You are on page 1of 453

Millay Katja

Morze spokoju
yj w wiecie, pozbawionym magii i cudw. W tym miejscu nie ma jasnowidzw ani
zmiennoksztatnych, nie przybd ci na pomoc anioy ani chopcy, obdarzeni
ponadnaturalnymi mocami. W tym miejscu ludzie umieraj, muzyka rozpada si i generalnie
wszystko jest do dupy. Czasami rzeczywisto tak mocno przyciska mnie do ziemi, e dziwi
si, jakim sposobem nadal jestem w stanie oderwa od niej stopy.
Dwa i p roku - tyle mino od tragedii, ktra zamienia Nasty w cie samej siebie.
Dziewczyna wanie przeprowadzia si do innego miasta i chce za wszelk cen ukry swoj
przeszo. Nastya jest mistrzyni w trzymaniu ludzi na dystans. Ale jej plan dziaa tylko do
momentu, w ktrym spotyka kogo rwnie odizolowanego jak ona.
Historia Josha nie jest tajemnic. W wieku siedemnastu lat zosta zupenie sam. Kiedy twoje
imi wydaje si by synonimem mierci, ludzie zazwyczaj daj ci wity spokj. Tylko Nastya
przekracza niepisan granic i stara si za wszelk cen pozna kady aspekt jego ycia. Gdy
trudna przyja powoli przeradza si w uczucie, Josh zaczyna si zastanawia, czy
kiedykolwiek pozna sekret dziewczyny - i czy w ogle tego pragnie.

Prolog
Nienawidz swojej lewej rki. Nienawidz na ni patrze.
Nienawidz, kiedy dry i zacina si, i przypomina o utraconej
tosamoci. Ale i tak na ni patrz, poniewa przypomina mi rwnie o
tym, e znajd chopaka, ktry wszystko mi odebra. Zamierzam zabi
swojego morderc. I zamierzam zrobi to lew rk.

Rozdzia 1
Nastya
mier nie jest taka straszna, kiedy ju j przeyjesz. A ja przeyam.
Ju si jej nie boj. Boj si caej reszty.
Sierpie na Florydzie oznacza trzy rzeczy: upa, okropn wilgotno i
pocztek szkoy. Szkol. Nie byam w szkole od ponad dwch lat. Nie
liczc lekcji z mam w domu, przy kuchennym stole, a nie licz. Jest
pitek. W poniedziaek zaczynaj si lekcje, a ja jeszcze si nie
zapisaam. Jeli nie zrobi tego dzisiaj, nie dostan planu na
poniedziaek i bd musiaa najpierw pj do sekretariatu. Wolaabym
unikn kiepskiej sceny rodem z filmu z lat osiemdziesitych typu:
nowa uczennica wkracza spniona do klasy, wzbudzajc ogln
sensacj. Nie byaby to wprawdzie najgorsza rzecz, jaka mi si w yciu
przydarzya, ale i tak beznadziejna.
Ciotka wjeda na parking przed Liceum Oglnoksztaccym w Mili
Creek. Budynek niczym nie rni si od innych szkolnych budynkw.
Pomijajc ohydny kolor i nazw na tabliczce - replika szkoy, do ktrej
chodziam poprzednio. Margot - zabroni-

a mi zwraca si do niej ciociu", bo czuje si przez to stara - wycza


radio, ktrego ryki towarzyszyy nam przez ca drog. Na szczcie
droga bya krtka, bo gone dwiki doprowadzaj mnie do szau. Nie
dwiki jako takie, ale ich natenie. Gone dwiki sprawiaj, e nie
sysz tych cichych, a cichych dwikw naley si ba. Ale jako
wytrzymaam, bo jestemy w samochodzie, a w samochodzie
przewanie czuj si bezpiecznie. Co innego na zewntrz. Na zewntrz
nigdy nie czuj si bezpiecznie.
- Twoja mama chciaa, eby zadzwonia, kiedy skoczymy -mwi
Margot.
Mama chce ode mnie wielu rzeczy, ale nigdy ich nie dostanie. W
porwnaniu z innymi proba o telefon to bardzo niewiele, co jednak nie
znaczy, e zamierzam j speni.
- Mogaby przynajmniej wysa esemes. Kilka sw. Zapisaam si.
Wszystko w porzdku. I moe w przypywie hojnoci dorzuci
umiechnit buk.
Spogldam na ni z boku. Margot jest siostr mamy, modsz o jakie
dziesi lat. I pod niemal kadym wzgldem stanowi jej
przeciwiestwo. Nawet nie jest do niej podobna, co znaczy, e nie jest
podobna rwnie do mnie, poniewa ja wygldam jak kopia mamy.
Margot ma ciemnoblond wosy i niebieskie oczy, jest zawsze opalona,
pracuje w nocy, odsypia w dzie, na leaku, w penym socu, chocia
jako pielgniarka chyba powinna wiedzie, jakie to szkodliwe. Ja mam
bia skr, ciemnobrzowe oczy i dugie, krcone, niemal czarne
wosy. Margot wyglda, jakby urwaa si z reklamy mleczka do
opalania. Ja wygldam, jakbym wstaa z trumny. Chyba tylko kto
gupi mgby uwierzy, e jestemy spokrewnione, cho to jedna z
nielicznych rzeczy na mj temat zgodnych z prawd.

Na jej twarzy widnieje arogancki umieszek. Wie, e nawet jeli nie


przekonaa mnie, bym ulega probie mamy, to zdoaa wzbudzi we
mnie poczucie winy. Nie mona nie lubi Margot, choby nie wiem jak
bardzo si stara, co sprawia, e troch jej nienawidz, bo nigdy nie
bd taka jak ona. Wzia mnie do siebie nie dlatego, e nie miaam
dokd pj, ale dlatego, e nigdzie indziej nie mogam wytrzyma. Na
szczcie dla niej, bdzie widywaa mnie tylko w przelocie, bo kiedy
zacznie si szkoa, rzadko bdziemy na siebie wpada. Ale i tak dziwi
si, e trzydziestoletnia singielka zdecydowaa si przyj do siebie
ponur zgorzknia nastolatk.
Ja na pewno bym czego takiego nie zrobia, ale ja nie jestem dobra.
Moe wanie dlatego uciekam od ludzi, ktrzy kochaj mnie
najbardziej na wiecie. Gdybym tylko moga zamieszka sama, chtnie
bym to zrobia. Oni jednak nie dali mi wyboru. Tak wic
zdecydowaam si przynajmniej zamieszka z kim, kto tak bardzo
mnie nie kocha. Jestem wdziczna Margot. Ale nie powiem jej tego. W
ogle nic nie powiem.
W sekretariacie panuje nieze zamieszanie. Dzwoni telefony, pracuj
kopiarki, gwar. Ludzie czekaj w trzech kolejkach. Nie wiem, w ktrej
powinnam stan, wic wybieram t najbliej wejcia i licz na to, e
dobrze trafiam. Margot rwnie wchodzi do rodka, po czym cignie
mnie gdzie w bok, mija kolejki i zmierza prosto do recepcjonistki.
Margot ma szczcie, e j zauwayam, bo inaczej sekund po tym,
kiedy jej do znalaza si na moim ramieniu, ona sama znalazaby si
twarz przy ziemi, a moje kolano na jej plecach.
- Jestemy umwione z dyrektorem Armourem - mwi Margot
wadczym tonem. Margot, odpowiedzialna dorosa osoba.

Dzisiaj gra rol przynalen mojej mamie. Raczej nie znam jej od tej
strony. Zwykle woli rol rwnej cioteczki. Sama nie ma dzieci, wic
chyba nie czuje si zbyt pewnie. Nawet nie wiedziaam, e jestemy
umwione, ale teraz widz, e to by niegupi pomys. Recepcjonistka,
istota koo pidziesitki o niewdzicznej aparycji, pokazuje nam
zamknite drzwi z ciemnego drewna i stojce obok krzesa.
Czekamy tylko kilka minut. Nikt nie zwraca na mnie uwagi.
Anonimowo jest bardzo przyjemna. Zastanawiam si, jak dugo
potrwa. Spogldam po sobie. Nie zadbaam o odpowiedni strj.
Mylaam, e wpadniemy na chwil, wypeni papierki, oddam
ksieczk szczepie i koniec. Nie spodziewaam si takich tumw.
Mam na sobie dinsy i czarn koszulk w serek, no dobra, jedno i
drugie moe nieco zbyt obcise, ale cakowicie pozbawione
oryginalnoci. Za to w przypadku butw bardziej si wysiliam. Czarne
szpile. Jedenacie centymetrw. Obd. Nie nosz ich po to, by doda
sobie wzrostu, chocia na pewno by si przydao, ale dla efektu.
Woyam je dzisiaj, bo musz powiczy. Ju cakiem niele
utrzymuj w nich rwnowag, ale uznaam, e prba kostiumowa nie
zaszkodzi. Wolaabym nie da ciaa pierwszego dnia szkoy.
Spogldam na cienny zegar. Wskazwka sekundowa przesuwa si w
mojej gowie, cho wiem przecie, e tak naprawd nie mog jej
sysze, nie przebiaby si przez panujcy tu rozgardiasz. Chciaabym
wyczy ten haas. Denerwuje mnie. Za duo dwikw naraz, mj
mzg prbuje je oddzieli, posortowa i uoy w staranne mae
stosiki, ale to niemoliwe, szum urzdze i ludzkie gosy zlewaj si w
jeden wielki jazgot. Otwieram i zamykam do, lec na moich
kolanach, mam nadziej, e zaraz nas zawoaj.

Kilka minut pniej, ktre wydaj si co najmniej godzin, cikie


drewniane drzwi otwieraj si i do rodka zaprasza nas mczyzna
okoo czterdziestki, w koszuli i krawacie, kompletnie niedobranych.
Ale poza tym wyglda cakiem niele. Za dobrze jak na dyrektora
szkoy. Umiecha si ciepo i siada za biurkiem w ogromnym fotelu,
obitym bordow skr. Biurko te jest ogromne. Za due na to
pomieszczenie. Zapewne meble maj za zadanie oniemiela-bo
dyrektor tej funkcji nie spenia. Jeszcze zanim zdy si odezwa,
klasyfikuj go jako osob mi i agodn. Mam nadziej, e si nie
myl. Taki wanie jest mi potrzebny.
Siadam na jednym z foteli naprzeciwko pana Armoura. Margot
zajmuje drugi i zaczyna swoj gadk. Sucham przez kilka minut, jak
wyjania moj wyjtkow sytuacj". Wyjtkowa sytuacja, rzeczywicie. Kiedy przechodzi do szczegw, widz, e pan Armour
zerka na mnie. Jego oczy rozszerzaj si odrobin. Dostrzegam w nich
bysk. Tak, to ja. Pamita mnie. Gdybym ucieka gdzie dalej, pewnie
mogabym tego unikn. Moje nazwisko nic by nie znaczyo. Moja
twarz znaczyaby jeszcze mniej. Ale znajduj si zaledwie dwie
godziny jazdy od strefy zero i wystarczy jedna osoba, ktra poskada
elementy ukadanki, bym wrcia do punktu wyjcia. Nie mog
ryzykowa, dlatego siedzimy tutaj, w jego gabinecie. Za trzy dni
zaczyna si szkoa. Prawdziwe last minut. To akurat nie jest moja
wina. Rodzice walczyli do ostatniej chwili, ale w kocu si poddali. W
pewnym stopniu zawdziczam to Margot. Chocia, wydaje mi si,
troch pomogo te to, e zamaam ojcu serce. Poza tym pewnie po
prostu si zmczyli.
Nie sucham, rozgldam si po gabinecie. Niewiele tu rzeczy, na
ktrych mona zawiesi wzrok. Kilka doniczek z kwiatami, wyranie
stsknionymi za wod, troch rodzinnych fotografii. Dy-

plom na cianie, z uniwersytetu w Michigan. Dyrektor ma na imi


Alvin. Ble. Co za syfne imi. Pewnie nawet nic nie znaczy, ale i tak
sprawdz. Zastanawiam si nad jego pochodzeniem. Widz, e Margot
wyciga teczk i podaje dyrektorowi. Papiery od lekarza. Duo.
Dyrektor zaczyna je przeglda, a ja patrz na oldsku-low
temperwk na jego biurku, z metalow korbk. Dziwne. Biurko z
winiowego drewna jest eleganckie, w ogle nie przypomina tych
seryjnych gwien, ktre zwykle stoj w szkolnych gabinetach. Nie
rozumiem, dlaczego kto przyczepi do takiego mebla przedpotopow
temperwk. Straszny zgrzyt. Chciaabym o to spyta. Zamiast tego
skupiam wzrok na okrgych otworach na owki rnej wielkoci i
zastanawiam si, czy mj rowy paluszek wpasowaby si w ktry z
nich. Rozwaam w mylach, czy bardzo by bolao i czy byoby duo
krwi, i w tym momencie sysz, e ton gosu pana Armoura si
zmienia.
- W ogle? - pyta nerwowo.
- W ogle - potwierdza Margot. Rola powanej dorosej doskonale jej
idzie.
- Rozumiem. C, zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Dopilnuj,
by do poniedziaku wszyscy nauczyciele zostali poinformowani.
Wypenia formularz, dotyczcy zaj. Wszystko idzie jak w zegarku,
oto dotarlimy do momentu, kiedy mwi o mnie tak, jakby nie byo
mnie w tym pomieszczeniu. Margot podaje mu formularz. Dyrektor
przesuwa po nim wzrokiem. - Przeka to dalej, eby przygotowali
plan zaj na poniedziaek. Ale nie mog obieca, e dostanie si na
wszystkie wybrane zajcia. W tym momencie wikszo grup jest ju
pena.
- Rozumiemy. Jestem pewna, e zrobi pan wszystko, co w pana mocy.
Dzikujemy za pomoc i dyskrecj, oczywicie - doda-

je Margot. Brzmi to jak ostrzeenie. Dalej, Margot. Ale to chyba


niepotrzebne. Odnosz wraenie, e on naprawd chce pomc. Poza
tym chyba wprawiam go w zakopotanie, wic pewnie liczy na to, e
bdziemy widywa si najrzadziej, jak to tylko moliwe.
Pan Armour podchodzi do drzwi, potrzsa rk Margot, niemal
niezauwaalne kiwa gow w moj stron z wymuszonym umiechem,
penym litoci, a moe wzgardy. Potem prdko odwraca wzrok.
Prowadzi nas z powrotem do recepcji, gdzie nadal trwa straszne
zamieszanie, prosi, bymy chwil zaczekay, i znika z moimi
papierami.
Rozgldam si i widz, e kilka z tych osb, ktre wczeniej
widziaam, nadal czeka w kolejce. Dzikuj temu bogu, ktry nadal we
mnie wierzy, e kolejka zostaa mi oszczdzona. Wolaabym
wyczyci kibel jzykiem ni spdzi choby minut duej pord tej
kakofonii. Stoimy pod cian, jak najdalej od haaliwego tumu.
Wszystkie krzesa zajte. Patrz na pocztek kolejki. Ken o woskach
w kolorze ciemnego blondu wanie rzuca majtkozdzierczy umiech
pani Nieprzyjemnej po drugiej stronie kontuaru. Pani Nieprzyjemna
grzeje si w blasku samczej aury. Nie wini jej. To przystojniak z
gatunku tych, ktrzy nawet kobiety wiadome wasnej wartoci
potrafi zmieni w kompletne kretynki. Prbuj wyowi, o czym
rozmawiaj. Co o pracy recepcjonistki. Aaa, ty spryciarzu.
Przekrzywia epek na bok i mwi co jeszcze, a pani Nieprzyjemna
wybucha miechem i z rezygnacj potrzsa gow. Czegokolwiek
chcia, ju to ma. Widz, jak zmienia si jego wzrok. On te o tym wie.
Nagle drzwi si otwieraj, wchodzi nienormalnie liczna dziewczyna,
przebiega wzrokiem dokoa, zatrzymuje spojrzenie na Kenie.
- Drew! - woa, a jej gos przedziera si przez harmider i wszyscy si
odwracaj. liczna nic sobie z tego nie robi. - Nie zamie-

rzam cay dzie siedzie w samochodzie! Rusz si! - Przygldam si


jej. Ma blond wosy, tak jak Ken, ale janiejsze, jakby cae lato spdzia
w socu. Jest atrakcyjna w najbardziej oczywisty sposb na wiecie.
Ma na sobie row, wizan na szyi bluzk, porzdnie wypenion w
przodu, a do tego obsesyjnie dopasowan odcieniem row torebk.
Ken wydaje si lekko rozbawiony jej wybuchem. Pewnie jego
dziewczyna. Dobrana parka. Majtkozdzierca Ken w komplecie z
Nadsan Ksiniczk Barbie: nieosigalne rozmiary, designerska
torebusia i wkurwiona mina wliczone w cen! Ken unosi palec na znak,
e potrzebuje jeszcze minut. Na jego miejscu wybraabym inny palec.
Umiecham si krzywo na t myl, a kiedy podnosz gow, okazuje
si, e on te umiecha si krzywo, patrzc prosto na mnie, jego oczy
byszcz figlarnie.
Pani Nieprzyjemna skrobie co pospiesznie w jego papierach, skada
podpis na dole i podaje mu, ale on wci si na mnie gapi. Wskazuj
pani Nieprzyjemn ruchem gowy, unoszc znaczco brwi. Nie
bierzesz tego, po co przyszede? Odwraca si, wyjmuje papier z jej
rki, dzikuje i puszcza oczko. Puszcza oczko do recepcjonistki w
wieku menopauzalnym. Posunicie tak obrzydliwie proste, e niemal
genialne. Niemal. Menopauza jeszcze raz potrzsa gow i macha rk
w stron drzwi. Brawo, Ken, dobra robota.
Podczas gdy ja zabawiaam si ogldaniem opery mydlanej, Margot
rozmawiaa szeptem z jak kobiet, jak przypuszczam, pedagog z
dziau doradczego. Drew, ktrego ja i tak zamierzam nazywa Kenem,
stoi przy drzwiach i gada z paroma chopakami, czekajcymi na kocu
kolejki. Ciekawe, czy specjalnie prbuje wkurzy Barbie. To zreszt
chyba nietrudne.
- Idziemy - oznajmia Margot, podchodzc do mnie, i popycha mnie w
stron wyjcia.

- Przepraszam! - rozbrzmiewa nagle przenikliwy gos. Wszyscy si


odwracaj i patrz na kobiet, ktra podnosi wysoko teczk i kieruje j
w moj stron. - Jak wypowiada si to imi?
- Nastja - mwi starannie Margot, a ja kul si w sobie,
uwiadamiajc sobie nagle obecno tych wszystkich ludzi dokoa.
-Nastya Kashnikov. To rosyjskie nazwisko. - Ostatnie sowa rzuca
przez rami, z jakiego powodu wyranie z siebie zadowolona. A
potem wychodzimy. Wszyscy si na nas gapi.
Kiedy docieramy do samochodu, Margot oddycha z ulg i zmienia si
w Margot, jak znam.
- No, to z gowy. Przynajmniej chwilowo. - Potem umiecha si
swoim olniewajcym umiechem prawdziwej amerykaskiej
dziewczyny. - Lody? - pyta takim tonem, jakby potrzebowaa tego
bardziej, ni ja. Umiecham si w odpowiedzi, bo nawet o dziesitej
trzydzieci rano istnieje tylko jedna prawidowa odpowied na takie
pytanie.

Rozdzia 2
Josh
Poniedziaek. Sidma dwie. Bezsens. Dzisiaj i przez kolejnych sto
siedemdziesit dziewi dni. Chtnie pokontemplowabym t pustk,
gdybym mia czas, ale nie mam. I tak jestem spniony. Id do pralni i
wycigam jakie ciuchy z wczonej suszarki. Zapomniaem wczy
j wieczorem, ale nie ma czasu, wic wkadam wilgotne dinsy, a
potem wychodz i bardzo staram si nie przewrci. Niewane. Jako
nie jestem zaskoczony.
Wyjmuj kubek z szafki i nalewam kawy, prbujc nie zala blatu i
nie poparzy si przy okazji. Stawiam kubek na stole, obok pudeka
penego buteleczek z lekami. W tym momencie dziadek wchodzi do
kuchni. Jego wosy stercz we wszystkie strony, przypomina jakiego
szalonego naukowca. Idzie niepokojco powoli, ale wiem, e nie mam
co rzuca si z pomoc. Nienawidzi tego. Kiedy by twardzielem, ale
ju nie jest, i bardzo wyranie odczuwa rozmiar tej straty.
- Kawa na stole - mwi, chwytajc klucze i kierujc si do wyjcia. Przygotowaem tabletki i wszystko zapisaem. Bill przyjdzie za
godzin. Jeste pewien, e poradzisz sobie przez ten czas?

- Nie jestem kalek, Josh - warczy dziadek. Prbuj opanowa


umiech. Wkurzy! si. To dobrze. Wszystko robi si troch bardziej
normalne.
Wskakuj do pikapa i ruszam, chyba i tak jestem spniony.
Mieszkam niedaleko szkoy, ale znale miejsce na parkingu
pierwszego dnia to prawdziwe wyzwanie. Nauczyciele w wikszoci
bd udawa, e niczego nie zauwayli, zreszt i tak nie mam co si
martwi, nikt nie kazaby zosta mi za kar po lekcjach, czy to za
spnienie, czy z innego powodu. Dodaj gazu i po kilku minutach
doczam do ogonka samochodw, wjedajcych na parking.
Przesuwa si powoli, ale jednak przesuwa. Jestem po czterech
godzinach snu i jednej kawie. auj, e nie miaem czasu zapa
jeszcze jednej na drog, cho pewnie i tak wyldowaaby na moich
kolanach.
Wycigam plan zaj i sprawdzam jeszcze raz. Zajcia techniczne
dopiero czwarte z kolei, ale przynajmniej nie na samym kocu. Reszta
gwno mnie obchodzi.
Wreszcie wjedam na parking. Drew serwuje grupie wiernych
fanw wyssane z palca historyjki na temat minionego lata. A wiem, e
s wyssane z palca, poniewa wikszo czasu spdzi w moim
towarzystwie i adne z tych szalestw nie byo naszym udziaem. Nie
liczc chwil, kiedy znika na spotkanie z aktualn dziewczyn, siedzia
u mnie na kanapie. Kiedy teraz patrz na niego, odnosz wraenie, e
nikt nie cieszy si z powrotu do szkoy tak jak on. Wywrcibym
oczami, gdyby nie byo to takie dziewczyskie, wic zamiast tego
patrz prosto przed siebie niewidzcym wzrokiem i nie zatrzymuj si.
Drew kiwa gow w moim kierunku, ja te kiwam. Pniej pogadamy.
Wie, e nie podejd do niego, kiedy dokoa stoj ci wszyscy ludzie.
Nikt wicej nie zwraca na mnie

uwagi. Mijam cai reszt i wchodz na gwny dziedziniec dokadnie


w chwili, gdy rozbrzmiewa dzwonek.
Trzy pierwsze godziny rwnie dobrze mogyby nie istnie.
Wysuchuj przemowy na temat przepisw, sprawdzam plan zaj i
prbuj nie zasn. Dziadek wstawa w nocy pi razy, co znaczy, e ja
te wstawaem pi razy. Naprawd musz wicej sypia. Za tydzie
si wypisz, myl z gorycz, ale na razie wol si nad tym nie
zastanawia.
Dziesita czterdzieci pi. Pierwsza duga przerwa. Chyba pjd
prosto do warsztatu. Nie cierpi je tak wczenie. Id na dziedziniec i
lduj na stojcej najdalej awce, tej samej, na ktrej siadaem przez
ostatnie dwa lata. Nikt mi nie przeszkadza, atwiej udawa, e nie
istniej. Wolabym spdzi te trzydzieci minut, zamiatajc trociny, ale
na razie nie ma adnych trocin do zamiece-nia. Ale przynajmniej o tej
porze metalowe awki jeszcze nie topi si w socu. Musz tylko
odczeka te p godziny, zapewne najdusze w caym moim yciu.
Nastya
Przetrwa. Tylko tyle. Nie jest a tak strasznie, jak si spodziewaam.
Niektrzy si gapi, pewnie z powodu mojego stroju, ale poza tym nikt
nie prbuje ze mn rozmawia. Za wyjtkiem Drew, czyli Kena.
Wpadlimy na siebie dzi rano, ale nic ciekawego z tego nie wyniko.
On gada. Ja szam. W kocu si podda. Dotrwaam do dugiej
przerwy. Teraz nastpi test. Do tej pory nikt nie mia za bardzo okazji
udziela si towarzysko, wic jako udao mi si przelizn, ale
przerwa niadaniowa to niekontrolowane pieko gigantycznych
rozmiarw. Pocztkowo robienie unikw

zdaje egzamin, ale w kocu musz zmierzy si ze spojrzeniami i


komentarzami. Wolaabym wsadzi sobie kaktus w dup, ale nie ma
takiej opcji, wic trzeba zerwa plaster i jak najszybciej mie to za
sob. Potem znajd pust toalet, poprawi wosy i szmink lub - jak
my, tchrze, lubimy to nazywa - schowam si.
Ukradkiem sprawdzam ubranie, upewniam si, czy wszystko jest na
swoim miejscu i czy nie pokazuj wicej, ni zaplanowaam.
Woyam te same szpile co w pitek, ale tym razem mam na sobie
mocno wycit czarn koszulk na ramiczkach i prawie nieistniejc
spdniczk, w ktrej mj tyek cakiem niele si prezentuje.
Rozpuciam wosy, opadaj na ramiona i zakrywaj blizn na czole.
Oczy obrysowaam grub czarn kredk. Cao wyglda wulgarnie i
zapewne moe spodoba si jedynie osobnikom, znajdujcym si na
najniszym szczeblu rozwoju. Drew. Umiecham si do siebie,
przypominajc sobie spojrzenie, ktrym zmierzy mnie tego ranka na
korytarzu. Barbie niele by si wkurzya.
Ubieram si w ten sposb nie dlatego, e mi si to podoba, ani po to,
by ludzie si na mnie gapili. Chodzi o to, e i tak bd si gapi, tylko z
nieodpowiednich powodw, a skoro tak, to chc przynajmniej sama te
powody wybra. A poza tym spojrzenia to niewielka cena,
najwaniejszy cel - trzyma wszystkich na dystans. Raczej adna
dziewczyna nie zechce do mnie zagada, a facetom, nawet jeli si
zainteresuj, na pewno nie bdzie chodzio o konwersacj. No i co z
tego? Skoro i tak zwracam na siebie uwag, to wol tykiem ni
psychoz i spieprzon rk.
Margot nie zdya wrci do domu przed moim wyjciem, pewnie
prbowaaby przekona mnie do zmiany garderoby. Trudno si dziwi.
Kiedy weszam na pierwsz lekcj, nauczyciel chy-

ba mia ochot powiedzie co na temat nieodpowiedniego stroju, ale


potem zobaczy moje nazwisko na licie i tylko kaza mi usi; do
koca lekcji wicej na mnie nie spojrza.
Gdyby trzy lata temu moja mama zobaczya, e poszam tak ubrana
do szkoy, pewnie dostaaby ataku, pakaaby i wyrzucaa sobie braki
wychowawcze, albo po prostu zamknaby mnie w pokoju. Dzisiaj
pewnie zrobiaby nieszczliw min, ale spytaaby, czy dziki temu
lepiej si czuj, a ja skinabym gow - czyli skamaabym - i
udawaybymy, e nie ma problemu. Zreszt ciuchy pewnie tak bardzo
by jej nie poruszyy, uniform ulicznicy raczej nie zrobiby na niej
takiego wraenia jak makija. Mama uwielbia swoj twarz. Nie wynika
to z arogancji czy zarozumialstwa, lecz z szacunku. Jest wdziczna za
to, co dostaa. I powinna by. Ma niezwyk twarz, idealn,
nieziemsk. Twarz tego rodzaju, o jakich pisze si piosenki i wiersze, i
listy samobjcze. Egzotyczny rodzaj urody, ktry doprowadza
bohaterw romantycznych powieci do obdu, nawet jeli nie maj
pojcia, kim jeste, bo po prostu musz ci mie. Tego typu uroda. To
moja mama. Zawsze chciaam by do niej podobna. Niektrzy mwi,
e jestem, i moe to prawda, gdzie tam pod spodem. Gdyby tak
zdrapa makija i zdj te szmaty, ubra mnie w co normalnego, tak,
wygldaabym jak przeciwiestwo osoby, ktr jestem teraz - plujcej
bluzgami dziwki, ktr gliniarze wycigaj z meliny w kolejnym
odcinku serialu sensacyjnego.
Wyobraam sobie, jak mama potrzsa gow i robi zawiedzion min,
ale ostatnio starannie wybiera bitwy i nie w kadej bierze udzia. Co
czuj, e akurat tej by nie wybraa. Mama chyba zaczyna wierzy, e
jestem przypadkiem straconym, no i bardzo dobrze, bo jestem i
wyprowadziam si po to, by si z tym pogo-

dzia. Jestem przypadkiem straconym ju od dawna. Robi mi si


smutno z powodu mamy, bo nie zasuya na to wszystko. Mylaa, e
sta si cud i tylko ja wiedziaam, e nie, chobym nie wiem jak bardzo
chciaa jej ten cud ofiarowa. I moe to wanie ja go jej odebraam.
Co sprowadza mnie z powrotem na szkolny dziedziniec, gdzie nadal
stoj, jak najdalej od caej reszty. Chciaam dotrze tu wczeniej,
zanim zbierze si tum, ale zaczepil mnie nauczyciel historii i te trzy
minuty wystarczyy, by dziedziniec w poowie pusty zmieni si w
dziedziniec rojcy si od ludzi. Skupiam wzrok na ceglanej kostce,
pokrywajcej powierzchni dziedzica i podaj w wtpliwo
suszno wyboru obuwia. Zastanawiam si, czy zdoam dosta si na
drug stron, nie amic przy tym nogi oraz nie tracc twarzy, gdy
nagle sysz, e kto woa mnie po imieniu.
Instynktownie odwracam si w prawo, cho wiem, e to zy pomys.
Kilka metrw dalej siedzi na awce waciciel gosu i patrzy prosto na
mnie. Rozpar si nonszalancko, nogi rozoy szeroko, ostentacyjnie
dajc do zrozumienia, co mu chodzi po gowie. Umiecha si, wie, e
jest przystojny. Gdyby jego samozachwyt przybra posta perfum,
wszyscy dokoa ju by si podusili. Ciemne wosy. Ciemne oczy. Tak
jak ja. Moglibymy by rodzestwem. Albo jedn z tych
przeraajcych par, ktre wygldaj jak rodzestwo. Wkurza mnie, e
si na niego gapi. Odwracam si, by podj marsz przez pole bitewne
i jestem przekonana, e -podobnie jak wszyscy pozostali, siedzcy na
tej samej awce - nie odrywa wzroku od moich plecw. A mwic
plecy, mam na myli tyek. Jeszcze raz spogldam na rozcigajc si
dokoa gron przestrze. Zero cinienia. Skupiam si na czekajcym
mnie zadaniu i w tym momencie sysz:

- Jeli szukasz wolnego miejsca, moje kolana s do twojej dyspozycji.


Aha. Niezbyt mieszne ani oryginalne, ale jego rwnie debilni
kumple oczywicie zaczynaj re. I tak rozwiewa si pikna wizja
rodzinnej sielanki. Ruszam, wbijajc wzrok przed siebie, jakbym
zmierzaa dokd w okrelonym celu, a nie prbowaa jedynie dotrze
ywa na drugi kraniec dziedzica. Nie mina nawet poowa dnia.
Przede mn jeszcze cztery z siedmiu zasranych lekcji.
Przyszam do szkoy odpowiednio wczenie, eby zdy odebra
plan zaj. Oczywicie, gdybym wiedziaa wczeniej, co na nim
znajd, pewnie zdoaabym zapobiec katastrofie. Znowu panowa tam
istny obd, ale pani Marsh, doradczyni, kazaa mi zjawi si osobicie
w jej gabinecie - kolejny z wielu przywilejw, zwizanych z byciem
mn.
- Dzie dobry, Nastyo, Nastyo - Wypowiedziaa moje imi na dwa
rne sposoby, spogldajc przy tym na mnie z roztargnieniem, jakby
czekaa na potwierdzenie, ktra forma jest prawidowa. Oczywicie,
nie dostaa go. Zachowywaa si stanowczo zbyt radonie jak na
pierwszy dzie w szkole i jak na sidm rano -kadego dnia. Robio to
bardzo nienaturalne wraenie. Zapewne doradcy szkolni maj takie
specjalne zajcia: Jak emanowa nieodpowiedni do okolicznoci
radoci, stojc twarz w twarz z nastoletnim potworem. Nauczyciele
raczej nie musz w nich uczestniczy, bo nawet nie prbuj udawa.
Poowa z nich jest rwnie aosna, jak ja.
Wskazaa mi miejsce. Nie skorzystaam. Miaam na sobie zbyt krtk
spdniczk, eby siada na krzele, ktre nie jest zasonite z przodu
biurkiem. Podaa mi map campusu i plan zaj.

Przesunam po nim wzrokiem. Gwnie interesoway mnie zajcia


dodatkowe, o obowizkowych wszystko wiedziaam. No chyba
artujesz. Przez chwil byam przekonana, e daa mi plan innej osoby.
Sprawdziam nazwisko na grze. Nie, to ja. Nie bardzo wiedziaam, jak
powinnam zareagowa w tej sytuacji. Sytuacji z kategorii tych, kiedy
wszechwiat znw postanowi kopn ci w dup swoim wielkim
buciorem. Pacz nie wchodzi w gr, podobnie jak wrzaski zoci
zmieszane z maniackim miechem i bluzgami, wic zostaa mi tylko
jedna opcja - uparte milczenie.
Pani Marsh musiaa zauway wyraz mojej twarzy i zao si, e by
to wyraz niezwykle wymowny, bo natychmiast zacza dokadnie
przedstawia wymogi dotyczce zaliczenia i opowiada o
przepenionych grupach chtnych na niektre przedmioty
fakultatywne. Brzmiao to niemal tak, jakby prbowaa mnie
przeprosi, i moe faktycznie powinna, bo mj plan zaj by
naprawd totalnie do dupy, ale miaam niemal ochot powiedzie jej,
e wszystko jest w najlepszym porzdku, eby ju nie czua si taka
winna. Jako przeyj. Par gwnianych zaj to troch za mao, eby
mnie zama. Zabraam plan, map i swoje aosne przeraenie, po
czym pomaszerowaam do sali, raz po raz odczytujc nazw zaj.
Niestety, nie chciaa si zmieni.
Dotaram prawie do poowy. Nie byo tak le, stosunkowo rzecz
biorc. A w moim yciu wszystko trzeba bra stosunkowo.
Nauczyciele s cakiem w porzdku. Kobieta od angielskiego, pani
McAllister, nawet patrzy mi prosto w oczy, jakby podejrzewaa, e
oczekuj od niej specjalnego traktowania. Podoba mi si. Ale
najgorsze dopiero przede mn, wic na razie nie otwieram szampana.

W dodatku nadal zosta mi do pokonania Szlak ez czyli szkolny


dziedziniec. Trudno nazwa mnie tchrzem, ale czuj, e jestem na
skraju wytrzymaoci. Na razie przebyam niecae dwa metry, idzie mi
cakiem niele. Skupiam si na celu - podwjnych drzwiach do
skrzyda angielskiego - po drugiej stronie wyoonej kostk nemezis.
Staram si obj wzrokiem jak najwicej szczegw. Na dziedzicu
jest do toczno. I gono. Gono nie do wytrzymania. Prbuj sklei
wszystkie rozmowy i gosy w jeden monotonny szum. Wok awek
skupiy si niewielkie grupki, niektrzy siedz, inni stoj. Cz
uczniw przysiada na brzegu donic, rozrzuconych po caym
dziedzicu. Co sprytniejsi zajli miejsca na ziemi, w otaczajcych
dziedziniec podcieniach. Brakuje miejsc do siedzenia, nie mona
schroni si przed socem, jest gorco jak w piekle. Nawet nie chc
myle, jak wyglda stowka, skoro ludzie wol siedzie tutaj i
wytapia dupy na socu. W mojej poprzedniej szkole byo podobnie,
ale nigdy nie musiaam stawia czoa obdowi dugiej przerwy, nie
miaam te dylematw typu: gdzie usi i z kim. Wszystkie przerwy
spdzaam w sali do muzyki, w ogle si stamtd nie ruszaam.
Prawie dotaram do celu. Na razie widziaam dosownie kilka
znajomych twarzy: chopak, z ktrym chodz na histori, siedzi sam i
czyta ksik, kilka dziewczyn, ktre kojarz z matematyki, stoj
razem ze wciek Barbie z pamitnej sceny w sekretariacie,
chichocz. Czuj na sobie spojrzenia, ale nie liczc tego zarozumiaego
buca, ktry proponowa mi miejsce na swoich kolanach, nikt nie
prbuje do mnie zagadywa. Musz min jeszcze dwie awki, nagle ta
po lewej stronie przyciga moj uwag. Jest prawie pusta, siedzi na niej
tylko jeden chopak, dokadnie porodku. Moe nie byoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie fakt, e wszyst-

kie pozostae awki - a take wszystkie inne miejsca, na ktrych da si


posadzi kawaek tyka - s zajte. Ale na tej awce siedzi tylko on. Po
chwili stwierdzam, e nikt nawet nie stoi w pobliu. Jakby ca t
przestrze otaczao niewidzialne pole siowe i tylko on mg w nim
przebywa. Ciekawo bierze gr, na chwil zapominam o swoim
celu. Mimowolnie spogldam na chopaka. Siedzi na oparciu, stopy w
zniszczonych roboczych butach postawi na siedzeniu. Pochyla si do
przodu, okcie wspierajc na kolanach. Ma na sobie sprane dinsy.
Twarzy nie widz zbyt dobrze. Jasnobrzowe kosmyki opadaj mu na
czoo, nie odrywa oczu od wasnych doni. Nie je, nie czyta, na nikogo
nie patrzy. A potem patrzy. Na mnie. Ja pierdol.
Odwracam si byskawicznie, ale i tak za pno. Nie, nie to, e tylko
na niego zerknam. Zatrzymaam si na rodku dziedzica i gapiam
centralnie. Znajduj si zaledwie kilka krokw od upragnionego
schronienia, przyspieszam kroku, ale tez me za bardzo, eby nie
zwraca na siebie uwagi. Wchodz pod daszek, gdzie jest troch cienia,
sigam po klamk, cign. Mc. Drzwi nie ustpuj. Powtarzam w
mylach: ja pierdol. Zamknite. W rodku dnia. Po choler zamykaj
drzwi do budynku?
- S zamknite - sysz jaki gos z dou. Bez kitu. Spogldam w d.
Nie zauwayam go wczeniej, siedzi na ziemi tu obok drzwi, na
kolanach trzyma szkicownik. Nie wida go z dziedzica, bo widok
zasania wielka donica. Spryciarz. Ma na sobie jakie straszne achy, a
wosy wygldaj, jakby nie szczotkowa ich co najmniej od tygodnia.
Tu obok siedzi w cieniu szatynka w okularach przeciwsonecznych.
W rku trzyma aparat fotograficzny. Zerka na mnie, zaraz potem
cakowicie skupia si na sprzcie. Nie liczc okularw, jest
pozbawiona znakw szczeglnych. Za-

stanawiam si, czy susznie zrobiam, pokonujc ca t tras, ale za


pno na podobne rozwaania.
- Nie chc, eby ludzie palili w azience podczas dugiej przerwy mwi ten ze szkicownikiem. Ma na sobie T-shirt z jakiego koncertu,
wieccy dziurami.
Aha. Ciekawe, co si dzieje, jak kto przyjdzie spniony. Pewnie ma
przesrane i tyle. Rozgldam si za inn drog ucieczki, gdy nagle
widz, e on cigle na mnie patrzy. Dobrze, e nie stoj par krokw
bliej, bo pewnie mgby zajrze mi pod blisk nieistnienia
spdniczk. Ale przynajmniej woyam fajn bielizn, jedyne, co
mam na sobie w kolorze nieczarnym. Zerkam na szkicownik. Chopak
obejmuje grn krawd ramieniem, wic nie widz, co rysuje.
Ciekawe, czy jest dobry. Ja nie potrafi rysowa. Kiwam gow w
podzikowaniu i odwracam si, szukajc innej opcji. W tym momencie
ze rodka wypadaj dwie dziewczyny, prawie mnie tratuj i zwalaj z
ng w imponujcych szpilach. Paplaj jak najte, w ogle nie zwracaj
na mnie uwagi, i dobrze, bo dziki temu wlizguj si do rodka.
Wchodz do chodnego pustego korytarza, zostaj zbawiona i
przypominam sobie, jak si oddycha.

Rozdzia 3
Josh
Nie mog doczeka si czwartej lekcji. Ju si spociem od siedzenia
w socu podczas dugiej przerwy, ale nie ma za bardzo co liczy na
klimatyzacj w warsztacie. Wchodz do rodka i od razu czuj si jak
w domu, chocia to miejsce wyglda zupenie inaczej ni w czerwcu.
Brakuje porozrzucanych wszdzie narzdzi i kawakw drewna.
Podogi nie zaciela dywan z trocin. Nie sycha pracujcych maszyn.
Ta cisza dziaa mi na nerwy. Tu nie powinno by cicho, tak bywa tylko
o tej porze roku. Przez par pierwszych tygodni przerabia si na nowo
zasady bezpieczestwa i obsugi sprztu, ktre mgbym wyrecytowa
z pamici, gdyby kto poprosi. Ale nikt nie prosi. Wszyscy wiedz, e
je znam. Gdybym chcia, sam mgbym uczy. Rzucam ksiki na st
w rogu, przy ktrym siedz co roku, w kadym razie w tym czasie,
kiedy w ogle siedzi si na tych zajciach. Ale zanim zd przysun
sobie krzeso, woa mnie pan Turner.
Lubi pana Turnera, jemu za moja sympatia jest cakowicie
obojtna. Zaley mu tylko na szacunku. Ale to te ma. Wykonuj
wszystkie jego polecenia. Jest jedn z nielicznych osb, ktre czego
ode mnie wymagaj. Wydaje mi si, e nauczyem si od niego rwnie
duo, jak od taty.

Pan Turner prowadzi te zajcia od bardzo dawna, kiedy zaczem tu


chodzi, prowadzi je ju od wielu lat. Kiedy wybierali je ci, co chcieli
nic nie robi. A teraz to jeden z najlepszych programw w caym
stanie. Pan Turner traktuje je jak skrzyowanie firmy z wyszymi
studiami. Bardziej zaawansowane grupy zbieraj fundusze na
materiay i wyposaenie. Bierzemy zlecenia, a pienidze id na
program. Ale eby dosta si do grupy zaawansowanej, trzeba
najpierw zaliczy poziom podstawowy, a to te jeszcze niczego nie
gwarantuje. Pan Turner przyjmuje wycznie uczniw, ktrzy speniaj
jego standardy w zakresie talentu i etyki pracy. Dlatego grupy
zaawansowane s takie mae. eby si dosta, potrzebne jest jego
zezwolenie. Jako mu si to udaje, w szkole, gdzie wszystkie grupy na
zajcia dodatkowe s przepenione - bo jest naprawd dobry.
Podchodz do biurka, a on pyta, jak mino lato. Prbuje by miy, ale
przecie dobrze mnie zna i wie, e nie musi tak si stara. Chodz na
jego zajcia od wielu lat. Zna mnie i moj gwnian histori. A ja chc
tylko, eby pozwolili mi robi swoje i zostawili mnie w spokoju. On
zapewnia obie te rzeczy. Odpowiadam zdawkowo, kiwa gow, wie, e
ju moemy darowa sobie gr w uprzejmoci.
- Warsztat teatralny zayczy sobie pki do rekwizytorni. Mgby
wpa do nich, wzi miary, rozrysowa plan i zrobi list potrzebnych
rzeczy? Nie musisz siedzie na tych zajciach. - Bierze do rki plik
kartek, z min lekko znudzon i zrezygnowan, domylam si, e to
lista przepisw bezpieczestwa. Te wolaby popracowa. Ale nie
chce, eby kto na jego zajciach straci palec. - Wr pod koniec
lekcji, a ja wszystko zaatwi. Pewnie uporasz si z tym w jaki
tydzie.

- Nie ma problemu. - Z trudem opanowuj umiech. Pocztkowe


lekcje to jedyna cz tych zaj, ktrej nie lubi, i z ktrej wanie
dostaem zwolnienie. Mam konkretn prac, nawet jeli to tylko pki.
I bd sam.
Podpisuj kartki i podaj mu. Potem chwytam ksiki. W tym
momencie do rodka wchodzi kilka osb. W grupie powinno by jakie
dwanacioro uczniw. Znam wszystkich, ktrzy si dostali, za
wyjtkiem jednej osoby - tej dziewczyny z dziedzica, tej, ktra na
mnie patrzya. Niemoliwe, eby bya w tej grupie. I chyba jest tego
samego zdania, sdzc po jej minie, kiedy przesuwa wzrokiem dokoa,
od sufitu do narzdzi elektrycznych. Nieznacznie mruy z ciekawoci
oczy. Dalej nie mog si jej przyglda, bo tym razem to ona odwraca
si i przyapuje mnie na tym, e na ni patrz.
Czsto przygldam si ludziom. Zwykle nie ma problemu, bo na mnie
nikt nie patrzy, a jeli nawet, to potrafi szybko odwrci wzrok.
Bardzo szybko. Ale ta dziewczyna bya szybsza. Wiem, e jest nowa.
A jeli nie, to znaczy, e przesza przez lato jak drastyczn i
stanowczo nieudan metamorfoz, bo znam chyba wszystkich w tej
szkole, a jeli nawet nie, to z pewnoci zapamitabym dziewczyn,
ktra przychodzi do szkoy wystrojona jak trup wieo
zmartwychwstaej kurwy. Tak czy inaczej, dziesi sekund pniej
wychodz. Przed moim powrotem pewnie skieruj j do odpowiedniej
klasy.
Zaszywam si w rekwizytorni na ca czwart lekcj, mierz, rysuj
plany i robi list potrzebnych rzeczy. Nie ma tu zegara, dzwonek
zaskakuje mnie w rodku pracy. Wkadam notes do plecaka i kieruj
si w stron skrzyda angielskiego. Id do sali, w ktrej

odbywaj si zajcia z pani McAllister, mijam tum na korytarzu,


wszyscy gadaj, integruj si do ostatniej sekundy przed dzwonkiem.
Drzwi s otwarte. Pani McAllister podnosi gow.
- A, pan Bennett. Znw si spotykamy. - Uczya mnie w zeszym
roku. Widocznie dali jej starsze klasy.
- Tak jest, prosz pani.
- Jak zawsze uprzejmy i kulturalny. Jak lato?
- Jest pani trzeci osob, ktra o to pyta.
- To nie jest odpowied. Prosz sprbowa jeszcze raz.
- Gorce.
-1 jak zawsze gadatliwy - umiecha si. -1 jak zawsze ironiczna.
- Wyglda na to, e oboje jestemy niezwykle konsekwentni. -Wstaje,
odwraca si i wyjmuje z szafki na dokumenty grafik i trzy stosy
papierw. - Mgby przestawi tutaj to biurko? - Wskazuje na
kolawy mebel, stojcy w kcie. Ciskam rzeczy na ktry stolik,
podchodz i przenosz biurko. - Postaw je tutaj. - Wskazuje na miejsce
pod tablic. - Musz gdzie pooy te papierzyska. - Rzuca pliki
papierw na blat. W tym momencie rozlega si dzwonek.
- Potrzebny pani pulpit.
- Josh, ja si ciesz, e mam biurko z dziaajc szuflad - mwi z
udawan irytacj i jak gdyby nigdy nic podchodzi do otwartych drzwi.
- Lepiej wacie, zanim rozlegnie si kolejny dzwonek, bo nie mam nic
przeciwko karaniu odsiadk zaraz pierwszego dnia. I to porann, nie
popoudniow. - Ostatnie sowa nuci, uczniowie wpadaj do klasy
dosownie na sekund przed drugim dzwonkiem.
Z pani McAllister nie ma artw. Nie oniemielaj jej klasowe
gwiazdy ani dzieci bogatych rodzicw, nie prbuje z nikim si

kumplowa. W zeszym roku zdoaa mnie przekona, e jej zajcia


s jednak warte zainteresowania, a przy tym ani razu nie kazaa mi
odzywa si na lekcjach.
Oglnie rzecz biorc, istniej dwa typy nauczycieli: tacy, ktrzy
kompletnie mnie ignoruj i udaj, e nie istniej, oraz tacy, ktrzy
wzywaj mnie do odpowiedzi i skupiaj na mnie uwag, poniewa
uwaaj, e mi to suy - a moe po prostu sam fakt, e mog to zrobi,
daje im rozkoszne poczucie kontroli. Pani McAllister nie naley do
adnej z tych grup. Zostawia mnie sobie samemu, ale nie ignoruje
mnie. Tak wic jest bliska doskonaoci.
Ju ma zamkn drzwi, kiedy do rodka wlizguje si Drew.
- Dzie dobry, pani McAllister. - Umiecha si i puszcza do niej
oczko. Co za bezwstydny typ.
- Jestem odporna na twj urok, Leighton.
- Pewnego dnia bdziemy recytowa sobie wiersze. - Drew siada za
jedynym wolnym biurkiem, na samym przedzie.
- Niewtpliwie. Ale poezj przerabiamy dopiero w nastpnym
semestrze, wic na razie musisz schowa sonety do szuflady. - Wraca
za biurko, wyciga z szuflady t kartk i podchodzi do Drew. - Ale
nie martw si. Jutro mamy randk. Szsta czterdzieci pi w
bibliotece. - Teraz ona puszcza oczko i kadzie kartk na stole.

Nastya
Czwarta lekcja nie bya taka za. Pan Turner waciwie nie zwraca na
mnie uwagi, co w grupie, liczcej czternacie osb, nie jest takie
oczywiste. Z wasnej inicjatywy sprawdzi mj grafik, by upewni si,
e dobrze trafiam, a potem zapyta, czemu wpisali mnie na te zaj-

cia. Wzruszyam ramionami. On te wzruszy ramionami. Potem


odda mi grafik, dorzuci, e na pewno bd w tyle za ca reszt, ale
jeli chc zosta, to zrobi ze mnie asystentk czy co w tym rodzaju.
Widz, e wcale mnie tu nie chce, ale chyba zostan. Grupa jest maa,
pewnie bd miaa wity spokj, a o nic wicej nie prosz.
Jako docieram do pitej godziny. I oto spotyka mnie urocza
niespodzianka w postaci jednej z tych kretyskich zabaw - a w dodatku
dzieje si to na zasranych zajciach z muzyki, z ktrych to zreszt jak
najszybciej i za wszelk cen musz si wymiksowa. Nauczycielka,
pani Jennings, liczna dwudziestoparoletnia istotka o jasnej karnacji,
blond wosach przycitych na pieczark i obrzydliwie idealnych
doniach pianistki, kae nam usi w krgu. W keczku. Witamy w
przedszkolu. Keczko zapewnia kademu z uczniw doskonay widok
na ca reszt. Mona sobie popatrze i przeprowadzi sekcj zwok.
A, no i pozna si wzajemnie, oczywicie. Nie zapominajmy o tym
drobnym szczegle.
Z pewnoci zdarzao mi si bra udzia w gorszych zabawach tego
rodzaju. Kady musi powiedzie o sobie trzy rzeczy, a jedna z tych
rzeczy ma by nieprawdziwa. Nastpnie reszta klasy prbuje
odgadn, ktra to. Troch szkoda, e nie mog doczy, byby niezy
ubaw. Wiele daabym za to, by posucha, jak koledzy i sodka niczym
blond elf nauczycielka dyskutuj kwesti prawdopodobiestwa trzech
nastpujcych zda:
Nazywam si Nastya Kashnikov.
Byam niezwyke utalentowan pianistk i zajcia z muzyki dla
pocztkujcych to na pewno nie jest miejsce dla mnie.
Dwa i p roku temu zostaam zamordowana.
Zamiast tego, kiedy przychodzi moja kolej, siedz milczca, z
kamienn twarz. Pani Jennings patrzy wyczekujco. Spjrz na list.

Ale ona wci patrzy na mnie. Ja patrz na ni. Robi si dziwnie.


Spjrz na list. Wiem, e ci powiedzieli. Prbuj skontaktowa si z ni
telepatycznie, ale niestety, moja supermoc okazuje si
niewystarczajca.
- Czy zechciaaby powiedzie nam trzy rzeczy o sobie? - pyta,
jakbym bya debilem, ktry nie rozumie, co si wok dzieje.
Wreszcie rzucam jej ko, bardzo lekko potrzsam gow. Nie.
- Nie wstyd si. Wszyscy co powiedzieli. To proste. Nie musisz
zdradza najmroczniejszych sekretw ani nic z tych rzeczy -rzuca
lekko.
wietnie, bo wgld w moje mroczne sekrety zapewne
zagwarantowaby jej niez porcj nocnych koszmarw.
- Mog przynajmniej pozna twoje nazwisko? - pyta po chwili.
Najwyraniej nie ma ochoty na pojedynek. Widz, e jej cierpliwo
si wyczerpuje, chocia prbuje to ukry.
Znowu potrzsam gow. Nie odrywam od niej wzroku. Chyba lekko
wiruje. Szkoda mi jej, ale w kocu moga przeczyta papiery przed
rozpoczciem lekcji. Tak jak pozostali nauczyciele.
- No dooobrze - przeciga. Ton jej gosu si zmienia. Naprawd
zaczyna si denerwowa. Ale ja te. Kiedy pochyla gow i przyglda
si czemu, co, jak domylam si, jest list uczniw, skupiam wzrok na
ciemnobrzowych odrostach, bo to daje mi jaki punkt zaczepienia. Zastosujemy metod eliminacji. Ty musisz by... -Urywa, umiech na
jej wargach nieco rzednie. I ju wiem, e zaskoczya, bo kiedy podnosi
gow, widz to w jej oczach. Patrzy na mnie i mwi: - Przepraszam.
Ty jeste Nastya.
Tym razem przytakuj.
- Ty nie mwisz.

Rozdzia 4
Nastya
Kiedy tu po trzeciej zajedam przed dom Margot, dosownie
zalewa mnie fala ulgi. A moe to tylko pot, bo panujca tutaj
wilgotno powietrza jest po prostu mieszna. Niewane, w kadym
razie po raz pierwszy tego dnia jestem w stanie swobodnie oddycha.
W sumie mogo by gorzej. Po pitej lekcji wieci szybko si rozeszy,
ale to na szczcie by prawie koniec zaj. Do jutra pewnie wszyscy
zd si dowiedzie i bdzie mona przej nad tym do porzdku
dziennego.
Nawet sidma lekcja - okrutny art: zajcia z retoryki - mina
spokojnie, co nie byo wcale oczywiste, biorc pod uwag moje
ograniczenia w tej dziedzinie. Znw siedzielimy w fajnym keczku,
ale tym razem zdyam znieczuli si zarwno na wasne przeraenie,
jak i szepty, ktre ju zaczynay kry wok mnie.
Mj kumpel Drew te tam by. Nie usiad obok mnie, z czego bardzo
si ucieszyam, niezwykle zabawne komentarze jego autorstwa atwo
zignorowa, baam si jednak, e bd musiaa walczy rwnie z jego
apskami. Ulga trwaa jednak tylko do chwili, gdy zdaam sobie
spraw, e usiad dokadnie naprzeciwko, tak e za kadym razem,
kiedy podnosiam gow, natykaam si na je-

go spojrzenie pod tytuem mog zrobi z ciebie kobiet" i umieszek


z serii wiem, jak wygldasz pod ubraniem". Zao si, e wiczy
przed lustrem. Mgby by nauczycielem. Spuszczam wzrok i patrz
na imiona, wyryte na blacie, eby si nie umiechn, nie dlatego, e
jest taki atrakcyjny, chocia bez wtpienia jest, ale dlatego, e jest tak
strasznie zabawny.
W sumie ciesz si z jego obecnoci. Mona skupi uwag na czym
innym ni na tych rzeczach dokoa, ktre s totalnie do dupy, czyli na
przykad wszystkie. W tym ciemnooki i ciemnowosy, wyzbyty
wdziku palant z dziedzica, ktry, jak si okazuje, ma na imi Ethan.
Na szczcie byo duo wolnych stolikw, wic nie musiaam
skorzysta z jego jake kuszcej oferty. Ale mniej szczliwie, jeden z
tych wolnych stolikw sta tu obok mojego i palant wanie tam, rzecz
jasna, musia usi. Nie rzuca adnych uwag, ale czsto posya mi
znaczce umieszki, niestety, nawet w poowie nie dorwnywa Drew
w tej konkurencji.
Wchodz do rodka, rzucam plecak na st i wycigam wszystkie
papiery, na ktrych Margot ma zoy podpis, ale nagle dzwoni
telefon, wic musz przerwa i wygrzeba go z czeluci plecaka. Nie
musz trzyma go pod rk. Rzadko korzystam. To mog by tylko
dwie osoby. Mama lub Margot. Nikt wicej nie dzwoni pod ten numer,
nawet tata.
Uywam go do najkonieczniejszej wymiany informacji, przesyania
esemesw, a waciwie gwnie ich odbierania. W razie koniecznoci
zawiadamiam Margot, gdzie jestem albo e pno przyjd. To by
jeden z warunkw umowy. Rozumie, e na inne pytania nie odpowiem.
adnych: Jak min dzie? Poznaa nowych przyjaci? Znalaza
terapeut? Tylko podstawowe konkretne fakty. Nigdy nie chodzio o
samo mwienie. Chodzi o komunikacj.

Esemes jest od Margot. Pojechaam po co do jedzenia. Zaraz


wracam. Nadal prbuj przyzwyczai si do jedzenia o czwartej po
poudniu. Margot pracuje na nocne zmiany, co oznacza, e wczenie
jadamy obiady, potem Margot bierze prysznic i jedzie do pracy. Ale
drugie niadanie jada si tu o dziesitej czterdzieci pi, wic chyba
wszystko si zgadza.
Zrzucam z ng narzdzia tortur i wkadam strj do biegania. Najpierw
jednak czeka mnie perwersyjnie wczesny obiad. Zreszt na razie jest za
gorco, poza tym nigdy nie przebywam na zewntrz w godzinach,
kiedy soce jest moim przeladowc, kiedy wypala wspomnienia na
mojej skrze. Jeli nie musz, nie wychodz nawet do skrzynki na listy.
Mj telefon znowu wibruje. Spogldam na ekran. Mama. Mam
nadziej, e wszystko w porzdku. Kocham ci. M. Kad telefon na
stole. Ona nie oczekuje odpowiedzi.
Margot wraca z ca gr chiszczyzny. Na tydzie mamy gotowanie
z gowy. To wietnie, bo nie potrafi przyrzdza normalnego jedzenia,
i wydaje mi si, na podstawie szuflady penej ulotek z arciem na
wynos, e Margot te nie. Mieszkam tutaj od piciu dni, a ona chyba
jeszcze ani razu nie korzystaa z kuchni. Ale przynajmniej posiki w jej
towarzystwie nie s drtwe. Potrafi spokojnie gada za nas dwie.
Sumiennie wypenia braki, powstae z mojej winy. Chyba nawet mnie
nie potrzebuje.
Po niecaym tygodniu wiem, z kim umawiaa si przez ostatnie trzy
lata, i z kim umawia si teraz. Znam plotki z jej pracy, chocia nie
znam adnej z osb, ktre wymienia. Andrea z pewnoci nie byaby
zachwycona, e Margot opowiada mi o jej problemach finansowych, a
Kelly pewnie mocno by si oburzya, gdyby wiedziaa, e ja wiem o jej
chorobie dwubiegunowej i wszystkich

lekach, ktre bierze. Ale im wicej mwi Margot, tym mniej


kopotliwe staje si moje milczenie. A wol sucha o ludziach, ktrzy
mnie nie obchodz. Gorzej, kiedy zaczyna mwi o rodzinie, bo nie
chc myle o bliskich, a nie mog powiedzie jej, eby si zamkna.
Po jedzeniu Margot biegnie pod prysznic, eby zmy dzienn porcj
potu tako olejku do opalania, ja za zbieram pojemniki i resztki, i
czekam, a soce straci moc.
Ale z biegania nici, bo tu przed zachodem soca niebo robi si
czarne, a potem nastpuje prawdziwe urwanie chmury. Deszcz nie
przeszkadza mi w czasie biegania, ale jednak troch za duo tego
dobrego. Leje tak, e nic nie wida ani nie sycha. Kiedy spogldam
przez szklane drzwi, wychodzce na tyl domu, wydaje si, e deszcz
pada poziomo; nawet ja nie jestem a tak zdesperowana, by wychodzi
w tak pogod. Zrzucam buty, siadam, wstaj, znowu siadam i znowu
wstaj. Mj mzg pracuje gorczkowo.
Nie mam tutaj bieni, wic robi pajacyki, a zaczyna mi si nudzi.
Wyciskam hantle na leco, robi mountain climbers", potem
przysiady z obcieniem i wypady, i mnstwo pompek, a ramiona nie
wytrzymuj, wic padam twarz na dywan. Nie osigam podanego
stanu wyczerpania, ale na dzi wieczr musi wystarczy.
Wycigam ciuchy na jutro, zabieram podpisane papiery i wsuwam je
do plecaka. Prawie auj, e nie mam pracy domowej. Ale nie mam,
wic przez chwil chodz po salonie. Obok drzwi ley stos gazet.
Nagle uwiadamiam sobie, e od prawie dwch tygodni nie
przegldaam kroniki urodze. Chwytam gazety, szybko przerzucam,
odnajduj odpowiednie strony. Pierwsza to rozczarowanie. Nic
nowego. Same zuyte klasyki i trendy, gwno, ktrym

nie uszczliwiabym nawet kota, a co dopiero dziecka. Mojego


imienia, rzecz jasna, nigdy tam nie ma, ale nie szukam wasnego
imienia. Przegldam cztery gazety. Trzech Alexandrw, cztery Emmy,
dwie Sary, masa badziewia z kocwk -den (Jaden, Cayden, Braden,
ble), kilka, ktrych nie jestem w stanie zapamita, i jedno godne
zawinicia na cianie. Wycinam je i chwytam laptop. Wchodz do
Internetu, czekam, a zaaduje si strona startowa. Po kilku sekundach
moim oczom ukazuje si liczna rowo-niebieska strona z imionami
dla dzieci - wita mnie ona za kadym razem, kiedy cz si z sieci.
Wpisuj najwieszy up, Paavo. Okazuje si, e to po prostu fiska
wersja imienia Paul. Lekkie rozczarowanie.
Lubi imiona. Zbieram je: imiona, ich pochodzenie i znaczenie.
atwo je kolekcjonowa. Nic nie kosztuj i nie zabieraj miejsca.
Lubi patrze na nie i udawa, e co znacz; nie zawsze tak jest, ale
lubi udawa. Wikszo wieszam na cianie w sypialni, w domu - to
znaczy tam, gdzie wczeniej mieszkaam. Zatrzymuj te, ktre jako
rezonuj. Dobre imiona, ktre co znacz. Nie ten cay szit, ktrego
peno ostatnio. Lubi te imiona zagraniczne, niezwyke, rzadko
spotykane. Gdybym miaa dziecko, wanie takie imi bym wybraa,
no ale dla dzieci nie ma miejsca w mojej przyszoci, nawet bardzo
odlegej.
Skadam gazety i ju mam je odoy, ale jeszcze raz rzucam okiem.
Ktem oka zauwaam Sarah i umiecham si. Przypomina mi o
pewnym zabawnym zdarzeniu, ktre miao miejsce tego dnia.
Wanie biegam midzy lekcjami do szafki, wyjrzaam zza rogu i
zobaczyam Drew pogronego w zaartej dyskusji z Barbie, w
odlegoci zaledwie dwch szafek od mojej. Uznaam, e jeli mam
wybiera: spni si czy wkroczy w rodek tej werbal-

nej nawalanki, wybieram to pierwsze. Bez trudu znosz niezbyt


subtelne komentarze Drew, o ile jest sam, nie chciaabym jednak
wysuchiwa niedwuznacznych propozycji w towarzystwie jego
dziewczyny. Taka sytuacja musiaaby trafi na wiecznie wyduajc
si list rzeczy, ktre z ca pewnoci nie s mi potrzebne. Oparam
si o cian i czekaam, a sobie pjd.
- Daj dwadziecia dolcw - usyszaam gos Drew.
- Bo co? - Najwyraniej wkurwiona" to jedyna cecha, jak posiada
jej glos.
- Bo potrzebne mi dwadziecia dolcw. - Ton gosu Drew z kolei
wyranie dawa do zrozumienia, e ten argument powinien wystarczy.
- Nie. - A potem trzask, zapewne zamykanych drzwiczek. Mocny.
- Oddam ci. Akurat.
- Akurat.
Mdra dziewczynka.
- Masz racj. Nie oddam. - Wyjrzaam zza rogu i zobaczyam, e
czstuje j tym swoim aroganckim umieszkiem. - No co?
Przynajmniej jestem szczery.
- Czemu nie poprosisz ktrej ze swoich dziwek? Ups.
- Bo adna nie kocha mnie tak, jak ty.
- Ten kretyski wyszczerz zachowaj dla innych samic, wiesz, e na
mnie nie dziaa, zapomnij.
- Sarah, przecie i tak si zgodzisz, daj spokj.
Sarah. Umiechnam si. Musiaam przyzna z podziwem, e imi
jest doskonae: mde, pospolite i totalnie pozbawione oryginalnoci. A
najlepsze, e znaczy ksiniczka.

Westchna ciko. Znowu wychyliam si zza rogu i zobaczya, e


grzebie w torebce. Serio? Naprawd zamierza da mu kas? Chyba go
nie doceniam. Albo przeceniam j. Moje poczucie wasnej wartoci
moe nie jest szczeglnie wybujae, ale w jej przypadku chyba w ogle
nie istnieje. Wyja banknot dwudzie-stodolarowy i podaa Drew.
- Masz. eby wreszcie da mi spokj. - Drew chwyci banknot i
ruszy przed siebie. Sarah krzykna za nim: - Jak nie oddasz, powiem
mamie!
Mamie? O!
Zabawne odkrycie, aczkolwiek kae zastanowi si, czy mj zmys
obserwacji przypadkiem mnie nie zawodzi. Naprawd tego nie
zauwayam? Asher, mj brat, i ja te potrafilimy sprzecza si po
mistrzowsku, cho nasz poziom wrogoci znajdowa si jednak kilka
stopni niej.
Rzucam ostatni gazet na stos koo drzwi i wracam do komputera,
prbujc wymyli, na jakie jeszcze wej strony, eby wytopi czas.
Nie ma mnie ju na Facebooku ani nigdzie indziej, wic ta opcja
odpada. Mogabym w ramach samoudrczenia posuy si imieniem i
hasem Ashera, i sprawdzi konta ludzi, z ktrymi kiedy si
przyjaniam, ale jednak uznaj, e to zy pomys. Nie jestem ciekawa.
Za oknem byskawice raz po raz rozjaniaj niebo, jakby ze mnie
szydziy. Telefon ley na ku, szepcze mi do ucha niczym butelka
szkockiej do alkoholika na odwyku, a deszcz rechocze za szyb. W
sumie w przypywie desperacji mogabym wyj nawet w tak pogod.
Naprawd musz pobiega. Wicej pajacykw. Ciarki. Pompki.
Jeszcze ciarki. Bienia chyba tu si nie zmieci, ale worek
treningowy powinien, przynajmniej gruszka. Margot pewnie

nie pozwoliaby mi zawiesi regularnego worka w swoim salonie, ale


nie jestem drobiazgowa. Byle byo w co przywali.
Ciastka. Musz upiec ciastka. Zaraz po bieganiu to najlepsza rzecz na
wiecie. No dobra, bez przesady, ale uwielbiam ciastka i nie znosz
sklepowego syfu w paczkach, ktry kupuje Margot. Tylko Oreo s do
przyjcia. Ale to Oreo, i tak nie da si ich skopiowa, choby nie wiem
co. Zapewniam. Spdziam w kuchni kilka dni, usiujc tego dokona.
Bez rezultatw. Wic Oreo maj zielone wiato, ale pakowane
fabrycznie ciasteczka z kawakami czekolady i dat wanoci sze
miesicy to zupenie inna historia. ycie jest za krtkie, by marnowa
je na co takiego. Zapewniam.
Robi przegld w kuchni. Nie mam pojcia, czemu dziwi mnie, e
Margot nie trzyma w domu mki ani proszku do pieczenia, ani wanilii,
ani adnych innych ingrediencji, mniej lub bardziej nadajcych si do
robienia wypiekw. Namierzam troch cukru i soli oraz, cud! zestaw
miarek. Ale z tym daleko nie zajad. Postanawiam, e w weekend
wybior si do sklepu. Dugo bez ciastek nie wytrzymam. Lub ciasta.
Poddaj si, zjadam p torebki elkw, czarne zostawiam, bo s
beznadziejne, a potem id pod prysznic zmy syf z caego dnia. Z
odywk na gowie odbywam pasjonujc konwersacj z sam sob.
Rozmawiamy o beznadziejnym planie zaj. Wspominam o
nieszczsnej ironii losu, ktry kaza mi dosta si na muzyk i
zastanawiam si, czy to wydarzenie przebio groteskowoci mj
udzia w zajciach z retoryki. Rozwaam na glos, czy istnieje w tej
szkole jaka istota pci eskiej, wszystko jedno, uczennica bd
nauczycielka, odporna na urok pewnego blondyna imieniem Drew.
Odpowied: JA. A, no i Sarah, chocia wyglda na to, e potrafi j

sobie podporzdkowa, jeli tylko odpowiednio dugo powierci jej


dziur w brzuchu. Od czasu do czasu przeprowadzam takie rozmowy,
tak eby si upewni, czy mj gos nadal dziaa, w razie gdybym
jeszcze kiedy chciaa zrobi z niego uytek. Od pocztku planowaam
wrci do wiata mowy, ale czasami zastanawiam si, czy
rzeczywicie to nastpi. Przewanie nie mam do omwienia adnych
fascynujcych wiadomoci, wic powtarzam imiona czy przypadkowe
sowa, ale dzisiejszy dzie by tak ekscytujcy, e cakowicie
usprawiedliwi uycie penych zda. Czasami nawet piewam, ale
zostawiam to na dni, kiedy odraza do samej siebie osiga szczyty i
potrzebuj dodatkowej porcji tortur.
Wlizguj si do ka, przykrytego szarawozielon kap w kwiatki,
tak sam jak w domu. To zapewne dzieo mojej mamy, nie Margot.
Chyba nie potrafi poj, e chciaam uciec z tamtego miejsca, a nie
zabiera je ze sob. Unosz materac i wycigam zeszyt. Musz znale
lepsz kryjwk. Pozostae zeszyty le w szafie, w kartonowym
pudle, pod starymi ksikami i ksigami pamitkowymi z gimnazjum.
Ten, ktry trzymam w rku, jest biao-czarny, na okadce napisaam
czerwonym markerem Trygonometria. Podobnie jak w przypadku
pozostaych, kilka pierwszych kartek zapeniaj szkolne notatki.
Chwytam dugopis i pisz. Dokadnie trzy i p strony. Potem chowam
zeszyt i gasz wiato, zastanawiajc si, jakie pieko przyniesie
kolejny dzie.

Rozdzia 5
Nastya
yj w wiecie, pozbawionym magii i cudw. W tym miejscu nie ma
jasnowidzw ani zmiennoksztatnych, nie przybd ci na pomoc anioy
ani chopcy, obdarzeni ponadnaturalnymi mocami. W tym miejscu
ludzie umieraj, muzyka rozpada si i generalnie wszystko jest do
dupy. Czasami rzeczywisto tak mocno przyciska mnie do ziemi, e
dziwi si, jakim sposobem nadal jestem w stanie oderwa od niej
stopy.
W pitek rano najpierw id do gabinetu doradcy szkolnego i zabieram
poprawiony plan zaj. Pani McAllister wpisaa mnie na pit lekcj
jako asystentk nauczyciela, wic oficjalnie mog zrezygnowa z
Wprowadzenia do muzyki", co oznacza, e w tym czasie robi ksero i
rozdaj papiery zamiast wykrwawia si na mier.
Ju znacznie lepiej radz sobie z butami, chocia troch cisn z
przodu. Kiedy je wkadam, palce wysyaj w moj stron seri
bluzgw. Na dzisiejsz okazj wybraam drugi z kolei
najszkarad-niejszy strj z mojego repertuaru - jeszcze wicej czerni,
zreszt i tak nic innego nie mam. Do tego ponownie gruba czarna kred-

ka, czerwona szminka i czarny lakier do paznokci. Nieodczne


szpile, jak znak wykrzyknika, ostrzegajcy z daleka: Ohyda!
Wygldam jak skrzyowanie horroru z pornosem. Myl o perowych
guzikach i spdniczkach z dziurkowanego materiau, zastanawiam si,
co miaaby teraz na sobie Emila, gdyby nadal ya.
Przez cay tydzie udawao mi si skutecznie chowa podczas dugiej
przerwy po azienkach i korytarzach. Ten rozczochrany chopak - ma
na imi Clay, czego dowiedziaam si, zerkajc ukradkiem na okadk
szkicownika - by tak uprzejmy, e, zupenie nieproszony, widzc
drugiego dnia, jak znw usiuj otworzy drzwi do skrzyda
angielskiego, dal mi list najlepszych kryjwek. Sprawdziam ju
wikszo z nich. Dajcie mi jeszcze kilka dni, a narysuj map i
przyznam kadej odpowiedni liczb gwiazdek. A potem sprzedam
takim samym ofiarom jak ja.
Podczas codziennych przechadzek zauwayam, e dekoracje na
dziedzicu waciwie si nie zmieniaj. Mona by pomyle, e
istnieje specjalny plan miejsc siedzcych i wszyscy skrupulatnie si go
trzymaj. Kady okupuje dokadnie to miejsce, ktre zajmowa
poprzedniego dnia. Rozpoznaj sporo twarzy, ale na mnie nikt nie
zwraca uwagi. Bogosawiona samotno. Do tej pory zdyam ju
wszystkich wystraszy, obrazi bd wprawi w zakopotanie. Misja
wypeniona. Tortury w szpilach na co si przyday. Jeli nie popeni
bdu, powinno si uda.
Kiedy zastanawiam si, do ktrej kryjwki si uda, mijam chopaka
w polu siowym. Ciekawe, jak on to robi. Moe uda mi si pozna jego
sekret, bo sama chciaabym takie stworzy. Czasami wydaje mi si, e
jest niewidzialny, e tylko ja go widz, ale to chyba jednak nieprawda,
inaczej kto ju by siedzia na tej awce. A moe to duch i wszyscy j
omijaj, bo wiedz, e tam straszy.

Zawsze siedzi w tej samej pozycji, cakowicie nieruchomo. Od tamtej


chwili w poniedziaek, kiedy mnie przyapa, staram si nie patrze na
niego duej ni przez par sekund za jednym razem. On wicej nie
podnis wzroku. Wydaje mi si, e patrzy, ale moe po prostu
chciaabym, eby tak byo. Bzdura. Wzbudzanie zainteresowania to
ostatnia rzecz, jakiej pragn.
Trzeba przyzna, e naprawd niele wyglda. Fajne ramiona. Nie
takie sztucznie napakowane, tylko akurat. Widziaam go pierwszego
dnia w warsztacie, na zajciach praktycznych, ale zaledwie przez
moment, zaraz wyszed i nie wrci do koca lekcji. Teraz widuj go
tylko podczas przerw. Tych kilka sekund, kiedy przechodz przez
dziedziniec, to najbardziej interesujca cz kadego dnia. Jeli mam
by szczera, te bezcenne sekundy to jedyny powd, dla ktrego nadal
tamtdy a. Pierwszego dnia przeszam przez dziedziniec, eby
wysa otoczeniu odpowiedni sygna. Drugiego dnia - eby zobaczy,
czy on nadal tam jest i czy nadal jest sam. Trzeciego i czwartego - eby
sprawdzi, czy na mnie spojrzy. Nie spojrza. Dzisiaj sama chciaam
popatrze. I to wanie robi, kiedy jeden z moich ostro zakoczonych
obcasw klinuje si w szparze midzy kostkami, ktrymi wyoony
jest dziedziniec. Wspaniale. Szczliwie w zwizku z dziaalnoci
szpiegowsk szam bardzo powoli i dziki temu nie wyldowaam
ryjem na ziemi. Mniej szczliwie utknam centralnie midzy jego
awk oraz awk ksiniczki Sarah i jej dworek. Prbuj nonszalancko
wyszarpn obcas z puapki, ale nic z tego. Bd musiaa jako przej
do pozycji klczcej i wycign obcas obiema rkami. Nieze
wiczenie na rwnowag, ale nie ma mowy, ebym schylia si w tej
sukience.
Tak wic klkam powoli i wysuwam stop z buta. Potem chwytam
obcas praw doni, szarpi. Wyazi atwiej, ni przypuszcza-

am. Wsuwam stop. Patrz w lewo, chopak ani drgnie. Zdaje si


niewiadomy mojej przeprawy z butem. May cud, ale na wiksze nie
mog liczy, wic bior, co daj. Szkoda tylko, e nie wszyscy mnie
zignorowali, bo w nastpnej chwili sysz:
- To chyba model pod latarni. Bo na pewno nie do szkoy. -Sarah.
Potem nastpuj chichoty i kolejna samica mwi:
- Twj tata wie, e wysza z pieka w takim stroju?
- Mylaam, e jej tata mieszka w Transylwanii. - Wicej chichotw.
Aha.
Komentarze s naprawd poniej poziomu. Jeli chc zmusi mnie do
reakcji, mogyby przynajmniej wymyli co zabawnego. Patrz w
prawo, eby sprawdzi, co to za fontanna dowcipu spluna na mnie
radosnym strumieniem. Ksiniczk otacza grupka dziewczyn, patrz
na mnie i, tak, wci chichocz. Chyba pogratulowaam sobie minut
albo dwie za wczenie. Przegldam w mylach moliwe rozwizania:
A) rzuci w nie butem B) rzuci w nie porcj micha C) zignorowa i
odej D) posa im najbardziej demoniczny i psychopatyczny umiech
z caego repertuaru. Wybieram D, to waciwie jedyna opcja. Poza
tym, skoro jestem pomiotem szatana bd Drakuli, w zalenoci od
upodoba, to taki miy drobny sygna z mojej strony z pewnoci nie
zaszkodzi. Patrz na nie przez kilka sekund, zastanawiajc si, czy
zaserwowa umiech od razu w caej okazaoci czy te pozwoli, by
powoli i subtelnie rozwin si na twarzy, gdy rozmylania przerywa
gos zza moich plecw:
- Starczy, Sarah.
Usta Sarah, otwarte, jak podejrzewam, by wyprodukowa kolejny
dowd jej niezwykle citego dowcipu, zamykaj si szybko, mam
wraenie, e sycha, jak zby uderzaj o siebie. Odwracam

si; jedynej osoby, znajdujcej w najbliszym otoczeniu, jako nie


podejrzewaabym o zgrywanie rycerza w lnicej zbroi. Sytuacja tego
nie wymaga. To nawet nie by prawdziwy atak. Raczej amatorski popis,
enujca sesja karaoke. Co, co budzi raczej rozbawienie ni strach. Te
dziewczyny pewnie nie zamierzay na tym poprzesta i gdybym bya
innym typem, pewnie zdoayby zrani moje uczucia, ale ja to zlewam,
nikt od bardzo dawna nie zdoa zrani moich uczu.
W tym momencie stoj twarz do chopaka w polu siowym. Nie
tylko ja na niego patrz. Robi to jeszcze kilka osb, czekaj, czy powie
co jeszcze. Czuj si, jakbym znalaza si w odcinku Strefy mroku",
wszystko dokoa zamarzo i tylko ja mog si rusza. Ale nie ruszam
si.
Chopak nie odrywa wzroku od Sary, jego spojrzenie dopenia ton
gosu pod tytuem: lepiej ze mn nie zaczynaj". Potem przez sekund
spojrzenie zatrzymuje si na mnie, a potem jak zwykle skupia si na
doniach, jak gdyby nigdy nic. Chciaabym ruszy z miejsca, ale jako
nie potrafi zmusi ng do wykonania kroku. Odwracam si, widz, e
Sarah si na mnie gapi. Jej twarz nie wyraa zazdroci czy irytacji,
czego mona by si spodziewa, widnieje na niej wielki, ogromny i
wszechogarniajcy znak zapytania. Ja prbuj zachowa cakowit
obojtno, ale przypuszczam, e mam bardzo podobn min, tyle e z
zupenie innych powodw.
Wyglda na zdruzgotan faktem, e on w ogle co powiedzia. Nie
znam go, nie wiem, czy jego reakcja stanowia najbardziej zaskakujcy
element caej tej sceny. Mnie najdziwniejsza wydaje si reakcja
dziewczyn. Wszystkie si zamkny. adna o nic go nie spytaa, nie
zamiaa si, nie prbowaa dyskutowa. Nie zignoroway go, nie
podjy zabawy i nie uczyniy z niego kolejnego

obiektu artw. Po prostu zamilky. Powiedzia dosy i to


wystarczyo. Bo tak powiedziaem. I kropka. Nie ka mi powtarza.
Przez tych kilka sekund wszyscy wrcili do swoich zaj. Moe to
tylko moja wyobrania, lecz wydaje mi si, e poziom decybeli nieco
spad, tak jakby nikt nie yczy sobie, by inni usyszeli, e rozmawia o
tym, co wydarzyo si przed chwil. A co wydarzyo si przed chwil?
Pomyl o tym za kilka minut. Albo po szkole. Albo nigdy. Teraz
chc tylko wydosta si z tego zasranego dziedzica. Docieram na
drug stron, na szczcie buty nie robi wicej adnych numerw, na
szczcie kto zablokowa ksik drzwi do skrzyda angielskiego i
spokojnie wchodz do rodka. Spogldam w d. To podrcznik historii
sztuki. Obok siedzi krzywo umiechnity Clay, jak zwykle ze
szkicownikiem na kolanach. Bardzo chciaabym zapyta, co znaczya
ta sytuacja przed chwil, ale nie mog, wic tylko wlizguj si do
rodka. Chowam si w pierwszej klatce schodowej, opieram o cian i
rozkoszuj cisz i samotnoci.
Nim zdyam przetrawi w mylach ostatnie wydarzenia, sysz, e
drzwi znowu si otwieraj. Przyciskam plecy do ciany, staram si
znikn. Moe, jeli przycisn si naprawd mocno, to znikn
naprawd. Nasuchuj krokw. Z kad sekund staj si coraz
goniejsze. S powolne, jedna stopa uderza o podog jakby odrobin
mocniej. Silne, lecz mikkie. Ani niezdarne, ani niepewne. Pene
gracji. Ktokolwiek to jest, musi by wyszy ode mnie; niewiele czasu
zajmuje mu dotarcie do wnki, w ktrej si przyczaiam. Czekam, a
pjd dalej, ale tego nie robi. Zmierzaj w moj stron, wci mam
nadziej, e ten kto po prostu mnie zignoruje. Wbijam wzrok w
podog, eby unikn kontaktu wzrokowego i czekam, a bdzie po
wszystkim.

A potem - nawet nie zdyam wstrzyma oddechu - przed moimi


oczami pojawia si para znoszonych roboczych buciorw. Ze
wzmocnionymi czubkami, o ile si nie myl. Nie musz podnosi
wzroku, wiem, do kogo nale. Ju od piciu dni patrz na te buty,
tkwice na siedzeniu metalowej awki. Wida zdziwienie i ciekawo
na chwil gwatownie obniyy moje zdolnoci intelektualne, bo
wbrew rozsdkowi podnosz wzrok. Jeszcze nigdy nie znajdowaam
si tak blisko niego.
- Wicej tego nie zrobi - mwi, przeszywajc mnie tymi
nienormalnie idealnymi niebieskimi oczami, patrzy tak, jakby wola,
eby mnie nie byo. Ale w jego gosie nie sycha zoci. Mwi to
rzeczowo, cakowicie spokojnie. Bez emocji. Nie czeka na odpowied,
cho w tym momencie jestem tak wkurzona, e chtnie bym jej
udzielia. I na pewno nie byoby to podzikowanie. Potem odwraca si
i znika za drzwiami po przeciwnej stronie klatki schodowej, tak jakby
go tu nigdy nie byo.
Wicej tego nie zrobi? Teraz te nikt ci nie prosi, woku. Czy on
naprawd myli, e wywiadczy mi przysug? Zwracajc na mnie
uwag wszystkich i wkurzajc band panienek z obsesj na punkcie
spoecznego wizerunku, ktre z pewnoci zechc poprawi swoj
reputacj, kiedy akurat nie bdzie patrzy? Chyba kolega ma faszywy
obraz rzeczywistoci. Chciaabym mu to powiedzie. Niestety, nawet
nie znam jego imienia. Zreszt nawet gdybym przedstawia mu list
pyta, Jak masz na imi? raczej by na ni nie trafio.
Chciaabym wiedzie, czemu go posuchay. Zamkny si, jakby
dostay bur od wkurzonego taty. Dokadnie tak to brzmiao. I tym
samym tonem gosu zwrci si do mnie przed chwil. A dziwne, e
nie dorzuci na kocu moda damo". Najwyraniej

tylko ja tutaj nie rozumiem, czemu niby miaabym go sucha. Tak


jakby nalea mu si szacunek i cze. Moe jego ojciec jest
dyrektorem albo burmistrzem, albo szefem mafii i nikt nie chce go
wkurzy? Kto wie? Jedno wiem na pewno: wkurzyam si.

Rozdzia 6
Josh
Do koca dnia wicej jej nie zobaczyem. W mylach waliem si po
gowie za to, e otworzyem w czasie przerwy swj durny ryj. Gdyby
jeszcze istnia powany powd, mgbym sobie odpuci, ale
dziewczyna nie wyglda na typ bezradnej sarenki. Moe po prostu
chciaem j powstrzyma, eby nie zdya zrobi sobie wrogw z tego
stada suk. A moe chciaem, eby Sarah si przymkna, bo wiem, e
sta j na wicej. A moe chciaem, eby ta dziewczyna jeszcze raz na
mnie spojrzaa.
Kiedy id na ty budynku, korytarze pustoszej. Mijam ostatnich
uczniw. Chc zdy do skrzyda teatralnego, zanim zamkn drzwi.
Zapomniaem wzi poziomic, a bdzie mi dzisiaj potrzebna. Zreszt
i tak nie chciabym zostawia jej tam na noc. Naley do mnie. A
wczeniej naleaa do ojca. Jest stara, drewniana i cakowicie
nienowoczesna, innej jednak nie chc. I nie chc ryzykowa, e
zniknie, jeli j tam zostawi, tak wic wracam. Wchodz do rodka.
Ley na jednej z nieskoczonych plek, nad ktrymi pracowaem przez
cay ten tydzie. Sprawdzam, co udao mi si zrobi, przesuwam doni
wzdu brzegw. W nastpn rod powinienem upora si z robot.
Mgbym prze-

cign j do pitku, ale mam nadziej, e do tego czasu pan Turner


skoczy z nudnymi procedurami wstpnymi. Chciabym wrci do
warsztatu, popracowa nad czym bardziej interesujcym ni pki.
Chwytam poziomic i wracam na parking.
Jestem ju prawie przy samochodzie, kiedy sysz, e kto mnie woa.
- Bennett! Josh! - Drew poprawia si natychmiast, bo wie, e robi z
siebie kretyna, woajc mnie po nazwisku. Stoi obok swojego
samochodu, w nastpnym szeregu. Nie jest sam. Rzadko jest sam, wic
w ogle si nie dziwi, widzc go w towarzystwie dziewczyny. Opiera
si o samochd w pozie, do ktrej zdyem si przyzwyczai: tej,
kiedy prbuje wyglda na wyluzowanego i obojtnego, jednoczenie
kroczc po linii najmniejszego oporu, prowadzcej wprost do majtek
dziewczyny bd za dekolt jej bluzki, bd pod spdnic. W zalenoci
od sytuacji.
Dziwi mnie tylko, e to ona. Wystarczy jedno spojrzenie i nie ma
najmniejszych wtpliwoci: niesamowicie dugie czarne wosy, obcisa
czarna sukienka, ledwo zakrywajca ty i przd, czarne spiczaste buty
na obcasach, czarny syf wok oczu. Oczu, ktre w tym momencie
spoczywaj na mnie. Kiedy podchodz bliej, obojtna mina, zwykle
widniejca na jej twarzy, zmienia si. Bardzo nieznacznie, pewnie
mao kto by zauway. Zmiana nastpuje gwnie w oczach. Ale ja j
widz. Dziewczyna nie jest obojtna, jest wkurzona, jeli si nie myl,
wkurzona na mnie. Ale nie mam jak tego sprawdzi, bo ju sobie idzie.
- Zadzwo! - rzuca Drew przez rami i mieje si, jakby wanie
powiedzia dowcip.
- Znasz j? - pytam, kadc ksiki i poziomic na dachu samochodu.
W tym momencie parking niemal cakowicie opusto-

sza, tak jak rano wjazd cignie si w nieskoczono, tak


popoudniowy exodus trwa tyle co nic.
- Zamierzam pozna - odpowiada Drew, nie patrzc na mnie. Bo
patrzy na dziewczyn. Ignoruj podtekst. Gdybym mia komentowa
kad seksualn aluzj, wychodzc z jego ust, nie gadalibymy o
niczym innym, co zreszt z pewnoci by go uszczliwio.
- Kim ona jest?
- Jaka Rosjanka. Nastya co tam, nie umiem wypowiedzie. Ju
zaczynaem si martwi, e trac urok, bo nigdy si do mnie nie
odzywa, ale wyglda na to, e ona do nikogo si nie odzywa.
- Dziwi ci to? Przecie z daleka wida, e to aspoeczny typ. - Bior
poziomic, obracam j w rkach, patrzc, jak woda za szkiekiem
przelewa si z jednej strony na drug.
- Nie o to chodzi. Ona nie mwi, kropka.
- W ogle? - Rzucam mu sceptyczne spojrzenie.
- W ogle. - Potrzsa gow, umiechajc si z perwersyjnym
zadowoleniem.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Moe nie mwi po angielsku. No, ale w kocu mogaby
mwi przynajmniej tak, nie i tym podobne. - Wzrusza ramionami,
jakby caa sprawa bya mao istotna.
- A skd w ogle o tym wiesz?
- Bo chodzi ze mn na zajcia z retoryki. - Umiecha si krzywo. Nic
nie mwi. Prbuj przetrawi t informacj, pozwalam Drew cign
rozmow. - Nie skar si. Dziki temu mam codziennie okazj nad ni
popracowa.
- Niezbyt dobry znak, jeli musisz nad ni pracowa. Moe jednak
tracisz urok - odpowiadam sucho.

- Nie artuj - mwi Drew cakowicie powanie. Spoglda na zegarek.


Umiech powraca na jego twarz. - Jest trzecia. Zabieram si do chaty. Potem wskakuje do samochodu i odjeda, a ja zostaj na parkingu,
pogrony w rozmylaniach na temat wkurzonych Rosjanek i czarnych
sukienek.

Rozdzia 7
Nastya
Czuj si tak, jakbym czekaa. Czekaa na co, co jeszcze si nie
zdarzyo. Czego jeszcze nie ma. Ale to wszystko, co czuj, wicej nic.
Nawet nie wiem, czy istniej. A potem kto naciska wycznik i wiato
znika, ten pokj znika, niewako znika. Chc poprosi o odroczenie,
bo jeszcze nie skoczyam, ale nie mam szans. adnych agodnych
perswazji. adnych dyskusji. Zero wyboru. Co szarpie mn brutalnie,
moja gowa odskakuje do tyu. Otaczaj mnie ciemnoci, wszystko jest
blem. Zbyt wiele impulsw naraz. Zakoczenie kadego nerwu
ponie. Jak szok narodzin. A potem migawki. Pojawiaj si i nikn.
Kolory, gosy, szum maszyn, ostre sowa. Bl nie znika. Jest stay,
niezmienny i nieskoczony. To jedyne, co wiem. Nie chc si wicej
obudzi.
Przebrnam przez kolejny poniedziaek w nowej szkole.
Wydawaoby si, e powinnam by wykoczona, choby tym, e
wszystko jest takie gwniane, ale widocznie jednak nie jestem, bo nie
mog zasn. Le w ku od dwch godzin, wiem, e jest po
pnocy, ale nie widz zegarka, wic nie mam pojcia, ktra dokadnie
godzina. Myl o zeszycie, ukrytym pod materacem. Wyci-

gam rk, wsuwam j tam, dotykam go. Zapisaam swoje trzy i p


strony, kade sowo policzone, lecz sen nadal nie przychodzi. Moe
pomogoby, gdybym zapisaa je ponownie, ale dziki temu nie osign
stanu wyczerpania, o ktry baga moje ciao. Zabieram rk, kad na
brzuchu, otwieram i zamykam j w rytm oddechu.
Sysz, e deszcz ju tak nie bbni, wic odrzucam kodr i wygldam
przez okno. Wychodzi na podwrze, jest za ciemno, by dojrze, czy
jeszcze pada, wic id do frontowych drzwi i spogldam na strumie
wiata, rzucany przez latarni. W tym blasku, odbitym od mokrego
chodnika, nie wida kropel deszczu, wic cigam piam,
oszoomiona pragnieniem, ktre zbierao si we mnie od kilku dni,
pobiec przed siebie, wbi stopami agresj w chodnik, zostawi j za
sob. Prdko wkadam szorty, koszulk i buty do biegania. Moje stopy
znw mnie lubi. Patrz na zegar. Dwunasta trzydzieci. Przyczepiam
do pasa puszk z gazem pieprzowym, w praw rk chwytam
kubotan*, sucy mi za brelok przy kluczach, cho bieganie z tym jest
cholernie upierdliwe. Ale to moja maskotka. Zaciskam j w doni, daje
mi iluzj bezpieczestwa.
Zamykam drzwi i zmuszam si do utrzymania wolnego tempa, biegn
przez podjazd i dalej, na mokre od deszczu ulice. Nie jest atwo.
Chciaabym wyrwa przed siebie, a strac dech, a na caym wiecie
zabraknie tlenu i nic nie uratuje mnie przed uduszeniem. Wilgotno
jest koszmarna, szczeglnie w poczeniu z wysok temperatur
pnego lata, mnie to jednak nie przeszkadza. Oznacza tylko wicej
potu, wytrzymam. Wraz z kad kropl wycieka z mojego ciaa
napicie, zabiera odrobin lku i energii,

* kubotan, wspczesna japoska bro suca do samoobrony,


czternastocentymet-rowy walec wykonany z plastiku, tytanu lub
innego twardego materiau (przyp. red.).

w kocu bd moga zasn, rano, czy kiedy tam padn na ko. A


moe poczekam do rana i przetrwam ten dzie w lunatycznym
oszoomieniu. Jeszcze lepiej. Stopy nie suchaj mnie, przechodz na
pene obroty zaledwie kilka sekund po tym, jak dotkny asfaltu.
Pniej mnie znienawidz, ale warto. Biegn w szybkim tempie, tak
jak zwykle. Chciaabym znajdowa si teraz na autostradzie, biec
wci przed siebie, nie pamita o tym, e musz skrci, myle,
podejmowa decyzje. Skrcam w prawo, sucham stp. Nie zwracam
uwagi na budynki czy samochody. Moje ciao i umys tskniy za tym
przez par ostatnich tygodni: najpierw rozegra si dramat wok
przeprowadzki do Margot, potem nieustajcy deszcz nie pozwala mi
wyj z domu. Jeli bd musiaa to robi kadej nocy - czeka, a
ustanie, i biega nawet pord najwikszych ciemnoci - to bd to
robi. Nie zamierzam znw rozstawa si z bieganiem na tak dugi
czas.
Kiedy biegaam po raz pierwszy, skoczyo si rzyganiem na buty. To
bya jedna z najwspanialszych nocy w caym moim yciu. Nie
zaczam tak po prostu. Najpierw pokciam si z rodzicami. A potem
suchaam, jak oni kc si o mnie. Siedziaam w tamtym pokoju,
siedziaam w tamtym pokoju, siedziaam w tamtym pokoju na ku,
przykrytym narzut, identyczn jak ta, ktr mam tutaj. Siedziaam w
tamtym pokoju, a duej nie mogam wytrzyma. Nie mogam zosta
w tym domu i wysuchiwa kolejnej ktni z mojego powodu. Ojciec
pyta matk, dlaczego si obwinia, matka pytaa ojca, czemu jest taki
nieczuy, ojciec odpowiada, e go to zabio, ale nie widzi sensu
pogrania si w rozpaczy, matka mwia, e zamierza pogra si
tak dugo, jak ja si pogram. Zawsze ten sam scenariusz, zaptlo-ny
bez koca.

Bya dziewita wieczr, znalazam jakie trampki, zaoyam na bose


stopy, zbiegam po schodach, zostawiajc za sob szeroko otwarte
drzwi. To bya moja pierwsza dosowna i nieskomplikowana wersja
ucieczki. Biegam, biegam i biegam. adnej rozgrzewki. adnego
trzymania tempa, adnego celu. Byle dalej.
Nie wiem, ile zdoaam wtedy przebiec, pewnie nie bardzo duo, bo
zaraz dostaam zadyszki, puca przeszy bl, odek zawiza si w
supe i zwymiotowaam na wasne nogi. Byo wietnie. Oczyszczajco,
konstruktywnie, destruktywnie, po prostu idealnie. Potem siadam na
ziemi i pakaam - takim paskudnym rodzajem paczu, kiedy zasysasz
wasny oddech i rozlega si ten koszmarny dwik powietrza
drapicego gardo. A potem wstaam i wrciam do domu.
Potem biegaam kadego wieczoru. Nauczyam si kontroli, robiam
rozgrzewki i pilnowaam tempa, zawsze jednak koczyo si tak, e
przeginaam, biegam za szybko, za daleko. Terapeuta powiedzia
rodzicom, e to zdrowe. No, moe nie wymiotowanie, ale jogging z
pewnoci. Zdrowe rozwizanie. Rodzice kochaj sowo zdrowy".
Tata kilka razy prbowa mi towarzyszy. Naprawd prbowa. Ale
nie miaam zamiaru odpuszcza z jego powodu, a nie potrafi
dotrzyma mi kroku. Widocznie rzyganie z wysiku nie wydawao mu
si tak pocigajce, jak mnie. Biegaam do cakowitego wyczerpania,
by nie zostaa ani odrobina energii, ktr mogyby poywi si al,
strach, czy pami. Teraz musz wykona w tym celu wikszy wysiek.
Kadego dnia wyduam tras. Coraz trudniej osign mi stan
ekstremalnego wycieczenia, ktre tak uwielbiam, poniewa kiedy
biegam, chc czu si tak, jakby wanie odwirowali mnie w pralce i
wyli. Ta sztuczka nadal dziaa. To teraz moja jedyna terapia.

Puca s okej, ale w odku si przewraca. Z powodu dugiej przerwy


powinnam szybko ogosi nokaut. Z kadym krokiem pozbywam si
kolejnej porcji gwna z mojej gowy. Wrci rano, kiedy znowu zaczn
myle, ale chwilowo go nie ma i to mi na razie wystarczy. Myli
odpywaj wraz z resztkami energii i adrenaliny, zostaj mdoci, znam
to uczucie bardzo dobrze. Zwalniam do truchtu, potem do marszu,
prbuj uspokoi odek, ale bez skutku.
Stopy zatrzymuj si, przebiegam wzrokiem dokoa w poszukiwaniu
cieku czy strategicznie rosncego ywopotu i po raz pierwszy od
wyjcia z domu zauwaam otoczenie. Nigdy wczeniej nie byam na tej
ulicy. Nie wiem, jak dugo biegam, ale wszystko wydaje si
cakowicie obce. Zrobio si pno. W wikszoci okien jest ciemno.
Prbuj uspokoi oddech. Rzucam si w stron najbliszego krzaka,
eby zwymiotowa. le obliczam odlego i wbiegam midzy gazie.
Ciernie. No jasne. Tego ju za wiele. Przy kadym ruchu wbijaj mi si
w nogi, ale na razie jestem zbyt zajta rzyganiem. Kiedy odek jest
ju pusty, podnosz nogi jak naj-ostroniej, prbujc zminimalizowa
straty, ale za pno. Widz, e krew zaczyna sczy si z ranek na
ydkach, ale w tym momencie to najmniejsze zmartwienie. Zamykam
oczy, otwieram. Zmuszam si, by rozejrze si dokoa, przypomnie
sobie, gdzie jestem i, co waniejsze, gdzie mnie nie ma.
Mdoci ustpuj miejsca przeraeniu, przeraeniu nowego rodzaju.
Wszystkie domy wygldaj tak samo. Nie widz tabliczki z nazw
ulicy, ale wiem, e biegam szybko, e pokonaam spory odcinek i w
ogle nie zwracaam uwagi na otoczenie. Zamaam wszystkie zasady i
dostaam za swoje. Teraz jestem sama, w rodku nocy, pord
ciemnoci, w nieznanym miejscu.

