Professional Documents
Culture Documents
Cz pierwsza
Iskry strzelaj w gr
To, e czowiek rodzi si na niedol jest tak pewne, jak to, e iskry z poogi bd wzlata
wysoko w gr
Ksiga Hioba, rodzia 5, wers 7
1. Portal
Przejciowe ochodzenie z zeszego tygodnia dobiego koca. Soce wiecio jasno, gdy
Clary przemierzaa w popiechu zakurzone podwrko Lukea, z kapturem nasunitym na
gow tak eby wosy nie latay jej wok twarzy. Zanosio si na ocieplenie ale wiatr wiejcy
znad East River potrafi by zdradliwy. Nis ze sob cik wo chemikaliw zmieszan z
zapachem asfaltu, benzyny i palonego cukru z opuszczonej fabryki w dole ulicy.
Simon czeka na ni na ganku, oparty o zaman porcz fotela. Na kolanach trzyma
konsol do gry i zawzicie ni potrzsa..
- Trafiony powiedzia gdy wesza po schodach. Wygrywam w Mario Kart.
Clary zsuna kaptur z gowy, odgarna wosy z oczu, i poszperaa w kieszeniach w
poszukiwaniu kluczy.
- Gdzie bye? Wydzwaniaam do ciebie przez cay ranek.
Simon wsta, wpychajc mrugajcy wiatekami prostokt do torby.
- U Erica. Mielimy prb.
Clary przestaa obraca kluczem w zamku i tak zawsze si zacina i spojrzaa na
niego marszczc brwi.
- Prb? To znaczy, e wy cigle...
- Gramy w zespole? Czemu mielibymy nie gra? wycign rk. Daj, ja sprbuj.
Przygldaa si, jak Simon z wyczuciem eksperta obrci kluczem z odpowiednim
naciskiem sprawiajc zwalniajc zamek. Jego rka musna jej do, jego skra bya chodna
w dotyku, miaa temperatur powietrza na zewntrz. Zadraa. Nie dalej jak w zeszym
tygodniu ustalili, e nie bd si angaowa w aden zwizek, a ona cigle czua si
niezrcznie za kadym razem, gdy go widziaa.
- Dziki wzia klucze nie patrzc na niego.
W salonie byo gorco. Clary powiesia kurtk na wieszaku w holu i skierowaa do
pustej sypialni, z Simonem depczcym jej po pitach. Zmarszczya brwi. Jej walizka leaa na
ku jak otwarta skorupa, ubrania i szicowniki porozrzucane.
- Sdziem, e spdzisz w Idrisie tylko kilka dni powiedzia Simon przygldajc si
baaganowi z lekkim niepokojem.
- Tak, ale nie mam pojcia co spakowa. Rzadko kiedy chodz w sukienkach, co bdzie jeli
okae si, e nie mona tam nosi spodni?
- Dlaczego miaaby nie nosi spodni? To tylko inny kraj, nie stulecie.
- Ale Nocni owcy s tacy staromodni. Isabelle stale chodzi w sukienkach... zamilka i
westchna. Z reszt, niewane. Wykazuj obaw typow dla mojej mamy. Pomwmy o
czym innym. Jak poszo na prbie? Cigle nie macie nazwy?
- W porzdku Simon wskoczy na biurko, nogi zwisay mu znad krawdzi. Zastanawiamy
si nad nowym mottem. Nad czym ironicznym, wiesz, w stylu Widzielimy milion ludzi i
rozkoysalimy okoo osiemdziesit procent z nich.
- Powiedziae Erickowi i reszcie, e jeste...
- Wampirem? Nie. Tego nie mona rzuci mimochodem w zwyczajnej rozmowie.
- Pewnie nie, ale w kocu to twoi przyjaciele. Powinni wiedzie. Poza tym, pewnie doszliby
do wniosku, e to czyni z ciebie gwiazd rocka zupenie jak tego wampira Lestera.
- Lestata poprawi Simon. Nazywa si Lestat. Zreszt, to posta fikcyjna. Poza tym jako
nie zauwayem, eby i ty palia si do tego, by powiedzie swoim przyjacioom, e jeste
Nocnym owc.
- Jakim znowu przyjacioom? Ty jeste moim przyjecielem opada na ko. A przecie
tobie powiedziaam, prawda?
- Nie miaa wyboru przekrzywi gow, przypatrujc si jej; wiato odbio si w jego
oczach, zmieniajc ich kolor na srebrzysty. Bdzie mi ciebie brakowao.
- A mnie ciebie powiedziaa Clary, chocia dreszcz nerwowego podniecenia nie pozwala
si jej skoncentrowa.
Jad do Idrisu! Zobacz kraj Nocnych owcw, Miasto Szka. Uratuj mam. I bd z
Jasem.
Oczy Simona rozbysy jakby sysza jej myli, ale jego gos pozosta mikki.
- Wytumacz mi jeszcze raz, dlaczego wanie ty musisz tam jecha? Dlaczego Madeleine
albo Jace nie mog si tym zaj?
- Moja mama jest w piczce, bo rzuci na ni zaklcie pewien czarnoksinik Ragnor Fell.
Madeleine twierdzi, e musimy go odnale jeli chcemy je cofn. On nie zna Madeleine.
Ale za to zna moj mam, a Madeleine uwaa, e on mi zaufa bo j przypominam. Luke nie
moe i tam ze mn. Mgby uda si do Idrisu ale okazuje si, e do tego byaby potrzebna
zgoda Clave, a oni jej nie wyra. Nie mw mu o tym, prosz nie jest zadowolony z faktu,
e musi mnie tam puci sam. Gdyby nie zna Madeleine, to pewnie nigdy nie pozwoliby mi
tam i.
- Przecie Lightwoodowie te tam bd. I Jace. Pomog ci. To znaczy, Jace powiedzia, e ci
pomoe, prawda? Nie przeszkadza mu, e idziesz tam sama?
- Oczywicie, e mi pomoe odpara Clary. I wcale mu to nie przeszkadza.
Kamaa.
Po rozmowie z Madeleine, Clary posza prosto do Instytutu. Jace by pierwsz osob,
ktrej ujawnia sekret matki, zanim powiedziaa o wszystkim Lukeowi. Sta i patrzy na ni,
blednc coraz bardziej w miar jak opowiadaa, zupenie jakby chciaa spuci z niego ca
krew z drczc powolnoci.
- Nigdzie nie idziesz oznajmi na koniec. Nawet gdybym musia ci zwiza i pilnowa,
zanim wybijesz sobie z gowy podobn bzdur, nie pjdziesz do Idrisu.
Clary poczua si jakby j spoliczkowa. Mylaa, e bdzie uradowany. Przyleciaa
taki kawa ze szpitala prosto do Instytutu eby mu to powiedzie, ale on tylko gapi si na ni
z morderczym wyrazem twarzy.
- Ale wy idziecie.
- Tak. Musimy. Rada wezwaa do siebie kadego czonka Clave na narad w Idrisie.
Zdecyduj, co dalej robi z Valentinem, a skoro to my widzielimy go jako ostatni...
- Cze, Simon gos Lukea by spokojny, moe odrobin zmczony. Mia na sobie wytart
dinsow kurtk, flanelow koszul i stare sztruksy wsunite w kowbojki, ktre czasy
wietnoci miay ju za sob. Poplamione bardziej ni zwykle okulary mia zatknite we
wosy. Pod rk trzyma kwadratow paczk obwizan kawakiem zielonej wstki. Poda j
Clary.
- May prezent na podr.
- Nie musiae! zaprotestowaa Clary. Zrobie ju wystarczajco duo...
Pomylaa o ubraniach, ktre jej kupi gdy wszystko co miaa zostao zniszczone. Da
jej nowy telefon i przybory do rysowania, chocia wcale go o to nie prosia. Praktycznie
wszystko co miaa byo prezentem od Lukea.
Mimo e cigle nie pochwalasz mojej dezycji o wyjedzie. Ta niewypowiedziana myl
zawisa midzy nimi.
- Wiem, ale zobaczyem to i od razu pomylaem o tobie wrczy jej pudeko.
Przedmiot w rodku by owinity kilkoma warstwami papieru. Clary rozdara go a jej
rka zacisna si na czym mikkim jak futro kota. Zerkna do rodka. Na dnie pudeka
lea staromodny butelkowozielony aksamitny paszcz, ze zot jedwabn podszewk,
mosinymi guzikami i szerokim kapturem. Rozoya go na kolanie i pogadzia czule
mikki materia.
- Isabelle nosiaby co takiego. Wyglda jak paszcz podrny Nocnego owcy.
- I susznie. Teraz bdziesz wyglda jak jeden z nich powiedzia Luke.
Spojrzaa na niego.
- Chcesz, ebym wygldaa jak jeden z nich?
- Clary, ty jeste jednym z nich jego umiech by zabarwiony smutkiem. Poza tym chyba
zdajesz sobie spraw z tego jak traktuj obcych. Jeli w ten sposb wtopisz si w tum...
Simon wyda z siebie dziwny dwik a Clary spojrzaa na niego w poczuciu winy
prawie zapomniaa e tu by. Wpatrywa si z uwag w swj zegarek.
- Musz ju i.
- Przecie dopiero co przyszede! zaprotestowaa. Mylaam, e spdzimy razem troch
czasu, obejrzymy film czy co w tym stylu...
- Musisz si spakowa przypomnia jej z umiechem. Prawie uwierzya, e wcale si nie
martwi. Wpadn potem eby sie poegna zanim wyjedziesz.
- Daj spokj. Zosta.
- Nie mog powiedzia w kocu. Mam spotkanie z Mai.
- Och, to wspaniale.
Maia, upomniaa si w duchu, bya naprawd mia. Bya te bystra. I adna. I bya
wilkoakiem. I miaa sabo do Simona. Ale moe wanie tak powinno by. Moe jego nowa
przyjacika powinna by Przyziemnym. W kocu on te si do nich zalicza. Technicznie
rzecz biorc, nie powinien by nawet spdza czasu z Nocnymi owcami takimi jak Clary.
- W takim razie rzeczywicie bdzie lepiej jeli ju pjdziesz.
- Te tak myl.
Ciemnych oczu Simona nie sposb byo rozszyfrowa. To byo co nowego
przedtem czytaa w nim jak w otwartej ksidze. Zastanawiaa si czy to efekt uboczny
wampiryzmu czy co cakiem innego.
- Do zobaczenia powiedzia i pochyli si do przodu, jakby mia zamiar pocaowa j w
policzek i zmierzwi jej wosy. Zawaha si jednak i odsun z wyrazem niepewnoci na
twarzy. Zdumiona Clary uniosa brwi ale jego ju nie byo. Otar si ramieniem o stojcego w
przejciu Lukea a potem Clary usyszaa odgos zamykanych drzwi.
- Dziwnie si ostatnio zachowuje stwierdzia, obejmujc paszcz ramionami eby doda
sobie otuchy. Mylisz e to z powodu tego caego zamieszania z byciem wampirem?
farb i tczowe skrzane spodnie. W tym stroju wyglda jak kolorowy cieplarniany kwiat
otoczony spowitymi w czer owcami: bladym i zakopotanym Alekiem; Isabelle z czarnymi
wosami splecionymi w warkocze zwizanymi srebrn wstk, stojc obok maego chopca,
ktry musia by Maksem, najmodszym z Lightwoodw. W pobliu staa ich matka,
wygldajca na wysz, bardziej kocist wersj crki, z takimi samymi czarnymi wosami.
Obok niej staa kobieta, ktrej Simon nie zna. Z pocztku pomyla, e jest duo starsza z
powodu prawie biaych wosw ale w momencie, w ktrym odwrcia si eby porozmawia
z Maryse stwierdzi, e nie moga mie wicej ni czterdzieci lat.
Wreszcie na kocu sta Jace, ktry trzyma si troch na uboczu, jakby nie nalea do
rodziny. Czer okrywaa go od stp do gow. Kiedy Simon ubiera si cay na czarno,
wyglda jakby szed na czyj pogrzeb, za to Jace sprawia wraenie twardego i
niebezpiecznego. I bardziej blond ni to byo w ogle moliwe. Poczu jak napinaj mu si
minie ramion i zastanawia czy istnieje na wiecie cokolwiek na przykad upyw czasu
albo saba pami co osabioby jego niech do Jacea. Chcia si pozby tego uczucia, ale
cigle tam tkwio, cic jak kamie na jego niebijcym sercu.
Spotkanie miao w sobie co dziwnego, ale zanim zdy cokolwiek zrobi, Jace
obrci si w jego stron zupenie jakby wyczu, e Simon tam stoi, a on nawet z daleka
zauway cienk bia blizn na jego szyi, tu powyej konierzyka. Cica mu niech
zmienia si w co innego. Jace skin krtko gow w jego kierunku.
- Zaraz wracam powiedzia do Maryse takim tonem, ktrego Simon nigdy by nie uy w
rozmowie z matk. Jakby dorosy mwi co do innego dorosego.
Maryse machna rk w roztargnieniu, wyraajc zgod.
- Nie rozumiem, dlaczego to tak dugo trwa mwia do Magnusa. Czy to aby na pewno
normalne?
- Na pewno nie tak jak znika, ktr ci daj Magnus zastuka obcasem w cian.
Normalnie policzybym dwa razy wicej.
- To tylko tymczasowy Portal. Ma nam pomc dosta si do Idrisu. I mam nadziej, e
zamkniesz go po wszystkim. Taka bya umowa odwrcia si w stron kobiety a ty,
Madeleine, zostaniesz tu i na wasne oczy przekonasz si, czy dotrzyma obietnicy.
Madeleine. A wic to bya ta przyjacika Jocelyn. Simon nie mia jednak czasu, eby
lepiej si jej przyjrze w tym samym momencie Jace zapa go za rami i odcign na drug
stron kocioa, z dala od innych. cieka po tej stronie bya jeszcze bardziej zaronita. Jace
wepchn Simona za pie wielkiego dbu i puci go, rozgldajc si szybko dookoa by
upewni si czy nikt ich nie ledzi.
- W porzdku. Tutaj moemy pogada.
Byo tu znaczniej ciszej, masyw Instytutu tumi wszelkie odgosy ruchu ulicznego
dobiegajce z York Avenue.
- Chciae si ze mn spotka zauway Simon. Znalazem twoj kartk przyklejon do
okna gdy si obudziem. Nie moge zadzwoni tak jak to robi normalni ludzie?
- Nie, jeli mog tego unikn, wampirze odpar Jace. Przyglda si Simonowi w
zamyleniu, tak jakby czyta ksik. Na jego twarzy maloway si sprzeczne uczucia: lekkie
zdumienie i co, co Simon mg okreli jako rozczarowanie. Jednak to prawda, e moesz
wychodzi na wiato soneczne. Nawet soce w poudnie nie jest w stanie ci zaszkodzi.
- Zgadza si. Dobrze o tym wiesz, w kocu te tam bye.
Nie musia rozwodzi si nad tym o jakie tam mu chodzio; wyraz twarzy Jacea
jasno wskazywa na to, e doskonale wiedzia co Simon mia na myli. Pamita rzek, ty
furgonetki, promienie soca odbijajce si na wodzie i paczc Clary. Pamita to wszystko
tak samo dobrze jak Simon.
- Po prostu pomylaem, e twoja zdumiewajca umiejtno ju si wyczerpaa powiedzia
Jace, ale nie zabrzmiao to tak, jakby naprawd mia to na myli.
- Jak tylko poczuj ch stanicia w pomieniach to dam ci zna Simon zaczyna traci
cierpliwo. Suchaj, przywloke mnie tu tylko po, eby pogapi si na mnie jak na jaki
okaz z laboratorium? Nastpnym razem wyl ci zdjcie.
- A ja je oprawi i postawi na swojej nocnej szafce odpar Jace bez cienia sarkazmu.
Posuchaj, nie bez powodu chciaem eby tu przyszed, i mimo e niecierpi tego mwi,
mamy ze sob co wsplnego.
- Takie same odjazdowe fryzury? zasugerowa kipico Simon, cho w gbi serca tak nie
uwaa. Co w wyrazie twarzy Jacea nie dawao mu spokoju.
- Chodzi o Clary przyzna Jace.
Simon wzmocni czujno.
- O Clary?
- Tak. No wiesz, nisk, rudowos, wiecznie rozdranion.
- Jako nie widz zwizku powiedzia, cho uwaa inaczej. Niemniej jednak nie czu si w
nastroju na prowadzenie takich rozmw z Jasem, teraz czy kiedykolwiek indziej w
przyszoci. Czy mska rozmowa nie powinna sama w sobie wyklucza gadania o uczuciach?
Widocznie nie.
- Obu nam na niej zaley stwierdzi Jace, przygldajc mu si w uwag. Jest dla nas kim
wanym. Prawda?
- Pytasz mnie, czy mi na niej zaley?
To nie byo zbyt trafne okrelenie. Simon zastanawia si, czy Jace nie stroi sobie z
niego artw co byoby niezwykle okrutne, nawet jak na Jacea. Czy cign go tu tylko po
to, eby naigrawa si z niego po tym jak midzy nim a Clary nic nie wyszo? Mimo to,
Simon cigle mia nadziej, przynajmniej jej cie, e ten stan rzeczy mg ulec zmianie. e
Jace i Clary zaczn w kocu zachowywa si w stosunku do siebie tak, jak powinno si
zachowywa rodzestwo.
Napotka spojrzenie Jacea i jego nadzieja si rozwiaa. Wyraz jego twarzy nie
pokrywa si z wyobraeniem Simona o tym jak brat powinien mwi o swojej siostrze. Z
drugiej strony byo dla niego jasne, e Jace nie sprowadzi go tu po to, by wymiewa si z
jego uczu cierpienie, jakie odbijao si w oczach Jacea, byo jego wasnym.
- Nie myl sobie, e zadawanie ci tych pyta sprawia mi przyjemno warkn Jace.
Musz wiedzie, co jeste w stanie dla niej zrobi. Okamaby j?
- W jakiej sprawie? O co ci, do diaba, chodzi? Simon zda sobie w kocu spraw dlaczego
tak go zaniepokoi widok Nocnych owcw w ogrodzie. Chwileczk. Chcesz jecha do
Idrisu ju teraz? Clary myli, e wyjedasz dopiero jutro.
- Wiem, i dlatego chc eby powiedzia innym, e Clary przysaa ci tu z wiadomoci, e
nie jedzie. Powiedz, e si rozmylia.
W jego gosie byo co takiego, co Simon ledwo rozpoznawa, co tak niespotykanego,
e nie mg tego znie. Jace go prosi.
- Uwierz w to. Wiedz... jak bardzo jestecie sobie bliscy.
Simon pokrci gow.
- Nie do wiary. Chcesz ebym zrobi to dla Clary, ale w rzeczywistoci robisz to dla siebie
zacz si odsuwa Nie ma mowy.
Jace chwyci go za rami, przytrzymujc w miejscu.
- To jest dla Clary. Staram si j chroni. Mylaem, e zainteresuje ci to na tyle, e
zechcesz mi pomc.
Simon obrzuci ostrym spojrzeniem rk Jacea zaciskajc si na jego przedramieniu.
- Jak mam j chroni skoro nawet nie wiem przed czym?
Jace nie zdj rki.
- Po prostu mi zaufaj.
- Czy ty nie rozumiesz, jak bardzo ona chce tam jecha? Jeli mam do tego nie dopuci, to
lepiej eby mia ku temu jaki cholernie wany powd.
Jace westchn przecigle i puci Simona.
- To, co Clary zrobia na statku Valentinea uywajc Znaku Otwarcia powiedzia niskim
gosem no, c, sam widziae co si potem stao.
- Zniszczya statek i uratowaa nas wszystkich.
- Mw troch ciszej upomnia go Jace, rozgldajc si wok z niepokojem.
- Chcesz przez to powiedzie, e nikt inny nie wie o tym planie? zapyta Simon z
niedowierzaniem.
- Ja wiem. Ty rwnie. Luke i Magnus te. Nikt inny.
- I co o tym wszystkim myl? e szczliwym trafem statek rozpad si sam z siebie?
- Powiedziaem im, e Rytua Konwersji Valentinea si nie powid.
- Okamae Clave? Simon nie by pewien, czy odczuwa z tego powodu podziw czy raczej
niepokj.
- Zgadza si. Isabelle i Alec wiedz, e Clary posiada umiejtno kreowania nowych runw,
wic wtpi czy uda mi si utrzyma t ich wiedz z dala od Clave i nowego Inkwizytora.
Gdyby dowiedzieli si co potrafi Clary wzmacnia zwyke runy do tego stopnia, e zyskuj
niszczycielsk moc chcieliby, eby zostaa wojownikiem, ich broni. A ona si do tego nie
nadaje. Nie tak zostaa wychowana... urwa gdy tylko zobaczy, e Simon potrzsa gow.
Co znowu?
- Jeste Nefilim powiedzia wolno Simon. Czy nie powiniene czasem chcie dla Clave
tego co najlepsze? Jeli oznacza to uycie Clary jako...
- Chcesz, eby j dopadli? eby postawili w pierwszym rzdzie przeciwko Valentinowi i
jego armi?
- Nie przyzna Simon. Tego nie chc. Ale nie jestem taki jak wy. Nie musz si
zastanawia kogo posa na pierwszy ogie, Clary albo moj rodzin.
Twarz Jacea pokrya si ciemnym rumiecem.
- To nie tak jak mylisz. Gdybym sdzi, e to pomoe Clave... ale nie pomoe. A ona bdzie
tylko cierpie.
- Nawet gdyby wiedzia, e to pomoe Clave powiedzia Simon nigdy by nie pozwoli,
eby j dopadli.
- Dlaczego tak uwaasz, wampirze?
- Bo oprcz ciebie nikt nie moe jej mie odpar Simon.
Krew odpyna z twarzy Jacea.
- Wic mi nie pomoesz? spyta z niedowierzaniem. Nie pomoesz jej?
Simon zawaha si przez moment, i zanim zday co powiedzie, cisz pomidzy
nimi rozdar jaki haas. Wysoki, piskliwy krzyk desperacji, ktry umilk jak city noem.
Jace rozejrza si dookoa.
- Co to byo?
Pojedynczy wrzask zaguszyy inne. Uszy Simona podrani gony szczk metalu.
- Co si stao. Reszta...
Ale Jacea ju nie byo. Bieg ciek wymiajajc kpy chwastw. Po chwili wahania
Simon pody za nim. Prawie zapomnia jak szybko potrafi teraz biega prawie depta
Jasowi po pitach, gdy okrali naronik kocioa i wpadli do ogrodu.
Panowa tu prawdziwy chaos. Biaa mga spowia ogrd a w powietrzu wyczuwao si
ciki zapach ozonu i przebijajc przez niego mdlc i nieprzyjemn wo czego jeszcze. Co
chwila byo wida czyj sylwetk Simon widzia tylko ich fragmenty, co chwila znikay i
pojawiay si w przewitach w mgle. Zauway Isabelle, czarne pasma jej wosw migay w
powietrzu gdy wymachiwaa batem, ktry wyglda jak miercionona, zota byskawica
przecinajca ciemno. Odpieraa ataki czego zwalistego i ogromnego demona, jak sdzi
Simon ale przecie by rodek dnia, wic to byo niemoliwe.
Gdy podszed bliej przekona si, e stworzenie miao ludzki ksztat, tyle e byo
zgarbione i powykrcane. Nie wygldao to dobrze. W jednej rce trzymao grub desk i
wymachiwao ni na olep prbujc trafi w Isabelle.
Nie dalej jak kilkanacie metrw std, przez przerw w kamiennym murze, Simon
mg zobaczy samochody przejedajce jak gdyby nigdy nic po York Avenue. Niebo ponad
Instytutem byo czyste.
- Wyklci wyszepta Jace. Jego twarz pona gdy wyciga zza paska seraficki n. Cae
mnstwo popchn Simona na bok. Nie ruszaj si w miejsca, zrozumiae? Masz tu zosta.
Simon zastyg w bezruchu gdy Jace wskoczy w sam rodek mgy. wiato bijce z
noa w jego doni owietlao poruszajce si we mgle srebrzyste i ciemne postacie, a Simon
mia wraenie jakby patrzy przez zamarznit szyb, rozpaczliwie starajc si poapa w
tym, co si dziao po drugiej stronie. Isabelle znikna; dostrzeg Aleca, jego rami krwawio,
a on ci jednego z Wykltych przez pier i patrzy jak pada na ziemi. Kolejny z nich zaszed
go od tyu, ale Jace ju tam by uzbrojony w dwa noe. Skoczy do gry i penym wciekoci
ruchem zamachn si nimi jak noycami, odcinajc Wykltemu gow. Z rany trysna
czarna krew. odek Simona skrci si gwatownie od trujcego zapachu posoki.
We mgle sysza nawoujcych si Nocnych owcw. Nagle mga opada a on
zobaczy Magnusa stojcego naprzeciwko muru z dzikim wyrazem oczu. Mia uniesione rce,
midzy jego palcami poyskiwaa bkitna byskawica. W kamiennym murze otworzyo si
przejcie. Nie byo ani puste ani ciemne, ale lnio jak lustro z wirujcych pomieni
uwizionych w szkle.
- Portal! krzycza Magnus. Przeacie przez Portal!
W tym momencie wydarzyo si kilka rzeczy na raz. Z mgy wynurzya si Maryse
Lightwood, niosc na rkach Maksa. Zatrzymaa si na chwil, eby kogo zawoa a potem
skoczya w stron Portalu i znikna w jego wntrzu. Alec pody w jej lady, wlokc za
sob Isabelle, jej zbryzgany krwi bat cign si po ziemi. Kiedy popchn j w stron
przejcia, z mgy za ich plecami wynurzy si Wyklty, wymachujc obosiecznym mieczem.
Simon otrzsn si z otpienia. Rzuci si do przodu, woajc imi Isabelle, ale
potkn si i upad ciko, uderzajc w ziemi z tak si, ktra wycisnaby mu powietrze z
puc gdyby potrafi oddycha. Pozbiera si szybko i rozejrza dookoa, eby sprawdzi o co
si potkn.
Na ziemi leao ciao kobiety. Gardo miaa podernite a niebieskie oczy szeroko
otwarte. Krew plamia jej biae wosy. Madeleine.
- Simon, rusz si! krzykn Jace.
Bieg w jego stron z zakrwawionymi noami w rkach. Simon spojrza w gr.
Sylwetka Wykltego, ktry ciga Isabelle, zamajaczya mu przed oczami. Jego pokryta
bliznami twarz wykrzywia si w jadowitym grymasie. Simon uchyli si przed spadajcym
mieczem, ale nawet ze swoim refleksem wampira nie by wystarczajco szybki. Przeszy go
palcy bl i wszystko spowia ciemno.
- Wiem, o czym pomylaa powiedzia ale to nie poar. Ten zapach to piekielna mga,
rodzaj czarodziejskiego demonicznego dymu. Minimalizuje skutki uycia niektrych zakl.
- Demoniczna mga? To znaczy, e...
- Mia miejsce atak na Instytut. Tak. Przed poudniem. To byli Wyklci, niecay tuzin.
- Jace wyszeptaa. Lightwoodowie...
- Piekielny dym skutecznie zmniejszy moje zdolnoci w walce przeciw Przekltym.
Lightwoodw rwnie. Musiaem ich wysa do Idrisu przez Portal.
- Ale aden z nich nie zosta ranny?
- Tylko Madeleine. Nie yje. Przykro mi, Clary.
Clary usiada ciko na schodach. Nie znaa zbyt dobrze tej kobiety, ale Madeleine
stanowia jedyne wte poczenie z jej matk jej prawdziw matk, t, ktra bya
walecznym Nocnym owc jakiego Clary nigdy nie znaa.
- Clary? Luke przeci ciek w nadcigajcym zmierzchu. W rku trzyma jej walizk.
Co si dzieje?
Clary siedziaa na schodach obejmujc rkoma kolana, podczas gdy Magnus streszcza
mu ca sytuacj. Mimo blu po mierci Madeleine, odczuwaa ulg zabarwion poczuciem
winy. Jace by cay i zdrw. Lightwoodowie byli cali i zdrowi. Powtarzaa to zdanie w
nieskoczono. Jace by cay i zdrw.
- Wyklci mrukn Luke. Zabilicie wszystkich?
- Nie Magnus potrzsn przeczco gow. Rozproszyli si jak tylko udao mi si wysa
Lightwoodw przez Portal. Nie wygldali na zainteresowanych moj osob. Zanim zdyem
zamkn Portal wszyscy zniknli.
Clary uniosa gow.
- Zamkne Portal? Ale chyba cigle moesz mnie wysa do Idrisu? spytaa. To znaczy,
mog doczy do Lightwoodw, prawda?
Luke i Magnus wymienili spojrzenia. Luke postawi walizk na ziemi.
- Magnus? spytaa piskliwie Clary, podnoszc gos. Musz tam i.
- Portal jest zamknity, Clary.
- To otwrz nastpny!
- To nie takie proste powiedzia czarownik. Clave dokadnie strzee kadego magicznego
przejcia w Alicante. Stolica to dla nich wite miejsce co jak ich wasny Watykan. aden
Przyziemny nie moe tam wej bez pozwolenia.
- Przecie jestem Nocnym owc!
- Tylko czciowo powiedzia Magnus. Poza tym, wiee uniemoliwiaj bezporednie
teleportowanie si do miasta. eby otworzy Portal prowadzcy do Alicante musieliby ci
oczekiwa po drugiej stronie. Gdybym sprbowa wysa ci na wasn rk, to byoby jawne
naruszenie Prawa, a ja nie zamierzam dla ciebie ryzykowa, skarbie, niezalenie od tego jak
bardzo cie lubi.
Clary przeniosa spojrzenie z wyraajcego szczery al oblicza Magnusa na nieufn
twarz Lukea.
- Ale ja musz si tam dosta powiedziaa. Musz pomc swojej mamie. Musi by jaki
inny sposb eby tam dotrze, niekoniecznie przy uycia Portalu.
- Najblisze lotnisko znajduje si w ssiednim stanie powiedzia Luke. Jeli uda nam si
przekroczy granic a to cakiem spore jeli czeka nas duga i niebezpieczna droga
przez terytoria Przyziemnych. Zajmie nam cae dnie zanim dotrzemy do Idrisu.
Clary poczua szczypanie pod powiekami. Nie bd paka, powiedziaa sobie w
duchu. Nie bd.
- Clary w gosie Lukea pobrzmiewaa agodno. Bdziemy w kontakcie z
Lightwoodami. Upewnimy si, e maj wszelkie potrzebne informacje, eby zdoby
antidotum dla Jocelyn. Skontaktuj si z Fellem...
Alicante i miasto ze szklanymi wieami. Moga sprbowa wyobrazi sobie, jak wyglda, ale
w tym wypadku wyobrania to za mao. Nie, jeli chodzio o ten rodzaj magii. Gdyby tylko...
Gwatownie wcigna powietrze. Przecie widziaa Idris. Widziaa je we nie i
wiedziaa, e to by prawdziwy sen, mimo e nie potrafia powiedzie skd braa t pewno.
Co takiego Jace powiedzia jej w tym nie o Simonie? e nie moe tu zosta, bo to miejsce
dla ywych. I niedugo po tym Simon umar...
Clary wrcia pamici do snu. Taczya w sali balowej w Alicante. ciany
pomieszczenia zwieczonego przejrzystym, przypominajcym diament dachem, pomalowano
na biao i zoto. Porodku sali staa fontanna ze srebrn figur syreny w centrum. Promienie
soca przewiecay przez korony drzew a Clary miaa na sobie paszcz z zielonego aksamitu,
tak jak teraz.
- Clary! wrzasn Luke, pdzc przez ciek z twarz wykrzywion wciekoci i
przeraeniem. Za nim bieg Magnus, jego kocie oczy byszczay jak wiata Portalu
zalewajce ogrd.
- Clary, stj! Stranicy s niebezpieczni! Zabijesz si!
Ale dla niej nie byo ju odwrotu. Zote wiato przybierao na sile. Clary pomylaa o
zocistych murach holu w swoim nie i promieniach soca zaamujcych si w szkle. Luke
si pomyli; nie rozumia na czym polega jej dar, jak dziaa co mogli znaczy jacy
stranicy gdy potrafio si stworzy zupenie inn rzeczywisto za pomoc rysunku?
- Musz i krzykna, rozrobic krok do przodu z rozpostartymi palcami. Luke, tak mi
przykro...
Postpia do przodu, a on w ostatniej chwili doskoczy do niej i zapa za nadgarstek,
w momencie, w ktrym Portal zdawa si by na granicy wybuchu. Ogromna sia zwalia ich
z ng, tak jak tornado wyszarpuje drzewo wraz z korzeniami. Przed oczami migny jej
wirujce samochody i budynki Manhattanu. Znikny gdy tylko porwa j silny prd. Czujc
rk Lukea zaciskajc si na jej nadgarstku z si imada, runa prosto w wirujcy zoty
chaos.
Simona obudzi rytmiczny plusk wody. Usiad gwatownie, z piersi cinit
przeraeniem. Kiedy ostatnim razem obudzi go szmer fal, by winiem na statku
Valentinea. Kojcy dwik przypomnia mu z ca ostroci horror, jakiego dowiadczy.
Poczu si jakby kto wyla na niego kube lodowatej wody.
Jednak szybkie spojrzenie dookoa upewnio go, e by w cakiem innym miejscu. Po
pierwsze, lea na ku w niewielkim pokoju ze cianami pomalowanymi na jasny bkit,
przykryty stert mikkich kocw. Ciemne zasony przesaniay okno, wpuszczajc tylko
odrobin wiata, ale to wystarczyo eby jego wampirzy wzrok zarejestrowa wszystko. Na
pododze lea jasny dywan a pod cian staa oszklona szafka.
Przy ku sta fotel. Simon usiad, koce opady, a on zda sobie spraw z dwch
rzeczy: po pierwsze, e cigle mia na sobie ten sam t-shirt i dinsy kiedy przyszed do
Instytutu na spotkanie z Jasem; a po drugie, osoba w fotelu drzemaa, z policzkiem wspartym
na doni a jej dugie, czarne wosy rozsypay si dokoa jak szal.
- Isabelle?
Jej gowa podskoczya do gry. Otworzya oczy.
- Oooch! Obudzie si! wyprostowaa si, odrzucajc wosy na plecy. Jace bdzie
wniebowzity. Bylimy prawie pewni, e umrzesz.
- Umr? powtrzy za ni jak echo. Zakrcio mu si w gowie i poczu mdoci.
Dlaczego? rozejrza si po pokoju. Jestem w Instytucie? spyta, i gdy tylko sowa
wyszy z jego ust zda sobie spraw, e to niemoliwe. To znaczy... gdzie my waciwie
jestemy?
dobrze, e wreszcie przeamaa swj opr by pokaza Znaki w miejscu, w ktrym aden
zwyky czowiek nie pomylaby e s.
- Alec idzie do Gardu oznajmia bez adnych wstpw. Zanim pjdzie, chce
porozmawia z tob o Simonie. Zejdziesz na d?
- Jasne odpar Jace, zmierzajc w kierunku drzwi. W poowie drogi zda sobie spraw, e
Simon idzie za nim, i odwrci z gronym wyrazem twarzy. Ty zostajesz.
- Nie na mowy odpar Simon. Jeli macie mwi o mnie, to chc przy tym by.
Przez chwil wydawao si, e lodowaty spokj Jacea zaraz szlag trafi. Poczerwienia
na twarzy i otworzy usta, jakby chcia co powiedzie, a jego oczy pony. W sekund
potem jego gniew si ulotni, powstrzymany jedynie si woli. Zgrzytn zbami i umiechn
si.
- W porzdku powiedzia. Chod na d, wampirze. Poznasz nasz szczliw rodzink.
Podrujc przez Portal po raz pierwszy, Clary miaa wraenie jakby znalaza si w
stanie niewakoci. Tym razem czua jakby wrzucono j prosto w serce cyklonu. Wyjcy
wiatr napiera na ni ze wszystkich stron rozdzielajc j z Lukiem, a z ust wyrwa si krzyk.
Przeleciaa przez wirujcy czerni i zotem rodek tornada.
Tu przed jej nosem wyrosa paska, twarda i srebrzysta powierzchnia, wygldajca
jak lustro. Wrzeszczc i osaniajc twarz uderzya prosto w lustrzan tafl, ktra zaamaa si
pod jej naporem. Ze wszech stron otoczyo j przeraliwe zimno i zacza si dusi. Tona w
gstej, bekitnej ciemnoci starajc si zapa oddech, ale jedyne co nabieraa w puca to
wicej mronego chodu.
Nagle kto zapa j z ty paszcza i pocign do gry. Zacza si broni, ale bya
zbyt saba eby rozluni uchwyt. Ciemno w kolorze indygo przesza w jasny bkit, a
potem w zoto, gdy wydostaa si na powierzchni wody i wcigna w puca haust powietrza.
Albo przynajmniej prbowaa to zrobi. Zamiast tego zaksztusia si a przed oczami
zataczyy jej czarne patki. Wodorosty czepiay si jej rk i ng, podczas gdy kto holowa j
do brzegu. Odwrcia si, eby zobaczy co to takiego i dostrzega kogo, kto by w poowie
wilkiem, w poowie czowiekiem, z uszami wyduonymi jak sztylety i wystajcymi biaymi
kami. Prbowaa krzycze ale tylko naykaa si wody. W chwil pniej leaa ju na
rozmokym brzegu. Czyje rce zacisny si na jej ramionach, obracajc jej twarz w stron
ziemi. Raz po raz uderzay j w plecy, dopki nie wyplua z siebie resztki wody o gorzkawym
posmaku. Cigle si dawia gdy obrciy j na plecy. Patrzya prosto na Lukea, ciemny cie
na tle jasnego nieba poprzecinanego chmurami. agodno, ktra zawsze gocia w jego
oczach, znika bez ladu. Nie przypomina ju wilka ale nadal by wcieky. Podcign j do
pozycji siedzcej, potrzsajc ni bez przerwy, dopki nie zapaa oddechu i nie zawoaa
sabo:
- Luke! Przesta! To boli...
Zabra rce. Zamiast tego zapa j za podbrdek, zmuszajc eby na niego spojrzaa.
- Woda powiedzia. Wykrztusia ca wod?
- Chyba tak wyszeptaa. Jej gos by saby z powodu spuchnitego garda.
- Gdzie twoja stela? zapyta. Gdy si zawahaa, jego gos nabra ostrych tonw. Clary,
twoja stela. Znajd j.
Wysuna si z jego ramion i przegrzebaa mokre kieszenie, z sercem podchodzcym
do garda gdy jej palce natkny si tylko na wilgotny materia. Z ponur min odwrcia si
w stron Lukea.
- Musiaa wpa do jeziora pocigna nosem. Stela mojej... mojej mamy...
- Jezu Chryste, Clary.
udaoby si nam std wydosta, ale w dalszym cigu musimy przej przez miasto. Miasto, w
ktrym Przyziemni tacy jak ja nie s mile widziani.
Clary gapia si na niego z otwartymi ustami.
- Nie miaam pojcia...
- Oczywicie, e nie. Nie masz nawet bladego pojcia o Idrisie. Nic ci nie obchodzi. Po
prostu bya zdenerwowana tym, e chcemy ci zostawi. Zachowaa si zupenie jak
dziecko i wpada w furi. I teraz tu utknlimy. Zagubieni, przemarznici i ... urwa ze
cignit twarz. Chod. Nie tramy czasu.
Clary podaa za nim wzd brzegu w ponurym milczeniu. W miar jak szli, soce
osuszyo jej wosy i skr, ale aksamitny paszcz nacign wod jak gabka. Ciy jej jak
oowiana kurtyna, gdy potykaa si o kamienie i lizgaa w bocie, starajc si nady za
idcym dugimi krokami Lukiem. Ponowia prb nwizania rozmowy, ale Luke uparcie
milcza. Jeszcze nigdy nie zrobia niczego, czego nie daoby si zaagodzi zwykymi
przeprosinami. Jak wida, tym razem byo inaczej.
W miar jak posuwali si do przodu, klify wok jeziora piy si coraz wyej, usiane
ciemnymi plamami wygldajcymi jak kleksy czarnej farby. Gdy Clary przyjrzaa si im
dokadniej stwierdzia, e to jaskinie wykute w kamieniu. Sprawiay wraenie bardzo
gbokich, z mnstwem wijcych si w ciemnoci korytarzy. Wyobrazia sobie nietoperze i
inne okropne pezajce stworzenia kryjce si w mroku, i przeszy j ciarki.
W kocu wska cieka zaprowadzia ich do szerokiej drogi wysypanej pokruszonymi
kamieniami. Przecinaa pask, trawiast rwnin sigajc widocznych z daleka wzgrz.
Serce Clary zamaro. Jak okiem sign nigdzie nie byo wida adnego miasta. Luke
spoglda na pagrki z wyranym niepokojem.
- Jestemy dalej ni sdziem. Mino ju tyle czasu...
- Moe gdybymy znaleli wiksz drog zaproponowaa Clary kto mgby nas
podrzuci do miasta albo...
- Clary. W Idris nie ma samochodw.
Widzc jej zszokowan min, Luke wybuchn niezbyt wesoym miechem.
- Stranicy szkodz maszynom. Wikszo urzdze, takich jak komputery, telefony
komrkowe i tym podobne, tutaj nie dziaa. Alicante jest owietlone i napdzane gwnie
przez magiczne wiato.
- Och powiedziaa cienkim gosem. Wic jak daleko jeszcze do miasta?
- Do daleko nie patrzc na ni, przeczesa domi swoje krtkie wosy. Jest co, o czym
musz ci powiedzie.
Clary spia si w rodku. Jedyne czego chciaa, to eby Luke si do niej odezwa, ale
teraz wolaaby eby tego nie robi.
- W porzdku.
- Zauwaya zacz e na jeziorze nie byo adnych odzi, adnych dokw, niczego po
czym mona by pozna, e jest w jaki sposb zagospodarowane przez mieszkacw Idrisu?
- Mylaam, e to ze wzgldu na bardzo du odlago.
- Nie tak znowu du. Zaledwie par godzin na piechot od Alicante. W rzeczywistoci,
jezioro... urwa na chwil i westchn. Czy kiedykolwiek przygldaa si wzorowi na
pododze w bibliotece Instytutu w Nowym Jorku?
Clary zamrugaa.
- Tak, ale nie rozumiaam co dokadnie przedstawia.
- Anioa powstajcego z jeziora trzymajcego w rku kielich i miecz. Czsto powtarzajcy
si motyw w zdobnictwie Nefilim. Wedug legendy anio Razjel powsta z jeziora Lyn gdy po
raz pierwszy objawi si Jonathanowi, pierwszemu Nefilim, i przekaza mu Dary Anioa. Od
tamtego czasu jezioro jest...
- wite? podsuna Clary.
- Przeklte poprawi Luke. Pod pewnym wzgldem woda z jeziora jest dla Nocnych
owcw trujca. Nie szkodzi Przyziemnym baniowy ludek ochrzci je nazw Lustra Snw.
Pij z niego wod bo twierdz, e dziki temu miewaj wizje. Ale dla owcy picie tej wody
jest bardzo niebezpieczne. Powoduje halucynacje, gorczk, moe nawet doprowadzi do
szalestwa.
Clary poczua zimno w caym ciele.
- To dlatego chciae ebym wyplua ca wod.
Pokiwa twierdzco gow.
- Z tego samego powodu chciaem te eby odszukaa stel. Z pomoc uzdrawiajcej runy
moglibymy powstrzyma jej skutki. Skoro jednak jej nie mamy, musimy jak najszybciej
dotrze do Alicante. Maj tam leki i zioa ktre ci pomog. Znam tam kogo kto prawie na
pewno je ma.
- Lightwoodw?
- Nie powiedzia stanowczym gosem. Kogo innego. Kogo, kogo znam.
- Kto to taki?
Potrzsn gow.
- Miejmy tylko nadziej, e nie przeprowadza si w cigu ostatnich pitnastu lat.
- Mwie e bez specjalnego pozwolenia przekroczenie granicy Alicante przez
Przyziemnego jest sprzeczne z Prawem.
Jego umiech przypomnia jej o Lukeu, ktry zapa j gdy jako dziecko wypada z
hustawki, tym Lukeu ktry zawsze j chroni.
- Niektre Prawa s po to eby je ama.
Dom pastwa Penhallow przypomina Simonowi Instytut. W obydwu przypadkach
odnosio si wraenie jakby budynek nalea do innej epoki. Przedpokoje i klatki schodowe
byy niewielkie, cae w kamieniu i ciemnym drewnie; przez wysokie, wskie okna wida byo
miasto. W dekoracjach dominowa styl azjatycki: na pierwszym pitrze ustawiono ekran shoji
a parapety zdobiy lakierowane chiskie wazy. Na cianach wisiao kilkanacie obrazw
namalowanych na jedwabiu, ukazujcych sceny z mitologii Nocnych owcw, z pewnymi
wschodnimi akcentami najczciej przedstawiano dziercych serafickie noe wojownikw,
podobne do smokw barwne stworzenia i pezajce demony z wytrzeszczonymi oczami.
- Pani Penhallow, Jia, prowadzia kiedy Instytut w Pekinie. Dzieli czas pomidzy domem a
Zakazanym Miastem wyjania Isabelle, gdy Simon oglda rycin. Penhallowowie to
stara rodzina. I bogata.
- Wanie widz wymamrota, spogldajc na yrandole kapice od szklanych paciorkw w
ksztacie zy.
Idcy za nimi Jace odchrzkn.
- Odcie to na potem. Nie przyszlimy tu na wycieczk.
Simon rozway w mylach niezbyt grzeczn odpowied, ale stwierdzi e nie ma
sensu kci si Jasem. Pokona szybko reszt schodw, za ktrymi otwiera si duy pokj.
Stanowi dziwaczn mieszanin starego i nowego: okno wychodzio na kana i sycha byo
muzyk, ale Simon nie dostrzeg adnej wiey stereo. Nie byo telewizora ani stosw pyt CD
czy DVD, adnego sprztu ktry kojarzy si Simonowi z nowoczesnym wystrojem salonu.
Zamiast tego, wok ogromnego kominka, w ktrym trzaska ogie, ustawiono kilka
przeadowanych kanap.
Przy kominku sta Alec w czarnej zbroi Nocnego owcy i wkada rkawice. Gdy
Simon wszed do rodka, podnis gow i rzuci mu swoje zwyke grone spojrzenie, nie
mwic ani sowa.
spraw z tego co zrobili: wyjawiali Przyziemnemu sekrety Nefilim. Wampirowi. Nie cakiem
wrogowi, ale z pewnoci komu, komu nie mona byo ufa.
Pierwsza odezwaa si Aline. Wbijajc spojrzenie ciemnych, adnych oczu w Simona,
spytaa:
- No wic, jak to jest by wampirem?
- Aline! Isabelle wygldaa na zgorszon. Nie moesz tak po prostu chodzi sobie i
wypytywa ludzi o takie rzeczy.
- Dlaczego nie? Jest wampirem od niedawna. Musi pamita, jak to jest by czowiekiem
odwrcia si w stron Simona. Czy krew cigle smakuje ci jak krew? Czy moe jak co
innego, na przykad sok pomaraczowy? Bo tak sobie myl, e...
- Smakuje jak kurczak powiedzia tylko po to, eby si zamkna.
- Serio? Aline wygldaa na zdumion.
- artuje sobie z ciebie wtrci si Sebastian dokadnie tak, jak powinien. Simon,
przepraszam ci jeszcze raz za swoj kuzynk. Ci z nas, ktrzy wychowali si z dala od Idris,
wykazuj wiksz poufao w kontaktach z Przyziemnymi.
- Nie wychowywalicie si w Idrisie? spytaa Isabelle. Mylaam, e wasi rodzice...
- Isabelle wtrci Jace, ale byo ju za pno. Twarz Sebastiana poszarzaa.
- Moi rodzice nie yj powiedzia. Gniazdo demonw w pobliu Calais. Nic si nie stao,
to byo dawno temu machniciem rki zby jej wyrazy wspczucia. Moja ciotka siostra
ojca Aline zaja si mn w Instytucie w Paryu.
- Mwisz po francusku? Chciaabym mwi w innym jzyku Isabelle westchna. Hodge
nigdy nie uwaa, e powinnimy zna co oprcz greki i aciny, a przecie i tak nikt ich nie
uywa.
- Znam te rosyjski i woski. I troch rumuskiego powiedzia Sebastian, umiechajc si
skromnie. Mgbym ci nauczy paru zwrotw.
- Rumuski? Jestem pod wraeniem przyzna Jace. Niewielu ludzi potrafi mwi w tym
jzyku.
- A ty? w gosie Sebastiana pobrzmiewao autentyczne zaciekawienie.
- Niespecjalnie odpar Jace z tak rozbrajajcym umiechem, e Simon od razu wiedzia, e
kamie. Mj rumuski ogranicza si jedynie do kilku uytecznych zwrotw takich jak: Czy
te we s jadowite? albo Wygldasz zbyt modo jak na policjanta.
Sebastian nie odwzajemni umiechu. Mia w sobie co niezwykego. Ta agodno,
ktr wprost emanowa, skrywaa w sobie co, co przeczyo zewntrznemu spokojowi.
- Lubi podrowa powiedzia ze spojrzeniem utkwionym w Jasie ale dobrze jest w
kocu wrci o domu, prawda?
Jace przesta si bawi palcami Aline.
- Co masz na myli?
- Tylko tyle, e nie ma drugiego takiego miejsca jak Idris, niezalenie od tego jakie miejsce
my, Nefilim, obierzemy sobie za dom. Nie uwaasz?
- Dlaczego mnie o to pytasz? twarz Jacea przypominaa bry lodu.
Sebastian wzruszy ramionami.
- C, chyba mieszkae tu jako dziecko, prawda? Mino duo czasu odkd znw tu jeste.
Czybym znw co le zrozumia?
- Zrozumiae a za dobrze rzucia niecierpliwie Isabelle. Jace lubi udawa, e nikt o nim
nie rozmawia, nawet gdy doskonale zdaje sobie spraw z tego, e wszyscy to robi.
- Z ca pewnoci to robi.
Mimo e Jace wpatrywa si w niego, Sebastian wyglda na cakiem niewzruszonego.
Simon poczu do tego ciemnowosego chopca co w rodzaju niechtnej sympatii. Rzadko
spotykao si kogo, kogo nie ruszay zoliwe uwagi Jacea.
- To gwny temat wszystkich rozmw w Idris. Ty, Dary Anioa, twj ojciec, twoja siostra...
- Clarissa miaa tu przyby wraz z tob, tak? spytaa Aline. Nie mogam si doczeka
naszego spotkania. Co si stao?
Mimo e wyraz twarzy Jacea nie uleg zmianie, wysun do z rki Aline, i zacisn
w pi.
- Nie chciaa opuszcza Nowego Jorku. Jej chora matka jest w szpitalu.
Nigdy nie mwi nasza matka, pomyla Simon. To zawsze jest tylko jej matka.
- Dziwne zauwaya Isabelle. Mylaam, e naprawd chciaa tu przyjecha.
- Bo chciaa wymkno si Simonowi. W rzeczywistoci...
Jace zerwa si na rwne nogi tak szybko, e Simon nawet nie zauway e si
poruszy.
- Szczerze mwic, ja i Simon mamy co do przedyskutowania. Na osobnoci wskaza
gow podwjne drzwi w odlegym kocu korytarza a w jego oczach byszczao wyzwanie.
Chod, wampirze powiedzia tonem, ktry nie pozostawia adnych wtpliwoci co do tego,
e odmowa skoczyaby si uyciem siy. Porozmawiajmy.
3. Amatis
Pnym popoudniem Luke i Clary zostawili jezioro daleko w tyle i szli przez
niekoczce si szerokie bonia poronite wysok traw. Tu i wdzie agodne wzniesienia
przechodziy w wysokie wzgrza zakoczone czarnymi skaami. Clary bya wyczerpana tym
cigym wchodzeniem i schodzeniem. Jej buty lizgay si po mokrej trawie jak po pokrytym
smarem marmurze. Zanim zostawili za sob pola uprawne i dotarli do wskiej, brudnej drogi,
rce Clary krwawiy, pokryte plamami z trawy.
Luke szed z przodu, od czasu do czasu zwracajc swoim ponurym gosem jej uwag
na ciekawe elementy krajobrazu, jak najbardziej przygnbiajcy przewodnik wiata.
- Wanie przekroczylimy rwnin Brocelind powiedzia, gdy wspili si na szczyt i
zobaczyli ciemn poa lasu, rozcigajc si na zachd.
- To puszcza. Dawniej pokrywaa wikszo nizin w kraju. Wikszo drzew wycito, eby
zrobi szlaki prowadzce do miasta. I eby wytpi watahy wilkw i gniazda, ktre zakaday
tu wampiry. Puszcza Brocelind zawsze stanowia dobr kryjwk dla Przyziemnych.
Szli w milczeniu jeszcze kilka mil dopki nie znaleli si na zakrcie. W miar jak
pasmo wzgrz wznosio si coraz wyej, drzewa rosy coraz rzadziej a kiedy skrcili u
podna jednego z nich, Clary zamrugaa. Jeli wzrok jej nie myli, to na dole stay domy.
Cae szeregi maych, biaych domw, tworzce co na ksztat wioski.
- Jestemy na miejscu! zawoaa i rzucia si w tamt stron, ale zatrzymaa si gdy Luke
nie pobieg za ni.
Odwrcia si i zobaczya, jak stoi porodku zakurzonej drogi i krci gow.
- Nie jestemy powiedzia, gdy zrwnali krok. To nie jest miasto.
- W takim razie co? Niewielkie miasteczko? Przecie mwie, e w okolicy nie ma adnych
miast...
- To cmentarz. Miasto Koci Alicante. Mylaa, e Miasto to jedyne miejsce pochwku jakie
mamy? w jego gosie brzmia smutek. To nekropolia, w ktrej s pochowani wszyscy ci,
ktrzy umarli w Idris. Zaraz zobaczysz. Musimy przez ni przej, eby dosta si do
Alicante.
Clary nie bya na cmentarzu od dnia, w ktrym umar Simon, i gdy sza wzd
wskich alejek przecinajcych mauzolea jak biae wstki, na samo wspomnienie o tym
zmrozio j do szpiku koci.
Kto dba o to miejsce: marmur lni jak wieo wyczyszczony a trawa zostaa rwno
przycita. Tu i wdzie na grobach leay wizki biaych kwiatw. Na pierwszy rzut oka
wyglday jak lilie, ale wydzielay nieznany korzenny zapach, wic pomylaa, e to musz
by rodzime kwiaty Idrisu. Kady grb wyglda jak niewielki domek, niektre miay nawet
metalowe lub druciane furtki a na drzwiach wyryto nazwiska rodw Nocnych owcw.
Cartwright, Merryweather, Hightower, Blackwell, Midwinter. Clary zatrzymaa si
przy jednym z nich. Herondale.Odwrcia si, eby spojrze na Lukea.
- Tak nazywaa si Inkwizytorka.
- To jej rodzinny grobowiec. Spjrz wskaza rk.
Nad drzwiami widniay wyryte w szarnym marmurze biae litery. Marcus Herondale i
Stephen Herondale. Obaj umarli w tym samym roku. Mimo e Clary nienawidzia
Inkwizytorki z caego serca, co w jej wntrzu cisno si w supe i nie moga nic poradzi
na to, e poczua lito. Straci ma i syna w tak krtkim czasie... Pod imieniem Stephena
wyryto trzy sowa po acinie: AVE ATQUE VALE.
- Co to znaczy?
- Witaj i agnaj, zaczerpnite z wiersza Catullusa. Od jakiego czasu to tradycyjna
formuka, ktrej uywaj Nefilim podczas pogrzebw lub gdy kto ginie podczas bitwy. A
teraz chodmy, lepiej nie rozpamitywa takich rzeczy wzi j pod rami i delikatnie
odsun od grobowca.
Moe ma racj, pomylaa Clary. Moe lepiej nie myle teraz o mierci i umieraniu.
Odwrcia wzrok gdy wychodzili z cmentarza. Dochodzili ju prawie do elaznej bramy gdy
zauwaya mniejszy grobowiec, ktry wyglda jak biay muchomor stojcy w cieniu
rozoystego dbu. Nazwisko nad drzwiami wygldao jak wypisane wiatem.
FAIRCHILD.
- Clary Luke prbowa j zatrzyma, ale jej ju nie byo. Wzdychajc ciko, pobieg za ni
w cie drzewa, gdzie staa jak sparaliowana i odczytywaa imiona dziadkw i pradziadkw,
o istnieniu ktrych nawet nie wiedziaa.
ALOYSIUS FAIRCHILD. ADELE FAIRCHILD, B. NIGHTSHADE. GRANVILLE
FAIRCHILD. I imi poniej: JOCELYN MORGENSTERN, B. FAIRCHILD.
Clary przeszed zimny dreszcz. Patrzenie na nazwisko matki byo jak odgrzebywanie
starych koszmarw ktre czasami miewaa, gdy nio jej si, e jest na jej pogrzebie i nikt nie
potrafi wyjani co si waciwie stao albo dlaczego umara.
- Ale ona yje powiedziaa, patrzc na Lukea. Nie umara...
- Clave o tym nie wiedziao wyjani agodnie.
Clary odetchna gboko. Nie moga go duej sucha ani patrze na niego.
Poszarpane grskie zbocze wyroso tu przed ni, a z ziemi, jak poamane koci, wyaniay si
nagrobki. Czarna pyta nagrobna zamajaczy jej przed oczami. Na jej powierzchni wyryto
nierwnym pismem napis: CLARISSA MORGENSTERN, URODZONA W 1991, ZMARA
W 2007. Pod sowami widnia niezdarny dziecicy rysunek przedstawiajcy czaszk z
zijcymi pustk oczodoami. Clary zatoczya si do tyu z krzykiem. Luke zapa j w
ramiona.
- Co si stao? O co chodzi?
Wskazaa rk.
- Tutaj, spjrz...
Ale nagrobek znikn. Dookoa rozcigaa si rwno przycita trawa, biae mauzolea
stay w rwnych rzdach. Odwrcia si, eby na niego spojrze.
- Zobaczyam swj wasny grb powiedziaa. Z daty umieszczonej na nagrobku wynika,
e umr niedugo teraz, w tym roku zadraa.
Twarz Lukea przybraa ponury wyraz.
- To przez wod z jeziora powiedzia. Zaczynasz majaczy. Musimy si popieszy.
Zostao nam niewiele czasu.
Jace poprowadzi Simona na gr przez krtki korytarz obsadzony drzwiami po obu
stronach. Zatrzyma si na wprost jednych z nich z nachmurzon min.
- Tutaj rzuci, prawie wpychajc Simona do rodka.
Simon zorientowa si, e s w bibliotece. wiadczyy o tym rzdy pek z ksikami,
dugie kanapy i fotele.
- Powinnimy mie troch prywatnoci... urwa, gdy z jednego z foteli podniosa si
nerwowo jaka posta. May chopiec z brzowymi oczami i w okularach na nosie. Mia
drobn, powan twarz a w rku ciska ksik. Simon zna gusta Clary na tyle dobrze jeli
chodzio o lektury, e nawet z tej odlegoci mg rozpozna tom mangi.
Jace zmarszczy brwi.
- Sorry, Max, ale potrzebujemy tego pokoju. Mamy do pogadania na osobnoci.
- Ale Izzy i Alec zdyli mnie ju wykopa z salonu, eby pogadac na osobnoci poskary
si Max. Gdzie mam i?
Jace wzruszy ramionami.
ale z drugiej strony dlaczego miaaby to robi? Gdy si nad tym zastanowi, doszed do
wniosku, e ostatnio za kadym razem gdy padao imi Jacea, sprawiaa wraenie niezwykle
cichej i wycofanej. No c, wic chyba mamy to zaatwione. Zostaa jeszcze jedna rzecz.
- Tak? spyta Jace bez entuzjazmu. To znaczy?
- Co powiedzia Valentine, gdy Clary narysowaa run na statku? Brzmiao jak jaki obcy
jzyk. Meme cotam...
- Mene mene tekel upharsin poprawi Jace z nikym umiechem. Nie poznajesz? To z
Biblii, wampirze. A dokadniej, ze Starego Testamentu. To wasza ksiga, prawda?
- To, e jestem ydem nie oznacza, e znam na pami cay Stary Testament.
- To z Pisma na cianie. Zliczy Bg krlestwo twoje i do koca je przywid. Zwaony na
wadze, a znaleziony lekki. To zwiastun sdu ostatecznego oznacza koniec imperium.
- Ale co to ma wsplnego z Valentinem?
- Nie tylko z nim powiedzia Jace. Z nami wszystkimi. Clave i Prawo to co potrafi
Clary moe obali ich wszystkie dotychczasowe pogldy. aden miertelnik nie potrafi
tworzy nowych runw, albo przynajmniej takich jakie potrafi rysowa Clary. Tylko anioy
posiadaj tak moc. A skoro Clary to potrafi, to c, to chyba wanie jest zwiastun. Wszystko
si zmienia. Prawa si zmieniaj. Stare reguy mog nie mie ju zastosowania. Tak jak bunt
aniow doprowadzi do podzielenia nieba i stworzenia pieka, tak to moe oznacza koniec
rasy Nefilim. To nasza wojna w niebie, wampirze, i tylko jedna ze stron bdzie zwyciska.
Mj ojciec chce, eby to bya jego strona.
Mimo e powietrze cigle byo chodne, Clary pocia si w swoim przemoczonym
ubraniu jak mysz. Pot strumieniami spywa jej po twarzy i wsika w konierz paszcza,
podczas gdy Luke podtrzymywa j za rami i ponagla do drogi pod szybko ciemniejcym
niebem. Alicante byo ju w zasigu wzroku. Miasto leao w pytkiej dolinie, podzielone
srebrzyst wstg rzeki wypywajcej z jednego koca miasta i znikajcej w drugim. Grupa
budynkw z czerwonymi upkowymi dachami i pltanina krtych, ciemnych drg staa u stp
stromego wzgrza. Jego szczyt wieczy kamienny, strzelisty gmach otoczony filarami, ze
skrzcymi si wieami rozmieszczonymi w kadym kierunku; w sumie byo ich cztery.
Pomidzy budynkami rozsiane byy takie same wysokie, szklane wiee byszczce jak kwarc.
Wyglday jak szklane igy przebijajce niebo. Promienie soca odbijay si fasetkami od ich
powierzchni zupenie jak iskry strzelajce z zapaki. Widok by pikny i jednoczenie bardzo
dziwny.
Nigdy tak na prawd nie nie widziao si miasta, dopki nie zobaczyo si szklanych
wie Alicante.
- Co to byo? spyta Luke, wytajc such. Co powiedziaa?
Clary nie zdawaa sobie sprawy z tego, e powiedziaa to na gos. Zakopotana,
powtrzya sowa a Luke spojrza na ni ze zdumieniem.
- Gdzie to usyszaa?
- Od Hodgea.
Przyja sie jej uwanie.
- Wrciy ci kolory. Dobrze si czujesz?
Clary bolaa szyja, palio j cae ciao, a w ustach miaa pustyni.
- W porzdku powiedziaa. Lepiej skupmy si na tym, eby tam dotrze, dobrze?
- Dobrze.
Na kracu miasta gdzie koczyy si zabudowania, Clary zobaczya bram. Jej wrota
wyginay si ukowato w ostro zakoczony czubek. W jej cieniu sta Nocny owca w czarnej
zbroi.
Szli w milczeniu, trzymajc si cienia. Wybrukowana kocimi bami uliczka bya pusta.
Sklepy pozamykano i zacignito kraty. Clary rzucaa ukradkowe spojrzenia na mijane
witryny. Ogldanie bogato udekorowanej wystawy sklepu cukierniczego zaraz obok rwnie
wystawnej witryny ze miercionon broni noami, maczugami, nabijanymi wiekami
pakami i kolekcj serafickich noy w rnych rozmiarach byo co najmniej dziwne.
- Brakuje pistoletw powiedziaa.
Luke rzuci jej przelotne spojrzenie.
- Co takiego?
- Nocni owcy wyjania chyba nigdy nie uywaj broni palnej.
- To dlatego, e runy uniemoliwiaj zapon prochu. Nikt nie wie dlaczego. Mimo to, Nefilim
posuguj si broni od czasu do czasu w starciach z likantropami. Nie trzeba uywac do tego
runw srebrne kule w zupenoci wystarczaj eby nas zabi powiedzia ponurym gosem.
Nagle unis gow. W przytumionym wietle atwo byo sobie wyobrazi, e jego uszy
wyduaj si jak u wilka. Sycha gosy. Widocznie zebranie w Gardzie si skoczyo.
Chwyci j za rami i popchn na bok, z dala od gwnej ulicy. Wpadli na may plac
ze studni porodku. Przed nimi wyrs murowany mostek spinajcy brzegi wskiego kanau.
W gasncym wietle dnia woda w kanale przybraa prawie czarny kolor. Clary moga teraz
usysze dochodzce z ssiedniej ulicy gosy. Byy podniesione i pobrzmiewa w nich gniew.
Zawroty gowy Clary przybray na sile. Czua jakby ziemia pod jej nogami zacza si
koysa. Opara si o cian i zaczerpna wieego powietrza.
- Clary, wszystko w porzdku?
Mwi dziwnym, grubym gosem. Spojrzaa na niego i uddech uwiz jej w gardle.
Jego uszy wyduyy si, usta rozchyliy si ukazujc ostre jak brzytwa zby, a oczy przybray
wciekle ty kolor.
- Luke? wyszeptaa. Co si z tob dzieje?
- Clary wycign w jej stron dziwnie wyduone rce, z domi zakoczonymi ostrymi
pazurami w kolorze rdzy. Stao si co?
Krzykna odsuwajc si od niego. Nie bya pewna czemu przypisa to przeraenie
przecie widziaa kiedy Przemian Lukea, i nigdy jej nie skrzywdzi. Swj lk odczuwaa
jak osobn yw istot w swoim wntrzu, zupenie nie dajc si opanowa. Luke zapa j za
ramiona a ona skulia si w sobie, chcc uciec od niego i od tych zwierzcych tych lepi.
Nie pomogo nawet to, e ucisza j swoim zwykym ludzkim gosem.
- Clary, prosz!
- Pu mnie! Puszczaj!
Nie zrobi tego.
- To przez wod. Masz halucynacje. Clary, wytrzymaj jeszcze troch pocign j w stron
mostku. Czua zy spywajce jej po twarzy, chodzce odrobin jej rozpalone policzki. To
si nie dzieje naprawd. Wytrzymaj jeszcze, bagam pomg jej wej na most. Czua
zapach wody, zielonej i stchej. Pod jej powierzchni co pywao. Obserwowaa jak czarna
gbczasta macka wystrzelia z wody, najeona ostrymi jak igy zebami. Czym prdzej
odsuna si od wody, niezdolna do krzyku. Z jej garda wydoby si saby jek.
Luke pochwyci j w ramiona, gdy ugiey si pod ni kolana. Nie nis jej tak odkd
skoczya pi albo sze lat.
- Clary... powiedzia, ale reszta sw utona w niezrozumiaym ryku, gdy tylko zbiegli z
mostku. Popdzili wzd rzdu wysokich, strzelistych domw, ktre niemal przypominay
szeregowe zabudowania Brooklynu a moe po prostu to sobie wyobrazia?
Powietrze wok nich wirowao, wiata w domach pony jak pochodnie a wody
kanau fosforyzoway zowieszczo. Clary czua, jakby wszystkie koci w jej ciele si
rozpuciy.
- Tutaj Luke zatrzyma si przed drzwiami wysokiego domu. Kopn w nie mocno,
krzyczc. Byy pomalowane na jasn, niemal jaskraw, czerwie i przecinaa je pojedyncza
zocista runa. W miar jak Clary patrzya, rozmywaa si i zmieniaa, przybierajc ksztat
ohydnej, szczerzcej si czaszki.
To si nie dzieje naprawd, powtarzaa sobie uparcie, przygryzajc usta do krwi i
zaciskajc pici, eby stumi krzyk.
Bl otrzewi j momentalnie. Drzwi otworzyy si, ukazujc stojc w nich kobiet
ubran w ciemn sukni. Jej twarz zmarszczya si w wyrazie gniewu i niedowierzania. Miaa
dugie wosy, spltane siwobrzowe kosmyki wymykay si z dwch warkoczy. Jej niebieskie
oczy wydaway si znajome. W rku trzymaa poyskujcy magicznym wiatem kamie.
- Kto to taki? spytaa. Czego chcesz?
- Amatis Luke przesun si w stron wiata trzymajc Clary w ramionach. To ja.
Kobieta zblada i zachwiaa si na nogach. Wycigna rk eby przytrzyma si
drzwi.
- Lucian?
Luke zrobi krok do przodu, ale kobieta Amatis blokowaa drog. Potrzsaa gow
tak gwatownie, e jej warkocze latay tam i z powrotem.
- Jak moesz tu w ogle przychodzi, Lucian? Jak miesz tu przychodzi?
- Nie miaem zbyt duego wyboru Luke zacieni uchwyt. Clary zacza paka. Czua
jakby cae jej ciao stano w ogniu a kady nerw wy z blu.
- Wic musisz std i odpara Amatis. Jeli zrobisz to natychmiast....
- Nie przyszedem tu dla siebie, tylko dla dziewczyny. Ona umiera gdy kobieta gapia si
na niego, powiedzia Amatis, bagam ci. To crka Jocelyn.
Zalega duga cisza. Stojca w przejciu Amatis zastyga w bezruchu. Clary nie moga
dociec czy zesztywniaa z przeraenia czy z zaskoczenia. Clary zacisna lepk od krwi do,
w ktr wbijaa paznokcie, w pi ale nawet bl nie by w stanie jej pomc. Cay jej wiat
rozpada si na kawaki, jak puzzle unoszce si na wodzie. Prawie nie syszaa gosu Amatis,
kiedy starsza kobieta odsuna si i powiedziaa:
- W porzdku, Lucian. Moesz j wnie do rodka.
Zanim Simon i Jace wrcili do salonu, Aline uoya na niskim stoliku pomidzy
kanapami troch jedzenia. Byy tam chleb, ser, kawaki ciasta, jabka a nawet butelka wina,
ktrego tylko Max nie mg pi. Chopiec usadowi si w rogu pokoju z talerzem ciasta i
ksik na kolanach. Simon solidaryzowa si z nim, bo czu si rwnie samotny w
wypenionym miechem i radosnymi rozmowami pokoju jak Max. Obserwowa jak Aline
musna palcami nadgarstek Jacea, gdy sigaa po kawaek jabka, i spi si w sobie.
Przecie to jest wanie to, co chciae eby robi, powiedzia sobie w duchu, a jednak nie
mg si pozby poczucia, e Clary bya w ten sposb lekcewaona.
