You are on page 1of 9

Rozdział 12 (ciąg dalszy)

- Więc Anno…kto to taki, kogo ja znam, a Kat nie?- stał cały czas ze
skrzyżowanymi rękami podparty o futrynę, z zaciętą miną.
Anna zastanawiała się przez chwilę…co powie bratu, przecież nie zna nikogo
znajomego Josha. Westchnęła i odparła w końcu:
- Ok. dobra, poddaje się, byłam…tylko proszę nie denerwujcie się, weźcie pod
uwagę, że jestem cała i zdrowa, w jednym kawałku. Nigdzie śladów ugryzień,
zadrapań, skaleczeń. A poza tym kocham was.- przerwała i uśmiechnęła się
blado do brata.
- Nie wymyślaj teraz usprawiedliwień Ann, tylko mów gdzie i z kim byłaś!-
powiedział Josh ostro.
Anna schowała głowę między kolana, przyjęła postawę obronną.- Byłam w lesie
z Dawidem.- powiedziała przyciskając usta do kolana, przez co Josh i Kat nie
zrozumieli jej dokładnie.
- Anno!- zdenerwowała się Kate.- Mam nadzieję, że się przesłyszałam, chyba
pamiętasz, że uszy pół wampira są bardzo czułe. Dlatego powtórz to co
powiedziałaś przed chwilą, bez głupich sztuczek.- Kat spiorunowała Anne
wzrokiem, złośc miała wypisaną na twarzy.
Zniechęcona Anna spojrzała na Kat i przez zaciśnięte zęby powtórzyła:
- Spotkałam się z Dawidem w lesie, gzie mnie naznaczył.- kiedy skończyła
poczuła i ulgę, i dziwne uczucie napięcia między przyjaciółką i bratem, a nią.
Spojrzała na Josha, złośc prawie z niego parowała, nic nie powiedział, odwrócił
się i wyszedł. Oczy Anny zrobiły się wilgotne i nawet się nie obejrzała kiedy
zaczęła płakac. Kat podeszła i przytuliła dziewczynę.
- On zrozumie, ja rozumiem. Musi ochłonąc.- Anna podniosła na nią wzrok, a
Kat się uśmiechnęła, ale to nie był zwykły uśmiech, kryła się w nim troska, o tak
był pełen troski.
- Acha, no tak zapomniałam, że umiesz czytac w myślach…
- Ale Anno pamiętaj nie ufaj mu zanadto. To jednak wampir…a i pamiętaj o
moim bracie, on cię kocha i mu na tobie zależy- spoważniała- Nie skrzywdź go.
- Obiecuję, nigdy nie skrzywdzę Artura, też go kocham.- powiedziała to pewnie,
ale po tych słowach już nie wierzyła w nie tak jak przed sekundą. Czy
rzeczywiście kocha Artura? A może chciała zdobyc coś, co było nie do
zdobycia, a teraz kiedy to osiągnęła już tego nie chce?
Kat popatrzyła na Annę badawczo- wykryła w jej umyśle wahanie. Zmrużyła
oczy i zacisnęła dłonie.- Nie, błagam cię, nie mów mi że czujesz coś do tego
wampira. Jeśli tak jest, to powiem ci, że zawiodłaś mnie. Myślałam, że jesteś
inna, że nie ma na ciebie takiego wpływu.- Jej oczy zalśniły od napływających
łez. Przykucnęła koło krzesła i położyła rękę na dłoni przyjaciółki.- Proszę cię
Anno, nie rób mi tego.
