Professional Documents
Culture Documents
OSTATNIE
YCZENIE
GOS ROZSDKU 1
Przysza do niego nad ranem.
Wesza bardzo ostronie, cicho, stpajc bezszelestnie, pync przez
komnat jak widmo, jak zjawa, a jedyny dwik, jaki towarzyszy jej ruchom,
wydawaa opocza, ocierajca si o nag skr. A jednak ten wanie niky,
ledwie syszalny szelest zbudzi wiedmina, a moe tylko wyrwa z psnu, w
ktrym koysa si monotonnie, jak gdyby w bezdennej toni, zawieszony
pomidzy dnem a powierzchni spokojnego morza, pord falujcych leciutko
pasemek morszczynu.
Nie poruszy si, nie drgn nawet. Dziewczyna przyfruna bliej, zrzucia
opocz, powoli, z wahaniem opara zgite kolano o krawd oa. Obserwowa
j spod opuszczonych rzs, nadal nie zdradzajc, e nie pi. Dziewczyna
ostronie wspia si na posanie, na niego, obejmujc go udami. Wsparta na
wypronych ramionach musna mu twarz wosami, ktre pachniay
rumiankiem. Zdecydowana i jakby zniecierpliwiona pochylia si, dotkna
koniuszkiem piersi jego powieki, policzka, ust. Umiechn si, ujmujc j za
ramiona, bardzo wolnym ruchem, ostronie, delikatnie. Wyprostowaa si,
uciekajc jego palcom, promieniujca, podwietlona, zatarta swym blaskiem w
mglistej jasnoci witu. Poruszy si, ale stanowczym naciskiem obu doni
zabronia mu zmiany pozycji, lekkimi, ale zdecydowanymi ruchami bioder
domagaa si odpowiedzi.
Odpowiedzia. Nie cofaa si ju przed jego domi, odrzucia gow w ty,
potrzsna wosami. Jej skra bya chodna i zadziwiajco gadka. Oczy, ktre
zobaczy, gdy zbliya twarz do jego twarzy, byy wielkie i ciemne, jak oczy
rusaki.
Koysany uton w rumiankowym morzu, ktre wzburzyo si i zaszumiao,
zatraciwszy spokj.
Wiedmin
I
Pniej mwiono, e czowiek ten nadszed od pnocy od bramy
Powroniczej. Szed pieszo, a objuczonego konia prowadzi za uzd. Byo pne
popoudnie i kramy powronikw i rymarzy byy ju zamknite, a uliczka pusta.
Byo ciepo, a czowiek ten mia na sobie czarny paszcz narzucony na ramiona.
Zwraca uwag.
Zatrzyma si przed gospod Stary Narakort, posta chwile, posucha
gwaru gosw. Gospoda, jak zwykle o tej porze, bya pena ludzi.
Nieznajomy nie wszed do Starego Narakortu. Pocign konia dalej, w d
uliczki. Tam bya druga karczma, mniejsza, nazywaa si Pod Lisem. Tu byo
pusto. Karczma nie miaa najlepszej sawy.
Karczmarz unis gow znad beczki kiszonych ogrkw i zmierzy gocia
wzrokiem. Obcy, cigle w paszczu, sta przed szynkwasem sztywno,
nieruchomo, milcza.
Co poda.
Piwa rzek nieznajomy. Gos mia nieprzyjemny.
Karczmarz wytar rce o pcienny fartuch i napeni gliniany kufel. Kufel by
wyszczerbiony.
Nieznajomy nie by stary, ale wosy mia prawie zupenie biae. Pod
paszczem nosi wytarty skrzany kubrak, sznurowany pod szyja i na
ramionach. Kiedy cign swj paszcz, wszyscy zauwayli, e na pasie za
plecami mia miecz. Nie byo w tym nic dziwnego, w Wyzimie prawie wszyscy
chodzili z broni, ale nikt nie nosi miecza na plecach niby uku czy koczana.
Nieznajomy nie usiad za stoem, pomidzy nielicznymi gomi, sta dalej
przy szynkwasie, godzc w karczmarza przenikliwymi oczami. Pocign
z kufla.
Izby na nocleg szukam.
Nie ma burkn karczmarz, patrzc na buty gocia, zakurzone i brudne.
W Starym Narakorcie pytajcie.
Tu bym wola.
Nie ma karczmarz rozpozna wreszcie akcent nieznajomego. To by Riv.
Zapac rzek obcy cicho, jak gdyby niepewnie.
Wtedy wanie zacza si ta caa paskudna historia. Ospowaty drgal, ktry
od chwili wejcia obcego nie spuszcza z niego ponurego wzroku, wsta
i podszed do szynkwasu. Dwjka jego towarzyszy stana z tyu, nie dalej ni
dwa kroki.
Nie ma miejsca, hultaju, rivski wczgo charkn ospowaty, stajc tu
obok nieznajomego. Nie trzeba nam takich jak ty tu, w Wyzimie. To porzdne
miasto!
3
Nieznajomy wzi swj kufel i odsun si. Spojrza na karczmarza, ale ten
unika jego wzroku. Ani mu byo w gowie broni Riva. W kocu, kto lubi
Rivw?
Kady Riv to zodziej cign ospowaty, zionc piwem, czosnkiem
i zoci. Syszysz, co mwi, pokrzywniku?
Nie syszy. ajno ma w uszach rzek jeden z tych z tylu, a drugi
zarechota.
Pa i wyno si! wrzasn dziobaty.
Nieznajomy dopiero teraz spojrza na niego.
Piwo skocz.
Pomoemy ci sykn drgal. Wytrci Rivowi kufel z rki i jednoczenie
chwytajc go za ramie, wpi palce w rzemie przecinajcy skosem pier
obcego. Jeden z tych z tyu wznis pi do uderzenia. Obcy zwin si
w miejscu, wytrcajc ospowatego z rwnowagi. Miecz zasycza w pochwie
i bysn krtko w wietle kagankw. Zakotowao si. Krzyk. Kto z pozostaych
goci run ku wyjciu. Z trzaskiem upado krzeso, gucho mlasny o podog
gliniane naczynia. Karczmarz usta mu dygotay patrzy na okropnie
rozrban twarz ospowatego, ktry wczepiwszy palce w brzeg szynkwasu,
osuwa si, nikn z oczu, jak gdyby ton. Tamci dwaj leeli na pododze. Jeden
nieruchomo, drugi wi si i drga w rosncej szybko ciemnej kauy.
W powietrzu wibrowa, widrujc uszy, cienki, histeryczny krzyk kobiety.
Karczmarz zatrzs si, zaczerpn tchu i zacz wymiotowa.
Nieznajomy cofn si pod cian. Skurczony, spity, czujny. Miecz trzyma
oburcz, wodzc kocem ostrza w powietrzu. Nikt si nie rusza. Zgroza, jak
zimne boto, oblepia twarze, skrpowaa czonki, zatkaa garda.
Stranicy wpadli do karczmy z hukiem i szczekiem, we trzech. Musieli by w
pobliu. Okrcone rzemieniami paki mieli w pogotowiu, ale na widok trupw
natychmiast dobyli mieczy. Riv przylgn plecami do ciany, lewa rk
wycign sztylet z cholewy.
Rzu to! wrzasn jeden ze stranikw rozdygotanym gosem. Rzu to,
zbju! Pjdziesz z nami!
Drugi stranik kopn st, nie pozwalajcy mu obej Riva z boku.
Le po ludzi, Treska! krzykn do trzeciego, trzymajcego si bliej
drzwi.
Nie trzeba rzek nieznajomy, opuszczajc miecz. Sam pjd.
Pjdziesz, psie nasienie, ale na powrozie! rozdar si ten rozdygotany.
Rzu miecz, bo ci eb rozwal!
Riv wyprostowa si. Szybko chwyci kling pod lew pach, a prawa,
uniesiona do gry, w stron stranikw, nakreli w powietrzu skomplikowany,
szybki znak. Bysny wieki, ktrymi gsto nabijane byy dugie a do okci
mankiety skrzanego kaftana.
prdko, paru nawet powiesili na ostrokole, ale za mao, za mao. Ja bym ich
wszystkich powiesi. Tego, e strzyga w tym czasie zagryzaa co rusz kogo
innego, nie zwracajc na oszustw i ich zaklcia adnej uwagi, dodawa chyba
nie musze. Ani tego, e Foltest nie mieszka ju w paacu. Nikt ju tam nie
mieszka.
Velerad przerwa, popi piwa. Wiedmin milcza.
I tak to si cignie, Geralt, sze lat, bo to si urodzio tak jako
czternacie lat temu. Mielimy w tym czasie troch innych zmartwie, bo
pobilimy si z Vizimirem z Novigradu, ale z porzdnych, zrozumiaych
powodw, poszo nam o przesuwanie supw granicznych, a nie tam o jakie
crki czy koligacje. Foltest, nawiasem mwic, zaczyna ju przebkiwa
o maestwie i oglda przesyane przez ssiednie dwory konterfekty, ktre
dawniej zwyk by wrzuca do wychodka. No, ale co jaki czas opada go znowu
ta mania i rozsya konnych, by szukali nowych czarownikw. No i nagrod
obieca, trzy tysice, przez co zbiego si troch postrzelecw, bdnych
rycerzy, nawet jeden pastuszek, kretyn znany w caej okolicy, niech spoczywa
w pokoju. A strzyga ma si dobrze. Tyle e co jaki czas kogo zagryzie. Mona
si przyzwyczai. A z tych bohaterw, co j prbuj odczarowywa, jest
chocia taki poytek, e bestia naera si na miejscu i nie szwenda poza
dworzyszczem. A Foltest ma nowy paac, cakiem adny.
Przez sze lat Geralt unis gow przez sze lat nikt nie zaatwi
sprawy?
Ano nie Velerad popatrzy na wiedmina przenikliwie. Bo pewnie
sprawa jest nie do zaatwienia i przyjdzie si z tym pogodzi. Mwi o Foltescie,
naszym miociwym i ukochanym wadcy, ktry cigle jeszcze przybija te
ordzia na rozstajnych drogach. Tyle e chtnych zrobio si jakby mniej.
Ostatnio, co prawda, by jeden, ale chcia te trzy tysice koniecznie z gry. No
to wsadzilimy go do worka i wrzucilimy do jeziora.
Oszustw nie brakuje.
Nie, nie brakuje. Jest ich nawet sporo przytakn grododzierca, nie
spuszczajc z wiedmina wzroku. Dlatego jak pjdziesz do paacu, nie daj
zota z gry. Jeeli tam w ogle pjdziesz.
Pjd.
Ano, twoja sprawa. Pamitaj jednak o mojej radzie. Jeeli za ju
o nagrodzie mowa, ostatnio zaczo si mwi o jej drugiej czci,
wspomniaem ci. Krlewna za on. Nie wiem, kto to wymyli, ale jeeli
strzyga wyglda tak, jak opowiadaj, to art jest wyjtkowo ponury. Wszelako
nie zabrako durniw, ktrzy pognali do dworzyszcza galopem, jak tylko wie
gruchna, e jest okazja wej do krlewskiej rodziny. Konkretnie, dwch
czeladnikw szewskich. Dlaczego szewcy s tacy gupi, Geralt?
Nie wiem. A wiedmini, grododzierco? Prbowali?
Byo kilku, a jake. Najczciej, kiedy usyszeli, e strzyg trzeba
odczarowa, a nie zabi, wzruszali ramionami i odjedali. Dlatego te znacznie
8
drewna, nogi wycign w stron paleniska, przy ktrym grzay si dwa psy.
Obok, na skrzyni siedzia starszy, potnie zbudowany mczyzna z brod. Za
krlem sta drugi, bogato odziany, z dumnym wyrazem twarzy. Wielmoa.
Wiedmin z Rivii powiedzia krl po chwili ciszy, jaka zapada po
wstpnej przemowie Velerada.
Tak, panie Geralt schyli gow.
Od czego ci tak eb posiwia? Od czarw? Widz, e niestary. Dobrze ju,
dobrze. To art, nic nie mw. Dowiadczenie, jak miem przypuszcza, masz
niejakie?
Tak, panie.
Radbym posucha.
Geralt skoni si jeszcze niej.
Wiecie wszak, panie, e nasz kodeks zabrania mwienia o tym, co robimy.
Wygodny kodeks, moci wiedminie, wielce wygodny. Ale tak, bez
szczegw, z borowikami miae do czynienia?
Tak.
Z wampirami, z leszymi?
Te.
Foltest zawaha si.
Ze strzygami?
Geralt unis gow, spojrza krlowi w oczy.
Te.
Foltest odwrci wzrok.
Velerad!
Sucham, miociwy panie.
Wprowadzie go w szczegy?
Tak, miociwy panie. Twierdzi, e krlewn mona odczarowa.
To wiem od dawna. W jaki sposb, moci wiedminie? Ach, prawda,
zapomniaem. Kodeks. Dobrze. Tylko jedna maa uwaga. Byo tu ju u mnie
kilku wiedminw. Velerad, mwie mu? Dobrze. Std wiem, e wasz
specjalnoci jest raczej zabijanie, a nie odczynianie urokw. To nie wchodzi
w rachub. Jeeli mojej crce spadnie wos z gowy, ty swoja pooysz na
pieku. To tyle. Ostrit, a i wy, panie Segelin, zostacie, udzielcie mu tyle
informacji, ile bdzie chcia. Oni zawsze duo pytaj, wiedmini. Nakarmcie go
i niech mieszka w paacu. Niech si nie wczy po karczmach.
Krl wsta, gwizdn na psy i ruszy ku drzwiom, rozrzucajc som
pokrywajc podog komnaty. Przy drzwiach odwrci si.
Uda ci si, wiedminie, nagroda jest twoja. Moe jeszcze co dorzuc, jeli
dobrze si spiszesz. Oczywicie, bajania posplstwa co do oenku z krlewn
nie zawieraj sowa prawdy. Nie sdzisz chyba, e wydam crk za bye
przybd?
Nie, panie. Nie sdz.
Dobrze. To dowodzi, e jeste rozumny.
11
nieoficjalnie, krtko i jasno: bdzie czy nie bdzie? Nie zasaniaj mi si tylko
adnym kodeksem.
Geralt potar czoo.
Potwierdzam, krlu, e czar mona odczyni. I jeeli si nie myl, to
rzeczywicie spdzajc noc w dworzyszczu. Trzecie pianie koguta, o ile
zaskoczy strzyg poza sarkofagiem, zlikwiduje urok. Tak zwykle postpuje si
ze strzygami.
Takie proste?
To nie jest proste. Trzeba te noc przey, to raz. Moliwe s te
odstpstwa od normy. Na przykad nie jedna noc, ale trzy. Kolejne. s te
przypadki... no... beznadziejne.
Tak achn si Foltest. Cigle to sysz od niektrych. Zabi potwora,
bo to przypadek nieuleczalny. Mistrzu, jestem pewien, e ju z tob
rozmawiano. Co? eby zarba ludojadk bez ceregieli, na samym wstpie,
a krlowi powiedzie, e inaczej si nie dao. Krl nie zapaci, my zapacimy.
Bardzo wygodny sposb. I tani. Bo krl kae ci lub powiesi wiedmina,
a zoto zostanie w kieszeni.
Krl bezwarunkowo kae ci wiedmina? wykrzywi si Geralt.
Foltest przez dusz chwile patrzy w oczy Riva.
Krl nie wie powiedzia wreszcie. Ale liczy si z taka ewentualnoci
wiedmin raczej powinien.
Teraz Geralt chwile pomilcza.
Zamierzam zrobi, co w mojej mocy rzek po chwili. Ale gdyby poszo
le, bd broni swojego ycia. Wy, panie, te si musicie liczy z taka
ewentualnoci.
Foltest wsta.
Nie rozumiesz mnie. Nie o to chodzi. To jasne, e zabijesz j, gdy si zrobi
gorco, czy mi si to podoba, czy nie. Bo inaczej ona ciebie zabije, na pewno
i nieodwoalnie. Nie rozgaszam tego, ale nie ukarabym nikogo, kto zabiby j
w obronie wasnej. Ale nie dopuszcz, aby zabito j, nie prbujc uratowa.
Byy ju prby podpalenia starego paacu, strzelali do niej z ukw, kopali doy,
zastawiali sida i wnyki dopty, dopki kilku nie powiesiem. Ale nie o to chodzi.
Mistrzu, suchaj!
Sucham.
Po tych trzech kurach nie bdzie strzygi, jeli dobrze zrozumiaem. A co
bdzie?
Jeeli wszystko pjdzie dobrze, czternastolatka.
Czerwonooka? Z zbami jak krokodyl?
Normalna czternastolatka. Tyle e...
No?
Fizycznie.
Masz babo placek. A psychicznie? Codziennie na niadanie wiadro krwi?
Udko dziewczcia?
14
18
VI
Ostrit oprzytomnia rycho, wodzi wkoo oczami w zupenej ciemnoci.
Spostrzeg, e jest zwizany. Geralta, ktry sta tu obok, nie widzia. Ale
zorientowa si, gdzie jest, i zawy, przecigle, przeraliwie.
Milcz rzek wiedmin. Bo przycigniesz j przed czasem.
Ty przeklty morderco! Gdzie jeste? Rozwi mnie natychmiast, ajdaku!
Bdziesz za to wisia, suczy synu!
Milcz.
Ostrit dysza ciko.
Zostawisz mnie jej na poarcie! Zwizanego? spyta ju ciszej,
dorzucajc plugawe wyzwisko prawie szeptem.
Nie rzek wiedmin. Wypuszcz ci. Ale nie teraz.
Ty otrze zasycza Ostrit. eby odcign strzyg?
Tak.
Ostrit zamilk, przesta si miota, lea spokojnie.
Wiedminie?
Tak.
To prawda, e chciaem obali Foltesta. Nie ja jeden. Ale ja jeden
pragnem jego mierci, chciaem, by umar w mkach, by oszala, by ywcem
zgni. Wiesz, dlaczego?
Geralt milcza.
Kochaem Adde. Krlewsk siostr. Krlewsk kochank. Krlewsk
dziewk. Kochaem j... Wiedminie, jeste tu?
Jestem.
Wiem, co mylisz. Ale tak nie byo. Uwierz mi, nie rzucaem adnych
urokw. Nie znam si na adnych czarach. Tylko raz w zoci powiedziaem...
Tylko raz. Wiedminie? Suchasz?
Sucham.
To jego matka, stara krlowa. To na pewno ona. Nie moga patrze, e on
i Adda... To nie ja. Ja tylko raz, wiesz, prbowaem perswadowa, a Adda...
Wiedminie! Zamroczyo mnie i powiedziaem... Wiedminie? To ja? Ja?
To ju nie ma znaczenia.
Wiedminie? Pnoc blisko?
Blisko.
Wypu mnie wczeniej. Daj mi wicej czasu.
Nie.
Ostrit nie usysza zgrzytu odsuwanej pyty grobowca, ale wiedmin tak.
Pochyli si i rozci sztyletem wizy wielmoy. Ostrit nie czeka na adne
sowa, zerwa si, niezgrabnie pokutyka zdrtwiay, pobieg. Jego wzrok na
tyle ju przyzwyczai si do ciemnoci, e widzia drog prowadzc z gwnej
sali do wyjcia.
Z hukiem wyskoczya z podogi pyta blokujca wejcie do krypty. Geralt,
przezornie ukryty za balustrad schodw, dostrzeg pokraczn posta strzygi,
19
zrobi krok w stron strzygi. Potem jeszcze jeden. A potem skoczy, wywijajc
myca nad gow.
Strzyga skulia si, zrejterowaa zygzakiem, Geralt by znowu blisko, klinga
migotaa mu w doni. Oczy wiedmina rozpaliy si zowrogim blaskiem, zza
zacinitych zbw rwa si chrapliwy ryk. Strzyga znw cofna si pchnita
do tyu moc skoncentrowanej nienawici, zoci i przemocy emanujcych
z atakujcego j czowieka, bijcych w ni falami, wdzierajcych si do mzgu
i trzewi. Przeraona a do blu nie znanym jej dotychczas uczuciem wydala
z siebie roztrzsiony, cienki kwik, zakrcia si w miejscu i rzucia do
obkaczej ucieczki w mroczn pltanin korytarzy dworzyszcza.
