytomniawszy nagle.
Oddychaa z trudem. Twarz jej blada coraz bardziej.
Wiem...
Sonia milczaa przez chwil.
Wic zapali gol zapytaa niemiao.
Nie, nie zapali.
Wic skd pan o tym wie? zapytaa po chwili milczenia ledwie dosyszalnym gosem.
Zwrci si do niej i spojrza na ni bardzo uwanie.
Zgadnij powiedzia z takim samym jak przedtem bezsilnym, krzywym umiechem.
Zadraa konwulsyjnie na caym ciele.
Przecie pan... mnie... dlaczego pan mnie tak... straszy?
zapytaa, umiechajc si jak dziecko.
Widocznie jestem z nim w wielkiej przyjani... skoro wiem
cign Raskolnikow, nie przestajc wpatrywa si w ni, jak gdyby ju nie mg oderwa
od niej oczu. On tej Lizawiety... nie chcia zabija. On j zabi przypadkowo... On chcia
zabi star... kiedy bya sama... i przyszed... Nagle wesza Lizawieta... i zabi j te.
Upyna jeszcze jedna straszna chwila. Oboje patrzyli na siebie.
Wic nie moesz odgadn? zapyta, majc wraenie, e rzuca si w d ze szczytu
dzwonnicy.
N-nie ledwie dosyszalnie szepna Sonia.
Przypatrz mi si dobrze.
Gdy tylko to powiedzia, poprzednie, znane ju uczucie cio mu krew w yach: patrzy na
ni, a w jej twarzy zamajaczyy mu
483
rysy i^izawieiy. wryi rnu si w pami wyra/, iwarzy kiedy zblia si do niej wtedy z
siekier. Cofaa si przed nim do ciany, wycigna przed siebie rk z dziecicym
przeraeniem w oczach, zupenie jak mae dziecko, gdy zlknie si czego, patrzy z
niepokojem szeroko rozwartymi oczami na przedmiot napawajcy je lkiem, cofa si,
wyciga przed siebie rczyny i szykuje si do paczu. Co podobnego dziao si teraz z Soni:
bezradna, z takim wanie lkiem patrzya na niego, wycigaa lew rk i dotykajc kocami
palcw jego piersi, powoli podnosia si z ka. Odsuwaa si coraz dalej od Raskol-nikowa,
a wpatrzone w niego oczy rozszerzao przeraenie. Jej strach nagle udzieli si jemu: groza
odmalowaa si i w jego oczach. Spojrza na ni tym samym spojrzeniem, nawet z takim
samym, prawie dziecicym umiechem. ~ Zgada? wyszepta wreszcie.
O, Boe! straszny jk wyrwa si z piersi Soni. Bez si pada na ko, kryjc twarz w
poduszki. Ale po chwili podniosa si, przysuna si do niego gwatownie, chwycia cienkimi
palcami obie jego rce, ciskajc je jak w kleszczach, i znowu wpia si w jego twarz
nieruchomym spojrzeniem. Tym ostatnim, rozpaczliwym spojrzeniem chciaa dostrzec i
uchwyci jaki cie nadziei dla siebie. Lecz nie byo adnej nadziei! Nie miaa wtpliwoci:
to bya prawdal Pniej, gdy przypominaa sobie t chwil, dziwia si sama sobie: dlaczego
waciwie wtedy od razu zrozumiaa, e nie mona mie adnych wtpliwoci? Przecie
niczego nie przeczuwaa! A jednak, gdy tylko powiedzia jej to, odniosa wraenie, e wanie
to przeczuwaa.
Daj spokj, Soniu, dosy ju! Nie drcz mnie! bagalnie prosi Raskolnikow.
Zupenie inaczej zamierza jej to wyzna, a stao si wanie tak.
Sonia zerwaa si jak nieprzytomna i zaamujc rce, dosza do rodka pokoju, po czym zaraz
zawrcia i znowu usiada przy nim, dotykajc go ramieniem. Nagle drgna jak raona
484
piorunem, krzykna i nie zdajc sobie sprawy dlaczego, pada przed nim na kolana.
Co pan zrobi, co pan zrobi ze sob! powtarzaa z rozpacz. Zerwawszy si z kolan,
rzucia mu si na szyj, oplota go rkami i bardzo mocno ucisna.
Raskolnikow achn si i spojrza na ni ze smutnym umiechem.
Dziwna jeste, Soniu obejmujesz mnie i caujesz, gdy powiedziaem ci o tymi Chyba
nie wiesz, co robisz!
Nie, na caym wiecie nie ma czowieka nieszczliwszego od ciebie, nie ma! krzykna
Sonia, nie syszc wcale jego uwagi, i wybuchna histerycznym paczem.
Fala od dawna nieznanego uczucia zalaa jego dusz i rozczulia go. Nie broni si: dwie zy
zawisy mu na rzsach.
Wic nie opucisz mnie, Soniu? zapyta, patrzc na ni z ufnoci.
Nie, nie, nigdy i nigdzie! krzykna. Pjd za tob wszdzie! O, Boe!... O, ja
nieszczliwa! Dlaczego, dlaczego przedtem nie znaam ciebie! Dlaczego dawniej nie
przychodzie? O, Boe...
Przecie przyszedem.
Ale dopiero teraz! Ach, co robi?... Razem! Razem!
powtarzaa nieprzytomnie i obja go znowu. Pjd z tob razem na katorg!
Raskolnikow zatrzs si, dawny, peen nienawici i prawie szyderczy umiech wykrzywi mu
usta.
Soniu, moe ja wcale nie mam zamiaru i na katorg
powiedzia.
Sonia spojrzaa na niego badawczo.
Po pierwszym namitnym i wyczerpujcym wspczuciu dla nieszcznika uzmysowia sobie
teraz straszliwy fakt morderstwa. W zmienionym tonie, jakim si do niej odezwa, usyszaa
nagle gos zabjcy. Patrzya na niego zdumiona. O niczym jeszcze nie wiedziaa: po co,
dlaczego i jak to si stao. Wszystkie te pytania naraz kbiy si w jej gowie. I nagle
zwtpia: On, on jest morderc? Czy to moliwe?"
485
co 10 znaczy.' co si ze mn dzieje? powtarzaa w osupieniu, wci jakby
nieprzytomna. Jak pan mg, pan taki... zdecydowa si na to? Jak pan mg?
No tak, dla rabunku. Przesta, Soniu odpowiedzia zmczonym i zniecierpliwionym
tonem.
Sonia staa oszoomiona, ale nagle krzykna:
Bye godny! Ty... eby pomc matce? Tak?
Nie, Soniu, nie bekota, odwrciwszy gow nie byem taki godny... rzeczywicie
chciaem pomc matce, ale... nie o to chodzi... nie mcz mnie, Soniu.
Sonia zaamaa rce.
Czy to prawda, czyby to bya prawda? Boe, czy to by moe? Kto w to uwierzy?... Jak
to, swoje pan wszystko rozdaje, a zabija dla rabunku! Ach!... achna si nagle. Te
pienidze, ktre pan da Katarzynie Twanownie... Te pienidze... Boe, czyby i te
pienidze...
Nie, Soniu przerwa skwapliwie to nie byy te pienidze, uspokj si! Te pienidze
przysaa mi matka przez pewnego kupca. Otrzymaem je, kiedy byem chory, i tego samego
dnia daem Katarzynie Iwanownie... Razumichin widzia... on wanie za mnie je odbiera... to
moje wasne pienidze.
Sonia suchaa z niedowierzaniem, usiujc jako si w tym wszystkim zorientowa.
Tamte pienidze... zreszt nawet nie wiem, czy byy tam pienidze doda cicho, jakby
w zamyleniu zdjem jej wtedy sakiewk z szyi, zamszow... bya pena... wypchana,
nawet nie zagldaem do rodka, zapewne nie zdyem... A rzeczy, same jakie spinki i
acuszki, wszystko to razem z sakiewk schowaem nastpnego dnia rano pod kamieniem, w
podwrku pewnego domu przy prospekcie W-kim... Ley tam teraz wszystko...
Sonia suchaa z wyton uwag.
Wic w takim razie, dlaczego... Sam pan powiedzia, e dla rabunku, a nic pan nie wzi?
zapytaa szybko, jak toncy chwytajc si dba nadziei.
486
Nie wiem... nie zdecydowaem si jeszcze, czy wezm te pienidze, czy nie powiedzia
wci jakby w zadumie, lecz nagle oprzytomnia, przelotny umiech zagoci mu na wargach.
Ach, nieze gupstwo palnem teraz, co?
Moe to wariat" bysna Soni myl. Ale zaraz odrzucia to przypuszczenie: Nie, to
chyba co innego". Nie rozumiaa z tego nic a nic.
Czy wiesz, Soniu zacz Raskolnikow w uniesieniu wiesz, co ci powiem? Gdybym
zabi dlatego tylko, e byem godny, to czubym si teraz szczliwy! Wiedz o tym!
powiedzia, akcentujc kade sowo. Dlaczego, dlaczego, dlaczego tak zaley ci na tym,
ebym si przyzna, e le zrobiem?! Dlaczego tak zaley ci na tym marnym zwycistwie
nade mn? Ach, Soniu, czy po to do ciebie przyszedem?
Sonia znowu chciaa co powiedzie, lecz powstrzymaa si.
Dlatego przecie wczoraj wzywaem ci, by posza ze mn, bo ty jedna mi zostaa.
ebym dokd posza?
Nie kra i nie zabija, nie bj si, nie po to umiechn si gorzko jestemy rnymi
ludmi... Wiesz, Soniu, dopiero teraz zrozumiaem, dokd wzywaem ci wczoraj. Kiedy to
mwiem, sam nie wiedziaem jeszcze dokd. O jedno mi szo tylko, w tym tylko celu
przyszedem: nie opuszczaj mnie. Nie opucisz, Soniu?
Ucisna mu rk.
Po co, po co jej powiedziaem, po co wyznaem? jkn po chwili, patrzc na ni z
niewysowionym blem. Czekasz na wyjanienia, Soniu, siedzisz i czekasz, widz to, a co
ja ci mam waciwie powiedzie? Przecie ty nic z tego nie zrozumiesz, bdziesz cierpiaa,.,
przeze mnie! No wanie, paczesz i znowu mnie obejmujesz, powiedz, dlaczego mnie
obejmujesz? Czy za to, e nie wytrzymaem i przyszedem zwali na kogo innego moj
mk: Cierp i ty, to mnie bdzie lej!" Czy moesz kocha takiego otra?
A czy ty nie cierpisz? odpowiedziaa Sonia.
487
zjiowu mia tamtego uczucia owadna mm i zmik na chwil.
Zauwa, Soniu, ja mam ze serce: to wiele ci wytumaczy. Dlatego wanie przyszedem do
ciebie, e jestem zy. Inny na moim miejscu nie przyszedby. Jestem tchrz i... ajdak! Ale...
niech tam! Nie o to chodzi... Musz ci teraz co powiedzie, ale nie wiem, od czego zacz...
Przerwa i zamyli si.
Ach, jake rnymi jestemy ludmi! zawoa znowu.
Nie pasujemy do siebie. Po co, po co przyszedem tutaj! Nigdy sobie tego nie daruj!
Zreszt, kami, Soniu, cay czas kami... To byo zupenie inaczej, masz racj. Cakiem,
cakiem inne byy powody! Dawno ju z nikim nie rozmawiaem, Soniu, gowa mnie bardzo
boli!
Oczy byszczay mu gorczkowo. Majaczy niemal, niespokojny umiech bdzi mu po
ustach. Mimo podniecenia zna byo, e opad z si. Sonia widziaa, jak bardzo si mczy.
Ona rwnie dostawaa zawrotw gowy. A przy tym mwi on tak jako dziwnie: niby
zrozumiale, a jednak... Jak to! Jak to! O Boe!" zaamywaa rce z rozpaczy.
Nie, Soniu, to nie tak! zacz znowu Raskolnikow, podnoszc gow, jakby go nagle
uderzya i podniecia nowa myl. To nie tak! Lepiej... wyobra sobie (tak, rzeczywicie
bdzie lepiej!), wyobra sobie, e jestem samolubny, zawistny, zy, wstrtny, mciwy, a poza
tym... moe nawet na drodze do obdu. (Niech ju bdzie wszystko razem! O obdzie
mwiono ju przedtem, pamitam!) A wic powiedziaem ci ju, e nie mogem utrzyma si
na uniwersytecie. A jednak, wiesz, moe bym mg? Matka by mi przysaa na wszelkie
opaty, a na obuwie, ubranie i ycie zarobibym na pewno sam! Proponowano mi lekcje, po
p rubla za godzin. Razumichin przecie pracuje. Rozzociem si i nie chciaem. Tak,
wanie rozzociem si (to dobre sowo!). Jak pajk schowaem si w swoim kcie. Bya w
mojej norze, widziaa... A czy wiesz, Soniu, e niskie sufity i ciasne pokoiki przytaczaj
dusz i mzg! O, jak ja nienawidziem tej nory! A jednak nie chciaem si z niej ruszy.
490
Uparem si i nie chciaem! Caymi dniami nie wychodziem. Nie chciaem pracowa, nawet
je mi si nie chciao, tylko wylegiwaem si. Jeeli Nastka przyniosa obiad, to zjadem,
jeeli nie przyniosa, nie jadem wcale, cay dzie przechodzi i na zo nie pytaem o
jedzenie. Wieczorami nie miaem wiata, leaem po ciemku, ale nie chciaem zarobi na
wiece. Powinienem by si uczy, tymczasem sprzedaem wszystkie ksiki. Na stole,
notatkach i zeszytach zebra si i ley gruby pokad kurzu. Najchtniej leaem i mylaem.
Cigle mylaem... Miewaem sny, rne dziwaczne sny, nie warto ich powtarza. Wtedy
zaczo mi si rwnie majaczy, e... Nie, to nie tak byo! Znowu co krc! Rozumiesz,
pytaem wtedy ustawicznie siebie: dlaczego jestem tak gupi, e wiedzc na pewno, i inni s
gupi, nie chc by od nich mdrzejszy? Pniej zdaem sobie spraw, Soniu, e za dugo
trzeba by czeka na to, a wszyscy zmdrzej... Potem za zrozumiaem, e to si nigdy nie
stanie, e ludzie si nie zmieni, e nikt nie jest w stanie ich przerobi i e nawet nie warto si
trudzi! Tak, tak jest!... To ich prawo... prawo, Soniu! Tak jest! Teraz wiem, e wada nimi
ten, kto ma si ducha i rozum! Kto na wiele si way, ten ma u nich racj! Kto si omiela
oplu najwicej rzeczy, ten jest ich prawodawc, kto si na wicej way, ten ma racj
najwiksz! Tak byo dotychczas i tak bdzie zawsze! Tylko lepiec nie widzi tego!
Raskolnikow, mwic to, patrzy wprawdzie na Soni, ale nie troszczy si ju o to, czy ona
rozumie go, czy nie. Owadna nim gorczka. By w jakim ponurym uniesieniu
(rzeczywicie zbyt dugo z nikim nie rozmawia!). Sonia zrozumiaa, e ten ponury katechizm
sta si jego wiar i prawem.
Pojem wtedy, Soniu cign uroczycie dalej e wadz posiada tylko ten, kto si
odway schyli po ni i wzi j w rce. Tylko to jedno, jedno: trzeba si odway! I wtedy
zrodzia si we mnie myl, po raz pierwszy w yciu, myl, ktrej nikt nigdy nie mia przede
mn! Nikt! Nagle sta mi si jasny jak soce fakt, e dotychczas nie byo i nie ma nikogo, kto
491
odwayby si, przechodzc obok tego caego nonsensu, wzi wszystko po prostu za eb i
wyrzuci do diaba! Ja... ja chciaem si odway i zabiem... chciaem si tylko odway,
Soniu, to wszystko!
Niech pan milczy, niech pan milczy! krzykna Sonia, zaamawszy rce. Wyrzek si
pan Boga i Bg pana ukara, wyda na pastw szatana!...
A wanie, Soniu, kiedy tak leaem po ciemku i majaczyem, to chyba diabe mnie kusi.
Prawda?
Niech pan przestanie! Niech pan nie drwi, blunierco! Nic, nic pan nie rozumie! O, Boe!
On nic, nic nie jest w stanie zrozumie!
Milcz, Soniu, ja wcale nie drwi, ja wiem, e to diabe mnie kusi. Milcz, Soniu, milcz!
powtarza z ponurym uporem. Wiem wszystko. Wszystko przemylaem wtedy, gdy
leaem w ciemnociach... Wszystko sam ze sob przedyskutowaem do najdrobniejszych
szczegw i wiem wszystko! Jake sprzykrzyo mi si wtedy to gldzenie! Chciaem o
wszystkim zapomnie i zacz wszystko od nowa, chciaem przesta analizowa, Soniu! Czy
mylisz, e poszedem jak gupi, na zamanie karku? Nie, poszedem jak mdrek i to wanie
mnie zgubio. I czy mylisz, e nie zdawaem sobie z tego sprawy? Skoro zrodzio si we
mnie pytanie i zaczem sam siebie bada, czy mam prawo sign po wadz, to ju to samo
dowodzio, e wanie nie mam tego prawa. Albo pytam: czy czowiek jest wsz? Dowodzi
to, e dla mnie czowiek wsz nie jest, a jest ni dla tego, kto si nad takim pytaniem nie
zastanawia, kto si decyduje po prostu, bez adnych wtpliwoci... Drczc si za przez tyle
dni pytaniem, czy Napoleon zdecydowaby si na taki czyn, zrozumiaem, e wanie dlatego
si tym pytaniem drcz, e nie jestem Napoleonem... Przeszedem ca mk takiego
cigego analizowania si i zapragnem pozby si jej: zapragnem, Soniu, zabi bez adnej
kazuistyki, zabi dla samego siebie! Nie chciaem si oszukiwa! Zabiem, nie eby pomc
matce to nonsens! Zabiem nie dlatego, eby zdoby
492
pienidze i sta si dobroczyc ludzkoci to bzdura! Po prostu zabiem dla samego siebie.
Byo mi cakowicie obojtne, czy zostan czyim dobroczyc, czy te przez cae ycie bd
pajkiem wysysajcym yw krew ze swych omotanych pajczyn ofiar!... Pienidze rwnie
nie byy gwnym motywem zabjstwa, Soniu! Co innego byo mi potrzebne, nie pienidze...
Wszystko teraz zrozumiaem... Suchaj: gdybym dalej poszed t drog, to zapewne nigdy
wicej bym nie zabi. Chciaem si o czym przekona, pchaa mnie ch dowiedzenia si,
przekonania si natychmiast, czy jestem jak inni wsz, czy te czowiekiem? Czy potrafi
przekroczy w prg, czy nie? Czy odwa si schyli i wzi wadz, czy nie? Czy jestem
drcym, ndznym stworem, czy te mam prawo...
Zabija? Pan ma prawo zabija? zaamaa, rce Sonia.
Och, Soniu! przerwa jej zniecierpliwiony. Chcia jej co odpowiedzie, ale zamilk z
pogard. Nie przerywaj mi, Soniu! Chciaem ci tylko dowie, e to wanie diabe wtedy
mnie skusi po to, by mi pokaza, e nie miaem prawa i e jestem taka sama wesz jak
wszyscy. Zadrwi ze mnie, a ja, widzisz, przyszedem do ciebie! No, baw teraz swego gocia!
Gdybym nie by wsz, czy przyszedbym do ciebie? Suchaj: gdy wtedy poszedem do starej,
poszedem tylko na prb, wiedz o tym...
I zabi pan, zabi!
Ale jak zabiem? Czy tak si zabija? Czy tak si idzie mordowa, jak poszedem?
Opowiem ci kiedy, jak si przygotowywaem. Czy ja zabiem t starowin? Nie, siebie
zamordowaem, a nie j! Ze sob zrobiem koniec, raz na zawsze!... T bab diabe zabi, nie
ja... Dosy ju, dosy, Soniu, dosy! Zostaw mnie! krzykn nagle z nerwowym jkiem.
Zostaw mnie!
Opar okcie na kolanach i niczym kleszczami ciska gow domi.
Co za mka! jkna bolenie Sonia.
I c mam teraz pocz ze sob, powiedz? zapyta, podnisszy gow i patrzc na ni z
twarz wykrzywion rozpacz.
493
co zrobicY krzykna Sonia, zerwawszy si z miejsca z byskiem w oczach penych ez.
Wsta! Chwycia go za rami, a on podnis si, patrzc na ni ze zdziwieniem. Id
zaraz, w tej chwili, sta na ludnym placu, naprzd ucauj ziemi, ktr splugawie, a potem
bij pokony na cztery strony wiata i woaj, gono woaj do ludzi: Zabiem!" Wtedy Bg
znowu tchnie w ciebie ycie. Pjdziesz? Zrobisz tak? pytaa, drc jak w febrze, mocno
ciskajc jego rce i przeszywajc go pomiennym wzrokiem.
Raskolnikow by zdumiony i przeraony jej nagym wybuchem.
Czyby mwia o katordze, Soniu? Mam si sam oskary? zapyta ponuro.
Powiniene wzi na siebie krzy i odpokutowa. Tak, powiniene.
Nie, nie pjd tam, Soniu.
A y, bdziesz mg tak y? Jak bdziesz z tym y? Czy odwaysz si spojrze w oczy
matce? Co z ni bdzie, co si z ni teraz stanie? Ale co ja mwi! Przecie ty ju porzucie
matk i siostr. Ju je rzucie! O, Boe! On ju zrozumia to! Jak bdziesz mg y taki
samotny! Co si z tob teraz stanie?
Nie bd dzieckiem, Soniu odezwa si Raskolnikow agodnie. C ja im
zawiniem? W jakim celu mam pj do ludzi? Co irn powiem? Wszystko to tylko jaka
zmora... Sami niszcz miliony innych, w dodatku poczytuj to sobie za cnot. Oszuci i
nikczemnicy!... Nie pjd! I c powiem, e zabiem, ale baem si wzi pienidze i ukryem
je pod kamieniem? doda ze zgryliw ironi. Wymiej mnie, powiedz: to ci gupiec,
pienidzy nie wzi. Tchrz i gupiec! Nic nie zrozumiej, Soniu, i nie s warci tego, eby
zrozumie. Po c mam i? Nie pjd. Nie bd dzieckiem, Soniu...
Zadrczysz si, zamczysz powtarzaa, z rozpaczliwym baganiem wycigajc do niego
rce.
A moe ja si za surowo sdz? zastanawia si Raskolnikow, jakby pogrony w
ponurej zadumie. Moe
494
jcunaK jestem czfowieKiem, a me wsz, moe si zbyt popiesznie potpiem... Bd jeszcze
walczy. Umiechn si wyniole.
Tak si mczy! Cae ycie przecie, cae ycie...
Przyzwyczaj si odezwa si ponuro. Suchaj zacz po chwili dosy tego
paczu, przystpmy do rzeczy, przyszedem ci powiedzie, e mnie szukaj, cigaj...
Ach! krzykna przeraona Sonia.
Czego krzyczysz? Zlka si, a przecie sama chcesz, ebym poszed na katorg. Ale nie
dam si wzi. Bd jeszcze walczy, nic mi nie zrobi. Nie maj dowodw. Wczoraj grozio
mi wielkie niebezpieczestwo, mylaem, e jestem zgubiony. Dzisiaj sprawy stoj lepiej.
Wszystkie dowody, jakie mog mie przeciw mnie, maj dwa koce, to znaczy, e mog je
obrci na swoj korzy, rozumiesz? I zrobi tak, nauczyem si, jak to si robi... Ale do
wizienia wsadz mnie na pewno. Gdyby nie pewien wypadek, ju bym siedzia. Zreszt,
moe dzi jeszcze mnie zamkn... Ale to gupstwo, Soniu, posiedz i wypuszcz mnie... bo
nie maj adnego oczywistego dowodu i nie bd go mieli, daj ci sowo. Na podstawie tego,
co wiedz, nie mona skaza czowieka. Ale dosy... Mwi to, eby tylko wiedziaa!...
Postaram si tak jako przedstawi spraw siostrze i matce, eby uwierzyy w moj
niewinno i nie obawiay si... Zdaje si, e siostra jest teraz zabezpieczona... zatem matka
rwnie... To wszystko. Bd ostrona. Bdziesz przychodzia do mnie do wizienia, gdy
bd siedzia?
O, bd, bd!
Siedzieli obok siebie zgnbieni i przybici jak rozbitkowie wyrzuceni na pusty brzeg przez
burz. Raskolnikow patrzy na Soni i czu, ile w niej byo mioci do niego. Dziwnie bolesna
i przykra bya mu wiadomo, e jest tak kochany: tak, to bya przykra wiadomo. Idc do
Soni, zdawa sobie spraw, e ona jest jego jedyn nadziej i ucieczk. Pragn pozby si
cho czci swego cierpienia. Tymczasem teraz, kiedy bya z nim caym sercem, poczu i zda
sobie spraw, e jest stokro nieszczliwszy ni poprzednio.
495
Pensji, cha, cha, cha! Gruszki na wierzbie! krzykna Katarzyna, wybuchna miechem
i zaniosa si kaszlem.
Nie, prosz pana, skoczyy si marzenia! Wszyscy nas opucili!... A ten z przeproszeniem
genera... Wie pan, rzuciam w niego kaamarzem, sta akurat w poczekalni na stole, przy
arkuszu, na ktry si interesanci wpisywali, ja te si wpisaam, rzuciam i uciekam. O, podli,
podli! Pluj na nich, teraz sama bd utrzymywaa dzieciaki, obejd si bez aski! Dosy ju
wymczylimy j wskazaa na Soni. Poleko, ile
Tenez-vous droite! (fr.) Trzymaj si prosto!
503
zebralimy, poka! Jak to? Tylko dwie kopiejki? O otry! Nic nie daj, biegaj tylko za nami z
wywieszonymi jzorami! Czego si ten dure mieje? wskazaa na kogo w tumie. To
wszystko dlatego, e ten Kola jest taki niezdarny, co za bachor! Czego chcesz, Poleko? Mw
ze mn po francusku, parlez-moi franais1. Uczyam ci przecie, umiesz kilka zda!...