Odruchowo dotykam kieszeni, szukajc telefonu, mogabym uy


GPS-a. Pusto. No jasne, nie wziam telefonu. Wybiegam z domu tak
szybko, e zapomniaam, bo jestem niedbaa i niecierpliwa i mylaam
tylko o bieganiu.
Id przed siebie, tak jak prowadzi mnie chodnik. Wydaje mi si, e
jestem na drugim kracu dzielnicy, niedaleko przylegajcego do niej
rezerwatu. Ten chodnik prawdopodobnie biegnie dokoa, skrajem
dzielnicy, pewnie zdoaabym odnale drog, gdybym si go
trzymaa. Ale to silniejsze ode mnie. Chc jak najszybciej wydosta si
spomidzy tych cholernych drzew. Nic nie widz, nie wiem, co zaraz
spomidzy nich wyskoczy i nie rozpoznaj dwikw.
Tu, gdzie stoj, nie ma ani jednej latarni, dopiero nieco dalej
dostrzegam saby blask. Domy po obu stronach ulicy pi w ciemnociach. Tak jak wszyscy normalni ludzie o tej porze. Nadal czuj
mdoci, ale przesania je strach.
Kubotan koysze si z boku, klucze zmieniaj si w zamazany ksztat.
Wsuchuj si w otaczajc mnie cisz. Wychwytuj wszystko:
brzczenie latarni, cykanie wierszczy, niewyrane gosy z telewizora i
jaki dwik, ktrego nie potrafi zidentyfikowa. Rytmiczny i
szorstki. Patrz w ciemno w kierunku, skd dobiega, i dostrzegam
wiato w domu na kocu ulicy. To nie mog by tylko lampy od
frontu, jest za jasno. Id w tamtym kierunku, sama nie wiem po co.
Moe mam nadziej, e spotkam kogo, kto nie pi i wskae mi drog
do domu. Tylko ciekawe, jak o ni spytasz, debilko. Wci sysz
rytmiczne szuranie. Delikatne, niemal melodyjne, id za nim. Dom jest
niedaleko, dwik narasta, nadal jednak nie wiem, co to moe by. Po
chwili jestem na miejscu.

Przystaj na kocu podjazdu, przed jasnotym domem. wiato


dobywa si z otwartego garau. Chc sprawdzi, czy kto tam jest,
zanim podejd za blisko, ale moje stopy nie maj ochoty si zatrzyma.
Ten widok mnie przyciga. Kiedy staj na progu, zamieram, w mojej
gowie jest tylko jedna myl. Znam to miejsce. Stawiam ostronie
jeszcze jeden krok, rozgldam si dokoa, rozpoznaj szczegy tego
miejsca, miejsca, w ktrym nigdy nie byam, wiem to na pewno. Znam
to miejsce. Ta myl powraca raz po raz. Jednoczenie wci dociera do
mnie ten rytmiczny dwik. Spogldam w jego kierunku. Na kocu
garau przy stole roboczym siedzi jaki czowiek, jego do porusza si
w ty i w przd. Wygadza papierem ciernym brzeg drewnianej belki.
Nie mog oderwa wzroku od tych doni, hipnotyzuj mnie. W kocu
mi si udaje, patrz na py, spadajcy na podog, lnicy w wietle.
Znam to miejsce. Myl powraca jeszcze raz. Wstrzymuj oddech,
potrzebuj sekundy. Jednej sekundy, eby ogarn, co to znaczy. Znam
to miejsce. Ale w tym momencie donie si zatrzymuj, dwik si
urywa i ten czowiek odwraca si twarz w moj stron.
Jego te znam.

Rozdzia 8
Nastya
Josh Bennett, skpany w blasku jarzeniwek, przyglda mi si z
drugiego koca garau. Nie poruszyam si, nie odwrciam wzroku.
Nie widz w jego oczach przebysku wskazujcego na to, e mnie
rozpozna. Zastanawiam si, czy on w ogle wie, kim jestem. Nagle
uwiadamiam sobie, e pewnie wygldam jak zupenie inna osoba.
Wosy zwizaam w koski ogon, nie mam ladu makijau na spoconej
i zapewne bardzo czerwonej twarzy. Jestem w stroju do biegania. Nie
wiem, czy sama siebie bym rozpoznaa, gdybym nie wiedziaa, jak
naprawd wygldam pod tym caym badziewiem, pod ktrym - ledwo chowam si, idc do szkoy. auj, e nie mam przynajmniej
makijau, bo czuj si jak goa w jarzeniowym wietle, pod
spojrzeniem tego chopaka. Przebija mnie wzrokiem na wylot. Wiem,
e mnie ocenia, nie mam jednak pojcia, na podstawie jakich
kryteriw.
- Skd wiedziaa, gdzie mieszkam? - Jest wkurzony, jego sowa
brzmi jak oskarenie.
To chyba jasne, e nie wiedziaam, bo byoby to ostatnie miejsce na
Ziemi, ktre przyszoby mi do gowy odwiedzi, ale on widocznie ma
mnie za stalkerk. Moja prawa rka zaciska si na ku-

botanie, chocia wcale nie czuj si zagroona, lewa za powtarza ten


sam ruch, tyle e w niej niczego nie trzymam. Pewnie wygldam jak
obkana lub totalnie zbita z tropu. Albo zbita z tropu i obkana
jednoczenie.
Jego wzrok przesuwa si na moje nogi, zsiekane krwawymi prgami
po spotkaniu z krzakiem, potem wraca, znw spoczywa na mojej
twarzy. Zastanawiam si, co on tam widzi. I czy wyczuwa moje
poczucie klski. Nie zamierzaam nikomu pokazywa si w takim
stanie, a ju na pewno nie Joshowi Bennettowi, ktry, jak wszystko na
to wskazuje, powinien budzi we mnie strach lub szacunek, chocia nie
mam pojcia, z jakiej przyczyny. Moe nosi piercie na palcu? Moe
mam uklkn i go ucaowa?
W kocu ktre z nas mrugnie pierwsze. Robi ostrony krok w ty,
jakbym prbowaa uciec przed drapienikiem, z nadziej, e nie
zauway moich ruchw, a znajd si w bezpiecznej odlegoci.
Unosz stop, by wykona kolejny krok.
- Odwie ci do domu? - Odwraca wzrok, mwic to. Jego gos nie
brzmi ju tak ostro. Moja stopa opada na podog mocniej, nibym
sobie tego yczya. Gdybym miaa stworzy list rzeczy, ktre
spodziewaabym si usysze w tym momencie od Josha Bennetta,
odwie ci do domu" na pewno nie zmiecioby si w pierwszej
pidziesitce. Jego gos, jak zwykle, jest cakowicie wyzuty z emocji.
Gwoli informacji: nie, nie chc, eby mnie podwozi, ale chyba musz
skorzysta z propozycji. Fatalna sprawa, potrzebowa pomocy kogo,
kto wyranie ci nie cierpi, ale nie jestem a tak dumna, eby odmwi.
Kiwam gow, szybko otwieram i zamykam usta, bo naprawd
chciaabym co powiedzie, nawet jeli nie wiem co. On wstaje i
podchodzi do drzwi, czcych gara z domem, uchyla je i chwy-

ta pk kluczy, ktre zapewne wisiay na cianie tu za drzwiami. Robi


ruch, jakby zamierza zamkn drzwi, ale na chwil zamiera,
nasuchuje. Pewnie sprawdza, czy rodzice si nie obudzili. Wyglda na
to, e nie. Zapewne pi, podobnie jak reszta cywilizowanego wiata.
Za wyjtkiem mnie. I Josha Bennetta, ktry najwyraniej uwielbia
bawi si w stolarza w rodku nocy. Rozgldam si, ciekawa, nad
czym waciwie pracowa, ale dla mnie wszystko wyglda po prostu
jak kawaki drewna i narzdzia. Rozgldam si ponownie, prbujc
zapamita wntrze garau. I chocia wcale nie mam ochoty tego
przyzna, wiem, e tu wrc.
Wychodz i czekam na podjedzie obok zaparkowanego tam pikapa.
Wicej samochodw nie widz, wic przypuszczam, e Josh nie ma
swojego wasnego. Jest pikny. Nawet ja to widz, chocia nie jestem
w temacie. Jego ojciec pewnie bardzo o niego dba. Chciaabym, eby
mj samochd tak lni, ale nienawidz go my, a dziwne, e nadal
mona odgadn kolor lakieru.
Josh zatrzymuje si i z niewielkiej lodwki, umieszczonej na
pododze pod jednym ze stow, wyciga butelk wody. Podchodzi do
mnie i podaje mi j bez sowa, po czym otwiera drzwi po mojej stronie.
Bior od niego butelk. Nagle dociera do mnie, e okropnie si
spociam. Wdrapuj si na siedzenie, szczliwa, e nie mam na sobie
spdnicy, bo jestem naprawd niska i musz wzi niezy zamach
nog. Josh zamyka za mn drzwi, po czym przechodzi na stron
kierowcy, wsiada, bez trudu, z wdzikiem, jakby robi to od urodzenia.
Zastanawiam si, czy mam prawo nienawidzi Josha Bennetta, bo
chyba jestem tego bliska.
I siedzimy tak. Nie patrzy na mnie i nie uruchamia samochodu.
Zastanawiam si, na co czeka, do cholery, moe bdzenie pord
ciemnoci nie byo jednak najgorsz rzecz, jaka moga

mi si przydarzy. Czas wydaje si cign w nieskoczono. I


nagle, jakby co walno mnie w eb, zdaj sobie spraw z wasnej
gupoty, on nie siedzi tak po to, by wprawi mnie w zakopotanie, tylko
dlatego, e po prostu nie wie, dokd jecha. Nie ma sensu szuka
czego do pisania. Tu nie ma nic. Najczystszy samochd, jaki
kiedykolwiek widziaam: Kiedy rano wsid do swojego, pewnie
poczuj si jak w chlewie. Ju mam rzuci mu bagalne spojrzenie w
nadziei, e zrozumie, gdy on siga przez desk rozdzielcz, wyciga
GPS i mi podaje.
Jazda trwa miesznie krtko. Po kilku minutach jestemy pod domem
Margot, czuj si jak debilka. Uwanie obserwowaam drog. Mwi
sobie, e po to, by wicej si nie zgubi, ale wiem, e tak naprawd po
to, by tam wrci.
Powinnam podzikowa, ale on tego nie oczekuje, zreszt wydaje mi
si, e milczenie bardziej mu odpowiada. Wjeda na podjazd, a ja
sigam do klamki, jeszcze zanim zdy zatrzyma samochd, chc jak
najszybciej zakoczy t mk. Zeskakuj na ziemi, odwracam si,
eby zamkn drzwi. Nie mwi dzikuj". On nie mwi dobranoc".
Mwi:
- Wygldasz inaczej.
A ja zamykam drzwi niemal na jego twarzy.

Rozdzia 9
Nastya
Josh Bennett wchodzi do warsztatu i zmierza prosto do mojego stou,
prbuj nie patrze, chocia tak bardzo bym chciaa. Tylko nie chc,
eby zauway. Ale i tak nie pozostawia mi wyboru, bo w nastpnej
chwili staje przede mn i patrzy mi prosto w oczy. Odwzajemniam
spojrzenie, mam ochot wrzasn: No co?! Niemal widz, jak te dwa
krtkie sowa, a za nimi pytajnik i wykrzyknik wylatuj z moich ust, w
bezgonym gniewie. To jedyny znany mi czowiek, ktry potrafi
wyglda na powanie wkurzonego, cho jego twarz nie wyraa
absolutnie adnych emocji. Czy naprawd wszyscy tak go irytuj? A
moe tylko ja posiadam ten wyjtkowy dar? Sprawia wraenie, jakby
sam fakt mojego istnienia powanie zakca mu spokj, a co dopiero
obecno w przestrzeni jego ukochanego warsztatu.
- To moje miejsce - mwi w kocu, tym razem w jego gosie te nie
sycha irytacji, jakby po prostu rzeczowo stwierdza fakt, a ja
powinnam o tym wiedzie tak samo jak pozostali. Czy to znaczy, e
mam wsta? Przenie si? Ale dokd? Pan Turner mnie tu posadzi,
zastanawiam si, czy cign ten pojedynek na spojrzenia, czy moe
jednak wsta, bo nasza milczca dysputa ju zdy-

a przycign uwag publicznoci. Ale w tym momencie pan Turner


woa Josha do siebie. Josh zostawia ksiki na moim - swoim? - stole,
by da do zrozumienia, do kogo naley to miejsce, i e nie zamierza tak
atwo si podda, po czym podchodzi do biurka. Pan Turner spoglda
w moim kierunku, potem na Josha, co mwi, pewnie tumaczy, e to
on kaza mi tu usi. Nie wiem, czy Josh dopnie swego, ale sdzc po
tym, co do tej pory widziaam, zapewne tak. Nie zamierzam da mu tej
satysfakcji i wynosz si, zanim zdy wrci.
Nie zosta aden pusty st. Ten by ostatni. S puste miejsca, ale nie
mam ochoty siedzie obok innej osoby, to zbyt krpujce, i dla mnie, i
dla tego kogo. Poza tym lubi siedzie z tyu, wtedy mam pewno, e
nikt mnie nie zaskoczy.
Dokoa pomieszczenia biegnie blat, pod spodem wbudowano szafki.
Zabieram ksiki, kad je na blacie. Mam nadziej, e siadajc na nim,
nie wywal przy okazji wszystkiego na widok publiczny. Podcigam
si i odwracam. W tym momencie Josh wraca na miejsce. Nie patrzy na
mnie. Odwrcony plecami do reszty klasy, mwi, tak cicho, e z
pewnoci tylko ja go sysz:
- Nie mwiem, eby si przesiada.
Sama nie wiem, czy powinnam si obrazi, poniewa Josh Bennett
zakada, e moe mi co kaza lub nie, czy te powinno mi by gupio,
e bdnie zinterpretowaam jego zachowanie. Stwierdzam, e nigdy
nie zrozumiem Josha Bennetta. A potem pytam si w mylach,
dlaczego w ogle prbuj.
- Dzi impreza u Trevora Masona. Idziesz?
Patrz na Drew. Siedzimy na zajciach z retoryki. Dochodzi druga
trzydzieci, prbuj cign z Internetu pi ostatnich rze-

czy, potrzebnych mi do zadanego wiczenia, ebym nie musiaa


traci czasu wieczorem czy w weekend. Nie wiem, nad czym pracuje
Drew, oprcz mnie, do tej pory chyba jeszcze nic nie zrobi. Ale i tak
dostanie najwysz ocen, za ca swoj nie-prac. Tak to dziaa w jego
przypadku.
Co on takiego powiedzia? Wyjtkowo nie posuy si adn
erotyczn aluzj, wic na chwil zgupiaam. Impreza? Tego bym si
nie spodziewaa. Od pierwszego dnia w szkole strzela we mnie ostrymi
seksualnymi tekstami. Mona by powiedzie, e to takie
przekomarzanie si, tylko e tak nie jest, bo moje odpowiedzi
ograniczaj si do gestw i miadcych spojrze, a i to z rzadka. Kilka
dni temu prbowa namwi mnie, ebym pisaa na kartce, ale szybko
to uciam. Pisanie na kartce suy jedynie do przekazywania
koniecznych rzeczowych informacji, a nie do pogadu-szek.
I z Drew na imprez? Czemu nie? Zaskakuj sam siebie, ale serio,
dlaczego nie? Dobra, pewnie znalazyby si setki powodw. Bo
powiedzmy sobie szczerze, raczej nie zaprosi mnie ze wzgldu na
moje byskotliwe poczucie humoru i znajomo przezabawnych
anegdotek. Ale, co stwierdzam z przykroci, Drew to jedna z niewielu
osb w moim yciu, ktre nie napeniaj mnie cakowitym
przeraeniem, bo przy nim mam poczucie, e panuj nad sytuacj. Z
Drew dam sobie rad. Nie budzi we mnie strachu, a w tym momencie
to waciwie wystarczy. Stwierdzam, e go lubi, mimo bezczelnej
pozy mskiej dziwki i sztucznego czaru aroganta. Nie w sensie, e mi
si podoba. Po prostu go lubi i zastanawiam si, jak to o mnie
wiadczy. Jest zabawny, a ja bardzo potrzebuj zabawy. Kiwam gow.
Impreza, jasne. Robi zaskoczon min. C, sama jestem zaskoczona.
A potem wyraz zasko-

czenia znika i pojawia si zarozumiay umieszek pod tytuem: no


przecie wiedziaem, e si zgodzisz".
- Przyjad o dziewitej? - mwi pytajcym tonem.
Jeszcze raz kiwam gow, wydubuj z plecaka notes i wyrywam
kartk. Wyjmuj dugopis z jego rki i zapisuj adres. Zapisywanie
adresw jest jak najbardziej do przyjcia.
- Moe powinna woy co czarnego - rzuca. Przez ostatnie dwa
tygodnie wystpowaam wycznie w czarnych rzeczach. Podaj mu
kartk. Widz w jego oczach zwyciski bysk. Przekrzywiam gow,
mierz go wzrokiem od stop do gw, w caej jego krasie seksownego
chopczyka z dobrego domu, na kocu jeszcze raz patrz mu prosto w
twarz. A potem wzruszam ramionami i sobie id.

Rozdzia 10
Josh
Tuz po pnocy przed mj dom zajeda Drew. Od razu wiem, e to
oznacza co bardzo niedobrego. Odkadam owek, ktrym
zapisywaem pomiary, patrz, jak Drew wysiada z samochodu i idzie w
stron garau.
- Stary, potrzebuj pomocy.
- No jasne.
- We Nasty. - We Nasty? Przez chwil zastanawiam si, co ma na
myli, potem patrz na podjazd i ju wiem.
- Co? Mowy nie ma. - Patrz na ciemn posta, lec bezwadnie na
przednim siedzeniu. - Co ty jej zrobie? Jest chocia przytomna?
- Nic. Nie - odpowiada defensywnie, biegnc wzrokiem w tym
samym kierunku. Stoimy obaj w moim garau, on z ramionami
skrzyowanymi na piersi, ja z rkami w kieszeniach, wypatrujc
jakich oznak ycia. - Po prostu za duo wypia.
- Za duo czego?
- Miotaczy ognia. - Mwic to, unika mojego wzroku.
- Co za palant poczstowa j miotaczami ognia? - Patrzy na mnie, nic
nie mwic. To wystarcza za odpowied. Kretyn. Mio-

tacz ognia to wdka z winiowym Kool-Aid. Rwnie dobrze mg j


zachloroformowa. - Gdzie ty miae gow? Ona way jakie
trzynacie kilo.
- Dobra, tato, ju starczy. Dziki za wykad, ale to mi nie pomoe.
Poza tym, skd miaem wiedzie, e tak zareaguje? Wyglda na
twardzielk.
- Trzynastokilowa twardzielka. - To fakt. Rzeczywicie, wyglda jak
twardzielka. Widziaem jej ramiona, jest niele przypako-wana.
Sprawia to dziwne i niepokojce wraenie, jako totalnie do niej nie
pasuje. Jest drobna, krucha, a jednoczenie przywodzi na myl
nastoletniego najemnika z jakiego egzotycznego kraju, mocna, w tych
swoich czarnych ciuchach, jakby w kadej chwili gotowa komu
przywali. Nic tu si nie zgadza. Wytrca z rwnowagi. Jak zudzenie
optyczne. Patrzysz z jednej strony, widzisz obraz i sdzisz, e wiesz, o
co chodzi, ale potem patrzysz pod nieco innym ktem i nagle obraz si
zmienia i ju nie potrafisz odnale tego poprzedniego. Ryje mzg.
- Josh, prosz ci. Nie mog zabra jej do domu w tym stanie, a jeli
znowu si spni, mama obetnie mi jajka. - Niezbyt trafiony
argument. Sporo dabym za to, eby zobaczy, jak Drew wreszcie
dostaje za swoje. Mama Drew to najmilsza osoba na wiecie, ale
istnieje kto, kto potrafi j wkurzy naprawd konkretnie i ten kto
wanie stoi przede mn, baga o odroczenie egzekucji, a moe tylko
kastracji. Nie odmwi. Wiedzia od razu, kiedy zdecydowa si tu
przyjecha. Proba o pomoc to czysta formalno. Nigdy nie
odmawiam Drew.
Podchodz do samochodu, otwieram drzwiczki po stronie pasaera.
Prbuj j obudzi, chc spyta, czy dojdzie sama do domu. Porusza
si lekko i otwiera oczy. Nie wiem, czy mnie widzi,

w nastpnej chwili jej gowa opada na pier, jakby bya zbyt cika, i
ju wiem, e o wasnych siach na pewno nigdzie nie dojdzie. Prawie w
ogle nie reaguje, kiedy wycigam j z samochodu i bior na rce.
- Ja pierdol, Drew - mrucz.
Opiera si o samochd, wypuszcza powietrze. -No.

Nastya
Z trudem otwieram oczy. Przez chwil zastanawiam si, gdzie jestem.
Naprawd bardzo prbuj i dalej nie wiem, i zaczynam panikowa.
Unosz rk, odgarniam wosy, rozgldam si, usiuj ustali, co si do
cholery stao. Jestem pewna tylko trzech rzeczy: raz - tej nocy grupa
elfw wspia si na mnie i zawizaa mi na wosach setki malekich
supekw, dwa - spaam z otwartymi ustami, bo ewidentnie co tam
wpezo i zeszo, trzy - zostaam wessana do jakiego dziwnego wiata i
spad mi na gow wielki mot.
Unosz lew rk, przyciskam do czoa, licz na to, e ustanie to
koszmarne upanie, jednoczenie prbuj usi, co okazuje si bardzo
trudne. Znajduj si na sofie. Nie swojej. Nie swojej. I kiedy sobie
przypominam, od razu wolaabym zapomnie.
- Dzie dobry, Soneczko! - Josh Pierdolony Bennett. Jestem pewna,
e gdybym znalaza jego akt urodzenia, wanie to by na nim widniao.
Nie mam czasu zastanawia si, dlaczego tu jestem i czemu on jest taki
sztucznie wesoy, powieka nawet mu nie drgnie, zastanawiam si, czy
przypadkiem prawdziwego Josha Bennetta nie uprowadzili kosmici, a
moe elfy zgarny go przy okazji, kiedy skoczyy z moimi wosami.

- Tak si ciesz, e ju nie pisz. Zaczynaem si martwi, czy nie


jeste przypadkiem chora. No wiesz, po tym caym wczorajszym
rzyganiu. - Krzywi si, z blu a moe z zaenowania. Widzi, co si ze
mn dzieje, ale bynajmniej go to nie powstrzymuje. A chyba nawet
dodatkowo zachca. - Nie, nie zaprztaj tym sobie swojej licznej
gwki - mwi z udawan powag, potem urywa, mierzy mnie
wzrokiem. - No, moe dzisiaj nie takiej znowu licznej, w nocy za z
cakowit pewnoci nielicznej, ale to nic, nie przejmuj si. Zuyem
zaledwie cztery czy pi rcznikw, eby wszystko powyciera, a
zapach pewnie zniknie za dzie, gra dwa. Mam tylko nadziej, e nie
zostanie we wosach. Robiem, co w mojej mocy, ale pewnie byoby
troch lepiej, gdyby zwizaa je w kucyk. - Josh Bennett wyciera
moje rzygi. Cudownie. Teraz si mci, wyranie dobrze si przy tym
bawic. Stanowczo zbyt dobrze. Nie wiem, co gorsze, wcieky tata
Josh Bennet czy sarkastyczny i uszczypliwy Josh Bennett. Mam ochot
przywali obu naraz, ale chyba nie jestem w stanie unie rki.
Co ja tu robi? Ostatnie, co pamitam, to e byam z Drew na
potwornie zatoczonej imprezie i piam co, co smakowao podejrzanie, jak nie-alkohol. Spogldam w d. Stwierdzam z ulg, e
nadal mam na sobie te same ciuchy co wieczorem, chocia
za-plamione - rzygami, jak si domylam. Josh Bennett przynajmniej
nie musia mnie rozbiera i poycza wasnych bokserek. Ta myl
jednak niewiele pomaga. By moe z powodu kolejnego odkrycia:
owszem, mam na sobie ubranie, za to stanik najwyraniej zagin w
akcji. Rozgldam si dokoa, sprawdzam, czy nie ley na ziemi czy
co, ale kady ruch gow sprawia bl nie do wytrzymania.
Josh nadal gada, nie mam jednak pojcia co, chocia sysz jego gos
jakby w rodku czaszki. Aha, cigle o tym kucyku. Zaleca

tak fryzur pijanym laskom. Nawet nie stara si mwi ciszej. Moe
wyobraa sobie, e stoi na scenie i musi dotrze do publicznoci na
kocu sali, przynajmniej na to wskazuje natenie jego gosu. Sycha,
e si wkurwi i nic dziwnego. Jest niedziela, blady wit, a na jego sofie
ley jaka beznadziejna panna - ta sama, ktra w nocy zarzygaa mu
azienk, a on prbowa w tym czasie przytrzymywa jej wosy. Chyba
chwilowo mu odpuszcz, zdecydowanie na to zasuy, szczeglnie, e
wanie idzie do kuchni i wraca ze szklank lodowato zimnej wody.
Pragn jej desperacko. Spogldam na szklank, kiedy mi j podaje. A
raczej szklaneczk, jest tragicznie maa. Moe to jaki eko-wir,
maniacko oszczdzajcy wod? Musiaabym wypi takich
osiemnacie. Tak na pocztek. Bior j, z wdzicznoci przykadam
do ust, pij i przeykam. Pyn dostaje si do garda i zaraz wraca. Co do
kurwy ndzy? Wdka. Wypluwam, nawet nie patrz gdzie, a potem
zaczynaj si mdoci. odek zaciska si i wykrca, ale nic w nim nie
ma. Patrz na Josha Bennetta, ktry gapi si na mnie z min,
wyraajc... Co? Niedowierzanie? Skruch? Strach?
- O kurwa! Nie sdziem, e to wypijesz. - Wyrywa szklank z mojej
rki. A niby co miaam zrobi wedug niego? Wykpa si w tym? Rzuca mi przepraszajce spojrzenie. - To by art. Jak wida, do dupy mruczy pod nosem, biegnie do kuchni i wraca ze wieym rcznikiem.
Chyba przez cay dzie bdzie robi pranie. Ciekawe, co powie
rodzicom. To cud, e jeszcze ich tu nie ma. Wyrywam mu rcznik i
zsuwam si na podog, eby posprzta. Nawet jeli tym razem to bya
jego wina, nie zamierzam powiksza swojego dugu. cieram plam
wdki, ktr rozlaam na pododze, a on stoi nade mn. Nagle zdaj
sobie spraw, jak musz

wyglda, pezajc tak na czworakach. Wosy, twarz, ciuchy, portret


okrutnego artu, jakim okazaa si ta noc.
Podnosz wzrok, rzucam mu grone spojrzenie, wcieka, e widzia
mnie w stanie najwikszego upokorzenia, i e niezalenie od tego, jak
bardzo cieszy go mj upadek, jestem mu winna wdziczno. Drew to
zupenie inna historia. Jemu jestem winna los gorszy od mierci.
Wolaabym chyba, eby zamiast pozostawi mnie na asce Josha
Bennetta, wyrzuci mnie na trawnik przed domem ciotki. Ale w tej
samej chwili stwierdzam, e chyba jednak tak nie myl. Chocia
powinnam. Stwierdzam te, e przez cay ten czas gapi si na niego i
zastanawiam si, co zdradza moja twarz, bo Josh Bennett si umiecha.
Umiecha si.
I umiech ten jest prawie autentyczny, chocia cakowitej pewnoci
nie mam, bo nigdy tak naprawd nie widziaam go umiechnitego. W
szkole zawsze ma t sam obojtn min, kadego dnia, jakby nic na
wiecie nie potrafio go poruszy. Co prowadzi mnie z powrotem do
teorii o porwaniu przez kosmitw. Kiedy si odzywa, teoria nabiera
cech prawdopodobiestwa.
- Chyba masz wielk ochot powiedzie mi, ebym spierdala, co,
Soneczko? - Jeszcze nie skoczy bawi si moim kosztem. Mru
oczy przy Soneczku", co okazuje si bdem taktycznym, bo teraz
wie, e mnie to wkurza, a wyglda na to, e wkurzanie mnie dostarcza
mu wiele przyjemnoci. - No co? Soneczko" idealnie do ciebie
pasuje. Ciepe, jasne i radosne. Dokadnie. Jak. Ty. -1 w tym momencie
nie wytrzymuj. Nic na to nie poradz. Niewane, jak tragicznie si
czuj, jak kretysko wygldam i jak wcieka jestem na siebie, na
Drew, na Josha Pierdolonego Bennetta i na drinki o podstpnym smaku
winiowego Kool-Aid. Komizm tej sytuacji objawia mi si w caej
okazaoci i po

raz pierwszy od wiekw zaczynam si mia. Moe nie jest to do


koca prawdziwy miech. Moe to obkaczy rechot
niezrwnowaonej laski, ale niewane, bo od razu czuj si lepiej, a
zreszt i tak nie potrafiabym nad tym zapanowa, nawet gdybym
chciaa. Umiech znik z jego twarzy. Przenis si na moj, w zamian
Josh dosta moj skonsternowan min. Patrzy na mnie jak na
wariatk. Czyli na mnie, bez jak. Moe zdoaam go zaskoczy.
Wygrae, Josh. Zasuenie.
Kiedy atak histerii mija, bierze ode mnie przesiknity wdk rcznik
i wraca do kuchni. Po raz pierwszy rozgldam si dokoa. Pokj jest
bardzo prosto urzdzony, niezbyt nowoczesny. Prawie wszystkie
meble, nie liczc sofy, s drewniane, co nie powinno mnie dziwi. Nic
do siebie nie pasuje. Kada rzecz jest w innym stylu, z innego rodzaju
drewna, inaczej wykoczona. Ciekawe, czy to on je wszystkie zrobi.
Najdziwniejsze, e w pokoju stoj a trzy niskie stoliki do kawy. Jeden,
ten przed sof, na ktrej siedz, wyglda naprawd niespecjalnie. Taki
zwyky, banalny, miejscami mocno wytarty, pewnie w miejscach,
gdzie ludzie od wielu lat stawiaj szklanki i nie uywaj podkadek.
By moe stolik a tak by nie razi, gdyby nie fakt, e na drugim kocu
pokoju stoj dwa inne, ktre z pewnoci nie wygldaj zwyczajnie.
Wygldaj jak z innego wiata. Podchodz, eby si przyjrze. Nie
przypominaj zwykych stolikw do kawy, ale nie wiem, jak inaczej je
nazwa. Wygldaj na stare. S ozdobne, ale w sposb powcigliwy i
elegancki. Nie mam pojcia, czemu kto bezceremonialnie postawi je
pod cian, na kocu pokoju. Klkam i wycigam palec, by przejecha
nim po toczonej nodze, ale sysz, e wraca Josh i uciekam na sof. Nie
chc, eby pomyla, e... pomyla, e co? e pieszcz jego meble?
Sama nie wiem. W ogle nie chc, eby co myla.

Josh trzyma w rku jeden z tych wielkich plastikowych szpitalnych


kubkw. Mam w domu ca kolekcj takich. Biaych z zielonymi
napisami. Ten jest z czerwonymi. Podaje mi go.
- Woda. - Rzucam mu sceptyczne spojrzenie. - Naprawd.
Przysigam.
Wypijam wszystko i ykam ibuprofen, ktry poda mi razem z
kubkiem. Potem zabiera naczynie, bez sowa, idzie do kuchni i wraca
chwil pniej z dolewk. Kae mi wypi, nie jestem zbyt szczliwa z
tego powodu, bo marz tylko o tym, eby std znikn. Wygldam jak
gwno, czuj si jak gwno i nie mam pojcia, co bdzie w
poniedziaek. Ale nad tym pomyl pniej, kiedy skocz si
eksplozje w mojej gowie i kiedy ju nie bd lee na sofie Josha
Bennetta.
Wstaj, patrz w d, zastanawiam si, czy w ogle pyta.
- Ley w azience na pododze. - Umiecha si, do dywanu, nie do
mnie. - Z jakiego powodu budzi w tobie wielkie obrzydzenie.
Zerwaa go z siebie i zdja przez rkaw, jednym pynnym ruchem, a
potem cisna na podog. Wygldao to naprawd imponujco.
No piknie. Obiad z poprzedniego dnia, zwglone resztki mojej
godnoci, a teraz bielizna. Co jeszcze zostawiam na pododze w
azience Josha Bennetta? Ale, musz przyzna, mimo skrajnie
upokarzajcego pooenia, bawi mnie, e nie przechodzi mu przez usta
sowo stanik".
Wskazuj kierunek, w ktrym znajduje si azienka, i ruszam przed
siebie, bardzo ostronie. Kady krok wywouje fale ostrego blu,
przemieszczajce si od stp a do mzgu. Docieram na miejsce.
Stanik ley w kcie midzy wann i sedesem, nabija si ze mnie. Cae
szczcie, e jest adny, z czarnej koronki, brzyd-

ka bielizna to jedyna rzecz, ktra potrafiaby uczyni ten poranek


jeszcze gorszym. Klkam i podnosz go, zastanawia si, czy przy
okazji mogabym zdrapa z podogi resztki szacunku do samej siebie.
Moliwe, e jeszcze si przydadz.
Tym razem Josh nie potrzebuje wskazwek. Przez ca drog w ogle
si nie odzywa, sama nie wiem, czy jestem mu za to wdziczna, czy
nie. Wyrzuca mnie przed domem Margot, mam trzydzieci minut do jej
powrotu. Akurat, eby wzi prysznic, woy czyste ciuchy i przybra
odpowiedni min.
- Zdrowiej, Soneczko. - Nie patrzy na mnie, ale kiedy zamykam
drzwi, widz, e kcik jego ust wci wygina si do gry.
Zastanawiam si, dlaczego zgodzi si, ebym spaa u niego na
kanapie, kiedy Drew, jak si domylam, mnie mu podrzuci. Trzyma
moje wosy, posprzta cae morze rzygw, przynis mi tabletki
przeciwblowe i przypilnowa, ebym wypia p beczki wody, ratujc
mnie tym samym przed odwodnieniem. Nie ma we mnie niejasnego ani
sonecznego, ale po ostatniej nocy zyska prawo, eby si ze mnie
nabija. A wic tak, sdz, e Josh Bennett, przynajmniej przez jaki
czas, moe nazywa mnie, jak mu si ywnie podoba.

Rozdzia 11
Josh
W niedziel o czwartej rozlega si dzwonek do drzwi. Otwieram, na
progu stoi mama Drew, z plastikowym pojemnikiem w rkach.
- Dzi niedziela. Zrobiam sos. Drew powiedzia, e nie przyjedziesz
na obiad, wic ci przywiozam. - Wie, e za nic nie umiem zrobi sosu
do spaghetti, co strasznie mnie wkurza, i zawsze troch mi przywozi.
- Dziki. - Przesuwam si na bok i otwieram szeroko drzwi. -Moga
pani powiedzie Drew, eby mi przywiz. Nie musiaa pani sama si
fatygowa.
- Drew gdzie znik. Pewnie spotka si z jak dziewczyn, za ktr
aktualnie si ugania. - Unosi pytajco brwi, ale ja zachowuj kamienn
twarz i zastanawiam si, czy na pewno wiem, o kogo chodzi. Bior
pojemnik i wkadam go do lodwki, a ona siada na stoku barowym
przy blacie. Stoi na nim talerz z ciasteczkami, ktry znalazem dzisiaj
na progu. - A poza tym, wiesz przecie, e lubi czasem wpa,
wypyta, co u ciebie. Nawet jeli wiem, e nie powiesz.
- Dziki - mwi ju drugi raz w cigu tych kilku krtkich minut, sam
nie wiem, za co waciwie dzikuj: za to, e wpada, e mnie

sprawdza, czy za to, e nie oczekuje odpowiedzi. Za wszystkie inne


rzeczy. Pewnie mgbym dzikowa pani Leighton przez cay dzie,
ale ona tego nie oczekuje.
- Mgby uatwi mi zadanie i po prostu z nami zamieszka. - Nawet
nie prbuje ukry krzywego umieszku na twarzy. Prosi mnie o to
przynajmniej raz w tygodniu od czasu, kiedy dowiedziaem si, e
dziadek odchodzi. Zawsze dostaje t sam odpowied, ale nie przestaje
pyta. Sam nie wiem, jakbym si poczu, gdyby przestaa.
- Dziki - mwi znowu. To ju trzeci raz. Nic wicej nie musz
mwi.
- Pytam z egoizmu. Chodzi mi o to, e mgby mie dobry wpyw na
Drew. Kto musi uratowa tego chopaka przed nim samym. Nie chc
zosta babci w tak modym wieku. - Rzuca mi znaczce spojrzenie.
- Chyba mnie pani przecenia.
- Josh, kocham swojego syna, ale czasami odnosz wraenie, e
jedyn jego dobr stron jeste ty. Prawdopodobnie tylko z twojego
powodu jeszcze nie wywaliam go z domu. - Potrzsa gow, a ja wiem,
e nie mwi powanie. Drew to synek mamusi. Tyle e przy okazji
take wrzd na dupie. - Chyba co przede mn ukrywasz. Od kiedy to
zajmujesz si wypiekami? - Obraca w palcach nadgryzione ciastko,
przygldajc mu si uwanie.
- Nie zajmuj si. - Urywam, spogldam na talerz z ciastkami. Teraz,
kiedy kilka zniko, spod spodu wida niebieski szlaczek. Zastanawiam
si, czy talerz naley do kompletu i czy powinienem go zwrci. - Kto
mi je da.
- Kto? - powtarza podejrzliwie. Widz, e umiera z ciekawoci.
Znudzio si jej wypytywanie Drew o dziewczyny, bo zjawia-

j si i znikaj w takim tempie, e nie ma to najmniejszego sensu. Ale


mnie zawsze pyta, czeka na dzie, kiedy wreszcie dostanie odpowied.
- Hm - dodaje, biorc kolejny gryz - ten kto naprawd potrafi piec.
Pyszne.
- Nie prbuj si wymiga - umiecham si, odpowiadajc na
niezadane pytanie. - Nie wiem, kto je upiek. Znalazem je dzi rano
pod drzwiami.
- O - mwi, po czym wyciga ciastko z ust. Umiech znika z jej
twarzy.
- Chyba jednak wiem, kto to by. Nic pani nie grozi. - Na jej twarzy
maluje si wyrana ulga. Tak, domylam si kto, ale pewnoci nie
mam. Nie znalazem przy nich adnej wiadomoci, ale czuem, e to
co w rodzaju podzikowania. Zreszt, kt inny miaby to by. - Poza
tym zjadem ju chyba z sze. Gdyby kto chcia mnie otru, ju bym
o tym wiedzia.
Gadamy jeszcze przez chwil, a potem pani Leighton wstaje i jeszcze
raz pyta, czy na pewno nie przyjd na obiad. Nie przyjd i ona dobrze o
tym wie. Nadal jestem wkurzony na Drew za pitek i na razie jako nie
mam ochoty grzeba si w jego gwnie.
- Czekaem na ni rano na parkingu - mwi Drew, kiedy wpadam na
niego w poniedziaek przed pierwszym dzwonkiem. Dzwoni do mnie
poprzedniego wieczoru, ale nie odebraem, a wiadomo
wykasowaem nieprzesuchan. Nie rozmawialimy od sobotniego
popoudnia, kiedy to zjawi si u mnie, eby dowiedzie si, jak
potoczyy si losy Nastyi po tym, jak mi j podrzuci. Mgbym
powiedzie podrzuci do mnie", ale obaj wiemy, e to nieprawda. Inna
sprawa, gdyby naprawd martwi si

o to, czy dotara bezpiecznie do domu i jak si czuje, ale tak naprawd
chcia si dowiedzie, czy jest na niego bardzo wkurzona, a ja nie
zamierzaem uspokaja jego sumienia. Mam nadziej, e jest na niego
wkurzona. Powinna by.
- Nie chce ze mn rozmawia - mwi ze miechem, kiedy ruszamy na
pierwsz lekcj. - To znaczy, no wiesz, nie robi adnych znaczcych
min. Wykonaa jeden gest, w ktrym gwn rol odegra jeden z jej
palcw, ale to rwnie dobrze mg by tik czy przykurcz minia.
- Oczywicie - odpowiadam.
- Ty te cigle jeste na mnie wkurzony?
- Skde.
- I susznie. Daj spokj, podrzuciem ci do domu niesamowicie
seksown lask, schlan do nieprzytomnoci i w dodatku niemow. To
jak prezent.
Przystaj i patrz na niego. Znowu zastanawiam si, dlaczego
jestemy przyjacimi. Znam go, wiem, e nie mwi powanie. Drew
to dupek, ale nie kompletny palant. Ale i tak mu nie daruj. Tym razem
zasuy.
- Sorry - rzucam bez przekonania, ruszajc dalej. - Wydawao mi si,
e po prostu kazae mi posprzta baagan, ktrego sam narobie. Nie
domyliem si, e to by taki przyjacielski gest. Nastpnym razem
musisz janiej si wyraa, ebym znw nie straci takiej wspaniaej
okazji. - Nie potrafi ukry sarkazmu w gosie i nawet nie prbuj.
- Wiesz, e artowaem. - Przynajmniej troch mu jednak gupio. Zostawiem j u ciebie, bo wiedziaem, e nic jej nie grozi. - Teraz robi
ze mnie mnicha, czy kogo w tym rodzaju, jako nieszczeglnie mnie
to zachwyca.

- Ona o tym nie wie. Myli, e zrobie wanie to, co przed chwil
powiedziae. Podrzucie j do domu jakiego gocia i nawet nie
pomylae, e co moe jej si sta.
- A co si stao? W sobot bye taki wkurzony, e niczego nie
mona byo si od ciebie dowiedzie.
- Moe dlatego, e zamiast spa w nocy, wycieraem rzygi. -Jeszcze
raz zatrzymuj si i patrz na niego, eby wiedzia, e nie artuj. Nie
ma nic zabawnego we wspomnieniach o pitkowej nocy i iloci
rzygw, z ktr musiaem si zmierzy. Moe ju nigdy nie bd tym,
kim byem. - Chcesz wiedzie, co si stao? Rzygaa. Duo. Stracia
przytomno. Odzyskaa. Zawiozem j do domu. Koniec.
- Stary, naprawd mam u ciebie dug - mwi Drew, wzdryga-jc si
na wspomnienie o rzygach.
- eby wiedzia.

Nastya
Kiedy w poniedziaek wchodz do warsztatu, talerz Margot z
niebieskim szlaczkiem ley na blacie, przy ktrym zwykle siadam.
Josh nie siedzi na swoim miejscu, ale to na pewno on go tam pooy.
Widz go na drugim kracu pomieszczenia, tam, gdzie trzyma si
narzdzia elektryczne. Jestem ciekawa, co robi, ale nie mam ochoty za
dugo si na niego gapi, wic wkadam talerz do plecaka. Rozlega si
dzwonek i Josh siada na swoim miejscu, w ogle nie patrzc w moj
stron. Wszystko wraca do normy. Ale norma nie trwa dugo, co nie
powinno mnie dziwi. Kiedy zjawia si Josh Bennett, normy przestaj
obowizywa. Ale chyba nie powinnam ocenia go pod tym
wzgldem,

szczeglnie e przygldam mu si zza szklanej i bardzo kruchej


cianki swojego wasnego schronienia.
- Hej, Bennett! To prawda, e uzyskae samodzielno prawn? Samodzielno? Rozgldam si, ciekawa, kto zada to pytanie. Jaki
beznadziejny gwniarz w stroju skatera, chyba ma na imi Kevin, ale
nie wiem na pewno, nie zwrciam uwagi. Przede wszystkim
zwrciam uwag na to, e ma wosy dusze z przodu, workowate
spodnie i jest przekonany o wasnej wspaniaoci. Tak naprawd to nie
obchodzi mnie, kto zada pytanie, tylko jaka bdzie odpowied.
Josh kiwa gow, ale nic nie mwi. Spuszcza wzrok, skupia si na
rysunku, ktry pan Turner zada nam w pitek. Najwyraniej nic sobie
nie robi ani z Kevina, ani z caej reszty.
- To znaczy, e jeste, no, e moesz robi, co ci si podoba?
- Na to wychodzi. - Odwraca linijk i owkiem rysuje kresk. Oczywicie, nie mog nikogo zamordowa, wic istniej pewne
ograniczenia - dodaje cierpko, nadal nie podnoszc wzroku. Z trudem
opanowuj umiech, szczeglnie e Kevin nie odczyta aluzji i brnie
dalej:
- Niesamowite. Co wieczr urzdzabym imprez. - Zdaje si
kompletnie nie zauwaa, e Josh nie ma ochoty z nim gada.
Chciaabym, eby Josh postawi tego gwniarza do pionu, bo
naprawd na to zasuy, ale to chyba raczej w moim stylu, nie Josha
Bennetta.
Kto przyciszonym gosem mwi Kevinowi, eby si zamkn.
Wszyscy dokoa wygldaj na zaciekawionych, zakopotanych lub
zdumionych tymi pytaniami. Ja jestem w obozie zaciekawionych, ale
prbuj udawa obojtno. Pan Turner chyba te si zainteresowa,
zerka w naszym kierunku. Na pewno nie zamierza si wtr-

ca, ale bardzo chciaby wiedzie, co si dzieje. Ma lekko


zniesmaczon min. Wiem, e brakuje mi jakiej wanej czstki
informacji, a nikogo nie mog spyta. Dlaczego Josh uzyska
samodzielno? Jego rodzice le go traktuj? Nie yj? S w
wizieniu? Wyjechali z kraju? Moe w gr wchodzi super tajna misja
szpiegowska.
Mj mzg pracuje gorczkowo, tamci dalej gadaj. Wci
zastanawiam si, o co chodzi z t samodzielnoci i jak to ma si do
faktu, e wszyscy trzymaj si od niego z daleka. Siedzimy tu dopiero
od czterdziestu piciu sekund, a ju czuj, e powietrze jako dziwnie
zgstniao.

Josh
Nie musz patrze, i tak widz ich miny. Zwykle wszyscy mnie
ignoruj, gorzej, kiedy tego chwilowo nie robi. Jak teraz. Albo dostaje
ci si gwno autorstwa debila typu Kevin Leonard, albo spojrzenia pod
tytuem: ty to masz przesrane". Szczeglnie dziewczyny s fatalne.
Dziewczyny s najgorsze. Drew twierdzi, e powinienem to
wykorzysta, e marnuj beznadziejne karty, ktre przypady mi w
udziale, a mgbym przecie dosta co za to, e jestem tak tragiczn
postaci. Ale jako seks z siostr miosierdzia rednio mnie pociga.
Trudno zapaa podaniem do dziewczyny, patrzcej na ciebie jak na
zagubionego szczeniaczka, ktrego chciaaby zabra do domu i
nakarmi albo jak na smutne dziecko, ktre zaraz wemie na kolana i
przytuli. Nie ma nic pocigajcego w dziewczynach, ktre czuj do
mnie lito. Moe gdybym by zdesperowany, ale pewnie nawet wtedy
nie.
Doroli s chyba jeszcze gorsi, uwielbiaj czstowa mnie
kretyskimi komentarzami, jak to wietnie sobie radz, jak wspania-

le przystosowaem si do sytuacji. Tak jakbym mia inne wyjcie.


Jedyne, co opanowaem naprawd dobrze, to robi uniki, ale oni wol
wierzy, e wszystko jest w porzdku. Tak, by mogli w spokoju wrci
kade do swojej jaskini, sdzc, e mier ich tam nie znajdzie.
Z nauczycielami jest praktycznie tak samo. Jeli chc wywin si od
jakiego zadania, wystarczy, e zagram kart mierci. Wszystkich
wprawiam w zakopotanie, wic zrobi, co tylko chc, byleby si mnie
pozby i udawa, e nic si nie stao. Tumacz sobie, e to przejaw
wspczucia, e w ten sposb zaliczyli kolejny dobry uczynek. Przy
odrobinie szczcia po prostu mnie ignoruj, to atwiejsza opcja dla nas
wszystkich. atwiejsza ni uzna, e mier istnieje.
Jedna taka karta wystarczyaby, eby wykrci si od przykrych
obowizkw, czy wywoa ciepe uczucia u jakiej dziewczyny, tylko
e ja dostaem ca tali i pewnie mgbym osign znacznie wicej.
Ludzie od dawna odwracaj wzrok, kiedy mnie widz. Moe ja robi to
samo na ich widok.
Kiedy miaem osiem lat, poszedem z tat na mecz. Raz w miesicu
rodzice dzielili si nami, mn i moj siostr Amand. Raz w miesicu
wychodziem dokd z tat, Amanda za z mam. A w nastpnym
miesicu zamienialimy si. By marzec, teoretycznie miaem spdzi
ten dzie z mam, ale poprosiem o zamian z powodu meczu.
Powiedziaem mamie, e nadrobimy to w kwietniu i w maju. Taki by
ze mnie, kurwa, porzdny chopczyk. Mama stwierdzia, e to uczciwy
ukad.
Wrcilimy o szstej. Zasnem w samochodzie. Tata mnie obudzi,
ale w kocu i tak zanis mnie do domu, bo nie miaem siy wyczoga
si z samochodu o wasnych siach. Za duo zjedlimy,

za duo si mialimy i za duo wydzieralimy mordy. Bola mnie


brzuch. Spaliem sobie twarz w socu. Straciem gos, oczy same mi
si zamykay. To by ostatni szczliwy dzie w moim yciu.
A kiedy si obudziem, ju nie miaem mamy ani siostry. Za to
dostalimy mnstwo kasy, wicej, ni byo nam potrzeba. Prawnicy z
firmy przewozowej powiedzieli, e to bardzo hojne odszkodowanie.
Prawnicy ojca uznali, e uczciwe. Uczciwa rekompensata za mier
matki. Uczciwa rekompensata za mier siostry. Nie wzili pod uwag,
e tego dnia straciem rwnie ojca. Co w nim si popsuo, zamao,
stopio si, spono, rozpado jak samochd, ktry prowadzia mama,
kiedy zajechaa jej drog wielka ciarwka, przewoca napoje. Ale
jestem pewien, e gdyby nawet wzili to pod uwag i tak uznaliby
ukad za bardziej ni uczciwy. Hojny. Nie mam siostry, z ktr
mgbym si kci, ani matki, z ktr mgbym porozmawia, ani
ojca, z ktrym mgbym robi meble. Mam za to miliony prawie
nietknitych dolarw na kontach bankowych i w funduszach, i ycie
potraktowao mnie rzeczywicie bardzo, kurwa, uczciwie.
- No, niesamowite - potwierdzam, w nadziei, e Kevin wreszcie si
odczepi i pjdzie imponowa komu innemu swoj ignorancj i
bredzeniem o legendarnych imprezach. - Nikogo nie obchodzi, co
robi. - To prawda i mona j rozumie na wiele sposobw. Podnosz
wzrok i patrz mu prosto w oczy, liczc na to, e zrozumie.
Wracam do rozpocztego rysunku, zadowolony, e wszyscy zajli si
waniejszymi tematami, jak testy z matematyki i fajne laski. Pan
Turner chodzi po sali, zaglda kademu po kolei przez rami, sprawdza
postpy. Mija mj stolik.
- Nastyo, nie moesz tutaj siedzie. Obok Kevina jest puste miejsce.
Moe si przeniesiesz? - Brzmi to niemal przepraszaj-

co. Dziwi mnie, dlaczego w ogle zaoy, e ona posucha. Do tej


pory zachowywa si tak, jakby jej tu nie byo i obaj wiemy, e
faktycznie nie powinno jej tu by. Ale widocznie jednak zostaje, skoro
nadal tu siedzi. Chyba wywouje w ludziach podobny stan jak ja. Pan
Turner nigdy nie wydawa si zakopotany w stosunku do mnie, ale w
stosunku do niej owszem, i to jeszcze jak. Moe to przez ciuchy, a
waciwie ich brak, pan Turner zawsze wyglda tak, jakby ba si na
ni spojrze. Zapomniaem, e ona przez cay czas siedzi za moimi
plecami. Pewnie syszaa wczeniejsz wymian zda. Zaczyna
zbiera rzeczy. Pan Turner zwraca si do mnie:
- Wyglda obiecujco - mwi, patrzc na rysunek. - Jakiego drewna
zamierzasz uy?
- Jesionu wyniosego. Naturalne wykoczenie - odpowiadam. Kiwa
gow, ale jeszcze nie rusza si z miejsca.
- Wszystko w porzdku? - pyta i wiem, e chodzi mu o rozmow z
Kevinem, niepotrzebnie, bo ja tym bucem nie zamierzam si
przejmowa.
- W porzdku - mwi, odwracajc linijk. Pan Turner wraca do
biurka. Sysz, jak Nastya zeskakuje z blatu, potem jej obcasy stukaj o
podog. Mija mnie, obchodzi mj stolik i podchodzi do tego, przy
ktrym siedzi Kevin Leonard i mieje si jak debil ze szczcia, ktre
go spotkao. Wszyscy pracuj nad swoimi zadaniami, panuje spory
gwar, wic ju sam nie wiem, czy to moja wyobrania, czy moe
zaczynam wariowa.
Kamiesz. To nawet nie jest szept. Sowo przenika do mojej
wiadomoci, delikatne, waciwie pozbawione formy, jakby zrobione
z powietrza i tsknoty, ale przysigam, naprawd je sysz. Podnosz
wzrok. Jedyna osoba, ktra moga je wypowiedzie, wanie siada
obok Kevina Leonarda. Kopi si w mylach, przywou-

j do porzdku, bo wiem przecie, e to niemoliwe, e tsknota, z


ktrej powstay, jest we mnie.
Wpadam na zajcia plastyczne dosownie w ostatniej chwili,
wlizguj si na miejsce przy pustym stole na kocu sali, za Clayem
Whitakerem. Sztuka nieszczeglnie mnie interesuje, ale z braku miejsc
nie dostaem si na dodatkowe zajcia techniczne, a jakie zajcia
musz zaliczy. Najlepiej takie, gdzie nie zadaje si prac domowych i
nie trzeba zbytnio wysila mzgownicy. Linia najmniejszego oporu to
moja ulubiona cieka. Pani Carson niewiele ode mnie wymaga,
wystarcz jej szkice mebli, czy aktualnych projektw. Czasami rysuj
rzeczy, ktre widziaem w antykwariatach. Takie, jakie sam chciabym
tworzy. Moe kiedy. Nie jestem za dobry w rysunkach. Ale daj
rad. Ani beznadziejny, ani wybitny. Spogldam na stolik przede mn.
Clay Whitaker jest wybitny. Potrafi za pomoc szkicownika i wgla
robi to, co ja chciabym robi za pomoc drewna i narzdzi. Grzebi w
plecaku, wycigam rysunek, ktry wczoraj wieczorem wydrukowaem
z Internetu. Ledwo zaczem, kiedy Clay odwraca si i pyta:
- Co rysujesz? - Przekrzywia gow, eby lepiej widzie.
To konsola w stylu Jerzego II, z koca XIX wieku, z marmurowym
blatem. Mielimy za zadanie przynie na zajcia jakie zdjcie i
zrobi rysunek na jego podstawie.
- St - odpowiadam.
- Kiedy powiniene sprbowa narysowa co na dwch nogach, a
nie na czterech.
Rysowanie ludzi w ogle mnie nie interesuje, jestem w tym
beznadziejny.
- A ty co rysujesz? - pytam.

- Kogo, nie co - poprawia. Clay przewanie rysuje ludzi. Obsesyjnie


fascynuj go twarze. Ja rysuj meble, on rysuje ludzi. I jest naprawd
wietny. A ciarki chodz po plecach, kiedy patrzy si na jego rysunki.
Jest w nich co tajemnego. Jakby patrzyo si nie na sam twarz, ale
gdzie w gb. Nieraz widziaem, jak z najzwyklejszej, nieciekawej
twarzy potrafi zrobi co takiego, e nawet nie da si opisa.
Zazdroszcz mu talentu. Gdybym nie mia czego wasnego, chyba
oszalabym z zazdroci. Ale poniewa mam, to podziwiam go, ale nie
czuj nienawici, wiem jednak, e s w klasie osoby, ktre tego nie
potrafi. Czasami wydaje mi si nawet, e pani Carson do nich naley.
To musi by do przygnbiajce, uczy kogo, kto znaczco
przewysza ci zdolnociami.
Clay bierze do rki zdjcie w formacie dziesi na pitnacie i podaje
mi z paskudnym umieszkiem na twarzy, jakby wiedzia o czym, o
czym ja nie wiem. Wyjmuj zdjcie z jego doni. Nie wiem, kogo si
spodziewaem, ale na pewno nie dziewczyny, na ktrej twarz patrz w
tej chwili. Ale jako nie czuj zdziwienia. Jeli w tej szkole w ogle jest
jaka interesujca twarz, to z pewnoci naley ona do Nastyi
Kashnikov; moe dlatego, e ta dziewczyna nigdy si nie odzywa i
dziki temu magia nie pryska. Przygldam si zdjciu o sekund za
dugo. Patrzy przed siebie, ale nie bezporednio w obiektyw.
Przypuszczam, e zdjcie zostao zrobione z pewnej odlegoci, bo jest
troch nieostre i wida, e nie bya wiadoma, e kto j fotografuje.
- Dlaczego ona? - pytam, niechtnie oddajc zdjcie.
- Ma niesamowit twarz, mimo tego caego syfu, ktrym j zakrywa.
Jeli zdoam j uchwyci, ju nigdy nie bd musia rysowa
dziewczyn. - Wpatruje si w zdjcie, jakby prbowa wyobrazi j
sobie bez makijau. Chciabym mu powiedzie, e ma racj. Jej twarz

na tym zdjciu to nic w porwnaniu z tym, jak wyglda


nieumalowana, ze cignitymi do tyu wosami. Chciabym mie
portret tamtej twarzy, nie polega jedynie na wspomnieniu, obrazie
Nastyi zgubionej i kapicej potem w moim garau o pierwszej w nocy.
- Nie przypuszczaem, e jest w twoim typie. - Odsuwam od siebie
myli, ktre w ogle nie powinny si pojawi, skupiam uwag na
Clayu, moe nie zauway, ale Clay zawsze wszystko dostrzega. Clay
te jest wyrzutkiem, ale prcz tego jest obserwatorem. Widziaem
sporo jego rysunkw, wiem, e przyglda si ludziom, kiedy oni nawet
o tym nie wiedz. A kiedy Clay patrzy, to widzi, i to wanie jest takie
niepokojce.
- Nie musz chcie jej kutasem, tylko owkiem. - Umiecha si
jeszcze raz, jakby zna jaki mj sekret. I pewnie zna. Zawsze patrzy na
mnie w taki sposb, jakby nie dotaro do niego, e ma zostawi mnie w
spokoju, tak jak wszyscy. Z jakiego powodu zupenie mi to nie
przeszkadza. Trzyma si na z boku, czasem dostaje za to, e si
wyautowa, ale oglnie rzecz biorc, nikt nie zwraca na niego uwagi.
Wracam do pracy nad swoim beznadziejnym rysunkiem. Nagle moje
usta znowu si otwieraj. Powinienem kopn si w kostk.
- Skd masz to zdjcie?
- Michelle. - Samo imi wystarczy. Michelle Ksiga Pamitkowa.
Tylko Clay nie nazywa jej w ten sposb. Michelle zawsze siedzi obok
niego w czasie przerwy niadaniowej, aparat fotograficzny ma chyba
przyspawany do rki. - Zrobia je na dziedzicu, kiedy Nastya akurat
nie patrzya. - Wzrusza ramionami, z min kogo, kto zdaje sobie
spraw, e jest winny, ale nie zamierza przeprasza. Wypowiada jej
imi w taki sposb, jakby si znali. Ciekawe jak blisko.

- Skopaaby ci tyek, gdyby wiedziaa. - Bez sensu. Nie znam jej


dobrze, nie wiem, co by zrobia, a zachowuj si, jakby byo inaczej.
Jest niele napakowana, mogaby skopa tyek i jemu, i mnie. Powinna
bya skopa mi tyek, kiedy daem jej do picia wdk zamiast wody, a
zamiast tego zacza si mia, wic co ja niby wiem?
- Istnieje wiele osb, ktre chciayby skopa mi tyek - odpowiada
nonszalancko Clay, jakby po prostu stwierdza smutny fakt.
Rzeczywicie, niejeden debil w tej szkole miaby ochot spuci omot
Clayowi, ale jako nikt tego nie robi. Dalej mwi o nim wstrtne
rzeczy, ale nikt go nie tkn od ostatniej klasy podstawwki, obaj
wiemy dlaczego.
Po mierci mamy przechodziem faz zoci. Nie ma w tym nic zego,
zo jest dopuszczalna podczas aoby, szczeglnie w przypadku
omioletnich chopcw. Ludzie zawsze znajd dla ciebie jakie
usprawiedliwienie. Radziem sobie ze swoj dopuszczaln zoci,
robic niedopuszczalne rzeczy, jak na przykad nawalanie bachorw,
ktre mnie wkurzay. A nie byo trudno mnie wkurzy. W tej
dziedzinie nie stawiaem zbyt wysokich poprzeczek. Jak si okazao,
nawet niedopuszczalne rzeczy, ktre wyprawiaem z pomoc wasnych
pici, uznawano za dopuszczalne i zamiatano problem pod dywan.
Walnem Mike'a Scanlona w twarz dwa razy, poniewa powiedzia,
e moja mama ley pod ziemi i jedz j robale. Przypuszczam, e po
spotkaniu z ciarwk nie zostao z niej nawet tyle, by wykarmi
jednego robala, nie zamierzaem jednak z nim dyskutowa. Po prostu
przywaliem mu w mord. liwa pod okiem i pknita warga.
Powiedzia swojemu tacie. Tata Mike'a przyszed do nas, schowaem
si za rogiem i suchaem, zastana-

wiaem si, co teraz bdzie. Ale on nawet nie by wcieky.


Powiedzia mojemu tacie, e nie ma pretensji. Ze rozumie. Gwno tam
rozumia, ale uszo mi pazem. I tak ju miao by zawsze.
Tylko raz musiaem odpowiedzie za swoje zachowanie, ten jeden raz
w szkole. Przywaliem Jake'owi Kellerowi na boisku w czasie wuefu,
pomylaem, e teraz bdzie si dziao. Dyrektor wezwa mnie na
dywanik, po raz pierwszy w yciu. Na szczcie, on te rozumia,
skoczyo si na ostrzeeniu i kilku wycieczkach do szkolnego
psychologa. Wszystkie dzieciaki, ktre spraem, nauczyy si, e nikt
nie ma prawa mnie tkn, choby nie wiem co. e mog spuci im
omot w biay dzie, przy dziesiciu wiadkach, a jeli polec ze skarg
do tatusia, ten powie, e maj da mi spokj.
Faza zoci przesza pod koniec podstawwki, akurat tu przed tym,
jak tata dosta zawau. W tym czasie prawie wszyscy nauczyli si
omija mnie szerokim ukiem. Nikt nie mia ochoty mnie prowokowa.
Ale ktrego dnia, wracajc ze szkoy, zobaczyem, jak trzech
palantw daje wycisk Clayowi Whitakerowi. Nawet go nie znaem, ale
to bya wietna okazja, eby komu przyoy. Miaem w sobie bardzo
duo zdrowej dopuszczalnej zoci, a oni wygldali jak doskonaa
terapia. Byo ich trzech, jak wspomniaem, a ja bynajmniej nie
naleaem do najwikszych osikw. Teoretycznie powinni zaatwi
mnie bez wikszego trudu. Ale ich napdzao zwyke banalne
okruciestwo. A mnie czysta nieskaona wcieko.
Po chwili ju ich nie byo. Clay siedzia na ziemi. Wszystko mnie
bolao, nie mogem zapa tchu, wic te usiadem, nie wiedziaem,
dokd pj, i byo mi wszystko jedno, czy kto po mnie przyjdzie czy
nie. I nikt nie przyszed. Jego, czy ich pewnie te bym

zaatwi. Clay nie podzikowa, w ogle nie wspomnia sowem na


temat caego zajcia, z czego bardzo si cieszyem, bo nie zasuyem
na podzikowania. Nie zrobiem tego dla niego. Nie kieroway mn
szlachetne pobudki.
Nie dbaem o to, czy wpakowaem si w kopoty. Nie dbaem te o
Claya Whitakera, ktry siedzia kilka metrw ode mnie, zakrwawiony i
zapakany. Nie dbaem o nic. Wtedy biem si po raz ostatni.
Postanowiem, e od tego dnia bij tylko, jeli kto dostarczy mi
naprawd powanego powodu. Co nie miao znaczenia, bo wszyscy
zdyli si nauczy, e mnie zawsze uchodzi pazem. Nie byem te
pewien, jaki miaby by ten powany powd, ale zakadaem, e kiedy
si pojawi, na pewno go rozpoznam.
0 ile si pojawi.
Nie odezwaem si ani sowem, wstaem i poszedem do domu,
i aden z nas nigdy nie wspomina o tym, co si wydarzyo.
Przyzwyczaiem si, e mnie nikt si nie czepia, od tego dnia nikt nie
czepia si rwnie Claya Whitakera.
- Chyba zaczynam rozumie, co czuj - mruknem. Clay wie, e nie
powiedziaem tego powanie, ale podnosi rce do gry. Zrozumia
aluzj.
- Okej. Zostawiam ci sam na sam z twoim seksownym stoem. Id
rysowa dziewczyn - mwi z wyszoci, po czym odwraca si i
otwiera szkicownik.

Rozdzia 12
Nastya
Kiedy spdzaam bardzo duo czasu na rozmylaniach, co bd robi
przez jakie kolejne dwadziecia lat. Zwykle moje wyobraenia
wyglday mniej wicej tak: gram w salach koncertowych na caym
wiecie, co oznacza mnstwo podry, noclegi w niesamowicie
eleganckich hotelach, puchate rczniki i jeszcze bardziej puchate
paszcze kpielowe. Podczas niezliczonych tournee towarzysz mi
niezwykle przystojni, utalentowani i zniewalajcy muzycy,
nieuchronnie szalejcy z mioci do mnie. Takie rzeczy si zdarzaj.
Wszyscy podziwiaj talent, ktry dostaam po rodzinie ze strony ojca, i
urod, odziedziczon po matce. Nosz eleganckie suknie wieczorowe
w kolorach, ktrych nawet jeszcze nie wymylono. Wszyscy znaj
moje nazwisko.
A teraz zastanawiam si, co bd robi przez jakie kolejne
dwadziecia godzin z nadziej, e w tym czasie przydarzy mi si co
przynajmniej zblionego do stanu snu.
Od tygodnia biegam co wieczr. Pogoda mi sprzyja. Nogi wracaj do
formy. Robi sobie wikszy wycisk, ni powinnam, ale ju nie
wymiotuj. Ciao pamita. Najlepsze jest to, e potrafi osi-

gn stan cakowitego wyczerpania, pozby si szlamu,


nagromadzonego przez cay dzie i normalnie zasn. Nadal nie
umiem oby si bez notatek, ale bieganie pomaga. Naprawd co mi
daje lub moe trafniej - co zabiera. Niewane. Wiem, e za bardzo si
uzaleniam, ale to jedna z nielicznych rzeczy, na ktrych mog
polega. Trening, notatniki, nienawi. Te rzeczy na pewno mnie nie
zawiod.
Znam ju okolic. Uwaam, ale nie musz przy tym zbytnio wyta
uwagi. Zapamitaam wszystkie dwiki otoczenia. Wiem, co jest
norm, a co nie. Wiem, w ktrych miejscach chodnik jest nierwny,
gdzie korzenie wciekego drzewa uniosy pyty. Mj mzg nauczy
si, czego mam si spodziewa, biegajc po nocy. Co wieczr
zaczynam mniej wicej o tej samej porze, ale nigdy nie biegam dwa
razy z rzdu t sam tras. Potrafi wrci z kadego miejsca na tuzin
rnych sposobw. Nie czuj si komfortowo. Ju nigdy nie poczuj
si komfortowo, wychodzc z domu, ale czuj si przygotowana, to ju
spory postp od poprzedniego razu, niczego wicej nie mog
oczekiwa.
Przez sze ostatnich nocy celowo unikaam jasnotego domu na
Corinthian Way. Tego z cigle otwartym garaem. Kadego wieczoru
mijam t ulic i nie potrafi oprze si chci, by przynajmniej nie
zerkn w stron tamtego domu. Rozpoznaj po ukadzie wiate, czy
gara jest otwarty czy nie, do tej pory nie spotkao mnie rozczarowanie.
Ani razu nie by zamknity, niezalenie od pory. Zawsze zastanawiam
si, co by powiedzia Josh, gdybym nagle znw si zjawia. Zapewne
niewiele, ale i tak jestem ciekawa, jakich sw by uy. Czy w ogle
co by powiedzia? A moe zignorowaby mnie, pracowa dalej, jakby
mnie tam w ogle nie byo? Kaza wyj? Poprosi, ebym zostaa?
Nie, na pewno nie. Josh

Bennett nikogo nie prosi o takie rzeczy. Mogabym wymieni setki


scenariuszy, ale naprawd nie potrafi powiedzie, ktry z nich jest
najbardziej prawdopodobny. A potem na moment trac odpowiedni
perspektyw. Ju nie myl, co on by powiedzia, a zaczynam
zastanawia si nad tym, co ja bym powiedziaa. I w tym momencie
przyspieszam, biegn przed siebie, jak najdalej od Corinthian Way i
swoich absurdalnych autodestrukcyjnych myli.
Wracam do domu Margot o dziewitej dwadziecia pi i id prosto
pod prysznic. Gadam wicej ni przez kilka ostatnich miesicy. W
bezpiecznej przestrzeni pustego domu, pord mruczenia pyncej
wody, przypominam sobie, jak wszystko by si skomplikowao,
gdybym otworzya usta. Prbuj wymaza wszystkie sowa z systemu.
Mwi Ethanowi Hallowi, e jest palantem i wyobraam sobie, jak
wymierzam doskonay cios pici prosto w jego twarz. Albo wsadzam
mu widelec w oko, rwnie kuszce. Mwi pani Jennings, e wbrew
powszechnemu przekonaniu Bach nie by bardziej podny od
Telemana, po prostu zosta lepiej zapamitany. Mwi Drew, ktre z
jego tekstw s najlepsze i na ktrych laskach powinien je wyprbowa
zamiast traci je na mnie. Mwi tacie, e nadal moe mwi do mnie
Milly", chocia to beznadziejne zdrobnienie, ale sprawia mu to
rado, co z kolei sprawia rado mnie, tak, jakiej ju chyba nie
potrafi odczuwa. Dzikuj terapeutom i dodaj, e wszystko, co
mwi i robi, i wszystko, co chcieliby ode mnie usysze, nie jest w
stanie mi pomc. Gadam tak dugo, a woda robi si zimna i gos mi
chrypnie. Mam nadziej, e to wystarczy, i teraz bd trzyma gb na
kdk. Nie odezwaam si sowem do nikogo od czterystu
pidziesiciu dwch dni. Zapisuj swoje trzy i p strony, chowam
zeszyt i wa do ka, mylc o tym, jak mao brakowao, bym nie
dotrwaa do czterysta pidziesitego czwartego.

Udaje mi si skutecznie unika Josha. Za wyjtkiem pitej lekcji,


kiedy spotykamy si w warsztacie, co za kadym razem jest dla mnie
bardzo upokarzajcym dowiadczeniem, bo wszyscy doskonale
poruszaj si w wiecie drewna i narzdzi, a ja ledwo umiem
rozpozna motek, a moe i to nie. Ktrego dnia chopak imieniem
Errol poprosi mnie, ebym podaa mu motek, a kiedy to zrobiam,
popatrzy na mnie jak na idiotk. Widocznie istnieje jakie czterysta
rodzajw motkw i nie daam mu odpowiedniego. Teraz ju nikt o nic
mnie nie prosi.
Mogabym zrywa si z zaj technicznych, ale kiedy wybieraam
zajcia, te wyday mi si i tak mniejszym zem w porwnaniu z
retoryk i wstpem do muzyki. Wybierajc midzy nimi z kolei,
uznaam, e atwiej bdzie mi przey retoryk, bo pan Trent
powiedzia, e mog zaliczy zajcia, zbierajc informacje i materiay.
Poza tym chodzi na nie megaseksowny Drew, ktry dostarcza mi
niesamowitej rozrywki, a rozrywki zawsze mam za mao. Poza tym,
jeli mam by cakowicie szczera z sam sob, czego zwykle staram si
unika, od samego pocztku wiedziaam, e za nic na wiecie nie mog
wrci na muzyk. To linia uskoku, biegnca tu pod powierzchni
mojego niezrwnowaonego umysu. Wolaabym jej unika. Jestem
dobra w unikach.
Poza tym rola asystentki pani McAllister okazaa si znacznie
bardziej zabawna, ni przypuszczaam. To jak szkolny odpowiednik
Big Brothera. Moje zadanie polega na podsuchiwaniu uczestnikw
programu, to zajcie przynajmniej nie powoduje u mnie strat
psychicznych. S tam Drew, Josh, dupek Ethan, palant Kevin Leonard
i ta twardzielka Tierney Lowell, z ktr Drew non stop si kci. Z
pewnoci ona te nie jest moj najwiksz fank. Nie powiedziaa
tego wprost, ale rzuca mi takie spojrzenia, jak-

bym w wolnych chwilach zabawiaa si mordowaniem


szczeniaczkw, wic nie twierdz tego bezpodstawnie.
Zajcia techniczne te nie s takie ze, mimo e przewanie czuj si
cakiem nieprzydatna. Nikt mi nie przeszkadza, pan Turner waciwie
niczego ode mnie nie wymaga. Zdaje si, e Josh jest tu kim w rodzaju
boga. Przechadza si dokoa z tak min, jakby sam zbudowa to
miejsce. Powinni zaoy dla niego osobn lini, bo za kadym razem,
kiedy dzwoni telefon, powtarza si ta sama sytuacja: Turner podnosi
suchawk, Turner woa Josha, Josh wychodzi. Czsto wychodzi.
Trzeba naprawi pki? Zawoaj Josha Bennetta. Szuflada si zacia?
Josh to zaatwi. Potrzebny kunsztowny komplet do jadalni na specjalne
zamwienie? Josh Bennett zawsze do usug.
Tylko niech nikt nie zmusza go do konwersacji. Od dnia, kiedy
powiedzia, e wcale nie kaza mi przenosi si na inne miejsce askawy despota - nie odezwa si do mnie ani sowem. A ja, rzecz
jasna, nie odezwaam si do niego.

Rozdzia 13
Josh
W niedzielny poranek dziesi po jedenastej zjawia si Drew.
Zapomniaem zamkn drzwi, kiedy poszedem po gazet, wic od
razu wazi do rodka. Musz odwoa prenumerat. I tak nie czytam. To
jeden ze ladw obecnoci dziadka. Prbowaem go przekona, eby
czyta wydanie on-line, ale nic z tego nie wyszo. Powiedzia, e lubi
dotyk i zapach papieru. Ja nie cierpi dotyka papieru gazetowego, a
zapach budzi we mnie jeszcze mniejszy zachwyt. Zapisuj w mylach,
e mam tam dzisiaj zadzwoni i odwoa prenumerat. Nie ma mowy,
eby kolejny egzemplarz wyldowa na moim progu.
- Co tam? - rzucam.
- Sarah. Dom. Dziewczyny. Za duo - wdycha, padajc na sof i
wbijajc wzrok w sufit.
- Sdziem, e takie zjawisko, jak za duo dziewczyn, nie istnieje w
twoim wiecie.
- W kwestii koleanek Sarah robi wyjtek.
- Ty nigdy nie robisz wyjtkw.
- Okej. Prawda. Ale powinienem.
Nie oskaram go. Koleanki Sarah s fatalne. adne, ale dobrze o tym
wiedz, co znacznie redukuje ich powab. Maj w so-

bie wszystkie cechy dziewczyn ze szkoy, ktrych nie mog znie, a


Sarah zaczyna si do nich upodabnia. Chyba mam szczcie, e je
oniemielam, wystarczy, e raz sprbuj, szybko zdaj sobie spraw,
e nic z tego, i wicej nie wracaj.
- Zaliczye co najmniej trzy. Jeszcze nie zmdrzae?
- Chyba wreszcie one zmdrzay. Poza tym Sarah tupna nk i
powiedziaa, e koniec z tym. Poza zasigiem.
- Naprawd wierzy, e posuchasz?
- Tupna nk na nie. Ja jestem poza zasigiem.
- To musi by dla nich wielka strata.
- Nie artuj. To prawda. Staem si czym w rodzaj obrzdu przejcia.
- Co tu robisz?
- Ju ci mwiem. Nie mog tam wytrzyma. Czuj, jak z sekundy na
sekund opada mi poziom testosteronu.
- No dobra, ale co robisz tutaj? - Mj dom nie jest raczej pierwszym
miejscem, ktre wybiera Drew, kiedy ucieka ze swojego. By, kilka lat
temu, ale ju nie jest. Jak podejrzewam, ma to co wsplnego z faktem,
e posiadam chromosom Y.
- Nie miaem dokd pj.
- Mgby kupi wdk. Zanie prezent na przeprosiny.
- Sam tam nie pjd. Pewnie nigdy nie odnaleziono by mojego ciaa.
- Tak szybko si poddajesz? - S setki innych dziewczyn, nie
rozumiem, czemu akurat ta.
- Nie. Po prostu musz zmieni taktyk. Jakie pomysy? Nie mam
adnych pomysw, a nawet gdyby, to i tak bym mu nie
pomg. Mam za to kilka pyta, z kadym dniem coraz wicej.
- Jak mylisz, czemu ona nie mwi?

- Nikt nie wie. Wystrzeliem w jej stron troch ulubionych pociskw,


sdzc po spojrzeniach, ktre mi rzucia, nie ma problemw z
rozumieniem angielskiego. Gosuj za brakiem strun gosowych.
Ale ja wiem, e to nieprawda. miaa si, kiedy u mnie bya -miaa
si gono. Sprawdziem. eby wyprodukowa taki dwik, potrzebne
s struny gosowe, wic to nie to. Ale moe jaka inna fizyczna
przyczyna. Nie mam pojcia o takich sprawach, ale co mi
podpowiada, e jednak nie, i jestem coraz bardziej ciekawy. Z jakiego
powodu kto nie mwi? Czy wczeniej mwia? Moe przez cae ycie
nie wypowiedziaa ani jednego sowa. Nie wiem. Wiem tyle, e jest
niesamowicie czujna, zawsze ma wszystko pod kontrol, nawet kiedy
nie patrzy. Chyba nic nie moe uj jej uwadze. Jako j rozumiem,
inaczej pewnie by mnie to przeraao. Zastanawiam si, czy widzi
rzeczy, ktrych ja nie widz, ale ona mi tego nie powie, zreszt i tak nie
spytam.
- Nie jest w twoim typie - mwi. Z nielicznymi wyjtkami, Drew
wybiera to, co banalne, adniutkie i mde. W kwestii dziewczyn idzie
po linii najmniejszego oporu i na szczcie dla niego, na kocu tej linii
znajduje si wikszo dziewczyn z naszej szkoy. Chyba jeszcze
adna mu nie odmwia, mimo e wszystkie znaj jego reputacj, a on
nigdy nie prbuje lukrowa rzeczywistoci. Nigdy nie pogrywa na
romantycznych strunach, nie udawa, e czuje co do dziewczyny, eby
zacign j do ka. Nie musi. Same wskakuj, nie trzeba ich
namawia. Dziak uczuciow zaatwiaj same.
Prawie kada z tych dziewczyn sdzi, e to wanie ona bdzie t
ostatni, ale nic z tego. Mona by pomyle, e znajdzie si
przynajmniej jedna, ktra wezwie go do odpowiedzi, podsumu-

je, ale adna tego nie robi, bo dociera do nich, e to jest wanie Drew,
i wikszo przyznaje, e niepotrzebnie oddawaa si fantazjom z
rodzaju zreformuj gnojka".
Chciabym uzna go za winnego, ale to niemoliwe, skoro nie
zaprzecza, nie usprawiedliwia si ani nie przeprasza. Jest taki, jaki jest.
Bierzesz albo nie. Ja bym tak nie mg, cho nie przecz, e jest w tym
pewien urok. Skamabym, mwic, e nigdy o tym nie mylaem, ale
dla mnie wie si to ze zbyt wielkim obcieniem. W gr wchodzi za
duo uczu ze strony tych dziewczyn, a ja nie potrafi sobie z czym
takim radzi. Po Drew spywa jak po gsi. zy, wyzwiska, gniew, to go
w ogle nie dotyka. Ja jestem zbyt odpowiedzialny, nie chc martwi
si o cudze uczucia. Swoje wasne przegnaem dawno temu, nie ma
mowy, ebym mierzy si z cudzymi.
- Jest pci eskiej. Jest seksowna. Warunki spenione - mwi bez
ogrdek.
- I chyba ci nienawidzi. - Chyba nienawidzi rwno wszystkich, ale
nie powiem tego. Naprawd prbuj zrozumie, czemu Drew marnuje
czas na t dziewczyn. To nie w jego stylu. Ju dawno powinien
zrezygnowa.
- A wic to wyzwanie.
- No wanie. A zbytni wysiek chyba stoi w sprzecznoci z twoj
filozofi yciow?
- Zgadza si, ale moe wkroczyem w faz samodoskonalenia. Z
trudem dusz miech. A moe zbiera mi si na wymioty, sam
nie wiem.
- Twj brak wiary we mnie jest obraliwy. Poza tym nie wszyscy
maj pod rk proste rozwizania, bez wysiku i bez zobowiza. Patrzy na mnie znaczco. Nie zamierzam dyskutowa.

Rzeczywicie nie mam prawa si wywysza, fakt, nie musz szuka


dziewczyn do ika.
Mam Leigh, chocia odkd wyjechaa do college'u, nie bywa tu tak
czsto jak przedtem. Mieszka tylko par godzin jazdy std, wpada,
kiedy wraca do domu na weekendy i ferie. A potem wyjeda. Nie
mwi, e mnie kocha. Nie pyta, czy ja kocham j. Nie kocham i nie
pokocham. czy nas luny niezobowizujcy ukad, uywamy si
nawzajem, a potem kade idzie do siebie. W tej sytuacji ukad idealny.
Ale nawet gdybym nie mia Leigh, chyba nie zniybym si do
poziomu Drew. Lubi seks, ale znam siebie, pewnie czubym si jak
winia i zaczbym chodzi z t dziewczyn z powodu wyrzutw
sumienia.
- Nie uda ci si mnie osdzi. Poza tym w ramach samodoskonalenia
zamierzam przezwyciy strach przed obdarciem ywcem ze skry.
Id do niej. - Zeskakuje z sofy i maszeruje do wyjcia.
- Powodzenia - mwi, ale w ogle tak nie myl.
Po wyjciu Drew zaatwiem kilka zalegych spraw. Wreszcie
odwoaem prenumerat, chocia do koca nie wiedziaem, czy
rzeczywicie to zrobi. Potem stwierdziem, e skoro ju wziem si
za porzdki, mog zatelefonowa rwnie do hospicjum, z prob, by
zabrali szpitalne ko, poyczone dwa miesice temu. Dziadka nie ma
od dwch tygodni, a wydaje si, jakby mina wieczno. Gdybym nie
musia wykonywa tylu telefonw, pewnie zastanawiabym si, czy on
w ogle kiedykolwiek tu mieszka.
Kiedy skoczyem rozmawia, spojrzaem na telefon i pomylaem,
e moe do niego zadzwoni. Chciaem zrobi to wczoraj, i
przedwczoraj, i przedprzedwczoraj. Ale nie zadzwoniem. Roz-

mawiaem z nim w zeszym tygodniu i byo do dupy. Jest w sto razy


gorszym stanie ni przed przeprowadzk do hospicjum. Jego mzg ju
nie naley do niego. Naley do oksycodonu i morfiny, i wszystkich
pozostaych rodkw przeciwblowych, ktre w niego pompuj, eby
uatwi sobie zadanie. Rozmowa z nim to ju nie rozmowa. Jest ciaem
na drugim kocu linii telefonicznej, ale umys odszed w niebyt.
Niemal sysz, jak jego mzg z trudem przetwarza sowa, kiedy co
mwi. Nie potrafi zapa sensu, wiem, e go to irytuje, amie mi to
serce, o ile zostao tam jeszcze co, co mona zama. Ale czasem
egoizm zwycia i jednak dzwoni. Dla siebie. I mwi. Mwi mu
rzeczy, ktrych nie powiedziabym nikomu innemu, bo wiem, e kiedy
si rozczymy, bdzie tak, jakbym nigdy nic nie powiedzia.
Nawet nasza ostatnia prawdziwa rozmowa, ktra odbylimy w sobot
wieczr, przed przyjazdem jego brata z on, ktrzy mieli zabra go do
hospicjum, bya skaona lekami. Kaza mi usi, by udzieli rad,
ktrych jego zdaniem nadal potrzebowaem. Ja siedziaem na kanapie,
a on naprzeciwko, na fotelu z podnkiem, jak za kadym razem, kiedy
zamierza przekaza mi nieco mdroci na danym etapie mojego ycia.
Nigdy tak naprawd nie suchaem, bo sdziem, e tego nie
potrzebuj. Ale tego wieczoru suchaem. Wysuchabym wszystkiego,
co chciaby mi powiedzie. Suchaem zachannie, desperacko
spragniony sw, ktre chcia mi ofiarowa, nawet jeli wypowiada je
w polekowym otumanieniu.
Powiedzia tamtego wieczoru wiele rnych rzeczy, pamitam je
wszystkie. O kobietach i rzeczach niewybaczalnych, o hutawkach na
ganku i domach z czerwonej cegy, i wspomnieniach, ktre na razie
istniej tylko w przyszoci.

O szstej mam stawi si na obiedzie u Drew, co znaczy, e musz


wskoczy pod prysznic i znale jakie porzdne ciuchy. Mama Drew
lubi, kiedy wszyscy adnie ubieraj si na niedzielny obiad. To adna
wielka uroczysto, ale pani Leighton twierdzi, e adny strj czyni
niedzielny obiad wyjtkowym, wic podtrzymujemy ten zwyczaj.
Prbowaem wymiga si od tych spotka, ale nie pozwolia. Ostatnio
byem u nich trzy tygodnie temu. Nie dlatego, e nie lubi. Przewanie
wietnie si bawimy. Jem normalne jedzenie, nie musz gotowa, a
Drew nie zachowuje si jak ostatni palant. Tyle e za kadym razem
czuj si, jakbym znalaz si w odcinku Ulicy Sezamkowej",
przyklejony w grnym rogu ekranu i wszyscy piewaj, e jedna z tych
rzeczy nie pasuje do reszty. Jest normalnie, co bardzo wyranie
przypomina mi, jak popieprzone jest moje ycie. Mgbym przez cay
dzie wymyla powody, eby tam nie i, ale wiem, e si nie
wywin, wic trudno, wyjmuj z szafy porzdne ubranie i wskakuj
pod prysznic.

Rozdzia 14
Nastya
W doni i nadgarstku znajduje si dwadziecia siedem koci.
Dwadziecia dwie koci mojej lewej rki zostay zmiadone. Mona
powiedzie, e moja do to prawdziwy cud. Jest w niej peno pytek i
rubek, i nawet po kilku operacjach nie wyglda dokadnie tak, jak
powinna. Ale dziaa lepiej, ni si spodziewaam. I nie chodzi o to, e
nie mona ni nic zrobi. Chodzi o to, e nie mona robi ni tej jednej
rzeczy, ktrej pragn. Tej, ktra stworzya mnie. Mnie.
Wczeniej te nie prowadziam szczeglnie bogatego ycia
towarzyskiego. Po szkole spdzaam dugie godziny w laboratorium
bd na lekcjach prywatnych, w soboty grywaam na lubach. W
sezonie zdarzao mi si zalicza trzy dziennie. Wybiegaam z kocioa,
wskakiwaam do samochodu, w ktrym czekaa mama, i jechaam w
kolejne miejsce. Czasami dostawaam wira i rzadko miewaam wolne
weekendy, ale wietnie zarabiaam, przy niewielkim nakadzie czasu i
minimalnym wysiku. Organizatorzy lubu i panny mode raczej nie
odznaczaj si oryginalnoci. Graam na przemian jakie pi
utworw, standardy, ktre zwykle syszy

si przy takich okazjach. Mogabym zagra je pewnie nawet przez


sen. Miaam trzy sukienki, tradycyjne i dziewczce, ktre
wymieniaam jak te utwory, dopasowujc stopie formalnoci do stylu
danego lubu. Ciekawe, jak by zareagowali, gdybym przysza ubrana
tak jak dzisiaj.
Kiedy nie graam na lubach, graam w eleganckich centrach
handlowych i restauracjach. Z pocztku stanowiam niez atrakcj.
Prawdziwa maskotka. Nie wiem, czy ktokolwiek zna moje prawdziwe
imi, przewanie nazywali mnie ma pianistk z Brighton, nie
przeszkadzao mi to, poniewa byo zgodne z prawd. Potem si
przyzwyczaili, ale kiedy zaczynaam, w wieku okoo omiu lat,
wszyscy robili karpia. Nosiam falbaniaste sukieneczki i gadko
uczesane wosy, przewizane wstk do koloru. Umiechaam si
adnie i graam Bacha, czy Mozarta i inne wytarte kawaki, o ktre
prosili. Wszyscy mnie znali i zawsze nagradzali oklaskami i
pozdrawiali na ulicy. Uwielbiaam to.
Kiedy musiaam przerwa, miaam ju odoon cakiem spor sum.
Zbieraam pienidze na letnie konserwatorium w Nowym Jorku,
napalaam si na nie od trzech lat, wreszcie osignam odpowiedni
wiek, pitnacie lat, mogam aplikowa. Rodzice powiedzieli, e jeli
chc jecha, musz pracowa, ale to brzmiao jak dowcip, bo praca to
byo granie, a granie nigdy nie byo prac. Poza tym miaam szko,
lekcje prywatne i recitale, niewiele czasu zostawao na ycie
towarzyskie, ale nie uwaaam tego za jakie wielkie powicenie. A
jeli mam by szczera, prawdopodobnie w ogle nie byo to
powiceniem. Nie chodziam na imprezy, nie miaam prawa jazdy, bo
byam za moda. Podoba mi si Nick Kerrigan, ale czasami tylko
zerkalimy na siebie i zaraz odwracalimy wzrok.

Nie miaam paczki koleanek, z ktrymi mogabym azi po


sklepach, zreszt mama kupowaa mi prawie wszystkie ubrania. W
wieku pitnastu lat byam tak naprawd o wiele modsza. Ubieraam
si jak do szkki niedzielnej. Tych kilka dziewczyn, z ktrymi si
przyjaniam, byo bardzo do mnie podobnych. Wolny czas
spdzaymy na wiczeniach, to nas okrelao. Pianistki. Skrzypaczki.
Flecistki. To bya norma. Oceny miaam rednie i z pewnoci nie
mona byo nazwa mnie osob popularn w towarzystwie, ale
zupenie mi to nie przeszkadzao. Wolaam to ni bycie kim
zwyczajnym. Zwyczajno gwno mnie obchodzia. Ja chciaam by
nadzwyczajna.
Normalni ludzie maj przyjaci. Ja miaam muzyk. Niczego mi nie
brakowao.
Teraz brakuje mi wszystkiego. Przeladuje mnie muzyka, sysz j,
ale ju nigdy nie zagram. Utwory, ktre sysz nuta po nucie, drwi ze
mnie samym faktem swego istnienia.
Nadal mam pienidze, ktre zebraam na konserwatorium. Wicej ni
trzeba. Tamtego lata nigdzie nie pojechaam. Spdziam je w
szpitalach, powoli dochodzc do siebie, na rehabilitacji, uczc si
podnosi monety ze stou, w towarzystwie terapeutw, analizujcych
mj gniew.
Odzyskaam wadz w rku na tyle, e pewnie mogabym wybbni
jak melodi na fortepianie, ale to ju nie bdzie to co kiedy, nie
bdzie takie, jak powinno by. Muzyka powinna pyn, tak by nie
mona odrni, gdzie koczy si jedna nuta i zaczyna kolejna,
muzyka powinna mie w sobie wdzik, a moja lewa rka jest
cakowicie pozbawiona wdziku. S w niej metalowe ruby,
zniszczone nerwy i zgruchotane koci, ale wdziku nie ma ani
odrobin.

Dzisiaj jest niedziela, nie mam nic do roboty. W niedziele nie byio
lubw, za to przed poudniem grywaam w kociele luteraskim, jeli
akurat potrzebowali zastpstwa. Nie byam wierzca, robiam to dla
jednej z przyjaciek mamy. Popoudniami graam na fortepianie w
centrum handlowym. Wieczorami wiczyam i czasami odrabiaam
prace domowe.
Teraz prcz prac domowych nie mam waciwie nic do roboty, wic,
co za cud, zawsze jestem przygotowana. Chocia i tak nie najlepiej mi
idzie.
Margot spdza popoudnia nad basenem, a do czasu, kiedy musi
wyj do pracy. Ja nie mog si opala. Przy takiej bladej karnacji nie
powinnam, poza tym nienawidz siedzie w bezruchu. Czasami
smaruj si filtrem, zwizuj wosy i pywam, robi tyle okre, a
minie zaczynaj odmawia posuszestwa. Nie mog biega po
poudniu, wic to nieza alternatywa.
Jestem dopiero przy dwudziestym pitym okreniu, kiedy
wynurzam gow z wody i widz Margot, stojc nad brzegiem basenu
w towarzystwie Drew Leightona i jego nieodcznego umieszku.
Zamieram, myl gorczkowo, skd on moe zna mj adres, i
przypomina mi si, e przecie przyjecha po mnie przed tamt
koszmarn imprez w zeszym tygodniu. Nie mam najmniejszego
zamiaru wyle teraz z basenu, ociekajca wod i prawie goa. Mog
chodzi pgoa do szkoy, ale pgoa i prawie goa to dwie zupenie
rne rzeczy, nie mam ochoty uwiadamia mu rnicy na przykadzie
tego malekiego bikini. Wystarczy, e jestem nieumalowana, lecz w
tym momencie nie da si tego zmieni, trudno. Chwytam okulary
przeciwsoneczne, ktre zostawiam na brzegu basenu i zachowuj jak
najwiksz odlego midzy nami.

- Jestem ciotk Nastyi - przedstawia si Margot. - Domylam si, e


wy dwoje si znacie. - Odwraca si i posya znaczcy umiech w moim
kierunku. Od pierwszego dnia w szkole marudzia, e musz pozna
ludzi i zorganizowa sobie ycie towarzyskie, wic na pewno jest
bardzo szczliwa. Drew wkada mask uroczego chopca, ktra
pewnie nieraz suya mu do uspokajania podejrzliwych matek. Ale
nad Margot zapewne bdzie musia bardziej popracowa. Jest moda i
adna, umie flirtowa. Jest wiadoma jego gierek. Tyle e podejrzenia
tumi nieodparte pragnienie zorganizowania mi ycia towarzyskiego.
Odchodzi, zostawiajc mnie sam na sam z Drew, wraca do leaka i
nowego numeru Cosmopolitan". Ale mnie nie oszuka. Wiem, e
sucha uwanie.
Gdybym nie utkna w basenie z powodu brakw w garderobie, caa
ta sytuacja pewnie dostarczyaby mi wicej zabawy. Teraz, w
obecnoci cioci-przyzwoitki, Drew nie moe posuy si swoim
arsenaem seksualnych aluzji. Zrzuca buty, siada na brzegu basenu i
zanurza stopy w wodzie.
- Uwaam, e wystarczajco odpokutowaem. Mogaby mi
wybaczy.
Patrz na niego z kamienn twarz. Bdzie musia troch si wysili,
ebym zmarnowaa na niego jak min.
- Przez cay tydzie nawet na mnie nie spojrzaa. To mier dla mojej
reputacji.
Moim zdaniem jego reputacji nie mogaby zabi nawet bomba
atomowa, a co dopiero tydzie obojtnoci z mojej strony, ale
doceniam jego wiar w mj potencja.
- Pozwl, e jako ci to wynagrodz. Zapraszam na obiad, u mnie w
domu. Dzisiaj.

Propozycja budzi moje podejrzenia i jestem pewna, e to wida.