Geralt, wstrzsany dreszczem, sta porodku sali. Sam. Dugo to trwao,
pomyla, zanim ten taniec na skraju przepaci, ten szaleczy, makabryczny
balet walki doprowadzi do oczekiwanego rezultatu, pozwoli mu na osignicie
psychicznej jednoci z przeciwnikiem, na dobranie si do pokadw skupionej
woli, ktra przepeniaa strzyg. Zej, chorobliwej woli, z mocy ktrej strzyga
powstaa. Wiedmin zadygota na wspomnienie momentu, w ktrym wchon w
siebie ten adunek za, by skierowa go, jak zwierciadem, na potwora. Nigdy
jeszcze nie spotka si z tak koncentracj nienawici i morderczego szalu,
nawet u bazyliszkw cieszcych si pod tym wzgldem najgorsz saw.
Tym lepiej, myla, idc w stron wejcia do krypty czerniejcego
w pododze jak ogromna kaua. Tym lepiej, tym mocniejsze uderzenie
odebraa sama strzyga. To mu da troch wicej czasu na dalsze dziaanie,
zanim bestia otrznie si z szoku. Wiedmin wtpi, czy zdobyby si na
jeszcze jeden podobny wysiek. Dziaanie eliksirw sabo, a wit by jeszcze
daleko. Strzyga nie moe dosta si do krypty przed jutrzenka, inaczej cay
dotychczasowy trud zda si na nic.
Zszed po schodach. Krypta bya niedua, miecia trzy kamienne sarkofagi.
Pierwszy od wejcia mia na wp odsunit pokryw. Geralt wydoby zza
pazuchy trzeci flakonik, wypi szybko jego zawarto, wszed do grobowca,
zanurzy si w nim. Tak jak oczekiwa, grobowiec by podwjny dla matki
i crki.
Zasun pokryw dopiero wtedy, gdy z gry usysza znw ryk strzygi.
Pooy si na wznak obok zmumifikowanych zwok Addy, na pycie od
wewntrz nakreli Znak Yrden. Na piersiach pooy miecz i postawi malek
klepsydr wypenion fosforyzujcym piaskiem. Skrzyowa rce. Nie sysza
ju wrzaskw strzygi przetrzsajcej dworzyszcze. Przestawa sysze
cokolwiek, bo czworolist i jaskcze ziele zaczynay dziaa.
VII
Kiedy Geralt otworzy oczy, piasek w klepsydrze przesypa si ju do koca,
co oznaczao, e jego letarg by nawet duszy, ni naleao. Nadstawi uszu
nie usysza nic. Jego zmysy dziaay ju normalnie.
22
23
VIII
Zobaczy bielone ciany i belkowany sufit komnatki nad kordegarda. Poruszy
gow krzywic si z blu, jkn. Szyje mia obandaowan, grubo, solidnie,
fachowo.
Le czarowniku powiedzia Velerad. Le, nie ruszaj si.
Mj... miecz...
Tak, tak. Najwaniejszy jest oczywicie twj srebrny, wiedmiski miecz.
Jest tu, nie obawiaj si. I miecz, i kuferek. I trzy tysice orenw. Tak, tak, nic
nie mw. To ja jestem stary dure, a ty jeste mdry wiedmin. Foltest
powtarza to od dwch dni.
Dwch...
Ano, dwch. Niele rozplataa ci szyje, wida byo wszystko, co tam masz
w rodku. Stracie mnstwo krwi. Szczciem pognalimy do dworzyszcza
zaraz po trzecich kurach. W Wyzimie nikt nie spa tamtej nocy. Nie dao si.
Okropniecie tam haasowali. Nie mczy ci moje gadanie?
Kr... lewna?
Krlewna jak krlewn. Chuda. I gupawa taka jaka. Pacze bez ustanku.
I sika w ko. Ale Foltest mwi, e to si jej odmieni. Myl, e nie na gorsze,
co, Geralt?
Wiedmin zamkn oczy.
Dobrze, id ju Velerad wsta. Odpoczywaj. Geralt? Zanim pjd,
powiedz, dlaczego chciae j zagry? He? Geralt?
Wiedmin spa.
24
GOS ROZSDKU 2
I
Geralt.
Poderwa gow wyrwany ze snu. Soce byo ju wysoko przemoc
przepychao przez listwy okiennic olepiajco zote plamy, penetrowao izb
mackami wiata. Wiedmin przysoni oczy doni, niepotrzebnym,
odruchowym gestem, ktrego nigdy si nie wyzby bo przecie wystarczyo
tylko zwzi renice w pionowe szparki.
Ju pno powiedziaa Nenneke, otwierajc okiennice. Zaspalicie,
Iola, zmykaj. Ju ci tu nie ma.
Dziewczyna uniosa si gwatownie, wychylia z oa, podnoszc opocz
z podogi. Na ramieniu, w miejscu, gdzie byy przed chwil jej usta, Geralt czu
struk stygncej liny.
Zaczekaj powiedzia niepewnie. Spojrzaa na mego, szybko odwrcia
gow.
Zmienia si. Nie miaa ju w sobie nic z rusaki, nic ze wietlistej,
rumiankowej zjawy, ktr bya o wicie. Jej oczy byy modre, nie czarne. I bya
piegowata na nosie, na dekolcie na ramionach. Piegi te byy wcale wdziczne,
pasoway do jej karnacji i rudawych wosw. Ale nie widzia ich wtedy, o wicie,
gdy bya jego snem. Ze wstydem i przykroci stwierdzi, e to, co czuje, to al
do niej, al o to, e nie pozostaa marzeniem. I e nigdy sobie nie wybaczy
tego alu.
Zaczeka powtrzy. Iola... Chciaem...
Nie mw nic do niej, Geralt powiedziaa Nenneke. I tak ci nie odpowie.
Zmykaj, Iola. Pospiesz si, dziecko.
Dziewczyna, owinita opocz, podreptaa w stron drzwi, klaszczc po
posadzce bosymi stopami, zakopota na, zarowiona, niezrczna. W niczym
nie przypomina ju...
Yennefer.
Nenneke powiedzia, sigajc po koszul. nadziej, e nie masz
pretensji... Chyba jej nie ukarzesz.
Gupi parskna kapanka, podchodzc do oa.. Zapomniae gdzie
jeste. To nie pustelnia ani konwent To witynia Melitele. Nasza bogini nie
zabrania kapan kom... niczego. Prawie.
Zabronia mi mwi do niej.
Nie zabroniam, zwrciam uwag na bezcelowo Iola milczy.
Co?
Milczy, bo uczynia taki lub. To rodzaj wyrzeczenia dziki ktremu... Ach,
co ja bd ci tumaczy, i tak nie zrozumiesz, nawet nie bdziesz prbowa
zrozumie. Znane mi s twoje pogldy na religi. Nie, nie ubieraj si jeszcze.
Chc sprawdzi, jak goi si twoja szyja.
25
II
Geralt przeszed si po raz czwarty topolow alejk prowadzc od bramy ku
budynkom mieszkalnym i w stron wtopionego w urwist ska bloku
sanktuarium i gwnej wityni. Po krtkim namyle zrezygnowa z powrotu
pod dach, skrci w kierunku ogrodw i zabudowa, gospodarskich. Kilkanacie
kapanek w szarych roboczych szatach pracowao tam pilnie przy pieleniu
grzdek i karmieniu ptactwa w kurnikach. Przewaay wrd nich mode
i bardzo mode, nieledwie dzieci, Niektre, przechodzc obok, pozdrawiay go
skinieniem gowy lub umiechem. Odpowiada na pozdrowienia, ale nie
rozpoznawa adnej. Cho bywa w wityni czsto, raz, niekiedy nawet dwa
razy do roku, nigdy nie natrafia na wicej ni trzy, cztery znajome twarze.
Dziewczta przychodziy i odchodziy jako wieszczki do innych wity, jako
poone i wyspecjalizowane w chorobach kobiecych i dziecicych uzdrowicielki,
jako wdrowne druidki, nauczycielki lub guwernantki. Ale nigdy nie brakowao
nowych, przybywajcych zewszd, nawet z najdalszych okolic. witynia
Melitele w Ellander bya znana i cieszya si zasuon saw.
Kult bogini Melitele by jednym z najstarszych, a swego czasu jednym
z najbardziej rozpowszechnionych, a pocztki swe wywodzi z niepamitnych,
przedludzkich jeszcze czasw. Kada nieledwie przedludzka rasa i kade
pierwotne, koczownicze jeszcze ludzkie plemi czciy jak bogini urodzaju
i podnoci, opiekunk rolnikw i ogrodnikw, patronk mioci i maestwa.
Wikszo z tych kultw skupia si i zlaa w kult Melitele.
Czas, ktry do nielitociwie obszed si z innymi religiami i kultami,
skutecznie izolujc je w zapomnianych, rzadko odwiedzanych, zatopionych
w zabudowie miast witynkach i chramach, okaza si askaw dla Melitele.
Melitele nadal nie brakowao ani wyznawcw, ani sponsorw. Uczeni,
analizujcy to zjawisko, tumaczc popularno bogini zwykli siga do
prakultw Wielkiej Macierzy, Matki Natury, wskazywali na powizania z cyklem
przyrody, z odradzaniem si ycia i innymi, szumnie nazywanymi zjawiskami.
Przyjaciel Geralta, trubadur Jaskier, lubicy uchodzi za specjalist we
wszystkich moliwych dziedzinach, szuka prostszych wyjanie. Kult Melitele,
wywodzi, jest kultem typowo kobiecym. Melitele jest wszak patronk
podnoci, rodzenia, jest opiekunk poonic. A rodzca kobieta musi krzycze.
Oprcz zwykych wrzaskw, treci ktrych s zwykle obiecanki-cacanki, e ju
nigdy w yciu nie odda si adnemu parszywemu chopu, rodzca kobieta musi
wzywa na ratunek jakie bstwo, a Melitele jest do tego w sam raz.
A poniewa kobiety rodziy, rodz i bd rodzi, udowadnia poeta, przeto
bogini Melitele nie musi obawia si o popularno.
Geralt.
Jeste, Nenneke. Rozgldaem si za tob.
Za mn? kapanka spojrzaa na niego drwicym wzrokiem. Nie za Iol?
Za Iol rwnie przyzna. Masz co przeciw temu?
27
29
ZIARNO PRAWDY
I
Czarne punkciki na jasnym, poznaczonym pasmami mgy tle nieba,
poruszajc si przycigny uwag wiedmina. Byo ich wiele. Ptaki kryy,
zataczajc wolne, spokojne krgi, potem raptownie zniay lot i zaraz znw
wzlatyway w gr, bijc skrzydami.
Wiedmin obserwowa ptaki przez duszy czas, ocenia odlego
i przypuszczalny czas, potrzebny na jej pokonanie, z poprawk na rzeb
terenu, gstw lasu, na gboko i przebieg jaru, ktry podejrzewa na trasie.
Wreszcie odrzuci paszcz, o dwie dziurki skrci pas, na ukos przecinajcy
pier. Gowica i rkoje miecza przerzuconego przez plecy wyjrzay znad
prawego barku.
Nadoymy troch drogi, Potka powiedzia. Zjedziemy z traktu.
Ptaszyska, jak mi si zdaje, nie kr tam bez przyczyny.
Klacz, rzecz jasna, nie odpowiedziaa, ale ruszya z miejsca, posuszna
gosowi, do ktrego przywyka.
Kto wie, moe to jest pady o mwi Geralt. Ale moe to nie o. Kto
wie?
Jar by rzeczywicie tam, gdzie si go spodziewa w pewnym momencie
wiedmin z gry spojrza na korony drzew, ciasno wypeniajce rozpadlin.
Zbocza wwozu byy jednak agodne, a dno suche, bez tarniny, bez gnijcych
pni. Pokona jar atwo. Po drugiej stronie by brzozowy zagajnik, za nim dua
polana, wrzosowisko i wiatroom, wycigajcy w gr macki popltanych gazi
i korzeni.
Ptaki, sposzone pojawieniem si jedca, wzbiy si wyej, zakrakay dziko,
ostro, chrapliwie.
Geralt od razu zobaczy pierwsze zwoki biel baraniego kouszka i matowy
bkit sukni wyranie odcinay si od pokych kp turzycy. Drugiego trupa nie
widzia, ale wiedzia, gdzie ley pooenie zwok zdradzaa pozycja trzech
wilkw, ktre patrzyy na jedca spokojnie, przysiadszy na zadach. Klacz
wiedmina parskna. Wilki, jak na komend, bezszelestnie, nie spieszc si
potruchtay w las, co jaki czas odwracajc w stron przybysza trjktne gowy.
Geralt zeskoczy z konia.
Kobieta w kouszku i bkitnej sukni nie miaa twarzy, garda i wikszej
czci lewego uda. Wiedmin min j, nie schylajc si.
Mczyzna lea twarz ku ziemi. Geralt nie odwraca ciaa, widzc, e i tu
wilki i ptaki nie prnoway. Nie byo zreszt potrzeby dokadniejszego
ogldania zwok ramiona i plecy wenianego kubraka pokrywa czarny,
rozgaziony dese zaschnitej krwi. Byo oczywiste, ze mczyzna zgin od
ciosu w kark, za wilki zmasakroway ciao dopiero pniej.
30
leszczyny, bya ju tylko bia smug, gdy znika w gbi lasu. Duga suknia
zdawaa si zupenie nie ogranicza swobody jej ruchw.
Klacz wiedmina zaraa jkliwie, podrywajc w gr eb. Geralt, wci
patrzc w kierunku lasu, odruchowo uspokoi j Znakiem. Cignc konia za
uzd, poszed dalej powoli wzdu muru, tonc po pas wrd opianw.
Brama, solidna, okuta elazem, osadzona na przerdzewiaych zawiasach,
opatrzona bya wielk mosin koatk. Po chwili wahania Geralt wycign
rk i dotkn zaniedziaego kka. Odskoczy natychmiast, bo w tej samej
chwili brama rozwara si, skrzypic, chrzszczc, rozgarniajc na boki kpki
trawy, kamyki i gazki. Za bram nie byo nikogo wiedmin widzia tylko
pusty dziedziniec, zaniedbany, zaronity pokrzyw. Wszed cignc konia za
sob. Oszoomiona Znakiem klacz nie opieraa si, ale nogi stawiaa sztywno
i niepewnie.
Dziedziniec z trzech stron okolony by murem i resztkami drewnianych
rusztowa, czwart stanowia fasada paacyku, pstrokata osp poodpadanego
tynku, brudnymi zaciekami, girlandami bluszczu. Okiennice, z ktrych oblaza
farba, byy zamknite. Drzwi rwnie.
Geralt przerzuci wodze Potki przez supek przy bramie i poszed wolno
w stron paacyku wirow alejk, wiodc obok niskiej cembrowiny nieduej
fontanny penej lici i miecia. W rodku fontanny, na fantazyjnym cokole,
pry si delfin wykuty z biaego kamienia, wyginajc w gr obtuczony ogon.
Obok fontanny, na czym, co bardzo dawno temu byo klombem, rs krzak
ry. Niczym oprcz koloru kwiatw krzak ten nie rni si od innych krzakw
ry, jakie przychodzio oglda Geraltowi. Kwiaty stanowiy wyjtek miay
kolor indyga, z lekkim odcieniem purpury na kocach niektrych patkw.
Wiedmin dotkn jednego, zbliy twarz, powcha. Kwiaty miay typowy dla
r zapach, ale nieco bardziej intensywny.
Drzwi paacyku i rwnoczenie wszystkie okiennice otwary si
z trzaskiem. Geralt raptownie unis gow., Alejk, zgrzytajc wirem, pdzi
prosto na niego potwr.
Prawa rka wiedmina byskawicznie pomkna do gry ponad prawe rami,
w tym samym momencie lewa targna mocno za pas na piersi, przez co
rkoje miecza sama wskoczya do doni. Brzeszczot, z sykiem wyskakujc
z pochwy, opisa krtkie wietliste pkole i zamar, wymierzony ostrzem
w kierunku szarujcej bestii. Potwr na widok miecza wyhamowa, zatrzyma
si. wir prysn na wszystkie strony. Wiedmin ani drgn.
Stwr by czekoksztatny, ubrany w podniszczone, ale dobrego gatunku
odzienie, nie pozbawione gustownych, cho cakowicie niefunkcjonalnych
ozdb. Czekoksztatno sigaa jednak nie wyej ni przybrudzona kryza
kaftana nad ni wznosi si bowiem olbrzymi, kosmaty jak u niedwiedzia eb
z ogromnymi uszami, par dzikich lepi i przeraajc paszcz pen krzywych
kw, w ktrej, niby pomie, migota czerwony ozr.
33
Precz std, czeku miertelny! rykn potwr, machajc apami, ale nie
ruszajc si z miejsca. Bo por ci! Na sztuki rozedr!
Wiedmin nie poruszy si, nie opuci miecza.
Guchy jeste? Precz std! wrzasno stworzenie, po czym wydao
z siebie odgos bdcy czym porednim pomidzy kwikiem wieprza a rykiem
jelenia samca. Okiennice we wszystkich oknach zakapay i zaomotay,
strzsajc gruz i tynk z parapetw. Ani wiedmin, ani potwr nie poruszyli si.
Umykaj, pki cay! zarycza stwr, ale jak gdyby mniej pewnie. Bo jak
nie, to...
To co? przerwa Geralt.
Potwr zasapa gwatownie, przekrzywi potworn gow.
Patrzcie go, jaki miay rzek spokojnie, szczerzc ky, ypic na Geralta
przekrwionym lepiem. Opu to elazo, jeli aska. Moe nie dotaro do
ciebie, e znajdujesz si na podwrzu mojego wasnego domu? A moe tam,
skd pochodzisz, jest zwyczaj wygraania gospodarzowi mieczem na jego
wasnym podwrzu?
Jest potwierdzi Geralt. Ale tylko wzgldem gospodarzy, ktrzy witaj
goci rykiem i zapowiedzi rozrywania na sztuki.
A, zaraza podnieci si potwr. Jeszcze mnie bdzie obraa, przybda.
Go si znalaz! Pcha si na podwrze, niszczy cudze kwiaty, panoszy si
i myli, e zaraz wynios chleb i sl. Tfu!
Stwr splun, sapn i zamkn paszcz. Dolne ky pozostay na wierzchu,
nadajc mu wygld odyca.
I co? rzek wiedmin po chwili, opuszczajc miecz;, Bdziemy tak
sta?
A co proponujesz? Pooy si? prychn potwr. Schowaj to elazo,
mwi.
Wiedmin zrcznie wsun bro do pochwy na plecach, nie opuszczajc rki
pogadzi gowic sterczc powyej ramienia.
Wolabym powiedzia eby nie wykonywa zbyt gwatownych ruchw.
Ten miecz zawsze da si wyj, i to prdzej, ni mylisz.
Widziaem charkn potwr. Gdyby nie to, ju dawno byby za bram,
ze ladem mojego obcasa na rzyci. Czego tu chcesz? Skd si tu wzie?
Zabdziem skama wiedmin.
Zabdzie powtrzy potwr, wykrzywiajc paszcz w gronym
grymasie. No to si wybd. Za bram, znaczy si. Nastaw lewe ucho ku
socu i tak trzymaj, a wnet wrcisz na trakt. No, na co czekasz?
Woda tu jest? spyta spokojnie Geralt. Ko jest spragniony. I ja
rwnie, jeli ci to specjalnie nie wadzi. Potwr przestpi z nogi na nog,
podrapa si w ucho.
Suchaj no, ty rzek. Czy ty si mnie naprawd nie boisz?
A powinienem?
Potwr rozejrza si, chrzkn, zamaszycie podcign bufiaste spodnie.
34
Dalej byo tak, jak powiedziaa kapanka. Za par dni budz si rano,
a suba, co mnie ktry zobaczy, we wrzask i w nogi. Ja do lustra... Widzisz,
Geralt, spanikowaem, dostaem jakiego ataku, pamitam to jak przez mg.
Mwic krtko, pady trupy. Kilka. Uywaem, co mi wpado w rce, a nagle
zrobiem si bardzo silny. A dom pomaga jak mg: trzaskay drzwi, latay
w powietrzu sprzty, bucha ogie. Kto zdy, uciek w popochu, ciotunia,
kuzynka, chopcy z druyny, co ja mwi, ucieky nawet psy, wyjc i kulc
ogony. Ucieka moja kotka aroczka. Ze strachu szlag trafi nawet papug
ciotuni. Wnet zostaem sam, ryczc, wyjc, szalejc, tukc co popado, gwnie
zwierciada.
Nivellen przerwa, westchn, pocign nosem.
Kiedy atak min podj po chwili byo ju za pno na cokolwiek.