- Kat, przecież ja nic nie robie. Nie czuje nic do Dawida, a już na pewno nie
miośc.- powiedziała stanowczo- Na razie staram się mu zaufac. Na pewno
wiesz, że mi ciężko po tym wszystkim. Myślę jednak, że on próbuje się zmienic,
nie wiem jeszcze dlaczego to robi, ale się dowiem. Przepraszam cię zatem, ale
mam zamiar spotykac się z nim częściej. Postanowiłam dac mu szansę i myślę,
że to może się udac. Chyba potrafię go zmienic.- Kat spojrzała na nią z
niedowierzaniem.- Zrozum, pokarzę mu świat bez przemocy, brutalności i
innych pseudo zalet bycia wampirem. Przy mnie zauważy, ile ludzie mają
pozytywów, że nie można traktowac ich jak zabawki.- Anna naprawdę
zaczynała Wierzyc w to co mówiła i chociaż decyzję podjęła zaledwie kilka
sekund temu, już chciało jej się skakac i uśmiechac z napływu Endor fin i
adrenaliny. Bo rzeczywiście chciała go zmienic, ale po co? Po co chciała
zmienic wampira, który zagrażał jej życiu? Tego pytania zapomniała sobie
zadac.

Rozdział. 13

- Powiedzmy sobie szczerze, ona nie chciała. Została zmuszona, nie miała
naszyjnika. Jak miała się bronic?- wcześnie rano Kate próbowała przekonac
Josha do swoich racji. Wiedziała że Anna miała przy sobie naszyjnik, ale chciała
aby rodzeństwo się pogodziło.- Nie uważasz, że powinna sama uczyc się na
swoich błędach?
Początkowo milczący Josh nagle zaczął ostro- Kat, co ty do cholery mówisz?
Jak ma uczyc się na swoich błędach, jeśli będzie martwa zanim zrozumie, że
zadawanie się z tym bydlakiem, to była zła decyzja. Przecież on ją zabije, nie
wiesz o tym. To wampir, potwór który jest zdolny do wszystkiego.
- Na razie nie wyczuwam żadnego zagrożenia, Anna jest bezpieczna, uwierz mi.
Jeśli jednak myślisz, że kłamię tym bardziej powinienes się z nią pogodzic i
wytłumaczyc, jeśli to w ogóle możliwe, że to błędna decyzja.- chciał
odpowiedziec, ale Kat mu na to nie pozwoliła- Pamiętaj, że ona cię potrzebuje
Josh i to bardziej niż myślisz.- pogładziła go po policzku i uśmiechnęła się
lekko.- Będzie dobrze, wszystko się ułoży, uwierz mi- mimowolnie on też się
uśmiechnął, chociaż jego uśmiech bardziej przypominał grymas.
- Ok, spróbuje ją zrozumiec i przekonac aby tego nie robiła. Nie mówię jednak,
że przyjdzie mi to łatwo. Proszę nie patrz na mnie tymi swoimi magicznymi
oczami. Wiesz, że przed nimi zawsze się ugnę. Kat zaśmiała się i pocałowała
chłopaka w usta, dała mu causa.
- Ok., teraz skończę się pakowac i zawieziesz mnie do Zacka i Artura, a ty idź
się wykąpac. Do zobaczenia na dole za piętnaście minut, czekam.- jeszcze raz
posłała mu promienny uśmiech i wyszła
,,Ach te kobiety…” pomyślał Josh.
- Słyszałam- odezwał się krzyk z dołu pomieszany ze śmiechem- Nie
zapomniałeś chyba, że umiem czytac w myślach skarbie?

***
Anna nie szła dziś do szkoły. Słyszała jak Josh i Kat coś do siebie wykrzykują.
Potem przyjaciółka wpadła do jej pokoju, ucałowała i powiedziała, że pojadą
jutro razem do szkoły i żeby uważała. Tak, łatwo jej mówic. Ma swoją bratnią
duszę i zero problemów z wyborami, podejmowaniem decyzji i tak dalej. Anna
myślała o tym przez całą noc. Musi porozmawiac z Arturem, wyjaśnic mu, a
może on wszystko wie, nie odzywa się, nie dzwoni. Teraz zrozumiała, że nie
czeka na jego telefon, czeka na zupełnie coś innego. Wtedy właśnie usłyszała
dziwny dźwięk, dochodzący zza jej okna, jakby brzdęk klaksonu w jakimś
samochodzie. Wstała i podeszła do okna. Zauważyła dużego, czarnego jeepa.
Samochód Dawida, ale co on tu robi? Ubrała się pospiesznie i zbiegła na dół.