Inaczej nie odrni was, dzieci z dobrej rodziny, dobrze wychowanych, od zwykych
kataryniarzy. Nie przedstawiamy przecie jakiego tam Czarnego Piotrusia, ale zapiewamy
wytworny romans... Ach, prawda! Co by tu zapiewa? Przeszkadzacie mi cigle, a my...
rozumie pan, zatrzymalimy si tu, eby wybra co takiego do piewu, eby Kola mg przy
tym taczy... Bo my, jak pan widzi, wszystko bez przygotowania. Trzeba si umwi, eby
wszystko szo skadnie, to pjdziemy na Newski prospekt, tam jest o wiele wicej ludzi z
towarzystwa, zaraz nas zauwa. Lonia umie Chutorek... Ale wci tylko Chutorek i
Chutorek, wszyscy to piewaj! Musimy zapiewa co o wiele szlachetniejszego... No,
Poleko, wymylia co, mogaby ty przynajmniej pomc matce! Pamici nie mam, pamici
mi brak, bo sama bym sobie co przypomniaa! Nie moemy przecie piewa Gdy huzar
wsparty na szabli2] Ach, zapiewamy po francusku Cin sows3! Uczyam tego, uczyam. A
co najwaniejsze, to jest po francusku, od razu wszyscy si przekonaj, e jestecie dziemi
ze szlacheckiej rodziny, i bdzie to bardziej wzruszajce... Mona by nawet Marlborough sen
va-t-en guerre, bo to piosenka dla dzieci i we wszystkich arystokratycznych domach piewa
si j dzieciom do snu.
Marlborough s'en va-t-en guerre, Ne sait uand reviendra...4
1 Parlez-moi franais (fr.) mw ze mn po francusku.
2 Huzar... popularna piosenka do sw poety Konstantego Batiuszkowa (1787-1855).
3 Cin sous (fr.) Pi sous (sw dawna drobna moneta francuska).
4 Marlhorough... (fr.) Marlborough wyrusza na wojn, nie wie, kiedy wrci...
504
zacza piewa. Nie, lepiej niech bdzie Cin sousl No, Kola, we si pod boki,
prdzej, a ty, Lonia, kr si w drug stron, my z Polek bdziemy nuci i klaska!
Cinq sous, cinq sous,
Pour monter notre menage...1
Kche, kche, kche! zaniosa si kaszlem. Popraw sukienk, Poleko, ramiczka opady
zauwaya, dyszc ciko.
Teraz wanie powinnicie si stara o przyzwoity wygld i zachowanie, eby wszyscy
widzieli, e jestecie szlacheckimi dziemi. A mwiam, eby kraja duszy stanik i przy tym
z dwch brytw. To ty, Soniu, wtedy, z twoimi radami: Krcej i krcej", no i masz, wyglda
jak strach na wrble... Znowu pacz! Czego, guptasy? No, Kola, zaczynaj, prdzej, prdzej,
ach, c to za nieznony dzieciak!...
Cinq sous, cinq sous...
Znowu policjant? Czego tu chcesz?
Rzeczywicie przez tum przeciska si policjant. Ale w tej samej chwili zbliy si jaki
jegomo w surducie i paszczu, powany, pidziesicioletni urzdnik z orderem na szyi (co
sprawio specjaln przyjemno Katarzynie Iwanownie i umity-gowao policjanta) i w
milczeniu poda jej trzyrublowy, zielony banknot. Na twarzy jego malowao si szczere
wspczucie. Katarzyna Iwanowna przyja pienidze i podzikowaa grzecznie, dygna
nawet ceremonialnie.
Dzikuj panu, wielce szanowny panie zacza grnolotnie pobudki, ktre skoniy
nas... we pienidze, Poleko. Widzisz, s jeszcze porzdni i szlachetni ludzie, gotowi
popieszy z pomoc biednej szlachciance dotknitej nieszczciem. Widzi pan tutaj,
szanowny panie, szlacheckie dzieci,
Pi groszy, pi groszy na urzdzenie naszego gospodarstwa...
505
nawet bardzo arystokratycznie skoligacone... A ten pody genera siedzia sobie i jarzbki
zajada... zacz tupa nogami, e mu przeszkodziam... Ekscelencjo, powiadam, znae tak
dobrze mego ma nieboszczyka, bro teraz sierot i crk jego rodzon, ktr w dniu mierci
ojca oczerni najpodlejszy z podych..." Znowu ten policjant. Niech pan mnie broni!
zawoaa do urzdnika. Czego ten policjant si mnie czepia? Z ulicy Mieszczaskiej
ucieklimy ju tutaj przed jednym... O co chodzi, durniu?
Bo na ulicy nie wolno. Prosz nie zakca porzdku.
To ty zakcasz porzdek! Ja tak samo jakbym chodzia z katarynk, co ci to obchodzi?
Na katarynk trzeba mie pozwolenie, a pani tu swoj osob i zachowaniem robi
zbiegowisko. Gdzie pani mieszka?
Jakie pozwolenie?! wrzasna Katarzyna Iwanowna.
Ma dzi pochowaam, co za pozwolenie?
Niech si pani uspokoi wtrci si urzdnik chodmy, odprowadz pani... Nie
wypada w tumie... pani jest chora...
Panie szanowny, pan o niczym nie wie! krzyczaa Katarzyna Iwanowna. Pjdziemy
na Newski... Soniu! Soniu! Gdzie ona si podziaa? Co, ona take pacze? Co si z wami
stao?... Kola, Lonia, a wy dokd?! wrzasna nagle przestraszona. Gupie dzieci! Kola,
Lonia, dokd oni biegn!...
Kola i Lonia, wystraszeni przez tum gapiw i zachowanie si obkanej matki, gdy zobaczyli
jeszcze policjanta, ktry chcia ich dokd zabra, schwycili si za rce i rzucili do ucieczki.
Katarzyna Iwanowna z krzykiem i paczem zacza ich goni. al byo patrze na ni, gdy
biega, paczc i ciko dyszc. Sonia i Poleka pobiegy za ni.
Zatrzymaj ich, zatrzymaj, Soniu! Gupie, niewdziczne bachory!... Trzymaj ich... Przecie
ja dla was... Potkna si i upada.
Zrania si do krwi! O Boe! krzykna Sonia, nachylajc si nad ni.
506
Wszyscy si zbiegli i otoczyli lec. Raskolnikow z Lebiezia-tnikowem przybiegli pierwsi,
za nimi popieszyli urzdnik i policjant, ktry warkn co pod nosem i machn rk w
przeczuciu, e szykuje si niezy kram.
Prosz si rozej! rozpdza gromadzcych si gapiw.
Umiera! krzykn jaki gos.
Zwariowaa! odezwa si inny.
O Boe, zmiuj si! powiedziaa jaka kobieta, egnajc si. Czy zapali dzieciaki?
Aha! Prowadz ich, starsza dziewczynka zapaa... A to dopiero!
Po bliszym przyjrzeniu si okazao si, e Katarzyna Iwanowna nie zrania si, padajc, jak
mylaa Sonia, lecz e krew czerwienica bruk pynie jej z garda.
Znam takie rzeczy, widziaem powiedzia urzdnik do Raskolnikowa i Lebieziatnikowa
to suchoty: krew bucha z garda i dusi. Byem niedawno wiadkiem, moja krewna tak z
ptorej szklanki... niespodzianie... Jednake co z ni zrobi, umrze zaraz?
Do mnie, tutaj, tutaj bagaa Sonia. Ja tu mieszkam!... W tym domu, druga brama...
Prdzej, prdzej!... rzucaa si do wszystkich. Trzeba posa po doktora... Mj Boe!
spojrzeniem.
Skd pan... wie? szepn, ledwie chwytajc oddech.
Przecie ja tutaj, przez cian, u madame Resslich mieszkam. Tutaj mieszka
Kapernaumow, a tam madame Resslich, moja dawna, najwierniejsza przyjacika. Jestem
ssiadem.
Pan?
Tak cign dalej Swidrygajow, trzsc si ze miechu
i daj panu sowo honoru, kochany Rodionie Romanowiczu, e pan mnie ogromnie
zainteresowa. A mwiem panu, e dogadamy si, przepowiedziaem to panu, no i
dogadalimy si. Zobaczy pan, jaki ze mnie zgodny czowiek. Zobaczy pan, e ze mn da si
y...
Cz szsta
i
Dziwnym yciem y teraz Raskolnikow: zdawao mu si, e ogarna go gsta mga,
pograjc w samotnoci cikiej i bez wyjcia. Gdy pniej, znacznie pniej przypomina
sobie ten okres, zdawa sobie spraw, e przez cay ten czas, do ostatecznej katastrofy,
doznawa niejako zamroczenia wiadomoci. By na przykad zupenie pewien, e nie
orientowa si wtedy w czasie i myli daty rozmaitych wypadkw. Gdy przypomina sobie
rne fakty i chcia si w nich zorientowa, musia opiera si na informacjach dostarczanych
mu o sobie przez innych. Myli zdarzenia, rne rzeczy uwaa za wynik wypadkw
istniejcych naprawd tylko w jego wyobrani. Chwilami ogarnia go chorobliwy, mczcy
lk przechodzcy niekiedy w paniczny strach. Pamita rwnie, e jakby w przeciwiestwie
do takiego stanu zapada na cae godziny, a nawet dni w zupen apati przypominajc
chorobliw obojtno wystpujc niekiedy u osb konajcych. Waciwie w cigu tych
ostatnich dni unika wyranego zdawania sobie sprawy ze swej sytuacji. Zwaszcza pewne
fakty, ktre naleaoby natychmiast wywietli, bardzo mu ciyy. Stara si unika
poniektrych spraw, cho ich omijanie w jego sytuacji grozio nieuchronn zgub.
512
Niepokoi go zwaszcza Swidrygajow. Bieg jego myli urywa si wanie na bardzo dla
niego gronych i zupenie niedwuznacznych sowach Swidrygajowa, wypowiedzianych w
mieszkaniu Soni w chwili mierci Katarzyny Iwanowny. Mimo to Raskolnikow nie stara si
wyjani sprawy. Czasami, znalazszy si w jakiej odlegej dzielnicy miasta, w obskurnym
szynku, sam jeden przy stole, nie pamitajc prawie, jak si tam dosta, przypomina sobie
nagle Swidrygajowa. Powstawaa w nim wtedy wyrana i niepokojca myl, e powinien jak
najprdzej rozmwi si z tym czowiekiem i co si da, zaatwi ostatecznie.
Pewnego razu, gdy zawlk si gdzie za rogatki, zdawao mu si nawet, e czeka na
Swidrygajowa i e tam si z nim umwi. Innym razem obudzi si o wicie gdzie na ziemi,
w krzakach, zupenie nie wiedzc, skd si tam wzi. Zreszt w cigu dwch czy trzech dni
po mierci Katarzyny Iwanowny dwukrotnie spotka Swidrygajowa w mieszkaniu Soni, do
ktrej Raskolnikow wstpowa bez celu, zawsze tylko na chwil. Zamieniali wtedy ze sob
kilka sw, nie poruszajc jednak sprawy najwaniejszej, jakby byo umwione midzy nimi,
e o tym naley do czasu milcze. Ciao Katarzyny Iwanowny spoczywao jeszcze w trumnie.
Swidrygajow krzta si i wydawa rne polecenia tyczce pogrzebu, Sonia te bya bardzo
zajta. Swidrygajow zakomunikowa Raskolnikowowi, e udao mu si pomylnie zaatwi
spraw dzieci; dziki swoim stosunkom znalaz osoby, ktre dopomogy natychmiast
umieci ca trjk w bardzo porzdnych zakadach. Uatwiy te spraw sumy wpacone
przez niego na konto dzieci, bo sieroty z gotwk daleko atwiej jest umieci ni zupenie
biedne. Mwi take co o Soni, obieca, e wstpi w tych dniach do Raskolnikowa, i
wspomina, e chciaby si poradzi, e trzeba by si rozmwi, bo s pewne sprawy..."
Rozmowa powysza toczya si w sieni, na schodach. Swidrygajow badawczo patrzy
Raskolnikowowi w oczy i nagle, zniywszy gos, po chwili namysu zapyta:
17 Zbrodnia i kara
513
Dlaczego jest pan taki jaKis nieswj, Kodiome Komano-wiczu? Doprawdy! Patrzy pan i
sucha, a jakby pan nic nie rozumia. Niech si pan otrznie. Pogadamy sobie. Szkoda tylko,
e mam tyle spraw na gowie, wasnych i cudzych... Ach, prosz pana doda nagle
wszyscy ludzie potrzebuj powietrza, powietrza, powietrza... Przede wszystkim!
cSwidrygajow odsun si, przepuszczajc wchodzcego po-pa z diakiem, ktrzy przyszli
odprawi naboestwo aobne. Na polecenie Swidrygajowa naboestwa odprawiano dwa
razy dziennie. Swidrygajow wyszed na ulic, Raskolnikow za posta w zamyleniu przez
chwil, po czym wszed za popem do mieszkania Soni.
Stan we drzwiach. Naboestwo zaczo si cicho, uroczycie, smutno. Myl o mierci i
poczucie jej obecnoci zawsze, od dziecistwa wywieray na Raskolnikowie przykre,
mistyczne i przeraajce wraenie. Przy tym dawno ju nie by na aobnym naboestwie, a
tutaj byo co szczeglnie strasznego i niepokojcego. Spojrza na dzieci: caa trjka klczaa
przy trumnie, Poleka pakaa. Za nimi, paczc cicho i jakby niemiao, modlia si Sonia.
Przecie ona w cigu tych kilku dni nie spojrzaa na mnie ani razu, nie powiedziaa do mnie
ani sowa" pomyla Raskolnikow. Soce jasno owietlao cay pokj, kbi si dym z
kadzielnicy, pop odmawia Wieczne odpoczywanie. Raskolnikow by do koca. Bogosawic
i egnajc si, pop jako dziwnie si rozglda. Po naboestwie Raskolnikow podszed do
Soni. Wzia go za obie rce i pooya mu gow na ramieniu. Zdziwi go ten przyjacielski
odruch, nie rozumia: jak to? Ani odrobiny wstrtu, ani troch obrzydzenia do niego, rka jej
nawet nie drgna! Wydawao mu si to bezmiarem samoponienia z jej strony. Sonia nie
powiedziaa ani sowa. Raskolnikow ucisn jej rk i wyszed. Byo mu bardzo ciko na
sercu. Czuby si szczliwy, gdyby mg w tej chwili odej gdzie i zosta sam jeden,
choby na cae ycie. W ostatnich czasach bowiem, aczkolwiek prawie zawsze by sam, czu
jednak, e nie jest sam. Zdarzao si, e wychodzi
514
za miasto, na szos, raz nawet wszed w jaki zagajnik, ale im odludniejsze byo to miejsce,
tym silniej odczuwa czyj niepokojc obecno, nie tyle straszn, ile dokuczliw. Tote
popiesznie wraca do miasta, miesza si z tumem na targach, wstpowa do szynkw,
traktierni. Czu si wtedy lepiej, bo bardziej samotnie. W jakiej traktierni siedzia raz przed
wieczorem ca godzin. piewano i byo mu nawet przyjemnie. W kocu jednak zaniepokoi
si, jakby zaczy go mczy wyrzuty sumienia: Siedz sobie i sucham piosenek, ale czy
powinienem teraz tak spdza czas!" pomyla. Zreszt, od razu domyli si, e nie tylko
to go niepokoi. Co domagao si natychmiastowego rozstrzygnicia. Ale co? Nie mg zda
sobie z tego sprawy, nie mg tego sformuowa. Wszystko zwijao si w jaki kbek. Nie,
ju lepsza byaby walka! Lepszy byby Porfiry... lub Swidrygajow... Ach, eby ju prdzej
jakie nowe wezwanie czy atak... Tak! Tak!" myla. Wyszed z traktierni i prawie bieg
przez ulic. Myl o matce i Duni napenia go nagle jakim panicznym przeraeniem. Tej
wanie nocy, nad ranem, obudzi si w krzakach na Wyspie Krestowskiej, zzibnity, w
dreszczach. O wicie wrci do domu. Po kilku godzinach snu dreszcze miny. Obudzi si
pno: bya druga po poudniu.
Przypomnia sobie, e to dzi wanie mia by pogrzeb Katarzyny Iwanowny, i ucieszy si,
i skierowa si ku wyjciu.
Wiesz, Razumichin, rozmawiaem o tobie z moj siostr, chyba przedwczoraj.
O mnie! Ale... gdzie ty moge j widzie onegdaj? zastanowi si nagle Razumichin,
blednc. atwo si mona byo domyli, e serce zaczo mu z wolna koata w piersi.
Bya tu u mnie, sama, siedziaa, rozmawialimy.
Ona!
Tak, ona!
Co ty jej powiedzia... to znaczy chciaem zapyta, co jej powiedzia o mnie.
Powiedziaem, e jeste bardzo dobrym, porzdnym i pracowitym czowiekiem. Nie
mwiem, e j kochasz, bo ona i tak wie o tym.
Wie?
517
A co ty myla? Dokdkolwiek pjd, cokolwiek ze mn si stanie, ty bdziesz ich
oparciem. Powierzam ci je, Razumi-chin. Mwi to, bo wiem na pewno, e tyj naprawd
kochasz, i wierz w twoj szlachetno. Wiem rwnie, e i ona moe ciebie pokocha, a
moe nawet ju kocha. Teraz decyduj sam, czy powiniene zalewa robaka, czy nie?
Rodionie... Widzisz... No... Ach, do diaba! Dokd ty si wybierasz? Widzisz, jeeli to
tajemnica, to niech ju sobie bdzie! Ale ja... ja si dowiem, o co chodzi... Jestem pewien, e
to jakie gupstwo, straszna bzdura i e to ty sam wszystkiego nawaye. Zreszt, zacny z
ciebie czowiek! Zacny!...
Chciaem ci jeszcze powiedzie, ale przerwae mi, e masz zupen racj, uwaajc, i nie
naley stara si odgadn te tajemnice i sekrety. Zostaw to na razie, bd spokojny. Dowiesz
si w swoim czasie, wanie wtedy, kiedy bdzie trzeba. Wczoraj pewien czowiek powiedzia
mi, e czowiekowi potrzebne jest powietrze, powietrze, powietrze! Chc teraz pj do niego
i dowiedzie si, co mia na myli.
Razumichin sta zamylony, przejty i co kalkulowa.
To polityczny spiskowiec! Na pewno! W przeddzie jakiego decydujcego kroku, na
pewno! Nic innego nie moe by i... Dunia wie o tym..." doszed do wniosku.
Wic Awdotia Romanowna przychodzi do ciebie powiedzia, akcentujc kade sowo
a ty chcesz si zobaczy z czowiekiem, ktry mwi, e potrzeba wicej powietrza,
powietrza, a... zatem ten list... take ma co z tym wsplnego doda, jakby do siebie.
Jaki list?
Dostaa dzi jaki list, bardzo j zaniepokoi. Bardzo, nawet za bardzo. Zaczem mwi o
tobie. Prosia, ebym przesta. Potem... potem powiedziaa, e moe wkrtce si rozstrzygnie,
potem zacza mi za co dzikowa, a potem zamkna si w swoim pokoju.
Dunia dostaa list? zapyta powtrnie Raskolnikow w zamyleniu.
518
Tak, list. Nie wiedziae o tym? Hm!... Zamilkli obaj na chwil.
Do widzenia, Rodionie. Ja, bracie... by taki moment, a zreszt, do widzenia, widzisz, by
taki moment... No, bd zdrw! Musz ju i. Pi nie bd. Po co mi teraz... wanie!
Popiesznie ruszy ku wyjciu, zamkn ju za sob drzwi, ale nagle otworzy je znowu i
powiedzia, patrzc gdzie w bok:
A proposl Czy pamitasz to morderstwo, co to Porfiry, tej starej? No to wiedz, e
morderca si znalaz, sam si przyzna i przedstawi wszelkie dowody. To jeden z tych
robotnikw, malarzy, wyobra sobie, a ja ich tak broniem. Nie do wiary, ale on t scen bjki
i miechu ze swoim koleg na schodach umylnie urzdzi w chwili, gdy nadchodzi str i
dwch wiadkw, eby zmyli lady. Co za spryt, ile zimnej krwi mia ten szczeniak! Trudno
w to uwierzy, ale sam to opowiedzia, sam si przyzna! Ale wpadem! Tylko e nie ma
czemu si dziwi, bo wedug mnie to geniusz obudy i sprytu, geniusz mylenia poszlak. Czy
tacy si nie zdarzaj? A e nie wytrzyma do koca i przyzna si, tym bardziej mu wierz. To
wszystkim przyznanie si Mikoaja (ktrego Porfiry od razu przejrza na wskro) nie mogo
zachwia jego zasadniczego pogldu na spraw.
Dobre sobie! Nawet Razumichin zacz podejrzewa! Scena na korytarzu pod lamp nie
przesza wic wtedy bez wraenia. Pobieg do Porfirego... Ale z jakiej racji ten nabiera
Razumichi-na? W jakim celu skierowa jego uwag na Mikoaja? W tym by przecie jaki
cel, jaki zamiar, ale jaki? To prawda, e od owego poranka przeszo ju duo czasu, za duo,
a Porfiry nie dawa znaku ycia. Tym gorzej, bez wtpienia..." Raskolnikow wzi czapk i
skierowa si ku wyjciu. Pierwszy raz w cigu caego tego czasu odzyska przynajmniej
rwnowag umysow. Trzeba skoczy ze Swidrygajowem myla i to jak
najprdzej, zdaje si, e on te czeka, ebym przyszed do niego". W tej chwili taka fala
nienawici zalaa jego udrczone serce, e chyba mgby zabi ktrego z nich:
Swidrygajowa lub Porfirego. Jeeli nie teraz, zaraz, to czu, e przyjdzie jednak moment,
kiedy bdzie w stanie to zrobi. Zobaczymy, zobaczymy" powtarza sobie.
521
Otworzy drzwi do sieni i nagle natkn si na Porfirego, ktry wchodzi do jego pokoju.
Raskolnikow osupia na chwil, ale tylko na chwil. Nie zdziwi si ani nawet prawie si nie
przelk. Drgn tylko, po czym zaraz si opanowa. A moe to bdzie rozwizanie!
Podszed po cichu jak kot, nic nie syszaem. Czyby podsuchiwa?"
Nie spodziewa si pan gocia! zawoa, miejc si Porfiry Pietrowicz. Ju dawno
miaem ochot wstpi do pana, przechodz tdy i myl, a moe by wpa na par minut,
odwiedzi go? Wybiera si pan dokd? Nie bd zatrzymywa. Tylko, pozwoli pan, e
papierosika...
Niech pan siada, bardzo prosz przyj gocia Raskolnikow z tak zadowolon i
przyjacielsk min, e sam by si sob zachwyci, gdyby mg si zobaczy. Goni ostatkami
si! Czasami zdarza, si, e czowiek przez p godziny umiera ze strachu przed rozbjnikiem,
a gdy poczuje ju n na gardle, trwoga nagle go opuszcza i przestaje si ba. Raskolnikow
usiad na wprost Porfirego i wpatrywa si w niego bez drgnienia powiek. Porfiry zmruy
oczy i zapala papierosa.
No mwe, mwe omal nie wyrwao si Raskol-nikowowi. Dlaczego, dlaczego nie
mwisz?"
II
Ach, te papierosy zacz nareszcie Porfiry Pietrowicz, przypaliwszy papierosa i
odsapnwszy. Szkodliwe to, bardzo szkodliwe, a nie mog si odzwyczai! Kaszl,
krztusz si, mam zadyszk. Tchrz jestem, wie pan, poszedem do doktora B-na, kadego
pacjenta bada minimum p godziny. mia si, patrzc na mnie, ostukiwa, ostukiwa i
powiada: Palenie panu szkodzi, ma pan rozedm puc". Czy ja mog przesta pali? Czym ja
to zastpi? Nie pij, w tym sk, che-che-che, e nie pij! Wszystko przecie jest wzgldne,
prosz pana, wszystko jest wzgldne!
522
Ten znowu zaczyna mi ple o czym w rodzaju subowego mieszkania, czy co!" z
obrzydzeniem pomyla Raskolnikow. Przypomnia sobie nagle podobn scen z ich
ostatniego spotkania i zawrza, jak wtedy, nienawici.
A ja byem u pana onegdaj wieczorem, nie wie pan o tym?
cign dalej Porfiry Pietrowicz, rozgldajc si po pokoju.
Tu byem, w tym pokoju. Tak, jak dzi przechodz i myl sobie, zo mu wizyt.
Przychodz, drzwi otwarte na ocie, rozejrzaem si, poczekaem, nawet nie szukaem
sucej i wyszedem. Pan nie zamyka pokoju?
Raskolnikow pospnia coraz bardziej. Porfiry jakby odgad jego myli.
Przyszedem si wytumaczy, kochany panie Rodionie Romanowiczu, wytumaczy si!
Winien jestem panu wytumaczenie mwi z umieszkiem i nawet klepn Raskolnikowa
po kolanie. Prawie jednoczenie jednak twarz jego nabraa wyrazu powagi i troski, a nawet
jakby smutku. Raskolnikow zdziwi si: nie widzia dotychczas i nie przypuszcza, e Porfiry
moe mie taki wyraz twarzy. Przykra scena miaa miejsce midzy nami, prosz pana,
podczas ostatniego widzenia. Prawd powiedziawszy, to i przy pierwszym spotkaniu te bya
dziwna scena, ale ostatnio... Lecz teraz zastanwmy si! Bardzo by moe, e zawiniem
wobec pana, zdaj sobie z tego spraw. Pamita pan, jak emy si rozstali: pan by
zdenerwowany, kolana panu dray i ja byem zdenerwowany, kolana mi si trzsy. I wie
pan, tak jako le si co wtedy stao midzy nami, nie po dentelmesku. A przecie mimo
wszystko jestemy dentelmenami, w kadym razie przede wszystkim jestemy
dentelmenami, chciaem powiedzie. Pamita pan, do czego to doszo... byo to nawet,
powiedzmy otwarcie, nieprzyzwoite.
Czego on chce, za kogo mnie ma?" zastanawia si zdumiony Raskolnikow i podnisszy
gow, szeroko otwartymi oczami przyglda si Porfiremu.
Doszedem do wniosku, e lepiej bdzie zagra w otwarte karty mwi dalej Porfiry
Pietrowicz, odwracajc gow
523
i spuszczajc oczy, jakby zaniecha swych dotychczasowych sposobw i sztuczek i nie chcia
paraliowa wzrokiem swej ofiary. Tak, takie sceny i tego rodzaju podejrzenia nie mog
trwa dugo. eby nie Mikoaj, to nie wiem doprawdy, do czego by wtedy doszo midzy
nami. A ten przeklty mieszczuch siedzia cay czas za przepierzeniem, no niech pan sobie to
wyobrazi! Zreszt, wie pan zapewne o tym, tak jak ja wiem, e by on pniej u pana. Ale nie
byo tak, jak pan przypuszcza: po nikogo nie posyaem i adnych rozporzdze nie
wydaem. A wie pan, dlaczego nie wydaem rozporzdze? Bo, jakby to panu powiedzie:
sam byem tym wszystkim zaskoczony. Tylko po strw kazaem posa (zauway ich pan
chyba, przechodzc). Jak byskawica bysna mi pewna myl, byem wtedy, widzi pan,
gboko przekonany. Sprbujmy, myl sobie, wprawdzie jedno wypuszcz na razie z rki,
ale za to co innego zapi za ogon, a swego, swego przynajmniej nie popuszcz. Bardzo pan
jest nerwowy, Rodionie Romanowiczu. To ju wrodzone widocznie. Za bardzo pan jest
przeczulony przy caym szeregu innych cech swego charakteru i serca, ktre, pochlebiam
sobie, zdyem ju pozna. Naturalnie, powinienem by i wtedy zdawa sobie spraw, e nie
zawsze bywa tak, e przyjdzie czowiek i od razu wywali ca prawd na st. Owszem,
zdarza, si to, zwaszcza gdy si kogo przycinie do ostatnich granic wytrzymaoci, ale bd
co bd rzadko. O tym powinienem by pamita. Mylaem sobie: no nie, eby chocia
troszeczk! eby chocia odrobin, eby tylko mona byo schwyci co w rce, a nie cigle
ta psychologia. Bo jeeli czowiek jest winien, mylaem, to oczywicie mona oczekiwa, e
w kocu zdradzi si z czym istotnym. Wolno nawet liczy na jakie zupenie niespodziewane
wyniki. Liczyem na paskie usposobienie wtedy, Rodionie Romanowiczu, gwnie na
paskie usposobienie! Bardzo na to liczyem.
