You are on page 1of 114
wing Tom 163 Rosmow 1 Autoren prreprowodsd Powel Spek Poshowsern opomrry! Andrei Pore © Copyright by Biblioteka ,,Wiezi”, szawa 2004 tut oryginatu w jezyku hebrajskim: Mered be-Treblinka, Tel Awiw 1986 Twydanie polskie: Bunt w Treblince, Res Publica, Warszawa 199} Projekt oktadki i stron tytulowych — Anna Gosiewska-Bimer Na okladce wykorzystano zdjecie Autora, zrobione w tydzien po jego ucieczce z Treblinki, uzyte do fatszywej kenkarty Redaktor ksiazl ISSN 0519-9336 ISBN 83-88032-74-7 Biblioteka ,Wigzi” ul. Kopernika 34, 00-950 Warszawa Ksiegarnia internetowa: www.wiez.com.pl e-mail: wiez@wiez.com.p] tel, (48 22) 827 29 17 fax (48 22) 826 79 83 sktad: ,Nowy Dziennik” Sp. z 0.0. Warszawa, ul. Lwowska 11 m. 1 tuk i oprawa: EDIT Sp.z 0.0. Otwock, ul. Inwalidow Wojennych 14 Printed in Poland Se | pe °6 eG ea Prolog Ryk syren przerywa Zalosnym wyciem cisz ietniowego ranka. Ulice miasta, oSwietlone elepli prone aia ha creneal dochodzacy z okolicznych gaj6w pomarariczowych, Jade z zona i cérka do pracy zatloczonymi ulicami Tel Awiwu, gdy ruch uliczny nagle zamiera. Auta zatrzymuja sie, Pasazerowie i kierowey wysiadaja, Wszyscy staja wyprostowani na bacznosé — kazdy przy swoim aucie. Rozno- szacy sig w tej chwili nad catym Izraelem ryk syren obwieszeza poczatek daia zaglady. Minuta ciszy poswiecona jest pamigci szesciu milion6w zaladzonych, W czasie szybko mijajacych sekund taczymy sie pamigcia z tymi, ktOrych jue nie ma, iz tym, co sie wtedy stato. Patrze na stojacych dookota mnie ludzi. Na znajdujaca sig obok mnie Zone i corke. Nagle otaczajacy mnie obraz zaciera sie. Mgta przestania mi oczy. Znikaja kontury doméw i ludzi, Nie widze juaza- ttoczonej jezdni. Wok6! mnie rozposciera sie ciemna zielef. Patrae przez ma- te, zakratowane drutem kolczastym okienko towarowego wagonu. Slysze stu Kot k6l, czuje chybotanie sig wagonu. Swiatlo wezesnego Switu wsqeza sie do wnetrza. Droga w nieznane Na podtodze, przytuleni jeden do drugiego, gnieddzili sie ,wysiedleticy”. Meare enemies panowata niepodzielnie, Ze wszystkich twarzy przebijala troska. Nie wiedzielismy, dokad jedziemy i co nas czeka. Niespokojne mysli ktebily sie w moje) glowie. Wspomnienia wrécity do mnie wyraénie jak na tasmie filmowej. Ujrzatem sig nagle wraz 2 cala moja rodzina w Radosci. Szczesliwa mtodos, cichy dom rodzinny. Wszystko to na gle stalo sie niezwykle odlegte i dziwnie nierealne. Chwilami zdawato misi¢, 26 wszystko to bylo tylko pigknym snem. Ze w Zyciu ludzkim nie ma jué mics na spok6j, swobode, radose i beztroske. Wspominatem matke, ojca b se Niepokoifem sig o ich os. Cay s4 bezpieceni? Niepok6j 0 rodzefistwo USIgBo wat tepej rezygnacjiiayezeniu, aby to wszystko wresies stotcagn Teas wuzdawato mi sig, ze rzecaywistos¢ jest tylko utuda: Eee ‘za, jest upiornym snem i Ze zbudze sig jak dawniej radosny i wolny: puvrwrmeaunce ee srukot kt preypomniat mi odglos werb!a na ulicy, kt6ry zbudzit mnie po- PrATe bardzo rozumialem wedy, 0 co chodzi. B prs rzqdzono wysiedlenie ludnosci Zydowskie} xem, W Opatowie 221 le ae = apes Pray ‘Rkompaniamencie placzu dziectilamentu kobiet roz~ ioproznis ria do wyruszenia w nieznang droge. Na ulicach poja.. preygotoval wi e ae Payss Zenza’ dochodzily krzyki rozpaczy, przeklefistwa i zlo- sezenia popedzajacym nas Niemcom. Z domow wysuwaly si¢ przygarbione vod brzemieniem ‘Mynoszonych cigzarow sylwetki Zyd6w. Wlekli oni swoje Cake zapasy. Fala ludzka zostala skierowana na plac targowy. Thum rést aeada coil, W Opatowie przebywato w tym czasie ‘okolo 7000 Zydéw. Roz- cane jac skarga poch6d sprawial okropne wrazenie. Wielu slo. tepa re- rygnacjq. Jakby przeczuwali, Ze.) juz nie wrécq do doméw, w ktérych prze- ‘li dlugie lata, Widmo nedzy i poniewierki olbrzymiato w obliczu nadcho- djcejzimy. Na wielkim placu zaczeto ustawiag nas piatkami. Podczas odlicza- nia Kilkudziesieciu Zyd6w odigezono od reszty. Garstka ta miala likwidowaé gett, Weazz nim pozostaviono police 2ydowska i czlonkOw Judenratu 20, $sinami Speciaine patrole przeszukiwaly mieszkania, wynajdujge kryjacych sig w nich ludzi. Czesto byli to chorzy i starcy niezdolni na ogét do marszu. Wogystkich rozstrzeliwano na miejscu. Po kilku godzinach wyezekiwania ogromny pochéd ruszyt w droge. Naszy- smi konwojentami byli Ukraificy i Niemey. Skierowano nas za miasto. Prowa- ddzono do najbizszej rampy kolejowe} oddalonej 0 18 kilometrow od miastect Ka Opatow. W czasie wedrowki co jakis czas odpadal z szeregu starzec lub calowiek chory, ktOry nie mégl nadaiyé za reszta. Okrazeni bylismy przez uzbrojonych Niemoow i Ukraificow. Esesmani nie bawili siewZadne ceregiele. Nieszezesliwego wyciagali z szeregu i Kladli w przydroznym rowie, twarza do ziemi. Czesto Ukrainiec stawial na jego plecach noge, przyktadat lufe karabi- nu do glowy i pociagat za eyngiel. Rozlegal sig huk. Z rozsadzone} czaszki tnyskiwata krew i broceyta ziemie. Trzeba bylo trzymaé sig karnie szeregu. Ki Reaibesenaesirioaraisn. ‘Niemey i Ukrairicy nie oszezedza istrzelaliz byle powodu. _ Ukraificy mieli drewniane buty. Gdy widzieli na nogach ‘Zyda dobre, wys0- kkie buty,Sciggali je z1n6g deportowanego, dajac mu w zamian drewniaki. Przed ‘wieczorem, w poblizu stacji Kolejowe} Ozaraw zaladowano nas do wagonow Popedzano nas biciem i przeklenstwami. Stloczeni bylismy w straszliwy SPO s6b, W normalny wagon bydlgey wpychano po 120 os6b. Z trudem dopehna- tem sig do malego, zakratowanego okienka. Unoszace si¢ nad mokradtam! mely odslanialy zielone pola. Stonice sig jeszcze nie pokazalo. Mijaligmy st10" ienic i stawy. Na horyzoncie zaczal sig wytaniaé fioletowoszary las. Popr2e2 bramicw: wierzcholki drzew przebijata sig ezerwien wagon by! pigkny esenny Sonnelcosieaeiaiaiea Stloczeni w wagonie ludzie dopytywali si cto ja przejeddzamy przez jakas wigksza stacje. Na jednym z peronow wid = ceed i jakimS czasie pocigg zwolnit. Zatraymalismy sie naj stacyjce. Stali na niej ludzie oczekuj: a, tie arene 'ujaey na pocig, Z.daleka dolasywaly dma. — Zydzi, jedziecie na mydto. Na malo jedziecie.” W wagonie zapanowata ciza. Na twareach wida€ bylo rezygnacje i smutek. Bergier, pobozny 2; Ki it broda, dotknat mojej rekii powiceaiibi ete ee — Widzisz, Samek, ct les is¢ do partyzantki. Cheiates walezyé. é sez kins? Walezy razon jn ea a ae pansy cow? Ty chcial, abym postal moje dzieci do lasu. Radzites, by sie tam ukry Ukogo? U tych, co przy pierwsze} sposobnosci cones? Lab peat litr w6dki? Ty przeciez sam bytes po aryjskie} stronie, ZastanGw sig, kto ci po mégt? Cos przezyt? Co sig stato z twoimi dwiema siostrami, kt6re mialy bar- dzo aryjski wyglad? Czy to wlaSnie nie Polacy wydali je w tapy niemieckie? Przeciez oni sq zadowoleni z tego, co nam sig stalo, z tego, Ze nas wysiedlaja. nie wiadomo dokad. A moze i wiadomo. Spuscit glowe i zaczal sig przeciskaé w strong swojej rodziny. Pociag zatrzymal sie na stacji, Naprzeciwko nas, na drugim torze stal po- ciag wypetniony, jak nasz, ludémi, Pytali nas, skad jestesmy. Na nasze pytania odpowiedzieli, ze sq z Warszawy. Pociag ruszyl powoli, mijajge peron, na ktérym krecito sig paru kolejarzy i kilku esesman6w. Na peronie widnial napis —‘Treblinka. Pociag zatrzymat sig powt6rnie. Nagle poczulismy, Ze jedziemy w odwrotnym kierunku. Cigale gloSne uderzenia buforéw wywolywaly praykre wstrzasy. Ni odrywatem glowy od okienka, Widziatem, de wigks20sé wagondw pozostata na stacji a my 2jakas zescia, wagondw bylismy pehani przez lokomotywe na boceny tor. W ezasie: powolnej jazdy wagony sig chybotaly, Po paru minutach z dwéch stron otoczyt nas las, Drzewa byly bardzo blisko pociagu. Ocieraly sig 0 niego. ‘Nagle wéréd fasu na torze zobaczylem baraki, apo chwili ukazata si¢ wysoka sterta butow, \wéréd ktérych uvijali sig ludzie, Wtem las znikt. Znaledlismy sie 1 przestrzeni otoczonej Zywoplotem, KtOry przylegal do drewnianego but Preestrzefi wadlu baraku zwezila sie, tworzae peron. Na cafe) eee krecili sig esesmani z pejezami w rekach.. Prey Zywoptocie i wadluz baral karabinami gotowymi do wystrzalu, Zolnierze: ‘wezarnych mundurach. W od= wwigce) dziesigciometrowych stali normalnie ubrani Zydzi nie. ‘ami na ramieniu. WSzyScy trzymali w rekach miotly, rzymat sig. Draw otwarly sie ze zgraytem. Wreeszczac dziko po jerze w czarnych mundurach kazali nam wyis6z wa, stepach mnie} bieskimi opask Pocigg zat rosyjsku i ukraiisku, Zotni eat ‘ig tumem