Kiedy otworzyła drzwi, trochę się zdziwiła, bo na zewnątrz nie stał Dawid. Był
to ktoś inny, kobieta Anna skądś ją znała, dopiero po chwili ją skojarzyła, to
Marry. Uśmiechnęła się do dziewczyny, co tamta natychmiast odwzajemniła.
- Witaj Anno.- powiedziała Marry
- Oh…przepraszam, cześc. Co cię do mnie sprowadza?
Dziewczyna spoważniała i posmutniała.- Muszę z tobą porozmawiac…o Zacku.
- Wejdź proszę.- Anna wskazała gestem, aby weszła do kuchni. Marry usiadła
przy stole.- Napijesz się czegoś? Kawa, herbata…oj przepraszam.- zmieszała się
Anna, zapomniała że ma do czynienia z wampirem.
Dziewczyna uśmiechnęła się blado- Nie szkodzi Anno. Nawet zrobiło mi się
miło, że nie przypominam typowej wampirzycy i ludzie czują się przy mnie
swobodnie. Nie chciałam jednak rozmawiac akurat o tym.
- Wiem, chciałaś rozmawiac o Zaku, no więc co z nim? Chyba nie stało mu się
nic złego?- spytała lekko przestraszona.
- Nie, nie, nie. Nic mu nie jest. Ja, słyszałam tylko, że ty i on, wy się
przyjaźnicie.
- No tak, jeśli można to tak nazwac.
- Właśnie dlatego przyszłam do ciebie, a nie do Artura, czy Kat.- wyjaśniła
Marry trochę speszona.
- Wiesz, jeśli chodzi o coś poważnego, to może lepiej jeśli jednak pójdziesz do
jednego z nich. Ja chyba nie jestem z Zackiem aż tak blisko, to znaczy jestem,
ale ta znajomośc nie polega raczej na przyjaźni. To jest bardziej etap koleżanka i
kolega, znajomi i będzie się rozwijał w trochę innym kierunku. Tak myślę…
- Rozumiem Anno, znam Zacka, nawet nie wiesz jak dobrze i wiem, że on czuje
do ciebie coś więcej, niż tylko przyjaźń, czy jak to ty ujęłaś koleżeństwo. Wiem
też, że jest między wami więź, umiem ją rozpoznac bo sama też czułąm ją do
pewnej osoby.- przy ostatnich słowach oczy jej zabłyszczały od napływu łez, za
chwilę jednak się opamiętała.
- Nie musisz mi się tłumaczyc, ja chyba wiem o co ci chodzi.- popatrzyła w
głęboki oczy Marry, aby ta się domyśliła, o co jej chodzi. Dziewczyna
natychmiast zmieniła wyraz twarzy, na przestraszony i niepewny.
- Jak to, on ci powiedział?- jej słowa zabrzmiały oskarżycielsko.
- Nie, to znaczy nie Zack, jego siostra.- Anna wlepiła oczy w stół, czuła się
winna, winna że wie to, co było przeznaczone tylko dla Marry i Zacka, jak
intruz na niedozwolonej posesji. Po dłuższej przerwie Marry w końcu
powiedziała:
- Nic nie szkodzi, to nie jest w końcu żadna tajemnica.- powiedziała z lekkim
wahaniem.
- Słuchaj Marry, ja mu tłumaczyłam, prosiłam…po prostu myślę, że on cię cały
czas kocha.- dziewczyna spojrzała na Annę zdumiona.- Szuka kogoś, kto by mu
ciebie zastąpił, a ponieważ ja jestem podobna do ciebie z charakteru…wiesz co
chcę powiedziec?
- Tak, ale myślę że się mylisz. On mnie już nie kocha, nie po tym co mu
zrobiłam, a zrobiłam mu wielkie świństwo, ale chyba o tym wiesz?
- Tak, ale…
- Nie ma żadnego ,,ale”. Żałuję tego codziennie, z każdym dniem, godziną,
minutą, a nawet w każdej sekundzie. Po prostu myślałam, że życie jako wampir
wygląda inaczej, jednak grubo się pomyliłam. Nie chcę o tym gadac, przyszłam
tu w innym celu.