Ale pan... dlaczego pan znowu tak jako... bkn Raskolnikow, nie zastanawiajc si
nawet nad tym pytaniem. O czym on mwi gubi si w domysach czyby naprawd
uwaa, e jestem niewinny?"
524
Dlaczego? Przyszedem si wytumaczy, uwaaem to, e tak powiem, za swj wity
obowizek. Chc panu dokadnie wyjani wszystko, jak byo, ca histori tamtej, e tak
powiem, koowacizny. Wiele pan wycierpia przeze mnie, Rodionie Romanowiczu. Nie
jestem potworem. Rozumiem, co to znaczy dwiga taki ciar dla czowieka zgnbionego,
ale dumnego, niezalenego i niecierpliwego, zwaszcza niecierpliwego! W kadym razie
uwaam pana za najporzdniejszego czowieka, nawet z pewnymi zadatkami
wspaniaomylnoci, cho nie ze wszystkimi paskimi pogldami si zgadzam. Uwaam to za
swj obowizek zaznaczy z gry, otwarcie i zupenie szczerze, bo przede wszystkim nie
mam zamiaru pana oszukiwa. Poznawszy pana bliej, poczuem do pana sympati. Moe pan
bdzie si mia z tego? Moe pan si mia. Wiem, e pan mnie nie polubi od pierwszego
wejrzenia. Za c zreszt miaby pan mnie lubi? Jak pan chce, lecz ja mam zamiar ze swojej
strony zrobi wszystko, eby zatrze niemie wraenie i dowie panu, e mam serce i
sumienie. Mwi szczerze.
Porfiry Pietrowicz zamilk z godnoci. Raskolnikowa na nowo ogarno przeraenie. Lka
si teraz myli, e Porfiry uwaa go za niewinnego.
Opowiadanie wszystkiego po kolei, od czego to si zaczo, nie jest chyba potrzebne
mwi dalej Porfiry Pietrowicz a nawet sdz, e zbyteczne. Zreszt chyba nie
potrafibym. Bo jak to waciwie uj? Pocztkowo byy jakie pogoski. Nad tym, jakie to
byy pogoski, od kogo, kiedy... z jakiego powodu zaczto mwi o panu, rwnie uwaam,
e nie ma potrzeby si rozwodzi. Ja osobicie wpadem na to zupenie przypadkowo, mwi
panu, by to najzupeniejszy przypadek, mg si rwnie dobrze zdarzy, jak i nie. Jaki? Hm!
Sdz, e te nie warto o tym mwi. Wszystko to razem, te pogoski i ten przypadek,
nasuny mi pewn myl. Przyznam si szczerze, bo jak si przyznawa, to ju do
wszystkiego, e to ja pierwszy zwrciem na pana uwag. Te tam adnotacje starej na rzeczach
i tak dalej, i tak dalej to wszystko bzdura. Takie
525
KawaKi na setKi mona liczy. Zdarzyo mi si rwnie dowiedzie szczegowo o scenie,
jaka si odbya w kancelarii policji, rwnie przypadkowo, ale nie tak sobie, mimochodem,
lecz z relacji pewnego kapitalnego gocia, ktry mimo woli odda t scen nadzwyczajnie. I
tak jedno z drugim, jedno z drugim, kochany Rodionie Romanowiczu! No, czy mogem nie
zwrci si w okrelonym kierunku? Ze stu krlikw nigdy nie uda si zrobi konia, ze stu
poszlak nigdy nie da si zoy dowodu, jak mwi angielskie przysowie. Tyle o rozsdku, a
namitnoci? Z namitnociami, mj panie, rwnie trzeba si liczy, bo przecie sdzia
ledczy to te czowiek. Przypomniaem sobie wtedy rwnie paski artykulik w gazecie;
pamita pan, mwilimy o nim szczegowo podczas pierwszej paskiej wizyty. Kpiem
sobie wtedy, ale tylko dlatego, eby pana sprowokowa. Powtarzam, bardzo jest pan
niecierpliwy i przeczulony, prosz pana. Od dawna wiedziaem, e pan jest odwany,
zapalczywy, powany i... mylcy, pan bardzo duo ju przemyla. Znam takie typy, paski
artykulik czytaem jak co ju dobrze mi znanego. Obmyla pan go z zacitoci podczas
bezsennych nocy, z biciem serca, ze stumion pasj. A jake to niebiezpieczne taka
stumiona, wyniosa pasja u modziey. Wtedy drwiem, ale teraz powiem panu, e w ogle
bardzo lubi, jako mionik, takie pierwsze, modziecze, gorce prby pira. Dym, mga,
struny dwicz we mgle. Artyku paski jest fantastyczny i bez sensu, ale przebija w nim
szczero, jest w nim modziecza, nieprzekupna hardo, zuchwao rozpaczy. Ponury jest
ten artyku, i to dobrze. Przeczytaem go, odoyem i... pomylaem sobie: No, ten czowiek
nie przejdzie spokojnie przez ycie!" No i nieche pan powie, czy po takim wstpie mona
byo nie zainteresowa si dalszym cigiem! Ach, mj Boe, czy ja co mwi? Czyja co
stwierdzam? Tak tylko wtedy zrobiem uwag. Co z tego, myl. Nic tu takiego nie ma,
cakiem nic, absolutnie nic z tego nie wynika. Nawet nie wypada, ebym ja, sdzia ledczy,
tak dalece si tym interesowa: mam przecie w rku Mikoaja,
526
takty. Jak pan sobie chce, ale s to fakty! Ma on te swoj psychologi, musz si tym zaj,
bo to sprawa ycia lub mierci. Po co ja panu to wszystko teraz wykadam? eby pan o
wszystkim wiedzia i w swoim sercu i rozumie nie mia do mnie alu za moj zoliwo
wtedy. To nie bya zoliwo, mwi szczerze, che-che! A czy pan myli, e nie zrobiem
wtedy u pana rewizji? Zrobiem, zrobiem, che-che! Zrobiem, jak pan sobie tutaj chory lea
na kanapie. Nie oficjalnie i nie osobicie, ale zrobiem. Z miejsca przeszukano paskie
mieszkanie, kad dziur przeszukano, ale umsonstl\ Myl sobie: teraz ten czowiek
przyjdzie do mnie, przyjdzie sam i to niedugo; jeli jest winien, to na pewno przyjdzie. Kto
inny by nie przyszed, ale ten przyjdzie. A pamita pan, jak to pan Razumichin zacz si do
pana o tej sprawie wygadywa? Urzdzilimy to celowo, eby pana zdenerwowa. Pucio si
umylnie plotk, eby j panu powtrzy, a pan Razumichin to taki czowiek, ktry nie potrafi
ukry swego oburzenia. Panu Zamietowowi pierwszemu rzuciy si w oczy paski gniew i
paska zuchwao, bo jake mona byo w traktierni tak od razu wypali: Ja zabiem!" To
za miao, to zbyt zuchwale! Jeeli on jest winien, pomylaem, to bdzie to grony
przeciwnik! Tak sobie wtedy pomylaem. Czekam! Czekam na pana z niecierpliwoci.
Zamietowa to pan wtedy po prostu zgnbi, bo... w tym wanie sk, e ta przeklta
psychologia ma dwa koce! Wic czekam, wygldam pana, patrz, Bg pana prowadzi, idzie
pan! Serce we mnie zamaro. Ech! I po co waciwie pan wtedy przyszed? A ten miech
pana, ten miech, z ktrym pan wszed, pamita pan, przecie przez ten miech jak przez
szyb zobaczyem wszystko. Gdybym nie czeka na pana z takim napiciem, to moe nie
zwrcibym uwagi na ten miech. Oto co znaczy by w nastroju. A pan Razumichin wtedy...
ach! A kamie, kamie, czy pan pamita ten kamie, pod ktrym s ukryte rzeczy? Jakbym
go widzia przed sob, w ogrodzie. Pan przecie mwi Zamietowowi, e
Umsonst (niem.) nadaremnie.
527
TY v/g,j.w\a^iv, LO.J\. jo.iv ?,ica.^i
wtedy roztrzsa paski artyku. Kiedy pan go zacz analizowa, kade paskie sowo
traktowaem dwuznacznie, w kadym doszukiwaem si ukrytego sensu! I tak, prosz pana, w
taki to sposb doszedem do supw granicznych i dopiero kiedy huknem w nie gow,
oprzytomniaem. Nie, powiadam, co to si ze mn dzieje! Przecie wszystko to, przy dobrej
woli, mona wytumaczy zupenie na odwrt i bdzie jeszcze bardziej prawdopodobne. Sam
otwarcie przyznaj, e bdzie bardziej prawdopodobne. To mka! Nie, myl, wolabym ju
jednak jaki szczeglik!..." Jak si wtedy dowiedziaem o tym dzwonku, to zamarem, dreszcz
mnie przeszed. No, myl sobie, mamy co konkretnego!" Nawet ju przestaem
rozumowa, odechciao mi si po prostu. Dabym wtedy tysic rubli z wasnej kieszeni,
ebym tylko mg zobaczy na wasne oczy, jak pan szed te sto krokw z tym mieszczuchem
po tym, jak rzuci on panu w twarz morderca", i przez cae sto krokw nie omieli si pan
go o nic zapyta!... A ten dreszcz, ktry przebieg panu po krgosupie? A ten dzwonek, w
chorobie, pmalignie? Zatem nie dziwi si ju pan chyba, e sobie wtedy pozwoliem na
takie kaway? I po co pan sam wanie w tej chwili przyszed? Zupenie jakby co pana
pchao, jak Boga kocham. A gdyby nie przeszkodzi Mikoka, to... pan pamita Mikok
wtedy? Dobrze pan zapamita? Przecie to by piorun! Grom z jasnego nieba! A jak si
wobec niego zachowaem? Ani na ociupin nie uwierzyem temu piorunowi, jak raczy pan
zapewne zauway. Ale gdzie tam! Pniej, kiedy pan wyszed, zacz on tak skadnie
odpowiada na rne pytania, e a sam si zdziwiem, ale nie daem mu wiary za grosz! Co
to znaczy mie tak murowan pewno. Nie, myl, nic z tych rzeczy! Jaki tam znowu
Mikoka!
Razumichin wanie mi powiedzia, e pan w dalszym cigu oskara Mikoaja i nawet
przekonywa pan...
Zapierao mu oddech i nie dokoczy. Z niesychanym niepokojem sucha, jak ten czowiek,
ktry go przejrza na
528
wsKros, zapar si samego siebie, ba si uwierzy i nie wierzy. W dwuznacznikach
gorczkowo doszukiwa si ukrytego sensu i stara si uchwyci co okrelonego,
definitywnego.
Pan Razumichin! zawoa Porfiry, jakby si ucieszy, e milczcy dotd Raskolnikow
wreszcie si odezwa. Che--che-che! Bo pana Razumichina trzeba byo odstawi: to pite
koo u wozu. Pan Razumichin nic tu nie ma do roboty, to czowiek postronny, przybieg do
mnie taki blady... Bg z nim, po co go w to miesza! Chciaby pan wiedzie, jak wyglda
sprawa z Mikoajem, przynajmniej jak ja j widz? Po pierwsze, jest to duy dzieciak, wcale
nie tchrz, tylko co w rodzaju natury artystycznej. Naprawd, niech pan si nie mieje, e tak
go okrelam. Jest niewinny i bardzo wraliwy. Ma serce, jest fantast. Umie piewa, taczy,
a bajki podobno opowiada tak, e ludzie si schodz, eby go sucha. Chodzi do szkoy, pka
ze miechu, gdy kto palec pokae, upija si do nieprzytomnoci, nie, eby by zepsuty, tylko
od czasu do czasu, kiedy kto go wcignie, tak po dziecinnemu. Ukrad wtedy, ale nie zdaje
sobie z tego sprawy: Podniosem z ziemi, jaka to kradzie?" A czy pan wie, e on jest z
raskolnikw1, a waciwie to sekciarz, mia w rodzinie biegunw2, a sam niedawno cae dwa
lata spdzi na wsi u jakiego starca3.
1 Raskolnicy (od ro. rasko rozam) uczestnicy ruchu religij-no-spoecznego
powstaego w opozycji do cerkiewnych reform patriarchy Nikona, przeprowadzanych w
latach 1653-1660. Inne nazwy: staro wierzy, staroobrzdowcy.
2 Bieguni (od ro. bieg bieg, ucieczka) skrajny nurt raskolnictwa, zdecydowanie
odcinajcy si od tego wiata Antychrysta". Std ucieczka i krycie si przed szatanem w
utajnionych wsplnotach, uchylanie si od powinnoci obywatelskich, a nawet od posiadania
dokumentw jako widomych znakw Antychrysta. Obecna nazwa: Prawdziwie Prawosawni
Chrzecijanie.
3 Starzec (od ro. stariec) witobliwy mentor, wobec ktrego nowicjusz (ro. posusznik)
zobowizany jest do absolutnego posuszestwa. Ten typ przewodnictwa duchowego zrodzi
si w Egipcie z pocztkiem IV w. Gonym orodkiem ruchu starcw w XIX w. w Rosji bya
Pustelnia Optyska pod Kozielskiem.
529
w szysiKiego tego dowiedziaem si od mego i od jego ssiadw. Ba, co wicej, chcia uciec
do pustelni! Czu powoanie, modli si po nocach, zaczytywa si w starych, prawdziwych"
ksigach. Petersburg podziaa na niego bardzo, zwaszcza pe pikna, no i wdka. Ulega
wpywom, zapomnia o starcu i o wszystkim. Wiem o tym, e pewien tutejszy artysta polubi
go, zacz do niego przychodzi. Jak zdarzy si ten wypadek, zlk si i chcia si powiesi!
Ucieka! C poradzi z t opini, jaka utara si wrd ludu o naszym sdownictwie. S
ludzie, ktrych sam wyraz sd" napawa przeraeniem. Kto jest temu winien? Zobaczymy, co
zrobi nowe sdy. Daj Boe, eby byo lepiej! Zatem w wizieniu przypomnia sobie
widocznie witobliwego starca; znowu si pojawia Biblia. Czy pan wie, Rodionie
Romanowiczu, co dla niektrych ludzi u nas znaczy przyj cierpienie"? To nie znaczy, eby
cierpie za kogo, ale po prostu wzi na siebie cierpienie, a jeeli owo cierpienie pochodzi
od wadzy, to tym lepiej. Za moich czasw siedzia w wizieniu przez cay rok pewien nader
spokojny aresztant, caymi nocami czyta na piecu1 Bibli, tak si rozczyta, e w kocu ze
szcztem straci miar i pewnego razu ni z tego, ni z owego zapa ceg i rzuci ni w
naczelnika, bez adnego powodu. Ale jak rzuci: umylnie o arszyn od niego, eby czasami
nie trafi! Wiadoma rzecz, co czeka aresztanta, ktry rzuca si z broni w rku na
przeoonych, zatem przyj cierpienie". Ot przypuszczam, e Mikoaj wanie chce
przyj cierpienie" czy co w tym rodzaju. Jestem tego pewny, mam na to dowody. Tylko e
on nie wie o tym, o czym ja wiem. Co, nie przypuszcza pan, eby wrd ludu mogli istnie
tego rodzaju fantaci? Ale masami! A wpyw owego starca teraz znowu zacz dziaa,
zwaszcza po prbie powieszenia si. Zreszt sam mi wszystko opowie, przyjdzie. Pan myli,
e wytrzyma? Niech pan poczeka, jeszcze si wyprze. Z godziny na godzin czekam,
1 Na tradycyjnych wiejskich piecach w Rosji znajdowao si obszerne legowisko do spania.
530
e przyjdzie odwoa zeznania. Polubiem tego Mikoaja i wybadam go porzdnie. Co pan o
tym sdzi? Che, che! Na niektre pytania odpowiedzia mi zupenie do rzeczy, oczywicie
dowiedzia si, co trzeba, by dobrze przygotowany. Ale inne pytania to po prostu jak groch o
cian, nic absolutnie nie rozumie, nie wie i nie przypuszcza nawet, e nie wie! Nie, Rodionie
Romano-wiczu, mj dobrodzieju, to nie Mikoka! To sprawa fantastyczna, ponura, sprawa
wspczesna, z naszych czasw, kiedy zmcio si serce czowieka, kiedy szermuje si
frazesem, e krew odwiea", i propaguje si komfort yciowy. Tutaj zna literatur,
teoretycznie rozdranione serce. Widoczne jest zdecydowanie na pierwszy krok. Ale
zdecydowanie specjalnego rodzaju: zdecydowa si, jakby spad z wierzchoka gry albo
zlecia ze szczytu wiey, i poszed zabija nieprzytomny. Zapomnia zamkn za sob drzwi,
ale zabi dwie osoby, zabi dla zasady. Zabi, ale pienidzy wzi nie potrafi, a co zdy
zabra, to ukry pod kamieniem. Mao mu byo mki, ktr znis, kiedy siedzia za drzwiami,
a do drzwi si dobijano i dzwoni dzwonek. Nie, wraca jeszcze raz do pustego ju mieszkania,
pprzytomny, eby ten dzwonek sobie przypomnie, zapragn jeszcze raz zazna zimnego
dreszczu... Powiedzmy, e stao si to w malignie, ale tu jest jeszcze co: zabi, lecz uwaa si
za uczciwego czowieka, gardzi ludmi, snuje si niczym blady anio nie, dajmy spokj
Mikoce, mj dobrodzieju, Rodionie Romanowiczu, to nie Mikoka!
Po wszystkim, co zostao powiedziane poprzednio, a co tak bardzo wygldao na wyrzeczenie
si oskarania Raskolniko-wa, takie zakoczenie byo zgoa nieoczekiwane. Raskolnikow
zatrzs si jak w febrze.
Wic... zatem... kto... zabi? zapyta, nie mogc si powstrzyma, urywanym gosem.
Porfiry a odchyli si na oparcie krzesa, jakby zaskoczyo go to pytanie.
Jak to, kto zabi?... powtrzy, jakby nie dowierzajc wasnym uszom. Przecie to
pan zabi, Rodionie Romano531
wiczu! Wanie pan zabi... doda prawie szeptem, tonem wiadczcym o cakowitej
pewnoci.
Raskolnikow zerwa si z kanapy, posta chwil i usiad znowu, nie mwic ani sowa.
Konwulsyjny skurcz wykrzywi mu twarz.
Jak to usteczka dr, zupenie jak wtedy bkn ze wspczuciem Porfiry. Pan mnie
widocznie le zrozumia, Rodionie Romanowiczu, dlatego si pan tak zdziwi doda po
chwili milczenia. Przyszedem wanie po to, eby powiedzie wszystko i zagra w
otwarte karty.
To nie ja zabiem szepn Raskolnikow, jak wystraszone dziecko, przyapane na
gorcym uczynku.
Nie, to pan, Rodionie Romanowiczu, pan, nikt inny
surowo i z przekonaniem szepn Porfiry.
Obaj zamilkli i milczenie trwao nieprawdopodobnie dugo, dobre dziesi minut.
Raskolnikow opar si okciami o st i w milczeniu wichrzy sobie wosy. Porfiry siedzia
spokojnie i czeka. Nagle Raskolnikow spojrza na niego z pogard.
Pan znowu zaczyna swoje dawne dywagacje, Porfiry Pietrowiczu! Znowu te same chwyty,
e te si to panu nie sprzykrzy?
Nieche pan da spokj, po co mi teraz jakie chwyty? Co innego, gdyby ta rozmowa
odbywaa si przy wiadkach, ale szepczemy przecie tutaj sam na sam. Widzi pan przecie,
e nie po to przyszedem, aby pana goni i apa jak zajca. Czy pan si przyzna, czy nie, w
tej chwili jest mi to obojtne. Osobicie jestem zupenie przekonany.
A wic po co pan przyszed? zapyta Raskolnikow.
Powtarzam panu moje pytanie: jeli uwaa mnie pan za winnego, to dlaczego nie wsadzi
mnie pan do wizienia?
Dobre pytanie! Odpowiem panu na to szczegowo: po pierwsze, aresztowanie pana tak z
miejsca byoby dla mnie niekorzystne.
Jak to niekorzystne? Skoro jest pan zupenie przekonany, to paskim obowizkiem...
532
Ba, c z tego, e jestem przekonany? Na razie to tylko moje marzenia. Zreszt, mam pana
wsadzi po to, eby mia pan spokjl Pan o tym dobrze wie, skoro pan si sam naprasza.
Skonfrontuj pana, na przykad, z tym mieszczuchem, a pan mu powie: C to, pijany
jeste? Kto mnie z tob widzia? Wziem ci po prostu za pijaka i bye pijany", no i co ja
wtedy panu odpowiem, tym bardziej e paskie twierdzenie jest praw-dopodobniejsze ni
jego. Bo w jego zeznaniu tkwi sama psychologia, ktra do takiej mordy nawet nie pasuje, a
pan trafia w sedno, bo dra chla wd, a za dobrze o tym wiadomo. Przyznaem przecie
panu szczerze kilka razy, e caa ta psychologia ma dwa koce i e ten drugi koniec, paski,
jest wikszy i o wiele prawdopodobniejszy. A poza tym nie mam na razie dowodw
przeciwko panu. I aczkolwiek zamkn pana mimo wszystko, i widzi pan, nawet sam
przyszedem (cho tak si zwykle nie robi) uprzedzi pana o wszystkim, to jednak mwi
panu szczerze (tak rwnie si nie robi), e bdzie to niekorzystne dla mnie. Po drugie,
przyszedem dlatego...
No tak, a po drugie? Raskolnikow cigle jeszcze nie mg zapa tchu.
Dlatego, e jak ju powiedziaem, uwaam, i winienem panu wyjanienie. Nie chc, eby
pan mia mnie za potwora, tym bardziej e czuj do pana szczer sympati, moe pan w to
wierzy lub nie. Wobec tego, po trzecie, przyszedem do pana z otwart, wyran propozycj
niech pan si zgosi i przyzna. To bdzie nieskoczenie korzystniejsze dla pana, no i dla
mnie, bo nareszcie pozbd si tej sprawy. A wic, czy nie jest to szczero z mojej strony?
Raskolnikow zastanawia si przez chwil.
Niech pan posucha. Sam pan powiada, e to jest tylko psychologia, a wjecha pan na
matematyk. A co, jeli pan si teraz myli?...
Nie, mj panie, ja si nie myl. Mam pewien punkt zaczepienia. Znalazem go ju wtedy z
bosk pomoc!
Jaki punkt?
533
Nie powiem, Rodionie Romanowiczu. W kadym razie teraz nie mam ju prawa duej
zwleka i zamkn pana. Niech wic pan si zastanowi: teraz jest mi ju wszystko jedno, bo
szo mi tylko o pana. Sowo honoru, e tak bdzie lepiej.
Raskolnikow umiechn si zoliwie.
Przecie to jest nie tylko mieszne, ale nawet bezwstydne. Przypumy nawet, e jestem
winien (czego wcale nie mwi), z jakiej racji mam si zgasza do pana i przyznawa, jeeli
sam pan powiada, e tam u pana bd mia spokj!
Ach, Rodionie Romanowiczu, nie naley bra wszystkiego dosownie, moe to niezupenie
bdzie spokjl Przecie to tylko teoria, w dodatku moja, a czy ja jestem dla pana autorytetem?
A moe te co jeszcze ukrywam przed panem nawet teraz? Nie mog przecie tak wzi i
wyoy wszystkiego przed panem, che-che! Rzecz inna, jak pan odniesie z tego korzy.
Czy pan wie, jakie zmniejszenie kary pociga za sob takie przyznanie si? No i ta
okoliczno, kiedy pan zgosi si z przyznaniem. Niech pan tylko pomyli: kto inny wzi ju
win na siebie i pogmatwa ca spraw. A ja przysigam panu na Boga, e tak tam"
wszystko obrobi i urzdz, e paskie wyznanie bdzie wygldao na zupen niespodziank.
Cae to psychologiczne dociekanie zniszcz, wszystkie podejrzenia w stosunku do pana
sprowadz do zera, tak e paskie przestpstwo bdzie wygldao na co w rodzaju
chwilowego obdu, bo midzy nami mwic, to naprawd by obd. Jestem uczciwym
czowiekiem i dotrzymuj sowa.
Raskolnikow milcza ponuro, ze zwieszon gow. Dugo si zastanawia, po czym znowu si
umiechn, lecz tym razem agodnie i smutno:
Ach, nie trzeba! po wiedzia, jakby zupenie nie usiujc maskowa si przed Porfirym.
Nie warto, nie potrzebuj waszego zagodzenia kary!
No tak, tego wanie si obawiaem! jakby mimo woli stwierdzi popiesznie Porfiry.
Tego wanie si obawiaem, e pan nie bdzie potrzebowa naszego zagodzenia kary.
534
Raskolnikow popatrzy na niego smutno i przenikliwie.
Niech pan nie gardzi yciem! cign dalej Porfiry. Duo lat bdzie pan mia jeszcze
przed sob. Nie potrzebuje pan zagodzenia kary, no to nie! Co za niecierpliwy czowiek z
pana!
Jakich lat bd mia duo przed sob?
No, ycia! C to, jest pan prorokiem, duo pan wie? Szukajcie, a znajdziecie. Moe Bg
pana tak dowiadcza. Przecie nie na wieki pan pjdzie pod klucz...
Zwaszcza przy zagodzeniu kary... rozemia si Raskolnikow.
A co, zlk si pan buruazyjnego wstydu? Bardzo by moe, e pan si przestraszy, nie
wiedzc nawet o tym, bo jest pan mody! A jednak wanie pan nie powinien si lka czy te
wstydzi przyznania si do winy.
