You are on page 1of 389

W

Bogu jest chwaa: A gdy ludzie d do celu


W nich rwnie jest, lecz a nadto skrz si niebiaskim ogniem.1
John Dryden, Absalom and Achitophel
1Bawiam si w poetk, bo nie ma polskiego tumaczenia tego wiersza |K.
PROLOG
Upada niczym krople deszczu
Instytut w Los Angeles, Grudzie 2007
W dniu, gdy rodzice Emmy Carstairs zostali zamordowani pogoda bya idealna.
Z drugiej strony, w Los Angeles pogoda zawsze bya doskonaa. Mama i tata Emmy
zabrali dziewczyn w jasny, zimowy poranek na wzgrza za Pacific Coast Highway z
widokiem na niebieski ocean. Niebo byo bezchmurne i rozcigao si od klifw Pacific
Palisades a do pla Point Dume.
Raport przyszed w noc przed skokiem demonicznej aktywnoci w pobliu jaski
przy play Leo Carrillo. Maestwo Carstairs zostao oddelegowane, by si im przyjrze.
Pniej Emma zapamitaa swoj mam zakadajc niesforny kosmyk wosw za ucho,
gdy proponowaa tacie Emmy, e narysuje mu run Nieustraszonoci, na co John Carstairs
zamia si i powiedzia, e nie jest pewien, jak si czuje z nowymi runami. Starczao mu to,
co zostao zapisane w Szarej Ksidze.
Jednak w tym momencie Emma si niecierpliwia. Przytulaa ich szybko, by mc si
odsun i zbiec po schodach z plecakiem obijajcym si o jej ramiona, podczas gdy rodzice,
stojc na dziedzicu, machali jej na poegnanie.
Emma kochaa treningi w Instytucie. Nie tylko dlatego, e mieszka tam jej najlepszy
przyjaciel Julian, ale dlatego, e zawsze, gdy tam wchodzia czua si tak, jakby leciaa nad
oceanem. Bya to ogromna konstrukcja z drewna i kamienia na kocu drogi, tu na skraju
wzgrza. Kady pokj, kade pitro wychodzio na ocean, gry i niebo, poacie bkitu,
zieleni i zota. Marzeniem Emmy byo wspicie si z Julesem na dach - cho do tej pory
rodzice im to udaremniali - by zobaczy, czy widok rozciga si a do pustyni na poudniu.
Frontowe drzwi znay j i z atwoci podday si jej dotykowi. Gwny hol i nisze
pitra Instytutu pene byy dorosych Nocnych owcw kroczcych w t i z powrotem.
Emma domylia si, e to jakie spotkanie. Zauwaya pord tumu ojca Juliana, Andrew
Blackthorn'a, gow Instytutu. Nie chcc, by spowolniy j przywitania, przesza szybko do
szatni na drugim pitrze, gdzie zamienia dinsy i T-shirt na rzecz ubrania treningowego - za
duej koszulki, lunych bawenianych spodni oraz najwaniejszego elementu - ostrza
przewieszonego przez rami.
Cortana. Nazwa oznaczaa po prostu krtki miecz, ale dla Emmy taki nie by.
Dugoci dorwnywa jej przedramieniu, zrobiono go z mienicego si metalu, a samo
ostrze zdobiy sowa, ktre zawsze wywoyway u niej dreszcz: Jestem Cortana, z tej samej

stali i tego samego hartu co Joyeuse i Durendal. Ojciec wyjani znaczenie tych sw, gdy
wrczy jej go po raz pierwszy w jej dziesicioletnie rce.
- Moesz korzysta z niego podczas treningw, a osigniesz penoletnio, a wtedy
stanie si twj - powiedzia John Carstairs, umiechajc si, gdy palcami przeledzia sowa
na ostrzu. - Czy rozumiesz, co to oznacza?
Pokrcia gow. Znaa pojcie stal ale nie temperament. Temperament2 to
gniew, a ojciec ostrzega j, e powinna go kontrolowa. Co to miao wsplnego z
ostrzem?
- Wiesz o rodzinie Wayland'w - powiedzia. - Byli sawnymi twrcami broni, pki
elazne Siostry nie zaczy wytwarza wszystkich ostrz Nocnych owcw. Wayland
Twrca wyku Ekskalibur i Joyesue, miecze Artura i Lancelota, a take Durendala, miecz
herosa Rolanda. One take wykonay te miecze, z tej samej stali. Kada stal musi zosta
zahartowana - poddana wysokiej temperaturze, takiej, ktra byaby zdolna stopi metal, by
uczyni j jeszcze bardziej wytrzyma. - Pocaowa j w czubek gowy. - Carstairs'owie
dziedzicz ten miecz od pokole. Ta inskrypcja przypomina nam, e Nocni owcy s
anielsk broni. Jestemy hartowani w ogniu, dziki czemu stajemy si silniejsi. Cierpienie
przynosi nam przetrwanie.
Emmie trudno bdzie przeczeka te sze lat, a osignie penoletnio, kiedy to
bdzie moga podrowa po caym wiecie by walczy z demonami, kiedy bdzie si
moga zahartowa w ogniu. Teraz przypia miecz i opucia szatni, wyobraajc sobie, jak
to bdzie. W jej wyobrani staa na szczycie urwiska nad morzem w Point Dume, odpierajc
Cortan hord demonw Raum. Oczywicie by z ni Julian, dzierc swoj ulubion bro,
kusz.
W umyle Emma za kadym razem widziaa Julesa. Znaa go odkd tylko sigaa
2Rozbieno midzy inskrypcj a rozumowaniem Emmy bierze si std, e po angielsku oba te
sowa tumaczy si
jako temper natomiast po polsku nie ma jednego odpowiednika tego sowa ;)
pamici. Blackthorn'owie i Carstairs'owie zawsze trzymali si razem, a Jules by tylko
kilka miesicy starszy; dosownie od zawsze by w jej yciu. Razem z nim nauczya si
pywa w oceanie gdy byli dziemi. Razem uczyli si chodzi i biega. Jego rodzice nosili
j na rkach, a starszy brat i siostra ganiali, gdy le si zachowywali.
A czsto le si zachowywali. Pomalowanie kota Blackthorn'w - Oskara - na
jasnoniebieski kolor byo pomysem siedmioletniej wwczas Emmy. Julian i tak wzi win
na siebie; czsto to robi. Przecie, jak to argumentowa, ona bya jedynaczk, a on jednym
z siedmiorga rodzestwa; jego rodzice prdzej zapominaj, e s li na swoje dzieci ni jej.
Pamitaa, jak jego mama umara zaraz po narodzinach Tavvy'ego i jak Emma staa
trzymajc Julesa za rk, gdy palono jej ciao w kanionie, a dym wspina si ku niebu.
Pamitaa, jak paka i pamitaa, jak mylaa, e chopcy pacz tak odmiennie od
dziewczyn, e jest to raczej okropny urywany szloch brzmicy jakby kto patroszy ich

hakami.3 Moe byo to dla nich gorsze, poniewa wychodzono z zaoenia, e nie powinni
paka...
- Uf! - Emma cofna si; bya tak zamylona, e wpada prosto na ojca Juliana,
wysokiego mczyzn z brzowymi wosami, potarganymi identycznie jak u wikszoci
jego dzieci. - Przepraszam, panie Blackthorn!
Umiechn si:
- Jeszcze nigdy nie widziaem, eby kto tak chtnie szed na trening - zawoa, gdy
popdzia korytarzem.
Sala treningowa bya jednym z ulubionych pomieszcze Emmy w caym budynku.
Zajmowaa prawie cae pitro, a zarwno od wschodu jak i od zachodu ciany zrobiono ze
szka. Niemal wszdzie, gdzie zawiesia wzrok, widziaa bkitne morze. Krzywe wybrzee
rozpitoci sigao od pnocy do poudnia, a nieskoczone wody Pacyfiku cigny si w
kierunku Hawajw.
W centrum polerowanej drewnianej podogi staa rodzinna opiekunka
Blackthorne'w, wadcza kobieta o imieniu Katerina, obecnie zajta nauczaniem bliniakw
rzucania noami. Livvy postpowaa jak zawsze wedug instrukcji, ale Ty krzywi si i
opiera.
Julian w swoich lunych ubraniach treningowych lea na plecach w pobliu
zachodniego okna, mwic co do Marka, ktry utkwi wzrok w ksice i robi wszystko,
3 Ja nie wiem co Cassie bierze, ale uwielbiam jej porwnania xD /Mc.
by ignorowa swojego modszego przyrodniego brata.
- Nie sdzisz, e Mark to dziwne imi dla Nocnego owcy? - zapyta Julian, gdy
podesza do nich Emma. - To znaczy, jeli w ogle si nad tym zastanawiae. To dziwne.
Narysuj mi Znak, Mark4.
Mark unis swoj blond gow znak ksiki, ktr czyta i spojrza na modszego
brata. Julian leniwie bawi si stel. Trzyma j jak pdzel, za co Emma zawsze go besztaa.
Stel powinno si trzyma jak stel, jakby bya przedueniem rki, a nie narzdziem
artysty.
Mark westchn teatralnie. Jako szesnastolatek by wystarczajco od nich starszy, by
uwaa wszystko, co robili Emma i Julian za irytujce bd absurdalne.
- Jeli ci to przeszkadza, moesz nazywa mnie moim penym imieniem i
nazwiskiem - powiedzia.
- Mark Anthony Blackthorn? - Julian zmarszczy nos. - Strasznie dugo si to
wymawia. A co, jeli zostalibymy zaatakowani przez demona? Zanim zdybym
wymwi cho poow, ju by nie y.

- Ratowaby mi wtedy ycie? - zapyta Mark. - Chyba bardziej dbaby o siebie, nie
sdzisz, wymoczku?
- To mogoby si zdarzy - Julian, niezadowolony, e brat nazwa go wymoczkiem,
usiad. Wosy sterczay mu we wszystkie strony. Jego siostra, Helen, zawsze dopadaa go ze
szczotk do wosw, ale nigdy nie zdziaaa niczego dobrego. Mia wosy Blackthorn'w jak
jego ojciec i wikszo rodzestwa - szalenie pofalowane, koloru ciemnej czekolady.
Podobiestwo w tej rodzinie zawsze fascynowao Emm, ktra bya bardzo mao podobna
do swoich rodzicw, chyba e liczy fakt, i jej ojciec mia blond wosy.
Helen od miesicy przebywaa ze swoj dziewczyn Aline w Idrisie; wymieniy si
piercieniami rodzinnymi i traktoway swj zwizek bardzo powanie, wnioskujc ze
sw rodzicw Emmy, co w duej mierze oznaczao posyanie sobie ckliwych spojrze.
Emma z determinacj trzymaa si postanowienia, e jeli kiedykolwiek si zakocha, to nie
bdzie tak sentymentalna. Zdawaa sobie spraw z pewnego zamieszania w zwizku z
faktem, i obie, Helen i Aline, byy dziewczynami, ale nie rozumiaa dlaczego, zwaszcza e
Blackthorn'owie raczej lubili Aline. Jej obecno dziaaa uspokajajco, co powstrzymywao
Helen od zamartwiania si.
4Taka gra sw. Po angielsku brzmiao to: Put a Mark on me, Mark. |K.
Nieobecno Helen oznaczaa, e nikt nie podcina Julesowi wosw, a wiato w
pokoju zabarwiao ich kocwki na zoty kolor. Za oknami, wzdu wschodniej ciany,
majaczyy gry oddzielajce morze od Doliny San Fernando - suche, zakurzone wzgrza
usiane kanionami, kaktusami i cierniami. Czasami Nocni owcy trenowali na zewntrz, a
Emma kochaa te momenty, uwielbiaa odnajdywanie ukrytych cieek i niewidocznych
wodospadw czy ospaych jaszczurek, ktre odpoczyway na skaach w ich pobliu. Julian
umia je namawia, by waziy mu na rk i leay na niej, podczas gdy on kciukiem gaska
je po gowach.
- Uwaga!
Emma kucna, gdy drewniane ostrze przeleciao nad jej gow, odbijajc si od
okna, a w kocu trafio w nog Marka. Chopak rzuci ksik i wsta, krzywic si.
Technicznie Mark by drugim dogldajcym, przybocznym Katariny, cho od nauczania
wola czytanie.
- Tyberiusie - powiedzia. - Nie rzucaj we mnie noami.
- To by wypadek - Livvy stana pomidzy bratem bliniakiem a Markiem. Tyberius
mia tak ciemne wosy jak Mark jasne, jako jedyny z Blackthorn'w - z wyjtkiem Helen i
Marka, ktrzy si nie liczyli ze wzgldu na domieszk Podziemnej krwi - nie mia
brzowych wosw i niebiesko-zielonych oczu, ktre byy rodzinnymi cechami. Ty mia
krcone czarne wosy i szare oczy w odcieniu elaza.
- Nie, nie by - powiedzia Ty. - Celowaem w ciebie.

Mark wzi przesadnie gboki oddech, przeczesujc palcami wosy, nieco je


stroszc. Mark mia oczy Blackthorne'w koloru patyny, lecz jego wosy, tak jak Helen,
byy jasno blond, tak jak jego matki. Plotki gosiy, e matka Marka bya ksiniczk
Jasnego Dworu; miaa ona romans z Andrew Blackthorn'em. W jego wyniku przysza na
wiat dwjka dzieci, ktre porzucia na progu Instytutu Los Angeles w noc przed
znikniciem.
Tata Juliana przygarn swoje dzieci bdce w poowie faerie i wychowa je na
Nocnych owcw.
Krew Nocnych owcw bya dominujca i cho Konsulowi si to nie podobao, pki
tolerowali runy, Clave akceptowao dzieci bdce w poowie Podziemnymi. Oboje, Helen
oraz Mark, otrzymali pierwsze runy w wieku dziesiciu lat, a ich skra nie zmienia si pod
ich wpywem, cho Emma wiedziaa, e nakadanie Znakw bolao Marka bardziej ni
zwykych Nocnych owcw. Widziaa, jak si krzywi, gdy stela dotykaa jego ciaa, cho
prbowa to ukry. Pniej dostrzega w Marku jeszcze wicej rzeczy - co uwaaa za
dziwne - atrakcyjno jego twarzy o rysach faerie, szerokie ramiona pod koszulk. Nie
wiedziaa, dlaczego na to zwracaa uwag i nie do koca jej si to podobao. To sprawiao,
e miaa ochot na niego warkn, a jednoczenie si przed nim ukry.
- Gapisz si - powiedzia Julian, patrzc na Emm z dou, gdy klcza w swoim
poplamionym farb strojem treningowym.
Warkna i wrcia do rzeczywistoci.
- Na co?
- Na Marka... znowu. - Brzmia na zirytowanego.
- Zamknij si! - sykna pod nosem i signa po jego stel.
Julian wyrwa j z jej rk i zacza si szarpanina. Emma zachichotaa i odsuna si
od niego. Trenowali razem tak dugo, e znaa kady jego ruch nim jeszcze go wykona.
Jedynym problemem byo to, e miaa do niego sabo. Na sam myl, e kto mgby
skrzywdzi Juliana wpadaa w furi, a nieraz odbijao si to na niej samej.
- Chodzi o pszczoy w twoim pokoju? - dopytywa Mark, idc w kierunku Tiberiusa.
- Wiesz, e musielimy si ich pozby!
- Zakadam, e zrobie to, by mi pokrzyowa plany - powiedzia Ty. Jak na swj
wiek by niski - ale mia dykcj i sownictwo osiemdziesiciolatka. Chopiec zwykle nie
kama, gwnie dlatego, e nie rozumia, po co miaby to robi. Nie rozumia, dlaczego
niektre rzeczy, ktre robi, irytoway bd denerwoway innych, a odkry, e ich zo bd
zaskoczenie czy przeraenie zaleay od jego nastroju.
- Tu nie chodzio o pokrzyowanie twoich planw, Ty. Po prostu nie moesz trzyma

w pokoju pszcz...
- Szkoliem je! - wyjani Ty, jego blada twarz zaczerwienia si - To byo dla mnie
wane, a one byy moimi przyjacikami, poza tym wiedziaem, co robi.
- Tak samo, jak wiedziae, co robisz, gdy zapae grzechotnika? - odpowiedzia
Mark. - Czasami co ci zabieramy, poniewa nie chcemy, eby zrobi sobie krzywd;
wiem, e trudno ci to zrozumie, Ty, ale my ci kochamy.
Ty patrzy na niego obojtnie. Wiedzia, co znacz sowa kocham ci i wiedzia, e
to co dobrego, ale nie rozumia, dlaczego to wyznanie miaoby cokolwiek wyjania.
Mark pochyli si, opierajc rce na kolanach, a spojrzenie jego szarych oczu
zrwnao si ze wzrokiem chopca.
- Okej, oto, co zrobimy...
- Ha! - Emma zdoaa przerzuci Juliana na plecy i zabra stel poza zasig jego rki.
Rozemia si, wijc pod ni, pki nie przycisna jego rk do ziemi.
- Poddaj si - powiedzia - Poddaj...
mia si, lec pod ni, a ona nagle uwiadomia sobie, e leenie na nim byo
troch dziwne i zdaa sobie take spraw, e, podobnie jak Mark, ma bardzo adny ksztat
twarzy. Okrga, chopica i dobrze jej znana, cho niemal widziaa, jak bdzie wygldaa,
gdy doronie.
W pomieszczeniu rozleg si dwik dzwonka znajdujcego si przy wejciowych
drzwiach do Instytutu. By to gboki, sodki, regularny odgos, przypominajcy bicie
kocielnych dzwonw. Instytut z zewntrz wyglda dla Przyziemnych jak ruiny starego
hiszpaskiego kocioa. I cho dookoa caej posesji wywieszono tabliczki z napisami
WASNO PRYWATNA czy WSTP WZBRONIONY, czasami ludzie - zwykle ci,
ktrzy mieli cho odrobin Wzroku - podchodzili do drzwi.
Emma zsuna si z Juliana i poprawia ubranie. Przestaa si mia. Jules usiad,
podpierajc si na rkach, a jego spojrzenie wyraao zaciekawienie.
- Wszystko w porzdku? - zapyta.
- Uderzyam si w okie - skamaa i spojrzaa na pozostaych. Livvy pozwolia
Katerinie pokaza jej, jak trzyma n, a Ty pokrci gow na sowa Marka. Ty. To ona
bya t, ktra przezwaa tak Tiberiusa po jego narodzinach, poniewa majc osiemnacie
miesicy nie bya w stanie powiedzie Tyberius, wic zamiast tego mwia do niego TyTy. Czasami zastanawiaa si czy to pamita. Zdumiewao j, jakie rzeczy miay dla niego
due znaczenie a jakie nie. Nie dao si tego przewidzie.

- Emma? - Julian pochyli si ku niej i wszystko zdawao si wok nich


eksplodowa. Nagle rozbyso wiato, a wiat za oknami zalaa biel, zoto i czerwie, jak
gdyby Instytut stan w pomieniach. Jednoczenie podoga pod ich nogami zakoysaa si
niczym pokad statku. Emma ruszya do przodu, gdy z dou zaczy do nich dobiega
straszne krzyki - okropne, nierozpoznawalne wrzaski
Livvy sapna i ruszya do Ty'a, obejmujc go, jakby moga go ukry w ramionach.
Bya jedn z nielicznych, ktrym Ty pozwala si dotyka; sta teraz z szeroko otwartymi
oczami, jedn rk trzymajc si rkawa siostry. Mark zerwa si na rwne nogi; Katerina
bya blada na tle kaskady ciemnych wosw.
- Zostacie tu - powiedziaa do Emmy i Juliana, wycigajc miecz z pochwy przy
talii. - Pilnujcie bliniakw. Mark, chod ze mn.
- Nie! - powiedzia Julian, wstajc. - Mark...
- Nic mi nie bdzie, Jules - powiedzia Mark z uspokajajcym umiechem; w obu
doniach trzyma sztylety. Potrafi nimi sprawnie operowa, a cel mia nieomylny. - Zosta z
Emm - doda, kiwajc na nich gow, a nastpnie pdzc za Katarin, a w kocu
zamkny si za nimi drzwi.
Jules zbliy si do Emmy, wycign do niej rk i pomg jej wsta; chciaa
zwrci mu uwag, e nic jej nie jest i e moe to zrobi sama, ale odpucia sobie.
Rozumiaa jego ch, by mie poczucie, e robi cokolwiek, by pomc. Nagle z dou dobieg
ich kolejny krzyk; rozleg si trzask tuczonego szka. Emma pospiesznie ruszya przez
pomieszczenie ku bliniakom; stay nieruchomo niczym posgi. Livvy bya szara na twarzy;
Ty trzyma rkaw jej koszuli w elaznym ucisku.
- Bdzie dobrze - powiedzia Jules, kadc do midzy chudymi opatkami brata. Cokolwiek to jest...
- Nie masz pojcia, co to jest - powiedzia Ty ze cinitym gardem - Nie moesz
mwi, e bdzie dobrze. Nie wiesz tego.
Wtedy usyszeli kolejny odgos. By o wiele gorszy od krzyku. Przypomina
przeraajce wycie, dzikie i okrutne.
Wilkoaki? pomylaa Emma ze zdumieniem, ale przecie wczeniej syszaa ju
wilkoaki; to byo co znacznie mroczniejszego i bardziej okrutnego.
Livvy skulia si przy ramieniu Ty'a. Chopiec unis blad twarz, wzrok przenoszc
z Emmy na Juliana.
- Jeli bdziemy si tu ukrywa - powiedzia Ty - czymkolwiek oni s, znajd nas i
to, e skrzywdz nasz siostr, to bdzie twoja wina.
Livvy tulia si do brata; mwi cicho, ale Emma nie miaa wtpliwoci, e tak
wanie myla. Z caym jego przeraajcym intelektem, odmiennoci i obojtnoci wobec

innych, jedyn osob, z ktr nie umia si rozdzieli, bya jego bliniaczka. Jeli Livvy
chorowaa, Ty spa w nogach ka; gdy si zrania, panikowa i to samo dziao si w
odwrotnej sytuacji.
Emma zobaczya sprzeczne emocje na twarzy Juliana - ich spojrzenia si
skrzyoway, a ona przytakna nieznacznie. Pomys, by pozosta w tym miejscu i czeka,
a to co tu przyjdzie i zrobi nie wiadomo co, sprawia, e miaa wraenie, e kto odrywa
jej ciao od koci.
Julian przemierzy ca dugo pokoju i wrci z kusz i dwoma sztyletami.
- Musisz teraz puci Livvy, Ty - powiedzia, a po chwili bliniaki odsuny si od
siebie. Jules poda Livvy sztylet, a drugi zaoferowa Tyberiusowi, ktry patrzy na niego tak,
jakby widzia ostrze po raz pierwszy w yciu. - Ty - odezwa si ponownie Jules,
opuszczajc rk. - Dlaczego miae pszczoy w swoim pokoju? Co ci si w nich tak
podoba?
Ty nie odpowiedzia.
- Lubisz to, jak ze sob wsppracuj, prawda? - zapyta Julian. - C, teraz my
bdziemy wsppracowa. Musimy i do biura i zatelefonowa do Clave, dobrze?
Wezwiemy pomoc. Wtedy wyl tu kogo, kto nas ochroni.
Ty wycign rk po sztylet, lekko kiwajc gow.
- Wanie to bym zasugerowa, gdyby Mark i Katerina mnie wysuchali.
- Wysuchali - powiedziaa Livvy. Trzymaa ostrze z wiksz pewnoci siebie, ni
jej brat, ktry ciska go tak, jakby nie wiedzia, co z nim zrobi. - Mark wanie to mia na
myli.
- Bdziemy musieli by teraz bardzo cicho - odezwa si Jules. - Wy dwoje
pjdziecie ze mn do gabinetu. - Unis wzrok; jego spojrzenie napotkao oczy Emmy. Emma pjdzie po Tavvy'ego i Dru i wtedy si z nami tam spotkaj. Dobrze?
Serce Emmy runo w d niczym ptak morski. Octavius - Tavvy, dziecko, mia
dopiero dwa latka. A Dru, omiolatka, bya jeszcze za maa, by trenowa. Oczywicie kto
musia po nich i. Spojrzenie Julesa byo bagalne.
- Tak - powiedziaa. - Wanie to zamierzam zrobi.
Cortana wci wisiaa na plecach Emmy, ktra trzymaa w doniach noe do
rzucania. Miaa wraenie, e czuje pulsowanie w yach, gdy suna korytarzem Instytutu,
plecami przyklejona do ciany. Wzdu wszystkich korytarzy peno byo okien, za ktrymi
rozciga si widok na bkitne morze, zielone gry i biae chmury, co j denerwowao.
Mylaa o rodzicach, bdcych gdzie na play, niemajcych pojcia, co si dzieje w

Instytucie. aowaa, e ich tu nie ma, a jednoczenie j to cieszyo. Przynajmniej byli


bezpieczni.
Przesza do czci Instytutu, ktr znaa najlepiej; pokoje rodzinne. Przemkna obok
pustej sypialni Helen, gdzie w szafach byy pochowane jej rzeczy, a na narzucie zbiera si
kurz. Mina pokj Juliana, tak znajomy ze wzgldu na miliony spdzonych w nim nocy i
zamknit sypialni Marka. Nastpne pomieszczenie naleao do pastwa Blackthorn'w, a
tu naprzeciwko znajdowa si pokj dla dzieci. Emma wzia gboki oddech i ramieniem
otworzya drzwi.
Widok, ktry ujrzaa, wchodzc do maego, niebieskiego pokoiku sprawi, e szerzej
otworzya oczy. Tavvy by w swoim eczku, ciskajc poprzeczki z caej siy, a policzki
mia czerwone od krzyku. Drusilla staa przed koysk, miecz - Anio wie, skd go wzia trzymaa mocno w doni; wycelowany by centralnie w Emm. Rce Dru dray do tego
stopnia, e czubek miecza taczy; warkocze sterczay po bokach jej pulchnej twarzy, ale
spojrzenie Blackthorn'w mwio stanowczo: Nie wa si tkn mojego brata.
- Dru - powiedziaa Emma najciszej, jak umiaa. - Dru, to ja. Jules mnie po was
przysa.
Dru pucia miecz, ktry upad z brzkiem na podog i wybuchna paczem. Emma
przesza obok niej i wyja dziecko z koyski wolnym ramieniem, sadzajc go na biodrze.
By may jak na dwa latka, ale nadal way dobre dwadziecia pi funtw5; skrzywia si,
gdy chwyci j za wosy.
- Memma - powiedzia.
- Cichutko. - Pocaowaa go w czubek gowy. Pachnia proszkiem dla niemowlt i
zami - Dru, zap si mojego pasa, dobrze? Pjdziemy do biura. Tam bdziemy bezpieczni.
Dru chwycia si pasa Emmy maymi rczkami; prawie przestaa paka. Nocni
owcy nie pakali wiele, nawet gdy mieli osiem lat.
Emma wysza na hol. Odgosy z dou byy coraz gorsze. Wci syszaa krzyki,
tuczenie szka i trzaskanie drewna. Emma ruszya do przodu, trzymajc Tavvy'ego,
szepczc w kko, e wszystko bdzie w porzdku, e nic mu si nie stanie. Dookoa byo
wicej okien, a soce z ca moc wpadao przez nie do Instytutu, niemal j olepiajc.
Ledwo widziaa przez panik i soce; byo to jedyne wytumaczenie dla tego, w jaki
5Czyli co okoo 11,5 kilograma.
sposb wybraa z drog. Ruszya kolejnym korytarzem, i zamiast znale si w holu
prowadzcym do celu, znalaza si na szczycie schodw prowadzcych do szerokiego foyer
i
duych,
podwjnych
drzwi,
bdcych

wejciem
do
budynku.
Wszdzie byo peno Nocnych owcw. Niektrych rozpoznawaa, bo naleeli do
Konklawe w Los Angeles, a odziani byli w czer, natomiast ci drudzy mieli czerwone
stroje. Pomieszczenie roio si od rzeb, teraz porozbijanych, walajcych si po ziemi w
kawakach. Okno wychodzce na morze zostao wybite, a kawaki szka i krew byy
wszdzie.
Emma poczua ucisk w odku. Na rodku foyer staa wysoka posta w szkaracie.
Wosy mia jasnoblond, byy niemal biae, a jego twarz wygldaa niczym wyrzebione w
marmurze oblicze Razjela, tyle e nie widziaa w nich litoci. Oczy czarne jak wgiel, w
jednej rce trzyma miecz z kling zdobion gwiazdami, a w drugiej kielich stworzony ze
lnicego adamasu.
Widok kielicha przywoa co z pamici Emmy. Doroli nie lubili rozmawia o
polityce przy modszych Nocnych owcach, ale wiedziaa, e syn Valentine'a Morgensterna
przyj inne imi i przysig Clave zemst. Wiedziaa, e stworzy kielich bdcy
przeciwiestwem Kielicha Anioa, ktry zmienia Nocnych owcw w ze, demoniczne
kreatury. Syszaa, jak pan Blackthorn nazywa zych Nocnych owcw Mrocznymi;
powiedzia te, e wolaby umrze ni sta si jednym z nich.
Wic to by on. Jonathan Morgenstern, ktrego wszyscy nazywali Sebastianem posta z bajki, z opowieci majcej straszy dzieci, staa si czym realnym. Syn
Valentine'a.
Emma pooya rk z tyu gowy Tavvy'ego i wtulia jego buzi w swoje rami. Nie
bya w stanie si poruszy. Czua si tak, jakby kto zawiesi jej przy nogach oowiane
odwaniki. Dookoa Sebastiana miotali si Nocni owcy w czerni i czerwieni, a postacie w
czarnych paszczach... to te byli Nocny owcy? Nie bya w stanie tego stwierdzi - ich
twarze skryway kaptury. Widziaa te Marka, z rkami skrpowanymi za plecami przez
jednego z Nocnych owcw w czerwieni. Sztylet lea u jego stp, ale na ubraniu nie mia
krwi. Sebastian unis rk i wskaza na co bladym palcem.
- Przyprowad j - powiedzia. W tumie zawrzao, a podszed do niego pan
Blackthorn, cign ze sob Katerin. Walczya, prbujc mu si wyrwa, ale by za silny.
Emma patrzya z przeraeniem i niedowierzaniem, jak pan Blackthorn pcha j na kolana.
- Teraz - rzek Sebastian gosem jak jedwab - napij si z Piekielnego Kielicha - i
wcisn brzeg naczynia midzy jej zby.
To wtedy Emma zrozumiaa, czym byo to potworne wycie, ktre syszaa wczeniej.
Katerina prbowaa walczy, ale Sebastian by za silny; przycisn kielich do jej ust, a
Emma zobaczya, jak dziewczyna wzdycha i poyka jego zawarto. Szarpna si i tym
razem pan Blackthorn pozwoli jej na to; mia si, tak samo jak Sebastian. Katerina upada
na ziemi, cae jej ciao dygotao, z jej garda wydoby si krzyk - co gorszego ni krzyk,

prdzej wycie z blu, jakby wyrywano jej dusz z ciaa.


Dookoa narasta miech; Sebastian si umiecha, a byo w nim co strasznego i
piknego, tak jak straszny i pikny jest jadowity w i wielki, biay rekin. Po jego bokach
stao dwch jego kompanw, jak dostrzega Emma; kobieta z brzowymi wosami i toporem
w rku, a take wysoka posta w czarnym paszczu. Nie byo wida nic poza ciemnymi
butami wystajcymi spod rbka szaty. Jedynie jego wzrost i budowa sprawiay, i mylaa,
e to czowiek.
- Czy to ostatni z Nocnych owcw? - zapyta Sebastian.
- Jest jeszcze chopiec, Mark Blackthorn - odpowiedziaa kobieta stojca obok niego,
wskazujc na Marka. - Powinien by w odpowiednim wieku.
Sebastian spojrza na Katerin, ktra przestaa si trz i znieruchomiaa. Spltane
wosy zakryway jej twarz.
- Wsta, siostro Katerino - powiedzia. - Id i przyprowad do mnie Marka
Blackthorn'a.
Katerina bya ich nauczycielk tak dugo, jak tylko Emma pamitaa; uczya ich, gdy
urodzi si Tavvy, gdy zmara mama Jules'a, gdy Emma zaczynaa treningi. Uczya ich
jzykw, opatrywaa zadrapania i wrczaa im ich pierwsz bro; bya jak rodzina, a teraz
wstaa z pustym wzrokiem, przesza przez cay ten baagan na pododze i wycigna rce
po Marka.
Dru wydaa z siebie okrzyk i sprowadzia tym samym Emm na ziemi. Dziewczyna
odwrcia si i uoya Tavvy'ego w ramionach Dru; dziewczynka lekko si zachwiaa, ale
ju po chwili staa pewnie, przyciskajc do siebie braciszka.
- Uciekaj - powiedziaa Emma. - Biegnij do gabinetu. Powiedz Julianowi, e zaraz
tam bd.
Co w gosie Emmy sprawio, e dziewczynka posuchaa; bez sowa chwycia
braciszka jeszcze mocniej do siebie i ucieka, jej nogi bezdwicznie odbijay si od
podogi.
Emma odwrcia si z powrotem w stron schodw, by spojrze na rozgrywajcy si
poniej horror. Katerina staa za Markiem, popychajc go do przodu, trzymajc sztylet
midzy jego opatkami. Zachwia si i potkn tu przed Sebastianem; sta teraz od niego
zaledwie kilka krokw i Emma widziaa, e stawia opr. Mia rany na nadgarstkach i
doniach, par zadrapa na twarzy, a bez wtpienia nie byo czasu na rysowanie run
uzdrawiajcych. Cay prawy policzek mia zakrwawiony.
Sebastian spojrza na niego, wykrzywiajc wargi w wyrazie irytacji.
- Nie jest w peni Nephillim - powiedzia. - P faerie, jak mniemam? Dlaczego mnie

o tym nie poinformowano?


Rozleg si szmer. Odezwaa si kobieta o brzowych wosach:
- Czy to znaczy, e kielich na niego nie zadziaa, panie Sebastianie?
- To znaczy, e go nie chc - odpowiedzia Sebastian.
- Moemy go zabra do doliny soli - powiedziaa ta sama kobieta. - Albo na wyyny
Edomu, gdzie moglibymy zoy go w ofierze Asmodeusowi i Lilith.
- Nie - mwi powoli Sebastian. - Nie, nie sdz, by rozsdnym byo zrobi to z kim
nalecym do Jasnego Dworu.
Mark splun na niego.
Sebastian wyglda na zaskoczonego. Zwrci si do ojca Juliana.
- Podejd tu i uspokj go - powiedzia. - Zra go, jeli chcesz. Chciabym mie tyle
cierpliwoci do twojego syna mieszaca co ty.
Pan Blackthorn ruszy do przodu, trzymajc miecz. Ostrze splamione byo krwi, a
Mark wytrzeszczy z przeraenia oczy. Miecz powdrowa w gr... N do rzucania
znikn z rki Emmy. Przeci powietrze i wbi si w pier Sebastiana Morgensterna.
Sebastian cofn si, a rka pana Blackthorn'a opada. Rozlegy si krzyki; Mark
zerwa si na nogi, gdy Sebastian spojrza na ostrze w swojej piersi, na uchwyt wystajcy z
serca. Skrzywi si.
- Au - powiedzia i wycign n. Ostrze byo liskie od krwi, ale sam Sebastian
wyglda na nieporuszonego. Odrzuci bro na bok, spogldajc w gr. Emma poczua
spojrzenie ciemnych, pustych oczu niczym dotyk zimnych palcw. Miaa wraenie, e
wlizguj si do rodka, poznaj j i niszcz.
- Szkoda, e nie przeyjesz - powiedzia do niej. - Nie przeyjesz, by powiedzie
Clave, e Lilith umocnia mnie ponad wszelk miar. Moe Wspaniay mgby zakoczy
moje ycie. Szkoda mi Nephillim, poniewa nie maj nikogo w Niebie, by o niego poprosi,
zwaszcza teraz, gdy adna z mizernych broni powstaych Adamantowej Cytadeli nie jest w
stanie mnie zrani. - Odwrci si do pozostaych. - Zabi dziewczyn - powiedzia, patrzc
z niesmakiem na swoj zakrwawion kurtk.
Emma zobaczya, e Mark rzuca si ku schodom, by dotrze do niej jako pierwszy,
ale odziana w czer posta stojca u boku Sebastiana chwycia go i szarpna nim do tyu
rkami w rkawiczkach; te same rce zacisny si wok niego, jakby go chroniy. Mark
szarpa si i wtedy wanie Emma stracia go z oczu, gdy Mroczni popdzili ku schodom.
Emma odwrcia si na picie i ruszya biegiem. Uczya si biega na plaach
Kalifornii, gdzie piasek przesuwa si pod jej stopami przy kadym kroku, wic na

solidnym podou bya szybka niczym wiatr. Pognaa korytarzem, wosy latay wok jej
gowy, za ni rozbrzmiewa tupot stp, nagle skrcia w prawo i wpada do biura.
Zatrzasna za sob drzwi i przekrcia zamek, po czym si odwrcia.
Gabinet by sporym pomieszczeniem ze cianami obstawionymi pkami z
ksikami. Na wyszym pitrze znajdowaa si kolejna biblioteka, ale to tutaj pan
Blackthorn zarzdza Instytutem. Stao tu jego mahoniowe biurko, a na nim dwa telefony:
jeden biay i jeden czarny. W czarnym haczyk by pusty, a Julian trzyma suchawk,
krzyczc do niej:
- Musicie zostawi otwarty Portal! Jeszcze nie wszyscy jestemy bezpieczni!
Prosz...
Drzwi za Emm hukny, gdy rzucili si na nie Mroczni; Julian spojrza na nie
spanikowany, a suchawka wypada mu z rki, gdy zobaczy Emm. Patrzya na niego, a za
nim caa wschodnia ciana lnia. W samym jej rodku by Portal w ksztacie prostoktnego
otworu, w ktrym Emma widziaa wirujce srebrne ksztaty, chaos, chmury i wiatr.
Ruszya ku Julianowi, a on zapa j za ramiona. Palce wbi mocno w jej skr, jakby
nie mg uwierzy, e naprawd tu stoi.
- Emma - szepn, jego gos nabiera prdkoci. - Em, gdzie jest Mark? Gdzie mj
tata?
Potrzsna gow.
- Oni nie mogli... Ja nie mogam... - Przekna lin. - To Sebastian Morgenstern powiedziaa i skrzywia si, gdy drzwi skrzypny przy kolejnym natarciu. - Musimy po
nich wrci - powiedziaa, odwracajc si, ale Julian zapa j za nadgarstek.
- Portal - przekrzykiwa wiatr i walenie w drzwi. - Prowadzi do Idrisu! Clave go
otworzyo! Emma... On bdzie otwarty jeszcze tylko kilka sekund!
- Ale Mark! - powiedziaa, cho nie miaa pojcia, co mieliby zrobi, jak wywalczy
sobie drog przez Mrocznych zajmujcych cay korytarz, jak mogliby pokona Sebastiana
Morgensterna, ktry by silniejszy ni normalny Nocny owca. - Musimy...
- Emma! - krzykn Julian i wtedy drzwi si otworzyy, a do rodka wpadli Mroczni.
Usyszaa, jak ciemnowosa kobieta krzyczy do niej co o tym, jak Nephillim bd pon w
ogniach Edomu, e umr i zostan zniszczeni...
Julian ruszy w kierunku portalu, chwytajc Emm jedn rk; po jednym penym
przeraenia spojrzeniu przez rami pozwolia mu si pocign.
Obok nich przeleciaa strzaa i rozbia okno po prawej stronie. Julian trzyma j
gorczkowo, oplatajc j ramionami; czua, jak wbija palce w materia jej koszulki, gdy
skoczyli ku Portalowi i dali si pochon burzy.

TUMACZENIE: KlaudiaRyan
KOREKTA: Ma_cul
Cz Pierwsza:
Wyzby si ognia
Sprawiem, e ogie wyszed z twego wntrza, aby ci pochon, i obrciem
ci w popi na ziemi na oczach tych wszystkich, ktrzy na ciebie patrzyli.
Wszystkie spord narodw, ktre ci znay, zdumiay si nad tob. Stae si
dla nich postrachem. Przestae istnie na zawsze.
Ezekiel 28, 18-19
1
Udzia ich kielicha
- Wyobra sobie co, co ci odpra. Pla w Los Angeles, biay piasek, rozbijajc
si o brzeg niebiesk wod, siebie spacerujcego wzdu jej linii...
Jace unis jedn powiek.
- To brzmi bardzo romantycznie.
Chopak siedzcy naprzeciwko niego westchn i przeczesa domi swoje ciemne,
zmierzwione wosy. Mimo, e by zimny, grudniowy dzie, wilkoaki nie odczuway
pogody tak samo jak ludzie, przez co Jordan zdj kurtk i podwin rkawy koszuli.
Siedzieli naprzeciwko siebie na skrawku brzowej trawy w Central Parku - obydwaj
ze skrzyowanymi nogami, rkami na kolanach i z wierzchami doni uniesionymi ku grze.
Niedaleko nich znajdowaa si wielka skaa. Dzielia si na wiksze i mniejsze gazy,
a na szczycie jednego z nich, najwyszego, siedzieli Alec i Isabelle Lightwood. Gdy Jace na
nich spojrza, dziewczyna zauwaya to i posaa mu zachcajcy gest. Alec, dostrzegajc,
co robi jego siostra, uderzy j w rami. Jace widzia, jak chopak robi siostrze wykad,
najprawdopodobniej o tym, by go nie dekoncentrowaa.
Umiechn si do siebie nie mieli najmniejszego powodu by tu by, ale i tak to
zrobili, ,,dla moralnego wsparcia. Mimo to Jace podejrzewa, e miao to bardziej zwizek
z tym, i Alec nienawidzi faktu, e od pewnego czasu nie mia co ze sob pocz, a Isabelle
nie cierpiaa zostawia swojego brata samemu sobie, poza tym obydwoje unikali rodzicw i
Instytutu.
Jordan pstrykn palcami przed nosem Jace'a.
- Powicasz temu jakkolwiek uwag?
Jace zmarszczy brwi.

- Powicaem, pki nie zawdrowalimy na terytorium kiepskich ogosze


towarzyskich.
- W takim razie jakie rzeczy sprawiaj, e jeste spokojny i wyciszony?
Jace zdj donie z kolan - pozycja lotosu sprawiaa, e czu skurcze w nadgarstkach i odchyli si, opierajc rkami o ziemi. Chodny wiatr poruszy kilkoma obumarymi
limi, ktre wci trzymay si gazi drzew. Na tle bladego, zimowego nieba licie miay
pewien urok, niczym wyjty spod pira atramentowy szkic.
- Zabijanie demonw - odpowiedzia. - Owocne, czyste mordowanie jest bardzo
relaksujce. Te, przy ktrych robi si baagan s bardziej uciliwe, bo trzeba pniej
sprzta....
- Nie. - Jordan unis donie. Pod rkawami jego koszuli wiy si tatuae. Shaantih,
shaantih, shaantih. Jace wiedzia, co to oznacza: ,,pokj ponad pojmowanie. To sowo
powinno si powiedzie trzy razy odmawianiu mantry po to, by uspokoi umys. Ale jego
nic nie zdawao si uspokaja. Ogie w jego yach nakrca umys, myli przychodziy
zbyt szybko, jedna po drugiej, niczym wybuchajce fajerwerki. Sny byy ywe, o
nasyconych kolorach, jak w obrazach olejnych. Prbowa si tego wyzby - przez co
spdza godziny w pokoju treningowym - krwi, potem, siniakami a nawet poamanymi
palcami. Jednak nie udao mu si zrobi nic poza dranieniem Aleca swoimi probami o
uzdrawiajce runy, a kiedy nawet, podczas jednej pamitnej sposobnoci, przypadkowo
podpali jedn z belek.
To Simon by tym, ktry powiedzia, e jego wsplokator codziennie medytuje i
dziki nauce medytacji moe kontrolowa napady zoci, ktre byy czstym elementem
transformacji w wilkoaka. Po tym szybko nastpi odzew Clary, ktra zasugerowaa
Jace'owi, by ,,rwnie sprbowa, w wyniku czego byli tu, na drugiej sesji. Pierwsza
zakoczya si na wypaleniu znaku na drewnianej pododze Simona i Jordana, po czym ten
drugi zaproponowa, by kolejna odbya si na zewntrz, co miao zapobiec dalszemu
uszkadzaniu jego wasnoci.
- adnego zabijania - powiedzia Jordan. - Mamy sprawi, eby poczu si spokojny.
Krew, mordowanie, wojna - to wszystko to anty-spokojne rzeczy. Jest co innego, co lubisz?
- Bro - odpowiedzia Jace. - Lubi bro.
- Zaczynam myle, e mamy problem z twoj osobist filozofi.
Jace pochyli si, kadc donie pasko na trawie.
- Jestem wojownikiem. Wychowano mnie jako wojownika. Zamiast zabawek miaem
bro. Do pitego roku ycia s paem z drewnianym mieczem. Moimi pierwszymi lekturami
byy redniowieczne, ilustrowane ksigi o demonologii. Pierwsze piosenki, jakich si
nauczyem to te, jak wygna demony. Wiem, co daje mi spokj i nie s to piaszczyste plae

czy piew ptakw w lasach deszczowych. Pragn mie bro w rku i strategi, dziki ktrej
wygram.
Jordan spojrza na niego ze spokojem.
- Wic mwisz, e wojna daje ci spokj.
Jace unis donie i wsta, strzepujc traw z dinsw.
- Wreszcie to poje.
Usysza szelest suchej trawy i odwrci si w sam por, by zobaczy przechodzc
midzy drzewami Clary, spacerujc przez polan z Simonem, ktry szed zaraz za ni.
Donie trzymaa w tylnych kieszeniach spodni i miaa si.
Jace przyglda si im przez chwil byo co w patrzeniu na ludzi, ktrzy nie
zdawali sobie z tego sprawy. Przypomnia sobie chwil, kiedy to zobaczy Clary drugi raz w
yciu - po przeciwnej stronie sali w Java Jones. miaa si i rozmawiaa z Simonem w
sposb, w jaki robia to teraz. Przypomnia sobie nieznan mu wtedy ciskajc pier i
pozbawiajc tchu zazdro, jak i uczucie zadowolenia, gdy zostawia Simona i przysza z
nim porozmawia. Te sprawy ulegy zmianie. Przesta czu zerajc go z powodu Simona
zazdro, a w zamian za to, cho niechtnie, czu szacunek wobec jego wytrwaoci i
odwagi. Waciwie to rozwaa, czy nie nazwa go przyjacielem, chocia wtpi, by
kiedykolwiek mia powiedzie to na gos.
Jace zobaczy, jak Clary odwzajemnia wzrok i posya mu causa, a jej rude wosy
podskakuj w koskim ogonie. Bya tak drobna, delikatna niczym lalka, jak zreszt kiedy
j postrzega, zanim nie dostrzeg tego jaka jest silna.
Skierowaa swoje kroki w stron Jace'a i Jordana, pozostawiajc Simona, ktry
zacz wspina si po skalistym gruncie do miejsca, gdzie siedzieli Alec i Isabelle. Opad
koo Izzy, ktra szybko pochylia si, by mu co powiedzie, a czarna kurtyna wosw
zakrya jej twarz.
Clary zatrzymaa si przed Jace'em, z umiechem koyszc si na pitach.
- Jak wam idzie?
- Jordan chce, ebym myla o play - mrukn ponuro Jace.
- Jest uparty - powiedziaa Clary do Jordana. - Co oznacza, e to docenia.
- Niezbyt - wtrci si Jace.
Jordan prychn.

- Beze mnie aziby po Madison Avenue, a z kadego otworu w twoim ciele


strzelayby iskry. - Wsta, zarzucajc na siebie zielon kurtk. - Twj chopak jest szalony powiedzia do Clary.
- To prawda, ale jest seksowny - odpowiedziaa. - I o to chodzi.
Jordan zrobi min, jednak nie bya ona niemia.
- Zmywam si - powiedzia. - Musz si spotka z Mai w centrum miasta.
Teatralnie zasalutowa i cicho znikn wrd drzew, tak jak mg to zrobi wilk,
ktrego w sobie mia. Jace obserwowa, jak odchodzi jego - najprawdopodobniej wybawca. P roku temu nie uwierzyby nikomu, kto powiedziaby, e skoczy si na tym,
e bdzie bra lekcje z zachowania u wilkoaka.
Jordana, Simona i Jace'a w cigu ostatnich miesicy poczyo co w rodzaju
przyjani. Jace nie mg powstrzyma si przed uywaniem ich mieszkania jako schronu
trzymajcego go z dala od codziennych naciskw Instytutu, od przypomnie, e Clave
wci nie jest przygotowane na wojn z Sebastianem.
Erchomai. To sowo wci rozbrzmiewao w umyle Jace'a, dotykao go jak piro,
wywoujc dreszcze. Widzia skrzydo anioa, oderwane od jego ciaa, lece w kauy
zotej krwi.
Nadchodz.
- Co si dzieje? - spytaa Clary. Jace wydawa si by nagle milion mil std. Odkd
niebiaski ogie zagoci w jego ciele, miaa wraenie, e czciej pogra si w swoich
mylach. Pewnie byo to skutkiem ubocznym tumienia emocji. cisno jej si serce - Jace,
gdy go poznaa, by opanowany, a tylko odrobina jego prawdziwego ja czasami ulatniaa si
przez szpary zbroi, niczym wiato przez szczeliny w cianie. Upyno sporo czasu zanim
rozbia ten mur. Teraz jednak ogie w jego yach zmusza go do tego, by znw go
utworzy, by dla bezpieczestwa ukrywa emocje.
Czy gdy zniknie ogie, bdzie potrafi ponownie rozbi ten mur?
Zamruga, gdy go zawoaa. Zimowe soce byo zimne i odlege - rzucao cie na
jego twarz, wyostrzajc jej rysy i uwypuklajc cienie pod oczami. Sign po jej do,
biorc gboki oddech.
- Masz racj - powiedzia cichym, powanym gosem, ktry mia zarezerwowany
tylko dla niej. - Pomagaj, te lekcje z Jordanem. Pomagaj i doceniam je.
- Wiem. - Clary owina do wok jego nadgarstka. Jego skra cieplejsza od jej wydawao si, e by o kilka stopni cieplejszy, odkd napotka Wspaniaego. Serce wci
mu bio znanym jej, staym rytmem, ale krew w jego yach wydawaa si emanowa
energi w kontakcie z jej dotykiem.

Stana na palcach by pocaowa go w policzek, ale odwrci si, a ich usta si


spotkay. Odkd ogie zacz kry w jego krwi nie robili nic wicej ni caowanie, co
czynili z rozwag. Jace by teraz ostrony, porusza delikatnie ustami, a do zacisn na jej
ramieniu. Przez moment ich ciaa stykay si, a Clary czua jego przyspieszony puls.
Poruszy si, przycigajc j bliej, a ostra, niewidoczna iskra przebiega midzy nimi
niczym impuls energii statycznej.
Jace przerwa pocaunek. Zanim Clary zdya cokolwiek powiedzie, z pobliskiego
wzgrza dobieg do nich chr sarkastycznych aplauzw. Simon, Isabelle i Alec machali do
nich.
- Moe doczymy do naszych irytujcych i wcibskich przyjaci? - spyta Jace.
- Niestety, tylko takich mamy. - Clary otara si o niego ramieniem, a nastpnie
skierowaa w stron ska. Simon i Isabelle stali obok siebie, rozmawiajc cicho, a Alec
siedzia troch na uboczu, wpatrujc si intensywnie w ekran swojego telefonu.
Jace podkrad si do swojego parabatai.
- Syszaem, e jeeli bdzie si patrze na takie rzeczy wystarczajco dugo, to
zaczn dzwoni.
- Pisze do Magnusa - powiedziaa Isabelle, rzucajc mu spojrzenie pene dezaprobaty.
- Nie pisz - poprawi j automatycznie Alec.
- A wanie, e piszesz - zacz Jace, podnoszc si, by spojrze przez rami swojego
parabatai - i dzwonisz. Widz twoje poczenia wychodzce.
- Dzi s jego urodziny. - Alec zamkn gwatownie telefon.
Wyglda mizernie w swoim znoszonym niebieskim swetrze z dziurami na okciach,
jak i ze spierzchnitymi i pogryzionymi wargami. Clary cisno si serce. Po tym, jak
Magnus z nim zerwa, pierwszy tydzie spdzi w czym w rodzaju transu penego smutku i
niedowierzania. Nikt z nich nie mg w to uwierzy. Clary zawsze mylaa, e Magnus
kocha Aleka, e naprawd tak jest; najwyraniej Nocny owca te tak myla.
- Nie chc, by myla, e zapomniaem.
- Usychasz z tsknoty - stwierdzi Jace.
Alec wzruszy ramionami.
- Odezwa si. Och, kocham j. Och, ona jest moj siostr. Och, dlaczego, dlaczego,
dlaczego...

Jace rzuci garci suchych lici w Aleca, ktry zacz si z nich otrzepywa.
Isabelle zacza si mia.
- Wiesz, e ma racj, Jace.
- Daj mi telefon - powiedzia Jace, ignorujc Izzy. - No dalej, Alexandrze.
- To nie twoja sprawa - mrukn Alec, odsuwajc od niego telefon. Zapomnij o tym,
okej?
- Nie jesz, nie pisz, wpatrujesz si w telefon, a ja mam o tym zapomnie? - zapyta
Jace, a w jego gosie krya si zaskakujca nuta niepokoju. Clary wiedziaa, jak przytacza
go fakt, e Alec jest nieszczliwy, ale nie bya pewna, czy jego parabatai te sobie z tego
zdawa spraw. W normalnych okolicznociach Jace zabiby, lub przynajmniej zagrozi
temu, kto by skrzywdzi Aleca - ale teraz byo inaczej. Jace lubi wygrywa, ale nie mg
poradzi sobie ze zamanym sercem, nawet czyim. Nawet jeli chodzio o kogo, kogo
kocha.
Jace szybko si pochyli i wyrwa telefon z doni swojego parabatai. Alec
zaprotestowa i sign po niego, ale Jace powstrzyma go jedn rk, szybko przewijajc
wiadomoci w telefonie.
- , ,Magnusie, oddzwo. Musz wiedzie czy wszystko z tob w porzdku...". Pokrci
gow. - Dobra, nie. Po prostu nie. - Zdecydowanym ruchem Jace zama telefon na p.
Ekran zrobi si czarny, gdy rzuca jego kawaki na ziemi. Po problemie.
Alec patrzy z niedowierzaniem na zniszczone kawaki telefonu.
- ROZWALIE MI TELEFON.
Jace wzruszy ramionami.
- Faceci nie pozwalaj, by inni faceci w kko wydzwaniali do innych facetw.
Dobra, troch le to okreliem. Przyjaciele nie pozwalaj swoim przyjacioom wydzwania
do ich eks i si rozcza.
Alec wyglda na wciekego.
- Wic zniszczye mj nowiusieki telefon? Wielkie dziki.
Jace umiechn si promiennie, po czym opar si plecami o ska.
- Nie ma za co.
- Spjrz na to z drugiej strony - wtrcia si Isabelle. - Nie bdziesz ju dostawa
wiadomoci od mamy. Napisaa do mnie ju sze razy, dlatego wyczyam telefon. Poklepaa swoj kiesze i spojrzaa na niego znaczco.

- Co chciaa? - spyta Simon.


- Wci wypytuje o spotkanie - odpowiedziaa Isabelle. - O zeznania. Clave wci
chc rozmawia o tym, co si stao gdy walczylimy z Sebastianem w Burren. Wszyscy
musielimy zeznawa z pidziesit razy. O tym, jak Jace wchon niebiaski ogie ze
Wspaniaego. Pytali te o Mrocznych Nocnych owcw, o Piekielny Kielich, o to, jakiej
uywali broni, o ich runy. O to, w co bylimy ubrani, tak samo Sebastian, jak i pozostali...
co jak seks telefon, tylko e nudny.
Simon wyda z siebie zdawiony dwik.
- Pytali nas, czego naszym zdaniem pragnie Sebastian - doda Alec. I czy wiemy,
kiedy wrci. Oraz co bdzie robi, jak si za co zabierze.
Clary opara si okciami o kolana.
- Dobrze wiedzie, e Clave ma dobrze przemylany i niezawodny plan.
- Nie chc nam wierzy - powiedzia Jace, wpatrujc si w niebo. - W tym problem.
Niewane, ile razy mwimy im o tym, co widzielimy w Burren. Nie wane, ile razy
mwimy im, jak niebezpieczni s Mroczni. Nie chc uwierzy w to, e Nephilim naprawd
mog zosta skorumpowani, e s w stanie zabija innych Nocnych owcw.
Clary bya przy tym, jak Sebastian stworzy pierwszego Mrocznego. Widziaa pustk
w ich oczach, furi, gdy walczyli. Przeraali j.
- Oni ju nie s Nocnymi owami - dodaa cicho. - Oni ju nawet nie s ludmi.
- Ciko w to uwierzy, jeeli si tego nie widziao - stwierdzi Alec. - Sebastian nie
ma ich wielu. To may oddzia, do tego rozproszony. Nie chc uwierzy w to, e stanowi
zagroenie. Lub, jeeli rzeczywicie tak ich widz, bardziej uwierzyliby w to, e to Nowy
Jork jest w niebezpieczestwie, a nie cae spoeczestwo Nocnych owcw.
- Nie myl si co do jednego. Jedyne, na czym zaley Sebastianowi, to Clary powiedzia Jace, a Clary poczua zimny dreszcz przebiegajcy po jej krgosupie, poczony
z obrzydzeniem i lkiem. - On tak naprawd nie ma uczu. Nie takich jak my. A jeeli
rzeczywicie co czuje, to tylko wzgldem Clary. I Jocelyn. Nienawidzi jej. Urwa,
przybierajc zamylony wyraz twarzy. - Myl, e nie uderzy bezporednio tutaj. To by byo
zbyt... oczywiste.
- Mam nadziej, e powiedziae to Clave - powiedzia Simon.
- Jakie tysic razy - odpowiedzia Jace. - Raczej nie uwaaj, by moje spostrzeenia
byy jako szczeglnie wane.
Clary spojrzaa na swoje donie. Zeznawaa przed Clave tak jak reszta; odpowiadaa

na wszystkie pytania. Jednak wci nie powiedziaa im wszystkiego, nikomu nie


powiedziaa o tym, czego jej brat od niej oczekiwa.
Niewiele spaa, odkd razem z Jace'm, w ktrego yach nadal pyn ogie, wrcili z
Burren. Kiedy ju udao jej si zasn, drczyy j koszmary.
- To jak walka z duchem - stwierdzi Jace. - Nie mona namierzy Sebastiana,
znale go, tak samo jak Nocnych owcw, ktrych zmieni.
- Robi, co mog - powiedzia Alec. - Wzmocnili zabezpieczenia wok Idrisu i
Alicante. Tak naprawd to wzmacniaj wszystkie zabezpieczenia. Wysali dziesitki
ekspertw na Wysp Wrangla.
Wyspa Wrangla bya siedzib wszystkich zabezpiecze na wiecie, jak i zakl
ochraniajcych glob, w szczeglnoci Idrisu, od demonw i ich inwazji. Sie ochrony nie
bya idealna, a demony czasami si przez ni przelizgiway, lecz Clary moga sobie jedynie
wyobrazi co by byo, gdyby ta sie zostaa zniszczona.
- Syszaam jak mama mwia, e czarownicy ze Spiralnego Labiryntu szukali
sposobu na odwrcenie efektw Piekielnego Kielicha - powiedziaa Isabelle. - Oczywicie
byoby atwiej, gdyby mieli ciaa, na ktrych mogliby eksperymentowa...
Urwaa, a Clary wiedziaa dlaczego. Ciaa Mrocznych Nocnych owcw zabitych w
Burren zostay sprowadzone do Miasta Koci, by zbadali je Cisi Bracia. Braciom jednak
nigdy si to nie udao. Przez noc ciaa Nephilim zgniy, wygldajc jakby miay ju
kilkadziesit lat. Nie pozostao nic innego jak spali szcztki.
Isabelle ponownie zabraa gos.
- A elazne Siostry tworz now bro. Dostaniemy tysice nowych serafickich
ostrzy, mieczy, chakramw, wszystkiego... Wykutego w niebiaskim ogniu. - Spojrzaa na
Jace'a. Po bitwie w Burren byy takie dni, kiedy ogie szala w jego yach na tyle, by
sprawi, eby krzycza z blu. Cisi Bracia wci go badali, testowali na nim ld i ogie,
bogosawiony metal i zimno elaza, starajc si odkry jaki sposb na pozbycie si ognia.
Nie znaleli adnego. Wygldao na to, e ogie Wspaniaego, uwiziony wczeniej
w ostrzu, nie spieszy si, eby opuci swoje naczynie, bez wzgldu na to, e by nim ywy
czowiek. Brat Zachariasz powiedzia Clary, e na pocztku Nocni owcy prbowali
umieci niebiaski ogie w broni, by mie co, czego mogliby uy w walce z demonami.
Nigdy im si to nie udao, a ostatecznie to serafickie ostrze stao si ich orem. W kocu
poddali si te Cisi Bracia. Ogie Wspaniaego wi si w yach Jace'a jak w, a chopak
mg jedynie nauczy si go kontrolowa tak, by nie pochon go cakowicie.
Dobieg do nich gony dwik nowej wiadomoci; Isabelle ponownie wczya
telefon.
- Mama pisze, ebymy wracali do Instytutu - powiedziaa. - Jest jakie spotkanie.

Musimy na nim by. - Wstaa, otrzepujc sukienk z brudu. - Chciaabym ci na nie zabra,
ale wiesz, e mamy zakaz wstpu dla nieumarych i tak dalej - powiedziaa do Simona.
- Pamitam - odpowiedzia Simon i wsta. Clary signa po do Jace'a, ktry j uj,
i pomoga mu wsta.
- Simon i ja idziemy na witeczne zakupy - powiedziaa. - I nikt z was nie moe i,
bo chcemy wam kupi prezenty.
Alec wyglda na przeraonego.
- Och, Boe. Czy to oznacza, e te wam je musz kupi?
Clary pokrcia gow.
- Nocni owcy nie obchodz.... no wiecie, Boego Narodzenia? - Pomylaa nagle o
niepokojcym obiedzie podczas wita Dzikczynienia u Luke'a, gdy Jace, poproszony o
pokrojenie indyka, potraktowa ptaka mieczem, z ktrego w kocu zostay jedynie plasterki.
Moe jednak nie obchodz?
- Wymieniamy si prezentami, czcimy zmian pory roku - powiedziaa Isabelle. Dawniej obchodzono zimowe uroczystoci Anioa. To dzie, gdy Jonathan Nocny owca
otrzyma Dary Anioa. Myl, e Nocnym owcom przeszkadza, e zostali wykluczeni ze
wszystkich wit Przyziemnych, przez co wiele Instytutw organizuje przyjcia
boonarodzeniowe. Szczeglnie londyski z tego synie. - Wzruszya ramionami. - Myl,
e u nas nie bdzie przyjcia... w tym roku.
- Och. - Clary poczua si okropnie. Oczywicie, e nie chcieli witowa Boego
Narodzenia po utracie Maxa. - C, pozwlcie przynajmniej kupi sobie prezenty. Nie musi
by adnego przyjcia, czy czego w tym stylu.
- Dokadnie. - Simon wzruszy ramionami. - Musz kupi prezenty na Chanuk,
ktre s nakazane przez prawo ydowskie. Bg ydowski jest gniewnym Bogiem. I bardzo
skorym na prezenty.
Clary umiechna si do niego. Coraz atwiej przychodzio mu wymawianie sowa
Bg.
Jace westchn i pocaowa Clary - byo to szybkie, poegnalne municie ustami jej
skroni, ale i tak zadraa. To, e nie moga dotkn Jace'a lub nawet go pocaowa
sprawiao, e miaa coraz wiksz ochot wyskoczy ze skry. Obiecaa mu, e nigdy nie
bdzie to miao dla niej znaczenia, e bdzie go kocha nawet, jeli nigdy wicej si nie
dotkn, ale i tak tego nienawidzia, nie cierpiaa tsknoty za uczuciem, jak ich ciaa do
siebie pasoway.
- Do zobaczenia - powiedzia Jace. - Pjd z Alekiem i Izzy...

- Nie, nie pjdziesz - powiedziaa niespodziewanie Isabelle. - Zepsue telefon Aleca.


Przyznam, e wszyscy chcielimy to zrobi od tygodni...
- ISABELLE! - krzykn Alec.
- Ale faktem jest, e jest twoim parabatai, a ty jako jedyny nie bye zobaczy si z
Magnusem. Id z nim porozmawia.
- I co mam mu powiedzie? - spyta Jace. - Nie mona namawia ludzi do
niezrywania albo moe i mona... - doda pospiesznie, widzc wyraz twarzy Aleca.
Moe si uda. Sprbuj.
- Dziki. - Alec poklepa Jace'a po ramieniu. - Syszaem, e potrafisz by czarujcy,
jeli tylko zechcesz.
- Te tak syszaem - odpowiedzia Jace, cofajc si. Robi to z wdzikiem, pomylaa
Clary. I seksapilem.
Uniosa do i bez entuzjazmu pomachaa do niego.
- Do zobaczenia - powiedziaa. Jeeli nie umr z frustracji.
Rodzina Fray nigdy nie bya uwaana za religijn, ale Clary kochaa Pit Alej
podczas wit Boego Narodzenia. Powietrze pachniao jak sodkie, pieczone kasztany, a
ekspozycja za oknami byszczaa srebrem, bkitem, zieleni i czerwieni. W tym roku do
kadej lampy przyczepione byy grube, okrge, krystaliczne patki niegu, odbijajce
zimowe promienie soneczne, tworzc w ten sposb na szybach zot powiat. Nie
wspominajc o ogromnym drzewie w Rockefeller Center, ktre rzucao na na ni i Simona
cie, gdy przechodzili przez bram znajdujc si po stronie lodowiska. Obserwowali jak
turyci przewracaj si, prbujc jedzi po lodzie.
Clary dziki gorcej czekoladzie, ktr trzymaa w doniach, czua
rozprzestrzeniajce si po jej ciele ciepo. Czua si niemal normalnie - idc do Pitej, by
zobaczy wystawy sklepowe i choink, co, odkd pamitaa, byo zimow tradycj jej i
Simona.
- Jak za dawnych czasw, prawda? - spyta, powtarzajc jej myli, gdy podpiera
brod na zoonych doniach.
Spojrzaa na niego z ukosa. Mia na sobie czarne palto i szalik, ktry podkrela
blado jego skry w zimie. Jego oczy by zamglone, co oznaczao, e dawno nie pi krwi.
Wyglda na godnego, zmczonego wampira.
C, pomylaa. Prawie jak za dawnych czasw.
- Teraz jest wicej ludzi, ktrym trzeba kupi prezenty - powiedziaa. - Plus to

wieczne, traumatyczne pytanie co-kupi-komu-na-gwiazdk-po-tym-jak-zaczlicie-siumawia.


- Co da Nocnemu owcy, ktry ma ju wszystko - doda Simon z szerokim
umiechem.
- Jace najbardziej lubi bro - westchna Clary. - I ksiki, ale w Instytucie maj
ogromn bibliotek. Lubi te klasyczn muzyk... - Owiecio j. Simon jest muzykiem;
mimo, e jego zesp by okropny i cigle zmieniali jego nazw - obecnie nazywali si
Zabjczy Suflet wci trenowali. - Co daby komu, kto lubi gra na pianinie?
- Pianino
- Simon.
- Ogromny metronom, ktry mgby rwnie suy jako bro?
Clary westchna rozdraniona.
- Nuty. Rachmaninoff jest trudny, ale on lubi wyzwania.
- W kocu co zaproponowae. Id zobaczy, czy w okolicy jest jaki sklep
muzyczny. - Clary, koczc swoj gorc czekolad, wyrzucia kubek do pobliskiego kosza
i wycigna telefon. - A co z tob? Co dasz Isabelle?
- Nie mam pojcia - stwierdzi Simon. Zaczli i w stron alei, gdzie sta tum ludzi
gapicych si na okna.
- Prosz ci. Z Isabelle pjdzie atwo.
- Mwisz o mojej dziewczynie. - Simon cign brwi. - Tak sdz. Nie jestem
pewien. Nie rozmawialimy o tym. Mam na myli zwizek.
- Naprawd musisz OR, Simon.
- Co?
- Okreli relacj. Co jest midzy wami, do czego to zmierza. Czy jestecie par
tylko dla zabawy, czy sytuacja jest skomplikowana, i tak dalej. Kiedy powie swoim
rodzicom. Czy moesz widywa si z innymi.
Simon zblad.
- Co? Powanie?
- Powanie. A tak poza tym perfumy! - Clary chwycia Simona za ty paszcza i
zacigna go do sklepu kosmetycznego, w miejscu ktrego sta kiedy bank. W rodku

budynek by ogromny, ze wszystkich stron otaczay ich rzdy lnicych buteleczek. - Co


niespotykanego - powiedziaa, idc w stron strefy z zapachami. - Isabelle nie bdzie
chciaa pachnie jak wszyscy. Wolaaby zapach fig, wetywerii albo...
- Figi? One maj zapach? - Simon wyglda na przeraonego. Clary miaa zacz si
z niego mia, gdy nagle jej telefon zacz wibrowa. To bya jej mama.
GDZIE JESTE?
Clary przewrcia oczami i odpisaa. Jocelyn wci si denerwowaa, gdy mylaa, e
Clary wysza gdzie z Jace'em. Chocia Clary chciaa zwrci uwag na to, e Jace by
najprawdopodobniej najbezpieczniejszym chopakiem na wiecie, poniewa nie mg robi
takich rzeczy jak:
1. Zoszczenie si.
2. Cokolwiek na tle seksualnym.
3. Cokolwiek, co powoduje wzrost poziomu adrenaliny.
Z drugiej strony wczeniej by optany; ona i jej matka patrzyy jak sta i pozwala
Sebastianowi grozi Luke'owi. Clary wci nie powiedziaa jej o wszystkim, co widziaa w
mieszkaniu, ktre dzielia z Jace'm i Sebastianem w tym krtkim okresie czasu, ktry by
dla niej mieszanin snu i koszmaru. Nigdy nie powiedziaa matce, e Jace kogo zabi. Nie
musiaa wiedzie o niektrych rzeczach, a Clary nie chciaa jej o nich mwi.
- Magnus pewnie by chcia wikszo z tych rzeczy - powiedzia Simon, podnoszc
szklan buteleczk wypenion czym w rodzaju olejku, w ktrym by brokat. Czy
kupienie prezentu komu, z kim zerwa twj przyjaciel bdzie si kcio z jak regu?
- To zaley. Magnus jest twoim bliszym przyjacielem, czy Alec?
- Alec pamita jak mam na imi - powiedzia Simon i odoy buteleczk. - I szkoda
mi go. Rozumiem, dlaczego Magnus to zrobi, ale Alec jest zaamany. Myl, e jeeli kto
ci kocha i jest ci naprawd przykro, to powinien ci wybaczy.
- To zaley od tego, co si zrobio - stwierdzia Clary. - Nie mam na myli Aleca, ale
oglnie. Jestem pewna, e Isabelle by ci wybaczya - dodaa pospiesznie.
Simon nie wyglda na przekonanego.
- Nie ruszaj si - oznajmia, trzymajc buteleczk w pobliu jego gowy. Za trzy
minuty powcham twoj szyj.
- Wow - powiedzia Simon. Pewnie dugo na to czekaa, co Fray?
Clary nie wysilaa si na wymylanie sabej riposty; wci mylaa o tym, co Simon

powiedzia o przebaczaniu i przypomniaa sobie kogo innego, jego gos, twarz i oczy.
Sebastian siedzcy przy stole naprzeciwko niej w Paryu. Mylisz, e moesz mi wybaczy?
To znaczy, czy uwaasz, e przebaczenie jest moliwe dla kogo takiego jak ja?
- S rzeczy, ktrych nigdy nie mona wybaczy - powiedziaa. - Ja nigdy nie
wybacz Sebastianowi.
- Nie kochasz go.
- Nie, ale jest moim bratem. Jeeli sprawy potoczyyby si inaczej... - Ale tak si nie
stao. Clary porzucia te myli i pochylia si, by powcha szyj Simona. - Pachniesz jak
figi i morele.
- Naprawd mylisz, e Isabelle chciaaby pachnie jak suszone owoce?
- Moe nie. - Clary podniosa inn buteleczk. - Wic co zamierzasz zrobi?
- Z czym?
Clary zastanawiaa si, czy spyta czym roni si tuberoza od zwykej ry, gdy
zauwaya, e Simon patrzy na ni ze zdziwieniem w brzowych oczach.
- C, nie moesz wiecznie mieszka z Jordanem, prawda? - spytaa. - Studia...
- Ty si nie wybierasz na studia - przerwa jej.
- Nie, ale jestem Nocn owczyni. Po skoczeniu osiemnastu lat kontynuujemy
nauk. Jestemy wtedy wysyani do innego Instytutu, ktry staje si nasz uczelni.
- Nie chc, eby wyjechaa. - Wsun donie do kieszeni paszcza. - Nie mog i na
studia - powiedzia. - Moja matka nie zamierza za nie paci, a nie mog utrzymywa si z
kredytu studenckiego. Jestem martwy. Ile czasu minie, zanim ludzie w szkole zauwa, e
si nie starzej? Szesnastolatek nie wyglda jak senior na uczelni, nie wiem czy o tym
pomylaa.
Clary odoya buteleczk.
- Simon...
- Moe powinienem wzi co dla mamy - powiedzia z gorycz. - I powiedzie co
w stylu Dziki za wyrzucenie mnie z domu i udawanie, e nie yj.
- Orchidee?
Nastrj Simona do artw prys.
- Moe nie jest tak jak dawniej - powiedzia. Normalnie kupibym ci kredki, co do
rysowania, ale ju nie rysujesz, prawda? Nie liczc uywania steli? Ty nie rysujesz, a ja nie

oddycham. Jednak ten rok nieco rni si od poprzedniego.


- Moe powiniene porozmawia z Raphaelem - podsuna Clary.
- Raphaelem?
- On wie, jak yj wampiry - stwierdzia. - Jak ukadaj sobie ycie, jak zarabiaj
pienidze, jak zdobywaj mieszkanie. Wie takie rzeczy. Mgby ci pomc.
- Mgby, ale tego nie zrobi - powiedzia Simon, krzywic si. - Nie syszaem
niczego o bandzie z Dumort, odkd Maureen przeja j po Camille. Wiem, e Raphael jest
jej zastpc. Jestem pewien, e wci myli, e mam Znak Kaina. Gdyby tak nie byo, ju
by kogo po mnie wysa. To kwestia czasu.
- Nie. Wiedz, e nie mog ci tkn, bo spowodowaoby to wojn z Clave. W
Instytucie wyrazili si jasno - powiedziaa Clary. - Jeste chroniony.
- Clary - zacz Simon - nikt z nas nie jest chroniony
Zanim rudowosa odpowiedziaa, usyszaa jak kto woa jej imi. Cakowicie
zaskoczona, spojrzaa w tamt stron i zobaczya matk, ktra torowaa sobie drog przez
tum kupujcych. Przez okno zobaczya stojcego na chodniku Luke'a. W swojej flanelowej
koszuli wyrnia si wrd stylowych Nowojorczykw.
Wyswobadzajc si z tumu, Jocelyn podesza do nich i obja Clary ramieniem.
Dziewczyna spojrzaa na rk matki zaskoczona, po czym przeniosa wzrok na Simona.
Wzruszy ramionami. W kocu Jocelyn pucia j i cofna si.
- Martwiam si, e co ci si stao...
- W Sephorze?
Jocelyn zmarszczya brwi.
- Nie syszaa? Mylaam, e Jace da ci zna.
Clary poczua nagle ld w yach, jakby pokna lodowat wod.
- Nie. Ja... Co si dzieje?
- Przepraszam, Simon - powiedziaa Jocelyn. - Ale Clary i ja musimy natychmiast
uda si do Instytutu.
Niewiele si zmienio u Magnusa odkd Jace by tutaj pierwszy raz. Ten sam may
korytarz i ta arwka. Jace uy Znaku otwarcia, by wej przez frontowe drzwi, a
nastpnie wszed po schodach - co dwa stopnie - i zadzwoni dzwonkiem do mieszkania

Magnusa. Stwierdzi, e to najbezpieczniejsza runa, ktrej mg uy. Mimo wszystko


czarownik mg gra nago w gry wideo lub co w tym stylu. Kto wie, co czarownicy robi
w wolnym czasie?
Jace zadzwoni jeszcze raz, mocno wciskajc dzwonek. Dwa dzwonki pniej
Magnus szarpniciem otworzy drzwi, wyglda na wciekego. Mia na sobie czarny,
jedwabny szlafrok, a pod nim bia koszulk i tweedowe spodnie. By boso, ciemne wosy
mia potargane, a na szczce widnia cie zarostu.
- Co ty tu robisz?
- Matko powiedzia Jace. Jaki ty niegocinny.
- To dlatego, e nie jeste tu mile widziany.
Jace unis brew.
- Mylaem, e jestemy przyjacimi stwierdzi Jace.
- Nie, jeste przyjacielem Aleca. Alec by moim chopakiem, wic musiaem ci
znosi. Ale teraz nie jest moim chopakiem, wic nie musz ci znosi. Wyglda na to, e
nikt z was tego nie zauway. Jeste ju - czwartym, chyba? - osobnikiem, ktry mi zawraca
gow. - Magnus zacz wylicza na palcach. - Clary, Isabelle, Simon...
- Simon tu by?
- Zaskoczony?
- Nie wiedziaem, e interweniowa w twoj relacj z Alekiem.
- Nie ma adnej mojej relacji z Alekiem - powiedzia Magnus stanowczo, ale Jace
schyli si, przelizgn si obok niego i wszed do salonu, rozgldajc si z
zaciekawieniem.
Jedn z rzeczy, ktre Jace zawsze, potajemnie, lubi w mieszkaniu Magnusa to to, e
rzadko wygldao dwa razy tak samo. Czasami byo duym, nowoczesnym loftem. Czasami
wygldao jak francuski burdel, lub jak Wiktoriaska palarnia opium, lub wntrze statku
kosmicznego. Dzisiaj c, byo w nim brudno i ciemno. Stolik zamiecay stosy starych
pudeek po chiskim jedzeniu. Prezes Miau lea na kocu z wycignitymi koczynami,
wygldajc przy tym jak martwy jele.
- Pachnie tutaj zamanym sercem - stwierdzi Jace.
- To przez chiszczyzn. - Magnus rzuci si na kanap i wycign dugie nogi. - No
dalej, mw. Powiedz to, co chciae powiedzie.
- Myl, e powiniene wrci do Aleca.
Magnus wznis oczy ku grze.

- Dlaczego?
- Poniewa jest nieszczliwy - powiedzia Jace. - I jest mu przykro. Ju tego nie
zrobi.
- Och, nie bdzie ju snu za moimi plecami planw skrcenia mojego ycia? Bardzo
szlachetnie z jego strony.
- Magnus...
- Poza tym, Camille nie yje. I tak nie mgby ju tego zrobi.
- Wiesz, co mam na myli - stwierdzi Jace. Nie bdzie ci okamywa, oszukiwa i
nie bdzie robi innych rzeczy, ktre ci denerwuj. - Opad na staromodny, skrzany fotel i
unis brew. - Wic jak bdzie?
Magnus przewrci si na bok.
- Co ci obchodzi, e Alec jest nieszczliwy?
- Co mnie obchodzi? - spyta Jace tak gono, e Prezes Miau zelizgn si z kanapy
i wyldowa na pododze. - Oczywicie, e Alec mnie obchodzi. Jest moim najlepszym
przyjacielem, moim parabatai. I jest nieszczliwy. Tak jak ty, z tego co widz. Wszdzie
le pudeka po jedzeniu na wynos i nie zrobie nic, by to posprzta, a twj kot wyglda
jakby zdech...
- Nie zdech.
- Dbam o Aleca - powiedzia Jace, wpatrujc si w Magnusa pewnym siebie
spojrzeniem. - Dbam o niego bardziej ni o siebie.
- Nie mylae moe kiedy - zacz Magnus z namysem, skubic lakier do paznokci
- e ta caa sprawa z parabatai jest okrutna? Moesz go wybra, ale nie moesz go porzuci.
Nawet jeeli obrci si przeciwko tobie. Spjrz na Luke'a i Valentine'a. W pewien sposb
twj p arabatai jest dla ciebie najblisz osob na wiecie, ale nie moesz si w nim
zakocha. A wraz z jego mierci umrze te czstka ciebie.
- Skd tak duo wiesz o parabatai?
- Poznaem wielu Nocnych owcw - powiedzia Magnus, klepic kanap obok
siebie. Prezes Miau wskoczy na poduszki i trci czarownika gow. Dugie palce Magnusa
zatopiy si w futrze kota. - Jestecie dziwnymi stworzeniami. Z jednej strony macie w
sobie kruch szlachetno i ludzko, a z drugiej strony jestecie piekielnie bezmylnymi
anioami. - Zerkn w stron Jace'a. - Ty w szczeglnoci, Herondale, bo masz we krwi
anielski ogie.
- Przyjanie si wczeniej z Nocnymi owcami?
- Przyjanie - powtrzy Magnus. - Co to tak naprawd znaczy?

- No wiesz - zacz Jace - miae chyba kiedy przyjaciela. Masz? Masz przyjaci?
Poza tymi, ktrzy przychodz na twoje przyjcia. Wikszo ludzi si ciebie boi albo ma u
ciebie jaki dug, lub moe kiedy z nimi sypiae, ale przyjaciele - nie widz, by mia ich
wielu.
- C, to nowo - stwierdzi Magnus. - Nikt jeszcze spord twojej grupy nie
prbowa mnie obraa.
- Dziaa?
- Jeeli masz na myli czy nagle chc wrci do Aleca, to nie - odpowiedzia
czarownik. - Mam nieodpart i dziwn ochot na pizz, ale to chyba nie ma z tym nic
wsplnego.
- Alec mwi, e tak robisz. artujesz, eby odwrci od siebie uwag.
Magnus zmruy oczy.
- Tylko ja tak robi?
- Dokadnie - powiedzia Jace. Posuchaj kogo, kto wie co na ten temat.
Nienawidzisz mwi o sobie i wolisz, by ludzie byli na ciebie li ni eby ci wspczuli. Ile
masz lat, Magnus? Powiedz prawd.
Magnus milcza.
- Jak mieli na imi twoi rodzice? Twj ojciec?
Czarownik patrzy na niego zielono-zotymi oczami.
- Jeeli chciabym lee na kanapie i narzeka na rodzicw to zatrudnibym
psychiatr.
- Ach, moje usugi s bezpatne.
- Te tak syszaem.
Jace umiechn si i zsun w fotelu. Na otomanie leaa poduszka z flag brytyjsk.
Sign po ni i woy pod gow.
- Nie musz nigdzie i. Mog tu siedzie cay dzie.
- Super - mrukn Magnus. To ja si zdrzemn. - Sign po zmity koc lecy na
pododze w chwili, gdy zadzwoni telefon Jace'a. Magnus obserwowa jak Nocny owca,
siedzc w niewygodnej pozycji, mczy si z wycigniciem telefonu z kieszeni. W kocu
udao mu si i otworzy go.

To bya Isabelle.
- Jace?
- Tak. Jestem u Magnusa i myl, e robi postpy. Co jest?
- Wracaj - powiedziaa Isabelle, na co Jace usiad prosto, a poduszka spada na
podog. W jej gosie sysza napicie, przypominajce le nastrojone pianino. - Do
Instytutu. Teraz, Jace.
- Co si dzieje? - spyta. - Co si stao? - Zobaczy jak Magnus rwnie siada,
wypuszczajc z rki koc.
- Sebastian - powiedziaa Isabelle.
Jace zamkn oczy. Zobaczy zot krew i biae pira rozproszone na marmurowej
posadzce. Przypomnia sobie mieszkanie, n w doni, wiat u swoich stp, uchwyt
Sebastiana na jego nadgarstku, te puste, czarne oczy, wpatrujce si w niego z upiornym
rozbawieniem. W uszach mu dzwonio.
- O co chodzi? - Gos Magnusa przywrci Jacea do rzeczywistoci. Zda sobie
spraw, e jest przy drzwiach, z telefonem w kieszeni. Odwrci si. Czarownik sta za nim,
patrzc na niego uwanie. Chodzi o Aleca? Wszystko z nim w porzdku?
- A co ci to obchodzi? - zapyta Jace, a Magnus si wzdrygn. Jace nigdy by nie
pomyla, e zobaczy wzdrygajcego si czarownika. Tylko to powstrzymao go od
trzanicia drzwiami.
W przedpokoju Instytutu wisiay dziesitki nieznanych paszczy i kurtek. Clary
poczua napicie w ramionach, gdy rozpinaa swj weniany paszcz i wieszaa go na
jednym z hakw przymocowanych do ciany.
- Maryse nie powiedziaa o co chodzi? - spytaa, a w jej gosie mona byo usysze
lekki strach.
Jocelyn odwina dugi, szary szalik z szyi i ledwie zwrcia uwag na to, jak Luke
wzi go od niej i powiesi na haczyku. Obrzucia pomieszczenie wzrokiem, zatrzymujc je
na kracie windy, ukowatym suficie i wyblakych malowidach ludzi i aniow.
Luke pokrci gow.
- Powiedziaa jedynie tyle, e by atak na Clave i musimy dosta si tu tak szybko,
jak to moliwe.
- Ta cz ,musimy' moe mnie nie dotyczy. - Jocelyn zaplota wosy z boku gowy i

chwycia je palcami. - Nie byam tutaj od lat. Czego mog ode mnie chcie?
Luke cisn jej rami uspokajajco. Clary wiedziaa, czego obawiaa si jej matka,
czego obawiali si wszyscy. Jedynym powodem, dla ktrego Jocelyn musiaa tu by, to jej
syn i wieci o nim.
- Maryse powiedziaa, e bd w bibliotece - powiedziaa Jocelyn.
Clary zacza ich prowadzi. Syszaa jak Luke i jej mama rozmawiaj, idc za ni,
jak i odgos cicho stawianych przez nich krokw. Luke szed wolniej ni kiedy, bo wci
nie wydobrza, odkd w listopadzie prawie zgin.
Wiesz dlatego tutaj jeste, prawda? - usyszaa mikki gos w czeluciach umysu.
Wiedziaa, e to nie o to miejsce chodzi, ale to nie pomagao. Nie widziaa brata od czasu
walki w Burren, ale wci jego czstka bya w jej umyle, jak nachalny, nieproszony duch.
Ze wzgldu na mnie. Od zawsze wiedziaa, e nie odszedem na zawsze. Mwiem ci, co si
stanie. Przeliterowaem ci to.
Erchomai.
Nadchodz.
Dotarli do biblioteki, ktrej drzwi byy na wp otwarte, a zza ktrych dobiegay
ktnie. Jocelyn zatrzymaa si na chwil, a jej mina wskazywaa, e jest spita.
Clary pooya do na klamce.
- Jestecie gotowi?
Dopiero teraz zauwaya, co jej matka ma na sobie: czarne dinsy, buty i golf.
Najwyraniej, nie zdajc sobie nawet z tego sprawy, zaoya na siebie rzeczy, ktre
najbardziej przypominay strj do walki.
Jocelyn skina na crk.
Kto odsun wszystkie meble w bibliotece, robic miejsce rodku pomieszczenia,
gdzie znajdowaa si mozaika z Anioem. Sta na niej masywny st z ogromnej
marmurowej pyty, ktr podtrzymyway dwa klczce, kamienne anioy. Przy stole
siedzieli czonkowie Konklawe. Niektrych z nich, jak Kadira i Maryse, Clary znaa. Inni
byli jej obcy.
Maryse staa, wyliczajc na palcach nazwy, gdy mwia: - Berlin, nikt nie przey.
Bangkok, nikt nie przey. Moskwa, nikt nie przey. Los Angeles...
- Los Angeles? - spytaa Jocelyn. Tam s Blackthorn'owie. Czy oni...
Maryse wygldaa na zaskoczon, jakby nie zauwaya przyjcia Jocelyn. Jej
niebieskie oczy przesuny si po Luke'u i Clary. Wygldaa na wyczerpan i spit. Wosy

miaa zaczesane do tyu, a na rkawie jej dopasowanej kurtki bya plama czerwonego wina
lub krwi.
- Dzieci ocalay. S teraz w Idrisie.
- Helen - powiedzia Alec, a Clary pomylaa o dziewczynie, ktra walczya z nimi
przeciwko Sebastianowi w Burren. Pamitaa j, stojc w nawie Instytutu, jak i
ciemnowosego chopca trzymajcego j za nadgarstek. Mj brat, Julian.
- Dziewczyna Aline - wypalia Clary i zobaczya jak czonkowie Konklawe
spogldaj na ni ze sabo skrywan wrogoci. Zawsze tak robili, jakby to, kim jest i co
reprezentuje, sprawiao, e nic innego w niej nie widzieli. Crka Valentine'a. Crka
Valentine'a. Nic jej nie jest?
- Jest w Idrisie z Aline - odpowiedziaa Maryse. - Jej modsze rodzestwo przeyo,
ale chyba jest problem z jej najstarszym bratem, Markiem.
- Problem? - spyta Luke. - Co si tak naprawd dzieje, Maryse?
- Nie wydaje mi si, bymy poznali ca histori przed udaniem si do Idrisu powiedziaa Maryse, przeczesujc i tak ju uoone wosy. - W cigu dwch dni doszo do
atakw w szeciu Instytutach. Nie wiemy jeszcze, w jaki sposb Instytuty zostay
naruszone, ale wiemy, e...
- Sebastian - przerwaa jej matka Clary. Donie trzymaa w kieszeniach swoich
czarnych spodni, a Clary moga si zaoy, e gdyby je wyja, byyby zacinite w pici.
- Przejd do sedna, Maryse. Mj syn. Nie wezwaaby mnie, gdyby to nie on by za to
odpowiedzialny, prawda? - Spojrzenia Jocelyn i Maryse skrzyoway si, a Clary zacza si
zastanawia czy byo tak samo, gdy byy w Krgu, gdzie ich ostre charaktery nacieray na
siebie, wywoujc iskry.
Zanim Maryse zdya odpowiedzie, otworzyy si drzwi i do rodka wszed Jace.
By zaczerwieniony z zimna, mia go gow i wosy zmierzwione przez wiatr. Nie nosi
rkawiczek, przez co donie mia czerwone na paliczkach, cho byy te pokryte nowymi i
starymi Znakami. Zobaczy Clary i posa jej szybki umiech nim usiad si na krzele przy
cianie.
Luke, jak zawsze, skupi si na rozejmie.
- Maryse? To Sebastian jest za to odpowiedzialny?
Maryse wzia gboki oddech.
- Tak, on. Byli z nim Mroczni.
- To oczywiste, e to on - wtrcia si Isabelle. Wczeniej wpatrywaa si w st, ale
teraz podniosa gow. Miaa na twarzy mask nienawici i wciekoci. - Powiedzia, e
wrci i, c, wanie to zrobi.

Maryse westchna.
- Zakadalimy, e zaatakuje Idris, a nie Instytuty. Na to wskazyway wszystkie
informacje na jego temat.
- Wic zrobi to, czego si nie spodziewalicie - stwierdzi Jace. - Zawsze to robi.
Moe Clave powinno na to mie jaki plan. - Jace zniy gos. - Mwiem wam. Mwiem,
e bdzie chcia pomnoy swoje siy.
- Jace - upomniaa go Maryse. - Nie pomagasz.
- Nawet nie prbowaem tego zrobi.
- Mylaem, e to miejsce bdzie pierwszym, ktre zaatakuje - powiedzia Alec. Biorc pod uwag to, co mwi Jace, jak i to, e s tu wszyscy, ktrych kocha i nienawidzi.
- On nikogo nie kocha - wtrcia si ostro Jocelyn.
- Mamo, przesta - mrukna Clary. Jej serce bio nienaturalnie szybko. Czua dziwne
uczucie ulgi. Przez cay ten czas oczekiwaa nadejcia Sebastiana i wanie si to stao.
Czekanie si skoczyo. Teraz rozpocznie si wojna. - Co powinnimy zrobi? Wzmocni
zabezpieczenia Instytutu? Ukry si?
- Niech zgadn - zacz Jace, a jego gos ocieka sarkazmem - Clave zwoa Narad i
odbdzie si kolejne spotkanie.
- Clave wezwao nas do natychmiastowej ewakuacji - powiedziaa Maryse, a wraz z
tym wszyscy, nawet Jace, zamilkli. - Wszystkie Instytuty powinny zosta opuszczone. Cae
Konklawe musi wrci do Alicante. Ochrona wok Idrisu zostanie pojutrze podwojona i
nikt nie bdzie mg wej czy wyj.
Isabelle przekna lin.
- Kiedy opucimy Nowy Jork?
Maryse wyprostowaa si z ustami zacinitymi w cienk kresk i szczk napit z
determinacji. Cz jej zwyczajnej, wyczuwalnej aury wadczoci wrcia.
- Id i si pakuj - powiedziaa. - Wyruszamy wieczorem.
TUMACZNIE: JimmyK
KOREKTA: Ma_cul, KlaudiaRyan
2
Wznie si lub upadnij

Czuwanie przypominao zanurzanie si w wannie penej lodowatej wody. Emma,


wyrwana ze snu, usiada prosto z ustami otwartymi do krzyku.
- Jules! Jules!
W ciemnociach pojawi si ruch, nastpnie jej ramienia dotkna do , po czym jej
oczy zalao wiato. Emma dyszaa, gdy po omacku cofaa si, wciskajc midzy poduszki.
Zdaa sobie spraw, e leaa na ku, a za jej plecami uoono stos poduszek, natomiast
wok jej ciaa poskrcao si przepocone przecierado. Zamrugaa, chcc wyzby si
ciemnoci z oczu, po czym sprbowaa si skupi.
Pochylaa si nad ni Helen Blackthorn, ktrej niebiesko-zielone oczy byy
zmartwione, w doni trzymaa wieccy kamie. Znajdoway si w pomieszczeniu z
dwuspadowym, stromym dachem opadajcym ostro w d niczym w bajkowym domku.
Due, drewniane ko z baldachimem stao na rodku pokoju, a w cieniach za Helen Emma
moga dostrzec reszt mebli: du, kwadratow szaf, dug kanap, st na niepewnych
nogach.
- G...gdzie jestem? - wysapaa Emma.
- W Idrisie - odpowiedziaa Helen, gaszczc jej rami w kojcy sposb. - Emma,
udao ci si tutaj dosta. Jestemy na poddaszu domu Penhallow'w.
- M...moi rodzice. - Emma zacza szczka zbami. - Gdzie s moi rodzice?
- Przesza przez Portal z Julianem - powiedziaa delikatnie Helen, nie odpowiadajc
na jej pytanie. - Wszyscy z was zdyli jako przej, cudem. Clave udostpnio przejcie, a
podr Portalem jest trudna. Dru przesza trzymajc Tavvy'ego, a bliniaki, oczywicie,
przeszy razem. A potem, gdy prawie stracilimy nadziej, przesza wasza dwjka. Bya
nieprzytomna, Em. - Zgarna wosy z czoa dziewczyny. Martwilimy si. Gdyby
zobaczya Julesa...
- Co si dzieje? - spytaa Emma ostro. Odsuna si, unikajc dotyku Helen, nie
dlatego, e jej nie lubia, ale dlatego, e omotao jej serce. - Co z Markiem i panem
Blackthorn'em....
Helen zawahaa si.
- Sebastian Morgenstern zaatakowa sze Instytutw w cigu kilku ostatnich dni.
Zabi wszystkich , ktrzy w nich przebywali lub ich Przemieni. Uy do tego Piekielnego
Kielicha, sprawiajcego, e Nocni owcy ju nie s sob.
- Widziaam jak to robi - szepna Emma. - Katerinie. Przemieni twojego ojca.
Chcieli to te zrobi z Markiem, ale Sebastian powiedzia, e nie chce go, bo ma w sobie
krew faerie.
Helen drgna.

- Wci mamy powody ku temu, by myle, e Mark yje - powiedziaa. - Mona


byo go ledzi do miejsca, gdzie znikn, ale runy wskazuj, e yje. Moliwe, e Sebastian
trzyma go jako zakadnika.
- Moi... moi rodzice - powtrzya Emma. W gardle miaa sucho. Wiedziaa co
oznacza to, e Helen nie odpowiedziaa na jej pytanie za pierwszym razem. - Gdzie s? Nie
byli w Instytucie, wic Sebastian nie mg ich skrzywdzi.
- Em... - Helen westchna. Wygldaa nagle na modsz, prawie tak mod jak Jules.
- Sebastian nie zaatakowa tylko Instytutw. Zabi lub porwa czonkw Konklawe z
domw. Twoich rodzicw prbowao wyledzi Clave, lecz bez skutku. A pniej ich ciaa
zostay wyrzucone w Marina del Rey, na pla, rano. Clave nie wie, co si dokadnie stao,
ale....
Gos Helen zniy si, gdy zacza mwi potokiem niezrozumiaych dla niej
sw: ,,zostali zidentyfikowani, ,,mieli cicia i siniaki na ciele, ,,nie znaleziono adnych
dowodw. Rzeczy takie jak ,,byli w wodzie wiele godzin, ,,nie mieli jak przenie cia,
jak i ,,biorc pod uwag wszystkie obrzdy pogrzebowe, zostali spaleni na play, jak
obydwoje tego chcieli, rozumiesz...
Emma krzykna. By to krzyk bez sw, coraz goniejszy, krzyk zdzierajcy gardo i
przynoszcy na jzyk smak metalu. By to krzyk straty tak wielkiej, e nie wyraay jej
adne sowa. By to niemy krzyk do niebios, pochodzcy gboko z serca, wyrywajcy si
na zawsze. Krzyczaa i krzyczaa, rozdzierajc domi materac, dopki jej si to nie udao, a
pod paznokciami znalazy si sklejone krwi pira. Helen szlochaa, prbujc j
powstrzyma, zatrzyma, wci powtarzajc: - Emma, Emma, prosz, Emma, prosz.
W pomieszczeniu zrobio si janiej. Kto wczy lampk w pokoju, a Emma
usyszaa swoje imi wypowiadane mikkim, znanym jej gosem. Helen pucia j i pojawi
si Jules, siadajc na brzegu ka, chcc jej co poda, co, co lnio zotem w nowym,
ostrym wietle.
To bya Cortana. Obnaona, leca na jego nagich doniach jakby dawana w ofierze.
Emma mylaa, e wci krzyczy, gdy braa miecz, a sowa lniy wykute na ostrzu, rac j
w oczy: Jestem Cortana, z tej samej stali i tego samego hartu co Joyeuse i Durendal.
Usyszaa w gowie gos ojca. Carstairs'owie dziedzicz ten miecz od pokole. Ta
inskrypcja przypomina nam, e Nocni owcy s anielsk broni. Jestemy hartowani w
ogniu, dziki czemu stajemy si silniejsi. Cierpienie przynosi nam przetrwanie.
Emma zdusia w sobie krzyk, a w kocu zamilka. Wanie to jej ojciec mia na
myli: Jak Cortana miaa stal w yach i musiaa by silna. Nawet jeeli jej rodzice nie bd
tego widzie, bdzie silna. Dla nich.
Przycigna miecz do piersi. Jakby z oddali syszaa Helen mwic do niej,
wycigajc do niej rce, ale Julian, Julian ktry zawsze wiedzia, czego potrzebuje Emma,
odepchn rk Helen. Palce Emmy zaciskay si wok ostrza, a krew spywaa po jej

ramionach i klatce piersiowej z miejsca, gdzie ostrze pocio jej obojczyki. Nie czua tego.
Koyszc si na boki, trzymaa miecz, jakby by jedyn rzecz jak kiedykolwiek kochaa,
pozwalajc,
by
krew
spywaa
z
niej
zamiast
ez.
Simon nie mg wyzby si uczucia dj vu.
By tu ju, stojc przed Instytutem, patrzc jak Lightwood'owie znikaj za
byszczcym Portalem. Chocia wtedy wrci ze Znakiem Kaina, a Portal otworzy Magnus.
Tym razem nadzorowaa go niebieskoskra czarownica nazywajca si Catarina Loss.
Wtedy wezwa go Jace, ktry chcia porozmawia o Clary, zanim zniknie w innym kraju.
Tym razem Clary odchodzia razem z nim.
Czu jej do na swojej, jej palce delikatnie uderzajce o jego nadgarstek. Cae
Konklawe - prawie kady Nocny owca w Nowym Jorku - przeszed przez bramy Instytutu
i przekroczy byszczcy portal. Lightwood'owie, jako opiekuni Instytutu, mieli przej
ostatni. Simon by tutaj, odkd zacz si zmierzch, kiedy to czerwie nieba znikaa midzy
budynkami Nowego Jorku. Teraz miejsce przed nim owietlay magiczne kamienie,
podkrelajc niektre ledwie widoczne, migoczce szczegy. Bat Isabelle, bysk piercienia
rodzinnego u Aleca, gdy gestykulowa, przebyski w jasnych wosach Jace'a.
- Wyglda inaczej - stwierdzi Simon.
Clary spojrzaa na niego. Podobnie jak reszta Nocnych owcw bya ubrana w co,
co Simon mg opisa jednym sowem - peleryna. Wydawaa si by taka jak te, ktre
zakadali, gdy bya mrona zima - zrobiona z cikiego, aksamitnego, czarnego materiau,
zapinana na piesi. Zastanawia si, skd j wzia. Moe po prostu jej j dali.
- Co wyglda inaczej?
- Portal - odpowiedzia. - Wyglda inaczej od tego, ktry zrobi Magnus. Jest
bardziej... niebieski.
- By moe kady z nich ma inne wyczucie stylu?
Simon spojrza na Catarin. Wydawaa si by energiczna, jak pielgniarka w
szpitalu lub nauczycielka w przedszkolu. Na pewno nie taka jak Magnus.
- Co z Izzy?

- Jest zmartwiona, tak myl. Wszyscy s zmartwieni.


Zapada krtka cisza. Clary westchna, a jej oddech zmieni si w biay kbek.
- Nie podoba mi si to, e odchodzisz - powiedzia Simon w tym samym czasie, gdy
Clary powiedziaa:
- Nie podoba mi si to, e musz odej i zostawi ci tutaj.
- Wszystko bdzie w porzdku - stwierdzi Simon. - Jordan ma na mnie oko. Rzeczywicie, Jordan by tam, siedzc na murze otaczajcym Instytut, czujnie obserwujc
otoczenie. - A do tego nikt nie prbowa mnie zabi od co najmniej dwch tygodni.
- To nie jest zabawne. - Clary si skrzywia. Gdy Simon si nad tym zastanowi,
okazao si, e problemem jest przekonanie kogo, i wszystko z tob w porzdku, mimo to,
e jeste Chodzcym Za Dnia. Niektre wampiry mogy chcie Simona po swojej stronie,
by mc korzysta z jego niezwykych mocy. Camille prbowaa go zwerbowa, inni take,
jednak Simon mia wraenie, e zdecydowana wikszo wampirw pragna go zabi.
- Jestem pewien, e Maureen wci ma nadziej dorwa mnie w swoje apy stwierdzi Simon. Maureen bya gow klanu wampirw w Nowym Jorku i uwaano, e
bya w nim zakochana. Co byoby co najmniej dziwne, gdyby nie to, e miaa trzynacie lat.
- Wiem, e Clave ostrzego innych, by mnie nie tykali, ale...
- Maureen chce si do ciebie dobra - powiedziaa Clary z umiechem. - To bdzie
zy dotyk.
- Milcz, Fray.
- Jordan do tego nie dopuci.
Simon spojrza przed siebie w zamyleniu. Prbowa nie patrze na Isabelle, ktra
powitaa go jedynie krtkim machniciem doni. Pomagaa matce, a jej czarne wosy
powieway na silnym wietrze.
- Moesz po prostu i i z ni porozmawia - stwierdzia Clary. - Zamiast wpatrywa
si w ni ukradkiem.
- Nie wpatruje si w ni ukradkiem. Gapi si z subtelnoci.
- Zauwayam - stwierdzia Clary. - Suchaj, wiesz, jaka jest Isabelle. Kiedy si
denerwuje, zaczyna si wycofywa. Nie bdzie rozmawia z nikim poza Jace'm lub
Alekiem, bo ciko jej zaufa innym. Jeeli masz zamiar by jej chopakiem, musisz jej
pokaza, e jeste jedn z tych osb, ktrym moe zaufa.
- Nie jestem jej chopakiem. C, tak sdz. Nigdy nie uya sowa ,chopak'.

Clary kopna go w kostk.


- Obydwoje musicie OR bardziej ni inni ludzie, ktrych znam.
- Okreli Relacj, tutaj? - spyta gos za nimi. Simon odwrci si i zobaczy
Magnusa, bardzo wysokiego na tle ciemnego nieba za nim. By ubrany zwyczajnie - w
dinsy i czarn koszulk, a jego ciemne wosy czciowo opaday na oczy. - Widz, e
nawet, gdy wiat pogra si w ciemnoci i niebezpieczestwie, wasza dwjka rozmawia o
swoim yciu miosnym. Nastolatkowie.
- Co tutaj robisz? - spyta Simon, zbyt zaskoczony takim powitaniem.
- Przyszedem do Aleca - odpowiedzia Magnus.
Clary uniosa brwi.
- O co chodzi z tymi nastolatkami?
Magnus unis ostrzegawczo palec.
- Nie posuwajcie si za daleko, cukiereczki - odpowiedzia i przeszed koo nich,
znikajc w tumie wok portalu.
- Cukiereczki? - spyta Simon.
- Wierz w to lub nie, ale nazywa mnie ju tak wczeniej - powiedziaa Clary. Simon, spjrz. - Odwrcia si do niego, wycigajc mu do z kieszeni jego spodni.
Spojrzaa na ni i umiechna si. - Piercie. Przyda si, gdy jeszcze dziaa, prawda?
Simon rwnie spojrza w d. Zoty piercie w ksztacie licia znajdowa si na
serdecznym palcu jego prawej doni. Kiedy by rdem poczenia z Clary. Teraz, gdy jej
zosta zniszczony, by po prostu piercieniem, ktry zachowa. Wiedzia, e jest to co
wicej ni przywieszka dla BFF6, ale nic nie mg na to poradzi. By pikny i wci
symbolizowa wi midzy nimi.
cisna mocno jego do, podnoszc wzrok. Cienie poruszyy si w zieleni jej
tczwek - wiedzia, e si boi.
- Wiem, e to tylko posiedzenie Rady... - zacza Clary.
- Ale zostajecie w Idrisie.
- Dotd, a ustal, co stao si w Instytutach i jak je obroni - odpowiedziaa Clary. Wtedy wrcimy. Wiem, e telefony nie dziaaj w Idrisie, ale jeeli bdziesz potrzebowa ze
mn porozmawia, powiedz Magnusowi. Znajdzie sposb eby dostarczy mi wiadomo.

Simon poczu ucisk w gardle.


- Clary...
- Kocham ci - powiedziaa. - Jeste moim najlepszym przyjacielem. - Pucia jego
do, a jej oczy zabysy. - Nie, nic nie mw. Nie chc, eby co mwi. - Odwrcia si i
niemal pobiega w stron Portalu, gdzie Jocelyn i Luke czekali na ni z trzema
spakowanymi workami marynarskimi u ich stp. Luke rzuci okiem na Simona przez
dziedziniec z wyran trosk.
Ale gdzie bya Isabelle? Tum Nocnych owcw si przerzedzi. Jace przesun si,
by stan obok Clary, kadc do na jej ramieniu. Maryse bya blisko Portalu, ale Isabelle,
ktra wczeniej staa z ni...
- Simon - odezwa si kto. Odwrci si i zobaczy Izzy, ktrej blada twarz bya jak
plama midzy ciemnymi wosami i peleryn, patrzc na niego w p ze zoci w p ze
smutkiem. Pewnie to chwil, w ktrej si egnamy?
6BBF - best friend forever (na pl. najlepsi przyjaciele na zawsze).
- Okej - powiedzia Magnus. - Chciae ze mn porozmawia. Wic mw.
Alec spojrza na niego szeroko otwartymi oczami. Obeszli koci i stanli w maym,
zwidym od zimy ogrodzie, wrd bezlistnych ywopotw. Grube winorole, pnce si po
kamiennym murze i po bramie, o tej porze roku nie stanowiy zasony, dziki czemu Alec
mg dostrzec przyziemne ulice przez szczeliny w elaznej bramie. Kamienna awka stojca
w pobliu pokryta bya warstw lodu.
- Chciaem... Co?
Magnus spojrza na niego pospnie, jakby powiedzia co gupiego. Alec
podejrzewa, e wanie tak zrobi. Zacz si trz jak dzwonki na wietrze, byo mu
niedobrze. Ostatnim razem, gdy widzia Magnusa, czarownik odszed od niego, znikajc w
opuszczonym tunelu metra, malejc z kadym krokiem, a znikn cakowicie. Aku cinta
kamu, powiedzia Alecowi. ,,Kocham ci po indonezyjsku.
To dao Alecowi iskr nadziei, na tyle, by dzwoni do Magnusa dziesitki razy, na
tyle, by sprawdza telefon, poczt, nawet wyglda przez okno pokoju - ktry wydawa si
dziwnie pusty i nieznany bez Magnusa, jakby nie by jego pokojem - koczc na notkach
lub wiadomociach przekazywanych za pomoc magii.
A teraz Magnus sta przed nim z potarganymi, czarnymi wosami i skonymi oczami
o kocich renicach, o gosie sodkim niczym ciemna melasa, z chodn, pikn twarz o
ostrych rysach, ktra nie wyraaa niczego. Alec mia wraenie jakby pokn klej.
- Chciae ze mn porozmawia - powiedzia Magnus. Tyle wywnioskowaem po
wszystkich twoich telefonach. I dlaczego wysae wszystkich swoich gupiutkich przyjaci

do mojego mieszkania? A moe robisz tak wzgldem kadego?


Alec przekn lin, by pozby si suchoci w gardle i powiedzia pierwsz rzecz,
jaka przysza mu do gowy:
- Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
- Ja... - Magnus urwa i spojrza w bok, potrzsajc gow. - Alec, wybaczyem ci.
- Nie wydaje mi si. Jeste na mnie zy.
Kiedy Magnus znw na niego spojrza, zrobi to z agodniejszym wyrazem twarzy.
- Martwiem si o ciebie - powiedzia. - Syszaem o atakach na Instytuty.
Alec poczu zawroty gowy. Magnus mu wybaczy i martwi si o niego.
- Wiesz o tym, e wyruszamy do Idrisu?
- Catarina powiedziaa mi, e zostaa wezwana do stworzenia Portalu. Byem troch
zaskoczony, e nie zadzwonie lub nie napisae by powiedzie mi, e wyruszacie powiedzia cierpko Magnus.
- Nigdy nie odbierae moich telefonw lub wiadomoci - stwierdzi Alec.
- Wczeniej ci to nie powstrzymywao.
- Kady kiedy daje sobie spokj - powiedzia Alec. - Poza tym, Jace zepsu mi
telefon.
Magnus wypuci powietrze z umiechem.
- Och, Alexandrze.
- Co? - spyta Alec, szczerze zdziwiony.
- Jeste po prostu... Jeste... Naprawd chciabym ci teraz pocaowa - powiedzia
nagle Magnus, a nastpnie pokrci gow. - Widzisz, to dlatego nie chciaem si z tob
spotka.
- Ale jeste tu teraz - zauway Alec. Pamita chwil, gdy Magnus pocaowa go
pierwszy raz, przypierajc do ciany jego mieszkania, kiedy to wszystkie koci zmieniy mu
si w galaret i myla sobie: Och, tak, tak powinno by. Teraz rozumiem. - Moge...
- Nie mogem - zaprzeczy Magnus. - To nie dziaa i nie zadziaa. Widzisz to,
prawda? - Jego donie znalazy si na ramionach Aleca, ktry czu jak kciuki czarownika
ocieraj si o jego szyj, konierzyk. Cae ciao Aleca drao. - Widzisz to? - spyta Magnus,

po czym go pocaowa.
Alec pochyli si. Zrobio si zupenie cicho. Usysza skrzypienie butw na
zanieonej ziemi, gdy przesun si do przodu. Do Magnusa znalaza si na karku Aleca.
Czarownik smakowa tak, jak zawsze - sodko, gorzko i znajomo. Alec otworzy usta,
oddychajc ciko, dyszc, ale byo za pno, bo Magnus oderwa si od niego gwatownie,
cofn i byo po wszystkim.
- Co... - wydusi Alec, nagle dziwnie oszoomiony i zgaszony. - Magnus, co si stao?
- Nie powinienem by tego robi - stwierdzi Magnus szybko. By wyranie
poruszony, w taki sposb, w jaki Alec rzadko go widzia, z rumiecami wypywajcymi na
koci policzkowe. - Wybaczam ci, ale nie mog by z tob. Nie mog. To nie wypali. Bd
y wiecznie, lub dotd, a kto mnie zabije, a ty nie. To dla mnie zbyt wiele...
- Nie mw mi, co jest dla ciebie zbyt cikie - powiedzia Alec ze miertelnym
spokojem.
Magnus wyglda na zaskoczonego, co dziao si tak rzadko, e wydawao si to by
niemal obcym wyraeniem na jego twarzy.
- To zbyt wiele dla wikszoci - powiedzia. - Dla wikszoci miertelnikw. Dla nas
te nie jest atwe. Patrze jak kto, kogo kochasz, odchodzi. Znaem kiedy dziewczyn,
niemierteln jak ja...
- Bya z jakim miertelnikiem? - spyta Alec. - Co si stao?
- Umar - odpowiedzia Magnus. Ostatecznie to, co powiedzia, skrywao wikszy al
ni sowa mogy to uj. Jego kocie oczy byszczay w ciemnociach. - Nie wiem, dlaczego
kiedykolwiek pomylaem, e to ma szans. Przykro mi, Alec. Nie powinienem
przychodzi.
- Nie, nie powiniene - stwierdzi Alec.
Magnus spojrza na Alexandra z lekk nieufnoci, jakby podszed do kogo znanego
mu na ulicy tylko po to, by dowiedzie si, e jest to obca osoba.
- Nie wiem, dlaczego to zrobie - powiedzia Alec. - Wiem jedynie to, e
zamartwiaem si od tygodni przez ciebie, przez to, co zrobiem, czego nie powinienem
zrobi, przez to, e nie powinienem nigdy rozmawia z Camille. Byo mi przykro i
rozumiaem to, przepraszaem i przepraszaem, a ciebie tutaj nie byo. Zrobiem to wszystko
bez ciebie. To sprawia, e zastanawiam si, co jeszcze mog bez ciebie zrobi. - Spojrza na
Magnusa w zamyleniu. - To, co si stao, to moja wina. Ale take i twoja. Mogem nauczy
si, by nie zwraca uwagi na to, e jeste niemiertelny, a ja nie. Wszyscy po prostu
spdzaj ze sob czas, a moe my tak bardzo si od nich nie rnimy? Wiesz, czego nie
mog zrozumie? Tego, e nigdy nic nie mwisz. Nie wiem, gdzie si urodzie. Nie wiem
nic o twoim yciu, nic - jakie jest twoje prawdziwe imi, kto jest twoj rodzin albo kogo

pierwszego pokochae bd kiedy twoje serce zostao zamane po raz pierwszy. Wiesz o
mnie wszystko, a ja o tobie nic. W tym jest prawdziwy problem.
- Mwiem ci - zacz mikko Magnus - na naszej pierwszej randce, e powiniene
mnie przyj takiego, jakim jestem, bez pyta....
Alec machn na to.
- To niesprawiedliwa proba i wiesz - wiedziae - e nie rozumiaem za dobrze
mioci, by to dobrze przyj. Zachowujesz si, jakby by pokrzywdzony, ale przyoye
do tego rk, Magnusie.
- Tak - powiedzia po chwili Magnus. - Tak, chyba to zrobiem.
- Ale to niczego nie zmienia? - spyta Alec, czujc zimno kradnce powietrze z jego
puc. - To nigdy nic u ciebie nie zmienia.
- Nie mog si zmieni - stwierdzi Magnus. - Mino zbyt wiele czasu. Zostajemy
spetryfikowani, no wiesz, my, niemiertelni, kamieniejemy, zmieniamy si w gaz. Gdy ci
spotkaem, pomylaem sobie, e z ca swoj cudownoci, radoci i przyjmowaniem
tego, co dla ciebie nowe moesz mnie zmieni, ale...
- Zmie si - powiedzia Alec, ale nie ze zoci czy ostroci, jak zamierza, ale
mikko, z prob.
Ale Magnus potrzsn jedynie gow.
- Alec - zacz - znasz mj sen. Ten z miastem penym krwi, krwi na ulicach i
wieami z koci. Jeeli Sebastian dostanie to, czego chce, tak bdzie wyglda ten wiat. Ta
krew bdzie krwi Nephillim. Przenie si do Idrisu. Jeste tam bezpieczniejszy, ale nie tra
uwagi i nie zwd swojego stranika. Musisz y - wyszepta, po czym odwrci si szybko
i odszed.
Musisz y.
Alec usiad na oblodzonej, kamiennej awce i ukry twarz w doniach.
- Nie egnamy si na zawsze - zaprotestowa Simon, a Isabelle zmarszczya jedynie
brwi.
- Chod tutaj - powiedziaa i pocigna go za rkaw. Miaa na doniach
ciemnoczerwone rkawiczki, ktre wyglday jak plamy krwi na tle jej granatowej peleryny.
Simon odepchn te myli. aowa, e myla o krwi w nieodpowiednich chwilach.
- Gdzie?

Isabelle przewrcia oczami i pocigna go na bok, do zaciemnionej niszy w pobliu


gwnej bramy Instytutu. Przestrze nie bya wielka, a Simon mg czu ciepo ciaa
Isabelle temperatura nie miaa dla niego znaczenia odkd sta si demonem, chyba, e
byo to ciepo krwi. Nie wiedzia, czy byo tak dlatego, e pi wczeniej krew Isabelle, czy
chodzio o co gbszego, ale czu puls w jej yach jak u nikogo innego.
- Chciabym pj z tob do Idrisu - powiedzia bez ogrdek.
- Tutaj jeste bezpieczniejszy - powiedziaa, a jej ciemne oczy zmiky. - Poza tym,
nie id tam na zawsze. Jedynymi Podziemnymi, ktrzy mog i do Alicante, to czonkowie
Konklawe, a id tylko dlatego, e odbdzie si spotkanie, na ktrym dowiemy si, co
wszyscy mamy zrobi i wtedy najprawdopodobniej nas odel. Nie moemy ukrywa si w
Idrisie podczas gdy Sebastian szalaby za jego granicami. Nocni owcy tak nie robi.
Palcem pogadzi jej policzek.
- Chcesz mnie tutaj ukry?
- Masz tutaj Jordana, ktry ci pilnuje - powiedziaa. - Jest twoim osobistym
ochroniarzem. Jeste najlepszym przyjacielem Clary - dodaa. - Sebastian to wie. Jeste
idealnym materiaem na zakadnika. Powiniene by tam, gdzie nie ma jego.
- Nigdy wczeniej nie przejawia zainteresowanie moj osob. Nie wiem dlaczego
miaby zrobi to teraz.
Wzruszya ramionami, owijajc si szczelniej peleryn.
- On nigdy nie przejawia zainteresowania nikim poza Jace'em i Clary, ale to nie
znaczy, e nie zacznie. Nie jest gupi - powiedziaa to niechtnie, jakby nienawidzia
widzie czego dobrego w Sebastianie. - Clary zrobi dla ciebie wszystko.
- Tak samo jak dla ciebie, Izzy. - I, widzc niepewno Isabelle, uj jej policzek. Okej, wic jeeli nie odchodzisz na tak dugo, to w czym rzecz?
Zrobia min. Jej policzki i usta byy rane - zimno wycigao z niej czerwie.
Pragn dotkn swoimi zimnymi ustami jej ust, tak penych krwi, ycia i ciepa, ale by
wiadomy, e jej rodzice patrz.
- Syszaam jak Clary si z tob egna. Powiedziaa, e ci kocha.
Simon wytrzeszczy oczy.
- Tak, ale nie w ten sposb... Izzy...
- Wiem - zaprotestowaa Isabelle. - Prosz ci, wiem. Ale powiedziaa to z atwoci,
tak jak i ty to mwisz. Ja nikomu tego nie powiedziaam. Nikomu, z kim nie jestem

spokrewniona.
- Ale jeeli by to powiedziaa - zacz - mogaby zosta zraniona. Dlatego tego nie
mwisz.
- Wic mgby zosta... - w jej duych i czarnych oczach byo wida gwiazdy zraniony. Mogabym ci zrani.
- Wiem - powiedzia Simon. - Wiem i nie dbam o to. Jace powiedzia mi kiedy, e
zdepczesz mi serce obcasami i nie powstrzymao mnie to.
Isabelle wydaa z siebie okrzyk peen zaskoczenia i rozbawienia.
- Powiedzia tak? A i tak krcie si wok mnie?
Pochyli si ku niej gdyby oddycha, jej wosy poruszyyby si.
- Uwaaem to za zaszczyt.
Odwrcia gow, a ich usta zetkny si ze sob. Jej byy bolenie ciepe. Robia co
z domi - odpinaa paszcz, myla przez chwil, ale Isabelle na pewno nie zaczaby
rozbiera si przed ca jej rodzin, prawda? Simon stwierdzi, e nie ma tyle hartu ducha
by j powstrzyma. Bya Isabelle, mimo wszystko, i prawie - prawie - powiedziaa mu, e
go kocha.
Jej usta poruszay si przy jego skrze, gdy mwia:
- We to - szepna, a on poczu co zimnego na karku, lekki polizg aksamitu, gdy
przesuna domi po jego karku i gardle.
Spojrza w d. Na piersi byszcza mu czerwony klejnot. Rubinowy wisiorek
Isabelle. Bya to pamitka Nocnych owcw, zaczarowana, by wykrywa obecnoci
demonicznej energii.
- Nie mog tego wzi - powiedzia zszokowany. - Iz, musi by wart fortun.
Wyprostowaa si.
- Poyczam ci to, a nie daj. Zachowaj go dotd, a si zobaczymy. - Dotkna rubinu
palcami w rkawiczce. - Istnieje stara opowie, e nasza rodzina dostaa go dziki
wampirowi. Wic pasuje ci.
- Isabelle, ja...
- Przesta - powiedziaa, przerywajc mu, chocia nie wiedzia, co tak naprawd
chcia powiedzie. - Nie mw tego, nie teraz. - Cofna si. Zobaczy jej rodzin, jak i kilku
innych czonkw Konklawe. Luke przeszed przez Portal, a Jocelyn zaraz za nim. Alec

wyszed zza rogu Instytutu z domi w kieszeniach, spogldajc na Isabelle i Simona.


Unis brwi, po czym kontynuowa spacer. - Po prostu... po prostu nie umawiaj si z nikim,
gdy mnie nie bdzie, okej?
Spojrza na ni.
- To oznacza, e si umawiamy? - spyta, ale jedynie umiechna si dziwnie,
odwrcia si i pobiega w stron Portalu. Zobaczy jak bierze Aleca za rk i idzie razem z
nim. Maryse podya za nimi, pniej Jace i wtedy, w kocu, przyszed czas na Clary,
ktra staa obok Catariny, otoczon byszczcym, niebieskim wiatem.
Mrugna do Simona i przesza. Patrzy jak zabiera j wirujcy Portal, po czym
znika.
Simon pooy do na rubinie przy gardle. Przez chwil mia wraenie, e czuje
bicie wewntrz kamienia, ttno. Czu si tak, jakby ponownie mia serce.
TUMACZENIE: JimmyK
KOREKTA: KlaudiaRyan, Ma_cul
3
Ptaki z gr
Clary pooya torb obok drzwi i rozejrzaa si.
Syszaa, jak wok krc si Luke i jej matka, odstawiajc wasne bagae i
wycigajc magiczne wiata, ktre rozwietliy mieszkanie Amatis. Clary caa si spia.
Nadal nie mieli pojcia, w jaki sposb Sebastian j porwa. Czonkowie Rady sprawdzili,
czy w domu nie ma adnych niebezpiecznych materiaw, ale Clary znaa swojego brata.
Jeli miaby tak ochot, zniszczyby wszystko, co znajdowao si w domu, tylko po to,
eby pokaza, e moe - kanapy zamieniby w podpaki, rozbiby lustra i powybija okna.
Usyszaa, jak jej matka wzdycha z ulg i wiedziaa, e Jocelyn pewnie mylaa o
tym samym: Cokolwiek si stao, dom by w dobrym stanie. Nic nie wskazywao na to, e
Amatis staa si krzywda. Ksiki leay starannie uoone na stoliku do kawy, podoga bya
zakurzona, ale nie zagracona, zdjcia na cianie wisiay prosto. Clary z blem patrzya na
najnowsze zdjcie, na ktrym razem z Lukiem i Jocelyn siedzieli przy ognisku na Coney
Island, spleceni ramionami i z umiechami na twarzach.
Pomylaa o ostatnim razie, kiedy to widziaa siostr Lukea, o tym, jak Sebastian
zmusza j do wypicia z Piekielnego Kielicha, a ona krzyczaa w protecie. Jak widziaa w
jej oczach gasnc osobowo pokniciu jego zawartoci. Clary zastanawiaa si, czy tak
wanie wyglda czyja mier. Oczywicie ju j widziaa. Valentine umar na jej oczach. Z
pewnoci w jej krtkim yciu czaio si za duo cieni.
Luke podszed do kominka i spojrza na wiszce wok niego fotografie. Wycign
rk i dotkn zdjcia, ktre pokazywao dwoje niebieskookich dzieci. Jedno z nich,
modszy chopiec, rysowa, podczas gdy starsza siostra patrzya na jego dzieo z czuoci.
Luke wyglda na wyczerpanego. Portal przetransportowa ich do Gard, a nastpnie
przeszli przez miasto do domu Amatis. Luke nadal czsto krzywi si z blu
spowodowanego ran w boku, ktra jeszcze nie do koca si zagoia, ale Clary wtpia,
eby to ona bya rdem jego cierpienia. Cisza w mieszkaniu Amatis, przytulne,szmaciane
dywaniki na pododze i starannie uoone osobiste pamitki... wszystko to wskazywao na

zwyczajne ycie, przerwane w najgorszy moliwy sposb.