Niewinne i czyste intencje stanowczo nie s w stylu Drew. Nie cz
si dobrze z czystym nieskaonym seksem, kapicym z kadego pora
na jego ciele.
- Nie zostaniesz ze mn sam na sam. Bdzie cala moja rodzina.
Pewnie myli, e to zapewnienie decydujco podnosi atrakcyjno
jego propozycji. Niestety. Nie mam nic przeciwko rodzicom. Zwykle
dobrze dogadywaam si z dorosymi. Teraz pewnie gorzej, ale nie
chodzi o rodzicw. Chodzi o jego siostr, nie mam ochoty przebywa
w pobliu tej osoby. Namierzya mnie ju od dawna. Jeszcze przed
tamtym niepotrzebnym melodramatem, ktry rozegra si na
dziedzicu, z niejakim Joshem Bennettem w roli gwnej, nie chc
ponownie naraa si na atak tajfunu, a tak by si to skoczyo,
gdybym zjawia si na rodzinnym obiedzie z braciszkiem pod rami. W
yciu. Za nic. Nie ma opcji.
- Jestem pewna, e Nastya chtnie skorzysta z propozycji -wtrca
Margot zza czasopisma. To tyle, jeli chodzi o udawanie, e wcale nie
podsuchujemy. Mj opr trwa jakie trzy sekundy. -Id do pracy. Nie
ma sensu, eby siedziaa sama w domu. -Dziki, Margot. Posyam jej
umiech, zarezerwowany dla miertelnych wrogw. Margot patrzy na
mnie z min niewinitka i przebiegym byskiem w oku. Wie, e
zostaam przyparta do muru. Cholerny mutyzm z wyboru. Czy to w
ogle tak si nazywa? Niewane. Potrzsam gow, ale nie mog
zaprotestowa, zreszt i tak nie mam adnych argumentw, chocia
pewnie mogabym bez trudu wymyli jaki prawdopodobny wykrt,
jak: praca domowa, wolontariat w miejscowym domu pogodnej
staroci, duma. Niestety, wszystkie argumenty utykaj w gardle, a ja
patrz bezradnie jak mj los dopenia si za spraw wcibskiej ciotki i
zadufanego w sobie gw-

niarza. Margot wie, e nie mam adnych zaj, a Drew z pewnoci


nie zamierza odpuci. Zrywa si z miejsca, pewnie chce uciec, zanim
z jakiego powodu plan zostanie uniewaniony.
- Szsta. Przyjad po ciebie kwadrans wczeniej. Ubierz si adnie.
Moja mama lubi raz w tygodniu udawa, e jestemy cywilizowanymi
ludmi. - Posya Margot konspiracyjny umiech. Wie, e jest jej winien
wdziczno. adna tajemnica, e gdybym miaa wybr, na pewno
bym si nie zgodzia. Jestem na siebie coraz bardziej wcieka. Kopi
wasny grb. Przestajesz mwi i tracisz woln wol. Ciekawe, jak
Margot by zareagowaa, gdyby znaa prawd na temat Drew
Leightona, wulkanu seksu, ktremu wanie zoya mnie w ofierze.
- Prosz si nie kopota. Sam trafi do wyjcia. Mio byo pani
pozna. - Odwraca si w moj stron. - Na razie. - Zabrzmiao jak
groba.
Gdyby tylko Margot nie usyszaa dzwonka, mogam spdzi ten
wieczr w cudownej upragnionej samotnoci. Nie znalazabym si w
tym strasznym pooeniu, czyli twarz w twarz z szaf o godzinie
siedemnastej, zastanawiajc si, co naley woy na niedzielny obiad
rodzinny u swojego nie-chopaka. Przez cay dzie na przemian to
odsuwaam t chwil, to znowu wymylaam, jakie wasnorcznie
zadane cikie obraenia ciaa mogyby uratowa mnie przed tym
koszmarem.
Kiedy mj los zosta przesdzony, poszam do kuchni i upiekam
trzywarstwowe ciasto czekoladowe. Mama wyzwaaby mnie od
najgorszych, gdybym zjawia si na obiedzie z pustymi rkami, a prcz
deserw nie mam waciwie nic w repertuarze. Unikaam
nieuniknionego, jak dugo si dao, ale musz podj jak decy-

zj, bo raczej nie planuj wystpi w rczniku, ktry wanie mam na


sobie. Czas pynie.
Zgodnie z obietnic Drew puka do drzwi dokadnie o pitej
czterdzieci pi. Troch jestem zaskoczona, e po prostu nie zatrbi,
ebym wysza. No dobra, nie jestem. Chocia sprawia mi to nieopisane
cierpienie, musz przyzna, e Drew odznacza si zaskakujco
dobrymi manierami. Pewnie eby atwiej dobiera si laskom do
majtek. Nie podejrzewam go o jakie inne motywacje.
Bior ciasto, trzymam je przed sob jak tarcz - tak jakby mogo
zasoni mnie przed wzrokiem Drew. Mam na sobie prost sukienk
bez rkaww, z niewielkim okrgym wyciciem pod szyj, z
rozszerzanym doem, sigajc tu przed kolano. To najbezpieczniejsza rzecz w caej mojej szafie. Mama kupia mi j przed
wyjazdem, t i kilka innych sukienek, ktrych nie nosz. Zatrzymaam
j, poniewa jest czarna. Ale to chyba jedyny powd. Czuj si,
jakbym sza na rozmow o prac. Pewnie i tak nie wygldam
odpowiednio jak na niedzielny obiad, ale ta sukienka jest w kadym
razie znacznie lepsza od ciuchw, ktre wkadam do szkoy.
Drew otwiera drzwiczki po stronie pasaera, wlizguj si do rodka z
ciastem na kolanach.
- Nie musiaa - mwi Drew, wskazujc ciasto ruchem gowy.
Wzruszam ramionami. Nie uwaam tego za wielkie powicenie.
Lubi mie pretekst, eby co upiec, a mam ich ostatnio niewiele, co
znaczy, e i tak piek, ale zjadam prawie wszystko sama. Cukier
zajmuje bardzo istotne i bardzo obszerne miejsce w mojej piramidzie
ywieniowej. - Dostaniesz punkt u mamy. Jest w ciy. Znowu dodaje znaczco - i uwielbia czekolad.
Dziesi minut pniej zajedamy przed dom Drew. Mieszka na
osiedlu, lecym kilka kilometrw od domu Margot. Parkuje,

wycza silnik, ale jako nie wysiada. Wyglda niepewnie i ja te


zaczynam czu si niepewnie. Mam nadziej, e nie zacznie si do
mnie przystawia pod oknami rodzicw, bo bd musiaa zareagowa,
a ciasto raczej tego nie przeyje. Odwraca si w moj stron, bierze
wdech. Na jego twarzy nie wida umiechu, a kiedy zaczyna mwi,
ton jego gosu brzmi zupenie inaczej ni zwykle. Arogancja i pewno
siebie gdzie zniky. Zaczynam naprawd si denerwowa. Jestem
przyzwyczajona do jego ostentacyjnej pewnoci siebie. Jestem na ni
przygotowana, stawia nas na rwni, sprawia, e adne z nas nie jest
prawdziwe.
- Naprawd bardzo ci przepraszam. - Szczero, brzmica w jego
gosie, zbija mnie z tropu. Byam przygotowana na zmasowany atak
samczego wdziku i kreatywne aluzje seksualne, ale nie na zwyke
szczere przeprosiny. Moe to nowa strategia. Drew wbija wzrok w
przedni szyb, z czego bardzo si ciesz, bo wol, kiedy nie patrzy
prosto na mnie. - U Bennetta nic ci nie grozio. Josh to najlepszy
czowiek na wiecie. Nie zostawibym ci na asce nikogo innego.
Wiem, e beznadziejnie zrobiem, powinienem by zawie ci do
domu i sam si tob zaj, w kocu to ja namieszaem. Niestety, jeli
istniej dwie moliwoci do wyboru, zawsze wybieram t gorsz, ale
naprawd nie chciaem wyj na dupka. Tak ju mam. - Urywa, milczy
przez chwil, po czym znw przenosi spojrzenie na mnie. - W
porzdku?
Przekrzywiam gow, przygldam mu si. W porzdku? Niech
bdzie, e w porzdku. Podejrzewam, e nie kieruj nim cakiem
czyste motywy, ale jednoczenie bardzo chc wierzy, e nie jest
totalnie beznadziejny. Przynajmniej miaabym usprawiedliwienie,
czemu nie potrafi cakiem go znielubi.
- Na pewno?

Kiwam gow. Tak, na pewno.


- Na pewno - powtarza, tym razem bez pytajcej intonacji. Kiedy
znowu si odzywa, w jego glosie znw pobrzmiewa charakterystyczny
ton flirciarza. Rozlunia si. Wrci! na znajome terytorium. - To
chodmy do rodka, bo mam wielk ochot speni swoj najnowsz
fantazj, a mianowicie wysmarowa ci tym ciastem i zliza polew.
Rzucam mu piorunujce spojrzenie. W sumie ciesz si, e ten Drew
powrci. Wywracam oczami i potrzsam gow. Wzrusza ramionami
ze zrezygnowan min.
- Sorry. Natura to suka. Nie da si za dugo z ni walczy. -Obchodzi
samochd dokoa, otwiera drzwi od mojej strony, chce wzi ciasto,
ale potrzsam gow. Musz je trzyma, czepiam si go jak ostatniej
deski ratunku i ruszam w stron domu, mam nadziej, e moja lewa
rka nie zbuntuje si i e nie wywal ciasta na ziemi. Trzy warstwy z
polew karmelow wasnej roboty, ozdobione wirkami gorzkiej
czekolady to pewnie gruba przesada, mam jednak nadziej, e speni
swoje zadanie i przycignie uwag wszystkich, jednoczenie
odcigajc j ode mnie.
Wchodzimy do wysokiego holu, za ktrym znajduje si otwarty
salon, urzdzony eleganckimi meblami. Jest nieskazitelnie czysto.
Czuj, e powinnam zdj buty, eby nie porobi dziur w wykadzinie,
ale moe zostaoby to dziwnie odebrane. Poza tym, chocia buty s
niewygodne, to dodaj mi pewnoci siebie. Kiedy wystpowaam
przed publicznoci, teraz chowam si za ciastem i szpilkami.
Przechodzimy przez jadalni. Przy tym stole mogoby zmieci si
chyba z dziesi osb. Stoi na nim porcelanowa zastawa i serwetki,
uoone w ksztat abdzi. Drew chyba zauway mj wytrzeszcz.

- Jak wspominaem, mama lubi raz w tygodniu udawa, e jestemy


cywilizowanymi ludmi. - Cywilizowani" to niezbyt odpowiednie
sowo. - Zwykle nie jest a tak le. Tym razem chyba troch
przesadzia, z twojego powodu. Zwykle jestemy tylko my i Josh. A
jego trudno uzna za gocia.
e co? Nie wiem, z powodu ktrej czci tej wypowiedzi powinnam
najpierw spanikowa: czy tej, gdzie oznajmia, e jego matka
przygotowaa si na moj wizyt jak na przyjazd krlowej, czy tej,
gdzie wspomina o Joshu Bennetcie. Obie s rwnie straszne, ale Josh
chyba jednak wygrywa w tej konkurencji. Owszem, wizja matki Drew,
taksujcej mnie bacznym spojrzeniem, jest przeraajca, ale jeszcze
bardziej przeraa mnie wizja jedzenia obiadu w towarzystwie faceta,
ktry ciera moje rzygi z podogi i widzia, jak zrcznym ruchem
pozbywam si stanika i rzucam go na drugi koniec azienki. P dnia
zastanawiaam si, bliska obdu, co na siebie woy i panikowaam
na myl o spotkaniu z siostr Drew. Do gowy mi nie przyszo, e
spotkam tu rwnie Josha Bennetta. Nie mam jednak czasu, by
przyzwyczai si do tej myli, bo rozlega si dzwonek i zaraz potem
drzwi si otwieraj. Tak, Josh nie jest tu gociem. Nie musi czeka, a
kto mu otworzy.
W tym momencie podchodzi do mnie matka Drew i bierze ode mnie
ciasto. Najchtniej bym je zatrzymaa, zasonia si nim chocia
jeszcze przez chwil, ale to wykluczone, wic poddaj si. Rce robi
si strasznie puste.
- Ty na pewno jeste Nastya! - Umiecha si ca twarz. Nie ma
wtpliwoci, skd Drew i Sarah wzili urod. Jest pikna. Mimowolnie
zerkam na jej brzuch. To chyba dopiero pocztki, bo nic nie wida.
Zastanawiam si, ile moe mie lat. Pewnie ze czterdzieci. Wydaje mi
si co najmniej dziwne, e w tym wieku kto

ma ochot na kolejne dziecko, ale w kocu jeli istnieje taka


moliwo, czemu nie. Przesuwa rzeczy w lodwce, eby zrobi
miejsce na ciasto. Nie prosiam o to, ale ciesz si. Upa i wilgo ju
zdyy uszkodzi polew.
- Skarbie, jak mio z twojej strony. Wyglda wspaniale - mwi,
zamykajc lodwk i odwracajc si w moj stron. A chwil pniej,
nawet nie zdyam si zorientowa, co zamierza, przytula mnie
mocno. Nie lubi si przytula. Nie lubi, kiedy kto mnie dotyka,
nawet jeli nie istnieje zagroenie. To zbyt intymne, wprawia mnie w
zakopotanie. Chyba nie zauwaya, e caa zesztywniaam, puszcza
mnie sekund pniej, kiedy Drew mwi:
- Jak to moliwe, e do niej mwisz skarbie", a kiedy zwracasz si do
mnie, nigdy nie uywasz adnych czuych okrele? -mwi z
udawanym paczem w gosie.
- Ale owszem - odpowiada pani Leighton i w przelocie klepie go po
policzku. - Choby w zeszym tygodniu nazwaam ci zmor mego
ycia.
- Rzeczywicie - przyznaje Drew. - To by jeden z tych dobrych dni.
Trudno powstrzyma si od umiechu. Jeszcze niedawno moja
rodzina te bya tak szczliwa.
Po chwili docza do nas Josh Bennett. Sdzc po minie, on te nie
wiedzia, e si tu spotkamy. Dosownie a cofn si na mj widok.
Mama Drew wkracza w odpowiednim momencie, ratujc nas z
opresji. Obejmuje Josha, a on oddaje ucisk. Dziwnie to wyglda.
Przyzwyczaiam si do Josha odseparowanego od reszty ludzkoci
polem o promieniu minimum trzech metrw, wic mj mzg
potrzebuje paru minut, by przetrawi widok Josha cie-

pego i ywego, w objciach z inn istot ludzk. Mam nadziej, e


szczka nie opada mi zbyt nisko. Podczas wieczornego joggingu bd
miaa sporo rzeczy do przerobienia, starczy akurat na jakie pitnacie
kilometrw. Najpierw szczere wcielenie Drew, a teraz jeszcze
nie-taki-znowu-niedotykalski Josh Bennett na dokadk.
Chwil pniej do kuchni wchodzi Sarah. Najwyraniej wiedziaa o
mojej wizycie, bo na jej twarzy nie wida zaskoczenia. Wycznie
pogard.
- Wy pewnie ju si znacie - mwi pani Leighton, ratujc nas przed
zatruciem sztucznym miodem. - Obiad bdzie gotowy za dziesi
minut. Sarah, nalej wino. Drew, zabierz Josha i sprawdcie, jak tata
radzi sobie z grillem. Przypilnujcie, eby znowu nie przesmay
stekw. Nastyo, moesz pomc mi nosi jedzenie. -Kiwam gow,
wdziczna, e dostaam jakie zadanie i nie musz sta jak sup, nie na
miejscu i niepotrzebna. Ruszam w stron kuchenki. Podaje mi
podstawki pod garnki. Jest w tej sytuacji co kojcego i niepokojcego
jednoczenie. Jakbym ju nie bya kim z zewntrz. Zaledwie kilka
godzin temu sdziam, e spdz ten wieczr, oberajc si sodyczami
i patrzc, jak jacy biedni kretyni z parciem na szko ykaj bycze jaja
w powtrce starych odcinkw Fear Factor". A teraz stoj w swoich
czarnych szpilach porodku obrazka przedstawiajcego rodzinn
idyll. Jeszcze wicej rzeczy do przerobienia. Powinnam zacz je
spisywa, eby nic mi nie umkno.
Obiad okazuje si najprzyjemniejsz rzecz, jaka przydarzya mi si
od wielu miesicy. Wbrew caej pompie i paradzie rodzice Drew
okazuj si cakowicie normalnymi ludmi. Ojciec jest zabawny i
autoironiczny. Matka ma jzyk ostry jak brzytwa i nie

daje sobie wiazi na gow. Od chwili, kiedy weszlimy do domu,


Drew podkrci! urok dobrze wychowanego chopca i wyczy urok
podrywacza. Siedzi obok mnie, Josh po jego drugiej stronie, wic w
ogle go nie widz. Notuj ten fakt w pamici jako przejaw
wyjtkowej askawoci losu. Sarah zajmuje miejsce naprzeciwko
mnie, wic na ni musz patrze, niestety. Do mnie w ogle si me
odzywa, do innych te prawie nic nie mwi, ale pozostali tyle gadaj,
e chyba nikt nie zwraca uwagi. Wiem, e czsto na mnie zerka, nie
potrafi stwierdzi, czy jest wcieka, czy tylko zaenowana. Moe boi
si, eby nie wyszo na jaw, jak potraktowaa mnie w szkole, nie chce,
eby rodzice dowiedzieli si, jaka z niej klasyczna sucz. Zreszt
pewnie troch si domylaj. Widziaam, jak traktuje Drew, na pewno
nie potrafi udawa przez cay czas. Moe rywalizacja midzy
rodzestwem jest przyjta w tym domu, ale traktowanie innych jak
gwna z pewnoci nie.
Po obiedzie pomagamy zmywa naczynia, a potem pani Leigh-ton
stawia na stole moje ciasto i szarlotk. Sarah przynosi talerzyki,
widelce i pudo lodw waniliowych.
- Przepyszne, Nastyo. Gdzie je kupia? Za kilka tygodni urzdzam
przyjcie, chtnie bym takie zamwia.
Potrzsam gow i pokazuj na siebie.
- Tyje upieka? - Jest bardziej zaintrygowana ni zaszokowana.
Przytakuj. - Cakiem od zera? - Znw przytakuj. Piek wycznie od
zera. Nie mam nic przeciwko gotowym miksom, ale to jednak
oszukastwo i nie ufam im. To ciasto. Nie da si porwna tego z
muzyk, ale jednak zawsze co.
- Ja w ogle nie potrafi piec - wyznaje pani Leighton. Jestem pewna,
e mogaby si nauczy. To nie takie trudne, trzeba tylko zna
proporcje, a kiedy to si opanuje, mona szale. Troch

jak matematyka i nauki cise, zabawna sprawa, bo jestem


beznadziejna z tych przedmiotw. - Josh zna kogo, kto potrafi piec.
Prawda, Josh? - Patrzy na niego i odnosz wraenie, e nie jest to
cakiem niewinne pytanie. Spuszczam wzrok, przesuwam ciasto po
talerzyku, w kierunku kauy topniejcych lodw.
- To kto ze szkoy. - Jego gos brzmi rwnie nieswojo, jak ja si
czuj. Zaklinam wszystkich w mylach, eby zmienili temat i
przypuszczam, e on robi to samo. Mam nadziej, e nie zacznie
tumaczy, w jakich okolicznociach ciastka wyldoway przed jego
drzwiami. Najwyraniej bez trudu odgad, e byy ode mnie, co
oznacza rwnie, e wie, z jakiego powodu tam si wziy.
- Kto? - pyta Drew z buzi pen czekolady. Interesujce, cho
niezbyt zaskakujce. Josh mu nie powiedzia. Ciekawe, skd mama
Drew wie. Josh odrobin za dugo zwleka z odpowiedzi. Widz, jak
spojrzenie pani Leighton przeskakuje z niego na mnie. Wyglda na
zadowolon. Dostaa odpowied.
- Drew, jeszcze raz odezwiesz si z penymi ustami, a bdziesz robi
za kelnera na kolejnym spotkaniu klubu ksikowego. -Mierzy w niego
widelczykiem. Drew zamyka usta. Widocznie jest to groba
monumentalnych rozmiarw. Unosi rce obronnym gestem.
Potem zmywamy naczynia, pani Leighton robi kaw i zasiadamy na
wielgachnych biaych sofach w salonie. Ja dzikuj za kaw. Nie pij
tego, chobym nie wiem ile cukru wsypaa, i tak smakuje jak woda z
kibla. Prawdopodobnie moje kubki smakowe s tak znieczulone na
sodki smak, e wszystko o zawartoci cukru mniejszej ni
dziewidziesit procent ma dla mnie paskudny smak. A nawet
gdybym bya uzaleniona od kofeiny, w jakiej dystopijnej przyszoci,
kiedy kawa stanie si nielegaln substan-

cj, podlegajc cisej kontroli, i od trzech dni nie miaabym w


ustach ani kropli, te bym odmwia. Nie potrafiabym przezwyciy
panicznego strachu, e moja rka zaszwankuje w chwili, kiedy bd
trzyma w niej filiank kawy, siedzc na tej piknej, obitej biaym
brokatem sofie. Sarah te nie pije, wic nie wychodz na dziwaczk.
Josh za to pochania trzy porcje, nie ebym zaraz liczya.
Wszyscy gawdz, ja sucham, a kocz si tematy do rozmowy, a
dzbanek robi si pusty. Dzwoni telefon, Sarah wykorzystuje okazj do
ucieczki, na ktr pewnie czekaa desperacko, sdzc po tym, jak
szybko podrywa si z miejsca. Drew podchodzi do mamy, bierze od
niej pust filiank, Josh robi to samo z filiank pana Leightona i
wychodzi za Drew do kuchni. Nie mog ukry si za adnym
naczyniem, wic siedzimy w niezrcznej ciszy. Mam nadziej, e
chopcy zaraz wrc. Patrz na stolik, za wszelk cen chc unikn
kontaktu wzrokowego z rodzicami Drew. Wyglda znajomo.
Przekrzywiam gow, patrz na nki i stwierdzam, e stolik bardzo
przypomina ten, ktry widziaam w salonie u Josha, tamtego poranka,
ktry wolaabym wymaza z pamici. Design jest bardzo podobny, tyle
e ten egzemplarz wyglda na nowszy. Powierzchnia gadka, bez
ladw zniszczenia. Nie zdaj sobie sprawy, e pochyliam si do
przodu i przesuwam palcami wzdu toczonej nki, kiedy ojciec Drew
mwi:
- Pikny, prawda? Dzieo Josha. - Patrzy z dum na stolik, co za
szczcie, nie na moj twarz. Zatrzymuj do, ale nie przestaj si
gapi. Cofam rami i odchylam si na oparcie akurat, kiedy Josh staje
w drzwiach do kuchni. Pan Leighton podnosi wzrok.
- Co to byo? Prezent na Gwiazdk?

- Na urodziny pani Leighton. - Josh trzyma rce gboko w


kieszeniach, rwnie patrzy na stolik, nie na nas. Dopiero kiedy Drew
go popycha, wchodzi do pokoju.
- Twoja dupiasta fura blokuje mi drog - mwi, walc go w plecy. Sorry, mamo. Odwraca si i robi skruszon min. Syszaam znacznie
gorsze sowa z jego ust. Zastanawiam si, czy Drew uwaa, e jego
matka daa si nabra, bo mogabym si zaoy, e ona dobrze zna
jego gierki.
- Klub ksikowy - mwi gronie pani Leighton i unosi rce, udajc,
e trzyma w nich tac.
- Dotaro - odpowiada Drew, po czym przenosi wzrok na Josha. Mgby przestawi pikapa, prosz? Chciabym odwie Nasty do
domu - mwi sarkastycznie.
- Chyba wspominae, e Nastya mieszka niedaleko Josha? -wtrca
pani Leighton. Sysz, jak aduje w to pytanie seri pociskw.
O nie. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. Bagam, nie.
- Josh, moesz podrzuci Nasty? Bez sensu, ebycie jechali obaj,
skoro Josh i tak wybiera si w tamtym kierunku. - Mam wraenie, e
patrzy na nas wszystkich jednoczenie. Jak ona to robi? Nawet nie
stoimy obok siebie. Okropnie denerwujce.
Nie wiem, ktre z nas ma bardziej przeraon min, ja czy Josh.
Chyba remis. Josh z rezygnacj kiwa gow, a ja staram si wyglda
tak, jakbym uwaaa ten pomys za bardzo trafiony. Dobry, logiczny,
praktyczny i wcale a wcale nie enujcy.
Drew i pastwo Leighton odprowadzaj nas na podjazd. Sarah nie
pokazaa si od tamtego telefonu, co bardzo mnie cieszy. Drew otwiera
przede mn drzwi, a ja zastanawiam si, jak wysoko mog podcign
sukienk, bo nie chc jej rozerwa, ale nie

zamierzam te zakoczy tego wieczoru pokazem bielizny w rowe


serduszka. W kocu jako udaje mi si wdrapa na siedzenie. Mama
Drew podchodzi bliej. Na szczcie ju siedz, wic nie musz si
obawia, e znowu mnie przytuli, ale to, co nastpuje, jest chyba
jeszcze gorsze.
- Dzikujemy za wizyt. Mio byo ci pozna. W nastpn niedziel
o szstej? - To waciwie nie jest pytanie. Pani Leighton przekrzywia
gow, by spojrze na Josha. - Zabierzesz Nasty po drodze, prawda? Znw to zrobia. Nieza jest. Prbuj potrzsn gow. Mogabym
napisa notk. Sytuacja w peni usprawiedliwia notk. Rozgldam si
gorczkowo w poszukiwaniu kawaka papieru, ale we wntrzu pikapa
jest rwnie czysto, jak poprzednio. Nic. Licz na to, e Josh mnie
uratuje, uratuje nas oboje. Moe ma jakie plany i odmwi, a ja tylko
zgodnie kiwn gow. Ale dam zbyt wiele.
- Nie ma sprawy. Dzikuj, pani Leighton. Panie Leighton. -Tu lekko
schyla gow w stron ojca Drew.
- Ktrego dnia wreszcie zmusimy ci, eby zwraca si do nas Jack i
Lexie - mwi ten ze miechem, potrzsajc gow, jakby wiedzia, e
to si nigdy nie stanie. - Moe w twoje trzydzieste urodziny.
- Do widzenia, panie Leighton - odpowiada Josh.
Drew macha z werandy, zajty rozmow telefoniczn, Josh wycofuje
auto po dugim podjedzie. Dziesi minut w jednym samochodzie z
Joshem Bennettem wydaje si znacznie dusze ni dziesi minut w
jednym samochodzie z Drew. Drew dokadnie wypenia cisz, nawet
nie zdajc sobie sprawy, e to robi. Josh stapia si z cisz, jakby by jej
czci. Przez ca drog nie odzywa si ani sowem, w kocu zajeda
przed dom Margot - to ju trzeci raz.

- Moesz si wykrci, wiesz. Ale powinna pj. Spodobaa jej si.


Kiwam gow i otwieram drzwiczki. Nie mog po prostu wysun
stopy i dotkn ziemi, a prba wykonania skoku w tych butach, mimo
e odlego nie jest dua, raczej nie skoczyaby si szczliwie dla
moich kostek. Pochylam si, cigam lewy but, potem prawy,
zeskakuj na podjazd, po czym odwracam si, eby zamkn drzwi.
- Musisz zaatwi sobie inne buty. Pan Turner nie pozwoli ci zbliy
si do narzdzi w czym takim. - Potrzsa gow, jakby sam nie mg
uwierzy, e to powiedzia. Moliwe, e mwienie do mnie sprawia
mu fizyczny bl. Nie wiem, co miaabym odpowiedzie. Pan Turner
pewnie tak czy inaczej nie dopuciby mnie do narzdzi, niezalenie od
tego, jakie wo buty. Jeszcze raz kiwam gow i zamykam drzwi.
Dochodzi dziesita. Normalnie o tej porze wkadam strj do biegania.
Z jednej strony niby mam ochot pobiega, ale z drugiej wiem, e
dzisiaj to nic nie da. Po raz pierwszy od dwch tygodni nie jestem do
koca pewna, czy rzeczywicie tego chc. W ruchu lepiej mi si myli,
a dzi mam sporo do przemylenia, i wanie to jest problem. Nie mam
bieni, wic musz wyj, ale kiedy biegam na zewntrz, mj umys
dzieli si na czci. Jedn cz musz zarezerwowa na stay odbir
kadego dwiku, kadego echa, kadego ruchu wok mnie. W takiej
sytuacji ciko byoby przemyle to wszystko, co mam do
przemylenia. W ten sam sposb musz dzieli uwag, kiedy
przebywam midzy ludmi, eby mimowolnie czego nie powiedzie.
Potrzeba rozmowy jest cakowicie naturalna, musz stale uwaa, by
jej nie ulec. Mylaam, e to bdzie atwiejsze. e z czasem bdzie
przycho-

dzio coraz atwiej. Ale jest odwrotnie. Kiedy przestaam mwi, na


pocztku nie istniao nic, co chciaabym powiedzie. W ogle mnie nie
kusio. A teraz coraz czciej pojawiaj si rzeczy, ktre chciaabym
powiedzie, bardzo. Stale bombarduj mj umys, musz walczy,
dusi je w sobie. To bardzo wyczerpujce.
Decyduj, e dzisiaj jednak oszczdz wojny swoim zmysom i
zostaj. Ten dzie by wystarczajco mczcy.

Rozdzia 15
Josh
- W pitek impreza u Kary. Idziesz?
Patrz na Drew, jakby to byo pytanie retoryczne. Powinno by.
- W kocu przekonam ci, eby ze mn poszed. - Nie przekonasz. Dobra. Mam plan B. O, jest. - Podnosz wzrok. Nastya idzie
korytarzem w nasz stron. Znowu w tych nieszczsnych butach.
Niedugo zaczynamy regularne zajcia, to, co jej powiedziaem, jest
prawd. Jeli nie woy porzdnych butw, chronicych nogi, pan
Turner nie wpuci jej do warsztatu. Ale najwyraniej ona ma to gdzie.
- Mylaem, e to ja jestem planem B.
- Ty raczej nie jeste planem. W kocu ci zami, zobaczysz.
- Znowu j uchlasz, niech rzyga na twoj sof.
- Nigdy nie przejdziesz nad tym do porzdku dziennego?
- Nie. - To prawda. Myl, e obrazy z tamtej nocy bd przeladowa
mnie do koca ycia.
- Hej, Nastyo-bestio! - Drew przyspiesza kroku, zostawia mnie w
tyle, eby zapa Nasty, zanim ta zniknie za drzwiami warsztatu.
Wyobraam sobie spojrzenie, ktrym go miady. - No co?
- Sysz, podchodzc bliej. - To takie pieszczotliwe okrelenie.

- Jeeli to nowa taktyka, to zaczynam powanie obawia si o jego


bezpieczestwo. Ale w tym momencie jej twarz si zmienia, niemal
niedostrzegalnie. Chyba walczy ze sob, lecz przegrywa, umiecha si
lekko do niego. Moe to nawet nie jest umiech. Jej wargi ledwo si
unosz si, ale ten niby-umiech wida wyranie, poniewa tak bardzo
tam nie pasuje. Bybym rozczarowany, gdyby okazao si, e gadki
Drew na ni dziaaj, ale chyba jednak nie dziaaj. Zdaje si, e jest po
prostu rozbawiona. Umiech znika w cigu sekundy i Nastya wchodzi
do rodka, a Drew zostaje na korytarzu. Nawet nie zdy powiedzie
jej o imprezie.
- Wszystko dobrze si skoczyo.
- Nie zabia mnie - mwi z umiechem, wyranie zadowolony z
rezultatu.
- A powinna.
Tierney Lowell zamyka szafk i odwraca si w nasz stron. To
znaczy w stron Drew tak naprawd. Mnie chyba w ogle nie zauwaa.
Jej dinsy s tak obcise, e boj si o jej krenie, ma czarny stanik
pod bia koszulk, ktra koczy si nad tali, akurat, by pokaza
troch kuszcej nagiej skry. Tierney dysponuje odpowiednim ciaem
do takiego stroju i odpowiedni porcj odwagi. Ich dwoje byo razem
przez jaki czas w zeszym roku, ale nie skoczyo si to zbyt
szczliwie. Tierney nie pogodzia si z odrzuceniem. Nie zaskoczyo
mnie to. Zaskoczyo mnie raczej, e w ogle co takiego si wydarzyo.
Tierney to twarda sztuka, a Drew to Drew. Nie pasuje. Drew
powiedzia mi dopiero, kiedy i tak si wydao, a wtedy byo ju po
wszystkim. On przerzuci si na now dziewczyn, Tierney si
wcieka, a ludzie gadali, e wykazaa si wielk naiwnoci, jeli
czuje si zaskoczona. Ja uwaam, e wcale nie zaskoczona, tylko
rozczarowana.

Drew nie odpowiada i Tierney odchodzi bez sowa.


- To bya pomyka od samego pocztku - mwi Drew. Wikszo z
nich to pomyki, moim skromnym zdaniem. Ten niekoczcy si
dramat nie jest wart zachodu. Id do warsztatu, a Drew do sekretariatu,
kolejn godzin zamierza spdzi w roli asystenta, roznoszc papiery,
flirtujc na korytarzu i oglnie rzecz biorc, unikajc wikszego
wysiku.
Nastya siedzi obok Kevina Leonarda, na miejscu, ktre pan Turner
wskaza jej w zeszym tygodniu. Ciesz si, bo czuem si troch
nerwowo, kiedy siedziaa za moimi plecami. Lubi obserwowa ludzi i
mie pewno, e nikt nie obserwuje mnie. Wikszo i tak nie patrzy
w moj stron, ale ona zdecydowanie do tej wikszoci nie naley.
Kiedy rozlega si dzwonek, pan Turner sprawdza list obecnoci,
przesuwajc wzrokiem po klasie. Potem mwi, eby jedna osoba z
kadego stolika podesza do biurka po pudo z materiaami. Siedz
sam, wic wstaj. Przy wszystkich stoach siedz po dwie osoby, za
wyjtkiem tego jednego, ktry zajmuj Nastya, Kevin i Chris Jenkins.
Nastya najwyraniej nie zamierza si ruszy, w kocu robi to Chris. W
pudle znajduje si kilka ka' wakw drewna, motek, gwodzie w
rnych rozmiarach, papier cierny i kilka innych przedmiotw, chyba
w kadym pudle inne. Kevin wyrywa pudo z rk Chrisa i wywala
zawarto na st. Pudeko z gwodziami otwiera si i gwodzie
rozsypuj si na wszystkie strony. Wszyscy si odwracaj, ale nikt nie
wstaje.
- Posprztaj, Leonard - mwi pan Turner. Nie jest ani odrobin
zaskoczony kretystwem Kevina. Wiem, czemu przyj go na zajcia.
Musz przyzna, e Kevin naprawd niele sobie ra-

dzi. Nie ma wyczucia stylu, ale instynktownie rozumie zasady


konstrukcji i proporcji. Szkoda, e taki z niego dupek.
Nastya klka na pododze, zbiera gwodzie do lewej rki. Chris
podnosi te, ktre rozsypay si po stole, wkada je do pudeka. Kevin
rechocze. Nastya pozbieraa ju wikszo, ma ich pen pi. Nagle,
w chwili, kiedy wstaje, gwodzie znw rozsypuj si po pododze. Nie
wiem, co si stao. Tak jakby wypucia je z doni. Nawet nie wyglda
na zdziwion. Po prostu zaczyna znowu je zbiera. Chyba tylko ja
zauwayem. Nikt nie spieszy jej z pomoc. Ja te nie.
Pan Turner zaczyna tumaczy zadanie. W cigu dzisiejszych zaj i
trzech kolejnych mamy zaprojektowa, zaplanowa i zbudowa co, co
jest przydatne bd posiada warto estetyczn, z materiaw
znalezionych w pudle. Mamy prawo doda jedn lub dwie rzeczy, ale
nie wicej. Ju obejrzaem zawarto swojego puda i wiem, co zrobi.
Do koca zaj mierz, szkicuj i planuj, a pozostali kc si, czyj
pomys jest najlepszy i co powinni wybra. Jutro zabieram si do
pracy. A oni pewnie dalej bd si kci.
Ostatni godzin spdziem, przeszukujc wszystkie szuflady w
garau, ale nadal nie wiem, gdzie podziaem wykrywacz profili.
Zamykam ostatni szuflad, patrz na zegar na cianie. Dziesita
trzydzieci. Za pno, eby kupi nowy, nie ebym tak bardzo go
dzisiaj potrzebowa, ale i tak nie mam nic do roboty.
Podnosz si i obracam, szukam, jak by tu zabi czas. Stoi na
podjedzie, tu za progiem garau. Ciesz si, e nie wrzasnem z
wraenia ani nie zrobiem niczego rwnie aosnego, bo pewnie
musiabym od razu obci sobie jaja i jej wrczy. Ju nie bybym ich
godzien.

Wyglda niemal dokadnie tak samo jak za pierwszym razem, tyle e


teraz nie zgubia drogi i nie jest przestraszona. Przysza specjalnie.
Patrzymy na siebie przez chwil, nagle zdaj sobie spraw, e czekam,
a co powie, a to przecie nigdy nie nastpi. Nie wiem, co sam
miabym powiedzie, wic decyduj si na zuchway i niesychany
ruch i w ogle nie reaguj. Odwracam si, po czym znw zaczynam
szuka wykrywacza, ktrego, jak wiem, tu nie ma. Udaj, e nie
interesuje mnie, co ona zrobi, ale jestem hiperwiadomy kadego jej
oddechu. Wiem dokadnie, w ktrej sekundzie podejmuje decyzj. Ale
wbrew moim przypuszczeniom nie odchodzi, tylko wchodzi do rodka.
Nie mog udawa, e jej nie widz. Czekam, co zrobi. Znowu si
rozglda, tak jak tamtej nocy, kiedy zjawia si tu po raz pierwszy,
spocona, zgubiona i niesamowita. Nie patrzy na mnie w tej chwili,
bardziej interesuje j wntrze garau. To tylko gara, kupa drewna i
narzdzi. Nie wiem, co w tym takiego fascynujcego, ale nie
dyskutuj, poniewa kiedy ona przyglda si wszystkiemu dokoa, ja
mog przyglda si jej. Znw nie ma makijau, wosy cigna do
tyu, wic wida jej twarz. Nawet na obiedzie u Drew wystpia w
penym rynsztunku: czarna kredka, ciemnoczerwone usta, cay zestaw.
Wyglda to okropnie, szczeglnie kiedy si wie, co jest pod spodem.
Nie jest a tak spocona i zdyszana jak wtedy, ale z pewnoci biegaa.
Ciekawe, czy biega co wieczr. Jej nogi to same minie, ramiona
podobnie. Zupenie nie pasuj do twarzy, ktra przypomina te
porcelanowe lalki, nadal lece na pkach w pokoju mojej siostry.
Dziecinna. Gadka, twarda, nieskazitelna i wraliwa.
Przechadza si dokoa, przesuwa rk wzdu blatw, zatrzymuje si
koo imada, przyczepionego na brzegu jednego ze sto-

w. Obraca je kilka razy, patrzy, jak imado si zamyka, a potem


wsuwa do do rodka, nie przestaje zaciska. Nie jestem w stanie si
poruszy, zastanawiam si, co ona wyprawia, a ona nie przestaje,
imado zwiera si coraz mocniej dokoa jej doni i nie wiem, jak dugo
jeszcze mog nie reagowa, kiedy mam zerwa si z miejsca i zapyta,
czy cakiem jej odwalio. Powoli dociera do mnie, e wanie patrz,
jak laska miady wasn rk -a moe nie, chyba jeszcze sama nie
zdecydowaa. Zatrzymuje si w ostatniej chwili, rozkrca imado, tylko
troch, tak by wyj rk, a potem wraca do ogldzin garau.
Odwracam wzrok i zaczynam przeszukiwa te same szuflady, ktre
przeszukaem ju dwa razy. Przesuwam si sukcesywnie wzdu blatu,
biegncego dokoa garau. Zbudowalimy go razem, tata i ja, wiele lat
temu. Mark Bennett twierdzi, e powierzchni do pracy nigdy dosy.
Zbudowalimy wic tyle, ile tylko dao si zmieci. Moe po prostu
potrzebowalimy jakiego zajcia.
Stoj plecami do niej, ale sysz, jak si porusza, kiedy si odwracam,
siedzi na blacie po przeciwnej stronie. Usiada sobie, rozgocia si.
Okej. Tylko e troch wiruj, kiedy ona tak na mnie patrzy. Bo to
wanie robi w tej chwili. Obserwuje mnie i nawet nie prbuje tego
ukry. Chciabym wrzasn, kaza jej si wynosi, a jednoczenie
chc, eby zostaa. Kretyn.
W kocu siadam i ogldam deski, ktre zamierzam niedugo
wykorzysta. Potem rysuj projekt. To cicha praca, mona wykonywa
j w rodku nocy, poza tym potrzebuj jakiego zajcia, bo inaczej
skocz jako uczestnik walki na spojrzenia, prbujc -zupenie bez
sensu - odczyta jej myli czy co w tym stylu. O pnocy zeskakuje z
blatu i rusza do wyjcia, nie mwic ani sowa, nie dajc adnego
znaku, dokadnie tak jak przysza.

Na trzech pierwszych lekcjach jestem do rozkojarzony, ale nikt nie


zauwaa. W czasie dugiej przerwy czekam na ni, zastanawiam si,
czy na mnie spojrzy. Tego dnia nie pojawia si na dziedzicu, kiedy tu
przed dzwonkiem id do warsztatu, widz j, opart o cian, w
towarzystwie Claya Whitakera. Odwracam si i ruszam w drug
stron.
Bior pudo z materiaami, zanosz do swojego stolika i wycigam
projekt. W tym momencie wchodzi do klasy, idzie w stron blatu za
moimi plecami po pudo swojej grupy. Ani Kevin, ani Chris jeszcze si
nie pokazali.
- Dzie dobry, Soneczko. - Mwi to cakiem bez zastanowienia, ale
na szczcie na tyle cicho, e tylko ona syszy. Pewnie nie
powinienem, pewnie w ogle nie powinienem robi aluzji do
wczorajszych wydarze, ale nie mogem si powstrzyma. Czuj, e
wczoraj ze mn pogrywaa i chc si zrewanowa. Niech sobie nie
myli, e moe zjawia si u mnie i bawi w tajemnicze gierki, kiedy
przyjdzie jej na to ochota.
Nie widz jej, ale niemal czuj, jak sztywnieje. wietnie. Moe, jeli
nie chce, ebym przypomina jej o nocy, kiedy wyrzygaa flaki w mojej
azience, zastanowi si dwa razy, zanim znowu przyjdzie jej do gowy
pojawi si w moim domu jak gdyby nigdy nic. Zastanawiam si, co
mogoby uwiadomi jej, e yje w tym samym wiecie, co wszyscy
pozostali ludzie, i e w tym wiecie wszyscy ludzie daj mi wity
spokj.
Szybko odzyskuje form, wraca na swoje miejsce, nie patrzc na
mnie. Minut pniej przychodz Kevin i Chris, rozlega si dzwonek.
Pan Turner rozpoczyna zajcia i niemal natychmiast robi si straszny
harmider. Niesamowite, ile decybeli potrafi wyprodukowa
czternacioro uczniw plus kilka pi i motkw.

Mina poowa zaj, Nastya nie ruszya si z miejsca. Nie potrafi


jednak ukry zainteresowania. ledzi uwanie, co robi Chris i Kevin.
W pewnym momencie wyciga rk, przysuwa sobie rysunek, ktry
wczeniej narysowa Chris, przyglda si przez chwil, a potem
przesuwa go z powrotem na poprzednie miejsce. Tamci nic do niej nie
mwi, ale kiedy si pochyla, widz, jak Kevin zaglda jej w dekolt.
Mam ochot przywali mu w mord.
Kilka minut pniej Kevin wstaje i podchodzi do biurka pana
Turnera. Ten pisze co na kartce, podaje j Kevinowi, Kevin wychodzi,
zostawiajc Nasty sam z Chrisem. Wida, e Chris potrzebuje
drugiej pary rk, co i raz zerka na Nasty, jakby nie by pewien, czy
moe j poprosi o pomoc. Wreszcie ma dosy, sysz, jak mwi jej,
eby przytrzymaa w miejscu kawaki drewna, ktre chce zbi
gwodziami. Pokazuje jej, w ktrym miejscu ma pooy rce, ona
przytakuje i umieszcza donie po obu stronach, zgodnie z instrukcj.
Chris wbija gwd, potem przechodz do kolejnego zestawu. Ma
chyba cztery takie. Staram si dojrze, co zrobili do tej pory. Nie widz
rysunku, prbuj domyli si, co to bdzie. Wyglda cakiem niele.
W tym momencie wraca Kevin, mnie kartk i wrzucaj do kosza,
stojcego w rogu.
- Mam nadziej, e nie leniuchowalicie - mwi i nie patrzc na
Chrisa, wali go w plecy. Chciabym mc powiedzie, e to, co
nastpuje potem, przebiega w zwolnionym tempie, tak jak w
katastroficznych scenach w filmie, kiedy wszystko dzieje si bardzo
powoli, eby widz wiedzia, co dokadnie si wydarzyo. Tutaj nic nie
zwalnia, ale wanie w ten sposb to widz. Kevin wali Chrisa w plecy,
Chris, ktry wanie zamierzy si motkiem, pod wpywem uderzenia,
wali nim mocno - i nie tam, gdzie

trzeba. Motek trafia w serdeczny palec lewej doni Nastyi, pasko


przycinity do blatu, podczas gdy kciuk podtrzymuje kawaki drewna.
Wpatruj si w jej twarz. Widz, jak jej oczy rozszerzaj si niemal
niezauwaalnie pod wpywem blu, ale zaraz znw zwaj. Zachodz
zami, ktre jednak nie spywaj na policzki. Czemu nie pacze?
Widziaem, jak mocno przywali ten motek. I syszaem. Chyba nawet
ja bym si porycza. Potem byoby mi gupio, ale raczej nie potrafibym
nad tym zapanowa. Jestem pewien, e to wanie tego rodzaju bl.
Nastya siedzi cakowicie nieruchomo, nie cofa rki. Nie patrzy na
Chrisa ani na Kevina, za to oni dwaj gapi si na ni jak debile. Kurwa,
niech kto przyniesie ld. Chris ma przeraon min. Kevin ma tak
min, jakby nie wiedzia, co si stao. Nastya patrzy na rk, ale nadal
jej nie cofa. Mam nadziej, e wreszcie kto si ruszy i pjdzie po ld,
bo inaczej ja bd musia to zrobi. Powinienem by pj od razu, ale z
jakiego powodu te nie mog si ruszy. Nie mog oderwa od niej
wzroku. Dlaczego nie pacze? Wreszcie Chris wyrywa si z transu i
biegnie do zamraarki, ktra stoi w warsztacie wanie w razie takich
sytuacji. Pan Turner ju jest przy Nastyi, oglda jej palce. Widz, jak
Nastya wzdryga si lekko, ale jej twarz przypomina kamie. A moe
porcelan.
Chris przybiega z workiem lodu, podaje go Nastyi, ktra robi
zdziwion min, przez chwil wyglda, jakby zamierzaa odrzuci
pomoc. To przypomina mi o scenie z imadem, zastanawiam si, czy
ona naprawd nie jest nienormalna. Ale zaraz widz, e zmienia
zdanie, przyjmuje ld, bez adnego gestu, bez podzikowania. Ciesz
si z tego. Wida, e facet czuje si winny, jak nie wiem co. Patrzc na
jego twarz, mona pomyle, e boli go bardziej ni j,

ale jeszcze jej nie przeprosi. Oczywicie, tak naprawd to Kevin


powinien przeprosi, ale na to bym nie liczy. Pan Turner wraca od
biurka, wrcza Nastyi kartk z pozwoleniem wyjcia z klasy i kae
Valerie Estes, jedynej dziewczynie w grupie, towarzyszy jej do
lekarza. Midzy uderzeniem motka a chwil, kiedy Chris przybieg z
lodem, mino zaledwie kilka sekund, wydaje si jednak, e trwao to
znacznie duej. Moe czas jednak potrafi zwolni. Kiedy jej ju nie
ma i wszystko si uspokaja, odtwarzam ca t scen w swojej gowie. I
wtedy dociera do mnie, e nawet w momencie uderzenia, kiedy motek
z ca si przygnit jej palce, kiedy bl musia by nie do
wytrzymania, ona nie wydaa adnego dwiku.
Chyba artujesz.
To pierwsza myl, ktra przychodzi mi do gowy, kiedy ona znowu
wkracza do mojego garau. Drugi wieczr z rzdu. Mj wzrok biegnie
do jej doni, widz, e dwa palce ma woone w szyn. Dzisiaj nie
wida po niej wahania. Najpierw myl, e pewnie zaraz sidzie na
blacie, w tym samym miejscu co wczoraj. I przez minut tak to
wyglda. Potem jednak siada na pododze, po tu-recku, opiera si o
szafki. Widocznie nie przeszkadza jej warstwa trocin i pyu na
pododze. Dziwi mnie jednak ten wybr. Nie eby blat by jako
szczeglnie czysty, ale wyglda znacznie lepiej ni podoga. Potem
dociera do mnie, e pewnie nie mogaby podcign si na jednej rce.
Wracam do przerwanej pracy i tak mija co najmniej p godziny. Ja
pracuj, ona patrzy.
- Nie bolao ci to? - pytam w kocu, bo naprawd chciabym
wiedzie, nawet jeli ona nie odpowie. Obraca rk, jakby si
zastanawiaa. Wzrusza ramionami. Dobra odpowied. Czego si

spodziewaem? Odczekuj jeszcze kilka minut, prbuj si skupi,


kalibruj pilark, w kocu zadaj prawdziwe pytanie.
- Czego chcesz? - Zabrzmiao ostrzej, ni chciaem, ale moe to i
lepiej. Cisza. Doprowadza mnie do szau, e nie wiem, po co ona tu
przychodzi. Nie ebym mia ochot nawiza przyja. Moe dzisiaj
wreszcie co do niej dotrze i wicej nie wrci. Prbuj przekona
samego siebie, e bardzo by mnie to ucieszyo, ale nie jestem
przekonany. Odsuwam te rozmylania na bok, prbuj skupi si na
pilarce.
Cisza trwa. Nie wiem, jak dugo ona zamierza tu siedzie, gapi si.
Jakbym mia ducha w garau. Nawiedzony gara. Tylu moich bliskich
zmaro, mona by pomyle, e to raczej kto z nich powinien tu
straszy. Prawd mwic, kiedy miaem tak nadziej. Bardzo tego
pragnem. Modliem si o to. Mama, siostra, tata, babcia. Po mierci
kadego z nich liczyem na to, e powrci, choby tylko raz, pokae
si. Da mi znak. e istnieje co wicej, e jest to co dobrego, e s tam
szczliwi, ale nikt nie powrci. Dziadek przed odjazdem zapewnia
mnie, e istnieje ycie po mierci, e dawno temu je widzia, cho tylko
w przebysku. Nie uwierzyem mu. To by wytwr choroby i rodkw
przeciwblowych, a nie wspomnie i prawdy. Moe umrze w kadej
chwili, a ja nie zamierzam czeka na aden znak. Poczuj tylko ulg, e
nie zosta ju nikt, kogo mgbym straci.
O dziesitej trzydzieci duch podnosi si, otrzepuje praw rk z
trocin i znika.

Rozdzia 16
Nastya
W niedziel zgodnie z umow Josh zjawia si dokadnie o pitej
czterdzieci pi. Kiedy pikap zajeda przed dom, biegn do lodwki.
Na deser zrobiam tiramisu, wszyscy lubi kaw, za wyjtkiem Sary, a
ona jako mnie nie obchodzi. Palce nadal mam w szynach, wyjmuj
naczynie jedn rk, co okazuje si do trudne. Rano Margot woya
deser do lodwki, ale wczenie wysza do pracy, wic musz radzi
sobie sama. Idzie mi strasznie niezgrabnie, ale jako udaje mi si obj
doni brzeg naczynia i chwyci porzdnie. Dzwonek rozlega si
dokadnie w momencie, kiedy podchodz do drzwi, ale teraz w prawej
rce trzymam tiramisu, a nie mog chwyci klamki lew, wic stoj tak
i nie bardzo wiem, co robi, tylko gapi si na drzwi. Wreszcie stawiam
naczynie na pododze i otwieram.
Josh stoi na progu z rkami w kieszeniach, ma tak min, jakby
zabiera mnie na randk. Wosy jak zwykle opadaj mu na czoo,
odrobin za dugie. Jak u dzieciaka, ktremu brakuje mamy i nikt nie
przypomina mu, e trzeba je obci. Musz przyzna, niestety, e
wietnie prezentuje si w bordowym polo i spodniach w kolorze khaki,
chocia wytarte dinsy, w ktrych zwykle cho-

dzi, te mi si podobaj. Nie mog przyzwyczai si, e ma na sobie


inne buty ni te robocze. Zaczynaam wierzy, e s przyklejone do
niego na stae.
Musimy si pospieszy, zbiera si na deszcz. Na niebie ronie wielka
chmura. Nie wychodziam przez cay dzie, wic wczeniej nie
zauwayam. Lubi siedzie przy stole w kuchni i obserwowa, jak
nagle na niebie pojawiaj si chmury, tutaj dzieje si to tak szybko,
dosownie w cigu kilku minut.
Ale dzisiaj byam zbyt zajta robieniem tiramisu, wyrzucaniem sobie,
e nie poszam kupi nowej sukienki, i obmylaniem genialnego planu,
jak by tu wywin si od tego obiadu. Dyzenteria trafia na szczyt listy
wykrtw. Byoby znacznie prociej, gdyby rodzice Drew odnieli si
do mnie z niechci, a zeszotygo-dniowa impreza przebiega w
wymuszonej i nieprzyjemnej atmosferze, tak jednak si nie stao. Nie
pasuj tam i nigdy nie bd, nie w taki sposb, w jaki by chcieli. W
ogle nie rozumiem, czemu znowu mnie zaprosili. Moim jedynym
wkadem w ten wieczr byo ciasto. Drew wprawdzie twierdzi, e nie
da si przeceni roli ciasta w przypadku jego mamy. Pewnie toleruj
mnie ze wzgldu na Drew. A jeli tak, to zapewne spodziewaj si, e
niedugo znikn. Ciekawe, ile dziewczyn zjawiao si na Niedzielnym
Obiedzie u Leightonw jeden jedyny raz, by wicej nie powrci.
Jeli chodzi o strj, w kocu doszam do wniosku, e lepiej porzuci
mrzonki i zapomnie o adnej, tradycyjnej i niewinnej sukience. Im
szybciej pozbdziemy si zudze, tym wczeniej rozejdziemy si, nie
ponoszc przy tym wikszych strat. Tak wic mam na sobie czarn
bluzk bez plecw i czarn minispdniczk - z naciskiem na mini - a do
tego skrzane botki do kolan na wysokich obcasach. Jeli poprzedniej
niedzieli wygldaam troch

nie na miejscu, to jeszcze byo nic w porwnaniu z dzisiejsz odson.


A potem wszystko wrci do normy. Drew znajdzie sobie mi
dziewczyn, z ktr bdzie uprawia seks bez zobowiza, a ja wrc
do wygodnej, pozbawionej wszelkich oczekiwa egzystencji.
Josh przyglda mi si przez minut, jakby szuka odpowiedzi na
niezadane pytanie. Wita mnie jednym sowem: Soneczko". Ja jego
adnym.
Klkam, eby podnie naczynie z tiramisu, ale nie udaje mi si
wsun palcw pod spd. Przeklinam w mylach motki i
motko-watych facetw. Kombinuj, ju chc przesun naczynie
wntrzem lewej doni w prawo, kiedy Josh wchodzi do rodka i klka,
stanowczo zbyt blisko mnie, po czym bez sowa podnosi naczynie. Nie
pachnie trocinami i wcale mi si to nie podoba. Niewane, jak wietnie
wyglda, Josh Bennett bez butw roboczych i zapachu trocin w ogle
mi nie pasuje.
Zajedamy przed dom Leightonw, wysiadamy i w tym momencie
niebo si otwiera. Obejmuj naczynie ramieniem i mocno przyciskam
do piersi. Jakim cudem i tiramisu, i moje nogi przeyy skok na ziemi
bez szwanku. Josh wyjmuje naczynie z moich rk i biegnie pod daszek
werandy. Jako udaje nam si cakiem nie przemokn. Josh jeszcze
nie dzwoni do drzwi, podaje mi tiramisu, unosi rce i ujmuje moj
twarz, przesuwa kciuki po skrze po oczami. Chyba rozdziawiam usta,
nie mam pojcia, co on wyprawia.
- Czarny syf - wyjania Josh i uwiadamiam sobie, e makija mi si
rozmaza. Potem bez sowa otwiera drzwi.
Wchodzimy do rodka i dalej wszystko przebiega niemal dokadnie
tak jak tydzie wczeniej. St wyglda znacznie mniej

wymylnie, z czego si ciesz, bo to znaczy, e nie jestem a tak


sensacj. Zaraz jednak stwierdzam, e skoro nie jestem sensacj,
znaczy to, e mam tutaj swoje miejsce, a tego stanowczo nie chc.
Idziemy do kuchni przez jadalni, dostrzegam, e na stole postawiono
dodatkowe nakrycie i zastanawiam si, dla kogo jest przeznaczone.
Drew walczy z wie, wida dzisiaj jego kolej wybra muzyk do
obiadu, nawet wol nie myle, co to bdzie.
Wkraczam do kuchni, przygotowana na peen odrazy wzrok pani
Leighton, ale moje oczekiwania nie sprawdzaj si. Pani Leighton
posya mi umiech, po czym zaczyna robi miejsce w lodwce i mwi,
e niepotrzebnie sprawiaam sobie kopot. Mam monstrualne dj vu i
wiem, e za minut pani Leighton mnie przytuli, czy tego chc czy nie.
Przy granitowym stoliku na dwch stokach barowych siedz Sarah i
jeszcze jedna dziewczyna, ktr kojarz ze szkoy. Chyba ta, ktra
oskarya mnie, e zostaam spodzona przez Drakul. miej si i
prbuj sple razem swoje wosy. Szczyt niedojrzaej
dziewczyskoci. Mam ochot si z nich ponabija, ale ze zdumieniem
stwierdzam, e ogarnia mnie smutek.
Przez chwil czuj si jak jedyna mieszkanka postapokaliptycznego
wiata, patrz za okno i myl o tej czci swojego ycia, ktra odesza
na zawsze. Zastanawiam si, jakby to byo mie przynajmniej jedn
przyjacik. Miaam kiedy kilka, ale te nie takich. To byy
maniaczki takie same jak ja, ogarnite obsesj na punkcie muzyki. To
nas czyo. Inne dziewczyny rozmawiay o lakierach do paznokci i
chopakach, my o utworach muzycznych. Przyja nigdy nie staa na
pierwszym miejscu, zawsze najwaniejsza bya muzyka. Gdyby odj
z tego rwnania muzyk,

nie wiem, czy zostaoby co jeszcze. A jeli nawet, to i tak musiaam


od nich si odci, potem. Przebywanie w ich towarzystwie sprawiao
mi zbyt wielki bl.
Lily dzwonia do mnie przez kilka miesicy, ale mwia tylko o
przesuchaniach, recitalach i wiczeniach. Prbowaam cieszy si
razem z ni, ale nie potrafiam. Byam zazdrosna i wkurwiona. To tak,
jakby najlepsza przyjacika zacza chodzi z twoim byym
chopakiem, w ktrym nadal jeste szaleczo zakochana, a ty musisz
patrze na jej szczcie, teraz ona ma wszystko, co kochaa, a ty ju
nie moesz tego mie. Inaczej mwic, bolesne, przygnbiajce i
niezdrowe. A ja jestem wybitnie zdrowa.
Nawet gdybym mwia - bo, powiedzmy sobie szczerze, milczenie
zdecydowanie utrudnia nawizywanie przyjani - pewnie i tak do
nikogo bym si nie zbliya. Straciam niemal cay szesnasty rok ycia.
Podczas gdy inne dziewczyny mylay o nadchodzcych imprezach,
kursie na prawo jazdy i stracie cnoty, ja musiaam myle o
rehabilitacji, konfrontacjach policyjnych i wizytach u psychiatry.
Wychodziam z domu i szam do lekarza, nie na mecz piki nonej.
Rozmawiaam z inspektorami, nie sprzedawczyniami w sklepie
odzieowym.
W kocu moje ciao wyleczyo si - w takim stopniu, w jakim to byo
moliwe. Umys te powoli skada si do kupy. Tyle e te rozsypane
czci zoyy si troch jakby nie tak jak trzeba. Miaam wraenie, e
w miar jak moje ciao zdrowieje, umys coraz bardziej si rozpada i na
caym wiecie nie ma wystarczajcej liczby drutu i rubek, by to
wszystko poskrca z powrotem.
Tak wic w wieku pitnastu i szesnastu lat nie robiam tego, co
zwykle si wtedy robi. W wieku, kiedy wikszo dzieciakw prbuje
doj, kim s, ja prbowaam poj, dlaczego jestem. Ju

nie naleaam do tego wiata. Nie to, e chciaam umrze, po prostu


czuam e powinnam nie y. Co jest bardzo trudne, kiedy wszyscy
oczekuj od ciebie, e bdziesz czu wdziczno wanie za to, e
yjesz.
Miaam mnstwo czasu na przemylenia, mnstwo czasu na
wcieko i ualanie si nad sob. Na pytanie: Dlaczego ja? Zdobyam
czarny pas w tej dziedzinie. Byam ekspertk. Nadal jestem. Kiedy raz
zdobdziesz tak umiejtno, zawsze bdzie ci suy. Chyba nie
musz wspomina, e cae to rozmylanie i te wszystkie pytania
niewiele mi day. I wtedy zaczam skupia uwag na zoci.
Przestaam martwi si o to, czy jestem mia, czy przypadkiem nie
rani uczu innych ludzi i czy na pewno mwi to, czego ode mnie
oczekuj, czy wracam do zdrowia w taki sposb, w jaki tego oczekuj,
tak by wszyscy mogli uwierzy, e wszystko jest okej i e mog zaj
si swoimi sprawami, rusza dalej. Moi rodzice chcieli w to wierzy,
wic przez dugi czas prbowaam przekona ich, e tak, e jest okej.
Prbowaam te przekona sam siebie, ale w tym przypadku byo
znacznie trudniej, bo znaam prawd. Nie byo okej. Zdaam sobie
spraw, e tak czy inaczej bd czua si beznadziejnie.
Prawdopodobnie bd czua si beznadziejnie ju do koca ycia,
ycia, ktrego waciwie ju nie powinno by. Ktre powinno byo
puci mnie wolno. Tak wic wciekam si. A potem wciekam si
jeszcze bardziej. I dalej si wciekaam. A kiedy jeste wcieka tak
dugo, to zaczynasz nienawidzi. Przestaam uala si nad sob i
zamiast tego znienawidziam sam siebie. al by aosny, nienawi
ustawia wszystko jak trzeba. Wzmocnia moje ciao i moje
postanowienie. A postanowienie byo nastpujce: musz si zemci.
Nienawi wydawaa si niebywale zdrowa.

Nauczyam si te, e nienawi, chocia dobra w wielu przypadkach,


nie przysporzy ci zbyt wielu przyjaci. Odwracam si od Sary i tej
drugiej, ktra, okazuje si, ma na imi Piper. Piper. Obracam imi w
gowie. Jest totalnie bezsensowne, pozbawione znaczenia, idealne dla
kogo takiego jak ona. Id do jadalni i nie mam najmniejszych
wtpliwoci co do przyczyn tego, czemu z nikim si nie przyjani.
Mimo obecnoci Sary i Piper, obiad i tym razem przebiega w miej
atmosferze. Rozmawiamy, no dobra, oni rozmawiaj o podaniach do
college'u, zjedzie absolwentw, przesuchaniach do teatru i
drastycznych zmianach w prawie podatkowym. To ostatnie dziki
uprzejmoci pani Leighton, ktra jest dyplomowan ksigow. Troch
si wyczam, bo zawioci prawa podatkowego pozostaj raczej poza
zasigiem moich moliwoci intelektualnych, potem jednak rozmowa
schodzi na zajcia z retoryki.
- W sobot za dwa tygodnie mamy turniej - mwi Drew.
- Na jaki temat bdziecie dyskutowa? - pyta jego tata, dolewajc
sobie wina. Pani Leighton patrzy na butelk z tak min, jakby chciaa
mu j wyrwa, ale pewnie jej nie wolno. Z powodu ciy zapewne nie
bierze do ust ani kropli. Ale rozumiem j. Mam ochot zrobi to samo.
- Nie wiem. Co o koniecznoci oszczdnego gospodarowania
surowcami. - Patrzy w moj stron, a konkretnie na ubranie czy raczej
brak tego, i dodaje: - Pan Trent poleci Nastyi pomc mi przy
zbieraniu materiaw, chciaem wybra co, co naprawd j interesuje.
W tym momencie Sarah dusi si tym, co akurat trzyma w ustach. Pan
Leighton obraca wino w kieliszku, z tak min, jakby wierzy w to, co
powiedzia Drew, i rozwaa istotne argumenty w tym te-

macie. Piper chyba nie zaapaa. Ktem oka widz, jak Josh zaciska
szczki, jedyny dowd na to, e siedzi przy tym samym stole i ledzi
rozmow. Nadal obserwuj, jak walczy ze sob, by zachowa spokj,
gdy nagle rozlega si uderzenie - to czubek buta pani Leighton spotka
si z ydk Drew.

Rozdzia 17
Josh
Tata zacz uczy mnie stolarki, kiedy miaem osiem lat, po mierci
mamy i siostry. Nie wiem, czy rzeczywicie chcia, czy te nie mia
wyboru, bo uparcie za nim aziem. Cigle zaszywa si w garau i
musiaem chodzi tam za kadym razem, kiedy chciaem si z nim
zobaczy. W sumie mwi niewiele, ale podapaem, ile si dao. Na
pocztku gwnie go obserwowaem i sporo nauczyem si w ten
sposb, ale w chwili, kiedy wziem narzdzia do rki, uwiadomiem
sobie, e tak naprawd niewiele potrafi. Moim pierwszym dzieem by
kolawy karmnik dla ptakw. Zrobiem cztery, zanim osignem
zadowalajcy rezultat. Zajmuj si stolark od prawie dziesiciu lat i
czasami nadal czuj, e gwno wiem.
Ciekawe, co Nastya z tego ma. Obserwuje uwanie, co robi inni
podczas zaj technicznych, ale sama nawet nie dotkna gwodzia od
tego wypadku z motkiem. Obserwuje mnie przy pracy co wieczr od
dwch tygodni. Nie udao mi si jej pozby, poddaem si. Wczoraj
sprbowaem naprawd brutalnej opcji. Stwierdziem, e jeli powiem
jej, eby wypierdalaa, i to nie poskutkuje, to ju nic nie poskutkuje,
wic powiedziaem. Nie poskutkowao. Posza sobie dopiero jak
godzin pniej.

Teraz znowu siedzi na swoim staym miejscu, patrzy na mnie, wic to


jest pewnie odpowied na moje pytanie. Jej nogi bez ustanku koysz
si w przd i w ty, jakby si ze mnie nabijay. Cha, cha, machamy
sobie, a ty nie moesz nas wyrzuci. Zapomnij. Nam wraenie, e
sysz ten zaczepny piewny ton, jak z podwrka, na ktrym bawi si
dzieciaki. Chc im powiedzie, eby si zamkny. Wyjmuj bateri z
wiertarki, kad j na blacie i zastanawiam si...
- Po co ci te wszystkie piy?
Mona by pomyle, e w takim momencie odwrc si gwatownie,
totalnie zszokowany, ale jest raczej tak, jakbym od samego pocztku
spodziewa si, e ona co powie, i tylko zastanawia si, co to bdzie.
Zapewniam, e przerobiem w mylach niejeden scenariusz, ale w
adnym nie pytaa o piy. Owszem, odwracam si, bo chc na ni
spojrze, ale o wiele wolniej, z wikszym opanowaniem, ni mgbym
przypuszcza.
- Su do rnych celw, rnego rodzaju prac, rnych rodzajw
drewna. To skomplikowane. Zajoby kilka godzin, gdybym mia o
nich wszystkich opowiedzie. - No dobra, moe nie takie znowu
skomplikowane. Wymagaoby jedynie rozwlekego i nucego
wykadu, a w tym momencie nie mam ochoty zaprzta sobie gowy
piami. Nie mog uwierzy, e rozmawiamy o piach. Sowo
surrealistyczny" to stanowczo za mao.
- Chyba nic nie chc, ale pjd sobie, jeli ty tego chcesz. - Dopiero
po chwili dociera do mnie, e to jest odpowied na pytanie, ktre
zadaem tydzie temu. Czyby sprawdzaa, czy mwiem powanie?
Rozgldam si, szukam rkawicy, ktr mi rzucia, bo najwyraniej
ona oczekuje, e j podnios. Musz zdecydowa, czy naprawd chc,
eby sobie posza, bo jestem pewien, e jeli tym razem ka jej to
zrobi, wemie mnie za sowo.

Powinienem powiedzie, e tak. Tak, kurwa. Prbuj pozby si


ciebie od chwili, kiedy tu przylazia, ale to kamstwo i oboje o tym
wiemy. Jeszcze nie jestem gotowy, eby da jej odpowied, wic
odpowiadam pytaniem. Mwi i chc, by tak zostao. Jaka cz mnie
podpowiada, e jeli ona dzisiaj std wyjdzie, to pewnie ju nie wrci,
niewane, co powiem, i ju nigdy nie usysz ani sowa z jej ust.
Ponownie stwierdzam, e przypomina ducha, i w kadej chwili moe
znikn.
- Kto jeszcze wie, e mwisz? - pytam, nie tylko po to, eby co
jeszcze powiedziaa, naprawd chc wiedzie. Czy Drew wie i nic mi
nie powiedzia? Czy rozmawia z rodzin? Drew wspomina, e
mieszka z ciotk - waciwie powiedzia z seksown cioteczk" - ale
nic wicej nie wiem.
- Nikt.
- Czy kiedy mwia? Wczeniej? -Tak.
- Powiesz mi, czemu przyja luby milczenia?
- Nie - odpowiada, patrzc mi prosto w oczy. adne z nas nie odwraca
wzroku. - A ty wicej o to nie spytasz. Nigdy.
- Okej. Nigdy wicej nie spytam. Zrozumiano - mwi rzeczowym
tonem. - A dlaczego si na to zgodziem?
- Nie zgodzie si.
- A czemu powinienem?
- Nie wiem, czy powiniene.
- A wic nie zgodziem si dochowa twojego sekretu, a ty nie
mwisz, dlaczego powinienem to zrobi. Masz niezbyt mocne argumenty. Dlaczego uwaasz, e nikomu nie powiem?
- Bo wydaje mi si, e wcale nie chcesz. - W tym momencie wygraa,
nawet jeli jeszcze o tym nie wie. Ma racj. Nie chc ni-

komu o tym mwi. Chc zachowa jej tajemnic wycznie dla


siebie, ale ona nie moe o tym wiedzie.
- Wiele ryzykujesz.
- Czyby? - Przekrzywia gow i przyglda mi si uwanie.
- Nie masz powodu, eby mi ufa.
- Nie, ale i tak ci ufam - odpowiada, ruszajc w stron wyjcia.
- A ja mam niby zaufa tobie? - mwi do jej plecw. Ta dziewczyna
naprawd musi by stuknita, skoro uwaa, e moe zjawia si tu jak
gdyby nigdy nic, a ja bd si na to godzi.
Przystaje, odwraca si, patrzy mi prosto w oczy, a potem rusza dalej.
- Ty nie musisz mi ufa. Nie znam adnego z twoich sekretw.
Wychodzi, zanim zdyem co powiedzie. Bya tu tylko przez
chwil, ale w cigu tych kilku minut wszystko si zmienio. Moe daje
mi czas do namysu, czy tego chc, cokolwiek to jest. Jej tajemnica? Jej
przyja? Jej historia? Moe nie chc. Wiem na pewno, e nie
powinienem chcie i to moe wpyn na moj decyzj.
Wiem o niej co, czego nie wie nikt wicej. Nie miaem sekretw od
wielu lat. Wszyscy znaj moj histori. Matka i siostra gin w
wypadku. Tragedia. Ojciec dostaje zawau serca. Umiera. Babcia
walczy z rakiem jajnikw. Przegrywa. Rok pniej dziadek rwnie
wygrywa los na tej samej loterii. Nie wiem, czyja te niedugo umr,
czy jednak bd y, jako jedyny ocalony.
Nikomu o niej nie powiem. Tyle wiem na pewno. Setki pyta tworzy
si w mojej gowie, a jedno powraca raz po raz: Dlaczego ja? To
oczywiste pytanie, pytanie, ktre drczy mnie jeszcze wiele godzin po
jej odejciu. Ale nie zadam go, bo niezalenie od tego, jak brzmiaaby
odpowied, nie chc jej. To nieistotne.

Mino kilka dni. Mylaem, e przyjdzie nastpnego wieczoru, ale


nie przysza. Jeszcze nastpnego te nie. Ani nastpnego. Co dzie
widuj j w szkole, ale nawet nie spojrzaa w moim kierunku.
Zaczynam myle, e wyobraziem sobie to wszystko. Moe w tym
scenariuszu to ja dostaem rol wira? Przez kilka dni usiowaem
przekona samego siebie, jak bardzo si ciesz, e ona ju nie
przychodzi. W kocu wanie tego chciaem. Uyem rnych
argumentw. Okazay si niezbyt skuteczne.
Nie widziaem si z ni nawet na obiedzie u Leightonw. Leigh
przyjechaa na weekend. Teoretycznie to powinno wszystko uatwi,
ale chyba tylko utrudnio.
- Nie masz akcentu.
To pierwsze, co mwi, kiedy w kocu przychodzi, dokadnie tydzie
po tym, jak si do mnie odezwaa. -Nie.
- Mylaem, e masz. No wiesz, imi. - Nie mog cierpie tego
imienia. W ogle do niej nie pasuje. Ale chyba nic w niej do niczego
nie pasuje. Zastanawia si przez chwil i ju mi si wydaje, e
odpowie, ale nie odpowiada. Tylko chodzi po garau, dotyka narzdzi,
przesuwa doni po fragmentach nieskoczonych mebli. Zaczyna mnie
to wkurza.
- Jeste Rosjank? - pytam, w nadziei, e oderw j od tego
fascynujcego zajcia.
- Moge zadawa pytania poprzednim razem. Dzisiaj moja kolej. Nie opowiedziaa na moje pytanie, ale przynajmniej chwilowo
osignem zamierzony skutek.
- Nie przypominam sobie, ebym umawia si na co takiego.
- Nie przypominam sobie, ebym dawaa ci moliwo wyboru. Znowu kry dokoa. Przyglda si. Mam ochot zapa si

za krocze, sprawdzi, czy moje jaja nadal tam s, bo moliwe, e le


w jej kieszeni i powinienem je stamtd wyj. Przez jaki czas byo to
bardzo zabawne, inne i intrygujce, ale ju nie jest. Znosi jej obecno
tutaj to jedno, ale jeli teraz zaczn si przesuchania i dziewczyska
psychoanaliza, to ja wysiadam.
- Wiesz, kto lubi mwi? Drew. Moe pjdziesz do niego, na pewno
bardzo by si ucieszy. - Musz odej gdzie dalej. Udaj, e
potrzebuj czego ze skrzyni z narzdziami, stojcej na drugim kocu
garau. Siada wygodnie na blacie, jej nogi natychmiast zaczynaj si
koysa.
- Myl, e wolaby wykorzysta moje usta do innych celw. -W jej
gosie nie ma ani ladu kokieterii czy dwuznacznoci. Mwi to tak,
jakby wspominaa, e ma pomc Drew w matematyce.
- Naprawd to powiedziaa?
- Chyba tak - rzuca obojtnie.
- No, w takim wypadku cieszyby si przez cay tydzie.
- Gdybym chciaa, to cieszyby si przez rok. - Co za pewno siebie.
Zastanawiam si, czy ma ku temu podstawy. Ale nie powinienem si
nad tym zastanawia. Nadal koysze nogami, doprowadza mnie to do
szau.
- A chciaaby? - Nie o to miaem zamiar zapyta. Ciekawe, czy
bardzo by bolao, gdybym odgryz sobie jzyk.
- To ja zadaj pytania.
- Na pewno nie mnie. -Aha.
- Mieszkasz sam? - Chwil to trwao. -Tak.
- Dlaczego uzyskae samodzielno?
- Z koniecznoci.
- Czy to trudne?

-Co?
- Czy trudno jest uzyska samodzielno?
- Nie. enujco atwo.
Nie odpowiada od razu, co, o ironio, teraz wydaje si niezwyke.
Spogldam na ni i widz, e na mnie patrzy. -Co?
- Prbuj zrozumie, czy to by sarkazm.
- Nie, serio, naprawd enujco atwo. Licz si waciwie dwie
rzeczy. Wiek i pienidze. A tak naprawd gwnie pienidze. Myl, e
nawet dwunastolatek mgby uzyska samodzielno, gdyby tylko
wadze miay pewno, e nie bdzie ich kosztowa ani centa.
- Ale co musiae zrobi? - Jeeli zamierza zadawa mi tego typu
pytania, to jako przeyj. Odpowiem na wszystkie, jeli tylko bdzie
trzymaa si z dala od spraw prywatnych. Mieszka z ciotk. Moe chce
uzyska samodzielno, chocia pewnie wkrtce skoczy osiemnacie
lat, wic nie widz wikszego sensu. Dziadek i ja zajlimy si t
spraw rok temu, zaraz po tym, jak dowiedzia si, e jest chory.
- Wypeniasz kilka papierkw, dostarczasz dokumenty,
potwierdzajce, e masz co najmniej szesnacie lat i posiadasz rodki
finansowe, wystarczajce, by samodzielnie si utrzyma. Jeszcze tylko
podpis opiekuna prawnego, szybkie przesuchanie i sprawa zaatwiona.
Kiwa gow, jakby to wyjanienie j zadowalao. Nie pyta o
pienidze. Moe jednak nie jest cakiem pozbawiona ogady towarzyskiej.
- A kto by twoim opiekunem? - Interesujce pytanie, ale ja nie
zamierzam otworzy tych drzwi. Niech zapyta kogo innego.

Wszyscy znaj moj histori. Na razie jednak chyba nic mi nie grozi.
Dowie si, pewnie wczeniej ni pniej. Nie udz si, na pewno tak
bdzie, ale na razie ciesz si, e istnieje kto, kto nie zna mojej
tragicznej story. Przynajmniej przez chwil.
- A czemu pytasz?
- Tak si zastanawiaam, czy moe to ta osoba zaprosia ci do siebie
w niedziel. Drew powiedzia, e masz spotkanie i nie przyjdziesz. Owszem, miaem spotkanie, ale z ca pewnoci nie z dziadkiem. Nie
zamierzam jednak mwi tej dziewczynie o Leigh. Ani teraz, ani
potem.
- Znajomy przyjecha. - Oczekuj kolejnego ataku, ale nie. Sam
chtnie zadabym jej kilka pyta, mam jednak wraenie, e na dzi
skoczya z gadaniem, boj si, e jeli pocign t rozmow, przyjdzie mi tego aowa.
Po jakich dziesiciu minutach, wypenionych cisz i hutaniem
nogami, znowu zaczyna zadawa pytania. Zaskakuj mnie, ale w tej
dziewczynie wszystko mnie zaskakuje. Nie mam nic przeciwko takim
pytaniom. Dotycz narzdzi, drewna i stolarki. Nie wiem, ile jest tych
pyta, ale pod koniec chrypnie mi gardo.
Kiedy zeskakuje z blatu - sygna oznaczajcy wychodz - mwi
gono to, o czym mylaem przez cay wieczr.
- Jeste inna, ni przypuszczaem. - api jej spojrzenie. Wyglda na
nieco zaskoczon i znacznie bardziej zaciekawion, ni chciaaby po
sobie pokaza.
- A przypuszczae, e jaka jestem?
- Cicha.

Rozdzia 18
Nastya
Gos mojej matki. Pierwsze, co usyszaam, kiedy otworzyam oczy.
Creczko. Wrcia do nas. Mylia si.
Jeli Edna St. Vincent Millay miaa racj i dziecistwo jest krain, w
ktrej nikt nie umiera, moje dziecistwo skoczyo si, kiedy miaam
pitnacie lat. To chyba wicej, ni dosta Josh, bo z tego, co
dowiedziaam si od Drew, dziecistwo Josha skoczyo si, kiedy
mia lat osiem. Nic wicej nie wiem, nie zadaj Joshowi pyta, na jakie
sama nie jestem gotowa.
W ten weekend musz pojecha do domu. Mama spodziewaa si
mnie ju miesic temu. Dziwne, e jeszcze jej tu nie ma. Charlotte
Ward zwykle nie czeka, jeli czego chce.
Niewiele rzeczy musz zabra ze sob. Prawie wszystkie moje stare
ubrania zostay w domu. Bd widziaa si tylko z rodzin i terapeut,
wic stylwk rodem z Alei Saw zostawiam u Margot, co znaczy, e
przynajmniej przez kilka dni moje stopy bd szczliwe. W pitek nie
id do szkoy, eby zdy do Brighton na umwion wizyt u
terapeuty. Najpierw mylaam, eby

powiedzie Joshowi, ale w kocu nie powiedziaam, z wielu


powodw, przede wszystkim dlatego, e nie mam wobec niego
adnych zobowiza. Pewnie mogabym zdy na niedzielny obiad o
osiemnastej, ale chyba najlepiej bdzie w tym tygodniu si wywin.
Kiedy wchodz do wntrza budynku w wiktoriaskim stylu, w
ktrym dorastaam, totalnie niepasujcego do otoczenia, czuj, e
wrciam do domu. To uczucie trwa zaledwie chwil. Nie jest
prawdziwe. Chciaabym raz w yciu wrci do domu, chciaabym,
eby dom by tym, czym by wczeniej. A moe to tylko moja
wyobrania tworzy obraz jakiego beztroskiego czasu, moe on
istnieje w mojej pamici, a tak naprawd nigdy nie istnia.
Mama siedzi przy stole w jadalni, ktrego uywalimy tylko podczas
wit. Wszdzie dokoa porozkadaa odbitki prbne. Mama pracuje
jako fotograf, zabawna sprawa, bo jest niesamowicie pikna, a nigdy
nie ma jej na zdjciach, zawsze to ona robi zdjcia. Pracuje jako wolny
strzelec, ale nigdy nie brakuje jej zlece, jest naprawd dobra, co
znaczy, e moe stawia warunki, bra te zlecenia, ktre jej
odpowiadaj. ciany mojej sypialni zawsze byy pokryte jej zdjciami.
Moimi ulubionymi. Siadywaam z ni przy stole, ogldaam odbitki i
wybieraam te, ktre zwrciy moj uwag. Zawsze znajdowaam jak
fotografi, ktra szczeglnie do mnie przemawiaa, wskazywaam j i
mama robia dla mnie kopi. To by nasz rytua. Nie pamitam
ostatniego zdjcia, ktre wybraam. Mogabym teraz podej do niej,
usi i wybra ktre, ale tego nie robi. Teraz ciany pokrywa nowa
tapeta.
Na mj widok natychmiast zrywa si z krzesa. Trzy kroki i ju jest
przy mnie, obejmuje mnie. Odwzajemniam ucisk, bo wiem, e tego
potrzebuje, nawet jeli ja nie. Jest inaczej ni w przypad-

ku pani Leighton, ale nie w takim sensie, jaki wydaje si oczywisty.


Znacznie bardziej niezrcznie. Odsuwa si i widz wyraz jej oczu, do
ktrego tak si przyzwyczaiam, ktry widziaam tysice razy przez
ostatnie trzy lata. Wzrok osoby, ktra wyglda przez okno, czekajc na
kogo, kto, jak wie, nigdy nie wrci do domu.
Nie tylko ja nie jestem ju tym, kim byam. Nikt z nas nie jest. auj,
e nie mog tego zmieni, e nie mog da im tego, co, jak wierzyli,
odzyskali w dniu, kiedy odnaleli mnie yw, a nie martw. Kto wie,
jacy bylibymy teraz, gdyby moja matka moga obserwowa, jak
odchodz powoli? Tak czy inaczej straciaby tamt ma dziewczynk,
tylko pniej i stopniowo. Nie w taki sposb, w jaki to si stao - za
jednym zamachem, brutalnie. Nawet gdyby to si nie wydarzyo,
dziecica cz mnie w kocu by znika. Niepostrzeenie. Po prostu
dorosam za szybko i za bardzo. W mgnieniu oka.
A ona nie bya przygotowana na rozstanie.
Ratuje mnie Asher, mj brat, ktry w tym momencie zbiega ze
schodw. Jest rok modszy ode mnie i jakie p metra wyszy. Chwyta
mnie w niedwiedzim ucisku i podnosi. Chyba z pidziesit razy
zostawiaam mu karteczki z wiadomoci, e nie znosz, kiedy kto
mnie dotyka, ale on widocznie ich nie czyta albo ma to gdzie. Jeli o
mnie chodzi, nie stosuje si do adnych regu i nie przestrzega
wyznaczonych granic. Co rodzicw martwi, a mnie wkurza tak, jak
tylko potrafi wkurzy rodzestwo. Asher wazi mi na gow, a ja na to
pozwalam. Tylko jemu. Tylko on nie boi si, e mnie utraci, czy
odepchnie, bo wie, e i tak pewnie nic si nie zmieni i nie ma nic do
stracenia.
Za godzin mam by na terapii. Asher mwi, e mnie zawiezie.
Wzruszam ramionami. Potrafi prowadzi, ale jestem um-

wion na trzeci trzydzieci, to moja godzina duchw, wic chtnie


przyjm towarzystwo, poza tym stskniam si za nim. Jest moim
modszym bratem, ale chyba nie zdaje sobie z tego sprawy. Zrobiby
wszystko, gdyby tylko mg co zmieni i przypuszczam, e czuje si
beznadziejnie, bo nie moe.
Podczas jazdy opowiada mi o szkole. Jest w przedostatniej klasie i ma
mnstwo znajomych. Gwarantuje to granie w futbol, w
przeciwiestwie do grania na fortepianie. Spotyka si z dziewczyn,
imieniem Addison. Mam ochot powiedzie mu, e jej imi znaczy,
niestety, syn Adama". Pewnie i tak by si nie przej, bo twierdzi e
jest gorca, a parzy", chocia co czuj, e to nie wszystko. Moe
sobie mwi, co chce, eby ocali twarz, ale znam go i wiem, e
wysoka temperatura wystarcza tylko do pewnego momentu, prcz
formy dziewczyna musi posiada te jak tre. Nie ma powodw do
obaw. Na pewno nie nazw go palantem. Jest dosy palantw na
wiecie. Ciesz si, e mj brat do nich nie naley. W tym roku ma dwa
przedmioty zaawansowane, czyli dwa razy wicej ni ja, za kilka
tygodni przystpuje do testw i zakuwa jak szalony, powiedzia, e
mog pomc mu przez weekend, jeli chc. Nie wiem, na czym ta
pomoc miaaby polega, ale obawiam si, e moje milczenie raczej j
uniemoliwia, wic musi sobie radzi sam. Podczas
pitnastominutowej jazdy przerabiam siedem ostatnich tygodni z
nieskomplikowanego ycia Ashera Warda. Nic dziwnego, e jego imi
oznacza bogosawiony".
Chodz na terapi, chocia nic nie mwi podczas sesji, ale dziki
temu nikt si nie czepia. Nie wiem, co dobrego miaoby wynikn z
nieregularnych wizyt u terapeuty, ale w ten sposb pokazuj, e si
staram. To nieprawda. Staram si tylko robi to, co konieczne, by
zostawili mnie w spokoju.

Jestem ekspertk w dziedzinie rnych rodzajw terapii. Tyle e nie


potrafi sprawi, by zaczy dziaa. Rodzice zapisali mnie na terapi,
kiedy jeszcze leaam w szpitalu, co jest bardzo zalecanym sposobem
postpowania w przypadku, kiedy twoja pitnastoletnia crka nagle
trafia w szpony demona, po czym wraca do wiata ywych.
Chodziam na terapi wystarczajco dugo, wiem, e nie ponosz
winy za to, co si stao. Nie prosiam o to ani na to nie zasuyam. Ale
przez to jest chyba jeszcze gorzej. Moe nie wini si za to, co mnie
spotkao, ale kiedy mwi ci, e co wydarzyo si zupenie
przypadkowo, zarazem mwi ci co jeszcze. Mianowicie, e wszelkie
twoje dziaania nie maj najmniejszego znaczenia. Nie ma znaczenia,
czy postpujesz odpowiednio, czy ubierasz si odpowiednio,
zachowujesz si odpowiednio i przestrzegasz zasad, bo zo i tak ci
dopadnie. Zo jest bardzo przedsibiorcze i zaradne.
Kiedy zo mnie dopado, miaam na sobie row jedwabn bluzk z
perowymi guzikami i bia spdnic do kolan, szam do szkoy, nagra
sonat Haydna na przesuchanie do konserwatorium. Najsmutniejsze
jest to, e wcale nie musiaam. Nagraam j ju wczeniej, wraz z
etiud Szopena, preludium i fug Bacha, nie byam jednak do koca
zadowolona z rezultatu i chciaam powtrzy nagranie. Moe gdybym
potrafia przey t drobn niedoskonao, teraz nie musiaabym y z
niedoskonaoci znacznie wikszych rozmiarw.
Tak czy inaczej, nie robiam nic zego. By rodek sonecznego dnia, a
nie ciemna noc. Nie wagarowaam, nie uciekam z domu. Szam
dokadnie tam, dokd miaam i, znajdowaam si w odpowiednim
miejscu i czasie. On mnie nie ciga. Nawet mnie nie zna.

Mwi ci, e to by przypadek, by pozbya si poczucia winy. Ale


tak naprawd mwi, e nie masz kontroli nad swoim yciem, a skoro
nie masz kontroli, to znaczy, e jeste cakowicie bezsilna. Wolaabym
ponosi win.
Chodz te na spotkania grupy wsparcia, nienawidziam ich od
pocztku, nawet kiedy jeszcze mwiam. Nigdy nie potrafiam
zrozumie, w jaki sposb suchanie o cudzych tragediach miaoby
poprawi mi nastrj. Wszyscy siedz w keczku i lamentuj nad
nieszczciami, ktre przypady im w udziale. Moe po prostu nie
jestem sadystk. Nie czuj si lepiej, kiedy patrz na innych ludzi,
unicestwionych podobnie jak ja. Te spotkania nie daj mi poczucia
bezpieczestwa. Jedynie poczucie beznadziei, a beznadziei mam dosy
swojej wasnej.
Poza tym, kiedy nie mwisz, czonkowie takiej grupy zaczynaj
traktowa ci troch wrogo. Jakby krada cudzy bl, braa, ale nic nie
dawaa w zamian. Patrz na mnie jak na zodziejk. Ktrego razu
blondynka imieniem Esta - nie mogam znale znaczenia, poza
hiszpaskim sowem, oznaczajcym to" - powiedziaa mi, e mam
si ogarn albo zamkn". Nie bardzo wiedziaam, jak zareagowa,
ale aowaam, e nie mwi, bo zapytaabym, co pali. Potem
dowiedziaam si, e ugodzia j noem wasna matka, i ju nie miaam
ochoty robi sobie z niej artw.
Suchaam o gwatach, ranach postrzaowych, zbrodniach nienawici,
wysuchiwaam historii ludzi, ktrzy znali napastnikw i ludzi, ktrzy
ich nie znali, ludzi, ktrych oprawcy zostali ukarani i takich, ktrych
nie zostali. Nie znajduj w tym adnej pociechy. Jeli wycieczka do
cudzych koszmarnych snw ma poprawi mi humor, to wol czu si
beznadziejnie. I nie sdz, eby im daa co moja opowie. Poza tym
ja w ogle nie mam prawa do adnej opowieci.

I tak byo co tydzie. Siadywaam w kku razem z innymi ludmi,


ktrzy przeszli przez taki sam syf, jak ja i patrzyli na mnie takim
wzrokiem, jakbym wepchaa si do klubu, nie pacc skadki.
Chciaam wrzeszcze, wykrzycze, e zapaciam nie mniej ni
wszyscy inni w tym pokoju, tylko e nie mam ochoty wymachiwa
pokwitowaniem.
Na dzisiejszym spotkaniu terapeutka nie rozmawia ze mn o poczuciu
winy. Mwi o mwieniu. Chciaabym powiedzie, e sucham, ale
gwnie myl o tym, jak ulepszy przepis na ciasto beowe i technik
ciosw w kickboxingu.
W drodze do domu nastpuje to, czego si spodziewaam.
- Mama nadal ma nadziej, e wrcisz. - Mwic to, Asher na mnie
nie patrzy. Nie wiem, czy ma na myli powrt do domu czy po prostu
powrt. - Ale ty nie wrcisz. - To nie jest pytanie. Potem robi si
jeszcze lepiej. - Chc, eby jeszcze raz porozmawiaa z oficer Martin.
- Oczywicie, to Ash dosta za zadanie podoy bomb. Wiem, e tego
nienawidzi, ale jako tak wyszo, e to on gra rol negocjatora. Przyjdzie do nas, jeli chcesz, eby nie musiaa chodzi na komend.
Chc pokaza ci kilka zdj. Wiedz, e nic nie pamitasz, ale i tak
chc, eby na nie spojrzaa, moe pod ich wpywem odwiey ci si
pami.
Patrz za okno, ebym nie musiaa patrze na jego twarz i okamywa
go za pomoc milczenia. Nie potrzebuj odwieaczy pamici. Pami
mnie nie zawodzi. Pamitam wszystko.
Kady szczeg.
Kadej nocy.
Od czterystu siedemdziesiciu trzech nocy.

W sobot spotykam si z oficer Martin. Patrz na zdjcia. Na rysunki.


Potrzsam gow. Nie ma go tu. Jak zwykle. Nie wiedz, kogo szuka.
Policjantka daje nam kolejn wizytwk. Nie wiem, ile takich ju
mamy.
Powinnam powiedzie. Wiem, e powinnam. Ale on jest mj. Nie
chc, eby mi umkn. Chc, eby zapaci, i sama chc zdecydowa
jak.
W niedziel rano tata robi naleniki na niadanie, zgodnie z rodzinn
tradycj. Kiedy schodz na d, wita mnie zapach smaonego boczku,
wiem e da si wyczu w domu jeszcze przez par dni. Mnie ju tutaj
wtedy nie bdzie, ale bdzie ten zapach.
Asher zjawia si w spodenkach do pywania, bez koszulki, mama
natychmiast wysya go z powrotem na gr. Jczy, ale posusznie idzie
po ubranie. Wybiera si na pla ze synn Addison Hartley, ktra ma
przyjecha po niego za nieca godzin. Musz przyzna, e chtnie
poznam dziewczyn, z ktrej powodu mj brat udaje, e wcale nie
zachowuje si jak zakochany idiota. Ciesz si te z jego powodu, bo
wycieczka na pla w towarzystwie osoby, w ktrej jeste idiotycznie
zakochany, jest absolutnie i cudownie normalna. Proponuje, ebym z
nimi posza, ale ja potrzsam gow.
- Chod z nami. Bdzie fajnie - prbuje mnie namawia. Na pewno
byoby fajnie, gdyby szli tylko Asher z dziewczyn. Mimo
przeraajcej bladoci mojej skry, mogabym rozway t
propozycj, gdyby nie to, e bd tam te inne osoby. Wyjechaam z
Brighton, ale nadal mnie tu pamitaj. Znw potrzsam gow.
- Id. Bd wszyscy twoi przyjaciele - mwi mama z nadziej. Ciko
patrze na jej twarz, gdy maluje si na niej nadzieja, a ty zaraz t
nadziej zabijesz. Nie wiem, gdzie bardziej si myli: czy mylc, e to
decydujcy argument, czy te mylc, e mam tutaj

jakich przyjaci. Jedyni przyjaciele z mojej przeszoci zapewne


spdzaj dzisiejszy dzie w towarzystwie jakiego instrumentu
muzycznego i na pewno nie biegaj pnago po play.
- Nie ma powodu, eby nie posza, Mil... - Tata urywa. Jasne, tato,
nie ma powodu, moe poza tym, e przez cay czas musiaabym mie
na sobie koszulk, eby nie pokazywa blizn, oraz znosi setki pyta,
na ktre nie odpowiedziaabym nawet, gdybym mwia. Z dwojga
zego wolaabym ju, eby nabili mnie na pal.
Gdybym musiaa wybra, dla kogo z nas ta caa sytuacja jest
najtrudniejsza, to powiedziaabym, e dla taty. Tata to cichy morderca.
Miy, opiekuczy, ale w razie potrzeby potrafiby zabi, by nas
ochroni. Jest dokadnie taki, jaki powinien by ojciec. Problem polega
na tym, e mnie nie ochroni. Poniewa nie mg. Nikt nie mg. Ale
wydaje mi si, e on nie patrzy na to w ten sposb.
- Czasem musisz wyj do ludzi - podejmuje. Wyczuwam, e zblia
si wykad pod tytuem: nie ma wykrtw". Asher i ja nigdy nie
mielimy prawa do wykrtw, nawet teraz. Mam wraenie, e mwi o
czym wicej ni wyprawa na pla. - Nie miaa wyboru, nie moga
zapobiec temu, co ci si przydarzyo. My te nie. Ale teraz masz
wybr. My nie. To ty decydujesz, a my siedzimy na awce
rezerwowych i moemy tylko patrze, nawet jeli raz po raz
podejmujesz ze kroki. - Aha, wkraczamy w sfer metafory sportowej.
- Nie zamierzamy zmusza ci do niczego, na co sama nie jeste
gotowa. Ju i tak zmusilimy ci do wielu rzeczy. Ale sama musisz
zdecydowa, jak dugo to bdzie determinowa twoje ycie.
Moi rodzice chyba dostrzegli, e strzelili sobie w stop, podkrelajc
nieustannie, e Asher i ja sami podejmujemy decyzje,

odpowiadamy za nie i ponosimy ich konsekwencje. Nie mog tego


cofn. A teraz musz patrze, jak podejmuj wszystkie decyzje, dobre
i ze, i ponosz ich skutki, bo tak mnie nauczyli.
Ich strategia sprawdzaa si, kiedy byam ma pianistk z Brighton.
Wtedy podejmowaam tylko suszne decyzje. Wtedy wybieraam to, co
oni by wybrali. Poddaam si temu strumieniowi, pozwoliam, by
ksztatowa mnie jak kamie, ktry woda wygadza tak dugo, a
przybierze idealny ksztat. I wtedy wycignito mnie z wody i rozbito
na tysice kawakw, ktrych nie potrafi poskada z powrotem. Nie
wiem, dokd zmierzaj. I brakuje tylu, e te, ktre ocalay, nie pasuj
do siebie.
Chyba zostan w kawakach. Mog je wymienia, ukada na nowo,
zalenie od dnia, zalenie od potrzeby.
Siedzimy przy stole i zajadamy naleniki z gotowego miksu. Nawet
Asher si nie odzywa. Po niadaniu id do swojego pokoju i szukam
kolejnych imion, ktre mogabym przyczepi na cianie. Widz z okna
Addison, ale nie schodz. Nigdy si nie poznamy, ale Asher ma racj,
rzeczywicie jest gorca, a parzy.
W niedzielne popoudnie, tu po pitej, wsiadam do samochodu.
Wszyscy mnie odprowadzaj. Mama przypomina, bym wysaa jej
esemes, e dotaram bezpiecznie. Tata obejmuje mnie, potem zamyka
drzwi mojego, teraz bardzo czystego samochodu - dzie wczeniej
kaza go umy Asherowi. Blokuj zamek, wyczam radio i ruszam.
Wizyty w domu to prawdziwy szok kulturowy. Inny dom, inna twarz,
inne ubrania, inne imi. Taka sama narzuta. Czasami myl sobie, e
chtnie wsadziabym Ashera do pudeka i zabraa ze sob do Margot.
Ale wtedy dowiedziaby si, jak tam yj.

Skutki tego byyby raczej marne, znw musiaabym zmierzy si z


rozczarowaniem i straconymi nadziejami, czyli tym, przed czym
uciekam, wyprowadzajc si z domu. A kiedy ju by mnie rozpozna
w krzywce nieki z modelk Victoria's Secret, pewnie prbowaby
spra kadego biedaka, ktry miaby zawiesi na mnie oko.
Dotr na miejsce okoo sidmej. Specjalnie tak to zaplanowaam,
eby nie mie dylematu, czy pj na obiad do Drew, czy nie.
Zaczynam mie wyrzuty sumienia, e adne z nas, ani Josh, ani ja, nie
powiedziao mu, e spdzamy ze sob tyle czasu. Nie dlatego, e nie
chc, by si dowiedzia, chyba wreszcie dotaro do niego, e nie ma
takiej iloci alkoholu, ktra potrafiaby sprawi, e pjd z nim do
ka, wic nie o to chodzi. Chodzi o to, e nieuchronnie zaczby si
zastanawia, jak to moliwe, e spdzamy ze sob tyle czasu, skoro ja
nie mwi, a nawet jeli jego podejrzenia byyby nieuzasadnione, to i
tak wolaabym ich unikn. Poza tym, jeli mam by szczera, chwile w
garau Josha, z dala od szkoy, Margot i caej reszty, nale wycznie
do mnie. Na razie nie chc z nikim si nimi dzieli. Wyglda na to, e
Josh te nic nie powiedzia.

Rozdzia 19
Josh
- Nastya nie przyjdzie dzisiaj na obiad. Prosia, ebym podrzucia to
po drodze do pracy. - Stojca w drzwiach blondynka wrcza naprawd
imponujce, starannie ozdobione ciasto. Widz niebieski wzorek na
brzegu talerza. Poprzednim razem, kiedy widziaem ten talerz, lea
przed moimi drzwiami, przykryty gr ciasteczek.
- Prosia? - pytam sceptycznie. Rozmawia z innymi, a mnie
okamuje? Nie wiem dlaczego, ale jako mnie to rusza. Bardzo.
- Zostawia mi kartk, na ktrej napisaa Podrzu. Niedziela 17.45.,
pod spodem by ten adres. A na samym dole sowo prosz. Najduszy
komunikat, jakim zaszczycia mnie od wielu lat.
- W jej gosie pobrzmiewa irytacja. Chyba nie ma ochoty si
tumaczy.
- Okej. Dziki. - Bior od niej ciasto. Patrzy na mnie, jakby na co
czekaa.
-Kim jeste? - pyta.
- Josh Bennett. -A ty?
- Mog wej?

Mocno dziwi mnie ta proba, ale nie chc wyj na nieuprzejmego.