E-ech, gwid na to! szepn Raskolnikow pogardliwie i z obrzydzeniem, jakby
uwaa, e nawet mwi o tym nie warto.
Wsta, jakby chcc wyj, ale zaraz usiad z powrotem. Widoczne byo, e miota nim rozpacz.
No wanie, gwid sobie! Zawid si pan na sobie i myli pan, e panu prymitywnie
pochlebiam. Duo pan przey? Duo pan wie? Wykombinowa pan sobie teori i wstyd panu,
e go zawioda, bo ju zbyt banalnie wypada ta caa historia! Podle wypada, to prawda,
mimo to jednak nie jest pan beznadziejnym ajdakiem. Wcale nie jest pan takim ajdakiem!
Przynajmniej pan sobie dugo nie zawraca gowy, od razu doszed pan do ostatecznego kresu.
Za kogo ja pana bior? Uwaam pana za czowieka, ktry gdy odnajdzie swego Boga lub
wiar, to pozwoli sobie kiszki wypruwa, bdzie sta i z umiechem patrzy na swoich
oprawcw. Zatem niech pan odnajdzie, a bdzie pan y. Przede wszystkim ju dawno
potrzebna panu zmiana powietrza. C, cierpienie to take dobra rzecz. Niech pan pocierpi.
Moe Mikoka ma racj, e chce cierpie. Wiem, e pan jest niedowiarkiem, ale niech pan
535
nie mdrkuje przewrotnie, niech pan bierze ycie po prostu, bez tych dywagacji. Moe pan
by spokojny wyrzuci ono pana prosto na brzeg i postawi na nogi. Na jaki brzeg? Skd
mog wiedzie? Wierz tylko, e ma pan duo ycia przed sob. Wiem, e bierze pan to, co
mwi, za z gry przygotowan oracj. Ale to nic, przyjdzie czas, kiedy pan to sobie
przypomni, i moe si panu przyda, dlatego wanie to mwi. Dobrze jeszcze, e zabi pan
tylko t starowin. Bo mg pan przecie wykombinowa sobie jak inn teori i
zmajstrowa co po stokro potworniej szego. A moe powinien pan dzikowa Bogu. Skd
pan wie? Moe Bg oszczdza pana dla jakiego celu. Niech pan bdzie wielkoduszny i mniej
si lka. Zlk si pan nadchodzcej godziny odkupienia? Nie, teraz to ju wstyd si ba. Tu
ju wchodzi w gr sprawiedliwo. Niech pan speni to, czego da sprawiedliwo. Wiem, e
pan nie wierzy, ale przysigam panu, e pan wypynie. I jeszcze bdzie panu dobrze. Teraz
potrzebne jest panu tylko powietrze, powietrze, powietrze!
Raskolnikow drgn.
A kime pan jest? krzykn. Co z pana za prorok? W imieniu jakiego majestatu
wieci mi pan te proroctwa?
Kim jestem? Czowiekiem skoczonym i niczym wicej. Czowiekiem moe czujcym i
wspczujcym, powiedzmy, te co nieco umiejcym, ale zupenie skoczonym. Pan za to
cakiem inna sprawa: przed panem jest cae ycie (chocia kto wie, moe te bdzie si snuo
jak dym i speznie na niczym). I c z tego, e pan przejdzie do innej kategorii ludzi? Przecie
pan, z paskim usposobieniem, nie bdzie chyba aowa komfortu? Co z tego, e by moe,
przez dugi czas nikt pana nie dostrzee? Czas nie ma znaczenia, chodzi o pana samego.
Niech pan bdzie jak soce, a wszyscy pana zobacz. Znowu si pan umiecha, e niby
Schiller ze mnie? Mog si zaoy, e wedug pana chc si panu przypochlebi! No i co,
moe naprawd si przypochlebiam, che-che-che! Zreszt, paska wola, moe mi pan nie
wierzy na sowo i w ogle nie wierzy, zgadzam si
536
na to, bo taki ju mam zwyczaj. Dodam tylko: ile we mnie nikczemnoci, a ile uczciwoci,
sam pan moe osdzi!
Kiedy pan zamierza mnie aresztowa?
No c, ptora dnia lub dwa dni mog jeszcze pozwoli panu pospacerowa. Niech pan
si zastanowi, mj drogi, niech pan si pomodli. Tak bdzie lepiej, sowo honoru, e lepiej.
A jeeli uciekn? zapyta Raskolnikow z dziwnym umiechem.
Nie, nie ucieknie pan. Chop by uciek, uciekby nowomo-dny sekciarz, lokaj cudzych
myli: wystarczy takiemu pokaza tylko koniec palca, a jak gupi Ja uwierzy na cae ycie, w
co pan tylko zechce. Ale pan nie wierzy ju w swoj teori, wic z czym pan bdzie ucieka? I
co panu przyjdzie z ucieczki? ycie uciekiniera jest cikie i wstrtne, a pan przede
wszystkim chce y, mie okrelon pozycj i odpowiedni atmosfer. Czy ucieczka da to
panu? Jeeli pan ucieknie, to pan sam wrci. Bez nas ju si pan nie moe obej. Gdybym
za pana posadzi pod kluczem, posiedzi pan miesic, dwa, no, powiedzmy trzy i nagle
wspomni pan moje sowa, przyzna si pan, niespodzianie nawet dla siebie samego. Godzin
przedtem nie bdzie pan wiedzia, e si pan przyzna. Pewny jestem, e pan si zdecyduje
przyj cierpienie". Pan mi teraz nie wierzy, ale sam pan w kocu do tego dojdzie. Bo
cierpienie, prosz pana, to wielka rzecz. To nie ma znaczenia, e obrosem tuszczem, mimo
to wiem, niech si pan nie mieje, e w cierpieniu jest pewna idea. Mikoka ma racj. Nie, pan
nie ucieknie, Rodionie Roma-nowiczu.
Raskolnikow podnis si i wzi czapk. Porfiry Pietrowicz wsta rwnie.
Wybiera si pan na spacer? Wieczr bdzie adny, eby tylko burzy nie byo. Zreszt
odwieyoby si powietrze... Rwnie wzi czapk.
Tylko bardzo prosz, niech pan sobie nie wmawia czasem, e ja si dzi panu przyznaem
powiedzia Raskolnikow z ponurym uporem. Pan jest interesujcym czowiekiem
537
i suchaem pana tylko przez ciekawo. Ale do niczego si panu nie przyznaem... Niech pan
to sobie zapamita.
No, ju dobrze, wiem, zapamitam. Ale pan dry! Niech pan bdzie spokojny,
dobrodzieju, bdzie, jak pan sobie yczy. Niech pan si troch przejdzie, ale za duo nie
mona spacerowa. Na wszelki wypadek mam do pana jeszcze jedn malek prob
doda, zniywszy gos. Rzecz jest draliwa, lecz bardzo wana: w razie czego (w co
zreszt nie wierz i do czego uwaam pana za niezdolnego), gdyby jednak przysza panu
ochota w cigu czterdziestu czy pidziesiciu godzin jako inaczej zakoczy t spraw, w
jaki fantastyczny sposb, na przykad targnwszy si na ycie (co jest przypuszczeniem
bezsensownym, wic niech mi pan daruje), to prosz zostawi krtk, ale treciw notateczk.
Tak ze dwa wiersze, tylko dwa wiersze, i o kamieniu niech pan wspomni, to bdzie bardziej
godnie. No, do widzenia... ycz dobrych myli, godnych czynw.
Porfiry wyszed, by jaki zgarbiony i stara si omija wzrokiem Raskolnikowa.
Raskolnikow podszed do okna i ze wzmoon niecierpliwoci odczeka chwil, a wedug
jego wyliczenia Porfiry powinien zej ze schodw i oddali si od domu. Po czym sam
wyszed pospiesznie.
III
Pody do Swidrygajowa. Czego si mg spodziewa od tego czowieka, sam nie wiedzia.
Ale czowiek ten mia nad nim jak wadz. Skoro raz zda sobie z tego spraw, nie mg si
ju otrzsn, zwaszcza za teraz.
Po drodze mczyo go przede wszystkim pytanie, czy Swid-rygajow by u Porfirego.
Sdzi i mg przysic, e nie by! Zastanowi si raz jeszcze, przypomnia sobie szczegy
wizyty Porfirego i doszed do wniosku, e nie, na pewno nie by.
538
Ale o ile nie by dotychczas, to pjdzie czy nie?
Na razie, sdzi, chyba nie pjdzie. Dlaczego? Nie potrafiby wytumaczy, zreszt nie chcia
teraz ama sobie nad tym gowy. Mczyo go to, ale waciwie nie obchodzio specjalnie.
Rzecz dziwna i trudna do uwierzenia: o swoim nieuniknionym, bliskim losie niewiele myla,
i to z roztargnieniem. Mczyo go co innego, daleko waniejszego, wyjtkowego,
dotyczcego jego samego. Czu si przy tym nadzwyczaj przemczony moralnie, niemniej
jednak umys jego pracowa tego dnia sprawniej ni kiedykolwiek.
Czy warto byo po tym wszystkim, co si stao, zajmowa si rnymi drobiazgami? Czy
warto, na przykad, zabiega, aby Swidrygajow nie chodzi do Porfirego, zastanawia si,
bada, traci czas na jakiego tam Swidrygajowa!
O, jake mu si to wszystko sprzykrzyo!
A jednak mimo to szed do Swidrygajowa. Czyby oczekiwa od niego czego nowego,
wskazwki, wyjcia? Toncy brzytwy si chwyta! Czy to przeznaczenie, czy jaki instynkt
pcha ich ku sobie? A moe tylko zmczenie, rozpacz. By moe, e przydaby mu si kto
inny, a do Swidrygajowa idzie, bo ten si tak jako nawin. Sonia? Po c miaby teraz i
do Soni? Znowu prosi j o lito? Sonia przeraaa go. Bya uosobieniem nieubaganego
wyroku, niewzruszonego postanowienia. To znaczy, e trzeba pj albo jej drog, albo jego.
Nie, teraz zwaszcza nie by w stanie zobaczy si z ni. Nie, lepiej zbada Swidrygajowa: co
si tam kryje? Zdawa sobie spraw, e ten Swidrygajow od dawna ju by mu bardzo do
czego potrzebny.
Jednak co oni mog mie ze sob wsplnego? Nawet ich zbrodnie nie mogy by do siebie
podobne. Przy tym ten czowiek by niesympatyczny, ewidentnie bardzo zepsuty, na pewno
chytry i obudny, prawdopodobnie bardzo zy. Opowiadaj o nim przerne rzeczy. Zaj si
dziemi Katarzyny Iwanowny, to prawda, ale kto wie, po co i dlaczego to zrobi. Widocznie
ma jakie zamiary i plany.
539
Bardzo niepokoia go i ani na chwil nie opuszczaa jeszcze jedna myl, ktr stara si
odpdzi, tak dalece bya straszna! Swidrygajow krci si koo niego i krci si dalej.
Swidrygaj-ow zna jego tajemnic. Swidrygajow mia zamiary w stosunku do Duni. A jeeli
jeszcze je ma? Z ca niemal pewnoci powiedzie mona, e ma. A jeeli znajc jego
tajemnic i zdobywajc przez to wadz nad nim, zechce jej uy jako broni przeciwko Duni?
Myl ta mczya go nawet we nie, lecz po raz pierwszy zda sobie spraw z tego tak dobitnie
wanie teraz, gdy szed do Swidrygajowa. Doprowadzao go to do pasji. Po pierwsze, caa
sytuacja si zmieni: trzeba bdzie zaraz wtajemniczy we wszystko Duni. Moe trzeba
bdzie powici si, aby uchroni Duni od jakiego nierozwanego kroku. List? Dzi rano
Dunia dostaa jaki list! Kto w Petersburgu mg do niej pisa? Moe uyn? Razumichin
pilnuje, to prawda, ale on o niczym nie wie. Moe trzeba bdzie wtajemniczy i Razumichina.
Raskolnikow pomyla o tym ze wstrtem.
W kadym razie naley jak najprdzej zobaczy si ze Swidrygajowem. Dziki Bogu, w tym
wypadku szczegy nie bd miay znaczenia, lecz tylko sama istota rzeczy. Ale jeeli
Swidrygajow intryguje przeciwko Duni, jeeli jest zdolny do tego, to...
Raskolnikow by tak bardzo zmczony i wyczerpany przejciami w ostatnim miesicu, e
tego rodzaju zagadnie nie umia rozwizywa inaczej, jak tylko decyzj: Wtedy go zabij".
Tak te pomyla i teraz z rozpaczliw determinacj. Serce mu si cisno. Stan na rodku
ulicy i zacz si rozglda: ktrdy idzie i dokd doszed? By na prospekcie Newskim,
jakie trzydzieci, czterdzieci krokw od placu Siennego, przez ktry przeszed. Cae
pierwsze pitro domu na lewo zajte byo przez traktierni. Wszystkie okna byy otwarte na
czowiekiem bardzo niebezpiecznym, gdy chce pan szkodzi, to jednak nie mam zamiaru
niczego udawa. Zaraz panu dowiod, e nie trzs si tak nad sob, jak si panu zdaje. A
zatem niech pan wie, e przyszedem panu powiedzie, i jeli ma pan jeszcze dawne zamiary
w stosunku do mojej siostry i zamierza pan wykorzysta w tym celu swoje ostatnie odkrycie,
to zabij pana, zanim pan zdy wsadzi mnie do wizienia. Pan wie, e na moim sowie
mona polega. Po drugie, jeeli ma pan mi co do powiedzenia, a tak mi si przynajmniej
dotychczas zdawao, to
544
nieche pan mwi zaraz, bo czas jest drogi i wkrtce moe ju by za pno.
Dokd to waciwie panu si tak pieszy? zapyta Swidrygajow, patrzc na niego z
zaciekawieniem.
Kady ma swj cel ponuro i ze zniecierpliwieniem odpar Raskolnikow.
Odwoywa si pan do mojej szczeroci, a sam odmawia pan odpowiedzi ju na pierwsze
pytanie zauway z umiechem Swidrygajow. Cigle si panu zdaje, e mam jaki cel,
i dlatego patrzy pan na mnie podejrzliwie. C, to zupenie zrozumiae w paskiej sytuacji.
Jakkolwiek bardzo mi zaley na tym, eby zbliy si do pana, to jednak nie bd si trudzi,
eby pana przekonywa, e jest inaczej. Sowo daj, e gra nie warta wieczki, zreszt nie
miaem wcale zamiaru mwi z panem o niczym szczeglnym.
Do czego w takim razie byem panu potrzebny? Przecie to pan zabiega o mnie?
Po prostu interesowa mnie pan jako ciekawy obiekt do obserwacji. Podobaa mi si
fantastyczno paskiej sytuacji. Tak, mj panie! Poza tym jest pan bratem osoby, ktra
bardzo mnie obchodzia, wreszcie od tej wanie osoby tyle i tak czsto o panu syszaem, e
doszedem do wniosku, i pan ma duy wpyw na ni. Czy to nie wystarcza? Cha-cha-cha!
Zreszt, przyznaj, e paskie pytanie nie jest dla mnie atwe i dlatego trudno mi na nie
odpowiedzie. Teraz, na przykad, przyszed pan do mnie nie tylko w tamtej sprawie, ale
rwnie, eby si dowiedzie czego nowego? Wszak prawda? Wszak prawda? nalega
Swidrygajow z szelmowskim umiechem. No wic nieche pan sobie wyobrazi, e ja sam,
jadc tutaj, jeszcze w wagonie liczyem na pana, e pan mi powie co nowego i e bd mg
uzyska od pana jakie wsparcie! Taki to ze mnie bogacz!
Jakie wsparcie?
Jakby to panu powiedzie? Czyja wiem? Widzi pan, cae dnie przesiaduj w takiej knajpie
i dobrze mi z tym. Waciwie
Zbrodnia i kara
545
mc lyic uoorze, ne przecie irzeoa cos ze soo zrobi. Jak choby taka biedaczka Katia,
widzia pan?... ebym przynajmniej by arokiem, smakoszem klubowym, aleja nawet takie
rzeczy mog je! Wskaza palcem na stojcy w kcie may stolik, na ktrym na
blaszanym pmisku widniay resztki bardzo podejrzanego befsztyka z kartoflami. A
propos, czy pan jest po obiedzie? Ja przeksiem tylko i nie mam chci na wicej. Wina
rwnie nie pij. adnego prcz szampana, a nawet tego jedn szklank w cigu caego
wieczora i te mnie gowa boli. Teraz kazaem sobie poda dla nabrania animuszu, bo
wybieram si w pewnej sprawie i jak pan widzi, jestem w szczeglnym nastroju. Dlatego te
pocztkowo zamierzaem si ukry, bo obawiaem si, e pan mi przeszkodzi. Zdaje si
jednak spojrza na zegarek e mog powici panu godzin czasu, jest dopiero wp do
pitej. Ach, wie pan, ebym mia jakiekolwiek zajcie, gdybym by ziemianinem, ojcem,
uanem, fotografem, dziennikarzem... N-nic, adnej specjalnoci! Czasami to jest bardzo
nudne. Naprawd mylaem, e mi pan powie co nowego.
Kim pan waciwie jest i po co pan tu przyjecha?
Kim jestem? Pan wie: szlachcicem, suyem dwa lata w kawalerii, potem wczyem si
tu, po Petersburgu, potem oeniem si z Marf Pietrown i mieszkaem na wsi. Oto caa moja
biografia!
Pan, zdaje si, jest graczem?
Nie, jakim tam graczem. Jestem szulerem, nie graczem.
Czy pan by szulerem?
Tak, byem szulerem.
I c, obrywa pan?
Zdarzao si. Bo co?
Zatem mg pan wyzywa na pojedynek... I w ogle jest to pewne urozmaicenie.
Nie bd oponowa, zreszt nie umiem filozofowa. Przyznam si panu, e gwnie
przyjechaem tu waciwie z powodu kobiet.
546
Dopiero pan on pochowa!
No tak umiechn si Swidrygajlow z rozbrajajc szczeroci. Wic co z tego?
Zdaje si, e ma mi pan za ze, e tak si wyraam o kobietach?
Chodzi panu o to, czy mam za ze rozpust?
Rozpusta! Zaraz rozpusta! Zreszt mwmy po kolei, najpierw odpowiem panu co do
kobiet w ogle, lubi, wie pan, tak sobie pogawdzi. Niech mi pan powie, dlaczego
waciwie nie mam sobie pofolgowa? Dlaczego mam unika kobiet, kiedy jestem ich
amatorem? Mam przynajmniej zajcie.
Wic przyjecha pan tu wycznie na rozpust?
No wic co z tego? Powiedzmy, e na rozpust. Uczepi si pan tej rozpusty. Lubi takie
pytania, bezporednie, bez obwijania w bawen. W rozpucie jest przynajmniej co staego,
opartego nawet na prawach natury, nie podlegajcego fantazjom, co, co jak rozarzony
wgielek stale tli si we krwi, co wiecznie podniecajcego, czego przez bardzo dugi czas,
nawet przez lata cae nie mona ugasi. Zgodzi si pan, e jest to swego rodzaju zajcie?
Te ma si pan z czego cieszy! To choroba, niebezpieczna choroba.
Jaki pan jest kracowy! Zgadzam si, e to choroba jak wszystko, co przekracza miar, a
tu zawsze si j przekracza, ale po pierwsze, z jednym bywa tak, z drugim inaczej, a po wtre,
naley oczywicie we wszystkim zachowa miar. Chocia to wstrtne wyrachowanie, ale co
robi? Gdyby nie to, to przecie trzeba by si chyba zastrzeli. Zgadzam si z tym, e
porzdny czowiek powinien si nudzi, ale jednak...
A czy pan mgby si zastrzeli?
Te co! achn si Swidrygajow ze wstrtem. Niech pan z aski swojej nie mwi o
tym doda skwapliwie, bez fanfaronady cechujcej wszystkie poprzednie jego wypowiedzi.
Zmieni si nawet na twarzy. Przyznaj, e to moja saba strona, c robi: boj si mierci
i nie lubi, kiedy si o niej mwi. Wie pan, e jestem po trosze mistykiem?
547
Ach, prawda! Widmo Mary Pietrowny! Czy cigle jeszcze si panu ukazuje?
Niech pan nawet nie przypomina, w Petersburgu jeszcze si nie ukazywao, niech je diabli
wezm! krzykn ze zoci. Nie, mwmy lepiej o... a zreszt... Hm! Mam mao czasu,
nie mog dugo zosta z panem, a szkoda! Miabym o czym pomwi.
Co, jaka historia z kobiet?
Tak z kobiet, niespodziewana przygoda... nie, nie o tym chciaem mwi.
A ohyda, caa ohyda tego wszystkiego ju pana nie razi? Nie ma pan ju siy, by si
zatrzyma?
Pan i do siy pretenduje? Che-che-che! Zdumia mnie pan teraz, Rodionie Romanowiczu,
chocia z gry wiedziaem, e si tym skoczy. Pan przecie prawi mi o rozpucie i estetyce!
Pan jest Schillerem, pan jest idealist! Oczywicie wszystko tak by powinno i naleaoby si
dziwi, gdyby byo inaczej, a jednak w rzeczywistoci... Ach, jaka szkoda, e mam tak mao
czasu, bo jest pan nadzwyczajnie interesujcym osobnikiem! A propos, czy pan lubi
przykroci. No, dosy chyba bdzie, jak na zupenie przyzwoit oraison funebre1
najczulszego ma dla najczulszej ony. Podczas naszych ktni najczciej milczaem i nie
denerwowaem si i ta dentelmeneria prawie nigdy nie chybiaa celu. Dziaao to na ni i
podobao si jej, nieraz bya nawet dumna ze mnie. Ale mimo to siostry paskiej nie
wytrzymaa. I jak to si stao, e zdecydowaa si wzi do domu na guwernantk tak
przeliczn dziewczyn! Tumacz to sobie tym, e sama bya kobiet namitn i wraliw i
po prostu zakochaa si, dosownie zakochaa si w paskiej siostrze. No, ta Awdotia
Romanowna! Od pierwszego rzutu oka doskonale zrozumiaem, e tu si nic nie da zrobi i
wie pan? postanowiem nawet nie spojrze na ni. Ale sama zrobia
1 Oraison funebre (fr.) mowa pogrzebowa.
550
pierwszy krok, czy uwierzy pan w to? Czy pan wierzy, e doszo do tego, e Marfa Pietrowna
bya na mnie z pocztku za, e nic o paskiej siostrze nie mwiem i e kwitowaem
milczeniem cige zachwyty nad ni? Nie rozumiaem, o co jej szo. Oczywicie Marfa
Pietrowna opowiedziaa Awdotii Romano-wnie wszystko o mnie, ze szczegami. Miaa
nieszczsny zwyczaj opowiadania o naszych tajemnicach rodzinnych absolutnie wszystkim i
cigle si skarya na mnie. Czy moga omin now, nadzwyczajn przyjacik?
Przypuszczam, e w ogle o niczym innym nie mwiy, tylko o mnie, i bez wtpienia
Awdotia Romanowna zostaa wtajemniczona w te wszystkie ponure bajdy, ktre o mnie
kryy... Zao si, e pan rwnie sysza ju o czym w tym rodzaju.
Syszaem. uyn oskary pana o spowodowanie mierci dziecka. Czy to prawda?
Niech pan z aski swojej zostawi w spokoju tego rodzaju wistwa z obrzydzeniem i
niechci odpar Swidrygajow.
Jeeli pan koniecznie chce wiedzie co o tej bzdurze, to kiedy opowiem panu, a teraz...
Syszaem rwnie o jakim sucym na wsi, e pan take co tam zawini.
Bardzo pana prosz, dosy! przerwa Swidrygajow z wyranym zniecierpliwieniem.
Czy to czasami nie by ten sam sucy, ktry po mierci przychodzi panu nabija fajk...
jak mi to pan sam opowiada?
irytowa si coraz bardziej Raskolnikow.
Swidrygajow spojrza uwanie na Raskolnikowa, ktremu si zdawao, e w spojrzeniu tym
bysn drwicy umiech, ale Swidrygajow pohamowa si i odpowiedzia bardzo ukadnie.
Wanie ten. Widz, e pana rwnie wszystko to bardzo interesuje i bd uwaa za swj
obowizek przy pierwszej sposobnoci zadowoli pod kadym wzgldem pask ciekawo.
Niech to diabli! Widz, e rzeczywicie mogem si komu wyda postaci romantyczn.
Niech wic sam pan osdzi, jak dalece winienem wdziczno Marfie Pietrownie za to, e
551
imopowiauafa o mnie pansKiej siostrze tyle ciekawych i tajemniczych historii. Nie omiel
si ocenia wraenia, jakie to wywaro, w kadym razie byo dla mnie korzystne. Mimo
caego zrozumiaego wstrtu Awdotii Romanowny do mnie i wczesnego mego ponurego i
odpychajcego wygldu zrobio si jej w kocu al zmarnowanego czowieka. A gdy moda
dziewczyna auje kogo, jest to dla niej najgroniejsze. Wtedy na pewno zechce ratowa" i
nawrci, odrodzi i wskaza szlachetniejsze cele, wskrzesi do nowego ycia i nowej
dziaalnoci. Wiadoma rzecz, e wszystko mona sobie wymarzy. Od razu zrozumiaem, e
ptak sam wpada w sida, i z kolei sam si przygotowaem. Pan, zdaje si, marszczy brwi. To
bez powodu, pan przecie wie, e si skoczyo na niczym. (Do licha, ile ja tego wina pij!)
Wie pan, zawsze aowaem, od pierwszej chwili, e paska siostra nie urodzia si w drugim
lub trzecim wieku naszej ery jako crka jakiego ksitka, namiestnika lub prokonsula1 w
Azji Mniejszej. Niewtpliwie zostaaby mczennic i na pewno z umiechem zniosaby
szarpanie piersi rozpalonymi obcgami. Poszaby dobrowolnie na ofiar, a w czwartym albo
pitym wieku uciekaby na pustyni egipsk i tam ywia si korzonkami, ekstazami i
widzeniami. Marzy tylko o tym, eby ju nareszcie pocierpie za kogo, a jak si jej nic
takiego nie zdarzy, to gotowa jeszcze rzuci si z okna. Syszaem co o niejakim panu
Razumichinie. To podobno chopak rozsdny (jak wiadczy samo nazwisko, pewno student),
niech wic pilnuje paskiej siostry. Jednym sowem, zdaje mi si, e si na niej poznaem, co
poczytuj sobie za zaszczyt. Ale wtedy, na pocztku naszej znajomoci, pan wie, jak to bywa,
byem lekkomysiniejszy i gupszy, le patrzyem, le widziaem. Niech to diabli, czemu ona
jest taka adna? Ja nie jestem winien! Krtko mwic, zaczo si to u mnie od ataku szalonej
namitnoci. Awdotia Romanowna jest strasznie, nieprawdopodobnie, niesychanie cnotliwa.