- W jakim więc?
- Musisz coś przekazac Zackowi, przyszłam do ciebie, bo wiem, że cię
posłucha.- głos jej drżał, wyglądała tak bezbronnie, że Annie chciała ją
przytulic, powstrzymała się jednak, w końcu to wampir, nie warto go kusic.
- Tak, no mogę sprubowac. O co chodzi?
- Musi wyjechac z miasta.- powiedziała Marry spokojnie.
Anna się zamyśliła, coś ukuło ją w okolicy serca, zabolał żołądek. Zrozumiała,
że bardzo się denerwuje.- Jak to?- spytała powoli, ale głos jej się trząsł.-
Dlaczego?
- Wampiry dowiedziały się o sprawie sprzed lat.- poleciały łzy.
- Ja-jakiej sprawie?- poczuła, że żołądek zaciska jej się coraz bardziej.
- Wiesz Anno dawniej kiedy jeszcze byliśmy parą, Zack zrobił coś…zabił
wampira, aby mnie chronic, spalił go i zakopał prochy.- przerwała i tarła łzy-
był jednak świadek, którego na początku dało się przekupic, jednak później
parszywy krwiopijca wygadał się i…i teraz go ścigają. Musisz go przekonac aby
wyjechał z miasta. Proszę cię, pomóż mi go ratowac.
- Ale, ale jak to, dlaczego akurat teraz? Sama nie możesz mu tego powiedziec?-
Anna płakała, nie mgła powstrzymac emocji. Zack musi uciec, musi się gdzieś
ukryc.
- Ty nie rozumiesz, że on nie chce ze mną rozmawiac?- Marry prawie
krzyczała.- On musi opuścic miasto!
- Dobrze, ale jeśli musi to zrobic, dlaczego z nim nie wyjedziesz, nie
wytłumaczysz, że jeśli się kochacie powinniście być razem?
- Zack nie chce mnie już znac. Właśnie z tej miłości chcę, aby żył. Nie ważne
gdzie ważne żebym wiedziała, że on gdzieś tam jest.
- Rozumiem cię, dlatego zrobię wszystko co w mojej mocy, aby ci wybaczył i
żebyście razem wyjechali, z tego obrzydliwego miasta.!

Rozdział 14

- Ok nie rozumiem, jesteś niewiele starszy ode mnie a prawisz mi kazania,


jakbyś pozjadał wszystkie rozumy.- było późne popołudnie, Anna rozmawiała, a
raczej kłóciła się z bratem w kuchni.
- Jak to nie rozumiesz? Czy ja mowie niewyraźnie? Nie spotkasz się więcej z
Dawidem, z innymi na razie również, bo masz szlaban! Dociera Anno?- Josh był
zły, ale nie wściekły.
- Ok, tylko wytłumacz mi dlaczego z innymi również?- wstała z krzesła, wyjęła
butelkę wody i upiła łyk.- Czemu nie mogę zobaczyć się dziś z Arturem, tak
dawno go nie widziałam.
- Artur, hm…jeśli to on, to możesz iść. Znaj moją dobroć.- powiedział i lekko
się uśmiechnął.
- Dziękuję braciszku, a teraz przepraszam, muszę zadzwonić.- poszła po
komórkę, zadzwoniła do Artura. Odebrał po kilku sygnałach.
- Halo?- odezwał się zaspany głos.
- Artur? Hej, pomyślałam że może przyjechałbyś do mnie. Pogadamy, może
obejrzymy film, co o tym myślisz? Dawno cię nie widziałam, a chcę zobaczyc.
- Anna? Z tej strony Zack, nie wiem gdzie jest Artur, ale chyba mówił że jedzie
do miasta, a ja trochę przysnąłem. Wracając do tematu co mówiłaś o tym
spotkaniu, mam do ciebie przyjechać?- spytał zadziornie.
- Hej Zack, nie jeśli Artura nie ma to nie ma sprawy. To na razie.
