Professional Documents
Culture Documents
SPIS TREŚCI:
Specjalna uwaga do Czytelnika
Podziękowania
Prace Carlosa Castanedy cytowane w tekście
Wstęp
CZĘŚĆ PIERWSZA: RZECZYWISTOŚĆ WEDŁUG DON JUANA
ROZDZIAŁ PIERWSZY: Emanacje orła
ROZDZlAŁ DRUGI: Pieczęć doskonałości
CZĘŚĆ DRUGA: NIEZWYKŁE METODY PANOWANIA NAD ZWYKŁĄ
RZECZYWISTOŚCIĄ
(ćwiczenia dla prawej strony)
ROZDZlAŁ TRZECI: Ciało jako pole energii, czyli odkrywanie własnej mocy
ROZDZIAŁ CZWARTY: Technika śledzenia w życiu codziennym
ROZDZIAŁ PIĄTY: Nie-działania indywidualnej jaźni
CZĘŚC TRZECIA: JAK WNIKNĄĆ W ODRĘBNĄ RZECZYWISTOŚĆ
(ćwiczenia dla lewej strony)
ROZDZIAŁ SZÓSTY: Przerwanie wewnętrznego dialogu – klucz otwierający przejście
między światami
ROZDZIAŁ SIÓDMY: Magia uwagi
ROZDZlAŁ ÓSMY: Sterowanie snem
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY: Świadomość ciała
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: Największa miłość wojownika
Posłowie
Spis treści / Dalej
Książka ta ma charakter informacyjny i jako taka z założenia służyć może wyłącznie za źródło
wiadomości ogólnych i nie może być odnoszona do każdego pojedynczego przypadku. Ćwiczenia tu
zamieszczone zostały zastosowane przez autora podczas zajęć warsztatowych. Niektóre z nich wiążą
się z potencjalnym zagrożeniem, na przykład "Wspinaczka po drzewach" (nr 73) czy "Pogrzeb
wojownika" (nr 75), dlatego zostały przeznaczone do wykonywania w grupach pod nadzorem
doświadczonych osób. Ćwiczenia trudniejsze, jak te wymienione wyżej, wymagają dobrego stanu
zdrowia, co określa lekarz. Za wszelkie komplikacje i obrażenia powstałe w wyniku praktycznego
zastosowania niniejszego materiału odpowiedzialny jest sam wykonawca albo osoba kierująca
zespołem, która włączyła te ćwiczenia do prowadzonych przez siebie zajęć.
Podziękowania
Dane mi było zaznać w życiu miłości wielu ludzi, na którą być może nie zasłużyłem. Jest wiele
osób, którym chciałbym wyrazić swoją wdzięczność. Gdybym miał sporządzić listę tych, którzy w jakiś
sposób przyczynili się do doświadczeń będących zalążkiem tej pracy, zabrakłoby pewnie tu kartek,
aby wszystkich wymienić.
Mimo to chciałbym oficjalnie podziękować tym istotom, które wywarły największy wpływ na ten
aspekt mojej działalności:
Górom, drzewom i wielorybom, które wyjawiły mi tajemnice harmonii i mocy oraz przekazały mi
język, któremu obce są wszelkie spory i ugody świata ludzi.
Rdzennym mieszkańcom Ameryki, którzy uznali mnie za swego brata.
Kobiecie, która dała mi życie i nauczyła pierwszej piosenki miłosnej, której melodia nieustannie
upiększa dla mnie świat.
Uczestnikom mych zajęć zespołowych, dzięki którym mogło zaistnieć tyle wspólnie przeżywanej
magii.
Terę, za lata miłości i wzrostu.
Ojcu, za nieustępliwe przeciwstawianie się miernocie przez całe swoje życie.
I, rzecz jasna, Carlosowi Castanedzie, za wskazanie nam drogi i wręczenie przewodnika w postaci
najbardziej zadziwiających książek naszych czasów.
Victor Sanchez
(I) The Teachings of don Juan (wyd. pol. Nauki don Juana)
(II) A Separate Reality (wyd. pol. Odrębna rzeczywistość)
(III) Journey to Ixtlan (wyd. poi. Podróż do Ixtlan)
(IV) Tales of Power (wyd. poi. Opowieści o mocy)
(V) The Second Ring of Power (wyd. poi. Drugi krąg mocy)
(VI) The EagleS Gift (wyd. pol. Dar orla)
(VII) The Fire From Within (wyd. poi. Wewnętrzny ogień)
(VIII) The Power of Silence (wyd. pol. Potęga milczenia)
Wstecz / Spis treści / Dalej
Wstęp
O autorze
Książka, którą trzymasz w ręku, to wynik mych licznych wędrówek po Ziemi, którą przemierzyłem
gnany ciekawością i chęcią zasmakowania innego życia niż to, z jakim stykałem się na co dzień od
czasów dzieciństwa, życia, którego szarość i nijakość odzwierciedlały smutny krąg powtórzeń, będący
losem przeciętnych ludzi. Odkrywcza pasja przywiodła mnie do wielu zaskakujących zakątków Ziemi,
doprowadziła do stopienia z naturą w wyniku niezwykłych przedsięwzięć i prostej radości. Przesądziła
o porzuceniu przeze mnie skostniałej struktury dawnego życia za sprawą innych, którzy stanęli na
mojej drodze: plemion Nahua i Huicholów oraz badaczy szaleństwa; uczestników moich warsztatów;
wiernych psów towarzyszących mi w życiu; wielorybów, które otworzyły przede mną swój świat; oraz
najbliższych ukochanych osób.
Kiedy spoglądam wstecz, każdy krok, każda chwila budzi we mnie wspomnienie uczucia
zrodzonego w ogniu poszukiwań wolności i mego nieznanego oblicza.
Moje poszukiwania wpierw zaprowadziły mnie do ojczystej ziemi; wiele ścieżek wydeptałem na
meksykańskiej ziemi, która chroniła mnie i żywiła w swoim łonie. Przyjęła mnie serdecznie, kiedy po
niej wędrowałem, i dopuściła do wielu sekretów. Skierowała moje kroki ku tym, którzy obcowali z nią
najbliżej: Indian zamieszkujących góry środkowego Meksyku, powierników wiedzy, która mogłaby
wybawić nas pospołu z odwiecznych kłopotów albo uratować pojedynczego człowieka, jeśli o to
chodzi. Wśród Indian Nahua pozostawiłem swoje imię i przeszłość, uwolniłem się od starego "ja" i
narodziłem na nowo w konfrontacji z "innością".
Jako nieodrodny syn swoich czasów, postanowiłem studiować antropologię, aby z pomocą
zdobytej wiedzy zbudować pomost łączący moje społeczeństwo z magicznym światem Indian. Jednak
przestając z antropologami, przekonałem się, że za bardzo zależy im na ucywilizowaniu Indian,
którym zaszczepiali takie zrodzone z etnocentryzmu idee, jak postęp, narodowość, świadomość
klasowa, aby łatwiej nam było się z nimi porozumieć. Przypominają oni szesnastowiecznych
konkwistadorów z ich żądzą podboju oraz kler, pałający chęcią nawrócenia tubylców na
chrześcijaństwo.
Doznane rozczarowanie skłoniło mnie do ustanowienia anty-antropologii, na wzór psychiatrów,
którzy wymyślili anty-psychiatrię, aby uporać się z ograniczeniami psychiatrii, maskującymi lęk przed
odmiennością ludzi uznanych za umysłowo chorych. Dokonałem w antropologii przewrotu, postawiłem
ją na głowie, można by rzec. Zwróciłem się ku inności Indian nie po to, aby ich zmieniać, lecz aby
przemienić siebie; aby poznać me nieznane oblicze przez zanurzenie się w obcej dla mnie
rzeczywistości. Rzeczywistość ta wciąż kryje w sobie wiele tajników wiedzy, które Toltekowie posiedli
bezpośrednio ze świata.
Później – około trzynaście lat temu – natknąłem się na książki Carlosa Castanedy. Zdumiały mnie
w nich zbieżności z doświadczeniami, jakie wyniosłem z własnej dziedziny, ich nie spotykany nigdzie
wcześniej stopień złożoności i usystematyzowania. Śniące ciało, droga wojownika, świadomość Ziemi,
prawidłowy chód, dostęp do niecodziennej rzeczywistości, znaki, wróżby, tonal i na-guał – z wątkami
tymi zetknąłem się u różnych etnicznych grup, u Huicholów, Mazateków, Mixteków, a przede
wszystkim u Indian Nahua. W Naukach don Juana znalazłem nie tylko systematyczny układ znanych
mi już pojęć, ale również bogactwo tematów, wskazówek i rozwiązań, stanowiących dla mnie zupełną
nowość. Najbardziej jednak trafiła mi do przekonania występująca w dziełach Castanedy ogromna
ilość propozycji konkretnego działania.
Nawrócony antropolog i powstały wokół niego spór
Nie wszyscy czytelnicy wiedzą, że na początku lat sześćdziesiątych Carlos Castaneda był
studentem antropologii. Pod koniec studiów poznał on starego Indianina z plemienia Yaqui, niejakiego
Juana Matusa, i w oparciu o uzyskane od niego informacje podjął badania nad rytualnym
spożywaniem pejotlu przez Indian z plemion południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych i
północnego Meksyku. Stary Indianin okazał się potężnym czarownikiem, człowiekiem wiedzy i przyjął
Carlosa za swego ucznia. Stopniowo młody antropolog utożsamił się z rolą adepta tajemnej wiedzy i w
ośmiu opublikowanych do tej pory książkach [zobacz: Bibliografia prac Castanedy na początku
książki] opisał kolejne etapy swego terminowania u don Juana – wywołując spore zainteresowanie
czytelników na całym świecie.
Prace Castanedy wzbudziły wiele kontrowersji, szczególnie wśród antropologów. Być może
zazdroszcząc mu odniesionego sukcesu, usposobili się do jego pism bardzo krytycznie, zarzucając
mu brak oparcia w rzeczywistości; zarzut ten dotyczył szczególnie osoby don Juana. Nie miałem
okazji poznać don Juana, ale znam don Carlosa, przeczytałem jego prace i zrobiłem z nich użytek.
Pytanie o istnienie don Juana jest dla mnie bez znaczenia w porównaniu z ideami, jakie wyłożone są
w tych książkach. Co do mnie, jest mi obojętne, czy pochodzą one od don Juana, czy od samego
Castanedy. Liczy się to, że są dostępne i – co najważniejsze – sprawdzają się. Zastosowanie tych
nauk w praktyce wydobywa na jaw ukrytą w każdym z nas odmienną świadomość – świadomość innej
jaźni – dającą nieograniczone możliwości percepcji i doświadczenia. Reszta jest bez znaczenia.
Dlatego będę w dalszej części powoływał się zamiennie na Carlosa Castanedę i don Juana jako
twórców czy też powierników złożonego systemu wiedzy. Tak bowiem się nam ukazują: wspólnie, w
tej samej pracy, dwuimienny don Carlos/don Juan zapraszający nas do wyprawy w swój nieznany
fascynujący świat. Toteż powstrzymam się od wydawania sądu w sprawie, która przerasta moje siły –
ani nie potwierdzę, ani nie zaneguję istnienia kogoś, z kim nigdy się nie spotkałem; wydaje się to
zresztą zupełnie nieistotne.
Czytelnicy
Być może najszybciej podziałał na mnie czar przedstawionych tam idei. Odwieczne dążenie do
wolności, tajemnica spowijająca świat wojownika, wszystko to odbija utajone marzenia całej ludzkości.
Ale mniejsza o ich urok i opiewanie wolności. Co się tyczy treści, wydaje się, że większość
czytelników jego dzieł raczej nie potrafiła jej wykorzystać. Wśród odbiorców znaleźć można takich,
którzy traktują książki Castanedy jak zajmującą fikcję, dostarczającą im jedynie rozrywki. Zagorzały
intelektualista postawi na nich krzyżyk jako na prostej beletrystyce i odmówi im wszelkiej literackiej
wartości. Z powodów, które nietrudno odgadnąć, są i tacy nieprzejednani myśliciele, których drażnią
książki Castanedy, a zwłaszcza obrazoburczy don Juan, wykpiwający intelektualne dociekania. Czy
dlatego odrzucają oni dorobek Castanedy? Nie wiadomo. W każdym razie, prawdą jest, że
intelektualiści Castanedy nie czytują albo się do tego nie przyznają.
Z drugiej strony mamy zapaleńców, którzy bez żadnych własnych doświadczeń w stosowaniu tych
nauk, biorą wszystko za prawdę i starają się ją zrozumieć dosłownie. Tego rodzaju osoby na każdym
kroku "widzą" sprzymierzeńców i miejsca naładowane mocą. Jest to, oczywiście, wytwór wyobraźni.
Zasługują na to określenie nie z powodu swego uwielbienia książek Castanedy, lecz dlatego, że nie
chcą albo nie są w stanie zadać sobie trudu i wprowadzić w czyn propozycji w nich przedstawionych –
co wymaga żelaznej konsekwencji. Fantazjami wypełniają to, czego doświadczyć wprost nie pozwala
im ich lenistwo.
Zbliżeni do zapaleńców są miłośnicy marihuany i innych narkotyków, którzy przy pomocy dzieł
Castanedy usprawiedliwiają swoje uzależnienie. Wierzą, że odurzając się pod przykrywką
"poszukiwania wiedzy" nadadzą swym poczynaniom "powagi". Podobnie jak zapaleniec, narkoman
zastępuje konkretne działanie rojeniami i słownym roztrząsaniem zagadnienia, ale w tym przypadku
sprawa wygląda o tyle gorzej, że dzięki narkotykom fantazje nabierają bardzo wyrazistego kształtu.
Samo ich Przyjmowanie bez odpowiedniej zmiany postępowania w żaden sposób nie zmieni ego ani
codziennego życia. Nawet jeśli narkoman ma dostęp do roślin spożywanych w indiańskich rytuałach,
pejotlu czy grzybków halucynogennych, uzyska jedynie efekt zbliżony do zwykłego upojenia. Takie
postępowanie umacnia strukturalne ograniczenia i świadczy o uciekaniu od rzeczywistości. Inaczej
rzecz się ma z Indianami, którzy przyjmują magiczne rośliny w celu pobudzenia wiedzy odziedziczonej
po przodkach, z zachowaniem surowej dyscypliny i po odpowiednim przygotowaniu. Te dwa przypadki
nie mają ze sobą nic wspólnego.
Są też czytelnicy, którzy nie należą do żadnej z wymienionych wyżej grup, których urzekły idee
Castanedy, ale nie wiedzą, jak obrócić w czyn zawarte w nich propozycje.
Tak więc, cykl Castanedy, mimo swej wartości i popularności u czytelników nie został należycie
wykorzystany. W rzeczywistości większość czytelników można zaliczyć do powyższych trzech
kategorii.
Powierzchowne odczytanie tych książek w połączeniu z głęboko zakorzenionym roztargnieniem
współczesnego człowieka sprawiają, że prawdziwy skarb, jaki kryją w sobie nauki don Juana, jest w
zasadzie nieosiągalny. Dlatego podjąłem się zadania przedstawienia metody, dzięki której można się
zbliżyć do tajemniczego świata ukazanego nam przez Carlosa Castanedę.
Wcielanie w życie dorobku Castanedy
Nie należy z góry potępiać dzieł Castanedy ani przyjmować ich na wiarę niczym ideologiczną
doktrynę. Istnieje do nich właściwe podejście; przez wcielanie w życie technik i ćwiczeń w nich
zawartych. Dokładnie w ten sposób pracowałem przez ostatnich jedenaście lat i do- konałem odkrycia
całych obszarów naszego istnienia i odczuwania, które utraciliśmy w wyniku kulturowego
uwarunkowania. Można je jednak odzyskać. Inna rzeczywistość istnieje, podobnie jak inny sposób
życia i warto dołożyć starań, aby ich doświadczyć.
Praca zespołowa
Dość wcześnie podjąłem decyzję o samodzielnej pracy. Powiązałem swe wyprawy na łono
przyrody z technikami przedstawionymi przez Castanedę. Rezultaty przeszły najśmielsze moje
wyobrażenia, postanowiłem więc przekazać swe osiągnięcia innym, sprawdzić, czy będą równie
skuteczne dla innych ludzi. Tak narodziły się moje pierwsze grupy jedenaście lat temu.
Choć kilka lat później miałem przyjemność poznania Carlosa Castanedy osobiście – dostrzegłem u
niego godną podziwu spójność między życiem a poglądami – rozwijałem niezależną działalność.
Podejrzewam nawet, że celem prac Castanedy było pobudzenie nas do indywidualnego wysiłku na
rzecz wprowadzenia zawartych w nich idei w czyn. Ta książka stanowi świadectwo moich poszukiwań
podjętych pod wpływem Castanedy i osiągniętych rezultatów.
W pracy z zespołem nauczałem samowiedzy, najpierw pod hasłem "Nieznana magia", a później
"Sztuka życia z rozmysłem", kładąc nacisk na szukanie sposobów istnienia i życia, które wyrażałyby
wolność wojownika. Podczas warsztatów dążyliśmy do ukształtowania siebie na nowo i ocalenia
świadomości innej jaźni. Stosowaliśmy techniki zapożyczone z dzieł Castanedy, jak również te, które
zrodziły moje osobiste doświadczenia z Indianami. Uzupełnialiśmy je pomysłami powstającymi na
gorąco, w trakcie wspólnej pracy. Naszym celem zawsze były rozwiązania praktyczne, nie
intelektualne rozważania. Nigdy nie uważałem się za mistrza – nie ma mistrzów, którzy przeżyliby za
nas nasze życie czy chadzali naszymi drogami – lecz za jeszcze jednego uczestnika,
zainteresowanego pomnażaniem wiedzy, którą przekazywał każdemu chętnemu. Pełniłem raczej rolę
koordynatora, czerpiąc ze swych doświadczeń.
Najwyższa forma nie-działania
Zachęcony wynikami pracy zespołowej, przed kilku laty powziąłem zamiar napisania książki o
naukach don Carlosa i praktycznym sposobie ich wykorzystania. Stale jednak byłem w drodze, taki
bowiem obrałem tryb życia. Każdy wyjazd w teren, każda nowo zawiązana grupa, angażowały mnie
bez reszty. Nie miałem czasu na tak beznamiętne zajęcie jak siedzenie przed komputerem i pisanie. Z
drugiej jednak strony siedzenie w spokoju całymi godzinami i pisanie stanowiły dla mnie, człowieka
czynu, najwyższą formę nie-działania, wyzwanie do przekroczenia siebie. Ponieważ nie byłem z
powołania człowiekiem pióra, musiałem go stworzyć używając jako surowca samego siebie.
Wreszcie nadeszła stosowna chwila. Życie wzięło mnie w garść i wiedziałem, że nie puści, dopóki
nie wywiążę się z tego zadania. Zawiesiłem działalność zespołową i wycofałem się na pewien czas,
aby przemienić się w pisarza – na tak długo, ile wymagało napisanie niniejszej książki.
Książka
Wybrałem tytuł Nauki don Juana, aby przyciągnąć wszystkich, których urzekł świat i tajemnice
objawione w dziełach Castanedy, ale którzy nie mieli możliwości wprowadzenia w swoje życie tej
magii, jaka przenika samotną dziedzinę naguala. Nawiązuje on również do szczególnej relacji ucznia
do mistrza, którą jakby ustanawiamy za każdym razem, gdy wzbogacamy swój świat stosując
rozwiązania przedstawione w jego pracach.
Motywacja
Jednym z powodów, które skłoniły mnie do napisania tej książki, było panujące, przy całej
fascynacji treścią pism Castanedy, pomieszanie zarówno w kwestii możliwości konkretnego jej
zastosowania, jak i samego odbioru opisywanych tam niesamowitych wypadków i aspektów
rzeczywistości. Nie na wiele się zdały prace innych autorów na temat Castanedy. Rozlegały się głosy
krytyczne i krążyły przeróżne plotki, rodem z FBI, próbujące rzucić nieco światła na "zagadkę
Castanedy". Przeciwnicy Castanedy w żaden sposób nie ustosunkowali się do jego zasadniczych
propozycji – albo ich nie rozumieli, albo nieudolnie naśladowali jego znakomite opisy.
Potrzebny był ktoś, kto odniósłby propozycje Castanedy do życia homo urbanus. Mówiono:
"Wyobrażam sobie. Przypuszczam. Rozumiem. Porównałem, zanalizowałem czy rozważałem niektóre
jego nauki" czy coś w tym rodzaju. Rzadko można było usłyszeć: "Zrobiłem. Zastosowałem to w
praktyce. Doświadczyłem. Przeżyłem to". Brakowało książki o zastosowaniu praktycznym.
Dlatego uznałem, że mam w tej sprawie coś do przekazania. Z całego mojego dorobku wybrałem
materiał stanowiący odbicie mej pracy indywidualnej i zespołowej, przyswojenia na drodze
bezpośredniego żywego doświadczenia Nauk don Juana. Nie jest moją rzeczą oceniać jakość
niniejszej książki, ale włożyłem w nią swoje serce. Jeśli dzięki niej wniosę coś do codzienności, coś,
co nada jej pełniejszy, bardziej zadowalający, a przynajmniej przyjemniejszy charakter, osiągnę
zamierzony cel.
Coraz szersze kręgi
Choć czytelnicy nie znają ani don Juana, ani nawet don Carlosa, mogą znaleźć w jego książkach
lekko uchylone drzwi. Jeśli dzięki swym wysiłkom otworzą je do końca, w niekonwencjonalny sposób
ożywią tradycję, o której mówią słowa Castanedy – a mianowicie przez wykorzystanie jego pism jako
punktu odniesienia w działaniu. Doprowadzi to do powstania rzeszy samotnych wojowników (co
właściwie już się dzieje), powiązanych peryferycznie z obozem naguala. (Być może o tym właśnie
mówi tajemnicza wzmianka o "trójpazurzastym nagualu" [VI-232] w The Eagles Gift [w celu ułatwienia
odszukania odnośnych ustępów w dziełach Castanedy, do których nawiązuję w swojej książce,
przyjąłem prostą zasadę: cyfra rzymska oznacza poszczególne książki według kolejności ich wydania,
zaś liczba arabska pokazuje numer strony]
Niezależnie od tego, możliwości zarysowane przez Castanedę powinny stać się przedmiotem
zainteresowania ogółu, bowiem wskazują na nie poznane jeszcze aspekty świadomości obecne w
każdym z nas.
Wolność i wiedza jako osobista odpowiedzialność
Zasadnicze przesłanie tej książki głosi, że każdy z nas sam może postawić sobie zadanie
odzyskania nie znanych możliwości świadomości i zrealizować je własnymi siłami. W głębi naszej
istoty kryją się potrzebne do tego narzędzia. Kiedy dojrzejemy do tego, aby z "wojowników
kanapowych" stać się sumiennymi praktykami, wystarczy byle okazja, aby zmobilizować nas do
czynu. Może to się przejawić w postaci czarownika, książki, pracy w zespole, czegokolwiek, co nada
nam konieczny impet, ale liczy się przede wszystkim wysiłek, jaki sami z siebie pragniemy podjąć.
Myślę, że to, co powiedziałem o odzyskiwaniu naszych nie znanych możliwości, odnosi się również
do poszukiwania wolności. Jednak wolność nie może do nas przyjść z zewnątrz, stanowi bowiem
ściśle indywidualną odpowiedzialność. Mówię tu o wolności, którą możemy sobie wyobrazić lub
przeczuć – niekoniecznie pojąć – w ramach naszego własnego życia. Inne wizje wolności, radykalne i
fantastyczne, są na nieszczęście tak doskonałe i odległe, że nie sposób do nich się zbliżyć; dlatego
zachowujemy bierność wobec ograniczeń naszej codzienności. Moja propozycja dotyczy wolności i
wiedzy raczej w wymiarze praktycznym niż intelektualnym. Uważam bowiem, że wiedza objawia się
nie przez słowa, lecz przez sposób życia.
Bez nauczyciela
W The Power of Silence don Juan tłumaczy, że jesteśmy w stanie samodzielnie podążać drogą
wiedzy i "powrotu do ducha" (VIII-180), podejmując nieskomplikowane działania na rzecz
zaoszczędzenia energii potrzebnej do przesunięcia punktu zbornego. (Pojęcia "oszczędzania energii" i
"przesunięcia punktu zbornego" oraz ich praktyczne zastosowanie omówione są w dalszej części
książki.) Wyraża on to tak:
"Trudność, jaką sprawia nam to proste dążenie... wynika stąd, że na ogół nie chcemy pogodzić się
z tym, iż tak niewiele potrzeba, aby ruszyć w drogę. Nasze uwarunkowanie każe nam wypatrywać
instrukcji, nauk, przewodników, mistrzów. Kiedy dowiadujemy się, że nikogo nie potrzebujemy, nie
dowierzamy. Stajemy się nerwowi, nieufni, na koniec zaś bierze górę złość i rozczarowanie. Pomoc
powinna polegać nie na podsuwaniu metod, lecz na wskazaniu tego, co istotne. Jeśli dzięki komuś
uświadamiamy sobie, że musimy ukrócić poczucie własnej ważności, to jest to prawdziwa pomoc.
Czarownicy powiadają, że nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że świat jest nieskończenie bardziej
złożony, niż dopuszczamy to w swych najśmielszych marzeniach. Więc dlaczego jesteśmy zależni?
Dlaczego chcemy, aby ktoś nami pokierował, jeśli możemy to zrobić sami?..." (VIII-180).
W kwestiach wiedzy bombardowani jesteśmy mnogością szkół, mistrzów, uczniów. Ale mistrzów
nie ma. Uczniów też. Są tylko ludzie, którym pisana jest śmierć, tyle że niektórzy zdają sobie z tego
sprawę, inni nie. Nie można przekazać drugiemu realnej wiedzy, takiej, która wpływa na to, jak żyjemy
i jak umieramy; tego rodzaju wiedzę można jedynie posiąść samemu na drodze osobistego
doświadczenia. Podręczniki, szkoły, mistrzowie i guru przydają się tylko wtedy, gdy sami gotowi
jesteśmy wykonać określone zadania przybliżające nas do wiedzy.
Łatwo jest – co tłumaczy powszechność tego zjawiska – dać się oczarować mistrzowi czy guru
posiadającemu wiedzę i moc, dzięki któremu możemy dostąpić "oświecenia". "Uduchowiony mistrz"
dotyka nas świątobliwym palcem, zsyłając na nas "oświecenie" i wzbudzając naszą wewnętrzną
"szakti". Złudzenia te (szczególnie na Zachodzie) służą zaspokojeniu potrzeb entuzjastów, którzy są
zbyt słabi, aby samodzielnie podjąć starania na rzecz poprawy swego żałosnego losu. Zawsze ktoś
inny nas wybawi, poprowadzi. Gdy byliśmy dziećmi, robili to ojciec i matka; teraz, w dorosłym życiu,
mąż, żona czy "ukochany guru".
Dochodzi do głosu samoponiżenie: "Nie mam na to sił. Nie potrafię samemu. Potrzebuję
przewodnika". Dlatego tak wielką mamy podaż "mistrzów", "guru", "szkół i sekt ezoterycznych",
szukających sposobności, aby zbić kapitał na potrzebie uległości, która bierze we władanie tak wiele
osób.
Wojownik nosi to miano, ponieważ ciągle toczy wojnę. Mamusia nie musi mu mówić, co ma robić, a
czego nie. Wojownik bierze na siebie odpowiedzialność za kierowanie swym życiem i zmierza pewnie
do wiedzy. Jak ujął to don Juan: "Wojownik osiąga doskonałość, kiedy zawierza swej osobistej mocy,
obojętnie, czy jest mała czy ogromna..." (III-183).
Jeśli nauczymy się odpowiedzialności, wówczas możemy skorzystać z pomocy podręczników,
szkół czy mistrzów, ich sugestie mogą być dla nas wskazówkami do działania. Jednak to twardy grunt
faktów rozstrzygnie o ich przydatności dla nas.
Gdy pracuję z zespołem, nie żądam od nikogo, aby wierzył w moje słowa. Zbyt często mamy z tym
do czynienia. Za bardzo wierzymy, a potem umieramy nieświadomi, że poświęciliśmy życie walce o
coś, co, po pierwsze, nie było naszą sprawą. Zamiast wiary trzeba czynu. Nie jest ważne, w co wierzę.
Ważne jest, co mogę przeżyć, zdziałać, stworzyć – konkrety, a nie mrzonki.
Wskaźniki wiedzy
Książki Castanedy – tak cenne dla mnie i mam nadzieję, okażą się takie dla innych – nie zawierają
wiedzy. Mówią o wiedzy, ale jej nie stanowią. Castaneda oświadczył mi kiedyś: "...w tych 'cholernych
książkach' (miał na myśli swoje) nie znajdziesz samej wiedzy; to tylko wskaźniki. Sam musisz
wprowadzić w czyn zawarte w nich propozycje, aby zrozumieć, co te wskaźniki oznaczają. Musisz
samodzielnie pójść w kierunku, jaki pokazują, aby to sprawdzić i doświadczyć wiedzy, na którą
wskazują" [spotkanie z Carlosem Castanedą, Mexico City. 1984]. Nadal wydaje mi się to właściwym
podejściem do wszelkich szkół, mistrzów i podręczników. Podobnie zwracam się do czytelnika: nie
odrzucaj ani nie przyjmuj z wiarą tego, co mam do przekazania; wypróbuj w praktyce zamieszczone tu
rozwiązania, co jest jedynym sposobem na poznanie wolności, wiedzy i mocy, do których tak często
nawiązuję.
Rzeczywistość i opowieści o mocy
Materiał przedstawiony w tej książce nie wyczerpuje całokształtu dorobku Castanedy z tej prostej
przyczyny, że jeszcze wiele jego obszarów pozostaje dla mnie tajemnicą. Nie jest moim celem
przytaczać to, co sam sobie wyobraziłem albo zasłyszałem od innych. Zawarłem w niej własne
przeżycia i doświadczenia. Z wyjątkiem rozdziału pierwszego, prezentującego w skrócie wizję
rzeczywistości według don Juana, zamieszczam w niniejszej pracy techniki, które sam wypróbowałem
i których wyniki potwierdziłem.
Jeśli chodzi o obszary w dorobku Castanedy dla mnie niedostępne, powstrzymuję się od
wyrokowania o ich prawdziwości, bowiem zarówno afirmacja jak i negacja tego, co nieznane, wydaje
mi się aktem jednakowo błędnym i aroganckim. Z tajemnicą najlepiej obcować w sposób
zasugerowany przez don Juana w Tales of Power. Na początku większość wątków poruszanych w tej
pracy stanowiła dla mnie nic innego jak zbiór opowieści o mocy, które rozpaliły mą ciekawość. Praca z
nimi i doznane doświadczenia przekształciły je w rzeczywistość. Nie była to kwestia wiary, lecz
działania i sprawdzenia samemu. Tę metodę zalecam każdemu: nie odrzucaj ani nie przyjmuj niczego
na wiarę; niech te opowieści o mocy takimi pozostaną, dopóki doświadczenie nie nada im
rzeczywistości.
