Professional Documents
Culture Documents
ERNEST L.ROSSI
HIPNOTERAPIA. PSYCHOBIOLOGICZNE MECHANIZMY UZDRAWIANIA
(The Psychobiology of Mind-Body Healling. New Concepts of Therapeutic Hypnosis / wyd. orygin.: 1986)
SPIS TREŚCI:
Podziękowania
Przedmowa
Wstęp
Część pierwsza Psychobiologia komunikacji między psychiką a ciałem
1. Efekt placebo – odrzucony kamień węgielny uzdrawiania za pośrednictwem psychiki
2. Transdukcja informacji w uzdrawianiu i hipnozie
3. Uzdrawianie i hipnoza a uczenie się zależne od stanu
4. Stres i zjawiska psychosomatyczne. Pionierskie prace Hansa Selyego i Miliona Ericksona
5. Nowe metody komunikacji między psychiką a ciałem
Część druga Psychobiologia uzdrawiania za pośrednictwem psychiki
6. Komunikacja między psychiką a ciałem oraz uzdrawianie – przegląd zagadnień
7. Psychiczna modulacja autonomicznego układu nerwowego
8. Psychiczna modulacja układu hormonalnego
9. Psychiczna modulacja układu odpornościowego
10. Psychiczna modulacja układu neuropeptydowego
Podsumowanie
Bibliografia
Spis Treści / Dalej
PODZIĘKOWANIA
PRZEDMOWA
WSTĘP
Książkę tę rozpocząłem kilka lat temu z pobudek osobistych. Chciałem dowiedzieć się czegoś o
problemie, na temat którego wszyscy spekulowali, ale chyba nikt tak naprawdę go nie rozumiał: czy
rzeczywiście można wykorzystywać psychikę i jej metody w leczeniu chorób ciała? Kwestia ta miała
dla mnie ogromne znaczenie, ponieważ osiągnąwszy pewien wiek zacząłem doznawać takich
objawów ze strony układu krążenia, które mogły mieć charakter psychosomatyczny. Było to dla
mnie ważne także z przyczyn profesjonalnych, ponieważ jako psycholog kliniczny, specjalizujący
się w hipnoterapii Miltona Ericksona, coraz częściej spotykałem się z oczekiwaniami, iż potrafię
ulżyć osobom cierpiącym z powodu wszelkiego rodzaju bólów, nowotworów, artretyzmu i wielu
innych schorzeń ciała, o których istnieniu niemalże nie miałem pojęcia. Najwyraźniej jakiś duch
czasu – Zeitgeist – nakazywał zająć się całym obszarem relacji psychika-ciało.
Obecnie dysponujemy tysiącami badań typu korelacyjnego, dokumentujących statystycznie istotne
związki między postawami, nastrojami i innymi czynnikami społeczno-kulturowymi a chorobami
somatycznymi. Jednak wyniki te pozostawiają nam zwykle mgliste uczucie nieusatysfakcjonowania.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że korelacja to nie związek przyczynowo-skutkowy. W gruncie
rzeczy nie rozumiemy, jak coś tak niematerialnego jak psychika może wpływać na rzecz tak
konkretną jak nasze ciało i krew. Gdzie znajduje się powiązanie między psychiką a ciałem? Czy
można je zobaczyć pod mikroskopem? Czy można je zmierzyć w probówce?
Przebrnięcie przez nowe teksty medyczne i psychobiologiczne, w których rozprawia się o relacjach
psychika-ciało, stresie, psychoneuroimmunologii, neuroendokrynologii, genetyce molekularnej oraz
neurobiologii pamięci i uczenia się, wymagało nie lada wysiłku i wytrwałości. Wszystkie wymienione
dziedziny zajmują się bowiem koncepcjami i danymi, o których większość z nas – jeśli tylko nasza
edukacja zakończyła się więcej niż dziesięć lat temu – nigdy nie słyszała.
Podczas mych poszukiwań najbardziej irytowało mnie to, że żaden ze specjalistów, którzy zdawali
się wszystko wiedzieć, nigdy nie dzielił się swą wiedzą z osobami spoza swej wąskiej specjalności.
Łącząc ze sobą fakty pochodzące z różnych dziedzin szczegółowych i wynikające z nich wnioski,
ciągle stykałem się z pozornie dziwacznymi pomysłami, które najwyraźniej opierały się na solidnych
badaniach. Nikt jednak nie miał ochoty ich uznać.
Na przykład: czy naprawdę istnieje związek między psychiką a genami? Czy psychika wpływa nie
tylko na emocje i ciśnienie krwi, ale także na geny i cząsteczki, które powstają w mikroskopijnych
komórkach naszego ciała? Czy istnieją jakieś nie budzące wątpliwości dowody na to? No cóż, jeśli
wystarczająco mocno przyciśniemy jakiegokolwiek endokrynologa, przyzna on: “Tak, to prawda!"
Pod wpływem stresu psychicznego układ limbiczno-podwzgórzowy w mózgu przekształca
komunikaty neuronowe na neurohormonalne cząsteczki przekaźnikowe naszego ciała. Te z kolei
mogą nakazać układowi hormonalnemu, żeby produkował hormony sterydowe, które dotarłszy do
jąder różnych komórek modulują działanie genów. Następnie geny polecają komórkom, by
wytwarzały różne cząsteczki, a te regulują metabolizm, wzrost poziomu aktywacji, seksualność i
reakcje odpornościowe w zdrowiu i chorobie. Oto prawdziwe powiązanie psychiki z genami! To
psychika ostatecznie moduluje tworzenie i działanie cząsteczek życia!
Gdy już wiemy, że komunikacja między psychiką a ciałem oraz uzdrawianie [ang. mind-body
communicatiotion oraz mind-body healing (przyp. tłum.)] to rzeczywiście istniejące procesy, które
można obserwować i mierzyć, stajemy przed pytaniem, jak nauczyć się wykorzystywać te naturalne
procesy komunikowania się ciała i psychiki w celu polepszenia swego stanu emocjonalnego i
fizycznego? Owe procesy komunikacji zwykle zachodzą autonomicznie na poziomie
nieświadomym. Gdy wszystko funkcjonuje dobrze, uzdrawianie dokonuje się samo, a my nie
musimy tym sobie zaprzątać głowy. Gdy jednak sprawy przybierają zły obrót, problemy w
naturalnym przepływie komunikatów między psychiką a ciałem – czyli choroba i jej symptomy –
również pojawiają się samoistnie.
Czy możemy nauczyć się korygować te źle funkcjonujące wzorce w sferze psychiki i ciała tak, by
umożliwić leczenie i powrót do zdrowia, gdy dzieje się z nami coś złego? Chciałbym wierzyć, że
badania i sposoby interpretacji ukazane w tej książce stanowią znaczący krok naprzód w
nabywaniu umiejętności korzystania z naturalnych procesów komunikacji między psychiką a ciałem,
po to aby móc się samemu uzdrowić wtedy, gdy zachodzi taka potrzeba.
Chociaż większość zawartego w tej książce materiału wywodzi się z historycznych i współczesnych
metod hipnoterapii, zaznaczyć trzeba, że zaprezentowane tu nowe podejście do uzdrawiania nie
ogranicza się do formalnego wywołania stanu hipnozy czy transu. Odkąd ponad 200 lat temu
zaczęto stosować w terapii hipnozę, profesjonaliści nie mogą się zgodzić co do tego, czym
właściwie ona jest. Nie wymyślono ani definicji, ani empirycznego testu, który pozwoliłby stwierdzić,
czy stan hipnotyczny w ogóle istnieje. Możliwe, że nasz sposób interpretacji uzdrawiania, które
następuje w wyniku tzw. hipnozy czy transu terapeutycznego, będzie się zmieniać tak długo, jak
długo ewoluować będą nasze koncepcje świadomości i natury psychiki. Procesy uzdrawiania są
naturalną funkcją, niezależnie od tego, czym jest psychika, wyobraźnia czy życie.
Oznacza to, że koncepcja psychobiologiczna i metody uzdrawiania zaprezentowane w tej książce
mogą być wykorzystywane przez terapeutów z dowolnej szkoły i o dowolnej orientacji
terapeutycznej. Mają one w założeniu uzupełniać metodologię terapeutyczną wszystkich
pracowników służby zdrowia, obojętnie jaka jest ich specjalność. Książka ta przedstawia szerszą
perspektywę odniesienia, język bardziej skuteczny w poszukiwaniu i umożliwianiu naturalnych
procesów uzdrawiania, które są nieodłącznym składnikiem samego życia. W metodach tych nie ma
niczego niezmiennego ani ostatecznego, są one tylko początkiem drogi do lepszego zdrowia i
samo-wspomagania, która będzie istnieć tak długo, jak długo będziemy tutaj, by nią podążać.
Malibu, 1986
Ernest Lawrence Rossi
Wstecz / Spis Treści / Dalej
1
EFEKT PLACEBO – ODRZUCONY KAMIEŃ WĘGIELNY UZDRAWIANIA ZA
POŚREDNICTWEM PSYCHIKI
Wciąż powtarza się pewne ciekawe historie ilustrujące prawdy, których nasz umysł nie jest w stanie
ogarnąć. Tak właśnie dzieje się w przypadku zarówno dawnych, jak i współczesnych opowieści o
nagłych zachorowaniach i cudownych uzdrowieniach. Nowoczesna nauka skłonna jest traktować te
doniesienia jako bardzo niepewne lub też w najlepszym razie uznawać je za czyste przykłady
efektu placebo. Ludzie zdrowieją jedynie dzięki wierzeniom lub sugestiom, że akt uzdrowienia miał
miejsce. Efekt placebo jest odrzucany jako czynnik zakłócający, którego nikt nie rozumie; jest
niepewny i dlatego iluzoryczny. Rozdział ten rozpoczniemy od przytoczenia kilku takich historii
uzdrowień – tych, o których donosili wielce szanowani eksperci w dziedzinie medycyny – po to, by
dowiedzieć się, czy da się w nich znaleźć jakiś wspólny mianownik. Może okaże się, że efekt
placebo jest w rzeczywistości odrzuconym kamieniem węgielnym tego, co mogło się stać
praktyczną koncepcją komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania.
Sympatyczny pan Wright. Rak a system odpornościowy
Jednym z moich pierwszych nauczycieli tajemnic ciała i psychiki był stary Bruno Klopfer, niski,
potężnie zbudowany mężczyzna o wyglądzie gnoma, który był krótkowidzem – aby odczytać druk,
musiał trzymać książkę przy samym nosie. Okulary tak mu powiększały oczy, że zwykle byłem tym
zbyt oszołomiony, by się do niego odezwać. Uważano go niemal za geniusza w dziedzinie testu
Rorschacha; był autorem podstawowej, trzy-tomowej pracy na ten temat. Jednak jego skromne
zachowanie nie zdradzało choćby cienia tej magii interpretacyjnej, która znacznie przewyższała to,
co był w stanie napisać czy wyłożyć.
Uprzejmość Bruna i doskonałe maniery stanowiły naturalne dziedzictwo związane z jego
europejskim pochodzeniem. Postawa jego ciała zawsze sygnalizowała uważne wsłuchiwanie się w
to, co ktoś – a w szczególności student – mówi. Czasem udawało mi się dłużej popatrzeć na niego
z boku podczas seminariów przy kominku, które organizował dla jungistów w Asilomar na wybrzeżu
kalifornijskim we wczesnych latach sześćdziesiątych. Zawsze jednak odnosiłem wrażenie, że za
tym zewnętrznym skupieniem kryje się inna część jego osobowości, obcująca z któż wie jakimi
poziomami wyobraźni i mądrości. Gdy przyłapywał moje spojrzenie, natychmiast “powracał" z
leciutkim mrugnięciem i nikłym, koleżeńskim uśmiechem.
Jednym z lepiej udokumentowanych osiągnięć Bruna była umiejętność rozróżniania zapisów
wypowiedzi w teście Rorschacha tych pacjentów, u których nowotwór miał postać ostrą, od tych, u
których rozwijał się wolno. W przemówieniu wygłoszonym w 1957 roku do członków Towarzystwa
Technik Projekcyjnych (był jego przewodniczącym) próbował podzielić się doświadczeniami w tej
dziedzinie, prezentując swe poglądy na temat zmiennych psychologicznych występujących w
przebiegu raka. Jak już powiedziałem, Bruno był człowiekiem skromnym, więc zamiast mówić o
sukcesach, wolał szczegółowo przedstawić jedną ze swych porażek. Był to przypadek
sympatycznego pana Wrighta, który zaintrygował Bruna do tego stopnia, że często o nim
opowiadał. Jestem przekonany, że przypadek ten oznaczał coś ważnego dla tej mądrej części jego
osobowości, która tak często znajdowała się gdzieś daleko, i dlatego przedstawię go tutaj dokładnie
w takiej postaci, w jakiej opublikował go Bruno. Oryginalną historię pana Wrighta opisał jeden z jego
osobistych lekarzy, doktor Philip West, godny zaufania obserwator, który zresztą odegrał w niej
znaczącą rolę (Klopfer, 1957, s. 337-339).
U pana Wrighta występował rozległy i mocno zaawansowany złośliwy nowotwór węzłów chłonnych
– mięsak limfatyczny. W końcu nadszedł dzień, gdy pacjent przestał reagować na wszelkie znane
środki uśmierzające ból. Jego pogłębiająca się anemia uniemożliwiała stosowanie tak radykalnych
metod jak promieniowanie rentgenowskie czy iperyt azotowy, które można by wypróbować w innej
sytuacji. Ogromne guzy wielkości pomarańczy znajdowały się pod pachami, w pachwinach, na szyi,
klatce piersiowej i brzuchu. Śledziona i wątroba przybrały gigantyczne rozmiary. Przewód piersiowy
był niedrożny. Co drugi dzień z jego klatki piersiowej ściągano od 1 do 2 litrów mlecznego płynu.
Często korzystał z maski tlenowej i odnosiliśmy wrażenie, że znajdował się w stanie terminalnym, a
jedynym sposobem leczenia mogło być podawanie środków uśmierzających ból.
Mimo że lekarze stracili nadzieję, pan Wright wciąż ją miał, a było tak dlatego, iż oczekiwał
pojawienia się nowego, ponoć zbawiennego leku, o którym już donosiła prasa. Preparat nazywał
się krebiozen i jak się później okazało, był zupełnie nieskuteczny.
Pacjent dowiedział się w jakiś sposób, że nasza klinika została przez Towarzystwo Lekarskie
wytypowana do przetestowania tego leku. Przeznaczono dla nas dawki wystarczające, by leczyć
dwunastu wybranych pacjentów. Pan Wright nie zaliczał się do nich, ponieważ warunki umowy były
następujące: choroba wprawdzie powinna być tak zaawansowana, że standardowa terapia nie
mogła przynieść korzyści, ale przewidywany okres życia pacjenta musiał wynosić co najmniej trzy,
a najlepiej sześć miesięcy. Oczywiście pan Wright nie spełniał tego drugiego warunku – nawet
rokowanie, że pożyje dłużej niż dwa tygodnie, wydawało się bardzo optymistyczne.
Kilka dni później dostarczono preparat i zaczęliśmy szykować program testowy, który nie
obejmował pana Wrighta. Gdy ten usłyszał, że rozpoczynamy leczenie krebiozenem, jego
entuzjazm nie miał granic i, choć usilnie starałem się mu to wyperswadować, tak gorąco błagał, by
dać mu tę niezwykłą szansę, że wbrew swoim poglądom i niezgodnie z warunkami postawionymi
przez Komisję do spraw Krebiozenu zadecydowałem, iż włączę pana Wrighta do programu.
Zastrzyki miały być podawane trzy razy w tygodniu. Pamiętam, że pierwszy zaaplikowaliśmy mu w
piątek. Nie widziałem go potem aż do poniedziałku, a gdy szedłem do szpitala, myślałem, że
pacjent albo kona, albo już umarł.
Jakaż oczekiwała mnie niespodzianka! Zostawiłem go w gorączce, oddychającego z trudem,
całkowicie złożonego chorobą. Teraz chodził po oddziale, wesoło gawędził z pielęgniarkami i z
każdym, kto tylko zechciał słuchać, dzielił się swym dobrym nastrojem. Natychmiast pobiegłem do
innych pacjentów, którzy w tym samym czasie dostali swój pierwszy zastrzyk. Okazało się, że nie
nastąpiło ani polepszenie, ani pogorszenie ich stanu. Nadzwyczajna poprawa widoczna była tylko u
pana Wrighta. Guzy zaczęły znikać jak topione na gorącym piecu kule śniegowe i przez tych kilka
dni zmniejszyły się o połowę. Regresja ta była znacznie większa, niż gdyby najbardziej wrażliwego
na promieniowanie guza poddawać codziennie bombardowaniu promieniami rentgenowskimi.
Wcześniej zresztą przekonaliśmy się, że guzy naszego pacjenta nie reagują na naświetlanie. Poza
jednym, nieskutecznym przecież zastrzykiem nie otrzymał on żadnych innych leków.
Fenomen ten wymagał wyjaśnienia i zmusił nas raczej do otwarcia się na nową wiedzę niż do prób
tłumaczenia. Dalej, tak jak zaplanowaliśmy, podawaliśmy zastrzyki trzy razy tygodniowo ku wielkiej
radości pacjenta i naszemu rosnącemu zakłopotaniu. W ciągu dziesięciu dni [pana Wrighta]
wypuszczono z “łoża śmierci" – wszystkie objawy jego choroby zniknęły w tak krótkim czasie. Brzmi
to nieprawdopodobnie, ale ten śmiertelnie chory człowiek, kiedyś chwytający hausty powietrza
przez maskę tlenową, teraz nie tylko normalnie oddychał, ale był w pełni aktywny i bez problemów
przeleciał swym samolotem na wysokości 12 000 stóp.
Ta nieprawdopodobna sytuacja zaistniała na samym początku testowania krebiozenu. Po około
dwóch miesiącach zaczęły się pojawiać sprzeczne doniesienia. Wszystkie kliniki, które
wypróbowały lek, donosiły o jego nieskuteczności. Natomiast twórcy preparatu uparcie zaprzeczali
zniechęcającym faktom, które wychodziły na jaw.
Tygodnie wolno mijały, a wieści o krebiozenie bardzo martwiły naszego pana Wrighta. Choć nie był
on bardzo wykształcony, jego sposób rozumowania był logiczny i prawie naukowy. Pacjent zaczął
tracić wiarę w to, co stanowiło jego ostatnią nadzieję i ratunek, a nie zostało mu już nic, czego
mógłby pragnąć. Gdy rezultaty, o których pisano, zaczęły wyglądać beznadziejnie, zniknęło także
przekonanie pana Wrighta o skuteczności leku. Po dwóch miesiącach doskonałej formy wrócił do
poprzedniego stanu, stał się bardzo przygnębiony i ponury.
Wówczas dostrzegłem możliwość powtórnego sprawdzenia leku i być może również odkrycia
sposobu, w jaki znachorzy osiągają wyniki, które sobie przypisują (a wiele ich wypowiedzi można
rzetelnie udowodnić). Znając już wrodzony optymizm mego pacjenta, -świadomie go oszukałem.
Zrobiłem to z powodów czysto naukowych. Chciałem wykonać ściśle kontrolowany eksperyment,
który mógł przynieść odpowiedź na wszystkie kłopotliwe pytania związane z przypadkiem pana
Wrighta. Co więcej, test mój nie mógł w żaden sposób pogorszyć jego stanu – tego byłem pewien;
ponadto nie znałem niczego, co mogłoby mu pomóc.
Gdy pan Wright próbował walczyć z rozpaczą ogarniającą go z powodu nawrotu choroby, który
nastąpił mimo “cudownego leku", zdecydowałem się wykorzystać szansę i odegrać rolę znachora.
Celowo skłamałem, mówiąc mu, żeby nie wierzył w to. co piszą gazety, bo lek mimo wszystko jest
niezwykle obiecujący. “Jaka więc – spytał – jest przyczyna mojego pogorszenia?" “Po prostu
specyfik w tej postaci utracił swoją siłę – odparłem. – Jutro prawdopodobnie otrzymamy nowy,
doskonale rafinowany produkt o podwójnej mocy, który być może podziała dwukrotnie silniej niż
pierwsze zastrzyki".
Wiadomość ta stała się dla pana Wrighta prawdziwym objawieniem. Ciężko chory pacjent znów
jaśniał optymizmem i chęcią rozpoczynania wszystkiego od początku. Przesunąłem o kilka dni datę
nadejścia przesyłki, co sprawiło, że pan Wright oczekiwał jej jak zbawienia. Gdy oznajmiłem, że
niedługo zaczniemy nową serię zastrzyków, był pełen wiary i prawie wpadł w ekstazę.
Pierwszy zastrzyk podałem z wielkimi fanfarami i odgrywaniem przedstawienia (w tych warunkach
uznałem to za dopuszczalne). “Nowy preparat o podwójnej mocy" składał się wyłącznie z wody.
Wyniki eksperymentu były dla nas zaskakujące, choć skoro go robiliśmy, musieliśmy oczekiwać
jakichś rezultatów.
Wydobycie się pacjenta ze stanu agonalnego miało teraz przebieg jeszcze bardziej dramatyczny
niż za pierwszym razem. Guzy rozpłynęły się, zniknął płyn w klatce piersiowej, pacjent powrócił do
pracy zawodowej, a nawet znowu zaczął latać. Stanowił w owym czasie okaz zdrowia. Przez ponad
dwa miesiące nie występowały u niego żadne objawy. Później w prasie ukazał się komunikat AMA
(Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego): “przeprowadzone w całym kraju testy dowiodły, że
krebiozen nie przedstawia żadnej wartości jako lek na raka".
Kilka dni po ukazaniu się tego raportu pana Wrighta ponownie przyjęto do szpitala w stanie
agonalnym. Utracił wiarę, zniknęła nadzieja. Po dwóch dniach umarł.
Opis osobowości pana Wrighta, dokonany przez Klopfera i zapisany po badaniu testem
Rorschacha, jest następujący (Klopfer, 1957, s. 339):
Protokół z badania testem Rorschacha sporządzono, zanim nastąpiło przejście od optymizmu do
pesymizmu. Odzwierciedla on osobowość, w której występuje – jak to kiedyś określiłem – płynna
organizacja ego. Widać to w obecnym zachowaniu pacjenta i wielkiej łatwości, z jaką najpierw
poddał się sugestii płynącej z reklamy leku, a później sugestiom lekarza podczas celowo
zaplanowanego eksperymentu; nie przejawiał oznak ani obrony, ani nawet krytycyzmu. Jego ego
po prostu płynie i dlatego cała jego życiowa energia jest wolna – wywołała zatem taką reakcję na
lek, która wydawała się czymś w rodzaju cudu.
Niestety, sytuacja ta nie mogła trwać dłużej, ponieważ nie stabilizowało jej dobrze zakorzenione
centrum osobowości, w którym długofalowa perspektywa zapobiegłaby katastrofalnym
konsekwencjom rozczarowania lekiem. Używając symbolicznej analogii, można powiedzieć, że
podczas pływania po powierzchni wody pod wpływem optymistycznej autosugestii lub sugestii
pacjent zamienił się w ciężki kamień i bez walki poszedł na dno w chwili, gdy siła owej sugestii
przestała działać.
Przypadek pana Wrighta aż nadto żywo ilustruje sukcesy i porażki prób komunikowania się między
psychiką a ciałem oraz uzdrawiania na obecnym poziomie wiedzy. Jeszcze nic rozumiemy
wszystkich istotnych czynników, które występują w każdej konkretnej sytuacji, i mamy jedynie
niejasne pojęcie o tym, jak wspomagać niezawodne uzdrawianie. Jak dotąd wiemy na ten temat
niewiele więcej, niż wiedziano 30 lat temu, gdy pan Wright zaprezentował swym lekarzom potęgę
optymizmu.
Wiemy dziś na przykład, że układ odpornościowy może kontrolować rozwój raka; ulepszając ten
układ, można by doprowadzić do zmniejszenia przezeń nowotworu. Układ odpornościowy pana
Wrighta był z całą pewnością pobudzony przez jego wiarę w wyleczenie. Nieprawdopodobne
tempo, w jakim wracał do zdrowia, sugeruje, że jego układy autonomiczny i hormonalny były
podatne na sugestię i pomagały mu zmobilizować układ krwionośny z taką niezwykłą
skutecznością, że doszło do usunięcia toksycznych płynów i innych pozostałości szybko
malejącego nowotworu. Jak się później okaże, dzisiaj wiemy więcej o układzie limbiczno-
podwzgórzowym mózgu, który jest głównym łącznikiem między psychiką a ciałem, modulującym
aktywność układów odpornościowego, autonomicznego i hormonalnego w odpowiedzi na sugestię
psychiczną i autosugestię.
Podsumujmy: doświadczenie pana Wrighta dowodzi, że jego głębokie przekonanie o skuteczności
bezwartościowego leku, jakim był krebiozen, wywołało uzdrawiający efekt placebo, spowodowało
aktywizację tych właśnie głównych systemów komunikacji między psychiką a ciałem oraz
uzdrawiania. Zaczęliśmy jednak zanadto wybiegać w przód – pozwólcie, że najpierw opowiem wam
o jeszcze jednym moim nauczycielu.
Pozytywne interpretacje Franza Alexandra. Świadomość, podwzgórze i układ
hormonalny
Franz Alexander, główny przedstawiciel medycyny psychosomatycznej, prowadził pionierskie prace
nad powiązaniem psychoanalizy z fizjologią (Alexander, 1939/1984). Tych, którzy mieli szczęście
być jego studentami, uczył, że nie wystarczy po prostu rozumieć i analizować pacjentów. Miał
inspirujący styl wyrażania interpretacji freudowskich w pozytywny sposób, który wywoływał u
pacjentów pewność, wiarę i reakcję placebo – naturalną formę uzdrawiania.
Alexander po mistrzowsku interpretował relacje między osobowością, konfliktem emocjonalnym a
układem hormonalnym. Podobnie jak Klopfer był darem, który Ameryka otrzymała od Europy,
człowiekiem wykształconym w europejskiej klasycznej tradycji intelektualnej. Ze swymi doskonale
uszytymi garniturami i wypielęgnowanymi paznokciami prezentował się jak patrycjusz. Czasem
cichutko stukał tymi paznokciami w stół konferencyjny, gdy koledzy w pokoju monotonnie o czymś
rozmawiali. Rozmowy nie przeszkadzały Alexandrowi, który najwyraźniej posiadał dar spokojnego
oddawania się swym przenikliwym wizjom, gdy my błądziliśmy gdzieś na zewnątrz.
Tego, że Alexander doceniał pozytywne aspekty psychosomatycznej adaptacji nawet do
najtrudniejszych stresorów środowiskowych, dowodzą opisane przez niego kliniczne przykłady
osób z nadczynnością tarczycy. Tarczyca jest częścią układu hormonalnego, wytwarzającą
hormony odpowiedzialne za wzrost i metabolizm. Krótkie historie przypadków pokazują, że stresy z
dzieciństwa mogą nadmiernie stymulować procesy wzrostu regulowane przez ten gruczoł, czego
rezultatem jest przedwczesna, choć nietrwała dojrzałość psychiczna (Alexander, 1950, s. 178-184).
Zachwianie poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie spotyka się powszechnie w historiach
zarówno neurotyków, jak i osób zdrowych. Dla ludzi z nadczynnością tarczycy charakterystyczny
jest jednak sposób radzenia sobie z tym zachwianiem. Z powodu opisanych wyżej okoliczności
zewnętrznych pacjenci tacy nie mogą pokonać swego niepokoju, zwracając się o pomoc do
rodziców. Los lub postawy rodzicielskie, tj. utrata jednego lub obojga rodziców, odrzucenie przez
rodziców, a także konflikty o bardziej złożonej naturze, w których występuje poczucie winy,
powodują, że ich potrzeba zależności nie jest zaspokojona. W tej sytuacji pacjenci czynią
desperackie próby przedwczesnej identyfikacji z jednym z rodziców – zwykle jest to matka (“jeśli nie
mogę jej mieć, muszę się stać taki/taka jak ona, żeby się bez niej obyć"). Ta przedwczesna
identyfikacja przekracza ich możliwości fizyczne i psychiczne, a rezultatem jest ciągła walka z
niepokojem i poczuciem zagrożenia za pomocą pseudoniezależności.
[...] Oto przykłady przedwczesnego pragnienia samowystarczalności, manifestowanego przez
aktywny udział we wspieraniu rodziny lub opiece nad młodszym rodzeństwem.
B.R., 13-letnia biała dziewczynka, opisywana przez swoją matkę jako “mała staruszka", ponieważ
jest nad wiek dojrzała, posłuszna i godna zaufania. Gdy miała sześć lat, nauczyła się gotować i od
tego czasu szykowała posiłki oraz pomagała w pracach domowych. Ilekroć jej matka chorowała,
dziewczynka sprzątała dom i opiekowała się całą rodziną. Wobec swego młodszego brata
odgrywała rolę drugiej matki.
H.D., 35-letni kawaler, najmłodszy z ośmiorga dzieci, jest jedynym żyjącym potomkiem płci męskiej.
Dwaj starsi bracia umarli: jeden mając dwa, drugi – trzy lata, kolejny brat umarł w domu w tydzień
po narodzinach – pacjent miał wówczas dwa lata. Jego purytański ojciec szorstkim i bezosobowym
traktowaniem innych maskował własną słabość i brak poczucia bezpieczeństwa. Zachowywał się
pozornie wylewnie wobec dzieci, dopóki były one bezradnymi niemowlętami; jednak gdy zaczęły
chodzić i mówić, wymagał od nich dorosłego zachowania. Swoją żonę lekceważył za to, że urodziła
nieślubne dziecko (najstarszą siostrę pacjenta), będąc nastolatką, a on sam poślubił ją z litości.
Żona nie potrafiła się mu przeciwstawić. Gdy pacjent był mały, matka pracowała w rodzinnym
sklepie, a ojciec postarał się, by ani ona, ani starsze siostry nie poświęcały chłopcu zbyt wiele
uwagi. Po tym jak H.D. rozpoczął naukę w pierwszej klasie, ojciec uparł się, żeby nikt mu już odtąd
nie czytał bajek, ponieważ powinien to robić sam. Na chłopca stale wywierano nacisk, by
zachowywał się jak dorosły, a w dodatku wciąż ograniczano jego aktywne poszukiwanie własnych
zainteresowań.
E.B., 24-letnia, niezamężna, ciemnoskóra kobieta, jako dziecko niezwykle uzdolniona, czyniła
zdumiewająco szybkie postępy w latach szkolnych. Była bardzo sumienna, nigdy nie chodziła na
wagary. Jej matka była nauczycielką, “kobietą niezwykle piękną i inteligentną". Pacjentka
najwyraźniej z nią rywalizowała, choć nigdy otwarcie nie wyrażała swej wrogości. Gdy matka
zachorowała, E.B. wzięła na siebie odpowiedzialność za dwie młodsze siostry i zaczęła im
matkować. Nawet podczas swej nauki w college'u wspierała je finansowo. Zawsze
samowystarczalna i ogromnie ambitna, ograniczała lub wypierała większość swych kobiecych
potrzeb po to, by osiągać cele intelektualne.
Alexander uważał, że stres psychiczny w jakiś sposób oddziałuje na podwzgórze, które z kolei –
poprzez przysadkę i tarczycę – stymuluje cały układ hormonalny. Podwzgórze stanowi pomost
pomiędzy psyche i soma i być może jest miejscem, gdzie zlokalizowana jest świadomość. W
wydanej przez Alexandra i Frencha książce (1948, s. 70) R, Grinker z uznaniem cytuje pogląd S.
Inghama (1938):
Neurologiczna koncepcja świadomości mówi, że jest to stan aktywizacji całego układu nerwowego,
a w szczególności mózgu. Stan ten przybiera jakościowo różne formy: od najwyższego stopnia
pobudzenia psychicznego do całkowitego braku aktywności, jak np. podczas śpiączki lub narkozy.
Chociaż wszystkie części mózgu mogą brać udział w procesach psychicznych zachodzących w
stanie świadomości, to okazuje się, że wszelkiego rodzaju aktywność psychiczna zależy od
normalnego funkcjonowania grup neuronów w obrębie prymitywnego międzymózgowia (czyli w
podwzgórzu). Normalne cykle snu i czuwania są dowodem fizjologicznej aktywności tego
mechanizmu. Gdyby okazało się, że energia wyzwalana w międzymózgowiu jest wystarczająco
duża, by zaktywizować całą resztę układu nerwowego w zakresie zjawisk psychicznych, można by
postulować, że centrum świadomości znajduje się właśnie w tym obszarze. Istnieje wiele dowodów
klinicznych i eksperymentalnych przemawiających za tym poglądem. Z pewnością nie przypadkiem
inne, prymitywne funkcje układu nerwowego, związane z procesami wegetatywnymi, instynktami i
emocjami, okazały się zależne od struktur w obszarze podstawy mózgu, które znajdują się bardzo
blisko regionów uznawanych za centrum świadomości. Zastosowanie tej koncepcji świadomości w
psychiatrii wydaje się oczywiste – wszak jakościowe zmiany świadomości pojawiają się w
zaburzeniach zachowania związanych z inteligencją, emocjami i działaniami instynktownymi.
Choć pogląd ten dla naszych nowoczesnych uszu brzmi zapewne nieco osobliwie, można go uznać
za wczesną, psychobiologiczną próbę stworzenia koncepcji świadomości i komunikacji między
psychiką a ciałem. W następnym rozdziale postaram się go uwspółcześnić, mówiąc o świadomości
jako procesie transdukcji informacji. Alexander wysoko sobie cenił prace fizjologa Cannona, który
przeprowadził wiele pionierskich badań z zakresu medycyny psychosomatycznej, szczególnie
dotyczących psychobiologicz-nych podstaw pozornie dziwacznych zbiegów okoliczności, takich jak
śmierć voodoo (wudu).
Śmierć voodoo a życie! Zespół rezygnacji a autonomiczny układ nerwowy
Walter Cannon, uważany za najbardziej twórczego i kompetentnego fizjologa swoich czasów,
relacjonuje następujące przypadki śmierci voodoo (1957, s. 183-184):
Doktor S. M. Lambert ze służb medycznych Fundacji Rockefellera dla zachodniego Pacyfiku
napisał mi, że kilkakrotnie miał okazję zetknąć się z wypadkami śmierci ze strachu. W jednym
przypadku nastąpiło zdumiewające wyzdrowienie. W misji Mona Mona (północny Queens-land)
mieszkało wielu tubylców – neofitów, a na jej peryferiach żyła grupa nie nawróconych, wśród nich
pewien Nebo – sławny znachor i czarownik. Jeden z nawróconych imieniem Rób był głównym
pomocnikiem misjonarza. Gdy Lambert zjawił się na terenie misji, dowiedział się, że Rób źle się
czuje i że misjonarz pragnie, by doktor go zbadał. Lekarz zrobił to i okazało się, że mężczyzna nie
ma ani gorączki, ani innych objawów choroby, nie uskarżał się też na ból. Jednak – co zdumiało
lekarza – wyglądało na to, że Rób jest ciężko chory i bardzo osłabiony. Misjonarz powiedział
Lambertowi, że Nebo skierował w stronę Roba kość, a pacjent był przekonany, że rezultatem tego
będzie jego śmierć. Lekarz i misjonarz zdecydowali się odwiedzić Nebo i zagrozili mu, że jeśli
cokolwiek przydarzy się Robowi, on i jego ludzie zostaną wypędzeni ze swego terytorium.
Czarownik natychmiast zgodził się pójść z nimi do chorego. Pochylił się nad nim i oznajmił, że to,
co się wydarzyło, było pomyłką, zwykłym żartem i że tak naprawdę nikt nie celował w niego kością.
Poprawa stanu pacjenta – pisze doktor Lambert – nastąpiła od razu; jeszcze tego samego wieczoru
Rób wrócił do pracy, znów szczęśliwy i pełen sił fizycznych.
A oto zakończenie mniej szczęśliwe:
Doktor Lambert [...] napisał mi o doświadczeniu doktora Clarka, związanym z Kanakami, którzy
pracowali na plantacji cukru w północnym Queenslandzie. Pewnego dnia do szpitala przyszedł
jeden z nich i powiedział, że za kilka dni umrze, bo rzucono na niego czar i nie można nic zrobić, by
temu zapobiec. Lekarz znał już trochę tego człowieka. Zbadał go bardzo dokładnie (z badaniem
stolca i moczu włącznie), ale wyniki były prawidłowe. Mimo to pacjent położył się do łóżka i zaczął
stopniowo słabnąć. Lekarz wezwał więc przywódcę Kanaków do szpitala, by ten dodał otuchy
choremu. Gdy jednak wódz zjawił się przy łóżku i obejrzał pacjenta, odwrócił się do Clarka ze
słowami: “Tak, doktorze, to koniec, on umrzeć" (to znaczy on umrze niebawem). Następnego ranka
o godz. 11 mężczyzna zmarł.
Cannon (1942, 1963) wywnioskował, że powodem śmierci voodoo jest wzmożony i przedłużający
się stres psychiczny, związany z wiarą w to, że człowiek znajduje się pod działaniem czarów
znachora. Prawdziwą fizjologiczną przyczyną jest zaś nadmierne pobudzenie układu
sympatycznego. Cannon był przekonany, że śmierć voodoo jest możliwa tylko w warunkach
zupełnej niewiedzy i braku poczucia bezpieczeństwa, które występują wśród plemion tubylczych
żyjących w świecie pełnym duchów. W nowszym opracowaniu dotyczącym problemu nagłej śmierci
pod wpływem stresu psychicznego Engel (1978) wysunął podobną hipotezę, przypisując śmierć
“gwałtownym przemieszczeniom oddziaływań sympatycznych i parasympatycznych na układ
sercowo-naczyniowy". Engel (1968) uważał, że ten “biologiczny wzorzec reagowania w nagłych
sytuacjach" staje się zgubny, gdy człowiek czuje, że nie jest w stanie poradzić sobie z sytuacją i
stracił nadzieję na jakąkolwiek zmianę lub pomoc z innego źródła. Umiera zatem z powodu ostrego
zespołu rezygnacji i poddania się. W najnowszym przeglądzie tych zagadnień R. Hahn (1985) tak
opisuje relacje między śmiercią voodoo, autonomicznym układem nerwowym a doborem tubylczych
uzdrowicieli (s. 182):
B. Lex (1974) podobnie wyjaśnia patogenezę śmierci voodoo i leczenie za pomocą rytuałów
uzdrowicielskich w terminach trójfazowego “zestrajania" sympatycznych i parasympatycznych
procesów autonomicznego układu nerwowego. Sugestia przechodzi przez obniżony próg sądu
analitycznego w stronę tego wyniku, który jest sugerowany. Lex wyjaśnia również, dlaczego
tradycyjne systemy medyczne wymagały, aby uzdrowiciele przeszli kiedyś przez to, co mają leczyć.
Ich wcześniejsza choroba daje im zarówno wiedzę z pierwszej ręki, jak i wyczulenie na wybryki
autonomicznego układu nerwowego.
Jak zobaczymy w kolejnych rozdziałach tej książki, autonomiczny układ nerwowy ze swymi dwoma
gałęziami: sympatyczną (która wzmaga częstotliwość akcji serca, oddychanie, ciśnienie krwi,
napięcie mięśni itd.) i parasympatyczną (której ogólnie relaksujące działanie zmniejsza wpływ
układu sympatycznego) jest w rzeczywistości jednym z głównych systemów komunikacji między
psychiką a ciałem i podstawą efektu placebo w chorobie i w powrocie do zdrowia.
Uzdrowicielskie serce i psychika. Pozytywne emocje Nonrtana Cousinsa
Jak dotąd w rozdziale tym pokazaliśmy, że negatywne okoliczności życiowe i postawy mogą
prowadzić do choroby i śmierci poprzez psychologiczną modulację układów autonomicznego,
hormonalnego i odpornościowego. Wrażliwi lekarze zawsze wiedzieli, że prawdziwe jest również
twierdzenie odwrotne, a mądrzy obserwatorzy w większości kultur zdawali sobie sprawę, że
pozytywne nastawienie może mieć zbawienny wpływ na leczenie najpoważniejszych nawet chorób.
Nikt w amerykańskiej literaturze nie zrobił więcej dla ukazania tej prawdy niż Norman Cousins, który
w swych dwóch książkach: Anatomy ofan Illness (Anatomia choroby) i The Healing Heart
(Uzdrowicielskie serce) podał wiele popartych dokumentami, wzruszających przykładów z własnego
życia. Jego osobisty kontakt z uzdrawianiem za pośrednictwem psychiki rozpoczął się, gdy miał
dziesięć lat. Wówczas to na skutek błędnej diagnozy posłano go na sześć miesięcy do sanatorium
dla chorych na gruźlicę. Pozostawiony sam sobie razem z kolegami-pacjentami odkrył metodę
pozytywnego nastawiania się i uzdrawiania, którą tak opisuje (1979, s. 155-156):
Najciekawsze było dla mnie to, że już bardzo wcześnie pacjenci podzielili się na dwie grupy: tych,
którzy byli pewni, że przezwyciężą swój stan i będą mogli wrócić do normalnego życia, oraz tych,
którzy poddali się długotrwałej i nieuleczalnej chorobie. Ci z nas, którzy byli optymistami, stali się
dobrymi przyjaciółmi, organizowali sobie różne twórcze zajęcia i niewiele mieli wspólnego z tymi,
którzy pogodzili się z myślą o najgorszym. Kiedy do szpitala przychodzili nowi pacjenci, robiliśmy co
w naszej mocy, by ich zwerbować do siebie, zanim zaczęła działać ponura brygada.
Nie mógł nie robić wrażenia fakt, że wśród chłopców z mojej grupy znacznie wyższy był procent
“zwolnionych w stanie dobrym" niż wśród dzieci grupy drugiej. Już w wieku dziesięciu lat miałem
skłonność do filozofowania, stałem się więc świadomy potężnej mocy, jaką w walce z chorobą
dysponuje psychika. Lekcja na temat nadziei, którą wtedy dostałem, wywarta znaczący wpływ na
mój powrót do zdrowia (bytem już wtedy dorosły) oraz na przekonanie o wartości życia, które od
tego czasu żywię.
Ukoronowaniem tych jego wczesnych doświadczeń życiowych, dotyczących roli optymizmu i
twórczości, była praca redaktora w jednym z czołowych periodyków amerykańskich “The Saturday
Review" oraz objęte ostatnio stanowisko wykładowcy w School of Medicine UCLA. Szczegółowo
udokumentowany przypadek wyzdrowienia Cousinsa (1979) z artretycznej i reumatoidalnopodobnej
kolagenozy tkanek łącznych (diagnozowanych jako zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa)
dzięki podawaniu sobie dużych dawek dobrego humoru (głównie w postaci starych filmów braci
Mara i powtórek “Candid Camera" Allena Funta) staje się obecnie częścią nowego stylu leczenia.
Na temat jego późniejszego powrotu do zdrowia po ataku serca, w którym wystąpił zarówno zawał,
jak i niewydolność zastoinowa, dyskutowali kardiolodzy oraz inni lekarze, którzy go leczyli. Wśród
czynników odgrywających istotną rolę w autoterapii Cousinsa wymienili oni:
1. Brak paniki w obliczu rzeczywiście poważnych objawów ataku serca (panika jest częścią
syndromu emocjonalnego, który zabija ofiary śmierci voodoo).
2. Niewzruszone zaufanie do zdolności ciała, które potrafi wykorzystać własną wiedzę w celu
wspomagania uzdrawiania.
3. Nieustannie dobry humor i pogodę ducha, które stworzyły pomyślny, leczniczy klimat dla
pacjenta i personelu szpitala.
4. Przejmowanie pełnej współodpowiedzialności za wyzdrowienie dzięki ustaleniu bliskich,
partnerskich relacji z lekarzami.
5. Koncentrację na twórczości i znaczących celach, które sprawiły, że miał po co walczyć o zdrowie
i życie.
Cousins podsumował swoje osobiste doświadczenia z uzdrawianiem, zwracając uwagę na fakt, że
pozytywne postawy i emocje mogą wpływać na biochemię ciała i w ten sposób sprzyjać młodości i
zdrowiu. Pozytywne postawy i emocje są istotą dobrego samopoczucia i efektu placebo. Jakże
trafna jest uwaga: “Placebo to lekarz, który jest w nas" (Cousins, 1979, s. 69). To zdanie
odzwierciedla głęboką zmianę, jaka zaszła od czasów, gdy placebo uważano za czynnik
zakłócający.
A teraz przyjrzyjmy się bliżej temu, co nowe badania nad efektem placebo mogą nam powiedzieć o
komunikacji między psychiką a ciałem oraz o uzdrawianiu.
55-procentowy efekt placebo
W tym samym czasie, gdy pionierzy medycyny psychosomatycznej wiązali ze sobą anegdotyczne
doniesienia, które wcześniej opisałem, przeprowadzono bardziej obiektywne badania naukowe typu
podwójnie ślepa próba (ang. double-blind; w badaniach tych ani lekarze, ani pacjenci nie wiedzą,
kto dostaje prawdziwy lek, a kto placebo). Analizę i przegląd piętnastu takich badań Beecher (1959)
kończy wnioskiem, że 35% pacjentów, u których występowały najróżniejsze rodzaje bólu
pooperacyjnego, doznawało znaczącej ulgi po otrzymaniu placebo (obojętny lek lub pastylki
cukrowe). W nowszym opracowaniu (Evans, 1985) wnioski te potwierdziło jedenaście badań typu
podwójnie ślepa próba, w których 36% pacjentów doznało przynajmniej 50-procentowej ulgi po
zażyciu placebo. W najdokładniej kontrolowanych badaniach klinicznych u około 1/3 pacjentów
wystąpiła 50-procentowa ulga. W odpowiednich warunkach medycznie obojętne placebo jest w
stanie wzbudzić wiarę i nadzieję na poziomie psychologicznym. To udostępnia i aktywizuje
prawdziwe mechanizmy uzdrawiania, nazywane obecnie przez niektórych efektem placebo.
Ów efekt placebo nie ogranicza się tylko do uśmierzania bólu. Czynniki psychosomatyczne
wymieniono w przypadku następujących problemów medycznych (pkt 1-3), procedur
terapeutycznych (pkt 4-6), a nawet w oczekiwaniu na otrzymanie pomocy (pkt 7):
1. Nadciśnienie, ból serca, liczba krwinek, bóle głowy, powiększone źrenice (związane z
autonomicznym układem nerwowym);
2. Czynność wydzielnicza nadnerczy, cukrzyca, wrzody, czynność wydzielnicza i motoryka
przewodu pokarmowego, zapalenie okrężnicy, antykoncepcja doustna, ból menstruacyjny,
nadczynność tarczycy (związane z układem hormonalnym);
3. Zwykłe przeziębienie, gorączka, szczepienia, astma, stwardnienie rozsiane, reumatoidalne
zapalenie stawów, brodawki, nowotwór (związane z układem odpornościowym);
4. Leczenie chirurgiczne (np. z powodu angina pectoris czy bólu serca);
5. Korzystanie z aparatury opartej na biologicznym sprzężeniu zwrotnym i z wszelkiego rodzaju
urządzeń;
6. Terapia psychologiczna, np. warunkowanie (systematyczna desen-sytyzacja), i być może
wszelkie formy psychoterapii;
7. Umawianie się z lekarzem na wizytę.
Referując te badania, większość naukowców (White, Tursky i Schwartz, 1985) dochodzi do
wniosku, że reakcja na podanie placebo, zademonstrowana w tak szerokim zakresie zarówno
problemów medycznych, jak i procedur leczenia, musi być “istotnym składnikiem ogólnym
wszelkich sytuacji klinicznych" (Wickramasekera, 1985). Jednym z najbardziej pouczających,
nowszych opracowań jest praca Fredericka Evansa, psychologa, który wykonał wiele oryginalnych
eksperymentów w interesującej nas dziedzinie. Evans zgromadził mnóstwo danych, które miały mu
umożliwić odpowiedź na dwa podstawowe pytania dotyczące działania placebo w różnych
sytuacjach medycznych (1985, s. 215):
1. Jak silny jest efekt placebo, jeśli chodzi o jego skuteczność kliniczną?
2. Do jakiego stopnia w efekcie placebo pośredniczą werbalne i poza-werbalne czynniki związane z
oczekiwaniami?
Aby odpowiedzieć na pierwsze pytanie (kliniczna skuteczność efektu placebo), Evans
przestudiował wyniki badań typu podwójnie ślepa próba nad lekami uśmierzającymi ból, ponieważ
stanowiły one najliczniejszą grupę dokładnie kontrolowanych prac eksperymentalnych. Jak widać w
załączonej ramce, skuteczność nie znanego leku uśmierzającego ból określa się przez obliczenie
współczynnika jego sprawności. Efekt placebo okazał się niezwykle konsekwentny – przeciętnie
wynosił około 55% efektu leczniczego wszelkich przebadanych leków uśmierzających ból.