Jace napotka jego wzrok nad gow Aline, i umiechn si. Mimo e nie by
wampirem, w jaki sposb udao mu si pokaza w tym umiechu wszystkie zby. Simon
odwrci gow i rozejrza si po pokoju. Stwierdzi e muzyka, ktr wczeniej sysza, nie
pochodzia wcale ze stereo, ale ze skomplikowanego mechanicznego urzdzenia.
Przez chwil zastanawia si, czy nie zacz rozmawia z Isabelle, ale ona bya
pogrona w rozmowie z Sebastianem. Pochyli swoj pikn twarz w jej kierunku i sucha
uwanie, co mwia. Swego czasu Jace namiewa si z Simona za jego zauroczenie Isabelle,
ale Sebastian niewtpliwie wietnie sobie z ni radzi. W kocu Nocni owcy od koyski byli
wychowywani tak, eby ze wszystkim sobie radzi, prawda? Mimo wszystko, wyraz twarzy
Jacea gdy powiedzia mu, e ma zamiar by dla Clary wycznie bratem, da mu do
mylenia.
4. Daylighter
Gdy Simon i Alec opuszczali dom Penholloww i skierowali si do Gardu, nad
Alicante zapada ju noc. Ulice miasta by wskie i krte, w wietle ksiyca wyglday jak
blade kamienne wstki. Mimo e powietrze byo zimne, Simon ledwo to czu.
Alec szed obok w milczeniu, jakby udawa e idzie sam. W swoim poprzednim yciu
Simon musiaby si popieszy eby za nim nady i momentalnie dostaby zadyszki. Teraz
odkry, e wystarczyo jedynie wyduy krok eby go dogoni.
- Pewnie jeste wcieky powiedzia w kocu, eby przerwa przeduajc si cisz. Alec
patrzy ponuro przed siebie. Przez to e musisz mnie tam eskortowa.
Alec wzruszy ramionami.
- Mam osiemnacie lat. Jestem dorosy, wic musz by te odpowiedzialny. Jako jedyny
mog wej i wyj z Gardu kiedy Clave obraduje, a poza tym Konsul mnie zna.
- Kim jest Konsul?
- Wysokim urzdnikiem pastwowym. Nadzoruje gosowania, interpretuje Prawo i doradza
Clave oraz Inkwizytorowi. Jeli prowadzisz Instytut i masz jaki problem z ktrym nie
moesz sobie poradzi, udajesz si do Konsula.
- Konsul doradza Inkwizytorowi? Mylaem, e Inkwizytor nie yje.
Alec parskn miechem.
- To jak mwienie, e prezydent nie yje. To prawda, poprzedniego Inkwizytora ju nie ma,
teraz jest nowy. Nazywa si Aldertree.
Simon potoczy wzrokiem od wzgrza ku ciemnym wodom kanaw daleko w dole.
Zostawili za sob miasto i kroczyli wsk, cienist drog pomidzy drzewami.
- W przeszoci Inkwizycja nie za bardzo przysuya si ludzkoci.
Alec wyglda na skonsternowanego.
- Nie wane. To tylko zwyky kiepski dowcip. Nie bdziesz zainteresowany.
- Nie jeste zwyky zauway Alec. To dlatego Aline i Sebastian byli tacy
podekscytowani mogc ci pozna, chocia on zawsze stara si sprawiac wraenie jakby ju
wszystko w yciu widzia.
- Czy on i Isabelle... odezwa si bez zastanowienia Simon Czy co ich czy?
Jego pytanie wywoao u Aleca nagy wybuch miechu.
- Isabelle i Sebastian? Nie sdz. Sebastian to miy facet a Isabelle umawia si jedynie z
cakowicie nieodpowiednimi typami, ktrych nasi rodzice z miejsca by znienawidzili.
Mieszacy, Przyziemni, drobni oszuci...
- Dziki odpar Simon. Ciesz si, e zaliczye mnie do grona kryminalistw.
- Myl, e po prostu lubi zwaraca na siebie uwag. Poza tym, jest jedyn dziewczyn w
rodzinie wic musi sobie stale udowadnia jaka jest twarda. Albo przynajmniej, myli e taka
jest.
- Albo po prostu stara si, eby caa uwaga nie skupiaa si na tobie rzuci Simon z
roztargnieniem. No wiesz, skoro wasi rodzice nie maj pojcia, e jeste gejem i w ogle.
Alec zatrzyma si na rodku drogi tak gwatownie, e Simon prawie na niego wpad.
- Nie, nie wiem powiedzia ale wyglda na to, e reszta tak.
- Poza Jasem. On nie wie, prawda?
Alec wzi gboki wdech. By cakiem blady, a moe to tylko wiato ksiyca
sprawiao, e wszystko wygldao jak pozbawione koloru. W ciemnoci jego oczy byy
zupenie czarne.
- Naprawd nie rozumiem czemu ci to w ogle obchodzi. To nie twj interes. Chyba e
chcesz mi grozi.
- Grozi? spyta zdumiony Simon. Nic z tych rzeczy.
- Wypij to powiedzia Luke. Clary, musisz to wypi poczua jego donie na plecach i
kropelki pynu ciekajce jej do ust z namoczonej szmatki. Smakowa okropnie wic
zakrztusia si i zamkna usta, ale Luke trzyma j mocno i zmusi do przeknicia reszty, od
czego rozbolao j i tak ju spuchnite gardo. Teraz poczujesz si lepiej.
Clary powoli uniosa powieki. Luke i Amatis klczeli po obu stronach, a ich oczy w
prawie identycznym kolorze bkitu wypeniaa troska. Obrzucia spojrzeniem wszystkie kty
pomieszczenia i nie zobaczya niczego adnych aniow, adnych demonw z nietoperzymi
skrzydami. Tylko te ciany i bladorowy czajnik chwiejcy si niebezpiecznie na
parapecie.
- Czy ja umieram? wyszeptaa.
Luke umiechn si sabo.
- Nie. Minie troch czasu zanim wrcisz do formy, ale najwaniejsze, e przeya.
- Okej.
Bya zbyt wyczerpana, eby odczuwa ulg z tego powodu. Czua si tak, jakby z jej
ciaa usunito wszystkie koci i zosta tylko bezwadny worek ze skry. Patrzc sennie przez
rzsy powiedziaa bezwiednie:
- Masz takie same oczy.
Luke zamruga.
- Takie same jak kto?
- Jak ona powiedziaa Clary, przenoszc senne spojrzenie na Amatis, ktra wygldaa na
zmieszan. Taki sam odcie bkitu.
Cie umiechu przemkn po twarzy Lukea.
- No, c, to chyba nikogo nie dziwi, zwaszcza e nie waciwie miaem okazji was sobie
przedstawi. Clary, to jest Amatis Herondale. Moja siostra.
Inkwizytor nie odezwa si sowem zanim Alec i Malachi nie znaleli si poza
zasigiem suchu. Simon pody za nim owietlon magicznym wiatem ciek, starajc si
nie mruy oczu. Mia wiadomo tego, e wyrasta przed nim potny masyw Gardu, tak jak
okrt wyaniajcy si z oceanu. wiato wylewao si z jego okien, podbarwiajc nocne niebo
srebrzystym blaskiem. Kilka z okien umieszczonych niej byo okratowanych i nie byo w
nich wida nic oprcz ciemnoci.
Po jakim czasie dotarli do drewnianych drzwi osadzonych w jednej ze cian budynku.
Aldertree przesun si, eby przekrci klucz w zamku a wtedy odek Simona zacisn si
w supe. Odkd zosta wampirem zauway, e ludzie wydzielali wok siebie szczeglny
zapach, ktry zmienia si zalenie od nastroju. Inkwizytor pachnia czym gorzkim i
mocnym, zupenie jak kawa, tyle e znacznie bardziej nieprzyjemnie. Simon poczu kujcy
bl w szczce, ktry oznacza, e jego ky zaraz si wysun, i szybko odsun si w jak
najdalszy kt eby si na niego nie rzuci, gdy przechodzi przez drzwi.
Korytarz za nimi by dugi i biay, wyglda prawie jak tunel wycity w biaym
kamieniu. Inkwizytor przypieszy kroku, magiczne wiato w jego doni podskakiwao na
cianach. Jak na czowieka obdarzonego do krtkimi nogami, porusza si zadziwiajco
szybko. Co chwila obraca gow na prawo i lewo marszczc przy tym nos, jakby wszy
dookoa. Simon musia przypieszy eby go dogoni. Przeszli przez ogromne, szerokie jak
rozoone skrzyda, podwjne drzwi i znaleli si w amfiteatrze wypenionym rzdami
krzese. Kade z nich zajmowa spowity w czer Nocny owca. Ich gosy odbijay si od
murw. W wielu z pobrzmiewa gniew. Simon sysza urywki ich rozmw gdy mija
poszczeglne rzdy, a sowa zacieray si przekrzykiwali sami siebie.
- Przecie nie mamy dowodw na to czego chce Valentine. On nie dzieli si z nikim swoimi
planami...
dotarli do schodw i Simon zosta zepchnity w d, jego stopy lizgay si po stopniach. Nie
mia pojcia gdzie mg si teraz znajdowa. Wyczuwa jedynie ciki zapach, co jakby
mokry kamie, i to, e powietrze wok robio si coraz zimniejsze w miar jak schodzili w
d.
W kocu si zatrzymali. Rozleg si zgrzyt, jakby kto skroba metalem po kamieniu.
Simon zosta wepchnity do rodka i wyldowa na twardym podou. Drzwi zostay
zatrzanite z gonym, metalicznym szczkiem, a za nimi dao si sysze odgosy krokw.
Ich echo sabo z kad chwil a w kocu zniko. Simon chwiejnie podnis sie na nogi.
cign kaptur z gowy i rzuci na podog, pozbywajc si tym samym wraenia dusznoci.
Zwalczy pragnienie zapania oddechu oddechu, ktrego wcale nie potrzebowa. Mimo to
klatka piersiowa zapieka go, jakby zosta pozbawiony powietrza.
Znajdowa si w kwadratowym, kamiennym pomieszczeniu z pojedynczym
zakratowanym oknem znajdujcym si powyej ka, ktre nie wygldao na wygodne.
Przez niskie drzwiczki Simon mg dostrzec malutk azienk z umywalk i toalet.
Zachodnia ciana rwnie zostaa okratowana grube, wygldajce jak zrobione z alaza
kraty biegy od sufitu po podog. Zrobione z krat drzwi zostay przymocowane do ciany za
pomoc mosinych zawiasw, w poprzek ktrych wyryto czarne runy. Waciwie to
wszystkie kraty byy pokryte pajczymi wzorami, nawet te w oknie.
Mimo e wiedzia, e drzwi s zamknite, Simon nie mg si powstrzyma: przeszed
przez cel i zapa za gak. Jego rk przeszy ostry bl. Wrzasn i zabra rk, wbijajc w
ni wzrok. Cienki smuki dymu unosiy si nad jego spalon doni a na skrze zosta
wypalony zawiy wzr. Przypomina troch Gwiazd Dawida wewntrz okrgu.
Bl by taki, jakby kto przypali go rozgrzanym do biaoci elazem. Zacisn do w pi.
- Co to jest? wyszepta, wiedzc e i tak nikt go nie usyszy.
- To Piecz Salomona rozleg si czyj gos. Powiadaj, e nosi w sobie Prawdziwe Imi
Boga. Odstrasza demony twj gatunek rwnie. To gwne prawdy twojej wiary.
Simon rzuci si w prawo, prawie zapominajc o blu rki.
- Kto tam jest? Kto to powiedzia?
Po chwili milczenia, gos odezwa si znowu:
- Jestem w celi obok, Daylighterze.
Nalea do mczyzny i by lekko schrypnity.
- Stranicy przez p dnia zastanawiali si w jaki sposb maj ci tu zatrzyma. Na twoim
miejscu dabym sobie spokj, i tak std nie wyjdziesz. Lepiej oszczdzaj siy do czasu, dopki
nie dowiesz si czego chce od ciebie Clave.
- Nie mog mnie tu trzyma zaprotestowa Simon. Nie nale do tego wiata. Moja
rodzina niedugo zauway, e zniknem... moi nauczyciele...
- Zao si, e ju si tym zajli. Istniej zaklcia na tyle proste nawet pocztkujcy
czarownik bdzie si umia nimi posuy ktre sprawi, e twoi rodzice uwierz, e jest
jaki wiarygodny powd twojej nieobecnoci. Na przykad szkolna wycieczka albo rodzinna
wizyta. To si da zaatwi w gosie mczyzny nie byo groby ani smutku; po prostu
stwierdza oczywisty fakt. Naprawd uwaasz, e nigdy wczeniej nie pozbyli si w ten
sposb adnego Przyziemnego?
- Kim jeste? gos Simona zaama si. Ty te jeste Przyziemnym? Gdzie my jestemy?
Tym razem nie byo odpowiedzi. Simon ponowi prb, ale widocznie jego ssiad
uzna, e powiedzia ju wszystko. Na jego woania odpowiedziaa jedynie cisza.
Bl w rce sab. Simon spojrza w d i zobaczy, e skra nie wygldaa ju na
spalon ale znak Pieczci nadal by widoczny, zupenie jakby zosta narysowany atramentem.
Ponownie obejrza kraty w swojej celi. Zda sobie spraw, e nie wszystkie runy nimi byy:
pomidzy nimi wyrysowano Gwiazdy Dawida i hebrajskie wersety z Tory. Rysunki
wyglday na wieo zrobione.
przyjacimi, czy to, co nas czyo, rozpado si ju na kawaki? I to nie przez ni, tylko
przeze mnie.
Drzwi za Jasem zamkny si. Alec zosta sam w czciowo owietlonym ogrodzie.
Zamkna na chwil oczy a pod jego powiekami pojawi si obraz czyjej twarzy. Tym razem
nie bya to twarz Jacea. Zobaczy zielone tczwki z przedzielonymi renicami. Oczy kota.
Otworzy szybko powieki i sign do torby po owek i kartk papieru wyrwan z
notesu, ktry suy mu za dziennik. Napisa kilka sw a potem wzi swoj stel i nakreli
run ognia na dole strony. Poszo szybciej ni si spodziewa. Wypuci poncy papier z
palcw a on unis si w powietrze jak wietlik. Po chwili zosta z niego tylko popi,
rozsiany po krzakach r jak biay proszek.
5. Kopoty z pamici
Clary obudzia si w momencie, w ktrym snop jasnego sonecznego wiata pad na
jej twarz, rozpalajc rowe byski pod powiekami. Drgna niespokojnie i ostronie
otworzya oczy. Gorczka ju jej przesza ale pozostao wraenie jakby miaa poamane
wszystkie koci. Usiada i rozejrzaa si ciekawie po pokoju. Wygldao na to, e bya w
czym, co musiao by pokojem gocinnym by niewielki, utrzymany w bieli a ko
pokrywaa kolorowa narzuta. Koronkowe zasony w okrgym oknie przepuszczay promienie
soca. Usiada powolutku, czekajc na fal zawrotw gowy. Jednak nic takiego si nie stao.
Czua si cakiem zdrowa, a nawet wypoczta. Wstaa z ka i obejrzaa swj strj. Kto
ubra j w bia, wykrochmalon piam, ktra teraz bya lekko wymita. Bya zbyt obszerna,
rkawy zwisay w d zakrywajc jej palce, co wygldao komicznie.
Podesza do jednego z okrgych okien i wyjrzaa na zewntrz. Gromada domw z
kamiennymi cianami w kolorze starego zota staa po jednej stronie wzgrza. Ich dachy
wyglday jak pokryte dachwkami z brzu. Ta strona domu wychodzia na niewielki, boczny
ogrdek, mienicy si jesiennymi barwami brzu i zota. Przy cianie staa krata, na ktrej
rosy re; ostatnia z nich gubia zbrzowiae patki.
Wtem klamka w drzwiach zaskrzypiaa. Clary wgramolia si popiesznie do ka na
chwil przed tym jak do rodka wesza Amatis z tac w rkach. Jej brwi uniosy si odrobin,
gdy zobaczya, e Clary ju nie pi.
- Gdzie jest Luke? spytaa Clary, opatulajc si kocem.
Amatis postawia tac na stoliku obok ka. Sta na niej kubek z czym gorcym w
rodku i kromki posmarowanego masem chleba.
- Powinna co zje. Lepiej si poczujesz.
- Czuj si wietnie odpara Clary. Gdzie jest Luke?
Amatis usiada przy stoliku na krzele z wysokim oparciem, zoya rce na podoku i
spojrzaa na ni z niezmconym spokojem w niebieskich oczach. W dziennym wietle Clary
moga przyjrze si dokadniej jej twarzy, ktr pokryway zmarszczki wygldaa na duo
starsz od jej matki, mimo e nie mogy si przecie tak bardzo rni wiekiem. Jej brzowe
wosy przecinay pasma siwizny a oczy miay czerwone obwdki, jakby przed chwil pakaa.
- Nie ma go tu.
- Nie ma go tu, bo wyskoczy po szeciopak dietetycznej koli i ciasteczka, czy dlatego, e...
- Wyszed wczenie rano, jeszcze przed witem. Siedzia przy tobie przez ca noc. A jeli
chodzi o miejsce jego przebywania, to nie znam adnych konkretw ton gosu Amatis by
oschy, a gdyby Clary nie czua tak parszywie jak teraz, to moe nawet rozbawiby j fakt, e
brzmia prawie jak gos Lukea. Gdy tu mieszka, jeszcze zanim opuci Idris i zanim doszo
do... Przemiany... sta na czele sfory zamieszkujcej Puszcz Brocelind. Powiedzia, e
wanie tam idzie, ale nie doda po co i na jak dugo tylko tyle, e niedugo wrci.
- Zostawi mnie tu? I co, mam tu siedzie i czeka na niego?
- No, c, przecie nie mg ci zabra ze sob, prawda? Poza tym, nie bdzie ci atwo
wrci teraz do domu. Przychodzc tu zamaa Prawo, a moesz by pewna, e Clave tego
nie przeoczy i nie bdzie na tyle wspaniaomylne eby pozwoli ci wyjecha.
- Ale ja wcale nie chc wraca Clary prbowaa zebra si w sobie. Przyszam tu, eby...
si z kim spotka. Mam tu co do zrobienia.
- Luke mi o tym powiedzia odpara Amatis. Pozwl, e dam ci dobr rad. Znajdziesz
Ragnora Fella tylko wtedy, jeli on sam ci na to pozwoli.
- Ale...
Niedugo po tym zdarzeniu mianowali j Inkwizytork. Clave wiedziao, e nikt inny nie
nadawa si do cigania poprzednich czonkw Krgu tak dobrze jak ona. I mieli racj. Gdyby
tylko moga wywabi wspomnienia o Stephenie w ich krwi, z pewnoci by to zrobia.
Clary pomylaa o zimnych oczach Inkwizytorki, wskich jak szparki, i twardym
bezwzgldnym spojrzeniu, i prbowaa jej wspczu.
- Myl, e to wanie przez to oszalaa powiedziaa. Popada w obsesj. Bya dla mnie
okropna, ale jeszcze bardziej dla Jacea. Zachowywaa si, jakby pragna jego mierci.
- To ma sens odpara Amatis. Wygldasz zupenie jak twoja matka, poza tym to ona ci
wychowaa, ale twj brat... pokrcia gow. Czy i on przypomina Valentinea tak samo
jak ty Jocelyn?
- Nie. Jace przypomina samego siebie na sam myl o nim przez jej ciao przeszed dreszcz.
Jest tutaj w Alicante powiedziaa, mylc na gos. Gdybym moga si z nim zobaczy...
- Nie przerwaa jej ostro Amatis. Nie moesz opuci tego domu. A tym bardziej si z
kim spotka. A ju na pewno nie po to, eby zobaczy si z bratem.
- Nie mog wyj z domu?! Clary bya zszokowana. To znaczy, e mam tu tkwi? Jak w
wizieniu?
- Tylko przez dzie lub dwa upomniaa j Amatis a poza tym, nie wygldasz najlepiej.
Musisz odpoczywa. Woda z jeziora o mao co ci nie zabia.
- Ale Jace...
- Jest jednym z Lightwoodw. Nie moesz tam i. Gdy tylko ci zobacz, donios Clave e
tu jeste. A wtedy nie tylko ty bdziesz mie kopoty z Prawem. Luke rwnie.
Przecie Lightwoodowie nie zdradziliby mnie przed Clave. Nie zrobiliby tego...
Sowa zamary na jej ustach. Nie ma mowy, eby udao jej si przekona Amatis, e ci
Lightwoodowie sprzed pitnastu lat ju nie istnieli, a Robert i Maryse nie byli ju
zalepionymi lojalnymi zwolennikami Valentinea. Ta kobieta moga sobie by siostr Luke,
ale dla niej bya kompletnie obca. Dla Lukea te praktycznie bya obca. Nie widzia jej od
szesnastu lat nigdy nawet sowem nie napomkn o tym, e ma siostr.
Clary opara si o poduszki, udajc zmczenie.
- Masz racj, nie czuj si najlepiej. Chyba si troch przepi.
- Dobry pomys Amatis pochylia si, eby zabra pusty kubek. Jeli chcesz wzi
prysznic, to azienka jest po drugiej stronie korytarza. A w nogach ka masz kufer z moimi
starymi ubraniami. Masz chyba ten sam rozmiar co ja w twoim wieku, wic bd na ciebie
pasowa. Nie tak jak ta piama dodaa, umiechajc si sabo. Clary nie odwzajemnia
umiechu. Bya zbyt zajta powstrzymywaniem si od walnicia pici w materac w
poczuciu bezsilnej zoci.
Gdy tylko za Amatis zamkny si drzwi, Clary wygramolia si z ka i posza do
azienki majc nadziej, e gorca woda pomoe jej odzyska jasno umysu. Ku jej uldze,
pomimo swojej staromodnoci, Nocni owcy zdawali si wierzy w takie cuda techniki jak
nowoczesny system hudrauliczny i gorc i zimn biec wod. W azience znalaza te
intensywnie pachnce cytrusowe mydo, ktre pomogo usun nieprzyjemny zapach wody z
jeziora. Zawinita w dwa rczniki poczua si o wiele lepiej.
Wrcia do pokoju i przeszukaa kufer Amatis. Jej ubrania byy uoone w schludne
stosiki a pomidzy nie woono warstwy karbowanego papieru. Przypominay te noszone do
szkoy sweterki z weny merynosa z odznakami wyszytymi na kieszonce na piersi,
plisowane spdniczki i zapinane na guziki koszule z wskimi mankietami. Oczom Clary
ukazaa si spowita w papier biaa suknia. Suknia lubna, pomylaa Clary, i odoya j
delikatnie na bok. Pod ni leaa kolejna, zrobiona ze srebrzystego jedwabiu, z ramiczkami
ozdobionymi klejnotami, podtrzymujcymi cienki jak bibuka materia. Clary jako nie
potrafia sobie wyobrazi w niej Amatis. Tak sukni moga zaoy moja mama, gdy sza na
wyrozumiao. Odel ci z powrotem do twoich ludzi. Przysigam. Ale zrb to tak eby
Clave ci uwierzyo.
- Chce pan ebym si przyzna do czego co jest kamstwem odpowiedzia Simon. Zdawa
sobie spraw z tego, e powtrzy sowa Inkwizytora, ale w gowie mia mtlik. Nie potrafi
skleci jednej sensownej myli. Twarze Lightwoodw przesuway si w jego umyle Alec
pieszcy do Gardu, Isabelle wpatrujca si w niego ciemnymi oczami, Max pochylony nad
ksik.
I Jace. Nalea do rodziny zupenie jakby mia w sobie krew Lightwoodw.
Inkwizytor nie wspomnia jego imienia ale Simon wiedzia, e Jace zapaci za wszystko tak
samo jak oni. Jeli on cierpia, cierpiaa te Clary. Jak to si stao, e przywiza si do tych
ludzi ludzi, ktrzy uwaali go jedynie za zwykego Przyziemnego, za p-czowieka w
najlepszym razie?
Simon spojrza Inkwizytorowi prosto w oczy. Byy czarne jak wgiel. Patrzenie w nie
byo jak patrzenie w ciemn otcha.
- Nie powiedzia twardo. Nie zrobi tego.
- Ta krew, ktr ci daem, bya ostatni jak widziae zanim nie udzielisz mi waciwej
odpowiedzi w gosie Aldertriego nie byo cienia dobroci, nawet tej faszywej. Zdziwisz
si, jak bardzo moesz zgodnie do tego czasu.
Simon nie odpowiedzia.
- C, w takim razie czeka ci kolejna noc w celi powiedzia Aldertree wstajc z kanapy i
sign po dzwonek eby wezwa strae. Panuje tam niesamowity spokj. Jestem zdania, e
taka spokojna atmosfera sprzyja rozwizywaniu kopotw z pamici.
Mimo e Clary wmawiaa sobie, e pamita drog ktr sza wczoraj z Lukiem, nie do
koca okazao si to prawd. Zmierzanie w kierunku centrum miasta wydawao si
najlepszym rozwizaniem, ale kiedy ju znalaza si na kamiennym dziedzicu nie pamitaa,
czy ma skrci w lewo czy w prawo. Skrcia w lewo i trafia na labirynt krtych uliczek, z
ktrych kada nastpna przypominaa poprzedni, a kady zakrt sprawia, e czua si
jeszcze bardziej zagubiona ni przed chwil.
W kocu trafia na szerok ulic ze sklepowymi wystawami. Przechodnie mijali j z
obu stron nie zwracajc na ni najmniejszej uwagi. Kilkoro z nich rwnie byo ubranych w
bitewne zbroje ale ze wzgldu na to, e dzie by wyjtkowo chodny, reszta miaa na sobie
dugie, staromodne paszcze. Wiatr by do rzeki a Clary z ukuciem alu pomylaa o
swoim zielonym, aksamitnym paszczu, ktry wisia w pokoju gocinnym Amatis.
Luke nie kama gdy mwi, e na spotkanie zgromadzili si tu Nocni owcy z caego
wiata. Clary mina Indiank w przepiknym zotym sari z par pokrytych wzorami ostrzy
wiszcych u acucha dookoa jej talii. Wysoki, ciemnoskry mczyzna o nieregularnych
azteckich rysach przyglda si sklepowej wystawie penej broni. Bransolety wykonane z tego
samego twardego i lnicego materiau co wiee demonw otaczay jego nadgarstki. Kilka
metrw dalej sta mczyzna w biaej szacie nomady i przeglda co co wygldao jak mapa.
Jego widok doda Clary odwagi by podej do kobiety w cikim brokatowym paszczu i
spyta j o drog na Princewater Street. Jeli kiedykolwiek miaby nadej dzie, w ktrym
mieszkacy miasta niekoniecznie byliby podejrzliwi w stosunku do kogo kto nie mia
pojcia dokd zmierza, to wypadaby on akurat dzisiaj.
Instynkt nie zawid Clary. Kobieta bez cienia wahania udzielia jej serii popiesznych
wskazwek.
- ...a potem w prawo do koca Oldcastle Canal, potem przez kamienny most i ju jeste na
Princewater umiechna si do Clary. Odwiedzasz kogo konkretnego?
- Pastwa Penhallow.
- Och, to ten niebieski dom ze zotymi dobieniami przylegajcy do kanau. Cakiem duy, nie
przegapisz go.
Miaa racj tylko w poowie. Dom rzeczywicie by spory, ale Clary mina go zanim
zdaa sobie spraw ze swojego bdu i zawrcia gwatownie z powrotem. W rzeczywistoci
by raczej w odcieniu indygo a nie bkitu, ale przecie nie wszyscy postrzegali kolory tak jak
ona. Wikszo ludzi nie potrafia odrni cytrynowej ci od szafranu. A przecie to byy
dwa zupenie inne kolory! A zdobienia domu wcale nie byy zote tylko brzowe. adny,
ciemny brz, tak jakby dom sta tu ju od bardzo wielu lat i pewnie nawet tak byo. Wszystko
w tym miejscu tchno zamierzchymi czasami...
Do tego, skarcia si w mylach. Zawsze to robia gdy si denerwowaa, pozwalaa
wdrowa swoim mylom we wszystkich moliwych kierunkach. Wytara spocone donie w
spodnie. Materia w dotyku by szorstki i suchy jak uski wa.
Wspia si na schody i uja w do wielk, cik koatk. Miaa ksztat anielskich
skrzyde i gdy opada, Clary usyszaa odbijajce si we wntrzu domu echo jak dwik
wielkiego dzwonu. W chwil pniej drzwi otwary si a w progu stana Isabelle. Jej oczy
otwary si szeroko ze zdumienia.
- Clary?
Umiechna si sabo.
- Witaj, Isabelle.
Isabelle opara si o futryn z ponurym wyrazem twarzy.
- Niech to szlag.
Simon rzuci si na swoje ko w celi nasuchujc sabncych w oddali krokw
stranikw. Kolejna noc. Kolejna noc spdzona w wizieniu podczas gdy Inkwizytor czeka
a on sobie co przypomni. Zdajesz sobie spraw z tego jak to wszystko wyglda? W
najgorszych koszmarach nie przyszoby mu do gowy, e kto mgby pomyle, e jest w
zmowie z Valentinem. On by znany ze swojej nienawici do Przyziemnych. Dgn go
noem, spuci z niego krew i zostawi na pewn mier. Jednak tego akurat Inkwizytor nie
wiedzia.
Za cian celi rozleg si szmer.
- Szczerze mwic zastanawiaem si, czy jeszcze tu wrcisz powiedzia chrapliwy gos,
ktry Simon pamita z wczorajszej rozmowy. Wyglda na to, e nie dae Inkwizytorowi
tego czego chcia, zgadza si?
- Nie sdz odpar Simon, podchodzc do ciany. Przesun palcami po kamieniu szukajc
jakiej szczeliny przez ktr mgby co zobaczy, ale niczego takiego nie znalaz. Kim
jeste?
- Aldertree to uparty czowiek kontynuowa gos niezwaajc na odpowied Simona.
Bdzie prbowa dalej.
Simon opar si o wilgotn cian.
- W takim razie chyba jeszcze tu posiedz.
- Zakadam, e nie zechcesz zdradzi mi czego on moe od ciebie chcie?
- Czemu chcesz to wiedzie?
W odpowiedzi Simon usysza krtki miech przypominajcy drapanie metalem po
kamieniu.
- Jestem tu znacznie duej ni ty, Daylighterze, i jak zdye zauway, nie ma tu nic
szczeglnego do roboty. Bd wdziczny za kad rozrywk.
Simon pooy donie na brzuchu. Krew jelenia zaspokoia zaledwie pierwszy gd, ale
to byo za mao. Jego ciao pono z pragnienia.
- Cigle mnie tak nazywasz. Daylighter.
- Syszaem jak mwili o tobie stranicy. Wampir, ktry przechadza si w socu. Nikt nigdy
czego takiego nie widzia.
- A jednak macie na to sowo. Jakie to wygodne.
- To okrelenie jakiego uywaj Przyziemni, nie Clave. W ich kulturze istniej podania o
stworzeniach takich jak ty. Dziwi si, e nic o nich nie wiesz.
- To dlatego, e jestem Przyziemnym dopiero od niedawna odpar Simon. Ale zdaje si,
e ty wiesz o mnie cakiem sporo.
- Stranicy lubi plotkowa powiedzia gos. A Lightwoodowie ukazujcy si z Portalu z
krwawicym, umierajcym wampirem to cakiem niezy ksek. Chocia przyznaj nie
spodziewaem si ciebie tutaj przynajmniej nie wtedy zanim nie zaczli przygotowywa dla
ciebie celi. Jestem zaskoczony, e Lightwoodowie na to pozwolili.
- Dlaczego mieliby nie pozwala? spyta gorzko Simon. Jestem nikim. Zwykym
Przyziemnym.
- Moe dla Konsula odpar gos. Ale Lightwoodowie...
- Co z nimi?
Zapado krtkie milczenie.
- Nocni owcy, ktrzy yj z dala od Idris a zwaszcza ci, ktrzy prowadz Instytuty s
zazwyczaj bardziej tolerancyjni. Miejscowe Clave natomiast jest bardziej konserwatywne i
nieufne.
- A co z tob? Ty te jeste Przyziemnym?
- Przyziemnym? Simon nie by pewny, ale w gosie nieznajomego usysza cie gniewu,
zupenie jakby oburzyo go zadane pytanie. Nazywam si Samuel. Samuel Blackburn.
Jestem Nefilim. Wiele lat temu naleaem do Krgu razem z Valentinem. Mordowaem
Przyziemnych podczas Powstania. Nie jestem jednym z nich.
- Och Simon przekn lin. Pamita, e czonkowie Krgu Valentinea zostali schwytani
i ukarani przez Clave poza takimi jak Lightwoodowie, ktrzy zawarli z nimi umow i
zaakceptowali wygnanie w zamian za przebaczenie. Trzymaj ci tu od tak dawna?
- Nie. Po Powstaniu wymknem si z Idris zanim mnie zapali. Przez lata trzymaem si z
dala od miasta przez lata jak skoczony gupiec, mylc, e zostanie mi wybaczone. Wic
wrciem. Zapali mnie od razu w chwili, w ktrej przekroczyem granic. Clave ma swoje
sposoby na tropienie wrogw. Zacigneli mnie przed oblicze Inkwizytora i przesuchiwali
przez wiele dni. Kiedy ze mn skoczyli, wrzucili tutaj Samuel westchn ciko. Po
francusku tego typu wizienie nosi nazw oubliette, czyli miejsce zapomnienia. To tak
jakby wrzuca tu mieci o ktrych nie chcesz pamita i zostawia eby zgniy.
- wietnie. Jestem Podziemnym wic jestem mieciem. Ale nie ty. Ty jeste Nefilim.
- Nefilim, ktry spiskowa razem z Valentinem. A to nie czyni mnie lepszym od ciebie.
Powiedziabym nawet, e jeszcze gorszym. Jestem zdrajc.
- Jest cae mnstwo Nocnych owcw, ktrzy naleeli do Krgu na przykad
Lightwoodowie czy Penhallowowie...
- Tyle e oni si ukorzyli. Odwrcili si plecami do Valentinea. Ja tego nie zrobiem.
- Nie? Dlaczego?
- Bo bardziej boj si jego ni Clave odpar Samuel. Gdyby by bardziej rozsdny,
Daylighterze, te by si ba.
- Powinna by w Nowym Jorku! wykrzykna Isabelle. Jace powiedzia, e rozmylia
si co do przyjazdu. Powiedzia, e chciaa zosta ze swoj matk!
- Jace kama odpara stanowczo Clary. To on nie chcia, ebym tu trafia, wic okama
mnie co do dnia waszego wyjazdu, a potem okama was e zmieniam zdanie. Pamitasz jak
powiedziaa mi, e on nigdy nie kamie? To jest dopiero kamstwo.
- Normalnie tego nie robi powiedziaa Isabelle, blednc. Suchaj, przysza tu... to znaczy,
jeste tu w zwizku z Simonem?
- Z Simonem? Nie. Dziki Bogu, Simon jest bezpieczny w Nowym Jorku. Chocia wkurzy
si, e nie mia okazji si ze mn poegna.
Puste spojrzenie Isabelle zaczo j irytowa.
- Daj spokj, wpu mnie do rodka. Musz zobaczy si z Jasem.
- Wic... trafia tu na wasn rk? Masz pozwolenie od Clave? Bagam, powiedz mi, e
masz pozwolenie od Clave.
- Nie cakiem...
- Zamaa Prawo?! gos Isabelle podnis si o oktaw, a potem ucich. Jace wpadnie w
sza jeli si o tym dowie. Clary, musisz natychmiast wraca do domu! wyszeptaa.
- Nie. Musz tu zosta powiedziaa nie majc nawet pojcia skd w jej gosie wzi si taki
upr. I musz porozmawia z Jasem.
- To nie jest dobry moment Isabelle rozejrzaa si dookoa z niecierpliwoci, jakby miaa
nadziej, e zaraz kto wyskoczy z krzakw i pomoe jej pozby si std Clary. Prosz,
wracaj do Nowego Jorku. Wracaj, dobrze?
- Mylaam, e mnie lubisz, Izzy Clary poczua si winna.
Isabelle przygryza warg. Miaa na sobie bia sukienk i upia wosy co sprawiao,
e wygldaa na modsz ni w rzeczywistoci. Za ni Clary moga dostrzec hol z wysokim
sufitem obwieszony antycznymi olejnymi obrazami.
- Wiesz, e ci lubi. Chodzi o to, e Jace... Mj Boe, co ty masz na sobie? Skd
wytrzasna bitewn zbroj?
Clary obrzucia wzrokiem swj strj.
- To duga historia.
- Nie moesz tu wej tak ubrana. Gdyby Jace ci w tym zobaczy...
- Cholera, no i co z tego? Izzy, przyszam tu z powodu swojej mamy przyszam tu dla niej.
Jace moe sobie nie yczy tutaj mojej obecnoci ale nie zmusi mnie te do powrotu do
domu. Musz tu zosta. Moja mama oczekuje, e to dla niej zrobi. Dla swojej matki
zrobiaby to samo, prawda?
- Oczywicie, e tak odpara Isabelle ale Jace ma swoje powody...
- Z przyjemnoci ich posucham Clary zanurkowaa pod ramieniem Isabelle i wpada do
rodka.
- Clary! wrzasna Isabelle i rzucia si za ni w pogo, ale Clary bya ju w poowie
korytarza. Ta cz jej, ktra akurat nie bya zajta uciekaniem przed Isabelle, zarejestrowaa
fakt e dom zosta zbudowany w stylu podobnym do domu Amatis. By wysoki i strzelisty ale
zdecydowanie wikszy i lepiej urzdzony. Korytarz koczy si wejciem do pokoju z
wysokimi oknami, ktre daway widok na szeroki kana. Na wodzie unosiy si biae odzie;
ich agle powieway na wietrze jak patki dmuchawca. Na kanapie ustawionej pod jednym z
okien siedzia ciemnowosy chopec i czyta ksik.
- Sebastian! krzykna Isabelle. Nie pozwl jej wej na gr!
Zaskoczony chopak unis wzrok i w sekund pniej blokowa ju dostp do
schodw. Clary zatrzymaa si gwatownie. Nigdy nie widziaa, eby kto si tak szybko
porusza, poza Jasem. Chopak nie dosta nawet zadyszki. Wrcz przeciwnie, umiecha si do
niej.
- Wic to jest ta synna Clary.
Umiech rozjani jego twarz a Clary wcigna gboko powietrze. Przez lata
tworzya w wyobrani barwn histori opowie o synu krla, na ktrego rzucono czar,
ktry sprawia, e wszyscy ktrych kocha umierali. Woya cae swoje serce w wymylenie
swojego mrocznego, romantycznego, owianego tajemnic ksicia. A on tu by i sta przed ni.
Ta sama jasna skra, te same zmierzwione wosy; oczy tak ciemne, e renice zleway si z
tczwkami. Te same wysokie koci policzkowe i gboko osadzone ciemne oczy, ocienione
dugimi rzsami. Zdawaa sobie spraw z tego, e widzi go po raz pierwszy a jednak...
Chopak wyglda na zaintrygowanego.
- Hmm... czy my ju si kiedy spotkalimy?
Oniemiaa Clary potrzsna przeczco gow.
- Sebastian! wosy Isabelle wymkny si z upicia i rozsypay na ramionach. Bya
wcieka. Nie prbuj by dla niej miy. Nie powinno jej tu by. Clary, wracaj do domu.
Clary z wysikiem odwrcia wzrok z Sebastiana i popatrzya na Isabelle.
- Co? Mam wraca do Nowego Jorku? Niby jak?
- A jak si tu dostaa? spyta Sebastian. Zakradnicie si do Alicante to nie lada wyczyn.
- Przeszam przez Portal.
- Portal? Isabelle bya wstrznita. W Nowym Jorku nie ma adnego Portalu. Valentine
zniszczy obydwa...
- Nie musz ci si z niczego tumaczy powiedziaa Clary. Ale ty jeste mi winna par
wyjanie. Po pierwsze, gdzie jest Jace?
- Nie ma go tutaj rzucia Isabelle dokadnie w momencie, w ktrym Sebastian powiedzia:
Jest na grze.
Isabelle odwrcia si w jego stron.
- Do cholery, zamknij si!
Sebastian wyglda na zakopotanego.
- Przecie to jego siostra. Chyba chciaby si z ni zobaczy, prawda?
Isabelle otworzya usta jakby chciaa co powiedzie i zamkna je z powrotem. Clary
widziaa, e waha si czy owieci kompletnie niezorientowanego Sebastiana w sprawie jej
skomplikowanej relacji z Jasem, czy te zwali ten przykry obowizek na samego Jacea. W
kocu machna na wszystko rk w gecie rozpaczy.
- Wygraa powiedziaa z niespotykanym dla niej gniewem. Rb co chcesz i nie przejmuj
si, e kogo tym krzywdzisz. I tak cigle to robisz, prawda?
Au. Clary spojrzaa na Isabelle z wyrzutem, zanim nie zwrcia si z powrotem w
stron Sebastiana, ktry w milczeniu wycofywa si z pokoju. Przebiega koo niego i ruszya
schodami na gr, ledwie wiadoma ich dobiegajcych z dou gosw. Isabelle krzyczaa na
bogu ducha winnego Sebastiana. Ale taka wanie bya jeli by w pobliu jaki chopak na
ktrego mona byo zwali ca win, to Isabelle z tego korzystaa.
Klatka schodowa rozszerzaa si na ppitro z alkow z wykuszowymi oknami
wychodzcymi na miasto. Siedzia w niej chopiec i czyta ksik. Podnis gow i
zamruga ze zdziwienia.
- Znam ci.
- Cze, Max. To ja, Clary, siostra Jacea, pamitasz?
Twarz Maxa rozjani umiech.
- Pokazaa mi jak czyta Naruto powiedzia, wycigajc ksik w jej stron. Spjrz,
mam kolejn. Ma tytu...
- Posuchaj, nie mog teraz rozmawia. Przysigam, e obejrz twoj ksik pniej, ale
teraz musz si spotka z Jasem. Wiesz gdzie on jest?
Entuzjazm opuci Maxa.
- Tamten pokj mrukn i wskaza palcem ostatnie drzwi na kocu korytarza. Chciaem z
nim pjc ale powiedzia mi, e ma do zaatwienia jakie dorose sprawy. Wszyscy zawsze
tak mwi.
- Przykro mi odpara Clary, ale mylami bdzia gdzie indziej. Zastanawiaa si
gorczkowo co te powie Jaceowi gdy go wreszcie zobaczy i co on powie jej.
6. Za krew
Clary zakrcio si w gowie zupenie jakby z pokoju wyssano cae powietrze. Chciaa
si cofn ale potkna si i uderzya ramieniem o drzwi, ktre zatrzasny si z hukiem. Jace
i nieznajoma odskoczyli od siebie.
Clary zamara. Zauwaya, e dziewczyna miaa czarne proste wosy do ramion i bya
nadzwyczaj adna. Grne guziki jej bluzki byy rozpiete, ukazujc pod spodem rbek
koronkowego stanika. Clary poczua, e za chwil zwymiotuje.
Dziewczyna szybko pozapinaa guziki. Nie wygldaa na zadowolon.
- Przepraszam powiedziaa marszczc brwi ale kim jeste?
Clary nie odpowiedziaa. Patrzya na Jacea, ktry gapi si w ni z niedowierzaniem.
Jego skra bya cakiem pozbawiona koloru i podkrelaa ciemne krgi wok oczu. Patrzy
na ni jak na celownik pistoletu.
- Aline w jego gosie nie byo nawet cienia ciepa to moja siostra, Clary.
- Och. Och uspokoia si Aline a na jej twarzy zagoci lekko zakopotany umiech.
Przepraszam! Co za spotkanie! Cze, jestem Aline.
Nie przestajc si umiecha podesza do Clary i wycigna rk. Nie sdz, bym
moga j teraz dotkn, pomylaa Clary z przeraeniem. Spojrzaa na Jacea, ktry zdawa
si czyta jej w mylach i wcale si nie umiecha. Zapa Aline za ramiona i szepn jej co
do ucha. Zrobia zdziwion min, wzruszya ramionami i wysza z pokoju bez sowa.
Clary zostaa sam na sam z Jasem. Sam na sam z kim, kto patrzy na ni jakby bya
najgorszym koszmarem, ktry wanie si speni.
- Jace odezwaa si i postpia krok w jego stron.
Cofn si jakby plua trucizn.
- Co ty, na imi Anioa, tutaj robisz?
Mimo wszystko, surowo w jego gosie zabolaa j.
- Mgby przynajmniej udawa, e si cieszysz na mj widok. Chocia troch.
- Nie ciesz si odpar. Wrciy mu rumiece ale cienie pod oczami cigle odcinay si
fioletowymi plamami na jego skrze. Clary czekaa a Jace powie co jeszcze, ale wydawao
sie e jemu wystarcza gapienie si na ni z nieskrywanym przeraeniem. Z roztargnieniem
zauwaya e mia na sobie czarny sweter, ktry wisia na nim jakby straci na wadze, a jego
paznokcie byy obgryzione. Ani troch.
- Daj spokj, nie znosz kiedy si tak zachowujesz.
- O, naprawd? W takim razie chyba musz przesta, prawda? Bo przecie ty te zawsze
robisz wszystko o co ja ci poprosz.
- Nie miae adnego prawa eby tak postpi! warkna na niego, wcieka. Nie miae
prawa mnie okamywa. Nie miae...
- Miaem kade prawo! wrzasn. Nigdy wczeniej na ni nie krzycza. Miaem kade
prawo, ty gupia dziewczyno. Jestem twoim bratem i...
- I co? Jestem twoj wasnoci? Nie jestem ni, obojtnie czy jeste moim bratem czy nie!
Drzwi otworzyy si z hukiem. Do pokoju wpad Alec ubrany w dug, niebiesk
kurtk i z wosami w nieadzie. Jego buty byy powalane botem a jego zazwyczaj spokojna
twarz pena niedowierzania.
- Co tu si dzieje, do jasnej cholery? spyta, patrzc raz na Clary raz na Jacea. Chcecie
si nawzajem pozabija?
- Ale skd powiedzia Jace. Jakby za spraw czarodziejskiej rdki caa jego wcieko i
panika ulotniy si. Jego postawa na powrt wyraaa lodowaty spokj. Clary wanie
wychodzia.
- To wietnie rzuci Alec bo musz z tob pogada.
- Czy ju nikt w tym domu nie potrafi powiedzie Cze, mio znw ci widzie? spytaa
Clary nie majc na myli nikogo konkretnego.
O wiele atwiej byo zwali win na Aleca ni na Isabelle.
- Zawsze dobrze ci widzie, Clary odpar Alec. Oczywicie nie liczc faktu, e nie
powinno ci tutaj w ogle by. Isabelle powiedziaa mi, e dostaa si tu na wasn rk.
Jestem pod wraeniem.
- Mgby jej nie zachca? spyta Jace.
- Ale ja naprawd musz porozmawia z Jasem. Dasz nam chwil?
- Ja te musz z nim porozmawia. O naszej matce...
- Nie jestem w nastoju do prowadzenia rozmw z adym z was uci Jace.
- To zaraz bdziesz nie dawa za wygran Alec. Naprawd musisz mnie wysucha.
- Watpi popatrzy na Clary. Nie przysza tutaj sama, prawda? spyta powoli, jakby
zdajc sobie spraw z tego, e sytuacja przedstawiaa si gorzej ni myla. Kto jeszcze z
tob przyszed?
Nie byo sensu go okamywa.
- Tylko Luke.
Jace zblad.
- Przecie Luke to Przyziemny. Masz pojcie, co Clave robi z niezarejstrowanymi
Przyziemnymi, ktrzy wchodz do Szklanego Miasta, przekraczajc jego granic bez zgody
stranikw? Wejcie do Idris to jedno, ale wejcie do Alicante? I to bez niczyjej wiedzy?!
- Nie mam powiedziaa cichutko Clary ale dobrze wiem co zaraz powiesz...
- Masz na myli to, e jeli ty i Luke natychmiast nie znajdziecie si w Nowym Jorku, to
przekonasz si jak to jest?
Milcza przez chwil gdy mierzyli si spojrzeniami. Desperacja w jego oczach
zszokowaa Clary. W kocu to on jej grozi a nie na odwrt.
- Jace wtrci si Alec gosem zabarwionym strachem. Nie zastanawiae si gdzie si
podziewaem przez cay dzie?
- Sdzc po twoim nowym paszczu powiedzia Jace bez patrzenia na swojego przyjaciela
wnioskuj, e bye na zakupach. Ale dlaczego chcesz mnie tym teraz zamcza to nie mam
pojcia.
- Nie byem na adnych zakupach rzuci wciekle Alec. Poszedem...
Drzwi otworzyy si ponownie. Do rodka wpada Isabelle i szeleszczc spdnic,
zatrzasna za sob drzwi. Spojrzaa na Clary i potrzsna gow.
- Ostrzegaam ci, e wpadnie w sza.
- Ach, synne A nie mwiam.
Clary spojrzaa na niego przeraona.
- Jak moesz z tego kpi? wyszeptaa. Dopiero co grozie Lukowi. Czowiekowi, ktry ci
ufa i darzy sympati. I to tylko dlatego, e jest Przyziemnym. Co jest z tob nie tak?
Isabelle wygldaa na wstrznit.
- To Luke te tu jest? Na lito bosk, Clary...
- Nie. Wyszed gdzie rano i nie mam pojcia dokd poszed. Ale teraz doskonale rozumiem
czemu to zrobi ledwie moga znie widok Jacea. W porzdku. Wygralicie. Nie
powinnimy byli tu przychodzi. Nigdy nie powinnam bya otwiera tego Portalu...
- Otwiera Portalu? spytaa oszoomiona Isabelle. Clary, tylko czarownik jest w stanie
zrobi co takiego a ich liczba jest do ograniczona. Jedyny Portal jaki jest w Idrisie znajduje
si w Gardzie.
- I to jest wanie to o czym chc z tob porozmawia wysycza Alec. Clary ze zdumieniem
spostrzega, e Jace wyglda o wiele gorzej ni przed chwil jakby mia zaraz zemdle. O
przesyce, ktr miaem wczoraj dostarczy do Gardu.
- Alec, stop. STOP desperacja w gosie Jacea sprawia, e zamilk. Patrzy na Jacea
przygryzajc warg. Tyle e Jace nie patrzy wcale na Aleca tylko na Clary a jego oczy byy
twarde jak szko. Masz racj odezwa si w kocu zdawionym gosem, jakby zmusza si
do mwienia. Nie powinna bya tu przychodzi. Powiedziaem ci, e to dlatego, e nie
jeste tutaj bezpieczna, ale to nieprawda. Prawda jest taka, e nie chciaem by tu trafia bo
jeste narwana, bezmylna i wszystko psujesz. Taka ju jeste. Ostrono to nie jest twoja
najlepsza cecha.
- Ja... wszystko... psuj? Clary zdobya si na saby szept.
- Och, Jace powiedziaa smutno Isabelle, jakby to on zosta skrzywdzony. Jace nie patrzy
na ni. Przewierca wzrokiem Clary.
- Gonisz na lepo bez zastanowienia podj. Dobrze, o tym wiesz. Nigdy bymy nie
wyldowali w Dumort gdyby nie ty.
- A Simon by nie y! Czy to si nie liczy? Moe dziaaam w popiechu ale...
- Moe? spyta Jace podniesionym tonem.
- Nie wszystko co robi, robi le! Po tym co si stao na odzi powiedziae, e uratowaam
wszystkim ycie!
Z twarzy Jacea odpyna caa krew.
- Zamknij si, Clary, po prostu si ZAMKNIJ rzuci z nag i niespodziwan zajadoci.
- Na odzi? oszoomiony Alec patrzy raz na jedno raz na drugie. Co to ma znaczy, Jace?
- Powiedziaem tak tylko dlatego, eby wreszcie przestaa jcze! krzykn Jace
kompletnie ignorujc Aleca, ignorujc zupenie wszystko poza Clary. Moga odczu jego
gniew, ktry uderza w ni jak fala i prawie zwali z ng. Stanowisz dla nas zagroenie!
Jeste mieszacem, zawsze nim bedziesz, i nigdy nie zostaniesz Nocnym owc. Nie masz
pojcia o naszym sposobie mylenia, nie wiesz co jest dla nas dobre potrafisz myle tylko
o sobie! Nadciga wojna a ja nie mam czasu ani ochoty chodzi za tob krok w krok i
pilnowa, eby przypadkiem nie zabia ktrego z nas!
Clary moga tylko na niego patrze. Nie potrafia znale sw, eby co powiedzie.
Jace nigdy tak do niej nie mwi. Nigdy nawet nie wyobraaa sobie, e mgby tak si do
niej odezwa. Mimo e w przeszoci kilka razy udao jej si wyprowadzi go z rwnowagi,
to nigdy nie mwi do niej tak jakby jej nienawidzi.
- Wracaj do domu, Clary powiedzia zmczonym gosem, zupenie jakby powiedzenie tego
wszystkiego zupenie go wyczerpao. Wracaj do domu.
Wszystkie jej plany rozwiay si jak mga poszukiwania Ragnora Fella, uratowania
matki, nawet odnalezienia Lukea ju nic si nie liczyo. Podesza do drzwi. Alec i Isabelle
odsunli si, eby zrobi jej przejcie. adne z nich na ni nie patrzyo. Odwrcili wzrok,
zawstydzeni i zszokowani. Clary wiedziaa, e powinna czu si upokorzona i za, ale zamiast
tego czua si martwa w rodku.
Odwrcia si od drzwi i spojrzaa za siebie. Jace na ni patrzy. wiato wpadajce
przez okno za jego plecami ukryo jego twarz w cieniu. Widziaa tylko drobinki wiata
taczce w jego jasnych wosach jak odamki tuczonego szka.
- Nie wierzyam ci kiedy pierwszy raz powiedziae mi, e Valentine jest twoim ojcem. Nie
dlatego, e nie chciaam eby to bya prawda, ale dlatego e wcale nie zachowywae si jak
on. Nigdy nie mylaam, e moesz by do niego podobny. Ale jeste. O tak, jeste.
- Zagodz mnie tu mrukn Simon.
Lea na zimnej, kamiennej pododze w swojej celi. Z tego punktu mg widzie
skrawek nieba w oknie. Od dnia kiedy zosta wampirem i myla, e ju nigdy nie zobaczy
soca, cigle przyapywa si na bezustannym myleniu o socu i niebie. O tym jak
zmieniao kolory w cigu dnia: jasny bkit o poranku, intensywny w poudnie i kobaltowy o
Isabelle posaa Alecowi zaskoczone spojrzenie. Jace nigdy nie prosi. Alec pooy
do na jej ramieniu.
- Nie przejmuj si, Jace powiedzia tak agodnie jak tylko mg. Nic jej nie bedzie.
Jace unis gow i spojrza na Aleca nic niewidzcym wzrokiem.
- Mylisz si. A skoro ju tu jeste, to rwnie dobrze moesz mi powiedzie po co
przyszede. Odniosem wraenie e miae na myli co wanego.
Alec zdj rk z ramienia siostry.
- Nie chciaem tego mwi przy Clary...
Jace skupi wreszcie wzrok na Alecu.
- Czego nie chciae mi powiedzie przy Clary?
Alec si zawaha. Rzadko widywa Jacea w takim stanie i mg sobie tylko wyobrazi
jak wpynie na niego kolejna za wiadomo. Ale nie mia wyboru. Jace musia o tym
wiedzie.
- Kiedy wczoraj zaprowadziem Simona do Gardu, Malachi powiedzia mi, e w Nowym
Jorku bdzie czeka na niego Magnus. Wic wysaem mu wiadomo. A dzisiaj rano
dostaem odpowied. Simona nie ma w Nowym Jorku. Co wicej, Magnus mwi, e odkd
Clary przesza przez Portal, nie odnotowa adnej innej aktywnoci.
- Moe Malachi jest w bdzie zasugerowaa Isabelle po tym, jak zerkna na blad twarz
Jacea. Moe kto inny spotka si z Simonem. A Magnus moe si myli co do aktywnoci
Portalu...
Alec pokrci przeczco gow.
- Rano byem w Gardzie razem z mam. Chciaem zapyta Malachiego czy to prawda, ale
gdy tylko go zobaczyem, to sam nie wiem czemu, ale schowaem si za rogiem. Nie
potrafiem stawi mu czoa. A potem podsuchaem jego rozmow ze stranikami.
Powiedzia, eby zaprowadzili wampira na gr, bo Inkwizytor znw chce z nim rozmawia.
- Jeste pewien, e chodzio o Simona? spytaa Isabelle bez przekonania w gosie. Moe...
- Mwili o tym, e Przyziemny by na tyle gupi eby uwierzy, e wyl go do Nowego
Jorku bez adnego przesuchania. Jeden z nich nie mg uwierzy, e kto mia czelno
przemyci go do Alicante. Na co Malachi odpowiedzia: A czego si spodziewalicie po
synu Valentinea?
- O Mj Boe wyszeptaa Isabelle. Jace...
Jace przyciska donie do bokw. Jego zapadnite oczy wyglday jakby ucieky w
gb czaszki. W innych okolicznociach Alec pooyby do na jego ramieniu, eby dodac
mu otuchy ale nie teraz. Co w wygldzie Jacea powstrzymao go przed tym.
- Gdybym to nie ja go przyprowadzi powiedzia z namysem Jace jakby recytowa wiersz
to moe pozwoliliby mu wrci do domu. Uwierzyliby...
- Nie przerwa mu Alec. Jace, to nie twoja wina. Uratowae mu ycie.
- Tylko po to eby Clave mogo go teraz torturowa. Te mi przysuga. Jeli Clary si o tym
dowie... pokrci gow. Pomyli, e zrobiem to celowo. e doskonale wiedziaem co go
wtedy czeka.
- Nie zrobi tego. Nie miae powodu eby zrobi co takiego.
- By moe powiedzia wolno Jace ale po tym, jak j potraktowaem...
- Nikt nawet nie pomylaby, e byby do tego zdolny wtrcia Isabelle. Nikt, kto ci
zna. Nikt kto...
Ale Jace nie czeka, a Isabelle powie czego jeszcze nikt by o nim nie pomyla.
Zamiast tego obrci si i podszed do witraowego okna, ktre wychodzio na kana. Sta
przy nim przez chwil; wiato barwio kosmyki jego wosw na zoto. A potem poruszy si
tak szybko, e Alec nie mia nawet czasu zaregowa. Zanim zorientowa si co mia zamiar
zrobi Jace i doskoczy do niego by temu zapobiec, byo ju za pno.
- Powiedziaby Jace przechyli gow na bok. Nie miaem pojcia, e ten wypadek z
oknem tak ci zdenerwuje.
- Po prostu... skoczywszy bandaowanie, Alec spojrza na trzyman w doniach rk
Jacea. Biae bandae byy poplamione krwi w miejscach, gdzie dotkny ich palce Aleca.
Dlaczego robisz sobie te wszystkie rzeczy? I nie mam tu na myli tylko incydentu z oknem,
ale i rozmow z Clary. Za co si tak karzesz? Nic nie poradzisz na to co czujesz.
- Co czuj?
- Widz, jak na ni patrzysz powiedzia Alec, spogldajc na co za jego plecami. I nie
moesz jej mie. Moe ty po prostu nie wiesz jak to jest pragn czego, czego nie mona
mie.
Jace przyjrza mu si uwanie.
- Co jest midzy tob a Magnusem Banem?
Alec odwrci gow.
- Ja nie... midzy nami nic nie ma...
- Nie jestem gupi. Po tym jak rozmawiae z Malachim, poszede prosto do niego. Nie
powiedziae ani sowa mnie, ani Isabelle ani nikomu innemu...
- Bo tylko on mg odpowiedzie na moje pytania. Midzy nami nic nie ma... powiedzia
Alec, ale widzc wyraz twarzy Jacea, doda niechtnie - ...ju nie ma. Nic nas ju nie czy.
Zadowolony?
- Mam nadziej e nie przeze mnie.
Twarz Aleca zrobia si kredowo biaa. Cofn si jakby chcia si uchyli przed
ciosem.
- Co masz na myli?
- Wiem, co mylisz e do mnie czujesz powiedzia Jace. W rzeczywistoci jest zupenie
inaczej. Lubisz mnie bo to bezpieczne. Zero ryzyka. Nigdy nawet nie prbowae stworzy
prawdziwego zwizku bo moesz mnie wykorzysta jako wymwk Jace wiedzia, e to co
mwi jest okrutne, ale nie dba o to. Ranienie ludzi, ktrych kocha, byo rwnie dobre jak
ranienie samego siebie, gdy wpada w podobny nastrj.
- Rozumiem powiedzia Alec przez zacinite zby. Najpierw Clary, potem rka, teraz ja.
Do diaba z tob, Jace.
- Nie wierzysz mi? spyta Jace. wietnie. No dalej. Pocauj mnie.
Alec wpatrywa si w niego z przeraeniem.
- Tak jak mylaem. Pomimo mojego oszaamiajcego wygldu, w rzeczywistoci nie
interesujesz si mn w ten sposb. A jeli wyywasz si za to na Magnusie, to nie przeze
mnie. To dlatego, e za bardzo boisz si powiedzie komukolwiek kogo tak naprawd
kochasz. Mio czyni z nas kamcw. Krlowa Jasnego Dworu mi to powiedziaa. Wic nie
osdzaj mnie dlatego, e kami. Ty te to robisz powiedzia Jace i wsta. A teraz chc
eby zrobi to dla mnie jeszcze raz.
Twarz Aleca staa z blu.
- Co takiego?
- Skam odpar Jace, biorc swoj kurtk. Ju po zachodzie soca. Penhallowowie zaraz
wrc z Gardu. Chc eby powiedzia wszystkim, e nie czuj si najlepiej i nie zejd na d.
Powiedz im, e potknem si i upadem. Std to rozbite okno.
Alec unis gow i spojrza mu prosto w oczy.
- W porzdku. Pod warunkiem, e powiesz mi gdzie tak naprawd idziesz.
- Do Gardu odpar Jace. Mam zamiar wydosta Simona z wizienia.
Cz dnia midzy brzaskiem a zmrokiem matka Clary zawsze nazywaa bkitn
por. Mawiaa e wiato jest wtedy niezwyke i najlepiej nadaje si do malowania. Clary
nigdy tak naprawd nie rozumiaa co Jocelyn miaa na myli, dopki nie przekonaa si o tym
na wasne oczy. Jednak bkitna pora w Nowym Jorku nie miaa nic wsplnego z bkitem;
niebo wygldao jak wyprane z koloru i szpeciy je wiata ulicznych latarni i neony. Jocelyn
musiaa mie na myli niebo w Idris. Tutejsze wiato kado si smugami czystego fioletu na
zocistym kamieniu, z ktrego byy zbudowane domy. Lampy z magicznym wiatem rzucay
okrge plamy tak jasnego wiata, e Clary spodziewaa si poczu bijc od niego fal
ciepa. aowaa e nie ma z ni matki. Jocelyn mogaby jej pokaza znajome miejsca do
ktrych miaa szczeglny sentyment.
Ale nigdy tego nie zrobia. Celowo utrzymywaa wszystko w tajemnicy a teraz moesz
ju nie mie drugiej szansy, eby je pozna. Ostry bl na wp gniew, na wp al cisny
jej serce.
- Jeste strasznie cicha powiedzia Sebastian. Przechodzili przez pokryty runami mostek
nad kanaem.
- Po prostu zastanawiam si w jakie tarapaty wpadn po powrocie do domu. eby wyj
musiaam wspi si na okno a Amatis ju pewnie zorientowaa si, e mnie nie ma.
Sebastian zmarszczy brwi.
- Dlaczego si wymkna? Nie pozwolili ci zobaczy si z wasnym bratem?
- W ogle nie powinno mnie tutaj by odpara Clary. Powinnam by w domu i
wystrzega si aenia po nocy.
- Hmm, to wszystko wyjania.
- Czyby? Clary rzucia mu zaciekawione spojrzenie z ukosa. Jego ciemne wosy przybray
odcie granatu.
- Wszyscy bledn jak tylko padnie twoje imi. Std wywnioskowaem, e midzy tob a
twoim bratem jest jaka niech.
- Niech? C, mona to tak uj.
- Nie za bardzo go lubisz, prawda?
- Czy lubi Jacea? w ostatnich tygodniach powicia mnstwo czasu na zastanawianiu si
czy kocha Jacea Waylanda i w jaki sposb, ale ani razu nie pomylaa o tym czy go lubi.
- Wybacz. W kocu to twoja rodzina, wic chyba nie masz wyboru.
- Lubi go powiedziaa Clary, zaskakujc sam siebie. Naprawd, tylko e... Och, po
prostu Jace odprowadza mnie do szau. Cigle mwi mi co mam robi a czego nie...
- To chyba nie dziaa zauway Sebastian.
- Co masz na myli?
- I tak robisz to co ci si podoba.
- No c, chyba masz racj zaskoczyo j to spostrzeenie. W kocu Sebastian by dla niej
praktycznie obcym czowiekiem. Wcieka si przez to jeszcze bardziej ni kiedy.
- Przejdzie mu powiedzia pojednawczym tonem Sebastian.
Clary spojrzaa na niego z zaciekawieniem.
- A ty go lubisz?
- Tak, ale nie sdz e to dziaa take w drug stron doda ze smutkiem. Odnosz
wraenie, e wszystko co mwi strasznie go wkurza.
Skrcili w stron wyoonego kocimi bami placu, otoczonego dokoa przez wysokie,
wskie budynki. Na rodku ustawiono rzeb anioa z brzu tego Anioa, ktry stworzy ze
swojej krwi ras Nocnych owcw. Z pnocnego kraca placu wyrasta ogromny masyw z
biaego kamienia. Kaskada marmurowych schodkw prowadzia pod wzmocnione filarami
arkady, za ktrymi znajdoway si wielkie, podwjne drzwi. W zachodzcym socu cao
robia powalajce wraenie. Budynek by dziwnie znajomy. Clary zastanawiaa si, czy
widziaa ju kiedy to miejsce na obrazie. Moe Jocelyn namalowaa co podobnego?
- To Plac Anioa wyjani Sebastian a to jest Wielka Sala Anioa. To tutaj po raz pierwszy
podpisano Porozumienia odkd Przyziemni nie maj wstpu do Gardu. Teraz nosi nazw Sali
wesza do kuchni, gdzie buzowa ogie i wypenia j ciepym, zotym wiatem. Przy stole
siedziaa Amatis. Ramiona owina niebieskim szalem, ktry sprawia, e jej wosy wyglday
na bardziej siwe ni w rzeczywistoci.
- Hej Clary stana w drzwiach. Nie wiedziaa czy Amatis bya na ni wcieka cz nie.
- Przypuszczam, e nie musz nawet pyta gdzie wczoraj bya powiedziaa Amatis, nie
podnoszc wzroku. Spotkaa si z Jonathanem, prawda? Mona si byo tego spodziewa.
Pewnie gdybym miaa wasne dzieci, wiedziaabym kiedy mnie okamuj. A ju miaam
nadziej, e przynajmniej tym razem nie rozczarujesz mojego brata.
- Ja miaaabym rozczarowa Lukea?
- Wiesz co si stao gdy zosta pogryziony? Amatis spojrzaa jej prosto w oczy. Kiedy
mj brat zosta pogryziony przez wilkoaka, przyszed tu i opowiedzia mi o tym co zaszo i o
tym jak bardzo si ba, e by moe zarazi si t likantropiczn chorob. A ja...
powiedziaam mu...
- Amatis, nie musisz tego mwi jeli nie chcesz...
- Kazaam mu si wynosi i nie wraca, dopki nie upewni si, e niczego nie zapa.
Odciam si od niego, nie mogam nic na to poradzi powiedziaa trzscym si gosem.
Luke wiedzia, e napawa mnie wstrtem. Obrzydzenie miaam wypisane na twarzy.
Powiedzia, e jeli okae si e rzeczywicie si zarazi i stanie si potworem, Valentine
zada by popeni samobjstwo, a ja odparam e... e moe tak bdzie najlepiej.
Clary nie moga powstrzyma westchnicia. Amatis rozejrzaa si szybko dookoa.
Obrzydzenie do samej siebie byo wypisane na jej twarzy.
- W gruncie rzeczy Luke jest dobrym czowiekiem, niezalenie od tego do czego zmusza go
Valentine. Czasami miaam wraenie, e on i Jocelyn to jedyni dobrzy ludzie jakich znaam i
po prostu nie mogam znie myli, e od teraz zmieni si w jakiego potwora...
- On taki nie jest. Nie jest potworem.
- Nie wiedziaam o tym. Po Przemianie, po tym jak std uciek, Jocelyn staraa si mnie
przekona, e w rodku cigle by t sam osob, moim bratem. Gdyby nie ona, nie
zgodziabym si znw z nim spotka. Pozwoliam mu tu zosta a do Powstania. Ukrywaam
go w piwnicy. Ale po tym jak odwrciam si do niego plecami, ju mi nie ufa. Myl, e
nadal mi nie ufa.
- Zaufa ci na tyle, eby przyprowadzi mnie tu gdy byam chora powiedziaa Clary.
Zaufa ci na tyle, e zostawi mnie tutaj...
- Nie mia innego wyjcia. No i popatrz jak si tob zajam. Nie potrafiam ci upilnowa
nawet przez jeden dzie.
Clary drgna. To byo gorsze ni gdyby Amatis na ni krzyczaa.
- To nie twoja wina. Okamaam ci i wymknam si z domu. Nie moga nic na to poradzi.
- Och, Clary. Nie rozumiesz? Zawsze mona co zrobi. Po prostu ludzie tacy jak ja
wmawiaj sobie, e jest inaczej. Wmwiam sobie, e nie mogam nic zrobi w sprawie
Lukea, e nie mogam zapobiec temu, e Stephen mnie opuci. Odmwiam nawet
uczszczania na zebrania Clave bo wmwiam sobie, e i tak nie zmieni ich decyzji, mimo
e z caego serca si im sprzeciwiaam. A kiedy w kocu zdecydowaam si dziaa, to nawet
tego nie potrafiam zrobi dobrze jej oczy byszczay w wietle ognia, twarde i jasne. Id
spa, Clary powiedziaa. Od tej chwili moesz wychodzi i wraca kiedy tylko zechcesz.
Nie bd ci zatrzymywa. W kocu, tak jak sama przed chwil powiedziaa, nic nie mog
zrobi.
- Amatis...
- Przesta Amatis potrzsna gow. Po prostu id ju spa. Prosz w jej gosie
brzmiaa ostateczno. Odwrcia si jakby Clary ju wysza z kuchni i wbia wzrok w cian.
- Posuchaj, wampirze zacz Jace. Ochraniaj w ten sposb Lightwoodw. Ale nie mnie.
Simon unis gow.
- Dlaczego nie?