Jocelyn podesza do niego i pooya mu do na ramieniu, szepczc uspokajajco.
Odwrci si w jej objciach i opar gow o jej bark. Miao to bardziej pocieszajcy ni w
jaki sposb romantyczny wyraz, ale Clary i tak czua si, jakby im przeszkadzaa. Po cichu
zabraa torb i wesza po schodach.
Pokj gocinny si nie zmieni. May; biae ciany; okna jak bulaje1 - jednym z nich
Jace wszed kiedy do rodka - i ta sama kolorowa kodra przykrywajca ko. Upucia
torb na podog niedaleko szafki nocnej, na ktrej pewnego ranka Jace zostawi dla niej list,
mwic, e odchodzi i nigdy nie wrci.
Usiada na krawdzi materaca, starajc si otrzsn z fali wspomnie. Nie zdawaa
sobie sprawy, jak trudno bdzie wrci do Idrisu. Nowy Jork by dla niej domem. By
zwyczajny. Idris to wojna i zniszczenie. To w Idrisie po raz pierwszy widziaa mier.
Krew pulsowaa jej w uszach. Chciaa si zobaczy z Jace'em, Alekiem i Isabelle daliby jej poczucie normalnoci. Ledwo syszaa Luke'a i jej matk krztajcych si po
domu i prawdopodobnie brzk filianek w kuchni. Zsuna si z ka i podesza do jego
stp, gdzie sta starowiecki kufer, ktry podczas jej ostatniej wizyty w Idrisie przyniosa
Amatis, mwic, eby poszukaa sobie jakich ubra.
Uklka obok i otworzya go. Te same ubrania, starannie oddzielone od innych
warstwami papieru: mundurki szkolne, praktyczne swetry i jeansy, bardziej formalne
koszule i spdnice, a pod tym wszystkim leao co, co Clary wczeniej braa za sukni
lubn. Wycigna j. Teraz znaa wiat Nocnych owcw na tyle, e wiedziaa, jakie byo
jej znaczenie.
Strj aobny. Biaa suknia, prosta i dopasowana marynarka z wyszywanymi
srebrnymi runami aobnymi... oraz ledwo widoczny na mankietach wzr ptakw.
Czaple 2 . Clary ostronie pooya ubrania na ku. Moga sobie wyobrazi jak
Amatis zakada ten strj, zaraz po mierci Stephena Herondale'a. Ostronie, wygadzajc
materia, zapinajc guziki kurtki, a wszystko po to, by opakiwa czowieka, ktry ju nie
by jej mem.
Strj dla wdowy, ktra nawet nie moga nazywa siebie wdow.
1 Te okrge okna w statku xD Dobrze jest poznawa nowe sowa :D /Mc.
2 Z angielskiego herons, od Herondalew :D
- Clary? - To bya jej matka. Obserwowaa j, opierajc si o prg. - Co to... och. Przesza przez pokj, dotkna materiau sukni i westchna. - Och, Amatis.
- Nigdy nie dosza do siebie po Stephenie, prawda? - zapytaa Clary.
- Czasami ludzie tego nie robi. - Rka Jocelyn powdrowaa do wosw Clary i
zatkna je za ucho z matczyn precyzj. - A Nephilim... kochamy bardzo zaciekle. Kiedy
ju si raz zakochasz, moesz umrze po stracie tej mioci... mj nauczyciel mwi, e
serca Nephilim s jak serca aniow: czuj kady ludzki bl i nigdy si nie goj.
- Ale tobie si to udao. Kochaa Valentine'a, a teraz kochasz Luke'a.
- Wiem. - Wzrok Jocelyn by nieobecny. - Spdziam w przyziemnym wiecie do
czasu, by zauway, e wikszo ludzi inaczej myli o mioci. Zdaam sobie spraw, e
kiedy ju raz kogo kochaa, rana w twoim sercu moe si zagoi, a ty jeste w stanie
zakocha si na nowo. Poza tym zawsze kochaam Luke'a. Moe o tym nie wiedziaam, ale
zawsze go kochaam. - Jocelyn wskazaa na ubrania aobne lece na ku. - Powinna
zaoy t marynark - powiedziaa. - Jutro.
- Na posiedzenie? - zapytaa zaskoczona Clary.

- Duo Nocnych owcw zgino lub stao si Mrocznymi odpara Jocelyn. - Strata
kadego Nocnego owcy to jak strata syna, brata, siostry czy kuzyna. Nephilim s rodzin.
Dysfunkcyjn rodzin, ale... - Dotkna policzka crki, jej wasn twarz skryway cienie. Przepij si, Clary - powiedziaa. - Jutrzejszy dzie bdzie dugi.
Po tym, jak drzwi zamkny si za jej matk, Clary woya koszul nocn i
posusznie wdrapaa si na ko. Zamkna oczy i usiowaa zasn, ale sen nie nadchodzi.
Obrazy pod jej powiekami zmieniay si jak w kalejdoskopie: anioy spadajce z nieba;
zocista krew; olepiony, zakuty w acuchy Ithuriel, mwicy o obrazach i runach, ktre
zsya na ni przez cae jej ycie, wizje i wyobraenia przyszoci. Przypomniaa sobie sen o
jej bracie z czarnymi, zakrwawionymi skrzydami, przemierzajcym skute lodem jezioro...
Odrzucia kodr. Byo jej gorco, swdziao j cae ciao, a nerwy miaa za bardzo
napite, eby zasn. Po tym, jak wysza z ka, podya schodami na d po szklank
wody. Salon by sabo owietlony, na korytarz wypywaa jedynie niewielka smuga
czarodziejskiego wiata. Zza drzwi dochodziy szepty. Kto nie spa i wanie rozmawia w
kuchni. Clary ostronie przemierzaa korytarz, dopki ciche pomruki nie zaczy przybiera
bardziej artykuowanych i znajomych dwikw. Najpierw rozpoznaa gos matki,
przepeniony napiciem i rozpacz.
- Ale nie rozumiem, jak to si mogo znale w szafce - mwia. - Nie widziaam jej
odkd... odkd Valentine zabra wszystko, co do nas naleao, jeszcze w Nowym Jorku.
Odpowiedzia jej Luke:
- A Clary nie mwia, e Jonathan j mia?
- Tak, ale wtedy zostaaby zniszczona razem z tym mieszkaniem, prawda? - Gos
Jocelyn by bardziej donony, kiedy Clary przysuna si do drzwi kuchni. - Tym, w ktrym
Valentine trzyma te wszystkie kupione specjalnie dla mnie ubrania. Jakbym miaa do niego
wrci.
Clary staa bez ruchu. Jej matka razem z Lukiem siedziaa przy kuchennym stole;
jedn rk przytrzymywaa gow, a Luke gaska j po plecach. Clary powiedziaa swojej
matce o tym mieszkaniu wszystko, o tym, jak Valentine trzyma tam wszystkie te rzeczy
przeznaczone dla Jocelyn w nadziei, e pewnego dnia ona do niego wrci i bdzie z nim
tam mieszka. Jej matka suchaa tego spokojnie, ale byo oczywiste, e ta historia wpyna
na ni bardziej, ni Clary zdawaa sobie z tego spraw.
- On odszed, Jocelyn - powiedzia Luke. - Wiem, e moe si to wydawa nieco
niemoliwe. Jego obecno zawsze bya namacalna, nawet jeli si ukrywa. Ale teraz
naprawd nie yje.
- Ale mj syn yje - powiedziaa Jocelyn. - Wiesz, e kiedy, co roku, w dzie jego
urodzin, braam t szkatuk w rce i nad ni pakaam? Czasami ni mi si chopiec z
zielonymi oczami, chopiec, ktrego y nigdy nie zatruto demoniczn krwi, chopiec,
ktry potrafi si mia, kocha i by czowiekiem i to nad nim pakaam, ale ten chopiec
nigdy nie istnia. - Wycigaa j i pakaa, pomylaa Clary... wiedziaa, o jak szkatuk
chodzio jej matce. Ta szkatuka bya pamitk po zmarym dziecku, mimo e ono nadal
yo. W rodku znajdowa si dziecicy pukiel wosw i maleki bucik. Ostatnim razem,
kiedy Clary j widziaa, mia j Sebastian. Valentine musia mu j da, chocia nigdy nie
zrozumie, dlaczego Sebastian j zatrzyma. Sentymentalizm nie by raczej jego mocn
stron.
- Musisz powiedzie o tym Clave - powiedzia Luke. - Jeli ma to jaki zwizek z
Sebastianem, bd chcieli o tym wiedzie.
Clary poczua ucisk w brzuchu.

- Chciaabym nie musie tego robi - powiedziaa Jocelyn. - Chciaabym spali t


przeklt rzecz. Nienawidz tego, e to wszystko moja wina - wybuchna. - Chc tylko
chroni Clary. Ale najbardziej mnie przeraa to, e ten kto yje tylko i wycznie przeze
mnie. - Gos Jocelyn sta si paski i przepeniony gorycz. - Powinnam bya go zabi zaraz
po narodzinach - powiedziaa i odsuna si od Luka, wic Clary moga zauway, co leao
na stole. Bya to srebrna szkatuka, taka, jak j zapamitaa. Cika, z prostym wiekiem i
wygrawerowanymi na boku inicjaami J.C.
Poranne soce odbijao si na lnicej powierzchni nowych bram do Gard. Jak
podejrzewaa Clary, stare zostay zniszczone podczas bitwy, ktra zrwnaa z ziemi
wikszo Gard i wypalia drzewa wzdu zbocza. Za nimi widziaa niej pooone Alicante,
lnic wod w kanaach, demoniczne wiee, wznoszce si na tyle wysoko, e skrzyy si
w socu niczym mika w kamieniu.
Samo Gard zostao odbudowane. Ogie nie zniszczy kamiennych murw i wie.
Mury nadal je otaczay, a nowe bramy zrobiono z czystego adamasu, ktry wchodzi w
skad demonicznych wie.
Rada - cztery litery C w kwadracie symbolizoway Rad, Przymierze, Clave i
Konsula3. Kade C zawierao symbol jednej z czterech grup Podziemnych. Pksiyc dla
wilkoakw, ksiga czarw dla czarownikw, elfia strzaa dla Jasnego Dworu, a dla
wampirw - gwiazda.
Gwiazda. Nie bya w stanie wymyli nic innego, nic, co symbolizowaoby wampiry.
Krew? Ky?
Ale gwiazda miaa w sobie co prostego i wytwornego. Bya jasna pord ciemnoci.
Ciemnoci nieprzeniknionej, ktrej nie mona byo w aden sposb rozproszy. I bya
samotna w sposb, w jaki tylko niemiertelne rzeczy mog to odczuwa.
Clary bardzo tsknia za Simonem. Po niemal bezsennej nocy bya wyczerpana, tak
samo jak jej zasoby emocjonalne, a fakt, e wlepiaa w ni wrogi wzrok setka ludzi, wcale
nie pomaga. Wok bram krciy si dziesitki Nocnych owcw, wikszoci z nich nie
znaa. Wielu patrzyo ukradkiem na Jocelyn i Luke'a; kilkoro podeszo si z nimi przywita,
podczas gdy reszta obrzucaa ich ciekawskimi spojrzeniami. Widziaa, e Jocelyn z trudem
zachowuje spokj.
3 Tak, tak, po angielsku wszystkie te elementy zaczynaj si na c xD /Mc.
ciek prowadzc wzdu wzgrza do Gard szo coraz wicej Nocnych owcw.
Clary z ulg rozpoznaa Lightwoodw - Maryse na przodzie, z Robertem przy boku;
Isabelle, Alec i Jace szli za nimi. Mieli na sobie biae, aobne stroje. Szczeglnie Maryse
wygldaa ponuro. Clary zauwaya, e chocia Maryse i Robert szli rami w rami, ich
donie si nie dotykay.
Jace odczy si od grupy i zacz i w jej stron. Zdawa si nie zauwaa
ledzcych go spojrze. Cieszy si na swj sposb dziwn saw wrd Nephilim... syn
Valentine'a, ktry tak naprawd nie by jego synem. Porwany przez Sebastiana, uratowany
przez ostrze Niebios. Clary dobrze znaa t histori, tak samo jak wszyscy bliscy Jace'a, ale
plotki rosy jak koralowce4, nabierajc coraz to nowszych barw.
- ... anielska krew...

- ... supermoce...
- ... syszaem, e Valentine nauczy go rnych sztuczek...
- ... ogie w yach...
- ... nie ma prawa by Nephilim...
Syszaa te szepty nawet teraz, kiedy Jace przechodzi midzy ludmi.
By to jasny, zimowy dzie, zimny i soneczny, a wiato mienio si w jego wosach
zotymi i srebrnymi refleksami, przez co musiaa zmruy oczy, kiedy podszed do bramy.
- Strj aobny? - zapyta, dotykajc rkawa jej marynarki.
- Tak jak ty - zauwaya.
- Nie wiedziaem, e w ogle jakie masz.
- To Amatis - powiedziaa. - Posuchaj... musz ci o czym powiedzie.
Pozwoli jej si poprowadzi na bok. Clary strecia rozmow jej matki i Luke'a o
szkatuce. - To na pewno ta sama szkatuka. Moja matka miaa j od kiedy pamitam, a teraz
widziaam j w mieszkaniu Sebastiana.
Jace przeczesa doni jasne pasma.
- Tak mylaem, e co musiao si sta - powiedzia. - Maryse dostaa dzisiaj
wiadomo od twojej matki. - Mia nieprzenikniony wzrok. - Sebastian Przemieni siostr
Luke'a - doda. - Zrobi to celowo, eby skrzywdzi Luke'a i przez to twoj matk.
Nienawidzi jej. Musia przyby do Alicante po Amatis w noc bitwy w Burren. Kiedy
bylimy jeszcze ze sob poczeni, powiedzia mi mniej wicej, co chce zrobi. e zamierza
4 Jezu, Cassie, zlituj si xD /Mc.
porwa Nocnego owc z Alicante, tylko nie zdradzi, kto to ma by.
Clary skina gow. Zawsze dziwnie jej byo sucha jak Jace mwi o sobie z
tamtego czasu, o tym Jasie, ktry by przyjacielem Sebastiana - kim wicej ni
przyjacielem, jego sojusznikiem. O Jasie, ktry nosi ciao i twarz jej Jace'a ale by zupenie
inn osob.
- To wtedy musia zabra ze sob t szkatuk i zostawi j u niej w domu - doda
Jace. - Wiedzia, e twoja rodzina pewnego dnia j tam znajdzie. Mg to traktowa jako
wiadomo lub podpis.
- Tak sdzi Clave? - zapytaa Clary.
- Ja tak sdz - powiedzia Jace, skupiajc na niej wzrok. - I wiesz, e oboje lepiej ni
inni potrafimy przejrze Sebastiana. W ogle go nie rozumiej.
- Maj szczcie. - Przez powietrze przebi si dwik dzwonu i bramy si otworzyy.
Clary i Jace doczyli do Lightwoodw, Luke'a i Jocelyn bdcych czci wlewajcej si
przez ni fali Nocnych owcw. Przemierzyli ogrody roztaczajce si na zewntrz twierdzy,
weszli po schodach, po czym przeszli przez kolejne drzwi i weszli do dugiego korytarza,
ktry koczy si sal posiedze Rady.
Jia Penhallow, w szatach Konsula, staa przy wejciu do sali, podczas gdy Nocni
owcy jeden po drugim zbierali si wok niej. Sal zbudowano na wzr amfiteatru: awki
ustawione w pkole naprzeciwko prostoktnego podwyszenia z przodu. Na podium stay
dwie mwnice, jedna dla Konsula i druga dla Inkwizytora, a za nimi znajdoway si dwa
masywne, prostoktne okna z widokiem na cae Alicante.
Clary usiada z Lightwoodami i matk, podczas gdy Robert Lightwood odczy si
od grupy i skierowa w stron rodkowej nawy, by zaj miejsce Inkwizytora. Na
podwyszeniu, za mwnicami, stay cztery wysokie krzesa, na ktrych tyle wyryto symbole:
ksig czarw, ksiyc, strza i gwiazd. Miejsca dla Podziemnych czonkw Rady. Luke

spojrza na swoje, ale usiad obok Jocelyn.


Nie mona byo tego nazwa penym zgromadzeniem Rady i Podziemnych. Luke nie
zajmowa tutaj oficjalnego stanowiska. Naprzeciwko siedze wzniesiono wielki st,
udrapowany niebieskim aksamitem. Na nim stao co dugiego i ostrego, co, co mienio si
w wietle soca wpadajcego przez okna. Miecz Anioa.
Clary rozejrzaa si. Fala Nocnych owcw troch si przerzedzia; sala bya prawie
pena. Kiedy prowadzio tu wicej drg ni przez Gard. Jedna prowadzia przez Opactwo
Westminster, nastpna przez wityni Pokutn witej Rodziny, a kolejna przez cerkiew
Wasyla Bogosawionego, ale zostay one zamknite, kiedy wynaleziono Portale.
Zastanawiaa si, czy jaki rodzaj magii sprawia, e sala nigdy nie bya pena. W yciu nie
widziaa tutaj tylu ludzi, a i tak wci znajdywaa puste miejsca, kiedy Jia Penhallow wesza
na scen i gono klasna domi.
- Prosz Rad o uwag - powiedziaa.
W jednej chwili zapada cisza; wielu Nocnych owcw pochylio si do przodu.
Plotki kryy wok nich jak sposzone ptaki, a w pomieszczeniu czuo si napicie, natok
ludzi akncych informacji.
- Bangkok, Buenos Aires, Oslo, Berlin, Moskwa, Los Angeles - powiedziaa Jia. Zaatakowane nagle i efektywnie, zanim mona byo zgosi ataki. Zanim mona byo
wysa ostrzeenia. W kadym Konklawe w tych miastach Nocni owcy zostali schwytani i
Przemienieni. Niewielu z nich - aonie niewielu - albo bardzo starych albo bardzo
modych, po prostu zabito, a ich ciaa zostawiono nam, bymy je spalili, by wzbogaci
Ciche Miasto o nowe gosy.
Odezwa si kto siedzcy w jednym z pierwszych rzdw. Czarnowosa kobieta, z
wytatuowanym na ciemnoskrym policzku srebrnym wzorem ryby koi 5 . Clary rzadko
widywaa Nocnych owcw, ktrzy mieli prawdziwe tatuae, ale nie byo to niespotykane.
- Mwisz "Przemienieni" - powiedziaa. - Ale nie masz na myli "zabici"?
Jia zacisna usta.
- Nie miaam na myli "zabici" - powiedziaa. - Tylko "Przemienieni". Mwimy o
Mrocznych, tych, ktrym za pomoc Piekielnego Kielicha Jonathan Morgenstern... lub, jak
on woli, by go nazywano, Sebastian, zniszczy prawdziwe wcielenie. Kady Instytut zosta
powiadomiony o tym, co si stao w Burren. O istnieniu Mrocznych wiemy od niedawna,
chocia pewnie s tacy, ktrzy wci nie chc w to wierzy.
Po sali przebieg szmer. Clary ledwo go syszaa. Tak samo jak ledwo bya wiadoma
doni Jace'a zaciskajcej si wok jej wasnej. Syszaa wist wiatru w Burren i widziaa
Nocnych owcw, wstajcych po wypiciu zawartoci Piekielnego Kielicha, by stan
twarz w twarz z Sebastianem, podczas gdy z ich skry powoli znikay Znaki z Szarej
Ksigi...
- Nocni owcy nie walcz z Nocnymi owcami - powiedzia starszy mczyzna
5 Zajebisty jest ten tatua, a sprawdziam :D /Mc.
siedzcy w jednym z pierwszych rzdw. Jace szepn jej do ucha, e to gowa Instytutu w
Reykjavku. - To blunierstwo.
- Tak, to jest blunierstwo - zgodzia si Jia. - Blunierstwem jest kredo Sebastiana
Morgensterna. Jego ojciec chcia oczyci wiat z Podziemnych. Sebastian chce czego
wicej. Chce zamieni Nephilim w popi i chce, by sami to zrobili.
- Z pewnoci, skoro udao mu si zmieni Nephilim w... w potwory, bdziemy w

stanie znale sposb, by odwrci ten proces - powiedziaa Nasreen Choudhury, gowa
Instytutu w Mumbaju, wygldajca krlewsko w biaym, ozdobionym runami sari. - Na
pewno nie powinnimy si tak atwo poddawa.
- W Berlinie znaleziono ciao jednego z Mrocznych - powiedzia Robert. - By ranny,
prawdopodobnie zostawili go na pewn mier. Teraz badaj go Cisi Bracia, by zobaczy,
czy mog zebra potrzebne informacje, ktre mogyby prowadzi do opracowania lekarstwa.
- Ktrego Mrocznego? - domagaa si kobieta z tatuaem koi. - Mia imi, zanim go
Przemieniono. Imi Nocnego owcy.
- Amalrica Kriegsmessera - powiedzia Robert po chwili wahania. - Jego rodzina ju
zostaa powiadomiona.
Czarownicy w Spiralnym Labiryncie rwnie pracuj nad lekarstwem. Po sali ponis
si szept Cichego Brata. Clary rozpoznaa Brata Zachariasza. Sta blisko podium, z
zaoonymi rkami. Za nim znajdowaa si Helen Blackthorn, ubrana w biay aobny strj.
Wygldaa na zaniepokojon.
- To czarownicy - powiedzia kto lekcewacym tonem. - Na pewno nie zdziaaj
wicej ni nasi Cisi Bracia.
- Nie mona przesucha Kriegmessera? - przerwaa mu wysoka, siwowosa kobieta.
- Moe wie, jaki bdzie nastpny ruch Sebastiana lub chocia zna sposb na odwrcenie
tego procesu...
Amalric Kriegsmesser jest ledwo przytomny, a poza tym to suga Piekielnego
Kielicha, powiedzia Brat Zachariasz . Piekielny Kielich cakowicie przej nad nim kontrol.
Nie ma wasnej woli, w zwizku z tym nie ma moliwoci, by takow zama.
Znowu odezwaa si kobieta z tatuaem koi:
- To prawda, e Sebastian Morgenstern jest teraz niezniszczalny? e nie mona go
zabi?
Przez sal przebieg pomruk. Odezwaa si Jia, podnoszc gos.
- Tak jak powiedziaam, nikt nie przey pierwszych atakw. Ale ostatni
przeprowadzono na Instytut w Los Angeles i przeyo szecioro dzieci. - Odwrcia si. Helen Blackthorn, przyprowad wiadkw, jeli moesz.
Clary zobaczya jak Helen kiwa gow i znika za drzwiami. Wrcia chwil pniej;
sza teraz powoli i ostronie, rk trzymajc na plecach chudego chopca z burz falistych,
brzowych wosw. Nie mg mie wicej ni dwanacie lat. Clary natychmiast go
rozpoznaa. Widziaa go w nawie Instytutu, kiedy pierwszy raz spotkaa Helen zaciskaa
wtedy do na nadgarstku brata, ktrego rce pokryte byy woskiem od bawienia si
wieczkami wzbogacajcymi wntrze katedry. Mia obuzerski umiech i te same niebieskie
oczy, co jego starsza siostra.
Teraz na jego twarzy nie byo ladu po obuzerskim umiechu. Wyglda na
wyczerpanego, by brudny i przestraszony. Chude nadgarstki wystaway z mankietw biaej
aobnej marynarki o za krtkich rkawach. W ramionach nis maego chopca, ktry mia
nie wicej ni trzy lata, z potarganymi, brzowymi wosami; widocznie bya to cecha
rodzinna. Pozostae dzieci miay na sobie podobne, poyczone aobne stroje.
Za Julianem sza okoo dziesicioletnia dziewczynka, mocno ciskajca do
chopca w tym samym wieku. Wosy dziewczyny byy ciemnobrzowe, ale chopiec mia
czarne loki, ktre niemal cakowicie zasaniay mu twarz.
Blinita dwujajowe, pomylaa Clary. Nastpna bya dziewczyna w wieku okoo
omiu, dziewiciu lat, twarz miaa okrg i bardzo blad, okolon dwoma brzowymi
warkoczami. Wszyscy Blackthornowie, ktrych rodzinne podobiestwo byo uderzajce,

wygldali na zdezorientowanych i przeraonych, moe z wyjtkiem Helen. Jej twarz


wyraaa mieszanin wciekoci i smutku.
Cierpienie na ich twarzach sprawio, e Clary cisno si serce. Pomylaa o swojej
mocy tworzenia runw, i zapragna wykreowa tak, ktra zagodziaby ich bl. Istniay
runy aobne, ale ich rol byo jedynie oddanie szacunku zmaremu, jak obrczki lubne,
symbolizujce czc dwoje ludzi mio. Nie mona kogo zmusi run do mioci, tak
samo jak zagodzi cierpienia za jej pomoc. Tyle magii, pomylaa Clary, lecz nic, co
mogoby ukoi zamane serce.
- Julianie Blackthorn - powiedziaa Jia Penhallow agodnym gosem. - Wystp,
prosz.
Julian przekn lin i skin gow, przekazujc maego chopca starszej siostrze.
Wyszed na przd, wzrokiem przeszukujc podium. Wyranie kogo szuka. Rozluni si,
kiedy na scen rzucia si jeszcze jedna posta.
Dziewczyna, w wieku okoo dwunastu lat, z pltanin ciemnoblond wosw
opadajcych na jej ramiona. Miaa na sobie jeansy i niedopasowany T-shirt, a gow
trzymaa nisko, jakby nie moga znie tylu wlepionych w ni spojrze. Wyranie nie
chciaa tu by - na scenie albo nawet w Idrisie - ale w chwili, kiedy j zobaczy, Julian
wydawa si odpry. Z jego twarzy znikno przeraenie, kiedy dziewczyna przysuna
si do Helen, chowajc twarz przed tumem.
- Julianie - powiedziaa Jia tym samym agodnym gosem. - Zrobiby co dla nas?
Wemiesz Miecz Anioa?
Clary si wyprostowaa. Trzymaa kiedy Miecz Anioa; czua jego ciar. Ten chd,
jak haki w skrze, ktre wyrywaj z czowieka ca prawd. Nie mona skama, dzierc
Miecz Anioa, ale prawda, nawet ta, ktr chce si wyjawi, jest mczarni.
- Nie mog - szepna. - To tylko dziecko...
- Jest najstarszy z dzieci, ktre ucieky z Instytutu w Los Angeles - powiedzia pod
nosem Jace. - Nie maj wyboru.
Julian skin gow, prostujc si.
- Wezm go.
Robert Lightwood omin mwnic i podszed do stou. Wzi Miecz, po czym
wrci i stan przed Julianem. Kontrast pomidzy nimi by niemal zabawny - wysoki,
potny mczyzna i chudy, rozczochrany chopiec.
Julian wycign rk i chwyci Miecz. Kiedy zacisn palce na rkojeci, zadra, a
przez jego twarz przemkn cie blu, ale natychmiast go stumi. Za nim blond wosa
dziewczyna szarpna si do przodu, a Clary zerkna na jej twarz, na ktrej wida byo
czyst furi, zanim Helen zapaa j i przycigna do siebie.
Jia uklka. By to dziwny widok, chopiec z Mieczem otoczony z jednej strony przez
Konsula, ktrej szaty rozpocieray si we wszystkie strony, a z drugiej przez Inkwizytora.
- Julianie - powiedziaa Jia i mimo, e jej gos by niski, dao si go sysze w caej
sali. - Moesz nam powiedzie, kto jest z tob na scenie?
Julian odpowiedzia czystym, chopicym gosem:
- Pani. Inkwizytor. Moja rodzina... moja siostra Helen, Tyberius, Livia, Drusilla i
Tavvy. I moja najlepsza przyjacika, Emma Carstairs.
- I wszyscy byli z tob podczas ataku?
Julian pokrci gow.
- Helen nie - powiedzia. - Ona bya tutaj.

- Moesz nam powiedzie, co widziae? Ze wszystkimi szczegami?


Julian przekn lin. By blady. Clary moga sobie wyobrazi bl, jaki czu, ciar
Miecza.
- To si stao po poudniu - powiedzia. - wiczylimy w sali treningowej. Katerina
nas uczya, a Mark pilnowa. Rodzice Emmy byli na rutynowym patrolu na play.
Widzielimy bysk; mylaem, e to piorun albo fajerwerki. Ale... to byo co innego.
Katerina i Mark zostawili nas i zeszli na d. Powiedzieli, ebymy zostali w sali
treningowej.
- Ale nie zostalicie - powiedziaa Jia.
- Syszelimy odgosy walki. Rozdzielilimy si - Emma posza po Drusill i
Oktawiana, a ja z Livi i Tyberiusem do biura, by wezwa Clave. eby si tam dosta,
musielimy si przelizgn przez gwne wejcie. Kiedy to zrobilimy, zobaczyem go.
- Kogo?
- Wiedziaem, e to Nocny owca, ale niezupenie. Mia na sobie czerwony paszcz,
cay pokryty runami.
- Jakimi runami?
- Nie znaem ich, ale co z nimi byo nie tak. Nie pochodziy z Szarej Ksigi. Kiedy
na nie patrzyem, robio mi si niedobrze. I wtedy zdj kaptur... mia biae wosy, wic na
pocztku mylaem, e jest stary. I wtedy zdaem sobie spraw, e to Sebastian Morgenstern.
Trzyma w rku miecz.
- Moesz opisa ten miecz?
- Srebrny, z wzorem z czarnych gwiazd na ostrzu i rkojeci. Wycign go i... Julian zaczerpn tchu, a Clary niemal to czua, czua jego przeraenie na wspomnienie
walki, ktr musia na nowo przeywa. Pochylaa si, z domi zacinitymi w pici,
ledwo wiadoma wbijajcych si w jej skr paznokci. - Przytkn go do garda mojego ojca
- kontynuowa Julian. - Z Sebastianem byli te inni. Te w czerwieni...
- Nocni owcy? - zapytaa Jia.
- Nie wiem. - Oddech Juliana by coraz szybszy. - Niektrzy mieli na sobie czarne
paszcze, inni strj bojowy, ale ich strj by czerwony. Nigdy nie widziaem czerwonego
stroju bojowego. Bya tam te kobieta z brzowymi wosami, trzymaa kielich, ktry
wyglda jak Kielich Anioa. Zmusia mojego ojca, eby z niego wypi. Upad i zacz
krzycze. Syszaem te krzyki mojego brata.
- Ktrego? - zapyta Robert Lightwood.
- Marka - powiedzia Julian. - Widziaem, jak wszyscy id w stron wejcia, a Mark
odwrci si i krzykn, ebymy wracali na gr i uciekali. Przewrciem si na
najwyszym stopniu i kiedy spojrzaem w d, zobaczyem, e wszyscy pdz w jego
stron... - Julian wyda z siebie zdawiony dwik. - A mj ojciec wsta, mia czarne oczy, i
zacz i w stron Marka tak jak pozostali, jakby w ogle go nie zna... - Gos mu si
zaama w chwili, w ktrej blond wosa dziewczyna wyrwaa si z ucisku Helen i rzucia
do przodu, wpadajc midzy Juliana a Konsula.
- Emma! - krzykna Helen, robic krok do przodu, ale Jia wycigna rk na znak,
eby zostaa na miejscu. Emma bya potwornie blada i nie moga zapa tchu. Clary
pomylaa, e w yciu nie widziaa, by w tak maym ciele miecio si tyle gniewu.
- Zostawcie go w spokoju! - krzykna Emma, rozpocierajc rce, jakby chciaa
wasnym ciaem ochroni stojcego za ni Juliana, mimo e bya o gow od niego nisza. Torturujecie go! Zostawcie go w spokoju!
- Wszystko w porzdku, Emma - powiedzia Julian, cho na jego twarz znowu

zaczy wraca kolory, kiedy ju nie by przesuchiwany. - Musz to zrobi.


Odwrcia si do niego.
- Nie, nie musz. Te tam byam. Widziaam, co si stao. Zrbcie to mnie. Wycigna rce, jakby proszc, by woono w nie Miecz. - To ja wbiam Sebastianowi
sztylet w serce. To ja widziaam, e to go nie zabio. To mnie powinnicie przesuchiwa!
- Nie - zacz Julian, ale przerwaa mu Jia, tym samym spokojnym tonem:
- Emma, ciebie pniej bdziemy przesuchiwa. Trzymanie Miecza boli, ale nie robi
krzywdy...
- Przestacie - powiedziaa Emma. - Po prostu przestacie. - Podesza do Juliana,
ktry nadal mocno ciska Miecz. Wida byo, e nie mia zamiaru go jej odda. Krci
gow, patrzc na Emm, nawet kiedy przykrya jego donie swoimi, przez co teraz oboje
trzymali Miecz.
- Dgnam Sebastiana - powiedziaa Emma, a jej gos ponis si echem po sali. - A
on wycign ostrze i zacz si mia. Powiedzia Szkoda, e nie przeyjesz. Nie
przeyjesz, by powiedzie Clave, e Lilith umocnia mnie ponad wszelk miar. Moe
Wspaniay mgby zakoczy moje ycie. Szkoda mi Nephillim, poniewa nie maj nikogo
w Niebie, by o niego poprosi, zwaszcza teraz, gdy adna z mizernych broni powstaych w
Adamantowej Cytadeli nie jest w stanie mnie zrani.
Clary zadraa. Syszaa Sebastiana w sowach Emmy i niemal go widziaa, stojcego
naprzeciw niej. Paplanina, jaka wybucha wrd Clave, zaguszya to, co powiedzia do niej
Jace.
- Jeste pewna, e trafia w serce? - domaga si Robert, cigajc brwi.
Odpowiedzia mu Julian:
- Emma nie puduje - powiedzia uraonym tonem, jakby go wanie obrazili.
- Wiem, gdzie jest serce - powiedziaa Emma, odsuwajc si od Juliana i mierzc
Konsul i Inkwizytora wzrokiem przepenionym gniewem... wicej ni gniewem, blem, po
czym powiedziaa podniesionym gosem: - Za to nie sdz, ebycie wy to wiedzieli.
Odwrcia si i zbiega z podium, praktycznie odpychajc Roberta okciem. Znikna
za drzwiami, ktrymi wczeniej wesza do sali. Clary usyszaa wist wasnego oddechu
przedostajcego si przez zacinite zby - nikt za ni nie pjdzie? Wida byo, e Julian
chce to zrobi, ale, uwiziony pomidzy Konsulem i Inkwizytorem, dzierc ciar Miecza
Anioa, nie mg si poruszy. Helen patrzya za ni, tulc w ramionach najmodszego
chopca, Tavvy'ego, a na jej twarzy wida byo bl.
Clary zerwaa si na nogi. Matka wycigna do niej rk, ale ona ju biega strom
naw midzy rzdami siedze. Przejcie zastpiy drewniane stopnie; Clary wspia si po
nich, mina Konsula, Inkwizytora i Helen, po czym przesza przez boczne drzwi i pognaa
za Emm.
Omal nie wpada na Aline, ktra czaia si w pobliu nastpnych otwartych drzwi,
patrzc na to, co dziao si w sali i marszczc brwi. Zmarszczka znika, kiedy zobaczya
Clary i zastpi j wyraz zaskoczenia.
- Co ty robisz?
- Ta dziewczynka - powiedziaa bez tchu Clary. - Emma. Biega tdy.
- Wiem. Prbowaam j zatrzyma, ale mnie odepchna. Ona... - Aline westchna i
zerkna na sal. Jia znowu zacza przesuchiwa Juliana. Wiele przeszli, Helen i inni.
Kilka lat temu zmara ich matka. Teraz pozosta im tylko wujek w Londynie.
- Czyli teraz przenios ich do Londynu? To znaczy, kiedy ju bdzie po wszystkim zapytaa Clary.

Aline pokrcia gow.


- Ich wujowi zaproponowano kierownictwo w Instytucie w Los Angeles. Myl, e
istnieje nadzieja, e przyjmie t posad i przygarnie dzieci. Chocia chyba si jeszcze nie
zgodzi. Prawdopodobnie jest w szoku. To znaczy, straci bratanka, brata... Andrew
Blackthorn nie zgin, ale rwnie dobrze moe by martwy. Tyle, e to, co si z nim stao,
jest gorsze od mierci. - Jej gos przybra gorzki ton.
- Wiem - powiedziaa Clary. - Znam to uczucie.
Aline zmierzya j wzrokiem.
- Tak mylaam - powiedziaa. - Po prostu... Helen. auj, e nie mog nic dla niej
zrobi. Zera j poczucie winy, e w chwili ataku bya tutaj ze mn, a nie w Los Angeles.
Bardzo si stara, ale nie moe tym dzieciom zastpi matki, a ich wuj jeszcze tu nie dotar. I
do tego jest jeszcze Emma, niech Anio ma j w opiece. Nie ma nikogo...
- Chciaabym z ni porozmawia. Z Emm.
Aline zatkna kosmyk wosw za ucho; na jej prawej doni byszcza piercie
Blackthornw. - Nie bdzie chciaa rozmawia z nikim oprcz Julianem.
- Daj mi sprbowa - nalegaa Clary. - Prosz.
Alice patrzya przez chwil na zdeterminowany wyraz twarzy Clary i westchna.
- Korytarzem w d pierwszy pokj na lewo.
Korytarz odchyla si nieco od sali posiedze. Im Clary sza dalej, odgosy rozmw
Nocnych owcw staway si coraz cichsze. ciany z gadkiego kamienia pokryto
gobelinami przedstawiajcymi rozmaite, wspaniae sceny z historii Nocnych owcw.
Pierwsze drzwi po lewej stronie zrobiono z drewna i miay bardzo prosty ksztat. Byy
czciowo uchylone, ale zapukaa przed wejciem, eby nie zaskoczy tego, kto znajdowa
si w rodku.
By to prosty pokj, z drewnian boazeri i kilkoma zwyczajnymi krzesami w
rodku. Clary miaa wraenie, e znajdowaa si w szpitalnej poczekalni. W powietrzu czuo
si co cikiego, jakby staa w nieznanym miejscu, w ktrym ludzie wyadowywali swj
smutek i niepokj.
W kcie stao oparte o cian krzeso, a na nim siedziaa Emma. Z bliska wygldaa
na nisz. Miaa na sobie T-shirt z krtkimi rkawami, obnaajcy Znaki na ramionach i
run Wzroku na lewej doni - widocznie bya leworczna, jak Jace - spoczywajcej na
nagim, krtkim mieczu, ktry trzymaa na kolanach. Z bliska Clary widziaa, e jej blond
wosy miay blady odcie, ale byy tak brudne i spltane, e wyglday na ciemniejsze. Zza
ich kurtyny dziewczyna mierzya Clary wyzywajcym wzrokiem.
- Co? zapytaa. Czego chcesz?
- Nic - powiedziaa Clary, zamykajc za sob drzwi. - Chciaam tylko z tob
porozmawia.
Emma zmruya oczy i spojrzaa na Clary podejrzliwie.
- Chcesz na mnie uy Miecza Anioa? Przesucha mnie?
- Nie. Te kiedy go na mnie uyto. To byo okropne. Przykro mi, e uyli go na
twoim przyjacielu. Powinni znale jaki inny sposb.
- Powinni mu zaufa - powiedziaa Emma. - Julian nigdy nie kamie. - Spojrzaa na
Clary wyzywajco, jakby ta miaa zaraz zaprzeczy.
- Oczywicie, e nie - powiedziaa Clary i zrobia krok do przodu - czua si, jakby
staraa si nie sposzy jakiego dzikiego lenego zwierzcia. - Julian to twj najlepszy
przyjaciel, prawda?
Emma kiwna gow.

- Mj najlepszy przyjaciel to te chopak. Ma na imi Simon.


- Wic gdzie on jest? - Emma zerkna za Clary, jakby spodziewaa si, e w jaki
sposb Simon si tam zaraz zmaterializuje.
- W Nowym Jorku - powiedziaa Clary. - Bardzo za nim tskni.
Emma wygldaa, jakby nagle wszystko stanowio dla niej logiczn cao.
- Julian by kiedy w Nowym Jorku - powiedziaa. - Tskniam za nim, wic kiedy
wrci, zmusiam go, by mi obieca, e ju nigdy beze mnie nie wyjedzie.
Clary umiechna si i przysuna bliej Emmy.
- Masz pikny miecz - powiedziaa, wskazujc na ostrze spoczywajce na kolanach
dziewczyny.
Wyraz twarzy Emmy nagle zagodnia. Dotkna miecza, na ktrym wydrono
delikatny wzr z lici i run. Poprzeczka bya zota, a wzdu ostrza wyryto sowa: Jestem
Cortana, z tej samej stali i tego samego hartu co Joyeuse i Durendal. - Nalea do mojego
ojca. Od dawna jest w rodzinie Carstairsw. To synny miecz - dodaa dumnie. - Powsta
bardzo dawno temu.
- Z tej samej stali i tego samego hartu co Joyeuse i Durendal - powiedziaa Clary. Oba te miecze s synne. Wiesz, do kogo nale synne miecze?
- Do kogo?
- Do bohaterw - odpara, kucajc tak, e moga spojrze dziewczynie w twarz.
- Nie jestem bohaterem - stwierdzia. - Nie zrobiam nic, eby uratowa ojca Juliana.
Albo Marka.
- Tak mi przykro - powiedziaa Clary. - Wiem jak to jest, kiedy patrzysz jak kto, na
kim ci zaley, staje si Mrocznym. Staje si cakowicie inn osob.
Ale Emma pokrcia gow.
- Marka nie przemieniono, tylko zabrano.
Clary zmarszczya brwi.
- Zabrano?
- Nie chcieli, eby si napi z Kielicha, bo jest w czci faerie - powiedziaa Emma, a
Clary przypomniaa sobie, jak Alec mwi, e w drzewie genealogicznym Blackthornw
jest przodek faerie. Jakby przewidujc nastpne pytanie Clary, Emma odezwaa si
zmczonym gosem:
- Tylko Mark i Helen maj krew faerie. S od tej samej matki, ale kiedy byli mali,
zostawia ich i pana Blackthorna. Julian i reszta mieli inn mam.
- Och - powiedziaa Clary, nie chcc naciska, nie chcc, eby dziewczyna, ktra
wanie doznaa takiej straty mylaa, e jest kolejnym dorosym postrzegajcym j jedynie
jako rdo informacji. - Znam Helen. Ona i Mark s do siebie podobni?
- Tak... Helen i Mark maj troch spiczaste uszy i jasne wosy. Wszyscy
Blackthornowie maj brzowe wosy oprcz Ty'a, i nikt nie ma pojcia, dlaczego on ma
czarne. Livvy ich nie ma, a jest jego bliniaczk. - Twarz Emmy nabraa nieco koloru i
wyrazu; wida byo, e lubi mwi o Blackthornach.
- Wiec nie chcieli, eby Mark napi si z Kielicha? - zapytaa Clary. Tak naprawd to
bya zaskoczona, e Sebastiana to obchodzio. Nigdy nie przejawia obsesji Valentine'a co
do sprawy Podziemnych, cho i tak ich nie lubi. - Moe nie dziaa, kiedy napije si z niego
kto z krwi Podziemnego.

- Moe - przyznaa Emma. Clary wycigna rk i uja do dziewczyny. Baa si


odpowiedzi, ale musiaa zada to pytanie.
- Nie Przemieni twoich rodzicw, prawda?
- Nie... nie - odpara Emma drcym gosem. - Nie yj. Nie byo ich w Instytucie;
badali demoniczn aktywno. Po ataku ich ciaa wyrzucono na pla. Mogam z nimi pj,
ale wolaam zosta w Instytucie. Chciaam trenowa z Julesem. Jeli tylko bym z nimi
posza...
- Wtedy te by nie ya - powiedziaa Clary.
- Skd wiesz? - zapytaa Emma, ale w jej oczach byo co, co zdradzao, e chciaa
uwierzy w jej sowa.
- Widz, e jeste dobrym Nocnym owc - powiedziaa Clary. - Widz twoje Znaki,
blizny i to, jak trzymasz miecz. Jeli jeste tak dobra, mog sobie jedynie wyobrazi, e
twoi rodzice rwnie byli naprawd dobrymi Nocnymi owcami. Nie moga obroni ich
przed tym, co ich zabio. - Dotkna lekko miecza. - Bohaterowie nie zawsze zwyciaj wyznaa. - Czasami to oni przegrywaj. Ale walcz, i powracaj. Nie poddaj si. To
wanie czyni ich bohaterami.
Emma wzia drcy oddech i w tej samej chwili kto zapuka do drzwi. Clary
odwrcia si, kiedy si otworzyy, wpuszczajc do rodka nieco wiata, i zobaczya Jace'a.
Napotka jej wzrok i umiechn si, opierajc o framug. Jego wosy miay kolor ciemnego
zota, a oczy byy o odcie od nich janiejsze. Clary czasem si wydawao, e widzi
uwiziony w nim ogie, rozwietlajcy oczy, yy i skr, wijcy si pod jej powierzchni.
- Clary - powiedzia.
Clary miaa wraenie, e usyszaa za plecami cichy pisk. Emma ciskaa mocno
miecz, gapic si na nich oboje wielkimi oczami.
- Spotkanie si skoczyo - powiedzia. - I nie sdz, eby Ji ucieszya twoja naga
ucieczka.
- Wic mam kopoty - stwierdzia Clary.
- Jak zwykle - powiedzia, ale jego umiech nie by ani troch uszczypliwy. - Ju
idziemy. Jeste gotowa?
Pokrcia gow.
- Spotkamy si u was w domu. Opowiecie mi, co przegapiam.
Zawaha si.
- Popro Aline lub Helen, eby przyszy z tob - powiedzia w kocu. - Dom Konsula
jest przy tej samej ulicy co dom Inkwizytora. - Zapi kurtk i wymkn si z pokoju,
zamykajc za sob drzwi.
Clary odwrcia si z powrotem do Emmy, ktra nadal wlepiaa w ni wzrok.
- Znasz Jace'a Lightwooda? - zapytaa Emma.
- Ja... Co?
- Jest sawny - powiedziaa Emma oczarowana. - To najlepszy Nocny owca.
Najlepszy.
- To mj przyjaciel - powiedziaa Clary, zauwaajc, e ich rozmowa zboczya na
dziwny tor.
Emma spojrzaa na ni wyniole.
- To twj chopak.
- Skd ty...
- Widziaam, jak na ciebie patrzy - powiedziaa Emma. - A poza tym, wszyscy
wiedz, e Jace Lightwood ma dziewczyn, ktra nazywa si Clary Fairchild. Dlaczego nie

powiedziaa mi, jak masz na imi?


- Mylaam, e mnie nie znasz - przyznaa Clary, wstrznita.
- Nie jestem gupia - rzucia Emma uraonym tonem, przez co Clary wyprostowaa
si popiesznie, eby si nie rozemia.
- To prawda. Jeste naprawd bystra - powiedziaa Clary. - I ciesz si, e wiesz, kim
jestem, bo chc, by wiedziaa, e zawsze moesz przyj i ze mn porozmawia. Nie tylko
o tym, co stao si w Instytucie... o czym bdziesz chciaa. I z Jace'em te. Chcesz wiedzie,
gdzie moesz nas znale?
Emma pokrcia gow.
- Nie - powiedziaa na nowo spokojnym tonem. - Wiem, gdzie jest dom Inkwizytora.
- Okay. - Clary zaoya rce, gwnie po to, by powstrzyma si od przytulenia
dziewczyny. Emmie raczej by si to nie spodobao. Odwrcia si do drzwi.
- Jeli jeste dziewczyn Jace'a Lightwooda, powinna mie lepszy miecz powiedziaa nagle Emma, a Clary zerkna na ostrze, ktre przywizaa rano do pasa. Byo
stare, przywioza je z Nowego Jorku.
Dotkna rkojeci.
- Ten nie jest dobry?
Emma pokrcia gow.
- W adnym wypadku.
Powany ton gosu dziewczyny sprawi, e Clary si umiechna.
- Dziki za rad.
TUMACZENIE: Ma_cul
KOREKTA: KlaudiaRyan
4
Ciemniejsze ni zoto
Gdy Clary zapukaa do drzwi domu Inkwizytora, otworzy jej Robert
Lightwood.
Na moment zamara, niepewna, co powiedzie. Jeszcze nigdy nie rozmawiaa z
przybranym ojcem Jace'a i nigdy go tak naprawd nie poznaa. Zwykle stanowi cie
w tle, zawsze stajc za krzesem Maryse z rk na oparciu. By postawnym,
ciemnowosym mczyzn ze starannie przystrzyon brod. Nie moga sobie
wyobrazi, e przyjani si z jej ojcem, cho wiedziaa, e nalea do Krgu
Valentine'a. Na jego twarzy pojawio si zbyt wiele zmarszczek i mia zbyt ostry zarys
szczki, by moga go sobie wyobrazi modego.
Gdy na ni spojrza, zauwaya, e jego oczy s ciemnoniebieskie, tak ciemne,
e zawsze mylaa, e s czarne. Wyraz jego twarzy si nie zmieni; czua
promieniujc od niego dezaprobat. Podejrzewaa, e nie tylko Ji zirytowaa swoj
nag ucieczk ze spotkania.
- Jeli szukasz moich dzieci, to s na grze - tylko tyle powiedzia. - Poddasze.
Mina go i wesza do bardzo duego przedpokoju. Dom, wyznaczony dla
Inkwizytora i jego - bd jej - rodziny, by ogromny, z wysoko zawieszonymi sufitami

i masywnymi, kosztownie wygldajcymi meblami. Byo tu tak przestronnie, e


porobiono ukowate przejcia, w gr piy si ogromne schody, a yrandol zwisajcy
z sufitu rzuca lekkie wiato. Zastanawiaa si, gdzie jest Maryse i czy podoba jej si
dom.
- Dziki - powiedziaa Clary.
Robert Lightwood wzruszy ramionami i znikn w cieniu bez sowa. Clary
wchodzia po schodach po dwa stopnie, mijajc kilka ppiter, nim dotara na
poddasze, na ktre skadao si kilka stromych schodkw i korytarz. Drzwi na jego
kocu byy uchylone - syszaa za nimi gosy.
Lekko zapukaa i wesza do rodka. ciany w pokoju pomalowano na biao, w
rogu staa ogromna szafa z szeroko otwartymi drzwiami, a w rodku ubrania Aleca,
praktyczne i lekko znoszone, wisiay po jednej stronie, natomiast te Jace'a - w
wikszoci szare i czarne - po drugiej. Ich stroje bojowe leay starannie zoone na
dole.
Clary niemal si umiechna, nie majc nawet pewnoci, dlaczego. Byo co
szczeglnego w dzieleniu pokoju przez Jace'a i Aleca, co ujmujcego. Zastanawiaa
si, czy oni, tak samo jak ona i Simon, urzdzaj sobie nocne pogawdki.
Alec i Isabelle siedzieli na parapecie. Za nimi Clary widziaa kolorowy zachd
soca rzucajcego powiat na wod w kanale. Jace rozwali si na jednym z
pojedynczych ek, a jego buty raczej bezczelnie spoczyway na aksamitnym kocu.
- Myl, e mieli na myli to, e nie mog w kko czeka, a Sebastian
zaatakuje wicej Instytutw - mwi Alec. - To byoby ukrywanie si. A Nocni owcy
si nie ukrywaj.
Jace opar policzek na ramieniu; wyglda na zmczonego, a jasne wosy mia
w nieadzie.
- Mam wraenie, jakbymy si ukrywali - powiedzia. - Sebastian jest tam, my
jestemy tutaj. Za podwjnymi zabezpieczeniami. Wszystkie Instytuty s puste. Nikt
nie chroni wiata przed demonami. Kto bdzie obserwowa obserwatorw?
Alec westchn i przesun rk po twarzy.
- Mam nadziej, e nie potrwa to dugo.
- Trudno sobie wyobrazi, co by si stao - powiedziaa Isabelle. - wiat bez
Nocnych owcw. Wszdzie demony, atakujcy si nawzajem Podziemni.
- Gdybym by Sebastianem... - zacz Jace.
- Ale nie jeste. Nie jeste Sebastianem - powiedziaa Clary.

Caa trjka spojrzaa na ni. Alec i Jace byli zupenie inni, pomylaa Clary, ale
czasami zdarzao si, e w ich gestach i spojrzeniach pojawiay si podobiestwa, co
przypominao jej, e razem si wychowywali. Obaj wygldali na zaciekawionych,
cho lekko zaniepokojonych. Isabelle zdawaa si by bardziej zmczona i
zdenerwowana.
- Wszystko w porzdku? - powiedzia Jace na powitanie, posyajc jej krzywy
umiech. - Jak Emma?
- Wykoczona - odpowiedziaa. - Co si stao po tym jak opuciam spotkanie?
- Przesuchanie trwao prawie do samego jego koca - powiedzia Jace. Oczywicie za atakami stoi Sebastian, ma te spor grup Mrocznych. Nikt nie wie
dokadnie ilu, ale musimy przyj, e wszyscy, ktrzy zaginli, przeszli Przemian.
- Mimo to wci mamy przewag - powiedzia Alec. - On ma swoje pierwotne
siy i sze Zmienionych Konklawe; my mamy pozostaych.
W oczach Jace'a pojawio si co, co sprawio, e byy ciemniejsze ni zoto.
- Sebastian to wie - mrukn. - Wie, jakimi siami dysponuje, co do jednego
wojownika. Dowie si, co dokadnie moe osign, a czego nie.
- My mamy po swojej stronie Podziemnych - powiedzia Alec. - To bdzie
stanowio gwny punkt jutrzejszego spotkania, prawda? Rozmowa z
przedstawicielami, wzmacnianie sojuszy. Teraz, gdy wiemy, co robi Sebastian,
moemy na tej podstawie opracowa strategi, uderzy w niego siami Dzieci Nocy,
faerie, czarownikw...
Spojrzenia Clary i Jace'a spotkay si w niemym porozumieniu.
Teraz, gdy wiemy, co robi Sebastian, on zrobi co innego. Co, czego jeszcze si
nie spodziewamy.
- A potem wszyscy mwili o Jasie - powiedziaa Isabelle. - Wic wiesz, to, co
zwykle.
- O Jasie? - Clary opara si o ko Jace'a. A co dokadnie?
- Maglowali w obie strony spraw tego, e Sebastian jest niezniszczalny i czy
istniej sposoby na zranienie i zabicie go. Wspaniay by w stanie to zrobi przez
wzgld na niebiaski ogie, ale obecnie jedynym jego rdem jest...
- Jace - dokoczya Clary ponuro. - Ale Cisi Bracia prbowali wszystkiego, by
rozdzieli Jace'a i niebiaski ogie, lecz nie mogli tego zrobi. On jest w jego duszy.
Wic jaki maj plan? Bd wali Sebastiana w gow Jace'em, pki niebiaski ogie

na niego nie przejdzie?


- Brat Zachariasz powiedzia mniej wicej to samo - odezwa si Jace. - Moe z
mniejsz iloci sarkazmu.
- W kadym razie gadali o sposobach pojmania Sebastiana bez zabijania go czy istnieje sposb na zniszczenie wszystkich Mrocznych i czy mona go jako gdzie
uwizi, cho ma to niewielkie znaczenie, pki nie mona go zabi.
- Niech go zamkn w trumnie z adamasu i wrzuc do morza - dodaa Isabelle. To moja propozycja.
- W kadym razie, gdy skoczyli gada o mnie, co byo oczywicie najlepsz
czci tego spotkania - powiedzia Jace - bardzo szybko wrcili do omawiania
sposobw na wyleczenie Mrocznych. Pac fortun Spiralnemu Labiryntowi za
rozwikanie zaklcia uytego do stworzenia Piekielnego Kielicha i odwrcenia
skutkw rytuau.
- Musz przesta obsesyjnie szuka lekw dla Mrocznych i zacz myle o
tym, jak ich pokona - powiedziaa Isabelle twardym gosem.
- Wielu z nich znao tych ludzi, Isabelle powiedzia Alec. To oczywiste, e
chc ich odzyska.
- C, a ja chc odzyska mojego modszego brata. Isabelle podniosa gos. Czy oni nie rozumiej, co zrobi Sebastian? On ich zabi. Zabi to, co byo w nich
ludzkie, a zamiast tego umieci w nich demony, ktre a teraz dookoa w ludzkich
ciaach, wygldajc jak ci, ktrych powinnimy zna, to wszystko...
- Ciszej - powiedzia Alec tonem starszego brata. - Rodzice tu s. Zaraz tu
przyjd.
- Och, s tutaj powiedziaa Isabelle. - Najdalej od siebie, jak si tylko da, w
oddzielnych sypialniach, ale s tutaj.
- To nie nasza sprawa, gdzie pi, Isabelle.
- To nasi rodzice.
- Ale maj swoje wasne ycie - powiedzia Alec. - A my musimy to uszanowa
i si nie wtrca. - Jego twarz pociemniaa. - Wielu ludzi si rozstaje, gdy umiera im
dziecko.
Isabelle wydaa cichy okrzyk.
- Izzy? - Alec zda sobie spraw, e posun si za daleko. Wspominanie Maxa
zdawao si niszczy Isabelle bardziej ni jakiegokolwiek innego Lightwooda, nawet
Maryse.

Isabelle odwrcia si i wybiega z pokoju, trzaskajc drzwiami.


Alec wplt palce we wosy, przez co wyglda jak napuszona kaczka.
- Niech to szlag - zakl, po czym lekko si zarumieni - Alec bardzo rzadko
przeklina, a zwykle gdy to robi, mrucza pod nosem. Rzuci Jace'owi niemal
przepraszajce spojrzenie i wyszed za siostr.
Jace westchn, zsun dugie nogi z ka i wsta. Przecign si jak kot, po
czym nastpia seria strzykni i trzani.
- Sdz, e to bya sugestia, ebym odprowadzi ci do domu.
- Znam drog...
Pokrci gow, sigajc po kurtk wiszc na supku ka. W jego ruchach
byo co gwatownego, zwinnego i ostronego, co sprawiao, e Clary czua mrowienie
na skrze.
- I tak chc si std wyrwa. No dalej. Chodmy.
- Mina godzina. Co najmniej godzina. Przysigam - powiedziaa Maia. Leaa
na nakapie w mieszkaniu Jordana i Simona, goe stopy opierajc o kolana swojego
chopaka.
- Kazalicie mi zamwi tajskie jedzenie - powiedzia Simon z roztargnieniem.
Siedzia na pododze, bawic si kontrolerem od Xboxa. Nie dziaa od kilku dni. W
kominku palia si rozpaka. Tak jak wszystko inne w tym mieszkaniu, kominek by
zaniedbany, a przez poow czasu, gdy pon ogie, w pomieszczeniu unosiy si
kby dymu. Jordan zawsze narzeka na zimno, popkane ciany i okna, a take brak
zainteresowania ze strony wynajmujcego. - Oni nigdy nie przychodz na czas.
Jordan umiechn si dobrodusznie.
- A dlaczego ci to obchodzi? Przecie nie jesz.
- Teraz mog ju pi - zaznaczy Simon. To bya prawda. Przyzwyczai swj
odek do wikszoci pynw - mleka, kawy, herbaty - cho jedzenie wci
przyprawiao go o mdoci; wtpi, by napoje zmieniy cokolwiek w sposobie jego
ywienia; jedynie krew zdawaa si zaspokaja gd, jednak wszystko to sprawiao, e
czu si bardziej ludzko, mogc spoywa publicznie co, co nie sprawi, e inni zaczn
krzycze.
Z westchnieniem odoy kontroler.
- Myl, e si zepsu. Na amen. Co jest po prostu wietne, bo nie mam

pienidzy na nowy.
Jordan spojrza na niego z zaciekawieniem. Simon, gdy si tu wprowadza,
zabra z domu wszystkie swoje oszczdnoci, ktrych i tak nie byo wiele. Te mia
swoje potrzeby. Apartament by opacany przez Praetor Lupus, ktry zapewnia
rwnie krew dla Simona.
- Mam pienidze - powiedzia Jordan. - Damy sobie rad.
- To twoje pienidze, nie moje. Nie bdziesz mnie wiecznie pilnowa powiedzia Simon, wpatrujc si w niebieskie pomienie w kominku. - A co potem?
Niedugo skadabym aplikacj do college'u, gdyby... to wszystko si nie wydarzyo.
Do szkoy muzycznej. Mgbym si uczy, znale prac. Teraz nikt mnie nie zatrudni.
Wygldam jak szesnastolatek; zawsze bd tak wyglda.
- Hmm - powiedziaa Maia. - Myl, e wampiry nie maj pracy, czy nie? To
znaczy, niektre wilkoaki maj - Bat jest DJ'em, a Luke ma ksigarni. Ale wampiry
yj w klanach. Nie zostaj wampirzymi naukowcami.
- Czy te muzykami - doda Simon. - Spjrzmy prawdzie w oczy. Teraz bd
robi karier jako zawodowy wampir.
- Jestem naprawd zaskoczona, e wampiry nie szalej po ulicach i nie zjadaj
turystw, odkd Maureen nimi dowodzi - powiedziaa Maia. - Jest do krwioercza.
Simon skrzywi si
- Zakadam, e niektrzy czonkowie klanu staraj si j kontrolowa. Raphael,
prawdopodobnie. Lily - jest tam jedn z najmdrzejszych. Wie wszystko. Ona i
Raphael zawsze byli partnerami w zbrodni. Ale ja waciwie nie mam przyjaci
wampirw. Biorc pod uwag to, dla jak wielu jestem celem, czasami zaskakuje mnie,
e mam jakichkolwiek przyjaci.
Sysza gorycz we wasnym gosie, wic spojrza na zdjcie zawieszone na
cianie - by na nim Jordan z przyjacimi i Mai, na play. Simon zastanawia si nad
ustawieniem wasnych zdj. Cho z domu nie zabra adnych, Clary na pewno jakie
miaa. Mg je tu przynie, sprawi, eby to mieszkanie bardziej przypominao jego
wasne. Ale, cho czu si dobrze i komfortowo mieszkajc z Jordanem, to nie by dla
niego dom. Nie na stae, nie mg sobie urzdzi tutaj ycia.
- Nie mam nawet ka - powiedzia na gos.
Maia odwrcia gow w jego stron.
- Simon, o co chodzi? Czy to dlatego, e nie ma Isabelle?
Simon wzruszy ramionami.

- Nie wiem. To znaczy, tak, tskni za Izzy, ale... Clary powiedziaa mi, e my
dwoje musimy OR.
- Och, okreli relacj - powiedziaa Maia, widzc zaintrygowane spojrzenie
Jordana. - Wiesz, wtedy decyduje si, czy jest si par. Co, przy okazji, wasza dwjka
koniecznie musi zrobi.
- Dlaczego wszyscy znaj ten skrt, tylko nie ja? - zastanawia si na gos
Simon. - Czy Isabelle chce by moj dziewczyn?
- Nie mog ci powiedzie - odpowiedziaa Maia. - Solidarno dziewczyn.
Zapytaj j.
- Jest w Idrisie.
- Zapytaj j, gdy wrci. - Simon milcza, gdy Maia dodaa agodniej: - Wrci,
Clary te. To tylko spotkanie.
- Nie wiem. Instytuty nie s bezpieczne.
- Ani ty - powiedzia Jordan - Dlatego masz mnie.
Maia spojrzaa na Jordana. W jej spojrzeniu byo co dziwnego, co, czego nie
mg nazwa. Co si midzy nimi zmienio jaki czas temu, Maia si zdystansowaa,
a w jej oczach wci byo wida pytanie, gdy spogldaa na swojego chopaka. Simon
czeka, a Jordan co mu powie, ale Jordan tego nie zrobi. Simon zastanawia si, czy
jego przyjaciel te dostrzega to, jak Maia si odsuna - bo to byo oczywiste - czy by
po prostu wietny w zaprzeczaniu temu.
- Wci byby Chodzcym za Dnia? - zapytaa Maia, z powrotem skupiajc
swoj uwag na Simonie. - Gdyby mg to zmieni?
- Nie wiem - Simon zadawa sobie to samo pytanie, a w kocu odepchn je na
krace umysu - nie widzia sensu w rozmylaniu nad czym, czego nie dao si
zmieni. Bycie Chodzcym za Dnia oznaczao, e masz zoto w yach. Inne wampiry
pragny tego, bo gdyby napiy si tej krwi, rwnie mogyby chodzi w socu. Lecz
tak samo wielu chciao ci wtedy zniszczy, bo chodzenie w socu uwaay za co
wynaturzonego. Pamita, co powiedzia mu Raphael na dachu hotelu Manhattan.
Lepiej si mdl, Chodzcy za Dnia, eby nie straci tego Znaku, zanim nadejdzie
wojna. Bo jeli go stracisz, wrogowie bd czeka w kolejce, eby ci zabi. A ja bd
sta na jej pocztku.
A jednak.
- Tsknibym za socem - powiedzia - Myl, e to ono zatrzymuje we mnie
czowieczestwo.

wiato bijce od ognia sprawio, e oczy Jordana zabysy, gdy spojrza na


Simona.
- Bycie czowiekiem jest przereklamowane - powiedzia z umiechem.
Maia spucia nogi na podog. Jordan spojrza na ni zmartwiony, akurat, gdy
zadzwoni dzwonek.
Simon wsta w mgnieniu oka.
- Jedzenie - oznajmi. - Pjd po nie. Poza tym - doda przez rami, idc
korytarzem w kierunku drzwi. - Od dwch tygodni nikt nie prbowa mnie zabi.
Moe si znudzili i zrezygnowali.
Sysza przyciszone gosy za plecami, ale nie sucha ich; rozmawiali ze sob.
Sign do zamka i otworzy drzwi, sigajc po portfel.
I wtedy na jego piersi co zapulsowao. Spojrza w d, by zobaczy, e
szkaratny naszyjnik Isabelle wieci niczym lampa, wic rzuci si do tyu, o cal
unikajc wycignitej w jego kierunku rki. Krzykn gono - w drzwiach staa posta
ubrana w czerwie, Nocny owca z okropnymi runami na obu policzkach, jastrzbim
nosem i szerokim, bladym czoem. Warkn i rzuci si na Simona.
- Simon, na ziemi! - krzykn Jordan, a Simon run jak dugi i przeturla si
pod cian, gdy tu obok niego mign bet z kuszy. Mroczny Nocny owca rzuci si
w bok z prawie niewiarygodn prdkoci; bet utkn w drzwiach. Simon usysza, jak
Jordan klnie, a po chwili ujrza, jak Maia w wilczej formie skacze na Mrocznego.
Usysza satysfakcjonujcy ryk, gdy zatopia zby w jego gardle. Trysna krew,
rozbryzgujc si dookoa niczym czerwona mga; Simon wzi wdech, zdegustowany
gorzkim posmakiem splamionej namiastk demona krwi, i wsta. Ruszy do przodu
akurat, gdy Mroczny chwyci Mai i rzuci przez korytarz triumfalnie ujadajce,
szczerzce ky i machajce pazurami cielsko.
Jordan krzykn. Z garda Simona wydoby si niski dwik przypominajcy
syk i poczu, jak wysuwaj mu si ky. Mroczny zrobi krok do przodu, wci stojc
pewnie na nogach, mimo pyncej krwi.
Simon poczu w podbrzuszu ukucie strachu. Widzia ich, walczcych w Burren,
i wiedzia, e s silniejsi, szybsi i trudniejsi do zabicia ni Nocni owcy. Tak naprawd
nie myla o tym, o ile trudniej jest ich zabi ni wampiry.
- Zejd mi z drogi! - Jordan chwyci Simona za ramiona i pchn go w kierunku
Mai, ktre zerwaa si na rwne nogi. Na ubraniu miaa krew, a w jej wilcze oczy
ciemniay od gniewu. - Wyno si, Simon. Pozwl nam si tym zaj. Wyno si!
Simon sta w miejscu

- Nigdzie nie id.... jest tu z mojego powo...


- Wiem to! - krzykn Jordan. - Jestem twoim stranikiem przydzielonym z
Pretor Lupus! A teraz pozwl mi wykonywa swoj prac!
Odwrci si, ponownie celujc kusz. Tym razem bet trafi w rami
Mrocznego. Run w ty, wypluwajc z siebie cig przeklestw w jzyku, ktrego
Simon nie zna. Niemiecki, pomyla. Instytut w Berlinie zosta zaatakowany...
Maia rzucia si w stron Simona, razem z Jordanem odgradzajc go od
Mrocznego Nocnego owcy. Jordan jeszcze raz spojrza na Simona z agresj i
wciekoci w piwnych oczach. Simon skin gow i popdzi do salonu.
Szarpniciem otworzy okno - ustpio z piskiem, a dookoa wzlatyway w powietrze
kawaki odpryskujcej farby - i wspi si na schody poarowe, gdzie Jordan hodowa
tojad, ktry uschn podczas zimy i zajmowa ca woln przestrze.
Kada jego cz krzyczaa, e nie powinien odchodzi, ale obieca Isabelle,
obieca, e pozwoli wykonywa Jordanowi swoj prac, obieca, e nie zrobi z siebie
celu. Chwyci jedn rk wisiorek Izzy, ciepy pod jego palcami, jakby jeszcze
niedawno wisia na jej szyi. Schody trzeszczay, a wszdzie byo lisko od niegu;
kilka razy omal nie upad, nim dotar do ostatniego szczebelka i zeskoczy na ciemny
chodnik.
I natychmiast zosta otoczony przez wampiry. Simonowi starczyo czasu na
rozpoznanie jedynie dwjki z klanu z Hotelu Dumort - delikatn ciemnowos Lily i
blondyna Zeke'a, oboje umiechajcych si diabolicznie - nim narzucono mu co na
gow.
Tkanina zacisna si wok jego szyi, a on zacz si dusi, lecz nie
dlatego, e potrzebowa powietrza, ale z powodu blu, jaki odczuwa, gdy zaciskao
mu si gardo.
- Maureen przesya pozdrowienia - powiedzia mu Zeke do ucha.
Simon ju mia krzykn, lecz nim zdy wyda z siebie jakikolwiek dwik,
otoczya go ciemno.
- Nie wiedziaam, e jeste a tak sawny - powiedziaa Clary, gdy razem z
Jace'em szli wskim chodnikiem, biegncym wzdu Kanau Oldway. Zblia si
wieczr - dopiero zapada ciemno - a ulice pene byy ludzi pdzcych w rne
strony, owinitych grubymi paszczami, z obojtnymi wyrazami twarzy.
Na niebie zaczy si wyania gwiazdy, otoczone krgami mikkiego wiata.
Ich blask odbija si w oczach Jace'a, gdy spojrza na Clary zaciekawiony.
- Kady zna syna Valentine'a.

- Wiem, ale... gdy Emma ci zobaczya, zachowywaa si, jakby by jej


najwikszym idolem. Jakby kadego miesica znajdowa si na okadce magazynu
Shadowhunters Weekly.
- Wiesz, gdy prosili mnie, ebym pozowa, mwili, e bdzie to taktowne...
- Dopki bdziesz trzyma serafickie ostrze w strategicznym miejscu, nie widz
problemu - powiedziaa Clary, a Jace rozemia si, a by to tak nagy miech, e si
zdziwia, e a tak potrafi go rozmieszy.
Taki miech uwielbiaa u niego najbardziej. Jace zawsze tak bardzo si
kontrolowa; wci zachwycao j, e jest jedn z niewielu osb, ktre s w stanie
przedrze si przez jego mask samokontroli i go zaskoczy.
- Polubia j, prawda? - zapyta Jace.
Wyrwana z zamylenia, zapytaa:
- Kogo? - Przechodzili przez plac, ktry nazwaaby... wybrukowanym, ze
studni na samym rodku, teraz nakryt kamiennym krgiem, zapewne po to, by
zapobiec zamarzniciu wody.
- T dziewczyn, Emm.
- Co w niej jest - przyznaa Clary. - Moe sposb, w jaki wstawia si za
bratem Helen. Julianem. Zrobi dla niego wszystko. Naprawd kocha Blackthornw, a
stracia wszystkich bliskich...
- Przypomina ci ciebie.
- Nie sdz - powiedziaa Clary. - Myl, e przypomina mi ciebie.
- Poniewa jestem may, mam blond wosy i dobrze mi w warkoczykach?
Clary trcia go ramieniem. Dotarli do koca ulicy sklepowej. Teraz sklepy byy
zamknite, cho przez zakratowane okna przewieca blask magicznego wiata. Clary
miaa poczucie, e znajduje si we nie lub bajce, poczucie, e pod tym wzgldem
Alicante jej nie zawiedzie - rozlege niebo nad jej gow, staroytne budowle z
wykutymi w kamieniu scenami z legend, a ponad tym wszystkim jasne, demoniczne
wiee, dziki ktrym Alicante nosio te nazw: Miasto Szka.
- Poniewa - powiedziaa, gdy mijali sklep z uoonymi rwno za witryn
bochenkami chleba - stracia biologiczn rodzin. Ale ma Blackthornw. Nie ma
nikogo wicej, ciotek ani wujkw, nikogo, kto by j zabra, ale ma wanie
Blackthornw. Wic bdzie musiaa nauczy si tego, co ty: e rodziny nie okrelaj
wizy krwi. Rodzina to ludzie, ktrzy ci kochaj. Ludzie, ktrzy nad tob czuwaj.
Tak jak Lightwoodowie czuwaj nad tob.

Jace zatrzyma si. Clary odwrcia si i spojrzaa na niego. Tum pieszych


rozstpowa si wok nich. Sta przed wejciem do wskiego zauka za sklepem.
Wiatr rozwiewa jego blond wosy i szarpa poami rozpitej kurtki; widziaa szalejcy
puls na jego gardle.
- Chod tutaj - powiedzia szorstkim gosem.
Clary zrobia troch nieufnie krok w jego stron. Czy powiedziaa co, co go
zdenerwowao? Chocia, Jace rzadko si na ni gniewa, a jeli ju, to mwi to wprost.
Wycign rk, chwyci delikatnie jej do i poprowadzi j za sob, wchodzc
za rg budynku, do wskiego przejcia, zostawiajc kana daleko w tyle.
Poza nimi na drodze nie byo nikogo, a wskie przejcie zasaniao widok z
ulicy. Mrok uwydatnia twarz Jace'a: ostre koci policzkowe, mikkie usta, zote oczy
lwa.
- Kocham ci - powiedzia. - Nie mwi tego do czsto. Kocham ci.
Opara si o cian. Kamie by zimny. Moe w innych okolicznociach byoby
jej niewygodnie, ale teraz nie zwracaa na to uwagi. Przycigna go do siebie
ostronie, a ich ciaa byy tak blisko siebie, e si nie stykay, lecz czua
promieniujce od niego ciepo. Oczywicie nie musia zapina kurtki, odkd w jego
yach kry ogie. Wok niego unosi si zapach pieprzu, myda i zimnego
powietrza, ktrego zasmakowaa, gdy wtulia twarz w jego rami i wzia gboki
oddech.
- Clary - powiedzia. Szepn ostrzegawczym tonem. Syszaa w jego gosie
szorstko spowodowan tsknot, tsknot za fizyczn bliskoci, za jakimkolwiek
dotykiem. Ostronie wycign donie i opar je o kamienny mur, zamykajc j w
klatce swoich ramion. Poczua we wosach jego oddech, lekkie municie jego ciaa.
Kady jej cal zdawa si wyjtkowo wyczulony na doznania; gdziekolwiek j dotkn,
czua, jakby kto przeciga po jej skrze igy wywoujce rozkoszny bl.
- Prosz, nie mw mi, e zacigne mnie do tej alei i dotykasz mnie, a nie
zamierzasz mnie pocaowa, bo tego nie znios - powiedziaa cicho.
Zamkn oczy. Widziaa, jak ciemne rzsy rzucaj cienie na jego policzki,
pamitaa, jak uczya si ksztatu jego twarzy pod palcami, jak napiera na ni caym
swoim ciaem, pamitaa dotyk jego nagiej skry na jej wasnej.
- Nie zamierzam - powiedzia, a ona syszaa w jego zwykle spokojnym gosie
co mrocznego. Niczym igy polane miodem. Stali tak blisko siebie, e gdy oddycha,
czua ruch jego piersi. - Nie moemy.
Pooya do na jego klatce piersiowej; serce omotao mu jak skrzyda
zniewolonego ptaka.

- Wic zabierz mnie do domu - wszeptaa i opara si o niego, by pocaowa


kcik jego ust. Lub miaa zamiar to zrobi, lekko, niczym municie skrzyde motyla,
ale pochyli si w jej stron, a wtedy zmieni si kt midzy ich ciaami; przylgna do
niego mocniej, ni planowaa, a jej usta wyldoway centralnie na jego. Poczua na
wargach, jak zaczerpn tchu, zdumiony, ale ju po chwili caowali si, naprawd si
caowali, bardzo powoli, gorco i gboko.
Zabierz mnie do domu. Ale to by dom, otaczajce j ramiona Jace'a, zimny
wiatr Alicante wdzierajcy si pod ich ubrania, jej palce wbijajce si w jego szyj w
miejscu, gdzie wosy na karku delikatnie si krciy. Jego donie nadal spoczyway
pasko na kamieniu, ale przysun si do niej, delikatnie dociskajc j do ciany;
syszaa jego zachrypnity oddech. Nie dotyka jej, ale ona moga dotyka jego, wic
pozwolia swoim doniom wdrowa swobodnie po jego ramionach, a do piersi;
ledzia kady misie, zsuna donie ku jego bokom, a chwycia rbek jego koszulki.
Dotkna palcami nagiego ciaa, czego nie robia tak dugo, e niemal zapomniaa, jak
mikka jest jego skra w miejscach, gdzie nie mia blizn, jak minie na plecach
napinaj si pod dotykiem jej rk. Jkn w jej usta; smakowa jak herbata, czekolada i
sl.
Przeja kontrol nad pocaunkiem. Poczua jak si spina, kiedy znowu j
odebra, przygryzajc jej doln warg, czym doprowadza j do drenia, skubic kcik
jej ust, pozostawiajc ciek pocaunkw wzdu jej szczki, ssc skr w miejscu,
gdzie galopowa jej puls, a miaa trudnoci z opanowaniem szaleczego bicia
swojego serca. Jego skra pona pod jej domi, pona...
Oderwa si od niej, zataczajc do tyu, jakby by pijany, wpadajc na
przeciwleg cian. Oczy mia szeroko otwarte, a przez krtk chwil Clary mylaa,
e widzi w nich pomienie, niczym dwa bliniacze poary w ciemnoci. Potem wiato
w jego oczach zgaso, a jemu brakowao tchu, jakby dopiero skoczy szaleczy bieg.
Rce przyciska do twarzy.
- Jace - powiedziaa.
Opuci rce.
- Spjrz na cian za tob - powiedzia matowym gosem.
Odwrcia si... i wytrzeszczya oczy. Za ni, tam, gdzie si opiera, widniay
wypalone w kamieniu bliniacze odciski jego doni.

Krlowa Jasnego Dwory leaa w swoim ku i patrzya si na sufit sypialni.


Spowity by treliaami penymi r z nietknitymi cierniami, kadym
doskonaym i krwistoczerwonym. Kadej nocy usychay i obumieray, a codziennie

rano zastpoway je nowe, tak wiee, jak dzie wczeniej. Wrki spay mao i
rzadko niy, ale krlowej podobao si, e jej ko jest wygodnie. Bya to szeroka,
kamienna kanapa, z uoonym na nim materacem z pir, pokrytym warstwami
aksamitu i liskiej satyny.
- Czy kiedykolwiek odezwa si lecy obok chopiec - ukua si jednym z
cierni, Wasza Wysoko?
Odwrcia si, by spojrze na Jonathana Morgensterna rozwalonego wrd
koder. Cho prosi j, by nazywaa go Sebastianem, co szanowaa - faerie nie mogli
nazywa innych imieniem do nich nienalecym. Lea na brzuchu, z gow uoon
na skrzyowanych ramionach, a nawet w sabym wietle widziaa na jego plecach
stare prgi.
Krlow zawsze fascynowali Nocni owcy - w poowie anioy, zupenie jak
faerie; na pewno nie byo midzy nimi pokrewiestwa, ale nigdy nie sdzia, e
znajdzie si taki, z ktrym wytrzyma duej ni pi minut, pki nie poznaa
Sebastiana. Wszyscy byli tak strasznie obudni. Poza Sebastianem. By niezwyky jak
na czowieka, a zwaszcza Nocnego owc.
- Nie czciej, ni ty kaleczysz si swoim dowcipem, a przynajmniej tak sdz,
mj najdroszy - powiedziaa. - Wiesz, e nie chc by nazywana Wasz Wysokoci
lecz Pani lub moj pani jeli musisz.
- Nie wygldasz, jakby przeszkadzao ci, gdy nazywam ci najpikniejsz czy
moj pikn dam. - W jego gosie nie byo sycha skruchy.
- Hmm - mrukna, wsuwajc smuke palce w jego srebrzyste wosy. Mia
niezwyky kolor jak na miertelnika; wosy jak ostrze, oczy niczym onyks.
Przypomniaa sobie jego siostr, tak odmienn, nie tak eleganck. - Czy sen by
orzewiajcy? Jeste zmczony?
Przekrci si na plecy i umiechn do niej.
- Chyba nie a tak bardzo.
Pochylia si, by go pocaowa, a on owin wok palcw jej rude wosy.
Spojrza na nie, szkarat okrywajcy jego skr na kostkach, i dotkn nimi swojego
policzka. Zanim zdya cokolwiek powiedzie, rozlego si pukanie do drzwi jej
sypialni.
Krlowa zawoaa:
- O co chodzi? Jeli to nic wanego, id mi std, albo wyl ci do wrek nixie
w rzece.
Drzwi otworzyy si, a w progu stana modsza faerie - Kaelie Whitewillow.

Pixie.
Dygna i powiedziaa:
- Moja pani, Meliorn jest tutaj i chce z tob rozmawia.
Sebastian unis jasn brew.
- Praca krlowej nigdy si nie koczy.
Krlowa westchna i zsuna si z ka.
- Przyprowad go - powiedziaa. - I przynie mi jeden z moich szlafrokw,
skoro ju tu jeste, bo powietrze jest chodne.
Kaelie skina i wysza z pokoju. Chwil pniej wszed Meliorn, pochylajc
gow.
Jeli Sebastian pomyla, e to dziwne, e krlowa wita dworzan stojc nago na
rodku pokoju, nie wyrazi tego w aden sposb. miertelna kobieta byaby
zakopotana, pewnie prbowaaby si zakry, ale Krlowa bya krlow, wieczn i
dumn i wiedziaa, e tak samo wspaniale wyglda bez ubrania jak i w nim.
- Meliornie - powiedziaa - Masz jakie wieci od Nephilim?
Wyprostowa si. Meliorn ubrany by tak jak zwykle, w bia zbroj z
nakadajcych si na siebie usek.
Oczy mia zielone, a wosy bardzo dugie i czarne.
- Pani - powiedzia i spojrza na Sebastiana, siedzcego na ku z kodrami
owinitymi wok bioder. - Mam wiele informacji. Nasze nowe siy usytuoway si w
twierdzy w Edomie. Czekaj na dalsze rozkazy.
- A Nephilim? - zapytaa Krlowa, gdy Kaelie wrcia do sypialni, niosc
szlafrok utkany z patkw lilii. Przytrzymaa go, a Krlowa wsuna rce w rkawy, po
czym owina go wok siebie.
- Dzieci, ktre ucieky z Instytutu w Los Angeles poday im wystarczajco
informacji, by wiedzieli, e to Sebastian stoi za atakami - powiedzia raczej kwano.
- I tak by si domylili - powiedzia Sebastian. - Maj aosny zwyczaj
obwiniania mnie o wszystko, co ze.
- Pytaniem jest, czy rozpoznano naszych ludzi? - domagaa si odpowiedzi.
- Nie - powiedzia Meliorn z satysfakcj. - Dzieci zaoyy, e wszyscy

atakujcy byli Mrocznymi.


- To imponujce, biorc pod uwag obecno krwi faerie u tego chopca
Blackthornw - powiedzia Sebastian. - Mona by pomyle, e to zauwa. Co
zamierzasz z nim zrobi?
- Ma w sobie krew faerie; jest nasz odezwa si Meliorn. - Gwyn twierdzi, e
przyczy go do Dzikiego Zastpu; wylemy go tam. - Zwrci si do krlowej. Potrzebujemy wicej onierzy - powiedzia. - Instytuty opustoszay: Nephilim
uciekaj do Idrisu.
- Co Instytutem w Nowym Jorku? - zapyta ostro Sebastian. - Co z moim
bratem i siostr?
- Clary Fray i Jace Lightwood zostali wysani do Idrisu - powiedzia Meliorn. Nie moemy ich stamtd wycign, nie ukazujc w tym naszego udziau.
Sebastian dotkn bransolety na nadgarstku. By to jego nawyk, zauwaya
krlowa, robi to, gdy si zoci i stara si tego nie okazywa. Na metalu napisano
inskrypcj starym, ludzkim jzykiem: Jeli nie mog sign Nieba, porusz Pieko.
- Chc ich - powiedzia.
- I ich dostaniesz - powiedziaa krlowa. - Nie zapomniaam, e to cz naszej
umowy. Ale musisz by cierpliwy.
Sebastian umiechn si, cho umiech ten nie siga oczu.
- My, miertelnicy, moemy postpowa pochopnie.
- Nie jeste zwykym miertelnikiem - powiedziaa krlowa i odwrcia si do
Meliorna. - Mj rycerzu - powiedziaa. - Co doradzisz swojej krlowej?
- Potrzebujemy wicej onierzy - stwierdzi Meliorn. - Musimy zaj kolejny
Instytut. Wiksza ilo broni rwnie byaby mile widziana.
- Powiedziae przecie, e wszyscy Nocni owcy s w Idrisie? zapyta
Sebastian.
- Nie do koca - odpowiedzia Meliorn. - Niektre miasta potrzebuj wicej
czasu na ewakuowanie wszystkich Nephilim - Londyn, Rio de Janeiro, Kair, Istambu i
Tajpej s jeszcze pene. Potrzebny nam przynajmniej jeszcze jeden Instytut.
Sebastian umiechn si. By to umiech, ktry zmieni jego pikn twarz, ale
nie w co pikniejszego, lecz w okrutn mask, ukazujc wszystkie zby niczym u
mantikory.

- Wic zajm Londyn - powiedzia. - Jeli bdzie to zgodne z twoimi


yczeniami, moja Krlowo.
Nie moga zrobi nic, tylko si umiechn. Mino tak wiele wiekw, odkd
miertelny kochanek wywoywa u niej umiech.
Pochylia si, eby go pocaowa i poczua, jak jego rce przesuwaj si pod
poy szlafroka.
- We Londyn, kochany, i zalej go krwi - powiedziaa. - To mj prezent dla
ciebie.
- Wszystko w porzdku? - zapyta Jace Clary po raz setny. Staa na frontowych
schodach domu Amatis, czciowo owietlona wiatem z okien. Jace sta stopie niej,
wciskajc rce do kieszeni, jakby ba si, e zapon.
Dugo patrzy na wypalone na cianie lady, a dopiero potem poprawi koszulk
i niemal wywlk Clary na zatoczon ulic, jakby nie powinna przebywa z nim sam
na sam. Przez reszt drogi niewiele mwi, a usta zaciska w cienk lini.
- Czuj si dobrze - zapewnia go. - Suchaj, przypalie cian, nie mnie. Obrcia si dookoa, jakby prezentowaa nowy strj. - Widzisz?
W jego oczach majaczyy cienie.
- Jelibym ci skrzywdzi...
- Nie zrobie tego - powiedziaa. - Nie jestem taka delikatna.
- Mylaem, e coraz lepiej to kontroluj, e praca z Jordanem pomaga. - W
jego gosie sycha byo frustracj.
- I tak jest. Posuchaj, udao ci si skoncentrowa ogie w rkach; to jest postp.
Dotykaam ci, caowaam, i nic mi si przy tym nie stao. - Pooya do na jego
policzku. - Przechodzimy przez to razem, pamitasz? Nie odsuwaj mnie. adnych
epickich fochw.
- Stwierdziem, e mgbym dsa si jako przedstawiciel Idrisu w nastpnych
Igrzyskach Olimpijskich - powiedzia Jace, ale jego gos by delikatniejszy, cie
wstrtu do siebie gdzie odszed, a jego miejsce zaja cierpko i rozbawienie.
- Z Alekiem tworzylibycie idealny duet - odpowiedziaa Clary z umiechem. Zdobylibycie zoto.
Odwrci gow i pocaowa jej do. Jego wosy musny czubki jej palcw.

Wszystko wok nich zdawao si by ciche i nieruchome; Clary moga niemal


uwierzy, e s jedynymi ludmi w Alicante.
- Zastanawiam si - powiedzia z ustami przy jej doni - co sobie pomyli
waciciel tego sklepu, kiedy przyjdzie rano do pracy i zobaczy dwa wypalone na
cianie lady doni.
- Mam nadziej, e ubezpieczenie to pokryje.?
Jace rozemia si, a powietrze z jego ust musno jej skr.
- Tak poza tematem - powiedziaa Clary. - Nastpne posiedzenie Rady jest jutro,
prawda?
Jace skin gow.
- Narada wojenna - powiedzia. - Tylko wybrani czonkowie Clave. Jego palce
drgny w irytacji. Clary czua jego rozdranienie - Jace by doskonaym strategiem i
jednym z najlepszych wojownikw Clave i bardzo irytowao go, gdy zostawa
wykluczony z jakiego spotkania, na ktrym omawiano walk.
Zwaszcza, pomylaa, gdy porusz tam temat wykorzystania niebiaskiego
ognia jako broni.
- Moe mgby mi w czym pomc. Potrzebuj sklepu z broni. Chc kupi
miecz. Naprawd dobry.
Jace wyglda na zaskoczonego, a po chwili na rozbawionego.
- Po co?
- Och, no wiesz. Do zabijania. - Clary zrobia rk ruch, ktry, miaa nadziej,
pokazywa jej niecne zamiary wobec caego za. - To znaczy, jestem od jakiego czasu
Nocn owczyni. Powinnam mie odpowiedni bro, prawda?
Leniwy umiech pojawi si na jego twarzy.
- Najlepszy sklep z broni to ten nalecy do Diany, na Flintflock Street powiedzia z poncymi oczami. - Przyjd po ciebie po poudniu.
- To randka - powiedziaa Clary. - Randka z broni.
- O wiele lepsza ni kolacja i film - powiedzia i znikn w cieniach.
TUMACZENIE: KlaudiaRyan
KOKRETKA: Ma_cul

5
Miara zemsty
Maia podniosa wzrok, kiedy drzwi mieszkania Jordana otworzyy si z hukiem,
a chopak wpad do rodka, niemal lizgajc si na byszczcej drewnianej pododze.
- Co nowego? - spyta.
Dziewczyna pokrcia gow. Twarz mu posmutniaa. Po tym, jak zabili
Mrocznych, zadzwonili po sfor, by pomogli upora si z baaganem. W
przeciwiestwie do demonw, Mroczni nie znikali tak po prostu, gdy si ich zabio.
Ciaa trzeba byo si pozby. W normalnej sytuacji wezwaliby Nocnych owcw i
Cichych Braci, ale drzwi Instytutu oraz Miasta Koci byy obecnie zamknite. Zamiast
tego Bat i reszta sfory przybyli z workiem na zwoki, a Jordan nadal zakrwawiony
po walce z Mrocznymi - wyruszy na poszukiwanie Simona.
Nie byo go kilka godzin, a kiedy wrci, wyraz jego oczu opowiedzia Mai ca
histori. Jordan znalaz telefon Simona roztrzaskany na kawaki i rzucony u stp
wyjcia ewakuacyjnego niczym zoliwy licik. Poza tym nie byo po nim ladu.
Oczywicie adne z nich nie mogo po tym zasn. Maia wrcia z Batem do
kwatery sfory, ktry obieca cho po chwili zawahania e powie czonkom sfory,
by szukali Simona oraz e sprbuje (z naciskiem na sprbuje) skontaktowa si z
Nocnymi owcami w Alicante. Istniay drogi kontaktu ze stolic Nocnych owcw,
drogi, ktrych uywa mogli tylko przywdcy sfr lub klanw.
O wicie Maia wrcia do mieszkania Jordana, zrezygnowana i wyczerpana.
Staa w kuchni z mokrym rcznikiem papierowym przyoonym do czoa, kiedy
wszed Jordan. Opucia rk, gdy chopak na ni spojrza, czujc krople wody
spywajce po jej twarzy niczym zy.
- Nie odezwaa si. - adnych wiadomoci.
Jordan opar si o cian. Mia na sobie tylko koszulk z krtkim rkawem6,
spod ktrej wystawa ciemny wzr Upaniszadw oplatajcy jego bicepsy. Mia mokre
od potu wosy, ktre przykleiy si do czoa, a na szyi widoczna bya czerwona linia,
gdzie pasek od plecaka z broni wyna mu si w skr. Wyglda na zaamanego.
- Nie mog w to uwierzy powiedzia, a Mai wydawao si, e syszaa to ju
milion razy. - Zgubiem go. Byem za niego odpowiedzialny i zgubiem go, do cholery.
- To nie twoja wina. - Wiedziaa, e tymi sowami nie poprawi mu humoru, ale
musiaa to powiedzie. - Przecie nie jeste w stanie odeprze atakw wszystkich
wampirw i zoczycw z trzech najbliszych stanw, a Praetor nie powinien by ci o
to prosi. Kiedy Simon straci Znak, poprosie o wsparcie, prawda? Nie przysali
nikogo. Zrobie wszystko, co w twojej mocy.
Jordan spuci wzrok na swoje donie i wymrucza co pod nosem.

Niewystarczajco dobry. Maia wiedziaa, e powinna podej do niego, obj i


pocieszy go. Powiedzie, e nie moe si obwinia.
Ale nie bya w stanie. Ciar winy przygniata jej klatk piersiow niczym
elazny prt, niewypowiedziane sowa blokoway jej krta. Trwao to ju kilka tygodni.
Jordan, ja musz ci co powiedzie. Jordan, ja musz. Jordan, ja.
Jordan...
Dwik komrki zakci panujc midzy nimi cisz. Jordan szaleczo wycign
telefon z kieszeni; otworzy klapk7 i przyoy do ucha.
- Halo?
Maia obserwowaa go, pochylajc si tak bardzo nad lad, e krawdzie wpijay
si w jej ebra. Niestety, moga usysze tylko pomruki dobiegajce ze suchawki i
niemal wrzeszczaa ze zniecierpliwienia do chwili, gdy Jordan zakoczy rozmow i
popatrzy na ni z iskr nadziei w oczach.
- To by Teal Waxelbaum, drugi najwaniejszy czonek Praetor tumaczy. Chc mnie natychmiast widzie w siedzibie. Myl, e chc pomc w poszukiwaniach
Simona. Pojedziesz ze mn? Jeli wyruszymy od razu, powinnimy by na miejscu
okoo poudnia.
6TYLKO KOSZULKA a wyobrania szaleje. Cassie powinna ucila opisy... dla naszego
bezpieczestwa xD
(przyp. firefly)
7Telefony z klapuszk! Ach, ten 2007 rok <3 (przyp. firefly)
W jego gosie sycha byo bagaln nut ukryt pod niepokojem o Simona. Nie
by gupi, pomylaa Maia. Wiedzia, e co jest nie tak. Wiedzia...
Wzia gboki oddech. Jej krta wypenia si sowami Jordan, musimy o
czym porozmawia ale zdusia je w sobie. Teraz priorytetem by Simon.
- Oczywicie odpara. - Pewnie, e pojad.
Pierwsz rzecz, jak zobaczy Simon bya tapeta, ktra nawet nie wygldaa
le. Troch przestarzaa. Bardzo zuszczona. Powany problem z pleni. Ale oglnie
nie by to najgorszy widok, jaki kiedykolwiek ujrza po otworzeniu oczu. Mrugn
kilka razy, oswajajc si z grubymi pasami, ktre przecinay kwiecist tapet. Zajo
mu to chwil, by zda sobie spraw, e te pasy byy w rzeczywistoci prtami.
Znajdowa si w klatce.
Szybko przewrci si na plecy i wsta, nie sprawdzajc nawet jak wysoka bya klatka.
Jego czaszka zderzya si z prtami u gry, kierujc jego wzrok w d, gdy on kl na
gos.
Wtedy zobaczy samego siebie.

Mia na sobie lun, bufiast bia koszul. Jednak bardziej niepokojcy by


fakt, e by rwnie ubrany w par bardzo ciasnych skrzanych spodni.
Bardzo ciasnych.
Bardzo skrzanych.8
Simon spoglda na siebie i oswaja si z widokiem. Z bufami koszuli. Z
gbokim dekoltem w ksztacie litery V, ktry odsania jego klatk piersiow. Z
obcisoci skry.
- Jak to jest odezwa si po chwili. - e kiedykolwiek pomyl, e znalazem
najgorsz rzecz jaka moga mi si przytrafi, zawsze si myl.
Jakby na znak otworzyy si drzwi i do rodka wesza drobna osoba. Ciemny
ksztat natychmiast zamkn za ni drzwi z prdkoci Tajnych Sub9.
8Maureen na stylistk Simona! Maureen na stylistk Simona! (przyp. firefly)
9Wszyscy kochamy porwnania Clare.... ;) (przyp. firefly)
Na palcach podesza do klatki i wcisna swoj twarz midzy prty.
Siiimon westchna.
Maureen.
W normalnych okolicznociach Simon chocia prbowaby prosi j, by go
wypucia, by znalaza klucz, by mu pomoga. Ale co w wygldzie Maureen
podpowiedziao mu, e to rozwizanie by mu si nie opacio. Szczeglnym znakiem
bya korona z koci, ktr dziewczyna miaa na gowie. Z koci palcw. Moe stp.
Ponadto koron przyozdabiay klejnoty lub prawdopodobnie nabyszczono j.
Oprcz tego Maureen ubraa obszarpan, rowo-szar sukni balow, ktra
rozszerzaa si u bioder w stylu, ktry przypomina mu sztuki kostiumowe z
osiemnastego wieku. Taki wygld nie wywoywa u niego pewnoci siebie.
- Hej, Maureen odezwa si niepewnie.
Dziewczyna umiechna si i jeszcze bardziej wcisna twarz w szczelin.
- Podoba ci si twj strj? - spytaa. - Mam kilka zestaww. Zaatwiam ci frak,
kilt i jeszcze kilka rzeczy, ale chciaam, eby najpierw ubra si w to. Zrobiam ci te
makija. To moja robota.
Simon nie potrzebowa lustra, by wiedzie, e na oczach mia eyeliner. Wiedza
o tym spada na niego byskawicznie i by jej pewien.

- Maureen...
- Robi ci wanie naszyjnik powiedziaa, przerywajc mu. - Chc, eby
nosi wicej biuterii. Bdziesz ubiera wicej bransoletek. Chc rzeczy wok twoich
nadgarstkw.
- Maureen, gdzie ja jestem?
- Ze mn.
- Okay. Gdzie jestemy?
- W hotelu, hotelu, hotelu...
Hotel Dumort. Chocia to miao jaki sens.
- W porzdku. A dlaczego jestem... w klatce?
Maureen zacza nuci do siebie piosenk i przebiega palcami po prtach,
zagubiona we wasnym wiecie.
- Razem, razem, razem... teraz jestemy razem. Ty i ja. Simon i Maureen. W
kocu.
- Maureen...
- To bdzie twj pokj powiedziaa. - I jak bdziesz gotowy, pozwol ci wyj.
Mam dla ciebie rne rzeczy. Mam ko10. I reszt. Kilka foteli. Rzeczy, ktre ci si
spodobaj. A zesp moe gra!
Zrobia piruet, niemal tracc rwnowag pod wyjtkowym ciarem sukni.
Simon czu, e nastpne sowa musi dobiera bardzo ostronie. Wiedzia, e ma
uspokajajcy gos. Moe by delikatny. Pokrzepiajcy.
- Maureen... Wiesz... Lubi ci...
W tym momencie Maureen przestaa si krci i znw cisna prty.
- Po prostu potrzebujesz czasu odezwaa si przeraajco uprzejmym gosem.
- Tylko czasu. Nauczysz si. Zakochasz si. Teraz jestemy razem. I bdziemy rzdzi.
Ty i ja. Bdziemy rzdzi moim krlestwem. Skoro jestem krlow.
- Krlow?
- Krlow. Krlow Maureen. Maureen, krlowa nocy. Maureen, krlowa
ciemnoci. Krlowa Maureen. Krlowa Maureen. Maureen, krlowa umarych11.

Wzia do rki wiec, ktra palia si w kinkiecie na cianie i nagle wcisna j


midzy prty, w kierunku Simona. Lekko j przekrzywia i umiechna si, gdy biay
wosk spada na podgniy szkaratny dywan niczym zy. Przygryza doln warg pena
koncentracji, delikatnie obracajc nadgarstek, by krople paday w jedno miejsce.
- Jeste... krlow? - spyta Simon sabym gosem. Wiedzia, e Maureen jest
gow nowojorskiego klanu wampirw. W kocu zabia Camille i zaja jej miejsce.
Ale liderzy klanw nie nazywali si krlami czy krlowymi. Nosili normalne ubrania,
jak to robi Raphael, nie w kostiumowe przebrania. Byy to wane osobistoci w
spoecznoci Dzieci Nocy.
Ale oczywicie Maureen bya inna. To dziecko, nieumare dziecko. Simon
przypomnia sobie jej mitenki12 w kolorach tczy, jej zachrypnity gos, due oczy.
Bya ma dziewczynk, pen modzieczej niewinnoci, kiedy Simon j ugryz,
10Whoa, jaka bezporednia! Czy ty nie masz trzynastu lat? (przyp. firefly)
11Wariatka. Ale oglnie przypis mia by do tego, e po angielsku wypowied jest stosunkowo
zabawna.
Mianowicie krlowa Maureen to queen Maureen (kin marin). Takie rymy hehe :D (przyp.
firefly)
12Takie skarpety na ramiona, z odkrytymi palcami. (przyp. firefly)
kiedy Camille i Lilith porway j i przemieniy, wstrzykujc w jej yy zo, ktre
zabrao t niewinno i zastpio je szalestwem.
To bya jego wina, Simon zdawa sobie z tego spraw. Gdyby Maureen go nie
znaa, nie podaa za nim bez przerwy, adna z tych rzeczy by jej si nie przytrafia.
Maureen skina gow i umiechna si, skupiajc si na swojej kupce wosku,
ktra teraz wygldaa jak may wulkan.
- Musz... zaatwi sprawy powiedziaa nagle i upucia wieczk, nadal
zapalon. Sama si ugasia, spadajc na podog, a dziewczyna popdzia w stron
drzwi. Ten sam ciemny ksztat otworzy je w chwili, gdy do nich dotara. Po chwili
Simon znw by sam z dymic wieczk u stp, nowymi skrzanymi spodniami na
nogach i okropnym ciarem swoich wyrzutw sumienia.
Maia milczaa przez ca drog do siedziby Stray, podczas gdy soce
wznosio si na niebie, a otoczenie zmienio si z zatoczonych ulic Manhattanu, przez
zakorkowan autostrad Long Island, w drobne, pene uroku miasta i farmy w North
Fork. Byli ju blisko celu i mogli dostrzec niebieskie wody Sound13 po ich lewej,
falujce pod lekkim wiatrem.
Wyobrazia sobie wskoczenie do zbiornika i
zadraa na myl o zimnie.
- Dobrze si czujesz? - Jordan rwnie prawie w ogle si nie odzywa. W

rodku pojazdu byo chodno, wic mia na sobie skrzane rkawice do jazdy, jednak
nie zakryway one kykci, ktre zbielay od mocnego ucisku na kierownicy. Maia
czua napywajce od niego fale niepokoju.
- Wszystko w porzdku odpowiedziaa. Co nie byo prawd. Martwia si o
Simona i nieustannie walczya ze sowami, ktre cisny si w jej gardle. To nie by
odpowiedni czas na wypowiedzenie ich; nie, kiedy Simon zagin, a jednak kada
chwila przed ich wyjawieniem wydawaa si kamstwem.
Wjechali na dugi, jasny podjazd, ktry cign si a od Sound. Jordan
odchrzkn.
13Zalew wodny w USA rozcigajcy si midzy stanem Connecticut a Long Island w NY (przyp.
firefly)
- Wiesz, e ci kocham, prawda?
- Wiem odpara Maia cichym gosem i zwalczya pokus opowiedzenia
dzikuj. Nie powinno si odpowiada dzikuj, kiedy kto wyznaje swoj mio.
Powinno si powiedzie to, czego najwyraniej oczekiwa Jordan...
Wyjrzaa przez okno i co wyrwao j z zamylenia.
- Jordan, czy to nieg?
- Nie wydaje mi si. - Ale biae patki wiroway za oknami samochodu i
opaday na przedni szyb. Jordan zatrzyma auto i otworzy jedn z szyb, wycigajc
rk, by zapa jeden z patkw. Gdy przyjrza mu si z bliska, rysy jego twarzy
pociemniay. - To nie nieg powiedzia. - To popi.
Serce Mai zaczo wali jak oszalae, kiedy Jordan zapali samochd i ruszy,
ostro skrcajc na zakrtach podjazdu. Przed nimi, gdzie powinny wznosi si kwatery
Praetor Lupus, zote na tle szarego nieba, widnia sup czarnego dymu. Jordan zakl i
zarzuci kierownic w lewo; samochd podskoczy na wertepach i zgas. Chopak
otworzy szybko drzwi i wyskoczy z auta, chwil pniej Maia podya za nim.
Kwatera Wilczej Stray zostaa zbudowana na ogromnym fragmencie zielonych
terenw, ktre opaday a do Sound. Gwny budynek wykonano ze zotego kamienia,
bya to romaska willa otoczona ukowymi portykami. Przynajmniej kiedy tak
wygldaa. Teraz na jej miejscu pozostaa kupa dymicego drewna i kamieni
zwglonych niczym koci w krematorium. Biay py i popi unosiy si nad ogrodami,
a Maia zakrztusia si parzcym powietrzem, wic uniosa rami, by osoni twarz.
Brzowe wosy Jordana byy gsto pokryte popioem. Rozglda si wok
siebie z wyrazem szoku i braku zrozumienia na twarzy.
- Ja nie...

Co przykuo wzrok Mai, cie ruchu za zason dymu. Pocigna Jordana za


rkaw.
- Patrz... Kto tam jest...
Rzuci si do biegu, okrajc ruiny budynku Praetor. Maia ruszya za nim,
jednak widok zwglonych szcztek zatrzyma j na chwil z przeraeniem
wpatrywaa si w ruiny wystajce z ziemi: ciany podpierajce nieistniejcy dach,
wybite lub stopione okna, tu i wdzie skrawki bieli, ktre mogy by albo cegami,
albo komi...
Jordan zatrzyma si przed ni. Maia dogonia go i stana obok. Do jej butw
przykleja si popi, drobinki zatrzymyway si midzy sznurwkami. Stali w
gwnej czci spalonych budynkw. Std moga zobaczy znajdujcy si niedaleko
zbiornik wodny. Ogie nie rozprzestrzeni si, cho tutaj rwnie wida byo
nadpalone suche licie i opadajcy popi, a wrd wystrzyonych ywopotw leay
ciaa.
Wilkoaki w rnym wieku, cho przewanie modzi leay rozcignite
midzy zadbanymi ciekami, ich ciaa powoli pokrywa popi, jakby pochaniaa ich
nieyca.
Wilkoaki instynktownie otaczay si innymi ze swojego rodzaju, yy w
sforach, czerpay si z siebie nawzajem. Tak wielu martwych likantropw rozdzierao
do bl, stao si brakiem dla wiata. Maia przypomniaa sobie sowa Kiplinga napisane
na cianie w Praetor. Si sfory jest wilk, a si wilka sfora.
Jordan rozglda si wok, z jego ust paday pomrukiem imiona polegych
Andrea, Teal, Amon, Kurosh, Mara. Nagle na skraju zalewu Maia dostrzega, jak co
si rusza ciao, w poowie zanurzone. Rzucia si do biegu, Jordan tu za ni.
lizgaa si przez popi, a do miejsca, gdzie trawa ustpowaa piaskowi i opada na
kolana obok zwok.
To by Praetor Scott, ktrego ciao falowao twarz w d, z przemoczonymi
siwo-blond wosami, a woda wok niego bya zabarwiona na jasnoczerwono. Maia
schylia si, obrcia go na plecy i niemal zwymiotowaa. Jego oczy byy otwarte,
lepo wpatryway si w niebo, a gardo byo podernite.
- Maia. - Poczua rk na swoich plecach, do Jordana. - Nie...
Jego sowa przerwao westchnienie, a ona odwrcia si w jego stron, by
poczu tak wielkie przeraenie, e niemal j olepio. Jordan sta za ni z jedn rk
wycignit przed siebie, a na twarzy widnia mu wyraz cakowitego zaskoczenia.
Ze rodka jego klatki piersiowej wyaniao si ostrze miecza, jego powierzchnia
bya naznaczona czarnymi gwiazdami. Widok by dziwaczny, bo wydawao si, jakby

kto je tam przyklei lub jakby by to jeden z teatralnych rekwizytw.


Wok ostrza zacza roztacza si krew, plamic przd kurtki. Jordan znw
stkn i opad na kolana, a miecz znikn, wysuwajc si z jego ciaa, gdy opadao na
ziemi, tym samym odsaniajc, co byo za nim.
Znad klczcego Jordana patrzy na ni chopak trzymajcy czarno-srebrny
miecz. Rkoje bya poplamiona krwi, waciwie cay by we krwi: od swych
jasnych wosw a po buty, opryskane czerwieni, jakby sta przed wiatrakiem
dmuchajcym szkaratn farb. Na jego twarzy widnia szeroki umiech.
- Maia Roberts i Jordan Kyle odezwa si. - Wiele o was syszaem.
Maia opada na kolana w tej samej chwili, gdy ciao Jordana przechylio si na
bok. Zapaa go, kadc na swoich kolanach. Caa odrtwiaa z przeraenia, czujc,
jakby leaa na przeraliwie zimnym dnie Sound. Jordan dra w jej ramionach, wic
obja go, a z kcikw jego ust pocieka krew.
Podniosa wzrok na chopaka stojcego nad ni. Przez jeden moment
zamroczenia wydawao jej si, e pochodzi z jednego z jej koszmarw o bracie,
Danielu. By pikny, tak jak Daniel, ale nie mogli rni si bardziej. Skra Daniela
bya ciemna jak jej, natomiast cera tego chopaka wydawaa si jakby wyrzebiona z
lodu. Biaa skra, ostre rysy twarzy, wosy koloru soli, ktre opaday mu na czoo.
Oczy mia czarne jak u rekina o pustym, zimnym wyrazie.
- Sebastian powiedziaa. - Jeste synem Valentine'a.
- Maia wyszepta Jordan. Jej donie leay na jego klatce piersiowej i ju
przemoky krwi. Tak jak jego koszulka i piasek na doniach Mai, ktry skleja si w
szkaratne grudki. - Nie zostawaj... Uciekaj...
- C. - Ucaowaa go w policzek. - Wszystko bdzie w porzdku.
- Nieprawda. - Sebastian brzmia na znudzonego. - On umrze.
Maia zadara gow do gry.
- Zamknij si sykna. - Zamknij si... ty, stworze...
Zrobi szybki ruch nadgarstkiem nigdy nie widziaa, eby kto rusza si tak
szybko, moe z wyjtkiem Jace'a a na swoim gardle poczua ostrze miecza.
- Cicho, Podziemna powiedzia. - Rozejrzyj si, ilu nieywych ley wok
ciebie. Mylisz, ze zawahabym si przed zabiciem kolejnego?
Przekna lin, ale nie odsuna si.

- Dlaczego? Mylaam, e prowadzisz wojn z Nocnymi owcami...


- To raczej duga historia wtrci, przecigajc samogoski. - Wystarczy ci
wiedzie, e londyski Instytut jest irytujco dobrze strzeony, a Praetor zapacio
cen. Zamierzaem kogo dzisiaj zabi. Po prostu nie wiedziaem kogo, kiedy
obudziem si dzi rano. Uwielbiam poranki. S tak pene moliwoci.
- Wilcza Stra nie ma nic wsplnego z Instytutem w Londynie...
- Och, mylisz si. Maj niema wspln histori. Ale to niewane. Masz racj,
e moj wojn tocz z Nephilim, co oznacza rwnie wojn z ich sprzymierzecami.
To w tym momencie wskaza spalone ruiny za sob. jest moja wiadomo. A ty j
dla mnie dostarczysz.
Maia zacza krci gow, ale poczua, jak co ciska jej do byy to palce
Jordana. Spojrzaa w d na niego. Jego twarz bya biaa jak ciana, oczami szuka jej
wzroku. Prosz, wydaway si mwi. Rb, co ci kae.
- Jaka wiadomo? - spytaa szeptem.
- e powinni pamita o swoim Szekspirze odpar. - e nie wypoczn, e si
nie zatrzymam. A lub me oczy mierci zamknie rka. Albo skosztowa zemsty da mi
sodkiej.14 - Rzsy otary si o jego policzek, gdy mrugn. - Powiedz wszystkim
Podziemnym, e podam zemsty i dostan j. W taki sposb postpi z kadym, kto
stanie po stronie Nocnych owcw. Nie szukam zwady z twoim rodzajem, chyba e
podycie za Nephilim w walce, w tym przypadku bdziecie posikiem dla ostrza
mojego i mojej armii do chwili, gdy wszyscy zostaniecie zmieceni z powierzchni tego
wiata. - Opuci kocwk miecza tak, e zaczepia o guziki jej koszuli, jakby chcia
j rozci. Nadal si umiecha, gdy zabra ostrze. - Mylisz, e potrafisz to
zapamita, wilczyco?
- Ja...
- Oczywicie, e potrafisz stwierdzi i zerkn na ciao Jordana, ktre leao
bez ruchu w jej ramionach. - Swoj drog, twj chopak nie yje doda. Wsun
miecz do pochwy przypitej do paska i odszed, wzniecajc tumany popiou kadym
krokiem.
14W. Szekspir Krl Henryk VI cz trzecia; przeoy Leon Ulrich (przyp. firefly)
Magnus nie odwiedza Ksiyca owcy od czasu, gdy by to tajny bar podczas
prohibicji, miejsce, gdzie Przyziemni spotykali si, by po cichu upija si do
nieprzytomnoci. W ktrym momencie lat 40. wacicielami zostali Podziemni i
wtedy dostosowali si pod wanie tak klientel gwnie wilkoakw. Ju przedtem
byo to miejsce obskurne i takie byo teraz, na pododze zalegaa warstwa lepicych si
trocin. By tam drewniany bar z zaplamion lad, naznaczon dziesitkami okrgw

pozostawionych przez mokre szklanki oraz ladami po pazurach. Freaky Pete, barman,
wanie podawa col Batowi Velasquezowi, tymczasowemu przywdcy sfory Luke'a.
Magnus w zamyleniu zmruy oczy na jego widok.
- Czy wanie obczajasz nowego przywdc sfory? - spytaa Catarina, ktra
siedziaa wcinita w boks obok Magnusa. Jej niebieskie palce oplatay butelk
mroonej herbaty. - Mylaam, e dae sobie spokj z wilkoakami po Woolsley'u
Scott'cie.
- Nie obczajam go odpar Magnus wyniosym tonem. Bat nie by brzydki,
jeli kto lubi kwadratowe szczki i szerokie ramiona, ale Magnus by gboko
zamylony. - Mj mzg by zajty czym innym.
- Cokolwiek to jest, nie rb tego! - powiedziaa Catarina. - To zy pomys.
- Dlaczego tak mylisz?
- Poniewa to jedyny rodzaj, jaki ci zosta. Znam ci bardzo dugo i akurat tego
jestem cakowicie pewna. Jeli planujesz znw zosta piratem, to zy pomys.
- Nie powtarzam swoich bdw powiedzia Magnus, uraony.
- Masz racj. Popeniasz nowe, nawet gorsze bdy stwierdzia Catarina. - Nie
rb tego, cokolwiek to jest. Nie prowad powstania wilkoakw, nie rb nic, co
przypadkiem mogoby przyczyni si do apokalipsy i nie twrz wasnej linii brokatu,
by sprzedawa j w Sephorze.
- Ten ostatni pomys ma swoje zalety odparowa Magnus. - Ale nie rozwaam
zmiany kariery zawodowej. Mylaem o...
- Alecu Lightwoodzie? - Catarina umiechaa si szeroko. - Nigdy nie
widziaam, by kto tak na ciebie dziaa jak ten chopiec.
- Nie znasz mnie od zawsze wymamrota Magnus, ale niezbyt przekonujco.
- Prosz ci. Zmusie mnie do zrobienia Portalu przy Instytucie, eby nie
musia si z nim zobaczy, a potem i tak si pojawie tylko by si poegna. Nie
zaprzeczaj, widziaam ci.
- Niczemu nie zaprzeczam. Przyszedem, by si poegna, to by bd. Nie
powinienem by tego robi. - Magnus wzi yk swojego drinka.
- Och, na mio bosk westchna Catarina. - O co waciwie chodzi, Magnus?
Nigdy wczeniej nie widziaam ci tak szczliwego, jak wtedy, gdy bye z Alekiem.
Zazwyczaj kiedy si zakochujesz, jeste nieszczliwy. Spjrz na Camille.
Nienawidziam jej. Ragnor te jej nienawidzi...

Magnus pooy gow na stole.


- Wszyscy jej nienawidzili bezlitonie kontynuowaa Catarina. - Bya
podstpna i wredna. Wic twj biedny uroczy chopak zosta przez ni wrobiony; c,
czy na pewno jest to dobry powd, by koczy idealnie udany zwizek? To jakby
napuci pytona na krliczka i potem by wciekym, gdy krliczek przegra.
- Alec nie jest krliczkiem. To Nocny owca.
- A ty nigdy nie umawiae si z Nocnym owc. To o to chodzi?
Magnus podnis gow ze stolika, co byo ulg, bo mierdzia piwem.
- W pewnym sensie przyzna. - wiat si zmienia. Nie czujesz tego, Catarino?
Spojrzaa na niego znad swojej szklanki z drinkiem.
- Nie mog si zgodzi.
- Nephilim przetrwali przez tysic lat. Ale co nadchodzi, jaka ogromna
zmiana. Zawsze uznawalimy ich jako cz naszej egzystencji. Ale s te tak wiekowi
czarodzieje, e pamitaj czasy, gdy Nephilim nie byo na Ziemi. Mog zosta z niej
zmieceni tak szybko, jak si pojawili.
- Ale chyba nie sdzisz...
- niem o tym powiedzia. - Wiesz, e czasem miewam sny zgodne z prawd.
- Z powodu twojego ojca. - Odstawia drink. Wyraz jej twarzy by teraz napity,
zero rozbawienia. - Moe tylko stara si ciebie nastraszy.
Catarina bya jedn z nielicznych osb, ktre znay prawdziw tosamo ojca
Magnusa; kolejn by Ragnor Fell. Magnus nie lubi mwi o tym ludziom. Jedn
rzecz byo mie demona za ojca. Czym innym byo to, gdy twj ojciec by
wacicielem znaczcej liczby nieruchomoci w Piekle.
- Co chce osign? - Magnus wzruszy ramionami. - To nie ja jestem w
centrum tego nadchodzcego huraganu.
- Ale boisz si, e znajdzie si tam Alec stwierdzia Catarina. - Dlatego chcesz
go odepchn, zanim go stracisz.
- Kazaa mi nie robi niczego, co przyczynioby si do apokalipsy
przypomnia Magnus. - Wiem, e artowaa. Ale jest mniej miesznie, gdy nie mog
si pozby przeczucia, e w jaki sposb ta apokalipsa nadchodzi. Valentine
Morgenstern niemal wybi Nocnych owcw, a jego syn jest dwa razy bardziej
sprytnym i sze razy wikszym zem. I nie przybdzie sam. Ma pomoc od demonw

potniejszych ni mj ojciec, od innych...


- Skd to wiesz? - Ton Catariny by ostry.
- Przyjrzaem si temu.
- Mylaam, e skoczye z pomaganiem Nephilim powiedziaa Catarina, po
czym podniosa rk, nim zdy si odezwa. - Niewane. Syszaam jak mwie
takie rzeczy tyle razy, e wiem, e nigdy nie dotrzymujesz sowa.
- Problem w tym, e przyjrzaem si temu, ale nic nie znalazem. Kimkolwiek
s sprzymierzecy Sebastiana, nie zostawi adnych ladw po ich sojuszu. Ju mi si
wydaje, e zaraz czego si dowiem i nagle nie mam nic. Nie wydaje mi si, e mog
im pomc, Catarino. Nie wiem, czy ktokolwiek moe.
Magnus odwrci wzrok od jej wspczujcych oczu i skierowa go w stron
baru. Bat opiera si o lad, bawic si telefonem; wiato ekranu rzucao cienie na
jego twarz. Cienie, ktre Magnus widywa na twarzy kadego miertelnika kadego
czowieka, kadego Nocnego owcy, kadego stworzenia skazanego, by umrze.
- miertelnicy umieraj powiedziaa Catarina. - Zawsze o tym wiedziae, a i
tak wczeniej ich kochae.
- Nie w taki sposb.
Zaskoczona Catarina gwatownie zaczerpna powietrza.
- Och... - mrukna. - Och... - Wzia do rki swojego drinka. - Magnusie
odezwaa si z czuoci. - Jeste niewiarygodnie gupi.
Zmierzy j spojrzeniem spod przymruonych powiek.
- Czyby?
- Jeeli tak wanie czujesz, powiniene by przy nim. Pomyl o Tessie. Czy nic
si od niej nie nauczye? O tym, ktre mioci s warte blu utracenia ich?
- On jest w Alicante.
- No i? - odpara Catarina. - Miae by reprezentantem czarownikw w Radzie;
zrzucie ten obowizek na mnie. Wic oddaj ci go. Jed do Alicante. I tak wydaje mi
si, e bdziesz mia wicej do powiedzenia Radzie ni ja. - Signa doni do
kieszeni fartucha pielgniarskiego; przysza tu prosto z pracy, ze szpitala. - Och, i we
to.
Magnus wyrwa jej z palcw zgnieciony kawaek papieru.

- Zaproszenie na obiad? - spyta w niedowierzaniu.


- Meliorn z Jasnego Dworu pragnie, by wszyscy Podziemni z Rady spotkali si na
kolacji na dzie przed obradami wyjania. - Co jakby gest pokoju i dobrej woli
albo moe po prostu chce wkurzy wszystkich zagadkami. W kadym razie powinno
by ciekawie.
- Jedzenie faerie powiedzia Magnus markotnie. - Nie znosz jedzenia faerie.
Chodzi mi nawet o te bezpieczne potrawy, po ktrych nie spdzisz nastpnego wieku,
taczc. Wszystkie te surowe warzywa i uki...
Zamilk. Naprzeciwko Bat siedzia z telefonem przy uchu. Jego druga do
ciskaa krawd lady.
- Co jest nie tak stwierdzi. - Co zwizanego ze sfor.
Catarina odstawia szklank. Przywyka ju do Magnusa i wiedziaa, e
prawdopodobnie ma racj. Ona rwnie spojrzaa na Bata, ktry zatrzasn klapk
telefonu. Zblad, a blizna na jego policzku wyrniaa si. Pochyli si, by nad lad
powiedzie co Freaky Pete'owi, po czym woy dwa palce w usta i zagwizda.
Zabrzmiao to jak gwizd kolei parowej i zaguszyo ciche pomruki w barze. W
jednej chwili kady likantrop by na nogach, kierujc si w stron Bata. Magnus
rwnie wsta, cho Catarina zapaa go za rkaw.
- Nie...
- Poradz sobie. - Zby j i wtopi si w tum idcy w kierunku Bata. Paczka
staa w lunym kole wok niego. Napili si z rezerw wobec czarownika w swoim
gronie, przepychajc si, by by jak najbliej przywdcy. Jaka blondynka ruszya si,
by zablokowa przejcie Magnusowi, ale Bat unis do.
- W porzdku, Amabel powiedzia. Jego gos nie by przyjazny, ale grzeczny. Magnus Bane, tak? Najwyszy Czarownik Brooklynu? Maia Roberts twierdzi, e
mog ci zaufa.
- To prawda.
- Dobrze, ale mamy tu piln spraw sfory. Czego chcesz?
- Dostae telefon. - Magnus wskaza na komrk Bata. - Czy to by Luke? Czy
co si zdarzyo w Alicante?
Bat pokrci gow, nie dao si odczyta wyrazu jego twarzy.
- W takim razie kolejny atak na Instytut? - spyta Magnus. Przywyk do tego, e
to on zna wszystkie odpowiedzi i nie znosi nie wiedzie niczego. I cho Instytut w
Nowym Jorku by pusty, nie oznaczao to, e inne byy niechronione, wic mogo
doj do walki, w ktrej zdecydowa si walczy Alec...

- Nie na Instytut powiedzia Bat. - Dzwonia Maia. Kwatery Wilczej Stray


zostay doszcztnie spalone. Co najmniej setka wilkoakw nie yje, wczajc w to
Preatora Scotta i Jordana Kyle'a. Sebastian Morgenstern sprowadzi swoj wojn i na
nas.
TUMACZENIE: firefly
KOREKTA: KlaudiaRyan
POLUB DD_TRANSLATETEAM NA FACEBOOKU!!
https://www.facebook.com/DDTranslateTeam
6
Brat ow i siostra stal
- Nie rzucaj... prosz, nie rzucaj... o Boe, rzuci - powiedzia Julian
zrezygnowanym gosem, kiedy ziemniak przelecia przez pomieszczenie, o wos nie
trafiajc go w ucho.
- Nic nie ucierpiao - uspokoia go Emma. Siedziaa oparta o eczko
Tavvy'ego, patrzc jak Julian daje bratu obiad. Tavvy by w takim wieku, kiedy to mia
bardzo cise wymagania co do swojego jadospisu, a wszystko, czego on nie zawiera,
ldowao na pododze. - Na lampie jest tylko troch ziemniaka.
Na szczcie, cho reszta domu Penhalloww bya dosy elegancko
udekorowana, od strychu, gdzie obecnie usytuowano wojenne sieroty a tak
nazywano dzieci Blackthornw i Emm po tym, jak przybyli do Idrisu - bia prostota,
funkcjonalno i solidno. Zajmowa cae najwysze pitro, ktre tworzyo kilka
poczonych ze sob pokoi, maa kuchnia i azienka, a wszdzie leay losowo
rozmieszczone ka i inne rzeczy bdce wasnoci dzieci. Helen spaa na dole z
Aline, chocia cae dnie spdzaa na strychu; Emma dostaa wasny pokj, tak samo
Julian, ale rzadko w nim bywa. Co noc Drusilla i Octavian budzili si z krzykiem,
wic Julian spa na pododze w ich pokoju, lec na kocu i poduszce uoonych przy
eczku Tavvy'ego. W pokoju nie byo krzesa, wic Julian siedzia naprzeciwko
brzdca na kocu upstrzonym resztkami jedzenia, z talerzem w jednej rce i
zrozpaczonym wyrazem twarzy.
Emma podesza do niego i usiada obok, usadawiajc Tavvy'ego na kolanach.
Twarz malca wykrzywia wyraz nieszczcia.
- Memma - powiedzia, kiedy go podniosa.
- Sprbuj z ciuchci - poradzia Julesowi. Zastanawiaa si, czy powinna go
uwiadomi, e mia we wosach sos do spaghetti. Po krtkim namyle uznaa, e
lepiej nie.
Patrzya, jak przez chwil zatacza kka yeczk z jedzeniem zanim umieci
j w ustach Tavvy'ego. Malec si mia. Emma staraa si zdusi w sobie poczucie
tsknoty: pamitaa, jak jej wasny ojciec cierpliwie rozdziela jedzenie na jej talerzu
podczas tego okresu, kiedy to nie chciaa je nic, co byo zielone.
- Za mao je - powiedzia cicho Jules. Mimo, e powtrzy czynno, tym razem
z kawakiem chleba z masem, Tavvy sign po jedzenie lepkimi rczkami.
- Jest smutny. Wie, e co si stao, mimo e to jeszcze dziecko - powiedziaa
Emma. - Tskni za Markiem i twoim ojcem.
Jules potar zmczone oczy, rozmazujc sobie na policzku sos pomidorowy.
- Nie mog mu ich zastpi. - Woy Tavvy'emu do ust kawaek jabka, a

Tavvy wyplu je z wyrazem okrutnego zadowolenia na twarzy. Julian westchn. Powinienem sprawdzi co u Dru i bliniakw - powiedzia. - Grali wczeniej w
sypialni w Monopoly, ale nigdy nie wiadomo, co im przyjdzie do gowy.
To bya prawda. Tyberius, ze swoim analitycznym umysem, wygrywa raczej
wikszo gier. Livvy nigdy to nie przeszkadzao, ale razem z Dru, ktra bya ambitna,
jeli chodzio o rywalizacj, kada gra koczya si wyrywaniem sobie nawzajem
wosw z gowy.
- Ja to zrobi. - Emma podaa mu Tavvy'ego i ju miaa wstawa, kiedy do
pokoju wesza Helen. Miaa ponury wyraz twarzy. Kiedy zobaczya ich dwjk, ten al
zastpi lk. Emma poczua, e dostaje gsiej skrki.
- Helen - odezwa si Julian. - Co si dzieje?
- Sebastian zaatakowa Instytut w Londynie.
Emma zauwaya, e Julian teje. Niemal to czua, jakby jego zdenerwowanie
byo jej zdenerwowaniem, jego panika jej panik.
Jego twarz - i tak ju wychudzona - cigna si, chocia ucisk, w jakim
trzyma dziecko, by delikatny.
- A co z wujkiem Arthurem? - zapyta.