Podobnie daleki jestem od twierdzenia, że moje pojmowanie i podejście do idei Castanedy to cała
prawda, jednoznacznie oddająca każde zamierzone przez niego znaczenie. Książka ta stanowi po
prostu świadectwo szczególnej postawy, doświadczeń i odkryć, oraz użytku, jaki z tego zrobiłem. Nie
staram się przedstawiać swoich wyników jako wyjątkowych i jedynych w swym rodzaju, choć moim
zdaniem są na tyle spójne, aby wynagrodzić czytelnikowi poniesiony trud.
Układ książki
Pragnę raz jeszcze podkreślić, że jest to poradnik praktyczny. Jego trzon stanowią techniki służące
praktyce każdego z tematów, które się na tę książkę składają. Większość opisanych ćwiczeń stanowi
rozwinięcie mniej lub bardziej ogólnych technik i propozycji zaczerpniętych z dzieł Castanedy.
Starałem się nie powielać tych ćwiczeń, które są dostatecznie wyjaśnione w oryginale, z wyjątkiem
tych, których zbyt ogólnikowy opis uniemożliwiał zastosowanie praktyczne. Nie ma sensu powtarzanie
za kimś słów, skoro czytelnik może sięgnąć bezpośrednio do źródła.
Zamieszczony materiał przeważnie zawiera jakiś mój osobisty wkład. Wyjątek stanowią
szczegółowe omówienia technik zbyt pobieżnie przedstawionych w dziełach Castanedy albo przeróbki
czy warianty ćwiczeń pozwalające na wykonanie ich w warunkach odmiennych od pierwotnie
zamierzonych i bliższych przeciętnemu czytelnikowi. W wielu przypadkach podłożem ćwiczeń były
techniki, jakie poznałem podczas mego pobytu wśród Indian; znaleźć też można swobodne adaptacje
niewiele mające wspólnego z oryginałem. Zostały włączone z uwagi na swe pokrewieństwo z
zasadami myśli donjua-nowskiej, a także zbieżne z wersją wyjściową rezultaty. Głównym celem
wszystkich tych ćwiczeń jest spowodowanie przesunięcia punktu zbornego.
Książka niniejsza składa się z dziewięciu rozdziałów, podzielonych na trzy części. Pierwszy i
zarazem najkrótszy to streszczenie zasadniczych pojęć związanych z koncepcją rzeczywistości, za
jaką opowiadają się wojownicy z obozu naguala, oraz krótkie wyjaśnienia źródeł różnorodnych praktyk
omówionych w części drugiej i trzeciej. Druga i trzecia część poświęcone są odpowiednio ćwiczeniom
dla prawej i lewej strony. Podział ten odbija system przyjęty przez don Juana, z którym zapoznamy się
w dalszej części.
Na początku książki umieszczona jest bibliografia dzieł Castanedy.
System sferyczny
Ponieważ donjuanowski system w żadnej mierze nie jest linearny, lecz raczej sferyczny, wszystkie
jego elementy są ze sobą wzajemnie powiązane i każdy prowadzi do pozostałych. Trudno precyzyjnie
określić prawidłową kolejność wykonywania poszczególnych ćwiczeń. Jak wkrótce zobaczymy,
czasem trudno jest rozgraniczyć poszczególne tematy czy ćwiczenia. Na przykład, chód z uwagą
stanowi właściwie ćwiczenie uwagi, ale może być użyty do zawieszenia wewnętrznego dialogu, wiąże
się z postrzeganiem cielesnym i tak dalej.
Toteż można przyjąć dowolny porządek czytania. Czytelnik może też od razu przejść do
interesującego go zagadnienia bez zapoznania się z treścią poprzednich rozdziałów. Mimo to
proponuję przeczytać całą książkę w ustanowionej przeze mnie kolejności, gdyż jej układ sprzyja
pogłębianiu procesu samopoznania.
Ponieważ książka ta ma charakter praktyczny, samo jej przeczytanie – bez wprowadzenia w życie
sugerowanych rozwiązań – nie wystarczy do pełnego przyswojenia sobie wiedzy, na którą wskazuje.
Z uwagi na zagęszczenie materiału radzę czytać każdy rozdział bez pośpiechu, poświęcić czas na
oswojenie się z jego treścią, zanim przejdziemy do następnego.
Na kartach tej książki często używam zamiennie takich określeń, jak czarownik, człowiek wiedzy,
wieszcz, wojownik, co można ująć jako: "osoby takie jak don Juan czy wojownicy z jego obozu".
Wybór pomiędzy nimi zależy przeważnie od kontekstu, od tego, co pragnę zaakcentować, a nie od
różnicy w znaczeniu. Podobnie określenie "Zachodni" odnoszę do zwykłych ludzi żyjących w
dzisiejszym społeczeństwie epoki industrialnej. Nazywam ich też przeciętnymi, współczesnymi bądź
normalnymi ludźmi.
Na koniec, jeśli chodzi o zaimek "my", który często występuje w omówieniu moich dokonań z
innymi ludźmi, nawiązuje on do dynamiki współzależności obecnej we wszystkich ważniejszych
doświadczeniach, jakie legły u podstaw tej książki. Do obecnego stanu doprowadziły połączone
wysiłki wielu osób, świadome lub nie. Dlatego zaimek "my", faktyczny czy tylko domyślny, powinien
też obejmować Indian Sierry, którzy byli pośrednimi sprawcami mej przemiany; mych
współpracowników, koordynatorów i uczestników moich warsztatów; te drogie istoty, które wzbogacają
me życie swą obecnością; i wreszcie wszystkich, którzy niebawem zdobędą się na wspólny, braterski
wysiłek i wniosą trochę magii w ten świat, poszarzały przez to, że zaniedbaliśmy swą prawdziwą
naturę świetlistych istot. Tak więc "my", to chyba również ty, prawda?
Victor Sanchez
Miacatlan, Morelos, 1991
Wstecz / Spis treści / Dalej
CZĘŚĆ PIERWSZA
RZECZYWISTOŚĆ WEDŁUG DON JUANA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Emanacje orła
Uwagi wstępne
Choć książka ta ma mieć z założenia przede wszystkim charakter praktyczny, w części pierwszej
chciałbym z grubsza nakreślić wizję rzeczywistości, która stanowi podstawę wiedzy i działania
wojowników i wieszczów zakorzenionych w odrębnej rzeczywistości zwanej nagual. Należy pamiętać,
że nam jako postronnym obserwatorom może ona jedynie wydać się "zbiorem teorii". Niemniej, dla
don Juana i jego wojowników ma ona wymiar czysto praktyczny, gdyż kształtuje zarówno ich życie jak
i postrzeganie świata, zaś osoba z zewnątrz może sobie co najwyżej ów świat wyobrazić.
Podkreślam to, ponieważ wiem z własnego doświadczenia, że zastosowanie zawartych tu
wskazówek i ćwiczeń tę odrębną rzeczywistość przed nami otwiera. Z chwilą gdy stajemy się widzami
i uczestnikami w doświadczaniu tej innej strony, wkraczamy na obszar własnych, odmiennych
możliwości percepcji i świadomości. Jednocześnie nauki don Juana nabierają prawdziwego znaczenia
i stają się dla nas narzędziami pomocnymi w ogarnięciu nowych rzeczywistości, w przeciwnym razie
bowiem pogrążylibyśmy się w zamęcie. Opisanie świata w myśl tradycji don Juana jest dla nas niczym
przewodnik po rzeczywistości rozciągającej się poza granicami zwykłego postrzegania, ułatwiający
zrozumienie i umożliwiający ustanowienie praktycznych relacji. Podobnie wpajany nam od dzieciństwa
obraz rzeczywistości nadaje sens naszym doświadczeniom i interakcjom w wymiarze codzienności.
Można zatem przyjąć, że do sprawnego i trzeźwego działania w nowym świecie potrzebny jest opis
rzeczywistości, odmienny i przystający do nowych możliwości istnienia. Dlatego też, poddając swego
ucznia różnego rodzaju próbom praktycznym, don Juan od samego początku wprowadza go w sposób
pojmowania rzeczywistości właściwy wojownikom z jego obozu. To nieuniknione dla każdego, kto
wkracza na drogę wojownika, wprowadzając w życie możliwości, wyłaniające się z prac Castanedy.
Mam na myśli te osoby, które stawiają sobie za cel doświadczenie magii w ramach własnego życia,
nie ograniczając się do przeżywania jej tylko na kartach książki.
Trzeba zaznaczyć, że przedstawione tu idee w żadnej mierze nie wyczerpują całej panoramy
"myśli donjuano-wskiej". Nacisk położony został na te elementy, które bezpośrednio odnoszą się do
obszarów sprawdzonych pod względem praktycznym i do nich właśnie odwoływał się będę w
niniejszej pracy. Nie zamierzam przy tym wdawać się w szczegóły, gdyż do tego potrzebna by była
osobna książka. Niemniej, wiele wymienionych na wstępie wątków zostanie rozwiniętych w dalszej
części i poszerzonych o formy praktycznego zastosowania.
Źródło
Obraz świata według don Juana Matusa wyrasta ze sfery tajemnicy, mimo że ma podłoże
wielokulturowe i posiada wiele znaczących cech wspólnych z rdzenną cywilizacją Ameryki Środkowej,
a zwłaszcza z wizją wszechświata Tolteków. Wskazują na to wyraźnie badania etnohistoryczne epoki
prekolumbijskiej, można się
o tym również przekonać w bezpośrednich kontaktach z żyjącymi obecnie potomkami Tolteków –
plemionami Nahua, Huichole i Majów. Indianie ci nadal, u progu dwudziestego pierwszego wieku,
posługują się takimi pojęciami jak tonal i nagual, inna jaźń, śniony, Ziemia jako świadoma istota, o
czym sam mogę zaświadczyć na podstawie własnych z nimi kontaktów.
Jeśli chodzi o resztę ludzkości, pogląd, iż rzeczywistość tworzą pola energii, od wieków znajdował
odbicie w takich zjawiskach kulturowych, jak wizje religijne, wschodnie systemy jogi i hinduizmu,
współczesne teorie fizyki czy fenomenologia [Alfred Schutz, The Phenomenology of the Social World,
Northwestern Unwersity Press, Nowy Jork, 1984].
Mimo to wydaje się, że nikomu dotąd nie udało się podobnej wizji rzeczywistości uchwycić z taką
jasnością i z takim pragmatyzmem, jak czyni to w swych dziełach Carlos Castaneda. Podkreśla on, że
względność postrzegania i co za tym idzie, istnienie alternatywnych rzeczywistości, to nie filozoficzna
spekulacja ani próżne ćwiczenie intelektualne. Wpływa to bowiem w istotny sposób na percepcję i
życiowe doświadczenia jednostki, co dobitnie ukazują nadzwyczajne wydarzenia, jakie stają się
udziałem wojowników naguala, przedstawione w ośmiu wymienionych wcześniej książkach.
Emanacje orła
Dla don Juana świat nie składa się z przedmiotów normalnie przez nas postrzeganych, lecz z pól
energii, które on określa jako "emanacje orła" (VI-283, wydanie w j. hiszpańskim). Pola te w sumie
tworzą jedyną transcendentną rzeczywistość. Występują one w skupiskach czy inaczej "pasmach"
(VII-176), z których każde stanowi odrębny świat. Don Juan ocenia liczbę istniejących pasm na
czterdzieści osiem, z których dwa dostępne są ludziom na drodze zwykłej percepcji. Pierwsze to
pasmo życia organicznego, drugie obejmuje twory pozbawione świadomości – zapewne minerały,
gazy, ciecze i tak dalej.
Wewnątrz pasma emanacji istot żywych zawarty jest przedział odpowiadający ludzkości, który
określa wąskie ramy percepcji tego, co znane. Jako że nikt nie jest w stanie objąć wszystkich
emanacji w paśmie ludzkości, występują różnice w możliwościach percepcyjnych poszczególnych
osób. Dotyczy to takich przypadków jak szczególna wrażliwość, postrzeganie pozazmysłowe, zjawiska
parapsychiczne, geniusz, czy też odwrotnie, niedorozwój umysłowy, głupota czy nieczułość.
Zazwyczaj obejmowane emanacje znane są jako zwykła świadomość, tonal, prawa strona. W
obrębie pasma ludzkiego pozostają też liczne, ale dostępne emanacje, które z reguły pozostają nie
wykorzystane w życiu jednostki. Stanowią przedsionek nieznanego.
Emanacje rozciągające się poza pasmem ludzkości są nieznane właściwe i jako takie nigdy nie
zostają włączone w wymiar zwyczajnego życia. Znane są one pod nazwą nagual, odrębna
rzeczywistość, lewa strona. Jednym z celów don Juana i wojowników z jego obozu było rozwijanie
umiejętności obejmowania i postrzegania tych emanacji.
Punkt zborny
Czynnik decydujący o tym, które emanacje zostaną wybrane czy "objęte" (VII-66) w danej chwili
postrzegania, nazywany jest punktem zbornym (VII-126). Można go uznać za tę właściwość
świadomości, która wybiera odpowiednie emanacje, aby doprowadzić do wystąpienia jednoczesnej
percepcji wszystkich elementów składających się na aktualnie postrzegany świat. Zestawienie punktu
zbornego z pewnymi pasmami emanacji oraz z poszczególnymi emanacjami w obrębie objętego
pasma nosi nazwę "pozycji punktu zbornego". W odniesieniu do przeciętnego człowieka oznacza to,
że przypisany mu punkt zborny wytwarza szczególne zestawienie emanacji, postrzegane jako
powszednia rzeczywistość.
Niewielkie przemieszczenie punktu zbornego da w efekcie zestawienie emanacji zwykle
pomijanych w obrębie pasma ludzkości. Większe przesunięcie punktu zbornego spowoduje objęcie
innych pasm emanacji.
Ostatecznym celem przedstawionego przez Castanedę systemu jest doprowadzenie do
świadomego przemieszczenia punktu zbornego i co się z tym wiąże, wyzwolenia jaźni z ciasnych ram
zwykłego postrzegania. Choć przesunięcie punktu zbornego nie należy do zadań łatwych, w
rzeczywistości nawet drobne przemieszczenia mogą wywołać ogromne zmiany w życiu każdego, w
sposobie istnienia jak i w zachowaniu i postrzeganiu.
Cały system nauk don Juana ukierunkowany jest na ten cel. Dzieli się on na dwa obszary: nauki
dla prawej strony i nauki dla lewej strony. Każdy na swój sposób określa formy nie-działania, które
przynoszą przesunięcie punktu zbornego, a mianowicie technika śledzenia ' technika sterowania
snem.
Zdolność postrzegania emanacji to cecha żywych istot, którą pielęgnują przez całe życie,
utrwalając szczególne nawyki percepcyjne. Każda ludzka istota – począwszy od narodzin – zmuszona
jest rozwinąć w sobie zdolność wybierania tylko części wszystkich emanacji dostępnych dla ludzi i
postrzegania ich tak, aby spełniały dla tej jednostki określone funkcje. Gdyby to nie nastąpiło,
emanacje przedstawiałyby niewyobrażalny chaos.
Formy uwagi
Jak już wspomniałem, właściwość uwagi określająca całość objętych emanacji nosi nazwę punktu
zbornego. Proces "prześlizgiwania się" (VI-284, wydanie w j. hiszpańskim) po zestawionych
emanacjach, wyłapywania i grupowania odpowiednich oraz pomijanie tych, które zostają uznane za
zbędne (wprowadzanie ładu i znaczenia w percepcji przedmiotów) nazywane jest "uwagą" (VI-284,
wydanie w j. hiszpańskim). Uzyskuje się to przez obróbkę świadomości dzięki pielęgnowaniu
nawyków percepcyjnych.
Podział uwagi na trzy rodzaje odpowiada sferom jej działania na trzech różnych płaszczyznach:
pierwsza uwaga porządkuje percepcję świata znanego; druga działa na obszarze nieznanego; a
trzecia integruje dwie poprzednie, umożliwiając wgląd w niepoznawalne [jeśli chodzi o trzecią uwagę,
przedstawiam ją tu za Carlosem Castanedą. W swoich własnych doświadczeniach i ćwiczeniach
ograniczam się do dwóch pierwszych rodzajów, w związku z czym trzecią uwagę mogę co najwyżej
zaliczyć do "opowieści o mocy"].
Dla zwykłych ludzi i wojowników w początkowej fazie nauki najważniejsza jest pierwsza uwaga,
ponieważ na jej obszarze rozgrywa się ich życie. Tak naprawdę, dostęp do drugiej uwagi wojownik
uzyskuje dopiero wtedy, gdy osiągnie wyspecjalizowaną i strategiczną kontrolę nad swymi działaniami
w obszarze pierwszej uwagi. Szczególny sposób, w jaki pierwsza uwaga wybiera i organizuje
postrzegane emanacje, nie jest dziełem przypadku. Stanowi raczej wynik określonego treningu,
którego podstawowe zasady zaszczepiono nam w pierwszych latach życia.
Nieznane i niepoznawalne
Nie wszystkie emanacje orła są dla nas dostępne; zdecydowana ich większość należy do dziedziny
"niepoznawalnego" (VH-60). W książce The Fire From Within don Juan stwierdza, że sfera
poznawalna składa się z siedmiu wielkich pasm emanacji (VII-182), które ostatecznie mogą zostać
objęte percepcją i dzielą się na znane i nieznane.
Znane stanowi zaledwie ułamek wszystkich emanacji dla nas osiągalnych; niemniej, w jego
ciasnych ramach nam, zwykłym ludziom, przychodzi spędzić całe nasze życie. W jego obrębie
znajdują się elementy tworzące powszednią rzczywistość naszego świata. To, jacy jesteśmy i co
robimy, nie wykracza poza jego granice.
Nieznane to praktycznie nieskończony obszar, który pozostaje niezbadany dla przeciętnych
śmiertelników, mimo że mają możliwość połączenia się z nim i postrzegania wszelkich zawartych w
jego obrębie emanacji.
Opis świata
Po narodzinach niemowlęta postrzegają świat inaczej niż dorośli. Ich uwaga nie działa jeszcze jako
pierwsza uwaga, dlatego świat ich percepcji odbiega od tego, który postrzegany jest przez ich
otoczenie. Nie nauczyły się jeszcze wybierać i organizować emanacji na wzór dorosłych. Stanie się to,
gdy dobiegnie końca proces dorastania i przyswajania opisu świata, który narzucają im dorośli. Każdy,
a zwłaszcza osoba dorosła, stykając się z dzieckiem przyjmuje – przeważnie nieświadomie – roję
nauczyciela, który bezustannie opisuje świat na użytek dziecka. Choć dzieci początkowo tego opisu
nie rozumieją, z czasem nauczą się postrzegać świat w kategoriach opisu dostarczanego im przez
dorosłych. Opis ten przesądzi o sposobie, w jaki ich percepcja wybiera i organizuje otaczające je pola
energii.
Uzasadnione jest stwierdzenie, że to, co postrzegamy każdego dnia, to nic innego jak ten sam opis
nieustannie płynący od nas do świata. Proces ten przebiega właściwie bez przerwy, podtrzymując
przyjętą percepcję świata, dzień w dzień, w każdej chwili. Gdyby go na chwilę zawiesić, nasza
percepcja świata sie załamie i nastąpi to, co Castaneda określa jako "zatrzymanie świata" (III-13).
Widzenie to zdolność postrzegania świata takim, jaki ukazuje się on z chwilą wstrzymania przepływu
opisu (III-13).
Na początkowym etapie swego terminowania u don Juana, Carlos zapoznaje się z opisem świata
według czarowników, co ma służyć zawieszeniu zwykłego opisu rzeczywistości. Później dowiaduje
się, że ten opis może stać się pułapką (IV-240). Don Juan podkreśla jednak często, że nie jest
czarownikiem, lecz raczej wojownikiem i wieszczem.
Wewnętrzny dialog
Pojęcie to oznacza rozmowę, jaką nieustannie prowadzimy sami ze sobą w myślach. Stanowi to
najbardziej widoczny przejaw przyswojonej przez nas rzeczywistości. Wewnętrzny dialog pełni rolę
strażnika, którego podstawowe zadanie polega na ochronie przyjętego opisu świata, podsycaniu go
jego własnymi treściami (myślami) oraz wszczynaniu działań, które go umacniają. Oznacza to, że
rzeczy, o jakich ze sobą rozprawiamy, wpływają na nasze zachowanie i percepcję świata, a to z kolei
utwierdza treść i opis, których nośnikiem i strażnikiem jest wewnętrzny dialog. Dochodzi nawet do
tego, że popadamy w nawyk podstawiania myśli w miejsce rzeczywistości. Patrzymy na świat,
przedmioty, ludzi lub siebie, jednocześnie myśląc o tym, co widzimy i kończy się na tym, że bierzemy
nasze myśli za to, co jest naprawdę. Wmawiamy sobie, że świat jest taki czy owaki, i pozostajemy w
przeświadczeniu, że tak jest rzeczywiście.
Oczywiście, wszelkie następstwa wewnętrznego dialogu ustają z chwilą, gdy zdołamy ów dialog
przerwać. To dlatego w myśli don Juana przerwanie wewnętrznego dialogu określane jest jako klucz,
który otwiera przejście do innego świata (IV-233).
Kręgi mocy
Umiejętność "prześlizgiwania się" po niektórych objętych emanacjach, tak aby pasowały do opisu,
który jest wspólny dla pozostałych ludzi, nazywa się "pierwszym kręgiem mocy". W jakiś sposób
przyłączamy go do elementów postrzeganego świata, rzutując na nie przyjęty przez nas ich opis.
Wynikiem tego zjawiska jest percepcja świata takiego, jaki jawi się nam w doświadczeniu. Kręgi mocy
poszczególnych osób ponadto zespalają się, co sprawia, że kształtowanie rzeczywistości zgodnie z
przyjętym opisem staje się do pewnego stopka zadaniem zbiorowym. Powoduje to, że postrzegamy
Przedmioty mniej więcej tak samo. Istnieje zarazem drugi krąg mocy, który umożliwia percepcję poza
granicami opisu; służy on czarownikowi do budowy innych światów (III-225). Mimo że każdy posiada
ten drugi krąg, uaktywnia się on tylko wtedy, gdy zostanie wyciszony pierwszy krąg, co rzadko się
zdarza w życiu zwykłych ludzi.
Nie-działanie
Jednym ze sposobów wyłączenia pierwszego kręgu jest wykonywanie działań wymierzonych
przeciwko zwyczajnemu opisowi świata; nosi to nazwę "nie-działania". Zwyczajny opis zmusza nas do
postępowania zgodnie z jego wskazaniami; stąd wszelkie czyny biorą swój początek w opisie i z
reguły na nowo go utwierdzają. Określa się to mianem "działanie"; działanie wraz z opisem, z którego
jest zrodzone, tworzą swoiste perpetuum mobile. Każde działanie, które nie przystaje do opisu świata,
stanowi formę nie-działania.
Nie-działanie wstrzymuje przepływ opisu, a to z kolei zawiesza działanie znanego świata, dzięki
czemu otwiera nam drogę do nieznanej strony rzeczywistości i nas samych. Innymi słowy, daje nam
dostęp do aspektu zwanego nagual – co w odniesieniu do świata oznacza odrębną rzeczywistość, a w
przypadku jednostki świadomość innej jaźni.
Ponieważ nie-działanie ćwiczone w oparciu o świadomość prawostronną jest w stanie przybliżyć
nam aspekty świadomości lewej strony, regularne praktykowanie go wytwarza obszary styczności
między jedną i drugą stroną. Krok po kroku, doprowadzić to nas może do integracji obu rodzajów
świadomości, co daje w wyniku "pełnię jaźni".
Ego jako element opisu
Nie wolno nam pominąć faktu, że w skład opisu wchodzi też wszystko to, co mamy na myśli, kiedy
mówimy "ja", czyli ego. Ma to doniosłe konsekwencje, gdyż ta właśnie część opisu czyni z nas
niewolników pewnej formy istnienia i postępowania, która wydaje się absolutna i nieodwołalna. Może
ona jednak zostać przerwana lub zawieszona na zawsze, co otwiera przed nami nieograniczone
możliwości bycia i działania. W tym znaczeniu, nie-działanie, które wstrzymuje przepływ opisu,
oznacza otwarcie drzwi prowadzących do wolności i zmiany.
Kiedy przez nie-działanie zawieszamy opis naszej własnej osoby, wyzwalamy się spod władzy ego
– które pragnie uchodzić za jedyną rzeczywistość. Poznajemy wówczas swoją prawdziwą naturę – pól
energii, swobodnych i płynnych. Od tej chwili możemy przystąpić do tworzenia się na nowo, z
rozmysłem i według własnej woli, potrafimy reagować inaczej na nowe sytuacje, w jakich stawia nas
życie w każdym momencie.
Tonal i nagual
Określenia tonal i nagual wyrażają dwoistość rzeczywistości, która zajmuje kluczową pozycję w
donjuanow-skiej wizji. Rozróżnienie to jest jednym z przykładów ocalonej myśli z epoki jeszcze
prekolumbijskiej, nietrudno bowiem doszukać się bliskiego związku między tymi pojęciami a dwoma
obliczami Ometeotla, bóstwa zachowującego świat w dawnej tradycji Nauhuatlów, która swój
szczytowy wyraz znalazła w kulturze Tolteków.
Najwięcej szczegółów na temat tonala i naguala zamieścił Castaneda w książce Tales of Power.
Ukazuje w niej dwa aspekty tonala: jako przestrzeni, w której toczy się życie przeciętnego człowieka;
oraz jako czyn-nika porządkującego, który nadaje sens i znaczenie wszystkiemu, co mieści się w
sferze świadomości. W to-nalu zawiera się całość postaw, myśli i działań ludzkich, wszystko, o czym
możemy pomyśleć i mówić. Opoką tonala są rozum, myśl i zwykły opis rzeczywistości, cały zakres
sfery znanego. Trzeba zaznaczyć, że dla przeciętnego człowieka istnieje tylko znane, przez co całe
świadome doświadczenie nie wykracza poza ciasne ramy tonala, zaczyna się od narodzin i kończy na
śmierci.
Zatem nagual oznaczać będzie to, co jest poza tonalem, co jest niemożliwe do ogarnięcia przez
myśl. Castaneda przedstawia tonal jako wyspę, na której upływa całe życie. Nikt nie wie, co rozciąga
się poza granicami wyspy. Nagual stanowi więc ów opływający tonal ocean nieprzeniknionej
tajemnicy.
Choć nie można go pojąć ani ująć w słowa – bowiem rozumienie i słowa należą do sfery tonala –
nagual jest dostępny dla doświadczenia. Wgląd w nagual stanowi jeden z głównych celów, jakie
stawia sobie czarownik. Próba przełożenia doznania naguala na język rozumu jest pozbawiona sensu;
czarownika interesują jedynie praktyczne możliwości, jakie udostępnia mu nagual.
Choć ostatecznie wszystko odbywa się w obrębie naguala, który jest wszechogarniający, tonal
nadaje temu wszechświatowi emanacji orła porządek i sens, które są transcendentnej rzeczywistości
obce.
Dwoistość ta znajduje również odbicie w każdej ludzkiej istocie, każdy bowiem kryje w sobie aspekt
tonala i aspekt naguala. W dziełach Castanedy nazywane są one kolejno świadomością prawej strony
i świadomością lewej strony, zwykłą świadomością i świadomością innej jaźni, śniącym i śnionym.
Porządkując chaos będący nieodłączną cechą naguala, tonal chroni nas przed porażającym skutkiem
zetknięcia się z nagualem bez żadnego przygotowania.
Dwoistość tonala i naguala rzutuje na całość nauk don Juana, które podzielone są na nauki dla
prawej strony i nauki dla lewej strony. Pierwsze służą uzdrowieniu i usprawnieniu elementów tonala,
co określane jest jako "posprzątanie wyspy tonala" (IV-175). Drugie mają na celu doprowadzenie
ucznia do bezpośredniego doznania naguala w taki sposób, aby nie postradał przy tym zmysłów.
Dlaczego więc, jeśli tonal każdego z nas nadaje ład i sens światu, a rzeczywistość tak postrzegana
ma charakter względny, istnieje wspólny nam wszystkim obraz rzeczywistości? Jaka przyczyna
sprawia, że tonal każdego z nas konstruuje rzeczywistość, którą ze sobą dzielimy?
Odpowiedź częściowo znaleźć można we wcześniejszym wyjaśnieniu procesu zbiorowego
kształtowania zwykłej percepcji przy pomocy pierwszego kręgu mocy. W grę wchodzi jednak jeszcze
jeden czynnik zwany "tonalem epoki", co można rozumieć jako ogólny opis świata, wspólny dla
członków społeczeństwa żyjących w określonym czasie i miejscu. Utrzymują go w mocy przez
przyswojenie sobie, a następnie przekazywanie go młodym pokoleniom. Ci, którzy przychodzą na
świat w obrębie danej społeczności, aby stać się jej pełnoprawnymi członkami, muszą obowiązujący
opis zinternalizo-wać i wykształcić umiejętność jego odtwarzania i dziele-nia z innymi. To właśnie tonal
epoki (IV-131) narzuca jednostce opis, który w połączeniu z indywidualnym tonalem determinuje
postrzeganie zgodnie z pozostały-mi członkami społeczeństwa. Między poszczególnymi osobami,
naturalnie, zachodzą drobne różnice, które wynikają z odmiennych życiorysów każdego z nas.
Świadomość drugiej jaźni
Po naszej lewej stronie, stronie naguala, mieści się "świadomość drugiej jaźni" (VI-313), Jej
uratowanie i ponowne wprowadzenie do rzeczywistości przeżyć jednostki, to jeden z głównych
wątków prac Castanedy. Zjednoczenie świadomości drugiej jaźni ze świadomością powszednią
przybliża w istocie integrację "pełni jaźni" (IV-248).
Wprawdzie świadomość drugiej jaźni jako przejaw naguala wykracza poza nasze rozumienie, a jej
możliwości są praktycznie niezmierzone, mimo to w książkach Castanedy znaleźć można wiele
opisów jej działania. Poniżej przedstawione są niektóre aspekty drugiej jaźni, które można wydobyć na
jaw za pomocą odpowiednich technik zarysowanych w dalszej części:
"Mgliste wspomnienia" drugiej jaźni, zawierające urywki przeszłości przechowywane w
pamięci lewej strony, które zasadniczo różnią się od zwykłych wspomnień. Mowa tu o
zjawiskach, które jako sprzeczne z obowiązującym opisem nie zostały utrwalone przez zwykłą
pamięć i pozostały ukryte w świadomości drugiej jaźni.