Spogldam na ni jeszcze raz. Jest bardzo szczupa, opalona, ma jasne
wosy i ani odrobin nie przypomina seryjnej morderczyni. Nastyi te
nie, ale domylam si, e to jej ciotka, otwieram szerzej drzwi i
wpuszczam j. Nie wiem, czego moe chcie ode mnie, chyba e
Nastya pogrywa ze mn znacznie powaniej, ni przypuszczaem, i ta
kobieta wie o rzeczach, o ktrych ja nie mam pojcia.
- Margot Travers. Nastya u mnie mieszka. - Wyciga rk. W
odpowiedzi unosz ciasto. - Przejd od razu do rzeczy, bo spiesz si
do pracy, poza tym, szczerze, owijanie w bawen nie jest w moim
stylu. - Okej. - Nawet gdybym nie musiaa przywozi ciasta, i tak
zjawiabym si tutaj w ten weekend, bo jestem bardzo ciekawa, co si
dzieje. - Nie wiem, czy jestem bardziej zdenerwowany czy
zaciekawiony, w kadym razie sucham uwanie. - W telefonie Nastyi
jest traker. - Przerywa na chwil, pewnie daje mi szans, ebym
zareagowa. Nie korzystam. - Czasami go sprawdzam, kilka tygodni
temu pokaza si ten adres, wic zaczam sprawdza czciej i wiesz,
co odkryam? - Jasne, e wiem, i ty wiesz, e wiem. Pytasz dla
dramatycznego efektu, zaraz i tak mi powiesz. - Ten adres pokazywa
si wiele, wiele razy, o dziewitej, dziesitej, jedenastej wieczorem.
Czasem o pnocy. - Zgadza si. Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam.
Niech mwi dalej, odezw si, kiedy zapyta mnie o co bezporednio. I
pyta. - Czy jest co, o czym chciaby mi powiedzie?
- Czy jest co, o czym chciaaby pani wiedzie? - Teraz nastpuje
pojedynek na spojrzenia.
- Co si dzieje?
- Czemu jej pani nie spyta?
Patrzy na mnie, jakby chciaa powiedzie aha, jasne.

- Ona ze mn nie rozmawia.


Za kadym razem, kiedy koczy zdanie, przesuwa wzrokiem dokoa,
jakby szukaa kolekcji pornosw albo wejcia do tajnej wytwrni
amfetaminy. Chyba powinienem si obrazi, ta kobieta niemal rzuca
Nasty w ramiona kogo takiego jak Drew, a mnie zmusza do
skadania zezna. C, moe dlatego, e Drew zapuka grzecznie do
drzwi i zaprosi Nasty na niedzielny obiad w rodzinnym gronie, a ja
pozwalam jej koczowa w swoim garau, w rodku nocy i bez
przyzwoitki.
- A czemu ja miabym rozmawia? - mwi. Zachowuj si jak
dziecko. Nagle jednak zdaj sobie spraw, o co ona tak naprawd pyta,
co tak naprawd chce wiedzie. Tej kobiety nie interesuje, czyjej
siostrzenica przychodzi tutaj uprawia ze mn seks. Ona chce
wiedzie, czy Nastya ze mn rozmawia. Bior gboki wdech. Chc to
zakoczy, jeli dam jej jak odpowied, moe si odczepi. Poza tym
odnosz wraenie, e zaraz zacznie mwi o zasadach albo mi grozi, a
ja nie toleruj takich rzeczy. Moe i nie podoba mi si, e Nastya
przesiaduje w moim garau, ale nikt nie bdzie za mnie decydowa.
Mog da jej odpowied, ale ze wzgldu na siebie, nie na ni.
- Chodzimy razem na zajcia techniczne. Jest w tyle za reszt grupy,
wic przychodzi tu wieczorami, po joggingu, i obserwuje mnie przy
pracy.
Patrzy na mnie, dugo, ju zaczynam si zastanawia, co odpowie.
- I to wszystko? - Wydaje si rozczarowana. Mruy oczy i dodaje: - A
twoi rodzice nie maj nic przeciwko?
- Ani troch. - To nie jest kamstwo. Nie do koca.

- Gdzie Nastya? - wita mnie tata Drew, ledwo przestpiem prg.


Sekund pniej zjawia si mama. Gra muzyka, sysz, e dzisiaj kolej
Sary. Wolabym sucha wycia piy tarczowej, ale zasady panujce w
tym domu nie pozwalaj obraa cudzych gustw.
- Nastya nie przyjdzie? - pyta pani Leighton, szczerze rozczarowana,
biorc ode mnie ciasto. - To skd ciasto?
- Jej ciotka przywioza je dzisiaj po poudniu, powiedziaa, e Nastya
j prosia.
- Najmilsza dziewczyna na wiecie! - wykrzykuje pani Leighton,
zabierajc ciasto do kuchni. Nie wiem, czy istnieje jeszcze jaki
czowiek, skonny okreli Nasty w ten sposb, zastanawiam si te,
czy pani Leighton widzi co, czego my nie widzimy.
Tej niedzieli siadamy do obiadu w pitk, jak tyle razy wczeniej. Nie
rozmawiamy o Nastyi a do deseru, kiedy na st wjeda ciasto.
- Jest walnita - mwi Sarah, zadowolona, e wreszcie ma okazj j
obgada. Patrzy przy tym na mnie, a ja odwracam wzrok, bo mnie
wkurwia.
- Saro, zrozum, e nie wszystkim jest atwo w yciu. Niektrzy maj
problemy, powinna nauczy si wspczu innym, a nie z gry
ocenia. - Pani Leighton przebija j wzrokiem, ktry przez te wszystkie
lata trzyma nasz trjk w karbach. Czwrk, jeli liczy rwnie
pana Leightona.
-To dlategojzapraszacie? -Dupa. Zastanawiam si, czy wmo-im
gosie sycha, jaki jestem wkurzony.
- Nie, naprawd j lubimy. - Pani Leighton wydaje si zdziwiona
pytaniem. Jej sowa brzmi szczerze, ale wanie ta szczero mnie
wkurza. Zanim zd co powiedzie, Sarah otwiera swj suczy pysk i
ratuje mnie przede mn samym, nawet jeli tylko na chwil.

- Mw za siebie.
- Zamknij si, debilko. - Drew zapewne wypowiada te sowa jakie
sto razy dziennie.
- Drew! - Pani Leighton odkada widelec na st. Wida, e
najchtniej walnaby nim z caej siy.
- Co? Ona moe zachowywa si jak suka, a ja nie mog powiedzie,
eby si zamkna? - Drew wstaje i odsuwa krzeso od stou.
- Siadaj, Drew. - Wymuszony spokj w gosie jego mamy brzmi jak
groba i Drew siada posusznie. Szykuje si na zasuon kar, ale ja
jeszcze nie skoczyem.
- Jak moecie j lubi? Nawet jej nie znacie. - Powinienem odpuci.
Wiem, e powinienem, ale nie mog. Traktuj j jak maskotk czy
zwierztko. Spjrzcie tylko na t dziewczynk, ktr wzilimy do
siebie, jest niezrwnowaona psychicznie, zagubiona i nie mwi. Czy
nie wiadczy to o naszej niesamowitej hojnoci i empatii? Nienawidz
tego i nie chc sysze takich rzeczy z ust mamy Drew.
- Nie wiem, na ile mona pozna kogo, kto nie moe mwi -mwi
ze wspczuciem w gosie.
Kto nie mwi, poprawiam w mylach. Moe, ale nie chce. T jedn
rzecz wiem na pewno.
Pani Leighton patrzy teraz na mnie. Prbuje wytumaczy to mnie i
sobie zarazem. Chce mnie przekona, ale nie musi. Ja ju wiem.
Odpowied brzmi: nie mona. Ani troch, w kadym razie nie Nasty,
bo nic ci nie da, a to, co da, nie jest prawdziwe. Ze mn rozmawia, ale
ja te jej nie znam.
- To jak moecie mwi, e j lubicie? - Ju nie jestem taki wcieky,
ale nadal chc wiedzie.

- Wida, e to mia dziewczyna. Ma dobre maniery. Nigdy nie


przychodzi z pustymi rkami. - Nie wiem, jak mona stawia na rwni
dobre maniery i bycie miym, ale nie odzywam si, bo wcieka si na
Sar to jedno, a na mam Drew - co zupenie innego. Chyba nigdy
dotd mnie nie wkurzya. Beznadziejne uczucie. Nawet nie wiem, skd
si wzio.
- Najwyraniej co zego dzieje si w jej yciu, nie mamy prawa
osdza...
- No to o co chodzi? Zapraszacie j, bo jej wam al, czy moe jest
wam potrzebna, eby nauczy Sar, jak by lepszym czowiekiem? Musiaem jej przerwa. Zmierzaa nieuchronnie do punktu, w ktrym
zaczaby si psychoanaliza, a do tego nie mogem dopuci. Nie
chciaem tego wysuchiwa. Miabym wraenie, e to mnie analizuj,
otwieraj, ogldaj kady krok, kady wybr i motywacj, i czuj si
dziki temu lepsi, zdrowi. Nie chc, eby to robili, chocia jej tu nie
ma. Jasne, czuj si, jakbym wanie otworzy si przed nimi,
oszczdzi im kopotu, wywali wszystkie swoje uczucia, niech poo
je na stole, pogrzebi w nich widelcem.
- Josh. - Wiele wyraa tym jednym sowem. Wzywa mnie do
odpowiedzi, osdza, przesuchuje i udziela aski. Wszyscy na mnie
patrz. Nie mog ich wini. Sam si o to prosiem, bo jestem durnym
gwniarzem i nie potrafiem trzyma ryja na kdk. To nawet nie by
wybuch. Nie podniosem gosu. Chyba nawet ton mojego gosu si nie
zmieni, ale dla nich to i tak co niespotykanego. Rwnie dobrze
mgbym wytatuowa sobie jej imi na klacie. aosne, gupie i
kurewsko enujce.
- Przykro mi - podejmuje pani Leighton. Sdzi, e si udz, widz to.
Ale ja nie zamierzam zmienia tematu. Nikogo nie zamierzam ratowa.

- Ona nie jest adn egzotyczn atrakcj. - Znw jej przerywam, nie
potrzebuj przeprosin. Nie jest mi ich winna. Powinienem przerwa,
kiedy mam przewag, ale to byby dowd rozsdku, a ja nie jestem
dzisiaj rozsdny.
- A tak si ubiera. - Najwyraniej Sarah te nie jest.
- Podoba mi si jej sposb ubierania. - Nie wiem, czy Drew prbuje
zmieni temat, przypominajc wszystkim, e jest idiot, czy naprawd
jest idiot.
- No, mniej roboty - rzuca Sarah.
- Masz jaki problem? - pytam j.
- A ty? Moi rodzice nie maj prawa by dla niej mili, ja nie mam
prawa by niemia. To ty masz problem. - Sarah podnosi gos, nie
krpuje si. Najgorsze, e mwi prawd. Rzeczywicie, to ja mam
problem, ale nie wiem, na czym on polega.
Nie wiem, jak to si stao, e obiad zmieni si w takie gwno, ale
mam wraenie, e to moja wina. Mogem si nie odzywa, posucha,
jak graj w fajn gr pod tytuem Rozkmi Soneczko i nie wtrca si.
Ale stao si inaczej.
Pani Leighton apie mnie, kiedy ju siedz w pikapie, wolabym, eby
zostawia mnie w spokoju tak jak caa reszta. Najwyraniej ta kobieta
roci sobie do mnie jakie prawa, czy mi si to podoba, czy nie.
- Ktry z was z ni chodzi?
- Chyba aden. - Moe Drew, ale nie sdz. Zreszt w tym przypadku
chodzenie nie byoby odpowiednim sowem, ale o tym wol nie
myle. - Albo moe Drew.
- Wtpi. - Rzuca mi znaczce spojrzenie.
- To czemu pani pyta?

- Josh. - Wolabym, eby nie wypowiadaa mojego imienia w ten


sposb. Mikki, niepewny, jakby lizaa kawaki szka. - Popatrz tylko,
jak ona si ubiera, jak chowa twarz za makijaem. Nie mwi. Moe
milczy, ale woa o pomoc.
Czuj si, jakbym oglda General Hospital".
- To czemu nikt jej nie pomaga?
- Moe nikt nie wie jak. Czasami atwiej udawa, e wszystko jest w
porzdku ni zmierzy si z faktem, e nic nie jest takie, jakie by
powinno, ale nic nie moesz z tym zrobi. - Zastanawiam si, czy tak
naprawd ma na myli mnie i czy we wasnym mniemaniu jest
subtelna.
- Czemu pani mwi to mnie? Nie powinna pani powiedzie tego
raczej Drew?
- Drew nic to nie obchodzi.
Jest to niewtpliwie oskarenie. Odpowiadam:
- Mnie te nie.

Rozdzia 20
Nastya
Nienawidz swojej lewej rki. Nienawidz na ni patrze. Nienawidz, kiedy dry i zacina si, i przypomina o utraconej tosamoci.
Ale i tak na ni patrz, poniewa przypomina mi rwnie o tym, e
znajd chopaka, ktry wszystko mi odebra. Zamierzam zabi swojego
morderc. I zamierzam zrobi to lew rk.
W czwartek Clay Whitaker dogania mnie na korytarzu, kiedy id na
pierwsz lekcj, wosy ma w nieadzie, ciuchy podobnie. Szkicownik,
zamknity, tkwi pod pach, jak zwykle, jakby by z nim zronity czy
co. Chciaabym zobaczy, co jest w rodku. Ciekawe, jak szybko je
zapenia i ktry to ju z kolei. Bo na pewno nie jest to ten sam co na
pocztku. Moe zuywa je rwnie szybko, jak ja moje zeszyty. Pewnie
ma w domu cay stos, od podogi do sufitu. Mogabym si zaoy, e
na kadej stronie widnieje inny rysunek, aden si nie powtarza. Pod
tym wzgldem moje zeszyty si rni. Przypuszczam, e szkicowniki
Claya to co w rodzaju rysunkowego albumu wspomnie, w kadej
chwili moe zajrze do nich i wie, w jakim miejscu znajdowa si,
kiedy wykonywa ten i ten szkic. Moje zapiski tak nie wygldaj. Nie
mog

otworzy ich na chybi-trafii, przeczyta fragmentu i powiedzie, co


dziao si w tamtym momencie w moim yciu i w moim umyle. Mog
powiedzie tylko, co dziao si tego jednego dnia, dnia, ktrego mam
nie pamita.
- Hej, Nastya! - mwi zdyszany, umiecha si. Przystaj, odsuwam
si na bok, eby nie sta na rodku korytarza. Wzbudzi moj
ciekawo, owszem, zawsze mwi mi cze", ale nigdy nie szuka ze
mn kontaktu.
- Mam do ciebie prob, a poniewa jeste mi co winna, to myl, e
si zgodzisz.
Serio? Jako si nie boj, ale nie bardzo rozumiem, co niby jestem mu
winna. Mru oczy. Umiech nie znika z jego twarzy.
- No, ile razy dostaa si w czasie dugiej przerwy do angielskiego
skrzyda dziki temu, e pewna ksika blokowaa drzwi? Ksika,
ktra, nawiasem mwic, jest totalnie zniszczona i pewnie bd musia
za ni zapaci, wic masz wobec mnie podwjny dug.
Przez chwil rozwaam to w mylach. No dalej. Gadaj. Daj mu znak
rk.
- Chc ci narysowa. - Nie tego si spodziewaam, ale waciwie to
nie wiem, czego si spodziewaam. Nie jest to taka zaskakujca proba,
biorc pod uwag, e wysza od Claya Whita-kera, ale naprawd nie
rozumiem, dlaczego chce wanie mnie. I mam nadziej, e nie ma na
myli pozowania nago, bo to wykluczone. Stukam w jego szkicownik,
daj zna ruchem rki, eby go otworzy. Od dawna umieram z
ciekawoci, eby zobaczy jego rysunki, teraz nadarza si doskonaa
okazja. Umiecha si jeszcze szerzej, jeli to w ogle moliwe. I
szczerze. Nie zamierza mi nic wicej sprzeda, ale jego rysunki zrobi
to za niego.

Do tej pory stalimy naprzeciwko siebie, teraz podchodzi bliej, staje


obok, opiera si plecami o cian. Rzuca plecak na podog i otwiera
szkicownik. Pierwszy rysunek przedstawia starsz kobiet. Jej twarz
jest pomarszczona, wargi cienkie, oczy zapadnite. Strasznie
przygnbiajce. Zerkam na niego. Czeka na moj reakcj. Nie wiem,
jak zareagowa, pokazuj tylko, eby odwrci kartk. Na kolejnym
rysunku widnieje twarz mczyzny. Wyglda jak starsza wersja Claya,
pewnie jego ojciec - chyba e to co w rodzaju autoportretu z
przyszoci. Podobnie jak pierwszy rysunek, ten te wyglda
niesamowicie realistycznie. Przysigam, mona spojrze tym osobom
w oczy i pozna ich myli. To nie tylko genialne, to niemal
przeraajce. Kolejny przedstawia kobiet. Wida, e ma przekrwione
oczy, cho rysunek jest czarno-biay. Reaguj instynktownie. Czuj to.
Chciaabym jej dotkn, dowiedzie si, co si stao. Ale to nic w
porwnaniu z tym, co czuj, kiedy Clay odwraca kolejn kartk.
Patrz na sam siebie. To ja, a jednoczenie nie ja. Nigdy mnie takiej
nie widzia. Moja twarz wyglda modziej, spojrzenie jest jasne. Nie
ma ladu makijau, wosy s gadko cignite do tyu i zwizane w
koski ogon, ktry spoczywa na moim prawym ramieniu. Tego
rysunku dotykam. Nie panuj nad tym. Moja rka sama si wyciga.
Cofam j w momencie, gdy palce stykaj si z papierem. auj, e
pokaza mi ten rysunek. Nie mog dalej oglda. Zamykam
szkicownik, przesuwam w jego stron.
Moe ten drugi rysunek jest jednak autoportretem z przyszoci. Clay
potrafi naprawd zobaczy dan osob, nie tylko to, co na wierzchu,
ale te to, co kryje si za skr, za twarz i wiekiem. To wanie zrobi
ze mn. Cofn czas. Zabra wszystkie dni i la-

ta, wszystko, co si wydarzyo, i narysowa mnie tak, jaka byam


kiedy.
Patrz na niego i nie wiem, co wyraa moja twarz. Jedno z tysica
uczu, nad ktrymi nie mam ochoty zastanawia si w tym momencie,
na korytarzu przed pierwsz lekcj. Zaraz rozlegnie si dzwonek,
dokoa zbiera si coraz wicej ludzi.
Clay patrzy na mnie. Czeka, ju si nie umiecha. Pewnie patrzy
przez cay czas, kiedy ogldaam rysunki, obserwowa moje reakcje,
obnaajc przede mn swoj dusz. Bo wiem, e nawet jeli jest dumny
ze swoich prac, w tym momencie czuje si tak, jakby zdziera z siebie
ubranie, obraca si nagi przede mn i czeka na werdykt. Dokadnie
tak si czuam, kiedy graam wasne kompozycje.
-No i?
Wyjmuj notes z plecaka. Dzwonek brzcza ju dwa razy, musz
pdzi do klasy. Kiedy i gdzie? pisz i podaj mu notes, i w tym samym
momencie pojawia si Michelle Ksiga Pamitkowa, chwyta go za
rami i cignie za sob.
- Chod! Spnimy si! - Chyba nawet nie zauwaya, e Clay ze mn
rozmawia.
- Pogadamy w czasie dugiej przerwy! - krzyczy przez rami, a ja
ruszam w przeciwnym kierunku i ciga mnie moja wasna twarz.
- W prawo. Tylko troch. I do tyu. Zapomnij. Beznadziejne wiato.
Wracamy na d. W tym domu tylko w kuchni jest normalne wiato. Clay zabiera szkicownik, wgiel i jakie inne rupiecie, a ja ruszam za
nim. Siedz tu ju od trzech dni. Clay zachowuje si jak optany.
Rozumiem go. Znam to uczucie. Znam t nieodpart potrzeb
tworzenia. Obserwuj go przy pracy i tro-

ch go nienawidz. Ale nie mam wyrzutw sumienia. Jestem


usprawiedliwiona. Brakuje mi tego. Tak bardzo chciaabym to
odzyska, e chtnie daabym jeszcze raz zniszczy sobie rk, by
tylko poczu co innego. Czasami to pragnienie prawie mnie zabija.
To troch przytaczajce, kiedy otaczaj ci ludzie, ktrzy mog robi
to, czego ty ju nie moesz. Ludzie, ktrzy co tworz. Ktrych dusze
ju nie zamieszkuj cia, tylko ich dziea, bo tyle z siebie w nie przelali.
Josh. Clay. Mama. Chciaabym im to ukra, przywrci sobie ycie.
- Znowu na d? - Maddie Whitaker jest tutaj przez cay czas. Pracuje
w domu, zajmuje si wprowadzaniem danych, rzadko kiedy wychodzi.
Z tat Clay widuje si tylko w weekendy, na drugim kocu miasta,
dlatego pozuj mu w cigu tygodnia.
- wiato do dupy - mwi. To wystarcza jej za odpowied.
Pozuj przez kolejn godzin, obserwuj Claya. Wgiel w rku, brwi
cignite jak zawsze, kiedy prbuje si skupi. Na razie niczego mi
nie pokaza. Nie wiem, ile szkicw ju zrobi. Mylaam, e zgadzam
si na jeden-dwa rysunki, ale dawno przekroczylimy t liczb. O
jakie osiemdziesit.
Wreszcie lituje si nade mn i pozwala wyj do azienki. Ile jeszcze?
pisz na kartce, wyrwanej z pliku, lecego na blacie kuchennym. Chc
odwlec chwil, kiedy znowu bd musiaa usi.
- Nie wiem. Bd wiedzia, kiedy wszystkie narysuj, ale nie mog
wiedzie ile, dopki ich nie narysuj.
Jaki tajemniczy, pisz. Bo jeli mam spdza z nim tyle czasu, to
musz nawiza jaki kontakt. Poza tym Clay mnie nie wyda.
- Niezamierzenie. S ludzie, ktrych potrafi uchwyci za pierwszym
razem. Wikszo wymaga dwch-trzech podej. Ty wicej.

Ma mnie. Wpadam. Dlaczego potrzebujesz a tylu, eby uchwyci


moj twarz?
- Nie twarz. Twarze, wszystkie twarze. - Urywa, sprawdza, czy
rozumiem. - Wikszo ludzi ma wicej ni jedn twarz. A ty masz
wicej twarzy ni wikszo.
Rwie twarze na strzpy, a potem skada je od nowa, tak jak ja robiam
z muzyk. Potrafiam gra jaki utwr po sto razy, nasyca go za
kadym razem innym uczuciem, odnajdywa prawd o nim. On robi to
samo z twarzami, tylko e nie wkada w nie prawdy, lecz wydobywa j
za pomoc kreski. Szuka prawdy o mnie. Ciekawe, czyj odnajdzie. A
jeli tak, czy pokae mi, gdzie ona jest.

Rozdzia 21
Josh
Frez nawala drugi wieczr z rzdu. Wczoraj mylaem, e
doprowadziem go do porzdku, ale dzisiaj znowu mnie wkurza.
Chciaem skoczy to krzeso w tym tygodniu, bo trzy kolejne projekty
czekaj w kolejce i wszystkie powinny zaj wysze miejsce na licie
priorytetw. Ale chciaem je skoczy, to jak obsesja. W rezultacie
mam opnienie i na par nastpnych tygodni chyba zamieszkam w
garau, prbujc nadgoni zalegoci. Nie szkodzi. Istniej znacznie
gorsze miejsca.
Dziwna jest ta cisza. Nie powinno jej tu by. Jestem przyzwyczajony
do ciszy, ale wystarczyy dwa dni, ebym to poczu. Niepokojce.
Przez tyle lat spdzaem w tym garau czas w samotnoci, a
wystarczyy niecae dwa miesice i wszystko na nic. Nie przychodzi od
wielu dni. Moe i dobrze, bo wszystko wskazuje na to, e powinienem
odzyska kontakt z rzeczywistoci. Prbuj pracowa przy
zamknitych drzwiach, by udowodni sobie, e potrafi. Nie
zamierzam znowu do kogo si przyzwyczaja. Prosz bardzo, ona
moe przychodzi. Moe siedzie w moim garau, podawa narzdzia,
zadawa pytania. Moe uywa mnie jak wentyla bezpieczestwa,
wyrzuci gadanie ze swojego systemu. Mog znosi

jej towarzystwo, ale nie mog na nie czeka. I nie bd. Nie wiem,
kiedy znowu si zjawi. Zastanawiam si, jak dugo wytrzymam przy
zamknitych drzwiach, nim zaczn si dusi.

Nastya
W tym tygodniu zrobiam wicej kilometrw ni przez kilka
poprzednich. Spor cz czasu spdziam w pewnym garau, prbuj
to zmieni. Ale brakuje mi go. To co wicej ni kilkudniowe rozstanie
z przyjacielem. W tym momencie on jest moim jedynym przyjacielem.
Owszem, mam Drew, po drodze przyplta si te Clay, ale to Josh jest
moj ucieczk. Tajemn kryjwk.
Nie byam u niego od wielu dni. Przez cay tydzie pozowaam
Clayowi, siedziaam na krzele, zniecierpliwiona i mieszna, mylc
tylko o tym, eby wreszcie wsta i sobie pj. Nienawidz siedzie
bez ruchu. Jeli spdzio si kilka miesicy z ku, czekajc na powrt
ciaa do zdrowia, a nastpnie w fotelu, prbujc doprowadzi rk do
stanu uywalnoci, to potem ma si naprawd dosy i chce si tylko
biega. I kadego dnia, kiedy wracam od Claya, musz biega. Tylko
to trzyma moj nadweron psychik w jakiej takiej formie. Poza tym
kilka tygodni temu Margot wreszcie si ugia i pozwolia mi zawiesi
w salonie worek treningowy, teraz mam w co przywali i temu zajciu
rwnie powicam sporo czasu.
W pitek wieczorem nie wytrzymuj. Nawet nie wiem, czy zastan go
w domu, ale nogi same mnie nios. Ciekawe, czy jemu te mnie
brakowao. Zwalniam kroku, kiedy docieram na podjazd. Stoi tyem do
mnie, majstruje co przy jednej z pi. Rozgldam si, szukam miejsca,
gdzie mogabym usi, ale blat jest za-

jty. Nawet jednego wolnego skrawka. Ca powierzchni zajmuj


stosy cinkw drewna, jakie narzdzia, pudeka. Nigdy wczeniej nie
widziaam tu takiego baaganu. Josh jest pedantem, std wniosek, e
zrobi to specjalnie. Zastanawiam si, czy to jaka wiadomo. Moe
doszed do wniosku, e dobrze mu, kiedy si tu nie krc. Odzyska
samotno i stwierdzi, e za ni tskni.
Ale na razie nie jestem gotowa std wyj. Jeli czeka mnie
odrzucenie, chc, by towarzyszyo mu cakowite upokorzenie. Mam
nadziej, e on zaraz wylezie zza tej kretyskiej piy i co powie, ale
jako mu si nie spieszy. Ktem oka widz krzeso, stojce obok
frontowych drzwi, nad ktrym pracowa w zeszym tygodniu.
Rozpoznaj nogi, ksztat, ktry kosztowa go wiele wysiku.
Widocznie skoczy w tym tygodniu. Ciekawe, czy zrobi je na zamwienie, czy dla siebie. Krzeso jest wspaniae. Za kadym razem,
kiedy widz jeden z jego mebli, coraz bardziej go nienawidz. Moja
zazdro to ywa istota. Zmienia si, przybiera nowe ksztaty, ronie.
Jak moja wcieko. Jak al mojej matki.
Przesuwam rk wzdu uku oparcia, klkam, by przyjrze si
nogom. Podokietniki s szerokie, wygite, naladuj lini oparcia.
Zastanawiam si, czy zacz pracowa nad kolejnym, bo przypuszczam, e to cz kompletu. Moje palce nadal przesuwaj si
wzdu oparcia. Nawet nie zdyam si obejrze, a ju siedz. I
dopiero wtedy w peni doceniam doskonao wykonania. To krzeso
wcale nie wyglda na wygodne, a mogabym siedzie na nim do koca
wiata. Kad rce na podokietnikach, odchylam si do tyu i w tym
momencie widz, e Josh na mnie patrzy. Wkurza mnie, e tak si gapi,
chocia teoretycznie powinnam ju si do niego przyzwyczai i
wolaabym, eby nie wyglda tak jak wyglda, bo naprawd trudno
odwrci wzrok w drug stron.

Min ma jakby troch zaniepokojon, ale jednoczenie jako dziwnie


podstpn. Dokadnie tak sam jak Clay, kiedy pokazywa mi mj
portret. Czeka na reakcj, sowa uznania. Spogldam na krzeso, na
ktrym siedz, potem znw na Josha, on jednak ju na mnie nie patrzy.
Znowu grzebie przy pile, jakby uzna, e wszystko wrcio do normy i
jest dokadnie tak jak naley. W tym momencie doznaj olnienia.
Zdaj sobie spraw, e zaplanowa to wszystko. Specjalnie
nabalagani, ebym nie moga usi na blacie, ebym zwrcia uwag
na krzeso. Poniewa zrobi je dla mnie.
To wystarczy, ebym natychmiast poderwaa tyek. Josh podnosi
wzrok, zaalarmowany nagym ruchem, przez chwil patrzymy na
siebie. Przypuszczam, e wygldam jak oszalae zwierz, gotowe w
kadej chwili rzuci si do ucieczki, tak jak pierwszej nocy, kiedy tutaj
przyszam. Mogabym powiedzie gono, o czym myl, ale nie
musz. On ju wie.
- To tylko krzeso. - Negocjator prbuje odwie mnie od skoku w
przepa.
- Nie mog go przyj. - Usiuj powiedzie to odpowiednim tonem,
by da mu do zrozumienia, e to on postpuje nieracjonalnie.
- Dlaczego nie?
- Powiniene je sprzeda.
- Nie chc.
- Nie wezm go. Daj je komu innemu.
- Musisz mie jakie miejsce do siedzenia. Plczesz si tutaj, cigle
co przestawiasz, wchodzisz mi w drog. A teraz masz gdzie siedzie.
Wic sied. - Podkrela swoje sowa ruchem gowy, siadam i krzeso
wydaje mi si jeszcze bardziej doskonae ni chwi-

l wczeniej. Josh pochyla si, kadzie donie na moich doniach,


spoczywajcych na podokietnikach, i patrzy mi prosto w oczy, a ja
czuj si bardzo dziwnie.
- To tylko krzeso. Przesta analizowa. Nie sprzedam go i nie dam
nikomu innemu. Zrobiem je dla ciebie. Jest twoje. - Odsuwa si i
prostuje. Kiedy zabiera rce, zdaj sobie spraw, e wanie dotkn
mnie po raz pierwszy i chciaabym, eby znw pooy swoje donie na
moich. - Poza tym ju jest na nim twoje imi.
- Gdzie?
- Zajrzyj pod siedzenie. Najpierw zamierzaem umieci je z tyu,
eby byo wida, ale nie wygldao to najlepiej.
Zelizguj si z krzesa, przywieram do podogi, jak najniej, i
wykrcam gow, eby zobaczy, o czym on mwi. Nie ma
wtpliwoci. Na spodniej stronie siedzenia widnieje wygrawerowane
soce.
W tym momencie wiem, co dostaam od niego, wiem, e nie chodzi o
krzeso. To zaproszenie, to wiadomo, e jestem tu mile widziana. Tak
naprawd dostaam nie miejsce do siedzenia, lecz miejsce, w ktrym
mog zosta.

Rozdzia 22
Nastya
Dziwi mnie, e ludzie tak bardzo boj si, co moe ich spotka w
ciemnociach, a w ogle nie myl o swoim bezpieczestwie w cigu
dnia, jakby soce dawao wystarczajc ochron przed caym zem
tego wiata. A nie daje. Szepcze, mami ciepem, by potem wepchn
ci twarz w boto. wiato dnia przed niczym nie moe ci ochroni.
Ze rzeczy dziej si na okrgo, nie czekaj, a zjesz kolacj.
Nigdy nie byam w domu Josha w rodku dnia. Teraz, po poudniu,
wyglda zupenie inaczej. I nie byoby mnie tutaj, gdyby po wyjciu ze
szkoy nie okazao si, e mj akumulator pad, definitywnie i
nieodwoalnie. Mieszkam niedaleko i waciwie mogabym wrci na
piechot, ale o tej porze nigdzie nie chodz. Rano jeszcze jako daj
rad, ale o tej porze, przez tych kilka popoudniowych godzin
nienawidz przebywa na zewntrz. Nawet noc nie dziaa na mnie w
ten sposb. Ciemnoci nie budz we mnie takiego strachu jak dzie.
Popoudniowe soce jest niczym przeladowca, wypala wspomnienia
w mojej gowie. Josh zawsze proponuje, e odwiezie mnie do domu.
Uwaa, e nie po-

winnam czu si bezpiecznie, biegajc samotnie po nocy. I nie czuj


si. Nie jestem gupia, wiem, e na zewntrz nigdy nie jestem
bezpieczna, nigdzie, o adnej porze dnia czy nocy. Po prostu w dzie
bardziej si denerwuj.
Tak wic wyldowaam u Josha Bennetta, jest trzecia pitnacie po
poudniu, siedzimy na kanapie i ogldamy General Hospital".
Podczas ostatniej przerwy na reklamy Josh cierpliwie tumaczy mi, co
wydarzyo si w serialu przez ostatni dekad, na tyle, na ile jest to
moliwe w cigu trzech i p minuty. Ja z kolei usiowaam w tym
czasie zje jak najwicej elkw Twizzlers. Kiedy reklamy si
skoczyy, Josh urwa gwatownie i powiedzia, e reszt opowie
podczas nastpnej przerwy. W sumie tak za bardzo nie patrzyam w
telewizor. Gwnie patrzyam na Josha, zastanawiajc si, kim on jest
tak naprawd. Zaczynam dochodzi do wniosku, e jest ich dwch, e
to bracia bliniacy, bo z kadym dniem nabieram coraz wikszego
przekonania, e to nie moe by ten sam czowiek. Tak jak w tym
filmie z Christianem Bale'em, w ktrym bracia bliniacy prowadz
ycie jednej osoby i nigdy nie wiadomo, z ktrym akurat rozmawiasz.
Tak wanie przy nim si czuj.
Zgniatam puste opakowanie i id do kuchni.
- Gdzie masz mietnik? - Spdzam w tym domu mnstwo czasu, ale
nigdy nie wchodz do rodka. Waciwie mieszkamy w garau.
- Pod zlewem - odpowiada, nie odrywajc wzroku od telewizora. Czy ty jesz czasami co prcz cukru?
Wyliczam w mylach dzisiejsze menu: dwa batoniki proteinowe,
dwie paczki orzechowych emenemsw (ale mae, wic waciwie
naley liczy jako jedn), no i wanie wchonite elki.
- Czasami - mwi. Tak naprawd, gdyby nie trening, mogabym
darowa sobie nawet te batoniki. Kiedy mieszkaam z rodzi-

cami, codziennie siadalimy przy stole i spoywalimy normalne


posiki, prawdziwe, takie jak niedzielne obiady u Drew. Margot nie
gotuje, poza tym zawsze musimy je wczenie, eby zdya do pracy,
o tej porze zwykle nie mam apetytu. Moe kiedy skocz osiemdziesit
lat, bd jadaa obiady o czwartej po poudniu, ale na razie niezbyt mi
to odpowiada.
Wracam na kanap. Ogldamy odcinek do koca. O czwartej wiem
ju cakiem sporo na temat rodzin Quartermaine'w i Spencerw. Nie
powinnam z tego artowa. Podczas rekonwalescencji, kiedy przez
kilka miesicy byam przykuta do ka, te zaliczyam swoj dziak
oper mydlanych. I kiepskich teleturniejw. I kiepskich talk shaw.
Zostaam ekspertem w dziedzinie programu telewizyjnego. Ale
General Hospital" nie ogldaam. Jednake, dziki zdobytym dzisiaj
kompetencjom, mog udawa, e tak.
Potem wskakujemy do pikapa Josha i jedziemy po nowy akumulator.
Najpierw musimy zajecha na parking przed szko, bo, owszem, znam
model i mark swojego samochodu, ale na tym moja wiedza si
koczy. Okazuje si, e to za mao, by okreli, jakiego typu
akumulatora potrzebuj, wic musimy wrci. Josh patrzy na mj
samochd, co zapisuje, potem bierze ode mnie kluczyki i podnosi
mask. Mam przy sobie plecak ze wszystkimi ksikami, postanawiam
przy okazji wrzuci go do samochodu, bo nie mam ochoty go dwiga,
i wyskakuj z pikapa. Natychmiast przychodzi mi poaowa lenistwa,
bo dokadnie w tym momencie na parkingu pojawia si Tierney
Lowell. I nie tylko ona. Z budynku wychodzi jeszcze kilku uczniw,
nagle dociera do mnie, e jest dopiero po czwartej i wanie kocz si
rne kka i zajcia dodatkowe. Akurat na Tierney zwracam uwag,
bo z jakiego powodu paa ona do mnie nienawici. Dobra, wikszo
dziewczyn

mnie nie cierpi, a z powodu ciuchw jestem atwym celem.


Rozumiem. Ale wida, e ta dosownie ma ochot mnie zasztyletowa,
jakbym wanie nakarmia jej psa czekolad. Normalnie mi to nie
przeszkadza, atwo j zignorowa, unikam jej bez wikszego wysiku.
Ale w tym momencie wyskakuj z wozu Josha Bennetta, a on stoi obok
i za chwil mamy razem odjecha, jest to akt ekshibicjonizmu, ktrego
absolutnie nie miaam w planach.
Natychmiast wracamy do pikapa, dzielimy t sam milczc
potrzeb, by jak najszybciej std znikn. Kiedy wyjedamy z
parkingu, spogldam przez okno, obserwuj samochody. Szyby s
przyciemniane, ale i tak nie zamierzam ryzykowa. Kiedy ju czuj si
w miar bezpiecznie, zadaj pytanie, ktre nie daje mi spokoju, odkd
wyszlimy z domu Josha.
- Ogldasz General Hospital"? - Tak naprawd nie potrzebuj
potwierdzenia. Wiem przecie, e oglda. Nie patrzy na mnie, ale
widz, jak jego wargi unosz si w pumiechu, ktry zawsze pojawia
si na twarzy Josha w chwilach zaenowania, w rzeczywistoci jest to
prawdziwy umiech, ktry Josh prbuje stumi.
- Tak - mwi. Okej, odpowiedzia na moje pytanie, ale ja tak
naprawd chc wiedzie dlaczego, chc wyjanienia, no bo ratunku.
Ale jeli co potrafi zaskoczy mnie bardziej ni najwiesze odkrycie,
e Josh jest kryptowielbicielem oper mydlanych, to fakt, e Josh nie
poprzestaje na tej odpowiedzi i daje mi wyjanienie, wyjanienie, o
ktre nawet nie prosiam. - Moja mama ogldaa ten serial. Bardzo
sumiennie. Nie przegapia ani jednego odcinka. Tata i ja cigle si z
niej nabijalimy. Kiedy zmara, mylaem, e moe jeszcze wrci, a
jeli wrci, to musz by na bieco, eby opowiedzie jej, co si
wydarzyo, eby niczego nie stracia. Wic ogldaem. Codziennie. Po
jakim czasie zda-

em sobie spraw, e ona nie wrci, ale zdyem si wcign. I


ogldam dalej. - Wzrusza ramionami, jakby pogodzi si z tym faktem,
tylko nie wiem, czy chodzi o to, e jego mama nie wrci, czy o to, e
nadal oglda General Hospital". Moe sam nie jest pewien.
- Ile miae lat?
- Osiem. Chyba wystarczajco duo, by zrozumie. Tyle e tak
naprawd nie chciaem... Sam nie wiem... Tata prbowa jako nada
temu sens, ale naprawd nie da si wytumaczy, jak to moliwe, e
osoby, ktr widywae kadego dnia przez cae twoje ycie, ju nie
ma. Kto wcisn klawisz delete" i znikna. Nie mogem zrozumie,
e ktrego wieczoru wrciem do domu i okazao si, e osoba, ktra
jeszcze rano miaa si i tulia mnie do siebie, po prostu przestaa
istnie. Nie wierzyem, e to moliwe. Nie chciaem uwierzy. Wic
tak... General Hospital".
Przez cay czas nie odrywam od niego wzroku. To pierwsza prawdziwa rzecz, jak powiedzia o sobie. Gupio mi, bo ja niczego takiego
mu o sobie nie powiedziaam. Nawet swojego imienia.
Odwraca si, patrzy na mnie przez sekund, niemal przepraszajco. A
moe z rezygnacj? Potem skupia wzrok na drodze, a chwil pniej
wjedamy na parking. Mam teraz jeden z sekretw Josha Bennetta.
Da mi go. Chciaabym mc go odda.

Rozdzia 23
Josh
Za kadym razem, kiedy rozlega si dzwonek do drzwi, spodziewam
si, e znowu kto przynis co do jedzenia. Po mierci mamy i siostry
przerobiem przyspieszony kurs aoby. Nauczyem si, jak to
funkcjonuje, jak ja powinienem reagowa, ale przede wszystkim, jak
maj reagowa inni ludzie. Nie sdz, by istnia jaki pisany kodeks,
chocia to cakiem moliwe, bo mam wraenie, e wszyscy kieruj si
tymi samymi zasadami. Spor rol odgrywa w tej dziedzinie jedzenie.
Babcia tumaczya mi stojce za tym mechanizmy psychologiczne, ale
nie suchaem zbyt uwanie, bo te niezbyt mnie one obchodzio.
Owszem, kady musi je, ale to jeszcze nie znaczy, e chcesz, by
wszyscy nachodzili ci bez przerwy, uywajc garw i ciastek z
bakaliami jako pretekstu do podgldania twojej rozpaczy.
W wieku omiu lat wiele dowiedziaem si na temat bezsensownych
rytuaw aobnych, kondolenqi i tym podobnych i zrozumiaem, e
nie da si ich zmieni. Zawsze mogem liczy na lawin arcia i
wspczucia. Nie potrzebowaem ani jednego, ani drugiego.
Niektrzy prbuj opowiada rne zabawne anegdotki z przeszoci,
co zwykle wcale nie jest mieszne, tylko bardzo smutne.

Potem patrz na siebie z zakopotanymi minami i w kocu wstaj i


sobie id, a ty dzikujesz za wizyt, chocia teraz czujesz si jeszcze
gorzej.
S te tacy, ktrzy ciesz si, e maj pretekst i mog sprawdzi, jak
koszmarnie wyglda twoja twarz od paczu, i czy ju cakiem si
zaamae, a potem obgada to z ssiadami. Widziae biednego Marka
Bennetta i chopaka ? Co za straszna tragedia. To takie smutne. Albo
co rwnie beznadziejnego. Ale przynieli ci co do jedzenia, wic s
usprawiedliwieni.
Dziesi minut pniej znowu dzwoni dzwonek i zaczynamy zabaw
od nowa. I tak przez wiele dni z rzdu. Wiele niepotrzebnych sw i
cala gra arcia. Gwnie lazania.
Moe s tacy, ktrym konwencjonalne wyrazy wspczucia i zapasy
jedzenia przynosz pociech, tyle e tata i ja nie naleelimy do takich
osb. Ale dzikowalimy wszystkim uprzejmie. Przyjmowalimy
owinite foli naczynia i kondolencje. Potem wyrzucalimy wszystko
do mieci i zamawialimy pizz. Zastanawiam si, czy naprawd
istniej na wiecie ludzie, ktrym pociech po stracie bliskich
przynosz gary z jedzeniem.
Potem myl o Leigh. Czasami zdarza si, e do twoich drzwi puka
kto, kto potrafi ofiarowa wicej ni jedzenie i sowa. Czasami kto
przynosi ci co, czego naprawd potrzebujesz i nie jest to zakichane
ciasto z bakaliami.
Pewnego razu Leigh zjawia si na progu mojego domu, dzierc w
rkach jake znajomo wygldajce naczynie, przykryte srebrn foli.
Babcia zmara dwa dni wczeniej, chyba z sze takich stao na blacie
w kuchni i kilka w lodwce. Miaem pitnacie lat, przypuszczam, e
na mojej twarzy wyranie odmalowao si obrzydzenie na widok
kolejnego naczynia. Ale bynajmniej nie

na widok Leigh. Miaa na sobie bardzo krtk zielon sukienk na


ramiczka i wygldaa niesamowicie seksownie. Tylko tyle pamitam.
Kojarzyem j ze szkoy, ale bya dwie klasy wyej ode mnie, nigdy nie
rozmawialimy. Do tamtego dnia nawet nie wiedziaem, jak ma na
imi.
Wziem od niej naczynie - prezent od jej mamy, ktra znaa moj
babci. Zaprosiem j do rodka, bo nauczyem si, e tego wanie si
po mnie oczekuje. Dziadka nie byo w domu, sam musiaem odegra
rol pogronego w smutku gospodarza. Odbbnilimy stosown
konwersacj, z uwzgldnieniem wszystkich najwaniejszych punktw.
Postalimy kilka minut w kuchni, walczc zaciekle o tytu najbardziej
zaenowanej osoby, a potem ona spytaa, czy kto jest w domu, i czy
chc pj do sypialni. Chyba w ten sposb chciaa wyrazi
wspczucie, a ja miaem okazj podzikowa za poczstunek.
To bya jej pierwsza wizyta. Ale nie ostatnia. Nigdy ze sob nie
chodzilimy. Nigdy nie bylimy par. Zakradaa si w nocy do mojego
pokoju albo ldowalimy w jej samochodzie, ale na tym koczyo si
nasze zaangaowanie i tak to trwa, ju od prawie trzech lat. Nawet
teraz, kiedy wyjechaa do college'u, udaje nam spotyka si regularnie.
Czasami rozmawiamy, ale nigdy na powane tematy.
Moe to by bd. Moe to jest bd. Tak czy inaczej, nie czuj si z
tym le. W czasie, kiedy si zjawia, miaem za sob mier czterech
bliskich osb, zostaa jeszcze jedna. Potrzebowaem choby jednej
normalnej rzeczy w swoim yciu i Leigh mi j daa, nie poniosem
adnych kosztw w postaci uczu czy zaangaowania. Nie musiaem
jej kocha. Lubi j, chocia nie wiem, czy to przesdza spraw.
Przypuszczam, e nawet gdybym si zaangao-

wa, dla niej nie miaoby to adnego znaczenia. Nadal stosujemy


polityk rwnych szans. I nie zadajemy adnych pyta. Jest mia,
wyluzowana i niesamowicie atrakcyjna. Ale gdyby jutro odesza, nie
tsknibym. Ludzie cigle znikaj. Moe nawet bym nie zauway.
Nastya zjawia si w garau tu po smej. Nie przynosi ciasta z
bakaliami. A gdyby przyniosa, jestem pewien, e byoby to ciasto
wasnej roboty, posypane cynamonem i niesamowite. Przynosi dwie
torby z zakupami. Mija mnie bez sowa, jedn rk, nie wypuszczajc
torby, niezgrabnie otwiera drzwi prowadzce do domu.
- Soneczko? - Nie odpowiada, wic id za ni. Kiedy wchodz do
kuchni, stoi przy zamraarce i wkada do niej cztery ptoralitrowe
pojemniki z lodami. - Co ty robisz?
- A jak sdzisz? - warczy.
- Jeste przy nadziei? Odwraca si na picie. -Co?
Chyba jednak nie. Unosz rce obronnym gestem. Najwyraniej nie
jest w nastroju do artw.
- Sorry. - Podchodz do otwartej lodwki, Nastya ukada pojemniki. Strasznie duo lodw.
- Jasne, bo skoro mam ochot na lody, to na pewno jestem w ciy.
Zaraz powiesz, e na pewno mam okres, bo tylko to usprawiedliwia, e
dziewczyna jest wkurzona, i oczywicie, poniewa jeste facetem, nie
powiesz okres" tylko uyjesz jednego z tych debilnych okrele, jak
ciota czy co w tym stylu. - Trzaska drzwiczkami zamraarki. W tym
momencie pewnie powinienem przysic na wszystkie witoci, e
wcale nie zamierzaem wspo-

mina o okresie, a ju na pewno nie za pomoc dziwnych


eufemizmw, ale uznaj, e bezpieczniej bdzie si nie odzywa i
poczeka, a jej przejdzie.
W przypadku kadej innej dziewczyny pewnie mgbym zastosowa
niezawodn samcz strategi, podej do niej, przytuli i pozwoli, by
zoya gow na moim ramieniu. Tanie, ale dziaa. Drew za to rczy.
Obawiam si jednak, e w tym przypadku mogoby wywoa zupenie
inn reakcj: strumie kreatywnych wyzwisk bd kopniak w jaja.
- Lubi lody. A ty nigdy ich nie kupujesz. Kiedy przez duszy czas
nie jem lodw, dziej si straszne rzeczy - mwi, odrobin spokojniej.
- Jeste pewna, e kupia wystarczajc ilo?
- Spierdalaj.
- Moe od razu powinna ktre otworzy - sugeruj.
I tak robimy. Ale nie otwieramy jednego pojemnika, otwieramy
wszystkie cztery i jemy prosto z nich, na syfnym stoliku, stojcym
obok kanapy. Specjalnie go tam trzymam, bo i tak wyglda fatalnie i
nie al mi, e si zniszczy. Nie musz pamita o podkadkach ani
przejmowa si kopytami Drew. Chyba zmieni ten stolik dopiero, jak
Drew wyjedzie do college'u albo wreszcie zamorduje go jaka laska.
Nastya nie wyjada lodw ze rodka jak kady normalny czowiek. To
znaczy normalny czowiek, ktry nie je lodw z pucharka. Nastya
czeka, a lody troch si stopi, po czym zbiera t podtopion warstw
z brzegw pojemnika. Twierdzi, e takie lody smakuj znacznie lepiej.
Nie mog sprawdzi, czy to prawda, bo mnie kae wyjada te
zamarznite ze rodka i grozi straszliw kar, jeli odwa si ruszy te
z brzegu. Robimy cakiem pokaz-

ne wyrwy we wszystkich czterech pojemnikach. Teraz jest stanowczo


bardziej Soneczkiem ni Nasty. Notuj w pamici, e kiedy wkurwi
si nastpnym razem, zamiast lekw na popraw nastroju naley
zaaplikowa porcj lodw.
Oboje jestemy na cukrowym haju. Idziemy do garau, bo mam kilka
rzeczy do skoczenia. Przypuszczam, e Nastya, naadowana
wglowodanami, pewnie zgodnie z modus operandi zaraz pjdzie
biega, ale jako nie rusza si z miejsca.
- Daj mi co do zrobienia - mwi z odrobin wahania w gosie.
- A co chciaaby robi? - pytam, mierzc j wzrokiem.
- Na pewno nic, co wymaga uycia narzdzi elektrycznych. Co, co
mogabym robi praw rk.
- Moe szlifowa? - proponuj. - Beznadziejna robota, ale...
- Mog szlifowa. Tylko poka mi jak.
Chwytam arkusz papieru ciernego i pokazuj, jak umieci go w
szlifierce.
- Szlifuje si t stron. - Bior jej rce i pokazuj, jak mocno trzeba
przyciska, s takie mikkie, wcale nie chc, eby dotykay papieru
ciernego.
- Skd bd wiedziaa, e to ju? - pyta, przystpujc do pracy.
- Mj tata mia tak zasad: kiedy ci si wydaje, e to ju, znaczy, e
jeste mniej wicej w poowie.
Przekrzywia gow i patrzy na mnie, jakbym by zupenie do niczego.
- No to skd bd wiedziaa, e to ju? Umiecham si.
- Kiedy bdziesz sdzia, e ju, poka mi. Po kilku razach si
zorientujesz.

Patrzy na mnie o sekund duej ni to konieczne, a potem przenosi


wzrok na szlifierk. Wiem, e chciaaby zapyta o wiele rzeczy.
Widziaem te pytania w jej oczach, kiedy wspomniaem o tacie. Jak?
Kiedy? Co si stao? Ale nie zadaje adnego z nich. Skupia si na
pracy, nie przerywam jej. Nie cierpi szlifowa.
Po pnocy ogaszamy koniec. Nie wiem, jak jej rce wytrzymay tyle
czasu. Oszlifowaa ca gr rzeczy. Nie pytaem, co jest nie tak.

Rozdzia 24
Nastya
Zjawiam si na miejscu o sidmej czterdzieci. Josh jest na
podjedzie, stoi oparty plecami o pikapa. Na mj widok otwiera drzwi,
okra samochd i otwiera te te po stronie pasaera.
- Najwyszy czas, Soneczko - mwi. - Ju mylaem, e nie
przyjdziesz.
- Nie wiedziaam, e planujesz wycieczk w teren.
- Musz zdy do Home Depot przed zamkniciem.
- Nie musiae na mnie czeka. - Bo nie musia. Nie pakaabym, e
przepada mi cotygodniowa wycieczka do sklepu z materiaami
budowlanymi.
- Nie. Ale wiedziaem, e zjawisz si tu wczeniej czy pniej, i jeli
gara bdzie zamknity, poczujesz si opuszczona, a ja bd mia
wyrzuty sumienia, a nienawidz mie wyrzutw sumienia. Wolaem
wic poczeka. - Jeden kcik jego ust unosi si do gry.
- Ty to masz cikie ycie - rzucam sucho.
- Nikomu prcz ciebie przez myl by nie przeszo, eby powiedzie
mi co takiego. - Wydaje si dziwnie zadowolony.
- Pole siowe na mnie nie dziaa.
- A to co ma znaczy?

Rzucam mu ostre spojrzenie, bo jestem pewna, e wie. Dalej gapi si


na mnie, wzruszam ramionami i dorzucam gbokie westchnienie,
dajc mu do zrozumienia, e tumaczenie tego kosztuje mnie mnstwo
wysiku.
- W szkole wszyscy omijaj ci szerokim ukiem. Kiedy zobaczyam
ci pierwszego dnia na dziedzicu, pomylaam, e chyba otacza si
co w rodzaju pola siowego. I aowaam, e sama takiego nie mam.
Moesz si schowa, mimo e wszyscy ci widz. Niesamowite.
- Pole siowe - powtarza, nieco rozbawiony. - Moe i tak. Ludzie
mwili na to martwa strefa" - dodaje, lecz nie tumaczy dalej. - Moe
masz jak specjaln moc. - Domylam si, e chodzi mu o moj
odporno na pole siowe, ale nic nie mwi.
Nie posiadam adnych mocy. Jestem tego pewna, bo bardzo dugo nie
mogam odaowa ich braku. Mam za to niezrwnan umiejtno
pogrania si w goryczy i wpadania w le ukierunkowan wcieko,
ale to si chyba nie liczy. Czuj si troch oszukana. Przez kilka
ostatnich lat przeczytaam ca gr ksiek i obejrzaam cae mnstwo
filmw i we wszystkich, kiedy bohater umiera i zostaje przywrcony
do ycia, w ramach rekompensaty dostaje jak nadnaturaln moc.
Przykro nam, nie wygrae gwnej nagrody, wieczny odpoczynek na
razie nie bdzie ci dany, ale nie odejdziesz z pustymi rkami! Nawet
jeli bohater wraca zamany i cakiem do niczego, przynajmniej dostaje
kosmiczn nagrod pocieszenia, na przykad umiejtno czytania w
mylach, rozmawiania ze zmarymi czy wyczuwania wchem
kamstw. Co w tym stylu. A ja nie potrafi nawet manipulowa
ywioami.
Oczywicie, gdybym miaa traktowa dosownie wszystko, co pisz
w ksikach i pokazuj w filmach, musiaabym te uwierzy,

e nastoletni chopcy zwracaj si do swoich koleanek kotku" i to


czue okrelenie jest jak pocig ekspresowy do gorcego romansu.
Minut temu by dupkiem, ale wystarczy jedno kotku" i pozamiatane.
Seria omdle i zanik poczucia godnoci osobistej uruchomione.
Oooooo, powiedzia do mnie kotku". Mam mokro w majtkach,
koooochaaam gooo!" Czy faceci naprawd tak mwi do lasek?
Brakuje mi dowiadczenia w tej dziedzinie. Wiem jedno: gdyby facet
tak mnie nazwa, pewnie rozemiaabym mu si prosto w nos. Albo
bym go udusia.
Id za Joshem do kolejnej alejki. Czuje si tutaj niemal rwnie
swobodnie jak w swoim garau. Jakby pociga go jaki niewidzialny
sznurek, prowadzi prosto do potrzebnych mu rzeczy. Dziaa na
autopilocie, nawet nie musi myle. Pewnie spdza poow ycia w
tym sklepie.
- Drewno kupi nastpnym razem, dzisiaj nie mam siy. Poza tym
chyba i tak bdziemy musieli pojecha do skadu drewna, eby
starczyo na wszystko, co potrzeba. - Forma liczby mnogiej wbija mi
si prosto w czaszk.
- A co robisz? - pytam, ale najpierw rozgldam si dokoa,
sprawdzam, czy na pewno nikogo nie ma w pobliu.
- Zamwienie dla jednego z nauczycieli. A potem dwa krzesa
ogrodowe.
- Sprzedajesz wszystko, co robisz?
- Cz rozdaj. Cz sprzedaj. eby mie kas na drewno i
narzdzia.
- To dlatego nie aplikowae do college'u?
- He? - mwi, wkadajc do wzka jeszcze dwie puszki lakieru.
- Syszaam, jak rozmawiae z pani Leighton. Jeszcze nie wysae
papierw. Nie chcesz?

- Jako nie czuj tej caej nauki.


- A twoi rodzice chcieli, eby uczy si dalej?
- Nie wiem. Nie dotarlimy do tego punktu.
- To co zamierzasz robi?
- Pewnie to samo, co teraz. Tyle e jeszcze wicej. Rozumiem.
Kiedy mylaam dokadnie tak samo, tyle e to
nieaktualne.
- Moesz sobie na to pozwoli? - pytam. Stoimy przed regaem,
penym malutkich szufladek, a w szufladkach le rubki we wszelkich
moliwych rozmiarach. Josh aduje je do wzka, nawet nie patrzc.
- Mog pozwoli sobie niemal na wszystko, co mi si zamarzy. - Nie
wiem, co tak naprawd ma na myli, ale mwi to z gorycz, a jeli ma
ku temu powody, to ja nie chc ich zna.
Idziemy do kasy samoobsugowej, zaczynam wyjmowa rzeczy z
wzka i podawa mu, po jednej, a on przesuwa je pod czytnikiem.
Nagle uderza mnie, jakie to wszystko jest zwyczajne. Mg spokojnie
przyjecha sam, bo naprawd do niczego nie jestem mu tutaj
potrzebna. A ja mogam przez ten czas pobiega, to wanie powinnam
teraz robi. Gdybym nie zastaa go w domu, wanie bym biega.
Biegabym a do utraty tchu. W jednej kwestii ma racj, zastanawiam
si, czy zdaje sobie z tego spraw i czy dlatego na mnie czeka.
Gdybym zastaa zamknity gara, poczuabym si okropnie
opuszczona i moe nigdy wicej bym nie przysza.
Wracamy do jego domu tu po dziewitej, pomagam mu wnie
pakunki do garau i patrz, jak je rozpakowuje. Porusza si po tym
miejscu z gracj i pewnoci siebie, ani jednego zbdnego ruchu.
Kady jest wywaony i celowy. Nie czuj si zakopotana, obser-

wujc go. On te mnie obserwuje. Mamy niepisan umow.


Pozwalam mu patrze. On pozwala patrze na siebie. adne z nas nie
ma pretensji. To prezent, ktry dajemy sobie nawzajem. Bez
zobowiza i oczekiwa, bez czytania midzy wierszami. Kade z nas
jest dla drugiego zagadk. Moe gdybym potrafia go rozwiza, a on
rozwizaby mnie, moglibymy nawzajem sobie siebie wyjani. Moe
tego wanie potrzebuj. Kogo, kto mnie wyjani.
Kiedy wszystkie zakupy s na swoich miejscach, zamyka drzwi
garau i wchodzi do domu, czeka, a wejd za nim.
- Jada?
- Tak, jadam przed wyjciem. A ty?
- Te. Ale mog co podgrza, jeli jeste godna. Gotowaa dzisiaj?
- Patrzy na mnie sceptycznie.
Prycham. Prychanie jest bardzo atrakcyjne. -Nie.
- To co jada na obiad?
- Ciasteczka z masem orzechowym.
- Chyba nie musz pyta, czy artujesz? Jak ty moesz trenowa na
takiej diecie?
- Maso orzechowe zawiera mnstwo protein - mwi z udawanym
oburzeniem. - Poza tym zmieniam przepis. Musiaam zje bardzo
duo, eby stwierdzi, czy rezultat jest zadowalajcy.
- No i? - pyta Josh, po czym wyjmuje z lodwki butelk wody, wypija
poow i podaje mi.
- Nie wiem. Przynios ci troch, to mi powiesz.
- Zjem twoje ciasteczka, ale pod warunkiem, e pozwolisz nakarmi
si normalnym jedzeniem.
- Chcesz co dla mnie ugotowa? - O mao nie dawi si wod.
Oddaj mu butelk.

-1 tak bd gotowa. Co za rnica, skoro ju tu jeste?


- Nie kopocz si.
- Nie bd. - Umiecha si, a ja podchodz do blatu i bior do rki
odtwarzacz mp3, lecy obok telefonu.
- Czego suchasz? - pytam, wczajc odtwarzacz.
- Niczego. To dla ciebie. Ley nieuywany. Pomylaem, e moe
chciaaby sucha muzyki, kiedy biegasz.
Oj. Wyczam go, nie patrzc, i odkadam na miejsce.
- Nie trzeba. Nie potrzebuj. Ale dziki.
- Jak to? Jeste jedyn znan mi osob, ktra nie sucha muzyki
podczas biegania. Nie nudzi ci si? - pyta Josh. To uzasadnione pytanie,
ale odpowied brzmi nie". Nigdy nie jest a tak cicho, ebym moga
si nudzi i na pewno nie zamierzam wsadzi sobie tego gwna w uszy,
to jak zaproszenie dla potencjalnego napastnika. Wzruszam
ramionami, odsuwam odtwarzacz i odwracam si.
- W sumie nie. Syszaam, e odbye mi pogawdk z moj cioci mwi sarkastycznie. Podchodz do sofy, zrzucam buty i podwijam
nogi na siedzeniu.
- Zastanawiaem si, czy ci o tym wspomni.
- A czemu miaaby nie wspomina?
Wzrusza ramionami. Oboje bardzo czsto wzruszamy ramionami,
kiedy ze sob przebywamy. Moe dlatego zaczam mwi. Ramiona
mnie rozbolay.
- Co powiedziaa? - pyta, siadajc obok mnie.
- Powiedziaa, e nie jest gupia i e mam nie jej traktowa tak, jakby
bya.
- A wic nie powinna tu teraz by?
- Nie, nie. Nie o to chodzi. Po prostu chce, ebym dawaa jej zna,
gdzie jestem. Mam wysya esemesy, reszta jej nie interesuje. - To

prawda. Margot rzeczywicie zrobia mi wykad na ten temat.


Upewnia si, e widz, jak nieodpowiedzialnie i lekcewaco wobec
niej si zachowaam, i rozumiem, e jeli co mi si stanie, to ona
bdzie musiaa stawi czoo mojej matce, kobiecie mierzcej sto
szedziesit dwa centymetry, ktra potrafiaby wywoa strach nawet
w wikiskim wojowniku. Ale kochana Margot nie zamierzaa sadza
mnie w kcie ani stawia adnych ultimatum, na szczcie, bo i tak
bym je olaa. Nie ze zwykej chci buntu, nie dlatego, e nie zamierzam
nikogo sucha, ale dlatego, e nie zrezygnuj z wycieczek do garau.
- Posuchaj, Em - powiedziaa Margot. - Nie jestem naiwna. Mam
trzydzieci dwa lata, a na koncie ca list historii, ktrych nigdy nie
opowiem mamie, a gdyby moj mam bya Charlotte, lista liczyaby
znacznie wicej pozygi, wic uwierz mi, rozumiem. Ale ty z kolei
musisz zrozumie, e za ciebie odpowiadam, a poza tym kocham ci. W tym momencie chyba si wzdrygnam, ale mnie zignorowaa. Niedugo skoczysz osiemnacie lat i wiem, e wszelkie prby
zabraniania ci czegokolwiek s skazane na porak, ale chc, by
wykazaa si odrobin szacunku i dawaa zna, gdzie jeste, z kim
jeste i co robisz. W takim przypadku nie bd si wtrca. W
przeciwnym nie zawaham si rzuci ci w szpony twojej mamy.
Nie omieszkaa doda, e wie, jaka jestem rozsdna, a rozsdne
dziewczyny czsto robi strasznie gupie rzeczy, a potem uciskaa
mnie i dorzucia jeszcze, e mog jej mwi o wszystkim, i e nie
zamierza mnie osdza. To chyba bya jej wersja rozmowy o tym, skd
si bior dzieci.
Te j uciskaam, bo tylko w ten sposb mogam podzikowa jej za
to, e nie zmusza mnie do walki. Nie zamierzaa utrudnia mi spotka z
nim, a ja naprawd bardzo potrzebuj w yciu czego, co nie sprawia
mi trudnoci.

Rozdzia 25
Josh
- Jak nauczye si gotowa? - Dzisiaj wieczorem nogi zwisaj nie z
blatu w garau, tylko z blatu w kuchni. Codziennie przychodzi na
obiad. Czasami pomaga. Czasami tylko patrzy. Zawsze mwi.
Wycigam rk i otwieram szafk nad zamraalnikiem, w ktrej
mama trzymaa wszystkie swoje ksiki kucharskie. Nastya patrzy na
przepenion pk. Uywam tylko tych z przodu, ale szafka jest
bardzo gboka, stoj w trzech rzdach.
- Nauczye si z ksiek? - pyta, unoszc brwi.
- Chyba wikszo ludzi uczy si w ten sposb?
- Siedemnastoletni chopcy raczej nie.
- Siedemnastoletni chopcy raczej w ogle rzadko potrafi gotowa.
Zero odpowiedzi. Nie powiedziaem tego, by wprawi j w
zakopotanie, ale chyba jest zakopotana, bo zapada ta charakterystyczna cisza. Cisza, ktr wszyscy prbuj wypeni, ale nie
potrafi, poniewa gorczkowo prbuj odnale odpowiednie sowa. I
kiedy tak siedz i myl, cisza rozciga si coraz bardziej i w kocu nie
zostaj ju adne sowa, ktre potrafiyby zmieni

sytuacj w mniej enujc. Wszystkie odpowiednie siowa rozpuciy


si w ciszy, kiedy tak intensywnie myleli.
- Jeli ma by do dupy, to moe zamwimy pizz - proponuje. Cisza z
ni nie wygra. Nie oniemiela jej. Kiedy kto przez ponad rok nie
odzywa si do adnej ywej istoty, pewnie dobrze radzi sobie z
milczeniem.
- Nie bdzie do dupy - odpowiadam.
- C za pewno siebie.
- Gotuj ju od jakiego czasu.
- Jakiego?
- Od trzech lat, mniej wicej. - Zaczem, kiedy stan babci si
pogorszy. Mniej wicej w tym samym czasie nauczyem si
obsugiwa pralk i wymienia worek w odkurzaczu.
- Miae czternacie lat. Dlaczego?
- Znudzio mi si jedzenie na obiad suchych patkw prosto z pudeka,
wic ktrego dnia wycignem jedn z tych ksiek i zaczem
czyta.
- Ja w ogle nie potrafi gotowa.
- Potrafisz piec. -1 to jeszcze jak. W zeszym tygodniu przyniosa te
ciasteczka z masem orzechowym, posypane cukrem, ozdobione na
wierzchu kratk z ciasta. Kiedy je zobaczyem, przypomniaem sobie,
e mama te takie robia, kompletnie o tym zapomniaem. Zaczem
si zastanawia, ile jeszcze rzeczy zapomniaem.
- To nie to samo.
- Nauczyaby si, gdyby tylko chciaa. Mog nawet poyczy ci
ksik, jeli chcesz - mwi nieco sarkastycznym tonem. Nie wyglda
na zachwycon moim pomysem. - To wcale nie takie trudne.

- Moe dla ciebie. Nie kady moe by taki wspaniay we wszystkim


jak Josh Bennett. - Teraz wyszedem na jakiego legendarnego dupka.
- Wiesz, ile arcia wspaniay Josh Bennett spieprzy na pocztku? Znowu wyszedem na legendarnego dupka.
- Owie mnie.
- Powiedzmy, e przez kilka kolejnych miesicy dalej arem patki
na obiad. A potem duo rozgotowanego jedzenia bez smaku.
- Moge chodzi na obiady do Drew.
- Jasne, gdybym tylko potrafi codziennie znosi przy stole jego
towarzystwo. - Nie jestem masochist, ale to prawda, zawsze mnie
zapraszali.
- Jest twoim najlepszym przyjacielem. Chocia nie pojmuj, jak do
tego doszo.
- Obaj gralimy w baseball, naleelimy do Maej Ligi. Kiedy
wszyscy moi bliscy zaczli umiera, a wszyscy pozostali zaczli mnie
ignorowa, Drew nie przesta do mnie przychodzi, chocia
prbowaem si go pozby. W kocu musiaem pogodzi si z tym, e
sobie nie pjdzie.
- Cay Drew, faktycznie. I caa ty, Soneczko.
- Maa Liga? - mwi z krzywym umieszkiem.
- Ale krtko. Skoczyem z tym, kiedy zorientowaem si, e wol
robi kije ni nimi macha.
Obserwuje, jak kroj warzywa. Wiem, e nie zaproponuje pomocy,
kiedy w gr wchodz ostre narzdzia.
- Ja na pocztku te wszystko chrzaniam - mwi, wracajc do
poprzedniego tematu. Trudno w to uwierzy. Myl, e wysza z
kanau rodnego, dumnie dzierc w doni foremk i szpatuk do
ciasta.

- Kiedy zacza?
- Miaam pitnacie lat. - Spoglda na swoj lew rk, obracaj.
Uznaj, e nic wicej nie powie, przyzwyczaiem si, e skpi
informacji na swj temat. Wymijajce odpowiedzi to wszystko, czego
mona si spodziewa, tym razem jednak mnie zaskakuje. - Moja rka
bya do niczego, przechodziam intensywn rehabilitacj. Powiedzieli,
e mogabym ugniata ciasto na chleb, eby wzmocni rk. W
ktrym momencie stwierdziam, e skoro mam ju powica tyle
czasu na zagniatanie ciasta, to rwnie dobrze mog zacz piec z niego
chleb. - mieje si krtko.
- Pewnie atwiej powiedzie ni zrobi.
- Eufemizm. - Umiecha si mimowolnie. Ten widok kci si ze
wszystkim, do czego mnie przyzwyczaia. - Za pierwszym razem
ciasto w ogle nie wyroso. Wyszed z tego taki paski twardy dysk.
Ale tata zjad i powiedzia, e wcale nie jest takie ze. Gdyby widzia
jego min, kiedy prbowa przeu to wistwo. Nie mam pojcia, jak
tego dokona. - Cigle si umiecha. Widz, jak wspomnienia
przemykaj po jej twarzy i nagle uwiadamiam sobie, e od dobrej
chwili nie kroj warzyw, tylko gapi si na ni. Zmuszam si, eby
wrci do pracy, zanim zauway. - Potem nastpio jeszcze wiele
nieudanych prb. Zawsze co byo nie tak. Nigdy mi nie wychodzio.
Wkurwiao mnie to, jak nie wiem co.
- Poddaa si? - pytam, a ona patrzy na mnie, jakbym powiedzia co
bardzo niestosownego.
- Miaam przegra z gupim bochenkiem chleba? Mowy nie ma.
Zuywaam niesamowite iloci mki. Mama zacza kupowa drode
hurtowo. Raz tak si wkurzyam, e cisnam ciastem o sufit. Kiedy
mama wesza i zobaczya, jak stoj na drabinie i prbuj zeskroba
ciasto szpatuk, mylaam, e na zawsze

zabroni mi wstpu do kuchni. Ale w kocu si udao. Zajo to kilka


miesicy, ale wreszcie zdoaam upiec cakiem przyzwoity bochenek. Wzrusza ramionami, znowu spoglda na swoj lew rk, zgina palce.
- A rka rzeczywicie si wzmocnia.
- Pieczesz jeszcze chleb?
- O nie. - Prycha, jakbym zada najbardziej absurdalne pytanie na
wiecie. - To beznadziejna robota. Zabiera mnstwo czasu, poza tym
przy tutejszej wilgotnoci to byby prawdziwy koszmar. Po prostu
chciaam wiedzie, e potrafi to zrobi, jeli tylko zechc. I tak wol
rzeczy z du zawartoci cukru.
Pokazuje podbrdkiem desk, na ktrej kroj warzywa.
- Chyba ju maj dosy.
Patrz na czerwon papryk, ktr unicestwiem, suchajc opowieci
Nastyi.
- Nie moja wina, e jeste taka rozpraszajco adna. - Minut zajmuj
mi uwiadomienie wkurwionej i nadal dziaajcej czci mojego
mzgu, e tak, naprawd to powiedziaem. I nie wiem, czy w ogle
istnieje sowo rozpraszajco". Jeli nawet, to brzmi beznadziejnie.
Zupenie w moim stylu. Wydaje mi si, e w tym momencie najlepiej
udawa, e to si w ogle nie stao, i mam nadziej, e ona zgodzi si
na ten plan, ale nie, robi co innego, niemal rwnie dobrego.
- Drew mwi, e jestem zarbicie seksowna. - Wzrusza obojtnie
ramionami i tym samym uwalnia mnie od kopotu.
- To te - mwi z umiechem, nie patrzc na ni. Potem zbieram to,
co zostao z papryki, nalewam oleju do rondla i wykadam warzywa na
blat. - Ustaw piekarnik na semk. - Nastya szykuje si, by wykona
polecenie i w tym samym momencie otwieraj si drzwi. Oboje
podskakujemy.

- Hej, co je... - Drew urywa w poowie sowa. Nie wiem, czy wyraz
jego twarzy wynika bardziej z tego, e Nastya siedzi w mojej kuchni
jak gdyby nigdy nic, czy te z tego, e jest niemal nie do rozpoznania.
Ma na sobie biae dinsowe spodenki i row koszulk, na twarzy ani
ladu makijau, co zreszt wida wyranie, bo wosy cigna do tyu.
Wyglda modziej, jak zwykle w takim wydaniu. A wzdu linii
wosw wida nierwn blizn, ktr normalnie zawsze zakrywa.
Przywykem do takiej Nastyi, ale wiem, e Drew do tej pory nie
widzia jej w wersji choby odrobin przypominajcej prawdziwego
czowieka, a ja nigdy mu o tym nie wspominaem.
Nie wiem, czy mona uzna to za zdrad. Jeli tak, powinienem czu
si winny, i jaka cz mnie rzeczywicie tak si czuje. Ale
jednoczenie czuj si usprawiedliwiony. Nawet jeli to samolubne.
Niech si wkurza, prosz bardzo. I tak byo warto.
Nastya zelizguje si z blatu. Ju myl, e zamierza wyj i zostan
sam na placu boju, plczc si w wyjanieniach, ale nie. Przechodzi
przez kuchni, otwiera gr szafk, w ktrej trzymam naczynia, i
wyjmuje jeszcze jeden talerz, a potem sztuce z szuflady i kadzie
wszystko na stole. Drew podchodzi do stou, przyciga krzeso i siada,
nawet na sekund nie odrywajc od niej oczu. Jakby prbowa
zrozumie, kim ona tak naprawd jest. Zudzenie optyczne. Moje oczy
ju si przyzwyczaiy, ale on nadal walczy.
- To jak, przedstawisz mnie swojej dziewczynie? - pyta, przenoszc
wzrok na mnie. W tym pytaniu jest raczej ciekawo ni zoliwo. I
chyba odrobina podziwu.
- To nie jest moja dziewczyna. - Jedn rk podaj Nastyi podstawki
pod garnki, drug mieszam w rondlu. Nie patrz na ni.
- W takim razie - mwi, sadzajc sobie Nasty na kolanach -co dzisiaj
na obiad?

Rozdzia 26
Josh
- Skd moesz wiedzie, e Boga nie ma? - wypluwa z siebie Tierney
Lowell. Dyskusja trwa ju dwadziecia minut od chwili, gdy rozleg si
dzwonek na pit lekcj. Zaczo si od rozmowy na temat
opowiadania, ktre czytalimy w zeszym tygodniu, rozmowa jakim
dziwnym sposobem przeksztacia si w regularn sown nawalank
na temat istnienia Boga.
- A skd moesz wiedzie, e jest? - odparowuje Drew. Nie stara si
za bardzo. Lenistwo lub apatia. Widziaem go nieraz podczas dyskusji,
to tutaj jest poniej jego moliwoci. Drani si z Tierney dla zabawy.
- Nie powiedziaam, e wiem. Wiara nie ma nic wsplnego z wiedz.
Dlatego nazywa si wiara, palancie. Dlatego mwimy przyj co na
wiar".
- Panno Lowell?
- Debil, kretyn, idiota, baran, Drew - wylicza Tierney. To zabawa pani
McAIlister. Naley wymieni jedno niedopuszczalne sowo i poda
pi innych, ktrymi mona je zastpi.
- Od kiedy to jeste taka religijna? - Drew nie waha si ani chwili.
Wszyscy suchaj uwanie, gowy obracaj si w t i z po-

wrotem, jakby ogldali mecz tenisa. Niemoralne jednostki,


dyskutujce o istnieniu Boga, to wspaniaa rozrywka. Szczeglnie, gdy
dorzucimy wyrane napicie seksualne midzy uczestnikami debaty.
W sali sycha jeszcze tylko zgrzytanie zszywacza. Soneczko od
pocztku lekcji spina jakie kartki. Siedzi w kcie, odwrcona plecami,
ale widz, e sucha.
- Nienawidz religii. Wierz w Boga.
- Wiara w Boga jest dla sabych. - Drew wydaje si znudzony, ale
wyranie wietnie si bawi.
- W takim razie czemu ty nie wierzysz? - Odchyla si na krzele, ale
Drew nie apie si na przynt.
- Ludzie wierz w Boga, poniewa nie wierz w samych siebie.
Potrzebuj czego, na czym mog si oprze i na co mog zwali win,
zamiast wzi odpowiedzialno za wasne gwno: odchody,
ekskrementy, brudy, bdy, wady.
- Powiedzia kto, kto za nic nie bierze odpowiedzialnoci.
- Nigdy nie wypieram si swoich czynw.
- Co czyni z ciebie niedocigy wzr moralnoci.
- Moralnoci? - Drew wypluwa to sowo, jakby poparzy sobie jzyk.
- Czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia z klasyczn sytuacj pod
tytuem: kocio przygania garnkowi? - Kevin Leonard i inni klasowi
wielbiciele ziela uznaj, e to najbardziej niesamowita rzecz, jak
kiedykolwiek syszeli. - Nie pouczaj mnie. Ja bior odpowiedzialno
za wszystko, co robi.
- Nie za wszystko.
- Jeli co mi zarzucasz, to poprzyj to konkretnymi przykadami, bo
inaczej twoje argumenty nie maj adnej wartoci.
- To nie jest debata, Drew. - Nie wyglda na przestraszon. Raczej
zdradzon.

- Ale moe by. Te same zasady. Chcesz co powiedzie, uzasadnij.


Jak nie umiesz, nie mw, bo wtedy twoje argumenty s sabe. Jak
ludzie, ktrzy wierz w Boga.
Pani McAllister zmienia temat i skutecznie koczy dyskusj. Dziwne,
e wczeniej nie zareagowaa. Owszem, rozmowa wprawdzie si
skoczya, ale Drew i Tierney a do dzwonka posyaj sobie
piorunujce spojrzenia. Tylko czekam, a zaczn zdziera z siebie
ubrania.
Nastya
- Siadaj. Dam sobie rad. - Josh odpycha mnie od zlewu. Wanie
posprztalimy naczynia ze stou. Jadam u niego coraz czciej. Tylko
wtedy spoywam normalne posiki. Josh przyrzdza prawdziwe
jedzenie, a ja dostarczam desery.
- Gotowae. Mog pozmywa.
- Nie. Nie moesz. - Wyrywa gbk z mojej rki i zakrca wod, a ja
sprztam reszt rzeczy ze stou i wkadam naczynia do zlewu.
Popadlimy w jak cudaczn domow rutyn, jak tak pomyle, to
do aosne.
- Nie mog pozmywa naczy? - pytam z niedowierzaniem.
- Nie. - Potrzsa gow.
- Dlaczego nie?
- Bo jeste beznadziejna.
- Beznadziejna? To tylko naczynia, a nie operacja mzgu. Trzeba
jedynie zmy resztki jedzenia z talerzy.
- Wanie. Jak mona tego nie umie? Za kadym razem po twoim
wyjciu musz zmywa wszystko jeszcze raz.
- Nieprawda. - Czy prawda?

Patrzy na mnie i wiem, e prawda.


- Jeste upierdliwym pedantem.
- Tak, lubi jada z czystych talerzy. Mam powany problem
psychologiczny - mwi z kamienn twarz.
A wic tak nisko upadlam. Nie potrafi nawet porzdnie pozmywa
naczy. On gotuje, zmywa, robi niesamowite meble. Czuj si
cakowicie zbdna. Buczy suszarka i doznaj olnienia, e jednak
mog jeszcze na co si przyda.
- Dobra. Id poskada pranie. - Ruszam w stron pralni.
- Nie ma mowy. Siadaj.
- Ubra te nie mog poskada?
- Nie ma mowy, eby dotykaa moj bielizn.
- Chyba artujesz.
- Nie. To by byo bardzo dziwne. - Przechyla si i mokr rk otwiera
szuflad, w ktrej le ciereczki. - Prosz. Wycieraj. -Ciska we mnie
jedn z nich, przy okazji ochlapujc mnie wod.
Wyrywam mu cierk z rki.
- A moe uyj twoich wieo wypranych bokserek? - Dziecinne
uwagi nie s bynajmniej poniej mojej godnoci.
- Skd wiesz, e nosz bokserki?
- Miaam tak nadziej. - Alternatywa jest mao zachcajca. Wzrusza
ramionami i podaje mi talerz.
- No dalej. To ty bdziesz z nich jada.
- Nikt ci nie lubi - rzucam, bo wietnie si bawi, mruczc pod
nosem jak naburmuszona nastolatka.
W kocu wycieram talerze ciereczk. Josh mwi prawd.
Rzeczywicie zmywa lepiej ode mnie. Przede wszystkim z tej
przyczyny, e nie cierpi sprztania i temu podobnych czynnoci, ale o
tym nie musi wiedzie.

- Co to byo dzisiaj na angielskim, z Tierney i Drew?


- Co? Dyskusja o Bogu? Drew i Tierney zawsze si kc. Drew
argumentowaby nawet za zaletami celibatu, gdyby Tierney bya
przeciwko.
- Moe. Wygldao na co osobistego.
- Drew lubi j wkurza. Dzisiaj tylko si z ni drani. Gdyby chcia,
mgby od razu j zaatwi.
- Dziwi si, e tego nie zrobi. Zaatwiby kadego. - Naprawd mi
imponuje. Kiedy jest w nastroju, potrafi przypuci taki atak werbalny
na przeciwnika, e pod koniec biedny delikwent ledwo trzyma si na
nogach. Podczas turnieju kilka tygodni temu wygra we wszystkich
rundach, a nawet nie wykorzysta w peni arsenau swego wdziku.
- Nie musia. Ona nie ma szans w starciu z nim. To nie byo warte
wysiku.
Prawda. Cay Drew. Robi co dla zabawy, do momentu, kiedy si
znudzi. Jak kot, bawicy si schwytan jaszczurk, a ta zmieni si w
mokr szmatk.
- Dlaczego pani McAllister im pozwolia? Nawet nie dyskutowali na
temat.
- W ten sposb poznaje ludzi. atwiej jej kogo rozpracowa, jeli
pozwoli tej osobie po prostu gada. Dowiaduje si, jak ten kto myli.
Poznaje jego silne i sabe strony. - Niezy zwiad. Jestem pod
wraeniem. Ale to niezbyt efektywna metoda, kiedy dyskutuj tyko
dwie osoby w klasie.
- Nikt prcz nich nie doszed do gosu.
- Nikt nie jest na tyle gupi, eby dyskutowa o istnieniu Boga. Takiej
dyskusji nie mona wygra. - Wkada ostatnie naczynia do szafki.

- Ktr ze stron masz na myli?


- Obie.
- A ty wierzysz w Boga?
- Tak - odpowiada z przekonaniem. Widocznie mina mnie zdradza, bo
zaraz pyta: - No co?
- Jestem zaskoczona. Nie przypuszczaam.
- Bo jestem przeklty i wszyscy dokoa mnie umieraj? - pyta
beznamitnym tonem.
Nie chc tego mwi, ale rzeczywicie tak wanie pomylaam.
- Wierz w Boga, Soneczko. Zawsze wierzyem.
A potem mwi co, co wcale nie brzmi jak ualanie si nad sob ani
jak melodramat. To stwierdzenie faktu. -1 wiem, e mnie nienawidzi.
Moe te sowa powinny wbi mnie w ziemi, ale nawet nie
mrugnam okiem. Moe powinnam zaprotestowa, powiedzie, e nie
powinien tak myle. e to nieprawda. e to komiczne. Tyle e to nie
jest komiczne. Ani troch. Kiedy patrzysz, jak kolejne bliskie ci osoby
systematycznie znikaj z twojego ycia i w kocu w wieku
siedemnastu lat zostajesz cakiem sam, to co mona myle? Jego
podejcie wydaje si absolutnie sensowne, dziwi si tylko, e sama na
to nie wpadam.

Rozdzia 27
Josh
- Wygldasz idiotycznie.
Soneczko zjawia si w garau o smej, ubrana na imprez.
Nienawidzi imprez, ale Drew za kadym razem udaje si j namwi.
Nasza rutyna staa si, hm, rutyn. Odrabiamy lekcje, szykujemy
obiad, a potem idziemy do garau. Czasami Nastya idzie biega, a
potem wraca i szlifuje lub tylko przyglda si temu, co robi, i zadaje
setki pyta. Chtnie wyszlifuje wszystko, co jej ka, ale za nic nie
zbliy si do adnego z narzdzi, bo nie ufa swojej rce.
- No co? Nie pasuj? Moe wcale ich nie oddam. - Patrzy na stare
znoszone buty robocze, ktre poyczya ode mnie. Na jej stopach
wydaj si ogromne, zawizaa je najcilej, jak si dao, eby nie
spady. Przysza ubrana w czarn sukienk, gorszego narzdzia tortur
nie mona sobie wyobrazi, i w pantoflach bez palcw. Pracuj rne
urzdzenia, wic pozwoliem jej zosta tylko pod warunkiem, e
zmieni buty. Jaka cz mnie liczya na to, e sobie pjdzie, ebym nie
musia patrze na ni w tej sukience i walczy z wasnym kutasem, ale
niestety, nie oszczdzia mi tej

mki. Kilka tygodni temu, kiedy pogodziem si z faktem, e nie


zamierza odej, obiecaem sobie, e si do niej nie zbli. Nie jestem
a tak autodestrukcyjny. Ale kiedy paraduje tutaj w czarnej obcisej
kiecce i moich butach roboczych, zastanawiam si, jak dugo uda mi
si dotrzyma sowa.
- Jeste pewien, e nie chcesz i? - pyta. Pyta za kadym razem,
kiedy wychodzi z Drew. Ale nie mam zamiaru ulec, nawet po to, by
by blisko niej. Drew zajeda przed dom i ratuje mnie od odpowiedzi.
- Fajne butki. Podobaj mi si. Moe pozwol ci w nich zosta.
Pokazuje mu faka, na nim jednak nie robi to wraenia.
- Powiniene z nami pj - mwi do mnie Drew. - Mgbym ci z
kim pozna.
- Sam si poznaj. Ja nie potrzebuj.
- Jasne, wiemy. - Patrzy na Nasty. - Ja te nie. Nie narzekam, grzeje
mnie moje prywatne Soneczko.
Te sowa wywouj u mnie stanowczy protest. Chodzi z ni na
imprezy, dotyka jej, gada rzeczy, na jakie nikomu innemu by nie
pozwolia. Dobra. Ale nie ma prawa nazywa jej Soneczkiem.
Wbijam gwd, eby nie straci kontroli. Za minut sobie pjd,
koniec. Szkoda, e jeszcze tyle trzeba czeka.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Soneczkiem, to poaujesz, pojebie.
Nie wiem, kto z nas szybciej si odwraca, ja czy Drew, w kadym
razie w tym momencie odbiera mi mow. Kiedy docieraj do mnie jej
sowa, szok ustpuje miejsca rozbawieniu. Prbuj zapanowa nad
umiechem. Najwyraniej Soneczko te nie yczy sobie, by Drew
nazywa j w ten sposb.

Nie wiem, kiedy zdecydowaa si do niego odezwa, ale na pewno nie


stao si to w tej chwili. Moe nie potrafi jej rozgry, ale wiem na
pewno, e wszystko, co robi, jest starannie przemylane. Rozwaa
konsekwencje kadego czynu. Ta dziewczyna nie zna sowa
spontanicznie". Planuje kady oddech.
- Ty mwisz? Ty mwisz! Ona mwi! - Drew patrzy na mnie,
oczekuje jakiej reakcji, ale reakcja nie nastpuje. Owszem, jestem
zaskoczony, ale nie w szoku. Znowu walcz z umiechem.
Jeeli to w ogle moliwe, jego oczy robi si jeszcze bardziej
okrge.
- Ty zdrajco! Wiedziae! - Chodzi w t i z powrotem midzy nami
dwojgiem, nie moe si zdecydowa, na kogo patrze. adne z nas nie
patrzy na niego.
Po chwili odzyskuje przytomno umysu, a ja w przypywie
zdrowego rozsdku zamykam drzwi do garau. Dom stoi na kocu
ulicy i raczej nikt tu nie zajrzy, ale Drew zachowuje si bardzo gono,
a publicznoci nie potrzebujemy.
- No, no, no - mwi bardzo z siebie zadowolony, zupenie
bezpodstawnie. Drew potrafi kad sytuacj obrci w swj prywatny
triumf. Najwyraniej to wanie jego nieodparty urok sprawi, e
niemowa odzyskaa gos. A moe wydaje mu si, e wanie dokona
wielkiego odkrycia.
- Od kiedy? - pyta. Nie wiem, co ma na myli. Wskazuje na mnie i
Nasty. - Wy dwoje. Od kiedy?
- My dwoje nic. Rozmawiamy, i tyle. - Spogldam na Nasty, ktra
stoi oparta o blat. Ona patrzy na mnie. Nie wiem, czy prbuje da mi
co do zrozumienia, czy czego ode mnie chce. Czuj ulg wymieszan
z alem. Ciesz si, e ju nie trzymam tego w tajemnicy przed Drew,
ale nic nie mog poradzi, czuj te,

e straciem co nie do odzyskania i e ona oddaa to, nie pytajc mnie


o zdanie.
-1 tyle? Nie odezwaa si do nikogo, odkd si tu zjawia. Ani jednym
sowem. Do nikogo prcz ciebie. A ty mwisz i tyle"?
- Nie chciaem ci rozczarowa. - To chyba raczej ja jestem
rozczarowany. Wiem, e jest troch mniej moja ni zaledwie kilka
minut temu.
- Ona nie ma akcentu. - Odwraca si w stron Nastyi.
- Zawiedziony? - Jej gos brzmi jak mid doprawiony arsze-nikiem.
Zupenie inaczej ni ten, ktrego uywa w rozmowach ze mn.
- Ekstremalnie. Liczyem na megaseksowny efekt. Jeszcze nigdy nie
syszaem, jak kto wykrzykuje moje imi z obcym akcentem. Bardzo
na to czekaem.
- Jeste ohydny. - Wicej w tym rozbawienia ni zoci.
- Troch sobie poczekaa, eby mi to powiedzie. Lepiej?
- Nie a tak jak si spodziewaam. - Marszczy nos i wyglda
niesamowicie uroczo. Chyba skoczya, bo podchodzi do drzwi i
naciska guzik.
- Hej! - woa Drew w tym samym momencie, jakby wanie
przypomnia sobie o czym bardzo wanym. - Czy ty przypadkiem nie
nazwaa mnie przed chwil pojebem?
W jej oczach zapalaj si iskierki, jeden kcik ust unosi si lekko.
- Nie da si ukry.
W oczach Drew rwnie zapala si figlarny bysk. Umiech to
mieszanina dumy i niedowierzania. Ju rozumiem, czemu zdecydowaa si do niego odezwa.
- No to zaczynamy imprez, Soneczko.

Rozdzia 28
Nastya
Impreza u Jen Meadows jest do dupy i ju w momencie, kiedy
wchodzimy do rodka, wiemy, e raczej dugo tam nie zabawimy.
Czuj ulg, bo mimo e wszystko dzieje si we wntrzu, haas,
towarzyszcy takim wydarzeniom, zawsze le na mnie dziaa. Ciko
wyodrbni pojedyncze dwiki i okreli rdo ich pochodzenia.
Dotaram do takiego etapu, e potrafi wyluzowa si w podobnych
sytuacjach, we wntrzu i pord innych ludzi, ale jeli mam wybr,
wol cisz.
Dzisiaj Drew przykleja si do mnie na dobre. Zwykle na wejcie
obejmuje mnie ramieniem, w ten do blu stereotypowy sposb dajc
do zrozumienia, e jestem jego wasnoci, ale zaraz po skoczonym
pokazie puszcza mnie wolno, chocia nigdy nie pozwala mi zbytnio si
oddali, nie wicej ni na kilka metrw. Dzisiaj jednak w ogle nie
zamierza rezygnowa z ucisku.
Raz po raz rzuca mi spojrzenie z ukosa, z takim umiechem,
jakbymy wsplnie co knuli. Powinnam aowa tego, co zrobiam,
ale nie auj - mimo e przez ca drog prbowa dowiedzie si,
dlaczego nie mwi, a wreszcie wyjaniam mu, nie szczdzc
drastycznych szczegw, jaki los go spotka, jeli zapy-

ta jeszcze raz. Nie zapyta. Moliwe, e wie si to jako z jego


mioci do najcenniejszej czci mskiego ciaa.
Oplata mnie ramieniem w talii i przesuwa w stron ciany, widz zza
jego ramienia Tierney Lowell, ktra wanie wchodzi do rodka. Chris
chwyta j za rk i szepcze jej co do ucha. Tierney przechodzi przez
salon.
Drew przesuwa rk po moim ramieniu, splata palce z moimi palcami
i ostentacyjnie cignie w stron schodw. Mam dwie rzeczy do
wyboru: mog prbowa powstrzyma go na oczach publicznoci,
czyli przystan i zaprze z caych si, podczas gdy on bdzie prbowa
zacign mnie na gr albo mog po prostu pj za nim. Opcja A z
pewnoci wzbudzi wiksze zainteresowanie. Za to na widok Drew i
mnie zmierzajcych do sypialni na pitrze nikt nawet nie uniesie brwi.
Wszyscy sdz, e bzykamy si od kilku dobrych tygodni. Nie szkodzi.
Drew mia wiele okazji, ale nigdy nie prbowa. Waciwie mnie nie
dotyka, tylko czasem obejmuje lub bierze za rk. adnych
ukradkowych ob-macywanek. Z jakiego powodu jestem mu
potrzebna, nie wiem jakiego, ale na pewno nie chodzi o seks.
- Dlaczego chcesz, eby wszyscy myleli, e jestemy razem? - pytam
szeptem, kiedy wciga mnie do pustej sypialni i zamyka drzwi.
Pochyla si i przekrca klucz. Pokj rozjania tylko blask w szparze
pod drzwiami i wiato latarni za oknem. To pokj gocinny, wszystko
wskazuje na to, e ko byo ju dzisiaj uywane. Muzyka nadal gra
bardzo gono, nie musz si martwi, e kto nas usyszy, ale i tak
ciszam gos, a Drew idzie za moim przykadem.
- Bo powinnimy by. - Opiera si o drzwi i przymyka oczy. Wiem,
e nie powiedzia tego szczerze.

- Ciebie nie interesuje adne razem". Tylko jednorazowe numerki.


- Mgbym zrobi wyjtek. - Mierzy mnie wzrokiem, ale widz, e
bez przekonania; nadal nie wiem, czemu zadaje sobie tyle trudu.
- Pewnie mgby, ale na pewno nie dla mnie.
- A co by zrobia, gdybym ci teraz pocaowa?
- Pewnie bym ci pozwolia, eby sprawdzi, o co to cae zamieszanie.
A potem odgryzabym ci wargi i kazaa zere, co byoby do trudne,
no bo nie miaby warg.
Kiwa gow, nie patrzc na mnie.
- Jeste przeraajca.
- Wic nie zamierzasz mnie pocaowa?
- Nie. Ale nie z powodu wizji, ktr przede mn roztoczya, chocia
trudno jej si oprze.
- Musisz mie wany powd, e tak ryzykujesz utrat reputacji.
- Nie ryzykuj. Jak mylisz, co teraz robimy? Rozmawiamy? Nie
mwisz, to znacznie zawa opcje. Wszyscy na dole dobrze wiedz, e
wanie ci posuwam. - Wyciga koszul ze spodni i gniecie ubranie.
- Podoba mi si?
- Jeszcze nigdy nie byo ci tak dobrze - mwi hipnotyzujcym gosem,
jakby stosowa na mnie jakie sztuczki w stylu Jedi.
- Niewtpliwie. To dlaczego tego nie robimy, skoro to robimy?
- Mgbym wzi ci za sowo. - Otwiera jedno oko i patrzy na mnie.
- Ale nie wemiesz. - Moe byabym troch rozczarowana, gdybym
nie czua takiej ulgi. - Powiniene przynajmniej powiedzie mi
dlaczego. Ja pokazaam ci swj sekret.

- Gdybym ja pokaza ci swj, pewnie rozprawiaby si z nim rwnie


brutalnie, jak z wargami. - Nic nie powie, chocia najwyraniej co
ukrywa.
- To po co tak si starasz od kilku miesicy, skoro nie zamierzasz
pj dalej?
- Wszyscy myl, e bzykam ciebie i dziki temu nie oczekuj, e
bd bzyka wszystko, co si rusza.
- Ale przecie bzykasz wszystko, co si rusza? - Nigdy do koca nie
kupiam jego image'u, w kadym razie nigdy nie wierzyam, e nie
istnieje nic wicej. Ale on sam ten image sprzedaje. Uwierzyam, e
jeli sprawdzisz w sowniku definicj moralnego upadku - lub mskiej
dziwki - bdzie ona brzmiaa Drew Leighton". A teraz ten image leg
w gruzach.
- Lubiem ci znacznie bardziej, kiedy nie mwia.
- Aha, wiem. Ale nie da si cofn czasu. Nigdy nie wiesz, co masz,
pki tego nie stracisz. Pespektywa czasu to suka. Odpowiedz na
pytanie.
Wywraca oczami, wzdycha ciko, pilnuje, ebym odczua w peni,
jak bardzo cierpi.
- Tego ode mnie oczekuj. Jeli przestan, wszyscy bd prbowali
dowiedzie si z jakiego powodu. Zaczn snu domysy. Wolaem
zaatwi to za pomoc drobnego oszustwa.
- Dlaczego ja?
- Uznaem, e nikomu nie powiesz prawdy. - Wzrusza ramionami.
Jeli Drew Leighton w ogle potrafi wyglda na zmieszanego,
powiedziaabym, e wanie si stara, ale to nie za bardzo w jego stylu.
- Sorry. Na pocztku tak nie mylaem. Jeli to poprawi ci humor,
zapewniam, e zamierzaem zastosowa wobec ciebie ten plan co
zawsze. Gdyby na to posza, bzyknlibymy si przy

pierwszej okazji i teraz by nas tutaj nie byo. Ale ty potraktowaa


wszystko jak art. Co za ulga. Naprawd mi ulyo. A im bardziej za
tob ganiaem, tym mniej powanie mnie traktowaa. Tak wic
zasadnicze pytanie brzmi, dlaczego ty si na to wszystko godzia?
- Z tego samego powodu, co ty. Ludzie widz, e jestem na
ob-sikanym terenie, poza zasigiem. Nie liczc Ethana woka, mam
wity spokj. Czysty zysk. - Nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie
mwi. Nie przejmuj si plotkami i kamstwami. Chodzi mi wanie o
to, eby prawda nie wysza na jaw.
- A jakie miejsce zajmuje Josh w tej caej historii? - pyta, w kocu
spogldajc mi prosto w oczy.
- Nie rozmawiamy o Joshu.
- Nie? - dry.
- Josh posuwa kogo innego. - A do tego naley doda, e nie chce do
nikogo si przywiza i jest nierealnym marzeniem.
- No to co? Josh Bennett ma koleank do bzykania. - Drew wzrusza
ramionami, jakby wanie oznajmi, e Josh nosi majtki. Mwi to tym
samym tonem co za pierwszym razem, kiedy mi o tym powiedzia, a
jego sowa brzmi tak samo do dupy jak wtedy. - Jak mylisz, niby jak
zdoa przez cay czas utrzyma apy z daleka od ciebie? To nic nie
znaczy. - Spojrzenie, ktre mu rzucam, mwi co innego. - Nie bd
taka surowa. To dobry chopak, ale nie jest wity.
- Kim ona jest dla niego? - Staram si, eby mj gos nie brzmia tak,
jakbym bya zazdrosna, czy prbowaa wydoby jakie informacje, ale
prawda jest taka, e jestem i prbuj.
- Jest - opowiada Drew i patrzy na moj klatk piersiow, bo w kocu
to Drew, a potem podnosi wzrok i spoglda mi prosto w oczy - jest
substytutem Soneczka.