- Nic mu nie jest - powiedziaa popiesznie Helen. - Jest ranny, a to opni jego
przyjazd do Idrisu, ale poza tym wszystko z nim w porzdku. Tak naprawd to nikomu
z londyskiego Instytutu nic si nie stao. Atak si nie uda.
- Jak to? - Gos Juliana by ledwie szeptem.
- Jeszcze tego nie wiemy - powiedziaa Helen. - Id do Gard z Aline, Konsulem
i innymi, eby si tego dowiedzie. - Uklka i zmierzwia Tavvy'emu wosy. - To
dobre wieci - powiedziaa do Juliana, ktry najbardziej wyglda na oszoomionego. Wiem, e fakt, i Sebastian znowu zaatakowa jest przeraajcy, ale tym razem nie
wygra.
Emma napotkaa wzrok Juliana. Wiedziaa, e dobre wieci powinny j cieszy,
ale czua si rozdarta... bya zazdrosna. Dlaczego mieszkacy Instytutu w Londynie
przeyli, a jej rodzina zgina? Dlaczego odparli atak? W czym byli lepsi?
- To niesprawiedliwe - rzuci Julian.
- Jules - powiedziaa Helen, wstajc. - Udao nam si. To ju co. To oznacza,
e Sebastiana mona pokona. Odwrci bieg wydarze. Ludzie bd si mniej ba, a
to wane.
- Mam nadziej, e zapi go ywego - powiedziaa Emma, patrzc Julianowi w
oczy. - Mam nadziej, e zabij go na Placu Anioa, ebymy mogli patrze, jak
umiera i mam nadziej, e zrobi to powoli.
- Emmo - wykrzykna Helen, zszokowana, ale oczy Juliana odwzajemniay
zawzito Emmy bez cienia dezaprobaty. Emma w yciu nie kochaa go tak mocno
jak w tej chwili, za podzielanie jej wasnych uczu, nawet tych najmroczniejszych,
ktre gociy w jej sercu.
Sklep z broni by wspaniay. Clary nigdy nie sdzia, e tak kiedy okreli
sklep z broni - zachd soca, przejrzyst noc w Nowym Jorku owszem, ale nie sklep
peen maczug, toporw i lasek z ukrytym ostrzem.
Jednak by taki. Wiszcy na zewntrz metalowy szyld mia ksztat koczanu, na
ktrym zawiym pismem wyryto nazw sklepu Strzaa Diany. W rodku

prezentoway si uoone w wachlarz miercionone ostrza zrobione ze zota, srebrna


lub stali. Z sufitu zwisa ogromny yrandol w stylu rokoko, z namalowanymi na jego
powierzchni strzaami w locie. Prawdziwe strzay znajdoway si na starannie
wyrzebionych drewnianych podprkach. Tybetaskie miecze, dugie, z gowicami
ozdobionymi turkusem, srebrem i koralem wycielay cian wraz z birmaskimi
ostrzami dha o miedzianych i mosinych uchwytach.
- Wic co ci podkusio? - zapyta Jace zaciekawionym gosem, zdejmujc z
uchwytu naginat z wydronymi na niej japoskimi znakami. Kiedy opar j o
podog, ostrze sigao ponad jego gow, dugie palce zaciska wok trzonu, eby nie
upada. Tak po prostu chciaa kupi miecz?
- Kiedy dwunastoletnia dziewczynka mwi ci, e twj miecz jest do kitu, czas
kupi nowy - powiedziaa Clary.
Kobieta stojca za lad zamiaa si. Clary pamitaa j z posiedzenia Rady,
bya to ta z tatuaem ryby na policzku. - C, lepiej nie moglicie trafi.
- To twj sklep? - zapytaa Clary, sigajc po dugi miecz z elazn rkojeci.
Kobieta umiechna si.
- Jestem Diana, tak. Diana Wrayburn.
Clary wycigna rk po rapier, ale Jace, ktry wanie opar naginat o cian,
pokrci gow.
- Ten claymore jest wyszy od ciebie. Nie, eby to by jaki problem.
Clary pokazaa mu jzyk i signa po wiszcy na cianie krtki miecz. Na
ostrzu byy zadrapania, ale kiedy przyjrzaa si im bliej, okazao si, e s to litery
pochodzce z jzyka, ktrego nie znaa.
- To runy, ale nie nasze - powiedziaa Diana. - Trzymasz w rku miecz
Wikingw, bardzo stary. I bardzo ciki.
- Wiesz, co tu jest napisane?
- Tylko Godzien - odpara Diana. - Ojciec powiedzia mi kiedy, e dobr
bro mona pozna po tym, czy nadano jej jakie imi albo zawiera inskrypcj.
- Wczoraj tak widziaam - przypomniaa sobie Clary. - Co w stylu Jestem z
tej samej stali i tego samego hartu co Joyeuse i Durendal.
- Cortana! - Oczy Diany rozbysy. - Miecz Ogiera. Imponujce. To tak jak mie
w rku Excalibur albo Kusanagi-no-Tsurugi1. Cortana naley chyba do Carstairsw.
Teraz ma j Emma Carstairs, prawda? Dziewczyna, ktra bya wczoraj na
posiedzeniu?
Clary skina gow.
Diana zacisna usta.
- Biedne dziecko - powiedziaa. - Tak samo Blackthornowie. W jednej chwili
stracili tak wiele. auj, e nie mog im pomc.
- Ja te - przyznaa Clary.
Diana zmierzya j wzrokiem i zanurkowaa pod lad. Wyonia si po chwili,
trzymajc w rku miecz dugoci przedramienia Clary.
- A co mylisz o tym?
Clary spojrzaa na miecz. By pikny. Z uchwytem w ksztacie krzya, zot
gowic ozdobion obsydianem i srebrnym ostrzem tak ciemnym, e wydawao si
czarne. Clary pospiesznie przewertowaa w gowie wszystkie typy broni, ktrych
nauczya si na lekcjach - buaty, szable, paasze, miecze dugie.
- To cinquedea? - zapytaa.

- To miecz krtki. Warto spojrze na drug stron - powiedziaa Diana i


odwrcia miecz. Oczom Clary ukaza si wyryty wzdu krawdzi wzr z czarnych
gwiazd.
- Och. - Serce Clary zabio bolenie; cofna si o krok, omal nie wpadajc na
Jace'a, ktry podszed do niej, marszczc brwi. - To miecz Morgensternw.
- W rzeczy samej powiedziaa Diana, patrzc na ni przenikliwym wzrokiem.
- Dawno temu Morgensternowie zlecili Waylandowi Smithowi wykonanie dwch
pasujcych do siebie mieczy. Wikszego i mniejszego, dla ojca i syna. A e
Morgenstern znaczy Poranna Gwiazda, oba miecze nazwano w oparciu o rne
aspekty teje gwiazdy: mniejszy, ten tutaj, nosi imi Heosphoros, czyli Ten, co
przynosi wit, podczas gdy wikszy nazwano Phaesphoros, inaczej Ten, co przynosi
1 Tzw. Miecz-Trawosiecz :D Ciekawskich odsyam do Wikipedii.
wiato. Bez wtpienia widziaa ju Phaesphorosa, ktry wczeniej nalea do
Valentine'a, a teraz przej go jego syn.
- Wiesz, kim jestemy - powiedzia Jace. To nie byo pytanie. - Kim jest Clary.
- wiat Nocnych owcw jest may - odpara Diana, przenoszc wzrok z
jednego na drugie. - Jestem w Radzie. Syszaam twoj przemow, crko Valentine'a.
Clary spojrzaa podejrzliwie na miecz.
- Nie rozumiem - powiedziaa. - Valentine nigdy by nie porzuci miecza
Morgensternw. Skd go masz?
- Jego ona go sprzedaa - powiedziaa Diana. - Mojemu ojcu. Kilka dni przed
Powstaniem, a wtedy to on by wacicielem tego sklepu. To by jej miecz. Teraz
powinien nalee do ciebie.
Clary zadraa.
- W yciu widziaam tylko dwch mczyzn bdcych w posiadaniu wikszej
wersji tego miecza i nienawidziam ich obu. Na wiecie nie ma Morgensternw,
ktrych przeznaczenie nie wizaoby si ze zem.
- Oprcz ciebie - powiedzia Jace.
Zerkna na niego, ale mia nieprzenikniony wyraz twarzy.
- I tak mnie na niego nie sta - powiedziaa Clary. - Jest cay z adamasu i ze
zota: czarnego i czystego. Nie mam tylu pienidzy.
- Dam ci go - powiedziaa Diana. - Masz racj, ludzie nienawidz
Morgensternw; snuj opowieci o tym, jak to miecze stworzono tak, by zawieray
miercionon magi i mordoway tysice istnie na raz. Oczywicie s to tylko
opowieci, nie ma w nich ani krzty prawdy, jednak nie jest to co, co mogabym
sprzeda kademu. Albo co kto chciaby kupi. Powinien znale si w dobrych
rkach.
- Nie chc go szepna Clary.
- Jeli si przed nim cofniesz, przejmie nad tob kontrol - rzeka Diana. - We
go, podernij nim gardo swojemu bratu i przywr chwa wasnej krwi, ktr on
splugawi.
Popchna miecz w kierunku Clary, ktra podniosa go bez sowa, zaciskajc
do wok gowicy. Okazao si, e pasowa do jej rki - by idealny, jakby zrobiono
go specjalnie dla niej. Biorc pod uwag metale szlachetne, z ktrych go wykonano,
by zaskakujco lekki, jakby trzymaa piro, a nie miecz. Uniosa go wyej, wzr z
czarnych gwiazd migota na ostrzu jakby pyn po nim jasny ogie.
Podniosa wzrok i zobaczya, jak Diana apie co w powietrzu: bysk wiata,

ktry przeksztaci si w kawaek papieru. Przeczytaa go, marszczc z niepokojem


brwi.
- Na Anioa - powiedziaa. - Zaatakowano londyski Instytut.
Clary omal nie upucia ostrza. Usyszaa, jak stojcy obok niej Jace z sykiem
wciga powietrze.
- Co? zapyta podniesionym gosem.
Diana spojrzaa na nich.
- Wszystko w porzdku - zapewnia. - Na szczcie londyski Instytut mia
jeszcze jakie dodatkowe zabezpieczenia, o ktrych Rada nie wiedziaa. Jest paru
rannych, ale nikt nie zgin. Sebastian musia si wycofa. Niestety nie zapano ani nie
zabito te adnych Mrocznych. - W trakcie, kiedy Diana opowiadaa im, co si stao,
Clary zauwaya, e wacicielka sklepu ma na sobie aobny strj. Stracia kogo w
wojnie Valentinea? W ataku przeprowadzonym przez Sebastiana?
Ile krwi przelano z winy Morgensternw?
- Ja... tak mi przykro - szepna Clary. Widziaa Sebastiana. Widziaa go
wyranie, czerwony strj i czerwona krew, srebrne wosy i srebrny miecz. Zatoczya
si do tyu.
Nagle poczua do na ramieniu i uwiadomia sobie, e oddycha zimnym
powietrzem. Jakim cudem znalaza si na zewntrz, na ulicy penej ludzi, a przy niej
sta Jace.
- Clary - powiedzia. - Wszystko w porzdku. Nic si nie stao. Wszystkim
Nocnym owcom z londyskiego Instytutu udao si uciec.
- Diana powiedziaa, e s ranni - rzucia. - Jeszcze wicej krwi przelanej z
winy Morgensternw.
Zerkn na miecz, ktry nadal trzymaa w doni, kocwki palcw miaa biae
od ciskania rkojeci.
- Nie musisz go bra.
- Nie. Diana miaa racj. Bojc si wszystkiego, co naley do Morgensternw...
to sprawia, e Sebastian ma nade mn przewag. A wanie tego chce.
- Zgadzam si - powiedzia Jace. - Dlatego przyniosem ci to. - Poda jej
pochw z ciemnej skry2, wyszywan wzorem ze srebrnych gwiazd. - Nie moesz
paradowa po ulicy z obnaon broni - doda. - To znaczy... moesz, ale ludzie bd
si dziwnie na nas patrze.
Clary zaczerpna tchu, schowaa miecz i przypia go do pasa, zakrywajc
paszczem.
- Lepiej?
Odsun kosmyk wosw z jej twarzy.
- To twoja pierwsza prawdziwa bro. Nazwisko Morgenstern nie jest przeklte,
Clary. To stare, wspaniae nazwisko Nocnych owcw, ktre swoj histori siga
kilkaset lat wstecz. Poranna gwiazda.
- Poranna gwiazda to nie gwiazda - powiedziaa ponuro Clary. - To planeta.
Uczyam si o tym na astronomii.
- Edukacja Przyziemnych jest niestety prozaiczna - odpar Jace. - Patrz rzuci,
i wskaza na niebo. Clary spojrzaa, ale nie w gr. Patrzya na Jace'a, na soce
odbijajce si w jego jasnych wosach, na ksztat jego ust, kiedy si umiechn. - Na
dugo zanim ludzie wiedzieli o istnieniu planet, zdawali sobie spraw, e na
powierzchni nocnego nieba s jasne pknicia. Gwiazdy. I wiedzieli, e jedna z nich

zawsze wstaje na wschodzie, przy wschodzie soca, wic nazwali j porann


gwiazd, t, ktra przynosi wiato, zwiastunk witu. Czy to takie ze? Przynosi
wiatu wiato?
Clary instynktownie pochylia si i pocaowaa go w policzek.
- Okay, w porzdku - odpara. - To byo bardziej poetyckie ni zajcia z
astronomii.
Opuci rk i umiechn si do niej.
- Dobrze - powiedzia. - Teraz zrobimy co jeszcze bardziej poetyckiego.
Chod. Co ci poka.
2 Nie no bagam Pokrowiec oczywicie, eby kto nie pomyla, e Jace hasa po Afryce i
polowa na Murzynki,
eby Clary miaa w co woy miecz xD albo eby sam mia w co woy miecz 3:>
/Mc.

Simona ze snu wyrwa dotyk zimnych palcw na skroni.


- Otwrz oczy, Chodzcy Za Dnia - powiedzia kto zniecierpliwionym gosem.
- Nie mamy caego dnia.
Simon usiad tak gwatownie, e ten, kto przy nim sta, odskoczy z sykiem.
Simon spojrza na gocia.
Nadal otaczay go prty klatki Maureen i znajdowa si w jednym z gnijcych
pokoi Hotelu Dumort. Przed nim sta Raphael. Mia na sobie zapinan na guziki bia
koszul i dinsy, a na jego szyi dostrzeg bysk zota. Simon w yciu nie widzia, eby
Raphael wyglda tak elegancko i schludnie, jakby wybiera si na jakie spotkanie
biznesowe. On sam by rozczochrany, a bia koszul mia podart i poplamion.
- Dzie dobry, Chodzcy Za Dnia - powiedzia go.
- Co ty tu robisz? - rzuci Simon. Czu si brudny, chory i zy. I nadal mia na
sobie bufiast koszul3. - Naprawd ju ranek?
- Spae, obudzie si... wic jest ranek. - Raphael wydawa si nieprzyzwoicie
wesoy. - A co do tego, co ja tu robi: jestem tu dla ciebie, oczywicie.
Simon opar si plecami o prty klatki.
- Co masz na myli? I w ogle jak ci si udao tu wej?
Raphael spojrza na niego z politowaniem.
- Klatk otwiera si od zewntrz. atwo do niej wej.
- Wic doskwiera ci samotno i odczuwasz pragnienie braterskiego
towarzystwa? - zapyta Simon. - Ostatnim razem, kiedy si widzielimy, poprosie
mnie, bym zosta twoim ochroniarzem, a kiedy odmwiem, dae mi jasno do
zrozumienia, e kiedy tylko strac Znak Kaina, to mnie zabijesz.
Raphael si do niego umiechn.
- Wic to jest cz, w ktrej mnie zabijasz? - zapyta Simon. - Szczerze
mwic, niezbyt to subtelne. Prawdopodobnie ci nakryj.
- Tak - przyzna Raphael. - Maureen byaby bardzo niezadowolona z powodu
twojej mierci. Kiedy zaproponowaem sprzedanie ci niemajcym skrupuw
3 Nie no, nie mog xD Czytam o bufiastej koszuli i przed oczami mam T O
/Mc.
czarownikom, ale nie bawio jej to. Szkoda. Zapaciliby wysok cen za krew
Chodzcego Za Dnia, biorc pod uwag jej uzdrawiajc moc. - Raphael westchn. -

To by dobry pomys. Niestety Maureen jest zbyt gupia, eby patrze na wiat z
mojego punktu widzenia. Woli trzyma ci tu ubranego jak lalk. Ale z drugiej strony,
jest stuknita.
- Wolno ci tak mwi o swojej wampirzej krlowej?
- By taki czas, kiedy chciaem ci zabi, Chodzcy Za Dnia - powiedzia
Raphael swobodnym tonem, jakby wanie stwierdzi, e kiedy zastanawia si nad
kupieniem Simonowi pudeka czekoladek. - Ale mam groniejszego wroga. Ty i ja
jestemy po tej samej stronie.
Prty klatki nieprzyjemnie wbijay si w plecy Simona. Przesun si.
- Maureen? - domyli si. - Zawsze chciae by wampirzym przywdc, a
teraz ona zajmuje twoje miejsce.
Raphael zacisn usta.
- Mylisz, e tu chodzi tylko o wadz? - zapyta. - Nie rozumiesz. Zanim
Maureen Przemieniono, bya przeraona, torturowano j, dopki nie oszalaa. Kiedy
si przebudzia, sama wydostaa si z trumny. Nikt jej w tym nie pomg. Nikt nie da
jej pierwszej krwi, jak to byo w twoim przypadku.
Simon tylko si na niego patrzy. Nagle przypomnia mu si cmentarz, to, jak
wydosta si z trumny, zimno, brud i gd, niewyobraalny gd, i to, jak Raphael
poda mu torebk pen krwi. Nigdy nie myla o tym jako o przysudze, ale gdyby to
si nie stao, rozdarby na strzpy pierwsz lepsz napotkan przez siebie istot. Mao
brakowao, a rzuciby si na Clary. I to Raphael go przed tym powstrzyma. To
Raphael przynis Simona do Instytutu; przynis go, caego we krwi i pooy na
schodach, poniewa tylko tam by w stanie doj; i wyjani przyjacioom Simona, co
si stao. Simon przypuszcza, e Raphael mg to ukry, mg okama Nephilim, ale
wyzna prawd i ponis za ni konsekwencje.
Raphael nigdy nie by jako szczeglnie dla niego miy, ale na swj dziwny
sposb, mia honor.
- To ja ci stworzyem - powiedzia Raphael. - To moja krew sprawia, e jeste
tym, czym jeste.
- Zawsze mwie, e jestem beznadziejnym wampirem - zauway Simon.
- Nie oczekuj od ciebie wdzicznoci - powiedzia Raphael. - Nigdy nie
chciae by wampirem. Tak samo, jak sdz, Maureen. Bya szalona zarwno przed
Przemian jak i po niej. Zabija bez zastanowienia. Nie dociera do niej waga
niebezpieczestwa, jakie niesie ze sob ujawnienie naszego wiata ludziom poprzez
tak nieostrony mord. Nie rozumie, e prawdopodobnie pewnego dnia nie bdzie ju
co je, poniewa wampiry bd zabija nie baczc na konsekwencje.
- Ludzi - poprawi go Simon. - Nie bdzie ju ludzi.
- Jeste beznadziejnym wampirem - przyzna Raphael. - Ale w tej kwestii si
zgadzamy. Ty chcesz chroni ludzi, a ja chc chroni wampiry. Mamy ten sam cel.
- Wic j zabij - powiedzia Simon. - Zabij Maureen i przejmij klan.
- Nie mog. - Raphael mia ponury wyraz twarzy. - Pozostae dzieci klanu j
kochaj. Nie widz, do czego to wszystko doprowadzi, nie widz ciemnoci na
horyzoncie, tylko swobod zabijania, poywiania si i woln wol, oraz brak potrzeby
dostosowywania si do warunkw Porozumie i Prawa. Ofiarowaa im ca t
wolno, a to ona sprowadzi na nich zagad. - W jego gosie sycha byo gorycz.
- Naprawd przejmujesz si losami klanu - powiedzia Simon, zaskoczony. Byby cakiem dobrym przywdc.

Raphael spiorunowa go wzrokiem.


- Chocia nie wiem, czy dobrze by wyglda w koronie z koci - doda. Suchaj, rozumiem, o co ci chodzi, ale w jaki sposb mog ci pomc? W razie, gdyby
nie zauway, siedz w klatce. Jeli mnie uwolnisz, zapi ci. A jeli ja uciekn,
Maureen mnie znajdzie.
- Nie w Alicante - powiedzia Raphael.
- W Alicante? - Simon wytrzeszczy oczy. - Chodzi ci o... stolic Idrisu,
Alicante?
- Nie grzeszysz inteligencj - stwierdzi Raphael. - Tak, to Alicante. - Widzc
szok na twarzy Simona, umiechn si lekko. - Anselm Nightshade reprezentuje
wampiry w Radzie. Jest ju stary, stoi na czele klanu w Los Angeles ale... mamy
wsplnych znajomych. Czarownikw.
- Magnus? - zapyta Simon, zaskoczony. Obaj, Raphael i Magnus, byli
niemiertelni, obaj mieszkali w Nowym Jorku i zajmowali do wysok pozycj w
Podziemnym wiecie. A jednak nigdy si nie zastanawia, skd, ani jak dobrze si
znaj.
Raphael zignorowa pytanie Simona.
- Nightshade zgodzi si, bym zaj jego miejsce, cho Maureen o tym nie wie.
Wobec tego udam si do Alicante i zasid na miejscu przedstawiciela na wielkim
posiedzeniu Rady, ale musisz pj ze mn.
- Dlaczego?
- Nocni owcy nie darz mnie zaufaniem - stwierdzi Raphael. - Ale ciebie
owszem. Zwaszcza ci z Nowego Jorku. Spjrz na siebie. Nosisz naszyjnik Isabelle
Lightwood. Traktuj ci bardziej jak Nocnego owc ni Nocne Dziecko. Uwierz ci,
jeli powiesz, e Maureen zamaa Porozumienia i trzeba j powstrzyma.
- Racja - przyzna Simon. - Ufaj mi. - Raphael patrzy na niego szeroko
otwartymi, szczerymi oczami. - I nie ma to nic wsplnego z tym, e nie chcesz, by
klan si dowiedzia, e zdradzie Maureen, a poniewa j lubi, rzuc si na ciebie jak
wygodniae wilki.
- Znasz dzieci Inkwizytora - powiedzia. - Moesz mu o tym powiedzie
wprost.
- Pewnie - odpar Simon. A czonkowie klanu nie zwrc uwagi na to, e
doniosem na ich krlow i sprowadziem na ni mier. Jestem pewien, e po
powrocie moje ycie bdzie wygldao fantastycznie.
- Mam tu zwolennikw - powiedzia. - Kto w kocu musia mnie tu wpuci.
Kiedy Maureen nie bdzie ju stanowia problemu, bdziemy mogli wrci do
Nowego Jorku, chocia prawdopodobnie zmierzymy si z kilkoma szkodliwymi
konsekwencjami.
- Kilkoma szkodliwymi konsekwencjami - parskn Simon. - No to mnie
pocieszye.
- Tutaj te nie jeste bezpieczny - powiedzia Raphael. - Bez swojego wilczego
opiekuna czy Nocnych owcw ju nie raz poegnaby si ze niemiertelnym
yciem. Jeli nie chcesz uda si ze mn do Alicante, z przyjemnoci zostawi ci

tutaj na pastw Maureen. Moesz te doczy do swoich przyjaci w Miecie Szka.


Na dole czeka Catarina Loss, gotowa stworzy dla nas Portal. Twj wybr.

Raphael siedzia oparty o klatk, z jedn nog zgit w kolanie, przez ktre
swobodnie zwisaa jego do, wygldajc jakby wanie odpoczywa w parku. Za nim,
midzy prtami, Simon widzia zarys sylwetki kolejnego wampira. Ciemnowosa
dziewczyna staa przy drzwiach, schowana w cieniu. To pewnie ona wpucia
Raphaela. Pomyla o Jordanie. Twj wilczy opiekun. Ale nie mg lee spokojnie na
ku u Jordana w chwili cakowitej konfrontacji wampirzych klanw i lojalnoci z
Maureen i jej morderczym pragnieniem mierci i rozlewu krwi.
- Nie mam za duego wyboru, prawda? - zapyta Simon.
Raphael si umiechn.
- Nie, Chodzcy Za Dnia. Nie masz.
Ostatnim razem, kiedy Clary bya w Sali Porozumie, zostaa ona niemal
cakowicie zniszczona - rozbity krysztaowy sufit, popkana marmurowa podoga i
wyschnita fontanna stojca w jej centrum.
Musiaa przyzna, e Nocni owcy odwalili kawa dobrej roboty. Sufit znowu
by w jednym kawaku, podoga czysta, gadka i poprzetykana zotem. Nad gow
rozpocieray si uki, a wiato przedostajce si przez dach rozwietlao
wygrawerowane w nim runy. Fontanna na rodku z posgiem syreny lnia w
popoudniowym socu, pod wpywem ktrego woda przybieraa brzowy kolor4.
- Kiedy dostajesz swoja pierwsz, prawdziw bro, zgodnie z tradycj musisz
tu przyj i pobogosawi miecz w tej wodzie - powiedzia Jace. - Nocni owcy robi
tak od pokole. - Ruszy do przodu, pod pacht matowego, zocistego blasku, i
podszed do brzegu fontanny. Clary przypomniaa sobie sen, w ktrym tu z nim
taczya. Spojrza na ni przez rami i wskaza rk, eby do niego podesza. - Chod.
4 Jak co, to chodzi tu o metaliczny brz, nie o cieki xD /Mc.
Clary podesza i stana obok niego. Posg na rodku fontanny, syrena, mia
uski wykonane z nakadajcych si na siebie patkw miedzi i brzu, ktre ju
zaczynay pokrywa si zielon patyn.
- Zanurz miecz w wodzie i powtarzaj za mn powiedzia Jace. - Niech wody
tej fontanny oczyszcz to ostrze. Powicie je i uczycie moim. Pozwlcie mi z niego
korzysta wycznie na rzecz wasnych celw. Pozwlcie mi dziery je w
sprawiedliwoci. Pozwlcie, by uczynio mnie godnym wojownikiem Idrisu. I
pozwlcie, by mnie chronio, by mc wrci do tej fontanny i na nowo je
pobogosawi. W imi Raziela.
Clary zanurzya miecz w wodzie i powtrzya jego sowa. Lustro wody
falowao i lnio, a jej przypomniaa si inna fontanna, w innym miejscu, i to, jak
Sebastian sta obok niej i patrzy w znieksztacone odbicie jej twarzy. Masz w sobie
mroczne5 serce, crko Valentine'a.
- Dobrze - powiedzia Jace. Czua na nadgarstku jego do; woda z fontanny
chodzia mu skr. Wycign jej rk, w ktrej nadal trzymaa miecz i puci j, tak
e moga unie ostrze. Soce byo teraz niej, ale jego promienie nadal roziskrzay
obsydianowe gwiazdy wyryte na jego krawdzi. - Teraz nadaj mu imi.
- Heosphoros - powiedziaa, wsuwajc go z powrotem do pochwy, ktr
przymocowaa do pasa. - Ten, co przynosi wit.
Parskn miechem i pochyli si, eby pocaowa j w kcik ust.
- Powinienem odprowadzi ci do domu... - Wyprostowa si.
- Mylae o nim - stwierdzia.
- O kim? - zapyta Jace, chocia domylaa si, e wiedzia, o kogo jej chodzi.

- O Sebastianie - powiedziaa. - To znaczy, bardziej ni zazwyczaj. I co ci


drczy. O co chodzi?
- A o co nie? - Zacz si od niej oddala, idc po marmurowej pododze w
kierunku wielkich, podwjnych, szeroko otwartych gwnych drzwi. Posza za nim,
wchodzc na szeroki wystp na szczycie schodw, ktry prowadzi do Placu Anioa.
Niebo ju ciemniao i przybierao kolor kobaltu.
- Nie rb tego - powiedziaa Clary. - Nie zamykaj si w sobie.
5 W oficjalnym tumaczeniu MAGa byo ciemne serce, ale chyba mroczne brzmi lepiej :D
/Mc.
- Nie zamykam - odetchn ciko. - Po prostu nic si nie zmienio. Tak, myl
o nim. Nie chc, ale myl o nim przez cay czas. Nie potrafi tego wyjani nikomu
oprcz ciebie, bo ty te tam bya. Wtedy czuem si, jakbym by taki jak on, a teraz,
kiedy mwisz mi, e zostawi t szkatuk w domu Amatis, wiem dokadnie, dlaczego
to zrobi. I nienawidz tej myli.
- Jace...
- Nie mw mi, e nie jestem taki jak on - powiedzia. - Jestem. Wychowa nas
ten sam czowiek... obaj przejawiamy skutki tego specjalnego nauczania. Znamy te
same jzyki i te same style walki. Uczono nas tych samych zasad moralnych.
Mielimy te same zwierzta. Oczywicie to wszystko si zmienio po moich
dziesitych urodzinach, ale nie da si wymaza z gowy swojego dziecistwa. Czasami
zastanawiam si, czy to wszystko nie jest z mojej winy.
Clary bya w szoku.
- Nie mwisz powanie. Nie robie tych wszystkich rzeczy z wasnego
wyboru...
- Podobao mi si to - przerwa jej, a w jego gosie sycha byo szorstk nut,
jakby sam ten fakt drani go jak papier cierny.6 - Sebastian jest genialny, ale w jego
umyle s dziury, miejsca, o ktrych nie wie... pomogem mu w tym. Moglimy
siedzie i rozprawia na temat najlepszego sposobu na zniszczenie wiata, i mnie to
fascynowao. Chciaem tego. Zetrze wszystko z powierzchni ziemi i zbudowa od
nowa, wznieci zagad prowadzon ogniem i krwi, a potem postawi na wzgrzu
pikne, lnice miasto.
- Chcia, eby tak myla - powiedziaa Clary, ale gos lekko jej zadra. Masz
w sobie mroczne serce, crko Valentine'a. - Sprawi, e dawae mu to, czego chcia.
- I chciaem mu to dawa - odpar Jace. - Mylisz, e dlaczego z tak atwoci
przychodzio mi wymylanie rnych koncepcji zniszczenia wiata, a teraz nie jestem
w stanie wymyli adnego sposobu na jego uratowanie? To znaczy, jak to o mnie
wiadczy? Jako o czonku armii Pieka? Mgbym by generaem, jak Asmodeus albo
Sammael.
- Jace...
6 I we tu czowieku zachowaj powag. SERIO? PAPIER CIERNY? No szkoda, e nie szary
toaletowy. Te szorstki...|K.
- Byli kiedy najwietniejszymi sugami Boga - powiedzia Jace. - To wanie
si dzieje, kiedy upadasz. Wszelkie dobro, ktre masz w sercu, przeksztaca si w co
przeciwnego. Stajesz si tak samo za jak kiedy bya doskonaa. Upadek jest dugi.
- Nie upade.
- Jeszcze - odpar, i nagle niebo eksplodowao czerwieni i zotem. Clary nagle

przypomniaa sobie fajerwerki kolorujce nocne niebo, kiedy witowali swoje


zwycistwo na Placu Anioa. Teraz cofna si, eby mie lepszy widok.
Tyle, e nikt nie witowa. Kiedy przyzwyczaia oczy do blasku, zobaczya, e
wiata pochodz z demonicznych wie. Kada palia si jak pochodnia, malujc niebo
czerwieni i zotem.
Jace zblad.
- To wiata bitewne - powiedzia. - Musimy wraca do Gard. - Sign po jej
do i si sprowadzi j ze schodw.
Clary zacza protestowa.
- Ale moja matka, Isabelle, Alec...
- Oni te bd w Gard. - Dotarli do stp schodw. Plac Anioa powoli wypenia
si Nocnymi owcami, ktrzy wychodzili z domw na ulice i pdzili owietlon
ciek biegnc z boku wzgrza i dalej do Gard na jego szczycie. - To wanie znaczy
zoto-czerwony sygna. Wszyscy do Gard. Tego od nas oczekuj... - Zrobi unik,
kiedy obok nich przebieg Nocny owca, zakadajc po drodze ochraniacz na rami. Co si dzieje? - krzykn do niego Jace. - Dlaczego podnieli alarm?
- Kolejny atak! - krzykn do nich przez rami starszy mczyzna w znoszonym
stroju bojowym.
- Znowu Instytut? - zawoaa Clary. Byli na uliczce handlowej, ktr wczeniej
zwiedzaa z Lukiem; pdzili na szczyt wzgrza, ale nie czua zmczenia.
Podzikowaa w duchu tym paru miesicom treningu.
Mczyzna z naramiennikiem odwrci si i zacz wbiega tyem na wzgrze.
- Jeszcze nie wiadomo. Atak nadal trwa.
Obrci si i przyspieszy, biegnc zakrzywion uliczk w stron cieki
prowadzcej do Gard. Clary staraa si na nikogo nie wpa. Wszyscy byli w ruchu,
tworzc stale przesuwajc si do przodu fal ludzi. Kiedy biega, trzymaa Jace'a za
rk, a nowy miecz obija si o jej nog, jakby przypominajc o swojej obecnoci...
jakby by gotw do uycia.
cieka bya stroma i zakurzona. Clary staraa si biec ostronie - miaa na
sobie kozaki i dinsy, a na top zarzucia kurtk od stroju bojowego, jednak nie mogo
to dorwna penemu rynsztunkowi. Jakim cudem wir dosta si do jej lewego buta i
uwiera j w stop. Dotarli do gwnych wrt i zwolnili, patrzc, co si dzieje.
Bramy byy szeroko otwarte. Za nimi znajdowa si wielki dziedziniec, zewszd
otoczony przez mury Gard - teraz nagi, chocia latem cay porasta traw. Przy jednej
ze cian wida byo wirujcy kwadrat, stworzony z powietrza i pustki.
Portal. A w nim Clary wydawao si, e widzi mieszanin czerni, zieleni i
poncej bieli, a nawet skrawek gwiadzistego nieba...
Nagle przed nimi wyrs Robert Lightwood, blokujc drog; Jace omal na niego
nie wpad. Puci do Clary i wyprostowa si. Silny, chodny wiatr wiejcy od
Portalu przedziera si przez materia kurtki Clary i rozwiewa jej wosy.
- Co si dzieje? - zapyta Jace. - Chodzi o atak na Londyn? Mylaem, e nie
doszed do skutku.
Robert pokrci gow, mia ponury wyraz twarzy.
- Wyglda na to, e Sebastian po nieudanym ataku na Instytut, skierowa siy
gdzie indziej.
- Gdzie... - zacza Clary.
- Adamantowa Cytadela jest otoczona! - Usyszeli przedzierajcy si przez

krzyk tumu gos Jii Penhallow. Podesza do Portalu; wir powietrza sprawia, e jej
paszcz trzepota jak skrzyda wielkiego, czarnego ptaka. - Musimy pomc elaznym
Siostrom! Uzbrojeni i gotowi Nocny owcy niech zgosz si do mnie!
Dziedziniec roi si od Nephilim, chocia nie byo ich tyle, ile na pocztku
szacowaa Clary. Kiedy biegli do Gard, zewszd otaczaa ich caa masa wojownikw,
ale teraz wygldao na to, e byo ich nie wicej ni pidziesiciu. Niektrzy mieli na
sobie strj bojowy, inni zwyke ubrania. Nie wszyscy mieli bro. Nephilim, ktrzy
pracowali w Gard rzucili si gwatownie w stron otwartych drzwi od zbrojowni,
zabierajc stamtd miecze, serafickie ostrza, topory i maczugi, po czym z powrotem
stanli przy Portalu.
- Pozwl nam i - powiedzia Jace do Roberta, ktry w stroju bojowym i
szarych szatach Inkwizytora przypomina Clary twardy brzeg klifu: skalisty i
niemoliwy do ruszenia.
Robert pokrci gow.
- Nie ma takiej potrzeby - odpar. - Sebastian zaatakowa z zaskoczenia. Jest z
nim tylko dwudziestu lub trzydziestu Mrocznych. Mamy wystarczajco duo
wojownikw i nie musimy dodatkowo wysya dzieci.
- Nie jestem dzieckiem - odpar Jace buntowniczo. Clary zastanawiaa si, co
myla sobie Robert, patrzc na swojego adoptowanego syna - czy widzc twarz
chopca dostrzega w niej ojca Jace'a, czy nadal stara si doszuka w nim jaki ladw
Michaela Waylanda, ktrych nigdy tam nie byo. Jace patrzy na twarz Roberta
Lightwooda, a nieufno przymia zoto w jego oczach. Co ty robisz? Co
ukrywasz.
Twarz Roberta staa. W tym samym momencie Clary usyszaa, jak jaka
blond wosa kobieta w stroju bojowym mwia co do swojego towarzysza:
- ... powiedzieli, e moemy sprbowa schwyta Mrocznych i ich tu
sprowadzi. Zobaczy, czy da odwrci proces. A to oznacza, e moglibymy
uratowa Jasona.
Clary spiorunowaa Roberta wzrokiem.
- Pozwalasz przej przez Portal ludziom, ktrych krewnych porwano podczas
ataku. Mwisz im, e Mrocznych da si uratowa.
Robert spojrza na ni ponuro.
- Nie mamy pewnoci, e nie da si ich uratowa.
- My mamy - powiedziaa Clary. - Nie da! Ju nie s tymi, ktrymi byli
wczeniej! Nie s nawet ludmi! A kiedy Nocni owcy zobacz twarze swoich
bliskich, zawahaj si, nie bd chcieli uwierzy, e to prawda...
- I Mroczni ich zabij - dokoczy ponuro Jace. - Robercie, musisz ich
powstrzyma.
Robert pokrci gow.
- To decyzja Clave. To wanie chc zrobi.
- Wic czemu w ogle ich tam wysyaj? - zapyta Jace. - Dlaczego po prostu tu
nie zostan i nie wyrn pidziesiciu naszych ludzi? Zaoszczdz czas.
- Nawet nie wa si artowa - rzuci Robert.
- To nie by art...
- I nie mw mi, e pidziesiciu Nephilim nie dadz sobie rady z
dwudziestoma Mrocznymi.
Nocni owcy zaczli przechodzi przez Portal, a czuwaa nad tym Jia. Clary

poczua ukucie paniki.


Jia puszczaa tylko tych, ktrzy mieli na sobie peny strj bojowy, ale kilku z
nich byo bardzo modych lub bardzo starych, a wielu przeszo przez Portal tylko z
prost broni zabran ze zbrojowni.
- Sebastian tylko na to czeka - powiedzia desperacko Jace. - Nie bez powodu
przyprowadzi ze sob tylko dwudziestu wojownikw. Bdzie mia wsparcie...
- Nie moe mie wsparcia! - Robert podnis gos. - Nie mona otworzy
Portalu prowadzcego do Adamantowej Cytadeli, jeli nie zgodz si na to elazne
Siostry. Nam na to zezwalaj, ale Sebastian musia tam dotrze bez uycia Bramy.
Sebastian nie spodziewa si, e bdziemy na niego czeka przy Cytadeli. Zdaje sobie
spraw, e wiemy, e nie mona go wytropi; bez wtpienia myla, e bdziemy
strzec wycznie Instytutw. To dar...
- Sebastian nie daje nic za darmo! - krzykn Jace. - Jestecie lepi!
- Nie jestemy lepi! - rykn Robert. - Moesz si go ba, Jace, ale to tylko
chopiec; nie jest najbardziej byskotliwym strategiem na wiecie! Walczy z wami w
Burren i przegra!
Odwrci si i zacz i w stron Jii. Jace wyglda, jakby Robert go uderzy.
Clary wtpia, eby kiedykolwiek od kogo usysza, e si czego boi.
Odwrci si do niej. Nocni owcy kierujcy si do Portalu zwolnili; Jia
ponaglaa ich machniciem rki. Jace dotkn miecza przymocowanego do pasa Clary.
- Id - powiedzia.
- Nie pozwol ci.
- Nie potrzebuj ich pozwolenia. - W czerwono-zotych wiatach wie twarz
Jace'a wygldaa jak wyrzebiona z marmuru. Za nim Clary widziaa, e na wzgrzu
zbiera si jeszcze wicej Nocnych owcw.
Rozmawiali midzy sob, jakby bya to zwyka walka, jakby pidziesiciu
Nephilim mogo wystarczy do odparcia ataku. Nie byli w Burren. Nie widzieli tego,
co tam si stao. Nie zdawali sobie z tego sprawy. Clary napotkaa wzrok Jace'a.
Widziaa oznaki napicia na jego twarzy, uwydatniajce jego koci policzkowe i
lini szczki.
- Pytanie brzmi - powiedzia - czy istnieje jakakolwiek szansa na to, eby tu
zostaa?
- Wiesz, e nie - odpara.
Wzi drcy oddech.
- Racja. Clary, to bdzie niebezpieczne, naprawd niebezpieczne...
Syszaa pomruki, podekscytowane gosy niosce si przez noc w kbach
oddechw, ludzi mwicych, e Konsul i Rada spotkali si, by stwierdzi, e podczas
ataku na Londyn Sebastian po prostu nagle pojawi si na mapie, e by tam tylko
przez krtki czas i majc wiksze wsparcie Nephilim mogliby go pokona, e
powstrzymali go w Londynie i powstrzymaj jeszcze raz...
- Kocham ci - powiedziaa. - Ale nie prbuj mnie powstrzyma.
Jace sign po jej do.
- W porzdku - odpar. - Wic biegniemy, razem. Do Portalu.
- Biegniemy - zgodzia si. I tak zrobili.
TUMACZENIE: Ma_cul
KOREKTA: KlaudiaRyan
7

Starci przez noc


Wulkaniczna rwnina rozcigaa si przed Jace'em jak blada powierzchnia
ksiyca, sigajc do podna odlegych gr, czernicych si na horyzoncie. W
niektrych miejscach, biae, grube warstwy niegu pokryway ziemi, w innych
znajdowa si na niej ostry cieniutki ld. miertelnie ostre skay przebijay si przez
ld i nieg wraz z goymi gaziami ywopotw i zamarznitym mchem.
Ksiyc przysonity by chmurami, a aksamitne, ciemne niebo gdzieniegdzie
byo usiane gwiazdami, ktre utraciy swj blask przymione przez chmury. wiato
pochodzce z serafickich ostrzy rozwietlao otoczenie. Gdy oczy Jace'a
przyzwyczaiy si do ciemnoci, dostrzeg w oddali, co, co wygldao jak ognisko.
Portal teleportowa Clary i Jace'a kilka stp od siebie nawzajem, tak e stali na
niegu. Znajdowali si tu obok siebie, Clary bardzo cicha, jej miedziane wosy
obsypane byy biaym puchem. Dookoa nich rozbrzmieway krzyki, dwiki paczu,
odgosy zapalanych serafickich ostrzy i szeptane imiona aniow.
- Trzymaj si blisko mnie - wymamrota Jace, gdy on i Clary zbliyli si do
krawdzi wzgrza. Zapa miecz, jeden z tych, ktre znajdoway si obok Portalu. Tu
przed wskoczeniem do rodka, przez cay czas poda za nimi wrzask przeraonej Jii.
Jace czciowo oczekiwa, e ona albo Robert pjd za nimi, lecz zamiast tego Portal
zamkn si natychmiast niczym zatrzanite drzwi.
Nieznane mu ostrze byo cikie w doni Jace'a. Wola uywa swojego lewego
ramienia, ale miecz mia rkoje przystosowan do praworcznej osoby. Ostrze byo
wyszczerbione po bokach, jak gdyby brao ju udzia w wielu bitwach. aowa, e nie
mia przy sobie swojej wasnej broni.
Nagle ujrzeli j, pojawiajc si znikd, jak ryba przeamujca powierzchni
wody z nagym srebrnym byskiem. Jace widzia przedtem Adamantow Cytadel
tylko i wycznie na zdjciach. Wykuta z tego samego materiau co serafickie ostrza,
Cytadela byszczaa pord nocnego nieba jak gwiazda. To to wiato Jace pomyli z
blaskiem ogniska. Otacza j adamasowy mur, w ktrym nie znajdowao si adne
przejcie z wyjtkiem pojedynczej bramy, utworzonej z ogromnych ostrzy wbitych
pod ktem w ziemi, a wygldao to jak otwarta para noyczek.
Dookoa Cytadeli rozcigaa si wulkaniczna rwnina, czarno-biaa, niczym
szachownica, utworzona z wulkanicznych ska i niegu. Jace poczu jak woski na jego
karku staj dba. Mia wraenie, jakby ponownie znalaz si w Burren, cho pamita
to w sposb, w jaki pamita si sen: mroczni Nephilim Sebastiana w swoich
czerwonych szatach i Nephilim Clave w czerni, ostrze przy ostrzu, blask bitwy
rozwietlajcy noc , a nastpnie niebiaski ogie, niszczcy to, co wydarzyo si
wczeniej.
Ziemia w Burren bya czarna, lecz teraz wojownicy Sebastiana stali, wygldajc
jak krople krwi na niegu. Czekali, krwistoczerwoni w wietle gwiazd, w rkach
trzymali czarne ostrza. Znajdowali si pomidzy Nephilim, ktrzy przeszli przez
portal, a wrotami prowadzcymi do Adamantowej Cytadeli. Chocia Mroczni
znajdowali si w duej odlegoci od nich i Jace nie mg dostrzec ich twarzy, to w
jaki sposb czu, e si umiechaj.
Mg rwnie wyczu niepokj otaczajcych go Nephilim. Nocni owcy, gdy
przeszli przez Portal, byli tacy pewni siebie, gotowi do bitwy. Teraz stanli i spojrzeli
w d, na Mrocznych, przez co Jace mg wyczu wahanie towarzyszce tej brawurze.
W kocu - cho za pno - poczuli to: t obco i inno Mrocznych. To nie byli

Nocni owcy, ktrzy chwilowo zeszli na z drog. W ogle nie byli Nocnymi
owcami.
- Gdzie on jest? - wyszeptaa Clary. Jej oddechowi towarzyszyy oboczki pary,
spowodowanie zimnem. - Gdzie jest Sebastian?
Jace potrzsn gow. Wikszo ubranych na czerwono Nocnych owcw
miao zaoone na gowy kaptury, a ich twarze byy niewidoczne. Sebastian mg by
kadym z nich.
- A elazne Siostry? - Clary rozejrzaa si po rwninie. Jedyn bia rzecz tutaj
by nieg. Nigdzie nie byo wida ani ladu Sistr w swoich szatach, znanych z wielu
ilustracji znajdujcych si w Kodeksie.
- Pozostan w Cytadeli - powiedzia Jace. - Musz chroni to, co jest w rodku.
Arsena. Mona przypuszcza, e to po to jest tutaj Sebastian - bro. Siostry otoczyy
zbrojowni wasnymi ciaami. Jeli uda mu si przedosta przez bram, albo jego
Mroczni to zrobi, Siostry zniszcz Cytadel, nie pozwol mu na przejcie jej. - Jego
gos by ponury.
- Ale co jeli Sebastian to wie, co jeli wie, e Siostry zniszcz... - zacza
mwi Clary.
Wrzask przeci noc jak n. Jace zacz biec zanim zda sobie spraw, e krzyk
dobiega zza nich. Obrci si, by zobaczy staczajcego si w d zbocza mczyzn
z ostrzem Mrocznego Nocnego owcy w piersi. To by czowiek, ktry krzykn do
Clary w Alicante, zanim doszli do Gard.
Mroczny Nocny owca obrci si, umiechajc szeroko. Ze strony, gdzie
znajdowali si Nephilim rozleg si szloch. Kobieta o blond wosach, ktr Clary
spotkaa, gdy ta mwia podekscytowana w Gard, zrobia krok do przodu.
- Jason! - wrzasna, a Clary zdaa sobie spraw, e zwracaa si do Mrocznego
wojownika, krpego mczyzny o takich samych blond wosach, jakie ona miaa.
- Jason, prosz. - Jej gos dra, gdy sza do przodu, wycigajc rce do Mrocznego,
ktry wycign kolejne ostrze zza paska patrzc na ni wyczekujco.
- Prosz, nie - powiedziaa Clary. - Nie... nie podchod bliej niego...
Ale kobieta bya oddalona zaledwie o krok od Mrocznego Nocnego owcy.
- Jason - wyszeptaa. - Jeste moim bratem. Jeste jednym z nas, Nephilim. nie
musisz tego robi, Sebastian nie moe ci zmusi. Prosz... - Rozejrzaa si dookoa,
zdesperowana. - Chod z nami. Pracuj nad lekarstwem, uleczymy ci...
Jason rozemia si. Jego ostrze bysno. Ci z ukosa. Gowa blondwosej
Nocnej owczyni spada na ziemi. Gdy jej ciao upado bezwadne na ziemi, krew
rozbryzna si dookoa, czarna na tle biaego niegu. Kto zacz krzycze
histeryczne, a nastpnie kto wrzasn i pokaza palcem co za ich plecami.

Jace spojrza w gr i ujrza Mrocznych nadcigajcych z miejsca, gdzie


znajdowa si zamknity Portal. Ich ostrza byszczay w wietle ksiyca. Nephilim
zaczli schodzi w d zbocz, potykajc si, nie byli ju zorganizowan grup, wrd
nich szerzya si panika, Jace mg to poczu, jak smak krwi na wietrze.
- Mot i kowado!- krzykn, majc nadziej e zrozumiej.
Chwyci Clary wolna rk i odcign j z powrotem, z dala od bezgowego
ciaa na ziemi.
- To puapka - krzykn do niej przebijajc si przez zgiek walki. - Musisz

dosta si do ciany, gdzie, gdzie bdziesz moga otworzy portal! Zabierz nas std!
Jej zielone oczy rozszerzyy si. Chcia j zapa, pocaowa i znajdowa si tu
przy niej, ochraniajc j, ale wojownik w nim wiedzia, e to on wprowadzi j do tego
wiata. Zachca j. Trenowa j. Gdy ujrza w jej oczach zrozumienie, skin gow i
pozwoli jej odej.
Clary wysuna si z jego ucisku, uskakujc przed Mrocznym wojownikiem,
ktry ciera si z uzbrojonym, ubranym w zakrwawione pergaminowe szaty, Cichym
Bratem. Jej podeszwy polizgny si na niegu, kiedy rzucia si w stron Cytadeli.
Tum pochon j w momencie, gdy Mroczny wojownik wycign bro i natar na
Jace'a
Podobnie jak wszyscy Mroczni wojownicy, jego ruchy byy niesamowicie
szybkie, niemal zwierzce. Gdy je unis, ostrze zdawao si przymiewa ksiyc.
Krew Jace'a zawrzaa, pdzc jak ogie przez yy. Jego pole wiadomoci zostao
zawone. Na tym wiecie nie byo nic innego, tylko ten moment, tylko bro w jego
rce. Skoczy w kierunku Mrocznego Nocnego owcy z wycelowan w niego broni.
Clary pochylia si, by podnie z miejsca, gdzie spad na nieg, Heosphorosa.
Ostrze zostao pomazane krwi, krwi Mrocznego Nocnego owcy, ktry teraz
oddala si od niej rzucaj si z powrotem do bitwy.
Zdarzyo si to ju kilka razy. Clary atakowaa. starajc si zaangaowa
jednego z Mrocznych w walk, a on upuszcza bro, wycofywa si i odbiega od niej
jakby bya duchem. Gdy wydarzyo si to po raz pierwszy i drugi, zacza si
zastanawia, czy nie boj si Heosphorosa i nie myli ich to, e jest taki podobny do
ostrza Sebastiana. Teraz podejrzewaa co innego. Najprawdopodobniej Sebastian
powiedzia im by, jej nie dotykali, ani nie krzywdzili, a oni byli posuszni.
To sprawio, e miaa ochot wrzeszcze. Wiedziaa, e powinna rzuci si za
nimi gdy uciekali i wbi im ostrze prosto w plecy lub podern gardo, ale nie bya w
stanie si do tego zmusi. Wci wygldali jak Nephilim, jak ludzie. Ich krew barwia
nieg na czerwono. Czua, e tchrzostwem byoby zaatakowanie kogo, kto nie moe
jej odda.
Ld zatrzeszcza za jej plecami. Obrcia si, trzymajc pewnie ostrze w rce.
Wszystko wydarzyo si tak szybko: zdaa sobie spraw, e znajdowao si tu dwa
razy tyle Mrocznych, ilu si spodziewali. Zostali otoczeni.
Torowaa sobie drog przez spanikowany tum. Niektrzy Nocni owcy
rozproszyli si, a niektrzy pozostali tam, gdzie byli i zdecydowali si walczy. Tum
powoli porusza si w d zbocza, gdzie bitwa bya najostrzejsza. wiecce serafickie
ostrza spotykay si z czarnymi mieczami.
Po raz pierwszy Clary cieszya si z tego, e bya maa. Przynajmniej moga si
jako przedrze si przez tum. Jej spojrzenie skupio si na spanikowanych ruchach
walczcych. By tam Nephilim, ledwie starszy ni ona, desperacko walczcy z
Mrocznym, dwa razy wikszym ni ten, ktry popchn j na zabarwiony krwi nieg.
Ostrze Mrocznego wisno w powietrzu. Rozleg si krzyk, a seraficki miecz
zgas na zawsze. Ciemnowosy mody mczyzna w czarnych szatach Nocnych
owcw stan nad ciaem wojownika w czerwieni. W jednej rce trzyma
zakrwawiony miecz, po jego twarzy spyway zy. Tu obok Cichy Brat, ktrego
mona si byo tutaj nie spodziewa, aczkolwiek by mile widziany, roztrzaska
czaszk Mrocznego Nocnego owcy jednych uderzeniem swojej drewnianej laski;
Mroczny upad nie wydajc z siebie adnego dwiku. Jaki mczyzna upad na

kolana i oplt ramionami nogi kobiety w czerwonej szacie. Mroczna spojrzaa na


niego beznamitnie, a nastpnie wbia swj miecz midzy jego opatki. aden z
wojownikw nie kiwn palcem by j powstrzyma.

Clary przedara si ostatecznie przez tum i znalaza obok Cytadeli. Jej ciany
lniy intensywnym wiatem. Clary miaa wraenie, e przez uk noycowatej bramy
spostrzega bysk czego czerwonozotego, jak ogie. Wycigna stel zza pasa,
przyoya jej kocwk do ciany i zamara.
Zaledwie metr od niej, Mroczny Nocny owca opuci pole bitwy i ruszy w
kierunku bramy Cytadeli. Pod pach nis maczug i cep. Z umiechem na twarzy
spojrza w stron pola bitwy i przeszed przez wrota Cytadeli
Noyczki zamkny si. Nie rozleg si aden krzyk, lecz obrzydliwy chrzst
koci i chrzstek. Przez zamknite wrota wypyna krew, a Clary zdaa sobie spraw,
e to nie by pierwszy raz. Przez mury Cytadeli przesikay inne plamy krwi, nadajc
ziemi ciemny odcie...
Poczua ucisk w odku. Obrcia si, przycisna stel do kamienia i zacza
zmusza si do mylenia o Alicante, prbujc wyobrazi sobie trawiast przestrze
przed Grad, starajc si odepchn wszystko co j rozprasza.
- Rzu stel, crko Valentine'a - powiedzia chodny, znany jej gos.
Clary zamara. Tu za ni staa Amatis trzymajc w doni miecz, ktrego czubek
by nakierowany dokadnie na Clary. Na jej twarzy zagoci dziki umiech.
- O tak - powiedziaa. - Rzu stel i chod ze mn. Znam kogo, kogo bardzo
ucieszy twj widok.
- Ruszaj si, Clarisso - Amatis dgna Clary w bok czubkiem miecza, nie na
tyle mocno by rozedrze jej kurtk, lecz wystarczajco, by poczua dyskomfort. Clary
upucia wczeniej swoj stel, ktra leaa teraz kilka stp od niej w brudnym niegu,
byszczc uwodzicielskim wiatem. - Przesta si guzdra.
- Nie moesz mnie skrzywdzi - powiedziaa Clary. - Taki jest rozkaz
Sebastiana.
- Rozkaz by ci nie zabija - zgodzia si Amatis. - Nigdy nic nie mwi o
krzywdzeniu ci. Z wielk przyjemnoci przeka mu ciebie bez wszystkich palcw.
Tylko nie myli, e nie zrobiabym tego.
Clary rozejrzaa si, zanim obrcia si i pozwolia Amatis poprowadzi si w
sam rodek walki. widrowaa wzrokiem Mrocznych, w poszukiwaniu znajomej jasnej
gowy w morzu szkaratu. Musiaa wiedzie, ile ma czasu zanim Amatis porzuci j u
stp Sebastiana i nie bdzie ju miaa szansy na ucieczk i walk. Oczywicie, Amatis
odebraa jej Heosphorsa, a ostrze Morgersternw zwisao teraz przy jej biodrze.
- Zao si, e nawet nie wiesz, gdzie on jest - powiedziaa Clary.
Amatis dgna j ponownie, a Clary poleciaa do przodu, prawie potykajc si
o martwe ciao Mrocznego. Grunt pokrywaa masa niegu, brudu i krwi.
- Jestem porucznikiem Sebastiana, zawsze wiem, gdzie on jest. To dlatego ja
jestem osob, ktrej zaufa w sprawie przyprowadzenia ci do niego.
- On ci nie ufa. Nie obchodzisz go, nic go nie obchodzi. Spjrz. - Dotary do
niskiego wzniesienia. Clary zatrzymaa i spojrzaa si przez rami, wskazujc na pole
bitwy. - Zobacz ilu z was pada, jestecie misem armatnim Sebastiana. Po prostu chce
was wykorzysta.

- To jest to, co widzisz? Ja widz martwych Nephilim.


Clary widziaa Amatis ktem oka. Jej szarobrzowe wosy unosiy si pod
wpywem zimnego wiatru, a jej spojrzenie byo twarde.
- Mylisz e Clave jest askawe? Spjrz. Spjrz tam.
Wskazaa co palcem, a Clary mimowolnie spojrzaa w tamtym kierunku.
Podzielona armia Sebastiana poczya si i teraz otaczaa Nephilim. Wiele
Nephilim walczyo z zaciekoci i miao due umiejtnoci. W pewien sposb byli
pikni, gdy walczyli, a wiato ich serafickich ostrzy tworzyo lnice wzory na
ciemnym niebie. Nie eby to zmieniao fakt, e byo ju po nich.
- Zrobili to, co zawsze robi, gdy poza Idrisem jest atak, a Konklawe nie ma w
pobliu. S wysyani za porednictwem Portalu, w takiej kolejnoci w jakiej przybd
do Grad. Niektrzy z tych wojownikw nigdy przedtem nie walczyli w prawdziwej
bitwie. Niektrzy z nich walczyli w zbyt wielu. Ale adne z nich nie jest
przygotowane, by zabi wroga, ktry nosi twarze ich synw, ukochanych, przyjaci,
p arabatai. - Amatis wyplua ostatnie sowo. - Clave nie rozumie naszego Sebastiana i
jego potgi i bd martwi, zanim to zrobi.
- Skd oni si wzili? - zapytaa Clary. - Mroczni. Clave powiedziao, e byo
ich jedynie dwudziestu i nie byo adnego sposobu by ich ukry. Jak...
Amatis odrzucia gow w ty i rozemiaa si.
- Jakbym ci miaa powiedzie. Sebastian ma sojusznikw w wielu miejscach, o
ktrych nie wiesz.
- Amatis - Clary prbowaa zachowa spokojny ton gosu. - Jeste jedn z nas.
Nephilim. Jeste siostr Luke'a.
- On jest Podziemnym, nie moim bratem. Powinien by si zabi, kiedy
Valentine mu kaza.
- Na pewno tak nie mylisz. Cieszya si, kiedy przyszed do twojego domu.
Wiem, e si cieszya.
Tym razem dgnicie pomidzy opatki byo wicej ni niekomfortowe: bolao.
- Byam wtedy w puapce - powiedziaa Amatis. - Mylaam, e potrzebuj
aprobaty Clave i Rady. Nephilim zabrali mi wszystko. - Obrcia si, by spojrze na
Cytadel. - elazne Siostry zabray moj matk. Nastpnie elazna Siostra
przewodniczya mojemu rozwodowi. Przerway moj run maestwa, a ja pakaam
z blu. One nie maj serca, tylko adamas, tak samo Cisi Bracia. Mylisz, e s mili, e
Nephilim s mili, bo s dobrzy, ale dobro nie jest agodnoci i nie ma nic bardziej
okrutnego ni cnota.
- Ale moemy dokonywa wyborw - powiedziaa Clary, ale jak moga to
wytumaczy komu, kto nie rozumia e moliwo wyboru zostaa mu odebrana, e
byo co takiego jak wolna wola?
- Och, do wszystkich diabw, bd cicho - Amatis urwaa, sztywniejc.
Clary podya za jej spojrzeniem. Przez chwil nie moga dostrzec w co druga
kobieta si wpatrywaa. Clary widziaa jedynie chaos walki, krew na niegu7, wiato
gwiazd odbijajce si od ostrzy i surowy blask Cytadeli. Wtedy uwiadomia sobie, e
bitwa zdawaa si przybiera dziwny wzr - co torowao sobie drog przez rodek
tumu, jak statek przecinajcy tafl wody. Smuky ubrany na czarno Nocny owca o
7 W tym miejscu Cassandra Clare opisuje po raz sidmy krew znajdujc si na niegu lub
barwic
grunt/ziemi/nieg na kolor szkaratny. Liczyam xD Taka dodatkowa informacja jakby to

kogo interesowao.
(przyp. Candy )

jasnych wosach, poruszajcy si tak szybko, e przypominao to rozprzestrzenianie


si ognia w lesie.
Tylko, e w tym przypadku lasem byo wojsko Sebastiana, Mroczni upadali
jeden po drugim. Padali tak szybko, e ledwo mieli czas by sign po swoj bro,
niektrzy z nich nawet zdoali j unie. Gdy tak padali, inni zaczli si cofa,
zdezorientowani i niepewni, a Clary widziaa pust przestrze na rodku pola bitwy i
tego, kto sta w jej centrum.
Mimo wszystko umiechna si.
- Jace.
Amatis wzia gboki oddech, zaskoczona - to bya tylko chwila, ale
wystarczya Clary, by skoczy do przodu i zahaczy stop o kostki Amatis, w , w jaki
uczy j Jace, a nastpnie podcia jej nogi. Amatis upada, miecz wylizgn jej si z
rki. Kobieta pochylia si i sprbowaa odskoczy, kiedy Clary rzucia si na ni, nie
z wdzikiem, ale skutecznie, przewracajc j na nieg. Amatis udao si j trafi w ty
gowy, ale rka Clary bya ju przy pasie starszej kobiety, wyrywajc zza niego
Heosphorosa. Przyoya jego czubek do garda Amatis.
Kobieta zamara.
O tak powiedziaa Clary Nawet nie myl o tym, by si ruszy.
- Pu mnie! - krzyczaa Isabelle na swojego ojca. - Pu mnie!
Kiedy demoniczne wiee zabysny na czerwono i zoto z ostrzeeniem, by
pj do Gard ona i Alec chwycili swoje stroje i bro i popdzili na wzgrze. Serce
Isabelle walio, ale nie z wysiku, lecz z podekscytowania. Alec by ponury i
praktyczny jak zawsze, natomiast jej bat piewa do niej, zachcajc do walki. Moe to
byo to, prawdziwa bitwa, moe to wanie by czas, by ponownie stawi czoa
Sebastianowi i tym razem go zabije.
Dla jej brata. Dla Maxa.
Alec i Isabelle nie byli przygotowani na ilo ludzi znajdujcych si na
dziedzicu Grad i tpo, z ktrym Nephilim przechodzili przez Portal. W tumie jej
brat znikn jej z oczu, a ona bya popychana w stron Portalu, gdzie dostrzega przez
chwil Jace'a i Clary. Podwoia tempo kroku i sza w tamt stron do momentu, gdy
nagle z tumu wynurzya si para rk i zapaa j za ramiona.
Jej ojciec. Isabelle sprbowaa go odepchn i krzykna do Aleca, ale Jace i
Clary zdyli ju wej do wirujcego Portalu. Isabelle staraa si walczy, lecz jej
ojciec by wysoki i mia odpowiedni budow ciaa oraz lata treningw za sob.
Puci ja dopiero w momencie, gdy portal zawirowa po raz ostatni i zosta
zamknity, pozostawiajc po sobie pust cian zbrojowni. Pozostali Nephilim na
dziedzicu zamilkli, czekajc na instrukcj. Jia Penhallow ogosia, e wystarczajca
ilo Nocnych owcw udaa si ju do Cytadeli i e powinni poczeka we wntrzu
Gard, gdyby potrzebne byo wsparcie i e nie ma potrzeby, by stali na dziedzicu i
zamarzali. Rozumiaa jak desperacko wszyscy pragnli walczy, ale mnstwo
wojownikw zostao ju wysanych do Cytadeli, a Alicante wci musi pozosta
strzeone.
- Widzisz - powiedzia Robert Lightwood, wskazujc na swoj crk, gdy

odwrcia si do niego z irytacj. Ucieszya si, gdy dostrzega krwawice zadrapania


na jego nadgarstkach w miejscach, gdzie wbijaa w nie paznokcie. - Jeste potrzebna
tutaj, Isabelle.
- Zamknij si - sykna przez zby. - Zamknij si ty kamliwy sukinsynu.
Na jego twarzy pozbawionej pocztkowo wyrazu, pojawio si zdziwienie.
Isabelle wiedziaa od Simona i Clary, e krzyczenia na wasnych rodzicw mona byo
si spodziewa u Przyziemnych. Nocny owcy wierzyli natomiast w szacunek dla
starszych i panowanie nad swoimi emocjami.
Tylko, e Isabelle nie miaa ochoty panowa nad swoimi emocjami. Nie teraz.
- Isabelle - to Alec stan koo niej. Tum wok nich przerzedza si, a ona bya
wiadoma, e wielu Nephilim byo ju we wntrzu Grad. Ci, ktrzy pozostali,
odwracali od nich wzrok. Problemy rodzinne innych ludzi nie byy problemem
Nocnych owcw. - Isabelle, wracajmy do domu.
Alec zapa j za rk, a ona wyrwaa si mu zamaszystym ruchem. Isabelle
kochaa brata, ale nigdy nie miaa takiej wielkiej ochoty by waln go w gow.
- Nie - powiedziaa. - Jace i Clary przeszli przez Portal, powinnimy byli za
nimi i.
Robert Lightwood wyglda na zmczonego.
- Oni nie mieli tam i - powiedzia. - Sprzeciwili si bezporednim rozkazom.
To nie oznacza, e wy tez powinnicie.
- Wiedzieli co robi - Isabelle wybucha. - Potrzebujecie wicej Nocnych
owcw walczcych z Sebastianem, a nie mniej.
- Isabelle, nie mamy na to czasu - powiedzia Robert, patrzc z irytacj na
Aleca, jakby spodziewa si, e syn stanie po jego stronie. - Sebastian przyby tylko z
dwudziestoma Mrocznymi. My wysalimy pidziesiciu wojownikw.
- Dwudziestu Mrocznych to jak stu Nocnych owcw - powiedzia Alec swoim
cichym gosem. - To moe skoczy si rzezi.
- Jeeli cokolwiek stanie si Jace'owi i Clary, to bdzie twoja wina powiedziaa Isabelle. - Tak jak Max.
Robert Lightwood cofn si.
- Isabelle - gos jej matki przeci nag, straszliw cisz. Isabelle odwrcia
gow i zobaczya stajc za nimi Maryse. Tak jak Alec, wygldaa na zdumion.
Maa, odlega cz Isabelle czua si winna, ale ta druga, ktra przeja ster, ktra
wrzaa w rodku, czua jedynie gorzki triumf. Bya zmczona udawaniem, e wszystko
jest w porzdku.
- Alec ma racj - kontynuowaa Maryse. - Wrmy do domu.
- Nie - powiedziaa Isabelle. - Nie syszelicie Konsula? Potrzebuj nas tutaj, w
Grad. Mog potrzebowa wsparcia.
- Chc dorosych, nie dzieci - powiedziaa Maryse. - Jeli nie zamierzasz
wraca, to przepro swojego ojca. Max To co stao si z Maxem nie byo niczyj
win, tylko i wycznie Valentine'a.
- A moe, jeli nie stanlibycie raz po stronie Valentin,a nie prowadzilibymy
teraz miertelnej Wojny - Isabelle sykna na matk. Potem odwrcia si do ojca. Jestem zmczona udawaniem, e nie wiem czego, co wiem. Wiem, e zdradzie
mam - Isabelle nie moga powstrzyma sw cisncych si jej na jzyk, nadchodziy
jak powd. Widziaa jak Maryse zblada, a Alec otworzy usta, pragnc

zaprotestowa. Robert wyglda jakby go uderzya. - Zanim Max si urodzi. Wiem.


Powiedziaa mi. Z jak kobiet, ktra zgina podczas miertelnej Wojny. A ty
zamierzae nas zostawi, zostawi nas wszystkich. Jedyny powd, dla ktrego
zostae, to narodziny Maxa i zao si, e teraz cieszysz si e nie yje, nieprawda,
poniewa teraz moesz odej.
- Isabelle... - zacz przeraony Alec.
Robert odwrci si w stron Maryse.
- Powiedziaa jej? Na Anioa, Maryse, kiedy?
- Wic to prawda? - gos Aleca trzs si z obrzydzenia.
Robert spojrza na niego.
- Alexandrze, prosz...
Ale Alec odwrci si od niego. Dziedziniec by ju prawie cakowicie pusty,
Isabelle widziaa Ji stojca w oddali, w pobliu wejcia do zbrojowni, czekajc a
ostatnie z nich wejdzie do rodka. Widziaa jak Alec podchodzi do Jii i jak kci si z
ni.
Rodzice Isabelle patrzyli si na ni, jakby ich wiat leg w gruzach. Nigdy nie
mylaa o sobie, jako o osobie zdolnej do zniszczenia wiata jej rodzicw. Oczekiwaa,
e ojciec zacznie na ni krzycze, a nie sta tam w szarych szatach Inkwizytora,
wygldajc na rozbitego. W kocu odchrzkn.
- Isabelle - powiedzia ochryple. - Cokolwiek sobie mylisz, musisz wierzy...
nie moesz naprawd myle, e kiedy stracilimy Maxa, e ja...
- Nie odzywaj si od mnie - powiedziaa Isabelle, cofajc si od nich obojga.
Serce dudnio jej w piersi. - Po prostu nie odzywaj si do mnie.
Obrcia si i ucieka.
Jace pdzi przed siebie. Zderzy si z Mrocznym Nocnym owc i popchn na
ziemi ciao innego. W jaki sposb zdoby drugie ostrze, nie by pewien gdzie.
Otaczaa go krew, a ogie w jego gowie piewa.
Jace walczy ju wczeniej, wiele razy. Rozpozna chd bitwy, gdy na niego
zstpi, wiat wok niego wyciszy si i sta si jedynie odlegym szeptem, a kady
ruch, ktry robi, by dokadny i precyzyjny. Jaka cz jego umysu bya w stanie
odepchn krew, bl i smrd i zablokowa go lodow cian.
Ale tym razem nie by to ld, tylko ogie. Pali, gdy pyn przez jego yy,
nakrca go, przyspiesza jego ruchy tak, e czu si, jakby lata. Kopn bezgowe
zwoki Mrocznego Nocnego owcy w kierunku innych napastnikw. Odziana na
czerwono posta biega w jego stron. Potkna si, a on przeci j dokadnie na p.
Krew rozlaa si na niegu. Jace by ni cay zbryzgany: czu swoj szat,, dotykajca
jego ciao, cik i przemoczon oraz sony miedziany zapach, jakby krew zmieszaa
si z powietrzem.
Zgrabnie przeskoczy ciao Mrocznego i ruszy w stron kolejnego, bruneta z
z na rkawie jego czerwonej szaty. Jace unis miecz, ktry trzyma w swojej prawej
rce, a mczyzna drgn, zaskakujc go. Mroczni Nocni owcy nie wydawali si
odczuwa strachu, umierali nie krzyczc. Natomiast twarz tego wykrzywia si ze
strachu...
- Naprawd, Andrew, nie ma potrzeby by tak wyglda. Nie zamierzam ci nic
zrobi - tu za plecami Jace'a rozleg si gos, ostry, wyrany i znajomy. I troch

rozdraniony. - Chyba, e nie ruszysz si std.


Brzowowosy Nocny owca odszed pospiesznie od Jace'a, ktry odwrci si,
wiedzc dokadnie, kogo zobaczy za swoimi plecami.
Sebastian. Pojawia si znikd, chocia to nie dziwio Jace'a. Wiedzia, e
Sebastian nadal posiada piercie Valentine'a, ktry umoliwia mu znikanie i
pojawianie si kiedy tylko chce. Ubrany by w czerwon szat, ktra pasowaa do jego
zotych run: runy Ochrony, Leczenia i Szczcia. Runy z Szarej Ksigi, te, ktrych
jego zwolennicy nie mogli nosi. Czerwie sprawiaa, e jego blade wosy zdaway si
jeszcze bledsze. Umiechn si, bya to cienka biaa linia na jego twarzy i zlustrowa
Jace'a od stp do gw.
- Mj Jace - powiedzia. - Tsknie za mn?
Zabysno, a oba miecze Jace'a przytknite byy do klatki piersiowej
Sebastiana, tu nad sercem. Usysza szmer tumu dookoa nich. Wygldao na to e
zarwno Mroczni jak i Nephilim przestali walczy, by zobaczy, co si dzieje.
- Nie moesz naprawd myle, e za tob tskniem.
Sebastian przewrci powoli oczami, a jego rozbawione spojrzenie spotkao si
z tym Jace'a. Mia czarne oczy, tak jak ojciec. W ich bezdennej gbi Jace zobaczy
samego siebie, zobaczy mieszkanie, jakie dzieli z Sebastianem, posiki, ktre razem
jedli, ich wsplne ary i bitwy, ktre stoczyli razem. Podda si wtedy cakowicie
Sebastianowi, odda ca swoj woln wol i to byo przyjemne i atwe i w
najciemniejszych gbinach swojego zdradzieckiego serca, Jace wiedzia, e jaka jego
cz pragna tego.
To sprawio, e znienawidzi Sebastiana jeszcze bardziej.
- C, nie widz innego wyjanienia, dlaczego tu jeste. Wiesz, e nie mona
mnie zabi ostrzem - powiedzia Sebastian. - Uciekinierzy z Instytutu w Los Angeles
musieli ci to przekaza.
- Mgbym rozedrze ci na strzpy - powiedzia Jace. - Zobaczymy czy
moesz przetrwa w kawakach wielkoci pcheek. Albo mog uci ci gow. Moe
ci to nie zabije, ale zabawne bdzie obserwowanie jak prbujesz j znale.
Sebastian nadal si umiecha.
- Na twoim miejscu nie prbowabym.
Jece odetchn. Nie pozwl mu si prowokowa, krzycza jego rozum, ale
problemem byo to, e zna Sebastiana wystarczajco dobrze, e wiedzia, i nie
mona mu ufa. Sebastian nie blefowa. Sebastian nienawidzi blefowa. Lubi mie
przewag i wiedzie to.
- Dlaczego nie? - warkn Jace przez zacinite zby.
- Moja siostra - powiedzia Sebastian. - Wysae Clary by zrobia Portal? To nie
byo mdre, rozdziela si. Niedaleko std przetrzymuje j jeden z moich zastpcw.
Zra mnie, a skoczy z podernitym gardem.
Za ich plecami Nephilim zaczli szepta, ale Jace nie mg si w nie
wsuchiwa. Imi Clary wbio si w krew w jego yach i w miejsce, gdzie kiedy
znajdowaa si runa Lilith czca go z Sebastianem. Mwi si, e lepiej zna swojego
wroga, ale w czym pomagaa wiedza, e jedyn saboci twojego wroga bya twoja
sabo?
Sebastian posuszy si tak szybko, e Jace zobaczy jedynie rozmazany ksztat,
gdy chopak obrci si i kopn a w nadgarstek Jace'a. Miecz wypad mu ze
zdrtwiaej rki, a on odskoczy w ty, ale Sebastian by szybszy, zatoczy uk ostrzem

Morgersternw i ci w stron Jace'a uderzeniem, ktre Jace mg unikn jedynie


skrcajc cae ciao w bok. Czubek miecza rozci pytko skr na jego ebrach.
Teraz odrobina krwi na szacie bya jego.
Pochyli si, gdy Sebastian ponownie ci w jego stron, a miecz wisn tu
nad jego gow. Usysza jak Sebastian przeklina i zamachn si swoim wasnym
ostrzem. Uderzyli na siebie nawzajem z dwikiem dzwonicego metalu. Sebastian
umiechn si.
- Nie moesz wygra - powiedzia. - Jestem od ciebie lepszy, zawsze byem.
Prawdopodobnie jestem najlepszy.
- I skromny - powiedzia Jace, a ich miecze rozdzieliy si ze zgrzytem. Cofn
si, ale jedynie na tyle, by mie w zasigu rce Sebastiana.
- I tak naprawd nie moesz mnie skrzywdzi, z powodu Clary. - Sebastian
cign, nieugity. - Tak samo, jak ona nie moga mnie skrzywdzi z twojego powodu.
Zawsze ten sam taniec. adne z was nie jest skonne do powice.
Natar na Jace'a, uderzajc z boku. Jace zablokowa pchnicie, cho sia
uderzenia Sebastiana posaa fal blu w gr jego ramienia.
- udzisz si, z t ca twoj obsesj na tle dobroci, e jedne z was bdzie
gotowe zrezygnowa z tego drugiego dla wikszego dobra. Ale tak si nie stanie.
Mio jest zazwyczaj egoistyczna, wic tak samo wy oboje.
- Nie znasz adnego z nas - Jace westchn, oddycha teraz ciko i wiedzia, e
walczy defensywnie odpierajc Sebastiana, zamiast atakowa. Runa siy na jego
ramieniu palia, zuywajc resztki swojej mocy. Byo le.
- Znam moj siostr -powiedzia Sebastian. - I nie teraz, ale niedugo, poznam
j w taki sposb w jaki tylko mona kogo zna.
Umiechn si znowu, dziko. To byo to samo spojrzenie, ktre widzia u niego
dawno temu, w letni noc za zewntrz Grad, kiedy powiedzia : A moe jeste po
prostu zy, bo pocaowaem twoj siostr. Bo mnie chciaa. Jace poczu nudnoci.
Nudnoci i wcieko. Rzuci si na Sebastiana, zapominajc na chwil o
wszystkich zasadach szermierki, zapominajc, by rwnomiernie rozoy si ucisku,
zapomnia o rwnowadze i precyzji. Jedyne, co pozostao, to nienawi. Umiech
Sebastiana poszerzy si, uskoczy Jaceowi z drogi i podci mu nog.
Upad ciko, plecy trzasny o lodowat ziemi, wyciskajc mu powietrze z
puc. Usysza wist miecza zanim go zobaczy, przewrci si na bok w momencie
gdy ostrze Morgensternw uderzyo w ziemi, gdzie przed chwil lea. Gwiazdy
wiroway szaleczo nad jego gow, czarne i srebrne, a tu nad nim sta Sebastian,
jeszcze bardziej czarny i srebrny. Miecz opad w d, a on znw przekrci si, lecz
tym razem nie by wystarczajco szybki. Poczu jak ostrze wbija si w niego.
Agonia nadesza natychmiast, wyrana i czysta, gdy ostrze przebio jego rami.
To byo jak poraenie prdem - Jace poczu bl w caym ciele, jego minie napiy
si, a plecy oderway od ziemi. Przesza przez niego fala gorca, jakby jego koci byy
z wgla. Pomie zagci si i przepyn przez jego yy a do krgosupa...
Zobaczy, jak oczy Sebastiana rozszerzaj si, a w ich ciemnej powierzchni
zobaczy odbicie samego siebie. Lea na czerwono-biaej ziemi, a jego rami pono.
Pomienie wypyway z jego rany jak krew. Piy si w gr tak, e pojedyncza iskra
przesza wzdu miecza Morgersternw, rozbyskujc na rkojeci.
Sebastian zakl i szarpn rk do tyu, jakby zosta pchnity noem. Miecz
zabrzcza, uderzajc o ziemi. Sebastian podnis rk i spojrza na ni. I nawet

oszoomiony blem, Jace widzia czarny znak wypalony na doni Sebastiana, w


miejscu, gdzie trzyma miecz.
Jace zacz si podnosi i opar si na okciach. Jego rami przeszya fala blu,
tak mocna, e pomyla, e mgby zemdle. Jego wzrok zamgli si, a kiedy odzyska
ostro widzenia, ujrza stojcego nad nim Sebastiana z twarz wykrzywion w
wyrazie furii. w doni ponownie trzyma miecz Morgersternw. Ich dwjka otoczona
bya przez postacie. Kobiety noszce biae szaty jak greckie wyrocznie. Ich oczy
pony pomaraczowym pomieniem. Na twarzach miay wytatuowanie maski tak
delikatne i skomplikowane jak winorol. Byy pikne i straszne. elazne Siostry.

Kada z nich trzymaa, skierowany w d, adamasowy miecz. Milczay, a ich


wargi cinite byy ponure linie. Pomidzy nimi sta Cichy Brat, ktrego Jace widzia
ju wczeniej, walczcego na rwninie z drewnian lask w rku.
- Przez szeset lat nie porzuciymy naszej Cytadeli - powiedziaa jedna z
Sistr, wysoka kobieta, ktrej wosy opaday czarnymi kaskadami na plecy, sigajc a
do talii. Jej oczy pony, w ciemnoci wyglday jak dwa bliniacze piece. - Ale
niebiaski ogie wzywa nas, tak wic jestemy. Odsu si od Jace'a Lightwooda, synu
Valentina. Zra go ponownie, a zniszczymy ci.
- Ani Jace Lightwood ani ogie w jego yach nie uratuje ci, Cleophaso powiedzia Sebastian. W doni nadal trzyma miecz. Jego gos by spokojny. - Dla
Nephilim nie ma wybawienia.
- Nie wiedziae, e naley si ba niebiaskiego ognia. Teraz wiesz powiedziaa Cleophas. - Czas si wycofa, chopcze.
Czubek miecza Morgersternw przesun si w stron Jace'a... Sebastian z
okrzykiem rzuci si do przodu. Miecz wisn koo Jace'a i wbi si w ziemi.
Ziemia zdawaa si wy, jakby zostaa miertelnie zraniona. Wstrzs przeszy
ziemi, ktra rozstpia si w miejscu, gdzie znajdowa si czubek miecza
Morgersternw. Jace na przemian traci i odzyskiwa wzrok, wiadomo opuszcza go
tak jak ogie opuszcza jego ran. Ale nawet, gdy nadesza ciemno, widzia triumf
na twarzy Sebastiana i usysza jego miech, gdy z okropnym jkniciem ziemia
rozstpia si. Tu za nimi powstaa wielka czarna przepa. Sebastian wskoczy do
rodka i znikn.
- To nie jest takie proste, Alec - powiedziaa Jia zmczonym gosem. - Magia
Portalu jest skomplikowana, a w dodatku nie otrzymalimy adnej wiadomoci od
elaznych Sistr, ktra wiadczyaby o tym, e potrzebuj naszej pomocy. Poza tym,
biorc pod uwag to, co stao si dzisiaj w Londynie, musimy pozosta tutaj, w
pogotowiu...

- Mwi ci, e wiem - powiedzia Alec. Dra pomimo ciepych ubra. Na


wzgrzu Grad byo zimno, ale to nie byo jedyn przyczyn. Po czci by w szoku, to
co Isabelle powiedziaa do jego rodzicw i ten wyraz twarzy jego ojca. Ale
pozostawaa jeszcze obawa. Ze przeczucia mrozio go niczym lodu.
- Nie rozumiesz Mrocznych, nie wiesz, jacy oni s...
Zgi si w p. Co gorcego przeszyo go, jego rami, a nastpnie zeszo w
d przez jego wntrznoci, jak ponca wcznia. Upad na kolana, krzyczc.

- Alec! Alec! - Rce Konsula znajdoway si na jego ramionach. Ledwie by


wiadom faktu, e jego rodzice biegn w jego stron. Jego wzrok rozmywa si w
agonii. Bl podwoi si, bo to nie by jego bl, iskry w jego klatce piersiowej zdaway
si pali nie w jego ciele, lecz cudzym.
- Jace - wymamrota przez zby. - Co si dzieje... ogie. Musicie otworzy
Portal. I to szybko.
Amatis leaa pasko na ziemi i miaa si.
- Nie zabijesz mnie - powiedziaa. - Nie masz krgosupa.8
Clary, dyszc ciko, dotkna czubkiem miecza podbrdka Amatis.
- Nie wiesz, do czego jestem zdolna.
- Spjrz na mnie - oczy Amatis byszczay. - Spjrz na mnie i powiedz mi, co
widzisz.
Clary spojrzaa, cho ju to wiedziaa, co tam ujrzy. Amatis nie wygldaa tak,
jak jej brat, chocia miaa t sam lini szczki, te same godne zaufania niebieskie
oczy i te same brzowe wosy poprzetykane pasmami siwizny.
- Miosierdzie - powiedziaa Amatis, podnoszc rk jakby chciaa odeprze
cios Clary. - Czy mi je okaesz?
Miosierdzie. Clary zamara, mimo, e Amatis spojrzaa na ni z oczywistym
rozbawieniem. Dobro nie jest agodnoci i nie ma nic bardziej okrutnego ni cnota.
8 Oczywicie, przecie Clary jest bezkrgowcem |K.
Wiedziaa, e powinna podern gardo Amatis, chciaa to zrobi, ale jak miaaby
powiedzie Luke'owi, e zabia jego siostr? e zabia jego siostr, gdy ona leaa na
ziemi i bagaa o lito.
Clary poczua jak jej donie zaczynaj si trz, jak gdyby zostay odczone
od jej ciaa. Rozlegajce si wok niej dwiki bitwy ucichy: syszaa jedynie
pojedyncze krzyki i szepty, ale nie miaa odwagi obrci gowy by sprawdzi co si
dzieje. Skupia si na Amatis, na uchwycie na rkojeci Heosphorosa i na cienkiej
struce krwi, ktra cieka pod brod Amatis, w miejscu, gdzie miecz przeci skr...
Ziemia eksplodowaa. Buty Clary lizgny si na niegu, a ona zostaa
odrzucona w bok; przekrcia si tak, e ledwo udao jej si unikn posiekania
wasnym mieczem. Upadek wycisn jej powietrze z puc, lecz podniosa si szybko z
powrotem, apic Heosphorosa, gdy ziemia ponownie zadraa wok niej. Trzsienie
ziemi, pomylaa natychmiast. Przytrzymaa si woln rk skay, gdy Amatis
podniosa si na kolana, rozgldajc dookoa z drapienym umiechem.
Dookoa nich rozlegy si krzyki i okropny rozdzierajcy dwik. Clary
patrzya z przeraeniem jak ziemia, rozpadajc si na p, tworzy ogromn szczelin.
Skay, brd i ukruszone kawaki lodu zaczy wpada do rodka, gdy Clary zacza
biec, starajc si uciec od tego jak najdalej. Szczelina poszerzaa si bardzo szybko,
ziemia zacza si zapada po jej bokach, a kawaki gruntu wpaday do jej czeluci.
Grunt powoli przestaa si trz. Clary usyszaa miech Amatis. Podniosa
wzrok i zobaczya, jak starsza kobieta wstaje, umiechajc si kpico do Clary.
- Przeka mojemu bratu pozdrowienia - zawoaa Amatis i rzucia si w
przepa.
Clary trzsc si na nogach, z walcym sercem, podbiega do szczeliny.
Wpatrywaa si w ni. Bya w stanie dostrzec jedynie rozcigajce si kilka metrw w
d skay, poniej znajdowaa si tylko ciemno... i cienie, poruszajce si cienie.
Obrcia si i zobaczya, e wszyscy Mroczni biegli w kierunku otchani, a nastpnie

wskakiwali do rodka. Przypominao jej to nurkw na Igrzyskach Olimpijskich, pewni


i zdecydowani, nie obawiali si upadku.
Nephilim natomiast starali si odsun jak najdalej od przepaci, podczas gdy
mijali ich odziani w czerwie wrogowie. Clary otaksowaa ich zaniepokojonym
spojrzeniem, w szczeglnoci szukajc jednej ubranej na czarno postaci, o jasnych
wosach.
Kilka metrw na prawo od szczeliny, staa grupa ubranych na biao kobiet.
elazne Siostry. Przez przerwy pomidzy nimi, Clary dostrzega lec na ziemi
posta i pochylajc si nad ni kolejn w pergaminowych szatach...
Zerwaa si do biegu. Wiedziaa, e nie powinna biec z nieschowanym do
pochwy mieczem, ale nie obchodzio je to. Przedzieraa si przez nieg, schodzc z
drogi biegncym Mrocznym i omijajc slalomem Nephilim, ktrzy stali w miejscu,
gdzie nieg by przesiknity krwi i liski od niej, ale mimo to para do przodu nie
zatrzymujc ci, dopki nie przedara si przez okrg elaznych Sistr i dosigna
Jace'a.
Leaa na ziemi, a jej serce, ktre, jak miaa wraenie, eksplodowao w jej
piersi, zwolnio, gdy zobaczya, e ma otwarte oczy. Jace by bardzo blady i oddycha
chrapliwie, wystarczajco gono, by to syszaa. Obok niego klcza Cichy Brat, ktry
swoimi dugimi palcami rozdziera szat na ramieniu Jace'a.
- Co si dzieje? - zapytaa Clary, rozgldajc si dziko dookoa. Kilkanacie
elaznych Sistr spojrzao na ni, byy niewzruszone i milczce. Po drugiej stronie
przepaci stao wicej elaznych Sistr, byy nieporuszone. Ze spokojem obserwoway
jak Mroczni rzucaj si do szczeliny. To byo dziwaczne.
- Co si stao?
- Sebastian - powiedzia Jace przez zacinite zby, a ona uklka koo niego,
naprzeciwko Cichego Brata. Gdy jego szata zostaa w kocu rozerwana, zobaczya
ran na ramieniu. - Sebastian si sta.
Z rany wylewa si ogie.
Nie krew, ale ogie, zoty jak krew aniow. Clary wzia urywany oddech i
podniosa wzrok, by ujrze wpatrujcego si w ni Brata Zachariasza. Zdoaa przez
chwil dostrzec jego twarz, wszystkie kty, ca jego blado i blizny, zanim
wycign z szaty swoj stel. Zamiast przyoy jej czubek do skry Jace'a, jak si
spodziewaa, zacz rysowa runy na swojej doni. Zrobi to szybko, ale Clary moga
poczu moc dostarczon przez runy. To wywoao u niej dreszcz.
Nie ruszaj si, to umierzy bl, powiedzia swoim mikkim, wielokierunkowym
szeptem i przycisn swoj rk do ognistej rany na ramieniu Jace'a.
Jace zawy. Jego ciao na wp podnioso si z ziemi, a ogie, ktry dotychczas
powoli wylewa si z jego rany, rozrs si jakby dolano do niego benzyny, wspinajc
si po ramieniu Brata Zachariasza. Nieokieznany ogie trawi rkaw pergaminowej
szaty Zachariasza; Cichy Brat szarpn si, gdy ogie rs, pochaniajc go. W gbi
pomienia, gdy chwia si i trzeszcza, Clary dostrzega ksztat, ksztat runy, ktra
wygldaa jak dwa skrzyda poczone pojedyncz lini. Run, ktr widziaa
wczeniej, stojc na dachu na Manhattanie: pierwsza runa nie pochodzca z Szarej
Ksigi, ktr kiedykolwiek sobie wyobrazia. Pojawia si i znikna tak szybko, e
zastanawiaa si, czy sobie jej wtedy nie wymylia. Wydawao si, e bya to runa,
ktra pojawia si przed ni, gdy bya zestresowana i spanikowana, ale co ona
oznaczaa? Czy to ma by sposb by pomc Jace'owi lub Bratu Zachariaszowi?

Cichy Brat upad bezdwicznie na nieg, zwalajc si jak drzewo powoli


spalajce si na popi.
Z miejsca gdzie stay elazna Siostry dobieg szmer. Cokolwiek dziao si z
Bratem Zachariaszem, nie byo planowane. Co poszo bardzo nie tak.
elazna Siostry podeszy do lecego brata, zasaniajc Clary widok, gdy
signa po Jace'a. Trzs si i tarza po ziemi, mia zamknite oczy i odchylon do
tyu gow. Rozejrzaa si dziko dookoa. Przez szczelin pomidzy Siostrami widziaa
Brata Zachariasza, wci lecego na ziemi. Jego ciao poyskiwao i skwierczao w
ogniu. Z jego garda wydoby si krzyk - ludzki dwik, krzyk mczyzny cierpicego
katusze, nie cichy mentalny szept Cichych Braci. Siostra Cleophasa pochylia si nad
nim - pergaminowymi szatami i ogniem, a Clary usyszaa podniesione gosy Sistr.
- Zachariasz, Zachariasz...
Ale nie tylko on by ranny. Niektrzy z Nephilim zgromadzili si wok Jace'a,
lecz wiele z nich towarzyszyo rannym, rysujc runy lecznicze i zakadajc im
opatrunki.
- Clary - wyszepta Jace. Prbowa podeprze si na okciach, ale nie utrzymay
go. - Brat Zachariasz... Co si stao? Co ja mu zrobiem...
- Nic. Jace. Le spokojnie. - Clary schowaa miecz i wycigna zza pasa
zdrtwiaymi palcami stel. Dotkna jej czubkiem jego skry, ale odsun si od niej,
jego cae ciao napio si.
- Nie - jkn. Jego oczy byy ogromne i pony zotem. - Nie dotykaj mniej.
Bo te ci zrani.
- Nie zranisz.
Zdesperowana rzucia si na niego, swoj mas ciaa wpychajc go z powrotem
w nieg. Signa po jego rami, a on przekrci si pod ni, jego ubrania byy
zakrwawione i liskie, skra bardzo gorca. Kolana Clary zsuny si po obu stronach
jego bioder, a cay swj ciar ciaa przeniosa na jego klatk piersiow, przyciskajc
go.
- Jace - powiedziaa. - Jace, prosz.
Lecz jego oczy nie byy skupione na niej, a jego rce trzsy si spazmatycznie
na ziemi.
- Jace - powiedziaa i przycisna swoj stel do jego skry, tu nad jego ran.
I znowu bya na statku ze swoim ojcem, z Valentinem, i oddawaa wszystko, co
miaa, kady okruch siy, kady ostatni atom swojej woli i energii na tworzenie runy,
runy, ktra spaliaby cay wiat, ktra cofnaby mier, ktra sprawiaby, e ocean
wyleci w powietrze. Tylko, e tym razem bya to najprostsza z run, runa, ktrej kady
Nocny owca uczy si podczas swojego pierwszego roku treningw.
Ulecz mnie.
Iratze uksztatowa si na ramieniu Jace'a, kolor spirali by tak czarny, e
zdawa si pochania wiato gwiazd i blask bijcy od Cytadeli. Clary czua, gdy
rysowaa, jak jej wasna energia zostaje pochaniana. Nigdy wczeniej nie czua tak
bardzo, e stela jest przedueniem jej wasnych y, e pisze swoj wasn krwi,
jakby caa jej energia bya wysysana przez jej do i palce. Jej wzrok pociemnia, gdy
walczya, by utrzyma stel, aby skoczy run. Ostatni rzecz jak zobaczya,
zanim osuna si w nico by wielki, poncy Portal, otwierajcy si, co byo
niemoliwe, na Plac Anioa.
TUMACZENIE: CandyAga

KOREKTA: KlaudiaRyan
8
Sia w tym, co pozostaje
Raphael sta z rkami w kieszeni, spogldajc w gr na demoniczne wiee
poyskujce czerwieni.
- Co si dzieje powiedzia. - Co niecodziennego.
Simon chcia odwarkn, e niecodzienne byo jego porwanie do Idrisu po raz drugi
w yciu, ale czu zbyt cikie mdoci. Zapomnia ju, jak Portal wydaje si rozrywa ci,
gdy do niego wchodzisz i skada ci z powrotem po drugiej stronie, ale jakby brakowao
najwaniejszych czci.
Poza tym Raphael mia racj. Co si dziao. Simon by ju w Alicante i pamita
drogi, kanay a nad nimi wzgrze z Gard, gdzie migotay wiata, jakby rozpalono tam tuzin
ognisk. Demoniczne wiee byszczay osobliwym kolorem czerwieni i zota.
- Zmieniaj barwy wie, by przekazywa wiadomoci wyjani Raphael. - Zoto na
luby i uroczystoci. Niebieski na czas Porozumie.
- Co oznacza czerwony? - spyta Simon.
- Magi odpar Raphael, mruc oczy. - Niebezpieczestwo.
Powoli si okrci, rozgldajc po cichej ulicy i duych domach nad kanaem. By
niemal gow niszy od Simona. Mody wampir zastanawia si, ile Raphael mia lat, kiedy
zosta Przemieniony. Czternacie? Pitnacie? Niewiele starszy od Maureen. Kto go
Przemieni? Magnus wiedzia, ale nigdy o tym nie mwi.
- Dom Inkwizytora jest tam. - Raphael wskaza na najwikszy z domw ze
szpiczastym dachem i balkonami wychodzcymi na kana. - Ale w oknach jest ciemno.
Simon nie mg temu zaprzeczy, ale i tak poczu jak jego niebijce serce skrca si,
gdy popatrzy w tamtym kierunku. Teraz Isabelle tam mieszkaa; jedno z tych okien byo jej.
- Wszyscy pewnie s w Gard stwierdzi. - Tak robi w czasie spotka i innych
rzeczy. - Nie mia przyjemnych wspomnie o Gard, jako e by tam wiziony przez
ostatniego Inkwizytora. - Myl, e moemy tam pj. Zobaczymy, co si dzieje.
- Tak, dzikuj. Znam te ich spotkania i inne rzeczy - warkn Raphael, ale
wyglda na niepewnego, jakim wczeniej Simon nigdy go nie widzia. - Cokolwiek si
dzieje, to sprawa Nocnych owcw. Niedaleko std jest dom, ktry zosta przygotowany dla
reprezentanta wampirw w Radzie. Moemy pj tam.
- Razem? - upewnia si Simon.
- To obszerny dom odpowiedzia Raphael. - Ty bdziesz w jednej czci, a ja w
drugiej.
Simon unis brwi. Nie by cakowicie pewien, czego si spodziewa, ale spdzenie
nocy z Raphaelem w jednym budynku nawet nie przyszo mu do gowy. To nie tak, e
podejrzewa, e Raphael zabije go w nie. Ale myl o dzieleniu przestrzeni z osob, ktra
wydawaa si od zawsze intensywnie go nienawidzi, bya po prostu dziwna.
Jedn z niewielu rzeczy, jakie Simon lubi w byciu wampirem, to to, jak wyranie i
dokadnie widzia oraz e dostrzega detale nawet z duej odlegoci. Zobaczy j, zanim
ona moga ujrze jego. Sza szybko z gow spuszczon w d i wosami splecionymi w
warkocz, jak czsto to robia, gdy walczya. Miaa na sobie zbroj i tupaa butami o chodnik
z kadym krokiem.
amiesz serca, Isabelle Lightwood.
Simon odwrci si do Raphaela.
- Id sobie powiedzia.

Raphael umiechn si krzywo.


- La belle Isabelle powiedzia. - To beznadziejne, wiesz, ty i ona.
- Bo ja jestem wampirem, a ona Nocn owczyni?
- Nie. Ona jest, jak to si mwi, spoza twojej ligi.
Isabelle bya ju w poowie dugoci ulicy. Simon zacisn zby.
- Powiesz co nie tak, a przebij ci, nie artuj.
Raphael wzruszy niewinnie ramionami, ale nie ruszy si z miejsca. Simon odwrci
si od niego i wyszed z cienia na ulic.
Isabelle natychmiast si zatrzymaa, sigajc po bicz zawinity wok paska. Chwil
pniej mrugna, zszokowana, opuszczajc rk i odezwaa si niepewnie:
- Simon?
Nagle wampir poczu si niezrcznie. Moe wcale nie ucieszy si na jego nagy
przyjazd do Alicante to by jej wiat, nie jego.
- Ja... - zacz, ale nie mg kontynuowa, bo Isabelle rzucia si w jego stron,
oplatajc go ramionami i niemal zwalajc z ng.
Simon pozwoli sobie na zamknicie oczu i ukrycie twarzy w zagbieniu jej szyi.
Czu bicie jej serca, ale gwatownie odepchn od siebie wszystkie myli o krwi. Isabelle
bya silna i mikka w jego ucisku, jej wosy askotay go w twarz, a trzymanie jej w
ramionach sprawiao, e czu si normalny, cudownie normalny, jak kady chopak
zakochany w dziewczynie.
Zakochany. Szarpn si nagle do tyu i zorientowa si, e spoglda na Izzy z
odlegoci kilku cali, jej ciemne oczy byszczay.
- Nie mog uwierzy, e tu jeste powiedziaa na wydechu. - Bardzo chciaam,
eby tu by i mylaam, jak duo czasu bdzie musiao min, zanim bd moga ci
zobaczy i... O mj Boe, co ty masz na sobie?
Simon spojrza w d na swoj bufiast koszul i skrzane spodnie. By niejasno
wiadomy Raphaela krccego si w ciemnoci i jego cichego chichotu.
- To troch duga historia powiedzia. - Mylisz, e moemy wej do rodka?
Magnus obraca w doniach srebrne pudeko z inicjaami, jego kocie oczy byszczay
w runicznym wietle piwnicy domu Amatis.
Jocelyn wpatrywaa si w niego z wyrazem ciekawoci pomieszanej z niepokojem w
oczach. Luke rozmyla nad tym, jak Jocelyn przyprowadzaa Clary do Magnusa, kiedy ta
bya dzieckiem, jak siedzieli wsplnie, to niecodzienne trio, a potem jak Clary dorastaa i
zaczynaa sobie przypomina to, co powinna bya zapomnie.
- Cokolwiek? - spytaa Jocelyn.
- Musisz da mi czas odpar Magnus, dgajc pudeko palcem. - Magiczne puapki,
kltwy i tym podobne mog by bardzo subtelnie ukryte.
- Nie spiesz si odezwa si Luke, opierajc si o st wcinity w zakurzony kt.
Dawno temu by to st kuchenny jego matki. Rozpoznawa wzr po nieuwanych ciciach
noa na drewnianym blacie, a nawet wgicie w jednej z ng, ktre zrobi jako nastolatek.
Od lat nalea on do Amatis. Nalea do niej, kiedy bya on Stephena i wyprawiaa
przyjcia w domu Herondale'w. Nalea do niej po rozwodzie, kiedy Stephen
przeprowadzi si do rezydencji na wsi ze swoj now on. Waciwie caa piwnica bya
pena starych mebli: Luke rozpoznawa te, ktre kiedy naleay do ich rodzicw, obrazy
oraz bibeloty z czasu, gdy Amatis bya zamna. Zastanawia si, dlaczego je tutaj
ukrywaa. Moe nie bya w stanie znie patrzenia na nie.

- Nie sdz, by cokolwiek byo nie tak z tym pudekiem powiedzia w kocu
Magnus, odkadajc przedmiot na pk, gdzie wcisna go Jocelyn; nie chcc trzyma go w
domu, ale jednoczenie nie mogc go wyrzuci. Czarownikiem wstrzsn dreszcz, wic
zacz pociera sobie donie. By owinity szaro-czarnym paszczem, ktry sprawia, e
wyglda jak grony detektyw; Jocelyn nie daa mu okazji, by go zdj, tu po jego
przybyciu cignc go za rami w stron piwnicy. - adnych podstpw, adnych puapek,
zero magii.
Jocelyn wygldaa na lekko zmieszan.
- Dziki powiedziaa. - Za obejrzenie tego. Mog by nieco przewraliwiona. A po
tym, co si wanie stao w Londynie...
- Co si stao w Londynie?
- Niewiele wiemy wtrci Luke. - Dzi po poudniu dostalimy ognist wiadomo
z Gardu, ale bez adnych szczegw. London by jednym z niewielu Instytutw, ktry
jeszcze nie zosta opuszczony. Najwyraniej Sebastian i jego siy prboway go zaatakowa.
Zostali odparci przez jakie zaklcie obronne, o ktrym nawet Rada nie miaa pojcia. To
co ostrzego Nocnych owcw o nadchodzcym niebezpieczestwie i zapewnio im
ucieczk.
- Zjawa stwierdzi Magnus. Na jego ustach bka si lekki umiech. - Duch, ktry
mia ochrania to miejsce. Bya tam przez sto trzydzieci lat.
- Ona? - Jocelyn opara si o zakurzon cian. - Duch? Naprawd? Jak jej na imi?
- Rozpoznaaby jej nazwisko, gdybym ci powiedzia, ale ona by tego nie chciaa. Wzrok Magnusa by nieobecny. - Mam nadziej, e to oznacza, e odnalaza pokj. Otrzsn si z zamylenia. - Mniejsza z tym, nie zamierzaem pokierowa rozmowy w tym
kierunku. Nie dlatego tu przyszedem.
- To udao mi si zgadn powiedzia Luke. - Doceniamy odwiedziny, jednak
przyznaj, e byem zaskoczony, gdy zobaczyem ci u naszych drzwi. Nie tutaj bym si
ciebie spodziewa.
Mylaem, e pjdziesz do Lightwoodw zawiso w powietrzu midzy nimi,
niewypowiedziane.
- Miaem ycie przed Alekiem powiedzia ostro Magnus. - Jestem Wysokim
Czarownikiem Brooklynu. Jestem tu, by zaj miejsce w Radzie jako reprezentant Dzieci
Lilith.
- Mylaem, e Catarina Loss bya reprezentantk czarownikw wyzna zaskoczony
Luke.
- Bya przyzna Magnus. - Zmusia mnie do objcia stanowiska, bym mg tu
przyby i zobaczy si z Alekiem. - Westchn. - T konkretn uwag wygosia, gdy
bylimy w Ksiycu owcy. I o tym chciaem z wami porozmawia.
Luke usiad na chybotliwym stole.
- Widziae si z Batem? - spyta. Ostatnimi czasy Bat mia w zwyczaju urzdowa
raczej w barze ni na stacji policji; nieoficjalnie, ale i tak wszyscy wiedzieli, gdzie go
szuka.
- Tak. Wanie wtedy dosta telefon od Mai. - Magnus przeczesa doni swoje czarne
wosy. - Sebastianowi nie do koca podoba si odparcie jego atakw powiedzia powoli, a
Luke poczu, jak jego minie si napraj. Magnus wyranie waha si przed
przekazaniem zych wiadomoci. - Wyglda na to, e po nieudanym ataku na londyski
Instytut swoj uwag skierowa na Praetor Lupus. Najwyraniej na niewiele przydaj mu si
wilkoaki, nie moe ich zamieni w Mrocznych, wic doszcztnie spali kwatery i

wymordowa wszystkich. Jordana Kyle'a zabi na oczach Mai. Pozwoli jej y, by


dostarczya wiadomo.
Jocelyn obja si ramionami.
- Mj Boe.
- Jak brzmiaa wiadomo? - spyta Luke, gdy wrcia mu mowa.
- To apel do Podziemnych odpar Magnus. - Rozmawiaem z Mai przez telefon.
Nauczya mnie tego na pami. Widocznie powiedzia: Powiedz wszystkim Podziemnym,
e podam zemsty i dostan j. W taki sposb postpi z kadym, kto stanie po stronie
Nocnych owcw. Nie szukam zwady z twoim rodzajem, chyba e podycie za Nephilim
w walce. W tym przypadku bdziecie posikiem dla ostrza mojego i mojej armii do chwili,
gdy wszyscy zostaniecie zmieceni z powierzchni tego wiata..
Jocelyn wydaa z siebie niewyrany dwik.
- Brzmi dokadnie jak jego ojciec, prawda?
Luke spojrza na Magnusa.
- Zamierzasz przekaza t wiadomo Radzie?
Magnus postuka si w podbrdek brokatowym paznokciem.
- Nie stwierdzi. - Ale nie zamierzam te ukrywa jej przed Podziemnymi. Moja
lojalno wobec Nocnych owcw nie stoi wyej ni lojalno do nich.
W przeciwiestwie do twojej. Te niewypowiedziane sowa zawisy midzy nimi.
- Mam to. - Magnus wyj skrawek papieru z kieszeni. Luke rozpozna to, jako e
sam mia podobne. - Bdziesz na jutrzejszej kolacji?
- Bd. Faerie traktuj takie zaproszenia bardzo powanie. Meliorn i Dwr byliby
uraeni, gdybym si nie pojawi.
- Zamierzam im wtedy powiedzie wyzna Magnus.
- A co jeli zaczn panikowa? - spyta Luke. - Jeli opuszcz Rad i Nephilim?
- Przecie i tak nie da si zatai tego, co si stao ze Stra.
- Ale mona przemilcze wiadomo od Sebastiana stwierdzia Jocelyn. - On stara
si przestraszy Podziemnych, Magnus. Chce zmusi ich do wycofania si, kiedy bdzie
niszczy Nephilim.
- Maj do tego prawo.
- A jeli to zrobi, uwaasz, e Nocni owcy kiedykolwiek im wybacz? powiedziaa Jocelyn. - Clave nie przebacza. S mniej skorzy do przebaczenia ni sam Bg.
- Jocelyn odezwa si Luke. - To nie wina Magnusa.
Ale kobieta nadal patrzya na czarownika.
- Co doradziaby ci Tessa?
- Prosz, Jocelyn powiedzia Magnus. - Prawie w ogle jej nie znasz. Byaby za
szczeroci, zazwyczaj jest. Ukrywanie prawdy nigdy si nie sprawdza. Gdy yjesz
wystarczajco dugo, moesz to dostrzec.
Jocelyn spojrzaa w d na swoje rce, donie artystki, ktre Luke zawsze kocha,
zwinne, ostrone i poplamione tuszem.
- Nie jestem ju Nocn owczyni. Uciekam od nich. Wyjaniam to wam obu. Ale
wiat bez Nephilim... Tego si boj.
- wiat istnia zanim pojawili si Nocni owcy powiedzia Magnus. - Bdzie istnia
i po nich.
- wiat, w ktrym bdziemy mogli przetrwa? Mj syn.... - zacza Jocelyn, ale
przerwaa, gdy z gry dobieg ich odgos stukania. Kto wali pici we frontowe drzwi. -

Clary? - zastanawiaa si na gos. - Moga znw zapomnie kluczy.


- Ja sprawdz. - Luke wsta. Wymieni z Jocelyn krtkie spojrzenie, gdy opuszcza
piwnic z mtlikiem w gowie. Jordan nie yje, Maia rozpacza. Sebastian stara si nastawi
Podziemnych przeciw Nocnym owcom.
Otworzy drzwi, a do rodka wpad zimny podmuch nocnego powietrza. Na progu
staa moda kobieta z jasnymi, krconymi wosami i ubrana w zbroj. Helen Blackthorn.
Luke ledwo zdy zauway, ze demoniczne wiee nad nimi jarzyy si czerwieni,
kiedy dziewczyna zacza mwi.
- Przychodz z wiadomoci z Gardu. Chodzi o Clary.
- Maia.
Mikki gos pord ciszy. Maia przekrcia si na drug stron, nie chcc otwiera
oczu. Co strasznego czekao na ni tam, w ciemnoci, przed czym moga uciec, jeli tylko
by spaa i spaa ju zawsze.
- Maia. - Spoglda na ni z mroku, jasne oczy i ciemna skra. Jej brat, Daniel.
Patrzya, jak odrywa skrzyda motylowi i opuszcza jego drgajce ciao na ziemi.
- Maia, prosz. - Lekki dotyk na jej ramieniu. Poderwaa si do gry, jej ciao cae si
trzso. Plecami uderzya o cian i gwatownie zaczerpna powietrza, otwierajc oczy.
Byy lepkie, a rzsy pokrywaa sl. Musiaa paka przez sen.
Znajdowaa si w lekko owietlonym pokoju, jedyne okno wychodzio na krt ulic
na przedmieciach. Przez zabrudzone okno moga dostrzec bezlistne gazie drzew oraz
fragment czego metalowego wyjcie awaryjne, podejrzewaa.
Spojrzaa w d wskie ko z metalow ram i cienkim kocem, ktry skopaa we
nie. Plecami opieraa si o murowan cian. Przy ku stao krzeso, stare i prchniejce.
Siedzia na nim Bat z szeroko otwartymi oczami i powoli opuszcza swoj rk.
- Wybacz powiedzia.
- Nie wydusia. - Nie dotykaj mnie.
- Krzyczaa. Przez sen.
Maia obja si ramionami. Miaa na sobie dinsy i podkoszulk. Nie widziaa za to
swetra, w ktry bya ubrana na Long Island, wic jej skr pokrywaa gsia skrka.
- Gdzie s moje ubrania? - spytaa. - Moja kurtka, sweter...
Bat odchrzkn.
- Byy cae we krwi, Maia.
- No, tak. - Serce walio jej w piersi.
- Pamitasz, co si stao? - spyta Bat.
Maia zamkna oczy. Pamitaa wszystko: jazd, samochd, poncy budynek, plaa
pokryta ciaami. Jordan padajcy na kolana obok niej, jego krew spywajca po niej i wok
niej niczym woda, mieszajc si z piaskiem. Twj chopak nie yje.
- Jordan powiedziaa, cho i tak ju wszystko wiedziaa.
Twarz Bata bya miertelnie powana; jego brzowe oczy miay zielony odcie, ktry
sprawia, e byszczay w pcieniu. Bya to twarz, ktr dobrze znaa. Bat to jeden z
pierwszych wilkoakw, ktrych poznaa. Umawiali si dopki nie stwierdzia, e jest zbyt
nowa dla tego miasta, zbyt rozchwiana, jeszcze nie pozbieraa si po Jordanie, by
wpltywa si w zwizek. Zerwa z ni nastpnego dnia, lecz mimo to zostali przyjacimi.
- Nie yje powiedzia Bat. - Tak jak niemal caa Wilcza Stra. Praetor Scott,
uczniowie; kilku przeyo. Maia, czemu tam bylicie? Co robilicie w siedzibie Stray?
Maia opowiedziaa mu o znikniciu Simona, o telefonie z Praetor do Jordana, o
szalonej drodze do siedziby i o widoku ruin budynku.

Bat znw odchrzkn.


- Mam troch rzeczy, ktre naleay do Jordana. Jego klucze, medalion Praetor...
Maia poczua, jakby brakowao jej powietrza.
- Nie, ja nie chc... Nie chc jego rzeczy wyjkaa. - Chciaby, eby Simon mia
jego naszyjnik. Gdy go znajdziemy, on powinien go dosta.
Bat nie kontynuowa tematu.
- Mam te dobre wieci powiedzia. - Dostalimy wiadomo z Idrisu: twj
przyjaciel Simon ma si dobrze. Waciwie jest tam razem z Nocnymi owcami.
- Och. - Maia z ulg poczua, jak wze wok jej serca rozlunia si nieco.
- Powinienem by ci to od razu powiedzie przeprosi. - Po prostu.... Martwiem si
o ciebie. Twj stan nie by dobry, gdy przywielimy ci do kwatery. Od tamtej pory tylko
spaa.
Chciaam spa wiecznie.
- Wiem, e ju powiedziaa Magnusowi doda z wyrazem napicia na twarzy. - Ale
wyjanij mi ponownie, dlaczego Sebastian Morgenstern miaby obiera za swj cel
wilkoaki.
- Powiedzia, e to wiadomo. - Maia syszaa swj beznamitny ton jakby z
odlegoci. - Chcia przekaza, e to wina naszego sojuszu z Nocnymi owcami i e to
wanie planuje zrobi ze wszystkimi, ktrzy popieraj Nephilim.
e nie wypoczn, e si nie zatrzymam. A lub me oczy mierci zamknie rka. Albo
skosztowa zemsty da mi sodkiej
- W Nowym Jorku nie ma teraz adnego Nocnego owcy, a Luke jest tam razem z
nimi. Wznosz dodatkowe zabezpieczenia. Niedugo ledwo bdzie mona przesya
wiadomoci. - Bat wierci si na krzele; Maia wyczua, e jest co, czego jej nie mwi.
- Co jest? - zapytaa.
Uciek wzrokiem w bok.
- Bat...
- Kojarzysz Rufusa Hastingsa?
Rufus. Maia przypomniaa sobie pierwsz wizyt w Praetor Lupus, twarz w bliznach,
zdenerwowany mczyzna szybko opuszczajcy biuro Praetora Scotta.
- Nie bardzo.
- Przey masakr. Jest tu, na komisariacie. Uzupenia nasz wiedz powiedzia
Bat. - Opowiada innym o Luke'u. Mwi, e jest bardziej Nocnym owc ni likantropem,
e nie jest lojalny sforze, e potrzebujemy nowego przywdcy.
- Ty jeste przywdc podkrelia Maia. - Jeste jego zastpc.
- Taa, a na t pozycje powoa mnie Luke. A to oznacza, e mi te nie wolno ufa.
Maia zsuna si na krawd ka. Bolao j cae ciao; poczua to, gdy postawia
bose stopy na zimnej posadzce.
- Nikt go nie sucha, prawda?
Bat wzruszy ramionami.
- To mieszne. Po tym, co si stao, powinnimy si jednoczy, a nie prbowa
dzieli. Nocni owcy to nasi sojusznicy....
- I wanie dlatego jestemy celem Sebastiana.
- I tak by nas zaatakowa. Wcale nie jest przyjacielem Podziemnych. To syn
Valentine'a Morgensterna. - Jej oczy pony. - Moe stara si, bymy na jaki czas
porzucili Nephilim, eby mg si do nich dobra, ale jak tylko ich zmiecie z powierzchni

Ziemi, dorwie i nas.


Bat zczy i rozczy swoje donie, po czym wydawa si podj jak decyzj.
- Wiem, e masz racj powiedzia i podszed do stolika w kcie. Wrci z kurtk,
skarpetkami i butami dla niej. Poda jej ubrania. - Tylko... wywiadcz mi przysug i nie
mw nic w tym stylu dzisiejszego popoudnia. I bez tego wszyscy bd na krawdzi.
Woya kurtk.
- Tego popoudnia? Co ma wtedy by?
Westchn.
- Pogrzeb odpowiedzia.
- Zabij Maureen powiedziaa Isabelle. Staa przy otwartych drzwiach szafy Aleca i
garciami wyrzucaa z niej ubrania.
Simon lea na jednym z ek Jace'a? Aleca? - wczeniej zrzuci niepokojce
kozaki ze sznurwkami. Chocia na jego skrze nie pojawiay si siniaki, byo to wspaniae
uczucie lee na tak mikkiej powierzchni po spdzeniu tylu godzin na twardej, brudnej
pododze Dumort.
- Musiaaby pozabija wszystkie wampiry z Nowego Jorku, eby to zrobi.
Najwyraniej j uwielbiaj.
- Zero poczucia smaku. - Isabelle podniosa granatowy sweter, ktry, stwierdzi
Simon, nalea do Aleca. - Wic Raphael przywiz ci tutaj, eby mg porozmawia z
moim tat?
Simon opar si na okciach, eby mc j obserwowa.
- Mylisz, e to w porzdku?
- Jasne, czemu nie. Mj tata uwielbia rozmawia. - Jej ton gosu by gorzki. Simon
pochyli si w jej stron, ale kiedy uniosa gow, umiechaa si, wic pomyla, e mu si
wydawao. - Chocia kto wie, co bdzie po dzisiejszym ataku na Cytadel. - Przygryza
doln warg. - Mogoby to oznacza, e odwoaj zebranie lub odbdzie si ono szybciej.
Wida, e Sebastian jest wikszym problemem ni myleli. Nie powinien by nawet dotrze
tak blisko do Cytadeli.
- C zacz Simon. - To Nocny owca.
- Nie, nieprawda powiedziaa Isabelle z moc w gosie i szarpna zielony sweter z
drewnianego wieszaka. - Poza tym, to czowiek.
- Przepraszam powiedzia Simon. - To musi by nerwwka, czeka na rezultat
bitwy. Ilu ludzi przepucili przez portal?
- Pidziesiciu czy szedziesiciu odpowiedziaa Isabelle. - Te chciaam pj,
ale... nie pozwolili mi. - Przyja ten grony ton gosu, ktry oznacza, e koczyli temat, o
ktrym nie chciaa rozmawia.
- Martwibym si o ciebie wyzna.
Zauway, jak jej usta wyginaj si w niepewnym umiechu.
- Przymierz ten powiedziaa i rzucia mu zielony sweter, nieco mniej postrzpiony
od reszty.
- Jeste pewna, e mog go poyczy?
- Nie moesz chodzi ubrany tak odpara. - Wygldasz jakby uciek z
romantycznej powieci. - Isabelle przyoya do do czoa w dramatycznym gecie. - Och,
Lordzie Montgomery, co zamierzasz ze mn zrobi w tej sypialni, kiedy masz mnie tylko
dla siebie? Niewinna dziewica i to bez adnej ochrony? - Rozpia kurtk i rzucia j na
podog, odsaniajc biay podkoszulek. Rzucia mu pontne spojrzenie. - Czy moja cnota
jest bezpieczna?

- Ja... Ach... Co? - wyjka Simon, nagle nie mogc si wysowi.


- Wiem, e jest pan niebezpiecznym mczyzn wygosia Isabelle, idc wolnym
krokiem w stron ka. Rozpia spodnie i zrzucia je na bok. Pod spodem miaa na sobie
krtkie mskie spodenki. - Niektrzy nazywaj pana rozpustnikiem. Wszyscy wiedz, e
jest pan diabem wcielonym jeli chodzi o kobiety, z t pana poetycko bufiast koszul i
spodniami, ktrym nie mona si oprze. - Wskoczya na ko i przysuna si do Simona,
spogldajc na niego niczym kobra na przysz przeksk. - Bagam, by mia pan na uwadze
moj niewinno sapna. - I moje biedne, delikatne serce.
Simon zdecydowa, e to bardzo przypomina gr na role w D&D, ale nieco bardziej
rozrywkow.
- Lord Montgomery nie ma na uwadze niczego poza swoimi pragnieniami
powiedzia zachrypnitym gosem. - Powiem ci co jeszcze. Lord Montgomery ma wielk
posiado... oraz wielkie tereny1.
Isabelle zachichotaa, Simon poczu jak ko pod nimi drga.
- Okej, nie spodziewaam si, e a tak si wczujesz.
- Lord Montgomery zawsze przewysza oczekiwania powiedzia Simon, obejmujc
Isabelle w talii i przekrcajc si tak, e teraz ona leaa pod nim, a jej wosy rozoyy si
na poduszce. - Matki, pozamykajcie swoje crki, potem suce i na kocu siebie. Lord
Montgomery wyrusza na polowanie.
Isabelle uja jego twarz w swoje donie.
- Mj panie. - Jej oczy byszczay. - Obawiam si, e duej ju nie znios pana
mskiego uroku i prnoci. Prosz, rb ze mn, co sobie yczysz.
Simon nie by pewien, co zrobiby Lord Montgomery, ale wiedzia, co on chcia
zrobi. Pochyli si i zoy na jej ustach namitny pocaunek. Jej wargi rozwary si i nagle
zostao tylko sodkie ciepo i usta Isabelle ocierajce si o jego, najpierw dranico, potem
mocniej. Pachniaa tak jak zwykle: odurzajcym zapachem r i krwi. Przycisn swoje usta
do yy pulsujcej na jej szyi, delikatnie j pieszczc, nie gryzc, a Izzy gwatownie
westchna. Jej donie powdroway do przodu koszuli Simona. Nagle zda sobie spraw z
braku guzikw, ale Isabelle uja materia w swoje silne rce i rozerwaa ubranie na p,
zostawiajc strzpy wiszce na ramionach.
- Matko, to co rwie si jak papier stwierdzia, sigajc, by zdj podkoszulk. Bya
ju w trakcie czynnoci, kiedy otworzyy si drzwi i do rodka wszed Alec.
- Izzy, jeste... - zacz. Jego oczy otworzyy si szeroko i cofn si tak gwatownie,
e waln gow w cian za sob. - Co on tu robi?
Isabelle obcigna bluzk i zgromia brata spojrzeniem.
- Teraz ty nie umiesz puka?
- To... To moja sypialnia! - wyduka Alec. Wydawa si celowo unika wzrokiem
pary na ku, ktra rzeczywicie znajdowaa si w jednoznacznej sytuacji. Simon szybko
zsun si z Isabelle; dziewczyna ju siedziaa i jakby strzepywaa z siebie pyki. Simon
wolno podnis si do pozycji siedzcej, prbujc zasoni si strzpami koszuli.
- Dlaczego wszystkie moje ubrania s na pododze? - spyta Alec.
- Chciaam znale co dla Simona wyjania Isabelle. - Maureen ubraa go w
skrzane spodnie i bufiast koszul, bo by jej niewolnikiem z romansu.
1 O MJ BOE TAKA DWUZNACZNO O.o (przyp. firefly)
- By jej czym?
- Niewolnikiem z romansu powtrzya Isabelle, jakby Alec by tpakiem.
Chopak pokrci gow, jakby chcc otrzsn si z koszmaru.

- Wiesz co? Nic nie wyjaniaj. Po prostu ubierzcie si, oboje.