Wspomnienia naszej prawdziwej natury świetlistych istot, które umożliwiają postrzeganie
ludzkiego ciała jako pola energii.
Świadomość śniącego ciała, która pozwala na wykorzystanie doświadczeń z dziedziny snu.
Świadomość śmierci, z której wojownik czerpie podnietę i dystans, niezbędne do podjęcia
najskuteczniejszego działania w danej sytuacji.
Możliwość dostrojenia się do świadomości innych form życia, drzew, zwierząt czy samej
Ziemi.
Należy dodać, że określenie nagual w dziełach Castanedy oznacza również przywódcę, który
dzięki nadzwyczaj wysokiemu poziomowi energii, potrafi wytworzyć warunki konieczne do
przesunięcia punktu zbornego ,swvch wojowników i przez to umożliwić im doświadczenie odrębnej
rzeczywistości rozciągającej się poza ciasnymi granicami tonala.
Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZlAŁ DRUGI
Pieczęć doskonałości
Wojownik to nie rzeczywistość, lecz mit – piękny mit naszych czasów, który wzorem innych mitów
odzwierciedla najszlachetniejsze ludzkie dążenia. Zaprasza i służy za przewodnika w niezwykłym
procesie naszego przeobrażania w istoty magiczne wzywając nas, abyśmy nadali jemu rzeczywistość.
Mity towarzyszyły ludom całej Ziemi i wszystkich epok, stanowiąc odbicie ich pragnień i moralnego
rozwoju. Mity są zwierciadłem społeczeństwa, żyjących w nim mężczyzn i kobiet.
W pewnym sensie mity to historie wielokrotnie opowiadane i przekazywane z pokolenia na
pokolenie. Z punktu widzenia antropologii, pytanie o ich "fikcyjność" czy też "prawdziwość" jest
absurdem. Są rzeczywiste w takiej mierze, w jakiej spełniają realne funkcje w danej społeczności.
W mitach będących jego wytworem naród znajduje odbicie najlepszych swych cech, a także swego
nie znanego oblicza, oblicza innego. Innego, którym jestem i mimo to nie jestem. Innego, którym nie
jestem, lecz którym marzę się stać. Innego, które jest odzwierciedleniem mnie samego, lecz innego;
uwznioślonego, przeistoczonego, przemienionego w istotę obdarzoną mocą, magią i przede
wszystkim, wolną.
Mit to odwieczna nadzieja ludzi, którzy pomimo swoich wad i błędów wciąż śnią o życiu wolnym od
sprzeczności, ucisku, przemocy i zamętu, nieodłącznych niemal składników życia w społeczeństwie.
Mit dla zbiorowości jest tym, czym sen dla jednostki. Toteż mit stanowi marzenie ludzkości,
kuszący obietnicą piękna i swobody.
Temat, który się przewija przez mity, od Chrystusa – człowieka, który ofiarnym i cnotliwym życiem
dostąpił przemienienia i stał się Bogiem – do Herkulesa, Quetzalcoatla, Viracochę, Buddę i wielu
innych, w zasadzie się nie zmienia. Opowiadają one o szczytnych dążeniach wybitnych jednostek,
którym przyszło żyć w świecie o bardzo niskich aspiracjach; o konfliktach ze społeczeństwem i
porywach ich ducha; o przezwyciężaniu wątpliwości i pokonywaniu prób, które muszą przejść, aby w
końcu zrealizować swe marzenie; wznieść się ponad chaos i nędzę ludzkiego losu.
Mity stanowią zarazem poradnik, mapę, dzięki której możemy dotrzeć do magicznej rzeczywistości.
Ich rola nie sprowadza się bynajmniej do zabawiania, propagują bowiem metody postępowania i
konkretne działania, pozwalające nam wyrwać się z zamętu, w którym przywykliśmy żyć.
Jednak kiedy okazuje się, że nie jesteśmy warci naszych mitów i nie umiemy w oparciu o nie
działać, zamieniamy je w dogmat i zakładamy religię. Mit traci wówczas swoją moc wyzwoliciela i staje
się raczej narzędziem ucisku. Powiedziałbym nawet, że przestaje być mitem. Mit to coś, czym się żyje,
dogmat to kwestia wiary. Pierwsze sprzyja działaniu, drugie uległości. Kościoły i księża są zbędni jako
pośrednicy, przeważnie utrudniają nam a czasem w ogóle uniemożliwiają – osiągnięcie wiedzy i
wolności.
U tak zwanych "ludów prymitywnych" mit ściśle związany jest z rytuałem. Obrządek czy ceremonia
uosabia czas "poza czasem". To przestrzeń, w której dokonuje się przeobrażenie uczestników,
bowiem stają się w nich ciałem magiczne istoty, opiewane w pieśniach i legendach. To czas magii, w
którym powracają na Ziemię w ludzkiej postaci istoty pełne mocy, światła, miłości i wiedzy, czas, w
którym ludzie przemieniają się w istoty, którymi pragną się stać w swych marzeniach.
Doznałem tej magii żyjąc z plemieniem Huichole, oglądałem ich obrzędy oczami uczestnika (dla
postronnego widza ich znaczenie jest nieuchwytne). Widziałem, jak Marakame (szaman) przeistacza
się w jelenia – kukurydzę – pejotl; jak przemawia przez jego usta Tate-wari (ogień przodków) i jak
ludzie stają się słońcami. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, to nie spożywanie pe-jotlu daje Huicholom
moc ucieleśniania mitów podczas ceremonii. Pejotl czy inną halucynogenną roślinę przyjąć może
każdy, ale w przypadku Huicholów to nieustanne ćwiczenie i wewnętrzna dyscyplina sprawiają, że
potrafią oni właściwie wykorzystać doznaną "prawdziwą wizję" ukazującą możliwości pełniejszej
egzystencji.
Podobnie "droga wojownika" jest mitem naszych czasów, o magicznej istocie żyjącej pośród
zwykłych ludzi. Jest mitem nie dlatego, że wojownicy czy mędrcy naprawdę nie istnieją, lecz ze
względu na swą funkcję; podobnie jak inne odzwierciedla on najszlachetniejsze i najszczytniejsze
dążenia śmiertelników, zachęcając nas jednocześnie, abyśmy nadali im realną postać. Don Juan
oznajmił Carlosowi, że nigdy nie mógłby zostać człowiekiem wiedzy (I-83). Tak samo nikt nie staje się
wojownikiem raz na zawsze – mimo to wciąż zmierzamy do tego celu, nie ustajemy w wysiłkach, jak
Genaro w poszukiwaniach Ixtlanu (III-280).
Dla nas samych mit wojownika stanowi cudowne zaproszenie do urzeczywistnienia go w sobie.
Pierwszym krokiem ku temu jest wniesienie odrobiny tego magicznego czasu w codzienne życie:
zamiast działać niczym zaprogramowane z góry maszyny, postanawiamy działać z rozmysłem, "na
sposób wojownika". Te chwile oświecenia, kiedy impuls kierujący biegiem naszego życia płynie z
naszego wnętrza, przypominają magiczny czas rytuału, kiedy to życie przemawia do naszej osoby, w
sposób dla nas zrozumiały. Kiedy życie staje się przyjacielem. Kiedy nie w wyobraźni, lecz przez
konkretne działania ukazuje się nam znaczenie wiedzy i mocy. Wyzwaniem dla tych, którzy wstępują
na ścieżkę wojownika, jest ciężka praca nad tym, aby te cudowne chwile ucieleśniania się mitu
stawały się częstsze i dłuższe, aż nad uległością zapanuje magia, a nad chaosem harmonia. Aż sen o
potędze i wolności zwycięży bezład codzienności. Aż marzenie stanie się rzeczywistością.
Ścieżka wojownika: jedyna pomoc w wyprawie w nieznane
W pierwszej książce Castanedy don Juan stwierdził, że człowiek wyrusza po wiedzę tak, jak
wyrusza na wojnę: z obawą, szacunkiem, czujnością i niezachwianym przekonaniem. Toteż osoby
szukające wiedzy w pełni zasługują na miano wojowników. Postawa wojownika jest na tej drodze
jedyną słuszną postawą. W książce Tales of Power, don Juan oznajmia, że życie na sposób
wojownika to "klej, który skleja wszystki elementy" (IV-235) indywidualnej wiedzy.
Duchowi wojownika wyznacza Castaneda poczesne miejsce w swoich dziełach; stanowi on
zasadniczą postawę niezbędną do tego, aby sprostać wymaganiom, jakie stawia droga do wiedzy.
Don Juan uczy, że przetrwać w świecie czarownika może tylko wojownik, choć nie trzeba być
czarownikiem, aby stać się wojownikiem. Nie jest to droga łatwa, ale za to otwarta dla każdego.
Droga wojownika, o której mówi Castaneda, nie ma nic wspólnego z wojnami zazwyczaj
toczonymi, ponieważ nie uznaje przemocy i nie jest jej celem zniszczenie czegokolwiek czy
kogokolwiek, wręcz przeciwnie. Trudno to zrozumieć nam, wychowanym w kulturze, w której słowo
"wojna" oznacza zajęcie, jakiemu nader często oddają się tak zwane "społeczeństwa cywilizowane" i
w którym zawsze chodzi o narzucenie naszej woli drugiemu przy użyciu jawnej bądź zamaskowanej
przemocy.
Jednak w kulturach dawnych znane były formy wojen i konfliktów odległych od naszego rozumienia
wojny. Przykładem mogą być "wojny kwietne" praktykowane w Ameryce Środkowej przed przybyciem
białych, które z uwagi na swój pozbawiony agresywności charakter nie zostały prawidłowo odczytane
przez zachodnich historyków. Uznano je w istocie za kolejny przejaw znajomej nam wojny.
Innego rodzaju wojnę toczy donjuanowski wojownik. Nosi on to miano, gdyż nieustannie zmaga się
z własnymi słabościami i ograniczeniami; z siłami, które hamują wzrost wiedzy i mocy; z czynnikami,
które każą utożsamiać się nam z losem zwyczajnego mężczyzny czy kobiety, czynnikami określonymi
wyłącznie przez osobistą przeszłość i okoliczności. Wojownik pragnie ocalić dla siebie możliwość
stanowienia o tym, jak żyć i kim być. To walka o harmonię i spokój. To walka o wyzwolenie, które
zaczyna się w naszym wnętrzu i stamtąd rzutowana jest na wszystko, co składa się na świat czynu.
To walka cicha, łagodna i radosna. Ścieżka wojownika jest to forma nieustannego wyzwania, jakim
jest istnienie; wymyka się dokładnej, wyczerpującej definicji. Postawa ta, to pojęcie, kierunek uparte
obieranie zawsze najbardziej autentycznej i stanowczej drogi działania. Być może najbardziej
znamienną cechą wojownika jest jego odwieczne poszukiwanie doskonałości, nawet w najbardziej
znikomym uczynku. Doskonałość rozumie on jako możliwie najlepsze wykonanie tego, czego się
podejmuje, co wymaga optymalnego wykorzystania osobistej energii. Nawet gdy utracą rację bytu
wszelkie inne pobudki, wojownik obstawać będzie przy działaniu doskonałym, choćby w imię samej
doskonałości.
Obierając to otwarte pojęcie za punkt wyjścia, uzyskać można cały szereg wskazówek i zaleceń,
które mają zastosowanie niemal w każdej dziedzinie ludzkiego działania. Trzeźwość, jaką zachowuje
wojownik, daje jednostce siłę i równowagę, niezbędne do przezwyciężenia przeszkód na drodze do
wiedzy, na przekór cierpiącemu ego i oszołomionemu rozumowi.
We wszystkim możemy postępować na podobieństwo wojownika. Wojownik nieustannie prowadzi
bezwzględną walkę, co wyklucza niedbałość czy rezygnację. Pozwala to nam nawet najbardziej
znikomy uczynek obrócić w próbę sił, z której możemy wyjść zwycięsko, przekroczyć siebie, stać się
lepszym, potężniejszym, łagodniejszym, prawdziwszym.
Do podstawowych atutów wojownika należy wola, moc płynąca z jaźni, dzięki której poznajemy
świat i na niego wpływamy; moc, której trzeba będzie użyć w coraz ważniejszych i zażartych bojach, w
bojach, przed którymi wzbrania się nasz rozum. A zatem wojownik przestaje być więźniem lęków i
fantazji będących wytworem jego myśli; zwraca uwagę na uczucia, porusza z takim ich potęga,
własna osobista moc, energia trudem wypracowana i gromadzona.
Sojusznikiem wojownika jest również świadomość czyhającej nań śmierci, dlatego każdy czyn
wykonuje on tak, jakby był pożegnalną bitwą, czyli najlepiej. Mając u boku śmierć, wierną
towarzyszkę, która przepaja każde działanie mocą, wojownik przemienia swe życie na Ziemi w czas
magii. Świadomość nieuchronnej śmierci sprawia, że postępuje on bezinteresownie, nie przywiązuje
się do niczego ani też zarazem niczego się nie wyrzeka. Zachowując dystans wobec wszystkiego,
świadomy bliskiej śmierci, zaangażowany w walkę, wojownik zaczyna układać swoje życie mocą
własnych decyzji. W każdej chwili stara się panować nad sobą, a przez panowanie nad sobą zdobyć
kontrolę nad swym prywatnym światem. Wojownik sam kieruje swoim życiem w oparciu o przyjętą
strategię. Strategii tej podlega najdrobniejsza nawet rzecz. Strategia i kontrola są obecne we
wszystkich jego życiowych posunięciach.
Kontrola, to podejmowany nieustannie wysiłek nadania pożądanego kierunku różnorodnym
elementom, które razem składają się na istnienie wojownika. Ich czyny nie są wynikiem przypadku,
okoliczności zewnętrznych czy porywów emocjonalnych, ale przyjętej strategii. Nie ma w niej miejsca
na kaprysy czy działania automatyczne lub impulsywne. Czyny zawsze dostosowane są do uprzednio
zaplanowanej strategii, która ma doprowadzić wojownika do celu, stanowiącego wyraz jego
najgłębszych skłonności.
Strategia wojownika jest przy tym obdarzona sercem, co pozwala wojownikowi czerpać radość z
każdej chwili czasu. Wola, strategia, kontrola i świadomość bliskiej śmierci sprzyjają ograniczeniu
osobistych potrzeb do minimum.Wojownik zdaje sobie sprawę, że z potrzeb rodzą się pragnienia i
nieszczęścia. Toteż gdy nie ma potrzeb, giną. też troski i zmartwienia. W związku z tym wojownika nie
przytłacza brzemię potrzeb, trosk czy nieszczęść. Z wygaśnięciem potrzeb znika wszelki przy. mus,
dlatego wojownik może angażować się na tyle, na ile wymaga tego sytuacja. Wolni od potrzeb, to, co
mają, rozdają innym i nawet najzwyklejsze drobiazgi stają się wspaniałym darem; a życie, nawet jeśli
krótkie, pozostaje w stanie ciągłej obfitości.
Wstecz / Spis treści / Dalej
CZĘŚĆ DRUGA
NIEZWYKŁE METODY PANOWANIA NAD ZWYKŁĄ RZECZYWISTOŚCIĄ
(ćwiczenia dla prawej strony)
ROZDZlAŁ TRZECI
Ciało jako pole energii, czyli odkrywanie własnej mocy
Energia
Dla don Juana i jego ucznia Carlosa świat nie składa się z postrzeganych przez nas przedmiotów,
stałych i namacalnych, lecz raczej z pól energii. Jest to pogląd zgodny z najnowszymi teoriami fizyki.
Pojęcie energii to temat przewodni donjuanowskiej myśli i praktyki, nie tylko z racji częstego
pojawiania się na kartach dzieł Castanedy, lecz również dlatego, że energia jest zarazem punktem
wyjściowym i docelowym każdego działania, jakie podejmuje wojownik.
Don Juan twierdzi, że świat idei w niewielkim stopniu wpływa na życie ludzi. To raczej energia lub
osobista moc, energia, jaką dysponujemy, decyduje o wszystkim: o tym, co możliwe i co niemożliwe.
W Journey to Ixtlan powiada on: "Człowiek jest niczym więcej jak wypadkową swej osobistej energii..."
(III-172).
Kim jesteśmy?
W The Fire From Within Castaneda podejmuje temat naszej prawdziej natury. Pisze on, że w
rzeczywistości człowiek jest polem energii czy "świetlistym jajem" Stwierdzenie to pociąga za sobą
doniosłe następstwa w całym systemie ćwiczeń i technik wyłożonych przez don Juana.
Nietrudno uzmysłowić sobie, że wszystko, co robimy, wymaga energii; bez koniecznego nakładu
energii nie dojdzie do skutku nic, czy będzie to bieg w maratonie Mexico City, zerwanie ze starym
nałogiem czy choćby wstanie rano z łóżka.
Mimo że energię ma każdy, przekonujemy się, że cały zapas energii przeciętnej osoby zostaje
przez nią zużyty na codzienne czynności, które w całości zdeterminowane są przez jej przeszłość.
Cała nasza energia w zwykłym życiu z założenia wydatkowana jest w obrębie znanego; nie pozostaje
nam nic na penetrację obszarów nieznanego. Każde nowe przedsięwzięcie z naszej strony, jeśli
wykracza poza utarty sposób postępowania, wymaga nakładu "wolnej" czy dostępnej energii. Stąd
biorą się tak ogromne trudności w przeprowadzaniu życiowych zmian czy stwarzaniu sytuacji
odbiegających od "normalnego" zachowania danej osoby: brakuje na to energii-
Z drugiej strony, na drodze do wiedzy wszystko wiąże się z energią. Wojownik zdaje sobie sprawę,
że wyprawa w nieznane, ze wszystkimi zmianami, jakie za sobą pociąga, zakłada nie tylko wysoki
poziom ogólnej energii, ale również duży zapas "dostępnej" energii. Dlatego bacznie rozważa on
wszystko, co ma związek z energią. Stanowi to sekret świetlistych istot. Jesteśmy energią i nasze
postępowanie pociąga za sobą utratę lub zachowanie energii życiowej. Każdy czyn wzmacnia lub
osłabia naszą energię, stąd wojownik zwraca szczególną u-wagę na charakter swoich działań.
Zawsze ma na względzie doskonałość, optymalne wykorzystanie energii.
Oto jak przedstawia się sedno sprawy: jeśli przestaniemy postrzegać siebie jako ego i przyjmiemy,
że jesteśmy polem energii, zmianie ulegnie nie tylko nasze widzenie rzeczywistości, lecz również
sposób postępowania. Jako ego odczuwamy potrzebę podejmowania niezliczonych działań, które
mają na celu jego obronę i potwierdzenie. Jeśli zaś jesteśmy polami energii, musimy zwracać uwagę
na to, jak tę energię wydatkujemy – czy rośnie ona, czy maleje. Dlatego naszym czynom przyświecać
będzie zasada właściwego wykorzystania energii, doskonałości, która jest również zwana pieczęcią
wojownika.
Podam na to prosty i konkretny przykład: Oto mąż, którego ego reaguje złością i frustracją na to, że
żona nie czekała na niego z obiadem, kiedy wrócił do domu z pracy. Jako ego czuje się obrażony,
ponieważ ego wymaga od innych ludzi hołdów i bezwzględnego przyjęcia za prawdę swoich o sobie
wyobrażeń. Dlatego mężczyzna ten będzie krzyczał i groził swojej żonie, domagając się uznania przez
nią tego, iż ego jej męża jako niezwykle ważne zasługuje na szacunek. Jeśli to osiągnie, żona
rozpłacze się lub poprosi o wybaczenie i zacznie w pośpiechu, "w nerwach", przyrządzać obiad. W ten
sposób jej ukryte przesłanie do ego jej męża (nie jego prawdziwej jaźni) będzie brzmiało: "Tak, wierzę,
że istniejesz i jesteś realne; wierzę też, że wszystko, co mówisz o sobie, jest prawdą."
Dzieje się tak, gdyż ilekroć ego nie uzyska potwierdzenia od otoczenia (co zdarza się niemal bez
przerwy), zaczyna wątpić w swą realność i czuje się zagrożone. Dlatego za pomocą środków
zdeterminowanych przez swą indywidualną historię będzie manipulować rzeczywistością i ludźmi ze
swojego otoczenia, dopóki nie wy-musi na nich oświadczenia, że ono, ego, istnieje. Będzie złościć się,
obrażać, popadać w depresję, a nawet grozić samobójstwem tak długo, aż uzyska pożądane
potwierdzenie. Wiedząc, że jest tworem pozbawionym substancji, ego domaga się nieustannie
afirmacji od innych ludzi – z nawyku oddających się podobnemu zajęciu – którzy je akceptują i
zachowują się tak, jakby rzeczone ego istniało i reprezentowało prawdziwą jaźń osoby. Tylko w ten
sposób może ego się oszukiwać i utwierdzać w przekonaniu, że istnieje, choć w gruncie rzeczy wie,
że jest podszyte nicością.
Można tego uniknąć, gdy postępujemy zgodnie z wiedzą o naszej prawdziwej naturze.
Bohater naszej opowieści zareagowałby inaczej, gdyby postrzegał siebie jako pole energii.
Wówczas naczelną jego troską byłoby optymalne spożytkowanie posiadanej energii. Zdawałby sobie
wtedy sprawę, że złość pochłania ogromną ilość energii, nie przynosząc w zamian nic oprócz
osłabienia, kiepskiego stanu zdrowia i ogólnie lichego życia. Toteż, zamiast marnować bezużytecznie
swą energię, rozważyłby inne rozwiązania: mógłby spokojnie czekać na obiad albo pomóc żonie w
jego przygotowaniu.
Indywidualna moc
Don Juan szczególnie podkreśla to, że to, co robimy, co jesteśmy w stanie zrobić, co nam się
przytrafia, i odwrotnie, to, czego nie robimy, nie jesteśmy w stanie zrobić i co nam się nie przydarza,
zależy tylko i wyłącznie od naszej indywidualnej mocy. Jest to spójne z podstawową zasadą
postępowania wojownika: doskonałością. Doskonałość w tym przypadku oznacza uporczywe
poszukiwanie najlepszego sposobu użycia własnej energii. W związku z tym, że w istocie stanowimy
pola energii, możemy przyjąć następujące założenia:
Wszystko, co istoty żywe robią, i wszystko, co im się przytrafia, jest zdeterminowane przez ich
poziom energii lub indywidualną moc.
Poziom energii wszelkich istot zależy od trzech kluczowych czynników: ilości energii, z jaką
zostały poczęte, sposobu jej wydatkowania od chwili narodzin oraz wykorzystywania jej
obecnie.
Sposób, w jaki zwykła osoba gospodaruje swymi zasobami energii nie jest dziełem przypadku
ani wynikiem wyboru; zdeterminowany jest raczej przez jej przeszłość.
Choć zazwyczaj mężczyźni i kobiety zużywają całą swą energię na wykonywanie
nawykowych czynności podyktowanych przez sumę osobistych doświadczeń, możliwe jest
przeprowadzenie następujących zasadniczych zmian w ich sposobie funkcjonowania:
przesunięcie, zachowanie lub zwiększenie energii.
Wszystko, co odnosi się do ludzi w związku z indywidualną mocą, ma zastosowanie do
wszystkich żywych istot, gdyż wszystkie one stanowią pola energii.
Wszystko, co istoty żywe robią i wszystko, co im się przytrafia, jest zdeterminowane przez ich
poziom energii lub indywidualną moc. Ludzie sądzą przeważnie, że wydarzenia w ich życiu
zdeterminowane są przez czynniki, na które oni sami nie mają wpływu – albo dlatego, że dzieją się
poza nimi, albo dlatego, że podobno wynikają z charakteru, stanowią cechę właściwą danej osobie (jej
ego). Stąd często słyszymy ludzi narzekających na pecha, jakby była to jakaś siła niezależna od nich
samych. Uważają oni, że los się na nich uwziął i wszystko jest przeciwko nim. Albo jeśli uznają, że
sami są źródłem problemów, wyrażają się tak, jakby nic nie mogli na to Poradzić: "Taki już jestem".
"Mam słabą wolę". "Cza-sem mnie ponosi". Podobnie trudnym do wytłumaczenia zjawiskiem jest
podejmowanie nierealistycznych decyzji i popadanie w rozpacz, gdy nie udaje się obrócić ich w czyn,
co pochłania ogromne ilości energii.
Skoro wczoraj byłem święcie przekonany, że wstanę rano i zrobię ćwiczenia, dlaczego dziś nie
mam na to najmniejszej ochoty? To tak jakby się miało do czynienia z dwiema osobami. W takiej
sytuacji mówi się zwykle: "Kłopot w tym, że nie mam silnej woli". Stwierdzenie to nie odbiegałoby
zbytnio od prawdy, gdybyśmy wzorem czarownika rozumieli "wolę" jako zapas dostępnej energii.
Przeciętna osoba mimo to uważa, że "siła woli" jest cechą osobowości, którą posiada się lub nie i
której nie można "dowolnie" rozwijać.
Don Juan widzi to inaczej. Wszystko, co nam się zdarza, zależy od naszej indywidualnej mocy, i
również wyłącznie od nas zależy, czy posiadamy tę moc czy nie. Zdrowie lub jego brak, szczęście lub
pech, miłość, którą darzymy i jesteśmy obdarowywani, drzwi, które stoją przed nami otworem, drzwi
przed nami zamknięte, wszystko to kwestia energii, jaką dysponujemy. W zasadzie można
powiedzieć, że osoby o wysokim poziomie energii prowadzą pełne, zdrowe życie (o ile energia nie
wymyka im się spod kontroli), natomiast życie osób z małym zasobem energii (zdecydowanej
większości) często jest szare i smutne. Nie jest przesadą stwierdzenie, że ten, kto ma energię, może
osiągnąć wszystko, natomiast ten, komu jej brak, pozostanie biedny – choćby nawet opływał w
dostatki.
Kształtowanie się indywidualnej mocy
Poziom energii wszelkich istot zależy od trzech kluczowych czynników; ilości energii, z jaką zostały
poczęte, sposobu jej wydatkowania od chwili narodzin i wykorzystywania jej obecnie. Każdy człowiek
dziedziczy jakieś cechy swoich przodków, przede wszystkim rodziców, ale również dziadków i jeszcze
starszych pokoleń. Najsilniej jednak daje się odczuć wpływ najbliższych przodków. Obejmuje on nie
tylko cechy fizyczne czy fizjologiczne, ale także "energetyczne".
Ważne jest po pierwsze, jakim zasobem energii dysponują rodzice, a po drugie, jaka jej część
przechodzi na nową istotę, którą powołują do życia w chwili poczęcia. W rozmowie z Carlosem
Castanedą dowiedziałem się, że don Juan tłumaczy to tak: jeśli poczęciu towarzyszyły wielka
namiętność, nowej istocie przekazana zostaje duża ilość energii i rodzi się ona "silna". Dla
odróżnienia, gdy do poczęcia dochodzi wśród wysoko "cywilizowanych" ludzi, po wielu latach
małżeństwa, przy włączonym telewizorze, czy jak określił to Carlos, w wyniku "nudnego" zbliżenia,
poziom energii w chwili narodzin będzie odpowiednio niski.
Na szczęście, dziedziczenie nie jest jedynym czynnikiem determinującym nasz zasób energii w
życiu. Kształtuje go również sposób, w jaki dziedzictwo to, skromne czy bogate, wykorzystujemy. Tak
więc, ten kto w chwili narodzin posiadał niewielki zasób, lecz umiejętnie nim gospodaruje, będzie w
lepszej sytuacji niż ten kto ma sporo energii, lecz nad nią nie panuje. W pierwszym przypadku – choć
wcale nie muszą tego w ten sposób wyrazić – osoby o niskim poziomie energii wstępują na drogę
wojownika, która pozwala im powiększyć energię. W drugim przypadku, ktoś rodzi się z dużym
zapasem energii, lecz trwoni go na zachcianki i zaspokojenie własnej próżności, co nadweręża jego
zasoby. Tacy ludzie niemal bez wysiłku dostają to, czego pragną, albo manipulują swoim otoczeniem
nie dając nic z siebie. Przywykli do tego, że są kochani, lecz sami nie potrafią kochać. Łatwość, z jaką
zaspokajają swe pragnienia sprzyja przy tym lenistwu i rozprzężeniu. Mogą rządzić innymi, ale
pozostają niewolnikami swych słabości.
Idealnym stanem byłoby mnóstwo energii, całkowita kontrola i trzeźwość. Ale wymaga to więcej
pracy niż talentu. Nie ma tu reguł, a w końcowym rozrachunku decyduje nie tyle wyjściowy poziom
energii co indywidualny wysiłek.
Przy okazji rozważań o energii trzeba wspomnieć o konieczności dokonania oceny wydatków
energii w przeszłości i teraźniejszości, i ustalenia, czy zachodzi między nimi jakiś związek. Trzeba
odpowiedzieć sobie na pytania: "Z jaką ilością energii przyszedłem na świat i jak ją wykorzystałem w
dotychczasowym życiu?" z jednej strony, z drugiej zaś: "Na co obecnie spożytkowuję moją energię i
jakich mogę dokonać zmian?" Z drugiego pytania płynie nauka, że warunki narodzin i przeszłego życia
z góry niczego nie przekreślają. Możemy gospodarować naszą energią inaczej, odbudować ją albo
zwiększyć.
We władzy przeszłości
Sposób, w jaki osoba gospodaruje swoimi zasobami energii nie jest dziełem przypadku ani
wynikiem wyboru; zdeterminowany jest raczej przez jej przeszłość. Choć my, współcześni ludzie,
szczycimy się swą wolnością, to tak naprawdę nasze możliwości wolnego wyboru ograniczają się
tylko do wąskiego zakresu ogółu naszych działań. Pomijając nawet funkcje i czynności wynikające z
uwarunkowań biologicznych, możemy się przekonać, że to, co robimy, w całości zdeterminowane jest
przez indywidualny życiorys – bagaż osobistych doświadczeń. Składają się nań pochodzenie
społeczne, narodowość, płeć, osobowość, wyznanie, ideologia polityczna kompleksy i urazy, które
razem wzięte przesądza-ją o treści i jakości naszego codziennego życia. Gdy wydaje nam się, że o
czymś decydujemy, w istocie wprawiamy w ruch ciąg działań, do których zaprogramowała nas
przeszłość – tak jak maszyna, która wykonuje tylko to do czego została zaprojektowana. W ten
sposób zdeterminowane są nasze poglądy, pragnienia, wybory, ograniczenia, słabości i uzdolnienia.
Nie wybieramy osób, z którymi rozmawiamy i z którymi nawiązujemy stosunki, miejsc, które
odwiedzamy, i miejsc, których unikamy. Dyktuje to nam nasza osobista przeszłość, która wyraża się
przez strukturę ego.