Oznacza to, że choć morfina znieczula o wiele silniej niż aspiryna, to za 55% mocy każdego leku
odpowiada efekt placebo. Evans tak pisze o tym (1985, s. 223):
Innymi słowy, efektywność placebo w porównaniu ze standardowymi dawkami różnych środków
uśmierzających ból w warunkach podwójnie ślepej próby wydaje się stosunkowo stała. Oto zatem
prawdziwie godna uwagi i niepowtarzalna charakterystyka każdego czynnika terapeutycznego!
Efektywność placebo jest proporcjonalna do widocznej efektywności aktywnego czynnika
uśmierzającego ból.
Liczba badań
Efektywność placebo dla: %
podwójnie ślepej próby
6 morfiny 56
9 aspiryny 54
2 darvonu 54
2 kodeiny 56
3 zomaxu 55
Warto zauważyć, że ten 56-procentowy wskaźnik efektywności nie ogranicza się do sytuacji, gdy
porównujemy placebo z lekami uśmierzającymi ból. To samo odkryto również w badaniach typu
podwójnie ślepa próba nad niefarmakologicznymi technikami leczenia bezsenności (wynik z 13
badań – 58%) oraz lekami psychotropowymi do leczenia depresji, takimi jak tricyclis (w 93
badaniach opisanych przez Morrisa i Beecha, 1974 – 59%) czy lit (w 13 badaniach opisanych przez
Mariniego, Shearda, Bridgesa i Wagnera, 1976 – 62%). Wygląda więc na to, że efektywność
placebo jest równa 55-60% efektywności aktywnych leków, niezależnie od ich mocy.
Wniosek z tych badań jest następujący: w wielu, jeśli nie we wszystkich, procedurach leczniczych
występuje 55-procentowy efekt placebo. Tak spójna wartość efektu placebo sugeruje też, że
istnieje jakiś wspólny, podstawowy mechanizm lub proces, który odpowiada za komunikację między
psychiką a ciałem i uzdrawianie, niezależnie od problemu, symptomu czy choroby.
To przypomina nam drugie pytanie Evansa, które dotyczyło stopnia, w jakim w efekcie placebo
pośredniczą werbalne i pozawerbalne czynniki związane z oczekiwaniami. Evans omawia trzy takie
czynniki: (1) sugestie (lub hipnozę): (2) redukcję niepokoju; (3) oczekiwania związane z kulturowym
lub medycznym systemem przekonań. Kiedyś przypuszczano, że efekt placebo i sugestia to
zjawiska dokładnie tego samego rodzaju. Jednak z różnych, dobrze kontrolowanych
eksperymentów porównujących efekt placebo z sugestią hipnotyczną wynika zaskakujący wniosek,
że między tymi dwoma czynnikami nie ma ani korelacji, ani związku (Evans, 1977, 1981; Orne,
1974; McGlashan, Evans i Orne, 1969). W warunkach laboratoryjnych okazuje się, że sugestia
hipnotyczna i efekt placebo działają w wyniku odmiennych mechanizmów i na różnych poziomach
reakcji. Niektórzy interpretują te różnice w ten sposób: reaktywność hipnotyczna jest specyficzną,
wrodzoną cechą, umiejętnością, która jest zdolna uruchamiać lub zmieniać własne wzorce
komunikacji między psychiką a ciałem z użyciem tylko i wyłącznie sugestii hipnotycznej. Efekt
placebo jest natomiast bardziej ogólnym i automatycznym sposobem komunikacji między psychiką
a ciałem, w którym wykorzystuje się metody uzdrawiania ciała, by zredukować niepokój i
wspomagać proces dochodzenia do zdrowia dzięki uruchomieniu bardzo silnych oczekiwań
kulturowych i wiary w powodzenie terapii. Inni badacze, o których opowiemy w następnym
rozdziale, sądzą, że chociaż efekt hipnotyczny i placebo wydają się różne, jeśli chodzi o to, jak są
udostępniane na poziomie społeczno-kulturowym, to oba są podobnymi w istocie rzeczy sposobami
twórczej aktywności psychicznej na poziomie psychobiologicznym, na którym ich pośrednikiem jest
prawa półkula mózgowa.
Zagadnienia poruszane w tym rozdziale są złożone. Ich implikacje będą włączone w ogólną teorię
komunikacji i uzdrawiania za pomocą coraz bardziej zrozumiałych odsłon w kolejnych rozdziałach.
Na razie wystarczy zapamiętać, że przynajmniej u 1/3 populacji ludzi konsekwentnie występuje 55-
procentowy efekt placebo, który jest skutecznym składnikiem wielu różnych leków i procedur
terapeutycznych stosowanych w leczeniu schorzeń psychofizjologicznych. Powszechność, z jaką
ten uzdrowicielski efekt pojawia się w rozmaitych warunkach, świadczy o tym, że mamy tu do
czynienia ze wspólnym mechanizmem lub powiązaniem komunikacyjnym między psychiką a
ciałem. W dwóch następnych rozdziałach zobaczymy, że najbardziej rzucającą się w oczy strukturą
anatomiczną, która mogłaby być miejscem spotkania ciała i psychiki, jest układ limbiczno-
podwzgórzowy. Jest on unikatowym, psychofizjologicznym kanałem komunikacyjnym między
oczekiwaniami i procesami twórczymi psychiki a fizjologicznymi komponentami emocji. Układ ten
stanowi wspólny mianownik umożliwiający pojawienie się efektu placebo w takich pozornie
odmiennych okolicznościach, jak naiwna wiara sympatycznego pana Wrighta, negatywne
oczekiwania ofiar voodoo i prawdziwe uzdrowienie zachodzące dzięki pozytywnym interpretacjom
(według Alexandra) czy pozytywnym emocjom (według Cousinsa).
Wstecz / Spis Treści / Dalej
2
TRANSDUKCJA INFORMACJI W UZDRAWIANIU I HIPNOZIE
Pojęcie transdukcji odnosi się do przeistaczania czy transformacji energii lub informacji z jednej
formy w inną. Wiatrak zamienia energię wiatru na energię mechaniczną obracających się skrzydeł.
Jeśli tę mechaniczną energię skrzydeł wprowadzimy do generatora, będzie ona przeistoczona w
energię elektryczną, którą z kolei można zamienić na energię świetlną żarówki. Typowe kliniczne
zastosowanie biologicznego sprzężenia zwrotnego polega na tym, że energia biologiczna napięcia
mięśni jest przemieniana w widzialną informację dostarczaną przez urządzenie pomiarowe, która
umożliwia podmiotowi regulowanie tonusu mięśniowego. Te przykłady oraz podstawowe pojęcia
teorii informatycznych, komunikacyjnych i cybernetycznych stały się podstawą poglądu, że całe
życie biologiczne jest systemem transdukcji informacji.
Dzieje ewolucji koncepcji transdukcji informacji jako podstawowego zagadnienia psychobiologii i
hipnozy pokazuje tabela 1. Dla celów tej książki dogodnie będzie rozpocząć nasz przegląd od
koncepcji Bernheima, który powszechnie uważany jest za jednego z ojców hipnoterapii. Oto
fragment, w którym Bernheim przedstawił swój pogląd na hipnoterapię, uznając ją za proces
“przekształcania otrzymanej idei w czyn" (Bernheim, 1886, s. 137-138):
Jedno jest pewne: u osób hipnotyzowanych, które są podatne na sugestię, występuje osobliwa
zdolność przekształcania otrzymanej idei w czyn. W normalnych warunkach każda sformułowana
idea jest kwestionowana przez umysł. Wrażenie jest odbierane przez ośrodki korowe, następnie
rozprzestrzenia się do komórek przylegających zwojów i pobudza ich specyficzną aktywność.
Później do gry włączają się inne zdolności wyzwalane przez substancję szarą mózgu, wrażenie
zostaje dokładnie opracowane, zarejestrowane i zanalizowane w wyniku złożonego procesu
psychicznego, który kończy się jego przyjęciem lub neutralizacją – jeśli będzie jakaś przyczyna,
umysł postawi mu weto. U osoby hipnotyzowanej odwrotnie: przekształcenie myśli w działanie,
czucie, ruch lub wyobrażenie dokonuje się tak szybko i aktywnie, że nie ma czasu, by zadziałał
zakaz intelektualny. Gdy umysł interweniuje, styka się z faktem już dokonanym, który jest ze
zdziwieniem rejestrowany i który potwierdza rzeczywistość, a żadna późniejsza interwencja nie
może mu przeszkodzić. Jeżeli powiem osobie hipnotyzowanej: “Twoja dłoń ma być zamknięta",
mózg wcieli tę ideę w czyn od razu, gdy tylko będzie ona sformułowana. Odruch natychmiast
przenosi się z ośrodka korowego, gdzie odebrano rozkaz wprowadzony poprzez nerw słuchowy, do
ośrodka motorycznego, z którego wywodzą się nerwy powodujące zaciskanie dłoni, i dochodzi do
skurczu mięśni. I oto mamy wzmożenie ideomotorycznej pobudliwości odruchowej, której efektem
jest nieświadoma transformacja myśli w ruch, zachodząca bez udziału woli.
To samo dzieje się, gdy mówię hipnotyzowanemu: “Swędzi cię w nosie". Idea wprowadzona za
pośrednictwem słuchu jest odzwierciedlona w ośrodku czucia węchowego, gdzie pobudza wrażliwy
obraz pamięciowy takiego swędzenia, który był tam wdrukowany przez poprzednie wrażenia i
pozostał w ukryciu. Przywołane w ten sposób wspomnienie czucia może być tak silne, że wywoła
kichnięcie. Tu również mamy do czynienia ze wzmożeniem ideosensorycznej pobudliwości
odruchowej, której efektem jest nieświadoma transformacja myśli w czucie czy też obraz czuciowy.
W ten sam sposób dochodzi w następstwie sugerowanej idei do powstania obrazów wzrokowych,
słuchowych i smakowych.
Mechanizm sugestii można zatem ogólnie zdefiniować jako zwiększenie odruchowej pobudliwości
ideomotorycznej, ideoczuciowej i obrazowej.
Tabela 1. Ewolucja koncepcji transdukcji informacji jako podstawowego zagadnienia
psychobiologii i terapii
Badacze Koncepcja
Bemheim (1886) Odruch ideomotoryczny i ideoczuciowy przemienia sugestię
hipnotyczną w proces somatyczny.
Selye (1936, 1982) Transdukcja informacji za pośrednictwem hormonów stresu,
wydzielanych przez oś podwzgórzowo-przysadkowo-
nadnerczową, to podstawowy mechanizm zaburzeń
psychosomatycznych.
Papez (1937) Doznanie psychiczne jest przemieniane w psychofizjologie
emocji przez układ limbiczno-podwzgórzowy i struktury
pokrewne.
E. Scharrer i B. Scharrer (1940) Centralny układ nerwowy kontroluje przekaźniki hormonalne za
Harris (1948) pośrednictwem podwzgórza.
Moruzzi i Magoun (1949) Układ siatkowaty wstępujący pobudzający (ARAS) działa na
układ limbiczno-podwzgórzowy, stymulując czuwanie.
Shannon i Weaver (1949) Matematyczna teoria komunikacji. Cybernetyczna koncepcja
Wiener (1948) życia jako systemu transdukcji informacji.
Meyers Sperry (1953) Świadomość powiązana z lewą i prawą półkulą mózgową, które
i Sperry (1964) – gdy połączenia neuronowe między nimi zostaną przerwane –
funkcjonują niezależnie.
Olds i Milner (1954) Odkrycie ośrodków karania i nagradzania w układzie limbiczno-
Delgado, Roberts podwzgórzowym.
i Miller (1954)
Jouvet (1973, 1975) Sen paradoksalny lub marzenie senne jako proces integracji
zachowania za pośrednictwem układów korowego i limbiczno-
podwzgórzowego .
Black (1963, 1969) Hipnoza może modulować psychofizjologiczne mechanizmy
układu odpornościowego.
Nauta (1964) Układ czołowo-limbiczny integruje funkcje planujące przedniej
kory czołowej z układem limbiczno-podwzgórzowym.
Delbruck (1970) Transdukcja informacji to podstawowy problem psychobiologii.
Weiner (1972, 1977) Zaburzenia psychosomatyczne są funkcją transdukcji informacji
między psychiką a ciałem, w której udział bierze układ limbiczno-
podwzgórzowo-przysadkowy.
Bowers (1977) Informatyczne podejście do hipnozy obejmuje transdukcję
informacji semantycznej w formę, którą można dekodować
somatycznie.
Ader (1981) Badania psychoneuroimmunologiczne pokazują, jak pod-
wzgórze pośredniczy w komunikacji miedzy psychiką a układem
odpornościowym.
Mishkin (1982) Informacja czuciowa jest magazynowana i włączana w obszary
kojarzenia międzymodalnego w układzie limbiczno-
podwzgórzowym.
Choć słowa Bernheima brzmią dziś nieco staroświecko, trafnie opisał on transdukcję informacji jako
podstawowy proces hipnoterapii. Właściwie we wszystkich współczesnych zastosowaniach
komunikacji między psychiką a ciałem próbuje się wspomagać proces przemiany słów, obrazów,
odczuć, myśli, przekonań i oczekiwań w uzdrawianie, w procesy fizjologiczne ciała.
Nowoczesne badania nad hipnozą zapoczątkowali: Hull (1933), Erickson [Zobacz też cztery tomy
The Collected Works of Milion H. Erickson on Hypnosis (Prace zebrane Miltona H. Ericksona o
hipnozie), gdzie znaleźć można szeroki przegląd badań tego autora na przestrzeni pięciu
dziesięcioleci (Erickson, 1980)] i Hilgard (1977). Zainspirowali oni nowe pokolenie naukowców
(Fromm i Shor, 1979; Sheehan i Perry, 1976), które opracowało metodologię badań obiektywnych,
prowadzących do informatycznej interpretacji poglądów na zjawiska hipnoterapeutyczne. Na
przykład Stephen Black w swej pionierskiej pracy Mind and body (Psychika i ciało; 1969) zajął się
modulującym wpływem hipnozy na psychofizjologiczne mechanizmy układu odpornościowego, a
jego jednocześnie filozoficzny i eksperymentalny stosunek do problemu został podporządkowany
teorii informacji. Bowers w następujący sposób podsumował informatyczny pogląd na hipnozę
(1977, s. 231):
[...] Tendencja do dzielenia czynników etiologicznych choroby na psychiczne i somatyczne, choć
heurystyczna dla wielu celów, utrwala – przynajmniej implicite – dualizm psychosomatyczny, który
przez całe stulecia opierał się racjonalnym rozwiązaniom. Możliwe, że tak naprawdę potrzeba nam
nowego sformułowania starego problemu – sformułowania, które nie będzie z góry zakładać
istnienia potężnej przepaści między oddzielnymi “rzeczywistościami" psychiki i ciała.
Jeden z pomysłów na ponowne sformułowanie tego zagadnienia wiąże się z koncepcją informacji.
Całe ciało ludzkie można uznać za sieć sprzężonych systemów informacyjnych: genetycznych,
odpornościowych, hormonalnych itd. Każdy z tych systemów ma swój własny kod, a transmisja
informacji między nimi wymaga pewnego rodzaju przetwornika, który umożliwia przełożenie kodu
jednego systemu, np. genetycznego, na kod innego systemu, np. odpornościowego.
Z kolei psychika ze swoją zdolnością do symbolizowania w formie językowej i pozajęzykowej może
być uważana za środek kodowania, przetwarzania i transmitowania informacji zarówno w obrębie
osobowości, jak i na zewnątrz niej. Skoro więc przetwarzanie i transmitowanie informacji jest
właściwością psyche i sama, to podstawowe pytanie psychosomatyki będzie brzmieć następująco:
w jaki sposób informacja odbierana i przetwarzana na poziomie semantycznym jest przekształcana
w informację, którą można odebrać i przetworzyć na poziomie somatycznym i odwrotnie? Pytanie to
brzmi chyba sensowniej niż owo wcześniejsze, które nim zastąpiono. Niektórzy co bardziej
zorientowani badacze zaczynają je już zadawać. Podczas II Konferencji nt. “Psychofizjologiczne
aspekty raka" Jonas Salk tak skomentował interesujący referat Shandsa (1969): “Język ludzki jest
wyspecjalizowaną formą komunikacji. Pan od razu po nim przeskoczył do poziomu molekularnego.
Cieszę się, że tak się stało, bo istnieją tu pewne paralele – oba te poziomy wyrażają formy
komunikowania się. Kod musi być przetłumaczony [...]"
Niestety, daleko nam jeszcze do rozumienia złożonych mechanizmów, które pozwalają przenosić
informację z poziomu semantycznego na somatyczny. Mechanizmy takie na pewno istnieją, a
zarówno wybiórczy, jak i specyficzny wpływ sugestii na strukturę i funkcjonowanie ciała został
chyba nieźle udokumentowany. Uważam, że zdolność do poddania się głębokiej hipnozie jest
ważną zmienną w procesie transdukcji – wykazaliśmy już, że sugestia ma najsilniejszy wpływ
leczniczy na osoby podatne na głęboką hipnozę.
W ciągu dziesięciu lat, które minęły od napisania tych słów, w interesującej nas dziedzinie dokonał
się znaczny postęp. W następnych częściach tego rozdziału przyjrzymy się próbom odpowiedzi na
pytanie o korzystny wpływ hipnozy na proces transdukcji informacji między psychiką a ciałem.
Najpierw zajmiemy się dowodami na to, że układ limbiczno-podwzgórrowy jest tu głównym
przetwornikiem. Następnie pokażemy, ile głównych dróg aktywności mózgu, zaangażowanych w
zapamiętywanie, uczenie się i zachowanie, wspiera ten układ w procesie transdukcji informacji na
drodze psychika-ciało.
Układ limbiczno-podwzgórzowy – główny przetwornik informacji między
psychiką a ciałem
Szybki rozwój badań w dziedzinie psychosomatyki zapoczątkował młody Hans Selye, który,
przełamawszy uprzedzenia elit medycznych, wprowadził pojęcie stresu i uznał go za czynnik wart
badań (Selye, 1936, 1976). Punktem kulminacyjnym prawdziwie odkrywczych, prowadzonych przez
całe życie prac tego autora stała się teoria wyjaśniająca, w jaki sposób stres psychiczny i (lub)
fizyczny za pośrednictwem hormonów osi podwzgórzowo-przysadkowo-nadnerczowej zamienia się
w dolegliwości psychosomatyczne. Ten proces transdukcji został przez Selyego nazwany ogólnym
zespołem przystosowania (General Adaptation Syndrome). Schemat tego zespołu, wzbogacony o
nowe elementy podkreślające modulujący wpływ układu limbiczno-podwzgórzowego na układy
autonomiczny, hormonalny i odpornościowy, przedstawia rysunek l (na rysunku pokazano także
cały proces transdukcji informacji między psychiką a ciałem, który bardziej szczegółowo będzie
omówiony w dalszych częściach tej książki).
Prace Selyego są zgodne z wynikami badań anatomicznych Papeza (1937), który dowiódł, że
przemiana doznania psychicznego w charakterystyczną dla emocji reakcję fizjologiczną zachodzi w
obrębie struktur mózgowych, tworzących to, co obecnie nazywamy układem limbiczno-
podwzgórzowym. Późniejsze, bardzo dokładne badania E. i B. Scharrersów (1940) oraz Harrisa
(1948) doprowadziły do odkrycia, że komórki wydzielnicze w obrębie podwzgórza mogą odgrywać
rolę cząsteczkowych przetworników informacji przez przeistoczenie zakodowanych w psychice
impulsów nerwowych w cząsteczki przekaźnika, dzięki którym układ hormonalny reguluje funkcje
ciała. Ta przemiana sygnałów nerwowych w cząsteczki przekaźnika została przez Wurtmana i
Anton-Taya (1969) nazwana transdukcją neurohormonalną.
Kolejny, poważny przełom w poglądach na rolę, jaką odgrywa układ limbiczno-podwzgórzowy
pośrednicząc w komunikacji między psychiką a ciałem i modulując ją, nastąpił wraz z odkryciem
ośrodków przyjemności (nagradzania) i przykrości (karania). Badane zwierzęta potrafiły 15 000 razy
na godzinę naciskać dźwignię w celu dostarczenia sobie nagrody, gdy umieszczono im w
określonych obszarach podwzgórza (chodzi tu w szczególności o drogę przyśrodkową
przodomózgowia oraz jądro boczne i brzusznoprzyśrodkowe) miniaturowe elektrody (Olds, 1977;
Olds i Milner, 1954). Co więcej, zwierzęta wolały naciskać dźwignię, która dostarczała im
przyjemności, niż jeść! Z kolei elektrody umieszczone w pobliskich obszarach, takich m.in. jak
okołokomorowe struktury podwzgórza i wzgórza, drażnią ośrodki bólu i karania (Delgado, 1969;
Delgado, Roberts i Miller, 1954). Chcąc zademonstrować, jak wielki jest wpływ ośrodków karząco-
zniechęcających na zachowanie, Delgado – z niezrównanym i nie spotykanym dotąd u
neurofizjologów wigorem – samotnie wyszedł na arenę, by stanąć oko w oko z szarżującym
bykiem. Badacz nacisnął guzik uruchamiający elektrodę, którą umieszczono w ośrodku bólowym
mózgu zwierzęcia. Byk natychmiast stanął w miejscu, a zgromadzony tłum krzykiem wyraził swe
uznanie dla tak niezwykle dramatycznej, publicznej prezentacji wiedzy o psychice i ciele. Te
demonstracje ośrodków nagradzania i karania w układzie limbicznym po raz kolejny wyjaśniają,
dlaczego jest on głównym centrum transdukcji informacji między psychiką a ciałem: przyjemność i
ból są silnymi wzmocnieniami procesu uczenia się, zachowania oraz tego, jak doświadczamy i
wyrażamy samych siebie.
Rys. 1. Zespół ogólnego przystosowania wg Selyego, wzbogacony o nowe elementy, które
podkreślają modulujący wpływ układu limbiczno-podwzgćrzowego na układy: autonomiczny,
hormonalny i odpornościowy; filtr układu limbicznego (kwadrat), otaczający podwzgórze, ilustruje
teorie opartą na pojęciu uczenia się i zapamiętywania zależnego od stanu oraz hipnoterapię jako
zastosowanie tej teorii.
Ponieważ wiadomo było, że hormony kortykoidowe nadnerczy mogą hamować działanie układu
odpornościowego, sądzono, że to za ich pośrednictwem psychologiczny mechanizm hipnozy
wpływa na somatyczny układ odpornościowy. Seria bezpośrednich badań, wykonanych przez
Blacka (1963, 1969; Black i Friedman, 1965), dowiodła jednak, że tak nie jest. Hipnoza, owszem,
efektywnie moduluje pracę układu odpornościowego (szczególnie w walce z alergicznymi reakcjami
skóry), lecz jej terapeutyczne oddziaływanie zachodzi dzięki pośrednictwu jakiegoś nie znanego
jeszcze procesu między psychiką i ciałem. Zagadkę tę próbuje się właśnie rozwiązać za pomocą
badań psychoneuroimmunologicznych (Ader, 1981), które pokazują, w jaki sposób układ
odpornościowy bezpośrednio komunikuje się z podwzgórzem dzięki swym własnym cząsteczkom
przekaźnikowym, zwanym immunotransmiterami.
W 1970 roku fizyk Delbruk oznajmił, że zrozumienie mechanizmu transdukcji informacji jest
centralnym problemem neurobiologii. Zainspirowany tymi słowami Weiner w swym monumentalnym
dziele na temat psychobiologii i choroby (1972, 1977) przeanalizował wiele modeli transdukcji
informacji pod kątem ich przydatności do wyjaśnienia zaburzeń psychosomatycznych. Przyznał, że
hipnoterapia okazała się przydatna w leczeniu rozmaitych problemów psychosomatycznych, lecz
ostatecznie stwierdził, iż zbyt mało wiemy o specyficznych mechanizmach biologicznych
poszczególnych chorób, aby określić konkretne, psychobiologicz-ne metody ich leczenia. Aby
wyjaśnić, jakie to są metody, w następnych czterech rozdziałach przyjrzymy się bliżej tym
obszarom mózgu, które kierują bodźce i działania związane z przetwarzaniem informacji do układu
limbiczno-podwzgórzowego.
Układ siatkowaty wstępujący pobudzający – umysł pobudzony, poszukujący
nowości i śniący
Kolejny ważny kierunek w badaniach nad transdukcją informacji między psychiką a ciałem
zapoczątkowała praca Moruzziego i Magouna (1949). Odkryli oni, że w pniu mózgu istnieje układ
siatkowaty wstępujący pobudzający (ARAS), który jest powiązany z układem limbiczno-
podwzgórzowym, wzgórzem i polami kory, dzięki czemu stymuluje on stan czuwania mózgu.
Strukturę siatkowatą opisuje się jako “strukturę wyrównującą stan aktywności w obrębie mostu i
pnia mózgu" (Bloom, Lazerson i Hofstadter, 1985), która odgrywa ważną rolę w transdukcji
informacji między psychiką a ciałem. Odbiera ona informacje sensoryczne ze wszystkich dróg
nerwowych ciała i działa jak filtr – przepuszcza do mózgu jedynie te, które są nowe lub bardzo
natrętne.
Tym, co umożliwia skupienie aktywności mózgu na uczeniu się lub twórczości, jest jego zdolność
do uzyskiwania stanów pobudzenia, czuwania i skupiania uwagi na nowych wzorcach stymulacji
sensorycznej czy informacjach. Psychobiologiczną podstawą tej zdolności jest aktywność wiązki
neuronów zawierających noradrenalinę, które mieszczą się w miejscu sinawym mostu w obrębie
pnia mózgu. Gdy do miejsca tego dociera nowy bodziec, jego połączenia nerwowe wywołują krótki
stan podwyższonej reaktywności w wyższych obszarach korowych oraz w ośrodku limbiczno-
podwzgórzowym, który integruje pamięć i w którym mieszczą się mechanizmy nagradzania
(przyjemności). Innymi słowy, w miejscu sinawym nowy bodziec ulega przemianie we wzmożony
stan psychobiologiczny. Z kolei nieciekawe, powtarzające się sytuacje powodują zmniejszenie
aktywności miejsca sinawego i prowadzą do odprężenia, senności, wreszcie snu. Fakt, iż rzeczy
nowe i fascynujące wzmagają aktywność mózgu, jest bardzo ważnym – choć ciągle niedocenianym
– warunkiem wstępnym wszelkich form kreatywnie zorientowanej psychoterapii i praktyk
uzdrowicielskich, wykorzystujących relacje między psychiką a ciałem. Jest to jedna z
fundamentalnych zasad stosowanych w nowych metodach komunikacji między psychiką a ciałem,
którymi dokładnie zajmiemy się w rozdziale piątym.
Związek między snem a aktywizacją miejsca sinawego odkrył Jouvet (1975). Badacz ten zniszczył
w mózgach kotów tę część jądra miejsca sinawego, która normalnie blokuje aktywność w czasie
snu. W rezultacie koty zaczęły odgrywać swoje sny w formie, którą nazwał zachowaniem pseudo-
halucynacyjnym. Obserwacje te pozwoliły mu sformułować ciekawą teorię snu jako teatru
eksperymentalnego, w którym można prześledzić wiele wzorców komunikacji między psychiką a
ciałem oraz uzdrawiania (Dement, 1965, 1972; LaBerge, 1985; Mindell, 1985a, b; Rossi,
1972/1985).
Jaka jest różnica między aktywnością w stanie snu i czuwania? Jedna z odpowiedzi na to pytanie
brzmi: różnica tkwi w świadomej i całościowej organizacji aktywności umysłowej. We śnie mogą
występować całe serie twórczych i niezwykle odkrywczych metafor, lecz zwykle nie znajdują się
one pod dowolną kontrolą. La Berge (1985) opisał ostatnio eksperymenty, w których specjalnie
wytrenowane (i uzdolnione) osoby najwyraźniej były w stanie kontrolować zarówno treść swych
snów, jak i dostęp do niektórych swoich funkcji psychofizjologicznych (np. podniecenie seksualne,
oddychanie). Ta stosunkowo rzadka umiejętność, zwana przytomnym śnieniem, może jednak być
wyjątkiem, który potwierdza regułę. Człowiek, który potrafi śnić przytomnie, jest jednostką zdolną do
wykorzystywania w pewnym stopniu świadomego planowania i dowolnej kontroli po to, by
przekształcić reakcję psychiczną w fizjologiczną. Skupmy się zatem na głównych obszarach
mózgu, które są zaangażowane w planowanie i dowolną kontrolę.
Czołowe partie kory mózgowej – umysł organizujący i planujący
Kora czołowa (i przedczołowa) ze swą wyspecjalizowaną funkcją planowania jest opisywana jako
najpóźniej rozwinięty obszar ludzkiego mózgu. Jest stosunkowo duża (w porównaniu ze
zwierzętami) i zajmuje jedną czwartą masy każdej z półkul, a dojrzałość osiąga dopiero w wieku
siedmiu lat. Ma liczne połączenia z układami siatkowatym (ARAS) i limbiczno-podwzgórzowym,
które omówiliśmy w poprzednich dwóch częściach. Głównym tematem tej części będzie rola
organizującej aktywności kory czołowej w integracji informacji, która w obu tych układach podlega
transdukcji.
Dzięki planująco-porządkującym funkcjom kory czołowej dostrzegane i organizowane są nowe,
przyciągające uwagę i pobudzające bodźce, które przenosi struktura siatkowata oraz jej
wyspecjalizowane jądra (np. miejsce sinawe). Przejawem tego są normalne ludzkie reakcje. Kora
czołowa ma również tak liczne powiązania z układem limbiczno-podwzgórzowym, że niektórzy
badacze mówią nawet o odrębnym układzie czołowo-limbicznym (Nauta, 1964, 1972; Nauta i
Domesick, 1980; Nauta i Feirtag, 1979). Łuria w następujący sposób podsumował planujące-
organizujące funkcje kory (1966, s. 223):
[...] Fakt, że obszar czołowy jest blisko związany z leżącymi niżej strukturami płata limbicznego, a
za ich pośrednictwem z innymi układami neuronalnymi wiążącymi się z odbiorem bodźców z
wnętrza ustroju, pozwala przypuszczać, że otrzymuje on sygnały na temat różnych zmian, które
zachodzą w organizmie, oraz że jest silnie zaangażowany w regulację stanów ciała. Oczywiste jest,
iż zmiany stanu cielesnego nie pojawiają się jedynie z powodu wprowadzenia nowych bodźców,
wywołujących pobudzenie, ale również ze względu na aktywność somatyczną, która stanowi
reakcję na te bodźce. Można przyjąć, że owe zmieniające się stany prowadzą do odpowiadających
im, kolejnych zmian aktywności somatycznej. To zaś daje poważne podstawy, aby sądzić, że płaty
czołowe syntetyzują informacje o świecie zewnętrznym dostarczane przez eksteroreceptory i
informacje z wnętrza ciała oraz że są one środkiem, za pomocą którego zachowanie organizmu jest
regulowane w zgodzie z efektami jego działań.
Organizowanie i synteza informacji zewnętrznej oraz wewnętrznej w celu “regulacji stanów ciała" są
ważne dla zrozumienia komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania. Regulacja ta
zachodzi wówczas, gdy zorganizowane bodźce ze świata wewnętrznego i zewnętrznego
przechodzą przez układ limbiczno-podwzgórzowy. Psychofizjologowie, m.in. Achterberg (1985;
Achterberg i Lawlis, 1980, 1984), zgromadzili dowody na to, że pośrednikiem w komunikacji między
psychiką a ciałem i w uzdrawianiu jest tzw. obraz ciała, czyli organizacja obrazu wzrokowego, która
najprawdopodobniej zachodzi w układzie czołowo-limbicznym ze szczególnym udziałem prawej
półkuli. Aby lepiej zrozumieć to pojęcie, zajmiemy się teraz procesem transdukcji informacji w
prawej i lewej półkuli oraz ich udziałem w ułatwianiu komunikacji między psychiką a ciałem.
Półkule mózgowe – umysł logiczno-metaforyczny
Meyers i Sperry (1953) zapoczątkowali okres wielkich odkryć w dziedzinie transdukcji informacji w
mózgu (w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych). Stwierdzili oni, że gdy przetnie się połączenia
nerwowe (ciało modzelowate) między lewą i prawą półkulą u kota, to będą one funkcjonować
częściowo oddzielnie. Ponieważ wydawało się, że operacja ta nie upośledza zdolności
umysłowych, Sperry (1964) i jego koledzy posłużyli się nią w postępowaniu ze starannie wybranymi
osobami, u których występowały ostre i niekontrolowane ataki epilepsji typu grand mai (wielki
napad). Uznali, że jeśli źródło epilepsji znajduje się w jednej z półkul, to operacja zapobiegnie
przynajmniej rozprzestrzenianiu się wyładowań do drugiej półkuli. Próba okazała się niezwykle
udana. Ponadto po dokładnym przebadaniu pacjentów z rozszczepionym mózgiem psychologowie
dokonali wielu fascynujących odkryć, wskazujących na istotne różnice w sposobie transdukcji i
przetwarzania informacji w lewej i prawej półkuli (Gazzaniga, 1967, 1985). Jeśli chodzi o nasze
badania komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania, najważniejsze jest to, że lewa
półkula specjalizuje się w słowno-językowej transdukcji mowy i myśleniu analitycznym, prawa
natomiast odgrywa dominującą rolę w całościowej, metaforyczno-analogicznej transdukcji
informacji, charakterystycznej dla emocji, wyobrażeń, a szczególnie obrazu ciała (Achterberg,
1985). W związku z tym pojawiła się hipoteza, że sposoby, jakimi prawa półkula dokonuje
transdukcji informacji, są ściśle powiązane z układem limbiczno-podwzgórzowym i komunikacją
między psychiką a ciałem, której przejawem jest efekt placebo. Niedawno łan Wickramasekera tak
przedstawił tę koncepcję (1985, s. 274-275):
[...] Osoby wrażliwe na efekt placebo (podobnie zresztą jak ludzie podatni na hipnozę) nie
przetwarzają informacji w krytyczny i analityczny sposób, właściwy półkuli dominującej (z jej
funkcjami werbalnymi). Ludzie ci nie dopuszczają sygnałów wątpliwości czy sceptycyzmu, które są
konsekwencją owego bardziej analitycznego sposobu przetwarzania typowego dla dominującej
(lewej) półkuli. Podobnie jak osoby podatne na hipnozę, te, które silnie reagują na placebo, będą
raczej wykorzystywać swój obszerny repertuar środków, by właściwości podanego im leku
upiększyć i wzbogacić o szczegóły. Mogą też zniweczyć lub osłabić działanie [...] lekarstwa przez
negatywne atrybucje.
Shapiro (1971) opisuje osoby nie reagujące na placebo jako sztywne, stereotypowe i pozbawione
gotowości psychicznej (s. 445). Opis ten jest uderzająco podobny do charakterystyk osób trudno
poddających się hipnozie. Wzrasta liczba dowodów na to (Bakan, 1969; Graham i Pernicano, 1976;
Gur i Gur, 1974; Łachman i Goode, 1976), że podatność na hipnozę lub sugestię jest u osób
praworęcznych przeważnie funkcją prawej półkuli (niedominującej, czyli drugorzędnej). Funkcje
półkuli niedominującej obejmują aktywność psychiczną o charakterze holistycznym i
wyobrażeniowym, w tym rozproszone i symultaniczne przetwarzanie informacji (Ornstein, 1973;
Sperry, 1964). Tendencja do “dostrzegania" powiązań lub znaczeń w materiale nawet bardzo
przypadkowo zbudowanym (jak plamy atramentowe Rorschacha) okazała się więc jakimś
aspektem twórczej aktywności psychicznej – a ta, jak się zakłada, jest właściwością półkuli
niedominującej. To wyjaśnienie tłumaczy podobieństwo między osobami wrażliwymi na efekt
placebo a tymi, które są podatne na hipnozę.
Zwiększone zainteresowanie wspomaganiem twórczych możliwości prawej półkuli w zakresie
uzdrawiania, przejawiane przez psychoterapeutów wszelkich orientacji, doprowadziło do wielu
kontrowersyjnych prób znalezienia obserwowalnych wskaźników (mimicznych i pantomimicznych),
które wiązałyby się z tym procesem. Teitlebaum (1954), a potem niezależnie od niego Day (1964)
opisali związek między ruchami gałek ocznych a stylem myślenia czy refleksji. Bakan jako pierwszy
zaproponował, by uznać, że dominacja prawej lub lewej półkuli odpowiada za skłonność gałek
ocznych do poruszania się w lewo lub w prawo w zależności od tego, czy przetwarzanie informacji
ma charakter logiczny czy analogiczny.
Omawiając nowsze badania z tej dziedziny, badacz ten (1980) doszedł do wniosku, że prawa
półkula rzeczywiście odgrywa pierwszorzędną rolę w wytwarzaniu nie obrobionych obrazów.
Gotowość do pojawiania się tych obrazów rośnie podczas snu, refleksji, wolnych skojarzeń,
błądzenia myśli i pod wpływem pewnych leków, które blokują komunikację między półkulami. Gdy
jednak komunikacja między półkulami zachodzi sprawnie, nie obrobiony obraz z prawej półkuli
podlega w lewej obróbce lub transdukcji. Fakty te doprowadziły do paradoksalnego odkrycia, że
osoby, które dobrze wypadają w ustrukturalizowanych testach relacji obrazowych i przestrzennych
częściej poruszają oczami w prawą stronę, a to wskazuje na intensywne zaangażowanie lewej
półkuli. Stosując ruchy gałek ocznych jako wskazówkę mówiącą, która półkula jest bardziej
pobudzona, trzeba jednak brać pod uwagę stopień, w jakim obraz uległ transdukcji w wyniku
procesu pierwotnego (nie obrobiony) lub wtórnego (obrobiony).
Ta różnica między transdukcją w mózgu obrazu nie obrobionego i obrobionego może być cechą
charakterystyczną dla wszystkich innych mo-dalności zmysłowych. Odkryto np., że u nie
wyrobionych słuchaczy, czerpiących ze słuchania jedynie przyjemność, muzyka pobudza prawą
półkulę; tymczasem u zawodowego muzyka podczas analizowania tego samego utworu pobudzona
jest półkula lewa (Mazziotta, Phelps, Carson i Kuhl, 1982). Te różnice w transdukcji informacji
dokonywanej przez prawą i lewą półkulę mózgową (Rossi, 1977) stanowią punkt wyjścia wielu
metod wspomagania komunikacji między psychiką a ciałem. Omówimy je w następnych rozdziałach.
Pamięć i uczenie się. Psychika i świadomość
Prowadzone ostatnio psychobiologiczne badania nad uczeniem się i zapamiętywaniem
koncentrowały się na tym, by potwierdzić, że dopiero uznanie roli transdukcji informacji w obszarze
limbiczno-podwzgórzowym umożliwia określenie, jak czucie i percepcja łączą się w całość z
myśleniem i zachowaniem. W tej części zajmiemy się tylko dwoma zagadnieniami, które z punktu
widzenia omawianej przez nas tematyki są najistotniejsze. Chodzi tu o: (1) rolę hormonów w
procesie zapamiętywania i uczenia się oraz (2) sposób integrowania czucia i percepcji z pamięcią i
uczeniem się w układzie limbiczno-podwzgórzowym. McGaugh, psycholog zajmujący się fizjologią,
tak przedstawił rolę hormonów w procesie zapamiętywania i uczenia się (1983, s. 163-164):
Wiadomo, że stymulacja sensoryczna aktywizuje niespecyficzne układy w mózgu [zachodzi to – jak
widzieliśmy wcześniej – poprzez układ siatkowaty ARAS]. Wynikiem stymulacji sensorycznej jest
też uwolnienie hormonów, w tym ACTH, adrenaliny, wazopresyny i peptydów opioidowych,
enkefaliny oraz endorfiny. Wiele badań dowiodło, że hormony te wpływają na uczenie się i
zapamiętywanie [...]
Takie wyniki zachęcają do postawienia dwóch ważnych pytań. Po pierwsze, czy uwolnienie owych
hormonów stresu jest częścią normalnych [...] procesów, wiążących się z endogenną modulacją
magazynowania pamięciowego? Po drugie, czy skutki leczenia, którego następstem może być
amnezja wsteczna i wsteczne pobudzenie pamięci, są związane z wpływem hormonów? Jeśli
odpowiedź na oba te pytania brzmi “tak", jak to sugeruje większość prowadzonych ostatnio badań,
to główną kwestią staje się podłoże wpływu hormonów endogennych na tę aktywność mózgu, która
jest podstawą magazynowania pamięciowego [...] Wyniki badań prowadzonych zarówno przez
nasze, jak i inne laboratoria sugerują, że na przechowywanie informacji w pamięci wpływa
adrenalina uwalniana w rdzeniu nadnerczy (McGaugh i in., 1982). Przez parę lat zajmowaliśmy się
również wpływem potreningowej stymulacji elektrycznej mózgu na pamięć. Najnowsze nasze wyniki
[...] wskazują, że jednym ze skutków stymulacji jądra migdałowatego [jest to część układu
limbicznego], istotnych dla zapamiętywania, może być uwolnienie peryferycznej adrenaliny.
Zbieżność rezultatów uzyskanych przez te dwa rodzaje badań w poważnym stopniu dowodzi, że
celem działania hormonów uwalnianych podczas doświadczania czegoś jest
modulacja siły wspomnień o tym doświadczeniu, a centralne modulowanie
oddziaływań na system pamięciowy (w układzie limbiczno-podwzgó-rzowym)
pozostaje w interakcji z oddziaływaniami hormonów peryferycznych (podkr. E.L.R.).
Badania McGaugha dostarczyły nam tego, co może się stać podłożem wielu praktycznych metod
wspomagania komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania w procesie terapii. Mimo że
w niewielkim jeszcze stopniu rozumiemy niebywałą złożoność tych procesów, to to, co wiemy,
wystarcza, by podsunąć myśl o integracji prac Hansa Selyego i Miltona Ericksona w ramach
medycyny psychosomatycznej. Spróbujemy to przedstawić w rozdziale czwartym.
Mortimer Mishkin i jego koledzy z Państwowego Instytutu Zdrowia Psychicznego skupili się na
prześledzeniu drogi, jaką informacja sensory-czna z pól wzrokowych kory jest przesyłana do układu
limbicznego, gdzie jest magazynowana i włączana w procesy zapamiętywania i uczenia się. Układ
limbiczny (a szczególnie dwa jego składniki: jądro migdałowate i hipokamp) jest obszarem, w
którym można połączyć ze sobą informacje zgromadzone przez wiele różnych systemów
sensorycznych. Tego rodzaju międzymodalne kojarzenie powoduje, że informacja sensoryczno-
percepcyjna może w podwzgórzu podlegać plastycznej przemianie w fizjologiczne reakcje ciała
(Murry i Mishkin, 1985).
Opisane badania nad skojarzeniami międzymodalnymi można uważać za najnowszy wyraz
niegdysiejszej koncepcji Bernheima, który uważał ideodynamikę za psychofizjologiczne podłoże
hipnoterapii. Mishkin stworzył zatem nowe podstawy badawcze dociekań nad komunikacją między
psychiką a ciałem oraz uzdrawianiem. Jego poszukiwania relacji między modalnością wzrokową a
układem limbicznym muszą być rozszerzone na wszystkie inne modalności sensoryczne.
Analizując w swych wcześniejszych pracach (Rossi, 1972/1985) feno-menologiczną treść snów
oraz związane z nimi procesy, doszedłem do wniosku, że międzymodalne przemieszczenia, jakie
zachodzą między doznaniami, spostrzeżeniami, emocjami, wyobrażeniami, poznaniem,
tożsamością i zachowaniem, to cechy charakterystyczne procesu wzrostu i zmiany psychicznej.
Prace Mishkina dostarczają eksperymentalnych podstaw takim właśnie psychologicznym analizom
rozwoju twórczego i stanowią podwaliny nowych metodologii, rozwijanych obecnie w psychoterapii
po to, by wspomagać procesy twórcze (Mills i Cowley, 1986). Tymi procesami trans-dukcji
informacji będziemy się nadal zajmować, mówiąc o nowych metodach komunikacji między psychiką
a ciałem, które zaprezentujemy w rozdziale piątym.
Badania Mishkina rozwiązały wielki spór między behawiorystyczną a poznawczą interpretacją
przebiegu zapamiętywania i uczenia się oraz poglądem na rolę myślenia, przytomności i
świadomości w tym procesie. Stworzył on (Mishkin, Malamut i Bachevalier, 1984; Mishkin i Petri,
1984) dwupoziomową teorię psychologiczną, w której mieszczą się założenia zarówno
behawioryzmu, jak i koncepcji poznawczych. Nawyki, opisywane przez behawiorystów jako
automatyczne powiązania między bodźcami i reakcjami, tworzone zawsze, gdy mamy do czynienia
z odpowiednią nagrodą, są przez Mishkina przedstawiane jako bardziej podstawowy proces, który
zachodzi na wszystkich poziomach życia – od najprymitywniejszych jednokomórkowców do
człowieka. Do wytworzenia takich nawyków nie jest potrzebny poznawczy proces autorefleksji czy
myślenia. Gromadzenie informacji, wiedzy oraz tworzenie samoświadomego i samosterującego
systemu pamięci – a to właśnie opisują teoretycy poznawczego uczenia się – wymaga ewolucji osi
korowo-limbiczno-wzgórzowej, która jest charakterystyczna dla wszystkich wyżej rozwiniętych form
życia, takich jak ssaki, w tym człowieka.
Szeroka perspektywa nakreślona w tym rozdziale pozwala nam zdefiniować świadomość czy
psychikę jako proces autorefleksyjnej transdukcji informacji. Definicja ta może nie satysfakcjonuje
filozofów, lecz jest wystarczająco praktycznym narzędziem interpretowania komunikacji między
psychiką a ciałem oraz tworzenia nowych koncepcji uzdrawiania. Opisane w tym rozdziale główne
procesy i sposoby autorefleksyjnej transdukcji informacji zaczynają odgrywać rolę
psychobiologicznego podłoża samo-sterującej świadomości i komunikacji między psychiką a
ciałem. Wszystkie te sposoby skupiają się na układzie limbiczno-podwzgórzowym [Czytelnikom
bardziej zaawansowanym w studiowaniu anatomii dobrze będzie zwrócić uwagę, że w tej książce
używamy terminu “układ limbiczno-podwzgórzowy" w jego najszerszym sensie, obejmując nim:
jądro migdałowate, hipokamp, zakręt obręczy, sklepienie, przegrodę oraz pewne jądra wzgórza i
obwód Papeza] jako centrum transdukcji informacji pomiędzy psychiką a ciałem.
Gdybyśmy więcej wiedzieli o psychobiologii, moglibyśmy dokładniej powiedzieć, które z
poszczególnych metod psychologicznych wspomagają owe główne drogi w procesie komunikacji
między psychiką a ciałem. Na przykład: jakiego rodzaju procedura mogłaby najbardziej efektywnie
stymulować układ siatkowaty (ARAS) do podnoszenia aktywności kory, a tym samym ułatwiania
uczenia się nowych rzeczy przez konkretną jednostkę; jak uaktywnić dostępną pacjentowi pamięć i
systemy nawyków za pomocą wzrokowych wyobrażeń z wykorzystaniem drogi potylicznej,
skroniowej i osi limbiczno-podwzgórzowej; planowanie jakich dziedzin życia zaangażuje układ
czołowo-limbiczny nastolatka rozmyślającego nad celami życiowymi w sposób najbardziej
pożyteczny; jaka kombinacja słowno-logicznego i analogiczno-metaforycznego sposobu transdukcji
informacji zoptymalizuje integrację lewej i prawej półkuli, prowadząc do twórczego rozwiązania
danego problemu.
Choć do odpowiedzi na te pytania jest jeszcze daleko, już samo ich postawienie stanowi krok w
kierunku rozstrzygnięcia. Co więcej, współczesne techniki eksperymentalne, takie jak badanie PET
(transosiowa tomografia z wykorzystaniem emisji pozytronów) czy obrazowanie rezonansem
magnetycznym, pozwalają na przetestowanie każdej koncepcji i hipotezy dotyczącej omawianej
przez nas dziedziny. W dalszych rozdziałach omówimy wiele sposobów dochodzenia do tych
głównych kanałów komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania oraz metod ich
wykorzystania.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
3
UZDRAWIANIE I HIPNOZA A UCZENIE SIĘ ZALEŻNE OD STANU
Żeby w pełni docenić wielość tych teorii uzdrawiania psychosomatycznego i hipnozy, które opierają
się na pojęciu zależności od stanu, koniecznie trzeba się przyjrzeć ewolucji, jakiej podlegały one na
przestrzeni ponad 200 lat (tab. 2). W rozdziale drugim widzieliśmy, że tym, który zapoczątkował
wykorzystanie koncepcji transdukcji informacji w uzdrawianiu i hipnozie, był Bernheim. Rozdział
trzeci rozpoczniemy od słów Jamesa Braida (1798-1860), który jako pierwszy oparł teorię
uzdrawiania i hipnozy na pojęciu zmiany stanu czy też zależności od stanu. Braid zaproponował
następującą definicję hipnozy (cyt. za: Tinterow, 1970, s. 370-372):
Ograniczmy termin “hipnoza" jedynie do tych przypadków, w których [...] osoba hipnotyzowana nie
przypomina sobie niczego, co wydarzyło się w czasie snu, gdy zostanie obudzona, lecz pamięta to
wszystko doskonale wtedy, gdy później przechodzi podobne stadium hipnozy. W ten sposób
hipnoza obejmować będzie tylko te przypadki, w których pojawia się to, co dotychczas nazywano
stanem podwójnej świadomości.