(Niech pan zauway, e
1 Prokonsul zarzdca prowincji w staroytnym Rzymie. 552
mwi to panu o siostrze, podaj jako fakt. Cnotliwa jest a chorobliwie mimo swej otwartej
gowy i to jej zaszkodzi.) Suya u nas wtedy pewna dziewczyna, Paraszka, czarnooka,
wieo sprowadzona z innej wsi, przedtem jej nie widywaem. Bardzo bya adna, ale
niemoliwie gupia: rozryczaa si, narobia wrzasku na cae podwrko i zrobi si skandal.
Pewnego razu, po obiedzie, Awdotia Romanowna umylnie odszukaa mnie, gdy byem sam
w ogrodzie, i zadaa, z byszczcymi oczami, ebym zostawi w spokoju biedn Paraszk.
To bya chyba pierwsza nasza rozmowa w cztery oczy. Ja oczywicie poczytywaem sobie za
zaszczyt uczyni zado jej daniu, udaem skruszonego, zmieszanego, jednym sowem,
dobrze odegraem swoj rol. Zbliylimy si, zaczy si tajemne rozmowy, nauki moralne,
proby, bagania, nawet zy czy pan uwierzy? nawet zy! Jak to si ma u niektrych
panien namitno do propagandy! Rozumie si, e zwaliem wszystko na swj los,
udawaem spragnionego i garncego si do wiata, a wreszcie uyem najsilniejszego i
niezawodnego rodka podbijania serc kobiecych, rodka, ktry jeszcze nigdy nikogo nie
zawid i ktry dziaa na wszystkie, bez adnego wyjtku. To znany rodek pochlebstwo.
Nie ma nic trudniejszego na wiecie ni szczero i nie ma nic atwiejszego ni pochlebstwo.
Jeeli w szczeroci zabrzmi cho odrobina faszu, to momentalnie zachodzi dysonans, a po
nim skandal. Jeeli w pochlebstwie nawet wszystko jest faszem, to jest ono rwnie mie i
sucha go si z przyjemnoci, wprawdzie z dosy prymitywn przyjemnoci, ale z
przyjemnoci. Nawet w najprymitywniejszym pochlebstwie na pewno przynajmniej poowa
wydaje si prawd. I to bez wzgldu na stopie rozwoju czowieka i sfer. Nawet westalk
mona uwie pochlebstwem, c dopiero zwykego miertelnika. miech mnie zawsze
ogarnia, ilekro przypomn sobie, jak uwiodem raz pewn dam, bardzo przywizan do
swego ma, do swoich dzieci i do swoich cnt. Jakie to byo zabawne i jak mao byo przy
tym zachodu! Dama za rzeczywicie bya
553
cnotliwa, przynajmniej na swj sposb. Caa moja taktyka polegaa na tym, e po prostu
byem stale olniony i korzyem si przed jej cnot. Schlebiaem jej wprost haniebnie,
doprowadziem, na przykad, do ucisku rki czy nawet tylko spojrzenia i natychmiast
zaczynaem robi sobie gono wyrzuty, e zdobyem to si, e ona si bronia, bronia tak, e
na pewno nic bym nie wskra, gdyby nie moje zepsucie, e ona w swej niewinnoci nie
przewidziaa podstpu i ulega niechccy, nie wiedzc o tym, nie zdajc sobie sprawy i tak
dalej, i tak dalej. W kocu osignem wszystko, a moja dama bya w dalszym cigu gboko
przekonana, e jest niewinna i cnotliwa, e spenia wszystkie swoje obowizki i powinnoci, a
upada zupenie niechccy. Jake bya wcieka na mnie, kiedy w kocu oznajmiem jej, e
tak samo szukaa upojenia, jak ja. Biedna Marfa Pietrowna te bya ogromnie wraliwa na
pochlebstwa i gdybym tylko chcia, to na pewno jeszcze za ycia przepisaaby na mnie cay
majtek. (A jednak pij bardzo duo wina i gadam.) Mam nadziej, e nie obrazi si pan, gdy
powiem, e podobnie dzia si zaczo z Awdoti Romanown. Tylko e byem gupi,
niecierpliwy i zepsuem ca spraw. Ju przedtem Awdotii Romanownie kilkakrotnie nie
spodoba si wyraz moich oczu, czy pan da wiar? Coraz niebaczniej i coraz mocniej zapala
si w nich jaki ogie, ktry j przeraa i ktry w kocu znienawidzia. Nie ma co wdawa
si w szczegy, do e odsuna si ode mnie. Tutaj znowu palnem gupstwo. Zaczem w
ordynarny sposb znca si nad ca t propagand i nawracaniem. Paraszka znowu
wystpia na widowni i nie ona jedna. Jednym sowem, zacza si Sodoma. Ach, gdyby pan
widzia, Rodionie Romanowiczu, cho raz w yciu, jak paska siostra potrafi byska oczami!
To nic, e jestem teraz pijany i wypiem ca szklank wina, mwi prawd; zapewniam pana,
e nio mi si to spojrzenie. Nie mogem ju znie szelestu jej sukni. Naprawd mylaem,
e trafi mnie apopleksja, nigdy nie wyobraaem sobie, e mog doj do takiego
zapamitania. Krtko mwic, naleao si pogodzi, ale to ju byo niemo554
liwe. I niech pan sobie wyobrazi, co wtedy zrobiem. Do jakiego stopnia namitno moe
czowieka zalepi! Niech pan nigdy nie zabiera si do niczego w takim stanie! Uwaajc, e
Awdotia Romanowna w gruncie rzeczy jest przecie ndzark (ach, przepraszam, nie to
chciaem... zreszt, czy to nie wszystko jedno, jakim sowem wyraamy to pojcie?), yje z
pracy rk, utrzymuje matk i pana (ach, do diaba, znowu mi si plcze...), postanowiem
zaproponowa jej wszystkie moje pienidze (mogem mie wtedy ze trzydzieci tysicy), aby
ucieka ze mn, choby tutaj, do Petersburga. Rozumie si samo przez si, e z miejsca
zaprzysigbym jej wieczn mio, wierno i tak dalej. Czy da pan wiar, e byem tak
dalece zakochany, i gdyby mi wtedy powiedziaa: zarnij czy otruj Marf Pietrown i oe
si ze mn, zaraz byoby to zrobione! Ale skoczyo si wszystko katastrof, jak panu
wiadomo. Moe pan sobie wyobrazi, w jak wcieko wpadem, gdy dowiedziaem si, e
Marfa Pietrowna wynalaza skd tego ajdaka uyna i omale nie zmajstrowaa
maestwa, ktre w gruncie rzeczy byoby tym samym, co ja proponowaem. Czy nie? Czy
nie tak? Wszak tak? Zauwayem, e pan zacz sucha bardzo uwanie... interesujcy
modziecze...
Swidrygajow w podnieceniu uderzy pici w st. By czerwony. Raskolnikow widzia, e
szklanka czy ptorej szklanki szampana, ktr wypi maymi ykami, uderzya mu do gowy,
i postanowi skorzysta z okazji. Swidrygajow wydawa mu si bardzo podejrzany.
Po tym wszystkim pewny jestem, e i teraz przyjecha pan tu wycznie dla mojej siostry
powiedzia otwarcie, bez ogrdek, aby go bardziej jeszcze sprowokowa.
E, niech pan da spokj Swidrygajow jakby si opamita przecie mwiem panu...
a poza tym paska siostra mnie nie znosi.
Tego jestem pewien, ale nie o to teraz chodzi.
Pan jest pewien, e mnie nie znosi? Swidrygajow przymruy oczy i umiechn si
drwico. Ma pan racj, nie
555
lubi mnie. Ale niech pan nigdy nie rczy w sprawach midzy maonkami lub kochankami.
Tam zawsze jest jaki kcik, o ktrym nie wie nikt prcz tych dwojga. Pan rczy, e Awdotia
Romanowna patrzya na mnie ze wstrtem?
Z niektrych paskich sw i pswek w toku rozmowy wnioskuj, e pan i teraz nie
wyrzek si widokw i zdecydowanych zamiarw w stosunku do Duni, rozumie si,
nikczemnych zamiarw.
Jak to? Wyrway mi si jakie takie sowa? zlk si nadzwyczaj naiwnie Swidrygajow,
nie zauwaywszy nawet epitetu okrelajcego jego zamiary.
I teraz si panu wyrywaj. Dlaczego, na przykad, tak si pan boi? Czego si pan tak
przestraszy teraz?
Ja si przestraszyem, ja si boj? Pana? To raczej pan powinien si mnie ba, cher am1.
Co za dziki pomys... A zreszt jestem pijany, widz to, znowu omal si nie wygadaem. Do
diaba z winem! Hej, poda wody!
Zapa butelk i bez ceremonii wyrzuci j przez okno. Filip przynis wod.
kolana, widocznie jednak zbyt bezceremonialnie, bo zy stany jej w oczach, ale stara si je
ukry, caa ponie. Na chwil wyszli wszyscy z pokoju, zostalimy sami, a ona nagle rzuca mi
si na szyj (pierwszy raz z wasnej inicjatywy), obejmuje mnie obydwiema rczkami, cauje i
przysiga, e bdzie mi posuszn, dobr i wiern on, e mnie uszczliwi, e powici mi
cae ycie, kad chwil swego ycia, wszystko, wszystko, wszystko, a w zamian pragnie,
abym j tylko szanowa, i powiada, wicej nie potrzebuje nic, nic, nic, adnych prezentw!"
Musi pan si zgodzi, e wysucha sam na sam podobnego wyznania takiego
szesnastoletniego anioeczka z dziewiczym rumiecem na twarzy, ezk entuzjazmu w
oczach, musi pan przyzna, e to jest chyba dosy przyjemnie! Prawda, e przyjemnie?
Przecie to jest co warte? Jest co warte, co? No... no nieche pan sucha... pojedzie pan ze
mn do mojej narzeczonej... tylko nie teraz!
1 La natur et la verite (fr.) natura i prawda.
558
Jednym sowem, podnieca pana ta potworna rnica wieku i poziomu. Czy rzeczywicie
zamierza si pan oeni?
A co? Oczywicie. Kady myli o sobie, a najweselej jest temu, kto potrafi lepiej od
innych samego siebie nabra. Cha! cha! Co pan tak zabrn po uszy w cnot? Prosz mnie nie
potpia, dobrodzieju, ja jestem czowiek grzeszny. Che! che! che!
A jednak zaj si pan dziemi Katarzyny Iwanowny. Zreszt... zreszt, mia pan w tym
swoje wyrachowanie. Teraz wszystko zrozumiaem.
W ogle lubi dzieci, bardzo lubi rozemia si Swidrygajow. Na ten temat mog
panu opowiedzie nadzwyczaj ciekaw histori, ktra dotychczas jeszcze si cignie.
Pierwszego dnia po przyjedzie obszedem rne tutejsze spelunki, po siedmiu latach
nieobecnoci po prostu rzuciem si na to. Zauway pan zapewne, e nie szukam spotkania
ze swoj dawn kompani, dawnymi przyjacimi i kompanami. I jak najduej bd si stara
trzyma od nich z dala. Wie pan, na wsi drczyy mnie miertelnie wspomnienia o tych
wszystkich tajemniczych miejscach i dziurach, w ktrych ten, kto si na tym zna, duo moe
znale. Niech to diabli porw! Lud si rozpija, wyksztacona modzie z bezczynnoci
marnuje si w nierealnych snach i mrzonkach, wyrodnieje w teoriach; nazjedao si skd
ydw, zbijaj pienidze, wszyscy pozostali za oddaj si rozpucie. Od razu powiao na
mnie od tego miasta znajomym zapachem. Trafiem na jaki tak zwany tacujcy wieczorek
spelunka straszna (a ja wanie lubi brudne spelunki), naturalnie kankan odchodzi
niebyway. Za moich czasw takich nie widziaem, to jest postp. Patrz, dziewczynka
trzynastoletnia, adniutko ubrana, taczy z jakim wirtuozem, a drugi przed ni, vis-d-visi.
Pod cian siedzi jej matka. No, moe pan sobie wyobrazi, co to by za kankan!
Dziewczynka si wstydzi, czerwieni, wreszcie si obraa i zaVis-d-vis (h.) naprzeciw.
559
czyna piaKac. winuoz ooejmuje j, Krci m, wyczynia przea ni rne wywijasy, a wszyscy
wokoo miej si i krzycz: Susznie, racja! Niech nie przyprowadzaj tu dzieci!" Lubi w
takich chwilach t nasz publiczk, nawet kankanow. Gwid na to, czy to jest suszne, czy
nie. Wiedziaem, co mam zrobi. Przysiadem si do matki, zaczynam od tego, e jestem
przyjezdny, e to s gbury nie umiejce pozna si na prawdziwych cnotach i odda naleny
szacunek. Daem do zrozumienia, e mam duo pienidzy, i zaproponowaem, e odwioz je
swoj karet. Odstawiem je do domu, zapoznaem si z nimi (podnajmuj jak klitk, tylko
co przyjechay). Owiadczyy mi, e znajomo ze mn moe by dla nich tylko zaszczytem.
Dowiedziaem si, e nic absolutnie nie posiadaj, e przyjechay stara si o co w jakim
tam urzdzie. Ofiarowaem swoje usugi, pienidze. Powiedziay mi, e przez omyk trafiy
na w wieczr, bo mylay, e to naprawd jest nauka taca. Proponuj ze swej strony pomc
modej pannie w ksztaceniu si w tacach i jzyku francuskim, co zostaje przyjte z
zachwytem, jako zaszczyt. Znajomo ta trwa do tej chwili... Chce pan, pjdziemy tam razem,
tylko nie teraz.
Niech pan przestanie, niech pan mi nie opowiada tych swoich podych, nikczemnych
historyjek, rozpustny, marny, lubieny czowieku!
Schiller, nasz Schiller, istny Schiller! Ou va-t-elle la vertu se mc/zer1? A ja wanie bd
panu umylnie takie historyjki opowiada, eby si napawa paskimi okrzykami zgorszenia.
Co za rozkosz!
A jake! Przecie ja tu robi z siebie durnia warkn ze zoci Raskolnikow.
Swidrygajow pka ze miechu. Zawoa wreszcie Filipa, zapaci i zacz zbiera si do
odejcia.
No tak, spiem si, assez causel powiedzia. Rozkosz!
1 Ou va-t-elle... (fr.) Gdzie te si cnota nie gniedzi?
560
INO pewnie, ze to rozkosz dla pana! zawoa Raskol-nikow, wstajc rwnie. To
rozkosz dla takiego zszarganego rozpustnika opowiada o tego rodzaju przygodach,
zwaszcza gdy planuje si jak now potworno w tyme rodzaju, i to opowiada takiemu
czowiekowi, jak ja w takich okolicznociach... To podnieca.
No, skoro tak odpowiedzia Swidrygajow, ze zdziwieniem przygldajc si
Raskolnikowi skoro tak, to z pana te porzdny cynik. W kadym bd razie ma pan w
sobie solidne zadatki. Pan duo wie, duo umie... ale zrobi te pan wiele potrafi. Do
jednak. Szczerze auj, e tak krtko mogem z panem porozmawia, ale nie ucieknie mi
pan... Niech no pan tylko poczeka...
Wyszli z traktierni. Swidrygajow by jednak nie bardzo podchmielony. Wino tylko na chwil
uderzyo mu do gowy, a teraz trzewia prdko. By zamylony i bardzo czym zafrasowany.
Szykowa si widocznie do czego, co go podniecao i niepokoio. W stosunku do
Raskolnikowa zmieni ton, by coraz bardziej opryskliwy i drwicy. Raskolnikow zauway to
i poczu niepokj. Swidrygajow wyda mu si bardzo podejrzany. Postanowi go ledzi.
Wyszli na ulic.
Pan na prawo, a ja na lewo lub odwrotnie powiedzia Swidrygajow tak czy inaczej
adieu, mon plaisir1, do miego zobaczenia!
Skrci na prawo, w stron placu Siennego.
Raskolnikow ruszy za nim.
A co to znowu! krzykn Swidrygajow, odwracajc si. Zdaje si, e
powiedziaem...
1 Adieu, mon plaisir (fr.) egnaj, moja radoci.
561
To znaczy, e ja pana teraz me opuszcz.
Co-o-o?
Obaj zatrzymali si i patrzyli na siebie, mierzc si wzrokiem.
Z caej tej paskiej ppijanej gadaniny zacz ostro Raskolnikow wywnioskowaem
niezbicie, e pan nie tylko nie poniecha swoich zamiarw w stosunku do mojej siostry, ale e
pan jest nimi bardziej ni kiedykolwiek zajty. Wiem, e siostra odebraa dzi rano jaki list.
Pan przez cay czas jako nie mg usiedzie na miejscu... Przypumy nawet, e po drodze
znalaz pan sobie jak on, ale to jest rzecz bez znaczenia. Chc si przekona osobicie...
Raskolnikow chyba sam nie bardzo wiedzia, o co mu idzie i o czym chce si przekona
osobicie.
Ach, tak! Chce pan, ebym wezwa policj?
Niech pan wzywa!
Stali przez chwil na wprost siebie. Wreszcie Swidrygajow, przekonawszy si, e
Raskolnikow nie zlk si groby, zmieni ton i zawoa wesoo, po przyjacielsku:
Dobry pan jest! Umylnie nie mwiem z panem o paskiej sprawie, cho oczywicie
drczy mnie ciekawo. To fantastyczna historia! Odoyem to sobie na drugi raz, ale zaiste
pan potrafi zmarego zniecierpliwi... Wic chodmy, ale uprzedzam z gry: teraz wpadn na
chwilk do domu po pienidze, potem zamykam mieszkanie, bior dorok i na cay wieczr
jad na Wyspy. Chce pan uda si tam ze mn?
Wstpi tymczasem do Sofii Siemionowny przeprosi j, e nie byem na pogrzebie.
Jak pan chce, lecz Sofii Siemionowny nie ma w domu. Posza ze wszystkimi dziemi do
pewnej wanej damy, mojej dawnej znajomej, staruszki, opiekunki jakich zakadw dla
sierot. Oczarowaem t dam, wpacajc pienidze za trzy sierotki po Katarzynie Iwanownie,
dajc prcz tego ofiar na zakad, wreszcie opowiadajc jej ze wszystkimi szczegami
histori Sofii Siemionowny. Efekt by niesychany. I dlatego Sofi Siemionown wezwano
dzisiaj do hotelu, gdzie owa dama tymczasowo rezyduje, po powrocie z letniska.
562
Nie szkodzi, mimo to wstpi.
Jak pan sobie yczy, lecz ja z panem nie pjd, bo i po co! Prawie dochodzimy. Niech mi
pan powie, jestem pewny, e pan patrzy na mnie tak podejrzliwie dlatego, e byem na tyle
delikatny i dotychczas nie niepokoiem pana pytaniami... pan rozumie? Wydaje si to panu
czym niezwykym; zao si, e mam racj! No i bd tu delikatny.
I podsuchuj pod drzwiami!
A, o to panu chodzi! rozemia si Swidrygajow. Dziwibym si, gdyby po tym
wszystkim nie poruszy pan i tego tematu. Cha! cha! Jakkolwiek co nieco zrozumiaem z
tego, co pan tam... wtedy... nabroi i sam opowiada Sofii Siemionownie, ale jednak nie
cakiem. Moe jestem zupenie zacofany i nic ju zrozumie nie mog. Niech mi pan, mj
drogi, wytumaczy! Niech pan mnie owieci co do najnowszych zasad.
Nic pan nie mg sysze, kamie pan!
Ale ja nie o tym mwi, nie o tym (cho zreszt co nieco jednak syszaem). Mam na
myli te cige paskie ochy i achy! To Schiller oburza si w panu co chwila. Teraz znowu:
nie podsuchuj pod drzwiami. Jeeli tak, to niech pan idzie i zawiadomi wadze, e oto
wanie przytrafi mi si taki a taki casus1: w teorii znalaza si malutka omyka. Jeeli za
jest pan pewien, e pod drzwiami nie wolno podsuchiwa, mona natomiast wali, czym si
tylko da, stare baby dla swojej przyjemnoci, to niech pan wyjedzie jak najprdzej do
Ameryki! Niech pan ucieka, mody czowieku! Moe jest jeszcze czas. Szczerze panu mwi.
Nie ma pan pienidzy? Dam panu na drog.
Zupenie o tym nie myl przerwa mu Raskolnikow ze wstrtem.
Rozumiem (niech pan si zreszt nie trudzi, jeli pan nie chce, moe pan mi nie mwi
wiele), wiem, jakie problemy pana trapi: moralne, co? Problemy obywatela i czowieka? A
niech
Casus (la.) przypadek.
563
pan da sobie z nimi spokj, po co to panu teraz? Che! che! Cigle si pan jeszcze czuje
obywatelem i czowiekiem? Jeli tak, to po co byo si pcha, nie trzeba byo bra si do nie
swoich spraw. Niech pan si zastrzeli; co, nie ma pan ochoty?
Pan, zdaje si, celowo usiuje mnie zirytowa, ebym tylko zostawi pana teraz samego...
Dziwak z pana! No, jestemy ju na miejscu, oto schody. Widzi pan, to jest wejcie do
mieszkania Sofii Siemionowny, sam pan zobaczy, e nie ma nikogo. Nie wierzy pan? Kapernaumow panu powie, ona tam zostawia klucz. A oto i sama madame de Kapernaumow, co?
Co? (ona jest troch gucha). Wysza? Dokd? Sysza wic pan? Nie ma jej i nie bdzie,
moe dopiero pno wieczorem. Chodmy teraz do mnie. Przecie chcia pan i do mnie?
Zatem jestemy u mnie. Madame Resslich nie ma w domu. Ta kobieta ma wiecznie jakie
kopoty, ale to dobra kobieta, zapewniam pana... Na pewno by si panu przydaa, gdyby pan
napomyka, aby pan omieli si teraz zaprzecza. Zatem niech pan wie, e ju przedtem
syszaam t gupi bajd i nie uwierzyam w ni ani przez chwil. To pode i mieszne
podejrzenie. Wiem, dlaczego i skd to si wzio. Nie moe pan mie adnych dowodw.
Obieca pan dowie: prosz bardzo! Ale z gry uprzedzam, e nie wierz panu! Nie
wierz!...
Dunia powiedziaa to jednym tchem i na chwil krew uderzya jej do twarzy.
Gdyby mi pani nie wierzya, to chyba nie zaryzykowaaby pani przyjcia tu do mnie sama?
Po co pani przysza? Tylko przez ciekawo?
Niech pan mnie nie drczy, niech pan mwi, nieche pan mwi!
Nie da si zaprzeczy, e odwana z pani dziewczyna. Sowo honoru, mylaem, e
wemie pani ze sob pana Razumichina. Ale nie byo go ani z pani, ani w pobliu,
rozgldaem si: to si nazywa odwaga, chciaa wic pani oszczdzi Rodiona Romanowicza.
Zreszt, wszystko w pani jest boskie... Co za do pani brata, to c mam pani powiedzie?
Widziaa go pani sama przed chwil. No i jak wyglda?
Chyba nie opiera si pan tylko na jego wygldzie?
Nie, nie na wygldzie, lecz na jego wasnych sowach. Przez dwa wieczory z rzdu
przychodzi do Sofii Siemionowny.
568
Pokazywaem pani, gdzie siedzieli. Wyzna jej wszystko. Jest morderc. Zabi t star, wdow
po urzdniku, lichwiark, u ktrej sam rwnie poycza pod zastaw. Zabi take jej siostr,
handlark Lizawiet, ktra wesza przypadkiem, gdy zabija tamt. Zabi je przyniesion
przez siebie siekier. Zabi dla rabunku i obrabowa je. Wzi pienidze i jeszcze jakie
rzeczy... Sowo w sowo opowiada to Sofii Siemionownie, ona jedna zna tajemnic, ale nie
braa udziau w zabjstwie, przedtem nie wiedziaa o niczym i przerazia si, gdy o tym
usyszaa, tak jak pani teraz. Moe by pani spokojna, e ona go nie zdradzi.
To niemoliwe! bekotaa Dunia zbielaymi ustami. Dawio j w gardle. Nie moe
by, nie ma adnego, najmniejszego powodu, adnej racji. To kamstwo, kamstwo!
Rabunek, to wanie jest powd. Zabra pienidze i rzeczy. Nie skorzysta, co prawda, jak
mwi, ani z rzeczy, ani z pienidzy, lecz ukry je gdzie pod kamieniem i le tam
dotychczas. Ale to dlatego, e ba si z nich skorzysta.
To nieprawdopodobne, eby on mg okra, obrabowa! eby mg choby pomyle o
tym! zawoaa Dunia, zrywajc si z krzesa. Przecie pan go zna, widzia go pan? Czy
on moe by zodziejem?
Zapomniaa o swoim strachu i wprost jakby bagaa widry gaj owa.
Awdotio Romanowno, tu s tysice, miliony kombinacji i wariantw. Zodziej kradnie, ale
wie, e jest otrem; tymczasem sam syszaem o pewnym porzdnym czowieku, ktry
obrabowa poczt. Kto wie, moe on naprawd myla, e dobrze robi! Oczywicie gdybym to
sysza od kogo innego, to moe bym nie uwierzy, tak jak pani. Ale wierz wasnym uszom.
On tumaczy Sofii Siemionownie rwnie powody swego czynu i ona z pocztku dugo nie
chciaa wierzy wasnym uszom. A przecie on sam jej to mwi.
Jakie... to byy powody?
To duga historia, prosz pani. To jest, jakby tu pani powiedzie, swojego rodzaju teoria,
co w tym rodzaju, e ja,
569
na przykad, uwaam, i jednostka moe popeni zbrodni, o ile prowadzi ona do godnego
celu. Jedna zbrodnia i sto dobrych uczynkw! Niby to prawda, e modego czowieka, bardzo
zdolnego i nad miar ambitnego, moe bole i drani wiadomo, e jakie trzy tysice
stanowi o caej jego karierze i przyszoci, a brak mu wanie tych trzech tysicy. Niech pani
doda do tego zdenerwowanie wskutek godu, z powodu zego mieszkania, dotkliwej
wiadomoci urokw pozycji spoecznej wasnej oraz siostry i matki. Przede wszystkim za
prno, duma i prno. Kto go tam wie, zreszt, moe przy dobrych skonnociach... Ja
go przecie nie winie, niech pani nie myli, zreszt to nie moja rzecz. On mia rwnie swoj
teoryjk, taka sobie teoria, ktra dzieli ludzi, widzi pani, na materia i na ludzi waciwych, to
jest takich, ktrych z racji ich wysokiego usytuowania nie tylko prawo nie obowizuje, ale
ktrzy ukadaj je dla pozostaych, dla tego materiau, tych mieci. Nic szczeglnego: une
theorie comme une autre1. Ogromnie si interesuje Napoleonem, to jest, waciwie interesuje
go to, e wielu genialnych ludzi zupenie nie obchodzio zo indywidualne i przechodzili
ponad nim bez wahania. Zdaje si, e wyobrazi sobie, i on take jest geniuszem,
przynajmniej przez czas jaki by tego pewien. Bardzo cierpia i cierpi na myl, e potrafi
stworzy teori, a nie umia przej ponad zem bez wahania, bo std wniosek, e nie jest
geniuszem. No, a to jest wiadomo poniajca dla prnego modego czowieka, zwaszcza
w naszych czasach...