- Anno, czekaj, czekaj, a może jednak wpadnę na ten film, pogadamy co?- Anna
wpadła na przebiegły pomysł.
- Ok. wpadnij, czekam. Na razie.- powiedziała i rozłączyła się.

***

Po dwudziestu minutach zadzwonił dzwonek. Anna podbiegła do drzwi.


- Cześć!- krzyknęła i przytuliła Zacka.
- Hej, nie spodziewałem się takiego przywitania, ale ok, nie jestem przeciwny.-
powiedział z uśmiechem na ustach.
- Przepraszam, po prostu cieszę się, że jesteś, a co masz w tej torbie?- spytała
Anna, gdy zauważyła dość duży pakunek.
- Ach, to jest wyżerka na film. Co oglądamy?
- Ale tego jest tak dużo, że mógłbyś wykarmić całą armię.
- No, bo jest pewna sprawa, przyprowadziłem gościa.
- Jakiego gościa?- spytała unosząc brwi ze zdziwienia.
- Takiego- posunął się kawałek, a do domu wszedł Artur. Anna ze zdziwienia
musiała przytrzymać się drzwi.- Szukałem go piętnaście minut, dlatego jestem
trochę później, niż powinienem. Chyba nie jesteś zła, co?- kiedy Anna nic nie
powiedziała- Może zostawię was samych na chwilę.- wyszedł, wsiadł do
samochodu i włączył muzykę, tak głośno, że nawet w domu było słychać, ze to
Stonsi. Po chwili milczenia i wpatrywania się w siebie Anna odezwała się
pierwsza.
- Cześć, nie mogłam cię złapać, więc zaprosiłam Zacka. Nie gniewaj się na
mnie.- próbowała go przytulić, lecz się cofnął. Dopiero teraz zauważyła, że
Artur wygląda trochę niewyraźnie, blada i smutna twarz, zgarbiona postawa,
ręce w kieszeniach. Spojrzała na niego zdziwiona.- Artur? Co się stało?
Przymknął oczy i przygryzł wargę. Przez chwilę Anna myślała, że się
rozpłacze, ale on powoli otworzył oczy.
- Czy ty naprawdę myślisz, że jestem taki głupi?- Anna o mało nie zemdlała z
zaskoczenia, co Artur miał na myśli…- Powiedz mi jedno, czy ja coś jeszcze dla
ciebie znaczę, bo myślę, że nie. Po co to wszystko zaczynałaś, no powiedz mi
dlaczego nie pozwoliłaś mi trzymać się od siebie z daleka? Czemu chciałaś ze
mną być, jeśli teraz zostawisz mnie dla jakiegoś wampira?
- O czym ty mówisz?- Anna stała ogłupiała.
Artur zacisnął pięści- Wiem, że byłaś wczoraj z Dawidem. Co robiliście, może
już cię ugryzł, a teraz ja powinienem się pilnować co?- spytał śmiejąc się
ironicznie.
- Ja…ja po prostu chciałam mu dać szanse, ty nie rozumiesz.- powiedziała
spuszczając głowę.
- Masz rację Anno, nie rozumiałem, dlatego pojechałem tam.- spojrzała na
niego, jego twarz wykrzywiał grymas bólu.
- Pojechałeś gdzie?
- Spotkać się z Dawidem.
- Co? Po co to zrobiłeś?
- Musiałem się dowiedzieć czy on coś do ciebie czuje. Teraz chciałem
sprawdzić, czy ty coś czujesz do niego i chyba już wiem.- przez chwilę milczał,
widać było, że sprawia mu to wielką trudność- Dlatego teraz się usunę i pójdę
do siebie.- Anna nie zdążyła nic powiedzieć, bo Artur zniknął szybko i
niespodziewanie. Usłyszała tylko pisk kół samochodu Zacka. Nie wiedziała co
robić. Strasznie bolała ją głowa, miała mdłości, a jej ręce robiły się coraz
cięższe. Na podłogę spadły pierwsze krople łez, nagle zrobiło jej się ciemno
przed oczami. Poczuła ukłucie w kolanach i piersi, upadła na dywan w
przedpokoju, zemdlała.