Sądzę wreszcie, że najodpowiedniejszym terminem ogólnym, obejmującym całość tych zjawisk,
które wynikają ze wzajemnego oddziaływania psychiki i materii, jest termin “psychofizjologia".
W pierwszej części zacytowanego fragmentu Braid definiuje hipnozę jako proces dysocjacji czy
odwracalnej amnezji, powodujący powstanie “stanu podwójnej świadomości". Współcześni badacze
nazwaliby ten proces “uczeniem się i zapamiętywaniem zależnym od stanu". To, czego się uczymy
i co zapamiętujemy, zależy od naszego stanu psychofizjologicznego w momencie uczenia się.
Wspomnienia nabywane w stanie hipnozy są zapominane po przebudzeniu, ale stają się znów
dostępne, gdy hipnoza się powtarza. Ponieważ wspomnienie jest zależne od stanu, w którym było
nabyte, i tylko do niego się ogranicza, mówimy, iż jest to “informacja związana ze stanem".
W drugiej części tego fragmentu Braid przedstawił wymyślony przez siebie ogólny termin:
psychofizjologia, który ma opisywać wszelkie zjawiska związane ze “wzajemnym oddziaływaniem
psychiki i materii". Wprowadzenie tego terminu było sposobem konceptualizacji procesu transdukcji
informacji między psychiką a ciałem, który ma miejsce w uzdrawianiu i hipnozie.
Pierre Janet (1859-1947) to następna ważna postać w historii hipnozy. Zjawisko amnezji
odwracalnej stało się dla niego podstawą zbudowania dysocjacyjnej teorii zaburzeń
psychosomatycznych. Dysocjację czy też blok między psychiką świadomą a nieświadomą uznał on
za źródło psychopatologii, do którego można dotrzeć za pomocą hipnozy i w ten sposób usunąć
zaburzenia. Pogląd ten przyjął Freud, który jednak wykorzystywał nie formalną hipnozę, lecz
technikę wolnych skojarzeń, i docierał w ten sposób do zdysocjowanych lub wypartych wspomnień
– tych właśnie, które stanowiły podłoże zaburzeń psychicznych i psychosomatycznych.
Głównym przedmiotem badań wczesnej psychoanalizy były warunki konieczne i wystarczające, by
wystąpiła odwracalna amnezja i dysocjacje. Freud tak omawia rolę urazu w swej pionierskiej pracy
The Aetiology of Hysteńa (Etiologia histerii; Freud, 1956, s. 186):
Trzeba wyjaśnić, że cofanie się śladem symptomu histerycznego aż do traumatycznego wydarzenia
pomoże nam go zrozumieć tylko wtedy, gdy wydarzenie, o którym mówimy, spełnia dwa warunki –
jeśli ma wymaganą jakość rozstrzygającą oraz jeśli możemy mu przypisać niezbędną siłę
traumatyczną.
Tabela 2. Ewolucja terapii psychosomatycznej i hipnoterapii opartych na zapamiętywaniu,
uczeniu się i zachowaniach zależnych od stanu
Badacze Koncepcja
Braid (1855) Stan podwójnej świadomości, przejawiący się jako amnezja
odwracalna, jest psychofizjologicznym podłożem hipnozy.
Janet (1889, 1907) Dysocjacja między treściami świadomymi i nieświadomymi,
przejawiająca się jako blok lub amnezja odwracalna, jest
źródłem psychopatologii, do którego można dotrzeć w
hipnozie po to, by leczyć zaburzenia.
Freud (1896) Podstawowe założenie psychoanalizy: uraz emocjonalny
Jung (1910) prowadzi do dysocjacji, wyparcia, kompleksów i amnezji, a
Rank (1924) to stanowi podłoże nerwic i psychoz czynnościowych.
Erickson (1932, 1943a, b, c, d, Pokazał, że amnezja pourazowa i objawy
1948) psychosomatyczne są dysocjacjami
psychoneurofizjologicznymi, które można usunąć za
pomocą resyntezy wewnętrznej w hipnoterapii.
Cheek (1957-1981) Hipnoza pojawia się spontanicznie w czasie stresu, co
sugeruje, że zjawisko to jest okolicznością zależną od
stanu.
Overton (1968, 1972, 1973) Dokonawszy przeglądu literatury z okresu 40 lat ustalił, że
zapamiętywanie i uczenie się zależne od stanu było istotną
eksperymentalną podstawą dysocjacji w wielu
paradygmatach badań nad lekami i psy cho fizjologią.
Fischer (1971a, b, c) Informacja i zachowanie związane ze stanem stanowią
psychofizjologiczne podłoże zmiany stanu, dysocjacji,
nastroju, złożonej osobowości, snów, transu, zjawisk
religijnych, psychotycznych, twórczych, artystycznych i
narkoanalitycznych.
Rossi (1972, 1973) Wstrząsy psychiczne i chwile natchnienia twórczego
pojawiają się wtedy, gdy przerwane zostają nawykowe ciągi
wspomnień i skojarzeń zależnych od stanu.
Erickson i Rossi (1974) Wyniki badań nad uczeniem się zależnym od stanu
potwierdziły eksperymentalnie pogląd, że wszelkie amnezje
i doświadczenia psychiczne są związane ze stanem.
E. Hilgard J. Hilgard (1975) Neodysocjacyjna teoria hipnozy zakładająca, że
i E. Hilgard (1977) zapamiętywanie i uczenie się zależne od stanu są
zjawiskami tego samego rodzaju co dysocjacja
hipnotyczna.
Rossi (1981, 1982) Ultradobowa teoria postępowania hipnoterapeutycznego:
(1) źródłem dolegliwości psychosomatycznych są
zachodzące pod wpływem stresu zaburzenia
ultradobowych rytmów psychobiologicznych w
nadchiazmatycznym jądrze pod-wzgórza; (2) praktyczna
hipnoterapia Ericksona dostosowuje owe rytmy
ultradobowe do równowagi układu autonomicznego.
Werntz (1981) Korelacja rytmów ultradobowych w półkulowej dominacji
Werntz i in. (1981) nosowej i mózgowej jest centralnie sterowana przez
podwzgórze, pośredniczące utrzymywaniu równowagi w
automatycznym układzie nerwowym.
Zjawisko relaksacji w jodze i medytacji ma swe lecznicze
źródło w “zintegrowanej reakcji podwzgórza, której
Benson (1983a, b)
wynikiem jest uogólniony spadek aktywności
sympatycznego układu nerwowego".
Zornetzer (1978) Hipoteza tworzenia wspomnień oparta na endogennej
McGaugh (1983) zależności od stanu; hormony peryferyczne nadnerczy
Izquierdo (1984) modulują pamięć i uczenie się w układzie limbiczno-
podwzgórzowyni.
Okoliczności życiowe, które mają wymaganą jakość rozstrzygającą i siłę traumatyczną prowadzą
do powstawania kompleksów. Wpływ takich kompleksów na pamięć i zachowanie
eksperymentalnie zbadał Jung. Autor tak opisuje swe eksperymenty nad skojarzeniami (Jung,
1910, s. 363):
Pod koniec eksperymentu [nad skojarzeniami] pytamy badaną osobę, czy dokładnie przypomina
sobie odpowiedzi, których wcześniej udzieliła na każde ze słów bodźcowych; oczywiste jest zatem,
że normalnie zapominanie ma miejsce w momencie, gdy pojawia się niepokój spowodowany
kompleksem lub w chwilę po tym. Tym, czym w rzeczywistości się zajmujemy, jest coś w rodzaju
“zapominania freudowskiego" [czyli wyparcia]. Procedura ta dostarcza nam skomplikowanych
wskaźników, które – jak dowiedziono – mają wartość praktyczną.
Później Otto Rank (1924/1952) poszedł jeszcze dalej w poszukiwaniu źródła kompleksów i nerwicy
– uznał, że jest nim uraz związany z narodzinami. Można zatem powiedzieć, że cały gmach
psychoanalizy wzniesiono dzięki próbom wyjaśnienia, w jaki sposób uraz przyczynia się do
powstawania kompleksów, zapoczątkowując dysocjację, wyparcie i amnezję.
Milton H. Erickson (1902-1980) udowodnił, że amnezję spowodowane wstrząsami psychicznymi i
wydarzeniami traumatycznymi są dysocjacjami psychoneurofizjologicznymi, które można usunąć za
pomocą hipnoterapeutycznej wewnętrznej resyntezy (Erickson, 1948/1980). Jeden z dawnych
studentów Ericksona, David Cheek, doktor medycyny, zajął się koncepcją sygnalizacji
ideomotorycznej i wykorzystał ją do badań nad urazami emocjonalnymi, stresem i objawami
psychosomatycznymi. Prowadzone przez ponad 25 lat badania kliniczne doprowadziły go do
sformułowania teorii, że silny stres zawsze wywołuje zmianę stanu, którą można zidentyfikować
jako rodzaj spontanicznej hipnozy, kodującej związane ze stanem problemy i objawy. Niedawno tak
przedstawił swój pogląd (Cheek, 1981, s. 88):
Hipnoza pojawia się spontanicznie podczas stresu (Cheek, 1960), co sugeruje, że zjawisko to jest
zależną od stanu okolicznością, która aktywizuje informację poprzednio związaną z podobnym
stresem (Cheek, 1962b).
W takich sytuacjach człowiek skłonny jest powracać zarówno wspomnieniami, jak i reakcjami
fizjologicznymi do wcześniejszej chwili, gdy doznał silniejszego stresu. Wprowadzenie go w hipnozę
może nagle wyzwolić przykre wspomnienia związane ze spontanicznymi stanami hipnoidalnymi.
Może to być bardzo pomocne w poszukiwaniu czynników odpowiedzialnych za zachowania o
charakterze nieprzystosowaw-czym, lecz z drugiej strony może to wywołać zakłopotanie u
niedoświadczonego hipnotyzera, gdy ten odkryje, że jego pacjent identyfikuje go z jakimś złym
człowiekiem spotkanym w przeszłości. To zjawisko retrospekcji ma charakter niespecyficzny, może
uruchomić reakcje zupełnie nieadekwatne. Często z takimi się stykałem u osób będących pod
narkozą.
Liczne publikacje kliniczne Cheeka zawierają najszerszą dokumentację psychobiologicznego
sposobu podejścia do komunikacji między psychiką a ciałem oraz do uzdrawiania, jaką można
obecnie znaleźć w literaturze dotyczącej hipnoterapii. Jego własną koncepcję przedstawimy i
zilustrujemy bardziej szczegółowo w rozdziale piątym.
Kiedy razem z Ericksonem uzupełnialiśmy historię hipnoterapii o podstawowe teorie i wyniki badań
psychologii współczesnej, w taki oto sposób rozwinęliśmy pogląd Fischera na związek między
uczeniem się zależnym od stanu a amnezją (Erickson i Rossi, 1974/1980, s. 71-90):
Gdy zbierzemy wyniki badań zarówno klinicznych, jak i prowadzonych w naturalnych warunkach,
widzimy, że trans hipnotyczny jest zmienionym stanem świadomości, a amnezją stanowi naturalną
konsekwencję owego zmienionego stanu. Niedawne eksperymenty nad uczeniem się zależnym od
stanu potwierdzają ogólne przekonanie, że każda amnezją jest “związana ze stanem". Obecnie
możemy już uznać amnezję za jednego tylko reprezentanta całej klasy weryfikowalnych zjawisk, a
nie za jakiś szczególny przypadek. Fischer (1971c) następująco podsumował związek między
uczeniem się zależnym od stanu a amnezją:
Wobec faktu, że doświadczenie wynika z powiązania czy skojarzenia konkretnego stanu lub
poziomu pobudzenia z konkretną symboliczną interpretacją tego pobudzenia, musi być ono
związane ze stanem. Można je zatem przywołać albo wzbudzając ów poziom pobudzenia, albo tez
prezentując jakiś symbol jego interpretacji, taki np. jak obraz, melodia czy smak.
W wykonanych niedawno badaniach 48 ochotników, pozostających pod wpływem alkoholu, miało
zapamiętać bezsensowne wyrazy. Po wytrzeźwieniu ludzie ci z trudem przypominali sobie słowa,
których się przedtem nauczyli. Gdy jednak upili się powtórnie, przypominali je sobie znacznie lepiej.
W innych badaniach obserwowano zależne od stanu przypominanie sobie konfiguracji
geometrycznych: wzmożone pod wpływem amfetaminy i osłabione pod wpływem amobarbitalu.
Ochotnicy zapamiętywali, a potem przypominali sobie te konfiguracje, pozostając pod wpływem
jednego z tych dwóch środków. Pamiętanie czegoś tylko w chwili, gdy znajdujemy się w określonym
stanie, zwykle nazywa się “uczeniem zależnym od stanu". Okazuje się, że aby doszło do
“związania ze stanem", nie jest konieczne długie uczenie się lub warunkowanie – wręcz przeciwnie,
wystarczyć może tylko jedno doświadczenie.
Zjawisko deja vu i tak zwana retrospekcja po LSD to szczególne przypadki ogólnego zjawiska
związania ze stanem. Zauważmy, że do wywołania retrospekcji nie są konieczne ani zmiany
ogniskowe, ani też cząsteczki halucynogenów – wystarczyć może symbol przywołujący to, czego
doświadczało się pod wpływem narkotyku.
Związana ze stanem natura doświadczenia oraz fakt, że pomiędzy stanem codziennego
funkcjonowania i wszelkimi innymi stanami hiper- i hipopobudzenia występuje amnezją, dowodzą,
iż to, co nazywa się “podświadomością", jest jedynie inną nazwą owej amnezji właśnie. Dlatego też
zamiast postulować istnienie jednej podświadomości, przyjmuję, że jest tyle warstw
samoświadomości, ile poziomów pobudzenia i odpowiadających im interpretacji symbolicznych
występuje w repertuarze jednostki. Dlatego właśnie możliwa jest wielokrotna egzystencja: życie od
jednego stanu normalnej przytomności do drugiego; od snu do snu; od jednej wizji po LSD do
następnej; od jednego stanu uniesienia artystycznego, religijnego czy psychotycznego do drugiego;
od transu do transu; od zamyślenia do zamyślenia.
Zakładamy, że trans hipnotyczny może być z wielkim pożytkiem uznany za jeden z jaskrawych
przykładów tego, że każde doświadczenie fenomenologiczne jest z natury rzeczy związane ze
stanem. Wyraźna ciągłość stanu świadomości, występująca podczas normalnego funkcjonowania,
jest w rzeczywistości nietrwałą iluzją, której powstanie umożliwiają związki skojarzeniowe istniejące
pomiędzy pokrewnymi jednostkami konwersacyjnymi, zadaniowymi, orientacyjnymi kd. Każdy z nas
doświadczył chwilowej amnezji, pojawiającej się w sytuacjach, gdy np. tracimy wątek myśli lub
zapominamy, co mieliśmy właśnie zrobić. Bez pomostu w postaci związków skojarzeniowych
świadomość rozpadłaby się na wiele nieciągłych stanów, nie stykających się ze sobą i w tym sensie
podobnych do snów.
Zgodnie z tym poglądem, to, co odbieramy jako nasz zwykły, codzienny stan świadomości czy
przytomności, jest tak naprawdę nawykowym układem zależnych od stanu wspomnień, skojarzeń i
zachowań. Ja sam uważam, że twórcze chwile podczas działalności artystycznej czy naukowej albo
w snach i w życiu codziennym są przerwaniem tych nawykowych układów (1972/1985). Nowe
doświadczenie, które pojawia się w momentach twórczości, jest podstawową jednostką
oryginalnego myślenia, wglądu i zmiany osobowości. Oto jak opisałem możliwe, psychobiologiczne
podłoże chwil twórczych (Rossi, 1972/1985, s. 158):
Przeżywanie chwil twórczych może być fenomenologicznym odpowiednikiem zmiany krytycznej,
jaka zachodzi w strukturze cząsteczkowej protein mózgu podczas uczenia się (Kimble, 1965) lub
tworzenia nowych układów komórkowych i sekwencji fazowych (Hebb, 1963).
Sposób, w jaki Erickson wykorzystywał wstrząs psychiczny (Rossi, 1973/1980) w celu wywołania
podczas hipnoterapii chwil twórczości, które przełamałyby nieprzystosowawcze wzorce uczenia się
zależnego od stanu, będzie dokładnie omówiony w rozdziałach czwartym i piątym.
W tym samym okresie Ernest Hilgard wykonał badania dotyczące wykorzystania hipnozy do
uśmierzania bólu, które dostarczyły eksperymentalnego poparcia teorii, że procesy dysocjacji
psychicznej oraz uczenia się zależnego od stanu są w swej istocie tożsame (E. Hilgard i J. Hilgard,
1975). E. Hilgard wyraził swe poglądy w następujący sposób (s. 183):
Ze zjawiskami dysocjacji wiąże się osobliwy wpływ niektórych narkotyków na przechowywanie i
przywoływanie wyuczonych treści, prowadzący do tzw. uczenia się zależnego od stanu. Jeśli
uczenie odbywa się pod wpływem odpowiedniego narkotyku, wspomnienie tego, co wyuczone,
może być niedostępne po wyjściu ze stanu narkotycznego, lecz wraca, gdy dana osoba znowu
znajdzie się pod jego działaniem. Coś takiego czasem zdarza się z alkoholem: człowiek zapomina
o tym, co mówił lub robił pod jego wpływem, lecz przypomina to sobie, kiedy się znowu upije.
Wspomnienia są więc magazynowane, lecz jedynie w pewnych okolicznościach stają się dostępne.
Zjawisko to ma zatem pewne cechy amnezji hipnotycznej. Poznanie lokalizacji i charakteru tych
efektów prawdopodobnie wyjaśni ich związek z fizjologicznym podłożem hipnozy.
Hilgard stworzył następnie neodysocjacyjną teorię hipnozy, w której połączył dane historyczne,
współczesne, eksperymentalne i kliniczne po to, by pokazać, że ważne, klasyczne zjawiska
związane z hipnozą można uznać za formy podzielonej świadomości (Hilgard, 1977, s. 244-245):
Jeśli informacja, którą nabywamy w jakimś stanie (np. pod wpływem narkotyku), będzie
zapomniana w innym stanie, lecz ponownie odtworzona, gdy ów pierwszy stan się powtórzy, to
mamy do czynienia z eksperymentalną ilustracją odwracalnej amnezji. Układ wydarzeń jest tu
oczywiście doskonałym przykładem uczenia się zależnego od stanu. Jednym z najważniejszych
badaczy tych zagadnień jest Overton, który dokonał też przeglądu dotyczącej ich literatury
(Overton, 1972, 1973).
[...] Zdaniem Overtona (1973) rozróżnianie narkotyków [...] może się opierać “na barierze
dysocjacyjnej, która osłabia transfer wprawy pomiędzy sytuacją bycia pod wpływem narkotyku oraz
sytuacją pozostawania poza tym wpływem". Pojęcie dysocjacji, którym posługuje się
Overton, jest zgodne z teorią neodysocjacyjną. Oznacza to, że dwa typy
zachowania mogą być odizolowane od siebie ze względu na różnice w dostępnej
informacji (podkr. E.L.R.).
Dalszy rozwój moich poglądów dotyczących związku pomiędzy hipnozą i uczeniem się zależnym od
stanu nastąpił we wczesnych latach osiemdziesiątych. Zetknąłem się wówczas z podobieństwami
między psychologicznymi charakterystykami rytmów ultradobowych a “zwykłym, codziennym
transem", który Erickson wykorzystywał w hipnoterapii (Rossi, 1972/1985, 1981, 1982, 1986a). To
doprowadziło do sformułowania ultradobowej teorii hipnoterapii, która przybrała taką postać (Rossi,
1982, s. 23):
Podobieństwa istniejące między behawioralnymi charakterystykami zarówno cykli ultradobowych
(stanowią one wielodrganiowy system procesów psychofizjologicznych, z których wiele wiąże się z
funkcjonowaniem prawej półkuli i układu parasympatycznego; okres drgań w tym systemie wynosi
90 minut), jak i “zwykłego, codziennego transu" doprowadziły autora do sformułowania nowej teorii
hipnozy. Propozycję tę poprzedziło ponad osiem lat obserwacji klinicznych technik
hipnoterapeutycznych Miliona H. Ericksona, który w swej pracy wykorzystywał podobne 90-
minutowe okresy. Ultradobowa teoria hipnoterapii zakłada, że: (1) źródłem reakcji
psychosomatycznej są wywołane przez stres zaburzenia normalnego okresu drgań w cyklach
ultradobowych, (2) oparta na naturalnych reakcjach metoda hipnoterapii umożliwia leczenie dzięki
temu, że pozwala na normalizację owych ultradobowych procesów.
Dokładne przyjrzenie się wynikom badań (Kripke, 1982) doprowadziło do wniosku, że głównym
regulatorem tych rytmów – czułych na uczenie się i warunkowanie z wykorzystaniem zarówno
czynników psychicznych, jak i fizjologicznych – jest jądro nadchiazmatyczne podwzgórza. Zupełnie
przypadkowo zdołałem dokonać niezależnej weryfikacji tego odkrycia, natknąwszy się na niezwykłą
pracę Debry Werntz (1981; Werntz, Bickford, Bloom i Shannahoff-Khalsa, 1981). Badaczka ta
dostarczyła dodatkowych dowodów na to, że podwzgórze stanowi źródło i mediator rytmów
ultradobowych zarówno w dominacji mózgowej i nosowej, jak i w integrowaniu autonomicznego
układu nerwowego. Prace Werntz i ich ekscytujące implikacje teoretyczne pomagają zbudować
pomost empiryczny pomiędzy psychofizjologicznymi badaniami zmienionych stanów świadomości,
które są prowadzone w tradycji Zachodu, a uprawianymi od dawna praktykami wschodniej jogi
(Rossi, 1986). Także badania Bensona (1983a, b) dowodzą, że zachodnia i wschodnia koncepcja
związku między ciałem a psychiką są w gruncie rzeczy sobie bliskie. Benson stwierdził, że
uzdrowicielskie źródło efektu relaksacji, który pojawia się podczas modlitwy, medytacji i praktyk
jogi, tkwi w zintegrowanej reakcji podwzgórzowej, której rezultatem jest uogólnione zmniejszenie
aktywności układu sympatycznego.
Kolejny przełom w moich poglądach nastąpił mniej więcej rok później, po zapoznaniu się z
dokonanym przez McGaugha (1983) przeglądem nowych badań nad neurobiologią zapamiętywania
i uczenia się. Badania te dowiodły, że hormony uwalniane w stanie stresu modulują
zapamiętywanie i uczenie się w układzie limbicznym (szczególnie dotyczy to jądra migdałowatego i
hipokampu). Od razu uświadomiłem sobie, że: (1) były to te same hormony układu podwzgórzowo-
hormonalnego, które Selye uznał za źródło zaburzeń psychosomatycznych, pojawiających się na
skutek stresu; (2) zarówno te nowe badania neurobiologiczne, jak i klasyczne prace Selyego z
psychosomatyki tak naprawdę dotyczą zjawisk uczenia się i zapamiętywania zależnego od stanu.
Nieco później pojawiły się doniesienia o dokonanych przez Izquierdo (1984) laboratoryjnych
badaniach tzw. endogennej zależności od stanu. Badacz ten również potwierdził, że pamięć zależy
od relacji między stanem neurohormonalnym a hormonalnym i zauważył, że pierwsza explicite
wyrażona hipoteza endogennej zależności od stanu pojawiła się w roku 1978 u Zornetzera (s. 646):
Podczas normalnego zapamiętywania integralną częścią zmagazynowanej informacji może się stać
specyficzny wzorzec pobudzenia, które wystąpiło w mózgu w czasie uczenia się. Neuronowa
reprezentacja owego specyficznego wzorca prawdopodobnie zależy od wzorca aktywności,
wywoływanej przez układy: acetylocholinowy, katecholaminowy i serotoninowy, które wywodzą się
z pnia mózgu. To właśnie ów idiosynkratyczny, w unikatowy sposób zorganizowany stan mózgu,
pojawiający się w chwili, gdy tworzy się wspomnienie, będzie musiał być odtworzony, przynajmniej
do pewnego stopnia, w momencie przypominania sobie po to, by zmagazynowana informacja
mogła być szczegółowo przedstawiona.
Zornetzer ze swymi psychobiologicznymi hipotezami wydaje się wieszczem tego, co nazywam tutaj
opartą na zależności od stanu teorią uzdrawiania i hipnoterapii.
Choć zapamiętywanie, uczenie się i zachowania zależne od stanu (state-dependent memory,
learning and behavior – SDMLB) były w ciągu minionych 40 lat przedmiotem wielu rzetelnych
badań (Overton, 1978; Rossi i Ryan, 1986), to o ich wynikach wiadomo mniej niż o warunkowaniu
klasycznym (Pawłów) czy instrumentalnym (Skinner). Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać,
że SDMLB jest jakąś egzotyczną, bardzo wyspecjalizowaną formą uczenia się, które stanowi mało
znaczącą odmianę warunkowania klasycznego lub instrumentalnego. W rzeczywistości jest właśnie
odwrotnie: to SDMLB stanowi szeroką, ogólną klasę różnych sposobów uczenia się, które
występują u wszystkich złożonych organizmów posiadających korę mózgową oraz układ limbiczno-
podwzgórzowy. Warunkowanie pawłowowskie czy skinnerowskie to jedynie poszczególne odmiany
SDMLB. Wspomniani badacze – pionierzy oraz ich następcy – w większości nie zdawali sobie
sprawy z tego, że w ich eksperymentach znaczącą rolę odgrywało limbiczno-podwzgórzowe
SDMLB.
Pawłów np. nie był w stanie uwzględnić wszystkich subtelnych wewnętrznych objawów stresu, które
pojawiły się u jego psów, gdy metodą warunkowania uczyły się ślinić, reagując tak na zewnętrzne
skojarzenie sproszkowanego mięsa i dźwięku. Większość współczesnych badaczy, którzy
reprezentują orientację psychobiologiczną, oraz teoretyków pamięci i uczenia się (Lynch, McGaugh
i Weinberger, 1984) zgadza się (choć używają różnych terminów), że w procesy zapamiętywania i
uczenia się u wszystkich organizmów wyższych zaangażowane są przynajmniej dwie klasy reakcji
wewnętrznych: (1) na poziomie molekularno-komórkowo-synaptycznym powstaje specyficzna
lokalizacja śladu pamięciowego (Hawkins i Kandel, 1984; Rosenzweig i Bennett, 1984) oraz (2) w
przetwarzanie, kodowanie i przywoływanie specyficznego śladu pamięciowego angażują się jądro
migdałowate i hipokamp – choć ślad ten może być zlokalizowany w innej części mózgu (Mishkin i
Petri, 1984; Thompson i in., 1984). To właśnie ten drugi element, związany z układem limbiczno-
podwzgórzowym, łączy zapamiętywanie, uczenie się i zachowania z subtelnymi i uzależnionymi od
stanu czynnikami, które kodują zaburzenia psychosomatyczne. Te zaś mogą być usunięte za
pomocą hipnoterapii i innych metod uzdrawiania.
Dokładne porównanie prac Selyego i Ericksona wskazuje, że obaj zajmowali się tym samym
zjawiskiem: uczeniem się i zapamiętywaniem zależnym od stanu, które odpowiada za powstawanie
i usuwanie zaburzeń psychosomatycznych, tyle że Selye interpretował je z punktu widzenia
fizjologa, a Erickson psychologa. Żaden z nich jednak nie uświadamia sobie, że istnieje pojęcie
uczenia się i zapamiętywania zależnego od stanu oraz że to pojęcie stanowić może wspólny
mianownik ich prac.
Zanim w następnym rozdziale zaprezentuję poglądy Selyego i Ericksona w sposób bardziej
szczegółowy, chciałbym pokazać dwa kliniczne przykłady zaburzeń: amnezji pourazowej oraz
rozszczepienia osobowości. Mogą one posłużyć jako ilustracja teorii uzdrawiania i hipnoterapii
opartych na koncepcji zależności od stanu.
Przypadki kliniczne
Amnezja pourazowa. W swej pracy doktorskiej, zatytułowanej Mood State-Dependent Memory
and Lateralization of Emotion (Pamięć zależna od nastroju i laterializacji emocji), Gage (1983) tak
opisał Ericksona jako pioniera wykorzystującego zapamiętywanie zależne od stanu w hipnoterapii
(s. 14-15):
Milton H. Erickson, badacz zjawisk związanych z pamięcią, takich jak: hipermnezja hipnotyczna,
amnezja posthipnotyczna i sugestia post-hipnotyczna, był pionierem w dziedzinie pamięci
uzależnionej od stanu i nastroju. Chociaż w swych pracach nigdy nie posługiwał się terminem
“zależna od stanu", to z całą pewnością ten właśnie rodzaj pamięci był przedmiotem jego badań.
Udoskonalił metodę, dzięki której ludzie z amnezja mogli sobie szczegółowo przypomnieć
wydarzenia objęte niepamięcią. Metoda ta opierała się na procesie reorientacji, w którym
odtwarzano obrazy, dźwięki, wrażenia dotykowe, myśli i uczucia współwystępujące z zapomnianym
wydarzeniem (por. Erickson, 1937, 1939). Owa “reorientacja" to dokładnie ten sam proces, który
opisuje pojęcie “pamięci zależnej od stanu i nastroju".
Ilustracją tego poglądu niech będzie cytat z raportu Ericksona Develop-ment of Apparent
Uticonsciousness During Hypnotlc Reliving of a Traumatic Ezperience (Rozwój pozornej
nieprzytomności podczas ponownego przeżywania wydarzenia traumatycznego w hipnozie). W
opisanym przypadku Erickson wykorzystał zjawisko regresji do wcześniejszego okresu życia, aby
prześledzić rozwój psychiczny młodego człowieka, który wcześniej przeszedł epizod psychotyczny
(Erickson, 1937/1980, s. 45-59):
Procedura eksperymentalna polegała na wyuczeniu pacjenta wchodzenia w stan głębokiej hipnozy.
Gdy już znajdował się w tym stanie, doprowadzano go za pomocą sugestii hipnotycznych do
całkowitej dezorientacji, a następnie przywracano mu orientację, lecz dotyczyła ona
wcześniejszego okresu jego życia. Czyniono to za pomocą starannie sformułowanych sugestii i
pytań. Następnie nakłaniano pacjenta, by ponownie przeżył wydarzenia z przeszłości w porządku
chronologicznym i szczegółowo opisał je eksperymentatorowi w taki sposób, jakby zachodziły one
w danej chwili. Obecny przy tym stenograf dokładnie notował wszystko, co działo się w czasie
eksperymentu, w tym także materiał opisowy. W każdym przypadku, w którym można było dotrzeć
do danych pochodzących ze źródła innego niż sam pacjent, okazywało się, że wydarzenia z
odległej przeszłości były przeżywane i relacjonowane w sposób niezwykle barwny, bogaty i
szczegółowy.
Analiza wyników eksperymentu doprowadziła do odkrycia niezwykle ciekawego przypadku,
widocznego w osobliwym sposobie tworzenia wzajemnych powiązań psychosomatycznych.
Przypadek ów dotyczył czegoś, co objawiało się jako stan nieprzytomności w chwili, gdy pacjent
ponownie przeżywał zamach na swoje życie, który wydarzył się wcześniej; chłopiec miał wówczas
17 lat. Uprzednio powiedział on tylko, że “zabrano go na przejażdżkę" i pobito tak, iż konieczny
okazał się pobyt w szpitalu. Wydawało się, że u pacjenta doszło do całkowitej zapomnienia
wszelkich szczegółów związanych z tym wydarzeniem, nawet takich jak nazwa szpitala.
Długotrwałe, uparte zadawanie mu pytań zarówno wtedy, gdy znajdował się w stanie głębokiej
hipnozy, jak i podczas normalnego czuwania doprowadziło jedynie do odkrycia pewnych mało
ważnych informacji, mimo iż pacjent ze wszystkich sił starał się współpracować z badającymi.
Kiedy podczas ponownego przeżywania przeszłości doszedł do krytycznego dnia, ujawnił się jego
lęk przed tym, iż stanie się informatorem policji. Lęk ten w jaskrawy sposób dowodził, że
mężczyzna odczuwał silny niepokój wywołany groźbą zemsty ze strony przestępcy, a jego
zachowanie i wygląd świadczyły o tym, iż jest on straszliwie udręczony. Przeżywając znowu
wydarzenia owego dnia doszedł do czwartej po południu i przywołał w pamięci moment, gdy dwóch
mężczyzn (znanych mu jako podejrzane typy) poleciło mu wsiąść do samochodu, a potem długą
podróż, swój strach oraz pełne przerażenia, żałosne błagania, które kierował do porywaczy.
Odtwarzaniu tych wydarzeń towarzyszyły bardzo silne emocje. W końcu odegrał scenę, gdy pod
przymusem wziął od przestępców lemoniadę. Pełen lęku i wahania “wypił" ją z wyimaginowanej
butelki. Pijąc skrzywił się, mruczał, że ma gorzki smak, zapytał, czy jest zatruta, a potem skulił się,
jakby chciał uniknąć uderzenia. Po wypiciu czknął i nagle zaczął sprawiać wrażenie oszołomionego.
Jego źrenice, których szerokość ciągle się przedtem zmieniała, rozszerzyły się; pojawił się lekki
poziomy oczopląs. Potem przetarł oczy, skarżąc się, że nie widzi wyraźnie, powiedział, że wszędzie
robi się ciemno, a on ma zawroty głowy. Zaczął potrząsać głową, jakby chciał z niej coś zrzucić czy
też się obudzić, a pytany przez eksperymentatora oznajmił, iż czuje się senny. Dawało się
zauważyć, że jego początkowo wyraźne wypowiedzi stały się mętne i niejasne, a wygląd uległ
zmianie: od pełnego przerażenia do ospałego.
W tym czasie pacjent siedział na kanapie, a eksperymentator co parę sekund sprawdzał istnienie
katalepsji jako wskaźnika przebywania w stanie hipnozy. Przez jeszcze około dwie minuty badany
był coraz mniej aktywny, wolniej potrząsał głową i mamrotał w sposób coraz bardziej
nieartykułowany. Potem zamknął oczy (choć najwyraźniej usiłował je trzymać otwarte), zacharczał
łapiąc oddech i upadł na kanapę jak nieżywy. Eksperymentator zbadał go błyskawicznie i stwierdził
całkowite ustąpienie kontaktu hipnotycznego oraz brak katalepsji, dotąd wciąż występującej. Jeśli
chodzi o objawy fizyczne, zaobserwowano opadnięcie dolnej szczęki i wyraźną atonię mięśni rąk i
nóg. Ponadto stwierdzono brak odruchów: kolanowego i źrenicowego, zawsze obecnych w stanach
hipnotycznych. Oddychanie i puls, znacznie wzmożone, gdy pacjent znajdował się w stanie
przerażenia, potem słabsze, kiedy był senny, teraz zmalały i stały się ledwo wyczuwalne. Krótko
mówiąc, pacjent zdradzał wszelkie objawy nieprzytomności. Zanim jednak dokładnie zmierzono mu
ciśnienie krwi i puls, zaczął się budzić. Poruszył się lekko i jęknął. Powoli wróciła katalepsja. Po
chwili otworzył oczy, nieprzytomnie rozejrzał się dookoła i lekko zamknął je znowu. Zauważono, że
źrenice ciągle były szerokie, występował lekki oczopląs i brak odruchu zbieżności. Pacjent
kilkakrotnie oblizał wargi i lekko przetarł czoło, krzywiąc się przy tym z bólu. Nie zwracał uwagi na
pytania, którymi zasypywał go eksperymentator: “Co jest? Co się dzieje?"; powiedział tylko: “Jest
ciemno, ciemno". Potem po raz drugi opadł na kanapę. Nastąpiło to wolniej niż za pierwszym
razem, lecz wyglądało tak samo i takie same były objawy fizyczne poza jednym wyjątkiem:
oddychał głęboko i z trudem, podczas gdy puls miał wolny i napięty. Eksperymentator kilka razy
próbował go obudzić, lecz pacjent nie reagował. Trwało to kilka minut, po czym wróciła katalepsja i
pacjent otworzył oczy, rozglądając się dookoła niewidzącym wzrokiem. Zniknął oczopląs, a źrenice,
choć lekko rozszerzone, zareagowały na światło. Pacjent pokręcił głową, zajęczał, pomasował
sobie kark, jakby go bolał, i przetarł czoło, krzywiąc się z bólu. Przez cały czas dygotał. Znowu
kilkakrotnie oblizał wargi i ciągle prosił o wodę. Jedyną reakcją na pytania eksperymentatora były
pojedyncze słowa: “światło" i “las". Od czasu do czasu przykładał ręce do uszu, lekko je pocierał,
mrucząc “szumi".
Po niedługim czasie wyglądało już na to, że odzyskał przytomność i znowu zaczął reagować na
pytania eksperymentatora, związane z ponownie przeżytymi wydarzeniami. Opowiedział (a relacja
jego była stosunkowo uboga w porównaniu z poprzednią) o tym, jak leżał w przydrożnym, leśnym
rowie, o krwawiącej ranie, którą miał na czole, a potem przeszedł do tego, jak ostrożnie ścierał
krew. Powiedział też, że było to chyba rano.
Później zdołał przywołać jedynie fragmenty wspomnień o tym, jak jacyś ludzie podnieśli go i zabrali
do szpitala. Ponowne przeżycie dwóch następnych dni również miało fragmentaryczny i
nieadekwatny charakter. Późniejsze wydarzenia odtworzył w sposób kompletny – zdołano wówczas
uzyskać od niego nazwę szpitala.
To ponowne przeżywanie próby morderstwa ilustruje sposób, w jaki zmiana stanu
psychofizycznego wyzwala informacje związane ze stanem (chodzi tu w szczególności o reakcję
alarmową ze strony autonomicznego układu nerwowego oraz układu hormonalnego, której
skutkiem jest wzmożone oddychanie, puls i ciśnienie krwi), do których można dotrzeć w hi-
pnoterapii. Erickson uzyskiwał dostęp do informacji związanych ze stanem dzięki temu, że
dokładnie odtwarzał kontekst, w którym były one osadzone (Erickson i Rossi, 1979). Jak sam
powiedział, komentując powyższy przypadek, “Zastosowanie starannie sformułowanych sugestii i
pytań [...] w celu odtworzenia minionych wydarzeń w porządku chronologicznym" było kluczem do
sukcesu jego procedury. Te systematyczne pytania i sugestie udostępniały konfiguracje
pamięciowe, a to sprawiło, że pacjent był w stanie ponownie przeżyć odizolowane na skutek urazu
(zapomniane) wspomnienia związane ze stanem.
To, co robił Erickson docierając do wspomnień związanych ze stanem przez odtwarzanie kontekstu
i sensoryczno-percepcyjnych aluzji, różni się zasadniczo od bezpośrednich sugestii, z których
korzystano w tradycyjnej, autorytarnej metodzie hipnotyzowania. Na przykład, tradycyjny sposób
zachęcania hipnotyzowanego, żeby coś zapamiętał, opierał się na rzekomej hiperpodatności na
sugestię, jaka występuje w stanie hipnozy. Erickson (1932/1980), rozpoczynając swe badania,
odkrył jednak, że hiperpodatność nie jest cechą charakterystyczną hipnozy (s. 495):
W przypadkach, z którymi zetknął się autor [...] nie zauważono hiperpodatności, choć liczba
hipnotyzowanych wynosiła około 300, a transów było kilka tysięcy. Dużą grupę ludzi poddano
hipnozie od 300 do 500 razy na przestrzeni wielu lat; niektórzy z nich byli bliskimi krewnymi,
utrzymującymi ze sobą codzienne kontakty, a podczas eksperymentów uczono ich szybkich i
ochoczych reakcji na najlżejszą nawet sugestię. Żadną miarą nie zdołano ich uczynić
hiperpodatnymi – konieczne okazało się bardzo ostrożne postępowanie z nimi, gdyż w przeciwnym
wypadku groziła utrata chęci współpracy z ich strony. Często sprawiali wrażenie, że
kompensacyjnie wyrabiają u siebie negatywną postawę wobec hipnotyzującego, jakby chcieli
zapobiec zwiększeniu swej podatności. Ludzie, których nauczono popadać w głęboką hipnozę już
na kiwnięcie palcem, skutecznie opierali się sugestii, gdy byli niechętnie nastawieni lub bardziej
zainteresowani innymi sprawami. Nawet przekonani, żeby wbrew sobie zgodzili się na hipnozę, nie
byli w stanie poddać się jej. Nie byli też podatni na sugestie ze strony innych ludzi. Kiedy
“wypożyczono" ich kolegom autora, okazało się, że wprowadzenie ich w stan hipnozy jest mimo
wielu ćwiczeń równie trudne, jak było na samym początku pracy. To samo zresztą wydarzyło się,
kiedy autor “pożyczył" sobie hipnotyzowanych od innych badaczy. Krótko mówiąc: wydaje się
prawdopodobne, że jeśli nawet występuje wzrost podatności, to jego zakres jest
mało istotny (podkr. E.L.R.).
Zdanie “konieczne okazało się bardzo ostrożne postępowanie z nimi" stanowi klucz do bardziej
adekwatnej interpretacji hipnoterapii. Osoby hipnotyzowane nie są hiperpodatne, lecz hiperwrażliwe
(Ellenberg, 1970, s. 115). Można powiedzieć, że osoby będące dobrymi obiektami hipnozy, mają
łatwy dostęp do swych uzależnionych od stanu doświadczeń ze względu na wrażliwość. Owa
wrażliwość jest tą właściwością, która powoduje, że posłusznie przyjmują i realizują sugestie wtedy,
gdy ich więź z hipnotyzującym ma charakter kooperacyjny. Ta sama właściwość umożliwia im
reagowanie na subtelne, często niedoceniane niuanse komunikacji hipnotycznej, które nazwano
wymogami (demand characteristicc. Orne, 1962) lub minimalnymi wskazówkami (Erickson,
1964/1980, 1980b) sytuacji hipnotycznej. Niektórzy, szczególnie utalentowani, mogą skorzystać ze
swej wrażliwości, by na nowo uporządkować własne procesy sensoryczno-percepcyjne i umysłowe
w sposób, który pozwoli im doznawać klasycznego zjawiska hipnozy i wielu niezwykłych,
innowacyjnych wzorców interakcji psychiki i ciała zależnych od stanu.
Rozszczepienie osobowości i zapamiętywanie zależne od stanu. Jody Lienhart
(1983) sformułowała w swej pracy doktorskiej teorię rozszczepienia osobowości, opartą na pojęciu
zależności od stanu, i zilustrowała ją pięcioma dokładnie udokumentowanymi przypadkami: Sybil
(Schreiber, 1973), Chrisa Sizemore (Thigpen i Cleckley, 1957; Sizemore, 1977), Christiny Peters
(Peters, 1978), Betsy (Brassfield, 1980, 1983) oraz swoim własnym (Brassfield, 1983; Putnam,
1982). Jako że sama była jednym z tych przypadków, miała niezwykłą możliwość, by przedstawić
zarówno dane obiektywne, jak i subiektywne. Oto jak opisała zakres swych badań i niektóre
założenia teoretyczne, które potem okazały się trafne:
Z każdym przypadkiem urazu z dzieciństwa związana jest paradoksalna komunikacja o bardzo
uogólnionym charakterze. Chodzi o sposób komunikowania nazywany “podwójnym związaniem",
który często pojawia się we wczesnych, przedwerbalnych fazach dzieciństwa, kiedy interpretacja
otrzymywanych komunikatów rodzi dezorientację. To z kolei sprawia, że uczenie się oparte na
doświadczeniu, które mogłoby pozwolić na uporządkowanie sprzecznych komunikatów, jest
znacznie upośledzone (Hilgard i Marquis, 1961).
Co ciekawe, paradoksalne instrukcje o niespójnych przesłaniach wytwarzają stan hipnozy (Haley,
1963). Liczne badania dowiodły, że proces uczenia się i przypominania w hipnozie zachodzi inaczej
niż podczas normalnego “zapominania" (Hilgard, 1977).
W pracy tej chcę przedstawić hipotezę, że do rozszczepienia osobowości dochodzi wskutek
zależnego od stanu uczenia się, które ma miejsce we wczesnym dzieciństwie. Co więcej, można
założyć, iż uczenie to pojawia się z powodu hipnoidalnych skutków urazów dziecięcych, takich jak
np. molestowanie seksualne. Dziecko, które przecież nie jest w stanie opracować paradoksalnych
komunikatów, jakie otrzymuje, popada w stan transu. Przypuszcza się ponadto, że wspomnienia
zarejestrowane podczas każdego doświadczenia hipnoidalnego mają podobny charakter jak wiedza
nabywana w toku uczenia zależnego od stanu.
W stanie hipnozy Lienhart zdołała sobie przypomnieć wydarzenie, które odegrało krytyczną rolę w
powstaniu dysocjacji pourazowej i tworzeniu nowej osobowości. Stało się to przed jej czwartymi
urodzinami, kiedy to została uwiedziona przez swego “wujka Bulena". Oto jej niezwykle żywa
relacja, opisująca subiektywne poczucie dezorientacji i “hipnotycznego oszołomienia" wywołane
przez traumatyzujący incydent (1983, s. 74-75):
Wydarzeniem, które sprowokowało pierwsze podzielenie osobowości, była dokonana przez Bulena
próba wymuszenia na dziecku aktu fellatio. Jo Ella nie miała oczywiście pojęcia, dlaczego wuj
wciskał jej do ust penisa; jej reakcję wywołały groźby z jego strony i wrażenie, że dławi się tą
“rzeczą". Nie potrafiła sobie ani poradzić z lękiem, ani też uciec od niego. Doszło więc do tego, że
jej psychika po prostu opuściła scenę przerażającego doświadczenia. Było to tak, jakby
dziewczynka całkowicie oddzieliła się od swego ciała i zniknęła.
Po kilku chwilach, może godzinach, można było zobaczyć małą, dziecięcą postać skuloną przy
ścianie wielkiego, sliukowego budynku. Było późne popołudnie, a jesienny chłód przenikał jej
uszytą w domu sukienkę. Nie była to ta sama Jo Ella, która wcześniej próbowała się wydostać z
silnych objęć swego ukochanego “wujka Bulena". To nowe dziecko – Jo Ella II – zostało później
nazwane “Dzieciakiem". Zniknęły wszelkie pamięciowe ślady wcześniejszego incydentu.
“Dzieciak" miał talent imitatorski i doskonale naśladował swą pierwotną osobowość. Była to jednak
pod prawie każdym względem zupełnie nowa osoba. Jej odbiór świata był inny i nie można było
tego naprawić. Incydent z wujkiem wprowadził jej psychikę w stan całkowitego chaosu, a bez
kontekstu nie można było odzyskać “straconego czasu", Niemożliwe też było poradzenie sobie z
incydentem, ponieważ brak było takich doświadczeń, z którymi dałoby się go porównać. Jo Ella II
znajdowała się w stanie oszołomienia hipnotycznego. Nie potrafiła jeszcze znaleźć słów, które
pozwoliłyby jej podzielić się swoim doświadczeniem z sobą samą lub z innymi.
Jody Lienhart tak podsumowała swój przypadek (1983, s. 89-90):
Historia Jody jest pełna sprzeczności wewnętrznych, podobnych do tych, które sprawiają, że dzieci
zostają uwikłane w nierozwiązywalne konflikty. Dobry, wspaniałomyślny i kochający wujek zamienia
się w kogoś okrutnego i napastliwego. Jo Ella nie była w stanie połączyć ze sobą tak skrajnie
różnych informacji i dlatego popadła w stan transu, który uniemożliwił jej emocjonalne wycofanie się
z sytuacji. Nowo powstała osoba, Jo Ella II, nie pamięta incydentu, który się wydarzył. Jedynym
sposobem dotarcia do otorbionego doświadczenia jest hipnoza lub jego ponowne pojawienie się w
takiej sytuacji, której kontekst upodobni ją do sytuacji pierwotnej.
