Professional Documents
Culture Documents
Pomyśl o tym w ten sposób. Co jest złego w szewskim monopolu ? Przypuśćmy, że ja i mój
gang jesteśmy jedyną organizacją, która legalnie może produkować i sprzedawać buty – mój gang i
każdy, kogo do tego upoważnię, ale nikt inny. Co w tym złego ? Przede wszystkim, z moralnego
punktu widzenia, pytanie brzmi: dlaczego my ? Co jest w nas takiego wyjątkowego ? W tym wypadku,
ponieważ wybrałem siebie, bardziej wiarygodny jest przypadek, że powinienem posiadać taki rodzaj
monopolu, więc może trzeba było wybrać inny przykład ! Jednak nadal, możesz się zastanawiać, skąd
ja i mój gang posiadamy prawo do tworzenia i sprzedawania czegoś, czego nikt inny nie ma prawa
tworzyć i sprzedawać, prawo do dostarczania dobra lub usługi, której nikt inny nie ma prawa
dostarczać. W końcu, jak wiecie, jestem zwykłym śmiertelnikiem, człowiekiem podobnym do Ciebie
(mniej lub więcej). Z moralnego punktu widzenia, nie mam większego prawa do takiego działania, niż
ktokolwiek inny.
Oprócz prawdopodobieństwa, że buty będą drogie i niezbyt dobrej jakości, zaistnieje także
fakt, że moja zdolność bycia jedyną osobą, która robi i sprzedaje buty daje mi pewien wpływ na
Ciebie. Przypuśćmy, że Cię nie lubię. Przypuśćmy, że jakoś mi podpadłeś. Możesz z tego powodu nie
dostać ode mnie butów. Więc zauważamy kwestię nadużywania władzy.
Ale problem motywacji nie jest jedynym. Załóżmy nawet, że jestem idealnym świętym i będę
robił najlepsze buty po najniższej możliwej cenie, a swojej władzy nie będę wcale nadużywał.
Załóżmy, że jestem całkowicie godny zaufania. Jestem księciem pośród ludu (nie w znaczeniu
Machiavellego). Pozostaje nadal problem, którym jest: skąd mogę dokładnie wiedzieć, że robię z
butami wszystko najlepiej jak to jest możliwe ? W końcu nie ma żadnej konkurencji. Pewnie
zbadałbym opinię ludzi, by dowiedzieć się, jaki rodzaj butów chcieliby kupować. Jednakże istnieje
wiele sposobów wytwarzania obuwia. Niektóre z nich są droższe, a inne tańsze. Skąd mam wiedzieć,
jeśli nie ma wolnego rynku, i niewiele mogę zrobić w sprawie obliczania zysków i strat ? Mogę jedynie
zgadywać. Więc nawet, jeśli daję z siebie wszystko, ilość i jakość moich produktów nie muszą
całkowicie zaspokoić potrzeb konsumentów.
Tak więc, celem tych rozważań jest położenie ciężaru dowodu na przeciwniku. Jest to punkt,
wtedy, gdy oponent konkurencji w zakresie usług prawnych musi podnieść zarzuty.
Teraz, jeden z zarzutów, który jest czasem podnoszony, nie jest dokładnie zarzutem przeciw
samemu anarchizmowi, co zarzutem wobec moralnego argumentu za anarchizmem: patrz, to nie do
końca jest przymusowy monopol. Nie jest, bo chociaż ludzie nie zgodzili się bezpośrednio to godzą
się w pewnym sensie na obecny system poprzez życie w ramach granic terytorium, akceptując
korzyści, które rząd oferuje. Tak jak wchodząc do restauracji, siadając i mówiąc: „Poproszę stek”, nie
musisz nie musisz wyraźnie zaznaczać, że zgadzasz się na zapłatę – to rodzaj porozumienia. Siadając
w restauracji i zamawiając danie, zgadzasz się za nie zapłacić. Podobnie, jeśli osadzisz się na
terytorium danego państwa i akceptujesz korzyści z policyjnej protekcji i innych rzeczy, domyślnie
godzisz się na przestrzeganie obowiązujących zasad. Teraz zauważmy, że nawet, jeśli ten argument
jest słuszny, nie odpowiada na pragmatyczne pytanie: czy jest to najlepiej działający system.
Uważam jednak, że jest coś wątpliwego w tym argumencie. To oczywista prawda, że jeśli
wstąpię na czyjąś własność, wtedy tak długo jak tam przebywam jestem zobowiązany do
przestrzegania zasad właściciela. Jeśli nie chcę tego robić, muszę odejść. Więc, zapraszam Ciebie do
mojego domu i kiedy przychodzisz mówię: „Musisz nosić ten zabawny kapelusz.” Pytasz się: „Co to ?”,
a ja odpowiadam, że „Tak to działa w moim domu. Każdy musi chodzić w takim zabawnym kapeluszu.
Takie są moje zasady.” Nie możesz powiedzieć: „Nie będę nosił kapelusza, ale i tak tutaj zostanę.”
