Professional Documents
Culture Documents
Komisarz Gaunt
Warhammer 40, 000: Gaunt's Ghosts: The Founding: Ghostmaker
Duchy Gaunta
tom II
Monthax
Przejmujc dowdztwo nad Krucjat na wiatach Sabbat po powszechnie szanowanym
marszaku Slaydo, marszaek Macaroth przystpi do dalszej ofensywy majcej przywrci
pod panowanie Imperium grup ponad stu zamieszkanych systemw pooonych na krawdzi
Segmentum Pacificus.
Wiele legend narodzio si w trakcie tej dwudziestoletniej wojny: ostatnia bitwa Psw z
Latarii na Lamicii, zwycistwa elaznych Wy na Presariusie, Ambold XI i Fornax Aleph,
operacje tak zwanych Duchw Gaunta na Canemarii, Spurtis Elipse, Menezoidzie Epsilon i
Monthaxie. Z wymienionych powyej akcji wanie Monthax najbardziej intryguje
imperialnych historykw. Klasyfikowana jako bezporednia konfrontacja z siami Chaosu,
bitwa o Monthax pena jest niejasnoci, a zwizane z ni szczegowe informacje wci
pozostaj utajnione. Tylko plotki i spekulacje stanowi prb odkrycia prawdy"
- fragment Historii Pnych Krucjat Imperialnych.
Za dug krt lini umocnie przywodzc na myl gigantyczn liter S dugoci trzech
kilometrw czekali onierze Pierwszego i Jedynego Tanithu. Samodzielnie przygotowali
swoje pozycje, ustawicznie naprawiajc je i wzmacniajc za pomoc nowych, szybko
rdzewiejcych pyt kompozytu. Usypane rcznie pryzmy ziemi za waami peniy rol
skadzikw amunicji zapobiegajcych jej zamokniciu. Tysic piciuset mczyzn w
czarnych beretach i ciemnych kamizelkach przeciwodamkowych trwao w penej gotowoci
do akcji. Niektrzy z nich pilnowali punktw obserwacyjnych, inni siedzieli na stanowiskach
broni cikiej. Pozostali palili papierosy, artowali i spekulowali. Wszyscy tkwili w grubej na
przynajmniej pitnacie centymetrw botnistej mazi.
Kwatery, rwnie ustawione na metalowych filarach uniemoliwiajcych zalanie ich
przez bagienn wod, znajdoway si trzydzieci metrw za lini umocnie, tworzc
niewielkie sanktuaria suchoci.
Gaunt ruszy wzdu wzniesionego nad waem zadaszenia zmierzajc w stron pierwszej
grupy gwardzistw, prbujcych umocni podmywany wod wspornik daszku.
Pokrzykujce gono ptaki przeleciay nad gow komisarza, opoczc wielkimi biaymi
skrzydami, ktre kontrastoway z rowym kolorem ich ap. Insekty wci cykay.
Wielkie plamy potu wykwity na materiale bluzy w okolicy pach oficera po zrobieniu
zaledwie tuzina krokw. Muszki ksay natrtnie. Wszelkie myli o przyszoci, o majcej
nadej walce odpyny z umysu Gaunta ustpujc miejsca echom przeszoci.
Wspomnieniom.
Zme w ustach przeklestwo wycierajc czoo. W dni takie jak ten, kiedy bezsilne
wyczekiwanie cigno si godzina za godzin, odlege wspomnienia pojawiay si
najczciej. Twarze utraconych towarzyszy, zaginionych przyjaci, obrazy tryumfw i
poraek.
I pocztku...
I - Stwrca Duchw.
Ogie, dziwnie przypominajcy kwiat. Pulsujcy. Blady zielonkawy ogie poruszajcy
si niczym ywa istota. Poerajcy wiat, cay wiat...
Otwierajc oczy komisarz Ibram Gaunt spojrza w szklane odbicie swej szczupej wskiej
twarzy. Na jej tle, za oknem wahadowca, czarnozielony ocean bezkresnej puszczy przesuwa
si w dole z ogromn szybkoci.
- Zbliamy si do miejsca ldowania, sir.
Gaunt oderwa wzrok od okienka wahadowca i rozejrza si wok. Jego adiutant Sym
odwzajemni spojrzenie przeoonego. By pucoowatym mczyzn okoo pidziesitki, o
zarowionej twarzy oszpeconej starymi ladami po poparzeniach na policzku i szyi.
- Powiedziaem, e zbliamy si do miejsca ldowania - powtrzy Sym.
- Syszaem - kiwn gow Gaunt - Przypomnij mi jeszcze raz plan wizyty.
Adiutant usiad wygodniej w lotniczym fotelu i wyj z kieszeni munduru elektroniczny
notes.
- Oficjalna ceremonia powitalna. Spotkanie z elektorem Tanith i najwyszymi rang
dostojnikami. Przegld regimentw Fundacji. I caonocny bankiet.
Spojrzenie Gaunta powdrowao ponownie ku przemykajcej za okienkiem promu
puszczy. Szczerze nie znosi wszelkich pompatycznych ceremonii i Sym doskonale o tym
wiedzia.
- Jutro rozpoczniemy zaadunek. Rozmieszczenie ludzi i sprztu powinno nam zaj
reszt tygodnia - adiutant zaakcentowa ostatnie zdanie prbujc zagodzi pospny nastrj
komisarza.
Gaunt nie odwrci gowy.
- Sprbuj przypieszy zaadunek. Niech zaczynaj natychmiast. Po co traci reszt
dzisiejszego dnia i noc?
- To powinno by wykonalne - skin gow Sym.
Cichy sygna dwikowy obwieci rozpoczcie procedury ldowania. Obaj gwardzici
poczuli raptowny spadek siy przycigania. Inni mczyni siedzcy w przedziale
pasaerskim promu: wiecznie milczcy astropata oraz delegaci Adeptus Ministorum i
Departmento Munitorium zapili popiesznie pasy bezpieczestwa. Sym poszed w ich lady
patrzc przez okienko na ciemne lasy, ktre tak zaintrygoway Gaunta.
- Dziwne miejsce, to Tanith. Ludzie mwi rne rzeczy - podrapa si po podbrdku Mwi, e te lasy si ruszaj. Zmieniaj pooenie. Drzewa... chodz. Pilot mwi, e mona
si zgubi w tej puszczy po kilku minutach marszu.
Sym zniy jeszcze bardziej gos i zacz szepta.
- Powiadaj, e to skaza Chaosu. Moe pan sobie wyobrazi? Podobno Tanith zostao
skaone Chaosem, bo ley zbyt blisko Krawdzi.
Gaunt nic nie odpowiedzia.
Dachy i wiee Tanith Magna wzbijay si w niebo chwytajc may cie wahadowca.
Pooone pord dzikiej gstej puszczy miasto sprawiao z lotu ptaka wraenie kamiennej
cytadeli, ciemnoszarej twierdzy wzniesionej na niewielkiej odkrytej przestrzeni wydartej
lasom. Na szczytach iglic powieway miejskie proporce. Za wysokimi murami miasta Gaunt
dostrzeg wielki fragment wykarczowanej puszczy, na ktrym janiay rzdy kolorowych
polowych namiotw. Byy ich tysice. Pola Fundacji.
Ponad namiotowym miasteczkiem groway czarne kaduby statkw transportowych. Ich
rampy i luki zaadunkowe byy szeroko otwarte, gotowe do poknicia onierzy i pojazdw
regimentw Tanithu. Moich regimentw, powtrzy w mylach komisarz, pierwszych
regimentw Imperialnej Gwardii powoanych do suby na tym enigmatycznym, lenym
wiecie pogranicza.
Przez osiem lat Gaunt suy jako oficer polityczny w smym Hyrkanu - sawnym
regimencie, ktremu towarzyszy od dnia Fundacji na mronych paskowyach Hyrkanu po
krwawo wywalczone zwycistwo na Balhaucie. Wielu wtedy polego, w ich miejsce przyszli
nowi rekruci. Zbyt wiele nieznanych twarzy w znajomych mundurach. Nadszed czas, aby
zmieni otoczenie i Gaunt poczu szczer ulg na wie o nowym przydziale. Jego
dowiadczenie i sta bojowy czyniy z komisarza idealnego kandydata na stanowisko
dowdcy dziewiczych tanithijskich regimentw. Czstka duszy oficera czua rado i
podniecenie na myl o nieoczekiwanej promocji, ale w sercu komisarza dominowaa przede
wszystkim pustka i zniechcenie. Jak nigdy dotd czu si wypalony, niczym gliniana
skorupa.
Brak chci do ycia drczy go od dnia mierci Slaydo. Stary marszaek chcia, aby jego
protegowany obj to stanowisko, aby otoczy opiek nowych rekrutw Gwardii. Czy nie
std wzi si ten poegnalny prezent? Nieoczekiwana promocja pord dogasajcych ognisk
przynajmniej dwa pene dni. A i tak byliby wtedy tylko misem armatnim.
- Co moemy zrobi? - zapyta Sym.
Pozostali mczyni ucichli wyczekujco.
- Nasi astropaci musz natychmiast wysa wiadomo do Dowdztwa, do Macarotha,
powiadomi go o zagroeniu. Niech przynajmniej zabezpieczy swoje flanki i tyy. Teraz
uwaga: statki transportowe opuszcz orbit za godzin albo w chwili ataku, jeli nastpi on
wczeniej. adujcie na pokady tylu ludzi i sprztu, ile si tylko da. Cokolwiek tutaj
pozostawimy, bdzie dla nas stracone na zawsze.
- Opuszczamy Tanith? - zdumia si oficer Departmento Munitorium.
- Tanith jest ju skazane. Moemy umrze razem z planet albo uratowa tylu ludzi, ilu
zdoamy i wywie ich std w miejsce, gdzie mog nam si jeszcze przyda. To wszystko.
Idcie w imi Imperatora!
Nikt nie poruszy si z miejsca, wszyscy stali nieruchomo jakby nie zrozumieli
otrzymanych rozkazw lub nie chcieli ich zrozumie.
- IDCIE! - wrzasn Gaunt.
Nocne niebo nad Tanith Magna pono i pluo ogniem w kierunku miasta. Orbitalne
bombardowanie zmienio gste zielone puszcze w pieko gigantycznego poaru. Pociski
wyryway wielkie dziury w grubych murach miasta, przewracay smuke wiee i wysokie
kamienice. Mroczne ksztaty przemykay penymi dymu korytarzami elektorskiego paacu.
Ksztaty, ktre syczay i warczay niczym zwierzta, a w rkach ciskay kurczowo narzdzia
mierci.
Z krzykiem zdawionym przez dranicy luzwki dym Gaunt wyama kopniakiem
ponce drzwi i strzeli z boltowego pistoletu. Sprawia imponujce wraenie w pmroku
poncego paacu - wysoka, szczupa sylwetka w dugim paszczu spywajcym z szerokich
ramion. Bystre oczy czowieka zwziy si w wskie linie, gdy ponownie strzeli w ciemno.
Czerwonooki ksztat przyczajony w dymie opodal zawy nieludzko i zacz si miota po
pododze rozchlapujc wok posok. Wizka lasera wisna nad uchem komisarza.
Mczyzna obrci si w miejscu, zacz strzela, kilkoma susami przeskoczy martwe ciaa
napastnikw i pomkn szerokimi schodami w gr budowli, ku wyjciu na platform
startow.
U szczytu schodw, przy drzwiach wiodcych na ldowisko, walczyli zaciekle jacy
ludzie. Dwaj zakrwawieni mczyni w mundurach tanithijskiej milicji szarpali si z
bronicym im dostpu Symem.
- Wpu nas, skurwysynu! - Gaunt usysza przeraliwy wrzask jednego z milicjantw Zostawiacie nas tutaj na mier! Wpu nas do promu!
Komisarz zbyt pno dostrzeg bysk metalu w rku drugiego Tanithijczyka. Strza z
pistoletu hukn w tej samej chwili, gdy oficer wpad z rozpdu na plecy milicjantw. Uderzy
bliszego mczyzn w gow kolb broni i odrzuci nieprzytomnego za siebie, na schody.
Drugiego chwyci za mundur i cisn przez barierk w zasnut dymem ciemno poniej. Sym
lea w rosncej szybko kauy krwi.
- Wysaem sygna... do frachtowcw, jak kazae... ostateczny odwrt... zostaw mnie i
wsiadaj do wahadowca, bo...
- Zamknij si - warkn Gaunt prbujc podnie przyjaciela na nogi. Donie mia liskie
od gorcej krwi adiutanta - Lecimy razem!
- Nie masz czasu... sam jeszcze zdysz, ze mn nie... dalej, wynocha! - Sym zacz
kaszle chrapliwie, z kcika jego ust pocieka struka krwi. Gdzie za drzwiami Gaunt
usysza rosncy szybko ryk rozgrzewanych silnikw wahadowca.
- Do cholery, Sym! - jkn bezradnie komisarz. Adiutant chwyci go desperacko za
koszul. Gaunt pomyla, e mczyzna chce wsta i pochwyci go w pasie. Sym jkn z
blu i przylgn raptownie do swego przeoonego obracajc go impetem ciaa w miejscu. W
tej samej chwili tors adiutanta eksplodowa, a sia detonacji zbia komisarza z ng.
Na szczycie schodw Gaunt ujrza groteskowe sylwetki szturmowcw Chaosu. Sym
zdy ich dostrzec wczeniej i w gecie ostatecznego powicenia zasoni dowdc wasnym
ciaem. Komisarz zerwa si na nogi. Pierwszy strza przebi ukryt pod rogatym hemem
twarz najbliszego napastnika. Drugi i trzeci rozdary klatk piersiow nastpnego. Czwarty,
pity i szsty zabiy jeszcze dwch i posay ich drgajce konwulsyjnie ciaa na gowy
wbiegajcych schodami kamratw.
Przy sidmym pocigniciu za spust Gaunt usysza cichy szczk iglicy.
Cisn pustym pistoletem w nadbiegajcych przeciwnikw i przeskoczy przez prg
wiodcych na ldowisko drzwi. Czu ju wyranie charakterystyczny odr mutacji biorcy
gr nad gryzcym dymem, sysza brzczenie wielkich tustych much. Zabjcy byli tu za
nim.
Karabin maszynowy zaterkota rytmicznie cinajc depczcych po pitach komisarza
napastnikw. Gaunt odwrci w biegu gow i dostrzeg chopca. Muzykanta z tatuaem w
ksztacie ryby. Dzieciak klcza za przewrconym marmurowym filarem opierajc o jego
wierzch porzucon przez jednego z wartownikw bro.
- Szybciej! - krzykn Tanithijczyk ponad terkotem karabinu - Ostatni prom czeka na
pana!
Gaunt dopad burty wahadowca czujc na twarzy ar buchajcy z dysz statku. Boczny
luk wanie si zamyka i komisarz skoczy w coraz mniejszy otwr zrzucajc z ramion
krpujcy ruchy paszcz. Wyldowa nosem na pododze przedziau pasaerskiego,
zakrwawiony i ociekajcy potem. Dygnitarze Munitorium gapili si na niego bladzi z
przeraenia.
Pociski zaczy si odbija z metalicznym jkiem od kaduba promu.
- Otworzy waz! - wrzasn - Otworzy jeszcze raz waz!
Nikt nie ruszy si z miejsca. Gaunt zerwa si z podogi i dopad drzwi przesuwajc
dwigni bezpieczestwa. Luk otworzy si ze szczkiem metalu i chopiec wskoczy do
rodka, pocignity za konierz przez komisarza. Waz zatrzasn si ponownie szarpnity
obiema rkami Gaunta.
- Teraz! - oficer krzykn w kierunku kabiny pilota - Zjedaj std, ju!
Wahadowiec poderwa si z pyty ldowiska niczym strzaa, szarpnity w gr si
odrzutu uruchomionych z pen moc dopalaczy. Wizki laserw migay wok statku, w
dole pord snopw iskier zawalia si ze zgrzytem dartego metalu konstrukcja, na ktrej
staa platforma. Prom zakrci w powietrzu ponad miastem, ktre byo teraz jednym ognistym
piekem. Zapominajc o normach bezpieczestwa, regulaminach lotu, nawet imieniu wasnej
matki, pilot wahadowca uruchomi wszystkie silniczki korekcyjne i dopalacze, a potem
przesun do koca przepustnic gwnego napdu. Statek pru czarne warstwy dymu niczym
umykajcy w gr pocisk.
Pozostawione wasnemu losowi, zielone puszcze umieray w pomieniach gigantycznego
poaru. Gaunt przecisn si do najbliszego okienka. Dantejski widok natychmiast
przypomnia mu o ostatnim nie. Ogie, rozszerzajcy si wok niczym rozkadajcy patki
kwiat. Pulsujcy, blady, zielonkawy ogie poruszajcy si niby ywa istota. Poerajcy wiat,
cay wiat.
Ibram Gaunt spojrza na swoje odbicie w szybie okienka, na wsk, kredow,
zakrwawion twarz. Drzewa, ponce niczym serce gwiazdy, przesuway si w dole z
niezwyk prdkoci.
Wysoko nad zimnym, skalistym wiatem Nameth statki Gaunta wisiay w prni niczym
pice w bezmiarze oceanu wieloryby. Trzy opase transportowce o popielatoszarych
kadubach przywodzcych na myl katedry i fregata eskortowa Navarre, dwukilometrowej
dugoci okrt o smukych ksztatach i licznych wieyczkach artyleryjskich.
temu wiatu umrze? I czy wiecie, dlaczego zignorowaem wszystkie wasze proby nie
pozwalajc na walk w obronie rodzinnej planety?
- To byo nasze prawo... - zacz Rawne.
- Nasz wiat umar, komisarzu-pukowniku - owiadczy Corbec i Gaunt wyprostowa si
machinalnie syszc swj wojskowy tytu. - Widzielimy z okien transportowcw jak ponie.
Powiniene by nam pozwoli tam zosta i walczy. Mielimy umrze za Tanith.
- Wci jeszcze moecie to zrobi, tylko gdzie indziej - Gaunt wsta z fotela - Nie
jestecie ju obywatelami Tanithu. Zrzeklicie si tej przynalenoci wchodzc na Pola
Fundacji. Od tamtej chwili jestecie Imperialn Gwardi i nikim wicej.
Odwrci si plecami do gwardzistw i spojrza za pancerne okno.
- Opakuj strat kadego wiata, kadego ycia. Nie chciaem patrze jak Tanith umiera
ani pozostawia je same na pastw wroga. Ale musz zachowa lojalno wobec Imperatora,
a dla dobra caego Imperium musimy kontynuowa krucjat na wiatach Sabbat. Gdybycie
pozostali na Tanith, moglibycie jedynie umrze. Jeli tego wanie chcecie, mog wam
zapewni wiele stosownych okazji. Potrzebuj onierzy, nie trupw.
Przesun gow na boki jakby kontemplowa czer kosmosu za oknem.
- Wykorzystajcie swj al umiejtnie, nie pozwlcie si zama. Niech bl doda wam
mstwa. Mylcie logicznie pomimo rozpaczy! Wielu ludzi wstpujcych do Gwardii nigdy
ju nie widzi swego domu. Jestecie jednymi z nich.
- Lecz im pozostaje wiadomo, e maj gdzie dom! - rzuci oschle Corbec.
- Wielu z tych, ktrzy przeyj kampani i przejd do rezerwy, moe otrzyma przydzia
kolonizacyjny na wiat, ktry zosta przez nich podbity. Slaydo sprezentowa mi taki dar po
Balhaucie. Da mi stopie pukownika i prawo do skolonizowania pierwszego wiata, ktry
zdobd. Pomcie mi to zrobi, a ja w zamian podziel si z wami tym darem.
- Czy to przekupstwo? - spyta Rawne.
Gaunt pokrci przeczco gow.
- Tylko obietnica. Potrzebujemy si nawzajem. Ja musz mie sprawnie dziaajc armi,
wy za cel, ktry pozwoli zagodzi bl, nada sens walce, pozwoli spojrze w przyszo.
Komisarz dostrzeg co w szklanym odbiciu. Nie odwrci gowy.
- Czy to pistolet, Rawne? Przyszede tutaj chcc mnie zamordowa?
Tanithijczyk wyszczerzy pospnie zby.
- Czyby si pan czego obawia, komisarzu?
Gaunt oderwa spojrzenie od pustki kosmosu, odwrci si w stron swych rozmwcw.
- Z kim zatem mam do czynienia? Z regimentem onierzy czy buntownikw?
Elektor Tanithu, niechaj dusza jego spoczywa w pokoju, nie skama nawet odrobin,
uzna Gaunt. Duchy dowiody dobitnie swych umiejtnoci infiltracji na botnistym przedpolu
cytadeli, komisarz nie mia natomiast najmniejszego pojcia jakim cudem tak pewnie
odnajdyway drog w szaleczym mrocznym labiryncie tuneli. Nigdy si nie gubi"
stwierdzi elektor i mia racj. Nieprzyjaciel uwaa najwyraniej, e nic wikszego od
karalucha nie zdoa przemkn si przez sie na wp zawalonych zrujnowanych kanaw
stanowicych dla przecitnej grupy uderzeniowej mierteln puapk.
Ludzie Corbeca dokonali tego bez wysiku w przecigu kilkunastu minut. Wychodzc z
tuneli w obrbie miejskich murw i podcinajc srebrnymi noami garda wartownikw,
Tanithijczycy przedostali si w rejon sztabu nieprzyjaciela. I tam tanithijski Pierwszy i Jedyny
pokaza jak potrafi walczy. Elektor nie kama.
Ukryty za roztrzaskanym filarem, Gaunt wypali kilkakrotnie z boltowego pistoletu
rozrywajc mikrorakietami ciaa dwch kultystw i rozbijajc w drzazgi jakie drzwi.
Wszdzie wok powietrze ciy precyzyjne wizki laserowego wiata wystrzeliwane z
piciu tuzinw tanithijskiej broni.
Opodal Gaunta jaki starszy Duch zwany przez innych Larkinem zdejmowa z pobliskich
balkonw kryjcych si tam heretykw. Ten czowiek mia niewyobraalnie perfekcyjne oko
strzelca wyborowego. Kawaek dalej inny mczyzna, uprzejmy na co dzie olbrzym o
nazwisku Bragg, ciska w rkach ciki bolter burzc wielkimi pociskami ciany budynkw i
kolumny arkad. Bro tak wozio si zazwyczaj na koowej podstawie, ale Bragg zerwa j z
zaczepw i targa ze sob niczym zwyky karabin. Gaunt nie widzia nigdy wczeniej
czowieka zdolnego uywa cikiego boltera bez pomocy siownikw. Tanithijczycy nadali
Braggowi przezwisko Sprbuj znowu" artujc z jego wyjtkowo kiepskich umiejtnoci
strzeleckich, ale przy takiej sile ognia olbrzym nie musia si kopota dokadnym
celowaniem.
Z przodu grupy szecioosobowa druyna prowadzona przez Corbeca dotara do jakiego
kompleksu witynnego. Po wrzuceniu w wejcie granatw gwardzici wlizgnli si do
rodka, ubezpieczani wzajemnie w parach.
- Jestem pod cikim ostrzaem! - krzykn do komunikatora Corbec - To jaki rodzaj
kocioa lub kaplicy! By moe gwny obiekt!
Gaunt potwierdzi odbir i wysa w rejon wityni kilka innych druyn.
Skradajc si naw wielkiego kocioa Corbec lawirowa pomidzy stertami gruzu i
wizkami wrogich laserw. Machn rk w stron pary idcej za nim - Rawne i Sutha - i
trzeciej dwjki. Jego wasny partner, Forgal, pooy si na brzuchu na pokrytej kurzem
- Wtpi, by ktokolwiek z nas chcia pozna prawd - odpar Gaunt - Jaka relikwia
nieprzyjaciela, heretycki obiekt kultu, ikona... Czymkolwiek to jest, okazao si niezwykle
cenne dla tych potworw, tak cenne, e wszyscy zgodnie powicili ycie prbujc to
ochroni.
- Slokaski pukownik by przekonany, e wrg utrzymuje tu pozycje z konkretnego
powodu - owiadczy Corbec - Moe mieli nadziej, e otrzymaj na czas posiki i zdoaj to
ocali.
- Wic pokrzyujemy im plany. Zarzdzam natychmiastowy odwrt z tego miejsca,
prosto pod miejskie mury. Kady onierz zostawi tutaj swj adunek wybuchowy. Rawne,
zbierz je wszystkie i uzbrj, wygldasz na eksperta w dziedzinie materiaw wybuchowych.
W cigu kilku minut Duchy zniky z okolic wityni. Rawne klcza na posadzce
komnaty spinajc ze sob zapalniki niewielkich min przeciwpiechotnych. Gaunt obserwowa
na przemian prac majora i drzwi wiodce na schody.
- Popiesz si, Rawne, nie mamy wiele czasu. Wrg lada moment powrci w ten rejon z
posikami.
- Prawie skoczyem - odpar major - Prosz sprawdzi drzwi, sir, Chyba co syszaem.
Ju uyty zwrot sir powinien by wzbudzi zaniepokojenie Gaunta. Kiedy komisarz
odwrci si w stron schodw, Rawne skoczy znienacka w jego kierunku i uderzy oficera
pici w gow. Oguszony mczyzna zachwia si na nogach, a wtedy Rawne pchn go
prosto na stert adunkw.
- Jakie to wietnie miejsce na mier dla takiego skurwysyna jak ty, ojcze Duchw warkn major - Midzy szczurami i w brudzie. To takie przykre, e nasz waleczny komisarz
nie zdoa uciec ze wityni, ale przecie kultyci odcili mu drog. - Rawne wyj z kabury
swj pistolet i wymierzy luf w gow Gaunta.
Komisarz kopn go nieoczekiwanie i podci przewracajc na podog. Przetaczajc si
po posadzce Gaunt przygnit majora swym ciaem i uderzy go zacinit pici w twarz,
raz, drugi. Na ustach Tanithijczyka pojawia si krew.
Major prbowa si broni, ale Gaunt by od niego masywniejszy. Po wyjtkowo silnym
uderzeniu Duch zwiotcza i komisarz pomyla, e zama mu kark.
Zerwa si na nogi i rzuci okiem na wywietlacz czasowego zapalnika. Pozostay ju
tylko dwie minuty do detonacji. Nadszed czas na natychmiastowe wyniesienie si z krypty.
Spojrza w stron drzwi. Na schodach wiodcych do krypty zaomotay buty zbiegajcych
w d onierzy Chaosu.
Monthax
Podczas porannego obchodu fortyfikacji fetor podmokej dungli zdawa si przytumia
wszystkie zmysy komisarza. Tanithijczycy, rozebrani do pasa, adowali opatami mokr
ziemi do workw, przerywajc sw prac na chwil, by zasalutowa, wymieni z dowdc
pozdrowienia lub zada jakie ostrone pytania na temat najbliszej przyszoci.
Gaunt odpowiada tak szczerze jak tylko umia. Jako komisarz, oficer polityczny, mg
bez trudu wygosi jak pompatyczn fraz. Lecz jako pukownik czu obowizek
zachowania prawdy przed swymi ludmi. A prawda bya taka, e sam niewiele wiedzia.
Owszem, wiadom by tego, e przyjdzie im stoczy cik walk, ale tego rozsdek
zabrania mu otwarcie mwi. Przemawia zatem prostymi ciepymi sowami o potrzebie
odwagi i cierpliwoci, wysawiajc si w sposb, ktrego nauczy go dawny mentor,
komisarz-genera Oktar w latach suby z Hyrkanami. Zachowaj swe krzyki do czasu walki,
Ibramie. Zanim ona nadejdzie, buduj morale ludzi za pomoc ciepych zacht. Sprawiaj
wraenie, jakby cay wiat by dla ciebie wolny od trosk.
Gaunt czerpa dum z faktu, i nie tylko zna z imienia kadego swego onierza, lecz
rwnie wiedzia o nim to i owo. Tu prywatny arcik, tam osobista porada. Technika Oktara,
niechaj dusza jego spoczywa w pokoju, sprawdzajca si wybornie przez wszystkie te lata.
Gaunt prbowa utrwali w swej pamici kad ubrudzon botem rozemian twarz ogldan
w trakcie obchodu. Wiedzia, e nigdy by sobie nie wybaczy, gdyby ktrego dnia usysza
wieci, e szeregowiec o takim, a takim nazwisku poleg, a on nie potrafiby sobie
przypomnie wwczas jego twarzy. mier zawsze bdzie ci przeladowa, mawia Oktar,
bd zatem pewien, e duchy s wobec ciebie yczliwe. Gdyby tylko wiedzia jak dosownie
prorocze miay si okaza jego rady w odlegej wwczas przyszoci.
Komisarz przystan na moment na skraju pokrgego wau i umiechn si do swych
myli. Opodal jacy onierze kopali wypeniony ziemi worek sucy im za pik w
popiesznie zaimprowizowanej grze. Pika poleciaa w jego stron, wic uderzy j czubkiem
buta posyajc z powrotem w stron gwardzistw. Niech korzystaj z okazji do rozrywki,
pomyla. Jak wielu z nich przeyje do nastpnego meczu?
Jak wielu? Straty wci rosy. Niektre z nich byy usprawiedliwione, niektre
przeraajce, inne za cakowicie niepotrzebne. Bolesne wspomnienia gnbiy umys
II - Krwawa zapata.
Jechali od dobrych dwch godzin przez ciemn puszcz Voltemand Mirewood, gsienice
lizgay si na grzskiej nawierzchni drogi, a ryk silnikw rezonowa odbijajc si od
liciastej kopuy nad traktem. Wwczas pukownik Ortiz ujrza mier.
Nosia barwy czerwieni. Staa w cakowitym bezruchu na poboczu drogi, pomidzy
pierwszymi drzewami, obserwujc przejedajc kolumn Basiliskw. To wanie ten
nienaturalny bezruch zmrozi Ortiza. Musia spojrze na mier ponownie, za pierwszym
bowiem razem przesun po niej jedynie niewidzcym nic wzrokiem, dopiero po chwili
uwiadamiajc sobie, co waciwie zobaczy.
Bya niemal dwukrotnie wysza od dorosego mczyzny, przeraajco masywna, w
pancerzu koloru zakrzepej krwi z pokrytymi brzem wykoczeniami. Twarz istoty
przywodzia na myl wygrawerowan w metalu trupi czaszk. Demon. Wojownik Chaosu.
Poeracz wiatw!
Kiedy Ortiz obejrza si za siebie ponownie, poczu jak krew odpywa mu z twarzy.
Sign panicznym ruchem po swj komunikator.
- Alarm! Alarm! Zasadzka po prawej! - wrzasn do mikrofonu. Hamulce zazgrzytay
przeraliwie i dziesitki ton zmechanizowanej stali zaczy zatrzymywa si ospale na
botnistym podou, zbyt ociale, by natychmiast zareagowa na nieoczekiwane zagroenie.
Wtedy Kosmiczny Marine Chaosu poruszy si i zacz biec. Doczyo do niego szeciu
towarzyszy, ukrytych dotd za pniami drzew.
Dowodzony przez Ortiza konwj ogarna dzika panika. Oddzia skada si z dziesiciu
haubic samobienych Basilisk, stanowicych forpoczt zoonego z osiemdziesiciu
pojazdw Siedemnastego Pancernego Regimentu Ketzoku, osawionych mij" majcych
wesprze wysiki Pidziesitego Krlewskiego Regimentu Volpone - Bkitnokrwistych.
Ketzokanie posiadali si ognia zdoln obrci w gruzy due miasto, ale pochwyceni w
zasadzk na botnistej drodze, otoczeni cian lasu, bez miejsca na manewrowanie i w obliczu
monstrualnego wroga, stali si niemal cakowicie bezbronni. Paniczne okrzyki rozbrzmieway
wzdu kolumny. Ortiz sysza trzask pkajcych pni drzew - niektrzy kierowcy haubic
prbowali zjecha z traktu.
Poeracze wiatw zaczli zawodzi chrapliwie, z ich znieksztaconych garde dobiegay
nieludzkie krzyki przenikajce do wntrza pojazdw. piewali imi blunierczej istoty, ktrej
oddawali cze.
- Bro krtka! - wrzasn Ortiz - Uy broni na zaczepach! - krzyczc wci do
mikrofonu pochwyci rkoje wiszcego na obrotowym zaczepie karabinu maszynowego i
odwrci jego luf w stron najbliszego napastnika.
Zaczo si zabijanie. Do uszu pukownika dotar aroczny syk miotaczy ognia i dziki
skowyt ludzi gotujcych si ywcem w kadubach haubic. Prowadzcy szar Marine Chaosu
dobieg do pojazdu stojcego przed maszyn Ortiza i zacz go rba swoim acuchowym
toporem. Snopy iskier tryskay z krawdzi rozprutego metalu. Iskry, ogniki pomieni, kawaki
blachy, ludzka tkanka.
Wyjc potpieczo Ortiz wymierzy bro w Poeracza wiatw i zacz strzela.
Pierwsze pociski miny cel, ale oficer zrobi poprawk zanim bestia zdya odwrci si w
jego stron. Marine sprawia wraenie odpornego na dziaanie dziurawicych jego pancerz
kul. Ortiz wcisn spust do samego koca omiatajc czerwony ksztat strumieniem stali.
Monstrualna posta zachwiaa si w kocu i runa na ziemi.
Ortiz zme w ustach przeklestwo. Poeracz wiatw wchon potencja ognia zdolny
unieruchomi Leman Russa. Pukownik zauway, e bben amunicyjny w jego broni jest
niemal pusty. Wyj magazynek z uchwytu i krzykn na bombardiera, by ten poda mu nowy,
gdy znienacka na posta oficera pad gboki cie.
Ortiz odwrci si w miejscu.
Marine Chaosu sta na tylnej platformie Basiliska, gigant zasaniajcy swym cielskiem
promienie soca. Heretyk pochyli si do przodu i rykn tryumfalnie prosto w twarz
Ketzokanina, poraajc go fal dwikow i potwornym odorem. Ortiz zachwia si na
nogach niczym czowiek trafiony ciosem mota. Nie potrafi zmusi si do wykonania
jakiegokolwiek ruchu. Poeracz wiatw zamia si makabrycznie, charkotliwie, dwik
dobiegajcy spod hemu przywodzi na myl pomruk sejsmicznych wstrzsw. acuchowy
miecz warkn i unis si w gr...
Cios nie pad. Potwr zadygota, zachwia si raz, drugi. A potem eksplodowa.
Obryzgany krwi i pynami ustrojowymi, Ortiz wygramoli si z wazu haubicy. Dopiero
teraz usysza dobiegajcy zewszd gony dwik kanonady - szczk laserw, terkot cikiej
broni maszynowej, huk granatw. Kto naciera od strony lasu przypierajc Marines Chaosu
do linii opancerzonych pojazdw.
Pozostali Poeracze wiatw umierali na oczach Ortiza. Jeden z nich zosta kilkanacie
razy trafiony laserowymi wizkami i run twarz w boto. Innego pochwycono w strumienie
ciemnym paszczu i czapce imperialnego komisarza. Czowiek ten mia blad szczup twarz,
a jego oczy byy rwnie mroczna jak kosmiczna pustka.
- Poznaj szefa - rozemia si Corbec - To pukownik-komisarz Gaunt.
Ortiz skoni si lekko ocierajc twarz z brudu.
- Wic to wy jestecie Duchami Gaunta.
Major Gilbear nala sobie brandy z krysztaowej karafy stojcej w drewnianym barku.
- Kim do diaba s ci barbarzycy? - zapyta przytykajc do ust pene alkoholu naczynie.
Siedzcy przy swoim biurku genera Noches Sturm odoy piro i opar si wygodnie o
fotel.
- Prosz, poczstuj si moj brandy, Gilbearze - powiedzia z sarkazmem, cho jego
potny adiutant nie zwrci uwagi na ton wypowiedzi oficera.
Major usiad na krzele ustawionym przy ekranie komunikatora i spojrza pytajco na
przeoonego.
- Duchy? Czy nie tak ich nazywaj?
Sturm skin gow obserwujc swego zastpc. Gilbear - Gizhaum Danver De Banzi
Haight Gilbear - by drugim synem Haight Gilbearw z Solenhofen, krlewskiego rodu
Volpone. Mia niemal dwa i p metra wzrostu oraz pen arogancji potn postur o grubo
ciosanych rysach twarzy i zapadnitych oczach, charakterystycznych dla czonka volposkiej
arystokracji. Nosi szarozoty uniform Pidziesitego Krlewskiego Regimentu Volpone,
zwanego potocznie Bkitnokrwistymi - jednostki gwardyjskiej uwaajcej si za
najczcigodniejszy regiment Imperium. Sturm rozpar si wygodniej na fotelu. - Owszem,
wielu nazywa ich Duchami. Duchami Gaunta. A s tutaj, poniewa ich cignem.
- Pan ich tu cign? - Gilbear zmarszczy pytajco czoo.
- Jestemy tu od szeciu tygodni i wci nie potrafimy wyprze nieprzyjaciela z Voltis.
Dziki temu wrg kontroluje wszystko na zachd od doliny Bokore. Marszaek Macaroth jest
niezadowolony. Dopki nieprzyjaciel posiada przyczek na Voltemandzie, ma otwart drog
do rodka wiatw Sabbat. Jak sam widzisz, potrzebowaem pewnej dwigni. Mam
przyjemno zaprezentowa ci narzdzie, dziki ktremu zamiemy dotychczasowy impas.
- Ta dzika banda? - parskn pogardliwie Gilbear - Obserwowaem ich w czasie zbirki
po ldowaniu. To jacy barbarzycy, z tatuaami i kolczykami w nosach.
Sturm podnis lecy na biurku elektroniczny notes i rzuci go w rce majora.
- Czytae raport generaa Hadrina po tym jak Slokanie zajli Blackshard? Wrcz
rozpywa si z zachwytw nad band Gaunta. Podobno ci ludzie specjalizuj si w infiltracji
i skrytych rajdach.
Genera wsta z fotela i obcign swj elegancki mundur. Apartament ton w tym
sonecznym wietle wpadajcym do rodka pomieszczenia przez wielkie okno na jednej ze
cian. Genera opar sw do na wielkim globusie Voltemandu tkwicym w jednym z rogw
mahoniowego biurka, po czym wprawi go szybkim pchniciem w ruch spogldajc w
zamyleniu na przesuwajce si przed jego oczami kontynenty bdce jeszcze niedawno pod
wadz Domu Voltimor. Jego obecna kwatera stanowia wczeniej rezydencj wypoczynkow
jednego z najwikszych arystokratycznych rodw tej planety - wielki zamek z szarego
kamienia, otoczony piknymi ogrodami, pooony trzydzieci kilometrw od metropolii
Vontis. Idealna lokalizacja dla naczelnego sztabu korpusu inwazyjnego.
Na zewntrz, w gbi wielkiego dziedzica, druyna Bkitnokrwistych w penych
paradnych uniformach wiczya musztr z uyciem acuchowych mieczy. Metalowe zbki
wyy, ostrza byszczay w promieniach soca tnc powietrze w idealnych ukadach
szermierczych. Rozcigajcy si za dziedzicem peen ozdobnych drzewek ogrd opada
agodnie w kierunku nieruchomej tafli jeziorka. wiata nawigacyjne byskay rytmicznie na
czubkach masztw komunikacyjnych wznoszcych si ponad budynkiem herbarium. Gdzie z
czci gospodarczej dobiegao gone gdakanie kur.
I kto by uwierzy, e mamy tutaj wojn, pomyla Sturm zastanawiajc si nad obecn
sytuacj poprzednich wacicieli paacyku. Czy zdoali uciec z tego wiata w chwili
pierwszego ataku? Stoczeni i godujcy w brudnych adowniach statkw transportowych,
zrwnani ironi losu z swymi najniszymi statusem wasalami? A moe byli ju tylko ludzkim
popioem w ruinach Kosdorfu czy te na stopionej upiornym arem powierzchni Drogi Metis?
Mogli te zgin z przeraliwym krzykiem na ustach w stoecznym kosmoporcie, kiedy
legiony Chaosu spady na ten wiat niszczc wszystkie stojce jeszcze na pytach ldowisk
kosmiczne statki.
Kogo to zreszt obchodzi, sarkn w mylach genera. Jedyn istotn kwesti bya wojna,
chwaa, krucjata, Imperator. Mg sobie pozwoli na komfort wspomnie o ofiarach dopiero
wtedy, gdy zakrwawiona gowa Chanthara, demagoga heretykw trzymajcych wci
cytadel Voltis, zostanie mu podana na srebrnej tacy. A nawet wwczas raczej nie poczuby
nadmiernego alu.
Gilbear wsta ze swojego miejsca uzupeniajc poziom alkoholu w kieliszku.
- Ten Gaunt, czy to aby nie znany czowiek? To chyba on suy z smym Hyrkanu?
- Przynis im zwycistwo na Balhaucie. Jeden z faworytw Slaydo. Stary zrobi z niego
komisarza-pukownika. Uznano, e ma w sobie dostatecznie duo talentu, by wprowadzi do
czynnej suby jeden czy dwa regimenty, wic polecia na Tanith, by nadzorowa tamtejszy
werbunek. Flota Chaosu uderzya na ten wiat jeszcze tej samej nocy i zdoa uj stamtd
zabierajc zaledwie kilka tysicy ludzi.
Gilbear skin potakujco gow.
- To wanie syszaem. Biedny sukinsyn. W takim razie jego kariera lega w gruzach,
skoro dosta komend nad niedobitkami bandy obszarpacw. Macaroth nie przydzieli mu
adnego transferu, prawda?
Sturm umiechn si kcikami ust.
- Nasz ukochany marszaek niezbyt chtnie patrzy na ulubiecw swego poprzednika.
Szczeglnie w przypadku Gaunta, poniewa Slaydo zapewni jego ludziom prawo kolonizacji
pierwszego wiata, ktry podbij wasnymi siami. Nasz komisarz-pukownik i jego
Tanithijczycy s rdem zatroskania w naczelnym sztabie, ale nam to tylko si przysuy.
Bd walczy jak szalecy, poniewa nic nie mog straci, a wszystko zyska.
- No dobrze - Gilbear opuci trzymajc kieliszek do - A co, jeli zwyci? Jeli
faktycznie oka si tak wietni jak pan twierdzi?
- Stan si dwigni naszego sukcesu - odpar Sturm robic sobie jeszcze jednego drinka Nie zyskaj adnych innych korzyci. Przysuymy si lordowi Macarothowi w dwjnasb,
zdobywajc dla niego ten wiat i pozbywajc si w jego imieniu Gaunta i caej tej bandy
Duchw.
- Oczekiwalicie nas? - spyta Gaunt sadowic si na platformie artyleryjskiej ruszajcego
z miejsca Basiliska.
Pukownik Ortiz pokiwa potakujco gow opierajc si plecami o podniesiony waz.
- Dostalimy w nocy rozkaz przejechania na pnocny kraniec Doliny Bokore, okopania
si i ostrzelania nieprzyjacielskich fortyfikacji w zachodniej czci Doliny. Sdz, e ma to
by prba ich zmikczenia. W drodze otrzymaem zakodowany komunikat o wytyczonym na
skrzyowaniu Pavis spotkaniu. Mielimy zabra was ze sob.