Powyższy opis tworzenia się rozszczepionej osobowości zawiera zwracający uwagę element teorii
hipnoterapii opartej na koncepcji zależności od stanu: skutkiem skrajnego stresu
psychofizjologicznego jest niepamięć wydarzenia, które ów stres spowodowało, odwracalna jedynie
za pomocą hipnozy. Przypadek Jody, podobnie jak i inne opisane przez Lienhart, zwraca uwagę na
jeszcze jeden ważny element, jaki musi zawierać dobra teoria hipnoterapii, która chce się
posługiwać pojęciem zależności od stanu. Chodzi tu o wyjaśnienie procesu spontanicznego
popadania w stan hipnozy, który zachodzi w sytuacji traumatycznej (Cheek, 1960), oraz roli, jaką
podwójne związanie czy komunikacja paradoksalna odgrywają w przyspieszaniu i utrzymywaniu
stanu dysocjacji. Przypadek Lienhart dobrze pokazuje sposób, w jaki hipnoterapia pozwala dotrzeć
do wspomnień otorbionych wskutek urazowego procesu uczenia się związanego ze stanem, a
potem ponownie włączyć je w zintegrowaną osobowość.
Lienhart podsumowała swą analizę wnioskami na temat roli, jaką kontekst i konfiguracje umysłowe
odgrywają wtedy, gdy w danym stanie (lecz nie w innym) zyskujemy świadomy dostęp do naszej
wiedzy. Zacytuję tu jej pogląd, ponieważ może on stanowić pomost prowadzący do wskazówek
pamięciowych, z których korzystają psychologowie prowadzący eksperymenty nad pamięcią
zależną od stanu. Szczególnie ważne jest tu intuicyjne przekonanie autorki, że wiedza dzieli się na
część intelektualną i emocjonalną. Dostarcza ona w ten sposób argumentów przemawiających za
hipnoterapia Ericksona, który w sytuacji, gdy czuł, że zajmuje się urazowymi obszarami pacjentów,
oddzielnie docierał do wspomnień intelektualnych i emocjonalnych (Erickson i Rossi, 1979). Oto
wnioski Lienhart (1983, s. 88-89):
Hipnoza wymaga raczej silnej koncentracji, a nie “snu" – osoba z rozszczepieniem uczyła się
właśnie pełnej koncentracji na niektórych wspomnieniach z przeszłości. Fundamentalnym
problemem wydaje się wydobycie tych wspomnień z ogromnej liczby konfiguracji pamięciowych. To
w czasie wydobywania pojawiają się zniekształcenia percepcyjne. Taka sytuacja rodzi chaos,
ponieważ jednostki pamięciowe nie ulegają otorbieniu w odpowiednio uporządkowanych
konfiguracjach. Oznacza to, że wskazówki pamięciowe dotyczące jakiegoś okresu życia są
zmagazynowane razem z nieodpowiednią “konfiguracją pamięciową". W rezultacie dany bodziec
może uruchomić jedną z konfiguracji zachowań, która należy do niewłaściwego kontekstu lub jest
częścią niewłaściwej sekwencji. Proces ten jest mniej więcej zbliżony do zniekształceń, kondensacji
i powiązań symbolicznych, które pojawiają się we śnie. Wiedza dostępna w jednym stanie staje się
niedostępna w innym, ponieważ jest słabo zintegrowana i dość przypadkowo rozmieszczona w
całym obszarze wspomnień, jakim dysponuje osobowość dominująca.
Kolejną interesującą, a niezrozumiałą dla badaczy właściwością osób z rozszczepieniem
osobowości jest zdolność do oddzielania emocji od odpowiedniej konfiguracji “intelektualnej".
Mogłoby się okazać, że niektóre doświadczenia o charakterze afektywnym są zmagazynowane w
innych miejscach niż ich odpowiedniki intelektualne. Efektem tego może być przyłączenie się
jednostki emocjonalnej z jednej konfiguracji do konstelacji wskazówek, które składają się na
zupełnie inną konfigurację poznawczą.
Nieskończona liczba konfiguracji pamięciowych, z których każda jest w mniejszym lub większym
stopniu związana ze stanem, tworzy pozornie przypadkowe układy skojarzeń, których na co dzień
doświadczamy jako stany subiektywnej świadomości (Erickson, Rossi i Rossi, 1976). Za pomocą
hipnoterapii systematycznie dociera się do tych konfiguracji po to, by ponownie uruchomić
dokładnie te, które są niezbędne w procesie leczenia (Erickson i Rossi, 1979).
Nowsze badania dotyczące zjawiska rozszczepienia osobowości pokazują, że zarówno poznawcze
(Silberman, Putnam, Weingartner, Braun i Post, 1985), jak i psychofizjologiczne wzorce reagowania
mogą być różne dla każdej osobowości składowej. Wykorzystując pojęcie uczenia się zależnego od
stanu Braun (1983a, b) wyjaśnił, że u osób z rozszczepieniem osobowości funkcjonują różne
systemy pamięciowe. Dzieje się tak dlatego, że “informację zakodowaną w konkretnych warunkach
psychofizjologicznych najłatwiej jest wydobyć wtedy, gdy warunki są takie same" (1983a, s. 133).
Przeprowadzone przez Ludwiga (Ludwig i in., 1972) badania nad rozszczepieniem osobowości
pokazały, że “spośród różnych stanów świadomości dysocjacji uległy jedynie te funkcje, które
wchodziły w zakres zabarwionych emocjonalnie informacji, umiejętności i form aktywności
właściwych każdej osobowości składowej" (Ludwig, 1983, s. 94). Neutralne informacje,
umiejętności i formy aktywności, tj. nie związane z emocjonalną treścią żadnej części
rozszczepionej osobowości, nie uległy dysocjacji. Fakt, że zabarwienie emocjonalne jest
czynnikiem istotnym w procesie dysocjacji informacji czy też jej związania ze stanem, i to zarówno
w przypadku rozszczepienia osobowości, jak i hipnozy, po raz kolejny zwraca uwagę na
funkcjonalną rolę układu limbiczno-podwzgórzowego, który w procesach emocjonalnych jest
głównym przetwornikiem (połączeniem psychiki i ciała).
Psychobiologiczne rozwiązywanie zaburzeń psychosomatycznych
Gdy weźmiemy pod uwagę opisane badania psychobiologiczne i wynikające z nich logiczne
wnioski, uzyskamy pragmatyczne rozwiązanie znanego od stuleci problemu – wyjaśnienie
kartezjańskiego dualizmu psychofizycznego. Psychika i ciało to nie dwa różne zjawiska – jedno
duchowe, drugie materialne. Psychika i ciało stanowią dwa aspekty systemu informacyjnego, jakim
jest życie, a biologia jest procesem transdukcji informacji. Psychika i ciało to po prostu dwa sposoby
konceptualizacji tego samego systemu informacyjnego.
Większość teorii opisujących powiązania soma i psyche kończy się tym stwierdzeniem i nie mówi
nic konkretnego o sposobie, w jaki ciało i psychika są powiązane oraz w jaki komunikują się ze
sobą. Nie zamierzamy tu pominąć tego podstawowego zagadnienia, nie uciekniemy się też do
mglistych ogólników filozoficznych. Naszą odwołującą się do pojęcia zależności od stanu teorię
komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania można przedstawić w postaci czterech
zwartych hipotez:
1. Układ limbiczno-podwzgórzowy jest głównym anatomicznym powiązaniem komunikacyjnym
między psychiką a ciałem.
2. Zapamiętywanie, uczenie się i zachowania zależne od stanu, zakodowane w układzie limbiczno-
podwzgórzowym i innych układach blisko z nimi związanych, to główne przetworniki informacji
między psychiką a ciałem.
3. Działanie wszelkich metod uzdrawiania czy hipnoterapii polega na docieraniu do systemów
pamięci i uczenia się zależnego od stanu, w których zakodowane są zaburzenia
psychosomatyczne, oraz restrukturalizacji tych systemów.
4. Do zakodowanych w sposób zależny od stanu symptomów i zaburzeń psychosomatycznych
można dotrzeć zarówno dzięki środkom psychologicznym, jak i fizjologicznym (np. narkotyki), a
efekt placebo jest skutkiem wspólnego działania obu tych metod.
Punktem wyjścia tych hipotez było założenie, że transdukcja informacji między psychiką a ciałem
oraz zapamiętywanie, uczenie się i zachowania zależne od stanu to dwa podstawowe procesy
zachodzące w komunikacji między psychiką a ciałem oraz w uzdrawianiu. Specjalnością medycyny
są wszelkie anatomiczne, fizjologiczne i farmakologiczne metody uruchamiania i wspomagania
takiego uzdrawiania, a to oznacza koncentrację prawie wyłącznie na cielesnych aspektach
równowagi między psychiką a ciałem. Przedstawiony w tym rozdziale wywód na temat roli
czynników psychicznych w procesie uzdrawiania opierał się na eksperymentach
psychofizjologicznych. Tym, czego brakowało wcześniejszym teoriom opisującym powiązania
między ciałem a psychiką, są zależne od stanu: zapamiętywanie, uczenie się i zachowania. To one
stanowią pomost nad tajemniczą przepaścią, która istniała między psyche i soma; one są
wspólnym mianownikiem tradycyjnej medycyny Zachodu i wszelkich holistycznych,
szamanistycznych czy spirytualistycznych koncepcji uzdrawiania, które opierają się na niezmiernie
wyspecjalizowanych kulturowych systemach przekonań, poglądach na świat i punktach odniesienia.
Obecnie możemy już zacząć wyjaśniać wiele chorób jatrogennych i sposoby uzdrawiania, które tak
trudno było zrozumieć zachodniej medycynie i psychologii. Teoria uzdrawiania opartego na pojęciu
zależności od stanu może na przykład wytłumaczyć to, co odkryli badacze (Dunlap, Henderson i
Inch, 1952): że spośród 17 000 przepisanych w Anglii lekarstw 30% stanowiło placebo w tym
sensie, że specyfiki te nie miały żadnego szczególnego wpływu na fizjologię zaburzeń, z powodu
których je przepisywano. Rozumiemy teraz, dlaczego każdy lek zmieniający któryś z aspektów sen-
soryczno-percepcyjnej lub fizjologicznej reaktywności ciała na dowolnym poziomie może przerwać
zależne od stanu kodowanie symptomów (jest ono bardziej lub mniej kruche) i w ten sposób
wywoływać wprawdzie “niespecyficzny", ale zupełnie realny skutek leczniczy, który nazywamy
efektem placebo.
Skupmy się zatem na dokładnych badaniach powiązań między symptomami psychosomatycznymi,
uczeniem się zależnym od stanu i hipnoterapią – porównajmy pionierskie prace Selyego i Ericksona.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
4
STRES I ZJAWISKA PSYCHOSOMATYCZNE. PIONIERSKIE PRACE HANSA
SELYEGO I MILTONA ERICKSONA
5
NOWE METODY KOMUNIKACJI MIĘDZY PSYCHIKĄ A CIAŁEM
Kiedy reakcją pacjenta na formułę dochodzenia wewnętrznego jest wyciszenie się i zamknięcie
oczu, dysponujemy już obserwowalnymi zachowaniami, które dowodzą, że zachodzi praca
wewnętrzna. Taka metoda rozwiązywania problemów jest całkowicie naturalna i łatwa do
zaakceptowania, ponieważ korzysta się tu ze zwykłych codziennych procesów, które dokonują się
w nas wówczas, gdy na chwilę koncentrujemy uwagę, próbując się uporać z jakąś kwestią. Formuła
ta rozpoczyna i wspomaga proces przeglądania wspomnień wiążących się z danym problemem.
Zobaczymy też, że istnieją różne sposoby wyrażania formuły dochodzenia, dzięki którym możliwe
jest uczenie się na nowo, przekształcanie nieaktualnych idei oraz znajdowanie dróg ujścia dla
autoekspresji. Wszystko to ma służyć lepszemu rozwiązywaniu problemów.
Badania dotyczące myślenia twórczego (Rossi, 1972/1985) dowiodły, że jądro tego, co nowe,
tworzy się zwykle w naszym wnętrzu na poziomie nieświadomym. Potem świadoma psychika
zwyczajnie przyjmuje nową ideę, zatwierdza ją i integruje z dotychczasowymi wzorcami orientacji.
Podstawowa formuła dochodzenia dostarcza okazji, by na ni e świadomy m poziomie, u samych
źródeł twórczości wydarzyło się coś nowego. Jest to sposób, aby skupić psychiczne zasoby
pacjenta (np. zależne od stanu wspomnienia, skojarzenia sensoryczno-percepcyjne, emocje,
nawyki, różne wzorce uczenia się itd.) oraz zaangażować je w twórcze rozwiązywanie problemów.
Z niedawno wykonanych badań dotyczących neurobiologii uczenia się (Rosenzweig i Bennett,
1984) wynika, że podczas uczenia się w odpowiednich komórkach mózgu zachodzi synteza
nowych białek. Możemy więc przypuszczać, że różne odmiany formuły dochodzenia, o których
piszemy w tym i następnych rozdziałach, rzeczywiście “wspomagają wewnętrzną syntezę nowych
struktur białkowych, które mogą stanowić biologiczną podstawę nowych zachowań i doświadczeń
zmysłowych" (Erickson, Rossi, 1976).
Przyjrzyjmy się zatem dokładnie niektórym odmianom podstawowej formuły dochodzenia – tym,
które są szczególnie przydatne z punktu widzenia klinicznego.
Dochodzenie do związanych ze stanem zasobów w celu rozwiązywania
problemów. Metoda trzech kroków, polegająca na rozwiązywaniu problemów przez dochodzenie
do wewnętrznych zasobów pacjenta, była pierwotnie opisana przez Ericksona i Rossiego (1979, s. l-
l 4) jako podstawowy model hipnoterapii. Tutaj traktujemy ją szerzej – jako procedurę przydatną do
bardzo wielu problemów, które pacjenci mogą rozwiązywać sami w czasie, gdy dokonują pracy
wewnętrznej.
Faza 1. Sygnalizowanie gotowości do pracy wewnętrznej. W pierwszej fazie terapeuta
prosi pacjenta, by dokonał przeglądu historii oraz natury swego problemu. Ów przegląd wzbudza
pewnego rodzaju aktywność, polegającą na dochodzeniu i restrukturalizowaniu, które zachodzi
spontanicznie. Aktywność ta jest charakterystyczna dla wszelkich procesów pamięciowych. Zatem
przegląd taki inicjuje rzeczywisty proces terapii, nawet jeśli pacjent jest przekonany, że tylko mówi o
problemie. W pozytywnej atmosferze wytworzonej dzięki opartej na empatii transakcji
terapeutycznej często spontanicznie zachodzi remisja symptomu lub też pojawia się intuicyjna
wiedza na temat sposobu rozwiązania problemu. Terapeuta wspiera oczywiście te wstępne
poszukiwania, pomagając pacjentowi zdać sobie sprawę, że wewnętrzny umysł czy twórcza
nieświadomość ciągle dokonuje wewnętrznej pracy, dzięki której wypróbowuje – często w udany
sposób – różne elementy całego procesu rozwiązywania problemu. Następnie zachęca pacjenta,
by przemyślał np. wcześniejsze sytuacje życiowe, w których on sam lub ktoś znajomy mógł
rozwiązać podobny problem.
Kulminacyjnym punktem pierwszej fazy jest utworzenie pozytywnej struktury terapeutycznej:
moment, gdy pacjent z nadzieją czeka na odpowiedź terapeuty. Odpowiedzią jest wprowadzenie
pacjenta w wewnętrzny proces rozwiązywania problemu, wyglądające mniej więcej tak:
“A teraz, skoro już jesteś gotów kontynuować terapię na głębszym poziomie,
możesz zacząć od tego, że uwrażliwisz się na samego siebie" (przerwa).
Gdy głęboka warstwa twego umysłu zorientuje się, że wie, jak rozwiązać ten
problem (przerwa), poczujesz, że jesteś coraz bardziej odprężony, i wtedy
zamkniesz oczy".
W przeciętnej sytuacji terapeutycznej pacjent dysponuje wystarczającą podstawą w postaci
kulturowych systemów odniesień, która pozwala mu oczekiwać, że twórcze rozwiązywanie
problemów zacznie się od refleksji oraz pracy w stanie relaksacji. W rzeczywistości, gdy pacjent
znajduje taką pozycję ciała, w której jest odprężony, i gdy – jak mu polecono – zamyka oczy,
terapeuta dysponuje już obserwowalnymi zachowaniami, które wskazują, że tworzą się idealne
wewnętrzne warunki psychobiologiczne sprzyjające leczeniu. Wyrażenie “poczujesz, że jesteś
coraz bardziej odprężony" nie jest jedynie utartą formułką. Inicjuje ono pewne przesunięcie w
systemie równowagi autonomicznej – z dominacji układu sympatycznego w stronę dominacji układu
parasympatycznego. Powoduje to obniżenie całkowitego poziomu pobudzenia (ARAS) pacjenta,
ponieważ zmniejsza się stymulacja proprioceptywna i kinestetyczna z mięśni ciała. To z kolei
sprawia, że pacjent przestaje zwracać uwagę na nie związane ze sprawą bodźce zewnętrzne, a
skupia się na wewnętrznych wspomnieniach, wynikach uczenia się i zachowaniach zależnych od
stanu, które muszą być zaangażowane w rozwiązywanie problemu. Zamknięcie oczu powoduje
natychmiastowe wzmożenie fal alfa (a w ostateczności i fal teta), które powstają w mózgu.
Wytwarzanie tych fal wiąże się z twórczym odczuwaniem i odbiorem wrażeń oraz doznaniami
wyobrażeniowymi. To z kolei oznacza, że umożliwiliśmy zmianę myślenia racjonalnego i linearnego
(charakterystycznego dla lewej półkuli) na bardziej pierwotną, holistyczną formę przetwarzania,
właściwą półkuli prawej i blisko powiązanej z psychosomatycznym, limbiczno-podwzgórzowym
systemem transdukcji informacji.
Może się jednak zdarzyć, że zamiast się zrelaksować, zamknąć oczy i skupić na swym wnętrzu,
pacjent będzie coraz bardziej czujny, niespokojny i wyczerpany. To wskazuje, że jeszcze nie
stworzono idealnych dla pierwszej fazy warunków terapeutycznych, i może sugerować, że istnieje
jakaś kwestia, którą chciałby się zająć, zanim zacznie twórczy proces rozwiązywania problemu. W
takiej sytuacji terapeuta musi ponownie skupić uwagę pacjenta, posługując się pytaniami
badawczymi. Może to wyglądać na przykład tak:
“Ciekaw jestem, czy istnieją jakieś pytania lub problemy, którymi chciałbyś się
zająć, zanim podejmiesz pracę wewnętrzną?"
To precyzyjnie sformułowane pytanie badawcze ukrywa w sobie istotną treść: pacjent podejmuje
pracę wewnętrzną dopiero wtedy, gdy zajmie się wszelkimi innymi problemami (Erickson i Rossi,
1979. 1980; Erickson, Rossi, 1976). Treść ta jest również jakby instrukcją wspomagającą planujące
funkcje kory przedczołowej. Aby prześledzić jeszcze te problemy, trzeba zorganizować i rozmieścić
w czasie elementy pracy wewnętrznej. Gdy pacjent już tego dokona, terapeuta może znowu
zaproponować zasygnalizowanie gotowości do pracy wewnętrznej.
“Kiedy głęboka warstwa twego wewnętrznego umysłu zorientuje się, że jest w
stanie rozwiązać ten problem (przerwa), poczujesz, że jesteś coraz bardziej
odprężony, i wtedy zamkniesz oczy".
Pierwsza faza, w której osiąga się gotowość do pracy wewnętrznej, jest więc powtarzalną
procedurą terapeutyczną. Można ją ponawiać wielokrotnie po to, by od razu rozwikłać wszelkie
kwestie zakłócające proces, w którym pacjent zwraca się ku swemu wnętrzu i w spokoju rozwiązuje
problem. Kiedy już nastąpi odprężenie i zamknięcie oczu, terapeuta może przejść do drugiej fazy.
Faza 2. Dochodzenie do związanych ze stanem zasobów. Po tym, jak hipnotyzowany
zamknie oczy, terapeuta może pozwolić, by proces pracy wewnętrznej dokonywał się przez
pewnien czas sam, w całkowitym spokoju. Bardzo cenne jest obserwowanie pacjenta w tym krótkim
okresie, ponieważ będzie można zauważyć wiele rozmaitych wzorców reagowania. Czasem będzie
to lekkie drganie powiek podczas zamykania oczu, które jest charakterystyczne dla klasycznej
indukcji hipnotycznej. Czasami w tym samym momencie widoczne będzie unoszenie gałek ocznych
lub zez zbieżny. Niektórzy badacze (Spiegel i Spiegel, 1978) piszą, że są to wskazówki zdolności
do zapadania w stan głębokiej hipnozy. Po zamknięciu oczu powieki mogą przez chwilę ulegać
delikatnym, szybkim drganiom w płaszczyźnie pionowej, które sygnalizują dochodzenie do
związanych ze stanem procesów wewnętrznych. Bywa, że gałki oczne poruszają się szybko w
płaszczyźnie horyzontalnej, co sugeruje, że pacjent aktywnie obserwuje jakiś wewnętrzny
krajobraz. Czasami można też dostrzec powolne, obszerne zataczanie gałkami ocznymi przy
zamkniętych powiekach (Weitzenhoffer, 1971), co z kolei wskazuje na głębokie stany zmienionych
doznań. Wszystkie opisane ruchy oczu są dowodami na to, że pacjent jest zaangażowany w proces
poszukiwań, idealnie odpowiadający tej fazie pracy wewnętrznej. Bywa też tak, że pacjent jest po
prostu spokojny i nie występują u niego żadne ruchy. W rzeczywistości zależność między jakością
pracy wewnętrznej a nasileniem zewnętrznej aktywności cielesnej wydaje się mieć charakter
odwrotnie proporcjonalny (Erickson i Rossi, 1981).
Terapeuta od czasu do czasu może zapytać pacjenta o to, czego doświadcza on w swym wnętrzu
wtedy, gdy na zewnątrz manifestuje różne wzorce zachowań. Jak dotąd w dziedzinie tej dokonano
bardzo niewielu badań eksperymentalnych, nie zawsze więc wiemy, które indywidualne wzory
reagowania mogą dostarczyć użytecznych informacji na temat procesu terapii. W każdym razie gdy
ten stan wewnętrznego zaangażowania pacjenta trwa już kilka minut, możemy rozpocząć drugą
fazę – dochodzenia do związanych ze stanem zasobów i ich transdukcji. Robimy to w taki mniej
więcej sposób:
“Teraz twój wewnętrzny umysł może już całkowicie samodzielnie pracować nad
rozwiązaniem problemu w sposób w pełni zgodny z twoimi potrzebami (przerwa).
Twój umysł może na różne sposoby wykorzystać wspomnienia, doświadczenia
życiowe i zdolności, z których dotąd nie zdawałeś sobie sprawy".
Te zupełnie zwyczajnie brzmiące zdania niosą ze sobą treści, które w subtelny sposób wspomagają
proces rozwiązywania problemu. Fragment: “Twój wewnętrzny umysł może już całkowicie
samodzielnie pracować..." sugeruje, że następuje stopniowe oddzielanie świadomie sterowanej
aktywności myślowej lewej półkuli (jednostka steruje tu swoimi myślami w sposób zamierzony) od
organizującego, autonomicznego i pierwotnego procesu zachodzącego w półkuli prawej. Słabnie
nieco moc tych układów odniesień, z których zwykle korzysta świadomy umysł, oraz moc
nawykowych wzorców aktywności (mogą one być czynnikiem wzmagającym problem) na rzecz
przetwarzania bardziej pierwotnego i autonomicznego, które daje nadzieję na twórcze rozwiązanie
problemu.
Drugie zdanie: “Twój umysł może na różne sposoby wykorzystać wspomnienia, doświadczenia
życiowe i zdolności, z których dotąd nie zdawałeś sobie sprawy" jest sposobem dochodzenia i
transdukcji systemów zapamiętywania, uczenia się i zachowań, które trzeba włączyć w proces
rozwiązywania problemów. Idealnie byłoby, gdyby pacjenci otrzymywali tę bardzo stymulującą
informację z użyciem ich własnych słów oraz terminów spójnych z ich systemami przekonań.
Tabela 3 zawiera rozmaite wskaźniki poznawcze, emocjonalne, sensoryczno-percepcyjne i
behawioralne, które dowodzą znacznego zaangażowania w pracę wewnętrzną, polegającą na
dochodzeniu do zależnych od stanu wspomnień i nawyków kodujących problemy oraz na
reorganizacji ich struktury. Rozpoznanie tych oznak jest bardzo wartościowe, ponieważ informują
one o tym, kiedy pacjent jest bardziej podatny na zmianę pod wpływem terapii. Na przykład, gdy
pacjenci płaczą, doznają pewnych stanów emocjonalnych, które czynią ich zdolnymi, by
zareagować na pytania i inne zabiegi terapeuty w pewien szczególny, uzdrawiający sposób. Pod
wpływem głębokiej relaksacji lub katalepsji terapeutycznej (bezruch ciała połączony z intensywną
pracą wewnętrzną) niektórzy pacjenci mogą się stać bardziej podatni na te związane ze stanem
uczucia, impulsy, wyobrażenia i idee, które są cenne dla terapii, bo pomagają im zmienić strukturę
swych dominujących, a obciążonych problemem sposobów myślenia i funkcjonowania.
Faza 3. Potwierdzenie rozwiązania problemu. Trzecia faza (potwierdzenie rozwiązania
problemu i zakończenie sesji terapeutycznej), podobnie jak dwie pierwsze, opiera się na
wewnętrznej reaktywności pacjenta na ukryte polecenia terapeuty. Gdy ten ostatni czuje, że za
pomocą terapii osiągnięto już wystarczająco dużo, może w następujący sposób zainicjować trzecią
fazę:
“Kiedy twój wewnętrzny umysł zorientuje się, że rozwiązałeś problem w takim stopniu, w jakim to
było możliwe, i że dalej możesz się nim skutecznie zajmować, poczujesz, że masz ochotę się
poruszyć, otworzysz oczy i obudzisz się zupełnie rześki".
Po otwarciu oczu pacjent zwykle się przeciąga i przybiera inną pozycję. Ta spontaniczna zmiana
ułożenia ciała jest po części reakcją na słowa terapeuty (“poczujesz, że masz ochotę się
poruszyć"), a po części stanowi naturalne, spontaniczne dostosowanie się do zależnych od stanu
sposobów normalnego funkcjonowania w świecie społecznym. Pacjenci, którzy posiadają dar
doznawania głębokich stanów zmienionych (które tradycyjnie kojarzą się z hipnoterapią), często
relacjonują, że byli “na zewnątrz", “daleko", “naprawdę wewnątrz tego", “w transie" czy też, że “byli
pod wpływem narkotyków albo hipnozy". Przez krótki czas świat może się im wydawać jaśniejszy.
Może nawet nastąpić poczucie utraty lub nasilenia trzeciego wymiaru. Przez parę minut świat
wydaje się głębszy lub bardziej płaski. Wszystkie te spontanicznie podawane informacje na temat
zmienionych stanów traktuje się jako zupełnie naturalne, pozytywne wskaźniki, że praca
wewnętrzna była efektywna. Dowodzą one, że pacjent dotarł do zjawisk zależnych od stanu w
takim stopniu, że może w celach terapeutycznych zmienić ich strukturę.
Pacjenci zwykle spontanicznie wygłaszają uwagi dotyczące doświadczeń wewnętrznych oraz
konstruktywnych zmian, które nastąpiły w obrębie symptomu (problemu). Jest to całkowicie zgodne
ze sposobem, w jaki zainicjowano fazę trzecią: “Kiedy twój wewnętrzny umysł zorientuje się, że
dalej możesz się sam skutecznie zajmować tym problemem, poczujesz że masz ochotę się
poruszyć (przerwa). Otworzysz oczy i obudzisz się zupełnie rześki".
Tabela 3. Lista niektórych wskaźników poznawczych, emocjonalnych, sensoryczno-
percepcyjnych i behawioralnych, które dowodzą znacznego zaangażowania w pracę wewnętrzną i
zjawiska zależne od stanu
Fazy snu
Literalizm
Łzawienie
Mowa ograniczona lub nieobecna
Ograniczenie ruchów
Opóźnienie odruchów mrugania, przestrachu i połykania
Przeciąganie się
Reakcje emocjonalne
Ruchy gałek ocznych
Ruchy zwolnione lub ich brak
Spokój, odprężenie
Spontaniczne pojawianie się stanów zmienionych:
Amnezja
Halucynacje
Iluzje
Katalepsja
Regresja do wcześniejszego okresu
Znieczulenie
Zniekształcenie czasu
Spowolnienie oddechu
Twarz zrelaksowana
Uczucie oddalenia (odłączenia)
Zaczerwienienie lub zblednięcie twarzy
Zamykanie i otwieranie oczu
Ziewanie
Zmiany sensoryczne, mięśniowe i somatyczne
Zmiany szerokości źrenic Zmiany wokalne
Zniekształcenia sensoryczno-percepcyjne
Zwolnione reakcje motoryczne i myślenie Zwolniony puls
Na podstawie: Erickson i Rossi, 1976
Słowa te sugerują, że aż do chwili, gdy pacjent poczuje, że jego zdolność radzenia sobie z
problemem wzrosła, nie pojawi się chęć poruszenia się. Ukryta w nich treść – podobnie jak
wszystkie inne ukryte treści – pozwala nieświadomym procesom pacjenta na wolny wybór. W tym
przypadku chodzi o swobodne zakończenie pracy wewnętrznej w jego własnym stylu oraz
zadecydowanie, kiedy można się poruszyć i obudzić.
Zdanie: “Kiedy twój wewnętrzny umysł zorientuje się, że dalej możesz się sam skutecznie
zajmować tym problemem" zawiera pewną twórczą dwuznaczność, która znowu pozwala, aby
nieświadomość pacjenta dokonała wyboru – najbardziej odpowiedniego i zgodnego z najlepszym
dla niego sposobem funkcjonowania. Może ona być w stanie rozwiązać problem tu i teraz, w czasie
sesji terapeutycznej, lub może się okazać, że będzie musiała kontynuować pracę wewnętrzną
jeszcze po zakończeniu sesji. Twórcza wieloznaczność wspomaga wolny wybór! Wszyscy wszak
funkcjonujemy na wielu poziomach; prowadząc pozornie normalne życie na jednym poziomie i
odgrywając pewne role, możemy być równocześnie zaangażowani w głęboko twórczą pracę
wewnętrzną i zmianę struktury własnego “ja" na poziomach, które nas przygotowują do nowych ról i
form działania w przyszłości.
Wyzwalanie uzdrawiania za pośrednictwem psychiki. Przedstawiona odmiana
podstawowej formuły dochodzenia wywodzi się z wielu różnych źródeł. Filozofowie tacy jak
Vaihinger (1911) czy konstruktywiści (Watz-lawick, 1984) dyskutują nad wykorzystaniem wyobraźni
(zjawiska “gdybania" i samospełniających się proroctw) do kształtowania doświadczanej
rzeczywistości oraz tzw. przeznaczenia. Gdy pozwalamy nieświadomości (za pośrednictwem jej
autonomicznych procesów twórczych) na to, by tworzyła naszą przyszłość, stajemy się ofiarami
przeznaczenia. Jednak gdy dokonujemy pracy wewnętrznej, ujmujemy tworzenie swej przyszłości
we własne ręce. Erickson pracował nad czymś, co nazwał pseudoorientacją w czasie. Była to
metoda, dzięki której pacjent mógł kreować swoją przyszłość przez dochodzenie do własnych
możliwości wewnętrznych, które istniały w formie zaledwie embrionalnej, oraz przez ich rozwijanie.
Niektórzy klinicyści do dziś badają wykorzystywanie wyobraźni jako głównej modalności
ułatwiającej wprowadzenie w życie pozytywnych proroctw o samospełniającym się charakterze
(Achterberg, 1985; Shorr, Sobel, Robin i Connella, 1980), a tym samym sprzyjającej uzdrawianiu.
Inni korzystają z takich modalności jak zmysł czucia, który Gendlin (1978) opisał jako istotę zmiany
psychoterapeutycznej.
W naszej koncepcji zakładamy wykorzystywanie tylu modalności transdukcji informacji między
psychiką a ciałem, do ilu ma dostęp jednostka. Formuła dochodzenia stanowi adaptację metody
rysunków zasobów wewnętrznych Millsa i Crowleya (1986). Autorzy ci wykorzystywali tę strategię w
pracy z dziećmi. Prosili dziecko, by narysowało (1) problem, który w danej chwili odczuwa; (2)
rozwiązany problem; (3) jak się dostać z pierwszego rysunku do drugiego. W swej pracy z
dorosłymi zmodyfikowałem tę metodę – wprowadzałem sugestię, która miała stymulować
wewnętrzne poszukiwania w tych trzech obszarach.
W drugiej połowie książki dokładniej przyjrzymy się niektórym drogom fizjologicznym, którymi
przebiegają procesy uzdrawiania. Z psychobiologicznego punktu widzenia formułę dochodzenia
można traktować jako sposób wykorzystania planujących funkcji kory przedczołowej, a także
zmagazynowanych obrazów wewnętrznych zasobów i procedur rozwiązywania problemów, które
mogą być zakodowane w niedostępnych niegdyś wzorcach powiązanych ze stanem. Wglądowi czy
też spontanicznemu uświadomieniu sobie zapomnianych treści często towarzyszy uczucie ulgi
emocjonalnej. Fakt ten jest typową oznaką, że osiągnięto już i za pomocą terapii /mieniono
strukturę wzorców zapamiętywania, uczenia się i zachowań. Równocześnie z rozwiązaniem
problemu następuje psychologiczna zmiana orientacji (pacjent zaczyna patrzeć w przyszłość),
której towarzyszą nowe bodźce i układy odniesienia, umożliwiające wyrwanie się z ram aktualnego
problemu, które ograniczały dostęp do zasobów wewnętrznych pacjenta.
Skalowanie symptomów i regulowanie ich nasilania. Ta odmiana podstawowej formuły
dochodzenia wprowadza dwa nowe elementy: (1) skalowanej doznawanej aktualnie intensywności
problemu przez przypisanie jej wartości liczbowej; (2) nasilanie symptomu lub problemu, polegające
na nakłonieniu pacjenta, by zrobił coś pozornie paradoksalnego: dobrowolnie powiększył problem.
Psychobiologiczna orientacja, którą tu reprezentujemy, wskazuje bowiem, że skalowanie może się
okazać sposobem koordynowania języków oraz działań prawej i lewej półkuli mózgowej pod kątem
problemu. W prawej półkuli jest on zakodowany w postaci procesów analogiczno-metaforycznych,
typowych dla emocji, mowy ciała czy marzeń, i w tej formie jest niedostępny dla linearnych,
logicznych i racjonalnych metod rozwiązywania, charakterystycznych dla półkuli lewej. Skalowanie
jest sposobem dotarcia do procesów zachodzących w lewej półkuli oraz wiązania ich z problemem.
Dzieje się tak dlatego, że lewa półkula jest oswojona zarówno z liczbami, jak i wyrażeniami typu:
bardziej lub mniej intensywny, większy lub mniejszy.
Prosząc pacjentów o to, by doświadczyli swego problemu, zwracamy się prawdopodobnie ku
procesom zachodzącym w prawej półkuli, którym łatwiej jest dotrzeć do zależnego od stanu kodu.
Prosząc ich równocześnie o skalowanie, przypuszczalnie uruchamiamy i skupiamy na jednym celu
umiejętności lewej półkuli, którymi można kierować w sposób bardziej świadomy. Z kolei kiedy
później prosimy ich, by kilkakrotnie w szybkim tempie raz powiększali, raz zmniejszali swój
problem, prawdopodobnie każemy im koordynować pracę obu półkul, dzięki czemu zyskują oni
lepszy dostęp do emocjonalnych i behawioralnych przejawów problemu oraz większą umiejętność
ich kontrolowania.
Interakcje prawej i lewej półkuli ewoluują według następującej zasady: pewne funkcje, które na
początku swego rozwoju w prawej półkuli mają charakter wyraźnie lokalny, stopniowo zyskują
nadrzędną, kontrolną rolę w półkuli lewej. Na przykład, przeciętny człowiek, który lubi słuchać
muzyki, wykorzystuje w czasie słuchania głównie półkulę prawą, podczas gdy u skupionego na
muzyce profesjonalisty dominującą rolę odgrywa półkula lewa (Mazziotta, Phelps, Carson i Kuhl,
1982; Phelps i Mazziotta, 1985). Możemy więc przypuszczać, że pacjent, który powtarza
skalowanie symptomu zakodowanego pierwotnie w prawej półkuli, może doprowadzić do tego, że
kontrolę nad nim przejmie półkula lewa. Dzieje się tak na skutek uzyskiwania coraz większej
wprawy w intensyfikowaniu i osłabianiu symptomu. Oznacza to, że badanie za pomocą tomografii
komputerowej wykazałoby, iż przez powtarzanie skalowania i stopniowe osiąganie kontroli nad
zaburzonym zachowaniem dominacja prawej półkuli ustępuje dominacji półkuli lewej. Takiej samej
zmiany można oczekiwać u pacjentów, którzy nauczyli się kontrolować swe symptomy za pomocą
biologicznego sprzężenia zwrotnego.
Pojawiły się jednak zarzuty, że metody ideomotoryczne zachęcają pacjentów do wymyślania takich
odpowiedzi, które zadowalają terapeutę. Cheek zareagował na nie publikując wiele artykułów
zawierających bogatą dokumentację kliniczną (1957-1981). Określił trzypunktowe kryterium
szacowania rzetelności postawy pacjenta podczas terapii i opisał je w następujący sposób (Cheek,
1981, s. 89-90):
Zastosowanie nowych technik hipnozy, w których wykorzystuje się powtarzanie podświadomego
przeglądu wydarzeń (odbywa się to poniżej poziomu świadomego i werbalnego), umożliwia
odkrycie związków przyczynowo-skutkowych istniejących między dostarczoną informacją
sensoryczną a wynikłymi później reakcjami. Wnioski, które przedstawiam, wyciągnąłem po
przebadaniu ponad 3000 pacjentów po operacjach oraz 15 mężczyzn i kobiet, którzy utracili
przytomność wskutek urazów głowy.
Czy możemy zaufać informacjom uzyskanym za pomocą metod ideo-motorycznych? Wiemy, że
osoby zahipnotyzowane mają szczególną zdolność wymyślania informacji po to, by zadowolić
hipnotyzującego lub by nie musieć ponownie przeżywać jakiegoś wyjątkowo traumatycznego
doświadczenia. Wydaje się jednak, że zdolność ta zlokalizowana jest na wyższych, bardziej
świadomych poziomach myślenia i prawdopodobnie nie pojawia się na poziomach głębszych.
Możemy zaufać informacji wtedy, gdy jej ostateczne przeistoczenie w formę werbalną przebiega
według następującej kolejności:
1. Obserwujemy fizjologiczne oznaki nieprzyjemnego stresu. Ściągnięte brwi, przyspieszony
oddech i pulsowanie krwi w naczyniach na szyi mówią nam, że coś powoduje stres, lecz osoba
hipnotyzowana nie “wie", co się dzieje w momencie, gdy zadajemy pytanie.
2. Po tym, jak spostrzegamy zmiany fizjologiczne, pojawia się sygnał ideomotoryczny wskazujący,
że rozpoczęło się przeżywanie traumatycznego doświadczenia. Pytany o to wydarzenie pacjent
nadal ignoruje je na poziomie werbalnym.
3. Relacja słowna staje się możliwa dopiero po kilkakrotnym (liczba ta może być różna)
przebadaniu danego zdarzenia w podświadomości. Jeśli nie jest ono zbyt groźne, zostaje szybko
zrelacjonowane. [Kiedyś] musiałem 13 razy powtórzyć całą procedurę, nim pacjent odzyskał
pamięć.
W przypadku gdy pojawią się wątpliwości co do rzetelności relacji pacjenta, można poprosić o
odpowiedź na pytanie: “czy wewnętrzna część twego umysłu zgadza się z tym, co mi
opowiedziałeś?" Ja sam nie przywiązywałbym wagi do uzyskanych za pomocą metod
ideomotorycznych zeznań nałogowego alkoholika, narkomana, patologicznego kłamcy, nie ufałbym
również słowom człowieka oskarżonego o popełnienie przestępstwa, ponieważ moje studia nie
obejmowały ludzi należących do tych kategorii.
Z przyjętego w tej książce punktu widzenia wymieniane przez Cheeka poziomy: fizjologiczny,
ideomotoryczny i werbalny są przykładami związanych ze stanem układów informacji, które
oddzieliły się od siebie. Objawy psychosomatyczne stanowią sposób wyrażania owego oddzielenia,
a terapia polega na umożliwieniu transdukcji informacji między nimi. Zacytowane słowa Cheeka
jasno dowodzą, że powtarzanie pytań wywołuje rekursywne (takie, które powracają nawet po
przerwie), wewnętrzne poszukiwania, prowadzone przez pacjenta na głębszym, zależnym od stanu
poziomie psychobiologicznym tak długo, aż poszukiwany materiał będzie przeniesiony na poziom
werbalny. Metoda ta jest idealna w leczeniu skutków sytuacji trau-matycznych, ponieważ jej
głównym przeznaczeniem jest ułatwianie procesów rekursywnych. Jak już widzieliśmy, uraz
wywołuje stan zmieniony, w którym wspomnienia są zakodowane w formie związanej ze stanem,
niedostępnej normalnym stanom świadomości ego, Cheek przebadał wiele sytuacji traumatycznych
i przypadków zmienionych stanów, które wywoływały związane ze stanem wydarzenia, takie jak:
ciężka choroba (1969), poród (1975, 1976), narkoza (1981), wypadki (1960), napady marzeń
(1965), przerażające doświadczenia seksualne, np. gwałt (1960), oraz śmierć lub poważne
kalectwo kogoś bliskiego (1960). Jego metoda jest szczególnie przydatna w sytuacjach
wymagających dyrektywnych, krótkotrwałych wysiłków badawczych, pozwalających na szybkie
dotarcie do tych symptomów i skutków urazu, które sięgają głębokich psychofizjologicznych
poziomów przechowywania pamięciowego, wdrukowywania i uczenia się. Gdy na skutek
stosowania tej metody dojdzie do ujawnienia urazów, pojawiają się silne reakcje emocjonalne,
wymagające dobrze przemyślanego postępowania klinicznego, które powinien prowadzić
wykwalifikowany terapeuta. W rozdziale siódmym pokażemy, jak pracował Cheek. Zobaczymy, jak
zróżnicowane i twórcze są jego sposoby docierania do problemów, będących efektem
oddziaływania stresu na układ autonomiczny i hormonalny oraz ich transdukcji.
Ultradobowa koncepcja leczenia. Najnowsze koncepcje komunikacji między psychiką a
ciałem oraz uzdrawiania wykorzystują pojęcie rytmów ultradobowych. W innych swych pracach
przedstawiłem szczegółowe dane dotyczące podobieństw, jakie istnieją między poznawczo-
behawioralnymi charakterystykami tych rytmów a zwykłym, codziennym transem (Rossi, 1982,
1986a). Ponieważ można tam znaleźć zarówno teorię, jak i opis ich praktycznych zastosowań, tutaj
naszkicujemy jedynie formułę dochodzenia opartą na koncepcji tych rytmów.
Ramka 10. Ultradobowa formuła dochodzenia
1. Dostrzeganie i stymulowanie naturalnych rytmów ultradobowych
Widzę, że przez kilka ostatnich chwil twoje ciało uspokoiło
się, a ty niewiele mówisz, wyglądasz przez okno (tu
wzmiankujemy o tym, co pacjent robi, by zamanifestować
swoje wycofanie). Ciekaw jestem, czy to oznacza, że twoja
nieświadomość jest gotowa wejść we wspaniałą fazę
uzdrawiania? (przerwa)
Jeśli tak jest, poczujesz, że jesteś coraz bardziej odprężony, i
wtedy zamkniesz oczy.
2. Dochodzenie do uzdrawiania ultradobowego i jego wykorzystywanie
Pozwól, by ten przyjemny nastrój pogłębił się, tak jak to się
dzieje, gdy rozkoszujesz się przerwą w pracy lub upragnioną
drzemką (przerwa).
3. Potwierdzenie kontynuacji uzdrawiania i radzenia sobie
Kiedy twoja nieświadomość zda sobie sprawę, że rozważyła
tę kwestię najpełniej, jak to było możliwe, przynajmniej na
razie (przerwa), i gdy twój świadomy umysł zorientuje się, że
może ci pozwolić na kontynuowanie uzdrawiania
wewnętrznego za każdym razem w ciągu dnia, gdy odczujesz,
że jest to naturalne (przerwa), poczujesz, że masz ochotę się
przeciągnąć, otworzysz oczy i obudzisz się – zupełnie rześki i
pełen sił.
Rytmy ultradobowe mają 90-minutowe interwały, zatem ich subtelne przejawy behawioralne mogą
być zaobserwowane przez terapeutę dopiero podczas sesji terapeutycznej, która trwa co najmniej
tak samo długo. Gdy na przykład pacjent spontanicznie wchodzi w nastrój spokoju lub
wewnętrznego skupienia, można być prawie pewnym, że znajduje się w ultradobowej fazie
odpoczynku. Terapeuta może wykorzystywać i stymulować uzdrawiające moce tej ultradobowej
przerwy, wyrażając swą aprobatę i pozwalając nieświadomości pacjenta na spokojne wykonywanie
pracy wewnętrznej przez okres od 5 do 20 minut bez prowadzenia zewnętrznego dialogu. Jeśli fazę
tę zignoruje, nastąpi po niej taki moment w sesji terapeutycznej, w którym pacjent zamanifestuje
opór, przybierający postać wielu nie dających się w inny sposób wyjaśnić symptomów (ponury
nastrój, częściowe wycofanie się, drażliwość, przejęzyczenia, luki pamięciowe i innego rodzaju
błędy, które popełniamy, gdy jesteśmy zmęczeni i potrzebujemy odpoczynku). Choć zrozumienie
psychodynamicznych implikacji tych przejawów oporu jest zawsze cenne, mądrze jest również
uznać je za behawioralne sygnały tego, iż należy pozwolić nieświadomości na wykonywanie
własnego, wewnętrznego uzdrawiania.
W drugiej części książki zaprezentuję praktyczne, kliniczne przykłady stosowania ultradobowej
koncepcji terapii. Na razie warto zapamiętać, że ponieważ poznawcze, emocjonalne i behawioralne
przejawy rytmów ultra-dobowych są bardzo podobne do objawów stanów zmienionych oraz
hipnozy, terapeuta może odczuwać naturalną pokusę, by sugerować czy wywoływać te zachowania
także wtedy, gdy one się nie pojawiają. I rzeczywiście, większość hipnoterapeutów tak właśnie
czyni. Namawiają oni pacjenta, by wszedł w stan hipnotyczny lub wprowadzają go weń wówczas,
gdy to oni są gotowi, a nie nieświadomość (i fizjologia) pacjenta. Takie podejście często przynosi
sukces ze względu na to, że rytmy ultradobowe są w swych przejawach niezwykle plastyczne;
można je “przeskakiwać", a ich długość zmienia się z łatwością u większości ludzi. W wielu zatem
przypadkach hipnoterapia prowadzona w ten sposób jest skuteczna. Jestem jednak przekonany, że
gdy hipnoterapeuta arbitralnie narzuca pacjentowi swój rytm pracy, może doprowadzić do oporu i
reakcji paranoidałnych. Warto byłoby empirycznie sprawdzić, czy istotnie pacjenci lepiej reagują na
hipnoterapię wtedy, gdy korzysta się z ich naturalnych rytmów ultradobowych niż wówczas, gdy się
je ignoruje.
Czytelnik, który dokładnie przeczyta to, co zawarto w przedstawionych w tym rozdziale ramkach,
dostrzeże, że wszystkie opisane procedury są odmianami podstawowej formuły dochodzenia,
wprowadzonej na samym początku. We wszystkich występują te same trzy kroki: odpowiednie
wprowadzenie, okres pracy wewnętrznej oraz ostateczne potwierdzenie osiągniętego efektu
terapeutycznego. Te różne odmiany pozwalają terapeucie na większą plastyczność i dostosowanie
metody do indywidualnych potrzeb każdego pacjenta. W następnych rozdziałach podamy dalsze
przykłady zastosowania każdej z tych odmian w celu dotarcia do wielu różnych problemów
psychobiologicznych oraz ich rozwiązywania.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
6
KOMUNIKACJA MIĘDZY PSYCHIKĄ A CIAŁEM ORAZ UZDRAWIANIE – PRZEGLĄD
ZAGADNIEŃ
Uczeni zastanawiają się, czy psychika może “przenosić góry". W książce tej zajmujemy się kwestią o
wiele skromniejszą: czy psychika może przenosić cząsteczki. Poprzednie rozdziały poświęciłem
zagadnieniu istotnej roli, jaką układ limbiczno-podwzgórzowy odgrywa w pośredniczeniu w procesach
psychobiologicznych obciążonych emocjonalnie oraz w ich modulowaniu. Teraz chciałbym szczegółowo
przedstawić powiązania istniejące między anatomią i funkcjami układu limbiczno-podwzgórzowego a
powstawaniem i rozwiązywaniem problemów psychosomatycznych. Zaprezentuję dane potwierdzające
pogląd, że problemy psychosomatyczne można z dużą trafnością zdefiniować jako dysfunkcje
zakodowane w postaci efektów uczenia się zależnego od stanu, które zaszło w limbiczno-
podwzgórzowym układzie transdukcji informacji między psychiką a ciałem.