ludzi. Rodziny déwigaly caly sw skromny do- sa Ge ee dzieci, zowsead rozlegaly sig nawolywania. Popedza- nibiciem kolb i kreykiem —Sclnel, schnell! — wszyscy byli kierowani wstro. oplotu przedielonego posrodku otwarta brama. Z boku stal Ukrainiee binem, a w bramie czlowiek z czerwona opaska wygladajacy na Zyda, “Ten kazal mezcayenom is na prawa strone, kobietom na lewa. Znalaztem sig na placu otoczonym z dwéch stron barakami, przed prawym barakiem stala ‘studnia, Odleglosé miedzy barakami wynosita okoto trzydziestu metrow. Plac byl jakby odgrodzony wyschnigtym, brazowozielonym zywoplotem. Stanalem przy koticu baraku w bardzo gestym tlumie mezczyzn, Kilkunastu Zyd6y z.czerwonymi opaskami na ramieniu kazato nam usiaSé na ziemi i zdjgé buty, Rozdali nam krotko pociete sznurki, ktOrymi mielismy wiazaé buty do pary. ‘Do mnie podszed! mlody chtopiec w wysokich butach i sportowej wiatrowce zkolorowa chustka na szyi. Od pierwszej chwili jego twarz wydala mi sie dziw- nie znajoma. Spytalem go: — Ska jestes? Zadal mi to samo pytanie. Zaczatem wyliczaé miasta, w ktorych bytem: Warszawa, Opatow, Czestochowa, Przerwal mi: = Z.Cagstochowy? Jak sie nazywasz? Obserwowal mnie z rosnacym natezeniem, — Nazywam sie Samek Willenberg, = Samek, to ty. Powiedz, ze jestes murarzem. Potem oddali sie i nadal rozdawat sznurki. Gdy spojrzatem w bok, zoba- Galem, Ze moi wspoltowarzysze zdejmujg buty i wiaza je szmurkami do pary. fo samo. Esesmani, krayezqc: — Alles herunter 2u nehment?, kazali ‘nam sie zupelnie rozebraé, Po drugiej stronie placu kobiety stojace przed barakiem, w ktérym nie ie mogly sie zmiesci¢, rozbieraly sie rowniez, ‘Cze6é z nich widzielismy ee baraku, Naziemi rozrzucona byla garderoba i przywie- 2 Stell schnell! (niem.) — Saybko, czybko! ‘Alles hernterzunchmen! (siem)- 2d wszystko! Medczyani zaczeli sig rozbieraé, Ni b przerazenie. Ukraiticy i esesmani ponaglali nas krzykiem:— Sele |W te} samej chwili podszedt do mnie esesman i kraykngl: — Wa! rer? Zerwatem si¢ 2 ziemi, wyprostowalem spreéyécie i rozp Pokazatem mu Iniany, wybrudzony far kitel mojego ojea, fm ten kitel wloéylem na siebie w czasie wysiedlenia, aby mi bylo eleple} kiem w tylek esesman skierowal mnie w strong baraku. Ogarnal mnie pélmrok, w2t0k powoli prayzwyezajat sie: do ciemnosei. Rozejtzalem sig dookola — nikogo poza mna w baraku nie bylo. Zblizytem sig do wysoko tumieszczonego okna, stanqlem na belce izaczalem obserwowa6 to, osie diaz toa placu. Widzialem preywiezione bagnée, poraucona garderobe. Tworzyo to wszystko barwny kobierzee skladajacy sie z Kolorowych semat, Medeayénit zupelnie nadzy, poganiani biciem, znikali za barakiem kobiecym w furtee w 2ywoplocie, ktory przylegal do baraku, Plac pustoszal. Kobiety rownied znikly, przez otwor w baraku widaé bylo walajace sig czeSci bagazu porozrzueanego na ziemi. Nagle 2 grupy medcayan, tora biegla gesiego popedzana przez esesmanow w strong furtki, 2¢S6z0stae {a skierowana z powrotem w strone placu, gdzie biciem zmuszano ich do zbie~ ania semat, ktOre nastepnie wynosili za barak, w ktorym ja sie znajdowalem. Wracali kilkakrotnie i za kazdym razem wynosili kleby semat, poganiani ciqgle dzikimi krzykami i nieludzkim biciem. Gdy plac by juz zupelnie caysty inie byto na ziemi zadnej sematy, Ukrainiec z karabinem w reku wepehngl te grupe liczaca okolo pigédziesigciu mezczyzn do pustej czesci baraku, w ktore) sig znajdowatem, i kazal wszystkim usiaSé na ziemi, Ich twarze byly posiekane pejezami, oczy zalane krwia, ezerwone pregi przecinaly ich nagie cia, Ukrai- niec stanql przed nimi, skierowal ku nim karabin i obserwowal obojetnym ‘wzrokiem. Wéréd siedzacych zaczalem rozrGéniaé twarze: Lolek Bursztyn, KtOry Uciek! z getta warszawskiego do Opatowa, obok niego Heniek Goldman, zktorym laczyla mnie prayjadn, siedzial praytulony do swojego ojea. Werok ich byl wypelniony strachem i rozpacza. Nie wi co ich czeka, i ja nie wie- dziatem. W pewnej chwili ustyszelismy gwar nowo praybylej grupy ludat i znow rozlegly sig nawolywania: — Wszystko zdjac! f ojala cae onyee oa eaa wn meéczyzn. Wy biegliz wachmanem® i znéw zaczeli zbieraé rozrzucone rzeczy Swiezo przyby~ 2 Wo ist der Maurer? (niem.) — Gite jest murare? * Odniem. Wachmann —stradnik ee ____ Jem ruch na placu z okna. Zn6w scena sie powtorzyta, Roze. vnikipraykoficubaraku, a wehodzity do niego kobiety. Siyszq_ ene kts zenia wtedy jeszcze nie mogtei 'sdziki krzyk, ktOrego znaczenia Wt clenaane J ahfecletnraea Pod konwojem Ukraifica do baraku powrécita znéy ei: ne tymrazem byli jeszcze bardziej pobici.Z: nos6w ciekta krew.Nq se vemisl eerwone pasy. Lolek Bursztyn kr2yknat do mnie — Samek, mordujg nas! “ego ware, ktéra prayzwyczajony bylem widzie¢ w okularach, zmienita sig terare ezerwona, krwawa mask. Rzucit mi bezradne spojrzenic i spytat tych. Obserwow brani medcayeni — Coznami bedzie? Nato pytanie nikt z nas nie mogl daé odpowiedzi. Statem jedyny niepobity jubrany. Jedynie buty pozostawitem na placu. Znéw otworzyly sie drzwi ieses ‘man wywolat fe sama grupe zmasakrowanych medczyzn. Po raz trzeci zmi {ch do tej same} caynnosci — zbierania Swiezo praywiezionych szmat. Tym ra- zem jednak nie powr6cili juz do baraku. Zostali pognani przez esesmanéw i Ukraincow za barak w te sama strone, w ktora przedtem pognano wszystkich meéczyzn z poprzednich transportow. Znikli za zwiedtym brazowym zywoplo- tem, Cisza zapanowala na czystym, pustym placu. Po paru minutach wszed! do baraku m6j Kolega z lat dzieciecych, Alfred Bohm. Byl on Zydem urodzonym w Niemczech. Pamigtam go, jak przyjechal Ww kofiu lat treydziestych wyrzucony wraz ze swoimi rodzicami i siostrayczkq zBytomia. Ze wzgledu na to, 2e jego rodzice byli urodzeni w Polsce i mieli tam ‘odzing, Hitler wystal ich do Polski (tak samo jak innych Zydow pochodzenia polskiego). Polska z kolei nie Spieszyta sie z przyjeciem Zydow. Cala ta grupa skladajaca sie z tysigca os6b znalazta sie w Zbgszynie na granicy pomiedzy Niemcami, kt6rzy jq wyrzueili, a Polakami, kt6rzy jej nie chei preyjaé. Z jed- ‘ag strony byl otoczeni Zandarmeria niemiecka, a z drugiej strony granatowg Policia polska, kt6ra bronita im wstepu do Polski, Mimo lat pobytu w Polsce przebijat w glosie Alfreda akcent niemiecki. Za- oe ney 2e soba, kiedy Alfreda zaatakowata tobuzeria polska na na- : a a ia ee ‘obey akcent i bledna polszczyzna, Ja, starszy od niego p anany 2 tego, Ze potratie oddac i zbi¢, bronilem go wielokrotnie. Ulicenicy, #e ma we mnie obrofice, przestali go atakowaé. Znany by- fem tego, de jestem 2olny do bicia sie ze wszystkimi i przeciw wszystkim. * Groses Pack (sien) —. straszna hototal Pamigtam eala jego rodzing. Matke, tegiego i niewysol nig siostrzyezke. Bronil jg niejednokrotnie przed atakami I mai — Samek, czy ty tu jestes sam, czy tez przyjechates-z cata swoja rod Odpowiedzialem, ze moi rod 84 po yk} ate per siostry zostaly rresztowane w Czestochowie, gdy wyszly na aryjska strong, i nie wiem, co'sie znimi drieje. Do Treblinki prayjechatem sam. Po tym, edy dowiedziatem sie, 4e moje siostry zostaly wziete do wiezienia, doszedtem do wniosku, Ze nie ma sensu my, odpowiedzialem, ze sprzeczamy sig migdzy soba, na jakiej kurwie latwie) alapac syfilis, na brunetce czy na blondynce. Popatrzyi na nas i pochylil sie ‘konspiracyjnie, jakby cheacsie z nami podzieli¢ tajemnica jedynie jemu wiad0~ ‘ma. Tak jak gdyby byl specem od wenerycznych chor6b, gluchym glosem, 2 PO waga powiedzial: — Na brunetce. ae . ie acre ‘2 icudonim Scharfthrera Augusta Miete, odpowiedzialnego 2a ,funkcjonowanie” i ‘Ze'ev Kurland (Korland) — jeden x preywédeow konspiracji oboz0we}. pee sig do Kurlanda i powiedziatem:— A wige Gdy wachman zobaczyl, Ze kierujemy sie ci 7 ‘Zebraé cichym szeptem. Prosil, aby oe decays ee wodki i chleb. Rozejrzatem sig uwaénie, czy teren jest wolny i ez) nikog z esesmandw nie ma w okolicy. Rzucitem mu 100 dolarév, Poni 2 spiesznie wsunal do kieszeni i wskazal mi noga wag6rek na piaskuy na nasy nad lazaretem, Gdy Ukrainiec oddalil sig, upuseilem jak gdyby mi przescieradto. Miatem je przy sobie, gdyz przyniostem w nim papiery do spale- nia, Po chwili nachylitem sig po nie, niby chegeje podniesé, jednoczesnie chwy- cilem paczke tkwigca w piasku, Zwisajgce przescieradto zaslanialo moje r= chy, Machajac przescieradiem, wszedlem na plac i doszedtem do swojeg0 mikes Pracy. Jego cenna zawartos¢ schowalem wsréd lumpow. : 0 pracy, gdy wszyscy nasi wspéltowarzysze posal spaé, otworzjlismy j zAlfredem. Znaledlismy w niej wodke, ielbase i ehleb, pete jedzeni, potozylismy sie na naszych betach. Pod wplywem alkoholu i zmecze- nia zasnelismy momentalnie. 