Takie są moje zasady – mogą być głupie, ale to ja je ustalam.
Teraz wyobraź sobie, że jesz obiad u siebie w domu, a ja jestem Twoim sąsiadem i pukam do
Twych drzwi. Otwierasz je, a ja wchodzę i mówię: „Musisz nosić ten zabawny kapelusz.” Ze
zdziwieniem pytasz się: „Dlaczego ?” Odpowiadam: „Wprowadziłeś się obok mnie, prawda ? Robiąc
to, w pewnym sensie się na to zgodziłeś.” Zszokowany mówisz: „Czekaj, czekaj ! Kiedy niby się na to
zgodziłem ?”
Zapewne osoba, która używa tego argumentu zakłada, że rząd posiada uzasadnioną
jurysdykcję nad tym terenem. Stwierdzają potem, że każdy na tym terenie godzi się automatycznie na
panujące reguły. Jednak muszą zakładać, że władza rządu nad tym terenem jest prawowita. Jeśli
jednak nie jest to rząd wydaje się być jedynie kolejną grupą ludzi, żyjącą na danym terytorium
geograficznym. Posiadam moją własność i nie wiem dokładnie jakie są ustalenia tych ludzi, jednakże
jestem tutaj, na mojej posesji i oni jej nie posiadają – przynajmniej nie przedstawili argumentu, że tak
nie jest – i tak, fakt, że żyję w „tym kraju” oznacza, że żyję w pewnym geograficznym regionie, w
stosunku, do którego oni mają jakieś pretensję. Pytaniem jest jednak, czy te pretensje są słuszne. Nie
można najpierw tego zakładać, by potem to udowodnić.
Dobrze, więc, większość argumentów, o których będę mówił są pragmatyczne lub moralno-
pragmatyczne.
Więc, Hobbes zakłada tutaj kilka rzeczy na raz. Po pierwsze, uważa, że współpraca nie może
zaistnieć bez prawa. Po drugie, że nie może zaistnieć prawo dopóki nie jest egzekwowane przez siłę
fizyczną. I po trzecie, zakłada, że nie może być prawa egzekwowanego przez siłę fizyczną dopóki nie
będzie to kontrolowane przez rządowy monopol.
Jednak wszystkie te założenia są błędne. To oczywiście, że współpraca może i pojawia się bez
prawa. Może nie tak skutecznie, co przy obecnym systemie prawnym, ale jednak. Robert Ellickson
napisał książkę pt. „Porządek bez prawa”, gdzie opisuje jak sąsiedzi są w stanie rozwiązywać spory
między sobą. Prezentuje te wszystkie przypadki, kiedy to zagubiona krowa jednego farmera wchodzi
na terytorium innego farmera , a ci rozwiązują problemy dzięki jakimś wspólnym zwyczajowym
porozumieniom i nie potrzebują jakiegokolwiek systemu prawnego. Może i nie jest to wystarczające
dla złożonej ekonomii, ale ewidentnie pokazuje, że współpraca jest w stanie zaistnieć nawet w takich
warunkach.
Drugi argument jest również błędny, bo system prawny może funkcjonować bez pomocy siły.
Przykładem może być prawo merkantylne w średniowieczu: system prawa handlowego, który był
oparty na groźbie bojkotu. Bojkot nie jest aktem przemocy. Jednak nadal sprzedawcy tworzyli te
wszystkie kontrakty i jeśli nie przestrzegałeś jego warunków, wtedy sąd publikował wiadomość dla
każdego: „ta osoba nie przestrzegała kontraktu; licz się z tym, jeśli chcesz z nim zawrzeć jakąkolwiek
umowę.”
W końcu trzeci argument, mówiący, że nie może zaistnieć system prawny, który opiera się na
przemocy, gdy nie jest ona zmonopolizowana. Ponieważ Hobbes nawet nie rozważał innej
możliwości, nigdy nie rozwinął tej tezy. Jednak my jesteśmy w stanie podać przykłady z historii, które
obalają jego argument. Historia średniowiecznej Islandii, na przykład, gdzie nie było jednego centrum
wykonawczego. Chociaż istniało coś na kształt rządu, to nie posiadał on żadnej armii, policji,
żołnierzy, niczego. Posiadał za to system pewnego rodzaju konkurujących sądów. Wtedy
egzekwowanie prawe zostawało w kompetencji kogokolwiek i pojawiły się systemy, które
ewoluowały, by o to zadbać.
Jednakże zauważył trzy problemy. Pierwszym z nich był problem braku głównego ciała
prawnego, które byłoby powszechnie znane, rozumiane i akceptowane. Ludzie mogą zrozumieć
pewne podstawowe zasady prawa naturalnego. Jednak wnioski i szczegóły zawsze były
kontrowersyjne. Nawet libertarianie nie są zgodni we wszystkich kwestiach. Przyznają sobie rację w
ogólnych sprawach, ale zawsze dyskutują na temat różnych wizji detali. Więc, nawet w pokojowym
społeczeństwie współpracujących libertarian, powstaną akty niezgody. I tak, dopóki nie ma ogólnego
ciała prawnego, które każdy zna i wie jak działa, taki system nie wypali. Tak brzmiał pierwszy
argument Locke’a.