W tym i następnych rozdziałach przyjrzymy się dokładnie czterem głównym systemom transdukcji
informacji między psychiką a ciałem, w których modulatorem jest układ limbiczno-podwzgórzowy. Są to
układy: autonomiczny, hormonalny, odpornościowy i neuropeptydowy. Dla współczesnej psychobiologii
podstawowym przedmiotem zainteresowania jest zagadnienie wzajemnego komunikowania się tych
czterech systemów w stanie zdrowia i choroby. Po kolei prześledzimy anatomię i funkcjonowanie każdego
z nich oraz omówimy niektóre objawy, problemy i choroby psychosomatyczne, które – jak to wynika z
badań – są z nimi najściślej związane. Na tyle, na ile to będzie możliwe, dokonamy również przeglądu
przypadków, ilustrujących niektóre nowatorskie sposoby uprawiania hipnoterapii, które, pojawiły się
ostatnio, oraz typowe dla nich style uzdrawiania.
Anatomia i funkcje podwzgórza
Na próżno by szukać jasnych informacji o anatomii i funkcjach podwzgórza! Omawiające te zagadnienia
podręczniki medycyny sprawiają wrażenie, jakby opisywały zupełnie odmienne struktury, a ich opis
uzależniony jest od tego, o jakie funkcje chodzi i z jakich metod korzystano (Ganong, 1985; Guyon, 1981;
Kandel i Schwartz, 1985; Ornstein i Thompson, 1984). Podwzgórze nie jawi się jako oddzielny, łatwy do
zidentyfikowania organ, taki jak serce, płuca czy półkule mózgowe. Jest raczej skupiskiem tkanek
podstawy mózgu, których granice są pozornie nieostre. Składają się na nie liczne ważne jądra czy też
ośrodki transdukcji i wzajemnej regulacji między psychiką a ciałem. Funkcje wielu z tych jąder (patrz rys.
2) różnią się od siebie do tego stopnia, że sprawiają wrażenie, iż są to procesy całkowicie niezależne,
przez przypadek zlokalizowane blisko siebie. Jednak to, co na pierwszy rzut oka wydaje się przypadkiem,
z całą pewnością dowodzi, że nie znamy doniosłych projektów natury, ponieważ po dokładnym
przestudiowaniu funkcji tych jąder dojdziemy do wniosku, że wszystkie one wiążą się z regulacją
środowiska wewnętrznego za pośrednictwem układów: autonomicznego, hormonalnego,
odpornościowego i neuropeptydowego.
Rys. 2. Niektóre funkcje podwzgórza jako źródła transdukcji informacji między psychiką a układami:
autonomicznym (A), hormonalnym (H) i odpornościowym (O)
Podwzgórze spełnia wiele ważnych funkcji, a zajmuje niezwykle małą powierzchnię mózgu: waży tylko
kilka gramów i jest wielkości ziarnka grochu. Rysunki 2, 3a i 3b ilustrują jego centralną rolę w układzie
limbicznym mózgu. Słowo “limbiczny" oznacza graniczny. Najpierw używano go, by opisać granicę między
wyższymi funkcjami psychicznymi kory mózgowej a niższymi strukturami mózgu związanymi z regulacją
emocjonalną i fizjologią ciała. Podwzgórze odbiera sygnały ze wszystkich części układu nerwowego, a
zatem funkcjonuje jako centrum wymiany informacji, decyduje więc o dobrej kondycji całego organizmu.
Oto jak Guyon opisał centralną rolę podwzgórza (1981, s. 700-701):
Podwzgórze leży w samym środku układu limbicznego i ma powiązania komunikacyjne ze wszystkimi jego
poziomami. Z kolei ono samo i jego struktury pokrewne – przegroda oraz ciała suteczkowate – wysyłają
sygnały w dwóch kierunkach: (1) w dół, głównie przez pień mózgu, do siatkowatych tworów
śródmózgowia, mostu i rdzenia, oraz (2) w górę, w stronę wielu obszarów mózgu, szczególnie przedniej
części wzgórza i kory limbicznej. W pośredni sposób wpływa również (a jest to wpływ bardzo silny) na
funkcjonowanie kory mózgowej dzięki aktywizacji lub hamowaniu układu siatkowatego pobudzającego,
który rozpoczyna się w pniu mózgu.
Podwzgórze stanowi zatem główny punkt wyjścia dla układu limbicznego, integrujący biologiczne
funkcjonowanie ciała z sensoryczno-percepcyjnymi, emocjonalnymi i poznawczymi funkcjami psychiki.
Ponieważ w układzie limbiczno-podwzgórzowym stale dokonuje się proces zmian stanów
psychoneurofizjologicznych, wszelkie związane z tym układem uczenie się jest z konieczności zależne od
stanu.
Podwzgórze a autonomiczny układ nerwowy
Podwzgórze nazwano centrum kierowniczym autonomicznego układu nerwowego z uwagi na to, że jest
ono głównym integratorem podstawowych systemów, które regulują funkcje ciała (głód, pragnienie, seks,
temperaturę, częstość akcji serca, ciśnienie krwi itd.). Ma to kluczowe znaczenie dla omawianych tu
koncepcji, ponieważ autonomiczny układ nerwowy był tradycyjnie uważany za głównego pośrednika,
dzięki któremu hipnoterapia wywołuje skutki biologiczne. Układ ten składa się z dwóch gałęzi: (1) układu
sympatycznego, który działa pobudzająco i angażuje się w reakcję alarmową, stymulując akcję serca,
ciśnienie krwi, oddychanie itd., oraz (2) układu parasympatycznego, dzięki któremu te same funkcje są
wyciszane. Niektórzy badacze (Bulloch, 1985) uznali ostatnio, że trzecią gałęzią autonomicznego układu
nerwowego jest układ jelitowy (enteryczny), który angażuje się głównie w wewnętrzną regulację żołądka,
jelit itd. Jednak układ ten spełnia swoje funkcje w sposób częściowo niezależny od układu
autonomicznego, a ponieważ jego podstawowymi regulatorami są niedawno odkryte przekaźnikowe
cząsteczki układu neuropeptydowego, omówimy go przy okazji przedstawiania tego ostatniego.
Podwzgórze a układ hormonalny
Większość z nas wie, że przysadka mózgowa jest naczelnym gruczołem układu hormonalnego,
regulującym wydzielanie wszystkich hormonów ciała. Jednak to podwzgórze pośredniczy w
przekazywaniu informacji rządzącej nawet przysadką. Kiedy np. człowiek odczuwa ból, wzgórze służy
jako stacja przekaźnikowa, przesyłająca część sygnału prosto do podwzgórza, jeszcze zanim
uświadomione jest doznanie bólowe. Ta sama prawidłowość dotyczy wszystkich innych doznań
zmysłowych, z wyjątkiem sygnałów węchowych, które do podwzgórza docierają przez jądro migdałowate.
Bezpośrednio albo poprzez przysadkę zachodzą nawet procesy pobudzania i hamowania różnych
centrów podwzgórza – zawiadujących sprzężeniami zwrotnymi i regulujących wewnętrzne środowisko
człowieka – które związane są ze stężeniem substancji odżywczych, elektrolitów, wody,
neuroprzekaźników i hormonów we krwi i płynie mózgowo-rdzeniowym. Natomiast po drugiej stronie
granicy limbicznej sfera psychiczna może oddziaływać na podwzgórze za pomocą pobudzających lub
hamujących impulsów neuronowych kory mózgowej, które wyspecjalizowane jądra podwzgórza
zamieniają w regulację przysadkową.
Co obecnie wiadomo na temat tych wyspecjalizowanych jąder podwzgórza, czyli na temat tego, jak
psychika i ciało w rzeczywistości porozumiewają się na poziomie komórkowym i cząsteczkowym? Wiemy
wszyscy, że nastawieni filozoficznie badacze dyskutują nad tym już od wieków, lecz czy dysponujemy
dzisiaj jakimiś faktami? O dziwo, odpowiedź na to pytanie brzmi: zdecydowanie tak. Rysunki 3a i 3b
przedstawiają przetworniki na linii psychika i ciało, które działają na poziomie cząsteczkowym pomiędzy
podwzgórzem i przysadką.
Czymkolwiek byłaby psychika, większość z nas ze sporą dozą pewności przeczuwa, że jest ona blisko
powiązana z aktywnością 2100 000 000 000 000 [jest to dwa do potęgi stobilionowej. Według Carla Sagana
(1977) oznacza to, że w mózgu każdego człowieka istnieje więcej potencjalnych stanów psychicznych, niż
wynosi liczba atomów w znanym wszechświecie] połączeń, które istnieją między komórkami nerwowymi
mózgu. Czymkolwiek byłoby ciało, większość z nas myśli o nim w kategoriach tkanek, krwi, gruczołów,
kości, sposobu, w jaki na te wszystkie elementy wpływają hormony itd. Rysunki 3a i 3b przedstawiają dwa
typy nerwowych komórek podwzgórza, które wyspecjalizowały się jako przetworniki na linii psychika i
ciało. Na jednym swym zakończeniu odbierają one – podobnie jak każda inna zwyczajna komórka mózgu
– elektryczne impulsy psychiki (kory mózgowej), na drugim jednak wydzielają czynnik uwalniający lub
hormon, który reguluje funkcjonowanie ciała.
Rysunek 3a ilustruje np. fakt, że komórki nerwowe w jądrze łukowatym podwzgórza wytwarzają czynniki
uwalniające hormony, które są wydzielane do miejscowego krwiobiegu i w ten sposób dostarczane do
przedniego płata przysadki. Następnie przedni płat przysadki wydziela hormon – prolaktynę, który
pobudza wydzielanie mleka w żeńskich gruczołach piersiowych. Rysunek 3b z kolei pokazuje, w jaki
sposób komórki podwzgórzowych jąder parakomorowych i nadwzrokowych dokonują transdukcji
impulsów nerwowych z wyższych poziomów korowych, w rezultacie czego następuje produkcja
wazopresyny i oksytocyny. Hormony te są przechowywane w komórkach tylnego płata przysadki aż do
chwili, gdy pod wpływem stresu będą uwolnione do krwiobiegu i zaczną regulować funkcjonowanie nerek i
innych organów. Wiele takich komórek, należących do różnych jąder podwzgórza, dokonuje transdukcji
informacji neuronowej pochodzenia psychicznego w procesy somatyczne poprzez układ przysadkowy i
hormonalny.
Rys. 3. Połączenia między psychiką a ciałem od wyższych centrów psychiki, przez podwzgórze oraz: a)
przedni płat przysadki do reszty ciała, b) tylny płat przysadki do reszty ciała
Proces dokonywanej przez neurony podwzgórza transdukcji informacji pochodzenia psychicznego w
cząsteczki przekaźników hormonalnych określany jest mianem neurosekrecji. Jest to centralne pojęcie
współczesnej neuroendokrynologii. Istnienie takich neurohormonałnych przetworników informacji jest
podstawową przyczyną dla której nową dziedzinę psychobiologii uznano za gałąź teorii informacji. Ich
odkrycie stało się tym bodźcem, który pozwolił na zjednoczenie biologii i psychologii w ramach jednej
teorii informacji, i to w sposób, który sprawia, że komunikacja między psychiką a ciałem oraz uzdrawianie
stają się nauką empiryczną, a nie tylko pobożnym życzeniem.
Podwzgórze a układ odpornościowy
Wpływ podwzgórza na system odpornościowy poznano niedawno. Wiadomości na temat cantralnie
dokonywanej modulacji systemu odpornościowego są tak nowe, że nie zawierają ich standardowe
podręczniki psychofizjologii i medycyny. Jednak dzięki pionierskim pracom kilku badaczy (m.in. Ader,
1981; Stein, Schleifer i Keller, 1981) zaczęliśmy poznawać rzeczywiste mechanizmy psychofizjologiczne,
dzięki którym podwzgórze wpływa na reakcje immunologiczne zachodzące w jego jądrach, przednich i
tylnych, zarówno na poziomie komórkowym, jak i cząsteczkowym. W części dotyczącej raka,
reumatoidalnego zapalenia stawów i astmy dokładniej przedstawię niektóre współczesne koncepcje
wyjaśniające wspomniane mechanizmy.
Podwzgórze a układ neuropeptydowy
Neuropeptydy to cząsteczki przekaźnikowe powstające w czasie transdukcji informacji, która z
neuronowych impulsów przekształca się w hormony (wcześniej nazwaliśmy to neurohormonalną
transdukcją informacji). Pojęcie układu neuropeptydowego jest na tyle nowe, że jego anatomia i
funkcjonowanie są jedynie przedmiotem spekulacji niewielkiej grupy czołowych badaczy. Wiadomo
jednak, że centralnym ośrodkiem aktywności neuropeptydowej jest podwzgórze, a cały ten układ wydaje
się nakładać na układy autonomiczny, hormonalny i odpornościowy, ponieważ wszystkie one
wykorzystują neuropeptydy jako cząsteczki przekaźnikowe w komunikacji zachodzącej między nimi oraz
w obrębie każdego z nich. Układ neuropeptydowy ma nieprawdopodobnie szerokie i plastyczne
możliwości komunikacyjne, ponieważ jego cząsteczki przekaźnikowe krążą po całym ciele. Może on być
zatem najbardziej wielostronnym kanałem transdukcji informacji oraz ujawniania się zależnych od stanu
wspomnień i wyników uczenia się. Zamierzamy dokładnie przeanalizować liczne spekulacje na temat roli,
jaką układ ten prawdopodobnie odgrywa w takich zjawiskach, jak obraz ciała, seksualność czy emocje
oraz w pośredniczeniu niektórym tzw. tajemniczym fenomenom hipnozy, do dziś nie wyjaśnionym.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
7
PSYCHICZNA MODULACJA AUTONOMICZNEGO UKŁADU NERWOWEGO
Choć hipnozę od dawna uznaje się za efektywny sposób modulowania autonomicznego układu nerwowego
(Braun, 1983b; Crasilneck i Hall, 1959, 1985; Gorton, 1957, 1958), to jednak sporo badaczy ma niewiele do
powiedzenia na temat zaangażowanych w ten mechanizm procesów psychobiologicznych. Niech wstępem
do dokładnego rozważenia tych procesów będzie rysunek 4, ilustrujący niektóre główne połączenia anatomiczne
i funkcjonalne, istniejące między psychiką, podwzgórzem i autonomicznym układem nerwowym.
Psychiczne oddziaływanie kory mózgowej dociera do podwzgórza przez skojarzone z nim struktury układu
limbicznego, hipokamp, jądro migdałowate oraz wzgórze. Z kolei podwzgórze przesyła te oddziaływania
do autonomicznego układu nerwowego. Zachodzi to poprzez niżej położone ośrodki kontrolne pnia mózgu, które
służą jako stacje przekaźnikowe na drodze do układów sympatycznego i parasympatycznego. Stymulacja
odpowiednich obszarów podwzgórza może doprowadzić do aktywizacji ośrodków, które w układzie
sympatycznym kontrolują pracę serca do tego stopnia, że ciśnienie krwi wzrośnie o ponad 100%. Inne
ośrodki podwzgórza mogą kontrolować temperaturę ciała dzięki temu, że regulują dopływ krwi do powierzchni
skóry, mogą intensyfikować lub hamować wydzielanie śliny i motorykę przewodu pokarmowego, a także
spowodować opróżnienie pęcherza.
Procesy życiowe wszystkich organów, regulowane przez układ autonomiczny, podlegają uczeniu się zależnemu
od stanu. Dzieje się tak dlatego, że są one blisko związane z układem limbiczno-podwzgórzowym, który
niejako umieszcza w nich to, czego doświadczyliśmy w swoim życiu. Innymi słowy, wszystkie organy,
które przedstawiono na rysunku 4, mogą reagować w sposób psychosomatyczny. Pod wpływem stresu w
obrębie systemu regulującego pojedyncze organy lub ich kombinacje powstają związane ze stanem wzorce
informacji. Wzorce te mogą się ujawniać jako nieodpowiednie reakcje, które nazywamy
problemami psychosomatycznymi. By zrozumieć, jak do nich dochodzi, musimy się przyjrzeć sposobowi, w jaki
psychika moduluje procesy biochemiczne w obrębie poszczególnych komórek każdego organu, który podlega
wpływowi autonomicznego układu nerwowego.
Rys. 4. Psychiczna modulacja autonomicznego układu nerwowego i jego dwóch gałęzi: sympatycznej (pobudzającej)
i parasympatycznej (relaksującej) aż do poziomu komórkowego
Psychiczne modulowanie aktywności komórkowej poprzez autonomiczny układ nerwowy
Weiner (1977) pisze, że nasza wiedza o tym, jak naprawdę psychika i centralny układ nerwowy modulują
złożoną machinę chemiczną, którą stanowi każda żywa komórka ciała, jest przyjmowana z niedowierzaniem
i obojętnością. Ludzkość potrzebowała kilku setek lat, by uwierzyć słowom Mikołaja Kopernika, że to Ziemia obraca
się dookoła Słońca, a nie odwrotnie, i wykorzystać konsekwencje tego odkrycia. Podobnie wszystko wskazuje na to,
że większość ludzi potrzebuje kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset lat, aby zrozumieć i wykorzystać tę umiejętność
psychiki, która polega na stymulowaniu procesów uzdrowicielskich na poziomach komórkowym i biochemicznym.
Rysunek 4 stanowi ilustrację trójfazowego procesu, za pomocą którego psychika poprzez układ autonomiczny
moduluje czynność komórek. Faza pierwsza obejmuje wytwarzanie przez psychikę myśli i obrazów
(impulsów neuronowych) w obrębie kory czołowej (Achterberg, 1985). W fazie drugiej owe wytworzone przez
psychikę impulsy są filtrowane przez zależne od stanu wspomnienia, wyniki uczenia się oraz związane z
emocjami obszary układu limbiczno-podwzgórzowego, a następnie podlegają transdukcji w neurotransmitery,
regulujące narządy autonomicznego układu nerwowego, który ostatecznie dzieli się na dwie gałęzie:
sympatyczną (pobudzającą) i parasympatyczną (relaksującą). Zakończenia nerwu krańcowego gałęzi
sympatycznej wydzielają noradrenalinę – neurotransmiter pobudzający receptory komórek narządów, na które
wywierany jest wpływ (serce, płuca, trzustka, jelita itd.); w gałęzi parasympatycznej wydzielana jest
natomiast acetylocholina. Uwolnienie tych neurotransmiterów rozpoczyna trzecią fazę procesu transdukcji informacji,
w którym myśli, obrazy i emocje przeistaczają się w biochemiczne reakcje pojedynczych komórek, które składają się
na tkanki i narządy ciała. Ta ostatnia faza ma mniej więcej taki przebieg:
1. Neurotransmitery to cząsteczki przekaźnikowe, które wiążą się z receptorami w ścianach komórkowych i w ten
sposób dają sygnały tkankom poszczególnych narządów. Proces ten ilustruje dolna część rysunku 4, gdzie widać,
jak neurotransmiter przekracza szczelinę między neuronem a komórką i dopasowuje się do receptorów w
ścianie komórkowej, co prowadzi do zmiany struktury cząsteczkowej tychże receptorów.
2. Ponieważ receptor jest częścią ściany komórkowej, zmiana jego struktury cząsteczkowej prowadzi do
zmiany przepuszczalności tej ściany dla różnych jonów (sodu, potasu, wapnia itd.). To z kolei wywołuje
zmianę właściwości elektrycznych komórek i pobudzenia charakterystycznych dla nich czynności.
3. Inny sposób przesyłania informacji przez receptor polega na pobudzeniu enzymu błony komórkowej (np.
cyklazy adenilowej). Enzym ten zapoczątkowuje wytwarzanie adenozynotrójfosforanu (ATP) i
cyklicznego adenozynomonofosforanu (cAMP), czyli tzw. drugiego systemu przekaźnikowego, który następnie inicjuje
i pobudza metabolizm charakterystyczny dla każdej komórki.
To, co napisaliśmy o trzech fazach procesu, stanowi jedynie skromny zarys czegoś, co obejmuje
setki nieprawdopodobnie złożonych reakcji chemicznych. Jednak w wystarczający sposób ilustruje to pewną
ważną kwestię: psychika moduluje biochemiczne funkcjonowanie komórek wszystkich głównych narządów i tkanek
ciała poprzez autonomiczny układ nerwowy. W dalszych partiach tej książki prześledzimy analogiczne sposoby,
którymi dokonuje się transdukcja informacji – od psychiki do cząsteczek odpowiednich komórek ciała – w
układach hormonalnym, odpornościowym i neuropeptydowym.
Psychobiologia uzdrawiania na poziomie komórkowym – regeneracja tkanek i rak.
Podczas konferencji poświęconej neuroimmunologii Melnechuk w taki oto sposób przedstawił rolę
autonomicznego układu nerwowego, jeśli chodzi o psychobiologiczne procesy uzdrawiania, które zachodzą na
poziomie komórkowym (1985, s. 57-58):
Trzeba sobie przypomnieć, że nerwy – bezpośrednie źródło neurotransmiterów – pełnią funkcje odżywcze
(wzrostowe) podczas powstawania przynajmniej niektórych organów w okresie wzrostu i rozwoju embrionu.
Wiadomo też, że później odgrywają pewną rolę w procesie ciągłego rozwijania się kubków smakowych, a
także regeneracji nadnerczy i innych tkanek. Ponieważ nerwy docierają do wszystkich partii ciała, wydzielane przez
nie neurotransmitery prawdopodobnie przez całe życie uczestniczą w metabolizmie, biosyntezie i podziale
komórkowym. Czynią to albo dzięki temu, że same są – jak dowodzą badania – czynnikami odżywczymi, albo też –
taka jest moja hipoteza – dlatego, że modulują aktywność czynników wzrostowych działających w komórkach,
które unerwiają.
W tym ostatnim przypadku mogłyby one wpływać albo na same czynniki wzrostowe, albo na ich receptory lub
przekaźniki drugiego stopnia, których uwalnianie jest wywoływane przez czynniki wzrostowe w komórkach
docelowych. Jest to kwestia warta opracowania choćby dlatego, że w onkogenach (geny, których rozwój
może powodować raka) są prawdopodobnie zakodowane różne czynniki wzrostowe, receptory tych czynników
oraz przekaźniki drugiego stopnia. Z tego właśnie powodu pojęcie psychoneuronalnej modulacji
działania onkogenicznych czynników wzrostu może pomóc wyjaśnić, w jaki sposób dochodzi do tzw. spontanicznej
i sprawiającej wrażenie cudu remisji raka [...]
Wydaje się, że pozytywne emocje mają swoiste odpowiedniki biochemiczne, które z kolei w specyficzny sposób
wpływają na tkanki i wiążą się z chorobami. Autonomiczny układ nerwowy (na którego funkcjonowanie wpływają
emocje) wydziela zapewne nie tylko znane od dawna neurotransmitery katecholaminowe (np. adrenalinę,
noradrenalinę, dopaminę), lecz również niedawno odkryte neuropeptydy. Dlatego właśnie może on dostarczać
swoiste kombinacje różnych przekaźników do poszczególnych tkanek. Jak ostatnio stwierdzono, nerwy
czuciowe wydzielają na swych peryferycznych zakończeniach neurotransmitery peptydowe, zatem one również
mogą wywierać wpływ na wzrost tkanek. Jeśli przyjmiemy, że układ nerwowy jest źródłem
neurotransmiterów modulujących czynniki wzrostowe, to możemy uznać, że mózg – siedlisko emocji i postaw – jest
w stanie wysyłać do poszczególnych miejsc odpowiednie ilości neurotransmiterów i hormonów, zmieszanych ze sobą
we właściwy sposób.
Z zacytowanego fragmentu w oczywisty sposób wynika, iż psychobiologowie nareszcie zaczęli odkrywać
biochemiczne mechanizmy, za pomocą których psychika moduluje cząsteczki na poziomie zarówno komórkowym, jak
i genetycznym. W ten sposób można wyjaśniać tajemnice spontanicznych uzdrowień, efektu placebo czy tzw.
cudownych leków. Zadaniem hipnoterapeutów (i wyzwaniem dla nich) stało się znalezienie sposobu
stymulowania procesów uzdrowicielskich na tych właśnie swoistych, biochemicznych poziomach komórkowych w
sposób zgodny z wynikami badań i choć umiejętność ta jest jeszcze poza naszym zasięgiem, w następnych
rozdziałach spróbujemy się przyjrzeć niektórym pionierskim pracom prowadzonym w tej dziedzinie.
Psychiczna modulacja przepływu krwi a autonomiczny układ nerwowy
Barber (1978, 1974) zebrał i przedstawił fascynujące wyniki, które dowodzą, że hipnoterapia może się okazać
skuteczna w uzdrawianiu wielu pozornie z sobą nie związanych problemów psychosomatycznych. W związku z
tym nasuwa się hipoteza, że takie zjawiska, jak zogniskowana uwaga, tworzenie obrazów, biologiczne
sprzężenie zwrotne czy hipnoterapia zachodzą dzięki zmianom kierunku przepływu krwi. Zmiana przepływu krwi
za pomocą ukierunkowanego myślenia, wyobrażania sobie i odczuwania jest jednym z podstawowych,
wspólnych czynników występujących podczas rozwiązywania większości, jeśli nie wszystkich,
problemów psychosomatycznych. Poniżej przedstawiamy listę badań dotyczących procesów uzdrawiania, które
można stymulować za pomocą psychicznej modulacji dopływu krwi do różnych tkanek i komórek ciała. Lista ta
rozszerza i uszczegóławia przegląd, którego dokonał Barber.
1. Ogrzewanie i ochładzanie różnych części ciała w leczeniu bólów głowy (Barabasz i McGeorge, 1978; Barber,
1978, 1984; Erickson, 1943c/1980);
2. Kontrola czerwienienia i blednięcia skóry (Barber, 1978, 1984; Erickson, 1980c);
3. Stymulowanie powiększania i pozornego wzrostu piersi u kobiet (Barber, 1984; Erickson, 1960a/1980; Williams, 1974);
4. Stymulowanie podniecenia seksualnego i erekcji penisa (Barber, 1978, 1984; Crasilneck, 1982);
5. Znikanie sińców (Barber, 1984; Cheek, 1962a);
6. Kontrola krwawienia podczas operacji (Banks, 1985; Cheek, 1969);
7. Zmniejszanie i leczenie oparzeń (Barber, 1984; Cheek, 1962a; Moore i Kapłan, 1983);
8. Wytwarzanie miejscowych stanów zapalnych skóry, przypominających wcześniejsze oparzenia (Barber, 1984);
9. Leczenie brodawek (Johnson i Barber, 1978; Ullman, 1959);
10. Wywoływanie i leczenie rozmaitych zapaleń skóry (Barber, 1984; Ikemi i Nakagawa, 1962);
11. Łagodzenie wrodzonego nadmiernego rogowacenia (Barber, 1984; Mason, 1952, 1955);
12. Poprawianie krzepnięcia krwi u chorych na hemofilię (Banks, 1985; Barber, 1984);
13. Łagodzenie reakcji alarmowej (Cheek, 1960, 1969; Rossi, 1973/1980);
14. Łagodzenie nadciśnienia i dolegliwości kardiologicznych (Benson, 1983a, b; Gruen, 1972; Schneck, 1948;
Wain, Amen i Oetgen, 1984; Yanowski, 1962);
15. Łagodzenie objawów choroby Raynauda (Conn i Mott, 1984; Jacob-son i in., 1973);
16. Zwiększanie reakcji odpornościowych (Black, 1969; Hall, 1982-83; Lewis, 1927; Mason, 1963).
Kolejny krok stanowi poznanie mechanizmów psychobiologicznych rządzących procesami przepływu krwi, które – jak
się zakłada – leżą u podłoża tak różnych przypadków. W tym jednak momencie nagle docieramy do granic
naszego obecnego stanu wiedzy. By zrozumieć choćby te granice, musimy najpierw przyjrzeć się temu, co już
wiadomo o kontroli przepływu krwi. Regulacja przepływu krwi jest zwykle rozważana w odniesieniu do:
(1) autonomicznego układu nerwowego, (2) układów humoralnych, (3) miejscowej kontroli przepływu krwi w tkankach.
Te trzy zagadnienia staną się więc kolejno przedmiotem naszych rozważań.
1. Autonomiczny układ nerwowy. Układ ten ze swymi gałęziami sympatyczną i parasympatyczną
reguluje przepływ krwi dzięki temu, że rozszerza lub zwęża naczynia krwionośne. Regulacja taka zachodzi
przede wszystkim z udziałem neurotransmiterów uwalnianych na zakończeniach nerwów sympatycznych, które
mieszczą się w tętnicach, letniczkach, metarteriolach, żyłach i żyłkach (lecz nie w naczyniach włosowatych i
ich zwieraczach). Układ parasympatyczny odgrywa tu rolę drugorzędną; jedynym ważnym efektem jego działania
jest zmniejszanie częstotliwości akcji serca i jego kurczliwości poprzez nerw błędny.
Kontrola dokonywana przez autonomiczny układ nerwowy ma pewne istotne cechy. Może zachodzić dość
gwałtownie (zaczyna się w ciągu sekundy, a w czasie od 5 do 30 sekund osiąga swą pełnię) i może jednocześnie
objąć duże partie ciała. Cały jej system działa automatycznie, na poziomie nieświadomym, pod kontrolą
ośrodka naczyniowo-ruchowego, który znajduje się w pniu mózgu. Ośrodek kontroli automatycznej podlega
jednak modulacji psychicznej, odbywającej się poprzez układ limbiczno-podwzgórzowy, który wysyła
informacje pobudzające lub hamujące. Funkcje kontrolne ośrodka naczyniowo-ruchowego są modulowane przez
liczne partie kory mózgowej i zwykle zachodzi to poprzez układ limbiczno-podwzgórzowy. Wspomniane partie
obejmują korę motoryczną, przedni płat skroniowy oraz korę czołową, która ma zdolność wykorzystywania
oraz sterowania psychobiologicznym wyrażaniem tego, co w wyniku uczenia się zostało zakodowane w obrębie
układu limbicznego. Wiele partii kory wpływających na rozmaite procesy sensoryczno-percepcyjne (tworzenie
obrazów, kinestezja, słuch) daje początek drogom, którymi zależne od stanu wspomnienia i wyniki uczenia się mogą
być skierowane do układu limbicznego po to, by poprzez układ autonomiczny modulować przepływ krwi. Jednym
z najważniejszych efektów wpływu autonomicznego układu nerwowego na przepływ krwi (zachodzi to za
pośrednictwem podwzgórza) jest reakcja alarmowa. Gdy nagle stykamy się z niebezpieczeństwem, dochodzi
do stymulacji podwzgórza. Wyraźne wzorce tej stymulacji ulegają transdukcji, której rezultatem jest
gwałtowne rozszerzenie naczyń oraz or-ganiczenie ilości krwi dostarczanej do mięśni i gruczołów. Następuje
wzrost ciśnienia tętniczego, rośnie pojemność minutowa serca, a cały system krwionośny jest gotów dostarczać tlen
i składniki odżywcze do tych tkanek, które ich potrzebują. Reakcja ta jest jednym z efektów
“zmasowanego" oddziaływania układu autonomicznego na przepływ krwi i ma wielką wartość, jeśli chodzi
o przygotowanie organizmu do nagłych wypadków, lecz z drugiej strony jej nadmierne przedłużanie prowadzi do stresu
i związanych z nim problemów psychosomatycznych.
2. Humoralna kontrola krwi. Pojęcie kontroli humoralnej odnosi się do takich substancji, jak hormony, jony i
inne składniki płynów ciała, które mogą regulować przepływ krwi. Wiele hormonów stanowiących część
układu hormonalnego (powiemy o tym później) może być uwalnianych przez układ autonomiczny. Na przykład
układ sympatyczny stymuluje rdzeń nadnerczy (ich część centralną) do wydzielania dwóch czynników
hormonalnych: adrenaliny i noradrenaliny, które rozchodzą się po całym ciele i regulują przepływ krwi przez zwężanie
lub rozszerzanie naczyń krwionośnych. Nor-adrenalina zwęża większość systemów naczyniowych ciała,
natomiast adrenalina wywiera podobny wpływ na większość tkanek, z tym że w sytuacjach, gdy potrzebna jest
krew (szczególnie podczas reakcji alarmowej), łagodnie rozszerza mięśnie szkieletowe oraz mięsień sercowy.
Mechanizmy kontroli humoralnej działają dłużej niż szybsza, lecz krócej trwająca, bezpośrednia stymulacja za
pomocą neurotransmiterów uwalnianych na zakończeniach nerwowych układu sympatycznego. Te
długotrwałe mechanizmy wpływają na główne gruczoły hormonalne tak, jak to przedstawiono na rysunku 4. Kiedy
jednak proces ten wymknie się spod kontroli, dochodzi do stałego, nadmiernego stresu, który w końcu
powoduje problemy psychosomatyczne, wiążące się z ogólnym zespołem przystosowania.
3. Lokalna kontrola przepływu krwi w tkankach. W miarę jak zbliżamy się do lokalnych
systemów kontrolnych, decydujących o ilości krwi, która przez letniczki i naczynia włosowate dotrze do
pojedynczych komórek w tkankach, nasza wiedza na temat możliwości psychicznej modulacji zmniejsza
się. Wspomniałem już, że letniczki są unerwiane bezpośrednio przez układ sympatyczny oraz pośrednio za
pomocą adrenaliny i noradrenaliny, uwalnianych do krwi przez rdzeń nadnerczy. Tętniczki podlegają żalem
modulacji psychicznej, w której pośredniczy oś podwzgórzowo-autonomiczna, podczas gdy regulacja
naczyń włosowatych dokonuje się za pośrednictwem lokalnego zapotrzebowania na tlen i składniki odżywcze,
które występuje w tkankach. Mechanizm owej kontroli znajduje się w niewielkim mięśniu –
zwieraczu przedwłośniczkowym, który otacza początek włośniczki.
Na temat regulacji pracy zwieraczy przedwłośniczkowych powstały dwie teorie: rozszerzania naczyń
oraz zapotrzebowania na tlen (Guyon, 1981). Teoria rozszerzania naczyń mówi, że im szybsze jest tempo
metabolizmu, tym więcej wydziela się substancji rozszerzających naczynia (takich jak dwutlenek węgla, kwas
mlekowy czy adenozynofosforan), które powodują rozwarcie zwieraczy przedwłośniczkowych, metarterioli i
letniczek. Szczególnie istotna na tym poziomie jest rola adenozyny, substancji uwalnianej przez komórki
mięśnia sercowego wtedy, gdy wieńcowy przepływ krwi jest za mały; niewystarczająca żalem ilość uwalnianej
adenozyny może się wiązać z występowaniem zaburzeń kardiologicznych. Rysunek 4 ilustruje fundamentalną rolę,
jaką odgrywa adenozynotrójfosforan (ATP), który w komórkach sianowi drugi system przekaźnikowy,
dokonujący transdukcji informacji otrzymanej za pośrednictwem osi korowo-limbiczno-podwzgórzowo-autonomicznej.
Teoria zapotrzebowania na tlen znana jest również pod nazwą teorii zapotrzebowania na składniki odżywcze. Według
tej koncepcji regulacja przepływu krwi zachodzi w zwieraczach przedwłośniczkowych, które znajdują się w ciągłym
ruchu. Ruch len polega na zmianie średnicy otworów, a wielkość ta jest w przybliżeniu proporcjonalna do
metabolicznych potrzeb tkanek. Nie znam koncepcji mówiących o istnieniu na tym poziomie jakiejkolwiek
modulacji psychicznej, można jednak przypuszczać, że za pośrednictwem jakichś nie znanych jeszcze
procesów mogłyby tu działać ośrodki głodu i pragnienia, które znajdują się w podwzgórzu.
Olness i Conroy (1985) przeprowadzili niedawno pionierskie badania nad dowolną oraz zachodzącą w hipnozie
kontrolą dotlenienia tkanek. Odkryli, że dzieci nauczone autohipnozy były w stanie doprowadzić do zwiększenia
ilości tlenu w swych tkankach (pomiary prowadzono bez przerwy za pomocą systemu monitorowania przez
skórę Novamatrix). Jedno dziecko samodzielnie doprowadziło też do zmniejszenia poziomu tlenu. Choć autorzy
badań nie zajmowali się biorącymi w tym udział mechanizmami psychofizjologicznymi, opracowanie swe
zakończyli wnioskiem, że praca ich stanowi udokumentowanie dowolnej kontroli nad tym właśnie
przejawem funkcjonowania autonomicznego układu nerwowego.
Układ autonomiczny a koncepcje hipnoterapii
Jednym z ważniejszych dowodów, że psychika moduluje aktywność komórek za pośrednictwem układu
autonomicznego, jest pobudzenie organizmu do reakcji alarmowej, gdy na skutek impulsu z gałęzi sympatycznej
rdzeń nadnerczy (jest to centrum tego gruczołu) wydziela do krwiobiegu adrenalinę i noradrenalinę. Niezwykle ważna
jest umiejętność radzenia sobie z reakcją alarmową w takich sytuacjach, jak wypadki, zagrożenie życia czy
wszelkie zabiegi medyczne (np. operacje), ponieważ pojawiający się wówczas u pacjenta czy ofiary lęk
może spowodować nadmierną utratę krwi, nadciśnienie, zaburzenia pracy serca czy nawet szok fizjologiczny.
Te wywołane przez stres objawy może w dużym stopniu złagodzić wsparcie otrzymane od jakiejkolwiek
odpowiedzialnej osoby (lekarza, pielęgniarki, asystenta medycznego czy osoby przypadkowej, która po prostu
chce pomóc), ponieważ prowadzi ono do osłabienia reakcji alarmowej układu sympatycznego i zastąpienia
jej relaksującym działaniem części parasympa-tycznej. W tej części zajmiemy się niektórymi sposobami
uprawiania hipnoterapii – tymi, które okazały się skuteczne w wielu różnych przypadkach klinicznych, gdy
występowała reakcja alarmowa.
1. Kontrola krwawienia podczas operacji oraz u chorych na hemofilię. Banks (1985) opisał
ostatnio sposób wykorzystania sugestii hipnotycznej w celu kontrolowania krwawienia, które pojawiło się
podczas angiografii (badanie naczyń krwionośnych za pomocą promieni rentgenowskich) i embolizacji
(zamierzonego wstrzykiwania blokad naczyniowych do tętnic zasilających obszary patologiczne), a także
podczas ostrych krwotoków z przewodu pokarmowego. Badacz ten uznał, że stres i uczucie zagubienia, występujące
w wyżej wymienionych sytuacjach, same w sobie wystarczają, by wywołać u pacjenta stan wzmożonej
wrażliwości, którego skutkiem jest duża podatność na sugestię (nawet jeśli nie dochodzi do wprowadzenia go w
stan hipnozy). Na przykład takie oto sugestie mogą powstrzymać (lub przywrócić) nadmierne krwawienie
podczas angiografii (Banks, 1985, s. 80):
“Moje pytanie może ci się wydać dziwne, ale czy ktoś już cię prosił o to, byś powstrzymał krwawienie?"
Na zdziwione spojrzenie pacjenta i udzieloną przez niego odpowiedź “nie" zareagowano następującą
krótką wypowiedzią: “To dlaczego nie powstrzymasz krwawienia? Teraz! Wiem, że ta prośba brzmi dziwnie, ale
to naprawdę może nam ułatwić udzielenie Ci pomocy. W końcu przez całe życie kontrolujesz krwawienie i pewnie
nawet sobie z tego nie zdajesz sprawy. Skaleczysz się albo podrapiesz i powstrzymujesz krwawienie, podobnie
jak przyspieszasz akcję swego serca, gdy się wystraszysz, i zwalniasz ją, kiedy odpoczywasz. Robisz to, chociaż
nie wiesz, w jaki sposób. Zatem nie musisz sobie uświadamiać, jak się powstrzymuje krwawienie, tylko po prostu niech
to się stanie... teraz!"
Jeżeli potem trzeba znowu wywołać krwawienie, lekarz sugeruje to w następujący sposób:
“Na razie idzie ci dobrze. Całkowicie powstrzymałeś krwawienie. Teraz musisz nam pokazać, co krwawiło, więc
musisz unieważnić to, co zrobiłeś. Nie musisz wiedzieć, jak to zrobić – po prostu pozwól, żeby krew znowu leciała,
już teraz, dzięki czemu dowiemy się, czy znaleźliśmy dobre miejsce".
Te proste, lecz precyzyjnie sformułowane prośby opierają się na wielu pośrednich sugestiach hipnotycznych,
opisanych przez Ericksona i Rossiego (1980). Czytelnik dostrzeże zapewne, że prośby te są w rzeczywistości
odmianami podstawowej formuły dochodzenia: (1) istnieje wprowadzenie wyznaczające czas terapii: “To dlaczego
nie powstrzymasz krwawienia? Teraz!"; (2) dochodzi się do związanych ze stanem, nieuświadamianych procesów,
które kontrolują krwawienie: “po prostu niech to się stanie"; (3) występuje obserwowalne zachowanie, które
potwierdza, że wystąpił proces wewnętrzny (pacjent faktycznie przestaje krwawić).
Banksa zainteresował również fakt, że u pacjenta z hemofilią i nowotworem ustąpiło krwawienie, którego nie można
było zatamować metodami fizjologicznymi (1985, s. 85):
Czy pacjent prowokuje skurcz normalnych tętnic zasilających? [...] Aktywizuje czynniki sprzyjające krzepnięciu krwi?
Ani sami chorzy, ani pracujący z nimi lekarze nie potrafią znaleźć logicznego wyjaśnienia tego, jak dochodzi
do osiągnięcia tak niezwykłych rezultatów, mimo że w układzie krążenia brakuje czynnika VIII [jest to składnik
krwi potrzebny do normalnego jej krzepnięcia, którego nie posiadają chorzy na hemofilię]. My też nie potrafimy
tego zrobić.
Z punktu widzenia teorii prezentowanej w tej książce można by wysunąć hipotezę, że to układ limbiczno-
podwzgórzowo-autonomiczny umożliwia chorym na hemofilię osiągnięcie tego rezultatu. Sympatyczna gałąź
układu autonomicznego powoduje bowiem zwężenie naczyń krwionośnych i w ten sposób odcina dopływ krwi.
2. Rola sygnalizowania ideomotorycznego w dochodzeniu do problemów związanych z
narkozą, wypadkami i ciężkimi chorobami. Pracując nad “ujawnionym w hipnozie nieświadomym
odbiorem znaczących dźwięków, które pojawiają się podczas narkozy" David Cheek (1959) dokonał wielu
oryginalnych odkryć. Oto przykład typowy dla jego sposobu pracy (Cheek, 1957, s. 109):
Ten 27-letni dentysta dobrowolnie zgodził się, byśmy prześledzili operację wyrostka robaczkowego, którą
przeszedł mając 15 lat. Oznajmił, że zawsze był ciekaw, czy operacji dokonał inny chirurg, nie ten, który miał to
zrobić, ale nigdy nie wiedział, dlaczego tak się mu wydawało. Chciał wiedzieć, czy jego przekonanie było słuszne, a
autor pracy odniósł wrażenie, że ciekawość ta pozbawiona była wrogości.
W czasie wprowadzania w hipnozę pacjent porównał swe doznanie słabego transu do tego, co czuł, gdy w wieku 16
lat został uderzony podczas meczu futbolowego i stracił przytomność. Zapytany, czy były również inne sytuacje,
w których czuł się podobnie, dał palcem znak “tak" i przeniósł się wstecz do momentu, gdy wprowadzono go w
narkozę przed wycięciem wyrostka robaczkowego, które miało miejsce rok wcześniej. Z doświadczeń autora wynika,
że takie porównanie stanu hipnozy z doznawanym uprzednio delirium czy brakiem przytomności podczas narkozy
lub śpiączki cukrzycowej zdarza się często.
Pytanie: “Gdzie teraz jesteś?"
Odpowiedź: “Myślę, że w sali operacyjnej. Nie idzie im ze mną najlepiej" (częstotliwość oddechów skoczyła z 14 do 28).
P: “Boisz się?"
O: palcem: “Nie".
P: “Czy słyszysz jakieś dźwięki?"
O: “Chodzi wentylator – oni stale mówią – nie do mnie".
P: “Czy coś cię martwi?"
O: palcem: “Tak"; słownie: “Nie".
JR: “Czy dobrze byłoby usłyszeć to świadomie?"
O: palcem: “Tak"; słownie po przerwie: “Lepiej przetnij tutaj".
P: “Skąd to dochodzi?"
O: “Chyba od Sobiego" (lekarz domowy). W tym momencie kazano pacjentowi jeszcze raz wrócić do tej sytuacji i
podał słowa dokładnie tak, jakby odtwarzał płytę.
O: “Myślę, że lepiej przeciąć tutaj".
P: “Czy coś prócz tego cię denerwuje?"
O: palcem po upływie 10 sekund: “Tak"; słownie: “Wydaje mi się, że nie mogą go znaleźć. – Zwinął się pod spodem –
to słowa lekarza stojącego po lewej stronie" (Sobiego); po kolejnej 25-se-kundowej przerwie: “Dalej, musimy
go wydostać".
P: “Czyj to głos?"
O: “Chyba nie Sobiego. On zdaje się stoi z lewej strony, a ktoś inny po prawej i jeszcze ktoś koło stóp".
P: “Czy to zdanie przeraziło głęboką część twego mózgu?"
O: palcem: “Nie".
P: “Czy głęboka część twego mózgu odczuwa cokolwiek?"
O: palcem: “Nie"; słownie: “Tylko trochę zwiększoną świadomość prawej dolnej ćwiartki". (Trzeba zwrócić uwagę,
że dobór słów wiąże się z orientacją późniejszą).
P: “Czy jest ci nieprzyjemnie, kiedy oni szukają?"
O: palcem: “Nie".
Poproszony o następną informację odpowiada, że nikt nic nie mówi, ale on czuje ulgę, bo wie, że znaleźli wyrostek.
Nieco później oznajmia: “Teraz światło znajduje się na wprost mojej głowy. Przedtem tak nie było. Zrobiło się
jaśniej. Chyba zdjęli mi maskę czy coś w tym rodzaju".
P: “Czy już skończyli?" O: “Nie".
Pacjent wydaje się zdenerwowany, ponieważ z rozmowy lekarzy wynika, że operacja się skończyła, a oni decydują
się założyć jeszcze jedną parę kleszczy.
Ten przykład zastosowania sygnalizowania ideomotorycznego za pomocą palców, pozwalającego na dotarcie
do związanej ze stanem informacji, która wskutek narkozy uległa otorbieniu i oddzieleniu od normalnego
stanu przytomności, zawiera kilka interesujących elementów. Pierwszym jest to, że częstość oddechów
pacjenta skoczyła z 14 do 28. Wskazuje to, że w chwili, gdy pod hipnozą rozpoczęło się dochodzenie do
traumatycznych wspomnień związanych z operacją, nastąpiło jakieś istotne przesunięcie psychobiologiczne.
Innym istotnym elementem zaprezentowanego przykładu jest konflikt między poziomem ideomotorycznym i słownym.
Na zadane przez Cheeka pytanie: “Czy coś cię martwi?", odpowiedź udzielona palcem miała postać “Tak",
natomiast słowna brzmiała “Nie". Takie właśnie sprzeczne odpowiedzi są przyczyną, dla której Cheek korzysta aż
z trzech poziomów reaktywności psychobiologicznej po to, by odpowiednio oszacować stopień zaangażowania w
terapię oraz rzetelność swych badań. Przyjrzyjmy się tym poziomom raz jeszcze – tym razem w kontekście
powyższego przykładu.
1. Poziom pierwszy zazwyczaj wiąże się z intensyfikacją pocenia się, oddychania oraz częstotliwości akcji serca. Są
to wszystko wskaźniki pobudzenia układu autonomicznego, które – zgodnie z cytowaną wcześniej pracą
McGaugha (1983) dotyczącą hormonalnego i neurohormonalnego kodowania doświadczeń życiowych –
stanowią podstawę do wyodrębnienia tego pierwszego poziomu reaktywności psychobiologicznej. Reakcje pochodzące
z tego poziomu można uznać za mimowolne.