4 Gwizd lokomotywy aviastowal praybycie nowego transportu. Byt fo trans- port warszawski. Z tych, ktOrzy prayjechali tu na zagtade, wyciagnieto kilkun stu nowo przybytych, aby zasilic nimi nasze przerzedzone kadry. Wsr6d tej male} sgrupki znajdowal sig mlody chopak, ktOry prawdopodobnie spodobal sig ktore- mus z ,Czerwonych”®' i ten postarat sig uchronié go przed smiercig gazowa. Udalo mu sig dotaczyé go do grupy dorostych meéczye, kt6ra stala na placu transportowym. Po krotkim czasie komendant obozu inzynier Galewski popro- wadzit te grupe meéczyzn na plac sortowania. Tutaj praydzielono ich réénym. vorarbeiterom do pracy. Uratowany mlody chlopak stanal obok mnie iz wystra~ szona twarzyczka zabral sig powadnie do sortowania szmat. Miat okoto 13 lat By! typowym dzieckiem getta warszawskiego pomimo swoich jasnych wlosow- Opowiadat nam, ze przyjechal tutaj ze swoja matka. Tego ojeiec prawdopodob- nie ayje gdzies w oflagu w Niemczech. Byl oficerem polskim i dostat sie do nie- woli w 1939 roku. Pamigtam, ze chtopczyk nazywal sie Jerzyk. Opowiadal nam Oo swoich rodzicach, za jego plecami pigtrayly sie barwne szmaty. Przed nim staly walizki zapetnione drogocennymi rzeczami. Po jego wychudle} twarzyezee przedwezesnie dojrzatego dziecka splywaly tzy. Kapaly na rozraucone tachy ido btwartych walizek. Vorarbeiter, Zyd pochodzenia czeskiego 2 Terezina, wma cchiwal grofnie pejezem w powietrau i kreyczal: — Schnell schnell! Arbeiten? 2 Nazwa komanda wigéniéw zajmujacego sig zbieraniem | |sortowaniem rzeczy pozostawio~ nyc prace Zydom peaonyeh do kom gazon9eh- BUNT W TREBLINCE ————= tymbacenie po okolicy, 7y kt6nys7.esesmandw sig nie bla, jal si¢ Przy sie. Rola chy uprzedié nas pore przed zlizajacy si niebezpieceefi, yw ae Po ns, 7cztosciaspojrza na placzace dziecko, a do mnie mug. pat porezumiewa¥cz0- “Zrozumiatem, 2e daje mi do zrozumienia, Ze powinie. plizszy kontakt. Moze uwazal, ze m6j mlody wiek ulatwi mi "za drdacy podbrodek i, podtrzymujac go, powiedziatem: bozie sig nie ptacze. Tutaj sie tylko nie. nem nawiazaé z nim to zadanie. Ujatem go ‘ — Uspok6j sie, Jerzyku, tutaj w ot nawidzi. Jego smutna, wychi moich stow zaczynajq sig rozpogadzac. ial ize jest ted dorosly. Rewny nam. s Ucharakteryzowano go od razu jak nas. Wyciagnieto ze sterty szmat po- ccezegéne czeSi garderoby. Wysokie, duzo za duze na niego buty i draczna zapka nadaly mu tak jak nam wszystkim groteskowy wyglad. Z boku miat Zawieszony chlebak, do kt6rego wsadzilismy mu pizame i recznik, aby mial je yw baraku na noc. Nagle z matego dziecka zmienil sie w dorostego mezczyzne. Wraz znami stal sie Swiadkiem zaglady zydowskiego narodu. Kt6regos poran- ka podszedt do mnie wigzien Jankiel. Spat obok Jerzyka. Odciagnat mnie na bokiz troskq w gtosie opowiadat mi, Ze w nocy slyszat podejrzane szmery. Jest prawie pewien, ze Jerzyk sie onanizuje. Prosil mnie, abym z chtopcem poroz- mawial i preestrzegl go, Ze to przeciez bardzo niezdrowe. Postanowitem nie poruszaéz malym tego tematu. Wytlumaczytem Jankiclowi dlaczego. Jezelito chtopcu sprawia przyjemnosé, to niech to robi, bo jest to jedna z nielicanych rzyjemnosei, ktOre mu jeszcze pozostaly. ‘Ten maly w swoim Zyciu nie mial ‘kobiety i nigdy jej mieé nie bedzie. Niech wige ma przyjemnos¢ z tej marne} namiastki. Jankiel prayznat mi racje i poszlismy razem na apel. wudzona twarzyezka, usta w podk6wke pod wplywem fara sig mi pokazaé, Ze mnie zrozu: Gapka — ,,Kacap” Pienwszego dnia po moim przybyciu do Treblinki Alfred ist mi czap- zego d ; przyniést mil ‘ke, Wsadzil mi ja na glowe i powiedzial z powaga: = Wied2, Ze jest to jednaznajbardziej nieodzownych rzeczy w obozie. Ma ‘ona bardzo fue Zastosowaf. Suzy do zdejmowania przed przechodzacym! esesmanami. W czasie apelu nosi sig ja na glowie, a zdejmuje, kiedy komen~ dant bloku sklada raport Niemcom odpowiedzialnym za baraki, w ktOrjeh mieszkamy. Okrzyk micen ap ustyszysz w czasie apelu wielokrotnie, do 200" * Od niem= Maize ab! — Ze czapki! dzenia. Za kazdym razem, gdy esesman i, nose, zdejmowaé czapke z glowy i rieKorsnetee aa 7 Zauwazylem, ze wszyscy wiezniowie, komenda czywszy na zwyklych wieZniach, nigdy sie apne ea ie ka byly czasami tragiczne. Czesto groteskowe. Zgodnie 2 idaniem Nie mielismy czapkq uderzaé o udo. Ten ruch mial wydawa€ odpowiedni odgios. Niejednokrotnie Niemcom nie podobato sie nasze trzaskanie, Tak : godzinami trzymano nas na apelu, abysmy wyéwiczyli sie w trzaskaniu mio uda. Jedynie komendant obozu Galewski miat ten przywile}, 2e nie trzy- mal czapki przy udzie tak jak my, tylko praytraymywal ja lewym ramieniem przy piersi. W prawej rece mial pejez, wrecaony mu przez Niemc6w, zkt6rex0 Baas nigdy nie korzystal. Na ramieniu miat czerwong opaske napisem lager elster®, Czapka, kt6rg dostatem od Alfreda, bytao kilka numer6w za duza, Bardzo. cagsto spadala mi na czoto, zakrywajac oczy. Stroje wigéniGw byly bardzo r6z- norodne. Kaady wybierat sobie z sortowanej garderoby rzeczy, ktre uwazalza najbardziej przydatne. KaZdy z nas ubrany byl inaczej. Wigkszosé nosita wyso- kie buty, ktre najlepiej chronily przed chlodem. Spod réznorodnych czapek wymykaly sie kosmyki wlos6w. Nie kazano nam ich ogolié. Wieczorami zawodo zy, ktOrzy pozostali przy Zyciu, strzygli nas na naszq prosbe. Cheielismy, nawet tutaj, w miare modliwoSci wj= gladaé estetycznie. Jesief zblizala sig ku koficowi. Chtéd dawal nam sig juz dobrze we znaki. Ktéregos dnia pracowalem przy ukladaniu w olbrzymie ster ty powiazanych, posortowanych palt. Ukladane przeze mnie stosy palt sigualy blisko czterech metrow wysokosei. Gdy stalem na ich szezycie, zimny wiatr jeszcze bardzie} preenikal moje koSci. Kiedy szedtem po kolejna paczke, znalaztem obok jednego z sortujacych jakas futrzang czapke bez daszka. ‘Wszyscy moi koledzy mieli czapki o roznych fasonach i Kolorach, ale wszystkie byly z daszkami. Ta, kt6ra ja podniostem, byla oryginalng rosyjska ezapka karakulowa przywieziona prawdopodobnie jednym z transportowze wschodu. Wiozylem ja sobie na glows. Splaszczone je) czesci znalazly sie na bokach, Tak jak jg nosili kiedys Kozacy. Gdy wspiglem sie powt6mie w gore 2 nowym pakunkiem, spod sterty uslyszalem wolanie: — Kacap, Kacap! 2 Ich melde gehorts am (aiem.) — melduig postusenic. 2 Od niem.: Lagenitester — starscy abot. ee ee es Zobaczytem na dole potezna posta kapo Rakowskica svionymi grubymi mogami i pejezem reku. Krayezal ee Kacap, kurwa twoja maé, ukladaj 10 w tko dobrze, bo inaczej to 24. razala ta zasrana sterta runie! Nie rozumiatem, dlaczego ranie tak nazywa. Wy} — No jak, czy ty sig nie wida! j 04 tego dnia w obozie przestalem by em Willenbergiem, Nave naj’ nie nazywali mnie inacze) jak Kacap . Wsr6d odziezy, ktérej sm. tatigmy da siebie, zarowno ja, jak i Alfred staralismy sig wybraé rzeczy cieple izyste. Baligmy sew obozie choroby. Nawet zwykle przeziebienie bylo wns. saych warunkach niebezpiecane. Cheielismy rownle2 jak najmniej zwracaé na sae wage swoim wyglgdem. Rownie? wazne bylo, aby bylo nam wygodnie, ‘Tym bardziej Ze nasza mysla przewodnig juz od dluészego czasu byta ucieczka, ‘Tr mysl, chociaz nieprawdopodobna, podtrzymywata nas na duchy. Ucies stad. Uciec za wszelka ceng. Zszeroko rozsta. mi to niezwlocznie: sz? Wygladasz calkiem jak Rosjanin, mi Ksigdz Zapadi wiecz6r. W baraku wigéniowie gasili swieczki. Gdzieniegdzie jest: ze szeptem toczyly si¢ rozmowy. Z dalszych kat6w ktos wrzasnal: — Stulcie pyski, dajcie spaé. Polozylem sie obok Alfreda na barwnych betach. ‘Nie mog- Jem zasnaé. Powr6cily do mnie ponownie przezycia ostatniego dnia. Pomimo ie jestem juz tutaj od szeregu dni, nadal nie moge sie preyzwyczai i uwierzye ‘w to, co sie tutaj odbywa. M6j sasiad ubrany w kolorowa pizame dotknal mnie delikatnie reka izwr6cit sie do mnie szeptem: — A pan skad przyjechal? — ZOpatowa Kieleckiego. Stamtad zostatem wysiedlony. Urodzitem se w Czestochowie. Pan chyba slyszal poprzednio naszq rozmowe? ‘simeeavis See chociaz moja znajomosé polskiego nie jest yt jestem pochodzenia niemieckiego. Jeédzi iggami? Baer paplerach? iego. Jeédzit pan pociagami? By! pan — Bylem w Czestochowie, Warszawie, Kieleach. JeZdzilem po