Jako trudno mi w to uwierzy, Josh nigdy nie prbuje si do mnie


zbliy.
- On nawet nie rzuca mi ukradkowych spojrze, nie mwic ju o
dotykaniu.
- Masz racj. Nie rzuca ci ukradkowych spojrze. Patrzy prosto na
ciebie i w ogle si z tym nie kryje. Do tej pory lini si tak tylko na
widok czego, co ma cztery nogi i jest zrobione z mahoniu, ale tego
czego chyba nie zamierza zaprosi na randk.
- Nie pozwl mu, Drew. Nie ze mn. Ciebie posucha.
- Nie. Nie posucha. - Urywa, patrzy na mnie. - Wydaje mi si, e ta
deska zostaa przecita.
- e co?
- No, e ju za pno. Okrt odpyn, sprynka pka. Chciaem
uy metafory stolarskiej, ale jak wida, brakuje mi odpowiedniego
zasobu sw. Chyba nie wyszo, co?
- Nie za bardzo.
- Nie przejmuj si. Josh pragnie wie ycie wolne od niepotrzebnych
komplikacji. Na razie chyba jeste bezpieczna. - Podnosi rk i targa
sobie wosy.
- Jak dugo mamy tu siedzie? - Mam dosy rozmw na temat Josha.
Pewnych rzeczy lepiej nie dotyka, to jest najlepszy przykad. Patrz
na zmit pociel. Nie. Osuwam si po cianie na podog, siadam
obok Drew ze skrzyowanymi nogami. Kadzie moj gow na swoim
ramieniu.
- Co najmniej dwadziecia minut. Musz dba o reputacj.

Rozdzia 29
Josh
- O kurwa! - Ostrze piy przecina mi skr i po kilku sekundach
spodnie nasikaj krwi w miejscu, gdzie przyciskam zranion rk.
Nie za dobrze radz sobie z widokiem krwi. Szczerze mwic, w ogle
sobie nie radz. Bardzo niefajna sytuacja.
Osuwam si na podog, opieram plecami o szafki. Musz zatrzyma
krwawienie, ale na razie chc posiedzie, to priorytet, bo jestem bliski
zemdlenia.
- Co jest? - Nastya bierze moj rk, chc jej powiedzie, eby tego
nie robia, bo strasznie krwawi, ale z moich ust wydobywa si tylko
kolejne przeklestwo.
- Aha. - Przyciska ran, a ja prbuj sign praw rk po rcznik,
lecy na blacie. Odpycha go dalej.
- Jest cay w smarze i trocinach. Ja pierdziel! - wykrzykuje, kiedy
krew zaczyna spywa po jej ramieniu. Ale nie cofa rki. -Trzymaj. Chwyta moj praw do i przyciska do rany, z ktrej nadal wali krew.
W tym momencie popeniam bd i zerkam na rk. Zaczyna krci
mi si w gowie. Krew to mj kryptonit. Mog znie rzygi w
gigantycznych ilociach, ale nie krew. Szczeglnie wasn.

- Strasznie tego duo - mwi.


- Wcale nie. - Przyciska swoj rk do mojej.
- Wcale tak - odpowiadam. Skoro ju siedz na pododze jak jaka
pipka, bliski utraty przytomnoci, to niech tej krwi przynajmniej bdzie
naprawd duo.
- Nie - mwi stanowczo i nie ma dyskusji. Patrzy mi prosto w oczy,
zmusza, ebym te na ni patrzy. - Naprawd.
Rozglda si dokoa w poszukiwaniu czego do zatamowania
krwotoku.
- Moesz wsta? - pyta.
Kurwa. Jeli teraz wstan, to pewnie zemdlej. Nie mam czasu
rozwaa, jak wielkie grozi mi upokorzenie, bo Nastya skutecznie
odwraca moj uwag. Mianowicie zdejmuje koszulk. Jednym
ruchem. A potem okrca j dokoa mojej rki, nawet nie zdyem
zapyta, co do cholery wyprawia. Niemal rwnie imponujce jak
tamten manewr ze stanikiem.
- To chyba ja powinienem zdj T-shirt? - pytam dla rozlunienia
atmosfery. Bardziej pod swoim adresem, bo wyglda na to, e jej ta
sytuacja ani troch nie rusza.
- Gdybym wiedziaa, e zdysz go zdj, zanim stracisz kolejny litr
krwi, to wybraabym tak opcj, uwierz mi. - Zawizuje koszulk
ciasno dokoa mojej rki, przytrzymuje. - Poza tym musz si skupi, a
widok ciebie bez T-shirtu mgby wywoa u mnie problemy z
oddychaniem. I oboje bymy zemdleli. - Zoliwa.
- Ja nie zemdlaem. -Jeszcze.
- Jeszcze - mwi z umiechem, a potem podnosi moj rk i oglda
swoje dzieo. - Przynajmniej nie zakrwawisz dywanu. Do rodka zarzdza, ale ja jestem zbyt zajty gapieniem si na jej piersi w
rowym koronkowym staniku. Nie wiem, czy bardziej wstrzsa

mn fakt, e widz jej cycki czy te to, e stanik jest rowy a nie
czarny, tak czy inaczej przynajmniej nie myl o krwi. A potem mj
zdradziecki kutas daje zna o swoim istnieniu. A ja dalej wykrwawiam
si na rodku garau. Dziesi sekund temu najbardziej baem si, e
przy niej zemdlej. Teraz to ju nie jest moje najwiksze zmartwienie.
Kutas znowu drga i zaczyna twardnie. Teraz prbuj myle o krwi,
ale ona jest tu obok, pomaga mi wsta. Za pno. Spoglda w d. No
jasne, e spoglda w d.
- Chyba artujesz. - Patrzy znowu na moj twarz. Gdyby zosta
jeszcze jaki zapas krwi w moim ciele, to pewnie zrobibym si
czerwony jak burak. Na szczcie podzieliy si ni moja rka i kutas. Serio? Akurat teraz? W tym momencie? Powanie? - Potrzsa gow i
mieje si. Moe ten widok by wart upokorzenia. - To koszmar by
facetem.
- Twoja wina. Zdja bluzk.
- Jeli ruszysz dup i w kocu wejdziesz do domu, to zaraz si ubior.
- Delikatnie cignie mnie za rami.
Podnosz si bardzo powoli. Na szczcie mocno zawizaa koszulk,
krwotok zosta zatamowany. Udaje mi si pokona drog do domu, nie
tracc tych marnych resztek, ktre zostay z mojego chromosomu Y.
Kilka minut pniej wychodzi z sypialni w jednym z moich
T-shirtw. Widok co najmniej rwnie straszny jak ten bez. Kadzie na
stole apteczk.
- Masz tylko to? Chyba nie starczy.
- azienka gocinna. Pod zlewem.
Na stole zjawiaj si wielka butla wody utlenionej i gaza. Nastya
rzuca mi nerwowe spojrzenie.
- Nie patrz. Jasne?

- Mylaem, e nie jest tak le.


- Bo nie jest. Ale co mi si wydaje, e ciebie mogoby wykoczy
nawet dranicie papierem, wic zamknij oczy albo skup wzrok na
czym innym.
Wybieram co innego. Wycigam rk, podcigam brzeg jej -mojej koszulki i przecigam palcem po blinie na brzuchu, bo wczeniej za
bardzo skupiem si na grnej partii. Pod moim dotykiem niemal
niezauwaenie wstrzymuje oddech, a potem trzepie mnie po apie.
Puszczam brzeg koszulki.
- Jeszcze nie umierasz, spokojnie mog ci przywali. A jak przywal,
bdzie bolao.
Nie wtpi.
- Skd ta blizna?
- Operacja.
- Bez kitu, Soneczko. A ta na skroni? - Ju od dawna chciaem
zapyta. T drug odkryem dopiero dzisiaj, wraz z rowym
koronkowym stanikiem i zestawem niebywaych mini brzucha.
- Biam si z kotem.
- Brzmi wiarygodnie.
- wietnie. A teraz przesta gada. Jeste bliski zemdlenia.
- To ty mw do mnie. - Odchylam gow i przymykam oczy, a ona
zaczyna majstrowa przy mojej rce.
- Co mam mwi?
- Nie wiem. Cokolwiek, byle nie o krwi. Opowiedz jak histori.
- Jak histori chciaby usysze? - Przemawia do mnie jak do
piciolatka, a ja zachowuj si jak piciolatek. Pewnie z powodu utraty
krwi.
- Prawdziw.

- Powiedziae, e ma nie by o krwi.


Nie wiem, co to ma znaczy, ale wiem, e co znaczy. Kolejny
fragment ukadanki. Im wicej mi ich daje, tym bardziej abstrakcyjny
staje si obraz. Wygldaj jak fragmenty trzech rnych ukadanek.
Prbujesz je dopasowa, ale to niemoliwe, a kiedy prbujesz zoy je
na si, nic z tego nie wychodzi.
Zaczyna przemywa moj rk, obserwuj jej twarz. Sprawia
wraenie cakowicie nieporuszonej. Nie mog si oprze i zerkam na
rk. Rana biegnie od nasady kciuka ukonie do nadgarstka. Boli jak
cholera. Nastya nakada jakie odkaajce wistwo i owija wszystko
gaz, bo nie ma takich duych banday.
Znika w kuchni, sysz, jak otwiera lodwk i buszuje w szafkach.
Wraca, wrcza mi puszk coli i batonik czekoladowy. A wic prcz
lodw chomikuje u mnie rwnie sodycze. Pewnie niedugo zajmie
szafk z lekami i p komody. A potem pewnie zniknie. Ciekawe, jak
szybko.
- Umieram?
- Chyba przeyjesz. A bo co? - Jest wyranie rozbawiona.
- Bo oddaa mi batonik. To tak jakby podzielia si wasn krwi.
Wic pewnie umieram.
- Powiedzmy, e to transfuzja. Jeste rwnie blady jak ja. Przeraajcy widok.
- Sdziem, e ciebie nic nie jest w stanie przerazi.
- Na pewno nie widok krwi. W przeciwiestwie do niektrych. Umiecha si krzywo.
- Wisz ci koszulk. Nie musiaa tego robi.
- Krwawie jak winia. Nie miaam czasu szarpa si z twoj
garderob. Poza tym wiesz, ile osb widziao mnie bez ubrania? Nie
rusza mnie to.

Nie uznaj ostatniej czci wypowiedzi. Lubi wyobraa j sobie


bez ubrania, ale wyobraa sobie, e inni j tak widzieli, ju znacznie
mniej.
- Chyba twierdzia, e wcale nie straciem tak duo krwi. Zawizuje
opatrunek i kadzie moj rk na stole.
- Stosunkowo rzecz biorc, to nie.
- Stosunkowo do czego? Zranienia ostrym noem?
- Moe potrzebne bd szwy. - Spojrzenie, ktre jej rzucam, mwi
stanowczo, e to wykluczone. - Szybciej si zagoi. Poza tym lekarz i
tak powinien obejrze ran, sprawdzi, czy nie przecie cigna czy
co w tym rodzaju.
Wzdrygam si na te sowa, a ona znowu umiecha si krzywo.
Dzisiejszego wieczoru na jej twarzy bardzo czsto pojawia si krzywy
umieszek. A wszystko moim kosztem.
- A dopki si nie zagoi, nie bdziesz mg bawi si swoimi
narzdziami - piewa. Jestem wiadomy podtekstu, pewnie mgbym
odparowa, e mam jeszcze praw rk, ale wie, e trafia w czuy
punkt. Nie protestuj. - Kompromis - oznajmia, po czym chwyta
telefon i pisze esemes. - Margot ma dzisiaj wolne, obejrzy ci. - Kilka
sekund pniej rozlega si sygna. Pokazuje mi telefon. Przyjedajcie.
Godzin pniej jestemy z powrotem u mnie. Moja rka zostaa
opatrzona i zabandaowana, mam trzyma si z daleka od narzdzi co
najmniej przez tydzie, w zalenoci od tego, jak bdzie si goio.
- Teraz i twoja lewa rka jest do niczego. - Unosi j i obraca.
-Dostaniesz wira, co?
- Bardzo prawdopodobne. - Wizja tygodnia czy wicej bez pracy jest
bardziej przygnbiajca, ni chciabym przyzna.

- Nie bdziesz mg nawet zmywa naczy.


- Bdziemy je na papierowych talerzach - odpowiadam sucho.
- Posiedz przy tobie. Zamiast terapii - mwi. Dopiero po minucie
dociera do mnie, co ma na myli. Gara, narzdzia, drewno, praca.
Moja terapia. Wszystko, co sprawia, e jeszcze nie zwariowaem. - A
moe chcesz sprbowa mojej?
Terapi okazuj si nocne biegi. Nie jogging. Nie truchtanie dla
relaksu. Maksymalny wycisk. Ju trzeci dzie z rzdu dowala mi jak
jaki may porcelanowy kapral. enujce i wykaczajce. Za kadym
razem rzygaem. Chciabym powiedzie, e tego nienawidz.
Nie jestem w stanie dotrzyma jej kroku, w kadym razie nie na
wikszym dystansie. Mam dusze nogi i mog wyprzedzi j w
sprincie, ale brakuje mi wytrzymaoci. Ona potrafi biec bardzo dugo,
ale wcale nie przypomina to zwykego treningu. Pdzi, jakby kto j
goni.
- Z czasem bdzie atwiej - stwierdza. Stoi kilka krokw dalej, a ja
rzygam w krzaki pod domem jakiego nieszcznika.
- O ile bd to dalej robi - odpowiadam i stwierdzam w mylach, e
powinienem zabiera ze sob butl pynu do pukania ust. Albo
przynajmniej gum do ucia.
- A nie zamierzasz? - Zero zaskoczenia czy zaciekawienia. Tylko
rozczarowanie.
Nie radz sobie z cudzym rozczarowaniem. Szczeglnie jej. Jeli
chce, ebym z ni biega, bd biega. Moe w kocu znudzi si jej
czekanie na mnie i odele mnie do domu, i wreszcie bd mg
schowa si w garau. Uciekanie to jej strategia. Moja - chowanie si.

Po powrocie od razu wskakuj pod prysznic, wczeniej proponuj, e


odwioz j do domu. Z trudem zmuszam si do zakrcenia wody, bo
mgbym tak sta przez ca noc. Wszystko mnie boli.
Kiedy wracam do salonu, na stoliku ley kartka.
Musiaam biec - art niezamierzony. Nie ufam sobie. Ty mokry i nagi
w pokoju obok to zbyt wielkie ryzyko. Wolaam nie kusi losu. Do
zobaczenia.
RS. Zoyam twoje pranie. Ae nie martw si. Gatek nie tknam.
Pod spodem widnieje niewielki rysunek umiechnitego soneczka.
Trudno wyobrazi sobie co mocniej kccego si jej natur.
Przechodz do pralni. Na pralce ley stos starannie poskadanych
ubra. Otwieram drzwiczki suszarki. W rodku zostay wycznie
bokserki.

Rozdzia 30
Nastya
- Lody.
Znam to sowo. Lubi to sowo. Podnosz wzrok znad podrcznika do
fizyki, ktry jest moim wiernym towarzyszem od dobrych trzech
godzin. Za nic nie zdam testu. Niepotrzebnie w ogle zapisaam si na
te zajcia. Przejaw zbytniego optymizmu. Josh podchodzi do mnie,
pochyla si i zamyka podrcznik. Przypuszczam, e jest to reakcja na
grad przeklestw, ktry chwil temu wylecia z moich ust.
Nauka nigdy nie bya moj mocn stron. Nie jestem zbyt bystra, bez
problemu dowodz tego twierdzenia kilka razy dziennie. Za to Asher
jest bystry. To on odhaczy t pozycj w rodzinnym formularzu. Ale
Asher ma baseball. Ja miaam fortepian. Teraz nie mam nic.
- Potrzebujesz przerwy. Idziemy. Ju. - Znowu gos rozgniewanego
tatusia.
- Teraz?
- Teraz. Pamitasz, jak mwia, e jeli dugo nie jesz lodw,
zaczynaj dzia si straszne rzeczy? Jeste zestresowana i draliwa jak
nastolatek, ktry nie moe sobie pobzyka.

- Pikna analogia. - Robi si wtedy draliwi?


- Sorry, ale to fakt. A nikt nie chce draliwego Soneczka. To wbrew
prawom natury. - Odsuwa od stou krzeso razem ze mn.
- Mwisz tak, jakbym bya kaprynym czterolatkiem. -Kapryny:
nadsany, zrzdliwy, poirytowany, humorzasty, rozdraniony.
Podapaam to od Ashera, kiedy uczy si do testw.
- Bo tak si zachowujesz. Tyle e masz barwniejsze sownictwo. Rusz
tyek i do wozu. Jedziemy. - Chwyta kluczyki, idzie do drzwi, otwiera
je i czeka.
O smej zajedamy przed niewielkie centrum handlowe, Josh
prowadzi mnie do maej lodziarni na tyach. Jeli kto nie wie, e tam
jest, raczej jej nie znajdzie. Jest wtorek, prawie nie ma ludzi, tylko w
kcie siedzi rodzina z maym chopcem, jego ubranie zjado chyba
wicej lodw czekoladowych, ni on sam. Nigdy wczeniej tu nie
byam. Wol je lody prosto z pojemnika, przy blacie w kuchni, gdzie
nikt mnie nie widzi. Lody wprawiaj mnie w stan szczcia. Lubi
kontemplowa ten stan.
To miejsce to prawdziwy pastelowy raj. Jest malutkie i zewszd
krzyczy SODKO!, najgoniej, jak tylko si da. Stoi tu sze stolikw
ze szklanymi blatami. To musi by koszmar, utrzyma je w czystoci.
Krzesa maj oparcia ze srebrnego metalu, dopasowane do ng
stolikw, i mikkie siedzenia w kolorze bladego ru, bkitu, ci i
lawendy. Patrz na siebie. Czer i jeszcze wicej czerni. Wygldam jak
Elwira, wadczyni ciemnoci, wkraczajca do sklepu z kosmetykami
dla nastolatek.
Jaka dziewczyna wyciera stoliki, nie znam jej, za lad stoi inna
dziewczyna, j znam. Nazywa si Kara Matthews, chodzi do ostatniej
klasy, spotkaymy si na zajciach z muzyki, na ktre ju nie
uczszczam. Gapi si na nas. Nagle chyba sobie to uwiada-

mia, bo odwraca wzrok, ale nietrudno si domyli, co jej chodzi po


gowie. Nastya Kashnikov i Josh Bennett we wtorkowy wieczr
wchodz do lodziarni. To jak pocztek kiepskiego dowcipu. Lub
Apokalipsy. Nie mwic ju o narzucajcych si skojarzeniach.
- Co wybierasz? - pyta Josh, wiedzc doskonale, e nie mog
odpowiedzie. Unosz brwi i rzucam mu zniecierpliwione spojrzenie.
Unosi rce w gecie kapitulacji. - Nie chciabym wyj na mskiego
szowinist, ale jeli nie powiesz mi, co chcesz, sam bd musia
zdecydowa. - Sysz w jego gosie jak podejrzan nut, nie ufam
mu. Wzruszam ramionami. Jestem w tym wietna. Rwna si temu
moe jedynie moja nadzwyczajna umiejtno kiwania gow.
Nic wicej nie mog zrobi. Siadam przy stoliku, twarz do okna,
ebym nie musiaa patrze na Kar Matthews ani znosi jej spojrze.
Cae szczcie, e mam na sobie to samo ubranie co w szkole. Josh
podchodzi do kontuaru, sysz jego gos, ale nie potrafi rozpozna
sw. Za to Kar Matthews sysz wyranie.
- Powanie? - mieje si. Jestem bardzo ciekawa, co powiedzia, ale
mwi za cicho. Wizja Josha Bennetta flirtujcego z Kar Matthews
znajduje si poza moliwociami mojej wyobrani. Przesuwa palcem
wzdu citego brzegu blatu, zastanawiam si, jak to mieszank Josh
mi zaserwuje. Pewnie sorbet limonkowy plus kulk o smaku masa
orzechowego czy inn dzik kombinacj w tym stylu. Czekam w
nieskoczono. Zamwienie porcji lodw chyba nie powinno trwa
tak dugo. Ju mam si podda i sprawdzi, co si dzieje, ale w tym
momencie sysz, e idzie, rozpoznaj ten nierwny krok.
- Obiad podano - mwi Josh i wychodzi zza moich plecw, dzierc
w rkach co, co najtrafniej mona by okreli mianem

koryta. Stawia koryto na stole. Zdaje si, e s tu wszystkie dostpne


smaki. To wyczyn godny taty. Zawsze robi! co w tym stylu, co tak
ekstremalnie komicznego, e nie miaam wyjcia, musiaam si
rozchmurzy, choby nie wiem jak wielka tragedia mnie spotkaa. To
byo dawno temu, zanim dowiedziaam si, czym jest prawdziwa
tragedia. Kiedy potrafiam wpa w rozpacz, bo Megan Summers
miaa fajniejsze ciuchy albo spapraam co w czasie wystpu. Charles
Ward zalicza kolejne mistrzostwa wiata w poprawianiu mi humoru.
Jego wyczyny byy lepsze ni stadko szczeniakw. Moe nawet lepsze
ni porcja podtopio-nych lodw.
- Nie wiedziaem, ktre chcesz, wic zamwiem wszystkie. -Nie
kamie. Patrz na koryto i stwierdzam, e brakuje tam jedynie tych
smakw, ktrych jeszcze nie wymylono. Josh siada naprzeciwko
mnie, opiera okcie na stole, bezowocnie usiuje ukry kretyski
wyszczerz na twarzy.
Nie mam przy sobie nic do pisania, a mwienie tutaj odpada, wic
wyjmuj z torby telefon i pisz wiadomo do chopaka, siedzcego
naprzeciw mnie. Sekund pniej rozlega si sygna w jego telefonie.
Wyjmuje go i czyta:
A dla siebie nic nie wzie?
I wtedy Josh Bennett robi co, co wstrzsa mn gboko. Josh
Bennett, krl smtnych stoikw, wybucha miechem. mieje si i jest
to jeden z najwspanialszych dwikw, jakie kiedykolwiek syszaam,
pikny, naturalny i swobodny. Wiem, e Kara Matthews na nas patrzy i
e jutro wszyscy bd gada. Ale w tej chwili zupenie mnie to nie
obchodzi. Josh Bennett si mieje i przez minut wszystko jest
dokadnie takie, jakie powinno by.

- Na wito Dzikczynienia wyjedamy - mwi moja mama przez


telefon.
Jest dziesita wieczorem, prbowaa dodzwoni si trzy razy i
wysaa wiadomo z krtkim tekstem: Prosz, zadzwo. Dziesita
wieczr to nie jest dla niej zbyt pna pora. Ju nie. Czsto pracuje w
nocy. Nie pamitam, eby przed moim wypadkiem kiedykolwiek
siedziaa nocami nad prac. Ale potem tak, nieustannie. Kiedy ja
dochodziam do siebie, ona przechodzia najpodniejszy okres w
swojej twrczoci. Tumaczya, e czuwaa, w razie gdybym si
obudzia i czego chciaa, ale przypuszczam, e po prostu nie moga
spa. Lepiej siedzie przed komputerem penym zdj ni lee w
ku penym koszmarw. Czasami jej towarzyszyam, bo te nie
mogam spa. Obserwowaam j przy pracy, pena podziwu, jak wiele
mona osign na paliwie zoonym z herbaty i alu.
- Zatrzymamy si w bardzo piknym domu. Liczymy na to, e
przyjedziesz. - Czeka na jak reakcj. Zawsze czeka. Mama nie traci
nadziei, e ktrego dnia przerw cisz. Przypuszczalnie jest jej
wszystko jedno, co powiem, bylebym tylko si odezwaa.
- Pomylelimy, e fajnie bdzie pojedzi na nartach. - Narty?
Powanie? Z t rk? Nie mam ochoty nigdzie jecha. A ju na pewno
nie na narty. Ju raczej wolaabym zagra w dwa ognie i dosta pik w
pysk. Dwa razy.
- Rozmawiaam z doktor Andrews. Moemy umwi si na wizyt
przed wyjazdem. Mwi, e powinno by dobrze, byle za dugo nie
przecia rki. Jeli zacznie ci bole, moemy wrci, posiedzie z
kaw przy kominku. - Nie cierpi kawy. Nie cierpi nart. Jestem z
Florydy. Nie mam wyczucia rwnowagi ani dobrej koordynacji
ruchw, a moja rka lubi buntowa si w najmniej

odpowiednich momentach. Nie wspominajc ju o tym, e siedzi w


niej caa masa rubek i pytek, wykrywacz metalu na lotnisku chyba by
zwariowa.
Mj brat, zapalony sportowiec, na pewno jest w sidmym niebie. Nie
chc, eby zrezygnowali ze wzgldu na mnie, ale ten problem chyba
nie istnieje. Pojad tak czy inaczej. A ja nie. Zostan, nieszczliwa, i
wszyscy bd nieszczliwi, i to bdzie moja wina. Znowu. Mam
dosy ponoszenia odpowiedzialnoci za cudz rozpacz. Nie radz
sobie nawet z wasn. Mama mwi dalej. Nie boi si, e jej przerw,
wylicza wszystkie mocne argumenty, ktre maj mnie zachci. Jakby
wierzya, e jeli przedstawi je w odpowiednio szybkim tempie, to
nabior skutecznoci.
- To duy dom. Naley do Mitcha Millera, szefa taty, w tym roku
Mitch z niego nie korzysta i zaproponowa nam. Addison te jedzie. Addison? Wszystko si zgadza. Zasady nigdy nie stanowiy wielkiego
problemu dla mojej mamy, najwaniejsza zawsze bya doskonao w
jakiej dziedzinie. Asher i ja pewnie moglibymy przelecie p kraju
tu pod jej nosem, bylebymy nie zapomnieli, co jest najwaniejsze.
Zastanawiam si, czy to aktualne w moim przypadku, teraz, kiedy w
niczym nie jestem dobra. Znajc Ashera, pewnie jeszcze nie spa z t
dziewczyn, ale nadarza si doskonaa okazja, by osdzi wasn
matk, wic to wykorzystuje.
Pukam trzy razy w telefon, co oznacza, e zamierzam si rozczy.
- Zastanw si przynajmniej. Margot te z nami jedzie, nie chc,
eby zostaa sama na wita. - Rozczam si, eby nie zdya powiedzie, e mnie kocha. Nie dlatego, e nie chc tego sucha, ale
dlatego, e nie chc, by usyszaa, e ja nie.

Moje pozaszkolne ycie zmienio si nie do poznania, lecz midzy


sidm pitnacie a drug czterdzieci pi wszystko zostao po
staremu. Josh i ja ledwo si zauwaamy, Drew przy kadej okazji rzuca
we mnie naadowanymi seksem pociskami, a ja prbuj omija
przepisy dotyczce odpowiedniego stroju. Reszt czasu zajmuje mi
unikanie wszystkiego, co danego dnia wymaga robienia unikw.
Tierney Lowell i jej grone spojrzenia. Ethan Hall i jego
niedwuznaczne propozycje. Wszyscy w czasie dugiej przerwy.
Wanie przemierzam dziedziniec, by schroni si w ulubionej pustej
azience, gdzie mog liczy na dwadziecia pi minut niczym
niezakconego lku. Patrz na Josha. Ju jest na swoim miejscu. Jego
trzecia lekcja odbywa si w sali tu obok, wic zwykle zda pierwszy.
Pozwalam sobie na to spojrzenie, bo jest daleko i nikt nie zauway.
Kiedy przechodz obok niego, zawsze pilnuj, eby odwrci wzrok,
boj si, e jeli popatrz na niego choby przez sekund, wszyscy od
razu zgadn, co si dzieje w mojej gowie. Przechodz wic obok,
ktem oka widz, e patrzy na swoje rce, zastygy w tej samej pozycji
co za pierwszym razem, kiedy go zobaczyam, zastanawiam si, czy
robi tak specjalnie, bo wie, jak wietnie wygldaj wtedy jego ramiona.
- Soneczko.
Szept jest bardzo cichy, ledwo go sysz i na szczcie sysz go tylko
ja, ale wiem, e to nie zudzenie. Podnosi wzrok dopiero, kiedy
zatrzymuj si i patrz na niego, zastanawiajc si, co on do licha sobie
wyobraa. Odwzajemnia moje spojrzenie, jakby w ogle go nie
obchodzio, e kto zauway.
- Siadaj.

Podchodz do niego, przynajmniej nie musz duej tkwi porodku


dziedzica. Odwracam si plecami do wszystkich, a twarz do niego.
Mru oczy. Co ty wyprawiasz?
- Kara Matthews wisiaa na telefonie chyba przez ca noc -mwi
beznamitnie. Nie zaskakuje mnie. Wiem ju, e bzykamy si z
Joshem od dobrych kilku tygodni, wymienia si mn z Drew. On chyba
te to sysza. Nie odpowiadam na te uwagi. Udaj guch i odchodz w
swoj stron. Josh chyba te nie reaguje. Dziwi mnie tylko, e kto
odway si podej na tyle blisko, e on to usysza. Wikszo osb
omija go szerokim ukiem, boj si, e padn trupem, jeli zbli si za
bardzo albo, co gorsza, bd musieli uzna jego istnienie. Nie wiem
te, czemu mnie zawoa. Dostarczanie im amunicji nie pasuje do jego
modus operandi.
- Siadaj - powtarza. agodnie i mikko, nie jest to rozkaz ani
polecenie. Jakby nic innego nam nie pozostao. - Nie ma sensu chowa
si w azience. Schowaj si tutaj. Pole siowe, rozumiesz. - Przy
ostatnich sowach cisza gos, jakby powierza mi sekret, po jego
twarzy przemyka cie umiechu, ktry tylko ja jestem w stanie
dostrzec i ktry znika natychmiast. Josh, znowu powany, dodaje: - Tu
nikt nie bdzie ci przeszkadza.
No to siadam. On na oparciu, ja na siedzeniu. Nie dotykamy si. Nie
rozmawiamy. Nawet nie mamy ze sob kontaktu wzrokowego. Tego
dnia, po raz pierwszy, odkd zjawiam si w tej szkole, dziedziniec nie
wydaje si a tak przeraajcy.

Rozdzia 31
Josh
Dziadek zmar dzi rano. Nic si nie zmienio.
Mylaem, e kiedy umrze, zaami si i bd paka, i schlej si na
umr, i wpadn w sza, bo ju nic nie zostao, bo on by ostatni. Ale nie.
Nie zaamaem si. Nie wywaliem dziury w cianie. Nie oklepaem
mordy adnemu palantowi. Zachowuj si tak, jakby w ogle nic si
nie stao. Poniewa jest to tak niewiarygodnie normalne.
- Dokd jedziemy? - pyta Soneczko, sadowic si w pikapie. Dzisiaj
gara nie moe nic mi da. Jest jedyn rzecz, na ktrej polegam, nie
chc czu, e w tym momencie nawet on zawid. Wol go zostawi,
dziki temu nie musz si ba, e to te straciem. Nie wiem, dokd
jedziemy. Po prostu chc dokd pojecha.
Przez cay czas nie odzywam si ani sowem. Nawet nie
odpowiedziaem na jej pytanie. Soneczku cisza nie przeszkadza.
Opiera gow o szyb, patrzy przez okno i pozwala mi jecha przed
siebie.
Wycieczka koczy si na parkingu nieczynnego salonu
samochodowego. Leymy na naczepie i gapimy si w niebo.
Jeszcze nie zaczem liczy. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, czy
wszyscy: za kadym razem, kiedy kto umiera, odliczam, ile

czasu mino. Najpierw minuty, potem godziny. Potem dni, tygodnie,


miesice. I pewnego razu uwiadamiasz sobie, e ju nie liczysz i nie
wiesz nawet, kiedy przestae. W tym momencie ta osoba odchodzi
naprawd.
- Mj dziadek zmar - mwi.
- Gdybymy mieli teleskop, mogabym pokaza ci Morze Spokoju. Wyciga rk w stron nieba. - Widzisz? Na Ksiycu. Std waciwie
go nie wida.
- To dlatego masz w pokoju zdjcie Ksiyca? - Zdyem si
przyzwyczai, e zawsze zbacza z tematu.
- Zauwaye?
- Nic wicej tam nie wisiao. Mylaem, e interesujesz si astronomi.
- Nie. Trzymam je, bo mi przypomina, e to jeden wielki kit. Kiedy
uwaaam, e brzmi jak nazwa jakiego piknego spokojnego miejsca.
Takiego, w jakim chciaaby si znale po mierci. Wszdzie dokoa
woda i cisza. Miejsce, ktre wciga ci i przyjmuje do siebie, bez
wzgldu na wszystko. Tak to sobie wyobraaam.
- Brzmi cakiem niele.
- Gdyby jeszcze byo prawdziwe! Ale nie jest. To w ogle nie jest
morze. To tylko wielka ciemna plama na Ksiycu. Ta nazwa to
kamstwo. Nic nie znaczy.
Jej lewa rka ley na brzuchu, zamyka si i otwiera. Ona robi tak
przez cay czas, chyba cakowicie niewiadomie.
- A wic twoja dziwaczna fascynacja imionami dotyczy nie tylko
ludzi?
- Tak naprawd wszystkie nazwy i imiona to kamstwo. Kto moe
nosi imi oznaczajce doskonao, a by totalnie do ni-

czego. Kad rzecz mona nazwa, jak si tylko chce, ale to jeszcze
nie znaczy, e jest taka naprawd. - W jej gosie brzmi gorycz. A moe
po prostu brak zudze.
- Skoro nazwy s bez sensu, to skd ta obsesja? - Nie potrafi zliczy,
ile okaleczonych gazet zostawia u mnie w kuchni na stole, kiedy ju
przedara si za pomoc noyczek przez kronik urodze. Pocztkowo
mylaem, jest jedn z tych dziewczyn, ktre lubi szuka imion dla
przyszego potomstwa, tyle e w jej wykonaniu to zajcie przybrao
ekstremaln form. Ale widocznie to takie dziwaczne hobby.
- Bo fajnie jest w kocu znale imi, ktre naprawd co znaczy.
Nawet za cen tych wszystkich bezsensownych. - Po jej twarzy
przemyka umiech, bardzo saby. Zastanawiam si, o czym myli, ale
nie daje mi doj do sowa.
- Jak mylisz, gdzie on teraz jest? - pyta, cigle patrzc w niebo.
- Chyba w jakim miym miejscu. Nie wiem. - Czekam, ona te.
- Raz spytaem go, czy si boi. mierci. A potem zdaem sobie
spraw, e nie powinno pyta si o takie rzeczy kogo, kto umiera, bo
nawet jeli wczeniej o tym nie myla, to teraz na pewno zacznie.
- Zrobio mu si przykro?
- Nie. mia si. Powiedzia, e nie boi si ani troch. Ale w tym
czasie bra mnstwo lekw, nie by do koca sob. Powiedzia, e wie,
dokd pjdzie, bo ju tam kiedy by. - Urywam, chyba nie chc
opowiada wicej o dziadku i jego zaburzonej psychice. Nie zawsze
by taki. Dopiero pod koniec, przez te wszystkie leki i bl. Ale ona
patrzy na mnie z zaciekawieniem, widz w jej oczach setki pyta i
czuj, e musz co jeszcze powiedzie.
- Kiedy mia jakie dwadziecia lat, pracowa na budowie, ktre-

go razu spad, jego serce si zatrzymao, by martwy przez okoo


minut. Opowiada t histori setki razy.
- To dlaczego uwaasz, e mwi pod wpywem lekw, skoro ju
wczeniej j syszae?
- Bo wczeniej zawsze mwi, e nic nie pamita. Wszyscy pytali go,
czy widzia wiato i tak dalej, a on zawsze odpowiada, e kiedy si
obudzi, nic nie pamita. Ale tego ostatniego wieczoru przed
odjazdem do szpitala kaza mi usi i oznajmi, e chce da mi dwie
rzeczy: jedn ostatni rad i swj ostatni sekret. Wanie wtedy
zdradzi, e dokadnie pamita, gdzie si znalaz, kiedy umar. Ze
szczegami.
- Co powiedzia?
- Powiedzia, e to miejsce nie miao adnej okrelonej formy czy
sensu. Co jakby odczucie, pozbawione wiadomoci. Jak sen podczas
gorczki. Sen o drugiej szansie. Jedynym konkretnym obrazem, ktry
uchwyci, bya hutawka na werandzie domu z czerwonej cegy. Wtedy
nie wiedzia, co to znaczy, wic nikomu o tym nie wspomina. A potem
pokaza mi zdjcia, on i babcia na hutawce, na werandzie domu z
czerwonej cegy, w ktrym mieszkaa, kiedy si poznali.
- Jakie wzruszajce - mwi, a w jej gosie brzmi co jak rozczarowanie. Chciabym wycign rk i dotkn jej twarzy czy doni.
- Taa, wzruszajce - mwi, w ogle tak nie mylc. - Tyle e poznali
si dopiero trzy lata po tamtym wypadku, dlatego wtedy nie rozumia,
co ten obraz znaczy. Ale kiedy tylko zobaczy t hutawk i ten dom,
wiedzia od razu. Wiedzia, e mier nie bya mu wtedy przeznaczona.
Ze mia wrci i spotka j, bo jego niebo znajdowao si tam gdzie
ona, chocia wwczas nie mg tego

wiedzie. I dlatego si nie ba. - Odwracam si i patrz na ni, zagapion na Ksiyc, na jej wargach bka si umiech, rozczarowanie
mino bez ladu. Patrz w niebo, eby zobaczy to samo, co ona, a ona
przysuwa si bliej i kadzie gow na mojej piersi. Moe marznie albo
niewygodnie jej lee na metalowej naczepie, niewane. Nie analizuj,
tylko obejmuj j i przycigam bliej, jakbym robi to od stu lat. - Tak
jak mwiem. Za duo rodkw przeciwblowych.
- To bya dobra rada? - pyta w drodze powrotnej. Znowu patrzy przez
okno, z gow opart o szyb.
-Co?
- Powiedziae, e dziadek udzieli ci ostatniej rady. Pytam, czy bya
dobra. - Prostuje si na siedzeniu i patrzy na mnie.
- Nie - miej si. - Chyba najgorsza na wiecie. Ale to pewnie
rwnie wina lekw.
- Teraz musisz mi powiedzie. Musz wiedzie, co kwalifikuje si
jako najgorsza rada na wiecie. - Odwraca si w moj stron, wsuwa
jedn nog pod drug.
- Powiedzia - zaczynam, troch zaenowany - e w przypadku kadej
kobiety istnieje pewna niewybaczalna rzecz, taka, ktrej nigdy nie
bdzie w stanie zapomnie, i e dla kadej kobiety jest to co innego.
Kamstwo, zdrada, rnie. Powiedzia, e najwaniejsza rzecz w
zwizku to dowiedzie si, co to jest, i tego nie robi.
-Iju?
- Ostrzegaem. Powiedzia te, e w nocy by w kuchni szop pracz,
wic...
- Uwierzye?

- W szopa czy w rad?


Spoglda na mnie, przekrzywia niecierpliwie gow, a ja zerkam na
ni i przenosz wzrok z powrotem na drog.
- Ty mi powiedz. Jeste dziewczyn. Bo chyba nie naleysz do tych
dziewczyn, ktre chc, by nazywa je kobietami, co? Mimo e masz
prawie osiemnacie lat. Jakie to dziwne.
- Przesta - rzuca sucho.
- No to jaka jest twoja? - pytam.
- Moja rada?
- Nie, rzecz, ktrej nie potrafiaby wybaczy. Bo chyba masz co
takiego.
- Nigdy si nad tym nie zastanawiaam. - Odwraca si do okna. Morderstwo pewnie odpada.
- Odpada. Byaby martwa, wic trudno mwi o wybaczeniu.
- Niekoniecznie, ale zamy. Chyba nie potrafiabym wybaczy,
gdyby kto kocha mnie za mocno.
- To by byo niewybaczalne? Poprosz pi synonimw i dodatkowe
wyjanienia.
- Za due zobowizanie. Ludzie mwi, e mio jest
bezwarunkowa, ale to nieprawda, a nawet gdyby bya, to nigdy nie jest
za darmo. Zawsze wie si z jakimi oczekiwaniami. Wszyscy chc
czego w zamian. Jakby wymagali, eby ta druga osoba bya
szczliwa, przez co automatycznie staje si odpowiedzialna za ich
szczcie, bo nie mog by szczliwi, pki ona nie bdzie szczliwa.
Musi by taka, jak tego po niej oczekuj i czu to, co, jak uwaaj,
powinna czu, poniewa j kochaj; a kiedy ona nie moe da im tego,
czego chc, czuj si beznadziejnie i wtedy ona te czuje si
beznadziejnie, i wszyscy czuj si beznadziejnie. Po prostu nie chc
takiej odpowiedzialnoci.

- Wolaaby, eby nikt ci nie kocha? - pytam. auj, e prowadz i


nie mog patrze na ni duej ni przez sekund.
- Nie wiem. Tak tylko powiedziaam. Na to pytanie nie ma odpowiedzi. - Wysuwa nog, na ktrej siedziaa, prostuje j i znowu
opiera gow o szyb.
- Najgorsza rada na wiecie - mwi.
Jestem przyzwyczajony do samotnoci, ale tej nocy czuj si bardziej
samotny ni zwykle. Tak jakbym by samotny nie tylko w tym domu,
ale na caym wiecie. Moe to dobrze, ju nigdy nie bd musia tego
robi.
Wieczorem, kiedy kad si do ka, nie odliczam.

Rozdzia 32
Nastya
Nie przestaam mwi od razu. Mwiam a do dnia, kiedy wszystko
sobie przypomniaam, prawie rok pniej. Tego dnia zamilkam. To nie
by plan ani strategia. Ani skutek zaburze psychosomatycznych. To
by wybr. Ja go dokonaam.
Nagle dostaam wszystkie odpowiedzi. Odpowiedzi na wszystkie
pytania, tylko e nie chciaam ich udzieli. Nie chciaam wypuci ich
w wiat, nie chciaam uczyni ich prawdziwymi. Nie chciaam
przyzna, e takie rzeczy si zdarzaj, i e przydarzyy si mnie.
Wybraam wic milczenie i wszystko, co z nim zwizane, bo nie
potrafi kama wystarczajco dobrze.
Z pocztku zamierzaam powiedzie prawd. Chciaam tylko da
sobie troch czasu. Miaam nadziej, e znajd odpowiednie sowa i
odwag, by je wypowiedzie. Nie zoyam lubw milczenia. Nie
straciam mowy. Po prostu zabrako mi sw. Nadal mi ich brakuje.
Nigdy ich nie odnalazam.
Budz si w dniu swoich osiemnastych urodzin i nie czuj adnej
rnicy. Nie czuj si starsza ani dojrzaa, ani wolna. Czuj si
niedostateczna, bo wiem, jaka miaam by w wieku osiem-

nastu lat, a taka nie jestem. Brat taty, wujek Jim, przechodzi kryzys,
kiedy miaam czternacie lat i zamieszka z nami na jaki czas, eby
przemyle rne sprawy". Mama powiedziaa, e to si zdarza w
pewnym wieku. Docierasz do pmetka ycia i nagle zdajesz sobie
spraw, e nie zrobie tego, co zamierzae, e nie stae si tym, kim
chciae zosta. To bardzo przygnbiajce. Ciekawe, czy ona wie, jak
bardzo jest przygnbiajce, jeli docierasz do tego punktu w wielu
osiemnastu lat.
Kiedy wracam ze szkoy, samochodu Margot nie ma w garau.
Normalnie o tej porze Margot pi, w ku bd na leaku przy basenie.
Wzia wolne, Margot uwielbia przyjcia urodzinowe, jest znacznie
bardziej podekscytowana ode mnie.
Zrzucam buty, ciskam plecak na ko i schodz do kuchni. W tym
momencie rozlega si dzwonek. Za drzwiami stoj: moja ciotka
Margot, mama, tata, Asher i jego dziewczyna, Addison. Mama dziery
w rkach tort, jej umiech troch widnie na mj widok. Cigle mam
na sobie te same ciuchy co w szkole i peen makija. Mama nigdy nie
widziaa mnie w tym wcieleniu. Tylko we fragmentach, ale nigdy w
penym przepychu. Chyba jest nieco wstrznita. Margot wyglda jak
Margot, mj brat wyglda na zrezygnowanego, tata stara si nie
wyglda, Addison za nie wie, jak ma wyglda. Chyba zastanawia
si, co tu w ogle robi, podobnie jak ja.
Potem nastpuje zwyczajowe Niespodzianka! Wszystkiego
najlepszego!, przesuwam si na bok i wchodz do rodka z tortem,
prezentami i tak dalej. Rodzice proponuj, ebymy poszli do
restauracji, ale ja nie mam ochoty. Jest trzecia trzydzieci, zbyt due
ryzyko, e spotkam ludzi ze szkoy, wic Margot zamawia pizz i
wkada tort do lodwki, a caa reszta siada w salonie.

- Pewnie jeszcze daoby si zarezerwowa bilet, gdyby chciaa z


nami pojecha - rzuca mama. Wytrzymaa dokadnie czterdzieci trzy
sekundy.
- Ten dom jest niesamowity. Powinna to zobaczy, Em. Trzy
kominki. Balkon. Wanna z hydromasaem.
Twarz Addison robi si rowa, Asher rzuca jej przepraszajce
spojrzenie. Wspomina o wannie z hydromasaem przy rodzicach to
niezbyt mdre posunicie.
- Te mogaby kogo zabra, jeli chcesz. - No naprawd. Mogaby
ju odpuci. Nadzieja mamy to niebezpieczna bro. Widz, e Margot
obserwuje mnie z kuchni. Ciekawe, co, jeli w ogle, powiedziaa im
na temat moich zaj pozalekcyjnych. - Margot wspominaa, e co
niedziela chodzisz na obiady do jakiego chopca. Jak on si nazywa? Zwraca si do Margot.
- Drew Leighton. - Margot nadal na mnie patrzy. Ani sowa o Joshu
Bennetcie. Zastanawiam si, czemu zatrzymaa to dla siebie, a
powiedziaa im o Drew.
- Drew - powtarza mama. - Wanie. Moe od razu do niego
zadzwonisz? Mgby powitowa razem z nami. Chtnie go poznamy. Znacie si ze szkoy?
Przytakuj.
- Chodz razem na zajcia z retoryki - odpowiada za mnie Margot.
- Addison te chodzi na zajcia z retoryki - wtrca Asher. Mam
nadziej, e porozmawiamy teraz o niej, bo od Drew Leightona jest
stanowczo za blisko do Josha Bennetta, a nie zamierzam dopuci do
niego nikogo z mojej rodziny.
- To ten Drew Leighton? - Po raz pierwszy sysz gos Addison.
Mikki i kobiecy jak caa ona. Siedzi obok Ashera, trzymajc

go za rk, troch mnie to wkurza. - Znam go! To... - urywa, a ja


posyam jej umiech. Nie mog si powstrzyma. Obie wiemy, co
chciaa powiedzie. - Jest naprawd dobry. Wszyscy go znaj.
- Serio? - Asher patrzy na ni podejrzliwie, potem na mnie i wiem, e
zamierza przeprowadzi ledztwo.
Kiwam gow, Addison tumi umiech i podejmuje, skrcajc w
bardziej odpowiednim kierunku:
- W zeszym roku by trzeci w stanie, kady wie, e to najgroniejszy
przeciwnik w dziedzinie improwizacji i debaty w schemacie
Lincolna-Douglasa. W tym roku nikt nie ma ochoty z nim si mierzy.
- W jej gosie sycha co na ksztat podziwu. Nic dziwnego, jeli
widziao si Drew w akcji, a ona widziaa lub przynajmniej dobrze zna
jego moliwoci. Czuj si niemal dumna, e kto mwi o Drew w ten
sposb, o tej jego stronie, o ktrej powinno si mwi, chocia troch
to dziwne. Nagle uwiadamiam sobie, e umiecham si do niej na
caego, moe jednak a tak mnie nie wkurza, e trzyma Ashera za rk.
Zjadamy pizz, jest sympatycznie, stwierdzam, e brakowao mi ich i
zastanawiam si, czy nie przesadziam. Moe jednak nie byo a tak
beznadziejnie. A moe tak mi si zdaje, bo w tym momencie obserwuj
ich z zewntrz. S tu z powodu moich urodzin, ale znajduj si jakby w
szklanej bace, a ja tylko przygldam im si z zewntrz. Nawet
Addison ma swoje miejsce na tym obrazku. Ja nie.
Asher nawija o szkole, baseballu i zjedzie absolwentw. Margot o
brakach w personelu i zabjczym grafiku. Tata rzadko si odzywa. Od
czasu do czasu zerka na mnie. Patrz mu prosto w oczy, zastanawiam
si, co widzi, ale nie dostrzegam w nich absolutnie nic, moe s
odbiciem moich oczu. Od dnia, kiedy zabroniam mu nazywa mnie
Milly, a potem w ogle przestaam si odzywa,

waciwie nie mamy kontaktu. Mama nadal prbuje, tata straci


nadziej. Moe to on jest mdrzejszy. Co wcale nie poprawia mi
humoru. Tata zamkn si w sobie, a to gorsze ni gniew czy
rozczarowanie. Czowiek, ktry zawsze potrafi wyczarowa u mnie
umiech, teraz nie potrafi zaatwi nawet jednego dla siebie. Jestem
tchrzem i oszustk, zamordowaam w nim hart ducha. Kiedy myl,
e zamaam mu serce, nienawidz siebie jeszcze bardziej, ni
nienawidziam do tej pory.
Potem jemy obiad - pizz w takich ilociach, e nikt nie ma siy nawet
myle o torcie. Moe z wyjtkiem mnie. O ciecie mog myle bez
ogranicze.
Mama i Margot przynosz prezenty i kad je przede mn na stole.
Jest ich stanowczo za duo, a wolaabym nie dosta adnego, poniewa
nie chc czu wdzicznoci, poza tym nie mog da mi tego, czego tak
naprawd pragn.
Otwieram wszystkie po kolei, czuj si jak pod mikroskopem,
uwanie obserwuj wyraz mojej twarzy, mam ochot krzycze, ale nie
mog. Wic przeykam krzyk jak piach i krew.
Ostatni prezent kryje si w maym pudeku. Powinna mnie ostrzec
zaniepokojona mina mamy. A moe to twarz taty mwi prawd,
wyglda, jakby uwaa, e to bardzo zy pomys, pewnie mwi to
mamie ze sto razy. Rozdzieram papier i oto trzymam w rku nowiutki
wypasiony iPhone.
Mama zaczyna wychwala jego zalety, tak jakbym nie wiedziaa, co
potrafi - na przykad namierzy, gdzie dokadnie znajduj si w danym
momencie. Puszczam t przydug reklam mimo uszu, ale nagle
okazuje si, e jest pewien haczyk.
- Jest twj, bdziemy paci rachunki. Pod jednym warunkiem: raz w
tygodniu bdziesz dzwoni i z nami rozmawia.

Umiecham si. Nie mog si powstrzyma. Jeszcze dwie i p


minuty temu naprawd niele si bawiam. Wyrzucaam sobie, e
pocztkowo byam niezadowolona z ich przyjazdu, zaczam nawet
myle, e moe to jest punkt zwrotny. Ale nie. To jest zasadzka.
Moja rodzina zmienia ten dzie w okazj do interwencji kryzysowej.
Nagle wszyscy zaczynaj tumaczy, jak bardzo rani ich moje
zachowanie. Dowiaduj si, ze szczegami, e moje milczenie dotyka
wszystkich czonkw rodziny. Sucham. Nie przywizali mnie do
krzesa, ebym nie moga uciec, nie przywoali na pomoc obiektywnej
trzeciej strony, by wywoa we mnie poczucie winy w stosownej iloci,
ktre powinno towarzyszy rozmowie na wci najwaniejszy i
aktualny temat. Na temat mnie. Wcale nie musz tego sucha, ale
sucham, a wszyscy si wypowiedz.
Wszyscy z wyjtkiem Addison, ktra ma mocno zakopotan min.
Pewnie skusili j wizj przyjcia urodzinowego. Wyglda, jakby
chciaa uciec std rwnie mocno, jak ja, troch mi jej al. Moe
mogybymy prysn razem?
Kiedy zapada cisza, umiecham si. Kocham ich, a oni kochaj mnie i
wszyscy o tym wiemy. ciskam brata. Kiwam gow w stron Addison
i Margot. Cauj mam i tat w policzek. Zostawiam wspaniay iPhone
na stole i wychodz.
Aparat mamy nadal ley na blacie w kuchni, nietknity. Nie zrobia
ani jednego zdjcia.
Wchodz do garau i siadam na blacie, krzyujc nogi. Josh pokry
moje krzeso jeszcze jedn warstw lakieru, wic na razie jest nie do
uytku. Moim zdaniem wygldao w porzdku, ale Josh tak dugo
tumaczy, dlaczego nie mam racji, e w kocu si poddaam.

- Mama zmienia moje urodziny w interwencj - mwi. Kiedy te


sowa wychodz z moich ust, wzdrygam si, bo zdaj sobie spraw, e
to troch fatalne, skary si na rodzicw komu, kto ich nie ma. To tak
jakby marudzi, e masz za ciasne buty w obecnoci osoby, chodzcej
boso po rozbitym szkle.
Oto ironiczna strona naszej znajomoci, czuj wstyd za kadym
razem, kiedy o tym myl. On nie ma rodziny. Nikogo, kto by go
kocha. Ja jestem otoczona mioci, tylko e wcale jej nie chc.
Kicham na wszystko, za co on dzikowaby Bogu. Jeli
potrzebowaabym kolejnego dowodu na to, e jestem bezduszna, to
prosz bardzo, oto on.
- Kiedy miaa urodziny? - pyta, podnoszc wzrok.
- Dzisiaj.
- Wszystkiego najlepszego. - Umiecha si, ale ze smutkiem. -Aha.
- Nic nie powiedziaa. - Podchodzi do blatu, umieszcza wiertark na
adowarce.
- Ludzie, ktrzy rozpowiadaj naokoo, e maj urodziny, to palanty.
Fakt naukowy. Moesz sprawdzi w Wikipedii.
- A wic interwencja? - Przekrzywia gow. -Yhm.
- Nie wiedziaem, e masz problem z narkotykami. Powinienem
schowa srebra?
- Chyba s bezpieczne.
- Alkohol?
- Nie. Chocia rnie bywa.
- Fakt. Co wiem na ten temat i wicej wolabym si nie dowiadywa.
- Podchodzi do blatu i siada obok mnie. Tak blisko, e jego noga
dotyka mojej. - To w jakiej sprawie ta interwencja?

- W sprawie milczenia. - Rzuca mi sceptyczne spojrzenie. -Chc,


ebym zacza mwi.
- Gdyby co wieczr przesiadywaa w ich garau, moe zmieniliby
zdanie.
- Dupek.
- Oto moje Soneczko - mwi, kopic mnie w stop.
- Dali mi iPhone'a, pod warunkiem, e bd do nich dzwoni raz w
tygodniu. - Zbieram trociny na kupk i robi doek porodku, wyglda
to jak wulkan.
- Nie taki prezent sobie wymarzya, co?
- Liczyam na implanty. Kiwa gow z namysem.
- Spory atut, kiedy szuka si pracy.
Przez minut milczymy. Mimowolnie zaczynam buja nogami, a on
je przytrzymuje, ale nic nie mwi. I w kocu:
- A przynajmniej tort by smaczny? - Dobrze mnie zna.
- Nie dotaram do tortu.
- Prawdziwa tragedia. Interwencja to nic. -1 tak nie jestem godna.
- Nie mwi o torcie. - Bierze mnie za rk i ciga z blatu, zanim
zd zaprotestowa. - Mwi o yczeniu.
Zostawia mnie sam i wchodzi do domu, kilka minut pniej
odjedamy, a midzy naszymi siedzeniami stoi czerwone plastikowe
wiaderko pene jednocentwek.
Kiedy zajedamy na parking przed centrum handlowym, jest jeszcze
jasno. Wiaderko jest pene po brzegi, Josh ostronie wyciga je z
pikapa, eby monety si nie rozsypay. Jedn doni chwyta za rczk,
a drug wsuwa pod spd, zatrzaskuje stop drzwi. Soce wanie
zaczyna zachodzi, wczaj si wiata

na placu. To jedno z tych ekskluzywnych miejsc, pene sklepw, w


ktrych nikt normalny nie kupuje i restauracji ze zbyt drogim arciem,
ktrego i tak nikt normalny nie chciaby je. Ale fontanna jest
niesamowita. Krluje porodku tej caej pretensjonalnej szopki i
przebija j pretensjonalnoci. Co kilka minut zmienia si ksztat
wyrzucanych strumieni wody, a take kolor wiate. Przecina j
mostek, po obu jego stronach woda bryzga wielkimi ukami, ktre
urywaj si w poowie, tak e mona przej pod spodem, nie moknc.
Totalna magia, czuj si jak maa dziewczynka. Szkoda, e nie mam
przy sobie aparatu mamy.
Id za Joshem, ktry przystaje porodku mostku, stawia wiaderko u
swoich stp i zaklina monety. Zasiania nas fontanna, zreszt nie sdz,
bymy mogli spotka tutaj kogo ze szkoy, ale i tak martwi si, e
kto mnie zobaczy bd co gorsza usyszy. To jeden z powodw, dla
ktrych nigdzie nie chodz, ale nie jedyny.
- Dalej, nie auj sobie - mwi Josh.
- Czego?
- ycze. W przypadku tortu moesz pomyle tylko jedno i tylko
pod warunkiem, e zdmuchniesz wszystkie wieczki, totalna enada, w
kocu w dniu urodzin nie powinni nikomu dawkowa ycze. Monety
to lepsza inwestycja, moesz mie tyle ycze, ile tylko chcesz.
Patrz na wiaderko.
- Chyba tylu nie wymyl. - Tak naprawd pragn tylko jednej rzeczy.
- Na pewno wymylisz. To proste. Patrz. - Pochyla si, lew rk
bierze ca gar monet, a praw wybiera jedn spord nich. Namyla
si i wrzuca j do fontanny. - Widzisz? Nawet nie trzeba celowa. Odwraca si i patrzy na mnie wyczekujco. - Masz.

- Czuj zapach trocin, kiedy bierze moj lew do i wysypuje na ni


monety. Rka drga, przytrzymuje j, potem puszcza. -Twoja kolej.
Patrz na monety, potem na fontann i zastanawiam si, czy istnieje
co takiego jak magia i cuda. Josh patrzy na mnie, kiedy wypowiadam
w mylach to samo yczenie co zawsze. To jedno, ktre na pewno nie
moe si speni, ale i tak je wypowiadam, wic chyba cakiem nie
straciam nadziei.
- Co sobie yczya?
- Nie mog powiedzie! - mwi z oburzeniem.
- Dlaczego nie?
- Bo wtedy si nie speni. - Czy naprawd musz to tumaczy?
Jestem prawie pewna, e obowizuje taki warunek.
- Bzdura.
- Takie s zasady - upieram si.
- Dotycz tylko tortw i spadajcych gwiazd, a nie monet w fontannie.
- Kto tak powiedzia? - pytam gosem pierwszoklasistki.
- Moja mama.
W ten sposb zamyka mi usta. Patrz na monety i na fontann,
wszdzie, byle nie na niego, bo nie chc go sposzy i mam nadziej, e
jeszcze co powie. I mwi, ale wolaabym, eby nie powiedzia.
- Ale chyba niewiele jej ycze si spenio, wic moe jednak si
pomylia.
Przez chwil widz omioletniego chopca, ktry siedzi przed
telewizorem i czeka, a jego mama wrci do domu.
- Moe wypowiedziaa nieodpowiednie yczenie - mwi cicho.
- Moe.

- Wspominasz czciej o mamie ni o tacie.


- Tata by ze mn duej. Pamitam go. Pamitam, jaki by. Mam
prawie zapomniaem, wic staram si czciej o niej myle. Boj si,
e w przeciwnym wypadku obudz si ktrego dnia i okae si, e w
ogle jej nie pamitam. - Wrzuca monet do fontanny, patrzy, jak znika
pod wod. - Gdyby spytaa mnie o siostr, jedyne sowo, ktre
przychodzi mi na myl to upierdliwa". Pamitam, e strasznie mnie
wkurzaa. I tyle. Gdyby nie zdjcia, chyba nawet nie potrafibym
powiedzie, jak wygldaa. - Patrzy na mnie. - Twoja kolej.
Nie wiem, czy chodzi o yczenia czy wyznania, stawiam jednak na
monety. Nie myl o niczym, po prostu rzucam.
- Przykro mi. - To najatwiejsze i najbardziej puste sowa, a ja je
wypowiadam.
- Dlatego, e nie pamitam mamy, czy dlatego, e zapytaa?
- To i to. Ale gwnie to drugie.
- Nikt nigdy nie pyta. Pewnie uwaaj, e robi mi przysug. e jeli
o tym nie wspomn, ja nie bd musia o tym myle. Ale ja cigle o
tym myl. Nie mwi o tym, ale to nie znaczy, e zapomniaem. Nie
mwi, bo nikt nie pyta. - Urywa, znowu na mnie patrzy, zastanawiam
si, czy mam si odezwa, ale nie chc, boj si, e jeli co powiem,
on powie wszystko. Przenosi wzrok na fontann, ale mam wraenie, e
nadal mnie obserwuje. - Spytabym ci, gdyby mi pozwolia.
Pytabym tyle razy, a w kocu by powiedziaa. Ale mi nie pozwolisz.
Mimo wszystko udaje nam si odzyska wesoy nastrj. Wywalamy
do fontanny prawie ca zawarto wiaderka. W pewnym momencie
przechodzi obok nas kobieta z dwiema dziewczynkami,

Josh daje jej gar monet i prosi, eby nam pomogy, bo ju nie mamy
pomysw na yczenia. Przykadaj si do zadania z wielk powag i
namaszczeniem, jakby kade yczenie byo tak cenne, e nie wolno go
zmarnowa. Zaciskaj mocno oczy, skupiaj si z caych si.
Chciaabym, eby wszystkie ich yczenia si speniy.
Pod koniec robimy megayczenia i wyrzucamy cae garcie monet. W
pewnym momencie odpina si zapicie przy mojej bransoletce, ktra
spada do fontanny wraz z nasczonymi yczeniem monetami. Josh
podwija nogawki i ciga buty. Ja musz tylko zdj buty, bo nadal
jestem w tej samej spdniczce co w szkole, bardzo krtkiej.
Wchodzimy do wody, modlc si, eby nie nadbiegli ochroniarze.
Rozgldamy si uwanie dokoa. Woda jest pytka, na szczcie, bo ma
naprawd nisk temperatur i nogi lodowaciej mi po sekundzie.
- Gdzie spada? - pyta Josh. Pokazuj w kierunku, gdzie rzuciam
monety. Chyba nie moga polecie bardzo daleko. Idziemy tam, ale nic
nie wida, bo cae dno jest zasane monetami. Pewnie poowa to nasze.
Dywan srebra, miedzi i kolorowych wiate. Za kadym razem, kiedy
wydaje mi si, e widz bransoletk, pochylam si i wsadzam rk do
wody, i dokadnie w chwili, kiedy znowu to robi, Josh kopie mnie w
ydk, lekko, ale wystarczajco mocno, ebym stracia rwnowag i
poleciaa na ryj prosto w lodowat wod. Potem nastpuje wybuch jego
miechu i moje mordercze spojrzenie. Ju mam go zapa i pocign
za sob, ale nie musz, bo odskakuje za szybko i sam wpada do wody.
- Za karma, panie Bennett.
Spodnie i p koszuli ma przemoczone, ale gow udao mu si
utrzyma na powierzchni, w przeciwiestwie do mnie, czyli

mokrego szczura. Jedno spojrzenie i znowu wybucha miechem, w


kocu i ja zaczynam si mia.
- Tylko nie po nazwisku, nienawidz tego - mwi.
- Jako nie interesuje mnie w tym momencie, czego nienawidzisz mwi, prbujc nasyci glos jadem, ale nie jest to proste, kiedy
walczy si z pocztkami hipotermii. Czuj si jak jeden z tych
szalonych czonkw klubu morsw, ktrzy kadej zimy wskakuj do
lodowatego oceanu, w mylach zapisuj ten wyczyn na list rzeczy,
ktrych na pewno nigdy nie zrobi.
- Ola bransoletk. Nie jest tego warta - stwierdzam i wychodz z
fontanny, a Josh za mn. Nie dyskutuje.
Rozdzielamy reszt monet midzy tamte dwie dziewczynki, a ich
matka posya nam mordercze spojrzenie, chyba ma dosy ycze na
dzisiaj. A moe dlatego, e wanie wylelimy z fontanny i jestemy
cakowicie przemoczeni. Bior wiaderko i macham nim, kiedy idziemy
w stron parkingu, zostawiajc za sob fontann, bransoletk,
osiemnacie dolarw w jednocentwkach i dwie rozchichotane
dziewczynki. Josh siga po wiaderko, praw rk przytrzymuje moj
do i rozwiera palce, lew ujmuje uchwyt. Jego rce s rwnie
lodowate jak moje, ale i tak przyjemne, czekam, kiedy mnie puci, ale
nie puszcza.
Kiedy docieramy do pikapa, rzuca wiaderko na ty, a potem ujmuje
moj twarz w donie, tym samym ruchem, co wtedy przed domem
Leightonw.
- Czarny syf - mwi, wycierajc kciukami czarne smugi. Kcik jego
ust unosi si do gry. Potem odsuwa si i otwiera drzwi po mojej
stronie. - Wszystkiego najlepszego, Soneczko.
Kiedy ju siedzi obok mnie, mwi:
- Chciaabym, eby moja rka bya taka jak kiedy.

To byo moje pierwsze yczenie, jedyne, ktre naprawd si liczyo.


- Chciaabym, eby moja mama bya tu dzisiaj, bez sensu, cakowicie
nierealne yczenie. - Wzrusza ramionami i odwraca si w moj stron,
tumic ten umiech, ktrym zawsze mnie zabija.
- To wcale nie takie bez sensu, e chciaby j znowu zobaczy.
- Nie tyle chodzi o to, e chciabym j zobaczy - odpowiada,
spogldajc na mnie wzrokiem, ktry jest znacznie starszy ni jego
wiek. - Chciabym, eby ona zobaczya ciebie.

Rozdzia 33
Josh
- W azience gocinnej s czyste rczniki.
- Mam nadziej, e terma jest gigantycznych rozmiarw, bo
zamierzam zosta pod prysznicem na zawsze! - woa Soneczko z holu.
Cigle si trzsie, w kocu prawie nie ma na sobie tuszczu, czuj si
fatalnie, e wrzuciem j do fontanny.
- Nastawi wody na herbat. Chcesz?! - krzycz z kuchni, napeniajc
czajnik.
- Pijesz gorc herbat? -No. A co?
- No bo nie jeste stary. Ani nie jeste Anglikiem. Mogabym policzy
na palcach jednej rki znanych mi facetw w twoim wieku, ktrzy pij
gorc herbat.
- Zawsze robiem dziadkowi herbat. I sam si przyzwyczaiem.
Zamknij si. - Stawiam czajnik na kuchence i id do azienki. - To
chcesz czy nie?
- Nie. Herbata jest do dupy. Wyjd za godzin. Albo dwie. -Drzwi si
zatrzaskuj.
Dziesi minut pniej wychodz spod prysznica, woda w azience
dla goci nadal leci, chyba nie artowaa. Wrzucam mo-

kre ciuchy do pralki, a potem id do kuchni i wczam kuchenk.


Moe herbata jest do dupy, ale i tak zagotuj wod. Gorcej
czekoladzie na pewno si nie oprze.
Rozlega si dzwonek, przypuszczam, e to Drew, bo nie liczc
dziewczyny, wanie zuywajcej w azience cay zapas gorcej wody,
jest on jedyn osob, ktrej wizyty mog si spodziewa. Ale ma
klucze, nie wiem, czemu po prostu nie wejdzie.
- Czego? - otwieram drzwi, gotw na opowie, co tym razem tak go
wkurzyo, e musia natychmiast wynie si z domu, ale to nie Drew.
To jaki dzieciak, nigdy wczeniej go nie widziaem, wpatruje si we
mnie intensywnie, badawczo. Nie tak, jakby czego chcia ode mnie,
ale jakby zastanawia si, kim do cholery jestem, tyle e to on zapuka
do moich drzwi, a nie ja do jego.
- W czym mog pomc? - pytam w kocu, bo nic nie mwi.
- Jest tu moja siostra? - Siostra? - Margot mwia, e powinna by
tutaj. Nastya - wypluwa jej imi, jakby miao ohydny smak.
- Ona jest twoj siostr? - Nie widz wikszego podobiestwa, no
moe kiedy przyjrze si naprawd uwanie. Dzieciak jest bardzo
podobny do Margot.
- No. Wysza z przyjcia. Jest tutaj?
Otwieram szerzej drzwi i wpuszczam go do rodka. Woda nadal leci,
wszelkie wykrty nie maj sensu. Ja pierdol, Soneczko. Chopak
bynajmniej nie ma zachwyconej miny. Nietrudno domyli si
dlaczego. Stoj przed nim w T-shircie i spodniach od dresu, wosy
mam nadal wilgotne, a z gbi korytarza dobiega dwik pyncej
wody.
- Jest pod prysznicem - mwi, skoro i tak nie da si tego ukry.
Musz j ostrzec. - Powiem jej, e przyszede.

- Dlaczego moja siostra bierze prysznic w twoim domu? - pyta. Jest


wkurzony. Reaguje, jak na nadopiekuczego brata przystao, i w
pewnym sensie budzi to we mnie szacunek, ale nie podoba mi si, e
zwraca si do mnie, w moim wasnym domu, jak do ostatniego gnojka.
Tak samo jak wtedy Margot. Nie wydaje mi si, ebym sprawia
wraenie szczeglnie gronego osobnika, Nastya za bynajmniej nie
wydaje si delikatnym kwiatuszkiem.
- Twoja siostra skoczya osiemnacie lat. Moe bra tu prysznic i
robi rne inne rzeczy, jeli tylko przyjdzie jej ochota.
- Moja siostra emocjonalnie utkna na poziomie pitnastolatki. Podnosi wzrok. Nie spodziewaem si takiej rozmowy. Nawet nie
wiem, co odpowiedzie.
- Twierdzisz, e jest niedojrzaa? - To jedyne, co mi przychodzi na
myl. Nie potrafi zdecydowa, po ktrej jestem stronie. Czasami
wydaje mi si najstarsz osob, jak znam, a czasami zachowuje si jak
maa dziewczynka.
- Twierdz, e jest pokrcona. - Wypuszcza z puc powietrze,
wyglda na zmczonego, jakby mwi to ju tysic razy i nie mia
ochoty wicej powtarza.
- Nie zgadzam si. - Chocia zgadzam si. Tylko nie wiem, z jakiego
powodu i w jaki sposb miaoby to cokolwiek zmieni.
- Znam swoj siostr.
- Znam twoj siostr. - Wiem o niej tyle, ile mi mwi. Fragmenty
ycia, przebyski, ktre ofiaruje mi, kiedy czuje si wyjtkowo hojna, a
moe po prostu nierozwana.
- A wiedziae, e dzisiaj s jej urodziny? - pyta. Nie odpowiadam. Tak mylaem. A sdzc po twojej minie chwil temu, nie wiedziae
te, e ma brata. Zastanawiasz si czasami, czego jesz-

cze nie wiesz? - Nieustannie. - Ona ju ma problemy, nie potrzebuje


kolejnych. Zostaw to.
Niezbyt mi si podoba, e zaklasyfikowa mnie jako kolejny problem.
- Skoro jest co, o czym wedug ciebie powinienem wiedzie, to
czemu po prostu nie powiesz? A jeli nie chcesz powiedzie, to
zabieraj swoj protekcjonaln postaw i zjedaj std.
Nie odpowiada. Nie zdradzi jej i chocia bardzo chciabym si
dowiedzie, co jest grane, szanuj to. Ale nie zamierzam godzi si na
rol negatywnego bohatera. Chciabym polubi tego dzieciaka, ale
zaczyna mnie powanie wkurza.
- Lubisz wykorzystywa pokrcone laski? To twoja specjalno?
-pyta.
- A jaka jest twoja? Szantae i nieuzasadnione oskarenia? Woda
przestaje pyn i ju mam pobiec j ostrzec, ale w tym
momencie drzwi si otwieraj. Nawet nie zdyem da jej czego do
ubrania. Wychodzi do przedpokoju, kapic wod, owinita rcznikiem,
krew opuszcza mj mzg, a durny kutas znowu daje o sobie zna, bo
tak zwykle dzieje si, kiedy pikne, mokre i ubrane wycznie w
rcznik dziewczyny paraduj po moim domu. Chciabym nacieszy si
tym widokiem, no bo bez kitu. Ale nie pora na to, na szczcie do
kutasa dociera, e jej totalnie wkurwiony brat stoi tu obok, kutas ley
posusznie.
Nastya otwiera usta, ale zauwaa go, nim zdyem co powiedzie.
Nie wiem, kto robi wiksze oczy. Nastpuje midzy nimi jaka
niewerbalna komunikacja. Nie potrafi powiedzie, czy Nastya
wyglda na przestraszon czy zawstydzon, ale odnosz wraenie, e
zrobia si kilka lat modsza na sam jego widok. W tym momencie
rozlega si gwizdek, jestemy tak spici, e ma-

o brakuje, a posikalibymy si w majtki. Za wyjtkiem Nastyi, bo


ona nie ma majtek. Przenosz wzrok z jednego na drugie, w kocu
zatrzymuj na niej.
- Mamy towarzystwo, Soneczko. Kto chce herbaty?
Brat Nastyi w kocu godzi si z tym, e Nastya zostaje, i wychodzi.
Ciekawe, co j czeka po powrocie. Ja nie musz martwi si o takie
rzeczy, ale ona ma rodzin, nie wiem, czy ujdzie jej na sucho, e nie
wrcia do domu, mimo e ma ju osiemnacie lat. Raz stwierdzia, e
rodzice boj si narzuca jej dyscyplin, ale nie pogbia tematu.
Moe po prostu jej si boj. Ju i tak spdza tutaj wikszo czasu, nie
mam pojcia, ile informacji dociera do jej rodzicw. Jeeli do tej pory
nie podejrzewali nas o to, e si bzykamy, to teraz zaczn.
- Nie ma mowy, eby tu spaa - mwi, kiedy wyciga z bieli-niarki
poduszk i koc, ktrych wczeniej uywaa.
- Okej, przepraszam. - Wkada pociel z powrotem i rozglda si za
kluczami.
- Nie musisz jeszcze wychodzi.
- Ale powiedziae...
- Miaem na myli, e sofa jest bardzo niewygodna. Moesz spa w
moim ku, ja bd spa na sofie.
- Nie wywal ci z twojego wasnego ka. Sofa jest w porzdku. Ju
na niej spaam.
- No to wiesz, e jest do dupy.
- Wol j ni powrt do domu Margot i samotno. Ale nie chc,
eby oddawa mi ko. - Siada na sofie i przyciska do siebie
poduszk.
- Wic pij ze mn.

- Co? - Robi wielkie oczy, a ja zaczynam si mia.


- Nie o to mi chodzi. Po prostu pijmy w tym samym ku. Jest
ogromne, nawet mnie nie zauwaysz.
- miem wtpi. - Rozglda si, jakby co j zastanowio. -A tak w
ogle, jak to moliwe, e w caym domu masz tylko jedno ko?
- W pokoju Amandy stoi jeszcze jedno, ale jest nie do uytku,
zagino gdzie pod stosem gratw, ktre tam trzymam. Pozbyem si
tego, ktre stao w moim dawnym pokoju, kiedy przywieli ko
szpitalne dla dziadka. Tak wic teraz mam tylko to jedno. - W jej
wzroku nie ma poczucia winy, tylko zrozumienie.
- Na pewno nie jest a tak le - mwi, ruszajc do pokoju Amandy.
Drzwi s zawsze zamknite, nigdy tam nie wchodzia, ale robi to teraz.
Staje na niemal nieistniejcym kawaku dywanu, wodzi wzrokiem
dokoa. Na ku le puda i stosy ubra. Tu i tam stoj nieudane
meble mojej roboty, mnstwo rzeczy, ktre powinienem trzyma w
garau, ale nie trzymam, bo bardziej potrzebuj wolnej przestrzeni tam
ni tutaj.
- Okej, jest a tak le - stwierdza ze miechem. Potem mruy oczy z
zaciekawieniem. Biegn spojrzeniem za jej wzrokiem. - Masz pianino mwi mikko, podchodzc bliej. - Czemu stoi tutaj?
- To Amanda uczya si gra. Ja nie. Wstawiem je tutaj kilka lat temu,
eby zrobi w salonie miejsce na nowy st.
Przesuwa palcami po klawiaturze, tak lekko, e nie jestem pewien,
czy naprawd ich dotkna. Robi to z szacunkiem, niemal nabonie.
- Grasz? - pytam. Nigdy o tym nie wspominaa.

- Nie - odpowiada, nie odrywajc wzroku od klawiatury. W kocu


patrzy na mnie i dodaje: - Ani troch.
Pniej kadziemy si do ka i okazuje si, e jego rozmiar nie ma
znaczenia. Nie jestem totalnym kretynem. Wiem, e to bardzo zy
pomys, e pocignie za sob tragiczne skutki. Ale Na-stya ma racj.
Mio nie by samemu. A sofa naprawd jest potwornie niewygodna.
- To tylko ja, czy rzeczywicie jest dziwnie? - pyta po dwudziestu
minutach niezrcznej ciszy. adne z nas nie moe zasn.
- Nie tylko ty - przyznaj.
- Chcesz, ebym sobie posza?
- Nie. - Nie musz nawet niczego z ni robi. Nie ebym nie chcia,
bardzo pragn jej dotkn, bardziej, ni powinienem. Ale naprawd nie
o to chodzi. Po prostu ciesz si, e jest tu obok.
Wyciga rk i odnajduje moje rami, przesuwa po nim palcami, a
dociera do doni. W podobny sposb przed chwil dotykaa klawiatury,
wyranie czuj lad, ktry jej palce zostawiaj na skrze. Ogarnia mnie
spokj, ktrego brakowao jeszcze chwil wczeniej. A potem Nastya
bez sowa zwija si w kbek obok mnie i tak zasypiamy. Jej do w
mojej. Razem.
W rod na lekcji plastyki Clay Whitaker pokazuje mi teczk z
rysunkami, nad ktrymi teraz pracuje. Mam ochot go waln. Cigle
rysuje, dodaje co, zabiera, w zalenoci od tego, w jakim konkursie
bierze udzia, czy do jakiej szkoy zamierza zoy papiery, a potem
pokazuje mi rezultaty, chocia nigdy o to nie prosz i nie mam bladego
pojcia o sztuce. Nie chc waln go z powodu samej teczki, ale za to,
e pokaza mi j tutaj, na rodku

klasy, a ja nie potrafi zachowa kamiennej twarzy. To chyba test.


Spogldam na niego i ju wiem na pewno, e to test.
Ostatni rysunek przedstawia Soneczko. Jej twarz pod rnymi
ktami. W jej oczach widz wszelkie moliwe do wyobraenia
uczucia. Wybaczam mu te wszystkie minuty, kiedy krad j z mojego
garau.
- Narysuj jeden dla mnie. - Sowa wychodz z moich ust, zanim
zdyem zmusi je do posuszestwa.
- Chcesz, ebym ci narysowa? - Jest uraony albo rozczarowany.
Nie takiej reakcji ode mnie oczekiwa.
- Nie. Chc, eby narysowa j. Dla mnie. Chyba ciut si udobrucha.
- Jak? - pyta.
- Jak to, jak? - Jestem wkurzony i sycha to w moim gosie, ale tak
naprawd jestem wkurzony na samego siebie. Wanie wywaliem
flaki na podog porodku klasy, a on grzebie w nich butem dla
zabawy.
- Jak j widzisz? Jeli chcesz, ebym j dla ciebie narysowa,
powinienem narysowa j tak, jak j widzisz. A nie tak jak, ja j widz.
- Narysowae setki jej portretw. Po prostu narysuj jeszcze jeden i mi
go daj. - Wskazuj na teczk.
- Co czujesz, kiedy na ni patrzysz?
- Pytasz, kurwa, powanie? Zapomnij. - Jeli zamierza rozmawia ze
mn o uczuciach, to od razu moe pocaowa mnie w dup.
- Najwyraniej masz jaki powd.
- Tak, chc wali konia przy jej portrecie. Co ci do tego? - Cay czas
rysuj, wic nie musz na niego patrze, ale rysunek wyglda coraz
gorzej. Bd musia zacz od nowa, trudno.

- Szczcie, lk, rozpacz, tsknot, zo, pragnienie, mio,


podanie?
-Tak.
- Tak, co?
- Wszystko - odpowiadam, bo to prawda, czy mi si podoba czy nie.
- Bdzie gotowy za par dni.
Zgodnie z obietnic dwa dni pniej Clay wkracza do klasy, wrcza
mi wielk kartonow teczk i mwi, e mam otworzy j dopiero po
przyjciu do domu. Jaka cz mnie miaa nadziej, e o wszystkim
zapomnia albo e to by zy sen, e nigdy o to nie prosiem. A potem
Clay pokazuje mi kolejny rysunek, ktry doczy do zbioru w teczce, i
ju wiem, gdzie bya przez ostatnie dwa dni.
- Jeste optany - mwi, oddajc rysunek. -Tylko ja?
- Aha. - Patrzy na mnie sceptycznie i ju wiem, e to by wielki bd,
ale nie mog tego cofn. - Chciaem tylko rysunek. Nie poprosibym
ci, gdybym wiedzia, e tak chujowo zareagujesz.
- Nie martw si. - Na chwil gadki Clay znika. - Nic jej nie powiem.
Przyjmuj te sowa, przez minut nic nie mwimy, a mj mzg
opuszcza ciao i macha mi na poegnanie.
- Co robisz dzi wieczorem? - pytam.
- Zapraszasz mnie na randk?
- Obiad u Drew o szstej. - Ogaszam oficjalnie, e zwariowaem.
Rodzice Drew wyjechali na weekend, ale jego mama przyrzdzia ca
ton arcia i upara si, e mamy jak zwykle spotka

si w niedziel na obiad. Potem zdecydowali si wrci wczeniej,


wic Drew przenis imprez na dzisiejszy wieczr.
- Chyba oszalae - mwi Clay. - Najpierw rysunek, a teraz to? Nie
chc zosta przypadkow ofiar twojego autodestrukcyj-nego planu.
- Bdziesz mia okazj poprzyglda si obiektowi swojego optania.
- Kiwam gow w stron szkicownika. - Moesz przyprowadzi
Michelle Ksig Pamitkow.
- Wiesz, e Drew si wcieknie, kiedy nas zobaczy? -Aha.
- O szstej?
- O szstej.

Rozdzia 34
Nastya
Potrafi zachowa kontrol. Owszem, nie mam wpywu na to, czy
jaki przypadkowy psychol nie znajdzie mnie w przypadkowym
miejscu i czasie, ale jeli do tego dojdzie, bd umiaa zapanowa nad
sytuacj.
Przez ostatnie dwa lata wziam udzia w wielu lekcjach samoobrony
i teraz wiem, co mogam zrobi tamtego dnia, ale nie zrobiam. Nie
jestem mistrzyni sztuk walk. Ani troch. Znam tylko kilka trudnych,
lecz niesamowicie skutecznych sposobw na znokautowanie
przeciwnika, a take kilka bardzo brzydkich sztuczek z walk ulicznych,
chocia one te mog okaza si niewystarczajce. Mogam wyduba
mu oczy, zmiady krta bd kopn kolanem w jaja lub te
zastosowa zot klasyczn metod: wrzeszcz i bierz nogi za pas. Nie
zrobiam jednak adnej z tych rzeczy. Wiecie, co zrobiam?
Umiechnam si i powiedziaam: cze". Bo byam uprzejma. I
gupia.
Podjazd przed domem Drew jest pusty. Josh bierze pojemnik z
babeczkami - pojemnik to prezent od Margot, zupenie bez okazji - i
wchodzi do rodka, a ja za nimi. Usiuj zapanowa nad

umiechem, bo zwykle widz go, jak dwiga jakie deski, wic


rowy pojemnik na babeczki w jego rkach wyglda do
egzotycznie. Drew i Sarah siedz w kuchni, zastpuj pani Leighton.
Od razu wyczuwam wo obiadu. Woska kuchnia.
- Josh - atakuje Sarah, ledwo przestpilimy przez prg - chyba
zgodzisz si, e nie naley podgrzewa jedzenia w temperaturze
wyszej ni sto osiemdziesit stopni?
- Szybciej podgrzeje si w dwustu trzydziestu - oponuje Drew.
- Wyschnie na wir - mwi Sarah piewnie. Ta dyskusja najwyraniej
toczy si ju od duszej chwili. Patrzy na mnie i robi zdegustowan
min, chyba zarezerwowan dla mojej osoby.
- Zaley co, ale tak, prawdopodobnie wyschnie - potwierdza Josh,
podchodzc do blatu i kadc na nim babeczki. Powietrze dry od
gorca bijcego z dwch piekarnikw, zastanawiam si, czy krem na
bazie szwajcarskiej bezy, ktrym tak pieczoowicie udekorowaam
babeczki, zdoa przetrwa t ani. Kiedy go nakadaam, rka nie
drgna ani razu, wygldaj idealnie.
- No widzisz! - mwi Sarah do Drew i triumfalnie podchodzi do
piekarnika, by obniy temperatur. Widocznie sowo Josha wystarczy
rwnie w tym przypadku.
- Pieprz si - rzuca Drew.
- Twoja dziewczyna tu jest. J popro. - Sarah umiecha si do mnie
sodziutko, po czym rusza w stron swojego pokoju.
- Nienawidz jej - mwi Drew, nie komentujc uwagi o dziewczynie.
Patrz na miski i talerzyki, pitrzce si na blacie. Pani Leighton
chyba przewidziaa, e bdzie nas wicej ni czworo, bo jedzenia
starczyoby dla caej armii.

W cigu kolejnych pitnastu minut dzwonek u drzwi rozlega si


cztery razy. Pierwsza wchodzi Piper, w stroju, ktry wczeniej chyba
skoordynowaa z Sar. Mwi cze" Joshowi i Drew, a potem pdzi
do pokoju Sary, na mnie nawet nie raczc spojrze. Potem nadcigaj
Damien Brooks i Chris Jenkins. Chrisa znam dobrze z pamitnych
warsztatw z motkiem w roli gwnej. Spoglda na mnie niepewnie i
mwi cze". Od tamtego wypadku stara si ignorowa mnie jeszcze
bardziej ni przedtem. Nie przypuszczaabym, e to w ogle moliwe,
ale wykonuje naprawd wietn robot. Damiena kojarz z widzenia.
Zerka na moj klatk piersiow, nic nie mwi. Chris w obu rkach
trzyma po kracie piwa. Damien - w lewej dwunastopak, a w prawej
butelk teuili. Widocznie Clay przedstawi im zupenie inn wizj
niedzielnego obiadu i ju wiem, czemu przeoy go na pitek. Mogam
wykaza si wiksz kreatywnoci, kilka dni temu wrczajc w
azience zaproszenie Tierney Lowell. Dzwonek rozlega si po raz
trzeci i jestem jedyn osob, ktra spodziewa si wanie jej.
To byo w rod, w azience na kocu korytarza. Tierney musiaa
mnie wczeniej przyuway i specjalnie za mn pj, bo nie
korzystaa z toalety. Kiedy umyam rce, podaa mi rcznik papierowy,
ruchem tak gronym, e natychmiast poczuam do niej szacunek.
Kady, kto potrafi poda ci papierowy rcznik w taki sposb, by
odebra to jak grob, zasuguje na podziw. Dalej wbijaa we mnie
piorunujce spojrzenie, a nie chciaam wyj na prostaczk, wic
odwzajemniam je. To byo tak absurdalne, e miaam ochot si
rozemia. Naprawd musiaam niele si namczy i mocno zaciska
gardo, eby nie eksplodowa, ale zaangaowaam si ca sob w
walk na spojrzenia i nie zamierza-

am przegra. Tierney najwyraniej chciaa co powiedzie, nie


mogam si doczeka, bo nie czuam si ani troch oniemielona w jej
obecnoci, chocia syszaam rne plotki na jej temat: dilerka,
nielegalne aborcje, walki na noe. Dotary do mnie nawet pogoski, e
rozrzuca szka na play.
Nie wierzyam w to wszystko ani troch. Czekaam, a wreszcie
przestanie patrze na mnie takim wzrokiem, jakbym otrua jej babci.
Naprawd jako tam j lubi i chciaabym, eby ona te mnie lubia, bo
szczerze, mio byoby mie przyjacik, z ktr mona czasem
nie-rozmawia.
- Musisz zna mnstwo sztuczek, skoro jeszcze si tob nie znudzi. Zagadka rozwizana. Drew. Powiedziaabym oczywicie, jakbym
wiedziaa przez cay czas, tyle e nie wiedziaam, nawet teraz jako
tego nie widz. Nawet jeli rzeczywicie spotykaa si z Drew, tak jak
twierdzi Josh - a w przypadku Drew wszystko jest moliwe - to ona te
nie wyglda mi na typ, ktry szuka staego zwizku. Jako nie wydaje
mi si, by Tierney Lowell daa si komukolwiek wykorzystywa, a ju
szczeglnie komu takiemu jak Drew Leighton. aowaam, e nie
jestem bardziej rozmowna, bo bardzo chciaam pozna reszt tej
historii. Bardzo.
Dupa. Trzeba bdzie napisa notk. To zamanie zasad, ale uznaam t
sytuacj za absolutn konieczno, zagroenie ycia, bo ciekawo z
pewnoci by mnie zabia. Chwyciam zeszyt, ktry Tierney trzymaa
w rku, wyjam dugopis z torebki. Postanowiam postawi wszystko
na jedn kart, skoczy na gwk, bo wiedziaam, e istnieje tylko
jedna przyczyna, dla ktrej Tierney zaatakowaa mnie w azience:
czysta autentyczna zazdro. Nadal go kochasz? napisaam na kartce i
podaam jej. Czuam si naprawd melodramatycznie.

Rozdziawia usta, zmruya oczy i gosem kapicym od wymuszonego jadu powiedziaa:


- Nigdy go nie kochaam.
Nie rozemiaa si jednak, jakbym wanie zasugerowaa najbardziej
absurdaln rzecz na caym wiecie, wic zabraam kartk i napisaam:
Spotykamy si w kilka osb u Drew, niedziela 18.00. To bya notka
logistyczna, cakowicie do zaakceptowania.
Tierney przeczytaa j i popatrzya na mnie z nieskrywanym
sceptycyzmem, najwyraniej tradycje rodziny Leightonw nie s jej
obce.
- To rodzinny obiad.
Potrzsnam gow i jeszcze raz wskazaam na kartk, w nadziei, e
j przekonam. Na pewno nie do koca wierzya, e nie zamierzam
wplta jej w jak afer z elementami wiskiej krwi i publicznego
upokorzenia, widziaam te jednak, e rozbudziam jej ciekawo.
Wyszam z azienki, zastanawiajc si, co wygra.
W przeciwiestwie do pozostaych, Tierney czeka, a kto jej
otworzy. Nie byam pewna, czy przyjdzie, wczoraj, kiedy Drew
zmieni plany, zostawiam kartk w jej szafce, ale nie wiedziaam, czy
j znajdzie. Josh otwiera drzwi, Tierney stoi na progu, wyglda chyba
troch na zdenerwowan, ma krtk dinsow spdnic i dwie
fioletowe koszulki na ramiczkach, jedn na drugiej. Jest naprawd
adna, tyle e zawsze ma wciek min. A moe tylko wtedy, kiedy
patrzy na mnie.
- Tierney? - mwi Josh, nie dlatego, e musi si upewni, ale dlatego,
e ten widok wyranie go zaskakuje. Obserwuj go uwanie, ale Josh
to Josh i jak zwykle nie daje nic pozna po sobie. Je-

go twarz nie poruszyaby si nawet, gdyby zobaczy na progu dwie


hieny zczone w akcie kopulacji.
Chciaam wydoby z niego co wicej na temat Tierney i Drew, ale
dziwnie reaguje, kiedy wspominam o Drew, wic postanowiam
uzbroi si w cierpliwo i zaczeka do dzisiaj, a moe wreszcie co
si wyjani.
- Zostaam zaproszona - mwi, robi odpowiedni min, by
przypadkiem nikt nie pomyla, e przysza tutaj, by zobaczy si z
Drew pod nieobecno jego rodzicw. Gupio mi, e postawiam j w
takiej sytuacji. Josh nic wicej nie mwi. Otwiera kolejne drzwi i
wpuszcza j do rodka. Tierney chwyta moje spojrzenie, ale tylko
sprawdza, jak si ubraam, i idzie do kuchni. Dobrze zna ten dom.
Nonszalanckim krokiem ruszam za ni. Chc zobaczy min Drew.
W momencie, kiedy wkracza do kuchni, sysz, jak Damien Brooks
drze si:
- T-Lo wyldowaa! - tym samym rozwiewajc wszelkie ewentualne
wtpliwoci co do rozmiarw wasnego kretynizmu. -Co tam, sexy?
Nie wiedziaem, e bdziesz.
- Ja te nie. - Patrzy na Drew, ktry wanie wrci z garau, gdzie
wsadza do lodwki reszt piw.
- Tierney - mwi Drew, opanowujc zaskoczenie.
- Drew.
- Powinnimy si ciebie spodziewa?
- Twoja... - urywa, macha rk w moim kierunku - ona mnie
zaprosia.
Wiedziaam, e to kiedy nastpi. Drew podchodzi, obejmuje mnie w
talii i przyciga do siebie. Zdyam przyzwyczai si do jego
ostentacyjnie zaborczych gestw, nie protestuj. Josh spoglda na rk
Drew i odchodzi na bok.

- Zabawne, nie wspominaa o tym - mwi Drew, ale takim gosem,


jakby wcale nie uwaa tego za zabawne. Lekko zaciska palce na moim
nagim brzuchu, tam, gdzie koszulka podjechaa do gry. Odpycham
go, prbuj rozegra to tak, jakby to byo nasze zwyke zachowanie,
chyba zreszt jest, ale chc, eby troch si kontrolowa, i daj mu to
do zrozumienia odpowiedni min.
- Pniej, Bestio, obiecuj. - Mwi do mnie, ale patrzy przy tym na
Tierney. - Na razie musz poda obiad! - Klaszcze w rce teatralnym
gestem. - Znacie zasady. Wszyscy pomagaj! - Przez kolejnych kilka
minut ta dziwna banda, zoona z przernych osobnikw, od adnych i
grzecznych chopcw i dziewczynek po zdziry i ekscentrycznych
dziwakw, intensywnie pracuje. Wycigamy talerze, nalewamy drinki,
krymy midzy kuchni a jadalni. Damien Brooks kroi chleb
czosnkowy, a Tierney Lowell ukada serwetki w nieskazitelne
wachlarzyki. Totalny surrealizm. Pani Leighton byaby z nas dumna.
Kiedy zjawiaj si Clay i Michelle Ksiga Pamitkowa, nikt nie jest
zdziwiony.
- Chcesz mi co powiedzie? - mwi Josh szeptem, tak bym tylko ja
go syszaa, kiedy idziemy rami w rami do jadalni, niosc talerze i
sztuce. Czy jest zy? Nie wiem. Wiem, e wystpiam przed szereg,
zapraszajc Tierney, ale jeli kto powinien wciec si z tego powodu,
to Drew, a nie Josh. Nie odpowiadam, na szczcie nie musz, bo nie
jestemy sami. Kto wie, jak skoczy si ten wieczr? Siedzimy na
beczce z prochem, ciekawe, kto pierwszy zapali zapak.
Obiad jest wspaniay, przynajmniej samo jedzenie. Pyszne i w
ogromnej iloci, waciwie przez cay czas wszyscy przeuwaj, co
pozostawia niewiele okazji do rozmw, i bardzo dobrze. W pierwszej
chwili stwierdziam, e pani Leighton ciut przesa-

dzia, lecz kiedy obserwuj, ile potrafi zere kilkunastoletni faceci,


zaczynam si martwi, czy aby wystarczy. Widziaam Josha i Drew w
akcji i wydawao mi si, e s nieli, ale to mae piwo w porwnaniu z
Damianem i Chrisem, ktrzy dosownie wchaniaj jak odkurzacze
wszystko, co stoi na stole. Mam niemal ochot odda im swj talerz z
niedojedzon porcj, bo inaczej pewnie grozi im mier godowa.
Rozwaam, czy nie powinnam wymkn si do kuchni i schowa
poowy babeczek, bo bd potrzebowaa duo cukru, eby przetrwa
ten wieczr.