2. Poziom drugi stanowi samo ideomotoryczne sygnalizowanie palcami. Pacjenci zwykle odbierają je jako ruchy
o charakterze autonomicznym i mimowolnym. Niektórzy jednak odnoszą wrażenie, że ruchy te mają po części
charakter dowolny, inni z kolei nie wiedzą, czy są one całkowicie mimowolne.
3. Poziom trzeci stanowi wypowiedź słowna. Wielu pacjentów odbiera go jako całkowicie dowolny, inni są mniej
pewni, dla niektórych nawet ten poziom ma charakter mimowolny.
Poziomy te można określić jako wzajemnie na siebie oddziałujące układy informacji związanych ze stanem. Ze
względu na to, że zostały zakodowane przez układ limbiczno-podwzgórzowo-autonomiczny w
warunkach traumatycznych, nie są dostępne zwykłym, świadomym sieciom skojarzeniowym danej osoby. Doszło
do załamania normalnych procesów transdukcji informacji. Opracowana przez Cheeka metoda sygnalizowania
palcami jest unikatowym sposobem ponownego przywracania procesu transdukcji informacji między
poziomami fizjologicznym, ideomotorycznym i werbalnym.
Cheek każe swoim pacjentom dokonywać kilkakrotnego przeglądu związanych ze stanem wspomnień na
poziomie ideomotorycznym, później dopiero próbuje uzyskać wypowiedź słowną. Dość kusząca wydaje się hipoteza,
że owa potrzeba “dokonania przeglądu" stanowi w rzeczywistości jakiś sposób osiągania i aktywizowania
hebbowskich “zespołów komórkowych i sekwencji fazowych" (1949) czy też – jak u Gazzanigi –
“modułów psychicznych" (1985), które kodują związane ze stanem informacje w neuronowych sieciach
skojarzeniowych. Powtarzanie procesu osiągania i aktywizowania prowadzi do wzrostu prawdopodobieństwa,
że przywrócona będzie transdukcja informacji między poziomami fizjologicznym i słownym. Wiele prowadzonych
obecnie programów badawczych potwierdza słuszność zastosowanego przez Cheeka ideomotorycznego
sposobu osiągania i restrukturalizowania traumatycznych wspomnień. Na przykład Barnett (1984) donosi o
wynikach swych badań, prowadzonych przez dziesięć lat, nad rolą urazów prenatalnych w rozwoju
negatywnych doświadczeń związanych z narodzinami. Wykorzystywał w nich metodę sygnalizowania palcami po to,
by dotrzeć do wspomnień, które prawdopodobnie wiązały się z licznymi zaburzeniami funkcjonalnymi, takimi
jak: alkoholizm, lęk, depresja, astma, fobie, obgryzanie paznokci, dysfunkcje seksualne i problemy małżeńskie.
Badania nad zwierzętami, prowadzone przez psychobiologów Weinbergera, Golda i Sternberga (1984), dostarczyły
z kolei wyników laboratoryjnych potwierdzających to, co Cheek napisał na temat nieświadomej percepcji
znaczących dźwięków w czasie narkozy. Wspomniani badacze odkryli, że zwierzęta potrafiły się nauczyć
reakcji warunkowej na sygnał dźwiękowy wówczas, gdy podano im dawkę adrenaliny wprowadzającą je w
stan pobudzenia psychofizjologicznego. Uważają oni, że ponieważ adrenalina jest ważnym neurotransmiterem,
funkcją jej jest utrwalanie przechowywania pamięciowego. Słowa te są w uderzający sposób zgodne z
cytowaną wcześniej pracą McGaugha na temat psychobiologicznego kodowania informacji związanych ze stanem.
Badania prowadzone nad ludźmi przez Henryego Bennetta (1985), psychologa z Uniwersytetu Kalifornijskiego w
Davis, dowiodły, że nieświadome uczenie się w czasie operacji może wpłynąć zarówno na jej wynik, jak i na
tempo powracania do pełnego zdrowia. Oczywiście, konieczne są dalsze badania tego typu, prowadzone
w kontrolowanych warunkach. Pozwolą one na poznanie parametrów, ograniczeń i możliwości tej dziedziny.
Psychobiologia radzenia sobie – przemiana negatywnego zagrożenia w pozytywne wyzwanie
Zdolność do radzenia sobie ze stresem zaczyna być jednym z najbardziej znaczących czynników związanych
z psychobiologią zdrowia i choroby (Gentry, 1984). Większość szkół psychoterapeutycznych uważa, że
rozszerzanie umiejętności radzenia sobie jest zarówno celem, jak i kryterium efektywności pracy terapeutycznej.
Źródłem tych poglądów, które tak wielką wagę przywiązują do radzenia sobie, są oczywiście pionierskie prace
nad psychobiologią stresu, prowadzone przez Selyego. Już jako dojrzały badacz Selye (1974) wprowadził
rozróżnienie między stresem, który powoduje choroby, i eustresem, który sprzyja życiu. To rozróżnienie
pięknie koresponduje z poglądami psychologa humanistycznego Abrahama Masłowa (1962), który wyróżnił dwie
gałęzie motywacji ludzkiej: (1) motywację braku, która wywołuje negatywne uczucia i choroby spowodowane
deprywacją podstawowych potrzeb życiowych, oraz (2) motywację wzrostu, która wspomaga życie za
pomocą pozytywnych uczuć, takich jak miłość, radość, nadzieja i szczęście.
Psychobiologicznymi podstawami odróżniania emocji negatywnych od pozytywnych jako elementów reakcji na
stres zajmowało się ostatnio wielu badaczy (Holroyd i Lazarus, 1982; Lazarus i Folkman, 1984). Zauważyli oni,
że organizm zupełnie inaczej reaguje na zagrożenie (stres) i wyzwanie (eustres). Wiąże się to z dwoma czynnikami.
Po pierwsze, wzrasta poziom katecholamin (adrenaliny i noradrenaliny) we krwi. Substancje te są wydzielane
przez rdzeń nadnerczy w odpowiedzi na stymulację ze strony układu sympatycznego, którą wcześniej
nazwaliśmy reakcją alarmową ze strony układu autonomicznego. Po drugie, do układu krwionośnego dostaje
się, uwalniany przez korę nadnerczy, kortyzol. Dzieje się to na znak dany przez przysadkę mózgową, która (jak widać
na rys. 1) wysyła do kory nadnerczy ACTH. W sytuacji wyzwania następuje jedynie podniesienie poziomu katecholamin.
Prowadząc badania nad biochemią samowystarczalności (radzenia sobie), Bandura (1985) odkrył, że u pacjentów
w stanie fobii następuje wzrost poziomu katecholamin. Następnie okazało się, że im większe było u nich poczucie, że
są w stanie z tą fobią sobie poradzić, tym niższy był poziom katecholamin. Im większe jest
poczucie samowystarczalności, tym słabszego doznajemy stresu i tym niższy pozostaje poziom katecholamin. Wyniki
te sugerują, że podstawowa zasada zorientowanej psychobiologicznie terapii powinna brzmieć następująco:
zamieniaj negatywny stres związany z zagrożeniem w pozytywne i oparte na umiejętności radzenia sobie
doświadczanie wyzwania. Ten nowatorski sposób ujmowania celu terapii, obecny w różnych postaciach
podstawowej formuły dochodzenia, ilustruje ramka 11.
Nasz sposób leczenia fobii za pomocą hipnoterapii opartej na jednej z odmian podstawowej formuły
dochodzenia, początkowo opisywanej jako trójfazowa koncepcja praktycznej hipnoterapii (Erickson i Rossi,
1979), wykorzystali Nugent, Garden i Montgomery (1984) “usiłując potwierdzić słuszność zarówno samej koncepcji, jak
i hipnozy, że w ten sposób można dotrzeć do nieświadomych procesów twórczych i wykorzystać je w
celach terapeutycznych". Celem zastosowanej przez nich “standardowej sugestii" było “dotarcie do
nieświadomych procesów twórczych i takie ich ukierunkowanie, by doszło do wytwarzania oraz wprowadzania w
czyn satysfakcjonujących sposobów usunięcia tych zachowań, które są dla pacjenta problemem i które
wciąż powracają" (s. 201). W trzech przypadkach badacze ci zdołali doprowadzić do usunięcia zaburzeń snu i
fobii związanej ze strzykawkami do zastrzyków podskórnych już po jednej sesji hipnoterapeutycznej. Oto jak
opisali sposób leczenia natrętnego lęku przed strzykawkami u pewnej studentki, określanej jako B (Nugent, Garden
i Montgomery, 1984, s. 202-203):
Wprowadzenie w stan hipnozy poprzedziła rozmowa wstępna. Na rozpoczęcie wizualizacji wewnętrznej
pacjentka zareagowała popadnię-ciem w głęboki trans. Następnie daliśmy jej zadanie twórcze – miała znaleźć
jakiś sposób na to, by w przyszłości, w sytuacjach związanych • z igłami mogła się zachowywać świadomie i
przytomnie. Zadanie to przedstawiono jej za pomocą standardowej sugestii, z której korzystamy zawsze,
ilekroć stosujemy naszą procedurę: “Teraz twoja nieświadoma psychika może wykonać to, co jest konieczne, w
sposób całkowicie spełniający twoje osobiste potrzeby, po to, byś... (pożądany wynik terapii). Gdy tylko
twa nieświadomość zorientuje się, że możesz... (pożądany wynik terapii), zasygnalizuje to za pomocą...
(odpowiedni sygnał ideomotoryczny)".
Sugestia podana B brzmiała następująco: “Teraz twoja nieświadoma psychika może wykonać to, co jest konieczne,
w sposób całkowicie spełniający twoje osobiste potrzeby, po to, byś za każdym razem, gdy otrzymasz zastrzyk,
mogła zachować się w sposób spokojny, świadomy i przytomny. Gdy tylko twoja nieświadomość zorientuje się,
że otrzymując zastrzyk, możesz się zachowywać w sposób spokojny, świadomy i przytomny, zasygnalizuje to
przez uniesienie twej prawej ręki ponad to krzesło". Sugestia ta była dla nas próbą porozumienia się z pacjentem w
celu dotarcia do nieświadomych procesów twórczych i takiego ich ukierunkowania, by doszło do wytwarzania
oraz wprowadzania w czyn zmienionych reakcji behawioralnych na zastrzyk. Trzy minuty po wysłuchaniu naszej
sugestii prawa ręka B gwałtowanie podniosła się. Pacjentkę obudzono, po czym okazało się, że nie pamięta nic z
okresu hipnozy.
Dobrze byłoby ocenić, jaka jest skuteczność tej formuły hipnoterapii, jeśli chodzi o obniżanie poziomu katecholamin
w porównaniu z opisaną przez Bandurę metodą behawiorystyczną.
Rytmy ultradobowe a autonomiczny układ nerwowy
Odkrycie rytmów ultradobowych, regulujących wiele funkcji układów autonomicznego i hormonalnego, stało się
niedawno kamieniem milowym nauki i pociągnęło za sobą rozwój nowych koncepcji hipnoterapii (zob. Rossi,
1982, 1986a). Tutaj omówimy niektóre implikacje wynikające z powiązania tych rytmów z układem
autonomicznym; następnie zajmiemy się relacją między rytmami ultradobowymi a układem hormonalnym.
Pojęcie dominacji, odnoszące się do funkcjonowania półkul mózgowych, ma długą tradycję, zakorzenioną w fizjologii
i medycynie (Gazzaniga, 1985). Do niedawna sądzono, że działanie półkul mózgowych jest wyspecjalizowane w
zakresie poszczególnych funkcji oraz że jest niezmienne w czasie. Jednak seria badań wykonanych nad
osobami śpiącymi (Goldstein, Stoltzfus i Gardocki, 1972; Gordon, Frooman i Lavie, 1982) wskazała, że istnieją
pewne naturalne, 90-minutowe rytmy dominacji półkulowej, które mogą wpływać na funkcjonowanie psychiczne.
Na przykład, u większości śpiących ludzi co 90 minut występuje okres śnienia (sen typu REM). Klein i Armitage
(1979) odkryli następnie, że także podczas czuwania występują naturalne, 90-minutowe oscylacje ultradobowych
rytmów aktywności psychicznej oraz stylu poznawczego – dominacja półkuli lewej i prawej zmienia się równolegle
do zmian w cyklu ultradobowym.
Kolejny krok w tej dziedzinie stanowiły eksperymenty Werntz (1981), która stwierdziła, że ultradobowe rytmy
dominacji półkul mózgowych są związane z podobnymi zmianami występującymi w cyklu oddychania nosem, tzn.
gdy lewe nozdrze jest otwarte i nabiera powietrza, w prawej półkuli mózgowej występuje wzór EEG charakterystyczny
dla większego pobudzenia, i odwrotnie. Później (Werntz i in., 1981) badaczka ta odkryła, że zmiana jednej ze stron,
którą oddychamy, na drugą prowadzi także do zmiany dominacji półkulowej! Oddychanie nosem stanowi więc
naturalny, nieinwazyjny sposób podglądania aktywności półkul mózgowych, a co więcej: zmieniając w dowolny
sposób przepływ powietrza między prawym i lewym nozdrzem, można zmieniać lokalizację aktywności w półkuli lewej
i prawej na najwyższych poziomach funkcjonowania mózgu i psychiki. Werntz i jej koledzy przedstawili taki
oto teoretyczny zarys tych relacji z układem autonomicznym (Werntz i in., 1981, s. 4-6):
Odnosimy wrażenie, że ta korelacja cyklu nosowego ze zmianami aktywności półkul mózgowych jest spójna z
modelem pojedynczego systemu oscylacji ultradobowych i że zmusza nas ona do sformułowania nowej koncepcji
układu nerwowego [...] Chcemy zaproponować bardziej kompletną i zintegrowaną strukturę teoretyczną, w
której zorganizowane będą wszelkie rytmy ultradobowe oraz system ich regulacji za pomocą układu autonomicznego,
a szczególnie integracja aktywności autonomicznej i półkulowej. Sądzimy, że są podstawy, by przypuszczać,
iż “oddzielne formy inteligencji" zlokalizowane w każdej z półkul wymagają zwiększonego wsparcia metabolicznego
z przeciwległej strony ciała, zgodnie z ogólną tendencją, jakiej mogą służyć. W tym kontekście cykl nosowy może
być uznany za łatwy do zmierzenia wskaźnik czy też “okno", przez które widać tę strukturę.
[...] Tak więc całe ciało podlega oscylacjom pomiędzy odpoczynkiem a aktywnością czy pobudzeniem sympatycznym
a parasympatycznym, a jednocześnie podlega przemieszczeniom: “lewa strona ciała – prawa półkola mózgu oraz
prawa strona ciała – lewa półkula mózgu". To z kolei sprawia, że rytmy ultradobowe występują na wszystkich
poziomach: od wielkości źrenic aż po wyższe funkcje korowe i zachowanie [...] Istotny wydaje się fakt, że to,
co przedstawiliśmy, pokazuje rozległą integrację aktywności autonomicznej i korowej. Jest to relacja, której dotąd ani
nie opisano, ani nie zbadano. Sądzimy, że cykl nosowy jest prawdopodobnie regulowany za pomocą
mechanizmu podlegającego centralnej kontroli – być może przez podwzgórze – który zmienia równowagę
sympatyczno-parasympatyczną. Proces ten zachodzi na obszarze całego ciała (nie wyłączając mózgu) i
stanowi mechanizm, za pomocą którego napięcie naczyniowo-motoryczne wpływa na przepływ krwi w
naczyniach mózgowych i zmienia w ten sposób aktywność półkul.
Wschodni jogowie już od tysięcy lat utrzymują, że potrafią wpływać na swe stany świadomości dzięki
regulowaniu oddechu za pomocą pranayamy (Rossi, 1985, 1986a). Twierdzą też, że swe rzekomo cudowne
panowanie nad fizjologią ciała zawdzięczają świadomej kontroli rytmu oddechowego. Jako że te niezwykłe
przejawy kontroli psychiki nad ciałem wiążą się przede wszystkim z działaniem układu autonomicznego, można uznać,
że praca Werntz stanowi teoretyczny i empiryczny pomost łączący nas z najdawniejszymi tradycjami jogi.
Z rozmów przeprowadzonych z Davidem Shannahoff-Khalsą (1983) z Jonas Salk Institute w La Jolla (Kalifornia)
wynika, że każdy stan psychosomatyczny czy też problem, w który uwikłany jest układ autonomiczny, można
bezpiecznie i z łatwością zbadać, dokonując przemieszczenia dominacji półkulowej za pomocą rytmu oddychania
nosem. W swej wcześniejszej pracy dokładnie opisałem kilka metod dokonywania takiego przemieszczenia
(Rossi, 1986a, b). Moja ulubiona metoda polega po prostu na wygodnym leżeniu na jednym boku. Kiedy leżymy
na prawym boku, prawe nozdrze ulega przekrwieniu, lewe natomiast otwiera się w ciągu paru minut. To z kolei w
sposób zwrotny aktywizuje prawą półkulę. Jeżeli natomiast leżymy na lewym boku, dochodzi do aktywizacji półkuli lewej.
Wstępne badania z wykorzystaniem tej prostej metody (zob. ramka 12) zaowocowały fascynującymi wynikami.
Można było np. stosunkowo szybko zmienić intensywność i lokalizację czynnościowego bólu głowy
(spowodowanego przepracowaniem lub stresem), po prostu przemieszczając rytm nosowy z jednej strony na
drugą. Niektórzy pacjenci donosili, że ból uległ ideodynamicznej przemianie w uczucie przyjemnego ciepła, chłodu
czy czegoś jeszcze innego i że dokonywały tego podlegające przemieszczeniom strony ciała. Nastroje,
negatywne emocje i dolegliwości somatyczne można sobie przemyśleć, używając do tego wartościowego wglądu,
który pojawia się po 5 lub 6 minutach prowadzonej w ten sposób zabawy z własnymi transformacjami sensorycznymi.
W innej pracy przedstawiłem niektóre z moich osobistych doświadczeń, polegających na osiąganiu głębokich
stanów autohipnotycznego “przytomnego somnambulizmu". Dokonywałem tego w czasie ultradobowych
okresów odpoczynku za pomocą przemieszczania dominacji mózgowej na prawo (Rossi, 1972/1985).
W książce zatytułowanej Meditation and the Art of Dying (Medytacja a sztuka umierania; 1979) doktor Usharbudh
Arya opisał interesujące powiązanie między cyklem nosowym, orgazmem a stanem najwyższej błogości w
samadhi. Według dawnej literatury jogistycznej zarówno w czasie orgazmu, jak i podczas najgłębszych stanów
skupienia medytacyjnego w samadhi oba nozdrza są otwarte. Ekstaza charakterystyczna dla opisywanej formy
medytacji powstaje wskutek “skierowanych w górę implozji [...] kundalini [kundalini – siła życiowa, której źródłem ma
być podstawa kręgosłupa; wzbudzona prowadzi do uruchomienia inteligencji i wglądu duchowego (przyp. tłum.)] [...]
tak, że celibat staje się łatwiejszy i zabawniejszy niż seks". Nauce Zachodu pozostaje ocena wartości tych spostrzeżeń.
Ramka 12. Przemieszczanie dominacji półkulowej oraz stanów
psychosomatycznych
1. Identyfikacja dominacji nosowej i stanu psychosomatycznego
Gdy zaczniesz doznawać tego stanu psychosomatycznego, który chciałbyś
przebadać i zmienić, określ najpierw, która z twoich dziurek od nosa jest pusta.
2. Przesuwanie dominacji nosowej i półkulowej
Połóż się na boku tak, by pusta dziurka znajdowała się na dole. To sprawi, że w
przeciągu kilku minut mózgowa dominacja przesunie się u ciebie w tę stronę,
która jest teraz na dole. Ty masz tylko odbierać wszystkie przemieszczenia
sensoryczne, percepcyjne, emocjonalne, poznawcze czy symptomatyczne i
zastanawiać się nad nimi. Będą one się dokonywały samoistnie w ciągu
najbliższych 5-20 minut.
3. Potwierdzenie, że nastąpiły przemieszczenia półkulowe i psychosomatyczne
Wyprostuj się i zwróć uwagę, że zablokowana poprzednio dziurka od nosa jest
teraz pusta i odwrotnie. Zanotuj zmiany psychosomatyczne, które towarzyszyły
temu przemieszczeniu nosowo-półkulowemu, i przeanalizuj, jakie były twoje
najbardziej charakterystyczne reakcje. To pomoże ci kierować sobą w
przyszłości.
Przedstawione tu wstępne uwagi na temat związków, jakie istnieją między układem autonomicznym,
zjawiskiem dominacji półkulowej oraz zachowaniem, otwierają niezwykle szerokie, interesujące możliwości związane
z rozwojem nowych, psychobiologicznych koncepcji hipnoterapii, uzdrawiania i wspomagania ludzkich potencjałów.
Przyjrzawszy się jeszcze raz rysunkowi 4, czytelnik zauważy, że zawiera on pełny przegląd licznych koncepcji, o
których wspomniano w tym rozdziale. Rysunek ten stanowi bowiem ilustrację całej transdukcji informacji, która
przebiega pomiędzy psychiką, ciałem i procesami cząsteczkowymi odbywającymi się w jego komórkach, a w której
rolę pośrednika odgrywa układ autonomiczny. Przebieg transdukcji informacji jest nieprzerwanie i
automatycznie modulowany (zachodzi to na poziomie mimowolnym i nieświadomym) przez zależne od
stanu zakodowane wspomnienia, wyniki uczenia się i zachowania, pochodzące z naszych codziennych
doświadczeń. Dalsze badania i praktyka kliniczna odkryją z pewnością różne sposoby, które pozwolą nam nauczyć
się bardziej świadomego wspomagania tych procesów. W następnym rozdziale poszerzymy zakres tych
możliwości, analizując naszą dotychczasową wiedzę na temat psychicznej modulacji układu hormonalnego.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
8
PSYCHICZNA MODULACJA UKŁADU HORMONALNEGO
Na układ hormonalny składa się wiele narządów rozmieszczonych w całym ciele. Wydzielają one do krwi hormony,
które regulują komórkowe funkcje metaboliczne, takie jak: częstość reakcji chemicznych w procesie przemiany
materii, wzrost, poziom aktywności, seksualność itd. Rysunek 5 ilustruje wpływ zachodzących za pośrednictwem
układu limbiczno-podwzgórzowego procesów modulacji psychicznej na główne narządy i funkcje układu
hormonalnego. Wszystkie te narządy mogą albo pełnić funkcję pośredniczącą, albo być źródłem
zaburzeń psychosomatycznych.
Przysadka mózgowa w podstawie mózgu jest naczelnym gruczołem układu hormonalnego. Wysyła ona hormony
– cząsteczki przekaźnikowe – które regulują pracę wszystkich innych gruczołów wydzielania wewnętrznego (patrz rys.
5). Z kolei sama przysadka jest modulowana przez układ limbiczno-podwzgórzowy. Jak już wcześniej
wspomniałem, układ ten składa się z wielu jąder czy ośrodków nerwowych, które odgrywają rolę stacji
odbiorczych, gromadzących informacje na temat środowiska wewnętrznego (pochodzą one z krwi i płynu
mózgowo-rdzeniowego) oraz zewnętrznego (z narządów zmysłów). Układ limbiczno-podwzgórzowy jest
głównym ośrodkiem, w którym odbywa się integrowanie tych informacji z procesami psychicznymi, a
następnie transdukcja owej świeżo zintegrowanej informacji do przysadki, która z kolei reguluje działanie
wszystkich narządów układu hormonalnego. Te komórki podwzgórza, które zajmują się transdukcja impulsów
nerwowych psychiki w wydzieliny (hormonalne czynniki uwalniające) regulujące pracę przysadki,
przedstawiono wcześniej na rysunkach 3a i 3b.
Rys. 5. Psychiczna modulacja układu hormonalnego oraz trzy przykłady na nadal jeszcze teoretyczne
połączenie psychiki z genami na poziomie komórkowym
Ostatnie dziesięciolecie, w którym dokonano wielu rewolucyjnych odkryć na temat licznych funkcji hormonów,
zmieniło nasz pogląd na procesy zapamiętywania, uczenia się i zachowania (Guillemin, 1978; Henry, 1982;
Snyder, 1980). Tradycyjne pojmowanie hormonów jako regulatorów metabolizmu ciała jest obecnie uzupełniane
coraz dokładniejszą wiedzą na temat ich funkcjonowania jako neurotransmiterów i neuromodulatorów
stymulujących komunikację między psychiką a ciałem na wielu poziomach samego mózgu. Jest to możliwe dzięki
temu, że receptory pobudzane przez te hormony znajdują się zarówno w tkankach mózgu, jak i reszty ciała. Tabela
4 zawiera listę wielu hormonów, które działają na poziomie komórkowym w obrębie mózgu i ciała.
Najbardziej niezwykłe osiągnięcie endokrynologii w ostatnich latach wiąże się z odkryciem nowego rodzaju
hormonów przysadki, zwanych endorfinami i enkefalinami. Hormony te pełnią liczne funkcje regulacyjne,
będące przedmiotem zainteresowań psychologii, takie jak np. modulowanie stresu, bólu, nastroju, seksualności,
apetytu, uzależnień i nadużywania niektórych substancji, pracy i osiągnięć sportowych, a także podstawowych
procesów uczenia się i zapamiętywania (Davis, 1984).
Odkrycie endorfin jest tak nowe, że nie ma jeszcze powszechnej zgody co do ich klasyfikacji fizjologicznej. Na
przykład Margules (1979) uważa, że układ endorfinowy stanowi nową jednostkę układu autonomicznego, która wiąże
się przede wszystkim z “zachowywaniem i zużywaniem zasobów cielesnych oraz energii w wypadku głodu
lub przejedzenia" (s. 155). Za poglądem tym przemawia wiele dowodów, wśród nich fakt, że endorfiny znajdują się
w całym ciele i w wielu obszarach mózgu (podwzgórze, przysadka, jądro szwu wielkiego, szara
substancja okołowodociągowa), jak również w rdzeniu kręgowym i przewodzie pokarmowym.
Ponieważ głównym źródłem biosyntezy jednej z najważniejszych endorfin (beta-endorfiny) i enkefalin (meta-
enkefalłny) jest ta sama cząsteczka macierzysta co hormonu adrenokortykotropowego (ACTH), który
wydziela przysadka, wielu wybitnych naukowców uważa cały ten system za część neuroendokrynologii. Beta-
endorfina ma taką samą dynamikę wydzielania i uwalniania z przysadki, jak ACTH – zasadniczo uwalniana jest
do krwiobiegu zarówno wtedy, gdy organizm reaguje na stres (fizyczny, emocjonalny, poznawczy i wyobrażeniowy), jak
i wówczas, gdy reaguje na naturalne, dzienne (okołodobowe) biorytmy. Ważne jest, aby przypomnieć sobie
to psychobiologiczne źródło endorfin za każdym razem, gdy ocenia się znaczenie i implikacje licznych,
nadal kontrowersyjnych twierdzeń na temat funkcji układu endorfinowego.
Tabela 4. Liczne funkcje niektórych hormonów współdziałających w obszarze psychiki i ciała
1. Jak wcześniej pisałem, Selye odkrył, że czynnik uwalniający kortykotropinę (CRF) jest
hormonem podwzgórza, który pośredniczy w uwalnianiu ACTH przez przysadkę. Z kolei przysadka nakazuje
korze nadnerczy, by uwalniała do krwiobiegu kortyzol. Tak właśnie rolę hormonów działających na komórki
narządów ciała opisywała klasyczna endokrynologia. Ostatnio jednak odkryto, że w komórkach mózgu znajdują
się receptory CRF i ACTH, które pośredniczą w reakcjach podobnych do stresowych oraz w
zmiennych psychologicznych, takich jak: uwaga, pamięć, uczenie się (Izquierdo, 1984; McGaugh, 1983; Rigter i
Crabbe, 1979).
2. Cholecystokinina (CCK) jest to hormon działający w przewodzie pokarmowym: od przełyku do jelita
cienkiego. Moduluje on skurcze pęcherzyka żółciowego, enzymy trzustkowe oraz motorykę żołądka i jelit. Receptory
CCK znajdują się również w komórkach mózgu, gdzie hormon ten kontroluje uczucie sytości (prawdopodobnie
dzięki swemu wpływowi na centra kontrolne w podwzgórzu). Może zatem odegrać ważną rolę w leczeniu otyłości
(Kissilef i in., 1981). Fakt ten pokazuje pewien mechanizm psychobiologiczny, za pomocą którego
psychika prawdopodobnie moduluje apetyt. Candace Pert (1986), dyrektor Wydziału Biochemii Mózgu w
Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego, przypuszcza, że CCK pośredniczy także w tym, co ludzie
określają mianem doznań jelitowych.
3. Insulina była pierwotnie znana jako hormonalna wydzielina trzustki, której rola w metabolizmie
węglowodanów polega na zwiększaniu poboru glukozy przez serce, mięśnie, wątrobę, tkankę tłuszczową itd.
Niedawno zbadana fizjologia receptorów insuliny w mózgu oraz obeserwacje zachowań ludzi wskazują, że
poprzez bezpośredni wpływ na naczynia włosowate mózgu insulina moduluje zachowania związane z odżywianiem
się (Pert i in., 1985).
4. Hormon uwalniający gonadotropinę (GnRH) wydzielany przez podwzgórze, stymuluje uwalnianie
takich hormonów przysadki, jak: gonadotropina, hormon lutei-nizujący (LH) czy hormon stymulujący pęcherzyk
jajnika (FSH), które z kolei wpływają na procesy wzrostu i regulują fizjologię seksu. Aktywizacja receptorów w
mózgach szczurów, której dokonywano za pomocą GnRH, wywoływała zachowania oraz pozy seksualne.
5. Wazopresyna, czyli hormon antydiuretyczny (ADH) jest uwalniany z tylnego płata przysadki na
odpowiedni sygnał wysyłany przez podwzgórze. Klasyczna endokrynologia interesowała się wazopresyną ze względu
na to, że hormon ten reguluje pracę nerek, bilans wodny i wydalanie moczu. Obecnie przedmiotem zainteresowania
stał się również wpływ wazopresyny na zwężanie naczyń krwionośnych. Odkryto też, że gdy pobudzone są receptory
w mózgu, hormon ten polepsza pamięć i uczenie się (McGaugh, 1983). Istnieje również związek między
rytmami okołodobowymi a poziomem ADH w płynie mózgowo-rdzeniowym. Wszystkie te badania sugerują, że różnice
w poziomie uczenia się i zapamiętywania, pojawiające się w 24-godzin-nych cyklach, mogą być związane z
fluktuacjami dostępu ADH do różnych tkanek mózgu.
9
PSYCHICZNA MODULACJA UKŁADU ODPORNOŚCIOWEGO
Niedawno dopiero zbadanym, fascynującym i złożonym powiązaniem między psychiką a ciałem jest rola, jaką
centralny układ nerwowy, wczesne doświadczenia, emocje i uczenie się odgrywają w modulacji układu odpornościowego.
Historycy medycyny zawsze rejestrowali pojawiające się od czasu do czasu anegdotyczne doniesienia mówiące
o pozornie cudownych uzdrowieniach oraz przypadkach wyzdrowień opartych tylko na wierze (Ellenberg,
1970). Antropologowie zebrali wiele danych dotyczących rytuałów uzdrowicielskich i praktyk medycyny naturalnej,
które wydawały się połączeniem leczenia ziołami z uzdrawianiem wiarą. Współcześni psychologowie (LeShan,
1977; Achterberg, 1985) powiązali natomiast ze sobą empiryczne dowody na to, że w osiąganiu tych
uzdrowicielskich efektów znaczną rolę odgrywają psychika i wiara. Do niedawna jednak niemożliwa była
systematyczna, naukowa interpretacja tych zagadnień. Dopiero badania Adera i tzw. nowych immunologów
doprowadziły do stworzeni a bezprecedensowego pomostu łączącego psychikę i ciało. Ich eksperymenty dowiodły, że
za pomocą warunkowania można hamować lub intensyfikować reakcje układu odpornościowego (Ader, 1981,
1983, 1985; Ghanta, Hiramoto, Solvason i Spector, 1985; Solomon, 1985).
Jednak dopiero niedawno uznano, że układ odpornościowy jest trzecim głównym systemem regulacji ciała, na równi
z układami autonomicznym i hormonalnym. W rozdziale tym przedstawimy tylko podstawowe informacje na temat
tego układu, które umożliwią nam zrozumienie nowych koncepcji dotyczących wspomagania jego
optymalnego funkcjonowania za pomocą hipnoterapii.
Anatomia i funkcje układu odpornościowego
Zarówno anatomię, jak i funkcje układu odpornościowego łatwo jest zrozumieć w ogólnych zarysach, jednak
szczegóły dotyczące tych zagadnień są nieprawdopodobnie złożone i ciągle jeszcze tajemnicze.
Większość podręczników rozpoczyna się od takiej definicji układu odpornościowego, która podkreśla, że jego funkcją
jest opieranie się prawie wszystkim toksynom czy ustrojom, które wtargnęły do organizmu i mogą go uszkodzić.
Istnieją dwa typy odporności: wrodzona oraz nabyta.
Odporność wrodzona, czyli ta, z którą przychodzimy na świat, daje nam ogólną, niespecyficzną zdolność do
obrony przed wszelkimi zagrożeniami. Pierwszą linię obrony stanowi skóra oraz żołądek ze swymi
enzymami trawiennymi i wydzielanym kwasem. Druga linia znajduje się we krwi, gdzie białe krwinki oraz liczne
cząsteczki (np. lizosomy, podstawowe polipeptydy czy pewne białka) atakują i niszczą różnego rodzaju
czynniki chorobotwórcze. Białe krwinki to takie składniki odporności wrodzonej, które są ruchomymi
jednostkami, przeznaczonymi do niszczenia znajdujących się w krwiobiegu obcych ciał. Ze względu na to, że
duże stężenie tych krwinek występuje w układzie limfatycznym, nazywa się je również limfocytami. Rysunek
6 przedstawia miejsca, w których skoncentrowane są tkanki głównych centrów układu odpornościowego, a także
niektóre połączenia ich sieci komunikacyjnej z układami autonomicznym i hormonalnym.
U dorosłego człowieka na milimetr sześcienny krwi przypada około 7000 białych krwinek. Istnieją różne ich rodzaje,
a udział procentowy poszczególnych typów wygląda zwykle tak: krwinki białe obojętnochłonne – 62%, eozynochłonne
– 2,3%, zasadochłonne – 0,4%, monocyty – 5,3% i limfocyty – 30%. W systemie odporności wrodzonej
głównymi czynnikami niszczącymi bakterie, wirusy i inne czynniki są krwinki obojętnochłonne i monocyty.
Krwinki obojętnochłonne to dojrzałe komórki, które atakują i niszczą bakterie oraz wirusy krążące we krwi. Monocyty
to niedojrzałe komórki, których zdolność do walki z czynnikami chorobotwórczymi jest początkowo niewielka, ale gdy
już dotrą do tkanek w pobliżu miejsca uszkodzenia, pięciokrotnie zwiększają swoje rozmiary (do 80 mikronów, tak że
są widoczne gołym okiem). W tej nowej, większej postaci – teraz zwane makrofagami – potrafią znacznie lepiej
zwalczać czynniki chorobotwórcze.
Odporność nabyta czy też przystosowawcza to pewna zdolność organizmu, który potrafi wytworzyć
potężne, specyficzne sposoby obrony przed poszczególnymi rodzajami groźnych bakterii, wirusów i toksyn.
Odporność tego rodzaju pojawia się dopiero po tym, jak obca substancja po raz pierwszy wtargnie w głąb ustroju.
Każda substancja (bakteria, toksyna itd.) zdolna do pobudzania aktywności układu odpornościowego nazywa
się antygenem. Odporność nabyta rozwija się w wyniku następujących procesów: rozpoznania antygenów
oraz stworzenia dwóch szerokich sposobów obrony przed nimi – odporności humoralnej oraz komórkowej. Oba te
typy odporności rodzą się w szpiku kostnym, który wytwarza komórki macierzyste.
Rys. 6. Psychiczna modulacja układu odpornościowego; niektóre neurotransmitery układu autonomicznego
oraz hormony układu hormonalnego, które komunikują się z układem odpornościowym, a także immunotransmitery,
które “udzielają odpowiedzi" na te komunikaty
Podstawowe znaczenie dla odporności humoralnej mają komórki macierzyste szpiku, które w miarę
dojrzewania przybierają postać białych krwinek, zwanych limfocytami B. Krew roznosi te ciałka po całym
układzie limfatycznym w sposób pokazany na rysunku 6. Poszczególne części układu limfatycznego (węzły
chłonne, śledziona, kępki Peyera) nieprzerwanie filtrują krew. Jeśli znajdują się w niej antygeny, dochodzi do
stymulacji limfocytów B, które w rezultacie przemieniają się w komórki plazmatyczne, mogące syntetyzować
przeciwciała (duże cząsteczki globulinowe, zwane immunoglobulinami), te zaś mają szczególną zdolność do
zwalczania tego konkretnego antygenu. Opisany system detekcji stanowi źródło głównych metod obrony przed
infekcjami wirusowymi, bakteryjnymi oraz jest zaangażowany w reakcje alergiczne. Istnieje pięć podstawowych
rodzajów przeciwciał, określanych symbolami: IgA, IgD, IgE, IgG oraz IgM. Ig oznacza immunoglobulinę, pozostałe
litery to wyróżniki poszczególnych rodzajów. Później omówię rolę przeciwciał IgE w wytwarzaniu reakcji alergicznej.
Odporność komórkowa powstaje, gdy komórki macierzyste szpiku przenoszą się do grasicy. Tam dojrzewają i
stają się limfocytami T (uwrażliwionymi białymi krwinkami), które w bezpośredni sposób niszczą nacierające
antygeny. Niektóre limfocyty T wędrują następnie z krwią do skóry, której naskórek wytwarza hormony stymulujące
ich dojrzewanie (Edelson i Fink, 1985). Skóra pokrywająca powierzchnię całego ciała jest zatem ważną częścią
układu odpornościowego. Istnieje wiele rodzajów komórek T, które wspomagają lub hamują działanie
innych komponentów odporności humoralnej czy komórkowej (Hokama i Nakamura, 1982; Waksman, 1985). Wiele
tych komponentów poddaje się oddziaływaniom psychospołecznym (Ader, 1983; Ghanta i in., 1985). Odporność
nabyta ma więc u każdego człowieka swoją własną historię, związaną z jego rozwojem, i dlatego jej funkcjonowanie
jest szczególnie podatne na wpływ związanych ze stanem informacji, zakodowanych we wczesnym okresie życia.
Dowody psychicznej modulacji układu odpornościowego
Aby zrozumieć, w jaki sposób psychika wpływa na układ odpornościowy, musimy rozważyć jeszcze jeden ważny
aspekt działania limfocytów T i B. Na powierzchniach tych komórek znajdują się receptory, które mogą
uruchomić, ukierunkować i zmodyfikować ich funkcje immunologiczne. Za pośrednictwem tych receptorów
psychika wpływa na limfocyty. Jak już wcześniej wspomniałem, receptory są czymś w rodzaju zamków, które otwiera
się po to, by pobudzić aktywność danej komórki, a otwierającymi je kluczami są cząsteczki
przekaźnikowe: neurotransmitery układu autonomicznego, hormony układu hormonalnego i immunotransmitery
układu odpornościowego. Forma i struktura zarówno przekaźników, jak i cząsteczek receptorów, które – by
pobudzić aktywność komórek, muszą do siebie pasować – daje nam pogłębiony obraz prawdziwej natury życia
oraz psychiki.
W poprzednich rozdziałach widzieliśmy, że psychiczna regulacja zarówno układu hormonalnego, jak i
autonomicznego odbywa się na trzech poziomach. Rysunek 6 ilustruje proces podobny do tego, który zachodzi
podczas psychicznej modulacji układu odpornościowego. Istnieją tu jednak pewne dodatkowe komplikacje, wynikające
z faktu, że układy autonomiczny, hormonalny i odpornościowy mogą nawzajem modulować swą aktywność.
Bodźcem, który sprowokował immunologów do sformułowania nowych koncepcji, było to, że układ odpornościowy
może (dzięki swym immunotransmiterom) wysyłać komunikaty zwrotne do podwzgórza oraz układów autonomicznego
i hormonalnego. Nicolas Hall i jego koledzy (Hall, McGillis, Spangelo i Goldstein, 1985) tak przedstawili swoje poglądy
(s. 806):
Coraz liczniejsze dane potwierdzają hipotezę, że centralny układ nerwowy (CUN) i układ odpornościowy
tworzą dwukierunkowe obwody. Substancjami, które – jak się wydaje – przenoszą informacje z części odpornościowej
do CUN są: tymozyny, limfokiny oraz pewne białka. Peptydy opioidowe, hormon adrenokortykotropowy (ACTH) i
hormon stymulujący tarczycę (TSH) to dodatkowe produkty limfocytów, które mogą działać w
obwodach neurohormonalnych, modulowanych przez układ odpornościowy. Proponujemy, aby
terminu “immunotransmiter" używać do określania cząsteczek wytwarzanych głównie przez komórki
układu odpornościowego, przenoszących ściśle określone sygnały czy informacje do neuronów oraz komórek
innego rodzaju [...] Pewne peptydy tymozynowe mogą służyć jako immunotransmitery modulujące osie
podwzgórzowo-przysadkowo-nadnerczową oraz gonadową. Sporo danych [...] potwierdza hipotezę, że układ
nerwowy jest w stanie zmienić procesy związane z odpornością za pośrednictwem układów autonomicznego
i neurohormonalnego.
Rysunek 6 prezentuje również niektóre neurotransmitery i mechanizmy neurohormonalne, za pomocą których
inne struktury mózgu (np. zwoje czuciowe i szyszynka) mogą modulować funkcje immunologiczne. Ader (1983)
zebrał dane eksperymentalne dokumentujące modulujący wpływ psychiki na układ odpornościowy i podzielił je na
sześć grup. Uzupełniłem jego listę niektórymi nowymi danymi i tak się ona teraz przedstawia:
1. Neuroanatomiczne i neurochemiczne dowody, że tkanki limfatyczne (szpik kostny, grasica, śledziona, migdałki,
kępki Peyera, węzły chłonne itd.) są unerwiane przez centralny układ nerwowy. Oznacza to, że psychika
(za pośrednictwem CUN) ma bezpośrednie połączenia neuronowe ze wszystkimi tymi organami
układu odpornościowego, a więc może je modulować.
2. Obserwacje, że efektem hamowania lub pobudzania podwzgórza są zmiany reaktywności immunologicznej, oraz że
– odwrotnie – aktywizacja reakcji immunologicznych organizmu prowadzi do wymiernych zmian w obrębie
podwzgórza (Roszman, Cross, Brooks i Markesbery, 1985; Stein, Schleifer i Keller, 1981). Ze względu na to,
że podwzgórze jest regulowane przez wyższe centra mózgowe (za pośrednictwem kory limbicznej), owe
wzajemne połączenia istniejące między podwzgórzem a układem odpornościowym mogą być podatne na
modulację psychiczną.
3. Odkrycie, że limfocyty mają receptory hormonów układu hormonalnego oraz neurotransmiterów
układu autonomicznego (Cohn, 1985; Wybran, 1985). Oznacza to, że wszelkie oddziaływania psychiki na
modulację układów autonomicznego i hormonalnego mogą być również przenoszone do układu
odpornościowego. Wniosek ten potwierdzają dane z punktu następnego.
4. Dowody, że zmiany funkcji hormonów i neurotransmiterów modyfikują reaktywność immunologiczną, oraz
że pojawieniu się reakcji immunologicznej towarzyszą zmiany poziomu hormonów i neurotransmiterów (Besedovsky,
del Rey i Sorkin, 1985; Hall i Goldstein, 1985).
5. Dane dokumentujące wpływ interwencji behawiorystycznej (np. warunkowania) na rozmaite parametry
funkcjonowania układu odpornościowego (Ader, 1985; Gorczynski, Macrae i Kennedy, 1982).
6. Badania eksperymentalne i kliniczne, w których odkryto, że przyczyną procesu chorobowego są czynniki
psychiczne, takie jak stres (Palmblad, 1985; Stein i in., 1985) czy depresja (Stein i in., 1985).
Maclean i Reichlin zauważyli (1981), że psychika może modulować reakcje immunologiczne w sposób pośredni
przez zmiany zachowań, w tym: zmiany dotyczące sposobu odżywiania się, rytmów okołodobowych, cyklu sen-
czuwanie, temperatury ciała, objętości krwi i miejscowych reakcji naczyniowych.
Najważniejsze zadanie, przed jakim stoi hipnoterapeuta, polega na tym, by dowiedzieć się, jak dotrzeć do
wszystkich tych mechanizmów psychosomatycznych oraz jak je wykorzystać. Jakże daleko nam jeszcze do
tego! Cytowane przez Adera (1983) oraz Locke'a i innych (1984) rzetelne prace badawcze, dotyczące wpływu
czynników psychospołecznych, nastroju czy systemu przekonań na choroby i ich uzdrawianie, wskazują, że
psychika nieprzerwanie moduluje układ odpornościowy. Wszelkie osiągane za pomocą hipnozy sukcesy w
modulowaniu funkcji immunologicznych wiążą się z metodami niespecyficznymi, które są do pewnego stopnia
skuteczne (w niektórych przypadkach ich efekty są nawet bardzo spektakularne), mimo że zwykle nie mamy pojęcia,
na czym polegają mechanizmy oddziaływań terapeutycznych. Można przecież zupełnie dobrze prowadzić samochód,
nie wiedząc, na czym polega działanie silnika. Kiedy jednak przydarzy się nam awaria, tym lepiej poradzimy sobie z
jej usunięciem, im więcej będziemy wiedzieli o mechanizmach jego działania. Obecny stan wiedzy
hipnoterapeutów przypomina w jakimś sensie sytuację przeciętnego kierowcy, który wie, że gdzieś tam znajduje się
silnik i że po włączeniu rozrusznika i naciśnięciu pedału gazu zaczyna, on wykonywać jakieś działania. Istnieje
jednak wiele nowatorskich programów badawczych, skupiających się na wpływie, jaki modulacja psychiczna
oraz hipnoza mogą wywierać na poszczególne charakterystyki układu odpornościowego. W następnych
częściach omówimy niektóre z tych programów, aby się zorientować, co mogą nam one powiedzieć o tworzeniu
nowych metod hipnoterapii, których celem jest wspomaganie funkcjonowania immunologicznego.
Psychiczna modulacja odporności wrodzonej
Pojawiają się obecnie dowody na to, że w następstwie odpowiedniego kształcenia i treningu psychika może
zacząć wywierać wpływ na układ odpornościowy. Przypomnijmy sobie, że białe krwinki obojętnochłonne stanowią
prawie dwie trzecie całego systemu odporności wrodzonej, zbudowanego z białych ciałek krwi, a zatem każdy
sposób wzmacniania ich działania będzie z pewnością znaczącym krokiem naprzód w walce z chorobą. Barbara
Peavey w swojej pracy doktorskiej przebadała efekty programu treningowego, którego celem było pogłębianie
relaksacji poprzez biologiczne sprzężenie zwrotne (wykorzystywano tu elektromiogramy relaksacji mięśniowej
oraz sprzężenie zwrotne związane z temperaturą). Odkryła, że choć liczba krwinek obojętnochłonnych podczas
udanego treningu relaksacyjnego pozostaje taka sama, to jednak funkcjonują one znacznie lepiej.
O jeszcze bardziej fascynującej metodzie wspomagania aktywności krwinek obojętnochłonnych piszą Schneider, Smith
i Witcher (1984). Badacze ci wykorzystali kombinację, obejmującą wzbudzenie przekonania oraz trening
tworzenia obrazów, która miała im pomóc zbadać powiązania istniejące między wyobrażeniami a
układem odpornościowym. Studentom wierzącym, że mogą świadomie kontrolować swój układ odpornościowy,
najpierw podano informacje na temat funkcjonowania białych krwinek oraz pokazano zdjęcia (przezrocza)
krwinek obojętnochłonnych, które miały później stanowić element ich treningu tworzenia obrazów. Następnie
wysłuchali nagrania z sugestiami wywołującymi relaksację i tworzenie obrazów. Ćwiczyli też wyobrażanie sobie
i rysowanie swych wyobrażeń, a rysunki były następnie punktowane w sposób zobiektywizowany. Po sześciu
takich treningach okazało się, że badani potrafią znacznie zmniejszać lub zwiększać liczbę krwinek
obojętnochłonnych, które znajdują się w ich krwiobiegu.
Krwinki te można nazwać “wędrującymi po krwiobiegu samurajami". Jak już wcześniej wspomniałem, są one
istotnymi elementami reakcji immunologicznej na bakterie, wirusy i inne szkodliwe antygeny, które usiłują
zaatakować nasz organizm. Mogą one walczyć z najeźdźcami nawet wtedy, gdy już krążą oni we krwi. Krwinki
te dysponują licznymi formami działania, zwiększającymi ich zdolność znajdowania i niszczenia antygenów.