A wyrzuty sumienia? Zatem pan zupenie odmawia mu poczucia moralnego? Czy on jest
taki?
Ach, Awdotio Romanowno, teraz wszystko jest na opak. Zreszt, nigdy nie byo w
specjalnym porzdku. Rosjanie to w ogle szerokie natury, szerokie, Awdotio Romanowno,
jak ich kraj. I nadzwyczaj skonni s do wszystkiego, co jest fantastyczne, bezadne. Ale
szeroka natura bez geniuszu daje ze
1 Une theorie... (fr.) teoria jak kada inna. 570
rezultaty. Pamita pani, ile to razy na podobne tematy rozmawialimy wieczorami po kolacji,
siedzc na tarasie w ogrodzie. Wyrzucaa mi pani ustawicznie t wanie szerok natur. Kto
wie, moe akurat w tym czasie, gdy pani rozprawiaa, on tu sobie lea i ca rzecz obmyla.
Przecie w naszej sferze, sferze ludzi wyksztaconych, nie ma adnych tradycji. Czasami kto
stworzy je sobie na podstawie ksiek... czy zaczerpnie ze starych kronik. Ale to s zwykle
ludzie uczeni, a przy tym, jak pani wie, w pewnym sensie fanatycy, co u czowieka
wiatowego byoby wprost nieprzyzwoitoci. Zreszt, zna pani moje pogldy. Nie mam
zwyczaju wini kogokolwiek. Ja sam jestem utracjuszem i trzymam si tego. Mwilimy o
tym nieraz. Miaem nawet szczcie zainteresowa pani swymi zasadami... Pani jest bardzo
blada, Awdotio Romanowno.
Ja znam t jego teori. Czytaam w gazecie jego artyku o ludziach, ktrym wszystko
wolno... Razumichin mi pokazywa.
Pan Razumichin? Artyku pani brata? W gazecie? Jest taki artyku? Nie wiedziaem. To
musi by naprawd ciekawe! Dokd pani idzie, Awdotio Romanowno?
Chciaabym zobaczy si z Sofi Siemionown powiedziaa sabym gosem Dunia.
Jak tu si do niej idzie? Moe ju wrcia. Chc koniecznie zaraz si z ni zobaczy. Niech
ona...
Nie moga dokoczy, dosownie zabrako jej tchu.
Sofia Siemionown wrci dopiero pno wieczorem. Tak sdz. Powinna bya wrci
zaraz, ale jeli nie przysza, to znaczy...
A wic kamiesz! Rozumiem... kamae... wszystko skamae!... Nie wierz ci! Nie
wierz! krzyczaa Dunia jak szalona, zupenie tracc gow.
Osuna si prawie nieprzytomna na podsunite przez Swid-rygajowa krzeso.
Awdotio Romanowno, co si z pani dzieje, niech pani oprzytomnieje! Niech pani napije
si wody, prosz...
571
Spryska jej twarz wod. Duma wzdrygna si i oprzytomniaa.
Zrobio to mocne wraenie! mrukn do siebie Swid-rygajow, marszczc brwi.
Niech si pani uspokoi! Wie pani, e on ma przyjaci. Uratujemy go, ocalimy. Chce pani,
wywioz go za granic? Mam pienidze, w trzy dni bd mia bilet. A e zabi, to zrobi
jeszcze wiele dobrego i to si zrwnoway; prosz si uspokoi. Moe jeszcze by wielkim
A te pienidze... bardzo jestem panu wdziczna, ale przecie teraz nie s mi potrzebne. Ja
na siebie sam zawsze zarobi. Niech pan nie sdzi, e jestem niewdziczna, ale jeeli pan
jest taki wspaniaomylny, to te pienidze...
S dla pani, dla pani, Sofio Siemionowno, i prosz bardzo bez dugich ceregieli, bo nawet
nie mam na to czasu. Przydadz si pani. Rodion Romanowicz ma dwie drogi do wyboru:
kula w eb albo Sybir. Sonia spojrzaa na niego z przeraeniem
579
i zadraa. Niech si pani uspokoi, wiem o wszystkim od niego samego, nie jestem
plotkarzem, nie powiem nikomu. Bardzo dobrze mu pani radzia wtedy, eby si sam
przyzna. Tak byoby znacznie lepiej dla niego. A jak Sybir, to i pani tam za nim pojedzie.
Wszak tak? Wszak tak? No, zatem pienidze si przydadz. Jemu bd potrzebne, rozumie
pani? Dajc pani, jakbym jemu dawa. Prcz tego syszaem przecie, e obiecaa pani
zapaci dug Amalii Iwanownie. Dlaczego pani tak nierozwanie cigle bierze na siebie
jakie kontrakty i zobowizania? Przecie to Katarzyna Iwanowna bya winna tej Niemce, a
nie pani, trzeba byo plun na Niemk. W ten sposb pani nie da sobie rady w yciu. A poza
tym, gdyby kto pani jutro czy pojutrze o mnie pyta (a bd pani pytali), to niech pani nie
wspomina, e u niej byem. Pienidzy, bro Boe, niech pani nie pokazuje i niech pani nie
opowiada nikomu, e je pani daem! A teraz do widzenia wsta z krzesa. Rodionowi
Romano-wiczowi prosz si pokoni. Ale, ale, niech pani da pienidze tymczasem na
przechowanie panu Razumichinowi. Zna pani pana Razumichina? Naturalnie, musi go pani
zna. To niezy chopak. Niech mu pani odniesie jutro lub... kiedy znajdzie pani czas. A
tymczasem prosz dobrze schowa.
Sonia zerwaa si z krzesa i patrzya na niego przeraona. Miaa wielk ochot co
powiedzie, o co zapyta, ale nie miaa i nie wiedziaa, jak zacz.
Jak to pan tak... jak pan teraz wyjdzie w taki deszcz?
No, wybieram si do Ameryki, a deszczu mam si obawia, che-che! egnam pani, moja
droga! ycz zdrowia i dugich lat ycia, potrzebna jest pani innym. A prawda... niech pani
powie panu Razumichinowi, e przesyam ukony. Koniecznie prosz powtrzy: Arkadiusz
Swidrygajow kaza si panu pokoni. Bardzo prosz o tym pamita.
Wyszed, zostawiwszy Soni zdumion, przeraon i pen niewyranych, niedobrych
przeczu.
Potem okazao si, e tego samego wieczora, po godzinie jedenastej, Swidrygajow zoy
jeszcze jedn, bardzo ekscen580
tryczn i niespodziewan wizyt. Deszcz nie przesta pada. Cay przemoczony, przyszed
dwadziecia minut po jedenastej do maego mieszkanka rodzicw swej narzeczonej na
Wyspie Wasiljewskiej, na Trzeciej linii1, przy prospekcie Maym. Ledwo si dostuka do nich
i pocztkowo wywoa wielki popoch. Ale Arkadiusz Iwanowicz, kiedy chcia, potrafi by
nader ujmujcy, tak e pierwotne (zreszt bardzo dowcipne) przypuszczenie rodzicw
narzeczonej, e urn si gdzie solidnie, upado samo przez si. Sparaliowanego rodzica
wycigna do Swidrygajowa na fotelu czua a rozsdna rodzicielka i natychmiast, jak byo
to w jej zwyczaju, zacza wypytywa go ostronie i okrn drog. (Kobieta ta nigdy nie
zadawaa bezporednich pyta. Zaczynaa od umieszkw, zacierania rk, a potem, gdy
koniecznie chciaa dowiedzie si czego na pewno, na przykad, na kiedy Swidrygajow
zamierza wyznaczy lub, to zarzucaa go pytaniami o Pary, o tamtejsze stosunki dworskie i
dopiero pniej dochodzia kolejno do Wyspy Wasiljewskiej i prospektu Maego.) Zwykle
wzbudzao to naturalnie wielki respekt, ale tym razem Swidrygajow zdradza jakie
szczeglne zniecierpliwienie i kategorycznie zada natychmiastowego widzenia si z
narzeczon, jakkolwiek uwiadomiono go na wstpie, e panienka ju pi. Rozumie si, e
narzeczona si zjawia. Swidrygajow owiadczy jej wprost, e w pewnej, bardzo wanej
sprawie musi na czas duszy wyjecha z Petersburga i dlatego przynis jej pitnacie tysicy
rubli w rnych papierach wartociowych, dawno ju bowiem zamierza ofiarowa jej t
drobnostk przed lubem. Wyjanienie to nie wykazao wprawdzie szczeglnie logicznego
zwizku midzy wyjazdem i prezentem a koniecznoci ofiarowania go o pnocy, w ulew,
ale zostao przyjte nader przychylnie. Zwyke w takich razach afektacje i zapytania
ograniczyy si do nader umiarkowanych rozmiarw, za to
1 Linie rwnolege ulice przecinajce Wysp Wasiljcwsk w Sankt--Petersburgu z
poudnia na pnoc.
581
wdziczno bya ogromnie gorca i poparta zami czuej a rozsdnej matki. Arkadiusz
Iwanowicz wsta, rozemia si, pocaowa narzeczon i poklepa j po policzku, powtrzy,
e wrci niedugo, a zauwaywszy w jej oczach, prcz dziecinnej ciekawoci, jakie bardzo
powane pytanie, zamyli si i pocaowa j znowu. By w duszy szczerze zy, e jego
podarunek znajdzie si natychmiast pod kluczem najroztropniejszej z matek. Wyszed,
zostawiwszy ca rodzin w niezwykym podnieceniu. Czua mamusia natychmiast szeptem
popiesznie wyjania pewne istotne kwestie, a mianowicie, e Arkadiusz Iwanowicz to
wielki czowiek, ma na gowie wane sprawy, jest ustosunkowany, bogaty. Bg wie, jakie ma
plany, postanowi sobie i wyjecha, a e da pienidze, wic nie ma co wydziwia. Naturalnie,
troch to dziwne, e przyszed taki przemoczony, ale Anglicy s jeszcze bardziej
ekscentryczni, a zreszt wszyscy ludzie z wyszej sfery nie zwracaj uwagi na to, co si o
nich mwi, i s bezceremonialni. A moe nawet umylnie tak chodzi, eby pokaza, e si
niczego nie lka. Najwaniejsze za, eby nikomu nic nie mwi, bo Bg wie, co z tego moe
jeszcze wynikn, a pienidze trzeba jak najprdzej schowa. I bardzo dobrze, e kucharka
bya cay czas w kuchni, przede wszystkim za za nic, za nic, za nic nie wolno pisn swka
tej szelmie Resslich i tak dalej, i tak dalej. Naradzano si i szeptano do drugiej w nocy.
Narzeczona zreszt posza spa znacznie wczeniej, zdumiona tym wszystkim i troch
markotna.
Tymczasem Swidrygajow rwno o pnocy szed przez most T-wa w kierunku Strony
Petersburskiej. Deszcz nie pada ju, lecz d wiatr. Swidrygajow mia dreszcze. Przez chwil
intensywnie i jakby pytajco wpatrywa si w czarn to Maej Newy. Lecz zimno mu byo
sta nad wod, odwrci si wic i poszed na prospekt B-oj. Szed tym dugim prospektem
prawie p godziny, potyka si raz po raz na drewnianym bruku, lecz nie przestawa czego
pilnie wypatrywa po prawej stronie prospektu. Kiedy, przejedajc tdy, zauway tu
spory, drewniany hotel, ktry o ile przypomina sobie, nosi
582
nazw Adrianopol". Nie myli si: hotel ten by na tym pustkowiu i tak rzuca si w oczy, e
trudno go byo nie zauway nawet w ciemnociach. By to dugi, poczerniay budynek,
mimo pnej godziny jeszcze owietlony; da si te zauway pewien ruch. Swidrygajow
wszed i zapyta o pokj spotkanego na korytarzu obdartusa. Obdartus obejrza go i
zaprowadzi do ciasnego, dusznego pokoju na samym kocu korytarza, w kcie pod
schodami. Innego pokoju nie byo, wszystkie byy zajte. Obdartus spojrza pytajcym
wzrokiem.
Herbata jest? zapyta Swidrygajow.
Moe by.
Co jeszcze?
Cielcina, wdka, przekski.
Przynie cielcin i herbat.
Nic wicej pan sobie nie yczy zapyta ze zdziwieniem obdartus.
Nie, nic!
Obdartus odszed, wyranie rozczarowany.
Nie wiadomo dlaczego przypomnia sobie nagle, jak na godzin przed spotkaniem z Duni
poleci Raskolnikowowi odda j pod opiek Razumichinowi. W rzeczy samej powiedziaem
to wtedy dla brawury, jak susznie domyli si Raskol-nikow. To szelma jednak ten
Raskolnikow! adn histori cign sobie na gow. Moe zosta z czasem wielkim otrem,
kiedy zmdrzeje, teraz za bardzo jeszcze rwie si do ycia! Jeeli o to chodzi, to wszyscy ci
ludzie s dranie. Zreszt, niech go diabli wezm, niech robi, co chce, nic mnie to nie
obchodzi".
Nie mg zasn. Powoli obraz Duni zamajaczy mu przed oczyma, przeszed go dreszcz.
Nie, z tym trzeba ju skoczy
pomyla, ocknwszy si trzeba myle o czym innym. Jakie to dziwne i mieszne: do
nikogo nigdy nie ywiem szczeglnej nienawici, nawet mci si nigdy mi si nie chciao, a
to zy znak, zy znak, zy znak! Nie lubiem si rwnie kci i nigdy si nie unosiem, to
take zy znak! A ile ja jej wtedy naobiecywaem, tfu, do diaba! A moe jednak udaoby si
jej przerobi mnie..." Zacisn zby: znowu zjawia si przed nim Dunia jak ywa, z tym
samym wyrazem twarzy, jaki miaa
20 Zbrodnia i kara
585
w chwili, gdy wystrzeliwszy po raz pierwszy, zlka si, opucia rewolwer i zamara, patrzc
na niego. Mg j wtedy z atwoci schwyta, nie ruszyaby nawet rk w swojej obronie,
gdyby sam nie powiedzia jej o tym. Przypomnia sobie, e w tamtej chwili zrobio mu si jej
al, serce mu si cisno... Eje, do diaba! Znowu te same myli, trzeba z tym skoczy,
skoczy!..."
Zasypia, przestay nim wstrzsa gorczkowe dreszcze. Nagle wydao mu si, e co
przebiego po nim pod kodr, po rce i nodze. Drgn: Tfu, do diaba! To chyba mysz!
pomyla. Zostawiem cielcin na stole..." Strasznie nie chciao mu si odkrywa,
wstawa, zibn, ale co znowu szybko przebiego mu po nodze. Zerwa z siebie kodr i
zapali wiec. Drc od gorczki, nachyli si i obejrza pociel nie znalaz nic.
Wstrzsn kodr i nagle na przecierado wyskoczya mysz. Chcia j zapa, ale mysz
biegaa zygzakami po ku, wymykaa mu si z palcw, przebiega po rce i wlizna si
pod poduszk. Zrzuci poduszk, lecz w teje chwili poczu, e co wskoczyo mu za koszul
i askocze po plecach. Wzdrygn si nerwowo i... obudzi si. W pokoju byo ciemno, lea
na ku, zawinity w kodr. Za oknem wy wiatr. Co za paskudztwo!" pomyla ze
zoci.
Unis si i usiad na brzegu ka, odwrcony plecami do okna. Lepiej wcale nie spa"
postanowi. Od okna powiao chodem i wilgoci. Owin si kodr, nie zapali wiecy. Nie
myla o niczym i nawet nie chcia myle. Majaki ukazyway mu si jeden po drugim, po
gowie bdziy strzpy myli, bez pocztku, koca i zwizku. Zapada w drzemk. Nie
wiadomo, czy to chd, ciemnoci i wilgo, czy wiatr, wyjcy za oknem i koyszcy
drzewami, wywoay w nim to uporczywe, fantastyczne nastawienie i pragnienie, ale cigle
ukazyway mu si kwiaty. Przed oczyma stan mu przeliczny, ukwiecony krajobraz: jasny,
ciepy, niemal upalny dzie, dzie witeczny, Zielone witki. Zamony, wspaniay wiejski
cottage1 w stylu
1 Cottage (ang.) domek wiejski, willa.
586
angielskim, otoczony klombami pachncych kwiatw; ganek opleciony pncymi rolinami,
okolony krzakami r; jasne, chodne schody zasane wspaniaym dywanem, obstawione
egzotycznymi kwiatami w chiskich wazach. Zwrci uwag zwaszcza na stojce w
wazonach na oknach bukiety z delikatnych, biaych narcyzw pochylajcych si na
jaskrawozielonych, soczystych, wysmukych odygach i rozsiewajcych silny, aromatyczny
zapach. Nie mg si od nich oderwa, w kocu jednak wszed na schody i znalaz si w
wysokim, wielkim salonie, w ktrym rwnie peno byo kwiatw. Stay wszdzie: na
oknach, przy otwartych drzwiach na taras i na samym tarasie. Podogi posypane byy wieo
skoszon, pachnc traw, przez otwarte okna przenika lekki, wiey, chodny powiew, ptaki
wiergotay pod oknami, a porodku salonu staa trumna na katafalku pokrytym biaym
atasem. Trumna wybita bya bia jedwabn materi i obszyta gst, bia riusz1. Girlandy
kwiatw spowijay j ze wszystkich stron. Caa w kwiatach leaa w niej dziewczynka w
biaej tiulowej sukni, ze zoonymi i przycinitymi do piersi rkoma, jakby wytoczonymi z
marmuru. Jej rozplecione wosy, wosy jasnej blondynki, byy mokre; wianek z r okala
skronie. Surowy i ju stay jej profil wyglda rwnie jak wykuty w marmurze, ale
umiech na bladych ustach peen by jakiego zupenie niedziecicego, bezgranicznego
smutku i wielkiej skargi. Swid-rygajow zna t dziewczynk. Nie byo ani krzya, ani wiec
zapalonych przy trumnie, nie sycha byo sw modlitwy: ta dziewczynka bya
samobjczyni, topielic. Miaa dopiero czternacie lat i ju zamane serce. Targna si na
swoje ycie przytoczona krzywd, ktra przerazia i zdumiaa jej mod, dziecic gwk,
zalaa niezasuon hab jej anielsko czyst dusz i wyrwaa ostatni krzyk rozpaczy. Krzyk,
ktry nie doszed do nikogo, lecz zosta haniebnie odtrcony w ciemn noc, stumiony przez
mrok i zib, sot odwily i wycie wiatru...
Riusz mocno przymarszczona naszywka tiulowa.
587
s wiary gaj w ockn si, wsta z ka i podszed do okna, po omacku odnalaz zasuwk i
otworzy je. Wiatr wdar si do jego ciasnej komrki i jakby mronym szronem przysypa mu
twarz i pier okryt tylko koszul. Pod oknem rzeczywicie byo co w rodzaju ogrodu.
Prawdopodobnie we dnie piewali tam piewacy i podawano herbat. Teraz z drzew i
krzakw leciay w okno krople deszczu, byo ciemno jak w piwnicy, tak e z trudem mona
byo rozrni tylko ciemne plamy, zdradzajce obecno jakich przedmiotw.
Swidrygajow, nachylony i oparty okciami o parapet, przez dobre pi minut wpatrywa si w
mg. Wrd mroku nocy rozleg si armatni wystrza, potem drugi.
Aha, sygna! Woda przybiera pomyla. Nad ranem woda zaleje niej pooone
miejsca, piwnice i sutereny, potopi szczury piwniczne. Wrd deszczu i wichru przemoczeni
ludzie, zorzeczc, zaczn przenosi swe rupiecie na wysze pitra. A ktra to moe by teraz
godzina?" W chwili gdy to pomyla, gdzie blisko, jakby w popiechu, zegar cienny uderzy
trzy razy. O, to za godzin bdzie ju dniao! Na co czekam? Wyjd zaraz, pjd prosto do
Parku Piotrowskiego, wyszukam sobie jaki wielki krzak zroszony deszczem tak, e
wystarczy go dotkn ramieniem, a miliony kropel spadn na gow..." Odszed od okna,
zamkn je, zapali wiec, woy kamizelk, paszcz, kapelusz i wyszed ze wiec na
korytarz, aby odnale obdartusa, ktry prawdopodobnie spa tu gdzie w komrce pord
klamotw i ogarkw wiec. Chcia zapaci za pokj i wyj z hotelu. To najlepsza chwila,
lepiej nie mona wybra!"
Dugo chodzi po wskim korytarzu, nie znajdujc nikogo, i ju chcia zawoa, gdy nagle w
ciemnym kcie, midzy star szaf a drzwiami, zauway jaki dziwny ksztat, jakby co
ywego. Pochyli si i zobaczy dziecko: dziewczynk, najwyej picioletni, w
przemoczonej jak cierka sukienczynie, drc i zapakan. Nie przestraszya si
Swidrygajowa, lecz patrzya na niego z tpym zdziwieniem w wielkich, czarnych oczach,
pochlipujc z rzadka, jak dzieci, ktre po dugim paczu
588
zaczynaj si ju uspokaja, ale nagle przypominaj sobie o swoim zmartwieniu. Twarzyczka
dziewczynki bya blada i zmczona. Skd si tu wzia? Schowaa si tu chyba i nie spaa
ca noc". Zacz j wypytywa. Dziewczynka oywia si i szybko zaszczebiotaa co po
dziecinnemu. Byo tam co o mamusi" i o tym, e mamusia zbije", o jakiej lifiance",
ktr stuka. Dziewczynka mwia bez przerwy; z tego opowiadania w kocu udao si co
nieco wyrozumie: byo to dziecko nie kochane, ktre matka, jaka wiecznie pijana
kucharka, prawdopodobnie z tego hotelu, cigle bia i straszya; dziewczynka stuka mamusi
filiank i tak si tego zlka, e jeszcze wieczorem ucieka, ukrya si gdzie na podwrku,
na deszczu, wreszcie zakrada si tutaj, schowaa si za szaf i przesiedziaa w tym kcie ca
noc, paczc, drc z zimna i ze strachu, e za to wszystko czeka j bicie. Wzi j na rce,
zanis do swego pokoju, posadzi na ku i zacz rozbiera. Na bosych nkach miaa
dziurawe trzewiczki tak mokre, jakby przez ca noc leay w wodzie. Rozebrawszy,
Swidrygajow uoy ma w ku, okry i otuli z gow w kodr. Zasna natychmiast.
Swidrygajow znowu pogry si w ponurej zadumie.
e te musiaem si w to wplta! pomyla z nag i cik zoci. Co za bzdura!"
Wzi wiec, eby wyj, poszuka obdartusa i nareszcie opuci ten hotel. A nieche ci,
dziewucho!" wcieka si, otwierajc ju drzwi, lecz zawrci, by raz jeszcze spojrze na
dziecko i przekona si, czy pi i jak pi. Ostronie odchyli kodr. Dziewczynka bya
pogrona w gbokim, sodkim nie. Rozgrzaa si pod kodr i na blad twarzyczk
wystpiy rumiece. Dziwna rzecz jednak, rumiece te byy jaskrawsze i mocniejsze ni
zwyke kolory u dzieci. To gorczkowy rumieniec pomyla Swidrygajow wyglda
jak wypieki od wina, jakby wypia ca szklank". Psowe usteczka pon, lecz co to? Nagle
wydao mu si, e dugie, czarne rzsy dziecka zaczy drga, jakby mrugaa
porozumiewawczo, a spod powiek bysno bystre, figlarne spojrzenie zgoa niedziecicych
oczu, jakby
589
dziewczynka nie spaa, lecz tylko udawaa, e pi. Ale tak, usteczka jej rozchylaj si, kciki
warg dr, jakby hamowaa miech. Ale oto przestaa si powstrzymywa: to ju by miech,
wyrany miech. W tej zupenie niedziecinnej twarzy bysno co zuchwaego i
wyzywajcego: to rozpusta, to twarz kokoty, wyuzdana twarz francuskiej kokoty. I oto, nie
kryjc si ju zupenie, otwara oczy: obrzucaj go namitnym i bezwstydnym spojrzeniem,
wabi, miej si... Byo co nieskoczenie szkaradnego i obraliwego w tym miechu, w
tych oczach i caej tej ohydzie w twarzy dziecka. Co? Picioletnia! szepn z
prawdziwym przeraeniem Swidrygajow. C to... co to jest?" A ona zwraca ku niemu
paajc twarzyczk, wyciga rce... Ache ty, przeklta!" krzykn ze zgroz
Swidrygajow, zamierzajc si na ni rk... i w tej chwili obudzi si.
Lea na ku, tak samo otulony kodr, wieca nie palia si ju, by biay dzie.
Koszmar przez ca noc!" By zy, rozbity, amay go koci. Gsta mga za oknem nie
pozwalaa nic dojrze. Dochodzia pita. Zaspa! Wsta, woy wilgotne jeszcze ubranie i
paszcz. Namaca w kieszeni rewolwer, wyj go, poprawi nabj. Potem usiad, wyj z
kieszeni notes i na pierwszej stronie napisa kilka wierszy duymi literami. Przeczyta je,
zamyli si i siedzia chwil z okciami opartymi o st. Rewolwer i notes znajdoway si tu
przy okciu. Zbudzone muchy obsiady nietknit porcj cielciny. Patrzy na nie dugo i
wreszcie woln praw rk zacz apa jedn z nich. Mczy si dugo, lecz nie udawao mu
si to w aden sposb. Wreszcie, przyapawszy si na tym fascynujcym zajciu, ockn si,
drgn, wsta i stanowczym krokiem wyszed z pokoju. Po chwili by ju na ulicy.
Bya mleczna, gsta mga. Swidrygajow szed po liskim, brudnym, drewnianym bruku w
stron Maej Newy. Majaczyy mu si jej wezbrane przez noc wody, Wyspa Piotrowska,
mokre cieki, wilgotna trawa, mokre drzewa, krzaki i wreszcie ten waciwy krzak...
Zniecierpliwiony, chcc myle o czym innym, zacz przyglda si domom. Prospekt,
ktrym szed,
590
by pusty, ani jednego przechodnia, ani jednej doroki. Jask-rawote, drewniane domki z
zamknitymi okiennicami miay wygld ponury i niechlujny. Chd i wilgo przenikay go do
szpiku koci, mia dreszcze. Od czasu do czasu napotyka szyldy, ktre odczytywa uwanie.