Josh
Posprztalimy po obiedzie i sadowimy si na sofach w salonie.
Zniko ju sporo puszek piwa, a butelka teuili, ktr przynis ten
gnojek Damien Brooks, wznosi si na stole niczym zy omen.
Sarah wypia dwa piwa do obiadu i ju zachowuje si debilnie.
Jeszcze dwa i skoczy twarz na dywanie. Sarah pijana ma swoj pozytywn stron, na chwil przestaje by tak sucz. Przypominam
sobie, czemu kiedy j lubiem i dlaczego teraz tak nie cierpi.
Szukam wzrokiem Soneczka. Wanie wychodzi z kuchni, mija
Damiena, ktry chwyta j za rk, prbuje zatrzyma. Nie wiem, co si
stao, wiem tylko tyle, e p sekundy pniej Damien ley na
pododze, a Soneczko wciska kolano w jego plecy. Potem rwnie
szybko zostawia go tak i odchodzi na bok.
- Co to byo, do kurwy ndzy? - wyje Damien. Podnosi si i prbuje
udawa, e nic go nie boli, ale wyranie wida, e jednak tak.
Uznabym ten incydent za bardzo zabawny, gdybym nie widzia jej
twarzy. Ale widziaem i wiem, e nie ma w tym nic zabawnego. Stoi,
oparta plecami o cian, nie wiem, przestraszona czy wcieka. Pr-

buj uchwyci jej wzrok, sprawdzi, czy wszystko w porzdku, ale


ona chyba specjalnie patrzy w inn stron. Zastanawiam si, czy uda
mi si wydosta j std na kilka minut, ale nie zdam.
- Musisz mnie tego nauczy! - Sarah robi wielkie oczy i po raz
pierwszy patrzy na Nasty bez obrzydzenia. W jej oczach wida czysty
podziw. Czuj co podobnego. Damien jest najwyszy i
najpotniejszy z nas wszystkich, a my wszyscy jestemy wysi i
potniejsi od Soneczka.
Tierney zerka z boku na Drew.
- Mnie te by si przydao.
Kolejn godzin zajmuje improwizowany pokaz technik
samoobrony. Odsunlimy meble pod ciany, podog wyoylimy
poduszkami.
Ja gram rol napastnika i niele dostaj w ko, Soneczko pokazuje
wszystkie wraliwe punkty na ciele, od gaek ocznych przez dolne
ebra i krocze - owszem, nie mam nic przeciwko, eby znalazy si tam
jej donie, ale nie dopuszcz nawet do markowanego ataku - a po
stopy. Bez wtpienia wycignem kiepski los na tej loterii. Na
szczcie nie chce tak naprawd sprawi mi blu, ale traktuje pokaz
bardzo powanie. Na pewno nie uwaa go za art czy wygup.
- Obawiam si, e mgbym zrobi ci krzywd - mwi, kiedy kae
mi podej bliej. A tak naprawd boj si, e to ona mnie zrobi
krzywd. Jest niesamowicie silna.
Chwyta kartk papieru, lec na blacie, przez chwil bazgra po niej,
w kocu pokazuje mi, mruc oczy wyzywajco, a ja staram si
opanowa umiech.
Musisz mocno si postara. Nie bd cip!.!!!
Prowokuje mnie, bo sdzi, e jej nie uderz. I ma racj. Za kadym
razem planuj waln j z caej siy, ale nie potrafi i osa-

biam cios. Pewnie jest wcieka, skoro to napisaa, wic przykadam


si bardziej. W kocu rzucam si na ni, jakbym naprawd chcia j
powali. Tyle e to ja kocz na pododze. Jestem pewien, e wiczya
ten manewr setki razy, nie mam pojcia, jak to w ogle zrobia. A
najsmutniejsze jest to, e tym razem to ona nie posza na cao ze
wzgldu na mnie.
Potem bierze kartk i znowu pisze. Zakadam, e to do mnie, bo ona
w ogle rzadko pisze. Ale podaje kartk Sarze i pozostaym
dziewczynom, a potem odwraca si i zaczyna zbiera poduszki.
Prbujemy doprowadzi pokj do porzdku, ale niezbyt dobrze nam
idzie. Kiedy sofy wracaj na miejsce, uznajemy, e to wystarczy. Sarah
kadzie kartk od Soneczka na stoliku i idzie do kuchni po nastpne
piwo. Wreszcie udaje mi si przeczyta, co napisaa. Na kartce
widnieje nazwa szkoy sztuk walk, do ktrej uczszcza, i numer
telefonu, a poniej kilka sw, wielkimi literami:
PO PIERWSZE: UCIEKA I TO SZYBKO.
Drew siada na kanapie, obok siebie sadza Nasty, a ja zajmuj
miejsce po jej drugiej stronie. Mimowolnie dotykam nog jej nogi, nie
odsuwa si, ja te nie. Przez ostatni godzin dotykaa mnie niemal bez
przerwy. Mona by pomyle, e powinienem mie dosy. Ale nie
mam. Ani troch. Nie eby miao to wiksze znaczenie, pewnie
skoczy ten wieczr w objciach Drew.
- Wiem - bekocze Sarah, stawia na blacie kolejn pust butelk po
piwie i rzuca si na kozetk. - Zagrajmy w prawda czy wyzwanie".
- Sabe! - krzyczy Damien z kuchni, gdzie otwiera wszystkie szafki po
kolei, szukajc kieliszkw do wdki.
- Ta gra jest totalnie do dupy - wtruje mu Chris.

- Ja bym chtnie zagra - mwi Drew, przesuwajc palcami po


ramieniu Soneczka i budzc we mnie ch mordu.
- Serio? - Sarah jest zbyt nawalona, nie sta jej na sceptycyzm.
- Aha. Gdybym mia trzynacie lat i by kretynem.
Sarah nie mwi mu, eby si zamkn, bo w tym momencie Tierney
wychyla si z kuchni i rzuca:
- Boisz si, Drew?
- Przeraenie kry w mych yach, Tierney. Przypomnij mi jeszcze
raz, co tu robisz. - Unosi do Nastyi, cauje j i kadzie na swojej
nodze. Za kadym razem, kiedy jej dotyka, siedz jak na szpilkach,
przez niego czuj si jak jaki optany stalker.
- Przyszam pogra w prawda czy wyzwanie" - stwierdza Tierney
rzeczowo, po czym przechodzi do salonu, po drodze wyjmujc
kieliszki z rk Damiena. Stawia je na stole, nalewa tequil. -Wszyscy
graj. Kto si wykrca, musi wypi. Proste. - Napenia ostatni
kieliszek, stawia butelk, nie ronic przy tym ani kropli.
Sdziem, e Clay i Michelle Ksiga Pamitkowa zareaguj
nerwowo, ale wyglda na to, e wietnie si bawi. Przypuszczam, e
jeli wystpuje si w roli obserwatora, ten wieczr moe by naprawd
cholernie zabawny.
- Okej, Drew. Prawda czy wyzwanie? - mamy za sob cztery rundy,
tym razem pyta Chris. Ju po pierwszej zrobio si naprawd
nieprzyjemnie, napicie zaczyna mnie wykacza. Chtnie wrcibym
do domu.
Soneczko jest po trzech kolejkach, ju mocno wstawiona. Za kadym
razem wybieraa prawd, ale nie udzielia ani jednej odpowiedzi.
Pytali, z iloma facetami uprawiaa seks, ile miaa lat, kiedy stracia
cnot, i w jakim najdziwniejszym miejscu to robia.

Za kadym razem koczyo si na tequili. Podczas ostatniej rundy,


kiedy Piper zmienia temat i bezczelnie spytaa j, czemu nie mwi,
wypiem za ni.
- Prawda - mwi Drew.
- Ile czasu zabrao ci, eby... - Chris zerka na Nasty, urywa.
- eby co? Zadajesz pytanie i nawet nie jeste w stanie tego
powiedzie? - nabija si z niego Piper.
- Chyba si boi - chichocze Sarah. - Wie, e moe dosta od niej
omot.
- To i tak beznadziejne pytanie. Wszyscy wiedz, e si bzykali. Co za
rnica kiedy? - mwi Damien.
- Niewane - wtrca Tierney. - Pytanie zostao zadane. Odpowied
albo tequila.
Drew patrzy na Nasty, gdybym nie przyglda si tak uwanie,
mgbym przegapi wymian spojrze midzy nimi, wiem, e nastpi
jaki przepyw informacji, chocia nikt prcz mnie tego nie zauway.
Caa sytuacja mocno mnie rusza, a to teraz rusza mnie jeszcze mocniej.
- Na imprezie u Trevora Masona. Drugi tydzie szkoy.
- To dobrych kilka miesicy temu. Chyba pobie rekord, Drew? mwi Tierney, ale nie potrafi nada gosowi odpowiednio zoliwego
tonu.
Wszyscy gadaj, ale ja ju nie sucham. Impreza u Trevora Masona to
ta, na ktrej Drew tak j zaatwi i potem przez p nocy leaa w mojej
azience, aja baem si, e to powane zatrucie i o mao nie zawiozem
jej do szpitala. On j pieprzy, aja sprztaem jej rzygi.
Jaka cz mnie chce wierzy, e Drew nigdy jej nie dotkn, w
kadym razie nie tak naprawd. Ale nie zapytaem, bo wierzy w to
tylko cz mnie.

- Drew - mwi i wcale nie dbam o to, e sycha, jaki jestem


wkurwiony. - Prawda.
- Drew by przed chwil, poza tym musisz da mu wybr - jczy
Piper, ale wszyscy zlewaj zasady, bo bardzo chc wiedzie, co tu jest
grane. Za wyjtkiem Drew i Nastyi, ktrzy wygldaj, jakby chcieli mi
powiedzie, e mam si zamkn. Dobra rada. Niestety, nie sucham.
- Prawda, Drew. - Nie odrywam od niego wzorku, wyczuwam
napicie Nastyi. Zabiera rk z jego kolana, delikatnie przyciska nog
do mojej nogi, ale nie reaguj.
- Dobra.
- Przeleciae j przed imprez czy po imprezie? - Dobrze wie, o co
chodzi.
- Poprosz teuil, Tierney - mwi. Pewnie byem idiot, wierzc, e
nie zernby jej, kiedy bya w takim stanie.
- Hej! - Glos wyrywa mnie z impasu. Zamieram, do rodka wchodzi
Leigh. Nikt z nas nawet nie zauway, kiedy drzwi si otworzyy.
Prbuj zebra myli. Czy bylimy umwieni? Czy wiedziaem, e
zamierza przyjecha? Nagle pokj robi si sto razy mniejszy, czuj si
jak w puapce. Leigh i Soneczko w jednym pokoju to jak zderzenie
dwch planet. Katastrofa kosmiczna, koniec wiata. Ju kilka godzin
temu osignem swj grny poziom dramatyzmu. Wanie dlatego
unikam tego typu sytuacji.
Leigh umiecha si, totalnie niewiadoma, w co si pakuje. Byo le,
jeszcze zanim tu wesza, teraz jest jeszcze gorzej. Odruchowo wstaj,
kiedy do mnie podchodzi. Widz, jak Drew sadza sobie Nasty na
kolanach i szepcze jej co do ucha. Jej oczy poruszaj si nieznacznie.
Cay czas pamitam, e zanim wyjd, chc dosta od niego odpowied.

- Co si stao? - pytam, staram si, eby mj gos nie zdradzi, jaki


jestem wkurzony, bo Leigh nie zrobia nic zego, tylko e naprawd,
naprawd nie chc jej tutaj.
- Spontaniczny przyjazd - odpowiada. - Zajrzaam do ciebie, ale ci
nie zastaam, a Home Depot ju zamknite - umiecha si znaczco wic pomylaam, e tylko tutaj mog ci znale.
- Nie musisz ukrywa, e tak naprawd chciaa zobaczy si ze mn.
- Jeli Drew sdzi, e w ten sposb rozluni atmosfer, to jest debilem.
- W ogle si nie zmienie, co? - mwi Leigh z umiechem.
- Za to ty tak. Cycki chyba ci urosy. - Unosi gow i zmienia temat,
nie dajc jej czasu na odpowied. - auj, stracia fantastyczn gr w
prawda czy wyzwanie". Wanie skoczylimy. - Moe jednak nie jest
a takim debilem. Leigh daa mu doskonay pretekst, eby si
wywin, nie omieszka go wykorzysta.
- Ostatnio graam w to w gimnazjum - mieje si Leigh. Siada na
kanapie obok Nastyi i Drew, napiera na mnie, tak e nie zostaje midzy
nami nawet centymetr wolnego miejsca. Nastya zerka na ni raz po raz,
na mnie nie patrzy.
- Szkoda, e my nie moemy tego powiedzie - mwi Damien z
jkiem blu.
- A wygldao na to, e wietnie si bawisz, kiedy zaproponowae
Piper, eby zrobia ci rk w kiblu - wtrca Sarah.
- Okurwama. - Tierney wydobywa z siebie afektowane
westchnienie. - Zrobio si strasznie dramatycznie. Starczy tej tequili,
dziwnie si po niej zachowujecie. - Rzuca woreczek z zioem na st i
zwraca si do Drew: - Potrzebuj dwulitrowej butelki, czego do
przecicia plastiku, sitko i dzbanek wody.

aden obraz Dalego nie mgby rwna si ze scen, ktra rozgrywa


si w tym momencie w salonie pastwa Leighton. Ludzie, ktrzy
jeszcze p godziny temu sabotowali si nawzajem, teraz grzecznie
wsppracuj, szukajc rzeczy, potrzebnych do zrobienia bonga.
Znosz Tierney kolejne przedmioty, liczc na jej askawo, jakby bya
krlow mrwek czy czym w tym stylu. Przeglda je wszystkie i
stwierdza:
- Brakuje sitka.
- Nie znalazam - odpowiada Sarah.
Tierney wychodzi z salonu. Wraca kilka minut pniej, w rku
trzyma niewielkie okrge sitko.
- Skd je wzia?
- Z kranu w azience - mwi, klkajc na pododze obok stolika, i
zaczyna konstruowa bong.
Piper przyglda si podejrzliwie, w kocu oznajmia:
- Ja tego ustami nie dotkn.
- Dotknaby ap fiuta Damiena, a tego nie dotniesz ustami? Tierney robi zdegustowan min i po raz kolejny wydaje z siebie
gbokie westchnienie. - Twoja strata. Tak jest lepszy efekt, ale jak
chcesz. - Rozglda si, zatrzymuje wzrok na Damienie. -Trzymaj. Rzuca mu gar bibuek i mwi, eby zrobi Piper skrta. Po chwili
odpycha go na bok, ratujc traw przed zmarnowaniem.
- Jak nie potrafisz, to si za to nie zabieraj - warczy.
- Nie jest tak le - broni si Damien, ale nie protestuje, kiedy Tierney
zabiera bibuk.
- To jest sztuka, woku. Precz z moich oczu. - Tierney robi
najcieszego skrta, jakiego kiedykolwiek widziaem. Ma racj, to jest
sztuka, a ona posiada niezwyky talent. Ja nie potrafi robi

skrtw, nie eby to byo jedno z moich ulubionych zaj, ale fajnie
mie taki talent.
- Kady powinien trenowa umiejtnoci manualne - mwi Drew,
leniwie przeczesujc palcami wosy Soneczka. Tierney rzuca mu
mordercze spojrzenie, po czym wraca do pracy.
Trudno nie czu podziwu, kiedy si na ni patrzy. Jest doskonale
skupiona, jakby przeprowadzaa zaawansowan technicznie operacj,
wkada w to ca siebie. Clay dzielnie trwa u jej boku i wypytuje o
kady szczeg. Przypomina troch Soneczko u mnie w garau.
Tierney wyjania mu wszystko krok po kroku, tumaczy nie tylko, co
robi, ale rwnie zarysowuje to naukowe. To jak nielegalna wersja
lekcji fizyki.
Prbuj skupi wzrok na Tierney, bym nie musia za bardzo myle o
tym, e Leigh przesuwa doni po moim udzie, a Soneczko siedzi tu
obok niej i ma doskonay widok.
Tierney koczy i podaje fajk Clayowi, niemal z niego dumna.
- Ty pierwszy. Zapracowae. - Potem odwraca si do nas i mwi, e
mamy si rozchmurzy, bo ma ju dosy tej ponurej atmosfery i nie
zamierza marnowa dobrego zioa na frajerw.
Leigh pochyla si i szepcze mi do ucha co o sypialni, wstajemy i
zanim zd uwiadomi sobie, co si dzieje, idziemy do przedpokoju.
Robi bd i odwracam si, z nadziej, e zdobd argument w postaci
obrazka, przedstawiajcego Drew i Nasty razem na sofie, ale w tym
momencie ona na mnie patrzy. I nie odwraca wzroku. Upewnia si, e
odpowiem za to, co zamierzam zrobi. Drew przesuwa spojrzeniem od
niej do mnie i obejmuje j mocniej ramieniem w talii, ona odwraca
wzrok na sekund, nim znikn z jej pola widzenia.

Rozdzia 35
Josh
Odprowadzam Leigh do wyjcia i wracam do salonu; auj, e nie
jestem pijany lub upalony jak caa reszta. Sarah i Piper zniky, pewnie
odpady w pokoju Sary. Przez szklane drzwi przesuwne widz
Michelle, ktra ley na trawniku, zapatrzona w niebo. A moe pi. Z
tego miejsca nie wida. Bong zosta na stole, Da-mien i Chris, niele
nastukani, prbuj pozabija si wzajemnie na Playstation. Na drugim
kocu pokoju Tierney uczy Claya robi skrty, on bredzi co, e
chciaby j narysowa, na co ona wybucha histerycznym miechem.
Drew siedzi na kanapie i gapi si na ni. Syszc moje kroki, odwraca
si, widz odraz na jego twarzy. Nie potrzebuj. Starczy mi wasnej.
- Gdzie ona jest? - pytam.
- Naprawd ci to obchodzi? - Upewnia si, e wiem, jaki ze mnie
dupek.
- e co?
Jestem zmczony i chc i do domu, moja tolerancja dla Drew jest na
wyczerpaniu od kilku dobrych godzin.
- To proste pytanie. - Moja pi zaciska si coraz mocniej z kadym
sowem, zmuszam si, by j poluni. - Czy obchodzi

ci, gdzie ona jest? Czy obchodzio ci to, kiedy w moim pokoju
gocinnym posuwae inn dziewczyn? - Nie pojmuj, jak on mie
mwi to wszystko. Soneczko i ja nie jestemy par, kto jak kto, ale on
powinien o tym wiedzie.
Tierney obserwuje t scen, totalnie zamroczona, walczc z
nadcigajc ciemnoci.
- Nie tutaj, Drew.
- Dobra. W takim razie wychodzimy. - Drew podnosi si z kanapy,
jest zaskakujco trzewy i nagle uwiadamiam sobie, e nie widziaem,
by co pi od obiadu. Nie wypi nawet tej teuili, ktr nalaa mu
Tierney, kiedy nie chcia powiedzie, czy po raz pierwszy przelecia
Soneczko trzew czy schlan.
- Odpowiedz na moje pytanie. - Opieram si o pikapa, wsuwam rce
do kieszeni, bo musz co z nimi zrobi.
- Odwiozem j do domu. A teraz ty odpowiedz na moje. - Nie ma
artw. Jest naprawd wkurzony.
- Nie o to pytanie mi chodzio.
- Wiem. Najpierw odpowiedz.
- Tak, naprawd obchodzi mnie, gdzie ona jest - mwi.
- O tym wanie mylae, kiedy bye z Leigh w sypialni? - sarkastyczny i protekcjonalny ton dziaa mi na nerwy. I nie obchodzi
mnie, czy zasuyem czy nie.
- Zrywaem z ni - mwi, chocia wcale nie jestem mu winny
wyjanienia. Przez cay czas zastanawiaem si, co ja waciwie wyprawiam. Siedziaem na ku, patrzyem na jej zielone oczy, jasne
wosy i idealne ciao, ktre mogo by moje na kade zawoanie, bez
zobowiza. Prosty wygodny i nieskomplikowany ukad. Ale ju go
nie chciaem. Okej, chciaem, ale do dzisiaj nie wizao si to z adnym
wyborem.

Pochyliem si i pocaowaem j, z nadziej, e dziki temu pozbd


si wszystkich innych myli. Przymknem powieki i po raz pierwszy,
bdc z Leigh, zobaczyem w wyobrani twarz innej osoby. Nie
widziaem jasnych wosw, zielonych oczu, adnych prostych i
nieskomplikowanych rzeczy. Widziaem ciemne wosy, ciemne oczy,
wszystko ciemne, pene rozpaczy i totalnie pokrcone. W tym
momencie otworzyem oczy, spojrzaem na dziewczyn, ktra wanie
zdejmowaa mi koszul przez gow, wiedziaem, co strac, jeli
postpi, tak jak zamierzam. Nigdy wczeniej nie musiaem paci za
to adnej ceny, a teraz tak, rachunek by prosty.
Nie zrobio jej si przykro. Zero dramatw. Zero pyta, zero ez.
Zareagowabym tak samo, gdyby to ona bya na moim miejscu.
Zerwanie z Leigh okazao si takie samo jak caa reszta spraw midzy
nami - proste.
Jeszcze kiedy j odprowadzaem, wci mylaem, jak atwo byoby
zmieni zdanie i wszystko cofn. A potem przelecie j na tylnym
siedzeniu jej samochodu, ebym ju nic wicej cofn nie mg.
- To wiele zmienia.
Nie wiem, co to zmienia dla Drew. Wiem tylko, e wanie straciem
fajny ukad z powodu wyrzutw sumienia wobec dziewczyny, z ktr
nawet nic nie robiem.
- Czemu mi nie powiedziae, e spalicie ze sob? - pytam. Nadal
chciabym si dowiedzie, czy poczeka, a ona si schleje, bo jeli tak,
to marny jego los.
- Bo nie spalimy. - Nie takiej odpowiedzi si spodziewaem.
- Mwie co innego.
- Chyba niezbyt dosownie potraktowaem gr w prawd czy
wyzwanie", w kadym razie cz dotyczc prawdy. - Wzrusza
ramionami.

- Nie zaprzeczya. - Przypominam sobie ich wymian spojrze. Prosi


j o pozwolenie, a ja nie rozumiem, dlaczego je dosta.
- Mamy umow.
- Zam j - mwi, chocia nie mam prawa.
- Dlaczego?
- Bo cigle j obmacujesz. Przez ciebie wyglda jak kurwa.
- Po pierwsze, nie sdz, eby to akurat przez mnie wygldaa jak
kurwa. Po drugie, jeli poprosi, ebym przesta, to przestan. W
przeciwnym wypadku niby czemu miabym przesta?
- Bo ja ci prosz.
- Mamy wietny ukad, korzystny dla obu stron. Mniej wicej jak ty i
Leigh, tyle e my nie uprawiamy seksu. Dziaa. Czemu miabym z tego
rezygnowa?
- Bo to nic dla ciebie nie znaczy.
- A czemu co znaczy dla ciebie?
- Bo jest moja i nie chc, eby j dotyka. - Mam pi lat i bij si o
zabawk. Czuj si jak idiota, ale trudno, powiedziaem to i jest to
prawd. A nie chc, eby byo.
- Wiem - mwi arogancko.
- Wiesz?
- Nie jestem gupi, Josh. Poeracie si wzrokiem od samego pocztku.
A ja nie miaem zamiaru nic z ni robi, ona te nie zamierzaa robi
niczego ze mn.
- To po co to cae gadanie?
- Chciaem usysze, jak to mwisz. - Umiecha si, odwraca na
picie i rusza w stron wejcia. Czuj zbyt wielk ulg, eby si na
niego wkurzy.
- A co z tob i Tierney? - pytam, kiedy podchodzi do drzwi.

- Prbujemy trzyma apy z daleka od siebie. Prbujemy si nie


pozabija. Czyli bez zmian.
Nastpnego dnia o dziewitej zajedam przed dom Soneczka.
Mielimy plany, ale po ostatniej nocy nie wiem, czy s aktualne.
Czekam na podjedzie, bo Margot pewnie dopiero si pooya, nie
chc jej budzi.
Drzwi si otwieraj i wychodzi Nastya, ubrana w sukienk na
ra-miczka, row w kwiaty, i biae sanday. Zastanawiam si, kim
jest dzisiaj. Wsiada i zatrzaskuje drzwi.
- Zamknij si. To prezent urodzinowy - mwi, zanim zdyem
otworzy usta.
- To jeszcze nie znaczy, e musisz j nosi. - Chocia ciesz si, e j
woya.
- Stwierdziam, e musz co mie z tej caej interwencji, skoro nie
wziam iPhone'a. Poza tym cigle robi ci pranie, na wasne ju nie
starcza mi czasu. - Zapina pas i odjedamy. adne z nas nie wspomina
ani sowem o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru.
W poudnie mamy za sob wizyt w trzech antykwariatach, nadal nie
znalazem niczego choby podobnego do konsoli, jakiej szukam.
Przewiduj, e Soneczko zacznie marudzi przy numerze pi.
Zauwayem, e wtedy koczy si jej tolerancja dla sklepw z
antykami. Numer cztery jest bardzo ekskluzywny i znajduje si w innej
miejscowoci. Soneczko zgadza si wysi dopiero, kiedy obiecuj,
e potem pojedziemy na lody.
- Nie prociej byoby poszuka w Internecie?
- A gdzie zabawa? - pytam. Ma racj. Byoby prociej, ale ja wol
polowa.

- A gdzie zabawa w tym, co teraz robimy? - Szarpie drzwiami i


wchodzi do rodka z ostentacyjn niechci.
- Nie zaprzeczaj, podoba ci si.
- Serio?
- Serio.
- A skd ty o tym wiesz?
- Bo znam ci, nikt nie zmusi ci do zrobienia czego, na co nie masz
ochoty. Gdyby nie chciaa, nie pojechaaby ze mn. I nie byoby ci
tu teraz. Std wniosek, e nie byoby ci tu teraz, gdyby nie chciaa.
Ale jeste, wic, zgodnie z zasadami logiki, chcesz.
- Nienawidz ci.
- To te wiem - rzucam nonszalancko. W odpowiedzi kcik jej ust
podjeda do gry.
- Warto byo pojecha, eby usysze tyle sw naraz, wychodzcych
z twoich ust. Moe to jedyna okazja.
- Moe.
- To przypomnij mi jeszcze raz, z jakiego powodu nie moesz
doczy do nowoczesnego spoeczestwa i korzysta z Internetu.
Wzruszam ramionami, bo przypuszczam, e gupio to zabrzmi.
- Lubi znajdowa rzeczy, ktrych nie szuka nikt inny. Takie, ktre
zagubiono bd o nich zapomniano, wepchnito gdzie w kt. Rzeczy,
o ktrych istnieniu nie miaem pojcia. Nawet nie musz ich kupowa.
Lubi znale co takiego i po prostu wiedzie, e jest. To najlepsza
cz caej zabawy.
- A czy te rzeczy w ogle s warte ceny, ktrej daj sprzedawcy? Zerka na karteczk, przyczepion do ozdobnego mahoniowego stolika.
- To zaley, jak bardzo chcesz mie dan rzecz. Jest warta tyle, ile
jeste skonna za ni zapaci.

- Sta ci na ktr z tych tutaj? -Tak.


- Sprzedajesz tyle mebli? - Chyba jest pod wraeniem.
- Nie. - Niele zarabiam na meblach, ale nie a tak. Nie starczyoby mi
czasu.
- O. - Nie dry dalej, ale i tak jej mwi, chocia nienawidz o tym
wspomina.
- Mam mnstwo kasy.
- A mnstwo to ile?
- Miliony. - Obserwuj jej twarz. Miliony. Brzmi absurdalnie. Nigdy
przedtem o tym nie mwiem, nikomu. Wiedz tylko ci, ktrzy
wiedzieli od pocztku. Dziwne uczucie powiedzie to na gos. Nie
rozmawiam o pienidzach. Prbuj nawet o nich nie myle. Mam
prawnika, dwch ksigowych i doradc finansowego, oni zajmuj si
wszystkim. Gdyby jutro przekazali mi te pienidze, nie miabym
pojcia, co z nimi zrobi. Pewnie schowabym pod kiem.
- Nic dziwnego, e bez trudu uzyskae samodzielno prawn - mwi
sucho.
- Nic dziwnego.
Jej oczy si zwaj.
- Ty mwisz serio. - Przyglda si mojej twarzy, a ja kiwam gow.
- Ale nie wydajesz tej kasy. - To nie jest pytanie.
- Tata nie chcia jej tkn, ja te prbuj. Opacam rachunki, bo
dopki chodz do szkoy, nie jestem w stanie tyle zarabia. -Nie mog
powiedzie, e jestem nieszczliwy z powodu tych pienidzy,
naprawd ich potrzebuj. Ale nienawidz tego, skd si wziy, i nigdy
si z tym nie pogodz.

- Kupie co za nie?
- Pikapa, w zeszym roku, bo poprzednia, ojca, pada ostatecznie. I
stary st.
- Ktry?
- Ten ciemny, ktry stoi w salonie pod cian, koo drzwi
przesuwnych.
- Ten ciemny? I ju?
- O co ci chodzi?
- Zwykle, kiedy mwisz o meblach, opisujesz je kwiecicie i w
najdrobniejszych szczegach, wychwalasz zaokrglenia, symetri
linii, idealne poczenie funkcjonalnoci i formy. - Przybiera
pretensjonalny ton i macha rk w powietrzu.
- Ja tak mwi?
- Tak, kiedy opowiadasz o meblach i drewnie.
- Brzmi jak pompatyczny palant.
- Uderz w st.
Przechodzi dalej, w gb sklepu, gdzie na pkach stoj lampy,
wazony i ceramika.
- Mam by w domu o pitej - mwi, odwracajc karteczk z cen, trzy
tysice, przypit do odraajcej lampy o podstawie w ksztacie figurki
arlekina. - Musz j mie - dorzuca sarkastycznie.
- Czemu o pitej?
- Spotykam si z Drew w sprawie szukania materiaw do debaty.
Niedugo nastpny turniej. Bro atomowa. Fascynujce.
Od rana nie mylaem o Drew i nie mam ochoty teraz o nim
rozmawia, ale jak go znam, na pewno co jej powie, musz zapobiec
potencjalnym szkodom.
- W kwestii wczorajszego wieczoru - zaczynam i nagle zdaj sobie
spraw, e brzmi to jak najgorszy truizm. Teraz wiem dla-

czego. Przyglda si uwanie jakiemu paskudnemu wazonowi, ale


wiem, e sucha. Zawsze sucha. - Powiedziaem Drew, eby trzyma
apy z daleka od ciebie.
- A dlaczego? - Ta sprawa chyba interesuje j bardziej ni paskudny
wazon, bo odwraca si w moj stron.
- Dlatego, e ludzie gadaj o tobie wstrtne rzeczy. - I dlatego, e
jestem zazdrosny, co zreszt stanowi prawdziw przyczyn, bo
przecie adne z nas nie dba o to, co ludzie gadaj. - Ale to nie moja
sprawa, wic wybacz.
- A Drew si zgodzi? - Jest jednoczenie zdumiona i rozbawiona.
- Musiaem zastosowa perswazj.
- Jakie metody dziaaj na Drew? - pyta ze miechem.
- Kamstwo - odpowiadam, teraz te kami. - Powiedziaem mu, e
jeste moja. - Zero reakcji, wic mwi dalej: - Sorry. Nie chciaem
potraktowa ci jak plastikowej figurki do kolekcji czy czego w tym
rodzaju.
Znowu czekam na reakcj, znowu nic. Odwraca kartk z cen przy
szkatuce na biuteri, odkada szkatuk na miejsce.
- Jeli to figurka Lary Croft, to nie mam nic przeciwko.
- No jasne. - Umiecham si, ale sabo. - Nawet anatomia si zgadza.
- Chodmy ju - mwi, kierujc si w stron wyjcia. - Jeli nie
chcesz kupi mi lampy z clownem za trzy tysice, to spadamy.
Obiecae lody.
Potem zacigam j do jeszcze jednego antykwariatu, malekiego
sklepiku w starej czci miasta, a potem wracamy. Midzy nami siedzi
kot we wszystkich kolorach tczy, ktrego kazaa sobie kupi, nie
mog si doczeka, kiedy si go pozbd, bo auten-

tycznie mnie przeraa. Wydaje mi si, e zobaczya strach w moich


oczach, kiedy pokazaa mi go w sklepie i nie byo dyskusji.
Zaproponowaem, e kupi jej bransoletk zamiast tamtej, ktra
utona w fontannie, bo naprawd gupio mi z tego powodu, ale
odmwia. Stwierdzia, e to by byo nieodpowiednie, cokolwiek to ma
znaczy. Widocznie ceramiczne koty rodem z koszmarnego snu s
odpowiednie. Za kadym razem, kiedy na niego spoglda, umiecha
si i ten widok wart jest dziesi razy tyle, ile zapaciem za tego
potwora.
- Dziki, e ze mn pojechaa - mwi, tak eby tylko co
powiedzie, kiedy wyciga klucze z torebki.
- Dziki za kotka. - Znowu si umiecha, bierze go na rce i przytula
do twarzy. - Nazwaam go Voldemort. - Trzyma go tak, jakby by
prawdziwym kotem, na chwil ogarnia mnie strach, e j ugryzie.
- Caa przyjemno po mojej stronie. - Naprawd tak myl, chocia
brzmi idiotycznie.
Wsadza sobie kota pod pach, ujmuje klamk, jeszcze na chwil
odwraca si i patrzy na mnie.
- Tak dla twojej wiadomoci - mwi, jej umiech znika, patrzy mi
prosto w oczy. - Nie kamae.

Rozdzia 36
Nastya
Kiedy wracam od Drew, gara jest otwarty. Josh siedzi na stoku i
szlifuje kawaek drewna. Musi by zdesperowany, bo zwykle zostawia
t przyjemno mnie.
- Skoczylicie? - pyta, kiedy wyjmuj papier cierny z jego rki.
Sprawdzam ziarno, odkadam papier, wyjmuj z szafki wiey arkusz i
siadam obok Josha.
- Na dzisiaj. - Bior kawaek drewna do rki i pytam: - Wzdu sojw
czy w poprzek?
- Wzdu, wszystkie. - Ruchem gowy wskazuje na fragmenty
drewna, lece na blacie.
- Co to bdzie? - pytam, umieszczajc papier na szlifierce.
- Pka na ksiki. Prezent dla Sary na urodziny. Kiwam gow i
przystpuj do pracy.
- Przebraa si - mwi po chwili milczenia, wypenionego jedynie
koysank, wygrywan przez papier cierny na drewnie.
Spogldam na dinsy i czarn koszulk, ktre woyam przed
spotkaniem z Drew, wzruszam ramionami.
- Bardzo rozsdnie. Drew nie mgby si skupi, gdyby zobaczy ci
w tamtej sukience.

- Chyba nie mona go wini. Przecie jestem rozpraszajco adna mwi z kamienn twarz. Mam nadziej, e zejdzie z tego tematu.
Rozmowy o mnie i Drew nigdy dobrze si nie kocz. Poza tym
sukienka bya dla Josha, nie dla Drew.
- Nie zapomnisz tego, co?
- A czemu miaabym zapomnie? - Mam ca list rzeczy, ktre
chciaabym zapomnie, ale ta do nich nie naley. Odtwarzaam jego
sowa w pamici z tysic razy. Moe dlatego, e nie powiedzia
pikna" ani niesamowita", ani cudowna", nic w tym stylu.
Powiedzia adna", a w to mog ewentualnie uwierzy.
- Bo chyba nigdy nie powiedziaem czego rwnie gupiego i
chciabym, eby zapomniaa - warczy w odpowiedzi. Nagle w mojej
gowie pokazuje si obraz z poprzedniego wieczoru: Josh znika za
drzwiami w towarzystwie jednej z najpikniejszych dziewczyn, jakie
kiedykolwiek widziaam. Blond wosy, opalona, promienna, pod
kadym wzgldem dokadnie moje przeciwiestwo.
- Przyjmijmy, e zapomniaam. - Kocz szlifowa pk po jednej
stronie i kad j na blacie. Wstaj, otrzepuj spodnie. Czuj, e na
mnie patrzy. - Pno ju. Musz i. - Nie zostaam tu wczoraj na noc i
na pewno nie zostan dzisiaj.
- Do zobaczenia jutro? - rzuca, kiedy ruszam w stron samochodu.
Macham mu przez rami, ale nie odwracam si.
Josh
Chwil pniej zajedam przed jej dom, jeszcze nie zdya woy
klucza do zamka. Wybiegem z domu, kiedy tylko jej samochd znik
mi z oczu, bo mam, kurwa, dosy.

- Mog wej?
Otwiera drzwi i wchodzi do rodka, ja za ni.
- Nigdy nie mw czego, jeli naprawd tak nie mylisz. Nie jest ze
mn a tak le, nie potrzebuj faszywych komplementw. - Zamyka
drzwi, rzuca na st torebk, gaz pieprzowy i ten poduny brelok,
ktry zawsze nosi przy sobie.
- Tak mylaem. Tylko e to byo gupie.
- Wow. Coraz lepiej. Widz, e si rozkrcasz. Nie krpuj si.
- Nie zamierzasz mi odpuci, co?
- To bya najmilsza rzecz, jak usyszaam od przeprowadzki tutaj, a ty
mi j zabrae. Wic: nie.
- Nie chciaem.
- Ale si stao.
Wiem. Widz to. Nie potrafi ukry wyrazu zranienia na twarzy,
chocia bardzo si stara.
- Wiesz, e powiedziaem to szczerze. Jestem czowiekiem. Facetem.
I nie jestem lepy. Mam powiedzie to jeszcze raz? Jeste
rozpraszajco, nawet-jeli-to-nie-jest-odpowiednie-sowo, adna.
Jeste tak adna, e sterroryzowaem Claya Whitakera, by narysowa
dla mnie twj portret, ebym mg patrze na twoj twarz, kiedy nie
ma ci w pobliu. Jeste tak adna, e ktrego dnia utn sobie palec,
kiedy siedzisz w garau, bo nie mog si skupi. Jeste tak adna, e
chciabym, eby nie bya, bo mam ochot przywali wszystkim
gociom w szkole, ktrzy si na ciebie gapi, w pierwszym rzdzie
mojemu najlepszemu kumplowi. - Urywam, bo brakuje mi tchu. Jeszcze? Mog dalej. - Mog, ale wypowiadam te wszystkie sowa,
wiedzc, e nie s do koca prawdziwe. Ona nie jest rozpraszajco
adna. Jest najpikniejsz dziewczyn, jak kiedykolwiek widziaem, i
w tym momencie tak bardzo chc

jej dotkn, z trudem si powstrzymuj si, by nie wycign rki i


tego nie zrobi.
- Jak to? - Patrzy na mnie bacznie, jakby sprawdzaa, czy mwi
serio, jej oczy s ogromne, mam wraenie, e gdyby tylko pozwolia,
mgbym w nich znikn. - Przebieraam si u ciebie chyba ze sto razy.
Nigdy nie prbowae podglda. Spaam z tob w jednym ku. Nie
prbowae mnie dotyka.
- Nie wiedziaem, czy mog.
- Czekae na pozwolenie? - Patrzy na mnie takim wzrokiem, jakbym
by nienormalny. Zastanawiam si, czy rzeczywicie nie jestem.
- Powiedziaem, e jestem facetem. Nie palantem. - Cisza, ktra
kiedy bya tak wygodna, teraz przypomina tortury, wic przerywam
j: - Nie jestem Drew.
Bierze do rki brelok i zaczyna nim krci, nagle dociera do mnie, e
to jest bro. Klucze, przyczepione na kocu, obracaj si bardzo
prdko, tworz zamazany ksztat. Chc wycign rk i zatrzyma to,
ale boj si, e jeli mnie uderzy, bdzie naprawd bolao.
- Drew nie jest palantem, on tylko udaje - mwi, potrzsajc gow.
Potem krzywi si i dodaje: - Sorry. To chyba wcale nie byo mieszne.
- Ani troch. - Umiecham si. - Ale masz racj. Drew nie jest
palantem. - Nie wiem, dlaczego cieszy mnie, e to zauwaya, ale
naprawd mnie cieszy.
- Dlaczego rozmawiamy o Drew? - Dobre pytanie, Soneczko.
Poniewa tak jest atwiej. A jeli przestaniemy, bdziemy musieli
zmierzy si z pytaniem, co tutaj robimy, a adne z nas tego nie potrafi.
Jestemy beznadziejni.

- Chciaaby zje jutro ze mn obiad? - Wypowiadam te stwa


bardzo szybko, zanim zd si rozmyli.
- Jutro niedziela. Zawsze jemy razem obiad w niedziel.
- Nie. Tylko ty i ja.
- Nie chcesz i do Drew? - Ma zdezorientowan min.
- Nie. - Definitywnie nie.
- Dlaczego? Nadal jeste na niego wkurzony? Powiedzia ci przecie,
e to nieprawda.
- Prbuj zaprosi ci na randk, a ty robisz wszystko, eby mi si nie
udao.
Przestaje krci brelokiem.
- Dlaczego chcesz mnie zaprosi?
- To chyba nic niezwykego? Ludzie chodz na randki? - Bo chyba
jeszcze chodz? Leigh nigdy nie oczekiwaa wstpw w postaci kina i
restauracji, wic naprawd nie za bardzo si na tym znam.
- Nie wiem. Nigdy nie byam na randce. - Brelok znw idzie w ruch.
- Nigdy?
- Przykro mi, ale nie. Nie miaam okazji. Moje ycie potoczyo si
troch inaczej, ni powszechnie uznaje si za normalne. A ty na ilu
randkach bye? - Znowu przechodzi do defensywy.
- Na adnej. - Moje ycie te nie potoczyo si w normalny sposb. Chyba oboje jestemy pokrceni.
- To ustalilimy ju jaki czas temu.
- A wic udawajmy. Jeden wieczr. Wyjdmy gdzie razem i
udawajmy normalnych. - Nadal stoimy w przedpokoju, ja tu przy
drzwiach, ale jeszcze nie czuj si gotowy, by je otworzy. Soneczko
ma przestraszon min. Jakby uwaaa, e to bardzo zy pomys

i zamierzaa zaraz to powiedzie. Ujmuj jej twarz w donie, tak by


musiaa na mnie spojrze. - Jeden wieczr - powtarzam, nie dajc jej
szans na wykrty. - Przyjad po ciebie. - Przyciskam wargi do jej czoa,
chocia chciabym zupenie gdzie indziej.
- Nadal z ni jeste? - pyta szeptem. Nie pojmuj, jak to moliwe, e
zamierzaem jej nie mwi. Moe dlatego, e nigdy nie rozmawiaem o
niej z Leigh. Ani razu. Ciekawe, czy mylaa wczeniej o takiej
rozmowie.
- Nie - mwi.
- Nawet nie... - urywa, robi zakopotan min, a ja mam ochot si
rozemia, bo jej rozmowy z Drew nawet gwiazd porno mogyby
przyprawi o rumieniec, ale tego nie jest w stanie z siebie wydusi.
Teraz widz ca jej wraliwo, ktr tak skrztnie ukrywa pod
niedwuznacznymi tekstami i obcisym czarnym strojem.
- Nie. Przysigam. - Przesuwam palcem pod jej doln warg i cofam
si, eby nie przyszo mi do gowy jej pocaowa, bo od kilku miesicy
tylko na to czekam, a nie chc caowa jej w przedpokoju, kiedy
trzyma w rku bro i w dodatku przed chwil rozmawialimy o Leigh.
Kiwa gow, wyglda na zaenowan, zupenie bez powodu. Na jej
miejscu te chciabym wiedzie.
- To do jutra. Ty i ja. Normalni. Okej?
- Okej. - Umiecha si, to nie jest nawet prawdziwy umiech, tylko
cie umiechu.
Odwracam si w stron drzwi.
- Co mam woy? - pyta.
Wzruszam ramionami, nie wiem nawet, dokd pojedziemy.
- Co normalnego.

Zajedam przed dom. Clay Whitaker wanie podchodzi do swojego


samochodu. Robi wraenie zdenerwowanego.
- Co jest? - pytam. Nie wiedziaem, e zna mj adres.
- Nie powiedziae, czy rysunek ci si podoba. - Nieze posunicie,
Clay, ale nie po to tu przyjechae.
- Jest idealny. Sam dobrze wiesz. Gadaj, o co chodzi, bo udawanie
rednio ci idzie.
- Dlaczego chciae, ebym j narysowa?
Wyglda na to, e wszystkim dokoa zebrao si dzisiaj na
wymuszanie zezna.
- Zaraz wejd do rodka i oddam ci ten zasrany rysunek, ebym nie
musia wicej sucha twojego pieprzenia. - Id w stron drzwi, czujnik
ruchu wcza wiato.
- Nie widziae jej twarzy. - Teraz nie mwi o rysunku. Mwi o tym,
co stao si u Drew, kiedy wyszedem z Leigh. Myli si. Widziaem i to
byo straszne, i wolabym, eby mi nie przypomina.
- Co jest w tej dziewczynie takiego, e wszyscy czuj si zobligowani
do opieki nad ni? - W tym ja. - Jeli do tej pory nie zauwaye, to
raczej ona mogaby zaopiekowa si nami.
- Moe Drew i ja tak. Co do ciebie, nie jestem pewien. - Kopie
niewidzialny kamyk, w t i z powrotem, zaczynam szuka wzrokiem
jakiego dla siebie.
- Dobra, Clay. Powiedz mi, co mam zrobi.
- Ty mnie pytasz? - Jest w szoku. Ja te. - Chyba zdajesz sobie spraw,
e nastoletni gej i heteronormatywna dziewczyna to nie to samo? Nie
da si zastosowa tych samych strategii.
- Rozumiem. Nigdy tego nie robiem. - Prbuj zrozumie, jak doszo
do tego, e oto stoj przed swoim domem razem z Clayem Whitakerem
i pytam go o rad. I jak to moliwe, e chocia

w moim yciu wydarzyo si tyle zych rzeczy, polegn wanie przez


t dziewczyn?
- Nigdy tego nie robie? - pyta z niedowierzaniem.
Patrz na niego jak na idiot, ktrym zreszt jest, szczeglnie biorc
pod uwag, o co podejrzewa mnie w zwizku z Leigh.
- To robiem. Nigdy nie robiem tego. - Kilka razy macham rk w
stron, gdzie stoi dom Nastyi, chocia on pewnie nie ma pojcia, o co
mi chodzi.
- Nigdy nie bye na randce? - mieje si, ale mnie jako nie bawi jego
poczucie humoru. Robi odpowiedni min, eby mu to uwiadomi. Dobra, niemieszne. Ale tak powanie, czemu nie poprosisz o rad
Drew? - Po chwili namysu dodaje: - Skrel to. Niewane. - Podchodzi
do swojego samochodu, opiera si o drzwi. - No dobra. Co ona lubi?
- Biega, je lody. Bez podtekstw. Przywala w rne rzeczy.
i zbiera imiona.
- Zbiera imiona? -Nie pytaj.
- Hm, pot i adrenalina, towarzyszce uprawianiu biegw, to moe by
nieza gra wstpna, ale chyba nie nadaje si na pierwsz randk. Lepiej
zaproponuj lody. Bez podtekstw. Sodkie i niewinne. Zupenie jak
ona. - Szczerzy si zoliwie.
- Mylaem, e rozmawiamy powanie.
- Przecie jestem powany. - Urywa, widz, e nad czym si
zastanawia. - Skd ty w ogle tyle o niej wiesz? Przecie ona nie mwi.
- To prawie taka sama sytuacja jak z pani Leighton, tyle e Clay ma
inne intencje.
- Na lodach ju bylimy. Bez podtekstw. - Ignoruj pytanie.
- No to chyba zostaje tylko przywalanie w rne rzeczy.

Rozdzia 37
Nastya
Czy to bardzo smutne, i na swoj pierwsz randk w wieku
osiemnastu lat? Co najmniej sze razy miaam ochot wysa Joshowi
esemes i odwoa. I raz nawet napisaam, e nie id, bo nie mam co na
siebie woy. Odpisa natychmiast: Brzmi niele. Do zob. o 4.
Nie mam wyjcia. Jedyne, co poprawia mi humor, to wiadomo, e
Josh jest chyba rwnie nieprzystosowany spoecznie jak ja. Tyle e on
mwi. Wic ma przewag. Ale i tak. Naprawd go potrzebuj. Nie chc
tego schrzani. Wystarczy, e mj mzg to szambo, nie wyobraam
sobie, w jak straszne miejsce zmienioby si moje serce, gdyby jego w
nim nie byo.
Poniewa niewoenie niczego na siebie nie wchodzi w gr, wracam
do punktu wyjcia. Moje wyczucie stylu nie jest wybrakowane. Ono po
prostu nie istnieje. Nie mam zielonego pojcia, co wybra. Przebyam
etap od grzecznych sukienek recitalowych przez lune stroje
rehabilitacyjne po ohydne szmaty rynsztokowe. Nigdy nie ubieraam
si normalnie. Mogabym zama si i napisa notk do Margot, ale
wszystko wydarzyo si za szybko, wysza dokd i nie ma jej w domu.

Szafa nie chce mi pomc. Przeciwnie, mieje si ze mnie. Serio.


Sysz j. Dzia z normalnymi ubraniami koczy si na wczorajszej
sukience. Przygldam si ciuchom. Czarne, czarne, jeszcze troch
czarnych. Nie chc tego. Dzisiaj nie chc wyglda jak Nastya
Kashnikov. Nie chc wyglda jak ruska kurwa. Nie chc te wyglda
jak Emilia. Moe dzisiaj mogabym sta si kim innym. Jak trzeci
dziewczyn, ktrej jeszcze nie spotkaam.
Z przeraeniem stwierdzam, e musz pojecha do sklepu. Wrzucam
na siebie jedn z omiu wersji czarnej obcisej koszulki i dinsy, i
ruszam.
Tyle e nie jad do sklepu. Jad do Drew. Bg, ktry ostatnio chyba
mnie nienawidzi, dzisiaj si umiecha, bo Sary nie ma w domu.
Zreszt Drew te nie. Otwiera pani Leighton. Zerkam na jej brzuch,
ktry znacznie urs od naszego ostatniego spotkania.
- Hej, skarbie - mwi. Jest jedyn osob na wiecie, ktrej nie mam
ochoty przyoy za to, e nazywa mnie skarbem. Wyjania, e Sarah,
Drew i pan Leighton wybrali si na wycieczk dk z przyjacimi.
Wpuszcza mnie do rodka, nalewa lemoniady. Siedzimy przy blacie w
kuchni i gapimy si na siebie.
- O! - mwi nagle po kilku minutach, a ja tak przyzwyczaiam si do
ciszy, e mao nie spadam ze stoka. Chwyta moj rk, a ja
instynktownie prbuj j wyrwa. Czuj si jak kretynka, ale ona
zupenie nie zwraca na to uwagi. - Chciaam, eby poczua, jak
dziecko kopie - mwi i jeszcze raz siga po moj rk. Wycigam j, a
ona kadzie j na swoim brzuchu. To najdziwaczniejsze uczucie na
wiecie. Jakby za chwil ze rodka mia wyskoczy alien.
- Czujesz? - patrzy na mnie wzrokiem penym oczekiwania. Zabieram
rk. Widz, e robi si jej przykro, ale boj si, e za-

raz si porycz, nie mog duej trzyma tam rki. - Przepraszam mwi. - Troch mnie ponioso. Mona by pomyle, e za trzecim
razem to ju nie robi wraenia, ale tak nie jest. Moja ulubiona cz. Moja pewnie te by bya, ale ja nigdy tego nie sprawdz. Moe wcale
bym nie chciaa, ale byoby mio mie wybr. Gnojek, ktry odebra mi
rk, odebra rwnie i to.
Chciaam tylko zapyta, jak mam ubra si na randk, na ktr
pewnie w ogle nie powinnam i, nie wiem, jak to si stao, e
skoczyam z rk na brzuchu pani Leighton, czujc ruchy dziecka i
walczc ze zami.
Pani Leighton nie bardzo radzi sobie z cisz. Musi j wypeni.
- To dziewczynka - mwi. - Wanie si dowiedzielimy. Obok
telefonu na blacie le notes i dugopis. Bior je i pisz: Imi?
- Catherine. Po matce Jacka.
Umiecham si, to znam. Czysta, nieskalana, skrobi na kartce i
podaj jej. Te si umiecha.
- Drew wspomina, e interesujesz si imionami. Co znaczy moje?
Lexie, to znaczy Alexa. Wiesz?
Obroczyni pisz, a pod spodem: Zgadza si. A potem, uprzedzajc
dalsze pytania, pisz jeszcze: Drew - mski, Sarah - ksiniczka.
Wywraca oczami, mieje si.
- Samospetniajce si proroctwo, co? - Potem milknie i po chwili
pyta: - A Josh? - W tym pytaniu chyba kryje si co wicej, pani
Leighton bada grunt.
Ocalenie pisz. Patrzy na kartk, potem na mnie, kiwa gow. Przez
chwil wyglda rwnie smutno, jak ja si czuj.
- Chyba te si zgadza.

Nie jestem pewna, co ma na myli, odkadam dugopis. Ju i tak


napisaam za duo jak na jeden dzie.
- Przysza w jakiej sprawie? - pyta.
Zastanawiam si, czy zapyta j o sukienk. Mogaby mi pomc. Na
pewno by pomoga. Ale nie mog. Potrzsam gow, zsuwam si ze
stoka. Mam jeszcze sporo czasu, zd do sklepu i co wymyl.
Odprowadza mnie do drzwi, ale nie otwiera ich. Odwraca si i
spoglda na mnie, a jej oczy s rwnie mikkie jak ona caa.
- Wiesz, wszyscy uwaaj, e to dziewczyny rozpaczliwie prbuj
zmienia chopakw, zmienia ich w lepsze osoby, wedle wasnych
potrzeb. - Patrzy na mnie, jakby bya przekonana, e wiem, o czym
mwi, ale widocznie jestem tpa, bo nie mam zielonego pojcia. Czasami Josh robi wraenie bardzo starego czowieka. Ale tak
naprawd nadal jest nastoletnim chopcem i pragnie tego, co wszyscy
chopcy w jego wieku. - Urywa, kiedy mru oczy, wybucha
miechem. - Nie, nie o to mi chodzi. Ty tylko o jednym. Nie. Marzy o
tym, by by bohaterem. Uratowa dziewczyn. Uratowa ciebie. Przerywa, pewnie po to, bym zdya wczu si w rol dziewczcia w
opaach, ktr przeznaczya dla mnie w tym scenariuszu. - Ale Josh nie
tylko tego chce, on rwnie tego potrzebuje. Naprostowa wszystko,
naprawi, uwierzy, e u ciebie wszystko okej, bo dziki temu bdzie
mg wierzy, e u niego te. A jeli nie potrafi tego sprawi - tu pani
Leighton unosi brwi, myl zawisa w powietrzu, niewypowiedziana,
niczym wyrzut sumienia, a ja naprawd nie rozumiem, dokd zmierza
ta caa przemowa. Ten, kto chce mnie uratowa, musi zaatwi sobie
wehiku czasu. To marzenie zdecho. Ostatnim razem nie byo przy
mnie adnego zbawcy. A jeli bd potrzebowaa ocalenia przed czym
jeszcze, zaatwi to sama, dzikuj bardzo.

Odwracam si, pani Leighton otwiera drzwi. Ju zamierzam jej


odpuci ze wzgldu na hormony ciowe i tak dalej...
- Chyba obie wiemy, e tak naprawd to Josh potrzebuje ocalenia.
Bawcie si dobrze.
No i co to ma niby znaczy?
Josh puka do drzwi dokadnie o czwartej. Nie wiem, czemu upar si,
ebymy wyszli tak wczenie. Na pewno nie pojedziemy od razu na
obiad, bo Josh, podobnie jak ja, nie cierpi je tak wczenie. Ma na
sobie granatow koszulk polo i spodnie w kolorze khaki, z paskiem.
Jest ubrany dokadnie tak jak co niedziela, kiedy idziemy na obiad do
Leightonw. Faceci to maj dobrze, jeli chodzi o dobr garderoby,
wkurza mnie to. Jakby nie kosztowao go to ani odrobiny wysiku,
wyglda zupenie normalnie, a przy tym stanowczo zbyt piknie.
Prbuj nie zdradzi po sobie, jak niepewnie si czuj, kiedy na mnie
patrzy. Stano na bladoniebieskiej sukience bez rkaww, ozdobionej
na dole granatowym szlaczkiem, inspirowanym greckim antykiem.
Moe nic wystrzaowego, ale przynajmniej jest prosta. Uznaam, e
wyglda cakiem w porzdku, i normalnie, a w kadym razie tak mi si
wydaje. Wosy upiam w luny kok na karku. Wiem, e wida blizn,
ale oglda j ju tyle razy, e mi wszystko jedno.
- Wygldasz inaczej - oznajmia. To samo powiedzia, kiedy po raz
pierwszy zjawiam si u niego w garau. Umiecham si, bo wanie
tak chciaabym wyglda. - I rozpraszaj co adnie -dodaje mikko,
kciki jego ust unosz si delikatnie.
- Powiesz mi, dokd mnie zabierasz? - pytam. Mylaam o tym przez
cay dzie, mao nie oszalaam. Nienawidz niespodzianek. Musz
wszystko zaplanowa, mam obsesj kontroli, co jest trud-

ne dla kogo, kto zwykle ma bardzo niewielk kontrol nad


rzeczywistoci.
- Nie - odpowiada po prostu, a potem bierze za rk i pomaga mi
wsi do pikapa.
Odjedamy. I jedziemy. Jedziemy bardzo dugo.
- Josh, pytam powanie. Co jest? - Nic dziwnego, e tak wczenie po
mnie przyjecha. Wyglda na to, e zabiera mnie na jak zakichan
wycieczk krajoznawcz.
- Powiedziaa to ju cztery razy, odkd wyruszylimy.
- Owszem. No bo bez kitu, Josh. Co jest? Dokd jedziemy?
- Zamknij oczy. Rozlunij si. Powiem ci, kiedy bdziemy na
miejscu.
- Soneczko? To tutaj.
Otwieram oczy, patrz na zegar na desce rozdzielczej. Osiemnasta
dziesi. Bez kitu, Josh. Co jest?
- Gdzie jestemy? - pytam, ciekawa, jaki sens miaa ta caa wyprawa.
- Przed restauracj.
Stoimy na parkingu. Patrz za okno, widz szyld woskiej restauracji,
ktr znam a za dobrze i wiem, e nie ma takiej opcji. W rodku siedzi
przy fortepianie facet w garniturze, ale to nie jego tam widz.
- Na co patrzysz? - pyta Josh.
Na siebie sam, w alternatywnej rzeczywistoci.
- Jestemy w Brighton? - pytam, starajc si zapanowa nad
narastajc histeri.
- Tak - odpowiada ostronie. Chyba troch go przeraziam i bardzo
dobrze, bo on przerazi mnie.

- Dlaczego jestemy w Brighton? - Zmuszam si, by powiedzie to


spokojnie, bo panika donikd mnie nie zaprowadzi, a wolaabym
dokd, czyli gdziekolwiek, byle dalej od zasranego Brighton.
- Poniewa mamy rezerwacj - mwi niepewnie. Patrzy na mnie
takim wzrokiem, jakby obawia si, e za chwil postradam rozum.
Nic nie mwi. Nie jestem w stanie.
- Lubisz wosk kuchni, sprawdziem jakie pidziesit miejsc w
promieniu dwch godzin jazdy samochodem, to miao najlepsze oceny
i udao mi si zaatwi stolik. O co chodzi? - Jest totalnie
zdezorientowany, nie mog go za to wini.
- Josh, na miejscu mamy jakie piset woskich knajp. Moge
zaprosi mnie do ktrejkolwiek z nich. Jechalimy a dwie godziny,
eby zje obiad?
- Chciaem z tob rozmawia.
Chciaem z tob rozmawia. Mwi to tak, jakby bya to
najoczy-wistsza rzecz na wiecie. Wiz mnie dwie godziny, do
miejsca, gdzie nikt nas nie zna, ebymy mogli sobie pogawdzi.
Mam ochot mia si i paka, i zadusi go na mier. Ale zamiast
tego cauj go. W momencie, kiedy nasze usta si stykaj, kadzie mi
rk na karku i przyciga mnie do siebie, jakby czeka na to nie
wiadomo jak dugo i nie zamierza mnie puci. A ja wcale tego nie
chc, i gdyby nie kierownica, wlazabym mu na kolana, eby by jak
najbliej.
Przesuwa si lekko i ju go nie cauj. Teraz on cauje mnie. I jaka
cz mnie znika. Ta pokrcona, poharatana i cakiem do niczego, i
przez t chwil, kiedy jego usta s na moich ustach, a rce we wosach,
mog udawa, e nigdy nie istniaa.

- Mylaem, e jeste wkurzona - mwi, kiedy si odsuwam. -Nie


ebym narzeka.
- Jestem wkurzona, ale nie na ciebie. - Nadal trzymam donie na jego
ramionach i wcale nie mam ochoty ich zabra.
- To na co? - pyta, odsuwajc kosmyki, wpadajce mi do oczu.
- Na reszt.
Zorganizowa t ca wycieczk po to, bymy mogli normalnie
porozmawia i przywiz mnie akurat w miejsce, gdzie jest to
cakowicie wykluczone. Patrzy na mnie, nic nie rozumie i nie wie, co
robi. Najchtniej wrciabym do domu, do jego garau, gdzie jest
bezpiecznie, gdzie mog szlifowa drewno i patrze, jak ronie gra
trocin u moich stp, i dopki tam jestem, jest okej.
Co w jego oczach mnie przeraa, ale nie mog odwrci wzroku.
Znowu si pochyla, a ja siedz cakiem nieruchomo i jego usta
dotykaj moich. W jego pocaunku jest co, co napenia mnie strachem,
bo nigdy wczeniej nie czuam czego rwnie cudownego.
- Przepraszam - mwi. - Musiaem to powtrzy. Strasznie dugo
czekaem.
- Jak dugo?
- Od chwili, kiedy zjawia si w moim garau.
- Cae szczcie, e nie prbowae.
- Dlaczego?
- Bo chwil wczeniej rzygaam. To chyba zepsuoby magi chwili.
- W przeciwiestwie do chwili obecnej, jake przepojonej romantyzmem. - Umiecha si, wypuszcza mnie z obj i siada. Przez
chwil zastanawia si, co powiedzie, w kocu pyta: - Chcesz wej do
rodka?
Potrzsam gow.

- Nie moemy tu zosta.


- Dlaczego nie? - Czuj si potwornie, e musz mu to odebra.
Kolejny punkt, ktry mog wpisa na list rozczarowa, ktre
zafundowaam najbliszym osobom. Nie chc rozczarowa i jego.
Chyba nie dam sobie z tym rady. Ale nie mam wyboru. Nawet wizja
najwikszego rozczarowania nie zmusi mnie, bym wesza do tej
restauracji. Patrz na Josha, chciaabym pocaowa go, zamiast
odpowiada na jego pytanie, ale wiem, e si nie wywin.
- Poniewa jestem std.
Nasza prba zabawy w normalno koczy si kiepsk pizz w jakiej
dziupli po drodze i nie ma w tym nic normalnego. Ani
nadzwyczajnego. Jest po prostu idealnie i ja te chciaabym pozosta
idealna, ale nic nigdy nie jest takie na dugo. Ludzie tacy jak Josh
Bennett i ja nigdy nie bd idealni. Przez wikszo czasu jestemy
wrcz trudni do zniesienia. I to wanie mnie przeraa. Bo nawet jeli
co jest z pocztku idealne, to szybko musi si skoczy.
Tu przed jedenast zajedamy pod dom Margot. Patrz na Josha,
nie wiem, dlaczego przywiz mnie tutaj zamiast do siebie.
- wietnie si dzisiaj bawiem.
- To chyba ja powinnam co takiego powiedzie?
- Nie wiem. S jakie zasady?
- Nie wiem - przyznaj. - Ja te wietnie si bawiam. Mimo
wszystko. - Mam wyrzuty sumienia, e zepsuam mu plany.
- Nie mimo wszystko - mwi mikko, a potem kadzie rk na moim
policzku i pochyla si, i cauje mnie. Tylko raz. To nie jest idealny
pocaunek. Jest mikki i ciepy, i prawdziwy, i szczery. - Byo fajnie.
Reszta jest niewana.

Reszta jest niewana. Gdybym miaa teraz jednocentwk,


yczyabym sobie, eby to bya prawda, bardzo chc w to wierzy, tak
jak jeszcze w nic do tej pory.
- To dlaczego mnie tu przywioze? Wzrusza ramionami z
zaenowaniem.
- To chyba byoby bezczelne, oczekiwa, e pjdziemy do ka na
pierwszej randce.
Ziewam, jeszcze zanim zdy powiedzie to zdanie do koca.
- Jeli oczekujesz jedynie, e pjdziemy do ka, to jestem pewnym
upem.
- Hm - umiecha si - nie bybym sob, gdybym odrzuci tak
propozycj.
A potem wycofuje wz z podjazdu i jedziemy do domu.

Rozdzia 38
Nastya
Moja pierwsza terapeutka nazywaa si Maggie Reynolds.
Zachowywaa si jak przedszkolanka. Przemawiaa do mnie mikko i
agodnie. Pieszczotliwie. Miaam ochot waln j w pysk, a nie byam
wtedy taka skonna do walenia po pysku. W kadym razie nie tak jak
teraz, kiedy prawie kada napotkana osoba budzi we mnie to
pragnienie.
Zawsze, kiedy pytaam j, dlaczego nie pamitam, co si wydarzyo,
odpowiadaa, e to normalne. W sumie wszystko jest normalne.
Tumaczya, e w ten sposb mj mzg broni mnie przed czym, z
czym jeszcze nie jestem gotowa si zmierzy. Mj mzg nie dopuszcza
do wiadomoci takiego stresu, ale kiedy bd wystarczajco silna,
wszystko sobie przypomn. Musz uzbroi si w cierpliwo. Ale
trudno by cierpliwym, kiedy ludzie wok si niecierpliwi.
By moe uznali, e to naturalna reakcja, co nie znaczy, e przestali
pyta. Zawsze to samo pytanie. Policja, rodzina, terapeuci. Czy co
pamitasz? Odpowied rwnie zawsze brzmiaa tak samo. Nie. Nic
nie pamitam. Nie pamitam absolutnie niczego, co wydarzyo si
tamtego dnia.

I widocznie ktrego razu mj mzg uzna, e jestem gotowa, bo


nagle wszystko sobie przypomniaam. I przestaam odpowiada na
pytania. Moe mj mzg si pomyli i wcale nie byam taka silna, ale
nie pozwoli mi cofn wspomnie.
Do tamtej chwili ani razu nie miaam koszmarnych snw. Ale kiedy w
pamici pojawi si ten obraz, ju nie mogam go zignorowa.
Powraca jak zemsta, noc w noc, jakby chcia nadrobi stracony czas.
Budziam si zlana potem, trzsc si ze strachu i nikomu nie mogam
o tym opowiedzie.
Wic zaczam pisa. Wypluwaam z mojej gowy wszystko, w
najdrobniejszych szczegach, eby pami stracia wadz nade mn.
Czuam si jak przestpca. Popeniaam zbrodni, nie mwic o tym
nikomu, i co noc czekaam, a koszmary przybd i wydadz mnie.
Musiaam wic osabi ich moc. Zwierzaam si samej sobie. Sowa
byy ofiar, ktr skadaam co dzie w zamian za sen bez koszmarw.
Nigdy mnie nie zawiody.
Ju drugi raz w tym tygodniu idziemy z Joshem na obiad do
Leightonw. Spdzilimy u nich rwnie wito Dzikczynienia.
Myl, e oboje bylibymy bardzo szczliwi, gdybymy mogli zosta
u niego, zamwi pizz i pracowa w garau jak na par socjopatw
przystao, ale pani Leighton si nie odmawia. To nie byo zaproszenie,
to byo danie. I wizyta nie przypominaa zwykego niedzielnego
obiadu. Przyszli dziadkowie, kuzyni, ciotki i wujkowie, a take
przybdy jak Josh i ja. Przez prawie cay czas chowalimy si w
pokoju Drew, bo Josh nienawidzi przytulania rwnie mocno, jak ja, a
ci wszyscy ludzie chcieli si przytula. Wszyscy.
Kiedy zasiedlimy do stou, na ktrym staa porcelanowa zastawa,
ozdoba porodku i serwetki uoone w ksztat abdzia, zro-

biam zdjcie komrk i wysaam mamie, eby wiedziaa, e nie


spdzam wit sama. Nie wiem, czy poczua si lepiej. Moe zdjcie
stou, przy ktrym siedzi obca rodzina, nie przynioso jej tak wielkiej
pociechy, jakbym chciaa.
W witecznym tygodniu nie mielimy szkoy, wic, nie liczc
samego wita, od dziewiciu dni siedzimy w garau. Panuje pikna
pogoda, wilgotno spada, wic lakieruj na zewntrz. Wreszcie
znalelimy co, w czym jestem lepsza od Josha, zupenie go to nie
rusza, bo istnieje tylko jedna rzecz, ktrej nienawidzi bardziej ni
szlifowania, i jest to lakierowanie.
Nie liczc obiadu u Drew, w ogle nie wychodzimy, no, tylko do
spoywczego i do Home Depot. Pracujemy do trzeciej, potem idziemy
oglda General Hospital", gotujemy obiad, wracamy do pracy,
biegamy i kadziemy si spa. To by idealny tydzie. Co za enada, e
ju niedziela.
- Dzisiaj muzyk puszcza tata. - Pani Leighton w jednej rce niesie
pmisek pieczonych ziemniakw, a w drugiej dzbanek z wod.
- A to nie kolej Drew? - pyta Sarah, zajta ukadaniem sztucw na
stole.
- Nieze posunicie. Kolej Drew za tydzie. Dzisiaj moja. - Pan
Leighton mieje si jak maniak, drani si z ni, a ja si umiecham, bo
przypomina mi mojego tat. Otwiera szafk z pytami, przebiega po
nich wzrokiem, w kocu wybiera jedn i wcza wie.
Po trzech nutach rozpoznaj sonat Haydna. To ta, ktr znam na
pami. Ta, ktr wiczyam tysice razy, ktr miaam zagra
tamtego dnia. Przygrywka do morderstwa. Tego wanie suchamy
przy niedzielnym obiedzie. cieki dwikowej do mojej mierci.

Nie syszaam tego utworu od tamtego dnia, zagraam go po raz


ostatni przed wyjciem z domu, a potem nuciam pod nosem przez ca
drog do szkoy. Teraz go nie sysz. Nie robi niczego beznadziejnie
dramatycznego, nie upuszczam naczy na podog, nie wpadam w
panik, nie wybiegam z pokoju. Po prostu przestaj oddycha.
Id przed siebie, nucc pod nosem, powtarzam w mylach kad nut.
Nie denerwuj si, bo chodzi tylko o nagranie, jeli co skopi, zawsze
mog poprawi, ile razy zechc, a wreszcie osign zadowalajcy
rezultat. Nick Kergan czeka na mnie w szkolnym studio, lubi mnie,
zostanie ze mn tak dugo, jak bd chciaa. Tak powiedzia. Ja te go
lubi. Ogldam swoje donie, bo chc, eby dobrze wyglday, patrz,
czy paznokcie s rwne, widz przed sob jakiego chopaka.
Umiecha si, ale co jest nie tak. Jego oczy. Ale ja te si umiecham i
mwi cze, mijam go. Nagle apie mnie za rami, mocno, czuj bl,
odwracam si, ale nie daje mi nic powiedzie, wali mnie w twarz, a ja
padam na ziemi, a on dokd mnie cignie. Potem ju nie le na
ziemi, bo podnosi mnie za wosy. Mwi, e to moja wina. Mwi, e
jestem rusk kurw i kae mi wsta, nie wiem po co, bo znowu powaa
mnie na ziemi. Czuj w ustach krew i piach, zapomniaam, jak si
krzyczy. Zapomniaam, jak si oddycha. Zastanawiam si, czy
rzeczywicie jestem Rosjank, chyba nie, i nie wiem, dlaczego ten
chopak mnie nienawidzi. Tyle razy i tak mocno cign mnie za wosy,
e cz wyrwa, krew spywa mi do oczu, ju nic nie widz. Chyba si
zmczy, bo ju nie podnosi mnie z ziemi, tylko zaczyna kopa. W
brzuch i piersi, nie wiem ile razy. Par razy midzy nogi. Chyba sysz,
jak pkaj mi ebra. Nie wiem, jak dugo to trwa. Wieczno. Ju nic
nie czuj. Nic nie boli. Jeszcze co widz, lewym okiem. Gdzie bardzo
daleko ley na ziemi jeden z perowych

guzikw, ktry odpad od bluzki. wieci w socu, mieni si kolorami,


jest taki pikny, chc wzi go do rki. Jeli go dosign, wszystko
bdzie dobrze. Wycigam rk, ale jest za daleko. Wszystko si
zatrzymuje, sycha tylko oddech tego chopaka. Widz nogi w cikich
butach obok mojej rki. A potem ju nic nie widz, wszystko pogra si
w czerni, nie czuj wasnego ciaa. Ostatnie, co sysz, to chrupanie
miadonych koci mojej rki. Potem ju nic.
- Nastya?
- Nastya?
Nie znam tego imienia.
Otwieram oczy i znowu widz. Le na biaej brokatowej sofie w
domu Drew Leightona, nie wida krwi i nic mnie nie boli, tylko w
rodku. Widz stolik, ktry zrobi Josh Bennett. Widz rwnie jego,
siedzi na pododze tu obok, trzyma mnie za rk i patrzy na mnie.
Widz w jego oczach wszystkie pytania, ktrych nie zadaje. Wszyscy
maj przestraszone miny, nawet Sarah, zastanawiam si, czyja te. Bo
nie mam pojcia, co si stao.
Pani Leighton daje mi wody, chocia wcale nie chc, bo jestem
spanikowana, a nie odwodniona. Wyglda na to, e przestaam
oddycha i zemdlaam. Pani Leighton chce zadzwoni po Margot.
Potrzsam gow, patrz na Josha, bagam go wzrokiem z caych si.
Mwi, e odwiezie mnie do domu, mam nadziej, e do jego domu, bo
wanie tam chc si znale, chocia nie podoba mi si jego mina.
Mina, jak przybieraj ludzie, kiedy boj si, e wystarczy jedno
nieodpowiednie sowo i si zaamiesz. Nie zaamaam si do tej pory i
nie zamierzam zrobi tego na biaej sofie w domu Drew Leightona.
Przypominam sobie codziennie, co wydarzyo si tamtego dnia
niemal dwa lata temu. Widz to w koszmarnych snach. Co wie-

czr to zapisuj. Ale a do dzi nie musiaam przechodzi przez to


jeszcze raz. Wiem, e jestem tu bezpieczna. Ale wiem te, jak smakuje
krew zmieszana z piachem.
Znowu nocuj u Josha, w ktrym momencie stao si to rutyn. Im
wicej czasu tutaj spdzam, tym bardziej nienawidz siedzie sama w
domu Margot. Zawsze pamitam, by powiadomi j, gdzie jestem, i
nawet, jeli nie jest zachwycona, wydaje mi si, e to rozumie, a moe
tylko chc w to wierzy. U Josha czuj si jak w domu najbardziej ze
wszystkich miejsc na caym wiecie, a bardzo potrzebuj teraz domu.
Chowam si w azience, eby zapisa obowizkowe trzy i p strony,
chocia czuj si, jakbym ju je dzisiaj zapisaa. Ale robi to tak czy
inaczej, chowam zeszyt do plecaka, za podrcznikiem do matematyki,
jak prac domow.
- Nie - mwi, wsuwajc si w ciemnociach do ka, bo nawet w tej
gstej czarnej ciszy widz, sysz i czuj te wszystkie pytania.
- Kiedy musisz mi powiedzie - mwi cicho, mimo e nikt nie moe
nas usysze.
- Ale nie dzisiaj - szepcz.
Bierze moj lew rk, jakby wiedzia, e kryj si w niej wszystkie
moje sekrety i sdzi, e moe pozna je w ten sposb.
- Bya przytomna, ale jakby ci nie byo. - Przyciga mnie do siebie,
cauje blizn na czole, nie wypuszczajc z ucisku, przytula moj
gow do swojej piersi, a cae moje ciao do swojego ciaa. - O mao nie
umarem z przeraenia. A ty nic nie chcesz mi powiedzie.
Co musz, wic mwi to, co na pewno jest prawd.
- Czasami zapominam, jak si oddycha.

Rozdzia 39
Josh
- Twoja dziewczyna naprawd potrafi piec - wyrokuje Drew,
wsuwajc kolejne ciastko w usta. Poera je w rwnym tempie, w miar
jak Soneczko wyjmuje z pieca kolejne partie.
- Nie moja dziewczyna - mwi, bo tak twierdzi ona sama, co mi
zreszt odpowiada, bo nie cierpi tego sowa. Sprawia, e nasza
znajomo robi si oficjalna, a jeli Soneczko stanie si oficjaln
czci mojego ycia, to pewnie wkrtce oficjalnie zniknie. Tak wic
nie mam nic przeciwko temu, e nie chce by nazywana moj
dziewczyn.
- No dobra - odparowuje Drew. - Twoja ona. - Podchodzi do niej i
porywa ciastko z blachy, przy okazji parzc sobie palce.
- Nic dziwnego, e zawsze pachniesz brzowym cukrem i... - Tu
urywa, podnosi buteleczk, stojc na blacie, oglda etykietk
-czystym ekstraktem z wanilii.
To prawda. Ona rzeczywicie pachnie wanili i brzowym cukrem,
ale mylaem, e tylko ja jestem taki spostrzegawczy. Odkrca
buteleczk i wciga zapach w nozdrza.
- Serio, powinni sprzedawa to jako perfumy. Soneczko patrzy na
niego z lekko zdegustowan min.

- Wchasz mnie?
- Nie musisz robi ze mnie zboczeca. Nie zakradam si do twojego
pokoju, nie patrz na ciebie, jak pisz. - Podchodzi do mnie, wali mnie
w plecy i dodaje: - Tak jak Josh.
Soneczko rzuca w niego rkawic, a on udaje, e zwija si z blu.
- Uwaaj, kobieto. Skoro jeste wolna, zaraz cisn ci na podog i
bdziemy si kocha, tu i teraz.
Soneczko wydaje z siebie dwik peen obrzydzenia, Drew robi
obraon min.
- Czy wizja seksu ze mn jest a tak odraajca?
- Skde, wizja seksu z tob to szczyt moich marze. Obrzydza mnie
wyraenie kocha si". Nie cierpi go. Nawet jak skocz
szedziesitk, bd wolaa mwi pieprzy si" ni kocha si".
Fuj. - Wzdryga si.
- Dobra - mwi Drew, ju w znacznie lepszym humorze. -W takim
razie cisn ci na podog i bdziemy si pieprzy.
- Bdcie tak mili i zrbcie co dla mnie - mwi. - Bzyknijcie si i
miejcie to wreszcie z gowy albo skoczcie te podchody. -Wyczam
telewizor, bo i tak nic nie sysz, rzucam pilota na kanap. Wiem, e
brzmi jak zazdrosny gnojek. Jestem zazdrosnym gnojkiem. Wiem, e
nic ich nie czy, ale i tak mnie to wkurza.
- Istniej tylko te dwie opcje? Bo jeli tak, to ju wiem, co wybior.
Soneczko wsuwa kolejne ciastko do ust Drew i kae mu przerwa,
dopki ma przewag.
- Wiesz co, odkd ci poznaem, wrzuciem chyba z pi kilo. Jak ty
to robisz, jesz te wszystkie wistwa i w ogle nie tyjesz? -pyta,
otrzepujc rce.
- Biegam - odpowiada Soneczko. - Duo.

Drew robi zdegustowan min.


- To nie wchodzi w gr.
- Nie martw si - mwi Soneczko z umiechem. - Przy tej iloci
testosteronu twj metabolizm dziaa bardzo sprawnie.
- Najprawdziwsza prawda - mwi Drew chepliwie.
- Skoro mowa o prawdzie i testosteronie, moe kto mnie owieci, o
co chodzi z Tierney Lowell? - pyta Soneczko.
Drew sztywnieje. -Nie.
Soneczko unosi jedn brew, a on jczy rozpaczliwie, jak dzieciak,
ktremu wanie zabrano kolekcj gier wideo.
- No dobra. Tylko dlatego, e jestem bardzo wraliwy, a ty mnie
przeraasz.
Drew przesuwa si, robic dla niej miejsce, ale ona siada mi na
kolanach i naprawd nie przeszkadza mi, e nie jest moj dziewczyn.
- To historia stara jak wiat - zaczyna Drew obojtnym tonem. Chopak spotyka dziewczyn. Chopak prosi dziewczyn, eby
dotkna go w niestosowny sposb. Dziewczyna zachwyca go
oszaamiajc wiedz i odpowiednim uyciem wulgarnego sownictwa. Chopak i dziewczyna zostaj razem za kar po lekcjach.
Mio kwitnie. Sekretnie. Przez cztery miesice.
Soneczko spoglda na mnie, szukajc potwierdzenia.
- Najprawdziwsza prawda - mwi. Wiedziaem, e byli razem, ale
sdziem, e to by jednorazowy incydent. Dopiero niedawno
poznaem ca histori. Powiedzia mi tydzie po tamtym
nieszczsnym wieczorku z gr w prawda czy wyzwanie". Przypominam sobie jednak, e w tamtym czasie z Drew dziao si co
dziwnego, wic wszystko si zgadza.

-1? - pyta Soneczko.


- I nic. Wicej nie powiem. - Odwraca si twarz do telewizora.
- Pieprz si - mruczy Soneczko. -Ty te.
Jako nie rozumiem, czemu tak ich to mieszy.

Rozdzia 40
Nastya
Od trzech godzin siedzimy z Drew w jadalni, toczc pojedynek na
laptopy i zbierajc materiay do dyskusji na temat najnudniejszy na
wiecie - limit kadencji. Chocia to chyba i tak lepsze, ni gdyby trafia
nam si akcyza na paliwo. Turniej odbdzie si za dwa tygodnie. Ja nie
musz bra udziau, ale musz mie jaki wkad, dostan zaliczenie za
zebranie materiaw.
I tak zostaam asystentk Drew. Nikt prcz niego nie ma osoby do
pomocy, ale c, chodz na te zajcia, a w inny sposb nie mog si
udziela, wic Drew ma prawo wykorzystywa mnie do woli. Gdyby
nie by taki dobry, dyskusja utknaby w martwym punkcie. A kiedy
Drew dobrze sobie radzi, caa grupa dobrze sobie radzi i pan Trent si
cieszy, wic zgodzi si na wszystko, o co poprosi go Drew. Z czego z
kolei ja si ciesz, bo dziki temu unikam towarzystwa Ethana Halla,
ktry nadal uwaa, e jest niezwykle romantyczny, udajc niewinny
flirt, podczas gdy tak naprawd proponuje, ebym zrobia mu lask.
Podaj Drew wydruki i moje notatki, dzielimy si zadaniami na reszt
wieczoru. Nie poddaam si i nadal zamczam go o Tierney.

- Czemu nie moecie przynajmniej zosta przyjacimi? To chyba


lepsze ni nic? - Nie jestem ekspertk w kwestii zwizkw. adnych.
Rodzinnych, romantycznych, przyjacielskich. Zwizki wymagaj
komunikacji, a ja nie za dobrze radz sobie z komunikacj, wic z tym
tematem te. Tylko nie rozumiem, czemu Drew zachowuje si, jakby
nienawidzi Tierney, skoro nie jest to prawd.
- Nie, wcale nie lepsze. To by byo znacznie gorsze ni nic.
- Zwyky wykrt. Faceci zawsze tak mwi, bo tak jest najatwiej.
- A dziewczyny zawsze chc zmienia zasady w poowie gry. Nie
mona tak robi i oczekiwa, e wszyscy si dostosuj. Wiem, jak
pachn jej wosy, ale nie mog do niej podej i zanurzy w nich
twarzy. Wiem, jak delikatna jest skra na caym jej ciele, ale nie mog
jej dotkn. Wiem, jak smakuje, ale nie mog jej pocaowa. Ju nie
mam do tego prawa. W jakim celu miabym naraa si na mki i
przebywa blisko niej, tylko po to, by mc powiedzie, e jestemy
przyjacimi?
- Nadal uwaam, e to bez sensu.
- Tylko to ma sens, i gdyby zastanowia si nad tym przez minut, te
doszaby do takiego wniosku. Gdyby nagle przestaa by z Joshem,
mylisz, e chciaaby przebywa w jego towarzystwie? Przychodzi
do niego, ale nie mc go dotyka? Udawa, e si cieszysz, kiedy
wychodzi z jak dziewczyn, majc wiadomo, e teraz ona dowie
si o nim tego wszystkiego, co ty wiesz, ale czego nagle ju nie
powinna wiedzie? Te by tego nie zniosa.
- Josh nie jest we mnie zakochany ani ja w nim.
- Sprzedaj to komu, kto to kupi, Soneczko. Widziaa, jak on na
ciebie patrzy?
Widziaam, ale nie mam pojcia, co to miaoby znaczy.

- Jakby bya siedemnastowiecznym stoem rcznej roboty,


zachowanym w idealnym stanie.
- A wic patrzy na mnie jak na mebel.
- Wanie. Widzisz? Sama rozumiesz, o czym mwi.
- Nikt nie lubi przemdrzaych dupkw.
- Bd w rozumowaniu. Wszyscy lubi przemdrzaych dupkw. A
szczeglnie ty. - Wbija we mnie wzrok i wiem, e nie skoczy
dowodzi swoich teorii, pki si z nim nie zgodz. - Przyja to
bzdura, sama si przekonasz, kiedy ciebie to spotka. Kiedy zerwiecie,
bdziesz wiedziaa dokadnie, co miaem na myli.
- Nie moemy zerwa, skoro nie jestemy razem - mwi z rozdranieniem, akcentujc kade sowo, ale na Drew nie robi to
wraenia.
- Semantyka. Wkrtce to si stanie i wszyscy - tu zatacza rk dokoa,
jakby zwraca si do publicznoci - wszyscy o tym wiedz, za
wyjtkiem was. Ktrego dnia schlejecie si i przelecicie na wylot, i
uwiadomicie sobie, jak strasznie i beznadziejnie jestecie w sobie
zakochani. Albo, znajc was, w odwrotnej kolejnoci. Te moliwe.
Tak czy inaczej, bdziecie razem. A potem ktrego dnia ju nie. I
zapewniam ci, e kiedy ten dzie nadejdzie, nie zostaniecie
przyjacimi. Szybciej znienawidzicie si wzajemnie.
- Nie chc, eby mnie kocha. - Nie wiem, czemu to mwi, ale to
prawda. Nie chc zobowiza i oczekiwa. Nie chc by rdem
czyich rozczarowa.
- On te nie chce ci kocha, wic wszystko si zgadza. Dalsza
rozmowa o Joshu wydaje mi si stanowczo kiepskim
pomysem.
- Mielimy rozmawia o Tierney.

- Mielimy rozmawia o limitach kadencji.


- Dobra, moe przyjm twoj niemoliw teori na temat przyjani,
jeli powiesz mi, co si stao. Moe jeli poznam zakoczenie, to si z
tob zgodz. - Tak naprawd ju zaczynam przyznawa mu racj, ale
tego nie powiem. Chc dowiedzie si prawdy.
- Byem dupkiem.
- To wiadomo. Nie prbuj si wymiga.
- Bylimy razem - podejmuje. - Razem, razem. Nie w tej wersji, ktr
zwykle uprawiam. Tierney chciaa zachowa to w tajemnicy, nie
zamierzaa zosta kolejnym nic nieznaczcym imieniem na bardzo
dugiej licie. Powiedziaa, e jest na to za dobra. I bya. Nigdy nie
poszaby ze mn do ka, gdyby to nic nie znaczyo. Ale ten palant
Trevor Mason cigle zawraca mi dup, wic mu w kocu
powiedziaem. Drobny szczeg: nie powiedziaem, e jestemy razem.
Powiedziaem tylko, e si bzykamy. Wkurzya si. Zerwaa ze mn.
Wszyscy dawali jej do zrozumienia, e bya frajerk, jeli sdzia, e
mi zaley.
- A zaleao?
Rzuca mi takie spojrzenie, e odpowied nie jest potrzebna. Pewnie
od sowa mio" doznaby cikich poparze jzyka.
- Nic was nie czy. Gdzie tu przyciganie? Tylko bagam, nie
wymieniaj czci ciaa ani adnych argumentw z uyciem sowa
oralny".
- To jest Tierney. Potrafi wle mi na gow, ale sobie nie daje. Potrafi
doprowadzi mnie do miechu, ale sama mieje si jeszcze wicej.
Kci si o wszystko, chocia wie, e nigdy ze mn nie wygra. Poza
tym jest niesamowicie seksowna i mnie nie cierpi. Czy jest co wicej,
co mogoby uczyni j jeszcze atrakcyjniejsz?

- To nie konkurs retoryki. Poprosz jakie sensowne podsumowanie.


- Jezu, ale jeste upierdliwa - jczy, ale zawsze tak robi, a potem
odpowiada: - Wiem, jak wygldam i jaki jestem inteligentny. Nic nie
mw. Nie patrz tak na mnie. Wiem i ty te wiesz. Ale wiem rwnie, e
jestem strasznym gnojkiem. - Brzmi to nawet szczerze. - Dziki
Tierney nie czuem si jak totalne zero.
- Ale j traktujesz jak zero. Nieustannie ranisz jej uczucia. Wiem, e
jest twarda i tak dalej, ale chyba zdajesz sobie spraw, e ma jakie
emocje, co?
- Jasne, e wiem. A wiesz, jaka ona jest inteligentna? Nie. Nikt nie
wie, bo ona tego nie chce. Nie chce te, by ktokolwiek wiedzia, jaka
jest zabawna i sodka. Tak, uyem sowa sodka" i jeli kiedykolwiek
mi o tym przypomnisz, licz si z powanymi konsekwencjami. - Rzuca
mi spojrzenie pod tytuem popatrz mi w oczy i poczuj mj gniew", a
potem podejmuje: - Wiesz, kto wie o tym wszystkim? Ja. Tak wic,
Nastyo, owszem, wiem, e ona ma uczucia i wiem dokadnie, jak je
rani.
-1 to wanie jest twj plan, tak? Masz wyrzuty sumienia, e j
zranie, wic ranisz j jeszcze bardziej? Jeste jak definicja palanta.
Dlaczego nie przeprosie jej zaraz potem? Dlaczego nie powiedziae
wszystkim prawdy? - Zamykam laptop i odsuwam na bok.
- Bo strasznie si wkurzya. Zerwaa ze mn i powiedziaa, e jestem
dokadnie taki, jak zawsze sdzia, i wszyscy mieli racj, bya aosn
frajerk, wierzc, e jest inaczej.
-Iju?
Najwyraniej ani troch. Drew wyzna, e tego samego wieczoru,
kiedy to powiedziaa, poszed na imprez i przespa si z Kar
Matthews.

- Czemu to zrobie? - Nie powinnam si dziwi, ju troch go znam,


a jednak.
- Poniewa miaem doa i byem wkurwiony i straciem j, bo jestem
dupkiem, wic stwierdziem, e rwnie dobrze mog zachowywa si
jak dupek.
- Wiesz, jak na kogo, kto twierdzi, e jest taki wietny z retoryki,
masz jednak powane braki w logicznym rozumowaniu. Nie stracie
jej wtedy. Stracie j dopiero, kiedy przeleciae Kar. To by test.
- Po pierwsze, jestem wietny z retoryki. Po drugie, to nie by test.
Ona naprawd ze mn zerwaa. Nienawidzi mnie.
- Wanie dlatego to by test. - Jak to moliwe, e rozumie to
jednostka tak niedorozwinita w kwestiach spoecznych jak ja, a Drew
Leighton nie? - Daa ci doskona okazj, by udowodni, e pomylia
si co do ciebie. Ale ty wsadzie kutasa w Kar Matthews i
udowodnie, e Tierney miaa racj, i e wszystkie te najgorsze
rzeczy, o ktre ci oskaraa, s prawdziwe.
Nie mog udawa, e nie wiem, skd bierze si moje uwielbienie dla
Drew Leightona. Jest totalnie popieprzony i skarowaciay
emocjonalnie jak ja, tyle e w inny sposb. Ale w tym momencie chyba
nie cierpi go za to, e wykaza si tak astronomiczn gupot.
Podchodz do niego, obejmuj go i kad gow na jego ramieniu, bo
wiem, co to znaczy czu pogard do samego siebie, i jeli licz na to, e
istnieje dla mnie jaka nadzieja, to musz jemu da nadziej.
- Rzeczywicie jeste dupkiem - mwi. Wzdycha i opiera podbrdek
na czubku mojej gowy.
- Wanie to przez cay czas prbuj ci wytumaczy.

Zostaj bardzo dugo, a wracaj pan i pani Leighton, a take Sarah, i


zmuszaj mnie, ebym zostaa na obiad, co nie wydaje mi si tak
straszn perspektyw, teraz, kiedy Sarah ju nie jest moim miertelnym
wrogiem.
Jaki czas po tamtej pamitnej imprezie najwyraniej stwierdzia, e
nie budz w niej wycznie pogardy. Ten cay wieczr to zapewne by
bardzo zy pomys, ale jeli w ogle mia jakie dobre skutki, to z
pewnoci wanie zawieszenie broni midzy ni a mn. Nie ebymy
zaraz wymieniay si kowymi zwierzeniami i chodziy razem
kupowa staniki, ale jednak. Gdybym wiedziaa, e w celu zdobycia
aski Sary wystarczy pokaza jej, jak powali faceta na ziemi,
zrobiabym to ju dawno temu. Tak czy inaczej, jest lepiej. Moe
nawet prawie sympatycznie.
- Wygldaby lepiej bez tej tapety - mwi i to chyba ma by
komplement. Nie wiem, czy lepiej czy moe tylko inaczej, ale jeszcze
nie jestem gotowa zrezygnowa z makijau. - Gdyby wygldaa
normalnie, miaaby wicej przyjaci. No wiesz, mimo e nie mwisz.
Ludzie si ciebie boj.
Doskonale. Taki wanie by plan. Rozmowa przebiega
jednostronnie, ale to lepsze ni mordercze spojrzenia, obraliwe uwagi
i generalnie traktowanie godne pariasa, bo to wanie wczeniej
fundowaa mi Sarah.
- Nie wszyscy maj takie szczcie, jeli chodzi o ycie towarzyskie,
jak ty, Sarah - wtrca Drew. - To dar, by ze mn spokrewnionym.
- Nie, to przeklestwo - stwierdza. Szczerze.
- Jasne. Gdybym nie by twoim bratem, miaaby o poow mniej
znajomych i chodziaby na poow mniej randek. - Drew

chyba artuje, ale Sarah wpada w sza. Kiedy sysz, co mwi, nie
wini jej. Robi mi si jej al.
- Masz cakowit racj. I to wanie jest problem, Drew! Dziewczyny
chc si ze mn przyjani, bo uwaaj, e to najkrtsza droga do
ciebie. Faceci chc si ze mn umawia, bo uwaaj, e jestem tak
sam tani szmat jak ty. Sdzisz, e moje ycie towarzyskie jest twoj
zasug? Prosz bardzo. Tak, jeste za nie w peni odpowiedzialny. Urywa, taka jest zdenerwowana; Drew wyranie auje, e si
odzywa, nie przewidzia podobnego rozwoju wydarze. Nie mam
ochoty duej przebywa w tym pokoju. Moe kto tutaj ma
czapk-niewidk i mi poyczy, naprawd cudownie byoby znikn.
- Nienawidz by twoj siostr! - syczy Sarah. - Zrobiabym
wszystko, eby ni nie by!
Drew nic nie mwi. Nie prbuje aroganckich uwag. Nie drwi. Po
prostu wychodzi i zostawia mnie sam z Sar, ktra zaczyna paka.
Szczerze licz na to, e maj jakie lody w zamraalniku, bo nie
dysponuj adnymi innymi rodkami.
- Nienawidz go - mwi Sarah przez zy, a ja wiem, e to nieprawda,
ale nie mog jej tego powiedzie.
Pniej odsuwamy meble pod ciany i urzdzamy pastwu Leighton
pokaz technik samoobrony. Zacigam Drew z powrotem do salonu i
ka mu by napastnikiem. Sarah bez trudu przypomina sobie
najskuteczniejsze metody na uszkodzenie intruza. Drew poddaje si
bez protestw jej poczynaniom, chocia Sarah bardzo si przykada i
pewnie troch go boli. W ostatniej scenie zachodzi j od tylu, a potem
obejmuje i szepcze przepraszam". Jaka cz mnie liczy na to, e
Sarah wysunie si z jego ramion, po czym

przyoy mu okciem i zacznie ucieka, tak jak j uczyam, ale jednak


ciesz si, e tego nie robi, i kiedy Drew przeprasza j jeszcze raz, ona
odwraca si i te go przytula.
A kiedy Drew wypuszcza j z ramion, nadeptuje mu na stop
-naprawd, a kolanem wymierza cios w krocze - na niby. Pani Leighton
zaczyna klaska.

Rozdzia 41
Nastya
- Niszczysz sobie rce - mwi Josh, po czym ujmuje moje donie i
odwraca wntrzem do gry. Cofam je, ale nie mog powstrzyma si
od umiechu, poniewa wanie powiedzia mi komplement. Moe
nawet lepszy od rozpraszajco adnej".
-1 bardzo dobrze - odpowiadam, te patrzc na swoje rce. -To
znaczy, e co nimi robi.
Nie uyj ich w taki sposb, jakbym chciaa - chyba e nagle stanie
si modna gra na fortepianie jedn rk - ale przynajmniej do czego
su. Josh nienawidzi szlifowa. To dla niego najgorsza cz pracy,
twierdzi, e strasznie nudna. Prbuje mnie przekona, ebym tam,
gdzie si da, uywaa szlifierki, ale to nie to samo. Lubi szlifowa, bo
to bezrefleksyjna powtarzalna czynno i mog przy niej myle.
Mog wyszlifowa wszystko, co mi kae. Pod koniec widz kupk
trocin na pododze i czuj, e czego dokonaam. Kiedy patrz na
swoje rce, nie widz zadrapa i pozdzieranej skry, nie widz
skalecze, widz proces zdrowienia.
Gapi si tak na nie z debilnym umiechem, a kiedy podnosz wzrok,
widz, e Josh patrzy na mnie z czym w rodzaju podziwu, i to
spojrzenie zdecydowanie przebija rozpraszajco adn".

- Byy mikkie, a papier cierny je zaatwi - mwi. - Zaczynaj


przypomina moje. - Ciekawe, czy to ma by obelga. Jego rce s
cudowne. Mog patrze godzinami, jak zmieniaj drewno w co, czego
nawet nie potrafiabym sobie wyobrazi
- To nie bd ci dotyka, nic nie poczujesz.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji - rzuca artobliwie, po czym
znowu ujmuje moje donie i przesuwa kciukiem wzdu jednej z blizn.
Chirurg zdziaa cuda, wicej nie mg zrobi. Kiedy si przyjrze,
wyranie wida, e nie wyszo idealnie. - Po prostu lubi twoje rce mwi, nie odrywajc od nich oczu. - Czasami myl, e to jedyne, co
jest w tobie prawdziwe.
Czsto mwi takie rzeczy. Jakby chcia mi przypomnie, e cho nie
zadaje pyta, to nie znaczy, e zapomina o ich istnieniu.
- Chcesz sprawdzi to w praktyce? - pytam z umiechem. Nie
wypuszczajc moich rk, popycha mnie pod cian.
- Nie przy otwartych drzwiach.
P sobotniego poranka spdzam, siedzc po turecku na wzku w
Home Depot, Josh wozi mnie po alejkach i opowiada o rnych
rodzajach drewna. Dowiaduj si, ktre s najlepsze na meble, ktre na
podogi, ktre na wykoczenia i tak dalej. W kocu Josh przegania
mnie z wzka, bo potrzebuje miejsca na zakupy. Mogabym si
skary, e straciam miejscwk, gdyby nie to, e przez kolejne
dwadziecia minut mam okazj przypatrywa si, jak Josh aduje deski
i naprawd nie jest to powd do skarg. Warto si pomczy.
Po poudniu zamierzalimy lakierowa, ale kiedy dojedamy do
domu, zaczyna pada, a nie moemy tego robi w zamknitym garau,
poza tym lakier i tak zmatowiaby od wilgoci. Wiem teraz ta-

kie rzeczy, Josh nie musi mi podpowiada. Dziki niemu i zajciom w


szkole zdobywam cakiem porzdne wyksztacenie techniczne.
Spdzamy popoudnie w kuchni. Skoro on uczy mnie o rodzajach
drewna, to ja mog nauczy jego, jak upiec przyzwoite ciastka.
Objedam go za to, jak ubija mk w miarce, a on nie przestaje,
specjalnie drani si ze mn, a w kocu zabieram mu miark i sama to
robi.
- Po co mam si uczy, skoro ty tu jeste?
- Wiesz - odpowiadam, przysuwajc mu paczk brzowego cukru i
drug miark, skoro tak to uwielbia - ktrego dnia moe mnie
zabrakn i zostaniesz bez ciasteczek, samotny i smutny. Natychmiast uwiadamiam sobie, e nie powinnam bya tego mwi.
W mylach kopi nieszczsne zdanie prosto w krocze, a kiedy zwija si
z blu, doprawiam w mord, eby zapamitao raz na zawsze. Niestety,
za pno.
- Nic si nie stao - odpowiada cicho, z cieniem umiechu na ustach. Nie jestem a taki wraliwy. Chocia wszystkim si wydaje, e tak.
Nie bd jak wszyscy, okej?
- Czemu si na mnie nie wciekasz?
- A po co?
- Wic nie jest ci przykro?
- Powiedziaem, e si nie gniewam. A nie, e nie jest mi przykro.
Ludzie mwi rne beznadziejne rzeczy. To normalne. To
nieuniknione. Tak ju jest. Tylko jakie znaczenie maj takie sowa,
kiedy kto znika z twojego ycia, jakby nigdy go tam nie byo? Ale
wciekanie si te nic nie zmieni. Wiem dobrze. Kiedy byem
wcieky na okrgo. To w kocu robi si nudne.
- Na twoim miejscu byabym najbardziej wciek osob na caym
wiecie.