Ego i indywidualny życiorys są ze sobą ściśle powiązane, tak dalece, że pierwsze jest pochodną
drugiego. To ego dzień w dzień każe nam pielęgnować osobistą przeszłość i postępować zgodnie z jej
nakazami. Dzięki temu życiorys zostaje umocniony, a wynikające z niego ego uzyskuje w ten sposób
samopotwierdzenie. Do wyboru mamy tylko opcje zawarte w wąskim zakresie, jaki narzuca nam
nieustająca projekcja naszego indywidualnego życiorysu.
Można wysnuć stąd wniosek, że wykorzystanie naszej energii – innymi słowy, całość
podejmowanych działań – przesądzone jest przez osobistą przeszłość i w procesie tym wola zwykle
nie bierze udziału. To bardzo rozrzutny sposób gospodarowania energią, który na dodatek nie
przynosi zadowolenia. Wystarczy spojrzeć na ludzkie twarze na ulicy, w metrze, czy w samochodach
stojących w korkach ulicznych.
Jak złowić energię
Zazwyczaj mężczyźni i kobiety zużywają całą swą energię na wykonanie nawykowych czynności
podyktowanych przez sumę osobistych doświadczeń, możliwe jest przeprowadzenie następujących
zasadniczych zmian w ich sposobie funkcjonowania: przesunięcie, zachowanie lub zwiększenie
energii. Możliwość przesunięcia energii pozornie zaprzecza naszym wcześniejszym ustaleniom – że
wykorzystanie przez nas energii jest z góry określone przez naszą przeszłość. Jeśli jest z góry
określone, jak można to zmienić? W rzeczywistości jest to możliwe, choć zdarza się rzadko.
Sprzeczność zostaje przezwyciężona w praktyce.
Zaczyna się ona od obrania szczególnej formy działania, wykonywania czynności, które z punktu
widzenia ego wydają się dziwaczne. Możemy je nazwać czynami celowymi, lub nie-działaniami
oderwanymi od przeszłości, które w rezultacie poszerzają pole naszych możliwości. Wytrwałe
wykonywanie działań niezwykłych prowadzi do zaburzenia schematów wydatkowania energii, a co za
tym idzie, do ich "rozluźnienia". Kiedy to następuje, łatwiej nam przesunąć energię na nowe,
oszczędniejsze z punktu widzenia zużycia energii, zajęcia. Z chwilą gdy przeznaczamy energię na
mniej marnotrawne zajęcia, powstaje nadwyżka energii, która z kolei umożliwia nam dalsze zmiany w
gospodarowaniu energią. Z czasem zacznie się to przejawiać w tym, że coraz więcej rzeczy w
naszym życiu przestanie być niemożliwe – możliwe stanie się zerwanie z nałogiem picia czy palenia,
wyzbycie się złości, znalezienie czasu na wsłuchanie się w pieśni drzew czy ptaków. Jeśli będziemy
wytrwali, nasza sfera możliwości życiowych i percepcyj-nych tak się rozszerzy, że zaniknie tendencja
do postępowania pod dyktando naszej osobistej przeszłości. Gdy to się dokona, będzie można
powiedzieć, że osoba wymazała swój życiorys i wyzwoliła się spod jego wpływu. Zmiany te,
oczywiście, są możliwe przy pewnym poziomie energii. Bez tego nic nie da się zrobić. Jeśli to
zrozumiemy, stanie się dla nas jasne, że do każdego nowego działania potrzebny jest wzrost energii.
Osiągnąć to można przez wyeliminowanie najbardziej "energochłonnych" nawyków i zastosowanie
zaoszczędzonej energii do działań wykraczających poza codzienną rutynę. Jeśli jednak skupimy się
tylko na przesunięciu energii nie starając się jej powiększyć czy zachować, wyniki będą raczej
skromne. Kluczem do całej sprawy wydaje się przyrost indywidualnej mocy czy dostępnej energii.
Lecz na tym jeszcze nie koniec.
Na tym etapie naszych rozważań nietrudno zrozumieć, dlaczego nie można podjąć nowego czy
niepowszedniego działania bez koniecznej do tego "wolnej" energii. Jako że całość naszej energii już
jest rozdzielona zgodnie z nakazami przeszłości, skąd możemy zaczerpnąć dodatkowej energii?
Oczywiście ze Słońca i z Ziemi, które stanowią nasze główne źródła energii. Niemniej, nasz stosunek
do Słońca i do Ziemi jest również zdeterminowany przez życiorys i ograniczamy się do przyjmowania
ich energii wyłącznie w pożywieniu. Wiemy jednak, że pochłanianie większej ilości jedzenia nie
przyniesie nam wzrostu energii, choć lepsze odżywianie się może w tym pomóc.
Na ogół nie znamy innych sposobów czerpania energii ze Słońca i z Ziemi niż jedzenie. Możliwe
jest uzyskanie dodatkowej energii bezpośrednio z tych źródeł za Pomocą specjalnych ćwiczeń. W
innych kręgach kulturowych wypracowano rozmaite techniki czy rytuały Prowadzące do wzrostu
energii. Choć niektóre z tych praktyk są mi znane (przedstawię je w dalszych rozdziałach), muszę
zaznaczyć, że nie spełniają swej roli, jeśli nie mamy dość wolnej energii koniecznej do wykorzystania
ich jako rzeczywistych "łączników ze źródłem". Jeśli chcemy mieć więcej energii, wpierw musimy mieć
choć trochę dostępnej energii. To miał na myśli Jezus mówiąc, że temu, co ma, zostanie pomnożone
a temu, co nie ma, zostanie odebrane nawet to trochę, co ma. Mamy do czynienia z kolejną
sprzecznością. Można to jednak wytłumaczyć odwołując się do różnicy (pokrótce omówionej
wcześniej) między zwykłą energią i energią, która jest "dostępna".
Wiadomo, że ludzie różnią się poziomami swej energii. Wiadomo też, że całość energii
przeciętnych osób zostaje pochłonięta przez codzienne czynności i nawyki. Bez reszty! Gdybyśmy
mogli jakoś zdobyć więcej energii, niż jej wydatkujemy, albo zużyć mniej niż zwykle,
dysponowalibyśmy "wolną" czy "dostępną" energią. Stanowiłaby ona naszą właściwą indywidualną
moc -potrzebną do wykonywania działań nie podyktowanych osobistą przeszłością, w tym
przyswajania energii ze Słońca i z Ziemi, która stanowi podstawę wolnego życia.
Jeśli do gromadzenia energii musimy wpierw posiadać zapas dostępnej energii, jak uzyskać tę
podstawową energię? Odpowiedź brzmi: możemy ją ocalić. Dokładnie tak. Ludzkie istoty uzyskują
"wolną" energię przez ocalenie tego, co już posiadają, przez ograniczenie wydatkowania energii na
powszednie czynności.
Metoda jest prosta, lecz przynosi dalekosiężne skutki. Jeśli zawiesimy niektóre uporczywe nawyki
myślowe czy czynnościowe, uwolniona w ten sposób energia stanie' się dla nas dostępna, a dzięki
niej będziemy mogli wkroczyć na obszar nieznanego – wyrwać się spod władzy naszych życiorysów.
Nie sposób jednak wstrzymać wszystkich czynności życia i nie wszystkie, które da się wstrzymać,
pochłaniają energię. Dlatego też wojownik musi sporządzić zestawienie wydatków energii. Dzięki
temu, za pomocą techniki śledzenia, może dowiedzieć się, jak zużywa swoja energię, a następnie
opracować strategię przesunięcia jej na inne cele. W ten sposób zwiększy on zapas osiągalnej
energii. Z tego wykazu adepci mogą wybrać te codzienne czynności, które nie są niezbędne dla życia,
a przy tym szczególnie wyniszczające (anty-energetyczne) i dążyć do ich czasowego lub
ostatecznego wyeliminowania. W dziale poświęconym poradom praktycznym przedstawię konkretne
na to sposoby. Rzecz jasna, do skutecznego zwalczenia natręctw i nawyków, podsycanych przez
osobistą przeszłość, potrzebna jest pewna ilość energii. Jest to prawda w odniesieniu do wszelkiego
rodzaju nawyków: żywieniowych, emocjonalnych, myślowych i duchowych.
W praktyce trudno jest zerwać z czynnością, która z racji swego charakteru pochłania sporo naszej
energii. Nie możemy przestać, gdyż brakuje nam koniecznej do tego energii.
Istnieje jednak wyjście z tej pozornie beznadziejnej sytuacji. Wiąże się to z wykorzystaniem
czegoś, co nazywam "minimalną przestrzenią wolności".
Ta "minimalna" przestrzeń, to obszary naszego życia – pozornie mało znaczące – w których
możliwe jest celowe działanie wolne od wpływu osobistej przeszłości. Jako przeciętni ludzie nie
możemy, oczywiście, od razu zerwać z takimi nawykami jak palenie papierosów, złoszczenie się czy
użalanie nad sobą. Możemy jednak zmienić drobiazgi, takie jak pozycja, w której śpimy, albo miejsce,
i spać, na przykład, na podłodze. Możemy Przez dwa tygodnie obserwować swoją pierwszą myśl po
przebudzeniu się rano i ostatnią myśl przed zaśnięciem. Jeśli jak to często ma miejsce, stwierdzimy,
że źle wpływają na naszą energię, możemy świadomie je zmie-nić i pomyśleć co innego. Posługując
się zestawieniem wydatków energii, można odkryć rozliczne drobne czynności, które natychmiast
pozwolą nam zaoszczędzić trochę energii. Uzyskana w ten sposób energia umożliwi nam wzmożenie
wysił. ków i poszerzenie zakresu nawyków, które uprzednio z braku energii, znajdowały się poza
naszym zasięgiem. W ten sposób energia pomnaża energię. Do nawyków pochłaniających energię
należą: palenie papierosów, alkoholizm, kłócenie się, zbyt długie spanie, nadmierne rozmyślanie,
osądzanie innych, krytykowanie, potępianie, narzekanie, utożsamianie się z fantazjami zaczerpniętymi
z kina, telewizji czy gazet. Na osobną uwagę zasługują emocje i poczucie własnej ważności. Stanowią
one dwa fundamentalne obszary zużywające mnóstwo naszej energii i jak za chwilę zobaczymy, są ze
sobą związane.
Emocje
Istnieje różnica między emocjami a uczuciami. Rozróżnienia tego można dokonać dość łatwo; otóż,
uczucia są naturalną reakcją na to, co postrzegamy, podczas gdy emocje rodzą się w nas pod
wpływem myśli, rozumu (który u przeciętnej osoby nie jest zresztą zbyt rozumny). Uczucia nie
pochłaniają energii, natomiast na emocje marnotrawimy ogromne jej ilości.
Elementarne uczucia smutku i radości po prostu powstają z racji naszego bycia w świecie. Na
przykład, ciało przeczuwając swoje ostateczne przeznaczenie, daje nam o tym znać w postaci smutku
lub melancholii, co nie jest ani bolesne, ani "energochłonne", ale leczy nas z wszelkiej małostkowości i
przywraca równowagę wewnętrzną. Podobnie prawdziwa radość płynie z głębi serca – nie wywołana
sztucznie przez żart czy komedię powstaje nie za pośrednictwem rozumu, lecz wskutek bezpośredniej
percepcji czegoś, co budzi nasz uśmiech. Nie trzeba myśleć, aby poczuć radość na widok nowo
narodzonej istoty, kolibra spijającego nektar czy drzewa tańczącego na wietrze, albo gdy ktoś obdarzy
nas pieszczotą lub uściskiem.
Z kolei emocje rodzą się w nas nie pod wpływem percepcji, lecz myśli; nie mogą zaistnieć, jeśli nie
ma w nas myśli. Ponieważ odsuwamy postrzeganie na dalszy plan, emocje, niestety, utrudniają nam
sprawne poruszanie się w rzeczywistości. Typowymi emocjami są gniew, zazdrość, uraza, zawiść,
użalanie się nad sobą, depresja. Żadna z nich nie może powstać bez udziału odpowiednich myśli. Kto
może się złościć nie myśląc? Aby się rozzłościć, musimy wpierw wmówić sobie, że ktoś nas źle
potraktował, skrzywdził, czy coś w tym rodzaju. Jeśli ktoś w to nie wierzy, niech spróbuje wzbudzić w
sobie złość bez słów lub myśli.
Weźmy na przykład zakochanego młodzieńca, który czuje zazdrość widząc, jak jego dziewczyna
rozmawia z innym mężczyzną i uśmiecha się do niego. Proste fakty wyglądają następująco: Kobieta
(jego dziewczyna) rozmawia z mężczyzną (nieznajomym) i uśmiecha się. Czy to wystarczy do
wytworzenia się zazdrości, emocji pochłaniającej tak wiele energii? Nie! Kochanek, pod wpływem
osobistej przeszłości (może obejrzał zbyt wiele filmów, wysłuchał zbyt wielu piosenek o miłości czy był
świadkiem braku uczuć między swoimi rodzicami) na widok swej dziewczyny zajętej rozmową i
uśmiechniętej, zaczyna snuć uporczywe rozmyślania: "Ona nie ma powodu mnie zdradzać. Tylko
moja osoba powinna wywoływać w niej uśmiech. Ja nigdy jej nie zdradzam, Przynajmniej tak
ostentacyjnie. Ona nie ma dla mnie szacunku". To właśnie tego rodzaju tok myślowy, nie same fakty,
jest odpowiedzialny za tak bolesne i energo-chłonne doświadczenie zazdrości. Nieważne, czy w
rzeczywistości dziewczyna rozmawia z krewnym, kolegą czy kochankiem; zazdrość rodzi się w
wyobraźni zazdrosnego młodzieńca.
Kiedy zaleje nas fala emocji, realny świat ginie w oddali; im więcej sami ze sobą rozmawiamy, tym
mniej widzimy. Oderwani od rzeczywistości, jak możemy sobie z nią poradzić? Możemy sięgnąć po
gwałtowne środki, zatrzeć ostatnie ślady piękna czy miłości, które w przeciwnym razie by się
zachowały, i nadal uważamy się za ofiarę. Oto, w jaki sposób tracimy energię. Dlatego warto wstąpić
na drogę wojownika i znieść jej trudy.
Jak reszta naszych codziennych działań, emocje lubią się powtarzać i zdeterminowane są przez
indywidualny życiorys. Każdy ma właściwe mu "nawyki emocjonalne", charakterystyczne dla siebie
sposoby marnotrawienia energii i osłabiania jaźni. Gdy dobrze się przyjrzeć, nietrudno dostrzec, że
konflikty i problemy emocjonalne w naszym życiu mają skłonność do nie kończących się cyklicznych
nawrotów. Nawet jeśli zmienimy otoczenie, ludzi, z którymi się stykamy, stare problemy znów dają
znać o sobie.
Dotyczy to wszystkich emocji. Są zgubne i samorodne.
Poznaliśmy jednak sekret, który właściwie wykorzystany, może oddać nam nieocenione usługi:
emocje nie mogą powstać bez udziału myśli; co więcej, nie mogą powstać bez udziału odpowiednich
myśli.
Odsłania to przed nami sposób na zachowanie energii. Gdybyśmy kiedykolwiek znaleźli się na
granicy wzburzenia emocjonalnego, po prostu wprawiamy się w stan Wewnętrznej Ciszy i emocja nie
może wówczas zaistnieć. Jeśli to rozwiązanie przekracza jeszcze nasze możliwości, możemy
spróbować zmiany treści naszego dialogu wewnętrznego. Możemy ułożyć piosenkę ze słowami
naszych myśli; wymyśleć rymy; czytać w myślach na wspak; pomyśleć coś w obcym języku;
przećwiczyć tabliczkę mnożenia albo zaśpiewać kołysankę. W każdym przypadku rezultat będzie ten
sam: bez odpowiednich myśli emocja nie powstanie.
Poczucie własnej ważności
Choć w tym rozdziale nie zajmujemy się bezpośrednio poczuciem własnej ważności ani sposobami
na jego ograniczenie bądź wyeliminowanie, mimo to kilka słów komentarza jest tu jak najbardziej na
miejscu, gdyż, jak wynika z zestawienia wydatków energii, pochłania ono zazwyczaj ponad 90%
naszej energii, nie dając w zamian nic, może oprócz chorób, samotności, osłabienia i marnego życia.
Większa część naszej osobistej energii trwoniona jest na czynności związane z poczuciem własnej
ważności, które dalece wykracza poza zwykłą próżność. W naszym rozumieniu na zapatrzenie w
siebie składają się wszystkie zabiegi ego, które mają na celu umocnić jego rzeczywistość, co służy
samopotwierdzeniu ego i przekonaniu go, że naprawdę istnieje.
Nie wnikając na razie w szczegóły, przyjrzyjmy się kilku podstawowym czynnościom związanym z
poczuciem własnej ważności. Najszerszy ich zakres dotyczy obrony ego. Zastanówmy się, ile energii
zużywamy: ile tracimy na własną obronę, na dbanie o swój wizerunek, na wpływanie na to, jak nas
widzą inni, na pozyskanie akceptacji, na obronę przed krytyką, na wykazanie, że jesteśmy najlepsi,
albo nic nie warci, najpiękniejsi, najsilniejsi, czy z drugiej strony, najbardziej nieszczęśliwi,
niezrozumiani, wrażliwi, okrutni, pokrzywdzeni – zawsze "naj". Oto, jacy czujemy się ważni! Jesteśmy
przykuci, jak określa Castaneda, do odbicia swojego "ja" którego zasadniczym elementem jest nasz
wizerunek' jaki podsuwamy innym. I na ten właśnie wizerunek idzie najwięcej naszej energii.
Toteż wykorzenienie czy osłabienie zapatrzenia w siebie staje się naczelnym zadaniem wojownika.
Nie ma to nic wspólnego z moralnością; wojownik nie kieruje się moralnymi abstrakcjami, lecz zasadą
doskonałości. Stanowi pole energii i postępuje zgodnie z tą wiedzą.
Choć własne znaczenie to podstawowy obszar, na którym może dojść do zaoszczędzenia energii,
zmagania z nim i techniki jego zwalczania jako pierwsza z form nie-działania omówione są osobno.
Wszystko, co odnosi się do ludzi w związku z indywidualną mocą, ma zastosowanie do wszystkich
żywych istot, gdyż wszystkie one stanowią pola energii. Don Juan często wspomina o istnieniu
zwierząt, których magia udaremnia wszelkie próby upolowania ich przez myśliwych. Moc swą czerpią
stąd, że w przeciwieństwie do zwykłych zwierząt nie mają przyzwyczajeń. Daje im to lekkość,
swobodę i nadzwyczajną siłę. Byłoby wielkim szczęściem, zdaniem don Juana, napotkać taką istotę.
Widzimy więc, że zasada indywidualnej mocy ma również zastosowanie do zwierząt. Można
powiedzieć, że okazy, którym "sprzyja szczęście", mają po prostu więcej energii. Wiodą bogatsze,
intensywniejsze życie niż ich pobratymcy. To samo odnosi się do roślin i innych żywych istot. Na
przykład, drzewo może posiadać tak ogromną energię, że nawet odpoczynek w jego cieniu czy
konarach wywoła dobroczynny skutek.
Podobne prawidłowości zachodzą również w świecie ludzi. Ten, kto wyzbywa się przyzwyczajeń i
posiada wysoki poziom energii, przemienia się tym samym w magiczną istotę, która nie podąża ślepo
za stadem. Decyduje o swoim zyciu, przeznaczeniu, okolicznościach – dzięki tej szczególnej mocy,
którą ma na swych usługach, lecz której również niestrudzenie musi służyć.
Wskazówki praktyczne
Wszystko, co zostało tu powiedziane, stanowi podstawę do nieograniczonej niemal liczby
praktycznych zastosowań. Zanim jednak przejdę do ich omawiania, chciałbym coś wyjaśnić. Otóż,
ćwiczenia te powinny być wykonywane w następującym porządku: najpierw z perspektywy
oszczędzania energii, potem przesunięcia jej, a na końcu wzrostu.
Aby zaoszczędzić energię, musimy przede wszystkim zrozumieć, w jaki sposób i na co ją
zużywamy; pozwoli to nam opracować strategię mającą na celu jej ocalenie. Dlatego pierwszą
techniką, fundamentem, na którym spoczywa cała reszta, jest sporządzenie wykazu wydatkowania
energii.
1. Wykaz wydatkowania energii
Chodzi tutaj głównie o to, aby zrobić zestawienie, które pozwoli nam odpowiedzieć na pytanie: "Na
co zużywam swoją energię?" Ogólnie rzecz biorąc, energię pochłania wszystko to, co robimy na
zewnątrz, i co dzieje się w naszym wnętrzu. Dlatego wykaz ten obejmować powinien codzienne
czynności oraz przyzwyczajenia.
Zadanie to nie polega na analizie czy refleksji, gdyż w takim wypadku ego po prostu zdałoby
relację na swój temat, usprawiedliwiając się zarazem i nie uzyskalibyśmy wiernego obrazu
rzeczywistości. Ćwiczenie to przypomina podchodzenie zwierzyny i opiera się na obser wacji. (Mimo
to warto by, dla porównania, przeprowadzić również analizę, aby zobaczyć, która metoda da nam
dokładniejszy obraz). Potrzebne są do tego następujące przybory:
Długopis lub ołówek i notes.
Ustalony zawczasu sygnał, na przykład dzwonek który będzie w różnych odstępach czasu
mobilizował twoją uwagę. Można też umówić się z kimś na hasło albo przypominać sobie za
każdym razem, gdy mija się jakieś miejsce; w każdym razie chodzi o to, aby był stały sygnał i
budził naszą uwagę co jakiś czas. (Przyjmiemy tutaj, że będzie to zegarek z budzikiem.)
Całe ćwiczenie składa się z kilku etapów. Wykonaj kolejno następujące czynności:
1. Podziel strony w notesie na trzy kolumny, opatrując je następującymi nagłówkami, pytaniami, na
które sobie odpowiesz:
O czym myślałem?
Co robiłem?
Czy chcę to robić?
2. Nastaw zegarek, aby dzwonił co piętnaście minut (albo co trzydzieści minut, jeśli efekt jest za
mocny). Nie należy wybierać pełnych godzin, aby trudniej było przewidzieć, kiedy rozlegnie się sygnał.
3. Za każdym razem kiedy zadzwoni budzik, zastanów się i odpowiedz na trzy powyższe pytania.
Nie analizuj; po prostu zanotuj to, co zaobserwowałeś. Odpowiedzi powinny być zwięzłe. Zapisz
również porę, w jakiej dokonałeś tej obserwacji. Pytania, rzecz jasna, odnoszą się do chwili
poprzedzającej zapisywanie odpowiedzi. Staraj się odpowiadać od razu.
4. Zanim położysz się spać, przejrzyj to, co zapisałeś w ciągu dnia. Na osobnej kartce papieru
odpowiedz na następujące pytania:
Czy moje myśli powtarzały się czy były zróżnicoane?
Jakie wątki najczęściej przewijały się w moich myśIlach?
Czy moje działania powtarzały się, czy były zróż| nicowane?
Które powtarzały się najczęściej?
Czy między moimi myślami a działaniami zachodził jakiś związek?
Jaki był udział procentowy czynności, które naprawdę chciałem wykonać?
Jeśli odpowiesz na te pytania z punktu widzenia myśliwego śledzącego zwierzynę, zyskasz
wyobrażenie o tym, na co zużyłeś swoją energię tego dnia.
5. Powtórz to postępowanie codziennie przez siedem dni. Następnie przejrzyj odpowiedzi, jakich
udzieliłeś na trzy pytania z punktu 1, na koniec każdego dnia. Na ich podstawie zapisz odpowiedzi na
pytania z punktu 4., lecz odnosząc je do całego tygodnia. Pokaże ci to, w jaki sposób spożytkowałeś
swoją energię w ciągu minionego tygodnia.
6. Powtórz to postępowanie przez cztery tygodnie, potem przejrzyj swoje cotygodniowe odpowiedzi
i na ich podstawie odpowiedz sobie na pytania z punktu 4., tym razem odnosząc je do całego
miesiąca. Dowiesz się, jak gospodarowałeś swoją energią w ciągu tego miesiąca.
7. W oparciu o uzyskane informacje sporządź jak najbardziej szczegółową listę czynności (zajęć,
zwyczajów, codziennych obowiązków, itd.) oraz przeżyć wewnętrznych (uporczywych myśli, nawyków
emocjonalnych, dolegliwości, stanów duchowych, itd.), które składają się na twoje życie. Otrzymane
zestawienie będzie twoim wykazem wydatków energii.
8. Elementy tworzące listę podziel na dwie kolumny:
To, co jest niezbędne do podtrzymania życia (jedzenie, spanie, oddychanie, itd.).
To, co nie jest konieczne do przeżycia (złość, krytykowanie, jogging, rysowanie, itd.).
9. Podziel wymienione w drugiej kolumnie czynności na dalsze dwie kolumny:
To, co przynosi mi zadowolenie lub to, czego dalsze wykonywanie będzie miało dobroczynny
skutek (sporty, sztuka, praca, którą lubię, seks, itd.).
To, co nie przynosi mi zadowolenia lub to, czego dalsze praktykowanie nie będzie miało
dobroczynnego skutku (czytanie kroniki przestępstw i wypadków, oglą. danie przemocy na
ekranie, rozmawianie o chorobach palenie, picie, gadulstwo, złoszczenie się, użalanie nad
sobą, szukanie akceptacji, itd.).
10. Podziel elementy składające się na drugą kolumnę z punktu 9. na kolejne dwie kolumny:
To, czego nie sposób się wyzbyć. O To, co da się wyeliminować bez trudu lub przy niewielkim
nakładzie energii.
11. Wybierz z drugiej kolumny z punktu 9., kilka czynności, które uznasz za stosowne i na
określony czas ich zaniechaj. Energia dotąd zużywana na te czynności j natychmiast stanie się
"nadprogramową" energią. Na koniec obranego okresu zastanów się, czy chcesz wyko-nywać to
ćwiczenie dalej, przez czas nieokreślony, czy je przerwać.
Komentarz
Akt obserwacji z reguły prowadzi do stanów zaostrzo- nej uwagi, zwanych też wzmożoną
świadomością, o wyraźnie zróżnicowanym natężeniu. Nie powinniśmy się ich obawiać, są bowiem
bardzo przydatne.
Trzeba pamiętać, że ćwiczenie obserwacji polega na rejestrowaniu faktów, nie na ich analizie,
toteż wskazany jest jak najdalej idący obiektywizm przy odpowiadaniu na pytania.
Cechą większości ludzi są uporczywie powracające myśli oraz przyzwyczajenia, wokół których
obraca się ich życie. Ich modyfikacja pociągnęłaby za sobą całkowitą zmianę rodzaju doznawanych
doświadczeń.Kryteria określające to, co jest dla nas niezbędne daje nam satysfakcję, mają charakter
wysoce subiektywny; dlatego możemy ze spokojem stosować własne kryteria.
Wybierając czynności czy nawyki, z którymi chcemy zerwać, możemy zacząć od najłatwiejszych
albo pochłaniających najwięcej energii. Wszystko zależy od tego, z jakim zapałem do tego
przystępujemy.
Ważne jest, aby zawczasu dokładnie ustalić, na jak długo zamierzamy powstrzymać się od danej
czynności. Ma początku najlepiej wyznaczać krótkie okresy. Zbyt dużym obciążeniem psychicznym
jest zrywanie z czymś "na zawsze". Natomiast przerwanie "na kilka dni" nie nastręcza większych
trudności. Umożliwia też systematyczne ocenianie postępów i podejmowanie stosownych decyzji o
kontynuowaniu zadania lub jego zarzuceniu.
2. Technika określania energetycznej wartości naszych działań
Jeśli chcesz poznać wartość energetyczną jakiejś czynności, natychmiast po jej wykonaniu zwróć
uwagę na swoje ciało lub na stan ducha, i zaobserwuj swoje odczucia. Odpowiedź będzie oczywista.
Jeśli czujesz się dobrze, jesteś szczęśliwy i pełen życia, znaczy to, że czynność ta ciebie
energetyzuje. Jeśli jesteś słaby, wyczerpany, nieswój, czujesz pustkę, to czynność ta pochłania twą
energię.
Komentarz
Pomimo swej prostoty ćwiczenie to może mieć daleko idące skutki. W zwykłym życiu są one
nieobecne, gdyż normalnie nie bawimy się w obserwację na wzór myśliwego na polowaniu, aby
zyskać tę wiedzę. Tutaj również analiza nie jest wskazana, tylko obserwacja samopoczucia.
Wszystkie czynności wymagają użycia energii, które prowadzą nawet do jej przyrostu i dlatego
przynoszą wiele korzyści. Inne tylko rozpraszają energię, wy-rządzając nam szkodę.
3. Określanie poziomu energii przy narodzinach
Dokładną metodą określania poziomu energii, z jakim przychodzi się na świat, jest rekapitulacja,
przedstawiona w innym miejscu. Niemniej, można zyskać ogólne o tym pojęcie dokonując pobieżnie
przeglądu swej przeszłości. Oto kilka wyznaczników, które pomagają ustalić poziom energii w chwili
przyjścia na świat; są to tylko ogólne wytyczne i nie należy ich w żadnej mierze uważać za żelazne
reguły.
Wysoka energia
Niespokojny "duch", dziecko ciekawe świata, dociekliwe, wymyślające własne zabawy.
Lubiany przez rówieśników, urodzony przywódca.
Dziecko niezależne, wykazuje własną inicjatywę.
Czuje pociąg do nieznanego.
Aktywny za młodu, realizuje własne projekty.
Wcześniej dojrzały do miłości.
Szybko nauczył się zarabiać pieniądze.
Cieszy się sympatią kolegów i powodzeniem u płci przeciwnej.
Zdrowy.
Szybko się usamodzielnił.
Sprzyja mu szczęście.
Odnosi sukcesy.
Niska energia
Nieśmiałe dziecko, na każdym kroku pyta o po-
zwolenie.
Przywiązane do matki.
Lęka się wszystkiego.
Naśladowca, nie przywódca.
Chorowite.
Leniwe za młodu.
Rozmyśla o "niebieskich migdałach"; rzadko działa.
Słabe powodzenie u płci przeciwnej.
Nie rusza się z domu; trzeba go wyganiać.
Późno podejmuje pracę.
Pechowiec.
Skłonność do niepowodzeń.
Komentarz
Naturalnie, wbrew temu, co sugerują te zestawienia, nikt z nas nie mieści się bez reszty w jednej
albo drugiej kategorii. Znajdujemy swoje cechy w obu i dopiero przewaga jednych nad drugimi daje
nam wyobrażenie o naszym poziomie energii.