Siła egzekwowania prawa była według niego drugim problemem. Uważał, że bez rządu nie
powstanie wystarczająca jednolita siła do egzekwowania przepisów. Jednostki są zbyt słabe i
niezorganizowane na tyle, by przeciwstawić się gangowi bandytów czy innej hołocie.
W końcu, jako trzeci problem Locke deklaruje, że nie można ufać ludziom, by byli sędziami w
ich własnej sprawie. Jeśli dwójka ludzi nie zgodzi się ze sobą to zapewne jeden z nich powie: „Wiem,
jakie jest prawo naturalne i zamierzam je na tobie wyegzekwować.” Ludzie są tendencyjni i będą
szukali najbardziej wiarygodnej interpretacji prawa, która pomogłaby im wygrać spór. Uważał więc,
że nie wolno ufać ludziom, by byli sędziami we własnej sprawie, jednakże powinni być moralnie
zobowiązani do przedstawienia swego sporu jakiemuś postronnemu arbitrowi. Może w nagłych
przypadkach powinni móc bronić samych siebie na miejscu, ale w innym wypadku, kiedy nie jest to
kwestia obrony koniecznej, potrzebują sędziego, osobę trzecią, którą ma być państwo.
Jednak uważam, że najbardziej interesujący jest argument dotyczący bycia sędzią w swojej
własne sprawie, który to obraca się tutaj przeciwko Locke’owi. Po pierwsze, nie jest to dobry
argument za monopolem, ponieważ jest błędem wysnuwania ze zdania: „każdy powinien poddać pod
osąd swoje spory osobie trzeciej” tezy, iż „powinna istnieć osoba trzecia, której każdy mógłby poddać
pod osąd swoje spory”. To tak jak stwierdzić, że skoro każdy lubi jakiś program telewizyjny to istnieje
program telewizyjny, który każdy lubi. Jedno z drugim nie ma żadnego związku. Możemy sobie
wyobrazić jak każdy przedstawia swe problemy osobie trzeciej bez istnienia osoby trzeciej, której
każdy przedstawia swoje problemy. Przypuśćmy, że mamy trzy osoby na wyspie. Spór A i B jest
osądzany przez C, spór A i C jest osądzany przez B, a spór B i C jest osądzany przez A. Nie potrzeba
więc monopolu w celu wcielenia w życie zasady, według której ludzie powinni konsultować się z
osobą trzecią w sprawie rozwiązania sporów.
Co więcej, nie tylko rząd jest niepotrzebny, ale jest instytucją, która nie jest w stanie
stosować w pełni tej zasady. Ponieważ jeśli dojdzie do sporu z rządem, rząd będzie sędzią we własnej
sprawie. Spór będzie rozstrzygany w rządowym sądzie (o ile masz szczęście – jeśli nie to nie dojdziesz
nawet tak daleko). Oczywiście lepiej to wygląda, jeśli rząd jest wewnętrznie podzielony i wyposażony
w system wzajemnej kontroli. Przybliża to do sytuacji, w której mamy osobę trzecią, ale nadal są to
elementy tego samego systemu. Sędziowie są opłacani z tych samych podatków, i tak dalej. Więc, nie
jest tak, że nie możesz zastosować lepszego bądź gorszego przybliżenia do pełni tej zasady pośród
różnych typów rządów. Jednak dopóki jest to system monopolowy, z natury, jest w pewnym sensie
bezprawny. Nigdy w pełni nie podda swego sporu pod osąd bezstronnego arbitra, trzeciej osoby.
Kolejny popularny argument przeciwko libertariańskiej anarchii brzmi: co jeśli (jest to znany
argument Ayn Rand) uważam, że pogwałciłeś moje prawa, a ty tak nie uważasz, więc wzywam swoją
agencję ochrony, a ty wzywasz swoją – dlaczego nie miałyby po prostu stoczyć one bójki ? Co
gwarantuje, że nie rozpoczną bitwy ? Oczywista odpowiedź to: nic tego nie gwarantuje. Byty ludzkie
mają wolną wolę. Mogą robić różne szalone rzeczy, w tym toczyć pojedynki. Tak samo, George Bush
może zdecydować się nacisnąć jutro przycisk nuklearny. Mogą robić naprawdę wiele.
Inny częsty zarzut – można go znaleźć w wypowiedziach Roberta Bidinotto, który jest
gandystą i napisał wiele artykułów przeciwko anarchii (mieliśmy pewnego rodzaju debatę
elektroniczną między sobą) – polega na tym, że w anarchii nie ma ostatecznego arbitra sporu. Kiedy
mamy rząd, jakiś finalny sędzia w pewnym punkcie wkracza na scenę i rozwiązuje problem w ten lub
inny sposób. W anarchii, skoro nie ma agencji, która ma prawo ustalenie zasad raz i dla wszystkich,
nie ma także ostatecznego arbitra, a spory, w pewnym sensie, nigdy się nie kończą, nigdy nie zostają
rozwiązane.