Gaunt zdj z gowy czapk i przeczesa palcami krtkie wosy.
- Kazano nam pj na przeaj do Pavis - odpar - Tam mia czeka wyznaczony do
dalszej drogi transport. Moi zwiadowcy natrafili na lady Poeraczy wiatw, wic
cofnlimy si w waszym kierunku.
Ortiz zadra wyranie.
- Cae szczcie dla nas.
Gaunt spojrza w ty nabierajcego prdkoci konwoju, przesun wzrokiem po
Corbec przystan tu przy komisarzu, tkwice w kciku jego ust cygaro tlio si sabo.
Gaunt zerkn z ukosa na tanithijskiego oficera.
- Co to takiego?
Corbec wyj uywk z ust i zaprezentowa j dumnym gestem.
- Cygaro. Liquorice. Wygraem ca skrzynk od dowdcy mojej haubicy i chyba zaczy
mi smakowa. Wida co na zewntrz?
- wiata Voltis. Tylko reflektory stranicze i lampy na dachach wity. Niezbyt to
zapraszajcy widok.
Gaunt zoy lunet i zeskoczy z parapetu wrczajc instrument swemu adiutantowi.
Chopiec rozstawia ju w tym czasie polowy mapnik: pyt ze szka osadzon na metalowej
framudze o trzech ruchomych nogach. Gaunt nacisn klawisz z boku obudowy mapnika i
szklana pyta rozjarzya si sabym blaskiem. Komisarz wsun do czytnika danych nonik
zaadowany informacjami o lokalnej topografii, a potem obrci ekran mapnika tak, by
widzieli go wyranie wszyscy zgromadzeni w okopie onierze: Corbec, Rawne, Cluggan,
Orcha i pozostali wezwani na odpraw Tanithijczycy.
- Dolina Bokore - owiadczy Gaunt stukajc w szyb czubkiem swojego srebrnego
tanithijskiego noa. Jakby podkrelajc jego sowa, gdzie w pobliu hukn Basilisk. Okop
zatrzs si w posadach, mapnik zamiga na moment, w powietrzu unis si kurz.
- Szeroka na cztery kilometry, na dwanacie duga, od zachodniej strony okalana
wysokimi wzgrzami, na ktrych wietnie si okopa wrg. Na samym jej kocu znajduje si
Voltis, stara stolica Voltemandu. Trzydziestometrowej gruboci mury z bazaltu. Zbudowana
trzysta lat temu w charakterze fortecy przez ludzi, ktrzy znali si na swym fachu. Korpus
inwazyjny Chaosu zaj j pierwszego dnia wojny jako swj sztab. Pidziesity Volpone od
szeciu tygodni prbuje si tam wedrze, ale na podstawie dzisiejszej potyczki w lesie macie
ju pewne wyobraenie o wrogu, ktry siedzi w cytadeli. Idziemy tam dzi w nocy.
Komisarz rozejrza si wok nie zwracajc uwagi na haas haubic.
- Majorze Rawne.
Rawne postpi niechtnie krok do przodu, jakby nie mia ochoty stan przy komisarzu.
Nikt nie wiedzia, co takiego wydarzyo si, kiedy obaj pozostali w opuszczonej wityni na
Blackshardzie, ale niemal kady widzia Gaunta wlokcego si pomimo ran w kierunku linii
frontu z nieprzytomnym majorem na plecach. Sdzono powszechnie, e takie wydarzenie
winno scementowa wizi midzy oficerami, a nie jeszcze bardziej pogbia ich animozj.
Rawne postuka w panel sterujcy mapnika i wywietli na ekranie urzdzenia wybrany
fragment mapy.
- Podejcie jest proste. Rzeka Bokore pynie dnem depresji. Jest szeroka, o bardzo
leniwym nurcie, zwaszcza o tej porze roku. Wiksza cz koryta jest zapchana sitowiem i
inn wodn rolinnoci. Idc rzek moemy si dosta niepostrzeenie prosto pod nos
nieprzyjaciela.
- Sprawdzilicie ju przedpole? - zapyta Gaunt.
- Moja druyna wrcia p godziny temu - odpowiedzia Rawne - Bkitnokrwici
prbowali ju kilkakrotnie tej sztuczki, ale oni s ciko opancerzeni, a rzeczny mu zbyt
grzski. My jestemy lekk piechot... i jestemy dobrzy.
Gaunt pokiwa gow.
- Corbec?
Wielki Tanithijczyk possa swoje cygaro i przewrci w zamyleniu oczami budzc
rozbawienie Mila.
- Pjdziemy pod oson nocy, najlepiej za p godziny. Trzydziestu ludzi na boki w
charakterze ubezpieczenia na brzegach - pukownik stukn palcem w ekran mapnika Naszym celem gwnym jest stara brama wodna, rzecz jasna ciko broniona. Druga grupa
pod komend sieranta Cluggana sprbuje wedrze si do rodka przy zachodnich ujciach
miejskiej kanalizacji. Nie sdz, by dla ktrejkolwiek z grup mia to by piknik.
- Nasze zadanie to otwarcie miasta - owiadczy Gaunt - Dziaamy w druynach. Jeden
onierz w kadej dziesitce zabiera ze sob tyle materiaw wybuchowych, ile tylko zdoa
unie. Dowdcy druyn sami wyznacz ludzi, ktrzy posiadaj odpowiednie dowiadczenie
w robocie minerskiej. Bdziemy ich ubezpiecza w czasie podkadania adunkw, ktre
powinny zawali odpowiednio due sekcje miejskich murw. Robimy wszystko, co tylko
otworzy drog do rodka.
- Rozmawiaem z dowdc Bkitnokrwistych. Ma siedem tysicy ludzi w oddziaach
zmotoryzowanych, gotowych do ruszenia na pierwszy nasz sygna. Bd przez cay czas
nasuchiwa na kanale osiemdziesitym. Sowo kodowe wprowadzajce ich do akcji to
Grzmot.
W okopie zapada cisza, o ile mona tak okreli milczenie w pobliu strzelajcych
ustawicznie baterii haubic.
- Zbierzcie ludzi i ruszamy - poleci Gaunt.
Pukownik Ortiz sta niedaleko Basiliskw rozmawiajc z grupk swoich starszych
oficerw, by wrd nich rwnie Doranz. Wszyscy spojrzeli w kierunku wychodzcych z
okopu Tanithijczykw, wydajcych popieszne rozkazy swym podwadnym.
Ortiz pochwyci wzrokiem spojrzenie Gaunta. Nie chcc nadaremnie przekrzykiwa huku
tak silny, e przez dusz chwil Gaunt widzia w swej lunecie wycznie szmaragdow un.
Kiedy pomienie przygasy, komisarz dostrzeg nadtopiony ksztat wodnej bramy, buchajc
kbami pary ran w grubym bazaltowym murze. Sysza przeraliwe wrzaski blu gdzie w
gbi bramy. Za murami miasta rozptao si pandemonium syren alarmowych i dzwonw.
Duchy rzuciy si w kierunku bramy. Orcha prowadzi pierwsz druyn pnc si
popiesznie po chybotliwych szcztkach wylotu bramy. Sierant i trzej jego ludzie nieli
miotacze ognia, omiatajc strumieniami pomieni ciemno za wejciem do tunelu. Corbec
bieg z druynami uzbrojonymi w lasery tu za ludmi Orchy, rozsypujc si w boczne
korytarzyki i zbiorniki regulacyjne kanau, dobijajc strzaami z bliska prbujcych odpezn
w mrok poparzonych heretykw.
Trzeci fal dowodzi major Rawne, w jej przedzie sadzi wielkimi susami Bragg.
Olbrzym cisn gdzie niepotrzebn ju wyrzutni i chwyci oburcz za ciki bolter, ktry
nosi ze sob od czasu akcji na Blackshardzie, dwigajc zerwan z koowej podstawy bro
niczym ciki karabin.
Gaunt bieg w tyle natarcia, z boltowym pistoletem w jednej doni i acuchowym
mieczem w drugiej. Krzykn co niezrozumiale do swych ludzi, ciemnych sylwetek
migajcych pod bram, odbijajcych si w migotliwej, owietlonej jzykami dogasajcych
poarw wodzie. Milo trzyma si u boku dowdcy prbujc nie upuci nieporcznych dud.
- To dobry moment na granie, Milo - wydysza Gaunt.
Chopiec chwyci ustnik, dmuchn w niego i z wntrza instrumentu popyny dwiki
starego tanithijskiego marsza wojennego, Mrocznej cieki Puszczy.
W grnej czci kanau Orcha i ludzie z jego druyny usyszeli dobiegajcy gdzie z dou
jkliwy dwik dud. Wok panowaa niemal cakowita ciemno.
- Trzyma szyk - szepn do mikrofonu Orcha.
- Aye - pada krtka odpowied.
- Po lewej! - wrzasn znienacka Brith.
Ciki karabin maszynowy zaterkota z oguszajcym hukiem. Orcha, Brith i dwaj inni
gwardzici zmienili si w uamku sekund w krwawe poszarpane szcztki. Szeregowcy Gades i
Caffran padli na brzuchy za parapetem jakiego zbiornika.
- Jestemy pod ostrzaem! - krzykn do komunikatora Caffran - W grnej czci luzy
zrobili pole mierci!
Corbec zme w ustach przeklestwo. Tego naleao si spodziewa.
- Zosta na pozycji! - rozkaza modemu Duchowi i szybko zebra wok siebie dwie
druyny Tanithijczykw biegajcych po kolana w czarnej wodzie wypeniajcej dno kanau.
- Woda - wyjani pospnie Corbec - Otworzyli miejskie luzy! Chc nas utopi!
Kultyci byli wszdzie.
Grupa sieranta Cluggana zdoaa wej do labiryntu miejskiej kanalizacji poprzez
cuchnce fekaliami zachodnie ujcia, ale nieprzyjaciel natychmiast zacz stawia zacieky
opr. Bya to cika walka, toczona krok po kroku, na odwane serca i ostre noe. Wskie
ciemne studzienki i kanay ciekowe rozwietlay wizki laserowego wiata, a karabinowe
pociski rykoszetoway z gwizdem od cian krzeszc snopy iskier.
- Co tu tak mierdzi? - jkn Forbin strzelajc z lasera w gb dusznego korytarzyka.
- A jak mylisz? Przecie to gwny odpyw kanalizacyjny - warkn Brodd, jednooki
gwardzista tu po pidziesitce - Pomyl, e innym trafia si czysta mia brama wodna.
- Stul gb! - sykn Cluggan i posa w gb tunelu seri wizek powalajc z ng trzech
napastnikw - Zapomnijcie o smrodzie. Zawsze robilimy brudn robot.
Z gbi tunelu odpowiedziaa im zdwojona kanonada. Forbin straci od postrzau rami, a
zaraz potem p czaszki.
Cluggan, Brodd i pozostali towarzyszcy im gwardzici nie przestawali strzela. Sierant
przesun wzrokiem po ciaach zabitych przez siebie heretykw. Byli to masywnie
zbudowani, ale zdeformowani mczyni w satynowych i biaych niegdy szatach, ktre teraz
przesiky zakrzep krwi ofiar. Przybyli zza tego wiata, nalec do ogromnego
kontyngentu Chaosu, ktry spad na Voltemand niczym plaga szaraczy i zniszczy tutejsz
populacj. W ich policzkach i na czoach widniay wycite runiczne insygnia Khorna. Mieli
dobry sprzt, karabiny laserowe i boltery, pancerze osobiste. Cluggan modli si w mylach
do sodkich, umarych bogw Tanithu, by komisarzowi wiodo si lepiej.
Duchy uciekay spod spienionej bramy, brnc poprzez wzburzone wody rzeki w kierunku
relatywnie bezpiecznych brzegw. Nieprzyjacielscy strzelcy usadowieni wysoko na blankach
zabijali Tanithijczykw caymi tuzinami, a martwe ciaa gwardzistw dryfoway nieruchomo
pord setek miotajcych si rozpaczliwie onierzy, niesionych silnym nurtem w d rzeki.
W komunikatorach panowa chaos krzyujcych si pyta i desperackich prb o
rozkazy. Pomimo wysokiego poziomu dyscypliny wodna lawina zamaa szyki ludzi Gaunta
zmieniajc ich w rozproszone gromady walczcych o ycie desperatw.
Przemoczony i wcieky, Gaunt kucn w niewielkiej jamie na brzegu rzeki jakie
osiemdziesit jardw od wodnej bramy. Byli z nim Caffran, Varl, kapral o nazwisku Meryn
oraz kilku innych gwardzistw.
si na swym miejscu.
Lecy na pryczy poniej Milo Brin cisn worek instrumentu wydzierajc z jego
wntrza przecigy aosny jk, ktry rozszed si po rozlegej adowni staroytnego
wojskowego liniowca. Guchy pomruk podprzestrzennych silnikw wtopi si w dwiki dud.
- A co z... Marszem Euana Farlowa? - zapyta chopiec.
Corbec umiechn si syszc t propozycj i wspominajc noce, kiedy dwiki
wspomnianej piosenki towarzyszyy jego wizytom w knajpach Tanith Magna.
- Bardzo dobry pomys - owiadczy.
Skoczna muzyka popyna przez adownie, pomidzy pitrowymi kami, stertami
ekwipunku, poprzez grupki ludzi grajcych w karty, palcych papierosy, rozmawiajcych
pgosem, picych lub samotnie wpatrujcych si w fotografie kobiet i dzieci, ktre ju nie
yy, prbujcych ukry spywajce po policzkach zy.
Pogwizdujcy Corbec wyjrza z pryczy syszc zbliajce si kroki, po czym zeskoczy na
podog widzc Gaunta. Komisarz mia na sobie ten sam strj, co w trakcie pierwszego
spotkania pidziesit dni temu: podkoszulek, bryczesy i skrzane buty.
- Sir - chrzkn zmieszany wizyt Corbec.
Milo zafaszowa na chwil, ale Gaunt umiechn si i machn mu doni nakazujc
gra dalej.
- Graj, chopcze. Dobrze sysze te twoje piosenki - komisarz przysiad na skraju ka
Brina i spojrza na Corbeca.
- Voltemand zapisano na konto Bkitnokrwistych - poinformowa swego zastpc Poniewa to oni oczycili miasto. Sturm umieci pochway pod naszym adresem w raporcie
kocowym, ale to nie da nam nowego wiata.
- A niech ich feth zere - splun Corbec.
- Bd inne bitwy. Nimi trzeba si pociesza.
- Tak te robi, sir - umiechn si Corbec.
Gaunt otworzy przyniesiony ze sob plecak, wyj z niego p tuzina butelek sacry.
- W imi wszystkiego, co dobre i wite! - zachysn si Duch - Skd...
- Jestem imperialnym komisarzem - odpar Gaunt - Mam pewne dojcia. Znajd si tutaj
jakie szklanki?
Zadowolony Corbec wyj komplet szklanek ze swojego plecaka.
- Zawoaj Bragga, wiem, e to lubi - poleci Gaunt - Varla i Meryna. Szalonego Larkina.
Sutha. Modego Caffrana... do diaba, czemu nie i majora Rawne? I jedna szklanka dla
chopca. Jest do do podziau. Wystarczy dla wszystkich - komisarz pomacha zapraszajco
Monthax
Stado wielkich ptakw przeleciao ponad lini fortyfikacji kierujc si na zachd, ich
biae pira majaczyy na tle zapadajcego szybko zmroku. W podmokych chaszczach
dzienne insekty milky ustpujc pola owadom aktywnym noc, mom i innym stworzeniom
latajcym wok lamp, opoczcym cichutko swymi mikkimi skrzydekami. W powietrzu
niosy si pokrzykiwania i gwizdy drapienikw przemierzajcych mokrada. Odlega
artyleria nieprzyjaciela umilka.
Gaunt powrci do swojego punktu dowodzenia w chwili, gdy zapaliy si niewielkie,
otoczone metalow siatk lampy, osonite od gry i bokw w taki sposb, by owietlay
jedynie przestrze pod sob. Nie byo takiej potrzeby, by czyni z bazy celu treningowego dla
artylerii wroga. my wielkoci dziecicych pistek uwijay si wok lamp tukc w ich
osony z cichym stukotem.
Gaunt spojrza po raz ostatni na baz, rozpoznajc jej kontury wycznie po palcych si
tu i wdzie lampach. Westchn i wszed do rodka swojego habitatu.
Punkt dowodzenia by poduny i niski, o dachu zbudowanym z grubych
galwanizowanych pyt i cianach z podwjnych paneli. Podoga bya wyoona klepkami
wyciosanymi ze wieo citych miejscowych drzew i wci pachniaa dranicym nozdrza
rodkiem impregnujcym. Osony na oknach byy do poowy podniesione, a chronice je
siateczki zapychaa gruba warstwa prbujcych dosta si do rodka insektw.
Ekwipunek Gaunta i jego baga osobisty rozstawiono na drewnianych stojakach. Przez
pierwsze dwa dni bagae ustawiono wprost na pododze i dopiero po tym czasie kto
zorientowa si, e oprcz podnoszcego si okresowo poziomu wd gruntowych bardzo
niemie dla ubra s rwnie wypezajce nie wiadomo skd mae gsienice.
Komisarz zaoy swj paszcz na druciany wieszak, ktry zaczepi nastpnie na
metalowym prcie biegncym pod sufitem. Oddychajc ciko rozoy skadane krzeseko i
usiad na nim z ulg. Na wprost siebie widzia ustawiony na drewnianej podstawce terminal,
radiokomunikator i ekran cznoci wizualnej. Tech-kapan spdzi w pokoju godzin
piewajc cierpliwie nad pobogosawionymi machinami. Wszystkie tkwiy wci w
otwartych czciowo metalowych skrzynkach chronicych je przed przypadkowym zalaniem,
a grube kable zasilajce wiy si ku grze a pod sufit, gdzie biegy przytwierdzone solidnie
kady przydzielony kwadrat sygnalizujc gwnym siom Duchw ustawiczny brak kontaktu.
By moe czuli si znudzeni, popadli w rutyn. Major Rawne twierdzi, e ostatni punkt
oporu heretykw zosta zlikwidowany i dalsze poszukiwania nieprzyjaciela na pustkowiach
wyyn s ju tylko marnotrawstwem czasu. Komisarz upiera si przy dokadnym
wypenieniu powierzonych mu obowizkw, ale i on nie wierzy w dalszy sens misji,
okazujc zwtpienie rozkazami podwojenia patrolowanego jednorazowo obszaru. Jeszcze
kilka dni i koczymy robot, powiedzia Mkollowi.
Tego dnia, w wietrzny zimny poranek wypeniony szelestem iglastych gazek,
zwiadowcy weszli jeszcze gbiej w bezludne pasy wzgrz, rozpraszajc si szeroko. Od
dwch patroli nie nawizano kontaktu z adn yw istot. Mkoll domyla si, e mniej
dowiadczeni onierze jak Dewr ulegali bez wikszych oporw rutynie.
Sierant dostrzega jednak rzeczy, ktre budziy jego niepokj i determinacj. Dowody,
ktrymi podpiera si w rozmowach z Gauntem, kiedy prosi o dodatkowe dni na
poszukiwania: wydeptane szlaki w poszyciu, poamane drzewa, pozornie chaotyczne tropy.
Co wci jeszcze tutaj byo.
Gwardzici przecili dno niewielkiej doliny i zaczli wspina si jej ocienionym
zboczem, pomidzy gstymi ciernistymi krzewami. Co kilkanacie krokw Dewr ama z
trzaskiem jaki kolec albo trca butem kamyk, zoszczc si w mylach i upominajc samego
siebie.
Bardzo chcia pokaza Mkollowi, e nie jest niezdar. I nie mia najmniejszego pojcia,
jakim cudem sierant potrafi przemieszcza si poprzez gszcz nie wydajc adnych
odgosw, jakby pyn w powietrzu.
Cierniste krzaki posykiway charakterystycznie koysane wiatrem.
Mkoll przystan w miejscu, by wyj z kieszeni niewielk skadan map i zlokalizowa
sw pozycj w oparciu o kompas i pooenie soca na niebie. W cigu kwadransa trasa
patrolu miaa przeci si z tras drugiej pary zwiadowcw, Rafela i Waeda, idcej w
przeciwn do Mkola stron.
Mkoll podnis raptownie do i Dewr znieruchomia w p kroku. Dwa wycignite w
gr palce sieranta nakazyway ubezpieczenie, tote Duch natychmiast wlizgn si za
przechylony pie drzewa ciskajc w doniach laser. Na komorze broni bya warstewka pyu,
star j popiesznie, przetar te palcami oczy. Przyoy kolb broni do ramienia i zacz
omiata luf otoczenie zerkajc jednoczenie w kierunku sieranta.
Mkoll przyklkn kilka metrw dalej odnajdujc kolejny wydeptany w krzewach szlak.
Trakt by szeroki na trzech mczyzn, usany wydartymi z korzeniami kpami chaszczy.
Mkoll dotkn czubkami palcw jeden z wilgotnych krzeww. Najwiksza odyga miaa
grubo mskiego uda i bya tak twarda, e sierant z trudem by sobie z ni poradzi nawet z
siekier w rku. Tanithijczyk przyjrza si uwanie ziemi. lady byy gbokie i wielkie,
przypominay odciski stp jakiego olbrzyma. Wydeptany szlak wi si w obie strony i nikn
w lenej gstwinie. Mkoll dwign trzy palce i machn nimi krtko. Dewr podbieg do
towarzysza.
Modszy mczyzna zmierzy wzrokiem lady i otworzy usta, by zada jakie pytanie,
ale spojrzenie Mkolla natychmiast go uciszyo. Wok sycha byo tylko dwik koysanych
wiatrem gazek. Dewr przyklkn i spojrza uwaniej na trakt. Co... kto... duy,
poruszajcy si na olep. Palce zwiadowcy dotkny jakiego ksztatu zarytego niemal
cakowicie w mikk ziemi, wycigny obiekt na powierzchni. By to kawaek
sczerniaego metalu, fragment piercienia prawdopodobnie tak duego jak zacinita mska
pi. Dewr poda znalezisko Mkollowi. Sierant obejrza je z wyranym zainteresowaniem,
po czym schowa do kieszeni na udzie. Dewr dostrzeg skierowane pod swoim adresem
skinicie aprobaty i poczu w tym krtkim momencie dum, jakiej jeszcze nigdy wczeniej
nie byo mu dane zazna.
Ruszyli w lad za twrc szlaku, odgadujc kierunek jego marszruty na podstawie
uoenia wyrwanych rolin. Po szedziesiciu metrach lady skrcay raptownie w gr
wzniesienia, w gb masywu. Mkoll przystan ponownie, by wytrze zabrudzone elementy
karabinu.
Przeraliwy krzyk rozdar powietrze niczym ostrze tanithijskiego noa. Obaj mczyni
zamarli w bezruchu. Krzyk urwa si raptownie, ale wiedzieli ju, e nalea do istoty
ludzkiej. Mkoll ruszy bezgonie w kierunku rda nieoczekiwanego dwiku, Dewr
pody za dowdc prbujc dotrzyma mu kroku i nie narobi jednoczenie haasu.
Zboczyli z traktu wchodzc w gste poszycie lasu. Otaczajca ich rolinno ulega subtelnej
zmianie. Na zboczu wysokiego wzniesienia rosy liczne kaktusy najeone dugimi igami.
Byy ich setki: niektre sigay wysokoci kolan czowieka, inne znacznie wykraczay poza
wzrost zwykego miertelnika tworzc istny las naturalnych ostrzy.
Rozleg si kolejny krzyk, tym razem sabszy, przywodzcy na myl czowieka
budzcego si z sennego koszmaru i stwierdzajcego, e to tylko zy sen. Zaraz potem
zwiadowcy usyszeli co jeszcze: dziwaczny odgos gonego spluwania, do zudzenia
przypominajcy dwik wypluwanej z ust pestki.
Pord kaktusw znaleli skurczone ciao Rafela. Struga wsikajcej w ziemi krwi
znaczya miejsce, w ktrym Duch upad i skd si prbowa odczoga. Ponad tuzin igie
przeszywa jego zwoki, niektre z nich miay dobr stop dugoci. Jedna wbia si prosto w
oko onierza wnikajc w mzg. Przeraony Dewr prbowa co powiedzie, ale Mkoll
byskawicznie zasoni mu usta doni. Sierant wskaza modszemu towarzyszowi najblisz
kp kaktusw, ktrej bulwiaste odygi pozbawione byy kolcw. Zamiast igie w skrze
kaktusw widniay okrge otworki pokryte sczcym si leniwie sokiem.
- Pytam ponownie, szeregowy Rafel! Jaka jest twoja pozycja? - zatrzeszcza komunikator
zabitego. Mkoll skoczy do przodu i obali swym ciaem Dewra odtrcajc go w stron
przeciwn do trupa. Trzy najbliej rosnce kaktusy poruszyy si w tym samym momencie
spazmatycznie i sypny igami. Kolce pokryy ciao Rafela niczym strzay.
Jedna iga przebia ydk Dewra. Duch zagryz wargi powstrzymujc jk blu. Zraniona
noga natychmiast zacza drtwie. Mkoll podczoga si do towarzysza. Dewr wskaza doni
ran, ale sierant zignorowa jego obraenia sigajc do swego komunikatora. Wyczy
urzdzenie, po czym to samo zrobi z mikrofonem Dewra.
Dopiero wtedy pozwoli sobie na ogldziny rany. Posugujc si noem odci materia ze
spodni onierza na wysokoci ydki luzujc w ten sposb fragment kolczego nakolannika.
Iga przesza dokadnie przez rodek jednego z oczek siateczki. Sierant wetkn rkoje
noa w usta Dewra. Gwardzista zagryz na trzonku zby, a wtedy Mkoll pocign za kolec.
Z rany pocieka odrobina krwi. Niedobrze. Krew zmieszana bya z t wydzielin, ktra
sugerowaa dziaanie trucizny. Na szczcie dla modego Ducha naruszony zosta jedynie
misie, gdy sia trafienia moga z atwoci strzaska jego ko piszczelow.
Dewr gryz trzonek noa przez dusz chwil. Kiedy bl zela, mczyzna otworzy
usta i bro zsuna si po jego policzku na ziemi. Mkoll podnis si na nogi. Potrzebowa
zestawu medycznego Rafela, by zaoy Dewrowi opatrunek. Samemu Rafelowi nie mona
ju byo pomc. Sierant odwrci si w stron trupa i jaki cier trzasn pod butem
zwiadowcy - efekt chwili nieuwagi spowodowanej trosk o towarzysza. Najbliszy kaktus
wyczu fal dwikow i wystrzeli ig. Kolec trafi w kolb karabinu Mkolla i przebi go na
wylot, czubkiem opierajc si o brzuch mczyzny.
Zastygy w bezruchu sierant wypuci po chwili wstrzymywany oddech i wyj ig z
kolby broni. Klkajc przy ciele Rafela Duch odszuka jego niewielki pakiet medyczny,
przybity do brzucha martwego zwiadowcy jedn z morderczych igie. Stawiajc ostronie
stopy powrci do Dewra i obandaowa ran towarzysza.
Gowa Dewra zacza koysa si lekko, wiat porusza si przed jego oczami. Byo to
dziwnie relaksujce wraenie, poczucie umykajcych w gb umysu trosk i zmartwie.
Zraniona noga drtwiaa na odcinku pomidzy ydk i udem, ale nie sprawiaa ju wikszego
blu.
Mkoll dostrzeg zamglony mtny wyraz oczu Dewra i bezceremonialnie wepchn w usta
zwiadowcy kolejny kawaek bandaa. Znajdujcy si w delirium czowiek nie ma pojcia o
haasie jaki niewiadomie czyni.
Sierant wanie przymierza si do zarzucenia rannego gwardzisty na rami, kiedy do
jego uszu dobieg inny dwik. Z pocztku odlegy, kojarzy si z darciem i amaniem,
towarzyszyy mu nieustajce odgosy kaktusowej kanonady. Co si zbliao, zaalarmowane
przedmiertnym krzykiem Rafela. Co gigantycznego.
Kiedy rdo haasu wpado na przecink, wszystkie okoliczne kaktusy sypny w jego
stron igami. Kolce odbijay si od metalowych koczyn i korpusu. Mkoll przykry swym
ciaem Dewra, lec pasko tu pod migajcymi w powietrzu strzakami.
Dreadnought Chaosu zatrzyma si w miejscu na swych hydraulicznych koczynach,
siowniki
syczay cicho.
powietrzu
unosi
si
gorcy zapach
spalenizny i
Monthax
Colm Corbec siedzia na zewntrz swojego habitatu. Bdc drugim po wzgldem rangi
oficerem w regimencie posiada prawo do prywatnej kwatery, ale komisarz wiedzia
doskonale, e jego zastpca woli spa pod goym niebem.
Podchodzc bliej Gaunt spostrzeg, e tanithijski pukownik struga swoim noem
prostoktny kawaek drewna. Zwolni krok przygldajc si pracy mczyzny. Jelibym
zgin, pomyla, czy Corbec zdoa utrzyma w ryzach Duchy? Czy zdoa poprowadzi
regiment w dalszych bojach?
Syszc takie pytanie Colm bez wtpienia natychmiast by zaprzeczy, ale Gaunt pokada
w tym czowieku ogromne zaufanie. Nawet w obliczu faktu, e swego zastpc wybra
powodowany impulsem chwili, a nie przemylan decyzj.
- Spokojna noc - mrukn Corbec, kiedy Gaunt przykucn obok jego niewielkiego
ogniska.
- Jak dotd - odpar komisarz obserwujc wielkie donie pukownika operujce zrcznie
ostrzem noa na powierzchni drewnianego klocka. Wiedzia jak bardzo Corbec nie znosi swej
rangi i ciaru odpowiedzialnoci na swoich barkach i wiedzia, e gorco nienawidzi
wysyania podkomendnych na mier.
Lecz wymienicie si w tej roli sprawdza.
I obejmowa komend zawsze wtedy, gdy byo to niezbdne. Jak pewien czas temu na
Caliguli...
IV - Otcha piekie.
Bd chory. Ju niedugo. Milo Brin by tego faktu cakowicie pewien. Jego odek
kurczy si, gdy statek desantowy spada z nieba, a kada ko i nerw dray w odpowiedzi na
wibracje szedziesiciotonowego pojazdu, trzscego si w powietrzu niczym dziecina
zabawka. Licz w pamici... myl o czym przyjemnym... odpr si - krzyczaa z desperacj
cz jego przestraszonego umysu. To by nie wygldao dobrze, gdyby maskotka regimentu,
may muzykant i cudowne dziecko zwymiotowao swoje racje ywnociowe na podog. I o
czymkolwiek by nie myla, nie wspominaj tego, jak brejowate i liskie byyby te racje,
odezwaa si inna cz umysu. Podoga? Jaka podoga, zawyo co w jego gowie. To tylko
kwestia chwili, niekontrolowanego spadania w d do momentu, gdy... Zamknij si, krzykn
bezgonie Milo walczc ze swoj wyobrani.
Uspokoi si na chwil. Oddycha powoli i gboko, tak jak go nauczy Larkin podczas
treningu strzeleckiego. Wtedy jaki zoliwy gosik szepn w jego gowie: nie bj si, e
zarzygasz sobie ubranie, za moment i tak przestaniesz istnie, niech tylko to metalowe pudo
walnie z tak prdkoci w ziemi...
Niczym pieprz sypicy si z korca, pomyla oficer porzdkowy Kreff patrzc przez
pancerne okno na pokadzie fregaty eskortowej Navarre. Za jego plecami panowa cichy,
nieustajcy gwar. Operatorzy systemw i serwitorzy przetwarzali i kontrolowali dane.
Pracujce komputery buczay basowo. Powietrze byo chodne i rzekie dziki wirujcym
bezgonie wentylatorom. Niskie beznamitne gosy starszych stopniem oficerw
potwierdzay co chwila odbir rozkazw kapitana, ukrytego w swoim prywatnym strategium
za mostkiem fregaty. Mostek fregaty by ulubionym miejscem pobytu Kreffa. Nieskazitelnie
czysty, atmosfer nabonego skupienia bardziej przypomina kaplic ni serce okrtu
mogcego pokonywa w przecigu chwili parseki i rwna z powierzchni ziemi cae miasta.
Oficer powrci do obserwacji widocznej w dole Caliguli, przywodzcej na myl wielk
pomaracz o bladozielonych plamkach. Imperialne statki wisiay w czerni kosmosu
pomidzy planet, a fregat. Niektre byy wielkie, szare, w ksztacie dugich na dwadziecia
kilometrw katedr, inne smuke i wskie niczym okrt Kreffa. Unosiy si w bezmiarze
kosmicznej przestrzeni, a od ich kadubw oddzielay si dziesitki tysicy maych czarnych
tysicach miejsc tworzc szalecz sie bkitnych smug. Niektre statki desantowe wpaday
na nie ginc pord jaskrawych rozbyskw. Pociski przeciwlotnicze wybuchay tu nad
miastem tworzc kurtyn z oboczkw czarnego dymu. Bombowce Marauder migay w
ciasnych formacjach tu nad budynkami zrzucajc ognist mier na gowy obrocw.
Wysoko ponad metropoli purpurowe niebo kbio si z furi nienaturalnego ywiou
miotajc olepiajce byskawice. Pukownik Colm Corbec z Pierwszego Regimentu Tanithu
zbieg po rampie transportowca. Za plecami sysza tupot butw swojej druyny. Wszdzie
wok gwardzici opuszczali statki tworzc ludzk fal liczc blisko dziesi tysicy
onierzy, wlewajc si szerokim strumieniem w zewntrzne dzielnice metropolii.
Kilkoma skokami dotarli do pierwszej osony, rzdu grubych metalowych rur
kanalizacyjnych stojcych na zardzewiaych wspornikach. Przyczaili si za nimi na moment.
Corbec rozejrza si na wszystkie strony i postuka palcem w komunikator.
- Corbec do druyny. Potwierdzi odbir.
W eterze rozbrzmiay niespokojne gosy gwardzistw. Szeregowiec Larkin przykucn
obok pukownika ciskajc nerwowo swj karabin. Patrzy na niebo z nieskrywanym
strachem.
- Och, niedobrze - wymamrota - Szalestwa psionikw, bardzo niedobrze. Mylelimy,
e byo ciko pod bram wodn Voltis albo na Blackshardzie, ale to by spacerek po
ogrodzie w porwnaniu z tym...
- Larks! - sykn Corbec - Na fetha, zamknij si! Czy ty nigdy nie sysza o
podkopywaniu morale?
- W porzdku, pukowniku! Mam wyczony komunikator. Nikt mnie nie sysza.
- Ja syszaem - skrzywi si Corbec - To wystarczyo, eby mnie przestraszy.
Wszyscy przywarli do ziemi na dwik dugiej serii z broni maszynowej. Pociski
wisny nad ich gowami i kilkadziesit metrw dalej kto zacz przeraliwie krzycze.
Syszeli te przeraajce wrzaski blu mimo huku wystrzaw, guchego ryku promw i
trzasku przecinajcych nieboskon byskawic Krzyk umilk.
- Gdzie jest komisarz? - zawoa Corbec - Mwi, e bdzie szed w przedzie ataku!
- Nie przyjdzie, jeli nie wyldowa - powiedzia Larkin patrzc w niebo - Bylimy
jednymi z ostatnich, ktrzy zdyli zej z puapu tej burzy.
Klczcy obok Larkina szeregowiec Raglon oderwa wzrok od zdjtego z plecw
masywnego radionadajnika.
- Brak kontaktu ze statkiem komisarza, sir. Przeledziem komunikaty wysyane na orbit
i transmisje pomidzy okrtami marynarki. Ten cholerny sztorm zniszczy mas promw. Na
grze cigle jeszcze licz miejsca, gdzie pal si wraki. To szczliwy traf, e zdylimy
wyldowa, zanim to pieko rozptao si na dobre.
Corbec zadra. Wcale nie czu si szczliwy.
- Psionicy na orbicie prbuj opanowa ten ywio, ale... - Raglon urwa w p zdania.
- Ale co?
- Wyglda na to, e statek komisarza jest jednym z tych strconych przez burz.
Corbec zdawi w ustach przeklestwo. Poczu, e robi mu si zimno. Widzia niepokj
na twarzach przekazujcych sobie ze nowiny gwardzistw. Podnis laser i poprawi
wetknit w ucho wtyczk komunikatora. Musia poderwa swoich ludzi z miejsca, zmusi
ich do ruchu.
- Na co czekacie? - krzykn - Formacja Diament! Podwjna, strzela wedle uznania!
Naprzd! Za Tanith!
Brin Milo ockn si z blem gowy. Wisia do gry nogami, zamroczony i obolay. W
ustach czu metaliczny posmak krwi i pewien by, e po cigniciu bluzy ujrzy siniaki w
miejscach, gdzie w ciao wrzynay mu si pasy bezpieczestwa. Ale mimo to ponure
prognozy nie sprawdziy si i wci jeszcze y. Odzyskiwa powoli such. Do jego uszu
dociera syk pary, kapanie wody, czyje ciche jki.
Co hukno gono i soneczny blask olepi chopca. Czujc ostry zapach kordytu
zrozumia, e kto odstrzeli za pomoc mikroadunkw pyty zamykajce wyjcia awaryjne.
Do wntrza promu docierao teraz wiato: gste, zielonkawe, mokre. Wielka twarz Bragga
pojawia si tu przed jego oczami.
- Trzymaj si, Brinny - powiedzia mikko olbrzym - Zaraz ci wycign.
Szeregowiec wycign w gr do i pocign kilkakrotnie za dwigni pod fotelem.
Ucisk pasw znik niespodziewanie. Milo zdy tylko sapn, kiedy spada z wysokoci
dwch i p metra na sufit przedziau desantowego.
- Przepraszam - Bragg pomg mu podnie si na nogi - Potuke si, synku?
Milo pokrci przeczco gow.
- Gdzie jestemy? - zapyta.
Bragg umilk jakby myla nad czym intensywnie.
- Po uszy w gwnie - odpar po chwili namysu.
Statek desantowy, teraz ju jedynie sterta pogniecionego metalu, lea na dachu z nosem
wrytym gboko w ziemi. Milo obejrza dokadnie wrak. Dwa fakty wprawiy go w gbokie
osupienie. Pierwszy - e nadal y. Drugi wiza si z otoczeniem, ktre niezmiennie
wycign z kabiny.
- Niewiarygodne, e kto ocala w kokpicie - sapn Meryn.
Komisarz podszed szybko do Mila, Rawne i pozostaych gwardzistw.
- Raport, majorze - zada.
- Jest nas dwunastu. Plus pan, chopiec i drugi pilot. Wszyscy odnieli jakie obraenia,
szeregowiec Grogan zama rk, ale moe chodzi. Obel ma przebit klatk piersiow.
Wyglda to bardzo le. Brennan jest w rodku promu. Zgnieciony, stan krytyczny, ale jeszcze
yje. Reszta zmienia si w miazg.
Rawne spojrza znaczco na wrak pojazdu.
- Zdjli nas fartownym strzaem. Myl, e rakieta...
- Psionicy! - warkn Gaunt - Rozptali diabelski tajfun. Zmietli nas z nieba!
Wszyscy onierze umilkli syszc te zowieszcze sowa, pobledli przestraszeni.
Niektrzy spojrzeli wstrznici w niebo, inni gapili si pod nogi. Gaunt podszed do sterty
ekwipunku przetrzsanej przez Bragga i Caffrana. Wygrzeba z niej kompaktowy lokalizator,
wsun do slotu urzdzenia wyjty z kieszeni munduru dysk i podnis je w gr. Lokalizator
zacz bucze, pisn kilkakrotnie i wyrzuci na niebieski ekranik cig gotyckich liter.
- Jestemy w lenej kalderze K775, jakie czterdzieci kilometrw na pnoc pnocny
wschd od Nero. Paskie podejrzenia okazay si trafne, majorze. Jestemy po niewaciwej
stronie frontu i w bardzo nieprzyjaznej krainie. Te lasy cign si dobre osiem kilometrw w
kadym kierunku, natomiast ciany kaldery sigaj tysica metrw. Lepiej zbierajmy si do
drogi.
- Do drogi? - Feygor zmarszczy czoo - Komisarzu... moemy uruchomi sygna z boi
ratunkowej i czeka...
- Nie moemy - przerwa mu Meryn wskazujc palcem zmiadony i nadtopiony
sygnalizator ratunkowy.
- Nawet, gdybymy mogli, co z tego, Feygor? - pokrci gow Gaunt - Jakie pidziesit
kilometrw na poudnie od nas Gwardia montuje wielkie natarcie. Tysice ludzi tam teraz
umieraj. Kady statek, samolot i czowiek jest kierowany do szturmu. Nikt nie bdzie traci
czasu na szukanie za liniami wroga kilku zaginionych dusz. Oni ju nas skrelili. Zreszt
pamitaj o psionicznym sztormie. Nie przedostan si tutaj nawet wtedy, gdyby tego chcieli.
Rawne splun pod nogi.
- Co robimy? - zapyta.
- Zobaczymy, jak daleko dojdziemy - Gaunt wyszczerzy zby w pozbawionym wesooci
umiechu - Lepiej ju i ni czeka tutaj bezczynnie na mier.
W cigu kwadransa rozdzielono ekwipunek i opatrzono rannych. Milo i drugi pilot dostali
laserowe pistolety i kilka zapasowych baterii. Obel i Brennan leeli nieprzytomni na
prowizorycznie skleconych noszach. Rawne wskaza ich ruchem gowy, spogldajc pospnie
na komisarza.
- Powinnimy... okaza im lito.
- Zabieramy ich ze sob - Gaunt zmruy oczy.
- Z caym szacunkiem, sir, obaj zapewne umr w cigu godziny. Zabierajc ich musimy
powici czterech zdatnych do walki ludzi, eby ich nieli.
- Zabieramy ich ze sob - powtrzy komisarz.
- Jeli pooycie ich na jednej ramie, dam rad sam pocign nosze - owiadczy z
namysem Bragg - Lepiej, jeli zrobi to ja ni czterech innych chopakw.
Meryn i Feygor wsunli pod nosze metalowe prty tworzc z nich konstrukcj w ksztacie
litery A. Bragg podnis j bez wikszego wysiku i zaoy sobie prowizoryczny uchwyt na
rami. Caffran wyjtym z pochwy noem przyci kilka kabli i przewiza tobogan w
miejscach, gdzie prty krzywiy si niebezpiecznie.
- Nie bd szybki, pamitajcie o tym - zastrzeg si niepotrzebnie Bragg.
Gaunt wiedzia, e na odpowiednio oczyszczonym szlaku olbrzym dotrzyma kroku
reszcie plutonu. Komisarz spojrza ponownie na lokalizator.
- Interesujce - mrukn - Jakie cztery kilometry na wschd jest kilka zabudowa.
Wyglda to na stary kompleks rolniczy. Moe nam zapewni oson. Zobaczymy - Gaunt
podnis laser jednego z zabitych w kraksie gwardzistw i wrczy swj acuchowy miecz
majorowi.