- Nie masz zamiaru wyj, prawda? - powiedziaa Izzy nadsanym tonem, zsuwajc
si z ka. Podniosa swoj kurtk i narzucia j na siebie, po czym rzucia Simonowi
zielony sweter. Z radoci przebra si z poetyckiej koszuli, ktra i tak bya poszarpanymi
pasami materiau.
- Nie. To mj pokj, poza tym musz z tob porozmawia, Isabelle wyjani Alec
zdawkowo. Simon wzi z podogi par dinsw i butw i poszed do azienki si przebra,
specjalnie przecigajc czynno. Kiedy wrci, Isabelle siedziaa na skopanej pocieli ze
spitym wyrazem twarzy.
- Wic otwieraj Portal, eby wszyscy mogli wrci? Dobrze.
- To wietnie, ale to, co poczuem. Alec niewiadomie pooy do nad swoim
ramieniem, niedaleko runu parabatai. - To nie jest dobre. Jace nie zgin doda szybko,
kiedy Isabelle zblada. - Wiedziabym, gdyby to si stao. Ale co miao miejsce. Co
zwizanego z niebiaskim ogniem, tak myl.
- Ale wiesz, czy wszystko z nim w porzdku? I z Clary? - spytaa Isabelle.
- Chwila, stop wtrci Simon. - Co ma by z Clary? I Z Jace'em?
- Przeszli przez Portal wyznaa Izzy ponurym tonem. - By walczy przy Cytadeli.
Simon zda sobie spraw, e niewiadomie sign do zotej obrczki na swojej
prawej doni i teraz ciska j palcami.
- To oni nie s za modzi?
- Tak waciwie to nie dostali pozwolenia. - Alec opiera si o cian. Wyglda na
zmczonego, pod oczami mia sine cienie. - Konsul prbowaa ich zatrzyma, ale nie
zdya.
Simon zwrci si do Isabelle.
- I nie powiedziaa mi o tym?
Dziewczyna unikaa jego wzroku.
- Wiedziaam, e zaczniesz si denerwowa.
Alec przenosi wzrok z Isabelle na Simona i z powrotem.
- Nie powiedziaa mu o tym co stao si w Gardzie?
Izzy skrzyowaa ramiona na piersi i wygldaa buntowniczo.
- Nie. Spotkaam go na ulicy, przyszlimy na gr i... to nie twj interes.
- Mj, jeli robicie to w mojej sypialni powiedzia Alec. - Jeli zamierzasz
wykorzystywa Simona, by zapomnie, e jeste wcieka i zmartwiona, w porzdku, ale
rb to we wasnym pokoju.
- Nie wykorzystywaam go...
Simon przypomnia sobie oczy Isabelle, byszczce, kiedy zobaczya go na ulicy.
Myla, e to rado, ale teraz zda sobie spraw, e byy to raczej nieuronione zy. Sposb
w jaki sza, ze spuszczon gow i skulonymi ramionami, jakby prbowaa si pozbiera.
- Jednak to wanie robia. Inaczej powiedziaaby mi, co zaszo. A nawet nie
wspomniaa o Clary czy Jasie ani o tym, e bya zmartwiona, nie wspomniaa o niczym. Poczu, jak jego odek si zaciska, gdy zda sobie spraw, jak zgrabnie Isabelle odpieraa
jego pytania i rozpraszaa go pocaunkami; wtedy poczu si gupio. Myla, e cieszy si
tak na jego widok, ale rwnie dobrze mgby to by ktokolwiek.
Twarz Isabelle nie wyraaa adnych emocji.
- Prosz ci. To nie tak, e o co pytae. - Bawia si wosami; teraz uniosa rce i
szarpic, zwizaa je w kucyk z tyu gowy. - Jeli we dwch zamierzacie tu sta i mnie
obwinia, moe bycie ju poszli...

- Ja ci nie obwiniam zacz Simon, ale Isabelle ju podniosa si na nogi. Zgarna


naszyjnik z rubinem i niezbyt delikatnie zdja go z jego szyi, po czym naoya na siebie.
- Nie powinnam ci bya go dawa powiedziaa, jej oczy janiay.
- Uratowa mi ycie wyzna Simon.
To sprawio, e si zawahaa.
- Simon... - wyszeptaa.
Urwaa, gdy Alec gwatownie zapa si za rami, dyszc. Osun si na podog.
Isabelle podbiega do niego i uklka u jego boku.
- Alec? Alec! - Uniosa gos, w ktrym sycha byo panik.
Alec rozsun kurtk, obcign konierzyk koszuli i wycign szyj, by spojrze na
znak na ramieniu. Simon rozpozna krawdzie runy parabatai. Alec przycisn do niej
palce; kiedy je odsun, byy poplamione czym ciemnym, jakby smug popiou.
- Wrcili przez Portal sapn. - I co jest nie tak z Jace'em.
To byo jak powtrka ze snu lub bardziej z koszmaru.
Po wojnie z Valentinem, Plac Anioa by peen zwok. Ciaa Nocnych owcw leay
wtedy w rwnych rzdach, wszystkie miay oczy przewizane biaym jedwabiem
oznaczajcym mier.
Teraz na placu znw leay ciaa, ale tym razem panowa chaos. Demoniczne wiee
jasno owietlay widok, ktry przywita Simona, gdy po tym, jak pody za Isabelle i
Alekiem przez krte uliczki Alicante, w kocu dotar do Sali Porozumie. Plac by peen
ludzi. Nephilim w zbrojach leeli na ziemi, niektrzy wili si w blu i krzyczeli, a inni leeli
niepokojco spokojnie.
W samej Sali Porozumie nie wiecio si adne wiato i bya zamknita. Jeden z
wikszych kamiennych budynkw przy placu by otwarty i jania wiatami. Strumie
Nocnych owcw wchodzi i wychodzi ze rodka.
Isabelle stana na palcach i z niepokojem skanowaa tum wzrokiem. Simon pody
za jej spojrzeniem. Rozpoznawa kilka znajomych postaci: Konsul manewrujca
niespokojnie wrd ludzi, Kadir z nowojorskiego Instytutu, Cisi Bracia w swoich
pergaminowych szatach, ktrzy bez sw kierowali ludzi w stron owietlonego budynku.
- Basillas jest otwarte powiedziaa Isabelle do Aleca, ktry wyglda na
zrozpaczonego. - Mogli wanie tam zabra Jace'a, jeli zosta ranny...
- On zosta ranny uci Alec.
- Basillas? - spyta Simon.
- Szpital wyjania Isabelle, wskazujc na owietlony budynek. Simon czu jak
tupie ze zdenerwowania, panika napeniaa j energi. - Powinnam... My powinnimy...
- Pjd z wami zaproponowa Simon.
Dziewczyna pokrcia gow.
- Tylko Nocni owcy.
- Isabelle, chod nalega Alec. Mocno ciska si za rami naznaczone run
parabatai. Simon chcia co mu powiedzie, moe e jego najlepszy przyjaciel rwnie
ruszy do walki i take zagin, chcia da mu zna, e rozumie. Ale parabatai pewnie
mona zrozumie tylko wtedy, gdy jest si Nocnym owc. Wtpi, czy Alec
podzikowaby, gdyby mu powiedzia, e rozumie. Simon rzadko odczuwa tak ywo
podzia panujcy midzy Nephilim a tymi, ktrzy nimi nie s.
Isabelle kiwna gow i podya za bratem bez adnego sowa. Simon obserwowa
ich, jak id przez plac, obok posgu Anioa, ktry oglda rezultat bitwy smutnymi

marmurowymi oczami. Weszli po frontowych schodach Basillas i zniknli z jego


wampirzych oczu.
- Mylisz, e mieliby za ze, gdybymy poywili si na ich zmarych? - odezwa si
cichy gos zza jego ramienia.
To by Raphael. Jego krcone wosy ukaday si w aureol wok gowy, a na sobie
mia tylko cienk koszulk i dinsy. Wyglda jak dziecko.
- Krew niedawno zmarych nie jest moim ulubionym rarytasem kontynuowa. - Ale
to lepsze ni butelkowana krew, nie zgodzisz si?
- Masz niesamowicie czarujc osobowo powiedzia Simon. - Mam nadziej, e
kto ju ci to mwi.
Raphael prychn.
- Sarkazm. Ohyda.
Simon wyda z siebie niekontrolowany odgos peen irytacji.
- Ale prosz, miao. Poyw si na zmarych Nephilim. Jestem pewien, e s w
nastroju na takie co. Moe nawet pozwol ci y pi, a nawet dziesi sekund.
Raphael zamia si cicho.
- To wyglda gorzej ni jest w istocie powiedzia. Wcale nie ma tak wielu
zmarych. Duo Nephilim zostao rannych. Zostali przewyszeni liczb. Teraz ju nie
zapomn, co to znaczy walczy z Mrocznymi.
Simon zmruy oczy.
- Co wiesz o Mrocznych, Raphael?
- Szepty i niejasnoci odpar. - Ale to moja praca, wiedzie o rnych sprawach.
- Wic jeli wiesz o rnych sprawach, powiedz mi, gdzie s Jace i Clary
powiedzia Simon, cho nie liczy na wiele. Raphael nie by za bardzo pomocny, chyba e
mu si to opacao.
- Jace jest w Basillas odpowiedzia Raphael ku zaskoczeniu Simona. - Wyglda na
to, e niebiaski ogie w jego yach w kocu go przytoczy. Niemal zniszczy samego
siebie oraz jednego z Cichych Braci.
- Co? - Niepokj Simona z oglnego sta si konkretny. - Przeyje? Gdzie jest Clary?
Raphael rzuci mu spojrzenie spod swoich dugich rzs; jego umiech by krzywy.
- To nie w stylu wampirw, martwi si tak bardzo o ycie miertelnikw.
- Przysigam na Boga, Raphael, jeli nie zaczniesz by bardziej pomocny...
- No, dobrze. Chod ze mn. - Raphael ruszy w stron cieni, trzymajc si krawdzi
placu. Simon podbieg, by go dogoni. Ktem oka zauway blond i ciemne wosy schylone
ku sobie Aline i Helen, dogldajce jednego z rannych i przez chwil pomyla o Alecu i
Jasie.
- Jeeli zastanawiasz si, co by byo, gdyby teraz napi si krwi Jace'a, odpowied
brzmi: zabiaby ci powiedzia Raphael. - Wampiry i niebiaski ogie to ze poczenie.
Tak, nawet dla ciebie, Chodzcy Za Dnia.
- Nie mylaem o tym. - Simon spojrza na towarzysza krzywo. - Zastanawiaem si
nad tym, co si stao w czasie walki.
- Sebastian zaatakowa Adamantow Cytadel powiedzia Raphael, lawirujc w
ciasnym tumie Nocnych owcw. - Tam, gdzie wyrabia si bro Nephilim. Siedziba
elaznych Sistr. Zmyli Clave, by uwierzyo, e ma ze sob tylko dwudziestoosobow
grup Mrocznych, gdy tak naprawd byo ich wicej. Najprawdopodobniej zabiby ich
wszystkich i przej Cytadel, gdyby nie twj Jace...
- On nie jest moim Jace'em.

- I Clary - kontynuowa Raphael, jak gdyby Simon w ogle si nie odezwa. Chocia nie znam szczegw. To wszystko tylko podsuchaem, a midzy Nephilim wydaje
si panowa zdezorientowanie odnonie tego, co si stao.
- W jaki sposb Sebastianowi udao si oszuka ich, e ma mniej onierzy ni
naprawd?
Raphael wzruszy swoimi szczupymi ramionami.
- Nocni owcy czasem zapominaj, e nie caa magia naley do nich. Cytadela
zostaa zbudowana na liniach geomantycznych2. Jest pewna stara magia, nieokrzesana, ktra
istniaa jeszcze przed Jonathanem Nocnym owc i bdzie istniaa znw....
Urwa, a Simon pody za jego spojrzeniem. Przez chwil widzia tylko promienie
niebieskiego wiata. Potem osabo i ujrza lec na ziemi Clary. W uszach zacza mu
hucze jakby pynca krew. Bya bardzo blada i nieruchoma, palce i usta miaa koloru
2 Linie energetyczne, ktre cz miejsca promieniujce dziwn energi. Odsyam tutaj:
http://www.swietageometria.darmowefora.pl/?topic=331.0 (przyp. firefly)
ciemnoniebieskiego fioletu. Jej wosy wiy si dziko wok twarzy, a oczy miaa otoczone
sicami. Miaa na sobie podart i zakrwawion zbroj, a przy niej lea miecz
Morgensternw ze swoim ostrzem ozdobionym gwiazdami.
Pochyla si nad ni Magnus, trzymajc do na jej policzku, a jego palce janiay
bkitem. Jocelyn i Luke klczeli po jej drugiej stronie. Jocelyn podniosa wzrok i
dostrzega Simona. Jej usta uoyy si jego imi. A on nie sysza nic poza szumem w
swoich uszach. Czy Clary nie ya? Wygldaa na nieyw lub blisko tego.
Ruszy do przodu, ale Luke ju by na nogach i kierowa si w jego stron. Zapa go
za rami i odcign od miejsca, gdzie Clary leaa na ziemi.
Wampirze usposobienie dao Simonowi nienaturaln si, nad ktr ledwo nauczy
si panowa, ale Luke rwnie by silny. Jego palce wbiy si w biceps Simona.
- Co si stao? - spyta chopak uniesionym gosem. - Raphael...? - Obrci si, by
poszuka wampira, ale jego ju nie byo; wtopi si w ciemno. - Prosz powiedzia do
Luke'a, przenoszc wzrok ze znajomej twarzy wilkoaka na Clary. - Pozwl mi...
- Simon, nie warkn Magnus. Przebiega opuszkami palcw po twarzy Clary,
zostawiajc po sobie ich lad. Dziewczyna nie poruszya si ani nie reagowaa. - To wymaga
precyzji... Poziom jej energii jest krytycznie niski.
- Nie powinna by w Basillas? - spyta Simon, spogldajc na budynek szpitala.
Nadal janiao z niego wiato i ku jego zaskoczeniu na stopniach sta Alec. Wpatrywa si
w Magnusa. Zanim Simon mgby si ruszy lub da mu jaki znak, Alec odwrci si
gwatownie i wrci do rodka.
- Magnus... - zacz Simon.
- Simon, zamknij si wycedzi Magnus przez zacinite zby. Simon wyrwa si z
ucisku Luke'a, by po chwili potkn si i oprze o kamienn cian obok.
- Ale Clary... - wyjka.
Luke wyglda na zrozpaczonego, ale wyraz jego twarzy by stanowczy.
- Clary wyczerpaa swoje siy na uzdrawiajc run. Ale nie zostaa ranna, jej ciao
jest cae, a Magnus pomoe jej bardziej ni Cisi Bracia. Najlepiej by byo, gdyby si nie
wtrca.
- Jace powiedzia Simon. - Alec poczu, e co mu si stao dziki runie parabatai.
Co zwizanego z niebiaskim ogniem. A Raphael papla co o liniach geomantycznych...
- Posuchaj, walka bya bardziej krwawa, ni spodziewali si Nephilim. Sebastian
zrani Jace'a, ale niebiaski ogie jako odparowa cios. Niemal zniszczy rwnie Jace'a.

Clary uratowaa mu ycie, ale Cisi Bracia nadal musz wiele zrobi, by go uleczy. - Luke
patrzy na Simona zmczonymi niebieskimi oczami. - A dlaczego ty bye z Isabelle i
Alekiem? Mylaem, e zostae w Nowym Jorku. Przybye z powodu Jordana?
Imi uderzyo w Simona niczym piorun.
- Jordan? Co on ma z tym wsplnego?
Po raz pierwszy Luke wyglda na cakowicie zaskoczonego.
- Nie wiesz?
- Nie wiem o czym?
Luke waha si przez dusz chwil. W kocu powiedzia:
- Mam co dla ciebie. Magnus przywiz to ze sob z Nowego Jorku. - Sign do
kieszeni i wycign medalion na acuszku. Zawieszka bya zota z odbit na niej ap
wilka i aciskim napisem Beati Bellicosi.
Bogosawieni s walczcy.
Simon natychmiast go pozna. Wisior Jordana z Wilczej Stray. uszczy si i by
poplamiony krwi. Ciemna czerwie przypominajca rdz przylgna do acuszka i samej
zawieszki. Ale kto, jak nie wampir, potrafi odrni rdz od krwi.
- Nie rozumiem przyzna Simon. Znw zaczo mu hucze w uszach. - Skd to
masz? Dlaczego mi to dajesz?
- Poniewa Jordan chcia, by go dosta odpowiedzia Luke.
- Chcia? - Gos Simona si podnis. - Nie chciae powiedzie chce?
Luke wzi gboki wdech.
- Przykro mi, Simon. Jordan nie yje.
TUMACZENIE: firefly
KOREKTA: KlaudiaRyan
9
Bro, ktr dzierysz
Clary obudzia si z gasncym obrazem runy na powiekach runy przedstawiajcej
skrzyda anioa poczone pojedyncz belk. Cae jej ciao bolao, przez moment leaa
nieruchomo, bojc si blu, ktry przynisby ruch. Wspomnienia wracay powoli lodowa
lawa przed Cytadel. miejca si Amatis prowokujca Clary by j zrania, Jace torujcy
sobie drog przez pole Mrocznych. Jace na ziemi krwawicy ogniem, Brat Zachariasz
uchylajcy si przed blaskiem.
Otworzya gwatownie oczy. Oczekiwaa obudzi si w zupenie obcym miejscu, ale
zamiast tego leaa na maym drewnianym ku w pokoju gocinnym Amatis. Blady blask
soca wlewa si przez firanki, tworzc wzory na suficie.
Usiowaa wsta. Niedaleko od niej kto agodnie piewa jej matka. Jocelyn
natychmiast przerwaa i zerwaa si, by pochyli si nad ni. Wygldaa jakby nie spaa ca
noc. Miaa na sobie star koszul i dinsy, a jej wosy byy zebrane w kok utrzymywany
owkiem. Przypyw zayoci i ulgi zala Clary, jednak natychmiast poczua panik.
- Mamo powiedziaa, kiedy Jocelyn pochylia si nad ni, przyciskajc wierzch
doni do czoa Clary jakby sprawdzajc czy ma gorczk. - Jace...
- Jace ma si dobrze powiedziaa Jocelyn, zabierajc rk. Pokrcia gow, widzc
podejrzliwe spojrzenie Clary. - Naprawd. Jest teraz w Basilias razem z Bratem
Zachariaszem. Wraca do zdrowia.
Clary spojrzaa twardo na matk.
- Clary, wiem, e w przeszoci dawaam ci powody, aby mi nie ufaa, ale prosz,
uwierz mi, Jace ma si dobrze. Wiem, e nigdy by mi nie wybaczya, gdybym nie

powiedziaa ci o nim prawdy.


- Kiedy mog go zobaczy?
- Jutro. - Jocelyn usiada z powrotem na krzeso obok ka, odsaniajc Luke'a, ktry
opiera si o cian sypialni. Umiechn si do Clary smutnym, penym mioci, i
opiekuczoci umiechem.
- Luke! - powiedziaa, czujc ulg na jego widok. - Powiedz mamie, e nic mi nie
jest. Mog i do Basilias...
Luke pokrci gow.
- Przykro mi Clary. W tej chwili Jace nie moe mie goci. Poza tym, dzisiaj musisz
odpocz. Syszelimy, co zrobia z iratze w Cytadeli.
- Albo przynajmniej to, co ludzie wdzieli, e robisz. Nie jestem pewna, czy
kiedykolwiek to dokadnie zrozumie. - Zmarszczki w kcikach ust Jocelyn si pogbiy. Prawie si zabia uzdrawiajc Jace'a, Clary. Bdziesz musiaa uwaa. Nie masz
nieograniczonych zapasw energii...
- On umiera przerwaa Clary. - Krwawi ogniem. Musiaam go uratowa.
- Nie powinna musie tego robi! - Jocelyn odrzucia zbkany kosmyk rudych
wosw z oczu. - Co robia na polu bitwy?
- Nie wysali wystarczajco duo osb przez Portal powiedziaa Clary stonowanym
gosem. - Wszyscy mwili o tym, e kiedy si tam dostan, uratuj Mrocznych. Chcieli
sprowadzi ich z powrotem, znale lekarstwo, ale byam w Burren. Ty te, mamo. Wiesz,
e nie ma ratunku dla Nephilim, ktrych zabra Sebastian razem z Piekielnym Kielichem.
- Widziaa moj siostr? - powiedzia Luke, jego gos by agodny.
Clary przekna lin i skina gow.
- Przykro mi. Ona.... ona jest porucznikiem Sebastiana. Nie jest ju sob, ani troch.
- Zrania ci? - dopytywa Luke. Gos nadal mia spokojny, ale drgay mu minie na
policzkach.
Clary potrzsna gow, nie moga zmusi si do mwienia, do kamstwa, ale nie
moga te powiedzie Luke'owi prawdy.
- W porzdku powiedzia, le rozumiejc jej zmartwienie. - Amatis, ktra suy
Sebastianowi, nie jest moj siostr bardziej ni Jace sucy Sebastianowi by chopakiem,
ktrego kochaa. Nie jest moj siostr bardziej ni Sebastian synem, ktrego powinna mie
twoja matka.
Jocelyn wycigna rk, wzia do Luke'a i pocaowaa lekko jej grzbiet. Clary
odwrcia wzrok. Jej matka zwrcia si do niej chwil pniej.
- Boe, gdyby tylko Clave nas wysuchao. - Odetchna z frustracj. - Clary,
rozumiemy dlaczego zrobia to, co zrobia zeszej nocy, ale mylelimy, e nic ci nie grozi.
Wtedy przy naszych drzwiach pojawia si Helen i powiedziaa, e zostaa ranna w bitwie
pod Cytadel. Prawie dostaam ataku serca, kiedy znalelimy ci na placu. Twoje usta i
palce byy sine. Jakby utona. Gdyby nie Magnus...
- Magnus mnie uzdrowi? Co on tu robi, w Alicante?
- Tu nie chodzi o Magnusa powiedziaa Jocelyn z surowoci. - Chodzi o ciebie. Jia
wychodzia z siebie, mylc, e pozwolia przej wam przez Portal i e moga zosta
zabita. To byo wezwanie dla dowiadczonych Nocnych owcw, a nie dla dzieci...
- To by Sebastian powiedziaa Clary. - Nie rozumieli.
- Sebastian nie jest twoj odpowiedzialnoci. Skoro o tym mowa...- Jocelyn signa
pod ko, kiedy si wyprostowaa, w doniach trzymaa Heosphorosa. - Czy to jest twoje?
By w twoim pasie na bro, kiedy ci przynieli do domu.

- Tak! - Clary klasna w donie. - Mylaam, e go zgubiam.


- To miecz Morgensternw, Clary powiedziaa jej matka, trzymajc go tak, jakby
by spleniaym kawakiem saaty. - Ten, ktry sprzedaam lata temu. Skd go masz?
- Ze sklepu z broni, w ktrym go sprzedaa. Pani, ktra jest teraz wacicielem
powiedziaa, e nikt inny by go nie kupi. - Clary wyrwaa Heosphorosa z rki matki. Posuchaj, nale do tej rodziny. Nie moemy udawa, e nie mam w sobie krwi Valentine'a.
Musz znale sposb, by cho czciowo by Morgensternem i czu si z tym w porzdku,
nie udajc, e jestem kim innym, kim, kto zmyli sobie nazwisko, ktre nic nie znaczy.
Jocelyn wzdrygna si lekko.
- Masz na myli Fray?
- Nie jest to nazwisko Nocnego owcy, prawda?
- Nie - powiedziaa jej matka. - Niezupenie, ale nie oznacza niczego.
- Mylaam, e wybraa je przypadkowo.
Jocelyn pokrcia gow.
- Znasz ceremoni, ktra musi zosta dokonana na dzieciach Nephilim, kiedy si
urodz? T dajc ochron, ktr straci Jace, gdy powrci do ycia, ktra pozwolia Lilith
si do niego dosta? Zwykle ceremonia jest dokonywana przez elazn Siostr i Cichego
Brata, ale w twoim przypadku, przez to, e si ukrywaymy, nie mogam tego oficjalnie
zrobi. Dokonali tego Brat Zachariasz i kobieta czarownik, ktra stana za elazn Siostr.
Nazwaam ci... po niej.
- Fray? Jej nazwisko brzmiao Fray?
- Nazwisko byo impulsem powiedziaa Jocelyn, niezupenie odpowiadajc na
pytanie. - Ja... lubiam j. Zaznaa straty, blu i alu, ale bya silna, tak jak chciaam, eby
ty bya. To wszystko, czego zawsze pragnam. eby bya silna i bezpieczna i eby nie
znosia tego, co ja musiaam strachu, blu i niebezpieczestwa.
- Brat Zachariasz...- Clary podniosa si nagle do pozycji siedzcej. - By tam zeszej
nocy. Prbowa uzdrowi Jace'a, ale niebiaski ogie go spali. Nic mu nie jest? Nie zgin,
prawda?
- Nie wiem. - Jocelyn wygldaa na oszoomion gwatownoci Clary. - Wiem, e
zosta zabrany do Basilias. Cisi Bracia byli bardzo skryci, jeli chodzi o czyj stan zdrowia,
a ju na pewno nie powiedzieliby nic o jednym z nich.
- Powiedzia, e Bracia maj dug u Herondale'w z powodu starych wizw
powiedziaa Clary. - Jeli umrze, to bdzie...
- Niczyja wina - odrzeka Jocelyn. - Pamitam, jak naoy na ciebie ochronne
zaklcie. Powiedziaam mu, e nigdy nie chciaam, eby miaa co wsplnego z Nocnymi
owcami. Odpowiedzia, e wybr moe nie nalee do mnie. Mwi, e przyciganie
Nocnych owcw jest jak prd odpywowy mia racj. Mylaam, e wywalczylimy
wolno, ale znowu tu jestemy, z powrotem w Alicante, na wojnie, a tu obok siedzi moja
crka z krwi na twarzy i mieczem Morgensternw w doniach.
W jej gosie pojawi si dziwny wydwik, mroczny i napity, co sprawio, e Clary
poczua si nerwowo.
- Mamo powiedziaa. - Czy stao si co jeszcze? Czy jest co, o czym mi nie
mwisz?
Jocelyn wymienia spojrzenia z Lukiem. Przemwi pierwszy.
- Ju wiesz, e wczoraj rano, przed bitw pod Cytadel, Sebastian prbowa
zaatakowa londyski Instytut.
- Ale nikt nie zosta ranny. Robert powiedzia...

- Wic Sebastian zwrci swoj uwag gdzie indziej - cign stanowczo Luke. Opuci Londyn ze swoimi siami i zaatakowa Praetor Lupus na Long Island. Prawie
wszyscy Praetorianie, wliczajc ich lidera, zostali zabici. Jordan Kyle... - jego gos si
zaama. - Jordan zosta zabity.
Clary nie bya wiadoma tego, e si poruszya, ale nagle nie znajdowaa si ju pod
kodr. Opucia nogi przez brzeg ka i sigaa do pochwy z Heosphorosem na nocnym
stoliku.
- Clary powiedziaa jej matka, wycigajc rk, by obj jej nadgarstek, eby j
powstrzyma. - Clary, ju po wszystkim. Nic ju nie moesz zrobi.
Clary czua smak ez, gorcy i sony, palcy jej gardo, a pod nimi ostrzejszy i
mroczniejszy smak paniki.
- A co z Mai? - zadaa odpowiedzi. - Jeli Jordan ucierpia, czy z Mai wszystko
w porzdku? A Simon? Jordan by jego stranikiem! Czy z Simonem wszystko dobrze?
- Nic mi nie jest. Nie martw si, wszystko ze mn w porzdku - powiedzia gos
Simona. Drzwi od sypialni si otworzyy i ku zdumieniu Clary wszed Simon, wygldajc
na zaskakujco niemiaego. Upucia pochw Heosphorosa na narzut i zerwaa si na
nogi, brn do Simona tak szybko, e uderzya w jego obojczyk. Nie zwracaa uwagi na to,
czy zabolao. Bya zajta chwytaniem si Simona, jakby oboje wypadli z helikoptera i
zaczli spada. Chwytaa w garci jego pognieciony zielony sweter, niezgrabnie wciskajc
twarz w jego rami, walczc, by si nie rozpaka.
Trzyma j, uspokajajc niezgrabnym chopicym poklepywaniem po plecach i
ramionach. Kiedy w kocu go pucia i cofna si, zobaczya e sweter i dinsy, ktre mia
na sobie byy o rozmiar za due. Na jego szyi wisia metalowy acuch.
- Co ty tu robisz? - spytaa. - I czyje ubrania masz na sobie?
- To duga historia, a ubrania s gwnie Aleca. - powiedzia Simon. Jego sowa byy
swobodne, ale wyglda na przemczonego i napitego. - Powinna zobaczy, co miaem na
sobie wczeniej. A tak przy okazji, adna piama.
Clary spojrzaa na siebie. Miaa na sobie flanelow piam w wozy straackie, zbyt
krtk w nogach i ciasn na piersi.
Luke unis brew.
- Myl, e bya moja kiedy byem dzieckiem.
- Nie moecie mi powiedzie, e nie byo niczego innego, w co moglibycie mnie
ubra.
- Jeli dalej uparcie bdziesz prbowaa si zabi, ja bd t, ktra bdzie wybiera,
co masz na sobie podczas wracania do zdrowia. - powiedziaa Jocelyn z maym umiechem.
- Piama zemsty mrukna Clary. Wzia dinsy i koszul z podogi, po czym
spojrzaa na Simona. - Id si przebra. Zanim wrc, bd gotowy, eby mi powiedzie co
o tym,, jak si tu znalaze oprcz tej dugiej historii.
Simon wymamrota co co brzmiao jak wadcza, ale Clary bya ju za drzwiami.
Wzia prysznic w rekordowym czasie, rozkoszujc si uczuciem spywajcej wody
spukujcej brud bitwy. Wci martwia si o Jace'a, pomimo zapewnie matki, ale za to
widok Simona podnis j na duchu. Moe to nie miao sensu, ale bya szczliwsza, e
znajdowa si tam, gdzie moga mie na niego oko, a nie w Nowym Jorku. Zwaszcza po
tym, co stao si z Jordanem.
Kiedy wrcia do sypialni z wilgotnymi wosami zwizanymi w koski ogon, Simon
siedzia na nocnym stoliku pogrony w rozmowie z matk i Lukiem, opowiadajc co mu
si przydarzyo w Nowym Jorku, jak Maureen go porwaa, a Raphael uratowa i sprowadzi

do Alicante.
- Mam wic nadziej, e Raphael zamierza wzi udzia w dzisiejszej kolacji
wydawanej przez przedstawicieli Jasnego Dworu - mwi Luke. - Anselm Nightshade
zostaby zaproszony, ale jeli Raphael zastpuje go w Radzie, to powinien si tam pojawi.
Zwaszcza po tym, co stao si z Praetor, znaczenie Podziemnej solidarnoci z Nocnymi
owcami jest wiksze ni kiedykolwiek.
- Masz jakie wiadomoci od Mai? - zapyta Simon. - Nie mog znie myli, e
zostaa sama, teraz, kiedy Jordan nie yje. - Skrzywi si troch kiedy mwi, jakby sowa
Jordan nie yje bolay.
- Nie jest sama. Ma stado, ktre si ni opiekuje. Bat jest ze mn w kontakcie...
fizycznie ma si dobrze. Emocjonalnie, nie wiem. To jej Sebastian przekaza wiadomo po
tym jak zabi Jordana. To nie moe by atwe.
- Stado bdzie musiao mie do czynienia z Maureen. - powiedzia Simon. - Jest
zachwycona tym, e Nocni owcy odeszli. Zrobi z Nowego Jorku krwawy plac zabaw, jeli
jej si uda.
- Jeli zabija Przyziemnych, Clave bdzie musiao wysa kogo, kto si ni zajmie
powiedziaa Jocelyn. - Nawet jeli to oznacza opuszczenie Idrisu. Jeli amie
Porozumienia...
- Czy Jia nie powinna tego usysze? - powiedziaa Clary. - Moemy z ni
porozmawia. Nie jest taka jak ostatni Konsul. Wysuchaaby ci Simonie.
Simon skin gow.
- Obiecaem Raphaelowi, e porozmawiam za niego z Inkwizytorem i Konsulem... Urwa nagle i skrzywi si.
Clary spojrzaa na niego twardo. Siedzia w sabym blasku soca, jego skra bya
blada jak ko soniowa. yy pod jego skr byy widoczne, surowe i czarne niczym lady
atramentu. Mia wydatne koci policzkowe, a cienie pod nimi byy ostre i nieregularne.
- Simon ile czasu mino odkd ostatni raz co jade?
Simon cofn si, wiedziaa, e nienawidzi, gdy przypominano mu o jego potrzebie
spoywania krwi.
- Trzy dni powiedzia niskim gosem.
- Jedzenie powiedziaa Clary, patrzc na matk i Luke'a. - Musimy mu znale co
do jedzenia.
- Nic mi nie jest - powiedzia Simon nieprzekonujco. - Naprawd.
- Najbardziej rozsdnym miejscem, w ktrym mona dosta krew, bdzie dom
przedstawicieli wampirw - powiedzia Luke. - Musz j dostarcza dla uytku czonkw
Dzieci Nocy w radzie. Poszedbym tam, ale na pewno nie dadz jej wilkoakowi. Moemy
wysa wiadomo...
- adnych wiadomoci. S zbyt wolne. Pjdziemy teraz. - Clary otworzya szeroko
szaf i wzia kurtk. - Uda ci si tam doj Simon?
- To niedaleko powiedzia stonowanym gosem. - Klika drzwi dalej od domu
Inkwizytora.
- Raphael bdzie spa - rzek Luke. - Jest rodek dnia.
- Wic go obudzimy Clary woya kurtk i j zapia. - Do niego naley
reprezentowanie wampirw, bdzie musia pomc Simonowi.
Simon prychn.
- Raphael nie uwaa, e musi co robi.
- Nie obchodzi mnie to. - Clary chwycia Heosphorosa i wsuna go do pochwy.

- Clary, nie jestem pewna, czy czujesz si wystarczajco dobrze, eby tak wyj...zacza Jocelyn.
- Nic mi nie jest. Nigdy nie czuam si lepiej.
Jocelyn pokrcia gow, a wiato zowio czerwone byski w jej wosach.
- Innymi sowy, nie mog zrobi nic, by ci powstrzyma.
- Nie - odpowiedziaa Clary, wpychajc Heosphorosa za pas. - Nic a nic.
- Kolacja czonkw rady jest dzisiaj powiedzia Luke, opierajc si o cian. Clary, bdziemy musieli wyj, zanim wrcisz. Postawimy stranika koo domu, aby si
upewni, e wrcisz do domu przed zmrokiem...
- Chyba sobie artujecie.
- Wcale nie. Chcemy, eby bya w domu. Jeli nie wrcisz przed zachodem soca,
zostanie powiadomiony Gard.
- To pastwo policyjne - narzekaa Clary. - Chod, Simon. Idziemy.
Maia usiada na play Rockaway, draa, patrzc na wod.
Rockaway w lecie byo zatoczone, ale teraz, w grudniu opustoszao, smagane
wiatrem. Wody Atlantyku rozcigay si daleko, gste i szare, koloru elaza pod niebem o
podobnej barwie.
Ciaa wilkoakw, ktre zabi Sebastian, wrd nich ciao Jordana, zostay spalone
pord ruin Praetor Lupus. Jeden z wilkw ze stada zbliy si do linii przypywu i wysypa
prochy z pudeka do wody.
Maia obserwowaa, jak powierzchnia morza stawaa si czarna od szcztkw
zmarych.
- Przykro mi. - Bat siedzia obok niej na piasku. Obserwowali jak Rufus podchodzi
do brzegu i otwiera kolejne drewniane pudeko z prochami. - Z powodu Jordana.
Maia odgarna wosy do tyu. Szare chmury gromadziy si na horyzoncie.
Zastanawiaa si kiedy zacznie pada.
- Miaam zamiar z nim zerwa - powiedziaa.
- Co? - Bat wyglda na zaszokowanego.
- Miaam zamiar z nim zerwa rzeka ponownie. - W dniu, kiedy Sebastian go
zabi.
- Mylaem, e dobrze wam si ukadao. Mylaem, e bya szczliwa.
- Naprawd? - Maia wbia palce w wilgotny piasek. - Nie lubiam go.
- Skrzywdzi ci. To byo dawno temu i wiem, e stara si to zrekompensowa, ale...
- Bat wzruszy ramionami. - By moe nie jestem tak wyrozumiay.
Maia odetchna gboko.
- Moe ja te nie jestem - powiedziaa. - W miecie, w ktrym dorastaam, wszystkie
te rozpieszczone, szczupe, biae dziewczyny sprawiay, e czuam si jak mie, poniewa
nie wygldaam jak one. Kiedy miaam sze lat, mama prbowaa urzdzi mi przyjcie
urodzinowe z motywem Barbie. Wiesz, produkuj czarnoskre Barbie, ale nie robi rzeczy,
ktre wchodz w jej zestaw - akcesoria na imprezy, ozdoby na tort i tego typu. Wic
urzdzilimy moj imprez z blond lalk jako motywem, wszystkie jasnowose dziewczyny
przyszy i miay si ze mnie, zakrywajc si rkoma. - Powietrze na play byo chodne.
Tak wic, gdy poznaam Jordana, powiedzia mi, e jestem pikna, i nie trwao to dugo.
Byam w nim cakowicie zakochana przez jakie pi minut.
- Jeste pikna - powiedzia Bat. Krab pustelnik powolutku szed po piasku, a on

szturchn go palcami.
- Bylimy szczliwi - rzeka Maia. - Ale wtedy stao si to wszystko: Przemieni
mnie, a ja go znienawidziam. Przyjechaam do Nowego Jorku i nienawidziam go, a potem
ponownie si pojawi i chcia tylko, ebym mu wybaczya. Chcia tego strasznie i byo mu
przykro. Wiedziaam, e ludzie robi szalone rzeczy, kiedy zostaj ugryzieni. Syszaam o
ludziach, ktrzy zabili swoje rodziny...
- Dlatego mamy Praetorw - powiedzia Bat. - C. Mielimy.
- I pomylaam, jak dugo mona uwaa kogo za odpowiedzialnego za co, co
zrobi, gdy nie mg si kontrolowa? Mylaam, e powinnam mu wybaczy, tak cholernie
tego chcia. Zrobi wszystko eby to zrekompensowa. Sdziam, e moemy wrci do
normalnoci, wrci do tego, jacy bylimy kiedy.
- Czasami nie mona powrci do tego, co byo - powiedzia Bat. W zamyleniu
dotkn swojej blizny na policzku. Maia nigdy go nie zapytaa, skd j mia. - Czasami zbyt
duo si zmienio.
- Nie moglimy wrci - odrzeka Maia. - Przynajmniej ja nie mogam. Tak bardzo
chcia, ebym mu wybaczya, e myl, i czasami patrzy na mnie i widzia przebaczenie.
Odkupienie. Nie dostrzega mnie. - Pokrcia gow. - Nie jestem czyim rozgrzeszeniem.
Jestem Mai.
- Ale zaleao ci na nim - powiedzia agodnie Bat.
- Wystarczajco, aby odwleka zerwanie z nim. Pomylaam, e moe poczuj si
inaczej. Wtedy przyszo to wszystko: Simon zosta porwany, wyruszylimy za nim, a ja
cigle zamierzaam porozmawia z Jordanem. Chciaam mu powiedzie jak tylko
dotarlibymy do Praetor, a kiedy tam przybylimy wszdzie bya przekna lin
rzenia.
- Powiedzieli, e kiedy ci znaleli, trzymaa go w ramionach. Nie y, jego krew
spukiway fale, ale ty trzymaa si jego ciaa.
- Kady powinien umrze w czyich ramionach - powiedziaa Maia, biorc gar
piasku. - Po prostu... czuj si winna. Umar, mylc, e wci byam w nim zakochana, e
zostaniemy razem i wszystko byo w porzdku. Zgin z moim kamstwem. - Pozwolia
ziarenkom przesypa si przez palce. - Powinnam powiedzie mu prawd.
- Przesta si kara. - Bat wsta. By wysoki i uminiony w zapitej do poowy
kurtce, wiatr ledwo porusza jego krtkimi wosami. Gromadzce si ciemne chmury
zarysoway jego sylwetk. Maia moga zobaczy reszt stada, skupion wok Rufusa, ktry
gestykulowa, mwic co. - Gdyby nie by umierajcy, to tak, powinna powiedzie mu
prawd. Ale umar, mylc, e by kochany i e mu wybaczya. S znacznie gorsze rzeczy,
ktre mona komu ofiarowa ni to. To, co ci zrobi, byo okropne i on to wiedzia. Ale
niewielu ludzi jest tylko dobrych lub tylko zych. Potraktuj to jako podarunek dla dobra,
ktre w nim byo. Gdziekolwiek Jordan wyrusza, a ja wierz, e wszyscy gdzie idziemy,
pomyl, e bdzie to wiato prowadzce go do domu.
Jeli opucisz Basilias, postpisz wbrew radom Braci.
- Dobrze - powiedzia Jace, wcigajc drug rkawic, zginajc palce. - Wyrazie si
cakiem jasno.
Brat Enoch wisia nad nim, patrzc spode ba, kiedy Jace pochyli si z precyzj,
eby zawiza buty. Siedzia na brzegu szpitalnego ka, jednego z szeregu biaych,
przykrytych przecieradem ek biegncych wzdu cian pokoju. Wiele innych zostao

zajtych przez Nocnych owcw, ktrzy wracali do zdrowia po bitwie pod Cytadel. Cisi
Bracia poruszali si midzy kami jak upiorne pielgniarki. Powietrze pachniao zioami i
dziwnymi okadami.
Powiniene przynajmniej odpocz jeszcze jedn noc. Twoje ciao jest wyczerpane, a
niebiaski ogie wci ponie.
Koczc wiza buty, Jace spojrza w gr. Sklepiony sufit nad nim pomalowano w
spleciony motyw leczniczych run w srebrnych i niebieskich odcieniach. Wpatrywa si w
niego przez mia wraenie - tydzie, cho wiedzia, e to tylko jedna noc. Cisi Bracia nie
wpuszczali goci, wisieli nad nim z leczniczymi runami i okadami. Robili na nim rwnie
testy, pobierajc krew, wosy a nawet rzsy. Dotykali go szeregiem noy, przyciskajc je do
jego skry: zoto, srebro, stal, drewno jarzbiny. Czu si dobrze. Mia silne przeczucie, e
trzymanie go w Basilias miao suy temu, aby bada niebiaski ogie, a nie go leczy.
- Chc zobaczy Brata Zachariasza. - powiedzia.
Ma si dobrze. Nie musisz si o niego martwi.
- Chc go zobaczy rzek ponownie. - Prawie go zabiem pod Cytadel...
To nie bye ty. To niebiaski ogie. Nie zrobi nic, tylko mu zaszkodzi.
Jace zamruga na ten dziwny dobr sw.
- Kiedy go poznaem, powiedzia, e wierzy, i ma wobec Herondale'w dug. Ja
jestem Herondale'em. Chciaby si ze mn zobaczy.
A potem zamierzasz opuci Basilias?
Jace wsta.
- Nic mi nie jest. Nie musz siedzie w szpitalu. Z pewnoci mgby uywa
swoich zasobw bardziej owocnie na osobach, ktre s rzeczywicie ranne. - Zdj kurtk z
haka obok ka. - Suchaj, moesz zaprowadzi mnie do Brata Zachariasza, albo bd si
bka, woajc go, a si pojawi.
Sprawiasz wielkie kopoty Jasie Herondale.
- Tak mi mwiono - powiedzia Jace.
Midzy kami znajdoway si okna w ksztacie uku, rzucay szerokie snopy
wiata na marmurow posadzk. Dzie zaczyna przygasa, a Jace obudzi si wczesnym
popoudniem z Cichym Bratem przy ku. Gwatownie wsta, domagajc si odpowiedzi,
gdzie jest Clary, gdy wspomnienia poprzedniej nocy przeleway si przez niego:
przypomnia sobie bl, kiedy Sebastian go dgn, ogie palcy ostrze, poncego
Zachariasza. Ramiona Clary wok niego, jej wosy opadajce wok nich, ustanie blu,
ktre przyszo z ciemnoci. A potem - nic.
Po tym jak bracia zapewnili go, e Clary czuje si dobrze i jest bezpieczna w domu
Amatis, zapyta o Zachariasza, czy ogie mu nie zaszkodzi, ale otrzymywa jedynie
irytujco niejasne odpowiedzi.
Teraz poda za Enochem, wychodzc z sali szpitalnej, kierujc si do wszego
otynkowanego na biao korytarza. Drzwi do innych pomieszcze byy pootwierane. Kiedy
mijali jedne z nich, Jace dostrzeg wijce si ciao przywizane do ka, usysza te krzyki
i przeklestwa. Cichy Brat stan nad pobitym czowiekiem ubranym w resztki czerwonej
szaty. Biaa ciana za nimi bya ochlapana krwi.
Amalric Kriegsmesser, powiedzia Brat Enoch, nie odwracajc gowy. Jeden z
Mrocznych Sebastiana. Jak wiesz, prbowalimy odwrci zaklcie Piekielnego Kielicha.
Jace przekn lin. Nie byo nic do powiedzenia. Widzia wykonanie rytuau
Piekielnego Kielicha. W gbi serca nie wierzy, e zaklcie moe zosta odwrcone.
Spowodowao zbyt wielkie zmiany. Ale te nie mg sobie wyobrazi, e Cichy Brat moe

by tak ludzki, jak Brat Zachariasz. Czy to dlatego by tak zdeterminowany, by go


zobaczy? Przypomnia sobie, co powiedziaa mu Clary o tym, co kiedy odpowiedzia jej
Zachariasz, gdy zapytaa go, czy kiedykolwiek kocha kogo wystarczajco mocno, by dla
niego umrze:
Dwie osoby. Istniej wspomnienia, ktrych czas nie wymae. Zapytaj swojego
przyjaciela, Magnusa Bane'a, jeli mi nie wierzysz. Wieczno nie czyni straty niewart
zapamitania, tylko znon.
Co byo w tych sowach, co, co mwio o smutku i jakiego rodzaju
wspomnieniach, z ktrymi Jace nie kojarzy Braci. Byli obecni w jego yciu odkd skoczy
dziesi lat: blade ciche posgi, ktre uzdrawiay, dotrzymyway tajemnic, nie kochay,
niczego nie pragny, nie rosy, ani nie umieray, po prostu byy. Ale Brat Zachariasz by
inny.
Jestemy na miejscu. Brat Enoch przystan naprzeciwko biaych drzwi. Unis siln
do i zapuka. Wewntrz rozleg si dwik, jakby szuranie krzesa, a potem mski gos:
- Prosz.
Brat Enoch otworzy szeroko drzwi i wprowadzi Jace'a do rodka. Okna znajdoway
si na stronie zachodniej, wic w pokoju byo bardzo jasno, zachodzce soce barwio
ciany na blady ognisty kolor. W oknie staa posta: sylwetka, szczupa, bez szat Braci
Jace odwrci si, by spojrze na Brata Enocha z zaskoczeniem, ale Cichy Brat ju wyszed,
zamykajc za sob drzwi.
- Gdzie jest Brat Zachariasz? - powiedzia Jace.
- Jestem tutaj. - Cichy gos, mikki, troch rozstrojony jak fortepian, na ktrym nie
grano przez lata. Posta odwrcia si od okna. Jace sta, patrzc na chopca tylko kilka lat
starszego ni on. Ciemne wosy, przenikliwie delikatna twarz, oczy, ktre wydaway si
jednoczenie mode i stare. Runy Braci naznaczay jego wysokie koci policzkowe, gdy
chopak si odwrci, Jace dostrzeg blad krawd wyblakej runy na boku jego garda.
Parabatai jakim sam by. Jace wiedzia te, co oznacza wyblaka runa: parabatai,
ktrego druga poowa nie ya. Poczu sympati do Brata Zachariasza, kiedy wyobrazi
sobie siebie bez Aleca, jedynie z wyblak run, by przypomnie mu, e kiedy by
zwizany z kim, kto zna najlepsze i najgorsze zakamarki jego duszy.
- Jace Herondale rzek chopiec. Po raz kolejny Herondale jest powodem mojego
wybawienia. Powinienem by to przewidzie.
- Ja nie to nie. Jace by zbyt oszoomiony, aby wymyli co mdrego do
powiedzenia. To niemoliwe. Gdy stajesz si Cichym Bratem, nie moesz si zmieni z
powrotem. Ty nie rozumiem.
Chopiec Zachariasz, jak przypuszcza Jace, cho ju nie Brat umiechn si. To
by rozdzierajco bezbronny umiech, mody i delikatny.
- Nie jestem pewien, czy sam do koca to rozumiem powiedzia. Ale nigdy nie
byem zwyczajnym Cichym Bratem. Zostaem powoany do tego ycia, poniewa bya we
mnie czarna magia. Nie znalazem innego sposobu, by si uratowa. Spojrza w d na
swe donie, na nagie rce chopca, gadkie tak jak donie niewielu Nocnych owcw. Bracia
mogli walczy jako wojownicy, ale rzadko to robili. Zostawiem wszystko, co znaem i
kochaem. By moe nie pozostawiem tego cakowicie, ale wzniosem szklan cian
midzy sob, a yciem jakie wiodem wczeniej. Widziaem je, ale nie mogem go dotkn,
nie mogem by jego czci. Zaczynaem zapomina, jak to jest by zwyczajnym
czowiekiem.
- Nie jestemy zwyczajnymi ludmi.

Zachariasz podnis wzrok.


- Och, tak sobie mwimy powiedzia. Ale badaem Nocnych owcw w cigu
ostatniego stulecia i powiem ci, e jestemy bardziej ludzcy ni wikszo ludzi. Kiedy
nasze serca zostaj zamane, ami si na kawaki, ktre nieatwo jest potem zoy do kupy.
Czasami zazdroszcz Przyziemnym ich odpornoci.
- Ponad sto lat? Jak dla mnie wydajesz si cakiem odporny.
- Mylaem, e ju zawsze bd Cichym Bratem. My wiesz, oni nie umieraj,
gasn po wielu latach. Przestaj mwi i rusza si. W kocu zostaj pochowani ywcem.
Mylaem, e taki bdzie mj los. Ale kiedy dotknem ci pokryt runami rk, gdy bye
ranny, wchonem niebiaski ogie w twoich yach. Wypali ciemno z mojej krwi.
Staem si osob, ktr byem, zanim przyjem luby. Jeszcze przed tym. Staem si kim,
kim zawsze chciaem by.
Gos Jacea by zachrypnity.
- Czy to bolao?
Zachariasz wyglda na zaskoczonego.
- Sucham?
- Kiedy Clary dgna mnie Wspaniaym, bolao. Czuem, jakby moje koci pony.
Cigle o tym mylaem gdy si obudziem, mylaem o blu i o tym czy bolao, gdy mnie
dotkne.
Zachariasz spojrza na niego z zaskoczeniem.
- Mylae o mnie? O tym czy doznaem blu?
- Oczywicie. Jace mg zobaczy ich odbicie w oknie za Zachariaszem. By
rwnie wysoki jak on, ale szczuplejszy, a z ciemnymi wosami i blad skr wyglda jak
negatyw zdjcia Jacea.
- Herondaleowie. Gos Zachariasza by zabarwiony w poowie blem i miechem.
Ju prawie zapomniaem. adna inna rodzina nie robi tyle dla mioci i adna inna nie ma
przez to takiego poczucia winy. Nie dwigaj ciaru wiata na swoich barkach, Jace. Jest
zbyt ciki, nawet dla Herondalea.
- Nie jestem wity powiedzia Jace. Moe powinienem go dwiga.
Zachariasz pokrci gow.
- Znasz moe te sowa z Biblii: Mene mene tekel upharsin?
- Tekel - zwaono ci na wadze i okazae si zbyt lekki. Tak, znam je. Tajemnicze
sowa na cianie.
- Egipcjanie wierzyli, e przy bramie mierci twoje serce jest waone na wadze, a
jeli okazao si cisze ni pirko, twoj ciek bya droga do Pieka. Ogie Nieba bierze
nasz miar Jasie Herondale, tak jak wagi Egipcjan. Jeli wicej w nas jest za ni dobra,
zniszczy nas. Dopiero co przeyem, tak jak i ty. Rnica midzy nami jest taka, e zostaem
tym ogniem jedynie munity, podczas gdy ty masz go w sercu. Wci nosisz go w sobie,
wielki ciar i wielki dar.
- Ale wszystko, co prbuj zrobi to si go pozby
- Nie moesz si tego pozby. Gos Brata Zachariasza sta si bardzo powany.
To nie kltwa, ktr mona zdj, to bro, ktr ci powierzono. Jeste ostrzem Niebios.
Upewnij si, e jeste godny.
- Brzmisz jak Alec powiedzia Jace. Zawsze mwi o odpowiedzialnoci i
godnoci.
- Alec. Twj parabatai. Chopiec Lightwoodw?
- Ty - Jace wskaza na bok garda Zachariasza. Te miae parabatai. Ale twoja

runa wyblaka.
Zachariasz spojrza w d.
- Od dawna nie yje powiedzia. Byem Kiedy umar, ja - Pokrci gow,
sfrustrowany. Przez lata mwiem za pomoc umysu, cho syszae moje myli jako
sowa powiedzia. Proces ksztatowania jzyka w zwyczajny sposb, znajdowanie sw,
nie przychodzi mi teraz atwo. Podnis gow, by spojrze na Jacea. Ce swojego
parabatai. rzek. - Za to, czym jest ta cenna wi. Kada mio jest cenna. To dlatego
robimy to, co robimy. Dlaczego walczymy z demonami? Dlaczego nie pasuj na stranikw
tego wiata? Co czyni nas lepszymi? To dlatego, e one nie buduj tylko niszcz. Nie
kochaj tylko nienawidz. My, Nocni owcy, jestemy ludzcy i niedoskonali. Ale gdybymy
nie posiadali zdolnoci do kochania, nie moglibymy strzec ludzi; musimy ich kocha, aby
ich chroni. Mj parabatai kocha jak mao kto mg kocha, wszystko i wszystkich.
Wiedz, e te taki jeste, a ponie to w tobie janiej ni ogie Nieba.
Brat Zachariasz patrzy na Jacea tak intensywnie, e mia wraenie, i to spojrzenie
pozbawi jego ciao koci.
- Przykro mi powiedzia cicho Jace. Z powodu twojego parabatai. Czy jest
kto czy zosta ci kto, dla kogo chciaby wrci do domu?
Usta chopca wygiy si lekko.
- Jest jedna osoba. Zawsze bya dla mnie domem. Ale nie tak szybko. Najpierw
musz zosta.
- By walczy?
- A take kocha i opakiwa. Kiedy byem Cichym Bratem, moja mio i straty byy
lekko wyciszone, jak muzyka syszana z oddali, wierna melodii, ale stumiona. Teraz
teraz to wszystko mnie ogarno. Uginam si pod tym. Musz by silniejszy, nim bd mg
j zobaczy. Jego umiech by tskny. Czy kiedykolwiek czue, e twoje serce jest tak
przepenione, e z pewnoci si rozpadnie?
Jace pomyla o rannym Aleku na jego kolanach, o Maksie, nieruchomym i bladym
na pododze Sali Porozumie, o Valentinie i jego ramionach owinitych wok niego, kiedy
krew Jaces wsikaa w piasek pod nimi. I wreszcie o Clary: o jej gwatownej odwadze,
ktra go chronia, jej ostrym dowcipie, ktry trzyma go przy zdrowych zmysach, o stao
jej mioci.
- Bro, kiedy zostaje zniszczona, a potem naprawiona, moe by mocniejsza w
zespojonych miejscach powiedzia Jace.
- By moe serca s takie same. Brat Zachariasz, ktry by teraz chopcem takim
jak Jace, umiechn si smutno. Mam nadziej, e masz racj.
- Nie mog uwierzy, e Jordan nie yje powiedziaa Clary. Dopiero co go
widziaam. Siedzia na murku przy Instytucie, kiedy przeszlimy przez Portal.
Sza obok Simona wzdu jednego z kanaw, kierujc si w stron centrum miasta.
Demoniczne wiee wznosiy si wok nich, ich blask odbija si w wodach kanau.
Simon spojrza z ukosa na Clary. Wci myla o tym jak wygldaa, kiedy zobaczy
j poprzedniej nocy, sin, wyczerpan i ledwo przytomn, w zakrwawionych i podartych
ubraniach. Teraz znowu przypominaa siebie, wrciy jej kolory na policzkach, rce
trzymaa w kieszeniach, rkoje miecza wystawaa z jej pasa.
- Ja te nie powiedzia.
Oczy Clary byy odlege i jasne, a Simon zastanawia si, co sobie przypominaa

Jordana uczcego Jacea kontrolowa emocje w Central Parku? Jordana w mieszkaniu


Magnusa mwicego do pentagramu? Jordana, kiedy po raz pierwszy go zobaczyli
schylajcego si pod drzwiami garau, gdy przyszed na przesuchanie do zespou Simona?
Jordana siedzcego na kanapie w mieszkaniu jego i Simona, grajcego z Jace'em na
Xboxie? Jordana mwicego Simonowi, e zosta zaprzysiony, eby go chroni?
Simon poczu si w rodku pusty. Spdzi noc pic niespokojnie, budzc si z
koszmaru, w ktrym pojawia si Jordan, stojc i patrzc na niego w milczeniu, jego piwne
oczy prosiy Simona o pomoc, o ratunek, podczas gdy tusz na jego ramionach spywa
niczym krew.
- Biedna Maia powiedziaa. Chciaabym, eby tu bya, chciaabym abymy mogli
z ni porozmawia. Miaa taki ciki okres, a teraz to
- Wiem powiedzia Simon, prawie si dawic. Mylenie o Jordanie byo
wystarczajco okropne. Gdyby myla jeszcze o Mai, rozpadby si na kawaki.
Clary zareagowaa na jego szorstko w gosie apic go za rk.
- Simon powiedziaa. Wszystko w porzdku?
Pozwoli jej wzi si za rk, luno splatajc palce. Zobaczy jak jej spojrzenie
kieruje si na zoty piercionek faerie, ktry zawsze nosi.
- Nie sdz odpowiedzia.
- Nie, oczywicie, e nie. Jak mgby czu si dobrze. By twoim - Przyjacielem?
Wsplokatorem? Ochroniarzem?
- By moj odpowiedzialnoci powiedzia Simon.
Wygldaa na zaskoczon.
- Nie Simon, to ty bye jego. By twoim stranikiem.
- Och, Clary powiedzia Simon. Jak mylisz, co robi w siedzibie Praetor Lupus?
Nigdy tam nie chodzi. Jeli ju tam by, to przeze mnie, poniewa mnie szuka. Gdybym
odszed i nie da si porwa
- Da si porwa? przerwaa mu Clary. Co, zgosie si na ochotnika, eby
Maureen ci porwaa?
- Maureen mnie nie porwaa powiedzia niskim tonem.
Spojrzaa na niego ze zdziwieniem.
- Mylaam, e trzymaa ci w klatce w Dumort. Mylaam, e powiedziae
- Trzymaa rzek Simon. Ale powodem, dla ktrego znalazem si na zewntrz,
gdzie moga mnie zapa byo to, e zostaem zaatakowany przez jednego z Mrocznych. Nie
chciaem tego mwi Lukeowi i twojej matce doda. Mylaem, e zaczn panikowa.
- Bo jeli Sebastian wysa po ciebie Mrocznego, zrobi to ze wzgldu mnie
powiedziaa mocno Clary. Chcia ci porwa czy zabi?
- Nie miaem szansy go zapyta. Simon wsun rce do kieszeni. Jordan kaza mi
ucieka, wic uciekem wpadajc na kilku czonkw klanu Maureen. Widocznie
obserwowaa mieszkanie. Przypuszczam, e dostaem to, na co zasuyem - za to, e
uciekem, zostawiajc go. Gdybym zosta, gdyby mnie nie porwano, nie pojechaby do
Praetor i nie zostaby zabity.
- Przesta. Simon obejrza si zdziwiony. Clary brzmiaa na naprawd wciek.
Przesta si obwinia. Jordan nie zosta do ciebie przypisany losowo. Chcia t prac, eby
by blisko Mai. Zna ryzyko, jakie nioso ze sob chronienie ci. Wybra to dobrowolnie. To
by jego wybr. Szuka odkupienia. Z powodu tego, co stao si midzy nim a Mai. Przez
to, co zrobi. Tym byo dla niego Praetor. Uratowao go. Chronienie ciebie, ludzi takich jak
ty, ocalio go. Zamieni si w potwora. Skrzywdzi Mai. J te przemieni w potwora. To,

co zrobi, byo niewybaczalne. Gdyby nie mia Praetor, gdyby nie mia ciebie, by si tob
zaj, zeraoby go to tak a w kocu by si zabi.
- Clary - Simon by zaszokowany jej mrocznymi sowami.
Zadraa, jakby chciaa strzsn z siebie pajczyny. Skrcili w dug ulic przy
kanale, wzdu ktrej stay wielkie, stare domy. Przypomniao to Simonowi zdjcia
bogatych dzielnic Amsterdamu.
- Ten tutaj to dom Lightwoodw. Wysoce postawieni czonkowie Rady maja domy na
tej ulicy. Konsul, Inkwizytor, przedstawiciele Podziemnych. Musimy tylko dowiedzie si,
ktry z nich jest Raphaela.
- Tutaj powiedzia Simon i wskaza wski dom z czarnymi drzwiami. Namalowana
bya na nich srebrna gwiazda. Gwiazda Dzieci Nocy. To dlatego, e nie widzimy
sonecznego wiata. Umiechn si do niej, albo przynajmniej prbowa. Gd trawi
jego yy, byy jak gorce druty pod jego skr.
Odwrci si i wspi po schodach. Koatka bya cika i miaa ksztat runy. Dwik,
ktry si rozleg po uderzeniu rozszed si po domu.
Simon usysza jak Clary wchodzi po schodach za nim, kiedy otworzyy si drzwi.
Raphael sta wewntrz, ostronie, z dala od wiata, ktre wlao si przez otwarte drzwi. W
cieniu Simon mg zobaczy tylko jego oglny zarys: krcone wosy, biay bysk zbw,
gdy ich powita.
- Chodzcy za Dnia. Crka Valentinea.
Clary wydaa z siebie poirytowany dwik.
- Czy ty nigdy nikogo nie nazywasz po imieniu?
- Tylko przyjaci powiedzia Raphael.
- To ty masz przyjaci? zapyta Simon.
Raphael spiorunowa go wzrokiem.
- Zakadam, e przyszede tutaj po krew?
- Tak powiedziaa Clary. Simon milcza. Na dwik sowa krew zacz czu si
sabo. Poczu jak jego odek si kurczy. Zaczyna umiera z godu.
Raphael spojrza na Simona.
- Wygldasz na godnego. Moe powiniene wzi pod uwag moj wczorajsz
sugesti na placu.
Clary uniosa brwi, ale Simon tylko si skrzywi.
- Jeli chcesz, ebym porozmawia za ciebie z Inkwizytorem, bdziesz musia da mi
krew. W przeciwnym razie zemdlej u jego stp albo go zjem.
- Podejrzewam, e skoczyoby si to le dla jego crki. Cho, wydawaa si by
niezbyt z ciebie zadowolona ostatniej nocy. Raphael ponownie znikn w cieniu domu.
- Rozumiem, e widziae wczoraj Isabelle?
- Dobrze rozumiesz.
- I nie poszo zbyt dobrze?
Ponowne pojawienie si Raphaela oszczdzio Simonowi odpowiedzi na to pytanie.
Nis zakorkowan szklan butelk pen czerwonego pynu. Simon wzi j z zapaem.
Zapach krwi przedosta si przez szko, wzburzony i sodki. Simon szarpn za korek
i przekn, jego ky si wysuny, pomimo tego, e ich nie potrzebowa. Wampiry nie
powinny pi z butelek. Zby otary si o jego skr kiedy wyciera usta wierzchem doni.
Brzowe oczy Raphaela byszczay.
- Przykro mi z powodu twojego przyjaciela wilkoaka.
Simon zesztywnia. Clary pooya mu do na ramieniu.

- Wcale tak nie mylisz powiedzia Simon. Nienawidzie tego, e miaem


stranika Praetoriana.
Raphael zanuci w zamyleniu.
- Brak stranika, brak Znaku Kaina. Wszystkie twoje zabezpieczenia zostay zabrane.
To musi by dziwne, Chodzcy Za Dnia, mie wiadomo, e moesz naprawd umrze.
Simon wpatrywa si w niego.
- Dlaczego tak bardzo si starasz? powiedzia i pocign kolejny yk z butelki.
Tym razem smakowaa gorzko i troch kwano. Chcesz sprawi, ebym ci znienawidzi?
Czy chodzi tylko o to, e ty mnie nienawidzisz?
Zapada duga cisza. Simon zda sobie spraw, e Raphael by boso, stojc tu na
skraju wiata, ktre rozcigao si na drewnianej pododze. Jeden krok do przodu, a soce
zwglioby mu skr.
Simon przekn, smakujc krew w ustach, czujc si nieco niepewnie.
- Nie nienawidzisz mnie. Zda sobie spraw, patrzc na bia blizn u podstawy
szyi Raphaela, gdzie zwykle spoczywa krzyyk. Jeste zazdrosny.
Raphael bez sowa zamkn drzwi.
Clary odetchna gboko.
- Wow. Dobrze poszo.
Simon nic nie powiedzia, tylko odwrci si i odszed, schodzc po schodach.
Zatrzyma si na dole i dokoczy krew z butelki, a potem, ku jej zaskoczeniu, rzuci ni.
Przeleciaa przez poow ulicy i uderzya w latarni, rozbijajc si. Zostawia plam krwi na
elazie.
- Simon? Clary pospieszya po schodach. Dobrze si czujesz?
Wykona nieokrelony gest.
- Nie wiem. Jordan, Maia, Raphael to wszystko za duo tego. Nie wiem, co mam
robi.
- Masz na myli rozmow z Inkwizytorem, ktr masz za niego odby? Clary
ruszya, by dogoni Simona, kiedy zacz bez celu chodzi po ulicy. Powia wiatr,
mierzwic jego brzowe wosy.
- Nic nie mam na myli. Zakoysa si troch, kiedy si od niej oddali. Clary
zerkna na niego podejrzliwie. Gdyby nie znaa go lepiej, pomylaaby, e jest pijany. Nie nale tutaj powiedzia. Zatrzyma si przed rezydencj Inkwizytora. Przechyli gow
do tyu, wpatrujc si w okna. Jak mylisz, co oni tam robi?
- Jedz obiad? zgadywaa Clary. Lampy z czarodziejskim wiatem zaczynay si
zapala, owietlajc ulice. yj swoim yciem? Chod, Simon. Prawdopodobnie znali
ludzi, ktrzy zginli w bitwie zeszej nocy. Jeli chcesz zobaczy Isabelle, jutro jest
posiedzenie Rady i
- Ona wie powiedzia. Wie, e jej rodzice prawdopodobnie si rozchodz. e jej
ojciec mia romans.
- Co, on? powiedziaa Clary, patrzc na Simona. Kiedy?
- Dawno temu. Gos Simona by zdecydowanie niewyrany. Przed Maxem.
Zamierza odej, ale dowiedzia si o Maksie, wic zosta. Maryse powiedziaa o tym
Isabelle kilka lat temu. To niesprawiedliwe, powiedzie o tym wszystkim maej
dziewczynce. Izzy jest silna, ale to wci nie fair. Nie powinno si tego robi. Swojemu
wasnemu dziecku. Naley samemu nosi wasne brzemi.

- Simon. Pomylaa o jego matce, kacej mu odsun si od jej drzwi. Nie


powinno si tego robi. Swojemu wasnemu dziecku. Jak dugo o tym wiesz? O Robercie i
Maryse?
- Od miesicy. Ruszy w stron bramy domu. Zawsze pragnem jej pomc, ale
ona nigdy nie chciaa, ebym co mwi czy zrobi przy okazji, twoja matka te wie.
Powiedziaa Izzy z kim Robert mia romans. To nie by kto, o kim kiedykolwiek syszaa.
Nie wiem czy to czyni to jeszcze gorszym czy lepszym.
- Co? Simon ty si chwiejesz. Simon
Simon uderzy w ogrodzenie biegnce wok domu Inkwizytora z gonym
trzaskiem.
- Isabelle! zawoa, przechylajc gow do tyu. Isabelle!
- Jasna - Clary zapaa Simona za rkaw. Simon sykna. Jeste wampirem na
rodku ulicy w Idrisie. Moe nie powiniene krzycze, zwracajc tym samym na siebie
uwag.
Simon to zignorowa.
- Isabelle! zawoa ponownie. Spu tu swe kruczoczarne wosy!
- O mj Boe mrukna Clary. Co byo we krwi, ktr da ci Raphael, prawda?
Zabij go.
- On ju nie yje - zauway Simon. 3
- Jest nieumary. Oczywicie moe wci umrze, wiesz, jeszcze raz. Ponownie go
zabij. Chod, Simon. Wracajmy, bdziesz mg polee i przyoy sobie ld do gowy
- Isabelle! krzykn Simon.
Jedno z grnych okien otworzyo si i wychylia si Isabelle. Jej kruczoczarne wosy
byy niezwizane, spyway kaskad wok jej twarzy. Wygldaa jednak na wciek.
- Simon, zamknij si! wysyczaa.
- Nie zamkn si! ogosi buntowniczo Simon. Ty jeste m dam i zdobd twoj
przychylno.
Isabelle zapaa si za gow.
3 Hahahaha, MISTRZ <3 |K.
- Czy on jest pijany? zawoaa w d do Clary.
- Nie wiem. - Clary bya rozdarta miedzy lojalnoci wobec Simona, a silna potrzeb
zabrania go stamtd. Myl, e dosta troch przeterminowanej krwi czy co takiego.
- Kocham ci, Isabelle Lightwood! zawoa Simon, zaskakujc wszystkich. wiata
w caym domu si zapalay, w ssiednich rezydencjach rwnie. W dole ulicy rozbrzmia
haas i chwil pniej pojawiy si Aline i Helen, obie wyglday na wykoczone, Helen
bya w trakcie wizania swoich krconych blond wosw. Kocham ci i nie odejd dopki
nie powiesz mi, e tez mnie kochasz!
- Powiedz mu, e go kochasz. zawoaa Helen. Straszy ca ulic. Pomachaa
Clary. Dobrze ci widzie.
- Ciebie te powiedziaa Clary. Przykro mi z powodu tego, co stao si w Los
Angeles. Jeli jest co, co mog zrobi, aby pomc
Co sfruno z gry. Dwie rzeczy: para skrzanych spodni i bufiasta biaa koszula.
Wyldoway u stp Simona.
- Zabierz swoje ubrania i id! krzykna Isabelle.
Kolejne okno otworzyo si tym razem nad ni i wychyli si Alec.
- Co si dzieje? Jego spojrzenie wyldowao na Clary i reszcie, jego brwi cigny
si w dezorientacji. Co to? Wczeniejsze koldowanie?

- Ja nie kolduj powiedzia Simon. Jestem ydem. Znam tylko piosenk o bku.4
- Wszystko z nim dobrze? Aline zapytaa Clary, brzmiaa na zmartwion. Czy
wampiry mog zwariowa?
- On nie zwariowa powiedziaa Helen. Jest pijany. Musia spoy krew kogo,
kto pi alkohol. Moe to spowodowa u wampira niezy odlot.
- Nienawidz Raphaela mrukna Clary.
- Isabelle! zawoa Simon. Przesta rzuca na mnie ubrania! To, e jeste Nocnym
owc, a ja wampirem nie oznacza, i nie moemy by razem. Nasza mio jest zakazana,
jak mio rekina i owcy rekinw. Ale to sprawia, e jest wyjtkowa.
- Och? prychna Isabelle. Ktre z nas jest rekinem, Simon? Ktre z nas jest
rekinem?
Frontowe drzwi otworzyy si gwatownie. To by Robert Lightwood i nie wyglda
na zadowolonego. Ruszy ciek biegnc od domu, otworzy kopniciem furtk i podszed
do Simona.
4 Dreidel bk,bczek (uywany w czasie zabaw na ydowskie wito Chanuka);
https://www.youtube.com/watch?v=mnzVq2t7bi4 :D/Avis
- Co si tutaj dzieje? zada odpowiedzi. Zerkn na Clary. Dlaczego krzyczysz
przed moim domem?
- On nie czuje si dobrze powiedziaa Clary, apic Simona za nadgarstek.
Idziemy.
- Nie rzek Simon. Nie, ja ja musz z nim porozmawia. Z Inkwizytorem.
Robert sign do kieszeni marynarki i wycign krzy. Clary patrzya, jak unosi go
midzy siebie i Simona.
- Rozmawiam tylko z przedstawicielem Dzieci Nocy w Radzie lub z gow
nowojorskiego klanu powiedzia. A nie z jakimkolwiek wampirem, ktry puka do mych
drzwi, nawet jeli przyjani si z moimi dziemi. Nie powiniene by w Alicante bez
pozwolenia
Simon wycign rk i wyrwa krzy z doni Roberta.
- Nie ta religia powiedzia.
Helen wcigna ze wistem powietrze.
- I zostaem wysany przez reprezentanta Dzieci Nocy w Radzie. Raphael Santiago
sprowadzi mnie tu, ebym z tob porozmawia
- Simon! Isabelle wybiega z domu, pieszc si, by stan pomidzy Simonem a
jej ojcem. Co ty wyprawiasz?
Spojrzaa na Clary, ktra ponownie chwycia nadgarstek Simona.
- Naprawd musimy i mrukna Clary.
Spojrzenie Roberta powdrowao od Simona do Isabelle. Wyraz jego twarzy si
zmieni.
- Czy co si midzy wami dzieje? O to chodzio w tych wrzaskach?
Clary spojrzaa na Isabelle z zaskoczeniem. Pomylaa o Simonie, pocieszajcym j,
kiedy umar Max. Jak bliscy Simon i Izzy stali si sobie w cigu ostatnich miesicy. A jej
ojciec nie mia o tym pojcia.
- Jest przyjacielem. Jest przyjacielem nas wszystkich powiedziaa Isabelle,
zakadajc rce na piersi. Clary nie moga stwierdzi czy bya bardziej poirytowana
Simonem czy swoim ojcem. I rcz za niego, jeli to oznacza, e bdzie mg zosta w
Alicante. Spojrzaa na Simona. Ale teraz wraca do Clary. Prawda, Simon?
- Krci mi si w gowie powiedzia ze smutkiem Simon. Tak bardzo krci.

Robert opuci rk.


- Co?
- Wypi odurzon krew powiedziaa Clary. To nie jego wina.
Robert zwrci swoje ciemnoniebieskie oczy na Simona.
- Porozmawiam z tob jutro na posiedzeniu Rady, jeli ju wytrzewiejesz
powiedzia. Jeli Raphael Santiago ma co o czym chce, aby mi powiedzia, moesz
powiedzie to przed Clave.
- Ja nie - zacz Simon.
Ale Clary przerwaa mu popiesznie.
- Dobrze. Przyprowadz go ze sob jutro na posiedzenie Rady. Simon, musimy
wrci przed zmrokiem, wiesz o tym.
Simon wyglda na lekko oszoomionego.
- Musimy?
- Jutro na posiedzeniu Rady. powiedzia krtko Robert, odwrci si i ruszy z
powrotem do domu. Isabelle zawahaa si przez chwil, miaa na sobie lun ciemn
koszul i dinsy, staa boso na wskiej kamiennej ciece. Draa.
- Skd wzi zaprawion krew? zapytaa, wskazujc Simona machniciem rki.
- Raphael wyjania Clary.
Isabelle przewrcia oczami.
- Jutro bdzie z nim dobrze powiedziaa. Po go do ka. Pomachaa do
Helen i Aline, ktre opieray si o supki z niepohamowan ciekawoci. Do zobaczenia
na posiedzeniu.
- Isabelle- zacz Simon, zaczynajc wymachiwa gwatownie rkami, ale zanim
mg wyrzdzi wicej szkd, Clary zapaa go z tyu za kurtk i zacigna w stron ulicy.
Poniewa Simon cigle toczy si po rnych alejkach i nalega, by wama si do
zamknitego sklepu z cukierkami, byo ju ciemno, gdy dotarli do domu Amatis. Clary
rozejrzaa si za stranikiem, ktrego miaa postawi Jocelyn, ale nikogo nie byo wida.
Albo wyjtkowo dobrze si ukrywa, albo, co bardziej prawdopodobne, zgosi rodzicom
Clary o jej spnieniu.
Z ponura min Clary wspia si po schodach do domu, otworzya drzwi i wniosa
Simona do rodka. Przesta protestowa i zacz ziewa gdzie w okolicy placu Cistern,
teraz jego powieki opaday.
- Nienawidz Raphaela powiedzia.
- Wanie mylaam o tym samym powiedziaa, kierujc nim. Chod. Pooymy
ci.
Zacigna go do kanapy, gdzie upad, osuwajc si na poduszki. Sabe wiato
ksiyca wlewao si przez firanki, ktre zakryway due frontowe okna. Oczy Simona
miay kolor kwarcu dymnego. Walczy, by ich nie zamkn.
- Powiniene spa powiedziaa mu. Mama i Luke prawdopodobnie lada chwila
bd z powrotem . Odwrcia si, by odej.
- Clary powiedzia, apic j za rkaw. Bd ostrona.
Wyrwaa si lekko i skierowaa na schody, biorc swoje czarodziejskie wiato, aby
owietlio jej drog. Okna wzdu korytarza na pitrze byy otwarte, chodny wiatr
powiewa w pomieszczeniu, pachnc kamienicami i wod z kanaw, unoszc jej wosy z
twarzy. Clary dotara do sypialni, otworzya drzwi i zamara.

Czarodziejskie wiato pulsowao w jej doni, rzucajc jasne snopy wiata w


pomieszczeniu. Kto siedzia na ku. Kto wysoki, z biaymi wosami, mieczem na
kolanach i srebrn bransoletk, ktra iskrzya jak ogie w czarodziejskim wietle.
Jeli nie mog sign Nieba, porusz Pieko.
- Witaj, moja siostro. powiedzia Sebastian.
TUMACZENIE: AvisMilovich
KOREKTA: KlaudiaRyan
10
Gwatowne Uciechy
Nawet w uszach Clary jej chrapliwy oddech by gony.
Pomylaa o pierwszym razie, kiedy Luke zabra j nad jezioro na farmie, aby
popywa i jak zatona gwatownie w gbi niebiesko-zielonej wody, kiedy wiat wok
niej znikn i pozosta tylko znieksztacony, rozbrzmiewajcy echem dwik bicia jej
wasnego serca. Zastanawiaa si, czy pozostawia wiat w tyle i nigdy si ju nie odnajdzie,
dopki Luke nie wycign jej z powrotem na soce, dawicej si i zdezorientowanej.
Czua si teraz tak samo, jakby spada do innego wiata znieksztaconego,
duszcego i nierealnego. Pokj by identyczny, znajdoway si w nim te same zniszczone
meble, drewniane ciany i kolorowy dywan, zalane bladym wiatem ksiyca, lecz
Sebastian wyrs w rodku niego niczym egzotyczny, trujcy kwiat, rosncy na grzdce
znajomych chwastw.
Jakby w zwolnionym tempie, Clary odwrcia si, aby uciec przez otwarte drzwi
tylko po to, by zobaczy, jak zatrzaskuj si przed jej twarz. Niewidzialna sia chwycia j,
odwrcia i posaa na cian sypialni, jej gowa uderzya o drewno. Powstrzymaa zy blu
i sprbowaa poruszy nogami, lecz nie moga. Bya przyszpilona do ciany i sparaliowana
od pasa w d.
- Przepraszam za zaklcie wice powiedzia Sebastian, lekko szyderczym tonem.
Pooy si na poduszkach i przecign, wyginajc si przy tym w uk jak kot, i dotkn
zagwka. Jego koszulka podniosa si, odsaniajc paski, blady brzuch, naznaczony
szlakiem run. Byo w tej pozie co, co miao by wyranie uwodzicielskie, co, co
sprawiao, e jej odek skrca si i czua nudnoci.
- Zastawienie puapki troch mi zajo, ale wiesz, jak to jest. Nie mona ryzykowa.
- Sebastian. Ku jej zdziwieniu gos miaa opanowany. Bya bolenie wiadoma
kadego centymetra swojej skry. Czua si obnaona i bezbronna, jakby staa bez stroju
Nocnego owcy lub ochrony, twarz w twarz z latajcym, potuczonym szkem.
- Co ty tutaj robisz?
Na jego twarzy o ostrych rysach wida byo zamylenie. picy na socu w
wanie si przebudzi, jeszcze nie tak bardzo niebezpieczny.
- Poniewa tskniem za tob, siostrzyczko. A ty, tsknia za mn?
Przyszo jej do gowy, eby krzykn, ale Sebastian podernby jej gardo, zanim
zdyby si z niego wydoby jakikolwiek dwik. Prbowaa uspokoi bicie serca, ju
wczeniej przez to przesza. Moe zrobi to znowu.
- Ostatnim razem, kiedy ci widziaam, mierzye do mnie z kuszy powiedziaa.
Wic to oznaczaoby nie.
Leniwie przeledzi palcami wzr w powietrzu.
- Kamczucha.
- Ty rwnie powiedziaa. Nie przyszede tu dlatego, e za mn tsknisz,
przyszede, poniewa czego chcesz. Co to jest?

Nagle wdzicznie wsta, zbyt szybko, aby moga zarejestrowa ruch. Biae wosy
opady mu na oczy. Przypomniaa sobie stanie z nim nad brzegiem Sekwany i przygldanie
si grze wiata na jego wosach, tak samo cienkich i jasnych jak mikkie pyki dmuchawca.
Zastanawianie si, czy Valentine w modoci wyglda tak samo.
- Moe chc wynegocjowa rozejm powiedzia.
- Clave nie bdzie chciao z tob negocjowa.
- Naprawd? Po ostatniej nocy? Zrobi krok w jej stron. wiadomo, e nie moe
uciec nasilia si, zdusia krzyk. - Jestemy po dwch rnych stronach. Mamy wrogie sobie
armie. Czy nie to wanie robicie? Nie negocjujecie rozejmu? Albo robicie to, albo
walczycie, dopki jedno z was nie straci wystarczajco ludzi, eby si podda? A moe nie
jestem zainteresowany negocjowaniem rozejmu z nimi. Moe jestem jedynie
zainteresowany rozejmem z tob.
- Dlaczego? Ty nie wybaczasz. To, co zrobiam nie wybaczyby mi tego.
Znw si poruszy, niespodziewane drgnicie i nagle j przygniata, jego palce
owiny si wok jej lewego nadgarstka krpujc go nad jej gow.
- Ktr cz? Zniszczenie mego domu domu naszego ojca? Zdradzenie i
okamanie mnie? Zerwanie mojej wizi z Jaceem? Zauwaya bysk gniewu w jego
oczach, poczua szalone bicie jego serca.
Jedyne, czego chciaa, to go stamtd wykopa, ale jej nogi najzwyczajniej by si nie
poruszyy. Gos jej dra.
- adnej z nich.
Sta tak blisko, e poczua, kiedy jego ciao si odpryo. By twardy, chudy i
kocisty, wbija si w ni5.
- Myl, e wywiadczya mi przysug. Moe nawet miaa taki zamiar. Widziaa
swoje odbicie w jego niesamowitych oczach, ich tczwki byy tak ciemne, e niemal
stapiay si ze renicami. Byem zbyt uzaleniony od dziedzictwa i ochrony naszego ojca.
Od Jacea. Musiaem stan o wasnych siach. Czasami musisz straci wszystko, aby
zdoby to ponownie, a odzyskanie jest ukojeniem blu straty. Sam zjednoczyem
Mrocznych. Sam zawarem sojusze. Sam zajem Instytuty w Buenos Aires, Bangkoku, Los
Angeles
- Sam zamordowae ludzi i zniszczye rodziny powiedziaa. Przed moim
domem stacjonowa stranik. Mia za zadanie mnie chroni. Co mu zrobie?
- Przypomniaem mu, e powinien by lepszy w swoim fachu odpar Sebastian.
Ochronie mojej siostrzyczki. Podnis rk, ktra nie bya zajta krpowaniem jej
nadgarstka i dotkn kosmyka jej wosw, bawic si pasmem midzy palcami. Mied
powiedzia psennym gosem jak zachd soca, krew i ogie. Jak rami spadajcej
gwiazdy, ktra stykajc si z atmosfer spala si. Jestemy Morgensternami doda, w jego
gosie pojawi si tajemniczy bl. Jasnymi porannymi gwiazdami. Dziemi Lucyfera,
najpikniejszego ze wszystkich Boych aniow. Jestemy duo pikniejsi, gdy upadamy.
Urwa. Spjrz na mnie, Clary. Spjrz na mnie.
Spojrzaa na niego niechtnie. Jego czarne oczy wpatryway si w ni z wyranym
godem, jawnie kontrastoway z jego biaymi wosami, blad cer i sabym rumiecem
wzdu koci policzkowych. Artystka w Clary wiedziaa, e by pikny, w sposb w jaki
pikne byy pantery, butelki pene poyskujcej trucizny albo wypolerowany szkielet
martwej osoby. Luke powiedzia kiedy Clary, e jej talent polega na dostrzeeniu pikna i
potwornoci w zwykych rzeczach. Jednak Sebastianowi daleko byo do zwyczajnoci, a
widziaa w nim i to i to.

- Lucyfer Morgenstern by najpikniejszym anioem niebios. Najdostojniejszym


stworzeniem boskim. Wwczas nadszed dzie, kiedy Lucyfer odmwi kaniania si
ludzkoci. Ludziom. Poniewa wiedzia, e byli sabsi. I za to zosta strcony do otchani
5 To wszystko si do Sebastiana odnosi? 3:> /Mc. Za duo porno, za duo porno, za duo
porno... |K.
razem z anioami, ktre stany po jego stronie: Belialem, Azazelem, Asmodeuszem i
Lewiatanem. I Lilith. Moj matk.
- Ona nie jest twoj matk.
- Masz racj. Jest kim wicej ni moj matk. Jeli byaby moj matk, bybym
czarownikiem. Zamiast tego ywiono mnie jej krwi, zanim si urodziem. Jestem czym
bardzo rnym od czarnoksinika, czym lepszym. Poniewa Lilith bya kiedy anielic.
- Do czego zmierzasz? Demony s tylko anioami, ktre podejmuj ze decyzje
yciowe?
- Wielkie Demony nie rni si tak bardzo od aniow powiedzia. A tak bardzo
si od siebie nie rnimy, ty i ja. Mwiem ci to ju wczeniej.
- Pamitam powiedziaa. Masz w sobie mroczne serce, crko Valentinea.
- A nie? zapyta, a jego do przebiega po jej lokach, nastpnie ramieniu, a w
kocu zjechaa na pier i spocza nad sercem dziewczyny. Clary czua swj szalejcy puls,
chciaa go odepchn, ale zmusi jej prawe rami do pozostania na miejscu. Jej palce byy
przy skraju kurtki, a pod kurtk kry si Heosphoros. Nawet jeli nie bya w stanie go zabi,
by moe udaoby jej si uy ostrza, by go powali i wtedy zdyaby przyby pomoc.
Moe udaoby im si go nawet uwizi.
- Nasza matka mnie zdradzia powiedzia. Wypraa si mnie i znienawidzia.
Byem tylko dzieckiem, a ona mnie nienawidzia. Tak samo jak nasz ojciec.
- Valentine ci wychowa
- Ale jego mio bya zarezerwowana dla Jacea. Dla tego troskliwego,
buntowniczego, zamanego chopca. Robiem wszystko, o co prosi mnie nasz ojciec i
nienawidzi mnie za to. Ciebie te nienawidzi. Jego czarne oczy lniy srebrem. C za
ironia, czy nie, Clarisso? Bylimy dziemi z krwi Valentinea, a on nas nienawidzi. Ciebie
za to, e zabraa od niego nasz matk. A mnie, poniewa byem dokadnie taki, jakim
mnie stworzy.
Wwczas Clary przypomniaa sobie zakrwawionego Jacea, stojcego z mieczem
Morgensternw nad brzegiem jeziora Lynn, krzyczcego do Valentinea:
- Czemu mnie zabrae? Nie potrzebowae syna. Masz go.
I ochrypy gos Valentinea:
- To nie by syn, jakiego potrzebowaem. To by onierz. Wydawao mi si, e
Jonathan moe nim by, ale demoniczna natura przewaya. By zbyt dziki, zbyt gwatowny i
za mao subtelny. Baem si nawet wtedy, gdy by jeszcze niemowlciem, e nigdy nie bdzie
mia wystarczajco duo cierpliwoci i wspczucia, by pj w moje lady i prowadzi
Clave. Wic sprbowaem jeszcze raz z tob. I odniosem odwrotny skutek. Bye zbyt
delikatny. Zbyt empatyczny. Zrozum to, mj synu kochaem ci za kad z tych rzeczy.
Syszaa chrapliwy oddech Sebastiana.
- Wiesz powiedzia e to, co mwi, jest prawd.
- Ale nie wiem, dlaczego to takie wane.
- Poniewa jestemy podobni! Podnis gos. Clary wzdrygna si, co pozwolio
jej przesun palce o kolejny milimetr bliej rkojeci Heosphorosa. Jeste moja doda,

widziaa, e z trudem nad sob panuje. Zawsze bya moja. Nawet, gdy si urodzia,
bya ju moja, siostrzyczko, chocia mnie nie znaa. S wizi, ktrych nie da si zerwa. A
to powd, dla ktrego daj ci drug szans.
- Szans na co? Przesuna rk o kolejne p cala.
- Zwyci powiedzia. Wiesz to. Bya w Burren i Cytadeli. Widziaa potg
Mrocznych. Wiesz, co moe uczyni Piekielny Kielich. Jeli odwrcisz si od Alicante,
pjdziesz ze mn i zobowiesz si do lojalnoci, dam ci to, czego nie daem nikomu
innemu. Nigdy, bo zachowaem to dla ciebie.
Clary pozwolia swojej gowie z powrotem opa na cian. Brzuch jej si skrca, a
palce dotkny wanie rkojeci miecza za jej paskiem. Oczy Sebastiana byy skupione na
niej.
- Co mi dasz?
Umiechn si, jakby pytanie byo swego rodzaju ulg. Przez moment wydawa si
pon wasnym przekonaniem. Kiedy na niego patrzya, miaa wraenie, e obserwuje jak
ponie miasto.
- Lito powiedzia.
Obiad by zaskakujco elegancki. Magnus jada wczeniej z faerie tylko kilka razy i
zawsze panowa u nich naturalistyczny wystrj stoy z pni drzew, sztuce z wymylnie
ksztatowanych gazek, talerze z orzechami i jagodami. Na koniec zawsze odnosi
wraenie, e bardziej cieszyby si t spraw, gdyby by wiewirk.
Jednak tutaj, w Idrisie, w domu przekazanym faerie, st przykryto biaym obrusem.
Luke, Jocelyn, Raphael, Meliorn i Magnus jedli z talerzy zrobionych z wypolerowanego
mahoniu, karafki byy krysztaowe, a sztuce przez wzgld na obecno Lukea i faerie nie
zostay wykonane ani ze srebra ani elaza tylko z gazek. Rycerze faerie stali na stray przy
kadym wyjciu z pokoju, cisi i nieruchomi. Dugie, biae wcznie, ktre trzymali przy
boku, rzucay przymione wiato, emanujc mikk powiat.
Jedzenie te nie byo ze. Magnus nadzia na widelec kawaek cakiem przyzwoitego
coq au vin6 i u go w zamyleniu. Co prawda nie mia apetytu. By zdenerwowany a
nienawidzi tego stanu. Gdzie tam za tymi cianami, poza obowizkowym, uroczystym
obiadem, by Alec. Koniec z dzielc ich przestrzeni. Jasne, w Nowym Jorku te nie byli
daleko od siebie, lecz odlego dzielca ich tam bya mierzona nie w milach, tylko w
dowiadczeniach yciowych Magnusa.
To dziwne, pomyla. Zawsze sdzi, e naley do miaych osb. Prowadzenie
niemiertelnego ywota wymaga nie lada odwagi i niezamykania swego serca oraz umysu
na nowych ludzi i przeycia. Poniewa zawsze to, co nowe, jest tylko tymczasowe. A to, co
jest tylko tymczasowe, zamie ci serce.
- Magnus? powiedzia Luke, machajc widelcem prawie pod nosem czarownika.
Suchasz nas?
- Co? Oczywicie, e tak powiedzia Magnus, biorc yk wina. Zgadzam si z
wami w stu procentach.
- Naprawd? zapytaa oschle Jocelyn. Zgadzasz si, e Podziemni powinni nie
przejmowa si Sebastianem i jego mroczn armi, tylko pozwoli Nocnym owcom
rozwiza ten problem jako ich spr?
- Mwiem, e nie sucha powiedzia Raphael, ktremu zaserwowano krwawe
fondue, z czego wampir zdawa si niezmiernie cieszy.
- C, to jest spr Nocnych owcw - zacz Magnus, po czym westchn,
odstawiajc lampk wina. Alkohol by do mocny i mczyzna zaczyna ju odczuwa

zawroty gowy. Och, no dobra. Nie suchaem. I nie, oczywicie nie sdz, e
- Fagas Nocnych owcw warkn Meliorn. Zielone oczy mia zwone.
Czarownikw i faerie zawsze czyy dosy trudne relacje. adne z nich nie szalao za
Nocnymi owcami, co zapewniao wsplnego wroga, lecz faerie gardzili czarownikami za
6 Kurczak w czerwonym winie.
ich gotowo do uprawiania magii za pienidze. Tymczasem czarownicy pogardzali faerie
za ich niezdolno do kamstwa, zacofane cele i skonno do robienia irytujcych arcikw
Przyziemnym, typu kradzie mleka lub krw.
- Czy jest jaki inny powd, dla ktrego stajesz po stronie Nocnych owcw, poza
tym, e jeden z nich jest twoim amantem?
Luke zakrztusi si winem. Jocelyn poklepaa go po plecach. A Raphael wyglda na
zwyczajnie rozbawionego.
- Dostosuj si, Meliorn powiedzia Magnus. Nikt ju nie mwi amant.
- Poza tym doda Luke. Zerwali ze sob. Wilkoak potar doni oczy i
westchn. I czy naprawd powinnimy teraz plotkowa? Nie rozumiem, w jaki sposb
czyje ycie osobiste ma na to wpyw.
- Wszystko opiera si na yciu osobistym powiedzia Raphael, zanurzajc co
nieprzyjemnie wygldajcego w fondue. Dlaczego wy, Nocni owcy, macie problem?
Poniewa Jonathan Morgenstern poprzysig zemst na was. A dlaczego to zrobi?
Poniewa nienawidzi swojego ojca i matki. Bez urazy doda, wskazujc gow w kierunku
Jocelyn. Ale wszyscy wiemy, e to prawda.
- Nie chowam urazy powiedziaa Jocelyn, cho ton jej gosu by lodowaty. Gdyby
nie ja i Valentine, Sebastian, by nie istnia, w kadym znaczeniu tego sowa. Bior za to
pen odpowiedzialno.
Luke posa Raphaelowi piorunujce spojrzenie.
- To Valentine zmieni go w potwora powiedzia. I tak, Valentine by Nocnym
owc, ale to nie tak, e Rada popieraa i wspieraa jego lub jego syna. Obecnie jest w
stanie wojny z Sebastianem i chce naszej pomocy. Wszystkie rasy: wilkoaki, wampiry,
czarnoksinicy oraz faerie mog czyni dobro lub zo. Fragment Porozumienia mwi o
tym, e wszyscy ci, ktrzy czyni dobro lub maj taki zamiar, s zjednoczeni przeciwko
tym, ktrzy czyni zo. Niezalenie od pochodzenia.
Magnus wycelowa widelcem w Lukea.
- To powiedzia bya pikna przemowa przerwa. Bez wtpienia bekota. Jakim
cudem upi si tak ma iloci wina? Zazwyczaj by duo bardziej ostrony w tej kwestii.
Skrzywi si.
- Co to za wino? zapyta.
Meliorn odchyli si na krzele, krzyujc ramiona. W jego oczach pojawi si bysk,
gdy odpowiada:
- Czy ten rocznik ci nie zadowala, czarowniku?
Jocelyn powoli odstawia swoj lampk.
- Faerie odpowiadajce pytaniem na pytanie powiedziaa. To nigdy nie wry nic
dobrego.
- Jocelyn - Luke wycign do by pooy j na jej nadgarstku.
Chybi.
Zamroczony wpatrywa si w swoj do przez chwil, po czym opuci j powoli na
st.
- Co ty powiedzia, starannie wymawiajc kade sowo zrobi, Meliorn?

Rycerz faerie rozemia si. Dwik brzmia melodycznie lecz niejasno w uszach
Magnusa. Czarownik chcia odstawi swoj lampk, ale uwiadomi sobie, e ju j upuci.
Wino rozlao si na stole jak krew. Spojrza na Raphaela, ale on lea na stole i si nie
rusza. Magnus prbowa wymwi jego imi, ale aden dwik nie wydoby si z jego
zdrtwiaych ust.
Jako udao mu si wsta. Cay pokj wirowa. Zobaczy Lukea opadajcego z
powrotem na krzeso, Jocelyn podnoszc si tylko po to by zaraz upa na ziemi, stela
wypada z jej doni. Magnus skoczy do drzwi i sign, eby je otworzy
Po drugiej stronie stali Mroczni ubrani cali na czerwono. Ich twarze nie wyraay
adnych emocji, a ramiona i garda ozdobione zostay runami, lecz adnych z nich Magnus
nie zna. Te runy nie byy runami Anioa. Przemawiaa przez nie dysharmonia
demonicznego krlestwa i ciemna, okrutna moc.
Magnus odwrci si od nich, a wwczas nogi si pod nim ugiy. Upad na kolana.
Przed nim wyroso co biaego. To Meliorn, w swojej nienobiaej zbroi, klkajcy na
jedno kolano, aby spojrze czarownikowi w twarz.
- Ty, posiadajcy ojca-demona powiedzia. Naprawd sdzie, e kiedykolwiek
sprzymierzylibymy si z twoim gatunkiem?
Magnus odetchn gboko. wiat zaczyna ciemnie, jak ponca fotografia,
zwijajca si po bokach.
- Faerie nie kami.
- Dzieciak powiedzia Meliorne, w jego gosie prawie byo sycha wspczucie.
Po tych wszystkich latach nie wiesz, e oszustwo mona ukry w widocznym miejscu? Och,
ale ty mimo wszystko jeste naiwny.
Magnus prbowa zaprotestowa, krzykn, e wcale nie jest naiwny, ale nie mg
wydoby z siebie sw. Zamiast tego pochona go ciemno.
Serce Clary prbowao wyrwa si z jej piersi. Jeszcze raz sprbowaa poruszy
stopami, kopn, ale nogi miaa jak zamroone.
- Mylisz, e nie wiem, co masz na myli przez lito wyszeptaa. Uyjesz na
mnie Piekielnego Kielicha. Przemienisz w Mroczn, tak samo jak Amatis
- Nie - powiedzia, w jego gosie sycha byo gorczkowy ton. Nie przemieni ci,
jeli tego nie chcesz. Wybacz ci oraz Jaceowi. Moecie by razem.
- Razem z tob powiedziaa, pozwalajc odrobinie ironii wkra si w jej gos.
Ale on zdawa si jej nie zauway.
- Razem, ze mn. Jeli poprzysigniesz lojalno, jeli obiecasz w imi Anioa,
uwierz ci. Kiedy wszystko inne si zmieni, ciebie jedyn zachowam.
Przesuna do o kolejny centymetr i wwczas trzymaa palce na rkojeci
Heosphorosa. Jedyne co musiaa zrobi, to zacisn je w pi
- A co, jeli tego nie zrobi?
Wyraz jego twarzy sta.
- Jeli odmwisz mi teraz, przemieni wszystkich, ktrych kochasz w Mrocznych, a
na samym kocu ciebie, eby zmusi ci do patrzenia na ich przemiany, kiedy bdziesz
jeszcze wci odczuwa bl.
Clary przekna lin mimo, e w gardle miaa sucho.
- To jest ta twoja lito?
- Lito jest uwarunkowana twoj zgod.
- Nie zgodz si.

Jego opuszczone rzsy rozpraszay wiato, a umiech obiecywa straszliwe rzeczy.


- Co za rnica, Clarisso? I tak bdziesz dla mnie walczy. Albo zachowasz swoj
wolno i staniesz po mojej stronie, albo stracisz j i wwczas te to zrobisz. Wic czemu
mnie nie wybierzesz?
- Anio powiedziaa. Jak mia na imi?
Zaskoczony Sebastian zawaha si przez chwil, nim odpowiedzia.
- Anio?
- Ten, ktremu odcie skrzyda i wysae je do Instytutu powiedziaa. Ten,
ktrego zabie.
- Nie rozumiem powiedzia. Co to za rnica?
- Nie powiedziaa powoli. Nie rozumiesz. Rzeczy, ktre uczynie, s zbyt
straszne, aby kiedykolwiek zostay odpuszczone, a ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego,
e s okropne. Dlatego nie. Dlatego nigdy. Nigdy ci nie wybacz. Nigdy ci nie pokocham.
Nigdy.
Widziaa jak kade sowo uderza go niczym policzek. Kiedy zaczerpn powietrza,
eby odpowiedzie, Clary wymierzya w niego ostrze Heosphorosa, prosto w serce.
Ale on by szybszy, a fakt, e jej nogi byy przyszpilone do ciany przez magi,
skrci jej zasig. Odskoczy, natomiast Clary wycigna rk, prbujc przycign
chopaka do siebie, lecz on z atwoci si jej wyrwa. Usyszaa brzk i uwiadomia sobie,
e cigna jego srebrne bransolety. Zagrzechotay o podog. Znowu cia ostrzem w jego
kierunku, Sebastian szarpn si do tyu, a Heosphoros przeci kawaek czystego materiau
z przodu jego koszuli. Widziaa jak jego usta zaciskaj si z blu i ze zoci. Zapa j za
rami, odwrci i cisn na drzwi, unieruchamiajc jej rami. Palce rozluniy si, a
Heosphoros upad na podog.
Spojrza w d na ostrze, a nastpnie z powrotem na ni. Oddycha ciko. Krew
splamia krawdzie materiau, w miejscu, w ktrym przecia jego koszul, jednak
niewystarczajco, by rana go spowolnia. Przeszyo j rozczarowanie, bardziej bolesne ni
bl w nadgarstku. Jego ciao przygwodzio Clary do ciany, czua towarzyszce mu
napicie.
Jego gos by ostry jak n.
- Ten miecz to Heosphoros, Ten, co przynosi wit. Gdzie go znalaza?
- W sklepie z broni wykrztusia. Czucie powrcio do jej ramienia, bl by
oszaamiajcy. Wacicielka tego miejsca mi go podarowaa. Powiedziaa, e nikt inny
nigdy nie chciaby miecza Morgensternw. Nasza krew jest splugawiona.
- Ale to nasza krew rzuci. A ty zabraa miecz. Chciaa go. Czua bijce od
niego ciepo, wok jego ciaa zdawaa si migota powiata, jak pomie umierajcej
gwiazdy. Pochyli gow a jego usta dotkny jej szyi i przemwi, dostosowujc tempo
swoich sw do jej pulsu. Zamkna oczy, czujc dreszcze, gdy jego rce suny po jej ciele.
- Skamaa, kiedy powiedziaa, e nigdy mnie nie pokochasz powiedzia. e
jestemy rni. Kamiesz, tak jak ja
- Przesta powiedziaa. Zabieraj apska.
- Ale jeste moja powiedzia. Pragn cipotrzebuj ci - Wzi drcy
oddech, jego renice byy rozszerzone, co w tym przerazio j duo bardziej ni
jakakolwiek inna rzecz, ktr uczyni. Kontrolujcy si Sebastian by przeraajcy,
natomiast Sebastian, ktry przesta si kontrolowa, by czym zbyt strasznym do opisania.
- Zostaw j powiedzia wyrany, stanowczy gos z drugiego koca pokoju.
Zostaw j i zabierz od niej apy, albo ci spal.

Jace.
Nagle zobaczya go ponad ramieniem Sebastiana, w miejscu, w ktrym jeszcze przed
chwil nikogo nie byo. Sta przed oknem, zasony za nim opotay na wietrze wiejcym od
kanau, a oczy mia twarde jak agat. By w stroju bojowym, a w doni trzyma sztylet. Na
jego szczce i szyi wci widziaa lady bledncych siniakw, a wyraz jego twarzy, kiedy
patrzy na Sebastiana, nie wyraa nic wicej poza ogromnym obrzydzeniem.
Clary poczua jak cae ciao Sebastiana zesztywniao7, chwil pniej odwrci si od
niej, przytrzymujc stop jej miecz, a jego rka powdrowaa do paska. Umiech mia ostry
jak brzytwa, lecz z jego oczu bia ostrono.
- miao, sprbuj powiedzia. Miae szczcie w Cytadeli. Nie spodziewaem
si, e zaczniesz tak pon, kiedy ci skaleczyem. Mj bd. Ju go nie powtrz.
Oczy Jacea powdroway do Clary, zawieray w sobie pytanie. Dziewczyna
pokiwaa gow, e nic jej nie jest.
- Wic przyznajesz powiedzia Jace, zbliajc si do nich. Podeszwy jego nie
wydaway dwikw w zetkniciu z drewnian podog. - e Niebiaski Ogie ci
zaskoczy. Wyrzuci z gry. Dlatego ucieke. Przegrae bitw w Cytadeli, a ty nie lubisz
przegrywa.
Ostry umiech Sebastiana sta si nieco bledszy, bardziej kruchy.
- Nie dostaem tego, po co przyszedem. Ale cakiem sporo si dowiedziaem.
- Nie przerwae murw Cytadeli powiedzia Jace. Nie dostae si do zbrojowni.
7 Calusiekie? :D /Nata
Par stron temu ju w pewnych miejscach twardy by :D /Mc.
Bagam, bez takich, bo ja ju i tak widz za duo midzy wierszami xD |K.
Nie przemienie Sistr.
- Nie przyszedem do Cytadeli po bro i zbroje. Sebastian umiechn si
szyderczo. Mog zdoby te rzeczy bez problemu. Przyszedem po was. Wasz dwjk.
Clary spojrzaa ktem oka na Jacea. Sta nieruchomo, jego twarz nie wyraaa
adnych emocji, bya jak z kamienia.
- Nie moge wiedzie, e tam bdziemy powiedziaa. Kamiesz.
- Nieprawda. Od Sebastiana, niczym od pochodni, emanowao wiato8. Widz
ci, maa siostrzyczko. Widz wszystko, co si dzieje w Alicante. W nocy i w dzie, w
ciemnoci i w wietle, widz ci.
- Przesta powiedzia Jace. To kamstwo.
- Naprawd? powiedzia Sebastian. To skd bym wiedzia, e Clary bdzie akurat
tutaj? e bdzie tego wieczoru sama?
Jace zacz cicho stpa w ich kierunku jak kot na polowaniu.
- To dlaczego nie wiedziae, e ja dzisiaj te tu bd?
Sebastian skrzywi si.
- Trudno jest obserwowa dwie osoby na raz. Tak wiele elaza w ogniu
- Jeli pragne Clary, czemu po prostu jej nie zabrae? dopytywa Jace.
Dlaczego spdzie cay ten czas na rozmowie? Jego gos ocieka pogard. Pragne,
aby ona chciaa pj z tob powiedzia. Wszyscy przez cae ycie tob gardzili. Twoja
matka. Twj ojciec. A teraz twoja siostra. Clary nie urodzia si z nienawici w sercu. To ty
sprawie, e zacza ci nienawidzi. Ale to nie tego chciae. Zapomniae, e bylimy
poczeni, ty i ja. Zapomniae, e widziaem twoje marzenia. Gdzie tam w twojej gowie
istnieje wiat pogrony w ogniu, a ty spogldasz na niego z sali tronowej, w ktrej znajduj
si dwa trony. Wic kto zajmuje drugi tron? Kto siedzi u twego boku w twoich marzeniach?

Sebastian rozemia si, na jego policzkach pojawiy si czerwone plamy, jakby mia
gorczk.
- Popeniasz bd powiedzia mwic do mnie w ten sposb, anielski chopcze.
- Nawet w swoich marzeniach nie jeste samotny powiedzia Jace, a jego gos by
gosem, w ktrym Clary po raz pierwszy si zakochaa, gosem chopaka, ktry opowiedzia
jej histori o dziecku i sokole i o tym, czego si nauczy. Ale kto byby w stanie ci
zrozumie? Nie rozumiesz mioci, nasz ojciec nauczy ci tego zbyt dobrze. Ale rozumiesz
8 Chodzi o takie... samozadowolenie. Nie wiedziaam, jak to inaczej napisa. Serio. Cassie i te jej
zwalone
porwnania.
za to krew. Clary jest twoj krwi. Jeli mgby j mie u swego boku, obserwujc jak
ponie wiat, byoby to dla ciebie uznaniem, jakiego zawsze potrzebowae.
- Nigdy nie pragnem uznania powiedzia Sebastian przez zacinite zby.
Twojego, jej lub czyjegokolwiek.
- Naprawd? Jace umiechn si, gdy Sebastian podnis gos. To dlaczego dae
nam tak wiele drugich szans? - Zatrzyma si i stan naprzeciwko brata Clary, zote oczy
chopaka byszczay w przymionym wietle. Sam to powiedziae. Dgne mnie.
Rozcie moje rami. Moge trafi w serce. Powstrzymae si. Dlaczego? Dla mnie? Czy
moe dlatego, e maleka cz twojego mzgu wiedziaa, e Clary nigdy by ci nie
wybaczya, gdyby mnie zabi?
- Clary, nie chcesz mwi sama za siebie w tej kwestii? powiedzia Sebastian,
jednak jego wzrok nie oderwa si od ostrza dzieronego przez Jacea. Czy moe
potrzebujesz, aby za ciebie odpowiada?
Jace, tak jak Sebastian, przenis wzrok na Clary. Przez chwil czua na sobie ciar
tego zoto-czarnego spojrzenia.
- Nigdy bym do ciebie nie doczya, Sebastianie powiedziaa. Jace ma racj. Jeli
miaabym wybiera pomidzy spdzeniem z tob ycia a mierci, wolaabym umrze.
Oczy Sebastiana pociemniay.
- Zmienisz zdanie powiedzia. Prdzej czy pniej, z wasnej woli zasidziesz
obok mnie na tronie. Daem ci szans, aby z wasnej woli posza teraz. Zapaciem krwi i
niedogodnociami, aby mie ci ze sob z twojego wasnego wyboru. Ale i tak wezm ci
si.
- Nie! powiedziaa Clary, gdy gony trzask rozleg si na dole. Nagle dom by
peen gosw.
- Ups powiedzia Jace, a jego gos ocieka sarkazmem. Chyba wysaem ognist
wiadomo do Clave, kiedy zobaczyem rzucone niedbale pod mostem ciao stranika,
ktrego zabie. Tak nieostrone pozbycie si go byo gupot z twojej strony, Sebastianie.
Rysy twarzy brata Clary zaostrzyy si na tak krtko, e dziewczyna pomylaa, i
wikszo ludzi by tego nawet nie zauwaya. Chopak sign po ni, jego usta formoway
sowa zaklcia, aby uwolni j od jakiejkolwiek siy, ktra trzymaa j przy cianie.
Odpychaa go, a wwczas Jace doskoczy do nich opuszczajc ostrze.
Sebastian odwrci si, lecz ostrze dosigo go i pozostawio krwaw lini wzdu
ramienia. Krzykn, wycofujc si i nagle si zatrzyma. Umiechn si, gdy Jace
wpatrywa si w niego z poblad twarz.
- Niebiaski Ogie powiedzia Sebastian. Wci nie wiesz jak go kontrolowa.
Czasami dziaa, a czasami nie, prawda braciszku?
Oczy Jacea zapony zotem.

- Przekonamy si powiedzia i rzuci si na Sebastiana, przecinajc mieczem


ciemno.
Ale Sebastian by zbyt szybki, eby ostrze zrobio mu krzywd. Rzuci si do przodu
i wyrwa Jaceowi miecz z rki. Clary wci walczya, lecz magia jej brata trzymaa j
przyszpilon w miejscu. Zanim jednak Jace si poruszy, Sebastian odwrci jego miecz i
wbi go we wasn klatk piersiow.
Ostrze zatopio si w jego ciele, rozcinajc koszul, przebijajc skr. Krwawi
ludzk krwi, ciemn jak rubiny. Wida byo, e cierpia: obnay zby w grymasie
umiechu, oddech mia nierwny, ale miecz wci si porusza, trzyma go pewnie. Ty jego
koszuli wybrzuszy si, gdy czubek ostrza si przez niego przedziera.
Czas zdawa si cign niczym guma. Rkoje miecza zderzya si z klatk
piersiow Sebastiana, ostrze wystawao z jego plecw, ociekajc szkaratem.
Jace wsta, zszokowany, po czym Sebastian sign po niego rkami zbroczonymi
krwi i przycign do siebie. Clary syszaa, co powiedzia, mimo wyranych odgosw
wchodzenia po schodach:
- Czuj ogie Nieba w twoich yach, czuj jak ponie tu pod twoj skr, anielski
chopcze - rzek. - Czysta, niszczca sia najwyszego dobra. Nadal sysz twj krzyk, jak
wtedy, kiedy Clary wbia w ciebie ostrze. Pone? - Jego zdyszany gos przepeniony by
obrzydliw intensywnoci. - Mylisz, e jeste w posiadaniu broni, ktrej moesz uy
przeciwko mnie, prawda? By moe majc na to pidziesit lub sto lat, mgby si
nauczy nad nim panowa, ale nie masz na to czasu. Ogie ronie w si, nie panujesz nad
nim, a bardziej prawdopodobne jest to, e zabije ciebie ni e ty zniszczysz mnie.
Sebastian unis rk i obj doni kark Jace'a, przycigajc go jeszcze bliej, tak e
ich czoa niemal si stykay.
- Clary i ja jestemy podobni - powiedzia. - A ty... ty jeste moim lustrem. Pewnego
dnia Clary wybierze mnie, nie ciebie. Jestem tego pewien. A ty bdziesz na to patrzy. Jednym szybkim ruchem, pocaowa Jace'a w policzek, szybko i mocno; kiedy si odsun,
w tym miejscu widniaa smuga krwi. - Ave, Panie Herondale - powiedzia Sebastian i
przekrci srebrny piercie na swoim palcu. Rozleg si bysk, a po chwili Sebastian
znikn.
Jace przez chwil sta bez ruchu i gapi si w miejsce, w ktrym jeszcze przed
sekund sta Sebastian, po czym rzuci si w stron Clary; po znikniciu Sebastiana nic jej
nie wizio. Kolana si pod ni ugiy i upada na podog. Natychmiast rzucia si w stron
Heosphorosa, zamkna wok niego do i przycigna do siebie, oplatajc si wok
ostrza jakby byo ono dzieckiem, ktre potrzebowao ochrony.
- Clary... Clary... - Jace opad przy niej na kolana. Otoczy j ramionami, a ona
przywara do niego, przyciskajc czoo do jego barku. W tej samej chwili uwiadomia
sobie, e jego koszula, a teraz rwnie jej skra, bya mokra od krwi brata. Otworzyy si
drzwi, a do pokoju wpadli stranicy Clave.
- Prosz bardzo - powiedziaa Leila Haryana, jeden z najnowszych czonkw stada,
kiedy podaa Mai stos ubra.
Maia przyja je z wdzicznoci.
- Dziki... nawet nie masz pojcia, jak to dobrze mie jakie czyste ubrania wyznaa, zerkajc na stos: top, dinsy i weniany akiet. Nosia mniej wicej ten sam
rozmiar co Leila, a nawet jeli ubrania na ni nie pasoway, wolaa si z nimi mczy ni i
do mieszkania Jordana. Mino sporo czasu, od kiedy Maia mieszkaa w siedzibie stada i

wszystkie jej rzeczy znajdoway si u Jordana i Simona, ale sama myl o mieszkaniu
wiejcym pustk wprawiaa j w ponury nastrj. Tutaj przynajmniej bya z innymi
wilkoakami, otoczona przez nieustanny gwar, zapach chiszczyzny i malezyjskiego
jedzenia, odgosy krztajcych si w kuchni ludzi. I by tu Bat... nie przytacza jej swoj
obecnoci, ale jeli chciaa z kim porozmawia albo posiedzie w ciszy, patrzc na
samochody jadce w stron Baxter Street, zawsze moga na niego liczy.
Oczywicie miao to rwnie swoje wady. Rufus Hastings, wielki, cay w bliznach i
przeraajcy w swoim skrzanym stroju motocyklisty, wydawa si by wszdzie obecny.
Syszaa z kuchni, jak swoim skrzeczcym gosem mwi o tym, e Luke Garroway nie jest
wiarygodnym przywdc, e ma zamiar polubi by Nocn owczyni, e jego lojalno
budzi wtpliwoci i e potrzebuj kogo, na kim mogliby polega i kto stawiaby stado na
pierwszym miejscu.
- Nie ma za co. - Leila bawia si zot spink byszczc w jej ciemnych wosach.
Wygldaa, jakby czua si niezrcznie. - Maia - powiedziaa. - Tylko nikomu nie mw, e ci
to powiedziaam... moe zastanowiaby si nad swoj lojalnoci wobec Luke'a.
Maia zamara.
- Mylaam, e wszyscy jestemy wobec niego lojalni - powiedziaa ostronie. - I
wobec Bata.
- Moe by tak byo, gdyby by tu z nami - powiedziaa Leila. - Ale nie kontaktowa
si z nami, odkd wyjecha do Idrisu. Praetor to nie stado, ale Sebastian rzuci nam
rkawic. Chce, bymy wybrali midzy walk u boku Nocnych owcw, a...
- Zawsze bdzie walka - powiedziaa Maia, niskim, penym gniewu tonem. - Moja
lojalno wobec Luke'a nie jest lepa. Znam Nocnych owcw. Spotkaam te Sebastiana.
On nas nienawidzi. Podporzdkowanie si mu nic nie da...
Leila wyrzucia rce w gr.
- Okej, okej. Tak jak mwiam, to tylko rada. Mam nadziej, e bd na ciebie
pasowa - dodaa i skierowaa si w stron korytarza.
Maia wcigna dinsy - jak si zorientowaa, byy obcise - oraz koszul, na ktr
zarzucia kurtk Leili. Zabraa ze stou portfel, woya buty, ruszya korytarzem w kierunku
drzwi Bata i zapukaa.
Kiedy otworzy drzwi, zobaczya, e jest bez koszulki, czego si nie spodziewaa.
Oprcz blizny przecinajcej jego policzek, na prawym ramieniu mia drug, od postrzau,
lecz nie pociskiem ze srebra. Blizna wygldaa jak ksiycowy krater, biaa na tle jego
ciemnej skry. Unis brew.
- Maia?
- Suchaj - powiedziaa. - Id opieprzy Rufusa. Robi wszystkim pranie z mzgu, a
mnie to mczy.
- Hola. - Bat wycign rk. - Nie sdz, eby to by dobry pomys...
- Nie przestanie, jeli kto mu nie zwrci uwagi - odpara. - Pamitam, jak spotkaam
go z Jordanem w Praetor. Praetor Scott powiedzia, e Rufus bez powodu zama nog
jakiemu wilkoakowi. Niektrzy widz prni we wadzy i chc j zapeni. Nie obchodzi
ich, komu zrobi krzywd.
Maia obrcia si na picie i zesza na d; syszaa stek przeklestw, jaki rzuca za
ni pod nosem Bat. Sekund pniej dogoni j na schodach, pospiesznie wkadajc koszul.
- Maia, naprawd nie...
- Tu jeste - powiedziaa. Dotara do holu, w ktrym o co, co kiedy byo biurkiem
sieranta, opiera si Rufus. Wok niego zebraa si grupa okoo dziesiciu wilkoakw, w

tym Leila.
- ... musimy im pokaza, e jestemy silniejsi - mwi. - I e zgadzamy si ze swoimi
przekonaniami. Sia stada zaley od wilkoaka, a sia wilkoaka zaley od stada. - Gos mia
tak chrapliwy, jak Maia zapamitaa, jakby dawno temu zrani si w gardo. Grube blizny na
jego twarzy wyranie odznaczay si na bladej skrze. Umiechn si na widok Mai. Witaj - powiedzia. - Chyba ju si kiedy spotkalimy. Przykro mi z powodu twojego
chopaka.
Wtpi w to.
- Sia to lojalno i jedno, a nie dzielenie ludzi za pomoc kamstw - wybucha
Maia.
- Dopiero co si na nowo zjednoczylimy, a ty ju nazywasz mnie kamc? - zapyta
Rufus nadal spokojnym tonem, ale sycha w nim byo cie napicia. By jak kot
przygotowujcy si do skoku.
- Jeli mwisz ludziom, e powinni trzyma si z dala od wojny Nocnych owcw,
jeste kamc. Sebastian nie poprzestanie na zgadzeniu Nephilim. Jeli ich zniszczy,
bdziemy nastpni.
- Podziemni go nie obchodz.
- Wanie wyrn Praetor Lupus! - krzykna Maia. - Jego fascynacj jest destrukcja.
Zabije nas wszystkich.
- Nie, jeli nie przyczymy si do Nocnych owcw!
- To kamstwo - powiedziaa Maia. Zobaczya, jak Bat przeciera doni oczy, po
czym co mocno uderzyo j w rami, powalajc do tyu. Potkna si i opara o brzeg
biurka.
- Rufus! - rykn Bat, a Maia uwiadomia sobie, e to Rufus j uderzy. Zacisna
zby, nie chcc dawa mu tej satysfakcji, e widzi bl na jej twarzy.
Rufus wsta, umiechajc si wrd nagle oszoomionych wilkoakw. Wrd sfory
rozlegy si pomruki, kiedy Bat ruszy do przodu. Rufus by ogromny, growa nawet nad
Batem, a ramiona mia grube i szerokie jak deska .
- Rufus - powiedzia Bat. - Ja tu jestem przywdc podczas nieobecnoci Garroway'a.
Jeste u nas gociem, ale nie naleysz do stada. Czas na ciebie.
- Wyrzucasz mnie? Wiedzc, e nie mam gdzie pj?
- Jestem pewien, e sobie poradzisz - odpar Bat i zacz si odwraca.
- Wyzywam ci - powiedzia Rufus. - Bacie Velasquez, rzucam ci wyzwanie o
przywdztwo nad nowojorskim stadem.
- Nie! - krzykna z przeraeniem Maia, ale Bat ju zacz rozprostowywa ramiona.
Spojrza Rufusowi w oczy; napicie midzy dwoma wilkoakami byo tak namacalne jak
przewd pod napiciem .
- Przyjmuj wyzwanie - powiedzia Bat. - Jutro w nocy, w Prospect Parku. Tam si
spotkamy.
Obrci si na picie i wyszed z posterunku. Po penej napicia chwili Maia
popdzia za nim.
Zimne powietrze uderzyo j w chwili, kiedy dotara do frontowych schodw.
Lodowaty wiatr omiatajcy cae Baker Street przecina materia jej kurtki. Zbiega ze
schodw, bolao j rami. Bat by ju przy rogu ulicy, kiedy zapaa go za rk i obrcia w
swoj stron.
Bya wiadoma gapicych si na nich ludzi i przez chwil aowaa, e nie moe
naoy na siebie czaru niewidzialnoci Nocnych owcw. Bat spojrza na ni. Midzy jego

oczami widniaa zmarszczka, wiadczca o tym, e jest wcieky, a blada blizna na jego
policzku staa si jeszcze bardziej widoczna.
- Zgupiae? - zawoaa. - Jak moge przyj wyzwanie od Rufusa? On jest
ogromny.
- Znasz zasady, Maia - powiedzia Bat. - Wyzwanie trzeba przyj.
- Tylko wtedy, kiedy wyzywa ci kto ze stada! Moge je odrzuci.
- I straci szacunek stada - odpar Bat. - Ju nigdy by nie wykonywali moich
rozkazw.
- Zabije ci - powiedziaa Maia i zastanowia si, czy Bat dostrzeg w jej wypowiedzi
drugie dno: e dopiero co patrzya na mier Jordana i nie byaby wstanie znw przez to
przechodzi.
- Moe nie. - Wyj z kieszeni co szczkajcego i wcisn jej do rki. Po chwili
zorientowaa si, e byy to kluczyki Jordana. - Jego furgonetka stoi za rogiem - powiedzia
Bat. - We j. Trzymaj si z daleka od posterunku, dopki sprawa si nie rozwie. Nie
ufam Rufusowi na tyle, by pozwoli mu przebywa w twojej obecnoci.
- Chod ze mn - bagaa Maia. - Nigdy nie mylae o byciu przywdc stada.
Moglibymy odej, dopki nie wrciby Luke i ze wszystkim si upora...
- Maiu. - Bat chwyci j za nadgarstek, palcami delikatnie oplatajc jej do. Czekanie na powrt Luke'a to wanie to, czego oczekuje od nas Rufus. Jeli odejdziemy,
stado praktycznie bdzie jego. I wiesz, co zrobi. Bez kiwnicia palcem pozwoli
Sebastianowi wyrn Nocnych owcw, a kiedy Sebastian zdecyduje si wrci i pozby
si nas jak jakich ostatnich pionkw na szachownicy, bdzie ju za pno.
Maia spojrzaa na jego palce, delikatnie dotykajce jej skry.
- Wiesz - powiedzia. - Pamitam, jak mwia, e potrzebujesz przestrzeni. e nie
mogaby by w prawdziwym zwizku. Uwierzyem ci i daem ci przestrze. Nawet
zaczem si umawia z t czarownic, jak jej byo...
- Eve - podsuna Maia.
- Wanie. Eve. - Bat wydawa si zaskoczony, e to pamitaa. - Ale nam nie wyszo.
Tak czy siak, moe daem ci za duo przestrzeni. Moe powinienem by ci powiedzie, jak
si czuem. Moe powinienem...
Spojrzaa na niego, zaskoczona i oszoomiona, i zobaczya, jak zmienia si jego
wyraz twarzy, jak w gbi jego oczu zamykaj si okiennice, ukrywajc drobn luk.
- Niewane - uci. - To nie fair mwi ci to wszystko w takim momencie. - Puci jej
do i cofn si o krok. - We furgonetk - powiedzia, odsuwajc si od niej w stron
tumu i kierujc w stron Canal Street. - Wyjed z miasta. I uwaaj na siebie. Zrb to dla
mnie.
Jace pooy stel na ramieniu kanapy i przeledzi palcem narysowane przez niego
iratze na ramieniu Clary. Na jego nadgarstku byszczaa srebrna przepaska. W pewnym
momencie, Clary nie wiedziaa, kiedy dokadnie, podnis bransolet Sebastiana i woy na
nadgarstek. Nie miaa ochoty pyta go, dlaczego to zrobi.
- I jak?
- Lepiej. Dziki. - Dinsy Clary byy podwinite nad kolana; patrzya na powoli
znikajce siniaki na nogach. Byli w jakim pokoju w Gard, czym w stylu sali spotka, jak
si domylaa Clary. W rodku znajdowao si kilka stow i duga, skrzana kanapa,
ustawiona naprzeciwko kominka, w ktrym pon skromny ogie owietlajcy cae
pomieszczenie. ciany wyoone byy pkami z ksikami, a nagie okno odsaniao widok

na Alicante i lnice demoniczne wiee.