- Poniewa... powiedzia Jace, a Simon przez chwil mia wraenie, e to on siedzi zamiast
niego w celi nie zasuguj na to.
Clary obudzi dwik podobny do uderzajcego o dach gradu. Usiada gwatownie na
ku toczc dookoa nieprzytomnym wzrokiem. Dwik podobny do guchego grzechotania
powtrzy si znowu. Dobiega od strony okna. Niechtnie odrzucajc na bok koc, zwloka si
z ka i posza to sprawdzi. Podmuch zimnego powietrza przeszy j jak n gdy tylko
otworzya okno. Zadraa i wychylia si na zewntrz.
Kto sta na dole w ogrodzie. Serce podskoczyo jej do gry. Przez moment jedyne co
widziaa to smuka chopica posta i zmierzwione wosy. A potem chopak unis gow i
zobaczya, e jego wosy s ciemne a nie jasne, i zdaa sobie spraw z tego, e ju drugi raz
miaa nadziej spotka Jacea a zamiast tego dostaa Sebastiana.
W rku trzyma gar kamykw. Umiechn si gdy wystawia gow i wskaza
palcem na siebie a potem na krat pod oknem. Wejd po niej na gr.
Potrzsna gow i pokazaa rk front domu. Spotkajmy si przy wejciu. Zamkna
okno i zbiega szybko na d. By pny ranek przez okna sczyy si zociste promienie
soca. wiata byy pogaszone a dom ton w ciszy. Pewnie Amatis jeszcze pi.
Clary podesza do drzwi, odryglowaa je i otworzya. Sebastian sta na schodach. Clary
znw ogarno to dziwne uczucie, e ju si kiedy poznali, tylko teraz byo sabsze ni na
pocztku. Posaa mu saby umiech.
- Rzucae kamieniami w moje okno. Mylaam, e ludzie robi tak tylko w filmach.
Odwzajemni umiech.
- Fajna piama. Obudziem ci?
- Tak jakby.
- Przepraszam powiedzia, chocia wcale nie wyglda na skruszonego. Ale to nie moe
czeka. Lepiej id na gr i si ubierz. Spdzimy ten dzie razem.
- Wow, jeste bardzo pewny siebie odpara, chocia z takim wygldem Sebastian nie mia
innego wyjcia jak by pewnym siebie. Potrzsna gow.
- Przykro mi, ale nie mog. Nie mog wyj z domu. Nie dzisiaj.
Midzy brwiami Sebastiana pojwia si pionowa zmarszczka.
- Jeszcze wczoraj moga.
- Tak, wiem, ale to byo zanim...
Zanim Amatis nie sprowadzia mnie na ziemi.
- ... po prostu nie mog. I prosz ci, nie kmy si z tego powodu, okej?
- Okej zgodzi si. Nie bd si z tob sprzecza. Ale przynajmniej pozwl mi powiedzie
dlaczego tu przyszedem. Potem obiecuj, e jeli nadal bdziesz chciaa ebym sobie
poszed, to pjd.
- W porzdku. O co chodzi?
Podnis gow, a Clary nie moga wyj ze zdumienia, jak jego ciemne oczy mog
lni takim zocistym blaskiem.
- Wiem, gdzie moesz znale Ragnora Fella.
Nieca minut zajo jej wbiegnicie na gr, ubranie si, nabazgranie popiesznej
notki do Amatis i ponowne doczenie do Sebastiana, ktry czeka na ni nad brzegiem
Sebastian. W jednej rce trzyma lejce. Za nim kroczy stpa ogromny, szarobiay ko z
gwiazdk na czole.
- Ko? Masz konia? Clary gapia si na niego ze zdumieniem. Kto w dzisiejszych czasach
ma konia?
Sebastian pogaska z czuoci bok zwierzcia.
- Mnstwo Nocnych owcw trzyma konie w stajniach w Alicante. Jak zdya chyba
zuway, w Idris nie ma samochodw. Nie dziaaj zbyt dobrze w pobliu straniczych wie
poklepa jasn skr koskiego sioda ozdobion herbem, ktry przedstawia wodnego wa
powstajcego z jeziora. Poniej, wypisane delikatym charakterem pisma, widniao nazwisko
Verlac.
- Wsiadaj.
Clary cofna si o krok.
- Nigdy wczeniej nie jedziam konno.
- Ja bd prowadzi Wdrowca zapewni j Sebastian. Ty usidziesz przede mn.
Ko zara agodnie. Clary z przeraeniem zauwaya, e mia wielkie zby.
Wyobrazia sobie, jak te zby wgryzaj si w jej nog, i pomylaa o tych wszystkich
dziewczynach ze szkoy, ktre chciay mie wasne kucyki. Zastanawiaa si czy przypadkiem
nie byy szalone.
Bd dzielna, powiedziaa sobie w duchu. Twoja matka na pewno by tak zrobia.
Zrobia gboki wdech.
- W porzdku. Jedmy.
Jej postanowienie bycia dzieln trwao dokadnie tak dugo ile Sebastianowi zajo
wskoczenie na konia i wsadzenie stp w strzemiona, zanim nie pomg jej przedtem wspi
si na siodo. W chwil pniej Wdrowiec ruszy z kopyta, podskakujc na wirowanej
drodze z tak si, e a caa si trzsa. Clary uczepia si kurczowo skraju sioda. Jej
paznokcie wbiy si w skr zostawiajc na niej lady.
Droga ktr jechali zwaa si w miar jak wyjedali z miasta. Teraz po obu jej
stronach rosy drzewa o grubych pniach zasaniajc widok. Sebastian cign wodze na co
ko zareagowa spowolnieniem swojego szalonego galopu. Gwatowny trzepot serca Clary
uspokaja si wraz z nim. Gdy wreszcie opuci j strach, niejasno zdaa sobie spraw z
bliskoci Sebastiana. Trzyma wodze po jej bokach a jego ramiona tworzyy co na ksztat
klatki chronicej jej przed upadkiem. Nagle z ca ostroci poczua t blisko. Nie tylko si
ramion ktre j obejmoway, ale rwnie fakt, e opieraa si plecami o jego klatk piersiow
i z jakiego powodu wyczuwaa zapach czarnego pieprzu. Ale nie w zym tego sowa
znaczeniu by ostry i przyjemny, cakiem rny od woni myda i soca ktrymi pachnia
Jace. Nie eby soce miao zapach, ale gdyby go miao...
Zgrzytna zbami. Bya tu z Sebastianem, jechaa wanie na spotkanie z potnym
czarownikiem, a potrafia myle tylko o tym jak pachnia Jace. Zmusia si eby si
rozejrze. Zielona ciana drzew przerzedzia si na tyle, e moga dostrzec zarys okolicy.
Bya pikna w swojej surowoci: przed nimi cieli si dywan zieleni poprzecinany tu i
wdzie bliznami kamiennych szarych drg lub graniami czarnych ska wyrastajcymi z trawy.
Skupiska delikatnych, biaych kwiatw, tych samych ktre widziaa na cmentarzu z Lukiem,
porastay wzgrza jak rozrzucone przypadkowo zaspy niegu.
- Jakim cudem dowiedziae si gdzie jest Ragnor? zapytaa, gdy Sebastian umiejtnie
wymin gbok kolein.
- Dziki ciotce Elodie. Posiada cakiem spor sie informatorw. Wie o wszystkim co dzieje
si w Idris, mimo e sama nigdy tu nie przyjeda. Niecierpi opuszcza Instytutu.
- A co z tob? Czsto tu przyjedasz?
- Niespecjalnie. Gdy byem tu ostatnim razem miaem pi lat. Od tamtego momentu nie
widziaem te ciotki i wujka, wic ciesz si e jestem tu teraz. Dziki temu mog nadrobi
stracony czas. Poza tym tskni za Idris gdy jestem gdzie indziej. Nie ma drugiego takiego
miejsca na ziemi. Te to poczujesz i bdziesz tskni gdy ci tu nie bdzie.
- Jace te tskni powiedziaa. Ale mylaam, e to dlatego, e mieszka tu przez tyle lat.
To tu si wychowa.
- W rezydencji Waylandw odpar Sebastian. To wcale nie tak daleko od miejsca, w ktre
jedziemy.
- Mam wraenie jakby wiedzia dosownie wszystko.
- Ale nie wiem wszystkiego powiedzia ze miechem, ktrego wibracje poczua na swoich
plecach. Idris potrafi oczarowa kadego, nawet kogo takiego jak Jace, kto ma swoje
powody by nienawidzi tego miejsca.
- Czemu tak mwisz?
- No c, w kocu wychowywa go Valentine, prawda? To musiao by okropne.
- Nie mam pojcia powiedziaa z wahaniem w gosie. Prawda jest taka, e ma w zwizku
z tym mieszane uczucia. Myl, e Valentine by w pewnym sensie okropny jako ojciec, ale z
drugiej strony te rzadkie momenty dobroci i mioci ktre mu okazywa, byy jedynymi
przejawami dobroci i mioci jakie Jace kiedykolwiek zna gdy to powiedziaa ogarn j
smutek. Myl, e Jace przez do dugi czas darzy go uczuciem.
- Nie wierz eby Valentine okazywa Jaceowi mio i dobro. To potwr.
- Tak, ale Jace jest jego synem. A wtedy by zaledwie maym chopcem. Wydaje mi si, e
Valentine kocha go na swj sposb...
- Nie gos Sebastiana by nieprzyjemnie ostry. Obawiam si, e to niemoliwe.
Clary zamrugaa ze zdziwienia i prawie odwrcia si eby na niego spojrze, ale
potem przemylaa jego sowa. Wszyscy Nocni owcy mieli wira na punkcie Valentinea
pomylaa o Inkwizytorce i zadraa od rodka i nie moga ich za to wini.
- Pewnie masz racj.
- Jestemy na miejscu przerwa jej szorstko tak szorstko, e przez chwil zastanawiaa si
czy nie obrazia go w jaki sposb a potem zeskoczy z koskiego grzbietu. Jednak gdy na
ni spojrza, na jego twarzy goci umiech.
- Nieze tempo powiedzia, przywizujc lejce do gazi pobliskiego drzewa. Dotarlimy
tu szybciej ni si spodziewaem.
Gestem rki zachci ja by zsiada. Wahajc si przez chwil, Clary zelizgna si z
sioda prosto w jego ramiona. Przylgna do niego gdy tylko j zapa. Po dugiej jedzie nogi
miaa jak z waty.
- Przepraszam powiedziaa z zakopotaniem. Nie chciaam tak na ciebie wpa.
- Akurat za to bym nie przeprasza.
Poczua na szyi jego ciepy oddech i zadraa. Przytrzyma j duej ni byo potrzeba
po czym niechtnie wypuci z obj. To wszystko wcale nie pomagao jej odzyska
rwnowagi.
- Dziki mrukna, doskonale zdajc sobie spraw z tego, e si rumieni i caym sercem
pragna, by jej jasna skra nie robia si tak atwo czerwona.
- Wic... to tutaj?
Rozejrzaa si dookoa. Stali w niewielkiej dolinie pomidzy niskimi wzgrzami.
Wok polany rosy skate drzewa. Ich powykrcane gazie przypominay rzeby na tle
jasnego nieba. Ale i tak...
- Przecie tu nic nie ma powiedziaa marszczc brwi.
- Clary. Skup si.
- Chodzi o czar? Ale ja zazwyczaj nie musz...
- Ragnor zrobi to wiedzc e umiera. W ten sposb kady czarownik ktry by tu wszed
dowie si co si stao obrci si a blask bijcy z poncych liter rozwietli zotem jego
kocie oczy. Zosta zaatakowany przez sugw Valentinea. Zarzdali od niego Biaej Ksigi.
Oprcz Szarej Ksigi, ta jest jedn z najsawniejszych ksig traktujcych o nadprzyrodzonych
mocach jakie kiedykolwiek zostay napisane. Ta ksiga zawiera zarwno formu eliksiru jaki
wypia Jocelyn jak i jego antidotum.
Clary opada szczka.
- I ona tutaj bya?
- Nie. Naleaa do twojej matki. Ragnor jedynie poradzi jej gdzie j ukry przed Valentinem.
- W takim razie jest...
- W rodzinnej rezydencji Waylandw. Ich dom sta blisko tego w ktrym mieszkali Jocelyn i
Valentine. Waylandowie byli ich najbliszymi ssiadami. Ragnor zasugerowa, e mogaby w
nim ukry ksig w takim miejscu, do ktrego Valentine nigdy by nie zajrza. W tym
wypadku do biblioteki.
- Przecie Valentine mieszka w tej rezydencji przez wiele lat zaprotestowaa Clary. Do
tej pory ju by j znalaz.
- Jocelyn ukrya j we wntrzu innej ksiki. Takiej, ktrej on by nawet nie dotkn na
twarzy Magnusa wykwit krzywy umieszek. Proste przepisy dla gospody domowych.
Twojej matce nie mona odmwi poczucia humoru.
- Bye tam? Szukae ksigi?
Magnus potrzsn gow.
- Clary, na rezydencj rzucono czary, ktre uniemoliwiaj przedostanie si do rodka. Nie
tylko Clave nie ma tam wstpu. Nikt nie moe tam wej, a ju zwaszcza Przyziemni. Moe
gdybym mia wystarczajco duo czasu to mgbym je zama, ale...
- To znaczy, e nikt tam nie moe wej? rozpacz cisna jej serce. To nie jest moliwe?
- Nie powiedziaem, e nikt odpar Magnus. Jest kto kto z pewnoci daby rad tam
wej.
- Masz na myli Valentinea?
- Mam na myli jego syna.
Clary potrzsna gow.
- Jace mi nie pomoe. On nie chce ebym tu bya. Wtpi czy w ogle bdzie chcia ze mn
rozmawia.
Magnus przyglda si jej w zamyleniu.
- Wydaje mi si, e nie ma na wiecie rzeczy ktrej Jace by dla ciebie nie zrobi.
Clary otworzya usta i znw je zamkna. Po gowie tuka jej si myl, e Magnus
jakim cudem zawsze wiedzia co Alec czu do Jacea a Simon do niej. Uczucia wzgldem
Jacea miaa mie wypisane na twarzy nawet teraz a Magnus doskonale si w nich orientowa.
Odwrcia wzrok.
- Powiedzmy, e uda mi si nakoni Jacea eby poszed do rezydencji razem ze mn i
zdoby ksig powiedziaa. A co potem? Nie mam pojcia jak rzuci zaklcie ani jak
zrobi antidotum...
- Mylaa e udzielam ci tych wszystkich rad za darmo? prychn Magnus. Jak tylko
zdobdziesz Bia Ksig chc, eby mi j przyniosa.
- Ksig? Mam j przynie dla ciebie?
- To jedna z najpotniejszych ksig z zaklciami na wiecie. Oczywicie, e jej chc. Poza
tym, jest prawowit wasnoci dzieci Lilith a nie Razjela. To ksiga czarodziejska i powinna
trafi w rce czarodzieja.
- Ale to ja jej potrzebuj, eby wyleczy swoj mam...
- Ty potrzebujesz tylko jednej strony, ktr moesz zatrzyma. Reszta jest moja. W zamian
za to zrobi dla Jocelyn antidotum. Nie moesz mi chyba zarzuci, e to nieuczciwa umowa
wycign rk. To co, robimy deal?
Po chwili wahania Clary ucisna jego do.
- Mam nadziej, e nie bd tego aowa.
- Ja rwnie powiedzia, odwracajc si z umiechem w stron drzwi. Ogniste litery na
cianie zaczy blakn. al to takie bezsensowne uczucie, nie uwaasz?
Na zewntrz soce wiecio jasno co stanowio mi odmian po ciemnociach jakie
panoway w domu. W oddali rozcigay si gry, Wdrowiec z zadowoleniem szczypa traw,
a nieruchome ciao Sebastiana leao na ziemi z rozoonymi rkami. Obrcia si w stron
Magnusa.
- Mogby go ju odczarowa?
Magnus wyglada na rozbawionego.
- Zaskoczya mnie poranna wiadomo od Sebastiana. Tumaczy si, e wywiadcza ci
przysug, nic wicej. Jak na niego wpada?
- Jest kuzynem ktrego z przyjaci Lightwoodw. Jest naprawd miy, przysigam.
- Miy? On jest niesamowity! Magnus spojrza z rozmarzeniem w jego kierunku.
Powinna go tu zostawi. Mogbym wiesza na nim kapelusze i inne rzeczy.
- Nie. Nie dostaniesz go.
- Dlaczego nie? Lubisz go? jego oczy pony. On wydaje si lubi ciebie. Prbowa
zapa ci za rk tak jak wiewirka prbuje dosign orzeszek.
- Moe raz dla odmiany porozmawiamy o twoim yciu miosnym, co? odparowaa Clary.
Co z tob i Alekiem?
- Alec nie dopuszcza do siebie myli, e co nas moe czy, wic jak te daem sobie z nim
spokj. Poprzedniego dnia wysa mi wiadomo z prob o pomoc. Wiesz jak j
zaadresowa? Do czarnoksinika Banea, tak jakbym by dla niego kompletnie obcym
czowiekiem. Myl e on cigle durzy si w Jasie, chocia akurat ten zwizek nie ma
adnych szans. Ale ty chyba nie masz pojcia o czym mwi...
- Och, zamknij si wreszcie Clary spojrzaa na niego z niesmakiem. Suchaj, jeli zaraz
nie odczarujesz Sebastiana, to nigdy si std nie ruszymy a ty nie dostaniesz Biaej Ksigi.
- W porzdku, w porzdku. Mog mie do ciebie ma prob? Nie mw mu nic z tego co ci
powiedziaem, niewane czy to przyjaciel Lightwoodw czy nie strzeli pogodnie palcami.
Twarz Sebastiana oya jak tama przewinita w danym momencie akcji.
- ...nam pomc powiedzia. To nie jest jaki drobny problem. To sprawa ycia i mierci.
- Wy Nefilim mylicie e wszystkie problemy to sprawa ycia i mierci odpar Magnus.
A teraz idcie. Zaczynacie mnie nudzi.
- Ale...
- Jazda std powiedzia Magnus gronym tonem. Niebieskie iskry strzelay z jego dugich
palcw a w powietrzu rozszed si nagle zapach spalenizny. Kocie oczy Magnusa pony.
Mimo e wiedziaa e to tylko poza, Clary bezwiednie cofna si do tyu.
- Powinnimy ju i.
Oczy Sebastiana zwziy si.
- Ale Clary...
- Idziemy powtrzya z naciskiem i zapaa go za rami, na wp cignc w stron
Wedrowca. Mamroczc co pod nosem, poszed za ni niechtnie. Clary westchna z ulg
zerkajc przez rami. Magnus sta w drzwiach z rkami skrzyowanymi na piersi.
Umiechn si, pochwytujc jej spojrzenie, i puci oczko.
- Przepraszam.
Sebastian jedn rk pooy na ramieniu Clary a drug w jej talii i pomaga jej wsi
na na grzbiet Wdrowca. Zwalczya cichy gosik ktry mwi jej e nie powinna wsiada na
tego konia w ogle na adnego konia i pozwolia si podcign. Przerzucia nog przez
siodo wmawiajc sobie, e balansuje na wielkiej sofie a nie na ywym stworzeniu, ktre w
kadej chwili mogo si odwrci i ugry j w nog.
- Za co? spytaa, gdy wskoczy na miejsce za ni. atwo, z jak to zrobi, bya niemal
denerwujca wygldao to prawie tak jakby taczy ale w jaki sposb przynosia jej ulg.
Doskonale wiedzia co robi pomylaa, gdy sign po wodze. Dobrze e przynajmniej jedno
z nich to wiedziao.
- Za Ragnora Fella. Nie spodziewaem si, e nie bdzie chcia nam pomc. Chocia z
drugiej strony czarownicy s bardzo kapryni. Spotkaa ju kiedy jednego, prawda?
- Spotkaam Magnusa Banea byskawicznie obejrzaa si za siebie eby zobaczy
oddalajcy si domek. Dym z komina przybra ksztat maych taczcych figurek. Taczce
Magnusitka? Nie bya pewna. To Wysoki Czarownik Brooklynu.
- Jest podobny do Fella?
- O tak, szokujco podobny. Ale nic si nie stao. Zdawaam sobie z tego spraw, e moe
nam odmwi.
- Tyle e ja obiecaem ci pomc Sebastian wyglda na szczerze zmartwionego. No c,
przynajmniej mog pokaza ci co innego, przez co ten dzie nie bedzie kompletn strat
czasu.
- Co takiego? odwrcia si eby na niego spojrze. Soce wisiao wysoko na niebie za
jego plecami zapalajc zote byski w jego ciemnych wosach.
Umiechn si.
- Zobaczysz.
W miar jak oddalali si od Alicante, ciany zielonego listowia przerzedziy si
ukazujc niesamowicie pikne widoki: zamarznite bkitne jeziora, zielone doliny, szare
grskie pasma, srebrne wstgi rzek i staww okolone kwiatami. Clary zastanwiaa si jakby to
byo mieszka tu. Nic nie moga poradzi na to, e bez wysokich, otaczajcych j ze
wszystkich stron wieowcw, czua si zdenerwowana i bezbronna.
Nie eby nie byo tu adnych budynkw. Co jaki czas pomidzy drzewami miga
dach wielkiego kamiennego domu. Sebastian wyjani jej, e to rezydencje bogatych rodzin
Nocnych owcw. Przypominay Clary stare wille nad brzegiem rzeki Hudson w pnocnej
czci Manhattanu, gdzie lata temu bogaci Nowojorzycy spdzali wakacje.
Droga zmienia si ze wiru w piasek. Clary zostaa wyrwana ze swoich marze gdy
wspili si na wzgrze a Sebastian cign wodze i zatrzyma konia.
- To tutaj.
Clary nie moga przesta si gapi. To byo bezadn stert zwglonych, pokrytych
sadz kamieni, wygldajce na co co musiao by kiedy domem. W niebo wbija si wysoki
komin a na rodku sta fragment ciany z oknami pozbawionymi szyb. Fundamenty porastay
chwasty, odcinajc si zieleni na tle czarnego kamienia.
- Nie rozumiem powiedziaa. Dlaczego tu przyjechalimy?
- Nie wiesz? spyta Sebastian. To miejsce, w ktrym mieszkali twoi rodzice. Gdzie
urodzi si twj brat. To rezydencja Fairchildw.
Clary usyszaa w gosie gos Hodgea, nie pierwszy raz zreszt. Valentine podoy
ogie i spon razem ze swoj rodzin; ze swoj on, i ich synem. Spali wszystko na popi.
Od tamtego czasu nikt tu nic nie zmienia. Mwi si, e to miejsce jest przeklte.
dotyk mia w sobie agodno, pomimo zgrubie i blizn jakie pokryway jego donie. Jace
mia takie same lady od walki. Prawdopodobnie wszyscy Nocni owcy je mieli...
Staraa si zablokowac myli o Jasie, ale byo ju za pno. Widziaa go nawet z
zamknitymi oczami ostre krzywizny twarzy ktrej nigdy nie potrafia wiernie odtworzy
na papierze chocia miaa wypalony w umyle jego obraz. Widziaa delikatne koci jego
doni, pokryt cienkimi bliznami skr jego ramion...
Palca tsknota ktr odczuwaa jeszcze sekund temu, znikna rwnie szybko jak si
pojawia. Clary zdrtwiaa. Gdy Sebastian przycisn swoje usta do jej warg a jego rka obja
j za kark, sparaliowao j lodowate uczucie, e co tu nie jest w porzdku. Co tu byo
potwornie nie tak, co znacznie wicej ni jej beznadziejna tsknota za kim, kogo nie moga
mie. To byo co innego: gwatowny, napeniajcy przeraeniem wstrzs, jak gdyby sza
pewnie do przodu i nagle wpada w czarn przepa.
Zapaa oddech i szarpna si do tyu z tak si, e omal nie upada. Gdyby Sebastian
jej nie podtrzyma, runa by na ziemi jak duga.
- Clary... mia rozbiegane oczy i zaczerwienione policzki. Clary, co si stao?
- Nic jej gos zabrzmia prawie jak pisk. Nic... ja po prostu... nie powinnam... Nie jestem
jeszcze na to gotowa...
- Zrobilimy to za szybko? Moemy zwolni... wycign rk w jej stron i tym razem
Clary nie moga si powstrzyma eby si nie wzdrygn. Sebastian wyglda na dotknitego.
Nie skrzywdz ci.
- Wiem.
- Czy co si stao? odgarn jej wosy do tyu, a Clary ledwo powstrzymaa si od tego
eby znw nie uciec. Czy Jace...
- Jace? czy on wiedzia, e przez cay czas mylaa o Jasie i teraz j o to pyta? Jace to
mj brat. Dlaczego akurat teraz o nim mwisz?
- Po prostu pomylaem sobie, e... potrzsn gow, a na jego twarzy odmalowa si bl i
zakopotanie - ...e moe kto inny ci zrani.
Jego do cigle spoczywaa na jej policzku. Zdja j delikatnie lecz stanowczo i
opucia na d.
- Nie. Nic z tych rzeczy. Ja po prostu... zawahaa si. Postpilimy le.
- le? bl na jego twarzy zastpio niedowierzanie. Clary, dobrze wiesz, e co nas ku
sobie cignie. Od chwili gdy ci zobaczyem...
- Sebastian, przesta...
- Czuem si tak jakbym wanie spotka kogo kogo szukaem przez cae ycie. Ty te to
poczua. Nie mw mi e tak nie byo.
Ale tak wanie byo. Czua si tak jakby mijaa zakrt w cakiem obcym miecie i
nagle zobaczya swj wasny dom. Zaskakujce i nie do koca przyjemne uczucie w stylu
Jak to si tutaj znalazo?
- Nie poczuam przyznaa.
Gniew ktry pojawi si w jego oczach nagy, grony i niekontrolowany
cakowicie j zaskoczy. Sebastian zacisn bolenie donie na jej nadgarstkach.
- To nieprawda.
Clary prbowaa go odepchn.
- Sebastian...
- To nieprawda czer jego tczwek zdawaa si stapia ze renicami. Jego twarz
przypominaa kamienn bia mask.
- Sebastian powiedziaa na tyle spokojnie na ile si dao. To boli.
Puci j i odsun si. Jego pier unosi si gwatownie i opadaa.
- Wybacz powiedzia. Wybacz, mylaem e...
To le mylae, chciaa powiedzie, ale ugryza si w jzyk. Nie chciaa odglda jego
twarzy w takim momencie.
- Powinnimy ju wraca powiedziaa zamiast tego. Niedugo zacznie si ciemnia.
Pokiwa sztywno gow, zszokowany swoim wybuchem tak samo jak ona. Odwrci
si i podszed do Wdrowca, ktry szczypa traw w cieniu drzewa. Clary wahaa si przez
moment a potem ruszya za nim chyba ju nic nie moga zrobi. Zerkna ukradkiem na
swoje nadgarstki na skrze odznaczyy si czerwone lady w miejscach gdzie chwyci j
Sebastian, i co dziwniejsze jej palce byy pokryte smugami czerni jak gdyby poplamia je
tuszem.
Sebastian w milczeniu pomg jej wsi na grzbiet Wdrowca.
- Przepraszam za to, e wspomniaem o Jasie powiedzia w kocu, gdy siedziaa ju w
siodle. On nigdy by ci nie skrzywdzi. Wiem e to z twojego powodu poszed do Gardu,
eby zobaczy si z tym uwizionym wampirem, ale...
wiat nagle stan w miejscu. Clary syszaa w uszach swj wasny wiszczcy
oddech, widziaa swoje donie zastygnite w bezruchu na krawdzi sioda.
- Wampirzy wizie? wyszeptaa.
Sebastian spojrza na ni z zaskoczeniem.
- Tak powiedzia. Simon, ten wampir ktrego przyprowadzili ze sob z Nowego Jorku.
Mylaem... To znaczy, byem pewien, e o tym wiesz. Jace ci nie powiedzia?
8. Jeden z yjcych
Simona obudzio wiato odbijajce si od jakiego przedmiotu, ktry kto wsun
pomidzy kraty w jego oknie. Zerwa si na rwne nogi z ciaem obolaym z godu i zobaczy
metalow butelk wielkoci termosu. Do szyjki przywizano zwinity wistek papieru. Simon
zerwa go i rozwin.
Simon: to jest wiea woowa krew, prosto od rzenika. Mam nadziej, e si nada.
Jace powiedzia mi o wszystkim i uwaam, e jeste bardzo odwany. Trzymaj si a my ju co
wymylimy eby ci std wycign.
XOXOXOXOXOXOX
Isabelle
Simon umiechn si widzc nagryzmolone iksy i kka, ktre biegy przez ca
dugo strony. Mio byo wiedzie, e jej sympatia wobec niego nie ucierpiaa na niczym w
obecnych okolicznociach. Odkrci korek butelki i przekn kilka ykw krwi zanim ostry
kujcy bl midzy opatkami nie zmusi go do odwrcenia si.
Raphael sta spokojnie na rodku celi z rkami zoonymi za plecami. Mia na sobie
sztywno wyprasowan bia koszul i ciemn kurtk. Na jego szyi poyskiwa zoty acuch.
Simon prawie zadawi sie krwi. Przekn j szybko, cigle si na niego gapic.
- Nie moesz... Ciebie tu nie ma...
Raphael umiechn si w taki sposb, e jego ky wystaway mimo e wcale tak nie
byo.
- Nie panikuj, Daylighterze.
- Ja wcale nie panikuj to nie bya do koca prawda. Simon czu si jakby pokn co
ostrego. Nie widzia Raphaela od tamtej nocy, kiedy zakrwawiony i posiniaczony wygrzeba
si ze swojego popiesznie wykopanego grobu w Queens. Cigle pamita jak rzuca mu
paczki wypenione zwierzc krwi i sposb w jaki otwiera je swoimi zbami, jak gdyby sam
by zwierzciem. Soce jeszcze nie zaszo. Jakim cudem si tu dostae?
- Nie dostaem si gos Raphaela by mikki jak jedwab. To Projekcja. Spjrz machn
rk, wkadajc j w kamienn cian. Jestem jak dym. Nie skrzywdz ci. Oczywicie ty
te nie moesz tego zrobi.
- Nie miaem takiego zamiaru Simon odoy butelk na swoj prycz. Chc tylko
wiedzie co ty tu w ogle robisz.
- Opucie Nowy Jork w wielkim popiechu, Daylighterze. Chyba zdajesz sobie spraw z
tego, e powiniene poinformowa przywdc ze swojego terenu e wyjedasz z miasta?
- Przywdc? Masz na myli siebie? Mylaem, e to kto inny...
- Camille jeszcze do nas nie wrcia wyjani Raphael bez cienia emocji w gosie.
Zastpuj j. Wiedziaby to wszystko, gdyby zada sobie troch trudu i zapozna z prawami
swojego gatunku.
- Mj wyjazd nie zosta zaplanowany z gry. I bez obrazy, ale nie uwaam ci za kogo z
mojego gatunku.
- Dios Raphael zmruy powieki jak gdyby ukrywa swoje rozbawienie. Ale ty jeste
uparty.
- Jak moesz to w ogle mwi?
- To chyba oczywiste, prawda?
- Mam na myli... Simona poczu ucisk w gardle. To sowo. Ty moesz je powiedzie a ja
nie.
Bg.
W oczach Raphaela pojawi si krtki bysk. Rzeczywicie by rozbawiony.
- Wiek wyjani. I lata praktyki. Oraz wiara, a raczej jej brak w sumie to chyba to samo.
Z czasem si tego nauczysz, todziobie.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Przecie tym wanie jeste. Jeste Dzieckiem Nocy. Czy to nie dlatego Valentine ci
pojma i spuci z ciebie krew?
- Jeste niele poinformowany powiedzia Simon. Moe ty mi to powiesz.
Oczy Raphaela zwziy si.
- Syszaem te plotki, e napie si krwi Nocnego owcy i to std ta twoja nowa
umiejtno chodzenia w socu. Czy to prawda?
Simonowi zjeyy si wosy.
- To niedorzeczne. Gdyby krew Nocnych owcw umoliwiaa wampirom wychodzenie na
wiato soneczne, to wszyscy ju dawno by o tym wiedzieli. Krew Nefilim staaby si
niezwykle chodliwym towarem. I nigdy nie byoby mowy o pokoju pomidzy wampirami a
Nocnymi owcami. Dlatego ciesz si e to nieprawda.
Wargi Raphaela wygiy si w nikym umiechu.
- Skoro ju poruszylimy ten temat, to czy zdajesz sobie spraw z tego, Daylighterze, e ty
te stae si niezwykle cennym towarem? Nie ma Podziemnego ktry nie chciaby dosta ci
w swoje rce.
- Wliczajc w to ciebie?
- Oczywicie.
- A co by zrobi gdyby ju dosta mnie w swoje rce?
Raphael wzruszy ramionami.
- By moe jestem osamotniony w myleniu, e zdolno chodzenia w socu wcale moe
nie by taka wspaniaa jak myli reszta wampirw. W kocu nie bez powodu nazywa si nas
Dziemi Nocy. Bardziej jestem skonny myle o tobie jak o przeklestwie.
- Naprawd?
- Moliwe wyraz twarzy Raphaela by obojtny. Myl, e stanowisz dla nas zagroenie.
Zagroenie dla caego wampirzego gatunku, jeli wolisz. Nie moesz zosta w tej celi na
zawsze, Daylighterze. Ktrego dnia bdziesz musia std wyj i stawi czoo wiatu. I mnie.
Ale jedno mog ci przysic. Nie zrobi ci krzywdy i nie bd prbowa ci odnale jeli w
zamian ty przysigniesz, e ukryjesz si po tym jak wypuci ci Aldertree. Jeli przyrzekniesz
uda si tam gdzie nikt ci nie znajdzie i ju nigdy nie skontaktujesz si z z nikim, kogo
znae w poprzednim yciu. Tak bdzie uczciwie.
Ale Simon ju krci przeczco gow.
- Nie mog zostawi swojej rodziny. Ani Clary.
Raphael prychn z irytacj.
- Oni nie nale ju do twojego wiata. Teraz jeste wampirem.
- Ale nie chc nim by.
- Spjrz na siebie. Cigle tylko narzekasz cign Raphael. Nigdy nie zachorujesz, nie
umrzesz i ju na zawsze pozostaniesz silny i mody. Nigdy si nie zestarzejesz. Nie masz
powodu do narzeka.
Wiecznie mody, pomyla Simon. To brzmiao cakiem niele, ale czy kto chciaby na
zawsze pozosta szesnastolatkiem? Co innego gdyby mia dwadziecia pi lat, ale
szesnacie? Nigdy by nie urs, nie widziaby jak zmienia si jego ciao ani twarz. Ju nawet
nie wspominajc o tym, e z takim wygldem nigdy nie mgby wej do baru i zamwi
sobie drinka. Nigdy. A po wsze czasy.
- Poza tym doda Raphael nie musiaby wyrzeka si soca.
Simon nie mia ochoty wstpowa znw na t sam ciek.
- Odprowadzi mnie wczoraj do domu powiedziaa, a w jej gowie sowa Od teraz bd dla
ciebie tylko bratem dwiczay jak bicie uszkodzonego serca. Jak na razie jest jedyn osob
w tym miecie ktra bya dla mnie mia. Wic tak, wyszam wczoraj z Sebastianem.
- Rozumiem Jace odoy ciasteczko z powrotem na talerz. Jego twarz bya zupenie bez
wyrazu. Clary, przyszedem tu eby ci przeprosi. Nie powinienem si tak do ciebie
odzywa.
- Nie zgodzia si. Nie powiniene.
- Przyszedem rwnie po to by zapyta czy rozwayaby powrt do Nowego Jorku.
- Jezu, znowu to samo...
- Nie jeste tu bezpieczna.
- Czym ty si tak przejmujesz? spytaa bezbarwnym gosem. e zamkn mnie w
wizieniu tak jak Simona?
Wyraz twarzy Jacea nie uleg zmianie, ale zakoysa si na krzele odrywajc stopy
od podogi tak jakby go popchna.
- Simona...?
- Sebastian mi o wszystkim powiedzia cigna dalej tym samym tonem. O tym jak
zaprowadzie go tam i pozwolie eby wtrcili go do wizienia. Chcesz ebym zacza ci
przez to nienawidzie?
- Ufasz mu? zapyta Jace. Ledwie go znasz.
Wbia w niego wzrok.
- Wic to nieprawda?
Skrzyowali spojrzenia ale twarz Jacea pozostaa nieruchoma. Tak jak twarz
Sebastiana, gdy go odepchna.
- Prawda.
Clary chwycia ze stou talerz i cisna nim w niego. Jace zrobi unik a talerz uderzy
w cian nad zlewem i roztrzaska si w drobny mak. Zeskoczy z krzesa gdy Clary porwaa
w do kolejny i rzucia w niego z dzikim wyrazem oczu. Ten z kolei odbi si od lodwki i
spad Jaceowi pod nogi amic si na dwie rwne powki.
- Jak moge?! Simon ci ufa! Gdzie on teraz jest? Co oni mu zrobi?
- Nic odpar Jace. Wszystko z nim w porzdku. Spotkaem si z nim wczoraj...
- Przed czy po tym jak si widzielimy? Przed czy po tym jak udawae, e wszystko jest w
porzdku a ty wietnie si czujesz?
- Przysza tu tylko dlatego bo mylaa e wietnie si czuj? z jego garda wydoby si
dziwny dwik podejrzanie przypominajcy miech. Jestem lepszym aktorem ni mylaem
umiechn si krzywo. To wprawio Clary w jeszcze wiksz wcieko: jak on w ogle
mia teraz z niej kpi?
Signa po misk na owoce ale nagle przestao jej to wystarcza, wic kopniakiem
odsuna od siebie krzeso i rzucia si na niego wiedzc, e to bya ostatnia rzecz jakiej si po
niej spodziewa.
Gwatowno jej ataku sprawia e przesta si pilnowa. Doskoczya do niego a on
zatoczy si do tyu, przytrzymujc si kurczowo krawdzi blatu. Prawie na niego wpada,
usyszaa jak wcign powietrze, i zamachna si na lepo nie zdajc sobie nawet z tego
sprawy. Zapomniaa ju jaki by szybki. Jej pi nie trzasna go w twarz tylko w jego
wycignit rk. Zacisn na niej palce, zmuszajc j by opucia do wzdu ciaa. Nagle
Clary zdaa sobie spraw z tego jak blisko si znajdowa leaa na nim, przygwadajc go
do stoowego blatu caym ciarem swojego drobnego ciaa.
- Pu moj rk.
- Uderzysz mnie gdy to zrobi? jego gos by chrapliwy i mikki, oczy mu pony.
- Zasugujesz na to.
Poczua jak jego klatka piersiowa unosi si i opada, gdy zamia si bez cienia
wesooci w gosie.
- Mylisz, e zaplanowaem to wszystko? Naprawd mylisz, e jestem do tego zdolny?
- No c, w kocu nie lubisz Simona. Pewnie nigdy go nie lubie.
Jace parskn z niedowierzaniem i puci jej do. Gdy Clary si odsuna, wycign
w jej stron swoje prawe rami. Chwil zajo jej zdanie sobie sprawy z tego, co chcia jej
pokaza: poszarpan blizn przecinajc jego nadgarstek.
- To jego gos by ostry jak brzytwa jest lad po tym jak przeciem sobie nadgarstek,
eby twj wampirzy przyjaciel mg si napi mojej krwi. Prawie mnie to zabio. Co ty sobie
wyobraasz? e po prostu go tam zostawiem?
Clary gapia si na blizn Jacea na jedn z wielu blizn wszelkich ksztatw i
rozmiarw pokrywajcych jego ciao.
- Sebastian powiedzia mi, e sprowadzie tu Simona a potem Alec poszed z nim do Gardu.
Oddae go w ich rce. Musiae wiedzie, e...
- Sprowadziem go tu przez przypadek sprostowa Jace. Chciaem eby przyszed do
Instytutu bo musiaem z nim porozmawia. O tobie. Pomylaem, e moe jemu uda si
nakoni ci do tego eby porzucia zamiar przyjazdu do Idris. Nie zgodzi si na to, jeli to
ci jako pocieszy. Zaatakowali nas Wyklci i dlatego musiaem przeprowadzi go przez
Portal. Miaem do wyboru albo zabra go ze sob albo pozwoli mu umrze.
- Ale dlaczego musiae go zaprowadzi akurat do Clave? Wiedziae, e...
- Dlatego, e jedyny Portal w Idris znajduje si w Gardzie. Powiedzieli nam e odel do z
powrotem do Nowego Jorku.
- A ty im uwierzye? Po tym co si stao z Inkwizytork?
- Clary, sprawa z Inkwizytork nie naleaa do normalnych. Dla ciebie to by pierwszy
kontakt z Clave, ale nie dla mnie Clave to my. Nefilim. Oni przestrzegaj Prawa.
- Z jednym maym wyjatkiem oni tego nie robi.
- Masz racj powiedzia Jace zmczonym gosem Nie robi. A najgorsze z tego
wszystkiego jest to co o Clave powiedzia Valentine e jest skorumpowane i musi zosta
oczyszczone. I niech mnie szlag trafi jeli si z nim nie zgadzam.
Clary umilka, po pierwsze dlatego e nie wiedziaa co odpowiedzie, a po drugie z
zaskoczeniem odkrya, e Jace przycign j do siebie chyba nawet nie zdajc sobie sprawy z
tego co robi. Ku swojemu zdziwieniu, powolia mi na to. Przez biay materia jego koszulki
moga dostrze czarne, wijce si zarysy Znakw muskajce jego skr jak jzyki ognia.
Pragnienie by oprze si na nim i poczu jak obejmuje j ramionami byo takie samo jak
tsknota za powietrzem gdy tona w Jeziorze Lyn.
- Valentine mg mie racj co do tego, e wiele rzeczy wymaga naprawy powiedziaa w
kocu. Ale myli si co do sposobu w jaki trzeba to zrobi. Zdajesz sobie z tego spraw,
prawda?
Jace przymkn powieki. Zauwaya e pod oczami mia ciemne pksiyce,
pozostaoci po nieprzespanych nocach.
- Nie jestem pewien czy zdaj sobie spraw z czegokolwiek. Masz prawo si na mnie
wcieka. Nie powinienem by ufa Clave. Tak bardzo chciaem uwierzy, e Inkwizytorka
bya totalnym nieporozumieniem, e dziaaa bez ich zgody, e mogem zda si na swj
instynkt Nocnego owcy...
- Jace wyszeptaa.
Otworzy oczy i spojrza na ni. Stali tak blisko siebie, e zdaa sobie spraw, e
stykali si ze sob na caej dugoci ciaa a ona czua bicie jego serca. Odsu si od niego,
nakazaa sobie, ale nogi jej nie posuchay.
- Co takiego? spyta bardzo mikkim gosem.
- Musz si spotka z Simonem wykrztusia. Moesz mnie do niego zaprowadzi?
- To jest biblioteka? szepna, chocia nie bya pewna po co to robi. Martwota tego
wielkiego pustego domu napawaa j dziwnym, przejmujcym uczuciem.
Jace zapatrzy si na co, jego oczy pociemniay od wspomnie.
- Przesiadywaem w tym oknie i czytaem co to co ojciec przydzieli mi na dany dzie. Rne
jzyki na rne dni tygodnia francuski w soboty, angielski w niedziele... nie pamitam, w
jaki kaza mi czyta acin... czy to by poniedziaek czy wtorek...
W umyle Clary pojawi si nagle obraz Jace jako maego chopca z ksik na
kolanach, ktry siedzia w oknie i patrzy... na co? Na ogrody? Na krajobraz? Na wysoki mur
z kolcw, taki sam jaki otacza zamek picej Krlewny? Widziaa jak czyta. wiato
wpadajce przez kolorowe okno rzucao zielone i niebieskie prostokty na jego jasne wosy i
drobn twarz, zbyt powan jak na dziesiciotelniego chopca.
- Nie pamitam powtrzy, wpatrujc si w ciemno.
Dotkna jego ramienia.
- To nie ma znaczenia, Jace.
- Chyba nie wzdrygn si jakby budzi si ze snu, i ruszy przez pokj przywiecajc sobie
magicznym wiatem. Przyklkn eby przeszuka jeden z rzdw ksiek i wyprostowa si
trzymajc w rku pojednyczy egzemplarz Prostych przepisw dla dospody domowych.
Clary przebiega przez pokj i wyrwaa mu j z rk. Ksika miaa prost, niebiesk
opraw i bya zakurzona tak jak wszystko inne. Gdy j otworzya, kurz unis si w powietrze
jak rj ciem. Na jej rodku wycito wielki kwadratowy otwr. Jak klejnot w oprawie, w
rodku osadzono mniejsz ksik rozmiaru notatnika oprawion w bia skr. aciski tytu
wydrukowano zotymi literami. Clary rozpoznaa sowa biay i ksiga, ale kiedy wyja j
i otworzya, ku swojemu zakoczeniu odkrya, e strony zapisane cienkim, pajczym pismem
byy w jzyku, ktrego nie rozumiaa.
- Greka stwierdzi Jace, patrzc jej przez rami. Staroytny dialekt.
- Potrafiby to przeczyta?
- Z trudem przyzna. Miny lata odkd to robiem. Ale sdz e Magnus bdzie umia.
Zamkn ksig i wsun j do kieszeni jej zielonego paszcza. Potem odwrci si w
stron pek i pogadzi palcami rzdy ksiek.
- Chciaby zabra jak ze sob? spytaa agodnie. Jeli tak...
Jace wybuchn miechem i opuci rk.
- Mogem czyta tylko to co nakaza mi ojciec powiedzia. Na niektrych pkach stay
ksiki, ktrych nie mogem nawet dotkn wskaza na oprawione w brzow skr ksiki
powyej. Przeczytaem kiedy jedn z nich gdy miaem jakie sze lat tylko po to, eby
przekona si o co tyle zamieszania. Okazao si e to by dziennik mojego ojca. Pisa w nim
o mnie. Notatki o moim synu, Jonathanie Christopherze. Wychosta mnie pasem gdy si o
tym dowiedzia. Waciwie to wtedy po raz pierwszy dowiedziaem si, e mam drugie imi.
Fala niespodziewanej nienawici przetoczya si przez ciao Clary.
- No c, Valentinea tu nie ma.
- Clary... zacz Jace ostrzegawczym gosem, ale ona ju signa do gry, wyszarpna
jedn z ksig z zakazanej pki i walna ni o podog. Stukna gucho.
- Clary!
- Och, daj spokj zrzucia z pki kolejn ksik a potem nastpn. W powietrze wzbijay
si kby kurzu. Teraz twoja kolej.
Jace przyglda si jej przez chwil. Jego usta wykrzywiy si w pumiechu.
Wycign rk i zgarn ramieniem reszt ksiek. Spady na podog z gonym hukiem.
Rozemia si, ale w chwil potem jego miech raptownie zamar. Unis gow tak jak kot
unosi uszy eby usysze jaki odlegy dwik.
- Syszaa?
Syszaam co?, chciaa zapyta Clary ale ugryza si w jzyk. Rozleg si jaki dwik,
co jak warkot maszyny budzcej si do ycia, i z kad chwil przybiera na sile. Zdawa si
dochodzi z wntrza murw. Clary cofna si mimowolnie, gdy kamienie naprzeciwko
zaczy si przesuwa ze zgrzytem. Ich oczom ukazao si wyrbane w cianie przejcie.
Za nim rozcigay si prowadzce w ciemno schody.
9. Przeklta krew
- Nie przypominam sobie eby tu w ogle bya piwnica powiedzia Jace, wpatrujc si w
dziur w cianie. Unis kamie a jego wiato zataczyo na cianach prowadzcego na d
tunelu. Byy zrobione z czarnego i gadkiego kamienia, ktrego Clary nie znaa. Schody
poyskiway jakby kto pola je wod. Z przejcia napyn dziwny zapach: wilgotny i
zatchy, z metalicznym posmakiem, ktry podrani jej zmysy.
- Jak mylisz, co moe by tam na dole?
- Nie mam pojcia Jace ruszy w stron schodw. Postawi stop na pierwszym schodku
testujc go, a potem wzruszy ramionami jak gdyby podj jak decyzj. Zacz ostronie
schodzi na d. W poowie drogi odwrci si i spojrza na Clary. Nie idziesz? Moesz tu
na mnie zaczeka jeli chcesz.
Spojrzaa na pust bibliotek, zadraa i popieszya za nim.
Spiralne schody skrcay w d, z kadym zakrtem robic si coraz wsze i wsze,
jak gdyby weszli do ogromnej muszli. Dziwna wo nasilia si gdy doszli do koca a schody
rozszerzyy si na wielki, kwadratowy pokj ze cianami poznaczonymi wilgotnymi
naciekami i innymi, ciemniejszymi. Podog pokryway popiesznie nagryzmolone znaki:
pltanina pentagramw i run z porozrzucanymi tu i wdzie biaymi kamieniami.
Jace zrobi krok do przodu a pod jego stop co pko z trzaskiem. Obydwoje spojrzeli
w tym samym kierunku.
- Koci wyszeptaa Clary.
Nie biae kamienie, tylko koci wszelkich rozmiarw i ksztatw rozrzucone na
posadzce.
- Co on tutaj w ogle robi?
Kamie w doni Jacea rozbys wiatem, zalewajc niesamowitym blaskiem caym
pokj.
- Eksperymenty powiedzia suchym, spitym gosem. Krlowa Jasnego Dworu
powiedziaa...
- Czyje to koci? spytaa Clary podniesionym gosem. Zwierzce?
- Nie odpar Jace, kopic butem stert koci. Przynajmniej nie wszystkie.
Clary poczua ciskanie w piersi.
- Myl, e powinnimy zawrci.
Jednak zamiast tego Jace unis kamie w gr. Buchno z niego jaskrawe wiato,
barwice powietrze rac biel. Odlege kty pokoju byy teraz widoczne z ca ostroci.
Trzy z nich byy puste. Czwarty zasaniaa pachta materiau, za ktr byo wida jaki
zgarbiony ksztat.
- Jace szepna. Co to jest?
Nie odpowiedzia. W jego doni pojawi si nagle seraficki n; Clary nie wiedziaa
kiedy go wycign, ale lni w magicznym wietle jak sopel lodu.
- Jace, nie powiedziaa, ale byo ju za pno. Podszed do zasony i szarpn j kocem
noa, potem chwyci i odrzuci na bok. Opada na posadzk w kbach kurzu.
Jace zatoczy si do tyu a kamie wypad z jego rki. W pojedynczym bysku wiata
Clary dostrzega jego twarz przypominaa bia mask cignit przeraeniem. Clary
pochwycia kamie zanim spad na podog i zgas, i uniosa go wysoko do gry, z desperacj
pragnc zobaczy co te tak strasznie zszokowao Jacea. Z pocztku jedyne co zobaczya to
ludzki ksztat czowieka owinitego w biae, brudne achmany, skulonego na pododze. Jego
kostki i nadgarstki byy skute kajdanami przymocowanymi do kamiennej podogi za pomoc
grubych obrczy. Czy on jeszcze yje?, pomylaa z przeraeniem, czujc rosnc w gardle
gul. Kamie w jej doni zadra rzucajc chybotliwe plamy wiata na winia. Zobaczya
Jacea. Clary wycigna rk w jego stron i po raz pierwszy gos anioa rozbrzmia w jej
gowie sowami, ktre wreszcie moga zrozumie.
To nie pierwsze takie sny ktre ci pokazaem.
Pod jej powiekami, wybuchajc jak fejerwerk, ukazaa si runa, ale nie taka ktrej
nigdy wczeniej nie widziaa. Bya rwnie prosta i nieskomplikowana co pojedynczy wze.
Znikna w mgnieniu oka i wtedy usta te piew anioa. Clary wrcia do swojego ciaa
zataczajc si na nogach w brudnym pomieszczeniu. Anio milcza jak nagrobna figura, lec
w bezruchu ze zoonymi skrzydami.
- Ithuriel z jej piersi wyrwa si szloch. Z blem w sercu wycigna donie w stron anioa
wiedzc, e i tak nie moe przej przez barier z run. Tkwi tu przez lata, milczcy i
samotny, przykuty acuchami i godzony, ale nie mg umrze...
Jace sta tu obok niej. Po jego cignitej twarzy poznaa, ze widzia to samo co ona.
Spojrza na n w jednej rce a potem na anioa. Jego niewidoma twarz bya zwrcona ku nim
w wyrazie niemego bagania.
Jace zrobi krok naprzd a potem nastpny. Oczy mia utkwione w sylwetce anioa.
Clary pomylaa, e to wygldao tak jakby odbywaa si midzy rozmowa bez sw, ktrej
ona nie moga usysze. Oczy Jacea lniy odbitym wiatem jak dwa zote dyski.
- Ithuriel wyszepta.
N w jego doni pon jak pochodnia a jego blask olepia. Anio unis twarz tak
jakby jego niewidome oczy potrafiy go zobaczy. Wycign donie. acuchy oplatajce
jego nadgarstki zdwiczay upiornie.
Jace obrci si w stron Clary.
- Clary powiedzia. Runy.
Runy. Gapia si na niego przez chwil zdezorientowana, a wreszcie dojrzaa
ponaglenie w jego oczach. Podaa mu magiczny kamie, wyja jego stel ze swojej kieszeni i
uklka obok wyrysowanych na pododze run. Wyglday na wyobione czym ostrym.
Zerkna na Jacea. Wyraz jego twarzy zszokowa j jego oczy pony, byy pene wiary w
ni i w jej zdolnoci. Kocem steli narysowaa na pododze kilka linii, zmieniajc wic
run na wyzwalajc, wizienie na wolno. Zapony ogniem zupenie jakby przecigna
zapak po siarce. Gdy skoczya, wstaa z podogi. Przed ni poyskiway runy. Nagle Jace
stan tu obok niej. Magiczny kamie zgas. Jedynym rdem wiata by seraficki n z
imieniem anioa w jego doni. Wyciagn go przed siebie i tym razem nie napotka na adn
przeszkod, tak jakby nigdy jej tam nie byo.
Anio unis do i wzi od niego n. Zamkn niewidome oczy a Clary przez chwil
wydawao si, e si umiecha. Obrci ostrze w doniach tak, e jego kocwka bya teraz
skierowana prosto w jego pier. Clary wcigna powietrze i zrobia krok do przodu, ale Jace
przytrzyma j za rami w elaznym ucisku i popchn do tyu w chwili, gdy anio wbi sobie
n w pier.
Gowa anioa opada na bok a bezwadne donie puciy rkoje, ktra wystawaa z
jego klatki piersiowej w miejscu w ktrym powinno by serce. Jeli anioy je w ogle miay,
czego Clary nie wiedziaa. Z rany buchny pomienie. Ciao anioa rozbyso biaym ogniem.
acuchy na jego nadgarstkach rozjarzyy si szkaratem, jak elazo zbyt dugo pozostawione
w ogniu. Clary przyszy na myl redniowieczne obrazy witych poncych w boskiej
ekstazie. Biae skrzyda anioa rozwiny si szeroko zanim i ich nie pochon ogie.
Clary nie moga duej na to patrze. Odwrcia si i ukrya twarz na ramieniu Jacea.
Obj j i zamkn w mocnym ucisku.
- Ju dobrze wyszepta w jej wosy. Ju dobrze...
Powietrze wypeni gryzcy dym a podoga pod jej stopami zdawaa si koysa. Gdy
Jace si potkn, Clary zdaa sobie spraw z tego e to nie by szok: ziemia naprawd si
ruszaa. Odsuna si od Jacea i zachwiaa. Kamienie pod ich stopami zaczy si rozpada a
z sufitu zacza odpada tynk. Anio zmieni si w sup dymu, runy wok niego olepiay
jaskrawym wiatem. Clary spojrzaa na nie chcc dokadnie zapamita ich znaczenie, i
wbia przeraony wzrok w Jacea.
- Rezydencja bya poczona z Ithurielem. Jeli anio umrze, to rezydencja...
Nie skoczya. Jace zapa j za rk i bieg ju w stron schodw, cignc j za sob.
Schody wyginay si i faloway; Clary upada, bolenie tuczc sobie kolano o stopie, ale
ucisk Jacea wcale nie zela. Przypieszy, ignorujc jej bolce kolano i puca pene
dawicego pyu. Dotarli do szczytu schodw i wpadli do biblioteki. Clary usyszaa jak za ich
plecami rozleg si huk gdy zapada si reszta schodw. Tutaj wcale nie byo lepiej: pokj
dygota a z pek spaday ksiki. Rzeba leaa tam gdzie si przewrcia, na stosie
wyszczerbionych odamkw. Jace puci rk Clary, zapa krzeso, i zanim spytaa go co
zamierza z nim zrobic, rzuci nim w okno z ciemnego szka, ktre roztrzaskao si w drobny
mak. Odwrci si i wycign rk w jej stron. Za nim, przez poszarpan okienn framug,
zobaczya skpany w ksiycowym wietle pas trawy i szczyty drzew w oddali. Do ziemi
byo do daleko. Nie potrafi skaka z takiej odlegoci, pomylaa, i ju miaa pokrci
gow e tego nie zrobi, gdy zobaczya jego rozszerzone oczy i cisnce si na usta
ostrzeenie. Od grnej pki oderwa si ciki kawa marmuru i spad w jej stron. Clary
odskoczya na bok a on rozbi si zaledwie kilka cali od miejsca w ktrym staa,
pozostawiajc w pododze spore wgbienie.
W sekund pniej Jace otoczy j ramionami i podnis z podogi. Bya zbyt
oszoomiona eby z nim walczy. Przenis j przez strzaskane okno i bezceremonialnie
zrzuci na d. Clary uderzya w trawiaste zbocze tu poniej okna i nabierajc prdkoci
potoczya si po stromym urwisku. Wyldowaa u podna z tak si, e wycisno jej
powietrze z puc. Usiada wytrzsajc traw z wosw. Chwil pniej obok niej wyldowa
Jace. W przeciwiestwie do niej nie upad, tylko przysiad na pitach, i wpatrywa si w
rezydencj. Clary spojrzaa w tym samym kierunku, a wtedy Jace chwyci j w p i popchn
w przecz midzy dwoma wzgrzami. Pniej w miejscu w ktrym j zapa odkrya ciemne
sice, ale teraz tylko westchna zaskoczona gdy popchn j na ziemi i przykry swoim
ciaem jak tarcz. Rozleg si potworny huk, jakby ziemia rozpadaa si na kawaki lub
wybuch wulkan. W powietrze wytrzeli obok biaego pyu. Wszdzie wok siebie Clary
syszaa stukot. Przez jedn szalon chwil mylaa, e zaczo pada, dopki nie zdaa sobie
sprawy z tego, e to byy odamki gruzu i szka: szcztki zrujnowanej rezydencji fruwajce w
powietrzu jak miercionony grad.
Jace przycisn j mocniej do ziemi, jego ciao leao pasko na jej ciele, a bicie jego
serca brzmiao w jej uszach prawie tak samo jak odgos zapadajcej si rezydencji.
Huk po zawaleniu si domu cich powoli, tak jak rozwiewajcy si w powietrzu dym.
Zastpi go gony wiergot przeraonych ptakw. Clary dostrzega je ponad ramieniem
Jacea, jak kryy po ciemnym niebie.
- Jace powiedziaa miekko. Chyba zgubiam gdzie twoj stel.
Podpar si na okciach i spojrza na ni z gry. Nawet w ciemnoci moga zobaczy
swoje odbicie w jego oczach. Twarz przecinay mu smugi brudu i sadzy a konierzyk koszuli
rozdar si.
- Nic nie szkodzi, pod warunkiem, e jestes caa.
- Nic mi nie jest bez zastanowienia wycigna rk i przeczesaa palcami jego wosy.
Poczua jak jego ciao napio si a oczy pociemniay. Miae traw we wosach
powiedziaa. Zascho jej w ustach. W yach buzowaa adrenalina. Wszystko to co si stao
mier anioa, zniszczona rezydencja wydawao sie mniej prawdziwe ni to co zobaczya w
jego oczach.
Jace pochyli si dotykajc lekko ustami jej policzka. Mimo e dotyk by delikatny jak
municie pirkiem, sprawi e zadraa na caym ciele.
- Jeli chcesz ebym przesta, powiedz to teraz wyszepta. Kiedy milczaa, musn wargami
jej skro. Albo teraz. Powid ustami wzd lini jej podbrdka. Albo teraz.
Jego usta zwisy nad jej ustami.
- Albo...
Ale Clary uniosa rk i przycignea go do siebie. Reszta jego sw utona w jej
ustach. Caowa j delikatnie, ostronie, ale nie tego pragna, nie teraz. Nie po tym
wszystkim. Zacisna donie na jego koszuli, przyciskajc go do siebie mocniej. Z jego garda
wydoby si mikki pomruk. Otoczy j ramionami i razem potoczyli si po trawie, spltani w
ucisku, bez przerwy si caujc. Clary czua wbijajce si w skr kamienie a rami bolao j
od upadku z okna, ale nie dbaa o to. Liczy si tylko Jace. Wszystko co czua, czym
oddychaa, na co miaa nadziej, czego chciaa i co widziaa to by Jace. Wszystko inne
przestao istnie.
Czua bijce od niego ciepo pomimo swojego paszcza i warstw ubra jakie mieli na
sobie. Szarpniciem zdja jego kurtk. W jaki cudowny sposb znikna te jego koszulka.
Nie przestawa jej caowa podczas gdy ona przesuwaa palcami po jego skrze poznajc jego
ciao. Pod skr pokryt cienkimi bliznami rysoway si twarde minie. Dotkna blizny w
ksztacie gwiazdy na jego ramieniu bya gadka i paska, jakby bya czci jego skry i nie
odznaczaa si tak jak inne. Powinna o nich myle jak o niedoskonaociach ale wcale tak nie
uwaaa: dla niej te znaki stanowiy histori utrwalon w jego ciele, map ycia
prowadzonego w cigej wojnie.
Jace zacz niezdarnie odpina guziki jej paszcza trzscymi si rkoma. Pierwszy raz
widziaa eby tak si zachowywa.
- Ja to zrobi powiedziaa i podniosa si eby odpi ostatni guzik. Co zimnego i
metalowego dotkno jej obojczyka. Westchna zaskoczona.
- Co si stao? Jace zamar w bezruchu. Skrzywdziem ci?
- Nie. To przez to dotkna srebrnego acuszka na jego szyi. Na jego kocu wisiao
niewielkie kko z metalu. Potrcio j gdy pochylia si do przodu.
Ten krek spatynowany kawaek metalu pokryty gwiazdami znaa go skd.
Piercie Morgensternw. Ten sam piercie poyskiwa na palcu Valentinea w nie ktry
pokaza jej anio. Nalea do niego a potem da go Jaceowi. Piercie przeszed z ojca na
syna.
- Przepraszam mrukn Jace, dotykajc palcem jej policzka. Wpatrywa si w ni z
intensywnoci w zotych oczach. Zapomniaem, e mam na sobie to cholerstwo.
Clary poczua jak jej yy napenia lodowate zimno.
- Jace odezwaa si niskim gosem. Jace, nie rb tego.
- Czego? Mam go nie nosi?
- Nie, po prostu... nie dotykaj mnie. Zatrzymaj si na chwile.
Jego twarz zamara. W jego oczach widziaa tysice niewypowiedzianych pyta, ktre
odgoniy poprzedni senno, ale nie powiedzia ani sowa tylko cofn rk.
- Jace powtrzya. Dlaczego? Dlaczego teraz?
Rozchyli usta w zdziwieniu. Na jego dolnej wardze zobaczya ciemny lad po tym jak
przygryz warg; a moe to ona j przygryza.
- Dlaczego co teraz?
- Mwie, e midzy nami niczego nie ma. e jeli.. jeli pozwolimy poczu do siebie to co
chcemy poczu, to zranimy wszystkich na ktrych nam zaley.
- Mwiem ci ju. Kamaem jego spojrzenie zmiko. Mylisz, e nie chc...?
- Nie odpara. Nie jestem gupia, wiem, e chcesz. Ale kiedy powiedziae, e wreszcie
rozumiesz dlaczego czujesz do mnie to co czujesz, to co miae na myli?
Nie ebym nie wiedziaa, pomylaa, ale musiaa o to spyta, chciaa to od niego
usysze.
Jace zapa j za nadgarstki i przycign jej donie do swojej twarzy, splatajc swe
palce razem z jej.
- Pamitasz co ci powiedziaem u Penhalloww? zapyta. e nigdy nie mylisz o tym co
robisz i e niszczysz wszystko czego si dotkniesz?
- Nie, ale dziki za przypomnienie.
Ledwie zauway sarkazm w jej gosie.
- Nie mwiem wtedy o tobie, Clary, tylko o sobie. Taki ju jestem obrci lekko twarz, a
jej palce zelizgny sie po jego policzku. Teraz przynajmniej wiem dlaczego. Wiem, co jest
ze mn nie tak. I moe... moe wanie dlatego tak bardzo ci potrzebuj. Skoro Valentine
zrobi ze mnie potwora, to myl, e ciebie uczyni w pewien sposb anioem. W kocu
Lucyfer kocha Boga, prawda? Milton tak pisa.
Clary gwatownie wcigna powietrze.
- Nie jestem adnym anioem. Nie wiesz nawet do czego tak naprawd Valentine wykorzysta
krew Ithuriela... moe pragn jej dla siebie...
- Powiedzia, e krew jest dla mnie i dla moich powiedzia cicho Jace. To wyjania
dlaczego potrafisz robi to co robisz, Clary. Krlowa Jasnego Dworu powiedziaa, e oboje
bylimy eksperymentami. Nie tylko ja.
- Ale ja nie jestem anioem, Jace powtrzya. Nie oddaj ksiek do biblioteki.
Nielegalnie cigam muzyk z internetu. Okamuj swoj mam. Jestem zwyk
miertelniczk.
- Ale nie dla mnie spojrza na ni a w tym spojrzeniu nie byo ani ladu tak typowej dla
niego arogancji. Pierwszy raz widziaa go takim bezbronnym i obnaonym, ale nawet ta
bezbronno mieszaa si z gbok nienawici do samego siebie. Clary, ja...
- Zejd ze mnie.
- Co?
Pragnienie widoczne w jego oczach rozpryso si na tysic kawakw tak jak Portal w
Renwick i przez moment jego twarz wyraaa kompletne osupienie. Ledwo moga na niego
patrze i mwi nie. Nawet gdyby nie bya w nim zakochana to ta cz niej, ktra bya
crk swojej matki, ktra kochaa kad pikn rzecz dla jej pikna, cigle go pragna.
Ale wanie dlatego, e bya crk swojej matki, caa reszta bya niemoliwa.
- Syszae powtrzya. I pu moje rce wyrwaa je i zacisna w pici eby nie
zobaczy jak bardzo dr.
Jace zamar w bezruchu. Zacisn usta. Przez chwil wydawao jej si, e znw
dostrzega w jego oczach ten drapieny bysk, tyle e teraz by zmieszany z gniewem.
- I pewnie nie zechcesz mi powiedzie dlaczego, prawda?
- Mylisz, e chcesz mnie jedynie dlatego bo jeste zy, bo nie jeste czowiekiem. Ty po
prostu chcesz innego powodu dla ktrego mgby siebie nienawidzie. Nie pozwol ci
wykorzysta mnie jako wymwki, eby przekona si jak bezwartociowym jeste
czowiekiem.
- Nigdy tego nie powiedziaem. Nigdy nie powiedziaem, e ci wykorzystuj.
- W porzdku odpara. Powiedz mi, e nie jestes potworem. e nic nie jest z tob le. I
powiedz jeszcze, e pragnby mnie nadal nawet gdyby nie mia w sobie krwi demonw.
Bo ja jej nie mam i nadal ci pragn.
Ich spojrzenia spotkay si i przez moment oboje nie oddychali. A potem z penym
furii spojrzeniem Jace odskoczy do tyu, przeklinajc pod nosem, i zerwa si na rwne nogi.
Porwa z trawy koszulk i wci wcieky wcign j przez gow. Szarpniciem opuci j
na dinsy i odwrci si w poszukwaniu swojej kurtki.
Clary wstaa chwiejc si lekko. Od kujcego zimnego wiatru dostaa gsiej skrki.
Czua si tak jakby jej nogi byy zrobione z wosku. Zdrtwiaymi palcami pozapinaa guziki
paszcza walczc z chci wybuchnicia paczem. Pacz na nic by si teraz nie zda.
W powietrzu unosiy si taczce drobinki pyu i popiow. Trawe dookoa pokryway
szcztki domu, poamane fragmenty mebli, stronice ksiek powiewajce aonie na wietrze,
drzazgi drewnianych zoce, prawie poowa jakim cudem nienaruszonych schodw. Clary
obrcia si eby spoojrze na Jacea. Kopa szcztki gruzu z dzik satysfakcj.
- No c powiedzia. Mamy przerbane.
Nie tego oczekiwaa. Zamrugaa.
- Co takiego?
- Zgubia moja stel, pamitasz? Teraz ju nie narysujesz Portalu wymawia te sowa z
przyjemnoci zaprawion gorycz, jakby caa ta sytuacja bya dla niego w jaki
niezrozumiay sposb satysfakcjonujca. Nie mamy jak wrci. Bdziemy musieli pj na
piechot.
Biorc pod uwag okolicznoci, ten spacer nie nalea do przyjemnych.
Przyzwyczajona do miejskich wiate Clary nie moga wyj ze zdumienia jak ciemno mogo
by w Idris noc. W gstym mroku zalegajcym drog cienie zdaway si peza jak ywe i
nawet z magicznym wiatem Jacea widziaa wszystko na odlego zaledwie kilku stp.
Tsknia za ulicznymi lampami, wiatami reflektorw, odgosami miasta. Jedynym dwikim
jaki teraz syszaa by chrzst jej butw na wirowanej drodze i co jaki czas jej westchnicie
zaskoczenia, gdy potykaa si o jaki zabkany kamie.
Po kilku godzinach marszu rozbolay j nogi a usta wyschny na wir. Powietrze
zrobio si bardzo zimne a ona zgarbia si wstrzsana dreszczami, wpychajc donie gboko
w kieszenie. Ale nawet to wszystko moga znie gdyby tylko Jace z ni rozmawia. Nie
odezwa si sowem odkd opucili rezydenzj, ograniczajc si jedynie do wskazywania jej
kierunku, mwic w ktr stron powinna skrci na rozstajach drg lub omin wyboje.
Nawet wtedy wtpia czy przeszkadzaoby mu gdyby w nie wpada poza tym, e z pewnoci
opnioby to ich wdrwk.
Nagle niebo na poudniu zaczo si przejania. Clary, ktra przysna na chwil,
podniosa teraz gow zaskoczona.
- Ju prawie wita.
Jace spojrza na ni z lekk pogard.
- To Alicante. Soce wstanie nie wczeniej ni za trzy godziny. To s miejskie wiata.