catej Pol Pera, |czulem sie na trasie, w pociagach, Niewazne bylo, wjakim Ke Jade. Moja matka z siostrami byta w Czestochowie. Niestety, bardzo krotkim czasie zostaly zadenuncjowane przez Polak6w pO aryjskie) ® Oi: capa — gona. Potocananarvn oxy funkyne| w oboe. Pracion 5 ‘horoby Galewskigs, saruy obozu elonck tony vache ooe), Zginglw Trebine® stronie iwydane w rece granatowej poligj. Zostaty: ne na posterunek policji pod sam Jasna § stanowilem, ze nie ma po co we é i a ie Teaekalentae apeledieriens necyco penne ae — Ja tez tutaj zostatem przywieziony — przerwat mi m6j sqsiad. — Nikt tutaj nie przyjechal dobrowolnie. Ale ja an naa pochodzenia Zydowskiego. Z dzieémi, kt6re zasadniczo byly protestantami. Patrze na cztowieka, ktéry méwi mi o protestantach i nic nie rozumiem. — 0 czym pan mow, j jakie pochodzenie? Preecie# tutaj wszyscy sq Zydami. Tutaj przyjezdzaja tylko Zydzi. — Tak, tak, ale ja jestem z sekty Zyd6w protestantow. — Kim pan jest? Pan jest ksigdzem? Patrze na niego z niedowierzaniem. — Jestem pastorem ewangelickim pochodzenia zydowskiego. — Pana tutaj tez preywiedii i siedzi pan wraz-2 nami w tym zasranym bag- nie i nie wiadomo, ile dni nam jeszcze pozostato do praezycia. Z tego co widze, to horoskopy na przyszlos¢ nie sq zbyt r6zowe. — Jaw ogéle nie licze na to, Ze sig stgd kiedyS wydostaniemy. Prayie- chalem z grupa okolo czterdzieSciorga dzieci. CaeS¢ byla protestantami, ale ‘wszystkie byly pochodzenia Zydowskiego. Zostaly mi powierzone przez ich todsicow w nadziei, Ze przy nas i dzieki naszej chrzeSeijaiskie) relig praeeyia ‘wraz.z nami, Teraz widze, jak wszyscy bylismy naiwni. To im nie nie Preywiedli nas tutaj wszystkich razem. Moja 2ona imoje wasne Gwic core zaingly tu réwnie?. Lacznie caterdziesci os6b- — Skad pan prayjechal?” . i — Zostatem wysiedlony w 1941 rokuz Niemiec do Polski, do Starachew Zamieszkatem tam i zatozytem przytulck dla bezdomnych sierot a przy nim mata kaplice. = . — Towszystko panu nie pomoglo. Pomimo wszystko praywiedli pana (mt — Proszg pana, tak to jest. ug — Aco pan tutaj robi, gdzie panpracuje? sarah — Pracuje prey sortowanitl ck same jak pan. Stig pe ui wa brzymiej sterty. Przy pracy patrze zprzerazeniem, j szatan, < — O kim pan mowi, jaki szatan? — No, 0 Hitlerze. a ieee arcay Hitler. Chocia? to jest wariactwo, ni eee ease ute aly nar6d systematycznie i skta be na nc nie reagule: 11) °F anu nie pomoglo, e jest pan protestantem, I Wealym ym sales poboany protestant jestesmy tuta} ale gleich — niewieraey FP odgéamy w tym samym kierunku, do émierci. To nig a abe Wan Fe inkwizyci,2e przyjeciem religitKatoickie} mozng jest te Oa ree Tata) parsoywa mafia faszystowska likwidyje nag ty sbie rate’ Cay pan pochodziz Niemiec, Frangj. czy innego kraj oy ore an Zydem, cay Zysem wyznania katolickiego, at mis erie nie, ja jestem protestantem pochodzenia Zydowskiego, ae panie ksigd2, Ze pan jest protestantem. Tutaj nie mote ae ce ie za Komunizm, za socjalizm czy syjonizm. Tutajlikwidujesie has tylko dlatego, Ze jestesmy Zydami. : a aapanie kechany, jednej rzeczy nie rozumiem, jak to moze by¢, Ze narody viata mileza iw spokoju pozwalaja wykoficzyé naréd. Nikt nie oponuje, nie tna Zadne} pomocy. Nikt nie myslio tym, 2e mozna reuci¢ bombe na te fabnyke mierci, Na pewno wiedza dokladnie o tym, co sig tutaj dzieje. Ja sam codzien- nie sig modle. — Pan sie modli? Do kogo pan sig modli? — Musi pan to zrozumieg, ja jednak jestem wierzacym protestantem. — Ato znaczy, Ze pan sig modli do tego Zyda. Bo gdyby Jezus teraz Zyl, 10> by tu siedzial razem z nami, tutaj bysmy sig z nim spotkali. Wie pan o tym, bo dlanich to nie ma znaczenia. Mozliwe, ze my wszyscy cierpimy tu przez Chrys: tusa, Tak juz to jest, nie moga nam wybaczyé, ze daligmy im Jezusa, Pan jest protestantem. Niech pan zobaczy, u katolik6w napotyka sig roanych Jezusow — bolejgcego, w niebo wstepujacego, mitosiernego, laskawego. Nigdzie nie spotkal sie pan jednakz przyznaniem do faktu, ze Jezus byl Zydem. Kazdy nie 116d widzi Jezusa oczyma swoje} wyobrazni, jako kogos ze swoich. Jak sameH siebie,na tle krajobramu, ktOry go otacza. Nikt nie chee wiedzie¢ i pamigtat, 78 byl Zydem. Ciezko kazdemu z nich preetrawi¢ ten fakt, Ze ich uwielbiany BOE byl awyklym obrzezanym Zydem. Z ambony ksiadz nigdy o tym nie glost. _Japrzypadkowo urodzitem sie w Czestochowie. Jak panu chyba wiadomo, igjsce to zalicza sig do najswietszych dla katolik6w polskich. Znajduje sig ‘w nim stawny obraz Matki Boskiej Czestochowskiej. Czy ktos kiedys pow ‘drial, Ze byla ona Zydowkq? O tym historia milczy. Okolice Czestochowy ma}t swoj Matke Bosk. Okolice Wilna maja Matke Boska Ostrobramska. W it. -nych okolicach Polski sa inne Matki Boskie. Nigdzie jednak nie znajdzie —s Matki Boskiej Zydowskiej. To nie istnieje, i baczyé. Dlatego jestesmy narodem et eae kie, Chrystusa, Piotrw i Pawl6w, i ws: bajdurzyé o pariskim pochodzeniu i rel Zydem pochodzenia protestanckiego, czy protestantem pocl ea s aie te aa daj pan spaé. if Odwrécitem sig od niego i zasnatem natychmiast po ciezkim . Nazajutrz na apelu, kiedy sprawdzano dokadalfesy ariel : podchodzi do mnie ksiadz i patrzac na mnie spokojnymi, niebieskimi, wyblak- iymi oczyma, ktorych wyziera dobroé, wyciaga do mnie swoja delikatnad Gest ten przypomina mi ksiedza blogostawigcego swoich cena Mowi do mni — Ja pana bardzo przepraszam. Nie chefalem pana urazié, Pan sig na mnie wezoraj zdenerwowal. Mozliwe nawet, ema pan dudo ragji. Ale wie pan, ja tutaj jestem zupetnie sam. Nie mam nikogo przy sobie, — Tu kaddy jest sam— powiedziatem. — Ja tutaj do nikogo nie otwieram ust. Po pracy wracam do baraku na swoje legowisko i do swoich czarnych mysli. Pan jest bardzo elokwentny. Pry= jemnie mi do pana méwi ipana stuchaé, Cheialbym bardzo pozostaézpanem w dobre} komitywie. Na dodatek jestesmy sasiadami w baraku. Spimy obok siebie. Mozemy byé przyjaci6tmi przez te niewiele dni, kt6re nam jesarze pozostaly do zycia. Patrzyl na mnie oczyma zbitego psa. Mezezyzna czterdziestoparoletni, samotny wéréd samotnych i spragniony przyjazni. Otoczeniwachmanami wraz z Alfredem ruszylismy w strong kuchni. Siedlce By! cieply, jesienny poranek. Pracowatem na stercie pray ukladaniuy paczele palt. Obserwowatem pray tym okolice, czy preypadkiem jakisesesman sie nis zbliza. I czy nie praylapie mnie na nierdbstwie. Tak wkopany w sterte palt, ktO= te mnie chronily przed zimnem, patrze na plac transportowy, zupenie PUsty 0 tej porze, Z boku moje} terty, bok parkanu wplecionymt galeziam) sos. kt6ry odgradzat plac transportowy od plact sortowni odziezy, pigtrayla sig ogromna sterta butGw. Siggata kilku metrOw. Wok6! nie] wigeniowit niz szeweami sortowali buty. Uktadali je do Cee nich sta esesman .Cep . Kraykiem swym nawolywal z ogromnym, okoto péltorametrowym pel —_ arbeiten folle Ban- ich do szybkiej pracy. Na jego: czerwone] Szyi WyStE kw zyly. Ochryplym gtosem nawolywal — Schnell, schnell, sunt TRBUNCE a ee iewal kraykami vorarbe crow i esesmanow. Pray ; im, Nagle uslyszelismy przeciagly gwizd na placu ee nowego transportu. Esesmani widen moon biciem pejca6w zaganiali wig2niow na peron. Za esesmananj rreciel na plac sortowni Ukraificy 2 karabinami w rekach. Ustawili sie szere, sgiem, tworzae szpaler od peronu do lazaretu. - Poganiani przez esesmanOw wbieglismy na peron. Dudniac ghucho i ude. rzajac buforami, wtoczy! pehane przez lokomotywe wagony. .Czerwonj? vwciagneli dwukolowy w6z z dwoma dyszlami. Zamiast koni ciggnclo go kilky wrich, Byt zaladowany kocami. Rozdali je nam. Dwéch dostawalo jeden koc, Wlecielismy na peron jeszcze przed zatrzymaniem si¢ pociagu. .Niebiesey"® siali jak zwykle na peronie. Pocigg stanal. Normalnic juz z daleka dolatywat has emer Iudzkich glos6w. Z malutkich okien obitych drutem kolezastym wyzieraly zaciekawione i przerazone twarze. Tym razem byla grobowa cisza, Nie bylo slychaé Zadnych dawiekéw. Nikt sig nie pokazat. Zamilklismy wszys- «gy, Rownied esesmani zaniemowili. Pierwsi odezwali si¢ vorarbeiterzy. Kazali nam zaladowaé posegregowane poprzednio paczki. Przypuszczali, tak samo jak i my wszyscy, ze przyjechal po nie pusty pociag. Mitte krzyknal, aby otwo- rayé wagony. Preez separe w drawiach wysunela sie reka dziecka. Zobaczylié- sy nagle, Ze wszystkie wagony wypeinione sq trupami. Posplatane ciala doros- lych idzieci. Obdarte i zupelnie nagie. Jedna zwarta masa ludzkich