Poziom energii u poszczególnych osób jest zróżnicowany, w zależności od tego, jak wydatkowały
ją w swoim życiu.
4. Techniki wyciszania emocji lub wyniszczających myśli
Wyzbycie się takich osłabiających emocji jak złość czy zazdrość jest proste, ale wymaga
dyscypliny wewnętrznej i odrobiny wolnej energii. Kluczowe znaczenie mają nasze myśli, konieczny
warunek do zaistnienia energochłonnej emocji. Technika ta ma zastosowanie do wszelkiego rodzaju
wyniszczających emocji.
Występuje ona w dwóch postaciach: pierwsza polega na przerwaniu wewnętrznego dialogu, druga
– przeznaczona dla tych, którzy nie dysponują dostateczną energią – przynosi jego modyfikację.
Poszukiwanie wewnętrznej ciszy
Wykonaj jedno z ćwiczeń z rozdziału szóstego na Przerwanie wewnętrznego dialogu.
Modyfikacja
Zmień osłabiające cię myśli w podany niżej sposób (albo w inny, wymyślony przez siebie):
Nie ingerując w treść swoich myśli, spróbuj ułożyć z nich rymowankę.
Wymyśl piosenkę wykorzystując treść swoich myśli.
Myśl wspak.
Myśl w obcym języku, którego nie znasz.
Przyporządkuj liczbę każdej literze każdego pomyślanego słowa, następnie dodaj je i określ
cyfrową wartość swoich myśli.
Przećwicz tabliczkę mnożenia.
Odmów modlitwę wziętą z religii, która nie jest twoim wyznaniem.
Spróbuj sparodiować znany komiks, wykorzystując jako materiał treść swoich myśli.
5. Technika zachowania energii i dobrego samopoczucia
Stosuj ściśle przez trzy dni albo dłużej tę złotą zasadę: Nie krytykuj; nie potępiaj; nie narzekaj.
Kiedy ustalony okres dobiegnie końca, zacznij następny albo odczekaj jakiś czas.
6. Technika milczenia
Zważywszy że tak wiele energii zużywamy na mówienie, zachowanie milczenia może mieć
dobroczynne skutki, zwłaszcza w przypadku osób, które uwielbiają gadać. W trakcie wykonywania
tego ćwiczenia nie wycofuj się z życia towarzyskiego.
7. Oszczędzanie energii seksualnej
Seks to naturalny przejaw naszego istnienia i ludzie zazwyczaj rodzą się z dostateczną energią,
aby zachować seksualną aktywność przez całe życie. Krótsza lub dłuższa wstrzemięźliwość płciowa
może być skutecznym sposobem na zaoszczędzenie energii, głównie ze względu na wysoki stopień
energii związanej z tą dziedziną.
Komentarz
Współżycie seksualne samo w sobie nie pozbawia nas energii. Osłabiająco wpływają zjawiska
towarzyszące miłości fizycznej, szczególnie w kulturze Zachodu. Przemoc, zahamowania, poczucie
winy mogą zamienić akt miłosny w doznanie negatywne, pochłaniające wiele energii.
Z energetycznego punktu widzenia, abstynencja jest lepsza niż osłabiające pożycie seksualne,
natomiast zdrowe pożycie seksualne jest lepsze od abstynencji. To ostatnie, oprócz przyjemności,
jaką daje, może też doprowadzić do wzrostu świadomości i percepcji. Doznawanie płciowości poza
sferą ego i rozumu może otworzyć przed nami nie znane aspekty naszego istnienia i rzeczywistości.
Jednak, aby miało to miejsce, musimy wpierw uwolnić się od obsesyjnego pożądania i poczucia winy,
kajdanów, jakie nakłada naszym sercom i ciałom zakłamanie naszego społeczeństwa.
8. Pozyskiwanie energii Słońca
Aby technika ta zadziałała, musimy dysponować pewną ilością wolnej energii oraz wiedzieć, jak
wybrać najdogodniejszą porę do połączenia się ze źródłem energii.
Trzeba rozróżnić obsesyjną żądzę i naturalne pożądanie. Pierwsze jest wyniszczającym nawykiem,
napędzanym przez internalizację chorego stosunku do seksu, jakie panuje w naszym społeczeństwie,
Natomiast naturalne pożądanie to zdrowy impuls, skłaniający nas do kania jedni w doznaniu tajemnicy
drugiej osoby, co wykracza poza umysł i dające się zwerbalizować doświadczenie.
Poniżej opisuję ćwiczenie wymienione przez don Carlosa, praktykowane również w zbliżonej
formie przez rdzenne ludy Meksyku, czego byłem naocznym świadkiem.
Pozyskiwanie energii zmierzchu
Chwila, kiedy dzień spotyka się z nocą, miała dla don Juana szczególne znaczenie, gdyż jest to
właściwa pora na zaczerpnięcie energii ze Słońca. Technika ta skutkuje zarówno o zachodzie, jak i o
wschodzie Słońca, sprawdza się jednak lepiej w porze bardziej nam odpowiadającej, do której
czujemy naturalną duchową inklinację. Sam wolę świt, choć moje pierwsze przeżycie miało miejsce o
zmierzchu.
1. Na początku stój w miejscu. Jeśli wybrałeś ranek, musisz rozpocząć przed wschodem Słońca;
jeśli wieczór, nieco przed zachodem. Wyszukaj otwartą przestrzeń, gdzie Słońce jest wyraźnie
widoczne. Skieruj spojrzenie na Słońce, odprężony i uważny. Ręce trzymaj wyciągnięte wzdłuż
tułowia, dłonie zwrócone do Słońca. Oddychaj głęboko, w skupieniu.
2. Równo ze wschodem Słońca zacznij trucht w miejscu, świadomie nasilając oddech w miarę
przyspieszania ruchów ciała. Gdy Słońce wznosi się coraz wyżej, rośnie intensywność ruchu i
oddychania. Podnoś powoli ręce z dłońmi skierowanymi do Słońca, skupiając się na doznaniu ciepła;
twoje ruchy cały czas ulegają przyspieszeniu. Kiedy Słońce ukaże się całe nad linią horyzontu, ręce
powinieneś mieć wyciągnięte do przodu, rozwartymi dłońmi przyjmując jego energię. W tym
momencie bieg w miejscu powinien osiągnąć natężenie, a kolana powinny unosić się możliwie
najwyżej.
Ćwiczenie to powinno trwać do wystąpienia pożądanego efektu – katharsis, wewnętrznej eksplozji,
całkowitego wyczerpania, uczucia palenia, ale nie sprawiające bólu, ekstazy czy jakiegokolwiek
szczytowego doznania. Wówczas należy przestać i zaczekać, aż oddech • funkcje życiowe powrócą
do normalnego stanu.
Komentarz
Współczesnym ludziom praktyka ta może wydać się dziwactwem, nie jest jednak ekstrawaganckim
wymysłem tubylców, gdyż wykorzystuje powszechne zjawiska, w ramach których ludzkie ciało, jako
pole energii, ustanawia szczególną formę kontaktu ze źródłem (Ziemią lub Słońcem). Czasem
występują one nawet samorzutnie. Na przykład mnie przytrafiło się to po raz pierwszy bez żadnego
przygotowania.
Jechałem szosą przez pustynię na południu Kalifornii, setki kilometrów od najbliższego miasta. Z
nieba lał się żar, który nieznacznie tylko łagodziło powietrze napływające przez otwarte okna
samochodu. Zatrzymałem się, aby sobie ulżyć; po tylu godzinach spędzonych za kierownicą była to
konieczność fizjologiczna.
Zaraz po wyjściu z samochodu ogarnęło mnie dziwne uczucie. Usłyszałem szmer pustyni. Choć od
wielu godzin otaczała mnie pustynia, nie docierało do mnie działanie tej szczególnej siły, jaką emanują
jej odludne miejsca, gdyż miałem włączoną muzykę i skupiałem się na prowadzeniu.
Kiedy załatwiałem swoją potrzebę, byłem gotów ruszyć w dalszą drogę. Od następnego łowiska
wielorybów dzieliło mnie jeszcze czterysta kilometrów.
Mimo że mi się spieszyło, rozejrzałem się wokoło. Brzmienie pustyni jest niepowtarzalne, sprawia
wrażenie rozwibrowanej ciszy. Upał nagle zelżał, gdyż wysoko na niebie pojawiły się chmury.
Wszystko spowiła szaroniebieska otoczka. Roślinność pustyni składała się z rachitycznych krzewów i
charakterystycznych kaktusów. W oddali na zachodzie wznosiły się ciemnoniebieskie góry, ale nie
mogłem dostrzec, czy porastała je jakaś roślinność. Pomyślałem, że wędrówka do tych gór przez
środek pustyni byłaby ciekawą wyprawą. Teraz jednak nie miałem ani czasu, ani odpowiedniego
obuwia na tę wycieczkę; poza tym nie znałem tej okolicy. Było to z mojej strony tylko powstałe pod
wpływem chwili życzenie. Zawróciłem w stronę samochodu.
Wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Na chwilę straciłem orientację. Moje ciało ruszyło w kierunku
gór, podczas gdy ego, zastanawiając się nad nad nowym obrotem spraw, dziwiło się: "Więc mimo
wszystko wybierasz się na przechadzkę po pustyni? Wiesz, że nie ma czasu do stracenia, poza tym to
może być niebezpieczne". Wtedy odezwał się we mnie drugi głos: "Tylko na chwilę; przejdziemy się
trochę". Tymczasem moje ciało, nie zwracając uwagi na ów dialog / monolog mego umysłu, szło dalej.
Wędrowałem przed siebie i poczułem, jak otula mnie przyjemne ciepło, przynoszące spokój i poczucie
bezpieczeństwa. Pot działał orzeźwiająco. Góry nadal rysowały się niezmiennie dalekie. Wiedziałem,
że i tak do nich nie dojdę. Myśl o tym sprawiała, że szło mi się raźnie i lekko; w każdej chwili bowiem
mogłem zawrócić do samochodu, gdybym tylko chciał. Pod wpływem wysiłku, jakie narzuciło sobie
ciało, zagłuszyłem w sobie ego. Gdy przestałem myśleć, wszystko wydało się bez znaczenia. Liczyło
się wędrowanie dla samej radości wędrowania. Góry przybliżyły się. Znów naszły mnie myśli,
sugerujące, że góry wciąż jeszcze są daleko i właściwie nie ma po co tam iść. Spojrzałem raz za
siebie – nie było widać ani samochodu, ani drogi. Pogrążyłem się z powrotem w całkowitym milczeniu,
kierując się w stronę gór. Poddałem się czarowi pustyni i maszerując stopiłem się z naturą. Nie
kierowała mną żadna myśl; po prostu znalazłem się w tym miejscu i mu-siałem iśc przed siebie. Z
każdym krokiem góry przyciągały mnie coraz mocniej i rosły w oczach. Nie wiedziałem. czy zdołam do
nich dotrzeć, ale skoro nie miało znaczenia, czy dojdę czy nie, szedłem dalej, stawiając kolejne kroki.
Blednące światło słoneczne przypomniało mi że mija czas. Zmierzchało już, gdy dotarłem do podnóża
góry. Strzelała w górę ogromną, niemal pionową ścianą z miękkiej i kruchej skały. Więc mimo
wszystko doszedłem, choć nie powziąłem świadomego postanowienia, że to zrobię. Dokonałem tego,
co kilka godzin wcześniej uważałem za niemożliwe. Pomyślałem sobie: "Jeśli już tu jestem, wejdę
trochę wyżej, aby przyjrzeć się okolicy". Zacząłem wchodzić, a właściwie piąć się po stromiźnie
niczym puma. Ogarnął mnie gorączkowy niepokój. Wiedziałem, że na górze coś na mnie czeka, i
musiałem zdążyć przed zmrokiem. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale odczuwałem wyraźnie
wewnętrzny nakaz. Godziny wędrówki przez pustynię wyostrzyły mą wrażliwość i – bez udziału
rozumu, który w tej sytuacji i tak na nic by się nie zdał, napełnił jedynie przerażeniem – wiedziałem, co
należy czynić. Co jakiś czas spoglądałem w dół, by ocenić wysokość; jeden błąd, jeden fałszywy krok i
pozostałbym tam na wieki. Mimo to czułem się szczęśliwy, moje ciało z każdym posunięciem było
czujniejsze i bardziej rozbudzone.
Wspiąłem się na szczyt ogromnej skalistej ściany i odkryłem rzeczywisty wierzchołek, niewidoczny
z ziemi. Dzieliła mnie od niego spora odległość, ale stok do niego prowadzący był dość łagodny. Bez
zastanowienia ruszyłem do niego pędem.
Osiągnąłem wierzchołek dokładnie o zmierzchu. Przez kilka chwil napawałem się widokiem,
samotnością, nieskrępowanym królestwem natury, gdzie sprawy ludzkiego świata nie miały dostępu.
Na wprost, za olbrzymią połacią pustyni, rozciągało się Morze Korteza. Obracając się, ujrzałem
jeszcze większe pustkowie i Ocean Spokojny. Czułem się tak, jakbym znajdował się nie na szczycie
zwykłej góry, lecz magicznego i zagadkowego świata, przepojonego spokojem i harmonią, a przy tym
kryjącego w sobie potężną moc. Zdałem sobie sprawę ze swojej nikłości w tym ogromie. Wiedziałem,
że moje miejsce w tym porządku nie jest ani bardziej, ani mniej ważne od reszty. Poczułem
uniesienie, problemy dnia codziennego nagle zmalały w obliczu tego bezmiaru. Zwróciłem się do
zachodzącego Słońca. Świat zabarwił się na granatowo, w tym półmroku niebo, morze, Ziemia i moje
własne serce nagle stopiły się w jedno. Czułem, jak coś wzbiera w Ziemi pod moimi stopami,
przebiega mi po nogach i kręgosłupie aż do głowy – łaskoczące, elektryzujące doznanie, które
zmuszało mnie do ruchu. Energia ta rosła w miarę jak przyspieszałem swoje ruchy. Ziemia
przekazywała mi sekret. Bez żadnego świadomego zamiaru biegłem jak szalony w miejscu, z
wyciągniętymi rękami i otwartymi dłońmi zwróconymi do Słońca, wyrzucając w górę kolana pod
wpływem nieodpartego impulsu. Po twarzy spływały mi łzy. Świat oblał się czerwienią. Coś we mnie
pękło i poczułem się wolny. Wiedziałem, jakie mam zadanie w świecie, i wiedza ta wypełniała mnie
całkowicie. Tajemnica uchyliła dla mnie swego rąbka i ukazała mi moje przeznaczenie. Przyjąłem je z
radością. W zupełnych ciemnościach, naładowany energią i roztaczający wokół łagodną poświatę,
zszedłem na dół i ruszyłem przez pustynię do samochodu.
Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZIAŁ CZWARTY
Technika śledzenia w życiu codziennym
ROZDZIAŁ PIĄTY
Nie-działania indywidualnej jaźni
CZĘŚĆ TRZECIA
JAK WNIKNĄĆ W ODRĘBNĄ RZECZYWISTOŚĆ
(ćwiczenia dla lewej strony)
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Przerwanie wewnętrznego dialogu – klucz otwierający przejście między światami
Pusty umysł
Możliwość wyciszenia myśli występuje w wielu odmianach wiedzy, o marginalnym znaczeniu z
punktu widzenia Zachodu.
Myślenie jest nieodłącznym elementem codziennego życia. Nie chodzi mi tu o ścisłe rozumowanie,
lecz o prostą czynność swobodnego myślenia, której oddajemy się nieustannie. Ciągle rozmawiamy
ze sobą w myślach. To właśnie don Juan nazwał "wewnętrznym dialogiem" (IV-20), którego
zawieszenie zajmuje w jego naukach poczesne miejsce.
Ponieważ "wewnętrzny dialog" trwa stale, uznajemy to za naturalny i nieodzowny składnik
ludzkiego życia. Zakładamy nieświadomie, że umilknie dopiero po naszej śmierci, a stan całkowicie
"opróżnionego" umysłu jest niemożliwy do osiągnięcia. Utwierdza nas w tym przekonaniu to, że próby
wyłączenia umysłu często kończą się niepowodzeniem. Metody osiągania pustego umysłu są dość
osobliwe i wymagają systematycznej pracy.
Jednak patrząc z szerszej perspektywy historycznej i geograficznej, wydaje się, że człowiek
zawsze żywił zainteresowanie możliwością wyciszenia umysłu. Powiedziałbym nawet, że każdy tęskni
w głębi duszy za tego rodzaju wiedzą. Prace Castanedy przedstawiają pogląd, że w przeszłości
znajomość wewnętrznej ciszy była człowiekowi bliższa. Dopiero stopniowo została zapomniana
wskutek rozwoju i późniejszej dominacji myślenia racjonalnego (VIII-169-170), które całkowicie
zawładnęło jednostkowym doświadczeniem. W miarę upływu czasu myślenie ogółu ludzi stawało się
coraz bardziej mechaniczne i mniej racjonalne.
Spojrzenie na Wschód
W myśli Orientu, a w szczególności w hinduskiej jodze, japońskim Zen i chińskim taoizmie, pusty
umysł lub stan nie-umysłu stanowi jeden z podstawowych celów, jakie systemy te sobie stawiają.
Możliwość uzyskania takiego stanu i następstwa, ja-kie niesie on dla doświadczenia jednostki, nie
znalaz żywszego oddźwięku w umysłach Zachodu. Musimy jednak oddać sprawiedliwość bohaterskim
staranior antypsychiatrów, których praca, na obrzeżach nauk formalnej, przybliżyła stan nie-umysłu
pod postacią do-znania zaliczonego do ogólnej kategorii "doświadczeń pozastrukturalnych" [David
Cooper, La Muerte de la Familia, Barcelona: Ariel, 1985].
Kiedy myśl Zachodu popada w samozwątpienie, nie| śmiało zerka na Wschód, ujmując świat w
schludną dylchotomie orientalno-okcydentalną. Usuwa w ten sposób ze sceny wiele ludów, których
rozwój przebiegał inaczej i których kosmologia nie mieści się w intelektualnych koncepcjach ani
Wschodu, ani Zachodu.
Zwrot w stronę amerykańskich Indian
Pojęcie to obejmuje wszystkie plemiona zamieszkujące Amerykę, od Alaski po Ziemię Ognistą,
które w przeszłości stworzyły wspaniałe cywilizacje. Ich filozoficzne i magiczno-naukowe osiągnięcia
nie zostały jeszcze odkryte przez antropologów i etnologów naszych czasów.
Biali najeźdźcy zdołali pokonać Indian, ponieważ posiadali nowocześniejsze uzbrojenie. Fakt ten
zadecydował o tym, że z góry przekreślili wszelką możliwość nauczenia się czegokolwiek od tubylców.
Nie dopuszczali istnienia technicznego czy duchowego dorobku ludów Ameryki prekolumbijskiej,
podbitych w szesnastym wieku i pozostających dziś na najniższym szczeblu rozwoju ewolucyjnego –
zgodnie z rozumowaniem, które europejskie cywilizacje umieszcza na samym szczycie [Taki obraz
rozwoju ludzkości znany jest pod nazwą "ewolu-cjonizmu". Choć został poddany surowej krytyce,
antropologowie, urzędnicy państwowi oraz misjonarze w stosunkach z rdzennymi kulturami nadal
zachowują postawę wyższości, właściwie tożsamą z postawą, która legła u podstaw koncepcji
ewolucji.].
Tak niewiele wiadomo o sposobach osiągania stanu nie-umysłu w teorii i praktyce Wschodu, i
skutkach, jakie za sobą pociąga, a jeszcze mniej wiemy na temat tego stanu w doświadczeniu
amerykańskich Indian.
W rzeczywistości stan zawieszenia wszelkich myśli dostępny jest dla każdego człowieka; wiedza ta
ujawnia się wszędzie tam, gdzie panuje szczere zainteresowanie samopoznaniem.
Don Juan i dziedzictwo Tolteków
Obszar Ameryki Środkowej kryje w sobie społeczność, która żywo zajmowała się stanem
wewnętrznego wyciszenia; mowa tu o historycznej i kulturowej matrycy Tolteków. Ich imponujący i
praktycznie niezrozumiały dorobek w postaci piramid, rzeźby, malarstwa i poezji po dziś dzień
pozostaje wymownym świadectwem ich wypraw w świat wewnętrznej ciszy i drugiej uwagi.
Nauki don Juana wyraźnie są osadzone w tradycji Tolteków. Ukazują te jej aspekty, które dla
postronnego obserwatora pozostają niewidoczne, nawet jeśli zetknie się bezpośrednio ze
spadkobiercami kultury Tolteków | – plemionami Nahua, Huicholów i Majów.
W myśli don Juana przerwanie wewnętrznego dialogu stanowi klucz otwierający przejście między
światami, środek wiodący do prawdziwego poznania. Dlatego też wiele ćwiczeń, które kazał wykonać
swemu uczniowi, wiązało się z poszukiwaniem wewnętrznej ciszy. Nie robił tego dla zabawy, wiedział
bowiem, że jednym z najgorszych sposobów na wyciszenie myśli jest myślenie o ich przerwaniu. Na
tym polega trudność, jaką napotyka współczesny człowiek przystępujący do tego zadania.
Odrzucenie pragnienia
Nam ludziom Zachodu wbito do głów, że aby osiągnąć jakiś cel, należy przede wszystkim
zrozumieć i wiedzieć, co się na ów cel składa. Nauczono nas też, że osiągnięcie takiego celu jest
warte trudu, stąd powstaje w nas pragnienie jego realizacji. Pragnienie, rzecz jasna, pociąga za sobą
myślenie o celu – myślenie, że go pragniemy, że chcemy go osiągnąć. Jałowość tego rodzaju
umysłowej gimnastyki wynika stąd, że samo myślenie zamienia ono w obiekt naszego pożądania, a
tym samym naszych myśli. Z tego labiryntu nie ma ucieczki.
Systemy orientalne głoszą konieczność wyzbycia się pragnienia. Ludziom Zachodu może się
wydawać, że prowadzi to do apatyczności, bierności, ogólnej niezdolności do działania czy cieszenia
się czymkolwiek. Jest jednak wręcz przeciwnie. Zaś myśli Wschodu udało się uchwycić ścisły związek,
jaki zachodzi między pragnieniem i myśleniem: jedno napędza drugie.
Zdawał sobie z tego sprawę również don Juan i dlatego nauczył Carlosa – oprócz innych rzeczy –
jak przerwać wewnętrzny dialog. Carlos dał się zwieść, sądząc, że jego uczynki służą czemu innemu
– działaniu dla samego działania czy nauce działania bezinteresownego. Toteż wypełnił pewną liczbę
absurdalnych zadań, którym nie przyświecał żaden widoczny cel (VI-232-233).
Tak przy okazji, ja nazwałem działanie dla samego działania działaniem z rozmysiem. Dostarcza
ono tworzywa, z którego zbudować można drogę do wolności.
Myślenie o niemyśleniu
Nie można przestać myśleć po prostu o tym myśląc. Zachodni racjonalizm nie sprawdza się jako
metoda na osiągnięcie wewnętrznej ciszy. Przede wszystkim, nie mamy pojęcia, na czym stan ten
polega, ponieważ nie przypominamy sobie żadnego doświadczenia z tym związanego. Nie da się o
tym pomyśleć, gdyż zawsze będziemy mieli na myśli coś innego, a doświadczenie ciszy nie mieści się
w zakresie myśli. Myśl nie jest w stanie ogarnąć czegoś, co wykracza poza jej sferę.
Trzeba postawić sprawę jasno: myśl to niezwykle użyteczne dla ludzkości narzędzie, ale jej zakres
działania, choć olbrzymi, ma wyraźnie określone granice. Kłopot w tym, że jesteśmy tak przywiązani
do sfery myśli, że przeżywamy życie nie zdając sobie sprawy z istnienia innych obszarów
rozciągających się poza jej granicami, tych, które mogą nam się objawić właśnie wskutek ustania
wewnętrznego dialogu.
Jeśli więc nie da się tego "z góry" zrozumieć, jeśli pragnąc tego odsuwamy się jednocześnie od
celu, jeśli myśląc o tym w istocie myślimy o czymś innym, wówczas staje się jasne, że przerwania
wewnętrznego dialogu nie można dokonać przy pomocy intelektu. Zatrzymanie myślenia nie może być
przedmiotem myśli ani rozumienia; zakłada ono czyn, działanie dla samego działania, bez nadziei
nagrody. Trzeba doświadczyć wewnętrznej ciszy bez uciekania się do linearnego rozumu. Potrzebna
jest do tego strategia czarownika bez czarownika. Dział poświęcony technikom ukaże w zarysie, jak
opracować taką strategię dla siebie. A ściślej mówiąc, dla ego, które jest najpoważniejszą przeszkodą
na drodze do pustego umysłu.
Wcześniej jednak chciałbym podzielić się kilkoma istotnymi spostrzeżeniami, które są owocem
naszych poszukiwań i doświadczeń wewnętrznej ciszy. Wyłania się z nich możliwość odzyskania
przez współczesnego człowieka zapomnianego świata wyciszonych myśli.
Myślenie a postrzeganie
Trzeba od razu podkreślić, że myślenie to nie postrzeganie. Myślenie to nie postrzeganie. Jako
ludzkie istoty potrafimy myśleć i potrafimy postrzegać. Problem w tym, że choć z natury, jako pola
energii, jesteśmy odbiorcami, nasze myśli tak nas zniewoliły, że nie dostrzegamy swoich możliwości w
tej mierze. To nie przypadek. Myśl jest podstawowym tworzywem ego, jego substancją. W związku z
tym, przerwanie wewnętrznego dialogu umożliwia nam wyrwanie się poza granice ego i uwalnia nas
od osobistej przeszłości, gdyż ego i osobista przeszłość wzajemnie się podtrzymują.
Jako przeciętni ludzie, postrzegamy tak niewiele, że zatarła się dla nas różnica między myślą a
percepcją; wierzymy, że to, co myślimy, to to samo, co postrzegamy. Rzutując swoje myśli na
zewnętrzną rzeczywistość, podstawiamy na miejsce rzeczywistości nasze o niej sądy, a ten
nieustanny proces odsuwa nas od realnego świata. W naukach Wschodu stan ten nazywa się maya
(iluzja), czyli zwykła rzeczywistość. To zasłona, którą trzeba uchylić, aby ujrzeć, jaki naprawdę jest
świat. Don Juan również wspomina o przejrzeniu jako doświadczeniu, które zamienia zwykłego
człowieka w mędrca.
My, ludzie współcześni, jesteśmy więźniami rzeczywistości, którą zbudowały nam myśli – myśli
zdeterminowane przez tonal epoki i jednostkową historię.
Bramy percepcji
Jeśli zamiast dostrzegać ludzi, przedmioty czy sytuacje, w jakich się znajdujemy, widzimy albo
przyjmujemy to, co dyktują nam myśli – które bez przerwy rzutujemy na świat zewnętrzny – wówczas
musi być prawdą to, że zawieszenie myśli otwiera nam bramy percepcji.
Gdybyśmy zobaczyli rzeczy takimi, jakie w rzeczywistości są, czy to będą ludzie, zdarzenia,
sytuacje czy my sami, uzyskalibyśmy przewagę nad kimś, kto na miejsce rzeczywistości stawia
własne myśli. Ci, którzy nie postrzegają, siłą rzeczy walczą o narzucenie kontroli wyobrażonej przez
siebie rzeczywistości i cierpią skutki wynikające z rozdźwięku między tym, co im się wydaje, że jest, a
tym, co jest naprawdę.
Powoduje to kryzysy, które występują okresowo w życiu każdego z nas. Są to chwile, kiedy
rzeczywistość przeciwstawia się naszym wyjaśnieniom i oczekiwaniom, kiedy mimo naszych wysiłków
nic nie dzieje się po naszej myśli. Odkrywamy wtedy, że życie, ludzie i to, co odczuwamy, wszystko to
nie zgadza się z opisem, jaki wpajano nam od dziecka, z opisem, do którego uparcie próbujemy się
nagiąć, lecz bez powodzenia.
Nasze pojęcie życia, miłości, partnera, sukcesu, postępu, wszystkie wartości, stanowiące dla nas
ideał, okazują się mgłą spowijającą nasze umysły. Nadajemy im realny kształt, ponieważ uporczywie
trwamy w zachowaniu zgodnym z opisem, jakiego nas nauczono. Tylko przekonujemy się później, że
trudno dopasować do niego swoje życie. Poza tym, jest zbyt ubogi i nudny jak na nasze możliwości
śmiertelnych – a przez to magicznych – istot.
Dla odmiany, ten, kto postrzega, może postępować zgodnie z rzeczywistością, co daje mu
ogromną przewagę nad innymi. Dostępna dla każdego możliwość zdjęcia zasłony i ujrzenia
prawdziwego świata oznacza potęgę i wolność.
Przepustka do innej rzeczywistości
Do tej pory skupiałem się na przydatności zawieszenia wewnętrznego dialogu jako sposobu na
bardziej sprawne radzenie sobie ze zwykłą rzeczywistością, co wynika z poszerzenia percepcji,
będącej jego następstwem. Ale dostrzeżenie rzeczywistości rozciągającej się poza zasłoną myśli, to
tylko pierwszy krok ku realizacji nieznanych możliwości świadomości. Wewnętrzne wyciszenie, w
systemie don Juana, stanowi punkt wyjścia do penetracji odrębnej rzeczywistości.
Dla don Juana ustanie wewnętrznego dialogu to klucz otwierający przejście między światami (IV-
240), zdaje on sobie bowiem sprawę, że treść, forma i granice znanej rzeczywistości, to w gruncie
rzeczy wytwór treningu, jakiemu jesteśmy poddawani od dzieciństwa. On to sprawia, że postrzegamy
rzeczywistość w określony sposób; a zasadniczym czynnikiem, który utrzymuje ją w narzuconych
ramach, jest wewnętrzny dialog. Niczym zazdrosny strażnik chroniący swoje dzieło, odnawia
rzeczywistość nieustannym zalewem myśli.
Kiedy ta wewnętrzna fabryka słów zostanie zamknięta, zarówno świat jak i nasza osoba przestaną
wydawać się nam takie, jak sobie wmówiliśmy, że są. Uwidocznią się inne aspekty rzeczywistości,
uprzednio uznawane za mrzonki czy dziwactwa, a to z kolei stanowi następny przejaw prawdziwej
wolności. Mowa tu o naszej magicznej spuściźnie – możliwości opuszczenia świata, w który nas
wrzucono, którego granice wyznaczają tonal epoki i osobista przeszłość, i wkroczenia w świat dotąd
istniejący tylko w marzeniach.