- Prosz przodem, panie Rawne - powiedzia.
Tanithijski oficer bez sowa zabra bro i ruszy w gb lasu, wycinajc miarowymi
wymachami rk wiodc poprzez gste tropikalne zarola ciek.
Duchy wdary si do metropolii poprzez wiodc do Nero szeciopasmow autostrad.
Rozbite pojazdy zacielay wszystkie jezdnie, a rozlane paliwo pono tworzc ogniste
ciany. Corbec przeprowadzi swoich ludzi pod cigle jeszcze dziaajcymi sygnalizatorami
drogowymi, wywietlajcymi na ciekokrystalicznych ekranach zalecan prdkoci i
drogowskazy. Strzelajc w biegu Tanithijczycy uderzyli na pobliski robotniczy kompleks
mieszkalny.
W zrujnowanych korytarzach, gdzie na podogach leay pogite tabliczki wzywajce
podniole do zwikszania norm wydajnoci i czczenia Imperatora, rozgorzaa bezlitosna
walka wrcz. Po raz pierwszy gwardzici stanli twarz w twarz ze swym wrogiem.
Rebelianci okazali si ludmi skorumpowanymi Chaosem, ich fizjonomia ulega degeneracji i
wypaczeniu. Wielu nosio czarne, nadtopione kombinezony hutnicze pokryte blunierczymi
insygniami. Gowy chronili grubymi szarymi kapturami i wielkimi goglami. I byli dobrze
uzbrojeni.
Trupy zacieliy korytarze i pokoje kompleksu lec pord rozbitego szka i stopionego
plastiku. Niektre pomieszczenia trzeba byo oczyszcza adunkami wybuchowymi i w
powietrzu unosi si dym przemieszany z patkami sadzy.
Muchy. Wszdzie byo peno czarnych tustych much.
Corbec przerzuca luf lasera z prawej na lew i z powrotem oddajc pojedyncze strzay
w kolejne drzwi korytarza, prosto w ciaa skaczcych mu naprzeciw kultystw. Tu za
dowdc biegli ludzie z jego ubezpieczenia: Larkin, Suth, Varl, Mallor, Durcan i Ballad.
Larkin strzela okazyjnie, za kadym razem prezentujc niewiarygodn precyzj, Corbec
wiedzia jednak doskonale jak le wpywa na delikatn rwnowag psychiczn snajpera
szalejcy w grze tajfun. Suth nis karabin termiczny, wypalajc wizkami mikrofalowej
energii punkty obrony buntownikw.
Grad pociskw z bolterw i laserowych wizek wypeni znienacka korytarz. Ballad
jkn krtko przyjmujc na siebie ca salw. Polecia z rozkrzyowanymi rkami na cian i
osun si po niej rozmazujc na okadzinie smugi krwi. Corbec posa seri prosto w rodek
zadymionego przejcia.
Muchy brzczay natrtnie.
Zgiek komunikatw wypeniajcy suchawki by niemal tak samo oguszajcy jak huk
wystrzaw. Jednostki Gwardii rozchodziy si na boki poszerzajc lini natarcia. Poczone
siy 50 regimentu Volpone oraz 13 i 16 regimentw Raymianu uderzyy stalow pici w
samo serce metropolii staczajc bitw ze zmotoryzowanymi jednostkami wroga na terenie
gigantycznych suchych dokw. Powtarzano te plotki, jakoby batalion Psw z Lakkarii i
grupa Kosmicznych Marines z zakonu Kruczej Gwardii wdarli si na wysze poziomy Nero,
do samej wiey Administratum. Zwycistwo wydawao si mimo wszystko niezwykle
odlege, zwaszcza w obliczu psionicznego sztormu odcinajcego desant Gwardii od
jakichkolwiek posikw.
- Co z wsparciem lotniczym? - Corbec przekrzycza szczk laserw.
- Maraudery wypady z akcji, sir - szeregowiec Raglon pokrci przeczco gow Dowdztwo Floty odwoao je ze wzgldu na burz. Pojawiay si przekamania pokadowych
instrumentw.
otwartego szeroko pyska. Jakie wypustki zwisay z chorobliwie plamistej skry, a muchy
zdaway si tworzy wok stwora ruchomy czarny paszcz.
Z nozdrzy Corbeca trysna struka krwi. Cofn si zdjty groz. Suth upuci pod nogi
termiczny karabin i zacz si wymiotowa opierajc si o cian, niezdolny usta prosto na
nogach. Durcan zamar w miejscu jakby jego koczyny zmieniy si w ska. Zacz
krzycze, przecigle i nieustannie, podnoszc jednoczenie swj laser. Lepkie grube macki
wystrzeliy z pmroku komnaty i oploty go ciasno, a potem zacisny si tak szybko i
mocno, e Tanithijczyk eksplodowa niczym zgnieciony pomidor.
Mallor i Varl stanli w progu sali. Ich oczy rozszerzyy si z przeraenia na widok
potwornej istoty, skamieniaego Corbeca, bezbronnego Sutha i krwawej miazgi, ktra przed
momentem bya jeszcze szeregowcem Durcanem.
- Demon! Demon! - zawy do komunikatora Varl - DEMON!
Gaunt podnis rk obwieszczajc dziesiciominutowy postj. Gwardzici zdjli plecaki
i usiedli na przewrconych pniach drzew. Meryn przewiesi przez rami pakiet medyczny i
pomg Braggowi opuci nosze na ziemi.
- O, feth! - Milo pochwyci ciche przeklestwo kaprala. Stan przy Merynie w tej samej
chwili co Gaunt. Kapral spojrza na nich i wskaza palcem rany wci nieprzytomnych
onierzy.
- To ta okolica - wyjani - Upa, wilgo... zarodniki w powietrzu... insekty. Rany ulegaj
wtrnej infekcji w tym samym tempie, w jakim je oczyszczam. Stan Obela pogarsza si. S tu
jakie pleniawki zatruwajce krwioobieg. Robaki zreszt te - pokrci gow i zacz
zmienia opatrunki.
Milo cofn si od noszy. Zapach roztaczany przez rannych nie nalea do szczeglnie
przyjemnych.
Opodal sta drugi pilot promu. Zdj swj lotniczy hem i obraca go nerwowo w rce,
drug doni ciska rkoje pistoletu. Niespokojnych oczu nie odrywa nawet na moment od
zielonego gszczu. Milo zauway, e pilot jest chopcem niewiele starszym od niego samego.
Nawet skra na skroniach lotnika bya jeszcze zaczerwieniona w miejscach, gdzie
wszczepiono mu gniazda interfejsw neuralnych. Musi si czu tak samo jak ja, pomyla
Milo. Zagubiony i przytoczony sytuacj.
Postanowi podej do pilota i zagadn go, ale w tej samej chwili gdzie pomidzy
drzewami rozleg si odlegy huk wystrzaw. Gwardzici runli pasko na ziemi, trzasny
przesuwane bezpieczniki, akumulatory laserw pisny krtko. Komisarz lea obok Mila, do
metalowy odamek wisn mu nad uchem. Odrzuci miecz Gaunta i zacz strzela z
wasnego lasera.
Feygor i Kaleb leeli obok siebie, prowadzc ogie na olep. Cztery lasery pluy
wizkami wiata w tropikaln gstwin, rozwietlajc pmrok dungli seriami jaskrawych
rozbyskw.
Rawne wyczu za swymi plecami jaki ruch. Poderwa si na kolana i odwrci gotw do
strzau, ale natychmiast opuci luf. Zdusi w ustach przeklestwo widzc wyaniajcego si
z zaroli Gaunta. Reszta Tanithijczykw skradaa si za komisarzem w lunej tyralierze.
- Raport! - wydysza Gaunt.
- Weszlimy prosto pod ogie cikich bolterw. Pozycje wroga z przodu, ale ich nie
wida. Wyglda to na zasadzk, nie mam jednak pojcia, skd wiedzieli, e nadchodzimy.
- Komunikator?
- Martwy... wysiady wszystkie, nie wiadomo czemu.
- Byoby dobrze widzie, do kogo strzelamy - owiadczy komisarz i pokiwa palcem w
stron szeregowca Brostina, nioscego wycignity z wraku promu miotacz pomieni.
- Na pozycje - rozkaza podwadnym Gaunt wskazujc miejsca, skd mogli efektywnie
prowadzi ogie po oczyszczeniu przedpola - Brostin?
Szeregowiec uruchomi miotacz i strumie pynnego ognia zacz poera dungl.
Trzymajc nacinity spust Brostin przesun luf broni na boki niczym horyzontaln
fontann pomieni. Drzewa, paprotniki i cierniowce znikay pord ognia, czerniejc i
rozsypujc si w popi. W przecigu dwudziestu sekund ciana dungli znika ukazujc
gwardzistom wykarczowan i zniwelowan przecink wiodc do odlegych o jakie
szedziesit metrw zabudowa.
Umilky ostrzeliwujce ich boltery i zapada gucha cisza.
- Lorneta - zada Gaunt i przyoy podany mu przez Mila instrument do oczu.
- Co my tu mamy... - wymrucza, kiedy lorneta automatycznie dostroia kontrast podgldu
- Imperialna instalacja. Trzy opancerzone, moduowe habitaty, dwa wiksze wzmocnione
bunkry... wszystkie insygnia i znaki zamalowane farb. Wida obrotow anten
radionadajnika, by moe to wanie on zagusza nasze komunikatory... s stanowiska
obrony... serwitorzy sprzeni z obrotowymi wieyczkami, automatycznie adowane cikie
boltery. Musia pan wpa na jaki czujnik zblieniowy, majorze. Chyba s tylko dwie
wieyczki.
- Co to za miejsce? - zapyta Caffran.
- Bilet do domu... szansa, na ktr nie liczyem. Jeli wydostaniemy si std ywi - Gaunt
umilk na chwil.
- Co taki posterunek robi w rodku tej dungli? - wtrci Milo.
Gaunt spojrza na niego z ukosa.
- Sam chciabym to wiedzie.
Wieci nie byy pomylne. Jednostki Gwardii utkny w miejscu, bronic zajtych pozycji
przed kontratakiem nieprzyjaciela. Nie byo nikogo, kto mgby przyj Duchom z pomoc.
- Jak moemy walczy z czym takim? - jkn Suth.
Corbec pokrci gow. Wycofa ca swoj grup na autostrad, obserwujc zza
pogitych barierek kompleks mieszkalny w dole. Kompleks skrywajcy najbardziej
odraajc istot, jak pukownik kiedykolwiek widzia.
- Ale to musi umrze - wysycza Larkin - Nie zauwaylicie? To wywoao burz. Dopki
nie umrze, bdziemy tu uwizieni!
- Skd moesz to wiedzie, Larks? - zaoponowa Varl.
Pukownik nie by pewien. Instynkt Larkina wielokrotnie ju uratowa ycie innym.
- Imperatorze, miej nas w opiece - mrukn z desperacj - Myla intensywnie. Musia by
jaki sposb na wyjcie z puapki... co zrobiby Gaunt? Bez wtpienia co zaskakujcego.
Myl trzewo, zam zasady, wyrzu wojskowe podrczniki za okno i uyj tych zasobw, ktre
posiadasz.
- Raglon! Do mnie! - zawoa do radiooperatora - Pocz mnie z Navarre.
Oficer porzdkowy Kreff chrzkn, odetchn gboko i wszed do strategium,
opancerzonego sanktuarium dowdcy fregaty tu za mostkiem. Kapitan Wysmark siedzia w
pmroku, ze skupieniem studiujc diagramy i runiczne komunikaty wywietlane na cianach
i suficie jego kabiny. Przesun si lekko na obrotowym fotelu widzc wchodzcego
podwadnego.
- Kreff?
- Mam, hmm, to nietypowe, sir, ale...
- Wykrztu pan to z siebie.
- Rozmawiaem wanie z pukownikiem Colmem Corbecem, aktualnym dowdc
Tanithijczykw. Jego jednostka szturmuje zachodnie dzielnice Nero. Pukownik prosi,
abymy... aktywowali gwne baterie i ostrzelali cel, ktry nam wskae.
Wysmark parskn i pochyli si w fotelu. Blask padajcy z ekranw monitorw rzuca na
jego twarz migotliw powiat.
Monthax
Wysunity posterunek, wtopiony w gszcz podmokych tropikalnych zaroli. Muszki i
komary uwijay si wok niczym miniaturowe chmurki. Wielkie pazy rechotay zagrzebane
w bocie.
Saperzy wykopali okopy cznikowe wiodce do kadego z szeciu wysunitych punktw
obserwacyjnych, umoliwiajcych tanithijskim snajperom dobry wgld w przedpole
fortyfikacji. Okopy byy dugie, zygzakowate, wzmocnione kompozytowymi pytami i
workami z piaskiem.
Gaunt szed dnem okopu, pochylajc nisko gow. Wymieni pozdrowienia z obsad
cikiego boltera, ustawionego w poowie drogi do stanowiska strzeleckiego. Gruba warstwa
zalegajcego na dnie okopu bota cuchna obrzydliwie. Wzdu jednej ze cian bieg kabel
telefoniczny, przymocowany do niej na dugich metalowych zaczepach. Gaunt wiedzia, e
kabel czy si w punkcie obserwacyjnym z przenonym radionadajnikiem. W przypadku
nieoczekiwanego ataku komisarz mg liczy na wieci od swych najczujniejszych
obserwatorw, a stary dobry kabel telefoniczny najlepiej si w takich sytuacjach sprawdza.
Larkin trwa na posterunku. Siedzia w jamie punktu obserwacyjnego na stercie workw,
polerujc pieczoowicie swj karabin. Komisarz wszed do zagbienia dostrzegajc
sposzone spojrzenie Ducha.
- Czasami sprawiasz wraenie, jakby si mnie ba - powiedzia cicho Gaunt.
- Ale nie, sir. Nie pana.
- Mnie te nie podoba si taka myl. Licz na ludzi podobnych do ciebie, Larkin. Ludzi
wybitnie uzdolnionych.
- Jest pan bardzo uprzejmy, komisarzu.
Bro maego snajpera lnia czystoci, ale jej waciciel nie przerywa pracy.
- Trzymaj si - doda Gaunt.
Ale jak dugo jeszcze wytrzymasz, doda z trosk w mylach.
V - Anio z Bucephalonu.
Larkin myla o mierci. Uwaa, e w zasadzie ju dawno by o ni baga los, gdyby
tylko nie budzia w nim tak ogromnego lku. Nigdy nie rozmawia na ten temat, ale spdzi
wiele bezsennych nocy na rozmylaniach, czego tak naprawd bardziej si boi: momentu
samej mierci czy te faktu, i stanowi ona przejcie w inny stan istnienia bez prawa powrotu.
I nieraz omal nie zosta przez los wysuchany. Tak wiele byo ju chwil, kiedy tkwi w
zimnym ucisku mierci, w uchwycie jej lodowatych szponw. Wiele razy omal nie uzyska
odpowiedzi na swoje powtarzane wci w mylach pytanie.
By moe przyszed czas, by spojrze prawdzie w oczy. Tu i teraz. Jeli nawet anio zna
odpowied na pytanie Larkina, nic nie odrzek. Jego dumna twarz pochylona bya ku
posadzce, oczy zamknite niczym we nie, donie splecione w gecie modlitwy na piersi.
Na zewntrz, w dole, szalaa trawica Bucephalon wojna. Resztki kolorowych szybek w
rozbitym witrau dwiczay cichutko wprawiane w drenie eksplozjami, w ich szkle odbijay
si wietlne refleksy pociskw smugowych i przecinajcych przestworza rakiet.
Larkin usiad na pododze opierajc si plecami o zimny marmurowy filar, potar brudn
doni zacinit szczk. Jego oddech uspokaja si powoli, ttno spadao, ostry atak torsji
skrcajcy ciao Ducha jeszcze pi minut temu prawie znikn, sprawiajc wraenie
przelotnego cyklonu.
Chocia wci istniao ryzyko, e znajduje si w oku tego cyklonu. Ziemia wyranie
zadygotaa, wyczu ruch marmurowej kolumny, o ktr si opiera. Puls Tanithijczyka
podskoczy na moment. Zmusi si do powolnego gbokiego oddychania przez usta, w
sposb stosowany przed oddaniem strzau.
- Miae mi powiedzie jak tutaj trafie.
Larkin zerkn z ukosa na anioa. Z gow wci pochylon ku posadzce, anio
odpowiedzia mu spojrzeniem, umiechajc si pospnie. Larkin obliza spierzchnite wargi i
machn w nieokrelony sposb jedn z brudnych doni.
- Wojna. Walka. Przeznaczenie.
- Mam na myli dokadniejsz odpowied - naciska anio.
- Rozkazy. Wola Imperatora.
Anio wzruszy nieznacznie ramionami.
najgorszych odmian ataku. Widzia coraz gorzej, wszystkie przedmioty w kaplicy nabieray
podunych ksztatw, niczym lustrzane odbicia widywane podczas karnawau w Attice.
Chwilami obraz rozmywa mu si cakowicie w oczach.
Zadygota spazmatycznie.
Anio podpala knoty w wielkim elaznym wieczniku, jego ruchy byy powolne i pene
gracji.
- Dlaczego nie wierzysz w anioy? - zapyta.
- Ale wierz - westchn Larkin - A raczej wierzyem w nie wczeniej. Mj przyjaciel,
sierant Cluggan, by domorosym historykiem militarnym. Mwi, e w czasie Bitwy o
Sarolo anioy pojawiy si nad lini frontu tu przed nadejciem witu i powiody imperialne
wojska do zwycistwa.
- Mylisz, e byy omamami? Masow halucynacj rzesz zmczonych i lkajcych si o
swe ycie onierzy?
- Kim ja jestem, eby si na takie tematy wypowiada - odpar Larkin, kiedy anio zapali
ostatni wiec - Jestem wariatem. Wizje i omamy przeladuj mnie kadego dnia, wikszo
z nich jest tworzona przez uszkodzony mzg. Nie mnie decydowa, co w tym wiecie jest
realne, a co nie.
- Twoja opinia jest nie mniej znaczca od gosw innych. Czy tamci ludzie widzieli
anioy?
- Ja...
- Powiedz, co mylisz.
- Myl, e widzieli.
- I czym te anioy byy w twej opinii?
- Fizyczn manifestacj woli Imperatora, zesan dla podniesienia ducha jego sug.
- Czy w to wanie wierzysz?
- W to chciabym wierzy.
- A jak masz alternatyw?
- Ha! Zbiorowe szalestwo! Sztuczki psionikw! Kamstwa wymylone przez onierzy
ju po bitwie. Czy choby grupowe halucynacje.
- A jeli ktra z tych alternatyw okazaaby si prawd, czy tamto zwycistwo utracioby
co ze swej wagi? Cokolwiek tam ujrzeli lub sdzili, e widz, poprowadzio ich do tryumfu.
Jeli anio nie jest tak naprawd anioem, ale podnosi si ducha czowieka, czy powinien by
traktowany jako co poledniejszego?
Larkin potrzsn gow i umiechn si sabo.
oczami.
Jego
wzrok
pata
figle,
jakie
rozmazane
obrazy
taczyy
rozgorczkowanym umyle. Anio wydawa si w pierwszej chwili odlegy, lecz zaraz potem
urs i zacz nad Duchem growa. Larkin poczu jak kurczy mu si odek.
- Zaprzeczy? Ja... ja ich nie porzuciem... ja...
Anio wyprostowa si i odwrci plecami do Tanithijczyka. Larkin dostrzega teraz
wyranie srebrnozote wosy opadajce kaskadami pomidzy nienobiae skrzyda
przybysza. Anio sta przez dusz chwil z pochylon gow, zanim odezwa si ponownie.
- Komisarz Gaunt wysa swj oddzia specjalny na akwedukt, z misj specjaln
polegajc na skrytym wejciu do miasta. Gwnym celem by sam Nokad. Dlaczego?
- Zniszcz gow, a ciao umrze! Gaunt mwi, e i cay rok nam nie wystarczy, by zdoby
to miejsce, jeli charyzma Nokada staaby dalej po stronie obrocw! Caa cholerna stolica
staa si jego Doktrynopolis, siedliskiem kultu sczcego si powoli do innych miast tego
wiata i poza nim!
- Co zrobilicie?
- Weszlimy do kanaw akweduktu. Rawne i jego kompania mieli cign na siebie
ogie i zama pozycje wroga. Kompania Corbeca zamierzaa przelizgn si bokiem i wej
- Powiedziae mi.
- Moje imi. Hlaine. Nigdy go nie uywam. Skd wiedziae?
- Ja wiem wszystko.
Duch rozemia si szorstko, chrapliwie, otworzy plecak.
- Feth z tob! Nie jestem dezerterem!
- Udowodnij mi to.
- Widzisz? - Larkin zdj z pokrowca na wierzchu plecaka swj snajperski karabin.
Podnis bro do gry i zaszczka jego mechanizmem spustowym.
- To bro.
- Laser. Ko pocigowy Gwardii. Solidny, wytrzymay, niezawodny. Moesz nim rzuca,
ciska o ziemi, tuc niczym pak, trzyma pod wod, a on wci bdzie dziaa.
Anio postpi krok do przodu spogldajc na karabin w rkach Larkina.
- To nie jest zwyky laser. Nie standardowy model MGalaxy. Gdzie jest zintegrowany
celownik optyczny, gdzie regulator potencjau kinetycznego wizki? Ta lufa: jest zbyt duga,
zbyt cienka. I tumik pomieni wylotowych?
Larkin wyszczerzy pospnie zby i sign do wntrza swojego plecaka.
- To wersja snajperska. Ta sama konstrukcja, ale nieco zuboona. Cz modernizacji
sam wykonaem. Zintegrowany celownik wymontowaem, bo uywam tego - pokaza
anioowi jaki pkaty walec, po czym zaoy go na uchwyt w grnej czci obudowy
karabinu. Kiedy ochronne pokrywki po obu stronach walca zostay zdjte, z widocznych w
podstawach walca soczewek zaczo sczy si czerwone wiato.
- Celownik na podczerwie. Mj prywatny. Uywaem go w domu do polowa na
larisele.
- Larisele?
- Mae gryzonie z puszystymi futerkami. Niele na nich zarabiaem przed zacigiem.
Duch przesun domi po obudowie karabinu i poklepa jego luf.
- Wzmocniona lufa typu XC 52/3. Dusza od standardowej, o mniejszym przekroju.
Wystarcza na jakie dwadziecia strzaw - kopn lekko plecak, ktry zaszczka w
odpowiedzi metalicznie - Zawsze nosz ze sob dwie albo trzy zapasowe. Mona je wymieni
w szedziesit sekund, jeli si tylko wie jak to zrobi.
- Dlaczego uywasz wzmocnionej lufy?
- Ze wzgldu na zwikszony zasig broni, lepsz celno oraz to... - wyj z plecaka
podrasowany akumulator i wsun do slotu zasilajcego - Przeadowane baterie, wypchane
energi ponad limit. Wystarczaj na kilka strzaw, ale maj ogromn si raenia.
Wymarzona amunicja dla snajpera. To dlatego nie mam regulatora potencjau wizki. Jeden
strza z takiej baterii wystarcza.
- Kolba jest wykonana z drewna.
- Tak, tanithijskiego drewna. Lubi to, co znam.
- A ten duy tumik pomieni wylotowych?
- Jestem snajperem, aniele. Nie chc, by mnie zauwaano.
- Jeste snajperem, Hlaine Larkinie? Mylaem, e jeste dezerterem.
Duch odwrci si plecami do rozmwcy, w kadej chwili oczekujc strzau w potylic.
Jego umys pracowa na zwikszonych obrotach, a myli byy klarowniejsze ni
kiedykolwiek.
- Myl sobie, co chcesz. Powiem ci, co ja wiem.
Podszed do ukowatego wejcia kaplicy i przyklkn za przewrconym filarem,
opierajc o kamienny blok swoj bro. Mia z tego miejsca doskonae pole widzenia na
zrujnowan bry akweduktu.
Pokrci gow rozluniajc minie, wykona kilka wymachw ramionami, potem rzuci
okiem przez celownik.
- Gwnym zadaniem mojej kompanii bya eliminacja Nokada. Posiada ogromn
charyzm. Dowodzi osobicie, a to znaczy, e niemal zawsze stoi w pierwszej linii. Ten
akwedukt jest postrzegany przez obie strony za najsabszy punkt w fortyfikacjach
Bucephalonu. Zaatakowalimy w tym miejscu. Silnie. Nokad rwnie silnie bdzie go broni.
Bdzie te chcia podnie morale swych poplecznikw, tak wic zjawi si tutaj we wasnej
osobie.
- A jeli nie przyjdzie? - spyta anio.
- Wtedy zostanie po mnie drewniana tabliczka na wojskowym cmentarzu. - Larkin nie
patrzy ju duej na rozmwc, nie troska si jego przeraajc aur dostojestwa. Anio
mg przystawi mu pistolet do potylicy, nie dba o to wcale.
- Wierzysz swojej lunecie? - wyszeptaa istota.
- Wasnorcznie j skalibrowaem. I tak, ufam jej. To mieszne, ale cokolwiek dzieje si
wok, jakie by nie ogarno mnie szalestwo... - Larkin zerkn przez rami na anioa - przez
lunet zawsze dostrzegam prawd. Ona pokazuje mi prawdziwy wiat, czysty od tych
przekltych omamw zsyanych przez chory umys.
Zapada duga chwila ciszy.
- Moe i na ciebie powinienem spojrze przez lunet? - zastanowi si gono
Tanithijczyk.
atakiem.
- Larks? Larks? - powtarza mikko Corbec.
May snajper lea zwinity w kbek w kauy wasnych wymiocin, na progu
zdewastowanej kaplicy. Kiedy odzyskiwa wiadomo, mia dziwne wraenie lekkoci w
gowie, czystoci umysu wypalonego nadnaturalnym wiatem. - Colm...
- Ty sukinsynu! - krzykn radonie Corbec pomagajc przyjacielowi stan na
chwiejnych wci nogach. Karabin Larkina lea na posadzce, jego lufa bya zgita,
poczerniaa, przepalona.
- Dorwae go! Dorwae, stary zbju! Wysmaye go!
- Ja?
- Posuchaj tylko! - Corbec pocign Larkina w stron wyjcia. Z zewntrz dobiegay
coraz goniejsze wiwaty - Poddaj si! Zdobylimy Bucephalon! Nokad zosta usmaony!
- Cholera... - osabiony Larkin osun si ponownie na kolana.
- A byem pewien, e ucieke! Naprawd! Mylaem, e zdezerterowae!
- Ja? - Duch podnis z trudem gow.
- Nigdy nie powinienem by w ciebie zwtpi - owiadczy Corbec wspierajc
niewielkiego mczyzn na swym ramieniu.
- A gdzie jest anio? - spyta cicho Larkin.
- Anio? Nie ma tu adnych aniow oprcz tamtego - pukownik wskaza palcem
uszkodzon kamienn statu przedstawiajc piknego skrzydlatego anioa klczcego w
modlitwie. Jego perfekcyjne donie byy splecione na piersi, gowa pochylona ku ziemi.
Inskrypcja na cokole statuy mwia, e posg ten jest symbolem Bogalmperatora,
personifikacj Zotego Tronu, ktra przybya do zaoycieli ludzkiej kolonii na Bucephalonie
w pierwszych dniach jej istnienia, by czuwa nad osadnikami.
Stara legenda. Brya kamienia.
- Ale... - zacz Larkin, kiedy Corbec wlk do w stron wyjcia.
- adnych ale! - rozemia si pukownik.
Snajper rwnie wybuchn miechem, histerycznym i konwulsyjnym, wstrzsajcym na
wskro caym jego ciaem.
Corbec wyprowadzi maego Tanithijczyka z kaplicy. Ostatni rzecz jak Larkin ujrza
w tamtym pamitnym miejscu by jego porzucony karabin, z osmalonym biaym pasem
delikatnego materiau wci owinitym wok lufy.
Monthax
Naga kanonada cikiej artylerii, odlega, niecierpliwa, wstrzsna nocnymi
przestworzami nad Monthaxem, podwietlia je od dou rozbyskami jaskrawego wiata.
Stumione echo wybuchw przetoczyo si nad bagnami niczym powarkiwanie odlegych
psw. Gdzie daleko toczya si brutalna nocna konfrontacja.
Obudzony dwikami wystrzaw Gaunt zwlek si z ka i wyszed z habitatu na nocny
obchd. Kanonada dobiegaa ze wschodu, tote wysa w tamtym kierunku najbliszego
sieranta, by ten sprawdzi zewntrzn lini wartownicz. Huk cikich dzia do zudzenia
przypomina opot szmaty targanej gorcym wilgotnym wiatrem.
Przeszed nad pytkim potokiem idc po prowizorycznym drewnianym mostku, po czym
zagbi si w lini drzew. W tym samym momencie z nieba zacz pada zimny,
orzewiajcy deszcz. Komisarz poczu ogromn ulg, ale burza szybko stawaa si uciliwa:
gste krople wody zaleway mu twarz i oczy.
Dotar do pasa ubitej ziemi prowadzcego w stron jednej z gwnych wie
obserwacyjnych, podszed do budowli i zacz wspina si po jej drabinie. Wiee te,
rozstawione w stumetrowych odstpach wzdu linii umocnie, liczyy dziesi metrw
wysokoci. Wzniesiono je z obrobionych pni poczonych ze sob poprzecznymi belkami, a
na szczycie kadej znajdowao si oboone workami z piaskiem i metalowymi pytami
stanowisko broni cikiej. Szeregowiec Bragg siedzia przy dwch sprzonych ze sob
cikich bolterach, tamy amunicyjne leay na pododze wok jego wielkich stp. Grujcy
nad platform daszek chroni go od deszczu.
- Sir! - zasalutowa mczyzna, jego wielka twarz pojaniaa od szerokiego umiechu.
Grza na niewielkim przenonym kocherze kaw, metalowe naczynia wydaway si dziwnie
malutkie na tle jego niedwiedzich rk. Prbowa te ukry butelk sacry stojc obok
kochera, ale ostry zapach likieru przesyca wntrze stanowiska strzeleckiego.
Gaunt podzikowa skiniciem gowy za salut.
- Jeden kubek dla mnie - powiedzia - Czego mocniejszego.
Bragg odpry si wyranie. Wla spor porcj alkoholu do drugiego metalowego kubka
i przytrzyma go na chwil nad wrzcym garnkiem. Gaunt jak zwykle poczu niem
fascynacj obserwujc poczenie brutalnej siy fizycznej i delikatnoci olbrzyma. Donie
VI - Ukryta sia.
Caligula, krtko po ldowaniu imperialnego korpusu.
Noce jaskrawe niczym rodek dnia, rozjaniane unami poncych metropolii. Mroczne
dnie, pozbawione sonecznego wiata ze wzgldu na wszechobecne kby petrochemicznego
dymu. Sadza sypaa si z nieba niczym czarne tuste patki niegu, pokrywajc wszdzie
brudn such ziemi. Nawet tutaj, na bezludnych pustkowiach.
Gbokie rozpadliny wyrzebione wiatrami w jasnych skaach. Chmury drobnego
fosforyzujcego pyu miotane podmuchami piaskowych burz. Rozlege, wyschnite baseny
twardej nieurodzajnej ziemi. Rozlege poacie stopionego do konsystencji szka piasku. I
wszechobecna aura mierci, rwnie namacalna jak wypraone socem ludzkie koci
poniewierajce si caymi latami na bezdroach.
Osiemnacie wielkich cignikw siodowych, trzydziestokoowych mechanicznych
potworw, wyrzucao z tumikw bkitne kby spalin toczc si wolno po czerwonej skale.
Jednostki napdowe podpite do kadej naczepy towarowej byy przeszklonymi kabinami
zamontowanymi na potnych sekcjach koowych, najeonymi mnstwem reflektorw, anten,
oson przeciwsonecznych i owiewek. Wok masywnych pojazdw migay mniejsze
maszyny eskorty: cikie motocykle i opancerzone wozy terenowe.
Palapr Tuvant, kierowca cignika, urodzony Caligula, przesun lekko w bok pokrg
kierownic prowadzcego konwj pojazdu i zerkn na swego zmiennika. Tlewn Milloom
wyglda z kabiny kierowcw spozierajc jednoczenie na trzymany w rce chronometr.
Obaj mczyni ociekali potem, mczc si niemiosiernie w arze buchajcym z
umieszczonej pod ich siedzeniami sekcji napdowej cignika. Milloom opuci pancerne
szyby kabiny i odsun na bok owiewki udzc si nadziej, i do rodka pojazdy wpadnie
chocia odrobina wieego powietrza. Temperatura na pustkowiach przekraczaa czterdzieci
stopni i upa wdziera si do wozu nie dajc chwili wytchnienia. Czasami spod kratownicy
silnika pryskay cikie krople gorcego oleju rozbryzgujc si na przedniej szybie kabiny.
Milloom rozsiad si wygodniej na swoim skrzanym fotelu i zerkn w stron wazu na
dachu kabiny.
- Wci tam siedzi?
Tuvant skin wykonujc kolejny zwrot. Obaj kierowcy ju dawno przyzwyczaili si do
wymrucza
pod
nosem
kilka
niecenzuralnych
sw
pod
adresem
brzydkiego.
Milloom spojrza z wystudiowanym spokojem na wielkiego Ducha.
- Nie miaem na myli nic zego. To by tylko art.
- Bardzo nieadny. Obelga.
- By moe, ale to tylko art - Milloom spi si jeszcze bardziej oczekujc najgorszego,
lew do opuci niepostrzeenie na ciki klucz francuski spoczywajcy pod siedzeniem.
- W porzdku - westchn Bragg i wyjrza za okno - Kady ma prawo do wyraenia
wasnej opinii. Tak nam mwi pukownik-komisarz.
Milloom rozluni si i wymieni porozumiewawcze spojrzenie z drugim kierowc. Co za
dure, zgodzili si obaj bez sw.
- Zatem - odezwa si Tuvant obserwujc Bragga w tylnym lusterku. - Robicie zawsze
wszystko, co wam rozkae pukownik-komisarz?
- Oczywicie - odpar z oywieniem olbrzym. - Jest pukownikiem. I komisarzem. A my
jego ludmi. Imperialna Gwardia. Tanithijski Pierwszy i Jedyny. Jestemy lojalni wobec
Imperatora i robimy zawsze to, co nam rozkae.
- A jeli kae wam skoczy do przepaci? - zamia si Milloom apic w lot intencje
Tuvanta.
- Wtedy skoczymy. Czy to byo podchwytliwe pytanie?
Konwj przemierza ociale pustkowia. Opuci o wicie utwardzon drog wiodc do
czciowo spalonej metropolii Aurelian, zdobytej przez drugi front Gwardii zaoony po
zdobyciu Nero. Lojalici odnieli wielkie zwycistwo, ale mae zgrupowania wrogich
onierzy wci jeszcze toczyy walki podjazdowe nkajc linie zaopatrzeniowe Gwardii.
Podczas gdy imperialna armia tropia i eliminowaa niedobitki heretykw, na Caliguli
rozpocz si popieszny proces odbudowy wojennych zniszcze. Surowce odzyskane z
licznych
magazynw
Aurelianu
zostay
rozdzielone
pomidzy
wymagajce
Kiedy zdesperowany Duch zrozumia, jak ciki jest przewrcony motocykl i jak powane
obraenia odnis Kelve, wysucha proby rannego. Wyj z kabury pistolet i strzeli
konajcemu gwardzicie w rodek czoa. Ciao Kelve szarpno si spazmatycznie i zastygo
w bezruchu.
Merrt pad pasko na brzuch syszc gwidce nad gow pociski. Znalaz swj
wyrzucony na piasek karabin snajperski, ale nie traci czasu na dokadn kontrol broni.
Rozwin chronice j szmaty i zaoy nowiutk bateri. W okularze lunety dostrzeg
napastnikw - malutkie odlege sylwetki ludzi krztajce si wok pomalowanej na kolor
khaki przenonej wyrzutni rakiet.
Pocign za spust, ale chybi. Skorygowa ustawienia lornety zgodnie z zaleceniami
Larkina, odetchn gboko i strzeli ponownie. Bandyta zgin na miejscu. Jego towarzysze
wpadli w panik szukajc wzrokiem ukrytego zabjc. Szybko naciskajc spust zastrzeli
dalszych trzech.
Trzy perfekcyjne, czyste strzay. Mistrz Larkin byby zadowolony.
Siedzcy w wieyczce na dachu kabiny cignika Bragg wykrzycza do komunikatora
rozkaz przyjcia przez konwj szyku obronnego w postaci koa. W suchawce natychmiast
rozlegy si gosy kwestionujcych decyzj dowdcy kierowcw. Bragg uciszy ich i zacz
strzela z cekaemu w stron widniejcych po prawej burcie wzniesie.
Ciarwki zaczy opornie realizowa polecenie Bragga tworzc ruchomy krg, po
zewntrzu ktrego migay wozy eskorty. Cigniki dwa i cztery dymiy z przestrzelin, szstka
eksplodowaa po bezporednim trafieniu rakiet w sekcj trakcyjn. Monstrualny pojazd
wylecia w powietrze siejc na wszystkie strony metalowymi szcztkami. Kawaki blach
prysy z wntrza ognistej kuli spadajc niczym deszcz na okoliczne wydmy.
Przekazujc bro w rce szeregowca Cavo Bragg zeskoczy do wntrza kabiny
kierowcw. Tuvant i Milloom kryli si pod zamknitymi oknami, przeraeni mimo
chronicych pomieszczenie oson z pancernego szka.
- To szalestwo, ty gupku! - zawy Tuvant - Otocz nas i wymorduj!
- Nie sdz, eby byli dostatecznie silni... - zacz Bragg.
- Ty durniu! - naskoczy na niego Tuvant - Na Imperatora, tutaj s tysice bandytw,
wystarczajca liczba, eby nas wszystkich zabi po kilka razy! Musimy si rusza! Pozostanie
w miejscu to pewna mier!
Bragg ruszy szybko w kierunku kierowcw, a bysk w jego oczach wcale nie przypad
Tuvantowi do gustu. Jednym ruchem potnej pici Duch wycign kierowc z kryjwki
trzymajc go za gardo.
- Ja tutaj dowodz - warkn gniewnie - Tak powiedzia pukownik-komisarz. Jeli
uznam, e bdziemy walczy o drog do Calpherni mikron po mikronie, zrobimy to. I
wszyscy bdziemy walczy. Czy to jasne?
- Tttak... - wycharcza duszcy si Tuvant.
- To mgby si okaza uyteczny.
- Niby jak? - zapyta jadowitym tonem Milloom.
Bragg puci Tuvanta i nie zwracajc uwagi na wymiotujcego ci kierowc odwrci
si w stron drugiego Caliguli. Milloom dziery w rkach swj francuski klucz.
- Nie prbuj mnie przestraszy, Duchu!
- Jeste naprawd bardzo gupi - mrukn Bragg i odwrci gow patrzc za okno.
Milloom run do przodu biorc zamach majcy zmiady czaszk Tanithijczyka ciarem
piciu kilogramw zimnego metalu. Bragg uchyli si z niezwyk zwinnoci i pochwyci
narzdzie w praw do.
Milloom sapn zaskoczony czujc jak Duch wyrywa mu bro z rki. Bragg cisn klucz
pod tyln cian kabiny.
- Nie powiniene by mnie atakowa. Wy pieprzeni symulanci zaczynacie mnie naprawd
denerwowa. Gdzie na fetha bylibycie teraz, gdybymy nie przylecieli wycign wasze
dupy z kopotw?
- Bezpieczni w Aurelianie, na pewno! - wrzasn Milloom - Na pewno nie na tych
cholernych pustkowiach, otoczeni przez terrorystw!
Bragg wzruszy ramionami.
- By moe. Bezpieczni razem z reszt tchrzy. Czy jeste tchrzem, kierowco Milloom?
- Pierdol si!
- Tylko pytaem. Pukownik-komisarz kaza mi uwaa na tchrzy. Powiedzia, ebym
ich rozstrzeliwa na miejscu, bo s zdradzieckimi psami, ktre nie zasuguj na ask Zotego
Tronu. Ale ja bym ich nie zastrzeli, nie ja.
Zapada chwila napitej ciszy. Bragg umiechn si szeroko.
- Ja bym ich po prostu waln. Ten sam efekt. Czy chcesz, ebym ci waln, kierowco
Milloom?
- Nnie.
- Wic nie zaczepiaj mnie wicej. Wci moesz nam pomc, nawet jeli nie odrniasz
koca lufy od wasnego tyka. Zasuwaj do radia i recytuj kocieln Przysig Posuszestwa.
Znasz j?
wok w poszukiwaniu celu. Lekki skrt ciaa w lewo i w celowniku pojawi si kolejny
napastnik, czogajcy si w poszukiwaniu kryjwki. Gboki oddech. Nacisk na spust. Lekki
odrzut broni. Bandyta przewrci si na bok i znieruchomia.
Merrt skorygowa ustawienia lunety i zacz przymierza si do likwidacji maej grupy
buntownikw, kiedy ich pozycja znika nagle wrd kuli pomieni. Wybuch rakiety, domyli
si snajper.
Rahan i Nehn posyali rakiety tu nad ziemi, czsto wrcz muskajc nimi piaszczyste
grzbiety wydm. Mkteeg zatrzyma transporter za jednym z agodniejszych wzniesie.
Wiedzc, e strzelcom zaczynaj si koczy rakiety kierowca ustawi bieg w pozycji jaowej
pracy i rzuci si do schowka pod wieyczk, gdzie lea zapasowy karabin maszynowy.
Wyj bro ze skrzynki i opar o pancern burt pojazdu w tej samej chwili, gdy Rahan
posa wysoko w powietrze pi rakiet, jedn po drugiej. Pomkny w gr niczym ogniste
strzay, zaamay tor lotu i spady ku ziemi tu za pasem wydm.
Mktea strzela z obrotowego cekaemu Laymona dopki rozpalona bro nie zacia si z
suchym trzaskiem. Jej lufa bya rozarzona do czerwonoci. Klnc Duch sign po swj
karabin i skoczy na piasek, by odczoga si od pojazdu. Kilka sekund pniej pociski
napastnikw dosigy baku motocykla wysadzajc go w powietrze. Lecy pasko na brzuchu
Mktea poczu ostry bl w nodze. Przekrci gow i spojrza na swe ciao. Spodnie dymiy si,
a w jednej z ydek tkwi solidny kawaek oderwanej czci motocykla. Zdusi uderzeniami
doni pegajce na ubraniu pomyki i sign po sterczcy z rany fragment odamka. By to
metalowy uchwyt karabinu maszynowego. Mktea pocign go gwatownie i natychmiast
puci. Bl wydawa si nie do zniesienia. onierz zrozumia, e nie zdoa wyj z ciaa
szrapnela bez pomocy lekarza. Pokn ca gar tabletek przeciwblowych, odczeka chwil,
a zaczn dziaa, po czym przeczoga si w bardziej osonite miejsce i otworzy ogie ze
swojego lasera.