Zostaw, mamo, zaraz wychodz, nie po to przyszedem. Prosz ci, wysuchaj mnie.
Pulcheria Aleksandrowna podesza do niego niemiao.
Mamo, cokolwiek si stanie, bez wzgldu na to, co by o mnie syszaa, co by ci o mnie
powiedziano, czy bdziesz mnie zawsze kochaa tak, jak teraz? zapyta czule, bez namysu,
nie wac sw.
Rodia, Rodia, co si z tob dzieje? Jak moesz o co takiego pyta! Co mi kto moe o
tobie powiedzie? Ale ja nikomu nie uwierz, eby nie wiem kto przyszed, po prostu go
wyrzuc.
Przyszedem, eby ci zapewni, e zawsze ci kochaem, i ciesz si nawet, e jestemy
sami, e Duni nie ma cign dalej w serdecznym porywie. Przyszedem ci powiedzie,
e chocia bdziesz nieszczliwa, ale pamitaj, e syn twj kocha ci nad ycie i e to bya
nieprawda, gdy mylaa, e ci nie kocham i e jestem dla ciebie okrutny. Nigdy nie
przestan ci kocha... Ale dosy, zdawao mi si, e to wanie powinienem by powiedzie i
od tego zacz...
Pulcheria Aleksandrowna obejmowaa go, tulia do piersi i cicho pakaa.
Nie wiem, Rodia, co si z tob dzieje powiedziaa wreszcie. Cay ten czas mylaam,
e po prostu naprzykrzamy ci si, teraz za widz, e czeka ci jakie wielkie nieszczcie,
dlatego jeste taki zatroskany. Od dawna ju to przeczuwaam. Wybacz mi, e zaczam o
tym mwi, lecz cigle o tym myl, nie pi po nocach. Ca t noc twoja siostra cigle
majaczya i mwia o tobie przez sen. Co nieco syszaam, ale nic nie mogam zrozumie.
Cay ranek chodzia jak struta, na co czekaa, co przeczuwaa i oto doczekaa si! Rodia,
Rodia, co z tob bdzie? Wyjedasz gdzie?
595
Wyjedam.
Tak sobie wanie mylaam! Jeli musisz wyjecha, to przecie ja mog pojecha z tob. I
Dunia te; ona ciebie tak kocha, bardzo ci kocha, a nawet Sofia Siemionowna niech sobie z
nami jedzie, jeli jest to potrzebne; widzisz, ja chtnie przyjm j za crk. Dymitr Prokofjicz
pomoe nam wszystkim si wybra... ale dokd ty... jedziesz?
egnaj, mamo.
Jak to, ju dzisiaj?! krzykna, jakby tracia go na zawsze.
Musz, czas na mnie, bardzo si piesz...
A ja nie mog z tob razem?
Nie. Uklknij, mamo, i mdl si. Moe Bg wysucha twojej modlitwy.
Chod, przeegnam ci, pobogosawi! O tak, tak. O Boe, co si z nami stanie?
Tak, cieszy si, by bardzo zadowolony, e nikogo nie byo, e by sam z matk. Po tych
wszystkich strasznych przejciach teraz zmiko mu serce. Pad przed ni na kolana, caowa
jej nogi. Objwszy si, oboje pakali. Nie dziwia si i nie wypytywaa go tym razem. Od
dawna przeczuwaa, e z synem dzieje si co strasznego, a teraz wiedziaa, e nadchodzi
najgorsza dla niego chwila.
Rodia, mj kochany, mj pierworodny mwia, kajc teraz jeste taki, jak kiedy
bye may, tak samo przychodzie do mnie, tak samo obejmowae i caowae. Kiedymy
jeszcze razem z ojcem yli i biedowali, pociech nam byo to, e ty z nami jeste, a gdy
pochowaam ojca, ile to razy, objci jak teraz, pakalimy na jego mogile. A e ja cigle
pacz, to dlatego, e serce matki przeczuwao nieszczcie. Pierwszy raz, jak ci zobaczyam
tego wieczora, kiedymy przyjechay tutaj, to ze spojrzenia twego wszystko odgadam. Serce
mi si wtedy cisno, a dzi, kiedy ci otworzyam, spojrzaam, no, myl sobie, nadesza
fatalna chwila. Rodia, Rodia, ty przecie nie zaraz wyjedasz?
596
Nie.
Przyjdziesz jeszcze?
Tak... przyjd.
Rodia, nie gniewaj si, nie miem ciebie wypytywa. Wiem, e nie powinnam, ale
powiedz mi cho dwa sowa, czy ty daleko jedziesz?
Bardzo daleko.
Czy bdziesz tam pracowa, czy to jaka kariera dla ciebie?
Jak Bg da... mdl si tylko za mnie...
Raskolnikow skierowa si ku drzwiom, lecz ona uchwycia si go i z rozpacz patrzya mu w
oczy. Twarz jej wykrzywio przeraenie.
Dosy ju, mamo powiedzia Raskolnikow, ktry w tej chwili szczerze aowa, e tu
przyszed.
Przecie nie na zawsze? Wszak nie na zawsze? Przyjdziesz jeszcze, przyjdziesz jutro?
Przyjd, przyjd, egnaj.
Wyrwa si jej wreszcie.
Wieczr by pogodny, ciepy i jasny. Od rana ju si wypogodzio. Raskolnikow szed do
swego mieszkania, spieszy si. Chcia zakoczy wszystko przed zachodem soca. Do tego
czasu nie mia chci widzie si z kimkolwiek. Idc po schodach, zauway, e Nastka,
podnoszc oczy od samowara, ledzi go i patrzy w lad za nim. Czyby kto by u mnie?"
pomyla i ze wstrtem wyobrazi sobie Porfirego. Lecz otworzywszy drzwi do swego pokoju,
ujrza Duni. Siedziaa sama, w gbokim zamyleniu i chyba od dawna czekaa na niego.
Raskolnikow zatrzyma si na progu. Dunia z przestrachem podniosa si z kanapy i staa
przed nim wyprostowana. Spojrzenie jej wyraao groz i niewypowiedziany bl. Po tym
jednym spojrzeniu pozna, e ona wie o wszystkim.
I c, mam wej do ciebie czy odej? zapyta nieufnie.
597
Cay dzie przesiedziaam u Soin Siemionowny, czekaymy na ciebie. Mylaymy, e na
pewno tam przyjdziesz.
Raskolnikow wszed do pokoju i osun si bezsilnie na krzeso.
Jestem taki osabiony, Duniu, jestem bardzo zmczony, a chciabym teraz w peni
panowa nad sob. Spojrza na ni nieufnie.
Gdzie ty by przez ca noc?
Nie pamitam dobrze. Widzisz, Duniu, chciaem si ju raz na co zdecydowa.
Kilkakrotnie wracaem nad New, to przypominam sobie. Chciaem skoczy ze sob, ale...
nie mogem si zdecydowa... szepn, znowu spogldajc nieufnie na Duni.
Dziki Bogu! Tego wanie obawiaymy si z Sofi Siemionown. Zatem wierzysz w to,
e ycie jest jeszcze przed tob, dziki Bogu, dziki Bogu!
Raskolnikow umiechn si gorzko.
Nie wierzyem, ale tylko co pakaem razem z matk, w jej objciach. Jestem niewierzcy,
ale prosiem j, eby modlia si za mnie. Bg wie, co si ze mn dzieje, Duniu, ja nic z tego
nie rozumiem.
Bye u matki? Powiedziae jej? z przeraeniem zawoaa Dunia. Czyby odway
si jej powiedzie?
Nie, nie powiedziaem jej... wyranie. Ale ona duo zrozumiaa. Syszaa, jak majaczya
w nocy. Jestem pewny, e przynajmniej poowy si domyla. Moe le zrobiem, e
poszedem do niej. Nawet nie wiem, po co to zrobiem. Jestem podym czowiekiem, Duniu.
Podym? A przecie gotw jeste wzi na siebie cierpienie! Przecie uczynisz to?
Tak. Zaraz. I wanie, eby unikn tej haby, chciaem si utopi. Ale stojc nad wod,
pomylaem sobie, e jeeli dotychczas uwaaem, e jestem silny, to i tej haby nie
powinienem si teraz ulkn. Czy to jest duma, Duniu?
Tak, Rodia, to jest duma.
598
Jej przygase oczy rozbysy na chwil, jakby sprawio jej przyjemno, e on ma jeszcze
dum.
A czy ty nie sdzisz, e po prostu strach mnie oblecia przed wod? zapyta, patrzc jej
w oczy ze szpetnym umiechem.
Och, Rodia, przesta! z wyrzutem zawoaa Dunia.
Na chwil zalego milczenie. Raskolnikow siedzia ze wzrokiem wbitym w podog. Dunia
staa przy drugim kocu stou i z udrk przygldaa si bratu. Nagle wsta.
Ju pno, czas na mnie! Zaraz id si zadenuncjowa. Ale nie wiem, dlaczego waciwie
to robi. Wielkie zy spyway po policzkach Duni.
Paczesz, siostrzyczko, a czy moesz poda mi rk?
Czyby wtpi? Mocno go uciskaa.
Czy biorc na siebie cierpienie, nie odkupujesz przynajmniej czciowo swojej zbrodni?
dodaa w uniesieniu, trzymajc go w objciach i caujc.
Zbrodnia? Jaka zbrodnia! krzykn nagle Raskolnikow w przystpie niespodziewanej
furii. Czy to ma by zbrodni, e zabiem wstrtn, szkodliw wesz, star lichwiark,
nikomu niepotrzebn, za ktrej zgadzenie powinny by wszystkie grzechy odpuszczone,
ktra wysysaa z biedakw yw krew? Nie myl o tym i ani mi si ni odkupywa t
zbrodni. I czemu wytykaj mi ze wszystkich stron: zbrodnia, zbrodnia!" Dopiero teraz
widz wyranie ca absurdalno mojej maodusznoci, teraz, kiedy si ju zdecydowaem
znie t niepotrzebn hab! Zdecydowaem si po prostu dlatego, e jestem pody i gupi,
no i dlatego jeszcze, e tak bdzie dla mnie lepiej, jak to twierdzi... ten... Porfiry!...
Rodionie, Rodia, co ty mwisz! Przecie ty przelae krew! z rozpacz powiedziaa
Dunia.
Ktr wszyscy przelewaj podchwyci w zapamitaniu ktra leje si i ktra zawsze
laa si na wiecie strumieniami, ktr przelewaj jak szampan i za ktr wiecz na
599
i naaaj lyiui aooroczyncy mazKosci. Zastanw si tylko i przyjrzyj uwanie. Chciaem dobra
dla ludzi i spenibym setki, tysice dobrych uczynkw zamiast tego jednego gupstwa, a
waciwie nawet nie gupstwa, lecz tylko niezrcznoci, bowiem cay ten pomys wcale nie
by taki gupi, jak si to teraz wydaje, gdy si nie uda... (Wobec niepowodzenia wszystko
wydaje si gupie!) Tym gupstwem chciaem tylko zdoby sobie niezaleno, zrobi
pierwszy krok, znale rodki, a potem wszystko wyrwnaoby si przez osignicie
niewspmiernie wielkich korzyci... Ale ja, ja zaamaem si ju przy pierwszym kroku, bo
jestem pody! Na tym polega caa rzecz! Mimo to nie uznam waszych pogldw: gdyby mi
si udao, woono by mi wieniec, a teraz zakuj w kajdany!
Ale nie o to chodzi, zupenie nie o to! O czym ty, Rodia, waciwie mwisz!?
Aha! Forma bya nieodpowiednia, za mao estetyczna! Absolutnie nie rozumiem, dlaczego
walenie w ludzi bombami, wykaczanie regularnym obleniem ma by form bardziej
szacown? Lk przed estetyk jest pierwsz oznak bezsilnoci!... Nigdy, nigdy w yciu nie
zdawaem sobie z tego sprawy lepiej ni w tej chwili i bardziej ni kiedykolwiek nie
rozumiem, na czym polegaa moja zbrodnia! Nigdy, nigdy nie byem silniejszy i bardziej
pewny siebie!
Krew uderzya mu do bladej, zmczonej twarzy. Lecz wykrzykujc ostatnie zdanie, spotka
si ze spojrzeniem Duni i tyle blu byo w jej oczach, e mimo woli zreflektowa si. Zda
sobie spraw, e mimo wszystko unieszczliwi te dwie biedne kobiety. Mimo wszystko z
jego winy...
Duniu kochana! Jeeli zawiniem, to wybacz mi (chocia jeli zawiniem, to chyba nie
mona mi wybaczy). egnaj! Nie spierajmy si! Ju czas, najwyszy czas. Nie id za mn,
bagam ci, musz jeszcze gdzie wstpi... Id natychmiast do matki.
Zmierzch ju zapada, gdy przyszed do Soni, ktra przez cay dzie czekaa na niego ze
strasznym niepokojem. Przez czas jaki bya u niej Dunia. Przysza rano, przypomniawszy
sobie wczorajsze sowa Swidrygajowa, e Sonia wie o wszystkim".
602
Nie bdziemy opisywa szczegw rozmowy tych dwch kobiet, prowadzonej wrd ez, ani
tego, jak bardzo si do siebie zbliyy. Dunia ze spotkania z Soni wyniosa przynajmniej t
pociech, e brat jej nie bdzie sam. Do Soni pierwszej przyszed ze swoim wyznaniem: w
niej szuka czowieka, gdy czowiek by mu potrzebny; ona te pjdzie za nim tam, dokd
rzuci go los. Dunia, nie pytajc, wiedziaa, e tak bdzie. Odnosia si do Soni nawet z
pewnego rodzaju czci i tak j tym z pocztku sposzya, e ta omal si nie rozpakaa. Bo
Sonia ze swej strony uwaaa si za niegodn nawet oczu podnie na Duni. Na zawsze wry
si jej w pami obraz Duni, gdy ta przy pierwszym spotkaniu u Raskolnikowa poegnaa j
tak bardzo uprzejmie i z takim uszanowaniem. To bya jedna z pikniejszych i
najwzniolejszych chwil w jej yciu.
Wreszcie Dunia nie wytrzymaa i zostawia Soni, aby czeka na brata w jego mieszkaniu.
Miaa cigle wraenie, e Rodion najpierw tam wstpi. Gdy Sonia zostaa sama, zacza j
drczy myl, e Raskolnikow rzeczywicie gotw jest popeni samobjstwo. Dunia rwnie
si tego obawiaa. Ale przez cay dzie pocieszay si wzajemnie rnymi argumentami, e to
jest niemoliwe, i pki siedziay razem, Sonia bya spokojniejsza. Przypomniaa sobie, e
widrygajow powiedzia jej wczoraj, i Raskolnikow ma dwie drogi do wyboru: Sybir albo...
Poza tym wiedziaa przecie, jaki by prny, wyniosy i samolubny, a przy tym niewierzcy.
Czyby tylko strach przed mierci i maoduszno trzymay go przy yciu?" mylaa z
rozpacz. Soce zachodzio. Smutna staa przy oknie, wypatrujc, ale przez jej okno wida
byo tylko nie otynkowan szczytow cian ssiedniego domu. Wreszcie, gdy niemal pewna
bya mierci nieszcznika, Raskolnikow wszed do jej pokoju.
Okrzyk radoci wyrwa si z jej ust, lecz spojrzawszy w jego twarz, poblada nagle.
Ano tak! powiedzia z umiechem Raskolnikow. Przyszedem po twj krzyyk,
Soniu. Sama posyaa mnie na plac do ludzi, czyby teraz, gdy przyszo co do czego,
stracia odwag?
603
Sonia patrzya na niego zdumiona. Dziwnym wydawa si jej jego ton, zimny dreszcz j
przeszy, lecz po chwili domylia si, e i ton, i to, co powiedzia, byo tylko brawur.
Mwic z ni, patrzy gdzie w kt, unika jej wzroku.
Doszedem do wniosku, Soniu, e moe tak bdzie rzeczywicie lepiej. Jest pewna
okoliczno... Dugo by trzeba o tym mwi, nie warto zreszt. Jedno mnie tylko zoci, wiesz
co? Wcieky jestem, e te wszystkie gupie, bydlce gby obstpi mnie zaraz dokoa,
wytrzeszcz na mnie swoje gay, zaczn zadawa idiotyczne pytania, na ktre trzeba bdzie
odpowiada, bd mnie pokazywali sobie palcami... Tfu! Wiesz, nie pjd do Porfirego,
znie go nie mog. Pjd lepiej do swego przyjaciela Procha, to go dopiero zadziwi,
wywoam swego rodzaju wielki efekt. Naleaoby tylko mie wicej zimnej krwi, za bardzo
ciowy jestem ostatnio. Czy dasz wiar, e przed chwil pogroziem siostrze pici za to
tylko, e si odwrcia, by spojrze na mnie po raz ostatni. To wistwo! W takim stanie
jestem, do tego doszedem! A wic, gdzie ten krzyyk?
By jakby nieswj. Nie mg ani chwili usta spokojnie, na niczym nie mg skupi myli,
ktre przeskakiway z przedmiotu na przedmiot. Jka si, rce mu dray.
Sonia w milczeniu wyja z szuflady dwa krzyyki, cyprysowy i miedziany. Przeegnaa si
sama, przeegnaa Raskolnikowa i woya mu na szyj cyprysowy krzyyk.
A wic to ma by symbol tego, e bior na siebie krzy, che! che! Bo do tej pory to niby
mao cierpiaem! Cyprysowy, czyli dla prostaczkw; miedziany, Lizawiety, bierzesz dla
siebie, poka go! Wic ona miaa go na sobie...wtedy? Pamitam podobny srebrny krzyyk i
szkaplerz. Rzuciem je wtedy starej na piersi. A teraz by si przyday, w sam raz dla mnie...
Ale co ja plot! Zapomn, po co przyszedem, jestem jaki roztargniony!... Widzisz, Soniu,
waciwie przyszedem, eby ci uprzedzi, eby wiedziaa... To wszystko... Po to tylko
przyszedem (Hm! Mylaem jednak, e co wicej ci powiem.) Przecie ty
604
sama chciaa, ebym poszed, no wic bd siedzia w wizieniu i speni si twoje yczenie.
Czemu paczesz? Ty take? Przesta, nie ma czego. Och, jak mi to wszystko ciy!
Obudzio si w nim jednak uczucie, serce krajao si, gdy patrzy na ni: A ta znw czego,
czego ta? myla. Kim jestem dla niej? Czemu ona pacze, czemu odprowadza mnie tak,
jak matka lub Dunia? Chce by moj niak!"
Pomdl si, przeegnaj si cho raz drcym gosem poprosia niemiao Sonia.
Prosz ci bardzo, ile tylko zechcesz! Zupenie szczerze, Soniu, zupenie szczerze...
Zreszt chcia jej powiedzie co innego.
Przeegna si kilka razy. Sonia schwycia swoj chustk i narzucia j na gow. Bya to
zielona, kortowa chusta, prawdopodobnie ta sama rodzinna" chusta, o ktrej wspomina
Marmieadow. Raskolnikowowi przyszo to na myl, lecz nie zapyta o to. Rzeczywicie czu,
e jest nadzwyczaj roztargniony i potwornie zdenerwowany. Przerazi si tym. Wstrzsno
nim raptem to, e Sonia wybiera si razem z nim.
Co to? Dokd? Zosta, zosta! Ja sam! krzykn z maoduszn irytacj i prawie ze
zoci, i skierowa si ku drzwiom. Zbyteczna mi jest caa wita! mrukn na
odchodne.
Sonia zostaa na rodku pokoju. Nie poegna si z ni nawet, ju o niej zapomnia.
Nurtowaa go drczca, buntownicza wtpliwo:
Czy dobrze robi? Czy tak ma by? myla, schodzc ze schodw. Czy nie mona by
si wstrzyma, pokierowa wszystkim inaczej i... nie pj?"
Ale jednak szed. Nagle poczu wyranie, e nie ma po co zadawa sobie tych pyta.
Wyszedszy na ulic, przypomnia sobie, e nie poegna si z Sonia, e zostawi j na rodku
pokoju, z jej zielon chust, oniemielon jego krzykiem. Przystan na chwil. W cigu tej
chwili bysna mu myl, ktra jakby czekaa tylko na to, by go ostatecznie zgnbi.
605
W jakim celu, po co przyszedem do niej teraz? Powiedziaem, e w pewnej sprawie, ale w
jakiej sprawie? Nie miaem do niej adnego interesu! Zawiadomi j, e id, wic co z tego?
Te mi sprawa! Czy j kocham? Przecie nie, nie? Wszak odpdziem j jak psa. Czyby
naprawd zachciao mi si jej krzyyka? Ach, jak ja nisko upadem! Nie, potrzebny mi by
widok jej blu i cierpienia! Trzeba byo si o co zaczepi, odwlec, popatrze na czowieka! I
jak ja mogem tak liczy na siebie, tak o sobie marzy, ja, mizerny, marny czowiek, otr,
otr!"
Szed brzegiem kanau i byo ju niedaleko. Doszedszy do mostu, zatrzyma si, nagle skrci
na most i ruszy na plac Sienny.
Uporczywie rozglda si na wszystkie strony, wpatrywa si z nateniem w kady
przedmiot, lecz na niczym nie mg skupi uwagi. Za jaki tydzie czy miesic bd jecha
w wiziennej karetce przez ten most, jak te wtedy bd patrzy na ten kana? Trzeba by to
zapamita! przemkno mu przez myl. Ten szyld, na przykad, jak ja bd czyta
wwczas te litery? O tu napisane: Towaystwo, trzeba zapamita to , liter , spojrz na ni
za miesic, na to samo , jak bd patrzy wtedy? Co bd czu i myla? Boe, jake marne
wydadz mi si te wszystkie moje dzisiejsze... troski! Rozumie si, e to musi by ciekawe...
w swoim rodzaju... (cha-cha-cha! O czym ja myl!) Ja dziecinniej, sam przed sob pozuj,
po co si zawstydzam? Tfu, jak si pchaj! Ten grubas, pewno Niemiec, ktry mnie potrci,
czy on wie, kogo pchn? Baba z dzieckiem prosi o jamun, ciekawe, e ona uwaa mnie za
szczliwszego od siebie. C, mona by jej co da dla checy. Ba, pi kopiejek ocalao mi
Nie.
A ja czytaem. W dzisiejszych czasach namnoyo si nihilistw co niemiara. Ale to
zrozumiae, co za czasy, niech pan powie! A zreszt ja z panem... pan przecie nie jest
nihilist? Niech pan mi tak szczerze powie, zupenie szczerze.
N-nie...
Nie, niech pan bdzie ze mn szczery, niech si pan nie krpuje, wie pan, jakby pan by
sam na sam ze sob! Rzecz inna
1 Nihil est (ac.) nic nie znacz.
2 Asceta czowiek dobrowolnie wyrzekajcy si wszelkich uciech yciowych.
3 David Livingstone (1813-1873) szkocki badacz Afryki, odkry m.in. Wodospad
Wiktorii.
610
suba, a inna... pan myla, e powiem: druba, nie, nie zgad pan! Nie druba, lecz
wiadomo obywatela i czowieka, uczucie humanitarne oraz umiowanie Najwyszego.
Mog by osob urzdow, na stanowisku, ale zawsze powinienem czu si obywatelem i
czowiekiem, i zdawa sobie spraw... Pan raczy wspomnie o Zamietowie. Taki Zamietow
zrobi jaki skandal we francuskim gucie w jakim nieprzyzwoitym zakadzie, przy szklance
szampana czy innego wina i to wszystko, co potrafi paski Zamietow! A ja, e tak powiem,
pon oddaniem i szlachetnymi uczuciami, ponadto mam wpywy, rang, stanowisko! Jestem
onaty i mam dzieci. Wypeniam obowizki obywatela i czowieka, a on co za jeden, pozwoli
pan si zapyta? Zwracam si do pana jako do czowieka uszlachetnionego przez
wyksztacenie. A tych akuszerek co si teraz namnoyo1!
Raskolnikow spojrza na niego pytajco. Sowa Procha, ktry najwidoczniej niedawno
oderwa si od kieliszka, brzczay i obijay mu si o uszy jak puste dwiki, lecz co nieco
rozumia z tego jednak i nie wiedzia, czym si to wszystko skoczy.
Mwi o tych strzyonych pannicach cign rozmowny Ilja Pietrowicz to ja je
nazwaem akuszerkami i uwaam, e zupenie trafnie. Che-che! Pchaj si do akademii, ucz
si anatomii, ale nieche pan powie, czy jak zachoruj, to mog wezwa tak pannic, eby
mnie leczya? Che-che!
Proch mia si, zachwycony swymi dowcipami.
Powiedzmy, e jest to taki niepohamowany pd do wiedzy, wic zdobywaj wiedz, ale daj
spokj. Po co zaraz naduywa? Po co obraa porzdnych ludzi, jak to robi ten ajdak
Zamietow? Dlaczego on mnie obrazi, pytam si pana? Albo te samobjstwa. Nie moe pan
sobie wyobrazi, ile si
1 W latach szedziesitych XIX w. w Rosji kobiety mogy si ksztaci tylko w dwch
zawodach: akuszerki i nauczycielki. Zawd akuszerki zdobyway w petersburskiej Akademii
Medyczno-Chirurgicznej.
611
tego namnoyo. Wszyscy oni przepuszczaj ostatni grosz i odbieraj sobie ycie.
Dziewczta, wyrostki, starcy... Nie dalej jak dzi rano zawiadomiono nas o pewnym
jegomociu, ktry niedawno przyjecha. Nile Pawowiczu, Nile Pawowiczu! Jak si nazywa
ten dentelmen, o ktrym mamy doniesienie, e si dzisiaj zastrzeli na Stronie
Petersburskiej?
Swidrygajow ochrypym, obojtnym gosem odpowiedzia kto z drugiego pokoju.
Raskolnikow drgn.
Swidrygajow, Swidrygajow si zastrzeli! krzykn.
Co? Pan zna Swidrygajowa?
Tak... Znam... Niedawno przyjecha...
Zgadza si, niedawno przyjecha. Straci on, straszny hulaka, a tu nagle wzi si i
zastrzeli i to tak skandalicznie, e wprost trudno sobie wyobrazi... Zostawi w swoim notesie
kilka sw, e odbiera sobie ycie w peni wadz umysowych i prosi, eby nikogo nie wini
za jego mier. Ten podobno mia pienidze. A skd pan go zna, jeli wolno zapyta?
Znaem go... moja siostra bya u nich guwernantk...
Ba-ba-ba... Zatem moe nam pan o nim co nieco powiedzie. Czy pan nic nie
podejrzewa?
Wczoraj si z nim widziaem... on... pi wino... nic nie wiedziaem.
Raskolnikow mia wraenie, e co spado na niego i przytacza go.