Sen, miała ten sam omam co wcześniej. Przepaść, głęboka, lecz można było
dojrzeć na dole piękną łąkę, ilość koloru zielonego przepełniała zachwytem, a
kwiaty mieniły się wszystkimi barwami tęczy. Słyszała miły dla uszu głos,
namawiał ją, aby skoczyła, mówił, że nic jej się nie stanie. To był Dawid, gdy
spojrzała w dół zobaczyła jego twarz rozjaśniał ją promienny uśmiech, a wiatr
mierzwił mu włosy. Anna również się uśmiechnęła. Coś ją jednak zdziwiło, nie
było Artura, tak to było to, nie było go za nią, nie namawiał jej aby tego nie
robiła, nie mówił że ją kocha.
Obudziła się w obcym miejscu. Było ciemno, leżała na dość dużym, nawet
miękkim materacu. Okna były zasłonięte, przez co do środka nie wpadało
światło. Pomieszczenie było duże i dość wysokie, kończyło się stożkowatą
wieżyczką. Prowizoryczne łóżko stało na środku. Mebli nie było wcale, Anna
zauważyła jednak obok materaca małą szafkę, na której stała lampka. Zapaliła
ją. Miejsce trochę ją przeraziło, było zimno i wilgotno, słyszała że na dworu
leje. Usłyszała czyjeś kroki, machinalnie obejrzała się za siebie. Zobaczyła
osobę, której się nie spodziewała, zobaczyła Dawida. Uśmiechał się nieśmiało,
co ją zdziwiło (zawsze był taki pewny siebie), wolno i niepewnie podchodził do
łóżka, tam gdzie leżała Anna.
- Wybacz nie chciałem cię przestraszyć.- powiedział
- Co…co ja tu robie?- spytała, była przerażona widokiem Dawida. Może on się
w ogóle nie zmienił, może jej się wszystko wydawało. Dlatego się go bała.
- Spokojnie Anno, jesteś tu, bo przejeżdżałem obok twojego domu i
zauważyłem otwarte drzwi i ciebie leżącą na podłodze, pomyślałem- tu się
zawahał, głośno przełknął ślinę- pomyślałem, że coś ci się stało, że nie żyjesz, a
tego bym nie chciał.- przymknął oczy i zacisnął powieki- Uwierz mi Anno, że
nie chciałbym tego za cholerę.
Bała się mniej, wstała, podeszła i złapała go za rękę. Od razu się rozluźnił, wziął
głęboki oddech i spojrzał Annie w oczy. Uśmiechnęła się do niego, co
odwzajemnił.
- Dziękuję, ale gdzie my jesteśmy- rozejrzała się- To nie jest raczej miłe i
relaksujące miejsce.- stwierdziła i pokręciła nosem- Nie pachnie tu cukierkami-
skrzywiła się, jej mina spowodowała u Dawida napad śmiechu.
- Masz rację, ale to jest teraz mój dom.
- Myślałam, że wszystkie wampiry mieszkają w centrum miasta w wieżowcu.-
zastanawiała się Anna.
- Tak, ale ja się zbuntowałem. Chcę się zmienić Anno, dzięki tobie. Dlatego
zamieszkałem tu, może to nie jest szczyt luksusu, ale mi to wystarczy.-
uśmiechnął się, ale nagle spoważniał- Dlaczego zemdlałaś Anno? Co ci zrobił
ten głupek?
Było jasne, że chodzi mu o Artura. Anna zesztywniała, nagle wrócił do niej
tamten ból, kiedy Artur odchodził. Tamto uczucie beznadziei i niemocy. Usiadła
na materacu i ukryła twarz w dłoniach.- Czy on u ciebie był? Czy coś ci mówił?-
spytała czując łzy na policzkach.
- Tak był.- ukląkł przy niej i złapał za ręce- Nie kryj płaczu Ann, to zupełnie
normalne. Kochałaś go, a on cię zostawił, masz prawo do bólu.