Wheln strzela szaleczo z wieyczki transportera ponaglajc ustawicznie siedzcego na
drugim stanowisku Brostina, ktry cisn pod nogi swj miotacz pomieni i sign po
laserowy karabin. Bandyci nadbiegali w ich kierunku po agodnie opadajcym wzniesieniu.
Mkendrick zrozumia, e koczy si amunicja dopiero w chwili, gdy jego cekaem
zaszczka bezradnie. Bandyci byli tu przy nim, pdzc prosto na motocykl. Duch
wyszarpn z kabury laserowy pistolet, przestrzeli gow najbliszemu buntownikowi,
drugiego postrzeli w brzuch, trzeciemu rozwali wizk wiata prawe kolano. Jaka kula
trafia go w lewe rami i rzucia gwardzist o piasek.
Powietrzem wstrzsn ryk silnika.
- Po prostu piknie.
- cignlimy ich w jedno miejsce, eby chopcy z lotnictwa marynarki mogli
wykoczy to towarzystwo jednym uderzeniem. Ciesz si, czowieku. Odnielimy tutaj
wielkie zwycistwo.
Tuvant spojrza z ukosa na gwardzist, jego twarz przybraa dla odmiany kolor
chorobliwej bladoci.
- Twj pukownik-komisarz zrobi ze mnie przynt. Wiedziae o tym.
Bragg usiad wygodnie na dachu i wcign w nozdrza powietrze gste od ostrego
zapachu napalmu.
- Tak, wiedziaem. Bandyci nie dziaali na olep. Robotnicy z Aurelianu od chwili
zaadunku konwoju informowali ich na bieco o sytuacji. Jak ci si wydaje, dlaczego to
wanie mnie pukownik-komisarz mianowa dowdc ekspedycji?
Tuvant zamruga nie wiedzc, co odrzec.
Bragg stukn wielkimi domi w potn pier.
- Jestem duy... musz by zatem gupi. Zanik mzgu. Taki, jak wy to mwicie... kec,
ktry poprowadzi konwj prosto w zasadzk, a potem zamiast ucieka przyjmie najgupsz
pozycj defensywn. Idealny kandydat na idiot majcego sprezentowa adunek bandytom.
- Ty te bye czci przynty?
- T sodk czci, ktrej nie mogli si oprze. Robotnicy miejscy wprost musieli to
przekaza swym towarzyszom z pustkowi. Konwj jedzie, chopcy, a dowodzi nim
skoczony gupek. Prawda, Milloom?
Milloom spojrza gniewnie ze swojego miejsca na dachu.
- Odwal si!
Bragg pokrci wielk gow i wyj z kieszeni elektroniczny notes.
- Mj przyjaciel szeregowiec Raglon, monitorowa twoje transmisje radiowe. Mam je
tutaj wszystkie. Skad konwoju, sia eskorty, czas przejazdu. Pukownik-komisarz wszystko
mi wytumaczy.
- Milloom? - wykrztusi pytanie Tuvant.
W rce zrywajcego si na nogi Millooma bysn may automatyczny pistolet.
- Pieprz ci, gwardyjski mieciu!
Bragg te skoczy na rwne nogi zasaniajc swym ciaem Tuvanta. Zamachn si
pici na uzbrojonego kierowc.
Pistolet hukn, pocisk wisn w powietrzu, polecia gdzie w dal. Ze zmiadon
koszmarnie twarz Tlewn Milloom run poprzez barierk na krawdzi dachu adowni. Nie
y ju w chwili, gdy jego ciao uderzyo w gorcy piasek dwadziecia metrw niej.
Bragg odwrci si do Tuvanta i pomg mu wsta. Na masywnych palcach olbrzyma
krzepa ludzka krew. Niebieskie niebo ponad gowami mczyzn pokryo si gst kurtyn
czarnego dymu.
- By zdrajc. I tchrzem - wyjani Duch.
- Pukownik-komisarz ci to powiedzia, co?
- Nie, sam to sobie wydedukowaem. Zbierz si, czas nagli. Musimy jecha do Calpherni.
Monthax
Rdzawy wit rozwietli lini horyzontu. Widok ten przypomnia komisarzowi wielkie
okna Schola Progenium na Ignatiusie Cardinal, gdzie wychowywa si przez dugie lata po
mierci ojca. Przydymione przestworza mieniy si barwami czerwieni i ochry przechodzc w
lekki fiolet i purpur w wyszych partiach niebios, gdzie wci jeszcze migotay wiata
odlegych gwiazd. Brakowao tylko witrau ukazujcego posta jakiego bohatera Imperium,
jakiego witego zastygego w zwyciskiej pozie na spitrzonych zwokach pokonanych
nieprzyjaci.
Przez uamek chwili komisarz odnosi wraenie, e do jego uszu dociera melodyjny piew
szkolnego chru rozpoczynajcego poranne naboestwo. Potrzsn gow zwiedziony wci
silnymi wspomnieniami. Pord cieni zalegajcych w botnistych okopach unosi si twardy,
bardziej brutalny od psalmw gwardyjski hymn. Duchy rozpalay ogie przygotowujc
poranny posiek. Milo krci si wok nich akompaniujc onierzom na swych dudach.
Bya to zwyczajowa celebracja nowego dnia, podzikowanie dla Imperatora za
bezpiecznie spdzon noc. Rozcigajca si za lini umocnie gsta dungla zaczynaa
parowa w promieniach coraz wyej pooonego soca. Mleczne opary spowiy pnie
odlegych drzew. Jakie pord tego pmroku, gstej rolinnoci, bota i chmar komarw
czyhay niebezpieczestwa?
Znajdujcy si opodal mczyzna nie piewa. Major Rawne siedzia na zrolowanym
kocu przy ognisku trzaskajcym przed jego namiotem. Goli si wykorzystujc misk gorcej
wody, kawaek rozbitego lustra i ostrze tanithijskiego noa. Gaunt sysza odgos drapania
towarzyszcy czynnoci usuwania gstego zarostu na policzkach i brodzie majora.
Komisarz przystan zahipnotyzowany metodycznymi ruchami Rawne, sposobem, w jaki
major naciga palcami wolnej doni sw skr, kiedy spoglda w lusterko, przeciga
ostrzem po zarocie, spukiwa je w misce gorcej wody.
N przeciwko noowi, pomyla Gaunt. Zawsze kojarzy szczup twarz majora z
cienkim ostrzem, podunym i przyjemnym dla oka, ale niebezpiecznym. N... lub w.
Obydwa okrelenia nie mijay si z prawd. Gaunt podziwia militarny talent majora,
nawet jego bezwzgldno, nie byo jednak w tych emocjach miejsca na przyja. Komisarz
zastanawia si czasami jak wiele ludzkich garde przeci n lizgajcy si teraz delikatnie
krwi. Obcy miota si z furi po jaskini zaciskajc palce na jednym z oczu. Spod ap cieka
krew i luz. Dwik zwierzcej wciekoci niemal powali onierza na ziemi.
Rawne rzuci si w stron broni, ale ork machn ap i zdzieli gwardzist na odlew
posyajc go wprost na cian jaskini. Czowiek uderzy w blok lodu ramionami, gono
trzasn pkajcy obojczyk.
Ork ruszy na lec ofiar, z przebitego ig i zmruonego lepia kapaa wci krew.
Rawne odtoczy si w bok. Jego laser lea po drugiej stronie jaskini, ale n wci znajdowa
si w zasigu rki.
N. Ile walk wygra dziki tej broni? Jak wiele garde ni podern, serc przebi, rozpru
brzuchw?
Chwyci za rkoje i stan lekko pochylony, na ugitych nogach, przyjmujc bojow
postaw noownika.
Ork sta opodal, plecami do wejcia, w zakrwawionej apie ciska olbrzymi pistolet
boltowy. Powiedzia co powoli, gardowym, wciekym tonem. Rawne nie zrozumia jego
sw, ale poj doskonale ich znaczenie.
Olepi go rozbysk pomienia wylotowego i oguszy huk wystrzau zwielokrotniony w
ciasnym wntrzu jaskini. Zawsze ciekawio go, co czuje czowiek w chwili mierci, kiedy
umiera... nic nie poczu, kompletnie nic.
W uamku sekundy pochwyci wzrokiem wybuchajc klatk piersiow orka. Obcy run
z omotem na dno jaskini, niemale rozerwany wp. Wyciekajce z potwornej rany pyny
organiczne gstniay szybko i zaczynay zamarza.
W wejciu do jaskini staa wysoka posta zasaniajca wiato soneczne.
- Majorze Rawne?
Pukownik-komisarz Ibram Gaunt schowa pistolet do kabury i wszed do pieczary.
Komisarz najwyraniej nie czu si wiele lepiej od majora. Banda orkw podja prb
wykorzystania chaosu panujcego na rozcignitej nadmiernie linii frontu Krucjaty i
najechaa Typhoon planujc ustanowienie w tym miejscu bazy wypadowej pozwalajcej upi
planety pooone w gbi wiatw Sabbat. Skierowane do rozprawy z tym zagroeniem
Duchy rozproszyy si po dolinach i lodowych paskowyach ksiyca prowadzc uciliw
wojn podjazdow. Kiedy pluton majora zosta zapany w puapk na wschodnim kracu
wyjcej doliny, Gaunt wpad w podobn zasadzk na zachodzie. cigajcy wycofujcych si
gwardzistw obcy okazali si niezwykle wymagajcymi adwersarzami.
Komisarz i major kucali wsplnie na rodku lodowej jaskini. Rawne nie okaza w adnej
sposb wdzicznoci za ocalenie ycia, bo wolaby raczej zgin z rk orka ni zacign
Rawne opatuli si szczelniej paszczem i uoy do snu. Czu w swym sercu tylko jedn
rzecz. Nienawi.
wit nadszed niezauwaony i wte wiato poranka sczyo si do jaskini przez otwr
wejciowy.
Gaunt spa przykryty paszczem, z jego ust buchay oboczki pary. Rawne podnis si
powoli i przecign walczc z drtwot mini i bolesnym uczuciem przenikliwego zimna.
Ogie ju dawno zgas.
Obszed wkoo jaskini, popatrzy na Gaunta. Czu igieki blu drce tkank w
zranionej nodze, potuczonych ramionach, w ustach. Bl szybko przywrci mu trzewo
umysu. Podnis swj tanithijski n, oczyci kling z warstewki lodu i przyoy j do
garda picego komisarza.
Nikt si nie dowie. Nikt nie znajdzie ciaa, a jeli nawet... Gaunt poruszy si przez sen.
Wykrztusi dwa razy nazw Tanith, a jego gaki oczne poruszyy si pod powiekami. Potem
zacz mamrota zdawione sowa.
- Nie damy im zgin! Nie wszystkim! Na Imperatora, Sym! - gos mczyzny przeszed
w niezrozumiay pomruk. Rawne zacisn palce na rkojeci noa. Waha si.
Gaunt znw co zamrucza, niskim, monotonnym tonem.
- Nie, nie, nie, nie... ponie... ponie... nie chciaem... nie chciaem...
- Czego nie chciae? - sykn Rawne i podnis rk mierzc czubkiem noa w gardo
ofiary.
- Tanith... na Imperatora...
Major zerwa si z klczek, zmieni chwyt palcw na rkojeci noa. Zamiast przecign
nim po tchawicy komisarza cisn ostrzem w stron otworu wejciowego jaskini, prosto w
gardo skradajcego si powoli orka.
Gdy obcy run z charkotem na posadzk groty, Rawne usysza chrapliwe krzyki na
zewntrz. Kopn dowdc w ebra, chwyci swj laser i zacz strzela szaleczo.
- Maj nas, Gaunt! - wrzasn - Maj nas!
Przez osiem szalonych minut ich karabiny nie milky. Wyrwany z gbokiego snu
komisarz natychmiast otrzewia. Sze orkw wcisno si do jaskini, ale pozbawione osony
mogy jedynie umiera z rykiem blu. Dwjka imperialnych onierzy miaa przewag
wysokoci i strzelaa z pozycji lecej. Wielkie cielska paday na liskie dno jaskini i zsuway
si po pochyoci w stron wejcia, dymic na karmazynowym lodzie.
paliwa.
Kiedy wozy zniky w mroku, Gaunt sprbowa si podnie z lodu, ale Rawne pocign
go z powrotem w d.
- Wiedz jak szybko moe si porusza pieszy - powiedzia major i chwil pniej w
przeraliwe skowyczenie wiatru wdar si ponownie dwik orczych silnikw. Pojazdy
wracay, tym razem wolniej, ich zaogi szukay uparcie przeoczonych ofiar. Jeden skrci na
zachd, dwa pojechay w gb doliny. Czwarty zawrci szerokim ukiem i zacz sun
prosto na ludzi, przepatrujc mroczne zakamarki wzdu podna lodowego klifu.
Mczyni zostali zapani w puapk. Prba ucieczki rwnaa si z wystawieniem plecw
na kule obcych natychmiast po opuszczeniu kryjwki. Przywarli jeszcze mocniej do lodu.
Wz zwolni i jeden z orkw zeskoczy z paki. Idc obok pojazdu strzela w mijane
otwory wejciowe do kompleksu poczonych ze sob jaski i rozpadlin. Jego towarzysz sta
za zamontowan na uchwycie cik broni omiatajc okolic jej luf. Pojazd by coraz
bliej... Gaunt odwrci si w stron majora i wskaza jego laserowy karabin.
- Lepszy zasig, lepszy celownik. Zdejmij strzelca na pace.
- Nie kierowc?
- Jeli strzelec zginie, kierowca moe tylko jecha. Jeli on umrze, strzelec wci moe
uy broni. Rozwal strzelca... a kiedy go zaatwisz, zajmiesz si piechurem.
Rawne przytakn i chuchn kilka razy na swj celownik, by rozmrozi warstewk lodu
pokrywajc okular. Ostronie i cichutko wymieni bateri na pen, ale pomimo zawodzenia
wiatru szczk wkadanego akumulatora jawi mu si hukiem wystrzau. Ktem oka widzia
jak Gaunt robi to samo ze swoim boltowym pistoletem.
Pciarwka skrcia prosto na kryjwk ludzi, snopy wiata rzucane przez przednie
reflektory rozwietliy powierzchni szkaratnego lodu, przez co jeszcze bardziej
przypominaa ona zamarznite miso. Rawne przyoy oko do celownika. Nie by tak
wybornym strzelcem jak Larkin czy Elgith, ale te nie nalea do najgorszych. Odczeka
jeszcze chwil, by zyska pewno, i nie spuduje. Skupi si wycznie na celu - mrocznej
sylwetce na pace wozu, grujcej ponad wiatami. Coraz bliszej... Rawne nacisn spust.
Laserowa wizka trafia w ciemny ksztat za kabin kierowcy. Pmrok rozwietliy dwa
jaskrawe byski, rozlega si seria dononych wybuchw. Pojazd skrci gwatownie w bok,
zakoysa si na gsienicach, stan. Rawne zrozumia, e syszy wystrzay z broni kulowej.
Postrzeli operatora broni cikiej, ale jego wizka zdoaa jeszcze przepali zamek
obrotowego karabinu detonujc zawarto pasa amunicyjnego. Dymice ciao strzelca runo
na podog wozu, a w powietrzu zaczy miga odpalane samoczynnie pociski cikiego
kalibru przywodzc tym widokiem na myl witeczne fajerwerki. Kierowca pojazdu te nie
y, metalowy szrapnel strzaska mu potylic.
Obaj mczyni zaczli biec w kierunku pojazdu. Idcy pieszo ork ruszy w ich stron
strzelajc z biodra. Boltowe pociski gwizdny obok gwardzistw i zaryy si w ld. Rawne
krzykn co niezrozumiale i puci seri z lasera. Dwie wizki signy orka i powaliy go w
nieg, obcy zacz rzuca si konwulsyjnie i dygota.
Gaunt dopad burty pciarwki i zmarszczy machinalnie nos czujc odr spalonego
misa. Karabin maszynowy i trup strzelca wci si paliy, ale pomienie nie przeskoczyy na
reszt wozu. Komisarz kucn, gdy kolejny pocisk wyrwa si z tamy amunicyjnej i gwizdn
w powietrzu. Potem zapada cisza.
Wskoczy na pak pojazdu i strzeli z przyoenia w plecy kierowcy, chocia pewien by,
e ork nie yje. Zbyt wiele sysza ju opowieci o niezwykej zdolnoci tych obcych do
regenerowania miertelnych obrae, by teraz ryzykowa. Wyrzuci osmalone zwoki strzelca
na zewntrz i zacz mocowa si z sam broni. Na zaczepie wisiaa dwignia pozwalajca
zdj karabin i bbny amunicyjne ze stojaka. Gaunt przywar do wajchy, ale nie potrafi jej
pocign, donie lizgay si po ubrudzonym od oleju metalu. Tej dwigni nie
zaprojektowano z myl o czowieku. Napar caym ciarem ciaa na prt, klnc i sapic z
wysiku, przekonany o tym, e lada moment kolejny pocisk wybuchnie mu prosto w twarz.
Zamek puci. Z szarpniciem, ktre niemal naderwao mu minie ramion, komisarz
zerwa karabin z uchwytu i wywali go za burt. Kiedy sterta dymicego elastwa uderzya w
ld, w bbnie wybuchy trzy kolejne pociski, sypic na wszystkie strony odamkami metalu i
kawakami szkaratnego lodu.
Rkawice Gaunta zapaliy si od rozpalonej do czerwonoci lufy broni, tote zdar je
popiesznie z rk i cisn za burt. Przeskoczy do kabiny kierowcy i zacz szarpa trupa
siedzcego za kierownic prbujc wywlec go z fotela. Blisko osiemset kilogramw
martwego cielska stawiao zacieky opr.
Komisarz wyjrza z kabiny szukajc wzrokiem majora. Rawne dobija wanie noem
konajcego opodal orka. Gaunt przekrzycza zawodzenie wiatru wzywajc towarzysza do
siebie.
Wsplnymi siami wyrzucili na zewntrz pojazdu zabitego kierowc. Zamarzajcy ju
trup grzmotn o ld niczym wielki wr kamieni. Gaunt zaj miejsce w dziwnie
przestronnym dla zwykego czowieka kokpicie, cuchncym wie krwi i zastygym potem.
Obejrza kierownic, znalaz umieszczone przy pododze peday. Pierwsza prba
uruchomienia silnika szarpna wozem, ktry skoczy do przodu przewracajc stojcego na
pace majora. Gaunt szybko poj zasady sterowania wozem, stanowicym bardziej
prymitywn wersj samochodu terenowego, ktrym komisarz jedzi wraz z ojcem wiele lat
temu. W kabinie znajdowa si peda gazu oraz rczny hamulec, chocia mechanizm jego
dziaania ogranicza si do opuszczenia spod podogi masywnego metalowego prta majcego
za zadanie wry si w ld i zatrzyma pdzcy wz. Uywa mona go byo wycznie po
zdjciu nogi z gazu, bo jednoczesne dociskanie pedau do podogi i zacignicie hamulca
grozio rozerwaniem caego podwozia pojazdu i wybebeszeniem silnika. Po lewej stronie
kierownicy widniay trzy przekadnie biegw. Na desce rozdzielczej znajdoway si zegary
opisane orczymi hieroglifami, ktrych komisarz nie rozumia, ale w mig domyli si ich
znaczenia obserwujc ruchy strzaek.
- Trzymaj si, majorze! - zawoa i ruszy w kierunku odlegego kraca doliny. Rawne
stara si zapa odpowiedni uchwyt na pace, pd lodowatego powietrza smaga jego twarz i
kark.
Gaunt wkada ca sw si w prowadzenie wozu. Potna maszyna podskakiwaa na
kadej nierwnoci terenu, ale oficer szybko nauczy si ocenia rodzaj terenu przed sob i
wiedzia ju, ktre zway lodu lepiej omin, a ktre staranowa bez ryzyka wpadnicia w
polizg. Kierownica nie miaa adnego wspomagania, dlatego musia z ni walczy szaleczo,
bo wci wyrywaa mu si z rk. Zrozumia, e nie ma najmniejszych szans rozwin takiej
prdkoci jak znacznie od niego mocniejsze orki, bo pojazd wymaga do prowadzenia nakadu
si dalece przewyszajcego moliwoci ludzkiego miertelnika.
Pciarwka skakaa, trzsa si i lizgaa, spod k i gsienic tryskay grudy rozbitego
lodu. Po ostatnim wyjtkowo brutalnym upadku z niewielkiego wzniesienia silnik pojazdu
zgas raptownie. Pod kierownic znajdowa si wcznik, ale jego desperackie naciskanie nic
nie dawao.
Rozgldajc si po kabinie Gaunt dostrzeg rezerwowy starter nony tu obok dwigni
hamulca. Zacz kopa go wciekle.
- Gaunt!
Spojrza za siebie. Rawne sta wyprostowany na pace wskazujc co w oddali za
pojazdem. Kilometr dalej trzy ciemne ksztaty suny po lodzie wyrzucajc z rur
wydechowych kby spalin. Jadce nimi orki, silniejsze od ludzi i bardziej dowiadczone w
prowadzeniu nienych pojazdw, szybko skracay dystans dzielcy je od uciekinierw.
Komisarz zacz kopa starter ze zdwojon zaciekoci i w kocu silnik zaskoczy
ponownie przy wtrze jku naciskanej bezlitonie dwigni gazu.
Wz zabuksowa koami w miejscu, potem odzyska przyczepno i skoczy do przodu.
Komisarz pdzi z najwiksz prdkoci, na jak mg sobie pozwoli. Jedna zbyt pno
dostrzeona szczelina, jedno gotowe spowolni ich wzniesienie i orki dopn swego. Albo te
obaj zgin przygniecieni ciarem koziokujcego pojazdu.
Wydostali si z pogronej w wiecznym pmroku doliny i wjechali na bezkresn
rwnin skpan w sonecznych promieniach. Obaj mczyni olepli na moment i po
omacku zsunli na oczy gogle przeciwsoneczne.
Przed pciarwk rozcigao si lodowe morze. Biay, szkaratny, purpurowy i zielony
ld tworzy barwn mozaik na lekko pomarszczonej, zastygej w ucisku zimna powierzchni
akwenu. Tysice kilometrw odkrytej przestrzeni biegy a do horyzontu, gdzie gadka tafla
lodu zdawaa styka si z czerni kosmosu. Soneczny blask skrzy si miriadami rozbyskw.
Morze zamarzo najwidoczniej w trakcie przypywu, bo ld pofadowany by na ksztat
niewielkich fal i wz porusza si nieustannie w gr i w d. Silnik rycza dononie po
kadym skoku w powietrze, miadony gsienicami ld pryska na wszystkie strony. Gaunt
ledwie panowa nad rozpdzon maszyn. Rawne zamierza ostrzela cigajcych pojazd
orkw, ale z powodu szaleczej jazdy po muldach nawet nie mg o tym marzy, sam
bowiem musia si z caej siy trzyma uchwytw na pace, by nie wypa z wozu. Lec
pasko na pododze platformy po raz pierwszy dostrzeg dziury w metalowej pycie. Byy to
otwory po szrapnelach rozrzuconych eksplozj pokadowego karabinu maszynowego. Z dziur
bucha zapach paliwa. Major doczoga si powoli do tylnej burty pciarwki i wyjrza na
zewntrz. W lad za pojazdem po lodzie cigna si brzowa smuga.
- Tracimy paliwo! - krzykn - Bak jest przebity!
Gaunt zakl. Teraz ju wiedzia, dlaczego strzaka jednego z zegarw tak szybko opada
ku zeru.
Orczy pocig zblia si coraz bardziej, wok pojazdu zaczy wista pociski z cikich
bolterw. Szrapnele dziurawiy powierzchni lodu znaczc j maymi fontannami
krysztakw.
Gaunt uwiadomi sobie, e jego nagie donie zaczynaj przymarza do metalowej
kierownicy. Bl wycisn mu z oczu zy zmieniajce si w bryki lodu natychmiast po
wyciekniciu poza ochronne gogle.
Dwa pociski cikiego kalibru wystrzelone z orczej pciarwki przeleciay nad wozem
Gaunta i spady daleko po lewej. W miejscu ich upadku w powietrze trysny strumienie
wrzcej cieczy. Komisarz spostrzeg, e rozcigajca si wok lodowa skorupa przybraa
niebieskawy odcie, a jej spkana powierzchnia przywodzia na myl wieo zamarznite
rozbite szko.
Wz podskoczy na kolejnej nierwnoci terenu i silnik umilk z jkliwym charkotem.
Pciarwka wpada w polizg, spod jej kaduba sypny si bryy lodu wyrwane
desperacko szarpanym hamulcem rcznym. Gaunt kopn ponownie w nony starter. Silnik
zaskoczy na chwil, ale zaraz zgas. Strzaka paliwomierza zatrzymaa si na zerze.
Pojazdy orkw byy sto metrw za uciekinierami. Obcy krzyczeli co tryumfalnie. Po raz
pierwszy Rawne zauway, e nie syszy ju dzikiego wycia wichru szalejcego w lodowej
dolinie.
Gaunt wygramoli si z kabiny kierowcy.
- adunki wybuchowe!
- Co?
Gaunt wskaza doni miejsca, gdzie inne chybione strzay orkw przebiy warstw lodu
uwalniajc kby gorcej pary.
- Ld jest tutaj cienki, jechalimy po wtej skorupie. Pod nogami mamy ywy ocean.
Kolejny boltowy pocisk wpad prosto do opuszczonej przez Gaunta kabiny i eksplodowa
z gonym hukiem.
- Teraz!
Rawne poj desperacki plan komisarza i ukryte za nim szalestwo, ale orki byy ju
zaledwie pidziesit krokw od ludzi. Desperacja ogarna rwnie majora.
Duch mia dwanacie pakietw wybuchowych w swym plecaku. Wyj je wszystkie,
rozdzieli po rwno midzy siebie i komisarza. Uderzeniem buta strzaska pokryw jednego z
reflektorw pciarwki i przytkn lont pakietu do gorcej arwki, by go podpali.
Dzierc po trzy miny w kadej rce mczyni cisnli nimi przed siebie z caej siy,
rozrzucajc szeroko gotowe do uycia adunki.
Dwanacie dononych eksplozji, kada z nich wystarczajca do zniszczenia czogu.
Lodowa skorupa przestaa istnie uwalniajc skryte pod jej powierzchni morze parujcego
hydrokarbonu.
Jeden orczy wz przewrci si i zacz koziokowa po pkajcym lodzie miadc sw
zaog pod ciarem wraku. Drugi omin ukiem jedn z eksplozji, ale wskutek tego
manewru pomkn prosto na krawd pyty lodu wystrzeliwujc z rozpdu w kotujcy si
poniej ukrop. Trzecia pciarwka zahamowaa tu przed jedn z wyrw pord dzikich
wrzaskw przeraonych pasaerw. Kilka sekund pniej ld zarwa si pod ciarem wozu i
maszyna runa w d wprost w aroczne pomienie.
Ld kruszy si i pka, wielkie bryy spaday prosto w pomienie parujc z sykiem po
tysicach lat trwania w skrystalizowanej postaci. Gaunt i Rawne skakali na pace swojego
wozu krzyczc radonie dopki nie ujrzeli szczelin w lodowej skorupie biegncych ku nim z
zastraszajcym pdem.
Ognisty ocean kotowa si topic ld pod pojazdem. Gaunt przeskoczy na poblisk
lodow gr, koyszc si na wrzcej powierzchni cieczy. Wycign do i Rawne
pochwyci j przeskakujc w chwili, gdy wz zapad si pod jego nogami.
- Nie moemy tu zosta - powiedzia komisarz. Gra topia si niczym kostka lodu
wrzucona do kubka gorcej wody. Zaczli skaka z jednej bryy na drug z nadziej, e
zdoaj w ten sposb przedosta si na bardziej stabiln cz skorupy pokrywajcej rwnin.
W powietrzu kbiy si wyziewy gazu i gorcego powietrza.
Na czwartej grze Rawne polizgn si i Gaunt przytrzyma go zaledwie centymetry od
wrzcego pieka. Zmienili szyk i major ruszy przodem. Usysza za sob zdawiony krzyk,
spojrza przez rami. Gaunt zsuwa si na brzuchu w d lodowego zbocza, desperacko
uderzajc rozwartymi palcami w powierzchni gry.
Mg pozwoli mu umrze. Nikt by si nie dowiedzia. Nikt nie odnalazby ciaa. A jeli
nawet... zreszt komisarz by ju zbyt daleko, by major mg mu pomc.
Wyszarpn z pochwy n i cisn nim. Ostrze wbio si po rkoje w ld tu nad gow
dowdcy tworzc idealny uchwyt dla jego rki. Gaunt podcign si na nou, potem za
opar na nim but chwytajc za podan mu do majora. Razem przeskoczyli na ssiedni
lodow gr, znacznie wiksz i solidniejsz od poprzedniej. Wyldowali na jej wierzchu
dyszc ze zmczenia. Brya lodu za ich plecami rozpada si po ognistych falach oceanu
zabierajc ze sob srebrny n majora.
Siedzieli razem na wierzchoku lodowej gry przez nastpne sze godzin. Wszdzie
wok ocean zamarza ponownie, a jego gniewny syk cich coraz bardziej. Nowa lodowa
skorupa miaa zaledwie kilkanacie centymetrw gruboci - pokrywaa mordercz ciecz, ale
wci nie wytrzymaaby ciaru ludzkiego ciaa. Ustawiony za plecami Gaunta lokalizator
popiskiwa rytmicznie wysyajc w eter sygna naprowadzajcy.
- Jestem twoim dunikiem - odezwa si w kocu komisarz.
- Nie chc tego dugu - pokrci gow Rawne.
- Wycigne mnie. Uratowae. Jestem twoim dunikiem. I mwic szczerze, jestem
zaskoczony. Wiem jak chtnie obejrzaby moj mier, a tutaj los da ci okazj do pozbycia
si mnie bez brudzenia sobie krwi rk.
Rawne odwrci gow, by spojrze na Gaunta, jego twarz bya ledwie widoczna w
Monthax
Lazaret by pooony spory odcinek drogi od gwnych fortyfikacji Duchw. Podobnie
jak mieszkalny habitat Gaunta, budynek szpitala wznosi si na metalowych podporach.
Wysokie ciany zostay pomalowane ciemnozielon farb, a dach majaczy czerni smoy.
Szare pancerne pyty chroniy drzwi wejciowe i okna, a pki kabli i rur wychodziy z
otworw przy pododze biegnc w gb obozu do odlegych generatorw prdu. Emblematy
Imperium i korpusu medycznego zostay naniesione na boczne ciany budowli, by onierze
nieprzyjaciela zdoali je dostrzec dopiero w chwili szary po ssiednim trakcie. Gaunt wspi
si po metalowej drabinie przytwierdzonej do podpr budynku tu przy windzie dla
noszowych i wszed do rodka lazaretu odsuwajc doni grube zasony wiszce w progu.
Wewntrz budowli spotkaa go mia niespodzianka. Byo to chodne orzewiajce
miejsce, prawdopodobnie najchodniejsze na caym Monthaxie. Zapach myda unosi si znad
wieo wymytej podogi i mat antypolizgowych, miesza si z woni medykamentw,
alkoholu uywanego do odkaania ran i kadzida palcego si w miseczce ustawionej przed
malutk kapliczk na zachodnim kracu lazaretu. Czterdzieci pustych ek zostao
przygotowanych na przyjcie pacjentw. Sabe elektryczne wiato sczyo si z
przytwierdzonych do sufitu arwek.
Gaunt przeszed przez sal i przekroczy prg pooonych po drugiej stronie
pomieszczenia drzwi. Korytarz prowadzi do magazynu, latryn, sali operacyjnej i prywatnego
gabinetu gwnego oficera medycznego. Dordena nie byo w biurze, ale Gaunt dostrzeg lady
jego niedawnej obecnoci: precyzyjnie uoone sterty dokumentw i biurowe akcesoria na
stoliku, skrzyneczki z lekarstwami na pkach.
Medyk znajdowa si w sali operacyjnej, czyci tam chirurgiczne narzdzia z
nierdzewnej stali i blat metalowego stou zabiegowego. Cz instrumentw lnia ju
czystoci odstawiona do rogu sali.
- Komisarz Gaunt! - Dorden podnis gow, na jego twarzy pojawi si wyraz
zaskoczenia - Jak mog pomc?
- Dziki, to rutynowy obchd. Co do zgoszenia, jakie problemy?
Dorden wyprostowa si, wytar mokre donie w kawaek materiau i wrzuci wilgotn
szmatk do miski z wod.
pici, aby przywrci swj autorytet. Komisarz jedynie westchn. Dorden poczu wstyd
wiedzc, e Gaunt brzydzi si przemocy fizycznej wobec podwadnych, budzc tym
zachowaniem zdziwienie innych czonkw kadry oficerskiej Gwardii.
Komisarz spojrza ze smutkiem na starego lekarza.
- Corbec by pewien, e co takiego powiesz. Posuchaj, kontruderzenie na gwnej linii
frontu Nacedonu rozpocznie si jutro w nocy. Wtedy, i tylko wtedy, odbijemy ten rejon
przejmujc nad nim kontrol.
- Niewielu z nich przetrwa dzie i noc bez opieki! A aden, jeli wpadn w rce
nieprzyjaciela!
Gaunt zdj czapk i przeczesa palcami krtko cite jasne wosy. Ostatnie promienie
zachodzcego soca obramoway profil jego szczupej twarzy, ale nie rozproszyy mrocznej
miny.
- Cieszysz si moim szacunkiem, medyku. Od zawsze, od samego pocztku na Polach
Fundacji. Jedyny Duch, ktry odmwi noszenia broni, jedyny Duch trzymajcy nas
wszystkich przy yciu. Regiment wiele ci zawdzicza, wielu ludziom uratowae ycie. Sam
jestem ci za to wdziczny. Budzi moj odraz konieczno wydania ci rozkazu.
- Wic nie rb tego, komisarzu. Wiesz, e odmwi. Wpierw jestem lekarzem, potem
Duchem. W ramach praktyki medycznej na Tanith suyem przez trzydzieci lat pomoc
chorym, niemowltom i starcom w slumsach Dystryktu Beldane i County Pryze. Robiem to,
poniewa zoyem przysig lekarsk w akademii medycznej w Tanith Magna. Ty najlepiej
rozumiesz wag przysig, komisarzu. Uszanuj moj.
- Doskonale zdaj sobie spraw z wagi lekarskiego przyrzeczenia.
- Do tej pory zawsze je honorowae. Nigdy nie prosie o zamanie tajemnicy lekarskiej
ani nie domagae si informacji o prywatnych problemach Duchw: alkoholu, narkotykach,
depresji... Pozwl mi raz jeszcze zrobi to, do czego si zobowizaem.
Komisarz zaoy czapk z powrotem na gow.
- Nie mog pozostawi ci tutaj na mier.
- Ale tamtych ludzi tak?
- Oni nie s Duchami, lekarzu! - warkn Gaunt i umilk.
- Lekarz niesie pomoc kademu potrzebujcemu. lubowaem na Polach Fundacji
wierno Imperium, tobie i Gwardii, ale ju wczeniej zoyem Imperatorowi przysig
ratowania kadego ludzkiego ycia. Nie chc jej ama wbrew sobie samemu.
Gaunt przystpi do amania oporu medyka za pomoc logicznych argumentw.
- Nasza armia wycofuje si w kierunku delty Lohenichu. Uciekamy przed silnym
zgrupowaniem nieprzyjaciela depczcym nam po pitach. Wrg jest zaledwie p dnia drogi
za nami. Nie jeste onierzem. Jak chcesz go powstrzyma przed zajciem tego miejsca?
- Sowami, jeli bdzie trzeba. Z pomoc ochotnikw, jeeli si tacy znajd i uzyskaj
twoj zgod. Przecie wystarczy tu wytrzyma do jutrzejszego wieczora, prawda? Do naszego
kontruderzenia. A moe to kamstwo, militarna propaganda?
Gaunt nic nie mwi przez dusz chwil wygadzajc domi swj wybrudzony paszcz.
Potem odwrci si w kierunku medyka.
- adnych kamstw. Odbijemy to miejsce i pjdziemy dalej. Popdzimy wroga tam, skd
nadszed. Ale pozostawi ci tutaj nawet na jedn noc...
- Nie myl o mnie, tylko o tych rannych Volpoczykach.
Kamienna twarz komisarza nie zdradzaa adnego ladu wspczucia.
- Oni bez namysu zostawiliby nas na rze...
- Nie wa si powiedzie ani sowa wicej! - wybuchn Dorden. - Twoja nienawi nie
ma tutaj znaczenia. To s lojalni imperialni gwardzici, cenni onierze. Mog walczy w
kolejnej kampanii i by moe wpyn na jej wynik. Pozwl mi si o nich zatroszczy i
zostaw tu tylu ludzi, ile moesz. Potem po nas wr.
Gaunt wycedzi przez zby przeklestwo.
- Dam ci jedn druyn, ani czowieka wicej. Dziesiciu ludzi, samych ochotnikw. Jeli
nie zgosi si dziesiciu, trudno. Muller i tak bdzie chcia urwa mi gow za t decyzj.
- Bd wdziczny za kad pomoc - odpar Dorden. - Dzikuj.
Komisarz odwrci si i odszed kilka krokw, ale zaraz zawrci. Chwyci raptownie
do oficera medycznego i cisn j mocno.
- Jeste dzielnym czowiekiem. Nie pozwl im, by wzili ci ywcem... i nie ka mi
aowa mojej saboci.
Gaunt i towarzyszce mu Duchy przeszy przez osad znikajc po chwili bez ladu.
Dorden pracowa w piwnicy nie zwracajc uwagi na pyncy szybko czas i dopiero nocne
ciemnoci zmusiy go do porzucenia na chwil rannych. Rozstawi na skrzynkach pomidzy
kami pacjentw zapalone lampy i wyszed na dwr. Na czarnym niebie byszczay
nieznane mu ukady gwiazd.
Wpierw dostrzeg trzech Duchw: Lespa, Chaykera i Foskina - jego pomocnikw,
polowych sanitariuszy i zdolnych uczniw. Sortowali na dziedzicu pozostawione przez
Gaunta rodki opatrunkowe. Dorden ywi cich nadziej, e wanie oni zgosz si jako
ochotnicy do tej niebezpiecznej misji, ale widok wiernych wsppracownikw zdawi mu
gardo wzruszeniem. Podszed do nich zamierzajc zapyta o stan wyposaenia, nie zdoa
jednak wykrztusi adnego sowa poza podzikowaniami. Kady umiecha si nieznacznie,
odwzajemnia ucisk doni i bka co nieporadnie o lekarskiej powinnoci. Dorden by z nich
dumny.
Zacz wydawa polecenia i omawia problemy najciej rannych pacjentw, kiedy na
dziedziniec weszli pozostali ochotnicy. Mkoll, dowdca zwiadowcw i najbliszy przyjaciel
Dordena w regimencie, oraz szeregowcy Brostin, Claig, Caffran i Gutes. Skoczyli wanie
obchd caej osady i szykowali si do przygotowania stanowisk dla nocnej warty.
Dorden przywita Mkolla.
- Nie musiae tego robi.
- I zostawi ci samego? - zamia si sierant. - A potem bym czyta w raportach Oficer
medyczny Dorden zgin i gdzie by wtedy jego przyjaciel Mkoll?". Komisarz prosi o
ochotnikw, wic jestemy.
- Do koca ycia wam tego nie zapomn.
- Jestemy w stanie zabezpieczy krytyczne punkty osady - zwiadowca pokaza doni
podwjne ogrodzenie z drutu kolczastego - Pena dziesitka sobie z tym poradzi.
- Dziesitka?
- Tylu pukownik-komisarz pozwoli zosta. Nas piciu, trzech twoich sanitariuszy i
jeszcze dwch Duchw. Wszyscy chcieli tu zosta, moesz to sobie wyobrazi? Kady si
zgosi na ochotnika!
- Wszyscy? Zao si, e major Rawne nie.
- No, dobrze, nie kady - skrzywi si Mkoll - Ale i tak omal nie doszo do bjki o
miejsca. Gaunt zdecydowa w kocu, e ten, kto zgosi si pierwszy, zostaje. Lesp, Chayker,
Foskin, ja, Brostin, Claig, Caffran i Gutes. Jest te Tremard, stoi na stray przy bramie. I...
- I?
Dorden odwrci si raptownie wyczuwajc za plecami czyj obecno. Spojrza prosto
w rozemian brodat twarz Colma Corbeca.
- I ja. Ty tutaj dowodzisz, doktorze. Jak to rozegramy?
Zapada gboka noc, powietrze nabrao wieoci. Gdzie w oddali poszczekiway
padlinoerne zdziczae psy. Trzy ksiyce wspiy si na nieboskon krc wok siebie.
Ciemno bya czysta, chodna i pena aury mierci. Daleko na poudniowym horyzoncie
atramentowe chmury byskay zdradzajc nadchodzc burz. Potna armia sza pod jej
oson. Wrg fizyczny i nieprzyjazna natura w parze. Trupioblade byskawice ciy niebo,
umieraj? Naprawd w to wierzysz? e sami zdoamy zdoby jaki glob, wasnymi siami i w
pojedynk? S nas teraz niecae dwa tysice. W kadej kampanii towarzyszymy innym
regimentom Gwardii i to one zgarniaj wszystkie zaszczyty. Nie jestem pesymist,
pukowniku, ale nie wierz, e kiedykolwiek kto z nas zobaczy jeszcze Nowe Tanith... moe
w kieliszku albo w chwili mierci.
Corbec umiechn si szczerzc w pmroku biae zby.
- Zatem i tak bdziemy szczliwcami. Zobaczymy je w kocu, na ten lub inny sposb.
Gdzie po lewej otworzyy si drzwi. Opatulony paszczem Chayker wyszed ze szpitala i
pomaszerowa w kierunku studni dwigajc oburcz metalowe wiadro. Po kilku chwilach
brzkania i zgrzytu acuchw Duch wrci z powrotem do budynku niosc pene naczynie.
Dorden i Corbec czuli ju wyranie zapach zupy gotowanej przez Foskina i Chaykera dla
przymusowych mieszkacw osady.
- Co tu bardzo adnie pachnie - owiadczy pukownik.
- Foskin znalaz troch mki w silosie, a ja warzywa, przyprawy i solone miso.
Najlepsze jedzenie, jakie w tej chwili jestemy zdolni przyrzdzi. Ale pierwsze porcje s
zarezerwowane dla tych pacjentw, ktrzy zdoaj cokolwiek przekn.
- Oczywicie. Potrzebuj tego bardziej od nas. Zabraem ze sob butelk sacry i pudeko
cygar, to mi w zupenoci wystarczy.
- Przyjd jak poczujesz prawdziwy gd - powiedzia Dorden. - Dziki za cygaro.
Stary lekarz wszed z powrotem do budynku.