- Hej. - Jace przyjrza si jej twarzy. - Wszystko w porzdku?
Tak, chciaa powiedzie, ale odpowied utkwia jej w gardle. Fizycznie nic jej si nie stao.
Runy wyleczyy siniaki. Wszystko byo z ni w porzdku, z Jace'em tak samo... Simon,
znokautowany przez krew pen alkoholu, przespa cay incydent i obecnie nadal spa w
jednym z pokoi w Gard.
Wysano wiadomo do Luke'a i Jocelyn. Jia wyjania jej, e obiad, na ktrym byli
obecni, objto dodatkow ochron, ale informacja dotrze do nich zaraz po jego opuszczeniu.
Clary bardzo za nimi tsknia. Jej wiat si wali. Sebastian uciek, przynajmniej na chwil,
ale nadal czua si rozdarta przez gorycz, wcieko, pragnienie zemsty i smutek.
Stranicy pozwolili jej si spakowa, zanim opucia dom Amatis - ubrania na
zmian, strj bojowy, szkicownik, stel i bro. Jaka cz jej rozpaczliwie chciaa
natychmiast si przebra, pozby si dotyku Sebastiana na materiale, ale wiksza cz nie
chciaa wychodzi z pomieszczenia, nie chciaa pozostawa sam na sam z wasnymi
wspomnieniami i mylami.
- Nic mi nie jest. - Odwina nogawki dinsw, po czym wstaa i podesza do
kominka. Bya wiadoma tego, e Jace obserwuje j z sofy. Wycigna rce jakby chciaa
si ogrza, mimo e nie byo jej zimno. Tak naprawd kada myl o bracie, jaka przemykaa
przez jej gow, powodowaa przypyw gniewu, ktry odczuwaa niczym rozdzierajcy
ciao pynny ogie. Rce jej dray; spojrzaa na nie z dziwn obojtnoci, jakby naleay
do kogo innego.
- Sebastian si ciebie boi - powiedziaa. - Prbowa to ukry, zwaszcza pod koniec,
ale ja to widziaam.
- Boi si niebiaskiego ognia - poprawi j Jace. - Nie sdz, eby by pewien co do
jego moliwoci, nie bardziej ni my. Jedno wiemy na pewno... dotykanie mojej skry go
nie boli.
- Nie - powiedziaa, nie odwracajc si nie niego. - Dlaczego ci pocaowa? - Nie to
chciaa powiedzie, ale wci miaa to przed oczami, Sebastian zakrwawion rk
obejmujcy Jace'a za szyj i ten dziwny i niespodziewany pocaunek w policzek.
Usyszaa skrzypnicie kanapy, kiedy Jace si przesun.
- To by w pewnym sensie cytat - odpar. - Z Biblii. Kiedy Judasz pocaowa Jezusa w
Ogrodzie Getsemani. To bya oznaka jego zdrady. Pocaowa go i powiedzia Bd
pozdrowiony, panie, w ten sposb Rzymianie wiedzieli, kogo mieli aresztowa i
ukrzyowa.
- To dlatego powiedzia Ave, panie - odpara Clary. Bd pozdrowiony, panie.
- Chodzio mu o to, e planuje by narzdziem mojego zniszczenia. Clary, ja... Odwrcia si, eby na niego spojrze, kiedy urwa. Siedzia na krawdzi kanapy,
przeczesujc rk rozczochrane blond wosy i wbijajc wzrok w podog. - Kiedy wszedem
do pokoju i ci tam zobaczyem, z nim, chciaem go zabi. Powinienem by go zaatakowa
natychmiast, ale baem si, e to puapka. e kiedy rusz w wasz stron, znajdzie sposb,
by ci zabi lub skrzywdzi. Zawsze przekrca wszystko, co robiem. Jest bystry. Bardziej
ni Valentine. Nigdy nie...
Czekaa, sycha byo jedynie trzaskanie drewna w kominku.
- Nigdy w yciu si tak nikogo nie baem - dokoczy, dawic si sowami.
Clary wiedziaa, ile go kosztowao wypowiedzenie tych sw, ile czasu w swoim
yciu powici na umiejtnym ukrywaniu wszelkich oznak strachu, blu i najmniejszych
przejaww wraliwoci. Chciaa jako zareagowa, powiedzie, e nie powinien si ba, ale

nie moga. Te si baa i wiedziaa, e oboje maj ku temu dobry pretekst. Nikt w Idrisie nie
mia lepszego powodu do strachu ni oni.
- Duo ryzykowa, przychodzc tutaj - powiedzia Jace. - Da zna Clave, e moe
przedrze si przez zabezpieczenia. Sprbuj je odbudowa. Moe zadziaaj, moe nie, ale
prawdopodobnie przysporzy mu to kopotw. Chcia ci zobaczy. Tak bardzo, e uzna, e
warto zaryzykowa.
- Wci myli, e moe mnie przekona.
- Clary. - Jace wsta i ruszy w jej kierunku, wycigajc rk. - Wszystko w...
Wzdrygna si, odsuwajc od niego. W jego oczach migno zaskoczenie.
- Co si stao? - Zerkn na swoje donie; ogie delikatnie jania w jego yach. Chodzi o niebiaski ogie?
- Nie - odpara.
- Wic...
- O Sebastiana. Powinnam bya ci o tym powiedzie wczeniej, ale ja... nie mogam.
Nie poruszy si, tylko na ni patrzy.
- Clary, moesz mi powiedzie wszystko; wiesz o tym.
Wzia gboki oddech i spojrzaa w ogie, patrzc jak zoto-zielono-niebieskie
pomienie cigaj si nawzajem.
- W listopadzie - zacza. - Zanim przybylimy do Burren i po tym, jak wyszede z
mieszkania, odkry, e go szpiegowaam. Zmiady mj piercie i potem... potem mnie
uderzy, rzuci na szklany st i przewrci na ziemi. Mao brakowao, a bym go wtedy
zabia, poderna mu gardo szklanym odamkiem, ale uwiadomiam sobie, e gdybym to
zrobia, ty te by zgin, wic nie mogam si na to zdoby. A jego to cieszyo. Zamia si
i pchn mnie na podog. Zacz szarpa moje ubrania i cytowa fragmenty Pieni nad
pieniami, mwi, jak to kiedy bracia i siostry wizali si ze sob by zachowa czysto
krlewskiej krwi, e do niego nale. Jakbym bya jak rzecz z jego imieniem
wygrawerowanym...
Rzadko widziaa, eby Jace by a tak wstrznity; patrzya, jak kolejno zmienia si
wyraz jego twarzy: bl, strach, niepokj.
- Czy... czy on...?
- Zgwaci mnie? - zapytaa. Sowo zabrzmiao obrzydliwie na tle ciszy, jaka
panowaa w pomieszczeniu. - Nie, nie zgwaci. On... przesta - dokoczya szeptem.
Jace przez chwil by blady jak ciana. Otworzy usta, eby co powiedzie, ale ona
syszaa jedynie znieksztacone echo jego gosu, jakby znowu znajdowaa si pod wod.
Caa si trzsa, mimo e w pokoju byo ciepo.
- Dzisiaj - powiedziaa w kocu. - Nie mogam si ruszy, pchn mnie na cian, a ja
nie mogam uciec i...
- Zabij go - powiedzia Jace. Na jego twarz wrcio nieco koloru i teraz bya szara. Rozerw go na kawaki. Obetn mu rce za to, e ci dotyka...
- Jace - przerwaa mu Clary, nagle wyczerpana. - Mamy milion powodw, by go
zabi. Poza tym - dodaa z wymuszonym umiechem. - Isabelle ju raz odcia mu do i na
nic si to nie zdao.
Jace zacisn do w pi, przecign j po brzuchu i wbi w splot soneczny, jakby
sam siebie chcia pozbawi tchu.
- Cay ten czas, kiedy bylimy poczeni, mylaem, e go znam, e znam jego
pragnienia. Ale nie wiedziaem. A ty mi nie powiedziaa....
- Tu nie chodzi o ciebie, Jace...

- Wiem - odpar. - Wiem. - Lecz do zaciska tak mocno, e zbielaa na kykciach a


na jej wierzchu uwypukli si szlak y. - Wiem, i nie wini ci za to, e mi o tym nie
powiedziaa. Co mogem zrobi? Przecie jestem kompletnie bezuyteczny. Staem pi
stp od niego, w moich yach pynie ogie, ktry powinien go zabi, prbowaem i mi si
nie udao. Nie daem rady.
- Jace.
- Przepraszam. Po prostu... znasz mnie. Na ze wieci mam tylko dwie reakcje.
Niekontrolowany gniew i nienawi, ktrej obiektem jestem ja sam.
Nie odpowiedziaa. To wszystko j wyczerpao. Powiedzenie mu o tym, co zrobi
Sebastian, odczuwaa jak podniesienie niewiarygodnego ciaru, a teraz chciaa jedynie
zamkn oczy i rozpyn si w ciemnoci. Tak dugo dusia w sobie gniew. Towarzyszy jej
w kadym aspekcie ycia. Nawet, kiedy sza na zakupy z Simonem, siedziaa w parku czy
bya sama w domu i usiowaa rysowa, ten gniew zawsze jej towarzyszy.
Wida byo, e Jace toczy ze sob walk; przynajmniej nie prbowa niczego przed
ni ukry, widziaa w jego oczach przebysk emocji: gniew, frustracja, bezradno, poczucie
winy i, w kocu, smutek. By to zaskakujco spokojny smutek, jak na Jace'a, a kiedy
wreszcie si odezwa, gos te mia wyjtkowo spokojny.
- Ja po prostu... - powiedzia, wbijajc wzrok w podog - chciabym powiedzie to,
co waciwe, zrobi to, co waciwe, eby ci wszystko uatwi. Cokolwiek pragniesz, ebym
zrobi, chc zrobi. Pragn by dla ciebie wsparciem w sposb, w jaki ty chcesz, ebym nim
by, Clary.
- Wanie - powiedziaa cicho.
Podnis wzrok.
- Co?
- To, co powiedziae, byo perfekcyjne.
Zamruga.
- C, to dobrze, bo nie wiem, czy sta mnie na bis. Ktra cz bya perfekcyjna?
Poczua, jak zadra jej kcik ust. W tej reakcji byo co w stylu Jace'a, dziwna
mieszanina arogancji i wraliwoci; niezomnoci, goryczy i powicenia.
- Chc tylko wiedzie - powiedziaa - czy ani troch nie zmienie zdania na mj
temat.
- Nie. Nie - odpar, przeraony. - Jeste odwana, niesamowita i idealna, i kocham
ci. Kocham ci i zawsze kochaem, i nie zmieni tego adne dziaania jakiego szaleca.
- Usid - powiedziaa i tak zrobi, a skra kanapy skrzypna pod jego ciarem.
Odchyli gow, eby na ni spojrze. W jego wosach migota pomienny blask. Wzia
gboki oddech i podesza do niego, siadajc mu ostronie na kolanach. - Moesz mnie
przytuli? - zapytaa.
Obj j i przycign do siebie. Czua minie jego ramion, ich si, kiedy dotyka jej
delikatnie jak zawsze. Mia donie wojownika, a jednak potrafi si z ni delikatnie
obchodzi, tak samo jak ze swoim pianinem, ze wszystkim, co byo dla niego wane.
Usiada bokiem, stopy trzymajc na kanapie, i opara gow o jego rami. Czua, jak
szybko bije mu serce.
- A teraz - powiedziaa. - Pocauj mnie.
Zawaha si.
- Jeste pewna?
Skina gow.
- Tak. Tak - odpara. - Bg wie, e ostatnio nie moglimy sobie na zbyt wiele

pozwoli, ale za kadym razem, kiedy ci cauj, za kadym razem, kiedy ci dotykam,
czuj, jakby to byo zwycistwo. Sebastian zrobi to, co zrobi, poniewa... poniewa nie
zna rnicy midzy mioci a chci posiadania. Midzy oddawaniem si drugiej osobie a
wykorzystywaniem jej. I myla, e moe mnie zmusi, bym mu si oddaa, e bd jego
wasnoci. Byabym jego, i dla niego to wanie oznaczaoby mio, bo nie zna innych
uczu. Ale kiedy ci dotykam, robi to, bo tego chc i na tym polega rnica. A on nie
zmusi mnie, ebym dawaa mu to, czego on chce. Nie zmusi - powiedziaa i pochylia si,
eby go pocaowa, lekko musn jego wargi swoimi, trzymajc rk na oparciu kanapy.
Poczua, jak zaczerpn tchu, kiedy midzy nimi przeskoczya drobna iskra. Otar si
policzkiem o jej wasny, kosmyki ich wosw spltay si ze sob, mied i zoto.
Odsuna si i z powrotem si o niego opara. Pomienie taczyy w kominku, a
niewielka ilo ich ciepa wnikna w koci Clary. Opieraa si o rami, na ktrym widniaa
biaa blizna, znaczca jedynie ciaa mskich czonkw rodziny Herondale, a ona pomylaa
o tych wszystkich ludziach yjcych przed Jace'em, o tych, ktrych krew i koci zoyy si
na jego osob.
- O czym mylisz? - zapyta. Przeczesywa doni pasma jej wosw, pozwalajc by
kosmyki przeplatay si midzy jego palcami.
- O tym, e ciesz si, e ci powiedziaam - odpara. - A ty o czym mylisz?
Przez dusz chwil nie odpowiada, pomienie w kominku wznosiy si i opaday.
- Mylaem o tym, co powiedziaa na temat samotnoci Sebastiana. Prbowaem sobie
przypomnie, jak to byo mieszka z nim w tym domu. Zabra mnie tam z wielu powodw,
owszem, ale gwnie przez brak towarzystwa. Towarzystwa kogo, kto, jak on myla,
mgby go zrozumie, bo tak samo nas wychowano. Staraem si przypomnie sobie, czy w
ogle kiedykolwiek go lubiem, czy lubiem spdza z nim czas.
- Raczej nie. Widziaam ci i nigdy nie miaam wraenia, e czujesz si tam
swobodnie, nie tak naprawd. Bye sob, ale jednoczenie nie sob. Ciko to
wytumaczy.
Jace spojrza na pomienie.
- Nie a tak - odpar. - Myl, e czowiek ma w sobie tak cz siebie, oddzielon
nawet od wasnej woli czy umysu i do tej wanie czci nie mg dotrze. Ta osoba nigdy
tak naprawd nie bya mn, i on o tym wiedzia. Chce, by go kto lubi lub kocha za to, kim
jest w rzeczywistoci. Ale nie wie, e musi si zmieni, by zasuy na t mio; zamiast
tego chce zmieni cay wiat, zmieni ludzko, zmieni to wszystko w co, co by go
pokochao - urwa. - Wybacz za kanapowy wykad psychologiczny. Dosownie. W kocu
siedzimy na kanapie.
Ale Clary zatopia si w mylach.
- Kiedy przeszukaam jego rzeczy w mieszkaniu, znalazam list, ktry napisa. Nie
dokoczy go, ale zaadresowa do mojej piknej. Pamitam, e pomylaam sobie, e to
dziwne. Dlaczego miaby pisa list miosny? To znaczy... rozumie, co to seks, przynajmniej
w pewnym sensie, i podanie, ale mio? Nie sdz, nie po tym, co widziaam.
Przycign j do siebie, staranniej dopasowujc do ksztatu swojego ciaa. Nie bya
pewna, kto kogo uspokaja, skupia si jedynie na regularnym biciu jego serca, ktre czua
na skrze oraz znajomym i podnoszcym na duchu zapachu myda, potu i metalu. Clary
rozlunia si w jego ramionach, dopado j wyczerpanie, powieki zaczy jej ciy. Miaa
za sob ciki dzie i noc, oraz dugi dzie przed tym dniem.
- Obud mnie, jeli moja mama i Luke przyjd tu, kiedy bd spa.
- Och, bez obaw - powiedzia Jace sennym gosem. - Twoja matka pomyli, e

prbuj ci wykorzysta i bdzie mnie goni po pokoju z pogrzebaczem w rce.


Wycigna rk i poklepaa go po policzku.
- Obroni ci.
Jace nie odpowiedzia. Ju spa, oddychajc rwno, rytm bicia ich serc powoli si do
siebie dopasowywa. Leaa jeszcze przez chwil i, marszczc brwi, patrzya na taczce
pomienie w kominku. W jej gowie rozbrzmieway w kko sowa moja pikna, jakby
byo to wspomnienie sw usyszanych we nie.
TUMACZENIE: Nata262
KOREKTA: Ma_cul, KlaudiaRyan
POLUBCIE NAS NA FACEBOOKU! :)
https://www.facebook.com/DDTranslateTeam
11
Najlepsze to, co stracone
- Clary. Jace. Wstawajcie.
Clary uniosa gow i niemal jkna, gdy kujcy bl przeszy jej zesztywniay kark.
Musiaa zasn wtulona w rami Jace'a, ktry take spa wcinity w rg kanapy, z kurtk
pod gow. Rkoje jego miecza bolenie wbia si w biodro Clary, gdy chopak ziewn i
wyprostowa si1.
Nad nimi staa Konsul ubrana w strj Rady bez umiechu na twarzy. Jace podnis
si na nogi.
- Konsulu odezwa si gosem penym godnoci, na jak tylko byo go sta w
pomitym ubraniu i z wosami sterczcymi na wszystkie strony.
- Prawie zapomnielimy, e wasza dwjka tutaj jest powiedziaa Jia. - Spotkanie
Rady si zaczo.
Clary wstaa wolniej, rozmasowujc obolae plecy i szyj. Usta miaa suche jak
pergamin, a ciao emanowao napiciem i wyczerpaniem.
- Gdzie moja mama? - spytaa. - I Luke?
- Poczekam na was na korytarzu odpara Jia, ale nie ruszya si z miejsca.
Jace wsun rce w rkawy kurtki.
- Ju idziemy, Konsulu.
W gosie Konsula byo co, co nakazao Clary spojrze na ni ponownie. Jia bya
adna, tak jak jej crka Aline, ale w tym momencie w kcikach jej ust i oczu widniay
zmarszczki napicia. Clary ju widziaa wczeniej ten wyraz twarzy.
- Co si dzieje? - zapytaa. - Co jest nie tak, prawda? Gdzie moja mama? I gdzie jest
Luke?
- Nie jestemy pewni odpara Jia cicho. - Do tej pory nie odpowiedzieli na
1 Rkoje miecza jasne, HAHA! Tak to si teraz nazywa! Jeny, ciekawe, czy Cassie robi to
specjalnie, czy raczej
nie ma pojcia JAK to brzmi..... (przyp. firefly)
wiadomo, ktr wysalimy im zeszej nocy.
Zbyt wiele wstrzsw w zbyt krtkim czasie sprawio, e Clary otpiaa. Nie zaparo
jej tchu w piersi, nie wykrzykna niczego, tylko czua jak po jej yach rozchodzi si
zimno. Zgarna Heosphoros ze stou, gdzie go zostawia i przypia do pasa. Bez sowa
przepchna si obok Konsula i wysza na zewntrz.
Tam czeka Simon. Wyglda na sponiewieranego i wykoczonego, by blady nawet
jak na wampira. Wycigna rk, by zapa go za do, przy ucisku poczua zoty piercie
na jego palcu.

- Simon idzie na spotkanie Rady oznajmia Clary i popatrzya na Konsul, jakby


wyzywajc j, by si sprzeciwia.
Jia po prostu skina gow. Wygldaa na osob zbyt zmczon, by jeszcze si
sprzecza.
- Moe by reprezentantem Dzieci Nocy.
- Ale Raphael mia nim by zaprotestowa zaniepokojony Simon. - Nie jestem
przygotowany...
- Nie moemy skontaktowa si z adnym z przedstawicieli Podziemnych, w tym z
Raphaelem. - Jia zacza i w d korytarza. ciany byy drewniane, jasnego koloru, a w
powietrzu unosi si zapach wieo citego drewna. To musiaa by ta cz Gard, ktr
odbudowano po wojnie z Valentinem Clary bya wczoraj zbyt zmczona, by zwrci na to
uwag. W cianach wyobiono runy o anielskiej mocy. Kada jarzya si mocnym wiatem
rozjaniajcym korytarz bez okien.
- Co to znaczy, e nie moecie si z nimi skontaktowa? - dopytywaa Clary, spieszc
za Ji. Simon i Jace zrobili to samo. Korytarz skrca, prowadzc ich gbiej do Gardu.
Clary syszaa przed nimi przytumiony szum przypominajcy odgosy oceanu.
- Ani Luke ani twoja matka nie wrcili ze spotkania z faerie. - Konsul zatrzymaa si
w przestronnym przedsionku. Dochodzio tam sporo naturalnego wiata przez okna
wyoone na przemian biaym i kolorowym szkem. Przed nimi znajdoway si podwjne
drzwi z namalowanym na nich tryptykiem Anioa i Darw.
- Nie rozumiem powiedziaa Clary, podnoszc gos. - Wic nadal tam s? U
Meliorna?
Jia pokrcia gow.
- Dom jest pusty.
- Ale... co z Meliornem, co z Magnusem?
- Na razie nic nie jest pewne stwierdzia Jia. - W domu nikogo nie ma, a aden z
przedstawicieli nie odpowiada na wiadomoci. Patrick z grup stranikw przeczesuje
wanie miasto.
- Czy w domu bya krew? - odezwa si Jace. - lady walki, cokolwiek?
Jia zaprzeczya.
- Nie. Jedzenia nadal leao na stole. Wydawao si jakby... rozpynli si w
powietrzu.
- To nie wszystko, prawda? - powiedziaa Clary. - Po twojej minie widz, e chodzi o
co jeszcze.
Jia nie odpowiedziaa, tylko pchna drzwi do pomieszczenia Rady. Do przedsionka
wla si haas. To wanie syszaa wczeniej Clary, to wanie przypominao jej szum
oceanu. Przepchna si obok Konsula i zatrzymaa si w drzwiach pena niepewnoci.
Pomieszczenie, ktre kilka dni temu byo tak pene porzdku, teraz wypeniali
krzyczcy Nocni owcy. Wszyscy stali, niektrzy skupili si w grupy, inni trzymali si na
uboczu. Wikszo grupek kcia si. Clary nie potrafia rozrni sw, ale dostrzegaa
wiele nerwowych gestw. Jej oczy przeczesyway tum w poszukiwaniu znajomych twarzy
nie byo Luke'a ani Jocelyn, ale znalaza Lightwoodw, Roberta w szatach Inkwizytora,
obok niego Maryse; byy tam Aline i Helen oraz grupa dzieci Blackthornw.
I tam, w centrum amfiteatru stay cztery drewniane krzesa przeznaczone dla
Podziemnych, ustawione w pkole. Byy puste, a na posadzce przed nimi widniao jedno
sowo wypisane krzywo czym, co wygldao jak lepka zota farba.
Veni.

Jace przeszed obok Clary i wkroczy do pomieszczenia. Jego ramiona byy napite,
gdy przyglda si bazgroom.
- To krew powiedzia. - Krew anioa.
Przed oczami Clary przemkn obraz biblioteki w Instytucie, jej podoga pobrudzona
krwi i pirami, koci anioa.
Erchomai.
Nadchodz.
A teraz pojedyncze sowo: Veni.
Przybyem.
Druga wiadomo. Och, Sebastian by zajty. Gupia, pomylaa, to gupie myle, e
przyby tu tylko po ni, e nie bya to cz czego wikszego, e nie pragn wicej, wicej
zniszczenia, wicej strachu, wicej zamieszania. Przypomniaa sobie jego wredny
umieszek, gdy wspomniaa o bitwie pod Cytadel. Oczywicie, e byo to co wicej ni
atak; to byo rozproszenie uwagi. Skierowanie wzroku Nefilim poza Alicante, zmuszenie ich
do poszukiwania jego i Mrocznych po caym wiecie oraz do strachu nad rannymi i
zmarymi. A w midzyczasie Sebastian znalaz drog do serca Gard i wymalowa podog
krwi.
Niedaleko podium staa grupka Cichych Braci w ich szatach koloru koci i twarzami
ukrytymi pod kapturami. Clary jakby wrcia pami, wic zwrcia si do Jace'a.
- Brat Zachariasz... Nie miaam okazji spyta si, czy wiesz, co z nim?
Jace wpatrywa si w napis w dole z obrzydzeniem wypisanym na twarzy.
- Widziaem si z nim w Basillas. Wszystko z nim w porzdku. Jest... inny.
- W dobrym znaczeniu?
- Ludzko inny powiedzia Jace i zanim Clary zdya spyta, co mia na myli,
usyszaa, e kto j woa.
Ujrzaa, jak w centrum pomieszczenia z tumu wyania si rka machajca
energicznie w jej stron. Isabelle. Staa z Alekiem w niewielkiej odlegoci od rodzicw.
Clary syszaa, jak Jia woa za ni, lecz ona ju przepychaa si przez tum z Jace'em i
Simonem depczcymi jej po pitach. Wyczua ciekawskie spojrzenia rzucane w jej stron.
W kocu wszyscy wiedzieli, kim jest. Wiedzieli, kim s oni wszyscy. Crka Valentine'a,
adoptowany syn Valentine'a i wampir - Chodzcy Za Dnia.
- Clary! - krzykna Isabelle, gdy wraz z Jace'em i Simonem wyrwaa si z zasigu
wcibskich spojrze i niemal wpada na rodzestwo Lightwoodw, ktrym udao si zdoby
odrobin miejsca w gszczu ludzi. Isabelle zmierzya Simona podirytowanym spojrzeniem,
zanim wycigna ramiona, by uciska Jace'a i Clary. W chwili, gdy pucia Jace'a, za
rkaw przycign go do siebie Alec i trzyma mocno, a zbielay mu kykcie. Jace wyglda
na zaskoczonego, ale nic nie powiedzia.
- Czy to prawda? - odezwaa si Isabelle do Clary. - Zeszej nocy Sebastian by u
ciebie w domu?
- U Amatis, tak... Skd wiedziaa? - spytaa Clary.
- Nasz ojciec jest Inkwizytorem, to oczywiste, e wiemy powiedzia Alec. Wszyscy plotkowali tylko o rzekomej wizycie Sebastiana w miecie, zanim otworzono
drzwi do sali i zobaczylimy... to.
- To prawda wtrci Simon. - Konsul pytaa mnie o to, gdy mnie obudzia... Jakbym
co wiedzia. Przespaem cae zajcie doda, gdy Isabelle popatrzya na niego pytajco.
- Czy Konsul mwia wam co o tym? - spyta Alec, wskazujc rk ponury widok w
dole. - Albo Sebastian?

- Nie odpara Clary. - Sebastian nie jest typem, ktry dzieli si swoimi planami z
innymi.
- W ogle nie powinien by w stanie dotrze do reprezentantw Podziemnych. Nie
tylko Alicante jest chronione, lecz take ich domu powiedzia Alec. ya na jego szyi
pulsowaa szybko; jego do spoczywajca na rkawie Jace'a trzsa si z paniki. - Byli na
kolacji. Powinni by bezpieczni. - Puci Jace'a i wcisn donie do kieszeni. - A Magnus...
Magnusa w ogle miao tu nie by. Catarina miaa zaj jego miejsce. - Popatrzy na
Simona. - Widziaem ci z nim na Placu Anioa w noc bitwy. Powiedzia ci, dlaczego jest w
Alicante?
Simon pokrci gow.
- Tylko mnie odprawi. By zajty leczeniem Clary.
- Moe to blef rzuci Alec. - Moe Sebastian chce, ebymy myleli, e zrobi co
Podziemnym, by nas oderwa od...
- Nie wiemy, czy cokolwiek im zrobi. Ale... zaginli powiedzia Jace cicho, a Alec
popatrzy w bok, jakby nie mg spotka si wzrokiem ze swoim parabatai.
- Veni wyszeptaa Isabelle, spogldajc na podium. - Dlaczego...?
- Daje nam zna, e ma moc stwierdzia Clary. - Moc, ktrej adne z nas nie potrafi
zrozumie. - Pomylaa o tym, jak pojawi si w jej pokoju, a potem znikn. O tym, jak
ziemia przy Cytadeli rozwara si u jego, jakby witaa go i chronia przed zagroeniem
wiata.
Ostry huk rozbrzmia w sali - dzwon, ktry wzywa Rad do porzdku. Jia podesza
do katedry, a po jej obu stronach stanli uzbrojeni stranicy Clave.
- Nocni owcy odezwaa si, a jej gos rozbrzmia tak wyranie, jakby uywaa
mikrofonu. - Prosz o cisz.
W pomieszczenie stopniowo zapadaa cisza, cho po kilku buntowniczych wyrazach
twarzy wida byo, e nie jest to dobrowolna cisza.
- Konsulu Penhallow! - krzykn Kadir. - Jakie masz dla nas wyjanienia? Co ma
znaczy to... to witokradztwo?
- Nie jestemy pewni odpara Jia. - Stao si to w nocy, midzy jedn wart a drug.
- To zemsta przemwi szczupy, ciemnowosy Nocny owca, ktrego Clary
rozpoznaa jako gow Instytutu w Budapeszcie. Przypomniaa sobie, e chyba nazywa si
Lazlo Balogh. - Zemsta za nasze zwycistwa w Londynie i pod Cytadel.
- To nie byy zwycistwa, Lazlo powiedziaa Konsul. - Londyski Instytut okaza
si by chroniony przez moc, o ktrej nawet my nie mielimy pojcia i ktrej nie moemy
odtworzy ponownie. Tamtejsi Nocni owcy zostali ostrzeeni i bezpiecznie
wyprowadzeni. I mimo to kilkoro zostao rannych, a siy Sebastiana nie zostay naruszone.
Moe to by co najwyej nazwane udanym odwrotem.
- Ale atak na Cytadel zaprotestowa Lazlo. - Nie dosta si do rodka. Nie dotar
do zbrojowni...
- Ale rwnie nie przegra. Wysalimy szedziesiciu wojownikw, a on zabi
trzydziestu i zrani dziesitk. Mia ze sob czterdziestu onierzy i straci okoo pitnastu.
Gdyby nie to, co zaszo, gdy zrani Jace'a Lightwooda, jego czterdziestka prawdopodobnie
wymordowaaby nasz szedziesitk.
- Jestemy Nocnymi owcami powiedziaa Nasreen Choudhury. - Przywyklimy do
bronienia tego, co potrzebuje ochrony do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi.
- Szlachetna idea skomentowaa Josiane Pontmercy z Conclave w Marsylii. Jednak nie do koca praktyczna.

- Bylimy zbyt ostroni, jeli chodzi o liczb wysanych pod Cytadel powiedzia
Robert Lightwood, jego gboki gos roznis si po sali. - Po atakach oszacowalimy, e
Sebastian ma po swojej stronie czterystu Mrocznych. Prosto liczc, walka wszystkich
Nocnych owcw oraz jego si oznaczaaby jego klsk.
- Wic oto, co musimy zrobi: stoczy z nim walk, zanim Zmieni wicej Nocnych
owcw stwierdzia Diana Wrayburn.
- Nie da si walczy z czym, czego nie da si znale odpara Konsul. - Nasze
prby zlokalizowania go nadal nie przynosz efektw. - Podniosa gos. - Najlepszym
planem dla Sebastiana jest wywabia nas w maych grupkach. Chce nas zmusi do
wysyania grup zwiadowczych do polowania na demony lub na niego. Musimy trzyma si
razem tu, w Idrisie, gdzie nie moe stawi nam czoa. Jeli si rozdzielimy, jeli zostawimy
nasz ojczyzn, wtedy przegramy.
- A on nas przeczeka powiedzia blond Nocny owca z Konklawe w Kopenhadze.
- Musimy wierzy, e nie ma do tego cierpliwoci odpara Jia. - Musimy
przypuszcza, e zaatakuje, a wtedy przewyszymy go liczb i pokonamy.
- Musimy rozway co jeszcze poza cierpliwoci stwierdzi Balogh. Opucilimy nasze Instytuty, przybylimy tutaj z myl, e powrcimy tam, gdy tylko
skocz si obrady z udziaem Podziemnych. Bez nas na wiecie, kto bdzie go broni?
Mamy nakaz, zarzdzenie dane z Nieba, by ochrania wiat, by powstrzymywa demony.
Nie moemy go wypenia std.
- Dziaaj wszystkie zaklcia ochronne powiedzia Robert. - Wyspa Wrangla
pracuje bez wytchnienia. I, biorc pod uwag nasz now wspprac z Podziemnymi,
musimy polega na ich chci dotrzymania Porozumie. To bya sprawa, ktr mielimy
przedyskutowa w czasie dzisiejszych obrad...
- C, powodzenia wtrcia Josiane Pontmercy. - Zwaajc, e przedstawiciele
Podziemnych zaginli.
Zaginli. Sowo pado, roztaczajc wok cisz niczym kamyk , ktry po wpadniciu
do wody wywouje fale. Clary czua, jak Alec momentalnie si napina. Ona do tej pory nie
pozwalaa sobie o tym myle, nie pozwalaa sobie wierzy, e naprawd ich nie ma. To by
tylko psikus, jaki sprawia im Sebastian, wmawiaa sobie. Okrutny psikus, ale nic wicej.
- Nie wiemy tego! - zaprotestowaa Jia. - Strae wanie poszukuj...
- Sebastian napisa to tu przed ich miejscami! - krzykn mczyzna z
zabandaowanym ramieniem. By gow Instytutu w Meksyki i uczestniczy w bitwie pod
Cytadel. Clary podejrzewaa, e jego nazwisko brzmiao Rosale. - Veni. Przybyem. Tak
jak wczeniej przekaza nam wiadomo mierci anioa w Nowym Jorku, teraz uderza w
samo serce Gard...
- Ale nie uderzy w nas przerwaa mu Diana. - Tylko w przedstawicieli
Podziemnych.
- Atakowa naszych sojusznikw oznacza atakowanie nas wtrcia Maryse. - Oni s
czonkami Rady ze wszystkimi tego przywilejami.
- Nie wiemy nawet co si z nimi stao! - warkn kto z tumu. - Rwnie dobrze
mogo im si nic nie sta...
- To gdzie w takim razie s? - wykrzykn Alec i nawet Jace wyglda na
zaskoczonego widokiem Aleca podnoszcego gos. Ciemnowosy chopak rzuca wok
zowrogie spojrzenia, jego niebieskie oczy pociemniay, a Clary nagle przypomnia si
wcieky chopak, ktrego poznaa w Instytucie, co wydawao si by wieki temu. - Czy
kto w ogle prbowa ich namierzy?

- Prbowalimy odpowiedziaa Jia. - Nie zadziaao. Nie kady z nich moe zosta
zlokalizowany. Nie da si namierzy wilkoaka lub zmarego... - Jia przerwaa, nagle
nabierajc ostro powietrza. Bez ostrzeenia stranik Clave po jej lewej zaszed j od tyu i
szarpn za szat. Po zebranych roztoczy si krzyk, gdy mczyzna cofn si, pocigajc j
ze sob i przykadajc dugi srebrny sztylet do jej garda.
- Nephilim! - rykn. Kaptur zsun mu si kaptur, odsaniajc puste oczy i nieznane
wijce si Znaki Mrocznych. Pord tumu rozleg si szum, ucity szybko, gdy stranik
przycisn sztylet mocniej do szyi Konsul. Wok broni pojawia si krew, widoczna nawet z
daleka.
- Nephilim zacz ponownie. Clary wytaa umys, bo wydawa si dziwnie
znajomy. By wysoki, mia brzowe wosy i okoo czterdzieci lat. Mia silnie uminione
ramiona, na ktrych odznaczay si yy, gdy walczy, by utrzyma Ji w miejscu. Zostacie na swoich miejscach! Nie zbliajcie si albo wasza Konsul umrze!
Aline krzykna. Helen trzymaa j w ramionach, widocznie powstrzymujc j od
ruszenia w stron matki. Za nimi dzieci Blackthornw skupiy si wok Juliana, ktry na
rkach trzyma najmodszego brata; Drusilla wtulia twarz w jego bok. Emma z wosami tak
jasnymi, e byy widoczne z daleka, staa z wycignit Cortan, ochraniajc reszt.
- To Matthias Gonzales powiedzia Alec gosem penym szoku. - By gow
Instytutu w Buenos Aires...
- Cisza! - wrzasn mczyzna za Ji i zapado pene niepokoju milczenie. Wikszo
Nocnych owcw staa w gotowoci, jak Jace i Alec, z domi w drodze do pasw z broni.
Isabelle ciskaa rczk bicza. - Wysuchajcie mnie, Nocni owcy! - Oczy Matthiasa
pony szaleczo. - Wysuchajcie mnie, poniewa byem jednym z was. lepo podaem
za reguami Clave, przekonany o swoim bezpieczestwie na terenie Idrisu, chroniony
blaskiem Anioa! Ale tu nie ma bezpieczestwa. - Kiwn podbrdkiem, wskazujc bazgroy
na pododze. - Nikt nie jest bezpieczny, nawet posacy Niebios. To wanie jest zasig
wadzy Piekielnego Kielicha i tego, kto go dziery.
W tumie rozleg si pomruk. Robert Lightwood przepchn si do przodu; jego twarz
bya pena niepokoju, gdy spojrza na Ji i sztylet przy jej gardle.
- Czego on chce? - spyta. - Syn Valentine'a. Czego od nas chce?
- Och, pragnie wielu rzeczy odpar Mroczny Nocny owca. - Ale na chwil obecn
zadowoli go prezent w postaci jego siostry i przyszywanego brata. Wydajcie mu Clariss
Morgenstern i Jace'a Lightwooda, a zapobiegniecie katastrofie.
Clary usyszaa jak Jace wciga powietrze z sykiem. Popatrzya na niego pena
paniki; czua na sobie wzrok kadej osoby w pomieszczeniu i miaa wraenie, e si
rozpuszcza jak sl w wodzie.
- Jestemy Nephilim powiedzia Robert chodno. - Nie handlujemy swoimi. On to
wie.
- My, sudzy Piekielnego Kielicha, mamy piciu waszych sojusznikw. - Tak
brzmiaa odpowied. - Meliorna z Jasnego Dworu, Raphaela z klanu Dzieci Nocy, Luke'a
Garroway'a ze sfory Dzieci Ksiyca, Jocelyn Morgenstern Nephilim - oraz Magnusa
Bane'a, Dziecko Lilith. Jeeli nie wydacie nam Clarissy i Jonathana, zostan oni umierceni
elazem i srebrem, ogniem i jarzbin2. A kiedy wasi Podziemni sprzymierzecy dowiedz
si, e powicilicie ich reprezentantw, bo nie chcielicie wyda dwjki swoich, odwrc
si od was. Docz do nas, a wy bdziecie zmuszeni walczy nie tylko z wacicielem
Kielicha, ale take caego Podziemia.
Clary poczua zawroty gowy tak silne, e niemal wywoay nudnoci. Wiedziaa

oczywicie, e wiedziaa, w ten dziwny sposb, gdy nie miaa pewnoci, ale te nie moga
tego wykluczy e jej matka, Luke i Magnus byli w niebezpieczestwie, ale usysze to
byo cakowicie inn spraw. Zacza si trz, a w gowie nieustannie tuky si jej sowa
niezrozumiaej modlitwy: Mamo, Luke, oby wszystko byo z wami w porzdku, prosz. Oby
Magnus mia si dobrze ze wzgldu na Aleca. Prosz.
Usyszaa te gos Isabelle mwicy, e Sebastian nie moe wygra z nimi i caym
Podziemiem. Ale znalaz sprytny sposb, by jako si na nich odegra: jeli co zego
spotka przedstawicieli Podziemnych, bdzie to wygldao tak, jakby Nocni owcy byli
winni.
Wyraz twarzy Jace'a sta si ponury, ale spotka si z ni wzrokiem penym takiego
samego zrozumienia, jakie kuo j niczym iga w sercu. Nie mogli sta z boku i pozwoli,
by do tego doszo. Pjd do Sebastianem. To byo jedyne rozwizanie.
2 W ludowych wierzeniach jarzbina jest uznawana jako bro przeciw czarownicom. Zgaduj
wic, e jarzbin
chcieli... zaszkodzi Magnusowi ;/ (przyp. firefly)
Ruszya do przodu, zamierzajc krzykn, ale zatrzyma j ucisk na nadgarstku; kto
szarpn j do tyu. Obrcia si, spodziewajc si zobaczy Simona, lecz ku jej
zaskoczeniu, ujrzaa Isabelle.
- Nie powiedziaa Izzy.
- Jeste gupcem i zwykym poplecznikiem warkn Kadir, jego oczy paay
gniewem, gdy zwraca si do Matthiasa. - aden z Podziemnych nie bdzie nas wini za
brak zgody na powicenie dwch z naszego gatunku, by zasilili stos zwok tworzony przez
Sebastiana.
- Och, ale on ich nie zabije odpar Matthias gosem penym gronej radoci. Macie jego przysig na Anioa, e adna krzywda nie spotka dziewczyny Morgensternw
ani chopca Lightwoodw. S jego rodzin i yczy sobie ich przy swoim boku. Wic nie
bdzie adnego powicenia.
Clary poczua, jak co muska jej policzek Jace. Pocaowa j prdko, a ona
przypomniaa sobie judaszowy pocaunek Sebastiana zeszej nocy i okrcia si, by go
zapa, ale ju go nie byo, odszed od nich, kierujc si w stron schodw pomidzy
rzdami awek.
- Pjd! - krzykn, a jego gos zadwicza w sali. - Pjd z wasnej woli. - W rku
mia swj miecz. Rzuci go na ziemi, upad na schody. - Pjd z Sebastianem wygosi w
penej ciszy, ktra nastpia. - Tylko zostaw Clary. Pozwl jej zosta. We tylko mnie.
- Jace, nie powiedzia Alec, ale jego gos znikn we wrzawie, ktra rozniosa si w
pomieszczeniu. Gosy unosiy si niczym dym i wiroway pod sufit, a Jace sta spokojnie,
wycigajc rce, by pokaza, e nie ma ze sob broni; jego wosy lniy w wietle
runicznym. Anio powicenia.
Matthias Gonzales rozemia si.
- Nie bdzie umowy bez Clarissy powiedzia. - Sebastian zada jej, a ja
dostarczam mistrzowi to, czego zapragnie.
- Mylisz, e jestemy gupcami wypomnia Jace. - Waciwie to si nie mylisz. Ty w
ogle nie mylisz. Jeste tylko ustami dla demona, niczym wicej. Ju nic ci nie obchodzi.
Rodzina, krew, honor. Nie jeste ju czowiekiem.
Matthias umiechn si krzywo.
- Dlaczego ktokolwiek chciaby by czowiekiem?
- Poniewa twoja oferta jest nic nie warta odpar Jace. - Przypumy, ze mu si

oddamy3, a Sebastian wypuci zakadnikw. Potem co? Tak bardzo starasz si nam wmwi,
o ile Sebastian jest lepszy od Nephilim, o ile silniejszy i sprytniejszy. Jak moe uderzy w
nas tu, w Alicante, i e adne zaklcia ochronne i adni stranicy nie bd w stanie go
powstrzyma. Jak zniszczy nas wszystkich. Jeli chcesz zawiera z kim umow, oferujesz
im szans na wygran. Gdyby by czowiekiem, wiedziaby to.
W ciszy, ktra potem nastpia, Clary wierzya, e daoby si usysze kropl krwi
uderzajc w podog. Matthias sta bez ruchu, sztylet nadal przyciska do szyi Konsula,
jego usta poruszay si, jakby szepta co lub recytowa co, co wczeniej usysza...
Lub sucha, dosza do wniosku, sucha sw wypowiadanych mu do ucha...
- Nie moecie zwyciy powiedzia Matthias w kocu, a Jace si rozemia tym
ostrym, kliwym miechem, w ktrym Clary zakochaa si na samym pocztku. Nie anio
powicenia, pomylaa, lecz anio zemsty, cay w zocie, krwi i ogniu, pewny siebie nawet
w obliczu poraki.
- Widzisz, co mam na myli rzek Jace. - Wic jakie to ma znaczenie, czy umrzemy
teraz, czy pniej...
- Nie moecie zwyciy kontynuowa Matthias. - Ale moecie przey. Ci z was,
ktrzy podejm tak decyzj, mog zosta przemienieni przez Piekielny Kielich; zostaniecie
onierzami Gwiazdy Porannej i bdziecie rzdzi wiatem z Jonathanem Morgensternem
jako waszym przywdc. Ci, ktrzy postanowi pozosta dziemi Razjela mog to uczyni,
tylko jeli pozostan w Idrisie. Granice pastwa zostan zapiecztowane, odizolowujc je
od reszty wiata, ktra bdzie nalee do nas. Te tereny, dane wam przez Anioa, bdziecie
mogli zatrzyma i yjc w tych granicach, bdziecie bezpieczni. To moe zosta wam
obiecane.
Jace zgromi go spojrzeniem.
- Obietnice Sebastiana nic nie znacz.
- Jego obietnice to wszystko, co macie odpar Matthias. - Dotrzymajcie sojuszu z
Podziemnymi, pozostacie w granicach Idrisu, a przeyjecie. Ale ta oferta jest aktualna
tylko wtedy, gdy dobrowolnie oddacie si naszemu mistrzowi. Oboje, ty i Clarissa. Nie ma
co negocjowa.
Clary powoli obrzucia wzrokiem ca sal. Niektrzy z Nephilim wygldali na
zdenerwowanych, cz bya wystraszona, a kilku paao wciekoci. Pozostali wygldali
na zamylonych. Przypomniaa sobie dzie, kiedy staa w Sali Porozumie przed t sam
3 Wybaczcie lubieny dobr sw.... xD chocia pewnie znajc ycie to tylko mi si TAK
kojarzy. (przyp. firefly)
grup ludzi i prezentowaa im run wic, ktra umoliwia im wygranie wojny. Wtedy
byli wdziczni. Ale to bya rwnie ta sama Rada, ktra zagosowaa za zaprzestaniem
poszukiwa Jace'a, kiedy porwa go Sebastian, poniewa ycie jednego chopca nie byo
warte ich zachodu.
Zwaszcza, ze chopiec by przybranym synem Valentine'a.
Kiedy mylaa, e byli dobrzy ludzie i li ludzie, e bya strona wiata i strona
ciemnoci, ale teraz ju tak nie uwaaa. Widziaa ju zo we wasnym bracie i ojcu, zo
dobrych intencji, z ktrymi co poszo nie tak oraz zo wynikajce z czystego pragnienia
wadzy. Za to w byciu dobrym nie byo miejsca na bezpieczestwo: Cnota moe rani
niczym n, a ogie Niebios jest olepiajcy.
Odsuna si od Aleca i Isabelle, poczua, jak Simon apie j za rami. Obrcia si i
spojrzaa na niego, krcc gow. Musisz pozwoli mi to zrobi.
Jego ciemne oczy byy pene bagania.

- Nie rb tego wyszepta.


- Chodzi mu o nasz dwjk odszepna. - Jeli Jace pjdzie do Sebastiana beze
mnie, Sebastian go zabije.
- I tak zabije was oboje. - Isabelle niemal pakaa z frustracji. - Nie moesz i, Jace
tak samo... Jace!
Jace obrci si, by na nich spojrze. Clary dostrzega, jak zmienia si jego wyraz
twarzy, gdy dotaro do niego, e przepychaa si w jego stron. Pokrci gow, a jego usta
uoyy si w jedno sowo.
- Nie.
- Daj nam czas wygosi Robert Lightwood. - Daj nam cho troch czasu, by
przeprowadzi gosowanie.
Matthias oderwa sztylet od szyi Jii i przytrzyma go w grze; jego drugie rami
obejmowao j, doni ciska przd jej szaty. Kierowa sztylet ku sufitowi, a z kocwki
wystrzelio wiato.
- Czas parskn. - Dlaczego Sebastian miaby dawa wam czas?
Cisz przerwa ostry, dwiczny haas. Clary zobaczya, jak co jasnego przemyka
obok niej i usyszaa odgos metalu uderzajcego o metal, gdy strzaa zetkna si z noem,
ktry Matthias trzyma nad gow Jii, wytrcajc go z rki Mrocznego. Clary szybko
popatrzya w bok i ujrzaa Aleca z uniesionym ukiem, ktrego ciciwa nadal drgaa.

Matthias wyda z siebie ryk i zatoczy si do tyu, jego do krwawia. Jia odbiega
od niego, gdy ruszy po upuszczony sztylet. Clary usyszaa, jak Jace wykrzykuje Nakir!,
wycigajc zza pasa seraficki miecz, ktrego wiato zalao pomieszczenie.
- Zejdcie mi z drogi! - krzykn i zacz przepycha si w d schodw w stron
podium.
- Nie! - Alec, upuszczajc uk, przeskoczy przez awki i rzuci si na plecy Jace'a,
zwalajc go z ng4 w tym samym momencie, gdy podium zajo si ogniem niczym ognisko
polane benzyn. Jia krzykna i rzucia si z podestu w tum; zapa j Kadir i opuci
delikatnie, podczas gdy wszyscy Nocni owcy wpatrywali si w pomienie.
- Co, do diaba wyszepta Simon, nadal zaciskajc palce na ramieniu Clary. Moga
dostrzec Matthiasa, czarny cie w sercu pomieni. Wyranie wcale go nie raniy, wydawa
si mia, raz po raz wyrzucajc swoje ramiona do gry, jakby by dyrygentem ognistej
orkiestry. Sal wypeniay piski oraz smrd i odgosy palonego drewna. Aline podbiega, by
obj krwawic matk, szlochajc; Helen przypatrywaa si temu bezradnie, gdy wraz z
Julianem staraa si zasoni modszym Blackthornom widok u dou.
Nikt jednak nie osania Emmy. Staa z dala od grupy, jej drobna twarz bya biaa z
szoku, gdy przez okropne dwiki wypeniajce pomieszczenie, przedary si wrzaski
Matthiasa:
- Dwa dni, Nephilim! Macie dwa dni na decyzj o swoim losie. A wtedy wszyscy
sponiecie. Sponiecie w ogniach Pieka, a popioy Edomu okryj wasze koci!
Jego gos przeszed w nienaturalny pisk, ktry nagle ucich w chwili, gdy pomienie
znikny, a wraz z nimi Matthias. Ostatnie fragmenty arzyy si na pododze, ich janiejce
kocwki ledwo dotykajce krawdzi wiadomoci wypisanej krwi na podecie.
Veni.
PRZYBYEM.
Maia staa przed drzwiami do mieszkania, przez dwie minuty gboko oddychajc,

zanim zdobya si na wsunicie klucza do zamka.


Wszystko w korytarzu wydawao si by dziwacznie normalne. Kurtki Jordana i
Simona wisiay na haczykach w wskim przejciu. ciany ozdabiay znaki uliczne nabyte na
4 Taki niepozorny, a nawet najlepszych zwalasz z ng :3 (przyp. firefly)
pchlim targu.
Wesza do salonu, ktry jakby stan w czasie: telewizor by wczony, ekran
ukazywa nieruchom czer, dwa joysticki nadal leay na kanapie. Zapomnieli wyczy
ekspres do kawy. Podesza i pstrykna wcznikiem, za wszelk cen starajc si ignorowa
zdjcia jej i Jordana przyczepione do lodwki: na Mocie Brookliskim5, pijcy kaw w
restauracji na Waverly Place6, umiechnity Jordan chwalcy si paznokciami, ktre Maia
pomalowaa na niebiesko, zielono i czerwono. Nie zdawaa sobie sprawy, jak wiele zdj
Jordan im zrobi, jakby starajc si udokumentowa kad sekund ich relacji, by nie
ucieky mu z pamici.
Ponownie musiaa si przygotowa przed wejciem do sypialni. ko nadal byo
zmierzwione i niepocielone Jordan nigdy nie by szczeglnie porzdny jego ubrania
walay si po caym pokoju. Maia przekroczya prg, by podej do szafki, gdzie trzymaa
swoje rzeczy i rozebraa si z ubra Leili.
Z ulg narzucia na siebie wasne dinsy i koszulk. Ju miaa nakada kurtk, gdy
rozbrzmia dzwonek do drzwi.
Jordan trzyma swoje bronie przypisane mu przez Praetor w skrzyni w nogach ka.
Otworzya j i zgarna cik metalow fiolk z wyrzebionym krzyem.
Woya kurtk i wesza do salonu z fiolk w kieszeni, zaciskajc na niej palce. Signa do
klamki i otworzya drzwi.
Dziewczyna, ktra staa po drugiej stronie miaa ciemne wosy opadajce prosto na
jej ramiona. W porwnaniu do nich jej skra bya trupioblada, a usta ciemnoczerwone.
Miaa na sobie dopasowany czarny kostium. Bya nowoczesn wersj Krlewny nieki, we
krwi, pomieniach i lodzie.
- Wzywaa mnie odezwaa si. - Dziewczyna Jordana Kyle'a, nie myl si?
Lily jest jedn z najsprytniejszych czonkw klanu wampirw. Wie wszystko. Ona i
Raphael zawsze byli ze sob za pan brat.
- Nie zachowuj si, jakby nie wiedziaa, Lily warkna Maia. - Bya tu wczeniej;
jestem prawie pewna, e porwaa std Simona dla Maureen.
- No, i? - Lily skrzyowaa ramiona na piersi, powodujc, e jej drogi kostium
zaszeleci. - Zamierzasz zaprosi mnie do rodka, czy nie?
- Nie zamierzam odpowiedziaa Maia. - Porozmawiamy tutaj, w przejciu.
5 TAK. Chocia OpenOffice mi to podkrela na czerwono, Wikipedia podaje spolszczon
nazw! (przyp. firefly)
6 HAH. Wybaczcie, jestem dzieckiem Disney Channel.... (przyp. firefly)

- Nuda. - Lily opara si o cian, z ktrej uszczya si biaa farba, a na jej twarzy
pojawi si grymas. - Dlaczego mnie tu wezwaa, wilkoaku?
- Maureen odbio wyjania Maia. - Raphael i Simon wyjechali. Sebastian
Morgenstern morduje Podziemnych, by udowodni co Nephilim. Wic moe nadszed
czas, by wampiry i wilkoaki pogaday. A nawet si sprzymierzyy.
- Prosz, prosz, czy nie jeste urocza? - odpara Lily i wyprostowaa si. - Suchaj,
Maureen jest szalona, ale nadal jest gow klanu. I powiem ci jedn rzecz. Nie bdzie

paktowa z jakim narwanym czonkiem stada, kto straci wtek, bo jej chopak nie yje.
Maia mocniej zacisna do na fiolce w kieszeni. Tak bardzo marzya, by wyla jej
zawarto na twarz Lily, e sam j to przeraao.
- Zadzwo, jak ju bdziesz przywdc sfory. - W oczach dziewczyny byszczao
ciemne wiato, jakby prbowaa przekaza co Mai bez wypowiadania sw. - Wtedy
pogadamy.
Lily odwrcia si i odesza, stukajc obcasami o podog korytarza. Powoli Maia
rozlunia ucisk wok buteleczki ze wicon wod w swojej kieszeni.
- Niezy strza skomentowa Jace.
- Nie musisz si ze mnie nabija. - Alec i Jace znajdowali si w jednym z miliona
gocinnych pomieszcze w Gard; nie tym samym, gdzie przebywali wczeniej Jace i Clary,
to by bardziej surowy pokj w starszej czci budynku. ciany zrobiono z kamienia, a pod
zachodni biega duga awka. Jace klcza na niej, jego kurtka leaa obok, prawy rkaw
koszuli mia podwinity.
- Nie nabijam si zaprzeczy Jace, gdy Alec przyoy kocwk steli do nagiej
skry na ramieniu Jace'a. Podczas gdy spod adamasu zaczy wypywa ciemne linie, Jace
nie mg zwalczy wspomnienia o innym dniu w Alicante, kiedy Alec bandaowa rk
Jace'a, mwic mu: Bdziesz si leczy powoli i brzydko, jak Przyziemny. Tego dnia Jace
waln pici w szyb; zasuy na wszystko, co powiedzia mu wtedy Alec.
Alec odetchn gboko; zawsze by bardzo ostrony z rysowaniem run, szczeglnie
iratze. Wydawa si czu lekkie pieczenie, ukucie na skrze, ktre dotykao Jace'a, ale
blondynowi nigdy nie przeszkadza bl wiadczya o tym mapa biaych blizn, ktra
pokrywaa jego rami i biega w d koczyny. W runie narysowanej przez swojego
parabatai drzemie wyjtkowa moc. To wanie dlatego odesali ich obu, podczas gdy reszta
rodziny Lightwoodw miaa spotkanie w biurze Konsula, aby Alec mg uleczy Jace'a tak
szybko i efektownie, jak to tylko moliwe. Jace by troch zaskoczony; niemal oczekiwa,
e bd mu kazali siedzie przez cae spotkanie z siniejcym i puchncym nadgarstkiem.
- Nie nabijam si powtrzy Jace, gdy Alec skoczy i odsun si, by obejrze
swoje dzieo. Jace ju mg poczu otpienie pynce przez yy z iratze, agodzce bl w
rce, gojc rozcit warg. - Wybie n z rk Matthiasa, stojc prawie po drugiej stronie
amfiteatru. Czyste uderzenie, w ogle nie zranie Jii. A przecie si przemieszcza.
- Byem zmotywowany. - Alec wsun stel z powrotem za pas. Jego ciemne wosy
nierwno opaday na oczy; nie cina ich, odkd on i Magnus zerwali.
Magnus. Jace przymkn oczy.
- Alec zacz. - Pjd. Wiesz, e pjd.
- Mwisz to, jakby miao mnie to pocieszy odpar Alec. - Mylisz, e chc, eby
podda si Sebastianowi? Oszalae?
- Uwaam, e to jedyny sposb, by odzyska Magnusa powiedzia Jace do
ciemnoci pod powiekami.
- I jeste skonny handlowa rwnie yciem Clary? - Ton Aleca by zjadliwy. Jace
szybko otworzy oczy; Alec mierzy go spokojnym spojrzeniem, ale jego twarz bya bez
wyrazu.
- Nie przyzna Jace, syszc porak w swoim gosie. - Nie mgbym tego zrobi.
- A ja nie mgbym o to prosi. To... Wanie to chce zrobi Sebastian. Wcisn kliny
midzy nas wszystkich, uywajc ludzi, ktrych kochamy, jako hakw, by nas rozdzieli.
Nie powinnimy mu na to pozwoli.
- Kiedy zrobie si taki mdry? - spyta Jace.

Alec zamia si krtko i ostro.


- Dzie, w ktrym ja stan si mdry, ty bdziesz ostrony.
- Moe zawsze bye mdry powiedzia Jace. - Pamitam, jak spytaem ci, czy
chcesz by moim parabatai, a ty odpowiedziae, e musisz to przemyle. Potem wrcie i
zgodzie si, a kiedy spytaem ci, dlaczego, odpare, e potrzebuj kogo, kto by si mn
opiekowa. Miae racj. Nigdy wicej o tym nie mylaem, bo nigdy nie musiaem. Miaem
ciebie, a ty zawsze si o mnie troszczye. Zawsze.

Na twarzy Aleca pojawio si napicie; Jace mg niemal dostrzec jak przepywa


przez yy jego parabatai.
- Nie. Nie mw tak.
- Dlaczego nie?
- Poniewa tak mwi ludzie, kiedy myl, e niedugo umr.
- Jeli Clary i Jace zostan dostarczeni Sebastianowi, wtedy spotka ich mier
stwierdzia Maryse.
Znajdowali si w biurze Konsula, prawdopodobnie najbardziej luksusowo
urzdzonym pomieszczeniu w Gard. Pod stopami mieli gsty dywan, na cianach wisiay
gobeliny, a wzdu przektnej pokoju stao masywne biurko. Po jednej jego stronie siedziaa
Jia Penhallow, rozcicie na jej szyi ju si goio dziki runie iratze. Za jej fotelem sta jej
m, Patrick, trzymajc rk na ramieniu ony.
Naprzeciwko stali Maryse i Robert Lightwood; ku zaskoczeniu Clary ona, Isabelle i
Simon rwnie dostali pozwolenie na pozostanie w pokoju. Dyskutowano przecie o losie
jej i Jace'a, mylaa, ale z drugiej strony Clave nigdy nie miao wikszego problemu o
decydowaniu o czyich losach bez ich udziau.
- Sebastian mwi, e ich nie skrzywdzi odpara Jia.
- Jego sowa s nic nie warte warkna Isabelle. - Kamie. I nie ma znaczenia, czy
przysignie na Anioa, bo Anio go w ogle nie obchodzi. Suy Lilith, jeli ju.
Rozlego si ciche kliknicie i drzwi si otworzyy, a za nimi byli Alec i Jace. Obaj
stoczyli si ze schodw, a Jace'owi dostao si najbardziej rozcita warga i zamany lub
skrcony nadgarstek. Teraz ju wyglda normalnie; stara si umiechn do Clary, gdy
wchodzi, ale jego oczy emanoway niepokojem.
- Musicie zrozumie, jak to wyglda z punktu widzenia Clave przemwia Konsul.
- Walczylicie z Sebastianem w Burren. Opowiadano im, ale nie widzieli a do bitwy pod
Cytadel, jak rni si Mroczni onierze od Nocnych owcw. Nigdy nie byo
potniejszej rasy wojownikw od Nephilim. Teraz takowa istnieje.
- Powodem, dla ktrego zaatakowa Cytadel, byo zgromadzenie informacji
odezwa si Jace. - Chcia wiedzie, do czego zdolni s Nephilim: nie grupa, ktr
zwoalimy do Burren, ale onierze wysani do walki przez Clave. Chcia zobaczy, jak si
mamy do jego si.
- Mierzy nas stwierdzia Clary. - Sprawdza, jak sobie poradzimy.
Jia spojrzaa na ni.
- Mene mene tekel upharsin7 powiedziaa cicho.
- Miaa racj, mwic, e Sebastian nie chce wielkiej bitwy przyzna Jace. Bardziej zaley mu na stoczeniu wielu maych walk, gdzie bdzie mg Przemienia grupki
Nephilim. Zasili swoje szeregi. I mogoby si uda, gdybymy zostali w Idrisie, pozwolili
mu na przeniesienie walk tutaj i rozbicie swych si na skaach Alicante. Tylko e teraz, gdy

porwa przedstawicieli Podziemnych, ten plan nie wyjdzie. Bez naszego nadzoru, Podziemie
zwrci si przeciw nam i Porozumienia si rozpadn. wiat... si rozpadnie.
Spojrzenie Jii powdrowao w stron Simona.
- Co ty masz do powiedzenia, Podziemny? Czy Matthias mia racj? Jeli nie
zgodzimy si odkupi zakadnikw Sebastiana, czy to bdzie oznacza wojn z
Podziemiem?
Simon wydawa si by zaskoczony tym, jak oficjalnie si do niego zwrcono.
wiadomie lub nie, jego do powdrowaa do naszyjnika Jordana wok jego szyi; trzyma
go, gdy przemwi.
- Uwaam, zacz niepewnie - e cho s Podziemni, ktrzy zachowaliby si
rozsdnie, to na pewno nie wampiry. Oni ju teraz wierz, e Nephilim nie zaley na ich
yciu. Czarownicy... - Pokrci gow. - Nie do koca ich rozumiem. Tak samo faerie...
Przecie Krlowa wydaje si dba tylko o siebie. Pomoga Sebastianowi z tym. - Podnis
do, na ktrej zamigota jego piercionek.
- To raczej prawdopodobne, e chodzio jej nie tyle o pomaganie Sebastianowi, lecz
bardziej niezaspokojone pragnienie, by wiedzie wszystko odezwa si Robert. - Prawda,
szpiegowaa was, ale Sebastian nie by wtedy uznawany jako nasz wrg. Ponadto Meliorn
przysig, e lojalno Jasnego Dworu ley po naszej stronie i Sebastian jest ich wrogiem, a
faerie nie mog kama.
Simon wzruszy ramionami.
- Ja po prostu nie rozumiem tego, jak myl. Lecz wilkoaki kochaj Luke'a. Bdzie
7 Z Biblii: policzone, zwaone, podzielone. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mane,_tekel,_fares
im bardzo zalee, by go odzyska.
- Kiedy by Nocnym owc... - zacz Robert.
- To pogarsza spraw powiedzia Simon, ktry nie brzmia jak Simon, najbliszy
przyjaciel Clary, lecz kto inny, kto zaznajomiony z polityk Podziemia. - Oni widz, jak
Nephilim traktuj Podziemnych, ktrzy kiedy byli Nocnymi owcami i uznaj to za dowd
na przekonanie Nephilim, i krew Podziemnych jest skaona. Magnus opowiada mi kiedy
o kolacji, na ktr zaproszono jego i innych Podziemnych do Instytutu. Po posiku Nocni
owcy wyrzucili ca zastaw. Tylko dlatego, e dotknli jej Podziemni.
- Nie wszyscy Nocni owcy s tacy powiedziaa Maryse.
Simon wzruszy ramionami8.
- Pierwszy raz, gdy przybyem do Gard, przyprowadzi mnie tu Alec. Wierzyem, e
Konsul chce tylko ze mn porozmawia. Zamiast tego zostaem wrzucony do wizienia i
niemal zagodzony. Wasny parabatai Luke'a kaza mu popeni samobjstwo, gdy zosta
Przemieniony. Praetor Lupus zostao spalone do cna przez kogo, kto jest Nocnym owc.
- Wic twierdzisz, e tak, bdzie wojna? - spytaa Jia.
- Ona ju i tak trwa, prawda? - stwierdzi Simon. - Czy wanie nie zostaa ranna w
bitwie? Ja tylko mwi... Sebastian stara si wykorzysta rysy w waszych przymierzach, by
was pogry i dobrze mu to wychodzi. Moe nie rozumie ludzi, nie zaprzeczam, ale
rozumie zo, zdrad, samolubstwo, a to dotyczy wszystkiego, co posiada umys i serce. Urwa nagle, jakby ba si, e powiedzia za duo.
- Wic sdzisz, e powinnimy zrobi to, czego da Sebastian, wysa mu Clary i
Jace'a? - rzuci Patrick.
- Nie wyzna Simon. - Myl, e on cigle kamie i wydanie mu ich nic nie zdziaa.
Nawet gdy przysiga, kamie, tak jak powiedziaa Isabelle. - Spojrza na Jace'a, potem na
Clary. - Wy wiecie. Wy znacie go lepiej ni ktokolwiek; wiecie, e nigdy nie ma na myli

tego, co mwi. Powiedzcie im.


Clary bez sowa potrzsna gow. Odpowiedziaa za ni Isabelle.
- Nie mog. Wtedy bdzie to wyglda, jakby bagali o oszczdzenie ich ycia, a
adne z nich tego nie chce.
- Ja ju si zgosiem, z wasnej woli przypomnia Jace. - Powiedziaem, e pjd.
Wiecie, dlaczego mnie chce. - Rozoy szeroko ramiona. Clary nie bya zaskoczona na
widok niebiaskiego ognia przewitujcego przez jego skr niczym zote kable. 8 ZNOWU. (przyp. firefly)
Niebiaski ogie zrani go pod Cytadel. Obawia si go, wic boi si i mnie. Widziaem to
na jego twarzy, wtedy, w pokoju Clary.
Nastpia duga cisza. Jia osuna si w fotelu.
- Macie racj wyznaa. - Zgadzam si z wami wszystkimi. Ale nie mog
kontrolowa Clave, bo s wrd nich tacy, ktrzy wybior to, co bdzie im wyglda na
bezpieczestwo, a inni, ktrym w ogle nie pasuje nasz sojusz z Podziemnymi, z chci
przyjm szans na zmiany. Jeli Sebastian chcia podzieli Clave na obozy, a jestem pewna,
e taki by jego zamiar, wybra dobry sposb, by do tego doprowadzi. - Rozejrzaa si
wok, patrzc na Lightwoodw, Jace'a i Clary; spokojne ciemne spojrzenie Konsul
spoczywao na kadym z nich po kolei. - Z chci wysucham propozycji dodaa nieco
oschle.
- Moglibymy si zdecydowa na ukrywanie si natychmiast zasugerowaa
Isabelle. - Znikn do miejsca, gdzie Sebastian nigdy nas nie znajdzie; mona wmwi
Sebastianowi, e Jace i Clary uciekli mimo prb zatrzymania ich. Nie mgby was za to
wini.
- Rozwana osoba nie winiaby Clave wtrci Jace. - Sebastian nie jest rozwany.
- I nie istnieje miejsce, gdzie moglibymy si przed nim ukry dodaa Clary. Odnalaz mnie w domu Amatis. Moe odnale mnie wszdzie. Moe Magnus mgby nam
pomc, ale...
- S inni czarownicy powiedzia Patrick, a Clary rzucia okiem na Aleca. Jego
twarz wygldaa jak wyrzebiona z kamienia.
- Nie mona liczy na ich pomoc, bez wzgldu na to, ile im zapacisz, nie teraz
odpar Alec. - Taki by wanie sens tego porwania. Nie przyjd na ratunek Clave, jeli nie
zobacz, e najpierw my pomoglimy im.
Rozlego si pukanie do drzwi i weszo dwch Cichych Braci, ich szaty migotay
niczym pergamin w wietle runicznym.
- Bracie Enochu przywita go Patrick. - Oraz...
- Brat Zachariasz powiedzia drugi Brat i odrzuci kaptur.
Mimo tego, co Jace widzia w sali Rady, widok teraz-ju-ludzkiego Zachariasza by
szokiem. Ledwo dao si go pozna, tylko ciemne runy na ukach koci policzkowych
przypominay, kim kiedy by. By smuky, niemal wiotki, oraz wysoki o delikatnej i ludzko
eleganckiej twarzy, ktr okalay ciemne wosy. Wyglda na okoo dwadziecia lat.
- Czy to zacza Isabelle cichym, penym zdziwienia gosem. - Brat Zachariasz?
Kiedy zrobi si gorcy9?
- Isabelle! - szepna Clary, ale Brat Zachariasz albo jej nie usysza, albo by
niesamowicie opanowany. Patrzy na Ji, po czym, ku zaskoczeniu Clary, powiedzia co w
jzyku, ktrego nie znaa.
Wargi Konsul zadrgay. Po chwili zacisna je w wsk lini. Zwrcia si do
pozostaych.

- Amalric Kriegsmesser nie yje oznajmia.


Clary, ktra od kilku godzin doznawaa szoku za szokiem, zajo chwil, by
przypomnie sobie, o kogo chodzio: Mroczny, ktrego pojmano w Berlinie i przywieziono
do Basillas, gdzie Bracia szukali lekarstwa.
- Nic, czego na nim prbowalimy, nie zadziaao powiedzia Brat Zachariasz. Jego
realny gos brzmia dwicznie. Sycha byo brytyjski akcent, pomylaa Clary; wczeniej
syszaa jego gos tylko w swojej gowie, a telepatyczna komunikacja wydawaa si zaciera
akcenty. - adne zaklcie, aden eliksir. W kocu dalimy mu wypi z Kielicha Anioa.
To go zniszczyo, wyjani Enoch. mier bya natychmiastowa.
- Ciao Amalrica musi zosta wysane przez Portal do czarownikw ze Spiralnego
Labiryntu, by mogli je zbada powiedziaa Jia. - Moe jeli zadziaamy szybko, ona... oni
dowiedz si czego z jego mierci. O jakiej wskazwce do lekarstwa.
- Jego biedna rodzina odezwaa si Maryse. - Nawet nie zobacz go spalonego i
pogrzebanego w Cichym Miecie.
- Ju nie by Nephilim stwierdzi Patrick. - Jeli bdzie pogrzebany, to na
skrzyowaniu drg poza lasem Brocelind.
- Jak moja matka wtrci Jace. - Bo popenia samobjstwo. Kryminalici,
samobjcy i potwory s grzebani w miejscu, gdzie zbiegaj si wszystkie drogi, tak?
Mwi tym faszywie oywionym gosem, ktry Clary rozpoznaa jako ten, pod
ktrym zawsze ukrywa zo lub cierpienie; pragna przybliy si do niego, ale w pokoju
byo zbyt wiele ludzi.
- Nie zawsze zaprzeczy Brat Zachariasz cichym gosem. - Jeden z modych
Longfordw uczestniczy w bitwie pod Cytadel. Zosta zmuszony do zabicia wasnego
parabatai, ktry zosta Przemieniony przez Sebastiana. Po tym skierowa swj miecz na
siebie i podci sobie yy. Zostanie spalony z reszt, ktrzy dzi zginli, ze wszystkimi
9 Och, Isabelle... you have no idea.... <3 (przyp. firefly)
nalenymi honorami.
Clary przypomniaa sobie modego mczyzn, ktrego widziaa pod Cytadel,
stojcego nad zmarym Nocnym owc w czerwonej zbroi, szlochajcego, podczas gdy
wok trwaa zacieka walka. Zastanawiaa si, czy gdyby si zatrzymaa, odezwaa si do
niego, czy to by pomogo, czy bya w stanie temu zapobiec.
Jace wyglda, jakby mia za chwil zwymiotowa.
- Wanie dlatego musicie mnie wysa w pogo za Sebastianem nalega. - To nie
moe dalej trwa. Te bitwy, walki z Mrocznymi- wymyli gorsze rzeczy. Sebastian zawsze
to robi. Bycie Przemienionym to gorsze ni mier.
- Jace Clary powiedziaa ostro, ale Jace rzuci jej spojrzenie na p zdesperowane,
na p bagalne. Wzrok ten prosi, by w niego nie wtpia. Pochyli si, kadc donie na
biurku Konsula.
- Wylij mnie do niego. A postaram si go zabi. Mam moc niebiaskiego ognia. To
nasza najlepsza szansa.
- Sprawa nie dotyczy wysyania ci gdziekolwiek wtrcia Maryse. - Nie moemy
ci do niego posa; nie wiemy, gdzie Sebastian jest. To sprawa pozwolenia mu, by ci
zabra.
- Wic pozwlcie mu na to...
- Absolutnie wykluczone. - Brat Zachariasz wyglda miertelnie powanie, a Clary
przypomniaa sobie, jak kiedy jej powiedzia: Jeli nadarzy si okazja, by uratowa
ostatniego z rodu Herondale'w, bdzie to dla mnie waniejsze ni lojalno do Clave. -

Jasie Herondale. Clave moe zdecydowa, czy posucha Sebastiana, czy mu si sprzeciwi,
ale w adnym wypadku nie moesz mu zosta przekazany w sposb, jakiego by oczekiwa.
Musimy go zaskoczy. Inaczej dostarczymy mu tylko jedynej broni, ktrej wiemy, e si
obawia.
- Masz inn propozycj? - spytaa Jia. - Mamy go zwabi? Uy Jace'a i Clary, by go
pojma?
- Nie moecie uy ich jako przynty zaprotestowaa Isabelle.
- Moe udaoby si nam oddzieli go od jego wojsk? - zasugerowaa Maryse.
- Nie uda wam si przechytrzy Sebastiana powiedziaa Clary, czujc si
wykoczona. - Jego nie obchodz pobudki czy wymwki. Liczy si tylko on i to, czego
chce, a jeli zapomnicie o tych dwch rzeczach, zniszczy was.
Jia opara si o biurko.
- Moe przekonamy go, e pragnie czego innego. Czy jest co, co moglibymy
wykorzysta jako kart przetargow?
- Nie szepna Clary. - Nie istnieje taka rzecz. Sebastian jest... - Ale jak miaa
opisa im brata? Jak wyjani wpatrywanie si w czarny rodek czarnej dziury? Wyobra
sobie, e jeste ostatnim Nocnym owc na ziemi, e caa twoja rodzina i wszyscy twoi
przyjaciele nie yj, e nie pozosta ju nikt, kto wierzy w to, co ty. Wyobra sobie, e jeste
na ziemi za miliardy, miliardy lat po tym, jak Soce wyniszczyo wszystko, co yo, a ty
bagasz o cho jedn yjc istot, by oddychaa obok ciebie, ale tu nie ma nic, tylko rzeki
ognia i popioy. Wyobra sobie bycie tak samotn a potem wyobra sobie, e znasz tylko
jeden sposb, by to naprawi. Potem pomyl o tym, co by zrobia, by ten sposb zadziaa. Nie. On nie zmieni zdania. Nigdy.
Rozleg si pomruk gosw. Jia klasna, by je uciszy.
- Wystarczy powiedziaa. - Krymy w kko. Nadszed czas, by Clave i Rada
przedyskutoway sytuacj.
- Jeli mgbym co zasugerowa. - Oczy Brata Zachariasza omioty pomieszczenie,
by w kocu spocz na Jii. - Rytua pogrzebowy dla zmarych pod Cytadel za chwil si
zacznie. Bd ci tam oczekiwa, Konsulu, jak i ciebie, Inkwizytorze. Proponowabym, by
Clary i Jace pozostali w domu Inkwizytora, zwaajc na otaczajce ich zamieszanie oraz by
Rada zebraa si po uroczystociach.
- Mamy prawo uczestniczy w spotkaniu wtrcia Clary. - Decyzja nas dotyczy.
Chodzi o nas.
- Zostaniecie wezwani zadecydowaa Jia, nie patrzc na Clary i Jace'a, lecz
wdrujc wzrokiem po Robercie, Maryse, Bracie Enochu i Zachariaszu. - Do tego czasu,
odpoczywajcie; bdziecie potrzebowa si. To moe by duga noc.
TUMACZENIE: Firefly
KOREKTA: KlaudiaRyan
12
Ceremonialny koszmar
Ciaa pony na uporzdkowanych w rzdy stosach, ktre zostay utworzone wzdu
drogi do lasu Brocelind. Soce zaczynao zachodzi na pochmurnym, biaym niebie, gdy
kady ze stosw spala si, strzelajc pomaraczowymi iskrami. Efekt ten by w dziwny
sposb pikny, cho Jia Penhallow wtpia, eby ktokolwiek z zebranych aobnikw
wanie tak myla.
Z jakiego powodu cigle powtarzaa w gowie wierszyk, ktrego nauczya si w
dziecistwie.

Czer na nocne polowanie,


Biel na aob i mierci spotkanie,
Zoto, gdy panna moda w sukni lubnej stanie,
Czerwie na czaru odegnanie.
Biae jedwabie stosy pogrzebowe okrywaj,
Niebieskie chorgwie, gdy przegrani powracaj.
Pomie na Nephilim narodzenie,
Oraz na grzechw oczyszczenie.
Szaro dla wiedzy niewypowiedzianej,
Ko soniowa dla osoby niemiertelnej.
Szafran na zwyciskiego marszu oznaczenie,
Ziele na zamanych serc ukojenie.
Srebrem demoniczne wiee bd owietlane
A brz, gdy ze moce zostan przywoane.
Brat Enoch, w swojej szacie w kolorze koci, przechadza si w t i z powrotem
wzdu stosw. Nocni owcy stali, klczeli, albo wrzucali w pomaraczowe pomienie
garcie biaych kwiatw z Alicante, ktre kwity nawet zim.
- Konsulu - rozleg si mikki gos. Obrcia si i zobaczya Brata Zachariasza chopaka, ktry kiedy by Bratem Zachariaszem.
- Brat Enoch powiedzia, e pragna ze mn porozmawia.
- Bracie Zachariaszu - zacza i zamilka. - Czy jest jakie inne imi, ktrego
pragniesz uywa? Imi, ktre miae, zanim zostae Cichym Bratem?
- Zachariasz na razie wystarcz - powiedzia. - Nie jestem na razie gotowy, aby
odzyska moje dawne imi.
- Syszaam - powiedziaa i zamilka, poniewa to, co miaa powiedzie, byo niezrczne e jeden z czarownikw ze Spiralnego Labiryntu, Tessa Gray, jest kim, kogo znae i o
kogo si troszczye podczas swojego miertelnego ycia. Dla kogo, kto by Cichym
Bratem, tak dugo jak ty, musi to by do rzadkie.
- Ona jest wszystkim, co mi pozostao z tamtych czasw - powiedzia Zachariasz. Ona i Magnus. Chciaem z nim porozmawia, zanim on...
- Chciaby si uda do Spiralnego Labiryntu? - przerwaa Jia.
Zachariasz spojrzaa na ni z przestrachem w oczach, a Jia pomylaa, e wyglda
jakby by w wieku jej crki, jego rzsy byy niemoliwie dugie, a oczy zarazem mode jak i
stare.
- Pozwalasz mi odej z Alicante? Nie potrzebujecie tu wojownikw?
- Suye Clave ponad sto trzydzieci lat. Nie moemy prosi ci o wicej.
Spojrza z powrotem na stosy, na czarny dym unoszcy si w powietrzu.
- Jak duo wie Spiralny Labirynt? O atakach na instytut, Cytadel, przedstawicieli?
- S tradycyjnymi uczonymi - powiedziaa Jia. - Nie wojownikami ani politykami.
Wiedz, co wydarzyo si w Burren. Dyskutowalimy o magii Sebastiana, moliwych
lekarstwach dla Mrocznych, sposobach na wzmocnienie naszych oddziaw. Nie pytali o nic
poza tym...
- I im tego nie powiedziaa - powiedzia Zachariasz. - Wic nie wiedz o tym, co
stao si w Cytadeli, ani o reprezentantach?
Jia zacisna szczk.
- Przypuszczam, e powiesz, i musz im przekaza te informacje.
- Nie - powiedzia. Rce mia schowane w kieszeniach, jego oddech by widoczny na

czystym, mronym powietrzu. - Nie powiem tego.


Stali obok siebie w niegu i ciszy, zanim, ku jej zaskoczeniu, przymwi ponownie:
- Nie pojad do Spiralnego Labiryntu, zostan w Idrisie.
- Ale czy nie chcesz jej zobaczy?
- Chce zobaczy Tess bardziej ni pragn czegokolwiek na wiecie - powiedzia
Zachariasz. - Ale jeli wiedziaaby wicej o tym, co si tutaj dzieje, chciaaby przyjecha i
walczy razem z nami, a ja nie chc do tego dopuci. - Jego ciemne wosy opady do
przodu, gdy potrzsn gow. - Uwiadomiem to sobie, gdy przestaem by Cichym
Bratem. Prawdopodobnie to samolubne. Nie jestem pewien. Ale jestem pewien, e
czarownicy w Spiralnym Labiryncie s bezpieczni. Tessa jest bezpieczna. Jeli bym do niej
doczy to te bybym bezpieczny, ale to byoby ukrywanie si. Nie jestem czarownikiem.
Nie bd pomocny w Labiryncie. Ale tutaj tak.
- Mgby uda si do Labiryntu i wrci. To byoby skomplikowane, ale mogabym
poprosi...
- Nie - powiedzia cicho. - Nie mog spotka si z Tess twarz w twarz i nie
powiedzie jej o tym, co tu si dzieje. Ponadto, nie mgbym uda si do Tessy
i przedstawi si jej jako miertelnik, jako Nocny owca i nie powiedzie jej o uczuciach
jakie do niej ywiem, kiedy byem... - urwa. - e moje uczucia do niej si nie zmieniy.
Nie mog jej tego zaoferowa, a potem powrci do miejsca, gdzie mog zgin. Lepiej,
eby sdzia, e nigdy nie mielimy szansy.
- Dobrze, e te tak uwaasz - powiedziaa Jia, patrzc mu prosto w twarz, na jego
nadziej i tsknot, ktry tak wyranie si tam maloway. Spojrzaa na Roberta i Maryse
Lightwoodw, stojcych na niegu w duej odlegoci od siebie. Nie tak daleko staa jej
crka, Aline, opierajc swoj gow o gow Helen Blackthorn.
- My, Nocni owcy, znajdujemy si w niebezpieczestwie o kadej godzinie,
kadego dnia. Czasami myl, e jestemy tak bezmylni, jeeli chodzi o nasze serca, jak w
przypadku naszych y. Kiedy je komu oddajemy, oddajemy kady jego kawaek. A jeli
nie dostaniemy tego, co tak desperacko pragniemy, jak mamy y?
- Mylisz, e moe mnie ju nie kocha - powiedzia Zachariasz. - Po tak dugim
czasie.

Jia nic nie powiedziaa. To byo, mimo wszystko, to, co dokadnie mylaa.
- To rozsdne pytanie - powiedzia. - Prawdopodobnie mnie nie kocha. Tak dugo jak
bdzie ya na tym wiecie, zdrowa i szczliwa, ja rwnie znajd sposb, by by
szczliwym, nawet jeli nie bd przy jej boku - spojrza na piramidy, wyduajce si
cienie mierci. - Ktry z nich to mody Longford? Ten, ktry zabi swojego parabatai?
- Tam - wskazaa Jia. - Dlaczego chcesz to wiedzie?
- To najstraszliwsza rzecz jak sobie mog wyobrazi. Nie starczyoby mi odwagi. A
poniewa jest kto taki, chciabym zoy wyrazy szacunku - powiedzia Zachariasz i
odszed, idc po pokrytej niegiem i popioem ziemi w kierunku ognia.
- Pogrzeb si skoczy - powiedziaa Isabelle. - A przynajmniej nie wida ju dymu.
Siedziaa na parapecie w swoim pokoju, w domu Inkwizytora. Pomieszczenie byo
mae i pomalowane na biao, okna ozdobione byy kwiecistymi zasonami. Nie bardzo w
stylu Isabelle, pomylaa Clary, ale trudne byoby odtworzenie w tak krtkim czasie
zasypanego proszkiem i brokatem pokoju Isabelle w Nowym Jorku.
- Kiedy czytaam mj Kodeks - Clary skoczya zapina swj niebieski, weniany

kardigan, w ktry si przebraa. Nie moga wytrzyma ani minuty duej w swoim swetrze,
ktry nosia cay wczorajszy dzie, w ktrym spaa i ktrego dotyka Sebastian. - I
pomylaam, e Przyziemni w kko zabijaj si nawzajem. My... oni... prowadz wojny,
rnego rodzaju wojny, zabijaj si, ale to jest pierwszy raz w historii, kiedy Nephilim
musz zabija Nocnych owcw. Kiedy Jace i ja staralimy si przekona Roberta, by
pozwoli nam uda si do Cytadeli, nie mogam zrozumie, dlaczego by taki uparty. Ale
teraz sdz, e troch to rozumiem. Myl, e nie mg uwierzy, e Nocni owcy mog
naprawd stanowi zagroenie dla innych Nocnych owcw. Niezalenie od tego, co
mwilimy mu na temat Burren.
Isabelle zamiaa si krtko.
- To askawe z twojej strony - podcigna nogi pod brod. - Wiesz, twoja mama
zabraa mnie ze sob do Adamantowej Cytadeli. Powiedziano mi, e byabym dobr
elazn Siostr.
- Widziaam je podczas bitwy - powiedziaa Clary. - Siostry. Byy pikne. I
przeraajce. Tak jak spogldanie w ogie.
- Ale one nie mog wyj za m. Nie mog by z kimkolwiek. yj wiecznie, ale...
tak na prawd nie maj ycia. - Isabelle opara brod o kolana.
- To s wszystko inne cieki ycia - powiedziaa Clary. - Spjrz na Brata
Zachariasza...
Isabelle podniosa wzrok.
- Syszaam jak moi rodzice rozmawiali o nim dzisiaj, idc na spotkanie Rady powiedziaa. - Powiedzieli, e to, co mu si przydarzyo, byo cudem. Nigdy nie syszaam o
kim, kto przesta by Cichym Bratem. Mam na myli, oni mog umrze, ale odczynienie
zaklcia, to nie powinno by moliwe.
- Wiele rzeczy nie powinno by moliwych - powiedziaa Clary, przeczesujc wosy
palcami. Chciaa wzi prysznic, ale zbyt przeraajcy by dla niej sam pomys stania tam
samotnie pod lejca si wod. Mylenia o jej mamie. O Luke'u. Samej moliwoci stracenia
ktregokolwiek z nich, ich obojga. To byo tak przeraajce jak bycie porzuconym samotnie
na morzu: samotny czowiek otoczony rozcigajcymi si dookoa niego i pod nim
kilometrami wody. A nad nim puste niebo.
Mechanicznie zacza splata wosy w dwa warkocze. Chwil pniej tu za ni
pojawio si odbicie Isabelle w lustrze.
- Pozwl mi to zrobi - powiedziaa szorstko i chwycia pasma wosw Clary, jej
palce profesjonalnie zaczy radzi sobie z lokami. Clary zamkna oczy i pozwolia sobie
zatraci si w przyjemnoci, ktr byo uczucie, e kto si o ciebie troszczy. Kiedy bya
ma dziewczynk, jej mama splataa jej codziennie rano wosy, zanim Simon przyjecha po
ni do szkoy. Pamitaa, e mia w zwyczaju rozwizywa jej wstki, kiedy ona rysowaa,
i chowa je w rnych miejscach - jej kieszeniach, plecaku - i czeka, a to sobie
uwiadomi i rzuci w niego owkiem. Czasami nie moga uwierzy, e jej ycie kiedy byo
takie zwyczajne.
- Hej - powiedziaa Isabelle, szturchajc j. - Wszystko w porzdku?
- W porzdku - powiedziaa Clary. - W porzdku. Wszystko jest w porzdku.
- Clary - poczua jak Isabelle pooya swoj rk na jej doni i powoli uniosa palec
Clary. Jej rka bya mokra. Clary zdaa sobie spraw, e tak mocno ciskaa jedn ze spinek
Isabelle, i wbia jej si w do. Krew spywaa teraz po jej nadgarstku.

- Nawet... nawet nie pamitam, e to podniosam - powiedziaa tpo.


- Wezm to - Isabelle odoya j. - Nie jest w porzdku.
- Musi by w porzdku - powiedziaa Clary. - Musi. Musz si kontrolowa i nie
zaamywa. Dla mojej mamy i Luke'a.
Isabelle wydaa agodny dwik. Clary bya wiadoma, e druga dziewczyna
delikatnie przesuwaa stel po wierzchu jej doni, spowalniajc pync krew. Nie czua
blu. Na skraju jej pola widzenia pojawia si ciemno, ciemno groce, e si
powikszy, za kadym razem, gdy pomyli o swoich rodzicach. Miaa wraenie, jakby
tona, kopic na krawdzi swojej wasnej wiadomoci, starajc si zachowa czujno i
utrzyma na powierzchni wody.
Isabelle nagle jkna i odskoczya.
- Co si stao? - zapytaa Clary.
- Zobaczyam twarz, twarz za oknem.
Clary wyja Heosphorosa zza pasa i powoli zacza i w stron okna.
Isabelle bya tu za ni, jej srebrno-zoty bicz rozwija si na jej rce. Zsun si na
d, a jego kocwka zakrcia si za klamce. Isabelle gwatownie szarpna i otworzya
okno. Rozleg si skowyt, a maa posta upada na dywan, opierajc si na rkach i
kolanach.
Bat Isabelle okrci si ponownie wok jej nadgarstka, gdy dziewczyna zagapia si
na posta, majc na twarzy rzadki u niej wyraz zdumienia.
Cie na pododze wyprostowa si, odsaniajc posta ubran na czarno, osbk o
bladej twarzy i popltanymi, dugimi blond wosami, wychodzcymi z niestarannie
zaplecionego warkocza.
- Emma? - powiedziaa Clary.
Poudniowo-zachodnia cz Long Meadow10 w Prospect Park bya w nocy pusta. Ksiyc,
ktrego widoczna bya tylko poowa, owietla widniejce w oddali, za granicami parku,
brooklyskie kamienice z elewacj z piaskowca, zarysy nagich drzew i obszar ziemi, gdzie
10 Jest to obszar ( ka ) rozcigajcy si na dugo prawie jednej mili ( ponad 1,6 km ).
Uwaana za najwikszy tego
typu obszar we wszystkich parkach miejskich w U.S.
przez watah zostaa usunita sucha, zimowa trawa.
By to okrg, mia okoo dwadziecia stp rednicy, dookoa niego stay wilkoaki.
Zjawia si caa wataha z dolnego Nowego Jorku: trzydzieci lub czterdzieci wilkw,
modych i starych.
Leila, z ciemnymi wosami zwizanymi w kucyk, wesza do rodka koa i zaklaskaa,
pragn zwrci na siebie uwag.
- Czonkowie watach - powiedziaa. - Zostao rzucone wyzwanie. Rufus Hastings
wyzwa Bartholomewa11 Velasqueza ma walk o przywdztwo watahy z Nowego Jorku.
Przez tum przeszy pomruki; Leila podniosa gos.
- Jest to kwestia tymczasowego przywdztwa podczas nieobecnoci Luke'a
Garrowaya. adna dyskusja na temat zastpienia Luke'a jako przywdcy nie zostanie teraz
rozpoczta - Leila splota donie za plecami. - Prosz o wystpienie do przodu
Bartholomewa i Rufusa.
Bat wszed do krgu, a chwil pniej doczy do niego Rufus. Oboje byli ubrani
nieadekwatnie do pogody, w dinsy, T-shirty i cikie buty; mimo chodnego powietrza
mieli nagie ramiona
- Zasady s nastpujce - powiedziaa Leila. - Wilk musi walczy z wilkiem bez

uycia adnej broni poza kami i pazurami. Poniewa jest to walka o przywdztwo,
zakoczy si ona mierci, nie rozlewem krwi. Ten, ktry przeyje, zostanie przywdc, a
wszystkie wilki przysign mu dzisiaj lojalno. Zrozumiano?
Bat skin gow. Wyglda na spitego i mia zacinita szczk. Rufus szczerzy si
do wszystkich, bujajc ramionami. Zby machniciem rki sowa Leili.
- Wszyscy wiemy jak to dziaa, dzieciaku.
Jej wargi zacisny si w cienk lini.
- Wic moemy zaczyna - powiedziaa, cho gdy wstpia do krgu, gdzie stali
pozostali, mrukna, "Powodzenia Bat", na tyle gono, e kady mg j usysze.
Rufus nie wydawa si przejty. Wci umiecha si, gdy Leila cofna si do koa
by doczy do watahy. Rzuci si do przodu.
Bat robi unik. Rufus by duy i ciki, natomiast Bat lejszy i o wiele szybszy.
Obrci si i przesun w bok, unikajc pazurw Rufusa, a potem kontratakowa sierpowym,
ktry odrzuci gow Rufusa do tyu. Szybko wykorzysta swoj przewag, zasypujc go
gradem ciosw, ktry sprawi e drugi wilk potkn si. Stopy Rufusa zaszuray po ziemi, a
11 Nie dziwi si, e woli, by mwili na niego Bat xD |K
niski pomruk wydoby si z gbi jego garda.
Jego rce zwisay luno po bokach, jego palce zacisny si w pici. Bat obrci si
ponownie, celujc w rami Rufusa, gdy on wykrci si i ci lew rk. Mia w peni
wysunite pazury, ogromne i byszczce w wietle ksiyca. Oczywiste byo, e w jaki
sposb je naostrzy. Kady z nich by jak brzytwa. Dotary do piersi Bata, rozoray mu
koszulk i skr. Szkarat splami jego klatk.
- Pierwsza krew - zawoaa Leila, a wilki zaczy tupa, powoli podnoszc lew nog
i opuszczajc j, wybijajc regularny rytm, tak e ziemia staa si wielkim bbnem.
Rufus umiechn si znowu i rzuci na Bata. Bat uchyli si i uderzy go kolejnym
ciosem w szczk, ktry sprawi e w ustach Rufusa pojawia si krew. Rufus obrci gow
i splun czerwieni na traw wci zbliajc si do przeciwnika. Bat zapar si, mia teraz
wysunite pazury, a jego tczwki powoli zabarwiay si ci. Warkn i rzuci si do
przodu, kopic przeciwnika. Rufus zapa go za nog, przekrci j i rzuci Bata na ziemi.
Zaatakowa go, ale drugi wilkoak ju si odsun, a Rufus wyldowa na ziemi w
przysiadzie.
Bat stan na nogach, ale byo jasne, e traci krew, ktra spywaa mu po klatce
piersiowej, moczya pasek jego dinsw, a jego rce byy ni pokryte. Zamachn si
pazurami, a Rufus obrci si, przyjmujc cios ramieniem; cztery pytkie cicia. Z
warkniciem chwyci nadgarstek Bata i wykrci go. Rozleg si gony dwik pkajcej
koci, a Bat jkn i odsun si.
Rufus rzuci si na niego. Jego waga przygniota Bata do ziemi, a gowa uderzya
ciko o wystajcy korze drzewa. Bat zwiotcza.
Pozostae wilkoaki wci waliy nogami w ziemi. Niektrzy z nich otwarcie
krzyczay, ale adne z nich nie poruszyo si, gdy Rufus usiad na Bacie, rk przyciskajc
go pasko do trawy. Unis drug do, yletki na czubkach jego palcw lniy. Ruszy, by
zada morderczy cios...
- Stop - gos Mai rozbrzmia dwicznie w parku. Pozostae wilki spojrzay na ni w
szoku.
Rufus umiechn si.
- Hej, maa - powiedzia.
Maia nie poruszya si. Staa w rodku okrgu. W jaki sposb przepchna si przez

okrg wilkoakw, tak e nawet tego nie zauwayy. Miaa na sobie sztruksy i dinsow
kurtk, wosy miaa ciasno zwizane. Jej wyraz twarzy by surowy, prawie pusty.
- Chc rzuci wyzwanie - powiedziaa.
- Maia - powiedziaa Leila. - Znasz prawo! "Kiedy walczysz z wilkiem ze swojej
watahy, musisz z nim walczy samotnie i z dala od innych. Jeli inni wezm udzia w walce,
watah zawadnie wojna" Nie maesz przerywa walki.
- Rufus ma zada miertelny cios - powiedziaa bez emocji Maia . - Czy naprawd
sdzisz, e musz czeka to pi minut zanim rzuc wyzwanie? Poczekam, jeli Rufus za
bardzo si boi by walczy ze mn, kiedy Bat wci oddycha...
Rufus z rykiem zeskoczy z bezwadnego ciaa Bata i ruszy w stron Mai. Leila
spanikowana podniosa gos:
- Maia, uciekaj std! Gdy popynie pierwsza krew nie bdziemy mogli powstrzyma
walki...
Rufus rzuci si na Mai. Jego pazury rozerway krawd jej kurtki. Maia upada na
kolana, przetoczya si i kucna, jej pazury wyduyy si. Jej serce walio w klatce
piersiowej transportujc kolejne fale gorcej krwi przez yy. Czua szczypanie rozcicia na
ramieniu. Pierwsza krew.
Wilkoaki znw zaczy tupa w ziemi, ale tym razem poza tym dwikiem
rozlegay si te inne. Otaczao j mamrotanie i dyszenie. Maia robia wszystko by to
zablokowa, zignorowa. Zobaczya, e Rufus idzie w jej kierunku. By cieniem,
wyrniajcym si w wietle ksiyca i w tym momencie widziaa nie tylko jego, ale te
Sebastiana, pochylajcego si do niej na play, lodowy ksi wykuty z lodu i krwi.
Twj chopak nie yje.
Jej pi zacisna si na ziemi. Rufus rzuci si na ni z rozszerzonymi pazurami,
podniosa si i rzucia mu w twarz garci ziemi i trawy.
Cofn si, olepiony, krztuszc si. Maia podesza do niego i stana glanem na jego
stop. Poczua roztrzaskujce si drobne koci, usyszaa jak krzyczy; w tym momencie,
kiedy zosta rozproszony, wbia mu pazury w oczy.
Rozleg si wrzask, ktry szybko zamilk, gdy Maia przecia mu gardo. Rufus upad
do tyu, uderzajc w ziemi z gonym dwikiem, ktry przypomnia jej przewracajce si
drzewa. Spojrzaa na rk. Bya pokryta krwi i umazana ciecz: ciaem szklistym i istot
szar.
Upada na kolana i zwymiotowaa na traw. Jej pazury schoway si, a ona wycieraa

rce o ziemi, w kko i w kko, jej odek wi si w spazmach. Poczua rk na plecach,


podniosa wzrok i zobaczya Leil pochylajc si nad ni.
- Maia - powiedziaa agodnie, ale jej gos zosta zaguszony przez watah skandujc
imi nowego przywdcy.
- Maia, Maia, Maia.
Oczy Leili byy ciemne i zaniepokojone. Maia wstaa, wycierajc usta w rkaw
kurtki i pobiega po trawie do Bata. Pochylia si nad nim i dotkna doni jego policzka.
- Bat? - powiedziaa.
Z trudem otworzy oczy. Na ustach mia krew, ale oddycha rwnomiernie. Maia
domylaa si, e uzdrawia si ju po ciosach Rufusa.
- Nie wiedziaem, e walczysz nieczysto - powiedzia z pumiechem na twarzy.
Maia pomylaa o Sebastianie, jego lnicym umiechu i ciaach na play. Pomylaa

o tym, co powiedziaa jej Lily. Pomylaa o Nocnych owcach, o saboci Przymierza i


Rady. To bdzie nieczysta wojna, pomylaa, ale nie powiedziaa tego na gos.
- Nie wiedziaam, e masz na imi Bartholomew - Podniosa jego rce, chwytajc je
w swoje wasnem, zakrwawionych. Dookoa nich wataha wci skandowaa.
- Maia, Maia, Maia.
Zamkn oczy.
- Kady ma swoje tajemnice.
- Nie wydaje si, by to robio jak rnic - powiedzia Jace, zwinity na parapecie,
w pokoju na poddaszu ktry dzieli z Alekiem. - Czuj si jak w wizieniu.
- Nie uwaasz, e to efekt uboczny, tego, e uzbrojeni stranicy otaczaj cay dom? zasugerowa Simon. - To znaczy, tylko tak myl.
Jace rzuci mu rozdranione spojrzenie.
- O co chodzi z Przyziemnymi i ich wysz potrzeb stwierdzania oczywistoci? zapyta. Pochyli si do przodu, patrzc przez szyby w oknie. Moliwe, e Simon lekko
przesadza, ale tylko lekko. Ciemne postacie, stojce w kardynalnych punktach, otaczajce
dom Inkwizytora, mogy by niewidoczne dla niewprawionego oka, ale nie dla Jace'a.
- Nie jestem Przyziemnym - powiedzia zgryliwie Simon. - A o co chodzi z
Nocnymi owcami i ich wysz potrzeb, by oni i wszyscy, o ktrych dbaj zostali zabici?
- Przestacie si kci - Alec sta oparty o cian, w klasycznej pozie myliciela, z
podbrdkiem opartym na doni. - Stranicy s tam, by nas chroni, nie eby nas tu
przetrzymywa. Spjrz na to z tej perspektywy.
- Alec, znasz mnie od siedmiu lat - powiedzia Jace. - Czy kiedykolwiek patrzyem
na co z jakiejkolwiek perspektywy?
Alec spojrza na niego spode ba.
- Czy nadal jeste wcieky, bo zniszczyem twj telefon? - powiedzia Jace.- Bo ty
zamae mi nadgarstek, wic jestemy kwita.
- By zwichnity - powiedzia Alec. - Nie zamany. Zwichnity.
- No, a teraz kto si kci? powiedzia Simon.
- Nie odzywaj si - Alec wskaza na niego z widocznym obrzydzeniem. - Za kadym
razem, gdy na ciebie patrz, przypominam sobie jak tu wszedem i zobaczyem jak
obciskujesz si z moj siostr.
Jace usiad.
- O tym jeszcze nie syszaem.
- Och, daj spokj... - powiedzia Simon.
- Simon, rumienisz si - zauway Jace. - I jeste wampirem, wic prawie nigdy si
nie rumienisz, wic musiao by pikantne. I dziwne. Czy w jaki perswazyjny sposb byy
w to zaangaowanie motory? Odkurzacze? Parasolki?
- Due parasolki, czy te mae, ktre dodaje si do drinkw? - zapyta Alec.
- Czy to ma znaczenie... - zacz Jace i przerwa gdy do pokoju wesza Clary z
Isabelle, trzymajc ma dziewczynk za rk. Po chwili przepenionej szokiem ciszy, Jace
j rozpozna: Emma, dziewczynka, za ktr pobiega Clary, by j uspokoi podczas
posiedzenia Rady. Ta, ktra spogldaa na niego z ledwie skrywanym uwielbieniem. Nie,
eby mia co przeciwko uwielbieniu, ale to byo troch dziwnie, e nagle dziecko wpado
do rodka czego, co zaczynao by nieco niezrczn rozmow.
- Clary - powiedzia. - Porwaa Emm?
Clary posaa mu zirytowanie spojrzenie.
- Nie. Dostaa si tu sama.

- Przeszam przez jedno z okien - poinformowaa usunie Emma. - Tak jak Piotru
Pan.
Alec zacz protestowa. Clary uniosa rk by go powstrzyma; drug opieraa na
ramieniu Emmy.
- Wszyscy po prostu bdcie przez chwil cicho, okej? - powiedziaa Clary. - Nie
powinna tu by, tak, ale miaa konkretny powd, by przyj. Ma informacje.
- To prawda - powiedziaa Emma, zdeterminowanym gosem. W rzeczywistoci bya
tylko o gow nisza od Clary, ale Clary bya malutka. Emma prawdopodobnie kiedy
bdzie wysoka. Jace stara si przypomnie sobie jej ojca, Johna Carstairsa - by pewien e
widzia go na spotkaniach Rady, przypomnia sobie wysokiego mczyzn o jasnych
wosach. A moe by ciemne? Pamita Blackthornw, oczywicie, ale Carstairsi zniknli z
jego pamici.
Clary odpowiedzia na jego ostre spojrzenie wasnym, ktre mwio: Bd miy. Jace
zamkn usta. Nigdy nie myla o tym czy lubi dzieci, czy nie, chocia zawsze lubi bawi
si z Maxem. Max by zaskakujco dobrym strategiem, jak na tak maego chopca i Jace
zawsze lubi ukada z nim puzzle. Fakt, e Max czci ziemi, po ktrej chodzi Jace, te mu
nie przeszkadza.
Jace pomyla o drewnianym onierzyku, ktrego da Maxowi, zamkn oczy,
przytoczony nagym blem. Gdy je ponownie otworzy, Emma wpatrywaa si w niego.
Nie w sposb, w jaki patrzya nie niego, gdy znalaz j z Clary w Gard, na p pod
wraeniem, p przeraona. Byo to raczej spojrzenie Ty jeste Jace Lightwood wymieszane
odrobin niepokoju. W rzeczywistoci caa postawa wskazywaa na niepewno, ktr by
pewien, e udawaa a take strachu. Jej rodzice nie yli, pomyla, zmarli kilka dni temu.
Pamita czas, siedem lat temu, gdy stawi czoa Lightwoodom, wiedzc w gbi serca, e
jego ojciec niedawno umar i ten gorzki posmak sowa " sierota".
- Emma - powiedzia tak agodnie, jak potrafi. - Jak dostaa nie na okno?
- Wspiam si po dachach - powiedziaa wskazujc na okno. - To nie byo takie
trudne. Okna na poddaszu to prawie zawsze sypialnie, wic zeszam do pierwszego okazao
si, e tam jest pokj Clary - wzruszya ramionami jakby to, co zrobia, nie byo ani
imponujce ani ryzykowne.
- W rzeczywistoci byo moje - powiedziaa Isabelle wpatrujc si w Emm jakby
bya fascynujcym okazem. Isabelle usiada na kufrze, ktry sta w nogach ka Aleca,
wycigajc przed siebie nogi.
- Clary mieszka teraz u Luke'a.
Emma wygldaa na zdezorientowan.
- Nie wiem, gdzie to jest. I wszyscy mwili, e jestecie tutaj. Dlatego przyszam
Alec spojrza na Emm z mieszanin czuoci i zmartwienia, jak typowy starszy brat.
- Nie bj si... - zacz.
- Nie boj si - warkna. - Przyszam tu, bo potrzebujecie pomocy.
Jace poczu jak kciki jego ust mimowolnie si unosz.
- Jakiego rodzaju pomocy? - zapyta.
- Rozpoznaam dzisiaj tego mczyzn - powiedziaa. - Tego, ktry grozi
Konsulowi. Przyszed z Sebastianem, gdy zaatakowali Instytut - przekna. - Powiedzia, e
wszyscy sponiemy w tym miejscu, w Edomie...
- To inna nazwa pieka - powiedzia Alec. - Nie prawdziwe miejsce, nie musisz si
martwi...
- Ona si nie martwi, Alec - powiedziaa Clary. Po prostu suchaj.

- To jest miejsce - powiedziaa Emma. - Kiedy zaatakowali Instytut, syszaam ich.


Syszaam jak jedna z nich powiedziaa, e mog zabra Marka do Edomu i zoy go tam w
ofierze. I kiedy ucieklimy przez Portal, syszaam, jak krzyczaa do nas, e sponiemy w
Edomie, e nie ma dla nas ucieczki - jej gos zadra. - Po sposobie, w ktry mwili, wiem,
e to prawdziwe miejsce, prawdziwe miejsce dla nich.
- Edom - powiedziaa Clary, przypominajc sobie. - Valentine nazwa jako tak
Lilith, powiedzia Moja Pani Edomu.
Spojrzenia Aleca i Jace'a skrzyoway si. Alec skin gow i wymkn si z pokoju.
Jace poczu jak jego ramiona lekko si rozluniaj, wrd tego caego zamieszania dobrze
byo mie parabatai, ktry wiedzia o czym mylisz, nawet jeli mu tego nie powiedziae.
- Czy mwia o tym jeszcze komu?
Emma zawahaa si i potrzsna gow.
- Dlaczego nie? - powiedzia Simon, ktry do tej chwili milcza. Emma spojrzaa na
niego, mrugajc. Miaa tylko dwanacie lat, pomyla Jace i prawdopodobnie nigdy
wczeniej nie znalaza si tak blisko Podziemnego.
- Dlaczego nie powiedziaa Clave?
- Bo nie ufam Clave - powiedziaa Emma cichym gosem. - Ale ufam wam.
Clary widoczne przekna.
- Emma...
- Gdy tu przybylimy, Clave przepytywao nas wszystkich, szczeglnie Julesa i uyli
Miecza Anioa, by upewni si, e nie kamiemy. To boli, a ich to nie obchodzio. Uyli
tego na Ty'u i Livvy. Uyli tego na Dru - Emma brzmiaa na oburzon. - Prawdopodobnie
uyliby go na Tavvy'm gdyby umia mwi. A to zadaje bl. Miecz Anioa zadaje bl.
- Wiem - powiedziaa cicho Clary.
- Bylimy u Penhalloww - powiedziaa Emma. - Ze wzgldu na Aline i Helen i
poniewa Clave chce mie na nas oko. Ze wzgldu na to, co widzielimy. Byam na dole,
kiedy wrcili z pogrzebu, syszaam jak rozmawiali, wiec... wic ukryam si.. To bya caa
ich grupa, nie tylko Patrick i Jia, ale te gowy innych Instytutw. Rozmawiali o tym, co
powinni zrobi, co Clave powinno zrobi, czy powinni przekaza Jace'a i Clary
Sebastianowi, jakby to by ich wybr. Ich decyzja. Ale ja sdziam, e to powinna by
wasza decyzja. Niektrzy mwili, e to bez znaczenia, czy chcecie i, czy nie...
Simon zerwa si na nogi.
- Ale Jace i Clary oferowali, e tam pjd, praktycznie o to bagali...
- Powiedzielibymy im prawd - Emma odgarna spltane wosy z twarzy. Jej oczy
byy ogromne, w wikszoci brzowe z przebyskami zota i bursztynu. - Nie musieli uy
na nas Miecza Anioa, powiedzielibymy Konsulowi prawd, ale i tak go uyli. Uywali go
na Julesie, do momentu, gdy jego donie... jego donie byy od niego poparzone mwia
drcym gosem. - Wic pomylaam, e powinnicie wiedzie, co mwili. Nie chc, bycie
wiedzieli, e to nie jest wasz wybr, poniewa wiedz, e Clary moe tworzy Portale.
Wiedz, e moe si std wydosta, a jeli ucieknie, sdz, e nie bd mogli dobi targu z
Sebastianem.
Drzwi otworzyy si i Alec wszed do pokoju niosc ksik oprawion w brzow
skr. Trzyma j w taki sposb by zasania tytu, jego oczy spotkay si z spojrzeniem
Jace'a, gdy skin gow i przenis wzrok na Emm. Ttno Jace'a przyspieszyo, Alec co
znalaz. Co, co mu si nie spodobaa, sdzc po jego ponurym wyrazie twarzy, ale jednak
co.
- Czy czonkowie Clave, ktrych podsuchaa, wspominali, kiedy zamierzajc

podj decyzj na temat tego, co zrobi? - zapyta Jace Emm, czciowo by odwrci jej
uwag od Aleca siadajcego na ku i chowajcego ksik za plecami. Emma potrzsna
gow.
- Nadal si kcili, gdy wyszam. Uciekam przez okno na najwyszym pitrze, Jules
powiedzia mi, ebym tego nie robia, bo si zabij, ale wiedziaam, e mi si uda. Dobrze
si wspinam - dodaa, w jej gosie pobrzmiewaa duma. - A on martwi si za duo.
- Dobrze jest mie ludzi, ktrzy si o ciebie martwi - powiedzia Alec. - To znaczy,
e si o ciebie troszcz. A w ten sposb poznajesz e s dobrymi przyjacimi.
Zaciekawione spojrzenie Emmy przeszo z Aleca na Jace'a.
- Martwisz si o niego? - zapytaa Aleca, a on parskn zdziwiony miechem.
- Przez cay czas - powiedzia. - Bez tego Jace zabiby si, ubierajc rano spodnie.
Bycie parabatai jest prac na peen etat.
- Chciabym mie parabatai - powiedziaa Emma.- To kto, kto jest twoj rodzin,
poniewa chce ni by, a nie dlatego, e musi. - zaczerwienia si, skrpowana - W kadym
razie. Nie uwaam, e ktokolwiek powinien by karany za ratowanie ludzi.
- To dlatego nam ufasz - zapytaa poruszona Clary. - Mylisz, e ratujemy ludzi.
Emma wbia w dywan czubki butw i podniosa wzrok.
- Wiedziaam o tobie - powiedziaa do Jace'a, rumienic si - Mam na myli, kady o
tobie wie. e bye synem Valentina, ale potem nie bye, bo okazae sie Jonathanem
Herondalem. I nie sdz, by to miao jakiekolwiek znaczenie dla wikszoci ludzi - e
nazywaj ci Jace Lightwood - ale dla mojego taty to robio rnic. Syszaam, jak mwi
mojej mamie, e wszyscy Herondale'owie odeszli, e caa rodzina nie yje, ale ty jeste
ostatnim z nich i gosowa na spotkaniach Rady, by Clave nie przestawao ci szuka,
poniewa mwi, e "Carstairsowie maj dug u Herondale'w"
- Dlaczego? - powiedzia Alec. - Za co maj u nich dug?
- Nie wiem - powiedziaa Emma. - Ale przyszam, bo tego pragnby mj tata, nawet
jeli to niebezpieczne.
Jace parskn agodnym miechem.
- Co mi mwi, e nie obchodzi ci, czy co jest niebezpieczne. - Kucn, a jego oczy
znalazy si na wysokoci Emmy. - Czy jest co, co jeszcze moesz nam powiedzie? Czy
co jeszcze mwili?
Potrzsna gow.
- Nie wiedz, gdzie jest Sebastian. Nie wiedz o tym cay Edomie... Wspominaam o
tym, gdy trzymaam Miecz Anioa, ale sdz, e oni pomyleli, e to inne okrelenie wyrazu
"pieko". Nigdy nie zapytali mnie czy myl, e to prawdziwe miejsce, wic nie mwiam.
- Dziki za powiedzenie nam tego. To nam pomogo. To nam bardzo pomogo.
Powinna ju i - doda najagodniej jak potrafi - zanim zauwa, e ci nie ma. Ale od
teraz Herondale'owie s dunikami Carstairsw. W porzdku? Pamitaj to.
Jace wsta, gdy Emma obrcia si do Clary, ktra skina gow i poprowadzia j do
okna, gdzie wczeniej siedzia Jace. Clary pochylia si i przytulia modsz dziewczyn
zanim signa rk, by odblokowa okno. Emma wygramolia si na zewntrz ze
zwinnoci mapy. Wspia si w gr tak, e byo jej wida jedynie buty, ktre po chwili
te znikny. Jace usysza lekkie skrobanie nad gow, kiedy wdrapywaa si po
dachwkach, potem nastaa cisza.
- Lubi j - odezwaa si w kocu Isabelle - Na swj sposb przypomina mi Jace'a,
gdy by may, uparty i zachowywa si jakby by niemiertelny.
- Dwie z tych rzeczy nadal s aktualne - powiedzia Clary zasuwajc okno. Usiada

na parapecie. - Zakadam, e wielkim pytaniem jest czy mwimy Jii albo komu z Rady o
tym, co powiedzia nam Emma?
- To zaley - powiedzia Jace. - Jia musi robi to, czego chce cae Clave, sama tak
powiedziaa. Jeli zdecyduj, e chc nas wrzuci do klatki do momentu, gdy przyjdzie po
nas Sebastian... c, wtedy zaprzepacimy ca przewag, jak daje nam ta informacja.
- To zaley od tego, czy ta informacja jest rzeczywicie przydatna czy nie powiedzia Simon.
- Tak - powiedzia Jace. - Alec czego si dowiedziae?
Alec wycign zza plecw ksik. To bya encyklopedia daemonica, taka, jak
zawieraa kada biblioteka Nocnych owcw.
- Mylaem, e Edom moe by nazw jednego z krlestw demonw...
- C, kady domyla si, e Sebastian moe przebywa w innym wymiarze, skoro
nie mona go namierzy - powiedziaa Isabelle. - Ale wymiary demonw... s ich miliony i
ludzie nie mog sobie tam po prostu i.
- Niektre s lepiej znane od innych - powiedzia Alec. - Biblia i teksty enochaskie
wspominaj o kilku, s oczywicie zakamuflowane i podcignite pod opowieci i mity.
Edom jest wspomniany jako pustkowie - zacz czyta na gos. - Potoki Edomu obrc si
w smo, a proch jego w siark; ziemia jego stanie si smo ponc. Nie zaganie ni w
nocy, ni w dzie, jej dym wznosi si bdzie cigle. Kraj pozostanie opustoszay z pokolenia
w pokolenie, po wiek wiekw nikt go nie przemierzy.12
Westchn
12 Ksiga Izajasza 34,9-10 Biblia Tysiclecia
- I oczywicie jest te legenda o Lilith i Edomie, zostaa tam wygnana i rzdzi tym
miejscem z demonem Asmodeusem. Prawdopodobnie dlatego Mroczni rozmawiali o
zoeniu tam w ofierze Marka Blackthorna.
- Lilith chroni Sebastiana - powiedziaa Clary. - Jeeli miaby si uda do krlestwa
demonw, to poszedby do niej.
- "Po wiek wiekw nikt go nie przemierzy" nie brzmi zbyt zachcajco - powiedzia
Jace.
- Poza tym, nie ma sposobu, by dosta si do demonicznego krlestwa.
Przemieszczanie si z miejsca na miejsce w tym wiecie to jedna sprawa...
- C, istnieje sposb, tak sdz - powiedzia Alec. - cieka, ktrej Nephilim nie
mog zamkn, poniewa znajduje si poza wpywem Prawa. Jest stara, starsza ni Nocni
owcy rzdzi ni stara, dzika magia - westchn. - Znajduje si w Jasnym Dworze, a
chroni jej faerie. Ludzka noga nie stana tam od setek lat.
TUMACZENIE: CandyAga
KOREKTA: KlaudiaRyan
13
Wybrukowane dobrymi chciami
Jace przechadza si po pokoju niczym kot, a pozostali mu si przygldali w
tym Simon, unoszc brew.
- Nie ma innego sposobu, eby si tam dosta? - zapyta Jace. - Nie moemy
sprbowa uy Portalu?
- Nie jestemy demonami. Portalu moemy uywa tylko w tym wymiarze
powiedzia Alec.
- Wiem, wiem, ale moe gdyby Clary poeksperymentowaa z runami na
Portalu...

- Nie zrobi tego przerwaa mu Clary, kadc zapobiegawczo do na


kieszeni, w ktrej spoczywaa jej stela. - Nie nara was wszystkich na
niebezpieczestwo. Teleportowaam przy pomocy Portalu siebie i Lukea i prawie nas
zabiam. Nie podejm si takiego ryzyka.
Jace wci chodzi po pokoju. Zwykle robi tak, kiedy si nad czym
zastanawia. Clary o tym wiedziaa, ale wci przygldaa mu si z niepokojem.
Skada i rozkada rce, mamroczc co pod nosem. W kocu si zatrzyma.
- Clary odezwa si. - Moesz stworzy Portal prowadzcy do Jasnego
Dworu, prawda?
- Tak odpara. - To mog zrobi, byam tam; pamitam tamto miejsce. Ale
czy to bezpieczne? Nie zostalimy zaproszeni, a faerie nie lubi obcych na swoim
terytorium...
- Nie chodzi o nas powiedzia Jace. - Nikt z was nie idzie. Id sam.
Alec zerwa si z miejsca.
- Wiedziaem, cholera, wiedziaem. I nie, absolutnie nie, nie ma mowy eby
szed tam sam.
Jace, syszc to, unis brew; sprawia wraenie opanowanego, jednak Clary
widziaa napicie w uoeniu jego ramion i w sposobie, w jaki delikatnie wspina si
na palcach stp.
- Od kiedy mwisz cholera?
- Od kiedy sytuacja cholernie tego wymaga. - Alec skrzyowa rce na piersi. Poza tym, sdziem, e zamierzamy przedyskutowa to z Clave?
- Nie moemy tego zrobi odpar Jace. - Nie, jeli zamierzamy uda si do
krainy demonw przez Jasny Dwr. Poowa Clave nie moe nagle tam wtargn; to
byoby jak akt wypowiedzenia wojny.
- A nasza pitka nie moe sodko poprosi, aby nas tam wpucili?- Isabelle
uniosa brwi.
- Negocjowalimy ju z Krlow powiedzia Jace. - Udalicie si do niej
kiedy ja... kiedy byem w rkach Sebastiana.
- A ona oszukaa nas, dajc nam piercie walkie-talkie, dziki ktremu moga
nas podsuchiwa rzuci Simon. - Prdzej podrzuc redniej wielkoci sonia ni jej
zaufam.
- Nie mwi o zaufaniu. Zrobi to, co w danej chwili bdzie dla niej interesujce.
A musimy zainteresowa j na tyle, aby umoliwia nam dostp do Edomu.
- Wci jestemy Nocnymi owcami powiedzia Alec. Wci
reprezentujemy Clave. Cokolwiek zrobimy na Jasnym Dworze, oni za to odpowiedz.
- Wic uyjemy taktu i sprytu stwierdzi Jace. - Suchaj, bybym niezmiernie
szczliwy, gdyby Clave zoyo ofert Krlowej, a ona by si z nami spotkaa. Jednak
nie mamy tyle czasu. Oni Luke, Jocelyn, Magnus i Raphel nie maj czasu.
Sebastian si przygotowuje; przypiesza swoje dziaania, jego dza krwi wci
ronie. Nie wiesz, jak to jest, gdy dzieje si z nim co takiego, ale ja wiem. Wiem. urwa, by zapa oddech; pot delikatnie lni na jego policzkach. - Wanie dlatego
musz to zrobi sam. Brat Zachariasz powiedzia, e ja jestem niebiaskim ogniem. I
nie dostaniemy ju kolejnego Wspaniaego. Nie moemy wezwa kolejnego anioa, t
kart ju gralimy.
- W porzdku odezwaa si Clary. Ale nawet, jeli jeste jedynym rdem
niebiaskiego ognia, to nie znaczy, e musisz zrobi to sam.