Ogarnita ulg e ju prawie byli w domu, nie zwrcia uwagi na jego ton, i
przypieszya kroku. Minli rg i znaleli si na szerokiej ciece wiodcej przez wzgrza.
Wia si wzd zbocza, znikajc na zakrcie w oddali. Mimo e miasto nie byo jeszcze
widoczne, powietrze zrobio si janiejsze a niebo przebijaa dziwna czerwonawa una.
- Jestemy ju blisko powiedziaa Clary. Jest jaki skrt przez wzgrza?
Jace zmarszczy brwi.
- Co jest nie tak powiedzia nagle. Zerwa si z miejsca i pobieg wzd drogi tak szybko,
e kamienie pryskay spod jego butw poyskujc brunatnie w dziwnym wietle. Clary
ruszya za nim, ignorujc protesty swoich pokrytych pcherzami stp. Okryli kolejny zakrt
i nagle Jace si zatrzyma a ona wpada prosto na niego. W innych okolicznociach to byoby
nawet do komiczne. Teraz takie nie byo.
Czerwona una przybraa na sile podwietlajc nocne niebo szkaratem i owietlajc
wzgrze na ktrym stali tak, jakby by dzie. Nad dolin unosiy si czarne piropusze dymu.
Przez czarn mg widac byo wiee demonw Alicante, ich krysztaowe skorupy przebijay
niebo jak ponce strzay. W gstym dymie Clary zobaczya pomienie ognia rozsiane po
caym miecie jak gar klejnotw rozrzucona na tle ciemnego sukna.
To wydawao si zupenie niemoliwe a jednak to bya prawda. Stali na zboczu ponad
Alicante a miasto pod nimi pono.
Cz Druga
Gwiazdy wiec zowrogo
ANTONIO: Naprawd musisz jecha? A moe jednak wybior si z tob?
SEBASTIAN: Nie gniewaj si, ale nie. Moim yciem rzdz ciemne gwiazdy; zoliwo
mojego losu mogaby si udzielic twojemu; pozwl wic, e sam bd znosi swoje
nieszczcie. Gdybym ktre z nich zwali na ciebie, le bym ci si odwdziczy za przyja.
- William Shakespeare, Wieczr Trzech Krli
1.
Ogie i miecz
- Mwia co? spyta uprzejmie. Wszystko w nim byo takie uprzejme, pomylaa Isabelle
z ukuciem irytacji. Z pocztku zauroczy j jego wygld ostro zarysowane koci
policzkowe i te czarne, bezdenne oczy ale teraz ta jego grzeczno i ukadno zacza jej
dziaa na nerwy. Nie znosia chopcw, ktrzy nigdy si o nic nie wciekali. W jej wiecie
wcieko rwnaa si namitnoci a to oznaczao dobr zabaw.
- Co czytasz? spytaa ostrzej ni zamierzaa. Czy to nie jeden z komiksw Maxa?
- Tak Sebastian spojrza na tom Angel Sanctuary lecy na oparciu sofy. Fajne obrazki.
Isabelle westchna z rozdranieniem. Zerkajc na ni, Alec spyta:
- Sebastian, dzi wczeniej... Czy Jace wie gdzie bye?
- Masz na myli to e byem z Clary? wyglda na rozbawionego. Suchaj, przecie to
adna tajemnica. Powiedziabym mu gdybym si z nim widzia.
- Nie rozumiem czemu miaby si tym przejmowa powiedziaa Aline, odkadajc ksik.
Sebastian nie zrobi nic zego. Co z tego, e chcia pokaza Clarissie Idris zanim ona wrci
do domu? Jace powinien si cieszy, e jego siostra nie siedzi tu i nie zanudza si na mier.
- On potrafi by bardzo bardzo... opiekuczy powiedzia Alec po chwili wahania.
Aline zmarszczya brwi.
- Powinien wyluzowa. Takie zbytnie chronienie nie jest dla niej dobre. Wyraz jej twarzy
gdy na nas wpada by taki, jakby nigdy wczeniej nie widziaa caujcych si ludzi. To
znaczy, kto wie, moe i nie widziaa.
- Widziaa odpara Isabelle, mylc o tym jak Jace pocaowa Clary na Jasnym Dworze. To
nie byo co nad czym lubia si zastanawia nie sprawiao jej radoci roztrzsanie wasnych
problemw a tym bardziej problemw innych ludzi. To nie o to chodzi.
- Wic o co? Sebastian wyprostowa si, odsuwajc niesforny kosmyk wosw z oczu.
Isabelle zauwaya na jego doni czerwon kresk podobn do blizny. O to, e mnie nie
cierpi? Bo nie mam pojcia co ja takiego...
- To moja ksika przerwa Sebstianowi cienki gos. To by Max, stojcy w drzwiach
salonu. Mia na sobie szar piam a jego brzowe wosy byy potargane jakby wanie si
obudzi. widrowa wzrokiem tom mangi lecy na kanapie obok Sebastiana.
- Ktra? Ta? Sebastian wzi do rki ksik. Trzymaj, may.
Max przeszed przez pokj i wyrwa mu j z rki, spogldajc na niego z nachmurzon
min.
- Nie nazywaj mnie tak.
Sebastian rozemia si i wsta.
- Zrobi sobie kawy powiedzia i ruszy w stron kuchni. Zatrzyma si na chwil i
odwrci. Przynie co komu?
Rozleg si chr odmw. Wzruszajc ramionami, Sebastian znikn w kuchni.
- Max powiedziaa ostro Isabelle nie bd niegrzeczny.
- Nie lubi, gdy ludzie ruszaj bez powolenia moje rzeczy przytuli komiks do piersi.
- Doronij wreszcie. On j tylko poyczy powiedziaa z wiksz irytacj ni zamierzaa.
Ciagle martwia si o Jacea i wyadowywaa si na modszym bracie. Powiniene ju
dawno lee w ku. Jest ju pno.
- Ze wzgrza dobiegay jakie haasy i dlatego si obudziem zamruga; bez okularw
wszystko byo rozmazane. Isabelle...
Pytajca nuta w jego gosie przykua jej uwag. Odwrcia si od okna.
- Co takiego?
- Czy kto kiedykolwiek wspina si na wiee demonw? To znaczy, z jakiego konkretnego
powodu?
Aline podniosa gow i spojrzaa na niego.
- Wspina si na wiee demonw? zamiaa si. Oczywicie, e nie. Nikt tego nie robi.
Po pierwsze dlatego, e to absolutnie wbrew prawu, a poza tym, dlaczego kto miay to robi?
Isabelle pomylaa, e Aline nie grzeszya wyobrani. Ona sama moga wymyli z
tysic powodw, dla ktrych kto miaby si tam wspi, pomijajc ten najbardziej oczywisty
z opluwaniem gumami przechodniw.
Max spojrza na ni spode ba.
- Ale kto to zrobi. Sam widziaem...
- Cokolwiek widziae to pewnie ci si to przynio wytumaczya mu Isabelle.
Twarz Maxa zmarszczya si. Alec wsta z miejsca, wyczuwajc potencjalny wybuch,
i wyciagn rk w stron brata.
- Chod, Max powiedzia z sympati. Zaprowadzimy ci do ka.
- Wszyscy powinnimy ju by w kach wtrcia Aline, wstajc z kanapy. Podesza do
okna obok Isabelle i energicznie zacigna zasony. Ju prawie pnoc. Kto wie czy oni w
ogle dzisiaj wrc z zebrania. Nie ma sensu...
Amulet na szyi Isabelle zadrga ponownie a wtedy okno przy ktrym staa Aline,
roztrzaskao si od rodka. Aline wrzasna gdy w dziurze ukazay si rce waciwie nie
cakiem rce, jak skonstatowaa z ca ostroci zszokowana Isabelle tylko ogromne,
pokryte uskami pazury zbroczone krwi i jak czarn ciecz. Pochwyciy Aline i wywloky
j przez strzaskane okno zanim zdya krzykn po raz drugi. Bat Isabelle lea na stoliku
przy kominku. Rzucia si po niego mijajc po drodze Sebastiana, ktry przybieg z kuchni.
- Szykuj bro! krzykna, gdy rozglda si zaskoczony po pokoju. Ruszaj si!
wrzasna i podbiega do okna.
Przy kominku Alec trzyma wyrywajcego si i drcego w niebogosy Maxa, ktry
prbowa wykrci si z jego ucisku. Alec zawlk go za sob w stron drzwi. wietnie,
pomylaa Isabelle, wyprowad std Maxa.
Przez strzaskane okno wpad powiew zimnego powietrza. Isabelle podniosa spdnic
i kopniakiem wybia reszt odamkw, w duchu dzikujc za grube podeszwy swoich butw.
Gdy pozbya si resztki szka, wytkna gow na zewntrz a potem zeskoczya na d, z
szarpniciem ldujc w uliczce poniej. Na pierwszy rzut oka wygldaa na pust. Latarnie
wzd kanau byy pogaszone. Jedyne owietlenie daway wiata z ssiedniego domu.
Isabelle ruszya ostronie do przodu z batem z elektrum zwinitym przy jej boku. Miaa go
ju od tak dawna dostaa go w prezencie od ojca na dwunaste urodziny i teraz czua jakby
by czci jej ciaa, pynnym przedueniem prawego ramienia.
Ciemno gstniaa w miar jak odchodzia coraz dalej od domu ku mostowi
Oldcastle, ktry spina brzegi kanau Princewater pod dziwacznym ktem do uliczki. U jego
podstawy skupiy si wygldajce jak rj czarnych much cienie. Nagle co poruszyo si
masie cieni, co biaego i poszarpanego.
Isabelle przeskoczya rzd niskich krzakw na kocu czyjego ogrodu i pobiega w
stron wskiej ceglanej grobli poniej mostu. Jej bat rozjarzy si jaskrawym srebrzystym
wiatem. W jego blasku dostrzega Aline, lec bezwadnie nad brzegiem kanau. Olbrzymi
pokryty usk demon przygniata j do ziemi swoim jaszczurzym cielskiem, z pyskiem
zatopionym w jej szyi...
Ale przecie to nie mg by demon. W Alicante nigdy nie byo demonw. Nigdy.
Gdy tak staa zszokowana, stwr unis eb i zacz wszy jakby j wyczu. By lepy a czoo
w miejscu gdzie powinny by oczy przecina mu rzd ostrych jak igy zbw. W dolnej czci
twarzy mia drug par ust z wystajcymi z nich kami. Boki jego wskiego ogona
poyskiway gdy wymachiwa nim tam i spowrotem. Podkradajc si bliej Isabelle
dostrzega, e ogon by obramowany ostrymi jak brzytwa kostnymi wyrostkami.
Aline drgna i zakwilia aonie. Pod Isabelle nogi ugiy si z ulgi bya prawie
pewna, e Aline nie yje ale jej rado bya krtkotrwaa. Gdy Aline si poruszya, Isabelle
zobaczya, e jej bluzka bya rozcita z przodu. Jej pier znaczyy lady pazurw a stwr
wczepi si w pasek jej spodni. Isabelle poczua fal nudnoci podchodzc do garda. Demon
nie zabi jeszcze Aline jeszcze. Bat Isabelle oy w jej doni jak poncy miecz anioa
zemsty. Rzucia si do przodu i smagna nim demona przez grzbiet.
Stwr zawy i odskoczy od Aline. Natar na Isabelle, prbujc dosign jej twarzy
swoimi szponami. Odskakujc do tyu, strzelia z bata jeszcze raz. Przeci potworowi pysk,
pier i nogi. Miriady ociekajcych posok, krzyujcych si ze sob pkni pojawio si na
uskowanej skrze demona. Dugi rozwidlony jzyk wysun si z jego ust prbujc
dosign twarzy Isabelle. Na jego kocu tkwio do jak u skorpiona. Isabelle szarpniciem
nadgarstka owina bat dookoa jzyka, spowijajc go wstg elastycznego elektrum. Demon
rycza coraz goniej w miar jak zacieniaa ucisk a potem szarpna. Jzyk opad na cegy
grobli z obrzydliwym, wilgotnym mlaniciem.
Isabelle cofna bat. Demon odwrci si i zacz ucieka, poruszajc si szybko jak
w. Rzucia si za nim w pogo. By w poowie drogi gdy wyrs przed nim ciemny ksztat.
Co rozbyso w ciemnoci a demon upad na ziemi zwijajc si w konwulsjach. Isabelle
zatrzymaa si gwatownie. Aline staa nad demonem ze smukym sztyletem w doni; musiaa
go mie przy pasie. Runy na ostrzu lniy jak byskawice gdy raz po raz wbijaa go we
wstrzsane drgawkami ciao demona a do momentu, w ktrym przesta si rusza i cakiem
znikn.
Aline rozejrzaa sie dookoa. Jej twarz bya zupenie bez wyrazu. Nie uczynia nic
eby zasoni si rozdart bluzk. Krew sczya si z gbokich zadrapa na jej piersi.
Isabelle wypucia powietrze ze wistem.
- Aline... wszystko w porzdku?
Aline upucia sztylet z gonym brzkiem. Odwrcia si bez sowa i znikna w
ciemnoci. Zaskoczona Isabelle zakla i pobiega za ni. Wolaaby mie na sobie co bardziej
praktycznego od aksamitnej sukni ale przynajmniej zaoya odpowiednie buty. Wtpia czy
udaoby jej si dogoni Aline gdyby bya w szpilkach.
Po drugiej stronie grobli znajdoway si metalowe schody prowadzce na Princewater
Street. Na ich szczycie majaczya sylwetka Aline. Zagarniajc rbek sukni, Isabelle pobiega
w tamt stron, stukajc podeszwami na stopniach. Gdy dotara na gr, rozejrzaa si
dookoa w poszukiwaniu Aline.
I zamara. Staa u wylotu szerokiej drogi, przy ktrej sta dom Penhalloww. Nie
widziaa ju Aline dziewczyna znikna pord tumu ludzi zalewajcego ulice. I nie by to
tylko tum ludzi. Po ulicach grasoway demony cae tuziny demonw podobnych do
jaszczurzego stwora ze szponami, ktrego umiercia Aline. Dwa lub trzy ciaa leay na
ulicy, jedno z nich zaledwie kilka stp od Isabelle. Mczyzna z rozerwanymi ebrami. Po
jego siwych wosach poznaa, e musia by ju do stary. Oczywicie, e by, pomylaa
tpo sparaliowana strachem. Wszyscy doroli byli w Gardzie. W miecie zostay tylko dzieci,
starsi ludzie i chorzy...
W podwietlonym na czerwono powietrzu unosi si zapach spalenizny, noc
rozdzieray wrzaski i krzyki. We wszystkich domach pootwierano drzwi wybiegali z nich
ludzie i natychmiast zamierali w miejscu gdy ich oczom ukazay si ulice pene potworw.
To byo nie do pomylenia. Nigdy wczeniej w historii Alicante nie zdarzyo si eby
jakikolwiek demon omin straniczne wiee. A teraz byy ich tu dziesitki. Setki. Moe
nawet wicej. Zaleway ulice jak fala trujcego przypywu. Isabelle czua si tak, jakby bya
uwiziona za szklan cian potrafia tylko patrze i nie moga si ruszy. Nieruchoma jak
posg patrzya jak demon pochwyci uciekajcego chopca, podnis go z ziemi i zatopi zby
w jego ramieniu. Chopiec zacz krzycze ale jego wrzask uton w gonym zgieku
rozdzierajcym nocne powietrze. Haas narasta z kad chwil: wycie demonw, krzyki
nawoujcych si ludzi, tupot stp i odgos rozbijanego szka. W dole ulicy kto wykrzykiwa
co, ktre ledwo moga zrozumie co o wieach demonw. Spojrzaa wic w gr.
Wysokie wartownicze wiee groway nad miastem tak jak zawsze, tyle e zamiast odbija
srebrne wiato gwiazd lub choby czerwon un poncego miasta, pozostay biae jak skra
nieboszczyka w jaki niewytumaczalny sposb straciy swoj moc.
Strae chronice Alicante od setek tysicy lat znikny.
Samuel milcza od kilku godzin. Nie mogc zasn, Simon czuwa wpatrzony w
ciemno, gdy usysza krzyki. Poderwa gow do gry. Cisza. Rozejrza si niespokojnie
dookoa. Czyby ten haas mu si przyni? Nastawi uszu ale nawet z nowo nabytym
wraliwym suchem nie mg niczego rozrni. Ju mia si pooy gdy krzyki si
powtrzyy, wwiercajc si w jego uszy jak igy. Wygldao na to e dochodziy spoza Gardu.
Wspi si na ko i wyjrza przez okno. Zobaczy zielony trawnik i odlege wiata
miasta. Zmruy oczy. Ze wiatami byo co nie tak, jakby byy... wyczone. Byo ciemnej
ni pamita a w ciemnoci poruszay si jakie punkciki podobne do ognistych igie. Nad
wieami unosiy si szare chmury a powietrze pene byo dymu.
- Samuel Simon sysza zaniepokojenie w swoim gosie. Co jest nie tak.
Usysza odgos otwieranych drzwi i tupot stp. Kto krzykn co chrapliwym
gosem. Simon przycisn twarz do kraty tak blisko jak tylko si dao, gdy po drugiej stronie
kto przebieg potrcajc kamienie Nocni owcy nawoywali si po imieniu, wybiegajc z
Gardu i pieszc w stron miasta.
- Strae obalone! Strae obalone!
- Nie moemy opuci Gardu!
- Gard si nie liczy! Tam s nasze dzieci!
Gosy ucichy prawie natychmiast. Simon oderwa si od okna nie mogc zapa tchu.
- Samuel! Strae...
- Wiem, syszaem jego mocny gos dobieg zza ciany. Nie byo w nim strachu, jedynie
rezygnacja i moe odrobina triumfu, e jednak mia racj. Valentine zaatakowa podczas
obrad Clave. Sprytne.
- Przecie Gard jest obwarowany... Dlaczego tam nie zostali?
- Syszae. Dlatego, e dzieci zostay w miecie. Dzieci, ktrych rodzice nie mog tu tak po
prostu zostawi.
Lightwoodowie. Simon pomyla o Jasie, a potem z przeraajc jasnoci o drobnej,
jasnej twarzy Isabelle zwieczonej koron ciemnych wosw, o jej determinacji podczas
walki, o tych maych dziewczcych iksach i kkach w liciku, ktry do niego napisaa.
- Ale przecie powiedziae im... powiedziae Clave co si stanie. Dlaczego ci nie uwierzyli?
- Bo strae miasta to ich religia. Jeli nie wierzysz w ich moc, to zupenie tak jakby nie
wierzy w to, e Nocny owcy s wyjtkowi, e zostali wybrani i s chronieni przez Anioa.
Rwnie dobrze mgby wierzy w to e s zwykymi Przyziemnymi.
Simon odwrci si z powrotem w stron okna, ale dym ju zgstnia, wypeniajc
powietrze szaroci. Nie sysza ju dochodzcych z zewntrz gosw. Zastpiy je
dochodzce z oddali sabe krzyki
- Miasto ponie.
- Nie gos Samuela by bardzo cichy. Myl, e to tylko Gard ponie. Pewnie za spraw
demonicznego ognia. Valentine nie dopuciby do tego, gdyby tylko mg.
- Ale... jka si Simon ...ale kto musi tu przyj i nas std uwolni, prawda? Konsul,
albo... albo Aldertree. Nie mog nas tu zostawi na pewn mier!
- Jeste Podziemnym powiedzia Samuel. Ja jestem zdrajc. Naprawd mylisz, e
zrobiliby co innego?
- Isabelle! Isabelle!
Alec pooy jej donie na ramionach i zacz potrzsa. Powoli podniosa gow.
Biaa twarz jej brata odcinaa si ostro od otaczajcej go ciemnoci. Kawaek rzebionego
drewna wystawa mu zza prawego ramienia: mia na plecach swj uk, ten sam, ktrego uy
Simon eby zabi Abbadona. Nie pamitaa eby Alec do niej podszed, nie pamitaa nawet
eby widziaa go na tej ulicy. Zupenie jakby zmaterializowa si nagle przed ni jak duch.
- Alec powiedziaa powoli drcym gosem. Alec, przesta. Nic mi nie jest.
Odsun si od niej.
- Wcale nie wygldaa jakby nic ci si nie stao rozejrza si i zakl pod nosem. Musimy
zej z ulicy. Gdzie jest Aline?
Isabelle zamrugaa. W zasigu wzroku nie byo adnych demonw. Kto siedzia na
schodach przed jednym z domw naprzeciwko i paka gono. Ciao starszego czowieka
cigle leao na ulicy a smrd demonw unosi si wszdzie.
- Aline... jeden z demonw prbowa... prbowa... odetchna gboko. W kocu bya
Isabelle Lightwood. Nigdy nie wpadaa w histeri, choby nie wiadomo z jakiego powodu.
Zabiymy go ale potem Aline ucieka. Prbowaam j dogoni ale bya zbyt szybka
spojrzaa na swojego brata. W miecie s demony. Jak to w ogle moliwe?
- Nie mam pojcia Alec potrzsn gow. Strae musiay pa. Gdy wracaem do domu,
natknem si na cztery albo pie demonw Oni. Znalazem jednego przyczajonego w
krzakach. Reszta ucieka ale w kadej chwili mog wrci. Wstawaj. Lepiej wracajmy do
domu.
Kto na schodach nie przestawa ka. Ten dwik ciga ich dopki nie znaleli si w
domu Penhalloww. Na ulicy nie byo demonw ale cigle syszeli odgosy eksplozji, ciage
krzyki i tupot stp odbijajcy si echem od innej pogronej w ciemnoci ulicy. Gdy wspinali
si po frontowych schodach, Isabelle obejrzaa si przez rami akurat eby zobaczy, jak
duga, wijca si macka wystrzelia z mroku zalegajcego pomidzy dwoma domami i
pochwycia paczc kobiet ze schodw. Jej szloch przeszed we wrzask. Isabelle prbowaa
si odwrci lecz Alec w por zdy j zapa i wepchn do rodka, zatrzaskujc za nimi
drzwi. Dom by pogrony w ciemnoci.
- Pogasiem wiata. Nie chciaem eby nalazo si ich wicej wytumaczy, popychajc
Isabelle w kierunku salonu.
Max siedzia na pododze przy schodach, obejmujc kolana ramionami. Sebastian sta
przy oknie, przybijajc kody drewna z kominka w miejsce wybitej szyby.
- Zrobione powiedzia i odoy motek na pk. Powinno wytrzyma przez jaki czas.
Isabelle usiada obok Maxa i pogaskaa go po wosach.
- Wszystko w porzdku?
- Nie jego oczy byy okrage ze strachu. Prbowaem wyjrze przez okno ale Sebastian
kaza mi si odsun.
- Dobrze zrobi odpara. Po ulicach grasuj demony.
- Cigle tu s?
- Nie, ale zostao ich troch w miecie. Teraz musimy pomyle co mamy robi dalej.
Sebastian zmarszczy brwi.
- Gdzie jest Aline?
- Ucieka wyjania Isabelle. To moja wina. Powinnam...
- To nie twoja wina. Gdyby nie ty ju by nie ya wtrci uszczypliwie Alec. Suchaj, nie
mamy teraz czasu na wzajemne oskarenia. Pjd jej poszuka. A wasza trjka ma tu zosta.
Isabelle, zajmij si Maxem. Sebastian, skocz zabezpiecza dom.
- Nie puszcz ci tam samego! odezwaa si oburzona. Zabierz mnie ze sob.
- Ja tu jestem dorosy. I ja wydaj rozkazy powiedzia Alec niewzruszonym tonem. Nasi
rodzice mog wrci z Gardu w kadej chwili. Im nas tu wicej, tym lepiej. atwo nam
bdzie sie potem rozdzieli. Nie mam zamiaru ryzykowa, Isabelle przenis spojrzenie na
Sebastiana. Zrozumiae?
Sebastian zdy ju wyj swoj stel.
- Popracuj nad zabezpieczeniem domu Znakami.
- Dziki Alec by ju w poowie drogi do drzwi. Odwrci si i spojrza na Isabelle. Ich
spojrzenia spotkay si na uamek sekundy. Po chwili go nie byo.
- Isabelle odezwa si cienkim gosem Max. Twj nadgarstek krwawi.
Spojrzaa w d. Nie pamitaa by skaleczya si w tym miejscu, ale Max mia racj:
krew zdya ju poplami rkaw jej biaej kurtki. Wstaa z miejsca.
- Id po swoj stel. Pomog ci z runami.
Sebastian skin gow.
- Przyda mi si pomoc. Nie jestem w tym dobry.
Isabelle posza na gr nie pytajc go co waciwie mia na myli. Bya kompletnie
wyczerpana i okropnie potrzebowaa zastrzyku energii w postaci Znaku. Z koniecznoci sama
moga go sobie narysowa, jednak Alec i Jace zawsze byli w tym od niej lepsi. Gdy dotara do
swojego pokoju, przekopaa swoje rzeczy w poszukiwaniu steli i kilku dodatkowych sztuk
broni. Gdy wsuwaa serafickie noe w cholewy butw, mylami bya przy Alecu i spojrzeniu
jakie wymienili zanim wyszed. Nie pierwszy raz widziaa swojego brata opuszczajacego dom
wiedzc, e moe ju nigdy nie wrci. To byo co z czym si godzia, co zawsze
akceptowaa jako cz swojego ycia. Bya tak do czasu kiedy poznaa Clary i Simona i
zdaa sobie spraw z tego, e ycie wikszoci ludzi wygldao cakiem inaczej. mier nie
bya staym towarzyszem ich ycia. Nie czuli na swoich karkach jej zimnego oddechu nawet
w zwyke dni. Zawsze pogardzaa Przyziemnymi tak jak to robi kady Nocny owca
uwaaa ich za tpych, tchrzliwych, zadowolonych z siebie miczakw. Teraz zastanawiaa
si, czy ta caa zawi nie braa si z tego, e bya po prostu zazdrosna. Musiao by cakiem
mio nie martwi si za kadym razem gdy ktry z czonkw twojej rodziny wychodzi z
domu i nie zastanawia si czy jeszcze wrci.
Trzymaa w doni stel i bya ju w poowie drogi na d gdy wyczua, e co byo nie
tak. Salon by pusty. Maxa i Sebastiana nie byo nigdzie w pobliu. Na jednym z przybitych
do okna polan widnia niedokoczony chronicy Znak. Motek, ktrego uywa Sebastian,
znikn.
Jej odek zacisn si w supe.
- Max! krzykna, obracajc si dookoa. Sebastian! Gdzie jestecie?
- Isabelle, tutaj... gos Sebastiana dobiega z kuchni.
Przepenia j ulga.
- Sebastian, to wcale nie jest mieszne powiedziaa, wchodzc do rodka. Mylaam, e...
Zamkna za sob drzwi. W kuchni byo ciemno, ciemniej ni w salonie. Wytya
wzrok eby dojrze Sebastiana i Maxa, ale nie zobaczya nic oprcz cieni.
- Sebastian? w jej gos zakrada si niepewno. Co ty tu robisz? Gdzie jest Max?
- Isabelle.
Przez chwile wydawao jej si, e dostrzega jaki ruch; ciemniejszy cie na tle
janiejszego. Jego gos by mikki i kojcy. Nie zdawaa sobie dotd sprawy z tego jak pikne
mia brzmienie.
- Isabelle, wybacz mi.
- Zachowujesz si dziwacznie. Przesta.
- Tak mi przykro, e musiao pa akurat na ciebie powiedzia. Bo widzisz, to wanie
ciebie polubiem najbardziej z nich wszystkich.
- Sebastian...
- Najbardziej z nich wszystkich powtrzy tym samym niskim gosem. Mylaem, e
jestemy do siebie podobni.
- Gupi Nefilim powiedzia cierpliwie Magnus. Niby dlaczego tu jestem? Jak mylisz,
dlaczego spdziem kilka ostatnich tygodni na ataniu twoich zidiociaych przyjaci za
kadym razem gdy si skalecz? I na wyciganiu ci z kadej niewiarygodnej sytuacji w jak
si wpakujesz? Ju nawet nie wspominajc o pomaganiu ci w wojnie z Valentinem. I to
wszystko zupenie za darmo!
- Nie mylaem o tym w ten sposb przyzna Alec.
- Oczywicie, e nie. Nie mylae o tym w aden sposb kocie oczy Magnusa rozbysy
gniewem. Mam ju siedemset lat, Alexandrze. Dobrze wiem kiedy co jest z gry skazane
na porak. Nigdy nawet nie powiedziae rodzicom o moim istnieniu.
Alec gapi si na niego z niedowierzaniem.
- Siedemset lat?
- No c, prawie osiemset poprawi Magnus ale wcale tego po mnie nie wida. Tak czy
inaczej, zbaczamy z temtu. Chodzi o to, e...
Tyle e Alec nigdy nie dowiedzia si, o co chodzio, bo w tym samym momencie plac
zala kolejny tuzin demonw Iblis. Szczka mu opada.
- Jasna cholera.
Magnus pody za jego spojrzeniem. Demony ju zdayy ich okry; ich te oczy
pony.
- C za zmiana tematu, Lightwood.
- Posuchaj Alec sign po drugi n. Jeli przez to przejdziemy, to obiecuj, e
przedstawi ci caej swojej rodzinie.
Magnus unis rce, jego palce poyskiway pojedynczymi turkusowymi pomieniami.
Owietliy niebieskim blaskiem umiech na jego twarzy.
- Brzmi cakiem niele.
rozdzielia si tak, jak woda opywa kamie. Wilki powiciy dwjce Nocnych owcw
zaledwie tyle uwagi co parze nieruchomych rzeb, a potem przebiegy obok nich z
rozwartymi pyskami i oczami utkwionymi w drodze. Po chwili ju ich nie byo. Jace odwrci
si, eby zobaczy jak ostatni z wilkw przelecia obok nich i popieszy za reszt swoich
towarzyszy. Zapada cisza. Sycha byo jedynie bardzo sabe odgosy miasta w oddali. Jace
uwolni Clary z ucisku i opuci n.
- Wszystko w porzdku?
- Co to byo? wyszeptaa. Te wilkoaki... po prostu nas ominy...
- Zmierzaj w kierunku miasta. Do Alicante wyj zza pasa drugi n i wycign w jej
stron. Bdziesz tego potrzebowaa.
- Wiec nie zostawisz mnie tutaj?
- Nie ma mowy. Ju nigdzie nie jest bezpiecznie. Ale... zawaha si. Bdziesz ostrona?
- Bed zapewnia go. Co teraz robimy?
Jace spojrza na ponce w dole Alicante.
- Teraz pobiegniemy.
Nigdy nie byo atwo nady za Jasem, a teraz, gdy pdzi na zamanie karku, to byo
praktycznie niemoliwe. Clary wyczuwaa, e musia si powstrzymywa i dostosowa swoj
prdko tak by moga za nim nady, i e na pewno sporo go to kosztowao.
Droga spaszczaa si u podna zbocza i wia midzy wysokimi, gstymi kpami
drzew, dajcymi wraenie jakby biegli przez tunel. Gdy wybiegli na drug stron, Clary
stwierdzia, e znaleli si przed Pnocn Bram. Przez ukowate wejcie dostrzega
mieszanin dymu i pomieni. Jace sta przy furtce i czeka na ni. W jednej rce trzyma
Jahoela a w drugiej inny n, ale nawet ich poczony blask gin w jaskrawym wietle
poncego miasta.
- Stranicy wydyszaa. Dlaczego ich tu nie ma?
- Co najmniej jeden z nich ley teraz w tej kpie drzew wskaza podbrdkiem kierunek z
ktrego przyszli. W kawakach. Nie patrz w tamt stron spojrza w d. le trzymasz
n. Trzymaj go w ten sposb pokaza jej jak. I musisz go nazwa. Cassiel bdzie dobrze.
- Cassiel powtrzya Clary, a ostrze rozjarzyo si blaskiem.
Jace spojrza na ni uwanie.
- auj, e nie miaem wystarczajco duo czasu, eby ci do tego przygotowa.
Oczywicie, ze wzgldu na prawo, nikt z tak niewielkim dowiadczeniem jak twoje nie
powinien w ogle posugiwa si serafickimi noami. Przedtem byem zaskoczony, ale skoro
teraz ju wiemy, co zrobi Valentine...
Ostatni rzecz o ktrej chciaa teraz rozmawia Clary byo to co zrobi Valentine.
- A moe po prostu zmartwio ci to, e jeli odpowiednio mnie wytrenujesz, to wkrtce
okae si, e jestem lepsza od ciebie powiedziaa.
Cie umiechu zamajaczy w kciku jego ust.
- Cokolwiek si stanie, Clary powiedzia, patrzc na ni przez wiato Jahoela trzymaj si
blisko mnie. Zrozumiaa? wbi w ni wzrok, zmuszajc do zoenia obietnicy.
Z jakiego powodu w jej umyle pojawio si wspomnienie ich pocaunku na trawie
przed rezydencj Waylandw. Odniosa wraenie jakby to wydarzyo si milion lat temu.
Zupenie jakby przydarzyo si to komu innemu.
- Bd trzyma si blisko ciebie.
- Dobrze odwrci wzrok. W takim razie chodmy.
Przeszli powoli przez bram, rami w rami. Gdy weszli w obrb miasta, po raz
pierwszy zdaa sobie spraw z odgosw bitwy ludzkich krzykw, nieludzkiego wycia,
tuczonego szka i syku ognia. Krew zacza jej szumie w uszach.
- Wic nie rb tego Clary szarpna go za rkaw. Przynajmniej jest powolny. Wynomy
si std.
Jace niechtnie pozwoli si odcign na bok. Odwrcili si, eby pobiec w kierunku
z ktrego przyszli... A demon ju tam by, tu przed nimi, i blokowa ulic. Wyglda jakby
troch urs. Wyda z siebie niski pomruk, co jak wcieke owadzie bzyczenie.
- On chyba nie chce ebymy sobie poszli mrukn Jace.
- Jace...
Ale on ju bieg w stron potwora, biorc szeroki zamach Jahoelem eby ci mu eb,
ale stwr znw zadygota i zmieni ksztat, tym razem pojawiajc si za jego plecami. Cofn
si, pokazujc opancerzony spd jak u karalucha. Jace obrci si wok wasnej osi i ci
stwora przez podbrzusze. Zielona ciecz, gsta niczym luz, spryskaa ostrze. Jace odsun si,
krzywic twarz w wyrazie obrzydzenia. Behemot cigle wydawa z siebie ten sam bzyczcy
odgos. Tryskao z niego coraz wicej cieczy, ale nie wyglda wcale na zranionego. Celowo
posuwa si naprzd.
- Jace! zawoaa Clary. Twj n!
Spojrza na trzymane w rku ostrze. luz demona pokrywa ostrze Jahoela, tumic
jego blask. W miar jak patrzy, jego wewntrze wiato niko a w kocu zgaso, jak ogie
zasypany piaskiem. Odrzuci bro z przeklestwem, zanim jakikolwiek strzp luzu demona
dotk jego rki. Behemot znw si wycofa, gotowy do kolejnego starcia. Jace zrobi unik a
wtedy Clary rzucia si do przodu, wpadajc pomidzy niego a demona, i wymachujc
serafickim noem. Dgna stwora tu poniej rzdu zbw, zatapiajc je w jego cielsku z
obrzydliwym, mokrym mlaniciem.
Szarpna si do tyu, dyszc ciko, a demona przeszy kolejny skurcz. Wygldao na
to, e zmiana ksztatu kosztowaa go pewn ilo energii za kadym razem gdy by raniony.
Wic gdyby tylko zdyli dgn go odpowiedni ilo razy... Ktem oka dostrzega jaki
ruch. Mignicie szaroci i brzu, poruszajce si z du prdkoci. Nie byli sami na ulicy.
Jace odwrci si a jego oczy otwary si szeroko.
- Clary! wrzasn. Za tob!
Clary obrcia si dookoa z Cassielem poncym w jej doni dokadnie w chwili, gdy
wilk rzuci si w jej stron, odsaniajc zby we wciekym warkocie. Jace co do niej
krzycza, ale ona nie rozumiaa z tego ani sowa. Dostrzega dziko w jego oczach, pomimo
tego e zesza wilkowi z drogi. Zwierz zaatakowao, z ciaem wygitym w uk i
wycignitymi pazurami, i signo swojego celu Behemota powalio go na ziemi zanim
nataro na niego z obnaonymi zbami. Demon zawy, a przynajmniej wyda z siebie dwik
podobny do wycia wysoki, piskliwy dwik, jak powietrze spuszczane z balonu. Wilk
siedzia na nim, przyszpilajc go do ziemi, z pyskiem zatopionym w olizgej skrze demona.
Behemot zadra i ostatkiem si sprbowa dokona przemiany i wyleczy obraenia, ale wilk
nie da mu na to szansy. Jego pazury wbiy si gboko w skr stwora i zacz wyrywa
zbami kaway galaretowatego ciaa, ignorujc tryskajc z rany zielon ciecz. Behemot
zacz wi si w ostatniej, desperackiej serii drgawek, kapic szczkami gdy si rozpada i
po chwili ju go nie byo zostaa po nim tylko lepka kaua zielonej cieczy, rozlewajca si
po bruku.
Wilk wyda z siebie odgos, co w rodzaju pomruku satysfakcji, i odwrci si eby
popatrze na Clary i Jacea poyskujcymi w wietle ksiyca srebrzycie oczami. Jace
wycign kolejny n zza pasa, znaczc w powietrzu ognisty uk dzielcy ich od wilkoaka.
Wilk warkn i nastroszy futro. Clary zapaa Jacea za rami.
- Nie.. Nie rb tego.
- To wilkoak, Clary...
- Zabi dla nas demona! Jest po naszej stronie! wyrwaa si Jaceowi zanim zdy j
zawrci, i podesza do zwierzcia powoli, wycigajc pasko rce.
Ruszya biegiem w jego stron. Zapomniaa o tym, jak bardzo bya za gdy j zostawi,
o tym jak wciek si gdy ich tu sprowadzia, zapomniaa o wszystkim, poza radoci jak
odczua na jego widok. Przez chwil wyglda na zaskoczonego gdy biega ku niemu, a potem
umiechn si, wycign ramiona i podnis j do gry, gdy go przytulia, zupenie jak
wtedy gdy bya maa. Pachnia krwi, flanel i dymem. Clary przymkna na chwil oczy i
pomylaa o tym, jak Alec zapa Jacea w momencie, w ktrym zobaczy go w Sali. Tak si
wanie robio, gdy martwio si o swoj rodzin, apao si ich i trzymao w ucisku, i
wrzeszczao jak bardzo ci wkurzyli. Ale to byo w porzdku, bo choby nie wiem jak kto
by wcieky, to oni cigle byli czci ciebie. I dlatego to, co powiedziaa Valentineowi,
byo prawd. Luke by jej rodzin.
Postawi j z powrotem na ziemi, krzywic si lekko.
- Ostronie powiedzia. Croucher trafi mnie w rami przy Merryweather Brigde
pooy donie na jeje ramionach, przygldajc si uwanie jej twarzy. Ale tobie nic nie jest,
prawda?
- C za wzruszjca scena odezwa si chodny gos.
Clary odwrcia si, do Lukea spoczywaa cigle na jej ramieniu. Za ni sta wysoki
mczyzna w niebieskim paszczu, ktry zawirowa u jego stp gdy do nich podszed. Twarz
pod kaputrem wygldaa jak rzeba z wysokimi komi policzkowymi, jastrzbimi rysami
twarzy i cikimi powiekami.
- Lucian powiedzia, nie patrzc na Clary. Mogem si spodziewa, e to ty stoisz za t...
inwazj.
- Inwazj? powtrzy jak echo Luke, a w sekund pniej otaczaa go ju sfora
likantropw. Stany za nim tak szybko i cicho, e wygldao to tak, jakby zmaterializoway
si z powietrza. To nie my najechalimy wasze miasto, Konsulu. To Valentine. My tylko
chcemy wam pomc.
- Clave nie potrzebuje niczyjej pomocy warkn Konsul. Nie od takich stworze jak wy.
Zamae Prawo wkraczajc do Szklanego Miasta, bez wzgldu na to czy s strae czy ich nie
ma. Musisz zdawa sobie z tego spraw.
- Myl, e dostatecznie jasne jest, e Clave potrzebuje naszej pomocy. Gdybymy nie
przybyli na czas, wielu z was byoby teraz martwych rozejrza si po Sali. Kilka grup
Nocnych owcw przysuno si bliej chcc wiedzie co si dzieje. Jedni patrzyli Lukowi
prosto w oczy, inni spuszczali wzrok jak gdyby zawstydzeni. Ale aden z nich, pomylaa z
zaskoczeniem Clary, nie wyglda na zego z tego powodu. Zrobiem to, eby co
udowodni, Malachi.
Gos Konsula pozosta zimny.
- I c to takiego?
- Potrzebujecie nas odpar Luke. eby pokona Valentinea potrzebujecie naszej pomocy.
Nie tylko pomocy likantropw, ale wszystkich Podziemnych.
- A c takiego Podziemni mog zdziaa przeciwko Valentineowi? spyta kpico
Malachi. Lucianie, powiniene to wiedzie najlepiej z nas wszystkich. Przecie bye kiedy
jednym z nas. Zawsze samotnie przeciwwstawialimy si wszelkim zagroeniom i
chronilimy wiat od za. Odeprzemy siy Valentinea naszymi wasnymi. Podziemni zrobi
najlepiej jak usun si nam z drogi. Jestemy Nefilim. Sami prowadzimy swoje wojny.
- To chyba nie do koca prawda odezwa si aksamitny gos. To by Magnus Bane, w
dugim, poyskujcym paszczu, z niezliczonymi kolczykamiw uszach i obuzerskim wyrazem
twarzy. Clary nie miaa pojcia skd si tu wzi.
- Niejeden raz korzystalicie z pomocy czarownikw i niele ich za to wynagradzalicie.
Malachi spojrza na niego spode ba.
- Nie przypominam sobie eby Clave ci tu zaprosio, Magnusie Bane.
- Nie zaprosio odpar Magnus. Strae zostay obalone.
- Co to takiego?
Magnus przyglda mu si przez chwil, po jego kocich oczach mona byo zobaczy,
e zastanawia si nad odpowiedzi.
- Ksiga zakl powiedzia w kocu. Nic, co powinno interesowa Nocnego owc.
- Waciwie to moja ciotka je kolekcjonuje. Mog zobaczy? wyciagn do, ale zanim
Magnus zdy odmwi, Clary usyszaa jak kto woa j po imieniu, a w chwile potem
podeszli do nich Alec i Jace. aden z nich nie by zadowolony z widoku Sebastiana.
- Kazaem ci zosta z Maxem i Isabelle! naskoczy na niego Alec. Zostawie ich
samych?
Wzrok Sebastiana powoli przesun si z Magnusa na Aleca.
- Twoi rodzice wrcili do domu, tak jak mwie jego gos by zimny. Wysali mnie
ebym powiedzia ci, e wszystko z nimi w porzdku, tak samo jak z Izzy i z Maxem. Ju tu
jad.
- C odezwa si Jace cikim od sarkazmu gosem dziki za przekazanie tych
informacji dosownie w sekund po tym jak tu wszede.
- Nie widziaem ci tu wtedy odpar Sebastian. Zobaczyem Clary.
- Bo akurat jej szukae.
- Bo musiaem z ni porozmawia. Na osobnoci spojrza na ni z tak intensywnoci w
oczach, e stana w miejscu. Chciaa mu powiedzie eby nie patrzy na ni w taki sposb
gdy Jace stoi tu obok, ale wtedy zabrzmiaoby to niedorzecznie i gupio, a poza tym moe
rzeczywicie mia jej co wanego do powiedzenia. Clary?
Skina gow.
- W porzdku. Tylko na chwil zgodzia si i dostrzega, ze wyraz twarzy Jacea uleg
zmianie. Nie patrzy ju krzywo na Sebastiana ale jego twarz zastyga w bezruchu. Zaraz
wracam dodaa, ale Jace ju na ni nie patrzy. Patrzy prosto na Sebastiana.
Sebastian zapa j za nadgarstek i odciagn od reszty, pchajc j w kierunku
najgstszego tumu. Clary zerknea ponad swoi ramieniem. Wszyscy si na nich gapili, nawet
Magnus. Zobaczya jak ledwie zauwaalnie pokrci gow. Zarya obcasami w ziemi.
- Sebastian. Zatrzymaj si. O co chodzi? Co chcesz mi powiedzie?
Odwrci si go niej, ciagle trzymajc j za nadgarstek.
- Mylaem, e wyjdziemy na zewntrz powiedzia. e porozmawiamy na osobnoci...
- Nie, chc zosta tutaj powiedziaa, a w swoim wasnym gosie usyszaa drenie, jakby
nie bya pewna tego co mwi. A przecie bya. Wyrwaa rk z jego ucisku. O co ci
chodzi?
- Ta ksiga odpar. Ta, ktr trzyma Fell Biaa Ksiga wiesz skd j ma?
- To o tym chciae ze mn porozmawia?!
- To niezwykle potna ksiga zakl wyjani Sebastian. Jedna z tych... no c, jedna z
tych, ktrych od dawna wszyscy poszukuj.
Clary westchna rozdraniona.
- Sebastian, posuchaj. To nie by Ragnor Fell tylko Magnus Bane.
- Ten Magnus Bane? odwrci si i spojrza na Clary oskarycielskim wzrokiem. A ty go
przecie znasz, prawda? Znasz Banea.
- Tak, przepraszam ci. Ale on nie chcia ebym ci o tym powiedziaa. Tylko on moe pomc
mojej mamie. Dlatego daam mu Bia Ksig. Jest w niej zaklcie, ktre moe jej pomc.
Co bysno na dnie jego oczu, a Clary poczua si tak samo jak wtedy, gdy j
pocaowa: ogarno j gwatowne poczucie, e co jest nie tak, jak gdyby zrobia krok do
przodu i zamiast trafi na solidny grunt, jej stopa osuna si prosto w dziur. Do Sebastiana
zacisna si na jej nadgarstku.
- Daa ksig Bia Ksig czarownikowi? Plugawemu Podziemnemu?
Clary przestaa si rusza.
12.De Profundis
Donie Simona byy czarne od krwi. Prbowa wyszarpn kraty z okienka w drzwiach
swojej celi, ale kade dotknicie pozostawiao piekce, krwawe rany na jego doniach. W
kocu opad bezwadnie na podog, dyszc ciko, i wpatrywa si tpo w swoje rce gdy
obraenia goiy si szybko, rany zasklepiay a paty sczerniaej skry odpaday jak
byskawicznie przewijany film na tamie video.
Po drugiej stronie muru Samuel si modli. Jeli spadnie na nas zo, tak jak miecz,
sd, zaraza czy gd, staniemy przed tym domem, w twojej obecnoci, i paka bdziemy w
naszym nieszczciu, a wtedy ty nas usyszysz i pomoesz...
Simon wiedzia, e nie mg si pomodli. Prbowa tego wczeniej ale imi Boga
pono w jego ustach i dawio gardo. Zastanawia si nad tym czemu mg pomyle to
sowo ale powiedzie ju nie. I dlaczego mg sta w socu w poudnie i nie umrze ale nie
mg zmwi swojej ostatniej modlitwy.
Dym zacz si unosi w korytarzu jak duch. Simon mg wyczu wo spalenizny i
usysze trzask szalejcego ognia, ale czu si jak oderwany od rzeczywistoci, daleko od
wszystkiego. Bycie wampirem byo dziwne, to cae zderzenie si z czym co mogo by
opisane jedynie jako wieczne ycie, a potem i tak umrze w wieku szesnastu lat.
- Simon! rozleg si saby gos, ale jego wraliwy such wyowi go spord trzasku
pomieni. Dym z korytarza by zapowiedzi gorca, ktrego fala wanie wdara si do
rodka, toczc si wok niego jak mur. Simon!
Gos nalea do Clary. Poznaby go wszdzie. Zastanawia si czy jego umys nie
pata mu teraz figli. To byo tak jakby podwiadomo podsuwaa mu obrazy ukochanej
osoby, eby przeprowadzi go bezbolenie przez mier.
- Simon, ty cholerny idioto! Jestem tutaj! Przy oknie!
Simon skoczy na rwne nogi. Wtpi by jego umys spata mu a takiego figla.
Pord gstniejcego dymu dostrzeg co biaego poruszajacego si przy zakratowanym
oknie. Gdy podszed bliej, biae przedmioty okazay si domi zacinitymi wok
elaznych prtw. Wskoczy na prycz, przekrzykujc trzask ognia.
- Clary?
- Dziki Bogu! jedna z rk zacisna si na jego ramieniu. Zaraz ci std wycigniemy.
- Jak? zapyta, wykazujc troch rozsadku. Rozleg si odgos szurania a rce Clary
znikny, zastpione przez inn par. Te byy wiksze i bez wtpienia mskie, z kostkami
poznaczonymi bliznami i smukymi palcami pianisty.
- Trzymaj si gos Jacea by spokojny i wywaony, jak gdyby wanie ucili sobie
pogaduszk na imprezie a nie rozmawiali w byskawicznie zajmujcych si ogniem lochach.
Mgby si cofn.
Zaskoczony Simon posusznie odsun si na bok. Donie Jacea zacisny si na
kracie, jego kykcie pobielay gwatownie. Metal jkn a krata wyskoczya z kamiennej
ciany i upada obok ka z gonym brzkiem. Chmura duszcego biaego pyu uniosa si
w powietrze. W powstaej dziurze pojawia si gowa Jacea.
- Simon. CHOD powiedzia i wycign rk.
Simon chwyci jego do. Podcign si i chwyci krawdzi okna, przeciskajc si
przez niewielki kwadrat jak wijcy si w tunelu w. Sekund pniej wypad na mokr
traw, przygldajc si krgowi zmartwionych twarzy nad sob. Jace, Clary i Alec. Wszyscy
przygldali mu si z zaniepokojeniem.
- Wygldasz strasznie, wampirze powiedzia Jace. Co ci si stao w rce?
Simon wsta. Rany na jego doniach ju si zagoiy, ale czarne lady na skrze w
miejscach gdzie dotkn krat pozostay. Zanim zdy odpowiedzie, Clary rzucia si w jego
stron i przytulia mocno.
- Simon wydyszaa. Nie mog w to uwierzy. Nie miaam pojcia, e tu jeste. Do
wczoraj mylaam, e wrcie do Nowego Jorku...
- No c odpar Simon. Ja te nie wiedziaem, e tu jeste spojrza ponad jej ramieniam
na Jacea. W rzeczywistoci myl, e celowo nikt mi o tym nie powiedzia.
- Tego nie mwiem zauway Jace. Po prostu nie wyprowadziem ci z bdu. Tak czy
inaczej, uratowaem ci przed sponiciem ywcem, wic chyba nie powiniene si na mnie
wcieka.
Spon ywcem. Simon odsun si od Clary i rozejrza. Stali w ogrodzie otoczonym
z dwch stron przez mury twierdzy i cian lasu z pozostaych. Drzewa przerzedzay si w
miar jak wirowana cieka prowadzia w stron miasta bya owietlona pochodniami z
magicznego wiata, ale tylko kilka z nich pono. Ich wiato byo chybotliwe i
przytumione. Simon spojrza w stron Gardu.
Patrzc pod tym ktem ledwo mona byo zobaczy czarny dym przetykany
pomieniami, ktry zasnuwa niebo. Nieliczne wiata w oknach wydaway si nienaturalnie
jasne. Kamienne mury dobrze strzegy swoich tajemnic.
- Samuel powiedzia. Musimy zabra Samuela.
Clary wygldaa na zdumion.
- Kogo?
- Nie tylko mnie tu trzymali. Samuel jest w celi obok.
- Ta sterta szmat, ktr widziaem wtedy przez okno? przypomnia sobie Jace.
- Tak. Jest troch dziwny ale to dobry facet. Nie moemy go tutaj zostawi Simon poderwa
si na nogi. Samuel? Samuel!
Nie doczeka si odpowiedzi. Podbieg do niskiego, zakratowanego okna obok tego,
przez ktre sam wanie przeszed. Midzy prtami dostrzeg jedynie wirujcy dym.
- Samuel! Jeste tam?
W dymie co si poruszyo co skulonego i ciemnego. Gos Samuela by szorstki z
powodu dymu, gdy odezwa si chrapliwie:
- Zostawcie w spokoju! Wynoci si std!
- Samuel! Zginiesz tu! Simon szarpn za krat. Nie ruszya si z miejsca.
- Nie! Zostawcie mnie! Chc tu zosta!
Simon rozejrza si z desperacj dookoa i napotka wzrok Jacea.
- Przesu si powiedzia Jace, a kiedy Simon przylgn do ciany, kopniakiem wyway
krat, ktra gwatownie wypada z zawiasw i wpada do celi. Samuel wrzasn ochryple.
- Samuel! Wszystko w porzdku?
Wizja Samuela zmiecionego przez spadajc krat stana Simonowi przed oczami.
- WYNOCIE SI STD! gos Samuela urs do wrzasku.
Simon spojrza na Jacea.
- Chyba naprawd tego chce.
Jace potrzsn gow, rozdraniony.
- Musiae zawrze znajomo z wirem, prawda? Nie moge po prostu liczy pytek na
suficie albo oswoi sobie jak mysz, tak jak to robi normalni winiowie? powiedzia, i
bez czekania na odpowied, opad na ziemi i wlaz do rodka.
- Jace! jkna Clary. Oboje z Alekiem popieszyli w jego stron, ale Jace zdy ju
przej przez okno i opuci si do celi poniej. Clary spojrzaa na Simona z gniewem.
- Jak moge mu na to pozwoli?
- No c, przecie nie zostawiby tego faceta na pewn mier odezwa si niespodziewanie
Alec, mimo e wyglda na rwnie zaniepokojonego co ona. W kocu mwimy o Jasie...
- Alec odpar Jace. Nie patrzy na swojego przyjaciela, ale ton jego gosu by peen alu.
Nie masz pojcia jaki naprawd jestem.
Alec spojrza na Clary. On nie wie dlaczego Jace si tak zachowuje, pomylaa. Nie
ma o niczym pojcia. Zrobia krok do przodu.
- Alec ma racj zabierzemy Hodgea do Sali i wtedy opowie Clave to samo co nam...
- Gdyby by taki chtny do podzielenia si swoim odkryciem z Clave, to ju dawno by to
zrobi odgryz si Jace, nie patrzc na ni. To, e tego nie zrobi wiadczy e jest kamc.
- Clave nie mona ufa! zaprotestowa desperacko Hodge. W jego szeregach s szpiedzy.
To ludzie Valentinea. Nie mogem im zdradzi gdzie jest Lustro. Gdyby je znalaz, byby...
Nigdy nie dokoczy zdania. W wietle ksiyca co bysno srebrzycie, jak promie
wiata w ciemnoci. Alec wrzasn. Oczy Hodgea otwary si szeroko gdy zachwia si,
wbijajc wzrok w swoj pier. Gdy cofn si do tyu, Clary zrozumiaa na co patrzy.
Rkoje dugiego sztyletu wystawaa mu spomidzy eber, jak grot strzay z tarczy.
Alec rzuci si do przodu, zapa swojego starego nauczyciela chronic go przed
upadkiem i uoy delikatnie na ziemi. Utkwi bezradne spojrzenie w Jasie. Jego twarz bya
zbryzgana krwi Hodgea.
- Jace, dlaczego...
- Ja nic nie zrobiem twarz Jacea bya biaa, a Clary zauwaya, e cigle trzyma swj
n, przycinity mocno do boku. Ja...
Simon obrci si a Clary wraz z nim. Oboje wpatrywali si w ciemno. Trawa zaja
si ogniem. Jego piekielny, pomaraczowy blask przechodzi w czer widoczn pomidzy
drzewami rosncymi na zboczu wzgrza. W kocu co wyonio si z ciemnoci, cienisty
ksztat ze znajomymi czarnymi, potarganymi wosami. Podszed do nich bliej. wiato
odbio si od jego twarzy i ciemnych oczu, przez co wyglday jakby pony.
- Sebastian? spytaa Clary.
Jace potoczy dzikim wzrokiem od Hodgea do Sebastiana, stojcego niepewnie na
skraju ogrodu. Wyglda niemal na zszokowanego.
- Ty... zacz - ...ty to zrobie?
- Musiaem odpar Sebastian. Inaczej by ci zabi.
- Czym?! gos Jacea podnis si i zaama. Nawet nie mia przy sobie adnej broni...
- Jace! Alecowi udao si przebi przez jego wrzaski. Chod tu. Pom mi z Hodgem.
- Zabiby ci powtrzy Sebastian. Zabiby...
Ale Jace ju klcza obok Aleca, chowajc n za pas. Alec trzyma Hodgea w
ramionach, przd jego koszulki plamia krew.
- Wyjmij stel z mojej kieszeni powiedzia. Sprbuj narysowa iratze...
Zastyga z przeraenia Clary wyczua poruszajcego si za ni Simona. Odwrcia si,
eby na niego spojrze i wpada w szok jego twarz bya biaa jak papier poza paajcym
czarwonym rumiecem na obu policzkach. Moga dostrzec yy wijce si pod jego skr jak
narola delikatnego, rozgaziajcego si koralowca.
- Krew wyszepta nie patrzc na ni. Nie mog tu zosta.
Clary wycigna do eby zapa go za rkaw ale uskoczy do tyu, wyrywajc si z
jej ucisku.
- Nie, Clary, prosz. Zostaw mnie. Nic mi nie bdzie, niedugo wrc. Ja po prostu...
ruszya za nim ale by dla niej zbyt szybki. Znikn w ciemnociach midzy drzewami.
- Hodge... w gosie Aleca sycha byo panik. Hodge, wytrzymaj...
Ale jego nauczyciel walczy sabo starajc si od niego odsun. Odsun od steli w
rku Jacea.
- Nie twarz Hodgea przybraa kolor gipsu. Jego oczy przesuney si z Jacea na
Sebastiana, ktry cigle sta skryty w cieniu.
- Jonathan...
- Ty... Jace popatrzy na Sebastiana z nienawici. Ty nie masz pojcia o czym w ogle
mwisz.
- Albo ciagn dalej Sebastian jeste wcieky bo pocaowaem twoj siostr. Bo mnie
chciaa.
- Wcale nie wtrcia Clary, ale aden z nich na ni nie patrzy. Miaam na myli to, e ci
nie chciaam.
- Ona ma ten swj may nawyk, wiesz... Ten sposb w jaki wzdycha gdy j caujesz, jak
gdyby bya tym zaskoczona.
Sebastian zatrzyma si tu przed Jacem, umiechajc si jak anio.
- To raczej ujmujce, musiae to zauway.
Jace wyglda jakby mia zaraz zwymiotowa.
- Moja siostra...
- Twoja siostra powtrzy Sebastian. Czy aby na pewno? Bo wy dwoje nie zachowujecie
si jak rodzestwo. Mylicie, e inni nie widz jak na siebie patrzycie? Mylicie, e uda wam
sie ukry co do siebie czujecie? e inni nie myl e to co chorego i nienaturalnego? Bo to
wanie takie jest.
- Do tego powiedzia Jace z morderczym wyrazem twarzy.
- Dlaczego to robisz? spytaa Clary. Dlaczego mwisz te wszystkie rzeczy?
- Bo wreszcie mog odpar Sebastian. Nie macie pojcia jak to byo przebywa wrd
was przez tych kilka dni i udawa e potrafi was znie. e wasz widok nie sprawia e robi
mi si niedobrze. Ty powiedzia do Jacea gdy tylko nie uganiasz si za swoj siostr,
jczysz bez przerwy jak to twj tatu ci nie kocha. C, a kto go moe za to wini? A ty,
gupia suko odwrci si w stron Clary oddaa bezcenn ksig temu mieszacowi. Czy
to w ogle masz jakie komrki mzgowe w tej swojej malutkiej gwce? A ty... kolejn
obelg skierowa w stron Aleca - ... chyba wszyscy wiemy co jest z tob nie tak. Takich jak
ty w ogle nie powinno by w Clave. Jeste odraajcy.
Alec zblad, ale mimo wszystko wyglda bardziej na zdumionego. Clary nie moga go
za to wini. Trudno byo patrze na Sebastiana, na ten jego anielski umiech, i wyobrazi
sobie, e mg powiedzie co takiego.
- Udawa e moesz nas znie? powtrzya za nim jak echo. Ale dlaczego miaby
udawa co takiego? Chyba e... chyba e nas szpiegujesz dokoczya, uwiadamiajc sobie
prawd. Chyba e szpiegujesz dla Valentinea.
Przystojna twarz Sebastiana skrzywia si, jego pene usta rozcigny si a oczy
zwiziy w szparki.
- No w kocu to pojlicie powiedzia. Sowo daj, w niekrych wymiarach demony s o
wiele bystrzejsze ni wy.
- Moe i nie jestemy tak bystrzy odezwa si Jace ale przynajmniej cigle yjemy.
Sebastian spojrz na niego ze wstrtem.
- Ja te yj powiedzia.
- Nie na dugo.
Ksiycowe wiato buchno z ostrza jego noa gdy rzuci si na Sebastiana. Porusza
si tak szybko, e jego ruchy wydaway si zamazywa. Szybciej ni jakikolwiek czowiek
ktrego do tej pory widziaa Clary. A do teraz.
Sebastian odskoczy na bok, unikajc ciosu, i zapa Jacea za rami gdy ten opuszcza
n. Ostrze spado z brzkiem na ziemi. Sebastian chwyci Jacea za kurtk na plecach.
Podnis go i cisn nim z niewiarygodn si. Jace polecia w powietrze, uderzy w cian
Gardu z nieprzyjemnym chrzstem koci, i run na ziemi.
- Jace! Clary zrobio si biao przed oczami z wciekoci. Rzucia si na Sebastiana chcc
wydusi z niego ycie. Zrobi unik i machn rk tak jakby odgania si od natrtnej muchy.
obrci si z t sam przeraajc szybkoci jak wtedy gdy zaatakowa Jacea, i rozpyn w
ciemnociach.
- Nie! krzykna Clary. Prbowaa podnie si na nogi, ale bl by jak strzaa
przeszywajca na wskro jej gow. Skulia si na mokrej trawie. W chwil pniej Jace ju
si nad ni pochyla, jego twarz bya blada i niespokojna. Spojrzaa na niego ale wszystko
zamazywao jej si przed oczami. Musiao si zamazywa bo inaczej skd by si wzia ta
jasno wok niego, to wiato...
Usyszaa gos Simona a potem Aleca. W doni Jacea pojawia si stela. Jej rami
zapono a w sekund pniej bl zacz si zmiejsza a jej umys zacz si przejania.
Zamrugaa widzc nad sob trzy twarze.
- Moja gowa...
- Masz wstrzs mzgu powiedzia Jace. Iratze powinien pomc ale musimy ci zabra do
lekarza Clave. Urazy gowy mog by niebezpieczne odda stel Alecowi. Moesz wsta?
Skina gow. To by bd. Bl przeszy j ponownie gdy czyje donie pomogy jej
wsta. To by Simon. Opara si o niego z wdzicznoci, czekajc a odzyska rwnowag.
Ciagle czua si tak, jakby za chwil miaa upa.
Jace patrzy na ni gronie.
- Nie powinna atakowa Sebastiana w ten sposb. Nie miaa nawet adnej broni. Co ty
sobie mylaa?
- To co wszyscy sobie pomyleli odezwa si niezpodziewanie Alec, stajc w jej obronie.
e rzuci tob w powietrze jak pik. Jace, nigdy wczeniej nie spokaem kogo kto tak atwo
by ci pokona.
- Ja... zaskoczy mnie odpar odrobin niechtnie Jace. Musia przej jaki specjalny
trening. Nie spodziewaem si tego.
- Hmm, no tak Simon dotkn swoich eber, krzywic si lekko. Chyba poama mi kilka
eber. Nic mi nie jest doda, widzc zmartwienie malujce si na twarzy Clary. Ju si
goj. Ale Sebastian jest silny. Bardzo silny spojrza na Jacea. Jak mylisz, jak dugo sta
w ciemnociach i przysuchiwa si naszej rozmowie?
Jace zrobi ponur min. Spojrza midzy drzewa gdzie znikn Sebastian.
- C, Clave i tak go zapie... I prawdopodobnie wyklnie. Chciabym widzie jak rzucaj na
niego t sam kltw co na Hodgea. To by dopiero bya poetycka sprawiedliwo.
Simon odwrci si i splun midzy krzaki. Wytar usta grzbietem doni. Twarz
wykrzywi mu grymas.
- Jego krew jest obrzydliwa... smakuje jak trucizna.
- Chyba moemy to doda do listy jego czarujcych zalet skwitowa Jace. Ciekawe czym
jeszcze by nas dzisiaj zaskoczy.
- Musimy wraca do Sali powiedzia Alec z napit twarz a Clary przypomniaa sobie co
Sebastian mu powiedzia. Co o reszcie Lightwoodw... Dasz rad i, Clary?
Odsuna si od Simona.
- Tak. A co z Hodgem? Nie moemy go tu zostawi.
- Musimy powiedzia Alec. Bdziemy mieli czas eby znowu tu wrci gdy wszyscy
przetrwamy jako t noc.
Gdy opuszczali ogrd, Jace zatrzyma si na chwil, zdj kurtk i przykry ni twarz
Hodgea. Clary chciaa do niego podej i pooy rk na jego ramieniu, ale co w sposobie
w jaki wyglda powstrzymao j by to zrobi. Nawet Alec si do niego nie zbliy i nie
zaoferowa narysowania uzdrawiajcej runy, pomimo e Jace utyka gdy schodzi ze zbocza.
Razem ruszyli wzd zygzakowatej cieki, z broni gotow do uycia. Niebo
przybrao kolor czerwieni od poncego za nimi Gardu. Nie natknli si ju na adnego
demona. Cisza pulsowaa w gowie Clary tak samo jak niesamowite wiata, przez co miaa
wraenie jakby bya we nie. Wyczerpanie opado j jak sie. Uniesienie nogi i zrobienie
do Jacea penym obawy gosem, ktry stapia si z reszt gosw w pomieszczeniu, opadajc
si i wznoszc wok niej jak zaamujce si fale.
- Nigdy czegos takiego nie widziaem. Ten demon po prostu obrci si z znikn.
- To pewnie przez wschd soca. Boj si wschodu soca, a do niego ju niedaleko.
- Nie, to co wicej.
- Po prostu nie chcesz przyj do wiadomoci, e mog powrci tej nocy albo nastpnej.
- Nie mw tak; nie ma powodu eby mwi co takiego. Jestem pewny, e niedugo
przywrc strae.
- A Valentine znw je zamie.
- Moe nie zasugujemy na nic wicej. Moe Valentine mia racj moe sprzymierzenie si
z Podziemnymi oznacza utrat aski Anioa.
- Cicho. Miej troch szacunku. Wanie licz polegych na Placu Anioa.
- Tutaj s powiedzia Alec. Tu, obok podium. Wyglda na to, e... jego gos ucich a w
chwil potem ju go nie byo, okciami torowa sobie drog do przodu. Clary zmruya oczy,
starajc si wyostrzy wzrok. Jedyne co widziaa to mga...
Usyszaa jak Jace wcign ze wistem powietrze a potem, bez adnego sowa, ruszy
za Alekiem. Clary odsuna si od filaru, chcc za nimi pj, ale potkna si. Simon j
podtrzyma.
- Clary, musisz si pooy powiedzia.
- Nie wyszeptaa. Chc wiedzie co si stao...
Urwaa. Simon patrzy na Jacea, ktry wyglda jakby porazi go piorun. Trzymajc
si filaru, Clary stana na palcach starajc si dojrze co przez tum...
Stali tam, Lightwoodowie: Maryse obejmujca szlochajc Isabelle i Robert siedzcy
na ziemi i trzymajcy co w ramionach nie, nie co, kogo, a Clary pomylaa o tym, jak
pierwszy raz zobaczya Maxa w Instytucie, lecego bezwadnie na kanapie z
przekrzywionymi okularami i rk na pododze. On moe spa wszdzie, powiedzia wtedy
Jace, a Max wyglda teraz prawie tak jakby spa na kolanach swojego ojca, ale Clary dobrze
wiedziaa e tak nie byo.
Alec pad na kolana i zapa do Maxa, ale Jace nie ruszy si ze swojego miejsca.
Sta bez ruchu i wyglda na zagubionego bardziej ni kiedykolwiek, tak jakby nie mia
pojcia gdzie by i co tu robi. Jedyne czego chciaa Clary to podbiec do niego i obj go, ale
wyraz twarzy Simona powiedzia jej eby tego nie robia, i to samo podpowiedziao jej
wspomnienie rezydenzji i obejmujce j wtedy ramiona Jacea. Bya ostatni osob na ziemi
u ktrej mg szuka pocieszenia.
- Clary powiedzia Simon, ale ona ju si od niego odsuna, nie zwaajc na zawroty i bl
gowy. Podbiega do drzwi Sali i pchna je. Wypada na schody i zatrzymaa si, apic
hausty zimnego powietrza. Horyzont w oddali plamiy smugi czerwonego ognia. Gwiazdy
przygasy, blaknc na tle przejaniajcego si nieba. Noc dobiega koca. Nasta wit.
13.
i nie sdz by Hodge mia w yciu kogo, kto rzuciby mu wyzwanie lub sprawi, e staby si
lepszym czowiekiem. Gdybym to ja prowadzi takie ycie, nie wiem jak sprawy by si
potoczyy. Ale ja mam inne. Mam swoj rodzin. I mam ciebie.
Clary umiechna si do niego ale jego sowa dwiczay bolenie w jej uszach.
Ludzie nie rodz sie dobrzy albo li. Zawsze mylaa e to prawda, ale w obrazach ktre
pokaza jej anio zobaczya swoj matk, ktra nazywaa swoje wasne dziecko potworem.
Chciaa powiedzie o tym Simonowi, powiedzie o wszystkim co pokaza jej anio, ale nie
moga. To by oznaczao, e musiaaby opowiedzie co odkryli o przeszoci Jacea a tego
zrobi nie moga. To by jego sekret ktrym mg si z kim podzieli, nie jej. Simon spyta j
kiedy co Jace mia na myli gdy powiedzia Hodgeowi e jest potworem, a ona odpara
tylko e Jacea i tak trudno zrozumie przez wiekszo czasu. Nie miaa pewnoci czy Simon
jej uwierzy ale ju wicej o nic nie pyta.
Przed udzieleniem odpowiedzi uratowao j gone pukanie do drzwi. Marszczc brwi,
odoya ogryzek na st.
- Otworz.
Przez otwarte drzwi wpad powiew zimnego, rzekiego powietrza. Na schodach staa
Aline Penhallow. Miaa na sobie ciemnorow, jedwabn kurtk, ktra prawie idealnie
pasowaa kolorem do sicw pod jej oczami.