Obchd rannych zaj ptorej godziny. Lesp i jego koledzy pracowali bardzo dobrze i
wikszo pacjentw zjada kolacj lub przynajmniej przyja nieco pynw. Tylko dwunastu
wci nie odzyskao wiadomoci i Dorden pieczoowicie rozdzieli midzy nich resztki
rodkw farmakologicznych. Culcis wraz z kilkoma towarzyszami doszed ju do siebie na
tyle, by mc usi na ku. Modzieniec nie skrywa swej wdzicznoci. Pochodzcy z
arystokratycznych rodw Volpoczycy zawsze ywili gbok niech i pogard dla niej
urodzonych Tanithijczykw, ale porzuceni przez wasny regiment i uratowani przez
barbarzyskich sojusznikw zdawali si zmienia nieco swe uprzedzenia wobec Duchw.
Dorden ucieszy si skrycie z tej przemiany.
Przemoknity szeregowiec Caffran wrci wanie z nocnego obchodu osady, wzi misk
z zup i usiad na krawdzi ka Culcisa. Byli w tym samym wieku, uzna Dorden. W tym
samym wieku co Mikal. Lekarz usysza jak artuj midzy sob.
Lesp zapa Dordena za rami. Jeden z przypadkw krytycznych zacz zdradza objawy
- To musiao by dobre miejsce do pracy na roli. Dobra tu jest ziemia, yzna. Warto dla
niej pracowa. Mieli tu sporo uprawnych pl.
- Rodzinny dom - westchn Dorden. Zakuo go wspomnienie innego domu i innej
rodziny utraconej w wojennej zawierusze. Poczu si nagle bardzo stary, bardzo zmczony.
Sierant zjad bez sowa zup.
- Jest stara kaplica na tyach domu. Zniszczona rzecz jasna, ale wci mona w niej
obejrze malowida powicone Imperatorowi. Korzystali z niej Volpoczycy. Ktokolwiek tu
mieszka, nie ociga si w religijnych powinnociach - powiedzia zwiadowca oddajc misk.
- Do teraz.
Dorden umilk. Chaos zaj ten wiat, Nacedon, dwa miesice temu w ramach
kontrofensywy wymierzonej w krucjat Macarotha. Nacedon nie by oblegany, nie pad ofiar
wewntrznego spisku. Rolnicza planeta zamieszkana przez trzy miliony imperialnych
osadnikw zostaa zajta i spustoszona w cigu trzech dni desantu planetarnego.
C to za rodzaj wszechwiata, rozmyla Dorden, w ktrym ludzie zginali karki trudzc
si i mozolnie budujc przez lata swe domy, zakadali rodziny i oddawali cze boskiemu
Imperatorowi po to tylko, by wszystko utraci w przecigu godzin? Mj wszechwiat,
odpowiedzia w mylach, ten sam, ktry zabra mi Tanith.
Pny ksiyc wieci na wypogodzonym znienacka niebie niczym samotny stranik.
Deszcz przesta pada i srebrzyste oboki przesuway si leniwie w mrocznych przestworzach
rozwietlonych sabym ksiycowym blaskiem.
Niczym towarzysz niemego ksiyca, samotny wartownik czuwa przy bramie osady.
Szeregowiec Tremard odsiadywa drug kolejk warty ukryty w piercieniu spitrzonych
workw z piaskiem. Obserwowa odleg lini drzew: czarny postrzpiony ksztat lasu, ktry
zlewa si daleko z przodu z rwnie czarn powierzchni botnistych pl. onierz by
zmczony i picy, a wikszo czasu powica miotaniu przeklestw na Volpoczykw,
ktrzy odchodzc z osady nie zostawili na bramie karabinu maszynowego.
Mga unosia si nad polami rozsnuwajc przy ziemi pajcze nici oparw. Co poruszao
si w mroku.
Tremard zesztywnia i chwyci sw lornet. Instrument zahucza cicho dostrajajc ostro,
pisn czujnik sygnalizujcy wczenie noktowizjera. Mga - i inne rzeczy. Znw dostrzeg
ruch. Blask ksiycowego wiata odbija si w patrzcych podliwie na osad godnych
oczach.
Tanithijczyk przyoy do do wiszcego przy ustach mikrofonu.
- Brama do Duchw! Pukowniku, czy mnie pan syszy? Do broni! Do broni! Ruch na
poudniu!
Corbec podnis si znienacka ze swej pryczy, niczym umary wstajcy z grobu. Dorden
podskoczy przestraszony tym nagym ruchem. Pukownik drzema dotd spokojnie na
wolnym ku tu obok medyka dzielcego na rwne dziaki resztki rodkw
znieczulajcych.
- Co si dzieje?
Corbec by ju na nogach.
- Moesz zgadywa do trzech razy, doktorze.
Dorden te zerwa si ze swego miejsca. Przecign wzrokiem po kruchych
zabudowaniach, po rannych, pprzytomnych gwardzistach. Corbec sprawdzi swj karabin,
wywoa przez radio podwadnych. Lekarz poj nagle bezmiar swej naiwnoci i gupoty.
Wiedzia doskonale, jak wyglda szturm sug Chaosu i czym si skoczy. Zostan zmiadeni
niczym skorupka jajka. Jaki okaza si zalepiony dajc pozostania w osadzie.
Teraz wszyscy zgin. - Bkitnokrwici, Duchy... wartociowi, bezcenni wrcz gwardzici
tacy jak Corbec czy Mkoll. Skaza ich na pewn mier powodowany dum wasn i lep
wiar w star przysig. Przysig skadan w bezpieczniejszych czasach, w miym zaciszu
podmiejskiego szpitala, gdzie najgroniejszym przypadkiem byo obcicie koczyny przez
tartaczn pi.
Bd przeklty, stary gupcze! Dumny, uparty ole!
- Bdziemy ich trzyma tak dugo jak zdoamy. Chopcy znaj troch sztuczek - pocieszy
lekarza Corbec - Bd potrzebowa Chaykera i Foskina, Lesp moe zosta z tob. Jeli nie
zamiemy pierwszego ich ataku, bdziesz musia przenie jak najwicej rannych do tylnych
pomieszcze. Wiem, e cay ten kompleks to ruina, ale bdziesz mia wtedy kilka
dodatkowych cian pomidzy tamtymi i sob.
Dorden przekn lin zastanawiajc si, w jaki sposb we dwjk z Lespem przenios
na zaplecze budynku szedziesiciu siedmiu pacjentw. Usysza stumiony trzask
laserowych wystrzaw i poj, e jego zadanie nawet w poowie nie bdzie tak trudne jak
misja Corbeca. Przytakn milczco gow i przywoa do siebie Lespa.
- Niech Imperator ci towarzyszy i ci strzee, Colmie Corbecu - powiedzia lekarz. - I
ciebie, doktorze.
Tremard trzyma bram. Mroczne ksztaty poruszay si na polach i w rowach
Corbec wyszczerzy
zby do
Tremarda, wykrzycza
kilka szokujco
obscenicznych uwag pod adresem nieprzyjaciela i posa seri z lasera w najbliszy kana
irygacyjny.
Rozstawieni wzdu umocnie Tanithijczycy otworzyli ogie. Osiem laserw przeciwko
nadcigajcej ciemnoci, osiem laserw wybierajcych uwanie ofiary, stawiajcych czoa
setkom pomieni wylotowych byskajcych na podmokych polach.
- Gdzie jest Brostin?! - krzykn do komunikatora Corbeca starajc si pokona gosem
haas kanonady. Nie zdejmowa palca ze spustu.
Sekund pniej przywar do ziemi, gdy na bram posypay si liczne pociski. Blisko stu
onierzy Chaosu runo w stron wejcia do osady strzelajc w biegu z bioder. Corbec i
Tremard widzieli tylko morze pomieni wylotowych ich broni.
Pukownik rozpaszczy si na ziemi. Nawet nie zakl. Ju po wojence. To koniec Colma
Corbeca. Tremard prbowa rzuci si w lady dowdcy, ale nie zdy. Sia trafienia
odrzucia go na stert workw, krew bryzgaa z kikuta lewego okcia. Gwardzista upad na
plecy krzyczc z blu i wijc si na ziemi. Jego laser wci tkwi na parapecie z lew doni
zacinit kurczowo na broni.
Corbec przemieci si na czworaka w kierunku rannego i przycisn go do ziemi,
prbujc uspokoi i zaoy opask uciskow na ran. Nie wykrwawi si, o ile pukownik
poyje dostatecznie dugo, by wykona opatrunek.
Tremard krzycza jakby go odzierano ze skry, walczy nieprzytomnie z pukownikiem
opryskujc go gorc krwi. Corbec podnis gow i napotka wzrok czarnych postaci w
metalowych pancerzach osobistych i maskach przeciwgazowych, zagldajcych do wntrza
stanowiska strzeleckiego ponad workami z piaskiem. Czu wyranie zwierzcy odr
napastnikw, a wyrzebione w ich napiernikach emblematy Czterech Potg parzyy oczy
pukownika i wywracay mu odek.
Rozleg si podwjny metaliczny trzask, a zaraz potem aroczny syk pomieni. Mrok
rozpali si czerwon powiat. Corbec schyli jeszcze niej gow. Szeregowiec Brostin sta
nad nim trzymajc oburcz swj miotacz ognia. Skpa w pomieniach szczyt umocnie i
przesun strug chemikaliw w gb pl. Napastnicy stawali w ogniu niczym wyschnite
odygi trawy.
- Wanie si zastanawiaem, gdzie jeste - owiadczy Corbec i przycisn do ust
mikrofon - Medyk! Medyk!
Dorden i Lesp zdyli przenie do tylnych pomieszcze poow rannych, kiedy nadeszo
wezwanie o pomoc. Niektre pociski nieprzyjaciela przelatyway nad dziedzicem, strcajc
na ziemi dachwki lub roztrzaskujc je w drobny py, dziurawic ciany budynku.
Dorden szamota si z komunikatorem prbujc jednoczenie utrzyma w rwnowadze
dwigane nosze, na ktrych lea pacjent.
- Tu Dorden! Co jest?
- Z Tremardem bardzo kiepsko! Zabierzcie go std! - reszta sw Corbeca utona w huku
wystrzaw.
- Prosz pooy koniec noszy na pododze. Pocign je - zada Lesp. Wizka lasera
wybia dziur w cianie tu przy gowie sanitariusza.
Dorden wykona polecenie. Lesp powlk nosze za sob po pododze, ich koce zgrzytay
po posadzce z gonym piskiem.
- Jak w magazynie ryb za starych czasw - wrzasn sanitariusz przez rami znikajc w
drugim pomieszczeniu.
Lekarz zapa swj pakiet medyczny.
- Corbec! Wychodz na zewntrz, ale musisz mi tu kogo przysa, eby pomg Lespowi
przenie rannych!
- Zapomnij o tym, doktorze! Wszyscy s na linii ognia, nie mog odesa ani jednego!
- Nie rb mi tego - lekarz przypad do podogi syszc jak wali si cz nadweronego
budynku - Ci ludzie potrzebuj pomocy! Lesp potrzebuje pomocy!
Kto chwyci oficera medycznego za rami. Dorden obejrza si do tyu. Bkitnokrwisty
Culcis. Towarzyszyo mu kilku lej rannych Volpoczykw.
- Nie mog dwiga noszy z t nog, doktorze, ale cigle potrafi strzela. Wezm wolny
laser, jeli kto na zewntrz zgodzi si zmieni na stanowisku.
Dorden umiechn si widzc brawur Volpoczyka. Szczupa twarz Bkitnokrwistego
bya wykrzywiona w grymasie blu i szara niczym papier. Lekarz przywoa pacjentw do
drzwi budynku i wyjrza na dwr.
- Caffran! - krzykn do komunikatora - Wysyam do ciebie Volpoczyka. Daj mu swoj
bro i biegnij do mnie!
Rozczy si nie czekajc na odpowied.
dzikiego szturmu, desperacja i upr tumiy dotd tpy bl emanujcy z rany, ale okaleczone
ciao dawao zna o sobie. Klczcy w bocie onierz prbowa zmieni pozycj na
wygodniejsz, sigajc jednoczenie po zapasow bateri do lasera. Nowy akumulator
wylizgn si z mokrych, zgrabiaych z zimna rk gwardzisty i upad pod jego nogi. Schyli
si po zgub.
onierz Chaosu, lecy dotd w rowie biegncym tu pod lini umocnie i uwaany za
miertelnie postrzelonego, poczoga si do przodu i przechyli ponad parapetem stanowiska
strzeleckiego tu na patrzcym pod nogi Volpoczykiem. W klatce piersiowej heretyka ziaa
potworna rana, kropelki krwi kapay z poamanych eber. Zerwana maska przeciwgazowa
odkrya zeszpecone ostrymi kami usta i chorobliwie szar twarz. Napastnik zamachn si
trzyman w jednej rce zardzewia wojskow saperk. Chayker dostrzeg ten ruch w uamku
sekundy przed opadniciem opatki, chocia olepiaa go upiorna powiata byskawicy
przecinajcej wanie nieboskon. Wyrwa laser ze szczeliny, przez ktr prowadzi ogie i
zastrzeli heretyka spychajc jego trupa w d rowu. Podnoszc si wraz z odszukan w bocie
bateri, oguszony kanonad i nieludzko zmczony Vengo nigdy nie dowiedzia si, jak blisko
by wtedy mierci.
Boltowe pociski wbiy si w cian stajni opodal Mkolla, a wyrwane ich detonacjami
drzazgi pokaleczyy policzek i kark sieranta. Zwiadowca krzykn krtko i przypad na
moment do ziemi wycigajc drzazgi spod skry. Kolejne mroczne ksztaty zamajaczyy na
dnie penego bota rowu. Vengo wykrzycza ostrzeenie. Nawet miertelne strzay nie byy w
stanie powstrzyma niektrych z tych heretykw. Ciko ranni, ale wci dyszcy dz
mordu pezli teraz w gr zbocza prosto na parapety strzeleckie.
- Gowy w d! - wrzasn Mkoll do mikrofonu ostrzegajc Chaykera i Vengo. Zdj z
pasa trzy adunki wybuchowe, uzbroi je i cisn ponad parapetem na dno rowu pomidzy
uparcie czepiajcych si ycia wrogw.
Potrjna eksplozja ochlapaa parapety pynnym botem i dymicymi ludzkimi szcztkami.
- Pilnujcie rowu! - rozkaza Mkoll - Oni nie umieraj tak atwo!
Vengo wyjrza do martwej strefy ognia i pochyli luf lasera widzc dwa rzekome trupy
peznce powoli w jego stron. Zastrzeli obu heretykw, ale nastpni kbili si ju przy
zasiekach prbujc przepchn si po trupach wiszcych na drutach towarzyszy, nie baczc
na morderczy ostrza gwardzistw.
Ilu ich tam jeszcze jest? Chayker nie potrafi ukry zdumienia. Sia natarcia zdawaa si
wzrasta z kad chwil.
Na wschodnim kracu stajni Culcis pilnowa umocnie wraz z dwjk innych
kamratw! Mam to w dupie! Po takiej nocy jak ta, spdzonej na ratowaniu arystokratycznej
skry twoich pobratymcw, nic ju nie jest w stanie mnie przestraszy!
Drado nic nie odrzek. Przycisn kolb karabinu do ramienia i zacz strzela ponownie,
tym razem odkadajc poprawk na lewo. Zacz trafia pierwsze ofiary.
- Teraz znacznie lepiej, dupku - wymrucza Brostin.
W lazarecie Dorden popiesznie kontrolowa stan pacjentw. Z pomoc Lespa, Gutesa,
Foskina, Caffrana i Claiga zdoa przenie rannych w bezpieczniejsze miejsce i zoy ich na
pryczach ustawionych wzdu dugiego wskiego korytarza. ciany niskiego pomieszczenia
wykonano z cikich kamiennych blokw dajc najlepsz oson w caym budynku. Tutaj
ranni mogli przey atak - lub umrze pogrzebani ywcem.
Pracujc w parze z Foskinem Dorden opatrzy ponownie Tremarda i ustabilizowa go,
potem odesa wszystkie Duchy z wyjtkiem Lespa na stanowiska obronne. Kolejny
pogrony dotd w piczce Volpoczyk odzyska przytomno z powodu ustawicznych
przenosin i wpad w niekontrolowane konwulsje.
Caffran, Foskin, Gutes i Claig wybiegli z pomieszczenia szpitalnego zabierajc
popiesznie ustawione na stojaku w jednym z ktw volposkie karabiny.
Rzucajcy si w drgawkach Volpoczyk skona. Chocia nie mia na ciele adnych
obrae prcz kilku siniakw, Dorden wiedzia, e fala uderzeniowa artyleryjskiego wybuchu
uszkodzia miertelnie organy wewntrzne onierza. Lesp pomg lekarzowi zdj zwoki z
pryczy i przenie je do pokoiku sucego za tymczasow kostnic.
Szybko wrcili z powrotem. Korytarz by zatoczony i duszny, jego mrok z trudem
rozjaniay chemiczne lampy rozstawione przez gwardzistw w kilku punktach podogi.
Ranni jczeli i wzdychali, niektrzy spali snem tak kamiennym, e sprawiali wraenie
martwych. Podoga dygotaa lekko, a z przeciekajcego dachu co chwila lay si strugi
brudnej wody.
- Wszyscy tutaj zginiemy, nieprawda? - zapyta spokojnie Lesp.
Dorden milcza przez chwil zaskoczony pytaniem. Nie mia pojcia, co w takiej sytuacji
powiedziaby Gaunt. Co takiego zrobiby w tej chwili oficer polityczny, by podnie morale
ludzi stojcych twarz w twarz ze mierci? Nie wiedzia. Dotd nie miao to znaczenia. Nie
potrafi zoy podniosej frazy mwicej o wyszym dobru Gwardii" lub powinnoci
wobec Imperatora". Zamiast tego odwoa si naprdce do prywatnego motywu.
- Ja nie zamierzam tu gin - odpowiedzia. - Kiedy umr, moja ona, crka i wnuczka
umr rwnie, razem z moimi wspomnieniami. Dla nich wanie nie zamierzam tutaj umiera,
Lesp.
Sanitariusz przytakn gow, jego wydatne jabko Adama poruszyo si gwatownie.
Pomyla o swoich wspomnieniach: matce, ojcu, braciach, zaodze swojego rybackiego
trawlera.
- Zatem ja te - odrzek po chwili.
Dorden ruszy w stron schodkw na kocu korytarzyka.
- Dokd pan idzie?
- Poradzisz tu sobie sam. Zobacz, czy na grze nie potrzebuj mojej pomocy.
Lesp wyj z kabury pistolet, poda go lekarzowi. Dorden pokrci gow.
- Nie mgbym tego zrobi, nawet teraz - powiedzia.
Na grze panowaa cisza i wydawao si, e zarwno burza jak i natarcie ucichy na
moment. Dorden przemierzy szybkim krokiem sal jadaln budynku poprawiajc wtyczk
komunikatora, ale urzdzenie milczao uparcie. Pod sufitem koysay si leniwie lampy, w
powietrzu wibrowa py. Pozbawione lecych na nich dotd rannych koce wyglday teraz
niczym aosne legowiska ndzarzy. Dorden omija starannie kaue krwi i kawaki
rozcitych ubra.
Wszed do kuchni przesuwajc wzrokiem po stole, na ktrym amputowa nog kaprala
Regary. Po raz pierwszy dostrzeg metalowy kominek, taki sam, przed jakim siadywa w
dawnych czasach na Tanith. On i jego ona, w czasie dugiej zimowej nocy, z ksik i
kieliszkiem czego mocniejszego na rozgrzanie.
Na zawieszonej na cianie peczce stay w rzdzie mae przedmioty, ktre w pierwszej
chwili lekarz wzi za fiolki talku. Podszed bliej, wzi jeden z przedmiotw do rki. Zb.
May, okrgy wiski zb. Mieszkacy tej osady hodowali winie troszczc si o nie tak
dalece, e dbali nawet o trofea wiadczce o wysokim poziomie hodowli. Na wiskich
zbach widniay wygrawerowane delikatn rk imiona... Imperator, Sir, Jego Dostojno... i
daty.
Ten dowd ludzkiej pieczoowitoci i dumy wzruszy nagle starego lekarza. To wcale nie
dziecinna reakcja, wymrucza prbujc usprawiedliwi si przed samym sob. Czemu winie?
Kto osiad tutaj, by trudzi si w znoju i dba o rodzin?
Jaki dwik w sali jadalnej wyrwa mczyzn z zamylenia. Przeszed do drugiego
pomieszczenia i natrafi na grup wchodzcych do rodka gwardzistw. Duchy i
Volpoczycy, wszyscy z wyjtkiem Corbeca. Chwiali si na nogach ze zmczenia, byli
oguszeni wybuchami i nieludzko brudni.
Monthax
Obrt, celowanie, pchnicie, powrt... Obrt, celowanie, pchnicie, powrt.
W cieniu tropikalnych drzew porastajcych skraj tanithijskich umocnie szeregowiec
Caffran wiczy technik walki na bagnety. Rozebrany do pasa i ociekajcy potem,
manipulowa swym laserem w rytm mamrotanej cicho mantry, opuszczajc bro
horyzontalnie, przesuwajc si do przodu i dgajc pie pobliskiego drzewa. Po kadym
pchniciu wyszarpywa z trudem tkwicy gboko w drewnie bagnet i powtarza wiczenie.
Drzewo nosio na sobie lady ostrza, z rozci w korze sczyy si gste soki.
- Dobra robota - owiadczy zza jego plecw Gaunt. Caffran odwrci si w miejscu
wiadom nagle faktu, e od duszego czasu by obserwowany. Otar pot z czoa i podnis
do do salutu.
- Spocznij - powiedzia Gaunt - Robi zwyky obchd linii. Wszystko u ciebie w
porzdku? A co z reszt plutonu?
Caffran poczu sucho w gardle, pojawiajc si zawsze wtedy, kiedy Gaunt zwraca si
bezporednio do niego. Pomimo spdzonych wsplnie miesicy wci mia mieszane uczucia
wobec czowieka, ktry uratowa im ycie, ale i skaza na zagad Tanith.
- Wszyscy czekamy na rozkazy - odpar po chwili. - Mona dosta szau. To czekanie...
- Najgorsza cz naszej roboty, wiem o tym. - Gaunt usiad na pobliskim przewrconym
pniaku. - Dopki nie zacznie si zabijanie, bo wtedy czowiek nagle pojmuje, e
wyczekiwanie wcale nie byo takie ze.
Caffran dostrzeg iskierki wesooci w oczach komisarza i sam nie zdoa powstrzyma
si przed umiechem.
Gaunt ukry starannie zadowolenie z rozbawienia modego onierza. Doskonale zdawa
sobie spraw z napicia, jakie jego obecno budzia w Caffranie. Jeden z najmodszych
Duchw rokowa nadzieje na dobrego gwardzist, ale jednoczenie przebywa niebezpiecznie
blisko grona malkontentw majora Rawne.
- wicz dalej - zasugerowa komisarz.
Prbujc skoncentrowa myli na zadaniu zdenerwowany Caffran odwrci si w stron
drzewa i powtrzy procedur pchnicia. Obrt, celowanie, pchnicie, powrt... straci kilka
sekund na wyszarpnicie bagnetu z wilgotnej drzewnej miazgi.
IX - Prosty plan.
Pord ryku silnikw imperialne statki desantowe spaday na oceaniczny wiat Sapencia.
Niczym wielkie stada czarnych tustych ukw unoszcych si nad brzegami wodnego
zbiornika, transportowce zmierzay w kierunku powierzchni Zatoki Belano. Uderzajc w
wod wzbiy ogromne fontanny tworzc chmur pary szerok na trzy kilometry i na dwiecie
metrw wysok. Wielka fala pomkna w stron przybrzenych ska prosto na wysunite
posterunki obrocw.
Masa wody ukryta pod kurtyn zwiewnej mgieki uderzya w zachodni brzeg wyspy
Oskray dwadziecia sekund po tym jak pole widzenia obrocw zostao zredukowane do zera
przez kby morskiej pary. Skay, metal i ludzka tkanka zostay zmiecione w uamku chwili,
wyrzucone wysoko w powietrze, a nastpnie porwane przez cofajce si wody zatoki. ciana
piany osonia na chwil przygotowujce si do ldowania statki Gwardii.
Stanowiska cikiej broni na szczytach klifw Oskray zaczy sa ogniste strumienie
metalu w awic morskiej pary wci zasnuwajc zatok oraz wysoko w niebo, gdzie drugi
rzut transportowcw wanie rozpoczyna sekwencj desantu morskiego. Wizki baterii
przeciwlotniczych, bkitne i migotliwe, przemykay pomidzy czarnymi metalowymi
ukami. Niektre statki zmieniay si w kule ognia po zetkniciu z wizkami, inne spaday w
d cignc za sob gste warkocze dymu.
Dwadziecia kilometrw kwadratowych wyspy Oskray tylko czciowo skadao si ze
ska. W rzeczywistoci by to archipelag maych wysepek poczonych ze sob
kompozytowymi platformami wzniesionymi na szczytach podmorskich wzniesie. Za
wysokimi na sto metrw kamiennymi waami strzegcymi wysp przed oceanem pracoway
nieustannie wielkie pompy i wiee wiertnicze, a w niebo strzelay buchajce pomieniami
kominy. By to gwny cel inwazji - kompleks rafineryjny Oskray Jeden.
Czerwone lampy zaczy pulsowa wciekle, a wntrze przedziau desantowego wypeni
ryk klaksonw sygnalizujcych otwieranie rampy wyadunkowej statku Lambda. Przez
rosnc szybko szczelin w przedniej cianie adowni wpadao blade wiato dzienne. Spity i
zdenerwowany Caffran wiedzia, e czeka go desant morski, a kierunek uderzenia wiedzie w
gb play. Taki by plan. Przez chwil ba si, e statek jest zanurzony zbyt mocno i przez
otwarty waz runie do rodka ciana morskiej wody. Zakrztusi si lin i przekn j
Gwardzista, ktry kopn go w kark w trakcie swego upadku zderzy si z innym toncym
Duchem, splta si z nim paskiem swego karabinu. Jeden z mczyzn nacisn konwulsyjnie
spust lasera, woda wok ludzkich cia zagotowaa si od smug pomaraczowego wiata.
Caffran sysza niewyrany syk laserowych wystrzaw, znieksztacony przez zalane wod
bbenki uszu. Jedna z wizek przeszya dryfujce opodal martwe ciao, inna przebia nog
jakiego walczcego o dotarcie do powierzchni pywaka. W wodzie pojawia si chmura krwi.
Caffran pochwyci w uszy odlege gosy swych przodkw, niezrozumiae z powodu wody i
cinienia.
Wystrzeli ponad powierzchni morza dyszc rozpaczliwie, plujc son wod. Z jego
nosa cieka struka krwi. Toczc wok wzrokiem dostrzeg inne Duchy, pynce w kierunku
niedalekiego brzegu lub miotajce si panicznie w miejscu w nadziei na ratunek. Niektrzy
Tanithijczycy unosili si nieruchomo na falach, bezwadni, martwi. Dwiki zaatakoway
znienacka zmysy onierza, ryk trwajcego cay czas desantu nie by ju miosiernie
filtrowany przez warstw wody. Nad powierzchni morza niosy si ludzkie krzyki, szczk
laserw, huk silnikw promw. Caffran czu zapach wieej krwi, morskiej wody i gryzcego
dymu, ale cieszy si z nich niczym dziecko, bo wiedzia ju, e nadal oddycha. Gdzie za
jego plecami z wody wystrzeliy gejzery i oboczki pary znaczce miejsca, gdzie pod
powierzchni morza jacy spanikowani nieszcznicy pocigali niewiadomie za spusty
swoich karabinw.
Zacz macha ramionami pync w stron brzegu, wypluwajc z ust resztki sonej
cieczy, walczc z falami. Zasona z dymu i mgy ograniczaa widoczno do zaledwie
dziesiciu metrw. Na uamek sekundy usysza ponownie gosy przodkw, ale chwil potem
zorientowa si, e to nie jest adna wizja. Dwiki dobiegay z tkwicej w uchu wtyczki
mikrokomunikatora. Staccato radiowych transmisji pod wod przypominao odlege szepty,
teraz jednak rozbrzmiewao poraajcym bbenki haasem.
Poczu pod nogami piasek i zacz biec przez coraz pytsz wod, przewracajc si przy
tym dwukrotnie i krztuszc. Boltowe pociski i laserowe wizki ciy powietrze wszdzie
wok, jedna z nich dosiga Ducha brodzcego obok Caffrana. Gwardzista upad twarz w
wod, jego ciao taczyo na falach poruszajc si w rytm przyboju.
Caffran przypad na jedno kolano, kiedy inna wizka laserowego wiata musna jego
lewe rami. Przecign kolanami po kamienistym podou rozdzierajc spodnie do poowy
nogawki. Poczu, e jego karabin staje si coraz ciszy i wysuwa mu si z rk. Laserowy
promie przepali przewieszony przez lewy bark pasek broni.
Czyje rce pocigny go do przodu w tej samej chwili, gdy zaciska uchwyt na
karabinie.
- Caffran!
Trzyma go Domor, druynowy szperacz. Mczyzna by objuczony cikim plecakiem i
przytroczonymi do niego detektorami. Domor straci swe oczy - a przy okazji niemal i ycie sze miesicy temu, w trakcie finaowej akcji na Menazoidzie Epsilon. Byli tam razem rami
w rami, podobnie jak teraz. Metalowe implanty optyczne Domora zawarczay obracajc
przeson obiektyww. Cybernetyczne wszczepy szperacza przypominay przycit lornet
wbudowan prowizorycznie w ludzk tkank wok oczodow.
- Damy rad dotrze do play! - krzykn Domor pomagajc modemu towarzyszowi
utrzyma si na nogach. Pobiegli razem do przodu rozbryzgujc wod, doczyli do nich inni
- nieregularna tyraliera Duchw brnca przed siebie, chowajca si za tkwicymi w falach
zaporami ze spawanych ktownikw, walczca ze zwojami zardzewiaego drutu kolczastego.
Lawina ognia i stali spadaa z zadymionego nieba wprost na gowy ludzi, wielu z nich
upadao w wod, w milczeniu lub z przeraliwym krzykiem.
Wybiegli w kocu na pla, drobiny piasku i kamykw tryskay w gr wzbijane
podeszwami ich butw. Dwadziecia metrw dalej runli na brzuchy za starym, poronitym
mchem murkiem. Wizki laserw uderzay z charakterystycznym trzaskiem w oson.
- Jaki jest plan? Co robimy? - wrzasn Caffran.
- Nic. Fatalna widoczno. Ciki ostrza nieprzyjaciela stamtd. - Domor wskaza
palcem gdzie w gr, prosto w kurtyn mgie, gdzie tylko jego cybernetyczne implanty
potrafiy co dojrze.
Dwaj onierze przypadli do ziemi tu obok Duchw, zaraz potem doczy do nich trzeci.
Szeregowiec Mkendrik z miotaczem pomieni, szeregowiec Chilam syczcy niczym
rozdraniony kot i ciskajcy palcami jednej doni resztki swego odstrzelonego ucha. I
sierant Varl.
Varl by popularnym oficerem wrd Duchw: modym, awansowanym w trybie
promocji polowej, bystrym i upartym gwardzist nie posiadajcym ani ladu dystyngowanej
aury otaczajcej wikszo oficerw. Straci na Fortis Binary swoje rami, a jego bluza
opinaa ciasno grub cybernetyczn protez zastpujc dawn koczyn. Caffran dostrzega
grymas blu na twarzy sieranta. Varl zakl i zacz szarpa palcami drugiej doni za
obudow protezy.
Morska woda dostaa si do wntrza wszczepu uszkadzajc elektroniczne obwody
protezy. Metalowa rka wisiaa bezwadnie zablokowana, ale jej przekaniki neuralne wci
dziaay wysyajc do mzgu sieranta sygnay alarmowe w postaci bolesnych wstrzsw.
Domor mia wicej szczcia, jego implanty optyczne wydaway si dostatecznie gboko
wszczepione w czaszk, by ulec podobnym uszkodzeniom... a przynajmniej tak mia
nadziej. Caffran zastanawia si, ile czasu potrzebuje przesycona sol woda, by
spowodowana przez ni korozja delikatnych mechanizmw olepia szperacza.
Z pomoc Mkendrika Caffran zdj bluz sieranta i odkrci rubki zabezpieczajce
pokryw panelu kontrolnego protezy. Manipulujc czubkiem swojego noa Mkendrik
podway umieszczone w rodku paskie baterie i przeci biegnce pod nimi kabelki. Varl
westchn z ulg. Caffran przywiza martw metalow rk za pomoc paska do torsu
sieranta. By to desperacki zabieg. Bez staego zasilania nie tylko przekaniki neuralne, ale i
naturalne funkcje byy cakowicie odcinane od organicznych pozostaoci przebudowanej
rki. Sierant potrzebowa medycznej opieki albo w przecigu godziny, gra dwch jego
koczyna miaa zacz obumiera.
W tej jednak chwili Varl czu wycznie ulg. Przesun si bliej murku za pomoc
zdrowej rki, po czym rozejrza si po linii brzegowej. Wzdu play, w krzyowym ogniu
obrocw, nadcigali kolejni Tanithijczycy. Wikszo z nich gina, tylko nieliczni
szczliwcy padali pasko za osonami terenu.
- Gdzie do cholery s pancerniacy?! - zawy sierant. - To oni mieli poprowadzi ten
szturm i zdoby przyczek!
Krcc wok gow Caffran dostrzeg wielkie bryy Basiliskw tkwice w wodzie sto
metrw dalej. Przypominay wyrzucone na brzeg wieloryby, z ich rur wydechowych strzelay
kby dymu i pary powstaej wskutek zalania wod silnikw.
- Promy zrzuciy nas zbyt daleko od brzegu - wyjani Varlowi.
Sierant spojrza w kierunku wskazanym przez Ducha.
- Zatopili ca przedni lini cholernego desantu!
- Nic nie widzieli, ta mga... - zacz Caffran.
- Do diaba z nimi, zawalili swoj robot! - splun na piasek Varl.
Jaki zbkany boltowy pocisk zrykoszetowa o murek i trafi prosto w rodek twarzy
Chilama. Gowa gwardzisty eksplodowaa, jego ciao runo na ziemi z rozkrzyowanymi
rkami.
- Musimy si std ruszy! Musimy i do przodu! - krzykn Varl. Chaotyczny gwar w
komunikatorach nie sab nawet na chwil.
- Nie ma gdzie pj - odpar cicho Domor.
Wiatr rozpdzi w kocu wielkie oboki pary i gwardzici ujrzeli to, co wczeniej
zobaczy szperacz. Gigantyczny biay mur obronny obiegajcy Oskray growa ponad ich
gowami, sigajc niemale tysica metrw wysokoci. Poza kilkoma nieznacznymi szramami
wydawa si nietknity. Wedug pierwotnego planu Basiliski miay po wjechaniu na pla
rozbi spory fragment fortyfikacji i umoliwi piechocie wdarcie si przez wyom na teren
wyspy.
Mur wci sta niewzruszenie, nienobiay, lodowaty, zwiastun powanych kopotw.
Varl zakl plugawo.
Caffran pierwszy usysza odlegy przenikliwy skowyt silnikw. Spojrza przez rami w
stron morza, a potem chwyci za ubrania Domora i Varla i powali ich na piasek. Mkendrik
natychmiast poszed w lady towarzyszy.
Statek desantowy, ogarnity pomieniami od kokpitu po stateczniki ogonowe, nurkowa
pod ostrym ktem rozsypujc w powietrzu ponce paliwo i szcztki sekcji napdowej.
Szeset ton umierajcego metalu spadao na pla przysaniajc soneczne promienie. Luki
desantowe pojazdu byy zamknite.
Ludzie piek si tam ywcem, pomyla Caffran, co to za regiment? Prom znalaz si tu
nad jego gow i chaotyczne myli Ducha zgasy niczym zdmuchnity pomie wiecy.
Mkendrik potrzsa nim uparcie. Caffran zamruga oczami i rozejrza si wok.
- Jak dugo byem nieprzytomny?
- Nieca minut - odpowiedzia Mkendrik.
Caffran podnis si z trudem z piasku. Mia wraenie, e od utraty wiadomoci miny
cae godziny, e to nawarstwiajce si zmczenie i bl wziy w kocu gr nad
wyczerpanym organizmem i zmusiy go do snu.
- Co si stao? - sykn. - Byem pewien, e zginiemy, nie Mkendrik wskaza na co
palcem. W pierwszej chwili Caffran dojrza niewiele. Kby biaej pary zmieszay si z
czarnym gstym dymem, a piaszczysty brzeg pokryway mae metalowe odamki wci
jeszcze arzce si ciemnoczerwonym blaskiem. Dopiero po chwili szeregowiec zrozumia,
co si stao. Spadajcy statek desantowy przemkn nad ich gowami i run na grn cz
play, po czym uderzy z rozpdu w umocnienia wyspy. Mur pk pod wpywem tego
zderzenia, na dugoci szeciuset metrw jego biaa powierzchnia sczerniaa i nadtopia si od
aru detonacji. Osmalona pionowa szczelina znaczya miejsce wiodce do wntrza
kompleksu. Ludzie konajcy na pokadzie promu otworzyli swym towarzyszom drog pacc
za to wasnym yciem.
Caffran pozbiera szybko rzeczy, ktre wysypay si z jego otwartego plecaka, podnis
upuszczony laser. Mkendrik wymienia baterie w swoim karabinie. Varl i Domor sprawdzali
ekwipunek, podobnie jak niewielkie grupki Duchw ukryte na brzegu rafinerii. Wszyscy
przygotowywali si do uderzenia na pknicie w waach.
Nieprzyjaciel wci ostrzeliwa pla, ale po uszkodzeniu tak znaczcej czci muru
ogie zaporowy wyranie zela. Zaogi nadpywajcych statkw desantowych natychmiast to
wykorzystay kierujc si w lepy punkt wrogich baterii. Caffran usysza za plecami oskot
gsienic i spojrza przez rami w stron linii wody. Cztery samobiene haubice, tym razem
dowiezione na waciwy dystans, wtaczay si na pla. Ich masywne sekcje napdowe z
trudem przesuway si po stertach mokrych kamieni, wtaczay cikie pojazdy na murek
falochronu. Caffran rozpozna insygnia na kadubach Basiliskw. Ketzokanie, Siedemnasty
Regiment Pancerny zwany mijami - jednostka, ktra zmasakrowaa Duchy na
Voltemandzie.
W towarzystwie Domora, Varla, Mkendrika i kilku innych Duchw Caffran pobieg
ostronie ku wyomowi w murze, przeskakujc kamienne bryy i nadtopione fragmenty
rozbitego promu. Gdzie z gry sypay si laserowe wizki, po lewej zastuka karabin
maszynowy, jego pociski odbijay si od kamienistego podoa.
Wchodzc w szczelin Caffran pogry si w pmroku. Sto metrw z przodu, na samym
kocu zwajcego si stopniowo pknicia, dostrzega wiato dzienne. Poczu znienacka
dum na myl o tym, e to Duchy miay by pierwszymi gwardzistami stawiajcymi stopy na
terytorium nieprzyjaciela.
By ju blisko przejcia na drug stron muru, przemykajc si wraz z pozostaymi
Tanithijczykami w mroku wyomu, starajc si omija metalowe szcztki kaduba statku
desantowego. W otworze wylotowym pknicia dostrzega las stali i elaza. Rafineria.
Gaunt okaza si niezwykle precyzyjny w trakcie odprawy. Marynarka kosmiczna moga
rzecz jasna unicestwi ca Wysp Oskray bombardowaniem z orbity, ale jej instalacje byy
zbyt cenne, a to pocigao za sob konieczno przeprowadzenia standardowego desantu.
Obrocy kompleksu okrelali samych siebie mianem Kith, tworzc jak metropolitaln
odmian kultu Khorna... Caffran nie sucha zbyt uwanie dotyczcej ich czci odprawy, po
czci dlatego, e wyjanienia komisarza niewiele mu mwiy, po czci za z powodu
niesmaku, jaki budziy w nim raporty na temat Kithw. Nie chcia sucha detali obrazujcych
bluniercz natur przeciwnika. Kithowie - wystarczaa mu sama ich nazwa - ludzcy renegaci,
ktrych naleao jak najszybciej eksterminowa. Przywdc heretykw by potwr o imieniu
Sholen Skara. Cz armady Chaosu zatrzymanej na Balhaucie wycofaa si wanie na
Sapienci, a jej przywdcy nawizali kontakt z kultami Czterech Potg ukrytymi w miastach
planety doprowadzajc do obalenia imperialnych wadz i przejcia kontroli nad bogatymi w
Domora.
- Rwnie dobrze moemy si wycofa z powrotem na pla - owiadczy szeregowiec
Callun.
Varl pokrci w zamyleniu gow pocierajc machinalnie przywizan do boku protez.
W palcach zdrowej doni ciska laserowy pistolet.
- A co z rakietami? adunkami wybuchowymi? - zastanawia si na gos Mkendrik Moemy ich wysadzi...
- A jak chcesz wycelowa? - przerwa mu pospnie Varl. - Widzisz std kogokolwiek?
Mkendrik usiad opierajc si plecami o kamienny blok, nic nie odrzek. Przejcie na
drug stron muru byo wskie, wida byo za nim jedynie stalowe konstrukcje rafinerii.
Nieprzyjacielscy strzelcy mogli czai si wszdzie.
Zapada cika cisza. Muchy latay chmarami obsiadajc ciaa zabitych, padlinoerne
morskie ptaki prboway zbliy si do nieoczekiwanej zdobyczy, by wbi w ni swe
zakrzywione rowe dzioby. opot ich skrzyde wypenia ciasn przestrze wyrwy.
Rozzoszczony przenikliwymi krzykami szeregowiec Tokar przepdzi stado strzaami z
lasera.
W gbi szczeliny rozlegy si ludzkie gosy, zachrzciy deptane kawaki gruzu. Caffran
obejrza si za siebie i dostrzeg kilku ketzokaskich artylerzystw krccych si wewntrz
pknicia. Przystawali przy kadej grupce Duchw, by zamieni z nimi kilka sw.
Jeden podbieg do grupy Varla, zgity wp. Zasalutowa sierantowi i kucn
popiesznie.
- Kapral Fuega, Siedemnasty Ketzoku, mije.
- Varl, sierant, Duch. Czego chcesz?
Fuega podrapa si niepewnie po uchu, zakopotany obcesowym pytaniem Varla.
- Nasze haubice nie potrafi przejecha przez tak wski wyom, dlatego chcemy go
poszerzy ostrzaem. Mj przeoony prosi was o opuszczenie strefy raenia.
- Szkoda, e nie poprosi nas o to na Voltemandzie - wycedzi przez zby Domor.
Fuega cofn si o krok.
- Ten czarny dzie przynosi nam hab, Duchu. Zrobilibymy wszystko, z oddaniem
ycia wcznie, gdyby tylko mona to byo odwrci.
- Oj, pewnie - sarkn cynicznie Varl i podnis si z ziemi spogldajc na kaprala. - Jaki
jest dalszy plan dziaania?