Jaka jest więc odpowiedź ? Wydaje mi się, że jest pewna dwuznaczność koncepcji
ostatecznego arbitra. Przez „ostatecznego arbitra” możemy mieć na myśli arbitra końcowego w
sensie platonicznym. Oznacza to kogoś, coś lub jakąś instytucję, która jakimś cudem absolutnie
gwarantuje, że spór zostanie rozstrzygnięty na zawsze. Albo, inaczej, przez „ostatecznego arbitra”
możemy mieć na myśli jakąś osobę, proces lub instytucję, która mniej-więcej wiarygodnie
gwarantuje, że problemy zostaną rozwiązane przez większość czasu.
Jednak w rzeczywistości, większość prawnych sporów kiedyś się kończy. Ktoś zaczyna uważać,
że dalsza walka jest zbyt kosztowna. Podobnie jest w anarchii i też nie ma gwarancji, że konflikt nie
będzie toczył się w nieskończoność. Istnieje bardzo mało całkowicie skutecznych gwarancji. Jednak to
nie powód, by nie oczekiwać działania całego systemu.
Innym popularnym argumentem używanym przez randystów jest ten, że wymiany rynkowe z
góry zakładają istnieje tła w postaci prawa własności. Ty i ja nie możemy dokonać wymiany dóbr za
usługi lub pieniędzy za usługi lub jakiejkolwiek innej, dopóki nie istnieje stabilny system prawa
własności, który gwarantowałby respektowanie tytułów własności, które posiadamy. Skoro rynek, by
funkcjonować potrzebuje wcześniej prawa własności, to nie może ono być produktem samego rynku.
Prawo własności musi wynikać – oni naprawdę myślą, że prawo wyłoni się z działań jakiegoś
nieomylnego robota – ale nie wiemy dokładnie skąd, ale jednak na pewno nie może to być efekt
działań rynkowych.
Ich myślenie wygląda mniej więcej tak: najpierw jest prawo własności i dopóki go nie ma,
żadna transakcja rynkowa nie ma miejsca – każdy czeka na ustanowienie całej prawnej struktury. Gdy
w końcu powstanie, możemy wszyscy zacząć handlować. To prawda, że nie można mieć
funkcjonujących rynków bez odpowiedniego systemu prawnego. Jednak to nie tak, że najpierw
powstaje taki system, a dopiero ostatniego dnia jego budowy i wprowadzania go w życie ludzie
zaczynają ze sobą prowadzić wymianę. Te rzeczy powstają razem. Prawne instytucje i transakcje
handlowe rozwijają się razem, w tym samym miejscu, w tym samym czasie. System prawny nie jest
niezależny od działalności, do której się ogranicza. W końcu, powtarzam, nie jest to żaden robot, bóg.
Na istnienie prawnego systemu składają się także ludzie, którzy go przestrzegają. Gdyby każdy nie
kierował się prawem, nie miałby on żadnej siły. System jest w stanie przetrwać tylko dlatego, że
ludzie się z nim zgadzają. Prawny system opiera się na dobrowolnym wsparciu.
Jedną z przyczyn, dla której ludzie boją się anarchii jest ich pogląd, że rząd zapewnia coś, co
podczas anarchii zostałoby im odebrane. Wierzą, że jakimś cudem to twarde oparcie, na które zawsze
mogą liczyć, zniknie po unicestwieniu państwa. Nie zauważają, że to oparcie jest efektem działań
ludzi z pewnymi motywacjami. Kiedy anarchiści mówią, że ludzie w anarchii zapewne mieliby
motywacje do stworzenia takiego oparcia, najczęściej słyszy się coś w stylu: „Tak, ale to nie
wystarczy! Nie chcę by to było tylko prawdopodobne. Chcę, by rząd absolutnie zagwarantował mi, że
do tego dojdzie !” Rząd to tylko ludzie. Polegając na konstytucyjnej strukturze rządu, jest możliwe, że
będzie on się zachowywał w ten lub inny sposób. Nie da się stworzyć konstytucji, która gwarantuje,
że rząd będzie szedł po jednej, jedynej „słusznej” ścieżce. Możesz próbować go jedynie ograniczyć, by
bardziej możliwe było jedno zachowanie, a drugie mniej. Widzimy, że anarchia to jedynie
rozbudowany system wzajemnej kontroli na szerszy poziom.
Na przykład, ludzie mówią: „Co zagwarantuje, że różne agencje będą rozwiązywały swoje
problemy w pewien szczególny sposób ?” Więc, Konstytucja USA nic nie mówi o tym, co się dzieje,
gdy różne gałęzie rządu nie zgadzają się ze sobą. Nie wspomina, co się dzieje, gdy Sąd Najwyższy
uważa coś za niekonstytucyjne, a Kongres wręcz przeciwnie i chce wprowadzić to w życia i tak. Nie
mówi nam także tego, co dzieje się, kiedy zaistnieje spór pomiędzy stanami i rządem federalnym.