- Musz z tob pogada powiedziaa, nie silc si na aden wstp.
Zaskoczona Clary moga tylko skin gow i przytrzyma jej drzwi.
- W porzdku, wejd.
- Dziki Aline przepchna si obok niej i ruszya do salonu. Zamara gdy zobaczya
siedzcego na kanapie Simona i otworzya usta ze zdziwienia.
- Czy to nie ten...
- Wampir? umiechn si Simon. Nieludzko ostre zby byy widoczne nad jego doln
warg gdy umiecha si w ten sposb. Clary wolaaby eby tego nie robi.
Aline odwrcia si w stron Clary.
- Moemy porozmawia na osobnoci?
- Nie odpara Clary i usiada na kanapie obok Simona. Cokolwiek masz do powiedzenia
moesz to powiedzie nam obydwojgu.
Aline przygryza warg.
- Jak chcesz. Suchaj, musz powiedzie o czym Alecowi, Jaceowi i Isabelle ale nie mam
pojcia gdzie oni mog teraz by.
Clary westchna.
- Uruchomili swoje kontakty i dziki temu wprowadzili si do pustego domu. Rodzina ktra
w nim mieszka przeniosa si na wie.
Aline pokiwaa gow ze zrozumieniem. Mnstwo ludzi opucio Idris po atakach.
Wielu z nich zostao wicej ni Clary si spodziewaa ale cakiem sporo spakowao swoje
rzeczy i wyjechao, zostawiajc puste domy.
- Maj si dobrze, jeli to chciaa wiedzie. Suchaj, ja te ich nie widziaam. Od czasu
bitwy. Jeli chcesz, mog im przesa wiadomo przez Lukea...
- Sama nie wiem Aline przygryza doln warg. Moi rodzice musieli powiedzie ciotce
Sebastiana o tym co zrobi. Bya bardzo zdenerwowana.
- Tak jak kady gdyby okazao si e jego siostrzeniec jest zym do szpiku koci mzgiem
caej operacji powiedzia Simon.
Aline rzucia mu mroczne spojrzenie.
- Powiedziaa e to zupenie do niego niepodobne i e musiaa zaj jaka pomyka. Dlatego
wysaa mi kilka jego zdj signa do kieszeni i wycigna z niej kilka lekko
pogniecionych fotografii, ktre wrczya Clary. Spjrz.
- Mog to powtarza Malachiemu i Aldertree przez cay czas dopki twarz mi nie zsinieje ale
to wcale nie oznacza, e bd mnie sucha wyjani Luke znuonym gosem. - Pozwolili mi
tu zosta tylko dlatego bo Clave gosowao za tym by zatrzyma mnie tu w charakterze
doradcy. I to tylko dlatego e moja sfora uratowaa kilku z nich. Nie oznacza to e chc
wicej Podziemnych w Idris...
Kto wrzasn.
Amatis zerwaa si na rwne nogi, zakrywajc usta doni i wpatrujc w stron
wejcia do Sali. W drzwiach sta mczyzna. Kontury jego sylwetki rozwietlao wiato
soneczne wpadajce do rodka. By tylko niewyranym zarysem dopki nie zrobi kroku do
wntrza Sali. Wtedy Clary zobaczya jego twarz.
Valentine.
Z jakiego powodu pierwsz rzecz jak zauwaya byo to, e by gadko ogolony,
przez co wyglda na modszego. Przypomina rozzoszczonego chopaka ze wspomnie ktre
pokaza jej Ithuriel. Zamiast bitewnej zbroi mia na sobie elegancki prkowany garnitur i
krawat. By nieuzbrojony. Sprawia wraenie, jakby mg by jakimkolwiek mczyzn
chodzcym po ulicach Manhattanu. Jakby mg by czyim ojcem.
Nie patrzy w stron Clary, w ogle nie zarejestrowa jej obecnoci. Gdy szed wskim
przejciem pomidzy awkami wzrok mia utkwiony w Luku.
Jak on mg tu przyj nie majc ze sob adnej broni?, zastanawiaa si Clary, a
odpowied na swoje pytanie uzyskaa chwil pniej. Inkwizytor Aldertree wyda z siebie
dwik podobny do ryku ranionego niedwiedzia, odskoczy od Malachiego, ktry prbowa
go powstrzyma, zbieg po schodach i rzuci si na Valentinea.
Przelecia przez niego tak jak n przechodzi przez papier. Valentine odwrci si,
eby popatrze na Aldertriego z uprzejmym zainteresowaniem jak Inkwizytor zatacza si,
zderza z filarem i wykada jak dugi na ziemi. Biegncy za nim Konsul, dopad do niego i
pochyli si by pomc mu wsta na nogi. Gdy to robi, na jego twarzy zagoci wyraz ledwo
skrywanej odrazy a Clary zastanawiaa si, czy ta odraza bya skierowana do Valentinea czy
do Aldertriego za to e zachowa si jak gupiec.
Przez pomieszczenie przebieg kolejny saby szmer. Inkwizytor piszcza i wi si jak
szczur schwytany w puapk. Malachi trzyma go mocno za ramiona gdy Valentine ruszy
przez Sal nie zaszczycajc adnego z nich jednym spojrzeniem. Nocni owcy, ktrzy
siedzieli stoczeni na awkach, gwatownie cofnli si o tyu, jak Morze Czerwone
rozstpujce si przed Mojeszem, robic mu przejcie na rodek pomieszczenia. Clary
zadraa, gdy przeszed blisko miejsca w ktrym staa razem z Simonem i Lukiem. To tylko
Projekcja, powiedziaa sobie w duchu. Jego tu nie ma. Nie moe ci skrzywdzi.
Stojcy obok niej Simon wzdrygn si. Clary wzia go za rk w momencie, w
ktrym Valentine przystan przy schodach podium, obrci si i spojrza prosto na ni. Jego
obojtne, taksujce spojrzenie przesuno si po niej tylko raz, tak, jakby zdejmowa z niej
miar, omino cakowicie Simona i zatrzymao si na Luku.
- Lucian.
Nic nie mwic Luke odwzajemni spojrzenie, rwnie spokojne i wywaone. Po raz
pierwszy od czasu Renwick byli razem w jednym pomieszczeniu, uwiadomia sobie Clary.
Wtedy Luke by pywy z powodu walki i schlapany krwi. Teraz atwiej byo ustali
rnice i podobiestwa pomidzy dwoma mczyznami Luke w swojej poszarpanej
flanelowej koszuli i dinsach i Valentine w swoim piknym i wygldajcym na drogi
garniturze. Luke z dziennym zarostem i pasmami siwizny we wosach i Valentine
wygldajcy prawie tak samo jak wtedy gdy mia dwadziecia pi lat tyle e sprawia
wraenie zimnego, twardszego, jakby przez te wszystkie lata powoli zmienia si w kamie.
- Syszaem e Clave przygotowao ci miejsce w Radzie powiedzia Valentine. Jakie to
podobne do tych zdeprawowanych przez korupcj i asych na pochlebstwa ludzi by da si
- Nie jestem wrogiem. Nie wrogiem Nefilim. To ty nim jeste. To ty prbujesz ich zwodzi
eby stanli do bezsensownej walki. Mylisz, e demony ktre widziae, s wszystkim co
mam? To zaledwie uamek tego co mog do siebie wezwa.
- Nas rwnie jest wicej odpar Luke. Wicej Nefilim i wicej Podziemnych.
- Podziemni zakpi Valentine. Uciekn w popochu jak tylko zwietrz kopoty. Nefilim
urodzili si po to by by wojownikami, by chroni ten wiat, a wiat nienawidzi waszego
gatunku. Nie bez powodu srebro was pali a soce przypieka Dzieci Nocy.
- Ale nie mnie odezwa si twardym, czystym gosem Simon, pomimo elaznego ucisku
Clary. Jestem tu. I stoj w socu...
Lecz Valentine tylko si rozemia.
- Patrzyem jak imi Boga nie mogo ci przej przez usta, wampirze powiedzia. A co do
tego, czemu wiato soneczne na ciebie nie dziaa... urwa i umiechn si. By moe to
dlatego, e jeste anomali. Dziwolgiem. Ale i tak jeste potworem.
Potworem. Clary przypomniaa sobie co Valentine powiedzia na statku. Twoja matka
powiedziaa, e zmieniem jej pierwsze dziecko w potwora. Ucieka zanim miaem moliwo
zrobienia tego samego z drugim.
Jace. Samo wypowiadanie w mylach jego imienia sprawiao jej bl. Po tym
wszystkim co zrobi, Valentine stoi tu sobie i mwi o potworach...
- Jedyny potwr jaki tu jest powiedziaa, wbrew sobie i wbrew postanowieniu eby
zachowa milczenie to ty. Widziaam Ithuriela cigna, gdy odwrci si by popatrze na
ni zaskoczony. Wiem o wszystkim...
- Wtpi odpar. Gdyby tak byo, trzymaaby jzyk za zbami. Jeli nie ze wzgldu na
siebie, to przynajmniej swojego brata.
Nie wa si rozmawia ze mn o Jasie!, chciaa wrzasn Clary, ale przeszkodzi jej w
tym chodny, pozbawiony lku i zgorzkniay kobiecy gos.
- A co z moim bratem? Amatis stana przed podium, spogldajc w gr na Valentinea.
Zaskoczony Luke drgn i pokrci przeczco gow w jej kierunku ale Amatis go
zignorowaa.
Valentine zmarszczy brew.
- A co ma by?
Clary wyczua, e pytanie Amatis zbio go z tropu, a moe po prostu sprawia to jej
obecno, to e pytaa, e stawiaa mu czoa. Przez lata w pamici musia mu si utrwali jej
obraz jako kogo sabego, niezdolnego do rzucenia mu wyzwania. Valentine nigdy nie lubi
gdy ludzie czym go zaskakiwali.
- Powiedziae, e nie jest ju moim bratem ciagna Amatis. Zabrae mi Stephena.
Zniszczye moj rodzin. Twierdzisz, e nie jeste wrogiem Nefilim, ale nastawie nas
przeciwko sobie, rodzin przeciwko rodzinie. Zniszczye ich ycie bez adnych skrupuw.
Twierdzisz, ze nienawidzisz Clave, ale to dziki tobie s tacy upierdliwie drobiazgowi i
spanikowani. Kiedy wszyscy sobie ufalimy. My, Nefilim. Ty to zmienie. Nigdy ci tego nie
wybacz gos jej zadra. Albo tego e kazae mi grozi Lucianowi jakby nie by ju
moim bratem. Tego rwnie ci nie wybacz. Ani sobie za to e ci kiedy suchaam.
- Amatis... Luke zrobi krok do przodu ale jego siostra powstrzymaa go unoszc do. Jej
oczy byszczay od ez, ale plecy miaa wyprostowane a jej gos by twardy i niezomny.
- By taki czas kiedy wszyscy ci suchalimy, Valentine powiedziaa. I wszyscy mamy
tego wiadomo. Ale do tego. Do. Tamten czas dobieg koca. Czy jest tu kto kto si ze
mn nie zgadza?
Clary poderwaa gow do gry i potoczya wzrokiem po zgromadzonych owcach. W
jej oczach wygldali jak surowy zarys tumu, z zamazanymi biaymi plamami w miejscach,
gdzie powinny by twarze. Dostrzega Patricka Penhallowa z zacinit szczk i
Inkwizytora, ktry trzs si jak wte drzewo na porywistym wietrze. I Malachiego, ktrego
ciemna, gadka twarz bya niepokojco trudna do odczytania.
Nie pado adne sowo.
Jeli Clary miaa nadziej, ze Valentine okae gniew z powodu braku reakcji ze strony
Nefilim, ktrym chcia przewodzi, to srogo si zawioda. Poza pojedynczym drgniciem
mini w szczce, jego twarz bya kompletnie bez wyrazu. Tak jakby spodziewa si takiej
odpowiedzi. Jak gdyby si na ni przygotowa.
- Bardzo dobrze powiedzia. Skoro nie chcecie sucha powodw, to bdziecie musieli
posucha siy. Ju wam pokazaem, e potrafi obali strae otaczajce miasto. Widz, e
przywrcilicie je na nowo, ale to nie ma adnego znaczenia. Z atwoci mog zniszczy je
jeszcze raz. Albo zastosujecie si do moich warunkw albo staniecie do walki ze wszystkimi
demonami jakie moe przywoa Kielich. Rozka im nie oszczdza adnego z was. Ani
mczyzn, ani kobiet, ani dzieci. Wasza wola.
W pomieszczeniu rozlegy si szepty. Luke nie przestawa wpatrywa si w
Valentinea.
- Celowo zniszczyby swoj wasn ras?
- Czasami chore roliny naley wyrwa by zachowa cay ogrd wyjani Valentine. A
jeli wszystkie s chore... odwrci si w stron przeraonego tumu. To wasz wybr. Mam
Kielich. Jeli bd musia, dam pocztek nowego wiata dla Nocnych owcw, stworzonego
po mojej myli. Ale mog wam da t ostatni szans. Jeli Clave przekarze mi ca wadz
jak ma Rada i zaakceptuje moj niepodwaaln suwerenno i rzdy, nie zrobi tego.
Wszyscy Nocni owcy zo przysig posuszestwa i zgodz si przyj trwa run
lojalnoci, ktra ich ze mn zwie. Takie s moje warunki.
Odpowiedziaa mu cisza. Amatis zasonia rk usta. Reszta tumu rozmya si przed
oczami Clary w wirujc plam. Nie mog do niego przysta, mylaa. Nie mog. Ale jaki
inny mieli wybr? Jaki inny wybr mia kady z nich? To, e Valentine schwyta ich w
puapk, mylaa dalej tpo, jest tak samo pewne jak to, e ja i Jace zostalimy uwizieni
przez to czym nas stworzy. Jestemy do niego przykuci nasz wasn krwi.
Mina zaledwie chwila, ktra Clary wydaa si duga jak godzina, gdy cisz rozdar
cienki, piskliwy gos wysoki gos Inkwizytora.
- Suwerenno i rzdy? zaskrzecza. Twoje rzdy?!
- Aldertree... Konsul rzuci si eby go powstrzyma, ale Inkwizytor by zbyt szybki.
Wkrci si i ruszy w stron podestu. Krzycza co, w kko te same sowa, jakby zupenie
odjo mu rozum, a jego czy praktycznie wywrciy si na drug stron. Przepchn si obok
Amatis i potykajc si wszed na podest, eby stan twarz w twarz z Valentinem.
- Jestem Inkwizytorem, rozumiesz? Inkwizytorem! wrzeszcza. Jestem czci Clave!
Czci Rady! To ja ustanawiam prawa, nie ty! Ja rzdz, nie ty! Nie pozwol ci na to, ty
olizgy, kochajcy demony...
Z wyrazem twarzy przypominajcym znudzenie, Valentine wyciagn rk, tak jakby
chcia dotkn ramienia Inkwizytora. Ale przecie nie mg niczego dotkn w kocu by
tylko Projekcj ale w chwil pniej Clary wcigna ze wistem powietrze, gdy do
Valentinea przesza przez skr, koci i minie Inkwizytora, docierajc gboko pod ebra.
Mina sekunda sekunda podczas ktrej caa Sala zamara, z otwartymi ustami wpatrujc
si w lew rk Valentinea, ktra jakim cudem wesza a po nadgarstek w pier Aldertriego.
Valentine szarpn ostro rk i nagle wykrci j w lewo taki ruchem, jakby obraca
zardzewia klamk.
Inkwizytor wyda z siebie pojedynczy wrzask i upad na ziemi jak kamie.
Valentine cofn do. Bya liska od krwi, szkaratna rkawiczka sigajca do poowy
jego okcia, ktra plamia drog wen z ktrej zosta uszyty jego garnitur. Opuszczajc
zakrwawion rk, spojrza na przeraony tum a jego wzrok zatrzyma si na Luku.
- Nie wychodzi ze swojego pokoju odpar. Obwinia siebie za to co stao si z Maxem. Nie
przysza nawet na pogrzeb.
- Prbowalicie z ni rozmawia?
- Nie - odci si Jace. Zamiast tego bilimy j co chwila po twarzy. Jak mylisz, dlaczego
to nie podziaao?
- Chciaem tylko spyta powiedzia Simon agodnym gosem.
- Powiemy jej o tej caej sprawie z faszywym Sebastianem doda Alec. Moe lepiej si
wtedy poczuje. Cigle myli, e powinna bya zauway e co byo z nim nie tak, ale jeli
by szpiegiem... wzruszy ramionami. Nikt niczego nie zauway. Nawet Penhallowowie.
- A ja mylaem, e by klamk od drzwi dorzuci Jace.
- Tylko dlatego, e... Alec zapad si gbiej w swoim krzele. Wyglda na wyczerpanego.
Jego skra pokrya si szaroci kontrastujc z jaskraw biel jego ubra. To ju wcale nie
ma znaczenia. Kiedy dowie si czym grozi Valentine, nic nie bdzie w stanie poprawi jej
nastroju.
- Skd pewno e to zrobi? spytaa Clary. Mam na myli wysanie armii demonw
przeciwko Nefilim. Przecie on te cigle jest Nocnym owc, prawda? Nie mgby
doprowadzi do zagady wasnych rodakw.
- Nie obchodzio go e niszczy wasne dzieci odezwa si Jace, napotykajc jej spojrzenie.
Dlaczego mylisz, e miaby dba o swoich ludzi?
Alec patrzy raz na jedno, raz na drugie, a po wyrazie jego twarzy Clary
wywnioskowaa, e Jace nie powiedzia mu jeszcze o Ithurielu. Wyglda na zdumionego i
bardzo smutnego.
- Jace...
- To nam wyjania jedn rzecz powiedzia Jace nie patrzc na Aleca. Magnus prbowa
dowiedzie si czy moe uy naprowadzajcej runy dziki rzeczom jakie Sebastian zostawi
u siebie w pokoju i dziki temu namierzy go w jaki sposb. Powiedzia, e nie moe
odczyta nic z tego co mu dalimy. Tylko... martwa cisza.
- Co to znaczy?
- e to byy rzeczy Sebastiana Varlaca. Faszywy Sebastian musia mu je odebra gdy go
spotka. A Magnus nie jest w stanie niczego z nich odczyta bo prawdziwy Sebastian...
- Prawdopodobnie nie yje dokoczy za niego Alec. A ten ktrego znamy my jest za
sprytny eby zostawia za sob jakiekolwiek lady. Nie mona namierzy kogo nie majc
nic pod rk. Trzeba mie przedmiot, ktry jest w pewien sposb poczony z t osob.
Pamitk rodzinn, stel, kilka wosw, co w tym stylu.
- A to wielka szkoda skonstatowa Jace - bo gdybymy mogli za nim pj, to pewnie
zaprowadziby nas prosto do Valentinea. Jestem pewny, e ju polecia do swojego mistrza
zda peny report. I pewnie powiedzia mu o tej bzdurnej teorii Hodgea z jeziorem.
- To wcale nie musi okaza si bzdur zaoponowa Alec. Rozstawiono strae na
ciekach prowadzcych do jeziora i oboono zaklciami, ktre ochroni ich gdy kto si tam
teleportuje.
- Fantastycznie. Jestem pewien, e teraz wszyscy moemy czu si bezpieczni zakpi Jace i
opar si o cian.
- Nie rozumiem tylko odezwa si Simon dlaczego on tu zosta. Po tym co zrobi Izzy i
Maxowi mg zosta zapany. Nie byo mowy o tym eby dalej udawa. Nawet jeli myla,
e zabi Izzy zamiast tylko j oguszy, to jak potem wytumaczyby si z tego, e oni oboje
nie yj podczas gdy on ma si dobrze? Nie, musia zosta odkryty. Tylko dlaczego zosta
gdy zacza si walka? Dlaczego chcia i po mnie do Gardu? Jestem prawie pewien, e byo
mu wszystko jedno czy umr czy nie.
- Teraz jeste dla niego za ostry wtrci Jace. Jestem pewien e wolaby eby zgin.
- Waciwie odezwaa si Clary to myl, e zosta tu z mojego powodu.
Spacer od domu Lightwoodw do domu Amatis okaza si krtki. Clary chciaa eby
trwa troch duej. Nie moga pozby si wraenia, e kada chwila spdzona z Jacem bya
na swj sposb bezcenna i ograniczona, e w jaki sposb zbliali si do jakiej na wp
widocznej ostatecznej granicy, ktra rozdzieli ich na zawsze.
Spojrzaa na niego z ukosa. Patrzy prosto przed siebie tak jakby jej tu nie byo. W
magicznym wietle, ktre zalewao ulic, jego profil nabra ostroci. Kosmyki wosw
opadajce na policzki nie do koca zakryway bia blizn po Znaku na skroni. Dostrzega
bysk metalu na jego szyi, gdzie wisia na acuszku piercie Morgensternw. Jego lewa
do bya nieosonita a kostki pokryway wiee rany. Wic jednak goi si jak Przyziemny,
tak jak prosi go o to Alec.
Zadraa. Spojrza na ni.
- Zimno ci?
- Po prostu sobie mylaam powiedziaa. Jestem zaskoczona e Valentine zaatakowa
Inkwizytora a nie Lukea. W kocu Aldertree jest Nocnym owc a Luke... Luke jest
Podziemnym. Na dodatek Valentine go nienawidzi.
- Ale szanuje go na swj sposb, nawet jeli jest Podziemnym odpar Jace a Clary
przypomniaa sobie spojrzenie jakim obrzuci wczeniej Simona i sprbowaa o tym nie
myle. Nienawidzia myle, e Jace i Valentine mog mie ze sob co wsplnego, nawet
co tak bahego jak sposb patrzenia. Luke chce nakoni Clave do zmian, do mylenia w
nowy sposb. Dokadnie to samo zrobi Valentine, nawet jeli jego cele nie byy... hmm, takie
same. Luke jest obrazoburczy w tym co robi. Chce zmian. Dla Valentinea Inkwizytor
reprezentuje stare, zabobonne Clave, ktrego tak bardzo nienawidzi.
- A przecie kiedy byli przyjacimi dodaa Clary. Luke i Valentine.
- lady tego, co kiedy byo powiedzia Jace, a jego na wp kpicego tonu poznaa, e
co cytowa. Niestety tak si akurat skada, e najbardziej nienawidzisz tych, na ktrych ci
kiedy najmocniej zaleao. Wyobraam sobie, e Valentine zaplanowa co specjalnie dla
Lukea po tym jak zajmie miasto.
- Nie zrobi tego owiadczya, a gdy Jace nie odpowiedzia, dodaa podniesnionym gosem:
- Nie wygra... nie moe. On nie chce tak naprawd wywyywa wojny, nie przeciwko
Nocnym owcom i Podziemnym...
- Dlaczego mylisz, e owcy bd walczy u boku Podziemnych? spyta, nadal na ni nie
patrzc. Szli sami przez uliczk przy kanale a on wpatrywa si w wod z zacinitymi
szczkami. Dlatego e Luke tak powiedzia? Luke to marzyciel.
- A czy to le e taki jest?
- Nie. Po prostu ja si do nich nie zaliczam oznajmi a ona poczua oderzenie zimna w
sercu w odpowiedzi na pustk w jego gosie. Rozpacz, gniew, nienawi. To s cechy
demona. On zachowuje si w sposb w jaki myli e powinien si zachowywa.
Doszli w kocu do domu Amatis. Clary zatrzymaa si u podna schodw i
odwrcia w jego stron.
- Moliwe przyznaa. Ale nie jeste te taki jak on.
Jace zdziwi si troch syszc to, ale moe po prostu sprawia to stanowczo w jej
gosie. Odwrci gow eby na ni spojrze po raz pierwszy odkd opucili dom
Lightwoodw.
- Clary... zacz i urwa, wcigajc ze wistem powietrze. Masz krew na rkawie. Jeste
ranna?
Podszed do niej i uj jej nadgarstek w swoj do. Clary spojrzaa w d i ze
zdumieniem skonstatowaa, e mia racj na prawym rkawie jej paszcza widniaa
nieregularna plama krwi. Najdziwniejsze byo to, e zachowaa swj czerwony kolor. Czy
zaschnieta krew nie powinna czasami by ciemniejsza? Zmarszczya brwi.
- To nie jest moja krew.
- By w ogle by razem. Bo w przeciwnym razie nie moemy y jedno obok drugiego, nie
moemy nawet przebywa w jednym pokoju, i znosi to wszystko. Wol mie ci przy sobie
jako swojego brata ni nie mie cie wcale...
- A ja mam siedzie obok i patrze jak ty umawiasz si z innymi chopcami, zakochujesz si
w kim i wychodzisz za m...? spyta napitym gosem. I w midzyczasie bd umiera
po trochu kadego dnia patrzc na to.
- Nie. Wtedy ju nie bdzie ci to obchodzi powiedziaa, zastanawiajc si czy
powiedziaaby to gdyby moga znie widok Jacea, ktry by o to nie dba. Nie wybiagaa
mylami tak daleko jak on. A kiedy staraa si wyobrazi sobie jego zakochujcego si w
kim innym i biorcego lub z kim innym, nie widziaa nic poza pustym, czarnym tunelem,
rozcigajcym si przed ni w nieskoczono. Prosz. Nie mwmy ju nic... udawajmy,
e...
- Nie ma w tym adnego udawania powiedzia Jace z absolutn pewnoci. Kocham ci.
Bd ci kocha do dnia w ktrym umr. A jeli jest po tym jakie ycie, to wtedy te bd ci
kocha.
Wstrzymaa oddech. Powiedzia to... sowa po ktrych nie byo ju odwrotu.
Usiowaa znale jak odpowied ale adna nie nadesza.
- Wiem, e mylisz, e chc z tob by tylko dlatego, eby... pokaza samemu sobie jakim
jestem potworem mwi dalej. I moe nim jestem. Nie znam na to odpowiedzi. Ale wiem,
e nawet jeli jest we mnie krew demonw, to jest take i ludzka. I e nie mgbym ci tak
kocha gdybym chocia troch nie by czowiekiem. Bo demony pragn. One nie kochaj. A
ja... zerwa si gwatownie z miejsca i podszed do okna. Wyglda na zagubionego, tak
samo zagubionego jak wtedy gdy sta nad ciaem Maxa w Wielkiej Sali.
- Jace? spytaa zaniepokojona, a gdy nie odpowiedzia, wstaa i podesza do niego, kadc
mu donie na ramionach. Nie przestawa wpatrywa si w okno a ich odbicia w szybie byy
niemal przezroczyste - widmowe zarysy wysokiego chopca i niszej dziewczyny z doni
zacinit na jego rkawie. Co si stao?
- Nie powienienem mwi ci tego w taki sposb powiedzia, nie patrzc na ni. Wybacz
mi. To zdecydowanie za duo wrae jak na jeden raz. Wygldaa na tak... zszokowan
napicie w jego gosie byo wyczuwalne.
- Byam przyznaa. Ostatnich kilka dni spdziam na zastanawianiu si czy mnie
nienawidzisz. A kiedy zobaczyam ci dzi wieczorem byam prawie pewna e tak jest.
- Nienawidzi ci? powtrzy jak echo, wygldajc na oszoomionego. Wycign do i
dotkn jej twarzy, leciutko, muskajc j zaledwie kocami palcw. Mwiem ci, e nie
mogem zasn. Jutro przed pnoc albo bdziemy toczy wojn albo znajdziemy si pod
rzdami Valentinea. To moe by ostatnia taka noc w naszym yciu, a ju na pewno ostatnia
tak zwyczajna. Po raz ostatni pjdziemy spa i wstaniemy tak jak to zawsze robilimy. A
jedyne o czym mogem myle to to, e chciabym t noc spdzi z tob.
Jej serce zatrzymao si na sekund.
- Jace...
- Nie to miaem na myli powiedzia. Nie dotkn ci jeli nie bdziesz tego chciaa.
Wiem, e to ze... na Boga, to jest ze... ale chc jedynie lee obok ciebie i obudzi si wraz z
tob chocia jeden jedyny raz w swoim yciu w jego gosie pobrzmiewaa desperacja.
Tylko ta jedna noc. Pomijajc wszystko inne, co moe znaczy jedna noc?
Pomyl, jak bdziemy si czu nazajutrz. Pomyl o ile trudniejsze po wsplnie
spdzonej nocy bdzie udawanie, e nic o siebie nie czujemy przy innych ludziach, nawet jeli
jedyne co zrobimy to zaniemy obok siebie. To jak wzicie maej dawki narkotyku... sprawia
jedynie, e chce si wicej.
Zdaa sobie spraw, e to wanie dlatego jej to wszystko powiedzia. Bo to nie bya
prawda, nie dla niego. Ju nic nie mogo pogorszy sytuacji tak samo jak nie istniao nic co
mogoby j poprawi. To, po powiedzia, byo rwnie ostateczne jak wyrok mierci, i czy
naprawd moga powiedzie e dla niej nie byo takie samo? Nawet jeli miaa na to jak
nadziej, nawet jeli wierzya, e pewnego dnia wraz z upywem czasu czy stopniowego
postanowienia uda jej si zapomnie to co czua, to teraz si to nie liczyo. Niczego w swoim
yciu nie pragna bardziej ni tej nocy spdzonej z Jasem.
- Zasu zasony zanim przyjdziesz do ka powiedziaa. Nie mog spa gdy w pokoju
jest tak jasno.
Przez jego twarz przemkn wyraz cakowitego niedowierzania. Nigdy nie spodziewa
si, e powiem tak, zdaa sobie spraw z zaskoczeniem, a w chwil pniej Jace chwyci j i
przytuli do siebie, chowajc twarz w jej potarganych od snu wosach.
- Clary...
- Chod do ka powiedziaa mikko. Ju pno.
Odsuna si od niego i odwrcia w stron ka. Wlizgna si do rodka i przykrya
kodr. Patrzc na niego, prawie moga sobie wyobrazi, e wszystko byo inaczej, e od
tamtej chwili upyno wiele lat a oni byli ze sob ju od tak dawna, e wydawao jej si jakby
robili to ju tysice razy, jakby kada noc naleaa tylko do nich, nie tylko ta jedna. Wspara
brod na doniach i obserwowaa go jak zaciga zasony a potem rozpi kurtk i powiesi j
na oparciu krzesa. Pod spodem mia na sobie szar koszulk, a Znaki ktre oplatay jego
nagie ramiona poyskiway ciemno gdy odpina pas i odkada go na podog. Rozwiza
sznurwki butw i zdj je, gdy podszed do ka i wycign si bardzo ostronie obok
Clary. Lec na plecach, odwrci gow i spojrza na ni. Do pokoju wpado nike wiato
przesczajce si przez zasony, tylko tyle, eby moga zobaczy zarys jego twarzy i jasny
bysk w oczach.
- Dobranoc, Clary powiedzia.
Jego donie leay swobodnie po jego bokach. Ledwie oddycha. Ona sama nie bya
pewna czy oddycha. Przesuna doni po przecieradle na tyle, e ich palce si zetkny... tak
atwo, e miaa wraenie, ze nigdy nie dotykaa nikogo innego oprcz Jacea. Koniuszki jej
palcw zadray lekko, jakby trzymaa je nad pomieniem. Poczua, jak jego ciao napina si a
w chwil potem rozlunia. Zamkn oczy. Jego rzsy rzucay delikatne cienie na jego
policzki. Usta Jacea rozcigny si w umiechu, jak gdyby wyczuwa, e mu si przyglda,
a ona zastanawiaa si jak bdzie wyglda rano, z potarganymi wosami i zaspanymi oczami.
Mimo wszystko, ta myl sprawia jej rado.
Splota swoje palce z jego palcami.
- Dobranoc szepna.
Trzymajc si za rce jak dzieci w bajce, Clary zasna z Jacem u boku.
15.Wszystko si sypie
Luke spdzi wikszo nocy na obserwowaniu ruchu ksiyca, widocznego przez
przejrzysty dach Sali Porozumie, wygldajcego jak sebrna moneta toczca si po szklanej
tafli stou. Gdy osign peni, tak jak teraz, poczu jak wyostrzaj mu si wzrok i zmys
wchu, nawet gdy by w swojej ludzkiej postaci. Teraz na przykad wyczuwa wo
niepewnoci w pokoju i skryty pod powierzchni ostry zapach strachu. Wyczuwa niepokj
swojej sfory skrytej w Lesie Brocelind, przemierzajcej ciemno midzy drzewami i
oczekujcej na wiadomo od niego.
- Lucian gos Amatis by niski ale wwierca si w jego uszy. Lucian!
Wyrwany z otpienia, Luke z trudem skupi swoje zmczone oczy na scenie
rozgrywajcej si przed nim. To bya niewielka grupa ludzi, ktrzy zgodzili si przynajmniej
wysucha jego planu. Byo ich mniej ni si spodziewa. Kilku z nich zna jeszcze ze
swojego poprzedniego ycia jakie prowadzi w Idris Penhalloww, Lightwoodw,
Ravenscarw i kilku, ktrych dopiero co pozna, tak jak pastwo Monteverde, ktrzy
prowadzili Instytut w Lizbonie i mwili mieszank portugalskiego i angielskiego, oraz
Nasreen Chaudhury, gow Instytutu w Mombaju o do surowym wygldzie. Jej
ciemnozielone sari zdobiy skomplikowane runy z tak jasnego srebra, e Luke instynktownie
cofn si do tyu gdy go mina.
- Doprawdy, Lucian zacza Maryse Lightwood. Jej drobna biaa twarz bya cignita z
wyczerpania i smutku. Luke tak naprawd nie spodziewa si zobaczy tu ani jej ani jej ma,
ale zgodzili si jak tylko im o tym wspomnia. Spodziewa si, e powinien by wdziczny za
to, e w ogle tu byli, nawet jeli smutek sprawia, e Maryse bya jeszcze bardziej
zapalczywa ni zazwyczaj. To w kocu ty chciaes ebymy tu przyszli, wic przynajmniej
mgby si wreszcie skupi.
- Wanie to robi odpara Amatis, siedzc z nogami podwinitymi pod siebie jak moda
dziewczyna, ale wyraz jej twarzy by stanowczy. To nie wina Luciana, e chodzimy w
kko od kilku godzin.
- I bdziemy, dopki nie znajdziemy jakiego rozwizania wtrci si Patrick Penhallow
ostrym tonem.
- Z caym szacunkiem, Paticku odezwaa si Nasreen ze swoim akcentem bardzo
moliwe e moe nie by rozwizania dla tego problemu. W najlepszym razie moemy liczy
na jaki plan.
- Plan, ktry nie uwzgldnia ani masowego poddastwa ani... zacza Jia, ona Patricka, a
potem urwaa, przygryzajc warg. Bya pikn, smuk kobiet, bardzo przypominajc
swoj crk, Aline. Luke pamita jak Patrick uda si do Instytutu w Pekinie i polubi j. To
byo co na kszta skandalu, bo mia oeni si z dziewczyn, ktr ju wybrali dla niego
rodzice w Idris. Ale Patrick nigdy nie robi tego co mu kazano, i teraz Luke by za to
wdziczny.
- Ani sprzymierzenia si z Podziemnymi? podsun Luke. Obawiam si, e nie ma innego
wyjcia.
- To nie jest problem i dobrze o tym wiesz odpara Maryse. Tu chodzi o t ca spraw ze
stanowiskami w Radzie. Clave nigdy si na to nie zgodzi. Dobrze o tym wiesz. Cztery
stanowiska...
- Nie cztery sprostowa Luke. Po jednym dla baniowego ludku, Dzieci Ksieyca i Lilith.
- Dla czarownikw, wrek i likantropw powiedzia mikkim gosem senior Monteverde,
unoszc brwi. A co z wampirami?
- Nie obiecyway mi niczego przyzna Luke. Ja te niczego im nie przyrzekem. Mog nie
okaza chci do zasiadania w Radzie; nie s dobrze usposobieni do mojego gatunku i
nieskorzy do spotka ani ustanawiania zasad. Ale drzwi bd przed nimi otwarte w razie
gdyby zmienili zdanie.
- Malachi i jego stronnictwo nigdy si na to nie zgodzi a bez nich moemy nie mie
wystarczajcej liczby gosw wymamrota Patrick. Poza tym, bez wampirw, jak mamy
szans?
- Bardzo dobr powidziaa krtko Amatis, ktra zdawaa si wierzy w plan Lukea
bardziej ni on sam. Jest bardzo duo Podziemnych, ktrzy bd z nami walczy, i s
bardzo potni. Z pomoc czarownikw...
Krcc gow, seniora Monteverde odwrcia si w stron ma.
- Ten plan to szalestwo. Nie ma mowy, eby zadziaa. Podziemnym nie mona ufa.
- Zadziaa podczas Powstania przypomnia jej Luke.
Usta Portugalki zacisny si.
- Tylko dlatego, e Valentine walczy u boku z band idiotw zamiast armii odcia si.
Nie z demonami. A skd moemy mie pewno, e starzy czonkowie Krgu nie wespr go
w chwili gdy ich do siebie wezwie?
- Niech pani zwaa na sowa, seniora zagrzmia Robert Lightwood. Odezwa si po raz
pierwszy od przeszo godziny; wiksz cz wieczoru spdzi siedzc nieruchomo, pogony
w smutku. Luke mg przysic, e na jego twarzy pojawiy si bruzdy, ktrych nie byo tam
jeszcze trzy dni temu. Cierpienie byo widoczne w jego napitych ramionach i zacinitych w
pici doniach; Luke ledwo mg go za to wini. Nigdy za bardzo nie lubi Roberta, ale w
widoku tego potnego mczyzny pogronego w bezsilnoci przez smutek byo co tak
bolesnego, e nie mg na to patrze. Jeli myli pani, e docz do Valentinea po mierci
Maxa... on zamordowa mojego syna...
- Robercie... szepna Maryse, kadc mu rk na ramieniu.
- Jeli si do niego nie przyczymy powiedzia senior Monteverde to wszystkie nasze
dzieci mog zgin.
- Skoro tak mylisz, to po co tu przyszede? Amatis wstaa z miejsca. Mylaam, e
uzgodnilimy...
Ja rwnie. Lukea rozbolaa glowa. Zawsze tak z nimi byo, uwiadomi sobie, dwa
kroki do przodu i jeden do tyu. Byli tak samo li jak walczcy ze sob Podziemni; gdyby
tylko potrafili to dostrzec. Moe i lepiej by si stao, gdyby rozwizali swoje problemy za
pomoc walki, tak jak to robia jego sfora.
Jego wzrok przycign ruch przy drzwiach. By tak szybki, e gdyby nie zbliajca
si penia ksiyca, to nawet nie zauwayby i nie rozpozna postaci, ktra przesza przez
drzwi. Przez chwil zastanawia si, czy sobie tego nie wymyli. Czasami, gdy by ju bardzo
zmczony, myla, e widzi Jocelyn... w drcym cieniu lub grze wiata na cianie.
Ale to nie bya ona. Luke wsta z miejsca.
- Id odetchn wieym powietrzem, zaraz wracam czu na sobie ich spojrzenia, gdy szed
w stron wyjcia. Wszyscy na niego patrzyli, nawet Amatis. Senior Monteverde szepn co
do swojej ony po portugalsku. Luke wyapa wyraz lobo oznaczajcy wilka, w potoku jego
sow. Pewnie myl, e id pobiega sobie w kko i powy do ksiyca.
Powietrze na zewntrz byo rzekie i chodne a niebo przybrao stalowoszar barw.
wit zabarwi na czerwono niebo na poudniu i rzuci bladorowy poblask na biae
marmurowe schody prowadzce w d z Sali. W poowie schodw czeka na niego Jace.
Biay, aobny strj jaki mia na sobie, by dla Lukea jak policzek, przypomnienie mierci
jak dopiero co zdyli przetrwa i zapowied tej, ktr dopiero mieli. Zatrzyma si kilka
stopni nad Jasem.
- Co tu robisz, Jonathanie?
Nie odpowiedzia, a Luke przekl si w duchu za swoje zapominalstwo Jace nie
lubi gdy nazywano go Jonathanem i zazwyczaj reagowa na to imi ostrym sprzeciwem.
Jednak tym razem wydawa si wcale o to nie dba. Jego twarz, gdy unis j by na niego
spojrze, bya rwnie powana jak twarze reszty dorosych w Sali. Mimo e Jaceowi
brakowao roku do osignicia penoletnoci w wietle prawa Clave, to widzia w swoim
krtkim yciu tyle okropnoci, jakich reszta dorosych nie bya w stanie sobie nawet
wyobrazi.
- Szukae swoich rodzicw?
- Masz na myli Lightwoodw? potrzsn gow. Nie. Nie chc z nimi rozmawia.
Szukaem ciebie.
- Chodzi o Clary? Luke zszed kilka stopni w d, zanim stan tu nad Jasem. Wszystko
z ni w porzdku?
- Tak.
Wspomnienie Clary sprawio, e Jace spi si cay, co z kolei spowodowao e i on
si zdenerwowa... tyle e Jace nigdy nie powiedziaby, e Clary ma si dobrze, gdyby tak nie
byo.
- Wic o co chodzi?
Jace spojrza w bok, w kierunku drzwi Sali.
- Jak idzie? Robicie jakie postpy?
- Nie bardzo przyzna Luke. Mimo e nie chc si podda przed Valentinem, to pomys
umieszczenia Podziemnych w Radzie podoba im si jeszcze mniej. A bez tego moi ludzie nie
bd walczy.
Oczy Jacea rozbysy.
- Clave znienawidzi t decyzj.
- Nie musi jej kocha. Musz jedynie polubi j bardziej od samobjstwa.
- Bd przeciga jej podjcie. Na twoim miejscu wyznaczybym ostateczny termin
doradzi mu Jace. Clave pracuje szybciej gdy ma terminy.
Luke nie mg si nie umiechn.
- Wszyscy Podziemni, ktrych mog wezwa, zjawi si o zmierzchu przy Pnocnej
Bramie. Jeli Clave zgodzi si walczy u ich boku, to wejd do miasta. Jeli nie, zawrc. Nie
mogem tego inaczej rozegra ledwie starczy nam czasu na dotarcie do Brocelind przed
pnoc.
Jace zagwizda.
- Jakie poetyckie. Masz nadziej, e widok tych wszystkich Podziemnych zainspiruje ich czy
przerazi?
- Pewnie jedno i drugie. Wielu czonkw Clave jest zwizanych z Instutytami, tak jak ty,
wic przywykli do ich widoku. To o rdzennych mieszkacw Idris boj si najbardziej.
Perspektywa zobaczenia tylu Podziemnych u ich bram moe spowodowa, e wpadn w
panik. Z drugiej strony, nie zaszkodzi im przypomnie jak bardzo s bezbronni.
Jak na zawoanie, spojrzenie Jacea przesuno si ku ruinom Gardu, czarnej blinie
przecinajcej zbocze ponad miastem.
- Nie jestem pewien czy potrzebuj wicej przypomnie skierowa wzrok na Lukea, jego
oczy byy bardzo powane. Chc ci co powiedzie i chc, eby to zachowa tylko dla
siebie.
Luke nie mg ukry zdumienia.
- Dlaczego akurat mnie? Dlaczego nie moesz powiedzie Lightwoodom?
- Bo to nie oni tutaj dowodz. Wiesz o tym.
Luke si zawaha. Co w biaej i zmczonej twarzy Jacea sprawio, e wykrzesa z
siebie pomimo wasnego wyczerpania wspczucie wspczucie i ch pokazania temu
chopcu, ktry zosta w swoim yciu tyle razy zdradzony i wykorzystany przez dorosych, e
nie wszyscy tacy byli i e na niektrych z nich nadal mg polega.
- W porzdku.
Moe to dlatego, e nie miaa wczoraj koszmarw, po raz pierwszy od bardzo dawna, a jej
ciao wypoczo podczas snu.
Ledwo wstaa z ka gdy zauwaya zwinity kawaek papieru na nocnym stoliku.
Wzia go do rki z umiechem bkajcym si wok ust Jace zostawi jej wiadomo - a
kiedy co cikiego wysuno si z papieru i zagrzechotao na pododze u jej stp, bya tak
zaskoczona, e odskoczya do tyu, mylc e to co ywego.
Przy jej stopach lea jasny krek z metalu. Wiedziaa co to byo jeszcze zanim
pochylia si, by go podnie. acuszek i srebrny piercie ktry Jace nosi na szyi.
Rodzinny piercie. Rzadko kiedy widziaa go bez niego. Ogarno j nage poczucie strachu.
Otworzya licik i przeleciaa wzrokiem kilka pierwszych linijek.
Pomimo wszystko, nie mog znie myli, e ten piercie mogby zagin, tak samo
jak nie mog znie myli e opuszczam ci ju na zawsze. I chocia nie mam adnego wpywu
na to pierwszego, to przynajmniej mog wybra to drugie.
Reszta listu zdawaa si rozmywa w niezrozumia plam liter. Musiaa go czyta raz
po raz eby zrozumie jego sens. Kiedy w kocu poja jego znaczenie, zapatrzya si w d
na skrawek papieru w swojej drcej rce. Teraz zrozumiaa dlaczego Jace powiedzia jej to
wszystko i dlaczego stwierdzi, e jedna noc nie ma znaczenia. Moge powiedzie wszystko
komu, kogo mylae, e ju nigdy nie zobaczysz.
Pniej nie pamitaa nawet co miaa zrobi ani w co si ubra, ale jakim cudem
zbiegaa ju ze schodw majc na sobie zbroj Nocnego owcy, list w jednym rku i
acuszek zapity popiesznie wok szyi. Salon by pusty, ogie na kominku wygas
zmieniajc si w kupk popiou, ale z kuchni dobiega jaki haas i wida byo palce si
wiato: usyszaa gwar rozmw i poczua zapach przyrzdzanego jedzenia. Naleniki?,
pomylaa zaskoczona. Nigdy nie przyszo jej na myl, e Amatis umiaaby je zrobi.
I miaa racj. Wchodzc do rodka, Clary poczua jak jej oczy si rozszerzaj przy
kuchence, z lnicymi wosami zebranymi w kok na karku, owinita fartuchem i z metalow
yk w rku, staa Isabelle. Simon siedzia za ni, trzymajc nogi na krzele, a Amatis,
daleka od skarcenia go eby zostawi mebel w spokoju, opieraa si o lad i wygldaa na
wielce rozbawion.
Isabelle machna yk w stron Clary.
- Dzie dobry powiedziaa. Masz ochot na niadanie? Chocia przypuszczam, e to ju
bardziej pora lunchu.
Oniemiaa Clary popatrzya na Amatis, ktra wzruszya ramionami.
- Dopiero co wpadli tu i chcieli zrobi niadanie powiedziaa a ja musz przyzna, e nie
jestem zbyt dobr kuchark.
Clary przypomniaa sobie o okropnej zupie, jak Isabelle ugotowaa w Instytucie, i
wzdrygna si.
- Gdzie jest Luke?
- W Lesie Brocelind, razem ze swoj sfor odpara Amatis. Wszystko w porzdku, Clary?
Wygldasz na odrobin...
- Rozkojarzon dokoczy za ni Simon. Czy wszystko jest w porzdku?
Przez chwil nie moga znale adnej odpowiedzi. Dopiero co wpadli, powiedziaa
Amatis. A to znaczyo, e Simon spdzi ca noc u Isabelle. Spojrzaa na niego. Nie
wyglda jako inaczej.
- Tak, wszystko dobrze odpara. Nie miaa teraz czasu roztrzsa ycia miosnego Simona.
Isabelle, musz z tob porozmawia.
- Wic mw powiedziaa Isabelle, szturchajc bezksztatny przedmiot na dnie patelni, ktry
musia by, pomylaa ze strachem Clary, nalenikiem. Sucham.
- W cztery oczy.
Isabelle zmarszczya brwi.
umawia z Simonem, tak jakby nic ci to nie obchodzio. Mylaam, e skoro Jace wie e
jeste jego siostr, to da sobie z tym spokj i przejdzie mu, ale nie zrobi tego, nie potrafi.
Nie wiem, co Valentine mu zrobi gdy by dzieckiem. Nie wiem, czy to wanie dlatego jest
taki jaki jest, czy po prostu taki si urodzi, ale nie zapomni ci, Clary. Nie potrafi. Zaczam
ci nienawidzie z tego powodu. Nienawidziam Jacea za to, e cigle si z tob spotyka.
To jak rana spowodowana trucizn demona musisz j zostawi w spokoju i pozwoli jej si
zagoi. Za kadym razem, gdy zrywasz bandae, rana znw si otwiera. Kade takie
spotkanie z tob to jak zrywanie tych banday.
- Wiem wyszeptaa Clary. Mylisz e jak ja si czuj?
- Nie wiem. Nie umiem powiedzie co czujesz. Nie jeste moj siostr. To nie jest tak, e ci
nienawidz, Clary. Nawet ci polubiam. Gdyby to byo moliwe, to chciaabym eby Jace nie
by z nikim innym tylko z tob. Ale licz na to, e zrozumiesz gdy powiem, e jeli jakim
cudem wyjdziemy z tego cao, to mam nadziej, e moja rodzina wyniesie si std tak daleko,
e ju nigdy si nie spotkamy.
Clary poczua ukucie ez pod powiekami. To byo dziwne. Ona i Isabelle siedziay
przy stole, paczc nad Jacem z powodw, ktre byy tak rne i jednoczenie takie same.
- Dlaczego mwisz mi to wszystko?
- Bo oskarasz mnie o to, e nie chc chroni Jacea. A ja chc go chroni. Jak mylisz,
dlaczego byam taka za, gdy znienacka pojawia si u Penhalloww? Zachowujesz si tak,
jakby nie bya czci tego wszystkiego, czci naszego wiata, jakby staa na uboczu. Ale
ty jeste jego czci. Jeste jego kluczowym elementem. Nie moesz cigle by tylko w
poowie zaangaowana, Clary, nie kiedy jeste crk Valentinea. Nie wtedy, gdy Jace robi to
co robi, czciowo take z twojego powodu.
- Z mojego powodu?
- Jak ci si wydaje, dlaczego on jest skonny a tak ryzykowa? Dlaczego nie dba o to czy
umrze?
Sowa Isabelle raniy jej uszy jak ostre igy. Wiem dlaczego, pomylaa. To dlatego, e
myli e jest demonem, e tak naprawd nie jest czowiekiem, to dlatego... Ale nie mog ci
tego powiedzie, nie mog ci powiedzie tej jedynej rzeczy dziki ktrej wszystko by
zrozumiaa.
- Zawsze myla, e co jest z nim nie tak, a teraz, z twojego powodu, sdzi e jest przeklty
na wieczno. Syszaam jak mwi o tym Alecowi. Wic dlaczego ma nie ryzykowa
swojego ycia, skoro i tak nie chce ju y? Dlaczego ma tego nie robi, skoro ju nigdy nie
bdzie szczliwy, obojtnie czego by nie zrobi?
- Isabelle, wystarczy drzwi otworzyy si niemal bezszelestnie i stan w nich Simon. Clary
prawie zapomniaa o ile lepszy by teraz jego such. To nie jej wina.
Na twarz Isabelle wrciy kolory.
- Trzymaj si od tego z daleka, Simon. Nie masz pojcia o czym mwimy.
Simon wszed do kuchni, zamykajc za sob drzwi.
- Syszaem wikszo z tego co mwiycie powiedzia otwarcie. Nawet przez cian.
Powiedziaa, e nie wiesz co czuje Clary dlatego, e nie znasz jej wystarczajco dugo. No
c, a ja znam. Jeli mylisz, e tylko Jace jest jedyn osob ktra cierpi, to jeste w bdzie.
Zapada cisza. Wcieko w oczach Isabelle gasa powoli. W oddali Clary usyszaa
odgos pukania do drzwi. To pewnie Luke albo Maia z krwi dla Simona.
- To nie z mojego powodu odszed powiedziaa, a serce zaczo jej wali jak mot. Czy
mog zdradzi im sekret Jacea teraz, kiedy go nie ma? Czy mog zdradzi im prawdziwy
powd dlaczego tam poszed, dlaczego nie dba o to, czy umrze? Sowa zaczy wylewa si z
jej ust prawie wbrew jej woli. Kiedy razem z Jasem poszlimy do rezydencji Waylandw...
poszlimy eby odnale Bia Ksig...
Cz trzecia
Droga do nieba
Och tak, wiem, e droga do nieba bya atwa.
Odnalelimy mae krlestwo naszych namitnoci
Ktre dziel wszyscy zakochani.
Ukrylimy si w dzikiej i sekretnej radoci
A bogowie i demony krzyczeli w naszych zmysach.
- Siegfried Sassoon, The Imperfect Lover
16.
Zasady wiary
Od pamitnej nocy kiedy wrcia do domu i nie zastaa w nim swojej matki, Clary
wyobraaa sobie e znw j zobaczy, ca i zdrow, tak czsto, e jej wyobraenia nabray
cech typowych dla zdjcia, ktre wyblako od zbyt czstego ogldania. Te obrazki stany jej
teraz przed oczami, nawet gdy gapia si z niedowierzaniem obrazki w ktrych jej matka,
wygldajca na ca i zdrow, uciskaa j i powiedziaa, jak bardzo za ni tsknia, i e od
teraz ju wszystko bdzie dobrze.
Tamto wyobraenie jej matki prawie wcale nie pokrywao si z postaci, ktra przed
ni staa. Clary pamitaa Jocelyn jako agodn i wraliw na sztuk kobiet, wygldajc
odrobin cygasko w swoim kombinezonie pochlapanym farb, z wosami splecionymi w
warkocze lub upitymi za pomoc owkw w niedbay kok. Ta Jocelyn bya ostra jak n, z
gadko zaczesanymi wosami, w czarnej zbroi ktra sprawiaa, e jej twarz wygldaa na
blad i zacit. Rwnie jej spojrzenie nie byo takie, jak Clary sobie wymylia. Zamiast
radoci, w sposobie w jaki na ni patrzya byo przeraenie, a jej zielone oczy otwary si
szeroko.
- Clary szepna. Twoje ubranie.
Clary spojrzaaa w d. Miaa na sobie czarn zbroj Nocnego owcy Amatis,
dokadnie to czemu jej matka powicia cae ycie, upewniajc si, e nigdy nie bdzie
musiaa jej nosi. Z trudem przekna lin i wstaa, ciskajc domi krawd stou. Moga
dostrzec jak biae zrobiy si jej kostki, ale czua jakby jej donie jakim cudem odczyy si
od ciaa, tak jakby naleay do kogo innego.
Jocelyn zrobia krok do przodu, wycigajc ramiona.
- Clary...
A ona cofna si do tyu, tak popiesznie, e uderzya plecami o blat. Przeszy j bl
ale nawet nie zwrcia na to uwagi; wpatrywaa si w swoj matk. Tak samo jak Simon z
otwartymi ustami i Amatis, wygldajaca na nawiedzona. Isabelle stana pomidzy Clary i jej
matk, jej donie wlizgny si pod fartuch a Clary miaa wraenie, ze zaraz wycignie
stamtd swj smuky bat z elektrum.
- Co si tutaj dzieje? spytaa z naciskiem. Kim jeste?
Jej mocny gos zadra lekko gdy zauwaya wyraz twarzy Jocelyn, ktra wpatrywaa
si w ni, przykadajc do do serca.
- Maryse jej gos zniy si prawie do szeptu.
- To czego chciaa nie ma teraz adnego znaczenia! wrzasna Clary. Taka wanie
jestem. Odebraa mi co, co wcale do ciebie nie naleao!
Jocelyn poszarzaa na twarzy. zy wezbray w oczach Clary nie moga znie
widoku swojej matki, oglda jej tak zranionej, a jednak to ona bya t ktra j rania i
wiedziaa, e gdyby znw otworzya usta, wylaoby si z nich wicej zaprawionych
nienawici, gniewnych sw. Przycisna wic do nich do i rzucia si w stron wyjcia,
przepychajc si obok matki i wyciagnitej doni Simona. Jedyne czego chciaa to uciec.
Pchna na olep frontowe drzwi i prawie wypada na ulic. Za jej plecami kto woa jej imi,
ale nie odwrcia si ani razu. Biega.
Jace by nieco zaskoczony odkryciem, e Sebastian zostawi konia Varlacw w stajni
zamiast wzi go ze sob tej nocy kiedy uciek. Pewnie ba si, e Wdrowiec moe zosta w
jaki sposb namierzony. Pewn satysfakcj sprawio mu osiodanie konia i wyjechanie na
nim z miasta. Gdyby Sebastian potrzebowa Wdrowca, to by go tu nie zostawi... A poza
tym, ko wcale nie nalea do niego. Jednak faktem byo, e Jace lubi konie. Ostatnim razem
jecha na jakim gdy mia dziesi lat, ale wspomnienia, co zauway z zadowoleniem,
wracay szybko.
Sze godzin zaja jemu i Clary droga powrotna z rezydencji Waylandw do
Alicante. Teraz jadc niemal cwaem, zajo mu to prawie dwie godziny. Zanim dotarli do
mostu, mijajc po drodze domy i ogrody, on i ko byli pokryci cienk warstewk potu.
Zaklcia mylce, ktre ukryway rezydencj, zostay zniszczone razem z jej fundamentami.
Jedyne co pozostao po tym eleganckim budynku bya bezadna sterta zetlaych kamieni.
Ogrody, osmalone na kracach, ciagle przywoyway wspomnienia czasu gdy mieszka tu
jako dziecko. Rosy tu krzewy r, ogoocone z pkw i porose chwastami; kamienne awki
stay przy pustych sadzawkach, wida byo zagbienie w ziemi gdzie lea z Clary w nocy,
kiedy rezydencja si zawalia. Midzy pniami drzew mg dostrzec skrzc si niebiesko tafl
pobliskiego jeziora.
Zalaa go fala goryczy. Wsadzi rk do kieszeni i wycign najpierw stel ktr
poyczy z pokoju Aleca zanim wyszed, jako zastpstwo tej ktr zgubia Clary. Alec
zawsze mg dosta now. Potem wyj ni, ktr wyrwa z rkawa paszcza Clary. Leaa na
jego doni, poplamiona na czerwonobrzowo na jednym kocu. Zacisn wok niej rk, tak
mocno e a koci wystaway mu spod skry, i uywajc steli, nakreli run na jej grzbiecie.
Sabe ukucie byo bardziej znajome ni bolesne. Obserwowa jak znak wtapia si w jego
skr, tak jak kamie toncy w wodzie, i zamkn oczy.
Zamiast wntrza swoich powiek zobaczy dolin. Sta na skarpie, patrzc w d, i tak
jakby patrzy na map z oznaczonymi pinezkami punktami, tak zobaczy dokadne miejsce
pobytu Sebastiana. Przypomnia sobie skd Inkwizytor wiedzia e d Valentinea bya na
rodku East River i zda sobie spraw, z tego e wanie tak go namierzy. Kady szczeg by
wyrany kade dbo trawy, brzowawe licie rozrzucone wok jego stp... ale nie byo
sycha adnego dwiku. Krajobraz ton w niesamowitej ciszy.
Dolina miaa ksztat podkowy, z jednym kocem wszym od drugiego. Jasny,
srebrzysty brzeg jeziora lub strumienia przecina jej rodek i znika pomidzy skaami w
wszym kocu. Przy strumieniu stay domy wzniesione z szarego kamienia. Biae kby
dymu unosiy si z ich kominw. Ta dziwnie sielankowa scena sprawiaa wraenie cichej i
spokojnej pod bkitem nieba. W miar jak patrzy, w zasigu jego wzroku pojawia si
smuka posta. Sebastian. Odkd nie musia si przejmowa udawaniem, jego arogancja bya
dobrze widoczna w sposobie w jaki chodzi, w uoeniu jego ramion i umieszku na jego
twarzy. Uklk nad brzegiem i zanurzy w nim donie, spryskujc wod twarz i wosy.
Jace otworzy oczy. Pod nim Wdrowiec z zadowoleniem skuba traw. Jace schowa
stel i ni z powrotem do kieszeni, a rzucajc ostatnie spojrzenie na ruiny domu w ktrym si
wychowa, cign wodze i szturchn pitami boki konia.
Clary leaa w trawie nad kracem Zbocza Gardu i patrzya ponuro na Alicante.
Widok jaki si przed ni rozciga by spektakularny, musiaa to przyzna. Moga spoglda
na dachy miejskich budynkw, ozdobionych wymylnymi rzebami i oznaczonymi runami
chorgiewkami, poprzez iglice Sali Porozumie, w kierunku czego, co poyskiwao w oddali
jak srebrna moneta... Jezioro Lyn? Za ni stay czarne ruiny Gardu. Wiee demonw lniy
jak kryszta. Clary pomylaa, e prawie moe dostrzec zaklcia chronice, migoczce jak
niewidzialna sie utkana dookoa granic miasta.
Spojrzaa w d na swoje donie. Rozszarpaa kilka garci trawy w ostatnich,
targajcych ni spazmach gniewu, i teraz jej palce kleiy si od brudu i krwi, kiedy prawie
oderwaa sobie paznokie. Kiedy wcieko jej przesza, zastpio j uczucie cakowitej
pustki. Nie zdawaa sobie sprawy z tego jak bardzo bya za na swoj matk, a do momentu
gdy stana w progu i gdy odsuna na bok swj strach o jej ycie, i nagle zdaa sobie spraw
z tego co kryo si pod spodem. Teraz, odkd si uspokoia, zastanawiaa si, czy jaka jej
cz chciaa ukara j za to co stao si z Jasem. Gdyby nie zosta okamany gdyby oboje
nie zostali okamani to moe szok zwizany z odkryciem co Valentine zrobi mu gdy by
zaledwie dzieckiem nie doprowadziby go do zrobienia tego, co dla Clary rwnao si niemal
z samobjstwem.
- Mog si przyczy?
Podskoczya zaskoczona i przekrcia si na bok by spojrze w gr. Nad ni sta
Simon z rkami wcinitymi w kieszenie. Kto pewnie Isabelle da mu ciemn kurtk z
materiau, z ktrego zrobione byy zbroje Nocnych owcw. Wampir w zbroi, pomylaa
Clary, zastanawiajc si czy to by pierwszy taki raz.
- Podkrade si powiedziaa. Chyba marny ze mnie Nocny owca.
Simon wzruszy ramionami.
- No c, na twoj obron mog powiedzie, e poruszam si z bezszelestn gracj pantery.
Wbrew sobie, umiechna si. Usiada i otrzepaa donie z brudu.
- W takim razie docz do mnie. Ta stypa jest otwarta dla wszystkich.
Siadajc obok niej, Simon spojrza na miasto i zagwizda.
- Niezy widok.
- Tak zgodzia si Clary, przygldajc mu si z ukosa. Jak mnie znalaze?
- Zajo mi to par godzin umiechn si krzywo. Potem przypomniaem sobie jak si
kocilimy gdy bylimy w pierwszej klasie, i jak si wtedy dsaa i wazia na dach naszego
domu, a wtedy moja mama musiaa ci stamtd ciga.
- No i?
- Znam ci powiedzia. Gdy si czym denerwujesz, idziesz gdzie wysoko.
Wyciagn co w jej stron jej zielony, schludnie zoony paszcz. Wzia go i
woya biedak zacz ju zdradza pierwsze objawy noszenia. Na okciu bya nawet dziura,
dostatecznie dua by mona byo w ni wsadzi palec.
- Dziki, Simon oplota domi kolana i zapatrzya si na miasto. Soce wisiao nisko na
niebie a wiee zaczy lni czerwonawym rem.
- To moja matka ci tu wysaa?
Potrzsn gow.
- Waciwie to Luke. Poprosi mnie tylko ebym ci przekaza ebys wrcia przez zachodem
soca. Co wanego zaczyna si dzia.
- Co takiego?
- Luke powiedzia Clave eby do zachodu soca podjli decyzj czy zgadzaj si odda
Podziemnym stanowiska w Radzie. O zmierzchu wszyscy maj si stawi pod Pnocn
Bram. Jeli Clave si zgodzi, to wejd do Alicante. Jeli nie...
- To odejd dokoczya za niego Clary. A Clave podda si przed Valentinem.
- Uhm.
- Zgodz si powiedziaa. Musz obja kolana ramionami. Nigdy nie wybior
Valentinea. Nikt by nie wybra.
- Ciesz si, e twj idealizm nie uleg zniszczeniu odpar Simon, i mimo e ton gosu
jakim to powiedzia by swobodny, Clary usyszaa w nim czyj inny. Usyszaa gos Jace,
ktry powiedzia e nigdy nie by marzycielem, i zadraa z zimna pomimo paszcza.
- Simon odezwaa si. Mam gupie pytanie.
- O co chodzi?
- Spae z Isabelle?
Simon wyda z siebie zdawiony odgos. Clary obrcia si powoli eby na niego
spojrze.
- Dobrze si czujesz? spytaa.
- Tak myl odpar, z widocznym wysikiem odzyskujc rownowag. Pytasz powanie?
- No c, nie byo ci przez ca noc.
Simon milcza przez dug chwil.
- To chyba nie jest twoja sprawa, ale nie powiedzia w kocu.
- No tak podja Clary po przerwie. Nie wykorzystaby jej gdy bya pogrona w smutku
i w ogle.
Simon prychn.
- Jeli kiedykolwiek spotkasz faceta, ktry byby zdolny do wykorzystania Isabelle, to musisz
da mi zna. Chciabym mc ucisn mu do. Albo bardzo szybko od niego uciec, nie wiem
co lepsze.
- Wic nie spotykasz si z Isabelle?
- Clary, dlaczego mnie o ni pytasz? Nie wolisz porozmawia o swojej mamie? Albo o Jasie?
Izzy powiedziaa mi e odszed. Wiem jak musisz si teraz czu.
- Nie odpara. Nie sdz eby wiedzia.
- Nie jeste jedyn osob, ktra kiedy czua si opuszczona w gosie Simona
pobrzmiewaa nuta zniecierpliwienia. Po prostu chyba mylaem... To znaczy, nigdy nie
widziaem, eby a tak si wcieka. I to na dodatek na swoj matk. Mylaem, e za ni
tsknia.
- Oczywicie, e tskniam! zawoaa Clary, uwiadamiajc sobie w miar mwienia jak ta
scena w kuchni musiaa wyglda. Zwaszcza dla jej matki. Odepchna od siebie t myl.
Po prostu byam tak skupiona na tym eby j ratowa ochroni j przed Valentinem a potem
znale sposb na jej uzdrowienie e nigdy nawet nie pomylaam o tym, jak mog by na
ni wcieka za te wszystkie lata kiedy mnie okamywaa. e utrzymywaa to przede mn w
tajemnicy, nie pozwalaa mi pozna prawdy. Nigdy nie daa mi szansy ebym dowiedziaa si
kim tak naprawd jestem.
- Ale nie to powiedziaa kiedy wesza do pokoju odezwa si cicho Simon. Spytaa:
Dlaczego nigdy nie powiedziaa mi, e mam brata?
- Wiem Clary urwaa dbo trawy i zacza je obraca w palcach. Chyba nie mog
przesta myle o tym, e gdybym znaa prawd, to nie poznaabym Jacea w tych samych
okolicznociach. Nie zakochaabym si z nim.
Simon milcza przez chwil
- Nie sdz ebym kiedykolwiek sysza jak to mwisz.
- e go kocham? zamiaa si, ale nawet w jej wasnych uszach zabrzmiao to ponuro. W
tej chwili udawanie e go nie kocham nie ma adnego sensu. I pewnie wcale nie ma
znaczenia. Moliwe e i tak ju nigdy go nie zobacz.
- Wrci.
- Moe.
- Wrci powtrzy Simon. Po ciebie.
- Nie wiem Clary pokrcia gow. Robio si coraz zimniej a soce zachodzio ju za
horyzont. Zmruya oczy, pochylajc si do przodu i wysilajc wzrok. Simon, spjrz.
Pody za jej wzrokiem. Za magiczn barier, tu przy Pnocnej Bramie wiodcej do
miasta, gromadziy si setki ciemnych sylwetek, jedni stali w grupach a drudzy osobno:
Podziemni, ktrych Luke wezwa by pomc miastu, czekajcy cierpliwie na werdykt Clave
ktry pozwoli im wej do rodka. Dreszcz przeszed Clary po krzyu. Nie tylko staa na
szczycie wzgrza, spogldajc na widoczne w dole miast, ale take na krawdzi kryzysu,
wydarzeniu, ktre zmieni funkcjonowanie caego wiata Nocnych owcw.
- S tutaj powiedzia Simon, jakby do siebie. Ciekawe czy to oznacza, e Clave podjo
ju jak decyzj?
- Mam nadziej dbo trawy, ktre obracaa w palcach, zmienio si z bezksztatn zielon
mas; wyrzucia je i wyrwaa nastpne. Nie mam pojcia co zrobi, jeli zdecyduj si
podda. Moe uda mi si stworzy Portal ktry przeniesie nas wszystkich gdzie, gdzie
Valentine nigdy nas nie znajdzie. Na bezludn wysp czy co takiego.
- Okej, teraz to ja mam do ciebie gupie pytanie powiedzia Simon. Potrafisz stworzy
nowe runy, prawda? Dlaczego po prostu nie stworzysz takiej, ktra zniszczy wszystkie
demony na wiecie? Albo zabije Valentinea?
- To nie dziaa w ten sposb zacza tumaczy Clary. Moge narysowa tylko te runy,
ktre uprzednio zwizualizuj. Gotowy obraz musi pojawi si w mojej gowie, tak jak zdjcie.
Kiedy staram si wyobrazi sobie zabij Valentinea albo rzd wiatem czy co
podobnego, to nie widz adnych obrazkw. Tylko mga.
- Jak mylisz, skd bior si te obrazy run?
- Nie wiem odpara. Wszystkie runy jakie znaj Nocni owcy pochodz z Szarej Ksigi.
Dlatego mog ich uywa tylko Nefilim; to po to zostay stworzone. Ale s te inne, starsze.
Magnus mi powiedzia. Tak jak to Pitno Kaina. To Znak ochronny, ale nie pochodzi z Szarej
Ksigi. Wic kiedy myl o tych runach, tak jak w przypadku Nieustraszonego, to nie wiem,
czy to co, co sama to wymylam, czy pamitam... runy starsze ni Nocni owcy. Runy tak
stare jak same anioy.
Pomylaa o znaku jaki pokaza jej Ithuriel, prostej jak pojedynczy supe. Czy
pochodzia z jej umysu czy z umysu anioa? A moe po prostu istniay od zawsze, tak jak
morze lub niebo? Ta myl sprawia, e zadraa.
- Zimno ci? spyta Simon.
- Tak... a tobie nie?
- Ja ju nie odczuwam zimna obj j ramieniem, zataczajac dloni powolne krgi na jej
plecach. Zachichota aonie. To pewnie i tak niewiele pomoe, skoro moje ciao nie
wydziela ju ciepa.