- Tak myślisz? Ja nie wiem Dawidzie, nie wiem co czuje. Nie potrafię określić
czy to jest miłośc, to przez ciebie. Kiedyś nie wahałabym się ani chwili, aby
powiedzieć mu, że to on jest tym jedynym. Teraz jednak to już nie jest takie
łatwe.
Dawid zamyślił się przez chwilę.- Chcesz mi coś powiedziec Anno?- spytał.
- Wiesz, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam tam na łące nie wiedziałam co
myślec. Fakt że sytuacja nie była zbyt miła, ale nie potrafiłam cię nienawidzic
za to co zrobiłeś. Przed oczami, czasem kiedy o tobie myślałam, miałam
wyidealizowany obraz, a mianowicie nie postrzegałam cię jako krwiożerczego
potwora, a wręcz przeciwnie, byłeś uśmiechnięty, a wiatr mierzwił ci włosy.
Chciałam myślec o tobie inaczej, próbowałam ale nie mogłam. Dlatego wtedy
przed szkolą poszłam z tobą, chociaż miałam świadomośc, że możesz mnie
zaatakowac, że możesz mnie zabic. Jednak chciałam iśc z tobą, bo…bo.- Anna
nie wiedziała jak to ubrac w słowa. Nie była to miłośc, ale jednak jakieś silne
uczucie, którego jeszcze nie czuła przy żadnym facecie, nawet przy Arturze.
- Bo co Anno?- spytał zniecierpliwiony Dawid.
Anna już miała mu odpowiedziec, kiedy przerwał im dźwięk komórki Dawida.
- Halo? Acha… dobrze, tak, rozumiem, zaraz będę.- zamknął komórkę i
odwrócił do Anny.- Muszę iśc, załatwic jedną sprawę. Chodź odwiozę cię do
domu. A tą rozmowę dokończymy innym razem.- powiedział, a ton jego głosu
zmienił się nie do poznania. Był lodowaty i nieuległy. Unikał kontaktu
wzrokowego z Anną.
- Ale dlaczego? Co się stało? Co to za sprawa?- spytała wstając z łóżka.
- Nie mogę ci powiedziec. Proszę cię, nie zmuszaj mnie o tego.
- Dobrze, już dobrze, nie pytam o nic. To co idziemy, odwieziesz mnie do
domu, a po drodze mi wszystko opowiesz.- Powiedziała i tanecznym krokiem
podeszła do drzwi. Dawid znalazł się obok niej w pół sekundy. Złapał
energicznie za nadgarstki, Anna prawie straciła równowagę.
- Anno, chociaż bym chciał, to nie mogę ci powiedziec. Jestem winien
posłuszeństwo swojemu stwórcy. To właśnie on mnie prosi o przysługę, co
powinienem traktowac jak rozkaz, bo nie mogę się przeciwstawic. Jednak to
zbyt niebezpieczny świat, nie mam prawa cię na to narażac.- Anna słuchała tego
wyznania z szeroko otwartymi oczami. Bała się dotyku Dawida, tego że jest taki
silny, równocześnie jednak coraz bardziej jej się podobał. W końcu odważyła
się i zapytała.
- Czy ty działasz na mnie teraz swoimi mocami?- była trochę zakłopotana
Pytanie Anny, zdziwiło i trochę zbiło z tropu wampira, oderwał jedną rękę od
nadgarstka dziewczyny i pomasował skronie.
- Nie, nie działam teraz mocami. Dlaczego o to pytasz akurat teraz?
- Jesteś pewien?
- Anno, nie jestem teraz w stanie się doszczętnie skupic, aby cię zauroczyc.
Powiesz mi w końcu, dlaczego zadałaś to pytanie?
- Bo mam nieodpartą ochotę cię pocałowac.- Dawid nie krył zaskoczenia, na
jego twarzy malowała się zarazem radośc, jak i zdenerwowanie.
- Jak to? Ty chcesz pocałować mnie? Bardzo śmieszne Anno, już sobie
pożartowałaś, a teraz chodźmy, spieszę się.
- Ale ja nie żartuję, mówię całkiem serio.

You might also like