Magia w tym i w innym świecie
To prawda, że ta odrębna rzeczywistość może przeciętnemu człowiekowi wydawać się
fantastyczna, jeśli nie zgoła nieprawdopodobna – przemawianie do drzew, rozmowa z wielorybem,
świadomość Ziemi jako myślącej istoty, rozmyślne działanie w śniącym ciele. Ale prawdą jest też, że w
tej innej rzeczywistości znikają ograniczenia, jakie nakłada na nasz sposób bycia, postępowania i
odczuwania osobista przeszłość. Stwarza to nam szansę wymyślenia siebie na nowo, odkrycia swoich
nieprzeczuwanych i tajemniczych aspektów, drzemiących w ukrytych zakamarkach naszej istoty.
Odzyskawszy je, można te bogate wewnętrzne zasoby zaprząc do nowego stylu życia i działania w
świecie codziennych spraw.
Tak więc, wejście w odrębną rzeczywistość niekoniecznie oznacza wykonywanie zadań niezwykłej
wagi w świecie snów. Należą do niej tak niezwykłe rzeczy jak wyzbycie się nienawiści wobec bliźnich,
kochanie bez zniewolenia, odkrywanie nowej istoty w lustrze, odważne sprawienie, aby spełniło się od
dawna żywione marzenie, spojrzenie na ukochaną osobę nowymi oczami, rozstanie się z mocno
zakorzenionym nawykiem, który uważaliśmy za cząstkę siebie. Przyjrzymy się teraz sposobom na ich
osiągnięcie.
Techniki
Jednym z podstawowych środków na wyciszenie wewnętrznego dialogu jest specjalne użycie
zwykłej uwagi, co dzięki zaoszczędzeniu energii z kolei prowadzi do odzyskania tego, co don Juan
nazywa drugą uwagą.
Jako że sposób, w jaki zazwyczaj posługujemy się uwagą, nakierowany jest na podtrzymanie
wewnętrznego dialogu, użycie uwagi w inny, specjalny sposób stanowi warunek konieczny do jego
zawieszenia. Ćwiczenia uwagi pomagają osiągnąć wewnętrzną ciszę i na odwrót, ćwiczenia na
wyciszenie myśli nadają się do ćwiczenia uwagi, trudno bowiem jest je rozróżnić. Ściślej mówiąc,
ćwiczenia na przerwanie wewnętrznego dialogu, to w istocie ćwiczenia na specjalne opanowanie
uwagi. Jednak ich szczególna przydatność w wyciszaniu wewnętrznego dialogu tłumaczy ich
obecność w tym rozdziale.
Specjalne sposoby posługiwania się uwagą
Wewnętrzny dialog podsyca to, że nasza uwaga jest na niego bez przerwy zwrócona. Wewnętrzny
dialog to głos ego, mamy więc tu do czynienia z obsesyjną skłonnością ego do skupiania się na sobie.
Każde ćwiczenie czy działanie, które odwraca uwagę od tej wewnętrznej fabryki słów, przyczynia
się do zawieszenia dialogu, pod warunkiem, że robimy to wytrwale i wystarczająco długo. Jeśli uwaga
nie skupia się na nim, dialog zamiera. Toteż kluczowym elementem ćwiczeń na przerwanie
wewnętrznego dialogu jest skierowanie uwagi na co innego.
Wychodząc z tego, można ułożyć własne ćwiczenia. Niemniej, podam kilka naszych, które
przyniosły zadowalające rezultaty.
34. Chód z uwagą
Spacer, sam w sobie, stanowi dobre ćwiczenie ruchowe, sprzyjające zdrowiu. Nie wszystkim
jednak wiadomo, że przez dodanie pewnych elementów można zwykły spacer zamienić w chód z
uwagą. Choć właściwie każdy "wie, jak" się chodzi, prawda jest taka, że dla współczesnego człowieka
nauka pawidłowego chodzenia wymaga specjalnego treningu, który z reguły przynosi też szczególne
rezultaty.
Niekwestionowanymi mistrzami chodu byli ci, którzy od stuleci niestrudzenie przemierzali
powierzchnię uwielbianej przez nich Ziemi – Indianie. Można się od nich w tej dziedzinie wiele
dowiedzieć.
Chód z uwagą to doskonałe ćwiczenie na przerwanie wewnętrznego dialogu. Częste jego
praktykowanie niezawodnie owocuje stanem wewnętrznej ciszy. Zanim szczegółowo omówię
poszczególne jego odmiany, wymienię kilka zasadniczych elementów chodu z uwagą:
Uwaga skupiona jest nie na myślach, lecz na chodzeniu i elementach uwagi.
Zachowaj całkowite milczenie. Jeśli koniecznie trzeba się odezwać, przerwij chód i powiedz
to, co musisz powiedzieć, a dopiero potem zacznij iść.
Nie próbuj na siłę zatrzymać swoich myśli; po prostu pozwól im przepływać, przysłuchując się
im, jakby były jeszcze jednym odgłosem natury.
Utrzymuj stały rytm podczas chodzenia; prędkość nie odgrywa tu żadnej roli.
Zsynchronizuj swój oddech z tempem marszu.
Natęż oddychanie, aby łatwiej można było skupić na nim uwagę.
Nie trać z pola uwagi otoczenia oraz uczuć, jakie w tobie budzi (natomiast myśli, jakie ci się
nasuwają, ignoruj).
Zwróć uwagę na doznania twojego ciała, szczególnie w okolicach brzucha.
Nasłuchuj uważnie.
Ręce powinny być wolne; jeśli musisz coś nieść, użyj plecaka.
Przedłuż ćwiczenie aż do czasu osiągnięcia stanu specjalnej uwagi; kiedy to nastąpi, możesz
kontynuować je do woli.
Komentarz
Zwracanie bacznej uwagi na wszystkie elementy naraz wymaga pewnej wprawy; do czasu jej
nabycia można skupić się na kilku wybranych. Można powiedzieć, że "umiesz chodzić" dopiero wtedy,
gdy spełnisz wszystkie warunki.
Elementy wymienione powyżej w "podstawowym chodzie z uwagą" wchodzą również w skład
wszelkich jego odmian.
Jednym z najbardziej zadziwiających wyników, jakie przynosi chód z uwagą, z wszelkimi jego
wariantami włącznie, jest wytworzenie odmiennych stanów świadomości. Im więcej czasu i uwagi
poświęcimy chodzeniu, tym głębszy będzie stan wyższej świadomości. Na uzyskane rezultaty ma
również bezpośredni wpływ częstotliwość ćwiczeń. Wszystko to wyzwala w nas niezwykłą percepcję i
wrażliwość, co stwarza możliwość zaistnienia wiedzy bez słów.
35. Chód po indiańsku
Przypomina on poprzednie ćwiczenie, z tą różnicą, że potrzeba do niego kilku osób. Jak sama
nazwa wskazuje (polskim odpowiednikiem jest "chód gęsiego" «przyp. tłum.»), praktykowany jest on
przez rdzenne ludy Ameryki, które dobrze umieją chodzić uważnie. Nauczyłem się go właśnie od
Indian, maszerując wraz z nimi. To jedno z moich ulubionych ćwiczeń, ponieważ umożliwia nie tylko
dzielenie się wieloma cudownymi przeżyciami z innymi, ale również połączenie się w jedno uwagi i
energii poszczególnych uczestników. Końcowy rezultat przewyższa zwykłą sumę poszczególnych
części.
Metoda ta stosowana jest w grupie, zwłaszcza gdy w grę wchodzi przejście przez tereny nie
zamieszkane czy nieznane. Ma to też dodatkowy skutek w postaci wzmożenia czujności.
Chód ten pociąga za sobą określone następstwa, co wpływa na poważne różnice kulturowe między
Indianami a ludźmi Zachodu w traktowaniu chodzenia.
W mentalności Zachodu podróż składa się z dwóch zasadniczych członów: odjazdu i przyjazdu.
Toteż obojętnie, czy będziemy przemieszczać się pieszo czy pojazdem, sama droga się nie liczy –
chodzi o to, by dotrzeć do miejsca przeznaczenia, im szybciej, tym lepiej. Człowiekowi Zachodu chód
służy wyłącznie do przenoszenia się z miejsca na miejsce, dlatego w drodze zazwyczaj stajemy się
niecierpliwi, nie możemy doczekać się końca. Albo dla odmiany, żałujemy tego, co za sobą
zostawiliśmy. Ludziom Zachodu w gruncie rzeczy trudno jest się odnaleźć w rzeczywistości, czyli tu i
teraz.
Chodzenie rozumiane jako przenoszenie się z miejsca na miejsce jest męczące i chcemy jak
najszybciej dojść do celu. To, rzecz jasna, powoduje znużenie, które jest efektem marnowania energii
na co innego niż samo chodzenie. Ta strata energii powstaje w wyniku skupiania uwagi na myślach
zamiast na czymś realnym, jak ruchy ciała. Nieuważny spacer nie tylko wyczerpuje, ale może być
niebezpieczny; to między innymi dlatego ludzie obawiają się wędrować w nieznanych okolicach, w
nocy, czy w ogóle spacerować.
Kiedy idziemy, przeważnie rozmyślamy o tym, co zostawiliśmy za sobą (przeszłość) albo
wyobrażamy sobie, co nas czeka (przyszłość), ale trudno umiejscowić nam siebie w rzeczywistości (w
teraźniejszości).
Z drugiej strony, Indianie po wiekach praktyki wiedzą, że chodzenie jest również środkiem, za
pomocą którego możemy doświadczyć bycia tu i teraz. Znają wartość chodzenia dla samego
chodzenia, dla czystej przyjemności.
Kiedy wyruszają, wiedzą, że każda wędrówka, długa czy krótka, składa się z pojedynczych kroków,
jednego na raz. Odnajdują się w teraźniejszości i nie martwią o przyszłość, chyba że muszą
opracować strategię. Lecz gdy to ukończą, zapominają o przyszłości na ten czas, dopóki nie stanie się
chwilą obecną. Dlatego kiedy idą, Indianie nie patrzą przed siebie albo na szczyt góry, na który się
wspinają, lecz raczej spoglądają pod nogi.
Jeśli chcą podziwiać krajobraz, zatrzymują się i dopiero potem idą dalej. Można powiedzieć, że
chodzą osadzeni w "tu i teraz", nie błądzą myślami w przeszłości czy przyszłości. Postawa ta znalazła
odbicie w elementach tworzących "chód po indiańsku", który wygląda następująco:
1. Dobierzcie sobie przewodnika, kogoś, kto zna drogę lub potrafi rozsądnie pokierować grupą
stosownie do okoliczności.
2. Idźcie jeden za drugim; to warunek konieczny. Uczestnicy cały czas mają przed sobą plecy
swojego poprzednika.
3. Zachowujcie stałe odstępy; odpowiednia będzie odległość wyciągniętej ręki. Sprawą najwyższej
wagi jest utrzymanie równego odstępu niezależnie od zmian w rzeźbie terenu.
4. Skierujcie spojrzenie na ziemię, na krok, który stawiacie, nie patrząc ani przed siebie, ani na
boki. Jeśli ktoś na czele prowadzi grupę, nie ma potrzeby podnoszenia wzroku. Strona wizualna nie
ma w tym ćwiczeniu znaczenia; ważne jest odbieranie wrażeń całym ciałem.
5. Ustalcie jakiś rytm – dźwięki wydawane w rytm kroku czy oddechu. Musi się do tego włączyć
każdy, aby zadziałało.
6. Starajcie się nie myśleć o dotarciu na miejsce; nie wypatrujcie, "ile jeszcze wam zostało do
przejścia".
7. Do tego ćwiczenia potrzeba co najmniej dwóch osób.
Komentarz
Jednym z kluczowych zadań tego ćwiczenia jest wytworzenie i utrzymanie poczucia jedności, które
umożliwi zespolenie się energii i uwagi wszystkich uczestników. Dwie rzeczy niezbędne są do
osiągnięcia tej jedności: nieustanne zachowywanie stałego odstępu od poprzednika oraz przyswojenie
sobie wspólnego rytmu. Jeśli choć jedna osoba wypadnie z rytmu, nie zachowa odległości lub wyłączy
się w myślach, "łańcuch" zostanie przerwany i grupowy spacer nie przyniesie niko-rnu obiecanych
korzyści.
36. Chodzenie po śladach
Jest to odmiana chodzenia po indiańsku, tyle że uczestnicy – z wyjątkiem przewodnika – muszą
stąpać po śladach swego poprzednika.
Oznacza to, że ruchy nóg wszystkich uczestników muszą być idealnie zgrane – lewe stopy
unoszone i stawiane w tej samej chwili, prawe stopy unoszone i stawiane w tej samej chwili, i tak
dalej. Stopę stawiamy dokładnie na miejscu stopy swego poprzednika, choć ślad jest niewidoczny.
Musimy sobie odcisk jego stopy "wyobrazić" i na nim stanąć.
Komentarz
W ćwiczeniu tym chodzi przede wszystkim o to, aby kroczyć po śladach poprzednika i utrzymać
pełną synchronizację ruchów nóg mimo nagłych zmian tempa czy trudności wynikających z rzeźby
terenu. Przy odpowiednim natężeniu uwagi zmiany te nietrudno przewidzieć.
Ćwiczenie powinno trwać co najmniej godzinę i można je przedłużać bez ograniczeń. Ścisłe
wypełnienie poleceń powinno zaowocować wytworzeniem się "bąbla uwagi" obejmującego całą grupę.
Traci się poczucie bycia odrębnym ego, w zamian zyskuje się świadomość przynależności do
większej całości. Czar sprawia, że można w ten sposób chodzić całymi godzinami, bez zmęczenia.
Rozsadza nas energia, czujemy się pełni i odnowieni.
37. Chód cieni
Choć to stosunkowo proste ćwiczenie, może wzbudzić intensywne stany wyższej świadomości.
Nazywa się je również "chodzeniem na uszach".
Polega ono na bardzo powolnym chodzeniu z wytężoną uwagą; staramy się przemieszczać niczym
cień, bezszelestnie, nie wydając żadnych odgłosów. Ani nasz krok, ani oddech nie powinny być
słyszalne. Poruszasz się ostrożnie i bezgłośnie jak cień. Prowadzą cię twoje uszy. Tak bardzo
skupiasz się na dźwiękach – po to, aby ich uniknąć – że słuch staje się głównym ośrodkiem twej
percepcji. Rozumie się samo przez się, że nie wolno nam nadepnąć na nic, co mogłoby wydać jakiś
odgłos. Lepiej unieść stopę, niż wpaść na gałązkę, i obejść przeszkody, niż po nich chodzić. Należy
stawiać kroki tak, aby czynić jak najmniej hałasu.
38. Chód w wydaniu don Juana (III-35)
1. Nadaj jakieś niecodzienne ułożenie swoim rękom – zagnij palce ku dłoni, oddziel jak najszerzej
palec środkowy i wskazujący, czy coś w tym rodzaju. Przyjmij pozycję, jaka najbardziej ci odpowiada.
2. Zachowaj świadomość całego swojego pola widzenia. Staraj się rejestrować wzrokiem wszystko
naraz, nie skupiaj się na niczym szczególnym. Oczy powinieneś mieć skierowane przed siebie, wzrok
utkwiony w punkcie tuż nad linią horyzontu.
Ćwiczenia te praktykowane są w różnych postaciach i wszystkie z nich przyczyniają się do
przerwania wewnętrznego dialogu, ale w sumie stanowią warianty formy podstawowej, uważam więc,
że to, co tu przedstawiłem, wystarczy w zupełności.
Pragnę powtórzyć raz jeszcze, że różne odmiany chodu z uwagą, a także chód mocy, mimo że
zaliczone do grupy ćwiczeń na wyciszenie wewnętrznego dialogu, równie dobrze mogłyby być
zaklasyfikowane jako ćwiczenia uwagi.
39. Bieg mocy (III-171)
Tę technikę można stosować wyłącznie w stanie całkowitego wewnętrznego wyciszenia.
Wydobywa ona na jaw ukryte aspekty naguala – u nowicjusza zaledwie część, u dojrzałego mistrza
całość. Kluczowe znaczenie mają tu praktyka i ilość dostępnej energii. Wykonywanie tego ćwiczenia
nie jest możliwe bez udziału świadomości innej jaźni, a rezultaty, jakie przynosi, są doprawdy
zadziwiające. Nie jest to jednak proste ćwiczenie.
Ogólnie rzecz biorąc, bieg mocy polega na poruszaniu się z dużą prędkością, z wykorzystaniem
niezwykłej energii, bez zwykłej pomocy pięciu zmysłów i wcześniejszej znajomości terenu, i do tego w
całkowitych ciemnościach. Przypomina nieco dziwaczną odmianę joggingu czy biegu przełajowego.
Choć nadaje się do tego dowolny teren, zwykle praktykuje się bieg mocy tam, gdzie powierzchnia jest
nierówna i usłana kamieniami, na stromym zboczu, albo na obszarze trudnym do pokonania nawet za
dnia.
Trzeba zaznaczyć, że to nie jest zwykłe ćwiczenie czy jakiś sport. Nie każdy temu podoła. Nie
wystarczy samo poznanie zasad. To nadzwyczajny wyczyn, którego dokonuje samo ciało z
pominięciem intelektu. Powodzenie zależało będzie głównie od poziomu umiejętności i energii; mimo
to zamieściłem je w niniejszej pracy, ponieważ adresowana jest do osób o różnym stopniu
zaawansowania.
Wprawdzie zdolność do biegu mocy może wyrobić się w nas sama jako wynik praktykowania
innych, mniej skomplikowanych technik, ale są ćwiczenia, które pozwolą nam dojść do niej stopniowo,
które pokażą nam, czy już jesteśmy gotowi.
Bieg mocy zawiera się w nie poznanych możliwościach ciała – w gruncie rzeczy, potrafi to każdy,
albo ściślej mówiąc, potrafią to nasze ciała. Jednak przeciętni ludzie, żyjący pod władzą kaprysów ego
przekazywanych przez wewnętrzny dialog, tak oderwani są od wiedzy ciała, że bardzo trudno jest im
ją odzyskać. Zdarza się raz na jakiś czas, że w sytuacjach zagrożenia życia bezwiednie zdobywają się
na bieg mocy i ratują się pędząc w całkowitych ciemnościach czy po górzystym terenie w pobliżu
przepaści. Zjawiska takie tłumaczy się jako cuda, które są znakiem boskiej interwencji, podczas gdy w
rzeczywistości świadczą o tym, do czego jesteśmy zdolni, gdy nasze ciało przejmuje ster.
Staraj się w miarę systematycznie budzić pamięć ciała. Istnieją do tego odpowiednie zasady
postępowania, jednak należy je odrzucić z chwilą, gdy ciało się ocknie i rozpocznie bieg mocy. Odtąd
dowodzenie przejmuje ciało; rozum i ego ze swymi pragnieniami i wyjaśnieniami zostają wyłączone z
uczestnictwa. Można wykonać to w następujący sposób:
1. Na początek ćwicz trucht na płaskim terenie za dnia. Unosząc wysoko kolana, biegnij, aż
poczujesz, że ciało samo, bez przymusu z twojej strony, prze do przodu. Dążysz do stanu
pośredniego między napięciem a odprężeniem. Mięśnie stopniowo się rozgrzeją, osiągając giętkość,
która jest przy tym sprężysta. Jeśli natrafisz na przeszkodę, na przykład duży kamień, mięśnie nie
będą ani na tyle twarde, abyś nadwerężył sobie staw, ani na tyle luźne, aby nastąpiło przesunięcie
kości. Wchodzisz w szczególny stan, który można określić spięto-odprężonym – jesteś czujny,
rozbudzony i ożywiony, lecz z zachowaniem wewnętrznego poczucia trzeźwości i panowania nad
sytuacją. Etap ten powinien trwać co najmniej godzinę.
2. W miarę nabywania wprawy, zacznij ćwiczyć w warunkach trudniejszych, na płaskim, ale
nieregularnym terenie, na powierzchni kamienistej czy w wyschniętym korycie rzeki. Stopniowo też
zwiększaj prędkość. Musisz czuć się swobodnie, gdyż zmuszanie się do czegoś bez poczucia
bezpieczeństwa może skończyć się obrażeniami. Zwróć uwagę na to, jak giętkość nóg pozwala im
dostosować się w naturalny sposób do kamieni, zwalonych drzew czy innych przeszkód. Staraj się po
trochu wyczuwać teren ciałem, unikając nadmiernego oparcia w oczach jako przewodniku dla twoich
stóp. Wzrok powinien być skierowany w przód, na ziemię, ale nie skupiony na czymś konkretnym.
Zauważ, że podczas normalnego marszu decyzje, jak i gdzie stawiać stopy, podejmowane są zgodnie
z relacją wzrok/mózg/umysł. Bieg mocy, dla odmiany, oparty jest na oddziaływaniu ciało/świat, lub
dokładniej, "energia z wnętrza / energia z zewnątrz".
Kiedy potrafisz rozwinąć dużą prędkość w terenie wyżej opisanym, omiatając ziemię wzrokiem,
utrzymując rytm i równowagę, i nie męczysz się, nie potykasz i nie ranisz się, to znaczy, że możesz
przejść do drugiej fazy.
3. Na tym etapie możesz zacząć ćwiczyć na pochyłościach – łagodniejszych, a potem bardziej
stromych W miarę doskonalenia sprawności, wybieraj zbocza strome o nierównej powierzchni. Jeśli
zaczniesz od dróg nabierzesz wprawy w biegach przełajowych. Pamiętaj, że sztuki tej nie można
opanować w jeden dzień; wymaga ona ciągłego praktykowania. Ile czasu na to potrzeba, zależy od
osoby. Możliwości, jakie otwiera przed nami bieg mocy, są doprawdy nieograniczone, podobnie jak
wewnętrzne przemiany, jakich doświadczamy. Ważne jest, aby nie przeszarżować z wyborem terenu.
Sama prędkość nic nam nie da, jeśli utracimy rytm i poczucie bezpieczeństwa – popadniemy wówczas
z powrotem w wąskie ramy normalności i wtedy łatwo o wypadek.
4. Wykorzystując wszystkie omówione dotąd techniki, zacznij świadomie zmieniać prędkość,
dostosowując ją do zmiennej powierzchni, ale zachowując przy tym ten sam rytm.
Dalsze wskazówki odnoszą się wyłącznie do tych, którzy z łatwością radzą sobie z poprzednimi
etapami i są gotowi do podjęcia ćwiczeń w nocy.
5. Zacznij od ćwiczeń na znajomym gruncie o zachodzie słońca albo podczas pełni księżyca.
Księżyc w pełni jest szczególnie wskazany ze względu na światło, jakie daje oraz dlatego, że jego
obecność ułatwia wniknięcie w świadomość lewej strony. W miarę osiągania biegłości, spróbuj na
nieznanym terenie ciemną nocą. Kiedy dojdziesz do tego etapu, przestaniesz już – jako ego –
dobrowolnie wykonywać zadane ćwiczenie. To raczej twoje ciało działa w oparciu o bezpośrednią
relację, jaką ma ze światem, gdzie rozum już nie sięga.
Komentarz
Ponieważ wewnętrzny dialog i bieg mocy nie mogą współistnieć, już na samym początku
powinniśmy dostrzec, że dialog ten zamiera bez żadnych zabiegów z naszej strony. Jako że bieg
mocy wymaga zaangażowania całej naszej energii, nie pozostaje nic, co mogłoby podsycać
wewnętrzny dialog. Dlatego właśnie technika ta jest niezawodna. Jeśli jednak dalej będziemy
rozmyślać, to znaczy, że oddajemy się tylko biegowi dla rekreacji.
W moich warsztatach zachęcam uczestników, aby wsłuchiwali się bacznie w to, co przekazują im
ciała, czyli uczucia raczej niż myśli czy idee. Przekazy te, to nasza wrodzona utajona wiedza, której na
nieszczęście słuchamy tak rzadko. Co się tyczy ćwiczeń z udziałem biegu mocy, trzeba podkreślić, że
nikt nie powinien zmuszać się do stosowania technik, które nie leżą w zasięgu jego możliwości.
Przykładem może być grupa, która używa biegu mocy do zejścia z góry. Jeśli jedna czy dwie osoby
czują, że nie są w stanie nadążyć za pozostałymi, pod żadnym pozorem nie wolno im się dalej
wysilać. Świadczyć o tym będzie zadyszka, skłonność do potykania się, zachwianie równowagi. W
takich przypadkach najlepiej zwolnić do czasu przywrócenia rytmu i równowagi. Jak powiedziałem,
praktykowanie biegu mocy pociąga za sobą wyciszenie wewnętrznego dialogu. To z kolei pozwala
doświadczyć nieznanych aspektów świata i nas samych. Wewnętrzne wyciszenie podczas
intensywnego wysiłku fizycznego, w bliskim kontakcie z przyrodą, otwiera przed nami stany pokrewne
świadomości innej jaźni. Jedną z tych możliwości jest nagualizm.
Ilustracja związku między biegiem mocy a zjawiskiem nagualizmu
Podczas uprawiania biegu mocy, zwłaszcza nocą na pustkowiach, można nierzadko odnieść
wrażenie, że przemieniamy się w jakieś zwierzę. Objawia się to przez zmianę w oddechu, pewność, z
jaką się poruszamy i niezamierzone odgłosy, jakie z siebie wydajemy. Odkryłem to zjawisko, kiedy w
grupie wędrowaliśmy po ogromnym wzgórzu na południe od Mexico City. Działo się to nocą podczas
pełni księżyca. Od dwóch dni oddawaliśmy się zabawie w "plemiona", jak to określaliśmy. W trakcie
tego nocnego marszu ogarnął nas spokój, otuliła nas ciemność i staliśmy się zespołem cieni
przemierzających swoje naturalne środowisko. Nasze dziwne ubrania, dwudniowe milczenie i
wytężona praca, wszystko to wprawiło nas w szczególny stan, w którym prze-stały się liczyć ego i
osobista przeszłość każdego z nas. Stanowiliśmy plemię i musieliśmy dotrzeć do ziem zaj-mowanych
przez inne plemię, które żyło na przeciwnym zboczu góry.
Nagle odczułem w sobie potrzebę przyspieszenia kro-ku. Otaczająca mnie roślinność stopiła się w
jedno i świat pociemniał. Miałem wrażenie, jakby coś mnie przyzywało, coś nieznanego. Stopniowo
przeszedłem w trucht i zawładnął mną rytm. Czułem, że mogę biec bez końca. Wiedziałem, że się nie
przewrócę, mimo że wokół dostrzegałem tylko cienie. Próbowałem nakłonić grupę, aby poszła w moje
ślady. Starałem się ich "pociągnąć", lecz bez powodzenia, aż zwyciężyła siła, która mnie przyzywała i
zakręciło mi się w głowie. Przyspieszyłem, w końcu puściłem się pędem przez pole w absolutnej
ciemności; tak szybko nie pobiegłbym nawet po płaskim terenie w ciągu dnia. Mój oddech stał się dziki
i głęboki. Ciało dziwnie posapywało i pochrząkiwało. Zmieniłem się w zwierzę gnające po górach –
zwierzę będące w swoim żywiole. Cienie nabrały dla mnie znaczenia. Rzeczą naturalną stało się
przemieszczanie się w tej postaci. To była moja postać. Po to przyszedłem na świat, choć nie
zdawałem sobie z tego sprawy. Zewsząd wabiła tajemnica, zapraszająca do odkrycia. Zewsząd
wionęła magia i moc. Doświadczyłem radości życia w innym świecie – dzikiego zwierzęcia wolnego od
myśli, wolnego od przeszłości. Rozpoznałem to zwierzę i wiedziałem, że odtąd potajemnie nim będę
do końca życia.
Dużo czasu minęło, zanim wróciłem do siebie i odnalazłem moich towarzyszy. Nigdy nie
zastanawiałem się nad tym, jaki widok musiałem przedstawiać dla innych. Sądzę, że zależało to od
ich wrażliwości i zdolności "widzenia". Zwykły człowiek pewnie by się przeraził. Sam nie mam
wątpliwości, co się stało. Don Juan miał rację; nie ma innej rzeczywistości, niż to, co odczuwamy.
Rzeczywistość to czucie. Tej nocy, hasając po górach jako dziki zwierz, odkryłem zjawisko
nagualizmu.
Specjalne użycie zmysłów
Skoro wewnętrzny dialog ściśle współdziała z normalnym wykorzystywaniem przez nas pięciu
zmysłów, to wszelka innowacja w sposobie używania zmysłów może pomóc nam osiągnąć
wyciszenie.
We współczesnym konsumpcyjnym świecie wzrok jest niekoronowanym "królem zmysłów". Cały
system konsumpcji zasadza się na wizualnym oddziaływaniu jako kluczowym elemencie. Toteż u
zwykłych ludzi pozostałe zmysły mają znaczenie podrzędne. Tak dalece jesteśmy we władzy wzroku,
że niemal nie zwracamy uwagi na to, co ukazują inne zmysły. Dzieje się tak, ponieważ wzrok jest
uległym sługą wewnętrznego dialogu.
Relację zachodzącą między postrzeganiem a wewnętrznym dialogiem można wyrazić tak: oczy,
myśli, świat, oczy i tak dalej. Co widzimy i jak to widzimy, jest wynikiem manipulacji wewnętrznego
dialogu, który sprawia, że rzeczywistość przychodząca z zewnątrz jest dla nas niezrozumiała.
Rzutujemy rzeczywistość ze swojego wnętrza na zewnątrz, a potem odnajdujemy w niej własne
odbicie, nie zdając sobie z tego sprawy. Ponieważ zaprzęgnęliśmy do tego zmysł wzroku, to każda
wymuszona zmiana postrzegania czy odwrócenie hierarchii wykorzystywania zmysłów spowodują
przerwanie wewnętrznego dialogu. Przykładem będzie wspomniany już chód cieni, w którym słuch i
dotyk angażują uwagę, zazwyczaj poświęcaną wzrokowi. Każde niezwykłe użycie zmysłów może
służyć jako ćwiczenie prowadzące do wewnętrznego wyciszenia.
40. Nasłuchiwanie
Z zamkniętymi oczami i w absolutnym milczeniu spędzaj okresy co najmniej piętnastu minut,
wsłuchując się w dolatujące ciebie odgłosy (II-225).
41. Bieg natury
Z zamkniętymi oczami i w absolutnym milczeniu tym razem nasłuchuj jednego nieprzerwanego, ale
zmiennego odgłosu – płynącej rzeki, trzaskającego ogniska, wycia wiatru czy deszczu.
42. Nasłuchiwanie ciszy
Wsłuchaj się w odgłosy przyrody, starając się wychwycić oddzielające je przerwy, aż zaczniesz
rozróżniać rytm dźwięków i rytm momentów ciszy. Spróbuj połączyć percepcyjnie chwile przerwy, jak
to zazwyczaj czynisz z dźwiękami (II-225-232).
43. Ciuciubabka
Zawiązuj sobie oczy na okresy od kilku godzin do kilku dni, zachowując aktywny tryb życia.