- Ona ma racj powiedzia Alec. - Wiemy, e niebiaski ogie moe zrani


Sebastiana. Ale nie wiemy, czy tylko on.
- I to wcale nie oznacza, e jeste jedyn osob, ktra moe zabija. Sebastiana
wci otacza wielu Mrocznych zauwaya Clary. - A co wicej, nawet jeli uda ci si
bezpiecznie przedosta przez Jasny Dwr, to potem bdziesz musia przeby jaki
zapomniany demoniczny wymiar i tam znale Sebastiana.
- Teraz nie moemy go ledzi, poniewa nie jestemy w tym samym wymiarze
powiedzia Jace i unis nadgarstek, na ktrym lnia srebra bransoleta Sebastiana. Kiedy znajd si w jego wiecie, bd mg go wyledzi. Zrobi to, zanim...
- My bdziemy mogli go wyledzi odezwaa si Clary. - Jace, tu chodzi o co
wicej ni odnalezienie go; to co na wielk skal, co wikszego ni wszystko, co do
tej pory robilimy. Nie chodzi tylko o zabicie Sebastiana; chodzi o jego winiw. To
misja ratunkowa. Na szali znajduj si zarwno ich ycia jak i nasze. Gos jej si
zaama.
Jace zatrzyma si w p kroku; spojrza na kad z twarzy przyjaci z osobna
niemal bagalnym wzrokiem.
- Po prostu nie chc, by cokolwiek wam si stao.
- No c, nikt nie chce, by komu si co stao stwierdzi Simon. - Ale
pomyl; co stanie si jeli ty pjdziesz, a my zostaniemy? Sebastian chce Clary,
bardziej ni chce ciebie i moe j znale tutaj, w Alicante. Nic nie powstrzyma go
przed przybyciem tutaj, mimo zoonej obietnicy, e poczeka dwa dni, ale ile s warte
jego obietnice? Moe przyj po kadego z nas w kadej chwili; udowodni to na
przykadzie Podziemnych. Siedzimy tu cinici jak kaczki13. Lepiej uda si tam,
gdzie si nas nie spodziewa ani nie szuka.
- Nie bd sta z boku, kiedy Magnus jest w niebezpieczestwie powiedzia
Alec zaskakujco zimnym, dojrzaym gosem. - Idc tam beze mnie lekcewaysz nasz
przysig parabatai, lekcewaysz mnie jako Nocnego owc i lekcewaysz fakt, e to
rwnie moja walka.
Jace wyglda na wstrznitego.
- Alec, nigdy nie lekcewayem naszej przysigi. Jeste jednym z najlepszych
13 Zacna metafora milordzie, Will na pewno by j doceni :3 /M.
Nocnych owcw jakich znam, wiem, e.. .14
- To oznacza, e idziesz z nami powiedziaa Isabelle. - Potrzebujesz nas.
Potrzebujesz mnie i Aleca, a my bdziemy ci chroni, tak jak zawsze. Potrzebujesz
runicznej mocy Clary i wampirzej siy Simona. To nie tylko twoja walka. Jeli
szanujesz nas jako Nocnych owcw i twoich przyjaci mam na myli nas
wszystkich to idziemy z tob. Proste.
- Wiem powiedzia Jace delikatnie. - Wiem, e was potrzebuj. - Spojrza na
Clary, w ktrej gowie nadal rozbrzmiewa gos Isabelle mwicy potrzebujesz
runicznej mocy Clary i przypomniaa sobie moment, kiedy go zobaczya po raz
pierwszy, z Alekiem i Isabelle po obu jego stronach, i jak pomylaa, e wyglda
niebezpiecznie.
Nigdy nie mylaa, e moe by taka jak on e rwnie moe by
niebezpieczna.
- Dzikuj wam powiedzia i odchrzkn. - Okej. Dobra, ubierzcie si w

stroje bojowe i spakujcie ekwipunek. Zabierzcie wod, jakie jedzenie, ktre uda si
wam zwin, dodatkowe stele, koce. A ty zwrci si do Simona moe nie
potrzebujesz jedzenia, ale jeli masz jak butelkowan krew to zabierz j ze sob.
Tam, gdzie si udamy, moe nie by niczego, czym.... mgby si poywi.
- Zawsze zostaje wasza trjka stwierdzi Simon, ale umiecha si lekko, a
Clary wiedziaa, e to dlatego, e Jace wczy go do druyny bez chwili wahania. W
kocu Jace zaakceptowa to, e id z nim. Simon rwnie, niewane czy by Nocnym
owc, czy nie.
- No dobrze powiedzia Alec. - Spotykamy si za dziesi minut. Clary, bd
gotowa do stworzenia Portalu. Jace?
- Tak?
- Najlepiej wymyl jaki plan, co zamierzamy zrobi na Jasnym Dworze.
Bdzie nam potrzebny.
14
Mam delikatne uczucie deja vu... /M.
Uczucie pochonicia przez Portal stanowio niemal ulg. Clary przesza przez
lnice drzwi, a po moe czterech krokach pozwolia, aby porwa j chodny mrok,
niczym wodny wir pocign w d, kradnc oddech z puc i sprawiajc, e
zapomniaa o wszystkim i moga tylko krzycze i spada.
Jednak skoczyo si to zbyt szybko, Portal wypuci j ze swoich obj,
sprawiajc, e upada niezgrabnie na brudne podoe w tunelu, a plecak wykrci si
pod ni. Wzia gboki oddech, przewrcia si na plecy i przy pomocy dugich,
zwisajcych korzeni, podniosa do pozycji pionowej. Obok niej, Alec, Isabelle, Jace i
Simon wstawali z ziemi i otrzepywali swoje ubrania. Uwiadomia sobie, e nie spadli
na ziemi, ale na dywan z mchu. Jeszcze wicej byo go na gadkich brzowych
cianach tunelu, jednake mimo tego jarzyy si one fosforyzujcym wiatem.
Wyrastay z niego malutkie, lnice kwiatki, przypominajce elektryczne stokrotki,
mienic si biel i zieleni. Poskrcane korzenie zwisay z sufitu, sprawiajc, e Clary
zacza si zastanawia, co ronie nad nimi. Od gwnego tunelu odchodzio kilka
innych, niektre z nich byy zbyt mae, aby jakakolwiek istota ludzka si w nich
zmiecia.
Isabella wycigna kawaek mchu z wosw i zmarszczya brwi.
- Gdzie tak dokadnie jestemy?
- Celowaam gdzie poza sal tronow powiedziaa Clary. - I udao si. Po
prostu to miejsce zawsze wyglda inaczej.
Jace ju ruszy gwnym korytarzem. Nawet bez runy Bezdwicznoci by
cichy jak kot na mikkim mchu. Reszta posza jego ladem, Clary trzymajc do na
rkojeci miecza. Bya lekko zaskoczona, e w tak krtkim czasie przyzwyczaia si
do ostrza wiszcego przy jej biodrze; gdy sigaa po Heosphorosa i wbrew temu, co
wczeniej sdzia, nie byo go tam, zaczynaa panikowa.
- Jestemy wyszepta Jace, nakazujc reszcie by cicho. Znajdowali si przy
bramie, od wielkiego pomieszczenia dzielia ich kurtyna. Poprzednim razem zasona
bya wykonana z ywych motyli, ktre trzepotem skrzyde powodoway delikatny
szelest.
Dzi byy to ciernie jak te, ktre otaczay zamek picej Krlewny
splecione tak, e tworzyy zwisajc pacht. Clary moga uchwyci tylko przebyski
dochodzce z pokoju biae i srebrne ale wszyscy syszeli rozbawione gosy

dobiegajce z korytarzy.
Runy Ukrywajce na Jasnym Dworze nie dziaay; nie byo sposobu, aby ukry
si przed wzrokiem innych. Jace by czujny, a jego ciao napite. Ostronie unis
sztylet i rozci cierniow pacht w moliwie najcichszy sposb. Wszyscy pochyli si
i zajrzeli do rodka.
Pomieszczenie wygldao jak bajkowa zima, ktr Clary rzadko widywaa no,
moe podczas wizyt na farmie Luke'a. Rol cian peniy biae krysztaowe tafle lodu,
a krlowa leaa na kanapie wykonanej rwnie z lodu, ktr przecinay dopasowane
srebrne yki. Posadzk pokrywa nieg, a z sufitu zwisay dugie sople. Kady z nich
obwizany by sznurem z srebno-zotych cierni. Pki biay r pitrzyy si w caym
pomieszczeniu, niektre zostay rozrzucone na dywanie lecym u stp krlowej, a
kilka miaa wplecionych we wosy na wzr korony. Jej suknia rwnie bya
srebrnobiaa i przeroczysta jak lodowe ciany; przez ni przewitywao ciao, ale
niezbyt dokadnie. Ld, re i Krlowa. Efekt zapiera dech w piersiach. Opieraa si o
kanap, a gow miaa przechylon, rozmawiaa z ciko opancerzonym rycerzem
faerie. Jego zbroja bya ciemnobrzowa, w kolorze pnia drzewa; jedno z oczu miao
czarny kolor, a drugie byo jasnoniebieskie, prawie biae. Przez chwil mylaa, e za
jego szerokimi ramionami ukrywa si jele, jednake gdy przyjrzaa si dokadniej,
uwiadomia sobie, e na gowie mia hem udekorowany rogami.
- Jak idzie Dzikie Polowanie, Gwyn? - zapytaa Krlowa. - Co ze Zbieraczami
Trupw? Przypuszczam, e zeszej nocy zbiory w Adamantowej Cytadeli byy
owocne. Syszaam, e jki Nocnych owcw rozryway niebo, gdy umierali.
Clary poczua, e Nocni owcy obok niej zamarli. Pamitaa, kiedy leaa obok
Jace'a w odzi w Wenecji i widziaa Dzikie Polowanie na wasne oczy; mieszanin
wrzaskw i wojennych okrzykw, galopujce po niebie konie, ktrych kopyta lniy
szkaratem.
- Tak te syszaem, moja pani powiedzia Gwyn ochrypym gosem, tak
ochrypym, e prawie niezrozumiaym. Brzmia jak zgrzyt ostrza przecinajcego
szorstk kor. - Dzikie Polowanie zjawia si, gdy kruki na polu bitwy krzycz z dzy
krwi: wybieramy naszych jedcw spord umierajcych. Jednak nie bylimy w
Adamantowej Cytadeli. Gry wojenne pomidzy Nephilim i Mrocznymi przelewaj
zbyt wiele naszej krwi. Jasnemu Dworowi le suy mieszanina demonw i aniow.
- Rozczarowujesz mnie, Gwyn powiedziaa Krlowa, wydymajc usta. - To
korzystny moment dla Jasnego Dworu; zyskujemy, roniemy w si, zdobywamy
wiat. Mamy tak sam pozycj na szachownicy wadzy jak Nephilim. Miaam
nadziej na twoj rad.
- Wybacz mi, moja pani odpar Gwyn. - Szachy s dla nas zbyt delikatn gr.
Nie mog ci w niej doradzi.
- Ale dam ci prezent powiedziaa nadsanym tonem. - Chopaka
Blackthornw. Krew Nocnych owcw i faerie w jednym ciele; taka rzadko. Bdzie
z tob jedzi, a demony bd dray przed wami. To prezent ode mnie i od Sebastiana.
Sebastian. Wypowiedziaa to imi z atwoci, swobodnie. W jej gosie byo
sycha czuo, o ile Krlowa Faerie moe by czua. Clary syszaa tu obok oddech
Jace'a: urywany i szybki; inni take byli napici, panika przegonia skupienie z ich
twarzy, gdy tylko Krlowa wypowiedziaa te sowa.
Clary poczua w doni chodn rkoje Heosphorosa. Droga do krainy
demonw, ktra prowadzi przez krlestwo faerie. Ziemia rozstpujca si pod stopami

Sebastiana. Sebastian dumny z tego, e ma sojusznikw.


Krlowa i Sebastian skadajcy dar z porwanego dziecka Nephilim. Razem.
- Demony ju si mnie boj, moja pikna pani powiedzia Gwyn i umiechn
si.
Moja pikna pani. Krew Clary bya jak lodowata rzeka spywajca prosto do jej
serca. Gdy spojrzaa w d, zobaczya, e Simon poruszy si, by wzi Isabelle za
rk, w szybki uspokajajcy sposb; dziewczyna poblada i wygldaa jakby byo jej
niedobrze, podobnie jak Jace i Alec. Simon przekn lin; zoty piercie na jego
palcu rozbys, a ona usyszaa w gowie gos Sebastiana.
Naprawd sdzia, e pozwoliaby, aby w twoje rce trafio co, dziki czemu
mogaby komunikowa si ze swoimi maymi przyjacimi, a ona by was nie syszaa?
A poniewa zabraem ci to, mogem rozmawia z ni, a ona ze mn bya gupia, e
jej zaufaa, siostrzyczko. Ta kobieta lubi sta po stronie zwycizcw. A ta strona
bdzie nasza, Clary. Nasza.
- Jeste mi winien przysug, Gwyn, w zamian za chopca - powiedziaa
Krlowa. - Zdaj sobie spraw, e Dzikie Polowanie rzdzi si swoimi wasnymi
prawami, ale nalegaabym na twoj obecno w kolejnej bitwie.
Gwyn zmarszczy brwi.
- Nie jestem pewien, czy chopiec jest warty takiej obietnicy. Tak, jak ju
mwiem, nie chcemy angaowa si w sprawy Nephilim.
- Nie musisz walczy odpara Krlowa, jej gos by jak jedwab. - Prosiabym
tylko aby na koniec pomg przy ciaach. A ciaa bd na pewno. Nephilim zapac
za swoje czyny, Gwyn. Kady bdzie musia zapaci.
Zanim Gwyn udzieli odpowiedzi, do pokoju z ciemnego tunelu, ktry cign
si za tronem Krlowej wesza inna posta. By ni Meliorn, odziany w bia zbroj,
czarne wosy opaday mu na plecy w formie warkocza. Buty mia ubrudzone czym,
co wygldao jak czarna smoa. Skrzywi si, gdy zauway Gwyna.
- owcy nigdy nie przynosz dobrych nowin odezwa si.
- Uspokj si, Meliorn powiedziaa Krlowa. - Gwyn i ja rozmawiamy o
wymianie przysug.
Meliorn skoni gow.
- Przynosz wieci, moja pani, ale mog je przekaza tylko na osobnoci.
Odwrcia si do Gwyna.
- Doszlimy do porozumienia?
Gwyn zawaha si, ale skin gow i ze wzrokiem penym niechci
skierowanym w stron Meliora znikn w tym samym tunelu, z ktrego wyszed
wczeniej rycerz.
Krlowa zsuna si z tapczanu, jej blade palce wyglday jak marmur w
porwnaniu z sukni.
- No dobrze, Meliornie. O czym chciae ze mn porozmawia? S jakie nowe
wieci o podziemnych winiach?
Podziemni Winiowie. Clary usyszaa za sob gone westchnienie Aleca, a
Meliorn odwrci gow w ich kierunku. Zauwaya, e jego oczy si zwziy.
- Jeli si nie myl, moja pani powiedzia, sigajc po ostrze znajdujce u jego
boku to mamy goci.
Jace ju siga doni do pasa z broni, szepczc Gabriel. Serafickie ostrze
rozbyso, a Isabelle poderwaa si, wykonujc zamach biczem, przecia zason z

cierni, ktra upada z grzechotem na ziemi.


Jace szybko rzuci si przez ciernie i wbieg do sali tronowej, Gabriel pon w
jego doni. Clary wycigna swj miecz.
Wszyscy wbiegli do komnaty w lad za Jace'em: Alec z zaoon na uk strza
i napit ciciw, Isabelle z oswobodzonym i lnicym biczem, Clary ze swoim
mieczem, a Simon... Simon nie mia przy sobie broni, ale sta i umiecha si do
Meliorna, a jego zby byszczay.
Krlowa odwrcia si w ich kierunku z sykiem i byskawicznie si zasonia;
pierwszy raz Clary widziaa j speszon.
- Jak miecie wchodzi na Dwr nieproszeni? - zawoaa. - To najgorszy
wystpek, zamanie Porozumie...
- Jak miesz mwi o amaniu Porozumie! - wrzasn Jace, a serafickie ostrze
zapono w jego doni. Clary pomylaa, e wiele lat temu Jonathan Nocny owca
musia wyglda podobnie, kiedy wypdza demony i ratowa nieznane wiaty od
zguby. - To ty mordowaa, kamaa i porwaa Podziemnych z Rady. Sprzymierzya
si z siami za i teraz za to zapacisz.
- Krlowa Jasnego Ludu nie paci15 - odpara Krlowa.
- Wszyscy musz ponie cen powiedzia Jace i nagle znalaz si na sofie,
obok Krlowej i przykada jej ostrze do garda. Wzdrygna si, ale zostaa na
miejscu, Jace sta nad ni. - Jak to zrobia? - zada odpowiedzi. - Meliorn przysig,
e stoisz po stronie Nephilim. Faerie nie mog kama. To dlatego Rada ci zaufaa...
- Meliorn jest faerie tylko w poowie. Potrafi kama odpara, posyajc
rozbawione spojrzenie w stron Isabelle, ktra wygldaa, jakby bya w szoku. Tylko
Krlowa moga wyglda na rozbawion majc ostrze przy gardle, pomylaa Clary. Czasem najprostsza odpowied jest prawidowa, Nocny owco.
- To dlatego chciaa go w Radzie odezwaa si Clary pamitajc przysug, o
jak Krlowa poprosia j dawno temu. - Poniewa moe kama.
- To bya dugo planowana zdrada. - Jace oddycha ciko. - Powinienem ci
teraz podern gardo.
15
Normalnie jak polskie szafiarki :) /M.
- Nie odwaysz si powiedziaa Krlowa, wci pozostajc nieruchomo;
koniec ostrza wci tkwi przy jej krtani. - Jeli tkniesz Krlow Jasnego Dworu, to
Lud Faerie ju zawsze bdzie ci ciga.
Jace oddycha ciko, gdy mwi, a jego twarz bya pena poncego wiata.
- Wic co teraz? - zapyta. - Syszelimy ci. Mwia o Sebastianie jak o
sojuszniku. Adamantowa Cytadela ley na liniach mocy. A linie mocy s miejscami,
gdzie yj wasi pobratymcy. Ty nimi rzdzisz, ty otwierasz drogi, ty pozwalasz im
wcign nas w zasadzk. Czy ju nas nie cigaj?
Na twarzy Meliora pojawi si brzydki grymas.
- Moe syszae jak rozmawialimy, may Nephilim. - odezwa si. - Ale jeli
zabijemy ci, zanim wrcisz do Clave i opowiesz swoj bajeczk, to nikt inny si o
tym nie dowie...
Rycerz rzuci si w jego kierunku. Alec wypuci strza i trafi ni w nog
Meliorna, ktry run do tyu z krzykiem.
Alec ruszy naprzd, ju nakadajc kolejn strza. Meliorn lea na ziemi,
jczc, a nieg wok niego przybiera kolor czerwony. Alec stan nad nim ze strza

w gotowoci.
- Powiedz nam, jak dosta si do Magnusa jak dosta si do reszty winiw.
Mw, albo zrobi z ciebie poduszk na igy.
Meliorn splun. Jego biaa zbroja zdawaa si nikn w niegu.
- Nic wam nie powiem. Torturujcie mnie, zabijcie, ale nie zdradz mojej
Krlowej.
- To, co powie, nie ma znaczenia odezwaa si Isabelle. - On moe kama,
pamitasz?
Wyraz twarzy Aleca wydawa si nieobecny.
- A wic gi, kamco16. - I wypuci strza, ktra zatopia si w piersi Meliora,
a rycerz faerie ponownie upad, sia strzau posaa jego ciao na nieg. Uderzy gow
w cian jaskini z mokrym planiciem.
Krlowa wrzasna. Ten dwik przeszy Clary, wyrywajc j z szoku.
Usyszaa krzyki faerie, odgosy stp dochodzce do nich z korytarza.
16 Nie wiem dlaczego, ale jak to czytam to mi si chce mia xD Normalnie jak H
e n i o z Pamitnikw z
Wakacji: egnaj. Adios xD /Mc. OKEEJ, kto tu jest dobrze zaznajomiony z postaciami z
Pamitnikw z
Wakacji xD |K.
- Simon! zawoaa, a on si odwrci. - Chod tutaj!
Z powrotem woya Heosphorosa do pochwy17, chwycia stel i rzucia si w
stron gwnych drzwi, teraz pozbawionych cierniowej zasony. Simon depta jej po
pitach.
- Podnie mnie wydyszaa, a on bez sowa pooy donie na jej talii i unis
j, jego wampirza sia sprawia, e prawie poszybowaa w gr, do sufitu.
Woln rk mocno zapaa si grnej czci sklepienia wieczcego przejcie i
spojrzaa w d. Simon gapi si na ni, oczywicie wyglda na zdezorientowanego,
ale jego ucisk by pewny.
- Trzymaj mnie powiedziaa i zacza rysowa. To byo przeciwiestwo runy
ktr narysowaa na odzi Valentine'a: ta miaa zamyka i blokowa, trzyma z daleka
od wszystkiego, ukrywa i zapewnia bezpieczestwo.
Czarne linie wychodziy z czubka steli, gdy rysowaa i usyszaa gos Simona:
- Pospiesz si, s ju blisko. W tym samym momencie skoczya i odsuna
stel.
Ziemia pod nimi zadraa. Oboje upadli, Clary wyldowaa na Simonie
jednak nie byo to zbyt przyjemne ldowanie, chopak cay skada si z kolan i okci
i przeturlali si, gdy ciana z ziemi zacza zasania otwarte przejcie niczym kurtyna
w teatrze. Cienie zbliay si biegiem do drzwi, coraz bardziej przypominajc
biegncych faerie, a Simon szarpn Clary i przecign przez wejcie prawie w tym
samy momencie, gdy cakiem ono znikno, oddzielajc ich od faerie znajdujcych si
po drugiej stronie.
- Na Anioa powiedziaa Isabelle penym szacunku gosem.
Clary odwrcia si, wci trzymajc stel w doni. Jace sta na rwnych
nogach, a Krlowa Faerie znajdowaa si przed nim, ostrze mia wycelowane prosto w
jej serce. Alec sta przy zwokach Meliorna; jego twarz nie wyraaa adnych emocji
gdy spojrza na Clary, a potem przenis wzrok na swojego parabatai. Tu za nim
rozpocierao si przejcie, ktrym przyszed Meliorn, a Gwyn wyszed.

- Zamierzasz zamkn tamten tunel? - zapyta Simon Clary.


Potrzsna gow.
- Meliorn mia smo na butach powiedziaa. - A Potoki Edomu obrc si w
17 ju nic nie mwi xD /Mc.
smo18, pamitasz? Sdz, e przyby z krainy demonw i myl, e to wanie
tamtdy prowadzi droga.
- Jace odezwa si Alec. - Powiedz Krlowej czego chcemy, a jeli speni
nasze dania, to pozwolimy jej y.
Krlowa zamiaa si by to icie przeraajcy dwik.
- May uczniku powiedziaa. - Nie doceniaam ci. Ostre s strzay ze
zamanego serca.
Na twarzy Aleca odmalowao si napicie.
- Nie doceniasz nas; nigdy nie doceniaa. Ty i ta twoja arogancja. Czonkowie
Jasnego Dworu s starzy, ale dobrzy. Nie zasuguj na to, eby nimi rzdzia. Pod
twoimi rzdami skocz jak on powiedzia i wskaza podbrdkiem w stron ciaa
Meliora.
- To ty go zamordowae odpara Krlowa nie ja.
- Wszyscy musz ponie konsekwencje rzuci Alec, jego oczy byy spokojne,
niebieskie i niewzruszone.
- Chcemy bezpiecznego powrotu zakadnikw, ktrych porwa Sebastian
odezwa si Jace.
Krlowa rozoya rce.
- Oni nie s ani w tym wiecie, ani w wiecie Faerie, ani w adnym wiecie,
ktry jest pod wasz jurysdykcj. Nie mog pomc wam ich uratowa, w aden
sposb.
- No dobrze powiedzia Jace, a Clary miaa wraenie, e spodziewa si takiej
odpowiedzi. - Jest jedna rzecz, ktr moesz zrobi, jedna rzecz, ktra pozwoli mi ci
oszczdzi.
Krlowa zamara.
- Co to jest, Nocny owco?
- Droga do demonicznej krainy, do Edomu odpar Jace. 19 - Chcemy, eby
zapewnia nam bezpieczne przejcie. Uyjemy go i przejdziemy przez twoje
krlestwo.
Ku zaskoczeniu Clary, Krlowa wygldaa jakby jej ulyo. Z jej ciaa bio
18
Stary Testament, Ksiga Izajasza 34;9, Biblia Tysiclecia 2013
19
Tak sobie tumacz i zastanawiam si, czy Cassie zna jakie inne sowo, aby 'pokaza', e kto
co
powiedzia ni said. Alec said, Queen said, Jace said, Clary said...
napice, a w kcikach jej ust czai si may umiech umiech, ktrego Clary nie
lubia.
- Dobrze, zaprowadz was do przejcia prowadzcego do demonicznej ziemi. Uniosa fady swojej przezroczystej sukni, tak aby moga pokona stopnie otaczajce
jej sof. Jej stopy byy bose i biae jak nieg. Zacza i w kierunku ciemnego

przejcia rozpocierajcego si za tronem.


Alec pody za Jace'em, a Isabelle posza za nimi; Clary i Simon skradali si z
tyu, zamykajc t dziwn procesj.
- Naprawd nienawidz tego, e musz to powiedzie odezwa si Simon
przyciszonym gosem, kiedy przeszli przez mroczne podziemne przejcie ale mam
wraenie, e poszo zbyt atwo.
- To wcale nie byo atwe odszepna Clary.
- Wiem, ale Krlowa jest sprytna. Moga znale sposb, aby dosta to, czego
chciaa. Nie musiaa nas wpuszcza do krainy demonw.
- Chce tego powiedziaa Clary. - Ona uwaa, e tam umrzemy.
Simon spojrza na ni z ukosa.
- A umrzemy?
- Nie wiem odpara, i przypieszya aby zrwna si z reszt.
Korytarz nie by taki dugi, jak przypuszczaa Clary. To mrok wewntrz niego
czyni dystans, ktry mieli pokona, prawie niemoliwym, jednake szli moe z p
godziny, kiedy wyszli z cienia do wikszego, owietlonego miejsca
Szli w ciemnoci i w ciszy. Clary zatracia si w swoich mylach we
wspomnieniach z domu, w ktrym Sebastian i Jace byli poczeni, w dwikach rykw
dobiegajcych z nieba podczas Dzikiego Polowania, w widoku skrawka papieru z
napisanymi na nim sowami moja pikna. To nie by romans; to by wzajemny
respekt. Krlowa Faerie, pikna. Krlowa lubi sta po stronie zwycizcw, Clary, a ta
strona bdzie nasza, tak powiedzia jej kiedy Sebastian; nawet kiedy skadaa raporty
do Clave, zawieraa w nich swoje przechwaki. Clary oraz czonkowie Rady uwaali,
e mona da wiar sowom Jasnego Ludu, e Krlowa przynajmniej zaczeka, eby
przekona si, z ktrej strony wieje wiatr, zanim zerwie jakikolwiek sojusz.
Dziewczyna pomylaa o tym, jak Jace apa oddech, gdy powiedzia, e zdrada bya
dugo planowana. Moe adne z nich nigdy nie mylao nad tak moliwoci,
poniewa nie chcieli do siebie dopuci myli, e Krlowa bdzie tak przekonana o
zwycistwie Sebastiana, e ukryje go w wiecie faerie, gdzie nie bdzie mg zosta
wyledzony. e pomoe mu w bitwie. Clary pomylaa o rozstpujcej si ziemi w
Adamantowej Cytadeli i o Sebastianie i Mrocznych, ktrzy w ni wskoczyli, w
utworzon szczelin; to bya magia faerie: pod ni znajdowa si Dwr. I dlaczego
Mroczni Nocni owcy, ktrzy zaatakowali Instytut w Los Angeles, zabrali z sob
Marka Blackthorna? Wszyscy zakadali, e Sebastian ba si zemsty Jasnego Ludu, ale
tak nie byo. On by z nimi w zmowie. Zabra Marka, poniewa mia w sobie krew
faerie i wanie z tego powodu uwaali, e Mark naley do nich.
Przez cae swoje ycie nie mylaa o krwi tak czsto jak cigu ostatnich szeciu
miesicy. Pynca w niej krew Nephilim czynia j Nocnym owc. Anielska krew
czynia j tym, kim bya, dawaa jej moc tworzenia run. Czynia ona take Jace'a tym,
kim by: silnym, szybkim i byskotliwym. W jej yas, podobnie jak w Sebastiana,
pyna krew Morgensternw i to wanie dlatego nie by jej obojtny. Sprawiaa
take, e miaa mroczne serce, czy nie? Krew Sebastiana zarwno Morgensternw
jak i demoniczna czynia go potworem, prawda? Czy moe istniaa moliwo, aby
si zmieni, polepszy, by kto nauczy go, jak by dobrym, tak jak Lightwoodowie
nauczyli Jace'a?
- Jestemy na miejscu powiedziaa Krlowa Jasnego Dworu rozbawionym
tonem. - Czy musz wskaza wam waciw drog?

Znaleli si w olbrzymiej jaskini, ktrej sufit znika w mroku. ciany lniy


fosforyzujcym blaskiem, a z miejsca gdzie stali, odchodziy cztery rozgazienia:
jedno za nimi i trzy inne. Jedno byo jasne i gadkie, i znajdowao si dokadnie przed
nimi. W kolejnym lniy zielone licie i jasne kwiaty, a Clary pomylaa, e widzi w
oddali blask bkitnego nieba. Jej serce chciao pj t drog. Wejcie ostatniego,
najciemniejszego i najwszego tunelu byo po bokach upstrzone metalowymi kolcami
i cierniowymi gaziami. Clary wydawao si, e na jego kocu widzi ciemno i
gwiazdy.
Alec zamia si krtko.
- Jestemy Nocnymi owcami powiedzia. - Znamy stare opowieci. S trzy
drogi. - Widzc zdezorientowany wyraz twarzy Clary, doda: - Faerie nie lubi, gdy
ich sekrety wychodz na wiato dzienne, ale czasami ludzkim muzykom udawao si
je zawrze w stary balladach. Jedna z nich nazywa si Thomas the Rhymer i
opowiada o mczynie, ktry zosta porwany przez Krlow Faerie...
- Porwany to za duo powiedziane zaprzeczya Krlowa. - Poszed do
chtnie.
- A ona zabraa go do miejsca, skd prowadziy trzy drogi i powiedziaa mu, e
jedna prowadzi do Nieba, jedna do Krainy Wrek, a jedna do pieka Czy widzisz t
wsk ciek, najeon kolcami i cierniami dzikiej ry? Jest to droga prawoci,
jednak niewielu o ni pyta. - Alec wskaza na ciasny tunel.
- Ta prowadzi do ziemskiego wiata odpara Krlowa gosem ociekajcym
sodycz. - Wasz lud uwaa go za wystarczajco niebiaski.
- To wanie tak Sebastian dosta si do Adamantowej Cytadeli razem ze
swoimi wojownikami, by Clave nie mogo ich zobaczy powiedzia Jace z
obrzydzeniem. - Uy tego tunelu. A jego wojownicy znajdowali si w krainie Faerie,
gdzie nie mona byo ich wyledzi. I przybyli kiedy ich potrzebowa. - Posa
Krlowej mroczne spojrzenie. Przez ciebie zgino wielu Nephilim.
- miertelnicy rzeka Krlowa. - Umieraj.
Alec zignorowa j.
- Ten powiedzia, wskazujc na tunel peny zieleni prowadzi do Krainy
Faerie. A ten wskaza na korytarz przed nimi to droga do Pieka. Tam, gdzie
wanie zmierzamy.
- Zawsze syszaem, e jest wybrukowany dobrymi chciami odezwa si
Simon.
- Postaw swoje stopy na tej drodze i si dowiedz, Chodzcy Za Dnia rzucia
Krlowa.
Jace przekrci czubek ostrza znajdujcego si przy jej plecach.
- Co ci powstrzyma przed powiedzeniem Sebastianowi, e idziemy po niego,
zanim opucimy to miejsce?
Krlowa nie wydobya z siebie adnego okrzyku blu; jedynie zacisna usta.
Przez chwil wygldaa staro, pomimo modej i piknej twarzy.
- Zadae dobre pytanie. Nawet gdyby mnie zabi, na moim Dworze s osoby,
ktre mogyby mu o was powiedzie, a on jest bystry, odgadby wasze zamiary. Nie
moesz sprawi, e si o niczym nie dowie, nie zabijajc wszystkich w Jasnym
Dworze.

Jace zatrzyma si. W doniach trzyma serafickie ostrze, ktrego koniec wbija
si w plecy Krlowej. Jego wiato rozjaniao mu twarz, wydobywajc z niej pikno
szczytw i dolin, wyostrzajc krzywizny koci policzkowych i kty uchwy. Docierao
ono do kocweg jego wosw i lizao je niczym pomienie, sprawiajc, e wyglda
jakby mia na gowie koron z poncych cierni. Clary, podobnie jak pozostali,
przygldaa si my w ciszy, przekazujc mu swoje zaufanie. Jakkolwiek decyzj by
podj, oni stanliby za nim murem.
- No dalej powiedziaa Krlowa. - Nie masz odwagi, aby zabija. Zawsze
bye najagodniejszym z dzieci Valentine'a. - Jej wzrok przez chwil zatrzyma si na
Clary. Masz w sobie mroczne serce, crko Valentine'a.
- Przysignij rozkaza Jace. Wiem, ile dla twojego ludu znacz obietnice.
Wiem, e nie moesz kama. Przysignij, e nie powiesz nic o nas Sebastianowi, ani
nie zrobi tego nikt z dworu.
- Przysigam odpara Krlowa. - Przysigam, e nikt z mojego dworu, ani
sowem ani czynem nie da mu zna, e tutaj przybylicie.
Jace odsun si od Krlowej, opuszczajc ostrze do boku.
- Wiem, e uwaasz, e posyasz nas tam na mier powiedzia. - Ale nie
umrzemy tak atwo. Nie przegramy tej wojny. A kiedy ju zwyciymy, ty i twoi
ludzie zapacicie krwi za to, co zrobilicie.
Umiech opuci twarz Krlowej. Odwrcili si od niej i w ciszy ruszyli ciek
do Edomu; Gdy Clary spojrzaa przez rami, zobaczya tylko nieruchomy zarys jej
postaci, ktra si im przygldaa poncym spojrzeniem.
Korytarz zakrzywia si daleko do przodu, dajc wraenie jakby zosta
wydrony w skale przez ogie. Gdy caa pitka zmierzaa do przodu, idc w zupenej
ciszy, blade kamienne ciany wok nich zaczynay ciemnie, zabrudzone w
niektrych miejscach czarn sadz, jakby kiedy potraktowano je ogniem. Gadka
posadzka zacza ustpowa kamienistej nawierzchni, gdzie pod stopami chrzci
wir. Kiedy fosforyzujce wiato pochodzce ze cian zaczo przygasa, Alec
wycign z kieszeni czarodziejskie wiato i unis je nad gow.
Gdy wiato Clary zobaczya wiato wydobywajce si spomidzy jego
palcw, poczua, e idcy obok niej Simon sztywnieje.
- Co jest? - wyszeptaa.
- Co si rusza. Wskaza palcem jaki punkt znajdujcy si w mroku przed
nimi. - O tam.
Clary zmruya oczy, ale nic nie zauwaya; wampirze oczy Simona byy lepsze
od tych Nocnych owcw. Najciszej jak moga wycigna Heosphorosa zza paska i
zrobia kilka krokw do przodu, trzymajc si blisko cian tunelu. Jace i Alec byli
pogreni w gbokiej dyskusji. Clary dotkna ramienia Izzy i wyszeptaa do niej:
- Tam kto jest. Lub co.
Isabelle nic nie odpowiedziaa, tylko odwrcia si do brata i wykonaa w jego
kierunku gest kilka skomplikowanych ruchw palcami. W oczach Aleca pojawio si
zrozumienie i natychmiast odwrci si do Jace'a. Clary przypomniaa sobie, jak po raz
pierwszy ujrzaa t trjk w Pandemonium i widziaa czce ich lata wsplnych
treningw, to, jak si razem poruszali, oddychali i walczyli. Nie moga powstrzyma
si od zastanawiania, czy bez wzgldu na to, co si wydarzy, bez wzgldu na to, jak
bardzo powici si byciu Nocnym owc, to czy ju zawsze bdzie wyrzucona na
margines...

Niespodziewanie Alec machn doni i zgasi wiato. Nim si obejrzaa,


Isabelle znikna. Clary odwrcia si, trzymajc w doni Heosphorosa, i usyszaa
odgosy bjki: uderzenie, a nastpnie bardzo ludzki okrzyk blu.
- Stop! - krzykn Simon i wiato eksplodowao wok nich, zupenie jakby
kto wczy lamp byskow. Musiaa przez chwil przyzwyczai si do nowo
panujcej jasnoci. Scena przed ni powoli nabieraa szczegw: Jace trzymajcy
czarodziejskie wiato, blask promieniujcy wok niego niczym wiato pynce z
maego soca. Alec z uniesionym ukiem i napit ciciw. Isabelle trzymajca
mocno w doni rkoje bicza, ktrego koniec by owinity wok kostek drobnej
postaci kulcej si przy cianie jaskini chopca o jasnoblond wosach krccych si
nad jego lekko spiczastymi uszami...
- O mj Boe wyszeptaa Clary, wtykajc bro ponownie do pochwy i rzucia
si do przodu. - Isabelle, przesta. Wszystko w porzdku powiedziaa, podbiegajc
do chopca. Jego ubrania byy podarte i poplamione, a stopy bose i czarne od brudu.
Ramiona mia nagie, na nich widniay runy. Runy Nocnych owcw.
- Na Anioa. - Bicz zwin si do doni Isabelle, a uk Aleca opad. Chopak
unis gow i skrzywi si.
- Jeste Nocnym owc? - zapyta Jace penym niedowierzania gosem.
Chopak znw si skrzywi. W jego spojrzeniu bya zo, ale rwnie jeszcze
wicej smutku i strachu. To, kim by, nie pozostawiao adnych wtpliwoci. Posiada
takie same doskonae rysy, co jego siostra; ten sam podbrdek i poskrcane na
kocach wosy w kolorze wyblakej pszenicy. Mia okoo szesnacie lat, jeli Clary
dobrze pamitaa. Wyglda modziej.
- To Mark Blackthorn powiedziaa Clary. - Brat Helen. Spjrzcie na jego
twarz. I do.
Przez chwil Mark wyglda na zdezorientowanego. Clary dotkna swojego
wasnego piercienia i wwczas w jego oczach pojawio si zrozumienie. Unis swoj
chud rk. Na jego palcu serdecznym rozbys rodowy piercie Blackthornw, wzr
na nim skada si z poskrcanych cierni.20
- Jak si tu dostae? - zapyta Jace. - Skd wiedziae jak nas znale?
- Byem pod ziemi z owcami powiedzia Mark cicho. - Usyszaem jak
Gwyn mwi komu o obcych, o tym, e pojawilicie si w komnacie Krlowej.
Wymknem si owcom, gdy akurat nie zwracali na mnie uwagi. Szukaem was i
skoczyem... tutaj. - Wskaza na tunel wok nich. - Musiaem z wami porozmawia.
Musiaem dowiedzie si czego o mojej rodzinie. - Twarz mia ukryt w cieniu, ale
20
ht
tp://i1.wp.com/redcarpetendings.com/wp-content/uploads/2013/06/Five-of-Ringws2.jpg?
fit=436%2C750 Tak wyglda ten piercie (i caa familia Blackthornw ;)) /M.
Clary zauwaya, e jego rysy tej. - Faerie powiedzieli mi, e nie yj.
Zapada szokujca cisza, Clary widziaa panik malujc si na twarzy Marka,
jego wzrok biegncy od opuszczonych oczu Isabelle, pustego wyrazu twarzy Jace'a do
napitej postury Aleca.
- To prawda w kocu zapyta Mark e moja rodzina...?
- Twj ojciec zosta Przemieniony. Ale twoi bracia i siostry yj powiedziaa
Clary. - S w Idrisie. Uciekli. Nic im nie jest.

Jeli spodziewaa si, e w oczach Marka pojawi si ulga, to si rozczarowaa.


Chopak poblad.
- Co?
- Julian, Helen i reszta yj. - Clary pooya do na jego ramieniu, na co on si
wzdrygn. - yj i martwi si o ciebie.
- Clary powiedzia Jace ostrzegawczym tonem.
Clary spojrzaa na niego przez rami i spiorunowaa go wzrokiem; mwia
chopcu, e jego rodzestwo yje. Chyba to byo teraz najwaniejsze, prawda?
- Czy jade co lub pie odkd Jasny Dwr ci zabra? - zapyta Jace i
podszed bliej, aby przyjrze si twarzy Marka. Chopak szarpn si, ale chwil
wczeniej Clary usyszaa, e Jace gono wypuci oddech.
- Co jest? - zapytaa Isabelle.
- Jego oczy powiedzia Jace, podnis czarodziejskie wiato i owietli nim
twarz Marka. Mark znw si skrzywi, ale pozwoli obejrze si Jace'owi.
Jego oczy byy due, otoczone dugimi rzsami, jak u Helen: jednake w
przeciwiestwie do jej, jego byy rnokolorowe. Jedno bkitne, jak to u
Blackthornw, w kolorze wody. Drugie zote, zamglone przez cienie, ciemniejsze ni
Jace'a.
Jace gono przekn lin.
- Dzicy owcy. Jeste teraz jednym z nich. - Przyglda si oczom chopaka,
jakby Mark by ksik, ktr mgby czyta. - Wycignij donie. - Powiedzia w
kocu i Mark tak zrobi. Jace chwyci je i odwrci, odsaniajc nadgarstki chopca.
Clary poczua ucisk w gardle. Mark mia na sobie tylko koszulk, na jego nagich
ramionach widoczne byy krwawe prgi powstae w wyniku uderze bata. Clary
pomylaa o tym, jak Mark odskoczy, gdy dotkna jego ramienia. Bg jeden wie,
jakie obraenia mia pod ubraniem. - Jak do tego doszo?
Mark zabra donie. Obie dray.
- Meliorn mi to zrobi. Kiedy po raz pierwszy zabra mnie ze sob. Powiedzia,
e przestanie, kiedy zjem i wypij to, co przygotowali, wic to zrobiem. Mylaem, e
nie bdzie to miao znaczenia, kiedy moja rodzina nie yje. I sdziem, e faerie nie
mog kama.
- Meliorn moe opar Alec ponuro. No, przynajmniej mg.
- Kiedy si to stao? - zapyta Isabelle. - Faerie porwali ci nie dawniej ni
tydzie temu...
Mark potrzsn gow.
- Jestem na Jasnym Dworze od bardzo dawna powiedzia. - Nie potrafi
powiedzie od jak dawna.
- Czas pynie tu inaczej odrzek Alec. - Czasem szybciej, czasem wolniej.
- Gwyn powiedzia mi, e teraz nale do owcw i e nie mog ich opuci,
jeli mi na to nie pozwol. To prawda?
- Tak odpar Jace.
Mark opar si o cian jaskini. Odwrci gow w stron Clary.
- Widziaa ich. Widziaa moich braci i siostry. A Emm?
- Wszystko z nim w porzdku, z Emm rwnie powiedziaa Clary.
Zastanawiaa si, czy to pomoe. W kocu przyrzek, e zostanie w Krainie Faerie,
poniewa sdzi, e jego rodzina nie yje. Obietnica pada, mimo e zostaa oparta na

kamstwie. Czy moe lepiej byoby, gdyby myla, e straci wszystko i zacz od
nowa? Czy bdzie mu atwiej, jeli wie, e ludzie, ktrych kocha yj, nawet jeli ju
nigdy wicej ich nie zobaczy?
Pomylaa o swojej matce, bdcej gdzie poza tunelem. Lepiej, e wie, e yj,
stwierdzia. Sama wolaaby, eby jej matka i Luke yli i mieli si dobrze, a ona nie
moga ich ju nigdy zobaczy ni eby byli martwi.
- Helen sobie z nimi nie poradzi. Nie sama powiedzia Mark z lekk
desperacj w gosie. - A Jules, on jest za mody. Nie moe zajmowa si Ty'em, nie
wie, czego on potrzebuje... - Wzi drcy oddech. - Powinnicie pozwoli mi i z
wami.
- Wiesz, e nie moemy odezwa si Jace. Nie potrafi spojrze Markowi w
twarz, zamiast tego wpatrywa si w ziemi. - Jeli poprzysige wierno Dzikim
owcom, to teraz jeste jednym z nich.
- Zabierzcie mnie ze sob powtrzy Mark. Wyglda, jakby by oszoomiony,
jak osoba, ktra jest miertelnie ranna, ale nie zdaje sobie z tego sprawy. - Nie chc
by jednym z nich. Chc by z moj rodzin...
- Idziemy do Pieka powiedziaa Clary. - Nie moglibymy zabra ci ze sob,
nawet gdyby mg bezpiecznie opuci dwr faerie.
- A nie moesz odezwa si Alec. - Jeli sprbujesz, umrzesz.
- Wolabym umrze powiedzia Mark, na co Jace poderwa gow. Jego oczy
byy jasnozote, prawie zbyt jasne, jakby z ich wntrza wylewa si ogie.
- Zabrali ci ze sob z powodu pyncej w tobie krwi faerie, ale take przez
krew Nocnych owcw. A oni chc ukara Nephilim powiedzia Jace, jego wzrok
by skupiony. - Poka im z jakiej gliny ulepieni s Nocni owcy; poka im, e si nie
boisz. e moesz z tym y.
W tym sabym owietleniu Mark spojrza na Jace'a. Na jego brudnej twarzy
widniay lady ez, ale oczy mia suche.
- Co mam zrobi? - zapyta. - Co ja mam zrobi?
- Znajd sposb aby ostrzec Nephilim powiedzia Jace. Tak jak powiedziaa
Clary, idziemy do Pieka. Moemy ju nie wrci. A kto musi powiedzie Nocnym
owcom, e Jasny Dwr nie jest naszym sojusznikiem.
- owcy zapi mnie, gdy tylko sprbuj wysa wiadomo. - Oczy chopca
rozbysy. - Zabij mnie.
- Nie, jeli jeste szybki i bystry. Uda ci si. Wiem, e dasz rad.
- Jace odezwa si Alec, trzymajc uk przy boku. - Jace, musimy go puci,
zanim owcy zorientuj si, e go nie ma.
- Racja opowiedzia Jace i zawaha si. Clary widziaa jak wzi do Marka;
wcisn w ni czarodziejskie wiato, ktre najpierw zamigotao, a potem zaczo lni
stabilnym blaskiem. - We je ze sob powiedzia. W ziemi pod wzgrzem moe
by ciemno, a lata mog mija bardzo wolno.
Mark sta przez chwil w miejscu, ciskajc kamie w doni. Wyglda tak
mizernie w tym sabym wietle, e serce Clary zaomotao w niedowierzaniu na
pewno mogli mu pomc. Byli Nephilim, nigdy nie zostawiali swoich w potrzebie a
potem chopiec odwrci si i odbieg, jego bose stopy nie wydaway adnych
dwikw.
- Mark... - zacza Clary i urwaa, ju go nie byo. Pochony go cienie, jedynie
kamie runiczny rzuca bdne ogniki, zanim i on zmierza si z ciemnoci. Spojrzaa

na Jace'a. - Co miae na myli mwic o ziemi pod wzgrzem? - zapytaa. - Dlaczego


to powiedziae?
Jace nie odpowiedzia; wyglda na oszoomionego. Zastanawiaa si, czy
Mark, osierocony i samotny, przypomina mu jego samego.
- Ziemia pod wzgrzem naley do faerie powiedzia Alec. - To bardzo stara
nazwa. Nic mu nie bdzie zwrci si do Jace'a. - Na pewno.
- Dae mu swoje czarodziejskie wiato odezwaa si Isabelle. - Zawsze
miae je ze sob...
- Pieprzy czarodziejskie wiato powiedzia gwatownie Jace i uderzy doni
w cian jaskini; rozszed si krtki bysk wiata, na co zabra rk. Na kamieniu
zosta czarny, wypalony lad jego doni, a ona sama wci lnia jakby pynca w niej
krew bya fosforyzujca. Z jego piersi wydoby si dziwny, zduszony miech. - W
sumie wcale mi nie jest potrzebne.
- Jace zacza Clary i pooya mu do na ramieniu. Nie odsun si od niej,
ale te nie zareagowa. Podniosa gos. - Nie moesz wszystkich uratowa.
- Moe nie powiedzia, a wiato w jego palcach przygasao. - Ale mio
byoby kogo uratowa, tak dla odmiany.
- Ludzie odezwa si Simon. By dziwnie cichy przez ca rozmow z
Markiem i Clary zdziwia si, e teraz si odezwa. - Nie wiem, czy wy to widzicie, ale
tam co jest na kocu tunelu.
- wiato powiedzia Jace, jego gos ocieka sarkazmem, a oczy byszczay.
- Przeciwnie. - Simon ruszy do przodu, a po momencie wahania, Clary zabraa
do z ramienia Jace'a i ruszya za nim. Tunel bieg prosto, a potem lekko si
zakrzywia; za zakrtem zobaczya to, co Simon musia widzie wczeniej i stana jak
wryta.
Ciemno. Tunel koczy si wirem ciemnoci. Co w nim si poruszao,
ksztatujc mrok, tak jak wiatr ksztatuje chmury. Syszaa te mruczenie i dudnienie
ciemnoci, podobne do odgosu silnikw odrzutowca.
Reszta doczya do niej. Razem stanli w rzdzie i wpatrywali si w ciemno.
Patrzyli jak si porusza. Zasona z cieni, a za ni nieznane.
To Alec przemwi pierwszy, jednoczenie wpatrujc si z oniemieleniem w
poruszajce si cienie. Powietrze w korytarzu kuo gorcem, jakby kto wrzuci pieprz
w samo serce ognia.
- To jest powiedzia. - najbardziej szalona rzecz, jak kiedykolwiek
zrobilimy.
- Co, jeli ju nigdy nie bdziemy mogli wrci? - zapytaa Isabelle. Rubin na
jej szyi pulsowa, jarzc si jak czerwone wiato na sygnalizacji wietlnej i
rozwietlajc jej twarz.
- Wtedy przynajmniej bdziemy razem rzucia Clary i spojrzaa na swoich
kompanw. Wycigna donie do Simona i Jace'a i mocno je cisna. - Przejdziemy
przez to razem, a po drugiej stronie bdziemy trzyma si razem. Jasne?
Nikt nie odpowiedzia, ale Isabelle zapaa drug do Simona, a Alec Jace'a.
Wszyscy stali przez moment w miejscu, patrzc przed siebie. Clary poczua, e Jace
mocniej zacisn swoj do wok jej, jednak ten nacisk by ledwo dostrzegalny.
Ruszyli do przodu, a cienie ich pochony.

- Lustereczko, lustereczko powiedziaa Krlowa, kadc do na lustrze. Poka mi moj Porann Gwiazd.
Lustro wisiao na cianie jej sypialni i byo otoczone wiecami z kwiatw ry,
od ktrych nikt nie odci kolcw.
Mga w lustrze rozrzedzia si i ujrzaa kanciast twarz Sebastiana.
- Moja pikna odezwa si. Jego gos by spokojny i opanowany, pomimo
krwi plamicej mu twarz i ubrania. W doni trzyma miecz, a gwiazdy na nim
przygasy pod wpywem szkaratu. - Jestem w tej chwili nieco... zajty.
- Pomylaam, e moe chciaby wiedzie, i twoja siostra i przyszywany brat
wanie opucili to miejsce powiedziaa Krlowa. - Znaleli drog do Edomu i
wanie do ciebie zmierzaj.
Na jego twarz wypyn wilczy umiech.
- I nie wymusili na tobie obietnicy, e nie powiesz mi, e przybyli na twj
dwr?
- Zrobili to odpara. - Ale nic nie powiedzieli o nieinformowaniu ci, e go
opucili.
Sebastian wybuchn miechem.
- Zabili jednego z moich rycerzy powiedziaa krlowa. - Krew rozlaa si
przed moim tronem, a oni s teraz poza moim zasigiem. I sam wiesz, e mj lud nie
przeyje na skaonej ziemi. Bdziesz musia zemci si w moim imieniu.
Blask w jego oczach zmieni si. Krlowa zawsze uwaaa, e to, co czuje
Sebastian do swojej siostry i do Jace'a, ma w sobie co z tajemnicy, jednake potem
uznaa, e to on sam jest najwikszym sekretem. Ju przed tym, gdy przyby do niej i
zoy jej swoj propozycj, nie uwaaa przymierza z Nocnymi owcami za
prawdziwe. Ich osobliwe poczucie honoru czynio ich niegodnymi zaufania. I to
wanie jego brak sprawi, e zaufaa Sebastianowi. Biego w rzemiole zdrady bya
nieodzown czci natury Jasnego Ludu, a Sebastian by mistrzem kamstw.
- Bd suy twoim interesom w kady moliwy sposb, moja Krlowo
powiedzia. - A mwic oglnie, gdy ju nasi ludzie przejm wadz nad tym wiatem,
gdy ju tego dokonamy, bdziesz moga dokona zemsty na kadym, kto ci obrazi.
Umiechna si do niego. Krew wci plamia nieg w sali tronowej i nadal
czua ostrze Jace'a Lightwooda przy swoim gardle. Nie by to prawdziwy umiech, ale
czasem wystarcza, eby podkreli jej pikno i przynie korzyci.
- Uwielbiam ci - rzeka.
- Tak odpar Sebastian, a jego oczy rozbysy, ich kolor przypomina ciemne
chmury. Krlowa zastanawiaa si leniwie, czy myli o nich tak samo, jak ona:
kochankowie, ktrzy nawet bdc w swoich objciach trzymali n przy plecach
drugiej osoby, gotowi wbi go w kadej chwili i j zdradzi. - A ja lubi by
uwielbiany. - Umiechn si. - Ciesz si, e s w drodze. Niech przyjd.
TUMACZENIE: Martinaza
KOREKTA: Ma_cul
JELI JESZCZE TEGO NIE ZROBILICIE, ZRBCIE TO
TERAZ! POLUBCIE NAS NA FACEBOOKU! :)
http://www.facebook.com/DDTranslateTeam

Cz Druga:
Ten wiat odwrotny
Siarka, sl, spalenizna po caej jego ziemi! Nie obsiej jej, nie zakiekuje,
nie uronie na niej adna rolina []
Ksiga Powtrzonego Prawa 29:22
14
Gdy rozum pi
Clary staa na ciemnozielonym trawniku pokrywajcym spadziste wzgrze.
Niebo byo niesamowicie niebieskie, tu i tam poprzetykane biaymi chmurami. U jej
stp, a do gwnych drzwi ogromnej rezydencji rozciga si kamienny, jasnozoty
chodnik.
Odchylia gow i spojrzaa w gr. Rezydencja bya pikna: ciany, pokryte
kratkami, po ktrych wspinay si czerwone, zote i pomaraczowe re, lniy w
wiosennym socu malanym blaskiem. Od fasady zakrzywiay si elazne balkony, a
prowadzce od nich ogromne, ukowate drzwi wykonano z brzowego drewna z
widniejcym na nim wzorem w postaci skrzyde. Skrzyde rodziny Fairchild, szepn
jej cichy, pokrzepiajcy gos z tyu gowy. Bya to rezydencja Fairchildw. Staa tu od
czterystu lat i bdzie sta jeszcze przez nastpne czterysta.
- Clary! - Na jednym z balkonw pojawia si jej matka, w eleganckiej,
koktajlowej sukni; rude wosy miaa rozpuszczone, wygldaa modo i piknie. Jej
nagie ramiona zdobiy czarne runy. - Co mylisz? Wyglda wspaniale, prawda?
Clary skierowaa wzrok w kierunku, w ktrym patrzya jej matka, tam gdzie
trawa bya wydeptana. Na kocu przejcia widnia rany uk, a po jego drugiej
stronie znajdoway si rzdy drewnianych awek. Ca drog wycielay biae kwiaty:
kwiaty, ktre rosy tylko w Idrisie. Powietrze byo przesiknite ich miodowym
zapachem.
Znw spojrzaa na matk, ktra ju nie bya sama na balkonie. Za ni sta Luke,
oplatajc j ramionami w talii. Mia na sobie koszul z podwinitymi rkawami i
odwitne spodnie, jakby by w trakcie przygotowa na przyjcie. Jego ramiona
rwnie pokryway runy: runy Szczcia, Intuicji, Siy i Mioci.
- Gotowa? - zawoa do Clary.
- Na co? - zapytaa, ale wydawa si jej nie sysze. Z umiechami na twarzach
zniknli za balkonowymi drzwiami. Clary przesza kilka krokw po ciece.
- Clary!
Odwrcia si. Szed w jej stron po trawniku - szczupy, ze nienobiaymi
wosami, ktre lniy w socu, ubrany w odwitn czer ze zotymi runami
wymalowanymi na konierzu i mankietach. Umiecha si, na jego policzku widniaa
jaka brudna plama. Wyciga rk, zasaniajc si przed socem.
Sebastian.
By zarazem znajomy i zupenie obcy. Z pewnoci to by on, jednak caoksztat
i zbir wszystkich jego cech wydaway si inne, koci mniej zarysowane, blady kolor
skry zastpia lekka opalenizna, a oczy...
Jego oczy byszczay intensywn zieleni, jak wiosenna trawa.
Zawsze mia zielone oczy, odezwa si cichy gos z tyu jej gowy. Ludzie
zawsze si dziwi, jak bardzo jestecie do siebie podobni, on, twoja matka i ty. Ma na
imi Jonathan i jest twoim bratem; zawsze ci chroni.
- Clary, - powtrzy - nie uwierzysz...

- Jonathan! - rozleg si wysoki gosik, a Clary odwrcia si i zobaczya


pdzc w ich stron ma dziewczynk. Rude wosy, takiego samego odcienia, co
wosy Clary, powieway za ni jak chorgiew na wietrze.
Bya bosa, ubrana w zielon koronkow sukienk, tak porozdzieran na
mankietach i przy rbku, e przypominaa postrzpion saat. Miaa okoo czterech,
piciu lat, umazan twarz i bya urocza, a kiedy wycigna rce w stron Jonathana,
on pochyli si i j podnis.
Pisna z zachwytu, kiedy unis j nad gow.
- A, a... puszczaj, ty demoniczny brzdcu - powiedzia, kiedy pocigna go
za wosy. - Val, powiedziaem przesta, albo obrc ci do gry nogami. Mwi
powanie.
- Val? - powtrzya Clary. Ale, oczywicie, ma na imi Valentina, szepn jej
gos z tyu gowy. Valentine Morgenstern by wielkim bohaterem wojennym; zgin w
bitwie toczonej przeciwko Hodge'owi Starkweatherowi, ale zdy uratowa Kielich
Anioa i Clave. Kiedy Luke polubi twoj matk, wsplnie uhonorowali jego pami
dajc wanie takie imi swojej crce.
- Clary, powiedz mu, eby mnie puci, powiedz... aaaaa! - pisna Val, kiedy
Jonathan przekrci j do gry nogami i zakoysa w powietrzu. Kiedy ju pooy j
na trawie, zacza si mia i popatrzya na Clary swoimi niebieskimi oczami, takimi
jak u Luke'a. - Twoja sukienka jest liczna - powiedziaa rzeczowym tonem, jakby
stwierdzaa fakt.
- Dzikuj - odpara Clary, nadal nieco oszoomiona, i spojrzaa na Jonathana,
ktry nadal patrzy z umiechem na swoj malutk siostrzyczk. - Masz co na twarzy.
Jonathan wycign rk i dotkn swojego policzka.
- Czekolad1 - powiedzia. - W yciu nie zgadniesz, co zrobia Val. Woya
obie rce w lubny tort. Bd musia je zaata. - Zerkn na Clary. - Okej, moe nie
powinienem ci o tym mwi. Wygldasz, jakby miaa zaraz zemdle.
- Nic mi nie jest - powiedziaa Clary, szarpic nerwowo za kosmyk swoich
wosw.
Jonathan unis rce, jakby chcia j uspokoi.
- Suchaj, naprawi to. Nikt si nawet nie zorientuje, e kto zjad poow
ryczek. - Zastanowi si. - W sumie to mog zje drug poow, wtedy na pewno
nikt nic nie bdzie podejrzewa.
- Tak! - krzykna Val u jego stp. Bya zajta wyrywaniem biaych strkw z
dmuchawcw, ktre wzbijay si w powietrze.
- No i - doda Jonathan - wybacz, e znowu o tym mwi, ale moe chciaaby
woy jakie buty zanim zacznie si lub.
Clary spojrzaa na siebie. Mia racj. Bya boso. Boso, w bladozotej sukni.
Rbek unosi si wok jej kostek niczym chmura zabarwiona zachodem soca.
- Ja... jaki lub?
Jej brat wytrzeszczy zielone oczy.
- Twj lub? Wiesz, z Jace'em Herondale'em? Mniej wicej tego wzrostu,
blondyn, wszystkie dziewczyny go kochaaaj... - urwa. - Denerwujesz si? O to
chodzi? - Pochyli si, w jego oczach zataczyy zoliwe ogniki. - Bo jeli tak, to ci
1 Taaa jasne xD /Mc.
porw i przemyc do Francji. I nikomu nie powiem, co si z tob stao. Nawet jeli
bd mnie torturowa, wkadajc pdy bambusa pod paznokcie.

- Ja nie... - Clary zmierzya go wzrokiem. - Pdy bambusa?


Wzruszy wymownie ramionami.
- Dla mojej jedynej siostry, nie liczc tego stwora, ktry mi teraz siedzi na
stopie... - Val krzykna. - ... zrobibym to. Nawet jeli miaoby to oznacza, e nie
zobaczybym Isabelle Lightwood w sukience bez ramiczek2.
- Isabelle? Podoba ci si Isabelle? - Clary czua si, jakby wanie pobiega w
maratonie i nie moga zapa tchu.
Zerkn na ni.
- To jaki problem? Jest poszukiwan przestpczyni czy co? - Przybra
zamylony wyraz twarzy. - W sumie to byoby cakiem sexy.
- Okej, nie musisz mi mwi, co dla ciebie jest sexy - rzucia automatycznie
Clary. - Bleh.
Jonathan wyszczerzy si. By to beztroski, szczliwy umiech; umiech kogo,
kto nie musi si zanadto o nic martwi, nie liczc adnych dziewczyn i tego, czy jedna
z jego sistr zjada tej drugiej lubny tort. Gdzie w podwiadomoci Clary zobaczya
czarne oczy i lady po bacie, ale nie wiedziaa, dlaczego. To twj brat. On jest twoim
bratem i zawsze si o ciebie troszczy.
- Taa - odezwa si. - Jakbym ja nie musia przez te kilka lat znosi twojego
Oooch, Jace jest taki sodki. Mylisz, e mu si podooobam?.
- Ja... - powiedziaa Clary i urwaa, zdezorientowana. - Nie pamitam jego
owiadczyn.
Jonathan uklk i pocign Val za wosy. Nucia sobie pod nosem, czc
stokrotki w bukiet. Clary zamrugaa - bya pewna, e przed chwil Val zbieraa
mlecze.
- Och, nie wiem czy w ogle miay miejsce - powiedzia beztrosko. - Wszyscy
wiedzielimy, e i tak skoczycie razem. To byo nieuniknione.
- Ale powinnam mie wybr - powiedziaa niemal szeptem. - Powinnam
powiedzie tak.
2 Osz ty zboczuchu, a tak nieprzyzwoite myli ptaj ci mzg? Wstyd si :D Zreszt zawsze
to lepsze ni
gwacenie wasnej siostry. /Mc.
Raczej USIOWANIE GWATU na wasnej siostrze przecie do niczego nie doszo :D |K.
- C, i tak by si zgodzia, prawda? - zapyta, patrzc jak stokrotki unosz si
nad traw. - Skoro ju jestemy w temacie, mylisz, e Isabelle by si ze mn
umwia?
Clary zaczerpna tchu.
- A co z Simonem?
Spojrza na ni, blask soca odbija si w jego oczach.
- Kto to Simon?
Clary poczua, e ziemia usuwa si jej spod ng. Wycigna rce, jakby chciaa
si przytrzyma brata, ale jej do przesza przez niego jak przez powietrze. Zielony
trawnik, zota rezydencja, chopiec i dziewczynka wszystko to znikno, a ona
potkna si i mocno uderzya o ziemi. Poczua jak jej okcie i ramiona przeszywa
bl.
Zadawia si i przekrcia na bok. Leaa na skrawku ciemnej ziemi. Przez

grunt przebijaa si popkana kostka brukowa, a nad ni majaczyy spalone szkielety


kamiennych domw. Niebo koloru srebrno-biaej stali przecinay czarne chmury, ktre
wyglday jak wampirze yy. By to martwy wiat, wiat bez barw i ycia. Clary
skulia si na ziemi, widzc przed sob nie szkielet zniszczonego miasta, ale oczy
swojego brata i siostry, ktrych nigdy nie bdzie miaa.
Simon sta przy oknie, podziwiajc widok na Manhattan. By to imponujcy
widok. Z pitra caroliskiego apartamentu mona byo zobaczy krajobraz
rozcigajcy si od Central Parku przez muzeum Met3, a do wieowcw w centrum
miasta. Zapadaa noc, a uliczne latarnie zapalay si jedna po drugiej, tworzc oe z
elektrycznych kwiatw4.
Elektryczne kwiaty. Rozejrza si, marszczc w zamyleniu brwi. adne. Moe
powinien to zapisa. Obecnie nie mia za duo czasu na tworzenie tekstw piosenek;
powica go na inne rzeczy: promocje, tourne, zwiedzanie, wystpy. Czasami
zapomina, e jego gwnym zadaniem byo tworzenie muzyki.
3 Czyli The Metropolitan Museum of Art.
4 COO??!!!! HAHAHAHHAHA nie no nie mog xD /Mc.
Cisza i spokj. Ciemniejce niebo zmienio okno w lustro. Simon umiechn
si do swojego odbicia. Zmierzwione wosy, dinsy, T-shirt; za sob widzia pokj, w
ktrym si znajdowa: ogromne pomieszczenie z podog z twardego drewna, lnice,
stalowe i skrzane meble, wytworny obraz w zotej ramie. Chagall - ulubione dzieo
Clary, caa delikatno zawarta w rach, bkitach i zieleniach - stanowia absolutne
przeciwiestwo nowoczesnoci mieszkania.
Na wyspie w kuchni sta wazon z hortensjami, prezent od jego matki z okazji
zeszotygodniowego koncertu ze Stepping Razor. Kocham ci, mwi licik doczony
do podarunku. Jestem z ciebie dumna. Zamruga. Hortensje; dziwne. Ze wszystkich
kwiatw najbardziej lubi re, a jego matka o tym wiedziaa. Odwrci si od okna i
przyjrza wazonowi. To byy re. Pokrci gow i spojrza jeszcze raz. Biae re.
Zawsze tam stay. Tak.
Usysza szczk kluczy i drzwi wejciowe otworzyy si, ukazujc drobn
dziewczyn z rudymi wosami i promiennym umiechem na ustach.
- O mj Boe - powiedziaa Clary, na p miejc si i apic oddech.
Zatrzasna za sob drzwi i opara si o nie. - Lobby to istne zoo. Prasa, paparazzi;
wyjcie std dzisiaj wieczorem bdzie niemoliwe.
Przesza przez pokj, rzucajc klucze na st. Miaa na sobie dug sukienk z
tego jedwabiu ze wzorem z kolorowych motyli, a we wosach spink w tym samym
ksztacie. Wygldaa ciepo, szczerze i czule, a kiedy do niego podesza, wycigna
rce; pochyli si, eby j pocaowa.
Tak jak robi to za kadym razem, kiedy wracaa do domu.
Pachniaa znajomo, perfumami i kred, ktra barwia jej palce na rne kolory.
Wplota je w jego wosy, kiedy si caowali, przycigajc go do siebie i miejc si z
ustami przy jego ustach, gdy prawie straci rwnowag.
- Musisz zacz nosi buty na obcasach, Fray - powiedzia z ustami przy jej
policzku.
- Nienawidz ich. Bdziesz musia sobie z tym radzi, chyba, e kupisz mi
przenon drabin - odpara, puszczajc go. - Albo zostawisz mnie dla jakiej bardzo
wysokiej fanki.

- W yciu - powiedzia i zatkn jej kosmyk wosw za ucho. - Czy jaka bardzo
wysoka fanka wiedziaaby, co najbardziej lubi je? Pamitaaby, e kiedy miaem
ko w ksztacie wycigwki? Znaaby sposb na to, jak bezlitonie ogra mnie w
Scrabble? Wytrzymaaby z Mattem, Kirkiem i Erikiem?
- Fanka nie poprzestaaby na wytrzymywaniu ich obecnoci.
- Bd mia - powiedzia i umiechn si do niej. - Jeste na mnie skazana.
- Przeyj odpara, zdejmujc mu okulary i odkadajc je na st. Kiedy
znowu na niego spojrzaa, jej oczy byy wielkie i ciemne. Tym razem pocaunek by
gortszy. Oplt j ramionami, przycigajc do siebie, kiedy szeptaa:
- Kocham ci; zawsze ci kochaam.
- Ja te ci kocham - powiedzia. - Boe, kocham ci, Isabelle.
Poczu, jak sztywnieje w jego ramionach i nagle wiat wok niego pokry si
czarnymi liniami, przypominajc rozbite szko. Usysza piskliwy skowyt, zachwia
si, lecz nie upad, tylko zacz spada w bezdenn ciemno.
- Nie podgldaj, nie podgldaj...
Isabelle rozemiaa si.
- Nie podgldam.
Czua na oczach czyje donie: donie Simona, szczupe i zgrabne. Zamkn ja
w ramionach, podczas gdy razem, miejc si, drobnymi kroczkami posuwali si
naprzd. Zapa j w momencie, kiedy przesza przez frontowe drzwi, oplatajc
ramionami, a torby z zakupami, ktre trzymaa w rkach, upady na podog.
- Mam dla ciebie niespodziank - powiedzia z umiechem. - Zamknij oczy. Nie
podgldaj. Mwi powanie.
- Nienawidz niespodzianek - zaprotestowaa Isabelle. - Wiesz o tym. - Midzy
palcami Simona widziaa skrawek dywanu. Sama go wybieraa; by jasnorowy,
gruby i wochaty, a ich mieszkanie mae i przytulne. Stanowio istny galimatias
Isabelle i Simona: gitary i katany, plakaty w stylu vintage i jaskraworowe narzuty.
Kiedy si wprowadzali, Simon, mimo protestw Isabelle, zabra z domu swojego kota,
Yossariana. W gbi jednak podoba jej si ten pomys: tsknia za Churchem po tym,
jak opucia Instytut.
Rowy dywan znikn. Teraz Isabelle syszaa stukot swoich obcasw o
posadzk w kuchni.
- Okej - odezwa si Simon i cofn rce. - Niespodzianka!
- Niespodzianka! - Kuchnia bya pena ludzi: widziaa swoj matk, ojca, Jace'a,
Aleca, Maxa, Clary, Jordana, Mai, Kirka, Matta i Erica. Magnus trzyma zimne ognie
i, mrugnwszy do niej, macha nimi w t i z powrotem, a srebrne iskry latay dookoa,
ldujc na kamiennych blatach i koszulce Jace'a, przez co z jego ust wyrwa si
okrzyk. Clary trzymaa w rkach niezgrabnie nabazgrany napis: WSZYSTKIEGO
NAJLEPSZEGO, ISABELLE. Podniosa go i nim pomachaa.
Isabelle odwrcia si do Simona i rzucia oskarycielsko:
- Zaplanowae to!
- Oczywicie, e tak powiedzia, przycigajc j do siebie. - Moe i Nocni
owcy nie przywizuj wagi do urodzin, ale ja tak. - Pocaowa j w ucho i mrukn: Zasugujesz na to wszystko, Izzy - zanim j puci i podesza do nich jej rodzina.
Potem rzucia si w wir uciskw i prezentw. Eric nawet upiek tort - okazao

si, e ma smykak do robienia ciast - a Magnus przyozdobi go lnicym lukrem


przy czym cao smakowaa lepiej ni wygldaa. Robert trzyma w ramionach
Maryse, ktra opieraa si o niego, patrzc z dum i zadowoleniem na Magnusa. Jedn
rk mierzwia Alekowi wosy, prbujc przekona Maxa, by woy papierow
czapk urodzinow.
Max, z caym tym swoim opanowaniem dziewiciolatka, oczywicie nie chcia
jej zakada. Odsun ze zniecierpliwieniem rk Magnusa i powiedzia:
- Izzy, to ja zrobiem napis. Widziaa go?
Izzy zerkna na lec na stole kartk, teraz obficie umazan lukrem. Clary
mrugna do niej.
- Jest fantastyczny, Max; dzikuj.
- Chciaem na niej napisa ile masz lat - doda - ale Jace powiedzia, e po
dwudziestce czowiek jest ju stary, wic to nie ma znaczenia.
Jace zamar z widelcem zawieszonym w poowie drogi do ust.
- Powiedziaem tak?
- Czyli jak sprawi, ebymy wszyscy czuli si jak antyki - powiedzia Simon,
zaczesujc wosy do tyu i umiechn si do Isabelle. Poczua lekki bl w piersi - tak
bardzo go kochaa, za to, e zrobi dla niej to wszystko, e zawsze o niej myla. Nie
pamitaa, eby kiedy go nie kochaa lub mu nie ufaa, a on nigdy nie da jej ku temu
powodu.
Isabelle zsuna si ze stoka i uklka przy modszym bracie. W stalowych
drzwiach lodwki widziaa ich odbicie: swoje ciemne wosy, teraz cite do ramion
ju prawie zapomniaa, jak kilka lat temu sigay jej do talii - oraz brzowe loki i
okulary Maxa.
- Wiesz, ile mam lat? - zapytaa
- Dwadziecia dwa - powiedzia Max tonem wskazujcym na to, e nie
wiedzia, dlaczego zadaje mu takie gupie pytanie.
Dwadziecia dwa, pomylaa. Zawsze bya o siedem lat starsza od Maxa, Maxa,
ktry by dla niej niespodziank, modszym bratem, ktrego si nie spodziewaa.
Maxa, ktry powinien mie teraz pitnacie lat.
Przekna lin, czujc, e nagle zrobio jej si zimno. Wszyscy wok niej
nadal ze sob rozmawiali i miali si, lecz wydawao jej si to bardzo odlege.
Widziaa jak Simon z zaoonymi rkami i nieprzeniknionym wyrazem twarzy opiera
si o szafk, obserwujc j.
- A ty ile masz lat? - zapytaa.
- Dziewi - odpar Max. - Zawsze miaem dziewi lat.
Isabelle wbia w niego wzrok. Caa kuchnia si chwiaa. Zaczynaa widzie, co
znajduje si pod jej obrazem jakby patrzya przez tkanin: wszystko stawao si
przejrzyste i zmienne jak woda.
- Braciszku - wyszeptaa. - Max, braciszku, prosz, prosz, nie odchod.
- Zawsze bd mia dziewi lat - powiedzia i dotkn jej twarzy. Jego palce
przeszy przez ni jak przez dym. - Isabelle? - zapyta sabszym ju gosem, po czym
znikn.
Isabelle poczua, e kolana odmawiaj jej posuszestwa. Upada na ziemi. Nie
syszaa ju miechw, nie widziaa kuchni wyoonej kafelkami, tylko szary, miaki

popi i poczerniae skay. Podniosa rce, by powstrzyma zy.


Sala Porozumie pena bya niebieskich chorgwi, a na kadej z nich widnia
herb Lightwoodw przedstawiajcy pomie. Obok siebie ustawiono cztery dugie
stoy. W centrum znajdowaa si mwnica usana kwiatami i mieczami5.
Alec usadowi si przy najduszym stole na najwyszym z krzese. Po jego
lewej stronie siedzia Magnus, a praw zajmowaa jego rodzina: Isabelle i Max; Robert
i Maryse; Jace, a przy Jasie Clary. Byli tu te jego kuzyni, nawet ci, z ktrymi ostatni
raz widzia si jako dziecko; wszyscy promienieli z dumy, lecz to twarz jego ojca
emanowaa ni najbardziej.
- Mj syn - powtarza kademu, kto chcia go sucha. Uczepi si teraz
Konsula, ktra wanie przechodzia obok ich stou z kieliszkiem wina w rku. - Mj
syn wygra bitw; to wanie mj syn. Czysta krew Lightwoodw; przedstawiciele
naszej rodziny zawsze byli wojownikami.
Konsul rozemiaa si.
- Zachowaj to na przemow, Robert - powiedziaa i mrugna do Aleca nad
krawdzi kieliszka.
- O Boe, przemowa - powiedzia Alec przeraonym gosem, chowajc twarz w
doniach.
Magnus pogaska go delikatnie po plecach, jakby mia do czynienia z kotem.
Jace spojrza na nich, unoszc brwi.
- Jakbymy nigdy wczeniej nie byli w pomieszczeniu penym ludzi, ktrzy
mwi nam, jacy jestemy niesamowici - powiedzia, a kiedy Alec spojrza na niego z
ukosa, umiechn si. - Ach, wtedy tylko mnie tak mwili.
- Zostaw mojego chopaka w spokoju - rzuci Magnus. - Znam zaklcie, ktre
sprawi, e uszy wywrc ci si na lew stron.
5 A na tej mwnicy stoi Dumbledore i mwi, e tego roku Lightwoodowie zdobyli Puchar
Domw :D /Mc.
Jace dotkn swoich uszu z zaniepokojonym wyrazem twarzy w tym samym
momencie, kiedy Robert wsta, odsuwajc krzeso, ktre zgrzytno o posadzk i
stukn widelcem w kieliszek. Dwik ponis si po pokoju i wszyscy Nocni owcy
ucichli, patrzc wyczekujco w stron stou Lightwoodw.
- Zebralimy si tu dzisiaj - powiedzia Robert, rozkadajc szeroko ramiona na cze mojego syna, Alexandra Gideona Lightwooda, ktry samodzielnie zniszczy
siy zbrojne Mrocznych i pokona w bitwie syna Valentine'a Morgensterna. Alec
uratowa ycie naszemu trzeciemu dziecku, Maxowi. Wraz ze jego parabatai, Jace'em
Herondale'em, z dum mog stwierdzi, e mj syn jest jednym z najwspanialszych
wojownikw, jakich kiedykolwiek poznaem. - Odwrci si i umiechn do Aleca i
Magnusa. - By sta si wspaniaym wojownikiem, trzeba czego wicej ni siy kontynuowa. - Potrzebny jest wielki umys i wielkie serce. A mj syn posiada obie te
rzeczy. Si kryje w odwadze i w mioci. Dlatego chciaem rwnie podzieli si z
wami innymi wieciami. Mj syn, od wczoraj, jest zarczony ze swoim partnerem,
Magnusem Banem...
Rozleg si chr radosnych okrzykw. Magnus przyj je skromnym
machniciem widelca. Alec zsun si na krzele, policzki mu pony. Jace spojrza na
niego w zamyleniu.
- Gratulacje - powiedzia. - W pewnym sensie mam wraenie, jakbym przegapi
okazj.

- C... co? - wyjka Alec.


Jace wzruszy ramionami.
- Zawsze wiedziaem, e jeste we mnie zakochany, i w pewnym sensie nie byo
to jednostronne. Uznaem, e powiniene o tym wiedzie.
- Co? - powtrzy Alec.
Clary wyprostowaa si.
- Wiesz - powiedziaa - mylisz, e istnieje jakakolwiek szansa na to, bycie wy
dwaj... - Wskazaa na Jace'a i Aleca. - To byoby nawet seksowne.
- Nie - rzuci Magnus. - Bardzo zazdrosny ze mnie czarownik.
- Jestemy parabatai - powiedzia Alec, kiedy odzyska gos. - Clave by... to
znaczy... to nielegalne.
- Och, daj spokj - odpar Jace. - Clave na wszystko ci teraz pozwoli. Widzisz?
Wszyscy ci kochaj. - Wskaza na sal pen ludzi. Wszyscy wiwatowali, kiedy
Robert wygasza przemow, niektrzy ocierali pynce po policzkach zy. Jaka
dziewczyna siedzca przy jednym z najmniejszych stow trzymaa w grze
transparent, na ktrym widnia napis:
KOCHAMY CI, ALEKU LIGHTWOODZIE.
- Myl, e powinnicie wzi lub w zimie - powiedziaa Isabelle, patrzc
tsknie na dekoracj porodku stou zoon z biaych kwiatw. - eby nie przesadza.
Jakie piset lub szeset osb.
- Isabelle - wychrypia Alec.
Wzruszya ramionami.
- Masz duo fanw.
- Och, na mio bosk - odezwa si Magnus i pstrykn palcami przed twarz
Aleca. Jego czarne wosy sklejone w kolce sterczay na wszystkie strony, a zotozielone oczy byszczay z irytacji. - TO SI NIE DZIEJE NAPRAWD.
- Co? - Alec wbi w niego wzrok.
- To halucynacja - powiedzia Magnus - zobaczye j w chwili, kiedy wszede
do demonicznego wymiaru. Prawdopodobnie pokaza ci j demon, ktry czai si w
pobliu wejcia do tego wiata i ywi marzeniami tych, co tam wchodz. Marzenia
maj wielk moc - doda, podziwiajc swoje odbicie w yce. - Zwaszcza te
najbardziej skrywane pragnienia naszych serc.
Alec rozejrza si po sali.
- To jest najbardziej skrywane pragnienie mojego serca?
- Oczywicie - odpar Magnus. - Twj ojciec kipicy dum. Ty jako bohater. Ja,
ktry ci kocha. Ci wszyscy podziwiajcy ci ludzie.
Alec spojrza na Jace'a.
- Okej, a co z tym, co powiedzia Jace?
Magnus wzruszy ramionami.
- Nie wiem. To akurat byo dziwne.
- Wic musz si obudzi. - Alec pooy pasko donie na blacie; na jego palcu
lni piercie Lightwoodw. To wszystko wydawao mu si prawdziwe, czu, jakby to
bya prawda... ale nie mg sobie przypomnie adnej z rzeczy, o ktrej mwi jego
ojciec. Nie pamita jak pokona Sebastiana lub jak wygra wojn. Nie pamita te,
jak uratowa Maxa.
- Max - wyszepta.
Oczy Magnusa pociemniay.

- Przykro mi - powiedzia. - Marzenia skrywane w naszych sercach to bro,


ktra moe by uyta przeciwko nam. Walcz z tym, Alec. - Dotkn twarzy Aleca. - To
nie jest to, czego pragniesz. To sen. Demony nie rozumiej ludzkich serc. Patrz na nie
jak przez znieksztacone szko i pokazuj ci to, czego pragniesz, ale jest to wypaczone
i niezgodne z twoimi marzeniami. Wykorzystaj to, by wyrwa si z tego snu. ycie
oznacza mier, ale jest lepsze ni to.
- Boe - rzuci Alec i zamkn oczy. Poczu, jak wiat wok niego pka, jakby
wanie wydostawa si z muszli. Gosy znikny, wraz z krzesem, na ktrym siedzia,
zapachem jedzenia, zgiekiem oklaskw i, wreszcie, dotykiem doni Magnusa na jego
twarzy.
Uderzy kolanami o ziemi. Sapn i otworzy oczy. Wszystko wok niego byo
szare. Poczu nieprzyjemny zapach mieci i odskoczy odruchowo, kiedy co
przeleciao nad jego gow - wzbierajca masa dymu i skupisko byszczcych,
zawieszonych w ciemnoci tych lepi, ktre wbijay w niego wzrok, kiedy sign
po uk.
To co rykno i rzucio si na niego jak zaamana fala6. Alec wypuci pokryt
runami strza, ktra przecia powietrze i gboko zatopia si w dymie. Rozleg si
przenikliwy krzyk, demon zacz si rzuca, mcc ramionami i szarpic si w
kierunku nieba...
Kiedy demon znikn, Alec wsta, przygotowujc nastpn strza i odwrci
si, mierzc wzrokiem otoczenie. Przypominao zdjcia zrobione na powierzchni
ksiyca, pene dziur i szaroci. Nad nim majaczyo wypalone szaro-te, bezchmurne
niebo. Pomaraczowe soce byo nisko i wygldao jak rozarzony wgiel. Nigdzie
nie widzia reszty towarzyszy.
Walczc z panik, pobieg w stron najbliszego wzgrza i zbieg po jego
drugiej stronie. W jednej chwili ogarna go fala ulgi. W zagbieniu pomidzy dwoma
6 Falo, nie martw si, wszystko bdzie dobrze :D /Mc.
wzniesieniami z popiou i ska zobaczy Isabelle, ktra wanie prbowaa wsta. Alec
zsun si ze stromego zbocza i obj j jedn rk.
- Iz powiedzia
Usysza, jak pocigna nosem i odsuna si od niego.
- Nic mi nie jest - zapewnia go.
Na jej twarzy widniay lady ez; zastanawia si, co widziaa. Marzenia
skrywane w naszych sercach to bro, ktra moe by uyta przeciwko nam.
- Max? - zapyta.
Skina gow. Oczy byszczay jej od ez i wciekoci. Oczywicie, e Isabelle
bya wcieka. Nienawidzia paka.
- Ja te - powiedzia i odwrci si, kiedy usysza, e kto si do nich zblia,
nieco zasaniajc Isabelle swoim ciaem.
To byli Clary i Simon, oboje w cikim szoku. Isabelle wysza zza plecw
Aleka.
- Wy...?
- Nic nam nie jest - przerwa jej Simon. - Widzielimy... co. Co dziwnego. Nie patrzy Isabelle w oczy, a Alec by ciekaw, co widzia. Jakie byy najgbsze
pragnienia Simona? Nigdy si nad tym nie zastanawia.
- To by demon - powiedzia Alec. - Taki, ktry ywi si cudzymi pragnieniami i
marzeniami. Zabiem go. - Spojrza na Isabelle. - Gdzie jest Jace?

Twarz Clary zblada pod warstw brudu.


- Mylelimy, e jest z wami.
Alec pokrci gow.
- Nic mu nie jest - zapewni j. - Wiedziabym, gdyby...
Ale Clary ju si odwrcia i pospieszya w kierunku, z ktrego wczeniej
przysza; po chwili Alec pobieg za ni, tak samo jak reszta. Wdrapaa si na jedno
wzgrze, potem na nastpne.
Alec uwiadomi sobie, e szuka najwyej pooonego miejsca, eby mie jak
najlepszy widok. Sysza, jak kaszle, on sam mia puca wypenione popioem.
Martwe, pomyla . Wszystko w tym wiecie jest martwe i spalone na popi. Co
si tu stao ?
Na szczycie wzgrza znajdowa si kopiec okrgych, gadkich, wysuszonych
kamieni. Na krawdzi tego kopca siedzia Jace, wbijajc wzrok w ziemi.
- Jace! - Clary zatrzymaa si przed nim w ostatniej chwili, opada na kolana i
chwycia go za ramiona.
Spojrza na ni beznamitnie.
- Jace - powtrzya, tym razem mocniejszym tonem. - Jace, otrznij si z tego.
To nie jest prawda. To demon, ktry sprawia, e widzimy to, czego pragniemy. Alec go
zabi. Okej? To nie jest prawda.
- Wiem. - Podnis wzrok, a na widok jego spojrzenia Alec poczu, jakby co go
uderzyo. Jace wyglda, jakby si wykrwawia, chocia nie by ranny.
- Co widziae? - zapyta Alec. - Maxa?
Jace pokrci gow.
- Nic nie widziaem.
- Cokolwiek zobaczye, to nic. Wszystko w porzdku - zapewnia go Clary.
Pochylia si, eby dotkn twarzy Jace'a, a Alecowi przypomnia si Magnus, ktry
musn palcami jego policzek. Magnus, ktry powiedzia mu, e go kocha. Magnus,
ktry moe ju nie y. - Widziaam Sebastiana - powiedziaa. - Byam w Idrisie.
Rezydencja Fairchildw nadal tam staa. Mama i Luke byli razem. Ja... kto mia bra
lub. - Przekna lin. - Miaam te modsz siostr. Nazwano j po Valentinie. By
bohaterem. Widziaam Sebastiana, ale by inny, normalny. Kocha mnie. Jak
prawdziwy brat.
- To wszystko jest pokrcone - stwierdzi Simon. Przysun si bliej Isabelle,
wic teraz stali rami w rami. Jace wycign rk i ostronie przebieg palcem po
jednym z lokw Clary, pozwalajc, by okrci si wok jego doni. Alecowi
przypomnia si pierwszy raz, kiedy uwiadomi sobie, e Jace j kocha: patrzy przez
pokj na swojego parabatai, obserwujc jak oczy Jace'a ledz kady jej ruch.
Pamita, jak wtedy pomyla: Widzi tylko j.
- Wszyscy mamy jakie marzenia - powiedziaa Clary. - To nic nie znaczy.
Pamitasz, co wczeniej powiedziaam? Jestemy razem.
Jace pocaowa j w czoo i wsta, wycigajc do niej do; po chwili wahania
Clary przyja j i rwnie si podniosa.
- Nic nie widziaem - powiedzia agodnie. - W porzdku?
Zawahaa si. To byo oczywiste, e mu nie uwierzya, jednak widocznie nie
chciaa naciska.
- W porzdku.
- Wybaczcie, e o tym mwi - odezwaa si Isabelle - ale czy kto widzia

jakie wyjcie?
Alec pomyla o tym, jak przez duszy czas bieg po pustynnych wzgrzach,
bdzc wzrokiem po horyzoncie w poszukiwaniu reszty towarzyszy. Zobaczy jak
pobledli, kiedy si rozejrzeli.
- Myl - powiedzia - e nie ma tu wyjcia. Nie std, nie w tunelu. Pewnie si
zamkn, kiedy z niego wyszlimy.
- Czyli to bya podr w jedn stron - stwierdzia Clary, lecz gos lekko jej
zadra.
- Niekoniecznie - powiedzia Simon. - Musimy si dosta do Sebastiana... to by
nasz cel. A kiedy ju to zrobimy, Jace moe sprbowa zrobi to co z niebiaskim
ogniem, cokolwiek to jest... bez urazy...
- Nie ma sprawy - odpar Jace, patrzc na niebo.
- A kiedy uratujemy winiw - odezwa si Alec - Magnus pomoe nam si
std wydosta. Albo dowiemy si, w jaki sposb Sebastian przedostaje si midzy
wiatami; to moe nie by jedyny sposb.
- Tak, jeli spojrzymy na to optymistycznie - powiedziaa Isabelle. - Co, jeli
nie bdziemy w stanie uratowa winiw? Albo zabi Sebastiana?
- Wtedy to on nas zabije - stwierdzi Jace. - I nie bdzie miao znaczenia to, e
nie wiemy, jak si std wydosta.
Clary si wyprostowaa.
- Wic lepiej chodmy go poszuka.
Jace wycign stel z kieszeni i zdj z nadgarstka bransolet Sebastiana.
Zamkn wok niej palce i przy uyciu steli narysowa na doni run ledzc; mina
chwila, potem nastpna; twarz Jace'a wykrzywiaa si w wyrazie gbokiego
skupienia7. Podnis gow.
7 Jak przy dobra nie bd pisa xD /Mc.
- Jest niedaleko - powiedzia. - Dzie, moe dwa, drogi std. - Wsun
bransolet z powrotem na nadgarstek. Alec spojrza na ni ostentacyjnie, potem
przenis wzrok na Jace'a. Jeli nie mog sign Nieba, porusz Pieko.
- Jak bd mia j na rku, to jej nie zgubi - powiedzia Jace, a kiedy Alec nie
odpowiedzia, wzruszy ramionami i zacz schodzi ze zbocza. - Powinnimy ju
rusza - krzykn przez rami. - Przed nami duga droga.
TUMACZENIE: Ma_cul
KOREKTA: KlaudiaRyan
15
Siarka i sl
- Prosz, nie urwij mi rki powiedzia Magnus. - Lubi t rk. Potrzebuj
jej.8
- Mhmm - powiedzia Raphael, klczc koo niego, rkami chwytajc kajdany
spinajce praw rk Magnusa z adamasow ptl wbudowan w podog. - Ja tylko
staram si pomc.
Szarpn mocno za acuch, a Magnus zawy z blu, patrzc na niego. Raphael
mia drobne, chopice rce, ale byo to bardzo mylce: dysponowa wampirz si, a
teraz szarpa si, by przy uyciu tej mocy wyrwa kajdany Magnusa z podoa.
Cela, w ktrej ich umieszczono, miaa kolisty ksztat. Podog wykonano z
granitowych nachodzcych na siebie pyt chodnikowych. Wzdu cian biegy
kamienne awy. Nigdzie nie byo wida drzwi, cho zrobiono kilka wskich okien -

bardzo wskich okien - nie ze szka, ale dao si dostrzec, e ciany miay grubo co
najmniej stopy.
Magnus obudzi si w tym pomieszczeniu otoczony przez ubranych na
czerwono Mrocznych Nocnych owcw, mocujcych jego acuchy w pododze.
Zanim przejcie si za nimi zamkno, dostrzeg stojcego nieopodal Sebastiana z
morderczym umiechem na ustach.
Teraz Luke sta przy jednym z okien, wygldajc przez nie. aden z nich nie
dosta ubrania na zmian, wic nadal mia na sobie spodnie od garnituru i koszul,
ktre zaoy na kolacj. Przd koszuli cay by w rdzawych plamach. Magnus
8
Hmmm... Ciekawe do czego ^_^ Aleca nie ma, a wieczory s dugie... Magnus spdza je
samotnie... Dobra,
moe nie bd rozwijaa swojej myli xD |K.
Boe, wiedziaam, e to napiszesz. Normalnie wiedziaam xD /Mc.
przypomnia sobie, e to wino. Wilkoak wyglda mizernie, wosy mia w nieadzie,
jedno ze szkie w okularach pko.
- Widzisz co? - zapyta Magnus, gdy Raphael podszed do lewego acucha,
sprawdzajc, czy ten bdzie atwiejszy do wyrwania. Czarownik by jedynym, ktrego
skuto. W chwili, gdy si obudzi, Luke i Raphael odzyskali ju przytomno; wampir
wylegiwa si na kamiennej awie, podczas gdy Luke nawoywa Jocelyn, dopki nie
ochryp.
- Nie - odpowiedzia krtko Luke. Raphael unis brew, patrzc na Magnusa.
Cae ubranie mia wymite, ale wyglda modo. Przygryza doln warg, a jego palce
zbielay, zaciskajc si na ogniwach acucha. By na tyle dugi, e umoliwia
Magnusowi siedzenie, ale nie stanie. - Tylko mg. Szaro-ta mg. Moe gry w
oddali. Trudno powiedzie.
- Mylisz, e wci jestemy w Idrisie? - zapyta Raphael.
- Nie - odpowiedzia Magnus. - Nie jestemy w Idrisie. Czuj to we krwi.
Luke spojrza na niego.
- To gdzie jestemy?
Magnus czu ogie w yach, zapowied gorczki. Rozprzestrzenia si po jego
ciele, wysuszajc usta, sprawiajc, e bolao go gardo.
- Jestemy w Edomie powiedzia. - W demonicznym wymiarze.
Raphael puci acuchy i zakl po hiszpasku.
- Nie mog ci uwolni - powiedzia, wyranie sfrustrowany. - Dlaczego sudzy
Sebastiana skuli tylko ciebie?
- Poniewa Magnus potrzebuje do magii rk - odpowiedzia mu Luke.
Raphael spojrza na Magnusa z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
Magnus unis brwi.
- Nie wiedziae tego, wampirze? - zapyta. - Mylaem, e do tego czasu ju to
odkrye; yjesz wystarczajco dugo.
- Moliwe. - Raphael przysiad na pitach. - Ale nigdy nie miaem wiele do
czynienia z czarownikami.
Czarownik posa mu spojrzenie mwice: Obaj wiemy, e to nieprawda.
Raphael odwrci wzrok.

- Szkoda - powiedzia Magnus. - Gdyby Sebastian bardziej si postara,


wiedziaby, e w tym wymiarze nie jestem w stanie uywa magii. To jest zbdne. Potrzsn acuchami niczym duch Marley'a.
- A wic to tutaj Sebastian si ukrywa - powiedzia Luke. - To dlatego nie
moglimy go namierzy. Tu ma swoj baz operacyjn.
- Lub - powiedzia Raphael - jest to po prostu miejsce, gdzie nas zostawi,
ebymy umarli i zgnili.
- Jemu to obojtne - powiedzia Luke. - Gdyby chcia naszej mierci, ju bymy
nie yli. To jest cz jakiego wikszego planu. Nie wiem tylko, dlaczego... - urwa,
patrzc na swoje rce, a Magnus nagle przypomnia go sobie, gdy by modszy, z
rozwianymi wosami, zmartwionym spojrzeniem i sercem na doni.
- Nie zrani jej powiedzia Magnus. - Mam na myli Jocelyn.
- Mgby odpowiedzia Raphael. - Jest stuknity.
- Dlaczego miaby jej nie zrani? - Luke brzmia, jakby trzyma na wodzy
strach, ktry ma zaraz wybuchn. - Bo jest jego matk? To tak nie dziaa. Sebastian
nie postpuje w taki sposb.
- Nie dlatego, e jest jego matk - odpowiedzia Magnus. - Poniewa jest matk
Clary. Jest kart przetargow. A on nie podda si tak atwo.
Szli, a Clary miaa wraenie, e trwa to cae godziny. Bya wyczerpana.
Nierwny teren utrudnia chd. Wzgrza nie byy wysokie, ale te nie cigny
si przez nie adne cieki, a dookoa pokryway je upki i poszarpane skay. Czasami
grunt stawa si botnisty, a ich nogi zapady si w nim po kostki, spowalniajc marsz.
Zatrzymali si, eby naoy na siebie runy Zwinnoci i Siy, a take by napi
si wody. Miejsce, gdzie trafili, byo suche, po horyzoncie cign si tylko dym i
popi, czasami napotykali te lawowe rzeki pynce po spalonej ziemi. Ich twarze
umazane byy popioem, ktry osiada take na ich rzeczach.
- Oszczdzajcie wod - ostrzeg Alec, zakrcajc butelk. Zatrzymali si w
cieniu maej gry. Postrzpiony szczyt przypominaa koron. - Nie wiemy jak dugo
bdziemy podrowa.
Jace dotkn bransolety na nadgarstku, a potem przesun palcami po runie.
Zmarszczy brwi, przygldajc si wzorowi na jej powierzchni.
- Runy, ktre naoylimy - powiedzia. - Niech kto mi je pokae.
Isabelle wydaa z siebie dwik peen zniecierpliwienia, a potem odkrya
nadgarstek, gdzie wczeniej Alec narysowa run. Zamrugaa.
- Znika - powiedziaa, w jej gosie sycha byo niepewno.
- Moja runa ledzca tak samo. Inne te stwierdzi, patrzc na swoj skr. Myl, e tutaj runy znikaj szybciej. Bdziemy musieli ostronie ich uywa.
Pilnujcie si, eby w odpowiednim czasie naoy je ponownie.
- Nasze runy Szybkoci znikaj powiedziaa Isabelle, brzmic na
sfrustrowan. - To moe wpyn na dugo naszej podry. Sebastian moe zrobi z
winiami cokolwiek mu si bdzie podobao .
Alec skrzywi si.
- Nic im nie zrobi - powiedzia Jace. - S zabezpieczeniem, ktre zapewni mu,
e Clave nas odda. Nie skrzywdzi ich, chyba e bdzie pewien, e nie dostanie tego,
czego chce.
- Moglibymy i ca noc - powiedziaa Isabelle. - I uywa run Bezsennoci.
Nakada je w niewielkich odstpach czasu.

Jace rozejrza si dookoa. Brud rozmaza mu si pod oczami, a na policzkach i


czole pozostay smugi po tym, jak przesun po nich doni. Niebo z tego zmienio
si w ciemnopomaraczowe i przesonite byo leniwie suncymi chmurami. Clary
domylia si, e nadchodzi noc. Zastanawiaa si, czy dni i noce s w tym miejscu
takie same, albo czy godziny s nieco inne, a obroty tej planety nieznacznie
zmienione.
- Gdy runa Bezsennoci zniknie, to koniec - odpowiedzia Jace. - Wtedy
bdziemy mierzy si z Sebastianem z czym w rodzaju kaca to kiepski pomys.
Alec poda za bdzcym dookoa wzrokiem Jace'a.
- Wic musimy znale miejsce do spania. Prawda?
Clary nie syszaa, co odpowiedzia Jace. Wyczya si z rozmowy, wspinajc
w stron grzbietu skalnego. Z wysiku zacza kaszle; powietrze byo brudne, gste
od dymu i popiou, ale nie miaa ochoty zagbia si w dyskusj. Bya wyczerpana,
bolaa j gowa, a przed oczami wci miaa swoj mam. Mam i Luke'a stojcych
razem na balkonie, patrzcych na ni z czuoci.
Powloka si na szczyt wzniesienia i tam si zatrzymaa. Opadao stromo na
drug stron, koczc si na szarej skale, cigncej si a po horyzont. Soce zsuwao
si po niebie coraz niej, cho wci miao taki sam ciemnopomaraczowy kolor.
- Na co patrzysz? - usyszaa obok siebie gos; spojrzaa kierunku, z ktrego
pochodzi i zobaczya Simona. Nie by tak brudny jak pozostali - brud zdawa si nie
trzyma wampirw - ale we wosach mia peno pyu. Odwrcia si w stron gry, w
ktrej wida byo dziury przypominajce rany postrzaowe.
- Myl, e s to wejcia do jaski - powiedziaa.
- Wyglda to troch jak co z World of Warcraft, prawda? - powiedzia,
wskazujc na otoczenie, niebo. - Z t rnic, e tego nie moesz wyczy, eby
uciec.
- Ju od dawna nie mog tego wyczy - Clary wci widziaa, jak Jace
dyskutuje z Lightwoodami.
- Dobrze si czujesz? - zapyta Simon. - Nie miaem okazji porozmawia z tob
od chwili, gdy stao si to wszystko - twoja mama, Luke...
- Nie - odpowiedziaa Clary. - Nie czuj si dobrze. Ale musz si trzyma. Nie
mog i dalej, cigle o tym mylc.
- Przepraszam. - Simon wcisn rce do kieszeni, opuszczajc gow. Brzowe
wosy opady mu na czoo, zasaniajc miejsce, gdzie widnia kiedy Znak Kaina.
- artujesz sobie? To ja powinnam przeprasza. Za wszystko. Za to, e
zmienie si w wampira, za Znak Kaina...
- To mnie chronio zaprotestowa Simon. - To by cud. I tylko ty moga to
zrobi
- Tego si wanie boj wyszeptaa Clary.
- Czego?
- Tego, e nie sta mnie ju na wicej cudw odpowiedziaa, zaciskajc usta,
gdy doczyli do nich pozostali, a Jace patrzy z zaciekawieniem to na Simona to na
Clary, jakby zastanawia si, o czym rozmawiali.
Isabelle patrzya na rwnin, cignc si daleko, ponur, zakurzon.
- Widzisz co?
- Co powiecie na te jaskinie? - zapyta, wskazujc na ciemne wejcia do tuneli. Mog by schronieniem...

- Dobry pomys - powiedzia Jace. - Jestemy w wymiarze demonw, Bg wie,


co tam yje, a ty chcesz wle do ciemnej dziury i...
- Dobra - przerwa mu Simon. - To bya tylko sugestia. Nie musisz si
wkurza...
Jace, ktry wyranie nie by w nastroju, posa mu chodne spojrzenie.
- To mnie nie wkurzyo, wampirze...
Od nieba oderwa si kawaek ciemnej chmury i poszybowa w d szybciej, ni
ktrekolwiek z nich mogo si porusza. Clary dostrzega tylko przebysk skrzyde,
zbw i dziesitek czerwonych oczu, a ju w nastpnej chwili Jace poszybowa w gr
w elaznym ucisku szpon demona.
Isabelle krzykna. Clary signa rk do pasa, ale demon wzbi si w niebo,
machajc skrzydami, wydajc piskliwy dwik zwycistwa. Jace milcza; Clary
widziaa, jak zwisa nieruchomo. By martwy?
Zacza traci go z oczu. Clary odwrcia si gwatownie do Aleca, ktry zdy
ju wycign uk i naoy strza na ciciw.
- Zestrzel to! - wrzasna.
Obraca si niczym tancerz, patrzc w niebo.
- Nie mam czystego strzau; jest za ciemno - mgbym trafi Jace'a...
Isabelle rozwina lnicy bat, celujc w gr, ale nie sigaa celu. Byszczc na
tle nieba, przypomina byskawic, a Clary usyszaa skrzek, tym razem przeraliwy
skrzek blu demona. Potwr krci si w powietrzu, trzymajc Jace'a. Pazury zatopi
gboko w jego plecach... lub to Jace si go trzyma. Clary pomylaa, e widzi bysk
serafickiego ostrza - lub bata Izzy, nie potrafia tego stwierdzi - gdy dosign celu, a
potem opad na ziemi.
Alec zakl i wypuci strza. Pofruna w gr, przecinajc ciemno; sekund
pniej ciemna, miotajca si masa spada na ziemi i uderzya w ziemi z hukiem,
ktry wzbi w powietrze chmur popiou.
Stali przez chwil nieruchomo. Rozpaszczony na ziemi demon by duy,
wielkoci dorwnujcy koniowi, cay ciemnozielony, jego skra przypominaa ciao
wia; mia wiotkie skrzyda, ktre wyglday, jakby byy ze skry; sze koczyn
zakoczonych pazurami; duga szyja koczya si bem z krgiem oczu i ostrymi,
nierwnymi zbami. Z jego boku wystawa kawaek strzay Aleca.
Jace klcza na plecach demona z serafickim ostrzem w rku. Nieustannie
zatapia je w karku stwora, a w powietrze tryskaa czarna posoka. Spryskaa ca jego
twarz i ubranie, a demon dawi si i skrzecza, pki w jego licznych, czerwonych
oczach nie pojawia si pustka.
Jace zsun si z niego, oddychajc ciko. Serafickie ostrze zaczo sycze i
topi si od posoki; odrzuci je na bok i spojrza spokojnie na grup przyjaci gapic
si na niego ze zdziwieniem na twarzach.
- To powiedzia mnie wkurzyo.
Alec wyda z siebie dwik przypominajcy ni to jk ni to przeklestwo i
opuci uk. Czarne wosy przykleiy mu si do czoa.
- Nie musicie si tak martwi - powiedzia Jace. - Wszystko miaem pod
kontrol.
Clary, oszoomiona z ulgi, sapna.
- Pod kontrol? Jeli twoja definicja pod kontrol oznacza bycie przeksk
dla mierciononego, latajcego wia, to musimy powanie porozmawia, Jasie

Lightwoodzie...
- Nie znikn - przerwa jej Simon, wygldajc na oszoomionego, tak samo, jak
pozostali. - Demon. Nie znikn, gdy go zabie.
- Nie, nie znikn powiedziaa Isabelle. - To oznacza ze pochodzi z tego
wymiaru. - Odchylia gow, wpatrujc si w niebo. Clary zobaczya na jej szyi bysk
runy Dalekowzrocznoci. - I najwidoczniej mog przebywa na zewntrz w dziennym
wietle. Prawdopodobnie dlatego, e soce niemal si tu wypalio. Musimy si std
wynosi.
Simon chrzkn gono.
- Czy nie mwilicie, e schronienie si w jaskiniach jest zym pomysem?
- Tak waciwie to powiedzia to Jace - odpowiedzia Alec. - Jak dla mnie jest to
dobry pomys.
Jace spojrza na nich obu, a potem przesun rk po twarzy, rozmazujc czarn
posok na policzku.
- Sprawdmy te jaskinie. Znajdziemy jak ma, przeszukamy j, a potem
odpoczniemy. Wezm pierwsz wart.
Alec skin gow i ruszy ku wejciu do najbliszej jaskini. Reszta podya za
nim; Clary sza obok Jace'a. By cichy, zamylony; pod warstw kurzu jego wosy
przypominay zmatowiae zoto, a na tyle jego kurtki widziaa due rozdarcia.
Kciki jego ust nagle si uniosy.
- Co? - rzucia Clary. Z czego si miejesz?
- Latajcy, miercionony w? - powiedzia. - Tylko ty.
- Tylko ja? To dobrze czy le? - zapytaa, gdy zbliyli si do jaskini, otwartej
niczym ciemne usta.
Pomimo ciemnoci dostrzega jego obuzerski umiech.
- Idealnie.
Przeszli tylko kilka metrw, zanim drog zablokowaa im metalowa brama.
Alec zakl, ogldajc si przez rami. Wejcie do jaskini byo tu za nimi i Clary
widziaa pomaraczowe niebo, a take ciemne, krce w powietrzu ksztaty.
- Nie... tu jest w porzdku - powiedzia Jace, podchodzc bliej. - Spjrz. Runy.
Rzeczywicie na kratach widniay runy; jedne znajome, inne takie, ktrych
Clary nigdy nie widziaa. Mimo to usyszaa z tyu gowy szept, e chroni, odpieraj
demony.
- To runy ochronne - powiedziaa. - Chroni przed demonami.
- To dobrze - powiedzia Simon, ogldajc si niespokojnie przez rami. - Bo
demony zbliaj si... szybko.
Jace zerkn w niebo, na bram, a potem ni szarpn. Blokada pucia, a na
ziemi spady kawaki rdzy. Pocign jeszcze raz, mocniej, a brama si otworzya.
Rce Jace'a byszczay stumionym wiatem, a w miejscu, gdzie pooy rce, metal
poczernia.
Wszed w rozcigajc si przed nimi ciemno, a gdy Isabelle wycigna
czarodziejskie wiato, pozostali podyli za nim. Simon szed za Isabelle, na kocu
by Alec, ktry zatrzasn bram. Clary szybko narysowaa run Zamknicia, tak dla
pewnoci.
Czarodziejskie wiato Izzy rozbyso, owietlajc wijcy si przed nimi tunel.

ciany byy gadkie, z ykowatego gnejsu, na ktrym wyrzebiono runy ochrony,


witoci i obrony. Kamienn podog wygadzono, dziki czemu atwo si po niej
szo. Im gbiej wchodzili, tym powietrze pene pyu i odoru demonw stawao si
czystsze, a Clary moga swobodniej oddycha.
W kocu znaleli si w duej, okrgej jaskini, wyranie stworzonej przez
czowieka. Wygldaa jak kopua w katedrze: okrga, z ukowatym sufitem. Na
rodku byo palenisko, dawno ju wygase. Na suficie umieszczono biae kamienie,
emanujce lekk powiat. Isabelle opucia rk z czarodziejskim wiatem, ktre
migotao w jej zacinitej doni.
- Myl, e to bya kryjwka - powiedzia ciszonym gosem Alec. - Ostatnia
barykada, miejsce, gdzie kady, kto tu mieszka, mg si schroni przed demonami.
- Ten, kto tu kiedy mieszka, zna magi runiczn - powiedziaa Clary. - Nie
rozpoznaj ich wszystkich, ale czuj, co znacz. To wite runy, jak Razjela.
Jace cign plecak i postawi go na pododze.
- Przenocujemy tu dzisiaj.
Alec wyglda na niezdecydowanego.
- Jeste pewien, e jestemy tu bezpieczni?
- Przeszukamy pozostae tunele - odpowiedzia Jace. - Clary, chod ze mn.
Isabelle, Simon, idcie wschodnim korytarzem. - Zmarszczy brwi. - C, bdziemy
go nazywa wschodnim korytarzem. Mam nadziej, e w demonicznym wymiarze
istnieje takie okrelenie. - Poklepa si po runie Naprowadzajcej na ramieniu, ktra
bya jednym z pierwszych Znakw Nocnych owcw.
Isabelle zdja plecak, wycigna z niego dwa serafickie ostrza i wsadzia do
kabur na plecach.
- W porzdku.
- Pjd z wami - powiedzia Alec, patrzc podejrzliwie na Isabelle i Simona.
- Skoro musisz - odpowiedziaa z przesadn obojtnoci Isabelle. - Powinnam
ci ostrzec, e bdziemy si mizia. Dugo i ckliwe.
Simon wyglda na zaskoczonego.
- My... - zacz, ale Isabelle nadepna mu na palec, wic zamilk.
- Mizia? - powiedziaa Clary. - Jest takie sowo?
Alec wyglda, jakby zbierao mu si na wymioty.
- Chyba zostan.
Jace wyszczerzy zby w umiechu i rzuci mu stel.
- Rozpal ogie - powiedzia. - Upiecz nam placek albo co. To cae polowanie
na demony strasznie wyostrza apetyt.
Alec zacz rysowa na piasku run rozpalajc ogie. Zdawao si, e mruczy
co o tym, jak to Jace'owi nie spodoba si, e obudzi si rano z ogolon gow.
Jace wyszczerzy zby do Clary. Pod posok i krwi wyglda jak cie jego
starego szelmowskiego umiechu, ale tyle jej wystarczyo. Wycigna Heosphorosa.
Simon i Isabelle zniknli ju we wschodnim tunelu; ona z Jace'em posza w stron
tego drugiego, ktry opada lekko. Gdy weszli do tunelu, Clary usyszaa, jak Alec
krzyczy za nimi:
- I bez brwi!
Jace zamia si sucho.

Maia nie bya pewna, co sobie mylaa o zostaniu przywdc stada, ale na
pewno nie spodziewaa si czego takiego.
Siedziaa na biurku w budynku komisariatu, a Bat rozoy si na obrotowym
fotelu, cierpliwie wyjaniajc rne aspekty administracji stada wilkoakw: w jaki
sposb komunikowali si z czonkami Praetor Lupus w Anglii, jak wysyano i
odbierano wiadomoci z Idrisu, a nawet to, jak skadaj zamwienie w restauracji
Jadeitowy Wilk. Oboje spojrzeli na drzwi, gdy te si otworzyy i do pokoju wpada
niebieskoskra kobieta w stroju pielgniarki, a za ni mczyzna w czarnym, dugim
paszczu.
- Catarina Loss - powiedzia Bat, przedstawiajc je sobie. - Nasz nowy lider,
Maia Roberts.
Catarina machna rk. Bya bardzo niebieska, niemal szafirowa, a byszczce
biae wosy zwizaa w koka. Maia widziaa na nim lady po grzebieniu.
- To jest Malcolm Fade - powiedziaa, wskazujc na wysokiego mczyzn. Wysoki Czarownik Los Angeles.
Malcolm Fade pochyli gow, Mia kanciaste rysy twarzy, wosy koloru
papieru, a oczy fioletowe. Naprawd fioletowe, takie, jakich zwykli ludzie nie maj.
Jest atrakcyjny, pomylaa Maia, jeli si w takich gustuje.
- Magnus Bane zagin! - ogosi, jakby by to tytu ksiki.
- Luke te - dodaa ponuro Catarina.
- Zaginli? - powtrzya Maia. - Co masz na myli, mwic, e zaginli?
- C, waciwie to nie zaginli. Zostali porwani - powiedzia Malcom, a Maia
upucia dugopis, ktry trzymaa. - Kto wie, gdzie mog by?
Brzmia jakby to wszystko byo bardzo ekscytujce i smuci si, e nie jest tego
wiksz czci.
- Sebastian Morgenstern jest za to odpowiedzialny? - zapytaa Catarin Maia.
- Sebastian porwa wszystkich przedstawicieli Podziemnych. Meliorna,
Magnusa, Raphaela i Luke'a. Jocelyn take. Przetrzymuje ich, dopki Clave nie wyda
mu Clary i Jace'a.
- A jeli tego nie zrobi? - zapytaa Leila. Dramatyczne wejcie Catariny
cigno tu ca paczk, ktra wchodzia teraz do pokoju, zajmowaa miejsca na
klatce schodowej i z wrodzonymi manierami likantropw siadaa na biurku.
- Wtedy ich zabije - powiedziaa Maia. - Prawda?
- Clave musi wiedzie, e jeli tego nie zrobi, Podziemni si zbuntuj stwierdzi Bat. - Byoby to rwnoznaczne z ogoszeniem, e ycie dwch Nocnych
owcw jest waniejsze ni ycie czterech Podziemnych.
Nie tylko dwoje Nocnych owcw, pomylaa Maia. Jace by trudny i
uszczypliwy, a Clary przede wszystkim powcigliwa, ale walczyli dla niej i z ni; oni
uratowali j, a ona ich.
- Oddanie Jace i Clary jest jednoznaczne z zamordowaniem ich - powiedziaa
Maia. - A nie mamy pewnoci, e odzyskamy Lukea. Sebastian to kamca.
Oczy Catariny rozbysy.
- Jeli Clave nie zrobi nic, by odzyska Magnusa i pozostaych, strac nie tylko
przedstawicieli Podziemnych, ale rwnie Porozumienia.
Maia milczaa przez chwil; bya wiadoma, e wszyscy na ni patrz.
Pozostae wilkoaki czekay na jej reakcj. Na reakcj przywdcy.
Wyprostowaa si.

- Jakie jest stanowisko czarownikw w tej sprawie? Co robi? Co z Jasnym


Dworem i Nocnymi Dziemi?
- Wikszo Podziemnych o niczym nie wie - odpowiedzia jej Malcolm. - Ja
postaraem si o informatora. Podzieliem si informacjami z Catarin przez wzgld na
Magnusa. Stwierdziem, e powinna wiedzie. To znaczy, chodzi mi o to, e takie
rzeczy nie zdarzaj si na co dzie. Porwania! Okupy! Mio zniszczona przez
tragedi!
- Zamknij si, Malcolm - powiedziaa Catarina. - Wanie dlatego nikt nie
bierze ci na powanie. - Odwrcia si do Mai. - Posuchaj. Wikszo Podziemnych
wie, oczywicie, e Nocni owcy spakowali si i przenieli do Idrisu; nie wiedz
jednak, dlaczego. Czekaj na wieci od reprezentantw, ktrych oczywicie nikt im nie
dostarczy.
- Ale taka sytuacja nie moe dalej trwa - powiedziaa Maia. - Podziemni musz
si o tym dowiedzie.
- Och, dowiedz si - odpar Malcolm, wygldajc tak, jakby stara by
powany. - Ale znacie Nocnych owcw to, co ich dotyczy, pozostaje midzy nimi.
Oczywicie wszyscy wiedz o Sebastianie Morgensternie i Mrocznych Nocnych
owcach, ale ataki na Instytuty zostay zatajone.
- Wynajli czarownikw ze Spiralnego Labiryntu, by pracowali nad antidotum
na dziaanie Piekielnego Kielicha, ale nawet oni nie wiedz, jak pilna jest to sprawa,
ani co si stao w Idrisie - powiedziaa Catarina. - Boj si, e Nocni owcy wyniszcz
si swoimi sekretami. - Wygldaa na jeszcze bardziej niebiesk, ni na pocztku;
widocznie kolor jej skry zmienia si w zalenoci od nastroju.
- Wic dlaczego przyszlicie tutaj, do mnie? - zapytaa Maia.
- Poniewa to tobie Sebastian przekaza wiadomo po ataku na Praetor odpowiedziaa Catarina. - I wiemy, e jeste blisko z Nocnymi owcami... na przykad
z dziemi Inkwizytora i siostr Sebastiana. Wiesz tyle, co i my, moe nawet wicej o
tym, co si dzieje.
- Nie wiem a tak duo - przyznaa Maia. - Zabezpieczenia wok Idrisu nie
pozwalaj na wysyanie wiadomoci.
- Na to moemy poradzi - powiedziaa Catarina. - Prawda, Malcolmie?
- Hmm? - Malcolm zajty by zwiedzaniem pokoju; kry po pomieszczeniu,
zatrzymujc si przy rnych przedmiotach, ktre dla Mai niczym si nie wyrniay balustrada, pknita pytka na cianie, okno. Wyglda, jakby to byy jakie niezwyke
rzeczy. Stado obserwowao go z zdziwieniem.
Catarina westchna.
- Nie przejmuj si nim - mrukna do Mai. - Jest naprawd silny, ale na
pocztku ubiegego wieku co mu si stao, a od tamtego czasu nie wszystko z nim jest
w porzdku. Ale nie bdzie robi problemw.
- Pomc? Oczywicie, e moemy pomc - powiedzia Malcolm, odwracajc
si twarz do nich. - Chcesz wysa wiadomo? Zawsze znajd si jakie kociaki
pocztowe.
- Mwisz o gobiach - powiedzia Bat. - Gobie pocztowe.
Malcolm pokrci gow.
- Kociaki pocztowe. S takie sodkie, nikt im si nie oprze. I rozwi te wasze
problemy z myszami.
- Nie mamy problemw z myszami - powiedziaa Maia. - Mamy problem z

megalomani. - Spojrzaa na Catarin. - Sebastian jest zdecydowany wcisn klina


midzy Podziemnych a Nocnych owcw. Porwani przedstawiciele, atak na Praetor nie poprzestanie na tym. Ju nie dugo cae Podziemie dowie si, co si dzieje. Pytanie
brzmi, po ktrej staniemy stronie?
- Dzielnie staniemy przy tobie! - ogosi Malcolm. Catarina spojrzaa na niego
ponuro, a on cign dalej. - C, staniemy odwanie w pobliu. Albo przynajmniej w
zasigu suchu.9
Maia posaa mu twarde spojrzenie.
- Wic nie masz pewnoci?
Malcolm wzruszy ramionami.
- Czarownicy s niezaleni. I trudni do zatrzymania. Jak koty, ale z wiksz
iloci ogonw. Ja nie mam ani jednego.. .10
- Malcolm powiedziaa Catarina.
- Chodzi o to, - odezwaa si Maia - e wygraj albo Nocni owcy albo
Sebastian, a jeli wygra on, to przyjdzie po nas, Podziemnych. Wszystko, czego
pragnie, to obrci ten wiat w pustyni zoon z popiow i koci. Nikt z nas nie
przetrwa.
Malcolm wyglda na nieco zaniepokojonego, cho nie tak bardzo, jak
powinien, pomylaa Maia. Jednym z przytaczajcych aspektw jego osobowoci bya
niewinna, dziecica rado; nie mia w sobie rozsdnego szelmostwa Magnusa.
Zastanawiaa si, ile ma lat.
- Nie sdz, bymy mogli dosta si do Idrisu i walczy u ich boku tak jak
poprzednio - cigna Maia. - Ale moemy sprbowa dotrze do pozostaych.
Zawiadomi Podziemnych, zanim zrobi to Sebastian. Bdzie prbowa ich
zwerbowa; musimy si upewni, e zrozumiej, co bdzie oznaczao przyczenie si
do niego.
- Obrcenie wiata w py powiedzia Bat.
- Wiele miast posiada Wysokich Czarownikw; prawdopodobnie wezm to pod
uwag. Ale my jestemy samotnikami, jak powiedzia Malcolm - odpara Catarina. Jasny Dwr nie bdzie skory do rozmowy z ktrymkolwiek z nas; oni nigdy nie
robi...
- A kogo obchodzi, co zrobi wampiry? - sapna Leila. - I tak pjd swoj
drog.
9 Co czuj e TDA bdzie z nim bardzo ciekawe xD Ju go lubi :D /Mc.
10
EKHEM... Czyli, e nie masz... no... tego? W sensie TEGO? |K.
- Nie - powiedziaa po chwili Maia. - Potrafi by lojalni. Musimy si z nimi
spotka. Nadszed czas, aby przywdcy stada z Nowego Jorku i klanu wampirw
zawarli sojusz.
Po pomieszczeniu przeszed szmer. Wilkoaki i wampiry nie pertraktoway z
sob, pki nie zmusiy ich do tego pewne zewntrzne siy, jak na przykad Clave.
Wycigna rk do Bata.
- Dugopis i kartka - powiedziaa, a on poda jej te dwie rzeczy. Napisaa krtk
notatk, oderwaa zapisany kawaek papieru i podaa go jednemu z modszych
wilkoakw. - Zanie to Lily do Dumort - powiedziaa. - Przeka jej, e chc si

spotka z Maureen Brown. Moe wybra miejsce; zatwierdzimy to przed spotkaniem.


Powiedz, e powinno si to odby jak najwczeniej. Od tego moe zalee ycie ich i
nasze.
- Chc by na ciebie za - powiedziaa Clary. Szli krtym tunelem; Jace trzyma
jej czarodziejskie wiato, owietlajc drog. Przypomniaa sobie, jak kiedy jej go
podarowa.
Wszyscy Nocni owcy maj kamie ze Znakiem czarodziejskiego wiata.
- Och? - odpowiedzia, rzucajc jej nieufne spojrzenie. Grunt pod ich nogami
by rwny, a ciany gadkie. Co kilka metrw na skaach widniay nowe runy. - Za co?
- Za to, e naraasz wasne ycie - powiedziaa. - Nawet jeli nie zrobie tego
specjalnie. Po prostu stae tam i chwyci ci demon. Chocia bye wstrtny dla
Simona.
- Jeli za kadym razem, gdy jestem okropny dla Simona, apaby mnie demon,
zginbym w dniu, w ktrym mnie poznaa.
- Po prostu... - Pokrcia gow. Obraz przed jej oczami blakn pod wpywem
wyczerpania, a pier bolaa j z tsknoty za mam i Lukiem. Za domem. - Nie mam
pojcia, jak si tu znalazam.
- Prawdopodobnie bybym w stanie odtworzy tras - powiedzia Jace. - Prosto,
korytarzem na dworze Faerie, w lewo przez zdziesitkowan wiosk, w prawo przez
przeklt rwnin, potem by zakrt w ksztacie litery u, nastpnie sterta martwych
demonw...
- Wiesz, o co mi chodzi. Nie wiem, jak znalazam si tutaj. Moje ycie byo
zwyczajne. Ja byam zwyczajna...
- Nigdy nie bya zwyczajna powiedzia cicho Jace.
Clary zastanawiaa si, czy kiedykolwiek przestanie j zaskakiwa to, jak
szybko zmieniaj si jego nastroje - od rozbawienia po powag i z powrotem.
- Chciaam by. Chciaam mie normalne ycie. - Spojrzaa na siebie, na
zakurzone buty i poplamione ubranie, na byszczc za pasem bro. - Chciaam i do
szkoy artystycznej.
- Polubi Simona? Mie szstk dzieci? - Syszaa lekk zmian w jego gosie.
Korytarz skrci ostro w prawo i rozszerzy. Clary przyspieszya kroku, by z niego
wyj...
Sapna. Weszli do ogromnej jaskini, ktrej poow zajmowao jezioro. Pieczar
skryway cienie. Bya to pierwsza pikna rzecz, jak zobaczya, odkd weszli do
krlestwa demonw. Sufit stanowia skaa wydrona przez spywajc z niej wod,
tworzca lnica niebiesk powiat. Woda bya bkitna i byszczca w mroku, a
gdzieniegdzie ponad jej powierzchni, niczym krysztaowe prty, wystrzeliway w
gr filary.
Do jeziora prowadzia plaa, na ktrej piasek by drobny i sypki, mikki niemal
tak samo jak popi. Jace podszed do brzegu i przykucn nad wod, zanurzajc w
niej rk.
Clary posza za nim, jej buty zapaday si w piasku, a w kocu uklka obok,
gdy zmywa z szyi i twarzy czarn posok.
- Bd ostrony. - Chwycia go za rami. - Woda moe by trujca.
Pokrci gow.
- Nie jest. Spjrz gbiej.
Jezioro byo czyste i przejrzyste; dno gadkie, naznaczone byszczcymi

runami. Runy te mwiy o czystoci, uzdrawianiu i ochronie.


- Przepraszam odezwa si Jace, wyrywajc j z zadumy. Mokre wosy
przykleiy mu si do policzkw i skroni. - Nie powinienem by mwi tego o Simonie.
Clary zanurzya rce w wodzie. Ruchami palcw wzburzya lekko jej
powierzchni.
- Powiniene wiedzie, e nie chciaabym innego ycia - powiedziaa. - To
ycie dao mi ciebie. - Uniosa donie pene wody i zbliya je do ust. Bya zimna i
sodka, przywracaa jej utracon energi.
Posa jej jeden ze swoich prawdziwych umiechw, nie byo to tylko
wykrzywienie ust.
- Miejmy nadziej, e nie tylko mnie.11
Clary szukaa sw.
- To ycie jest prawdziwe stwierdzia. - Tamto byo kamstwem. Snem. Po
prostu...
- Przestaa rysowa powiedzia. Od kiedy rozpocza trening.
- Tak - odpara cicho, poniewa to bya prawda.
- Czasami si zastanawiam - powiedzia. - Mj ojciec... to znaczy, Valentine...
on kocha muzyk. Nauczy mnie gra Bacha, Chopina, Ravela. I pamitam, jak raz go
zapytaem, dlaczego wszyscy kompozytorzy s Przyziemnymi. Nie istnia aden
Nocny owca, ktry by komponowa. Odpowiedzia, e w ich duszach, w duszach
Przyziemnych, jest wrodzony artyzm, a w naszych drzemie iskra wojownika, i e obie
te cechy nie mog istnie w tym samym miejscu, tak samo jak nie mona podzieli
ognia.
- Wic sdzisz, e Nocny owca, ktry jest we mnie... wypycha artystk? zapytaa Clary. - Ale moja mama malowaa... to znaczy maluje. - Stumia bl na myl
o mwieniu o Jocelyn w czasie przeszym, nawet przez krtki czas.
- Valentine powiedzia, e to Niebo dao Przyziemnym artyzm i dar tworzenia powiedzia Jace. - To sprawio, e s warci ochrony. Nie wiem, czy jest w tym cho
troch prawdy - doda. - Lecz jeli ludzie maj w sobie tak iskr, to twoja jest
przepeniona najwikszym talentem. Moesz walczy i rysowa. I bdziesz to robi.
Clary odruchowo pochylia si, by go pocaowa. Jego wargi byy chodne.
Poczua smak wody i jego wasny, i ju miaa pogbi pocaunek, gdy poczua jak
midzy nimi przeskakuje iskra; odsuna si, czujc kucie w ustach.
11 HEE?? On jej tu insynuuje, e oni kiedy nieee naprawd? O_O /Mc. Moe, e chce, eby
mieli dzieci? |
K.
- A - powiedziaa ze smutkiem. Jace wyglda na nieszczliwego.
Wycigna rk, by przesun ni po jego wosach. - Wczeniej, przy bramie.
Widziaam jak twoje donie wiec. Niebiaski ogie...
- Tutaj nie mam nad nim takiej kontroli jak w domu - stwierdzi. - W tym
wiecie co jest. Czuj, jak wypycha ogie bliej powierzchni. - Spojrza na swoje
donie, w ktrych pyn pomie. - Myl, e oboje musimy by ostroniejsi. To
miejsce wpywa na nas bardziej ni na pozostaych. Mamy w sobie wicej anielskiej
krwi.
- Wic bdziemy ostroni. Potrafisz to kontrolowa. Pamitasz, co robie z

Jordanem...
- Jordan nie yje. - W jego gosie sycha byo napicie. Wsta, wycierajc rce
o ubranie. Wycign rk, by pomc jej wsta. - Chod - powiedzia. - Wracajmy do
Aleca zanim dojdzie do wniosku, e Isabelle i Simon naprawd uprawiaj seks w
jaskiniach i zacznie wariowa.
- Wiesz, e wszyscy myl, e uprawiamy seks - powiedzia Simon. Prawdopodobnie wariuj.
- Hmm - odpowiedziaa Isabelle. Blask jej magicznego wiata odbija si od
cian jaskini. - Jakbymy mieli uprawia seks w jaskini otoczonej przez hordy
demonw. To rzeczywisto, Simon, a nie twoja wybujaa wyobrania.
- Jeli musisz wiedzie, w moim yciu by taki okres czasu, gdy myl o tym, e
kiedykolwiek bd uprawia seks bya bardziej prawdopodobna ni to, e zostan
otoczony przez hordy demonw - odpar, omijajc ska. Cae to miejsce
przypominao mu wycieczk do Jaski Luray w Virginii, na ktr wybra si z mam i
Rebecc w gimnazjum. Dziki wampirzemu wzrokowi widzia bysk miki w skaach;
nie potrzebowa magicznego wiata Isabelle, by to dostrzec, ale domyla si, e ona
go potrzebuje, wic nic na ten temat nie powiedzia.
Isabelle co mrukna; nie by pewien co, ale mia wraenie, e nie byo to
pochlebne.
- Izzy - powiedzia. - Czy jest jaki powd, dla ktrego si na mnie zocisz?
Jej nastpne sowa wydobyy si z jej ust jednoczenie z westchnieniem i
brzmiay mniej wicej jak niepownnocitby. Mimo lepszego suchu nie zrozumia,
co powiedziaa.
- Co?
Odwrcia si do niego.
- Nie powinno ci tu by! - rzucia, jej gos odbi si od cian tunelu. - Kiedy
zostawialimy ci w Nowym Jorku, miae by bezpieczny...
- Nie chc by bezpieczny - powiedzia. - Chc by z tob.
- Chcesz by z Clary.
Simon zatrzyma si. Stali naprzeciwko siebie, oboje nieruchomo, a Isabelle
zaciskaa pici.
- To o to chodzi? O Clary?
Milczaa.
- Nie kocham Clary w ten sposb - powiedzia - Bya moj pierwsz mioci,
pierwszym zauroczeniem. Ale to, co czuj do ciebie, jest zupenie inne... - Unis rk,
gdy zacza krci gow. - Wysuchaj mnie, Isabelle. Jeli prosisz mnie o wybr
midzy tob a moj najlepsz przyjacik, to owszem, nie podejm adnej decyzji.
Poniewa nikt, kto mnie kocha, nie kazaby mi wybiera; to tak, jakbym poprosi ci o
wybr midzy mn a Alekiem. Czy przeszkadza mi, gdy widz Clary i Jace'a razem?
Nie, nie przeszkadza. Nale do siebie. Ja i Clary - my nigdy nie naleelimy do
siebie, nie w ten sposb. Nale do ciebie.
- Naprawd? - Zarumienia si; czerwie wpeza wysoko na jej policzki.
Skin gow.
- Chod tutaj - powiedziaa, a potem przycigna go do siebie, dopki ich ciaa
si nie stykay, a twarda skaa za nimi nie zmusia jej, by przycisn si do niego
jeszcze mocniej. Poczu jej ciepe palce na plecach, pod koszulk, jak przesuwaj si
po jego krgosupie. Jej oddech muska jego wosy, a on dra, tylko dlatego, e by

blisko niej.
- Isabelle, kocham...
Uderzya go w rami, ale nie ze zoci.
- Nie teraz.
Wtuli si w jej szyj, napawajc sodkim zapachem jej skry i krwi.
- Wic kiedy?
Nagle szarpna si do tyu, a on poczu si tak, jakby kto zerwa mu bez
ostrzeenia opatrunek.
- Syszae to?
Mia ju pokrci gow, gdy usysza... co, co brzmiao jak szelest i krzyk,
pochodzcy z czci tunelu, ktrej jeszcze nie zbadali. Isabelle pucia si biegiem w
tamt stron, wiato jej runicznego kamienia odbijao si od cian, a Simon,
przeklinajc fakt, e Nocni owcy s ponad wszystko Nocnymi owcami, pody za
ni.
Tunel skrca jeszcze kilka razy, a koczy si na szcztkach metalowej bramy.
Za tym, co z niej zostao, znajdowa si skalny wystp. By nierwny i kamienisty.
Poniej ponownie zaczynaa si pustynia, usiana gdzieniegdzie uschymi,
poskrcanymi drzewami. Chmury przerzedziy si nieco, a Isabelle, spogldajc w
gr, zaczerpna gboko tchu.
- Spjrz na ksiyc - powiedziaa.
Simon spojrza... i zamar. To byy bardziej ksiyce ni ksiyc, jak gdyby
ksiyc rozpad si na trzy czci. Dryfoway, miay postrzpione krawdzie niczym
zby rekina rozrzucone po niebie. Kady rzuca nik powiat, w ktrej Simon
wampirzym wzrokiem uchwyci ruch krcych w powietrzu stworze. Niektre
przypominay t latajc rzecz, ktra prbowaa zabi Jace'a; inne wyglday bardziej
jak... insekty. Wszystkie byy paskudne.
Przekn lin.
- Co widzisz? - zapytaa Isabelle, wiedzc, e nawet runa Dalekowzrocznoci
nie jest lepsza od wzroku Simona, zwaszcza tu, gdzie runy znikay tak szybko.
- Mnstwo demonw. Gwnie latajcych.
Gos Isabelle by ponury.
- Wic mog wychodzi za dnia, ale s bardziej aktywne w nocy.
- Tak. - Wyty wzrok.- Jest ich wicej. W oddali widz wystp skalny, ktry
opada dalej, a za nim co jest, co byszczcego.
- Moe jezioro?
- Moe przyzna. - Wyglda niemal jak...
- Jak co?
- Jak miasto powiedzia niechtnie. - Demoniczne miasto
- Och. - Widzia jak Isabelle co analizuje, a po chwili blednie; potem, jak
przystao na Izzy, wyprostowaa si i skina gow, odwracajc si plecami do
zniszczonego wiata. - Lepiej wracajmy i powiedzmy pozostaym.
Wyrzebione z granitu gwiazdy zwisay z sufitu na srebrnych acuchach.
Jocelyn leaa na kamiennej palecie sucej za ko i wpatrywaa si w nie.
Zachrypa od cigego nawoywania, a w grube, dbowe drzwi z zawiasami ze
stali walia dotd, a zdara rce do krwi. Potem szukaa steli, a w kocu trzasna

pici w cian tak mocno, e bolao j przedrami.