Byem sam. Nikomu ju nie mogem wyjani, e zmieni mi si tylko
i wycznie wygld, e cho w strasznej postaci, jestem tylko gupim
wyrostkiem, szlochajcym w pustym zamku nad ciaami sucych. Potem
przyszed potworny strach: wrc i zatuk, zanim zd wytumaczy. Ale nikt
nie wrci.
Potwr zamilk na chwil, otar nos rkawem.
Nie chc wraca do tamtych pierwszych miesicy, Geralt, jeszcze dzi mnie
trzsie, gdy wspominam. Przejd do rzeczy. Dugo, bardzo dugo siedziaem
w zamku jak mysz pod miot, nie wystawiajc nosa na zewntrz. Jeli si kto
pojawi, rzadko to si zdarzao, nie wychodziem, ot, kazaem domowi trzasn
ze dwa razy okiennic albo ryknem sobie przez gargulec od rynny, i to zwykle
wystarczao, by go wzbi za sob potn chmur kurzu. Tak byo a do dnia,
w ktrym, bladym witem, wygldam przez okno i co widz? Jaki grubas cina
re z krzewu ciotuni. A trzeba ci wiedzie, e to nie byle co, ale niebieskie
re z Nazairu, sadzonki przywiz jeszcze dziadunio. Zo mnie porwaa,
wyskoczyem na dwr. Gruby, gdy odzyska gos, ktry utraci by na mj
widok, wykwicza, e chcia jeno kilka kwiatw dla creczki, ebym go
oszczdzi, yciem darowa i zdrowiem. Juem si sposobi, by wykopa go za
gwn bram, kiedy co mnie owiecio, przypomniaem sobie bajki, ktre
opowiadaa mi niegdy Lenka, moja niania, stara prukwa. Zaraza, pomylaem,
podobno adne dziewuszki zamieniaj aby w krlewiczw, czy te odwrotnie,
wic moe... Moe jest w tym gadaniu ziarno prawdy, jaka szansa...
Podskoczyem na dwa snie, zaryczaem tak, ze dzikie wino oberwao si
z muru i wrzasnem: Crka albo ycie!, nic lepszego nie przyszo mi do
gowy. Kupiec, bo to by kupiec, uderzy w pacz, po czym wyzna mi, e
creczka ma osiem lat. Co, miejesz si?
Nie.
Bo ja nie wiedziaem, mia si czy paka nad swoim zasranym losem. al
mi si zrobio kupczyny, patrze me mogem, jak si trzsie, zaprosiem do
rodka, ugociem, na odjezdnym nasypaem zota i kamykw do worka. Trzeba
ci wiedzie, ze w podziemiu zostao sporo dobra, jeszcze z tatuniowych czasw,
40
Pajka. eby zdj przeklestwo rzucone przez kapank Coram Agh Tera,
trzeba wiedzy i zdolnoci, ktrych ja nie posiadam.
A kto je posiada?
Jednak ci to interesuje? Mwie, e dobrze jest, jak jest.
Jak jest, tak. Ale nie jak moe by. Obawiam si...
Czego si obawiasz?
Potwr zatrzyma si w drzwiach komnaty, odwrci.
Dosy mam twoich pyta, wiedminie, ktre cigle zadajesz, zamiast
odpowiada na moje. Widocznie trzeba ci odpowiednio pyta. Suchaj, od
pewnego czasu mam paskudne sny. Moe sowo potworne byoby trafniejsze.
Czy susznie si obawiam? Krtko, prosz.
Czy po takim nie, po obudzeniu, nigdy nie miae zaboconych ng?
Igliwia w pocieli!
Nie.
A czy...
Nie. Krtko, prosz.
Susznie si obawiasz.
Czy mona temu zaradzi? Krtko, prosz.
Nie.
Nareszcie. Chodmy, odprowadz ci.
Na podwrzu, gdy Geralt poprawia juki, Nivellen pogadzi klacz po
nozdrzach, poklepa po szyi. Potka, rada pieszczocie, pochylia eb.
Lubi mnie zwierzaki pochwali si potwr. I ja te je lubi. Moja kotka
aroczka, chocia ucieka z pocztku, wrcia potem do mnie. Przez dugi czas
bya to jedyna ywa istota, jaka towarzyszya mi w niedoli. Vereena te...
Urwa, wykrzywi paszcz. Geralt umiechn si.
Te lubi koty?
Ptaki wyszczerzy zby Nivellen. Wydaem si, zaraza. A, co mi tam. To
nie jest kolejna kupiecka crka, Geralt, ani kolejna prba szukania ziarna
prawdy w starych bajdach. To co powanego. Kochamy si. Jeli si
zamiejesz, strzel ci w pysk.
Geralt nie zamia si.
Twoja Vereena powiedzia to prawdopodobnie rusaka. Wiesz o tym?
Podejrzewam. Szczupa. Czarna. Mwi rzadko, w jzyku, ktrego nie
znam. Nie je ludzkiego jada. Na cae dni znika w lesie, potem wraca. To
typowe?
Mniej wicej wiedmin docign poprg. Pewnie mylisz, e nie
wrciaby, gdyby sta si czowiekiem?
Jestem tego pewien. Wiesz, jak rusaki boj si ludzi. Mao kto widzia
rusak z bliska. A ja i Vereena... Ech, zaraza. Bywaj, Geralt.
Bywaj, Nivellen.
Wiedmin szturchn pit bok klaczy, ruszy ku bramie. Potwr czapa
u jego boku.
44
Geralt?
Sucham ci.
Nie jestem taki gupi, jak mylisz. Przyjechae tu ladem jednego
z kupcw, ktrzy tu ostatnio byli. Co si ktremu stao?
Tak.
Ostatni by u mnie trzy dni temu. Z crk, nie najadniejsz zreszt.
Kazaem domowi zamkn wszystkie drzwi i okiennice, nie daem znaku ycia.
Pokrcili si po dziedzicu i odjechali. Dziewczyna zerwaa jedn r z krzewu
ciotuni i przypia sobie do sukni. Szukaj ich gdzie indziej. Ale uwaaj, to
paskudna okolic. Mwiem ci, noc w lesie nie jest najbezpieczniej. Syszy si
i widzi nieadne rzeczy.
Dziki, Nivellen. Bd pamita o tobie. Kto wie, moe znajd kogo, kto...
Moe. A moe nie. To mj problem, Geralt, moje ycie i moja kara.
Nauczyem si to znosi, przyzwyczaiem si. Jak si pogorszy, te si
przyzwyczaj. A jak si bardzo pogorszy, nie szukaj nikogo, przyjed tu sam
i skocz spraw. Po wiedmisku. Bywaj, Geralt.
Nivellen odwrci si i rano pomaszerowa w stron paacyku. Nie obejrza
si ju ani razu.
III
Okolica bya odludna, dzika, zowrogo nieprzyjazna. Geralt nie wrci na
trakt przed zmierzchem, nie chcia nadkada drogi, pojecha na skrty, przez
br. Noc spdzi na ysym szczycie wysokiego wzgrza, z mieczem na kolanach,
przy malekim ognisku, w ktre co jaki czas wrzuca pczki tojadu. W rodku
nocy dostrzeg daleko w dolinie blask ognia, usysza obkacze wycia i piewy,
a take co, co mogo by tylko krzykiem torturowanej kobiety. Ruszy tam,
ledwie zawitao, ale odnalaz jedynie wydeptan polan i zwglone koci
w ciepym jeszcze popiele. Co, co siedziao w koronie olbrzymiego dbu,
wrzeszczao i syczao. Mg to by leszy, ale mg te to by i zwyky bik.
Wiedmin nie zatrzyma si, by sprawdzi.
IV
Okoo poudnia, gdy poi Potk u rdeka, klacz zaraa przenikliwie,
cofna si, szczerzc te zby i gryzc munsztuk. Geralt odruchowo uspokoi
j Znakiem i wwczas dostrzeg regularny krg uformowany przez wystajce
z mchu czapeczki czerwonawych grzybkw.
Prawdziwa historyczka robi si z ciebie, Potka powiedzia. To przecie
zwyczajne czarcie koo. Po co te sceny?
Klacz prychna, odwracajc ku niemu eb. Wiedmin potar czoo,
zmarszczy si, zamyli. Potem jednym skokiem znalaz si w siodle, zawrci
konia, ruszajc szybko z powrotem, po wasnych ladach.
Lubi mnie zwierzaki mrukn. Przepraszam ci, koniku. Wychodzi na
to, e masz wicej rozumu ni ja.
45
V
Klacz tulia uszy, parskaa, rwaa podkowami ziemi, nie chciaa i. Geralt
nie uspokaja jej Znakiem zeskoczy z kulbaki, przerzuci wodze przez eb
konia. Na plecach nie mia ju swego starego miecza w pochwie z jaszczurczej
skry jego miejsce zajmowaa teraz byszczca, pikna bro z krzyowym
jelcem i smuk, dobrze wywaon rkojeci, zakoczon kulist gowic
z biaego metalu.
Tym razem brama nie otwara si przed nim. Bya otwarta, tak jak j
zostawi wyjedajc.
Usysza piew. Nie rozumia sw, nie mg nawet zidentyfikowa jzyka,
z ktrego pochodziy. Nie byo to potrzebne wiedmin zna, czu i rozumia
sam natur, istot tego piewu, cichego, przenikliwego, rozlewajcego si po
yach fal mdlcej, obezwadniajcej grozy.
piew urwa si gwatownie i wtedy j zobaczy.
Przylgna do grzbietu delfina w wyschnitej fontannie, obejmujc omszay
kamie drobnymi rkami, tak biaymi, e wydaway si przezroczyste. Spod
burzy spltanych czarnych wosw byszczay wlepione w niego ogromne,
szeroko rozwarte oczy koloru antracytw.
Geralt zbliy si powoli mikkim, elastycznym krokiem, idc pkolem od
strony muru, obok krzewu niebieskich r. Stworzenie przyklejone do grzbietu
delfina obracao za nim malek twarzyczk o wyrazie nieopisanej tsknoty,
pen uroku, ktry sprawia, e wci syszao si pie cho malekie, blade
usteczka byy zacinite i nie dobywa si zza nich najmniejszy nawet dwik.
Wiedmin zatrzyma si w odlegoci dziesiciu krokw. Miecz, powolutku
dobywany z czarnej emaliowanej pochwy, rozjarzy si i zalni nad jego gow.
To srebro powiedzia. Ta klinga jest srebrna. Blada twarzyczka nie
drgna, antracytowe oczy nie zmieniy wyrazu.
Tak bardzo przypominasz rusak cign spokojnie wiedmin e
mogaby zwie kadego. Tym bardziej e rzadki z ciebie ptaszek,
czarnowosa. Ale konie nigdy si nie myl. Rozpoznaj takie jak ty
instynktownie i bezbdnie. Kim jeste? Myl, e mul albo alpem. Zwyczajny
wampir nie wyszedby na soce.
Kciki bladych usteczek drgny i lekko uniosy si.
Przycign ci Nivellan w swojej postaci, prawda? Sny, o ktrych
wspomina, wywoywaa ty. Domylam si, co to byy za sny, i wspczuj mu.
Stworzenie nie poruszyo si.
Lubisz ptaki cign wiedmin. Ale nie przeszkadza ci to przegryza
karkw ludziom obojga pci, co? Zaiste, ty i Nivellen! Pikna by bya z was
para, potwr i wampirzyca, wadcy lenego zamku. Zapanowalibycie w mig
nad ca okolic. Ty, wiecznie spragniona krwi, i on, twj obroca, morderca na
zawoanie, lepe narzdzie. Ale wpierw, musia sta si prawdziwym potworem,
nie czowiekiem w potwornej masce.
Wielkie czarne oczy zwziy si.
46
W kadej bani jest ziarno prawdy rzek cicho wiedmin. Mio i krew.
Obie maj potn moc. Magowie i uczeni ami sobie nad tym gowy od lat,
ale nie doszli do niczego, poza tym, e...
e co, Geralt?
Mio musi by prawdziwa.
51
GOS ROZSDKU 3
Jestem Falwick, hrabia Moen. A to rycerz Tailles z Domdal.
Geralt ukoni si niedbale, patrzc na rycerzy. Obaj byli w zbrojach
i karminowych paszczach ze znakiem Biaej Ry na lewym ramieniu. Zdziwi
si nieco, bo w okolicy, jak wiedzia, nie byo adnej komandorii zakonu.
Nenneke, pozornie swobodnie i niefrasobliwie umiechnita, dostrzega jego
zdziwienie.
Ci szlachetnie urodzeni panowie powiedziaa od niechcenia, rozsiadajc
si wygodniej na swym przypominajcym tron fotelu pozostaj w subie
miociwie wadajcego tymi ziemiami diuka Herewarda.
Ksicia poprawi z naciskiem Tailles, modszy z rycerzy, wlepiajc w
kapank jasne, niebieskie oczy, w ktrych bya wrogo. Ksicia Herewarda.
Nie bawmy si w nazewnicze szczegy Nenneke umiechna si
drwico. Za moich czasw ksitami zwyko si tytuowa tylko tych,
w yach ktrych pyna krlewska krew, ale dzisiaj nie ma to, zdaje si,
wikszego znaczenia. Wrmy do prezentacji i wyjanienia celu wizyty rycerzy
Biaej Ry w mojej skromnej wityni. Trzeba oto ci wiedzie, Geralt, e
kapitua zabiega wanie u Herewarda o nadania dla zakonu, dlatego wielu
rycerzy Ry wstpio na sub do ksicia. A niemao tutejszych, jak obecny tu
Tailles, zoyo luby i przyjo czerwony paszcz, w ktrym tak mu twarzowo.
Zaszczyt dla mnie wiedmin skoni si ponownie, rwnie niedbale jak
poprzednio.
Wtpi rzeka zimno kapanka. Oni nie przyjechali tu, by si
zaszczyca. Wrcz przeciwnie. Przybyli z daniem, by si std jak najprdzej
wynis. Przybyli, by ci wypdzi, mwic krtko a treciwie. Uwaasz to za
zaszczyt? Ja nie. Ja to uwaam za obelg.
Szlachetni rycerze trudzili si bez powodu, jak sysz wzruszy
ramionami Geralt. Nie zamierzam si tu osiedla. Wynios si std sam bez
dodatkowych bodcw i ponagle, i to niebawem.
Natychmiast warkn Tailles. Bez chwili zwoki. Ksi rozkazuje...
Na terenie tej wityni rozkazy wydaj ja przerwaa Nenneke zimnym,
wadczym gosem. Staram si zwykle, by moje rozkazy nie stay
w nadmiernej sprzecznoci z polityk Herewarda. O ile ta polityka jest logiczna
i zrozumiaa. W tym konkretnym przypadku jest ona irracjonalna, nie bd jej
wic traktowa powaniej, ni na to zasuguje. Geralt z Rivii jest moim
gociem, panowie. Jego pobyt w mojej wityni jest mi miy. Dlatego Geralt
z Rivii pozostanie w mojej wityni tak dugo, jak zechce.
Masz czelno sprzeciwia si ksiciu, niewiasto? krzykn Tailles, po
czym odrzuci paszcz na rami, demonstrujc w caej okazaoci obkowany,
lamowany mosidzem napiernik. Omielasz si kwestionowa autorytet
wadzy?
52
55
Mniejsze zo
I
Jak zwykle, pierwsze zwrciy na niego uwag koty i dzieci. Prgowaty kocur,
picy na nagrzanym socem sagu drewna, drgn, unis okrg gow,
pooy uszy, parskn i czmychn w pokrzywy. Trzyletni Dragomir, syn rybaka
Trigli, ktry na progu chaupy robi co mg, aby jeszcze bardziej upapra
upapran
koszulin,
rozwrzeszcza
si,
wlepiajc
zazawione
oczy
w przejedajcego obok jedca.
Wiedmin jecha powoli, nie starajc si wyprzedza wozu z sianem
tarasujcego uliczk. Za nim, wycigajc szyje, co chwila mocno napinajc
postronek, uwizany do ku sioda, truchta objuczony osio. Oprcz zwykych
jukw dugouch taszczy na grzbiecie spory ksztat owinity w derk. Szarobiay
bok osa pokryway czarne smugi zakrzepej krwi.
Wz skrci wreszcie w boczn uliczk prowadzc do spichlerza i przystani,
z ktrej wiao bryz, smo i wolim moczem. Geralt przyspieszy. Nie
zareagowa na zduszony krzyk handlarki warzyw, wpatrzonej w kocist,
szponiast ap wystajc spod derki, podrygujc w rytmie truchtu osa. Nie
obejrza si na rosncy tumek ludzi idcy za nim, falujcy w podnieceniu.
Przed domem wjta, jak zwykle, peno byo wozw. Geralt zeskoczy
z sioda, poprawi miecz na plecach, przerzuci uzd przez drewniana barierk.
Tum podajcy za nim utworzy pkole wok osa.
Krzyki wjta sycha byo ju przed wejciem.
Nie wolno, mwi! Nie wolno, psiama! Nie rozumiesz po ludzku,
achudro?
Geralt wszed. Przed wjtem, maym i pkatym, poczerwieniaym z gniewu,
sta wieniak trzymajc za szyje szamoczc si g.
Czego... Na wszystkich bogw! To ty, Geralt? Czy mnie wzrok nie myli?
I znowu, zwracajc si do chopa: Zabieraj to, chamie! Oguche?
Mwili bekota wieniak, zezujc na ges e trzeba da cosik
wielmonemu, bo inakszy...
Kto mwi? wrzasn wjt. Kto? e ja niby co, apwki bior? Nie
pozwalam, powiadam! Won, powiadam! Witaj, Geralt.
Witaj, Caldemeyn.
Wjt, ciskajc do wiedmina, klepn go w rami drug rk.
Nie byo ci tu chyba ze dwa lata, Geralt. Co? e te ty nigdzie nie
zagrzejesz miejsca. Skd przybywasz? A, psia rzy, co za rnica skd. Hej,
przynie tam ktry piwa! Siadaj, Geralt, siadaj. U nas zamieszanie, bo jutro
jarmark. Co tam u ciebie, opowiadaj!
Potem. Najpierw wyjdmy.
56
Domek pord sadu, maleki i skromny, ton w malwach. Geralt spojrza pod
nogi i stwierdzi, e stoi po kolana w macierzance.
No, chode, Geralt odezwa si gos. Jestem przed domem.
Wszed w sad pomidzy drzewa. Dostrzeg po lewej ruch, obejrza si.
Jasnowosa dziewczyna, zupenie naga, sza wzdu rzdu krzeww, niosc
koszyk peen jabek. Wiedmin solennie sobie obieca nie dziwi si wicej.
Nareszcie. Witaj, wiedminie.
Stregobor! zdziwi si Geralt.
Wiedmin spotyka w yciu zodziei wygldajcych jak rajcy miejscy, rajcw
wygldajcych jak proszalne dziady, nierzdnice wygldajce jak krlewny,
krlewny wygldajce jak cielne krowy i krlw wygldajcych jak zodzieje.
A Stregobor zawsze wyglda tak, jak wedle wszystkich prawide i wyobrae
winien wyglda czarodziej. By wysoki, chudy, zgarbiony, mia wielkie, siwe,
krzaczaste brwi i dugi, zakrzywiony nos. Na dobitk nosi czarn powczyst
szat z nieprawdopodobnie szerokimi rkawami, a w rku dziery dugany
posoch z krysztaow gak. aden ze znanych Geraltowi czarodziejw nie
wyglda tak jak Stregobor. Co dziwniejsze, Stregobor faktycznie by
czarodziejem.
Siedli na ganku otoczonym malwami w wiklinowych fotelach, przy stoliku
z blatem z biaego marmuru. Naga blondynka z koszem jabek zbliya si,
umiechna, obrcia i wrcia do sadu, koyszc biodrami.
To te iluzja? spyta Geralt, patrzc na koysanie.
Te. Jak wszystko tutaj. Ale to jest, mj kochany, iluzja pierwszej klasy.
Kwiaty pachn, jabka moesz je, pszczoa moe ci udli, a ja czarodziej
wskaza na blondynk moesz...
Moe pniej.
Susznie. Co tu robisz, Geralt? Nadal trudnisz si zabijaniem za pienidze
przedstawicieli gincych gatunkw? Ile dostae za kikimore? Pewnie nic,
inaczej nie przyszedby tutaj. I pomyle, e s ludzie nie wierzcy
w przeznaczenie. Chyba e wiedziae o mnie. Wiedziae?
Nie wiedziaem. To ostatnie miejsce, w ktrym mogem si ciebie
spodziewa. O ile mnie pami nie myli, dawniej mieszkae w Kovirze,
w podobnej wiey.