Pan znw jakby poblad. Tak tu duszno u nas...
No, czas na mnie bkn Raskolnikow przepraszam, e zabraem panu czas...
Ale prosz bardzo, ile pan tylko zechce! Bardzo mi byo mio, bardzo si ciesz... Proch
wycign rk.
Chciaem tylko... ja do Zamietowa...
Rozumiem, rozumiem, bardzo mi byo mio.
Ja... bardzo si ciesz... do widzenia... umiechn si Raskolnikow.
612
Wyszed, chwiejc si na nogach. Mia zawroty gowy. Zacz schodzi po schodach,
opierajc si praw rk o cian. Zdawao mu si, e jaki str, idcy z ksik na gr do
kancelarii, potrci go, e jaki psiak jazgotliwie ujada gdzie na niszym pitrze, e jaka
kobieta krzykna i rzucia w psiaka wakiem. Zszed na podwrze. Na podwrzu tu koo
bramy staa blada, zmartwiaa Sonia i patrzya na niego z przeraeniem. Stan przed ni. Bl,
rozpacz i mka maloway si na jej twarzy. Zaamaa rce. aosny, blady umiech ukaza si
na jego ustach. Posta, umiechn si raz jeszcze i wrci na gr.
Proch siedzia i grzeba si w jakich papierach. Przed nim sta ten sam str, ktry przed
chwil potrci Raskolnikowa, wchodzc po schodach.
A-a-a! Pan znowu! Zapomnia pan co?... Ale co panu jest?
Raskolnikow ze zbielaymi ustami, z nieruchomym spojrzeniem wolno podszed do niego, do
samego biurka, opar si o nie rk, chcia co powiedzie, ale nie mg. Tylko bekotliwe
dwiki wychodziy mu z garda.
Panu jest sabo, krzeso! Niech pan siada, prosz krzeso, niech pan siada! Wody!
Raskolnikow osun si na krzeso, lecz nie spuszcza oczu z bardzo nieprzyjemnie
zaskoczonego Procha. Patrzyli przez chwil na siebie i czekali. Przyniesiono wod.
To ja... zacz Raskolnikow.
Niech pan napije si wody.
Raskolnikow odsun szklank i cicho, z przerwami, ale wyranie powiedzia:
To ja zabiem wtedy siekier i obrabowaem star lichwiar-k i jej siostr.
Proch otworzy szeroko usta. Ze wszystkich stron zbiegli si ludzie.
Raskolnikow powtrzy swoje zeznanie...
Epilog
i
Syberia. Nad brzegiem szerokiej, pustynnej rzeki ley miasto, jeden z administracyjnych
orodkw w Rosji. W miecie tym jest twierdza, a w twierdzy wizienie. W wizieniu od
dziewiciu miesicy przebywa katornik drugiej kategorii1, Rodion Ras-kolnikow. Od dnia,
w ktrym popeni zbrodni, upyno prawie ptora roku.
Sprawa jego odbya si bez wikszych trudnoci. Przestpca zdecydowanie i dokadnie
potwierdzi swoje zeznania. Nie wika okolicznoci, nie przeinacza ich na swoj korzy, nie
przekrca faktw, nie zapomina o najdrobniejszych szczegach. Opowiedzia z najwiksz
dokadnoci cay przebieg zabjstwa, wyjani tajemnic zagadkowego zastawu (drewnianej
deseczki z metalow pytk) znalezionego w rku zabitej staruszki. Opowiedzia, jak zabra
zamordowanej klucze, opisa, jak te klucze wyglday, opisa kufer i jego zawarto,
wymieni nawet niektre znajdujce si tam przedmioty, wy1 Na mocy ustawy o zesacach, wydanej w 1822 r. przez Aleksandra I, katorga dzielia si na
dwie kategorie: bezterminow i o czasie ograniczonym (do lat 20).
614
tumaczy zagadk zabjstwa Lizawiety, opowiedzia, jak przyszed i dobija si Koch, a po
nim student, powtrzy, o czym ze sob mwili, jak on, zabjca, zbieg potem ze schodw i
sysza wrzaski Mikoki i Mifki, jak ukry si w pustym mieszkaniu, jak dotar do domu, i
wreszcie wskaza gaz na prospekcie Woz-niesieskim, przy bramie, gdzie znaleziono rzeczy
i sakiewk. Jednym sowem, wszystko byo jasne. Prowadzcy ledztwo i sdziowie dziwili
si bardzo, e ukry pod gazem rzeczy i sakiewk, nie skorzystawszy z nich, zwaszcza za,
e nie tylko nie pamita, jakie rzeczy zrabowa, lecz pomyli si nawet co do ich iloci. W
szczeglnoci okoliczno, e ani razu nie zajrza do sakiewki i nie wiedzia, ile tam byo
pienidzy, wydawaa si nawet nieprawdopodobna. (W sakiewce byo trzysta siedemnacie
rubli srebrem i szedziesit kopiejek. Od dugiego leenia pod gazem niektre najbardziej
wartociowe banknoty, lece na wierzchu, ulegy powanemu zniszczeniu). Dugo
usiowano dociec, dlaczego podsdny przy tej wanie okolicznoci kamie, podczas gdy
szczerze i dobrowolnie przyznaje si do wszystkiego. Wreszcie niektrzy (zwaszcza spord
psychologw) doszli do wniosku, e by moe, on rzeczywicie nie zaglda do sakiewki, a
wic nie wiedzia, co w niej byo, i nie wiedzc, ukry j pod kamieniem. Z tego wycignito
te wniosek, e cae to przestpstwo mogo mie miejsce tylko wskutek pewnego rodzaju
czasowego zamroczenia umysowego, tak zwanej chorobliwej monomanii zabjstwa i
rabunku bez celu i widokw na zysk. Tutaj, jak na zawoanie, przysza z pomoc najnowsza,
modna teoria czasowego pomieszania zmysw, ktr dzi tak czsto prbuje si stosowa do
niektrych przestpcw. Przy tym liczni wiadkowie doktor Zosimow, dawni koledzy,
gospodyni, suca z ca pewnoci stwierdzili, e Raskolnikow od dawna by
hipochondrykiem. Wszystko to bardzo sprzyjao wyrobieniu przekonania, e Raskolnikow nie
jest pospolitym morderc, rozbjnikiem i rabusiem, lecz e tkwi tutaj co innego. Ku
wielkiemu niezadowoleniu rzecznikw tej tezy sam przestpca prawie nie
615
prbowa si broni. Na ostateczne pytania, co waciwie skonio go do popenienia
morderstwa i rabunku, odpowiedzia zupenie jasno, z brutaln dokadnoci, e powodem
byo jego ze pooenie materialne, ndza i bezradno oraz ch zabezpieczenia sobie
pierwszych krokw kariery za pomoc trzech co najmniej tysicy rubli, bo liczy, e tyle
znajdzie u zabitej. Zdecydowa si na zabjstwo wskutek swej maodusznoci i
lekkomylnoci oraz rozjtrzenia wywoanego przez niedostatek i niepowodzenia. Na pytanie
za, co skonio go do zgoszenia si z samooskareniem, odpowiedzia po prostu, e szczera
skrucha. Wszystko to byo niemal wulgarne...
Wyrok jednak zapad agodniejszy, ni mona si byo spodziewa przy tego rodzaju
przestpstwie, by moe, dlatego wanie, e oskarony nie tylko nie prbowa si
usprawiedliwia, ale nawet zdradza skonno do jeszcze mocniejszego oskarenia siebie.
Wszystkie dziwne i szczeglne okolicznoci sprawy byy wzite pod uwag. Chorobliwy stan
oskaronego i jego ndza przed popenieniem przestpstwa nie ulegay najmniejszej
wtpliwoci. To, e nie skorzysta z rzeczy zrabowanych, tumaczono czciowo wyrzutami
sumienia, czciowo za nienormalnym stanem umysu w czasie dokonania przestpstwa.
Okolicznoci towarzyszce morderstwu Lizawiety posuyy nawet jako dowd
ostatecznych granic. Zaczynaa nagle paka, czsto chorowaa i majaczya w gorczce. Razu
pewnego owiadczya stanowczo, e wedug jej oblicze Rodia powinien niedugo powrci i
e przypomina sobie, jak on, egnajc si z ni, powiedzia, i powinna go oczekiwa po
dziewiciu miesicach. Zacza porzdkowa mieszkanie na jego przyjcie. Odwieaa pokj
dla niego (swj wasny), czycia meble, praa, zawieszaa nowe firanki i tak dalej. Dunia
zaniepokoia si, lecz nic nie mwia i pomagaa jej nawet w urzdzaniu pokoju dla brata. Po
caym dniu gorczkowej krztaniny, spdzonym wrd radosnych marze i ez, zachorowaa
w nocy, nad ranem miaa ju gorczk i bredzia. Po dwch tygodniach zmara. W malignie
wyryway si jej sowa, z ktrych mona byo wywnioskowa, e wiedziaa o strasznym losie
syna o wiele wicej, ni mona si byo spodziewa.
620
Raskolnikow dugi czas nie wiedzia o mierci matki, chocia korespondencja z
Petersburgiem nawizaa si zaraz na pocztku jego pobytu na Syberii. Zaja si tym Sonia,
ktra regularnie co miesic pisaa na adres Razumichina i regularnie otrzymywaa
odpowiedzi. Listy Soni pocztkowo robiy na Duni i Razumichinie wraenie oschych i
zdawkowych, lecz pniej doszli do wniosku, e inaczej nie mona byo pisa, a jednak
daway one dokadne wyobraenie o losie ich nieszczsnego brata. Listy te pene byy
codziennej rzeczywistoci, opisyway w sposb prosty i jasny warunki katorniczego ycia
Raskolnikowa. Nie byo w nich nic z jej osobistych marze, uczu, nadziei na przyszo.
Zamiast prb wyjanienia jego nastroju i w ogle jego ycia duchowego podawaa tylko same
fakty, to znaczy jego wasne sowa, szczegy o stanie jego zdrowia, informacje o tym, czego
sobie yczy podczas widzenia z ni, o co j prosi, co jej poleca i tak dalej. Wszystko to byo
wymieniane nadzwyczaj skrupulatnie. Wizerunek nieszczsnego brata rysowa si sam przez
si, wyranie i dokadnie. Nie mogo by nieporozumie, bo byy to wiarygodne fakty.
Niewiele jednak pocieszajcego dowiadywaa si Dunia z mem z tych listw, zwaszcza na
pocztku. Sonia stale pisaa, e Raskolnikow jest cigle ponury, milczcy i nawet nie
interesuje si wiadomociami z ich listw, ktre ona mu powtarza. Czasami pyta o matk, a
kiedy widzc, e zaczyna domyla si prawdy, powiedziaa mu o jej mierci, wiadomo ta
ku jej wielkiemu zdziwieniu nie zrobia na nim, przynajmniej pozornie, szczeglnie silnego
wraenia. Donosia rwnie midzy innymi, e cho z pozoru jest zamknity w sobie i jakby
odgrodzi si od wszystkich, do swego nowego ycia odnosi si po prostu i naturalnie.
Doskonale rozumie swoje pooenie, nie oczekuje rychej zmiany na lepsze, nie ywi adnych
lekkomylnych nadziei (co byoby tak naturalne w jego sytuacji) i w zasadzie niczemu si nie
dziwi w swoim nowym otoczeniu, tak zupenie rnym od wszystkiego, co zna poprzednio.
Stan jego zdrowia by zadowalajcy. Chodzi na roboty, od ktrych si
621
nie uchyla i na ktre si nie naprasza. Do jedzenia odnosi si obojtnie, lecz z wyjtkiem
niedziel i wit jest ono tak ze, e w kocu chtnie przyj od Soni troch pienidzy, by mg
mie na codzienn herbat. O reszt prosi, by si Sonia nie troszczya, bo to cige
zajmowanie si nim drani go. W wizieniu, pisaa Sonia, Rodion przebywa we wsplnym
pomieszczeniu; wprawdzie nie widziaa wntrza tych koszar, ale sdzi, e s ciasne, obskurne
i niezdrowe; pi na pryczy, podkadajc sobie wojok, ale nic innego nie chce tam mie. yje
tak ndznie i marnie nie na skutek jakiego z gry powzitego planu, lecz po prostu dlatego,
e nie zwraca na to uwagi i z widoczn obojtnoci odnosi si do swego losu. Sonia pisaa
szczerze, e zwaszcza na pocztku nie tylko nie interesowa si jej odwiedzinami, lecz nawet
bywa zy na ni, milczcy, a czasem ordynarny. Pniej jednak jej odwiedziny weszy mu w
przyzwyczajenie, a nawet stay si potrzeb, tak e tskni, gdy przez kilka dni bya chora i
nie moga go odwiedza. Widuje si z nim w dni witeczne przy bramie wiziennej lub w
kordegardzie1, dokd przyprowadzaj go na kilka minut, w powszednie dni za na robotach,
gdzie przychodzi do niego w warsztatach, cegielniach lub szopach nad brzegiem Irtysza. O
sobie donosia, e udao si jej zawrze w miecie pewne znajomoci, a nawet wyrobi
protekcj. Zajmuje si szyciem, a poniewa w miecie prawie nie byo szwaczek, wic w
wielu domach staa si niemal niezbdna. Nie wspomniaa tylko o tym, e dziki niej rwnie
Raskolnikow cieszy si wzgldami wadz, wyznaczano mu lejsze prace i tak dalej. Wreszcie
przysza wiadomo (Dunia ju przedtem zwrcia uwag na to, e w ostatnich listach
przebija pewien niepokj), e Raskolnikow stroni od wszystkich, e w wizieniu go nie
lubi, e milczy po caych dniach i jest bardzo blady. W ostatnim licie Sonia donosia, e
powanie zachorowa i ley w szpitalu, na oddziale dla aresztantw...
1 Kordegarda budynek przy bramie (w zespole paacowym, twierdzy), przeznaczony na
wartowni.
622
II
Dawno ju by chory. Ale bynajmniej nie zamay go okropnoci ycia na katordze, roboty,
ogolona gowa, wstrtne jado i achmany: och! c go obchodziy te wszystkie mczarnie i
katusze! Przeciwnie, rad by nawet, gdy si na robotach zmczy fizycznie, bo dawao mu to
przynajmniej kilka godzin spokojnego snu. I co znaczyo dla niego jedzenie, ta cienka lura z
karaluchami? W czasach studenckich czsto i tego nie mia. Odzie jego bya ciepa i
przystosowana do trybu ycia. Kajdan nawet nie czu na sobie. Mia si wstydzi swej
ogolonej gowy i pasiastej kurtki? Przed kim? Przed Soni? Sonia baa si go, czyby wic
mia si jej wstydzi?
A jednak! Wstydzi si nawet Soni i drczy j za to, traktujc pogardliwie i brutalnie.
Wstydzi si nie ogolonej gowy i kajdan: by bardzo uraony w swej dumie i ta poniona
duma doprowadzia go do choroby. O, jake czuby si szczliwy, gdyby sam mg si uzna
za winnego! Wtedy znisby wszystko, nawet wstyd i hab. Ale cho sdzi si surowo, jego
zatwardziae sumienie nie znajdowao w jego przeszoci adnej szczeglnej winy prcz
zwykego bdu, co moe si zdarzy kademu. Wstydzi si wanie tego, e on,
Raskolnikow, zaprzepaci si tak beznadziejnie, gupio, z woli lepego losu, a teraz musi si
podda i ukorzy przed nonsensem" jakiego tam wyroku, jeli chce znale cho troch
spokoju dla siebie.
Bezcelowa i bezprzedmiotowa udrka teraz, a w przyszoci bezustanna ofiara, przez ktr si
nic nie osignie oto co go czekao na wiecie. I c z tego, e za osiem lat bdzie mia
dopiero trzydzieci dwa lata i bdzie mg zacz ycie od nowa! Po co ma y? Do czego
dy? y tylko po to, eby istnie? Przecie on i dawniej gotw by tysic razy odda swe
istnienie za jak ide, nadziej lub choby nawet fantazj. Samo istnienie nigdy mu nie
wystarczao, zawsze pragn czego wicej. By moe, ta wanie sia jego pragnie sprawia,
e uzna si wtedy za czowieka, ktremu wolno wicej ni innym.
623
I gdyby chocia los zesa mu skruch, gorc skruch, ktra amie serce, spdza sen z
powiek, tak skruch, ktrej straszliwe mczarnie nasuwaj myl o ptli i topieli! O jake
byby wtedy rad! Mka i zy to przecie te jest ycie. Ale on nie czu skruchy z powodu swej
zbrodni.
Mgby przynajmniej wcieka si na swoj gupot, tak jak poprzednio wcieka si, gdy
popenia czyny gupie, bez sensu, ktre zaprowadziy go do wizienia. Ale teraz w wizieniu,
na wolnoci, powtrnie osdzi i przemyla wszystkie swoje czyny i doszed do wniosku, e
wcale nie byy tak gupie i bezsensowne, jak uwaa wtedy, w tych fatalnych dla siebie
chwilach.
W czym, w czym docieka moja myl bya gupsza od innych myli i teorii, ktre roj
si i zderzaj na wiecie od pocztku jego istnienia? Wystarczy tylko mie na spraw pogld
zupenie niezaleny, szeroki, wolny od utartych schematw a wtedy oczywicie myl moja
wcale nie wyda si tak bardzo... dziwna. O, groszowi wywrotowcy i mdrcy, dlaczego
zatrzymujecie si w p drogi?
Dlaczego waciwie mj czyn wydaje im si tak potworny? zadawa sobie pytanie.
Dlatego, e jest zbrodni? Co znaczy sowo zbrodnia? Sumienie mam spokojne.
Popeniem przestpstwo kryminalne, to prawda, naruszyem liter prawa i przelaem krew.
No wic wecie sobie moj gow za t liter prawa... i basta! Oczywicie, w takim razie
nawet wielcy dobroczycy ludzkoci, ktrzy nie odziedziczyli wadzy, lecz sami j sobie
zagarnli, powinni by straceni ju przy pierwszych swoich krokach. Ale ci ludzie nie ugili
si w swych poczynaniach i dlatego maj racj, a ja si ugiem, a zatem nie miaem prawa
pozwoli sobie na ten krok".
Za przestpstwo uwaa wic jedynie to, e si ugi i sam si przyzna do winy.
Mczya go rwnie myl, dlaczego nie odebra sobie wtedy ycia. Dlaczego, stojc wtedy
nad wod, wola samooskare-nie? Czyby ch ycia miaa tak wielk si i tak trudno j
przezwyciy? A jednak przezwyciy j Swidrygajow, ktry ba si mierci.
624
Drczyo go to pytanie i nie mg zrozumie tego, e ju wtedy, kiedy sta nad rzek,
prawdopodobnie przeczuwa gboki fasz tkwicy w nim i w jego przekonaniach. Nie
rozumia, e to przeczucie mogo by zwiastunem przyszego przeomu w jego yciu,
przyszego odrodzenia, przyszego nowego pogldu na ycie.
Dopuszcza tu raczej dziaanie lepego instynktu, ktrego nie mg opanowa i ktremu
musia jednak ulec (bo by saby i marny). Przyglda si winiom, swoim
wsptowarzyszom, i nie mg wyj z podziwu: jak ci ludzie kochali ycie i jak je cenili!
Wydawao mu si, e wanie w wizieniu ceni je i kochaj bardziej ni na wolnoci. Jakie
mczarnie i katusze przeywali niektrzy z nich, na przykad wczdzy! Czyby naprawd
a takie znaczenie mia dla nich promie soca, gsty las, chodne rdo w przepastnej
gstwinie, ogldane gdzie przed trzema laty, o ktrym wczga marzy jak o kochance,
widzi je we nie, a wok niego zielon traw, ptaszka piewajcego w krzakach? Obserwujc
dalej, napotyka przypadki jeszcze bardziej niezrozumiae.
W wizieniu, w otaczajcym go rodowisku, oczywicie sporo rzeczy uchodzio jego uwagi,
zreszt nie chcia ich zauwaa. Pocztkowo y jakby ze spuszczonymi oczami, ze wstrtu i
obrzydzenia nie chcia patrze. W kocu jednak wiele rzeczy zainteresowao go i mimo woli
rzucao mu si w oczy to, czego istnienia dotychczas nawet nie podejrzewa. Szczeglnie
zastanawiaa go wielka i niepokonana przepa, jaka dzielia go od wszystkich tych ludzi.
Zdawao si, e naleeli do rnych narodw. Patrzyli na siebie niechtnie i nieufnie. Zna i
rozumia oglne przyczyny tego rozbratu, ale nie przypuszcza, e moe by tak wielki i
gboki. W wizieniu byli rwnie zesacy Polacy, przestpcy polityczni. Ci po prostu
uwaali wszystkich tych ludzi za ciemnot i chamw i traktowali ich z gry, pogardliwie.
Raskolnikow nie mg podziela takiego pogldu: zdawa sobie spraw, e ci ciemni ludzie
byli pod wieloma wzgldami znacznie rozumniejsi od tych Polakw. Byli rwnie
625
Kiorzy zoyi pogarazan tym maem Dyy oticer oraz dwch studentw. Raskolnikow
wiedzia, e si mylili.
Jego samego za nikt nie lubi i wszyscy go unikali.
W kocu zaczli go nawet nienawidzi. Dlaczego? Nie wiedzia. Gardzili nim, wymiewali
si z niego, szydzili z jego przestpstwa ci, ktrzy mieli na sumieniu o wiele cisze zbrodnie.
Te, janie panie! mwiono mu. To ty musia z siekier chodzi? Nie paskie
zajcie.
W drugim tygodniu Wielkiego Postu przypada na jego oddzia kolej na rekolekcje. Chodzi
do cerkwi i modli si wraz z innymi. Z jakiego powodu, sam nie wie dlaczego, wynika
pewnego razu sprzeczka. Wszyscy z wciekoci rzucili si na niego.
Ty bezboniku! W Boga nie wierzysz! krzyczeli. Ukatrupi ci trzeba!
Nigdy nie mwi z nimi o Bogu i wierze, a oni go chcieli zabi jako bezbonika. Milcza i nie
zaprzecza. Ktry z kator-nikw rzuci si na niego z furi. Raskolnikow czeka spokojnie i
w milczeniu: aden misie nie drgn mu na twarzy. Stranik zdy w por stan midzy
nimi inaczej polaaby si krew.
Jeszcze jedna rzecz bya dla niego zagadk: dlaczego oni wszyscy tak pokochali Soni? Nie
zabiegaa o ich wzgldy, widywali j rzadko, czasami tylko na robotach, gdy przychodzia na
chwil, eby si zobaczy z Raskolnikowem. A mimo to wszyscy j znali, wiedzieli, e
przyjechaa za nim, wiedzieli, jak yje, gdzie mieszka. Nie dawaa im pienidzy, nie
wywiadczaa specjalnych przysug. Raz tylko na Boe Narodzenie przyniosa dla caego
wizienia na poczstunek pierg i koacze. Lecz stopniowo zawizay si pomidzy nimi
blisze stosunki, pisaa im listy do rodziny i wysyaa je. Ich krewni i krewne, przyjedajc
do miasta, zostawiali dla nich u Soni rne rzeczy, a nawet pienidze. Ich ony i kochanki
znay j i odwiedzay. Gdy pojawiaa si na miejscu robt lub mijaa parti aresztantw
idcych do pracy, wszyscy zdejmowali
626
czapki i kaniali si. Sofio Siemionowno, opiekunko nasza, kochana, najmilejsza!"
zwracali si ci brudni, napitnowani ludzie do tego maego, drobnego stworzenia.
Odpowiadaa na ich ukony z umiechem i wszyscy lubili jej umiech. Lubili nawet jej chd,
odwracali si, by spojrze, jak idzie, i chwalili j, chwalili nawet za to, e jest taka drobna, nie
wiedzc ju, za co maj j chwali. Chodzili nawet leczy si do niej.
Raskolnikow przelea w szpitalu koniec postu i cae wita. Ju jako rekonwalescent
przypomnia sobie swoje gorczkowe majaczenia. Majaczyo mu si w gorczce, e cay
wiat ma pa ofiar jakiej strasznej, niesychanej i niewidzialnej morowej zarazy idcej na
Europ z gbi Azji. Wszyscy, prcz nielicznych wybracw, mieli zgin. Pojawiy si
jakie nowe bakcyle, mikroskopijne istoty zagniedajce si w ciele ludzkim. Byy to duchy
obdarzone wol i rozumem. Ludzie, przez nie zaraeni, natychmiast wpadali w obd i
szalestwo. Ale nigdy, przenigdy ludzie nie uwaali si za tak mdrych i nieomylnych, jak ci
zaraeni. Wierzyli w niewzruszono swoich sdw, swoich wywodw naukowych, swoich
zasad moralnych i wierze religijnych. Zaraay si cae wsie, miasta i narody oraz wpaday
w obd. Wszyscy byli przeraeni i nie rozumieli si nawzajem, kady myla, e tylko on
posiad prawd, i cierpia, patrzc na innych, bi si w piersi, paka i zaamywa rce. Nie
wiedziano, kogo i jak osdzi, nie mona byo ustali, co jest dobrem, a co zem. Nie
wiedziano, kogo uniewinni, a kogo potpi. Ludzie w beznadziejnej zoci mordowali si
wzajemnie. Tworzyli przeciwko sobie cae armie, lecz armie te, zanim jeszcze doszo do
starcia, nagle wszczynay walk wewntrzn. Szeregi rozpraszay si, wojownicy rzucali si
na siebie, bili si i mordowali, gryli i poerali si wzajemnie. W miastach przez cay dzie
dzwony biy na alarm: zwoywano wszystkich, ale nikt nie wiedzia, kto i po co zwouje, i
wszyscy byli w trwodze. Zaniedbano najzwyklejsze rzemiosa, bo kady proponowa zmiany i
poprawki, a nie mona byo osign zgody. Ustaa uprawa ziemi. Gdzieniegdzie ludzie
zbierali si w gromadki,
627
zgadzali si wsplnie na co, przysigali, e si nie rozstan, ale natychmiast zaczynali robi
co zupenie innego ni to, co przed chwil sami postanowili, oskarali si wzajemnie,
wszczynali bjki i rzezie. Wybuchay poary, zaczai si gd. Wszystko i wszyscy ginli.
Zaraza rozszerzaa si coraz bardziej. Na caym wiecie ocale miao tylko niewielu ludzi,
czystych i wybranych, przeznaczonych do poczcia nowego rodzaju ludzkiego i nowego
ycia na odrodzonej ziemi, lecz nikt nigdzie nie widzia tych ludzi, nikt nie sysza ich mowy i
gosu.
Raskolnikowa mczyo to, e owo bezmylne majaczenie pozostawio tak smutne i przykre
wspomnienia i e tak dugo nie moe uwolni si spod wpywu tych gorczkowych wizji. By