Nic si nie wydarzyo. Nie spodziewaa si tego. Jeli Sebastian cho troch
przypomina ojca - a Jocelyn wiedziaa, e go przypomina to z pewnoci by
bardzo skrupulatny.
Skrupulatny i kreatywny. W jednym z ktw pomieszczenia znalaza kawaki
swojej steli. Wci miaa na sobie te same ubrania, ktre zaoya na parodi kolacji u
Meliorna, ale zabrano jej buty, a wosy obcito do ramion - koce byy postrzpione
jakby robiono to tp brzytw.
Mae, wymylne okruciestwa mwice o ohydnym charakterze i cierpliwoci.
Tak jak Valentine, Sebastian potrafi czeka, a dostanie to, czego pragnie, ale
sprawia, e oczekiwanie byo bolesne.
Drzwi zatrzeszczay i otworzyy si. Jocelyn zerwaa si na rwne nogi, ale
Sebastian sta ju w pokoju, zamykajc za sob drzwi. Usyszaa szczk zamka.
Umiechn si do niej szeroko.
- Wreszcie si obudzia, matko?
- Ju nie spaam - odpara. Postawia nog za nog, utrzymujc rwnowag i
zapewniajc sobie w razie czego dwigni do wybicia.
Parskn.
- Nie obawiaj si - powiedzia. - Nie mam zamiaru ci atakowa.
Nie odpowiedziaa, tylko obserwowaa jak si zblia. wiato wpadajce przez
wskie okna byo na tyle jasne, e rozjaniao jego biae wosy i owietlao twarz.
Widziaa w nim troch siebie. Reszta naleaa do Valentine'a. Jego twarz, czarne oczy,
ruchy tancerza lub zabjcy. Jedynie smuk postur odziedziczy po niej.
- Twj wilkoak jest bezpieczny powiedzia. - Na razie.
Jocelyn zignorowaa przyspieszone bicie serca. Nic po sobie nie pokazuj.
Emocje s saboci - tego uczy j Valentine.
- I Clary - doda. - Ona te jest bezpieczna. Jeli ci to, oczywicie, interesuje. Chodzi wok niej, powoli, zataczajc krg. - Nigdy nie bd mia co do tego
pewnoci. Mimo wszystko, matka bdca na tyle bezduszna, by porzuci wasne
dziecko...
- Nie bye moim dzieckiem - wypalia, a potem gwatownie zacisna usta. Nie
daj si podpuci, upomniaa si. Nie pokazuj saboci. Nie dawaj mu tego, czego
chce.
- A jednak zatrzymaa szkatuk - powiedzia. - Wiesz, o jak mi chodzi.
Zostawiem j dla ciebie w kuchni, w domu Amatis; may podarunek, co, co by ci o
mnie przypomniao. Jak si czua, gdy j znalaza? - Umiechn si, ale w jego
umiechu nie byo nic z Valentine'a. Valentine by czowiekiem; on by ludzkim
potworem, czym zupenie innym. - Wiem, e pakaa nad ni co roku - rzuci. Dlaczego to robia?
Nic nie powiedziaa, a on sign rk za rami i chwyci rkoje miecza
Morgensternw zawieszonego na jego plecach.
- Radzibym ci odpowiedzie - powiedzia. - Nie bd mia skrupuw, eby
odci ci po kolei wszystkie palce i zrobi z nich frdzle do maego dywanika.
Przekna lin.
- Pakaam nad t szkatuk, poniewa odebrano mi dziecko.
- Dziecko, ktre nigdy ci nie obchodzio.
- To nieprawda - powiedziaa. - Zanim si urodzie, kochaam ci, kochaam

ci sobie wyobraa. Kochaam ci, gdy czuam bicie twojego serca wewntrz mnie.
Ale potem si urodzie i okazao si, e jeste...
- Potworem?
- Twoja dusza bya martwa - odpara. - Widziaam to w twoich oczach, gdy na
ciebie patrzyam. - Skrzyowaa ramiona na piersi, powstrzymujc ciao przed
dreniem. - Dlaczego tu jestem?
Jego oczy byszczay.
- Ty mi to powiedz, skoro tak dobrze mnie znasz, matko.
- Meliorn nas upi - powiedziaa. - Wnioskujc z tego, co zrobi, Jasny Dwr to
twoi sojusznicy. S nimi od jakiego czasu. Wierz, e wygrasz wojn z Nocnymi
owcami, a oni chc sta po zwyciskiej stronie; poza tym, o wiele duej ni inni
Podziemni, ywi uraz do Nephilim. Pomogli ci zaatakowa Instytuty; powikszali
twe szeregi, gdy zmieniae Nephilim Piekielnym Kielichem. A ty, gdy bdziesz ju
wystarczajco potny, zniszczysz ich, bo w gbi serca nimi gardzisz. - Zapada duga
cisza, podczas ktrej przygldaa mu si spokojnie. - Mam racj?
Widziaa przyspieszony puls na jego szyi i wiedziaa, e si nie myli.
- Kiedy si tego wszystkiego domylia? - zapyta przez zby.
- Nie domyliam si. Znam ci. Znaam twojego ojca, a ty jeste taki jak on,
przez wychowanie, jeli nie z natury.
Wci na ni patrzy, jego oczy byy bezdenne i czarne.
- Gdyby nie mylaa, e nie yj - powiedzia. - Gdyby wiedziaa, e yj,
szukaaby mnie? Powstrzymaaby mnie?
- Zrobiabym to - odpara. - Prbowaabym ci odzyska, nauczy, jak by
dobrym, zmieni. Wini siebie za to, czym jeste. Zawsze si winiam.
- Prbowaaby mnie wychowa? - Zamruga, niemal sennie. - Prbowaaby
mnie wychowa, nawet jeli by mnie nienawidzia, tak jak teraz?
Skina gow.
- Mylisz, e bybym wtedy inny? Bardziej jak ona?
Chwil zajo jej zrozumienie jego sw.
- Clary powiedziaa. - Masz na myli Clary. - Wymawianie imienia jej crki
bolao; potwornie za ni tsknia, jednoczenie strasznie si o ni bojc. Sebastian j
kocha, pomylaa; jeli kogo kocha, to swoj siostr; a jeli istnia na tym wiecie
kto, kto wiedzia, jak przeraajce jest bycie kochanym przez osob tak, jak
Sebastian, to bya to Jocelyn.
- Tego nigdy si nie dowiemy odpara w kocu. - Valentine odebra nam tak
moliwo.
- Powinna mnie kocha powiedzia nadsanym gosem. - Jestem twoim
synem. Powinna mnie kocha, nie wane jaki jestem, taki jak ona czy nie...
- Naprawd? - przerwaa mu gwatownie. - A ty kochasz mnie? Dlatego, e
jestem twoj matk?
- Nie jeste moj matk powiedzia, zaciskajc usta. - Chod. Spjrz na to.
Pozwl, e poka ci, co moja prawdziwa matka mi podarowaa.
Wycign stel zza pasa. Jocelyn bya przez chwil zszokowana - zapominaa
czasami, e by Nocnym owc i mg uywa ekwipunku Nephilim. Uywajc steli,
zacz rysowa co na kamiennej cianie. Runy, co, co znaa. Co, co wszyscy Nocni
owcy powinni umie robi. Kamie zacz robi si przezroczysty, a Jocelyn
przygotowywaa si na to, co zobaczy za murami.

Zobaczya pokj Konsula w Gard, w Alicante. Jia siedziaa za biurkiem,


zawalona stosem papierw. Wygldaa na wyczerpan, jej ciemne wosy obficie
przyprszya siwizna. Przed sob miaa otwart teczk. Jocelyn widziaa ziarniste
fotografie play: piasek, szaro-niebieskie niebo.
- Jia Penhallow - powiedzia Sebastian.
Jia poderwaa gow. Zerwaa si na rwne nogi, papiery pospaday na podog.
- Kto tam? Kim jeste?
- Nie poznajesz mnie? - zapyta Sebastian ze miechem w gowie.
Jia patrzya przed siebie z rozpacz w oczach. Byo to oczywiste, cho nie
widziaa jej dokadnie.
- Sebastian - sapna. - Ale jeszcze nie miny dwa dni.
Jocelyn przepchna si obok niego.
- Jia - powiedziaa. - Nie suchaj niczego, co on mwi. To kamca...
- Jest za wczenie - cigna Jia, jakby nie syszaa tego, co mwi Jocelyn, a
wtedy zdaa sobie z przeraeniem spraw, e ona naprawd nie jej widzi ani nie syszy.
Jakby wcale jej tu nie byo. - Nie mam jeszcze dla ciebie, odpowiedzi Sebastianie.
- Och, myl, e masz - powiedzia. - Prawda?
Jia wyprostowaa si.
- Skoro nalegasz - rzucia lodowatym gosem. - Clave omwio twoje danie.
Nie dostaniesz ani Jace'a Lightwooda ani Clarissy Fairchild...
- Clarissy Morgenstern poprawi j Sebastian, misie na jego policzku
zadra. - Jest moj siostr.
- Nazywam j tak, jak ona sobie tego zayczya, tak samo jak ty chciae, eby
ci nazywano - odpara Jia. - Nie bdziemy targowa si z tob nasz krwi. Nie
dlatego, e jestemy lepsi ni Podziemni. Nie dlatego, e nie chcemy odzyska
winiw, lecz dlatego, e nie bdziemy tolerowa sposobu, w jaki nas zastraszasz.
- Jakbym potrzebowa twojej zgody - powiedzia szyderczo. - Rozumiesz, co to
znaczy? Mgbym przysa ci gow Luke'a Garroway'a na kiju.
Jocelyn poczua, jakby kto uderzy j w brzuch.
- Mgby - przyznaa Jia. - Ale gdyby skrzywdzi winiw, doszoby do
walki na mier i ycie. A wierzymy, e powiniene obawia si wojny z nami, tak jak
my obawiamy si wojny z tob.
- Mylisz si - powiedzia Sebastian. - Myl, e gdyby sprawdzia, odkryaby,
e niewiele znaczy wasza decyzja odnonie wydania mi Jace'a i Clary, obojga adnie
zapakowanych niczym wczesny prezent gwiazdkowy.
- Co masz na myli? - W jej gosie pojawia si ostro.
- Och, byoby wygodniej, gdybycie postanowili ich dostarczy - odpowiedzia
jej. Mniej kopotliwie. Dla was wszystkich zreszt. Ale teraz jest za pno.
Widzisz... ich ju u was nie ma.
Przesun stel, a okno na wiat w Alicante zamkno si. Ostatnie, co widziaa
to zaskoczony wyraz twarzy Jii. Ponownie pojawia si lita, kamienna ciana.
- C - powiedzia, wsuwajc stel za pasek. - To byo zabawne, nie sdzisz?
Jocelyn prbowaa przekn lin.
- Jeli Jace'a i Clary nie ma w Alicante to gdzie s? Gdzie oni s, Sebastianie?
Patrzy si na ni przez moment, a potem si zamia; by to miech czysty i
zimny niczym lodowata woda. Wci si mia, gdy wyszed z celi i zamkn za sob
drzwi.

TUMACZENIE: KlaudiaRyan
KOREKTA: Ma_cul
16
Postrach Ziemi
Noc zapadaa nad Alicante, gwiazdy wieciy jak jani wartownicy, sprawiajc,
e demoniczne wiee i woda w kanaach teraz zamarznita lniy. Emma siedziaa
na parapecie w sypialni bliniakw, wygldajc przez okno.
Zawsze mylaa, e po raz pierwszy przyjedzie do Alicante ze swoimi
rodzicami. Matka pokazaaby jej miejsca, jakie znaa ze swojego okresu dorastania teraz ju zamknite. Akademia, do ktrej chodzia do szkoy, dom dziadkw. Ojciec
daby jej zobaczy pomnik rodziny Carstairs - zawsze mwi o nim z dum. Nigdy nie
wyobraaa sobie, e zobaczy demoniczne wiee Alicante z sercem przepenionym
smutkiem tak wielkim, e czasami czua jakby j dusi.
wiato ksiyca przedostawao si przez okna na poddaszu, owietlajc
bliniakw. Tiberius spdzi cay dzie na napadach zoci, kopic belki eczka,
kiedy mu powiedzieli, e nie moe wyj z domu i woajc Marka, a kiedy Julian
prbowa go uspokoi, w kocu rozbi pici szybk szkatuki na biuteri. By za
may na runy uzdrawiajce, wic Livvy obja go i trzymaa, podczas gdy Julian
wyciga pset szko z zakrwawionych rk brata, a potem ostronie je zabandaowa.
W kocu Ty pad na ko, chocia nie zasn, dopki Livvy, spokojna jak
zawsze, nie pooya si obok niego, kadc do na jego obandaowanej rce. Teraz
spa z gow na poduszce, przodem do swojej siostry. Tylko w takich momentach
mona byo zobaczy, jakim by nieprzecitnie piknym dzieckiem: z burz ciemnych
lokw Botticelliego i delikatnymi rysami. Wyczerpanie wygadzio malujce si na
jego twarzy gniew i rozpacz.
Rozpacz, pomylaa Emma. To byo waciwe okrelenie samotnoci kryjcej
si w krzyku Tavvy'ego, pustki w sercu gniewu Tya i niesamowitego spokoju Livvy.
aden dziesiciolatek nie powinien czu rozpaczy, ale przypuszczaa, e nie ma
innego sposobu, aby opisa sowa, ktre pulsoway w jej krwi, kiedy mylaa o swoich
rodzicach. Kade uderzenie serca byo jak aobna litania: Odeszli, odeszli, odeszli.
- Hej. Emma spojrzaa w kierunku, z ktrego pochodzi gos i zobaczya
stojcego w drzwiach Juliana. Jego ciemne loki, kilka odcieni janiejsze od czarnych
wosw Tya byy potargane, a twarz w wietle ksiyca blada i zmczona. Wyglda
szczupo, chude nadgarstki wystaway spod mankietw jego swetra. W rku trzyma
co futrzanego. Czy oni
Emma kiwna gow.
- pi. Tak.
Julian spojrza na ko bliniakw. Z bliska Emma widziaa krwawe odciski
rk Tya na koszulce Julesa - nie mia czasu zmieni ubrania. Trzyma du wypchan
pszczo, ktr Helen zabraa z Instytutu, kiedy Clave wrcio je przeszuka. Naleaa
do Tyberiusa odkd Emma sigaa pamici. Ty woa o ni zanim zasn. Julian
przeszed przez pokj i pochyli si, aby pooy j obok modszego brata i delikatnie
rozplta jego loki, zanim si od niego odsun.
Emma wzia go za rk, kiedy si poruszy, a on jej na to pozwoli. Skr mia
zimn, jakby wychyla si przez okno prosto w nocne powietrze. Odwrcia jego do
i przejechaa mu palcem po przedramieniu. To byo co, co robili odkd byli maymi
dziemi gdy nie chcieli zosta przyapani na rozmawianiu podczas lekcji. Przez lata

stali si w tym tak dobrzy, e potrafili nakreli szczegowe wiadomoci na swoich


rkach, ramionach lub barkach nawet przez koszulki.
- J-A-D--E-? przeliterowaa. Julian pokrci gow, cigle patrzc na Livvy
i Tya. Jego loki sklejay si w kotuny, jakby wczeniej przeczesywa je domi.
Poczua na ramieniu delikatny dotyk jego palcw. N-I-E J-E-S-T-E-M G--O-D-NY
- Szkoda. Emma zsuna si z parapetu. Chod.
Przegonia go z pokoju na korytarz. To bya maa przestrze, ze stromymi
schodami biegncymi do gwnego budynku. Penhallowowie wyrazili si jasno, dzieci
mogy je kiedy chciay, ale nie wyznaczano pr posikw, a ju na pewno nie
urzdzano rodzinnych obiadw. Wszystko spoywano w popiechu przy stoach na
strychu, z Tavvym, a nawet Dru brudzcymi si jedzeniem, a Jules odpowiada za ich
mycie i pranie ubra, a nawet za to, czy w ogle zjedli.
W chwili, gdy drzwi si za nimi zamkny, Julian opar si o cian,
przechylajc gow i zamykajc oczy. Jego chuda klatka piersiowa podnosia i opadaa
pod koszulk. Emma patrzya na niego z boku, nie wiedzc, co robi.
- Jules? odezwaa si.
Spojrza w jej stron. Jego oczy byy ciemne w sabym wietle, otoczone
gstymi rzsami. Zauwaya, e stara si nie rozpaka.
Julian by czci najwczeniejszych wspomnie Emmy. Razem zostali
umieszczeni przez rodzicw w koyskach; najwyraniej pewnego razu wypeza ze
swojej i przegryza sobie warg, gdy upada na ziemi. Nie pakaa, ale Julian krzycza
widzc jej krew, dopki nie przybiegli ich rodzice. Razem stawiali swoje pierwsze
kroki: Emma bya pierwsza jak zawsze, a Julian po niej, wiszc na jej rce. Zaczli
szkolenie w tym samym czasie, razem otrzymali swoje pierwsze runy: Run Wzroku
na jego prawej rce, a jej lewej. Julian nigdy nie chcia kama, ale jeli Emma bya w
tarapatach, kama dla niej.
Teraz oboje stracili rodzicw. Matka Juliana zmara dwa lata wczeniej;
okropnie si czua, patrzc na Blackthornw przechodzcych przez t strat, ale to
byo zupenie inne dowiadczenie. To ni wstrzsno, Emma czua jak pkaj, jak si
rozpadaj i zbieraj na nowo. Stawali si czym innym, ona i Julian, czym wicej ni
najlepsi przyjaciele czy rodzina.
- Jules powtrzya i wzia go za rk. Przez chwil trzymaa jego do, zimn
i nieruchom, a potem chwyci jej nadgarstek i mocno go cisn.
- Nie wiem co robi powiedzia. Nie mog si nimi zaj. Tavvy jest tylko
dzieckiem. Ty mnie nienawidzi
- On jest twoim bratem. Ma tylko dziesi lat. Nie nienawidzi ci.
Julian wzi drcy oddech.
- Moe.
- Co wymyl zapewnia go Emma. Twj wujek przey atak w Londynie,
wic kiedy to wszystko si skoczy, wprowadzicie si do niego a on si wami
zaopiekuje. Nie bdziesz za to odpowiedzialny.
Julian wzruszy ramionami.
- Ledwo pamitam wujka Arthura. Przysya nam ksiki po acinie, czasami
przyjeda z Londynu na wita. U nas po acinie potrafi czyta tylko Ty, nauczy si
jej, eby wszystkich zdenerwowa.
- Wic daje ze prezenty. Ale pamita o tobie. Dba o ciebie wystarczajco, aby

si tob zaopiekowa. Nie bd musieli ci wysa do losowego Instytutu czy Idrisu


Julian odwrci si do niej.
- Chyba nie mylisz, e to stanie si z tob, prawda? zapyta ostro. Poniewa
tak nie bdzie. Zostaniesz z nami.
- Niekoniecznie powiedziaa Emma. Serce jej si cisno. Myl o
opuszczeniu Julesa, Livvy, Dru, Tavvy'ego, a nawet Tya sprawia, e poczua si
chora i zagubiona, jakby zepchnito j do oceanu i zostawiono na pastw losu. To
zaley od twojego wujka, nie? Od tego, czy zechce mnie w Instytucie. I od tego, czy
jest gotw mnie zabra.
Gos Juliana by zacity, co si rzadko zdarzao, ale w takich momentach jego
oczy robiy si niemal czarne, dra na caym ciele jakby marz.
- To nie zaley od niego. Zostaniesz z nami.
- Jules - zacza Emma i zamara, kiedy z dou zaczy napywa do nich
gosy. Jia i Patrick Penhallow przechodzili przez korytarz poniej. Nie bya pewna,
dlaczego bya zdenerwowana. Nie to, e nie mogli biega po domu, ale myl o
przyapaniu ich przez Konsula na wczeniu si o tak pnej porze sprawia, e
poczua si niezrcznie.
- oczywicie dra z umieszkiem mia racj mwia Jia. Brzmiaa jakby
ledwo trzymaa gniew na wodzy. Nie tylko Jace i Clary zniknli, ale rwnie Isabelle
i Alec. Lightwoodowie s absolutnie szaleni.
W odpowiedzi zadudni gboki gos Patricka.
- C, Alec, technicznie rzecz biorc, jest dorosy. Miejmy nadziej, e zajmie
si reszt.
Jia w odpowiedzi wydaa z siebie stumiony odgos zniecierpliwienia. Emma
pochylia si, prbujc j usysze.
- mogli przynajmniej zostawi list - mwia. Byli wyranie wciekli, kiedy
uciekli.
- Pewnie myleli, e dostarczymy ich Sebastianowi.
Jia westchna.
- Jak na ironi, biorc pod uwag to, jak ciko walczylimy przeciwko temu.
Zakadamy, e Clary zrobia Portal, eby ich std wydosta, ale nie wiemy jak udao
im si nas zablokowa przed wyledzeniem ich. Nie ma ich nigdzie na mapie. Jakby
zniknli z powierzchni ziemi.
- Podobnie jak Sebastian powiedzia Patrick. Czy moemy zakada, e s
tam gdzie on? e ochrania ich samo miejsce, a nie runy czy innego rodzaju magia?
Emma pochylia si jeszcze bardziej, ale reszta ich sw rozpyna si w
powietrzu, ju byli za daleko. Mylaa, e usyszaa wzmiank o Spiralnym
Labiryncie, ale nie miaa pewnoci. Kiedy ponownie si wyprostowaa, zobaczya, e
Julian na ni patrzy.
- Wiesz gdzie s, odezwa si prawda?
Emma pooya palec na ustach i pokrcia gow. Nie pytaj.
Julian prychn.
- Tylko ty. Jak Nie, nie mw. Nawet nie chc wiedzie. Spojrza na ni
badawczo, tak jak to czasem robi, kiedy prbowa zgadn, czy kamie czy nie.
Wiesz, powiedzia jest sposb, aby nie odesali ci z naszego Instytutu. Musieliby
pozwoli ci zosta.
Emma uniosa brew.

- No, sucham, geniuszu.


- Moglibymy - zacz, po czym urwa, przekn lin i sprbowa jeszcze
raz12. Moglibymy zosta parabatai.
Powiedzia to niemiao, odwracajc od niej nieco twarz tak, aby cienie
czciowo ukryy jej wyraz.
- Wtedy nie bd mogli nas rozdzieli doda. - Nigdy.
Emma poczua, jakby jej serce wykonao salto.
- Jules, bycie parabatai to wielka rzecz powiedziaa. To to jest ju na
zawsze.
12 Nie, eby mi si to jako dziwnie nie skojarzyo WCALE :D /Mc.
Spojrza na ni, jego twarz bya otwarta i szczera. Jules nie mia w sobie
adnego oszustwa, adnego mroku.
- Czy nie bdziemy ze sob ju zawsze? zapyta.
Emma zastanowia si. Nie potrafia sobie wyobrazi ycia bez Juliana.
Odczuwaaby to jako czarn dziur straszliwej samotnoci: nikt nigdy nie rozumia jej
tak jak on, nie pojmowa jej artw tak jak on, nie broni jej tak jak on nie fizycznie,
ale chroni jej uczucia, serce. Z nikim innym nie bya tak szczliwa lub si nie
zocia, albo nie wpadaa na niedorzeczne pomysy. Nikt inny nie koczy jej zda
albo nie wybiera ogrkw z jej saatki - poniewa ich nienawidzia - nie zjada skrek
z jej tostw lub nie znajdywa jej kluczy, gdy je zgubia.
- Ja - zacza ale nagle w sypialni rozleg si trzask. Wymienia spanikowane
spojrzenia z Julianem zanim wpadli do pokoju Tya i Livvy, i znaleli Livvy siedzc
na ku, pic i zaskoczon. Ty sta przy oknie z pogrzebaczem w rku. Okno miao
na rodku wybit dziur, a na pododze byszczao szko.
- Ty!- krzykn Julian, wyranie przeraony odamkami szka lecymi wok
bosych stp jego modszego brata, - Nie ruszaj si. Wezm miot i sprztn szko
Ty spojrza na nich spod ciemnych, rozczochranych wosw. Trzyma co w
prawej rce. Emma zmruya oczy w wietle ksiyca czy to by od?
- To wiadomo powiedzia Ty, pozwalajc by pogrzebacz wypad z jego rki.
Faerie czsto wybieraj przedmiot ze wiata natury, aby wysa w nich wiadomoci
odzie, licie, kwiaty.
- Mwisz, e to wiadomo od faerie?
- Nie bd gupi rzuci Tiberius. Oczywicie, e to nie jest wiadomo od
faerie. To wiadomo od Marka. I jest skierowana do Konsula.
Pewnie teraz jest dzie, pomyla Luke, Raphael lea zwinity w jednym z
ktw kamiennego pokoju, jego ciao byo napite nawet we nie, niade loki
spoczyway mu na ramieniu. Trudno byo to stwierdzi, biorc pod uwag, e za
oknem nie widzieli nic oprcz gstej mgy.
- Musi si poywi powiedzia Magnus, patrzc na Raphaela z jednoczenie
napitym i agodnym wyrazem twarzy, co zaskoczyo Lukea. Krcili si koo siebie
odkd ich pozna, uprzejmi, zajci rnymi sferami wadzy w Podziemnym wiecie
Nowego Jorku.
- Znacie si stwierdzi Luke. Nadal sta oparty o cian przy wskim
kamiennym oknie, jak gdyby widok na zewntrz chmury i tawa trucizna mogy
mu co powiedzie.

Magnus unis brew, tak jak zawsze to robi, gdy kto zada wyranie gupie
pytanie.
- To znaczy wyjani Luke znalicie si. Wczeniej.
- To znaczy kiedy? Zanim si urodzie? Pozwl, e ci co wyjani, wilkoaku:
prawie wszystko w moim yciu stao si przed twoimi narodzinami. Oczy Magnusa
zatrzymay si na picym Raphaelu; pomimo szorstkoci w gosie wyraz jego twarzy
by niemal agodny. Pidziesit lat temu cign - w Nowym Jorku przysza do
mnie kobieta i poprosia, eby uratowa jej syna przed wampirem.
- Wampirem by Raphael?
- Nie - powiedzia Magnus. Raphael by jej synem. Nie mogem go uratowa.
Byo ju za pno. Zosta ju Przemieniony. Westchn. Nagle Luke zobaczy w jego
oczach wielki, sdziwy wiek, mdro i smutek przeytych stuleci. Wampir zabi
wszystkich jego przyjaci. Nie wiem dlaczego zrobi wyjtek, ale Raphaela
Przemieni. Co w nim zobaczy. Wol, si, pikno. Nie wiem. By dzieckiem, kiedy
go znalazem, anioem Caravaggio namalowanym krwi.
- Cigle wyglda jak dziecko powiedzia Luke. Raphael ze swoj sodk
modziecz twarz i ciemnymi oczami starszymi od ksiyca zawsze przypomina mu
chopca piewajcego w chrze, ktry zszed na z drog.
- Nie dla mnie odpar Magnus. Westchn. Mam nadziej, e to przeyje.
mwi. Wampiry z Nowego Jorku do poprowadzenia klanu potrzebuj rozsdnego
przywdcy, Maureen sobie z tym nie radzi.
- Masz nadzieje, e Raphael przeyje? zapyta Luke. Daj spokj ilu ludzi
zabi?
Magnus wbi w niego lodowate spojrzenie.
- Kto wrd nas nie ma krwi na rkach? Co zrobie Lucianie Graymarku, by
zdoby stado dwa stada wilkoakw?
- To co innego. To byo konieczne.
- Jakich czynw si dopucie, kiedy bye w Krgu? Magnus zapyta ostro.
Syszc to, Luke umilk. To byy dni, o ktrych nienawidzi myle. Dni krwi i
srebra. Dni z Valentinem u jego boku, mwicym mu, e wszystko jest w porzdku,
uciszajc jego sumienie. Martwi si teraz o swoj rodzin - powiedzia. Martwi
si o Clary, Jocelyn i Amatis. Nie mog myle te o Raphaelu. A ty mylaem, e
bdziesz si martwi o Aleca.
Magnus wypuci powietrze przez zacinite zby13.
- Nie chc rozmawia o Alecu.
- W porzdku. Luke nie powiedzia nic wicej, tylko opar si o zimny kamie
i patrzy jak Magnus dubie przy acuchach. Chwil pniej Magnus znowu si
odezwa.
- Nocni owcy powiedzia. Wchodz ci w krew, pod twoj skr. Byem z
wampirami, wilkoakami, faerie, czarownikami takimi jak ja i ludmi, wieloma
delikatnymi ludmi. Ale zawsze sobie mwiem, e nie oddabym serca Nocnemu
owcy. Kochaem ich na swj sposb, byem nimi oczarowany czasami caymi ich
pokoleniami: Edmund, Will, James i Lucie tych, ktrych ocaliem i tych, ktrych
byem w stanie ocali. Gos mu si zaama na sekund, a Luke patrzy ze
zdumieniem i uwiadomi sobie, e to byy najbardziej realne i prawdziwe emocje
Magnusa Banea, jakie kiedykolwiek u niego widzia. Clary te kochaem, gdy
patrzyem jak dorastaa. Ale nigdy nie byem zakochany w Nocnym owcy, dopki nie

poznaem Aleca. Poniewa maj w sobie krew aniow, a mio aniow jest wysok i
wit rzecz.
- Czy to takie ze? zapyta Luke.
Magnus wzruszy ramionami.
- Czasami to prowadzi do wyboru powiedzia. Midzy uratowaniem jednej
osoby, a ocaleniem caego wiata. Widziaem, jak to si stao i jestem wystarczajco
samolubny, by chcie, aby osoba, ktra mnie kocha wybraa mnie. Ale Nephilim
zawsze wybior wiat. Patrz na Aleca i czuj si jak Lucyfer w Raju Utraconym.
13 Magnus to go chyba zaraz rbnie :D /Mc.
Stropi si Szatan i poczu, jak straszn Jest dobro. Chodzio tu o klasyczny sens.
Straszn jak w inspirujcym podziwie. A podziw jest zdrowy i dobry, ale to trucizna
dla mioci. Mio musi by midzy rwnymi sobie.
- Jest tylko chopcem odpar Luke. Alec nie jest idealny. A ty nie upade.
- Wszyscy upadlimy rzuci Magnus, owin si acuchami i zamilk.
- artujecie sobie powiedziaa Maia. Tutaj? Serio?
Bat potar palcami kark, mierzwic sobie krtkie wosy.
- Czy to diabelski myn?
Maia powoli si obrcia. Stali porodku zaciemnionego i masywnego Toys R
Us na Czterdziestej Drugiej ulicy. Za oknem blask neonw z Times Square owietla
noc na niebiesko, czerwono i zielono. Sklep peen zabawek cign si w gr, pitro
za pitrem: jani, plastikowi superbohaterowie, wypchane pluszem misie, rowe i
byszczce Barbie. Nad nimi wyrasta diabelski myn, kada metalowa podpora
podtrzymywaa zwisajcy plastikowy, ozdobiony naklejkami wagon. Mai naszo
mgliste wspomnienie matki, gdy zabraa j i jej brata na jazd na kole, kiedy mieli po
dziesi lat. Daniel prbowa zepchn Mai na krawd i sprawi, e si rozpakaa.
To jest szalone wyszeptaa.
- Maia. To by jeden z modszych wilkw, chudy i nerwowy, z dredami. Maia
pracowaa na tym, eby oduczy ich nazywania j pani, madam lub inaczej ni
Maia, nawet jeli bya tylko tymczasowym przywdc stada. Przeczesalimy
miejsce. Jeli byli tu ochroniarze, kto ju si nimi zaj.
- wietnie. Dziki. Maia spojrzaa na Bata, ktry wzruszy ramionami. Razem
z nimi w sklepie stao okoo pitnastu wilkw, wygldajcych absurdalnie wrd lalek
ksiniczek Disneya i wypchanych reniferw. Mgby
Diabelski myn uruchomi si nagle z piskiem i jkiem. Maia odskoczya, omal
nie wpadajc na Bata, ktry zapa j za ramiona. Oboje patrzyli jak koo zaczyna si
obraca i usyszeli, jak rozlega si melodia Its a Small world. Maia bya tego
cakiem pewna, cho nie syszaa sw, tylko metaliczny instrumentalny dwik.
- Wilki! Oooch! Wiiiiiiilki! zapiewa gos, Maureen, wygldajca jak
ksiniczka Disneya w rowej sukni i tczowej tiarze, wysza boso lekkim krokiem z
uoonej w stos wystawy cukrowych lasek. Za ni szo okoo dwudziestu wampirw,
tak samo bladych jak lalki lub manekiny stojce w niezdrowym wietle. Lily kroczya
za ni, jej czarne wosy byy idealnie spite do tyu, obcasy stukay o podog.
Spojrzaa na Mai, lustrujc j od stp do gw, jakby nigdy wczeniej jej nie widziaa.
Cze, cze! wybekotaa Maureen. Ciesz si, e mog ci pozna.
- Mi rwnie mio ci pozna odpara sztywno Maia. Wycigna rk do

Maureen, ale ona tylko zachichotaa i chwycia byszczc rdk ze znajdujcego si


obok kartonu. Pomachaa ni w powietrzu.
- Przykro mi sysze o tym, e Sebastian zabi wszystkich twoich przyjaci
wilczkw powiedziaa Maureen. Jest paskudnym chopcem.
Maia wzdrygna si na wspomnienie twarzy Jordana, jego cikiego i
bezsilnego ciaa w jej ramionach.
Przygotowaa si.
- O tym wanie chciaam porozmawia powiedziaa. O Sebastianie. Prbuje
grozi Podziemnym - Urwaa, kiedy Maureen, nucc pod nosem, zacza wspina
si na szczyt stosu pudeek ze witecznymi lalkami Barbie, kad ubran w
czerwono-bia, mikoajow spdniczk. Stara si obrci nas przeciwko Nocnym
owcom. Maia cigna dalej, lekko skoowana. Czy Maureen zwracaa uwag na
to, co mwia? Jeli si zjednoczymy
- Och, tak przerwaa jej Maureen, przysiadajc na szczycie najwyszego
pudeka. Powinnimy si zjednoczy przeciwko Nocnym owcom. Zdecydowanie.
- Nie, powiedziaam
- Syszaam, co powiedziaa. Oczy Maureen rozbysy. To byo gupie. Wy
wilkoaki zawsze jestecie peni gupich pomysw. Sebastian nie jest zbyt miy, ale
Nocni owcy s gorsi. Tworz gupie zasady i zmuszaj nas do ich przestrzegania.
Okradaj nas.
- Okradaj? Maia odchylia gow, eby widzie Maureen.
- Ukradli mi Simona. Miaam go, ale znikn. Wiem, kto go zabra. Nocni
owcy.
Maia napotkaa zdezorientowane spojrzenie Bata. Zdaa sobie spraw, e
zapomniaa mu powiedzie o zauroczeniu Maureen Simonem. Musiaa go pniej
zapa o ile byo jakie pniej. Wampiry stojce za Maureen wyglday na godne.
- Poprosiam ci o spotkanie po to, ebymy porozmawiay o sojuszu
powiedziaa Maia tak delikatnie, jakby staraa si nie sposzy zwierzcia.
- Uwielbiam sojusze rzucia Maureen i zeskoczya ze szczytu pudeek.
Zapaa ogromnego lizaka, z rodzaju tych krconych i wielokolorowych. Zacza
odwija opakowanie. Jeli utworzymy sojusz, moemy sta si czci inwazji.
- Inwazji? Maia uniosa brwi.
- Sebastian zamierza zaatakowa Idris powiedziaa Maureen, upuszczajc
papierek. Bdzie z nimi walczy i zwyciy, a potem podzielimy wiat. Kady z nas
dostanie ludzi, ktrych bdziemy mogli zje- Ugryza lizaka i skrzywia si. Ugh,
niedobre. Wyplua kawaki lizaka, ktry i tak ju zabarwi jej usta na czerwono i
niebiesko.
- Rozumiem odpara Maia. W takim razie oczywicie, pozwl nam
sprzymierzy si przeciwko Nocnym owcom. Poczua jak Bat spina si przy jej
boku.
- Maia
Zignorowaa go, robic krok naprzd. Zaoferowaa swj nadgarstek.
- Krew wie sojusze oznajmia. - Tak mwi stare prawa. Napij si mojej
krwi, aby zapiecztowa nasz pakt.
- Maia, nie ostrzeg j Bat, rzucia mu ostre spojrzenie, eby go uciszy.
- Tak to powinno wyglda powiedziaa Maia.
Maureen si umiechaa. Odrzucia na bok lizaka, ktry rozbi si na pododze.

- Och, niezy ubaw rzucia. Jak siostry krwi.


- Wanie tak powiedziaa Maia, zbierajc siy, kiedy modsza dziewczyna
chwycia jej rk. Drobne palce Maureen sploty si z jej. Byy zimne i lepkie od
cukru. Rozleg si trzask, kiedy ky Maureen si wysuny. Wanie
Zby Maureen zatopiy si w nadgarstku Mai. Nie staraa si by delikatna: bl
przeszy jej rami i sapna. Wilki za ni poruszyy si niespokojnie. Syszaa ciki
oddech Bata, ktry powstrzymywa si, aby nie doskoczy do nich i nie oderwa od
niej Maureen.
Maureen przekna krew z umiechem na ustach, jej zby wci byy zatopione
w ramieniu Mai. Naczynia krwionone pulsoway blem, nad gow Maureen
napotkaa spojrzenie Lily, ktra umiechna si chodno.
Maureen nagle si zakrztusia i odsuna od niej. Pooya rk na ustach: byy
obrzmiae, jak u kogo, kto mia reakcj alergiczn na ukszenie pszcz.
- Boli powiedziaa, i nagle bruzdowate pknicia rozeszy si z jej ust na ca
twarz. Jej ciao drao. Mamo szepna sabym gosem i zacza si rozpada: jej
wosy zmieniy si w popi, a skra odpadaa patami, ukazujc znajdujce si pod
ni koci. Maia cofna si, jej nadgarstek pulsowa, kiedy sukienka Maureen opada
na ziemi rowa, byszczca i pusta.
- Jasna Co si stao? zawoa Bat i zapa Mai, gdy si potkna. Jej
rozszarpany nadgarstek zacz si ju goi, ale nadal czua lekkie zawroty gowy.
Syszaa pomruki wrd stada. Bardziej niepokoio j to, e wampiry zebray si razem
i zaczy szepta midzy sob, a ich blade twarze byy pene nienawici.
- Co zrobia? zapyta ostrym tonem jeden z nich, blond chopak z piskliwym
gosem. Co zrobia naszej przywdczyni?
Maia spojrzaa na Lily. Wyraz jej twarzy by chodny i pusty. Po raz pierwszy
poczua w piersi rosnc panik. Lily
- Woda wicona wyjania Lily. W jej yach. Napenia je wczeniej za
pomoc strzykawki tak, aby moga otru Maureen.
Blond wampir wyszczerzy zby, wysuny si ky.
- Zdrada ma swoje konsekwencje powiedzia. Wilkoaki
- Przesta przerwaa mu Lily. Zrobia to, poniewa j o to poprosiam.
Maia odetchna, niemal zaskoczona ulg, ktra ja zalaa. Lily patrzya na inne
wampiry, a te gapiy si na ni ze zmieszaniem.
- Sebastian Morgenstern jest naszym wrogiem, tak jak wszystkich
Podziemnych. powiedziaa Lily. Jeli zniszczy Nocnych owcw, nastpn rzecz
jak zrobi, bdzie zwrcenie swojej uwagi na nas. Jego armia Mrocznych
wojownikw moe zamordowa Raphaela, a potem spustoszy wszystkie Dzieci Nocy.
Maureen nigdy by tego nie przewidziaa. Doprowadziaby nas wszystkich do zagady.
Maia potrzsna nadgarstkiem i odwrcia si do stada.
- Lily i ja si zgadzamy oznajmia. To jedyny sposb. Pomys na sojusz
midzy nami by szczery. Teraz, kiedy armia Sebastiana wci jest niewielka, a Nocni
owcy nadal s silni, mamy szans: czas, by co zmieni. Moemy pomci tych,
ktrzy zginli w Praetor.
- Kto bdzie nami dowodzi? jcza blond wampir. Ten, kto zabija
poprzedniego przywdc, przejmuje obowizek dowodzenia, ale nie moe nami

rzdzi wilkoak. Spojrza na Mai. Bez urazy.


- Nie ma sprawy mrukna.
- To ja zabiam Maureen powiedziaa Lily. Maia bya moj broni, ale to ja
wymyliam ten plan, ja za tym staam. I dlatego ja bd dowodzi. Chyba, e kto si
sprzeciwia.
Wampiry rozejrzay si po sobie ze zmieszaniem. Bat, ku zaskoczeniu i uciesze
Mai, strzeli gono palcami.
Czerwone usta Lily wygiy si w umiechu.
- Tak mylaam Zrobia krok w stron Mai, starajc si nie nadepn na
sukienk z tiulu i kupk popiou, ktre byy wszystkim, co zostao z Maureen. A
wic powiedziaa. Moe zaczniemy omawia sojusz?
- Nie upiekem placka ogosi Alec, kiedy Jace i Clary wrcili do wielkiej,
gwnej komnaty jaskini. Lea na plecach na nierozoonym kocu, z gow pooon
na zwinitej kurtce. W palenisku pali si ogie, pomienie rzucay podune cienie na
ciany.
Rozoy zapasy: chleb, czekolad, orzechy, batony musli, wod i poobijane
jabka. Clary poczua jak skrca jej si odek, dopiero zdajc sobie spraw z tego jak
bya godna. Obok jedzenia znajdoway si trzy plastikowe butelki: dwie z wod i
jedna ciemniejsza z winem.
- Nie upiekem placka powtrzy Alec gestykulujc ekspresyjnie jedn rk
z trzech powodw. Po pierwsze, nie mam adnych skadnikw. Po drugie, tak
waciwie to nie wiem jak si piecze placek.
Umilk, wyranie czekajc.
Zdejmujc miecz i opierajc go o cian jaskini, Jace powiedzia ostronie:
- A po trzecie?
- Bo nie jestem twoj dziwk oznajmi Alec, wyranie zadowolony z siebie.
Clary nie moga powstrzyma umiechu. Rozpia pas z broni i ostronie
pooya go przy cianie: Jace, odpinajc wasny, przewrci oczami.
- Wiesz e wino powinno by uywane w celach odkaajcych powiedzia
Jace, rozkadajc si wygodnie na ziemi obok Aleca. Clary usiada obok niego. Kady
misie w jej ciele protestowa nawet te kilka miesicy treningw nie przygotoway
jej na dni wyczerpujcej wdrwki przez palcy piasek.
- W winie nie ma wystarczajco duo alkoholu, aby uywa go w celach
odkaajcych stwierdzi Alec. Poza tym, nie jestem pijany. Kontempluj.
- Dobrze - Jace przekroi jabko na dwie rwne czci i zaoferowa poow
Clary. Ugryza owoc i nagle naszo j wspomnienie. Ich pierwszy pocaunek smakowa
jabkami.
- Wic odezwaa si. Nad czym kontemplujesz?
- Nad tym, co si dzieje w domu powiedzia Alec. Teraz, gdy ju pewnie
zauwayli, e nas nie ma i w ogle. Mam wyrzuty sumienia z powodu Aline i Helen.
auj, e ich nie ostrzegem.
- Nie masz wyrzutw sumienia wobec swoich rodzicw? zapytaa Clary.
- Nie powiedzia Alec po duszej chwili. Mieli szans zrobi to, co trzeba.
Przewrci si na bok i spojrza na nich. Jego oczy byy bardzo niebieskie w blasku
ognia. Zawsze mylaem, e bycie Nocnym owc oznacza, e musz popiera to,
co robi Clave cign. Mylaem, e inaczej nie bybym lojalny. Robiem im
wymwki. Zawsze. Ale czuj, e gdy musimy walczy, walczymy na dwch frontach:

z wrogiem i z Clave. Nie po prostu nie wiem co myle.


Jace umiechn si do niego z czuoci, pomienie owietlay mu twarz.
- Buntownik powiedzia.
Alec skrzywi si i unis si na okciach.
- Nie miej si ze mnie warkn z tak si, e Jace wyglda na
zaskoczonego. Wyraz twarzy Jacea by nieczytelny dla wikszoci ludzi, ale Clary
znaa go wystarczajco dobrze, by rozpozna na niej przebysk blu i niepokoju, gdy
pochyli si, eby odpowiedzie Alecowi kiedy nagle do jaskini wpadli Isabelle i
Simon. Isabelle wygldaa na zarumienion, ale jak kto, kto bieg, a nie jak kto, kto
uleg namitnoci. Biedny Simon, pomylaa Clary z rozbawieniem rozbawieniem,
ktre znikno, gdy zobaczya wyraz ich twarzy.
- Wschodni korytarz koczy si drzwiami powiedziaa Isabelle bez wstpw.
Bram, jak ta, ktr weszlimy, ale jest zepsuta. S tam demony, te latajce. Nie
podlatuj bliej, ale mona je stamtd zobaczy. Kto powinien tam czuwa, tak dla
pewnoci.
- Ja to zrobi powiedzia Alec, wstajc. I tak nie bd spa.
- Ja te nie Jace te si podnis. Poza tym, kto powinien dotrzyma ci
towarzystwa. Spojrza na Clary, ktra posaa mu zachcajcy umiech. Wiedziaa,
e Jace nienawidzi, gdy Alec jest na niego zy. Nie bya pewna, czy czu to przez wi
parabatai, czy bya to tylko zwyka empatia, czy moe obie te rzeczy.
- Na niebie s trzy ksiyce powiedziaa Isabelle i usiada przy jedzeniu,
szukajc batona Muesli. A Simon myli, e zobaczy miasto. Demoniczne miasto.
- Nie byem pewien doda szybko Simon.
- W ksigach Edom ma stolic o nazwie Idumea powiedzia Alec. Co tam
moe by. Bdziemy mie na to oko. Pochyli si, by wzi swj uk i ruszy w d
wschodniego korytarza. Jace chwyci serafickie ostrze, pocaowa szybko Clary i
ruszy za nim. Clary usiada na boku patrzc si w ogie i pozwalajc, by cichy szept
rozmowy Isabelle i Simona ukoysa j do snu.
Jace poczu jak jego cigna na plecach i szyi bol z wyczerpania, kiedy zsuwa
si wrd ska, a usiad z plecami opartymi o jeden z wikszych kamieni, starajc si
zbyt gboko nie oddycha w gorzkim powietrzu. Usysza jak Alec siada obok,
szorstki materia jego stroju drapa o ziemi. wiato ksiyca iskrzyo si na jego
uku, kiedy pooy go na kolanach i spojrza na krajobraz.
Trzy ksiyce wisiay nisko na niebie, kady wyglda na pkaty i ogromny,
koloru wina. Barwiy krajobraz swoim krwawym blaskiem.
- Zamierzasz ze mn porozmawia? zapyta Jace. Czy to jedna z tych chwil,
kiedy jeste na mnie zy, wic nic nie mwisz?
- Nie jestem na ciebie zy odpar Alec. Przejecha doni w skrzanej
rkawicy po uku, leniwie stukajc palcami w drewno.
- Mylaem, e jeste powiedzia Jace. Gdybym zgodzi si szuka
schronienia, nie zostabym zaatakowany. Naraziem was na niebezpieczestwo
Alec wzi gboki oddech, po czym powoli go wypuci. Ksiyce uniosy si
nieco wyej na niebie, rzucay mroczny blask na jego twarz. Wyglda modo z
brudnymi, spltanymi wosami i rozdart koszulk.
- Znalimy ryzyko, z jakim wizao si przybycie tu z tob. Pisalimy si na

mier. To znaczy, oczywicie, wolabym przey. Ale wszyscy to wybralimy.


- Gdy zobaczye mnie pierwszy raz powiedzia Jace, patrzc na swoje rce
spoczywajce na kolanach zao si, e nie pomylae Przez niego zgin.
- Kiedy pierwszy raz ci zobaczyem, chciaem, eby wrci do Idrisu. Jace
spojrza na Aleca z niedowierzaniem. Alec wzruszy ramionami. Wiesz, e nie lubi
zmian.
- Jednak urosem w twoich oczach stwierdzi z przekonaniem Jace.
- Owszem zgodzi si Alec. Jak mech albo chwast.
- Kochasz mnie. Jace opar gow o ska, patrzc zmczonymi oczami na
martwy krajobraz. Mylisz, e powinnimy byli zostawi list Maryse i Robertowi?
Alec zamia si sucho.
- Myl, e si dowiedz, gdzie si udalimy. Kiedy na pewno. Moe nie
obchodzi mnie, czy ojciec si dowie. Alec odrzuci gow i westchn. Och, Boe,
jestem taki banalny powiedzia z rozpacz. Dlaczego mnie to obchodzi? Jeli
ojciec chce mnie nienawidzi, bo nie jestem hetero, nie jest wart blu, prawda?
- Na mnie nie patrz odpar Jace. Mj przybrany ojciec by masowym
morderc. I nadal mnie martwi, co myla. Tak jestemy zaprogramowani. W
porwnaniu do mojego, twj ojciec wydaje si wietny.
- Jasne, lubi ci powiedzia Alec. Jeste hetero i masz niskie wymagania co
do autorytetw.
- Myl, e prawdopodobnie umieszcz to na moim nagrobku. By
Heteroseksualny i Mia Niskie Wymagania.
Alec si umiechn by to krtki, wymuszony przebysk umiechu. Jace
patrzy na niego badawczo.
- Na pewno nie jeste zy? Wygldasz na zego.
Alec spojrza na niebo ponad ich gowami. Przez pokryw chmur nie byo
wida adnych gwiazd, tylko smug tawej czerni.
- Nie wszystko krci si wok ciebie.
- Jeli sobie nie radzisz, powiniene mi powiedzie oznajmi Jace. - Wszyscy
jestemy pod wpywem stresu, ale musimy trzyma si razem, jak tylko
Alec odwrci si do niego. W jego oczach bysno niedowierzanie.
- Radzi sobie? Jakby sobie radzi? zapyta ostro. Jakby sobie radzi,
gdyby to Clary porwa Sebastian? Gdybymy j musieli ratowa, nie wiedzc czy yje
czy nie? Jakby sobie radzi?
Jace poczu jakby Alec go uderzy. Mia rwnie wraenie, e na to zasuy.
Mino par chwil, zanim w kocu odpowiedzia:
- Ja bybym zrozpaczony.
Alec wsta. Wyrnia si na tle sinego nieba, blask podzielonych ksiycw
odbija si od ziemi: Jace widzia kady aspekt wyrazu jego twarzy, wszystkie
tumione emocje. Pomyla o sposobie, w jaki Alec zabi rycerza faerie na Dworze: z
zimn krwi, szybko i bezlitonie. Nie przypominao to Aleca. A jednak nie powici
ani chwili, by o tym pomyle - o tym, co wywoao ten chd: bl, gniew, strach.
- To powiedzia Alec wskazujc na siebie. To ja, kiedy jestem zrozpaczony.
- Alec
- Nie jestem taki jak ty przerwa mu Alec. Ja nie jestem w stanie
utrzymywa pozorw przez cay czas. Mog artowa, mog prbowa, ale s granice.
Nie potrafi

Jace podnis si chwiejnie.


- Ale ty nie musisz stwarza pozorw powiedzia oszoomiony. Nie musisz
udawa. Moesz
- Mog si zaama? Obaj wiemy, e to nieprawda. Musimy przetrwa, przez te
wszystkie lata obserwowaem ci i patrzyem, jak sobie radzisz; obserwowaem ci,
gdy mylae, e twj ojciec umar, kiedy mylae, e Clary jest twoj siostr,
obserwowaem ci i tak wanie przetrwae, wic jeli musz przey, to mam zamiar
zrobi to samo.
- Ale nie jeste taki jak ja powiedzia Jace. Czu, jakby grunt usuwa mu si
spod ng. Kiedy mia dziesi lat, musia zbudowa swoje ycie od podstaw przy
Lightwoodach, a najbardziej przy Alecu. Zawsze uwaa, e jako parabatai mog na
siebie liczy, e by dla Aleca, kiedy ten mia zamane serce, a Alec by dla niego,
kiedy go potrzebowa, ale teraz sobie uwiadomi, e nie myla o Alecu, odkd
winiowie zostali porwani. Nie myla o tym, czym dla niego musi by kada
godzina czy minuta, nie wiedzc, czy Magnus jeszcze yje. Jeste lepszy.
Alec patrzy na niego, jego pier unosia si szybko i opadaa.
- Co sobie wyobrazie? zapyta nagle. Kiedy przeszlimy do tego wiata?
Widziaem wyraz twojej twarzy, kiedy ci znalelimy. Nie wyobrazie sobie
niczego. Nic nie sprawioby, e tak wygldae.
Jace pokrci gow.
- A ty co zobaczye?
- Sal Porozumie. By wielki bankiet na cze zwycistwa i kady tam by.
Max tam by. Ty, Magnus i wszyscy inni, ojciec wygasza przemow o tym, e
jestem najlepszym wojownikiem, jakiego zna - Urwa. Nigdy nie sdziem, e
chc by najlepszym wojownikiem powiedzia. - Zawsze mylaem, e jestem
szczliwy bdc ciemn gwiazd dla twojej supernowy. To znaczy, masz dar anioa.
Mgbym trenowa bez przerwy ale nigdy bym ci nie dorwna.
- Nigdy by nie chcia powiedzia Jace. Nie jeste taki.
Oddech Aleca zwolni.
- Wiem odpar. Nie jestem zazdrosny. Zawsze wiedziaem, e wszyscy
myl, e jeste lepszy ode mnie. Mj ojciec tak myla. Clave te. Izzy i Max patrzyli
na ciebie jakby by wielkim wojownikiem, ktrym sami chcieli by. Ale w dniu,
kiedy poprosie mnie, abym zosta twoim parabatai, wiedziaem, e oznaczao to, e
ufasz mi wystarczajco, eby poprosi mnie o pomoc. Mwie, e nie jeste
samotnym, samowystarczalnym wojownikiem, mogcym zrobi wszystko.
Potrzebowae mnie. Dlatego zdaem sobie spraw, e istnieje jedna osoba, ktra nie
uwaa, e jeste lepszy ode mnie. Ty.
- Istnieje wiele sposobw na bycie lepszym powiedzia Jace. Nawet wtedy
to wiedziaem. Mog by fizycznie silniejszy, ale ty masz najszczersze serce ze
wszystkich ludzi, jakich znam i najsilniejsz wiar w innych. Dlatego jeste lepszy ni
ja mgbym mie nadziej, e kiedykolwiek bd.
Alec spojrza na niego z zaskoczeniem.
- Najlepsz rzecz, jak zrobi dla mnie Valentine, byo wysanie mnie do ciebie
doda Jace. - Do twoich rodzicw te, oczywicie, ale gwnie do ciebie. Ciebie,
Izzy i Maxa. Gdyby nie ty, bybym taki jak Sebastian. Chciabym tego. Wskaza
na pustyni przed nimi. Chciabym by krlem pustkowia czaszek i trupw
Urwa, mruc oczy i patrzc w dal. Widziae to?

Alec potrzsn gow.


- Niczego nie widz.
- Co tam wieci. Jace przeszukiwa wzrokiem cienie pustyni. Wycign
serafickie ostrze zza pasa. W wietle ksiyca, jeszcze nawet nieaktywny, czysty
adamas pon rubinowym blaskiem. Poczekaj tutaj powiedzia. Strze wejcia.
Pjd to sprawdzi.
- Jace zacz Alec, ale Jace rzuci si ju w d zbocza, skaczc ze skay na
ska. Gdy zbliy si do stp wzniesienia, kamienie miay bledszy kolor i zaczy si
rozpada pod jego stopami, gdy na nich wyldowa. Ostatecznie zamieniy si w sypki
piasek usiany ogromnymi ukowatymi gazami. Na horyzoncie wida byo kilka
drzew, ktre wyglday jak skamieniae od nagych podmuchw wiatru i sonecznego
blasku.
Za nim by Alec i wejcie do tuneli. Przed nim pustkowie. Jace zacz starannie
torowa sobie drog pord rozbitych ska i martwych drzew. Kiedy si poruszy,
ujrza to ponownie - iskra, co ywego wrd martwoty. Odwrci si w jej stron,
ostronie stawiajc kad stop bezporednio przed sob.
- Kto tam jest? zawoa, a potem zmarszczy czoo. Oczywicie doda,
zwracajc si do ciemnoci dookoa nawet ja, jako Nocny owca, widziaem
wystarczajco duo filmw, by wiedzie, e kady, kto krzyczy Kto tam jest?
natychmiast ginie.
Dwik rozszed si w powietrzu sapanie, haust urywanego oddechu. Jace
spi si i ruszy szybko przed siebie. W kocu to zobaczy: cie, zmieniajcy si w
ciemnoci w ludzki ksztat. Kobieta, skulona i klczca, majca na sobie blad szat
poplamion brudem i krwi. Zdawaa si paka.
Jace zacisn do na rkojeci ostrza. W swoim yciu podszed ju do takiej
iloci demonw, ktre udaway bezradno lub w inny sposb ukryway swoj
prawdziw natur, e czu mniej sympatii ni podejrzenia.
- Dumah wyszepta, a ostrze zapono wiatem. Teraz widzia j wyraniej.
Wok czoa miaa elazny krg, a jej wosy, spywajce na ziemi i mieszajce si ze
spalonym gruntem, byy czerwonawe pord ciemnoci, koloru starej krwi. Przez
chwil, zanim wstaa i odwrcia si do niego, pomyla o Jasnej Damie
Ale myli si. Kobieta bya Nocnym owc. Nie, czym wicej. Miaa na sobie
biae szaty elaznej Siostry, zwizane pod piersiami, a jej oczy byy wyblake, z
poncymi na pomaraczowo renicami. Ciemne runy oszpecay jej policzki i czoo.
Rce miaa zaoone na piersi. Rozplota je teraz i pozwolia im opa po obu stronach
jej ciaa. Jace poczu, jak mrozi mu krew w yach, gdy zobaczy ogromn ran na jej
piersi i krew rozprzestrzeniajc si po biaej tkaninie sukni.
- Poznajesz mnie, Nocny owco, prawda? powiedziaa. Jestem Siostr
Magdalen z elaznych Sistr, ktr zamordowae.
Jace przekn lin, w ustach mia sucho.
- To nie ona. Jeste demonem.
Pokrcia gow.
- Zostaam przeklta za zdradzenie Clave. Kiedy mnie zabie, przybyam tutaj.
To moje Pieko, bdz po nim. Moje rany nigdy si nie goj, cay czas krwawi.
Wskazaa za siebie, zobaczy za ni krwawe lady stp, ktre prowadziy do tego
miejsca. To wanie mi zrobie.
- To nie byem ja powiedzia ochryple.

Przekrzywia gow.
- Nie? zapytaa. Nie pamitasz?
Pamita, mae studio artystyczne w Paryu, Kielich z adamasu, Magdalena
niespodziewajca si ataku, gdy wycign miecz i dgn j, wyraz jej twarzy kiedy
upada na st roboczy i umara
Krew na jego ostrzu, na rkach i na ubraniu. Nie krew demona czy posoka. Nie
krew wroga. Krew Nocnego owcy.
- Pamitasz powiedziaa Magdalena, przekrzywiajc gow z lekkim
umieszkiem na ustach. Skd demon mgby o tym wszystkim wiedzie, Jasie
Herondale?
- Nie to nie moje nazwisko wyszepta Jace. Krew zawrzaa mu w yach,
ciskajc mu gardo, duszc jego sowa. Pomyla o srebrnym pudeku z ptakami pene wdziku czaple w powietrzu, historia jednej z najwietniejszych rodzin Nocnych
owcw nakrelona w ksikach, listach i w pamitkach rodzinnych- czu jakby nie
zasugiwa, by dotkn zawartoci.
Jej twarz drgna, jakby nie do koca zrozumiaa, co powiedzia, ale ruszya
gadko, podchodzc do niego po nierwnej ziemi.
- Wic kim jeste? Nie moesz roci sobie prawa do nazwiska Lightwood.
Jeste Morgensternem? Jak Jonathan?
Jace wzi gboki oddech, ktry wypali mu gardo jak ogie. Jego ciao byo
liskie od potu, rce mu si trzsy. Wszystko w nim krzyczao, e powinien rzuci si
w stron Magdaleny i przebi j serafickim ostrzem, ale cigle widzia jak upada i
umiera w Paryu, widzia siebie stojcego nad ni, zdajcego sobie spraw z tego, co
zrobi - e by morderc. Jak mona zamordowa t sam osob dwa razy
- Podobao ci si, prawda? wyszeptaa. Bycie poczonym z Jonathanem,
bycie jednoci? To ci uwolnio. Teraz moesz sobie wmawia, e wszystko, co
zrobie, byo narzucone z gry, e to nie ty skierowae na mnie miecz, ale oboje
znamy prawd. Krew Lilith bya jedynie pretekstem, by robi rzeczy, ktre i tak
pragne robi.
Clary pomyla z blem. Gdyby tu bya, mgby trzyma si jej
niewytumaczalnego przekonania, wiary w to, e by dobry, przekonania bdcego
twierdz, przez ktr bez wtpienia moe podrowa. Ale nie byo jej tutaj, sta sam
na spalonej martwej ziemi, tej samej martwej ziemi
- Widziae to, prawda? zasyczaa Magdalena, bya prawie przy nim, jej oczy
pony pomaracz i czerwieni. T spalon ziemi, zniszczenie i siebie, jako
wadc tego wszystkiego? Pragnienie twego serca? Zapaa go za nadgarstek, jej gos
podnosi si, przepeniony radoci, nie by ju ludzki. Mylisz, e twoim mrocznym
sekretem jest pragnienie bycia jak Jonathan, ale zdradz ci prawdziw tajemnic. Ju
taki jeste.
- Nie! krzykn Jace i unis miecz, uk ognia przeci niebo. Szarpna si do
tyu i przez chwil Jace myla, e ogie z ostrza zapali kocwk jej szaty, pomie
eksplodowa mu przed oczami. Poczu, jak go pochania, jak w jego rkach skrcaj
si yy i minie. Usysza gardowy, nieludzki krzyk Magdaleny. Zatoczy si do
tyu
Zrozumia, e ogie si z niego wylewa, tryska falami z jego rk i palcw, ktre
pyny przez pustynie, niszczc wszystko przed wok. Widzia jak Magdalena
krzyczy, skrca si i wije, stajc si czym ohydnym z odpychajcymi mackami, zanim

zamienia si w popi. Widzia jak ziemia czernieje i migocze, kiedy upad na kolana,
jego serafickie ostrze stopio si w szalejcych wok pomieniach. Spon tu,
pomyla, kiedy ogie hukn przez rwnin, zamazujc niebo.
Nie ba si.
TUMACZENIE: AvisMilkovich
KOREKTA: Ma_cul
17
Spalone ofiary
Clary nia o ogniu, jego supie przetaczajcym si przez pustynny krajobraz,
niszczcym wszystko na swojej drodze - drzewa, krzaki, wrzeszczcych ludzi. Ich
ciaa zwglay si podczas ucieczki przed si ognia, a nad nimi unosia si runa,
niczym anio, ksztatem przypominajc dwa skrzyda poczone paskiem...
Krzyk przeci dym i cienie, wyrywajc Clary z koszmaru. Otworzya szybko
oczy i zobaczya przed sob ogie, jasny i gorcy. Wstaa i signa po Heosphorosa.
Dziki ostrzu w doni jej ttno powoli si uspokoio. Ten ogie nie by oszalay,
ani nie wymyka si spod kontroli. By zwarty, a dym kierowa si w stron
olbrzymiego dachu jaskini. Owietla przestrze wok siebie. Clary dostrzega w
wietle ognia Simona i Isabelle - Izzy podnoszc si z kolan Simona i rozgldajc
si ze zdezorientowaniem.
- Co
Clary zdya ju wsta.
- Kto krzycza - powiedziaa. - Zostacie tutaj ja pjd zobaczy, co si
stao.
- Nie... nie. - Isabelle podniosa si na nogi w chwili, gdy Alec wpad do jaskini,
dyszc ciko.
- Jace zacz. - Co si stao Clary, we swoj stel i chod. - Obrci si i
popdzi z powrotem w stron tunelu. Clary wsuna Heosphorosa za pasek swoich
spodni i podya za nim. Sza szybko przez tunel, a jej buty chrzciy na kamieniach,
gdy wysza w noc ze stel w rku.
Noc pona. Szary paskowy kamieni pochyla si w kierunku pustyni, a tam,
gdzie kamienie czyy si z piaskiem by ogie ogie wznoszcy si w powietrze,
sprawiajcy, e niebo stawao si zote, a ziemia pona. Spojrzaa na Aleca.
- Gdzie jest Jace? - wykrzyczaa nad trzaskiem pomieni.
Odwrci od niej wzrok, spogldajc na rdo ognia.
- Tam - powiedzia. - W rodku. Widziaem jak si z niego wydobywa, po czym
go pochania.
Clary poczua jak jej serce zamiera - odskoczya do tyu, jak gdyby Alec j
uderzy, a on sign do niej mwic:
- Clary, on nie jest martwy. Wiedziabym, gdyby by. Wiedziabym
Isabelle i Simon wybiegli z jaskini za nimi; Clary dostrzega ich reakcje na
widok niebiaskiego ognia. Oczy Isabelle rozszerzyy si, a Simon cofn si z
przeraenia... ogie i wampiry to kiepskie poczenie, nawet jeli by Chodzcym Za
Dnia. Isabelle zapaa jego rami, jakby chciaa go ochroni; Clary syszaa jej krzyki,
sowa gince wrd ryku pomieni. Rami Clary pono i pieko. Spojrzaa w d i
zdaa sobie spraw, e zacza rysowa na swojej skrze byo to odruchowe, rka
poruszaa si jakby bez jej udziau. Patrzya jak na jej nadgarstku pojawia si runa pyr,
chronica przed ogniem, czarna i wyrana. Bya to silna runa: czua bijc od niej

moc.
Zbiega ze stoku i obrcia si, gdy wyczua za sob Aleca.
- Zosta tu - krzykna na niego i podniosa nadgarstek, pokazujc mu run. Nie wiem czy zadziaa - powiedziaa. - Zosta tu i ochraniaj Simona i Izzy
niebiaski ogie powinien trzyma demony z daleka, ale zosta na wszelki wypadek. Nastpnie obrcia si, biegnc wrd ska, zmniejszajc dystans pomidzy sob, a
ogniem, podczas gdy Alec stan na drodze za ni, zaciskajc w pici donie
opuszczone wzdu tuowia.
Z bliska ciana zota poruszaa si i bya niestaa, jej kolory mieniy si: palca
czerwie, jzyki pomaraczy i zieleni. Clary nie widziaa nic oprcz pomieni; ciepo
wylewao si ze wiata i sprawiao, e skra j pieka, a oczy zawiy. Zaczerpna
tchu, ktry ugrzz jej w gardle, i wesza w ogie.
Owin j niczym ucisk. wiat sta si czerwony, zoty, pomaraczowy i wi si
przed jej oczami. Jej wosy uniosy si i powieway w gorcym wietrze, i nie moga
stwierdzi, co byo ognistymi pasmami, a co ogniem samym w sobie. Ruszya powoli,
stpajc tak, jakby musiaa si zmierzy z silnym wiatrem - czua jak runa
Ognioodpornoci pulsuje na jej ramieniu z kadym krokiem - kiedy to pomienie
wiroway nad ni i wok niej.
Zaczerpna kolejny, palcy oddech, sunc do przodu, jej ramiona opaday
jakby dwigay wielki ciar. Wok niej nie byo niczego oprcz ognia. Mogaby
umrze w tym ogniu, pomylaa, spalajc si niczym piro; nie bya niczym wicej,
jak odciskiem palca pozostawionym na brudnej powierzchni w tym obcym wiecie, by
zaznaczy, e kiedykolwiek tam bya.
Jace, pomylaa, i zrobia ostatni krok. Pomienie zamkny si za ni niczym
namalowana wok zasona i westchna, upadajc, jej kolana uderzyy w tward
ziemi. Runa Ognioodpornoci na jej ramieniu zacza blakn, stawaa si biaa,
wyczerpujc jej siy. Podniosa gow i zamara.
Ogie wznis si wok niej okrgiem, a jego pomienie sigay do
wypalonego, demonicznego nieba. Na samy rodku klcza Jace - by nietknity przez
ogie - ze zot gow odrzucon do tyu, z pprzymknitymi oczami. Rkami dotyka
ziemi wypywao spod nich co, co wygldao jak stopione zoto. Pyno po ziemi
jak wskie strumienie lawy, owietlajc j. To sprawiao, e skalne podoe
krystalizowao si, stawao si twardym, zotym materiaem, ktry wieci jak
Jak adamas. Zacza si czoga w kierunku Jacea, a wyboista ziemia pod ni
stawaa si lisk, szklist substancj przypominajc adamas , ale w kolorze zota, nie
bieli. Jace si nie porusza: tak jak Anio Razjel unoszcy si nad Jeziorem Lynn w
strumieniach wody, on take pozosta nieruchomy, gdy ogie wypywa z niego
nieustannie, a ziemia twardniaa i robia si zota.
Stawaa si adamasem. wiadomo tego wstrzsna Clary, wywoujc
dreszcz. W jej gowie pojawiy si obrazy: runy, rozbyskujce i znikajce jak
fajerwerki, i ona, opakujca ich strat, tak wielu run, ktrych znaczenia i uycia nigdy
nie pozna. A teraz znajdowaa si o cale od Jacea i w jej gowie pojawia si pierwsza
runa, ktr sobie kiedykolwiek wyobrazia - runa, o ktrej nia przez ostatnie dni.
Skrzyda, poczone pojedynczym paskiem - nie, nie paskiem - to bya rkoje miecza.
To zawsze bya rkoje miecza.

- Jace! - wykrzyczaa, a on otworzy oczy, ktre byy bardziej zote ni ogie.


Spojrza na ni z niedowierzaniem, a ona zdaa sobie spraw, co on myla, e robi
klczc i czekajc na mier, czekajc, a zostanie strawiony przez ogie niczym
redniowieczny wity.
Miaa ochot go uderzy.
- Clary, jak
Signa po jego nadgarstek, ale on by od niej szybszy i odsun rk.
- Nie! Nie dotykaj mnie. To niebezpieczne
- Jace, przesta. - Uniosa swoj rk z run pyr, lnic srebrem w nieziemskim
blasku. - Szam przez ogie, eby dosta si do ciebie - wyznaa ponad rykiem
pomieni. - Jestemy tu. Oboje tu teraz jestemy, rozumiesz?
W jego oczach bya desperacja i szalestwo.
- Clary, odejd
- Nie! - Chwycia go za ramiona, a on tym razem si nie cofn. Zacisna pici
na jego stroju do walki. Wiem jak to rozwiza! - krzykna, po czym pochylia si,
eby go pocaowa.
Usta mia gorce i suche, a jego skra pona, kiedy przesuwaa domi po jego
szyi, by obj nimi jego twarz. Poczua na ustach ogie, spalenizn i krew i
zastanawiaa si, czy on czu to samo.
- Zaufaj mi - wyszeptaa w jego wargi, a sowa zostay zdawione przez chaos
panujcy dookoa nich. Poczua jak momentalnie rozlunia si i kiwa gow,
pochylajc si nad ni i pozwalajc, by ogie przepyn midzy nimi, tak e
oddychali swoimi oddechami, smakujc iskry na wasnych ustach.
- Zaufaj mi wyszeptaa jeszcze raz i signa po miecz.
Isabelle obejmowaa ramionami Simona, powstrzymujc go. Wiedziaa, e
gdyby pozwolia mu odej, popdziby w ogie, gdzie znikna Clary, i rzuci si w
niego.
I sponby jak podpaka, jak nasczone benzyn podpaka. By wampirem.
Isabelle oplataa go rkami na wysokoci piersi i czua pustk pod jego ebrami, to
miejsce, w ktrym jego serce nie bio. Jej wasne tuko si szaleczo. Wosy smagane
byy gorcymi podmuchami bijcymi od poncego u stp wzgrza ognia. Alec sta w
poowie drogi, wahajc si - stanowi czarn sylwetk na tle pomieni.
A pomienie skoczyy ku niebu, zasaniajc zniszczony ksiyc. Migotay i
poruszay si, tworzc miertelnie pikn cian zota. Isabelle dostrzega wrd
wijcych si pomieni ruchome cienie cie kogo, kto klczy, i drugi, mniejszy, ktry
pochyla si, czoga. Clary, pomylaa, czoga si w kierunku Jacea przez rdo
poogi. Wiedziaa, e Clary ma na sobie run pyr, ale Isabelle nigdy nie syszaa o
runie Ognioodpornoci, ktra moe wytrzyma ten rodzaj pomieni.
- Iz - wyszepta Simon. - Ja nie
- C - Trzymaa go mocniej. Trzymaa tak, jak gdyby puszczenie go miao
j zniszczy. Jace by tam, w sercu ognia, a ona nie moga straci kolejnego brata, nie
moga. - Wszystko z nimi w porzdku - stwierdzia. - Jeli co staoby si Jaceowi,
Alec by o tym wiedzia. A jeli nic mu nie jest, to Clary take.
- Oni spon - powiedzia nieobecnym gosem Simon.
Isabelle krzykna, kiedy pomienie wzbiy si do gry. Alec ruszy chwiejnym
krokiem do przodu, a potem upad na kolana, oparszy donie na ziemi. Jego plecy
wygiy si z blu w uk. Niebo zakryway spirale ognia, wirujce i oszaamiajce.

Isabelle pucia Simona i rzucia si w stron cieki, w stron brata. Pochylia


si nad nim, chwytajc domi ty jego kurtki, pomagajc mu wsta.
- Alec, Alec
Alec zachwia si na nogach, jego twarz bya miertelnie blada z wyjtkiem
miejsc, w ktrych cigny si smugi czarnej sadzy. Obrci si plecami do Isabelle,
zrzucajc z siebie kurtk.
- Moja runa parabatai... widzisz j?
Isabelle poczua ucisk w odku; przez chwil mylaa, e zaraz zemdleje.
Zapaa Aleka za konierz, pocigna go w d i odetchna ciko z ulg.
- Jest tam jeszcze.
Alec zaoy kurtk z powrotem.
- Poczuem jak zmian; tak jakby co si we mnie skrcao- unis gos. Id tam.
- Nie! - Isabelle zapaa go za rami, a wtedy Simon powiedzia gono, stojc
obok niej:
- Popatrz.
Wskaza na ogie. Isabelle spojrzaa na niego pytajco chwil przed tym, jak
domylia si, co chcia jej pokaza. Pomienie zaczy przygasa. Pokrcia gow,
jakby chciaa co z niej wytrzsn, wci trzymajc Aleka za rami, ale to nie byo
zudzenie. Ogie blakn. Pomienie opaday, zmieniajc kolor na ty, zwijajc si
niczym zaciskane palce. Pucia Aleka i caa trjka stana w linii, rami w rami, gdy
ogie kurczy si, odsaniajc lekko przyciemniony krg ziemi, gdzie chwil temu
szalay pomienie, a z jego wntrza wyoniy si dwie postacie. Clary i Jace.
Ciko byo ich ujrze pord dymu i blasku wydobywajcego si z
rozarzonych wgielkw, ale bez wtpienia oboje byli cali i zdrowi. Clary staa, a Jace
klcza naprzeciwko niej, dziewczyna trzymaa go mocno za rce, jak gdyby pasowaa
go na rycerza. W tej scenie byo co podniosego, co mwicego o dziwnej, starej
magii. Gdy dym si rozwia, Isabelle ujrzaa jasny bysk wosw Jace'a, ktry wanie
podnis si na nogi. Razem z Clary ruszy w ich kierunku ciek.
Isabelle, Simon i Alec wyamali si z szyku i popdzili w ich kierunku. Isabelle
rzucia si Jace'owi w ramiona, a on j zapa i przytuli, sign za ni rk, by
ucisn do Aleca, ale wci mocno j obejmowa. Jego skra bya chodna w
porwnaniu z jej, prawie zimna. Na jego stroju bojowym nie byo ani jednaj skazy,
adnego wypalonego ladu, podobnie na pustynnej ziemi nie byo wida adnych
oznak, e przez chwil szala tam ogromny poar.
Isabelle obrcia gow i zobaczya Simona przytulajcego Clary. Trzyma j
mocno w objciach, potrzsajc gow, a gdy Clary posaa mu promienny umiech,
Isabelle uwiadomia sobie, e nie czuje nawet najmniejszej iskierki zazdroci. Nie
byo adnej rnicy midzy Simonem obejmujcym Clary, a ni przytulajc Jace'a.
Bya w tym mio, jasna i czysta, ale wycznie siostrzana.
Wyswobodzia si z ramion Jace'a i szeroko umiechna do Clary, ktra w
odpowiedzi posaa jej niemiay umiech. Alec podszed, by przytuli Clary, a Simon
i Jace spojrzeli na siebie nieufnie. Nagle Simon umiechn si gwatownym,
niespodziewanym umiechem, ktry pojawia si nawet w najmniej sprzyjajcych
okolicznociach, a ktry Isabelle kochaa i rozoy szeroko ramiona przed Jace'em.
Ten w odpowiedzi pokrci gow.
- Nawet jeli przed chwil staem w ywym ogniu, powiedzia - nie przytul

ci. Simon westchn i opuci ramiona.


- Twoja strata odpar. - Jeliby podszed, to bym ci pozwoli, chocia, prawd
mwic, byby to ucisk wspczucia.
Jace odwrci si do Clary, ktra ju nie obejmowaa Aleka, tylko staa w
miejscu, patrzc na nich z rozbawieniem, jedn do kadc na rkojeci Heosphorosa.
Wydawa si migota, jak gdyby wchon troch ognia.
- Syszaa to? - zapyta Jace. - Ucisk wspczucia?
Alec unis do. Ku zaskoczeniu wszystkich, Jace zamilk.
- Zdaj sobie spraw, e wszystkich nas wypenia rado, e udao nam si
przetrwa, co wyjania wasze gupie zachowanie powiedzia Alec. - Ale, po
pierwsze unis palec myl, e troje z nas ma prawo do wyjanie. Co si tam
wydarzyo? Jakim cudem stracie kontrol nad ogniem? Zaatakowano ci?
- Tam by demon powiedzia Jace po chwili. - Przybra form kobiety. Ja...
kogo, kogo skrzywdziem, gdy Sebastian mnie kontrolowa. Prowokowa mnie, a
straciem wadz nad niebiaskim ogniem. Clary pomoga mi odzyska nad nim
kontrol.
- I to wszystko? Obojgu wam nic si nie stao? - zapytaa Isabelle z lekkim
niedowierzaniem. - Mylaam... kiedy zobaczyam, co si dzieje... Mylaam, e to
Sebastian. e po nas przyby. e prbowae go spali i co poszo nie tak...
- To si ju nie zdarzy. - Jace delikatnie dotkn twarzy Izzy. - Teraz kontroluj
ten ogie. Wiem, jak go uywa, a jak nie. Wiem jak nim kierowa.
- Jak? - powiedzia Alec ze zdumieniem.
Jace zawaha si. Przenis wzrok na Clary i wydawao si, e jego oczy
pociemniay, jakby co je przesonio.
- Po prostu musicie mi zaufa.
- To tyle? - zapyta Simon z niedowierzaniem. - Po prostu ci zaufa?
- A nie ufasz mi? - zapyta Jace.
- Ja... - Simon spojrza na Isabelle, ktra wpatrywaa si w brata.
Po chwili Alec skin gow.
- Ufalimy ci na tyle, by przyby tutaj powiedzia. - I bdziemy ci ufa do
koca.
- Ale mimo wszystko byoby naprawd wietnie, gdyby zdradzi nam
swj plan ociupin wczeniej dodaa Isabelle. - Przed zakoczeniem, mam na myli.
Alec zmarszczy brwi, syszc to. Wzruszya ramionami z niewinn min.
- Tylko ciut wczeniej powiedziaa. - Lubi by lepiej przygotowana.
Brat spiorunowa j wzrokiem, a potem, troch ochryple jakby zapomnia jak
to si robi zacz si mia.
Do Konsula:
Faerie nie s waszymi sprzymierzecami. To wrogowie. Nienawidz Nephilim i
planuj ich zdradzi i zniszczy. Wsppracowali z Sebastianem Morgensternem w
atakach i niszczeniu Instytutw. Nie ufajcie ani Meliornowi ani adnemu innemu
przedstawicielowi Dworu. Krlowa jest waszym wrogiem. Nie odpowiadajcie na t
wiadomo. Podruj teraz z Dzikim Zastpem, a oni zabiliby mnie, gdyby
dowiedzieli si, e cokolwiek wam zdradziem.

Mark Blackthorn
Jia Penhallow spojrzaa znad swoich okularw do czytania na Emm i Juliana,
ktrzy stali, przebierajc nerwowo nogami przed biurkiem w bibliotece, w jej domu.
Przez wielkie otwarte okno Emma widziaa rozcigajc si przed ni panoram
Alicante: rozlewajce si u stp wzgrza domy, kanay biegnce do Sali Porozumie,
wznoszce si na tle nieba Wzgrze Gard.
Jia ponownie spojrzaa na kawaek papieru, ktry jej przynieli. Zosta on
zoony i z niemal diabelskim sprytem umieszczony w odziu i miny wieki, zanim
zrcznym palcom Ty'a udao si go wydoby.
- Czy wasz brat napisa co jeszcze? Jak prywatn wiadomo do was?
- Nie powiedzia Julian i musiao by w jego zbolaym gosie co, co
sprawio, e Jia mu uwierzya, poniewa nie naciskaa dalej.
- Zdajecie sobie spraw, co to znaczy odpara. - Rada nie bdzie chciaa w to
uwierzy. Bd myleli, e to jaka sztuczka.
- To pismo Marka upiera si Julian. - A sposb, w jaki si podpisa.. Wskaza na znak na dole strony: wyranie odcinity rysunek cierni, wykonany przy
pomocy czego, co wygldao jak czerwono-brzowy atrament. - Zanurzy nasz
rodzinny piercie w krwi i odcisn go. - Twarz Juliana zaczerwienia si. - Raz
pokaza mi jak to zrobi. Nikt inny nie ma piercienia Blackthornw, a nawet jeli, to
nie wie, co z nim zrobi.
Jia przeniosa wzrok z zacinitych pici Juliana, na powan twarz Emmy i
skina gow.
- Wszystko z wami w porzdku? zapytaa agodniej. - Wiecie czym jest Dziki
Zastp?
Tyberius zrobi im ju do obszerny wykada na ten temat, ale Emma
zorientowaa si, e pod wpywem pewnego wspczucia w spojrzeniu ciemnych oczu
Konsula nie moe znale sw. To Julian odpowiedzia:
- To faerie, ktrzy s myliwymi. Jed po niebie. Ludzie uwaaj, e jeli
podysz za nimi, to zaprowadz ci do krainy mierci albo do siedziby faerie.
- Dowodzi nimi Gwyn ap Nudd powiedziaa Jia. - Nie ma w nim adnej
lojalnoci; jest czci dzikiej magii. Nazywaj go Zbieraczem Trupw. Chocia
naley do gatunku faerie, to on i jego myliwi nie podlegaj Porozumieniom. Nie
zawarli przymierza z Nocnymi owcami i nie podlegaj pod nasze Prawo, wic nie
bd przestrzegali zasad, adnych zasad. Rozumiecie?
Spojrzeli na ni pustym wzrokiem. Westchna.
- Jeli Gwyn doczy waszego brata do grona owcw, to niemoliwe moe
by...
- Chcesz powiedzie, e nie bdziecie w stanie go odzyska powiedziaa
Emma i zauwaya zdruzgotanie w oczach Juliana. Ten wzrok sprawi, e chciaa
przeskoczy przez biurko i waln Konsula plikiem starannie oznakowanych
dokumentw, na kadym z nich widniao inne nazwisko.
Jeden z nich rzuci si w oczy Emmy jak rozwietlony neon: CARSTAIRS:
ZMARY. Prbowaa nie dopuci, aby adna oznaka, e rozpoznaa swoje nazwisko,
pojawia si na jej twarzy.
- Mwi, e nie wiem. - Konsul pooya pasko donie na powierzchni biurka. Teraz nie wiemy wielu rzeczy powiedziaa cicho, jej gos niemal si zaamywa. -

Strata faerie jest dla nas wielkim ciosem. Ze wszystkich Podziemnych s


najsubtelniejszymi przeciwnikami, a zarazem najniebezpieczniejszymi. - Wstaa. Zaczekajcie tu przez chwil.
Wysza z pokoju i po paru chwilach ciszy Emma usyszaam dwik stp i
szmer gosu Patricka. Wyapaa pojedyncze sowa takie jak - prba, miertelny i
zdrada.
Czua, e Julian stojcy obok niej jest napity jak sprynowa kusza.
Wycigna do, aby delikatnie dotkn jego plecw i napisaa palcem pomidzy jego
opatkami: W-S-Z-Y-S-T-K-O-W-P-O-R-Z--D-K-U?
Nie patrzc na ni potrzsn gow. Emma spojrzaa na stos papierw na
biurku, potem na drzwi, a nastpnie na Juliana, ktry milcza, a jego twarz
pozostawaa bez wyrazu i zadecydowaa. Rzucia si w kierunku biurka, zanurzya
do w stosie papierw i wycigna plik podpisany CARSTAIRS.
By zwizany i niezbyt ciki, Emma signa rk, aby podnie koszulk
Juliana. Stumia jego zaskoczony okrzyk, kadc do na jego ustach, a drug
wykorzystaa, by woy plik za pasek jego dinsw. Obcigna koszulk z powrotem
w momencie, gdy drzwi otworzyy si i do rodka wesza Jia.
- Czy jestecie skonni zeznawa przed Rad po tym ostatnim razie? - zapytaa,
patrzc na Emm, ktra, jak si domylaa, zaczerwienia si, a nastpnie na Juliana,
ktry wyglda, jakby porazi go prd. Jego wzrok stwardnia, a Emma zdziwia si.
Julian by niezwykle delikatny i czasem zapominaa, e jego oczy w kolorze morza
mog zmieni barw i wyglda, jak fale na wybrzeu w czasie zimy.
- adnego Miecza Prawdy dodaa Konsul. - Chc tylko, ebycie powiedzieli
im, co wiecie.
- Jeli obiecasz, e sprbujecie odzyska Marka powiedzia Julian. - I nie
tylko to obiecasz, ale naprawd to zrobisz.
Jia spojrzaa na niego z powag.
- Obiecuj, ze Nephilim nie opuszcz Marka tak dugo, jak bdzie y.
Napicie w ramionach Juliana delikatnie opado.
- A wic zgadzam si.
Naga, cicha eksplozja
ognia zakwita na tle zachmurzonego, czarnego nieba niczym kwiat. Luke, stojcy
przy oknie, cofn si zdziwiony, a nastpnie przylgn do wskiego otworu, prbujc
zidentyfikowa rdo wiata.
- Co to? - Raphael spojrza w gr z miejsca, gdzie klcza przy Magnusie.
Czarownik najwyraniej spa, a pod jego oczami pojawiy si ciemne sice w ksztacie
pksiycw. By zwinity w niewygodnej pozie wrd acuchw, ktrymi go skuto;
wyglda na chorego lub przynajmniej wyczerpanego.
- Nie jestem pewien - stwierdzi Luke, stojc wci, gdy wampir podszed do
niego i rwnie wyjrza przez okno. Nigdy nie czu si komfortowo w obecnoci
Raphaela. Wampir wydawa mu si by jak Loki bd inny mistyfikacyjny boek,
pracujcy czasami po dobrej stronie, czasami po zej, zawsze dla dobra wasnych
interesw.
Raphael mrukn co po hiszpasku i przepchn si obok Luke'a. Pomienie

odbijay si w renicach jego ciemnych oczu czerwieni i zotem.


- Dzieo Sebastiana, co? - spyta Luke.
- Nie. - Spojrzenie Raphaela byo odlege. Luke przypomnia sobie, e chopak
stojcy przed nim, cho wyglda jak niestarzejcy si, uroczy czternastolatek, by
starszy ni on, ni jego rodzice, gdyby yli - lub, w przypadku jego matki, gdyby
zostaa miertelniczk. - Jest w tym ogniu co witego, a dziea Sebastiana s
demoniczne. Przypomina to objawienie si Boga wdrowcom na pustyni: ,,A Pan
szed przed nimi podczas dnia, jako sup oboku, by ich prowadzi drog, podczas
nocy za jako sup ognia, aby im wieci, eby mogli i we dnie i w nocy.
Luke unis brew.
Raphael wzruszy ramionami.
- Zostaem wychowywany na dobrego, katolickiego chopaka. - Przechyli
gow na bok. - Myl, e naszemu przyjacielowi, Sebastianowi, nie spodoba si to,
cokolwiek to jest.
- Dostrzegasz co jeszcze? - spyta Luke; wzrok wampirw by lepszy od tego u
wilkoakw.
- Co...ruiny, by moe, jakby wymare miasto... - Raphael potrzsn gow z
frustracji. - Spjrz, ogie przygasa. Blaknie.
Za nimi rozleg si cichy szmer, a Luke spojrza w d. Magnus przewrci si
na plecy. Jego acuchy byy dugie, co dawao mu wystarczajc swobod na to, by
mg sple donie na brzuchu, jakby go bola. Mia otwarte oczy.
- Mwic o blakniciu....
Raphael wrci na swoje miejsce tu przy boku Magnusa.
- Musisz nam powiedzie, czarowniku - zacz - czy jest co, co moemy dla
ciebie zrobi. Nigdy nie widziaem ci tak chorego.
- Raphael... - Magnus odgarn do tyu doni mokre od potu czarne wosy. Jego
acuchy brzczay. - To naley do mojego ojca - powiedzia nagle. - To jego
krlestwo. C, jedno z nich.
- Twojego ojca?
- Jest demonem - odpowiedzia krtko Magnus. - Co nie powinno by wielkim
zaskoczeniem. Nie spodziewaj si uzyskania wikszej iloci informacji na ten temat.
- Dobrze, ale dlaczego przebywanie w krlestwie twojego ojca sprawia, e
jeste chory?
- Chce, ebym go wezwa - powiedzia czarownik, podpierajc si na okciach.
- Moe tutaj, do mnie, dotrze z atwoci. W tym wymiarze nie mog uywa magii,
wic nie jestem w stanie si ochroni. Moe robi ze mn, co zechce. Teraz sprawia,
e jestem chory, poniewa myli, e bd na tyle zdesperowany, by poprosi go o
pomoc.
- Zrobisz to? - spyta Luke.
Magnus potrzsn gow, po czym si skrzywi.
- Nie. To nie jest warte swojej ceny. A jeli chodzi o mojego ojca, zawsze jest
jaka cena
Luke czu jak si napina. On i Magnus nie byli blisko, ale zawsze lubi
czarownikw, szanowa ich. Szanowa Magnusa i takich czarownikw jak Catarina
Loss czy Ragnor Fell i innych, tych ktrzy pracowali dla Nocnych owcw od
pokole. Nie podobaa mu si nuta rozpaczy w gosie Magnusa, ktra pojawia si
take w jego oczach.

- Nie zapaciby tej ceny? Gdyby chodzio o twoje ycie?


Magnus spojrza na Luke'a zmczonym wzrokiem, po czym opad z powrotem
na kamienn podog.
- Mog nie by tym, ktry j zapaci - powiedzia i zamkn oczy.
- Ja... - zacz Luke, ale Raphael potrzsn gow w gecie dezaprobaty.
Pochyli si nad ramieniem Magnusa, z domi splecionymi przy jego kolanach. Na
jego skroniach i szyi wida byo ciemne yy, ktre byy oznak, e mino zbyt wiele
czasu odkd si ywi. Luke wyobraa sobie jak dziwnie wygldali - godujcy
wampir, umierajcy czarownik i wilkoak trzymajcy wart przy oknie.
- Nic nie wiesz o jego ojcu - powiedzia cicho Raphael. Magnus nie rusza si,
najwyraniej znw usn, ciko oddychajc.
- Przypuszczam, e wiesz kim on jest? - spyta Luke.
- Zapaciem wiele pienidzy za to, by si tego dowiedzie.
- Dlaczego? Co dobrego przyniosa ci ta wiedza?
- Lubi wiedzie rne rzeczy - stwierdzi Raphael. - To moe si przyda. On
zna moj matk; to wydaje si sprawiedliwe, e znam jego ojca. Magnus raz mnie
ocali - doda Raphael bez emocji. - Kiedy staem si wampirem, chciaem umrze.
Mylaem, e jestem przeklty. Powstrzyma mnie przed wyjciem na wiato14.
Magnus pokaza mi, jak stpa po witej ziemi, jak wypowiada imi Boga, jak nosi
14
A ty co, Ksiyca w Nowiu si naogldae? |K.
krzy. Nie ofiarowa mi swojej magii, a cierpliwo, i - mimo wszystko - uratowa mi
ycie.
- Jeste jego dunikiem - powiedzia Luke.
Raphael cign kurtk i jednym szybkim ruchem podoy j pod gow
Magnusa. Czarownik poruszy si, ale nie obudzi.
- Myl sobie, co chcesz - zacz - ale nie zdradz ci jego sekretw.
- Odpowiedz mi na jedn rzecz - powiedzia Luke, ktry opiera si plecami o
zimn cian. - Czy ojciec Magnusa jest kim, kto moe nam pomc?
Raphael zamia si bez rozbawienia krtko i gwatownie.
- Jeste zabawny, wilkoaku - stwierdzi. - Lepiej kontynuuj wygldanie przez
okno, a jeeli jeste typem, ktry si modli, to zacznij to robi, eby ojciec Magnusa
nie postanowi nam pomc. Jeeli nie ufasz mi w niczym, zaufaj przynajmniej w tym.
- Czy ty wanie
zjade trzy pizze? - Lily patrzya na Bata z mieszanin niesmaku i zdumienia.
- Cztery - odpowiedzia Bat, odkadajc na stert opakowa kolejny karton po
pizzy od Joego i umiechn si pogodnie. Maia poczua do niego przypyw sympatii.
Nie pozwolia mu przyczy si do spotkania z Maureen, a on nie protestowa,
jedynie pochwali j za pokerow twarz. Zgodzi si usi z ni oraz Lily, by omwi
sojusz, mimo, e nie przepada za wampirami.
I uratowa j pizz, na ktrej by tylko ser, bo wiedzia, e nie lubi dodatkw.
Zjadaa akurat czwarty kawaek. Lily, siedzc na skraju biurka w holu posterunku,
palia dug cygaretk (Maia pomylaa, e dla kogo martwego rak nie jest ju
zmartwieniem) i spogldaa podejrzliwie na pizz. Mai nie obchodzio, jak wiele jad
Bat - skd musiay wzi si te minie - pki wydawa si szczliwy, siedzc tu i

towarzyszc jej podczas spotkania. Lily zgodzia si co do ich ugody z Maureen, ale
wci przyprawiaa j o dreszcze.
- Wiesz - powiedziaa Lily, machajc nogami. - Musz powiedzie, e
oczekiwaam czego bardziej... ekscytujcego. Czego wicej ni skup telefonw. Zmarszczya nos.
Maia rozejrzaa si dookoa z westchnieniem. Hol w komisariacie peen by
wilkoakw i wampirw, prawdopodobnie po raz pierwszy, odkd zosta zbudowany.
Po ktach walay si stosy papierw, listy z numerami do wanych Podziemnych,
ktre udao im si wybaga, zapoyczy, ukra lub uzyska si - okazuje si, e
wampiry maj cakiem imponujcy zbir informacji na temat wszystkich
dowodzcych - a wszyscy wbijali spojrzenia w telefony albo komputery, dzwonic
albo piszc do gw klanw i sfor czy czarownikw, ktrych udao im si namierzy.
- Dziki bogom, e faerie s scentralizowani - powiedzia Bat. - Jasny Dwr i
Zimowy Dwr.
Lily umiechna si.
- Tereny pod ziemi rozcigaj si bardzo daleko - powiedziaa. - Dwory to
wszystko, na co moemy w tym wiecie liczy.
- C, to na tym wiecie si w tym momencie koncentrujemy - powiedziaa
Maia, przecigajc si i masujc kark. Przez cay dzie gdzie dzwonia i wysyaa
wiadomoci - bya tym wszystkich wyczerpana. Wampiry przyczyy si do nich po
zmroku i miay pracowa do rana - wilkoaki w tym czasie mogy odespa.
- Zdajesz sobie spraw, co nam zrobi Sebastian Morgenstern, jeli to on wygra powiedziaa Lily, patrzc w zamyleniu na to, co si dzieje w pomieszczeniu. - Wtpi,
by by askawy dla tych, ktrzy dziaali przeciwko niemu.
- Moe to nas zabije w pierwszej kolejnoci - powiedziaa Maia. - Ale i tak by
nas zabi. Wiem, e wy, wampiry, kochacie logiczne postpowanie, mdro i
rozwane sojusze, ale on w ten sposb nie postpuje. Chce spali cay wiat. Tego
pragnie.
Lily wypucia dym z ust.
- C - powiedziaa. - Byoby to niewygodne, zwaywszy, jaki mamy stosunek
do ognia.
- Nie miaa jeszcze okazji, by ponownie to przemyle, prawda? - powiedziaa
Maia, starajc si brzmie na zmartwion. - Zdawaa si bardzo pewna, gdy
poprzednio rozmawiaymy, e powinnimy stan przeciwko Sebastianowi.
- Kroczymy po bardzo cienkiej granicy, o to chodzi - odpowiedziaa Lily. - Czy
kiedykolwiek syszaa powiedzenie "Gdy kota nie ma, myszy harcuj"?
- Oczywicie - odpowiedziaa Maia, spogldajc na Bata, ktry zakl ponuro
po hiszpasku.
- Od setek lat Nephilim ustanawiali swoje prawa i upewniali si, e wszystko
jest tak, jak by powinno - powiedziaa Lily. - To przez to s tacy. Teraz zniknli i
ukryli si w Idrisie, a my nie moemy udawa, e Podziemni nie bd si cieszy...
korzyciami, jakie daje nam ich nieobecno.
- Moliwo zjadania ludzi? - wtrci Bat, skadajc kawaek pizzy na p.
- Chodzi nie tylko o wampiry - odpowiedzia chodno Lily. - Faerie lubi
drani i drczy ludzi; jedynie Nocni owcy ich powstrzymuj. Znowu zaczn
porywa ludzkie dzieci. Czarnoksinicy bd sprzedawa swoje usugi za najwysz

cen, jak...
- Magiczne prostytutki? - Wszyscy unieli gowy, zdumieni; w progu pojawi
si Malcolm Fade, strzepujc ze swoich biaych wosw patki niegu. - To wanie
zamierzaa powiedzie, prawda?
- Wcale nie - zaprzeczya wyranie zaskoczona Lily.
- Och, nazywaj to jak chcesz. Nie interesuje mnie to - powiedzia radonie. Nie mam nic przeciwko prostytucji. To dziki niej cywilizacja idzie do przodu. Strzepa z paszcza nieg. Wierzchnie nakrycie byo znoszone, a pod spodem kry si
zwyczajny garnitur; nie byo w nim nic z byszczcego eklektyzmu Magnusa. - Jak wy,
ludzie, znosicie nieg? - zapyta.
- "Wy, ludzie"? - zjey si Bat. - Masz na myli wilkoaki?
- Mam na myli tych ze wschodu - powiedzia Malcolm. - Kto by znosi tak
pogod, jeli mona jej unika? nieg, grad, deszcz. Chciabym w sekundk znale
si w Los Angeles. Wiedzie, e "sekundka" to prawdziwa jednostka pomiaru czasu?
Wynosi jedn szedziesit sekundy. Nie moecie w sekundk zrobi nic, nie tak
naprawd.
- Wiesz - powiedziaa Maia - Catarina powiedziaa, e jeste cakiem
nieszkodliwy...
Malcolm wyglda na zadowolonego.
- Powiedziaa, e jestem adny?15
- Czy moemy trzyma si tematu? - zadaa Maia. - Lily, jeli martwisz si o
to, e Nocni owcy ukarz tych, ktrzy narozrabiaj podczas ich nieobecnoci, to oto,
co zrobimy. Zapewnimy Podziemnych, e Porozumienia dalej obowizuj, e Nocni
owcy usiuj odzyska przedstawicieli, e to Sebastian jest naszym prawdziwym
wrogiem, a zminimalizowanie chaosu na zewntrz wpynie na to, co si bdzie dziao
w razie wojny, albo e gdy to wszystko si skoczy...
- Catarina! - wykrzykn nagle Malcolm, jak gdyby przypomnia sobie co
miego. - Niemal zapomniaem, po co si tutaj zatrzymaem. Catarina prosia, ebym
si z wami skontaktowa. Jest w kostnicy w szpitalu Beth Israel i chce, bycie si tam
pojawili najszybciej jak to moliwe. Och, prosia take, ebycie wzili klatk.
Jedna z cegie w
cianie przy oknie bya poluzowana. Jocelyn spdzia wikszo czasu prbujc j
podway przy uyciu metalowego klipsa przy spince do wosw. Nie bya na tyle
gupia, by myle, e zdy zrobi na tyle du dziur, by stamtd uciec, ale miaa
nadziej, e bdzie moga uy cegy jako broni. Czego, czym mogaby rozwali
Sebastianowi eb.
Jeli zdoaaby si do tego zmusi. Jeli by si nie zawahaa.
Zawahaa si, kiedy by dzieckiem. Trzymaa go w ramionach i wiedziaa, e
co z nim jest nie tak, e wyrzdzono mu nieodwracalne szkody, lecz nie bya w stanie
polega na swojej wiedzy. Gdzie gboko w sercu wierzya, e mona go byo jeszcze
uratowa.
Rozlego si pukanie do drzwi, a ona odwrcia si, z powrotem spinajc loki
spink. Naleaa do Clary. Musiaa czym przytrzyma wosy, kiedy malowaa, wic
zabraa j z jej biurka. Nie oddaa jej, poniewa przypominaa jej o Clary, chocia
mylenie o crce w takim miejscu, gdy bya przetrzymywana przez swoje drugie

dziecko, wydawao jej si niewaciwe, bez wzgldu na to, jak bardzo za ni tsknia
(tak bardzo, e a bolao).
15
"Cakiem nieszkodliwy tumaczy si jako pretty harmless. A e pretty znaczy te adny to
std
pytanie Malcolma ;) |K.
Drzwi si otworzyy i do rodka wszed Sebastian.
Mia na sobie bia koszul z dzianiny, a jej przypomnia si jego ojciec.
Valentine lubi biel. Sprawiaa, e wyglda bladziej, rozjaniaa mu wosy i odbieraa
nieco z czowieczestwa, tak samo jak teraz w przypadku Sebastiana. Jego oczy
wyglday jak czarna farba kapica na biae ptno. Umiechn si do niej.
- Matko - powiedzia.
Skrzyowaa rce na piersi.
- Co ty tu robisz, Sebastianie?
Pokrci gow, nie przestajc si umiecha, i wycign zza pasa sztylet. By
wski, z ostrzem cienkim jak szydeko.
- Jeli jeszcze raz mnie tak nazwiesz - odezwa si. - Wydubi ci tym oczy.
Przekna lin. Och, moje dziecko. Pamitaa, jak go trzymaa - w jej
ramionach by zimny i spokojny, zupenie nie jak normalny niemowlak. Nie paka.
Ani razu.
- To wanie chciae mi powiedzie?
Wzruszy ramionami.
- Przyszedem, eby ci o co zapyta. - Rozejrza si po pokoju ze znudzonym
wyrazem twarzy. - I co pokaza. Chod.
Posza za nim, kiedy wyszed z pokoju, czujc mieszanin niechci i ulgi.
Nienawidzia tej celi i z pewnoci dobrze by byo dowiedzie si nieco wicej o
miejscu, w ktrym bya przetrzymywana. Jak jego rozmiar lub to, gdzie ono si
znajduje.
Kamienny korytarz tworzyy zespolone ze sob betonem wapienne bloki.
Podoga bya gadka i wytarta od czstego chodzenia po niej. Przebywaniu w tym
miejscu towarzyszyo dziwne uczucie, jakby nie widziao ono adnego czowieka od
dziesicioleci, jeeli nie stuleci.
W cian, w przypadkowych odstpach, wbudowano kilka drzwi. Jocelyn
poczua, jak serce zaczyna jej wali jak motem. Za ktrymi z nich mg znajdowa
si Luke. Chciaa rzuci si w ich kierunku i szybko je otworzy, ale Sebastian nadal
trzyma w doni sztylet i bez wtpienia wiedzia, e bdzie chciaa co takiego zrobi.
Korytarz zacz si zakrzywia.
- Co - odezwa si Sebastian - jelibym ci powiedzia, e ci kocham?
Jocelyn splota luno donie przed sob.
- Przypuszczam - powiedziaa ostronie - e powiedziaabym ci, e nie mgby
mnie kocha bardziej ni ja kocham ciebie.
Dotarli do podwjnych drzwi i zatrzymali si przed nimi.
- Nie powinna przynajmniej udawa, e mnie kochasz?
- A ty? - zapytaa Jocelyn. - Wiesz, jeste w czci mn. Krew demona ci
zmienia, ale naprawd mylisz, e wszystko, co w sobie masz, pochodzi od
Valentine'a?
Sebastian bez sowa popchn ramieniem drzwi i wszed do rodka. Po chwili

Jocelyn posza za nim... i zatrzymaa si w p kroku.


Pomieszczenie byo ogromne i pokrge. A do kamiennej platformy przy
zachodniej cianie rozcigaa si marmurowa podoga. Porodku podwyszenia
znajdoway si dwa trony. Nie moga ich inaczej nazwa - masywne trony zbudowane
z koci soniowej i pokryte zotem; kady z nich mia zaokrglone oparcia i od
kadego odchodzio sze stopni. Za nimi widziaa dwa ogromne okna ukazujce
jedynie ciemno. W tej sali byo co znajomego, ale Jocelyn nie potrafia stwierdzi,
co dokadnie.
Sebastian wbieg na podwyszenie i przywoa j gestem rki. Jocelyn zacza
powoli wchodzi po stopniach, by doczy do swojego syna, ktry sta naprzeciw
dwch tronw z wyrazem ogromnego triumfu na twarzy. Ten sam wyraz widziaa na
twarzy jego ojca, kiedy ten patrzy na Kielich Anioa.
- Bdzie on wielki - zacytowa Sebastian i bdzie nazwany Synem
Najwyszego, a Diabe da mu tron jego ojca. Bdzie panowa nad Piekem na wieki, a
jego panowaniu nie bdzie koca. 16
- Nie rozumiem - powiedziaa Jocelyn, a gos miaa ponury i bez ycia. Chcesz rzdzi tym wiatem? Martwym wiatem penym demonw i zniszczenia?
Chcesz wydawa rozkazy trupom?
Sebastian rozemia si. Mia ten sam miech co Valentine: chrapliwy i
melodyjny.
16 Jest to oczywicie cytat z Biblii, jednak przekrcony na sebastianowy sposb :D Dla
zainteresowanych: k
1:32-33 /Mc.
- Och, nie - powiedzia. - Kompletnie mnie nie zrozumiaa. - Wykona szybki
ruch palcami, taki sam jaki widziaa u Valentine'a, kiedy ten nauczy si posugiwa
magi, i nagle dwa okna za tronami przestay zia pustk.
Jedno z nich ukazywao przykry krajobraz: uschnite drzewa, spalon ziemi i
wstrtne skrzydlate istoty krce wok zniszczonego ksiyca. Przed oknami
rozciga si suchy paskowy ska, zapeniony ciemnymi postaciami, a kada z nich
staa w niewielkiej odlegoci od drugiej. Jocelyn uwiadomia sobie, e to s
strzegcy Sebastiana Mroczni.
Za drugim oknem widziaa Alicante, pice spokojnie w wietle ksiyca.
Niebo pene gwiazd, blask wody w kanaach. Widok ten nie by dla Jocelyn obcy i
nagle zdaa sobie spraw z przeraeniem, dlaczego ta sala wydawaa jej si znajoma.
Staa w sali obrad w Gard - przeksztaconej z amfiteatru w sal tronow, lecz
miaa ten sam ukowaty dach i rozmiar, a za oknami rozciga si znajomy widok na
Miasto Szka. Z t rnic, e jedno z tych okien wychodzio na wiat, ktry znaa, na
Idris, z ktrego pochodzia. Drugie ukazywao wiat, w ktrym aktualnie si
znajdowaa.
- Ta twierdza ma drzwi prowadzce do obu wiatw - powiedzia Sebastian
chepliwym tonem. - Ten wiat jest wyczerpany, tak. Osuszony szkielet. Och, ale twj
wiat jest gotw, by nim rzdzi. niem o tym kadego dnia i kadej nocy. Dlatego
bd go wyniszcza powoli, zaraz i godem, chyba e zel na niego rze szybko i
bezbolenie... cae to ycie zganie w mgnieniu oka - wyobra sobie, jak ten wiat
bdzie pon! - Oczy mu byszczay. - Wyobra sobie wyyny, po ktrych mgbym
si wspi, niesiony przez krzyki miliardw ludzi i smog milionw poncych serc! Odwrci si do niej. - A teraz - doda. - Powiedz mi, e otrzymaem to od ciebie.

Powiedz, e ktrakolwiek z tych rzeczy pochodzi od ciebie.


Jocelyn dzwonio w gowie.
- S dwa trony - powiedziaa.
Pomidzy jego brwiami pojawia si drobna zmarszczka.
- Co?
- Dwa trony - powtrzya. - I nie jestem gupia; wiem, dla kogo jest
przeznaczony drugi tron. Potrzebujesz jej; chcesz, eby tu bya. Twj triumf nic nie
znaczy, jeli ona go nie widzi. I to - ta potrzeba bycia przez kogo kochanym - to
odziedziczye po mnie.
Patrzy si na ni przez chwil. Warg przygryza tak mocno, e bya pewna,
e zaraz poleci z niej krew.
- Sabo - powiedzia, czciowo do siebie. - To sabo.
- To ludzko - odpara. - Ale naprawd mylisz, e Clary mogaby szczliwie
usi obok ciebie z wasnej woli?
Przez chwil mylaa, e dostrzega w jego oczach bysk, lecz chwil pniej na
powrt zasnuy si lodowat czerni.
- Wolabym, by przysza tu z wasnej woli i bya z tego powodu szczliwa, ale
i tak j tutaj przyprowadz - powiedzia. - W sumie nie dbam zbytnio o to, czy tego
chce.
Jocelyn poczua, jakby co eksplodowao w jej gowie. Rzucia si do przodu,
sigajc do sztyletu w jego doni; cofn si, unikajc jej ataku i obrci jednym
szybkim, pynnym ruchem, zwalajc j z ng. Upada na ziemi, przewrcia si i
przykucna. Zanim zdya wsta, poczua zaciskajc si na jej kurtce rk, ktra
pocigna j gwatownie do gry.
- Gupia suka - warkn Sebastian z twarz kilka cali od jej wasnej. Palce lewej
doni wbija jej bolenie w obojczyk. - Mylisz, e moesz mnie zrani? Chroni mnie
zaklcia mojej prawdziwej matki.
Jocelyn szarpna si do tyu.
- Pu mnie!
Okno po lewej stronie eksplodowao wiatem. Sebastian zatoczy si do tyu, a
na jego twarzy bysno zaskoczenie, kiedy spojrza w jego stron. Piaszczysty
krajobraz martwego wiata nagle zaiskrzy si ogniem, olepiajcym, zotym ogniem,
ktrego sup wspina si w kierunku zniszczonego nieba. Mroczni Nocni owcy
biegali tam i z powrotem jak mrwki. Skrzce si gwiazdy odbijay wiato ognia,
roztaczajc czerwono-zoto-niebiesko-pomaraczow un. Widok ten by
jednoczenie pikny i przeraajcy, jak anio.
Jocelyn poczua, jak jej usta wykrzywiaj si w lekkim umiechu. Po raz
pierwszy, od kiedy si obudzia, jej serce wypenia nadzieja.
- Niebiaski ogie - wyszeptaa.
- W rzeczy samej. - Na twarzy Sebastiana wykwit umiech. Jocelyn spojrzaa
na niego z przeraeniem. Spodziewaa si, e okae strach, lecz zamiast tego wyglda
na zadowolonego. - Jak mwi Biblia: Takie jest prawo dotyczce ofiary caopalnej:
Ofiara caopalna pozostaje na ognisku na otarzu przez ca noc a do rana, a ogie
otarza bdzie na nim pon. 17 - krzykn i unis rce, jakby chcia obj jasny
ogie, ktry wnosi si wysoko za oknem. - Marnuj swj ogie na pustyni, bracie! zawoa. - Niech rozpynie si w piasku jak krew i woda. I przyjd tu, przyjd i sta ze
mn twarz w twarz.

TUMACZENIE: Druzyna_Dobra
KOREKTA: JimmyK, KlaudiaRyan
17 Gdyby kto pyta: Trzecia Ksiga Mojeszowa (6:9)
18
Nad wodami Babilonu
Runy energii s dobre i pomocne, pomylaa wykoczona Clary, docierajc do
szczytu kolejnego piaskowego wzgrza, ale nie maj szans w rywalizacji z filiank
kawy. Bya prawie pewna, e daaby rad zmierzy si z kolejnym dniem polegajcym
na mozolnej wspinaczce, podczas ktrej jej stopy zapaday si po kostki w stertach
popiou, gdyby tylko sodka kofeina pyna w jej yach...
- Czy mylisz o tym samym co ja? - zapyta Simon, podchodzc do niej.
Wyglda na wyczerpanego i zmczonego, a kciuki zaczepi o paski od plecaka. W
sumie wszyscy wygldali na wyczerpanych. Alec i Isabelle wzili warty po incydencie
z niebiaskim ogniem, ale nie zauwayli adnych demonw i Mrocznych w pobliu
ich kryjwki. Mimo to wszyscy byli poddenerwowani i adne nie spao duej ni par
godzin. Jace, ktry wydawa si by napdzany przez stres i adrenalin, poda za
nici zaklcia ledzcego wydobywajc si z bransoletki na jego nadgarstku; w
swoim obkaczym pragnieniu, aby znale Sebastiana, czasem zapomina zatrzyma
si i poczeka na innych, wic musieli woa go i biec, aby go dogoni.
- e wielkie latte z Mud Track uczynioby wszystko lepszym?
- Jest takie miejsce dla wampirw, w pobliu Union Square, gdzie mieszaj
krew i kaw w idealnych proporcjach powiedzia Simon. - Nie jest to ani zbyt
sodkie, ani zbyt sone.
Clary zatrzymaa si; uschnite gazie lece na ziemi zapltay si jej w
sznurowada.
- Pamitasz jak rozmawialimy o nie dzieleniu si.
- Isabelle sucha, gdy mwi o wampirach.
Clary wycigna Heosphorosa. Miecz z now run wyryt na ostrzu zdawa si
migota w jej rku. Uya jego kocwki do podwaenia twardych, ciernistych gazi i
oswobodzenia si.
- Isabelle jest twoj dziewczyn. Musi ci sucha.
- Naprawd? - Simon wyglda na zaskoczonego.
Clary wyrzucia rce w gr i zacza schodzi ze wzgrza. Grunt opada
ukonie, w niektrych miejscach pojawiay si dziury i szczeliny, a wszystko pokryte
byo niekoczcym si, nudnym ju, lnicym pyem. Powietrze wci byo gorzkie, a
niebo miao odcie ziemistej zieleni. Widziaa Aleca i Isabelle stojcych niedaleko
Jace'a u podna wzgrza; dotyka on bransolety na nadgarstku i marszczy brwi,
spogldajc w dal.
Co rozbyso w polu widzenia Clary i nagle si zatrzymaa. Zmruya oczy,
prbujc dostrzec, co to byo. Co srebrnego lnio w oddali, ponad stosami kamieni i
gruzu na pustyni. Wycigna stel i szybko narysowaa run Dalekowzrocznoci na
ramieniu, ukucie kocwki steli przecio mg wyczerpania w jej umyle i
wyostrzyo jej wzrok.
- Simon! - powiedziaa, gdy ju j dogoni. - Widzisz to?
Pody za jej spojrzeniem.
- Zauwayem to w nocy. Pamitasz, jak Isabelle powiedziaa, e myl, e
widz miasto?

- Clary? - To by Jace, ktry patrzy na nich, jego twarz bya blada w


porwnaniu z popielatym powietrzem. Przywoaa ich gestem - Co si dzieje?
Znw na to, co teraz widziaa - lnice skupisko ksztatw majaczcych w
oddali.
- Tam co jest zawoaa. - Simon myli, e to miasto...
Urwaa, poniewa Jace ju zacz biec we wskazanym przez ni kierunku.
Isabelle i Alec wygldali na zaskoczonych, ale potem podyli za nim; Clary
westchna z irytacj i z Simonem u boku posza w ich lady.
Ruszyli w d stoku pokrytego lunymi kawakami ska, p biegn, p
lizgajc si, pozwalajc poluzowanym kamykom obsuwa si pod ich stopami, tym
samym przyspieszajc bieg. Nie po raz pierwszy Clary docenia swj strj: potrafia
sobie wyobrazi, e spadajce odamki ska podaryby jej zwyczajne buty i spodnie na
strzpy.
W biegu dotara na zbocze wzniesienia. Jace znajdowa si nieco z przodu, a
Alec i Isabelle deptali mu po pitach, poruszali si szybko, wspinajc na skalne kopce,
przeskakujc przez mae strumyki stopionego ulu. Gdy Clary zbliya si do nich,
zobaczya, e dotarli do miejsca, gdzie pustynia wydawaa si koczy do krawdzi
paskowyu? Urwiska?
Clary przyspieszya, wdrapaa si na ostatni skaln had i prawie si z niej
stoczya. Gdy ju staa pewnie Simon, o wiele zgrabniejszy od niej, dotar tam
chwil wczeniej zobaczya Jace'a stojcego na skraju olbrzymiego urwiska, ktre
opadao przed nimi niczym krawd Wielkiego Kanionu. Alec i Isabelle stanli po obu
jego stronach. Caa trjka bya niesamowicie milczca i tylko wpatrywaa si przed
siebie w sabe wiata.
Co w postawie Jace'a, w sposobie w jaki sta, powiedziao Clary, gdy ju
stana przy jego boku, e co jest nie tak. Potem zauwaya wyraz jego twarzy i w
mylach zmienia nie tak na niesamowicie bardzo le.
Wpatrywa si w d, w znajdujc si poniej dolin, jakby patrzy na grb
kogo, kogo kiedy kocha. Znajdoway si tam ruiny miasta. Bardzo, bardzo starego
miasta, ktre zostao wybudowane u stp wzgrza, ktrego wierzchoek otaczay szare
chmury i mga. Z domw pozostay jedynie stosy ska, a popi pokry ulice i ruiny
budynkw. Pord nich, niczym zuyte zapaki, leay poamane supy wykonane z
lnicego kamienia, bezsensowne pikno w tej zrujnowanej krainie.
- Demoniczne wiee wyszeptaa.
Jace przytakn ponuro.
- Nie wiem, jakim cudem powiedzia ale jakim... to jest Alicante.
- To straszne brzemi,
zrzuca tak odpowiedzialno na barki tak modych osb powiedzia Zachariasz,
gdy drzwi Sali Obrad zamkny si za Emm Carstairs i Julianem Blackthornem. Aline
i Helen wyszy za nimi, aby odprowadzi ich z powrotem do domu, w ktrym si
zatrzymali. Kade z dzieci prawie saniao si na nogach z wyczerpania pod koniec ich
przesuchania, a pod ich oczami wida byo wielkie, ciemne sice.
Tylko kilku czonkw Rady wci znajdowao si w pomieszczeniu; Jia i
Patrick, Maryse i Robert Lightwoodowie, Kadir Safar, Daiana Wraybur, Tomas
Rosales, kilku krccych si po sali Cichych Braci i szefowie Instytutw. Wikszo z

nich rozmawiaa ze sob, a Zachariasz sta przy pulpicie Jii, spogldajc na ni z


gbokim smutkiem w oczach.
- Przetrwali wiele strat powiedziaa Jia. - Ale jestemy Nocnymi owcami;
wielu z nas stracio wiele w modym wieku.
- Wci maj Helen i ich wujka odezwa si Patrick, stojcy niedaleko
Roberta i Maryse, ktrzy wygldali na spitych i wyczerpanych. - Oni zadbaj o nich,
o Emm Carstairs rwnie; Blackthornowie traktuj j jak rodzin.
- Czsto z tymi, ktrzy nas wychowywali, ktrzy nas strzegli, nie jestemy
poczeni wizami krwi odezwa si Zachariasz. Jia pomylaa, e wydawao jej si,
e widziaa niezwyk mikko w jego oczach, gdy mwili o Emmie, prawie al. A
moe tylko to sobie wyobrazia. - S to ci, ktrzy nas kochaj i ktrych my kochamy.
Tak byo ze mn. Najwaniejsze aby nie rozdzieli jej z Blackthornami ani z chopcem
Julianem.
Jia z oddali syszaa, jak jej m uspokaja dawnego Cichego Brata, ale jej myli
byy skupione na Helen. W gbi serca Jia czasem martwia si o swoj crk, ktra
cakowicie oddaa swoje serce dziewczynie, ktra bya w poowie faerie, ktrych rasa
bya znana ze swojej nieuczciwoci. Wiedziaa take, e Patrick jest niezadowolony,
poniewa Aline wolaa dziewczyny od chopcw i ubolewa co wedug niej byo
egoistyczne e moe to oznacza koniec linii Penhalloww. Ona sama bardziej
martwia si, czy Helen nie zamie serca ich crki.
- Jak wiele wiary dajesz plotkom mwicym o zdradzie faerie? - zapyta Kadir.
- Wierz w to cakowicie powiedziaa Jia. - To wyjania wiele rzeczy. Jak byli
w stanie wej do Alicante i zbiec z winiami z domu nalecego do przedstawicieli
Jasnego Dworu; jak Sebastian mg ukry przed nami swoich onierzy w Cytadeli;
dlaczego zachowa przy yciu Marka Blackthorna nie z obawy przed gniewem
faerie, ale z szacunku dla ich sojuszu. Jutro stan twarz w twarz z Krlow Faerie i...
- Z caym szacunkiem powiedzia Zachariasz tym swoim agodnym gosem. Nie sdz, eby to by dobry pomys.
- Dlaczego nie? - zada odpowiedzi Patrick.
Poniewa teraz posiadacie informacje, o ktrych Krlowa nie ma pojcia
odezwa si Brat Enoch. Taka sytuacja zdarza si rzadko. Na wojnie sia ma swoje
zalety, ale wiedza rwnie. Nie zmarnujcie tego.
Jia zawahaa si.
- Sprawy mog wyglda o wiele gorzej ni sdzisz powiedziaa i wycigna
co z kieszeni paszcza. Bya to ognista wiadomo skierowana do niej ze Spiralnego
Labiryntu. Podaa j Zachariaszowi.
Wyglda, jakby tre tej wiadomoci zmrozia mu krew w yach. Przez chwil
po prostu na ni patrzy; a potem przesun palcem po papierze, na co uwiadomia
sobie, e nie czyta, tylko raczej ledzie pismo na licie, pismo, ktre wyranie trafio
go jak strzaa w serce.
Theresa Gray.
- Tessa informuje powiedzia w kocu, a potem odchrzkn, poniewa jego
gos by niewyrany i drcy. - Informuje, e czarownicy ze Spiralnego Labiryntu
zbadali ciao Almarica Kriegsmessera. Jego serce byo wysuszone, tak samo pozostae
organy wewntrzne. Pisze take, e jest im przykro, ale nie ma absolutnie adnej
moliwoci by wyleczy Mrocznych. Nekromancja moe sprawi, e ich ciaa bd
ponownie funkcjonowa, ale ich dusze odeszy na zawsze.