Wiele si zmienio od tamtych czasw.
Chociaby twoje miano. Podobno jeste teraz Mistrzem Irionem.
Tak nazywa si twrca tej wiey, zmaro mu si co ze dwiecie lat temu.
Uznaem, e naley jako go uczci, zajmujc jego siedlisko. Robi tu za
rezydenta. Wikszo mieszkacw utrzymuje si z morza, a jak wiesz, moja
specjalno, poza iluzjami, to pogoda. Czasem sztorm ucisz, czasem
wywoam, czasem zachodnim wiatrem przygnam bliej brzegw awic
witlinkw i dorszy. Mona y. To znaczy doda ponuro mona byo y.
Dlaczego mona byo? Skd zmiana imienia?
60
aden nie wrci. Potem za trudno byo znale chtnych, maa bya ju do
sawna. Mieczem nauczya si robi tak, e mao ktry mczyzna mg stawi
jej czoo. Wezwany, przybyem potajemnie do Creyden, po to tylko, by si
dowiedzie, e kto otru Aridee. Powszechnie uwaano, e to sam Fredefalk,
ktry upatrzy sobie modszy i jdrniejszy mezalians, ale ja sdz, e to Renfri.
Renfri?
Tak si nazywaa. Mwiem, otrua Aridee. Ksi Fredefalk krtko po tym
zgin w dziwnym wypadku na owach, a najstarszy syn Aridei przepad bez
wieci. To te musiaa by robota maej. Mwi: maej, a miaa ju wtedy
siedemnacie lat. I bya niele wyronita.
W tym czasie podj czarodziej po chwili przerwy ona i jej gnomy byy
ju postrachem caego Mahakamu. Tyle e pewnego dnia o co tam si
pokcili, nie wiem, o podzia upw czy kolejno nocy w tygodniu, do, e
pornli si noami. Sidemka gnomw nie przeya noowej rozprawy.
Przeya tylko Dzierzba. Ona jedna. Ale wwczas ja ju byem w okolicy.
Spotkalimy si oko w oko: w mig poznaa mnie i zorientowaa si co do roli,
jak odegraem wtedy w Creyden. Mwi ci, Geralt, ledwo zdyem
wypowiedzie zaklcie, a rce trzsy mi si jak nie wiem, gdy ta dzika kocica
leciaa na mnie z mieczem. Zapakowaem j w zgrabn bry krysztau
grskiego, sze okci na dziewi. Gdy zapada w letarg, wrzuciem bry do
gnomowej kopalni i zawaliem szyb.
Partacka robota skomentowa Geralt. To byo do odczarowania. Nie
moge jej spali na uel? Przecie znacie tyle sympatycznych zakl.
Nie ja. Nie moja specjalno. Ale masz racje, spartaczyem. Odnalaz j
jaki idiota krlewicz, wyda mnstwo pienidzy na kontrzaklcie, odczarowa
i tryumfalnie zawiz do domu, do jakiego zapadego krlestwa na wschodzie.
Jego ojciec, stary rozbjnik, okaza wicej rozsdku. Spuci synowi lanie,
a Dzierzb postanowi wypyta o skarby, jakie zagrabia wraz z gnomami
i przemylnie ukrya. Jego bd polega na tym, e kiedy nag rozcignito na
katowskiej awie, asystowa mu starszy syn. Jako tak wyszo, e nazajutrz
tene najstarszy syn, ju sierota i pozbawiony rodzestwa, panowa w owym
krlestwie, a Dzierzba obja urzd pierwszej faworyty.
Znaczy si, jest niebrzydka.
Kwestia gustu. Faworyt dugo nie bya, do pierwszego przewrotu
paacowego, szumnie mwic, bo tamtejszy paac bardziej przypomina obor.
Wnet okazao si, e nie zapomniaa o mnie. W Kovirze dokonaa na mnie
trzech skrytobjczych zamachw. Postanowiem nie ryzykowa i przeczeka
w Pontarze. Znalaza mnie znowu. Tym razem uciekem do Angrenu, ale i tam
mnie odnalaza. Nie wiem, jak to robi, lady zacieram dobrze. To musi by
cecha jej mutacji.
Co ci powstrzymao przed ponownym zaklciem jej w kryszta? Wyrzuty
sumienia?
65
66
No to co?
Chcia rozmawia z tob.
No to co?
To czarownik! zahucza Pitnastka.
Nie lubimy czarownikw warkn Tavik.
Spokojnie, chopcy powiedziaa dziewczyna. Chce ze mn
porozmawia, to nie zbrodnia. Wy bawcie si dalej. I bez awantur. Jutro jest
dzie targowy. Nie chcecie chyba, eby wasze wybryki zakciy jarmark, tak
wane wydarzenie w yciu tego miego miasteczka?
W ciszy, jaka zapada, rozleg si cichy, paskudny chichot. Civril, wci
rozwalony niedbale na lawie, mia si.
Niech ci, Renfri wykrztusi mieszaniec. Wane... wydarzenie!
Zamknij si, Civril. Natychmiast.
Civril przesta si mia. Natychmiast. Geralt nie zdziwi si. W gosie Renfri
zadwiczao co bardzo dziwnego. Co, co kojarzyo si z czerwonym
odblaskiem poaru na klingach, wyciem mordowanych, reniem koni
i zapachem krwi. Inni rwnie musieli mie podobne skojarzenia, bo blado
pokrya nawet ogorza gb Tavika.
No, biaowosy przerwaa cisz Renfri. Wyjdmy do wikszej izby,
doczmy do wjta, z ktrym tu przyszede. On pewnie take chce ze mn
rozmawia.
Caldemeyn, czekajcy przy kontuarze, na ich widok przerwa cich rozmow
z karczmarzem, wyprostowa si, splt rce na piersi.
Suchajcie, pani rzek twardo, nie tracc czasu na wymian zdawkowych
grzecznoci. Wiem od tego tu wiedmina z Rivii, co was sprowadza do
Blaviken. Podobno ywicie uraz do naszego czarodzieja.
Moe. I co z tego? spytaa cicho Renfri, rwnie niezbyt grzecznym
tonem.
A to, e do takich uraz sdy grodzkie albo kasztelaskie s. Kto uraz
u nas na Lukomorzu elazem chce mci, za zwykego zbja bywa uwaany.
A to jeszcze, e albo wczesnym rankiem wyniesiecie si z Blaviken razem ze
swoj czarn kompani, albo was wsadz do jamy, pre... Jak to si nazywa,
Geralt?
Prewencyjnie.
Wanie. Pojlicie, panienko?
Renfri signa do sakiewki przy pasie, wydobya kilkakrotnie zoony
pergamin.
Przeczytajcie to sobie, wjcie, jelicie gramotni. I wicej nie mwcie do
mnie: panienko.
Caldemeyn wzi pergamin, czyta dugo, potem bez sowa poda go
Geraltowi.
Do moich komesw, wasali i poddanych wolnych przeczyta wiedmin
na gos. Wszem i wobec oznajmiam, jako Renfri, ksiniczka creydenska,
70
w naszej pozostaje subie i mia jest nam, tegdy gniew nasz cignie na
siebie, kto by jej wstrty czyni. Audoen, krl... Wstrty pisze si inaczej. Ale
piecz wyglda na autentyczn.
Bo jest autentyczna powiedziaa Renfri, wyrywajc mu pergamin.
Postawi ja Audoen, wasz miociwy pan. Dlatego nie radz robi mi wstrtw.
Niezalenie od tego, jak si to pisze, skutek moe by dla was opakany. Nie
bdziecie mnie, moci wjcie, wsadza do jamy. Ani mwi do mnie:
panienko. adnego prawa nie naruszyam. Na razie.
Jeli je naruszysz choby na pid Caldemeyn wyglda, jakby chcia
splun wsadz ci do lochu razem z tym pergaminem. Kln si na
wszystkich bogw, panienko. Chod, Geralt.
Z tob, wiedminie Renfri dotkna ramienia Geralta jeszcze sowo.
Nie spnij si na kolacj rzuci wjt przez ramie bo Libusze bdzie
wcieka.
Nie spni si.
Geralt opar si o kontuar. Bawic si medalionem z paszcz wilka
zawieszonym na szyi, patrzy w niebiesko-zielone oczy dziewczyny.
Syszaam o tobie powiedziaa. Jeste Geralt z Rivii, biaowosy
wiedmin. Stregobor to twj przyjaciel?
Nie.
To upraszcza spraw.
Nie zanadto. Nie mam zamiaru spokojnie si przyglda.
Oczy Renfri zwziy si.
Stregobor jutro umrze rzeka cicho, odgarniajc z czoa nierwno obcite
wosy. Byoby mniejszym zem, gdyby umar tylko on.
Jeli, a waciwie zanim Stregobor umrze, umrze jeszcze kilka osb. Nie
widz innej moliwoci.
Kilka, wiedminie, to skromnie powiedziane.
eby mnie nastraszy, trzeba czego wicej ni sowa, Dzierzbo.
Nie nazywaj mnie Dzierzb. Nie lubi tego. Rzecz w tym, e ja widz inne
moliwoci. Warto by to obgada, ale c, Libusze czeka. adna chocia ta
Libusze?
To wszystko, co miae mi do powiedzenia?
Nie. Ale teraz ju id. Libusze czeka.
IV
Kto by w jego izdebce na stryszku. Geralt widzia o tym, zanim jeszcze
zbliy si do drzwi, pozna to po ledwie wyczuwalnej wibracji medalionu.
Zdmuchn kaganek, ktrym przywieca sobie na schodach. Wyj sztylet
z cholewy, wetkn go z tyu za pas. Nacisn klamk. W izbie byo ciemno. Nie
dla wiedmina.
Przekroczy prg rozmylnie wolno, ospale, powoli zamkn za sob drzwi.
W nastpnej sekundzie skoczy z potnego odbicia dugim szczupakiem, zwali
71
77
V
Tata nudzia monotonnie Marilka. Kiedy pjdziemy na jarmark? Na
jarmark, tata!
Cicho, Marilka burkn Caldemeyn, wycierajc talerz chlebem. Wic jak
mwisz, Geralt? Wynosz si z miasteczka?
Tak.
No, nie mylaem, e tak gadko pjdzie. Z tym pergaminem
opiecztowanym przez Audeona trzymali mnie za gardo. Robiem dobr min,
ale po prawdzie to guzik mgbym im uczyni.
Nawet jeli otwarcie zamaliby prawo? Wszczli gwat, bijatyk?
Nawet. Audoen, Geralt, to bardzo draliwy krl, posya na szafot za byle
co. Ja mam on, crk, dobrze mi na moim urzdzie, nie musze si gowi,
skd jutro wytrzasn omast do kaszy. Jednym sowem, dobrze si stao, e
wyjedaj. A jak to si waciwie stao?
Tata, ja chce na jarmark!
Libusze! We std Marilke! Tak, Geralt, nie sdziem. Wypytywaem
Setnika, karczmarza ze Zotego Dworu, o te novigradzk kompanie. To
nielicha zgraja. Niektrych rozpoznano.
Aha?
Ten ze szram na gbie to Nohorn, dawniej przyboczny Abergarda, z tak
zwanej wolnej kompanii angrenskiej. Syszae o wolnej kompanii? Jasne, kto
nie sysza. Ten byk, ktrego woaj Pitnastka, rwnie. Nawet jeli nie, to nie
myl, by jego przezwisko wzio si od pitnastu dobrych uczynkw, jakie
w yciu zrobi. Ten czarniawy pelf to Civril, zbj i zawodowy morderca.
Podobno mia co wsplnego z masakra w Tridam.
Gdzie?
W Tridam. Nie syszae? Gono byo o tym trzy... Tak trzy lata temu, bo
Marilka miaa dwa latka. Baron z Tridam trzyma w lochu jakich zbjcw. Ich
kamraci, wrd nich podobno ten mieszaniec Civril, opanowali prom na rzece
peen pielgrzymw, byo to w czasie wita Nis. Posali do barona zadanie
uwolnienia tamtych. Baron, ma si rozumie, odmwi, a wtedy oni zaczli
mordowa ptnikw, po kolei, jednego po drugim. Zanim baron zmik i zwolni
tamtych z lochu, spucili z prdem ponad dziesiciu. Baronowi grozio potem
wygnanie albo nawet i topr, jedni mieli mu za ze, e uleg, dopiero gdy a tylu
zabito, inni wszczli rwetes, e bardzo wielkie zo uczyni, e pre... precedens
to by albo jak, e trzeba byo tamtych wystrzela z kusz razem z zakadnikami
albo szturmem bra na odziach, nie popuci ni na palec. Baron na sdzie
prawi, e mniejsze zo wybra, bo na promie byo wicej jak wier setki ludzi,
baby, dzieciaki.
Tridamskie ultimatum szepn wiedmin. Renfri...
Co?
Caldemeyn, jarmark.
Co?
78
si, unis do, skadajc palce w Znak. Renfri zamiaa si znowu, krtko,
chrapliwie.
Nic z tego, biaowosy. To si mnie nie ima. Tylko miecz.
Renfri powtrzy. Odejd. Jeli skrzyujemy ostrza, ja... ju nie bd...
mg...
Wiem powiedziaa. Ale ja... Ja te nie mog inaczej. Po prostu nie
mog. Jestemy tym, czym jestemy. Ty i ja.
Ruszya na niego lekkim, rozkoysanym krokiem. W prawej rce,
wyprostowanej, wycignitej w bok, poyskiwa miecz, lewa wloka spdnice po
ziemi. Geralt cofn si o dwa kroki.
Skoczya, machna lew rk, spdnica furkna w powietrzu, w lad za ni,
przysoniony, bysn miecz w oszczdnym, krtkim cieciu. Geralt odskoczy,
tkanina nawet go nie musna, a klinga Renfri zelizna si po ukonej
paradzie. Zripostowa odruchowo rodkiem brzeszczotu, zwiza obie klingi
krtkim mycem, prbujc wytrci jej bro. To by bd. Odbia jego ostrze
i od razu, z ugitych kolan i rozkoysanych bioder cia, mierzc w twarz.
Ledwie zdoa sparowa to uderzenie, odskoczy przed spadajc na niego
materi spdnicy. Zawirowa w piruecie, unikajc migoccej w byskawicznych
cieciach klingi, znowu odskoczy. Wpada na niego, cisna spdnice prosto
w oczy, cia pasko, z bliska, z pobrotu. Umkn przed ciosem, obracajc si
tu przy niej. Znaa te sztuczk. Obrcia si wraz z nim i z bliska, tak e poczu
jej oddech, przejechaa mu ostrzem przez pier. Bl targn nim, ale nie
zakci rytmu. Obrci si jeszcze raz, w przeciwna stron, odbi kling lecc
ku jego skroni, zrobi szybka fint i zaatakowa. Renfri odskoczya, zoya si
do uderzenia z gry. Geralt, przyklkajc w wypadzie, byskawicznie ci j
z dou, samym kocem miecza, przez odsonite udo i pachwin.
Nie krzykna. Padajc na kolano i na bok pucia miecz, wpia obie donie
w przecite udo. Spomidzy palcw krew zattnia jasnym strumieniem na
ozdobny pas, na osiowe buty, na brudny bruk. Tum wcinity w uliczki
zafalowa i zakrzycza.
Geralt schowa miecz.
Nie odchod... jkna zwijajc si w kbek.
Nie odpowiedzia.
Zimno... mi...
Nie odpowiedzia. Renfri jkna znowu, kulc si jeszcze bardziej. Krew
wartkimi strumyczkami wypeniaa jamki midzy kamieniami.
Geralt... Obejmij mnie...
Nie odpowiedzia.
Odwrcia gow i znieruchomiaa z policzkiem na bruku. Sztylet o bardzo
wskim ostrzu, do tej pory skrywany pod ciaem, wylizn si z jej
martwiejcych palcw.
Po chwili bdcej wiecznoci wiedmin unis gow na odgos stukajcej
o bruk rdki Stregobora. Czarodziej zblia si pospiesznie, wymijajc trupy.
82
84
GOS ROZSDKU 4
Porozmawiajmy, Iola.
Potrzebuj tej rozmowy. Mwi, e milczenie jest zotem. Moe. Nie wiem,
czy jest a tyle warte. W kadym razie, ma swoj cen. Trzeba za nie paci.
Tobie jest atwiej, tak, nie zaprzeczaj. Ty przecie milczysz z wyboru, ty
z milczenia uczynia ofiar dla twojej bogini. Nie wierz w Melitele, nie wierz
te w istnienie innych bogw, ale ceni twj wybr, twoj ofiar, ceni
i szanuj to, w co wierzysz. Bo twoja wiara i powicenie, cena milczenia, jak
pacisz, uczyni ci lepsz, bardziej wartociow istot. A przynajmniej mog
ci tak uczyni. A moja niewiara nie moe nic. Jest bezsilna.
Pytasz, w co w takim razie wierz?
Wierz w miecz.
Jak widzisz, nosz dwa. Kady wiedmin ma dwa miecze. Nieyczliwi
mawiaj, e ten srebrny jest na potwory, a ten z elaza na ludzi. To oczywicie
nieprawda. S potwory, ktre mona ugodzi wycznie srebrnym ostrzem, ale
istniej i takie, dla ktrych zabjcze jest elazo. Nie, Iola, nie kade elazo, ale
wycznie to, ktre pochodzi z meteorytu. Pytasz, co to meteoryt? To spadajca
gwiazda. Widziaa pewnie nieraz spadajc gwiazd, krtk, wietlist smug
na nocnym niebie. Widzc j, wypowiadaa zapewne jakie yczenie, moe by
to dla ciebie kolejny powd, by wierzy w bogw. Dla mnie meteoryt jest tylko
kawaem metalu, ktry spadajc zarywa si w ziemi. Metalu, z ktrego mona
zrobi miecz.
Moesz, oczywicie, e moesz, wzi mj miecz do rki. Widzisz, jaki jest
lekki? Nawet ty unosisz go bez trudu. Nie! Nie dotykaj ostrza, skaleczysz si.
Jest ostrzejsze ni brzytwa. Musi takie by.
O tak, wicz czsto. W kadej wolnej chwili. Nie wolno mi wyj z wprawy.
Tutaj, w najdalszy zaktek witynnego parku, te przyszedem, by si
rozrusza, by wypali z mini to paskudne, wredne drtwienie, ktre mnie
opada, to krce we mnie zimno. A ty mnie tu odnalaza. Zabawne, przez
kilka dni to ja prbowaem odnale ciebie. Rozgldaem si za tob.
Chciaem...
Potrzebuj tej rozmowy, Iola. Usidmy, porozmawiajmy chwil.
Ty mnie przecie w ogle nie znasz, Iola.
Nazywam si Geralt. Geralt z... Nie. Tylko Geralt. Geralt znikd. Jestem
wiedminem.
Mj dom, to Kaer Morhen, Wiedmiskie Siedliszcze. Stamtd pochodz.
Jest... Bya taka warownia. Niewiele z niej zostao.
Kaer Morhen... Tam produkowao si takich jak ja. Ju si tego nie robi,
a w Kaer Morhen ju nikt nie mieszka. Nikt oprcz Vesemira. Pytasz, kim jest
Vesemir? Jest moim ojcem. Dlaczego spogldasz na mnie ze zdumieniem? Co
w tym dziwnego? Kady ma jakiego ojca. Moim jest Vesemir. A e nie jest
85
88
KWESTIA CENY
I
Wiedmin mia n na gardle.
Lea, pawic si w mydlinach, z gow odrzucon do tyu, na lisk
krawd drewnianej balii. W ustach czu gorzki posmak myda. N, tpy jak
siedem nieszcz, skroba go bolenie po jabku Adama, z chrzstem
przesuwa si ku podbrdkowi.
Balwierz, z min artysty wiadomego narodzin arcydziea, skrobn jeszcze
raz, z czystej maniery, po czym otar mu twarz kawakiem lnianego ptna
zmoczonym w czym, co mogo by nalewk na arcydzigielu.
Geralt wsta, pozwoli, by pachoek wyla na niego cebrzyk wody, otrzsn
si, wyszed z balii, znaczc ceglan podog ladami mokrych stp.
Rcznik, panie pachoek zerkn ciekawie na jego medalion.
Dziki.
Tu jest odzienie powiedzia Haxo. Koszula, gacie, spodnie, wams. A tu
buty.
O wszystkim pomylelicie, kasztelanie. A we wasnych butach nie
mgbym pj?
Nie. Piwa?
Chtnie.