- Chyba ju jeste.
Nie ma co z tym dyskutowa, wic podchodz i pokazuj mu, jak
mocno ubija cukier w miarce. Nadal czuj si fatalnie.
- Kiedy skoczymy, moe pomoesz mi przenie ten stolik, ktry
stoi pod cian? Mam dosy tego grata, ktry stoi obok sofy - mwi
Josh, zmieniajc temat ku mojej wielkiej uldze.
- Postawisz mio swego ycia porodku pokoju, eby Drew gwaci
j buciorami? - Jestem naprawd zaskoczona, wiem, jak Josh kocha ten
stolik.
- Od kiedy to jest mio mego ycia? - pyta z rozbawieniem.
- Mwisz o nim, jakby to bya dziewczyna.
- A co mam mwi? - Wzrusza ramionami. - Ten stolik sprawia, e
pragn sta si lepszym czowiekiem. Zazdrosna?
- Wiesz, e Drew nie przeyje, jeli zabronisz mu ka giry na stole.
No chyba e pozwolisz.
Umiecha si, nieco przeraony. Pewnie widzi to w wyobrani.
- Moe jednak powinien zosta tam, gdzie stoi.
- Tylko eby wiedzia - informuj. - Ktrego dnia znudzi mi si
dzielenie z tym stolikiem i ka ci wybiera.
- Tylko eby wiedziaa - przedrzenia mnie. - Szybciej porbi go na
kawaki i spal w kominku, ni wybior go zamiast ciebie. - To, co
mwi, jest naprawd komiczne, ale jednoczenie przebija mnie
wzrokiem na wylot, daje do zrozumienia, e mwi cakowicie
powanie, a ja wolaabym, eby tego nie robi.
- To byaby straszna strata. - Wyjmuj mu z rk paczk cukru i
chowam do szafki, bo potrzebny mi pretekst, eby si odwrci, nie
jestem w nastroju do powanych rozmw, a ta rozmowa wyranie
zmierza w rejony, w ktre nie mam ochoty si udawa. -Nawet nie
masz kominka.

- Nie dajesz powiedzie sobie niczego miego.


- Tylko troch to utrudniam - rzucam lekko, w nadziei, e on te
zmieni ton. Postanawiam odwrci jego uwag, wspinam si na
palcach, eby go pocaowa. Wie, co zamierzam, waha si tylko przez
sekund, a potem kadzie rk na moim karku i pochyla si, muska
wargami moje wargi, mikko, jakby szuka, jakby prbowa wydoby
ze mnie tajemnice. Wci patrzy na mnie, kiedy odsuwam si i
podchodz do blatu, eby wczy mikser, liczc na to, e skutecznie
zaguszy kad rozmow.
- Powiedz, skd masz blizn. - Sowa dochodz znikd i zewszd.
- Nie - szepcz. Nic nie syszy przez szum miksera, ale wie, e to
powiedziaam. Najgorsze, e jaka cz mnie zaczyna odczuwa ch,
eby mu powiedzie, co napenia mnie miertelnym przeraeniem.
Przy Joshu czuj si bezpiecznie, a nigdy nie przypuszczaam, e
jeszcze kiedy tak si poczuj.
Przyciga mnie do siebie i przytrzymuje. Czuj jego ciepe palce na
swojej talii. Czuj jego wargi tu przy uchu, przez sekund wydaje mi
si, e zaraz nazwie mnie rusk kurw.
- Prosz.
- Nawet nie wiem, ktr blizn masz na myli - mwi i ciesz si, e
nie widz jego twarzy. Mwi to prosz" w taki sposb, e nie mog
zby go miechem ani kamstwem. W jego gosie sycha desperacj, a
ja nie chc o niej wiedzie.
- Ktrkolwiek. Tylko jedn. Cokolwiek. Powiedz mi co, co jest
prawd. - Silnymi ramionami przyciska moje plecy do swojej piersi,
wanie to wydaje si prawd, bardziej ni wszystko inne od bardzo,
bardzo dawna. Nie mog mu nic da.
- Ju nawet nie wiem, co to znaczy.

- Ty tu w ogle mieszkasz? - pyta Margot ktrego popoudnia, kiedy


wracam ze szkoy. Niestety, nie mog nazwa tego pytania
nieuzasadnionym. Rzeczywicie, spdzam u Josha wicej czasu ni
tutaj. Wracam rano, zanim ona wrci z pracy, bior prysznic,
przebieram si. czasem nawet i to nie. Powoli moje ubrania rwnie si
do niego przenosz.
Mogabym wzruszy ramionami albo potrzsn gow, albo gra
gupi i udawa, e nie rozumiem, co mwi, ale nie zasuya na to.
Mao brakuje, ebym otworzya usta, ale nie potrafi si do tego
zmusi. Jeli si odezw, jeli powiem jedno sowo, bd musiaa
powiedzie wszystko, a dzisiaj to niemoliwe. Wyrywam kartk z
zeszytu i pisz.
Jeli powiem nie, kaesz mi wrci?
- Siadaj, Em. - Przyciga sobie krzeso i siada przy kuchennym stole,
a ja id w jej lady. Papier i dugopis nadal trzymam w rku.
- Wiem, e jeste penoletnia - przy ostatnim sowie robi w powietrzu
znak cudzysowu, a ja mam ochot potrzsn gow i poprosi, eby
przestaa, zanim strac do niej szacunek. - Ale nie jeste cakiem
dorosa - podejmuje. Nie mwi nic, o czym sama bym nie wiedziaa.
I? pisz i odwracam kartk w jej stron. Nie chc by bezczelna. Chc
tylko wiedzie, czy bd musiaa walczy o t jedyn rzecz, dziki
ktrej jeszcze nie zwariowaam. Nawet nie tyle chodzi o Josha, co o
gara.
- To pomaga? Przebywanie w tamtym miejscu? Odruchowo mam
ochot odpowiedzie, e nic nie pomaga, bo
wczeniej tak bym odpowiedziaa, ale tym razem to nie jest prawda.
Pomaga. Wszystko tam pomaga. Tam jest miejsce, w ktrym

mog si schroni, tam jest co, czym mog si zaj, i kto, kto nie
porwnuje mnie do Emilii. Nie tylko kiwam gow. Pisz: Tak.
- Nie zamierzam udawa, e mi si to podoba. Ale tutaj jeste sama
prawie cay czas i to te mi si nie podoba. - Urywa, nie wiem, czy
powinnam co napisa, czy czeka, a powie co jeszcze. I mwi: Sypiasz z nim?
Hm, owszem, sypiam, ale zao si, e nie o takie sypianie jej
chodzi. Potrzsam gow, nie, bo to prawda, chocia nie wiem, jak
dugo jeszcze.
- Naprawd? - pyta. Nie potrafi powiedzie, czy sycha w tym
sowie zaskoczenie, ulg czy niedowierzanie.
Naprawd.
- Ale chc, eby nadal powiadamiaa mnie, gdzie jeste.
Kiwam gow. Nie wini jej, zreszt to nie ma wikszego znaczenia, i
tak moe namierzy mj telefon. Mwi tak przez grzeczno, nie mam
nic przeciwko grzecznoci.
- Jest naprawd niezy. - Umiecha si i robi figlarn min. Jeszcze
raz kiwam gow.

Rozdzia 42
Josh
- Ile kilometrw zrobia? - pytam, kiedy tu po dziesitej wchodzi do
garau. Odczepia puszk z gazem i pulsometr.
- Nie liczyam. Po prostu biegam - dopowiada, z trudem apic
oddech. Pot cieka po jej twarzy. Chwyta butelk z wod, podchodzi
bliej i zaglda mi przez rami. - Jak idzie?
- Prawie gotowe. Wanie miaem koczy. Jutro mona lakierowa,
o ile nie bdzie padao.
- Mog ci pomc, jak wrc od Claya. - Przez ostatni miesic chodzia
do niego co najmniej dwa razy w tygodniu. Clay robi jaki szalony
wielowarstwowy monta. Nie rozumiem. Podobaj mi si rysunki, na
ktrych po prostu wida jej twarz.
- Powiedz mu, e jest wstrtnym monopolist, a ja zaczynam by
zazdrosny.
- Przeka. - Umiecha si. - W przyszym miesicu jest ten konkurs,
a w ten weekend nie mog pozowa, wic powiedziaam, e przyjd po
szkole. - Chodzi do szkoy, zbiera materiay razem z Drew, pozuje
Clayowi, biega, pracuje ze mn w garau i nigdy nie zatrzymuje si
choby na chwil. Wanie zapisaa si na Krav Mag, cokolwiek to
jest. Nie ma mowy o chwili wytchnienia.

- To ten konkurs, na ktry jedziecie razem? Przytakuje, dopija wod i


mwi:
- To jaka galeria w Ridgemont. Co roku urzdzaj tam konkurs na
szczeblu krajowym i wystawiaj prace wszystkich finalistw.
- Nadal wybierasz si na weekend do domu? - Wolabym, eby
zmienia zdanie, bo przywykem do niej. Uwiadomiem sobie, jak
totalnie do dupy jest gotowa w samotnoci, je w samotnoci,
oglda telewizj i oglnie rzecz biorc by samotnym.
- Tak jak mwiam.
Kiedy wspomina o wizycie w domu, w jej gosie nigdy nie sycha
entuzjazmu. Nie mam pojcia, o co chodzi, tyle e ma to co
wsplnego z bliznami i histori, ktrej nie chce mi opowiedzie. Za
kadym razem, kiedy wraca, przez kilka dni jakby nie moga odzyska
ostroci, przypomina migajcy hologram. Zreszt zawsze taka jest, jak
muzyka i tekst z dwch rnych utworw. Ale po powrocie z Brighton
ten stan si pogbia.
- Nie rozmawiasz z nikim z rodziny?
- Wiesz, e nie. - Przybiera ten dobrze mi ju znany ton pod tytuem:
do-czego-zmierzasz-i-o-co-chodzi".
- Dlaczego nie?
- Poniewa nie mog powiedzie im tego, co chcieliby usysze. Jeli
zaczn mwi, bd musiaa kama, a nie chc. - Jeszcze nigdy
wczeniej nie powiedziaa mi a tyle, a to wci za mao. Niczego si
nie dowiedziaem.
- Przestaa mwi, poniewa nie chcesz kama?
- Nie planowaam tego. Pocztkowo to mia by tylko jeden dzie,
potem kolejny i nagle zrobi si z tego tydzie, potem miesic, no i sam
wiesz.
-1 pozwolili ci na to? Nie przejli si?

- Przejli si, ale nie mogli nic zrobi. Co niby mieli zrobi? Potrzsa
mn? Wrzeszcze, naciska? Ogosi szlaban? I tak nie wychodziam z
domu. Nie mieli zbyt wielu opcji. Poza tym, zdaniem moich
terapeutw, a zebraam cakiem imponujc kolekcj, to bya bardzo
naturalna reakcja, cokolwiek to znaczy.
Naturalna reakcja na co, Soneczko? Prosz, nie przerywaj. Ale nic z
tego. Kolejny fragment ukadanki, zoonej z samych niepa-sujcych
do siebie fragmentw.
- A nie atwiej byoby kama ni milcze?
- Nie. Nie potrafi dobrze kama. Nie warto robi czego, w czym
nie mona osign mistrzostwa. - Powrci sarkastyczny ton. A wic
koniec powanej rozmowy. Wiem, jak to dziaa, zastanawiam si,
kiedy znudz mi si te wykrty.
Zaczynam sprzta, a ona pada na krzeso i wreszcie zauwaa torb,
ktr tam wczeniej pooyem.
- Zabraniasz mi sadza tyek na blacie, ale uwaasz, e moesz
rozrzuca syf na moim krzele - rzuca artobliwie, bierze torb do rki
i stawia j na pododze.
- Otwrz.
Zaglda do rodka i wyciga pudeko z butami, patrzy na mnie,
mruc oczy. Przygldam si bacznie, chc zobaczy jej twarz, kiedy
bdzie otwieraa pudo. Wiem, e to gupi prezent, pewnie nie o tym
marz dziewczyny. Nie za bardzo znam si na takich rzeczach.
A moe jednak, bo jej twarz nagle si rozjania.
- Kupie mi buty robocze? - mwi takim tonem, jakby dostaa
diamenty.
- Nie dostaa ode mnie nic na urodziny. Mam nadziej, e dobre.
Ktrego dnia sprawdziem numer twoich butw, byo napisane
siedem" i taki kupiem. - Wsadzam rce do kieszeni.

A ona zdejmuje buty do biegania i mierzy te ode mnie.


- Ze wzmocnionymi czubkami? - pyta. Przytakuj.
-1 czarne. - Umiecha si. Ten umiech podoba mi si szczeglnie, bo
chyba ja go wywoaem.
- Czarne - potwierdzam, sam nie wiem czemu.
- Nie opakowae - beszta mnie.
- No, liczyem, e mi odpucisz.
- artuj. - mieje si. Mgbym sucha tego do koca wiata.
Wstaje, przyglda si swoim stopom. - Idealne.
- Teraz moesz korzysta z narzdzi w warsztacie. Umiech znika.
- Nie mog ich uywa.
- Moesz, niektrych na pewno - odpowiadam, bo chc, eby ten
umiech wrci. A poza tym to prawda. Moe wicej, ni jej si
wydaje. Tylko z jakiego powodu nie prbuje. - Bd twoj drug rk,
jeli zajdzie taka potrzeba.
Chodzi po garau, wygina stopy na wszystkie strony, eby rozchodzi
buty i stwierdzam, e nie ma nic rwnie seksownego, jak dziewczyna
w czarnych burtach roboczych.
- Bdziesz musiaa zabiera je ze sob do szkoy na zmian.
- Pieprzy to - mwi i dostaj umiech z powrotem, z nawizk,
dziesiciokrotn. - Bd w nich chodzi.
- Wic prezent trafiony? - pytam, bo chc to od niej usysze.
- Prawie tak wspaniay jak jednocentwki. - Wspina si na palcach i
cauje mnie, jest sona, spocona i niesamowita.
- Nie pocaowaa mnie za jednocentwki - mwi.
- Nie wiedziaam, czy mi wolno.

W zwizku z butami stanowczo odmawia pjcia do domu, wic


kolejn godzin spdzamy w garau. Pomaga mi zrobi pomiary i
zaznaczy punkty na deskach, przeznaczonych na stolik, ktry
zaprojektowaa na zajcia. Naprawd fajny model z nogami w stylu
krlowej Anny. Szkoda, e nie moe zrobi wszystkiego sama, ale nie
moe, z powodu rki, a poza tym jeszcze brakuje jej umiejtnoci. Ja
siedz w tym od dziesiciu lat i te miewam problemy. Prowadz j
krok po kroku. Drze si na mnie, jeli czego nie wyjaniam, bo
chocia nie moe tego zrobi sama, to chce przynajmniej wiedzie.
Robi znacznie mniej ni przedtem, ale sdz, e warto, bo to
niesamowicie seksowne, kiedy tak mn dyryguje, wymachujc
motkiem. Od dawna nikt mn nie dyrygowa, a ona wyglda naprawd
przelicznie, kiedy jest wkurzona i zdeterminowana, wic naprawd
nie mam nic przeciwko.
Oddycham pyem i trocinami, odkd pamitam. Ona ju chyba te.

Rozdzia 43
Josh
Ona i ja. To ju oczywiste i to wanie mnie przeraa.
Kadego dnia spdzamy dug przerw na dziedzicu. Nie dotykamy
si, nie miejemy, ani, rzecz jasna, nie rozmawiamy, ale jestemy
razem. Nikt nam nie przeszkadza. Pole siowe pozostaje nietknite, za
wyjtkiem nielicznych wizyt Claya.
Prbuj dokoczy opowiadanie do pani McAllister, na pitej lekcji
ma by quiz, a ja jestem w lesie. Pochyla si, eby sprawdzi, co
czytam, przekrzywia gow tak, e lekko muska moje rami, to
wystarczy, ebym poczu si cakowicie swobodnie. Odruchowo
odwracam si i cauj jej wosy, i dopiero wtedy dociera do mnie, e
jestemy na dziedzicu penym ludzi. To mniej wicej tak, jakbymy
zdarli z siebie ubrania i zaczli uprawia dziki seks na oczach
wszystkich.
Czekam na implozj wszechwiata lub przynajmniej znaczce
spojrzenia i komentarze, ale nic takiego nie nastpuje. adnej
zauwaalnej zmiany w atmosferze. Czyby stao si niemoliwe?
Czyby to - ona i ja - stao si po prostu normalne? W chwili, kiedy mj
mzg rejestruje to sowo, natychmiast uwiadamiam sobie, e nie
pasuje. Nie normalne, tylko oczywiste. I nie tylko dla

ludzi w szkole. Dla mnie te. To oczywiste, e ona jest. e jest tutaj.
To oczywiste, e przychodzi do mojego domu. To oczywiste, e jest w
moim yciu. Przeraajce.

Rozdzia 44
Nastya
- Chciabym pogada, wic wyobra sobie nasz rozmow - mwi
Clay, kiedy po szkole siedzimy na jego werandzie. Umiecham si, a
on wrzeszczy, e mam woy twarz z powrotem, co nie jest proste, bo
wrzeszczcy na mnie Clay jeszcze bardziej mnie bawi.
- Normalnie najpierw odhaczyaby wszystkie pytania o orientacj,
wikszo ludzi przewanie tak robi - podejmuje, nie przerywajc
rysowania. Nie wiem, jak on moe skupi si na dwch czynnociach
jednoczenie. Ja jestem typem, ktry potrafi robi tylko jedn rzecz
naraz i dlatego tak trudno mi milcze. Milczenie wymaga ogromnej
dyscypliny. Poniewa kiedy nie mwisz, ale moesz mwi, cz
twojego mzgu przez cay czas musi pilnowa, eby nie otworzya
ust. Czasami zastanawiam si, czy nie lepiej byoby, gdybym fizycznie
nie bya w stanie mwi, bo wtedy nie musiaabym nieustannie
pamita, by tego nie robi.
- Pierwsze pytanie to klasyk: Czy zawsze wiedziae, e jeste gejem?
Naprawd dobre. - Patrzy na mnie, tak naprawd nie patrzc. Odpowied? Nie wiem. Nie sdz, bo w sumie tak mniej wicej do
dziesitego roku ycia nie wiedziaem, kto to jest gej. Wic nie jestem
pewien. A jak ju wiedziaem, to wiedziaem i ni-

gdy nie prbowaem si nad tym zastanawia, ale ludzie zawsze


pytaj.
Bierze do rki szar mikk gumk i pociera papier.
- Nastpne brzmi z reguy Czy kiedykolwiek bye z dziewczyn, a jeli
nie, to skd pewno, e jeste gejem? Odpowied? Nie powiem. Nie
twoja sprawa. Nastpne prosz. - Odkada gumk i patrzy na rysunek z
wyranym niezadowoleniem.
- Potem nastpuje to, na ktre mog udzieli odpowiedzi. Czy twoi
rodzice si wkurzyli? - Gumka wraca do pracy. - W sumie nie. Chyba
nie. W kadym razie nie dali zna po sobie. Zawiedzeni? Moe. Ale
jeli nawet, tego te nie powiedzieli wprost. Zaserwowali mi
przemow w stylu Nie jest to droga, o jakiej dla ciebie marzylimy, ale
najwaniejsze, eby byl szczliwy. Klasyk. Chyba jest na jakiej
specjalnej stronie, eby rodzice mogli sobie wydrukowa i nauczy si
na pami, bo oboje powiedzieli dokadnie to samo, jakby si zmwili.
Rozstali si, kiedy miaem dwa lata, wic musiaem zrobi podwjny
coming out. Janice, ona taty, chyba ciut spanikowaa, ale nie zaley
mi specjalnie na jej opinii. A teraz zachowuje si bardzo w porzdku. O rany, ten go naprawd ma gadane. Chyba ani razu nie przerwa,
eby zaczerpn powietrza. Zastanawiam si, czy powinnam czu
zaenowanie, e chciaam zada mu te wszystkie pytania, gdybym
mwia, pewnie ju bym to zrobia.
Clay wydaje si nieco bardziej zadowolony z rysunku. Odpra si.
Kiedy jest zdenerwowany, napina twarz i wykrca dolny brzeg
koszulki. Ja te duo na niego patrz. Niewiele wicej mam do roboty.
- Ale starczy ju o mnie. Porozmawiajmy o tobie. Co na pierwszy
ogie? Zao si, e w twoim przypadku klasyk brzmi Dla-

czego nie mwisz? Mam racj, prawda? To jednak pomin. Wydaje


mi si, e s znacznie bardziej interesujce pytania.
Zadaje je. Bardzo duo pyta. Ale odpowiedzi nie dostaje, wic
wymyla swoje. Z rozkosz opowiada, e wiat nieuchronnie zmierza
ku zagadzie, poniewa Josh Bennett zaprosi mnie na swoj awk, a
poza tym przyapano go, jak z wasnej i nieprzymuszonej woli
rozmawia z innymi ludmi, a co wicej, uwaga! umiecha si! Na te
sowa ja si umiecham, co Clay przyjmuje z wyranym
zadowoleniem.
Clay twierdzi, e wrd teorii, wyjaniajcych, jak to moliwe, e
udao mi si przenikn do Martwej Strefy Josha Bennetta dominuje
nastpujca: sama jestem martwa. Chce mi si mia, bo ludzie
uwaaj, e to bardzo mieszne, a ja uwaam, e w pewnym stopniu
prawdziwe. Inni przypuszczaj, e nale do jakiej sekty i wypraam
Joshowi mzg. To moja ulubiona teoria. Koniecznie musz mu o niej
powiedzie.
- Ale przynajmniej tego woka Ethana masz z gowy po dzisiejszym
dniu - mwi Clay.
Rzucam mu zdezorientowane spojrzenie.
- Nie syszaa? - Robi wielkie oczy, nie rozumiem dlaczego, bo
przecie wie, e nikt ze mn nie rozmawia. - Dzi po poudniu Ethan
przechwala si na korytarzu, e obcigna mu w kiblu.
Wzruszam ramionami. Nic nowego. Ethan non stop opowiada takie
historie, szczeglnie od kiedy si zorientowa, e nie zamierzam ich
dementowa. Trzy osoby, na ktrych zdaniu mi zaley, wiedz, e to
nieprawda, zreszt odnosz wraenie, e kady, kto troch zna Ethana,
rwnie wie, e to nieprawda. Claya wyranie dziwi mj spokj, ale z
tym wikszym zapaem opowiada, co byo potem.

- Jasne, nic nowego, co? Ale tym razem tak si zoyo, e akurat
szed za nim Josh. To byo niesamowite, mwi ci. Michelle i ja
mielimy miejsca w pierwszym rzdzie. Josh przypiera Ethana do
ciany, Ethan gada co w stylu Nie boj si ciebie, Bennett", a Josh:
wietnie. To pewnie nastpnym razem, kiedy mnie zobaczysz, nawet
nie bdziesz prbowa ucieka, doskonale si skada, bo jeli jeszcze
raz wypowiesz jej imi, zrobi tak, e sam sobie obcigniesz". A
najlepsze, e nawet nie podnis gosu. Cakowity spokj i
opanowanie, a ciary poszy po plecach. A potem puci Ethana i
poszed sobie jak gdyby nigdy nic. - Clay unosi brwi. - No i co?
Niesamowite.
Wcale nie uwaam, e to takie znowu niesamowite. Wiem, jak bardzo
Josh nienawidzi zwraca na siebie uwag, wolaabym, eby nie robi
tego ze wzgldu na mnie.
Clay koczy rysowa. Kiedy sprzta, id po swoje rzeczy. Uwaam,
e co najmniej dziesiciokrotnie spaciam dug za trzymanie mi drzwi.
Teraz on jest mi co winien. Wycigam z plecaka zdjcie, ktre leao
tam od wielu dni, podaj mu. Potem bior kartk i dugopis i pisz
swoj prob.

Rozdzia 45
Nastya
Dopiero ponad rok pniej przypomniaam sobie, co si wydarzyo.
Przez pierwsze dni, tygodnie, miesice wiedziaam tylko to, co
wszyscy pozostali. Wiedziaam, e szam do szkoy, by nagra ostatni
utwr na przesuchanie. Najpierw skoczyam do domu, przebraam si
i przygotowaam. Tamtego dnia przejmowaam si najdrobniejszymi
szczegami swojego wygldu, szczeglnie zaleao mi na tym, eby
donie piknie wyglday. Starannie pomalowaam paznokcie.
Woyam jasnorow bluzk z perowymi guziczkami i bia
spdnic z dziurkowanego materiau, w tym stroju mnie znaleziono,
tyle e guziki odpady.
Wiem dokadnie, w ktrym miejscu, w gsto zadrzewionej czci
rezerwatu, midzy parkiem a znajdujcym si dalej osiedlem. Wiem,
e znaleli mnie dopiero pnym wieczorem. Burza uniemoliwia
poszukiwania. Od wielu godzin trwaa akcja w caym stanie. Moje
nazwisko, zdjcie, opis. Nawet kiedy ju mnie znaleli, niezdrowe
zaciekawienie bynajmniej nie przycicho. Ludzie nigdy nie maj dosy
tragicznych historii ze licznymi maymi dziewczynkami w roli
gwnej. Stanowiam sensacj, szczeglnie na pocztku, kiedy nie byo
pewne, czy przeyj.

Wiedziaam, e zawieziono mnie do szpitala i natychmiast zabrano na


operacj, moje serce zatrzymao si na dziewidziesit sze sekund,
ale potem mnie restartowali.
Wiedziaam, co mi si przydarzyo dziki bardzo dugiej licie
obrae. Przez wiele miesicy tak wanie si czuam. Jak lista
obrae. Suma ran i blu. Cae moje ciao byo zrobione z blu.
Ktrego dnia usyszaam, jak jeden z wielu moich lekarzy,
niewiadom, e sucham, rozmawia z policjantem. Zapalicie tego
potwora? zapyta. Policjant odpar, e nie. Kiedy go zapiecie,
powinnicie go powiesi. Zniszczy t biedn dziewczyn. Chyba mia
racj, bo dokadnie tak si czuam, a kiedy twj lekarz twierdzi, e
jeste zniszczona, to wierzysz, e wie, co mwi.
- Zawsze spae w T-shircie? To znaczy, przede mn? - pytam Josha,
kiedy kadziemy si do ka. Asher nienawidzi spa w ubraniu.
Twierdzi, e wszyscy faceci tego nie cierpi, ale nie wiem, czy to
prawda. Josh zawsze ma na sobie T-shirt i bokserki. Nie pozwala mi
wyjmowa bielizny z suszarki, ale najwyraniej nie ma problemu z
noszeniem jej w moim towarzystwie.
- Przed tob bez niczego - odpowiada. Sysz, e si umiecha,
chocia nie mog tego zobaczy.
- O. - Czuj, e twarz mnie pali. - Przykro mi.
- Niepotrzebnie - mieje si. - Korzystna zamiana. - Jego do
odnajduje mj policzek. Pochyla si i cauje mnie, jego usta s zaproszeniem, ktre wczeniej czy pniej bd musiaa przyj.
-Gdybym tak dobrze ci nie zna, pomylabym, e si rumienisz.
Ale prawda jest taka, e on wcale dobrze mnie nie zna. W ogle mnie
nie zna.

Po raz pierwszy od wielu tygodni nie siedzimy w garau przez p


nocy. Jest jeszcze wczenie, ale mwi, e jestem pica i chc si
pooy. Wcale nie jestem pica. Mam nadziej, e pjdzie ze mn. Po
jakich pitnastu minutach sysz, e wychodzi spod prysznica.
Kadzie si obok mnie, cauje mnie we wosy, mwi dobranoc i jak
zwykle splata palce z moimi palcami, jakby chcia przypomnie mi, e
jest tu obok, a moe sobie o tym, e ja jestem tu obok.
Wkadam rk pod jego koszulk, przesuwam do gry, a docieram
do piersi i czuj bicie jego serca. Sysz, jak na moment traci oddech,
zaskoczony. Jest ciepy i mocny, pragn dotyka go wszdzie.
Powinnam przesta, bo wiem, dokd to zaprowadzi. Ale sama
zaczam i wcale nie chc przesta.
- Soneczko. - To wszystko, co mwi.
Kadzie donie na moich doniach, przez materia.
- Moesz j zdj, jeli chcesz - mwi.
- Wolabym zdj twoj - rzuca artobliwie.
- To te - mwi, cakowicie powanie. Czuj, jak spina si lekko pod
dotykiem, ale nie wykonuje adnego ruchu, nic nie mwi, i leymy tak
przez chwil, oddychamy i prbujemy wzajemnie odczyta swoje
myli.
- Masz moje pozwolenie - szepcz.
Nie jest tak, e nigdy wczeniej si nie dotykalimy. Tylko e nigdy
wszdzie naraz. Ja jak zwykle mam na sobie jego T-shirt. Zdejmuje mi
go przez gow, pozwalam na to, bo wanie tego chc. Chc, eby
mnie dotyka. Tutaj. Teraz. Wszdzie. Zawsze.
- Chciabym ci zobaczy - mwi.
- Ciesz si, e mnie nie widzisz - odpowiadam. Za duo blizn. Mog
zwali na nie win, chocia tak naprawd przyczyna jest inna.

Czuj si z nim lepiej ni z kimkolwiek na caym wiecie, mam


ochot uciec, zanim to zniszcz. Ale potem jego T-shirt te znika, a
nagie ciao przywiera do mojego tak, e nie zostaje ani odrobina
przestrzeni. Odgarnia moje wosy do tyu, mruczc co w stylu
zawsze te gupie wosy na twarzy", ale nie zabiera rk, a potem mnie
cauje, bardzo dugo.
Przesuwa si odrobin, siga do stolika nocnego po kondom.
Zastanawiam si, czy mu powiedzie, e nie trzeba. Potem pochyla si
nade mn, znowu mnie cauje, skupiam si tylko na tym. Bo to jest
prawdziwe. Realne, cudowne i autentyczne. Potem delikatnie wsuwa
kolano midzy moje nogi, a chwil pnej czuj, jak we mnie wchodzi.
Wiem dokadnie, w ktrym momencie uwiadamia sobie prawd jedn z bardzo wielu rzeczy, ktrych mu nie powiedziaam. Bo w tym
momencie zatrzymuje si. Zamiera. Ju mnie nie cauje. Patrzy na
mnie, a jego oczy s tak blisko, mam wraenie, e potrafi odczyta
moje myli.
Wiem, e zaraz co powie, a nie chc tego, bo to oznacza, e zaczn
mwi. Sprawi, e poczuj si bezpieczna, a ja ju nigdy wicej nie
powinnam czu si bezpieczna.
W jego oczach jest tysic sw, ale mwi tylko jedno.
- Soneczko? - To pytanie. A moe wiele pyta, ale nie pozwalam mu
na zadanie adnego z nich.
Obejmuj go, chocia nie wiem, czy to co da, unosz biodra i
przycigam go do siebie. Przez sekund czuj ostry rozrywajcy bl, a
potem koniec. Zaciskam powieki, bl jest mi dobrze znany, oswojony,
chtnie mu si poddaj. Jestem przyzwyczajona do blu, zreszt nie
jest a tak strasznie. Za to wyraz jego twarzy to co cakiem nowego lk, zmieszanie, zdumienie i, prosz, prosz, prosz, tylko nie mio.

- W porzdku? - Jest we mnie, ale nie porusza si. Trzyma donie tu


przy mojej twarzy. Wyglda, jakby si mnie ba.
- Tak - odpowiadam szeptem, ale nie wiem, czy sycha. I nie wiem,
czy to prawda. To chyba nie powinno by moliwe, dopuszcza
drugiego czowieka tak blisko. Pozwala mu wchodzi do rodka.

Rozdzia 46
Josh
Potem oboje drymy, przez chwil czuem totalne oszoomienie,
ukojenie i mio, a teraz czuj tylko zagubienie. Nie wiem, co si
stao. Tyle, e si stao. Ona jest tu obok, ale jakby jej nie byo.
Chciabym czu szczcie, ale nie mog, poniewa ona plcze.
Najpierw bardzo cicho i nie wiem, co si dzieje, bo nigdy nie
widziaem jej paczcej. A potem pacz ogarnia cae jej ciao i jest to
straszne, potworne. Nadal prawie nic nie sucha, ale to drenie jest
chyba jeszcze gorsze, odbiera mi ca niezasuon rado, ktr
czuem zaledwie Chwil wczeniej.
Chc uciec. Chc, eby przestaa paka, bo nie wytrzymam ani
sekundy duej. Ten pacz wcale nie jest gony ani melodramatyczny.
Nie. Ale jest rozdzierajcy, lamie mi serce.
Nie wiem, co takiego zrobiem, wic tylko tul j w objciach i
szepcz Przepraszam, nie wiem, co jeszcze mgbym zrobi.
Przepraszam. Jeszcze raz i jeszcze, z twarz w jej wosach. Nie wiem,
ile razy to mwi i ile czasu mija, ale nie mog przesta. I wiem, e to
nie wystarczy, bo ona nie przestaje paka.
Kiedy budz si rano, nie ma jej. Nie wiem, czy znika tylko z mojego
ka czy z domu, czy w ogle.

Nie przysza do szkoy. Dzwoniem trzy razy, chocia nie


powinienem, nie odebraa. Nie zdziwiem si. Chciaem napisa
ese-mes, ale nie potrafiem znale sw, ktre nie brzmiayby
rozpaczliwie.
Kiedy wracam, siedzi w garau. Na blacie, jak kiedy, krzeso stoi
puste po drugiej stronie. Naciskam guzik, automatyczne drzwi
opuszczaj si, zabierajc cay koszmar tej chwili. Wchodz do domu,
bo nie chc, eby to stao si w garau.
Dzisiaj jest Nasty. Wosy, makija, ubranie, wszystko czarne jak do
szkoy, tyle e dzisiaj - specjalnie dla mnie. Krc gow. Nic w niej
nie jest prawdziwe. Patrzyem na ni przez kilka miesicy, ale jej nie
widziaem. Nie syszaem jej. Nie znaem jej ani odrobin lepiej ni
wszyscy inni. Czuj, e zawiodem. Zawiodem siebie, zawiodem j,
zawiodem nas.
Nic nie mwi, ona te nie. Zastanawiam si, czy w ogle jeszcze si
odezwie, a potem moje usta si otwieraj.
- Straciem ci? - Nie o to zamierzaem spyta, ale chc odpowiedzi.
Ma totalnie obojtn min, uwiadamiam sobie, e ju cakiem
zapomniaem, jak kamienna potrafi by jej twarz.
- Ja straciam ciebie.
- Wykluczone - mwi. Bardzo cicho.
- Nie chcesz mnie - mwi to cakowicie obojtnie. Jest w niej ten
dziwny spokj, ktry sprawia, e mam ochot krzycze.
Chc jej powiedzie, e ju nie pamitam, jak to jest nie chcie jej, e
chyba nie istnieje nic wicej, czego mgbym chcie. Chc j zapyta,
za kogo si uwaa, eby mi dyktowa, co mam robi i czego chc. Ale
adne sowa nie wychodz z moich ust, by moe uznaje to za znak, e
przyznaem jej racj.
- A wic to koniec? - pytam.

- A co zostao? - Wreszcie patrzy mi prosto w oczy i wiem, e mwi


serio.
- Nie powiedziaa mi - mwi, poniewa nie jestem gotowy
powiedzie, e nie zostao nic.
- O czym? - Udaje gupi, co obraa nas oboje.
- Wiesz o czym.
- Nie pytae.
- Nie pytaem? - Mj gos chyba poszed o oktaw wyej, bo
naprawd nie mog w to uwierzy, postanowienie, ktrego tak dugo
dotrzymywaem, znika bez ladu. - Nie pytaem? Tego wanie chcesz?
ebym zacz zadawa pytania? Teraz? Pozwalasz? Bo mnie si
wydaje, e wcale tego nie chcesz, ale dobra, niech bdzie. Co si,
kurwa, stao z twoj rk?
Wzdryga si. Moe z powodu pytania. Moe dlatego, e krzycz.
- Nie? Tego nie? To moe: co si, kurwa, stao dzi w nocy?
-Odpowiedzi na to pytanie pragn znacznie mocniej ni odpowiedzi na
pierwsze.
Ale ona nie odpowiada, co nie dziwi mnie ani odrobin, i nie szkodzi,
i tak nie zamierzam przesta.
- Powiedz mi! To ty tutaj przysza, wkrada si w moje ycie,
zaczekaa, a kada jego cz bdzie krci si wok ciebie, a potem
odesza. Dlaczego? O co chodzi? To by art? Nudzio ci si? Chciaa
zabawi si moim kosztem?
- Jestem zniszczona.
- Co? - Nie wiem, co to ma znaczy. - Poniewa bya dziewic? Brzmi to idiotycznie, nagle uwiadamiam sobie, jak nie cierpi tego
sowa. Moe jestem gupi. W kadym razie byem na tyle gupi, by
uwierzy, e wiem cokolwiek o tej dziewczynie. Ale rzuca dokoa
tekstami rodem z rynsztoka, jakby mwia o pieczeniu

ciasteczek, a potem okazuje si, e jestem palantem, bo nie zgadem,


e nigdy wczeniej tego nie robia. To wszystko moja wina, a ja nawet
nie wiem, czym zawiniem.
- No to dlaczego? Dlaczego chciaa si ze mn przespa?
-Nienawidz tego desperackiego tonu.
- Poniewa wiedziaam, e ty tego chcesz. - Bezporednio. Zimno.
Rzeczowo. Pusto. Wie, e to kamstwo.
- Gwno prawda, Soneczko. - Ju nie kontroluj swojego gosu.
Jestem bardziej ni wkurwiony. - Stracia dziewictwo, bo ja tego
chciaem? Nie wa si tak mwi. Nigdy bym tego nie zrobi.
- Ty nic nie zrobie. To ja zrobiam. Uyam ci. - Martwy spokj w
jej gosie doprowadza mnie do szau.
- Do czego? - Cay trzs si z wciekoci.
- Tylko ta jedna rzecz nie bya zniszczona. Chciaam dokoczy
dziea. - Czubkiem buta rysuje kka na pododze.
- Co to ma znaczy, do cholery?
Nic. Tyle mi powiedziaa. Tyle jestem dla niej wart.
- Twierdzisz, e wykorzystaa mnie, ebym ci zniszczy? - pytam z
wymuszonym spokojem, sam nie wiem, skd go wziem. Moe jej
lodowaty chd zaczyna mnie dosiga. - No kurwa, to teraz wszystko
jasne. - miej si, z gorycz. Przechodz przez pokj i wal pici w
drzwi do sypialni. Drzazgi wbijaj mi si w rk. Wzdryga si, ale
szybko opanowuje. Kamienna twarz powraca, jest tylko Nastya.
- No i co? Udao mi si?
Przytakuje. A ja znowu si miej, bo nie potrafi wyda z siebie
innego dwiku.
- To wietnie. - Nie mog przesta si mia, podejrzewam, e
oszalaem. Wyrzucam rce do gry. Skoczyem. - Moje gratu-

lacje. Chciaa si zniszczy? Osigna znacznie wicej, bo przy


okazji zniszczya te mnie, Soneczko. Teraz oboje jestemy gwno
warci.
Nie rusza si. Patrzy w ziemi. Rce zaciska w pici, tak jak ja.
Siadam, bo kolana mi si trzs. Pochylam si, przyciskam rce do
oczu. Nie widz jej, ale wiem, e cigle tam jest.
- Wyno si z mojego domu.
- Mwiam, e masz mnie nie kocha - szepcze, jakby mwia to do
siebie.
- Uwierz, Nastya. Nie kocham.
Wychodzi, cicho zamyka drzwi. Po raz pierwszy zwrciem si do
niej po imieniu.
Nastya
Nastya. Jakby wypluwa tuczone szko. To nie noc z Joshem mnie
zniszczya. Dopiero to. Jego gos. Jego twarz. Jego reakcja na t ca
chor sytuacj. Patrzy na mnie, jakby nie mg uwierzy, e to robi,
nie mog go wini, bo sama w to nie wierz. Ale to prawda. Zrobiam
to, bo taka ju jestem.

Rozdzia 47
Nastya
Rzeczywisto przypomina pieko, zasuyam na nie, ale potrafi
radzi sobie z blem, jeli sama go wybraam.
Drew chodzi wok mnie na paluszkach, a ja go unikam. Nie chc go
w to miesza. Naley do Josha. Wikszo czasu spdzam z Clayem.
Albo sama. Samotno byaby atwiejsza, gdybym lubia sam siebie.
Ale w tym momencie nie lubi. Ani odrobin.
Najgorsze s czwarta i pita lekcja, bo wtedy musz znosi jego
obecno, a nie mog udawa, e nie istnieje, tak jak to robi przez
reszt dnia. Tak jakby to co pomagao. Jakby cokolwiek mogo
pomc. Mog udawa, e na niego nie patrz, e mam na tyle
determinacji i poczucia wasnej godnoci i nie pozwol mu przyapa
si na tym, e na niego patrz, ale tak naprawd nie potrafi. Kadego
dnia obiecuj sobie, e nie bd patrze, a patrz. Jedyna dobra rzecz
jest taka, e nigdy nie zdarza si, by mnie na tym przyapa. Bo nigdy
nie patrzy w moj stron. I nie powinien. Nie zasuyam na niego.
wiat powinien by peen Joshw Bennettw. Ale nie jest. Ja miaam
tylko tego jednego.
I pozbyam si go.

Ktrego dnia siedzimy z Margot przy stole w kuchni, prbuj skupi


si na wierszu, z ktrego nie rozumiem ani sowa. Ostatnio pilnie
przykadam si do lekcji. I bij rekordy w liczbie przebiegnitych
kilometrw.
- Zauwayam, e znowu tu mieszkasz - mwi.
Wlepiam wzrok w linijki wiersza, jakbym liczya, e sowa nagle
oderw si od kartki i przefrun prosto do mojej gowy.
- Zapytaabym, gdyby chciaa o tym rozmawia. - Umiecha si,
bardzo sabo, prbuje, ale to nie ma sensu. Teraz wszystko jest bez
sensu. Ja jestem bez sensu.
Zaczam nawet jedzi na weekendy do domu, eby nikt nie
oczekiwa mnie na niedzielnym obiedzie. Moe to jedyna rzecz, ktra
ma jaki sens.
Nikt nie pyta, skd ta zmiana. Przyjmuj moje wizyty bez
komentarza.
Ktrego razu dostaj jeszcze jeden prezent urodzinowy. Zamiast
telefonu, ktrego nie wziam, mama daje mi aparat fotograficzny.
Prostszy, nie a tak zwariowany jak ten jej, ale chyba w ogle nie
chodzi o sam aparat. Tak naprawd daje mi czstk samej siebie.
Prbuje zastpi moj utracon cz. Nie wiem, czy to dobry pomys
czy zy, ale mczy mnie cige osdzanie i analizowanie cudzych
motyww, zaczynam rozumie, na czym polega problem i wiem, e
chodzi o mnie. Straciam Josha. Drew w pewien sposb te. Potrzebuj
mamy. Potrzebuj ciepa bezwarunkowej mioci, tak mocno, e
jestem skonna zignorowa cen i po raz pierwszy od niemal trzech lat
potrafi si do tego przyzna, nawet jeli tylko we wasnej gowie.
Na razie nie rozmawiamy, ale kto wie.

Mama pokazuje mi, jak posugiwa si aparatem, azimy dokoa i


robimy zdjcia wszystkiego i niczego. Nawet nie drczy mnie za
bardzo o form i kompozycj. Czasami rka mi dry i wszystko psuj,
ale nie zwracamy uwagi.
W kad niedziel ucz tat robi naleniki od zera, nie z gotowej
mieszanki, to waciwie jak pieczenie, tyle e na patelni, wic mi
pasuje.
Nic nie jest doskonae. Nawet nie jest okej, ale kto wie.
Dzisiaj za nim tskni. Tskni za nim co dzie. Pojechaam nawet do
Home Depot, tak tylko, pospacerowa midzy pkami z drewnem,
prbowa normalnie oddycha.
W czasie dugiej przerwy znowu chowam si w azience. Clay
blokuje dla mnie drzwi, udajemy, e nic si nie stao.
Moje rce znw s mikkie.
W przyszym tygodniu Josh koczy osiemnacie lat.
Josh
- Od kogo? - pytam, kiedy pani Leighton wrcza mi ostatni prezent.
Zjedlimy obiad i zaliczylimy tort. Cz z yczeniem pominem.
Nie chc tu by.
- Lea przed drzwiami. Na kartce widniao tylko twoje imi. adnej
wizytwki.
Rozdzieram papier. Chciabym znikn, przenie si w jakie
miejsce, gdzie mgbym zosta sam. Chciabym, eby inni nie patrzyli
na mnie, kiedy ja patrz na ten rysunek.
Ramka jest prosta, czarna. Nic specjalnego. Ale sam rysunek wali
mnie po ryju, rzuca na ziemi i kopie raz po raz.

Kiedy cigam papier do koca, na podog spada zdjcie. Drew


podnosi je, oglda, oddaje mi, chocia wida, e wcale nie ma na to
ochoty.
Znam to zdjcie. Leao w albumie na pce w salonie. Przedstawia
mam z Amand na kolanach. Nie patrz w obiektyw, tylko na siebie,
umiechaj si, ale wyranie wida ich twarze. Obie s pikne i nagle
uwiadamiam sobie, e o tym zapomniaem, podobnie jak o tylu
innych rzeczach, ktre utraciem z powodu zapomnienia, bo nie byo
nikogo, kto mgby mi przypomnie.
Zdjcia s wszdzie, w caym domu. Wszdzie. Nie ukryem tych,
ktrych kochaem. Nadal wisz na cianach, gwnie dlatego, e
zawsze tam byli. Nie umieciem ich tam, ale te ich stamtd nie
zabraem. Zostawiem tam, gdzie s, jak gdyby nic si nie zdarzyo.
Ale z tym zdjciem byo inaczej. Ju od wielu lat leao w albumie.
Uwielbiam je. I cakiem o tym zapomniaem. I widz je. Nie tak jak te
na cianach, ktre mijam codziennie, tyle razy, e od dawna nie
zwracam na nie uwagi.
Rysunek, oprawiony w ramki, to idealna kopia wglem tego zdjcia,
tyle e w powikszeniu. Chocia jest czarno-biay, widz wyranie, jak
kciki oczu mamy marszcz si od umiechu, jak moja siostra oddycha
i przez moment wydaje mi si, e yj. To robota Claya, bez wtpienia.
I tylko jedna osoba moga da mu to zdjcie. Ale jej te tu nie ma, ona
te mnie opucia.
Nie ma prawa tego robi. Nie ma prawa utrudnia mi nienawici, bo
musz jej nienawidzi, potrzebuj tego najbardziej ze wszystkich
rzeczy na caym wiecie.
- Zapomniaem, jak fajn lask bya twoja mama - mwi Drew, ktry
nie cierpi niezrcznych sytuacji, a potrafi rozluni

napicie tylko w jeden sposb - przypominajc nam, e jest dupkiem.


Uwielbiam go za to.
Pani Leighton wali Drew po ramieniu. Pan Leighton podchodzi i wali
go po gowie, a potem przyciga pani Leighton do siebie i cauje jej
wosy.
A ja wracam do domu sam.
Mino pi tygodni, odkd wysza. Zaczem liczy w sekundzie,
kiedy zamkny si za ni drzwi. Ciekawe, kiedy przestan.
- Co tam u rodziny Corintho? - Drew wchodzi do salonu i wali si na
kanap. Wyczam telewizor, bo i tak nie ogldam, i wszystko mi
jedno.
- No - mwi po przepisowych pitnastu sekundach ciszy, co stanowi
maksimum jego moliwoci. - Powiesz mi kiedy, co si stao?
- Nie - odpowiadam, zgodnie z prawd. Poniewa to ostatnia rzecz, o
ktrej mam ochot rozmawia. Poniewa mgbym zacz rycze i,
szczerze, poniewa nie mam pojcia, co tak naprawd si stao. - Nie
sdz.
Drew kiwa gow, nie dyskutuje. Wiem, e jego te unika, nawet na
zajciach z retoryki.
- Brakuje mi jej.
- Przyzwyczaj si - mwi i wczam telewizor.

Rozdzia 48
Nastya
Odwracam si od lustra w damskiej azience na kocu korytarza obok
sal, w ktrych odbywaj si zajcia z teatru - mojej ulubionej, bo w tym
semestrze nie ma zaj i azienka jest niemal zawsze pusta. Do rodka
wchodzi Drew.
- Zakadam, e jestemy sami - mwi, zamykajc drzwi.
-Sprawdziem chyba ze cztery azienki. Zaczynaem obawia si o
swoje bezpieczestwo.
- Serio, Drew? - mwi szeptem. Ledwo mnie sycha, niewane, e
drzwi s zamknite i nikogo nie ma w pobliu.
- Brakuje mi ciebie - mwi, tak jakby go to usprawiedliwiao.
- Przeyjesz.
- Ty te za mn tsknisz. Przyznaj, Nastyo-bestio. Ma racj. Strasznie
mi go brak.
- Co to ma by, tak w ogle? Bestio? Jakbym bya jakim wciekym
zwierzakiem?
Robi min, jakby musia rozway t kwesti.
- Przybyem, by wycign ci z otchani.
- Przybye, by o co mnie poprosi, wic dawaj, nie mam ochoty
rozmawia w tym miejscu.

- Chc, eby w pitek znowu robia za moj obstaw.


- Nie, nie i jeszcze raz nie. Zaraz, czekaj. Nie.
- A jeli adnie poprosz?
- A jeli odmwi? - Prbuje rzuci mi to swoje spojrzenie, ale ten
etap jest ju od dawna nieaktualny, chce mi si mia. -Nie musisz
ciga mnie ze sob. Powiedz, e spotykasz si ze mn po imprezie.
Kupi.
- Nikt tego nie kupi po historii z Joshem. Nikt by nie uwierzy, e
jestem do tego zdolny.
- Jeste zdolny do wszystkiego.
- Za wyjtkiem tej jednej rzeczy i wszyscy o tym wiedz. Josh to
jedyna osoba na wiecie, ktrej nie zrobibym czego takiego.
- O tym nie bdziemy mwi, wic nie wspominaj wicej jego
imienia i nie prbuj naprowadza rozmowy na jego temat.
- Ta rozmowa jest o nim, niezalenie od tego, czy o nim wspomn czy
nie.
Pod moim spojrzeniem unosi rce obronnym gestem. Nie zamierzam
rozmawia o Joshu.
- Dobra. Chciaem tylko wspomnie, e uwaaem si za czowieka o
skonnociach autodestrukcyjnych, ale dziki wam poczuem si
cakiem normalny.
- U niego wszystko w porzdku?
- Jestem prawie pewien, e raczej wrcz przeciwnie, ale jestem te
prawie pewien, e o tym wiedziaa, zadajc to pytanie.
- Co on ci powiedzia?
- E-e. Nie gram w t gr. Sama ustalia zasady. Nie rozmawiamy o
Joshu. - Siada wygodnie na blacie, jakby znajdowa si we wasnej
kuchni. - Na razie zaatwmy moje sprawy. Nie chodzi o to, by myleli,
e jestem z tob. Chc, eby posza tam ze mn

i mnie pilnowaa. Inaczej skoczy si tak, e spdz t imprez, ac


po caym domu i pytajc wszystkich po kolei, czy j widzieli. A potem
pewnie nagadam jakich beznadziejnych rzeczy na jej temat, eby
tylko wypowiedzie jej imi albo przycign jej uwag. - Teraz nie
wypowiada jej imienia, oboje wiemy jednak, o kim mowa. - Musisz
uratowa mnie przede mn samym. A przy okazji uratujesz siebie od
skrajnej nudy i samotnoci. Obustronne korzyci.
Na pewno nie dla mnie. Wolaabym przyszy sobie wargi do jzyka
ni i na t imprez. Siadam na blacie obok Drew, wypuszczam
powietrze z puc, Drew robi to samo.
- Powinienem znowu sta si taki jak przedtem - mwi. - Byem
fantastyczny, przez ni stoczyem si na samo dno.
- Jeli tego wanie chcesz, do dziea. Zacznij dzisiaj wieczorem. Na
pewno bez problemu znajdziesz jak dziewczyn, chtn
potowarzyszy ci w drodze powrotnej do wiata bezmylnej rozpusty.
Nie odpowiada, oboje wiemy, e ju raz przegra, wybierajc t drog
i nadal nie moe sobie tego wybaczy. Nie wiem, czy istnieje inne
rozwizanie, ale prbuj.
- Nie moesz umwi si z jak inn dziewczyn? Tak na serio?
Sprbowa stworzy normalny zwizek? Schrzanie spraw z
Tierney, ale mgby wycign z tego jakie wnioski i nastpnym
razem nie schrzani. - Kretyska rada. Gdyby on powiedzia mi, e
mam wycign wnioski z historii z Joshem i wykorzysta t wiedz na
kim innym, przestawiabym mu szczk. Ale nic innego nie mog
zaproponowa. - Na przykad Tessa Walter? -rzucam.
Potrzsa gow.

- Obkane spojrzenie.
- Macy Singleton?
- Za gono si mieje.
- Audrey Lake?
Tym razem patrzy na mnie tak, jakbym zasugerowaa randk z
Antychrystem.
- Ona mwi ubra buty". - Gdyby Drew Leighton by kobiet, to
byaby ta jedna niewybaczalna rzecz.
- To czemu nie sprbujesz jeszcze raz z Tierney? - Chce tylko jej.
Mogabym wymieni wszystkie dziewczyny w szkole, a u kadej
znalazby jak wad.
- Nie mog poprosi, eby mi wybaczya. Stracibym dla niej
szacunek. Nie zasuyem na to.
Ja te nie zasuyam. Nie jestem a tak hipokrytk, eby z nim
dyskutowa.
- Nie moemy sobie po prostu darowa? Nie musisz i. Nigdy nawet
nie pijesz na tych imprezach. Po co masz spdza czas w towarzystwie
bandy schlanych palantw? - To prawda. Zauwayam to dopiero po
jakim czasie, ale potwierdzao si za kadym razem. Drew zaraz na
wejciu dostaje drinka, a potem nosi go ze sob przez cay wieczr i
wszystkim si wydaje, e cigle co pije, a on nigdy nie pije.
- Zauwaya? - Chyba mu zaimponowaam. - Jeste pierwsza.
- Przypuszczam, e istnieje jaki powd. - Spodziewam si, e powie
co o jedzie samochodem, ale nie.
- Kara Matthews - odpowiada, jakby to wszystko tumaczyo, ale
Drew wie, e nie tumaczy i czekam, a powie reszt. - Nawet tego nie
pamitam. Tierney nie zostawia na mnie suchej nitki i miaa racj.
Wszystko, co powiedziaa na mj temat, byo praw-

d, za wyjtkiem tego, e mi na niej nie zaleao. Ale co do caej


reszty trafia w sedno. Na tamtej imprezie tak si schlaem, e
przeleciabym pewnie kad chtn lask. Spieprzyem spraw z
Tierney i nawet nie pamitam, jak to robiem.
-1 mylisz, e gdyby tak si nie schla, to by tego nie zrobi?
- Nie - mwi szczerze. - Pewnie bym zrobi. Ale przynajmniej bym
wiedzia. Przynajmniej dokonabym wiadomego wyboru.
Rozumiem go doskonale. Nie mgby pogry si w blu, ktry sam
sobie zaserwowa, ale przynajmniej mgby powiedzie, e to by jego
wybr. Ale nie tylko to go drczy. Jest co jeszcze. Nika niewielka
moliwo, e moe jednak by do tego nie doszo. Moe gdyby tak si
nie upi, wszystko uoyoby si zupenie inaczej i teraz byby z
Tierney, a nie w damskiej azience, drczony wizj straconych
moliwoci.
Wzrusza ramionami z rezygnacj.
- Mam nadziej, e nastpnym razem, kiedy zniszcz swoj szans na
szczcie, przynajmniej bd pamita, co robiem.
Co znacznie uatwioby mu pogranie si w pogardzie do samego
siebie.
Mogabym powiedzie, e nie wiem, czemu si zgodziam, ale byoby
to kamstwo. Mnie te brakuje Drew. I mam dosy samej siebie. Ju
wol spdzi ten wieczr, pijc zwietrzae piwo w towarzystwie ludzi,
ktrzy mnie nie lubi. I tak nikt nie paa do mnie tak nienawici jak ja
sama, wic zawsze to jaki progres.
Kiedy docieramy do domu Kevina Leonarda, ju jest tum. Muzyka
ryczy na cay regulator, zastanawiam si, kiedy ssiedzi wezw policj.
Licz na nich, bo wtedy mogabym std pj, bo ju auj. Nie
przeszkadzaj mi ludzie. Nawet lepiej czuj si

w toku, ale ta muzyka doprowadza mnie do szau. Potrzebuj ciszy,


musz sysze, co si dzieje.
Id za Drew, palce zaczepiam o szlufki przy jego pasku, eby si nie
zgubi. Mam nie odstpowa go na krok, jestem do usug.
Damien Brooks podchodzi do nas pierwszy. Nie mog go cier-pie,
ale przynajmniej go znam.
- Drew! - Ju jest pijany. Wystarczy jedno sowo. - Wiem, e miae
j pierwszy, ale nie spodziewaem si, e bdziesz koczy robot po
Bennetcie. Stary, masz jaja. - mieje si z uznaniem. Drew te si
mieje. Mnie nie ma. A nie, zaraz. Jestem, oni tylko tak rozmawiaj.
Na szczcie mam to gdzie.
A potem Damien robi wielkie oczy, jakby wanie odkry budow
atomu albo masturbacj.
- Dzielilicie si ni przez cay czas?
Moe jednak nie mam gdzie. Nie do koca. Bo nie chc duej tego
sucha. Chwytam rk Drew i cign go za sob. On te chyba ma
dosy, bo nie prbuje si opiera.
A oto Tierney. Snajperka, a ja jestem yw tarcz. W gruncie rzeczy
bardzo j lubi i wolaabym nie gra roli osoby, ktra ma za zadanie
trzyma Drew z dala od niej. Nagle ogarnia mnie wielka ch, eby ich
pogodzi, ale hipokryzja wali mnie po twarzy, zanim zd rozway
ten pomys.
Idziemy do kuchni na tyach domu. Kevin Leonard obsuguje beczk
z piwem, dokoa kbi si tum. Zaczynaj skandowa imi Drew,
jakby by ich bogiem, przypuszczam, e gdybym bya nastolatkiem
pozbawionym wdziku i powodzenia u pci przeciwnej, te bym si do
niego modlia. Po chwili dostajemy po szklance ciepego piwa i
wychodzimy z kuchni, z trudem torujc sobie drog.

Godzin i cztery paskudne piwa pniej opieram si o cian i


przygldam si Drew i dziewczynie w bardzo skpym i bardzo
byszczcym topie, ktra bez enady flirtuje z nim na moich oczach.
Zgodnie z przewidywaniami Drew nadal trzyma w rku to samo piwo,
ktre dosta na wejciu i z ktrego zostaa poowa. Nie jestem
kompletnie zalana, ale zmczona i chc do domu. W kadym razie
wypiam tyle, e mzg nie bombarduje mnie kazaniami na temat mojej
niepomiernej gupoty. Zamiast tego szepcze kuszco, e moe to
cakiem niezy pomys zadzwoni do Josha. Zadzwoni po pijaku do
idealnego, niewiarygodnego, cudownego faceta po tym, jak go
potraktowaam - za co takiego naleaby mi si zoty medal za
egoizm. Nie mog w peni rozway tej myli, bo musz wraca na
stanowisko.
Tierney zmierza w nasz stron, byszczcy top si zmywa. Tierney
ju tak ma. Nikt nie mie z ni zadziera. Chciaabym j uciska i
powiedzie, e jest nieeeesamowita, moe upiam si bardziej, ni mi
si wydawao. Nic dzisiaj nie jadam, pewnie dlatego. Bd
nowicjuszki.
Podchodz do bardzo brzydkiego (od pewnego czasu zwracam uwag
na takie rzeczy) stolika, eby odstawi szklank. Nie chc wicej pi.
Musz tylko ocali Drew przed Tierney, speni swj obowizek, a
potem Drew odwiezie mnie do domu.
Kiedy si odwracam, Drew ju nie ma. Tierney te nie.
Przepycham si przez tum, szukam wzrokiem ktrego z nich,
zakadam, e jedno doprowadzi mnie do drugiego, ale nie mog woa
ich gono po imieniu ani pyta, czy kto ich widzia. Staj pod cian,
z dala od chaosu. Wtedy podchodzi do mnie Kevin Leonard.
- Dobrze si bawisz?

He? Sdzi, e mu odpowiem? Wycigam kciuki w gr idiotycznym


gestem i szykuj si do odejcia. Dug Drew Leighto-na gwatownie
ronie. Robi w mylach list ycze. Na razie jest na niej tylko jeden
punkt i zdaje si, e Drew nic tu nie pomoe.
- Chcesz i ze mn do ka? - pyta Kevin. Tego nie byo na licie.
Prbuj wymin Kevina i jego monstrualne ego. Jest wstawiony, a ja z
kad minut coraz bardziej trzewiej. Naprawd chc wrci do
domu. I chc skopa Drew dup. Nie wiem, ktrej z tych rzeczy pragn
bardziej. Kevin Leonard nadal gada.
- Moemy i do mojego pokoju. Zablokowaem gr. Nikt si nie
dowie.
Ja si dowiem, palancie. I do koca ycia bd usiowaa wyrzuci to
wspomnienie z pamici.
- No chod, kotku. - Oto odpowied na moje pytanie. Prawdziwi
faceci rzeczywicie tak mwi do lasek. Szkoda, e straciam poczucie
humoru. Albo e nie mam wolnej chwili, by go zadusi. - Prosz.
Myli, e chodzi o maniery? Skoro powiedziae prosz", to jeszcze
si zastanowi i jednak dam si przelecie? Po prostu czekaam na
dowd dobrego wychowania. Potrzsam gow tak stanowczo, jak
tylko potrafi, i ruszam dalej. Na szczcie Kevin daje za wygran i nie
prbuje mnie ciga.
Ale podsun mi pewien pomys, jeli nie znajd Drew w cigu
dziesiciu minut, nie zamierzam czeka na kolejne propozycje.
Poradz sobie inaczej.
Kolejnych dziesi minut okazuje si rwnie bezowocnych. Daj
sobie jeszcze dziesi, tak dla sportu, ale w kocu musz pogodzi si z
porak. Kr dokoa, troch si przerzedzio, ale muzyka nadal robi
mi tatua w uszach i upie po mzgu. Wysy-

am do Drew esemesa z pytaniem, gdzie jest, ale nie dostaj


odpowiedzi. Wysyam jeszcze jednego, e id na gr i prbuj zaatwi transport do domu. Nadal bez odpowiedzi.
Przez kilka minut krc si w pobliu schodw, a kiedy Kara
Matthews przy aplauzie publicznoci zaczyna robi w kuchni bong do
piwa, wykorzystuj okazj i niepostrzeenie przemykam pod tam,
ktr Kevin zablokowa wejcie na gr, by w ciszy i spokoju
skorzysta z telefonu.
Troch krci mi si w gowie, ale nawet teraz pamitam, eby oglda
si za siebie. Nikt za mn nie idzie. Skrcam w lewo i otwieram ktre
drzwi. Opieram si o cian, wyczuwam rk wcznik wiata. W
pokoju nie ma nikogo. Muzyka nadal huczy, sysz te zduszone gosy,
skandujce imi Kary. Wyjmuj telefon. S tylko dwie osoby, ktre
mog poprosi o pomoc. Do Jo-sha chciaabym zadzwoni, ale nie
wiem, czy mi wolno. Do Claya musiaabym wysa esemes, ale rwnie
dobrze mogam zrobi to na dole, a przyszam tu z okrelonego
powodu - poniewa chciaam zadzwoni do Josha.
Wybieram numer i czekam, ale nie odbiera. Nie wcza si poczta
gosowa. Po prostu dzwoni. Kiedy poczta wreszcie si wcza, ja si
rozczam. Nie chc zostawia wiadomoci, to byoby zbyt aosne.
Wycigam klawiatur i ju mam napisa esemes do Claya, z prob, by
po mnie przyjecha, ale w tym momencie drzwi si otwieraj.
I staje w nich Kevin Leonard.
- Tak mylaem, e zmienisz zdanie - bekocze. Zastanawiam si, ile
wysiku kosztowao go wypowiedzenie tych sw. Chc ponownie
potrzsn gow, ale on ju jest przy mnie. A ja nie uciekam ani nie
prbuj go odepchn. Bo jest mi wszystko jedno.

Skoro chc zniszczy sam siebie, nadarza si doskonaa okazja. Josh


odszed, straciam go jak wszystko to, co mi odebrano, i co sama
odrzuciam. Nie ma Josha Bennetta. Nie ma ju nic.
A potem ju nie mog myle, bo Kevin wpycha mi jzyk do ust,
smakuje kiepskim piwem, ja pewnie te, to wszystko jest ohydne, ale
zasuyam. Jedn rk chwyta mnie za pier przez ubranie, a drug
wsadza pod spdnic. Moje ramiona zwisaj bezwadnie wzdu
bokw, zamykam oczy i pozwalam na wszystko. Zaczyna ciga mi
majtki, przerywa, eby pozby si sukienki. Podciga j, a ja czuj
dotyk zimnego powietrza na udach i brzuchu, przypomina mi, e mnie
te naley uy i wyrzuci na mietnik.
Wsadza rk midzy moje nogi, czuj jego palce i robi mi si
niedobrze. Moe jednak mam dosy, moe jednak nie wybior tego
blu.
Odsuwam si od jego ust i rki, obcigam sukienk. Jeli istnieje co
takiego jak ostateczne dno, to wanie tam si znalazam. Mog
oszukiwa sam siebie. Mog oszukiwa Josha. Ale to tylko kamstwa,
nic wicej. Noc z nim niczego we mnie nie zniszczya, to ja wszystko
zniszczyam, pniej. Wiedziaam, e to nieprawda, ju kiedy to
mwiam, i wiem rwnie teraz. Nie auj ani jednej minuty,
spdzonej z Joshem. auj tylko tych wszystkich sekund, ktre
nastpiy pniej. auj, e rozdaram jego serce na strzpy. auj, e
posaam nas oboje do pieka.
Jeli pozwol na to Kevinowi, jeli pozwol samej sobie, zniszcz to,
co jeszcze zostao we mnie dobrego. To bdzie moja niewybaczalna
rzecz. Nieodwoalna, bez powrotu, bo nie zostanie we mnie ju nic
godnego mioci. A po raz pierwszy w moim beznadziejnym posranym
yciu nie mog tego zrobi. Lub, co waniejsze, nie chc.

Odpycham go rk. Nie mocno czy gwatownie. Po prostu stanowczo.


Potrzsam gow. Nie. Prbuj zrobi przepraszajc min. Czuj si
winna. Czy powinnam czu si winna w tej sytuacji? Nie znam zasad.
Obcigam sukienk najdalej jak si da, ale to jeszcze za mao.
- Co jest, Nastya?
Jeszcze raz potrzsam gow. Samym ruchem warg mwi Nie mog,
chc mie pewno, e on zrozumie. Rozumie, ale ma to gdzie.
- Mylisz, e moesz bezkarnie fundowa mi sine jaja na mojej
wasnej imprezie? - Chc podcign majtki, ale w tym momencie
chwyta mnie i znowu zaczyna caowa. Nie potrzebuj zachty.
Przydeptuj mu stop i rzucam si do drzwi, ale rce mi si trzs, a
drzwi s zamknite na klucz, palce nie chc mnie sucha. Przekrcam
klucz, ale nie udaje mi si nacisn klamki. Trzeba byo potraktowa
go bardziej zdecydowanie, ale nie sdziam, e to konieczne. Chciaam
tylko da mu do zrozumienia, e nic z tego nie bdzie, i zyska chwil
czasu, tak by dopa do drzwi i uciec. Ale czasu jest za mao. Chwyta
mnie za rami i odwraca w swoj stron, a ja api jego rowy
paluszek i odginam do tyu. Nie zamierzam z nim walczy, chc tylko
uciec. To wszystko. Sysz, jak jego palec trzaska. W tym momencie
unosi drug rk i wymierza mi cios. Automatyczna reakcja, nawet nie
wiem, czy zrobi to wiadomie. Dostaj z caej siy w twarz, trac
rwnowag, a sia ciosu rzuca mnie na rg stolika nocnego. Czuj krew
pync z kcika oka, wycieram j. Odwracam si, wymierzam
kopniaka, ale on apie mnie za kostk i odciga od drzwi. Majtki
opady mi do kolan, panika zaczyna ciska gardo, zaraz przestan
oddycha.

Czuj si jak w koszmarnym nie. A on mieje si, jakby to bya


zabawa.
- Daj spokj. Sama tu przysza, wyranie daa do zrozumienia, e
chcesz si bzyka. Mogaby mi przynajmniej obcign. -Jego gos
nie brzmi gniewnie. Raczej jakby prbowa mnie przekona.
Jeli miaam jakiekolwiek opory przed regularn walk, to teraz
zniky. Problem polega na tym, e nigdy nie byam za dobra w obronie
z pozycji lecej, poza tym na sali gimnastycznej wszystko wydaje si
znacznie atwiejsze ni w prawdziwym yciu. Znacznie. Piwo te nie
pomaga, chocia czuj si cakowicie trzewa.
Nie mam przy sobie kubotanu. Zosta w mojej torebce, pod
siedzeniem w samochodzie Drew, wraz z gazem pieprzowym, nie
miaam jak przyczepi go do sukienki. Zreszt sdziam, e przez cay
czas bd z Drew, wic nie pomylaam, e mog mi si przyda. Moe
nie pomylaam to kluczowe sowa.
Prawda jest taka, e wcale nie chciaabym uy ktrej z tych rzeczy
przeciwko Kevinowi. Chc tylko std si wydosta. Czuj si tak,
jakbym wywoaa seri wybuchw, a teraz prbuj ucieka.
Nie dziwi mnie, e musiaam znale si w a tak beznadziejnej
sytuacji, by wreszcie stwierdzi, e nie chc zniszczy tych resztek,
ktre zostay z mojego ycia. Jestem tragiczn kretynk. Moe karma
prbuje da mi to, o co prosiam, chocia tak naprawd nigdy tego nie
chciaam. Unicestwi mnie na dobre.
Policzek ponie w miejscu uderzenia, krew zalewa oko, prbuj si
skupi, poniewa boj si, e za chwil opuszcz ten pokj i znajd si
z powrotem pord drzew, a w ustach bd czua smak piachu i krwi. I
strac kontrol. Zaprzestan walki. Kevin Leonard zrobi ze mn, co
tylko zechce, mnie ju tutaj nie bdzie.

Trudno si skupi, bo mj mzg jednoczenie prbuje utrzyma si w


stanie przytomnoci oraz kombinuje, jak zaatwi przeciwnika. Kevin
ley na mnie, przyciska moje rce i nogi, znowu prbuje wepchn mi
jzyk do ust. Jestem cakowicie unieruchomiona. Nie mog przesun
si nawet o milimetr. Pochylam si w jego stron, eby wzi zamach i
waln go gow w twarz, to jedyne, co mog zrobi. Celuj w grzbiet
nosa, ale nie udaje mi si, trafiam czoem w jego czoo. To bd, ale on
jest tak pijany, e wystarcza. Gowa pka mi z blu, jego spocone
cielsko spada na mnie, przygniata ciarem wszystkich bdnych
decyzji, ktre podjam przez ostatnie trzy lata.
- Zapomnij! - lina cieknie mu z ust.
Chyba do jego zamroczonego ba wreszcie dociera, co si dzieje, bo
patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby dopiero teraz zobaczy, e le
na pododze, a z rany na czole leci mi krew. Odchyla si do tyu. W tym
momencie drzwi si otwieraj i widz twarz Drew Leightona.
- Co jest, kurwa? - wyrzuca z siebie Kevin. W jego gosie jest wicej
zaenowania ni zoci, ale nie zamierzam szuka dla niego
usprawiedliwienia, tak jak nie zamierzam szuka usprawiedliwienia
dla samej siebie. Kevin prbuje ze mnie zle, a ja wykorzystuj
okazj, odwracam si i wytaczam spod niego.
Drew przez chwil, minut, a moe sekund, wyglda jak zamroony.
Na jego twarzy maluje si tyle uczu, e nie potrafi ich nawet
odrni. Zdumienie, odraza, gniew, poczucie winy, strach.
Zastanawiam si, jak w takim razie ja musz wyglda.
Kevin wstaje chwiejnie, ja te si podnosz, w gowie nadal krci mi
si od uderzenia. Potem wszystko dzieje si bardzo szybko. Pi Drew
zderza si z twarz Kevina, ktry znw pada na pod-

og. Patrz na Drew. Cay si trzsie. Drew walcy kogo po twarzy


to straszny widok. Drew Leighton jest promienny i beztroski, wolny od
wszelkich zmartwie. Nie ma w nim ani odrobiny agresji. Wolaabym,
eby do tego nie doszo. Wolaabym, eby tego nie widzia, wiem, e
brzmi to idiotycznie, ale czuj, e wanie straci niewinno.
Stoi naprzeciwko mnie, jego knykcie krwawi, a na twarzy maluje si
wyraz czystej rozpaczy i czuj, e powinnam go pocieszy. Ale nie
mog. Teraz, kiedy wszystko si skoczyo, poziom adrenaliny spada
gwatownie i chc tylko wydosta si std jak najszybciej, bo mierdz
Kevinem Leonardem i caa si trzs.
Opieram si o cian, a Drew podnosi z podogi mj telefon, wsuwa
go sobie do kieszeni. Spoglda na mnie i klnie pod nosem, naciga
rkaw i prbuje wytrze krew z mojej twarzy.
- Moesz i? - pyta szeptem.
Spojrzeniem daj mu do zrozumienia, e tak i e nie podoba mi si to
pytanie. Nic nie mwi. Odwracamy si w stron drzwi. Nagle
uwiadamiam sobie, e moje majtki nadal wisz wok kostek.
Zatrzymuj si i tak stoj, wlepiajc w nie wzrok. Drew odwraca si i
jego wzrok biegnie ladem mojego, cay si spina. Z jego ust
wydobywa si kolejne przeklestwo, a ja schylam si i podcigam
majtki, bo nie mog patrze na jego twarz.
- Trzymaj si za moimi plecami, okej? - mwi z wysikiem, jakby co
go bolao. ciska moj rk, bardzo mocno, a si boj, e j zmiady
i popycha mnie lekko, zasania wasnym ciaem. Ktem oka
dostrzegam Tierney Lowell, stojc w przedpokoju, odwracam si.
Zasaniam twarz wosami, wspieram si na Drew, udaj e jestem
totalnie schlana i do niczego, i tak przechodzimy przez tum,
docieramy do wyjcia. Moe taka wanie jestem - do niczego.

Twarz mam spuchnit i zakrwawion, ale to nic. Po raz pierwszy


dokonaam wyboru, zdecydowaam, e nie spierdol sobie ycia do
reszty, ale nie mog nawet si za to polubi, bo zrobiam to pi minut
za pno.
Przynajmniej nikt mi nie powie, e to by przypadek.
- Wszystko okej? - pyta Drew po chwili. Od lat nienawidz tego
pytania.
- W porzdku - odpowiadam. - Twoja rka. - Spogldam na rozbite
knykcie, zacinite z caej siy na kierownicy.
- Pieprzy rk - warczy, a ja cofam si mimowolnie, bo nigdy nie
syszaam, eby podnosi gos. - Tak mi przykro. Tak strasznie przykro.
- Wjeda na parking przed sklepem i zatrzymuje samochd. Ta caa
historia to jaki koszmar, powtarza to chyba ze trzy czy cztery razy.
- Co si stao? - Brzmi tak, jakby wcale nie chcia pozna odpowiedzi.
- Beznadziejna sytuacja, ktra wymkna si spod kontroli.
- Naprawd? - pyta ostro.
- Jeste na mnie zy?
- Nie, jestem zy na siebie.
- Dlaczego?
- Bo to gwnie z mojej winy znalaza si w tym pokoju. W ktrym
momencie wreszcie sprawdziem telefon i znalazem wiadomo od
ciebie. Mylaem, e gdzie na mnie czekasz, nie przypuszczaem, e
znajd ci na pododze pod Kevinem Leonardem. - Nabiera powietrza,
potem wypuszcza je, nie odrywajc wzroku od migajcego R nad
wejciem do sklepu. - Josh mnie zabije.
- Josh ma to gdzie.

- Wiesz, e to nieprawda, wic tak nie mw. Nie zamierzam teraz


dyskutowa na ten temat. - W jego glosie sycha wielki ciar, czuj
niemal, jak mnie przygniata.
- Gdyby wiedzia, jak postpiam z Joshem, te by mnie
znienawidzi. Ma to gdzie, a ja nie mog go za to wini.
- Rzeczywicie. Nie wiem, co zrobia Joshowi. Nie mam pojcia, co
si stao, bo adne z was nie chce mi powiedzie. Ale wiem, e
niezalenie od tego, co to byo, to na pewno nie wystarczy, eby mia
gdzie.
Opuszczam lusterko i ogldam siniec na twarzy i rozcicie nad
okiem. Nie wyglda tak le, ale policzek i czoo ju zaczynaj puchn,
wiem, e jutro bdzie znacznie gorzej.
- Mia spodnie na sobie. - Teraz Drew wpatruje si w logo na
kierownicy.
Kiwam gow, chocia na mnie nie patrzy. -Wic nie...
- Nie - przerywam mu. Nie chc wicej rozmawia o Kevinie
Leonardzie. - Kto jeszcze widzia?
- Chyba nie. Tierney, ale nas szukaa, wic... - Przerywa. -Chyba nikt
niczego nie zauway.
Siedzimy, udajc, e zaczarowa nas migajcy znak loterii.
- Nie powinienem by ci zostawia.
- Ty i Tierney? - pytam, ignorujc zawarte w tych sowach
przeprosiny.
- Sam nie wiem. - Potrzsa gow, przekrca kluczyk w stacyjce. Potrzebny ci kompres z lodu.
Nie mwi, dokd jedziemy. Nie pyta, dokd chc pojecha. Wiezie
mnie tam, dokd powinnam pojecha, tam, gdzie on te by moe
powinien pojecha. Do domu Josha.

Gara jest zamknity, ale oboje mamy klucze do domu. Drew otwiera
drzwi, popycha je, wchodz do rodka, Drew za mn. Wkraczamy w
ciemno w korytarzu i jak minut trwa, nim dociera do nas, co
syszymy. Bardzo auj, e mielimy klucze. Oddaabym cae wiadro
jednocentwek, eby ich nie mie.

Rozdzia 49
Josh
- Co, do kurwy ndzy? Jest druga w nocy. - Patrz na samochd
Drew, stojcy na podjedzie. Najpierw mylaem, e przywiz
Soneczko, znowu pijan, ale w samochodzie nikt nie siedzi. Zawioze Nasty do domu? - pytam, kiedy idziemy do salonu.
Nastya" brzmi beznadziejnie, ale czuj, e nie mog ju mwi
Soneczko".
- Jest w domu.
- No to o co chodzi? Chyba miae by u siebie godzin temu?
- Nadal nie rozumiem, co on tu robi.
- Sarah mnie kryje. - Drew odwraca wzrok, jakby czego nie chcia mi
powiedzie, wkurwia mnie, bo jestem pewien, e chodzi o Nasty,
pewnie znowu schlaa si na jakiej gwnianej imprezie, na ktre
zawsze j ze sob ciga, mam tego dosy. Ale kiedy spoglda na mnie,
jestem prawie pewien, e si pomyliem.
- Ale co? Co si stao? - Nie odpowiada, wic musz spyta jeszcze
raz. - Co si stao, Drew?
- Sam nie wiem. - Oczy ma czerwone, wyglda koszmarnie.
- Jeli nie zaczniesz gada jak czowiek i nie udzielisz mi jakiej
sensownej odpowiedzi, za sekund wsiadam do samochodu i jad tam.

- adna odpowied nie ma sensu, Josh. - Jego mina z przygnbionej


zmienia si we wkurzon. Jego spojrzenie wiadczy o tym, e ma na
myli nie tylko Soneczko.
- Brzmisz zupenie jak ona. Jakie tajemnicze brednie. Co jej si
stao?
- Twierdzi, e nie. Jej twarz nie wyglda najlepiej, ale poza tym chyba
wszystko w porzdku.
- A co si stao z jej twarz? - Pytam bardzo powoli i zaskakujco
cicho.
- Kevin Leonard.
-Kevin Leonard? - Mam ochot rozmaza Drew po cianie, tak na
rozgrzewk przed Kevinem, chocia jeszcze nawet nie wiem, co si
wydarzyo. - Co on jej zrobi? - Mwi to z najwikszym wysikiem.
Prbuj panowa nad narastajc wciekoci, chc si dowiedzie, o
co chodzi, ale nie wiem, jak dugo wytrzymam.
- Nie wiem. Uderzy j. Prbowa rozebra. Tak naprawd nic mi nie
powiedziaa. - Drew przeciga rk po wosach, widz, e knykcie ma
starte do krwi, na koszulce te wida krew.
- Jak to si w ogle stao, e j dorwa? Chyba miae by z ni przez
cay czas? Po to wanie namwie j, eby z tob posza?
Drew przyglda si zdartym knykciom, nie odpowiada.
- Gdzie bye, do cholery? Cigasz j na te imprezy, upijasz, a potem
zostawiasz j sam? - Przykadam si, by zabrzmiao to jak oskarenie.
Unosi gow, przybiera postaw obronn.
- Ona nie jest bezradn panienk. W razie gdyby nie zauway: robi,
co jej si podoba. Nigdzie jej nie zacigaem i nie upiem jej. To
zdarzyo si tylko na tej pierwszej imprezie. Pije cakiem samodzielnie.
- Prbuje si usprawiedliwi, ale bezskutecznie.

- Nienawidzi by sama w tumie. Sama by ci nie zostawia.


-1 nie zostawia. - Poczucie winy. To on jej si pozby. - Wysaa mi
esemes, ale nie usyszaem. Posza na gr, chciaa zadzwoni do
ciebie, eby po ni przyjecha. Kiedy wszedem do pokoju, leaa na
pododze, a on na niej. - Opowiada, e miaa na twarzy siniec i
krwawia z rany nad okiem, a kiedy dociera do czci o majtkach
zsunitych do kostek, nie moe dalej mwi, bo prbuje powstrzyma
pacz, a gdybym nie czu w tym momencie takiego wstrtu, chyba te
zaczbym paka.
- Zostawie j sam. - Mam ochot go zamordowa. Chc zrzuci
win na niego, ebym sam nie musia czu si winny. O telefonie wol
nawet nie myle.
- Tak, Josh! Dokadnie tak byo! Zmanipulowaem j, eby posza ze
mn na imprez, a potem zostawiem j sam, bo jestem wstrtnym
egoist. Mylisz, e nie wiem? Uwierz, wiem doskonale. Nie musisz
mi przypomina, e jestem palantem. Przez ca noc przypominaa mi
o tym jej twarz, krew i... - Gos znowu mu si zaamuje. Przeciga rk
po wosach. Mam nadziej, e si nie zaamie, bo tego to ju na pewno
nie znios. Bo w tym momencie te widz jej twarz i krew i boj si, e
ja te si zaami. - Uwierz mi - powtarza. - Wiem. Okej?
Stoi oparty plecami o blat kuchenny, a ja naprzeciwko niego, oparty o
cian. aden z nas nic nie mwi, cisza trwa chyba z godzin, chocia
tak naprawd pewnie krcej ni minut.
- Nic ci nie powiedziaa?
- Tak naprawd to nie. - Ze znueniem potrzsa gow. - Najgorsze,
e w ogle nie wygldaa na zaskoczon. Tak jakby si tego
spodziewaa.
- Dlaczego nie przywioze jej tutaj? - pytam.

- Przywiozem. - Podnosi wzrok, patrzy na mnie, czeka, a przyswoj


te sowa, bo, zszokowany t ca histori, kompletnie zapomniaem, co
robiem w czasie, kiedy Kevin Leonard prbowa dotrzyma jej
towarzystwa w sypialni. - Zastanw si, Josh. Pojechalimy z imprezy
prosto do ciebie, jakie dwie godziny temu. Gara by zamknity, w
oknach ciemno, wic pomylaem, e pisz, i otworzyem swoim
kluczem. Weszlimy do rodka i jak mylisz, co usyszelimy?
- Wesza razem z tob. - To nie jest pytanie. To granat rczny.
- Pomylaem, e powinna si z tob spotka. e tylko to moe jej
pomc. - Jego sowa ociekaj cierpkim sarkazmem, nie wiem, ktrym z
nas Drew gardzi w tym momencie bardziej.
- Co powiedziaa? - pytam, bardzo cicho, bo tak naprawd nie chc
wiedzie. Od chwili, kiedy odesza, mylaem tylko o chwili, kiedy
wrci. Ta chwila nastpia dzisiaj wieczorem.
- Nic. Nie odezwaa si ani sowem.
- Musz si z ni zobaczy. - Wcale nie chc si z ni zobaczy. Nie
chc mierzy si z tym, e ona wie, co zrobiem. Nie chc mierzy si z
tym, e ja wiem, co zrobiem. Ale musz si z ni spotka. Musz si
przekona, e jest i e nic jej nie grozi, nawet jeli mnie nienawidzi. Jej
bl by mnie zabi, ale nienawi przeyj.
-Nie. -Nie?
- Nie. - Kategorycznie.
- Kim ty, kurwa, jeste, eby mi mwi, co mog, a czego nie?
- Kim ty, kurwa, jeste, eby twierdzi, e moesz?
- A co to ma znaczy?

- To, e kiedy tu weszlimy, wygldaa koszmarnie, a kiedy


wychodzilimy, wygldaa jeszcze gorzej.
Niedobrze mi. Nie tak dosownie, ale czuj, jakbym mia
zwymiotowa. Moja twarz chyba co zdradza, bo gos mu agodnieje.
A moe po prostu si zmczy.
- Josh, nawet gdybym uwaa, e masz prawo si z ni spotka, a nie
uwaam, bo uwaam, e w tym momencie zachowujesz si jak ja i
bardzo mi si to nie podoba. Ale nawet gdybym tak uwaa, to nie
zaley ode mnie.
- Ona nie chce mnie widzie.
- Ona nie chce ci widzie - potwierdza. Nie daje mi cienia nadziei i
po raz pierwszy tej nocy czuj wdziczno. - Czy powiesz mi kiedy,
co si midzy wami wydarzyo?
-Nie.
- Dobra. A powiesz, co sobie mylae, kiedy bzykae si z Leigh?
- Bzykam si z Leigh od wielu lat. - To prawda. To ju
przyzwyczajenie. Technicznie rzecz biorc, nie zrobiem niczego
zego. Nikogo nie wykorzystaem. Nie zdradziem. Nie zostawiem
Nastyi samej w towarzystwie pijanego debila. Mgbym powiedzie to
wszystko Drew, jej, samemu sobie, ale nic zego" to troch za mao,
nie potrafi sprawi, e poczuj si mniejszym palantem, ni jestem.
Mog nawet powiedzie, dlaczego to zrobiem. Z tego samego
powodu jak za pierwszym razem i kadym kolejnym. Dziki temu
czuem si lepiej, normalnie. Leigh przysza, powiedziaa cze" i jak
zwykle - to bya najprostsza, najnormalniejsza rzecz na wiecie.
Usiada na kanapie, a potem pochylia si i pocaowaa mnie, a ja jej
pozwoliem, bo ju nie grozio mi, e zapac za to jak cen, ju nie
musiaem wybiera. Soneczko dokonaa wyboru.

Leigh wzia mnie za rk i zaprowadzia do sypialni, a ja za ni


poszedem. Przynajmniej tej jednej nocy chciaem poczu, e nie mam
ju nic do stracenia.
- Nie kochasz jej. - To oskarenie. Gdyby byo co miesznego w caej
tej sytuacji, zaczbym si mia, bo naprawd nie wiem, jak Drew
Leigh ton zdoa wypowiedzie te sowa bez mrugnicia okiem. Mam
ochot mu przyoy, za to i za wiele innych rzeczy, ale co
podpowiada mi, e nie potrzebuj kolejnego powodu, by wkurwi si
na siebie tej nocy. Moe powinienem go waln, eby mi odda, bo
zasuyem. Chc, eby mi przyoy. Chc, eby oklepa mi ryj,
ebym nie czul ju nic prcz tego blu. Bo ten drugi jest znacznie
gorszy.
Przechodz na drug stron pokoju, chc zwikszy odlego midzy
nami, ale on idzie za mn, siada na sofie i wzdycha, jakby przeywa
najdusz noc w swoim yciu. I pewnie tak jest, ale nie mog
ofiarowa mu wspczucia.
- To adne odkrycie. Moe powiesz, co tam masz do powiedzenia i
wreszcie sobie pjdziesz?
- Kochasz j.
- Wanie stwierdzie, e nie.
- Nie Leigh. Nasty. Kochasz Nasty. - Nienawidz tego sowa, brzmi
okropnie w ustach Drew. Drew, ktry zbudowa karier na
omieszaniu tego sowa, ktry niszczy wierzce w nie dziewczyny.
Drew, ktry nie ma prawa mnie osdza, ale prosz, siedzi na mojej
kanapie, giry pooy na stoliku i wanie to robi. Nie zaprzeczam.
Powinienem zaprzeczy, powinienem zaprzecza przez ca noc, a
przekonam nawet siebie samego, e to nie moe by prawda. Ze nie
postpiem a tak autodestrukcyjnie i nie zakochaem si, a ju na
pewno nie zakochaem si w dziewczynie, kt-

ra jest rozwalona na tysic kawakw i zostawi mnie, kiedy tylko


pozbiera si do kupy. Ale zdolno racjonalnego mylenia chyba mnie
opucia, bo nie zaprzeczam. Jest pno, a ja jestem zmczony i
przeraony, i zraniony, i jest mi tak strasznie przykro, e ju nie mog
jasno myle.
- Ona o tym nie wie - mwi w kocu, spogldajc na Drew. Tak
jakby to mogo usprawiedliwi moje zachowanie. Jakby mogo
uczyni to wszystko mniej strasznym. Sowa smakuj alem, ktry
wypenia mnie caego i wylewa si przez usta.
- Josh - mwi, a w jego gosie nie zosta ani lad lekcewaenia czy
sarkazmu, potpienia czy wyszoci. Ju nienawidz go za to, co zaraz
powie. - Wszyscy o tym wiedz.

Rozdzia 50
Nastya
Przed chwil mina druga w nocy. Jest pno, a wydaje si, e
jeszcze pniej, jakby caa ta noc trwaa tak dugo, e wszystko, cay
wiat zdy zmieni si nie do poznania. Drew odjecha pitnacie
minut temu, powiedzia, e wrci za p godziny. Nie powiedzia,
dokd si wybiera, ale nie musia. Oboje wiemy.
Wziam prysznic, a teraz trzymam okad z lodu na twarzy, ale marz
tylko o tym, eby wle do ka, nawet jeeli nie zasn. Zastanawiam
si, czy istniej sowa, ktre mogabym zapisa, ktrymi mogabym
wymaza obrazy, wypalone tej nocy w moim mzgu, eby wicej nie
powrciy. Nie chodzi mi o Kevina Leonarda. Chodzi o Josha i tamt
dziewczyn. Obrazy, ktrych nawet nie widziaam. A ktre teraz
dziaaj jak kwas, przeeraj si przez wszystkie dobre wspomnienia,
zostawiajc tylko to jedno. Ju raz wymiotowaam, ale w chwili, kiedy
obraz atakuje mj umys, odek znowu si buntuje i musz biec do
azienki, zawisam nad kiblem i rzygam. Ale nic ze mnie nie wychodzi.
Nic nie zostao.
Wczam telewizor, nagle rozlega si pukanie do drzwi, bardzo ciche,
o mao bym go nie przegapia. Daam Drew klucze,

wic to na pewno nie on, nie mam pojcia, kto to moe by.
Podchodz na palcach do drzwi, wygldam przez judasz i widz Tierney Lowell.
Przez minut zastanawiam si, czy otworzy. W kocu odsuwam
zasuwk. Ma na sobie to samo ubranie co na imprezie i wyglda, jakby
pakaa. Zastanawiam si, czy jest kto, kto po dzisiejszej nocy wyszed
bez szwanku.
- O rany, twoja twarz - wyrywa si jej. - Sorry. - Krzywi si, wyranie
czuje si niezrcznie w tej sytuacji. - Nie chciaabym nikogo obudzi.
Potrzsam gow i otwieram szerzej drzwi, jednoczenie wykonujc
zapraszajcy ruch rk. Patrzymy na siebie przez chwil. Wiem, po co
przysza, czekam jednak, a sama zapyta. Ciekawe, skd zna mj
adres. Moe Clay. Rozmawia z nim, odkd poczyo ich wsplne
zamiowanie do sztuki konstruowania bonga.
- Jest tu Drew? Krc gow.
- O. - Nawet nie prbuje ukry rozczarowania. Bierze oddech i pyta,
cakowicie szczerze: - Wszystko okej?
Chyba zaczn pobiera opat w postaci wierdolarwki za kadym
razem, kiedy kto zadaje to pytanie. Nawet nie wiem, co znaczy okej".
Kiwam gow.
- Chciaam tylko sprawdzi, co z nim - wyjania. - Chyba nigdy
wczeniej nikogo nie uderzy.
Chyba nie.
- Jak on si czuje? - W jej gosie sycha nieskrywan trosk i
wiadomo, e to nie s puste sowa, zna Drew na tyle, by o tym
wiedzie.

Nie krc gow ani nie kiwam, ani nie wzruszam ramionami. Jego
musi poprosi o odpowied na to pytanie. Ode mnie jej nie dostanie.
- On ci kocha - mwi takim tonem, jakby si z tym pogodzia.
Teraz kiwam, bo wierz, e tak jest, chocia nie w tym sensie, jak jej
si wydaje. Powinnam napisa to na kartce, bo Tierney zasuguje na
wyjanienie, ale w tym momencie przekrca si klucz w zamku i do
rodka wchodzi Drew. Na widok Tierney zamiera. Szkoda, e nie
mog zrobi zdjcia, potem mogabym im je pokaza, eby ju nigdy
wicej nie mogli temu zaprzeczy.
- Musz i. - Tierney ze zrezygnowan min przesuwa wzrokiem od
Drew do mnie, a potem odwraca si do wyjcia.
Podchodz do Drew, ciskam jego rk i wskazuj gow na drzwi,
Drew idzie za ni.

Josh
Nieca godzin po wyjciu Drew zajedam przed jej dom. Jest
trzecia trzydzieci. Margot wrci za kilka godzin, ciekawe, jak
Soneczko wytumaczy si ze swojej twarzy. Chwytam telefon,
tkwicy w uchwycie na napoje, wsuwam do kieszeni. Jeszcze go nie
sprawdziem. Nie chc zobaczy jej imienia na wywietlaczu i
wszystkich kryjcych si za nim co by byo gdyby". Nie mam siy
mierzy si z faktem, e gdybym usysza sygna, gdybym odebra, to
wszystko by si nie wydarzyo.
Widz odjedajcy samochd Tierney Lowell. Drew stoi na
werandzie. Mijam go, otwieram drzwi, nie ma szans, by przypomniaa
mi, e nie mam prawa wchodzi do tego domu.

Nie mam kiedy si przygotowa, bo od razujwidz, stoiwkuch-ni.


Przez cay ten czas prbowaem na ni nie patrze. A teraz czuj si,
jakby wypruto mi flaki, rozdarto na strzpy i zszyto z powrotem, tylko
e zupenie nie tak jak trzeba. Nie wiem, czy sprawia to rana nad okiem
czy siniak na policzku, czy wyraz jej twarzy, wiem tylko, e to fakt, bo
wszystko w rodku mnie boli.
- Wracaj do domu - odzywa si Drew za moimi plecami, ale nie
odwracam si, bo nie mog przesta na ni patrze.
- Daj nam minut. - Nie wiem, czy to proba czy rozkaz.
- Nie dzisiaj, Josh - mwi. W jego gosie nie sycha siy, tylko
klsk.
Ma racj. Powinienem wyj. Ona ma ju dosy atrakcji na dzisiaj,
nie potrzebuje kolejnej. Ale jestem egoist. Chc usysze od niej, e
wszystko okej, chocia wiem, e to nieprawda. Ale kupi wszystkie
kamstwa, ktre zechce mi sprzeda.
- Jedn minut. - Mwi do Drew, ale patrz na ni. agodnie, ale
stanowczo. Nigdzie nie id.
Kiwa gow w stron Drew, on jednak nie wyglda na przekonanego.
Pewnie myli, e cho nie potrafi ochroni jej przed Ke-vinem
Leonardem, moe uratowa j przede mn.
- Jed do domu, Drew - mwi mikko. - Twoja mama si obudzi i
bdzie wkurzona. Nic mi nie jest. Przysigam. - To jawne kamstwo,
ale wypowiada te sowa tak naturalnie, jakby powtarzaa je od wielu,
wielu lat.
Drew poddaje si, z niezadowolon min. Podchodzi, przytula j i
szepcze przepraszam do ucha, potem wychodzi.
- Boli? - Bardzo logiczne zada takie pytanie dziewczynie z twarz
spuchnit jak bania, ale na pocztek tylko to przychodzi mi do gowy.
Przykada ld do policzka, krci gow.

- Nie tak bardzo.


Patrzymy na siebie, a ciek midzy nami zamiecaj te wszystkie
rzeczy, ktrymi ranilimy si nawzajem.
Odkada ld, bierze stojcy na lodwce talerz, przykryty foli.
Zdejmuj foli, stawia talerz z ciasteczkami na stole i kae mi usi.
- Wiem, mwie, e masz ich dosy, ale...
Rzeczywicie tak powiedziaem. To byo ponad miesic temu. Zrobia
chyba ze dwanacie partii w cigu jednego tygodnia, twierdzia, e
wci nie moe uzyska idealnej rwnowagi midzy chrupkim a
cigliwym, a ja stwierdziem, e jest walnita, bo wszystkie smakuj
dokadnie tak samo. W kocu ostrzegem, e nie sprbuj ani jednego
wicej, chyba e zrobi co z czekolad.
-1 co, udao ci si uzyska idealne proporcje? - Nie mam pojcia,
dokd zmierza ta rozmowa, ale ona jest moj lini styczn i pobiegn
za ni, dokd tylko mnie zaprowadzi.
- Chyba tak. - Wzrusza ramionami niby od niechcenia, chocia wiemy
oboje, e te cholerne ciasteczka doprowadzay j do szau. - Ty mi
powiedz.
Popycha talerz w moj stron. Dostaa po twarzy. A ja przed chwil
uprawiaem seks z Leigh. Siedzimy przy stole, jest rodek nocy, a ona
prosi mnie, ebym zrecenzowa ciasteczka.
- Smakuj - mwi, chocia staram si nie mwi z penymi ustami dokadnie tak jak te poprzednie osiemset, ktre kazaa mi prbowa.
- Wiem, e smakuj tak samo - odpowiada, niezraona. - Chodzi mi o
to, czy nie s zbyt chrupkie.
Powoli wypuszczam powietrze i kad ciastko na stole.