- Nie powiedziaa Clary. To znaczy... tak, pomaga. Zosta tak jak jeste spojrzaa na
niego. Patrzy w kierunku Pnocnej Bramy otoczonej przez stoczone, ciemne postacie
Podziemnych, stojcych prawie w bezruchu. W jego oczach odbijao si czerwone wiato
wiey demonw przez co wyglda jak kto na zdjciu zrobionym z wczonym fleszem.
Moga dostrzec bladoniebieskie yy rozgaziajce si tu pod jego skr, w miejscach gdzie
bya najciesza: na jego skroniach, u podstawy obojczykw. Wiedziaa wystarczajco duo o
wampirach by wiedzie, e oznaczao to, e od jego ostatniego posiku musiao ju upyn
troch czasu.
- Jeste godny?
W kocu na ni spojrza.
- Boisz si e ci ugryz?
- Dobrze wiesz, e moesz si napi mojej krwi zawsze jeli bdziesz tego potrzebowa.
Dreszcz, ale nie z powodu zimna, targn jego ciaem, i przycign j bliej do
swojego boku.
- Nigdy bym tego nie zrobi powiedzia. Poza tym, piem ju krew Jacea... i mam do
wysysania moich przyjaci.
Clary przypomniaa sobie o srebrzystej blinie na gardle Jacea. Powoli, z mylami
wypenionymi jego obrazami, powiedziaa:
- Mylisz, e to dlatego...?
- Dlaczego co?
- Dlaczego soce ci nie rani. To znaczy, ranio przed tym, prawda? Przed t noc na odzi?
Niechtnie skin gow.
- Wic co si jeszcze zmienio? Czy po prostu chodzi o to e napie si jego krwi?
- Masz na myli to, e jest Nefilim? Nie. Nie, to co innego. Ty i Jace... nie jestecie cakiem
normalni, prawda? Mam na myli, e nie jestecie normalnymi Nocnymi owcami. Jest w
was co wyjtkowego. Tak jak powiedziaa Krlowa Jasnego Dworu. Bylicie
eksperymentami umiechn si, widzc jej zdumione spojrzenie. Nie jestem gupi.
Potrafi doda dwa do dwch. Ty ze swoj zdolnoci do tworzenia nowych run, a Jace... no
c, nikt nie moe by a tak irytujcy bez posiadania jakich nadprzyrodzonych mocy.
- Naprawd a tak bardzo go nie znosisz?
- To nie jest tak e go nie znosz zaprotestowa Simon. To znaczy, nienawidziem go na
pocztku. Sprawia wraenie takiego aroganckiego i pewnego siebie, a ty bya w niego
wpatrzona jak w obrazek.
- Nieprawda.
- Daj mi skoczy, Clary w gosie Simona sycha byo lekkie zdyszanie, jeli mona tak
byo powiedzie o kims kto wcale nie oddycha. Brzmia jakby bieg w kierunku czego.
Mog powiedzie jak bardzo go lubia a ja mylaem, e on ci wykorzystuje, e bya tylko
gupi Przyziemn, ktrej mogy zaimponowa jego sztuczki Nocnego owcy. Za pierwszym
razem wmwiem sobie, e nigdy nie daaby si na to zapa, a potem, e nawet gdyby si
tak stao, e znudziby si tob i w kocu wrciaby do mnie. Nie jestem z tego dumny, ale
kiedy jeste zdesperowany, uwierzysz we wszystko. A kiedy okazao si, e jest twoim
bratem, to byo jak odroczenie wyroku w ostatniej chwili... i cieszyem si z tego. Cieszyem
si nawet z tego, gdy widziaem jak bardzo musia cierpie, a do tamtej nocy na Jasnym
Dworze kiedy go pocaowaa. Widziaem...
- Co takiego? spytaa Clary, nie mogc znie tego e przerwa.
- Sposb w jaki na ciebie patrzy. Wtedy to zrozumiaem. On nigdy ci nie wykorzystywa.
Kocha ci i to go zabijao.
- To dlatego poszede do Dumort? szepna Clary. To byo co co od zawsze chciaa
wiedzie, tylko nigdy nie miaa do odwagi eby go spyta.
- Przez ciebie i Jacea? To nie by aden rzeczywisty powd. Chciaem tam wrci od czasu
tamtej nocy w hotelu. niem o tym. Wstawaem z ka, ubieraem si i byem ju na ulicy, i
wiedziaem, e chc tam wrci. Noc zawsze si pogarszao. Pogarszao si za kadym
razem gdy byem w jego pobliu. Nawet do gowy mi nie przyszo, e to miao zwizek z
czym nadnaturalnym... Mylaem, e to jaki stres pourazowy czy co takiego. Tamtego
wieczoru byem ju tak zmczony i wcieky, a my bylimy tak blisko hotelu i bya noc...
Ledwo pamitam co si wtedy waciwie stao. Pamitam tylko spacer przez park a potem...
Pustka.
- Gdyby si wtedy na mnie nie wciek... Gdybymy ci nie zdenerwowali...
- To nie jest tak e miaa jaki wybr powiedzia Simon. I to nie jest tak e o tym nie
wiedziaem. Mona tylko unika prawdy tak dugo a sama da o sobie zna. Zrobiem bd
nie mwic ci o tym co si ze mn dziao ani o moich snach. Ale nie auj e si
spotykalimy. Cieszy mnie to e sprbowalimy. Kocham ci za to e prbowaa, nawet jeli
i tak nic by z tego nie wyszo.
- Z caych si pragnam by nam wyszo powiedziaa mikko Clary. Nigdy nie chciaam
ci zrani.
- I tak bym tego nie zmieni odpar Simon. Nigdy nie przestabym ci kocha. Za nic w
wiecie. Wiesz co powiedzia mi Raphael? e nie wiedziaem jak to jest by dobrym
wampirem, e wampiry akceptuj to, e s martwe. Ale tak dugo jak bd pamita jak to
byo kocha ci, to zawsze bd mia wraenie e yj.
- Simon...
- Popatrz przerwa jej, jego ciemne oczy rozszerzyy si. Tam w dole.
Srebrnoczerwona soneczna tarcza widniaa na horyzoncie. W miar jak patrzya,
obniaa si a cakiem znika, chowajc si za ciemn krawdzi wiata. Wiee demonw
Alicante zbudziy si nagle do ycia, rozjarzajc si si wiatem. W ich blasku Clary moga
dostrzec ciemny tum toczcy si niespokojnie przy Pnocnej Bramie.
- O co chodzi? szepna. Soce zaszo. Czemu nie otwieraj Bramy?
Simon zastyg w bezruchu.
- Clave powiedzia. Widocznie musieli odmwi Lukowi.
- Nie mog tego zrobi! powiedziaa Clary podniesionym gosem. To by znaczyo, e...
- e chc si podda.
- Nie mog! krzykna ponownie, ale gdy patrzya, zobaczya jak grupy ludzi otaczajcych
ochronn barier zawracaj i odchodz, wylewajc si jak mrwki ze zniszczonego mrowiska.
Twarz Simona wygldaa jak z wosku w sabym wietle.
- Chyba rzeczywicie a tak bardzo nas nienawidz powiedzia. Naprawd wol wybra
Valentinea.
- To nie nienawi sprostowaa Clary. Po prostu si boj. Nawet Valentine si ba
powiedziaa bez zastanowienia ale zdaa sobie spraw, e to prawda. Ba si i by
zazdrosny.
Simon zerkn na ni zaskoczony.
- Zazdrosny?
Clary wrcia pamici do tego, co tego co we nie pokaza jej Ithuriel. W jej uszach
pobrzmiewa gos Valentinea.
Chciaem go zapyta dlaczego. Dlaczego nas stworzy, swoj ras Nocnych owcw,
a mimo to nie da nam takich mocy jakie posiadaj Podziemni szybkoci wilkw,
niemiertelnoci baniowego ludku, magicznych zdolnoci czarownikw, a nawet siy
wampirw. Nie zostawi nam niczego poza tymi liniami na skrze. Z jakiej racji ich siy maj
przewysza nasze? Dlaczego nie moemy ich z nimi dzieli?
Jej usta same si sie rozchyliy gdy patrzya niewidzcym wzrokiem na miasto w dole.
Ledwie docierao do niej e Simon by obok i mwi jej imi. Jej myli pdziy jak szalone.
Anio mg jej pokaza cokolwiek, pomylaa, ale wybra akurat te sceny, te wspomnienia z
jakiego powodu. Przypomniaa sobie oburzonego Valentinea.
To, e musimy by z nimi poczeni, przykuci do tych kreatur!
I runa. Ta, o ktrej nia. Runa prosta jak pojedynczy wze.
Dlaczego nie moemy dzieli z nimi tego co posiadaj?
- Poczenie powiedziaa na gos. Chodzi o wic run. czc przeciwiestwa.
- Co takiego? Simon zagapi si na ni, nie rozumiejc ani sowa.
Zerwaa si na nogi, otrzepujc rce.
- Musz zej na d. Gdzie oni s?
- Macie racj powiedziaa tak gono jak tylko potrafia. Jestem crk Valentinea. O tym,
e jest moim ojcem dowiedziaam si zaledwie kilka tygodni temu. Kilka tygodni temu nie
wiedziaam nawet o jego istnieniu. Wiem, e wielu z was i tak w to nie uwierzy, ale w
porzdku. Wierzcie w co chcecie. Tak samo jak ja wiem o nim rzeczy, o ktrych wy nie
macie pojcia; rzeczy, ktre mog wam pomc wygra przeciwko niemu te bitw... jeli tylko
pozwolicie mi o nich opowiedzie.
- Niedorzeczne Malachi stan na stopniach podium. To niedorzeczne. Jeste tylko ma
dziewczynk...
- To crka Jocelyn Fairchild odezwa si Patrick Penhallow. Przepchn si przez tum i
unis do. Pozwl jej mwi, Malachi.
Tum zafalowa.
- Ty powiedziaa Clary do Konsula. Ty i Inkwizytor wtrcilicie mojego przyjaciela do
wizienia.
- Twojego wampira? zakpi Malachi.
- Powiedzia mi, e wypytywalicie go o to co si stao na odzi Valentinea tamtego
wieczoru na East River. Mylelicie e Valentine musia co zrobi, posuy si czarn
magi. No c, nie zrobi tego. Jeli chcecie wiedzie kto zniszczy statek, to odpowied jest
inna. Ja to zrobiam.
Peen niedowierzania miech Malachiego wsparo kilka innych dobiegajcych z tumu.
Luke patrzy na ni, krcc gow, ale Clary cigna dalej.
- Zrobiam to za pomoc runy wyjania. Runy tak silnej, e statek rozpad si na kawaki.
Potrafi tworzy nowe runy. Nie tylko te ktre s w Szarej Ksidze. Runy, ktrych nikt
przedtem nie widzia. Potne...
- Do rykn Malachi. To mieszne. Nikt nie potrafi tworzy nowych run. To zupenie
niemoliwe odwrci si w stron tumu. Ta dziewczyna kamie tak samo jak jej ojciec.
- Ona nie kamie odezwa si kto z tyu czystym, silnym i absolutnie pewnym gosem.
Tum obrci si w tamt stron a Clary zobaczya kto to. To by Alec. Isabelle staa po jednej
jego stronie a po drugiej sta Magnus. Razem z nimi byli te Simon i Maryse Lightwood.
Tworzyli niewielk, cis, zdeterminowan grup stojc w drzwiach frontowych.
Widziaem, jak stworzya run. Nawet uya jej na mnie. Podziaaa.
- Kamiesz powiedzia Konsul, ale niepewnoc zakrada si do jego gosu. Chronisz
swoj przyjacik...
- Doprawdy, Malachi rzucia sucho Maryse. Po co mj syn miaby kama, skoro
moemy si o tym przekona na wasne oczy. Daj dziewczynie stel i pozwl jej stworzy
now run.
Wyraajcy zgod pomruk rozszed si po Sali. Patrick Penhallow podszed bliej i
poda Clary stel. Przyja j z wdzicznoci i odwrcia si do tumu. Zascho jej w ustach.
Adrenalina cigle krya w jej ciele, ale byo jej zbyt mao by zaguszy trem. Co waciwie
miaa teraz zrobi? Jak run miaa stworzy by przekona tych ludzi e mwi prawd? Co by
pokazao im prawd?
Spojrzaa na nich przez tum i dostrzega Simona stojcego razemz Lightwoodami,
patrzcego na ni przez dzielc ich woln przestrze. W ten sam sposb Jace patrzy na ni
w rezydencji. To bya jedyna ni jaka czya tych dwch chopcw, ktrych tak bardzo
kochaa. Jedyna wsplna rzecz: wierzyli w ni wtedy gdy sama w siebie nie wierzya.
Patrzc na Simona i mylc o Jasie, opucia stel i dotkna jej kujcym kocem
wntrza swojego nadgarstka w miejscu, w ktrym bi puls. Nie patrzya w d tylko rysowaa
na lepo, ufajc e stela i ona sama zdoaj stworzy run jakiej potrzebowaa. Rysowaa j z
lekkoci potrzebowaa jej tylko na chwil ale zrobia to bez zastanowienia. A kiedy
skoczya, podniosa rk i otworzya oczy.
Pierwsz rzecz jak zobaczya by Malachi. Jego twarz zblada. Zacz si od niej
odsuwa z twarz wykrzywion przeraeniem. Powiedzia co sowo w jzyku, ktrego nie
rozpoznaa i tu za nim zobaczya Lukea, wpatrzonego w ni z rozchylonymi ustami.
- Jocelyn? spyta Luke.
Spojrzaa na niego i ledwie zauwaalnie pokrcia gow. Wbia wzrok w tum, ktry
zmieni si w rozmazan plam twarzy. Niektre si umiechay, inne rozglday dookoa w
zaskoczeniu, jeszcze inne obracay si w stron osb stojcych obok. Kilka wyraajcych
zdumienie i przeraenie, z domi przycinitymi do ust. Dostrzega niedowierzajce szybkie
spojrzenie jakie Alec rzuci Magnusowi a potem jej, i Simona patrzcego z osupieniem, a
potem Amatis wystpia do przodu, przepychajc si obok Patricka, i podbiega do krawdzi
podium.
- Stephen! zawoaa, patrzc na Clary z oszoomieniem. Stephen!
- Amatis, nie powiedziaa Clary, i poczua jak magia runy opuszcza j, tak jakby zrzucia
cienk cz niewidzialnej garderoby. Pena zapau twarz Amatis oklapa a ona sama cofna
si do tyu, z wyrazem twarzy wyraajcym przybicie i zaskoczenie.
Clary spojrzaa na tum. Wszyscy milczeli jak zaklci, z twarzami zwrconymi w jej
stron.
- Wiem, co przed chwil zobaczylicie powiedziaa. I wiem te e taka magia wybiega
poza iluzj i maskujcy czar. I to wszystko za pomoc jednej runy, jednej jedynej runy, tej
ktr stworzyam. Istniej powody dla ktrych posiadam t zdolno i wiem, e wcale nie
musz si wam one podoba ani nie musicie w nie wierzy, ale to nie ma adnego znaczenia.
Znaczenie ma jedynie to, e mog wam pomc wygra bitw przeciwko Valentineowi jeli
tylko mi na to pozwolicie.
- Nie bdzie adnej bitwy odezwa si Malachi. Nie patrzy jej w oczy gdy to mwi.
Clave podjo decyzj. Zgodzimy si na warunki Valentinea i jutro rano zoymy bro.
- Nie moecie tego zrobi powiedziaa z desperacj w gosie. Mylicie e wszystko wrci
do normy po tym jak si poddacie? e Valentine pozwoli wam y tak jak dotychczas? e
ograniczy zabijanie tylko do demonw i Podziemnych? omiota spojrzeniem ca Sal.
Wikszo z was nie widziaa go od pitnastu lat. Chyba ju zapomnielicie jaki on naprawd
jest. Ale ja to wiem. Syszaam jak mwi o swoich planach. Wydaje si wam, e pod jego
rzdami bdziecie y tak jak teraz, ale tak si nie stanie. Cakowicie nad wami zapanuje, bo
zawsze bdzie mg was zastraszy lub zniszczy za pomoc Darw Anioa. Na pocztek
zacznie zabija Podziemnych. Potem zabierze si za Clave. Zabije ich w pierwszej kolejnoci
bo myli, e s sabi i skorumpowani. Potem rozprawi si z kadym kto ma w rodzinie
jakiego Podziemnego. To moe by brat wilkoak jej wzrok przesun si po Amatis albo
zbuntowana nastoletnia crka, ktra umawia si przelotnie z rycerzem faerie spojrzaa w
kierunku Lightwoodw czy ktokolwiek inny, kto przyjani si z Podziemnym. A potem
zabierze si za tych, ktrzy kiedy skorzystali z pomocy czarownika. Ilu z was to kiedy
zrobio?
- To jaki nonsens odpar sucho Malachi. Valentine nie jest zainteresowany niszczeniem
Nefilim.
- Tyle e dla niego kady, kto jest w jaki sposb powizany z Podziemnymi, nie jest godny
tego by si tak nazywa powiedziaa z naciskiem Clary. Posuchajcie, wasza wojna nie
jest toczona przeciwko Valentineowi. Toczycie j przeciwko demonom. Ochrona wiata
przed demonami to wasz obowizek zesany wam z nieba. A takiego obowiazku nie da si po
prostu zignorowa. Podziemni te nienawidz demonw. Oni take ich niszcz. Jeli plan
Valentinea si powiedzie, to powici tyle czasu na mordowanie Podziemnych i wszystkich
Nocnych owcw, ktrzy maj z nimi jakie powizania, e wkrtce zapomni o demonach.
Wy te zapomnicie bo bdziecie zajci baniem si go. A kiedy zapanuj nad wiatem to
bdzie koniec.
- Widz do czego zmierza ta rozmowa powiedzia Malachi przez zacinite zby. Nie
bdziemy walczy u boku Podziemnych w bitwie, ktrej i tak nie moemy wygra...
- Ale moecie j wygra przerwaa mu Clary. Moecie gardo wyscho jej na wir,
rozbolaa j gowa, a twarze zebranych zaczy si rozpywa w bezksztatn plam,
przecinan gdzieniegdzie wybuchami agodnego, biaego wiata. Nie moesz si teraz
podda. Musisz prbowa dalej. Mj ojciec nienawidzi Podziemnych dlatego, e im
zazdroci ciagna, a jej sowa potykay si o kolejne. Jest zazdrosny i obawia si rzeczy,
ktrych oni potrafi a on nie. Nie moe znie tego, e pod pewnymi wzgldami s
potniejsi od Nefilim i zao si, e nie tylko on tak myli. atwo jest si ba czego czego
nie dzieli si z innymi wzia gboki wdech. A co gdybymy mogli si tym podzieli? Co
jeli potrafi stworzy tak run, ktra mogaby nas wszystkich poczy kadego Nocnego
owc do Podziemnego walczcego u waszego boku i moglibycie wtedy dzieli wasz
moc? Wasze rany goiyby si rwnie szybko jak te wampirze, bylibycie tak silni jak
wilkoaki czy szybcy jak rycerze faerie. A w zamian podzielilibycie si z nimi waszymi
umiejtnociami w walce. Bylibycie nie do pokonania... Tylko musicie pozwoli mi zrobi
sobie Znak i musicie zgodzi si walczy u boku Podziemnych. Bo jeli nie, to runy nie
zadziaaj zrobia pauz. Bagam powiedziaa, ale sowa jakie wyszy z jej wyschnitego
garda byy ledwie syszalne. Bagam, pozwlcie zrobi sobie Znak.
Sowa wtopiy si w dwiczc cisz. wiat rozpyn si w mg a ona zdaa sobie
nagle spraw z tego, e ostatni poow swojej przemowy wypowiedziaa wpatrujc si w
sufit Sali, a biae eksplozje wiata ktre widziaa byy zapalajcymi si na niebie jedna po
drugiej gwiazdami. Cisza cigna si w nieskoczono, gdy donie przy jej bokach powoli
zacisny si w pici. A potem wolno, bardzo wolno opucia wzrok i napotkaa spojrzenie
wpatrujcego si w ni tumu.
- Naprawd?
Jocelyn skina gow.
- Oczywicie, e tak. Ze sposobu, w jaki stana twarz w twarz z Clave. Za to, e pokazaa
im czego potrafisz dokona. Sprawia, e patrzc na ciebie zobaczyli w tobie osob, ktr
kochaj najbardziej na wiecie, prawda?
- Tak zgodzia si Clary. Skd wiesz?
- Syszaam jak mwili rne imiona powiedziaa mikko Jocelyn. A ja cigle widziaam
tylko ciebie.
- Och Clary wbia wzrok w swoje stopy. No c, nadal nie mam pewnoci czy uwierzyli
mi w t histori z runami. To znaczy, mam tak nadziej, ale...
- Mog j zobaczy? spytaa Jocelyn.
- Zobaczy co?
- Run. T, ktr stworzya eby poczy owcw i Podziemnych zawahaa si. Jeli
nie moesz tego zrobi...
- Nie, w porzdku Clary narysowaa stel na marmurowym stopniu Sali linie, ktre pokaza
jej anio. Rozjarzyy si zotem. To bya silna runa, mapa ukowatych linii zachodzcych na
matryc z prostych kresek. Prosta i zarazem skomplikowana. Clary wiedziaa teraz dlaczego
wydawaa jej si niedokoczona gdy wyobrazia j sobie za pierwszym razem. eby zadziaa
potrzebowaa dopeniajcej runy. Bliniaka. Partnera. Sojusz powiedziaa, zabierajc
stel. Wanie tak j nazywam.
Jocelyn w milczeniu obserwowaa jak runa pona a potem zblaka, pozostawiajc na
kamieniu ledwie widoczne czarne kreski.
- Kiedy byam moda odezwaa si w kocu z caych si walczyam o to by poczy
razem Podziemnych i owcw, by ochroni Porozumienia. Miaam wraenie, e goni za
jak monk... Za czym, co wikszo Nocnych owcw ledwie bya w stanie sobie
wyobrazi. A teraz ty sprawia, e to stao si namacalne i prawdziwe. Gdy na ciebie
patrzyam, zdaam sobie z czego spraw. Wiesz, e przez te wszystkie lata staraam si
chroni ci przez ukrywanie przed wiatem. Nie mogam znie twoich wypadw do
Pandemonium. Wiedziaam, e w tym miejscu Podziemni mieszaj si z Przyziemnymi... i e
z pewnoci bd tam te Nocni owcy. Wydawao mi si, e w twojej krwi musiao by co
takiego co sprawiao, e ci tam cigno; co, co rozpoznao wiat cieni nawet bez Wzroku.
Mylaam, e bdziesz bezpieczna tylko wtedy gdy ci przed nim ukryj. Nigdy nie przyszo
mi do gowy, eby ochroni ci pomagajc ci by siln i uczc ci walki w jej gosie pojawi
si smutek. Ale jakim cudem staa si silna. Wystarczajco silna, by powiedzie ci
prawd, jeli cigle chcesz jej wysucha.
- Sama nie wiem Clary przypomniaa sobie obrazy jakie pokaza jej anio, to, jakie byy
straszne. Wiem, e byam na ciebie wcieka za to, e mnie okamaa. Ale nie jestem
pewna, czy chc sucha kolejnych okropiestw.
- Rozmawiaam z Lukiem. Uwaa, e powinna o tym wiedzie. Powinna zna ca histori.
Wszystko. Rwnie te rzeczy, o ktrych nigdy nikomu nie mwiam, nawet jemu. Nie mog
obieca, e to bdzie przyjemne. Ale taka jest wanie prawda.
Twarde Prawo, lecz Prawo. Bya to winna Jaceowi tak samo jak sobie. Zacisna
donie na steli tak mocno, e a kykcie jej zbielay.
- Chc wiedzie wszystko.
- Wszystko... Jocelyn wzia gboki wdech. Nawet nie wiem od czego zacz.
- Moe od tego jak w ogle moga polubi Valentinea? Jak moga polubi takiego
czowieka, uczyni go moim ojcem... To potwr.
- Nie. To czowiek. To zy czowiek. Ale jeli chcesz wiedzie dlaczego go polubiam, to
zrobiam to dlatego e go kochaam.
- Nie moga go kocha odpara Clary. Nikt by nie mg.
Chodzio jedynie o reformowanie Clave, o zmienianie praw, ktre byy sztywne, przestarzae
i ze. Valentine twierdzi, e powinno by wicej Nocnych owcw do walki z demonami,
wicej Instytutw, e powinnimy mniej martwi si ukrywaniem a bardziej ochranianiem
wiata przed demonami. e powinimy chodzi wyprostowani i dumni. Jego wizja bya
kuszca: wiat peen Nocnych owcw, gdzie demony pierzchay przed nami w przeraeniu a
Przyziemni, zamiast wierzy w to e nie istniejemy, dzikowaliby nam za to co dla nich
zrobilimy. Bylimy modzi. Mylelimy e dzikowanie jest wane. Nie zdawalimy sobie
sprawy Jocelyn zrobia gboki wdech, jakby miaa zaraz zanurkowa pod wod. A potem
zaszam w ci.
Clary poczua jak zimny dreszcz przebieg jej po karku i nagle sama nie wiedziaa
dlaczego nie bya ju pewna, czy chce wysucha caej prawdy, nie bya pewna, czy chce
znw sucha o tym jak Valentine zmieni Jacea w potwora.
- Mamo...
Jocelyn pokrcia gow.
- Pytaa mnie dlaczego nigdy ci nie powiedziaam, e masz brata. To wanie dlatego
wzia urywany oddech. Byam taka szczliwa gdy si dowiedziaam. A Valentine...
Mwi, e zawsze chcia by ojcem. Chcia wychowa syna na wojownika tak jak ojciec
wychowa jego. Albo crk, mwiam, a on si umiecha i mwi, e crka te moe by
wojownikiem, tak samo jak syn, i e bdzie si cieszy z jednego i drugiego. Mylaam, e
wszystko byo idealne. A potem Luke zosta pogryziony przez wilkoaka. Istnieje szansa jak
jeden do dwch, e ukszenie spowoduje likantropi. Moim zdaniem to raczej jak trzy do
czterech. Rzadko kiedy obserwowalimy przypadki, kiedy komu udao si wyj z tego cao,
a Luke nie stanowi wyjtku. Zmieni si podczas nastpnej peni ksiyca. Nastpnego ranka
pojawi si u nas na schodach, cay pokryty krwi i w podartych ubraniach. Chciaam go
pocieszy, ale Valentine odsun mnie na bok. Jocelyn, dziecko, powiedzia, tak jakby Luke
mia si na mnie rzuci i wydrze mi je prosto z brzucha. To by Luke, ale Valentine
odepchn mnie i zacign go do lasu. Kiedy wrci po jakim czasie, by sam. Podbiegam
do niego a on mi powiedzia, e Luke zabi si w przypywie rozpaczy z powodu swojej
likantropii. Powiedzia mi e... nie yje.
Smutek w gosie Jocelyn by wiey, pomylaa Clary, nawet gdy wiedziaa ju, e
Luke nie umar. Ale pamitaa swoj wasn rozpacz, kiedy trzymaa w ramionach ciao
Simona, gdy lea martwy na schodach Instytutu. Takiego uczucia si nie zapominao.
- Ale to on da Lukeowi n powiedziaa Clary cienkim gosem. To on kaza mu si
zabi. To on zmusi ma Amatis eby si z ni rozwid tylko dlatego, e jej brat by
wilkoakiem.
- Nie wiedziaam o tym odpara Jocelyn. Po mierci Lukea miaam wraenie, jakbym
wpada do czarnej otchani. Spdzaam cae miesice w swojej sypialni, pic bez przerwy i
jedzc tylko z powodu dziecka. Przyziemni nazwaliby ten stan depresj, ale w wiecie
Nocnych owcw nie ma takiego okrelenia. Valentine twierdzi, e to trudna cia.
Powiedzia wszystkim, e jestem chora. I byam chora... Nie mogam spa. Cigle zdawao mi
si, e nocami sysz dziwne krzyki. Valentine da mi proszki nasenne ale one tylko
wywoyway koszmary. Straszliwe sny, w ktrych mnie trzyma i przykada mi n do
garda, albo e dusia mnie jaka trucizna. Rano byam wyczerpana i spaam przez cay dzie.
Nie miaam pojcia co dziao si na zewntrz. Nie wiedziaam, e Stephen rozwid si z
Amatis i polubi Celine. Byam w szoku. A potem... Jocelyn splota trzsce si donie na
kolanach. A potem urodziam dziecko.
Zamilka na tak dugo, e Clary zastanawiaa si czy si jeszcze odezwie. Patrzya
niewidzcym wzrokiem w kierunku wie demonw, nerwowo stukajc palcami.
- Moja matka towarzyszya mi podczas porodu powiedziaa w kocu. Nie znaa jej.
Swojej babci. Bya wspania kobiet. Polubiaby j. Podaa mi syna i w pierwszej chwili
swoim zdumieniem. Bo widzisz, Jonathan nigdy nie paka... nigdy nie haasowa. Ta jego
cisza bya jedn z rzeczy, ktre najbardziej mnie w nim przeraay. Zbiegam na d do jego
pokoju ale spa spokojnie. Mimo to, cigle syszaam ten pacz. Byam tego pewna. Zbiegam
po schodach w kierunku, z ktrego dobiega. Wygldao na to, e dochodzi z pustej piwnicy
na wino, ale jej drzwi byy zamknite a ona nigdy nie bya uywana. Ale w kocu przecie
wychowaam si w rezydencji. Wiedziaam, gdzie mj ojciec trzyma klucze...
Jocelyn nie patrzya na Clary gdy mwia, zdawaa si by zatopiona w opowieci, w
swoich wspomnieniach.
- Czy gdy bya ma dziewczynk, opowiadaam ci kiedykolwiek histori o onie
Sinobrodego? M zakaza swojej onie zaglda do zamknitego pokoju, a kiedy to zrobia,
znalaza szcztki wszystkich jego poprzednich on, ktre zamordowa, uoonych jak motyle
w szklanej gablocie. Nie miaam pojcia co znajd w rodku gdy ju otworz te drzwi.
Gdybym miaa to zrobi po raz drugi, to czy byabym zdolna do tego by zmusi si do ich
otwarcia, do zejcia na d i owietlenia sobie drogi magicznym wiatem? Nie wiem, Clary.
Po prostu nie wiem. Ten zapach... ten zapach tam na dole... jak krew, mier i zgnilizna.
Valentine w starej winnicy wydry pod ziemi pomieszczenie. Okazao si, e to nie pacz
dziecka wtedy syszaam. Byy tu cele, w ktrych co wiono. Demony zwizane acuchami
z elektrum, skulone, poskrcane i wiszce w swoich celach. Byo tego wicej, o wiele
wicej... Zwoki Podziemnych w rnych stadiach mierci. Wilkoaki z na wp
rozpuszczonymi od srebrnego proszku ciaami. Wampiry zanurzone po szyj w wiconej
wodzie tak dugo, a ich minie zaczy odchodzi od koci. Faerie z skr nabijan
elazem. Nawet teraz nie jestem w stanie myle o nim jak o oprawcy. Zdawa si goni za
jakim naukowym dowodem. Przy drzwiach kadej z cel byo mnstwo notatek. Drobiazgowe
zapiski jego eksperymentw. O tym, jak dugo umierao dane stworzenie. By tam jeden
wampir, ktrego skr cigle wypala by zobaczy, czy istniaa jaka granica w ktrej to
biedne stworzenie ju nie mogo si zregenerowa. Trudno byo czyta to co tam pisa nie
mdlejc przy tym lub nie wymiotujc. Jakim cudem udao mi si nie zrobi ani jednego ani
drugiego. Jedna strona bya powicona eksperymentom jakie przeprowadza na sobie.
Przeczyta gdzie, e krew demonw moe dziaa jako czynnik wzmacniajcy moce z jakimi
Nocni owcy przychodz na wiat. Prbowa wstrzykiwa sobie krew ale nie odnioso to
adnego skutku. Nic si nie zmienio poza tym, e si rozchorowa. W kocu doszed do
wniosku, e by za stary eby krew miaa na niego jaki wpyw. e eby uzyska podany
efekt, musi j poda dziecku... najlepiej nienarodzonemu. Na tej stronie penej konkretnych
spostrzee napisa seri notatek z nagwkiem, ktry rozpoznaam. Moje imi. Jocelyn
Morgenstern. Pamitam, jak dray mi palce gdy przewracaam kartki a sowa wypalay si w
moim mzgu.
Jocelyn kolejny raz wypia mikstur. Nie zauwayem u niej adnych widocznych
zmian, ale to w kocu dziecko interesuje mnie najbardziej... Dziki regularnym dawkom z
demonicznej krwi ktre jej daj, dziecko moe by zdolne do wszystkiego... Wczorajszej
nocy suchaem bicia jego serca, silniejszego od ludzkiego. Dwikiem przypominao potny
dzwon wybijajcy pocztek nowego pokolenia Nocnych owcw. Krew aniow i demonw
poczona w jedno by osign moc, ktra wczeniej bya nie do wyobraenia... Ju nigdy
moce Podziemnych nie bd wiksze od naszych...
Byo tego wicej, o wiele wicej. Chwyciam za te kartki trzscymi si palcami, a
moje myli pdziy jak szalone, gdy przypominaam sobie jak Valentine poi mnie co wieczr
t mikstur, te koszmary o byciu zadgan, duszon, trut. Ale to nie ja byam otruwana tylko
Jonathan. Jonathan, ktrego Valentine zmieni w jakie na wp demoniczne co. I dopiero
wtedy... Wtedy zdaam sobie spraw z tego, jaki naprawd by Valentine.
Clary wypucia powietrze z puc. Nawet nie wiedziaa, e wstrzymywaa je od
duszego czasu. To byo straszne... tak straszne... a jednak pasowao do obrazw jakie
pokaza jej Ithuriel. Nie wiedziaa komu bardziej wspczuje, swojej matce czy Jonathanowi.
Jonathanowi nie moga myle o nim jak o Jasie, nie kiedy bya tu jej matka, nie z t
dopiero co usyszan histori ktry zosta skazany na bycie czym nie do koca ludzkim
przez swojego wasnego ojca, ktremu bardziej zaleao na mordowaniu Podziemnych ni na
wasnej rodzinie.
- Ale... Nie odesza wtedy, prawda? spytaa Clary ktry nawet w jej uszach wydawa si
piskliwy. Zostaa...
- Z dwch powodw odpara Jocelyn. Pierwszym byo Powstanie. To, co odkryam
tamtej nocy w piwnicy, byo jak policzek prosto w twarz, ktry wyrwa mnie z przygnbienia
i sprawi, e zaczam dostrzega to co si dziao wok mnie. Kiedy zdaam sobie spraw z
tego, co planuje Valentine masow rze Podziemnych wiedziaam, e nie mog do tego
dopuci. Zaczam spotyka si potajemnie z Lukiem. Nie mogam mu powiedzie, co
Valentine zrobi mnie i naszemu dziecku. Wiedziaam, e wpadnie we wcieko i nie uda
mu si powstrzyma od dopadnicia go i zabicia, i e moe zgin prbujc to zrobi. Nie
mogam te zdradzi nikomu innemu co zrobi Jonathanowi. Mimo wszystko cigle by moim
dzieckiem. Ale powiedziaam Lukowi o okropiestwach jakie miay miejsce w piwnicy, o
swoim przekonaniu, e Valentine traci rozum i stopniowo popada w obd. Razem
planowalimy udaremni Powstanie. Czuam e musz to zrobi. To by rodzaj pokuty,
jedyny sposb ebym poczua si tak, jakbym zapacia za to, e w ogle doczyam do
Krgu, e ufaam Valentinowi. Za to, e go kochaam.
- A on niczego si nie domyla? To znaczy, Valentine. Nie wiedzia co chcesz zrobi?
Jocelyn potrzsna gow.
- Kiedy ludzie ci kochaj, ufaj ci. Poza tym, w domu staraam si udawa, e wszystko jest
w porzdku. Zachowywaam si tak, jakby moja pocztkowa odraza na widok Jonathana
znikna. Przynosiam go do domu Maryse Lightwood, eby mg si pobawi z jej synkiem,
Alekiem. Czasami doczaa do nas Celine Herondale... ona te bya wtedy w ciy. Twj
m jest taki dobry, mwia mi. Tak bardzo przejmuje si mn i Stephenem. Da mi leki i
mikstury dla zdrowia mojego dziecka, s wspaniae.
- Och... wykrztusia z siebie Clary. O mj Boe.
- Pomylaam wtedy to samo co ty powiedziaa ponuro Jocelyn. Chciaam j ostrzec eby
nie ufaa Valentinowi i nie przyjmowaa od niego niczego co jej dawa, ale nie mogam. Jej
m by jego najbliszym przyjacielem a ona wydaaby mnie przed nim bez zastanowienia.
Wic milczaam. A wtedy...
- Popenia samobjstwo dopowiedziaa Clary, przypominajc sobie t histori. Ale... czy
zrobia to przez to co zrobi jej Valentine?
Jocelyn pokrcia gow.
- Nie wydaje mi si. Stephen zgin podczas ataku a ona podcia sobie nadgarstki, gdy si o
tym dowiedziaa. Bya w smym miesicu ciy. Wykrwawia si na mier... urwaa na
chwil. To Hodge znalaz jej ciao. A Valentine zdawa si szczerze przybity po ich mierci.
Znikn na prawie cay dzie i wrci potem do domu, saniajc si na nogach i z mtnym
spojrzeniem. W jaki sposb byam mu wdziczna za jego roztargnienie. Przynajmniej nie
zwraca uwagi na to, czym ja si zajmowaam. Kadego dnia coraz bardziej si baam, e
Valentine odkryje spisek i bdzie prbowa wydusi ze mnie prawd torturami o tym, kto
nalea do naszego tajnego sojuszu i jak wiele z jego planw zdradziam. Zastanawiaam si,
czy potrafiabym znie tortury, czy mogabym mu si przeciwstawi. Potwornie si baam,
e nie umiaabym tego cierpie. W kocu podjam pewne kroki by upewni si, e nigdy by
do tego nie doszo. Poszam do Fella ze swoimi obawami a on sporzdzi dla mnie eliksir...
- Ten z Biaej Ksigi uwiadomia sobie Clary. To dlatego jej chciaa. I antidotum... jak
ona trafia do biblioteki Waylandw?
eliksir... syszaam, jak wywaali drzwi... urwaa ze cinitym gardem. Miaam nadziej,
e Valentine zostawi mnie na pewn mier, ale nie zrobi tego. Zabra mnie ze sob do
Renwick. Prbowa wszystkiego eby mnie obudzi, ale nic nie dziaao. Byam jak
zawieszona w stanie snu. Miaam niejasn wiadomo tego, e tam by, ale nie mogam nic
powiedzie ani si ruszy. Wtpi, czy wiedzia, e go sysz i rozumiem. A jednak siedzia
przy moim ku kiedy spaam, i rozmawia ze mn.
- Rozmawia z tob? O czym?
- O naszej przeszoci. O maestwie. O tym, jak bardzo mnie kocha i e go zdradziam. O
tym, e od tamtego czasu nie pokocha ju nikogo innego. Myl, e mwi prawd, tak samo
jak mwi prawd o tych wszystkich rzeczach. To ja byam jedyn osob, z ktr rozmawia o
swoich wtpliwociach, o poczuciu winy jakie odczuwa, i wydaje mi si, e po tym jak go
opuciam, nie znalaz nikogo innego. Myl, e nie mg si powstrzyma od tego, by ze
mn rozmawia, nawet jeli wiedzia, e nie powinien. Po prostu chcia z kim porozmawia.
Pomylisz, e chcia rozmawia jedynie o tym, co byo w jego gowie, o rzeczach ktre zrobi
tym biednym ludziom zmieniajc ich w Wykltych i o swoich planach wobec Clave. Ale to
nieprawda. Chcia rozmawia o Jonathanie.
- A dokadnie?
Usta Jocelyn zacisny si w wsk kresk.
- Przeprasza mnie za to co mu zrobi zanim si jeszcze urodzi, bo wiedzia, e to mnie
prawie zniszczyo. Wiedzia, e byam bliska samobjstwa z powodu Jonathana... ale nie
wiedzia, e rozpaczaam te nad tym, e odkryam czym naprawd by. Jakim cudem zdoby
krew anioa. Dla Nocnych owcw to substancja niemal legendarna. Jej picie ma podobno
dawa niesamowit si. Valentine wyprbowa j na sobie i odkry, e nie tylko zapewnia mu
niespotykan si, ale take poczucie euforii i szczcia za kadym razem gdy j sobie
wstrzykiwa. Wic wzi odrobin, sproszkowa j i doda do mojego jedzenia, majc
nadziej, e pomoe mi wyrwa si z rozpaczy.
Wiem skd wzi t krew, pomylaa Clary, mylc z ogromnym smutkiem o Ithurielu.
- Mylisz, e to co dao?
- Zastanawiam si, czy to wanie dlatego nagle odzyskaam ostro mylenia i si potrzebn
do tego, by pomc Lukowi udaremni Powstanie. Jeli rzeczywicie tak byo, to to zakrawao
niemal na ironi, biorc pod uwag fakt dlaczego Valentine tak zrobi. Ale nie wiedzia, e w
czasie kiedy to robiam, byam w ciy z tob. Wic skoro krew na mnie miaa taki wpyw, to
na ciebie moga mie duo wikszy. Wydaje mi si, e to std ta twoja zdolno do tworzenia
nowych run.
- I moe dlatego dopowiedziaa Clary potrafia uwizi obraz Kielicha w karcie do
tarota. I dlaczego Valentine potrafi oboy Hodgea kltw...
- Valentine mia za sob lata eksperymentowania odpara Jocelyn. Bliej mu teraz do
bycia czarownikiem ni Nocnym owc. Ale obojetnie czego by na sobie nie zrobi, to nigdy
nie bdzie to miao tak potnego dziaania, jakie wywaro na tobie czy na Jonathanie, a to
dlatego e bylicie tacy modzi. Jestem pewna, e nikt przed Valentinem nigdy czego takiego
nie dokona.
- Wic Jace... Jonathan... i ja naprawd bylimy eksperymentami.
- Ty bya niezamierzonym. Jeli chodzi o Jonathana, Valentine chcia stworzy
superwojownika; szybszego, silniejszego i lepszego od innych Nocnych owcw. Gdy
bylimy w Renwick, Valentine powiedzia mi, e Jonathan naprawd taki by. Ale e sta si
take okrutny i dziwnie pusty w rodku. By wystarczajco lojalny wobec Valentinea, ale
wydaje mi si, e gdzie po drodze Valentine zda sobie spraw z tego, e stwarzajc dziecko
przewyszajce innych we wszystkim, tak naprawd stworzy syna, ktry nigdy go nie
kocha.
Clary pomylaa o Jasie, o tym, jak wyglda wtedy w Renwick, o sposobie w jaki
ciska odamek Portalu tak mocno, e krew zacza mu cieka po palcach.
- Nie powiedziaa. Nie, nie. Jace taki nie jest. Kocha Valentinea. Nie powinien, ale go
kocha. I nie jest pusty. Jest cakowit odwrotnoci tego, co mwisz.
Donie Jocelyn zacisny si na jej kolanach. Byy pokryte cienkimi, biaymi bliznami
bliznami, ktre nosili wszyscy Nocni owcy, jako pamitk po Znakach. Clary nigdy tak
naprawd ich nie widziaa. Czary Magnusa zawsze sprawiay, e o nich zapominaa. Po
wewntrzej stronie nadgarstka miaa blizn, ktra ksztatem przypominaa gwiazd...
A wtedy jej matka odezwaa si i wszystkie inne myli Clary pierzchy z jej gowy.
- Ja wcale powiedziaa Jocelyn nie mwi o Jasie.
- Ale... zacza Clary. Wszystko zdawao si dzia w zwolnionym tempie, tak jakby nia.
Moe ni, pomylaa. Moe moja matka nigdy si nie obudzia a to wszystko jest snem. Jace
jest synem Valentinea. To znaczy, kim innym miaby by?
Jocelyn spojrzaa jej prosto w oczy.
- Tej nocy kiedy umara Celine Herondale, bya w smym miesicu ciy. Valentine dawa
jej mikstury, proszki... wyprbowywa na niej to samo, co wczeniej robi na sobie z krwi
Ithuriela, majc nadziej, e dziecko Stephena bdzie tak samo silne i potne jak Jonathan,
tyle e bez jego najgorszych wad. Nie mg znie myli, e ten eksperyment mg pj na
marne, wic z pomoc Hodgea wyci dziecko z jej brzucha. Bya wtedy martwa dopiero od
niedawna...
Clary wydaa z siebie zduszony odgos.
- To niemoliwe...
Jocelyn kontynuowaa, tak jakby Clary wcale si nie odezwaa.
- Valentine zabra dziecko, wzi ze sob Hodgea i uda si do swojego rodzinnego domu
lecego w dolinie niedaleko Jeziora Lyn. To dlatego znikn wtedy na ca noc. Hodge
opiekowa si dzieckiem a do Powstania. Potem, dlatego e Valentine podawa si za
Michaela Waylanda, musia przenie dziecko do ich rezydencji i wychowa go jako jego
syna.
- Wic Jace... Jace nie jest moim bratem? wyszeptaa Clary.
Poczua, jak matka ciska jej do... w pocieszajcym gecie.
- Nie, Clary. Nie jest.
Clary pociemniao przed oczami. Czua wyranie kade, pojedyncze uderzenie
swojego serca. Moja mama mi wspczuje, pomylaa jak przez mg. Myli, e to za
wiadomo. Donie zaczy jej si trz.
- To czyje koci odnaleziono po poarze? Luke powiedzia, e byy tam koci dziecka...
Jocelyn potrzsna gow.
- To byy koci Michaela Waylanda i jego syna. Valentine zabi ich obu i spali ich ciaa.
Chcia, by Clave uwierzyo, e on i jego syn zginli.
- Wic Jonathan...
- yje odpara Jocelyn, a po jej twarzy przemkn bl. Valentine powiedzia mi to w
Renwick. Valentine wychowywa Jacea w rezydencji Waylandw a Jonathana w domu nad
jeziorem. Dzieli swj czas midzy nimi oboma. Podrowa z jednego domu do drugiego,
czasami zostawiajc jednego z nich lub obu samych na dugie okresy czasu. Wyglda na to,
e Jace nigdy nie dowiedzia si o istnieniu Jonathana, mimo e Jonathan mg wiedzie o
Jasie. Nigdy si nie spotkali, cho prawdopodobnie yli oddaleni od siebie zaledwie o par
mil.
- Wic Jace nie ma w sobie krwi demonw? Nie jest... przeklty?
- Przeklty? Jocelyn wygldaa na zdumion. Oczywicie, e nie ma ma w sobie krwi
demonw. Valentine eksperymentowa z nim uywajc tej samej krwi, ktr wyprbowa na
mnie i na tobie. Krwi Anioa. Jace nie jest przeklty. Raczej odwrotnie. Wszyscy Nocni
owcy maj w sobie odrobin krwi Anioa... wy dwoje po prostu macie jej troch wicej.
Myli wiroway w gowie Clary. Prbowaa sobie wyobrazi Valentinea
wychowujcego dwjk dzieci w tym samym czasie, jedno w poowie bdce demonem a
drugie anioem. Jeden chopiec nalecy do cienia a drugi do wiata. Kochajc ich obu, by
moe bardziej ni cokolwiek innego. Jace nie mia pojcia o istnieniu Jonathana, ale co ten
drugi chopiec mg widzie o nim? O swoim dopenieniu, swojej odwrotnoci? Czy nie mg
znie myli o nim? Pragn si z nim spotka? By obojtny? Obaj byli tak straszliwie
samotni. I jeden z nich by jej bratem... jej prawdziwym bratem.
- Mylisz, e ciagle jest taki sam? Jonathan? Mylisz, e mg si zmieni... na lepsze?
- Nie sdz powiedziaa agodnie Jocelyn.
- Skd u ciebie ta pewno? Clary obrcia si, eby na ni spojrze, ogarnita nagym
przypywem nadziei. To znaczy, moe rzeczywiscie si zmieni. Mino ju tyle lat. Moe...
- Valentine powiedzia mi, e spdzi lata na uczeniu go jak by miym, nawet czarujcym.
Chcia eby by jego szpiegiem, a nie moesz nim by, jeli przeraasz wszystkich, ktrych
napotykasz. Jonathan nauczy si nawet jak rzuca niegrone uroki by przekona innych
ludzi, e by sympatyczny i godny zaufania Jocelyn westchna. Mwi ci to wszystko po
to, eby nie czua si okropnie jeli zostaa w ten sposb oszukana. Clary, spotkaa ju
Jonathana. Po prostu nie zdradzi ci swojego prawdziwego imienia, bo udawa kogo innego.
Sebastiana Verlaca.
Clary zagapia si na swoj matk. Ale przecie on jest kuzynem Penhalloww,
upieraa si jaka cz jej umysu, ale byo jasne, e Sebastian nigdy nie by tym, za kogo si
podawa. Wszystko co mwi byo kamstwem. Przypomniaa sobie o tym, jak si czua
podczas ich pierwszego spotkania. Jak gdyby rozpoznaa kogo, kogo znaa przez cae swoje
ycie, kogo tak jej bliskiego i znajomego jak ona sama. Nigdy nie poczua niczego takiego w
stosunku do Jacea.
- Sebastian jest moim bratem?
Pikna twarz Jocelyn bya cignita, a donie splecione. Jej palce zrobiy si biae, jak
gdyby za mocno je ciskaa.
- Rozmawiaam dzisiaj z Lukiem o wszystkim co zaszo w Alicante od dnia twojego
przybycia. Opowiedzia mi o wieach demonw i swoich podejrzeniach, e to Sebastian
zniszczy zaklcia ochronne, chocia nie mia pojcia jak tego dokona. Wtedy zdaam sobie
spraw z tego kim naprawd by.
- Masz na myli to, e podawa si za Sebastiana Verlaca? I e by szpiegiem Valentinea?
- To take zgodzia si Jocelyn ale stao si to dopiero wtedy, gdy Luke powiedzia mi, e
mwia mu, e Sebastian farbowa wosy. Mogam si myli... Ale chopak odrobin tylko
starszy od ciebie, jasnowosy i ciemnooki, bez rodzicw, cakowicie oddany Valentinowi...
Nie mogam oprze si wraeniu, e to by Jonathan. Ale tu chodzio o co wicej. Valentine
od zawsze stara si znale sposb na obalenie zakl, zawsze by przekonany, e taki
sposb musi istnie. Eksperymentowanie na Jonathanie z krwi demonw... Mwi, e to po
to, eby uczyni go silniejszym, lepszym wojownikiem, ale tu chodzio o co znaczniej
wicej...
Clary wbia w ni wzrok.
- Znacznie wicej? Co masz na myli?
- To by jego sposb na zniszczenie zakl powiedziaa Jocelyn. Nie mona wprowadzi
do Alicane demonw, ale potrzeba ich krwi eby zniszczy zaklecia. Jonathan ma t krew;
ona pynie w jego yach. A to, e jest Nocnym owc, automatycznie daje mu wstp do
miasta o kadej porze dnia i nocy, niezalenie od wszystkiego. Uy swojej wasnej krwi by
zniszczy strae. Jestem tego pewna.
Clary pomylaa o Sebastianie stojcym obok niej przy ruinach rezydencj Fairchildw.
O tym, jak jego ciemne wosy opaday mu na twarz. Jak trzyma j za nadgarstki, wpijajc si
paznokciami w jej skr. O tym, jak powiedzia, e Valentine nie mg kocha Jacea. Wtedy
mylaa, e powiedzia tak z nienawici do niego. Ale teraz zdaa sobie spraw, e tak nie
byo. Po prostu by... zazdrosny.
Pomylaa o mrocznym ksiciu ze swoich rysunkw, tym, ktry wyglda tak jak
Sebastian. Od razu odrzucia pomys, e podobiestwo byo spraw czystego przypadku,
sztuczk jej wyobrani, ale teraz zastanawiaa si czy stao si tak dlatego, e z powodu
wizw krwi nadaa swojemu nieszczliwemu bohaterowi twarz swojego brata. Prbowaa
wyobrazi sobie ksicia ale obraz zdawa si rozpada przed jej oczami, jak popi rzucony na
wiatr. Widziaa jedynie Sebastiana i czerwony un poncego miasta odbijajc si w jego
oczach.
- Jace odezwaa si. Kto musi mu powiedzie. Kto musi mu powiedzie prawd.
W myli Clary wdar si chaos. Gdyby Jace wiedzia, wiedzia, e nie nosi w sobie
krwi demonw, to nie poszedby szuka Valentinea. Gdyby wiedzia, e nie jest jej bratem...
- Mylaam powiedziaa Jocelyn z mieszanin wspczucia i zdumienia e wszyscy
wiedz, gdzie on jest...
Zanim Clary zdoaa odpowiedzie, podwjne drzwi Sali otwary si na ocie a
dobiegajce z nich wiato zalao ozdobione filarami arkady i schody poniej. Stumiony gwar
gosw podnis si, gdy Luke przeszed przez drzwi. Wyglda na wyczerpanego ale bya w
nim pewna lekko, ktrej nie byo wczeniej. Sprawia wraenie niemal spokojnego.
Jocelyn wstaa.
- Co si stao, Luke?
Zrobi kilka krokw w jej stron, zatrzymujc si midzy drzwiami i schodami.
- Jocelyn powiedzia. Przepraszam, jeli wam przerwaem.
- Wszystko w porzdku, Luke.
Dlaczego cigle zwracaj si do siebie po imieniu?, pomylaa Clary pomimo swojego
oszoomienia. Bya midzy nimi pewna niezrczno, ktrej nie zauwaya wczeniej.
- Stao si co zego?
Pokrci gow.
- Nie. Tym razem dla odmiany stao sie co dobrego umiechn si do Clary, a w tym
umiechu nie byo nic niezrcznego: wyglda na zadowolonego z jej widoku, a nawet na
dumnego. Udao ci si, Clary powiedzia. Clave zgodzio si, eby ich naznaczya. Nie
bdzie adnej kapitulacji.
18.Witaj i egnaj
Dolina bya o wiele pikniejsza w rzeczywistoci ni z wizji Jacea. Moe dziao si
tak za spraw ksiycowego wiata posrebrzajcego rzek, ktra przecinaa jej zielone dno.
Po obu jej stronach tu i wdzie rosy biae brzozy i osiki. Ich licie dray na wietrze. Na
niczym nieosonitym szczycie wzgrza byo chodno. To bez wtpienia bya ta sama dolina,
w ktrej widzia ostatnio Sebastiana. Wreszcie go dogania. Po tym jak przywiza Wdrowca
do drzewa, wyj z kieszeni zakrwawiony kawaek nitki i powtrzy cay rytua tylko po to,
eby si upewni. Zamkn oczy, spodziewajc si zobaczy Sebastiana, z nadziej e bdzie
gdzie blisko... moe nawet cigle w dolinie.
Zamiast tego zobaczy ciemno.
Jego serce zaczo wali. Sprbowa jeszcze raz, przekadajc ni do lewej rki i
rysujc niezdarnie namierzajc run na jej grzbiecie za pomoc prawej, mniej zwinnej doni.
Tym razem zanim zamkn oczy, wzi gboki oddech.
I znw nic. Tylko drca, cienista czer. Sta przez kilka minut zaciskajc zby.
Zimny, ksajcy wiatr wciska mu si pod kurtk, przyprawiajc go o gsi skrk. W kocu,
przeklinajc, otworzy oczy... i potem, w przypywie potwornej zoci, otworzy te do.
Wiatr porwa ni i unis w powietrze tak szybko, e nawet gdyby poaowa tego co zrobi,
to i tak nie mgby jej odzyska.
Jego myli pdziy jak szalone. Byo jasne, e namierzajca runa ju nie dziaaa.
Prawdopodobnie Sebastian zorientowa si, e jest ledzony i zrobi co, eby zama
zaklcie... Ale co mona byo zrobi, eby przerwa namierzanie? Moa znalaz wikszy
zbiornik wody. Woda zaburzaa dziaanie magii.
Nie bardzo mu to pomogo. Przecie nie mg sprawdza kadego jeziora w kraju
eby zobaczy, czy na rodku jakiego nie pywa Sebastian. By ju tak blisko... tak blisko.
Widzia t dolin, widzia w niej Sebastiana. Dostrzeg ledwie widoczny dom, usadowiony
przy zagajniku na dnie doliny. Przynajmniej mg tam pj i rozejrze si w poszukiwaniu
czego, co mogoby naprowadzi go na pooenie Sebastiana lub Valentinea.
Z poczuciem rezygnacji, Jace wzi stel i narysowa na swojej skrze kilka
byskawicznie dziaajcych i szybko znikajcych Znakw bitewnych: jeden zapewni mu
bezszelestno, drugi szybko, kolejny pewny krok. Kiedy skoczy, czujc znajome kucie
blu na skrze, wsun stel do kieszeni, poklepa Wdrowca po szyi i ruszy w stron doliny.
Jej zbocza byy zdradziecko strome i pene osypisk. Zamiast ostronego schodzenia w
d, zjecha po osypisku, co byo o wiele szybsze ale i niebezpieczne. Zanim dotar do dna
doliny, jego donie krwawiy od niejednego upadku na wir. Obmy je w czystym, bystro
pyncym strumieniu; jego woda bya odrtwiajco zimna.
Kiedy si wyprostowa i rozejrza dookoa, zda sobie spraw z tego, e teraz cakiem
inaczej postrzega dolin ni wczeniej w swojej wizji. Skate drzewa z zagajniku tworzyy
spltany gszcz, zbocza doliny wznosiy si ze wszystkich stron, i wida byo niewielki dom.
Okna byy ciemne a z komina nie unosi si dym. Jace poczu ukucie ulgi poczonej z
rozczarowaniem. Bdzie atwiej przeszuka dom jeli nikogo w nim nie byo. Jednak z
drugiej strony by pusty. Kiedy podszed bliej, zastanawia si co w wygldzie domu z wizji
byo takiego dziwnego. Z bliska wyglda na zwyky wiejski dom w Idris, wzniesiony z
blokw biaego i szarego kamienia. Okiennice musiay by kiedy pomalowane na jasny
bkit, ale wygladao na to, e miny lata od kiedy kto je przemalowywa. Byy wyblake i
farba si z nich uszczya.
Chwytajc si okna, Jace podcign si na parapet i zajrza do rodka przez brudn
szyb. Zobaczy duy, lekko przykurzony pokj ze stoami stojcymi pod jedn cian.
Narzdzia, jakie na nich leay, nie miay nic wsplnego z majsterkowaniem. To byy
Jocelyn zesza z krawdzi podium akurat w momencie, eby usysze ostatnie sowa
Clary a nie, na cae szczcie, to o czym wanie rozmawiali. Poklepaa j uspokajajco po
ramieniu.
- Nie denerwuj si, kochanie. Bya dzisiaj taka dzielna. Potrzebujesz czego? Koca, ciepej
wody...
- Nie jest mi zimno odpara cierpliwie Clary. I nie potrzebuj te kpieli. Czuj si
dobrze. Chc tylko eby Luke tu podszed i powiedzia mi co si dzieje.
Jocelyn pomachaa rk w stron Lukea eby zwrci jego uwag, mwic mu
bezgonie co, czego Clary nie moga rozszyfrowa.
- Mamo rzucia szybko nie rb tego.
Ale byo ju za pno. Luke spojrza w gr... i to samo zrobio cakiem sporo innych
Nocnych owcw. Wikszo z nich byskawicznie odwrcia spojrzenia ale Clary wyczua
w nich fascynacj. Dziwnie byo myle, e jej matka bya tu postaci niemal legendarn.
Kady w tym pomieszczeniu sysza jej imi i mia na jej temat wyrobion opini, dobr lub
z. Clary zastanawia si, jak jej matce udawao si nie przejmowa tym wszystkim. Nie
wygldaa na zmartwion... wygldaa na spokojn, opanowan i gron.
W nastpnej chwili doczy do nich Luke, z Amatis u boku. Ciagle wyglda na
zmczonego, ale rwnie na czujnego i nawet odrobin podekscytowanego.
- Poczekajcie jeszcze chwil powiedzia. Wszyscy si tu schodz.
- Malachi odezwaa si Jocelyn, nie patrzc bezporednio na Lukea gdy mwia.
Sprawia wam jakie kopoty?
Luke machn lekcewaco rk.
- Uwaa, e powinnimy wysa wiadomo do Valentinea, e odmawiamy przyjcia jego
warunkw. Ja waam, e nie powinnimy przechyla szali zwycistwa na jego korzy. Niech
pojawi si na Rwninie Brocelind razem ze swoj armi, oczekujc naszego poddania.
Malachi sdzi, e to by nie byo omieszajce, a kiedy powiedziaem mu, e wojna to nie
szkolna gra w krykieta, odpar e jeli cho jeden z Podziemnych straci nad sob kontrol, to
on wkroczy do akcji i zakoczy to wszystko. Nie mam pojcia co on sobie wyobraa...
przecie Podziemni nie potrafi przesta walczy chocia na pi minut.
- I wanie o tym sobie myla wtrcia Amatis. To cay Malachi. Pewnie martwi si, e
zaczniecie si zagryza nawzajem.
- Amatis upomnia j Luke. Kto moe ci usysze.
Odwrci si, gdy po stopniach podium wspia si dwjka mczyzn. Jednym by
wysoki i szczupy rycerz faerie z dugimi, czarnymi wosami opadajcymi po obu stronach
jego wskiej twarz. Mia na sobie jasny pancerz z zachodzcych na siebie krgw z twardego
metalu, ktry wyglada jak rybia uska. Jego oczy byy zielone jak licie. Drugim by Magnus
Bane. Nie umiechn si do Clary, gdy zaj swoje miejsce obok Lukea. Mia na sobie dugi,
zapity pod sam szyj ciemny paszcz, a czarne wosy mia gadko zebrane do tyu.
- Wygldasz tak zwyczajnie powiedziaa Clary, wpatrujc si w niego.
Na twarzy Magnusa pojawi si niky umiech.
- Syszaem, e masz nam do pokazania jak run powiedzia tylko.
Clary spojrzaa na Lukea, ktry skin gow.
- A, tak... odpara. Potrzebuj tylko czego do pisania... kawaka papieru.
- Przecie pytaam ci czy czego nie potrzebujesz powiedziaa Jocelyn pod nosem,
brzmic bardziej jak matka, ktr pamitaa Clary.
- Ja mam papier odezwa si Simon, grzebic w kieszeniach dinsw. Wrczy jej co.
Pogniecion ulotk o wystpie swojej kapeli w Knitting Factory z lipca. Wzruszya
ramionami i wygadzia j, biorc do rki poyczon stel. Zalnia jasno gdy dotkna
kocem papieru i przez chwil Clary baa si, e ulotka moe spon, ale saby pomyczek
zgas. Przystpia do rysowania, robic co w jej mocy by odci si od wszystkiego innego:
od gwaru jaki robi tum, od uczucia e wszyscy si na ni gapi. Runa pojawia si w jej
gowie tak jak poprzednio wzr z zachodzcych na siebie linii, rozcigajcy si po stronie
jak gdyby szuka swojego dopenienia, ktrego tam nie byo. Strzepna kurz z kartki i
podniosa j, odnoszc absurdalne wraenie jakby bya w szkole i miaa wygosi prezentacj
przed swoj klas.
- To jest runa powiedziaa. Wymaga drugiej jako dopenienia eby zadziaa. Partnera.
- Jeden Podziemny, jeden owca. Kada powka musi zosta naznaczona Luke nabazgra
popiesznie kopi runy na spodzie strony, oderwa skrawek papieru i wrczy jeden obrazek
Amatis. Zacznij kry po Sali i pokazywa run. Zademonstruj Nefilim jak dziaa.
Amatis kiwna twierdzco, zesza ze schodkw i znikna w tumie. Patrzc w lad za
ni, rycerz faerie potrzsn gow.
- Zawsze mi mwiono, e tylko Nefilim mog nosi Znak Anioa powiedzia z pewn doz
nieufnoci. e inni mog od tego straci zmysy lub umrze.
- To nie jest jeden ze Znakw Anioa wyjania Clary. Nie pochodzi z Szarej Ksigi. Jest
bezpieczny, przysigam.
Faerie nie wyglda na przekonanego.
Wzdychajc gono, Magnus podwin rkaw i wycign rk w stron Clary.
- Zrb to.
- Nie mog odpara. Nocny owca, ktry ci naznaczy bdzie twoim partnerem, a ja nie
bior udziau w walce.
- Nie liczyem na to odpar Magnus. Spojrza na Lukea i Jocelyn stojcych blisko siebie.
Wy dwoje powiedzia. W takim razie wy to zrobicie. Pokacie faerie jak to dziaa.
Jocelyn zamrugaa zaskoczona.
- Co takiego?
- Zakadam cign dalej Magnus e bdziecie partnerami, skoro i tak praktycznie
jestecie ju maestwem.
Policzki Jocelyn zala rumieniec. Starannie unikaa wzroku Lukea.
- Nie mam steli...
- We moj zasugerowaa Clary. No dalej, poka im.
Jocelyn odwrcia si do Lukea, ktry wyglada na cakowicie zaskoczonego. Poda
jej swoj rk zanim zdya go o to poprosi. Jocelyn narysowaa run na jego doni z
byskawiczn precyzj. Jego do draa wic musiaa przytrzyma go mocniej za nadgarstek.
Luke przyglada si jej gdy rysowaa, a Clary przypomniaa sobie ich rozmow o jej matce i o
tym jak powiedzia jej o swoich uczuciach wzgldem Jocelyn, i poczua nage ukucie
smutku. Zastanawiaa si, czy jej matka wiedziaa, e Luke j kocha, a gdyby nawet, to co by
na to powiedziaa.
- Ju Jocelyn zabraa stel. Gotowe.
Luke unis rk grzbietem do gry i pokaza rycerzowi faerie wirujcy czarny znak
na jej rodku.
- Czy to ci satysfakcjonuje, Meliornie?
- Meliorn? odezwaa si Clary. Spotkaam ci ju kiedy, prawda? Spotykae si z
Isabelle Lightwood.
Twarz Meliorna bya prawie bez wyrazu, ale Clary moga przysic, e wyglda na
lekko skrpowanego. Luke pokrci gow.
- Clary, Meliorn to rycerz z Jasnego Dworu. Mao prawdopodobne by...
- Oczywicie, e si z ni spotyka wtrci Simon i jego te rzucia. Przynajmniej
powiedziaa, e zamierza to zrobi. Cikie zerwanie, facet.
Meliorn zerkn na niego.
- Ty powiedzia z niesmakiem ty jeste wybranym przedstawicielem Dzieci Nocy?
Simon pokrci gow.
idca w ich kierunku, przelizgujca si przez zatoczon Sal z zaskakujc atwoci... tak
jakby pyna przez tum jak dym przez szczeliny w ogrodzeniu. I rzeczywicie tak byo,
uwiadomia sobie Clary, gdy posta podesza bliej. To by Raphael, ubrany w tak sam
bia koszul i czarne spodnie jak wtedy gdy widziaa go za pierwszym razem. Zdya ju
zapomnie jaki by drobny. Wyglda na zaledwie czternacie lat, gdy wchodzi na podium, a
jego wska twarz sprawiaa wraenie spokojnej i anielskiej, jak twarz chrzysty wspinajcego
si po schodach prezbiterium.
- Raphael w gosie Luke sycha byo zdumienie i ulg. Nie sdziem, e przyjdziesz.
Czyby Dzieci Nocy zdecydoway si jednak doczy do nas w walce przeciwko
Valentineowi? W Radzie cigle jest jedno wolne miejsce, gdybycie chcieli je przyj
wycign do w jego stron.
Przejrzyste i pikne oczy Raphaela pozostay bez wyrazu.
- Nie mog ucisn ci doni, wilkoaku umiechn si, gdy Luke zrobi uraon min,
pokazujc biae koce swoich kw. Jestem Projekcj powiedzia, unoszc do tak by
mogli zobaczy, jak wiato przez ni przewieca. Nie mog niczego dotkn.
- Ale... Luke spojrza na ksiycowe wiato wlewajce si przez dach. Dlaczego...
opuci rk. No c, ciesz si, e jeste. Obojtnie pod jak postaci.
Raphael potrzsn gow. Na chwil jego oczy spoczy na Clary... to byo spojrzenie,
ktrego naprawd nie znosia... a potem przenis wzrok na Jocelyn i jego umiech si
poszerzy.
- Ty powiedzia. Jeste on Valentinea. Moi pobratymcy, ktrzy walczyli z tob w
Powstaniu, powiedzieli mi o tobie. Musz przyzna, e nie spodziewaem si, e zobacz ci
na wasne oczy.
Jocelyn przechylia gow na bok.
- Wielu Nocnych Dzieci dzielnie wtedy walczyo. Czy twoja obecnoc tutaj oznacza, e
znw moemy walczy razem rami w rami?
To byo dziwne, pomylaa Clary, sucha swojej matki wysawiajcej si w taki
chodny i rzeczowy sposb, a jednak wydawa si cakiem naturalny. Tak samo naturalny jak
siedzenie na ziemi w starym kombinezonie i trzymanie poplamionego farb pdzla.
- Tak mam nadziej odpar Raphael, a jego spojrzenie znw przlizgno si po Clary, jak
dotknicie zimnej doni. Mamy tylko jeden warunek. Jedn prost... niewielk... prob.
Jeli zostanie wzita pod uwag, Dzieci Nocy z wielu krajw z radoci przystpi z wami do
bitwy.
- Miejsce w Radzie powiedzia Luke. Oczywicie... To si da zaatwi, dokumenty
moemy podpisa w cigu godziny...
- Nie przerwa mu Raphael. Nie chodzi o miejsce w Radzie tylko o co innego.
- Co... innego? powtrzy jak echo Luke. Co takiego? Zapewniam ci, e jeli to jest w
naszej mocy...
- Och, oczywiscie e jest umiech Raphaela olepia. Tak si skada, e to co jest teraz w
tej Sali podczas gdy my rozmawiamy odwrci si i wskaza wdzicznym ruchem rki na
tum. To Simon jest tym, czego chcemy powiedzia. Daylighter.
Tunel by dugi, krty i zmienia si co chwila, tak jakby Jace pezn przez trzewia
jakiego ogromnego potwora. W powietrzu unosi si zapach mokrego kamienia i popiou i
czego jeszcze, czego spleniaego i dziwnego, co przypominao mu troch zapach unoszcy
si w Miecie Koci. Po jakim czasie tunel rozszerzy si w okrg grot. Olbrzymie
stalaktyty o powierzchniach lnicych jak klejnoty zwisay z poszarpanego, kamiennego
sufitu. Podoga bya gadka jakby zostaa wypolerowana, tu i wdzie pokryway j tajemnicze
wzory z poyskujcego kamienia. Grot otacza rzd ostrych stalagmitw. Ze rodka
- Raphaelu odezwa si Luke ostrzegawczym tonem. Nie wiem na co liczysz, ale nie ma
szansy ebymy pozwolili ci skrzywdzi Simona.