Ubiera si powoli. Dotyk obcego, szorstkiego, nieprzyjemnego ubrania na
spczniaej skrze psu mu humor, jakiego nabra, wylegujc si w gorcej
wodzie.
Kasztelanie?
Sucham was, panie Geralt?
Nie wiecie aby, po co to wszystko? No, do czego jestem tu potrzebny?
Nie moja rzecz powiedzia Haxo, zezujc na pachokw. Do mnie
naley ubra was...
Przebra, chcielicie powiedzie.
...Ubra i zaprowadzi na uczt, do krlowej. Wcie wams, panie Geralt.
I ukryjcie pod nim wiedmiski medalion.
Tu lea mj sztylet.
Ale ju nie ley. Jest w bezpiecznym miejscu, tak jak oba wasze miecze
i cay dobytek. Tam, dokd idziecie, idzie si bez ora.
Wiedmin wzruszy ramionami, obcigajc na sobie ciasny purpurowy wams.
Co to jest? spyta, wskazujc na haft na przedzie ubioru.
A wanie rzek Haxo. Bybym zapomnia. Na czas uczty nazywacie si
wielmony Ravix z Czteroroga. Jako honorowy go, zasidziecie po prawicy
krlowej, takie jest jej yczenie. A to na wamsie, to wasz herb. W polu zotym
niedwied czarny, kroczcy, na nim panna w szacie bkitnej, z wosami
89
91
jak dobrze poszuka. Tyle zada, ktre mgby wykona wiedmin, nie muszc
przy tym stroi si w cudze pirka i herby.
Nie odpowiedziae na moje pytanie.
Krlowo, nie wtpi, e przymierze ze Skellige, zawarte przez maestwo
twojej crki, jest Cintrze potrzebne. Moliwe te, e intryganci, ktrzy chc
temu przeszkodzi, zasuguj na nauczk, i to w taki sposb, by wadca nie by
w to zamieszany. Pewnie, e byoby najlepiej, by t nauczk da im nie znany
nikomu pan z Czteroroga, ktry zniknie potem ze sceny. A teraz odpowiem na
twoje pytanie. Mylisz mj zawd z profesj najemnego mordercy. Ci inni,
ktrych jest tak wielu, to ci, ktrzy maj wadz. Nie pierwszy raz wzywany
jestem na dwr, na ktrym problemy wadcy wymagaj szybkich ciosw
miecza. Ale ja nigdy nie zabijaem ludzi dla pienidzy, niezalenie, w dobrej czy
zej sprawie. I nigdy tego robi nie bd.
Atmosfera przy stole oywiaa si w miar jak ubywao piwa. Rudy Grach an
Craite znalaz wdzicznych suchaczy do opowieci o bitwie nad Thwyth.
Nakreliwszy na stole map za pomoc koci z misem zamaczanej w sosie,
nanosi na ni sytuacj taktyczn, wrzeszczc gono. Kudkudak, dowodzc
celnoci swego przezwiska, zagdaka nagle jak najprawdziwsza kwoka, budzc
powszechn wesoo wrd biesiadnikw, a konsternacj wrd suby,
przekonanej, e ptak, drwic z jej czujnoci, dosta si jako z dziedzica na
sal.
Tak oto, los pokara mnie nazbyt domylnym wiedminem Calanthe
umiechna si, ale oczy miaa zmruone i ze. Wiedminem, ktry bez
cienia szacunku czy chociaby zwykej grzecznoci demaskuje moje intrygi
i niecne, zbrodnicze plany. Czy jednak fascynacja moj urod i ujmujc
osobowoci nie przymiy przypadkiem twojego rozsdku? Nigdy wicej tego
nie rb, Geralt. Nie odzywaj si w taki sposb do tych, ktrzy maj wadz.
Niejeden nie zapomni ci takich sw, a znasz krlw, wiesz, e maj rne
rodki. Sztylet. Trucizna. Loch. Rozpalone kleszcze. S setki, tysice sposobw,
po ktre sigaj krlowie zwykli mci swoj uraon dum. Nie uwierzysz,
Geralt, jak atwo jest urazi dum niektrych wadcw. Rzadko ktry z nich
zniesie spokojnie sowa takie jak: Nie, Nie bd czy Nigdy. Mao tego,
wystarczy takiemu przerwa, gdy mwi, lub wtrca niestosowne uwagi, i ju
ma si zapewnione amanie koem.
Krlowa zoya razem biae, wskie donie i lekko opara na nich usta, robic
efektown pauz. Geralt nie przerywa i niczego nie wtrca.
Krlowie podja Calanthe dziel ludzi na dwie kategorie. Jednym
rozkazuj, a drugich kupuj. Hoduj bowiem starej i banalnej prawdzie, e
kadego mona kupi. Kadego. To tylko kwestia ceny. Zgadzasz si z tym?
Ach, niepotrzebnie pytam. Przecie jeste wiedminem, wykonujesz swoj
prac i bierzesz zapat, w odniesieniu do ciebie sowo kupi traci swj
pogardliwy wydwik. Rwnie kwestia ceny to w twoim przypadku rzecz
oczywista, zwizana ze stopniem trudnoci zadania, jakoci wykonania,
94
spad z konia do jaru i zwichn nog. Lea na dnie wwozu i woa pomocy,
a odpowiada mu jeno syk mij i wycie zbliajcych si wilkoakw. Zginby
niezawodnie, gdyby nie pomoc, jak mu okazano.
Wiem, e tak byo potwierdzia krlowa. Jeli i ty to wiesz, domylam
si, e bye tym, kto mu t pomoc okaza.
Tak. Tylko dziki mnie powrci cao i zdrowo do zamku. Do ciebie, pani.
Winnam ci zatem wdziczno, Jeu z Erlenwaldu. Wdzicznoci tej nie
umniejsza fakt, e Roegner, pan mego serca i oa, odszed by ju z tego
wiata. Rada bym zapyta, w jaki sposb mogabym ci t wdziczno okaza,
lkam si jednak, e szlachetnego rycerza, skadajcego rycerskie lubowania,
kierujcego si we wszystkich postpkach prawem rycerskim, takie pytanie
moe obrazi. Zakadaoby bowiem, e pomoc, jakiej udzielie krlowi, nie bya
bezinteresowna.
Dobrze wiesz, krlowo, e nie bya bezinteresowna. Wiesz take, e
wanie przychodz po nagrod, obiecan mi przez krla za uratowanie mu
ycia.
Ach, tak? Calanthe umiechna si, ale w jej oczach zapegay zielone
ogniki. Znalaze wic krla na dnie jaru, bezbronnego, rannego, wydanego
na pastw mij i potworw. I dopiero wwczas, gdy obieca ci nagrod,
pospieszye mu z ratunkiem? A gdyby nie chcia lub nie mg obieca ci
nagrody, zostawiby go tam, a ja do dzisiaj nie wiedziaabym, gdzie bielej
jego koci? Ach, jak szlachetnie. Bez uchyby, twoim postpowaniem kierowao
wwczas jakie szczeglne rycerskie lubowanie.
Szmer wrd zgromadzonych przybra na sile.
I dzisiaj przybywasz po swoj nagrod, Jeu? cigna krlowa,
umiechajc si coraz bardziej zowieszczo. Po pitnastu latach? Liczysz
pewnie na odsetki od sumy, jakie narosy przez ten czas? Tu nie jest
krasnoludzki bank, Jeu. Powiadasz, nagrod obieca ci Roegner? C, trudno
bdzie go tu cign, eby si wypaci. Prociej bdzie chyba posa ciebie do
niego, w zawiaty. Tam si dogadacie, co kto komu winien. Zbyt kochaam
mego maonka, Jeu, by mc przesta myle o tym, e mogam utraci go
ju wwczas, pitnacie lat temu, gdyby nie zechcia si z tob targowa. Myl
o tym budzi u mnie niezbyt sympatyczne uczucia do twojej osoby.
Zamaskowany przybyszu, czy wiesz, e w tej chwili tu, w Cintrze, na moim
zamku i w mojej mocy, jeste rwnie bezradny i bliski mierci jak Roegner,
wtedy na dnie wwozu? C mi zaproponujesz, jak cen, jak nagrod, jeeli
ci obiecam, e wyjdziesz std ywy?
Medalion na szyi Geralta zadrga, zawibrowa. Wiedmin rzuci szybkie
spojrzenie na Myszowora, napotka jego przenikliwy, wyranie zaniepokojony
wzrok. Pokrci lekko gow, unis pytajco brwi. Druid zaprzeczy rwnie,
ledwie dostrzegalnym ruchem kdzierzawej brody wskaza na Jea. Geralt nie
by pewien.
102
112
I pikn.
Moecie oboje zosta w Cintrze, jeli chcecie. Tutejsi ludzie s mniej
zabobonni od mieszkacw Maecht i prdko si przyzwyczaj. Zreszt, nawet
jako Je bye do sympatyczny. Tyle e na tron nie moesz na razie liczy.
Mam zamiar jeszcze troch porzdzi u boku nowego krla Cintry. Szlachetny
Eist Tuirseach ze Skellige uczyni mi pewn propozycj.
Calanthe...
Tak, Eist, zgadzam si. Jeszcze nigdy nie wysuchaam miosnego
wyznania, lec na pododze wrd szcztkw wasnego tronu, ale... Jak ty to
powiedziae, Duny? Tylko to si liczy i niech nikt lepiej nie staje na drodze do
mojego szczcia, dobrze radz. A wy, co si tak gapicie? Nie jestem jeszcze
taka stara, jak sdzicie, patrzc na moj prawie zamn crk.
Dzisiejsza modzie zamrucza Myszowr. Niedaleko pada jabko...
Co tam mamroczesz, czarowniku?
Nic, pani.
To dobrze. Przy okazji, Myszowr, mam dla ciebie propozycj. Pavetta
potrzebowa bdzie nauczyciela. Powinna si nauczy, jak obchodzi si ze
swoim szczeglnym darem. Lubi ten zamek, wolaabym, eby sta, jak stoi.
Przy nastpnym ataku histerii mojej zdolnej crki moe si rozlecie. Co ty na
to, druidzie?
Zaszczyt to dla mnie.
Ja myl krlowa odwrcia gow w stron okna. wita ju. Pora...
Raptownie odkrcia si w stron, gdzie Pavetta i Duny szeptali do siebie,
trzymajc si za rce i nieledwie stykajc si czoami.
Duny!
Tak, krlowo?
Syszysz? wita! Jest ju jasno! A ty... Geralt spojrza na Myszowora,
Myszowr na Geralta i obaj zaczli si mia.
A wam co tak wesoo, czarownicy? Czy nie widzicie...
Widzimy, widzimy zapewni Geralt.
Czekalimy, a sama zobaczysz parskn Myszowr. Ciekawio mnie,
kiedy si poapiesz.
W czym?
Zdja kltw. Ty j zdja rzek wiedmin. W momencie, gdy
wyrzeka: Daj ci Pavett, spenio si przeznaczenie.
Dokadnie potwierdzi druid.
Na bogw rzek wolno Duny. Wic nareszcie. Psiakrew, mylaem, e
si bd bardziej cieszy, e zagraj jakie surmy albo co... Przyzwyczajenie.
Krlowo! Dziki. Pavetta, syszysz?
Mhm powiedziaa krlewna, nie unoszc powiek.
Tym samym westchna Calanthe, patrzc na Geralta zmczonym
wzrokiem wszystko dobrze si koczy. Prawda, wiedminie? Kltwa zdjta,
szykuj si dwa wesela, remont halli tronowej potrwa z miesic, czterech
115
zabitych, rannych bez liku, Rainfam z Attre ledwie dycha. Radujmy si. Czy
wiesz, wiedminie, e by moment, gdy miaam ochot kaza ci...
Wiem.
Ale teraz musz odda ci sprawiedliwo. daam efektu i mam efekt.
Cintra sprzymierza si ze Skellige. Moja crka nie najgorzej wychodzi za m.
Przez chwil mylaam sobie, to wszystko i tak by si spenio zgodnie
z przeznaczeniem, nawet jeli nie cignabym ci na t uczt i nie posadzia
obok siebie. Ale myliam si. Przeznaczenie mg odmieni sztylet Rainfama.
A Rainfama powstrzyma miecz w rku wiedmina. Zapracowae uczciwie,
Geralt. Teraz kwestia ceny. Mw, czego dasz.
Zaraz powiedzia Duny, macajc zabandaowany bok. Kwestia ceny,
mwicie. To ja jestem dunikiem, do mnie naley...
Nie przerywaj mi, ziciu zmruya oczy Calanthe. Twoja teciowa nie
znosi, gdy si jej przerywa. Zapamitaj to. I wiedz, e adnym dunikiem nie
jeste. Tak si skada, e bye czym w rodzaju przedmiotu umowy, jak
zawaram z Geraltem z Rivii. Mwiam, jestemy kwita i nie widz sensu,
ebym musiaa ci za to w nieskoczono przeprasza. Ale umowa obowizuje
mnie nadal. No, Geralt. Twoja cena.
Dobrze rzek wiedmin. Prosz o twoj zielon szarf, Calanthe. Niech
zawsze przypomina mi kolor oczu najpikniejszej ze znanych mi krlowych.
Calanthe zamiaa si, odpia z szyi naszyjnik ze szmaragdami.
Ta byskotka powiedziaa ma kamienie we waciwszym odcieniu.
Zachowaj j wraz z miym, wspomnieniem.
Czy mog co powiedzie? spyta skromnie Duny.
Ale tak, ziciu, prosz, prosz.
Dalej twierdz, e to ja jestem twoim dunikiem, wiedminie. To mojemu
yciu zagraa sztylet Rainfarna. Mnie zatukliby stranicy, gdyby nie ty. Jeli
jest mowa o jakiejkolwiek cenie, ja j powinienem zapaci. Zarczam, e mnie
na to sta. Czego dasz, Geralt?
Duny powiedzia wolno Geralt. Wiedmin, ktremu stawia si takie
pytanie, musi prosi, by je powtrzono.
Powtarzam wic. Bo, widzisz, jestem twoim dunikiem jeszcze z innego
powodu. Gdy dowiedziaem si tam, w halli, kim jeste, nienawidziem ci
i mylaem o tobie bardzo le. Miaem ci za lepe, dne krwi narzdzie, za
kogo, kto bezmylnie i beznamitnie zabija, ociera kling z krwi i liczy
pienidze. A przekonaem si, e zawd wiedmina rzeczywicie godzien jest
szacunku. Bronisz nas nie tylko przed Zem czajcym si w mroku, ale i przed
tym, ktre tkwi w nas samych. Szkoda, e jest was tak mao.
Calanthe umiechna si. Po raz pierwszy tej nocy Geralt skonny by uzna,
e by to umiech naturalny.
adnie powiedzia mj zi. Musz do tej wypowiedzi doda dwa sowa.
Dokadnie dwa. Wybacz, Geralt.
A ja powiedzia Duny powtarzam. Czego dasz?
116
117
GOS ROZSDKU 5
Geralt! Hej! Jeste tu?
Unis gow znad pokych szorstkich stron Historii wiata Rodericka de
Novembre, ciekawego, cho nieco kontrowersyjnego dziea, ktre studiowa od
wczoraj.
Jestem. Co si stao, Nenneke? Potrzebujesz mnie?
Masz gocia.
Znowu? Kto tym razem? Diuk Hereward we wasnej osobie?
Nie. Tym razem to Jaskier, twj kumpel, ta powsinoga, ten trute i nierb,
w kapan sztuki, wiecca jasno gwiazda ballady i miosnego wiersza. Jak
zwykle opromieniony saw, nadty jak wiski pcherz i mierdzcy piwem.
Chcesz si z nim widzie?
Oczywicie. Przecie to mj przyjaciel. Nenneke achna si, wzruszya
ramionami.
Nie rozumiem tej przyjani. On jest twoim absolutnym przeciwiestwem.
Przeciwiestwa przycigaj si.
Najwyraniej. O, prosz, nadchodzi wskazaa ruchem gowy. Twj
synny poeta.
On naprawd jest synnym poet, Nenneke. Nie bdziesz chyba twierdzi,
e nie syszaa jego ballad.
Syszaam skrzywia si kapanka. A jake. C, nie znam si na tym,
by moe umiejtno swobodnego przeskakiwania od wzruszajcej liryki do
obscenicznego wistwa to wanie jest talent. Mniejsza z tym. Wybacz, ale nie
dotrzymam wam towarzystwa. Nie jestem dzi w nastroju ani do jego poezji,
ani do jego wulgarnych artw.
Z korytarza rozleg si perlisty miech, brzk lutni, na progu biblioteki stan
Jaskier w liliowym kubraczku z koronkowymi mankietami i kapelusiku na
bakier. Na widok Nenneke trubadur ukoni si przesadnie, zamiatajc posadzk
przypitym do kapelusika czaplim pirem.
Moje gbokie uszanowanie, czcigodna matko zakwili kretysko.
Chwaa Wielkiej Melitele i jej kapankom, krynicom cnoty i mdroci...
Przesta pieprzy, Jaskier parskna Nenneke. I nie tytuuj mnie
matk. Wiedz, e na myl, i mgby by moim synem, ogarnia mnie zgroza.
Odwrcia si na picie i wysza szeleszczc powczyst szat. Jaskier
robic mapie miny sparodiowa ukon.
Nic si nie zmienia rzek pogodnie. Nadal kompletnie nie rozumie si
na artach. Wcieka si na mnie, bo po przyjedzie pogawdziem chwil
z furtiank, tak milutk blondynk o dugich rzsach, z dziewicz kos
sigajc zgrabnej dupeczki, ktrej nie uszczypn byoby grzechem. Wic
uszczypnem, a Nenneke, ktra wanie nadesza... A, co tam. Witaj, Geralt.
Witaj, Jaskier. Skd wiedziae, e tu jestem? Poeta wyprostowa si,
podcign spodnie.
118
traktatu, z ktr mona zgodzi si bez zastrzee. Ale nie jest to teza na tyle
odkrywcza, by mnie tu ni musia raczy, przybierajc przy tym min
myliciela, z ktr ci absolutnie nie do twarzy.
Geralt, zamiast odpowiedzie, ykn z gsiorka.
Tak, tak westchn ponownie Jaskier. wiat si zmienia, soce
zachodzi, a wdka si koczy. Co si jeszcze, twoim zdaniem, koczy?
Wspominae co o koczeniu, filozofie.
Dam ci par przykadw rzek Geralt po chwili milczenia. Z ostatnich
dwch miesicy spdzonych na tym brzegu Buiny. Ktrego dnia podjedam,
patrz, most. Pod mostem siedzi troll, od kadego przechodzcego da opaty.
Tym, ktrzy odmawiaj, przetrca nog, a czasem i obie. Id wic do wjta, ile
mi dacie, pytam, za tego trolla. Wjt otwiera gb ze zdumienia. Jak to, pyta,
a kto bdzie most naprawia, jak trolla nie stanie? Troll dba o most, naprawia
go regularnie w pocie czoa, solidnie, jak si patrzy. Taniej wypada wic paci
mu myto. Jad wic dalej, patrz, widogon. Nieduy, bdzie z pi arszynw
od czubka nosa do koca ogona. Leci, niesie w szponach owc. Jad do wsi, ile,
pytam, zapacicie za gada. Chopi na kolana, nie, woaj, to ulubiony smok
najmodszej crki naszego barona, jak mu uska z grzbietu spadnie, to baron
sioo spali, a nas ze skry obedrze. Jad dalej, a robi mi si coraz godniej.
Rozpytuj o prac, owszem, jest, ale jaka? Temu zap rusak, temu nimf,
owemu dziwoon... Pogupieli doszcztnie, po wsiach peno dziewek jak rzepy,
a im si chce nieludek. Inny prosi, bym zabi wojsika i dostarczy mu kostk
z jego doni, bo zmielona i wsypana do polewki podobno wzmaga potencj...
To akurat bujda wtrci Jaskier. Prbowaem. Nie wzmaga nic a nic,
a polewce nadaje smak wywaru z onuc. No, ale jeli ludzie w to wierz i s
skonni paci...
Nie bd zabija wojsikw. Ani innych nieszkodliwych stworze.
To bdziesz chodzi godny. Chyba, e zmienisz prac.
Na jak?
Na byle jak. Zosta kapanem. Byby niezy z twoimi skrupuami, z twoj
moralnoci, z twoj wiedz o naturze ludzi i wszelkiej rzeczy. To, e nie
wierzysz w adnych bogw, problemu stanowi nie powinno. Mao znam
kapanw, ktrzy wierz. Zasta kapanem i przesta si uala nad sob.