Mogą wędrować z biegiem krwi aż do miejsca uszkodzenia, zmieniać swój kształt, a następnie przeciskać się przez
pory naczyń krwionośnych po to, by znaleźć się w naruszonym obszarze tkanki. Ten proces, polegający na
przesuwaniu się w stronę miejsca uszkodzenia, nosi nazwę diapedezy. Krwinki obojętnochłonne mogą również
przylegać do wewnętrznej części naczynia krwionośnego w procesie marginacji. Gdy tkanka zostanie zaatakowana
lub zniszczona, reagują wytworzeniem stanu zapalnego, który jest dla szkodliwych czynników czymś w rodzaju
pułapki fizycznej, zapobiegającej ich dalszemu rozprzestrzenianiu się po ciele. Obszar objęty zapaleniem wypuszcza
do tkanek substancje chemiczne, przyciągające krwinki obojętnochłonne, które w rezultacie przylegają do ścian
naczyń włosowatych (mar-ginacja), a następnie przeciskają się przez ich ściany (diapedeza) i docierają do
źródła zapalenia.
Analizując wyniki czterech ze swych wstępnych badań, Schneider, Smith i Witcher (1983, 1984) wysunęli hipotezę,
że treningi tworzenia obrazów wpłynęły na proces marginacji krwinek obojętnochłonnych. Ćwiczenia nie zwiększyły
ani też nie zmnieszyły samej liczby tych krwinek, lecz zmieniały ich sposób poruszania się oraz potencjalną
lokalizację ich działań w układzie odpornościowym. Jak zobaczymy później przy okazji omawiania astmy, odkrycie
to może mieć ważne implikacje, związane z wykorzystaniem tworzenia obrazów i hipnozy w celu zmiany
nadmiernych reakcji immunologicznych u alergików.
Psychiczna modulacja odporności nabytej
Smith i McDaniel (1983) rozpoczęli swe badania nad psychiczną modulacją reakcji immunologicznych od powtórzenia
z dobrym wynikiem eksperymentu Blacka, w którym zahipnotyzowane osoby hamowały u siebie reakcję na tzw.
próbę Mantoux (jest to łagodna zmiana skórna, będąca testem na gruźlicę; pojawia się w rezultacie reakcji
antygen-przeciwciało w systemie odporności nabytej). By zademonstrować rolę, jaką w modulacji tej konkretnej
reakcji immunologicznej odgrywają oczekiwania, badacze skorzystali nie z hipnozy, lecz z warunkowania.
Reakcja Mantoux pojawiła się na tym ramieniu badanego, na którym się jej spodziewano; nie wystąpiła natomiast
na drugim z ramion, bo tam badani jej nie oczekiwali. Dowodziło to, że hipnoza nie jest koniecznym elementem
modulacji układu odpornościowego – stanowi raczej dogodny sposób koncentrowania wewnętrznych sił psychicznych
na pobudzaniu lub hamowaniu reakcji fizjologicznej.
Z kolei Smith, McKenzie, Marmer i Steele (1985) przeprowadzili badania, których celem było sprawdzenie,
czy psychiczną modulację próby Mantoux da się powtórzyć, ale z użyciem innego rodzaju reakcji antygen--
przeciwciało (była to reakcja na wirusowy antygen varicella zoster – antygen ospy wietrznej i półpaśca) oraz innej
formy modulacji psychicznej (medytacja zamiast hipnozy czy warunkowania). Zaletą korzystania z antygenu
varicella zoster było to, że reakcję immunologiczną można było w tym wypadku zmierzyć na dwa sposoby: (1) in vivo
– za pomocą rozmiaru testowej reakcji skóry na ramieniu pacjenta (dokładnie tak jak przy próbie Mantoux) oraz (2)
in vitro – za pomocą stopnia stymulacji limfocytów w próbce jego krwi. Oto jak Smith i jego koledzy opisali ten
doskonale zaprojektowany eksperyment typu pojedynczy przypadek (single-case), wykorzystywaną przez
pacjentkę metodę wschodniej medytacji oraz istotne statystycznie wyniki (s. 2110):
W świetle powyższych odkryć założyliśmy, że precyzyjnie dobrana osoba będzie w stanie używać medytacji
lub autohipnozy w celu modulowania swej reakcji immunologicznej. Badanie skonstruowano w postaci
prostego eksperymentu typu pojedynczy przypadek (single-case), którego przebieg kontrolowała sama osoba
badana (kobieta). Przez dziewięć tygodni poddawano ją testom skórnym. Przez trzy pierwsze tygodnie mówiono jej,
żeby reagowała normalnie (faza 1). Przez trzy następne (faza 2) proszono ją, by hamowała swoją reakcję, korzystając
z dowolnej metody lub techniki psychologicznej. Wreszcie przez trzy ostatnie tygodnie (faza 3) miała znowu
reagować normalnie. Zakładaliśmy, że reakcja immunologiczna w fazie 2 będzie słabsza niż w fazach l i 3.
Badana przez nas 39-letnia kobieta od dziewięciu lat oddawała się wschodnim praktykom religijnym. Przez
większość tego okresu raz lub dwa razy dziennie medytowała przez około pół godziny (stanowiło to część jej
praktyk). Przez ostatnie trzy lata uprawiała pewną szczególną odmianę medytacji tantrycznej, w której wizualizuje
się “wyższe energie" oraz usiłuje dokonać transformacji swej osoby w te energie.
Podczas drugiej fazy zarówno pierwszego, jak i powtórzonego później eksperymentu badana zwykle przeznaczała
około pięciu minut ze swej codziennej medytacji na koncentrowanie się na naszym badaniu. Najpierw jej związane
z eksperymentem zamierzenia skupiały się wokół zagadnienia uniwersalnego dobra, a nie wokół
samorozwoju. Powtarzała swemu ciału, żeby w kwestii obrony przed infekcją nie postępowało wbrew właściwej
mu mądrości. W końcu zazwyczaj dokonywała wizualizacji obszaru objętego rumieniem i stwardnienie zaczynało
się robić coraz mniejsze. Krótko po każdym otrzymywanym w drugiej fazie zastrzyku przesuwała dłonią po
ramieniu, wysyłając do miejsca wstrzyknięcia “uzdrowicielską energię" [...]
Dane potwierdziły hipotezę, że osoba ta potrafi modulować reakcje immunologiczne w sposób dowolny, za
pomocą mechanizmu psychicznego. Zmianie uległy zarówno wyniki pomiarów klinicznych (odczyn
opóźnionej nadwrażliwości), jak i pomiarów in vitro (stymulacja limfocytów). Innymi słowy, wygląda na to, że działająca
w świadomy sposób badana zdołała wpłynąć nie tylko na swą reakcję skórną, lecz również na reakcję limfocytów,
którą badano laboratoryjnie.
Smith i jego koledzy zakończyli swe sprawozdanie uwagą, że badania ich dowiodły istnienia “zamierzonej i
bezpośredniej modulacji układu odpornościowego u ludzi". Niezwykle ważny jest nacisk, jaki kładą oni na ten
aspekt sytuacji psychologicznej, który polega na zamiarze i dobrowolności. Prowadzone wcześniej prace nad
psychiczną modulacją odporności z wykorzystaniem hipnozy, placebo i warunkowania dowodziły bowiem, że
procesy uzdrawiania są pobudzane przez oddziaływania zewnętrzne. Praca Smitha i jego kolegów wskazuje, że
ludzie mogą się poprzez odpowiedni trening nauczyć wspomagać własne, wewnętrzne procesy uzdrowicielskie.
Artykuł swój zakończyli nutą ostrożnego optymizmu (1985, s. 2111):
Wyników tych badań nie można oczywiście uogólniać na wszystkich ludzi, choć być może inni też są w stanie
modulować swe reakcje immunologiczne lub rozwijać umiejętność takiej modulacji. Z pewnością jednak
zarówno zaprezentowane tu dane, jak i cytowane wcześniej wyniki pozwalają na podjęcie dalszych,
starannie zaplanowanych badań.
Gdyby się okazało, że ludzie mogą w poważnym stopniu modulować swe reakcje immunologiczne, doszłoby
do osiągnięcia dwóch ważnych rezultatów. Prawdopodobnie lepiej poznalibyśmy mechanizmy powstawania
chorób zakaźnych i nowotworowych, które wiążą się z różnymi procesami psychicznymi, takimi jak rozpacz czy
depresja. Ponadto, możliwe, że zamierzona modulacja zaczęłaby być wykorzystywana w procesie terapii jako
sposób wzmagania lub hamowania reakcji immunologicznej w zależności od tego, z jaką chorobą będziemy mieli
do czynienia.
Zajmiemy się teraz kwestią wykorzystania dowolnej modulacji układu odpornościowego do wspomagania
procesu uzdrawiania w rozmaitych chorobach, takich jak: rak, astma, alergie i reumatoidalne zapalenia stawów.
Psychiczna modulacja zaburzeń czynności układu odpornościowego
Bowers i Kelly (1979) przedstawili trzy rodzaje zaburzeń czynności układu odpornościowego w
chorobach psychosomatycznych. Zaburzenia te mogą polegać na zbyt małej, nadmiernej oraz źle
ukierunkowanej aktywności tego układu. Ilustracjami wymienionych trzech dysfunkcji są odpowiednio: rak,
astma oskrzelowa i reumatoidalne zapalenie stawów. Oczywiście zaprezentowana klasyfikacja jest bardzo
uproszczona – wydaje się jednak użyteczna, ponieważ oferuje pewien model organizacji naszego sposobu myślenia
o tych zagadnieniach. W następnych częściach postaram się rozszerzyć i wzbogacić o aktualne dane to, co Bowers
i Kelly napisali o metodach hipnoterapii, w których w szczególny sposób podkreśla się kwalifikacje
pacjenta wspomagającego swój proces wychodzenia ze wspomnianych trzech rodzajów zaburzeń czynności
układu odpornościowego.
Rak: Zbyt mała aktywność układu odpornościowego. W tej części zajmiemy się sposobem, w
jaki podstawowe elementy układu odpornościowego komunikują się ze sobą i wzajemnie na siebie oddziałują
w zetknięciu z takim zjawiskiem, jak rak. Trzeba przede wszystkim zrozumieć, że powstawanie komórek
nowotworowych jest naturalnym procesem, toczącym się przez całe życie, bez wytwarzania rozpoznawalnych
klinicznie guzów. Ilustracją tego jest fakt, że pewna forma komórek nowotworowych (neuroblastoma) występuje
u niemowląt w ilościach większych niż u osób z klinicznym rozpoznaniem choroby. Ponadto, sekcje zwłok wykazują,
że praktycznie u wszystkich mężczyzn powyżej pięćdziesiątego roku życia występują komórki raka prostaty,
choć większość z nich nie chorowała przecież na tę chorobę.
Skoro większość ludzi nie zapada na raka, mimo że ich organizmy stale wytwarzają komórki nowotworowe, musi
istnieć jakiś naturalny system nadzoru immunologicznego, który wykrywa i niszczy pojedyncze komórki
nowotworowe, zanim jeszcze utworzą one widoczne guzy. Odkryto już, że działanie tego naturalnego systemu
nadzoru jest hamowane, gdy w następstwie stresu dochodzi do uwolnienia adrenokortykosterydów. Amkraut i
Solomon (1975), Shavit i inni (1985) oraz Stein, Keller i Schleifer (1985) wskazują, że nawet niewielkie
zahamowanie pracy tego systemu wystarcza, by znacznie zwiększyć podatność jednostki na wpływ
czynników chorobotwórczych, szczególnie tych, które są ciągle obecne i zagrażają integralności organizmu –
właśnie takich jak spontanicznie wytwarzane komórki nowotworowe.
Istnieją różne procesy odpornościowe, chroniące nas przed tworzeniem guzów nowotworowych, wśród nich
działanie wspomnianych wcześniej makro fagów, limfocytów T oraz B (Amkraut i Solomon, 1975; Solomon i
Amkraut, 1981), jak również komórek K (killer – zabójca), komórek NK (natural killer – naturalny zabójca) i komórek
T cytotoksycznych (szczegóły w pracy Hokamy i Nakamury, 1982). Jeśli chodzi o komórki K, to choć niepewne jest
ich pochodzenie immunologiczne, wiadomo, że w swym działaniu uzależnione są od przeciwciał i dlatego nazywa się
je również komórkami cytotoksycznymi zależnymi od przeciwciał. Pochodzenie komórek NK również nie jest
znane, wiemy jednak, że czynnikiem wzmagającym siłę ich działania skierowanego przeciw komórkom
nowotworowym jest interferon. Interferon to czynnik odpornościowy, uwalniany przez komórki T oraz
makrofagi. Prowadzone niedawno badania nad ludźmi wskazują, że komórki NK odgrywają znaczącą rolę w
zwalczaniu różnych infekcji wirusowych, także takich jak opryszczka czy też onkogeneza wirusowa (nowotwory
wywołane wirusami). Główna teoria onkogenezy głosi, że guz powstaje wówczas, gdy działanie
wspomnianych komponentów nadzoru odpornościowego jest zahamowane lub za słabe (Stein i in., 1985).
Prześledźmy teraz różne metody, opracowywane zarówno przez teoretyków, jak i praktyków, których celem
jest wzmocnienie osłabionych elementów układu odpornościowego. Podobnie jak w przypadku układów
autonomicznego i hormonalnego konieczne będzie przyjrzenie się sposobom, tych oddziaływań na układ
odpornościowy – aż do ich źródeł genetycznych i cząsteczkowych – ponieważ mogą być one przejawem
modulacji psychicznej.
Genetyczny i cząsteczkowy poziom komunikacji w układzie odpornościowym w przypadku raka.
W tej części zaprezentujemy przegląd współczesnych koncepcji genezy raka oraz naturalnych i nabytych metod
obrony przed tą chorobą. To, że coraz więcej wiemy na temat genów i cząsteczek przekaźnikowych, które
regulują wzrost komórek, w dużym stopniu zawdzięczamy danym na temat raka. Jak widzieliśmy w dwóch
poprzednich rozdziałach, we wszystkich normalnych komórkach znajdują się geny, do których docierają
cząsteczki przekaźnikowe wysyłane z ośrodków kontrolnych układu limbiczno-podwzgórzowego i przenoszone
przez układy autonomiczny i hormonalny. Wielu badaczy uważa obecnie, że nowotwór powstaje wówczas, gdy na
skutek jakiegoś uszkodzenia geny regulujące normalny wzrost komórek zamieniają się w onkogeny.
Onkogeny przyspieszają rozwój lub dokonują zmian struktury protein wytwarzanych w komórce, czego rezultatem
jest zupełnie niekontrolowany proces wzrostu, prowadzący do powstawania tkanek i guzów. Te zaś w
końcu rozprzestrzeniają się po całym organizmie i zabijają go. Niegdyś normalne geny, które są przekształcane
w onkogeny, zajmują podatne na uszkodzenia miejsca w chromosomach i wówczas nazywamy je
protoonkogenami [onkogenami pierwotnymi (przyp. tłum.)]. Czynniki znane jako rakotwórcze zamieniają
protoonkogeny w onkogeny.
Najlepiej poznanymi czynnikami rakotwórczymi są: promieniowanie rentgenowskie, radioaktywność, zbyt
silne promieniowanie słoneczne, toksyny (takie jak dym papierosowy czy obce organizmowi substancje chemiczne)
oraz rozmaite wirusy. Ich działanie polega na wnikaniu do jądra komórkowego w tej fazie podziału komórki, gdy jest
ona szczególnie podatna na uszkodzenia, i przekształceniu protoonkogenu w onkogen przez: (1) wywołanie
mutacji genetycznej (zmiany planu dotyczącego struktury rozwoju białek) lub (2) przełamanie normalnego
porządku rekombinacji genów w chromosomy.
Naturalne i nabyte metody obrony przed rakiem. Istnieje wiele znanych metod obrony przed wzrostem
i rozprzestrzenianiem się komórek nowotworowych już od chwili, gdy one powstają. W tej części przyjrzymy się
trzem naturalnym metodom stosowanym przez nasz organizm oraz licznym sposobom, jakimi badacze próbują
je wspomagać.
Interferon to białkowa cząsteczka przekaźnikowa, która wspomaga wrodzoną odporność i naturalne środki obrony
przed infekcją. Substancję tę odkryli w 1957 roku Alick Isaacs i Jean Lindenmann z National Institute of
Medical Research w Anglii. Za każdym razem, gdy wirus atakuje komórkę, wytwarza ona interferony (dwie
znane postacie tej substancji to interferon alfa i interferon beta), które przeszkadzają w toksycznym
oddziaływaniu wirusa. Ponadto interferony mogą bezpośrednio atakować i niszczyć w pełni uformowane
komórki nowotworowe. Następuje to albo przez utrudnianie ich metabolizmu, albo przez wysyłanie do komórek T i B
oraz makrofagów poleceń, by niszczyły one komórki nowotworowe (Marrack i Kappler, 1986). Pierwsze próby
klinicznego wykorzystania interferonu stały się jednak źródłem rozczarowań – substancja ta była bowiem
dostępna jedynie w małych ilościach. Potem jednak odkryto sposób wytwarzania większych ilości interferonu
w laboratoriach. Wstrzyknięcie dużej dawki interferonu do organizmu sprawia, że znacznie wzrasta zdolność komórek T
i B oraz makrofagów do walki z rozmaitymi odmianami raka. Obecnie w praktyce klinicznej interferon jest
stosowany razem z innymi formami działań przeciw nowotworom, takim jak np. opisane poniżej.
Interleukiny to również naturalne białkowe cząsteczki przekaźnikowe, wspomagające komunikację w
układzie odpornościowym i obronę przed patogenami. Działają one jak hormony lub cząsteczki przekaźnikowe
między komórkami T i B oraz makrofagami i wspomagają ich działania mające na celu walkę z toksynami, a nawet
w pełni uformowanymi nowotworami. Zespołowi badawczemu pod kierunkiem Stevena Rosenberga (Rosenberg i
in., 1985) z National Cancer Institute udało się wyprodukować duże ilości interleukinu-2 oraz wykorzystać go
do aktywizowania komórek T. W rezultacie komórki T wytwarzały komórki T cytotoksyczne, które bezpośrednio
atakują tkanki nowotworowe. Niedawno wykonane badania dowiodły, że interleukin-2 jest niezwykle skuteczny –
efektem jego działania było zmniejszenie się guzów o co najmniej 50%, a nawet całkowita remisja nowotworu.
Kolejną formą, w jakiej przejawia się wrodzona odporność na patogeny, jest czynnik wywołujący martwicę guza
(tumor necrosis factor – TNF), odkryty w 1975 roku przez Lloyda Olda ze Sloan-Kettering Cancer Center w
Nowym Jorku. Okazało się, że gdy do organizmu wnikają bakterie, rośnie liczba makrofagów wydzielających
białkowy TNF. Ten z kolei atakuje komórki i tkanki nowotworowe już w sposób bezpośredni. Dzięki metodom
inżynierii genetycznej TNF można obecnie klonować oraz produkować na masową skalę. Po wstrzyknięciu do
organizmu substancja ta atakuje komórki nowotworowe i w wyniku jakiegoś nie znanego jeszcze mechanizmu
powoduje ich sczernienie i śmierć. Jeszcze skuteczniejszy okazuje się TNF w kombinacji z interferonem oraz
innymi lekami przeciwnowotworowymi. W testach laboratoryjnych okazało się, że TNF albo niszczył, albo też
utrudniał rozwój 2/3 komórek nowotworowych, na których go wypróbowano. Obecnie jest przedmiotem badań,
które różne centra medyczne prowadzą z udziałem ludzi.
Kolejnym osiągnięciem inżynierii genetycznej są monoklony, które wydają się stanowić zapowiedź skutecznej walki
z rozmaitymi postaciami raka na wiele różnych sposobów. Metoda ich wytwarzania polega na usunięciu pewnej
ilości komórek nowotworowych z organizmu i wstrzyknięciu ich myszom. Układ odpornościowy myszy
reaguje wytworzeniem komórek B, które posiadają przeciwciała atakujące daną postać raka – dochodzi więc
do powstania odporności nabytej. Następnie usuwa się komórki B oraz przeciwciała i łączy się je w probówce z
następną partią dzielących się szybko komórek nowotworowych. W rezultacie wytworzone zostaną tzw. hybrydomy –
jak gdyby silne komórki hybrydowe – które masowo produkują monoklony, posiadające przeciwciała specyficzne dla
tej postaci raka, na którą cierpi pacjent. Przeciwciała te są następnie zbierane i oczyszczane. Ich siła
oddziaływania zazwyczaj rośnie, jeśli połączy się je z innymi lekami przeciwnowotworowymi. Po wstrzyknięciu
do organizmu pacjenta stają się “sprytnymi bombami", atakującymi wyłącznie komórki nowotworowe. Dzieje się
tak dlatego, że ta ich część, którą stanowi przeciwciało, funcjonuje jako klucz pasujący jedynie do zamków, którymi
są receptory znajdujące się w ścianach komórek nowotworowych. Monoklony są więc niosącymi śmierć
cząsteczkami przekaźnikowymi, które wypełniają bardzo konkretną misję walki z rakiem.
National Cancer Institute szacuje, że do roku 2000 około 50% przypadków wyleczenia raka będzie stanowić efekt
tych właśnie, ostatnio rozwijanych metod terapii. Pozostałe 50% będziemy zawdzięczać programom
zapobiegania nowotworom. Jeśli chodzi o naszą pracę, najbardziej interesujący jest fakt, że w taki czy inny
sposób wszelkie nowe metody leczenia raka opierają się na działaniu cząsteczek przekaźnikowych zwiększających
moc układu odpornościowego. Choć nasza wiedza o tym, jak psychika może wspomóc te zachodzące na
poziomie cząsteczkowym procesy, jest ciągle w fazie embrionalnej, to – jak za chwilę zobaczymy – jest coraz
więcej dowodów przemawiających za możliwością stosowania hipnoterapii także i w tej dziedzinie.
Psychobiologiczne modele wspomagania terapii raka. Najważniejsze dowody na to, że na rozwój
raka wpływa oddziaływanie ciała i psychiki, pochodzą z badań dotyczących stresu wynikającego ze zmian w życiu
(Do-hrenwend i Dohrenwend, 1974). Każdy stres będący następstwem znaczącej zmiany życiowej (np. śmierci
członka rodziny, zmiany pracy, przeprowadzki) może spowodować aktywizację opisywanej wcześniej osi
korowo-podwzgórzowo-przysadkowo-nadnerczowej, a co za tym idzie – wytwarzanie kortykosterydów, które
tłumią działanie odpornościowego systemu nadzoru. Ze zbyt małą aktywnością układu odpornościowego wiążą się
takie zjawiska, jak: niepokój, depresja czy mała siła ego. Głównym bodźcem dla współczesnych badań prowadzonych
w tej dziedzinie stał się fakt, że zdolność radzenia sobie jest ważnym czynnikiem decydującym o tym, czy
stres spowoduje obniżenie wydolności odpornościowej. Locke i jego koledzy (1984) odkryli na przykład, że
objawy niepokoju czy depresji w obliczu stresującej zmiany w życiu sygnalizowały słabą zdolność radzenia sobie i
były przyczyną zmniejszenia aktywności naturalnych komórek K. Z kolei duża zdolność radzenia sobie
(niewiele symptomów w obliczu poważnego stresu) wiązała się ze wzmożeniem aktywności tych komórek.
Coraz więcej wyników badań, prowadzonych pod ścisłą kontrolą, wskazuje, że hipnoza może spowodować zmiany
w odpornościowym systemie nadzoru. Hall (1982-1983) odkrył, że osoby bardzo podatne na hipnozę mogą w
znaczący sposób zwiększyć swą odporność komórkową (zarówno jeśli chodzi o aktywność komórek T, jak i B).
Frankel (1985) oraz jego koledzy badają możliwość wykorzystania sugestii hipnotycznej w celu wzmagania lub
obniżania odporności komórkowej w odpowiedzi na wstrzyknięcie antygenów.
Przegląd tych nowych metod hipnoterapii, które – jak się okazało – skutecznie zwiększają wydolność
odpornościową, prowadzi do wniosku, że istnieje przynajmniej pięć metod podstawowych: relaksacja, tworzenie
obrazów, zmiana struktury (reframing), medytacja oraz wzmacnianie umiejętności radzenia sobie. Ponieważ stres
osłabia układ odpornościowy powodując wytwarzanie hormonów adrenokortykoidowych, prawdziwym
przełomem okazało się odkrycie, że hipnoterapia oparta na zwykłej relaksacji może obniżyć plazmatyczny poziom
tych hormonów (Sachar, 1969).
Wyrazem ciekawej koncepcji poznawczej zmiany struktury jest znana procedura wizualizacji i relaksacji,
udoskonalona przez Simontonów (Si-monton, Simonton i Creighton, 1978). Większość ludzi, którzy obawiają się
raka, zwykle uważa tę chorobę za niezwykle destrukcyjną. Simontonowie starają się zmienić strukturę tego
błędnego poglądu; komórki nowotworowe opisują jako “słabe" i “chaotyczne", natomiast należące do
układu odpornościowego białe ciałka krwi przedstawiają jako “silne" i “potężne" – jak rzucające się na mięso
rekiny. Simontonowie nie byli jednak w stanie określić, który z elementów ich hipnoterapii jest najbardziej
efektywny, ponieważ ich program walki z rakiem oparty był na terapii grupowej, której celem było rozwiązanie
głębszych problemów i rozwinięcie zdolności radzenia sobie. Dopiero badania Halla (1982), który też
wykorzystywał tworzenie obrazów i zmianę struktury, udowodniły, że metody te mogą doprowadzić do
zwiększenia odporności komórkowej.
Zupełnie inną metodę hipnoterapii stworzył Ainslie Meares (1982-1983), który wykorzystywał coś, co nazwał
ataraksją psychiczną. Termin ten określa taką postać intensywnej medytacji, w której pojawiło się
“wewnętrzne wyciszenie pochodzenia centralnego". Jego metoda stanowi przeciwieństwo sposobu Simontonów,
którzy usiłują zwiększyć spokój, relaksację czy zdolność pacjenta do radzenia sobie. Metoda Mearesa nie
wymaga natomiast udziału woli. Jak sam pisze: “Podstawową właściwością tej formy medytacji jest brak walki,
starań, korzystania ze swej siły woli". Uważa on, że jego metoda pozwala na pozawerbalne zrozumienie siebie
i wszechświata, a to może prowadzić do cofnięcia się nawet bardzo poważnej postaci raka. Sam zresztą przeżył tę
formę intensywnej medytacji w sposób bardzo osobisty i głęboki i jest przekonany, że fakt ten jest
komunikowany pacjentom na pozawerbalnym, nieświadomym poziomie, dzięki czemu wzmocniona zostaje ich wiara
w możliwości związane z doświadczaniem ataraksji psychicznej.
Większość współczesnych psychologów korzysta z różnych elementów wszystkich przedstawionych tu
koncepcji (Margolis, 1982-1983; Newton, 1982-1983). Dość charakterystycznym przykładem jest praca Finkelsteina
i Greenleafa (1982-1983), którzy dla celów prospektywnych badań nad rakiem: zaplanowanych na trzy lata,
przygotowali dziesięciominutową taśmę, na której znalazły się sugestie reprezentujące wszystkie metody hipnoterapii,
o których mówiliśmy. Zaletą takiej bardzo ogólnej metody jest to, że stanowi ona wcielenie w życie
ericksonowskiej zasady mówiącej, iż trzeba pozwolić, by nieświadomość pacjenta wybrała, jakie sugestie
mają wspomagać oddziaływania terapeutyczne (Erickson i Rossi, 1979). Z drugiej jednak strony to
niesprecyzowanie powoduje, że nie można w naukowy sposób opisać mechanizmu przebiegu terapii.
Większość terapeutów zgadza się, że funkcje układu odpornościowego mogą zwiększyć się dzięki
pewnemu określonemu stanowi psychicznemu lub na skutek wykorzystania psychiki. Z przedstawianego w tej
książce punktu widzenia można powiedzieć, że niezwykła złożoność ludzkiego funkcjonowania wskazuje na
istnienie prawie nieskończonej różnorodności systemów zależnego od stanu uczenia się i zapamiętywania, które
można wykorzystać w celu uzdrawiania. Każda jednostka ma własną, unikatową historię doświadczeń życiowych
oraz tego, co wyuczone, i dlatego właśnie każdy przypadek stanowi nowe zadanie terapeutyczne, w którym
można wypróbować efektywność zarówno specyficznych, jak i niespecyficznych metod terapii.
Choć teoria informacji jest zwykle wyrażana językiem matematycznym, dla naszych celów wystarczy, jeśli
jej podstawowe założenia sformułujemy w sposób następujący: im bardziej nieprawdopodobna jest jakaś idea
czy wydarzenie, tym większa jest jej wartość informacyjna. Używając terminów bardziej codziennych
możemy powiedzieć, że wszystko, co w naszym życiu jest rutynowe, zwyczajne i przewidywalne zazwyczaj nie
dostarcza nam nowych informacji. Źródłem informacji jest to, co nowe, tajemnicze i interesujące. Zatem wszystko, co
jest dla danej osoby nowe, ma dla niej dużą wartość informacyjną.
W rozdziale drugim opisałem układ siatkowaty pobudzający (ARAS) i miejsce sinawe – części pnia mózgu, które
pod wpływem nowych bodźców pobudzają świadomość. To, co nowe, może pochodzić ze środowiska zewnętrznego
lub też może powstawać w twórczych momentach refleksji i marzeń. Natomiast powtarzające się, rutynowe
sytuacje życiowe czy nawykowe wzorce tworzenia wyobrażeń (ideacji) obniżają poziom świadomości i usypiają
psychikę. Można na tej podstawie sformułować pewien podstawowy wniosek: świadomość (i w ogóle psychika)
rozwija się pod wpływem informacji. Psychika to doskonały projekt natury, przeznaczony do odbioru, tworzenia
i transdukcji informacji.
W informacyjnej koncepcji psychiki słowo projekt ma ważne implikacje. Z projektu wynika forma oraz
struktura. Informacja zwykle jawi się nam jako zmiana projektu, formy oraz struktury. Karl Pribram (1986) dokładnie
opisał strukturalną koncepcję informacji, dzięki której możemy zrozumieć, w jaki sposób fenomenologiczne
aspekty psychiki oraz materialistyczne aspekty mózgu i ciała mogą być ujęte w te same ramy pojęciowe..
Egzystencjalista Maurice Merleau-Ponty jest autorem książki zatytułowanej The Structure of Behavior
(Struktura zachowania; 1963), która zarówno duchem, jak i treścią w uderzający sposób przypomina nasze Plans and
the Structure of Behavior (Plany i strukturę zachowania; Miller, Galanter i Pribram, 1960; zob. też Pribram, 1965),
gdzie posługiwaliśmy się perspektywą behawiorystyczną oraz koncepcją przetwarzania informacji. Nie zamierzam
dawać w ten sposób do zrozumienia, że między behawiorystyczną a egzystencjalno-fenomenologiczną
koncepcją psychiki nie ma żadnej różnicy. W innej pracy szczegółowo przedstawiłem te różnice, posługując się
terminami poszukiwania przyczyn (u behawiorystów) i poszukiwania struktury informacyjnej, które w sensowny
(pełen znaczeń) sposób uprawiają fenomenologowie (Pribram, 1979). Tym, co chciałbym tutaj podkreślić, jest fakt,
że obie koncepcje prowadzą do takich konceptualizacji, których nie da się łatwo zaklasyfikować jako psychiczne
lub materialne. Poszukujący przyczyn behawioryści opierają się na pojęciach związanych z siłą (napęd,
bodziec, wzmocnienie), w których w zamierzony sposób pobrzmiewa echo teorii Newtona. Egzystencjaliści w
swych dążeniach do zrozumienia doznań psychicznych docierają do struktury – podobnie jak to się dzieje w
przypadku antropologów i lingwistów, gdy zabierają się do innych złożonych organizacji. Pojęcia strukturalne
są pokrewne pojęciom fizyki współczesnej – tam także cząstki wyłaniają się z interakcji i powiązań między procesami.
Analiza sposobu, w jaki tworzone są programy komputerowe, pomaga rozdzielić niektóre zagadnienia należące
do opartej na tożsamości koncepcji relacji psychika-ciało. Ponieważ nasze introspekcje nie wydają się w wyraźny
sposób związane z funkcjami tkanek nerwowych składających się na mózg, trudno było zrozumieć, o czym
mówią teoretycy twierdzący, że procesy psychiczne i mózgowe są jednakowe. Teraz, gdy dysponujemy analogią
w postaci programu komputerowego, możemy sądzić, że elementem wspólnym dla operacji psychicznych
oraz mózgowego oprzyrządowania (wetware), w którym te operacje są realizowane, jest pewien szyk –
niezmienny pomimo różnych transformacji. Terminami najczęściej używanymi do określania takiej właśnie
tożsamości, która istnieje mimo transformacji, są: informacja (w koncepcjach poznawczych oraz
dyscyplinach zajmujących się mózgiem) oraz struktura (w lingwistyce i muzyce).
Stałość szyku nie ogranicza się do komputerów i programowania komputerowego. Jeśli chodzi o muzykę, potrafimy
np. rozpoznać sonatę Beethovena czy symfonię Berlioza niezależnie od tego, czy prezentuje się ją nam jako
zapis nutowy, koncert na żywo, nagranie odtwarzane na aparaturze hi-fi czy nawet w samochodzie, gdzie zniekształca
ją i tłumi hałas oraz niska jakość odtwarzacza. Informacja (wewnętrzna forma) i struktura (sposób uporządkowania)
dają się rozpoznać w wielu wersjach. Tworzywa umożliwiające powstanie tych wersji znacznie różnią się od siebie,
lecz różnice te nie dotyczą zasadniczych właściwości formy muzycznej. W tym sensie tożsamościowa koncepcja
związku między psychiką a ciałem, jeśli pominie się jego realistyczne wcielenia, przypomina uniwersalia platońskie,
tj. idealne uporządkowania, które w czasie swej realizacji są podatne na zniekształcenia.
Tworzenie przez ludzi języków komputerowych daje nam wgląd w proces realizacji informacji, który zachodzi
w maszynie. Istotą hierarchii zarówno biologicznych, jak i obliczeniowych jest to, że wyższe poziomy
organizacji kontrolują poziomy niższe i same są przez nie kontrolowane. Taki wzajemny związek przyczynowy
występuje we wszystkich żywych systemach. Na przykład, poziom dwutlenku węgla w tkankach nie tylko wpływa
na mechanizmy neuronowe związane z oddychaniem, ale i odwrotnie – jest przez te mechanizmy
kontrolowany. Wzajemne powiązanie przyczynowe, odkryte kiedyś jako podstawowa zasada rządząca
utrzymywaniem stałości środowiska, określa się mianem homeostazy. Prowadzone przez ostatnie kilkadziesiąt
lat badania dowiodły, że takie sprzężenia zwrotne pojawiają się wszędzie – także w procesach
sensorycznych, motorycznych oraz centralnych wszystkich rodzajów. Gdy zorganizowane sprzężenia zwrotne
są połączone w postaci równoległych kanałów, stają się sprzężonymi (feedforward) mechanizmami kontrolnymi,
które działają tak jak słowa (o długości wyrażanej w bitach lub bajtach) w językach komputerowych (Miller i in.,
1960; Pribram, 1971).
Wykorzystując tę strukturalną koncepcję informacji, Pribram zdołał ująć powiązania psychiczne i fizjologiczne w
ramach jednej konstrukcji, którą stał się wzajemny związek przyczynowy czy teæ homeostaza, charakteryzuj¹ca
proces komunikacji miźdzy psychik¹ a cia³em (j£go ilustracjź stanowi¹ rys. 1-7). Wzbogaceni o tź wiedzź moæemy
teraz wrócię do Blacka i jego pomys³u, by z wykorzystaniem teorii informacji wyjanię i przedstawię model
komunikacji między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania, którego dostarcza nam układ odpornościowy. Zobaczmy
teraz, w jaki sposób Black czyni użytek z pojęcia informacji, rozumianej jako nowa (nieprawdopodobna) struktura, po
to, by zdefiniować życie oraz psychikę (1969):
Skoro arystotelesowska forma wszelkiej materii “zawiera informację" (przynajmniej w pewnym stopniu), a “informacja
w formie formy" jest najwyraźniej żywej materii niezbędna, podstawą mojej tezy stanie się konieczność
zdefiniowania życia według stopnia nieprawdopodobieństwa tej formy materii – tak odmiennego od jej
substancji energetycznej.
Moja definicja będzie brzmieć następująco: życie jest właściwością materii wynikającą z treści informacyjnej, która
jest właściwa nieprawdopodobieństwu formy (s. 46).
Oto moja druga hipoteza: psychika to system informacyjny, który wywodzi się ze zsumowanego
nieprawdopodobieństwa formy, tkwiącego w materialnej substancji istot żywych (s. 56).
Informacja może być oczywiście przesyłana na wszelkie sposoby – od modulacji bezprzewodowej aż po czarno-
białe wzory na stronach książki. Dla osób zajmujących się biologią na poziomie cząsteczkowym koncepcja przesyłania
i rejestrowania informacji “w formie formy" nie jest oczywiście niczym nowym.
Na zaprezentowane tu fakty zwykle jednak nie patrzy się w ten sposób. Mimo że różnica może się wydawać błaha,
a przez niektórych może być krytykowana za “metafizyczność", jest ona istotna z punktu widzenia omawianego
przeze mnie tematu. Mam bowiem nadzieję, że opierając się na klinicznych i eksperymentalnych danych
medycyny psychosomatycznej, zdołam pokazać, że niezależnie od stałości materiału genetycznego sporo
informacji zarejestrowanych przez organizm w formie formy może w czasie naszego życia przyczynić się zarówno
do zdrowia, jak i do choroby (s. 47).
Pogląd Blacka, że informacyjną esencją życia i psychiki jest forma, będzie brzmiał bardzo abstrakcyjnie, dopóki
nie przypomnimy sobie, że jest to prawda na poziomie cząsteczkowym. To właśnie forma i struktura
cząsteczek przekaźnikowych oraz ich receptorów uruchamiają i modulują aktywność życiową w obrębie
wszystkich komórek organizmu. Pionierskie badania Blacka stanowiły krok naprzód w udowodnieniu, że prawidłowość
ta dotyczy komunikacji między psychiką a ciałem, której pośrednikiem jest układ odpornościowy (zob. rys. 6).
Jak widzieliśmy w poprzednich rozdziałach, jest to prawda także w odniesieniu do układów autonomicznego (rys. 4)
i hormonalnego (rys. 5). W rozdziale następnym dowiemy się, że dotyczy to także układu neuropeptydowego.
Black był bardzo zaabsorbowany nieświadomą w swej istocie naturą transdukcji informacji między psychiką a ciałem
i prawdopodobnie dlatego nie podał żadnej definicji świadomości. Sądzę jednak, że definicja świadomości jako
procesu autorefleksyjnej transdukcji informacji, którą zaproponowałem w rozdziale drugim, doskonale pasuje do
jego poglądów. Ramka 6 prezentuje niektóre główne modalności czy formy transdukcji informacji, składające się na
treść świadomości. Choć te modalności psychiczne (emocje, wyobrażenia, poznanie) stanowią inny poziom opisowy
niż ciało i cząsteczki, to wszystkie mogą być połączone w ramach wyłaniającej się obecnie wizji życia, biologii i
psychiki, które ze swej natury są informacyjnymi transformacjami siebie nawzajem.
Praktyczne zastosowanie tej jednolitej dla zjawisk psychobiologicznych koncepcji formy widać już w różnych
szkołach psychoterapii, wywodzących się z klasycznej psychologii głębi w wersjach Freuda i Junga. Od razu
jako przykład można tu przywołać terapię gestalt oraz wszystkie jej pochodne. U samego zresztą Junga forma
była centralnym, ważnym elementem pojęcia archetypu, rozumianego jako psychoid czy też struktura
psychobiologiczna, która kształtuje istotę idei, symboli i procesów transformacji. Oto jak o tym pisał (Jung, 1960, s. 33):
Nie istnieje taka idea czy pogląd, które nie miałyby swoich poprzedników. Zawsze w końcu odnajduje się je
w odwiecznych formach archetypowych, których konkretność datuje się od czasu, gdy świadomość nie myślała,
lecz jedynie spostrzegała. “Myśli" były przedmiotem wewnętrznej percepcji, nie podlegały refleksji, lecz były
odbierane jako zjawiska zewnętrzne – w pewnym sensie widziano je lub słyszano. Myśl była z natury odkryciem,
nie wymyślanym, lecz wymuszanym na nas, lub przez swą bezpośredniość i realistyczność dającym nam pewność.
Taki sposób myślenia poprzedza prymitywną ego-świadomość, a ta jest w większym stopniu jego przedmiotem
niż podmiotem. My sami nie dotarliśmy jeszcze do najwyższego szczytu świadomości, u nas również
występuje przedmysienie (pre-existentthinking), którego sobie nie uświadamiamy dopóty, dopóki wspierają
nas tradycyjne symbole albo, wyrażając to samo językiem marzeń, dopóki nie umrze ojciec lub król.
Mamy tu do czynienia z wieloma ważnymi skojarzeniami. Uważam, że sformułowana przez Blacka koncepcja życia
i psychiki jako “treści informacyjnej właściwej nieprawdopodobieństwu formy" jest podstawowym
aksjomatem informacyjnej teorii obrazu, archetypu, symbolu i mityczno-poetyckiego wymiaru świadomości
przynależnej prawej półkuli oraz – w szczególności – uzdrawiania za pośrednictwem psychiki. Ta znacząca
obecność teorii informacji we współczesnych koncepcjach psychoterapii zwykle nie jest dostrzegana. Ja sam, gdy po
raz pierwszy sformułowałem hipotezę mówiącą o znaczeniu, jakie dla rozwoju tożsamości i świadomości
ma doświadczanie oryginalnych marzeń, nie miałem pojęcia, że była ona w rzeczywistości fenomenologicznym
ujęciem informacyjnej teorii psychiki (Rossi, 1972/1985, s. 25):
Hipoteza 1. To, co w marzeniu unikatowe, niezwykłe, dziwne lub wysoce idiosynkratyczne, jest istotą
indywidualności, wyrazem oryginalnego doświadczenia psychicznego i jako takie stanowi surowy materiał, z
którego mogą się rozwinąć nowe wzorce świadomości.
To, co “unikatowe, niezwykłe, dziwne lub wysoce idiosynkratyczne", jest oczywiście subiektywnym doznaniem czegoś,
co w teorii informacji określa się jako dużą wartość informacyjną wydarzenia nieprawdopodobnego. Jak już wcześniej
(w rozdz. 2) wspomniałem, można obecnie dokładnie wyjaśnić, dlaczego układ psychika-ciało największą
wagę przywiązuje do nowych bodźców – mają one większą wartość informacyjną. Gdy kierujemy uwagę pacjenta
ku temu, co wydaje mu się nowe lub nowatorskie, zwiększamy prawdopodobieństwo, że dojdzie do
wspomagania procesów terapeutycznych, podczas których odbywa się transdukcja informacji mającej dużą wartość.
To zaś może się stać podstawą wielu interesujących z punktu widzenia terapii koncepcji uzdrawiania.
To prawdopodobnie dlatego pacjenci, którzy nie zdołali uzyskać pomocy ze strony medycyny konwencjonalnej,
intuicyjnie zwracają się ku niezwykłym i często z pozoru dziwacznym metodom preferowanym przez inne kultury
oraz medycynę holistyczną. Oto na czym polega leczenie za pomocą tajemnicy i boskiej obecności – nummosum
(Jung, 1960), stosowane w praktykach religijnych i niezwykłych kultach. Sposoby te pomagają pacjentowi wydostać się
z ram wyuczonych ograniczeń, które narzucił mu jego konwencjonalny sposób myślenia oraz styl życia, a które
kodują adaptacyjną wartość choroby czy problemu. Niezwykłe praktyki tajemniczych uzdrowicieli i szamanów
przełamują ograniczający i otępiający wpływ tego co konwencjonalne oraz pozwalają znaleźć i pobudzić
informacyjną wartość tego, co w układzie psychika-ciało pacjenta jest nowe.
W czasie tej wycieczki bocznymi ścieżkami informacyjnej teorii psychobiologii i uzdrawiania odeszliśmy daleko od
badań nad hipnotyczną modulacją układu odpornościowego, prowadzonych przez Blacka, oraz głównego tematu
tego rozdziału. Jednak zintegrowanie badań, wykonywanych niegdyś osobno w ramach dziedzin tak odmiennych,
jak psychologia, biologia i genetyka molekularna, ma niezwykłą wartość dla naszej informacyjnej teorii uzdrawiania.
W następnym, ostatnim już rozdziale będziemy świadkami jeszcze dalej idącej integracji wszystkich tych
obszarów zainteresowań. Jej celem będzie zbudowanie świadomości i zdrowia.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
10
PSYCHICZNA MODULACJA UKŁADU NEUROPEPTYDOWEGO
Z wyników najnowszych badań neurobiologicznych wynika, że układ neuropeptydowy jest pojęciem pozwalającym
na stworzenie całkowicie nowej koncepcji komunikacji między psychiką a ciałem, w której zintegrowane będą
układy: autonomiczny, hormonalny i odpornościowy. Pert oraz jej koledzy, pracujący na Wydziale Biochemii Mózgu
w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego, doszli do wniosku, że neuropeptydy i ich receptory stanowią
nie dostrzeżoną wcześniej sieć psychosomatyczną. Oto jak prezentują ten pogląd (Pert, Weber, Ruff i Herkenham,
1985, s. 820):
Wielką zmianę w naukach neurologicznych przyniosło uświadomienie sobie, że funkcjonowanie mózgu jest
modulowane przez liczne (poza tymi klasycznymi) neurotransmitery chemiczne. Wiele tych substancji
informacyjnych stanowią neuropeptydy, kiedyś badane w zupełnie innym kontekście – jako hormony, “peptydy
jelitowe" czy czynniki wzrostu. Ich liczba przekroczyła już obecnie 50 i większość, jeśli nie wszystkie,
zmieniają zachowania i nastroje, choć ze względu na tę ich właściwość dokładnie zbadano jedynie
endogenne odpowiedniki narkotyków, takich jak morfina, valium czy fencyklidyna. Obecnie zdajemy sobie sprawę,
że główną przyczyną ich specyficzności sygnałowej są raczej receptory (stanowią one oddzielny rodzaj
cząsteczek obdarzonych zdolnością rozpoznawania), a nie bliska odległość, w jakiej znajdują się synapsy. Określono
już precyzyjnie wzorce rozmieszczenia sporej liczby receptorów neuropeptydowych w mózgu. Okazało się, że
wiele miejsc w mózgu, z których liczne znajdują się w obrębie obszarów pośredniczących emocjom, jest
wzbogaconych w różnego rodzaju receptory neuropeptydowe, co dowodzi, że w tych właśnie “węzłach" zbiegają
się informacje. Co więcej, receptory neuropeptydowe znajdują się również na powierzchniach ruchomych
komórek układu odpornościowego; monocyty mogą dążyć (chemotaksja) do wielu neuropeptydów dzięki procesom,
w których – jak wskazuje analiza struktury i aktywności – pośredniczą oddzielne receptory. Są one nie do odróżnienia
od tych znajdowanych w mózgu. Neuropeptydy i ich receptory łączą mózg, gruczoły oraz układ odpornościowy w
sieć połączeń komunikacyjnych między mózgiem a ciałem i stanowią prawdopodobnie biochemiczny substrat
emocji (podkr. E.L.R.).
Sposób, w jaki Pert używa terminu “substancja informacyjna", opisując nim istotną, przekaźnikową funkcję
układu odpornościowego, stanowi całkowicie nowy sposób integracji danych i zachowań, pochodzących z
oddzielnych niegdyś dziedzin, takich jak: psychologia, neurologia, anatomia, biochemia i biologia molekularna.
Wiele wyników badań sugeruje, że centralny i autonomiczny układ nerwowy oraz układy hormonalny i odpornościowy
są kanałami, transporterami czy przenośnikami cząsteczek przekaźnikowych układu neuropeptydowego
(Basedovsky, del Rey i Sor-kin, 1985; Blalock, Harbour-McMenamin i Smith, 1985; Bloom, 1985; Felton i in.,
1985). Rysunek 7 stanowi ilustrację tego, co obecnie wiemy na temat układu neuropeptydowego. Jak widać, układ
ten wzbogaca, częściowo pokrywa i integruje wszystkie omówione wcześniej systemy komunikacji między psychiką
a ciałem (rys. 1-6). Dla pełnej jasności przedstawimy sześć ogniskowych obszarów układu neuropeptydowego,
które obecnie są przedmiotem intensywnych badań.