Technika ta wymaga obecności jeszcze jednej osoby ze względów bezpieczeństwa.
44. Błądzący wzrok
Patrz przed siebie "rozmytym" spojrzeniem, rejestrując wszystko w polu widzenia bez skupiania się
na czymś szczególnym. Ćwicz to co najmniej przez piętnaście minut (V-295-296).
45. Dostrzeganie cieni
Spójrz na przedmioty zawierające zacienione pola, drzewa, skupiska kamieni czy góry, starając się
wizualnie zespolić obszary cienia tak, aby postrzegany przedmiot wydał się zbiorem cieni, a nie bryłą
światła i barw (III-194).
Komentarz
Jak w przypadku pozostałych technik, ważna jest ciągła praktyka. Im więcej ćwiczeń, tym lepsze
wyniki. Ograniczenia należy sobie narzucić tylko wtedy, gdy w wyniku ćwiczeń, przed osiągnięciem
wewnętrznego wyciszenia popadniemy w kolizję ze światem spraw codziennych. W takim przypadku
trzeba zmniejszyć częstotliwość i długość ćwiczeń. Należy wystrzegać się wszelkiego
zniecierpliwienia. Najlepiej wykonywać je, jakby były celem same w sobie i zapomnieć, że mają za
zadanie doprowadzić do przerwania wewnętrznego dialogu. Istotne jest też znalezienie czasu i
miejsca na tego rodzaju działalność. Najdogodniejszy byłby czas wolny od innych trosk i obowiązków,
przeznaczony specjalnie na ćwiczenia. Praktykować można wszędzie, ale najlepiej zacząć od terenów
oddalonych od miejsc, w których bywamy na co dzień – może odludnych terenów poza miastem.
Później, na wyższym stopniu zaawansowania, korzystne jest działanie w mieście.
Oddychanie
Specjalne techniki oddychania są na ogół pomocne również w wyciszaniu umysłu, gdyż odwracają
naszą uwagę od myśli. Skupianie uwagi na oddechu to w istocie jedna z podstawowych metod
osiągania wewnętrznej ciszy. Dlatego też nadaje się do tego świetnie wiele praktyk medytacyjnych,
zwłaszcza jeśli pozbawimy je otoczki religijnej, ezoterycznej, symbolicznej czy jakiejkolwiek innej.
46. Podstawowa technika oddechowa
Znane również pod nazwą pełnego oddechu, ćwiczenie to wygląda następująco:
1. Wdychaj i wydychaj powietrze przez nos.
2. Podczas wdechu, wpierw napełnij powietrzem okolice brzucha, a potem klatkę piersiową;
zaczynając od dołu; posuwaj się do góry.
3. Wypełnij płuca maksymalnie, nie pozostawiając żadnego wolnego miejsca na powietrze.
4. Przetrzymaj powietrze w płucach w celu zapewnienia właściwego natlenienia krwi.
5. Wydychając, upewnij się, że płuca zostają całkowicie opróżnione.
6. Wdychaj i wydychaj powoli. Tempo oddychania powinno być nieco wolniejsze niż zwykle.
7. Skup się na oddychaniu, nie na myśleniu. Jeśli wystąpią jakieś myśli, słuchaj ich po prostu, jakby
były dźwiękami bez znaczenia. Uwaga powinna być stale zwrócona na oddychanie.
47. Wariant podstawowej techniki oddechowej
Wykonaj wszystkie czynności wymienione wyżej, ale wydychaj przez nos. Uzyskasz w ten sposób
swoisty stan uwagi, najbardziej przydatny w sytuacjach wzmożonego wysiłku.
48. Odmiana z dźwiękiem
Zastosuj wszystkie elementy pełnego oddechu, ale skup swą uwagę na odgłosach zewnętrznych.
Całą swą istotą zalej swoje wnętrze dźwiękami tak, że wyparte zostaną wszelkie myśli. Do tego celu
możesz wykorzystać odgłosy przyrody albo miejski hałas. Muzyka również się nadaje, zwłaszcza jeśli
nie zawiera słów, które pobudzałyby myśli. Trudniejszym, ale skutecznym wariantem tej techniki
byłoby przysłuchiwanie się dyskusji i skupianie się na samym brzmieniu słów, bez wnikania pod
żadnym pozorem w ich znaczenie, to znaczy słuchanie słów, jakby były czystymi dźwiękami.
49. Wariant z wykorzystaniem liczb
Przypomina on technikę podstawową, tyle że do wdechu należy przyporządkować liczbę jeden, a
do wydechu liczbę dwa. Włączając wszystkie elementy pełnego oddechu, wykonaj to ćwiczenie w
następujący sposób:
1. Podczas wdechu, przedstaw sobie i wypowiedz w myślach liczbę jeden.
2. Podczas wydechu, przedstaw sobie i wypowiedz w myślach liczbę dwa.
Kiedy ani pierwszego, ani drugiego etapu nie będą już zakłócać żadne myśli, przejdź do etapu
trzeciego i czwartego.
3. Po prostu przedstaw sobie liczbę; nie wypowiadaj jej w myślach.
4. Teraz pomiń również przedstawienia liczb, całą uwagę poświęcając "kontemplacji" wdechu i
wydechu. Jeśli powróci myślenie, cofnij się do poprzednich etapów.
50. Płomień ciszy
Ćwiczenie to polega na wykonaniu pełnego oddechu w zaciemnionym pokoju, który rozświetla
płomień świe-cy, wykonanej i odlanej przez ciebie w stanie całkowitej koncentracji. Uwaga musi być
zwrócona na płomień i oddychanie. Jeśli poczujesz, że nasuwają ci się myśli, wypełnij umysł obrazem
płomienia, wypierając zeń wszelkie myśli. W zależności od stopnia wyciszenia myśli, zwracaj uwagę
ponownie na płomień zewnętrzny. Jeśli trzeba, przerzucaj uwagę z płomienia realnego na wyobrażony
i odwrotnie; w ten sposób unieszkodliwisz i myśli, zanim zdążą przybrać konkretny kształt. Im więcej
uwagi i troski poświęciłeś przygotowaniu świecy, tym skuteczniej będzie cię przyciągała. Mając to na
względzie, możesz nawet pokusić się o uczynienie z niej dzieła I sztuki; im bardziej kunsztowne
wykonanie, tym większa przydatność.
Komentarz
Ćwiczenia te można wykonywać z otwartymi lub zamkniętymi oczami, choć na początek zalecane
jest zamykanie oczu, co ułatwia koncentrację. Z wyjątkiem ćwiczenia z wykorzystaniem dźwięków,
powinny one przebiegać w otoczeniu cichym, ewentualnie z łagodnymi, kojącymi odgłosami w tle.
Jednorazowo powinny trwać co najmniej piętnaście minut.
Trzeba zaznaczyć, że palenie – oprócz tego, że jest szkodliwe dla zdrowia – ujemnie oddziałuje na
oddychanie, percepcję, wewnętrzną ciszę i świadomość. Wyjaśnienie tego faktu jest bardzo proste.
Kto praktykował jakąkolwiek formę kontroli oddechu, wie, jak ścisła zależność panuje między
oddychaniem a postrzeganiem i świadomością. Palacze mają zaburzony oddech, w związku z tym
możliwości ich świadomości i percepcji w porównaniu z osobami niepalącymi są ograniczone.
Ćwiczenia oddechowe utracą wiele ze swojej skuteczności, jeśli w płucach będzie nikotyna. Jeśli ktoś
szczerze pragnie widzieć, w donjuanowskim znaczeniu tego słowa, dobrze postąpi zrywając z tym
nałogiem.
51. Sztuka i sport
Każda autentyczna działalność artystyczna, o ile jej uprawianie bardziej wiąże się z uczuciami niż
myślami, może doprowadzić nas do wyciszenia – zwłaszcza jeśli nie wymaga użycia słów.
Szczególnie nadają się do tego taniec i gra na instrumencie muzycznym, które wymagają silnej
koncentracji. Prawdziwa sztuka w istocie bierze swój początek w świecie wewnętrznej ciszy – nawet
teatr, o czym wspomnieliśmy w rozdziale dotyczącym podchodzenia.
Mowa tu, rzecz jasna, o sztuce rozumianej jako osobiste wyzwanie i tajemnica, a nie czysty popis
czy chęć wzbudzenia podziwu. Tak się nieszczęśliwie składa, że we współczesnym społeczeństwie
konsumpcyjnym przywykliśmy określać jako sztukę różnego rodzaju niskie przejawy megalomanii.
Wielu osobników, czy to z powodu choroby umysłowej, czy zwykłych pobudek ekonomicznych, podaje
się za artystów; pozują na piosenkarzy, malarzy czy aktorów, podczas gdy w rzeczywistości chodzi im
tylko o to, aby jak najkorzystniej się sprzedać na "targowisku próżności". Powstała w ten sposób
sztuka w ostatecznym rozrachunku wcale nią nie jest.
Podobnie rzecz się ma ze sportem. Powinniśmy natychmiast odrzucić wszystko, co pod pozorem
sportu promuje ekshibicjonizm i nienasyconą chęć zysku – na przykład sport transmitowany przez
telewizję.
Rzetelny sport, dla odmiany, podejmowany dla przyjemności i przezwyciężenia własnej słabości,
ma działanie dobroczynne nie tylko dla naszego zdrowia. Ponieważ wymaga odruchów i reakcji
szybszych niż świadoma myśl, daje nam sposobność długiego działania bez ingerencji wewnętrznego
dialogu. Poza tym, umożliwia nam kontakt z naszą cielesnością, uwalniając na krótko spod władzy
ego. Szczególnie korzystne są sporty uprawiane na łonie natury, oczywiście z poszanowaniem jej
integralności, co uchroni nas zarazem od wyrządzenia szkody sobie.
Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Magia uwagi
Uwaga i postrzeganie
Uwaga, to jedno z kluczowych pojęć spotykanych w dziełach Carlosa Castanedy.
Specyficzny sposób posługiwania się uwagą powoduje, że postrzegamy rzeczywistość w taki, a nie
inny, sposób. W tym sensie uwaga utrzymuje w istnieniu świat.
Stanowi ona tę cechę świadomości, która sprawia, że skupiamy się na niektórych aspektach
wewnętrznej i zewnętrznej rzeczywistości, pomijając pozostałe. Ale w donjuanowskiej wizji, podobnie
jak dla współczesnej fizyki, świat kryje w sobie dużo więcej niż to, co normalnie dostrzegamy; naszej
percepcji umyka nieskończenie wiele elementów.
Fizyka i chemia posługują się techniką, która wykrywa i kształtuje wybrane aspekty tej
"niewidzialnej rzeczywistości" – fale radiowe, promieniowanie czy sygnały telewizyjne. Z drugiej
strony, czarownik od niepamiętnych czasów korzystał z innego narzędzia w celu poznania odrębnej
rzeczywistości i wpływania na nią – magii uwagi.
W wyniku treningu, jakiemu jest poddawana, percepcja ludzka działa w sposób wybiórczy, nie
uwarunkowany czynnikami biologicznymi. Prowadzi to do postrzegania świata takim, jakim jawi się
nam na co dzień. Sposób posługiwania się uwagą to bezpośredni rezultat treningu, który musi przejść
każda nowa jednostka, kiedy wchodzi w kontakty z innymi ludźmi, postrzegającymi świat w określony
sposób, będący efektem takiego samego treningu. Proces uwagi, który trafnie nazwano płynnym,
zakłada dość zawiły mechanizm selekcji; Castaneda nadał temu miano "prześlizgiwanie się" (VI-284,
w hiszpańskiej wersji językowej). Prześlizgiwanie się oznacza wybór, które elementy zostaną
postrzegane, a które pominięte w świecie praktycznie niezmierzonych możliwości percepcyjnych, po
to, aby postrzegana rzeczywistość była uporządkowana.
Magia uwagi polega na nadawaniu znaczenia i wprowadzaniu ładu w to, co postrzegamy. Oprócz
selekcji, uwaga poddaje obróbce szczegóły dowolnego przedmiotu, tak aby zgodny był z percepcją
innych osób. O ile dorośli mogą umówić się co do tego, jak postrzegać daną rzecz, to inaczej będzie
ona postrzegana przez zwierzęta, które nie są poddawane procesowi ludzkiej socjalizacji. Niemowlęta
przychodzą na świat z surową zwierzęcą percepcją. Jeszcze nie opanowały magii uwagi, która
ukształtuje ich percepcję w sposób pozwalający im funkcjonować w świecie codziennych spraw
wspólnie z innymi przedstawicielami gatunku.
Uwaga i jej ograniczenia
Uwaga dziecka ogarnia o wiele więcej niż uwaga dorosłego. Toteż dzieci często postrzegają ukryte
przed dorosłymi aspekty rzeczywistości, które zbywane są jako dziecięce wymysły.
Niekonwencjonalna psychologia uznała jednak zasadność dziecięcych spostrzeżeń. Przykładem
może być zjawisko skórno-optyczne (postrzeganie wzrokowe za pomocą skóry). Każde dziecko
poddane odpowiedniemu treningowi nabywa zdolności widzenia i czytania za pomocą dłoni czy stóp.
Jakiś czas temu byłem świadkiem, jak chłopiec z zawiązanymi oczyma gra w domino. Nie potrzebował
on oczu, aby widzieć. Ale szkoły, które tego uczą, nie przyjmują dorosłych, uważają bowiem, że tylko
dzieci potrafią opanować tę sztukę [w Meksyku zjawisko to jest powszechnie znane, gdyż szkoły
uczące postrzegania skórnego regularnie reklamują się w telewizji]. Dorośli, w wyniku bezwiednego
treningu uwagi, trwale przywiązani są do określonych rodzajów percepcji i ich ograniczeń, podczas
gdy dzieci cieszą się pod tym względem o wiele większą swobodą.
W świecie don Juana, czarownicy i adepci angażują się w walkę, która ma na celu odzyskanie
możliwości innego użycia percepcji, utraconej wiedzy dzieciństwa, która ma im dopomóc w
przeniknięciu do innych światów.
Z chwilą gdy dzięki mocy naszej uwagi nauczymy się postrzegać w określony sposób, niemal na
zawsze wykluczamy możliwość percepcji czegokolwiek poza granicami wyznaczonymi przez uwagę.
Możemy jednak podjąć systematyczne i zdyscyplinowane starania, aby te percepcyjne bariery
przełamać.
W przekonaniu don Juana w każdym z nas drzemie ukryta zdolność ogarniania niezwykłych
aspektów świata, nieznanego, którego istnienia nawet nie podejrzewamy.
Rodzaje uwagi
Sposób, w jaki posługujemy się uwagą na co dzień, określany jest w pracach Castanedy jako
pierwsza uwaga (V-266). Jej właśnie używamy do postrzegania świata naszych codziennych spraw i
nadawania mu porządku. Większość ludzi zna i rozwinęła tylko ten rodzaj uwagi, a to zamyka im
drogę wiodącą do odrębnej rzeczywistości. Castaneda wskazuje też na istnienie innej formy, zwanej
drugą uwagą (V-266), która stanowi nieznane i szczególne wykorzystanie uwagi. Umożliwia ona
wgląd w inny, praktycznie niezmierzony obszar rzeczywistości, który z powodzeniem można nazwać
odrębnym światem, ponieważ tak bardzo odbiega od realiów codziennego życia.
Te dwa rodzaje uwagi działają w równoległych, współistniejących ze sobą poziomach
rzeczywistości, które zazwyczaj nigdy ze sobą się nie stykają. To dlatego Castaneda stwierdza, że
pierwszą i drugą uwagę rozgraniczają "równoległe linie" (VI-292, w hiszpańskiej wersji językowej). Aby
zobrazować różnicę między tymi dwoma rodzajami uwagi, posłużę się sposobem postrzegania
ludzkiego ciała; w stanie pierwszej uwagi ukazuje się jako fizyczne ciało, znane nam wszystkim; w
stanie drugiej uwagi, widoczne jest w postaci tego słynnego kokonu albo świetlistego jaja, o którym tak
często wspomina don Juan.
Fiksacja uwagi
Cechą charakterystyczną zarówno pierwszej jak i drugiej uwagi jest zdolność przyciągania
zdarzeń. Na ogół tego się nie dostrzega i przypisuje się je szczęściu albo pechowi. Ludzie bezwiednie
skupiają obsesyjną uwagę na rzeczach, przedmiotach, sytuacjach czy osobach, powodowani lękiem,
ciekawością, pożądaniem czy przywiązaniem, i niczego nie podejrzewając, sprowadzają na siebie
rozmaite wypadki. Podobnie fiksacja drugiej uwagi może wywołać osobliwe skutki, jak to miało
miejsce w przypadku dawnych czarowników i jasnowidzów, którzy potrafili przywołać nie kończący się
strumień cudownych przedmiotów na wszelkie okazje, od drobnych talizmanów po wielkie piramidy
(VI-17).
Odzyskanie drugiej uwagi i zespolenie jej z pierwszą, jak pisze Castaneda, umożliwia wkroczenie
do zagadkowego i właściwie niewyobrażalnego świata trzeciej uwagi, świata totalnej wolności.
Jednak mając na względzie praktyczne zastosowanie tej książki, radziłbym czytelnikom zacząć od
opanowania szczególnego i niezwykłego sposobu posługiwania się pierwszą uwagą.
Nie-działanie a uwaga
Wykonywanie czynności, które zmuszają pierwszą uwagę do niezwykłego podejścia do znanego
świata albo skupienia się na tych jego aspektach, które na ogół są pomijane, powoduje natężenie i
nasycenie uwagi. To z kolei może prowadzić do stanów wyższej świadomości i wreszcie, do drugiej
uwagi.
Oczywiście, opisane wcześniej ćwiczenia nie-działania indywidualnej jaźni i wyciszania
wewnętrznego dialogu stanowią ćwiczenia uwagi, ale różnią się sferą działania i rozłożeniem
akcentów od technik przedstawionych poniżej. Podane tu ćwiczenia uwagi i nie-działania
zamieszczone są razem dlatego, że zarówno jedne jak i drugie przyczyniają się do istotnego
przekształcenia percepcji w wyniku świadomej modyfikacji użycia uwagi.
52. Obserwowanie cieni (III-194)
1. Znajdź spory krzew okryty liśćmi.
2. Ułóż się w wygodnej pozycji umożliwiającej koncentrację.
3. Przypatrz się wybranej gałązce krzewu, ale zamiast skupiać się na liściach, całą uwagę zwróć
na ich cienie aż zaczniesz dostrzegać "gałązkę cieni" na miejscu ga| łązki okrytej liśćmi.
4. Poszerz swoje pole widzenia, skupiając się wyłącznie na cieniach.
5. Staraj się widzieć cały krzak, jako krzew składający się z cieni.
Do tego celu można też wykorzystać drzewo i zastosować taką samą procedurę. Ćwiczenie
powinno trwać co najmniej trzydzieści minut.
53. Obserwowanie kamieni
1. Przyjrzyj się dokładnie kamykowi położonemu na głazie, najlepiej o dużej płaskiej powierzchni,
na której możesz położyć się na wznak. Kamyk powinien być w odległości 20 centymetrów od twarzy.
Skup się na szczegółach powierzchni kamyka, postaraj się dostrzec na niej wszelkie wgłębienia i
otwory. Stopniowo kamyk powinien zaabsorbować całą twą uwagę. Przypatruj mu się, aż wypełni całe
twoje pole widzenia.
2. Następnie przesuń uwagę na cień, jaki rzuca ka-myk, postrzegając go jako spoiwo, które skleja
ze sobą kamyk i głaz, aż głaz i kamyk staną się jednym.
3. Na wzór poczynań Castanedy opisanych w Jour-ney to Ixtlan, prowadź dalej obserwację cieni
wykorzystując do tego większe kamienie. Potrzebne będą dwa duże kamienie albo głazy, rzucające
długie i mniej więcej równoległe, przylegające do siebie cienie. Ułóż się w wygodnej pozycji i
spoglądaj na oba cienie jednocześ-nie, starając się połączyć je percepcyjnie, nie tracąc przy tym
ostrości widzenia, aż oba zostaną na siebic nałożone.
Można też spróbować z mniejszymi, trafnie dobrany-mi kamieniami w miejscu nadającym się do
przeprowadzenia ćwiczenia; niektórym osobom bowiem lepiej wychodzi to z mniejszymi kamieniami
niż z głazami.
54. Drzewo utkane z nieba
Ta odmiana poprzedniego ćwiczenia przynosi zadziwiająco dobre wyniki.
1. Znajdź liściaste drzewo średniej wielkości, najlepiej takie, które spodobało ci się na pierwszy rzut
oka. Jeśli drzewo to znajduje się w skupisku drzew, rzucającym ogromny cień, tym lepiej. Między
liśćmi musi być widoczne niebo, ale słońce nie powinno razić cię w oczy.
2. Usiądź albo połóż się pod wybranym drzewem. Oczywiście, musi ci być wygodnie. Przyjrzyj się
konarom i gałęziom drzewa, ale zamiast gałęzi i liści staraj się widzieć przestrzenie między nimi.
Staraj się połączyć odrębne przestrzenie w jedno, jak to zazwyczaj czynisz z liśćmi i gałęziami. Jeśli
niebo w tle jest błękitne, stopniowo zaczniesz dostrzegać "drzewo z błękitnymi liśćmi" albo kawałki
błękitu rozrzucone na zielonym tle, przypominającym wodę. Powinieneś być odprężony i umieć
skoncentrować się bez wyłapywania szczegółów, dążąc do ogarnięcia wszystkiego, co mieści się w
twoim polu widzenia. Kiedy odmienisz swoją percepcję i zorientujesz się, że oglądasz coś w rodzaju
drzewa z błękitnymi liśćmi, możesz zwrócić uwagę na szczegóły tego obrazu. Nie skupiaj się wprost
na nich, gdyż to przerwałoby czar twojego nie-działania.
55. Chodzenie do tyłu (VI-124)
Można to ćwiczyć na dowolnym terenie, zależnie od umiejętności wykonującego.
Ćwiczenie polega na chodzeniu do tyłu bez oglądania się za siebie. Na początku trenuj na płaskiej,
równej powierzchni bez żadnych niebezpiecznych pułapek i stopniowo, w miarę nabywania wprawy,
podnoś stopień trudności.
1. Idź do tyłu, z drugą osobą jako przewodnikiem. Należy zachowywać całkowite milczenie, co
sprzyja koncentracji i pobudzeniu wrażliwości ciała. Osoba kierująca jest zwrócona do ciebie twarzą,
gdy ty idziesz do tyłu. Jeśli na drodze pojawi się nierówność albo przeszkoda, twój przewodnik da ci
znak rękoma, że masz ją ominąć albo zatrzymać się. Nie oglądaj się za siebie, patrz tylko na ręce
przewodnika. Ćwicz przez co najmniej dwadzieścia minut, po czym zamień się rolami z osobą
kierującą.
2. Wykonuje się jak etap pierwszy, ale w pojedynkę. Za przewodnika początkowo będzie ci służyć
znajomość terenu i jego właściwości, które z pewnością zapamiętałeś idąc do przodu i spoglądając
pod nogi. Teraz, krok po kroku staraj się wyczuć całym ciałem teren za twoimi plecami.
3. Wykonuje się podobnie jak etap pierwszy, tyle że teraz zacznij biec do tyłu, na początku powoli,
a później kiedy nabierzesz do siebie zaufania, przyspiesz, aż osiągniesz prędkość normalnego biegu.
4. Przebiega tak jak etap trzeci, tylko bez udziału przewodnika.
5. Wybieraj się na długie przechadzki tyłem, drogą, którą znasz. Po godzinie lub dwóch
wędrowania do tym powinieneś pogrążyć się bez reszty w nie-działaniu.
6. Chodź tyłem, ale w grupie. Może to ogromnie wzmóc uwagę każdego uczestnika pod
warunkiem, że każdy będzie pracował z takim samym skupieniem i zaangażowaniem.
Komentarz
Jedną z czołowych zalet tej techniki jest możliwość postrzegania zewnętrznego świata bez
zbytniego uzależnienia od wzroku. Dlatego też nie wolno ulec nam pokusie obejrzenia się za siebie.
Za każdym razem kiedy się odwracamy, przerywamy proces uwrażliwienia, który ciało przechodzi w
celu przystosowania się do warunków ćwiczenia. Obracając się w przód wracamy do normalności i
wszystko trzeba zaczynać od nowa. Jednak uwrażliwienie nie oznacza "postrzegania plecami". N
chodzi o to, abyśmy wyobrażali sobie, co mamy za plecami, gdyż to nadal uzależniałoby nas od
wzroku. Dążymy raczej do osiągnięcia poczucia bezpieczeństwa płynącego ze świadomości cielesnej,
która wykorzystuje bodźce pozawzrokowe. W rzeczywistości całe nasze ciało potrafi dostrzegać, nie
tylko same oczy. Wskazana jest cierpliwość, stan odprężenia i – jeśli to możliwe – wewnętrznej ciszy.
56. Kapelusz z lusterkami (VI-137)
Wyszukaj odpowiedni kapelusz i przyczep do niego dwa lusterka. Nadaje się do tego właściwie
każde nakrycie z rondem albo daszkiem. Zawieś na rondzie dwa małe lusterka w odległości
dziesięciu, dwunastu centymetrów od twarzy, po bokach twego bezpośredniego pola widzenia, tak
abyś mógł dojrzeć, co jest za twoimi plecami. Ważne jest, aby lusterka nie przesłaniały ci widzenia z
przodu; powinny być umieszczone tak, abyś miał możliwie najszersze pole widzenia zarówno z przodu
jak i z tyłu. Lusterka można przymocować za pomocą śrub, drutu czy czegokolwiek, co trwale
zabezpieczy je przed przesunięciem.
Po przygotowaniu nakrycia głowy, możesz przystąpić do ćwiczeń.
1. Podstawowa forma polega na chodzeniu do tyłu z wykorzystaniem lusterek jako przewodników.
Praktyka przyniesie wprawę i pogłębienie uwagi, co pozwoli ci zmierzyć się z nierównym terenem,
otwartymi polami poza miastem czy łagodnymi zboczami. Pożądany poziom uwagi osiągniesz wtedy,
gdy będziesz umiał patrzeć jednocześnie w oba lusterka i zintegrować oddzielne obrazy w jedną
całość odpowiadającą polu widzenia, dokładnie jak przy patrzeniu w przód.
2. Wykonuje się tak samo jak poprzednie ćwiczenie, z tym, że teraz ogarniasz również pole
widzenia z przodu, idąc do tyłu i zachowując zarazem obraz tego, co masz za plecami.
3. Wypełnij wszystkie polecenia od ćwiczenia pierw-szego, ale wykonaj je nocą. Idealnym do tego
miejscem byłby las albo pustynia. Nie szarżuj na początku, poczekaj, aż przywykniesz do poruszania
się wśród cieni. Nie wystrasz się, jeśli w lusterkach ukażą ci się jakieś "dziwne rzeczy"; nie ma nic
dziwnego w tym, że doznajesz czegoś niezwykłego, kiedy postępujesz w niezwykły sposób.
4. Ćwiczenie w grupie: Jak w przypadku większości ćwiczeń polegających na chodzeniu, praca w
zespole może poszerzyć krąg doświadczenia, o ile grupa jest spójna (wszyscy zaangażowani są w
tym samym stopniu).
Wariantem, który wypróbować mogą wyłącznie osoby o dużym doświadczeniu, jest połączenie
ćwiczeń na świadomość szkieletu (omówione w części poświęconej świadomości śmierci) z nocną
wersją ćwiczeń z użyciem lusterek. Niewskazane jest praktykowanie tego w pojedynkę.
Uprząż oczyszczenia
W The Eagle's Gift Castaneda wspomina o wykorzystaniu uprzęży w celu zawieszenia siebie nad
ziemią, jako formy nie-działania, która ma moc oczyszczenia ciała, a nawet leczenia chorób "nie
mających podłoża fizycznego..." (VI-184). Pisze on też, że jej dobroczynny efekt może posłużyć jako
przygotowanie do dalekiej podróży czy innej ciężkiej próby. Przedstawia on dwie odmiany:
zawieszenie się pod sufitem i zawieszenie się na drzewie. Ja częściej wykorzystywałem do tego
drzewa, które z racji naturalnej sympatii dla ludzkich istot, są ogromnie pomocne.
Pierwszym etapem jest zgromadzenie ekwipunku:
Uprzęży, w której możesz spędzić zawieszony długie godziny nie odczuwając bólu ani
niewygody. Dobrze nadaje się do tego sprzęt używany przez spadochronia-rzy albo
grotołazów. Uprzęż stosowana przy wspinaczce górskiej nie jest dość wygodna, ponieważ ten
rodzaj działalności nie przewiduje na ogół długiego przebywania w zawieszeniu. (Właściwą
uprząż można nabyć w sklepie z artykułami sportowymi albo wykonać samemu. Wypożycz
jakąś na wzór, od alpinisty, skoczka spadochronowego czy grotołaza, albo skorzystaj z
książek z tej dziedziny. Ja posłużyłem się tym samym materiałem, z którego zrobione są
samochodowe pasy bezpieczeństwa, który pozszywałem nylonowymi nićmi. Każde łączenie
powinno być trzykrotnie przeszyte gęstym ściegiem, w celu zapewnienia maksymalnego
bezpieczeństwa.)
Wysokiej jakości liny z konopii albo stali o wytrzymałości co najmniej 600 kilogramów.
Osobiście wolę linę z konopii, jest naturalna, a poza tym lżejsza i elas-tyczniejsza. Lina
używana przez alpinistów i grotołazów ma co najmniej 9 mm grubości.
Jakiegoś oparcia, przez które przewiesimy linę i które utrzyma nasz ciężar. Musi być
dostatecznie wysokie i mocne i nie może uszkodzić liny.
57. Zawieszony pod sufitem
Do tego potrzebujemy odpowiedniego miejsca, magazynu, warsztatu czy hali, z odsłoniętymi
belkami nośnymi dachu. Ponad belką musi być dość miejsca na przerzucenie liny i musi być ona
dostatecznie silna, aby udźwignąć osobę w uprzęży. Zamiast dopuścić do bezpośredniego zetknięcia
się liny z belką, o wiele łatwiej jest przyczepić do belki uchwyty karabinkowe, które spełniają rolę
zaczepów dla liny używanej do podciągania. Uchwyty karabinkowe mają kształt owalnego pierścienia
wykonanego z metalu, z ruchomym zatrzaskiem zabezpieczającym, który można otwierać i zamykać.
Są niezwykle wytrzymałe i nie uszkodzą liny – umożliwiają swobodne jej przesuwanie bez tarcia i
strzępienia. Można je kupić w każdym sklepie z artykułami sportowymi. Kiedy mamy już cały
niezbędny ekwipunek, samo ćwiczenie jest bardzo proste. Najpierw przerzuć jeden koniec liny przez
belkę albo przepchnij przez uchwyty karabinkowe. Załóż uprząż i przywiąż ją do drugiego końca liny.