Obecny system, gdzie po ogłoszeniu przez Sąd Najwyższy niekonstytucyjności czegoś, Kongres i
prezydent zaprzestają próby wprowadzenia tej rzeczy, ustawy, czegokolwiek – nie zawsze działa.
Przykładowo Sąd uznał, że to, co robił Andrew Jackson, kiedy był prezydentem, było wbrew
Konstytucji. Ten powiedział: „Podjęli decyzje, niech ją wyegzekwują.” Konstytucja nie mówi nam czy
Jackson postąpił słusznie. Droga, którą teraz rozwiązujemy takie spory wyłania się ze zwyczaju.
Możesz być za, przeciw – cokolwiek to jest, nigdy nie było jednak zapisane prawnie.
Jedną z obiekcji jest możliwość przejęcie rządów przez przestępców. Jest to możliwe, ale czy
prawdopodobne ? Zorganizowana przestępczość czerpie swą siłę, ponieważ specjalizuje się w
rzeczach, które są nielegalne jak narkotyki, prostytucja, itd. Przez te lata, gdy istniała prohibicja
alkoholowa, zorganizowana przestępczość zajmowała się właśnie handlem alkoholem. Dzisiaj, nie
zajmują się już tym na tak wielką skalę. Tak więc ich siła w dużym stopniu zależy od siły rządu. To
pewien rodzaj pasożyta na działaniach rządu, który zakazując czegoś tworzy automatycznie pole do
rozwoju przestępczości i powstania czarnego rynku. Czarne rynki są niebezpieczne ze względu na to,
że musisz się martwić nie tylko o rząd, ale także innych sprytnych ludzi, którzy pojawiają się na
czarnym rynku. Zorganizowana przestępczość właśnie w tym się specjalizuje. Uważam więc, że w
libertariańskim systemie jej siła by osłabła znacznie niż, jak to sugerują inni, nawet wzrosła.
Kolejną troską jest przypuszczenie, że bogaci będą rządzić. W końcu czy sprawiedliwość nie
będzie po stronie licytanta z największą ilością gotówki, jeśli usługi prawne zamieni się w dobro
ekonomiczne ? To popularny zarzut. Interesujące, że jest szczególnie rozpowszechniany przez
randystów, którzy nagle zaczęli się bardzo martwić o zubożałe masy. Który system daje bogatym
większą władzę ? Obecny czy anarchia ? Pewne jest, że zawsze ma się pewnego rodzaju przywileje z
racji bycia bogatym. Dobrze jest nim być. Jesteś w lepszej pozycji do przekupywania ludzi, jeśli jesteś
bogaty, niż jeśli nie jesteś, to proste. Jednak obecny system tylko zwiększa siłę bogaczy. Załóżmy, że
jestem zły i bogaty oraz chcę, by rząd zrobił coś, co kosztuje milion dolarów. Czy muszę dać w łapę
jakiemuś biurokracie milion dolarów, żeby tak się stało ? Nie, ponieważ nie proszę go o wyłożenie na
ten cel jego własnych pieniędzy. Gdyby tak było, musiałbym zapłacić mu nie mniej niż milion dolarów
i jeden cent. Jednak są ludzie, którzy kontrolują pieniądze z podatków, których nie są właścicielami i
nie mogą z nią zrobić cokolwiek chcą. Urzędnik nie może sobie schować miliona do kieszeni i pójść do
domu (chociaż może się stać zadziwiająco podobnie). Tak więc wystarczy, że przekupię go paroma
tysiącami, by ten przeznaczył te milion dolarów z podatków na mój ulubiony projekt lub cokolwiek
innego i tak moc moich pieniędzy się pomnaża.
W przeciwieństwie, gdy jesteś prezesem jakiejś prywatnej agencji ochrony i chcę, byś zrobił
coś za milion dolarów, musiałbym przekupić Ciebie więcej niż milionem. Siła bogaczy jest więc
znacznie mniejsza w takim systemie. Oczywiście sąd, który ma reputację dyskryminującego biednych
względem milionerów miałby także reputację dyskryminującego milionerów względem miliarderów.
Milionerzy nie chcieliby mieć z nim do czynienia za każdym razem. Chcieliby korzystać z jego usług
wtedy, gdy walczą z biedniejszymi ludźmi, nie bogatszymi. Ze względu na efekty reputacji, nie sądzę,
zęby taki system był popularny.