cial ze Slax kie. Pomigdzy tymi dwoma terenami znajdowaly sie podwojne druty kolczast® tore oddzielaly baraki wigznibw, kuchnie i izbe chorych. Baraki tworzyly ksztalt litery U. W przeciwienistwie do innych druto# w-obozie te druty byly gole. W inne byly wplecione gatezie sosny. Dzieki tem ‘nasi straznicy mieli nad nami doktadny nadzor. e De ecntre ieee ktory byl vis @ vis bramy prowadzacej na perom pwyaisl in maszynowy. Poszedi z nim w strong peronl- chwili wr6cit do baraku. Znow wyniést automat niemiecki kakrotnie. W tym czasie Ukt 2 jiarieeetl fa profesor Mering i dz szepnal: — Praypotowuj nam een Po polgodzinnym wyczekiwaniu Mitte swoim koci r zamknietej bramy. Rozkazal Ukraificom, apy HORSE cem i rozkazal: — Die erste Barake gehen. Uscisneligmy jeden drugiego. mieliSmy watpliwosci, Ze skoro tylko pokazemy sie na placu, seria | zwali nas z nog. Ruszylismy, Bylismy w pierwszej piatce z baumeistrem na le, Weszlismy na peron. Stato tu wielu esesmandw, a Ukraificy rozmieszezent byli za parkanami z wymierzonymi w naszq strong karabinami. Stabsschar- fahrer, gruby i niski, o twarzy buldoga, nazywany przez nas ,Fesele”, rozk: nam stangé. Baumeister krzyknal, tak jak zwykle: — Micen ap! ree mieliSmy esesman6w. Za nami, w dole, tor kolejowy. Za nim byl nasyp zziemi, w Kt6ry byly wetknigte drzewa sosnowe. Uniemodliwialy one zobaczenie z zewnattz peronu Teeblinki. Stalismy wyprostowani na bacenosé, 2 ezapkami przy udach. Esesman ,Fescle” o grubej, nalane} twarzy zaczal przemawiaé, ‘W tym momencie uswiadomilismy sobie wszyscy, Ze bedziemy 2yé. Gdy pies szezeka, to nie gryzie. Gdy esesman méwi, to nie strzela. Bo po co by mu bylo- do nas przemawiaé, gdyby miat strzela¢. ‘Zwykrzywiona ze zlosei twarza buldoga zaczal przemawiaé. USwiadamial nam, e nie wolno probowaé ucieczki, Ze bedziemy za nig stodze ukarani- W czasie jego wykrzykiwafi mySlatem 0 tych, ktorzy uciekli. Zyczylem im wdu- chu powodzenia. Zazdroscitem im podswiadomie, Ze ucieczka sig udala. Pa trzylem na esesmandw, kt6rzy nas usilowali preckonaé, ze stad nie ma wyjsciy e ramig niemieckie dosiegnie uciekinierow, gdziekolwiek sie znajda. Ze 28 kaddego uciekiniera bedziemy dziesiatkowani, aby nam sig na zawsze odech- cialo przeciwstawiaé potedze Reichu. Po shes ‘przeméwienia dal znak, aby nastepne dwa baraki wyszly na peron. y na naseych stalych mij= scach obok baraku. Jak zwykle7-rana do apelu, Blokowizaceelimeldowaé,jak codziennie, nasz stan liczebny esesmanom. Wiykaja im w rece cetele (Kartecz= ki), na ktorych jest wypisana liceba wigzniow w! azdym baraku. Zauwazylismyy Ze tym razem brak bylo przy raporcie komanda _Czerwonych”. Byto to dziw- ne. Nagle otworzyta sie brama, ktGra prowadzila 2 teremu gospodarcaeEo 09 peron. Ukazali sie w niej “Czerwoni, niosqcy a tragach uspionych zastr2yka= mi przez naszych lekarzy chorych wigeniow. Niesli ich w strong lesen » Die ere Barake gehen! (oem) — Pieroszy barak mara BUNT W TREBUNGE oo [Sa viestu chorych. Po kilku chwilach uslyszelismy strzaly a. gemécili Niemcy na niewinnych chorych za uciecy Jismy z Alfredem do baraku na kota 0 rozstrzelaniu diy, dziestu chorych, zastanawialismy sig 02 gtos nad rola, jaka tutaj spelniajg dowecy lekarze. Usiedlismy pod barakiem kuchennym i jedlismy gest zune wigotowang przez naszych kucharzy. Alfred powiedzial: em spéir. jak myémy tutaj marnie wpadli Jestesmy jeszeze tacy modi a znajdujemy sie w najwiekszej mordowni swiata. Po prostuw fabryce Smiere Jestesmy tutaj wlasciwie wszyscy przypadkowo. Preenwalem mu: we Praypadkowo? Przypadkowo moze dla nas. Niemey wiedzieli doklad nie, co robig, Dobrze zdawali sobie sprawe z tego, do czego daza. Stworzyliti taj pewnego rodzaju przemysl. Jest on dla nich bardzo poplatny. ‘Wstalismy spod baraku kuchennego i skierowalismy sig w strone warsztaty blacharskiego. Barak ten znajdowal si¢ pomigdzy dwoma barakami mieszkal nym Siedzielismy wwarsztacie braci Strawezyfiskich, ktorzy byl tu zatrudnie: niwcharakterze blacharzy. Jezeli sie nie myle, by! to ich przedwojenny zaw6d. Praygotowywali smacena kawe, kt6ra zawsze gotowi byli czestowac kazdego ‘znas, W ich malym warsztacie rosta duza stara sosna, ktorej wierzcholek pri bijal dach. Niemcy pozostawili ja celowo w czasie budowy baraku. Byla to mi turalna ostona, ktéra maskowala czeSé baraku. Po drodze mingla nas masta Iekarka obozowa. Byla to eteryczna, szczupta brunetka. Jej szybki chd Swiat- cay 0 pewnosi siebie, a moze o nerwowosei. Ubrana byla w bialy fartuch ik ie jut zdaleka wida€ bylo, Ze jest lekarka. W obozie kazdy, kto mal jakalol wiek funkeje, starat sie ja uwidoczni¢. Artysta malarz cheial znaleZé duzy kape- usz. Na szyi wigzal sobie chuste, aby widaé bylo, kim jest. KaZdy 2 nas cheial aby widaé bylo juzz daleka, ze jest pozyteczny. Aby tylko nie byé anonimowyy W anonimowym tlumie wiegniow. Gdy lekarka nas mingla, powiedziatem Alfreda: Kolei wyniesti dwud Tak s j rozmawialismy = Spojrz, kunwa ich maé, na naszych lekarzy. Wlasciwie spetniaj oni tutal ais Porodiarey, Swoimt Nc ee Dona Niemeom 15 likwidowaé. Dzisiaj mieli dodatkowa robote, wykonizyli dwudziest chon’, op satis tsyzala moje stows. Spojzata na mnie 2 przerazeniem {Ps dal, ni powiedzawszy nawetslowa na swojg obrone. Wesalimy oe muta Stravczyfskigo i pilsmy z nim kane. Wieezorem weezy do eral Boy w nim dva peta prez, Zajlsmy wraz 2 Alfredem TY Rivieitact | Szeregowe} piatki gorna prycze. Ciggnela sie ona na PIF 7 kaZde) strony szerokosé dwoch metrow. Lezelismy W regach, jeden obok drugiego. Nastepny szereg stykal si samo wygladato na dole. Podszedt do mnie TROlecn ae gi szukal mnie doktor Rybak z rewirsztuby®%. Prosit, abym, cage Spytalem Meringa, czy domysta si, w jakim celu mnie do siebie waywa wiedzial. Natomiast Alfred, kt6ry juz lezat na g6rnej pryczy. kreyknaly — »Kacap”, to na pewno w zwiacku z nasza rozmowa, Mowites swoim zwyczajem glosno, lekarka na pewno slyszata two przeciw lekarz ae lyszala twoje zarzuty przeciw lekarzom Drawi rewirsztuby znajdowaly sig naprzeciwko 3 waska czeSébaraku odgrodzona od rest dient ‘cana Bo tae oe znajdowala sig trzypietrowa prycza przylegajaca do Sciany. Pray wejéciu, pole ve} stronie znajdowala sie wneka tworzaca jak gdyby malty pokoik. Stal tam pod zakratowanym oknem st6t, Obok niego fotel dentystycany. Zostal on przywieziony prawdopodobnie przez jakiegoS lekarza dentyste z Niemiec wnadziei, ze gdzieS na wschodzie bedzie m6gh dzieki swojemuzawodowi zaro- bie na Zycie. Prayrzeczono mu to jeszcze w Niemezech. Teraz znalazlo sie to krzesto dentystyczne pray zbitym z desek stole, na ktrym pigtrzyly sie stosy roinych medykamentow. Przywiedli je ludzie z calej Europy. Byly tu Jeki na wszystkie istniejace na Swiecie choroby. Poczawszy od awyklych prosckow od bolu glowy, a skoficzywszy na najdrozszych, specjalistycznych medykamen- tach. Te wszystkie lekarstwa byly dostarczane lekarzom przez wieéniOw 2a- trudnionych pray sortowaniu rzeczy. WSr6d te] masy kolorowyeh lekarstw_ zmajdowaly sie réwnie’ amputkiz cyjankali. Ci, Kt6rzy je praynosili,na og6t ni 2zdawali sobie z tego sprawy. Jaz Alfredem wiedzielismy, 2e u lekarzy mozna dostaé takie ampuki. Zaopatrzylismy sig w nie juz dawno. Dodawal nam pew- nosei siebie fakt, ze mozemy byé w kazde} chwili panami swojego Tosu. Nas Niemcy nie zabija. My sami, jak zobaczymy, ze nie mamy juz dalszych szans przetrwania, popetnimy samobéjstwo. Wszedtem do rewirszuby, Byla 20 petnie pusta, co bylo zrozumiate po dzisiejszym rozstrelaniu wszystkich cho= rych, Wszyscy wiedzielismy jué od dawna, ze w obozie nie wolnd Kaady z nas staral sig ukryé swoje dolegliwosei jak najdluze) Jezel stan chore- go byl tak powainy, Ze nie mogt is¢ do pracy, nie wolno mu byl po er bacaku, Musiat sig stawi do rewirsztuby. A tutaj zacaynata sie ragedian = czej loteria. Albo sig przezyje ten dzien, albo: vwejdzie esesman Mitte i zazada, spisu chorych. Wtedy da tylko lekarzom) rozkaz uspienia choryeh. | y ee majgc inne} rady, speinig postusznie to, ‘czego si¢ od nich zada. Potem Ce 8 Od niem.: Revierstube — izba preyie® 4 i JS — 6w na narach do lazaretu. Tutaj wachmanig, swoni” wynosza uspionych wied rozstrzeliwal : Wpustej rewirsztubie zastatem doktora Rybaka, Rajzlika, kobiete lekarg, sore} narwiska nie pamigtam, idoktora Chorazyekiego™. Doktor Chora weer kobieta lekarzem zasadniczo byli lekarzami Niemcow i Ukraifcgy weet F doktora Choraéyckiego