- Rozkaz generaa Kline - chrzkn Fuega. - Wycofujecie si, my ostrzeliwujemy wyom,
a potem nacieramy wraz z cik piechot.
- Cik piechot?
- Volpoczycy wanie wyldowali na play. Maj cikie uzbrojenie i opancerzenie.
Mamy im oczyci drog. - Fuega odwrci si do Duchw plecami ruszajc w powrotn
drog. - Pitnacie minut do otwarcia ognia.
Tanithijczycy spogldali na siebie penym rozalenia i zoci wzrokiem. - I wszystkie te
straty na nic? - achn si Domor.
Varl by wcieky.
- Pieprzeni Volpoczycy i ci z Ketzoku te! Zdychalimy na drucie kolczastym, eby
zdoby ten cholerny przyczek, a oni teraz chc przej po nas i pomaszerowa sobie za
haubicami!
- Nie wiem, jak tam twoje zdanie, sierancie, ale ja nie chciabym tutaj siedzie w chwili,
gdy padn pierwsze pociski.
Varl splun na ziemi, westchn ciko.
- Ja te. No, dobra. Sygnalizujcie odwrt plutonami.
Duchy podniosy si na nogi zbierajc swj ekwipunek. Domor, spogldajcy ku
sklepieniu szczeliny, zapa Caffrana za rami.
- Co?
- Tam w grze, widzisz?
Caffran spojrza w kierunku wskazanym palcem szperacza. ciany pknicia wznosiy si
nad ich gowami, najeone pogitymi prtami zbrojenia i osypujcymi si kawakami
kamieni. Pidziesit metrw wyej, tu pod zaman obudow rury wodocigowej, Caffran
dostrzeg w pmroku otwr wejciowy.
- Feth, ale ty masz ostry wzrok.
- W murze biegn tunele komunikacyjne, na caej jego dugoci. Pknicie przecio
jeden z nich odsaniajc przejcie.
Caffran zawoa Varla. Grupa Duchw zebraa si wok sieranta ogldajc dziur.
- Moglibymy wprowadzi tam druyn rozpoznawcz i puci j tym tunelem tam,
dokd prowadzi.
- Do pieka? - zasugerowa szeregowiec Flaven.
- Troch do niej wysoko... - mrukn Varl.
- Ale ciana jest popkana i pena uchwytw. Pierwszy czowiek w szyku mgby
pocign ze sob lin. Sierancie, plan jest taki...
Varl przekrci gow i spojrza na podekscytowanego Caffrana.
- Nigdy si tam nie dostan, nie z wyczon protez. Kto poprowadzi?
zwizane byo z faktem, i to wanie on zaproponowa t akcj. Duchy zaczy biec szybciej
zagbiajc si coraz bardziej w sie tuneli.
Po duszej chwili dotarli do pionowego szybu, ktrego rodkiem biega spiralna klatka
schodowa z elaza. Powietrze byo duszne, przesycone zapachem wilgoci i soli.
Niszczycielskie efekty zderzenia promu z murem byy widoczne rwnie tutaj: metalowe
prty utrzymujce schody w powietrzu byy pogite, w wielu miejscach cakowicie wypady z
otworw w cianie szybu. Caa waca kilkaset ton konstrukcja trzeszczaa zowieszczo pod
wpywem wstrzsw odlegych detonacji.
Pierwsze Duchy weszy na przecinajcy klatk pomost, wiodcy poprzez szyb na jego
drug stron. elazna kadka trzaskaa i zgrzytaa przy kadym kroku, koyszc si chwilami
niebezpiecznie.
Caill i Flaven przebiegli po niej ostatni. Metalowa sztaba wielkoci mskiego ramienia
runa gdzie z gry mijajc o wos gow Cailla.
- Szybciej! - wrzasn Caffran.
Z penym protestu zgrzytem klatka schodowa zapada si znienacka, trc wzajemnie o
swe elementy i kamienne ciany gbokiego mrocznego szybu. Fragmenty schodw, porczy,
poziomych wspornikw spaday jeden po drugim w przepa krzeszc jaskrawe snopy iskier.
Opustoszay nagle szyb sprawia wraenie nieprzekraczalnej otchani.
Domor spojrza na tunel po drugiej stronie przepaci, odcity teraz cakowicie od
uwizionych po tej stronie szybu onierzy.
- I nie ma ju powrotu... - mrukn pod nosem.
- Dobrze, e si nie wybieramy w tamtym kierunku - skomentowa Caffran i omit
ciemno tunelu snopem wiata podwieszonej pod bro latarki.
Szerokie cysterny pojawiay si co jaki czas po obu stronach korytarza. Betonowe
posadzki pomalowano matow zielon farb, ciany pokrywaa niena biel. Poniewa ciany
biegy w gr pod lekkim ukosem, korytarz przypomina przekrojem trapez, skrca te
nieznacznie w lewo. Zakratowane lampy sufitowe sczyy blade wiato jarzeniwek,
przywodzc na myl zastyg w miejscu seri pociskw smugowych.
Duchy Caffrana poday korytarzem skpane w wietle lamp. Co szedziesit metrw
od gwnego tunelu odbijay w stron wntrza wyspy mniejsze kanay - gbokie tunele z
cegie i kompozytu biegnce ukonie w d. Mkendrik uzna, e to kanay odpywowe, ale
jeli mia racj, ich rozmiary bardzo Caffrana zaniepokoiy. Korytarzyki byy dostatecznie
due, by wyprostowany czowiek mg nimi swobodnie maszerowa. Jeli faktycznie od
dymu. Pomost mia pi metrw szerokoci, po obu jego stronach biegy niskie barierki.
Cign si jakie czterdzieci metrw do przodu, gdzie pord dymu majaczy szkielet
wielkiej wiey.
Powietrze gste byo od zapachu kordytu i soli. Nagle zrobio si te zimno.
Caffran rozejrza si uwanie wok. Za swoimi plecami dostrzega jedynie wyjcie z
tunelu i fragment grujcego ponad gowami Duchw morskiego wau, rozmyty kbami
dymu i wodnej pary. Pulsujcy pomruk by teraz znacznie silniejszy. Caffran domyli si, e
jego rdem s rafineryjne pompy i inne urzdzenia destylujce promethium.
Domor sta tu przy Caffranie, skanujc kby dymu swymi optycznymi implantami.
Obiektywy i przesony wszczepw buczay cichutko zmieniajc swe ustawienia, wielkie
lnice zy ciekay po policzkach szperacza. Sona woda czynia w jego cybernetyce coraz
powaniejsze szkody.
- Ten dym pochodzi z nieprzyjacielskich dzia na blankach - owiadczy Domor. - Wiatry
znad oceanu spychaj go w gb wyspy i zagszczaj w obrbie wewntrznego basenu
rafinerii.
Tym lepiej dla skradajcych si Duchw, pomyla Caffran, tylko... gdzie? Jak dotd
wioda ich przed siebie adrenalina. Jaki by dalszy plan?
Znajdowali
si
blisko
wiey,
metalowej
odkrytej
konstrukcji
pomalowanej
W d, pomyla Caffran. Wci jeszcze nie mia sensownego planu, ale przemieszczanie
si ku powierzchni ziemi pozostawao w zgodzie z jego instynktem. Co takiego mogli tam
zrobi? Chociaby wyeliminowa sztab nieprzyjaciela.
Rozemia si do siebie samego analizujc w mylach ten pomys. Twarde, godne
podziwu sowa. Wpierw trzeba byo tylko odnale Sholena Skar i jego zastpcw ukrytych
gdzie w tym rozlegym kompleksie. Ale mimo wszystko warto byo sprbowa.
Kilkaset metrw nad powierzchni ziemi poleci swym ludziom przyj technik
infiltratorw. Poczernili skr na twarzach sadz zgarnit z porczy schodkw i owinli si
szczelnie paszczami wtapiajc w pmrok panujcy na dolnych pitrach wiey.
W dole, u podstawy wiey, w promieniu piciuset metrw poniewieray si metalowe
szcztki konstrukcji. Pomienie taczyy na powierzchni rozlanych kau paliwa i oleju.
Fragmenty upadajcej budowli zgnioty swoim ciarem mniejsze budynki przetwrcze,
magazyny, pojazdy. Osmalone trupy walay si pord gruzu i metalowych wspornikw,
poamane niczym szmaciane lalki. Duchy przelizgny si pod wci wiszcym w powietrzu
zerwanym pomostem, koyszcym si zgrzytliwie na wietrze. Klaksony alarmowe dudniy w
kbach dymu niczym szczekajce psy.
Zbiegli ze schodkw wiey zapuszczajc si pomidzy gruzowisko, zachowujc cay czas
bojowy szyk. Caffran i Tokar prowadzili grup, Domor szed na kocu wspierajc na
ramieniu Mkalluna, ktrego Caffran nie zamierza zostawia samego.
Rozlewiska smaru, zardzewiae acuchy, zwoje drutu kolczastego i kaway elaznych
sztab pitrzyy si na rozlegym placu midzy wieami. Caffran omin ostronie par
kithaskich onierzy, ktrzy pochwycili si wzajemnie spadajc z wiey i zmienili w jedn
bezksztatn mas po uderzeniu w ziemi.
Przywoujc na swoje miejsce Mkendrika Caffran przystan w miejscu czekajc na
Domora i Mkalluna. Potna dawka rodka znieczulajcego przeniosa Mkalluna w wiat
narkotycznych majakw czynic go cakowicie bezwolnym i oderwanym od rzeczywistoci.
Domor olep cakowicie. Uszkodzone obiektywy jego optycznych implantw zamkny si
ostatecznie, spod wszczepu cieky gste od smaru krople ludzkich ez. Widok cierpicego
przyjaciela przenika na wskro serce Caffrana. Przez moment wydawao mu si, e s znowu
razem na Menazoidzie Epsilon, kiedy Domor straci swoje oczy, a mimo to walczy dalej
budzc podziw samego Gaunta.
- Zostaw nas - zaproponowa szperacz.
Caffran potrzsn przeczco gow, star z czoa krople potu skapujce na jego niebieski
tatua. Otworzy pakiet medyczny Mkalluna i wyj z niego strzykawk wypenion pynn
samobjstwo majce odda hod Chaosowi. Tak okae sw wierno wynaturzeniu, ktre nosi
miano Khorne.
Gaunt zakrztusi si wymawiajc zakazane imi, wrd zgromadzonych w sali Duchw
przebieg niespokojny szmer.
- W ten sposb moemy zdoby nad nim przewag. Moemy pokona go w
konwencjonalny sposb albo te sprawi, e sam uzna si za pokonanego, a to oszczdzi nam
koniecznoci wasnorcznego ich zabijania. Jeeli uzna, e przegra, zacznie rze
poplecznikw w akcie ostatecznego oddania swemu bstwu.
Caffran powrci do rzeczywistoci wyrwany z wspomnie gosem Adare.
- ...i jeszcze wicej! Patrz, Caff!
Kithascy onierze caymi setkami wchodzili na dziedziniec zajmujc pozycje w
kolejnych szeregach opodal wymordowanych towarzyszy.
A waciwie nie zamordowanych, tylko skoszonych. Caa ta egzekucja przypominaa
Caffranowi poletka kukurydzy na Tanith padajce pod kosami mechanicznych niwiarek.
Pomimo chorobliwego skurczu odka, ktry tylko si pogbia przy kadej kolejnej
salwie, Caffran zdoa umiechn si kcikami ust.
- Co? - spyta Adare.
- Nic - odpar mody Duch.
- No to co robimy? Jaki jest plan?
Caffran wyszczerzy zby. Poj, e jego plan waciwie zosta ju zrealizowany.
Wysadzajc w powietrze wie przekona niewiadomie Sholena Skar, e znaczce siy
lojalistw s ju na terenie rafinerii. Przywdca heretykw uzna, e jego sprawa zostaa
przegrana.
W efekcie tej akcji Skara poleci swym onierzom, by odebrali sobie ycie, po stu za
jednym razem. Stu zabitych co trzydzieci sekund.
Caffran opar si plecami o cian budynku, odetchn gboko rozluniajc zmczone
minie. Dopiero teraz dostrzeg oparzelin w miejscu, gdzie skr jego uda przecia jaka
niezauwaona wczeniej wizka lasera.
- Ty si miejesz - sykn zdezorientowany Adare.
Caffran musia przyzna mu racj.
- Oto nasz plan - odpar po chwili - Siedzimy tu i czekamy.
Popoudniowy szkwa dmuchajcy od strony oceanu oczyci powietrze z gryzcego
dymu, ale nawet wiatr i deszcz nie zdoay spuka do koca przenikajcego cay kompleks
odoru mierci. Eskadry imperialnych statkw desantowych przecinay mroczne niebo lnic
od strug padajcej z niebios wody.
Gaunt znalaz Caffrana picego wraz z setk innych Duchw pod jedn z wie
rafineryjnych. Duch wypry si na baczno, kiedy zobaczy, kto taki go budzi.
- Chc, eby poszed ze mn - powiedzia Gaunt.
Przeszli ulicami rozlegego miasta-rafinerii, mijajc druyny gwardzistw z Tanithu,
Volpone i Abberloy przeszukujcych kompleks dom po domu. Okrzyki i gwizdki mieszay
si z szmerem radiowych transmisji punktujc kolejne etapy przejmowania przez lojalistw
kontroli nad wysp. Gromady jecw spoglday na ten rozgardiasz martwymi, wypranymi z
wszelkich uczu oczami.
- Nigdy ci nie podejrzewaem o talent taktyczny - odezwa si Gaunt.
Caffran wzruszy ramionami.
- Jako to wszystko samo wyszo, sir.
Komisarz umiechn si do szeregowca.
- Nie powiem tego Corbecowi, niech dalej zachodzi w gow, jak wpade na ten pomys.
Caffran rozemia si krtko. Wszed w lad za Gauntem do budynku z grubych
kamiennych blokw. Na ulicy przed wejciem pitrzyy si wyniesione ze rodka pompy
wodne, wyrzucone na zewntrz w celu zrobienia miejsca. Pod sufitem magazynu pony
zimnym blaskiem sodowe lampy.
Krg imperialnych gwardzistw otacza rodek rozlegej hali. Wikszo z nich stanowili
Volpoczycy, ale byo te kilku tanithijskich oficerw, wrd nich major Rawne.
Porodku krgu klcza jaki skuty czowiek. By wysokim mczyzn o gadko ogolonej
czaszce i ciasno skrojonym czarnym ubraniu. Zrobiby wraenie sw postur, gdyby
pozwolono mu wsta z klczek, pomyla Caffran. W jego zapadnitych ciemnych oczach
pojawi si bysk podekscytowania, kiedy Gaunt i towarzyszcy mu gwardzista zaczli
przepycha si przez piercie stranikw.
- Malutki imperialny robaku... - zacz mikkim, odraajco sodkim tonem jeniec.
Gaunt powali go na podog ciosem pici przerywajc powitanie.
- Sholen Skara - przedstawi winia Caffranowi wskazujc palcem wijc si na
posadzce posta o zakrwawionych rozbitych ustach.
Oczy Caffrana rozszerzyy si zauwaalnie.
Gaunt wyj z kabury swj boltowy pistolet, odbezpieczy go, wprowadzi do lufy pocisk
i poda bro Duchowi.
- Uwaam, e przysuguje ci to prawo. Nie bdzie tutaj adnego sdu, nie ma takiej
Monthax
Brin Milo, modziutki adiutant Gaunta, przynis komisarzowi kubek wieo zaparzonej
kawy i stert raportw, o ktre tanithijski dowdca nie zdy jeszcze poprosi, chocia nosi
si z takim zamiarem. Gaunt siedzia wanie na przenonym krzele ustawionym na skraju
podwyszenia za swym habitatem, lustrujc wzrokiem zarysy gwardyjskich fortyfikacji i to
szmaragdowych rozlewisk Montaxu. Milo wrczy przeoonemu raporty, po czym zmiesza
si nieoczekiwanie, wiadomy nagle tego, co uczyni.
Gaunt przejrza zawarto elektronicznych notesw przesuwajc kursorami topograficzne
mapy.
- Dane zwiadowcze Mkolla o zachodnich mokradach... i orbitalne zdjcia Monthaxu.
Dzikuj.
Chopiec prbowa ukry swj bd.
- Pomylaem, e bdzie pan chcia je przejrze - zacz wyjania. - Kiedy pan dzisiaj
zaatakuje...
- A kto powiedzia, e wydam dzisiaj rozkaz ataku?
Milo umilk na chwil, potem wzruszy ramionami.
- Tak sdziem. Po wczorajszej nocnej akcji, tak blisko naszych linii...
Gaunt wsta z krzesa i spojrza z gry prosto w oczy chopca.
- Koniec z twoimi osdami. Wiesz dobrze, jakie na nas mog cign kopoty. Na ciebie.
Na mnie. Na Duchy.
Milo westchn i stan przy metalowej barierce obiegajcej podwyszenie. Poranny blask
soca iskrzy si na mokrej powierzchni bagien, nik pord gstej zieleni dungli czynic z
niej nieprzekraczaln dla wzroku barier. Kilka kilometrw dalej toczya si po bezdrou
kolumna pojazdw opancerzonych, wiatr nis dwik ich silnikw. Z oddali dobiega ledwie
syszalny omot artyleryjskiej kanonady.
- Czy naprawd jaka zbrodnia - odezwa si po duszej chwili Milo - kryje si w
umiejtnoci przewidywania? Sir, czy prawdziwy adiutant nie powinien tak wanie peni
swych obowizkw? Odczytywa bez sowa potrzeby przeoonego i natychmiast je
realizowa? By jego praw rk?
- Nie ma w tym adnej zbrodni, Brin - odpar Gaunt siadajc z powrotem na krzele. -
Takie s cechy dobrego adiutanta, a ty sam wietnie si w tej roli sprawdzasz. Lecz... czasami
jeste wrcz zbyt doskonay w swej dalekowzrocznoci. Bywa tak, e budzi to mj lk, a
przecie ja doskonale ciebie znam. Inni mog to inaczej interpretowa. Wiesz dobrze jak.
- Nie...
- Wiesz, co stao si tydzie temu na orbicie. Omal nie doszo do tragedii.
- To bya zmowa. Zostaem wrobiony.
Gaunt otar z czoa warstewk potu.
- Wrobiono ci, to prawda, ale widziae na wasne oczy, jak byo to atwe do zrobienia.
Jeste akomym kskiem dla dowiadczonego manipulatora. A jeli caa ta sprawa wyjdzie na
jaw ponownie, nie wiem, czy zdoam ci znw ochroni.
- Mam prob, sir. Strzee mnie pan... od czasu Tanith.
- Jestem ci to winien. Gdyby nie twa pomoc, umarbym z twoim wiatem.
- A wic wie pan, e potrafi sobie radzi w sytuacjach polowych. Prosz o wydanie
subowej broni. Chc walczy razem z innymi Duchami w czasie nastpnej akcji. Nie dbam
o to, do ktrej druyny mnie pan przydzieli.
- Widziae sporo w swym yciu, Brin - odpar Gaunt krcc gow - ale to nie czyni z
ciebie onierza. Jeste zbyt mody.
- Od trzech dni mam osiemnacie lat - powiedzia twardo chopiec.
Gaunt zesztywnia. Nie mia pojcia o urodzinach swego adiutanta. Odpdzi
machniciem rki natrtn much.
- Faktycznie, z takim argumentem ciko mi polemizowa - przyzna.
Zmieni pozycj na krzele.
- A moe dobijemy targu?
- Jakiego targu? - Milo spojrza na komisarza roziskrzonymi oczami, na jego twarzy
pojawi si niepewny umiech.
- Dostaniesz stopie szeregowca, bro i przydzia do druyny Corbeca. W zamian
przestaniesz przewidywa przyszo. Cakowicie.
- Cakowicie?
- Nie mwi, e masz przesta robi swoje. Po prostu nie pokazuj tego przed innymi, by
ci le nie ocenili. I co mylisz o tej propozycji?
- Podoba mi si. Dzikuj.
Gaunt umiechn si zdawkowo.
- Dobrze, a teraz poszukaj Corbeca i Mkolla. Chciabym z nimi porozmawia na temat
pewnych szczegw...
X - Polowanie na czarownice.
Varl zdj swj paszcz z ustawionego na pododze kadzida gestem wytrawnego
sztukmistrza. W adowni zapada pena wyczekiwania i ekscytacji cisza.
Gra bya prosta i niezmiernie wcigajca, a Varl i chopiec tworzyli w niej wietny
zesp. Przynieli ze sob pudeko pene tustych wokw zboowych zapanych w
okrtowych magazynach oraz stare zardzewiae kadzido ukradzione z kaplicy Eklezjarchii kul skorodowanego metalu o psferach naznaczonych maymi otworkami, przez ktre
ulatnia si swego czasu korzenny dym.
- Gra jest prosta - rozpocz Varl pokazujc wszystkim zebranym pudeko o szklanych
ciankach, w ktrym miotay si schwytane owady. Metalowe serwomechanizmy sztucznej
rki sieranta pracoway z cichutkim pomrukiem.
- Jest to gra losowa, oparta na zgadywaniu. adnych sztuczek, adnych nieuczciwych
chwytw.
Varl posiada osobowo showmana budzc tym samym ogromn sympati Brina. W
opinii chopca sierant nalea do wewntrznego krgu Duchw, grupy przyjaci Larkina i
Corbeca znajcych si jeszcze z czasw wsplnej suby w oddziaach milicji w Magna
Tanith. Ostry jzyk Varla oraz jego tendencja do otwartego wyraania swych myli nie
rokowaa mu wikszych szans na awans, ale straci w heroicznej akcji rami na Fortis Binary,
a potem wyrni si podczas legendarnej misji na Menazoidzie Epsilon, gdzie otrzyma w
nagrod stopie sieranta. Wielu uwaao, e by to najwyszy czas na promocj Varla. Nie
stosujcy bezwzgldnych, opartych na cakowitym posuszestwie metod dowodzenia majora
Rawne czy Feygora i nie sigajcy zmysem taktycznym poziomu Mkolla czy samego
komisarza, Varl podobnie jak powszechnie uwielbiany pukownik Corbec wnosi ywe
uczucia w struktur dowdcz regimentu. Ludzie go lubili: artowa rwnie czsto jak
Corbec, a przy tym dowcipy te byy bardziej dosadne, jego sztuczna rka naocznie
udowodnia wszystkim, e sierantowi nieobca jest wojna w najgorszej swej odmianie,
potrafi te w razie potrzeby inspirowa swych podwadnych przemowami, ktre nie miay w
sobie ladu patosu ani kultury osobistej, ale wywieray na gwardzistach podane wraenie.
Teraz, w jednej z wielu adowni pasaerskich liniowca, otoczony gromad majcych czas
wolny gwardzistw, sierant uy swego charyzmatycznego jzyka w znacznie waniejszym
woka. Mia na sobie szarozote spodnie i czarne oficerki, ale na tors wcign tylko
podkoszulek. Zdawa si skada z pasm mini, a wzrostem przerasta Varla o dwie gowy.
Aura arogancji i dumy zdawaa si rozsadza ciao Bkitnokrwistego.
Milo zesztywnia. Wiedzia, e ukryta niech dzielia Duchy i Volpoczykw od czasu
Voltemandu. Chocia nigdy nie wystosowano w tej sprawie oficjalnego owiadczenia,
pogoski mwiy, e to wanie sztab Bkitnokrwistych odpowiada za omykowe ostrzelanie
z cikiej artylerii brzegw rzeki Voltis i mier setek Tanithijczykw. Wysoko urodzeni
Bkitnokrwici pogardzali otwarcie pozbawionymi arystokratycznych korzeni Duchami, sw
niech okazywali jednake w rwnym stopniu i innym regimentom Gwardii. Szlachetnie
urodzony olbrzym o zapadnitych oczach i byczym karku mia w tumie przynajmniej szeciu
towarzyszy, a kady z nich dorwnywa mu rozmiarami. Czym oni ich karmi na tym
Volpone, pomyla sposzony Milo.
Nie zdradzajc nawet ladu obawy Varl podszed do Volpoczyka i poda mu swoj
mechaniczn do.
- Ceglan Varl, sierant, tanithijski Pierwszy i Jedyny. Podziwiam ludzi, ktrzy w otwarty
sposb potrafi wyraa swe wtpliwoci... sierancie?
- Major Gizhaum Danver De Banzi Haight Gilbear, Pidziesity Krlewski Volpone olbrzym zignorowa wycignit do siebie do.
- Drogi majorze, nie masz zapewne powodw, by ufa tak nisko urodzonemu
towarzyszowi broni, ale przecie to tylko gra. adnych sztuczek, adnych chwytw. Wszyscy
stawiamy, wszyscy si bawimy, szybciej minie nam ta podr.
Major Gilbear nie wyglda na przekonanego.
- Co tu krcisz. Nie jestem zainteresowany gr, jeli ty bdziesz stawia zakady Volpoczyk spojrza na Milo. - Niech twj chopta to zrobi.
- Nie, to niemoliwe - podnis nieco gos Varl. - To jeszcze dzieciak... nie zna si wcale
na szlachetnej sztuce hazardu. Z pewnoci nie chciaby zagra z takim amatorem jak on,
majorze.
- Milcz - uci sowa sieranta Gilbear. W tumie rozlegy si pomruki aprobaty dla da
Volpoczyka i nie tylko Bkitnokrwici wyraali w ten sposb swe poparcie. Inna cz
gwardzistw najwyraniej si znudzia i zamierzaa odej.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze - owiadczy rozdzierajcym serce gosem Varl. Chopiec zagra za mnie.
- Nie chc, sir! - pisn Milo. Mia cich nadziej, e jego przestrach nie wyglda zbyt
teatralnie.
sugerowa nagy atak blu starej wojennej rany. Kolejny sygna, kolejny wabik.
- Ja te chc w to zagra - Caffran przepchn si chwiejnie przez tum. Czu od niego
byo silny odr alkoholu. Wielu onierzy na jego widok wymienio porozumiewawcze
spojrzenia.
- Caffy, nie... nie moesz gra... - wymamrota Varl.
Caffran wyciga ju z kieszeni mnstwo monet, banknoty, papierosy.
- Dawaj mi papierek, chc te obstawi - owiadczy bekotliwie.
- Niech sobie ten Duch te zagra - powiedzia ze zoliwym umiechem major Gilbear
widzc protesty sieranta.
Wszystko wskazywao na to, e tanithijski showman straci kontrol nad swoj prost gr
i jeli krya si w niej rzeczywicie oszukacza sztuczka, teraz nie mia ju szansy j
wykorzysta.
Pierwszy woek trafi do kadzida. Gilbear zamkn pojemnik i postawi na maej
skrzynce. Gracze odsonili swe kartki z wytypowanymi numerami. Wygra Slammabadden,
pomyli si jedynie o trzy numery. Milo spudowa haniebnie i wyglda, jakby si zaraz mia
rozpaka. Caffran kl wciekle widzc stracone pienidze. Wycign z kieszeni jeszcze
wicej gotwki.
Drug kolejk wygra Deeper, tym razem bliski trafienia o pi numerw. Milo baga
Varla, by ten pozwoli mu zakoczy udzia w grze, sierant krci jednak tylko gow widzc
zowieszcze spojrzenie Gilbeara.
Volposki major zgarn kolejn pul mylc si zaledwie o dwa numery. Przycign ku
sobie z zadowoleniem stert monet. Jeden z Roaczykw zrezygnowa z dalszej gry
wyraajc gono swe niezadowolenie. Poziom zakadw w grze i poza ni wzrs raptownie i
teraz stawk byy naprawd due pienidze. Bkitnokrwici umiechali si szeroko, inni
opakiwali haaliwie sw przegran. Dwaj dalsi Slammabaddeni i jeden Deeper doczyli do
gry, zasileni szybk zbirk pienidzy u towarzyszy broni. aden Volpoczyk nie odway
si stan w szranki z majorem. Zachwycony wygran oficer woy do puli ca wygran i
jeszcze j podwoi. Cz ogldajcych gr gwardzistw, zwaszcza Roaczykw i
Tanithijczykw, nigdy jeszcze nie widziaa tak wielkiej gotwki w jednym miejscu. Caffran
pocign z butelki yk wdki i zacz baga o poyczk Brostina, nakaniajc go w kocu do
wyoenia niezbdnej sumy.
Kolejna runda. Gilbear i Deeper, obaj typujcy numery oddalone o trzy otwory od dziury
wybranej przez owada, podzielili si rwno wygran.
Kolejna runda. Pienidze do puli wrzucili Gilbear, trzech Slammabaddenw, dwch
Deepersw, Caffran zasilony gotwk przez zatroskanego Raglona (wcieky Brostin wyszed
w midzyczasie z adowni) oraz Milo. Na pododze pitrzya si wielka sterta gotwki.
Caffran pomyli si o dwa numery, Slammabadden o jeden. Gilbear by po drugiej stronie
kadzida. Milo trafi w dziesitk. Krzyki, gwizdy, gratulacje, tumult.
- Mia szczcie - powiedzia Varl zgarniajc wygran. - Koczymy?
- To ci may farciarz - warkn Gilbear i ponagli rk swych towarzyszy, aby oprnili
kieszenie. Volpoczyk postawi kolejn ma fortun. Roaczycy zrezygnowali, podobnie jak
zawiedziony Caffran, ktry wyszed z pomieszczenia wraz z Raglonem. Slammabaddeni
poczyli swe zasoby finansowe obstawiajc wsplnie jeden numer.
Milo zamkn kadzido i postawi je na skrzynce. Cisza.
Woek miota si we wntrzu metalowej kuli. Wypad przez jeden z otworw. Milo znw
trafi w dziesitk. Pandemonium. Wydawao si, e lada moment zamieszki ogarn ca
adowni. Varl chwyci wygran, kadzido i chopca zmuszajc go do szybkiej ewakuacji z
pomieszczenia. Ludzie toczyli si wok, krzyczeli. Gdzie wybucha bijatyka spowodowana
odmow wypacenia przegranego zakadu.
Do idcych korytarzem wiodcym do adowni zamieszkanej przez Tanithijczykw Varla i
Mila doczyli Caffran, Raglon i Brostin. Wszyscy miali si radonie, a Caffran sprawia
wraenie cakowicie trzewego. Musia tylko wypra sw zmoczon alkoholem mundurow
koszul.
Varl wyszczerzy zby i potrzsn pokanym mieszkiem.
- Forsa do podziau, moi przyjaciele - owiadczy klepic chopca po plecach sw
sztuczn rk. Nie zdoa si wci przyzwyczai do siy protezy i Milo omal nie upad na
podog pod wpywem tego przyjacielskiego szturchnicia.
Caffran krzykn ostrzegawczo. W korytarzu za plecami Duchw pojawiy si mroczne
sylwetki. Gilbear i czterej inni Bkitnokrwici.
- Teraz zapacisz za szachrajstwo, skurwysynu - powiedzia do sieranta Gilbear.
- To bya uczciwa gra - zaprotestowa Varl, ale natychmiast poj, e tym razem jego
sodki jzyk nie pomoe ocali skry z opresji.
Stosunek si wynosi jeden na jednego, ale wszyscy Volpoczycy zdecydowanie growali
nad Brostinem, najwikszym ze stojcych w korytarzu Duchw. W walce wrcz w ciasnym
pomieszczeniu Tanithijczycy mogli nabi przeciwnikom troch siniakw i moe nawet
zaliczy remis, ale musieliby go okupi krwi i guzami.
- Jaki problem? - zapyta nadchodzcy wanie szsty czonek zespou hazardzistw.
Bragg przepchn swe potne bary midzy kolegami i spojrza z gry na Bkitnokrwistych.
zarazem.
- Oczywicie. Jestem inkwizytorem, komisarzu. To jeden z elementw mej pracy.
- A czego tutaj waciwie szukasz, jeli mona wiedzie?
- Chopca - wzia sobie jedno ze stojcych pod cian krzese i usiada na nim
przyjmujc pozornie rozlunion poz. - Chc dowiedzie si czego o chopcu. Twoim
chopcu, komisarzu.
Stojcy cay czas w miejscu Gaunt zmruy gniewnie oczy.
- Nie podoba mi si twj ton i metody - wycedzi przez zby. - Jeli nadal nie bd mi si
podoba, puszcz w niepami fakt, i jeste kobiet...
- Czy ty naprawd mi grozisz, komisarzu?
Gaunt odetchn gboko.
- Sdz, e tak. Widziaa, co zrobiem z twoimi poplecznikami. Daj mi jaki dobry
powd, bym si powstrzyma przed dalszymi takimi czynami.
Lilith westchna i uniosa swe dugie smuke palce. A potem wycelowaa kompaktowy
laserowy pistolet prosto w gow Gaunta.
Komisarz patrzy na ni oniemiay. Nawet nie drgna, a mimo to w jej rce znalaza si
nieoczekiwanie bro pooona chwil wczeniej na odlegym od kobiety stoliku.
- Jak dobrego powodu potrzebuj? - zapytaa umiechajc si nieznacznie.
Gaunt cofn si o krok.
- Ta maa demonstracja wyglda na dostatecznie widowiskow - Lilith umiechna si
ponownie i wsuna pistolet za swj pas.
Splota donie palcami i podniosa wyej gow.
- Dobrze, zacznijmy zatem. W wietle udzielonych mi penomocnictw najwitszego
Imperatora, ucielenionego w mej postaci po kraniec wszelkich czasw, jako przedstawiciel
Inkwizycji zobowizuj ci do udzielenia odpowiedzi na wszelkie zadane pytania, szczerze i
wyczerpujco. Sankcje za wiadome wprowadzenie mnie w bd lub zatajenie informacji s
liczne i bardzo restrykcyjne. Czy mnie zrozumiae?
- Mw dalej.
Znw si umiechna.
- Polubiam ci, komisarzu. Prawdziwy diabe, tak o tobie mwili. Mieli racj.
- Kto taki?
Lilith nie odpowiedziaa. Wstaa z krzesa i kadc lew do na kolbie wsunitego za pas
pistoletu zacza okra niepiesznie mczyzn. Gaunt czu si coraz bardziej zirytowany
jej zachowaniem i rzucanymi z ukosa spojrzeniami.
grymas. Towarzyszya mu wysoka kobieta w czerni roztaczajca wok subteln aur lku.
- Ta przedstawicielka Imperatora ma do ciebie kilka pyta - wyjani Gaunt rozmylnie
unikajc terminu inkwizytor. - Udzielisz jej szczerych i wyczerpujcych odpowiedzi.
Lilith powioda ich bez sowa dugim korytarzem prowadzcym do stacji orbitalu, tam za
caa trjka przesza do samej katedry. Milo z trudem kry sw ekscytacj. Nigdy wczeniej nie
mia okazji postawi stopy na pokadzie gigantycznej kosmicznej stacji. Przesycajce
konstrukcj powietrze pachniao woni kadzide, byo te znacznie chodniejsze od gstej
dusznej atmosfery panujcej w adowniach gwardyjskich liniowcw. Rozmiary mijanych po
drodze pomieszcze wprawiay go w niemy podziw. Mijali diakonw w dugich
powczystych szatach, noszcych brzowe pancerze osobiste onierzy ochrony oraz grupki
wyszych stopniem oficerw. Dla Mila by to zupenie odmienny wiat.
Lilith obraa tras wymagajc blisko dwudziestominutowego spaceru, wiodc przez
kilka robicych wraenie swymi wymiarami i wystrojem kaplic oraz sal holograficznych, w
tym rwnie Orrery. Gaunt poj w mig jej podstp. Obrana przez kobiet trasa oznaczaa
nadoenie drogi i zmczenie chopca, co w poczeniu z atmosfer panujc na pokadach
katedry miao zmikczy jego psychik. Przebiego Lilith graniczya z okruciestwem.
Dotarli do rozsuwanego wazu na kocu penego pancernych szyb korytarza. Lilith
wykonaa nieznaczny gest doni i waz otworzy si z cichym warkotem. Machniciem rki
polecia chopcu wej do rodka i odwrcia si w progu, by porozmawia z komisarzem.
- Moesz uczestniczy w przesuchaniu, ale nie wolno ci zabiera gosu. Jeste
wartociowym oficerem i jeli ten chopiec faktycznie okae si skaony, mog sprawi, e
nie poniesiesz adnych konsekwencji powaniejszych od reprymendy za brak stosownej
czujnoci.
- Bardzo uprzejma propozycja. Czego dasz w zamian?
Lilith umiechna si lodowato.
- Jestemy instrumentami adu i porzdku, ja i ty, komisarzu. Moim obowizkiem jest
odkrycie rda korupcji, twoim jej eliminacja. Jeli Milo jest skaony, oczycisz swe dobre
imi dokonujc na nim osobicie egzekucji. Ten akt upewni wszystkich o twym susznym
gniewie i pragnieniu oczyszczenia wasnych szeregw.
Gaunt nie odezwa si sowem. Jego umys wydawa si rozpada na drobne kawaki.
- Nie ma innego sposobu na uratowanie twojej reputacji i kariery. Co gorsza, pooysz na
szali wasne ycie, jeli kto uzna, e konspirowae w celu ukrycia istnienia pionka
Ciemnoci. Czy ty mnie suchasz, Gaunt?
- Sucham pogrek pod adresem mojego ycia i przyszoci. Z pogrkami zwykem
Pokj by przestronny i wysoki. Nie mia okien w cianach, ale rodek sufitu wieczya
wielka okrga tafla pancernego szka. wiato migotliwych gwiazd wpadao przez ni do
rodka stanowic niemal jedyne rdo owietlenia w komnacie - nie liczc kilku maych
przygaszonych lampek ustawionych w ktach pomieszczenia. Na pododze znajdowa si
gruby puszysty dywan ozdobiony emblematem Imperialnego Ora. Porodku dywanu kto
ustawi dwa meble, zwrcone ku sobie wzajemnie - wielki drewniany tron z masywnymi
oparciami oraz niskie krzeseko. Lilith usiada na krzeseku i wskazaa chopcu tron. Jego
masywna brya zdawaa si poyka posta Mila. Gaunt stan w kcie, zdenerwowany i
targany niepewnoci.
- Jak si nazywasz?
- Brin Milo.
- Jestem Lilith. Inkwizytor - mroczne sowo zostao w kocu wypowiedziane, przesycajc
atmosfer panujc w pokoju nut strachu i poczucia zagroenia.
Milo rozszerzy szeroko oczy, w ich gbi bysn lk.
Lilith zacza wypytywa go o Tanith, przeszo, tamtejsze ycie codzienne. Z pocztku
odpowiada urywanymi zdaniami, ale z biegiem czasu jego wypowiedzi na niewinne pytania
staway si coraz bardziej pynne i pewne siebie.
Pytaa go o okolicznoci towarzyszce pierwszemu spotkaniu z Gauntem, o upadek
Tanith i podjt wwczas decyzj, by walczy przy boku komisarza.
- Dlaczego? Nie bye wwczas onierzem, zreszt nadal nim nie jeste. Dlaczego
postanowie broni ycia obcowiatowca, ktrego ledwie zdye pozna?
Milo zerkn z ukosa na Gaunta.
- Elektor Tanith, w ktrego wicie suyem jako muzykant i chopiec na posyki, poleci
mi strzec komisarza i dba o zaspokajanie jego potrzeb. Dotyczyo to rwnie kwestii
bezpieczestwa. Zosta zaatakowany i nie posiada duych szans na przeycie. Zrobiem to,
co mi nakazano.
Lilith wyprostowaa si nieco, zagraa palcami na swych kolanach.
- Jestem ciekawa, dlaczego jeszcze nie zapytae, jaki waciwie jest powd tego
przesuchania? Wikszo sprowadzanych przed moje oblicze ludzi gono protestuje i
dowodzi swej niewinnoci zastanawiajc si jednoczenie panicznie, dlaczego co takiego ich
spotkao. Lecz ty si tak nie zachowujesz. Dowiadczenie mwi mi, e winni zawsze wiedz,
dlaczego trafiaj przed sdziego i rzadko szukaj potwierdzenia swych podejrze. Czy ty
wiesz, dlaczego tutaj jeste?
- Mog tylko zgadywa.
- Mam, dobrze o tym wiesz. Ale dobry psionik, niebezpieczny psionik, potrafi ukry sw
moc. Taktyka pyta i odpowiedzi pozwala zmikczy jego umys i poczyni pewne luki w
mentalnych barierach. A jeli jego umys faktycznie sta si tym, przed czym czuj lk, nie
mam najmniejszej ochoty styka si z nim myl w myl.
Odwrcia si i stana za tronem.
- Opowiedz mi o grze.
- Grze?
- Tej, ktr ty i twoi tanithijscy przyjaciele zabawiacie si na pokadzie liniowca.
Obesza tron i wycigna w stron chopca sw praw do, odwrcon grzbietem ku
pododze i zacinit w pi. Otworzya j. Na doni siedzia ywy woek zboowy.
- Tej grze.
- A, tej - mrukn Milo - To zgadywanka. Trzeba odgadn, z ktrej dziury w pojemniku
wyjdzie woek.
Pooya owada na kolanie chopca. Woek siedzia w bezruchu nie czynic adnych prb
ucieczki. Milo patrzy na niego zafascynowany. Lilith przesza przez pomieszczenie i zdja
co z ukrytej w pmroku ciennej pki. Przedmiot zawinity by w pacht welwetowego
materiau. Kiedy j rozwina, w ruchu tym byo co z aury sztukmistrza, ale nie
dorwnywaa ona nawet w poowie talentowi Varla.
Podaa zardzewiae kadzido chopcu.
- Otwrz je. W owada do rodka.
Milo wykona otrzymane polecenia.
- A teraz do rzeczy, Milo. To nie jest gra, prawda? To oszustwo. Sztuczka, ktr
Tanithijczycy uywaj w celu wyudzenia pienidzy od onierzy innych regimentw. A jeli
to puapka na naiwnych, potrzebuje przynty. I musi mie precyzyjny mechanizm, skoro za
kadym razem wygrywaj Duchy. Ty jeste przynt, prawda? Skoro umiesz poprawnie
odgadywa... a to wanie potrafisz. Twj umys dokonuje sztuczki i sprawia, e staje si ona
rzeczywistoci.
- To tylko gra - pokrci przeczco gow Milo.
- Jestem absolutnie przekonana, e jednak nie. Gdyby to faktycznie jest niewinna gra,
dlaczego bawicie si ni wycznie przeciwko ludziom z innych jednostek? Z moich
informacji wynika, e w ostatnich dniach zdobylicie ma fortun w tych zawodach.
Znacznie wicej ni dyktowaby rozsdek i prawdopodobiestwo, jeli miaaby to by
wycznie gra losowa.
- Szczcie, jak sdz.
- Nie moesz za kadym razem mie szczcia przy tak duej iloci otworw w kadzidle.
W jaki sposb sprawiasz, e owad wychodzi odpowiedni dziur?
Milo podnis naczynie, w jego wntrzu zaklekota woek.
- W porzdku. Skoro to takie wane, poka. Prosz wybra otwr.
- Szesnacie - odpara Lilith siadajc ponownie na stoku. Na jej twarzy pojawi si wyraz
napicia.
- Ja wybieram dziewi - pooy kadzido na pododze. Owad wyskoczy z otworu o
numerze dwadziecia.