- Ale pozwolicie, by Valentine i jego armia demonw skrzywdziy tych ludzi, waszych
sprzymierzecw gestem rki obj cae pomieszczenie. Pozwolisz im dobrowolnie
ryzykowa wasne ycie ale nie chcesz da Simonowi takiego samego wyboru? By moe
jego rniby si od waszego opuci rami. Wiesz, e w przeciwnym razie nie bdziemy
walczy. Nocne Dzieci nie wezm w tym udziau.
- Wic nie bierzcie odpar Luke. Nie chc waszej wsppracy za cen niewinnego ycia.
Nie jestem takie jak Valentine.
Raphael odwrci si w stron Jocelyn.
- A ty, Nocny owco? Pozwolisz temu wilkoakowi decydowa o tym co jest najlepsze dla
twoich ludzi?
Jocelyn patrzya na niego tak, jakby by karaluchem, ktrego znalaza na czystej
kuchennej pododze.
- Jeli tylko go tkniesz, wampirze, to posiekam ci na malutkie kawaeczki i dam do
zjedzenia swojemu kotu. Zrozumiae?
Raphael zacisn usta.
- Jak chcecie powiedzia. Kiedy bdziecie umiera na Rwninie Brocelind, spytajcie
samych siebie czy jedno ycie naprawd byo warte tak wielu.
I znikn. Luke odwrci si szybko w stron Clary, ale Simon nie patrzy ju na nich.
Patrzy na swoje donie. Myla, e bd si trzsy ale byy rwnie nieruchome co rce trupa.
Bardzo powoli zacisn je w pici.
Valentine wyglda tak jak zawsze. Postawny mczyzna w poprawionej zbroi
Nocnego owcy, z szerokimi masywnymi ramionami kontrastujcymi z jego ostr, przystojn
twarz. Na plecach mia zarzucony Miecz i nosi szeroki pas z przypitymi do niego rnymi
rodzajami broni: grubymi owieckimi noami i wskimi sztyletami. Przygldajc mu si zza
skay, Jace poczu to samo co zawsze odczuwa na myl o swoim ojcu bezwarunkowe
przywizanie poczone z przygnbieniem, rozczarowaniem i nieufnoci.
Dziwnie byo oglda jego ojca w towarzystwie Sebastiana, ktry wyglada... inaczej.
Te mia na sobie zbroj i dugi, srebrny miecz przypity w pasie, ale co innego uderzyo
Jacea bardziej. Jego wosy. Nie mia ju ciemnych lokw ale poyskujce jasno kosmyki,
wygldajce jak biae zoto. Waciwie to pasoway do niego lepiej ni wtedy gdy mia
ciemne. Jego skra nie bya teraz ju tak zdumiewajco blada. Widocznie musia je farbowa,
eby upodobni si do prawdziwego Sebastiana Verlaca, a tak wyglda naprawd. Jacea
zalaa fala gorzkiej nienawici i tylko tyle mg zrobi, pozosta w swojej kryjwce i stara
si nie rzuci na Sebastiana i nie zacisn mu doni dookoa szyi.
Hugo zakraka ponownie i wyldowa na ramieniu Valentinea. Dziwne ukucie blu
rozeszo si po ciele Jacea, gdy zobaczy kruka w pozie, ktra od tylu lat kojarzya mu si z
Hodgem. Hugo praktycznie mieszka na ramieniu nauczyciela, a jego widok na ramieniu
Valentinea Jace odebra jako obcy, a nawet niewaciwy, pomimo wszystkiego co zrobi
Hodge. Valentine pogadzi doni byszczce pira ptaka, kiwajc gow zupenie jakby byli
pogreni w rozmowie. Sebastian obserwowa ich, unoszc swoje jasne brwi.
- Jakie wieci z Alicante? spyta, gdy Hugo oderwa si od ramienia Valentinea i
poszybowa w powietrze, muskajc skrzydami wygldajce jak klejnoty wierzchoki
stalaktytw.
- Nie tak wartociowe jak bym chcia odpar Valentine. Gos ojca, chodny i niewzruszony,
przeszy Jacea jak strzaa. Jego donie zacisny si bezwiednie i przycisn je mocno do
bokw, wdziczny za to, e osaniaa go skaa. Jedno jest pewne. Clave sprzymierza si z
siami Luciana.
Sebastian zmarszczy brwi.
- Przecie Malachi mwi...
- Malachi zawid Valentine zacisn szczki.
Ku zaskoczeniu Jacea, Sebastian podszed do niego i pooy mu do na ramieniu. W
tym dotyku byo co... co intymnego i poufaego... co sprawio, e Jace poczu si jakby mia
w brzuchu gniazdo robakw. Nikt nie dotyka Valentinea w ten sposb. Nawet on nie
dotknby tak swojego ojca.
- Martwisz si tym? zapyta Sebastian, i ten sam ton by w jego gosie. Ta sama dziwaczna i
groteskowa blisko.
- Clave poszo dalej ni sdziem. Wiedziaem e Lightwoodowie s zepsuci ponad miar i e
taki rodzaj zepsucia jest zaraliwy. To dlatego chciaem ich powstrzyma od wejcia do Idris.
A co do reszty, ktra daa sobie wypeni umysy trucizn, jak sczy w ich uszy Lucian, nie
bdcy nawet jednym z Nefilim... odraza Valentinea bya widoczna, ale nie odsun si od
Sebastiana, co Jace zauway z rosncym niedowierzaniem. Nie strzsn jego doni ze
swojego ramienia. Jestem rozczarowany. Sdziem, e dostrzeg powd. Wolabym nie
koczy tego wszystkiego w ten sposb.
Sebastian wyglada na rozbawionego.
- Nie zgadzam si powiedzia. Pomyl o nich. S gotowi do walki, do zdobycia chway, a
przekonaj si, e nic z tego si nie liczy. e ich dziaanie jest bezcelowe. Pomyl o wyrazach
jakie si wtedy odmaluj na ich twarzach jego usta rozcigny si w umiechu.
- Jonathanie wstchn Valentine. To niewdziczna konieczno, z ktrej nie naley si
cieszy.
Jonathan? Jace przylgn do skay, jego donie zrobiy si nagle liskie od potu.
Dlaczego Valentine miaby nazywa Sebastiana jego imieniem? Czy to bya pomyka? Tyle
e Sebastian nie wyglda na zaskoczonego.
- Czy to nie dobrze, e to co robi sprawia mi rado? spyta Sebastian. Doskonale
bawiem si w Alicante. Lightwoodowie okazali si lepszym towarzystwem ni mwie,
zwaszcza Isabelle. Zdecydowanie nadawalimy na tych samych falach. A co do Clary...
Samo suchanie jak Sebastian wymawia jej imi przyprawio serce Jacea o bolesny
skurcz.
- W ogle nie okazaa si taka, jak mylaem e bdzie ciagn dalej pogodnie Sebastian.
Wcale nie jest do mnie podobna.
- Nie ma na wiecie nikogo takiego jak ty, Jonathanie. A jeli chodzi o Clary, to zawsze bya
dokadnie taka sama jak jej matka.
- Nie przyzna si do tego, czego tak naprawd chce stwierdzi Sebastian. Jeszcze nie
teraz. Ale opamita si.
Valentine unis brew.
- Opamita?
Sebastian umiechn si, a Jacea zalaa niemal niemoliwa do opanowania furia.
Przygryz mocno usta, czujc krew na jzyku.
- Och, no wiesz wytumaczy Sebastian. Przejdzie na nasz stron. Ju nie mog si
doczeka. Oszukiwanie jej byo najwiksz frajd jak miaem od wiekw.
- Nie miae si tam bawi. Miae si dowiedzie czego szukaa. A kiedy ju to znalaza
bez twojego udziau, mona by doda pozwolie by oddaa to czarownikowi. A potem nie
udao ci si sprowadzi jej tu ze sob, mimo zagroe jakie moe dla nas stanowi. To chyba
mao olniewajcy sukces, Jonathanie.
- Staraem si j sprowadzi. Nie spuszczali z niej wzroku, a przecie nie mogem jej porwa
na oczach caej Sali odpar ponuro Sebastian. Poza tym, ju ci mwiem, e ona nie ma
pojcia jak uywa tej swojej zdolnoci do tworzenia run. Jest zbyt naiwna by stanowi
jakiekolwiek zagroenie...
- Cokolwiek planuje Clave, ona stanowi tego centrum przerwa mu Valentine. Hugin tak
mwi. Widzia j na podium w Sali Porozumie. Jeli potrafi zademonstrowa Clave swoje
zdolnoci...
Jacea ogarn nagy lk o Clary, poczony z dziwnym poczuciem dumy. Oczywicie,
e bya w samym rodku wydarze. To bya jego Clary.
- Wic bd walczy skonstatowa Sebastian. I to jest to na czym nam zaley, prawda?
Clary si nie liczy. To bitwa si liczy.
- Wydaje mi si, e jej nie doceniasz powiedzia cicho Valentine.
- Obserwowaem j odpar Sebastian. Gdyby jej zdolnoci byy tak nieograniczone jak
mylisz, to moga z nich skorzysta eby wydosta z wizienia swojego maego wampirzego
przyjaciela... albo ocali tego gupca Hodgea, kiedy umiera...
- Czyja moc nie musi by nieograniczona by by miertelna powiedzia Valentine. A
jeli chodzi o Hodge, to moe byby skonny okaza troch wicej szacunku przez wzgld na
jego mier, skoro to ty go zabie.
- Chcia im powiedzie o Aniele. Musiaem to zrobi.
- Chciae. Zawsze chcesz Valentine wyj z kieszeni par cikich, skrzanych rkawic i
zaoy je powoli. Moe powinien im powiedzie. Moe nie. Przez tyle lat opiekowa si
Jacem w Instytucie i z pewnoci musia si zastanawia co wychowuje. Hodge by jednym z
niewielu ludzi, ktrzy wiedzieli o istnieniu drugiego chopca. Wiedziaem, e mnie nie
zdradzi... by zbyt wielkim tchrzem eby to zrobi zgi palce w rkawicach, marszczc
brwi.
Drugiego chopca? O czym on mwi? Sebastian zlekceway Hodgea machniciem
rki.
- Kogo obchodzi to o czym on myla? Jest martwy, chwaa Bogu jego oczy poyskiway
czerni. Idziesz teraz nad jezioro?
- Tak. Wiesz dokadnie co masz robi? Valentine wskaza podbrdkiem na miecz przy
pasie Sebastiana. Uyj go. To nie Miecz, ale jest wystarczajco demoniczny do tego celu.
- Nie mog i tam razem z tob? gos Sebastiana przybra wyranie jkliwy ton. Nie
moemy po prostu uwolni tej armii teraz?
- Jeszcze nie ma pnocy. Daem sowo, e zaczekamy z tym do tego czasu. Jeszcze mog
zmieni zdanie.
- Nie zrobi tego...
- Daem sowo i dotrzymam go powiedzia ostatecznym tonem Valentine. Jeli Malachi
nie odezwie si do pnocy, otwrz bram widzc wahanie Sebastiana, Valentine okaza
zniecierpliwienie. Musisz to zrobi, Jonathanie. Nie mog tu czeka do pnocy. Dojcie
tunelami do jeziora zajmie mi prawie godzin, a nie mam zamiaru pozwoli by bitwa
przecigaa si w nieskoczono. Przysze pokolenia musz wiedzie jak szybko Clave
ponioso klsk i jak miadce byo nasze zwycistwo.
- Po prostu bdzie mi przykro, e opuszcz wezwanie. Wolabym by tam wtedy z tob na
twarzy Sebastiana odmalowa si smutek, ale byo w tym co umylnego, co drwicego i
frapujcego, zaplanowanego i dziwnie... obojtnego. Nie wydawao si, eby Valentine si
tym przejmowa.
Ku zdumieniu Jacea, Valentine dotkn policzka Sebastiana szybkim gestem
niekryjcym uczucia zanim si odwrci i ruszy w stron odlegego kraca jaskini, gdzie
zalegay gste cienie. Zatrzyma si. Jego jasna sylwetka odcinaa si na tle ciemnoci.
- Jonathanie zawoa, a Jace spojrza na niego, niezdolny si oprze. Kiedy spojrzysz
Anioowi w twarz. Po tym wszystkim, kiedy mnie ju nie bdzie, odziedziczysz Dary Anioa.
By moe ktrego dnia ty take wezwiesz Razjela.
- Chciabym powiedzia Sebastian, stojc nieruchomo kiedy Valelentine ostatni raz skin
gow i znikn w ciemnociach. Jego gos przeszed niemal w szept. Bardzo bym chcia
warkn. Naplubym draniowi w twarz obrci si, jego twarz przypominaa bia mask
w przytumionym wietle. Moesz ju wyj, Jace. Wiem, e tu jeste.
Jace zamar... ale tylko na sekund. Jego ciao zerwao si z miejsca zanim jego umys
mia czas eby za nim nady. Bieg w stron wyjcia tunelu, mylc tylko o tym eby wyj
na zewntrz, o dostarczeniu wiadomoci Lukowi.
Ale wyjcie zostao zablokowane. Sta w nim Sebastian z penym triumfu i chodu
wyrazem twarzy. Ramiona mia rozoone a palcami prawie dotyka cian tunelu.
- Chyba nie sdzie e jeste ode mnie szybszy, co?
Jace zatrzyma si gwatownie. Serce tuko mu si w piersi, bijc nierwno jak
zepsuty metronom, ale gos mia opanowany.
- Skoro jestem od ciebie lepszy na wszystkie inne moliwe sposoby, to musi by po temu
jaki powd.
Sebastian tylko si umiechn.
- Syszaem jak bije twoje serce powiedzia mikko. Gdy patrzye na mnie i na
Valentinea. Przeszkadzao ci to?
- To, e umawiasz si na randki z moim ojcem? Jace wzruszy ramionami. Szczerze
mwic, jeste dla niego za mody.
- Co takiego? po raz pierwszy odkd go spotka, Sebastian wydawa si by zszokowany.
Ale mg si tym cieszy zaledwie przez krtk chwil, zanim Sebastian nie odzyska
ponowania nad sob. W jego oczach zalni ciemny bysk wskazujcy na to, e nie wybaczy
Jaceowi tego, e przez niego straci spokj. Mylaem o tobie czasami ciagn tym
samym mikkim gosem. Byo w tobie co takiego, co co kryo si za tymi twoimi tymi
oczami. Przebysk inteligencji, w odrnieniu od reszty twojej przybranej, gupkowatej
rodziny. Ale przypuszczam, e to bya tylko poza. Jeste tak samo gupi jak reszta, pomimo
dziesiciu lat dobrego wychowania.
- Co ty moesz wiedzie o moim wychowaniu?
- Wicej ni ci si wydaje Sebastian opuci rce. Czowiek, ktry ci wychowa,
wychowa rwnie mnie. Tylko e mn si po tych pierwszych dziesiciu latach nie zmczy.
- Co masz na myli? gos Jacea przeszed w szept, a potem, kiedy patrzy na nieruchom,
pozbawion umiechu twarz Sebastiana, odnis wraenie jakby zobaczy go po raz pierwszy
w yciu... Jasne wosy, czarne antracytowe oczy, twarde linie jego twarzy jakby wyciosane w
kamieniu... i w swoich mylach zobaczy twarz ojca, ktr pokaza mu anio; mod,
wyrazist, czujn i rzdn, i ju wiedzia. Valentine jest twoim ojcem. Jeste moim bratem
powiedzia, tyle e Sebastian nie sta ju przed nim, tylko za nim, a jego rce otoczyy
ramiona Jacea tak, jakby chcia go obj. Tyle e donie mia zacinite w pici.
- Witaj i egnaj, mj bracie warkn, a jego rce zacisny si na Jasie, wyciskajc mu
oddech z puc.
Clary bya wyczerpana. Tpy, micy bl gowy, skutek rysowania runy Sojuszu,
zagniedzi si w jej skroni. Wraenie byo takie, jakby kto kopa drzwi od zej strony.
- Wszystko w porzdku? Jocelyn pooya jej do na ramieniu. Nie wygldasz za dobrze.
Clary spojrzaa w d... i zobaczya wijc si, czarn run przecinajc grzbiet doni
swojej matki, dopenienie tej, ktr na swojej mia Luke. Jej odek zacisn si w supe.
Udao jej si pogodzi z faktem, e za par godzin jej matka moga naprawd walczy
przeciwko armii demonw... ale celowo odsuwaa od siebie t myl za kadym razem gdy
powracaa.
- Po prostu zastanawiam si gdzie jest Simon wstaa na nogi. Id go poszuka.
19. Paniel
Maia nie odzywaa si przez wikszo drogi do lasu, sza ze spuszczon gow, raz na jaki
czas rozgldajc si na boki i ze zmarszczonym w koncentracji nosem. Simon zastanawia si,
czy wyczuwaa drog i doszed do wniosku, e nawet jeli byo to dziwne, to przynajmniej si
przydawao. Zauway te, e nie musi przyspiesza, eby dotrzyma jej kroku, niewane jak
szybko sza. Nawet gdy dotarli do ubitej cieki w lesie i Maia zacza biec szybko, cicho i
trzymajc si nisko przy ziemi nie mia najmniejszego problemu z dotrzymywaniem tempa.
To by jedyny aspekt bycia wampirem, o ktrym mg szczerze powiedzie, e sprawia mu
przyjemno.
cieka skoczya si zbyt szybko; drzewa stay coraz gciej obok siebie i musieli biec
midzy nimi, po zdartej, pokrytej korzeniami i limi ziemi. Gazie nad ich gowami
tworzyy wzory wygldajce jak koronka na rozgwiedonym niebie. Dobiegli do polany, na
ktrej porozrzucane byy gazy byszczce jak idealnie biae zby. Gdzieniegdzie znajdoway
si stosy lici, jakby kto przyszed tu z ogromnymi grabiami.
-Raphael Maia przyoya donie do ust i woaa wystarczajco gono, eby sposzy ptaki
siedzce wysoko w koronach drzew Raphael, poka si!
Cisza. Nagle w cieniu co si poruszyo i sycha byo delikatny dwik, jak deszcz bbnicy
w blaszany dach. Odgarnite licie poleciay do gry, tworzc malekie cyklony. Simon
usysza jak Maia kaszle, , jakby strzepujc licie z twarzy i oczu.
Wiatr znikn tak samo nagle jak si pojawi. Raphael sta na polanie, kilka stp od Simona.
Otaczaa go grupa wampirw, bladych i nieruchomych jak drzewa w wietle ksiyca. Ich
miny byy zimne, wyraay tylko wrogo. Rozpozna niektrych z Hotelu Dumort: drobn
Lily i blond Jacoba z oczami zwonymi jak noe. Ale wielu z nich pierwszy raz widzia na
oczy.
Raphael zrobi krok do przodu. Jego skra bya ziemista i mia cienie pod oczami, ale
umiechn si na widok Simona.
-Przyszede powiedzia.
-Przyszedem odpar Simon Jestem tu, wic... zaatwione.
-Nic nie jest zaatwione Raphael spojrza na Mai Lykantropko kontynuowa Wr do
lidera swojego stada i podzikuj mu za zmian decyzji. Powiedz, e Dzieci Nocy bd
walczy z nimi w Brocelind Plain.
Maia miaa zacity wyraz twarzy.
-Luke nie...
Simon szybko jej przerwa.
-W porzdku Maia. Id.
Jej oczy wieciy smutno.
-Simon pomyl powiedziaa Nie musisz tego robi.
-Musz jego ton by chodny Maia bardzo ci dzikuje za przyprowadzenie mnie tu. A
teraz id.
-Simon...
Jego gos osab.
-Jeli nie odejdziesz, zabij nas oboje i to wszystko pjdzie na marne. Id. Prosz.
Skina gow i odwrcia si, w tym samym momencie przemieniajc si. W jednym
momencie bya szczup dziewczyn z warkoczykami ruszajcymi si na wietrze, a w
nastpnym spada na ziemi i zacza biec na czterech nogach; bya szybkim i cichym
wilkiem. Wybiega z polany i znika w cieniu.
Simon odwrci si z powrotem do wampirw i prawie krzykn Raphael sta blisko, moe
kilka cali od niego. Wida byo, e jest godny. Simon pomyla o nocy w Hotelu Dumort o
twarzach nagle wychodzcych z cienia, o przelotnym miechu, zapachu krwi i zadra.
Raphael wycign do niego rce i zapa go za ramiona, ucisk jego zwodniczo delikatnych
doni by elazny.
-Podnie gow powiedzia I spjrz na gwiazdy. Tak bdzie atwiej.
-A wic masz zamiar mnie zabi odpar Simon. Ze zdziwieniem zorientowa si, e nie ba
si ani nawet nie denerwowa; wszystko wydawao si zwolni i byo jasne. Czu kady listek
na gaziach nad nim, kady kamyk lecy na ziemi, kad par wpatrzonych w niego oczu.
-A co mylae? - spyta Raphael lekko smutnym gosem, pomyla Simon Zapewniam
ci, e to nic osobistego. Jak powiedziaem wczeniej jeste zbyt niebezpieczny, eby mc
dalej tak y. Gdybym wiedzia kim si staniesz...
-To nigdy nie pozwoliby mi wyczoga si z tego grobu. Wiem stwierdzi Simon.
Raphael spojrza mu w oczy.
-Kady robi to co musi, eby przetrwa. To czyni nas odrobin podobnymi do ludzi jego
zby jak igy wysuny si z osony jak brzytwy.
-Nie ruszaj si powiedzia Zaatwimy to szybko zbliy si do Simona.
-Poczekaj odpowiedzia Simon, a gdy Raphael odsun si, patrzc na niego gronie,
powiedzia bardziej stanowczo Poczekaj. Musz ci co pokaza.
Raphael wyda z siebie niski, syczcy dwik.
-Mam nadziej, e chodzi o co wicej ni odwleczenie tego.
-Tak. Jest co co moim zdaniem powiniene zobaczy Simon odgarn wosy z czoa. To
by gupi wrcz teatralny gest, ale kiedy to zrobi pomyla o Clary i o jej bladej twarzy, kiedy
patrzya si na niego ze stel w rku. Przynajmniej sprbuj; dla niej pomyla.
Efekt by natychmiastowy. Raphael by wstrznity. Cofn si jakby Simon zacz wywija
krzyem, jego oczy si rozszerzyy.
-Kto ci to zrobi?
Simon tylko si na niego patrzy. Nie by pewny jakiej reakcji si spodziewa, ale na pewno
nie takiej.
-Clary Raphael odpowiedzia na wasne pytanie Oczywicie. Tylko jej moc mogaby
dokona czego takiego Naznaczony wampir i to takim Znakiem...
-Jakim Znakiem? - spyta Jacob szczupy blondyn stojcy za Raphaelem. Reszta wampirw
rwnie wpatrywaa si w Znak z minami wyraajcymi skoowanie i strach. Jeli cokolwiek
przestraszy Raphaela to tak samo bdzie z nimi.
-Ten Znak zacz Raphael, nadal patrzc na Simona nie znajduje si w Szarej Ksidze.
Jest nawet od niej starszy. Jeden ze staroytnych run, narysowany przez Stwrc wykona
gest jakby chcia dotkn czoa Simona, ale nie by w stanie si do tego zmusi; jego rka
trzsa si przez chwil, a potem j opuci Czasem mwi si o takich Runach, ale nigdy
adnej z nich nie widziaem. A ta...
- 'Ktokolwiek by zabi Kaina, siedmiokrotn pomst poniesie! Da te Pan znami Kainowi,
aby go nie zabi, ktokolwiek go spotka' zacytowa Simon Moesz sprbowa mnie zabi,
Raphael. Ale nie radzibym ci tego robi.
-Znak Kaina? - spyta Jacob, niedowierzajc Runa na twoim czole to Znak Kaina?
-Zabij go powiedziaa czerwonowosa wampirzyca, stojca blisko Jacoba. Mwia z cikim
akcentem rosyjskim pomyla Simon, chocia nie by pewny Tak czy siak zabij go.
Wyraz twarzy Raphaela by mieszank furii i niedowierzania.
-Nie zrobi tego odpar Jakakolwiek wyrzdzona mu krzywda, wrci siedmiokrotnie do
tego kto j wyrzdzi. Taka jest moc Znaku. Oczywicie jeli kto z was chciaby podj
ryzyko to zapraszam.
Nikt si nie odezwa ani nie poruszy.
-Tak mylaem rzek Raphael. Jego spojrzenie widrowao Simona Jak za krlowa z
bajki, Lucian Graymark wysa mi zatrute jabko. Przypuszczam, e liczy na to, e ci zabij i
w konsekwencji zostan ukarany.
-Nie powiedzia Simon szybko Nie Luke o niczym nie wiedzia. Jego gest by wykonany
w dobrej wierze. Musisz to przyzna.
-A wic sam si na to zdecydowae? - pierwszy raz w spojrzeniu Raphaela pojawio si co
innego ni pogarda To nie jest proste zaklcie ochronne. Wiesz na czym polegaa kara
Kaina? - mwi cicho, jakby dzieli si z Simonem jakim sekretem - Gdy bdziesz
sprawowa ziemi, nie wyda wicej mocy swej tobie; tuaczem, i biegunem bdziesz na ziemi.
-Wic odrzek Simon bd si tua, jeli o to chodzi. Zrobi, co bdzie trzeba.
-A to wszystko... stwierdzi Raphael Wszystko dla Nefilim.
-Nie tylko dla Nefilim odpowiedzia Simon Robi to te dla was. Nawet jeli tego nie
chcecie podnis gos tak, eby reszta wampirw moga go usysze Martwilicie si, e
jeli inne wampiry dowiedz si co si ze mn stao, pomyl, e krew Nocnych owcw
pozwoli im na chodzenie w wietle dziennym. Ale to nie przez to mam t moc. To przez co
co zrobi Valentine. Jaki eksperyment. On to spowodowa, nie Jace. I nie da si tego
powtrzy. Nigdy wicej co takiego si nie zdarzy.
-On moe mwi prawd odezwa si Jacob, zaskakujc Simona Znaem jedno albo dwoje
Dzieci Nocy, ktre sprboway krwi Nocnego owcy. aden z nich nie mia odpornoci na
wiato.
-To by jedyny powd, eby odmwi Nefilim pomocy w bitwie powiedzia Simon,
odwracajc si do Raphaela Ale teraz gdy mnie do ciebie przysali... - pozwoli reszcie
zdania wisie w powietrzu.
-Nie prbuj mnie szantaowa odpar Raphael Jeli Dzieci Nocy zgadzaj si na umow
to dotrzymuj jej, niewane jak bardzo im si to nie podoba umiechn si lekko, jego ostre
zby byszczay w ciemnoci Jest tylko jedna rzecz. Jedna czynno, ktrej wymagam od
ciebie jako dowd, e masz dobre zamiary zaakcentowa mocno ostatnie sowo.
-Co mam zrobi?
-Nie bdziemy jedynymi wampirami walczcymi w bitwie Luciana Graymarka. Ty te
bdziesz walczy.
Jace otworzy oczy i zobaczy srebrny wir. Jego usta byy wypenione gorzkim pynem.
Zakaszla, przez moment zastanawiajc si czy si topi ale jeli tak to topi si na suchym
ldzie. Siedzia pionowo, plecami oparty o stalagmit, a jego rce byy zwizane za nim.
Jeszcze raz kaszln i jego usta wypenia sl. Zrozumia, e nie ton tylko plu krwi.
-Obudzie si braciszku? - Sebastian kuca obok niego z kawakiem liny w rku i umiecha
si; jego umiech by jak obnaony n To dobrze. Baem si, e zabiem ci odrobin za
wczenie.
Jace odwrci gow i wyplu krew na ziemi. Czu si jakby jego gowa nadmuchanym
balonem, naciskajcym na zewntrzn stron jego czaszki. Srebrny wir nad jego gow
zwolni i zatrzyma si ukazujc niebo pene gwiazd widocznych przez dziur w dachu
jaskini.
-Czekasz na specjaln okazj, eby mnie zabi? Niedugo Boe Narodzenie.
Sebastian, zamylony spojrza na Jace'a.
-Jeste dobry w gbie. Nie nauczye si tego od Valentine'a. Czego w ogle si od niego
nauczye? Wyglda na to, e nie pokaza ci jak si walczy przysun si do Jace'a Wiesz
co dostaem od niego na dziewite urodziny? Lekcj. Nauczy mnie, e jest takie miejsce na
plecach mczyzny, w ktre wbijajc n, przebijesz serce i rozerwiesz krgosup
jednoczenie. A ty co dostae na dziewite urodziny, chopczyku? Ciasteczko?
Dziewite urodziny? Jace przekn lin.
-To powiedz mi, w jakiej dziurze ci trzyma kiedy ja dorastaem? Nie pamitam ebym
widzia ci w okolicach dworu.
gdy niebo, ziemia i morze zamieniay si w koszmar, ale to co teraz widzia byo duo gorsze.
To wygldao jakby ziemia si otwara i ze szczeliny wypyno pieko. Demony mierdziay
jak tysic gnijcych cia. Jace krci rkami tak dugo, a lina wbia mu si w nadgarstki i
zacz krwawi. W ustach mia cierpki posmak i musia splun krwi i ci, podczas gdy
ostatnie demony znikay nad jego gow; czarna fala horroru przesaniajca niebo.
Jace myla, e by moe straci przytomno na minut czy dwie. Na pewno zaliczy chwil
ciemnoci, podczas ktrej wrzeszczce i wyjce demony zniky, a on jakby wisia w
przestrzeni zawieszony midzy niebem a ziemi, czujc pewnego rodzaju oderwanie od
rzeczywistoci, ktre byo w jaki sposb... spokojne.
Skoczyo si zbyt szybko. Nagle wrci do swojego ciaa, jego nadgarstki okropnie bolay,
ramiona mia cignite do tyu. Smrd demonw by tak mocny, e odwrci gow i
zwymiotowa na ziemi. Usysza oschy chichot i spojrza w gr, przeykajc kwas,
zalegajcy mu w gardle. Sebastian kucn obok ng Jace'a, jego oczy byszczay.
-Ju w porzdku braciszku powiedzia Poszli sobie.
Oczy Jace'a zawiy, a gardo palio. Jego gos brzmia jak rechot.
-Powiedzia pnoc. Valentine kaza otworzy bram o pnocy. Niemoliwe, eby ju bya
pnoc.
-Sdz, e w takich sytuacjach lepiej prosi o wybaczenie ni o pozwolenie Sebastian
spojrza na puste ju niebo Powinny dotrze do Brocelind Plain w pi minut, to odrobin
mniej ni zajmie ojcu droga do jeziora. Chc zobaczy rozlan krew Nefilim. Chc, eby wili
si i umierali na ziemi. Zasuguj na zhabienie, zanim pjd w zapomnienie.
-Naprawd mylisz, e Nefilim maj takie mae szanse w walce z demonami? Przecie nie s
nieprzygotowani...
Sebastian zby go machniciem rki.
-Mylaem, e suchae naszej rozmowy. Nie zrozumiae planu? Nie wiesz co zamierza
zrobi mj ojciec?
Jace nie odezwa si.
-To byo mie z twojej strony kontynuowa Sebastian Kiedy przyprowadzie mnie do
Hodge'a tamtej nocy. Gdyby nie powiedzia, e Lustrem, ktrego szukamy jest Jezioro Lyn,
to nie jestem pewien czy to w ogle byoby moliwe. Poniewa kady, kto ma dwa spord
Darw Anioa i stoi przed Lustrem, moe wywoa z niego Anioa Razjela, tak jak zrobi to
Jonathan Nocny owca tysic lat temu. A kiedy przywoasz Anioa, moesz od niego zada
jednej rzeczy. Moesz da mu jedno zadanie do wykonania. Poprosi o jedn... przysug.
-Przysug? - Jace'owi zrobio si zimno Valentine ma zamiar poprosi o zwycistwo w
bitwie w Brocelind Plain?
Sebastian wsta.
-To by byo marnotrawstwo powiedzia Nie. Zada, eby wszyscy Nocni owcy, ktrzy
nie napili si z Kielicha Anioa wszyscy, ktrzy za nim nie podaj, zostali pozbawieni
mocy. Ju nie bd Nefilim. A skoro tak, noszenie run... - umiechn si zmieni ich w
Wykltych. Bd atwym celem dla demonw i Podziemni, ktrzy nie zd uciec zostan
zlikwidowani.
Jace'owi dzwonio w uszach. Poczu zawroty gowy.
-Nawet Valentine zacz Nawet on nie byby w stanie zrobi czego takiego...
-Przesta odpar Sebastian Naprawd mylisz, e mj ojciec nie zrobi tego co zaplanowa?
-Nasz ojciec poprawi Jace.
Sebastian spojrza na niego. Jego wosy tworzyy bia aureol, wyglda jak zy anio, ktry
poda za Lucyferem.
-Przepraszam powiedzia, rozbawiony Czy ty si modlisz?
-Nie. Powiedziaem nasz ojciec. Miaem na myli Valentine'a. Nie jest twoim ojcem, tylko
naszym.
Przez chwil twarz Sebastiana bya bez wyrazu, a potem umiechn si szeroko.
-May anioeczku powiedzia Jeste gupcem tak jak zawsze powtarza mj ojciec.
-Czemu cay czas mnie tak nazywasz? Czemu tak do mnie mwisz? - zapyta Jace
-Boe odpar Sebastian Ty nic nie wiesz prawda? Czy mj ojciec powiedzia ci
kiedykolwiek co co nie byo kamstwem?
Jace potrzsn gow. Prbowa rozluni lin wic jego nadgarstki, ale za kadym razem
gdy poruszy rkami, ta wydawaa si by jeszcze cianiejsza. Czu bicie serca kadym
palcem.
-Skd wiesz, e nie okamywa ciebie?
-Poniewa w moich yach pynie jego krew. Jestem taki jak on. Kiedy odejdzie, ja bd
rzdzi Clave.
-Na twoim miejscu nie chwalibym si tak, e jestem taki jak on.
-I jeszcze co gos Sebastiana by pozbawiony emocji Nie udaj, e jestem kim innym.
Nie zachowuj si jakbym by przeraony tym co robi mj ojciec, eby uratowa swoich
ludzi, nawet jeli oni tego nie chc albo moim zdaniem na to nie zasuguj. Kogo
wolaby mie za syna, chopaka, ktry jest dumny ze swojego ojca, czy takiego, ktry
paszczy si przed tob w strachu, kompromitujc si?
-Nie boj si Valentine'a stwierdzi Jace.
-Nie wiesz o czym mwisz odpowiedzia Sebastian, ale jego twarz si naprya.
Jace nadal mwi.
-Nie moesz ukry tego co robisz. Jest wiadek.
-wiadek? - Sebastian wyglda prawie na zaskoczonego, co Jace uzna za pewnego rodzaju
mae zwycistwo O czym ty mwisz?
-Kruk odpar Jace Obserwowa nas z cienia. Powie wszystko Valentine'owi.
-Hugin? - Sebastian rozejrza si i chocia nigdzie nie byo wida ptaka, to wyraz twarzy
Sebastiana, gdy znw spojrza na Jace'a by peen wtpliwoci.
-Jeli Valentine dowie si, e zamordowae mnie gdy byem przywizany i bezbronny,
bdzie tob zdegustowany stwierdzi Jace i zauway, e jego gos sta si podobny do gosu
ojca: tak samo mwi Valentine, gdy czego chcia: mikko i przekonujco Nazwie ci
tchrzem. Nigdy ci nie wybaczy.
Sebastian nie odezwa si. Gapi si na Jace'a z drgajcymi ustami, a w jego oczach wida
bylo nienawi.
-Rozwi mnie powiedzia Jace Rozwi mnie i walcz ze mn. To jedyny sposb.
Warga Sebastiana znowu drgna i tym razem Jace pomyla, e posun si za daleko.
Sebastian unis miecz; wiato ksiyca dzielio go na tysic srebrnych kawakw, srebrnych
jak gwiazdy, srebrnych jak jego wosy. Obnay zby i cisz przerwa dwik miecza
przecinajcego powietrze, gdy Sebastian z krzykiem go opuci.
-Co za haba odpar Sebastian z umiechem zbliajc si do Jace'a. Trzyma miecz luno,
teatralnie wrcz nieskoncentrowany, czubkami palcw uderzajc w rkoje. Jeeli mia
zdarzy si dla niego jaki dobry moment na rozpoczcie walki pomyla Jace to by
wanie ten moment. Unis rk i uderzy Sebastiana w twarz najmocniej jak potrafi.
Pod jego pici zamaa si ko. Sia uderzenia sprawia, e Sebastian si zatoczy. Polecia
do tyu, na piach, wypuszczajc z rki miecz. Jace zapa go w locie i sekund pniej sta nad
Sebastianem z ostrzem w rku.
Nos Sebastiana krwawi, brudzc krwi ca jego twarz. Wycign rk i zoy konierzyk
odsaniajc gardo.
-No dalej powiedzia Zabij mnie.
Jace zawaha si. Nie chcia sie waha, ale i tak pojawia si denerwujca niech do zabicia
kogo kto lea bezradnie na ziemi. Pamita jak Valentine kpi z niego w Renwick,
wyzywajc wasnego syna, eby go zabi, a Jace nie by w stanie tego zrobi. Ale Sebastian
by morderc. Zabi Maxa i Hodge'a.
Podnis miecz.
Sebastian podnis si z ziemi tak szybko, e ledwo byo go wida. Wyglda jakby unosi si
w powietrzu, robic elegancki fikoek do tyu i ldujc wdzicznie na trawi stop dalej.
Kiedy ldowa kopn Jace'a w nadgarstek. Kopnicie wytrcio Jace'owi z rk miecz.
Sebastian zapa go, zamia si i machn mieczem w kierunku serca Jace'a. Jace cofn si, a
miecz mign tu przed nim, przecinajc jego koszulk. Pojawi si kujcy bl i Jace poczu
krew wypywajc z pytkiej rany na jego piersi.
Sebastian zachichota, podchodzc do Jace'a, ktry cofa si wyjmujc zza pasa swj saby
sztylet. Rozejrza si, desperacko pragnc zobaczy co co mogoby posuy mu jako bro
dugi kij, cokolwiek. Wok niego nie byo jednak nic oprcz trawy, rzeki i drzew
rozkadajcych nad nimi swoich koron, tworzc zielone gniazdo. Nagle przypomniaa mu si
konfiguracja Malachi, w ktrej uwizia go Inkwizytorka. Sebastian nie by jedyn osob,
ktra potrafia skaka.
Sebastian znw zaatakowa go mieczem, ale Jace ju skoczy w powietrze. Najnisza korona
drzewa bya jakie 20 stp nad ziemi, zapa si jej i wdrapa na ni. Przysiadszy na gazi
spojrza w d zobaczy Sebastiana, ktry rozglda si, a potem popatrzy do gry. Jace rzuci
sztyletem i usysza krzyk rywala. Wstrzymujc oddech, wyprostowa si...
I nagle Sebastian pojawi si na drzewie tu obok niego. Jego blada twarz bya zarumieniona
z gniewu; rka, ktr trzyma miecz krwawia. Bro upuci w traw, co czynio ich rwnymi,
bo sztylet Jace'a rwnie przepad. Z satysfakcj zobaczy, e po raz pierwszy Sebastian jest
zdenerwowany zdenerwowany i zaskoczony, jakby zwierzak, o ktrym myla, e jest
oswojony, go ugryz.
-To byo zabawne powiedzia Ale teraz to ju koniec.
Rzuci si na Jace'a, apic go w talii i spychajc z drzewa. Spadli 20 stp w d szarpic sie
ze sob i uderzyli o ziemi tak mocno, e Jace mia gwiazdki przed oczami. Zapa Sebastiana
za zranione rami i cisn. Sebastian krzykn i uderzy Jace'a w twarz. Jego usta wypeniy
si son krwi; dawi si ni, gdy turlali si po ziemi, okadajc si nawzajem.
Poczu nagy szok czego zimnego: stoczyli si z lekkiego nachylenia do rzeki i leeli do
poowy w wodzie. Sebastian sapn, a Jace wykorzysta okazj, eby zapa go za gardo i
przycisn. Sebastian zacz si dusi, zapa nadgarstek Jace'a i odcign go tak mocno, e
zama ko. Jace usysza wasny krzyk, z daleka, a Sebastian chwyci mocniej i bez litoci
zacz przekrca go, a Jace puci jego gardo i spad na zimne, wodniste boto z
nadgarstkiem w agonii.
Prawie klczc na piersi Jace'a, jedno kolano wbijajc mu midzy ebra, Sebastian umiecha
si od ucha do ucha. Jego oczy wieciy na biao i czarno, bysk przebija si przez brud i
krew. Co zalnio w jego prawej rce. Sztylet Jace'a. Musia go podnie z ziemi. Jego
czubek spoczywa na piersi Jace'a.
-Wrcilimy do punktu wyjcia powiedzia Sebastian Miae swoj szans, Wayland.
Jakie ostatnie sowa?
Jace gapi si na niego, jego usta byy pene krwi, oczy pieky od potu i czu tylko puste
zmczenie. Czy naprawd mia tak umrze?
-Wayland? - odpar Przecie wiesz, e si tak nie nazywam.
-Masz do niego dokadnie takie same prawa, jak do nazwiska Morgenstern stwierdzi
Sebastian. Pochyli si do przodu, przenoszc ciar ciaa na sztylet, ktry przebi skr Jace'a
wysyajc ukucie blu przez cae jego ciao. Twarz Sebastiana bya cale od niego, jego gos
by wiszczcym szeptem Naprawd mylae, e jeste synem Valentine'a? Naprawd
mylae, e co tak skowyczcego i patetycznego jest warte bycia Morgensternem, bycia
moim bratem? - odgarn swoje biae wosy do tyu: byy mokre od potu i wody z rzeki
Jeste odmiecem kontynuowa Mj ojciec wyci ci z trupa, eby ci dosta i robi na
tobie eksperymenty. Prbowa wychowa ci jak swojego syna, ale bye zbyt saby, eby
mia z ciebie jakikolwiek poytek. Nie moge by wojownikiem. Bye niczym.
Bezuyteczny. Wic podrzuci ci Lightwoodom, majc nadziej, e moe pniej mu si
przydasz, jako puapka. Albo przynta. Nigdy cie nie kocha.
Jace mruga, zaskoczony.
-Wic ty...
-Ja jestem synem Valentine'a. Jonathanem Christopherem Morgensternem. Nigdy nie miae
adnego prawa do tego imienia. Jeste duchem. Symulantem jego oczy byy czarne i
byszczce jak pancerze zdechych owadw i nagle Jace usysza gos swojej matki, jakby we
nie ale ona nie bya jego matk mwicy Jonathan nie jest ju dzieckiem. Nie jest nawet
czowiekiem: jest potworem.
-To ty wydusi Jace To ty masz w sobie krew demona. Nie ja.
-Dokadnie sztylet wbi si milimetr gbiej w pier Jace'a. Sebastian nadal si umiecha,
ktry wyglda jak umiech czaszki Ty jeste chopcem - anioem. Musiaem o tobie
sucha. Ty i twoja liczna twarz anioka i twoje dobre maniery i delikatne uczucia. Nie
moge nawet patrze na mier ptaka, bez paczu. Nic dziwnego, e Valentine si ciebie
wstydzi.
-Nie Jace zapomnia o krwi w jego ustach, zapomnia o blu To ciebie si wstydzi.
Mylisz, e nie wzi ci ze sob nad jezioro bo chcia, eby czeka tu i otworzy bram o
pnocy? Jakby nie wiedzia, e nie zdoasz zaczeka. Nie wzi ci ze sob, bo wstydzi si
stan przed Anioem razem z tob i pokaza mu co zrobi. Pokaza mu co stworzy. Pokaza
mu Ciebie Jace spojrza na Sebastiana i poczu straszn, triumfaln lito ponc w jego
wasnych oczach Wie, e nie ma w tobie nic ludzkiego. Moe ci kocha, ale na pewno te
nienawidzi...
-Zamknij si! - Sebastian wbi sztylet gbiej, mocno ciskajc rkoje. Jace odchyli gow
do tyu, krzyczc w agonii, palcej jak byskawica. Zaraz umr pomyla Jace Umieram.
Tak to jest. Zastanawia si czy jego serce zostao przebite. Nie mg si ruszy, nie mg
oddycha. Teraz wiedzia jak czuj si motyle przypite do deski. Prbowa mwi,
powiedzie imi, ale z jego ust nie wydobyo si nic oprcz krwi.
Ale Sebastian wydawa si czyta w jego oczach.
-Clary. Prawie zapomniaem. Jeste w niej zakochany, prawda? Wstyd do swoich
kazirodczych zapdw musia prawie ci zabi. Jaka szkoda, e nie wiedziae, e tak
naprawd nie jest twoj siostr. Mgby spdzi z ni reszt ycia, gdyby tylko nie by taki
gupi pochyli si jeszcze bardziej, jeszcze mocniej wbijajc sztylet, ktry dotkn koci.
Przemwi Jace'owi do ucha, gosem delikatnym jak szept Ona te ci kochaa powiedzia
Pomyl o tym kiedy bdziesz umiera.
Pole widzenia Jace'a zacza ogarnia ciemno jak farba rozlewajca si na zdjcie i
zamazujca je. Nagle cay bl znikn. Jace nie czu nic, nawet wagi Sebastiana; czu si
jakby pyn. Twarz Sebastiana dryfowaa nad nim, biaa na tle ciemnoci; w rku trzyma
sztylet. Co zotego zabysno na nadgarstku Sebastiana, jakby nosi bransoletk. Ale to nie
bya bransoletka, poniewa si ruszaa. Sebastian spojrza na swoj rk i zaskoczony patrzy
jak n wypada mu z doni i spada z gonym pluskiem w boto.
A potem rka oddzielia si od jego nadgarstka i spada na ziemi.
Jace patrzy ze zdziwieniem jak oddzielona rka Sebastiana odbia si i spocza na parze
wysokich czarnych butw. Buty byy przyczepione do delikatnych ng, ktre przechodziy w
szczupy tors i znajom twarz otoczon mnstwem czarnych wosw. Jace podnis wzrok i
zobaczy Isabelle, jej bat by mokry od krwi, oczy wpatryway si w Sebastiana, ktry z
otwartymi ustami patrzy si na krwawy kikut.
Isabelle umiechna si ponuro.
-To za Maxa, dupku.
-Suka Sebastian wysycza i skoczy na nogi, gdy bat Isabelle zacz zblia si do niego z
zawrotn prdkoci. Uskoczy w bok i znikn. Sycha byo szelest musia pobiec do lasu
pomyla Jace, ale przekrcenie gowy, eby sprawdzi bolao zbyt bardzo.
-Jace Isabelle uklka koo niego, stela byszczaa w jej lewej rce. Jej oczy byy mokre od
ez; musiao by z nim bardzo le, myla Jace, skoro Izzy tak na niego patrzya.
-Isabelle prbowa powiedzie. Chcia kza jej odej, ucieka, niewane jak spektakularna,
odwana i utalentowana bya a wszystkie te przymiotniki pasoway do niej idealnie nie
moga powstrzyma Sebastiana. I Sebastian nigdy nie pozwoliby, eby tak maa rzecz jak
odcicie mu rki, go zatrzymaa. Ale z ust Jace'a wydosta si tylko bulgoczcy dwik.
-Nie odzywaj si poczu jak czubek jej steli dotyka skry na jego piersi Bdzie dobrze
Isabelle umiechna si drco Pewnie zastanawiasz si co tutaj robi kontynuowaa
Nie wiem ile wiesz ile powiedzia ci Sebastian ale nie jeste synem Valentine'a Iratze
prawie skoczyo dziaa: Jace ju czu jak bl znika. Delikatnie kiwn gow, starajc si
powiedzie, e wie Waciwie nie miaam zamiaru szuka ci, kiedy ucieke, bo napisae
w notce, eby tego nie robi i zrozumiaam to. Ale nie mogam pozwoli eby umar,
mylc, e w twoich yach pynie krew demona, bez powiedzenia ci, e z tob wszystko w
porzdku, chocia szczerze, to nie wiem jak moge pomyle co tak gupiego... - rka
Isabelle zatrzsa si i dziewczyna zamara nie chcc uszkodzi runy Musiae wiedzie, e
Clary nie jest twoj siostr powiedziaa bardziej delikatnie Bo... Po prostu musiae. Wic
poprosiam Magnusa, eby pomg mi ci wyledzi. Uyam tego maego onierzyka,
ktrego dae Maxowi. Myl, e normalnie Magnus by tego nie zrobi, ale powiedzmy, e
by w bardzo dobrym nastroju i mogam mu powiedzie, e Alec chcia, eby to zrobi
chocia to nie byo do koca prawda, ale gdyby wiedzia to na pewno by chcia. A kiedy
wiedziaam, e tu jeste, Magnus otworzy Portal, a ja jestem bardzo dobra w wymykaniu
si...
Isabelle krzykna. Jace prbowa j zapa, ale bya poza jego zasigiem; poleciaa na bok.
Bat wypad jej z rki. Podniosa si na kolana, ale Sebastian ju sta przed ni. W jego oczach
pona wcieko, a kikut owinity mia zakrwawion szmat. Isabelle wycigna rk po
bicz, ale Sebastian porusza si szybciej. Kopn j z caej siy. Jego ciki but trafi w jej
klatk piersiow. Jace prawie usysza amice si ebra Isabelle, kiedy poleciaa do tyu
ldujc niezgrabnie na boku. Usysza jak jczy Isabelle, ktra nigdy nie krzyczy z blu
kiedy Sebastian kopn j jeszcze raz, a potem zapa jej bat i zacz nim wymachiwa.
Jace przeturla si na bok. Prawie dokoczone iratze pomogo, ale nadal bolaa go pier, i
wiedzia, e kaszlenie krwi oznacza, e ma przebite puco. Nie wiedzia ile mia czasu.
Pewnie tylko minuty. Wzi sztylet z miejsca, gdzie upuci go Sebastian, obok pozostaoci
jego rki. Jace podnis si. Zapach krwi by wszdzie. Pomyla o wizji Magnusa, wiecie
penym krwi, i lisk rk cisn rkoje noa.
Zrobi krok do przodu. Potem nastpny. Kady krok by jak przebijanie si przez cement.
Isabelle krzyczaa przeklestwa do Sebastiana, ktry miejc si uderzy j biczem. Jej krzyki
przycigny Jace'a jak ryb na haczyku, ale niky gdy si rusza. wiat krci si wok niego
jak na kolejce grskiej.
Jeszcze jeden krok przykaza sobie Jace. Jeszcze jeden. Sebastian by odwrcony do niego
plecami: skoncentrowa si na Isabelle. Pewnie myla, e Jace ju nie yje. Niewiele mijao
si to z prawd. Jeden krok powtarza sobie, ale nie by w stanie tego zrobi, nie mg si
ruszy, nie mg zmusi si do zrobienia jednego kroku do przodu. Znw pojawia si
ciemno bardziej mroczna ni podczas zasypiania. Ciemno, ktra usunaby wszystko i
przyniosa mu absolutny odpoczynek. Nagle pomyla o Clary tak jak j ostatnio widzia,
gdy spaa z wosami rozrzuconymi na poduszce i policzku spoczywajcym na rce. Wtedy
pomyla, e nigdy w yciu nie widzia czego tak uspokajajcego, ale przecie ona tylko
spaa, tak jak kady inny. To nie jej spokj by zaskakujcy, ale jego wasny. Spokj, ktry
czu, kiedy by z ni by niepowtarzalny, nie da si porwna do niczego innego co zna.
Bl ogarn jego krgosup i uwiadomi sobie ze zdziwieniem, e w jaki sposb, bez jego
udziau, zrobi ten ostatni krok. Sebastian odchyla rami do tyu; w rku trzyma bat. Isabelle
leaa na trawie, zwinita w kbek i ju duej nie krzyczaa w ogle si nie ruszaa.
-Maa suko Lightwoodw mwi Sebastian Powinienem by zmiady twoj twarz
motkiem, kiedy miaem okazj...
Jace podnis do gry rk, w ktrej trzyma sztylet i wbi go w plecy Sebastiana.
Sebastian zatoczy si i bicz wypad mu z rki. Odwrci si powoli i spojrza na Jace'a, i Jace
pomyla z przeraeniem, e moe Sebastian naprawd nie by czowiekiem i nie mona byo
go zabi. Jego twarz bya bez wyrazu, wrogo znikna tak samo jak ogie w jego oczach.
Ju nie wyglda jak Valentine. Wyglda na... przestraszonego.
Otworzy usta, jakby chcia powiedzie co Jace'owi, ale kolana ugiy si pod nim. Upad na
ziemi, sia upadku sprawia, e stoczy si z pochylenia do rzeki. Lea na plecach, jego
niewidzce oczy patrzyy w niebo; woda pyna obok niego, niosc z prdem jego krew.
Nauczy mnie, e jest takie miejsce na plecach mczyzny, gdzie wbijajc n przebijesz serce
i rozerwiesz krgosup jednoczenie tak powiedzia Sebastian Wyglda na to e
dostalimy ten sam prezent na urodziny, bracie pomyla Jace.
-Jace! krzykna Isabelle, z zakrwawion twarz prbujca si podnie Jace!
Prbowa odwrci si do niej, powiedzie co, ale nie mg. Osun si na kolana. Jego
ramiona nagle stay si cikie i ziemia zacza go wzywa. By ledwo wiadomy Isabelle
krzyczcej jego imi, kiedy ciemno go pochona.
-Ja... - Simon chcia powiedzie, e tak naprawd to jeszcze nie walczy. Ani nie pomg w
niczym. Odwrci si, eby to powiedzie i z jego ust wydobyo si tylko jedno sowo zanim
co ogromnego z pazurami i nierwnymi skrzydami zleciao z nieba i wbio szpony prosto w
plecy Nocnego owcy.
Mczyzna nawet nie krzykn. Jego gowa pochylia si do tyu, jakby ze zdziwieniem chcia
sprawdzi co go trzyma, a potem znikn unoszc si pod puste, czarne niebo wrd warkotu
zbw i skrzyde. Jego maczuga upada Simonowi u stp.
Simon nie rusza si. Cae to zdarzenie od momentu, w ktrym osun si do dou, trwao
krcej ni minut. Odwrci si i patrzy dookoa na ostrza wirujce w ciemnoci, szpony
demonw, wiato, ktre pojawiao si tu i wdzie i rozbyskao w ciemnoci jak wietliki
przebijajce si przez licie a potem zrozumia co to za wiato. To by bysk serafickich
ostrzy.
Nie widzia Lightwoodw, ani Penhallow'w, ani Luke'a ani nikogo kogo zna. Nie by
Nocnym owc. Ale mczyzna mu podzikowa, podzikowa za to, e walczy. To co
powiedzia Clary byo prawd to te jego bitwa i jest tu potrzebny. Nie czowiek Simon,
ktry by delikatnym kujonem, ktry nienawidzi widoku krwi, ale Simon wampir,
stworzenie, ktre ledwo zna.
Prawdziwy wampir wie, e jest martwy. Tak powiedzia Raphael. Ale Simon nie czu si
martwy. Nigdy nie czu si tak bardzo ywy. Odwrci si gdy kolejny demon pojawi si
koo niego: ten wyglda jak jaszczurka; by uskowaty i mia zby jak szczur. Rzuci si na
Simona z pazurami.
Simon uskoczy. Zapa demona z boku i wbi w niego paznokcie; uski odpaday pod jego
rkami. Znak na jego czole pulsowa, gdy zatopi ky w szyi potwora.
Smakowao okropnie.
Kiedy szko przestao spada, w dachu bya dziura szeroka na kilka stp, jakby uderzy w
niego meteor. Do rodka wpadao zimne powietrze. Drc, Clary wstaa, strzsajc odamki
szka z ubrania.
Czarodziejskie wiato owietlajce pomieszczenie zgaso: teraz w rodku byo ciemno, peno
cieni i kurzu. Saby blask nikncego Portalu na skwerze by widoczny przez otwarte drzwi.
Zostanie w rodku pewnie ju nie byo bezpieczne, mylaa Clary. Powinna i do
Penhallow'w i doczy do Aline. Bya w poowie pomieszczenia, gdy usyszaa odgos
krokw na marmurowych schodach. Z bijcym szybciej sercem odwrcia si i zobaczya
Malachi'ego: dugi, pajczy cie w lekkim wietle, kroczcy w kierunku podwyszenia. Ale
co on nadal tu robi? Nie powinien by z reszt Nocnych owcw na polu bitwy?
Kiedy zbliy si do podestu, zauwaya co, co sprawio, e zasonia doni usta, tumic
okrzyk zdziwienia. Na ramieniu Malachi'ego spoczywa zgarbiony, ciemny ksztat. Ptak. A
dokadniej kruk.
Hugo.
Clary schowaa si za filarem, kiedy Malachi wspina si po schodkach na podwyszenie. W
sposobie w jaki patrzy na boki byo co tajemniczego. Najwyraniej usatysfakcjonowany
tym, e nikt go nie obserwuje, wyj z kieszeni co maego i byszczcego i zaoy na palec.
Piercie? Przekrci go i Clary przypomniaa sobie Hodge'a w bibliotece Instytutu, biorcego
piercie od Jace'a...
Powietrze przed Malachim zamigotao sabo, jakby si rozgrzao. Stamtd przemwi gos,
znajomy gos, zimny i zirytowany.
-Co si stao Malachi? Nie jestem w nastroju na pogaduszki.
-Lordzie Valentinie powiedzia Malachi. Jego zwyczajna wrogo zostaa zastpiona
sualczoci Hugin mnie odwiedzi mnie nawet nie chwil temu i przynis nowiny.
Zakadam, e ju dotare do Lustra, zatem znalaz mnie. Pomylaem, e chciaby wiedzie.
Gos Valentine'a by ostry.
-Bardzo dobrze. Jakie nowiny?
-Twj syn lordzie. Twj drugi syn. Hugin ledzi go do doliny, w ktrej znajduje si jaskinia.
Mg nawet ledzi ci przez tunele, do jeziora.
Clary zapaa si filaru zbielaymi palcami. Mwili o Jacie.
Valentine chrzkn.
-Spotka tam swojego brata?
-Hugin mwi, e zostawi ich gdy walczyli.
Clary poczua jak odek jej si wywraca. Jace walczy z Sebastianem? Przypomniao jej si
jak Sebastian podnis Jace'a w Gardzie i rzuci nim, jakby nic nie way. Zalaa j fala
paniki, tak intensywna, e usyszaa buczenie w uszach. Do czasu kiedy znw skupia si na
pomieszczeniu, Valentine ju odpowiedzia. Cokolwiek to byo, nie syszaa.
-Wystarczajco doroli, eby mie runy, ale za modzi eby walczy. To mnie niepokoi
mwi Malachi - Nie gosowali w sprawie decyzji Rady. To niesprawiedliwe, eby kara ich
w ten sam sposb co biorcych udzia w bitwie.
-Mylaem o tym gos Valentine'a by basowym dudnieniem Poniewa nastolatkowie maj
mnie run, duej zajmie im przemiana w Wykltych. Przynajmniej kilka dni. Wierz, e da si
to odwrci.
-A wszyscy ktrzy napij si z Kielicha Anioa bd bezpieczni?
-Malachi, jestem zajty odpar Valentine Mwiem ci, e nic ci si nie stanie. Od
powodzenia tego planu zaley rwnie moje ycie. Troch wiary.
Malachi skoni gow.
-Mam duo wiary, mj lordzie. Utrzymywaem j przez wiele lat, w ciszy, zawsze ci suc.
-I zostaniesz nagrodzony stwierdzi Valentine.
Malachi podnis gow.
-Mj lordzie...
Ale powietrze przestao migota. Valentine znikn. Malachi zmarszczy brwi, a potem zszed
schodkami i skierowa si do frontowych drzwi. Clary skulia si za filarem z nadziej, e jej
nie zauway. Jej serce walio. O co w tym wszystkim chodzio? O co chodzio z Wykltymi?
Odpowied krya si gdzie w kcikach jej umysu, ale bya zbyt straszna, eby o niej myle.
Nawet Valentine nie mgby...
Co wleciao na jej twarz, co wirujcego i ciemnego. Ledwo zdya podnie rce i osoni
oczy, kiedy to co uderzyo w grzbiet jej doni. Usyszaa krakanie i skrzyda zaczy uderza
j w nadgarstek.
-Hugin! Wystarczy! - to by ostry gos Malachi'ego Hugin! - Sycha byo jeszcze jedno
krakanie, dudnicie, a potem zapanowaa cisza. Clary opucia rce i zobaczya kruka
lecego bez ruchu u stp Konsula by oszoomiony albo martwy, nie potrafia powiedzie.
Z burkniciem Malachi kopn kruka tak, eby nie lea mu na drodze i z gronym
spojrzeniem zacz zblia si do Clary. Zapa j za krwawicy nadgarstek i podnis j.
-Gupia dziewczyno powiedzia Jak dugo stoisz tu i suchasz?
-Wystarczajco dugo, eby wiedzie, e jeste jednym z Krgu odpara, prbujc wyrwa
nadgarstek z jego ucisku, ale trzyma mocno Jeste po stronie Valentine'a.
-Jest tylko jedna strona wysycza Clave skada si z gupich, zagubionych, w poowie
mczyzn, a w poowie potworw. Wszystko co chc zrobi, to oczyci je i przywrci do
dawnej chway. Mona by pomyle, e to cel, ktry zaakceptowaby kady Nocny owca,
ale nie oni suchaj gupcw, zakochanych w demonach takich jak ty i Lucian Graymark. A
teraz wysyacie najlepszych Nocnych owcw, eby zginli w tej miesznej bitwie to pusty
gest, ktrym nic nie osigniecie. Valentine ju zacz rytua; wkrtce przywoa Anioa, a
Nefilim zamieni si w Wykltych. To uratuje kilku pod ochron Valentine'a...
-To morderstwo! On morduje Nocnych owcw!
-Nie morderstwo odpar Konsul. Jego gos by peen fanatycznej pasji Oczyszczenie.
Valentine stworzy nowy wiat Nocnych owcw, wiat pozbawiony saboci i korupcji.
-Sabo i korupcja nie s czci wiata powiedziaa Clary To cz ludzi. I zawsze tak
bdzie. wiat po prostu potrzebuje dobrych ludzi, dla balansu. A ty zamierzasz ich wszystkich
zabi.
20. W rwnowadze.
Woda uderzaa j w twarz jak podmuch wiatru. Clary dawic si, poleciaa w d, w
ciemno. Jej pierwsza myl bya taka, e Portal znikn podczas naprawy i utkna w
ciemnoci pomidzy miejscami. Druga myl bya taka, e umara.. Prawdopodobnie bya po
prostu nieprzytomna przez kilka sekund, chocia czua si jakby to by koniec. Kiedy si
obudzia bya w szoku tak jakby przebia si przez pokryw lodu. W jednej chwili bya
nieprzytomna, a potem nagle ju nie. Leaa na plecach na zimnej, wilgotnej ziemi, patrzc w
niebo, na ktrym widniao mnstwo gwiazd, jakby po jego ciemnej powierzchni przepyna
rka pena gwiazd. Jej usta byy pene sonego pynu; odwrcia gow i zacza kaszle, plu
i sapa a znowu moga oddycha.
Kiedy jej odek przesta zwija si w spazmach, przewrcia si na bok. Jej nadgarstki byy
zwizane nik opask ze wiata, a nogi byy cikie i dziwne, mrowiy jakby wbijano w nie
szpilki i igy. Zastanawiaa si czy jako dziwnie na nie upada, a moe to by efekt prawie
utonicia. Jej kark bola, jakby uksia j osa. Z sapniciem podniosa si do pozycji siedzcej
z nogami wycignitymi niezgrabnie przed siebie i rozejrzaa si.
Bya na brzegu Jeziora Lyn, gdzie woda ustpowaa piaskowi. Za ni staa czarna, kamienna
ciana, to by klif, ktry pamitaa z czasu, gdy bya tu z Lukiem. Piasek by ciemny i
poyskiwa srebrnymi drobinkami. Tu i wdzie w piasek wetknite byy pochodnie z
czarodziejskiego wiata, wypeniajc powietrze srebrzystym blaskiem, zostawiajc na
powierzchni wody byszczce linie.
Na brzegu, kilka stp od miejsca, w ktrym siedziaa, sta niski stolik zrobiony z paskich
kamieni pooonych jeden na drugim. Wida byo, e zrobiono go w popiechu, mimo i luki
midzy kamieniami wypenione byy mokrym piaskiem, to niektre kamienie na krawdziach
zsuway si. Na stole umieszczone byo co co sprawio, e Clary musiaa zapa oddech
Kielich Anioa, a w poprzek lea Miecz, w czarodziejskim wietle wygldajcy jak jzyk
pomienia. Naokoo otarzyka narysowane byy czarne linie run. Patrzya na nie, ale byy
pogmatwane, nic nie znaczce. Na piasku pojawi si poruszajcy si szybko cie dugi,
czarny cie mczyzny, chwiejcy si i niewyrany w wietle pochodni. Zanim Clary
podniosa wzrok, on ju sta nad ni.
Valentine.
Szok, wywoany zobaczeniem go by tak ogromny, e prawie nie by szokiem. Nie czua nic,
patrzc na swojego ojca, ktrego twarz wisiaa nad ni jak ksiyc: biaa, surowa z czarnymi
oczodoami jak kratery po uderzeniu meteoru. Przez tors mia przewieszone skrzane pasy, na
ktrych wisiao kilkanacie lub wicej broni. Wyglday na nim jak kolce jeozwierza.
Growa nad ni jak przeraajca statua wojownika zaprogramowanego do destrukcji.
-Clarissa powiedzia Podja spore ryzyko uywajc Portalu, eby si tu
przetransportowa. Masz szczcie, e zobaczyem jak pojawiasz si w wodzie. Bya
nieprzytomna; gdyby nie ja, utonaby minie jego twarzy poruszyy si lekko I na
twoim miejscu nie zastanawiabym si nad tym, czy alarm, ktry Clave zainstalowao naokoo
jeziora zadziaa. Kiedy przybyem, wyczyem go. Nikt nie wie, e tu jeste.
Nie wierz ci! - Clary otworzya usta, by rzuci w niego tymi sowami, ale nie byo adnego
dwiku. Czua si jak w koszmarze, w ktrym prbuje krzycze i nic si nie dzieje. Z jej ust
wydobywao si tylko powietrze, sapnicie kogo kto chce krzykn, majc podernite
gardo.
Valentine potrzsn gow.
-Nie kopocz si prbami mwienia. Narysowaem Run Milczenia - jedn z tych, ktrych
uywali Cisi Bracia na twoim karku. Na nadgarstkach i na nogach masz runy wice. Na
twoim miejscu nie prbowabym wsta twoje nogi ci nie utrzymaj i to tylko wywoa bl.
Clary patrzya na niego, prbujc wwierci si w niego spojrzeniem, zrani go swoj
nienawici. Ale on jakby nie zauwaa.
-Wiesz, mogo by gorzej. Kiedy przenosiem ci na ld, trucizna z jeziora ju zaczynaa
dziaa. Tak przy okazji wyleczyem ci z niej. Nie ebym spodziewa si podzikowania
umiechn si sabo Ty i ja, nigdy ze sob nie rozmawialimy, prawda? Nigdy nie
mielimy takiej prawdziwiej rozmowy. Pewnie zastanawiasz si dlaczego nigdy nie
okazywaem adnego ojcowskiego zainteresowania tob. Przepraszam jeli to ci dotkno.
Teraz jej spojrzenie zmienio si z penego nienawici, na pene niedowierzania. Jak mieli
rozmawia, jeli ona nie moga mwi? Chciaa si wydusi z siebie sowa, ale z jej garda
wydobyo si tylko kolejne sapnicie.
Valentine odwrci si do swojego otarza i pooy rk na Mieczu. Ten zacz wieci
czarnym wiatem, jakby wchania powiat z powietrza naokoo siebie.
-Nie wiedziaem, e twoja matka bya w ciy, gdy mnie zostawia powiedzia. Mwi do
niej mylaa Clary w sposb w jaki nigdy tego nie robi. Jego ton by spokojny,
rozmowny, ale to nie o to chodzio Wiedziaem, e co jest nie tak. Mylaa, e ukrywa to,
e jest nieszczliwa. Wziem troch krwi Ithuriela, osuszyem na proszek i dosypaem do jej
jedzenia, mylc, e moe to wyleczy jej smutek. Gdybym wiedzia, e jest w ciy, nie
zrobibym tego. Postanowiem, e ju nie bd eksperymentowa na dziecku, w ktrego
yach pynie moja wasna krew.
Kamiesz Clary chciaa wykrzycze. Ale nie bya pewna czy rzeczywicie kama. Nadal
brzmia dziwnie. Inaczej. Moe dlatego, e mwi prawd.
-Po tym jak ucieka z Idrisu, szukaem jej przez lata kontynuowa Ale nie tylko ze
wzgldu na Kielich Anioa. Dlatego, e j kochaem. Mylaem, e jeli tylko z ni
porozmawiam, to ona zrozumie. Tamtej nocy w Alicante, zrobiem to co zrobiem w napadzie
wciekoci. Chciaem j zniszczy, zniszczy wszystko co dotyczyo naszego wsplnego
ycia. Ale potem... - potrzsn gow, odwracajc si, eby spojrze na jezioro Kiedy
wreszcie j wyledziem, syszaem plotki, e ma drugie dziecko, crk. Podejrzewaem, e
bya crk Luciana. On zawsze j kocha, zawsze chcia mi j odebra. Mylaem, e w
kocu si poddaa. Pogodzia si z posiadaniem dziecka z paskudnym Podziemnym jego
gos sta si napity Gdy znalazem j w waszym apartamencie w Nowym Jorku, nadal bya
ledwie wiadoma. Krzyczaa na mnie, e zrobiem potwora z naszego pierwszego dziecka i
zostawia mnie zanim zrobiem to samo z drugim. Potem zemdlaa w moich ramionach. Przez
te wszystkie lata jej szukaem i to byo wszystko co otrzymaem w zamian. Tych kilka
sekund, przez ktre patrzya na mnie z tumion przez cae ycie nienawici. Wtedy co
sobie uwiadomiem.
Podnis Maellartacha. Clary pamitaa jak ciko byo utrzyma Miecz i gdy ostrze
podnosio si do gry widziaa jak minie na ramionach Valentine'a napinay si, a yki
wiy si pod jego skr.
-Zrozumiaem cign e zostawia mnie, by ci chroni. Nienawidzia Jonathana, ale ty...
zrobiaby wszystko, eby ci chroni. eby ochroni ci przede mn. Nawet ya posrd
przyziemnych, co musiao wiele j kosztowa. To musiao bole nie mc wychowa ci
zgodnie z naszymi tradycjami. Jeste tylko w poowie tym, kim moga by. Masz swj talent
do run, ale on zosta stumiony przez twoje przyziemne wychowanie.