byta bardzo interesujqca. Miat okoto pigédie, sigci lat. Spod krzaczastych brwi patrzyly madre jasnonicbieskie oczy. Syhye, 2 jego byla zgrabna i wysportowana. Na szezuplych nogach nosil wjsoke sportowe brazowe uty, wigzane z przodu senurowadtamizaczepionymi lam. amina wysokoscikolan. Lekarze patrzyli na mnie, a ja czutem sie bardzo nie woo, Tak jakbym stal w sadzie i oczekiwal wyroku. Aby rozladowaé napigci odezwalem sie ironicznie: — Uszanowanie dla czcigodnego towarzystwa. Czy mozna wiedzie€, wa kiej sprawie zasadniczo zostalem tutaj zawezwany? ‘Aby dodaé efektu swoim slowom, zdjgtem czapke z szacunkiem, prawie zamiatajac nig podloge. Moje popisy przerwat doktor Rybak: — ,Kacap”, nie rob prosze z siebie wariata. Wezwalismy ci¢ tutaj, gaye slyszelismy, Ze zarzucites nam w rozmowie z Alfredem, Ze wszyscy jestesmy mordercami, Co prawda nie uwazam, ze potrzebuje sig przed kims usprawied- liwiag, niemnie} jednak to czyni¢. Kaady z nas tutaj, ity, i twoi koledzy, jestes my juz wlasciwie trupami, Nam tylko troche prolongowano zycie. Wieszo tym tak samo dobrze jak i my. Przypadkowo my jesteémy troche dluzej na tej Scie: cceSmierci, ktora tak dobrze znasz. Wiem od Rakowskiego, ze ja codziennie zi ‘miatasz. Jest tylko jedna r6znica migdzy tymi, co idq do gazu, a nami, Onizgi ‘ng od gazu, a my bedziemy rozstrzelani. To jest wiadome tobie i nam wsqst- kim. A teraz cheialbym, abys staral sie zrozumieé, co do ciebie méwie. Co my mozemy zrobi¢, kiedy Niemey kaza wyrzucié wszystkich chorych z lazarett (Cay nie lepiej ich uSpié niz gnaé ich przez ob6z setki metrow na oczach WSS kkich wieéni6w z krzykiem i lamentem, Czy nie uwazasz, Ze znacznie bardaé) humanitarnie jest usypia¢ ich zastrzykiem? ‘Wierzaj mi, to weale nie przyszto nam tak latwo. Musielismy sobie 10 W" see ene”. Prosilismy ich, aby ci, ktorych oni i tak chea ZK : | Przez nas uprzednio uspieni. Nie jest nam latwo dawaé swollt Pacjentom smiertelne, usypiajace zastrayki. Czy sadzisz, ze nam nie ciazy M ‘Sumicniu fakt, Ze zamiast spelniaé role lekarzy, stalismy sig zab6jeami? Nie Dr ulin Chorgiyeki—jedenz praywdesw konspiraj obozowe}- mnie) jednak uwazamy, ze w nasze} sytuagi jest t0 nail uuczynek, ktGry my, lekarze, mozemy jeszcze tutaj pelnie. Po chwili podszedl do mnie doktor Choraéyeki i powiedsial — Jeéeli chcesz, to mozesz tak samo jak my wseysey nie 6 60k Chee, ZebyS wiedzial,2e my amputkimamy odludz, ktérzy wswoim. tak samo pewni siebie i wymowni jak ty, ,Kacap”. Fakt, 4e mass ta cyjankali w kieszeni i mozesz ja zazyéw kaddej chwili, dodaje ci pewnosei bie. Swiadomosé, Ze jestes panem swojego Zycia, ulatwia ci bytowanie we zie. Wiedz jednak, e ci ludzie, ktorzy mieli te pastylki pray obie, niewiereyli do ostatnie} chwiliw to, coich ezeka. Najlepszy dow6dzezostawilijewswoich ubraniach na placu, a sami, rozebrani do naga, pobiegli gnani przez esesma- now Sciezka smierci do gazu. Nie mieli sily 2azyé trucizny. Ja sig ted zastana- vwiam, czy my bedziemy mieli dosyé sity, aby ja w odpowiedniej chwili zaiyé, Gay mysie o sobie, to boje si, Ze sig zalamig inie zdobede na ten krok. Byza- ayé samemu taka pigutke, treba mie¢ dua odwage. Bo zawsze masz nadzie). —a moje jednak prezyje —i przez to cholerne ,a moze” znajdujemy si taj, ,Kacap”, jezeli bedziesz. obok moje] rewirsztuby, wiesz, miejsca, gdzie przyjmuje moich Niemcow —widze ciebie tam czesto w drodze do lasu, widae, Ze robicie obok nas nowy parkan — wstap do mnie. Zawsze cig poczestule dobrym spirytusem, Wiem, ze lubisz chlaé. Patrze na piekna twarz doktora ChoraZyckiego. Na jego niebieskie madre oczy. Twarz pelna calowieczeristwa, ktOrego tak brak bylo tutaj w tym obozie. ego mlodziericza figurke na tle wnetrza baraku drewna. Patreyina mnie tak, gdyby cheial postawié ostateczna diagnoze. Tak, jak gdyby cheiat wiedzies jaki jest m6j stan fizycany, a co jeszcze wadniejsze, psychiczny. Warszawska dziewerynka Peron powoli opustoszal. Tylko pod barakiem, ktéry praylegal do pozostala (ea mata dziewezynka. Trudno bylo okreslic ej wieks Pestle ne sematy zakrywaly czeSciowo jej watle cialko. Kiedy’ pr byte to sukienka. Na glowie nosita barwng chustke, ktOra prz le pee ‘czacymi bialymi zebami jak agrafka. Jej duze, czarne, ee ne spojrzenia wok6t siebie. Wychudzone nogi, zerwone od mroz w blyszezgce ezerwone pantofle aac a ‘obcasach. Kontrast 2 nedzna reszta jej garderoby. prawdopodobnie« itosciwej ot fy getcie. Alb je znalazta w opustoszalym mies2kanil PO ¥ siedlonych ludziach. Tak prayjechala tutaj. Wreku, trzymata nadgryziony Do~ ~ chenek chleba. Przyciskala go kurczowo do piersi. Jak gdyby sie unr wrmesuNce (re — bata, de ktos mode cheieé jj gozabrat. ‘Ten bochenek chleba, ktory nie windy, tim sposobem zdobyta w plodujacym Betci’ ten kawalek nadgryzione, nie. Z zainteresowaniem patrzyla na odjezdzajace wagony towarowe is nnej bramy z wplecionymi w drut Kolezasty gateziami sosny, ktOra odgradzala plac sortowni od peront, swylonift sig na palakowatych nogach w wysokich bu. Piet eesman Mitte. Nazywany byt przez nas Male Mayes wAniot Smierei Kocim krokiem zblizat sie do deiewezynki. Zakradat sig i czail do swoje) nowe) oc emiwrkiem zadowotenia na wyblakle]tvarzy zjasnym wasem. 2b Zywsay sie do nie}, popychal ja lekko, nie dotykajac nawet. Tak jakby nie chciat ae si swoich czystych morderezych tap. Popychal ja, tak jak dziecko baw sie dua pitka lub kotkiem, dajacjej racze} kierunek, aby sama toczyta sig dale}, Aniol smierci” prowadzil ja do drugie} tyinej bramy, ktOra 2 ‘ajdowala sie po- “siedzy dvoma barakami praylegajgcymi do peronu. Pchal ja w strong plac cimowni. Na jego Koficu zmajdowal sig niewinnie wygladajacy 2ywoplot, za ktorym by lazaret Pla sortowni, na ktory ja wepchnal w drodze do lazaretw, ypelniony by! ogromnymistertami barwne} odziezy. Wszystko, co mozna by- to praywiedé najlepszego z.domu, bylo tutaj zebrane. Wszystkie te r2ec7y po- rosrsucane w nieladzie zostaly przyniesione przez pigédziesieciu nieszczgsliv- cw z kazdego transportu z placu, adzie rozbierali sig ludzie. Dziewezynka pehana przez ,Aniola Smierci” wkroczyla na plac. W swoich czerwonych pa: tofelkach, kt6rych obcasy nurzaly sie w piasku, wygladata jak nieziemska Zjawa na tym barwnym placu. Zblidata sig do wigzniow sortujacych rzeczy, przecho- dzila od jednego do drugiego i ogladata zawartosé walizek. Tak jakby byla na jarmarku albo na ulicy, gdzie sprzedaja tandete. Tak z usmiechem na ustach, zblednym werokiem przechodzita migdzy nami. Wyciggngta zjedne} z walizek barwne chustk i podrzucta je do g6ry, tafiezqc przy tym. Praestalismy Ws2yS0) pracowaé i patrzylismy na dziwng zjawe kolorowej nedzy warszawskiej. A.0na przechodzita od jednego wieznia do drugiego, od jednej paczki do drugi j, od jednej walizki do drugiej. W kazdej co$ znalazta, podraucala w gore i przecho~ coe ap Nie przy jednej walizce zatrzymala sig. Siggnela reka i wyciagne- : ej okulary. Byly w niej okulary starcow, niebieskie dla niewidomych, malutkie dzieciece. Wszystko po ludziach, kt6rzy zostali zagazowani. Naglen@ ah os abled ae ukazal sig strach. Strach, ktory ja ‘ogarnal, WyPe eoaeuaaras e stala sig jakby normalnym cztowiekiem. ‘Trzymalaw 1" ulary dzieciece, Patrzyla na niez odrazq. Rzucita je na piasek W39) rach cz sig nadal strach, Patrzyla na nas wszystkich, ma wiganiow, 1 oe elterGw stojqcych pejezami, na esesmanow krecacych sig PO barwnym placu, spojrzeniem normalniejszym niz spojrzenie kazdegoz nas. W je) pozostal jednak strach. Strach ezlowieka, kt6ry awierzeeqintuii pblizajacy sig koniec. Zaczela sig nagle cofaé. Odsuwae odie sve) gdry. Coraz wicksza trwogawyzierata Zjej ocau, “i ww strong otworu w zywoplocie. Wisiata cen ae Coeneee on cy zamilklismy, Nikt nie krzyknal. Vorarbeiterzy ppuscazonymi glowami,2 opuszezonymi pejezam, Wiednigite reel cowaé. Wszyscy patrzylismy na to Zjawisko. Na te eons Geel pehang przez »Aniota Smierei” — e bialym polu. Ws2 smana Mitte do pewne}_ za zywoptotem. Po paru minutach padt oe M in Na placu nadal panowala cisza. Nagle Mitte ukazal sie w otworze zywoplo- Schowat rewolwer do czarnej kabury. Otrzqsnal niewidzialny pyle swoich rk. W tym momencie, jak na komende, wszyscy kapo i vorarbeiterzy zaczeli keraykiem nawolywaé wigéniéw do pracy. Ze wszystkich stron jak na rozkaz. rozlegaly sie ich glosy: — Kurwa, kurwa, kurwa waszamaé, kurwa wasza matka byla, Arbeit, Arbeit, schneller, schnell! Pejcze