1. Limbiczno-podwzgórzowa lokalizacja aktywności neuropeptydowej. Nasz pogląd, że układ
limbiczno-podwzgórzowy odgrywa fundamentalną rolę jako filtr w komunikacji między psychiką a ciałem (rys.
1) potwierdzają dokonane ostatnio ustalenia co do układu neuropeptydowego (Pert i in., 1985, s. 821):
Podstawową cechą wszystkich receptorów neuropeptydowych, których rozmieszczenie w mózgu dokładnie
przebadano, jest niezwykłe ich bogactwo w wielu obszarach mózgowych. Liczne, bogate w receptory
neuropeptydowe miejsca znajdują się w obrębie służącego do komunikacji konglomeratu struktur, który
tradycyjnie nazywa się układem lim-bicznym. Jest on uważany za pośrednika zachowań emocjonalnych. U osób,
które poddano stymulacji mózgu zamiast narkozie (przed operacją z powodu epilepsji), pobudzenie kory w pobliżu
jądra migdałowatego (czyli samego rdzenia układu limbicznego) wywoływało niezwykle szeroki zakres
reakcji emocjonalnych. Odkryto też, że w mózgach ludzi oraz małp jądro migdałowate, podwzgórze i inne powiązane
z nimi struktury są niezwykle bogate w receptory opiatowe. Potem stworzono mapy receptorów wielu
innych neuropeptydów (takich jak: substancja P, bombezyna, cholecystokinina, neurotenzyna, insulina i
transferyna), które również pokazywały, że jądro migdałowate oraz związane z nim struktury układu limbicznego
są siedliskami receptorów. Tam właśnie prawdopodobnie zachodzi biochemicza modyfikacja nastrojów.
Rys. 7. Węzłowe lub ogniskowe obszary neuropeptydowego systemu komunikacji; podkreślono główną
rolę neuropeptydów endorfinowych we wzajemnej regulacji psychiki i ciała
Liczba dowodów na to, że główną rolę w różnych procesach emocjonalnych oraz zaburzeniach nastroju odgrywa
układ limbiczno-podwzgórzowy i neuropeptydy opiatowe (endorfiny i enkefaliny), jest już teraz olbrzymia. Sieć
neuronów pośredniczących w komunikacji między psychiką a ciałem wychodzi poza układ limbiczny i sięga
innych obszarów mózgu (opuszka węchowa, wędzidełko, jądro międzykonarowe) oraz niżej położonego
układu siatkowatego wstępującego pnia mózgu. Tym właśnie niższym strukturom poświęcimy teraz trochę uwagi.
2. Lokalizacja aktywności neuropeptydowej w pniu mózgu i rdzeniu kręgowym. Zastosowanie
nowych metod badań neuropeptydów prowadzi do wniosku, że trzeba rozszerzyć granice układu limbicznego tak,
by objąć nim modulację informacji sensorycznej (Pert i in., 1985, s. 821):
[...] Róg grzbietowy rdzenia kręgowego u ssaków, miejsce pierwszego synaptycznego kontaktu z centralnym
układem nerwowym neuronów przesyłających informację z gruczołów, skóry oraz innych organów peryferycznych,
jest bogato wyposażony we wszystkie receptory neuropeptydowe. Choć wcześniej nie uważano go za część
układu limbicznego, znajdujące się tu receptory mogą (w sposób postulowany dla innych węzłów
sensorycznych) filtrować napływające informacje i decydować, którym dać pierwszeństwo. Odbywa się to w taki
sposób, aby dokonywana przez organizm percepcja była optymalna z punktu widzenia potrzeby przetrwania.
Psychiczna modulacja procesów sensoryczno-percepcyjnych stanowi klasyczną właściwość zjawisk związanych
z hipnozą (Orne, 1972). Fakt, że receptory neuropeptydowe są zlokalizowane we wszystkich głównych
węzłach sensorycznych układu nerwowego, dowodzi, iż odgrywają one ważną rolę w psychologicznych
mechanizmach iluzji, halucynacji, uśmierzania bólu i narkozy, będących efektem hipnozy.
Jeśli chodzi o przesyłanie wrażeń bólowych, ważnymi stacjami przkaźnikowymi są szara okolica około wodociągowa
w pniu mózgu oraz róg grzbietowy rdzenia kręgowego. Miejsca te są zasobne w endorfiny oraz neuropep-tyd
zwany substancją P, które są wykorzystywane w zrównoważony sposób. Substancja P wzmaga transmisję
bólu, endorfiny natomiast ją blokują dzięki temu, że hamują uwalnianie substacji P. Rola, jaką te neuropeptydy
odgrywają w uśmierzaniu bólu za pomocą hipnozy, była przedmiotem wielu kontrowersji. Niektórym badaczom (Barber
i Meyer, 1977; Goldstein i Hilgard, 1975; Olness, Wain i Ng, 1980; Spruiell i in., 1983) nie udało się dowieść, że
hipnoza wpływa na mierzone przez nich poziomy neuropeptydów endorfinowych, podczas gdy inni (Domangue,
Margolis, Lieberman i Kaji, 1985) ciągle znajdowali eksperymentalne dowody potwierdzające jej rolę. Wielka
liczba subtelnych, niełatwych do mierzenia i kontrolowania zmiennych, które wpływają zarówno na proces hipnozy, jak
i aktywność neuropeptydów, sprawia, że wyniki takich badań eksperymentalnych wyjątkowo trudno jest oszacować.
Istotnym czynnikiem było prawdopodobnie to, że jedyny eksperyment, w którym dowiedziono, że w
znieczuleniu hipnotycznym pośredniczą endorfiny, wykonano na osobie będącej w stanie głębokiej hipnozy
(Stephen-son, 1978). We wszystkich innych badaniach dotyczących tego samego problemu brało udział wiele osób,
które wprawdzie poddano hipnozie, lecz nie określono dokładnie (za pomocą wskaźników klinicznych), czy osiągnęły
one stan somnambulizmu. Prawdę mówiąc, wielu eksperymentatorów (Barber, 1972; Sarbin i Coe, 1972),
rzekomo używających hipnozy, nie wierzy nawet, że jest ona stanem zmienionym. Erickson (1967/1980) i
Weitzenhoffer (1982) niezależnie od siebie zauważyli, że ten pożałowania godny brak wiedzy o
klasycznych, historycznych kryteriach somnambulizmu stał się przyczyną tego, że wiele eksperymentalnych badań
nad hipnozą (prowadzonych podobno w warunkach pełnej kontroli) przyniosło wyniki niejasne lub wręcz negatywne.
Z badań tych jednak w oczywisty sposób wynika, że istnieją przynajmniej dwa (a prawdopodobnie jeszcze
więcej) mechanizmy znieczulenia. Niedawno wykonane eksperymenty potwierdziły ten wniosek (Shavit i in.,
1985). Endorfiny biorą udział tylko w tym jednym mechanizmie. Hamujący wpływ stresu na układ odpornościowy
wiąże się z tą właśnie, endorfinową formą znieczulenia – opowiemy o tym w następnej części.
3 i 4. Neuropeptydowa integracja układów odpornościowego i hormonalnego. Układy odpornościowy
i hormonalny stanowią trzeci i czwarty obszar lokalizacji działań neuropeptydów. Są one tak bardzo związane ze sobą,
że omówimy je razem. Większość hormonów, podwzgórzowych cząsteczek kontrolnych i
przekaźników neurohormonalnych, o których wspomnimy w tym rozdziale, to właśnie neuropeptydy. Oto jak
Blalock, Harbour-McMenamin i Smith (1985) opisują wzajemne powiązania układów odpornościowego i
hormonalnego (s. 858):
Choć liczne badania dowiodły, że układ neurohormonalny może kontrolować funkcje odpornościowe, dopiero teraz
stało się oczywiste, że kontrola ta jest wzajemna, tzn. układ odpornościowy również kontroluje funkcje
neurohormonalne. W artykule tym dokonamy przeglądu nowych badań, których wyniki – jak się wydaje – mówią
o cząsteczkowych podstawach takiej właśnie dwukierunkowej kontroli. Sugerują one, że układy odpornościowy
i neurohormonalny stanowią w pełni zintegrowany obwód dzięki temu, iż mają cały zestaw wspólnych hormonów
(takich jak: kortykotropina, tyreotropina i endorfiny) i receptorów. Przedmiotem dyskusji są obecnie podwzgórzowe
i immunologiczne mechanizmy kontroli tego obwodu.
W artykule dotyczącym podobnych zagadnień autorzy ci w następujący sposób opisali istotną rolę, jaką
wspomniana interakcja układów odpornościowego i neurohormonalnego odgrywa w procesach
komunikacji psychosomatycznej u osób zdrowych i chorych (s. 779):
Wiele przykładów pośrednich i anegdotycznych pozwala przypuszczać, że istnieje jakieś powiązanie pomiędzy
stanem psychicznym danej osoby a jej podatnością na chorobę lub możliwość wyzdrowienia. Choć nie
dowiedziono istnienia bezpośredniego związku, logiczne wydaje się, że powiązanie to polega na interakcji
między mózgiem a układem odpornościowym. Coraz więcej jest dowodów na to, że hormony, a w
szczególności glukokortykoidy [grupa hormonów wytwarzanych przez korę nadnerczy] uwalniane w czasie stresu,
mogą modulować funkcje układu odpornościowego. Z nowych badań wynika, że funkcje immunomodula-cyjne
spełniają także polipeptydy neurohormonalne. Wiele zatem przemawia za istnieniem mechanizmu, za pomocą
którego centralny układ nerwowy wywiera wpływ na przebieg choroby. Dopiero niedawno naukowcy zaczęli
się zastanawiać nad następującą kwestią: w jaki sposób choroby zmieniają stan psychiczny i wywołują pozornie
nie mające z nimi nic wspólnego zmiany fizjologiczne czy homeostatyczne u osób przez nie zaatakowanych.
Możliwego do przyjęcia wyjaśnienia dostarczyły wyniki naszych badań laboratoryjnych. Okazało się, że
stymulacja leukocytów prowadzi do wytwarzania przez nie cząsteczek identycznych z hormonami przysadki, które
są zdolne do przekazywania sygnałów do układu neurohormonalnego [...] Układy odpornościowy i
neurohormonalny mogą więc, jak się wydaje, komunikować się ze sobą dzięki wspólnym cząsteczkom
sygnałowym (hormonom) i receptorom.
Dolna część rysunku 7 (poziom cząsteczkowy) stanowi adaptację modelu, który stworzyli Smith, Harbour-McMenamin
i Blalock (1985). W swej pracy (zob. wspomniany artykuł oraz Blalock, Harbour-McMenamin i Smith, 1985)
wysunęli wniosek, że układ odpornościowy funkcjonuje jako “organ" sensoryczny, przesyłający do CUN sygnały na
temat bodźców, które nie mają charakteru poznawczego, takich jak: bakterie, wirusy, guzy czy inne toksyny
znajdujące się w organizmie. Jak widać na rysunku, neuropeptydy endorfinowe odgrywają główną rolę
w psychosomatycznej regulacji wszystkich głównych układów ciała. Gdyby się udało dowieść, że wywołane w
hipnozie dobre samopoczucie wspomaga aktywność każdego z tych układów, uzyskalibyśmy istotne ogniwo,
które połączyłoby gromadzone przez naukowców dowody na to, że hipnoterapia może być metodą komunikowania
się psychiki i ciała oraz uzdrawiania.
5. Jelitowy (enteryczny) układ nerwowy – lokalizacja aktywności neuropeptydowej w
przewodzie pokarmowym. Jelitowy układ nerwowy reguluje pracę organów przewodu pokarmowego w sposób
na wpół niezależny (Bulloch, 1985). Jeśli chodzi o stopień złożoności, układ ten jest porównywany z
układem neuronowym w rdzeniu kręgowym (Gerson, Payette i Rothman, 1985). Wykorzystywano go jako model
służący do badań nad ontogenetycznym rozwojem centralnego układu nerwowego. Rozmaite hormonalne
neuropeptydy układu żołądkowo-jelitowego działają też w niezależny sposób w CUN – wśród nich najbardziej znane
są substancja P i somatostatyna (zob. tab. 5). Ta sama cząsteczka somatostatyny, która jest substancją
przekaźnikową kory mózgowej, hipokampu i podwzgórza, będzie przekaźnikiem hormonalnym regulującym
wydzielanie insuliny i glukagonu, gdy zostanie wytworzona w wysepkach trzustkowych.
Korzystanie z hipnozy w celu łagodzenia dolegliwości przewodu pokarmowego ma długą historię (Crasilneck i Hall,
1959; Gorton, 1957; Weiner, 1977). Dzisiaj wyzwaniem dla naukowców stało się pytanie o to, jakie procesy
komunikacji między psychiką a ciałem prowadzą do konkretnych efektów terapii. Niezłym sposobem na rozwiązanie
tej zagadki wydaje się ponowne oszacowanie aktywności neuropeptydów w przewodzie pokarmowym osób będących
w hipnozie (Weiner, 1977).
Kiedy nasz stan emocjonalny jest dobry, prawie nigdy nie uświadamiamy sobie automatycznej aktywności
układu jelitowego. Dopiero po wytrąceniu z równowagi emocjonalnej złe samopoczucie manifestuje również cały
przewód pokarmowy. Jego wrażliwość na stres psychiczny stanowi podstawę najbardziej chyba znanych
zaburzeń psychosomatycznych (Alexander, 1950; Weiner, 1977). Charakterystyczny jest sposób, w jaki
reprezentanci klasycznej psychoanalizy, np. Jung, opisywali to powiązanie między psychiką a żołądkiem (1976, s. 88):
Nie istnieją niemalże nerwice, w których nie dochodzi do zaburzeń w trzewiach. Na przykład, po niektórych
snach pojawia się biegunka lub występują skurcze w brzuchu [...] Znam wiele przypadków osób, które nie wiedziały,
co powinny robić, ludzi, których ogarniało lenistwo, kiedy mieli zorganizować swoje życie na nieco większą skalę,
którzy zaniedbywali obowiązki i próbowali żyć jak motylki, a później doznawali straszliwych skurczów w brzuchu.
W innym miejscu Jung napisał tak (1929/1984, s. 130-131):
Uwolnione zostają po części psychiczne, po części fizjologiczne instynktowne moce, dzięki czemu dochodzi do
zmiany kondycji całego organizmu. Ludzie w takim stanie psychicznym są podatni na infekcje i zaburzenia
fizyczne. Wiadomo, jak ścisły jest związek między żołądkiem a stanem psychicznym. Jeśli ktoś notorycznie znajduje
się w złym stanie psychicznym, niszczy swój żołądek [...]
Jeśli używany przez Junga termin “instynktowne moce" zamienimy na aktualniejszy “systemy komunikacji
między psychiką a ciałem", to trudno będzie znaleźć lepszy opis dalekosiężnych skutków zależnego od stanu
stresu żołądkowo-jelitowego. Można wręcz przypuścić, że przyczyną powszechnych niegdyś praktyk “wróżenia"
z wnętrzności świętych zwierząt w celu przepowiadania przyszłości lub uzdrawiania mogło być to właśnie
łatwo dostrzegalne powiązanie między stanem psychicznym a pracą przewodu pokarmowego. Ludzie żyjący w
wielu dawnych kulturach czuli, że ich myśli tak naprawdę wywodzą się z okolic brzucha (Jung, 1950). Współcześni
mogą się nauczyć wykorzystywać układ żołądkowo-jelitowy jako pewną twórczą funkcję emocjonalną. Ilustracją
tego niech będzie ciekawy przypadek “trzeciego głosu psychosomatycznego", który prezentujemy poniżej.
Pewien prawnik, mężczyzna trzydziestoparoletni, został przypadkiem postrzelony w brzuch. Stało się to wiele lat
temu. Kula uszkodziła trzustkę oraz fragment jelita cienkiego, który musiał być usunięty chirurgicznie. Konsekwencją
tego wydarzenia był uraz emocjonalny oraz trwała fizyczna wrażliwość zranionego niegdyś obszaru. Przez wiele
lat występowały u tego mężczyzny lęki, częste sny o treści traumatycznej, dolegliwości przewodu pokarmowego
oraz niezwykle przykry brak pewności siebie, mimo że skończył z odznaczeniem jeden z czołowych uniwersytetów
Ivy League [Ivy League – grupa cieszących się doskonałą reputacją uniwersytetów amerykańskich. Należą do
niej między innymi Harvard, Yale i Princeton (przyp. tłum.)], pracował dla znanego senatora w Waszyngtonie i
uważany był za niezwykle obiecującego specjalistę w dziedzinie prawa międzynarodowego.
Chociaż nie uświadamiał sobie, że aktywność jego przewodu pokarmowego ma charakter okresowy i przebiega
zgodnie z rytmem ultradobowym (zob. Rossi, 1986a), doświadczenie mówiło mu, że nawet po wyzdrowieniu nie może
już sobie pozwolić na opuszczanie posiłków ani też na długą pracę bez przerwy. Mimo że zdawał sobie z tego sprawę,
w następstwie rozmaitych stresów związanych z poważnymi zmianami zawodowymi doszło u niego do ostrego
zapalenia uchyłka jelitowego. Fakt ten zmobilizował go do szukania pomocy u psychobiologa.
Podczas terapii nauczył się autohipnozy na tyle dobrze, że mógł w ten sposób kontrolować ból powodowany
przez chorobę. Pocieszyła go również informacja, że ultradobowe rytmy aktywności przewodu pokarmowego są
czymś normalnym, chociaż i tak uważał, że zadana mu niegdyś rana uczyniła go na nie szczególnie wrażliwym.
Zawsze sądził, że ta wrażliwość jest jego problemem. Wypytałem go więc dokładnie o jego odczucia. Opowiedział mi,
że w czasie spotkań służbowych i rozmów z klientami jego “kiszki" wydają odgłosy, które słychać w całym pokoju.
Szybko doszliśmy do wniosku, że problem ten można traktować jako “trzeci głos", ujawniający się wówczas, gdy
pacjent znajduje się w napiętej i drażliwej sytuacji zawodowej, która wymaga “dodatkowej mądrości".
Zaproponowałem, by nie starał się usuwać tego problemu, lecz właśnie zwiększyć swoją nań wrażliwość tak, żeby
słyszał to, co głos chce mu powiedzieć wtedy, gdy jeszcze szepcze, zamiast odkładać to do chwili, gdy zaczyna
krzyczeć na cały pokój. Starałem się mu w ten sposób pomóc przemienić symptom w sygnał (metodą omówioną
w poprzednim rozdziale).
W tym czasie przydarzył mu się wypadek wymagający szybkiej interwencji lekarza. Jego internista określił to jako
groźny dla życia atak zapalenia uchyłka. Później przyśnił mu się taki sen (omówienie snów uzdrowicielskich
można znaleźć w: Rossi, 1972/1985):
Śniło mi się, że razem z żoną jechałem do lekarza, a powodem była rana, jaką miałem na brzuchu. Denerwowałem
się, że z tego powodu opuściłem pracę. W drodze do lekarza obejrzałem inne programy rehabilitacyjne w
Filadelfii. Natknąłem się na wolontariuszkę ze szpitala, w którym pracowałem. Podejrzliwym tonem zapytała mnie,
czy szukam w tych szpitalach nowej posady. Odparłem, że nie – odwiedzaliśmy szpitale, lecz nie rozmawialiśmy z
ich administratorami o możliwościach pracy. Czułem się winny. Potem wyszliśmy z jednego z tych odwiedzanych
przez nas szpitali. Naciągnąłem opuchniętą skórę na brzuchu i wtedy z jelita wypadł mi wielki ropień. Z wnętrza
jelit zaczęła płynąć krew. Czułem się dobrze, ulżyło mi, że pozbyłem się tej zainfekowanej części, ale obawiałem
się krwawienia. Natychmiast wezwałem internistę.
Łatwo byłoby przeoczyć występujące w tym śnie procesy uzdrowicielskie, bez namysłu interpretując
przedstawione wydarzenie jako przejaw konfliktu i zwyczajnego spełnienia pragnień. Naturalne jest przecież,
że pracoholik jest zdenerwowany z powodu opuszczenia pracy i że odczuwa pokusę poszukania sobie posady
w szpitalu. Jednak jego ego ze snu odrzuca szpital jako szansę znalezienia pracy i wspomaga proces
leczenia, wyciągając mu ropień z jelit. To zaś sugeruje, że pacjent skierował swą nadmierną i rodzącą stresy
aktywność zawodową na wewnętrzne uzdrawianie, przebiegające we współpracy z internistą. Sen był sygnałem,
że pojawiło się coś ważnego, co mogło być punktem zwrotnym w transformacji jego problemu w funkcję twórczą.
I rzeczywiście – memu pacjentowi stopniowo udało się dokonać restrukturalizacji problemu. Stało się tak dlatego, że
był w coraz większym stopniu świadomy tego, co mówi jego trzeci, psychosomatyczny głos. Głos świata
zewnętrznego mógł mu grozić, jego własny głos mógł drżeć w odpowiedzi, lecz ten trzeci – głos jego trzewi –
zawsze mówił mu w sposób pozbawiony wszelkich wątpliwości, gdzie i kiedy ma wytyczyć granicę. Gdy jego
świadomy głos wahał się, ten trzeci radził mu tak:
Bądź stanowczy, musisz o siebie dbać, nie pozwól, żeby ten świat cię pożarł! Nie pozwól, by jeszcze jedno
spotkanie odebrało ci twoją godzinę na lunch.
Niech nikt ci nie chodzi po brzuchu, szanuj samego siebie, skoro nikt inny tego nie robi.
Akceptacja ludzkich ograniczeń stanowi tę lepszą część mądrości. Ego jest szaleńcem, który wielu wspaniałych
ludzi doprowadził do zagłady.
Nieważne, co myślą inni – to mnie życie ma dać dobre samopoczucie.
Trzeci głos, który już nie pozwalał pacjentowi na naruszanie własnych praw fizjologicznych i emocjonalnych, stał się
w końcu funkcją twórczą, źródłem rad otrzymywanych przez pacjenta w wielu drażliwych sytuacjach, gdy
prowadził międzynarodowe negocjacje i musiał się wykazywać szczególną wrażliwością – a tej dostarczały mu
właśnie jego trzewia. Po wielu latach mój pacjent uznał, że uprawia dokładnie to, co robią szamani: uczył się,
jak wykorzystać przebytą niegdyś chorobę w celu wyczulenia się zarówno na ukryte zło, jak i na sposoby
uzdrawiania tkwiące w skłóconych ze sobą społeczeństwach.
Przypadek ten stanowi ilustrację podstawowej różnicy, jaka występuje między naszą psychobiologiczną
interpretacją symptomów jako niekorzystnych dla adaptacji form transdukcji informacji, które mogą się stać
ważnymi sygnałami inicjującymi twórczy rozwój jednostki, a bardziej konwencjonalnymi poglądami
medycyny behawioralnej i terapii opartej na warunkowaniu klasycznym, że symptomy stanowią problemy, które
należy usunąć (Gentry, 1984). Ramka 16 pokazuje, że nasza metoda różni się też znacznie od
tradycyjnej psychoanalizy. Zarówno bowiem behawioryści, jak i psychoanalitycy odrzucają wartościowe informacje
przez to, że ustawiają się w opozycji do sieci problemów. My, psychobiologowie, wykorzystujemy te dane dzięki temu,
że docieramy do zależnych od stanu systemów wspomnień, wyników uczenia się i zachowań, które kodują problemy,
po czym przekształcamy je w funkcje twórcze. Wiele rodzajów chronicznego bólu oraz powracające objawy są
w rzeczywistości przetwornikami informacji, które wzmacniają najmniejsze sygnały stresu w układzie psychika-ciało.
Proces zmiany struktury i kierowania sygnałów stresu ku właściwym wzorcom osobistego rozwoju oraz nadawania
im odpowiedniego znaczenia przypomina różne tradycyjne metody uzdrawiania kulturowego i duchowego. Choroba
jest tam często ujmowana jako pochodząca od Boga łaska, która ma być naszym przewodnikiem w pełnej
niepewności wędrówce przez cienie życia. Horyzont wielu starych praktyk uzdrowicielskich w końcu jednak zaczyna
być oraniczony i dogmatyczny, podczas gdy powinny one mieć charakter eksperymentalny i innowacyjny – taki jak
samo życie. Miejmy nadzieję, że nasza koncepcja psychobiologiczną zdoła zintegrować najlepsze spośród starych
i nowych metod uzdrawiania za pośrednictwem psychiki, dzięki temu, że stałym źródłem inspiracji oraz przewodnikiem
są dla nas komunikaty wysyłane przez samą naturę.
6. Układ płciowy a aktywność neuropeptydów. Opisując niedawno neuropeptydy i ich receptory jako
sieć psychosomatyczną, Pert i jej koledzy (1985) zauważyli, że “równie bogatym jak przysadka mózgowa
źródłem matrycowego RNA dla peptydu opiatowego, zwanego proopiomelanokortyną, są ludzkie
jądra". Proopiomelanokortyna jest sławną cząsteczką macierzystą, która wytwarza ACTH i endorfinę, a te –
jak widzieliśmy – są najbardziej rozpowszechnionymi przekaźnikami całego układu neuropeptydowego.
Powstaje mnóstwo prac na temat psychosomatycznych powiązań między układem limbiczno-podwzgórzowym, snem
i pobudzeniem seksualnym (Rossi, 1972/1985), w których podkreśla się, że regulacja neuropeptydowa zachodzi
za pomocą systemu ACTH-endorfina. System ten może się okazać psychobiologiczną podstawą związku
między seksem, stresem i agresją, o którym tyle pisali psychoanalitycy. Oto co o nowych poglądach na ten temat
pisze Stewart (1981, s. 774):
Choć powstawało mnóstwo spekulacji dotyczących roli mózgowego systemu ACTH-endorfina, dopiero teraz
możemy sformułować jakąś sensowną hipotezę na ten temat. Sądzimy, że ten układ neuronów stanowi główny
regulator aktywności centralnego układu nerwowego, głównie dzięki swemu wpływowi na systemy
monoaminowe śródmózgowia. W pewnych okolicznościach okazuje się, że system ten może jakby wyłączyć
albo rozłączyć wyższe centra korowe i w rezultacie cały organizm zaczyna funkcjonować pod kontrolą
starszego ewolucyjnie śródmózgowia, które pośredniczy przede wszystkim w zachowaniach instynktownych. Do
takiego “wyłączenia" dochodzi w czasie ostrego stresu, a do “rozłączenia" w paradoksalnej fazie snu.
Dalej pisze tak (1981, s. 778):
W czasie ostrego stresu dochodzi do uwolnienia ogromnych ilości peryferycznego ACTH. Można przypuszczać,
że sytuację tę odzwierciedlają jakieś wydarzenia centralne. Ostry stres, a szczególnie asfiksja uważana za potężny
stres “humoralny", powoduje erekcję i orgazm znany jako “orgazm agonalny". Są ludzie, którzy najwyraźniej
mogą osiągać orgazm jedynie pod wpływem takiego właśnie stresu. Może to doprowadzić do przypadków śmierci
z powodu uduszenia, a także być przyczyną wielu obserwowanych obecnie aktów przemocy interpersonalnej.
Orgazm wywołany przez stres został opisany w takich dziełach literackich, jak “Czekając na Godota" Samuela
Becketta, “Wojenny kochanek" Johna Hersheya oraz pracach markiza de Sade.
Dzienny rytm uwalniania ACTH również dostarcza dowodów przemawiających za tą hipotezą. ACTH jest
wydzielane głównie w postaci gwałtownych wytryśnięć podczas snu paradoksalnego (REM – faza gwałtownych
ruchów gałek ocznych). Dla snu tego charakterystyczne jest występowanie podniecenia seksualnego [...]
Ponieważ hipnoterapia była wykorzystywana po to, by dotrzeć do tego samego kompleksu, na który składają się
stres, sny, agresja i funkcjonowanie seksualne, a następnie do modulowania go, jeszcze raz musimy zadać pytanie,
czy wspólnym mianownikiem nie są tu czasem neuropeptydy.
Jeden z najbardziej znanych przypadków dokonanej przez Ericksona rehabilitacji funkcjonowania
psychoseksualnego dotyczył pacjentki z uszkodzonym rdzeniem kręgowym, u której jednocześnie występował
cały kompleks stresu i emocji. Przypadek ten jest kliniczną ilustracją istniejących w tej dziedzinie możliwości. Oto
bardzo skrócony opis, zaczerpnięty z pracy Ericksona i Rossiego (1979, s. 428-439):
Parę lat temu do starszego z autorów podjechała młoda kobieta na wózku inwalidzkim i oznajmiła, że znajduje się
w stanie głębokiego stresu, a właściwie depresji połączonej z myślami samobójczymi. Przyczyną był wypadek,
który przydarzył się jej, gdy była osobą dwudziestoparoletnią, a którego konsekwencją było poprzeczne zapalenie
rdzenia kręgowego. Kobieta była sparaliżowana (od pasa w dół) i nie była w stanie kontrolować oddawania moczu i
kału. Celem jej spotkania z autorem książki było pragnienie uzyskania jakiejś filozofii życiowej, która pozwoliłaby jej
żyć. Czuła bowiem, że nie będzie w stanie znieść przywiązania do wózka i braku kontroli nad własną fizjologią.
Słyszała kiedyś wykład Ericksona na temat hipnozy i doszła do wniosku, że być może hipnoza w cudowny
sposób wpłynie na zmianę jej postaw. Następnie wyjaśniła, że jako małe dziecko ogromnie interesowała się
gotowaniem, pieczeniem, szyciem, lubiła bawić się lalkami i wyobrażać sobie dom, męża i dzieci, które będzie miała,
gdy dorośnie. W wieku lat dwudziestu zakochała się i planowała, że wyjdzie za mąż zaraz po ukończeniu
college'u. Zabrała się do pracy, której efektem był kufer pełen ręcznie uszytej bielizny i projektów sukien
ślubnych. Jedynymi rzeczami, których zawsze pragnęła, były dzieci, mąż i dom. Niezwykle istotnym czynnikiem była w
jej życiu miłość do dwóch babć, z którymi się w znacznym stopniu identyfikowała.
Nieszczęśliwy wypadek, którego skutkiem było zapalenie rdzenia kręgowego, położył kres wszystkim jej marzeniom
i oczekiwaniom. Po około dziesięciu latach straszliwych trudności i komplikacji nauczyła się korzystać z
wózka inwalidzkiego i wróciła na studia. Mimo tej poprawy sytuacji nie widziała dla siebie przyszłości w
świecie akademickim i stopniowo pogrążała się w depresji, coraz częściej też miewała myśli samobójcze. W
końcu doszło do tego, że uznała, iż musi podjąć jakąś ostateczną decyzję. Właśnie dlatego chciała, aby autor
wprowadził ją “w bardzo głęboki trans hipnotyczny i przedyskutował z nią wszystkie perspektywy i możliwości [...]"
Prośba jej została spełniona. Prawdopodobnie ze względu na ogromną motywację pacjentki zdołano osiągnąć
stan bardzo głębokiej hipnozy. Dokładnie przetestowano jej umiejętność manifestowania zjawisk związanych z
głęboką hipnozą. Unikano depersonalizacji, dysocjacji, zniekształcenia czasu i hipermnezji na temat
szczęśliwej przeszłości albo też tak ostrożnie formułowano sugestie, by nie stwarzały pozorów, że próbuje się
zmienić poglądy i postawy pacjentki.
Sugestią o charakterze terapeutycznym, która nam przyszła do głowy, była stara popularna piosenka rewiowa.
Pacjentkę poproszono, żeby wywołała u siebie wzrokowo-dźwiękowe halucynacje z obrazem tej piosenki
wykonywanej przez orkiestrę i piosenkarza. Tekst mówił o tym, że kość palca łączy się z kością stopy, ta z
kością piętową, a ta z kolei z kostką itd. [...] [dalej relacja samego Ericksona:]
“W zeszłym tygodniu zauważyłem, że posługujesz się lewym kciukiem, lewym okiem i lewym uchem. Uznałem,
że powinnaś mieć swobodny dostęp do tego, co twoja świadoma psychika wie o twym ciele – choć nie zdaje
sobie sprawy, że to wie – oraz do tego, czego twoje ciało dowiaduje się z łatwością, a o czym nie wie ani
twoja świadoma, ani nieświadoma psychika. Możesz też dobrze wykorzystać całą tę wiedzę, którą posiadasz ty,
twoja psychika oraz ciało. O czymże to wie twoje ciało, i to bardzo dobrze, a i ty wiesz o tym bardzo dobrze, i to
zarówno w sposób świadomy, jak i nieświadomy? Tylko o jednym drobiazgu! Wydaje ci się, że tkanki zdolne do
erekcji znajdują się w narządach płciowych – tylko tam. A o czym wie twoje ciało? Ujmij w dłoń swoją pierś i
gwałtownie uchwyć jej brodawkę za pomocą kciuka i palca wskazującego. Zobacz, jak protestuje,
reagując usztywnieniem. Ona wie, że jej tkanka ma zdolność erekcji. Ty też wiesz o tym od dawna, choć niby o tym
nie wiesz. Gdzie jeszcze znajdują się takie tkanki? Zdarza się, że temperatura w stanie Nowy Jork spada do 30
stopni poniżej zera. Kiedy wychodzisz z domu, czujesz, że twardnieje ci nos. Naturalnie! Jego tkanka jest zdolna
do erekcji, bo inaczej dla-czegóż by tak stwardniał? Pomyśl też o tej podnieconej dziewczynie, która pragnie,
by pocałował ją ukochany. Widzisz, że jej górna warga zrobiła się grubsza i cieplejsza? Ona też ma tkankę zdolną
do erekcji!
Zewnętrzne narządy płciowe łączą się z wewnętrznymi, te zaś z jajnikami. Jajniki są połączone z
nadnerczami, nadnercza z układem chromochłonnym, a układ ten z sutkami. Sutki łączą się z przytarczycami, tarczyca
z kłębkiem tętnicy szyjnej, ten z przysadką, a cały ten system gruczołów hormonalnych jest związany ze
wszystkimi doznaniami seksualnymi, a wszelkie doznania seksualne wiążą się z innymi doznaniami. Jeśli w to
nie wierzysz, pozwól, by jakiś mężczyzna, który ci się podoba, dotknął twych nagich piersi. Twarz zrobi ci się gorąca
z zakłopotania i odczujesz podniecenie seksualne. Wtedy przekonasz się, że wszystko to, co powiedziałem, jest
prawdą, więc jeśli mi nie wierzysz – spróbuj, ale ten purpurowy rumieniec na twej twarzy świadczy o tym, że wiesz, iż
tak jest.
Pozostań nadal w stanie głębokiego snu, dokładnie rozważ wszystko to, co ci powiedziałem, spróbuj z
tym podyskutować, pokłócić się. Zrób, co możesz, aby się z tym nie zgodzić, lecz im silniej będziesz z tym walczyć,
tym bardziej będziesz sobie zdawać sprawę, że to ja mam rację.
A teraz niech na twej twarzy zjawi się wyraz radosnego oczekiwania. Niech cię otoczy aura szczęścia i pewności
siebie. Twoja miłość jest tuż za rogiem [przełomowe zdanie], nie wiem jeszcze za którym [zdanie pozostawiające
nie rozstrzygniętą kwestię, która wymaga dalszego rozważenia], ale jest tuż za rogiem. Nigdy nie zapominaj, że
każda Rachel ma swego Reubena, a każdy Reuben swoją Rachel i każda Jean ma swego Jocka, a każdy Jock
swoją Jean, a za rogiem jest twój «John Anderson, mój Jo».
Masz wątpliwości, lecz oczywiście jesteś w błędzie! Twoje ciało wie o tym, wie o tym twoja świadoma psychika,
podobnie psychika nieświadoma. Nie wiesz tylko ty, osoba.
Czy istnieje przeżycie bardziej ekstatyczne niż pierwszy słodki pocałunek dziewczyny i jej ukochanego? Czy
istnieje lepszy orgazm? A moment, gdy noworodek po raz pierwszy chwyta maleńkimi usteczkami pierś matki? I
gdy mężczyzna obejmuje dłońmi nagie piersi swej kochanki? Czy kiedykolwiek czułaś dreszcze przebiegające
wzdłuż kręgosłupa, gdy ktoś całował cię po szyi?
Mężczyzna ma tylko jedno miejsce, które może dać orgazm – kobieta ma ich wiele.
Pozostań w stanie transu, rozważ te pomysły i nie pomyl się oceniając ich wartość".
Katamneza – po dziesięciu latach. Nim minęły dwa lata, wyszła za mąż za naukowca zajmującego się
biochemią okrężnicy człowieka. Od dziesięciu lat są szczęśliwym małżeństwem. Mają czworo dzieci. Wszystkie
urodziły się w wyniku cesarskiego cięcia.
W dziesięć lat po ślubie swej pacjentki autor prowadził wykłady w stanie, w którym ona mieszka. Napisała do niego
o wszystkich nowościach i zadzwoniła z zaproszeniem na lunch następnego dnia. Zanim autor udał się na to
spotkanie, przygotował trzy zestawy pytań. W jeden zestaw wpisał odpowiedzi i umieścił go w zaklejonej kopercie.
Dwa pozostałe znalazły się w oddzielnych kopertach.
Celem tej procedury było uzyskanie obiektywnej relacji pacjentki na temat jej doświadczeń seksualnych oraz
porównanie uzyskanego materiału z przypuszczeniami Ericksona. Z jej odpowiedzi wynikało, że trzy lub cztery razy
w tygodniu doznawała orgazmu w kontaktach z mężem. Nauczyła się przemieszczać reakcje orgazmiczne z
genitaliów na piersi, szyję i usta. Oto dokonany przez nią opis doznań seksualnych, cytowany przez Ericksona
(Haley, 1985, tom l, s. 26):
Moje orgazmy są doskonałe. Doznaję mnóstwa orgazmów w piersiach – każda brodawka ma orgazm osobno.
Moja tarczyca – czuję to – staje się bardzo ciepła i różowa z przekrwienia. Kiedy mam orgazm, puchną mi lekko usta
i płatki uszu. Doznaję czegoś zdumiewającego między łopatkami. Kołyszę się w sposób mimowolny i nie
kontrolowany, bo taka jestem podniecona.
Erickson chętnie wykorzystywał ten przykład jako ilustrację zmian psychoneurologicznych, które są możliwe
dzięki hipnoterapii. Wiele sugeruje, że psychoneurofizjologiczną bazę tego rodzaju reakcji na hipnozę stanowi
układ neuropeptydowy. Hipoteza ta opiera się na wiedzy dotyczącej systemu komunikacji między psychiką a
ciałem, której ilustrację stanowią rysunek 7 i tabela 5. Oba te źródła sugerują, że neuropeptydowe
cząsteczki przekaźnikowe, które przeszły przez układy autonomiczny, hormonalny i odpornościowy, mogły
pośredniczyć w działaniu obejmującej wszystko swym zakresem, pozornie bezsensownej wyliczanki Ericksona o
“kości stopy, która łączy się z kością piętową [...] zewnętrznych narządach płciowych łączących się z [...] jajnikami
[...] nadnerczami [...] układem chromochłonnym [...] sutkami [...] przytarczycami [...] tarczycą [...] kłębkiem tętnicy
szyjnej [...] przysadką [...] [i] gruczołami hormonalnymi związanymi ze wszystkimi doznaniami seksualnymi".
Zbadanie, jakie systemy komunikacji psychosomatycznej naprawdę pośredniczą w takich uzdrowicielskich
reakcjach, będzie wymagało wielkiej pomysłowości ze strony badaczy – psychobiologów oraz
hipnoterapeutów, tworzących jedyne w swoim rodzaju zespoły.
Zarówno rozmieszczenie układu neuropeptydowego, jak i jego najwyraźniej nieograniczona zdolność do
dokonywania transdukcji informacji między wszystkimi kanałami komunikowania się psychiki i ciała, mogą się
stać punktem wyjścia wielu nowych koncepcji hipnoterapii, opartych na opisanym powyżej sposobie pracy
Ericksona. Szczególnie dotyczy to przypadków takich, jak zaprezentowany przed chwilą, gdzie problemom
życiowym towarzyszy brak nadziei i depresja. Już wcześniej wspominałem, że depresja może być sygnałem
potrzeby wyłamania się ze zdezaktualizowanych wzorców adaptacji i realizowania nowej tożsamości, która już rozwija
się w nas spontanicznie na poziomie nieświadomym (Rossi, 1972/1985). Często określam ten proces
mianem “przemiany problemu w funkcję twórczą".
Układ neuropeptydowy jako mediator hipnoterapii
Opis komunikacji między psychiką a ciałem za pośrednictwem układu neuropeptydowego (szczególnie jeśli
porówna sieją z komunikacją poprzez centralny i obwodowy układ nerwowy) wskazuje, że neuropeptydy mogą
stanowić istotny czynnik tworzący neuropsychofizjologiczną podstawę naszej teorii hipnoterapii, którą oparliśmy
na pojęciu zapamiętywania i uczenia się zależnego od stanu. Jest to całkowicie nowa koncepcja
uzdrawiania hipnoterapeutycznego, która nie mogła powstać, zanim nie wprowadzono, zupełnie niedawno,
pojęcia układu neuropeptydowego. Dlatego właśnie zamierzam krótko omówić pewne dane przemawiające za
tym poglądem. Wymagają one jednak dalszych rzetelnych badań eksperymentalnych. Dane te związane są z
różnymi czynnikami (takimi jak: rozmieszczenie, synchronizacja, jakość archaiczna, relacje świadome-nieświadome
oraz plastyczność), które – jak się wydaje – są wspólne dla układu neuropeptydowego i zjawiska hipnozy.
Powszechne rozmieszczenie przekaźników neuropeptydowych oraz ich receptorów może wyjaśnić
występowanie idiosynkratycznych wzorców doznań hipnotycznych, które są raczej konsekwencją psychicznego
obrazu ciała niż efektem istnienia klasycznych kanałów CUN.
Tabela 5. Transdukcja informacji w komunikacji między psychiką a ciałem
* Kolumna “kanał" zawiera niektóre główne cząsteczki przekaźnikowe układów: autonomicznego,
hormonalnego, odpornościowego i neuropeptydowego.
NADAWCA KANAŁ* ODBIORCA BIBLIOGRAFIA
AUTONOMICZNY PRZEZ KANAŁ NEURONOWY Receptory Literatura nt. hipnozy
Limbiczno-odwzgórzowy układ pnia NEUROTRANSMITERY na neuronach prowadzących do Barber, 1984;
mózgu; nerwy kręgowe Aminokwasy docelowych organów AUN, Black, 1969;
asparaginowy serca, przewodu pokarmowego, Braun, 1983a;
glutaminowy itd. płuc, źrenic itd. Crasilneck i Hall,1985;
Monoaminy Dunbar, 1954;
acetylocholina Erickson, 1943a, b, 1977;
katecholaminy Hudgins, 1933;
dopamina Lewis i Sarbin, 1943;
noradrenalina Olness i Conroy, 1985;
serotonina Sternbach, 1982
Neuropeptydy
endorfiny
somatostatyna
substancja P itd.
HORMONALNY PRZEZ KANAŁ KRWIONOŚNY Receptory Literatura nt. hipnozy
HORMONY Przysadkowe Crasilneck i Hall, 1985;
Podwzgórze hormon uwalniający tyreotropinę (TRH) Delhounge i Hansen, 1927;
hormon uwalniający gonadotropinę (GnRH) Dunbar, 1954;
somatostatyna Erickson, 1943a, b, c;
czynnik uwalniający kortykotropinę (CRF) Gorton, 1958;
czynnik uwalniający hormon wzrostu (GHRH) Kroger i Fezler, 1976;
Przedni płat przysadki Wolberg, 1947
hormon adrenokortykotropowy (ACTH)
beta-endorfina
hormon stymulujący melanocyty
prolaktyna
hormon wzrostu (GH)
Tylny płat przysadki hormon luteinizujący (LH)
wazopresyna
oksytocyna
Enteryczno-żołądkowy neurofizyny
Neuropeptydy są przenoszone przez wszystkie płyny ciała (krew, limfę, płyn mózgowo-rdzeniowy itd.), a także
pomiędzy neuronami. Dlatego właśnie układ neuropeptydowy nie zamyka się w tradycyjnych obwodach
neuronowych CUN. Obecnie można już wyjaśnić odwieczną zagadkę, którą dla hipnoterapeutów był fakt, że
znieczulenie za pomocą metod psychosomatycznych lub hipnotycznych nie przebiega zgodnie z klasycznymi
szlakami neuronów CUN unerwiających poszczególne dermatomy (segmentalne obszary skóry). Możliwe, że
układ neuropeptydowy pośredniczy w reakcjach hipnotycznych dzięki psychicznemu obrazowi ciała, a zachodzi
to poprzez układ limbiczno-podwzgórzowy. Okazuje się, że wiele efektów psychosomatycznych, które w
desperacki sposób przypisywano po prostu wyobraźni i dlatego uznawano za “nierealne", może mieć
biologiczne podstawy.
Tabela 5 pokazuje, że każda właściwa komórka czy też układ komórek ciała może odbierać informacje z
układu neuropeptydowego, jeśli tylko ma odpowiednie receptory. Poszczególne kolumny tej tabeli
odpowiadają klasycznemu, trójelementowemu paradygmatowi teorii informacji: nadajnik-kanał-odbiornik.
Ustalenie, w jaki sposób działają receptory, wymaga jednak jeszcze wielu badań. Stanowią one niezwykle
zmienny system, którego wzorce reagowania mogą się zmieniać, ponieważ są funkcją doświadczeń
życiowych zakodowanych w postaci zależnych od stanu wspomnień, wyników uczenia się, wrażeń,
spostrzeżeń, nastrojów oraz aktywności psychicznej (Bloom, Lazerson i Hofstadter, 1985; Cordes, 1985).
Innym aspektem doznań hipnotycznych, który można wyjaśnić za pomocą różnych modus operandi CUN i
układu neuropeptydowego, są relacje czasowe. Czas reakcji CUN jest bardzo krótki – dla większości zachowań
wynosi zaledwie ułamek sekundy. Układ neuropeptydowy potrzebuje kilku minut lub nawet godzin, by
zareagować (Rosenblatt, 1983). Taka sama prawidłowość obowiązuje, jeśli chodzi o pełne doznawanie
przeżyć hipnotycznych. Erickson (1952/1980) napisał, że w przeciwieństwie do symulowanych efektów hipnozy, które –
z pomocą świadomie stosowanego aktorstwa – mogą się pojawić natychmiast, wywołanie
zmian psychoneurofizjologicznych wymaga sporo czasu (zwykle 10-20 minut, ale bywa, że i kilku godzin).
Wielu doświadczonych klinicystów wypowiadało się na temat wstecznej, archaicznej czy też atawi stycznej
natury reaktywności hipnotycznej (Gili i Brenman, 1959; Meares, 1982-1983; Shor, 1959). Zajmujący się
ewolucyjnymi początkami układu neuropeptydowego Roth i jego koledzy (Roth i in., 1985) przedstawili dowody na to,
że jest on starszy od układów: centralnego, autonomicznego i hormonalnego oraz że jest on sposobem
komunikacji występującym u jednokomórkowców, roślin oraz niższych zwierząt. Ze względu na to, że natura
ma skłonność do utrwalania swych systemów (Bockman i Kirby, 1985), możemy zrozumieć, dlaczego
neuropeptydy tworzą układ bardziej rozległy i głębszy niż CUN.
Tak więc powolny, lecz bardziej rozległy, plastyczny i nieświadomy sposób działania neuropeptydów w
komunikacji między psychiką a ciałem lepiej pasuje do tego, co dzieje się w czasie hipnozy niż
szybsze, wyspecjalizowane i tworzone w świadomy sposób procesy centralnego i peryferycznego układu
nerwowego. Używając analogii komputerowej można powiedzieć, że peryferyczne nerwy CUN są przewodami
“twardo rozmieszczonymi" w z góry zaprogramowanych, ustalonych układach bodźców i reakcji (tak jakby stanowiły
one sprzęt komputerowy – Hardware). Układ neuropeptydowy jest z kolei podobny do oprogramowania – software
– zawierającego plastyczne, łatwo się zmieniające układy informacji. Receptory i bardzo zindywidualizowane
reakcje układu neuropeptydowego mogą się łatwo zmieniać, są one bowiem funkcją doświadczeń życiowych,
wspomnień i rezultatów uczenia się.
Neuropeptydy są zatem nie dostrzeganą wcześniej formą transdukcji informacji między psychiką a ciałem; formą,
która może stanowić punkt wyjścia wielu reakcji hipnoterapeutycznych i psychospołecznych, a także efektu
placebo. Patrząc na to zagadnienie z szerszej perspektywy można uznać, że układ neuropeptydowy
stanowi psychobiologiczną podstawę ludowych, szamani stycznych i duchowych form uzdrawiania (mają one wiele
cech wspólnych z uzdrawianiem za pomocą hipnozy), które obecnie znowu stają się modne, tym razem pod
szyldem medycyny holistycznej.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
PODSUMOWANIE
BIBLIOGRAFIA