Nie ualam si. Stwierdzam fakty. Jaskier zaoy nog na nog
i z zainteresowaniem przyjrza si startej zelwce.
Przypominasz mi, Geralt, sdziwego rybaka, ktry pod koniec ycia odkry,
e ryby mierdz, a od wody cignie i amie w kociach. Bd konsekwentny.
Gadanie i ale niczego nie poprawi. Ja, gdybym stwierdzi, e skoczy si
popyt na poezj, zawiesibym lutni na koku i zosta ogrodnikiem.
Hodowabym re.
Pieprzysz. Do takiego wyrzeczenia nie byby zdolny.
C zgodzi si poeta, nadal wpatrzony w zelwk moe i nie bybym.
Ale nasze profesje rni si nieco. Popyt na poezj i dwik strun lutni nie
120
spadnie nigdy. Z twoim zawodem jest gorzej. Wy, wiedmini, sami przecie
pozbawiacie si pracy, stopniowo, ale stale. Im lepiej i sumienniej pracujecie,
tym mniej macie do roboty. Przecie waszym celem, racj waszego istnienia
jest wiat bez potworw, wiat spokojny i bezpieczny. Czyli wiat, w ktrym
wiedmini s zbdni. Paradoks, prawda?
Prawda.
Dawniej, gdy byy jeszcze jednoroce, istniaa cakiem liczna grupa
dziewczyn, ktre pielgnoway cnot, by mc je owi. Pamitasz?
A szczuroapowie z fujarkami? Wszyscy bili si wrcz o ich usugi. A wykoczyli
ich alchemicy, wynajdujc skuteczne trutki, na to naoyo si powszechne
udomowienie kotw, fretek i asic. Zwierzaczki byy tasze, milsze i nie chlay
tyle piwa. Dostrzegasz analogie?
Dostrzegam.
Korzystaj wic z cudzych dowiadcze. Prawiczki od jednorocw, gdy
straciy prac, natychmiast si rozprawiczyy. Niektre, pragnc odbi sobie lata
wyrzecze, szeroko zasyny potem z techniki i zapau. Szczuroapowie... No,
tych raczej nie naladuj, bo jak jeden m rozpili si i zeszli na dziadw. C,
wyglda, e teraz przysza kolej na wiedminw. Czytasz Rodericka de
Novembre? S tam, o ile pamitam, wzmianki o wiedminach, o tych
pierwszych, ktrzy zaczli jedzi po kraju jakie trzysta lat temu. W czasach,
kiedy chopi wychodzili zbrojnymi kupami, wsie otaczano potrjnym
ostrokoem, karawany kupieckie przypominay przemarsze wojsk zacinych,
a na waach nielicznych grodw dzie i noc stay gotowe do strzau katapulty.
Bo my, ludzie, bylimy tu intruzami. T ziemi waday smoki, mantikory, gryfy
i amfisbeny, wampiry, wilkoaki i strzygi, kikimory, chimery i latawce. I trzeba
byo im t ziemi odbiera po kawaku, kad dolin, kad przecz, kady br
i kad polan. F udao nam si to nie bez nieocenionej pomocy wiedminw.
Ale te czasy miny, Geralt, miny bezpowrotnie. Baron nie pozwala zabi
widogona, bo to pewnie ostatni drakonid w promieniu tysica mil i nie budzi
ju grozy, lecz wspczucie i nostalgi za minionym czasem. Troll pod mostem
zy si z ludmi, to ju nie potwr, ktrym straszy si dzieci, to relikt i lokalna
atrakcja, w dodatku poyteczna. A przerazy, mantikory, amfisbeny? Siedz
w matecznikach i niedostpnych grach...
Miaem wic racj. Co si koczy. Czy ci si to podoba, czy nie, co si
koczy.
Nie podoba mi si to, e prawisz banalne komunay. Nie podoba mi si
mina, z jak to czynisz. Co si z tob dzieje? Nie poznaj ci, Geralt. Ech,
zaraza, jedmy co rychlej na to poudnie, do tych dzikich krajw. Gdy zarbiesz
par potworw, to zaraz ci minie chandra. A potworw tam podobno niemao.
Powiadaj, e jeli star babk zmczy tam ycie, to idzie sama samiuteka po
chrust do lasu, nie biorc ze sob rohatyny. Skutek gwarantowany. Powiniene
osi tam na stae.
Moe powinienem. Ale nie osid.
121
122
KRANIEC WIATA
I
Jaskier zszed ostronie ze schodkw karczmy, niosc dwie ociekajce pian
stgwie. Klnc pod nosem, przecisn si przez grupk toczcych si wok
ciekawskich dzieciakw. Przeszed skosem przez podwrze, omijajc krowie
placki.
Dookoa wystawionego na majdan stou, przy ktrym wiedmin rozmawia ze
starost, zebrao si ju kilkunastu osadnikw. Poeta postawi kufle, usiad.
Z miejsca zorientowa si, e w czasie jego krtkiej nieobecnoci rozmowa nie
posuna si do przodu nawet o pid.
Jestem wiedminem, panie starosto powtrzy po raz nie wiadomo ktry
Geralt, ocierajc usta z piwnej piany. Niczym nie handluj. Nie zajmuj si
zacigiem
do wojska i nie umiem leczy nosacizny. Jestem wiedminem.
Taka profesja wyjani po raz nie wiadomo ktry Jaskier. Wiedmin,
rozumiecie? Strzygi zabija i upiory. Wszelkie plugastwo tpi. Zawodowo, za
pienidze. Pojmujecie, starosto?
Aha! czoo starosty zorane gbokimi bruzdami cikiego mylenia
wygadzio si. Wiedmin! Trzeba byo tak od razu!
No wanie potwierdzi Geralt. Od razu zatem zapytam: znajdzie si tu
w okolicy jaka robota dla mnie?
Aaaa starosta znowu zacz myle, w sposb zauwaalny. Robota?
Niby te... No... ywioaki? Pytacie, s li tu ywioaki?
Wiedmin umiechn si i kiwn gow, trc knykciem swdzc od kurzu
powiek.
S doszed do wniosku starosta po duszej chwili. Spjrzcie tylko tam,
widzicie te gry? Tam elfy mieszkaj, tam jest ichnie krlestwo. Paace ichnie,
powiadam wam, cae s ze szczerego zota. Oho, panie! Elfy, powiadam wam.
Zgroza. Kto tam pjdzie, ten ju nie wraca.
Tak sdziem rzek Geralt chodno. Wanie dlatego wcale si tam nie
wybieram.
Jaskier zarechota bezczelnie. Starosta, zgodnie z oczekiwaniami Geralta,
myla dugo.
Aha rzek wreszcie. Ano, tak. Ale s tu i inne ywioaki. Z elfiej krainy
wida lez do nas. O, panie, jest ich a jest. Zliczy trudno. A najgorsza to Mora
bdzie, dobrze mwi, ludkowie?
Ludkowie oywili si, obiegli st ze wszystkich stron.
Mora! rzek jeden. Tak, tak, prawie starosta gada. Blada dziewica,
ona po chaupach chodzi o brzasku, a dzieciaki od tego mr!
I chochliki doda drugi, odak z miejscowej stranicy. Koniom grzywy
plcz po stajniach!
123
I nietopyrze! Nietopyrze tu s!
I wiy! Przez nie czeka krosta obsypuje! Nastpne kilka minut upyno na
intensywnym
wyliczaniu
potworw
naprzykrzajcych
si
okolicznym
wocianom swymi niecnymi uczynkami lub sam tylko egzystencj. Geralt
i Jaskier dowiedzieli si o biedakach i mamunach, przez ktre uczciwy chop nie
moe trafi do dom w pijanym widzie, o latawicy, co lata i krowom mleko spija,
o biegajcej po lesie gowie na pajczych nogach, o chobodach noszcych
krane czapeczki i o gronym szczupaku, ktry wyrywa bielizn z rk piorcych
bab, a tylko patrze, jak wemie si za same baby. Nie obyo si jak zwykle bez
tego, by nie poinformowano ich, e stara Naradkowa lata noc na oogu, a w
dzie pody spdza, e mynarz faszuje mk prochem z odzi, a niejaki
Duda, mwic o krlewskim wodarzu, nazwa tego zodziejem i swoocz.
Geralt wysucha spokojnie, kiwajc gow w udanym skupieniu, zada kilka
pyta dotyczcych gwnie drg i topografii terenu, po czym wsta i skin na
Jaskra.
No, to bywajcie, dobrzy ludzie powiedzia. Rycho wrc, wtedy
zobaczymy, co da si zrobi.
Odjechali w milczeniu wzdu chaup i potw, odprowadzani przez
jazgoczce psy i wrzeszczce dzieci.
Geralt odezwa si Jaskier, stajc w strzemionach i zrywajc dorodne
jabko z gazi wystajcej poza ogrodzenie sadu. Ca drog narzekae, ze
coraz to trudniej przychodzi ci znale zajcie. A z tego, co przed chwil
syszaem, wynika, e bdziesz tu pracowa do zimy, i to bez wytchnienia. Ty
zarobiby troch grosza, ja miabym pikne tematy do ballad. Dlaczego wic,
wytumacz mi, jedziemy dalej?
Nie zarobibym tu ani szelga, Jaskier.
Dlaczego?
Dlatego, e w tym, co oni mwili, nie byo sowa prawdy.
Co prosz?
aden ze stworw, o ktrych mwili, nie istnieje.
artujesz chyba! Jaskier wyplu pestk i rzuci ogryzkiem w aciatego
kundla, szczeglnie zawzitego na pciny koni. Nie, to niemoliwe.
Przygldaem si tym ludziom, a ja si na ludziach znam. Oni nie kamali.
Nie zgodzi si wiedmin. Nie kamali. Gboko wierzyli we wszystko.
Co nie zmienia faktu. Poeta milcza czas jaki.
aden z tych potworw... aden? To by nie moe. Co z tego, co
wymienili, musi tu by. Chocia jedno! Przyznaj.
Przyznaj. Jedno tu jest z pewnoci.
Ha! Co?
Nietopyrze.
Wyjechali za ostatnie poty, na gociniec wrd zagonw tych od rzepaku
i falujcych na wietrze anw zboa. Drog, w przeciwnym kierunku, cigny
wyadowane wozy. Bard przeoy nog przez k sioda, opar lutni o kolano i
124
wolno wam. Ot nie, moci Dhun. Nie kupilicie sobie jeszcze wiedmina i nie
myl, eby wam si to udao. Nie przy waszej niechci do rozumienia.
Dhun milcza, mierzc Geralta ponurym wejrzeniem. Pokrzywka zachrzka,
powierci si na awie, szurajc apciami po klepisku, potem nagle wyprostowa
si.
Panie wiedmin powiedzia. Nie sierdcie si. Powiemy wam, co i jak.
Dhun?
Starszy osady kiwn przyzwalajco, usiad.
Jakemy tu jechali zacz Pokrzywka baczylicie, jak tu wszystko
ronie, jakie si tu zbiory udaj. Takie si tu nieraz uhoduje, o jakie gdzie
indziej trudno albo i w ogle nie uwiadczysz. Tak tedy u nas sadzonki a siewne
ziarno wana rzecz, my i danin tym pacim, i sprzedajem, i mieniamy si...
Co to ma wsplnego z diabem?
Ma. Diabo dawniej aby naprzykrza si i gupie figle pata, a tu zacz
ziarno wykrada na potg. Z pocztku zaczlimy mu nosi po troszku na
kamie w konopiach, mylelim, nare si i da pokj. Nic z tego: krad dalej, a
trzeszczao. A jakemy przed nim zapasy kry poczli po sklepach i szopach na
trzy spusty zamknionych, to on wciek si, panie, rycza, becza, uk-uk
woa, a kiedy on uk-uk, tedy lepiej nogi za pas. Grozi, e...
...dupczy bdzie wtrci Jaskier z rubasznym umiechem.
lo te przytakn Pokrzywka. A i o czerwonym kurze napomkn. Dugo
by gada, nie mg kra, to zada daniny. Kaza sobie ziarno i inne dobro
nosi worami caymi. Wtedy prawie emy si zelili i zamiarowalimy mu
ogoniast rzy przetrzepa. Ale...
Kmie chrzkn, spuci gow.
Nie trza krci odezwa si nagle Dhun. lemy wiedmina ocenili.
Gadaj wszystko, Pokrzywka.
Babka zabronia diaba bi powiedzia szybko Pokrzywka ale przecie
wiemy, e to Lilie, bo babka... Babka tylko to gada, co jej Lilie kae. A my...
Wiecie sami, panie wiedmin. My si suchamy.
Zauwayem Geralt skrzywi usta w umiechu. Babka potrafi tylko
trz brod i midli tekst, ktrego sama me rozumie. A na dziewczyn
gapicie si jak na posg bogini, z otwartymi gbami, unikacie jej oczu, ale
prbujecie zgadywa jej yczenia. A jej yczenia to dla was rozkazy. Kto to
jest, ta wasza Lilie?
Przecie odgadlicie, panie. Wieszczka. No, Mdra, znaczy. Ale nie mwcie
o tym nikomu. Prosimy was. Gdyby tak do wodarza doszo, albo, nie dajcie
bogowie, do namiestnika...
Nie obawiajcie si rzek powanie Geralt. Wiem, w czym rzecz, i nie
zdradz was.
Trafiajce si po wsiach dziwne kobiety i dziewczta, nazywane wieszczkami
lub Mdrymi, nie cieszyy si zbytni sympati wielmow, ktrzy zbierali
daniny i cignli zyski z rolnictwa. Rolnicy zawsze zasigali rady wieszczek,
136
warzywniki jak malowanie. Sposb si znalaz, Lilie nawet nie wie jaki. Czego
oczy nie widz, tego sercu nie al. Pojmujecie?
Pojmuj mrukn Geralt. A jake. Ale nic z tego. Lilie czy nie, wasz
diabe to silvan. Niezwykle rzadkie, ale rozumne stworzenie. Nie zabij go, mj
kodeks tego zabrania.
Jeli on rozumny odezwa si Dhun to przemwcie mu do rozumu.
W samej rzeczy podchwyci Pokrzywka. Jeli diabo ma rozum, znaczy
kradnie ziarno wedle rozumu. To wy, panie wiedmin, dowiedzcie si, o co jemu
chodzi. Przecie on tego ziarna nie re. wdy nie tyle. To po co mu ziarno? Na
zo nam czyni, czy jak? Czego on chce? Dowiedzcie si i wypdcie go
z okolicy jakim wiedmiskim sposobem. Zrobicie to?
Sprbuj zdecydowa si Geralt. Ale...
Ale co?
Wasza ksiga, drodzy moi, jest przestarzaa. Rozumiecie, do czego
zmierzam?
Tak po prawdzie burkn Dhun to nie bardzo.
Wytumacz wam. Ot, moci Dhun, moci Pokrzywka, jeli liczylicie, e
moja pomoc bdzie was kosztowaa srebrny grosz albo ptorak, tocie si
cholernie pomylili.
V
Hej!
Z gstwiny dobieg szelest, gniewne uk-uk i potrzaskiwanie tyczek.
Hej! powtrzy wiedmin, przezornie ukryty. Pokaz no si, rokita.
Sam jeste rokita.
Wic jak? Diabe?
Sam jeste diabe kolorg wystawi gow z konopi, szczerzc zby.
Czego chcesz?
Pogada.
Kpisz, czy jak? Mylisz, e nie wiem, kto ty taki? Chopi wynajli ci, by
mnie std wyrzuci, co?
Zgadza si przyzna Geralt obojtnie. I o tym wanie chciaem
pogawdzi. A nu si dogadamy?
Tu ci boli zabecza diabe. Chciaby wykpi si tanim kosztem, co?
Bez wysiku? Nie ze mn takie numery, beee! ycie, czowieku, to
wspzawodnictwo. Wygrywa lepszy. Chcesz ze mn wygra, udowodnij, e
jeste lepszy. Zamiast dogadywania si, zawody. Zwycizca podyktuje warunki.
Proponuj wycig, std do starej wierzby na grobli.
Nie wiem, gdzie jest grobla ani gdzie jest stara wierzba.
Gdyby wiedzia, tobym nie proponowa wycigu. Lubi zawody, ale nie
lubi przegrywa.
Zauwayem. Nie, nie bdziemy si ciga. Gorco dzisiaj.
138
140
VI
Na ustach mia piasek. Gdy chcia go wyplu, zorientowa si, e ley twarz
do ziemi. Gdy chcia si poruszy, zorientowa si, e jest zwizany. Unis
lekko gow. Sysza gosy.
Lea na lenej cice, tu obok pnia sosny. O jakie dwadziecia krokw
stao kilka rozkubaczonych koni. Widzia je zza pierzastych paproci,
niedokadnie, ale jeden z tych koni by bez wtpienia kasztank Jaskra.
Trzy worki kukurydzy usysza. Dobrze, Torque. Bardzo dobrze.
Spisae si.
To jeszcze nie wszystko powiedzia bekliwy gos, mogcy by wycznie
gosem diaba silvana. Spjrz na to Galarr. Niby fasola, ale zupenie biaa.
I jaka wielka! A to to si nazywa rzepak. Oni z tego robi olej.
Geralt mocno zacisn powieki i ponownie otworzy oczy. Nie, to nie by sen.
Diabe i Galarr, kimkolwiek by, posugiwali si Starsz Mow, jzykiem elfw.
Ale sowa kukurydza, fasola i rzepak uyte byy we wsplnym.
A to? Co to jest? spyta ten nazywany Galarrem.
Siemi lniane. Len, pojmujesz? Koszule si robi z lnu. To jest duo tasze
ni jedwab i bardziej odporne. Sposb obrbki jest, jak mi si zdaje, do
skomplikowany, ale wybadam, co i jak.
Byle si tylko przyj ten twj len, byle nie zmarnia nam jak rzepa
poskary si Galarr, nadal posugujc si cudacznym volapukiem. Postaraj
si o nowe sadzonki rzepy, Torque.
Nie ma strachu bekn diabe. Tu z tym nie ma problemu, tu wszystko
ronie jak cholera. Dostarcz wam, nie bj si.
I jeszcze jedno powiedzia Galarr. Dowiedz si wreszcie, na czym
polega ta ich trjpolwka.
Wiedmin ostronie unis gow i sprbowa si obrci.
Geralt... usysza szept. Ockne si?
Jaskier... odszepn. Gdzie my... Co z nami...
Jaskier tylko stkn z cicha. Geralt mia do. Zakl, wypry si
i przewrci na bok.
Na rodku polany sta diabe, noszcy, jak to ju wiedzia, dwiczne imi
Torque. By zajty adowaniem na konie workw, sakw i jukw. W czynnoci
tej pomaga mu szczupy, wysoki mczyzna mogcy by wycznie Galarrem.
Ten, usyszawszy ruch wiedmina, odwrci si. Jego wosy byy czarne
z wyranym odcieniem granatu. Mia ostre rysy twarzy i wielkie, byszczce
oczy. I szpiczaste zakoczone uszy.
Galarr by elfem. Elfem z gr. Czystej krwi Aen Seidhe, przedstawicielem
Starszego Ludu.
Galarr nie by jedynym elfem w zasigu wzroku. Na skraju polany siedziao
ich jeszcze szeciu. Jeden zajty by wybebeszaniem jukw Jaskra, drugi
brzdka na lutni trubadura. Pozostali, zebrani dookoa rozwizanego worka,
zajmowali si apczywym poeraniem rzepy i surowej marchwi.
141
142
Sam tego chciae rzek zimno elf, dajc znak ucznikom. Sam tego
chciae, Torque. L'sparellean! Evel. lienn!
Elfy wycigny strzay z koczanw.
Odejd, Torque rzek Geralt, zaciskajc zby. To nie ma sensu.
Odejd na bok.
Diabe, nie ruszajc si z miejsca, pokaza mu krasnoludzki gest.
Sysz... muzyk... zaszlocha nagle Jaskier.
To si zdarza rzek wiedmin, patrzc na groty strza. Nie przejmuj si.
To aden wstyd zgupie ze strachu.
Twarz Filavandrela zmienia si, skurczya w dziwnym grymasie. Biaowosy
Seidhe odwrci si gwatownie, krzykn na ucznikw, krtko, urwanie.
ucznicy opucili bro.
Na polan wesza Lilie.