wywijaly nad glowami wig2niOw- Wiedzielismy jednak wszyscy, Ze te stowa nie sq skierowane do nas, ¢ jest to jedyny protest przeciwko temu, ezego bylismy swiadkami. Ze jest to swojego todzaju hotd ztozony przez nas wszystkich male}, biedne} warszawski) daiew= caynce. chwili z1 Tojtlager* Byl sloneceny poranek, Plac rozbremiewal kraykami vorarbeiterOw nao tujgcyeh do pracy. Tak jk co dzieR.Praykry slodkawy od6r rozKlads}aqeh ciat unosit sie nad calym obozem. Wehodzitw nasze nozdraa i osiadal na tzych wargach, Z.peronu dochodzly nas odlosy kot wagonO wPyshanyes powoli przez lokomotywe do obozu. Praybyl pierwsy poranty arent Pracowaligmy tak jak co dzies, przysortowaniu. OtdezeniTOZiOZony- in przeScieradtami i otwartymi walizkami, Dowalizk wkladalisony AST te z pietrzqcej sig 20 nami sterty poszczegolne przedmioty: Na na ziemi przeécieradtach srglcnyZywmose znaleziong w tere. Bly ton og woreczki z cukrem, maka, kasza, farfelkamt. ‘Napotykaligmy czgsto duze bo- chenki chleba, topione masto i gesi tluszce ‘ee 7 pochylego piaszezystego nasypu odgradzajacego misz OPS drugiego. ‘obozu. ae ee jw Tojtlager” schol wigsiows ioseFO OND Sa eee a rubych gata tag. Sci pod esbort wachmanae 212 © ejlager (iya,) —ob6z sien. BUNT TREBLE ee — it do nas. Byli czarni z brud iw ich strone karabinami. Zblizali si¢ ws zonymi w ich stone Wokdl nich roznosit sie zapach rozktadajacych sie try. ubrania byly podarte. Wok6t nich rozn oe : paw. Byl to zapach jeszcze silniejszy niz ten, ie ig unosit stale nad naszym Sbozem. Jeden z wigéniow krzyczal po zydowsku: jn gic exen!™ W naszym obozie panuje gt6d. U nas sq tylko tupy, Wredy kiedy ukladalismy naich smierdzace tragizZywnoS, opowiada! nan dalej, co sie dzieje w ich znajdujacym sig za walem on obozie. Prosit nas abysmy dali pilnujggym ich wachmanom pieniadze. Dzigki temu pozwolg in byeaduze|z nami na placu. Wyjatem zjedne} roztozone} na ziemi walicki gar banknotéw, owinalem je w szmate i rzucilem wraz z Zywnoscig na trage, Ob. svarpany wieziesi kontynuowal swoje opowiadanie. — ‘TizynaScie kom6r gazowych pracuje bez przerwy. Nad wejSciem do ko. sytarza, Kory prowadzi do komor gazowych, zawieszona jest gwiazda Dawida, ‘Wachman, Ukrainiec Iwan, swojq dluga, kawaleryjska szablq tnie ludzi opor- nych, kt6rzy nie chca wejs do komér gazowych. Odcina im rece. Thie ich gote la. Zak matek wydziera mate dzieci ina ich oczach rozdziera je na dwoje, Nickiedy ujmuje je 2a nogi i rozbija im glowy o Sciang. Do kazdlej Komory wpy- chaja okolo 400 os6b. Pracujacy motor wymontowany z rosyjskiego czolgu ‘wytwarza gaz spalinowy, ktory jest doprowadzany rurami do komér. Po cater dziestu minutach wyciagamy z drugiej strony, otwierajac klape otworu, ludzkie trupy. Splecione sq w jedng mase. Sa jeszcze ciepte. Rzucamy je na ziemie Wtedy dolatujg do trup6w wieéniowie preezwani przez nas dentystami. Ich praca polega na wyrywaniu zlotych zebOw i wyjmowaniu protez. Wszysik0 wrzucaja do miski z wodg. Po skontrolowaniu trupow przez dentystow, bi ‘giem, pod morderczymi razami Nieme6w i Ukraificow przenosimy na tragach ciala iwrzucamy je do ogromnych dotow. Na ich dnie ukladaja Zydowscy Wi niowie trupy. Obsypuja kazda ich warstwe chlorem, a potem warstwa ziemi- ‘Gdy d61 jest zapetniony trupami, zasypujemy go ziemig. Po pewnym czasie t= Py tych grobach fermentuja i wybuchaja jak wulkan. Jedna z zabaw esesm ‘Ow jest spychanie Zywych wiezniow do tych grobGw. Toneli Zywcem jak wae ‘ie w masie rozkladajacych sig cial ludzkich, Jest nas wszystkiego okoto dvi" stu pracujacych. Ta liceba jest stale uzupeiniana przez wigzniéw przyprows strzezenie wsunaé sig do jednego 2 wagon6w, agrzcbaé si miedzy balatytpo para kilometrach przez okno wydostaé sig na wolnose Zacelem at renee rowaé, by wejse z balotem do wagonu i juz 2 niego nie wy Ale los mi nie sprayjat, Wachmani mieli mnie na oku, lle razy wehodzitem do wagonu— ye razy ktdry$z wachman6w mnie Sledsi, Wreszcienadszedl Swit mroksg tes proszyl, O ucieczce nie modna juz. bylo marzyé. Gdy wr6cilsmy do baraku, okazalo sig, Ze brakuje dziesigciu tudzi. Zauwaéyl to natychmiast blokowy, Zsd,byly inzynier l6dzki, w obozie pelnigey funkeje baumeistra,Prayraporcie, na rozkaz. baumeistra, manewrowalismy tak sprytnie prey obliczaniu wigd: niow, Ze brak ludzi uszedl uwagi esesmandw. Gdy tego dnia nadszedl nowy transport, ,Czerwoni” wyieli pigtnastu nowo przybylych iw ten sposdb nie tyl- ko wyrownalismy brak, ale nawet zdobylismy nadwydke. Czy uciekinierzy wy- dostali sie szczeSliwie 2 wagondw i cay zdobyli upragniona swobode — nie ‘wiem, Do obozu nigdy juz nie wrécili Rut Dorfman Po krétkiej przenwie w polowie stycznia zaczely przybywaé nowe transpor- tyzgetta warszawskiego. Dzieri w dzien, od samego rana wtaczaly sie wagony ‘wpychane przez lokomotywe na peron obozu Treblinka. Popgdzano ludzi Z peronu w strong otwartej na osciez bramy, kt6ra prowadzila na plac trans- Portowy. Po je przekroczeniu esesmani kazali medczyznom rozebraé sie, 8 ko- biety byly kierowane do baraku. F Kile Nagle ,Kiwe” wlecial na plac, gdzie wigéniowie sortowali raecay, kazal ku wigéniom pobiec przez plac transportowy w strong baraku, gdzie rozbieraly sig kobiety. Wlecielismy przez bramg na Sciezke smierci, Po lene) SSR Sciezki znajdowala sie szezytowa Sciana baraku, do kt6rego kierowano kobiety zplacu transportowego. W baraku, w ktOrym kobiety juz 2acaely sie och Set Stali wiggniowie w bialych fartuchach fryzjerskich, a prZy Lae Ee maly stolek. Zdjglem z gwoddzia wbitego w drewniang Sciang oo wlozylem go, pomiedzy Sciang baraku a belka wystawaly ee je istangtem tak jak inni wigzniowie-tryzierzy pry jednyrs 2 VON ee Przez. otwér w Scianie widziatem, jak kobiety na rozkaz Nis uNT WREBLNCE i jeraé — jedna drugie} pomagata, a mate dzieci tulily swe watte ciatk ee a ee eytaatmicng dade) liceby kobiet i dzieci panowala ee wa cisza preerywana rozkazami, krzykliwymi ponagleniami Niemobw. Barat ypelnil sig nagimi Kobietami, kt6re jeszcze staly bez ruchu i tylko stag, WrRreral zich oczu. [nagle zziemi zaczela unosi¢ sig delikatna mgietka i ity tajemnicza aura okalala nagie ciala kobiet. To odziez, jeszcze ciepla, dopiens ‘adarta zciat, parowala w zimnym baraku. Kobiety zaczely posuwaé sie w n; ‘trong. Siadaly na stolkach, niekiedy 2 dzieémi, kt6re tez patrzyly na nay zprerazeniem, amy, wiginiowie, zaczelismy obcina¢ ich kruczoczarne, rude, blond lub zupetnie siwe wlosy. Z chwila edy nozyczki zaczely dotyka¢ ich wie. sséw, iskra nadziei zablysta w oczach kobiet. Wiedziclismy, ze w tej chwili n: pewvno pomyslaly, Ze jesli obcinamy im wlosy, to znaczy, ze bedzie dezynfekej, ‘a jesli bedzie dezynfekcja, to sig zostanie przy Zyciu, bo po co obcinaé wos, dyby Niemey mieli zabija¢. O ironio, nie wiedzialy, ze ich wtosy sa potrzebne do wyrobu materacéw dla fodzi podwodnych. Po obcieciu wloséw esesman ‘otwieral drawi i kobiety wehodzity na Sciezke Smierci, Sciezke bez powrotu, ktOra prowadzita do komOr gazowych. W tym dniu przeszto obok mnie sto ko- biet. W pewnym momencie podeszia do mnie mlodziutka, Sliczna dziewezyna. ‘Nie miala wigcej jak 20 lat. Znajomos¢ nasza trwala zaledwie kilka krotkich ‘minut, lecz ta odrobina czasu wystarczyla za dlugie lata. Dowiedziatem sie od niej, ze nazywa sie Rut Dorfman ize jest juz po matt ze. Zdawala sobie dobree sprawe, co jq czeka, i nie ukrywata tego przede ‘muna. W jejslicenych oczach nie dostrzeglem ani leku, ani smutku. Malowalsig Wnich tylko bezmierny zal. Matowym glosem zapytala mnie, jak dlugo bedzit sig meczyé. Odpowiedziatem, te tylko kilka minut. Jaki$ ciezar spad! nam zsercaiitzy: zakrecily sig w oczach. To wi byto wszystko. Obok nas prze- = sig esesman i zmuszony bylem w dalszym ciagu przycinaé jej dlugie, jee "ste wlosy. W koricu wstala, obrzucita mnie ostatnim, dziwnie powl6ca)> race py ‘egnala nim mnie i reszte ni iwego Swiata, i pO sig ku ostatniej alei. Po pewnym czasie ustyszatem warkot mast)” iy, Wytwarzajqcej gaz spalinowy i ie m8 eh Gal jure cin nan 1OczImA duszydostrzeglem Rut w mas Kronenberg Dies zblizal sig ku koficowi. Robotni ‘machen, oz, ss i. Robotnicy na rozkaz Nieme6w: — Saub ‘kali walizy 2 ‘micjsce, na ktorym pracowali,z papierGw i szmat. Zam ‘Posortowanymi rzeczami, Pracowalem wtedy w baraku a ne eee ym do peronu, rownoleglym do pierwszego baraku, Pom Zapadal zmrok. Mitte powolnym krokiem szed! przez ron strong drugiego