Obniy Miecz. Jego czubek wisia tu obok jej twarzy; moga zobaczy go ktem oka,
unoszcy si na skraju jej widzenia jak srebrzysta ma.
-Wtedy ju wiedziaem, e Jocelyn nigdy do mnie nie wrci, przez ciebie. Jeste jedyn osob
na wiecie, ktr kochaa bardziej ni mnie. I to przez ciebie mnie nienawidzi. I dlatego ja,
nienawidz ciebie.
Clary odwrcia gow. Jeli mia zamiar j zabi, nie chciaa widzie nadchodzcej mierci.
-Clarissa powiedzia Valentine Spjrz na mnie.
Nie. Wpatrywaa si w jezioro. Daleko po drugiej stronie wody widziaa saby, czerwony
blask jak ogie zmieniajcy si w popi. Wiedziaa, e to wiato bitwy. Bya tam jej matka i
Luke. Moe to dobrze, e byli razem, chocia ona nie moga by z nimi.
Bd patrze na to wiato mylaa Bd na nie patrze, niewane co si stanie. To bdzie
ostatnia rzecz, ktr zobacz.
-Clarissa znw powiedzia Valentine Wygldasz dokadnie tak jak ona, wiesz? Tak jak
Jocelyn.
Poczua bl na policzku. To ostrze Miecza. Przykada jego krawd do jej skry, prbujc
zmusi j do spojrzenia na niego.
-Teraz przyzw Anioa stwierdzi Chc eby to zobaczya.
Clary czua gorzki posmak w ustach. Wiem czemu masz tak obsesj na punkcie mojej matki.
Bo ona bya jedyn rzecz, nad ktr jak mylae miae pen kontrol, a ktra odwrcia
si od ciebie i zadaa cios. Mylae, e ona naleaa do ciebie i mylie si. To dlatego
chcesz, eby tu bya, eby zobaczya jak wygrywasz. To dlatego mnie tu trzymasz.
Miecz zrani j gbiej.
-Spjrz na mnie Clary.
Spojrzaa. Nie chciaa, ale bl by zbyt duy jej gowa przekrcia si w drug stron prawie
bez jej udziau. Krew spywaa po jej twarzy, brudzc piasek. Dopad j przyprawiajcy o
mdoci bl, gdy spojrzaa na swojego ojca.
Patrzy w d na ostrze Maellartacha. On te by zabrudzony jej krwi. Gdy Valentine znw
na ni spojrza, w jego oczach pojawi si jaki dziwny blask.
-Krew jest potrzebna, eby zakoczy ceremoni powiedzia Miaem zamiar uy
wasnej, ale gdy zobaczyem ciebie w jeziorze, wiedziaem, e Razjel daje mi znak, by
zamiast tego uy mojej crki. Dlatego uzdrowiem ci od dziaania trucizny. Teraz jeste
oczyszczona oczyszczona i gotowa. Wic dzikuje ci Clarisso, za twoj krew.
I w pewien sposb mylaa Clary wanie to mia na myli, e jest jej wdziczny. Ju
dawno temu straci umiejtno rozrnienia siy od wsppracy, strachu od zgody, mioci od
tortur. A gdy to sobie uwiadomia, oblaa j fala odrtwienia jaki jest sens w nienawidzeniu
Valentine'a jako potwora , skoro on sam nie wiedzia, e nim jest?
-A teraz rzek Potrzebuj troch wicej Wicej czego? -pomylaa Clary, gdy znw
zbliy do niej miecz, a on eksplodowa wiatem. Wtedy pomylaa: No tak. On nie chce
krwi, tylko mierci. Miecz nakarmi si ju wystarczajc iloci krwi, pewnie lubi j tak jak
Valentine. Jej oczy poday za czarnym wiatem Malleartacha, ktry zblia si do niej...
I nagle pofrun. Wytrcony Valentine'owi z rki polecia w ciemno. Oczy Valentine'a
rozszerzyy si, jego spojrzenie powdrowao w d zatrzymujc si najpierw na swojej
pokrytej krwi rc, a potem podnis wzrok, i w tym samym momencie co Clary zauway
co wytrcio Miecz z jego ucisku.
Jace, trzymajcy w lewej rce znajomo wygldajcy miecz sta na piasku, jak stop od
Valentine'a. Z wyrazu twarzy mczyzny widziaa, e tak samo jak ona nie usysza
zbliajcego si Jace'a.
Serce Clary mocniej zabio na jego widok. Cz jego twarzy pokrywaa zaschnita krew, a
na gardle mia siniejc ju czerwon kresk. Jego oczy lniy jak lustra i w czarodziejskim
wietle byy czarne czarne jak oczy Sebastiana.
-Clary powiedzia Clary nic ci nie jest?
Jace! - walczya, by mc wykrzykn jego imi, ale nic z tego. Czua si jakby si dusia.
-Nie moe ci odpowiedzie odar Valentine Nie moe mwi.
draa.
-Powiedz mi prawd kontynuowa Jace Nie chc sucha wicej kamstw o tym samym
ciele i krwi. Rodzice czasem okamuj swoje dzieci, ale ty... Ty nie jeste moim ojcem. A ja
dam prawdy.
-Nie syna potrzebowaem stwierdzi Valentine Potrzebowaem wojownika. Mylaem, e
mg by nim Jonathan, ale mia w sobie zbyt wiele z demonicznej natury. By zbyt dziki,
zbyt gwatowny, niewystarczajco subtelny. Gdy ledwo przesta by niemowlciem, ju
wtedy baem si, e nie bdzie mia cierpliwoci ani litoci, eby za mn pody, eby po
mnie zarzdza Clave. Wic sprbowaem po raz drugi z tob. A z tob miaem przeciwny
kopot. Bye zbyt delikatny. Miae zbyt duy talent empatii. Czue cudzy bl tak jak swj
wasny; nie moge nawet znie mierci zwierztek domowych. Zrozum to mj synu
kochaem ci za to. Ale to co w tobie kochaem sprawiao, e nie miaem z ciebie adnych
korzyci.
-Wic miae mnie za mikkiego i bezuytecznego powiedzia Jace Podejrzewam, e
bdzie to dla ciebie zaskakujce, gdy twj mikki i bezuyteczny syn podernie ci gardo.
-Ju przez to przechodzilimy gos Valentine'a by mocny, ale Clary widziaa poyskujcy
na jego skroniach pot Nie zrobiby tego. Nie zrobie tego w Renwick i nie zrobisz teraz.
-Mylisz si Jace mwi umiarkowanym gosem aowaem tego, e ci nie zabiem
kadego dnia odkd pozwoliem ci odej. Mj brat Max nie yje, bo ci wtedy nie zabiem.
Dziesitki, moe setki ludzi nie yje, bo si powstrzymaem. Wiem jaki masz plan. Wiem, e
masz zamiar zamordowa wikszo Nocnych owcw w Idrisie. I pytam sam siebie, jak
wiele osb musi jeszcze zgin, zanim zrobi to co powinienem by zrobi na wyspie
Blackwell? Nie. Nie chc ci zabija. Ale zrobi to.
-Nie rb tego powiedzia Valentine Prosz. Ja nie chc...
-Umiera? Nikt nie chce umiera Ojcze czubek miecza Jace'a zsun si niej i niej, a by
na wysokoci serca Valentine'a. Twarz Jace'a bya spokojna jak twarz anioa wypeniajc
bosk sprawiedliwo Masz jakie ostatnie sowo?
-Jonathan...
Na koszuli Valentine'a pojawia si krew w miejscu gdzie dotykao go ostrze. Clary
przypomniaa sobie Jace'a w Renwick, jak trzsa mu si rka, bo nie chcia zrani swojego
ojca. Jak Valentine go wymia. Zabij mnie. To tylko 3 albo 4 cale mwi. Teraz to
wygldao inaczej. Rka Jace'a nie trzsa si. A Valentine wyglda na przestraszonego.
-Ostatnie sowa wysycza Jace.
-Valentine podnis gow. Jego czarne oczy, patrzce na chopca stojcego przed nim byy
powane.
-Przepraszam powiedzia Bardzo ci przepraszam wycign rk w kierunku Jace'a,
jakby chcia go dotkn jego rka bya odwrcona doni do gry z wycignitymi palcami
i nagle pojawi si srebrny bysk i co przeleciao obok Clary w ciemnociach jak nabj z
pistoletu. Gdy przelatywao Clary poczua smagnicie powietrza na policzku, a potem
Valentine zapa to w locie dugi jzyk srebrnego ognia, ktry zabys w jego rce, gdy go
trzyma.
To by Miecz. W powietrzu zostay linie czarnego wiata, gdy Valentine wbi go Jace'owi w
serce.
Oczy Jace'a rozszerzyy si. Przez jego twarz przemkno niedowierzanie, spojrza w d; z
jego piersi groteskowo wystawa Maellartach to wygldao bardziej dziwnie ni
przeraajco, jak scena z koszmaru, ktra nie ma adnego logicznego sensu. Valentine cofn
rk wyjmujc Miecz z ciaa Jace'a, tak jak wyjmuje si sztylet z pochwy. Jace opad na
kolana, tak jakby miecz by jedynym co go podtrzymywao. Jego miecz wypad mu z rki i
spad na wilgotn ziemi. Spojrza na niego ze zdziwieniem, jakby nie mia pojcia po co go
w ogle trzyma albo czemu go puci. Otworzy usta, jakby chcc o co zapyta, ale z jego
ust popyna krew, plamic reszt podartej koszulki.
Wszystko co potem nastpio, dla Clary wydawao si dzia w zwolnionym tempie. Widziaa
Valentine'a klkajcego na ziemi i kadcego Jace'a na kolanach jakby nadal by maym
dzieckiem i mona go bez problemu utrzyma. Pochyli si nad nim i zacz go koysa, a
potem schowa twarz na jego ramieniu. Clary przez moment mylaa, e moe nawet paka,
ale gdy podnis gow, jego oczy byy suche.
-Mj synu wyszepta Mj chopcze.
Zwolnienie czasu dziaao na ni jak zaciskajca jej si na szyi lina, gdy Valentine trzyma
Jace'a i odgarnia mu wosy z czoa. Trzyma go, gdy ten umiera, gdy wiato uciekao z jego
oczu, a potem delikatnie pooy ciao swojego adoptowanego syna na ziemi, krzyujc mu
rce na piersi, jakby zakrywajc krwawic ran.
-Ave... - zacz jakby chcia odmwi modlitw nad jego ciaem, poegnanie Nocnych
owcw, ale jego gos zaama si i gwatownie odwrci si i podszed do otarza.
Clary nie moga si ruszy. Ledwo moga oddycha. Syszaa bicie swojego serca i szuranie
powietrza w jej suchym gardle. Ktem oka widziaa Valentine'a stojcego przy krawdzi
jeziora. Z ostrza Maellartacha spywaa krew i wpadaa do Kielicha Anioa. Valentine
wypowiada sowa, ktrych nie rozumiaa. Nie obchodzio jej to. Niedugo to wszystko si
skoczy i prawie si z tego cieszya. Zastanawiaa si czy ma wystarczajco duo energii,
eby doczoga si do miejsca, w ktrym lea Jace, czy mogaby pooy si obok niego i
czeka na koniec. Wpatrywaa si w niego, lecego bez ruchu na zakrwawionym piasku.
Mia zamknite oczy i spokojn twarz, gdyby nie rana na jego piersi, pomylaaby, e pi.
Ale on nie spa. By Nocnym owc: umar w bitwie, zasugiwa na ostatnie
bogosawiestwo. Ave atque vale. Jej usta wypowiedziay te sowa, chocia zamiast dwiku
wydobyo si z nich tylko powietrze. Przerwaa w poowie i nabraa tchu. Co powinna
powiedzie? Witaj i egnaj Jacie Waylandzie? To nie byo tak naprawd jego imi. Nigdy nie
zosta nazwany, pomylaa z udrk, po prostu mwiono na niego tak jak na zmare dziecko
Valentine'a. A w imieniu jest tyle mocy...
Gwatownie odwrcia gow i spojrzaa na otarzyk. Otaczajce go runy zaczy sabo
byszcze. To byy runy przyzwania, runy nazewnictwa i runy wice. Byy inne ni runy
wice Ithuriela w piwnicy domu Waylandw. Teraz, prawie przeciwko jej woli, Clary
pomylaa o tym jak Jace wtedy na ni spojrza, z wiar; zawsze w ni wierzy. Zawsze
myla, e jest silna. Okazywa to we wszystkim co robi, w kadym spojrzeniu, w kadym
dotyku. Simon te w ni wierzy, ale on traktowa j jak co kruchego, zrobionego z
delikatnego szka. A ucisk Jace'a zawsze by silny, on nigdy nie zastanawia si czy ona to
zniesie, bo wiedzia, e jest tak samo silna jak on.
Valentine raz po raz zanurza zakrwawiony Miecz w wodzie jeziora, piewajc szybkim i
niskim gosem. Woda falowaa, jakby ogromna rka delikatnie przesuwaa palcami po jej
powierzchni.
Clary zamkna oczy. Wspominaa Jace'a patrzcego na ni tej nocy, podczas ktrej uwolnia
Ithuriela i nie moga oprze si wyobraaniu sobie jakby spojrza na ni teraz, gdyby zobaczy
j kadc si na piasku i czekajc, by umrze u jego boku. Nie byby wzruszony, nie
pomylaby, e to pikny gest. Byby na ni zy za to, e si poddaa. Byby bardzo...
rozczarowany.
Clary pooya si na ziemi w linii prostej, tak eby przed sob mie swoje bezwadne nogi.
Powoli zacza czoga si po piasku, odpychajc si kolanami i zwizanymi rkami.
wiecca obrcz naokoo jej doni pieka j jak udlenie. Koszulka rozerwaa si kiedy
cigna si po ziemi i piasek drapa j w go skr na brzuchu. Ale ledwie to czua.
Czoganie si po piasku byo trudne, pot spywa jej po plecach pomidzy opatkami. Kiedy w
kocu dotara do okrgu z run, dyszaa tak ciko, e baa si, e Valentine j usyszy.
Ale on nawet si nie odwrci. W jednej rce trzyma Kielich Anioa, a w drugiej Miecz.
Patrzya na niego, a on odsun Miecz od Kielicha, wypowiedzia kilka sw, ktre brzmiay
jak Greka, a potem wyrzuci Kielich w gr. wieci jak spadajca gwiazda, gdy wpada do
jeziora i z lekkim pluskiem znikn pod powierzchni.
Krg z run wydziela sabe ciepo jak czciowo rozpalony ogie. Clary musiaa wygi si,
eby dosign steli przymocowanej do jej paska. Bl w jej nadgarstkach powikszy si, gdy
zacisna na niej palce. Wycigna j zza pasa z tumionym westchnieniem ulgi.
Nie moga rozdzieli nadgarstkw, wic niezdarnie chwycia stel obiema rkami. Podniosa
si na okciach, patrzc na runy. Na twarzy czua ich ciepo, zaczy poyskiwa jak
czarodziejskie wiato. Valentine trzyma Miecz, gotowy, by wyrzuci go w powietrze;
wypiewywa ostatnie sowa formuy przywoania. W ostatnim przypywie siy, Clary wbia
czubek steli w piasek, ale zamiast rozmaza runy narysowane przez Valentine'a, zacza
rysowa na nich swj wasny wzr, now run na tej, ktra oznaczaa jego imi. To bya maa
runa pomylaa i maa zmiana, nie tak jak jej niezmiernie potna Runa Przymierza albo
Znak Kaina.
Ale to wszystko co moga zrobi. Wyczerpana, Clary przekrcia si na bok, akurat w
momencie, gdy Valentine wyrzuci w gr Miecz.
Maellartach pdzi, zmieniajc si w czarno-srebrn plam, ktra bezgonie poczya si z
czerni i srebrem jeziora. Z wody utworzy si gejzer, ktry by coraz wyszy i wyszy:
ciana pynnego srebra jak deszcz padajcy do gry. Powsta ogromny haas, odgos
kruszonego lodu, amicego si lodowca, a potem jezioro jakby rozpado si na kawaki,
srebrna woda eksplodowaa jak grad leccy w odwrotn stron.
A razem z nim pojawi si Anio. Clary nie bya pewna czego si spodziewaa kogo
podobnego do Ithuriela, ale Ithuriel by wyniszczony latami niewoli i mki. To by anio w
peni chway. Kiedy wynurzy si z wody, oczy zaczy j piec, jakby wpatrywaa si w
soce.
Rce Valentine'a opady. Patrzy w gr z oczarowanym wyrazem twarzy, mczyzna
widzcy jak jego marzenie si spenia.
-Razjel wyszepta.
Anio nadal wynurza si, sprawiajc wraenie jakby jezioro si zapadao, odsaniajc
wspania marmurow kolumn na jego rodku. Najpierw z wody wynurzya si jego gowa,
wosy jak srebrno-zote acuchy. Potem biae jak kamie ramiona, a potem nagi tors i Clary
zobaczya, e Anio by pokryty runami tak jak Nefilim, ale jego runy byy zote i ywe,
przemieszczay si po jego ciele jak iskry. W jaki sposb, Anio by jednoczenie ogromny i
nie wikszy ni zwyky czowiek: oczy Clary bolay od starania si obj go wzrokiem, a
jednoczenie by wszystkim co widziaa. Gdy si wynurzy, jego skrzyda rozpostary si nad
powierzchni jeziora; one te byy zote i pokryte pirami, a kade piro wygldao jak zote,
bystre oko.
By pikny i przeraajcy. Clary chciaa odwrci wzrok, ale tego nie zrobia. Przygldaa si
zdarzeniom. Robia to dla Jace'a, bo on nie mg.
Wyglda tak jak na tych wszystkich obrazach pomylaa. Anio wynurzajcy si z jeziora,
trzymajcy Miecz w jednej rce i Kielich w drugiej. Oba ociekay wod, ale Razjel by suchy
jak ko, skrzyda rwnie byy suche. Jego stopy spoczyway, biae i nagie, na powierzchni
jeziora, wprawiajc wod w delikatny ruch. Jego twarz, pikna i nieludzka, spojrzaa w d na
Valentine'a.
A potem przemwi.
Jego gos brzmia jak pacz i krzyk i muzyka jednoczenie. Nie wypowiada sw, ale by
cakowicie zrozumiay. Sia jego oddechu prawie odepchna Valentine'a do tyu, wbi pity
butw, gowa przechylia si do tyu, jakby szed pod wiatr. Clary poczua jak oddech Anioa
przesuwa si po niej: by gorcy jak powietrze uciekajce z pieca i pachnia dziwnymi
przyprawami.
A wtedy przemwi.
Mino tysic lat odkd ostatnio mnie przywoano powiedzia Razjel Wtedy wezwa mnie
Nocny owca Jonathan i ubaga mnie, by zmiesza moj krew z krwi miertelnikw w
Kielichu i stworzy ras wojownikw, ktrzy usunliby z tego wiata demony. Zrobiem
wszystko o co poprosi i powiedziaem, e nie zrobi nic wicej. Czemu teraz mnie
przyzywasz, Nefilim?
-Mino tysic lat Chwalebny Panie, a demony nadal chodz po tym wiecie powiedzia
Valentine gorliwie.
Co to ma wsplnego ze mn? Dla anioa tysic lat mija midzy jednym mrugniciem, a
drugim.
-Nefilim, ktrych stworzye byli wspania ras. Przez wiele lat dzielnie walczyli, by pozby
si zarazy demonw. Ale nie udao im si to zarwno z powodu saboci jak i korupcji w ich
szeregach. Chciabym przywrci ich wczeniejsz chwa...
Chwa?- Anio brzmia na lekko zaciekawionego, jakby byo to dla niego bardzo dziwne
sowo. Chwaa naley tylko do Boga.
Valentine nie zawaha si.
-Clave stworzone przez pierwszych Nefilim ju nie istnieje. Sprzymierzyli si z
Podziemnymi, podobnymi demonom stworzeniami, ktre pokryy ten wiat jak pchy
pokrywaj trucho szczura. Moim zamiarem jest oczyszczenie wiata, zniszczenie kadego
Podziemnego i kadego demona...
Demony nie maj duszy. Ale stworzenia, o ktrych mwisz: Dzieci Ksiyca, Nocy, Lilith i
Fearie wszyscy dusz posiadaj. Wyglda na to, e twoje reguy dotyczce tego co jest i nie
jest istnieniem ludzkim s bardziej surowe ni nasze. Clary mogaby przysic, e gos Anioa
przybra oschy ton. Masz zamiar kwestionowa niebo jak Gwiazda Poranna, ktrej imi
nosisz Nocny owco?
-Nie kwestionowa, nie Lordzie Razjelu. Chc sprzymierzy si z niebem...
W wojnie, ktr zaczynasz? Jestemy niebem, Nocny owco. Nie walczymy w waszych
ludzkich bitwach.
Kiedy Valentine znowu przemwi, brzmia na wrcz zranionego.
-Lordzie Razjelu. Na pewno nie stworzyby czego takiego jak rytua, ktry ci przyzywa,
gdyby nie chcia by przyzywany. My, Nefilim, jestemy twoimi dziemi. Potrzebujemy
twojego przewodnictwa.
Przewodnictwa? Teraz Anio by wyranie rozbawiony. To nie wyglda mi na powd, dla
ktrego mnie przyzwae. Szukasz raczej wasnej sawy.
-Sawy? - Valentine powtrzy chrapliwie Oddaem wszystko tej sprawie. on. Dzieci. Nie
powstrzymaem syna. Oddaem temu wszystko. Wszystko!
Anio wznis si patrzc na Valentine'a swoimi dziwnymi, nieludzkimi oczami. Jego
skrzyda zaczy delikatnie si porusza jak chmury pynce po niebie. W kocu powiedzia:
poplamion krwi, brudn twarz po oczy byszczce przez warstw kurzu; od siniakw
widocznych przez podarte rkawy po otwarte, mokre od krwi rozdarcie na jego koszulce,
przez ktre wida byo nag skr nie byo adnego ladu ani blizny w miejscu, w ktrym
tkwi Miecz. Widziaa yk pulsujc na jego szyi i na ten widok miaa ochot rzuci mu si
na szyj, bo to znaczyo, e jego serce bije, czyli...
-yjesz wyszeptaa Naprawd yjesz.
Z lekkim zdziwieniem dotkn jej twarzy.
-Byem w ciemnoci powiedzia mikko Nie byo tam nic oprcz cieni, ja byem cieniem i
wiedziaem, e jestem martwy i e to koniec, naprawd koniec. A potem usyszaem twj
gos. Usyszaem jak wypowiadasz moje imi i to sprawio, e wrciem.
-To nie moja zasuga Clary cisno si gardo Anio przywrci ci do ycia.
-Bo go o to poprosia w milczeniu ledzi palcami obwd jej twarzy, jakby upewniajc si,
e jest prawdziwa Moga mie wszystko inne na wiecie, a poprosia o mnie.
Umiechna si do niego. Brudny, pokryty krwi i kurzem nadal by najpikniejsz rzecz
jak kiedykolwiek widziaa.
-Ale ja nie chc niczego innego.
Na te sowa wiato w jego oczach ju i tak jasne przemienio si w taki blask, e ledwo
moga znie patrzenie na niego. Pomylaa o Aniele, wieccym jak tysic pochodni, i e
Jace mia w sobie odrobin tej samej rozarzonej krwi i teraz ten ogie przewieca przez
niego i jego oczy, jak wiato wydostaje si przez szczeliny w drzwiach.
Kocham ci chciaa powiedzie Clary. I zrobiabym to jeszcze raz. Zawsze poprosiabym o
ciebie.
Ale to nie byy sowa, ktre powiedziaa.
-Nie jeste moim bratem stwierdzia, tracc oddech, jakby uwiadomiwszy sobie, e jeszcze
tego nie powiedziaa, nie moga zrobi tego wystarczajco szybko Wiesz o tym prawda?
Przez brud i krew, Jace umiechn si najpierw delikatnie, a potem coraz szerzej.
-Tak odpowiedzia Wiem.
Tumaczenie: Kelly
Epilog
Przez niebo pene gwiazd
Dym leniwie formowa spirale, rysujc delikatne linie czerni w czystym powietrzu. Jace, sam
na wzgrzu grujcym nad cmentarzem, siedzia z okciami opartymi na kolanach i
obserwowa dym dryfujcy ku niebu. Ironia losu nadal go przeladowaa: w kocu to byy
pozostaoci jego ojca. Ze swojego miejsca widzia nosze pogrzebowe, przymione dymem i
pomieniami oraz ma grupk, ktra je otaczaa. Stamtd rozpozna jasne wosy Jocelyn i
Luke'a stojcego obok niej z rk na jej plecach. Jocelyn odwrcia gow od poncego stosu.
Jace mg by jednym ze stojcych w tej grupie, nawet chcia. Ostatnie kilka dni spdzi w
izbie chorych i wypuszczono go dopiero rankiem, po czci po to, by mg uczestniczy w
pogrzebie Valentine'a. Ale gdy przeszed poow drogi do stosu, uoonej sterty drewna,
biaego jak koci zda sobie spraw z tego, e nie moe i dalej. Zamiast tego wdrapa si na
wzgrze, z dala od aobnej procesji. Luke woa go, ale Jace nie zareagowa.
Usiad i patrzy jak zbieraj si wok noszy pogrzebowych, patrzy jak Patrick Penhallow w
swoim biaym stroju przystawia pomie do drewna. Ju drugi raz w tym tygodniu oglda
ponce ciao, ale te nalece do Maxa byo bolenie mae, a Valentine by sporym mczyzn
nawet lec pasko na plecach z rkami skrzyowanymi na piersi i serafickim ostrzem w
zacinitej pici. Jego oczy byy przewizane biaym jedwabiem, zgodnie z tradycj. Mimo
wszystko dobrze go potraktowali pomyla Jace.
Ale nie pogrzebali Sebastiana. Grupka Nocnych owcw wrcia do doliny, ale nie znaleli
jego ciaa zostao zabrane z nurtem rzeki tak powiedziano Jace'owi, chocia ten mia
wtpliwoci.
W tumie dookoa stosu szuka Clary, ale nie byo jej tam. Ostatnio widzia j dwa dni temu,
przy jeziorze, i tskni za ni, niemal fizycznie odczuwajc brak czego. To nie jej wina, e
si nie widzieli. Martwia si, e nie jest wystarczajco silny, eby przej portalem do
Alicante znad jeziora i okazao si, e miaa racj. Kiedy pierwsi Nocni owcy do nich
dotarli, unosi si w stanie pprzytomnoci. Obudzi si nastpnego dnia w miejskim szpitalu,
a Magnus Bane sta nad nim z dziwnym wyrazem twarzy to mogo by gbokie
zamylenie, albo czysta ciekawo, trudno powiedzie jak to jest z Magnusem. Magnus
powiedzia, e mimo i Anio wyleczy Jace'a fizycznie, to jego umys i dusza byy
wycieczone tak, e tylko odpoczynek mg im pomc. Tak czy siak, teraz czu si lepiej.
Akurat, eby zdy na pogrzeb.
Zerwa si wiatr i zwia dym z dala od niego. Mg dojrze poyskujce wiee Alicante, ich
wczeniejszy blask zosta przywrcony. Nie by do koca pewny co chce osign siedzc
tutaj i ogldajc jak ciao jego ojca ponie, albo co powiedziaby, gdyby by tam na dole
wrd aobnikw, egnajcych Valentine'a. Nigdy nie bye moim ojcem mgby
powiedzie albo Bye jedynym ojcem, ktrego znaem. Oba zdania byy tak samo prawdziwe,
mimo tego, e byy sprzeczne.
Kiedy po raz pierwszy otworzy oczy nad jeziorem wiedz skd, e by martwy i oy
jedynym o czym mg myle bya Clary, leca kawaek od niego na zakrwawionym piasku
z zamknitymi oczami. Doczoga si do niej prawie w panice, mylc, e jest ranna, albo
nawet martwa a gdy otworzya oczy mg myle tylko o tym, e jednak yje. A do
momentu, gdy dotarli do nich inni, pomogli mu wsta, w zdumieniu wykrzykujc, czy widzia
wygite ciao Valentine'a lece na brzegu jeziora, a wtedy poczu si jakby kto uderzy go w
brzuch. Wiedzia, e Valentine nie y mg nawet sam si zabi ale nadal, ten widok by
bolesny. Clary spojrzaa na Jace'a smutnymi oczami i wiedzia, e mimo i nienawidzia
Valentine'a i nigdy nie miaa powodu, by ywi wobec niego jakiekolwiek inne uczucia, to
nadal odczuwaa strat.
Jace przymkn oczy i zalaa go powd obrazw przebiegajcych przed jego powiekami:
Valentine podnoszcy go z trawy w zamaszystym ucisku, Valentine przytrzymujcy go na
dziobie dki na jeziorze, pokazujcy mu jak balansowa. I Inne, mroczniejsze wspomnienia:
rka Valentine'a uderzajca go w twarz, martwy sok, anio uwiziony w lochach domu
Waylandw.
-Jace.
Podnis wzrok. Luke sta nad nim, czarna sylwetka zarysowana przez soce. Mia na sobie
jak zwykle jeansy i flanelow koszul, a nie tradycyjny biay strj.
-Skoczya si ceremonia powiedzia Bya krtka.
-Jestem pewny, e tak Jace wbi palce w ziemi z radoci witajc bolesne drapanie brudu o
jego koniuszki palcw - Kto co mwi? - spyta
-Tylko to co zawsze Luke usiad na ziemi obok niego lekko si krzywic. Jace nie spyta go
jak przebiega bitwa, tak naprawd nie chcia wiedzie. Wiedzia, e skoczya si szybciej
ni wszyscy przewidywali po mierci Valentine'a demony, ktre przywoa ucieky w noc
jak mgieka wysuszona przez soce. Ale to nie znaczyo, e nikt nie zgin. Ciao Valentine'a
nie byo jedynym spalonym w Alicante przez kilka ostatnich dni.
-A Clary nie... To znaczy nie bya...
-Na pogrzebie? Nie. Nie chciaa.
Jace czu, e Luke patrzy na niego z boku.
-Nie widziae jej? - spyta Od...
-Od walki nad jeziorem dokoczy Jace To pierwszy raz, gdy pozwolili mi opuci szpital
i musiaem przyj tutaj.
-Nie musiae odpar Luke Moge zosta.
- Ale chciaem przyzna Jace Cokolwiek to mwi o mnie.
-Pogrzeby s dla ywych Jace, a nie dla zmarych. Valentine by bardziej twoim ojcem ni
Clary, nawet jeli w waszych yach nie pynie ta sama krew. To ty musisz go poegna. To
ty bdziesz za nim tskni.
-Nie wiedziaem, e mam prawo za nim tskni.
- Nigdy nie znae Stephena Herondale'a powiedzia Luke A do Roberta Lightwooda
trafie gdy bye tylko troch dzieckiem. Valentine by ojcem z twojego dziecistwa.
Powiniene za nim tskni.
-Cay czas myl o Hodge'u -odpowiedzia Jace W Gardzie cay czas pytaem go dlaczego
mi nie powiedzia kim byem wtedy nadal mylaem, e jestem w czci demonem a on
powtarza, e nie wiedzia. Mylaem, e kamie. Ale teraz myl, e naprawd nie wiedzia.
By jednym z niewielu osb, ktre wiedziay, e dziecko Herondale'w nadal yje. Kiedy
pojawiem si w Instytucie nie mia pojcia, ktrym z synw Valentine'a jestem ja. Tym
prawdziwym czy tym adoptowanym. A mogem by kadym z nich. Demonem lub anioem. I
myl, e on nie wiedzia a do momentu gdy zobaczy Jonathana w Gardzie i dopiero wtedy
to sobie uwiadomi. Wic stara si jak mg przez te wszystkie lata dopki Valentine znw
si nie pojawi. Do tego potrzebne byo troch wiary, nie uwaasz?
-Tak. Uwaam.
-Hodge sdzi, e wychowanie moe robi rnic bez wzgldu na wizy krwi. Cay czas
zastanawiam si czy gdybym zosta z Valentinem, gdyby nie posa mnie do Lightwood'w to
czy bybym taki jak Jonathan? Czy teraz bybym taki jak on?
-A czy to wane? - odpar Luke Jeste tym kim jeste z okrelonego powodu. I jeli mnie
pytasz o zdanie, to uwaam, e Valentine wysa ci do Lightwood'w, bo wiedzia, e to
bdzie dla ciebie najlepsza szansa. Moe mia te inne powody. Ale nie moesz uciec od
faktu, e posa ci do ludzi, o ktrych wiedzia, e bd ci kochali i wychowywali z
mioci. To moga by jedna z niewielu rzeczy, ktre zrobi dla kogo innego ni on sam
poklepa Jace'a po ramieniu ten gest by tak ojcowski, e Jace omal si nie umiechn
Gdybym by tob, nie zapominabym o tym.
Clary staa i wygldaa przez okno w pokoju Isabelle, obserwujc dym plamicy niebo nad
Alicante jak lad zostawiony brudn rk na oknie. Wiedziaa, e dzi spalili ciao
Valentine'a, ciao jej ojca na cmentarzu zaraz za bramami miasta.
-Wiesz o dzisiejszych uroczystociach prawda? - Clary odwrcia si do Isabelle, ktra
przykadaa do siebie 2 sukienki: jedn niebiesk, a drug stalowoszar Jak sdzisz co
powinnam zaoy?
'Ubrania zawsze bd terapi dla Isabelle' pomylaa Clary.
-Niebiesk.
Isabelle pooya obie sukienki na ku.
-A ty co zaoysz? Bo idziesz, prawda?
Clary pomylaa o srebrnej sukience na dnie skrzyni Amatis i jej piknym poysku. Ale
Amatis pewnie nigdy nie pozwoli jej zaoy.
-Nie wiem. Pewnie jeansy i mj zielony paszcz.
-Nuda powiedziaa Isabelle. Spojrzaa na Aline, ktra siedziaa na krzele koo ka i
czytaa ksik Nie sdzisz, e to nudne?
-Myl, e powinna pozwoli Clary zaoy to co chce Aline nie podniosa wzroku znad
ksiki Przecie nie przebiera si dla kogo.
-Przebiera si dla Jace'a powiedziaa Isabelle, jakby to byo oczywiste Tak jak powinna.
Aline podniosa wzrok, mrugajc z dezorientacj, a potem umiechna si.
-No tak. Cay czas zapominam. To musi by dziwne, wiedzie, e nie jest twoim bratem?
-Nie Clary odpowiedziaa chodno Mylenie, e jest moim bratem byo dziwne. Teraz
jest... dobrze spojrzaa przez okno Ale nawet go nie widziaam odkd si dowiedzielimy.
Odkd wrcilimy do Alicante.
-To dziwne powiedziaa Aline.
-To nie jest dziwne odpara Isabelle, posyajc Aline znaczce spojrzenie By w szpitalu.
Dzi go wypucili.
-I nie przyszed od razu si z tob zobaczy? - Aline zapytaa Clary.
-Nie mg ta odpowiedziaa Musia i na pogrzeb Valentine'a. Nie mg tego przegapi.
-Moe rzeka Aline radonie A moe nie jest ju tob zainteresowany. Teraz, kiedy to ju
nie jest zakazane. Niektrzy ludzie pragn tylko tego, czego nie mog mie.
-Nie Jace szybko wtrcia Isabelle Jace nie jest taki.
Aline wstaa, zrzucajc ksik na ko.
- Powinnam i si przebra. Widzimy si wieczorem? - z tymi sowami wysza z pokoju
nucc do siebie.
Isabelle obserwujc j potrzsnea gow.
-Mylisz, e ona ci nie lubi? - zapytaa To znaczy czy jest zazdrosna? Wydawaa si by
zainteresowana Jacem.
- Ha! - Clary bya rozbawiona Nie jest ju zainteresowana Jacem. Myl, e po prostu
naley do ludzi, ktrzy mwi to co myl, od razu jak to pomyl. I kto wie, moe ma racj.
Isabelle wyja z wosw spink, pozwalajc im opa jej na ramiona. Przesza przez pokj i
doczya do Clary przy oknie. Niebo za demonicznymi wieami byo czyste, dym znikn.
-Mylisz, e ma racj?
-Nie wiem. Bd musiaa spyta Jace'a. Pewnie zobacz si z nim dzi wieczorem na
imprezie. Albo witowaniu zwycistwa, jakkolwiek to si nazywa spojrzaa na Isabelle
Wiesz jak to bdzie wygldao?
-Bdzie parada odpara Izzy i pewnie fajerwerki. Muzyka, taniec, gry, tego typu rzeczy.
Jak wielkomiejski jarmark w Nowym Jorku z tsknym spojrzeniem wyjrzaa przez okno
Maxowi by si spodobao.
Clary wycigna rk i pogaskaa j po wosach, tak jak gaskaaby siostr, gdyby takow
miaa.
-Wiem.
Jace musia zapuka dwukrotnie do drzwi starego domu nad kanaem, zanim usysza kroki
zbliajce si do nich. Jego serce podskoczyo, a potem uspokoio si, gdy drzwi otworzyy
si i na progu staa Amatis Herondale, spogldajca na niego z zaskoczeniem. Wygldaa
jakby przygotowywaa si do witowania: miaa na sobie dug, szar sukni i delikatne,
metaliczne kolczyki, ktre podkrelay srebrne pasemka w jej siwiejcych wosach.
-Tak?
-Clary zacza i przerwa, niepewny co waciwie ma powiedzie. Gdzie si podziaa jego
elokwencja? Zawsze j mia, nawet kiedy nie zostao mu nic innego, ale teraz czu si jakby
zosta rozpruty i wszystkie mdre, lekkie sowa ucieky od niego, zostawiajc go z pustk
Zastanawiaem si czy jest tu Clary. Chciaem z ni porozmawia.
Amatis potrzsna gow. Zakopotanie znikno z jej twarzy i teraz patrzya na niego
wystarczajco pilnie, eby go zdenerwowa.
-Nie ma jej. Myl, e jest u Lightwood'w.
-Oh by zaskoczony tym jak wielkie poczu rozczarowanie Przepraszam, e
przeszkodziem.
-Nie ma problemu. Waciwie to ciesz si, e tu jeste powiedziaa ranie Jest co o czym
chciaabym z tob porozmawia. Wejd do rodka, zaraz wrc.
Jace wszed do domu, kiedy Amatis znikaa w korytarzu. Zastanawia si o czym moga
chcie z nim rozmawia. Moe Clary stwierdzia, e nie chce ju mie z nim nic wsplnego i
wybraa Amatis na dorczycielk tej wiadomoci.
Po chwili Amatis wrcia. Nie trzymaa w rku niczego co wygldaoby na list na jego
szczcie ale ciskaa w rkach mae metalowe pudeeczko. Byo delikatne, ozdobione
wizerunkami ptakw.
-Jace powiedziaa Amatis Luke powiedzia mi, e jeste... e Stephen Herondale jest
twoim ojcem. Opowiedzia mi o wszystkim co si stao.
Jace kiwn gow, bo czu, e to wystarczy. Wiadomoci rozchodziy si powoli, co byo mu
na rk moe uda mu si dotrze do Nowego Jorku zanim cay Idris si dowie i zacznie
nieustannie si mu przyglda.
-Wiesz, e byam on Stephena przed twoj matk Amatis kontynuowaa, jej gos by
napity, jakby to co mwia sprawiao jej bl. Jace gapi si na ni czy chodzi jej o jego
matk? Czy obrazia si na niego za przywoanie zych wspomnie o kobiecie, ktra zgina
zanim jeszcze si urodzi? - Ze wszystkich yjcych dzi ludzi, chyba ja znaam najlepiej
twojego ojca.
-Tak odpar Jace, marzc o tym, by znale si gdzie indziej Jestem pewny, e to prawda.
-Wiem, e zapewne masz co do niego mieszane uczucia powiedziaa zaskakujc go gwnie
dlatego, e bya to prawda Nigdy go nie znae. To nie on ci wychowa. Nawet nie jeste
do niego specjalnie podobny, z wyjtkiem jasnych wosw ale twoje oczy... Nie wiem skd
je wzie. Wic moe jestem szalona, bo zanudzam ci tym. Moe nie chcesz nic wiedzie o
Stephenie. Ale on by twoim ojcem i gdyby ci zna... - mwic wcisna mu pudeko,
sprawiajc, e prawie odskoczy To kilka rzeczy, ktre przechowaam przez te lata. Listy,
ktre napisa, zdjcia, drzewo genealogiczne. Jego czarodziejskie wiato. Moe teraz nie
masz pyta, ale kiedy moesz mie, a kiedy to nadejdzie, bdziesz mia to staa
nieruchomo, podajc mu pudeko jakby oferowaa mu drogocenny skarb. Jace wycign rce
i wzi je od niej bez sowa. Byo cikie, a metal chodzi jego skr.
-Dzikuje powiedzia. To najlepsze co mg zrobi. Zawaha si, a potem powiedzia Jest
jeszcze jedna rzecz. Co nad czym mylaem.
-Tak?
-Jeli Stephen by moim ojcem to Inkwizytor Imogen bya moj babci.
-Bya... - Amatis przerwaa Bardzo trudn kobiet. Ale tak, bya twoj babci.
-Ocalia mi ycie odpar Jace To znaczy, przez dugi czas zachowywaa si jakby mnie
nienawidzia. Ale potem zobaczya to wywrci konierzyk koszulki na drug stron i
pokaza jej blizn w ksztacie gwiazdy, ktr mia na ramieniu I uratowaa mi ycie. Ale co
moga dla niej znaczy moja blizna?
Oczy Amatis rozszerzyy si.
-Nie pamitasz jak j zrobie, prawda?
Jace potrzsn gow.
-Valentine powiedzia mi, e to rana, ktr zrobiem, gdy byem jeszcze zbyt may, eby
pamita. Ale teraz... Nie sdz, eby to bya prawda.
-To nie blizna. To znami, ktre masz od urodzenia. Istnieje stara rodzinna legenda na jej
temat. Mwi ona, e jeden z pierwszych Herondale'w, ktrzy zostali Nocnymi owcami,
zosta w nocy odwiedzony przez anioa. Anio dotkn jego ramienia, a gdy on si obudzi,
mia taki znak. I wszyscy jego potomkowie rwnie go mieli wzruszya ramionami Nie
wiem czy historia jest prawdziwa, ale wszyscy Herondale'owie maja to znami. Twj ojciec
te takie mia, tutaj dotkna swojego ramienia Mwi, e to znaczy, e miae kontakt z
anioem. e jeste w pewnym sensie bogosawiony. Imogen musiaa zobaczy pitno i
domylia si kim naprawd jeste.
Jace patrzy si na Amaris, ale nie widzia jej, widzia t noc na statku, mokry, czarny pokad i
Inkwizytor umierajc obok niego.
-Powiedziaa co do mnie rzek Kiedy umieraa, powiedziaa 'Twj ojciec byby z ciebie
dumny'. Mylaem, e chciaa by okrutna. Mylaem, e chodzio jej o Valentine'a.
Amatis potrzsna gow.
-Mylaa o Stephenie powiedziaa mikko I miaa racj. Byby z ciebie dumny.
Clary otworzya drzwi domu Amatis i wesza do rodka, dziwic si jak szybko
przyzwyczaia si do niego. Ju nie musiaa si wysila, by zapamita drog do drzwi, albo
to, e klamka delikatnie stawia opr, gdy otwiera drzwi. Bysk wiata sonecznego w kanale
te wyglda znajomo, tak samo jak widok z okien na Alicante. Moga sobie prawie
wyobrazi mieszkanie tutaj, jakby to byo gdyby Idris by jej domem. Zastanawiaa si za
czym najpierw zaczaby tskni. Za chiskim jedzeniem na wynos? Filmami? Miejskimi
komikami?
Ju miaa wej na schody, gdy usyszaa z salonu gos swojej matki ostry i lekko
zaniepokojony. Ale co mogo wywoa zaniepokojenie matki? Teraz wszystko ju jest dobrze,
prawda? Bez namysu, Clary podesza z powrotem do ciany salonu i nasuchiwaa.
-Jak to zostajesz? - mwia Jocelyn Ju nie wrcisz do Nowego Jorku?
-Poproszono mnie, ebym zosta w Alicante i reprezentowa wilkoaki w Radzie odpar
Luke Powiedziaem, e odpowiem dzi wieczorem.
-Nie moe tego zrobi kto inny? Jeden z liderw stad w Idrisie?
-Jestem jedynym liderem, ktry kiedy by Nocnym owc. Dlatego chc, ebym to by ja
westchn Ja to wszystko zaczem Jocelyn. Teraz powinienem zosta i zobaczy co z tego
wyniknie.
Zapado krtkie milczenie.
-Jeli tak czujesz to powiniene zosta w kocu odezwaa si Jocelyn, ale jej gos zdradza
niepewno.
-Bd musia sprzeda ksigarni. Uporzdkowa swoje sprawy powiedzia Luke
opryskliwie Nie mog si tak od razu przeprowadzi.
-Mog si tym zaj. Po tym wszystkim co zrobie...
Jocelyn wydawaa si nie mie energii, by powstrzymywa swj ywy ton. Jej gos cichn,
a w kocu zamieni si w cisz, ktra przecigaa si tak dugo, e Clary chciaa wej do
salonu i da im zna, e jest tutaj. Chwil pniej cieszya si, e tego nie zrobia.
-Posuchaj zacz Luke Chciaem ci to powiedzie ju od duszego czasu, ale tego nie
zrobiem. Wiedziaem, e to nigdy nie bdzie miao znaczenia nawet jeli to powiem, dlatego,
e jestem czym jestem. Nigdy nie chciaa, eby to wszystko stao si czci ycia Clary. Ale
ona ju wie, wic to i tak nie zrobi adnej rnicy. I rwnie dobrze mog ci powiedzie.
Kocham ci Jocelyn. Od dwudziestu lat przerwa.
Clary wysilia si, eby usysze co odpowie jej matka, ale ta nie powiedziaa nic. W kocu
Luke odezwa si zbolaym gosem:
-Musz wraca do Rady i powiedzie im, e zostaj. Nie musimy ju o tym rozmawia. Po
prostu czuj si lepiej, gdy ju ci powiedziaem po tych wszystkich latach.
Clary przycisna si do ciany, gdy Luke z opuszczon gow wyszed z pokoju. Otar si o
ni, jakby tego nie zauwaajc i szarpniciem otworzy drzwi. Sta tam przez chwil, patrzc
lepo na wiato odbijajce si od kanau. A potem odszed, drzwi zatrzasny si za nim.
Clary staa w tym samym miejscu, plecami opieraa si o cian. Bya okropnie smutna ze
wzgldu na Luke'a, ale te ze wzgldu na matk. To wygldao tak, jakby Jocelyn nie kochaa
Luke'a i moe nigdy nie moga. Dokadnie tak samo jak to byo z ni i Simonem, tylko tu nie
widziaa sposobu jak Luke i jej matka mogliby wszystko naprawi. Nie, jeli on zostanie w
Idrisie. zy napyny jej do oczu. Chciaa si odwrci i wej do salonu, gdy usyszaa
otwieranie si drzwi kuchennych i gos, ktry by zmczony i troch zrezygnowany. Amatis.
-Przepraszam, e podsuchaam, ale ciesz si, e Luke zostaje powiedziaa Nie tylko
dlatego, e bdzie blisko mnie, ale dlatego, e to da mu szans zapomnie o tobie.
Jocelyn chciaa si broni
-Amatis...
-To trwa ju dugo Jocelyn. Jeli go nie kochasz, pozwl mu odej.
Jocelyn milczaa. Clary chciaa zobaczy wyraz jej twarzy, czy bya smutna? Zdenerwowana?
Zrezygnowana?
Amatis westchna.
-Chyba, e... go kochasz?
-Amatis, ja nie mog...
-Kochasz go! Kochasz! - Clary usyszaa dwik, jakby Amatis klasna w donie
Wiedziaam! Zawsze wiedziaam!
-To nie ma znaczenia Jocelyn brzmiaa jakby bya zmczona To nie byoby fair w
stosunku do Luke'a.
-Nie chc tego sucha co zaszelecio, a Jocelyn wydaa jk protestu. Clary zastanawiaa
si czy Amatis nie przytulia jej matki Jeli go kochasz to teraz pjdziesz i mu to powiesz.
Teraz, zanim pjdzie do Rady.
- Ale oni chc eby by jej czonkiem! A on chce...
-Wszystko czego chce Lucian powiedziaa Amatis chodno to ty. Ty i Clary. To wszystko,
co jest mu potrzebne do szczcia. A teraz id.
Zanim Clary miaa szans si ruszy, Jocelyn wyskoczya na korytarz. Posza w stron
drzwi... i zobaczya Clary, przyciskajc si do ciany. Zatrzymujc si, otworzya usta ze
zdumienia.
-Clary! - brzmiaa jakby chciaa nada swojemu gosowi wesoy i radosny ton, ale jej si to
nie udao Nie wiedziaam, e tu jeste.
Clary odesza od ciany, pocigna za klamk i otworzya drzwi. Jasne wiato soneczne
wpado do domu. Jocelyn staa, mrugajc w ostrym wietle, patrzc si na crk.
- Jeli nie pjdziesz za Lukiem powiedziaa Clary gono i wyranie to osobicie ci
zabij.
Przez chwil Jocelyn wygldaa na zdumion.
- Dobrze odpara jeli tak stawiasz spraw.
Chwil pniej bya ju na dworzu, spieszc ciek w stron siedziby Rady. Clary
zatrzasna za ni drzwi i opara si o nie.
Amatis wysza z pokoju, opara si na parapecie i zerkaa nerwowo przez szyb.
-Mylisz, e go dogoni zanim dojdzie do siedziby?
-Mama spdzia cae ycie gonic za mn poinformowaa j Clary Porusza si szybko.
Amatis spojrzaa na ni i umiechna si.
-Och, przypomniaa mi powiedziaa Jace by tutaj, eby si z tob zobaczy. Myl, e
ma nadziej zobaczy ci na dzisiejszej celebracji.
-Czyby? - Clary odpara w zamyleniu. Rwnie dobrze moga zapyta. Jeli nie zaryzykuje,
to nic nie zyska Amatis... - zacza, a siostra Luke'a odwrcia si od okna i spojrzaa na ni
ciekawie.
-Twoja srebrna sukienka ze skrzyni. Mog j poyczy?
Ulice ju zapeniay si ludmi, gdy Clary sza przez miasto do domu Lightwoodw. By
zmierzch, wiata zaczynay si zapala, wypeniajc alejki blad powiat. Bukiety znajomo
wygldajcych biaych kwiatw, wisiay w koszach na cianach, napeniajc powietrze
swoimi ostrymi zapachami. Ciemnozote, ogniste runy widniay na dachach domw, ktre
mijaa; ogaszay zwycistwo i rado.
Na ulicach gromadzili si Nocni owcy. adni nie nosili swego stroju do walki nosili
rnorodne stroje, od nowoczesnych do graniczcych z kostiumami historycznymi. To bya
niezwykle ciepa noc, wic kilka osb nosio paszcze, ale sporo kobiet miao na sobie co co
dla Clary wygldao jak suknie balowe, ich spdnice zamiatay ziemi. Szczupa, ciemna
posta przecia jej drog, gdy skrcia w uliczk, na ktrej sta dom Lightwoodw i
zauwaya, e by to Raphael, idcy rka w rk z wysok, ciemnowos kobiet w czerwonej
sukni koktajlowej. Spojrza jej przez rami i umiechn si do Clary. Jego umiech wywoa
w niej lekkie dreszcze i pomylaa, e w Podziemnych naprawd jest czasem co
odmiennego; odmiennego i przeraajcego. By moe nie wszystko co przeraajce, musi by
ze.
Plac Anioa wyglda nie do poznania. Siedziba Rady wiecia si na biao na jego kocu,
czciowo zakryta przez wyszukany las z ogromnymi drzewami, ktre wyrosy na rodku
placu. Wida byo, e zrobiono to za pomoc magii, ale mylaa Clary, przypominajc sobie
zdolno Magnusa do przenoszenia mebli i kubkw z kaw przez Manhattan w mgnieniu oka
moe byy prawdziwe i przesadzone. Byy prawie tak wysokie jak demoniczne wiee, ich
srebrzyste pnie ustrojone byy wstzkami, a kolorowe wiateka wisiay w ich koronach.
Skwer pachnia biaymi kwiatami, dymem i limi. Na jego krawdziach ustawione byy stoy
i dugie awki, na ktrych siedziay grupki miejcych si, pijcych i rozmawiajcych
Nocnych owcw i Podziemnych. Ale mimo tego miechu, w powietrzu czu byo zarwno
-To przez sukienk niepewnie pogadzia materia zazwyczaj nie nosz rzeczy, ktre s
tak... adne.
-Ty zawsze licznie wygldasz odpowiedzia i przypomniao jej si, kiedy po raz pierwszy
powiedzia, e jest pikna w szklarni w Instytucie. Nie powiedzia tego jakby to by
komplement, ale po prostu jakby stwierdza fakt, taki sam jak to, e ma rude wosy i lubi
rysowa.
-Ale wygldasz... na odleg. Jakbym nie mg ci dotkn.
Podesza do niego i usiada obok na szerokim schodku. Czua chodny kamie przez materia
sukienki. Wycigna do niego rk, ktra ledwo widocznie si trzsa.
-Dotknij mnie powiedziaa jeli chcesz.
Wzi jej rk i pooy na chwil na swoim policzku. Potem pooy j z powrotem na jej
kolanie. Clary zadraa lekko, przypominajc sobie co powiedziaa Aline. Moe nie jest ju
tob zainteresowany teraz, gdy nie jest to zakazane. Powiedzia, e ona wyglda na odleg,
ale wyraz jego oczu by tak odlegy jak daleka galaktyka.
-Co jest w pudeku? - spytaa. Nadal ciska w rku srebrny prostokcik. Wyglda na drogi,
pokryty delikatnym wzorem ptakw.
-Poszedem wczeniej do Amatis, szukajc ciebie odpowiedzia Ale ciebie nie byo. Wic
porozmawiaem z Amatis. Daa mi to wskaza na pudeko Naleao do mojego ojca.
Przez chwil Clary patrzya na niego pytajco. Naleao do Valentine'a? - pomylaa, a potem
zrouzumiaa. Nie to mia na myli.
-Oczywicie powiedziaa Amatis bya on Stephena Herrondale'a.
-Przejrzaem to stwierdzi Jace Czytaem listy, strony z pamitnika. Mylaem, e jeli to
przeczytam to poczuj jaki rodzaj poczenia. Co co usunie wszelkie wtpliwoci i bdzie
mwio 'Tak, to jest twj ojciec'. Ale nic nie czuj. To tylko kawaki papieru. Ktokolwiek
mg to napisa.
-Jace Clary powiedziaa mikko
-A to inna sprawa odpar Ju nie mam imienia prawda? Nie jestem Jonathanem
Christopherem to by kto inny. Ale to imi, do ktrego si przyzwyczaiem.
-Kto wymyli ci ksywk Jace? Sam j wymylie?
Jace potrzsn gow.
-Nie. Valentine zawsze nazywa mnie Jonathan. Tak samo mwili na mnie, kiedy po raz
pierwszy trafiem do Instytutu. Tak naprawd nigdy nie miaem myle, e nazywam si
Jonathan Christopher wiesz to by przypadek. Wziem to imi z dziennika ojca, ale to nie
byo o mnie. To nie moje postpy zapisywa. Chodzio o Seb... o Jonathana. Wic gdy po raz
pierwszy powiedziaem Maryse, e na drugie imi mam Christopher, wmwia sobie, e le
zapamitaa i syn Micheal'a mia tak na drugie. W kocu mino 10 lat. Wtedy wanie
zacza mwi do mnie Jace: to wygldao jakby chciaa da mi nowe imi, co co naleao
do niej i do mojego ycia w Nowym Jorku. Spodobao mi si. Nigdy nie lubiem imienia
Jonathan w rkach obraca pudeko Myl, e Maryse wiedziaa albo przypuszczaa, ale
wcale nie chciaa wiedzie. Kochaa mnie... i nie moga w to uwierzy.
-To dlatego bya taka smutna, gdy dowiedziaa si, e jednak jeste synem Valentine'a
powiedziaa Clary Bo mylaa, e powinna bya wiedzie. Tak jakby wiedziaa. Ale
przecie nigdy nie chcemy wierzy w takie rzeczy, dotyczce ludzi, ktrych kochamy. I, Jace,
ona miaa racj. Miaa racj co do tego kim naprawd jeste. I masz imi. Masz na imi Jace.
To nie Valentine ci je da tylko Maryse. Jedyn rzecz, ktra czyni imi wanym i twoim, jest
to, e daa ci j osoba, ktra ci kocha.
-Jace jaki? - odpowiedzia Jace Herondale?
-Przesta. Jeste Jace Lightwood. Wiesz o tym.
Podnis wzrok. Jego rzsy ocieniay jego oczy, przyciemniajc ich zoty kolor. Pomylaa, e
Po pewnym czasie zeszli ze schodw na plac, gdzie tum zacz zbiera si wyczekujc
fajerwerkw. Isabelle i reszta znaleli stolik blisko rogu skwerku i toczyli si wok niego na
awkach i krzesach. Kiedy zbliali si do nich, Clary przygotowaa si, eby puci rk
Jace'a, ale powstrzymaa si. Mogli si trzyma za rce jeli chcieli. Nie byo w tym nic zego.
Ta myl prawie odebraa jej oddech.
-Jeste tu! - Isabelle podesza do nich tanecznym krokiem, zadowolona trzymajc w rku
szklank fuksjowego pynu, ktry podaa do Clary Sprbuj!
Clary ypna na szklank.
-Czy to zmieni mnie w gryzonia?
-A gdzie zaufanie? Myl, e to sok truskawkowy odpara Isabelle Tak czy siak jest
pyszny. Jace? - zaoferowaa mu szklank.
-Jestem mczyzn powiedzia jej A mczyni nie pij rowych napojw. Id i przynie
mi co brzowego kobieto.
-Brzowego? - Isabelle zrobia min.
-Brzowy to mski kolor powiedzia Jace i szarpn zabkany lok Isabelle Zobacz, Alec
ubra si na brzowo.
Alec spojrza aonie na swj sweter.
-By czarny, ale wyblak.
-Moge zaoy do tego cekinow opask zasugerowa Magnus, oferujc swojemu
chopakowi co niebieskiego i iskrzcego To tylko taki pomys.
-Zwalcz t ch Alec Simon siedzia na krawdzi niskiej ciany obok Mai, ktra wydawaa
si zajta rozmow z Aline Wygldaby jak Olivia Newton-John w Xanadu.
-S gorsze rzeczy zauway Magnus.
Simon zszed z murku i podszed do Clary i Jace'a. Z rkami w tylnych kieszeniach jeansw,
przez dug chwil przyglda im si w zamyleniu. W kocu przemwi:
-Wygldasz na szczliw powiedzia do Clary. Obrci si do Jace'a Tym lepiej dla
ciebie.
Jace podnis brew.
-Czy to ta cz, gdy powiesz mi, e jak j skrzywdz, to mnie zabijesz?
-Nie odpar Simon Jeli j skrzywdzisz, to jest zdolna, eby zabi ci wasnorcznie. I to
za pomoc rnych broni.
Jace wyglda na zadowolonego t myl.
-Suchaj zacz Simon Chciaem tylko powiedzie, e nie ma problemu, jeli mnie nie
lubisz. Jeli sprawiasz, e Clary jest szczliwa, to nic do ciebie nie mam wycign do, a
Jace'a puci Clary i ucisn do Simona z gupim wyrazem twarzy.
-To nie tak, e ci nie lubie powiedzia Waciwie, to ci lubi, wic mam dla ciebie rad.
-Rad? - Simon zrobi zaniepokojon min.
-Widz, e cakiem niele idzie ci bycie wampirem. I za to szacunek dla ciebie. Wiele
dziewczyn kocha t wraliwo i niemiertelno. Ale gdybym by tob to porzucibym
muzyk. Gwiazdy rocka, ktre s wampirami wyszy z mody, a poza tym nie moesz by zbyt
dobry.
Simon westchn.
-Podejrzewam, e nie ma szansy, eby przemyla opcj, w ktrej mnie nie lubisz?
-Skoczcie oboje przerwaa Clary Nie mozecie by dla siebie dupkami na zawsze, wiecie.
-Technicznie odpar Simon To ja mog.
Jace wyda nieelegancki dwik; po chwili Clary zrozumiaa, e usiowa si nie mia i
troch mu nie wyszo.
Simon umiechn si szeroko.
-Mam ci.
-No powiedziaa Clary to jest pikny moment rozejrzaa si w poszukiwaniu Isabelle,
ktra pewnie byaby prawie tak samo zadowolona jak ona, e Jace i Simon dogaduj si,
chocia na swj specyficzny sposb.
Zamiast tego zobaczya kogo innego.
Na samej krawdzi lasu, gdzie cie znika, staa szczupa kobieta w zielonej sukni w kolorze
lici; jej dugie czerwone wosy byy spite na ksztat diademu. Jasna Dama. Patrzya
dokadnie na Clary, a gdy ta spojrzaa na ni, wycigna swoj szczup rk i kiwna
palcem. Chod.
Clary nie bya pewna czy bya to wina jej wasnego pragnienia, czy te przymus Jasnego
Ludu, ale szybko przeprosia, odesza od reszty i ruszya w kierunku lasu, torujc sobie drog
wsrd buntowniczych uczestnikw imprezy. Gdy podesza do Krlowej, wyczua przewag
Jasnego Ludu, ktrego przedstawiciele stali obok, otaczajc Krlow Jasnego Dworu. Nawet
gdyby chciaa przyj sama, to nie mogaby pojawi si bez swoich podwadnych.
Krlowa wycigna wadczo do.
-Tutaj powiedziaa i ani kroku bliej.
Clary zatrzymaa si kilka krokw od Jasnej Damy.
-Moja pani powiedziaa, przypominajc sobie jak zwraca si do niej Jace w Jasnym
Dworze Czemu przywoaa mnie do swojego boku?
-Chciaabym od ciebie przysug powiedziaa bez wstpw Krlowa Oczywicie w
zamian otrzymaaby przysug ode mnie.
-Przysuga ode mnie? - powiedziaa ze zdziwieniem Clary Ale przecie nawet mnie nie
lubisz.
Krlowa w zamyleniu dotkna swoich ust, jednym dugim, biaym palcem.
-Jasny Lud, inaczej ni ludzie, nie zawraca sobie gowy lubieniem. Mio, by moe,
nienawi te. To s przydatne emocje. Ale lubienie elegancko wzruszya ramionami
Rada nie wybraa jeszcze, kto z ludu bdzie jej czci powiedziaa Wiem, e Lucian
Graymark jest dla ciebie kim w rodzaju ojca. Posucha tego, o co go poprosisz. Chciaabym
aby zasugerowaa mu wybr mojego rycerza Meliorna na naszego reprezentanta.
Clary pomylaa o siedzibie Rady i o Meliornie mwicym, e nie bdzie walczy w bitwie
jeli nie zrobi tego rwnie Dzieci Nocy.
-Nie sdz, eby Luke zanim przepada.
-I znowu powiedziaa Krlowa mwisz o sympatii.
-Gdy widziaam ci wtedy w Jasnym Dworze odpara Clary nazwaa mnie i Jace'a bratem
i siostr. Ale wiedziaa, e tak naprawd nie jestemy rodzestwem. Prawda?
Krlowa umiechna si.
-Ta sama krew pynie w waszych yach powiedziaa Krew Anioa. Wszyscy, w ktrych
pynie ta krew s w gbi brami i siostrami.
Clary zadraa.
-Mimo to moga powiedzie nam prawd. Ale nie zrobia tego.
-Powiedziaam wam prawd tak jak j widziaam. Wszyscy mwimy prawd tak jak j
widzimy, czy nie? Czy kiedykolwiek przestaa zastanawia si jakie kamstwa mogy kry
si w opowieci twojej matki, ktra bya dostosowana do jej zamiarw? Czy naprawd
mylisz, e znasz prawd o kadym sekrecie twojej przeszoci?
Clary zawahaa si. Nie wiedzc dlaczego nagle usyszaa w gowie gos Madame Dorothei.
Zakochasz si w nieodpowiedniej osobie czarownica powiedziaa Jace'owi. Clary dosza do
wniosku, e miaa na myli to jak wiele problemw im obojgu przysporzy ich uczucie. Ale
nadal, w jej pamici byy luki nawet teraz zdarzenia, ktre do niej nie wrciy. Sekrety, o
ktrych nigdy nie poznaa prawdy. Ju dawno uznaa je za stracone i niewane, ale moe...
Nie. Poczua jak jej rce napinaj si. Trucizna Krlowej bya subtelna, ale silna. Czy
naprawd istnieje na wiecie kto, kto zna kady swj sekret? A czy niektrych tajemnic nie
lepiej zostawi w spokoju?
Potrzsna gow.
-To co zrobia w Jasnym Dworze powiedziaa Moe i nie kamaa. Ale bya
nieuprzejma zaczea si odwraca A ja mam do nieuprzejmoci.
-Naprawd masz zamiar odmwi przysugi od Krlowej Jasnego Dworu? - zapytaa Krlowa
Nie kady miertelnik ma tak szans.
-Nie potrzebuje przysugi od ciebie odpara Clary Mam wszystko czego chc.
Odwrcia si plecami do Jasnej Damy i odesza.
Gdy wrcia do grupy, ktr zostawia, zauwaya, e doczyli do nich Maryse i Robert
Lightwoodowie., ktrzy - jak ze zdumieniem zobaczya uciskiwali do Magnusowi
Bane'owi, ktry odoy byszczc opask i by wzorem dobrych manier. Maryse obja
Aleca ramieniem. Reszta jej przyjaci siedziaa pod cian, Clary chciaa do nich doczy,
kiedy poczua ucisk na ramieniu.
-Clary! - to bya jej matka umiechajca si do niej. Obok sta Luke. Trzymali si za rce.
Jocelyn w ogle nie bya przebrana, miaa na sobie jeansy i lun koszulk, ktra
przynajmniej nie bya pokryta farb. Ale ze sposobu w jaki patrzy na ni Luke, nie mona
byo wywnioskowa, e wygldaa gorzej ni perfekcyjnie Ciesz si, e wreszcie ci
znalelimy.
Clary umiechna si do Luke'a.
-Wic nie zostajesz w Idrisie?
-Nie powiedzia. Jeszcze nigdy nie widziaa go tak szczliwego Maj tu sab pizz.
Jocelyn zamiaa si i posza porozmawia z Amatis, ktra podziwiaa bak wypenion
dymem, ktra cay czas zmieniaa kolory. Clary spojrzaa na Luke'a.
-Czy ty naprawd miae zamiar wyprowadzi si z Nowego Jorku czy tylko tak
powiedziae, eby zmusi j do wykonania jakiego ruchu?
-Clary odpar Luke Jestem zszokowany, e sugerujesz co takiego umiechn si, a
potem nagle spowania Nie masz nic przeciwko temu prawda? Wiem, e to oznacza du
zmian w twoim yciu... Chciaem spyta czy ty i twoja matka, nie przeprowadziybycie si
do mnie, w kocu wasz apartament nie nadaje si do mieszkania.
Clary prychna.
-Dua zmiana? Moje ycie ju si zmienio. Kilka razy.
Luke spojrza na Jace'a, ktry przyglda im si spod ciany. Jace pokiwa im gow,
umiechajc si kcikami ust.
-Widz powiedzia Luke.
-Zmiany s dobre odpowiedziaa Clary.
Luke podnis rk; runa przymierza wyblaka tak jak u wszystkich, ale na skrze nadal
widnia biay lad. Blizna, ktra nigdy nie zniknie do koca. Spojrza zamylony na Znak.
-To prawda.
-Clary! - zawoaa Isabelle Fajerwerki!
Clary poklepaa Luke'a po ramieniu i posza doczy do przyjaci. Siedzieli przy cianie w
linii: Jace, Isabelle, Simon, Maia i Aline. Zatrzymaa si koo Jace'a.
-Nie widz adnych fajerwerkw powiedziaa kpico do Isabelle.
-Cierpliwoci pasikoniku powiedziaa Maia Dobre rzeczy przychodz do tych, ktrzy
czekaj.
-Zawsze mylaem, e to szo 'Dobre rzeczy przychodz do tych, ktrzy robi fal'
stwierdzi Simon Teraz wiem dlaczego byem taki skoowany cae ycie.
-Skoowany to adne okrelenie na to odpowiedzia Jace, ale wida byo, e tylko czciowo
sucha. Wycign rk i przycign Clary do siebie, prawie nieobecnie, jakby to by tylko
refleks. Opara si na jego ramieniu, spogldajc w niebo. Nic go nie owietlao prcz
demonicznych wie emanujcych mikkim srebrno-biaym wiatem w ciemnoci.
-Gdzie bya? - zapyta, tak cicho, eby tylko Clary go usyszaa.
-Jasna Dama chciaa, ebym zrobia jej przysug odpowiedziaa Clary I chciaa da mi
przysug w zamian poczua jak Jace si napina Spokojnie. Odmwiam.
-Nie wiele osb odmwioby Jasnej Damie stwierdzi Jace.
-Powiedziaam jej, e nie potrzebuje przysugi, bo mam wszystko czego chc.
Jace zamia si na to i pooy jej do na ramieniu, jego palce bezmylnie bawiy si
wisiorkiem na jej szyi. Clary spojrzaa w d na srebrny bysk na jej sukience. Nosia
piercie Morgensternw odkd Jace zostawi jej go i czasem zastanawiaa si dlaczego. Czy
naprawd chciaa, eby przypomina jej Valentine'a? Ale z drugiej strony czy to byo w
porzdku, eby zapomnie?
Nie mona usun wszystkiego co spowodowao bl. Nie chciaa zapomnie Maxa czy
Madelaine, albo Hodge'a, Inkwizytorkim czy nawet Sebastiana. Kade wspomnienie byo
cenne, nawet te ze. Valentine chcia zapomnie, zapomnie, e wiat musi si zmienia, a
Nocni owcy razem z nim, chcia zapomnie, e Podziemni maj dusz, a kada dusza ma
znaczenie w strukturze wiata. On chcia myle tylko o tym co czynio Nocnych owcw
innych od Podziemnych. Ale to czego nie robi byo tym w czym oni wszyscy byli do siebie
podobni.
-Clary powiedzia Jace wyrywajc j z zamylenia. Obj j mocniej, a ona podniosa
wzrok; tum cieszy si z pierwszej wystrzelonej petardy Spjrz.
Patrzya jak fajerwerki eksplodoway w tysicu iskierek, ktre tworzyy zote linie na tle
chmur, jak anioy spadajce z nieba.
Tumaczenie: Kelly