- Wygraa pani. Bya pani bliej.
Lilith wzruszya ramionami.
Milo otworzy kadzido i woy woka z powrotem do rodka.
- To bya pierwsza runda. Jest pani teraz bardziej pewna siebie. Gramy dalej. Prosz
wybra numer.
- Siedem.
- Dwadziecia pi - odpar Milo.
Zaczekali chwil i owad wypad z otworu oznaczonego numerem szstym prbujc ukry
si w dywanie.
- Znowu pani wygraa. Czuje si pani teraz wymienicie, nieprawda? Dwa zwycistwa
pod rzd. Na liniowcu miaaby pani teraz przed sob ca stert monet i moga znacznie
podwyszy stawk. Prosz woy owada do rodka.
Umiecia woka w naczyniu i podaa je chopcu.
- Jaki numer? - zapyta.
- Dziewitnacie. Wszystkie moje pienidze oraz moich towarzyszy stawiam na
dziewitnacie.
Milo umiechn si nieznacznie.
- Jedynka - owiadczy.
Owad pojawi si w otworze o numerze pierwszym.
- I tak zgarniam ca wygran zostawiajc pani z szeroko otwartymi ustami i yczc
grzecznie dobrej nocy. - Milo opar si wygodniej o krzeso.
- Przepikna demonstracja... i dowd, ktry ci cakowicie pogra. W jaki inny sposb
moge w odpowiednim momencie wytypowa odpowiedni numer, jeli nie dziki darowi jaki
posiada twj umys?
Milo postuka delikatnie palcem w swoj gow.
- Pani jest naprawd przekonana, e winien temu jest mj umys, prawda? e dziaa w
- Gdybym zawid i wpdzi Duchy w kopoty. Gdybym okaza si... tym, kogo ona
oczekiwaa.
- Hmm - pukownik-komisarz ruszy w dalsz drog. - Tak, zrobibym to. Musiabym to
zrobi.
Milo wzruszy ramionami.
- Takiej odpowiedzi si spodziewaem - mrukn cicho.
Toczy przegrywan z kad chwil walk z czasem. Nie cierpia pochopnych dziaa,
poniewa to wanie popiech by jedynym nieznanym mu wczeniej elementem niezwykle
dugiego ycia. Lecz teraz pozostao bardzo niewiele czasu, niemale uamek chwili w jego
rachubie. Musia wykorzysta kad jego sekund, jeli chcia dopi swego.
Jego umys ju wprawi w ruch pewne rzeczy. Marzenia, pragnienia i wola mdrca
zaczynay przescza si w jego otoczenie. Proste zabiegi zdolne bez trudu zwie i omami
zmysy sabiej rozwinitych istot zaczynay powoli oddziaywa.
Lecz to nie wystarczao.
Wieszcz westchn wiadom tego, co musi uczyni. Nadchodzi czas ofiary, chwila
majca zakoczy jego dugie ycie. Chwila bdca by moe jedynym celem i sensem jego
egzystencji.
By gotw. Nadszed czas, by stworzy now legend.
Pord gstych krzeww, lian i pnczy trzeci pluton brn powoli przez mokrada i
rozlewiska, zbliajc si coraz bardziej do nadbiegajcych z zachodu odgosw wojny.
Poranne promienie soca przebijay si przez korony drzew tworzc w powietrzu siateczk
snopw wiata.
Trzeci pluton, oddzia majora Rawne. Corbec przydzieli im w charakterze snajpera
Larkina po tym jak wasny strzelec wyborowy majora trafi do lazaretu z objawami ostrej
gorczki. Niewielkie insekty ustawicznie nkajce stacjonujcych na bagnach onierzy
zaczynay szerzy zatrucia i infekcje. Dorden oczekiwa na pierwszy transport rannych, a
tymczasem na jego ka trafili ostatniej nocy chorzy.
Milo ruszy na akcj wraz z trzecim plutonem. Chopiec nie wiedzia do koca, kto
bardziej znienawidzi ten nieoczekiwany przydzia - Rawne czy sam Milo. Tu przed
opuszczeniem umocnie Gaunt poprosi Brina na ubocze i poleci mu doczy do jednostki
majora.
- Jeli kto bdzie potrzebowa wsparcia twoich dud, to bdzie to wanie trzeci pluton owiadczy komisarz. - Jeli ktra z naszych sekcji pjdzie w rozsypk, najpewniej bdzie to
trzeci pluton. Chc, eby mia ich na oku, a w krytycznym przypadku powiadomi mnie o
tym przez radio.
Milo zaprotestowaby przeciwko temu przydziaowi, gdyby nie wyraz twarzy Gaunta.
Komisarz
powierzy
mu
autentycznie
delikatne
zadanie,
obarczy
powan
Tanithijczykami. A jeli Gaunt przez cay ten czas dokada tylu stara, by uchroni chopca
przed krzywd, Caffran nie wybaczyby sobie nigdy, gdyby Brinowi stao si co zego w
trakcie przydziau do trzeciego plutonu.
Rawne tkwi w wodzie przy brzegu rozlewiska, czekajc na powrt Logrisa i Feygora.
Jego oczy byszczay gorczkowo w czerni umazanej kamuflujc past twarzy. Czu
przepywajce przez umys znajome emocje. Zblia si czas zabijania.
Stadko ptakw zaopotao w grze skrzydami. Mkoll odwrci si w stron Domora
wieszajc na ramieniu swj karabin.
- Sir? - zapyta ciszonym gosem szperacz.
- Poprowad ich do przodu - poleci Mkoll. - Ja?
- Dasz przecie rad?
Domor wzruszy potakujco ramionami, optyczne implanty zawarczay operujc
przesonami w daremnej prbie odtworzenia gestu przewracanych z wyrzutem oczu.
- Musz pj przodem, na zwiad. Tylko sam. Przejmiesz dowodzenie nad dziewitk do
mojego powrotu.
- Ale...
- Gaunt nie bdzie mia pretensji. Ju z nim rozmawiaem - Mkoll pstrykn dwukrotnie
mikroprzecznikiem komunikatora i przekaza reszcie dziewitego plutonu informacj, e od
tej chwili oddziaem dowodzi Domor. - Wykonujcie jego rozkazy tak, jakbycie wykonywali
moje - doda z naciskiem.
- To bardzo wane zadanie - pochyli si w stron szperacza. - By moe kwestia ycia i
mierci dla nas wszystkich. Wszystko w porzdku?
- Dla Tanith - skin gow Domor.
- Dla Tanith, wiecznie ywej.
Kilka sekund pniej Mkoll wtopi si w pmrok tropikalnej gstwiny niczym obok
mgy znikajc z oczu towarzyszy.
- Przywrci szyk i za mn - szepn do komunikatora Domor. Dziewity pluton ruszy
jego ladem.
Przelizgujc si w cieniu gigantycznych drzew drugi pluton pokonywa kolejne
mokrada i grzskie zapadliska. Corbec tskni za Larkinem, ale mia ju w druynie
strzelajcego wybornie Merrta i w aden sposb nie zdoaby wiarygodnie usprawiedliwi
obecnoci dwch snajperw w swym plutonie. Feth, pomyla pukownik, przez cae ycie
Ludzie z pierwszego plutonu pucili si biegiem przez sigajc do poowy ydek wod
rozlewiska. Gaunt trzyma w rku swj acuchowy miecz, jego ostrze wibrowao lekko
pracujc na jaowym biegu. Gdzie z przodu do uszu oficera dobiegaa silna kanonada,
znacznie goniejsza od odlegego grzmotu artyleryjskich wystrzaw na zachodzie - walczy
tam pluton Corbeca. Gaunt nie potrafi do koca zlokalizowa kierunku, z ktrego dobiegay
odgosy strzelaniny. Przekl w mylach tropikaln gstwin i zdradzieckie echa niesione
daleko ponad powierzchni rozlewisk. Jak odnale poprawny kierunek w tym przekltym
lesie?
W stron plutonu posypay si znienacka laserowe wizki. Lowen upad z dymicym
mundurem, pocity krechami wiata. Raglon przypad do ziemi, jaka wizka wypalia mu w
policzku gbok bruzd. Gaunt chwyci radiooperatora za ubranie i pocign w stron
zapewniajcych oson korzeni mangrowcw.
- Wszystko z tob w porzdku?
- Bd y - odpar radiooperator spryskujc przecinajc p twarzy ran rodkiem
dezynfekujcym.
Ostrza nieprzyjaciela okaza si zbyt silny, by mona byo wyprowadzi na jego pozycje
szar. Wykorzystujc osony terenowe Duchy zaczy odpowiada ostrzaem, pocigajc za
spusty z profesjonaln dokadnoci. Przeciwnik strzela chaotycznie, bez przemylanego
planu ogniowego. Gaunt lokalizowa pozycje nieprzyjacielskich onierzy po rozbyskach ich
laserw. Heretycy rozproszyli swe siy zdradzajc wyrany brak dowiadczenia wojskowego.
Komisarz nakaza swym ludziom ruszy powoli do przodu, cay czas korzystajc z osony
drzew. Prbowa skleci naprdce jak podnios myl, ale zdoa zoy tylko jedno
zrozumiae zdanie.
- Pierwszy pluton! Walczcie jakbycie byli pierwsi i jedyni! Zabijcie ich wszystkich!
To powinno wystarczy. To musiao wystarczy.
onierze trzeciego plutonu zastygli w miejscu wstrzymani nagym gestem majora Rawne
i nieoczekiwanym hukiem kanonady dobiegajcym gdzie z gstwiny tropikalnej puszczy.
Gwardzici przykucnli na ziemi pord krzeww i paproci, w pmroku szmaragdowego
oceanu rolin, ledzc szeroko otwartymi oczami swe otoczenie. Feygor star z policzka
struk potu. Larkin przesuwa luf snajperskiego karabinu przepatrujc uwanie pobliskie
zagajniki. Wheln zagryz do krwi doln warg strzelajc na wszystkie strony oczami. Caffran
zamar w idealnym bezruchu, niczym ywa statua.
- Z lewej - sykn Rawne pokazujc w tamt stron palcem. - Walka ogniowa. Nie dalej
bada zasig swej powoki zudze i omamw, rozcigajcej si na cae mile we wszystkich
kierunkach. Jak na razie wszystko toczyo si po jego myli. Studiowa wnikliwie umysy
istot przebywajcych w obrbie sieci. Przewaajca wikszo tych intelektw poraaa swym
prymitywnym barbarzystwem i jadem Osnowy. Inne pony iskierkami jani ludzi czystej
krwi. Wieszcz poj, e imperialici rwnie zaangaowali si w walk, prbujc swych si w
konfrontacji z armi Chaosu. Mistyk widzia krwawe starcia, prymitywn brawur i mstwo.
Ludzie zawsze go zadziwiali w tej kwestii. yli tak miesznie krtko, a mimo to wrcz ponli
furi istnienia. Ich dzielno bya niemal godna podziwu, gdyby tylko nie marnotrawili jej
nadaremno.
Lecz mimo wszystko mg sprbowa ich wykorzysta. Zawarcie sojuszu nie wchodzio
rzecz jasna w gr, ale potrzebowa kadej dostpnej minuty czasu, a ci ludzie - przepenieni
dz walki i zwycistwa - mogli mu wydatnie pomc.
Nadszed czas, by zagra ostatni z kart. Pokieruje ludmi na tyle, na ile zdoa,
wprowadzajc ich do skomplikowanej gry. Wpierw jednak musia skontrolowa pewne
rzeczy.
Muon Nol, Zowieszczy Mciciel, dowdca przybocznej stray mistyka, wszed do
Wewntrznego Sanktuarium przywoany mentalnym rozkazem wieszcza. Trzyma swj biay,
ozdobiony przepysznym czerwonym grzebieniem hem w zagiciu rki, a opalizujcy
niebieski pancerz osobisty pobyskiwa iskierkami zota niczym serce stygncej gwiazdy.
Klamry dugiego paszcza przecinay pier wojownika biegnc ku jego pasowi i zasaniajc
przewieszone przez plecy pokrowce z broni. Dumne roztropne oczy studioway wnikliwie
posta wieszcza. Na twarzy Mciciela zastyg wyraz ogromnego zmczenia.
- Muon Nol. Jak postpuj prace?
- Droga jest otwarta, mj panie.
- Musi zosta zamknita. Jak dugo to jeszcze potrwa?
Muon Nol spojrza ku wypolerowanej kamiennej posadzce, w ktrej odbijaa si jego
opancerzona sylwetka.
- Wszyscy oprcz stray przybocznej ju odeszli, mj panie. Rozpocza si procedura
Zamknicia Bramy. Potrzeba jeszcze troch czasu na jej zakoczenie.
- Troch czasu podug naszej rachuby, Muon Nol. Lecz dla nieprzyjaciela to bardzo duo.
Lkam si, e wystarczajco duo. Nie zdoamy prawidowo zamkn przejcia. Musimy je
przerwa.
- Panie!
Wieszcz unis w powietrze sw nag do. Widok jego smukych, niemal
przylegay ciasno do ich skry, cikie i ociekajce wod. Jaka budowla majaczya przed
zdyszanymi ludmi, kamienna struktura wzniesiona z rwno ociosanych blokw. Major
dostrzega w niej co dziwnie znajomego. Potworny wicher zagusza wykrzykiwane przez
oficera komendy.
Oderwana uderzeniem wiatru ga wisna w powietrzu i uderzya szeregowca Logrisa
w gardo. Milo skoczy w jego stron, by podtrzyma towarzysza, ale na pomoc byo ju za
pno. Kark mczyzny zosta zamany, jego gowa zwisaa wykrzywiona pod nienaturalnym
ktem. Pozostawione na ziemi ciao zaczo zapada si w rozmik botnist gleb.
Caffran chwyci Mila za ubranie i pocign poprzez deszcz i grad w stron dajcych
pewn oson kamiennych blokw. Rawne przyklkn tu przy nich przywoujc reszt
swych ludzi: Feygora, Cowna, Whelna, Mkendrika, Larkina i Cheffersa. Lecz Cheffers ju nie
y. Na jego ciele nie wida byo adnych wyranych obrae i dopiero szeregowiec Cown
dostrzeg struk krwi sczc si z niewielkiego rozcicia na szyi Ducha. Co sterczao z
rany. By to li. Niesiony fal powietrza, fragment roliny niczym n wbi si w ciao
Tanithijczyka przebijajc mu krta. Przeraeni, skuleni pod kamienn cian onierze
dopiero teraz zauwayli swe podarte innymi limi mundury.
- Co to za burza?! - wrzasn ponad rykiem wiatru Caffran.
- I skd si tak cholernie szybko wzia?! - doda Feygor.
Rawne nie zna odpowiedzi na te pytania. Wszystko szo zgodnie z planem a do tej
przeraajcej chwili. Rejestracja na Polach Fundacji. Przygotowania do zaadunku na statki
transportowe. A teraz huragan, jakiego nigdy wczeniej nie mia okazji dowiadczy spad
nieoczekiwanie na Tanith Magna.
- Id w zakad, e to robota nieprzyjaciela! - odkrzykn - Nage uderzenie na Tanith!
Przygotowa bro!
Wszyscy skinli gowami przesuwajc bezpieczniki karabinw.
Wszyscy z wyjtkiem Mila.
- Majorze... co pan powiedzia?
Rawne spojrza w d na chopca.
- Wiem, e to twj chrzest bojowy, szczeniaku, ale postaraj si myle i dziaa jak
onierz! Jeste ze wieego zacigu i mleko masz jeszcze pod nosem, ale teraz musisz
walczy!
Milo zamruga oczami. Ryk burzy go dekoncentrowa, niemal odbiera zdolno
trzewego mylenia. Rawne i pozostali gwardzici najwyraniej postradali rozum. To nie jest
Tanith! Oni zachowuj si jakby znw byli w domu i...
Urwa swj niemy monolog. cian za jego plecami tworzyy bloki solidnego bazaltu
wycite z kamienioomw w Pryze. Na ich powierzchni pyszniy si wyrzebione emblematy
z koron elektora. Milo zna to miejsce... by to boczny fragment zachodnich fortyfikacji
stolicy.
Ale...
Przez chwil chopiec czu wycznie bezbrzen konsternacj. Jakie wspomnienia
majaczyy w jego podwiadomoci. Konajcy wiat, mae braterstwo ocalaych z zagady...
duchy... gra na dudach...
To tylko sen, pomyla, zy sen. Chaos uderzy na Tanith w chwili zacigu. Nie dano im
wyboru. Walka z broni w rku albo mier. A jeli mieliby umrze, wraz z nimi zgin miao
Tanith.
Burza, czarny krg wyadowa elektrycznych o rednicy szedziesiciu kilometrw,
pustoszya dungl w caej strefie frontowej. Sia ywiou bya tak ogromna, e nawet potne
instrumenty pomiarowe na orbitalnej katedrze Sanctity nie potrafiy oszacowa jego
wektorw ani przebi si przez tarcz zakce elektromagnetycznych. Wszystkie imperialne
jednostki posiadajce przynajmniej szcztkow mobilno wycofyway si co si w nogach na
swe pozycje wyjciowe. Wiele oddziaw, w wikszoci pancernych, ugrzzo na mokradach
bez moliwoci odwrotu.
Nawet najbardziej dowiadczeni analitycy generaa Thotha nie potrafili okreli statusu i
biecych pozycji nieprzyjaciela. Czy wrg rwnie zosta zamany? Czy te bka si
pord cyklonu czy te potga ywiou zdoaa go unicestwi? A moe burza bya efektem
jego dziaa?
Wielu weteranw Gwardii i wyszych stopniem oficerw miao ju okazj widywa
wczeniej psioniczne sztormy, ulubione narzdzie terroru wojsk Chaosu. Lecz ta burza bya
inna. Nie wyczuwao si w niej charakterystycznej aury zepsucia, adnego specyficznego,
cikiego powietrza wywoujcego silne dreszcze, torsje i niszczycielskie zaburzenia pracy
mzgu.
Tytaniczna furia. Czysta, nieskrpowana niczym potga natury. Lecz gdyby zwykli
miertelnicy posiadali bardziej wyostrzone zmysy, zdoaliby dostrzec w jej gbi moc
Osnowy. Mentalna energia przesycaa ywioowy kataklizm.
Inkwizytor Lilith nie miaa adnych wtpliwoci w tym wzgldzie. Jej psioniczny talent
natychmiast odkry obecno mentalnej mocy w aurze roztaczanej przez cyklon. Zdoaa
jedynie zamkn swj umys na przetaczajcy si pod czaszk ryk energii uciszajc
zwykymi
onierzami.
Jakby
chcia
zasugerowa...
jest
wrcz
rwny
przedstawicielowi Inkwizycji.
- Powiem, kiedy uznam to za konieczne, majorze - odpowiedziaa gardowym
prymitywnym slangiem uywanym przez szeregowych gwardzistw. Bya to obelga dla
majora, ale uczynia j z rozmyln satysfakcj chcc pozby si towarzystwa aroganckiego
Sta w miejscu przez nastpne trzy rozbyski byskawic zapamitujc fragmenty swego
otoczenia owietlane krtkotrwaymi, ale upiornie jaskrawymi emisjami wiata.
W ostatnim rozbysku dostrzeg rwnie jaki ruch.
Nieprzyjacielscy onierze, znajdujcy si znacznie wyej na skarpie, wpadli na niego
przez czysty przypadek. Kiedy wiat pogry si znw w ciemnociach, zaczli strzela w
stron sieranta, znaczc mrok krechami czerwonego wiata. Mkoll rzuci si na kolana w
grzskie boto prbujc wykorzysta jak najlepiej oson tworzon przez ukos skarpy.
Kolejna byskawica. Wrogowie byli bliej. Przynajmniej szeciu, w wikszoci
ciskajcych bro w jednej rce, drug apicych za bryy ska i krzewy w celu zachowania
rwnowagi na stromym zboczu wzgrza. Ciemno rozpaliy kolejne czerwone wizki.
Mkoll wyj z kabury swj pistolet. Nie dostrzega adnych ksztatw w smolistej czerni,
ale rozbyski luf przeciwnikw wystarczay mu w zupenoci. Odczeka jeszcze moment, a
pniej strzeli w stron rda wiata.
Zaraz potem rzuci si w lewo, by przeciwnicy nie zastosowali tej samej sztuczki w
stosunku do niego. Obawy okazay si jak najbardziej suszne. Gliniaste wybrzuszenie skarpy,
ktre zapewniao mu wczeniej prowizoryczn oson zostao trafione niemal jednoczenie
czterema wizkami energii. Dymice boto rozpryso si na wszystkie strony parujc w
powietrzu, ale ulewny deszcz niemal natychmiast poradzi sobie z kbami pary.
Nastpna byskawica. W uamku sekundy Mkoll dostrzeg wielk sylwet onierza
Chaosu stojcego na zboczu tu nad nim. Przeciwnik najwyraniej zamierza obej z flanki
poprzedni pozycj sieranta albo te polizgn si i zjecha wbrew wasnej woli w d
zbocza omal nie zderzajc si z Duchem.
Mkoll poderwa pistolet i strzeli wrogowi z przyoenia w pier, zanim tamten zdy
zareagowa na obecno sieranta. Przeciwnik, cuchncy odraajco trup obciony zwojami
acuchw i zardzewiaymi owalnymi pytami pancerza run na Mkolla i przewrci go
swym ciarem na ziemi. Uwiziony pod zwokami Duch zacz zsuwa si w d zbocza.
Walczy zaciekle z martwym ciarem prbujc zepchn z siebie trupa. Oba ciaa, ywe i
martwe, przypieszyy lizg osuwajc si gowami w d stromego zbocza.
Mkoll przewrci si na brzuch i dwukrotnie upad twarz w boto zanim zapa
wystarczajco solidn podpor. By umazany botem, chocia krople deszczu miosiernie
wypukay grzsk ziemi z jego oczu. Czu te, e boto wypenia szczelnie jego uszy, bo
cakowicie straci ju such. Czy te moe to grzmot piorunw rozerwa mu w kocu bbenki?
W ciemnociach rozptaa si kanonada, skoncentrowana na miejscu ostatniej wymiany
ognia. Sierant dostrzega czerwone krechy laserowej energii, ale niczego nie sysza. W jego
Laserowe wizki przeciy powietrze nad gow sieranta. Wypali z obu pistoletw
jednoczenie spopielajc rami jednego z przeciwnikw. Krecha energii uderzya w
odpowiedzi w pie tu poniej twarzy Ducha. Mczyzna schowa si popiesznie syczc z
blu, skr jego palcw i przedramion poszatkoway kolejne drzazgi.
Mkoll stumi kliwy bl. Zacz si ponownie czoga wzdu pnia drzewa, lecz tym
razem skierowa si w kierunku swej poprzedniej pozycji. W chwili, kiedy znowu podnosi
si na nogi, trzej nieprzyjacielscy onierze dotarli wanie do jego poprzedniej pozycji i
przechylali si ponad pniem zamierzajc ostrzela puste ju stanowisko ogniowe lojalisty.
Mkoll posa wizki laserw wzdu pnia zabijajc na miejscu wszystkich trzech
przeciwnikw, zanim ci uwiadomili sobie, e strzelaj do zdeptanego bota. Jeden z nich
upad na plecy i zelizgn si pod drzewo, drugi przelecia przez pie i zagbi si do
poowy ciaa w grzsk ma. Trzeci znieruchomia pord gazi.
Flary gasy, stroboskopowe wiato byskawic znw obejmowao niebiosa w swe
niepodzielne wadanie.
Mkoll ujrza dziesitki kolejnych onierzy nieprzyjaciela wyaniajcych si spoza
grzbietu skarpy, a czterech czy piciu wci znajdowao si w jego bezporednim polu
ostrzau.
Sierantowi koczyy si moliwoci dziaania. Zacz biec, wpierw wzdu pnia drzewa,
pniej zboczem wzgrza w stron zaomu, za ktrym dostrzeg wczeniej ruiny. cigay go
krechy laserowego wiata. Raz potkn si i upad - i to uratowao mu ycie, kiedy laserowe
wizki przeciy powietrze w miejscu, gdzie jeszcze uamek sekundy wczeniej znajdowaa
si gowa Ducha. Potoczy si w d skarpy, bynajmniej nie z wasnej woli, pozbiera na nogi
i dalej ucieka. Kolejne flary rozpaliy ciemno, srebrne wiato zalao dungl, grzskie
zbocze i strumienie deszczu. Drzewa przeistoczyy si w jego blasku w rozcapierzone czarne
palce o licznych cieniach.
Dwaj onierze wroga rzucili si na niego z pochylonymi do przodu gowami. Jeden
pocign za spust, ale chybi. Mkoll wci ciska w doniach swoje pistolety. Strzeli
kademu z przeciwnikw w gow mijajc ich w biegu. Za dwjk zabitych znajdowali si
nastpni trzej heretycy. Jeden z nich zareagowa dostatecznie szybko, by nacisn spust swej
broni i Mkoll poczu gwatowne szarpnicie karku uderzonego czym bolenie twardym i
gorcym. Po twarzy sieranta pocieka krew. Zastanowi si przelotnie, czy faktycznie zosta
postrzelony w gow, czy jego myli i odczucia byy zaledwie ostatni reakcj ukadu
nerwowego pchajcego ciao do dziaania z obejciem wypalonego wizk wiata mzgu.
Pomimo obrae nie zwolni nawet na krok. Zastrzeli salw z obu pistoletw czowieka,
ktry go trafi, po czym przesadzi trupa rozkadajc rce na boki i prbujc pochwyci na
muszki towarzyszy zabitego. By to brawurowy, ale i lekkomylny ruch. Zdradliwe boto
ulego naciskowi buta ldujcego na ziemi sieranta, mczyzna straci rwnowag i chybi
celu. Przesuwajc lufami za sylwetk mijajcego ich lojalisty onierze Chaosu pocignli
jednoczenie za spusty i zastrzelili si wzajemnie. Mkoll odzyska chwiejnie rwnowag i
rozemia
si
histerycznie
bdc
wiadkiem
tego
niezamierzonego
aktu
boskiej
tajemnicze. Druga seria flar te dogasaa, ale sierant wiedzia, co takiego dostrzegy w ich
sabym blasku jego oczy.
Ruiny byy oblone przez onierzy Chaosu. Dziesitki tysicy nieprzyjacielskich
wojownikw poruszay si niczym gigantyczne stado insektw, napierajc z wszystkich stron
na prastare fortyfikacje.
Atakowali bez wytchnienia, bez chwili spoczynku, jakby szalejcy wok kataklizm
wcale nie robi na nich wraenie. Jakby liczy si tylko i wycznie krg masywnych
kamiennych blokw wzniesiony na szczycie wzgrza.
- Co to za miejsce? - wydysza gono Mkoll. - Czego tutaj chcecie?
Jego pytanie utono pord grzmotu piorunw i ryku wiatru.
Przestworza nad gowami lojalistow dygotay spazmatycznie, wstrzsane konwulsjami
elektrycznych wyadowa. Pierwszy pluton, wmocniony niedobitkami oddziau Corbeca i
grup onierzy Leroda, napotkan przypadkowo w tropikalnym gszczu, wycofywa si co
si w nogach z burzowej strefy.
Gaunt dobieg do Corbeca, przedzierajcego si przez smagan deszczem gstwin na
czele jednostki. Szeregowiec Melk trafi chwil wczeniej na nosze cignite popiesznie w
tyle grupy.
- Co jest? - wykrzycza komisarz. Strugi deszczu ciekay po jego szczupej twarzy.
- Rzeka! - wrzasn zaskoczony pukownik. Przed ich oczyma przelewaa si rozszalaa
woda, spieniona, gboka i bez wtpienia miertelnie niebezpieczna. Gaunt by pewien, e
adnej rzeki nie byo w tym miejscu, kiedy Duchy przechodziy tdy w przeciwnym kierunku.
Wyprostowa si smagany deszczem i zacz studiowa wzrokiem elementy otoczenia
prbujc odnale swe pooenie. Przywoa szeregowca Mkte i zabra mu jeden z pakietw
wybuchowych. Corbec gapi si z niedowierzaniem na komisarza wieszajcego adunek u
podstawy masywnego drzewa gingko i uzbrajajcego zegar detonatora.
- Cofn si! - krzykn Gaunt.
Detonacja cia potne drzewo tu ponad korzeniami i pchna jego mierzcy
szedziesit metrw pie w kierunku drugiego brzegu rzeki tworzc prowizoryczny most
koyszcy si ponad kipiel.
Jeden po drugim gwardzici zaczli pezn po pniu. Corbec szed przodem chcc
pokaza swym podwadnym, e przejcie jest moliwe i klnc blunierczo za kadym razem,
gdy wilgotne donie traciy oparcie na szorstkiej korze drzewa. Szeregowiec Vowl straci
uchwyt i run w d rzeki. Spienione fale poniosy go w ciemno niczym korek. Krzyczcy
przeraliwie ludzki korek.
blokach, mokry nocny wiatr zrosi mu twarz kroplami deszczu. Dostrzega w oddali
pomienie, ale nie byy to bynajmniej ciepe ogniska rozpalane co noc na Polach Fundacji.
Przestworza pochona ciemno. Zguba spada nieoczekiwanie na Tanith. Jeli w sercach
niektrych tlia si jeszcze nadzieja, Rawne nie mia zudze: nie dalej jak trzy minuty
wczeniej dostrzeg ostrzegawcze flary wznoszce si ponad koronami drzew.
Przycisn swj nowiutki laser do piersi. Przynajmniej raz bdzie mu dane go uy przed
mierci.
- Co si dzieje, sir? - zapyta szeregowiec Caffran.
Rawne stumi w sobie ch skrzyczenia go. Chopak by nowicjuszem, stojcym w
obliczu swego bojowego chrztu. A Rawne sta si jedynym oficerem w okolicy.
- Planetarny desant. Nieprzyjaciel uderzy na nas w trakcie orbitalnego zaadunku.
Pozostali czonkowie druyny jknli z rozpacz.
- Jestemy skoczeni - wyrzuci z siebie aosne sowa Larkin. Feygor zdyscyplinowa go
ciosem pici.
- Do takich tekstw! - warkn Rawne - Nie zdobd Tanith bez walki! I nie wierz,
bymy byli jedynym oddziaem w elektorskim paacu! Naszym zadaniem jest ochrona ycia
elektora.
onierze odpowiedzieli pomrukami i skiniciami gw. W sowach majora krya si
determinacja, ale i poczucie susznego obowizku. Wszyscy czuli to samo.
Feygor ponownie sprawdzi gwny kana radiowy.
- Nic. Wszystkie czstotliwoci s martwe. Musz nas zakca.
- Prbuj dalej. Musimy zlokalizowa elektora i zorganizowa jego ubezpieczenie.
wiat w gowie Brina Milo wirowa szaleczo. Wszystko wydawao si tak dziwnie
nierealne, ale chopiec wmawia sobie ustawicznie, e to tylko efektu wstrzsu wywoanego
nagym rozwojem wydarze. Ju same przygotowania do opuszczenia Tanith byy
dostatecznie stresujce. Wszyscy ludzie od kilku dni mieli nerwy napite jak postronki. A
teraz... ten koszmar.
Tak wanie to wygldao. Senny koszmar. Zapa realnoci, gdzie pewne rzeczy
wydaway si rozmyte i nieczytelne, inne za pony nadludzk ostroci.
Zabrako mu czasu na uspokojenie nerww, wzicie si w karby dyscypliny. Huk
wystrzaw i jzyki pomieni eksplodoway nieoczekiwanie w gbi kamiennego korytarza.
Nieprzyjaciel zdoa si wedrze do wntrza paacu.
Druyna Rawne skoczya za filary i we wnki przejcia, strzelajc w stron wyomu.
- Za Tanith! - krzykn Rawne. - Pki jeszcze yje!
wyczerpane.
- Droga musi zosta zamknita natychmiast. Burza nie bdzie trwa wiecznie.
Muon Nol uklkn i nakreli domi gest formalnej proby.
- Mj panie, prosz ci ponownie, ostatni ju raz, nie pozwl zamkn Drogi. Wyl na
Dolthe wezwanie o pomoc. Z wsparciem exarchw, wsparciem samego avatara, moemy si
utrzyma i...
Eon Kull nakaza podwadnemu podnie si z klczek, krcc w gecie zaprzeczenia sw
ukryt pod hemem gow. Cieszy si skrycie, e Muon Nol nie moe ujrze struek krwi
ciekncych z jego nozdrzy i plamicych suche wargi.
- A ja mwi ci ponownie, ostatni ju raz, e nie moemy tego uczyni. Dolthe nie zdoa
powici nawet jednego z naszych pobratymcw wicej. Wyczerpalimy rezerwy. Czy
zdajesz sobie spraw ze skali zagroenia, jakie sprawia tu na Monthaxie nasz nieprzyjaciel?
Eon Kull pochyli si do przodu i dotkn nag doni czoa Muon Nola przesyajc do
umysu wojownika silny mentalny przekaz stanowicy wizualizacj niezliczonych hord wroga
dostrzeonych wczeniej zmysami wieszcza. Muon Nol zesztywnia, po czym zadra lekko.
Odwrci w bok gow.
- Chaos nie moe nas ogarn. Nie moe uzyska dostpu do Drogi. Tutejsza brama musi
zosta zamknita, zgodnie z mymi zaleceniami.
- Rozumiem - skoni si wojownik.
- Id teraz i obejmij piecz nad ostatnimi przygotowaniami. Kiedy dobiegn koca,
przybdziesz po mnie i odprowadzisz do Wielkiego Miejsca. Tam wanie stan twarz w
twarz ze swym przeznaczeniem.
Pozostawiony sam sobie, Eon Kull skoncentrowa umys prbujc sign nim poza mury
Wewntrznego Paacu i ogarn zmysami swe otoczenie. Nie znalaz w sobie do siy.
Czyby a tak bardzo nadwery witalno ciaa i umysu? Co takiego mia na myli Muon
Nol, kiedy wspomina o wywoanej burzy?
Chwiejnym krokiem, powczc nogami, wieszcz przemierzy posadzk sanktuarium i
uchyli wieko wykonanej z kwarcu skrzyni stojcej pod jedn ze cian. Pena bya prochu i
pustych jedwabnych woreczkw. Pord tych szcztkw leao kilka ostatnich bezcennych
przedmiotw mdrca. Sign po jeden z nich. Wyrzebiona z duszokoci laska wlizgna si
w do starca. Bya ciepa, pulsowaa nieznacznie. Bya ostatni lask, jaka mu pozostaa.
Powrci na tron, usiad na nim z cikim westchnieniem i przycisn artefakt do piersi.
Modli si w duchu, by laska posiadaa w sobie wystarczajcy rezerwuar energii dla
zogniskowania jego rozproszonej mocy. Pynce z umysu wieszcza mentalne wyadowania
wnikny w przedmiot, a lece wok tronu bd wprawione w zbroj starca kamienie dusz
zamigotay powracajc do ycia. A raczej wikszo z nich. Niektre pozostay ciemne i
martwe, inne arzyy si ledwie zauwaalnie.
Umys wieszcza zacz gromadzi rozmazane obrazy, umacnia je i koncentrowa. Ujrza
wiat zewntrzny.
Ujrza burz, dziki kataklizm, i przekl samego siebie. Powinien by wczeniej poj, e
jest ju zbyt saby, by kontrolowa tak moc. Zaplanowa co prawda burz, ale miaa by ona
zaledwie przykrywk maskujc jego bardziej subtelne, bardziej zoone iluzje. Nadmierny
wysiek pozbawi go wiadomoci i kontroli nad wyzwalan energi.
Zrodzi mentalny cyklon, katastrofalny w skutkach ywio, ktry szala teraz pozostajc
cakowicie poza kontrol swego stworzyciela. Zamiast osoni ludzi i pozwoli im si zbliy
niepostrzeenie do skomplikowanej puapki majcej przeistoczy te istoty w narzdzia
wieszcza burza przyniosa cakowicie odmienny rezultat - odrzucia ludzi daleko w ty.
Gowa wieszcza opada w d. Dzieo jego ycia okazao si porak. Wyczerpa ca sw
moc, spopieli runiczne kostki, unicestwi niektrych z duchowych przewodnikw i wszystko
po co? Kaela Mensha Khaine! Stworzy destruktywn si ywiow, ktra runa na cay
region. Niebiosa kotoway si ponad jego gow niczym pies myliwski, ktrego waciciel
powici dugie miesice tresury tylko po to, by ujrze jak jego ulubieniec ponownie popada
w sida zwierzcego instynktu.
Dostrzega kilka nikych iskierek wiata, lady garstki ludzi znajdujcych si
dostatecznie blisko, by wpa w moc iluzji mdrca. Byo ich zbyt niewielu.
Eon Kull, prastary wieszcz i mistyk, zapaka. Podj t prb. I nie podoa jej.
Mkoll przedziera si przez strugi deszczu dobre pitnacie minut, zanim przystan
znienacka w miejscu, potrzsn z niedowierzaniem gow i skoczy popiesznie w pltanin
korzeni pobliskiego drzewa.
To byo niemoliwe. To... byo jakie szalestwo.
Zerkn na burzowe przestworza, drc i kulc si w cieniu. Od samego pocztku
podejrzewa, e ywio nie mia naturalnego pochodzenia, teraz za zyska ju cakowit
pewno, i jego moc igra z jego umysem.
To jest Monthax, Monthax, powtarza sobie w duchu w kko. Nie Tanith.
Lecz jeli si nie myli, dlaczego spdzi ostatnie dwadziecia minut na popiesznej
wdrwce ku farmie w lasach nad Hebanem, gdzie mieszka wraz z on i synami?
Krew ttnia mu w skroniach. Czu si jakby ponownie traci Eiloni, chocia wiedzia, e
jego ona nie yje od pitnastu lat wpdzona do grobu krwiotoczn gorczk. Czu, e traci
ponownie Tanith. Swoich synw.
By cakowicie przekonany, e biegnie poprzez letni burz z wysokogrskich pastwisk,
gdzie czuwa nad stadem cuchlainw. Wydawao mu si, i wci posiada on, rodzin i
farm, do ktrej pragn powrci. Lecz w rzeczywistoci maszerowa z powrotem w stron
ukrytych w dungli ruin i oblegajcych je onierzy nieprzyjaciela.
W jaki sposb jego umys mg zosta tak otumaniony? C za mentalne sztuczki uyto
przeciwko jego zdrowemu rozsdkowi?
Zerwa si na rwne nogi i pobieg w przeciwnym kierunku, modlc si, by obra
waciw drog ku liniom sojuszniczych wojsk.
Postpujc w myl rozkazw Lilith silna grupa onierzy zawrcia w gb targanej burz
dungli. Eskorta przedstawicielki Inkwizycji utworzya wok niej ciasny krg podajc w
lad za rwnie licznym oddziaem Duchw pod komend Gaunta. W jego skad wchodzili
ludzie z pierwszego, drugiego i sidmego plutonu. Rannych odesano na tyy.
Gilbear protestowa, zarwno przeciwko dalszemu marszowi w gb strefy kataklizmu jak
i wsppracy z Tanithijczykami, jednake Lilith nawet nie prbowaa ukrywa swojej
niechci do majora odrzucajc jego sprzeciw. Jeli jej podejrzenia miay uzasadnienie, caa ta
sprawa miaa rwnie ogromne znacznie dla Gaunta. Ponadto Duchy byy ju wczeniej w
burzowej strefie i wiedziay, czego naley si tam spodziewa. Pomimo budzcego respekt
wyszkolenia volposkiej Dziesitej Brygady inkwizytor spodziewaa si uwikania w
powane walki i potrzebowaa liczniejszej jednostki, by zrekompensowa w ten sposb
nieuniknione straty. Teraz miaa pod sw komend okoo szedziesiciu ludzi, w poowie
onierzy cikiej piechoty gotowych powici dla jej bezpieczestwa ycie, w poowie
najlepszych zwiadowcw i infiltratorw Gwardii, dziaajcych na rozkaz wasnego
charyzmatycznego dowdcy.
Wystarczajca grupa szybkiego reagowania, uznaa w mylach Lilith, ale polecia swemu
astropacie wysa danie wsparcia. Thoth opiera si jej wnioskowi, dopki nie powoaa si
na autorytet swego urzdu i wstpnie przedstawia skal potencjalnego zagroenia. Piciuset
Bkitnokrwistych pod rozkazami majora Russa oraz trzystu roaskich Deepersw majora
Alefa i komisarza Jaharna przedzierao si teraz przez dungl w lad za forpoczt, pozostajc
dobr godzin marszu za grup Lilith. Astropata nie przey wymiany psionicznych
komunikatw, zabi go potworny wysiek niezbdny do ich emisji. onierze porzucili ciao
mentata w miejscu, gdzie mczyzn dopada mier.
- Pukownik Corbec!
Colm uderzy doni w naramiennik modego onierza. Pozostali Volpoczycy
spogldali na ten gest powitania z wyran podejrzliwoci i zmieszaniem.
- Gdzie to byo... Nacedon?
- Na farmie. Zawdziczam panu ycie, pukowniku.
Corbec parskn krtko.
- Pamitam, e walczye tamtej nocy rwnie twardo jak my, Culcis!
Mody gwardzista wyszczerzy w umiechu zby. Krople deszczu kapay z krawdzi jego
hemu prosto na twarz.
- Wic trafie do Dziesitki, co? - zapyta Corbec przyklkajc tu obok
Bkitnokrwistego i mierzc z karabinu w nieprzenikniony mrok nocy.
- Paski lekarz dobrze si o mnie wypowiada, a paski dowdca, Gaunt, wymieni moje
nazwisko w raporcie. Potem dopisao mi szczcie na Vandamaarze i dostaem medal.
- I jeste teraz weteranem? Jednym z elity Bkitnokrwistych? Najlepszy z najlepszych i
tak dalej?
- Wszyscy jestemy tylko onierzami, sir - rozemia si Culcis.
Dwa rzdy gwardzistw wspinay si mozolnie w gr zbocza ciskajc kurczowo
wilgotne liny, manewrujc pomidzy pniami drzew i rozoystymi korzeniami. Ziemia
przypominaa sw konsystencj rozwodniony mid, grzski i pynny, sigajcy ludziom do
ydki. Tylko insekty przestay drczy lojalistw, ukrywajc si w zakamarkach dungli na
czas zawieruchy.
Gwardzici parli przed siebie w szyku ogniowym, wychodzc z gbokiej doliny i
trafiajc na pooone wyej tereny dungli, prosto w serce cyklonu. Lilith wstrzymaa marsz
grupy i signa po notes, by skorygowa swoj biec lokalizacj. Podnosia go wanie do
oczu, kiedy olepiajcy rozbysk zapon w mrocznych przestworzach, a uszami ludzi
wstrzsn oguszajcy huk.
Piorun uderzy w drzewo dwadziecia krokw za przedstawicielk Inkwizycji rozsiewajc
na wszystkie strony deszcz szcztkw. Dwaj Bkitnokrwici zginli na miejscu poraeni
elektrycznymi wyadowaniami, dwaj inni wraz z towarzyszcym im Tanithijczykiem zostali
odarci ywcem z mini przez chmur drzazg.