Pojawiają się również zmartwienia o biedne ofiary, których nie stać na usługi prawne albo
ofiary, które umierają bez spadkobierców (znów, gandyści są bardzo zatroskani o tych biedaków). W
przypadku tych pierwszych, można to rozwiązać tak jak w średniowiecznej Islandii. Jesteś zbyt biedny,
żeby wykupić usługi prawnicze, ale nadal, jeśli ktoś ciebie skrzywdzi , masz prawo do rekompensaty
od tej osoby. Możesz odsprzedać to prawo, jego część lub całość komuś innemu. W sumie, jest to coś
w rodzaju zatrudniania prawnika za awaryjne odpłatności. Swoje prawo możesz sprzedać komuś, kto
jest w stanie je wyegzekwować. Jeśli natomiast umrzesz bez spadkobiercy, w takim sensie, że jakieś
dobro, które zostawiłeś było prawem do rekompensaty, może ono zostać zawłaszczone.
Bidinotto przedstawił kolejny ciekawy zarzut, który stoi w opozycji do tego o rządzeniu
bogaczy, a mianowicie: czy Mises nie ma racji, że rynek jest jak wielka demokracja, gdzie każdy klient
jest suwerenny a masy dostają to czego pragną ? To świetnie, jeśli chodzi o lodówki, samochody, itd.
Nie jest to jednak pożądane w kwestii prawa. Mimo wszystko, masy to banda ignorantów,
nietolerancyjnych głupców i gdyby dostali takie prawa, jakie chcą, niewiadomo, jakie okropności
mogłyby z tego wyniknąć.
Jeśli mieszkasz w Kalifornii, masz mnóstwo osób, które fanatycznie zabroniłyby palenia. Jeśli
mieszkasz w Alabamie i zamiast palenia weźmiemy homoseksualizm, który w tym przypadku też
może zostać zakazany. Zapamiętaj jednak, że będą musieli za to zapłacić. Więc kiedy dostajesz
miesięczny rachunek, widzisz: podstawowa usługa – ochrona przed agresją i dodatkowa opłata za
wpatrywanie się w okna sąsiadów, czy czasem nie palą lub są homoseksualistami albo cokolwiek
sobie wymyślisz. Prawdziwi fanatycy zapewne stwierdzą, że są gotowi poświęcić na ten cel
dodatkowe pieniądze. (Jeśli są jednak tak fanatyczni, stanowiliby również problem w
minarchistycznym państwie.) Jednak ci nie do końca fanatyczni powiedzą: „Skoro wszystko, co muszę
zrobić to iść zagłosować i oddać głos na prawa ograniczające wolność innych ludzi, pójdę i zagłosuję.
To nic trudnego.” W przypadku, gdy muszą za to zapłacić: „Hmm, no nie wiem. Chyba będę się musiał
z tym pogodzić.”
(10) Robert Nozick i Tyler Cowen: Prywatne agencje ochrony staną się de facto rządem
I w końcu ostatnia uwaga, o której chciałbym powiedzieć parę słów. Ta kwestia została
oryginalnie poruszona przez Roberta Nozicka i następnie rozwinięta przez Tylera Cowena. Nozick
powiedział: Załóżmy, że mamy anarchię. Mogą się stać trzy rzeczy. Albo agencje będą ze sobą walczyć
– i podaje dwa różne scenariusze dalszych losów – ale o takim przypadku już pisałem, więc zajmiemy
się trzecim. Co jeśli nie będą walczyć ? Potem stwierdza, że jeśli zgodzą się na te wzajemne umowy
arbitrażowe, wtedy to wszystko stanie się zwykłym rządem. Tyler Cowen rozwinął ten argument i
powiedział, że to co się w takiej sytuacji dzieje to zwyczajne formowanie kartelu, a w jego interesie
będzie przemiana w pewną formę rządu. Każdą nową agencję mogą po prostu bojkotować.
Tak samo jak w Twoim interesie jest posiadanie karty płatniczej kompatybilnej ze wszystkimi
maszynami, tak samo zakładając nową agencję ochrony, w Twoim interesie będzie przynależenie do
obecnie istniejącego systemu kontraktów i arbitraży. Klienci nie przyjdą do Ciebie, jeśli odkryją, że nie
posiadasz żadnych uzgodnień co do przypadków, w których jesteś w konflikcie z resztą agencji. Taki
kartel jest w stanie nie dopuścić nikogo do rynku.
Czy taka sytuacja może mieć miejsce ? Jasne. Różne rzeczy mogą się stać. Połowa kraju może
popełnić jutro samobójstwo. Czy jest to jednak prawdopodobne ? Czy taki kartel nadużywałby swojej
mocy w ten sposób ? Problem jest taki, że kartele są niestabilne z tych samych powodów, co
zazwyczaj. Nie oznacza to, że to niemożliwe, by kartel osiągnął sukces. W końcu ludzie mają wolną
wolę. Jednak jest to mało prawdopodobne, ponieważ te same impulsy, które kierują Tobą do
uformowania kartelu także podpowiadają, by oszukiwać. W interesie każdego jest tworzenie
zewnętrznych porozumień, kiedy już się w nim znajdują.