- A wic bdziemy rozmawia o wypiekach. - Sztywno kiwam gow,


bior serwetk i okrcam j dokoa rki.
- Przykro mi, e ci zraniam.
- Co? - Te sowa ja powinienem powiedzie, ale nie powiedziaem.
Ona to zrobia. Wiem, e wie, co zrobiem tej nocy. W gowie mam
tylko jedn myl Nie przepraszaj mnie. Prosz, nie rb tego. Wczoraj
to byoby prawdziwe bogosawiestwo. Dzisiaj jest przeklestwem.
Chc powiedzie, e ja te j przepraszam, ale to beznadziejne sowa,
cay jestem beznadziejny.
- Tak mi przykro, e ci zraniam - powtarza, jakby uznaa, e musz
usysze to jeszcze raz, tyle e teraz dokada tak". eby mocniej
bolao.
- To ja powinienem przeprosi ciebie.
- Ty nie zrobie nic zego.
Nie mog uwierzy, e te sowa wyszy z jej ust. To jeszcze gorsze ni
przeprosiny.
- Jak moesz tak mwi? Wszystko, co wydarzyo si tej nocy, byo
ze. Wszystko! Absolutnie wszystko! - Nie zamierzaem podnosi
gosu, lecz podnosz, moe to nawet dobrze, bo wreszcie wywouj
jak reakcj.
- Wiem, Josh! Co mam powiedzie? e moje serce zamao si tysic
razy, kiedy weszam dzisiaj do twojego domu? e po powrocie
wymiotowaam, nie z powodu tego, co zdarzyo si na tej kretyskiej
imprezie, ale dlatego, e nie mogam przesta myle o tym, co robie
z tamt dziewczyn? To wanie chcesz usysze? Bo to wszystko
prawda!
Wiem, e to prawda. Wiem, poniewa bl wida na jej twarzy, w jej
oczach, sycha w gosie. Wiem, poniewa czuj si z tego po-

wodu rwnie okropnie, jak ona i nie mog nic z tym zrobi. Stao si,
tak jak caa reszta.
Wstaje i przechodzi przez kuchni, a ja wyranie czuj kady
centymetr dzielcej nas przestrzeni.
- A wiesz, co jest najgorsze? - podejmuje. - Najgorsze jest to, e nie
mam prawa czu gniewu, poniewa sama zawiniam. To wanie
chcesz usysze? e wiem o tym? e to wszystko w ogle by si nie
stao, gdybym z tak determinacj nie prbowaa niszczy samej siebie
i wszystkich dokoa? Dobra. Tak, to wszystko moja wina! Wszystko i
nikt nie wie o tym lepiej ode mnie. Jestemy w piekle i to ja nas do
niego wtrciam. Wiem i jest mi bardzo przykroi
Patrz na ni przez chwil, bo to pierwsza autentyczna reakcja od nie
wiem jak dawna. Przez kilka ostatnich tygodni przypominaa czarn
dziur i nagle ten martwy zimny spokj znika i jest wcieka i
zrozpaczona, i zraniona tak jak ja.
Wstaj i robi krok w jej stron. Patrzy na mnie, jakby zastanawiaa
si, co te najlepszego wyprawiam. Na jej twarzy maluje si
mieszanina strachu i dezorientacji, jej oczy uciekaj gdzie w bok jak
oczy dzikiego zwierzcia, ktre szuka drogi ucieczki. Przez chwil nie
ukrywa swojej kruchoci, kruchoci, ktr zawsze prbuj ignorowa.
Powinienem odej, zostawi to, ale jestem tak blisko niej i nie wyjd
std, pki jej nie dotkn, jeden jedyny raz, nim wszystko znw si
spieprzy.
- Teraz podejd do ciebie - mwi niczym negocjator do samobjcy
na dachu. -1 obejm ci, i przytul - urywam, a potem robi jeszcze
jeden krok - a ty mi na to pozwolisz.
- Dlaczego? - pyta takim tonem, jakby wanie usyszaa najbardziej
obkan rzecz na wiecie. Moe zreszt tak jest.

- Poniewa tego potrzebuj.


Jestem teraz tu przy niej, a ona si nie cofa, wic robi to, co
zapowiedziaem, obejmuj j. Czuj, jak jej ciao miknie, lekko,
nieznacznie, ale nie odwzajemnia ucisku ani nie przysuwa si bliej.
Nie wybaczya mi. Okej. Ja te nie wiem, czy jej wybaczyem.
W kocu podnosi rk, ale kadzie j na mojej piersi i odpycha mnie
delikatnym ruchem. Ja te unosz rce, zbliam je do jej twarzy,
chciabym zmaza sice i bl, ale zatrzymuj si na chwil przedtem,
nim moje palce dotkn jej skry, opuszczam ramiona. Chciabym, eby
zostawia to tak jak teraz, pozwolia mi odej bez sowa, lecz to
niemoliwe.
- Gdybym tylko moga, cofnabym czas. auj, e tak ci
potraktowaam. - Wraca jednak do tego, zupenie bez sensu, bo w tym
momencie nie moemy nic zrobi.
- auj e ci na to pozwoliem. - To prawda i wiedziaem o tym od
samego pocztku. Nie powinienem by jej pozwoli, by mnie zrania.
Za bardzo mi zaleao i dlatego do tego dopuciem. Postpiem tak,
jak chciaa. Nigdy nie powiedziaem, e j kocham, ale to niczego nie
zmienia. Kochaem j kadego dnia i zapaciem za to.
- Musiaam odej. - W jej gosie sycha bagalny ton, jakby prosia
mnie, bym zrozumia co, czego nie rozumiem. - Nie mog powiedzie
ci prawdy, ale wiem, e tego chcesz. Rozczarowaabym ci tylko, nie
speniabym twoich oczekiwa, tak jak w przypadku wszystkich
innych ludzi.
- Odejcie to jedyna rzecz, ktra moga mnie rozczarowa. -Mgbym
y, nie znajc prawdy, byle tylko zatrzyma j przy sobie, nawet jeli
to byby zy wybr.

- To ju nie ma znaczenia - mwi. Na jej twarzy maluje si al, al za


czym wicej ni tych kilka ostatnich tygodni. Pogodzia si z tym.
Moemy oboje przeprasza, ale zbyt wiele si wydarzyo, nie da si
tego cofn. Pewne rzeczy trzeba po prostu zaakceptowa. Oboje
nauczylimy si tego ju bardzo dawno temu.
- Spuszcz omot Kevinowi - mwi w kocu. To mog zrobi,
chocia tyle.
- Nie - odpowiada stanowczo.
- Dlaczego nie?
- Nie ma wystarczajcego powodu.
- Ty jeste jedynym wystarczajcym powodem. - Moe nie pozwala
mi, ebym j kocha, ale to nie znaczy, e ja pozwol innym j rani.
Chyba jest w tym jaka ironia, bo to ja zraniem j najmocniej tej nocy.
- Nie chc by powodem. Sprawa skoczona, chc zapomnie.
- Czemu traktujesz to tak lekko? Mg ci zgwaci, a ty zachowujesz
si jak gdyby nigdy nic.
- Bo nic si nie stao. Uwierz mi, znam gorsze rzeczy. - Wzrusza
ramionami. Doprowadza mnie do szau.
- Gorsze ni gwat? - Patrz na ni z niedowierzaniem.
- Gorsze ni prba gwatu. Przecigam rk po twarzy.
- Starczy tych zagadek, Soneczko! Mam dosy. Dosy! - Znowu
trac panowanie nad sob. Od kiedy znam t dziewczyn,
na-wrzeszczaem si wicej ni przez ostatnie dziesi lat i wszystko
wskazuje na to, e na razie nie przestan. - Cigle mwisz takie rzeczy,
rzeczy totalnie bez sensu! Jakby chciaa co mi powiedzie, ale nie
powiesz, a ja mam pewnie sam trafnie odczyta alu-

zje i rozgry, o co chodzi. Wiesz co? Nie mog. Nie potrafi. Nie
potrafi ci rozgry i jestem ju zmczony.
Wyglda na to, e nie musimy czeka do jutra, a wszystko znw si
spieprzy. To dzieje si wanie teraz.
Trzymam rce we wosach, chodz po pokoju w t i z powrotem, bo
mam w sobie mnstwo tumionej agresji i nie potrafi sobie z ni
poradzi. Teraz rozumiem bieganie. Mgbym w tej chwili wybiec z
tego pokoju i biec bez koca. Bior wdech i zaczynam od nowa, bo
mwi te nie mog przesta.
- Wiem tylko, e co si wydarzyo, czy, bardziej prawdopodobne,
wydarzy si kto, kto, kto zniszczy ci rk i ca reszt przy okazji, a
ja nie potrafi tego naprawi.
- Nikt ci nie prosi. - Sowa brzmi gniewnie i gorzko. Jej oczy robi
si niemal dzikie. - Wszyscy chc mnie naprawi. Rodzice chc mnie
naprawia. Brat chce mnie naprawi. Terapeuci chc mnie naprawi.
Miae by t osob, ktra nie chce mnie naprawi.
Oboje jestemy na granicy wytrzymaoci. Oboje jestemy wciekli.
Z jakiego powodu przynosi mi to ulg. Teraz czuj, e moe nie
jestem sam.
- Nie chc naprawia ciebie. Chc naprawi to. - Wyrzucam ramiona
do gry, sam nie wiem, o czym waciwie mwi. O niej? O sobie? O
caym posranym wiecie?
- Co za rnica?
Co za rnica? Nie wiem. Moe adna. Moe jednak chc naprawi
wanie j. A jeli, czy to le? Czy to znaczy, e przypada mi rola
palanta w tym scenariuszu?
- Nie wiem - odpowiadam, bo to jedyne, co wiem. Siadam z
powrotem przy stole i opieram gow na doniach.

Powietrze a kbi si od emocji. Nie daj rady. Jest po czwartej,


czuj si, jakby przepuszczono mnie przez wyymaczk. Mam dosy.
- Mylaam, e z tob te co jest nie tak. - Jej gos brzmi spokojniej,
troch przepraszajco, jakby czua, e mnie obraa. Ale tak nie jest. Mylaam, e nie bdzie ci przeszkadzao, jaka jestem, bo rozumiesz.
Pomylaam, e jeli nie bd ci pyta, ty nie bdziesz pyta mnie i
bdziemy udawa, e nie obchodzi nas to, co stao si kiedy. Ale to
chyba tak nie dziaa. - Wzrusza lekko ramionami, jakby wiedziaa o
tym ju od dawna, a teraz wreszcie si z tym pogodzia. - Chciaam, by
istniaa jedna osoba, ktra patrzc na mnie, nie bdzie chciaa zobaczy
kogo innego
- A kto patrzy na ciebie tak, jakby chcia zobaczy kogo innego? Unosz gow i opuszczam rce, chc widzie jej twarz i nie potrafi
sobie wyobrazi, by kto pragn zobaczy na jej miejscu inn osob.
- Wszyscy, ktrzy mnie kochaj.
- A kogo chc zobaczy?
- Kogo, kto nie yje.

Rozdzia 51
Nastya
We wtorek na pitej lekcji pani Allister omawia poezj.
Przerabialimy to ju wczeniej w mojej klasie. Prbuj sucha i nie
gapi si za bardzo na piknego i niesamowitego faceta w ostatnim
rzdzie, ktrego serce wdeptaam w ziemi. Nie wiem, o ktrej
skoczylimy gada w sobotni poranek. Wiem tylko, e nie doszlimy
do adnego rozwizania. Zreszt nie byo niczego, co moglibymy
rozwizywa. Wczeniej wszystko przepucilimy przez niszczark i
tyle.
Chodz midzy rzdami i rozdaj listy pyta do dyskusji na temat
wiersza Edny St. Vincent Millay pod tytuem Ponowne narodziny".
Kiedy mijam Ethana Halla, ten znowu zerka na moj twarz.
Zamalowaam starannie siniec, ale i tak troch wida.
- Bijesz swoj dziewczyn? - zwraca si do Drew. Po jego twarzy
przemyka cie satysfakcji, jakby chcia da do zrozumienia, e
spotkaa mnie zasuona kara za to, e go nie chciaam.
- Nie, to twoja specjalno - odpowiada Drew niezraony.
- Dostaa na zajciach z kickboxingu.
Odwracam si. Tierney Lowell. Tylko ona prcz Drew, Josha i mnie
wie, co wydarzyo si u Kevina. Nie jestem specjalnie zaskoczona. Tak
naprawd broni Drew, chocia sama pewnie by si

do tego nie przyznaa. Dzikuj jej lekkim ruchem gowy, bo nawet


jeli on tego nie doceni, to ja tak.
Kiedy mijam Kevina Leonarda, prbuje zapa mnie za rk, chce co
powiedzie. Ma strasznie zmieszan min. Josh kopie oparcie jego
krzesa. Mocno. Kevin opuszcza rk i wbija oczy w kartk na stole,
mroczy pod nosem przepraszam, skierowane, mam wraenie, do Josha,
nie do mnie.
Josh bierze kartk, ktr przed nim pooyam, ale w aden sposb
nie daje pozna po sobie, e mnie zauway. Nie istniej. Oddaabym
jeszcze raz rk za to, by wszystko cofn i usysze, jak mwi do mnie
Soneczko".
- Kto wyjani, o czym mwi ten wiersz? - zaczyna pani McAllister.
Kadzie reszt kartek na piknym dbowym pulpicie, ktry za spraw
jakiej magicznej mocy pojawi si w jej pokoju tydzie temu. Nikt nie
wie, skd si wzi.
- O drzewach! - krzyczy kto.
- W wierszu pojawiaj si drzewa. Ale to nie drzewa s tematem
wiersza - mwi pani McAllister.
- Wiersze chyba powinny by krtkie? - stwierdza Trevor Mason. - A
ten ma chyba ze sto stron.
- Hiperbola, panie Mason - odpowiada pani McAllister.
- Hipo-co?
- Hiperbola.
- Wyolbrzymienie, tpa fujaro - strzela Tierney, po czym wywraca
oczami, patrzy w sufit i wzdycha gboko. - Dobra, zostan po
lekcjach.
Pani McAllister podchodzi do biurka i wypisuje kartk z uwag. -1
kto jest teraz fujar? - cieszy si Drew i posya Tierney zoliwy
umiech. Unosi gow i napotyka spojrzenie pani McAl-

lister, ktra nadal stoi przy biurku, z plikiem kartek w rku. Potem
Drew jeszcze raz spoglda na Tierney. - No wiem. Te poprosz.
- Nadal nikt nie odpowiedzia na moje pytanie. - Pani McAllister
wrcza kartki obojgu winowajcom i wraca na swoje miejsce.
Nawet gdybym nie miaa widoku na ca sal, chyba usyszaabym,
jak wszystkie gowy odwracaj si w stron Josha, ktry podnis rk.
Nawet pani McAllister wyglda, jakby nie bardzo wiedziaa, co z tym
fantem zrobi.
- Josh? - mwi niepewnie.
Przez sekund milczy, ma udrczon min, chyba ju auje, e
zwrci na siebie uwag.
- Tematem jest marzenie o drugiej szansie - mwi w kocu. Nie
podnis wzroku, ale mam wraenie, e wypowiadajc sowa swojego
dziadka, patrzy prosto na mnie. - Podmiot liryczny nie docenia pikna
wiata i ycia, to j niszczy, a kiedy umiera, zdaje sobie spraw, e
przyjmowaa wszystko tak, jakby jej si naleao i nie dostrzegaa, co
tak naprawd ma. Teraz prosi o drug szans, drugie ycie, by
naprawi swj bd.
Odrywam wzrok od Josha i patrz na pani McAllister. Wpatruje si
w niego z dum i sympati zarazem, ma tak sam min jak pani
Leighton, kiedy na niego patrzy. Ale zachwyt pani McAllister wynika
chyba gwnie z tego, e w ogle si odezwa, a nie z tego, co
powiedzia.
- Dostaje t szans? - pyta, a ja desperacko wbijam wzrok w tablic z
terminami literackimi, wiszc na cianie i czekam na odpuszczenie
grzechw. Wreszcie nadchodzi. Bardzo cicho.
- Dostaje.

Josh
Dopiero w rod widz si z ni poza szko, ale ledwo raczy na mnie
spojrze. Nic si nie zmienio, tyle e przed weekendem czuem si
bardziej jak ofiara, a teraz mniej.
Jest ju jedenasta. Siedz w garau od kilku godzin, ale niewiele
zrobiem. Dwa razy uporzdkowaem skrzynk z narzdziami, teraz
zamiatam podog. Nie mam siy nic robi, ale moja lista coraz bardziej
si wydua i w kocu bd musia zabra si do pracy. Przez ostatnie
sze tygodni miaem mnstwo wolnego czasu, a nie zrobiem nic.
Wchodz do domu, parz kolejn kaw i zabieram j do garau, z
mocnym postanowieniem, e zaraz wytn czci na stolik, ktry
obiecaem pani Leighton. Chyba jestem bardziej zmczony, ni
sdziem, bo pierwsze, co widz, to para bladych ng w czarnych
roboczych butach, zwisajca z blatu.
- Jeste uzaleniony. Trudno wyzwoli si ze szponw kofeiny.
- No to chyba nawet nie bd prbowa.
Kiwa gow, mam ochot spyta, po co przysza, ale ciesz si, e
przysza i przez chwil chc udawa, e wszystko jest tak jak przedtem.
Moe ona te tego chce.
- Nie uroniesz.
- Nie przypuszczaem, e ci to interesuje.
- Tylko niektre czci - umiecha si krzywo. Umiecham si, ale
sabo i nagle zdaj sobie spraw, e nie mam
ochoty na arty. Szczeglnie takie. To przypomina mi o wszystkim,
co wydarzyo si tamtej nocy, i o tym, co pniej poszo le i chobym
nie wiem jak mocno stara si udawa, e wszystko jest jak przedtem,
to chyba saby ze mnie kamca.

- Pomaga nie zasn - mwi, nie chwytam przynty.


- A czemu po prostu nie pjdziesz spa?
- Ostatnio kiepsko sypiam - odpowiadam zgodnie z prawd.
- Moe to przez kofein. Bdne koo.
- Ty nie pijesz kawy. Dobrze sypiasz?
- Punkt dla ciebie - mwi cicho.
- Dziki. - Ta rozmowa jest taka kulturalna. Taka wykrcona.
Zeskakuje z blatu i podchodzi do mnie. Siniak zblad, ale nie zamalowaa go, tak jak do szkoy, nadal jest widoczny. Mam straszn
ochot przejecha po nim palcami, a potem pobiec do domu Kevina
Leonarda i zrobi mu kilka podobnych.
- Daj, sprbuj jeszcze raz. - Wyciga rk po kubek w moim rku.
- Powinna najpierw dosypa jakiego wistwa.
- Brzmi zachcajco.
- Ja pij czarn. Ty nie. Twoje kubki smakowe buntuj si przeciwko
wszystkiemu, co nie jest sodkie.
- Dawaj, frajerze. - Podaj jej kubek, patrz, jak bierze yk i krzywi
si. - Nadal ohydna.
- Przywykniesz. - Wzruszam ramionami i zabieram kubek. Oddaje go
bez protestw, wzdryga si, jakby prbowaa pozby si gorzkiego
smaku. Prbuj opanowa umiech.
- Chyba wol nie. - Marszczy nos i wraca na swoje miejsce. Jej nogi
znw zaczynaj si koysa. To byoby takie proste, zosta tutaj i
zapomnie o wszystkim, co si wydarzyo. Ale zawsze wrcimy do
punktu wyjcia, bo nie doszlimy do adnych wnioskw, a ja nie znam
odpowiedzi. Moe powinienem raz zabroni jej decydowa o
wszystkim tylko dlatego, e boj si j straci. Nie mog zapomnie,
co zrobia, nie mog oczekiwa od niej,

e wybaczy mi to, co ja zrobiem, i nie wiem, dokd to wszystko nas


zaprowadzi.
- Ju nie jest jak przedtem - mwi, patrzc, jak pisze swoje imi w
pyle, pokrywajcym blat. - Nie moemy udawa, e nic si nie stao...
e wszystko jest w porzdku.
- Wiem - odpowiada i patrzy mi prosto w oczy, a ja widz w jej
oczach co jakby nadziej. - Ale kto wie.
Wychodzi dopiero po dwch godzinach. Odmierza i zaznacza punkty,
a ja tn. Nie rozmawiamy o Kevinie Leonardzie ani Leigh, ani o
straconych rkach, straconych ludziach i przeszoci. Rozmawiamy o
meblach i narzdziach, o przepisach, konkursach sztuki i turniejach
retoryki. Jest mio i bezpiecznie. Midzy nami nadal jednak co wisi i
nie moemy udawa, e tego nie ma, nawet jeli dzisiaj nam si to
udaje. Ale kto wie.
Po pierwszej odwo j do domu. Siedzimy na swoich miejscach,
patrzymy na drzwi jej domu, poniewa wszystko zmienio si odrobin
tej nocy i adne z nas jeszcze nie chce tego koczy. Wycigam rk i
kad j wntrzem do gry na siedzeniu midzy nami. Nie waha si ani
chwili. Kadzie na niej swoj do, a ja zamykam palce.

Rozdzia 52
Nastya
Nie wiem, jak dugo siedzimy w pikapie Josha, trzymajc si za rce,
otoczeni ciemnoci i niewypowiedzianym alem. Ale wystarczajco
dugo, by uwiadomi sobie, e adne historie i tajemnice nie s warte
tego, by trzyma si ich zamiast tej rki.

Rozdzia 53
Nastya
Czsto myl o tym, ile rnych drobnych rzeczy wydarzyo si
tamtego dnia, kiedy zostaam napadnita. I czy ktry z tych
drobiazgw potrafiby odwrci kolej rzeczy. Zastanawiam si, ile
czynnikw musiao zaistnie, eby mnie znalaz, i czy potrzeba rwnie
duo, bym ja odnalaza jego.
Clay przyjeda po mnie o smej rano, jest ubrany w koszul z
dugimi rkawami i eleganckie spodnie, jego strj ani troch nie
przypomina umiejtnie skomponowanego artystycznego nieadu, do
ktrego przywykam. Ja chyba te nie wygldam tak jak zwykle.
Dzisiaj bardziej przypominam Emili. Nie wiem, czy to dobre uczucie,
ale na pewno nie a tak ze jak kiedy.
Mierz Claya wzrokiem i ruchem gowy daj wyraz swemu uznaniu.
- Ty te - mwi, otwierajc przede mn drzwi. Waciwie nie bardzo
wiem, czemu mnie ze sob zabiera. Powiedzia, e chce pokaza mi, e
nie na darmo spdziam tyle godzin, siedzc na tyku, ale przecie ju
to widziaam. Nie sdz, eby rysunki wyglday inaczej, powieszone
na cianie.

Galeri otwieraj o dziewitej, do dziesitej, kiedy zaczynaj si


rozmowy kwalifikacyjne, wszyscy finalici maj si zarejestrowa.
Czeka nas tylko godzina jazdy, mamy duo czasu. Clay wchodzi o
jedenastej, przez ten czas obejrz wystaw i poznam dziea jego
konkurentw, chocia trudno sobie wyobrazi, by kto mg z nim
konkurowa.
- Prosz. - Clay podcza empetrjk do zestawu stereo i podaje mi. Pomylaem, e skoro wyczerpalimy wszystkie ciekawe tematy do
rozmowy, przyda si troch muzyki. Moesz by didejem.
Wcale nie mam ochoty. Mam ochot oprze gow o szyb, zamkn
oczy i udawa, e jad do woskiej restauracji w Brighton. Wczam,
wybieram pierwsz list i klikam. Wszystko mi jedno, byle nie bya to
muzyka powana ani doujce piosenki miosne.
Po ostatniej rodzie nie poszam wicej do Josha. Wysiadajc z
pikapa, obiecaam sobie, e kiedy nastpnym razem tam si zjawi,
odpowiem na wszystkie pytania, ktre mi zada, i chc tej obietnicy
dotrzyma.
Przez prawie ca drog szukam w gowie odpowiednich sw,
ukadam je setki razy w rnych konfiguracjach, potem znajduj nowe
i zaczynam od pocztku. Kiedy zajedamy przed galeri, moje
policzki s mokre, nawet nie pamitam, kiedy zaczam paka.
Idziemy do punktu rejestracji, a potem do sali, w ktrej wisz prace
Claya. To jedna z wikszych sal, dzieli j trzech artystw. Jego rysunki
zajmuj najwiksz cian. Znam wikszo z nich. Niektre pochodz
z teczki do college'u. Niektre przedstawiaj mnie. Ale nie mog
skupi uwagi na adnym z nich, poniewa na samym rodku znajduje
si co zupenie innego.

Co niesamowitego.
Wiszce porodku dzieo to mozaika, zoona z szesnastu rysunkw.
Kady z nich przedstawia fragment mojej twarzy, razem tworz co w
rodzaju ukadanki. To dlatego chcia, ebym z nim przyjechaa.
Wczeniej mi tego nie pokaza. Nawet nie wiedziaam, e nad czym
takim pracuje. Mam ochot uciec.
Do rodka wchodzi par osb, komentuj rysunki i zadaj pytania
Clayowi i dwm dziewczynom, Sophie i Mirandzie, ktrych prace
rwnie tu wisz. Ja ustawiam si twarz do ciany i udaj, e
przygldam si jednemu z obrazw Sophie. W kocu woaj Claya na
rozmow.
Kiedy zostaj sama, postanawiam obejrze reszt wystawy.
Zamierzam zacz od sal, lecych z tyu, poniewa na razie nie zdyo dotrze tam zbyt wiele osb, jest spokojnie. Wchodz do jednego
z mniejszych pomieszcze.
Na chwil trac kontakt z rzeczywistoci. Po raz trzeci w yciu wiat
zmienia kierunek pod moimi stopami, a ja prbuj utrzyma
rwnowag.
On tu jest.
Widz jego twarz. I to nie jest koszmarny sen. Ani wspomnienie. On
tu jest, prawdziwy, i patrzy na mnie. A ja na niego. Nadesza chwila,
ktrej baam si i o ktrej marzyam od tamtego dnia, kiedy
przypomniaam sobie, co mi zrobi.
Na cianie widnieje nazwisko Aidan Richter, uczszcza do szkoy w
miecie niedaleko Brighton. Twarz, na ktr patrz, naley do mojego
mordercy.
Wszystko w moim wntrzu wcza si i wycza jednoczenie. Jestem
saba i silna. Jestem przeraona i odwana. Jestem zgubiona i
odnaleziona. Jestem tutaj i nie ma mnie.

Boj si, e znowu przestan oddycha.


Jest starszy, tak jak ja, lecz nie mam najmniejszych wtpliwoci.
Znam jego twarz rwnie dobrze, jak kad blizn, ktr mi da.
Chc biec. Chc paka. Chc krzycze. Chc zemdle. Chc go
zrani, zniszczy, zabi go. Chc spyta dlaczego, tak jakby istnia
powd.
- Dlaczego?! - Szept i krzyk zarazem.
Zadaj to pytanie, i to nie tylko w swojej gowie. Wybraam to sowo
spord tysica innych, ktre mogabym mu powiedzie. Zadaj
pytanie, na ktre nie ma odpowiedzi. A moe jednak jest? Moe
wanie on, jedyny na caym wiecie, moe mi jej udzieli.
Nawet nie wiem, ktre to dlaczego. Dlaczego to zrobie? Dlaczego
ja? Dlaczego tutaj jeste? Dlaczego ja tu jestem? Dlaczego?
Patrzy na mnie, wydaje si przeraony, to jedyna rzecz, ktra moe w
tej chwili mnie uszczliwi. wietnie. Wielu ludzie si mnie boi.
Dziewczyny w szkole. Moi rodzice. Czasami nawet Josh Bennett. Ale
chc tylko strachu wanie tego chopaka.
- Miaa nic nie pamita. - Jego gos zupenie nie przypomina
tamtego. To on, a jednoczenie nie on. Nie kieruje nim wcieko ani
mrok. To ten sam chopak, ale nie ten sam gos, nie te same oczy. Ani
ladu tamtego obdu.
- Miae mnie nie zabija.
- Nie chciaem.
- Nie chciae? - Mj mzg obraca te sowa na wszystkie strony,
prbuje odnale ich sens. Ale bez skutku. - Jak to, nie chciae? Wiele
razy uderzye mnie w twarz. Cigne mnie za wosy, cz
wyrwae. Kopae mnie tak mocno i tyle razy, e nie dao naprawi si
wszystkiego, co zniszczye. Zamordowae moj r-

k. Koci sterczay na wylot. Wszdzie. Pamitasz to? - Ostatnie


pytanie to tylko aosny zduszony szept.
- Nie. - Brzmi niemal jak przeprosiny.
- Nie? - Ja te nie pamitam, jak wygldaa moja rka. Potem
widziaam zdjcia, ktrych nie chcieli mi pokaza. Ale on to zrobi.
Powinien pamita.
- Nie wszystko. Tylko fragmenty.
- Fragmenty? Jeste winien tego wszystkiego i nie masz nawet na tyle
przyzwoitoci, eby pamita? - Nie wiem, skd bior te sowa. Nie
mog uwierzy, e rozmawiam o przyzwoitoci z chopakiem, ktry
jest moim oprawc. Nie mog uwierzy, e w ogle z nim rozmawiam.
Powinnam go zabi.
- Mj brat popeni samobjstwo.
- Przykro mi. -Przykro mi? Powiedziaam, e mi przykro. Znowu id
do szkoy, umiecham si i mwi cze". Nie. Nieprawda.
Nieprawda. Wybaczam sobie, zrobiam to cakowicie odruchowo.
Wcale tak nie myl. Daj mu sowa, lecz nie wspczucie. Patrzy na
mnie takim wzrokiem, jakby te nie mg uwierzy, e to
powiedziaam. Chyba jestem nienormalna. Nie wiem, czy ta rozmowa
jest prawdziwa, ale chyba tak, chyba nie potrafiabym czego takiego
wymyli.
- Tamtego dnia wrciem do domu i go znalazem. Znalazem jego
ciao. - Mwi tak, jakby sysza te sowa tysice razy we wasnej
gowie, a tylko czeka na odpowiedni moment, by je wypowiedzie.
I robi to.
Da mi mityczne dlaczego". Opowiada caa histori. A przynajmniej
to, co pamita. Myl sobie, e to bardzo ironiczne, ja, ktra miaam
nie pamita, pamitam, a on, ktry powinien zna

wszystkie odpowiedzi, ma w gowie czarn dziur. Ale opowiada


gorczkowo, jakby dusi w sobie t histori przez wiele lat i chcia
pozby si jej, zanim mu przerw.
Opowiada o swoim bracie. O dziewczynie, w ktrej brat si zakocha
i ktra chodzia do tej samej szkoy, co ja. Ktra zerwaa z bratem
Aidana i ktr Aidan obwinia o jego mier, chocia teraz wie, e to
nie by prawdziwy powd. Rosjanka. Ruska kurwa. To jej szuka
tamtego dnia. To j zobaczy, kiedy zobaczy mnie. Poniewa akurat
tam byam.
A potem mwi co jeszcze. I niemoliwe, ebym nadal go
nienawidzia, ale nienawidz.
- Przepraszam. Przepraszam, tak bardzo przepraszam.
Moja gowa chce eksplodowa. To nie tak miao by. On nie powinien
mnie przeprasza. Powinien by zy, a ja powinnam go uderzy.
Moje pici zaciskaj si bezcelowo. Nie wiem, jak to moliwe, e
nadal oddycham. Nie mog tego duej sucha. On kradnie mj gniew,
a to jedyne, co mam. Nie moe zabra jeszcze tego. Nie moe sprawi,
e przestan go nienawidzi. Nic by mi nie zostao.
Zaczyna opowiada o tym, jak po mierci brata rodzice zapisali go na
terapi, o tym, e yje w poczuciu winy, bo nigdy nie powiedzia
nikomu, co mi zrobi. O tym, jak czeka, kiedy go aresztuj, czeka i
czeka, ale nikt po niego nie przychodzi. I pomyla, e dosta drug
szans, e nie umaram, i e ze mn wszystko okej, i e to nowy
pocztek. Zgadza si. Pocztek bardzo gwnianej historii.
Sowa. Bardzo duo sw. Nie musz wiedzie, z jakiego powodu sta
si zy, wystarczy, e tak byo. Nie mam najmniejszej

ochoty sucha o jego winie, terapii, sztuce i uzdrowieniu. Nie


poczuje si lepiej. Nie wybaczy sobie. Poniewa ja mu na to nie
pozwol.
I wydaje mi si, e on wcale sobie nie wybaczy. Jest peen alu i
blu, i odrazy do samego siebie, cierpi razem z nim, bo wiem, jak si
czuje, i nienawidz za to samej siebie.
W kocu przestaje mwi. Wysuchaam go uwanie, teraz moja
kolej. Moja kolej, by powiedzie mu to wszystko, co chciaam, od dnia,
kiedy wrcia mi pami. Teraz on ma sucha. Ale nie dostaj takiej
szansy. Nie mam szansy zastanowi si, ktre z tysica sw,
kbicych si w mojej gowie wypowiedzie najpierw, bo w tym
momencie do sali wchodzi Clay.
- Tutaj jeste. Obejrzaa ju wszystko?
Patrzy na Aidana Richtera, ktry nie odrywa ode mnie wzroku,
przeraony, jakby zobaczy ducha. Zjaw z przeszoci, ktra przybya
wyrwna rachunki.
- Cze - mwi Clay, podchodzi do niego i wyciga rk. Mam ochot
j chwyci i wrzasn, eby go nie dotyka. Wiem, co zrobiy te rce,
nie chc, by zbliay si do Claya. - Clay Whitaker. To twoje prace?
Clay oglda prace, ktre ja waciwie dopiero zauwayam. Bardzo
rni si od prac Claya. Waciwie nie ma midzy nimi najmniejszego
podobiestwa. Ale s wietne, mam ochot przyoy sobie za to, e
tak myl. Nie mog znie, e on potrafi stworzy co takiego.
A potem mj wzrok pada na ten jeden obraz. I adne sowa nie s w
stanie wyrazi mojej nienawici. Obraz wisi w rogu, jak kropka na
kocu zdania czy raczej trzy kropki. To nie obraz. To wspomnienie
czego, co nigdy si nie zdarzyo.

Nie znam si na sztuce, wic nie potrafi powiedzie, czy to akwarela,


akryl czy olej. Wiem tylko, e widnieje na nim moja rka, odwrcona
doni do gry, do wiata, ten obraz wdziera si prosto do mojego
wntrza i rozrywa na strzpy wszystko, co jeszcze zostao. Poniewa
na doni ley perowy guzik, guzik, ktrego nie udao mi si dosign.
Aidan Richter znik, a ja czekam.
Musz go znale. On powiedzia wszystko, a ja nic. Nie pozwol mu
oczyci si z poczucia winy moim kosztem. Nie pozwol, by
wykorzysta mnie jeszcze raz. Nie pozwol, by zakwestionowa
wszystko, w co wierzyam przez niemal trzy lata i odszed, zanim
wysucha tego, co ja mam do powiedzenia.
Teraz moja kolej. Chc wykrzycze mu wszystko w twarz. Chc
spyta go, czy wie, e jest morderc. Czy wie, e chocia yj, to tak
naprawd mnie zabi. Przywrcili mnie do ycia, ale to nie zmienia
faktu, e umaram. Restartowali moje serce, ale to nie zmienia faktu, e
ono naprawd si zatrzymao. Nie mona zmieni tego, co zrobi. Zabi
ma pianistk z Brighton, nawet jeli nie zabi Emilii Ward. Chc mu
to powiedzie. Chc powiedzie mu to wszystko, co wiem. Chc, eby
cierpia. Niewypowiedziane sowa doprowadzaj mnie do szau.
Nikt go do tej pory nie znalaz, ale teraz wiem, kim jest. Znam jego
nazwisko. Mog znale go, tak jak on znalaz mnie.
I to nie bdzie przypadek.

Rozdzia 54
Josh
Zjawiam si w niedziel na obiedzie, liczc, e ona tam bdzie. Nie
przysza, nie wini jej, biorc pod uwag to wszystko, co wydarzyo si
w cigu ostatniego tygodnia. Ja te bym nie przyszed, gdybym tak
desperacko nie czepia si nikej nadziei, e jednak j zobacz.
Dom jest zbyt cichy, a gara zbyt pusty, wic przyszedem troch
wczeniej. Obiad jeszcze nie jest gotowy, idziemy z Drew do jego
pokoju, nie czuj si na siach, eby prowadzi uprzejme pogawdki.
Ale z Drew te nie mam o czym gada, siedzimy w milczeniu.
Moe byoby lepiej, gdybym zosta w domu. Po naszej rozmowie w
rod wicej nie przysza. Mylaem, e to punkt zwrotny, ale chyba
znowu si udziem.
- Powiedz wreszcie, co si midzy wami wydarzyo - odzywa si w
kocu Drew. - Tylko nie mw, e nic. I nie mw, e nie wiesz.
Dostaem dosy wymijajcych odpowiedzi od was obojga, nie chc
wicej tych bzdur.
- Ale ja naprawd nie wiem. - Unosz gow i dodaj, zanim zdy mi
przerwa: - To najprawdziwsza prawda, czy ci si to po-

doba czy nie. Nie mam, kurwa, pojcia. Wszystko byo dobrze.
wietnie. A potem przestao. Wiem tylko, e przez jakie pi minut
chyba byem szczliwy.
- Co musiao si wydarzy, Josh.
I co si wydarzyo. Staczam bitw w mojej gowie, czy zada mu to
pytanie. Zawsze zastanawiaem si, ile ona mwi Drew, ile czy ich
rzeczy, o ktrych ja nic nie wiem.
- Mwia ci, e jest dziewic?
- Co? Nie gadaj. - Patrzy na mnie z niedowierzaniem. - Serio?
Przytakuj. Najwyraniej nic nie wiedzia, tak jak ja. Czuj si,
jakbym j zdradzi. Ale musiaem komu powiedzie. Prbuj
zrozumie. Czuj, e ton.
- Jak to moliwe? Jest dziewic?
- Ju nie - odpowiadam.
- Czyli to si wydarzyo - stwierdza. To nie jest pytanie.
- To si wydarzyo.
-1 niby z tego powodu si rozstalicie? - pyta ze zdziwieniem.
- Nie wiem. Nic nie rozumiem. Powiedziaa, e jest zniszczona, e
wykorzystaa mnie, ebym zniszczy j do reszty.
- Co to miao znaczy?
Potrzsam gow. Nie znam odpowiedzi. Pytaem j o to, a ona adnej
mi nie udzielia.
- Zupenie bez sensu.
- Od samego pocztku nic w niej nie miao sensu. Chciaa udawa, e
to nie miao znaczenia. Ja te. - Nigdy nikomu nie powiedziaem tyle
na jej temat, kiedy sysz te sowa, dokadnie uwiadamiam sobie, jak
brzmi.
- Wiesz, e ona ci kocha?
- Tak ci powiedziaa? - Nienawidz nadziei w swoim gosie.

- Nie, ale...
- Tak przypuszczaem. - Nie chc budzi w nim litoci swoj faszyw
nadziej. Powiedziaa albo nie, proste. Nie powiedziaa. Ale ja te nie.
- Josh...
Drew nie koczy, bo jego mama woa nas na obiad, nie daj mu
szansy, wychodz, zanim zdy powiedzie co wicej.
Kiedy wchodzimy do kuchni, pani Leighton przytula mnie, a Drew
idzie przygotowa muzyk, dzisiaj jego kolej. Wszystko przebiega
cakowicie normalnie.
Ale Soneczka tu nie ma.
Wanie stawiamy jedzenie na stole, kiedy pan Leighton, ktry
zawsze oglda wiadomoci przed obiadem, woa nas z salonu. Pani
Leighton krzyczy w odpowiedzi, e ma wyczy telewizor, bo obiad
gotowy, ale on kae jej przyj i widocznie usyszaa co w jego gosie,
bo tym razem nie dyskutuje. Idzie do salonu, a my za ni.
To jest ta ostatnia chwila, kiedy jeszcze wszystko jest zwyczajne i
zrozumiae. Zanim wszystko si zmieni. Miaem ju kilka takich
momentw w swoim yciu. Moment, kiedy id z kuchni do salonu jest
jednym z nich. Zanim zobacz t twarz w telewizorze, w salonie
Leightonw tu przed niedzielnym obiadem.
Nie wiem, po co pan Leighton nas zawoa, ale potem kieruj wzrok
na ekran. I ju wiem wszystko. Nie sysz, co mwi, bo obraz krzyczy
gono i zagusza ca reszt. Pan Leighton cofa nagranie na DVR,
wcza je, ale sowa nadal z trudem do mnie docieraj.
Dzi po poudniu aresztowano ucznia szkoy redniej Aidana
Richtera, ktry przyzna si do cikiego pobicia i prby morderstwa

na Emilii Ward, nazywanej przez miejscowych mieszkacw ma


pianistk z Brighton. Zdarzenie miao miejsce w 2009 roku, ofiara
miaa wwczas pitnacie lat. Przez niemal trzy lata policja
bezskutecznie szukaa sprawcy. Richter, ktry w momencie popenienia
zbrodni mia at szesnacie, sam zjawi si na posterunku policji w
towarzystwie rodzicw i adwokata i odda si w rce sprawiedliwoci.
Nie ujawniono adnych szczegw, bliscy sprawcy ani bliscy ofiary
nie skomentowali dzisiejszych wydarze. Konferencja prasowa
odbdzie si jutro o dziewitej trzydzieci.
- Niewiarygodne - mwi pan Leighton. Ale to nieprawda i sam dobrze
o tym wie. Nie ma w tym nic niewiarygodnego. To jak zapadki w
zamku. Nagle wszystko wskakuje na miejsce.
cikie pobicie... prba morderstwa... Emilia... pianistka.
Zatrzymuje obraz. Na ekranie widnieje zdjcie dziewczyny, ktr
przez kilka miesicy ogldaem we wasnym garau. Jest modsza.
Zero makijau. Zero czarnych ciuchw. Umiecha si. Mimo
ciemnych wosw i oczu nie ma w sobie nic mrocznego. Jest caa
wiatem. Soneczko.
- Pamitam, jak mwili o tym w wiadomociach. Straszna historia.
Wyglda jak ona - mwi pani Leighton. Nie wiem, czy nie potrafi w to
uwierzy, czy po prostu nie wierzy.
- To jest ona.
Odwracamy si. W drzwiach stoi jej brat.
- Pukaem, ale nikt nie otwiera - mwi, chocia tak naprawd nie
mwi do nas. Patrzy w ekran telewizora. - Gdzie ona jest?
Leightonowie patrz na niego jak na obkanego wamywacza. Na ich
twarzach maluje si niedowierzanie, ale nie wiadomo, co tak naprawd
jest jego rdem, bo powietrze a zgstniao od napicia.

- Asher, brat Nastyi - mwi, odpowiadajc na pytanie, ktrego nikt


nie zada. Imi brzmi totalnie bezsensownie.
- Emilii - poprawia mnie. - Gdzie ona jest? Musz zabra j do domu.
- Wiem, e nie ma na myli domu Margot. Zabiera j do Brighton. W
jego gosie nie sycha gniewu. Tylko zmczenie. Tak jakby przerabia
to od bardzo, bardzo dawna i czeka, kiedy wreszcie si skoczy.
- Tutaj jej nie ma.
- Margot powiedziaa, e j tu znajd. Najpierw kazaa mi jecha do
ciebie - patrzy na mnie - a jeli jej tam nie znajd, to znaczy, e jest
tutaj na obiedzie. - Teraz w jego gosie sycha niepokj. Niepokj
maluje si te na jego twarzy.
- Dzisiaj nie przysza - mwi agodnie pani Leighton, a potem zwraca
na mnie swoje oczy, pene pyta i wspczucia.
- Czemu nie namierzycie jej telefonu? - pytam gniewnie. Gwnie
dlatego, e widz, jaki jest zdenerwowany i zmartwiony, i zaraa mnie
swoim strachem.
- Zostawia telefon na ku - odpowiada, jakby wanie zda sobie
spraw, e wcale go nie zapomniaa. Nie chce, by j znaleli.
Asher opowiada, co wydarzyo si tego popoudnia w Brighton. Zaraz
po telefonie z policji wskoczy do samochodu i po ni pojecha. Nie
chcia, eby sama prowadzia. Jednoczenie prbowali si do niej
dodzwoni, mieli nadziej, e zd z ni porozmawia, zanim
zobaczy to w wiadomociach. Ale nie odbieraa.
Wszyscy chwytamy za telefony, tak jakbymy wierzyli, e to co da.
Nie mamy do kogo zadzwoni, ale wydaje nam si, e co robimy,
nawet jeli jest to cakowicie pozbawione sensu. Skoro znika i nie
zabraa ze sob telefonu, postpia tak z jakiego powodu -a
mianowicie takiego, e nie chce, bymy wiedzieli, gdzie jest.

W wiadomociach nadaj ju co nowego, ale my nadal gapimy si w


ekran, jakby co jeszcze mieli powiedzie. Jakby zaraz mieli udzieli
odpowiedzi. Moe nie chcemy patrze na siebie nawzajem, nie chcemy
widzie wyrazu dezorientacji na cudzych twarzach, odbicia naszej
wasnej dezorientacji. Ja nie jestem zdezorientowany. Czuj, e
wreszcie co zrozumiaem, po raz pierwszy od wielu miesicy. Moe
nawet wszystko.
Asher wychodzi, eby zadzwoni. Drew spoglda na mnie. Widz, e
nie moe si doczeka, kiedy wreszcie zada to pytanie.
- Powiedziaa ci?
Powinienem odpowiedzie twierdzco. Powinienem by o to zadba.
Powinienem by sprawi, eby mi powiedziaa. Uznaem istnienie jej
tajemnic za co oczywistego. Zgadzaem si na to, by nie mwia mi o
rnych rzeczach. Rzeczach? Ale to posra-ne. O wszystkich rzeczach.
O wszystkim. Ale wiedziaem, e kiedy mi powie, nie bd mg tego
cofn, a czuem si szczliwszy, nie wiedzc.
Potrzsam gow, wszyscy na mnie patrz.
- Jak niby miaa mu powiedzie? Ona nie mwi - wtrca Sarah.
Drew i ja spogldamy na siebie, ju nie wiem, co jest tajemnic, a co
nie.
Mj telefon dzwoni, wyjmuj go i odbieram, nie patrzc na ekran.
Mam nadziej, e to ona.
- Wiedziae? - pyta Clay, nie tracc czasu na powitania.
- Nie wiedziaem - odpowiadam. Nie mam siy zareagowa bardziej
gwatownie. Wszyscy zakadaj, e powinienem wiedzie.
Powinienem. Ale nie wiedziaem.

- To ona, prawda? - Clay czeka na potwierdzenie, ktrego przecie nie


potrzebuje.
-Ona.
- Widziaem j z nim wczoraj.
- Z kim?
- Z Aidanem Richterem. Tym gociem, ktrego pokazywali w
wiadomociach. Ktry si przyzna.
- Widziae ich? Co ty gadasz?
- W galerii. Jest jednym z finalistw konkursu. Kiedy wyszedem z
rozmowy kwalifikacyjnej, stali razem w jednej z sal.
- Co robili?
- Nie wiem. Stali, patrzyli na siebie. Dziwnie to wygldao, ale
pomylaem, e pewnie j o co spyta, nie odpowiedziaa i si
przestraszy czy co. Czy z ni wszystko okej? - pyta z autentyczn
trosk.
- Nie wiem. Nikt nie wie, gdzie ona jest. - Nie mam pojcia, dlaczego
mj gos si nie amie, kiedy wypowiadam te sowa.
Asher wraca, sysz, jak mwi:
- Rodzice zadzwonili do banku.
Mwi Clayowi, eby przyjecha i rozczam si.
Asher mwi, e pacia dzisiaj kart na stacji benzynowej na
pnocnych obrzeach Brighton. Dodaje, e zaraz jedzie jej szuka,
tylko skoczy po par rzeczy do Margot. Nie rozumiem, co moe by
takie wane, e koniecznie musi to zabra od Margot, zanim pojedzie
szuka zaginionej siostry, ale nie jestem odpowiedni osob, by
krytykowa zachowanie ludzi, ktrzy ja kochaj. Twierdziem, e j
kocham i prosz bardzo.
Sucham, nie przerywajc mu, bo musz uoy w gowie
odpowiednie sowa, zanim zmiad nimi tego chopaka.

- Wczoraj si z nim spotkaa. - odek wywraca mi si na drug


stron, kiedy to mwi. Boj si, e istniej odpowiedzi, o ktrych na
razie wol nie myle.
- Co? - Nie wiem, kto to powiedzia. Moe wszyscy naraz.
- Z Aidanem Richterem. Tym gociem, ktry si przyzna. Clay
powiedzia, e widzia ich razem w galerii sztuki. On tam by wyduszam z siebie z wysikiem.
- A kto to jest ten cay Clay? - Na miejscu Ashera chyba nie zadabym
takiego pytania, odpowiadam jednak, nagle dociera do mnie, jak
niewiele jej rodzina wie na temat jej ycia tutaj.
- Pozowaa mu. Pojechaa z nim wczoraj na konkurs plastyczny.
Powiedzia, e widzia ich razem w jednej z sal wystawowych.
- Wie co wicej? - pyta Asher z niepokojem.
- Nie wiem. Powiedziaem mu, eby przyjecha.
W tym momencie Clay wchodzi do rodka i spada na niego grad
pyta. Opowiada, ale jest tego niewiele. Rozmawia z komisj, a w tym
czasie ona ogldaa wystaw. Po skoczonej rozmowie poszed jej
szuka. Bya w jednej z sal z tym caym Richterem, stali naprzeciwko
siebie i tylko patrzyli. Nie ma pojcia, czy wczeniej rozmawiali, w
kadym razie przy nim nie. Potem Richter musia i na rozmow,
wicej go nie widzieli. Clay odwiz j do domu i to wszystko.
- Zachowywaa si zupenie normalnie. No, tyle e nie mwia. Rano,
kiedy jechalimy w tamt stron, bya przygnbiona, ale w powrotnej
drodze nie.
- Czemu bya przygnbiona? - pytam. Wczeniej o tym nie
wspomina.
- Nie wiem. Przez cay czas patrzya za okno, a kiedy dojedalimy,
pakaa. Jest w beznadziejnym stanie od czasu, kiedy co

wydarzyo si midzy wami, cokolwiek to byo. - Patrzy na mnie, ale


niemal przepraszajco, jakby wcale nie mial ochoty oskara nikogo z
nas. - Gdyby to si nie stao, nic bym nie powiedzia.
- Pakaa? - Asher ma zdezorientowan min. Przy nim pewnie nie
pacze.
-Ale bezgonie - wyjania Clay. - Cieky jej zy. Zauwayem
dopiero, kiedy na ni spojrzaem. O nic nie pytaem. Kto wie, co dzieje
si w jej gowie?
- Nikt - mwi Asher. Jeli to moliwe, wyglda na jeszcze bardziej
zdruzgotanego ni przed chwil.
- Mylaem, e znasz swoj siostr. - Rzucam mu jego wasne sowa
w twarz, bo zaczynam si ba i zachowuj si jak palant.
- Nikt nie zna mojej siostry. - Trudno z tym argumentowa. Robimy
podsumowanie, co wiemy, a czego nie. Wiemy duo,
tyle e nie to, co chcielibymy wiedzie. Gdzie ona jest.
Ustalamy, e ostatnio widziano j o dziewitej dzisiejszego ranka. O
jedenastej zapacia kart kredytow na stacji benzynowej tu za
Brighton. Od tego czasu nie zostawia po sobie adnych ladw. Ale
ma osiemnacie lat, a od jej zniknicia nie mino nawet dwanacie
godzin, wic nikt prcz nas nie bdzie jej szuka.
Asher po raz drugi, od chwili, gdy Clay opowiedzia nam swoj
histori, dzwoni do rodzicw. Rozmawia z matk, a ojciec w tym
czasie dzwoni na policj. Wszyscy mylimy o tym samym. Nikt nie
mwi tego gono. Skoro pojechaa do Brighton, to znaczy, e szukaa
go, zanim przyzna si do winy. A skoro bya w Brighton o jedenastej,
a on zgosi si na policj o trzeciej trzydzieci, to co wydarzyo si w
midzyczasie?
Asher wychodzi, najpierw ma skoczy do Margot i zabra z jej
pokoju to, co obieca rodzicom. Potem jedzie do Brighton. Mar-

got nie rusza si z domu, w razie gdyby Soneczko wrcia, co


zapewne jest zupenie bez sensu.
To oczywiste, e jad. Drew oznajmia, e on te. Asher daje nam
adres i telefon do domu rodzicw, ma ich uprzedzi, e przyjedziemy.
Decydujemy, e kady z nas pojedzie swoim samochodem, w razie
gdybymy musieli si rozdzieli.
Kilka minut pniej wsiadam do pikapa i ruszam w kierunku
Brighton. Przez ca drog prowadz negocjacje, prbuj
prze-handlowa wszystko. Nie wiem, ile razy mwi prosz. Prosz,
oddaj mi j. Prosz, ju wystarczy. Prosz. Telefon nie dzwoni. To
najdusze dwie godziny w moim yciu.
W pokoju panuje kontrolowany chaos. To przypomina mi dzie,
kiedy zginy mama i siostra. Dzwonice telefony. Podszyty obdem
spokj. le skrywany strach. S jak zombie. Pustka w rodku. Znkani
i czekajcy na co daremnie. Wiem, jak to wyglda. Ci ludzie pewnie
byli kiedy normalni. Przychodzi mi do gowy, e to rwnie dobrze
mogliby by Leightonowie, gdyby chodzio o Sar. Wystarczy jedna
tragedia, eby normalna rodzina ulega cakowitej implozji.
Wszdzie s zdjcia dziewczyny, ktr powinienem zna, ale nie
znam. Dziewczyny w pastelowych sukienkach, ze wstkami we
wosach, umiechnitej, grajcej na pianinie, na tylu zdjciach, e nie
potrafi zliczy. Znowu odczuwam al i tsknot, tym razem za
dziewczyn, ktrej nigdy nie miaem okazji pozna.
Matka i ojciec rozmawiaj kade przez swj telefon. Dzwoni te
stacjonarny, ale nikt nie podnosi suchawki, maj dosy dziennikarzy.
W kocu ojciec wyciga wtyczk, robi si cicho i spokojnie. Chocia
nie tak naprawd.

Siedzimy z Drew w drugim kocu pokoju, fizycznie i emocjonalnie


oddzieleni od reszty rodziny. Reszty rodziny. Bo nale do tej
kategorii, czy zdaj sobie z tego spraw, czy nie. Ona o to zadbaa,
chobym nie wiem jak bardzo chcia zaprzeczy. Teraz i ona odesza.
Wszystko si zgadza.
Krotko po nas przyjeda Asher. Trzyma w rkach stos czarno-biaych zeszytw, takich, w jakich pani McAllister kae nam
wiczy twrcze pisanie. Kadzie je na stoliku porodku pokoju. Stolik
jest paskudny. Mgbym zrobi lepszy. Moe dam im w prezencie.
Widz tylko okadk zeszytu, lecego na samej grze. Chemia, gosi
napis czerwonym flamastrem. To pismo Soneczka. Troch podamuj
si na ten widok.
Jej matka podchodzi bliej z tak min, jakby zeszyty miay zaraz
wybuchn.
-To te?
Asher kiwa gow. Jest blady i wyglda dorolej ni za pierwszym
razem, kiedy go spotkaem. Wszyscy w tym pokoju wygldaj, jakby
przybyo im lat. Jakby widzieli zbyt wiele strasznych rzeczy i chcieli
ju tylko odpocz. Ciekawe, czyja te tak wygldam.
Nastya/Emilia/Soneczko. Nie wiem, jak j nazywa. Jej matka bierze
pierwszy zeszyt z wierzchu, otwiera go i zaczyna przerzuca kartki.
- To tylko notatki z chemii - mwi, z ulg i zdziwieniem.
- Popatrz dalej - mwi Asher, takim tonem, jakby zadawa miertelny
cios.
Chwil pniej jej twarz wykrzywia si okropnie, do wdruje do
ust, a ja odwracam wzrok, bo czuj si jak intruz. Tak bardzo

przypomina Soneczko. Drew nie odwraca wzroku. Patrzy na ni. On


te wyglda starzej. Moe to stao si wanie teraz, kiedy spojrza na
jej twarz.
- Zapisaa a tyle zeszytw? - rzuca jej matka, nie zwracajc si
konkretnie do nikogo z nas. Jej m, ktry przez cay czas sta z tyu,
wyjmuje zeszyt z jej rk, ona potrzsa gow. Ale nie w sensie, e nic
nie rozumie, ale jakby mwia nie. Nie chce, eby to czyta. To tak jak
wtedy, kiedy kto mwi ci, eby nie patrzy na zmarego, bo jeli
spojrzysz, nigdy nie pozbdziesz si tego widoku. Na zawsze zostanie
w twojej gowie i bdziesz widzie go za kadym razem, kiedy
zamkniesz oczy. Tak wanie patrzy jej matka, krcc gow. Jakby
wanie zobaczya ciao i prbowaa ustrzec go przed tym samym.
- Nie - mwi Asher. - We wszystkich jest to samo. Te same sowa,
powtarzaj si jak zaptlone. Te same sowa, nie wiadomo ile razy. Gos mu si amie. Zaczyna paka, ale nikt nie prbuje go pociesza.
Nie maj w sobie pocieszenia i nie mog go ofiarowa.
Kto puka do drzwi, wchodzi jaka dziewczyna. Bez sowa podchodzi
do Ashera, ktry stoi cakowicie nieruchomo, a potem przytula j,
mocno, a dziewczyna ginie w jego objciach, a ja tskni za
Soneczkiem.
Wszystko jest takie zwyczajne. Nikt nic nie czuje, wszyscy robi
swoje, bo jest tyle do zrobienia. Ale w tym momencie nikt ju nie wie,
kim jest.
Wedug policji Aidan Richter potwierdzi, e widzia si z ni
wczoraj, ale zaprzecza, jakoby dzisiaj mia z ni jakikolwiek kontakt.
Nikt nie potrafi potwierdzi, czy to prawda. Nie ma adnego punktu
zaczepienia. adnego punktu wyjcia.

W kocu decyduj, e Asher, Addison i pan Ward pojad jej szuka,


kade swoim samochodem, chocia nie maj pojcia, gdzie i jak. Asher
mia racj. Nikt nie zna jego siostry, w kadym razie nie tej obecnej.
Pani Ward zostaje, ma peni dyur przy telefonie. Nikt nie wie, co
zrobi z Drew i ze mn. Nie znamy okolicy, nie wiemy, dokd ona
moga si uda. Jestemy cakowicie nieprzydatni.
- Moecie posiedzie w pokoju Emilii, jeli chcecie - proponuje pani
Ward. Wszyscy w tym domu uywaj imienia Emilia, brzmi tysic
razy lepiej ni Nastya.
Pokj jej jest totalnie powalony, czuj si, jakbym wszed do rodka
jej umysu. Nie ma cian. W kadym razie ich nie wida. Ca ich
powierzchni, co do centymetra, pokrywaj wycinki z gazet, wydruki
komputerowe, rcznie pisane notatki na skrawkach papieru. Zdaj si
niemal porusza, migota, taczy, niczym zudzenie optyczne.
Zupenie tak jak ona. Chc zamkn oczy, ale nie mog. Czekam, a to
ustanie, ale nie ustaje. Moe mgbym uciec z pokoju, ale teraz s
rwnie w mojej gowie. Jak ten tajemniczy trup, kryjcy si w
notatkach, ktre zostay na dole.
Podchodzimy bliej, bo dopiero z bardzo bliska da si co przeczyta.
Imiona. Wszdzie imiona, ich znaczenie i pochodzenie. Cz z gazet,
tak jak te, ktre wycinaa u mnie w domu. Niektre wydrukowane z
Internetu. Inne zapisane jej rk.
Nie wiem, jak dugo tak si gapimy, a wreszcie Drew mwi:
- Gdzie jest Nastya?
Patrz na niego. Nie wiem. Skd mam wiedzie? Ale Drew nadal
patrzy na ciany, nie na mnie. Szuka jej imienia. Ja te prbuj, ale to
niemoliwe zadanie.

- Twoje oznacza ocalenie - mwi w pewnym momencie, przypatrujc


si karteczce, wiszcej przy oknie i pokrytej rcznym pismem.
Ocalenie. Co za bzdury.
- Powiedziaa ci? - pyta.
- Nie. - Nigdy nie pytaem. Nigdy o nic jej nie pytaem. - To bez sensu.
Szybciej sprawdzimy w Internecie - mwi, odwracajc wzrok.
Drew wyciga telefon i wchodzi na stron z propozycjami imion dla
dzieci. Wpisuje Nastya", sekund pniej dostajemy odpowied.
- Odrodzenie - mwi. - Zmartwychwstanie. Pochodzenie rosyjskie.
- Pewnie dlatego je wybraa. Zmartwychwstanie. I ze wzgldu
pochodzenie te - mwi jej matka, stajc w drzwiach. Upia wosy z
tyu, cienie pod oczami s teraz bardziej widoczne.
- Dlaczego zmartwychwstanie? - pyta Drew.
- Poniewa umara - odpowiada jej matka i w tym momencie tak
przypomina Soneczko, e totalnie wytrca mnie to z rwnowagi. - A
potem wrcia.
Jej matka opowiada nam, co stao si tamtego dnia. Nie wiem, czy
chcemy o tym sucha, ale ona chce mwi, wic suchamy. Mwi to,
czego nie powiedzieli w wiadomociach, i to, co wiedz o Aidanie
Richterze. Opowiada te, co byo potem. Niepami. Milczenie.
Operacje i rehabilitacja. Plan pjcia do nowej szkoy, gdzie nikt jej nie
zna. Rosyjskie imi, wybr, ktrego jej matka nie rozumiaa a do
teraz.
A potem opowiada, co byo wczeniej. Histori o dziewczynce,
grajcej na fortepianie, ulubienicy wszystkich okolicznych miesz-

kacw. Jej oczy byszcz na wspomnienie o tym. Ale zostao


wanie tyle - wspomnienie. Tak jak powiedziaa Soneczko. Wiem, co
ona teraz widzi. Dziewczyn, ktra nie yje.
I kiedy sucham tych opowieci, w tym domu, ktry zmieni si w
sanktuarium, zaczynam rozumie, dlaczego odesza.
Mam wraenie, e w cigu jednego popoudnia wicej dowiedziaem
si o osobie, ktra praktycznie mieszkaa u mnie od kilku miesicy ni
przez cay ten czas, odkd j spotkaem. I wcale nie chc wiedzie tego
wszystkiego.
Jej matka nam dzikuje, ale nie wiem za co, potem wychodzi, znowu
musi dokd zadzwoni. Przypuszczam, e po prostu szuka sobie
jakiego zajcia.
Drew kadzie si na ku i wbija wzrok w sufit. Ja siadam na
pododze, opieram si plecami o cian.
- Nie rozumiem - mwi w kocu Drew.
- Czego nie rozumiesz? - Istnieje wiele moliwych odpowiedzi na to
pytanie.
- Nie rozumiem, dlaczego jej nie zgwaci. -A co to ma, kurwa, do
rzeczy? - rycz.
- Nie jestem wokiem. Pytam powanie - mwi i widz, e to prawda,
i e nieswojo si z tym czuje. Jak zreszt ze wszystkim. Przez kilka
ostatnich tygodni Drew musia poradzi sobie z tyloma trudnymi,
penymi emocji sytuacjami co chyba jeszcze nigdy wczeniej i nie jest
na to przygotowany.
- Sorry - mwi, bo rzeczywicie jest mi gupio, nie tylko dlatego, e
na niego nakrzyczaem. W ktrym momencie musia dorosn, ale
wolabym, eby nie odbyo si to w ten sposb.
- Po prostu nie rozumiem. wietna laska, sama. Czemu nie? Czemu
tylko zbi j i zostawi? To nie ma sensu.

- A miaoby sens, gdyby j zgwaci? - pytam. Nic w tej historii nie


ma sensu.
- Nie. Chc zrozumie, dlaczego to zrobi. Musia mie jaki powd.
- Bl, gniew, smutek. Rzeczywisto. - Tyle jest rzeczy, ktre mog
ci zama, jeli nic nie trzyma ci do kupy.
- To nie jest usprawiedliwienie - mwi Drew.
- Usprawiedliwienie nie - odpowiadam. - Pytae o powd. To jest
powd. Tyle e kiepski.
Prbuje zrozumie, prbuje dopasowa te sowa do swojej wizji
wiata, lecz to mu si nie uda. I nie powinno. Co takiego nie powinno
nigdzie pasowa, nawet jeli si zdarza.
Zegar przeklina mnie kad mijajc minut, zmuszam si, eby na
niego nie patrze, bo nie chc ich liczy. Nie wiem, jak dugo trwa
cisza, kiedy wypowiadam gono to, co kryje si w mojej gowie, bo
chc si tego pozby.
- Miaem nie przeywa tego kolejny raz. Nie dam rady. Skoczyem
z tym. Wszyscy... odeszli. Koniec. I nagle ona. Dlaczego? Czym
zawiniem? Dlaczego mi j dali, tylko po to, eby zaraz odebra? Drew chce powiedzie, ebym nie zapuszcza si w te rejony, ale nie
potrafi si na to zdoby. To jedyne miejsce, w ktre moe zapuci si
mj umys. - To moja wina. Niepotrzebnie mylaem, e mam prawo j
kocha. Ze to jest okej.
Wzdycha, patrzc w sufit.
- To jest okej, Josh. I z ni wszystko jest okej. - Chce w to wierzy, ale
nie wierzy, ju lepiej, gdyby nic nie mwi.
- Nie jest. Z nikim. Nigdy.

Jest ju po pnocy, ale nikt nie pi. To ju trzeci dzbanek kawy. Dwa
ostatnie przygotowaem ja, co jest sprawiedliwe, bo wypiem
najwicej.
Asher, Addison i pan Ward wrcili godzin temu. adne z nich nie
odezwao si ani sowem. Nie musz. Gdyby poszukiwania zakoczyy
si pomylnie, nie musieliby nic mwi. Cisza panujca w tym pokoju
jest jak imado, zaciskajce si wok nas z coraz wiksz si, powoli,
po trochu, a w kocu wszystkich nas zadusi. Fortepian majaczy w
kcie jak duch, nie mog na niego patrze, bo ju wiem, co znaczy, i
jego widok drczy teraz te mnie.
Drew i ja zjedlimy przy stole w jadalni. Pan i pani Ward siedz na
kanapie, w bezpiecznej odlegoci od siebie, eby na pewno si nie
dotkn. Na drugiej kanapie ley Addison, gow trzyma na kolanach
Asher a, jego rka bezwiednie gadzi jej wosy.
Nagle otwieraj si drzwi. Wybucha bomba. Wszystko dzieje si
jednoczenie. Ona tu jest.
Nikt si nie rusza. Nikt nie zrywa si z miejsca, nie biegnie do niej,
nie krzyczy z radoci. Patrzy na nas, przesuwa wzrokiem po naszych
udrczonych twarzach, a dociera do mojej. I nie ma nic wicej. Nie
mog zrobi kroku. Ale ona podchodzi do mnie, jej matka mwi
Emilia, Asher mwi Em, jej ojciec mwi Mil-ly, Drew mwi Nastya, a
ja mwi Soneczko, a ona rozpada si na kawaki.
Wszystkie czstki fruwaj w powietrzu, a ja mocno trzymam t, ktra
zostaa.
Trzymam j w ramionach, ale nic nie mwi. Nie myl. Nawet nie
wiem, czy oddycham. Tak si boj, e nie zdoam jej utrzyma. Raz
widziaem, jak pacze, ale to byo nic w porwnaniu z tym co teraz.
Znika, rozpyna si w jakim pozaziemskim bolesnym

niebycie. Ten dwik. Dziki, pierwotny i przeraajcy, nie chc go


sysze. Rk, wcinit midzy usta i moje ciao, prbuje zdusi ten
dwik, ale bez skutku. Trzsie si, znowu si trzsie, a ja bagam j w
mylach, eby przestaa. Czuj, e wszyscy si na nas gapi, ale nie
mog teraz o nich myle.
Cay jej ciar spoczywa na mnie. Cay. Ciar jej ciaa, jej tajemnic,
ez, blu i alu, i straty, i czuj, e ja te zaraz si zaami, bo jest tego
za duo. Nie chc wiedzie. Teraz rozumiem, czemu tyle czasu
powica na bieganie. Ja te chciabym pobiec przed siebie. Chciabym
zostawi j, pchn drzwi, nie oglda si za siebie, bo nie znios tego.
Nie mam w sobie do siy ani odwagi, ani pocieszenia. Jestem
niewystarczajcy. Nie jestem adnym ocaleniem. Nawet siebie samego
nie umiem ocali.
Ale jestem tutaj i ona tu jest, i nie mog jej zostawi. Moe nie musz
uratowa jej na zawsze. Moe mgbym uratowa j teraz, w tym
momencie, a jeli zdoam tego dokona, moe to uratuje rwnie mnie,
moe to wystarczy. Obejmuj j mocniej, jakbym w ten sposb potrafi
powstrzyma to drenie. Pacz ucich. Przyciska twarz do mojej piersi.
Widz refleksy wiata na jej wosach, skupiam si na nich, bo nie
mog patrze nigdzie indziej, nie mog patrze na twarze, czekajce na
odpowiedzi, ktrych nie znam.
W kocu si uspokaja. Oddech zwalnia, ciao opiera si o moje ciao,
przestaje dre. Czuj, jak z powrotem bierze jego ciar na siebie,
przez krtk chwil, a potem odsuwa si ode mnie.
Otwieram ramiona i pozwalam jej odej, ale nie odrywam od niej
wzroku. Jej twarz jest cakowicie pozbawiona wyrazu, tak jak wtedy,
kiedy zobaczyem j po raz pierwszy, widz, jak znikaj wszystkie
emocje. To tak jakby puci od tyu nagranie przedsta-

wiajce wybuch, wszystkie fragmenty nagle sklejaj si w cao,


jakby nic si nie wydarzyo.
Boj si odwrci wzrok. Boj si, e ona znowu si rozpadnie. e
zniknie. Boj si. Nie powinienem by wychodzi z garau. Nie
powinienem by jej tam wpuszcza.
Nagle jej wzrok pada na stos zeszytw na stole i wszystko w niej
zamiera. Nie odrywa od nich oczu. S pytaniem i odpowiedzi
jednoczenie.
- Jak? - pyta w kocu jej matka. W jej gosie brzmi konsternacja,
poczucie zdrady i ulga. - Przecie nie pamitasz.
Patrz na twarze dwch osb, ktre j kochaj, i ktre nie syszay jej
gosu od niemal dwch lat. Nie spodziewaj si odpowiedzi. A jednak.
- Pamitam wszystko - szepcze. Wyznanie i przeklestwo. Zapada
cisza, przerywa j tylko dwik gwatownie wcignitego powietrza.
To jej matka.
- Od kiedy? - pyta ojciec.
Odrywa wzrok od zeszytw i patrzy na niego.
- Od dnia, kiedy przestaam mwi.
Mimo wszystko w kocu zasypiamy, rozsiani po domu, na kach,
kanapach, na pododze. Ja lduj na ku w pokoju Soneczka, wtula
si we mnie, i niewane, jak wskie jest ko, ona nigdy nie bdzie
wystarczajco blisko mnie.
Nikt nie prbowa mnie powstrzyma. Chyba wiedzieli, e i tak nie
mog nam zabroni. Nikt i nic na caym wiecie nie potrafioby mnie
powstrzyma.
Drew zrobi sobie posanie na pododze, on chyba te chcia by jak
najbliej.

Sucham, jak oddycha, przypomina mi, e jest tu obok, e jej ciao


ley wtulone w moje ciao, tak jak podczas tych wszystkich nocy, tylu,
e straciem rachub.
W ktrym momencie jej matka wchodzi do pokoju i patrzy na nas. Z
akceptacj, jeli nie zrozumieniem.
- Jak j nazwae? - pyta, ale to chyba nie jest pytanie.
- Soneczko - mwi, a ona umiecha si, jakby uwaaa, e brzmi
idealnie, pewnie jest jedyn osob prcz mnie, ktra tak sdzi.
- Kim ona jest dla ciebie?
Tym razem prawdziwe pytanie, znam odpowied, chocia nie wiem,
jak to powiedzie.
Odpowiada jej zduszony gos Drew z podogi.
- Rodzin. To prawda.

Rozdzia 55
Emilia
Rano rodzice jad na konferencj prasow, Asher idzie do szkoy,
chocia powiedzieli, e dzisiaj nie musi.
Odprowadzam Drew do samochodu, nie mam ochoty wypuci go z
ucisku.
- Bd tskni za moj Nasty-besti - mwi.
- Zawsze bd twoj Nasty-besti - umiecham si. - Powiedz
Tierney, eby daa ci jeszcze jedn szans. A jak tym razem spieprzysz,
wasnorcznie ci zaatwi.
Potem Drew odjeda, zostaj sama z Joshem Bennettem i
wszystkimi znakami zapytania.
Podaj mu jeden z zeszytw, tylko tak moe si dowiedzie. Patrzy
na jak na jadowit mij.
- Nie chc wiedzie, co w nich jest - mwi i nie bierze go ode mnie.
Odpowiadam, e ja te nie chc. Ale wiem i chc, by on te wiedzia.
Wic czyta, jego twarz teje, podobnie jak cae jego ciao, widz, e
prbuje powstrzyma si od paczu. A kiedy pokazuj mu zdjcia,
przyciska pi do ust, chyba chtnie w co by waln, ale nie ma w co.
Kiedy dociera do tego, na ktrym widnieje moja

rka, tego, na ktrym wida koci, przebijajce skr w tylu


miejscach, e trudno uwierzy, jak zdoali to wszystko poskada z
powrotem, zaczyna wymiotowa. W sumie nic dziwnego.
Pokazuj mu nagrania, na ktrych gram na fortepianie i albumy, pene
fotografii, przedstawiam mu siebie, t, ktrej nigdy nie spotka.
Niewiele mwimy.
- Bya naprawd dobra. - W kocu przerywa cisz, jego gos brzmi
bardzo sabo.
- Byam, kurwa, niesamowita - prbuj powiedzie to artobliwie, ale
wychodzi strasznie smutno.
- Nadal jeste - mwi z przekonaniem i przeszywa mnie wzrokiem,
tak jak zawsze, kiedy chce si upewni, e sucham. - Pod kadym
wzgldem.
Powraca milczenie, siedzimy razem na kanapie, z albumami na
kolanach, patrzymy na fortepian, porzucony w kcie.
- auj, e nie mogem ci uratowa.
Zawsze wracamy do tego samego. Ocalenie. On ratuje mnie. Ja ratuj
jego. Niemoliwe, bo nie ma ratunku, zreszt nie tego pragnlimy od
siebie nawzajem.
- To bez sensu - powtarzam sowa, ktre wypowiedzia w wieczr
moich urodzin. - Poniewa to niemoliwe yczenie. - Bior jego rk, a
on splata palce z moimi, ciska mocniej, ni to konieczne. - Nie moge
mnie uratowa. Nawet mnie nie znae.
- A szkoda.
- Pani Leighton powiedziaa, e ty te potrzebujesz ocalenia. Ale ja
nie mog ci go da - mwi. Rzuca mi sceptyczne spojrzenie, nigdy nie
wspominaam mu o tamtej rozmowie. - Nie chc, eby mnie ratowa i
nie mog uratowa ciebie - dodaj, poniewa chc, by to ode mnie
usysza, i chc sama to usysze.

Zamyka album ze zdjciami, odkada na stolik i wzdryga si,


zauwayam, e wzdryga si za kadym razem, kiedy patrzy na ten
mebel. Potem odwraca si i ujmuje moj twarz w donie, i cauje z
zupenie niezrozumiaym dla mnie oddaniem. I moe jestem
kamczuch, i jednak chc ocalenia, bo pocaunek Josha Bennetta jest
jak ocalenie. To obietnica, wspomnienie z przyszoci, ksika pena
lepszych opowieci.
Kiedy przerywa, nadal tu jestem, a on nadal na mnie patrzy, jakby w
to nie wierzy, i chciaabym zatrzyma to spojrzenie na zawsze.
- Emilio - mwi i robi mi si ciepo w rodku. - Ratujesz mnie
kadego dnia.

Rozdzia 56
Josh
egnamy si przed jej domem. Od mojego przyjazdu tutaj miny
dwa dni. Dwa dni temu poznaem prawd. Dwa dni temu j
odzyskaem. Od dwch dni myl tylko o tym, e znowu mog j
straci.
Miaem wyjecha jutro, ale wiem, e musz zrobi to dzisiaj.
Stoimy oparci o bok pikapa, wpatrujemy si w ziemi, jakbymy
prbowali odczyta z niej wszystkie tajemnice wszechwiata. Rk
zacisna w pi, stop rysuje kka, nienawidz tego, bo przypomina
mi rzeczy, o ktrych nie chc myle.
Powiedziaa rodzicom, e zastanawia si, czy ze mn nie wrci, nie
spodoba im si ten pomys, ale znaj j na tyle, by wiedzie, e i tak
nie mog jej zabroni. Za to ja zamierzam to zrobi.
Ujmuj obie jej donie i przycigam do siebie, bo chc patrze jej
prosto w oczy, kiedy bd mwi to wszystko. Ale moe to bd, bo
kiedy na ni patrz, wydaje mi si, tylko przez sekund, e Bg jednak
nie nienawidzi mnie a tak bardzo. A potem patrz jeszcze raz i widz
tylko poegnanie, i musz dotkn jej jeszcze raz. Jeli to ma by
ostatni pocaunek, to chc wiedzie, e jest ostatni. Przesuwam palcem
wzdu blizny koo linii wo-

sw. Nie wiem, ktre z nas pierwsze wykonuje ruch, ale nagle jej usta
dotykaj moich, a moje donie jej wosw, w naszym pocaunku jest al
i rozpacz tylu dni, e nie potrafi ich zliczy. Przywiera do mnie caym
ciaem, a ja obejmuj j tak mocno, jakbym wierzy, e mog wchon
j w siebie sam si woli.
Ale nie mog i w kocu przestajemy, i dotykam czoem jej czoa i
szykuj si do poegnania.
Wiem, e jeli teraz tego nie powiem, to nigdy nie powiem i zostan
tutaj do jutra, i poczekam, a zdecyduje si jednak ze mn pojecha. I
przekonam samego siebie, e jest to cakowicie okej.
- Wyjedam dzisiaj - mwi i czekam.
- Chcesz, ebym z tob wrcia? - pyta bardzo cicho, jakby nie
chciaa, ebym to usysza.
- Tak. - Mwi szczerze, chocia kci si z tym, co powiem teraz. Ale nie powinna.
Kiwa gow, jakby te o tym mylaa, wie, e to prawda. Ale
podobnie jak ja nie chce tego przyzna.
Pokazaa mi te zdjcia i zeszyty, teraz wiem wszystko to, co ona wie.
Ale nie potrafi jej pomc. Nie wiem, jak zdoaa y z tym wszystkim
w swojej gowie i nie oszale do reszty.
- Powinna zosta i sprbowa, sam nie wiem, lepiej si poczu.
Brzmi kretysko. - Rzeczywicie brzmi kretysko, ale nie wiem, co
gorsze: Wyzdrowie? Wszystko naprawi? Jakby miaa zaman nog.
Albo pracowaa jako hydraulik. I to straszne, e tak myl, ale jaka
cz mnie wie, e kiedy poczuje si lepiej, kiedy wyzdrowieje, kiedy
wszystko naprawi, ju nie bd jej potrzebny. By moe zmieni si tak
mocno, e bdziemy dla siebie cakowicie obcy, ju nie bdziemy si
zna - o ile kiedykolwiek si znalimy. I kiedy si rozstaniemy, to nie
na troch.

Gdyby to wszystko si nie zdarzyo, teraz mieszkaaby tutaj, w


Brighton, gdzie jest jej miejsce - pikna, utalentowana i nieosigalna.
A ja jestem gnojem, bo teraz znam prawd i nie potrafi czu alu. Bo
tym samym aowabym, e j spotkaem, a do tego nie umiem si
zmusi.
W jaki sposb oboje zawsze wiedzielimy, e jestemy razem,
poniewa oboje nosimy w sobie rany. czyy nas dowiadczenia,
ktrych adne z nas nie chciao. I moe, kiedy ona ju nie bdzie taka
poraniona, okae si, e jej nie wystarczam. Moe zapragnie kogo,
czyje ycie nie jest tak tragiczne jak jej. I to nie bd ja.
Kiedy o tym myl, chciabym przewin czas do tylu, wrci do
momentu, kiedy powiedziaem tak" i na tym zakoczy. Tak, jed ze
mn. Bdziemy bawi si w domek, piec ciastka, robi krzesa i ycie
stanie si idealne. Ale ju zaczem i mog to zakoczy.
- Musz to powiedzie, pewnie nie zabrzmi to zbyt dobrze ani
elokwentnie i tak dalej, i pewnie bd mwi bez adu i skadu, ale
wysuchaj mnie, dobrze?
Jej oczy spoczywaj na mnie. Wargi unosz si niemal niezauwaalnie.
- Wysuchae wszystkiego, co mwiam. Co do sowa. A take tych
sw, ktrych nie wypowiedziaam. Teraz ja wysucham ciebie. - Jak
ostrze, przecinajce wszystko, co jeszcze mnie powstrzymuje.
- Moe ktrego dnia wrcisz. Moe nie, czego bym sobie nie yczy,
ale nie moesz tak dalej. Nie moesz pogra si w poczuciu winy i
odrazy do samej siebie, i w caym tym syfie. Nie mog na to patrze.
Zaczynam nienawidzi ci za to, e siebie nienawidzisz. Nie chc ci
straci. Ale pogodz si z tym, jeli tylko bdziesz szcz-

liwa. Myl, e jeli dzisiaj ze mn wrcisz, nigdy nie bdzie okej. A


jeli u ciebie nie bdzie okej, to u mnie te nie. Chc wiedzie, e jest
szansa dla takich jak my. Chc wiedzie, e w ogle istnieje co
takiego jak okej, a moe nawet co wicej, e to gdzie jest, tylko
jeszcze tego nie znalelimy. Musi istnie jakie szczliwsze
zakoczenie. Jaka lepsza historia. Zasuylimy na to. Ty zasuya.
Nawet jeli w zakoczeniu tej historii do mnie nie wrcisz.
Ostatnie sowa dusz mnie. Odbieraj mi powietrze, wypalaj oczy.
Mam ochot ugry si w jzyk. Zamknij si, zatrzymaj j. Obejmij j i
pocauj, powiedz, e wszystko bdzie okej, dziki mnie, okej, a moe
nawet wicej. Powiedz, e absolutnie nic jej nie brakuje. Zaserwuj
niewinne kamstewka. Ale nie potrafi. Mam za sob niejedno
poegnanie, przeyj i to. W jakim sensie to boli bardziej, poniewa
mgbym mu zapobiec, gdybym tylko chcia, sam zaczem. W tym
przypadku, w przeciwiestwie do poprzednich, mam wybr. I chocia
powtarzam jej, e chc, by zostaa, chocia wiem, e powinna zosta,
to i tak chc, by ze mn pojechaa. By powiedziaa: pieprzy proces
zdrowienia. By powiedziaa, e to wanie dziki mnie moe
wydobrze, wrci do ycia i nic wicej jej do tego nie trzeba. Oboje
wiemy jednak, e to nieprawda. Za chwil poegna si ze mn, a ja
pozwol jej odej, i adne z nas nie wie, czy wrci.
Od dwudziestu minut prbuj odjecha, ale adne z nas nie potrafi si
poegna. Nawet w tej chwili wiem, e wszystkie sowa, ktre jej
dzisiaj daem, s niewystarczajce, poniewa nie powiedziaem tej
jednej najwaniejszej rzeczy. I jeli mam odjecha bez alu, musz
wiedzie na pewno, e nie zostay adne niewypowiedziane sowa,
ktre mogyby mnie przeladowa.

- Zaczekaj. - Chwytam jej do, kiedy ju ma odej, przesuwam


palcami wzdu blizn, tak jak to robiem ju tyle razy wczeniej.
Bacznym wzrokiem obejmuje moj twarz, niemal czuj, jak jej oczy
sigaj w gb moich, jak prbuje dojrze, co jeszcze zostao do
powiedzenia.
Nie wiem, jak to zrobi - nie jestem nawet pewien, czy mog -ale
musz zama ostatni zasad, bo jeli nawet nie wie nic wicej, to t
jedn rzecz powinna wiedzie.
- Kocham ci, Soneczko - mwi szybko, eby si nie rozmyli. -1
mam w dupie, czy tego chcesz czy nie.

Rozdzia 57
Emilia
Wczeniej nie wiedziaam, e aoba i ualanie si nad sob to nie to
samo. Sdziam, e przez cay czas, kiedy ualaam si nad sob, byam
pogrona w aobie, ale to nieprawda. I teraz, po raz pierwszy od
niemal trzech lat, pozwalam sobie na aob.
Josh pozwoli mi odej. A moe ja pozwoliam jemu. To chyba nie
ma znaczeniu. Wyjecha nastpnego dnia po Drew. Powiedzia, e
mnie kocha, ale mnie nie da tego powiedzie, nie chcia usysze tych
sw, jeeli ma mnie straci. Potem pocaowa moj lew rk, puci
j, wsiad do pikapa i odjecha.
Wydaje mi si, e jemu poegnanie przyszo trudniej, przyzwyczai
si, e traci ludzi, poniewa umieraj, a nie poniewa odchodz. A ja
odeszam. Nie wiem, jak dugo tu zostan. Nie wiem nawet, czy w
ogle wrc. Wiem tylko, e nadszed waciwy moment.
Waciwy moment na zrobienie bardzo wielu rzeczy, nawet jeli nie
mog zrobi ich wszystkich naraz. A chciaabym, bo nigdy nie
naleaam do cierpliwych osb.
Obejmuj mam w ramach milczcych przeprosin, bo nie znajduj
odpowiednich sw. A kiedy si odzywam, mwi tylko to,

co na pewno jest prawd: e nienawidz samej siebie, e jest strasznie


i boj si, e tak ju zostanie i nie wiem, co robi. A potem prosz, eby
zadzwonia. Pjd.
Z pocztku chodz na terapi prawie codziennie. I mwi. Mwi.
Mwi. A potem mwi jeszcze wicej. I pacz. A potem przyjedaj
rodzice i brat i prbujemy znale jakie wyjcie z tej czarnej dziury.
Wreszcie trafilimy na terapeutk, ktra te nie naley do cierpliwych
i nie toleruje adnego kitu. Lubi j. No bo powiedzmy sobie szczerze,
nie potrzebuj przedszkolanki, potrzebuj kaprala. Daje mi zadania
domowe, a ja je odrabiam, a w razie gdybym wyjechaa, mamy
rozmawia przez telefon i spotyka si w weekendy. Wiem, e nie
wida koca tej terapii. Przynajmniej na razie.
Sprbowaam nawet grupowej, ale tylko raz, nadal mi si nie podoba.
wiadomo, e innym te przydarzaj si straszne rzeczy, wci nie
potrafi poprawi mi humoru. Wicej nie pjd. I wcale nie czuj si
przez to gorzej.
Wczoraj usiadam przy fortepianie, ale nie dotknam klawiszy.
Chyba wolaabym nie podnosi wieka tej trumny. Chciaabym
pamita, e ostatni utwr, ktry zagraam, zagraam piknie i idealnie,
nawet jeli tak nie byo. Nawet nie zamierzam udawa, e mnie to nie
zabija, wci nie nauczyam si a tak dobrze kama. Tskni za tym
kadego dnia i nie wiem, czy kiedykolwiek przestan.
Koszmary nie powrciy, ale spodziewam si ich kadej nocy.
Wypluam ju wszystkie tajemnice i opowieci ze swojej gowy.
Wszyscy znaj ca prawd, wic wspomnienia chyba nie maj czym
si poywi. Co wieczr ogarnia mnie straszna ochota, by sign po
notatnik, jak po tabletk nasenn, ale ju ich nie ma.

Tata pomg mi rozpali ognisko za domem, a potem on, mama,


Asher i ja po kolei wrzucalimy zeszyty w pomienie, a dym zacz
szczypa nas w oczy i moglimy obwinie go o zy. Nigdy nie zapomn
tych sw, ale nigdy wicej ich nie zapisz.
Nie mam tutaj aparatu od mamy, uywamy jej sprztu, robimy
mnstwo zdj i prbujemy stworzy nowe wspomnienia. Rozkadamy
odbitki prbne na stole w kuchni, pokazuj jej swoje ulubione, ona mi
swoje, drukujemy je i wieszamy na cianie.
Aidan Richter siedzi w areszcie, prawnicy nie pozwalaj mi z nim
rozmawia, mimo e si przyzna. Zreszt moe wszystko ju zostao
powiedziane. Znam jego powody, wszystkie dlaczego", ktre
kieroway nim tamtego dnia. Jak wrci do domu. Jak znalaz ciao
brata. Jak rzeczywisto staa si nie do zniesienia i jego mzg rozpad
si na kawaki. Mwi, e to by epizod psychotyczny. Wiem, tak
twierdzi obrona, aleja nie chc tego sucha. Nie chc. Poniewa nie
mog go usprawiedliwi. Nie mog wybaczy. I nie wybacz. Ale
moja nienawi nie jest a tak ostro zdefiniowana jak wczeniej. Aidan
Richter by tak samo nieprzygotowany na gwno, ktrym obrzuci go
los, jak ja. Tyle e u niego przejawio si to w innej formie. Mam
wraenie, e wszystko, w co wierzyam przez ostatnie trzy lata nie
wyglda dokadnie tak, jak mi si wydawao. Jak gdyby szyb, przez
ktr patrz, przesania kurz moje wasnej percepcji i nie potrafi
dostrzec prawdy. Bo wczeniej wszystko byo czarno-biae, ze albo
dobre. To najtrudniejsza cz - dostrzec, jak jest naprawd.
Przez niemal dwa lata nosiam w gowie obraz za, widziaam jego
twarz. Przez cay ten czas planowaam mu odpaci, czuam, e jestem
usprawiedliwiona, e to moje prawo. Ale kiedy pojechaam do
Brighton, ju nie byam taka pewna. Siedziaam na zie-

mi. Pod drzewami. W miejscu, gdzie na mnie napad. I czekaam.


Czekaam na sowa. Czekaam na odwag. Czekaam na decyzj. Ale
czekaam zbyt dugo; to te mi odebra.
Po spotkaniu w galerii wicej go nie widziaam. Nie miaam okazji
powiedzie mu tego, co chciaam powiedzie. Bd miaa okazj
przemwi na rozprawie. Ale jeszcze nie wiem, czy chc. Nadal
istniej rzeczy, ktre chciaabym powiedzie, ale ju nie wiem jakie.
Czasami tskni za milczeniem.
Czasami zastanawiam si, co dzieje si z t prawdziw dziewczyn,
Rosjank, ktr byam tamtego dnia. Ciekawe, czy syszaa o tym, co
si stao, czy wie, jak rol odegraa w tej historii, samym swoim
istnieniem.
Ktrego dnia mwi Joshowi przez telefon, e jestem ju zmczona
wasnym gniewem. Eufemizm stulecia.
- To pozbd si go - mwi, jakby stwierdza najbardziej oczywist
rzecz na wiecie. I moe tak jest.
- Ale jeli si go pozbd, czy to nie bdzie znaczy, e wybaczyam?
- Nie. To bdzie znaczy, e przyja to do wiadomoci. - Bierze
gboki wdech, potem wypuszcza powietrze. - Nie mwi, e nie
powinna by wkurzona. Jak najbardziej. Nawet wcieka. - Milknie, a
kiedy znowu si odzywa, sysz napicie w jego gosie. - Nawet sobie
nie wyobraasz, jak mam ochot go zamordowa za to, co ci zrobi,
gdyby nie siedzia, chyba nic nie potrafioby mnie powstrzyma, wic
rozumiem twoj nienawi, wiem, e jest usprawiedliwiona. Ale ty
zawsze chcesz mie moliwo wyboru i teraz wanie j masz.
Chciabym, eby wybraa prawo do szczcia. I wiem, e gupio to
brzmi. Pewnie jak najbardziej

niemoliwa rzecz na wiecie, ale i tak tego chc. Odebra ci fortepian.


Nie odebra wszystkiego. Spjrz na swoj lew rk. Pewnie jest
zacinita w pi, co?
Nie musz patrze. Tak. On wie.
- Otwrz j i wypu to.
I wypuszczam.
Myl o dniu, kiedy umaram i o opowieci dziadka Josha. Trzy dni
pniej pisz list do sdu, mog przeczyta go, kiedy im bdzie
pasowao.
Nazywam si Emilia Ward.
W wieku pitnastu lat, zaczam tworzy list pod tytuem Nigdy".
Ju nigdy nie bd ma pianistk z Brighton. Nigdy nie urodz
dziecka. Nigdy nie przejd po poudniu ulic, nie zastanawiajc si
przy tym, czy w pobliu nie czai si mj morderca. Nigdy nie odzyskam
tych miesicy, ktre spdziam w szpitalach i orodkach rehabilitacji,
zamiast w szkole i salach koncertowych. Nigdy nie odzyskam tych lat,
ktre spdziam pogrona w nienawici do caego wiata, w tym
siebie samej. Nigdy nie zapomn znaczenia sowa bl".
Rozumiem bl Rozumiem gniew. Aidan Richter da mi dar zrozumienia. On te rozumie. Przez ostatnie trzy lata yam w pogardzie i
nienawici do czowieka, ktry mi to zrobi, czowieka, ktry ukrad mi
ycie, zabra tosamo. Przy okazji nauczyam si gardzi sam sob.
Przez trzy ata dokarmiaam swj gniew, on swj leczy.
Nigdy nie zapomn, co zrobi. Nigdy nie wybacz. Nigdy nie przestan
go nienawidzi. Nie procie mnie o to. Chciaabym mc powiedzie, e
mnie na to sta, ale tak nie jest. Nigdy nie przestan opakiwa tego, co
mi odebra. Ale nie mog odebra zapaty. I nie

chc. Moe mogabym uwierzy wbrew Aidanowi Richterowi. A moe


dziki niemu. Jeli on potrafi naprawi swoje ycie, to moe ja potrafi
naprawi swoje.
Nie mog powiedzie, czy to, w co wierz, jest dla niego odpowiedni
kar. Nie wiem. Ale chciaabym uwierzy w marzenie o drugiej szansie.
Dla nas obojga.
Nic nie jest idealne. Nie jest nawet okej. Ale kto wie.
A pi tygodni pniej wracam do domu.

Rozdzia 58
Emilia
Nie jest lepiej. Ani odrobin okej. Jedyne, co osignam, to
postanowienie, e bdzie lepiej. Ale moe to wystarczy.
Prbuj dostrzec magi codziennych cudw: fakt, e moje serce nadal
bije, e mog unosi stopy i chodzi, e jest we mnie co wartego
mioci. Wiem, e ze rzeczy dziej si przez cay czas. Czasami nadal
pytam sam siebie, dlaczego yj, ale teraz znam odpowied.
Wracam w niedziel rano, a wieczorem wchodz do jadalni u
Le-ightonw, bez zapowiedzi, lecz jak zawsze mile widziana. Od razu
sysz, e dzisiaj Sarah dba o podkad muzyczny, umiecham si, bo
nadal nie cierpi tej muzyki, ale nie mog powiedzie tego samego o
Sarze. Wszyscy miej si, pomagaj w przygotowaniach i przerzucaj
si zoliwymi docinkami. Wszystko po staremu, tyle e do stou
nakrywa Tierney Lowell.
Na widok Josha wiem, e wrciam. Nic mu nie powiedziaam, e
przyjedam, a on nie mwi nic na mj widok, ja te nic nie mwi,
moja obecno tutaj wystarczy za odpowied. Patrzymy na siebie i
mwimy do siebie w milczeniu, tak jak zawsze, i nikt nie przerywa
naszej rozmowy.

- Cze... - Pani Leighton robi wielkie oczy, kiedy wchodz do


kuchni. Nie mam na sobie ani odrobiny czerni, a w rkach dzier takie
samo ciasto czekoladowe, jakie przyniosam za pierwszym razem.
- Emilio - kocz za ni, bo pewnie wszyscy zastanawiaj si, jak na
mnie mwi. Moe z wyjtkiem Josha, ktry zawsze wiedzia.
- Emilio - powtarza i obejmuje mnie. - Masz pikny gos. Moe
jednak co si zmienio.
- Mam jedno pytanie - mwi Josh, jaki miesic po moim powrocie.
Siedz w garau, na krzele, ktre dla mnie zrobi, i odrabiam lekcje,
bo mam straszne zalegoci. Mogabym pj do domu i posiedzie w
klimatyzacji, ale uwielbiam to miejsce. Chtnie pocierpi, byle tylko
by tutaj i razem z Joshem Bennettem wdycha przesycone pyem
drzewnym powietrze.
- Odpowiedziaam na wszystkie. Chyba nie zostao nic, o co mgby
zapyta.
- Tylko jedno - mwi. Odkada rubokrt, opiera si o blat naprzeciwko mnie. Wyciga nogi daleko, a dotykaj moich.
Zamykam podrcznik, prbuj opanowa umiech, bo wiem, co teraz
nastpi. Czekaam, a zada to pytanie od dnia, kiedy zgubiam drog i
wyldowaam u niego w rodku nocy, na dugo, zanim wiedzia, e
takie pytanie istnieje.
- Co zobaczya, kiedy umara? - Umiecha si pgbkiem,
niepewnie, jakby czu si zaenowany wasnymi sowami. - Bo chyba
nie Morze Spokoju?
Spogldam na niego i wcale nie jestem taka pewna.

- Co to byo za miejsce? - Jego gos zaamuje si lekko, po umiechu


nie zosta lad.
Patrzy na mnie, jakby nie by pewien, czy ma prawo zada to pytanie
ani czy chce pozna odpowied. Niemal widz, jak w jego gowie
kr sowa dziadka i jego wasne wtpliwoci. S tu lampy, narzdzia
i deski, buty robocze i chopak, na ktrego chc patrze do koca
wiata. Gdyby moje Morze Spokoju byo prawdziwe, to znajdowaoby
si tutaj, w tym miejscu.
Nie odpowiadam od razu, bo zanim zdradz mu swj ostatni sekret,
chc przez chwil popatrze na jego twarz.
A potem to mwi.
- Twj gara.

Podzikowania
Przede wszystkim dzikuj Bogu.
Brakuje mi sw, by wyrazi wdziczno dwm osobom, ktre
poniosy najwiksze powicenie w procesie powstawania tej ksiki moim dwm szalonym wspaniaym niewiarygodnym creczkom.
Dzikuj, e pozwoliycie mi przez jaki czas y we wasnej gowie,
cho oznaczao to zbyt mao wsplnych zabaw i zbyt duo jedzenia z
mroonek. Przysigam, e nie kocham Josha Bennet-ta bardziej ni
was.
Dzikuj mamie za poczucie winy, terapi przez telefon i darmow
opiek nad dziemi, za to, e pozwolia mi jeszcze raz zosta nastolatk
i za to, e jest moj przyjacik. Kocham ci, mamo.
Dzikuj teciom za to, e dali mi tydzie, ktry zmieni si w tysice
sw.
Dzikuj Carrie Bennefield, media specialist i mojej pierwszej
czytelniczce za wsparcie i entuzjazm. I za to, e nie oskarya mnie o
stalking.
Dzikuj Fredowi LeBaron, ktrego znam tylko z Twittera, i ktry
dzielnie mi kibicowa - dziki za porady komputerowe i wszystkie
inne, i za to, e nie miae si, kiedy nie umiaam

odnale wiadomoci na Facebooku. Mwi szczerze - szkoda, e nie


wszyscy ludzie s tak wspaniali jak ty.
Dzikuj Jennifer Roberts-Hall i Kelly Moorhouse za niewyczerpany
entuzjazm dla tej ksiki. Chyba kady pisarz marzy o tak zagorzaych
ordownikach swojej sprawy. Jestecie cudowne.
Na kocu pragn podzikowa Peterowi, mojemu mowi, ktrego
pokochaam w wieku siedemnastu lat i od tej pory kocham
nieprzerwanie. Nigdy nie zapomn swojej pierwszej mioci, bo nigdy
si nie skoczya.
ycie jest krtkie, a listy ksiek do przeczytania bardzo dugie.
Dzikuj, e powicilicie cz swego cennego czasu tej ksice.
Katja.

You might also like