Połączonymi siłami dwóch silnych osób zostaniesz wyniesiony niemal na wysokość belki. Wolny
koniec liny zostaje przymocowany do podłogi. Można przebywać w zawieszeniu, ile się chce.
Zazwyczaj wy-starcza jednorazowo od 8 do 12 godzin. Najlepiej przy-stąpić do tego w nocy, kiedy
słabnie siła oddziaływania ego i zwyczajnego postrzegania świata. Po skończeniu ćwiczenia
zostaniesz opuszczony. Można je powtarzać wielokrotnie, w zależności od potrzeb.
58. Zawieszony na drzewie
Można do tego użyć tych samych materiałów co do poprzedniego ćwiczenia, z wyjątkiem stalowej
liny, gdyż drzewa nie przepadają za stalą. Tak czy owak, trzeba uważać, aby nie uszkodzić drzewa. W
tym celu należy wykonać następujące polecenia:
1. Wyszukaj drzewo z mocnymi, grubymi konarami.
2. Poproś – na głos – drzewo o pozwolenie użycia go do celów ćwiczenia i o przychylność dla
twoich działań. Choć mogłoby to nigdy nie przyjść nam do głowy, może się okazać, że nie uzyskamy
pozytywnego odzewu, związku z czym trzeba poszukać innego drzewa.
3. Wejdź na wybraną gałąź i owiń ją płótnem alt innym odpornym materiałem, który uchroni ją od
otar cia.
4. Umocuj zaczepy karabinkowe i przetkaj przez nil linę, albo po prostu przewieś linę przez gałąź,
załó| uprząż i daj się wciągnąć do góry.
5. Zwracaj szczególną uwagę na wszelkie sygnały strony drzewa, które w jakiś sposób zareaguje
na twe ją obecność. Pamiętaj, że znajdujesz się w środku jeg|o świetlistego kokonu.
6. Przemawiaj do drzewa, wyraź swoje uczucia, albo po prostu zaśpiewaj mu.
7. Najlepiej przeprowadzić to ćwiczenie w odludnym miejscu, z dala od postronnych osób.
Komentarz
Technika zawieszania się ma wiele zastosowań. Sam z niej korzystałem i zalecałem innym w
przypadkach depresji, zagubienia czy kryzysu emocjonalnego. Służyła mi również jako przygotowanie
do zajęć czy wypraw wymagających dużo wysiłku, długich wędrówek po górach czy po pustyni.
Przebywanie w stanie zawieszenia zawsze przynosiło mi poczucie oczyszczenia, naładowania
energią, lekkości.
Trzeba pamiętać o trzech rzeczach w związku z tym ćwiczeniem: zachowaniu całkowitego
milczenia, nocnej porze i utrzymaniu stanu podwyższonej koncentracji w trakcie przygotowań. Skutek
będzie tym silniejszy, im wyżej i dłużej będziemy zawieszeni. Można znaleźć drzewa z odpowiednimi
gałęziami na wysokości dziesięciu metrów lub wyżej. Można ćwiczyć przez kilka dni pod rząd, można
też przebywać w zawieszeniu całą noc i cały dzień. W takim przypadku należy rozpocząć i skończyć o
świcie.
Trzeba pilnować się, aby nie zasnąć. Sen w stanie zawieszenia na drzewie, nawet w hamaku, ma
dobroczynne działanie, ale wówczas mamy do czynienia z zupełnie innym ćwiczeniem. Toteż, aby
tego uniknąć, można się umówić, aby ktoś z dołu od czasu do czasu wołał do nas głośno.
Czas spędzony na praktykowaniu tego nie-działania owocuje szczególnym stanem świadomości i
percepcji, którego nie należy lekkomyślnie trwonić. Po zejściu na dół powinno się utrzymać stan
wzmożonej uwagi i wyciszenia, i wystrzegać się hałaśliwych zachowań czy zajęć, które zagłuszą w
tobie dopiero co doznane przeżycie.
Komentarz ogólny do ćwiczeń uwagi i nie-działania
Powinno się je wykonywać ze spokojem i bez pośpiechu, bowiem ich działanie jest kumulacyjne.
Przeciętny człowiek, nawykły do "działania", łatwo się może znudzić albo znużyć ćwiczeniami nie-
działania, zwłaszcza jeśli nie prowadzą do natychmiastowych czy spektakularnych rezultatów.
Niezbędny jest upór i wysiłek. Efekt pogrążenia się na długie godziny w nie-działaniu objawia się
nawet w przypadkach, kiedy panuje odczucie, że "nic się nie wydarzyło".
Koncentracja jest niezmiernie ważna i żaden adept nie może się bez niej obejść. Zazwyczaj nie
potrafimy utrzymać na wodzy naszych myśli i uwagi. Jednak po trochu możemy nauczyć się
panowania nad pierwszą uwagą oraz koncentracji. Tylko wtedy dotrzemy do wewnętrznej ciszy i form
uwagi, z których istnienia nie zdawaliśmy sobie sprawy.
Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZlAŁ ÓSMY
Sterowanie snem
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Świadomość ciała
Postrzeganie cielesne
Podstawowa prawda władzy nad świadomością według Castanedy mówi, że ludzkie istoty
zawierają się w obrębie emanacji orła, których są częścią (VII-49). Prawda ta w sposób szczególny
nawiązuje do naszej świetlistej natury – konkretnych bytów umieszczonych we wszechświecie
składającym się z pól energii, emanacji orła.
Przypadająca nam porcja energii za życia zawarta jest w matrycy zwanej ludzką formą (VII-280).
Zasadniczą właściwością tego pola energii jest zdolność percepcji i dlatego don Juan oświadczył
Carlosowi, że "jesteśmy uczuciem, świadomością zamkniętą tu..." i tu don Juan lekko popukał się w
pierś (IV-18).
Mówiąc o naszej naturalnej zdolności percepcji, nie mamy na myśli ego – które "werbalizuje", a nie
postrzega – ale ciało jako pole energii. Toteż nie ma sensu dociekanie, którymi częściami ciała
postrzegamy. Receptorem jest cały nasz świetlisty kokon. Percepcja cielesna zachodzi z użyciem
całego ciała, nawet tych obszarów poza granicami wyznaczonymi przez skórę. Jak powiadają
wieszcze, widziani w ten sposób przypominamy duże świetliste jaja (II-29). Postrzeganie cielesne
można by przeciwstawić percepcji zwykłej, która jest niczym więcej niż wypadkową nakazów ego,
osobistej przeszłości oraz pracy pięciu zmysłów. Postrzeganie ciałem, dla odmiany, jest bezpośrednie
i nie ma w nim miejsca na interpretacje. W tym kontekście podział na ciało i umysł traci sens, bowiem
ciało staje się częścią całego pola energii i proces percepcji polega wówczas na oddziaływaniu
między energią świetlistego jaja i polami energii na zewnątrz.
Od samego początku don Juan zaleca Carlosowi, aby zapomniał o myśleniu i zwracał większą
uwagę na uczucia. Jak mówi don Juan, podczas gdy umysł musi się uczyć, ciało po prostu wie. Jego
nauki zawierają wymiar cielesny, osadzony w czynie, a nie w myślach czy słowach. Wojownik nie
filozofuje, lecz działa. Wiedza, jaką posiada ciało, nie przystaje do zachodnich kanonów wiedzy,
zgodnie z którymi oznacza ona zdolność tworzenia sądów, odsłaniających rzekomo właściwości
rzeczy lub znanego procesu.
Podobnie ograniczone jest również zachodnie rozumienie percepcji. Przywykliśmy traktować ją
jako coś co odbywa się wyłącznie za pośrednictwem pięciu zmysłów – głównie wzroku – które
przekazują dane do ośrodka myślowego, który umiejscawiamy za oczami. Don Juan twierdzi, że
możemy pojąć naturę rzeczy bez zastana-wiania się nad tym, że ciało posiada swą własną cichą
mądrość i pamięć.
Postrzeganie ciała, o którym pisze don Carlos, to wiedza, która obywa się bez słów i myśli. Zakłada
raczej bezpośrednią interakcję między ciałem a światem. W wielu ćwiczeniach mowa jest o potrzebie
zwracania uwagi na doznania ciała. W ten sposób wnikamy w dziedzinę percepcji cielesnej. Podane
wcześniej przykłady dzieci, które poddawane są treningowi czytania bez pomocy oczu czy osób
dobrze zaprawionych w chodzie mocy, ilustrują niezwykłe percepcyjne zdolności naszego ciała.
Techniki
Większość technik podanych przez don Carlosa opiera się na wykorzystaniu postrzegania
cielesnego, gdyż właściwie nie istnieje żadna inna percepcja poza cielesną. Celem tego rozdziału jest
przedstawienie kilku ćwiczeń, które uwypuklają związek zachodzący między ciałem a światem,
zwłaszcza światem przyrody, gdzie myślenie racjonalne nie ma racji bytu.
66. Chód środka
Do tego niezbędne jest odmierzenie z matematyczną precyzją środka naszego ciała (VII-125).
Znajdź z dokładnością co do milimetra punkt leżący w połowie długości i szerokości twego ciała.
Możesz go zaznaczyć długopisem albo przez umocowanie kamyka, przyklejonego taśmą albo klejem,
który nie naruszy skóry.
Umiejscowienie środka ciała przydatne jest również do innych ćwiczeń, gdyż skupienie na nim
uwagi prowadzi do wzmożenia świadomości w każdej sytuacji.
Z odmierzonym i zaznaczonym środkiem, możesz zacząć chód. Ogólnie rzecz biorąc, przypomina
on chód uwagi, z tym że uwaga skoncentrowana będzie na trzech elementach: środku ciała, oddechu
i otoczeniu.
Oddychanie pomaga nam wypracować rytm i osiągnąć koncentrację. Uwaga, jaką poświęcimy
otoczeniu, powinna mieć charakter intuicyjny, a nie wzrokowy. Oczy powinny "omiatać" grunt pod
nogami, z tego względu potrzebne jest nam wsparcie: można wykonywać to w grupie posuwając się w
indiańskim szyku albo, jeśli w pojedynkę, na znajomym terenie. Sekret polega na umiejscawieniu
percepcji i świadomości w oznaczonym środku ciała, wyczuwaniu tego punktu jako źródła
postrzegania. Wybieraj się na długie przechadzki, aby przećwiczyć postrzeganie różnych rodzajów
środowiska, odbieranie charakterystycznej natury każdego miejsca bez użycia oczu. Nie oznacza to,
że mamy sobie wyobrazić, jak to otoczenie wygląda. Chodzi raczej o to, abyśmy określili, w jaki
sposób dane miejsce oddziałuje na naszą energię i uczucia.
Przy okazji, kamyk przymocowany do środkowego punktu ciała może być również wykorzystany do
sterowania snem – po prostu z nim zaśnij.
67. Posłanie z liści (III-162)
To ćwiczenie można by uznać za jedno z najprzyjemniejszych, ale nie dlatego, że sprawia
przyjemność w zwykłym tego słowa znaczeniu. Stan, jaki powoduje, wiąże się z głębokim doznaniem,
które powstaje w nas wskutek dobroczynnego oddziaływania tego ćwiczenia na nasze pole energii.
Przywraca energię po ciężkim czy wyczerpującym doświadczeniu. W pracy zespołowej korzystaliśmy
z niego dla nabrania trzeźwości lub odpoczynku po oczyszczającym doznaniu.
Technika opisana przez Castanedę w Journey to Ixt-lan zakłada udział dwóch osób – jedna
przygotowuje posłanie, druga się w nim kładzie. Ćwiczenie to wykonuje się na szczycie niewielkiego
wzgórza; składa się ono z następujących etapów:
1. Znajdź odpowiednie miejsce na posłanie, wyczuwając je oczami. Ważne jest, aby unikać przy
tym skupiania spojrzenia na otoczeniu.
2. Weź trochę leżących w pobliżu liści i ułóż z nich krąg zdolny pomieścić leżącego człowieka.
3. Przy pomocy gałęzi zamieć wnętrze kręgu, ale bez dotykania gruntu.
4. Pozbieraj wszystkie kamienie leżące w środku kręgu i podziel je na dwie grupy według wielkości.
5. Mniejsze kamienie ustaw symetrycznie i w różnych odstępach na kręgu z liści, przyciskając je
mocno.
6. Osoba przygotowująca posłanie na wzgórzu zaczyna staczać większe kamienie w dół, jeden po
drugim. Odbiera je osoba, która ma się położyć w posłaniu, uważając, aby nie pomylić ich z innymi.
Układa z nich kamienny krąg, podobny do tego na górze.
7. Osoba na wzgórzu mości górny krąg gałązkami, wypełniając całą przestrzeń wewnątrz kręgu,
podczas gdy druga osoba wchodzi na wzgórze.
8. Ten, kto skorzysta z posłania, umieszcza sobie na brzuchu kilka liści, które dostał od drugiego
uczestnika, i kładzie się wewnątrz kręgu, aby odpocząć albo przespać się. Długość odpoczynku czy
snu ustala sam uczestnik.
Sam stosowałem tę technikę w pracy z zespołem w nieco innej postaci od przedstawionej tutaj, ale
mimo to przynosiła wspaniałe rezultaty. Wynik tego ćwiczenia czy jemu podobnych zależy w dużej
mierze od osobistej mocy ćwiczącego. W przypadku Carlosa był to don Juan. My sami ani w tym
ćwiczeniu, ani w innych nie odstąpiliśmy od zasady, jaką kieruje się wojownik, a którą don Juan ujął
następująco: "Wojownik osiąga doskonałość, kiedy zawierza swej osobistej mocy, obojętnie, czy jest
ona mała czy ogromna..." (III-183).
Odmiana przez nas praktykowana wygląda następująco:
Wymagany jest stan podwyższonej wrażliwości i świadomości, osiągnięty za pomocą
dowolnej, stosownej techniki.
Należy wybrać teren z dala od miast, najlepiej płaski lub górzysty obszar, porośnięty lasem.
Dwaj uczestnicy potrzebni do tego ćwiczenia wspólnie przygotowują posłanie i będą kolejno z
niego korzystać.
Zacznijcie od wyszukania kamieni na budowę kręgu. Aby w pełni odczuć zalety tego
ćwiczenia, trzeba to wykonać w stanie maksymalnej koncentracji, w całkowitym milczeniu i
użyć kamieni zbliżonych do siebie kształtem i wielkością, i na ile to możliwe, okrągłych.
Położenie każdego kamienia i jego cechy należy odnotować z niezwykłą starannością, gdyż
po skończeniu ćwiczenia trzeba je odłożyć na miejsce.
Zbudujcie z kamieni krąg, który pomieści człowieka leżącego z rozpostartymi rękami i lekko
rozsuniętymi, wyprostowanymi nogami. Do tego zadania również wymagana jest absolutna
koncentracja; staramy się zbudować idealny okrąg z kamieni leżących w równej odległości od
siebie.
Następnie zbieramy gałązki, liście i kwiaty, aby umościć posłanie w środku kręgu. Ważne jest
nie tylko skupienie, ale również uświadomienie sobie naszego związku z roślinami, kwiatami i
krzakami w chwili, kiedy je zrywamy. Pamiętajmy, że w taki sam nieoczekiwany i nieodwołalny
sposób zostanie zabrane nasze życie, aby posłużyć za pokarm komuś czy czemuś innemu.
Trzeba poprosić o wybaczenie każdy ścięty kwiat czy krzew i ograniczyć się do ilości
niezbędnej dla celu ćwiczenia. Można też użyć suchych liści.
Zebranymi roślinami wymość wnętrze kręgu, tak aby posłanie było nie tylko wygodne, ale
również miłe dla oka. Jak zawsze, im więcej dobrej woli wykażemy, im więcej uwagi
poświęcimy zadaniu, tym lepsze będą wyniki.
Jeśli jest dość chłodno, przed położeniem się włóżcie pod ubranie kilka liści, tuż poniżej
pępka.
Po uporaniu się ze wszystkimi sprawami ustalcie, kto będzie odpoczywał pierwszy, a kto
będzie asystował. Osoba asystująca zdejmuje drugiemu uczestnikowi buty i z uściskiem
układa go w kręgu na wznak, z rozłożonymi rękami i nogami. Jeśli odpoczywasz, zamknij oczy
i przybierz możliwie najwygodniejszą pozycję. Pozostań w niej tak długo, jak to jest konieczne,
czy to będzie kilka minut czy kilka godzin.
Kiedy już wystarczająco odpocząłeś, zamieńcie się miejscami. Ten, kto odpoczywał, teraz
będzie asystował, postępując dokładnie tak jak jego poprzednik.
Gdy skończycie, wszystkie kamienie należy odłożyć tam, gdzie zostały znalezione, a kwiaty,
liście i gałęzie rozrzucić, aby nie został żaden ślad po waszej obecności.
Komentarz
Wykonując tę technikę trzeba uwzględnić dwie rzeczy. Po pierwsze, stosuje się ją po ćwiczeniach
czy praktykach, które doprowadziły nas do stanu podwyższonej wrażliwości i w związku z tym
wystąpiła potrzeba wzmocnienia sił, a to zapewnia nam odpoczynek na posłaniu z liści. Po drugie,
niszczenie przyrody dopuszczalne jest tylko w ściśle określonych celach. W ćwiczeniu tym nie chodzi
o to, aby po prostu odpocząć czy "zobaczyć, jak to jest". Niewłaściwa postawa może nastawić
przeciwko nam rośliny, kwiaty i otaczającą nas przyrodę, i zamiast uzdrowić, przygoda ta przyprawi
nas o chorobę. Jeśli naszym zamiarem jest zwykłe odsapnięcie, z powodzeniem nadaje się do tego
sterta suchych liści.
Ćwiczenia bez udziału wzroku
W rozdziale poświęconym przerwaniu wewnętrznego dialogu pokrótce wspomniałem o użyciu
opaski na oczy (zobacz: ćwiczenie 43). Rozszerzona wersja tego ćwiczenia to jeden z najbardziej
reprezentatywnych przykładów praktyk na pobudzenie percepcji ciała. Zalicza się on wraz z
pozostałymi do kategorii, którą nazwałem "ćwiczeniami na ślepo".
Stajemy się w nich niewidomi, lecz zamiast powodowani lękiem ograniczać swą działalność,
jeszcze ją rozszerzamy. Umożliwia to wyłonienie się uwagi, która pozwoli nam inaczej i bardziej
intensywnie doznawać pozostałymi czterema zmysłami. Co więcej, wspomaga to również proces
przywrócenia pamięci ciała. Ciało zdolne jest do odbioru wrażeń w sposób, który odbiega od tego, co
uznajemy za zwyczajną percepcję zmysłami.
Sztuka polega na tym, aby umieć zapomnieć świat takim, jakim przywykliśmy go postrzegać
oczami. Większość osób z zawiązanymi oczami próbuje sobie wizualnie odtworzyć otoczenie
opierając się na wyobraźni i pamięci. W tym przypadku najlepiej zapomnieć o wzroku i o tym, co
przekazuje nam o świecie, po to, abyśmy mogli przenieść się do świata bez światła, gdzie zostaniemy
przemienieni w synów ciemności, gdzie czujemy się jak u siebie. Zamiast martwić się brakiem światła,
uczymy się poznawać świat mroku, poruszać się w nim i radować.
Wiąże się to z odkryciem, jakiego dokonujemy, że zakorzeniony w nas strach przed ciemnością i
jej odrzucenie, to tylko przesąd, z którym możemy zerwać. Podobnie jak świat dzieli się na dzień i noc,
światło i mrok, tak i my odnajdujemy w swej istocie odpowiednią ontologiczną zmienność. Toteż jeśli
zaakceptujemy ciemność jako stan naturalny, stwarzamy sobie szansę dostosowania się do niej,
odkrycia w sobie powinowactwa z mrokiem, co nie ma nic wspólnego z powszechnym utożsamianiem
ciemności ze złem.
Trzeba sobie uświadomić, że przedmioty wokół nie znikną tylko dlatego, że przestaniemy je
widzieć – staną się tym, czym są w ciemności. To ważne spostrzeżenie: świat w ciemności nie jest
taki sam jak w blasku dnia, my również nie. Ma to istotne znaczenie dla czarownika, który wie, że
naturalna przemiana świata i wszelkich jego istot w cienie, dokonująca się w ciemności, ułatwia
wniknięcie do odrębnej rzeczywistości dokładnie w taki sam sposób, w jaki zwykły opis świata i
przepływ nawykowej percepcji to utrudnia.
68. Ćwiczenie na ślepo
Zaczyna się ono od zakrycia oczu chustką czy innym materiałem, tak aby uniemożliwić dostęp
światła do oczu. Może okazać się konieczne włożenie kilku warstw chusteczek higienicznych pod
opaskę, aby absolutnie nic nie rozpraszało ciemności.
Teraz kiedy jesteś "niewidomy", musisz zachować aktywność i starać się przyzwyczaić do nowej
sytuacji.
Obecność kogoś do pomocy może być wskazana, a nawet niezbędna w wielu przypadkach, kogoś,
kto będzie nam towarzyszył, chronił przed niebezpieczeństwem w czasie trudniejszych ćwiczeń, kto
przyda się, ilekroć zaistnieje jakiś problem. Asystent powinien jak najmniej się odzywać, aby nie
zakłócać procesu uwrażliwiania ciała. Jednocześnie nie powinien za dużo ingerować, abyśmy nauczyli
się radzić sobie sami w możliwie najkrótszym czasie. Może on też posłużyć nam za przewodnika,
kiedy w ćwiczeniach pod gołym niebem stracimy orientację.
Podczas chodzenia czy biegania, należy podnosić kolana wyżej niż zwykle, jak podczas marszu,
szczególnie na terenie nierównym, poszarpanym. W ten sposób łatwiej będzie nam zamortyzować
wypukłości i zagłębienia powierzchni czy przeszkody w postaci pni czy kamieni. Inną przydatną
techniką jest trucht z energicznym unoszeniem ud. Rytmicznie wyrzucamy w górę uda zachowując
odpowiednią giętkość, która pomoże nam dostosować się do zmian w rzeźbie terenu. Na obszarach
porośniętych drzewami lub usianych innymi dużymi przeszkodami, można się uchronić przed kontuzją
wyciągając przed siebie rękę, szczególnie jeśli działamy w pojedynkę.
Przedstawione dalej ćwiczenia przeznaczone są do różnych okoliczności, w zależności od ich
stopnia trudności oraz biegłości, jakiej nabywasz oswajając się z ciemną stroną swej istoty.
69. Niewidomy w domu
W tym ćwiczeniu pozostajemy w domu cały dzień z zawiązanymi oczami i staramy się robić to, co
zwykle, bez narażania się na niebezpieczeństwo – zamiatamy, ubieramy się, rysujemy, piszemy,
słuchamy muzyki, gimnastykujemy się. Możemy gotować, pod warunkiem, że będziemy niezwykle
ostrożnie obchodzić się z ogniem czy z gazem. Na koniec dnia kładziemy się spać z przepaską na
oczach i zdejmujemy ją następnego dnia rano. Warto wziąć sobie kogoś, aby nas przy tym
nadzorował.
70. Wędrowanie na oślep
Na początek wybierzesz się na prosty spacer. Potrzebna będzie obecność przewodnika, który
będzie czuwał nad twoim bezpieczeństwem. Będzie on szedł przed tobą, a ty położysz mu rękę na
lewym ramieniu tylko i wyłącznie dla orientacji, a nie po to, aby się wesprzeć, zwalcz więc pokusę
użycia go jako "ludzkiej laski". Im dłuższa przechadzka, tym lepsze wyniki. W miarę nabywania
wprawy urządzaj bardziej skomplikowane wyprawy, na przykład wspinaczkę czy spacer po nierównym
terenie. Odmianą tego ćwiczenia jest wędrówka w indiańskim szyku, wymagająca większej liczby
uczestników, z których każdy kładzie swoją rękę na lewym ramieniu osoby idącej z przodu. Potrzeba
do tego dwóch przewodników, na czele i z tyłu, aby uniknąć nieszczęśliwych wypadków.
71. Przywoływanie
W tym ćwiczeniu nie ruszasz się z miejsca, do którego doprowadził cię asystent, i czekasz, aż
przeniesie się on w inne, odległe miejsce. Asystent przywoła cię, wydając umówiony wcześniej
odgłos. Odległość między wami może być różna; zależy to od rodzaju terenu i twoich umiejętności –
od kilku metrów do kilometra. Gdy usłyszysz wołanie, rusz w stronę, z której dochodzi, aż napotkasz
swego partnera; wolno ci kierować się wyłącznie słuchem i wrażeniami ciała. Po dotarciu na miejsce,
pozostajesz w nim, a druga osoba znów się oddala. Powtarzacie ćwiczenie tyle razy, ile uważacie za
stosowne. Wskazane jest wysokie podnoszenie kolan. Asystent powinien sprawdzić, czy na drodze
nie znajdują się jakieś niebezpieczne dla "niewidomego" pułapki – jamy, głazy, strome zejścia.
72. Bieg w nieznane
Należy ono do mych ulubionych ćwiczeń, ponieważ pozwala wniknąć szybciej i głębiej w doznanie
percepcji cielesnej i przyspiesza wyłonienie się naszej ciemnej strony. Wymaga obecności co najmniej
dwóch asystentów, którzy mają wystarczającą siłę i wprawę, aby zapewnić skuteczną pomoc
ćwiczącemu. Bieg w nieznane polega na pokonaniu w pełnym pędzie odcinka między dwoma
wyznaczonymi punktami z zawiązanymi oczami. Należy wybrać do tego teren płaski, trawę albo gołą
ziemię. Teren do ćwiczenia oraz bezpośrednio przyległy powinien być wolny od wszelkich przeszkód,
które mogłyby spowodować przewrócenie się biegnącego. Oto przebieg tego ćwiczenia:
1. Ustalcie punkt początkowy i końcowy, przy każ-dym ustawiając co najmniej jednego asystenta.
Odleg-łość między tymi punktami powinna się zawierać w przedziale od dziesięciu do
siedemdziesięciu pięciu metrów.
2. Stań na starcie z opaską na oczach, zwrócony w stronę punktu docelowego.
3. Asystent stojący przy mecie woła głośno: "Do startu, gotowi, hop!"
4. Pobiegnij przed siebie z pełną prędkością, nasłuchując dla orientacji nawoływań asystenta
"Tutaj, tutaj!". Jeśli za bardzo zboczysz z trasy, asystent powinien zawołać "W prawo!" albo "W lewo!"
czy cokolwiek innego, stosownie do sytuacji.
5. Gdy dotrzesz do mety, asystent krzyczy "Stop!" i sam lub wspólnie z drugim asystentem ciebie
unieruchamia, starając się nie wyrządzić krzywdy ani tobie, ani sobie. Prawidłowym na to sposobem
jest uchwycenie biegnącego w okolicach brzucha lekko zgiętą ręką, jakbyśmy chcieli go objąć, i
pobiegnięcie z nim kawałek, aby złagodzić wstrząs. W większości przypadków sam zdążysz
wyhamować, więc nie będzie to takie trudne, jak się wydaje.
6. Powtórzcie ćwiczenie tyle razy, ile trzeba, aż całkowicie się rozluźnisz, co pozwoli ci rozwinąć w
biegu pełną prędkość.
7. Można przekształcić to ćwiczenie w wyścig między dwoma biegaczami, co będzie wymagać
obecności większej liczby osób do pomocy, rozstawionych również na trasie, aby nie dopuścić do
zderzenia się biegnących. Każdy biegacz będzie miał własnych asystentów, którzy będą wołać do
niego po imieniu, aby uniknąć zamieszania. Punkty docelowe powinny być oddalone od siebie o co
najmniej cztery metry. Liczba biegnących nie powinna jednorazowo przekraczać dwóch.
Komentarz
Najpierw kilka uwag do koordynatorów ćwiczenia: Powodzenie przedsięwzięcia zależy od
zapewnienia warunków, które dadzą biegnącym poczucie całkowitego bezpieczeństwa. Ćwiczenie to
początkowo budzi lęk i poczucie zagrożenia i uczestnicy poruszają się niezwykle ostrożnie. Ale jeśli
nabiorą zaufania do osób koordynujących przebieg ćwiczenia, jeśli uwierzą, że zadbano o wszystkie
szczegóły i nie ma żadnego ryzyka, łatwiej będzie im "pójść na całość", wiedząc, że powstrzymuje ich
jedynie własny lęk. Sprawny przebieg pierwszych prób napełni uczestników wiarą we własne siły.
Jeśli, na przykład, w chwili gdy usłyszy "Stop!", biegacz zostanie przechwycony pewnie, ale bez
brutalności, nauczy się, że nie ma się czego bać i następnym razem da z siebie wszystko. Ważne jest
też, aby wołano głośno i wyraźnie, aby biegacz ani przez chwilę nie czuł się "zagubiony".
Jako biegacz, powinieneś unosić kolana wyżej niż zwykle. Gdybyś się potknął i przewrócił, co jest
mało prawdopodobne, trzymaj ręce przy sobie i przetocz się; nie napinaj się ani nie trać głowy.
Najważniejsze to przeć do przodu. Ćwiczenie to, to prawdziwy bieg w nieznane i podobnie jak w życiu,
lepiej iść naprzód niż się cofać. Choć z początku będziesz biegł odchylony do tyłu, musisz nauczyć się
wysuwać ciało do przodu na spotkanie ciemności, a nie uciekać przed nią. Przyjmij z góry, że nie ma
zagrożenia i że ćwiczenie zakłada otwarcie się na nieznane, co powinno być źródłem radości i
zachwytu, a nie strachu i wewnętrznego oporu. Kiedy pozwolisz swemu ciału biec w ciemności,
możesz rozwinąć znacznie większą prędkość, niż gdybyś biegł bez opaski. Może nam w tym pomóc
zaniechanie wszelkich umysłowych wizualizacji. Nie przyniesie nam pożytku próba wyobrażenia sobie
otoczenia w biegu; lepiej od razu zgodzić się na mrok. Często wymienia się w związku ze skutkiem,
jaki wywołuje to ćwiczenie, określenie "efekt tunelu". Chodzi tu o doznanie powstałe z chwilą, kiedy
przełamałeś wszelki strach i w pełni zaakceptowałeś ciemność. Ogarnia cię wtedy wrażenie, jakbyś z
zawrotną prędkością mknął przez czarny tunel. Jak w szalonym kuligu, coś ciągnie twoje ciało do
przodu, a towarzyszące temu radość, euforia i uniesienie zwiastują stan istnienia i świadomości, który
można z powodzeniem nazwać inną jaźnią.
Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Największa miłość wojownika
Posłowie