Pomyśl jednak o postanowieniu, by nie handlować z kimś, bo nie lubisz jego religii albo są
członkiem złej agencji ochrony, z którą Twój przyjaciel radził Ci nie mieć do czynienia. Bojkot może
zadziałać. Możliwe, że wystarczająca liczba ludzi w kartelu jest tak zaangażowana w podtrzymanie go,
że nie będą się z taką osobą zadawać. Czy to możliwe ? Tak, ale jeśli założymy, że kartel powstał w
wyniku ich własnego interesu, wtedy ten interes prowadzi do podważenia takiego działania. W ich
interesie jest współpracować się z taką osobą, tak jak to zwykle w interesie jest uczestnictwo we
wzajemnie korzystnej wymianie.
CZAS PYTAŃ
P1: Moje główne zmartwienie dotyczące anarchizmu brzmi mniej więcej tak: czemu nie możemy
stwierdzić, że rząd to efekt kolejnego podziału pracy ? Przecież możliwe jest, że pewni ludzie są lepiej
uwarunkowaniu do rządzenia innymi. Nie twierdzę, że anarchia nie jest w stanie zadziałać, ale z
empirycznego punktu widzenia, fakt, że żaden z uprzemysłowionych regionów świata nie jest w
stanie anarchii i nigdy nie był przez dłuższy okres czasu, mówi coś o stabilności i żywotności systemu
ludzkiego społeczeństwa, żyjącego obecnie w państwie. Wracając do tego, co wspomniałem na
początku, można postrzegać relacje między rządzącymi i rządzonymi, jako kolejny zwyczajowy podział
pracy. Niektórzy posiadają zdolności przywódcze, które pozwalają lepiej zorganizować ludzi niż inni.
Niektórym tego brakuje.
RL: Co do podziału pracy, to dopóki jest on dobrowolny – jeśli jesteś w czymś lepszy ode mnie i
kupuję od Ciebie daną usługę – wtedy wszystko jest w porządku. Jeśli jednak rozmawiamy o podziale
pracy i pewni ludzie są lepsi w rządzeniu od innych – dobrze, jeśli zgadzam się na twoje rządy – może
zatrudnię Ciebie, jako mojego pomocnika, bo jesteś lepszy w podejmowaniu decyzji ode mnie, więc
dokonam ostatniej decyzji zatrudnienia i od tej pory będę robił to, co uważasz za słuszne – rząd tak
nie działa. Rząd nie jest moim pracownikiem, za którym kroczę bardzo wiernie. Rządzenie oznacza
rządzenie ludźmi, także bez ich zgody. Podział pracy nie jest opłacalny dla każdego w sytuacji, gdy
jedna grupa wymuszane na innej akceptacje jej usług.
P2: Roderick, wszyscy doceniamy świetną pracę, która robisz w Mises Institute, ale Ludwig von Mises
nie był anarchistą. Myślałem więc, że może opowiesz trochę o swoim instytucie i Molinari Institute.
RL: Mises nie był nawet misesistą ! [śmiech] Mam swój „think tank”, ale jest on troszeczkę mniejszy
od tego. Nie jestem pewien czy ma w ogóle fizyczną strukturę. Składa się z więcej niż jednej osoby.
Zarząd to trójka ludzi. Więc mamy tą trójkę i stronę internetową. Kiedyś podbijemy Ziemię – w
anarchistyczny sposób. To czym się teraz zajmujemy to wstawianie do Internetu tekstów klasyków
libertariańskich i anarchistów. Jest jeszcze oddzielna gałąź tej inicjatywy – Molinari Society, w którego
skład wchodzą te same osoby plus jeszcze jedna. Jak na razie, jak Hayek powiedział, fakty społeczne
wynikają z ludzkiej postawy w stosunku do nich i im więcej ludzi uważa, że istnieją, tym bardziej
istnieją. Całe przedsięwzięcie istnieje trochę bardziej dzięki współpracy z American Philosophical
Association. Naszą misją jest obalenie rządu. Złożyliśmy podanie o zwolnienie z podatku do rządu.
(Zobaczymy jak bardzo są głupi ! Użyliśmy trochę innych słów w opisie, kiedy wysyłaliśmy pismo.)
P3: Miałem zamiar wzmocnić argument użyty przez pana przeciwko randy stycznym obiekcjom,
jakoby rynkowe transakcje wymagały pewnego prawnego oparcia. Fakt, że istnieją czarne rynki
przeczy temu. Jeśli jesteś dilerem kokainy i zostaniesz oszukany przez swojego pośrednika,
oczywistym jest, że nie pójdziesz do sądu i nie powiesz: „Aresztujcie go, nie dał mi kokainy, którą
powinien dać”…
P3: … Oczywiście, taki stan może prowadzić do przemocy, ale nie można zapomnieć, że są ludzie
starający się ciebie powstrzymać. Nie tylko nie dają Ci sądzić, ale aktywnie powstrzymują przed
zrobieniem danej rzeczy.