baraku. Jego ch6d preypomina OL Kee: 2 re jgcego na swoja ofiare. Na nogach mia wysokie Kniace buy i zerabne brezesy Jego sylwetka byla nieproporcjonalna — krétki stosunkowo korpus bendy dtugie nogi. Sprawial wrazenie wlasciciela débr, ktory jest zadowolony zsiebie iz tego, co posiada. Szedi w strone skladanego baraku zwanego Farde sahle™ Polgczone dwa baraki bez Sciany srodkowej tworzyly ogromny magazyn. Mogta sig tuzmieScié masa rzeczy, Znajdowaly si tutaj praegrody, tOre kied slyly jako boksy dla koni. Pozostaly na nich jeszcze Slady nadgryzionych belek. Obec- nie stuzyly one jako miejsce do magazynowania najbardziej wartosciowych rze- zy, ktore pozostaly po zagazowanych ludziach. Wszystko, co najnowsze i aj lepsze, zmajdowato sie tutaj Bielizna, odzied, wiecene pidra,zegarki. Tata sig to uktadato oddzielnie w walizki. W Srodku ogromnego baraku pigtraya sie sterta rOinorodnych futer przywiezionych przez Zyd6w z Niemiec i Austr, grube Kozuchy po Zydach ze wschodu, 2 terenéw, kt6re zostaly zajete preez Rosjan ww 1939 roku. Pochodzenie futer poznawalismy po znajdujacyeh sie na nich nalepkach firmowych. Zydzi w Generalne} Guberni byli juz od dawna pozba- ‘wieni prawa posiadania futer. Zarzadzenie niemieckie glosito, Ze musza je od- daé. Za jego niewykonanie grozita kara Smierci. W tym okresie w obozie panowal tyfus. Gay tylko ktos wygladat na chore- 0, Mitte wyprowadzat go do lazaretu, gdzie albo sam go rozstrzelival,albo rozkazywat uczynié to Ukraificowi. W ten sposdb zginglo okolo trzystu wig2- nigw. Nie bylo dnia, aby na rozkaz Mittego ,Czerwoni” nie wynosilizlazaretu chorych, uspionych przez lekarzy. Czesto sum Mite 1 2 szeregu ludzi chorych i prowadzit do lazaretu na rozstrzelanie, = Kt6regos dnia komendant Galewsk. hee 1 a wpadl na dobry pomysl. Rozkazal, aby umiesié chonye aire moga es ‘nogach, w cieplych miejscach. Najbardzie} nada- Wala sig do tego celu sterta futer. W tych cieplych migjscach, enor pee esesmanami, lezeli i przesypiali caly dzien, praykryei wa ae koledzy narazeniem zycia dostarczal im w eiggu dni goraa Debate Sot wang potajemnie w réznych katach baraku. NiektOrzy chorzy ten 990° Przeszli kryzys choroby i wyzdrawieli. Miejsce to bylo tym. Rarer ‘wiedzieligmy, ze Niemey nie zblizq sie tutaj w obawie przed wszamls ™ Pfandesate(niem.) — sai dla kon. SS a Slee Sn TW REBLNCE ii ow byto, de w cieplyeh micjseach gniezdin sig roje wsry. Galewski stale tyq Niemcom przypominal. z Wid a chonych w stercie futer znajdowat sie dziennikarz g Jwowskie} ,Chwila”, Kronenberg. Byla to gazeta syjonistyczna redagowang wv jezyku polskim. Byl niewysoki. Mial czarne, krzaczaste brwi, czarne wos Foy Jego twarzbyla pelna, aspojrzeni inteligentne. Imponowal nam wy, kim swojg elokwencja, blyskotliwoscig i spokojem. Byt jednym z pierwszych corganizatorsw konspiracjiw obozic. Galewski uwazal go za jednego 2 nal. Sach sobie ludzi. Bylitacy, ktérych balismy sie weiagnaé do konspiracji w obs. ‘wie, Ze moga nas 2dradzi€. Kronenberga Galewski wtajemnicayt w og6lne zany buntu. Zmienialy sig one w zaleznosci od sytuagji, co dzief i co noc. Mitte zblidal sie wlasnie do baraku swoim kocim krokiem, kiedy Kronen. berg zsunal sie z wielkiej sterty futer. Przeszedt chwiejnym krokiem w strong vorarbeitera, nie widzac Niemca. Vorarbeiter zaniemowil z wrazenia. Za pot- no bylo na ostrzezenie Kronenberga, aby powrdcil do swojej kryj6wki, bo Nie- ‘miecby! juzza blisko, Cisza zapanowala w ogromnym baraku. Nikt nie podno- sil waroku, Wszyscy udawali, Ze sq pograzeni w pracy. Jeden z vorarbeiteréw podleciat do Mittego, zdjal czapke, stangt na bacznosé i zameldowal, ze wszystko jest w jak najlepszym porzadku. Mitte odsunal go lekcewazaco na ‘bok, zblizyl sie do Kronenberga z ironicznym wyrazem twarzy, czulym glosem zapytal go, czy nie jest przypadkiem chory. Przy tym sam sig Smial ze swojego udanego dowcipu. Zadowolony z siebie, pchal Kronenberga swoim systemem \w strone wyjscia baraku. Potem przez plac, w kierunku lazaretu. Nie bit, tylko. ‘od czasu do czasu popychal, nadajac mu kierunek. se ce seo malowato sig przerazenie, bezsilnos¢ i smiertelny sig. KaZda grudka ziemi stanowila zapore dla jego ostablyeh 2ehoraby ng Popkajusisedlsirong lazaretuJeg0 twarzbylamokraod - Szedt swojg ostatnig droga, wiedzac, dokad ona prowadzi. Praytomny omimo goraczki i ostabienia. _ W tym czasie do baraku whieg! komendant Galewski. Widzac, co sig dzie- ae : — »Kacap”, id 2a nim. Ztapatem przescieradio ze Smieciam. Se ea er pee zarzucitem na plecy i pobieglem w strong lazarett: i lu, nie od strony przedsionka i pokoju, skad prowadzon? any na fampe. Od dolu mozna bylo dojsé pochyiniq z piasku do sameg? ogniska, do stosu trupéw. Doszedtem do stosu i dc ii ti niego papien aby sie sos lpi) pli W tym ezasie Mitte ze swojg oftarg ak w azar (meaner eae Ze swoja ofiarg znikl w 132 iMiecnr neko Nagi, zostal wepchnigty na platform eterna cee ‘wachman. Na rampie stal nagi Kronet- tte. Za nimi wachman. Popychano Kronenberg? Keosnbry a sakraniee rampy. Ukrainiec 2djq2.ramieniakarabin jak zwykl szykowal sig a wystrza. Jeszcze jedna ofiara dzsij. Nagle Kronenberg ravi sie do ndg Mittego i zaczal krzyczeé po niemiecku: tee ya chee Zy6, ja wam pomoge, ja wam wszystko opowiem. Jest tutaj kon- Sto osdb do nie} nalezy. Mitte zatrzymal sig. Miat w reku rewolwer, ale nic steal, Patrzyt na Kro- nenberga, kt6ry mu kurczowo obejmowal nogi. Widzac to, zrozumialem tra- iam sytuaii. Wadia mi nagle mys! do glowy, Stojgc na dole, u podnda stosu frupow, zaczatem sig oblakaficzo Smiaé. Kurland mi wtGrowal i pokazywal ‘wolo, ze Kronenberg zwariowal, ze nie nalezy go traktowaé powaznie, Ukraf ski wachman nierozumiejacy niemieckiego chcial ratowaé Mittego preed uscis- ami chorego Kronenberga. Strzelil mu w glowe. Ciato Kronenberga potoczsto sig w d6t, opryskujac krwia sqczaca sie z glowy piach polaczony z popiolem spalonych ludzi. Zatreymato sie u podnéza ogromne; sterty plonacyeh trupdw. Spoza parkanu, ktory okrazat budke lazaretu, wyszedi wiezien. Byl to po- rmocnik kapo Kurlanda. Jego twarz byla nieogolona. Byt brudny i okopcony, przesigkniety zapachem palonych ludzkich cial. Zsunal siez rampy i krzyknal: — ,.Kacap”, poczekaj! Gdy znalazl sig u podnéza sterty trupow, zawolal: — Kacap”, wez go za nogi! Wziglem go za gote nogi, a wieziet 0 preezwisku “Kot” za rece. W tym czasie dolecial nas glos Mittego stojacego na rampie, Wykraykiwal fachowe rozkazy. Kazal ciato polozyé na samym wierzchu plo- ngcego stosu. W milczeniu ciagnelismy jeszcze cieple zwioki. Polozylismy jena szczycie piramidy uformowanej z ludzkich cial. Jezyki ognia objely je od razu- Wyskakiwaly spod jego nég. Zeskocaylem ze sterty trupow. Zapadalem sige w tej masie poplatanych cial. Wreszcie wydostalem sie na ziemig. Zabralem przescieradio po papierach. Skierowatem sig pod gorke w strong wyjscia Z lazaretu. Za mng lecial wiezief ,Kot” i krzyczal: — »Kacap”, poczekaj, \weidé do budki. Wyciagnal zakopcony, maly garezek napelniony swicZ0 ¥89- towana, gestg zup. Cheial mnie nig czestowac. Pomimo ze mi sig kiszkiskre- caly z glodu (w tym okresie w obozie byl straszny gl6d), nie bytem w stanie niczego przetknaé. Nie cheac go urazi¢, grzecznie podzigkowalem, prayracka~ Jac, Ze innym razem chetnie skorzystam z gosciny. Powr6citem do baraku. ‘Waiatem sig do sortowania odziezy. Po jakims czasie zjawit sig kom Galewski, Reucit w moja strong smutne spojrzenie. Nie rozmawialismy 2¢ ‘Soba. Zrozumialem, Ze Kurland opowiedzial mu 0 calym zajscit. TW TREBUNCE Poszukiwanie zlota i adzeniu nas do og6tnych barakow Niemey ka. Ee Oe mig baraku, w kt6rym poprzednio ‘Czerwonych” przekopaé zie site eer zechowywanie cennych przedmiot6w zrecy. at Sete yal nad pracujacymi T observoval ead Ie pod fopat wylonily sig zlote przedmioty i drogocenne ay ich rch, Woe genie 2 ziemi okoto caterdziestu kilogramow zlota wae ee aot jaki poploch powstat w naszej gromadzie. Konse- Sie dlugo czekaé. Na apelu zapowiedziano nam, i to chee unikngé praykrosci, niech natychmiast odda ‘adane pieniadze, preedmioty ze zlota, zegarki, pierScionki Fe aie Jedynie vorarbeiterzy i kapo maja prawo posit ddania zegark6w. Nalezalem do nielicenych wiganiow niemajacych przy sobie adnych drogocennyeh rzeczy. Esesman ,Fesele” powiedzial, ze bedziemy rewidowani, Praechodzit przed nami, obserwujac nasza reakeje. W pewne|

You might also like