To nie byo ju chude wiejskie dziewcz w zgrzebnej sukieneczce. Przez
porastajce polan trawy sza nie, nie sza pyna ku nim Krlowa,
promienna, zotowosa, pomiennooka, zachwycajca Krlowa Pl udekorowana
girlandami kwiatw, kosw, pkw zi. U jej lewego boku drepta na
sztywnych nogach jelonek, u prawego szeleci wielki je.
Dana Meadbh powiedzia z czci Filavandrel. A potem pochyli gow
i uklkn.
Klkny te pozostae elfy, powoli, jakby z ociganiem, jeden po drugim
paday na kolana, pochylay gowy nisko, z czci. Ostatni, ktra uklka, bya
Toruviel.
Hael, Dana Meadbh powtrzy Filavandrel. Lilie nie odpowiedziaa na
pozdrowienie. Zatrzymaa si kilka krokw przed elfem, powioda bkitnym
spojrzeniem po Jaskrze i Geralcie. Torque, cho rwnie pochylony, zgity
w ukonie, natychmiast zabra si do rozcinania wizw. aden z Seidhe nie
poruszy si.
Lilie wci staa przed Filavandrelem. Nie odezwaa si, nie wydaa
najmniejszego dwiku, ale wiedmin widzia zmiany na twarzy elfa, wyczuwa
otaczajc ich aur i nie mia wtpliwoci, e midzy par dokonywaa si
wymiana myli. Diabe pocign go nagle za rkaw.
Twj przyjaciel zabecza cicho zdecydowa si zemdle. Rycho w czas.
Co robi?
Daj mu par razy po gbie.
Z rozkosz.
Filavandrel wsta z kolan. Na jego rozkaz elfy byskawicznie rzuciy si
sioda konie.
Chod z nami, Dana Meabdh powiedzia biaowosy elf. Jeste nam
potrzebna. Nie opuszczaj nas, Odwieczna. Nie pozbawiaj nas twej mioci.
Zginiemy bez niej.
Lilie wolno pokrcia gow, wskazaa na wschd, w stron gr. Elf skoni
si, mnc w doni zdobione wodze swego biaogrzywego wierzchowca.
149
152
GOS ROZSDKU 6
Wiedmin rozsznurowa koszul, odklei mokry len od karku. W jaskini byo
bardzo ciepo, wrcz gorco, w powietrzu wisiaa cika, mokra para
skraplajca si na omszaych gazach i bazaltowych pytach cian.
Wszdzie dookoa byy roliny. Wyrastay z wykutych w podou,
wypenionych torfem zagbie, z wielkich skrzy, koryt i donic. Piy si po
skaach, po drewnianych rusztowaniach i tyczkach. Geralt przyglda si
ciekawie, rozpoznajc niektre rzadkie okazy te, ktre wchodziy w skad
wiedmiskich lekw i eliksirw, magicznych filtrw i czarodziejskich dekoktw.
I inne, jeszcze rzadsze, ktrych waciwoci mg si jedynie domyla. I takie,
ktrych w ogle nie zna i nawet o nich nie sysza. Widzia oblepiajce ciany
jaskini poacie gwiazdolistnego nostrixu, wylewajce si z ogromnych donic
zbite kule dtogowu, pdy arenarii obsypane jagodami czerwonymi jak krew.
Rozpoznawa misiste, grubo ykowane licie skorocelu, bordowozote owale
niezmiaru i ciemne strzaki piorytki. Dostrzega przytulony do kamiennych bry
pierzasty mech stawikrew, poyskujce bulwy wroniego oka i tygrysie
prkowane patki storczyka mysichwosta.
W zacienionej czci groty wybrzuszay si czapy grzyba szytnaca, szare
jak polne kamienie. Nie opodal rs siygron, ziele zdolne zneutralizowa
kad znan toksyn lub jad. Wystajce z wpuszczonych w grunt, gbokich
skrzy toszare, niepozorne mioteki zdradzay ranog, korze o silnych
i uniwersalnych waciwociach leczniczych.
rodek jaskini zajmoway roliny wodne. Geralt widzia kadzie pene rogatka
i wiowej rzsy i baseny po. kryte zbitym kouchem wgbki, poywki dla
pasoytniczego ostryu. Szklane zbiorniki pene pokrconych kczy
halucynogennego dwugrotu, smukych ciemnozielonych kryptokoryn i kbw
niciecw. Botniste, zamulone koryta, hodowle niezliczonych pleniakw,
glonw pleni i bagiennych porostw.
Nenneke, zakasawszy rkawy kapaskiej szaty, wyja z koszyka noyce
i kociane grabki i bez sowa przystpia do pracy. Geralt przysiad na aweczce
pomidzy supami wiata wpadajcego przez wielkie krysztaowe pyty
w sklepieniu jaskini.
Kapanka mruczaa i nucia pod nosem, zwinnie zagbiajc rce w gstwin
lici i pdw, szybko szczkaa noycami, zapeniaa koszyk pkami zielska.
Poprawiaa podtrzymujce roliny tyczki i ramki, od czasu do czasu wzruszaa
ziemi trzonkiem grabek. Niekiedy, mamroczc gniewnie, wyrywaa zesche lub
przegnie odyki, ciskaa je do zbiornikw humusu na poywk dla grzybw
i innych, uskowatych i wowo skrconych rolin, ktrych wiedmin nie zna.
Nie by nawet pewien, czy w ogle byy to roliny wydawao mu si, e
poyskujce kcza poruszay si lekko, wycigajc w stron rk kapanki
wosowate odnki.
Byo ciepo. Bardzo ciepo.
153
Geralt?
Sucham zwalczy ogarniajc go senno. Nenneke, bawic si
noycami, patrzya na niego zza wielkich pierzastych lici muchokrzewu.
Nie wyjedaj jeszcze. Zosta. Kilka dni duej.
Nie, Nenneke. Czas ju rusza mi w drog.
Co ci tak pdzi? Herewardem przejmowa si nie musisz. A ten wczykij
Jaskier niech jedzie sam na zamanie karku. Zosta, Geralt.
Nie, Nenneke.
Kapanka szczkna noycami.
Czy dlatego tak ci spieszno, by opuci wityni, bo boisz si e ona ci
tu odnajdzie?
Tak przyzna nie bez oporw. Zgada.
To nie bya bynajmniej trudna zagadka mrukna. Ale uspokj si.
Yennefer bya tu ju. Dwa miesice temu. Nie wrci tak prdko, bo
pokciymy si. Nie, nie o ciebie, o ciebie nawet nie pytaa.
Nie pytaa?
Tu ci boli zamiaa si kapanka. Jeste egocentrykiem jak kady
mczyzna. Nie ma niczego gorszego ni brak zainteresowania, prawda? Ni
obojtno? Ale nie, nie zaamuj si. Znam Yennefer za dobrze. Nie pytaa
o nic, ale rozgldaa si bacznie, szukajc tu twoich ladw. A jest na ciebie
potnie wcieka, wyczuam to.
O co si pokciycie?
O nic, co mogoby ci obchodzi.
I tak wiem.
Nie sdz rzeka spokojnie Nenneke, poprawiajc tyczki. Twoja wiedza
o niej jest bardzo powierzchowna. Jej wiedza o tobie, nawiasem mwic,
rwnie. To do typowe dla zwizku, jaki was czy lub czy. Obydwojga nie
sta na nic oprcz silnie emocjonalnej oceny skutkw przy jednoczesnym
ignorowaniu przyczyn.
Ona bya tu, aby prbowa si leczy stwierdzi chodno. O to si
pokciycie, przyznaj.
Niczego nie przyznam.
Wiedmin podnis si, stan w penym wietle, pod jedn z krysztaowych
tafli w sklepieniu groty.
Pozwl tu na moment, Nenneke. Rzu na to okiem. Rozsupa tajn
kieszonk w pasie, wydoby malekie zawinitko, miniaturow sakieweczk
z koziej skry, wysypa zawarto na do.
Dwa diamenty, rubin, trzy adne nefryty, interesujcy agat. Nenneke
znaa si na wszystkim. H ci kosztoway?
Dwa i p tysica temerskich orenw. Zapata za strzyg z Wyzimy.
Za poszarpan szyj skrzywia si kapanka.
C, kwestia ceny. Ale dobrze zrobie, obracajc gotwk w te wiecideka.
Oren stoi sabo, a ceny kamieni w Wyzimie nie s wysokie, za blisko do
154
O to wanie chodzi.
Wanie. A ja nie chc zna przyszoci. Jak mgbym robi to, co robi,
gdybym j zna? Zreszt, ja j i tak znam.
Jeste pewien? Nie odpowiedzia.
No, dobrze westchna. Chodmy ju. Aha, Geralt? Nie chc by
niedyskretna, ale powiedz mi... Powiedz, jak wycie si poznali? Ty i Yennefer?
Jak to si zaczo?
Wiedmin umiechn si.
Zaczo si od tego, e ja i Jaskier nie mielimy niczego na niadanie
i postanowilimy naowi ryb.
Mam rozumie, e zamiast ryby zowie Yennefer?
Opowiem ci, jak to byo. Ale moe po wieczerzy, bo zgodniaem nieco.
Chodmy wic. Mam ju wszystko, czego potrzebowaam.
Wiedmin ruszy do wyjcia, powid jeszcze raz wzrokiem po jaskiniowej
cieplarni.
Nenneke?
Aha?
Poowa z tgo, co tu masz, to roliny, ktre nie rosn ju nigdzie na
wiecie. Nie myl si, prawda?
Nie mylisz si. Wicej ni poowa.
Czym to wytumaczy?
Jeli powiem, e ask bogini Melitele, pewnie ci to nie wystarczy?
Pewnie nie.
Tak sdziem Nenneke umiechna si. Widzisz, Geralt, to nasze jasne
soce cigle jeszcze wieci. Ale ju nie tak, jak dawniej. Chcesz, poczytaj
sobie ksigi. Jeeli za nie chce ci si traci na to czasu, to moe zadowoli ci
wyjanienie, e kryszta, z ktrego zrobiony jest dach, dziaa jak filtr. Eliminuje
zabjcze promienie, ktrych coraz wicej w wietle sonecznym. Dlatego rosn
tu roliny, ktrych nigdzie na wiecie dziko rosncych nie zobaczysz.
Zrozumiaem kiwn gow wiedmin. A my, Nenneke? Co z nami? Na
nas te wieci soce. Czy i my nie powinnimy schroni si pod taki dach?
W zasadzie powinnimy westchna kapanka. Ale...
Ale co?
Ju za pno.
157
OSTATNIE YCZENIE
I
Sum wystawi nad powierzchni wsaty eb, targn si z moc, zachlapa,
wzburzy wod, bysn biaym brzuchem.
Uwaaj, Jaskier! krzykn wiedmin, zapierajc si obcasami w mokry
piach. Trzymaj, do cholery!
Trzymam... stkn poeta. Matko, ale potwr! Lewiatan, nie ryba! Ale
bdzie jedzenia, bogowie!
Popuszczaj, popuszczaj, bo linka pknie! Sum przymurowa do dna,
nagym atakiem ruszy pod
prd, w kierunku zakola rzeki. Linka zasyczaa, rkawice
Jaskra i Geralta zadymiy.
Cignij, Geralt, cignij! Nie popuszczaj, bo zapacze si w korzenie!
Linka pknie!
Nie pknie! Cignij!
Zgarbili si, pocignli. Linka z sykiem cia wod, wibrowaa, siaa
kropelkami poyskujcymi jak rt w blasku wschodzcego soca. Sum nagle
wynurzy si, zakotowa pod sam powierzchni, napicie sznura zelao.
Zaczli szybko wybiera luz.
Uwdzimy go zasapa Jaskier. Zawieziemy do wsi i kaemy uwdzi.
A z ba ugotujemy zup!
Uwaaj!
Czujc pod brzuchem pycizn, sum wywali si z wody do poowy
dwusniowego cielska, targn bem, chlasn paskim ogonem i ostro run
w gbin. Z rkawic zadymio si ponownie.
Cignij, cignij! Na brzeg go, sukinsyna!
Linka a trzeszczy! Popu, Jaskier!
Wytrzyma, nie bj si! Z ba... ugotujemy zup...
Przywleczony znowu w poblie play sum zakotowa si i zatarga wciekle,
jakby na znak, ze tak atwo do garnka wsadzi si nie da. Bryzgi poleciay na
se w gr.
Skr sprzedamy... Jaskier, zapierajc si, cign .link oburcz,
czerwony z wysiku. A wsy... Z wsw zrobimy...
Nikt nigdy nie dowiedzia si, co tez poeta zamierza zrobi z sumich wsw.
Linka pka z trzaskiem, a obaj rybacy, straciwszy rwnowag, zwalili si na
mokry piasek.
A niech ci cholera! wrzasn Jaskier, a echo zadudnio po wiklinach.
Tyle arcia przepado! A bodajby zdech, sumi synu!
Mwiem Geralt otrzepa spodnie. Mwiem, zby nie cign na si.
Spieprzye spraw, kolego. Rybak z ciebie jak z koziej rzyci trba.
158
V
Mija godzina, od kiedy tam wesza Chireadan obrci stojc na stole
klepsydr. Zaczynam si niepokoi. Czyby z gardem Jaskra byo a tak le?
Nie sdzisz, e naleaoby zajrze tam do nich na gr?
W do wyrany sposb nie yczya sobie tego Geralt dopi kubek
zioowego napitku, krzywic si niemiosiernie. Ceni i lubi osiadych elfw za
inteligencj, spokojn rezerw i specyficzne poczucie humoru, ale ich
upodoba wzgldem jada i napoju nie rozumia i nie podziela. Nie
zamierzam jej przeszkadza, Chireadan. Magia wymaga czasu. Niech to trwa
choby i dob, byle Jaskier ozdrowia.
C, masz suszno.
Z pomieszczenia obok rozlega si stuk motkw. Errdil, jak si okazao,
mieszka w opuszczonej gospodzie, ktr kupi, zamierza odnowi i prowadzi
wraz z on, cichutk i maomwn elfk. Rycerz Vratimir, ktry po nocy
wsplnie spdzonej w kordegardzie przylgn do kompanii, samorzutnie
zaoferowa pomoc w pracach remontowych. Wesp z maestwem zabra si
za odnawianie boazerii natychmiast, gdy uspokoio si zamieszanie, wywoane
nagym a spektakularnym objawieniem si wiedmina i Yennefer
wyskakujcych ze ciany w bysku portalu.
Jeli mam by szczery podj Chireadan nie spodziewaem si, e tak
atwo ci pjdzie. Yennefer nie naley do osb szczeglnie spontanicznych, jeli
chodzi o niesienie pomocy. Kopoty blinich nie bulwersuj jej zbytnio i nie
zakcaj snu. Krtko mwic, nie syszaem, by kiedykolwiek pomoga
komukolwiek bezinteresownie. Ciekawe, jaki ma interes w tym, by pomc tobie
i Jaskrowi.
Nie przesadzasz? umiechn si wiedmin. Nie zrobia na mnie a tak
zego wraenia. Wyszo, owszem, lubi demonstrowa, ale w porwnaniu
z innymi czarodziejami, z ca t aroganck band, jest chodzcym wdzikiem
i wcielon yczliwoci.
Chireadan rwnie si umiechn.
To troch tak powiedzia jakby uwaa, e skorpion jest adniejszy ni
pajk, bo ma taki liczny ogonek. Uwaaj, Geralt. Nie jeste pierwszym, ktry
tak j ocenia, nie wiedzc, e z wdziku i urody uczynia bro. Or, ktrym
posuguje si nader zrcznie i bez skrupuw. Co oczywicie nie umniejsza
faktu, e jest fascynujco urodziw kobiet. Nie zaprzeczysz, prawda?
Geralt spojrza bystro na elfa. Ju po raz drugi wydao mu si, e dostrzega
na jego twarzy lad rumieca. Zdziwio go to nie mniej ni sowa Chireadana.
Elfy czystej krwi nie zwyky zachwyca si ludzkimi kobietami. Nawet tymi
bardzo piknymi. Yennefer za, cho na swj sposb atrakcyjna, za pikno
uchodzi nie moga.
Gusta gustami, ale w istocie mao kto okrela czarodziejki jako urodziwe.
Wszystkie wywodziy si wszak z krgw spoecznych, w ktrych wycznym
przeznaczeniem crek byo zampjcie. Kt pomylaby o tym, by skazywa
172
crk na lata mudnej nauki i tortury zmian somatycznych, gdy mona byo
wyda j za m i korzystnie si spowinowaci? Kto yczy sobie mie
w rodzime czarodziejk? Pomimo respektu, jakim cieszyli si magicy, rodzina
czarodziejki nie miaa z niej najmniejszej korzyci, bo zanim dziewczyna
ukoczya edukacj, z rodzin przestawao czy j cokolwiek liczyo si
wycznie konfraterstwo. Dlatego czarodziejkami zostaway wycznie crki
majce zerowe szans na znalezienie ma.
W przeciwiestwie do kapanek i druidek, ktre niechtnie bray brzydkie lub
kalekie dziewczynki, czarodzieje przyjmowali kad, ktra zdradzaa
predyspozycje. Jeli za dziecko przechodzio przez sito pierwszych lat
terminowania, wkraczaa magia prostujca i wyrwnujca nogi, reperujca
le zronite koci, atajca zajcze wargi, usuwajca blizny, znamiona i lady
po ospie. Moda czarodziejka stawaa si atrakcyjna, bo wymaga tego presti
jej profesji. Rezultatem byy pseudoadne kobiety o zych i zimnych oczach
brzydul. Brzydul niezdolnych zapomnie o swej brzydocie przysonitej
magiczn mask, ukrytej nie dlatego, by je uszczliwi, a wycz. nie dla
prestiu profesji.
Nie, Geralt nie rozumia Chireadana. Jego oczy, oczy wiedmina,
rejestroway zbyt wiele szczegw.
Nie, Chireadan odpowiedzia na pytanie. Nie zaprzecz. Dzikuj ci te
za ostrzeenie. Ale tu chodzi wycznie o Jaskra. Ucierpia przy mnie, w mojej
obecnoci. Nie zdoaem go ocali, nie umiaem mu pomc. Gdybym wiedzia,
e to go uleczy, usiadbym na skorpionie goym tykiem.
Tego wanie musisz si strzec najbardziej umiechn si zagadkowo elf.
Bo Yennefer o, tym wie, a lubi wykorzystywa tak wiedz. Nie ufaj jej,
Geralt. Jest niebezpieczna.
Nie odpowiedzia.
Na grze skrzypny drzwi. Yennefer stana przy schodach wsparta na
balustradzie galeryjki.
Wiedminie, czy mgby tu na chwil przyj?
Oczywicie.
Czarodziejka opara si plecami o drzwi jednego z niewielu jako tako
umeblowanych pokoi, w ktrym umieszczono cierpicego trubadura. Wiedmin
podszed, przygldajc si w milczeniu. Widzia jej lewe rami, odrobin wysze
od prawego, Nos, odrobin za dugi. Usta, nieco zbyt wskie. Podbrdek,
troszk zbyt cofnity. Brwi, za mao regularne. Oczy...
Widzia zbyt wiele szczegw. Zupenie niepotrzebnie.
Co z Jaskrem?
Wtpisz w moje umiejtnoci?
Nadal patrzy. Miaa figur dwudziestolatki, cho jej prawdziwego wieku
wola nie zgadywa. Poruszaa si z naturaln, niewymuszon gracj. Nie, nie
sposb byo zgadn, jaka bya dawniej, co w niej poprawiono. Przesta si nad
tym zastanawia, sensu to nie miao adnego.
173
Ach, Virginio zajcza Jaskier, nie otwierajc oczu. Pikne s twe piersi,
delikatniejsze nili puch abdzi...
Virginio...
Rozum mu odjo? Majaczy?
ni umiechna si Yennefer. Jego marzenie spenia si we nie.
Wysondowaam mu mzg do samego dna. Wiele tam nie byo. Troch wistw,
kilka marze, mnstwo poezji. Mniejsza z tym. Piecz, ktr zaczopowana
bya butla z dinnem, Geralt. Wiem, e to nie trubadur j ma, ale ty. Poprosz
o ni.
Do czego ci ta piecz?
Jak by tu odpowiedzie na twoje pytanie? czarodziejka umiechna si
zalotnie. Sprbujmy moe tak:
gwno ci to obchodzi, wiedminie. Zadowala ci taka odpowied?
Nie umiechn si rwnie, i rwnie paskudnie. Nie zadowala. Ale nie
rb sobie z tego powodu wyrzutw, Yennefer. Nieatwo mnie zadowoli. Jak do
tej pory udawao si to wycznie osobom sigajcym wyej ni przecitno.