Major Gilbear wpad na Lilith prbujc odzyska utracon na liskiej powierzchni
rwnowag.
- Musimy si wycofa, pani! To szalestwo!
- Jaki komunikat?
- Gaunt do trzeciego plutonu. Poda status i lokalizacj.
Raglon zacz nadawa transmisj.
- Brak odpowiedzi, sir... Powtarzam... Chwila! Jest odpowied! Pozycja: paac elektorski,
Tanith Magna. Tylna stra.
- Co takiego? - Gaunt wyrwa podwadnemu suchawki z doni - Rawne! Rawne!
Odpowiedz!
Trzeci pluton utkn w wskim korytarzu, laserowe wizki migay w powietrzu tam i z
powrotem tworzc szalecz pltanin dzikiej kanonady. Gdzie z gbi swych suchawek do
Rawne dociera ledwie zrozumiay gos Gaunta.
- Wywoaj ich ponownie - ponagli Whelna, walczcego rozpaczliwie z pokrtami swego
komunikatora.
Rawne zdy ju znienawidzi tego Gaunta, nowego przeoonego obcowiatowca.
Gdzie znajdowa si teraz? Czy w ogle troszczy si o los Tanith?
Wheln wyrwa majora z pospnej zadumy.
- Sygna od Gaunta, sir! Kae nam wykona odwrt! Mamy do niego doczy na
podanych koordynatach!
Rawne rzuci okiem na podany mu miniaturowy wydruk, zmi go i cisn pod nogi.
Otrzymane koordynaty nic mu nie mwiy. Wiedzia tylko jedno: Gaunt nakazywa im
opuci paac i Tanith Magna.
- Dawaj mi te suchawki! - wrzasn na Whelna.
- Sir? - Raglon poda swj zestaw cznoci komisarzowi. - Nic z tego nie rozumiem...
Gaunt odebra od radiowca suchawki i zacz odbiera przekaz.
- ...nie wycofamy si teraz... nie pozwolimy zniszczy Tanith! Bd przeklty, Gaunt,
jeli mylisz, e damy temu wiatu umrze!
Komisarz opuci suchawki, opar je o udo.
- Oszala - wymamrota cicho. - On cakowicie oszala.
Mkoll osania mokr od deszczu twarz uniesionymi nad gow rkami. Koncentrowa
ustawicznie swj umys starajc si pozosta w realnym wiecie, walczy z nkajcymi jego
ja omamami. Dom, linie sojusznicze... da rad tam dotrze...
Krechy laserowego wiata pomkny jego ladem, poszatkoway lene poszycie. Sierant
- Doprawdy?
- Och, tak. Moesz mi zaufa w tej kwestii - Lilith spojrzaa ponownie na Mkolla. - A
zatem mamy tutaj twojego najlepszego zwiadowc, pobitego i postrzelanego niczym rzeszoto,
wpadajcego wprost na nas ze rodka tego kataklizmu?
- Tak - chrzkn Gaunt oczyszczajc gardo z flegmy - Mkoll to mj najlepszy
zwiadowca. Feth, wyglda jakby przeszed przez pieko i wrci z powrotem.
- Feth... adne sowo. Wydaje si odpowiednie. Bd z niego korzystaa, jeli nie masz nic
przeciwko.
Gaunt zmarszczy czoo.
- Miabym mie co przeciwko?
- Co ono oznacza?
Komisarz ujrza znienacka przed oczami prawdziwe znaczenie tanithijskiego terminu,
czysto i przejrzycie. Wspierany mentalnym talentem Lilith ujrza ten obraz bez skazy.
- Nie... nie jestem pewien.
- Ale owszem, wiesz to doskonale.
Piorun uderzy w pobliskie drzewo zmuszajc Bkitnokrwistych do popiesznej ucieczki
przed sypicymi si z nieba gaziami. Jego huk okaza si dla Gaunta niemale fizycznym
policzkiem. Jego umys powrci do peni wadz.
- Nie uywaj na mnie swych mentalnych sztuczek, pani - warkn.
- Nie rozumiem, co masz na myli.
- Tak, wiesz. Prbujesz rozbudzi we mnie zazdro o Corbeca wzgldem twej osoby. I
emitujesz te psioniczne wizerunki. Feth to jeden z tanithijskich bogw drzew, nie
barbarzyski eufemizm. Bd pracowa z tob, ale nie dla ciebie.
Lilith umiechna si bez wesooci i uniosa w obronnym gecie donie.
- Szczera odpowied. Przepraszam, Gaunt. Staram si samodzielnie tworzy sojusznikw
tam, gdzie nie mog ich odnale, wykorzystujc swj talent do manipulowania woln wol
towarzyszy. To bardzo rzadki dla mnie przypadek mie u boku czowieka chccego
wsppracowa z wasnej i nieprzymuszonej woli.
- Takie ju s losy inkwizytorw. A ja sdziem, e to ycie oficerw politycznych jest
naznaczone samotnoci.
Lilith spojrzaa mu w oczy i jej blada twarz rozjania si w jeszcze jednym umiechu.
Gaunt pomyla w pierwszej chwili, e to kolejna z kobiecych sztuczek, ale emocje Lilith
wyday mu si tym razem pozbawione faszu.
- Oboje musimy odnale i opanowa rdo tego pieka - owiadczy komisarz
pici w kark.
- Co to jest? - wydysza - Pilnujecie flanki? Nie! Za bardzo jestecie zajci papierosami i
artami!
Jeden z gwardzistw zaprotestowa i Gilbear kopn go ponownie przewracajc na
ziemi. W twarz, w ebra, w brzuch. Nie przestawa wymierza ciosw swym cikim
wojskowym butem.
- Wok mamy cae uniwersum nienawici, a wy nawet nie potraficie zatroszczy si o
dopilnowanie warty!
Drugi Duch prbowa broni swego skulonego w embrionalnej postaci towarzysza
cigajc na siebie gniew majora. Gilbear znokautowa go ciosem pici, poprawi
kopniciem.
Czyja wielka do pochwycia go za naramiennik osadzajc w miejscu.
- Przy tobie te czai si cae uniwersum nienawici - owiadczy Corbec.
Uderzy swym czoem w twarz majora rozcinajc mu skr, wyprowadzi dwa
byskawiczne uderzenia piciami wymierzone w usta i pier Volpoczyka. Drugie uderzenie
zostao nieco zamortyzowane przez twardy karapaks.
Gilbear run na ziemi pocigajc za sob tanithijskiego pukownika, szarpic go w
ataku w dzikiej furii.
- Chcesz mnie, Duchu?! No to mnie masz! - wycharcza.
- Najwyszy czas - odwarkn Corbec i uderzy Gilbeara pici w szczk. - To za
Cluggana, niech jego dusza spoczywa w pokoju.
Gilbear ugi nogi, po czym wyprostowa je wbijajc buty w brzuch pukownika i
przerzucajc go ponad swoj gow. Colm grzmotn ciko o pochylony pie drzewa,
ldujc na nim gow w d. Ostre kocwki poamanych gazi skaleczyy mu plecy.
Volpoczyk szybciej zerwa si na nogi, wymachujc piciami. Corbec rzuci mu si na
spotkanie ciskajc w biegu paszcz. Oczy pony mu gorczk wciekoci. Obaj mczyni
zwarli si na botnistej przecince, deszczowa woda spywaa po ich skrze zmywajc gorc
krew. Cios pici, kontra, dziki warkot i szara. Dwaj pobici Tanithijczycy pozbierali si ju z
ziemi i zagrzewali do walki swego dowdc. Inni, zarwno Duchy jak i Bkitnokrwici,
zaczli tworzy krg wok dwch zmagajcych si ze sob w wietle byskawic oficerw.
Gilbear by bokserem, czempionem wagi cikiej jeszcze na Volpone, z potwornym
prawym sierpowym i przeraajc odpornoci na ciosy przeciwnika. Corbec uprawia dla
odmiany zapasy, uzyskujc w trzech nastpujcych po sobie latach mistrzostwo w zawodach
w dystrykcie Pryze. Gilbear porusza si na szeroko rozstawionych nogach wyprowadzajc
silne uderzenia, Corbec parowa je w zgitej postawie, po czym wystrzeli do przodu mierzc
domi w gardo majora.
Krzyczc gucho Duch zanurkowa pod gradem ciosw Gilbeara i staranowa go pchajc
przed siebie poprzez gste zarola. Przewracajc si na nieoczekiwanej pochyoci mczyni
pokoziokowali w stron biegncego u podstawy skarpy potoku. Tanithijska i volposka
publiczno zgromadzia si u szczytu wzniesienia gwidc i pokrzykujc z uciechy.
Gilbear zerwa si pierwszy na nogi, ociekajc czarn brudn wod, zamachn si
pici. Uderzenie nie dotaro do celu. Corbec wystrzeli spod powierzchni wody, oblepiony
botem i niemal cakowicie czarny, zgi majora wp ciosem w odek i zaraz posa z
powrotem pod wod silnym sierpowym. W powietrze trysna spieniona fontanna.
Bkitnokrwisty nie zamierza si poddawa. Wychyn z potoku niczym wynurzajcy si
wieloryb, rwnie gony i rozwcieczony jak pustoszcy dungl kataklizm, zacz okada
Corbeca szybkimi ciosami. Wargi pukownika zmieniy si w miazg, cieknca ze zamanego
nosa krew krzepa mu na brodzie.
Duch przykucn nisko i pochwyci majora w pasie wytrcajc go z rwnowagi.
Dwigajc w gr swego przeciwnika przerzuci go ponad ramieniem w zapaniczym
chwycie, ciskajc na plecy w wody potoku. Kiedy Bkitnokrwisty znika pod wod, Corbec
posa mu jeszcze silnego kopniaka.
Szeregowiec Alhac, Bkitnokrwisty, przerwa dzikie klaskanie w donie uwiadamiajc
sobie, e jego faworyt przegrywa. Wanie zamierza wyadowa sw frustracj na
pokrzykujcym radonie tu z tyu Duchem, kiedy w kracu swego pola widzenia gdzie po
lewej dostrzeg nieznaczne poruszenie.
Alhac zesztywnia, podobnie jak Duch, ktrego zamierza uderzy.
Co czarnego i odraajcego wyskoczyo spord zwodniczych cieni zapeniajcych
dungl.
Alhac umar pocity na strzpy tkanki miniowej i organw wewntrznych. Stojcego za
nim Ducha ten sam los spotka sekund pniej. Zaraz potem nastpny Bkitnokrwisty zosta
w uamku chwili obdarty ze skry. Pozostali obserwujcy pojedynek gwardzici rozpierzchli
si na wszystkie strony w bezrozumnej panice.
- Och, feth! - wysapa Corbec spogldajc w gr zbocza.
- Co jest? - warkn dwigajcy si na nogi Gilbear.
- To!
Stworzenie przypominao psa, tyle e psy nie przybieraj rozmiarw konia, a konie nie
skacz z szybkoci nurkujcego ptaka. Czerwony, czworonony drapienik o dugich apach
pocigajc na przemian z manierki wody i butelki sacry przyniesionej przez Bragga. Jego
rany opatrzono, ale wci pozostawa niemiosiernie brudny. Gaunt kuca obok swego
zwiadowcy suchajc go uwanie. Mkoll sprawia wraenie nieco zalknionego postaci
Lilith, ale po wstpnej prezentacji kobieta cofna si dyskretnie pozwalajc na prowadzenie
rozmowy komisarzowi.
- Co to takiego? - spyta Gaunt.
Mkoll wzruszy ramionami.
- Nie mam pojcia. S wielkie, stare, ufortyfikowane. Stoj na szczycie wzniesienia, ktre
nie przypomina mi naturalnej formacji skalnej. Ma zbyt regularne ksztaty. Wiem tylko, e
nieprzyjaciel oblaz je gciej ni sokomuchy glukozow puapk.
Gaunt poczu alarmujce ostrzeenie umysu. Nie tylko poj doskonale znaczenie sw
sieranta, na krtki uamek chwili dostrzeg te przed oczami obraz owadw o podunych
ciaach, toczcych si przy pojemniczku poyskliwego pynu zawieszonym na cianie
drewnianego domku lenika. Owadw stanowicych endemiczny gatunek wystpujcy tylko
na Tanith. Owadw, ktrych komisarz nigdy w yciu nie mia okazji ujrze na oczy.
- Liczebno wroga? - podj przesuchanie.
- Nie liczyem zbyt dokadnie - odpar szorstko Mkoll. - Byem nieco zajty innymi
sprawami. Postawibym na dziesitki tysicy. Moe i wicej, poza moim polem widzenia.
Teren jest pofadowany, gsto poronity dungl. Mog ich tam by setki tysicy.
- Czego tam szukaj? - zapyta na gos Gaunt.
- Tego wanie musimy si dowiedzie - odpowiedziaa cicho Lilith.
Komisarz podnis si z kuckw i spojrza uwanie na twarz kobiety, ukryt w cieniu
nacignitego ponownie na gow kaptura.
- Zanim w ogle zaczniemy roztrzsa zasadno rzucania szedziesiciu ludzi
przeciwko przypuszczalnej setce tysicy, pragnbym przypomnie, e nie potrafimy nawet
odnale tego miejsca. Nasze lokalizatory i skanery nie dziaaj, zwiadowcy przestali
odrnia pnoc od poudnia. Feth, Mkoll to mj najlepszy czowiek, a przyzna si, e
natrafi na nie przez czysty przypadek.
Lilith przytakna mu ruchem gowy.
- Istnieje due ryzyko zabdzenia w tej burzy, przyznaj. Sama te nie znam odpowiedzi.
- Mog was tam zaprowadzi - odezwa si pospnie siedzcy za ich plecami Mkoll.
Gaunt spojrza przez rami na sieranta.
- Potrafiby? Mwie, e wczeniej to by przypadek.
Mkoll podnis si z trudem na nogi.
- To byo wczeniej. Sam nie wiem... po prostu czuj, e znajd drog. Co w kociach mi
to mwi. To takie uczucie jak... jak szukanie drogi powrotnej do domu.
Gaunt spojrza pytajco na Lilith.
- Sprbujmy - odpowiedziaa - Mkoll wyglda na pewnego swych sw, a ja ufam mu
podobnie jak ty. Jeli zrobi si zbyt gorco, zawsze moemy odskoczy na bezpieczniejsze
pozycje.
Komisarz skin gow. Zamierza wanie wezwa Raglona i wyda czonkom caej
grupy szczegowe rozkazy, kiedy do jego uszu dotar przytumiony huk granatu, ledwie
syszalny ponad zawodzeniem wiatru. Kilka sekund pniej gdzie w pobliu rozptaa si
kanonada ze standardowych i cikich laserw, sporadyczny trzask zwykych karabinw
nakada si na wyszego tonu szczknicia szturmowych egzemplarzy broni. Gaunt rzuci si
w kierunku rda strzelaniny, wycigajc z pokrowca swj acuchowy miecz i wykrzykujc
w komunikator pytania.
Sierant Lerod dowodzi ludmi trzymajcymi wart na wschodniej flance.
- Lerod?!
- Sir! Jakie stwory wylazy z tej burzy! Wielkie! To istne potwory!
Gaunt wpad midzy gste poszycie i dostrzeg mroczne zwinne cielska rodzce si na
kracach uderzajcych w ziemi byskawic. W powietrzu rozszed si charakterystyczny odr
Chaosu. Karabiny Tanithijczykw i Bkitnokrwistych powalay skaczce w stron ludzi
drapieniki, kiedy te tylko pojawiay si w ich polu widzenia.
- Stwory Osnowy - wysyczaa Lilith pojawiajc si u boku Gaunta. - Fizyczna
manifestacja energii bdcej rdem tej burzy. S bezmylne, ale miertelnie niebezpieczne.
Corbec wychyn spord zaroli. Wyglda fatalnie. Krzycza do wiszcego przy ustach
mikrofonu nakazujc onierzom z zachodniej sekcji wart na odskoczenie w stron rodka
grupy.
- Co ci si stao? - zapyta ostrym tonem Gaunt dostrzegajc opodal podobnie
sponiewieranego majora Gilbeara, biegncego na czele druyny Bkitnokrwistych.
- Maa konfrontacja - odpar wymijajco Corbec. - Jakie cholerne zwierzaki wyskoczyy
na nas prosto z ciemnoci.
Gaunt nie zamierza wnika w dalsze szczegy, nie mia teraz czasu na wygaszanie
reprymend. Musia utrzyma jednolity poziom dyscypliny w caej grupie. Sprawdzi i wczy
swj wasny mikrofon.
- Gaunt do brygady. Idziemy do przodu, podwojone standardowe tempo. Formacja grotu.
Pierwszy pluton i poowa Volpoczykw przodem. Koordynacj szyku opiera na
wskazaniach sieranta Mkolla. Wszyscy obserwuj flanki i tyy. Inkwizytor Lilith ostrzega, e
w kadej chwili mog si wok lub pord nas pojawi stwory Osnowy. Strzela bez
wahania. Sierant Lerod wyznaczy szeciu ludzi i zajmie si tyln stra. Wszyscy dowdcy
maj potwierdzi odbir rozkazw i gotowo do ich wykonania.
W suchawce rozlegy si radiowe potwierdzenia. Raglon, monitorujcy ich napyw
poprzez swj przenony komunikator, kiwn gow w kierunku Gaunta. Wszystkie sekcje
przesay stosowne sygnay.
Lecz komisarz jeszcze nie skoczy. Oddanie i lojalno Tanithijczykw znaczco
uatwiay penienie obowizkw oficera politycznego przez ostatnie kilka lat, ale teraz mia
pod sob przestraszonych, zdezorientowanych podwadnych wymieszanych z gwardzistami,
ktrych nie zna i ktrym nie ufa. Morale i dyscyplina - kluczowe hasa komisariatu.
Powrci mylami do czasw swej nauki w Schola Progenium, do liniowej praktyki kadeta
pod rozkazami Oktara. Przyoy do ust mikrofon podczony do komunikatora Raglona.
- Nie bd wam wmawia, e czeka nas atwe zadanie. Lecz jest ono dla nas krytycznie
wane. Krytyczne dla imperialnego zwycistwa na tym wiecie, krytyczne by moe nawet
dla postpw caej krucjaty. Nieprzyjaciel i jego plany mog by powstrzymane, dopki jarzy
si w nas choby iskierka ycia, kry w yach cho kropla krwi. Walczymy dzi dla
Imperatora, wic zrbmy to tak jakbymy kroczyli u jego boku. Strzecie towarzyszy po
bokach jakby byli oni Imperatorem w swej wasnej osobie. Nie wahajcie si i nie lkajcie.
Oczekuje nas zwycistwo, a jeli nawet nie jest nam ono dzi pisane, nagrod bdzie mier w
subie Zotego Tronu. Imperator ustrzee wierne serca. Jego rka nas wiedzie, Jego oczy
czuwaj nad nami, a w chwili mierci wycignie do nas donie, bymy mogli w chwale
zasi po jego prawicy za Bram Wiecznoci. Za utracone Tanith, za wielkie Volpone, za
imperialn Terr... naprzd!
Niczym pojedynczy skomplikowany twr brygada ruszya w gr wzniesienia,
przedzierajc si poprzez gszcz w kierunku pasma wzgrz, nie baczc na koszmarn pogod.
Bkitnokrwici i Duchy poruszali si w perfekcyjnym zgraniu, rami w rami, nie pamitajc
o adnych wczeniejszych animozjach. Gaunt umiechn si widzc zwart zdyscyplinowan
formacj swych ludzi i wiedzia, e elita Volpoczykw w niczym od nich nie odbiega.
Gdzie z przodu rozlegay si ustawicznie strzay z broni laserowej, wieszczce eliminacj
kolejnych krcych w pobliu drapienikw Chaosu.
Lilith biega u boku komisarza. Wyja spod paszcza plazmowy pistolet i wczya go
szybkimi ruchami ukrytych w czarnych rkawiczkach palcw.
- Dobra przemowa - bysna w umiechu zbami. - Daa im sporo motywacji. Oktar
dobrze ci wyszkoli.
- Sprawdzaa moje akta. Moj przeszo.
- Jestem inkwizytorem, Gaunt. Czego ode mnie oczekujesz? Prowadziam dochodzenie.
- I czego tak naprawd dotyczy twoje dochodzenie tu na Monthaxie? - zapyta ostro
Gaunt.
- Co waciwie masz na myli?
- Nie jestem psionikiem, ale potrafi dobrze czyta w ludziach. Tutaj chodzi o co wicej
ni tylko lokalne zwycistwo, co wicej ni tylko eliminacj utalentowanych mentalnie
dewiantw nieprzyjaciela. Masz jeszcze inny motyw.
Znw si umiechna.
- To adna tajemnica, Ibram. Powiedziaam ci to na Sanctity. Genera Bulledin zgosi si
do Inkwizycji, poniewa zachodziy podejrzenia, jakoby istnia tutaj silny komponent
mentalny. Uznaam, e chodzi o nieprzyjaciela, o zwyk wojn psioniczn. Lecz teraz
pojawiy si te ruiny. Wrg ruszy do masowej ofensywy, ignorujc nas cakowicie i
angaujc wszystkie swe siy w zdobycie tego miejsca. Sam si zastanawiasz, dlaczego. Nie
musz ci chyba sugerowa, e musi si tam znajdowa co niezwykle cennego.
- Co, co wywoao t burz?
Wzruszya ramionami.
- Lub co, co j wywoao, by osoni postpy si nieprzyjaciela. Ale sdz, e twoja
wersja jest znacznie bardziej prawdopodobna.
- I to jest wanie cel twego dochodzenia? Tego pragniesz?
- To mj obowizek, Ibramie. Nie sdz, bym musiaa wyjania istot tego terminu
jednemu z najlepszych komisarzy Imperium.
- Nie prbuj zby mnie pochlebstwami. Lepiej rzu nieco wicej wiata na okrelenie co
cennego.
- Przypomnij sobie Menazoid Epsilon. Ju mwiam, e przejrzaam twoje akta. Jako
inkwizytor mam wgld nawet do cile utajnionej dokumentacji. Wiesz dobrze, o jak stawk
toczya si wwczas gra.
Gaunt zrobi si znienacka wyjtkowo ostrony.
- Mwisz o technologii? O artefaktach?
- By moe - skina gow.
- Dziea staroytnych ludzi? Czy obcych?
Lilith wyja co ze swej kieszeni.
- Mkoll to znalaz. Wycign to z pnia drzewa w miejscu niedawnej bitwy, tu przed
od wewntrz. Zza grubej bariery dobiegay ich przytumione eksplozje i aroczny syk
miotacz ognia - nieprzyjaciel desperacko usiowa odblokowa zapchany trupami korytarz.
Omiu Tanithijczykw dyszao ze zmczenia. Jeszcze dzie temu, na Polach Fundacji,
aden z nich - z wyjtkiem by moe Rawne i Feygora - nie mia za sob okazji strzelenia w
gniewie, nie mwic ju o zabijaniu. Dzi przeszli prawdziwy chrzest ognia. Nikt nie
zdoaby zliczy zwok zacielajcych korytarz.
Cown przyklkn opierajc si o cian, walczy z wysikiem o kady oddech.
- Czy ju po nas? - zapyta - Czy ju po Tanith?
Rawne odwrci si w stron onierza z dzikim byskiem w oczach.
- Czy yjemy? Czy Tanith yje? Wstawaj! Wstawaj i ruszaj si! Tylko ten obcowiatowy
bkart Gaunt prbuje porzuci Tanith! Odwrt? Ucieczka? Co to za dowdca? On z nas chce
zrobi bezdomne duchy!
- Duchy... - wymamrota Larkin, przytulony policzkiem i ramieniem do chodnej
kamiennej ciany korytarza - Duchy Gaunta...
- Co powiedziae? - odezwa si do niego Milo czujc pulsujc w skroniach krew.
Wydawao mu si, e budzi si nieporadnie z jakiego sennego majaku.
- Pieprz go! - krzykn Feygor. - Ten czubek ma nie po kolei w gowie. Gdyby nie jego
oko, ju dawno sam bym go zastrzeli za podkopywanie morale.
- Nie - zacz Milo. - To nie w porzdku... to...
- Oczywicie, e to nie w porzdku - wysycza prosto w twarz chopca Feygor. Milo
wzdrygn si czujc na policzku kropelki liny onierza - Imperium przybyo na Tanith, bo
potrzebowao ludzi, ale gdzie jest teraz, gdy to wanie Tanith go potrzebuje? Zostawio nas
na mier!
Caffran ostrym szarpniciem odcign Feygora od Brina.
- No to umrzyjmy dobrze, Feygor! Umrzyjmy w walce! - twarz modego szeregowca
pona gorczkow pasj, w jego mylach wci pojawiaa si Laria. Dziewczyna bya gdzie
tutaj, w pobliu, i Caffran zamierza zabija bez cienia wahania, by ocali to miejsce i j
odnale.
- Caff ma racj, Feygor - wtrci si Mkendrik. Cown i Wheln skinli potakujco
gowami syszc jego sowa - Umrzyjmy jak mczyni, a Tanith ocaleje.
- I pieprzy kadego komisarza, ktry powie co innego! - splun na posadzk Cown.
Przekonany Feygor kiwn gow i wycign akumulator ze swojego lasera wymieniajc
go na nowy.
Rawne, nieobecny od duszej chwili, powrci z gbi korytarza wchodzc pomidzy
swych podwadnych.
- Syszaem strzelanin gdzie w dole przejcia, jakie trzysta krokw od nas. Wyglda na
inny punkt oporu naszych chopakw. Proponowabym i im z wsparciem.
- Wzmocnimy nasze siy - przytakn Mkendrik - Moe tamci bd wiedzieli, gdzie jest
elektor.
- Jeli zdoamy go przeprowadzi na ldowisko, by moe zdoa std odlecie
wahadowcem - doda Cown.
Rawne skin gow.
- Feygor, przygotuj w progu ma niespodziank.
onierz wyszczerzy zby i wyj ze swojego plecaka par pakietw wybuchowych.
Wprawnymi szybkimi ruchami przymocowa adunki do sztaby blokujcej drzwi. Ktokolwiek
zdoaby je wyama, zdetonowaby pakiety powodujc zawalenie caej sekcji korytarza.
- Ruszamy! - rozkaza Rawne.
Milo pobieg w lad za przemierzajcymi dugi paacowy korytarz towarzyszami, ich buty
uderzay z trzaskiem w kamienn posadzk. Chopiec pragn z caego serca odkry rdo
swego niepokoju, przeladujce go przekonanie, e wok co jest nie w porzdku. Brakowao
mu sw na wyraenie swych obaw. Cay wiat wydawa si jakim nieprawdziwym
majakiem, skrcajcym mu wntrznoci. To musiaa by robota demonw Chaosu, pomyla.
Moe major Rawne bdzie wie...
Przystan na moment zmieszany. Major Rawne? W namiotach na Polach Fundacji
Rawne obozowa wraz ze zwykymi onierzami. By szeregowcem. adnych epoletw,
adnej wadzy. Kiedy go awansowano?
Czy o czym zapomniaem, pomyla Milo. Czy czego...
Kolejny przebysk obcych wspomnie. Obraz... sterylnej kabiny na pokadzie
kosmicznego statku. Rawne, Corbec, Milo. Delegacja. Wysoki, dobrze zbudowany
mczyzna o szczupej twarzy, ktry mg by tylko komisarzem-pukownikiem Ibramem
Gauntem ruszy im na spotkanie. Skd wiedzia jak ten Gaunt waciwie wyglda? Nigdy
wczeniej go nie widzia. W umyle modziutkiego gwardzisty rozbrzmieway wyrane sowa
oficera: pukownik Corbec, major Rawne.
Kolejny sen?
Nie starczyo mu czasu na snucie domysw. Grupka onierzy niemal dotara do miejsca
strzelaniny, kanonada wypeniaa ciany paacu, tumia gniewne niezrozumiae krzyki.
To nie s strzay z laserw, pomyla Milo zwalniajc krok i sprawdzajc sw bro. W
cigu ostatnich trzydziestu minut usysza dostatecznie duo wystrzaw z broni laserowej, by
rozpozna bez wahania jej charakterystyczny trzask. Ten dwik by inny: wrcz melodyjny,
sykliwy, przywodzcy na myl nagranie brzczenia osy, wzmocnione akustycznie i pocite na
krtkie serie.
Co to na fetha jest?
- Syszysz to? - zapyta stojcego z tyu Larkina. Snajper zakada na sw bro
noktowizyjny celownik, cieniutka wizka bkitnego wiata wystrzeliwaa z teleskopu
mierzc prosto w sufit korytarza.
- Co? Lasery na penym auto? Tak... kto tam ma ciki dzie.
To nie lasery, pomyla Milo, to nie...
Trzeci pluton omin rg korytarza. Poruszajc si w ciasnej zwartej formacji onierze
wpadli do rozlegej sali audiencyjnej wzniesionej z blokw ciemnej wulkanicznej skay.
Rozbite okna o barwionych szybach, przedstawiajce anrotha i reszt tanithijskich duchw
puszczy, biegy wzdu jednej ciany sali. Wykonane z drewna awy, w wikszoci nadpalone
i poamane, pitrzyy si porodku pomieszczenia. Proporzec elektora, podarty i dymicy w
kilku miejscach, powiewa w roztrzaskanym oknie w gbi komnaty. Trzej tanithijscy
onierze, odwrceni plecami do gwardzistw, klczeli za pryzm awek strzelajc w
kierunku widniejcych pod proporcem ukowatych drzwi. Wojownicy Chaosu pchali si
poprzez nie do rodka sali, prbujc sforsowa zway trupw swych towarzyszy.
Przynajmniej piciu martwych Tanithijczykw leao nieruchomo pord szcztkw aw.
Nie oczekujc rozkazw ani nie okazujc wahania trzeci pluton wpad pomidzy swych
towarzyszy broni strzelajc w biegu prosto w otwr drzwi. Trzej bronicy sali Tanithijczycy
spojrzeli ze zdumieniem na przybyszw. Milo nie rozpoznawa adnego z nich, chocia
mczyzna w randze pukownika by czowiekiem, ktrego raz ujrzawszy nie sposb byoby
zapomnie: prawdziwy olbrzym o nienobiaych wosach ozdobionych pasem czerwonej
farby, dumnych rysach twarzy i bkitnym tatuau w ksztacie kosy na policzku.
- Za Tanith! Za elektora! Za Terr! - krzykn Rawne pocigajc za spust.
Rosy pukownik zastanawia si nad czym przez chwil, po czym sam podj ostrza.
- Jak to mwisz - odezwa si melodyjnym gosem o bardzo dziwnym akcencie. - Za
Tanith!
Muon Nol, Zowieszczy Mciciel, broni onyksowej komnaty wraz z druyn swych
wojownikw cinajc krtkimi seriami kolejnych czcicieli Chaosu wdzierajcych si do sali
poprzez wycite na ksztat diamentu drzwi a widniejce pod podartym jedwabnym
sztandarem Dolthe.
duszokoci,
przedstawiajcymi
obrazy
Krla-Feniksa
Asuryana,
- Larkin, co si stao?
- Popopatrzyem przez lunet... Bbrin... to nie s ludzie!
- Co? - chopiec poczu zimny ucisk w odku, ale zignorowa go z niemaym trudem.
- Wiem, co widziaem! Przez moj... lunet. Nigdy mnie nie okamaa! Ten wielki
sukinsyn Munnol i reszta! Oni nie s... nie s Tanithijczykami!
Milo wyszarpn snajperski karabin z drcych doni Larkina, przyoy kolb do
ramienia i spojrza poprzez celownik optyczny na posta pukownika Munnola. Wizka
bkitnego wiata dotkna paszcza kamuflujcego oficera arzc si na jego materiale
niczym jaskrawy punkt. Ze wzgldu na wczony tryb noktowizyjny Brin pocztkowo
dostrzeg jedynie ros sylwetk czowieka skpan w odcieniach bkitu i czerni.
Munnol odwrci si w stron chopca jakby wyczu podwiadomie przesuwajcy si po
jego ciele promie laserowego celownika. Milo ujrza przesuwajc si w bok twarz
pukownika, powane oczy osadzone w bladoskrej arystokratycznej twarzy. W nastpnym
uamku sekundy oczy te zmieniy si w podune krysztaowe wizjery biaego hemu
ozdobionego przepysznym grzebieniem czerwonych pir. Ciemnoszary mundur Munnola
okaza si znienacka opywowym niebieskim pancerzem okrywajcym majestatycznie ciao
postaci. Trzymany w rkach mczyzny laser sta si masywn broni o dugiej lufie,
zdobion zotem, srebrem i perow macic.
Tanithijski pukownik przerodzi si nieoczekiwanie w najbardziej zatrwaajc istot,
jak Milo dotd spotka.
- Och, mj Imperatorze... - wydysza chopiec. - To Eldarowie!
Brygada Lilith wydostaa si z wwozu na paski obszar, gdzie dungla znika zatopiona
pod zwaami bota osuwajcego si ze zboczy wikszych wzgrz. Tempo marszu spado
zauwaalnie, w wielu miejscach onierze zmuszeni byli brn po pas w grzskiej mazi. Idce
przodem czujki ju wychwytyway ponad rykiem burzy zgiek bitewnej wrzawy dobiegajcy
z pobliskiej doliny. Jaskrawe rozbyski iluminoway grzbiet wzniesienia i nie byy to
bynajmniej byskawice.
Gaunt
rozesa
ostatnie
komunikaty
operacyjne.
Volpoczycy
Gilbeara
mieli
pdzi co si przed siebie. Sprawia wraenie cakowicie odpornego na ostrza wroga, wizki
laserowego wiata mijay go o cale. Czu niezwyk irracjonaln ch, by ze szczcia
piewa na gos.
Zeskoczy do okopu rozcinajc pierwszego napotkanego heretyka wp jednym
pocigniciem miecza, potem zamachn si ostrzem w lewo pozbawiajc nastpnego gowy.
Trzymany w drugiej doni boltowy pistolet hukn gucho cinajc z ng par rebeliantw
szarujcych na oficera z bagnetami w rkach. Zamek broni szczkn metalicznie wieszczc
wyczerpanie amunicji. Corbec depta dowdcy po pitach, wrzeszczc co dziko, strzelajc z
lasera w kbice si wok sylwetki. Tu obok szeregowcy Yael i Mktea walczyli rami w
rami za pomoc swych srebrnych noy, z pasj i furi. Ponad ich gowami Bragg strzela
ogniem cigym ze swojego karabinu maszynowego, zasypujc gradem stali i ognia wysze
partie wzgrza.
Gaunt odrzuci na bok pistolet i miecz, pochwyci w donie uchwyt podwjnie
sprzonego boltera na trjnogu ustawionego w wykopie. Cik bro zamocowano na
metalowej pycie, trjng przynitowano do niej, by unikn szarpania wywoywanego
odrzutem. Gaunt nacisn spust i zacz przesuwa luf z lewej strony na praw i z powrotem,
masakrujc szeregi miotajcych si w grze wzniesienia nieprzyjaci.
Poczu na swoim ramieniu czyj do. Poblada Lilith staa tu za nim, jej oczy tony
we zach.
- Czego?! - warkn nie zdejmujc palca ze spustu.
- Nie czujesz tego? Te ci optaa ta magia?
Puci uchwyt broni, bolter przechyli si luf w d.
- Jaka magia?
- Mwi o sieci zudze... omamia wszystkich twoich ludzi, Bkitnokrwistych te!
Rozdziera mj umys! Gaunt...
Podtrzyma j bezwiednie, kiedy tracia rwnowag. Odepchna go po krtkiej chwili.
- Ju w porzdku, w porzdku!
- Lilith!
- Cokolwiek... ktokolwiek... znajduje si w tych ruinach, wykorzystuje nasze emocje.
- Co masz na myli?
- Ja... ja myl, e oni potrzebuj wszelkiej pomocy jak mog znale. Pod oson burzy
rozsnuli potny mentalny urok, ktry uczyni nas... uczyni nas podatnymi na swe najgbsze
przeycia i pragnienia! Dla twoich Duchw to jest Tanith... Tanith, ktre wci jeszcze mona
uratowa! Dla Bkitnokrwistych to Ignix Majeure, gdzie przegrali po desperackiej walce!
Wiele lat pniej, pieczoowicie rekonstruujc detale tej bitwy na podstawie nielicznych
raportw i sprawozda, imperialni analitycy wojskowi na Foridonie stanli w obliczu
cakowitej niemonoci potwierdzenia sukcesu Gaunta. Nawet po uwzgldnieniu czynnika
zaskoczenia tak istotnego przy szary na tyy nieprzyjaciela, dane wci okazyway si
niewiarygodne. Zwyke obliczenia wykazyway, e ekspedycja lojalistw powinna bya
wygin do ostatniego czowieka najdalej piset metrw od ruin. Analitycy uzupenili
badany model o czynniki takie jak charyzma przywdcy, talent taktyczny, ut szczcia... i
wci nie uzyskiwali podanego wyniku. Ludzie Gaunta nie mieli prawa y przed
dotarciem do ruin.
Lecz raporty mwiy o czym innym. Gaunt przeprowadzi swe siy pod fortec bez
utraty choby jednego czowieka w trzydzieci minut. Lojalici przebili si przez formacj
nieprzyjaciela liczc dobre dziesi tysicy onierzy i zajli obszar, ktry wrg
bezskutecznie prbowa zaj od wielu godzin. Zabili przy tym okoo dwch tysicy czterystu
heretykw.
W rezultacie kocowym, po dugich i mudnych debatach, analitycy znaleli tylko jedno
wyjanienie zagadkowej sprawy: na polu bitwy nie byo si nieprzyjaciela. Lojalici padli
ofiar iluzji. Gaunt zmontowa natarcie poprzez pusty, niebroniony obszar. Tylko w takim
przypadku wszelkie wyliczenia, statystyki i modele generoway podany wynik.
Nikt nigdy nie przyzna si do wtpliwoci w kwestii wyniku bada. I w taki oto sposb
najwikszy by moe i najbardziej spektakularny sukces wojsk Macarotha zosta
wykasowany z annaw imperialnej historii wojskowej jako konfrontacja z fantomami. Oto
los prawdziwego herozimu.
W murze znajdoway si drzwi: wysoka arkada zamknita kamienn cian. Gaunt
zgrupowa swych ludzi w obrbie wejcia do fortyfikacji, nie zwaajc na nasilajcy si z
kad sekund ostrza prowadzony przez zacieniajce w dole piercie legiony Chaosu.
Gilbear zaproponowa podminowanie wejcia i wysadzenie go w powietrze, ale Corbec
trzewo zauway, e nieprzyjaciel ju prbowa tego samego: powierzchni drzwi znaczyy
liczne szramy i sadza wiadczce o bliskich detonacjach.
Wanie zaczynali si pogra w desperackiej ktni, kiedy drzwi otworzyy si
znienacka. W progu stan Brin Milo, towarzyszyli mu Caffran i pospny eldarski wojownik z
trzymanym w rce biaym hemem o czerwonym grzebieniu. Burza wci szalaa w
przestworzach, dzika i nieugita.
- Dotarlicie tak daleko - powiedzia Milo. - Czas skoczy to wszystko.
wizw Osnowy i zamkn Bram. Dolthe umrze tak jak sam Eon Kull.
- Lilith moe to zrobi - powiedzia znienacka Gaunt.
Kobieta i eldarski wojownik spojrzeli na niego rwnoczenie.
- Wiem, e to potrafisz i wiem, e tego chcesz. Dlatego wanie tutaj jeste, Lilith.
- O czym tym mwisz, Ibramie? - odpara.
- Nie jeste jedyn osob potrafic cign za sznurki, mogc przeglda zastrzeone
dokumenty. Przyjrzaem ci si w podobny sposb jak ty mnie. Lilith Abfequarn... psioniczka,
przedstawicielka Inkwizycji, rekrut z czarnego naboru.
- Boe Terry - rozemiaa si nagle - Dobry jeste, Ibramie.
- Nie masz pojcia jak dobry. Zabrano ci na pokad Czarnego Statku zaraz po
identyfikacji talentu. Crka imperialnej gubernator, ktrej planeta leaa na kracach
terytorium nawiedzanego przez Eldarw. Twa matka zgina podczas jednego z ich rajdw.
Zoya przysig... wpierw lubowaa ich zniszczy, pniej za zapragna pozna bliej
te zagadkowe istoty, ktre tak obraboway ci ycie. To dlatego tak desperacko podaa tej
misji. To bya szansa na kontakt z twoim przeznaczeniem. Chciaa tego, Lilith.
Zachwiaa si i usiada nieporadnie na posadzce obok ciaa Eona Kulla.
Muon Nol pomg jej podnie si z powrotem na nogi.
- Jeste Lileath. Moesz uczyni to, co mia zrobi wieszcz. Zamknij Bram, Lileath.
Zabierz nas na zawsze z powrotem na Dolthe.
Spojrzaa na Gaunta i komisarz jeszcze raz z blem uzmysowi sobie jak pikn bya
kobiet.
- Zrb to... po to tutaj przybya.
Obja go i przytulia na moment, a pniej odstpia o krok spogldajc mczynie w
oczy.
- To moe by interesujce, komisarzu.
- Myl, e to bdzie fascynujce, pani inkwizytor. A teraz wykonaj sw misj.
Wszyscy uczynili stosowne poegnania. Mkoll poegna si z Eiloni, Caffran z Lari.
Duchy poegnay si z Tanith, Bkitnokrwici z Ignix Majeure.
Zimne wiato, jaskrawe i ostre niczym diament, rozpalio przestworza ponad ruinami,
wsysajc i kumulujc w sobie burz w przecigu zaledwie minuty. Trzy czwarte astropatw
znajdujcych si na orbicie planety doznao katastrofalnych obrae umysu i zmaro na
miejscu, reszta stracia przytomno. Mentalny huk psionicznego wyadowania mocy dao si
odczu w promieniu lat wietlnych od systemu.
pan zreszt chyba te. W gbi swych dusz kady z nas nienawidzi tego, e nie byo nam
dane walczy w obronie domu. Wielu zacio si w sercach, nie wybaczyli... ludzie tacy jak
major Rawne. Inni zrozumieli paskie motywy, przyczyny, dla ktrych musielimy stamtd
odlecie. Ale nigdy nie wyrazili swej aprobaty.
Chopiec odwrci gow, spojrza komisarzowi w oczy.
- By moe by to tylko mentalny trik, ale przez kilka godzin prawie czterdziestu z nas
znw mogo walczy w obronie Tanith, swojego domu. Odzyskalimy to, co ukrado nam
wczeniej przeznaczenie. To dobre uczucie. Nawet teraz, kiedy wiem ju, e to byo
kamstwo, wci czuj si dobrze. To... wyegzorcyzmowao kilka duchw.
Gaunt umiechn si kcikami ust. Przemowa chopca bya szczera, lecz prawdziwa.
Duchy Tanithu pozostawiy na tym wiecie drczce je demony. Teraz mieli sta si silniejsi.
Podobnie jak on sam, pomyla. W kocu byli jego Duchami. Duchami Gaunta.
KONIEC