RL: David Friedman twierdził, że główną funkcją mafii jest służenie za pewien system sądowy dla
przestępców. To nie wszystko, co robi, ale mafia interesuje się, jakie kryminalne działania występują
na jej terytorium, ponieważ chce je ukrócić, ale również nie chce strzelaniny gangów na swoim
terenie. Jeśli wystąpi konflikt, ktoś Cię oszukał i stało się to pod jurysdykcją jakiejś szczególnej grupy
mafijnej, zainteresują się tym. Mafia zadziała jako pewnego rodzaju instytucja przypominająca sąd i
policję.
RL: Przede wszystkim, inne agencje. Jeśli jednak jej się to uda to stanie się rządem. Przez cały czas,
kiedy tylko do tego dąży, nie jest rządem, więc zakładamy, że istnieją wokół inne agencje i w ich
interesie jest nie dopuszczenie do takiego rozwoju sytuacji. Czy prywatne firmy mogą przekształcić
się w rząd ? Niektóre tak. Wydaje mi się, że nawet udało się to jakimś w historii. Jednak pytanie
pozostaje: Czy to prawdopodobny lub nieunikniony rezultat ? Nie wydaje mi się, ponieważ istnieje
zbyt dużo wzajemnych kontroli na wolnym rynku. Taki system kontroli może oczywiście zawieść w
anarchii tak samo jak i w państwie. Jednakże takowy istnieje, co daje możliwość sprowadzenia innej
agencji lub stworzenia nowej zanim dojdzie do tragedii.
RL: Jest pewne popularna dziewiętnastowieczna teoria powstania państwa, którą można odnaleźć w
wielu różnych formach. Jest w dziełach Herberta Spencera, Oppenheimera, u francuskich liberałów
jak Comte, Dunoyer i Molinari – który nie był tak naprawdę Francuzem, był Belgiem. Ta teoria – mieli
różne jej wersje, ale generalnie były podobne – omawiała przypadek tego, co się dzieje, gdy jedna
grupa podbija inna grupę. Często również przekształcano ją na napaść grupy bandytów na
społeczeństwo rolne.
Wersja Molinariego wygląda mniej więcej tak: najpierw grabili i zabijali ludzi. Potem wymyślili, by nie
zabijać ich i odwiedzić ich ponownie za jakiś czas. Więc okradniemy ich, ale nie zabijemy. Oni się
odbudują, a my przyjdziemy za rok i zrobimy to samo. Następnie pomyśleli, że jeśli zabiorą wszystko
to nie będą mieli wystarczającej ilości ziaren, by zasadzić kukurydze albo nie będzie im się chciało i po
prostu gdzieś uciekną, więc nie zabierzemy wszystkiego. W końcu doszli do wniosku, że nie muszą
wyjeżdżać i wracać, a mogą się wprowadzić na stałe. I tak powstała klasa rządzących i rządzonych. Na
początku mogli się różnić etnicznie, ponieważ pochodzili z innych plemion. Jednak po jakimś czasie
nie zauważano różnicy, ale struktura rządzących i poddanych została taka sama.
P6: Hektor, opowiadanie Murraya o Hektorze ? To bardzo podobna historia i jest dostępna w sieci,
piękna opowieść.
P6: Jest na lewrockwell.com [Jest też przetłumaczona na język polski pod tym adresem:
http://www.scribd.com/doc/24706837/Bajka-dla-Naszych-Czasow-Murray-N-Rothbard]
P6: Chciałbym poprzeć Twoje tezy na kilka sposobów. Na początku, kolejny argument za anarchią jest
taki, że jeśli naprawdę jesteś zwolennikiem rządu, musisz być także zwolennikiem rządu światowego,
ponieważ w tej chwili mamy anarchię między poszczególnymi państwami. Bardzo mało ludzi
propaguje ideę światowego rządu, co jest niekompatybilne ze sprzeciwem wobec anarchii.
P6: Kolejna sprawa dotyczy karteli. Kiedyś National Basketball Association (NBA) liczyła osiem drużyn
i nie pozwalali nikomu dołączyć, więc stworzono ABA (American Basketball Association). Więc jeśli
istnieje kartel niedopuszczający innych do konkurencji, znajdą się ludzie, którzy stworzą inny kartel.
P6: W końcu się połączyły. Teraz jest około trzydziestu drużyn w NBA. Jeżeli to za mało, inna liga ma
szansę powstać.
RL: Ważnym punktem jest to, że w austriackiej definicji konkurencji nieważna jest ilość konkurujących
firm, a wolny dostęp. Tak długo jak istnieje możliwość zaistnienie nowego konkurenta, taka sytuacja
ma podobny efekt co rzeczywiste zajście.
P6: W dodatku do rozwiązywania kartelu, możesz mieć różne kartele konkurujące z pierwszym.
RL: Nie.
RL: Nie, nie. Dlatego stwierdziłem, że jest pracownikiem, a nie właścicielem. Wierzę w niezbywalne
prawa.
RL: Mogę. Jest moim asystentem, zawsze za nim podążam, ale nie odmówiłem sobie prawa do
zwolnienia go.