Szkoda. Pozostaniesz zatem niezadowolony. Twoja strata. Piecz,
poprosz. Nie rb min nie pasujcych do twego typu urody i karnacji. Jeli nie
zauwaye, to wiedz, e wanie zaczo si odwdziczanie, ktre jeste mi
winien. Piecz jest pierwsz rat ceny za gos piewaka.
Jak widz, rozoya cen na wiele rat powiedzia zimno. Dobrze.
Mogem si tego spodziewa i spodziewaem si. Ale niech to bdzie uczciwy
handel, Yennefer.
Ja kupiem twoj pomoc. I ja zapac.
Skrzywia wargi w umiechu, ale jej fiokowe oczy pozostay nie zmruone
i zimne.
Co do tego, wiedminie, nie powiniene mie wtpliwoci.
Ja powtrzy. Ale nie Jaskier. Zabieram go std w bezpieczne miejsce.
Uczyniwszy to, wrc, zapac drug rat i dalsze. Bo jeeli chodzi
o pierwsz...
Sign do sekretnej kieszonki w pasie, wydoby mosin piecz ze
znakiem gwiazdy i zamanego krzya.
Prosz, we. Nie jako rat. Przyjmij to od wiedmina w dowd
wdzicznoci za to, e cho wyrachowanie, ale potraktowaa go yczliwiej, ni
zrobiaby to wikszo twoich konfratrw. Przyjmij to jako dowd dobrej woli,
ktry powinien przekona ci, e zadbawszy o bezpieczestwo przyjaciela
wrc tu, by paci. Nie dostrzegem skorpiona wrd kwiatw, Yennefer. Gotw
jestem paci za moj nieuwag.
Pikna przemowa czarodziejka skrzyowaa rce na piersi.
Wzruszajca i patetyczna. Szkoda, e daremna. Jaskier jest mi potrzebny
i zostanie tu.
On ju raz by blisko tego, co zamierzasz tu cign Geralt wskaza na
wzory na pododze. Gdy zakoczysz dzieo i cigniesz tu dinna, pomimo
175
178
A ty, dziadku spyta drwico elf trzymasz z nimi czy z nami? Do ktrej
grupy si zaliczasz?
Do adnej odrzek dumnie dziadunio. Bo ja jestem niewinny.
Geralt splun ponownie.
Chireadan? spyta, masujc skronie. Z tym zamachem na wadz... To
prawda?
Absolutnie. Niczego nie pamitasz?
Wyszedem na ulic... Ludzie mi si przygldali... Potem... Potem by jaki
sklep...
Lombard zniy gos elf. Wszede do lombardu. Natychmiast po
wejciu dae w zby wacicielowi. Mocno. Nawet bardzo mocno.
Wiedmin zme w zbach przeklestwo.
Lichwiarz upad cign cicho Chireadan. A ty kopne go kilka razy
w czue miejsca. Na ratunek pryncypaowi przybiea pachoek. Wyrzucie go
oknem, prosto na ulic.
Obawiam si mrukn Geralt e na tym si nie skoczyo.
Obawa uzasadniona. Wyszede z lombardu i pomaszerowae rodkiem
ulicy, potrcajc przechodniw i wykrzykujc jakie gupstwa o honorze damy.
Za tob cign ju spory tumek, w ktrym byem ja, Errdil i Vratimir. Ty za
zatrzymae si przed domem aptekarza Wawrzynoska, wszede, a po chwili
bye znowu na ulicy, wlokc Wawrzynoska za nog. I wygosie do tumu co
w rodzaju mowy.
Jakiej?
Najprociej rzecz ujmujc, oznajmie, e nawet zawodowej nierzdnicy
szanujcy si mczyzna nie powinien nazywa kurw, bo to niskie
i odraajce. Za uywanie okrelenia: kurwa w stosunku do kobiety, ktrej
si nigdy nie chdoyo i nigdy si jej za to nie dawao pienidzy, jest
gwniarskie i absolutnie karygodne. Kara, oznajmie wszem i wobec, bdzie
wymierzona na miejscu, a bdzie to kara w sam raz dla gwniarza. cisne
gow aptekarza midzy kolanami, cigne mu portki i wkroie w rzy
pasem.
Mw, Chireadan. Mw. Nie oszczdzaj mnie.
oie w zad Wawrzynoska, nie aujc rki, a aptekarz wy, wrzeszcza,
paka, wzywa pomocy boskiej i ludzkiej, baga o lito, ba, obieca nawet
popraw, ale w widoczny sposb nie uwierzye. Wtedy nadbiego kilku
uzbrojonych bandytw, ktrych w Rinde przyjo si nazywa gwardi.
A ja pokiwa gow Geralt wanie wtedy zamachnem si na wadz?
A gdzieby tam. Zamachne si znacznie wczeniej. Zarwno lichwiarz,
jak i Wawrzynosek s w radzie miejskiej. Pewnie ci zainteresuje, ze obaj
nawoywali do wyrzucenia Yennefer z miasta. Nie tylko gosowali za tym w
radzie, ale gardowali przeciw niej po karczmach i obmawiali w niewyszukany
sposb.
179
Wybaczam skwapliwie. Bo nie masz pojcia, jak moc mia ten urok. Ja,
drogi elfie, zwyky szarm przeamuj w kilka minut i nie mdlej przy tym.
Uroku Yennefer nie udaoby si wam przeama, a z obezwadnieniem mogyby
by kopoty. Przypomnij sobie gwardi.
Nie mylaem, powtarzam, o tobie. Mylaem o niej.
Chireadan?
Tak?
Ty j...Ty j...
Nie lubi wielkich sw przerwa elf, umiechajc si smutno. Jestem
ni, nazwijmy to, mocno zafascynowany. Dziwisz si zapewne, jak mona by
zafascynowanym kim takim jak ona?
Geralt przymkn oczy, by przywoa w pamici obraz. Obraz, ktry go
w niewytumaczalny sposb, nazwijmy to, unikajc wielkich sw, fascynowa.
Nie, Chireadan powiedzia. Nie dziwi si. Z korytarza rozlegy si
cikie kroki, szczk metalu. Loch wypeniy cienie czterech stranikw.
Zgrzytn klucz, niewinny staruszek odskoczy od kraty jak ry i skry si wrd
kryminalnych.
Tak prdko? zdziwi si pgosem elf. Mylaem, e postawienie
szafotu zajmie wicej czasu...
Jeden ze stranikw, ysy jak kolano drab z icie dzicz szczecin na gbie,
wskaza na wiedmina.
Ten powiedzia krtko.
Dwaj inni chwycili Geralta, brutalnie poderwali i przyparli go do muru.
Zodzieje wcisnli si w swj kt, dugonosy dziadunio zagrzeba si w som.
Chireadan chcia si zerwa, ale opad na klepisko, cofajc si przed ostrzem
przystawionego do piersi korda.
ysy stranik stan przed wiedminem, podcign rkawy i pomasowa
pi.
Pan rajca Wawrzynosek powiedzia kaza zapyta, czy ci aby dobrze u
nas w loszku. Moe nie dostaje ci czego? Moe chd doskwiera? A?
Geralt nie uzna za celowe odpowiada. Kopn ysego te nie mg, bo
trzymajcy go stranicy nadepnli mu na stopy cikimi buciorami.
ysy wzi krtki zamach i waln go w odek. Nie pomogo obronne
napicie mini. Geralt, z wysikiem apic oddech, poobserwowa czas jaki
sprzczk wasnego pasa, po czym stranicy poderwali go znowu.
Niczego ci nie trzeba? kontynuowa ysy, zionc cebul i zepsutymi
zbami. Ucieszy si pan rajca, e si nie skarysz.
Nastpne uderzenie, w to samo miejsce. Wiedmin zakrztusi si i byby
wyrzyga, ale nie mia czym. ysy obrci si bokiem. Zmienia rk.
up! Geralt ponownie popatrzy na sprzczk wasnego pasa. Cho
wydawao si to dziwne, ale powyej nie byo dziury, przez ktr przewiecaby
mur.
181
182
XIV
yczenie, Geralt! Prdzej! Czego pragniesz? Niemiertelnoci? Bogactwa?
Sawy? Wadzy? Potgi? Zaszczytw? Prdzej, nie mamy czasu!
Milcza.
Czowieczestwa powiedziaa nagle, umiechajc si paskudnie.
Odgadam, prawda? Przecie tego pragniesz, o tym marzysz! O wyzwoleniu,
o swobodzie bycia tym, kim zechcesz, nie tym, czym by musisz. Dinn speni
to yczenie, Geralt. Wypowiedz je.
Milcza.
Staa nad nim w migotliwym blasku czarodziejskiej kuli, w powiacie magii,
wrd rozbyskw wicych dinna promieni, z rozwianymi wosami i oczami
poncymi fioletem, wyprostowana, smuka, czarna, straszna...
I pikna.
Pochylia si gwatownie, spojrzaa mu w oczy, z bliska. Czu zapach bzu
i agrestu.
Milczysz sykna. Wic czego ty pragniesz, wiedminie? Jakie jest
twoje najskrytsze marzenie? Nie wiesz, czy nie moesz si zdecydowa?
Poszukaj w sobie, poszukaj gboko i dokadnie, bo kln si na Moc, drugiej
takiej szansy mie nie bdziesz!
A on nagle zna prawd. Wiedzia. Wiedzia, kim by niegdy. O czym
pamitaa, o czym nie moga zapomnie, z czym ya. Kim bya naprawd,
zanim staa si czarodziejk.
Bo patrzyy na niego zimne, przenikliwe, ze i mdre oczy garbuski.
Przerazi si. Nie, nie prawdy. Przerazi si, e odczyta jego myli, e dowie
si, co odgad. e nigdy mu tego nie wybaczy. Zguszy t myl w sobie, zabi
j, wyrzuci z pamici na zawsze, bez ladu, czujc przy tym ogromn ulg.
Czujc, e...
Sufit pk. Dinn, oplatany sieci gasncych ju promieni, zwali si prosto
na nich ryczc, a w ryku tym by tryumf i dza mordu. Yennefer rzucia si na
spotkanie, z jej rk bio wiato. Bardzo sabe wiato.
Dinn rozwar paszcz i wycign ku niej apy. A wiedmin nagle zrozumia,
e wie, czego pragnie.
I wypowiedzia yczenie.
XV
Dom eksplodowa, cegy, belki i deski fruny w gr w oboku dymu i iskier.
Z kurzawy wyprysn dinn, wielki jak stodoa. Ryczc i zanoszc si
tryumfalnym miechem geniusz powietrza, d'jinni, ju wolny, swobodny, nie
wizany adnym zobowizaniem i niczyj wol, zatoczy nad miastem trzy
krgi, urwa iglic z wiey ratuszowej, wzbi si w niebo i ulecia, przepad,
znikn.
Uciek! Uciek! zawoa kapan Krepp. Wiedmin dopi swego! Geniusz
odlecia! Nie zagrozi ju nikomu!
194
195
zdolna speni takie yczenie. Ale jeeli tak, to skazae si. Skazae si na
mnie.
Przerwa jej pocaunkiem, uciskiem, dotkniciem, pieszczot, pieszczotami,
a potem ju wszystkim, caym sob, kad myl, jedyn myl, wszystkim,
wszystkim,
wszystkim.
Przerwali
cisz
westchnieniami
i
szelestem
porozrzucanej na pododze odziey, przerwali cisz bardzo agodnie i byli leniwi,
byli dokadni, byli troskliwi i czuli, a chocia obydwoje nie bardzo wiedzieli, co
to troskliwo i czuo, udao im si, bo bardzo chcieli. I w ogle im si nie
spieszyo, a cay wiat przesta nagle istnie, przesta istnie na malek,
krtk chwil, a im wydawao si, e bya to caa wieczno, bo to rzeczywicie
bya caa wieczno.
A potem wiat znowu zacz istnie, ale istnia zupenie inaczej.
Geralt?
Mhm?
I co dalej?
Nie wiem.
Ja te nie. Bo widzisz, ja... Nie jestem pewna, czy warto si byo na mnie
skazywa. Ja nie umiem... Zaczekaj, co robisz... Chciaam ci powiedzie...
Yennefer... Yen.
Yen powtrzya, ulegajc mu zupenie. Nikt nigdy mnie tak nie
nazywa. Powiedz to jeszcze raz, prosz.
Yen.
Geralt.
XVII
Deszcz przesta pada. Nad Rinde zjawia si tcza, przecia niebo
urwanym, kolorowym ukiem. Zdawao si, e wyrasta wprost ze zrujnowanego
dachu obery.
Na wszystkich bogw mrukn Jaskier. Jaka cisza... Nie yj, mwi
wam. Albo pozabijali si nawzajem, albo mj dinn ich wykoczy.
Trzeba by zobaczy powiedzia Vratimir, wycierajc czoo zmit czapk.
Mog by ranni. Moe wezwa medyka?
Prdzej grabarza stwierdzi Krepp. Ja t czarownic znam,
a wiedminowi te diabe z oczu patrzy. Nie ma co, trzeba zacz kopa dwa
doy na alniku. T Yennefer radzibym przed pochwkiem przebi osinowym
kokiem.
Jaka cisza powtrzy Jaskier. Przed chwil a krokwie latay, a teraz
jakby makiem zasia.
Zbliyli si do ruin obery, bardzo czujnie i powoli.
Niech stolarz robi trumny rzek Krepp. Powiedzcie stolarzowi...
Cicho przerwa Errdil. Co syszaem. Co to byo, Chireadan?
Elf odgarn wosy ze szpiczaste zakoczonego ucha, przechyli gow.
Nie jestem pewien... Podejdmy bliej.
196
197
GOS ROZSDKU 7
I
Na polanie sta Falwick w penej zbroi, bez hemu, w odrzuconym na rami
karminowym paszczu zakonnym. Obok niego krzyowa rce na piersi krpy,
brodaty krasnolud w lisiej szubie, kolczudze i misiurce z elaznych kek. Tailles
bez zbroi, tylko w krtkim pikowanym wamsie przechadza si wolno,
wymachujc od czasu do czasu obnaonym mieczem.
Wiedmin rozejrza si, wstrzymujc konia. Dookoa poyskiway ppancerze
i paskie kapaliny otaczajcych polan odakw uzbrojonych w oszczepy.
Psiakrew mrukn Geralt. Mogem si spodziewa.
Jaskier obrci konia, zakl cicho na widok odcinajcych im odwrt
oszczepnikw.
O co chodzi, Geralt?
O nic. Trzymaj gb na kdk i nie wtrcaj si. Sprbuj jako wyga si
z tego.
O co chodzi, pytam? Znowu awantura?
Zamknij si.
To by jednak gupi pomys, by jedzi do miasta jkn trubadur,
spogldajc w stron niedalekich, widocznych nad lasem wie wityni.
Trzeba byo siedzie u Nenneke, nie wystawia nosa za mury...
Zamknij si, mwiem. Zobaczysz, wszystko si wyjani.
Nie wyglda na to.
Jaskier mia racj. Nie wygldao. Tailles, wymachujc nagim mieczem,
nadal przechadza si, nie patrzc w ich stron. odacy, wsparci na
oszczepach, przygldali si ponuro i obojtnie, z minami zawodowcw,
u ktrych zabijanie nie powoduje intensywniejszego wydzielania adrenaliny.
Zsiedli z koni. Falwick i krasnolud zbliyli si wolnym krokiem.
Obrazilicie urodzonego Taillesa, wiedminie powiedzia hrabia bez
wstpw ani zwyczajowych grzecznoci. A Tailles, jak zapewne pamitacie,
rzuci wam rkawic. Na terenie wityni nie godzio si na was nastawa,
poczekalimy wic, a wychylicie si zza spdnicy kapanki. Tailles czeka.
Musicie si bi.
Musimy?
Musicie.
A czy nie uwaacie, panie Falwick umiechn si krzywo Geralt e
urodzony Tailles nadto mnie zaszczyca? Nigdy nie dostpiem honoru
pasowania na rycerza, a co do urodzenia, to lepiej nie wspomina
o towarzyszcych mu okolicznociach. Obawiam si, e nie jestem dostatecznie
godny, aby... Jak to si mwi, Jaskier?
Niezdolny do dawania satysfakcji i potykania si w szrankach
wyrecytowa poeta, wydymajc wargi. Kodeks rycerski stanowi...
198
A twoja skra, skra mutanta, zrasta si szybko. No, jazda. Decyduj. Wyboru
nie masz.
Tak sdzicie, panie hrabio? Geralt umiechn si jeszcze paskudniej,
rozejrza si, powid po odakach taksujcym spojrzeniem. A ja myl, ze
mam.
Tak, to prawda przyzna Dennis Cranmer. Macie. Ale wtedy poleje si
krew, mnstwo krwi. Tak jak w Blaviken. Chcecie tego? Chcecie obciy
sumienie krwi i mierci? Bo wybr, o ktrym mylicie, panie Geralcie, to krew
i mier.
Argumentujecie urokliwie, kapitanie, wrcz fascynujco zakpi Jaskier.
Czowieka napadnitego w lesie prbujecie wzi na humanitaryzm, apelujecie
do jego wyszych uczu. Prosicie, jak rozumiem, by raczy nie przelewa krwi
zbjcw, ktrzy go napadli. Ma ulitowa si nad zbirami, bo zbiry s biedne,
maj ony, dzieci, a kto wie, moe nawet i matki. A nie wydaje si wam,
kapitanie Cranmer, ze za wczenie si martwicie? Bo ja patrz na tych waszych
oszczepnikw i widz, jak dygocz im kolana na sam myl o walce z Geraltem
z Rivii, wiedminem, ktry radzi sobie ze strzyg goymi rkami. Tu nie poleje
si adna krew, nikt tu nie poniesie uszczerbku. Za wyjtkiem tych, ktrzy
poami nogi, uciekajc do miasta.
Ja powiedzia spokojnie krasnolud i zawadiacko zadar brod nie mam
niczego do zarzucenia moim kolanom. Przed nikim nie uciekaem jak do tej
pory i przyzwyczaje nie zmieni. Nie jestem onaty, o dzieciach nic mi nie
wiadomo, a i matki, bliej mi nie znanej niewiasty, wolabym w to nie wciga.
Ale rozkazy, jakie mi wydano, wykonani. Jak zawsze, co do joty. Nie apelujc
do adnych uczu, prosz pana Geralta z Rivii, aby podj decyzj. Zaakceptuj
kad i dostosuj si.
Patrzyli sobie w oczy, krasnolud i wiedmin.
Dobrze wic powiedzia wreszcie Geralt. Zaatwmy to. Szkoda dnia.
Godzicie si zatem Falwick unis gow, oczy mu rozbysy.
Przystajecie na pojedynek z urodzonym Taillesem z Dorndal?
Tak.
Dobrze. Przygotujcie si.
Jestem gotw Geralt nacign rkawice. Nie tramy czasu. Jeli
Nenneke dowie si o tej awanturze, bdzie pieko. Zaatwmy to szybko. Jaskier,
zachowaj spokj. Ty nic do tego nie masz. Prawda, panie Cranmer?
Absolutnie stwierdzi twardo krasnolud i popatrzy na Falwicka.
Absolutnie, panie Geralt. Co by nie byo, to dotyczy tylko was.
Wiedmin zdj miecz z plecw.
Nie powiedzia Falwick, dobywajc swego. Nie bdziesz walczy t
twoj brzytw. We mj miecz.
Geralt wzruszy ramionami. Wzi brzeszczot hrabiego i machn nim na
prb.
200
Iola znieruchomiaa.
Jaskier, blady jak ptno, westchn gono. Nenneke uniosa si na kolana,
wstaa z wysikiem.
Zabierzcie j powiedziaa do adeptek. Byo ju ich wicej, zbiegy si,
powane, przeraone i milczce.
Wecie j powtrzya kapanka. Ostronie. I nie zostawiajcie jej samej.
Zaraz przyjd.
Odwrcia si do Geralta. Wiedmin sta nieruchomo, mnc wodze
w spotniaej doni.
Geralt... Iola...
Nic nie mw, Nenneke.
Ja te to widziaam... Przez chwil. Geralt, nie jed.
Musz.
Ty widziae... widziae to?
Tak. Nie pierwszy raz.
I co?
Nie ma sensu oglda si za siebie.
Nie jed, prosz.
Musz. Zajmij si Iol. Do zobaczenia, Nenneke. Kapanka wolno pokrcia
gow, pocigna nosem i stara nadgarstkiem z ostrym, gwatownym
ruchem.
egnaj szepna nie patrzc mu w oczy.
204