- Tylko moc Piekielnego Kielicha utrzymuje ich przy yciu dodaa Jia, jej gos
by przepeniony smutkiem. - Wewntrz s martwi.
- A wic jeli Piekielny Kielich zostaby zniszczony... - domylia si Diana.
- To mogoby ich wszystkich zabi, tak powiedziaa Jia. - Ale my nie mamy
Piekielnego Kielicha, jest w rkach Sebastiana.
- Zabicie ich wszystkich za jednym zamachem wydaje si niewaciwe
odezwa si Tomas, ktry wyglda na wstrznitego. - S Nocnymi owcami.
- Nie s powiedzia Zachariasz, jego gos by o wiele mniej delikatny ni ten,
ktry zwykle z nim kojarzya. Spojrzaa na niego zaskoczona. - Sebastian liczy, e
bdziemy myle o nich jak o Nocnych owcach. Liczy na nasze wahanie, na nasz
niezdolno do zabijania potworw o ludzkich twarzach.
- Na nasze miosierdzie doda Kadir.
- Jeli zostabym Przemieniony, wolabym, eby skrcono moje mki
powiedzia Zachariasz. - To jest miosierdzie. To co, co okaza Edward Longford
swojemu parabatai, zanim zatopi w sobie swj miecz. To dlatego okazaem mu
szacunek. - Dotkn wyblakej runy na swoim gardle.
- A wic mamy poprosi tych ze Spiralnego Labiryntu, eby si poddali? zapytaa Diana. - Aby zaprzestali poszukiwania lekarstwa?
- Oni ju si poddali. Nie syszaa tego, co napisaa Tessa? - odezwa si
Zachariasz. - Nie ma szans na odnalezienie lekarstwa. Nie na czas. Wiem to jest to,
czego si nauczyem e nie moemy si zawsze na to powoywa. To nie moe by
nasza jedyna nadzieja. Musimy opaka Mrocznych jak zmarych i zaufa temu, kim
jestemy: Nocnymi owcami, wojownikami. Musimy robi to, do czego zostalimy
stworzeni. Walczy.
- Ale jak mamy broni si przed Sebastianem? Byo wystarczajco le, gdy
musielimy walczy tylko z Mrocznymi, a teraz na dodatek naszym wrogiem jest
Jasny Dwr! - Tomas pk. - A ty jeste tylko chopcem...
- Mam sto czterdzieci sze lat odpar Zachariasz. - I to nie jest moja
pierwsza niemoliwa do wygrania wojna. Wierz, e moemy obrci zdrad faerie na
nasz korzy. Bdziemy potrzebowali pomocy ze Spiralnego Labiryntu, ale jeli mnie
posuchacie, to powiem wam, jak tego dokona.
Clary, Simon, Jace,
Alec i Isabelle w milczeniu przemierzali drog przez pene grozy ruiny Alicante. Jace
mia racj; to byo Alicante, bez wtpienia. Minli zbyt wiele miejsc, ktre znali, eby
mogo by inaczej. Mur, cigncy si wok miasta, teraz w rozsypce; bramy z
wygryzionymi szramami, powstaymi przez kwany deszcz. Plac Wodny, puste
kanay, wypenione gbczastym, czarnych mchem.
Wzgrze wysadzono i teraz zostaa z niego sterta nagich ska. Miejsca, w
ktrych kiedy biegy drogi teraz byy dokadnie widoczne, niczym blizny na jego
boku. Clary widziaa, e Gard powinno znajdowa si na jego szczycie, ale teraz, jeli
wci istniao, byo niewidoczne, ukryte w szarej mgle.
W kocu wdrapali si na wysoki kopiec gruzu i znaleli si na Placu Anioa.
Clary, zaskoczona, wzia gboki oddech mimo e wikszo otaczajcych go
budynkw zawalia si, to sam plac by, co dziwne, prawie nietknity, bruk cign si
dalej w tawym wietle. Sala Porozumie wci staa na swoim miejscu.

Jednake nie bya zbudowana z biaego kamienia. W ludzkim wymiarze


wygldaa jak grecka witynia, jednak w tym jak co wykonanego z lakierowanego
metalu. By to wysoki, kwadratowy budynek, jeli co wygldajcego jak roztopione
zoto wylane z nieba mona nazwa budynkiem. Olbrzymie ryciny oplatay go niczym
wstka prezent, cao wiecia ponuro w pomaraczowym wietle.
- To Sala Porozumie. - Isabelle staa w miejscu z biczem owinitym wok
nadgarstka, wpatrujc si w budynek. - Niewiarygodne.
Zaczli wspina si po zotych stopniach, pokrytych popioem i nalotem. Na
szczycie schodw zatrzymali si, aby spojrze na wielkie podwjne drzwi. Kade ze
skrzyde pokrywaa blacha z kutego motem metalu, na ktrej wygrawerowano obrazy.
- To historia powiedzia Jace, podchodzc bliej i dotykajc grawerunkw
palcem w czarnej rkawiczce. Zapisane w nieznanym jzyku sowa wiy si na dole
kadej ilustracji. Spojrza na Aleca. - Jeste w stanie to odczyta?
- Czy jestem jedyn osob, ktra uwaaa na lekcjach jzykw? - zapytaa Alec
ze znueniem, ale podszed, by przyjrze si dokadnie bazgroom. - C, najpierw
panele. To historia. - Wskaza na pierwszy z nich, ktry pokazywa grup bosych
ludzi w szatach, prbujcych si ukry, gdy chmury nad nimi rozwary si i
pazurzasta do signa po nich. - yli tu ludzie, lub co do ludzi podobne
powiedzia Alec wskazujc na postaci. - yli w pokoju, a przybyy demony. A
potem... - Przerwa, kadc do na panelu, ktry by Clary doskonale znany. Anio
Razjel powstajcy znad Jeziora Lynn z Darami Anioa w doni. - Na Anioa.
- Dosownie powiedziaa Isabelle. - Ale jak... To nasz Anio? Nasze jezioro?
- Nie mam pojcia. Tu jest napisane, e przybyy demony, a Nocni owcy
zostali stworzeni do walki z nimi. - Alec kontynuowa, przesuwajc si wzdu ciany
i ledzc przebieg historii. Pokaza palcem bazgroy. - To sowo oznacza Nephilim
Jednak Nocni owcy odrzucili pomoc Podziemnych. Czarownicy i faerie doczyli do
swoich piekielnych rodzicw. Stanli po stronie demonw. Nephilim zostali pokonani
i wybici. W swoich ostatnich dniach stworzyli bro, ktra miaa powstrzyma demony.
- Pokaza na panel, na ktrym wida byo kobiet trzymajc w doniach co w stylu
elaznej laski z poncym na jej kocu kamieniem. - Nie mieli serafickich ostrzy;
jeszcze ich nie wyrabiano. I wyglda rwnie na to, e nie byo elaznych Sistr i
Cichych Braci. Mieli kowali, ktrzy opracowali jaki rodzaj broni, co, co myleli, e
moe pomc. Tu jest napisane skeptron, ale to sowo nic mi nie mwi. Jednake
skeptron nie wystarczy. - Przeszed do nastpnego panelu, przedstawiajcego
masakr: ciaa Nephilim, kobiet z elazn lask na ziemi, a sama bro leaa
odrzucona gdzie z boku. - Demony tu s nazywane asmodei spaliy soce i niebo,
zapeniy je popioem i chmurami. Wyrway ogie z ziemi, a miasta zrwnay z
gruntem. Zabili wszystko, co si rusza i oddycha. Wysuszyy morza - wszystko, co
yo w wodzie, rwnie zgino.
- Asmodei powtrzya Clary. - Syszaam to sowo wczeniej. Lilith
powiedziaa to o Sebastianie, zanim si urodzi. Dziecko zrodzone z tej krwi
przewyszy moc Wielkie Demony z otchani pomidzy wiatami. Bdzie o wiele
potniejsze ni asmodei.
- Asmodeusz by jednym z Wielkich Demonw z otchani midzy wiatami
powiedzia Jace, spotykaj si z Clary spojrzeniem. Wiedziaa, e pamita przemow
Lilith tak samo dobrze jak ona. Oboje dzielili wizj, zesan im przez anioa Ithuriela.
- Jak Abbadon? - zapyta Simon. - On by Wielkim Demonem.

- Jest o wiele potniejszy. Asmodeusz to jeden z Ksit Pieka jest ich


dziewiciu. To Fati. Nocni owcy nie mog nawet marzy o pokonaniu ich. W walce
s w stanie pokona Anioy. Mog zmienia wiaty powiedzia Jace.
- Asmodei s potomkami Asmodeusza. To potne demony. Wysuszyy wiat do
ostatniej kropli i zostawiy dla innych, sabszych demonw, aby doszcztnie go
zniszczyy gos Aleca by saby. - To nie jest ju Sala Porozumie. To grobowiec.
Grobowiec, w ktrym pochowano wszelkie ycie z tego wiata.
- Ale czy to nasz wiat? - Isabelle podniosa gos. - Czy przenielimy si w
czasie w przyszo? Jeli Krlowa nas oszukaa...
- Nie zrobia tego. No, przynajmniej nie w tej kwestii powiedzia Jace. - Nie
przenielimy si w czasie w przd, tylko poszlimy w bok. Ten wymiar jest
lustrzanym odbiciem naszego wiata. Miejscem o innym biegu historii. - Zatkn
kciuki za pasek. - wiatem bez Nocnych owcw.
- Jak w Planecie Map powiedzia Simon. - Tylko tam akcja dziaa si w
przyszoci.
- Taaa, no c, tak moe wyglda nasza przyszo, jeli Sebastian dostanie to,
czego chce doda Jace. Klapn doni panel, na ktrym kobieca trzymaa poncych
skeptron, zmarszczy brwi i mocno popchn drzwi.
Otworzyy si ze skrzypieniem, ktre przecio powietrze jak n. Clary
skrzywia si. Jace wycign swj miecz i ostronie zajrza przez szczelin w
drzwiach. Za nimi znajdowao si pomieszczenie wypenione szarawym wiatem.
Ramieniem otworzy szerzej drzwi i wlizgn si przez nie, nakazujc reszcie gestem,
aby poczekali.
Isabelle, Alec, Clary i Simon popatrzyli po sobie i bez sowa natychmiast
ruszyli za nim. Alec jako pierwszy, z ukiem w gotowoci; potem Isabelle, ze swoim
biczem; Clary dzierc miecz, a jako ostatni Simon, ktrego oczy byszczay w mroku,
jak kocie.
Wntrze Sali Porozumie byo zarazem znajome jak i obce. Podog wykonano
z marmuru, teraz popkanego i zniszczonego. W wielu miejscach wielkie czarne
plamy znaczyy kamie, a byy to pozostaoci rozlanej dawno krwi. Sufit nad nimi,
ktry w Alicante by ze szka, zosta zniszczony wieki temu, teraz pozostay z niego
tylko odamki niczym jasne ostrza na tle nieba.
Poza posgiem w centrum pomieszczenie byo puste i wypenione chorobliwym
zto-szarym wiatem. Jace, stojcy przodem do posgu, odwrci si gwatownie,
gdy do niego podeszli.
- Kazaem wam zaczeka warkn na Aleka. - Czy kiedykolwiek zrobicie to,
co wam powiem?
- Tak naprawd to nic nie powiedziae stwierdzia Clary. - Tylko pokazae
gestem.
- Gesty te maj znaczenie odpar. - A gestykulowaem bardzo ekspresyjnie.
- Nie jeste za nas odpowiedzialny powiedzia Alec, opuszczajc uk. Lekko
si rozluni. W cieniu nie kryy si adne demony: nic nie przysaniao im widoku na
korodujce ciany, a poza posgiem w pomieszczeniu nic nie stao. - Nie musisz nas
chroni.
Isabelle przewrcia oczami i podesza do posgu, zadzierajc gow. Statua
przedstawiaa mczyzn w zbroi; jego stopy, w cikich, wysokich butach,
spoczyway na zotym cokole. Mia na sobie rwnie mistern kolczug z poczonych

ze sob kamiennych obrczy, ozdobion motywem anielskich skrzyde na piersi. W


doniach dziery elazn replik skeptronu, na ktrej zwieczeniu znajdowa si
okrgy, metalowy ornament, w ktrym umieszczono czerwony klejnot.
Tek, kto wyrzebi ten posg by niezwykle utalentowany. Twarz mczyzny o
kwadratowej szczce bya przystojna, a jego spojrzenie jasne. Ale uchwyci nie tylko
wietnoci jego wygldu: wida byo pewn stanowczo w jego oczach i w uoeniu
szczki, wygite usta, ktre wskazyway na egoizm i okruciestwo.
Na cokole byy wyryte sowa i chocia nie byy w jzyku angielskim, Clary
potrafia je odczyta.
JONATHAN NOCNY OWCA. PIERWSZY I OSTATNI Z NEPHILIM.
- Pierwszy i ostatni wyszeptaa Isabelle. - To miejsce to grobowiec.
Alec przykucn. Na cokole, pod imieniem Jonathan Nocnego owcy byo
jeszcze wicej sw. Odczyta je:
A zwycizcy i temu, co czynw mych strzee do koca, dam wadz nad
poganami, a rzg elazn bdzie ich pas i dam mu gwiazd porann. 18
- Co to ma znaczy? - zapyta Simon.
- Myl, e Jonathan Nocny owca by zarozumiay stwierdzi Alec. - I sdz,
e uwaa, e skeptron mia nie tylko uratowa ich, ale take da mu wadz nad
wiatem.
18
Biblia Tysiclecia Online, Pozna 2003, skrcony fragment z Apokalipsy w. Jana 2, 26-28
- I dam mu gwiazd porann - powiedziaa Clary. - To z Biblii. Naszej Biblii.
A Morgenstern oznacza poranna gwiazda.
- Poranna gwiazda ma wiele znacze odpar Alec. - Moe znaczy
najjaniejsza gwiazda na niebie, niebiaski ogie albo ogie, ktry spad na
ziemi z anioami, gdy zostay zrucone z nieba. To take imi Lucyfera, nioscego
wiato, demona pychy. - Wyprostowa si.
- Tak czy inaczej, to oznacza, e ta rzecz, ktr trzyma statua to prawdziwa bro
powiedzia Jace. - Podobnie mwiy ryciny na drzwiach. Powiedziae wczeniej, e
skeptron mia peni rol serafickich ostrzy, powstrzymywa demony. Spjrzcie na
runy na rkojeci. S bojowe.
Isabelle dotkna swojego naszyjnika.
- I ten czerwony kamie. Wyglda, jakby by wykonany z tego samego
materiau co mj naszyjnik.
Jace skin gow.
- Te myl, e to ten sam kamie. - Clary wiedziaa, e to powie, zanim nawet
otworzy usta. - To bro. Chc j.
- No c, ale nie dostaniesz jej odpar Alec. - Jest przytwierdzona do posgu.
- Nie jest zauway Jace. - Spjrz, posg trzymaj j ale to s dwie oddzielne
czci. Najpierw wyrzebiono posta a potem woono jej bero w rce. Ono miao
by wyjmowane.
- Nie jestem pewna czy to na pewno prawda... - zacza Clary, ale Jace ju
stawia stop na cok, przygotowujc si do wspinaczki. Mia ten bysk w oku, ktry
jednoczenie kochaa i baa si tego, co mwi: zrobi co bd chcia, mniejsza o
konsekwencje.19
- Czekaj! - Simon rzuci si, aby powstrzyma Jace'a przed dalsz wspinaczk. Przepraszam, ale czy nikt nie wie, co tu si dzieje?

- Nieee wycedzi Jace. - Dlaczego nas nie owiecisz? No wiesz, mamy


przecie kup czasu.
Simon skrzyowa ramiona na piersi.
- Braem udzia w wielu kampaniach...
19
W oryginale byo brzydkie sowo, ale to mog czyta niepenoletni (pozdrawiam Natk :)), wic
zdanie
zostao 'zagodzone' ;) /M.
- Kampaniach? - powtrzya zaskoczona Isabelle.
- Ma na myli gr Lochy i Smoki wyjania Clary.
- Gr powtrzy Alec z niedowierzaniem. - Jakby nie zauway, to nie jest
gra.
- Nie o to mi chodzi powiedzia Simon. - Chodzi o to, e kiedy grasz w D&D
i twoja druyna napotyka stert skarbw, wielki byszczcy klejnot, lub magiczn zot
czaszk, to nigdy jej nie bierz. To zawsze jest puapka. - Rozoy ramiona i
gwatownie nimi pomacha. - To jest puapka.
Jace nie odzywa si. Patrzy na Simona w zamyleniu, jak gdyby nigdy
wczeniej go nie widzia, albo ani razu mu si bliej nie przyjrza.
- Chod tutaj rzuci.
Simon podszed do niego z uniesionymi brwiami.
- Co... oooooch!
Jace rzuci swj miecz w donie Simona.
- Potrzymaj go, kiedy bd si wspina powiedzia Jace i wskoczy na cok.
Protesty Simona zaguszyy odgosy butw Jace'a, uderzajcych w kamie, gdy
wdrapywa si na posg, podcigajc si na doniach. Dotar do poowy statuy, gdzie
rzebiona kolczuga oferowaa oparcie dla stp i przygotowa si, po czym sign
ponad kamieniem, aby chwyci skeptron.
Moe to byo zudzenie, ale Clary wydawao si, e usta posgu wygiy si w
jeszcze okrutniejszy grymas. Czerwony kamie nagle rozbys; Jace cofn si, ale
pomieszczenie ju wypenio si oguszajcym haasem, okropn kombinacj alarmu
przeciwpoarowego i ludzkich krzykw, ktry wci narasta.
- Jace! - Clary podbiega do posgu; chopak ju zdy zeskoczy na ziemi,
krzywic si z powodu okropnego haasu. wiato wydobywajce si z czerwonego
kamienia wci zwikszao swoje natenie, pograjc pomieszczenie w krwawym
blasku.
- Niech to szlag! - Jace przekrzycza haas. - Nienawidz kiedy Simon ma racj.
Simon wepchn Jace'owi miecz w donie z krzyw min, tamten wzi go i
rozejrza si uwanie. Alec ponownie unis uk, a Isabelle staa z biczem w
gotowoci. Clary wycigna ostrze zza pasa.
- Lepiej si std wynomy zawoa Alec. - Moe nic si nie stao, ale...
Isabelle wrzasna i przycisna do do piersi. Jej zawieszka zacza migota w
powolnym, staym rytmie, jak bicie serca.
- Demony krzykna, gdy niebo wypenio si latajcymi istotami. I to byy
Istoty, przez due I - miay cikie, okrge ciaa, niczym wielkie blade larwy;
pokryway je rzdy przyssawek. Nie miay twarzy: na obu kocach miay wielkie
rowe okrge paszcze o rekinich zbach. Z ich cia wychodziy rzdy przysadzistych
skrzyde, kade z nich zakoczone byo ostrym szponem.

I byy ich setki.


Nawet Jace zblad.
- Na Anioa... w nogi!
Pobiegli, ale kreatury, mimo swoich wymiarw, okazay si szybsze.
Wyldoway wok nich z brzydkim mokrym planiciem. Clary pomylaa ze zoci,
e brzmi jak gigantyczne kulki ze liny spadajce z nieba. wiato wylewajce si z
skeptronu znikno, gdy tylko si pojawiy i teraz pomieszczenie byo skpane w
brzydkim tawym blasku pyncym z nieba.
- Clary! - wrzasn Jace, gdy jeden ze stworw dwign si ku niej z otwart
paszcz. Zwisay z niej te struki liny.
up. Strzaa wbia si w podniebienie demona. Stwr cofn si, plujc czarn
krwi. Clary zauwaya ktem oka, e Alec naoy kolejna strza i j wypuci.
Kolejny demon zatoczy si do tyu, Isabelle ju po chwili znalaza si przy nim i
kolejnymi machniciami bicza pocia go na strzpy. Simon zapa kolejnego demona i
przytrzyma go, jego donie zatony w misistym szarym ciele, a potem Jace zatopi
w nim swj miecz. Demon upad, przewracajc Simona na posadzk, ktry wyldowa
na swoim plecaku. Clary pomylaa, e wydawao si jej, e syszy dwik tuczonego
szka, ale po chwili Simon podnis si, Jace podtrzyma go, kadc mu do na
ramieniu, a potem obaj ruszyli do dalszej walki.
Clary poczua ld w sercu: cichy chd bitwy. Demon postrzelony przez Aleca
wi si, prbujc wyplu strza, ktra utkwia w jego paszczy; podesza do niego i
wbia ostrze w jego ciao, czarna posoka wytrysna z rany, plamic jej strj. Cae
pomieszczenie byo pene smrodu wydobywajcego si z gnijcych cierw demonw,
wymieszanego z kwasem i posok; zakrztusia si, gdy demonem wstrzsn ostatni
spazm i upad.
Alec osania ich, wypuszczajc strzay w regularnych odstpach i odpychajc
zranione demony. Gdy ju z trudem walczyy, Jace i Isabelle dopaday ich, tnc na
kawaki mieczem i batem. Clary posza w ich lady, skaczc na kolejnego rannego
demona, rozcinajc wraliw skr pod jego paszcz, jej donie, pokryte tust,
demoniczn krwi, lizgay si na rkojeci ostrza. Demon upad z sykiem na ziemi,
przewracajc j. Miecz wypad jej z rk, ale rzucia si w jego kierunku, chwycia go i
odtoczya si na bok, akurat w momencie, gdy nastpny demon rzucia si na ni ca
powierzchni swojego potnego cielska.
Upad dokadnie w miejscu, gdzie wczeniej leaa i obrci si z sykiem, tak,
e Clary znalaza si naprzeciwko dwch otwartych ziejcych paszczy. Ju miaa
rzuci ostrzem, kiedy pojawi si srebrno-zoty bysk i bicz Isabelle opad, przecinajc
demona na p.
Upad, rozdarty na dwie czci, a poskrcane parujce wntrznoci wylay si
na zewntrz. Nawet mimo bitewnego chodu Clary poczua mdoci. Demony zwykle
znikay zanim udao ci si zobaczy co wicej. Ten cigle wi si, nawet podzielony
na dwie czci miota si na lewo i prawo. Isabelle skrzywia si i ponownie uniosa
bicz i nagle wicie zmienio si w gwatowne szarpnicie, a poowa potwora obrcia
si i zatopia zby w nodze Isabelle.
Dziewczyna wrzasna, robic batem zamach i demon puci j; upada do tyu,
gdy jej noga odmwia posuszestwa. Clary skoczya do przodu, dgajc drug
poow stwora, zagbiajc ostrze w jego plecach tak dugo, a rozpad si pod ni i
klczaa ju tylko w kauy demonicznej krwi, trzymajc brudne ostrze w doni i

ciko dyszc.
Zapada cisza. Alarm przesta dzwoni, a demony znikny. Wszystkie zostay
wybite, ale nie mona byo mwi o zwycistwie. Isabelle leaa na ziemi z biczem
okrconym wok nadgarstka, a krew sczya si z rozcicia w ksztacie pksiyca
na nodze. Oddychaa z trudem, a jej powieki trzepotay.
- Izzy! - Alec rzuci uk na ziemi i popdzi przez zakrwawion posadzk w
kierunku siostry. Opad obok niej na kolana i wzi j w ramiona. Wycign stel zza
pasa. - Iz, Izzy, trzymaj si...
Jace, ktry podnis uk, wyglda, jakby mia zwymiotowa albo zemdle;
Clary z tpym zdziwieniem gapia si, jak Simon pooy do na ramieniu Jace'a, jego
palce mocno je ciskay, jak gdyby go podtrzymywa.
Alec przeci materia stroju Isabelle, od nogawki a do kolana. Clary zdusia
okrzyk. Noga Isabelle bya okropnie poraniona: wygldaa jak po ugryzieniu rekina,
ktre Clary widziaa na zdjciu gbokie rozcicie otaczaa krew i zmiadona
tkanka.
Alec przyoy stel do skry na jej kolanie i narysowa jedno iratze, a potem
kolejne par cali niej. Jej ramiona dray, ale donie pozostay nieruchome. Clary
zapaa Jace'a za rk i cisna j. Bya lodowato zimna.
- Izzy wyszepta Alec, gdy oba iratze wyblaky i stopiy si ze skr,
zostawiajc nie niej biae lady. Clary przypomniaa sobie o Hodge'u, o tym, jak
rysowali runy lecznicze na jego skrze, ale obraenia okazay si zbyt rozlege: runy
wyblaky, a on wykrwawi i si i umar pomimo mocy runw.
Alec podnis wzrok. Jego twarz bya pena emocji, rysy cignite, a na jego
policzka wida byo krew; krew Isabelle, pomylaa Clary.
- Clary powiedzia. - Moe ty sprbujesz...
Simon nagle zamar.
- Musimy si std wydosta powiedzia. - Sysz odgosy skrzyde. Zaraz
pojawi si ich wicej.
Isabelle przestaa dysze. Krew z rozcicia zacza pyn wolniej, ale Clary
widziaa, ze cinitym sercem, e rana wcale nie znikna - bya opuchnita i
jaskrawoczerwona.
Alec wsta, unoszc bezwadne ciao siostry w ramionach, a jego czarne wosy
powieway niczym flaga.
- Gdzie mam i? - zapyta szorstko. - Jeli pobiegniemy, dogoni nas...
Jace odwrci si.
- Clary...
Jego spojrzenie byo bagalne, ten widok ama Clary serce. Jace, ktry nigdy o
nic nie baga, zrobi to dla Isabelle, najodwaniejszej z nich.
Alec spojrza najpierw na posg, potem na Jace'a, a na koniec na blad twarz
swojej nieprzytomnej siostry.
- Niech kto powiedzia amicym si gosem co zrobi...
Clary odwrcia si na picie i pobiega do ciany. Prawie na ni wpada, gdy
wyrwaa stel z buta i przyoya j do kamienia. Kontakt narzdzia z marmurem
wywoa fal uderzeniow, ktra powdrowao do jej ramienia, ale nie przestaa
naciska, jej palce wibroway, gdy rysowaa. Czarne linie rozeszy si po kamieniu,
przybierajc ksztat drzwi, ich krawdzie zaczy migota. Za sob Clary usyszaa
demony: ryk ich gosw, trzepot olbrzymich skrzyde, syki przemieniajce si we

wrzaski, gdy z drzwi buchna jasno.


Pojawi si srebrzysty prostokt: nie mia dna, przypomina zbiornik wody, ale
wcale nim nie by; otaczay go ponce runy. Portal. Clary wycigna jedn z doni i
dotkna jego powierzchni. Kada czstka jej ciaa skupia si na wyobraeniu sobie
konkretnego miejsca.
- Chodcie! - zawoaa, skupiajc na nim wzrok, zapominajc o Aleku nioscym
siostr w ramionach, ktry przebieg obok niej i zupenie znikn w odmtach Portalu.
Simon poszed w jego lad, tak samo Jace, ktry chwyci jej woln do, gdy
przechodzi. Clary miaa tylko chwil, by odwrci si i spojrze za siebie cae jej
pole widzenia wypenio wielkie czarne skrzydo i przeraajcy bysk czarnych,
ociekajcych trucizn zbw zanim Portal wcign j i znikna w jego wirze.
Clary uderzya ciko o ziemi, ranic kolana. Portal odrzuci j daleko od
Jace'a: szybko podniosa si i rozejrzaa dookoa, ciko oddychajc co by si stao
gdyby Portal nie zadziaa? Co, gdyby przeniosa ich w niewaciwe miejsce?
Ale sufit rozcigajcy si nad nimi by znajomy i wysoki, z wyrysowanymi na
nim Znakami. Znajdowao si tam palenisko, lady zarysowa na pododze, w
miejscach, gdzie spali zeszej nocy. Jace sta na wasnych nogach z ukiem Aleka w
doni, Simon...
I Alec klczcy przy Isabelle. Caa rado Clary, ktr czua po sukcesie z
Portalem, pka jak balon. Isabelle leaa nieruchomo, wygldajc na wycieczon,
oddychaa pytko. Jace opad na kolana obok Aleca i delikatnie dotkn wosw
dziewczyny.
Clary poczua, e Simon owin do wok jej nadgarstka. Jego gos by
urywany.
- Jeli moesz co zrobi...
Jak we nie ruszya do przodu i rwnie uklka przy Isabelle, naprzeciwko
Jace'a, stela lizgaa si w jej zakrwawionych palcach. Przyoya kocwk do
nadgarstka dziewczyny, pamitajc, co zrobia przed Adamantow Cytadel, gdy
zajmowaa si uzdrawianiem Jace'a. Lecz, lecz, lecz bagaa, a wreszcie stela obudzia
si do ycia i czarne linie zaczy leniwie rozchodzi si wzdu przedramienia Izzy.
Dziewczyna jkna i szarpna si w ramionach Aleka, ktry pochyli gow i
schowa twarz we wosach siostry.
- Izzy, prosz szepta. - Nie po tym, co stao si z Maxem. Izzy, prosz, zosta
ze mn.
Isabelle dyszaa, jej powieki trzepotay. Wygia si a potem opada, kiedy
iratze znikno z jej skry. Krew leniwie sczya si z rany na jej nodze: wygldaa
jakby bya zabarwiona na czarno. Clary trzymaa stel w doni tak mocno, i miaa
wraenie, e zgina si w jej ucisku.
- Nie mog tego zrobi wyszeptaa. - Nie jestem w stanie zrobi
wystarczajco silnego znaku.
- To nie twoja wina to trucizna odezwa si Jace. - Demoniczna trucizna.
Czasem runy nie s w stanie pomc.
- Sprbuj jeszcze raz poprosi Alec, jego oczy byy suche, ale wida w nich
byo straszliw jasno. - Z iratze. Albo z jak now run; potrafisz tworzy runy...
Usta Clary byy suche. Nigdy wczeniej nie chciaa tak bardzo stworzy
kolejnej runy, ale tym razem stela nie bya przedueniem jej ramienia; bya jak jaki
martwy przedmiot w jej doni. Nigdy wczeniej nie czua si tak bezradna.

Isabelle chrapliwie prbowaa zapa oddech.


- Co musi pomc! - wrzasn nagle Simon, jego gos odbi si echem od cian.
- Jestecie Nocnymi owcami; walczycie z demonami przez cay czas. Musicie by w
stanie co zrobi...
- I umieramy przez cay czas! - krzykn do niego Jace, a potem
niespodziewanie pochyli si obok ciaa Isabelle, jakby skrca si z blu po tym, gdy
kto uderzy go pici w brzuch. - Isabelle, Boe, przepraszam, tak bardzo
przepraszam...
- Odsucie si powiedzia Simon i nagle opad na kolana obok Isabelle; teraz
wszyscy zgromadzili si wok niej, a Clary przypomniaa sobie przeraajcy obraz
z Sali Porozumie, kiedy Lightwoodowie zebrali si wok ciaa Maxa. To nie mogo
si zdarzy ponownie, po prostu nie mogo...
- Zostaw j warkn Alec. - Nie naleysz do rodziny, wampirze...
- Nie powiedzia Simon. - Nie nale. - Jego ky wysuny si, ostre i biae.
Clary wstrzymaa oddech, gdy Simon podnis do do ust i szarpn zbami; cicie
rozerwao yy, a krew popyna strumykiem w d.
Jace otworzy szeroko oczy. Wsta i cofn si; donie mia zacinite w pici,
ale nie zrobi nic, eby powstrzyma Simona, ktry trzyma nadgarstek nad rozciciem
w nodze Isabelle i pozwala swojej krwi spywa wzdu palcw.
- Co... ty... robisz? - wycedzi Alec przez zby, ale Jace podnis do, jego
wzrok by skupiony na Simonie.
- Pozwl mu powiedzia Jace prawie szeptem. - To moe zadziaa.
Syszaem, e to dziaa...
Isabelle, wci nieprzytomna, ponownie wygia si w ramionach brata. Jej
noga draa. Obcasem buta uderzaa w ziemi, gdy jej skra znw zacza si zrasta.
Krew Simona pyna rwnym strumieniem, przykrywajc ram, a pod ni Clary
widziaa now, row skr, pojawiajc si na niesamowicie poszarpanym
rozciciu.
Isabelle otworzya oczy. Jej usta byy prawie biae, lecz kolor zacz powoli na
nie wraca. Spojrzaa na Simona, a potem na swoj nog, jakby nie potrafia
zrozumie, co si stao.
Skra, wczeniej rozdarta i postrzpiona, teraz bya czysta i blada, tylko sabo
widoczne biae blizny w ksztacie pksiycw wskazyway miejsce, gdzie wczeniej
zatopiy si zby demona. Krew Simona wci powoli kapaa z jego placw, chocia
rana na jego nadgarstku prawie si zagoia. By blady, zdaa sobie spraw Clary z
niepokojem, bardziej ni zwykle, a yy wyrniay si zowrogo na jego skrze.
Podnis nadgarstek do ust, jego ky wysuny si...
- Simon, nie! - krzykna Isabelle, podnoszc si z obj Alec, ktry wpatrywa
si na ni penymi szoku, niebieskimi oczami.
Clary zapaa nadgarstek Simona.
- Ju dobrze powiedziaa. Krew poplamia jego rkaw, koszul, kciki jego
ust. Skra pod jej palcami bya zimna, nie wyczuwaa pulsu. - Wszystko w porzdku,
Isabelle ma si dobrze dodaa i pomoga mu wsta. - Dajmy im chwil powiedziaa
mikko i poprowadzia go do miejsca, gdzie mg oprze si o cian. Jace i Alec
pochylali si nad Isabelle, mamroczc co niskimi gosami. Clary trzymaa Simona za
nadgarstek, kiedy opad na kamie i zamkn trzepoczce z wyczerpania powieki.
TUMACZENIE: Martinaza

KOREKTA: KlaudiaRyan
19
Do cichej ziemi
Jedna z Mrocznych miaa blad skr i dugie wosy koloru miedzi. Kiedy
moe wyglday adnie, lecz teraz byy oblepione brudem i gazkami. Wydawaa si
tym nie przejmowa, po prostu postawia talerze z jedzeniem szar substancj o
konsystencji rzadkiego kleiku dla Magnusa i Luke'a oraz butelk krwi dla Raphaela
na pododze i odesza od winiw.
Ani Luke, ani Magnus nie tknli swoich porcji. Czarownika pozbawiay apetytu
silne mdoci. Ponadto by nieco podejrzliwy, e Sebastian zatru kleik lub
naszpikowa go narkotykiem, rozwaa nawet obie sytuacje naraz. Za to Raphael
zgarn butelk i zacz apczywie pi, przeykajc a krew zacza wycieka mu
kcikami ust.
- No, no, Raphaelu odezwa si gos z cienia i Sebastian Morgenstern pojawi
si w otwartych drzwiach. Mroczna skonia gow i szybko wysza, zamykajc za
sob wrota.
Naprawd wyglda zadziwiajco podobnie do swojego ojca, gdy ten by
modszy, pomyla Magnus. Te dziwaczne czarne oczy20, cakowicie czarne bez
choby odcienia brzu czy zieleni; to taka cecha, ktra bya pikna, poniewa bya
niecodzienna. Ten sam umiech fanatyka. Jace nigdy go nie mia by lekkomylny i
odnajdywa niepohamowan rado w wyobraonej autodestrukcji, ale nie by
fanatykiem. I wanie dlatego, myla Magnus, Valentine go odesa. By zniszczy
wrogw potrzeba motka, a Jace by bardziej finezyjn broni.
20
Jego pikne czarne oczy, ni si czaarne oczy! Ich nie przeoczysz! Wiem, e nieee! Sialala! pokolenie Ivan
i Delfin.... (przyp. firefly)
- Gdzie jest Jocelyn? - Pierwszy odezwa si, oczywicie, Luke, a jego gos
brzmia jak ciche warknicie, donie zacisn w pici. Magnus zastanawia si, czym
jest dla Luke'a patrzenie na Sebastiana, czy podobiestwo do Valentine'a, jego
dawnego parabatai, byo bolesne, czy moe ta strata przyblaka po latach. - Gdzie ona
jest?
Sebastian rozemia si i to byo co nowego; Valentine nigdy nie by osob,
ktra bez trudu wybuchaa miechem. Jace wydawa si mie sarkastyczny humor we
krwi, jakby bya to cecha charakterystyczna dla Herondale' w21.
- Ma si dobrze odpar Sebastian. - Mwic dobrze, mam na myli to, e yje.
A to najlepsze, na co moesz teraz liczy.
- Chc j zobaczy zada Luke.
- Hmm mrukn Sebastian, jakby zastanawiajc si. - Nie. Nie widz w tym
adnego zysku dla mnie.
- To twoja matka powiedzia Luke. - Mgby by dla niej miy.
- To nie twoja sprawa, psie. - Po raz pierwszy sycha byo cie modoci w
gosie Sebastiana, lad opryskliwoci. - Ty, z apskami dobierajcymi si do mojej
matki, oszukujesz Clary, e jeste jej rodzin...
- Prdzej to ja jestem jej rodzin ni ty warkn Luke, a Magnus rzuci mu
ostrzegawcze spojrzenie, gdy Sebastian zblad, sigajc do paska, gdzie wida byo
rkoje miecza Morgensternw.

- Nie rb tego powiedzia Magnus cicho, po czym podnis gos. - Wiesz, e


jeli dotkniesz Luke'a, Clary ci znienawidzi. Jocelyn rwnie.
Sebastian z widocznym wysikiem oddali do od paska.
- Mwiem, e w ogle nie zamierzaem jej krzywdzi.
- Nie, tylko trzyma j jako zakadnika stwierdzi Magnus. - Chcesz czego...
czego od Clave lub od Jace'a i Clary. Podejrzewam to drugie; Clave nigdy za bardzo
ci nie interesowao, ale obchodzi ci, co myli twoja siostra. Tak nawiasem, jestemy
ze sob blisko, ona i ja doda.
- Nie a tak. - Ton gosu Sebastiana by zjadliwy. - Raczej nie zamierzam
oszczdzi ycia wszystkim, ktrych spotkaa w cigu swojego ycia. A tak szalony
nie jestem.
21
Znamy takiego jednego.. <3 <3 <3 (przyp. firefly)
- Wydajesz si bardzo szalony wtrci Raphael, ktry do tej pory milcza.
- Raphael ostrzegawczo powiedzia Magnus, ale Sebastian nie wydawa si
by zy. Patrzy na Raphaela zamylonym wzrokiem.
- Raphael Santiago. Przywdca nowojorskiego klanu wampirw czy raczej nie?
Nie, to Camille zajmowaa t pozycj, a teraz robi to ta maa szalona dziewczynka. To
musi by troch frustrujce. Naprawd wydaje mi si, e Nephilim z Manhattanu
powinni wczeniej zainterweniowa. Ani Camille, ani biedna Maureen Brown nie
powinny by liderkami. amay Porozumienia... nie obchodzio ich Prawo. Ale ciebie
obchodzi. Wydaje mi si, e ze wszystkich ras Podziemia, to wampiry s najgorzej
traktowane przez Nocnych owcw. Wystarczy si tylko przyjrze waszej pozycji.
- Raphael powtrzy Magnus i stara si pochyli, by uchwyci jego
spojrzenie, ale acuchy trzymay go mocno, grzechoczc. Skrzywi si, czujc bl w
nadgarstkach.
Raphael kuca, policzki mia zarowione dziki porcji krwi. Jego wosy byy w
nieadzie; wyglda tak modo, jak wtedy, gdy Magnus spotka go pierwszy raz.
- Nie rozumiem, dlaczego mi to mwisz odpar wampir.
- Nie moesz powiedzie, e traktuj ci gorzej od twoich przywdcw klanu
stwierdzi Sebastian. - Nakarmiem ci. Nie wsadziem ci do klatki. Wiesz, e
wygram; wszyscy to wiecie. I wtedy z radoci sprawi, e ty, Raphaelu, bdziesz
wada wampirami Nowego Jorku, a waciwie wszystkimi wampirami w Ameryce
Pnocnej. Moesz to mie. Wystarczy, e przecigniesz reszt Dzieci Nocy na moj
stron. Jasny Dwr ju si do mnie przyczy. A faerie zawsze wybieraj zwycisk
stron. Czy ty te nie powiniene tego zrobi.
Raphael podnis si na nogi. Na rkach mia krew; zmarszczy brwi na jej
widok. By osob niezwykle dbajc o drobiazgi.
- To wydaje si logiczne przyzna. - Przycz si do ciebie.
Luke ukry twarz w doniach. Magnus wycedzi przez zacinite zby:
- Raphael, wanie zawiode moje najnisze oczekiwania wobec ciebie.
- Magnus, to nie ma znaczenia powiedzia Luke; ujawniaa si jego
opiekuczo, Magnus to wiedzia. Raphael ju podszed do Sebastiana i stan u jego
boku. - Daj mu odej. adna strata.
Raphael parskn.
- adna strata, mwisz. Mam was po dziurki w nosie, idioci, tylko szlajacie si
po celi i ubolewacie nad przyjacimi i kochankami. Jestecie sabi i zawsze bylicie

sabi...
- Powinienem by pozwoli ci chodzi w wietle dnia wtrci Magnus, jego
gos by zimny niczym ld.
Raphael skrzywi si by to ledwo dostrzegalny ruch, ale Magnus go
zauway. Jednak nie przynioso mu to wiele satysfakcji.
Za to Sebastian dostrzeg ten wyraz twarzy i wyraz jego ciemnych oczu sta si
bardziej intensywny. Zza swojego pasa wyj n cienki, z wskim ostrzem.
Mizerykordia, litociwy zabjca, rodzaj broni, ktra miaa przebi si przez luki w
zbroi i dokona miertelnego ciosu.
Raphael, widzc bysk stali, szybko si odsun, ale Sebastian tylko si
umiechn i przekrci sztylet w doni. Poda go wampirowi, rkojeci w jego stron.
- We to powiedzia.
Raphael wycign rk z oczami penymi podejrzliwoci. Wzi n i trzyma
tak, e zwisa luno wampiry nie miay prawie w ogle kontaktu z broni. Sami byli
swoim orem.
- Bardzo dobrze skomentowa Sebastian. - Teraz przypiecztujmy umow.
Zabij czarownika.
N wypad z rk Raphaela i uderzy o posadzk. Z wyrazem irytacji na twarzy
Sebastian schyli si i podnis bro, wkadajc j z powrotem w rce wampira.
- My nie zabijamy noami powiedzia Raphael, przenoszc wzrok z ostrza na
zimn twarz Sebastiana.
- Teraz zabijacie odpar Sebastian. - Nie pozwol ci rozerwa mu garda; zbyt
wiele baaganu, zbyt atwo co moe pj nie tak. Rb, co mwi. Podejd do
czarownika i zadaj miertelny cios. Podernij mu gardo, przebij mu serce... co tylko
chcesz.
Raphael zwrci si w stron Magnusa. Luke ruszy do przodu; Magnus
ostrzegawczo podnis rk.
- Luke powiedzia. - Nie rb tego.
- Raphaelu, jeli to zrobisz, nie nastanie pokj midzy sfor i Dziemi Nocy, ani
teraz, ani nigdy. - Oczy Luke'a byszczay zieleni.
Sebastian si rozemia.
- Nie mylisz chyba, e utrzymasz si u wadzy nad wilcz sfor, Lucianie
Graymarku? Gdy wygram t wojn, a wygram j, bd wada z siostr u mego boku, a
ciebie zamkn dla niej w klatce, by dla zabawy rzucaa ci koci.
Raphael zrobi kolejny krok w stron Magnusa. Oczy mia szeroko otwarte.
Jego szyja tyle razy naznaczona bya przez krzyyk, ktry tam nosi, e blizna nigdy
nie zikaa. Ostrze janiao w jego doni.
- Jeli mylisz, e Clary bdzie tolerowa... - zacz Luke, a potem odwrci si.
Ruszy w stron Raphaela, ale Sebastian ju sta przed nim, blokujc mu przejcie
mieczem Morgensternw.
Z dziwn obojtnoci Magnus obserwowa, jak Raphael zblia si do niego.
Serce walio mu w piersi, to akurat odczuwa, ale nie ba si. Wiele razy znajdowa si
blisko mierci; tak wiele, e jej idea wcale go nie przeraaa. Czasami myla, e jaka
jego cz pragna tego, tej nieznanej krainy, jedynego miejsca, ktrego nigdy nie
odwiedzi, tego jednego przeycia, ktrego nie dowiadczy.
Koniuszek miecza dotkn jego szyi. Do Raphaela si trzsa; Magnus poczu
ukucie, gdy ostrze musno wgbienie jego garda.

- Wanie tak powiedzia Sebastian z dzikim umiechem na twarzy. Podernij mu gardo. Pozwl, by krew zalaa podog. Przey ju zbyt wiele lat.
Wtedy Magnus pomyla o Alecu, o jego niebieskich oczach i spokojnym
umiechu. Przypomnia sobie, jak od niego odchodzi tunelem pod Nowym Jorkiem.
Zastanowi si, dlaczego tak postpi. Prawda, ch Aleca do spotykania si z Camille
rozdrania go, ale chodzio o co wicej.
Przypomnia sobie, jak Tessa szlochaa w jego ramionach w Paryu i jak myla
wtedy, e nigdy nie odczuwa takiej straty, poniewa nigdy nie kocha tak mocno jak
ona oraz e obawia si tego, e kiedy moe to poczuje, a potem, jak Tessa, utraci
swoj mierteln mio. I e lepiej by tym, ktry umiera, ni tym, ktry yje dalej.
Pniej odrzuci te myli uznajc je niezdrowe fantazje i zapomnia o nich do
czasu, gdy spotka Aleca. Odejcie od Aleca rozdaro go. Jednak mio
niemiertelnego do miertelnika bywaa powodem upadku bogw, a skoro niszczya
bogw, Magnus nie mg liczy na nic lepszego. Popatrzy na Raphaela spod rzs.
- Pamitasz zacz gosem tak cichym, e wtpi, i Sebastian mg go
usysze. - Wiesz, co mi jeste winien.
- Uratowae mi ycie wyjani Raphael, ale jego gos by wyprany z emocji. ycie, ktrego nigdy nie chciaem.
- Udowodnij powag swoich zamiarw, Santiago powiedzia Sebastian. Zabij czarownika.
Do Raphaela zacisna si na rczce noa. Jego kykcie zbielay. Przemwi
do Magnusa.
- Nie mam duszy. Ale zoyem ci przysig na progu domu mojej matki, a ona
bya dla mnie wita.
- Santiago... - zacz Sebastian.
- Wtedy byem dzieckiem. Teraz nim nie jestem. - N upad na podog.
Raphael odwrci si i popatrzy na Sebastiana szeroko otwartymi oczami. - Nie mog
wyzna. - Nie zrobi tego. Mam u niego dug jeszcze sprzed wielu lat.
Sebastian sta bardzo spokojnie.
- Rozczarowujesz mnie, Raphaelu powiedzia i schowa miecz
Morgensternw. Podszed do przodu i podnis n spod stp Raphaela, obracajc go
w doniach. Promie wiata przesun si po ostrze niczym dwiczna kropla ognia. Bardzo mnie rozczarowujesz powtrzy, po czym ruchem zbyt szybkim, by
zarejestrowao go oko, wbi n w serce Raphaela.
W szpitalnej kostnicy byo lodowato. Maia nie draa, ale czua jakby czubki
igie wbijay si w jej skr.
Catarina staa obok stalowej szafy z szufladami, gdzie trzymano ciaa, ktra
zajmowaa dugo jednej ciany. tawe wietlwki sprawiay, e wygldaa na
wycieczon, bladoniebiesk plam w zielonym uniformie. Mruczaa co pod nosem
w nieznanym jzyku, co wywoywao u Mai dreszcze.
- Gdzie to jest? - spyta Bat. W jednym rku trzyma gronie wygldajcy n
myliwski, a w drugim du klatk wielkoci budy dla psa. Opuci j na podog z
brzkiem, wzrokiem omiatajc pomieszczenie.
Na rodku kostnicy stay dwa puste stalowe stoy. Gdy Maia wpatrywaa si w
nie, jeden z nich zacz porusza si do przodu. Jego kka toczyy si po wyoonej

pytkami posadzce.
Catarina wskazaa palcem.
- Tam powiedziaa. Jej oczy skierowane byy na klatk; zrobia gest palcami, a
przedmiot zdawa si wibrowa i byska. - Pod stoem.
- No, nie mw powiedziaa Lily, przecigajc samogoski i stukajc szpilkami
o pytki. Schylia si i zerkna pod st, po czym odskoczya z wrzaskiem.
Poszybowaa w powietrzu, ldujc na jednym z blatw, gdzie przykucna niczym
nietoperz, czarne wosy wymkny si jej z kucyka. - Jest szkaradne stwierdzia.
- To demon wyjania Catarina. St przesta si porusza. - Prawdopodobnie
Dantalion lub inny typ gnoma. ywi si na zmarych.
- Och, na mio bosk westchna Maia, wystpujc do przodu; zanim
dotara do stou, Bat kopn go swoim cikim butem. Przewrci si z brzkiem,
odsaniajc stworzenie pod spodem.
Lily miaa racj: by szkaradny. Mniej wicej rozmiaru duego psa;
przypomina kul szarawych, pulsujcych wntrznoci, wypchanych znieksztaconymi
nerkami oraz pcherzami penymi ropy i krwi. Z gszczu organw wygldao te
oko.
- Fuj skomentowa Bat.
- Mwiam wypomniaa Lily, gdy nagle demon wystrzeli dugi sznur jelita i
zaplta go wok kostki Bata, mocno cignc. Wilkoak upad na podog rozleg si
trzask.
- Bat! - krzykna Maia, ale zanim zdya si poruszy, Bat przekrci si i
przeci noem pulsujc tkank, ktra go krpowaa. Odczoga si, gdy na podog
wystrzelia demoniczna posoka.
- Ale ohyda powiedziaa Lily. Teraz siedziaa na blacie, trzymajc w doni
prostoktny przedmiot swj telefon jakby chcc odgrodzi si nim od demona.
Bat podnis si na nogi, gdy demon pomkn w stron Mai. Kopna go, a on
cofn si, wydajc z siebie chlupoczce odgosy zoci. Bat spojrza na swj n.
Metal topi si, rozpuszczony przez posok. Puci bro z niesmakiem.
- Bro powiedzia, rozgldajc si wok siebie. - Potrzebuj broni...
Maia zapaa skalpel z najbliszego stou i rzucia nim. Wbio si w kreatur z
olizgym dwikiem. Demon zawy. Chwil pniej skalpel wystrzeli z jego ciaa,
jakby wyrzucony z wyjtkowo silnego tostera22. Sun po pododze, rozpuszczajc si
i syczc.
- Zwyka bro na niego nie dziaa! - Catarina wystpia do przodu, unoszc
praw do. Otacza j niebieski pomie. - Tylko ostrza naznaczone runami...
- W takim razie zdobdmy takie! - sapn Bat, odsuwajc si, gdy pulsujcy
stwr zacz kierowa si w jego stron.
- Tylko Nocni owcy mog ich uywa! - krzykna Catarina, gdy z jej rki
wystrzeli pocisk niebieskiego ognia. Trafi prosto w demona, odrzucajc go do tyu,
gdzie toczy si i toczy. Bat zapa klatk i opuci j przed stworem, unoszc
drzwiczki, a wturla si do rodka.
Maia zatrzasna je i zabezpieczya rub, zamykajc kreatur w rodku.
Wszyscy cofnli si, patrzc, jak demon syczy i rzuca si po ciankach tego
wzmocnionego czarami wizienia. Wszyscy oprcz Lily, ktra nadal celowaa w
stwora telefonem.
- Czy ty to nagrywasz? - spytaa Maia.

- Moe odpara Lily.


Catarina otara brwi rkawem.
- Dziki za pomoc. Nawet magia czarownikw nie jest w stanie zabi demona;
s twarde.
- Dlaczego to nagrywasz? - Maia zwrcia si do Lily.
Wampirka wzruszya ramionami.
- Kota nie ma, myszy harcuj... Zawsze dobrze jest przypomnie myszom, e w
tym przypadku, gdy kota nie ma, wszystkie zostan zjedzone przez demony.
Zamierzam wysa ten filmik wszystkim kontaktom w Podziemiu na caym wiecie.
22
Cassie i jej porwnania... MATKO. (przyp. firefly)
Takie przypomnienie, e potrzebujemy Nocnych owcw, by niszczyli demony. Z
tego powodu przecie istniej.
- Ich istnienie niedugo si skoczy wysycza demon Dantalion. Bat wrzasn
i odskoczy jeszcze stop dalej. Maia go nie winia. Paszcza potwora si otworzya.
Wygldaa jak oblizgy czarny tunel wyoony zbami Jutro w nocy atak. Jutro w
nocy wojna.
- Jaka wojna? - spytaa Catarina. - Powiedz nam, stworze, albo gdy wyl ci do
domu, zadbam, by by torturowany na kady sposb, jaki wymyl...
- Sebastian Morgenstern powiedzia demon. - Jutrzejszej nocy zaatakuje
Alicante. Jutrzejszej nocy Nocni owcy przestan istnie.
Na rodku jaskini palio si ognisko; dym unosi si w kierunku sufitu w
ksztacie kopuy, gubic si w ciemnoci. Simon czu ciepo ognia; jednak bardziej
czu napicie ni prawdziwe uczucie ciepa. Zgadywa, e w jaskini byo zimno, skoro
Alec oplta si rozcignitym swetrem i dokadnie okry kocem Isabelle, ktra spaa
rozcignita na podou z gow na kolanach brata. Ale Simon nie mg tego poczu,
nie naprawd.
Clary i Jace poszli sprawdzi tunele, by upewni si, e nadal nie ma w nich
demonw ani innych zabkanych nieprzyjemnoci. Alec nie chcia opuszcza Isabelle,
a Simon by zbyt saby i za bardzo krcio mu si w gowie, by a tak si rusza. Nie
to, e da co po sobie pozna. Teoretycznie trzyma wart, nasuchujc, czy co nie
nadchodzi ku nim z ciemnoci.
Alec wpatrywa si w pomienie. te wiato sprawiao, e wyglda na
zmczonego, starszego.
- Dziki odezwa si nagle.
Simon niemal podskoczy. Alec nie powiedzia do niego ani sowa od czasu Co
ty wyprawiasz?
- Za co?
- Za uratowanie mojej siostry wyjani Alec. Pogaska doni wosy Isabelle.
- Wiem powiedzia, jakby wahajc si. - To znaczy, zdawaem sobie spraw z tego,
gdy tu przybylimy, e moe to by misja samobjcza. Wiem, e to niebezpieczne.
Wiem, e nie mog oczekiwa, i wszyscy przeyjemy. Ale sdziem, e to spotka
mnie, nie Izzy...
- Dlaczego? - spyta Simon. Jego gowa pulsowaa z blu, usta mia wyschnite.
- Poniewa wolabym, gdybym to by ja odpar Alec. - To... Isabelle. Jest

mdra, twarda i dobrze walczy. Lepiej ni ja. Zasuguje na to, by wszystko byo z ni
w porzdku, zasuguje na szczcie. - Popatrzy na Simona zza pomieni. - Ty masz
siostr, prawda?
Simon by bardzo zaskoczony pytaniem Nowy Jork wydawa si odlegy o
cay wiat, o cae ycie.
- Rebbeca. Tak ma na imi.
- I co by zrobi z kim, kto j unieszczliwia?
Simon zmierzy Aleca podejrzliwym wzrokiem.
- Przemwibym mu do rozsdku. Wyperswadowa to. Moe podarowabym
wyrozumiay ucisk.
Alec parskn i wydawao si, e zaraz mu odpowie; wtedy gwatownie obrci
gow, jakby co usysza. Simon podnis brew. Nieczsto czowiek sysza co zanim
zrobi to wampir. Chwil pniej sam rozpozna odgos i zrozumia: to gos Jace'a.
wiato zataczyo daleko w gbi tunelu i wyonili si Jace z Clary. Dziewczyna
trzymaa w doni czarodziejskie wiato.
Nawet w cikich butach Clary ledwo sigaa do ramienia Jace'a. Nie dotykali
si, ale razem zbliyli si do ogniska. Simon pomyla, e podczas gdy od powrotu z
Idrisu zachowywali si jak para, to teraz wydawali si by kim wicej. Wygldali jak
druyna.
- Co ciekawego? - spyta Alec, kiedy Jace usiad przy ognisku.
- Clary narysowaa runy maskujce na bramie u wejcia. Nikt nie powinien
dostrzec, e dochodzi tu jaka droga.
- Jak dugo wytrzymaj?
- Przez noc, prawdopodobnie jeszcze do jutra odpowiedziaa Clary, zerkajc
na Izzy. - Ale skoro runy wyczerpuj si tutaj szybciej, bd musiaa je pniej
sprawdzi.
- A ja wpadem na lepszy pomys odnonie naszej pozycji, jeli chodzi o
Alicante. Jestem niemal pewny, e kamieniste pustkowie, gdzie bylimy wczorajszej
nocy... Jace wskaza tunel po ich prawej stronie. - Myl, e za nim rozpociera si
co, co kiedy byo Lasem Brocelind.
Alec przymkn oczy.
- To doujce. Ten las by... pikny.
- Ju nie. - Jace pokrci gow. - Cignc si po sam horyzont pustkowie. Pochyli si i dotkn wosw Isabelle, a Simon poczu niepotrzebny pomie
zazdroci, e mg jej dotyka tak beztrosko, bez zastanowienia okazywa swoje
uczucie. - Jak ona si ma?
- Dobrze. pi.
- Mylisz, e wydobrzeje do jutra? - Gos Jace'a by peen niepokoju. - Nie
moemy tu zosta. Wysalimy wystarczajco duo sygnaw o naszej pozycji. Jeli
nie dotrzemy do Sebastiana, on znajdzie nas pierwszy. A nam koczy si jedzenie.
Simon nie usysza wymruczanej odpowiedzi Aleca; nage ukucie blu
przeszyo jego ciao, a zgi si w p. Czu, e nie moe zapa oddechu, ale on
przecie nie oddycha. Mimo to pier go bolaa, jakby co zostao stamtd wydarte.
- Simon! Simon! - krzykna ostro Clary, kadc mu rk na ramieniu23, a on
podnis na ni wzrok; z oczu cieky mu zy pomieszane z krwi. - Boe, Simon, co ci
jest? - spytaa szaleczo24.
Usiad powoli. Bl wydawa si powoli sabn.

- Sam nie wiem. Czuem, jakby kto mnie dgn noem w klatk piersiow.
Jace szybkim ruchem uklk przed nim25, palcami unoszc jego podbrdek. Jego
bladozoty wzrok omiata twarz Simona.
23
Chopakowi co wyrwano z piersi, a ona kadzie mu rsi na ramieniu... wtf Clary, moe
przyhamuj troch t
reakcj. Za ostro! -.- (przyp. firefly)
24
No, troch lepiej! (przyp. firefly)
25
Simonie... Musz ci co powiedzie i jednoczenie zada ci jedno wane pytanie........ haha, a
sama siebie
rozbawiam *ironia* (przyp. firefly)
- Raphael powiedzia w kocu Jace gosem wyprutym z emocji. - Jest twoim
panem; tym, ktrego krew uczynia ci wampirem.
Simon kiwn gow.
- No, i?
Jace pokrci gow.
- Nic wymamrota. - Kiedy ostatni raz jade?
- Czuj si dobrze odpar Simon, ale Clary ju zdya zapa go za praw
rk i unie j do gry; zoty piercionek faerie bysn na jego palcu. Sama do bya
trupioblada, yy pod ni odznaczay si czerni, jak sie pkni w marmurze.
- Nie czujesz si dobrze... Nie jade? Stracie ca krew!
- Clary...
- Gdzie s butelki, ktre ze sob wzie? - Rozejrzaa si wok, szukajc jego
plecaka, ktry znalaza pod cian. Pocigna go ku sobie. - Simon, jeli nie zaczniesz
bardziej o siebie dba...
- Nie rb tego. - Odcign zamek plecaka z dala od niej; Clary zgromia go
spojrzeniem. - Stuky si wyjani. - Butelki rozbiy si, gdy walczylimy z
demonami w Sali Porozumie. Nie ma ju krwi.
Clary wstaa.
- Simonie Lewisie powiedziaa rozwcieczona. - Dlaczego nic nie
powiedziae?
- Powiedziae o czym? - Jace odsun si od Simona.
- Simon goduje wyjania Clary. - Straci krew, uleczajc Izzy, a jego zapas
zosta zniszczony w Sali...
- Dlaczego nic nie powiedziae? - spyta Jace, podnoszc si i odgarniajc
blond kosmyki z czoa.
- Poniewa i tak nie ma tu adnych zwierzt, ebym mg si poywi.
- My tu jestemy odpar Jace.
- Nie chc si ywi krwi przyjaci.
- Dlaczego nie? - Jace okry ognisko i spojrza na Simona; wyraz jego twarzy
by przyjazny i zaciekawiony. - Mamy to ju za sob, prawda? Ostatni raz, gdy bye
godny, podarowaem ci swoj krew. Byo to troch homoerotyczne, ale jestem pewny
swojej orientacji.
Simon westchn wewntrznie; by pewien, e pod tym zgrywaniem si, Jace
by cakowicie powany. Prawdopodobnie mniej z powodu seksownoci, a bardziej

dlatego, e jego pragnienie mierci byo wielkoci Brooklynu.


- Nie mam zamiaru gry kogo, kto ma yy pene niebiaskiego ognia. Nie
chc si usmay od rodka.
Clary odrzucia wosy, odsaniajc szyj.
- Dobra, napij si mojej krwi. Zawsze mwi, e moesz z niej korzysta...
- Nie natychmiast przerwa jej Jace, a Simon dostrzeg, jak blondyn
przypomina sobie sytuacj ze statku Valentine'a; to, jak Simon wtedy powiedzia:
Zabibym ci, a Jace odpar ze zdumieniem: A ja bym ci na to pozwoli.
- Och, na mio bosk. Ja to zrobi. - Alec wsta, ostronie przesuwajc Izzy na
kocu. Jego krawdzie wcisn pod jej ciao i wyprostowa si.
Simon opar gow o cian.
- Ty mnie nawet nie lubisz. Teraz oferujesz mi swoj krew?
- Uratowae moj siostr. Mam u ciebie dug. - Alec wzruszy ramionami; jego
cie by dugi i ciemny w wietle pomieni.
- W porzdku. - Simon niezdarnie przekn lin. - Okej.
Clary opucia rk. Po chwili Simon uj j i pozwoli, by pocigna go na
nogi. Nie mg si powstrzyma, by nie popatrzy na Isabelle, pic, do poowy
owinit w niebieski koc Aleca. Oddychaa powoli i rwnomiernie. Izzy, nadal
oddychajca, i to dziki niemu.
Simon zrobi krok w kierunku Aleca i zachwia si. Alec zapa go i przytrzyma
w pozycji stojcej, Jego ucisk by mocny. Wampir czu w tym gecie napicie Aleca i
nagle zda sobie spraw, jak dziwaczna jest ta sytuacja: Jace i Clary jawnie wpatrywali
si w nich, a Alec wyglda, jakby przygotowywa si na to, e kto wyleje mu na
gow wiadro lodowato zimnej wody.
Alec lekko obrci gow w lewo, odsaniajc szyj. Ze skupieniem wpatrywa
si w cian naprzeciwko. Simon zdecydowa, e jednak wyglda mniej jak kto, kto
przygotowuje si na porcj zimnej wody, a bardziej jak kto tu przed wstydliwym
badaniem u lekarza.
- Nie zrobi tego na oczach wszystkich stwierdzi Simon.
- To nie gra w butelk, Simon odpara Clary. - To po prostu posiek. Co nie
znaczy, e jeste jedzeniem, Alec dodaa, gdy chopak spojrza na ni gronie.
Uniosa do gry donie. - Niewane.
- Och, na Anioa... - zacz Alec i uj Simona za rami. - Chod. - Pocign go
za sob w stron tunelu, ktry prowadzi do bramy, wystarczajco daleko, by reszta nie
widziaa ich dokadnie zza wystajcego kamienia.
Simon i tak usysza ostatni komentarz Jace'a, zanim straci ich z zasigu
suchu.
- No co? Potrzebuj prywatnoci. To bardzo intymna chwila.
- Myl, e powiniene po prostu pozwoli mi umrze powiedzia Simon.
- Zamknij si odpar Alec i pchn go na cian jaskini26. Zmierzy wampira
zamylonym spojrzeniem. - Czy to musi by szyja?
- Nie odpowiedzia Simon, czujc jakby zawdrowa do dziwacznego snu. Mog by i nadgarstki.
Alec zacz podwija rkaw swetra. Jego rami byo blade i nagie, nie liczc
Znakw, a Simon mg dostrzec yy biegnce pod skr. Wbrew sobie poczu ukucie
godu powstajce w jego wycieczonym organizmie: czu krew, delikatn i son,
bogat w nutk wiata sonecznego. Krew Nocnego owcy, taka jak Isabelle.

Przejecha jzykiem po grnym rzdzie zbw i z niewielkim zaskoczeniem poczu, e


jego ky twardniej i wyostrzaj si.
- Chc tylko, eby wiedzia zacz Alec, wycigajc przed siebie nadgarstek.
- e zdaj sobie spraw, i dla was, wampirw, caa sprawa z poywianiem si czasem
rwna si z tym seksownym czasem.
Simon wytrzeszczy oczy.
- Moja siostra moe i powiedziaa mi wicej, ni chciabym wiedzie przyzna
Alec. - W kadym razie chodzi mi o to, e ani troch mi si nie podobasz.
26
Kto mi zarzuca, e jestem zboczona, wic POWSTRZYMAM si od komentarza........... (przyp.
Firefly)
Ale ja si nie powstrzymam, hihihih. Alec! Nie tak ostro! To jeszcze prawiczek. Poza tym, nie
zapominaj si
masz Magnusa |K.
- W porzdku odpar Simon i uj do Aleca. Prbowa zastosowa mski
ucisk, ale nie do koca mu to wyszo, zwaajc, e musia wygi rk chopaka, by
odsoni t wraliw cz nadgarstka. - C, ty te nie jeste w moim typie, wic
wydaje si, e jestemy kwita. Chocia mgby poudawa przez pi...
- Nie, nie mgbym przerwa mu Alec. - Nie znosz, gdy heteroseksualni
faceci myl, e pocigaj wszystkich gejw. Nie podobaj mi si wszyscy mczyni,
tak jak i tobie nie podobaj si wszystkie dziewczyny.
Simon wzi z determinacj gboki wdech. Zawsze byo to dziwne uczucie, oddycha,
gdy tak naprawd tego nie potrzebowae, jednak bya to uspokajajca czynno.
- Alec, spokojnie. Wcale nie uwaam, e si we mnie kochasz. Waciwie, przez
wikszo czasu, myl, e mnie nienawidzisz.
Alec si zawaha.
- Nie nienawidz si. Dlaczego miabym?
- Bo jestem Podziemnym? Poniewa jestem wampirem, ktry jest zakochany w
twojej siostrze, a ty uwaasz, e na ni nie zasuguj?
- A ty tak nie mylisz? - powiedzia Alec, ale bez nienawici.; po chwili
umiechn si lekko, tym umiechem Lightwoodw, ktry rozjani mu ca twarz i
sprawi, e Simon pomyla o Izzy. - Jest moj modsz siostr. Myl, e nikt na ni
nie zasuguje. Ale ty... ty jeste dobrym czowiekiem, Simon. Niewane, czy jeste
rwnie wampirem. Jeste wierny, inteligentny i ty... uszczliwiasz Isabelle. Nie
wiem jak, ale to robisz. Wiem, e nie przepadaem za tob, gdy si poznalimy. Ale to
si zmienio. I raczej nie osdzabym mojej siostry za umawianie si z Podziemnym.
Simon sta bez ruchu. Alec nie mia nic przeciwko czarownikom, pomyla. To
byo oczywiste. Ale czarownicy urodzili si tacy. Alec by najbardziej konserwatywny
z rodzestwa Lightwoodw nie by mionikiem chaosu i ryzykantem jak Jace i
Isabelle i Simon zawsze to w nim widzia, przekonanie, e wampir to czowiek
zmieniony w co nieprawidowego.
- Ty nie zgodziby si na przemian w wampira stwierdzi Simon. - Nawet po
to, by na zawsze by z Magnusem. Prawda? Ty nie chciae y wiecznie; chciae
jemu zabra niemiertelno. Dlatego z tob zerwa.
Alec si skrzywi.
- Nie przyzna. - Nie, nie zostabym wampirem.
- Wic uwaasz mnie za kogo gorszego.

Gos Aleca dra.


- Staram si powiedzia, a Simon to poczu; odczu, jak bardzo Alec chcia, by
to bya prawda, a moe nawet i po czci mwi prawd. Poza tym, gdyby Simon nie
by wampirem, nadal byby Przyziemnym, nadal kim gorszym. Poczu
przyspieszajcy puls w nadgarstku Aleca, ktry trzyma. - No, dawaj. - Alec niemal
sapa, widocznie cierpia w oczekiwaniu. - Po prostu... zrb to.
- Przygotuj si powiedzia Simon i przybliy rk Aleca do swoich ust.
Pomimo napicia pomidzy nimi, jego ciao, godne i sponiewierane, zareagowao.
Jego minie napiy si a ky wysuny same z siebie. Zauway, jak oczy Aleca
ciemniej z zaskoczenia i strachu. Gd rozprzestrzeni si jak ogie po ciele Simona,
wic sprbowa si odezwa, tonc w pomieniach, starajc si powiedzie co
ludzkiego do Aleca. Mia nadziej, e mwi wystarczajco zrozumiale mimo kw. Przykro mi z powodu Magnusa.
- Mi te. Teraz gry nakaza Alec i to wanie zrobi Simon, szybko i zgrabnie
przekuwajc kami skr, a krew buchna mu do ust. Sysza westchnicie Aleca,
wic wzmocni ucisk, jakby chcc zapobiec odsuniciu si chopaka. Lecz Alec nawet
nie prbowa tego robi. Simon wyranie sysza jego dziko bijce serce, pulsowao w
jego yach niczym bicie dzwonu. Razem z krwi Aleca, wampir czu metaliczny
posmak strachu, iskierk blu i gorcy pomie czego jeszcze, co po raz pierwszy
poczu, gdy pi krew Jace'a na brudnej pododze statku Valentine'a. Moe po prostu
wszyscy Nocni owcy odczuwali pragnienie mierci.
TUMACZENIE: Firefly
KOREKTA: KlaudiaRyan
20
We z pyu
Gdy Alec i Simon wrcili do centralnej jaskini, zastali w niej Isabelle, wci
pic i otulon stert kocw. Jace siedzia przy ognisku, podpierajc si z tyu rkami,
na jego twarzy wida byo gr wiata i cienia. Clary leaa z gow na jego kolanach,
cho Simon widzia z blasku w jej oczach, e nie pi.
Jace unis brwi.
- Marsz wstydu, chopcy?
Alec spojrza na niego wilkiem. Sta, zakrywajc lewy nadgarstek, chowajc
tym samym lady po kach, cho ju niemal wyblaky dziki iratze, ktry sobie
narysowa. Nie odepchn Simona, pozwoli mu pi, a Simon si nasyci, przez co by
troch blady.
- To nie byo seksowne - stwierdzi.
- Troch byo - powiedzia Simon. Czu si o wiele lepiej i nie mg nic
poradzi na to, e mia ochot pozaczepia Aleca.
- Nie byo - zaprzeczy Alec.
- Co poczuem - stwierdzi Simon.
- Nie krpuj si mwi o tym w swoim wolnym czasie - powiedzia Alec i
sign po plecak. - Id na wart.
Clary usiada, ziewajc.
- Jeste pewien? Nie potrzebujesz runy transfuzji?
- Narysowaem ju dwie - powiedzia Alec. - Nic mi nie bdzie. - Wyprostowa
si i spojrza na swoj pic siostr. - Po prostu pilnujcie Isabelle, dobrze? - Jego
spojrzenie powdrowao do Simona. - Zwaszcza ty, wampirze.

Alec ruszy korytarzem, jego magiczne wiato sprawiao, e rzuca na cian


dugi, pajkowaty cie. Jace i Clary wymienili midzy sob szybkie spojrzenia, nim
Jace wsta i ruszy za Alekiem. Simon sysza ich gosy - mikkie szmery midzy
skaami - cho nie rozumia adnego ze sw.
Sowa Aleca odbijay si echem w jego umyle. Pilnuj Isabelle. Pomyla o
Alecu w tunelu. Jeste lojalny i mdry i... sprawiasz, e Isabelle jest szczliwa. Nie
wiem, dlaczego, ale robisz to.
Myl o tym, e sprawia, e Isabelle jest szczliwa napeniaa go ciepem.
Simon usiad cicho obok niej - bya niczym kot, zwinita w kbek midzy kocami, z
gow opart o rami. Z atwoci zsun si i delikatnie pooy obok niej. ya dziki
niemu, a jej brat zrobi najblisz bogosawiestwu rzecz, na jak byo go sta.
Usysza, jak Clary, po drugiej stronie ogniska, mieje si cicho.
- Dobranoc, Simon - powiedziaa.
Simon czu na policzku wosy Isabelle, mikkie niczym jedwab.
- Dobranoc - powiedzia i zamkn oczy z yami penymi krwi Lightwoodw.
Jace z atwoci dogoni Aleca, ktry przystan w miejscu, gdzie korytarz
jaskini si zaokrgla. ciany byy gadkie, jakby zuyte przez lata przez wod i wiatr,
a nie duto, ale Jace nie mia wtpliwoci, e czowiek mia w tym swj udzia.
Alec, oparty o cian jaskini, wyranie czekajc na Jace'a, unis magiczne
wiato.
- Co si stao?
Jace zwolni kroku, gdy zbliy si do swojego parabatai.
- Chciaem si tylko upewni, e wszystko u ciebie w porzdku
Alec wzruszy jednym ramieniem.
- Myl, e na tyle, na ile moe by.
- Przepraszam - powiedzia Jace. - Znowu. Gupio ryzykuj. Nie mog nic na to
poradzi.
- Pozwolilimy ci na to - stwierdzi Alec. - Czasami twoje ryzyko si opaca.
Pozwolilimy ci na to, poniewa musielimy. Bo gdybymy tego nie zrobili, niczego
bymy nie dokonali. - Otar twarz podartym rkawem. - Isabelle powiedziaaby to
samo.
- Nie skoczylimy wczeniej naszej rozmowy - powiedzia Jace. - Chciaem
tylko powiedzie, e nie zawsze musi by u ciebie wszystko w porzdku27.
Poprosiem, eby zosta moim parabatai, poniewa ci potrzebowaem, ale ty te
masz prawo, by mnie potrzebowa. To - wskaza na swoj run parabatai - znaczy, e
jeste lepsz czci mnie, i e dbam o ciebie bardziej ni o siebie. Pamitaj o tym.
Przepraszam, e nie zdawaem sobie sprawy z tego, jak cierpisz. Wczeniej tego nie
widziaem, ale teraz widz.
Alec sta przez chwil nieruchomo, ledwo oddychajc. Nastpnie, ku
zaskoczeniu Jace'a, wycign rk i potarga mu wosy tak, jak zrobiby to starszy
brat. Jego umiech by ostrony, ale peen mioci.
- Dziki, e zajrzae - powiedzia i odszed w gb tunelu.
- Clary.
Budzia si powoli, wyswobadzajc ze snu o cieple i ogniu, zapachu siana i

jabek. We nie bya na farmie Luke'a, zwisajc do gry nogami z gazi drzewa,
miejc si, gdy Simon do niej macha. Powoli uzmysawiaa sobie, e pod biodrami i
plecami czuje twardy kamie, a gow opiera o nogi Jace'a.
- Clary powtrzy szeptem. Simon i Isabelle leeli razem kawaek dalej,
tworzc w kcie ciemn mas. Oczy Jace'a rozbysy, blade zoto ognia odbijao si w
jego oczach. - Chc si wykpa.
- Tak, c, a ja chc milion dolarw - powiedziaa, pocierajc oczy. - Wszyscy
czego chcemy.
Unis brew.
- No dalej, pomyl o tym - powiedzia. - Jaskinia? Ta z jeziorem? Moglibymy.
27Chodzi o to, e Alec nie musi ukrywa tego, e co jest nie tak, dla wygody Jace'a. Nie
umiaam inaczej tego
napisa, a dla niektrych moe zabrzmie chamsko xD. |K
Clary pomylaa o jaskini, piknej, niebieskiej wodzie, gbokiej niczym
ciemno po zmierzchu i poczua nagle wszystkie warstwy pokrywajcych j brudu,
krwi, posoki i potu, a take przetuszczony kotun wosw na gowie.
Oczy Jace'a zamigotay, a Clary poczua ucisk w piersi, taki sam jak wtedy, gdy
po raz pierwszy go zobaczya. Nie potrafia wskaza dokadnego momentu, gdy
zakochaa si w Jasie, ale od zawsze byo w nim co, co przypominao jej lwa, dzikie
zwierz nieskrpowane zasadami, dajce obietnic ycia na wolnoci. Nigdy nie
mog, lecz zawsze mog. Zawsze pewny siebie, gotowy na ryzyko, nigdy
przestraszony czy niezdecydowany.
Wstaa najciszej jak moga.
- W porzdku.
Wsta szybko, chwytajc j za rk i pocign w stron korytarza. Szli w
milczeniu, jej magiczne wiato owietlao drog, a Clary obawiaa si przerwania
ciszy, jakby moga okaza si iluzj spokojnego snu czy zaklcia.
Nagle znaleli si w ogromnej jaskini, a ona odoya swj kamie runiczny,
tumic jego wiato. Bioluminescencja jaskini bya wystarczajca: ciany mieniy si,
a stalaktyty byszczay niczym zelektryzowane sople. Przypominay noe wiata
rozcinajce ciemno.
Jace puci jej rk i pokona ostatnie metry, schodzc w d, ku rozcigajcej
si maej, puszystej i delikatnej play, byszczcej mik.
Zatrzyma si kilka stp od wody i powiedzia:
- Dzikuj.
Spojrzaa na niego, zaskoczona.
- Za co?
- Za zesz noc powiedzia. - Uratowaa mnie. Niebiaski ogie mg mnie
zabi, przynajmniej tak sdz. To, co zrobia...
- Wci nie moemy powiedzie pozostaym przerwaa mu.
- Przecie poprzednio tego nie zrobiem, prawda? - zapyta. Tak byo. Jace i
Clary utrzymywali wersj, e Clary pomoga mu po prostu przej kontrol i
rozproszy ogie, i e wszystko pozostao bez zmian.
- Nie moemy ryzykowa, e zdradzi ich nawet ze spojrzenie czy wyraz twarzy
- powiedziaa. - My mielimy ju okazj ukrywa co przed Sebastianem, ale oni nie.
Nie byoby to wobec nich fair. Niemal auj, e nie wiedzielimy...
Urwaa, zdezorientowana jego brakiem reakcji. Jace patrzy na niebiesk i

bezdenn wod, stojc tyem do niej. Zrobia kilka krokw w jego stron i poklepaa
go po ramieniu.
- Jace - powiedziaa. - Jeli chcesz zrobi co innego, jeli uwaasz, e
powinnimy obmyli inny plan...
Odwrci si i nagle znalaza si w jego ramionach. Poczua przechodzcy
przez cae jej ciao dreszcz.
Pooy donie na jej opatkach, delikatnie przesuwajc palcami po materiale jej
koszuli. Zadraa, a bijce si w jej gowie myli rozpierzchy niczym pira rzucone na
wiatr.
- Kiedy - powiedzia - staa si taka ostrona?
- Nie jestem ostrona - odpara, gdy ustami dotkn jej skroni. Jego ciepy
oddech porusza jej wosami. - Po prostu nie jestem tob.
Poczua, e si mieje. Zsun rce w d, chwytajc j w pasie.
- Oczywicie, e nie. Jeste o wiele adniejsza.
- Musisz mnie kocha - powiedziaa z urywanym oddechem, gdy przesuwa
ustami wzdu jej szczki. - Nigdy nie sdziam, e jeste w stanie przyzna, e kto
jest adniejszy od ciebie. - Ustami odnalaz jej wargi, smakujc j, a ona pochylia si,
zdeterminowana, by przej cz kontroli. Zarzucia mu rce na szyj, rozchylajc
usta i delikatnie przygryzajc jego doln warg.
Wywoao to wikszy efekt, ni si spodziewaa; jego donie zacisny si na
jej talii i jkn w jej usta. Chwil pniej oderwa si od niej, zarumieniony, z
byszczcymi oczami.
- Nic ci nie jest? - zapyta. - Chcesz tego?
Skina gow, przeykajc lin. Miaa wraenie, e cae jej ciao wibruje,
jakby kto cign za sznurek.
- Tak, chc. Ja...
- Po prostu tak dugo nie mogem ci dotyka, a teraz mog - powiedzia. Moe to nie jest odpowiednie miejsce...
- C, jestemy odraajcy - stwierdzia.
- Odraajcy brzmi nieco krytycznie.
Clary uniosa rce, wierzchem w jego stron. Brud osadzi si na skrze i pod
paznokciami.
Umiechna si do niego.
- Dosownie - powiedziaa i wskazaa gow na wod. - Nie mielimy si
przypadkiem umy? W wodzie?
Bysk w jego oczach zmieni barw jego oczu na bursztynow.
- Racja - powiedzia i sign do suwaka, eby rozpi kurtk.
Clary niemal pisna Co ty robisz? , ale zupenie oczywistym byo, co robi.
Powiedziaa w wodzie, wic raczej nie myliby si w ubraniach. Po prostu nie
pomylaa o tym.
Rzuci kurtk i cign koszulk przez gow; przez chwil mocowa si z ni,
eby przecisn j przez gow, a Clary w tym czasie wbijaa w niego wzrok, nagle
wiadoma, e s sami i e widzi jego ciao: skr koloru miodu naznaczon starymi i
nowymi Znakami, niknc blizn po lewej stronie piersi. Paski, uminiony brzuch i
zwajce si ku doowi biodra; straci na wadze, a jego pas z broni wisia luno.
Nogi i rce mia zwinne niczym tancerz. Uwolni si od koszulki i potrzsn jasnymi
wosami, a ona pomylaa ze wzrokiem zatopionym w jego brzuchu, e niemoliwym

jest, by nalea do niej, bo nie jest typem osoby przebywajcej ze zwyczajnymi


ludmi, a co dopiero jeli chodzi o dotyk, i wtedy wanie spojrza na ni, trzymajc
rce na brzuchu, umiechajc si tym swoim krzywym umieszkiem.
- Nie rozbierasz si? - zapyta - Mgbym obieca, e nie bd podglda, ale
wtedy bym skama.
Clary rozpia kurtk i rzucia w niego. Chwyci j i odoy na swoje rzeczy,
umiechajc si szeroko. Odpi swj pas, kadc go na ziemi.
- Zboczeniec - powiedziaa. - Cho naley ci si punkt za szczero.
- Mam siedemnacie lat - w tym wieku wszyscy jestemy zboczeni powiedzia, zdejmujc buty i spodnie. Mia na sobie czarne bokserki, a ku mieszaninie
ulgi i lekkiego alu Clary, zosta w nich i wszed po kolana do wody. - Cho, tak
naprawd, skocz siedemnacie lat za kilka tygodni - zawoa przez rami. Policzyem wszystko na podstawie listw ojca i daty Powstania. Urodziem si w
styczniu.
Jaka zupena normalno w jego gosie rozlunia Clary. Zdja palcami u ng
buty, cigna koszulk i pozbya si spodni, po czym podesza do brzegu. Woda bya
chodna, ale nie zimna i sigaa jej do kostek.
Jace spojrza na ni i umiechn si. Wtedy jego wzrok powdrowa od twarzy
ku jej ciau, zatrzyma si przez chwil na bielinie. aowaa, e nie miaa na sobie
nic adniejszego, ale na jej licie rzeczy niezbdnych w demonicznym wymiarze nie
byo pozycji fantazyjna bielizna. Biustonosz miaa z bkitnej baweny, totalnie
zwyczajny, taki, ktry mona kupi w supermarkecie, ale Jace patrzy na niego, jakby
by czym egzotycznym i niesamowitym.
Zarumieni si nagle i odwrci wzrok, cofajc si tak, e woda okrya go a do
ramion. Zanurzy si i znowu si wyprostowa, wygldajc na mniej speszonego, ale o
wiele bardziej mokrego, z ciemnoblond wosami i ociekajc z niego wod.
- atwiej jest, gdy wejdziesz szybko - powiedzia.
Clary wzia gboki oddech i zanurkowaa, a woda zamkna si nad ni. Bya
wspaniaa - ciemnoniebieska, poprzecinana srebrnymi prgami wiata docierajcego
znad powierzchni. Starty kamie zmiesza si z wod, tworzc mikkie dno. atwo si
pywao; chwil pniej wynurzya si, potrzsajc gow.
Westchna z ulg. Nie miaa myda, ale potara o siebie domi, patrzc, jak
mieszanina brudu i krwi rozpywa si w wodzie. Jej wosy unosiy si na powierzchni,
mieszajc czerwie z bkitem.
W zasigu jej wzroku pojawiy si kropelki wody. Jace znajdowa si kawaek
dalej, potrzsajc gow.
- To oznacza, e jestem rok starszy od ciebie - powiedzia. - Umawiam si z
modsz.
- Sze miesicy - poprawia go Clary. - Wychodzi na to, e jeste koziorocem,
co? Uparty, lekkomylny, naginajcy zasady - zgadzaoby si.
Zapa j za biodra i przycign do siebie. W miejscu, gdzie sta, gboko
pozwalaa mu sta pewnie na nogach, jednak ona miaa z tym problem; zacisna rce
na jego ramionach, by utrzyma si w pozycji pionowej, gdy owija sobie jej nogi
wok pasa. Wpatrywaa si w niego, czujc, jak w jej ciele podnosi si temperatura,
gdy przesuwaa wzorkiem po smukej szyi i ramionach, klatce piersiowej i rzsach, na
ktrych kropelki wody byszczay niczym gwiazdy.
Unis gow, by j pocaowa w chwili, gdy ona si pochylia; ich usta

zderzyy si z si, ktra przyprawia j o dreszcz przyjemnoci wymieszanej z blem.


Jego rce wdroway po jej skrze; chwycia ty jego gowy, wplatajc palce w mokre
loki. Rozchyli jej wargi jzykiem. Oboje dreli i dyszeli, ich oddechy mieszay si ze
sob.
Sign za siebie jedn rk, eby podeprze si o cian jaskini, ale bya liska
i czciowo zsun si do wody; Clary przerwaa pocaunek, gdy apa rwnowag,
lewym ramieniem wci mocno j do siebie przyciskajc. Jego renice byy
rozszerzone, a serce walio mu motem.
- To byo... - wysapa, przyciskajc twarz do jej szyi i oddychajc, jakby to ona
bya jego powietrzem; dra lekko, cho ucisk mia pewny i mocny. - To byo...
intensywne.
- Troch mino - szepna, dotykajc delikatnie jego wosw - odkd
moglimy, no wiesz... odpuci. Cakowicie.
- Nie mog w to uwierzy - powiedzia. - Wci nie mog uwierzy, e mog
ci caowa, dotyka, naprawd dotyka, bez tego strachu... - Pocaowa j w szyj, a
ona podskoczya; odchyli gow, eby na ni spojrze. Woda ciekaa mu po twarzy
jak zy, podkrelajc koci policzkowe, krzywizn szczki.
- Lekkomylno - powiedzia. - Wiesz, kiedy pierwszy raz pojawiem si w
Instytucie, Alec nazwa mnie lekkomylnym tyle razy, e a zajrzaem do sownika.
Nie chodzio o to, e nie znaem znaczenia tego sowa, ale... Zawsze mylaem, e to
sowo jest jednoznaczne z odwag. A tak naprawd znaczy kto, kto nie dba o
konsekwencje swoich czynw.
Clary cisno si serce na myl o maym Jasie.
- Ale ty dbasz.
- Moe niewystarczajco. Nie cay czas. Gos mu dra. - Jak na przykad
sposb, w jaki ci kocham. Kocham si lekkomylnie od chwili, gdy ci poznaem.
Nigdy nie dbaem o konsekwencje. Wmawiaem sobie, e to robi, wmawiaem sobie,
e ty take mnie pragniesz, wic prbowaem, ale nigdy tak naprawd tego nie
robiem. Pragnem ci bardziej ni tego, by by dobrym. Pragnem ci bardziej ni
czegokolwiek, kiedykolwiek w moim yciu. - Czua pod domi, e jest spity; cae
jego ciao a drao z napicia. Pochylia si, by scaowa to napicie, ale odsun si,
przygryzajc warg tak mocno, e posiniaa.
- Clary - powiedzia ochrypym gosem. - Czekaj, po prostu... poczekaj.
Clary poczua oszoomienie. Jace kocha si caowa; mg to robi godzinami i
by w tym dobry. I nie by niezainteresowany. Wrcz przeciwnie. Zapara si kolanami
o jego biodra i powiedziaa niepewnie:
- Wszystko w porzdku?
- Musz ci co powiedzie.
- Och, nie. - Opara gow na jego ramieniu. - Okej. O co chodzi?
- Pamitasz, jak weszlimy do demonicznego wymiaru i wszyscy co
zobaczyli? - zapyta. - A ja powiedziaem, e nic nie widziaem
- Nie musisz mi mwi, co widziae - powiedziaa agodnie Clary. - To twoja
sprawa.
- Musz - odpar. - Powinna wiedzie. Zobaczyem pomieszczenie z dwoma
tronami zrobionymi ze zota i koci soniowej, a przez okno widziaem wiat, cay w
gruzach. Jak ten, tyle e zniszczenia byy nowsze. Ogie wci pon, a niebo byo
pene okropnych, latajcych rzeczy. Sebastian siedzia na jednym tronie, ja na drugim.

Widziaem tam ciebie, Aleca, Izzy i Maxa. - Przekn lin. - Ale bylicie w klatce. W
wielkiej klatce z wielkim zamkiem w drzwiach. I wiedziaem, e to ja woyem klucz
do tego zamka i go przekrciem. Ale nie czuem wyrzutw sumienia. Czuem...
triumf. - Odetchn ciko. - Moesz mnie teraz odepchn z obrzydzeniem. W
porzdku.
Oczywicie nie byoby to w porzdku; nic w tonie jego gosu - matowym,
martwym i pozbawionym nadziei - nie byo w porzdku. Clary zadraa w jego
ramionach - nie z przeraenia, lecz z litoci i napicia, bo zdawaa sobie spraw z tego,
jak krucha bya wiara Jace'a w samego siebie i wiedziaa, jak ostrona musi by jej
odpowied.
- Demon pokaza nam to, co myla, e chcemy zobaczy - odezwaa si w
kocu. - Nie to, czego naprawd chcemy. Dlatego mu nie wyszo; dlatego wszystkim
nam udao si uwolni. Kiedy ci znalelimy, sam ju zdye si z tego wyrwa.
Wic to, co ci pokaza, nie byo tym, czego pragne. Gdy Valentine ci wychowywa,
wszystko kontrolowa - nic nigdy nie byo bezpieczne, wic nic, co kochae, nie byo
bezpieczne. Gdy demon zajrza do twojego wntrza, ujrza wanie to dziecko marzce
o cakowitej kontroli nad wiatem, by nic zego nie mogo si sta ludziom, ktrych
kocha. Wic prbowa ci to da, ale to nie tego chciae, nie tak naprawd. Dlatego si
obudzie. - Dotkna jego policzka. - Jaka cz ciebie wci jest tym maym
chopcem yjcym w przekonaniu, e kocha to niszczy, ale uczysz si. Uczysz si
kadego dnia.
Przez chwil patrzy na ni ze zdumieniem, usta mia lekko rozchylone; Clary
poczua, e si rumieni. Patrzy na ni, jakby bya pierwsz gwiazd pojawiajc si na
niebie, najwikszym cudem na wiecie, w ktry ledwie mg uwierzy.
- Pozwl... - powiedzia i urwa. - Mog ci pocaowa?
Zamiast kiwn gow, pochylia si i przycisna usta do jego warg. Jeli ich
pierwszy pocaunek w wodzie przypomina eksplozj, to ten by jak soce stajce si
supernow. Pocaunek by ostry, gorcy i gwatowny, peen przygryzania warg,
zderzania si zbw i splatania jzykw. Oboje przycigali si do siebie coraz bliej.
Byli ze sob sklejeni28, skr i materiaem, zimno wody i ciepo ich cia mieszao si
ze sob, czuli, jak si o siebie ocieraj.
Obj j mocno ramionami i nagle nis j na pla, woda laa si z nich
strumieniami. Zsun si na kolana, uklk na mikkim piasku, kadc j delikatnie na
stosie porzuconych wczeniej ubra. Przez chwil wycigaa rk, jakby czego
szukaa, ale poddaa si, kadc na plecach, przycigajc go do siebie i caujc
zaciekle, a jkn i szepn:
- Clary, nie mog... musisz mi powiedzie... Nie mog myle...
28
NIENAWIDZ CI ZA TE PORWNANIA, CASSIE. SZCZEGLNIE W TAKICH
MOMENTACH. |K.
Zawsze moga napisa zszyci niczym ata z nowozacerowanymi kalesonami. /Mc.
Wplota palce w jego wosy, odsuwajc si na tyle, by spojrze mu w twarz. By
zarumieniony, oczy mia czarne z podania; jego wosy, ktre zaczy si lekko krci
na kocach, opaday mu na twarz. Zacza je przesiewa midzy palcami.
- W porzdku - odszepna. - W porzdku, nie musimy przestawa. Chc tego. Pocaowaa go, powoli i mocno. - Chc tego, jeli i ty chcesz.
- Jeli ja chc? - W jego cichym miechu sycha byo dzik nut. - Masz

wtpliwoci? - A potem znowu j caowa, ssc jej doln warg; skada pocaunki na
jej szyi i obojczyku, gdy ona wdrowaa domi po caym jego ciele, wiadoma, e
moe go dotyka jak chce i ile chce. Czua si tak, jakby go malowaa, gdy jej rce
zapamityway jego ciao, ksztat plecw, paski brzuch, wgbienia na biodrach,
minie ramion i, tak jak obraz, on te budzi si do ycia pod jej domi.
Gdy wsun rce pod jej stanik, sapna na to doznanie ale skina gow, gdy
zamar, patrzc na ni pytajcym wzrokiem. Nie przestawaj. Zatrzymywa si za
kadym razem, zanim znikaa kolejna cz ich odziey, pytajc wzrokiem i sowami,
czy ma kontynuowa, a ona za kadym razem odpowiadaa tak, nie przestawaj, tak. A
gdy midzy nimi nie byo ju nic, trzymaa donie nieruchomo, mylc, e nie istnieje
aden inny sposb, by by bliej drugiej osoby, e zrobienie nastpnego kroku bdzie
jak otwarcie piersi i obnaenie swojego serca.
Poczua, jak minie Jace'a napiy si, gdy siga po co, co znajdowao si za
ni i nagle usyszaa dwik rozrywanej folii.29
W jednej chwili wszystko stao si bardzo realne; ogarna j fala
zdenerwowania: To naprawd si dziao.
Zamar. Woln rk tuli jej gow, okciami zapiera si o piasek po obu jej
stronach, utrzymujc na nich ciar ciaa. Cay si spi i dra, rozszerzone renice
niemal cakowicie pochony zote tczwki.
- Czy co jest nie tak?
Syszc niepewno w gosie Jacea poczua, jakby serce jej pkao,
roztrzaskujc si na kawaki.
- Nie - wyszeptaa i przycigna go do siebie. Oboje smakowali sol. - Pocauj
mnie - poprosia, a on to zrobi. Gorce, leniwe pocaunki przyspieszay tak, jak bicie
jego serca i ich poruszajce si we wsplnym rytmie ciaa. Kady pocaunek by inny,
29
Pierwszy punkt na licie "Rzeczy niezbdne w demonicznym wymiarze": PREZERWATYWY! |K.
kady nis ich coraz wyej, niczym iskry unoszone przez coraz mocniejszy pomie:
szybkie, delikatne pocaunki mwiy jej, e j kocha; dugie, powolne, pene szacunku
okazyway jego zaufanie; figlarne i agodne ukazyway jego niegasnc nadziej; te
pene uwielbienia pokazyway, e wierzy w ni bardziej ni w kogokolwiek innego.
Clary zatracia si w tych pocaunkach, w ich znaczeniu, rozmowie bez sw, ktr
midzy sob prowadzili. Jego donie dray, ale przesuway si po jej ciele szybko i
zrcznie, delikatnym dotykiem doprowadzajc j na skraj szalestwa, a napieraa na
niego i przycigaa go do siebie, palcami, ustami i rkami proszc o wicej.
I nawet w tej ostatniej chwili, gdy si wzdrygna, przycigna go do siebie, by
nie przestawa i owina si wok jego ciaa, nie pozwalajc mu odej. Oczy miaa
szeroko otwarte, gdy dra, wtulajc twarz w jej szyj, w kko powtarzajc jej imi, a
gdy w kocu zamkna oczy, pomylaa, e zobaczya, jak jaskini zalewa biao-zote
wiato, otulajc ich oboje niebiaskim pomieniem, a bya to najpikniejsza rzecz jak
w yciu widziaa.
Simon by ledwo wiadomy tego, jak Clary i Jace wstali i wyszli z jaskini,
szepczc do siebie. Nie tak subtelnie, jak mylicie, pomyla na wp rozbawiony, cho
nie aowa im spdzania ze sob czasu na myl o tym, z czym mieli si zmierzy
nastpnego dnia.

- Simon - rozleg si saby szept. Simon unis si na okciu i spojrza na


Isabelle. Leaa na plecach i patrzya na niego. Jej oczy byy bardzo due i ciemne;
policzki miaa zarumienione - jego pier zacisna si ze strachu.
- Wszystko w porzdku? - zapyta. - Masz gorczk?
Pokrcia gow i zacza wygrzebywa si z kokonu.
- Po prostu mi ciepo. Kto owin mnie jak mumi?
- Alec - powiedzia Simon. - To znaczy, moe... powinna tak zosta.
- Wolaabym nie - odpara Isabelle, oplatajc rce wok jego ramion i
przycigajc go do siebie.
- Nie mog ci ogrza. Nie mam odpowiedniej temperatury ciaa powiedzia
nieprzekonujcym gosem.
Przesuna do z jego obojczyka na opatk.
- Myl, e udowodnilimy na wiele sposobw, e jestem wystarczajco gorca,
by ogrza nas oboje.
Nie mogc nic na to poradzi, Simon przesun rce na jej plecy. Zrzucia z
siebie strj i miaa na sobie jedynie termiczny top, a materia pod jego palcami by
gruby i mikki. Wydawaa si rzeczywista, prawdziwa, ludzka. Oddychaa, a on cicho
dzikowa Bogu, ktrego imi mg teraz wymawia, e wszystko z ni w porzdku.
- Czy jest tu kto jeszcze?
- Jace i Clary si wymknli, a Alec wzi pierwsz wart - powiedzia Simon. Jestemy sami. To znaczy nie sami sami, cho ja nie... - sapn, gdy przekrcia si tak,
e przyciskaa go do ziemi. Delikatnie pooya do na jego piersi. - Ja bym tego nie
robi - powiedzia. - Co nie znaczy, e ty powinna przesta.
- Uratowae mnie - powiedziaa.
- Ja nie... - urwa, gdy zmruya oczy. - Jestem dzielnym, bohaterskim
ratownikiem? - sprbowa.
- Mhmm. - Szturchna go podbrdkiem.
- adnych scen z lordem Montgomery - ostrzeg. - Kady moe tu wej.
- A co ze zwykym caowaniem?
- Wydaje si w porzdku - powiedzia, a Isabelle natychmiast go pocaowaa, jej
usta byy niemal nieznonie delikatne. Wsun rce pod jej bluzk, przesuwajc po
krgosupie, dotykajc opatek. Kiedy si od niego odsuna, jej usta byy
zaczerwienione i widzia, jak krew pulsuje w jej szyi... krew Isabelle, sodko-sona i
mimo, e nie by godny, chcia...
- Moesz mnie ugry - wyszeptaa.
- Nie - Simon wykrci si nieznacznie. - Nie... Stracia za duo krwi. Nie
mog. - Czu jak jego pier unosi si w oddechu, ktrego nie potrzebowa. - Spaa,
gdy o tym rozmawialimy, ale nie moemy tutaj zosta. Clary umiecia przy
wejciach runy maskujce, ale nie wytrzymaj dugo, a koczy nam si jedzenie.
Panujca tu atmosfera sprawia, e wszyscy czujemy si gorzej, sabiej. A Sebastian nas
znajdzie. Musimy do niego i - jutro - do Gard. - Przeczesa palcami jej mikkie
wosy. - A to oznacza, e musisz by silna.
Zacisna usta, wpatrujc si w niego.
- Co zobaczye, kiedy wyszlimy z Jasnego Dworu i trafilimy tutaj?
Dotkn delikatnie jej twarzy, nie chcc jej okamywa, ale prawda... prawda
bya trudna i niewygodna.
- Iz, nie musimy...

- Ja zobaczyam Maxa przerwaa mu. - Ale widziaam te ciebie. Bye moim


chopakiem. ylimy wszyscy razem i caa moja rodzina ci zaakceptowaa. Mog
sobie wmawia, e nie chc, eby by czci mojego ycia, ale moje serce mwi
zupenie co innego - powiedziaa. - Wlizgne si do mojego ycia, Simonie Lewisie,
cho nie wiem jak, dlaczego albo kiedy to si stao i w jaki sposb tego nie cierpi,
ale nie mog tego zmieni i wanie o to chodzi.
Wyda z siebie zdawiony dwik.
- Isabelle...
- Teraz ty mi powiedz, co zobaczye - powiedziaa, a jej oczy byszczay jak
mika.
Simon opar donie na kamiennej pododze jaskini.
- Zobaczyem siebie jako sawn i bogat gwiazd rocka - mwi powoli. Moja rodzina bya razem, miaem Clary. Bya moj dziewczyn. - Poczu, jak Isabelle
si spina, czu, jak zaczyna si odsuwa, wic zapa j za ramiona. - Isabelle,
posuchaj. Posuchaj. Bya moj dziewczyn, a gdy przysza powiedzie, e mnie
kocha, odpowiedziaem: Ja te ci kocham... Isabelle.
Patrzya si na niego bez sowa.
- Isabelle - powiedzia. - W chwili, gdy wypowiedziaem twoje imi, wyrzucio
mnie z wizji. Poniewa wiedziaem, e wizja jest za. To nie byo to, czego chciaem.
- Dlaczego mwisz mi, e mnie kochasz, gdy jeste pijany albo nisz? zapytaa.
- Mam okropne wyczucie czasu - powiedzia Simon. - Ale to nie znaczy, e to
nie bya prawda. Istniej rzeczy, ktrych chcemy, cho s ukryte pod tym, co wiemy, a
nawet pod tym, co czujemy. S rzeczy, ktrych pragn nasze dusze, a moja pragnie
ciebie.
Poczu, ja gwatownie wypuszcza powietrze z puc.
- Powiedz to - rozkazaa. - Powiedz to na trzewo.
- Kocham ci - powiedzia. - Nie chc, eby odpowiadaa mi to samo, dopki
tego nie poczujesz, ale kocham ci.
Opara si o niego, przykadajc donie do jego wasnych.
- Czuj to samo.
Unis si na okciach w chwili, gdy si pochylia, a ich usta si spotkay.
Caowali si, dugo, delikatnie i sodko. Isabelle odsuna si, oddychajc ciko, a
Simon powiedzia:
- A wic OR?
Isabelle wzruszya ramionami.
- Nie mam pojcia, co to znaczy.
Simon ukry fakt, e by z tego powodu niezmiernie szczliwy.
- Oficjalnie jestemy par? Czy istnieje jaki rytua Nocnych oww?
Powinienem zmieni status na facebooku z to skomplikowane na w zwizku?
Isabelle zmarszczya uroczo nos.
- Masz ksik, ktra ma twarz?
Simon rozemia si, a Isabelle pochylia si i znowu go pocaowaa. Tym
razem chwyci j i nagle znalaza si na dole, a potem spletli si ze sob, gniotc koce,
caujc si i szepczc.
Zatraci si w przyjemnym smaku jej ust, krzywinie jej biodra pod doni,
ciepej skrze jej plecw. Zapomnia, e s w krlestwie demonw, a nastpnego dnia

wyrusz do walki i by moe ju nie wrc do domu. Wszystko znikno i istniaa


tylko Isabelle.
- DLACZEGO MI SI TO WCI PRZYTRAFIA? - Rozleg si dwik
tuczonego szka i oboje usiedli, by zobaczy gapicego si na nich Aleca. Upuci
pust butelk, ktr nis, a dookoa rozprysy si kawaki szka. - DLACZEGO NIE
MOECIE I GDZIE INDZIEJ ROBI TE OKROPNE RZECZY? MOJE OCZY.
- To demoniczny wymiar, Alec - powiedziaa Isabelle. - Nie mamy gdzie i.
- A ty powiedziae, e powinienem si ni zaopieko... - zacz Simon, ale
wtedy zda sobie spraw, e to nie bdzie dobry sposb na rozmow, wic si
zamkn.
Alec opad na podog po drugiej stronie ogniska i spojrza na nich.
- A gdzie si podziali Jace i Clary?
- Ach... - powiedzia Simon delikatnie. - Kt to wie...
- Hetero - stwierdzi Alec. - Dlaczego nie potrafi si kontrolowa?
- To tajemnica - zgodzi si Simon, a po chwili pooy si spa.
Jia Penhallow usiada na biurku w swoim gabinecie. Byo to takie zwyczajne,
e nie moga si powstrzyma przed zastanawianiem, jak by zareagowano na Konsula
siedzcego na wiekowym biurku wadzy - ale bya tu sama i zmczona ponad wszelk
miar.
W doni trzymaa wiadomo, ktra przysza z Nowego Jorku: ognista
wiadomo od czarownika, wystarczajco silna, by przebi si przez ochron wok
miasta. Rozpoznaa pismo Catariny Loss, ale sowa nie naleay do niej.
Konsulu Penhallow,
Tu Maia Roberts, tymczasowa przywdczyni sfory w Nowym Jorku. Rozumiemy, e
robicie, co moecie, by odzyska Luke'a i pozostaych winiw. Doceniamy to. Jako
znak zaufania, pragn przekaza ci wiadomo. Sebastian wraz ze swoimi siami
jutrzejszej nocy zaatakuj Alicante. Prosz, zrbcie wszystko, bycie byli gotowi.
Szkoda, e nie bdziemy mogli tam by, by walczy po waszej stronie, ale wiemy, e to
niemoliwe. Czasami mona jedynie ostrzec, czeka i mie nadziej.
Pamitajcie, e Clave i Rada - Nocni owcy i Podziemni - s wiatem dla tego wiata.
Z nadziej,
Maia Roberts
Z nadziej. Jia zoya list i wsuna go do kieszeni. Pomylaa o miecie pod
nocnym niebem, o bladych, srebrnych demonicznych wieach, ktre szybko stan si
czerwone na znak wojny. Pomylaa o swoim mu i crce. Pomylaa o
pojawiajcych si na Placu Anioa paczkach od Tessy Gray opatrzonych znakiem
Spiralnego Labiryntu. Czua w sercu dziwn mieszanin - strachu, ale te ulgi, e w
kocu nadszed czas, e skoczyo si oczekiwanie, e nareszcie bd mieli szans.
Wiedziaa, e Nocni owcy w Alicante bd walczy do ostatniego tchu: z
determinacj, odwag, uporem, chci zemsty, w chwale.
Z nadziej.
TUMACZENIE: KlaudiaRyan
KOREKTA: Ma_cul
JELI JESZCZE TEGO NIE
ZROBIE, NIE ZWLEKAJ! POLUB

NAS NA FACEBOOKU! :)
http://www.facebook.pl/DDTranslateTeam
21
Klucze mierci i Otchani
- Boe, moja gowa - powiedzia Alec, kiedy razem z Jace'em uklkli przy
skalnej krawdzi, ktra wieczya szczyt szarego, pokrytego piargami wzgrza. Skaa
trzymaa ich w ukryciu, ale za ni, przy uyciu runy Dalekowzrocznoci, wida byo
na wp zniszczon twierdz, a wok niej, skupionych jak mrwki, Mrocznych
Nocnych owcw.
Stanowio to wypaczony obraz Wzgrza Gard w Alicante. Struktura utworzona
na szczycie wzniesienia przypominaa znane im Gard, jednak wzbogacone o
otaczajcy go masywny mur i zamknit w rodku twierdz, jak ogrd w klasztorze.
- Moe nie powiniene tyle pi wczorajszej nocy - rzuci Jace, pochylajc si i
mruc oczy. Z kadej strony muru Mroczni stali w scentrowanych piercieniach, a
naprzeciw bram, ktre prowadziy do rodka, znajdowaa si ich skupiona grupka; w
strategicznych punktach na caej dugoci wzgrza widzieli te mniejsze. Alec patrzy,
jak Jace szacuje liczebno wroga, tworzc w gowie coraz to nowy plan.
- Moe powiniene wyglda na nieco mniej zadowolonego z siebie na myl o
tym, co ty zrobie zeszej nocy - powiedzia Alec.
Jace omal nie spad z krawdzi.
- Nie wygldam na zadowolonego z siebie. C, - poprawi si - nie bardziej ni
zwykle.
- Prosz ci - powiedzia Alec, wycigajc stel. - Twoja twarz to istna otwarta
ksika porno. Chciabym wymaza ten widok z pamici.
- Czyli chcesz mi powiedzie, e mam si zamkn? - zapyta Jace.
- Pamitasz, jak si ze mnie miae, e si wymykam z Magnusem i zapytae,
czy upadem na szyj? - zapyta Alec, dotykajc kocwk steli swojego
przedramienia i zaczynajc rysowa iratze. - To zemsta.
Jace prychn i zabra Alecowi stel.
- Daj mi to - powiedzia i dokoczy rysowa za niego iratze, jak zwykle w
popiechu i z rozmachem. Alec poczu, jak gowa przestaje mu pulsowa.
Jace ponownie skupi si na wzgrzu.
- Wiesz, co jest ciekawe? - odezwa si. - Widziaem kilka latajcych demonw,
ale trzymaj si z dala od Mrocznego Gard...
Alec unis brew.
- Mrocznego Gard?
- Masz lepsz nazw? - Jace wzruszy ramionami. - W kadym razie, trzymaj
si z daleka od Mrocznego Gard i caego wzgrza. Su Sebastianowi, ale wyglda na
to, e szanuj jego prywatno.
- C, nie mog by za daleko - powiedzia Alec. - Do szybko znalazy si w
Sali Porozumie, kiedy uruchomie ten alarm.
- Mogy ju by wewntrz fortecy - powiedzia Jace, mwic na gos to, o czym
obaj myleli.
- Szkoda, e nie udao ci si zabra skeptronu - wyzna cicho Alec. - Mam
wraenie, e mgby zdj wiele demonw na raz. O ile nadal dziaa. - Jace mia
dziwny wyraz twarzy. Alec doda popiesznie: - Nie, eby komukolwiek si to udao.
Ty prbowae...

- Nie jestem tego pewien - powiedzia Jace z zarwno nieobecnym jak i


zamylonym wyrazem twarzy. - Chod. Wracajmy do pozostaych.
Nie zdy odpowiedzie; Jace ju si oddala. Alec uda si za nim, czogajc
si do tyu, tak aby znale si poza zasigiem Mrocznego Gard. Kiedy byli ju w
pewnej odlegoci od krawdzi, wyprostowali si i na wp zelizgnli po piagrowym
stoku to miejsca, w ktrym czekaa na nich reszta. Simon by przy Izzy, a Clary, ze
szkicownikiem na kolanach i dugopisem w doni, rysowaa runy. Wnioskujc ze
sposobu, w jaki krcia gow, wyrywajc z notesu kartki, by nastpnie zgnie je w
doni, nie szo jej za dobrze.
- miecisz? - zawoa Jace, kiedy razem z Alekiem podbiegli do pozostaej
trjki.
Clary posaa mu spojrzenie, ktre prawdopodobnie miao by miadce, ale
wyszo raczej ckliwie.
Jace je odwzajemni. Alec zastanowi si, co by si stao, jeli oddaby si w
rce mrocznych bogw tego wiata w zamian za to, by nie upominano go stale, e jest
singlem. Nie tylko singlem. On nie tylko tskni za Magnusem; ba si o niego, a ten
strach odczuwa w klatce piersiowej jako silny, stay bl, ktry nie chcia zele.
- Jace, z tego wiata zosta ju tylko popi i nie ma tu adnej ywej istoty powiedziaa Clary. - Jestem niemal pewna, e tu nikt si nie zajmuje recyklingiem.
- Co widzielicie? - zapytaa ostro Isabelle. Nie podobao jej si, e zostaa na
miejscu, podczas gdy Alec z Jaceem zrobili rozpoznanie, ale Alec nalega, eby
oszczdzaa siy. Ostatnio coraz czciej go suchaa, pomyla Alec, a suchaa tylko
tych ludzi, ktrych zdanie szanowaa. To byo mie.
- Tutaj - Jace wycign stel z kieszeni i uklk, zrzucajc z ramion kurtk.
Minie jego plecw poruszay si pod koszulk, kiedy zacz rysowa szpiczastym
czubkiem steli po piasku. - Tutaj jest Mroczne Gard. Prowadzi do niego tylko jedna
droga, a biegnie ona przez bram w najdalszej czci muru. Jest zamknita, ale runa
Otwierajca powinna zaatwi spraw. Pytanie brzmi: jak dosta si do bramy.
Najbardziej strzeone punkty znajduj si tutaj, tutaj i tutaj. - Machn stel. - Dlatego
obejdziemy wzgrze i wejdziemy po jego drugiej stronie. Jeli to miejsce
topograficznie odpowiada Alicante, a wyglda na to, e tak jest, to tam znajduje si
cieka. Kiedy podejdziemy bliej, rozdzielimy si tu i tutaj - zrobi stel par
zawijasw i szlaczkw, pomidzy jego opatkami zacz wykwita pot - i sprbujemy
zagoni w stron centrum tylu Mrocznych i tyle demonw, ile bdziemy w stanie. Odchyli si, przygryzajc ze zmartwieniem warg. - Mog si nimi zaj, ale musicie
w tym samym czasie pilnowa, eby si nie rozdzielay. Rozumiecie ten plan?
Wszyscy przez moment patrzyli na niego w milczeniu. Nagle Simon wskaza na
szkic.
- Co to za zawijas? - zapyta. - Drzewo?
- To jest brama - powiedzia Jace.
- Ochh - powiedziaa Isabelle, zadowolona. - A te szlaczki? To fosa?
- To jest zarys trasy... Serio, tylko ja w tym towarzystwie chocia raz w yciu
widziaem na oczy plan? - rzuci Jace, puszczajc stel i przeczesujc rk blond
wosy. Zrozumielicie cokolwiek z tego, co wanie powiedziaem?
- Nie - odpowiedziaa Clary. - Twj plan jest pewnie wietny, ale talentu do
rysowania to nie masz; wszyscy Mroczni wygldaj jak drzewa, a forteca przypomina
ab. Musi istnie jaki lepszy sposb na to, eby to wyjani.

Jace usiad na pitach i zaoy rce.


- C, chciabym go usysze.
- Ja mam pomys - powiedzia Simon. - Pamitacie, jak wczeniej mwiem o
Dungeons and Dragons?
- Oczywicie - odpar Jace. - To byy mroczne czasy.
Simon go zignorowa.
- Wszyscy Mroczni Nocni owcy nosz czerwie - powiedzia. - A nie s jako
super inteligentni czy niezaleni. Wyglda n to, e ich wol kontroluje Sebastian, a
przynajmniej w czci, prawda?
- Prawda - odezwaa si Isabelle, uciszajc Jace'a spojrzeniem.
- W D&D, moim pierwszym krokiem, kiedy ma si do czynienia z armi tak
jak ta, byoby zwabienie mniejszej grupy - przyjmijmy, e piciu osb - i zabranie im
ubra.
- Wic potem maj wrci do fortecy nago, a ich skrpowanie wpynie
negatywnie na ich nastroje? - zapyta Jace. - Bo to wydaje si skomplikowane.
- Pewnie chodzi mu o to, e mamy zabra im stroje i si w nie przebra powiedziaa Clary. - Dziki temu zakradniemy si do bramy niezauwaeni. Jeli
Mroczni nie s za bardzo spostrzegawczy, nie zobacz rnicy. - Jace spojrza na ni z
zaskoczeniem. Wzruszya ramionami. - To jest praktycznie w kadym filmie.
- Nie ogldamy filmw - odezwa si Alec.
- Myl, e pytanie brzmi: czy Sebastian oglda filmy - powiedziaa Isabelle. Tylko czy nasz plan nadal polega na zaufaniu, kiedy staniemy z nim twarz w twarz?
- Tak - odpar Jace.
- Och, dobrze - powiedziaa Isabelle. - Przez chwil baam si, e to bdzie nasz
prawdziwy plan, wiesz, ze wszelkimi punktami, ktre mamy wypeni. Kamie z
serca.
- To jest nasz plan. - Jace wsun stel do paska i wsta pynnym ruchem.
Wkradniemy si do twierdzy Sebastiana postpujc wedug planu Simona.
Simon wytrzeszczy oczy.
- Powanie?
Jace zabra kurtk.
- To by dobry pomys.
- Ale to by mj pomys - odpar Simon.
- I by dobry, dlatego go wykorzystamy. Gratulacje. Wejdziemy po wzgrzu tak
jak ja wam to rozrysowaem i potem, gdy ju bdziemy wchodzi na szczyt,
zastosujemy twj plan. A kiedy si tam znajdziemy... - Odwrci si do Clary. - To
co, co zrobia w Jasnym Dworze. Skoczya i narysowaa run na cianie; mogaby
to zrobi jeszcze raz?
- Nie widz powodu, eby tego nie zrobi - powiedziaa Clary. - A ty?
Jace zacz si umiecha.
Emma usiada na ku w swoim maym pokoju na dachu, otoczona przez
dokumenty.
W kocu wygrzebaa je z teczki, ktr wzia z biura Konsula. Leay
porozrzucane po dywanie, owietlone smugami wiata przedostajcymi si przez mae
okno, chocia ledwo moga si zmusi, by ich dotkn.
Byy wrd nich ziarniste fotografie, zrobione pod jasnym niebem w Los

Angeles, przestawiajce ciaa jej rodzicw.


Rozumiaa teraz, dlaczego nie mogli zabra cia do Idrisu. Byy poszarpane,
skra miaa barw popiou, z wyjtkiem tych miejsc, w ktrych widniay obrzydliwe,
czarne gryzmoy. W adnym calu nie przypominay one Znakw. Piasek wok nich
by mokry, jakby wtedy padao; znajdowali si daleko od linii pyww. Emma
zwalczya odruch wymiotny, gdy usiowaa przyswoi sobie nowo nabyte informacje:
kiedy znaleziono ciaa, kiedy zostay one zidentyfikowane i jak rozpaday si na
kawaki, gdy Nocni owcy chcieli je unie...
- Emma. - To bya Helen, staa w drzwiach do pokoju. wiato przedostajce si
przez okno zmieniy kolor jej wosw na srebrny, tak samo jak u Marka. Przypominaa
go teraz bardziej ni kiedykolwiek; przez stres schuda, co uwydatnio delikatne uki
jej koci policzkowych i zakoczenia spiczastych uszu. - Skd to wzia?
Emma uniosa wyzywajco podbrdek.
- Z biura Konsula.
Helen usiada na krawdzi ka.
- Emma, musisz je tam odnie.
Emma dgna palcem dokumenty.
- Nie bd docieka, co si stao z moimi rodzicami - powiedziaa. - Mwi, e
to tylko losowy atak Mrocznych, ale to nieprawda. Wiem, e to nieprawda.
- Emmo, Mroczni i ich sojusznicy nie tylko zabili Nocnych owcw z tych
Instytutw. Oni zdziesitkowali Konklawe w Los Angeles. Nie dziwne, e twoi
rodzice te zginli.
- Dlaczego ich nie Przemienili? - zapytaa ostro Emma. - Potrzebowali jak
najwikszej iloci wojownikw. Mwisz, e zdziesitkowali Konklawe, ale nie
zostawili cia. Wszystkich Przemienili.
- Z wyjtkiem modych i bardzo starych osb.
- C, moi rodzice nie zaliczali si do adnej z tych grup.
- Wolaaby, eby zostali Przemienieni? - zapytaa cicho Helen, a Emma
wiedziaa, e dziewczyna pomylaa o swoim ojcu.
- Nie - powiedziaa Emma. - Ale naprawd mylisz, e to, kto ich zabi, nie jest
wane? e nie powinnam nawet chcie wiedzie, dlaczego zginli?
- Co dlaczego? - W drzwiach do pokoju sta Tiberius. Czarne, niesforne loki
wpaday mu do oczu. Wyglda na mniej ni dziesi lat, a potgowa to widok
trzymanej w jednej z doni pluszowej pszczoy. Na jego delikatnej twarzy malowao
si zmczenie. - Gdzie Julian?
- Na dole, w kuchni, przygotowuje jedzenie - powiedziaa Helen. - Jeste
godny?
- Jest na mnie zy? - zapyta Ty, patrzc na Emm.
- Nie, ale wiesz o tym, e martwi go, kiedy na niego krzyczysz albo robisz sobie
krzywd - powiedziaa ostronie Emma. Ciko byo wyczu, co mogo przestraszy
albo rozgniewa Ty'a. Z dowiadczenia wiedziaa, e lepiej byo mu powiedzie czyst
prawd. Kamstwa, z rodzaju tych, ktrymi rodzice rutynowo karmili swoje dzieci,
takie jak ten zastrzyk wcale nie bdzie bola, miay katastrofalne skutki, kiedy Ty je
sysza.
Wczoraj Julian spdzi mnstwo czasu na wybieraniu szka z zakrwawionych
stp swojego brata i tumaczeniu mu pniej raczej surowym tonem, e jeli jeszcze
kiedykolwiek bdzie chodzi po rozbitym szkle, Julian powie o tym dorosym, a on

dostanie tak kar, na jak bdzie zasugiwa. Ty kopn go w odpowiedzi, zostawiajc


na koszulce Julesa krwawy odcisk stopy.
- Jules chce dla ciebie jak najlepiej - powiedziaa teraz Emma. - To wszystko.
Helen wycigna rce do Ty'a - Emma jej za to nie winia. Widok Ty'a,
maego, skulonego chopca, ktry kurczowo przyciska do siebie swoj pszczo
budzi w niej trosk. Te chciaa go przytuli. Ale Ty nie lubi, kiedy kto go dotyka
wyjtkiem bya Livvy. Wzdrygn si i odsun od swojej przyrodniej siostry, po czym
podszed do okna. Po chwili Emma stana obok niego, pilnujc, eby zachowywa
odpowiedni odlego.
- Sebastian moe wchodzi i wychodzi z miasta - powiedzia Ty..
- Tak, ale on jest tylko jeden i nie interesuje si nami. Poza tym, wierz, e
Clave ma plan, ktry pozwoli im nas chroni.
- Ja te - mrukn Ty, spuszczajc wzrok i patrzc przez okno. Wskaza co
palcem. - Tylko nie wiem, czy on zadziaa.
Chwil zajo Emmie zorientowanie si, na co wskazywa. Ulice byy
zatoczone, lecz nie zwykymi pieszymi. Na caej ich dugoci gromadzili si Nephilim
ubrani w mundury Gard lub stroje bojowe, a w rkach nieli motki, gwodzie i
pudeka, na widok zawartoci ktrych Emma wytrzeszczya oczy: noyczki i
podkowy; noe, sztylety i rnorodne bronie; nieli nawet co, co wygldao jak
ziemia. Jeden mczyzna mia w rkach kilka jutowych workw z napisem SL.
Kade pudeko i torba byy oznaczone symbolem: spiral. Emma widziaa go
wczeniej w swoim Kodeksie: znak czarownikw ze Spiralnego Labiryntu.
- Zimne elazo - powiedzia Ty z zamyleniem. - Obrobione, nie ogrzane ani
formowane. Sl i ziemia z cmentarza. - Helen miaa taki wyraz twarzy, jaki przyjmuj
doroli, kiedy o czym wiedz, ale nie chc o tym mwi. Emma spojrzaa na Ty'a,
spokojnego i opanowanego; szarymi, powanymi oczami ledzi ruch na ulicy. Przy
nim stana Helen z zaniepokojonym wyrazem twarzy.
- Wysali wiadomo do Spiralnego Labiryntu - powiedzia Ty. - Z prob o
magiczn bro. Albo to by pomys czarownikw. Ciko to stwierdzi.
Emma patrzya przez chwil na zatoczon ulic, potem przeniosa wzrok na
Ty'a, ktry spojrza na ni spod dugich rzs.
- Co to oznacza? zapytaa
Ty wykrzywi usta w rzadkim, niewywiczonym umiechu.
- To, e Mark mwi prawd.
Clary nigdy nie sdzia, e kiedykolwiek bdzie tak gsto pokryta runami lub
zobaczy, eby Lightwoodowie mieli na sobie tyle magicznych znakw. Sama je
narysowaa, wkadajc w nie wszystko, co czua - pragnienie, by nikomu z nich nic si
nie stao i ch odnalezienia matki i Luke'a.
Ramiona Jace'a wyglday jak mapa: runy rozcigay si od jego obojczykw,
przez pier, a do wierzchw doni. Wasna skra wygldaa dla Clary obco, kiedy na
ni spojrzaa. Pamitaa, jak kiedy zobaczya chopaka, ktre cae ciao mia pokryte
tatuaami i wyglda, jakby by ze szka. Miaa teraz takie samo wraenie, patrzc na
towarzyszy, kiedy mozolnie wspinali si na wzgrze w kierunku Mrocznego Gard: na
wyryt na ich ciaach map ich odwagi i nadziei, snw i pragnie. Nocni owcy nie
byli za bardzo otwarci, ale ich skra wyraaa szczero.
Clary pokrya si runami uzdrawiajcymi, lecz nie uwolniy jej one od blu w

pucach, spowodowanego cigym wdychaniem popiou. Przypomniaa sobie, co


mwi Jace na temat ich dwjki: e z powodu wikszej iloci anielskiej krwi w yach
bd cierpie w tym wiecie bardziej ni reszta. Teraz zatrzymaa si i odwrcia, eby
zakasa i odkrztusi czarn ma. Wytara pospiesznie usta, zanim Jace zdy si
odwrci i to zobaczy.
Jace moe i nie mia talentu do rysowania, ale jego zdolnoci strategiczne byy
bez zarzutu. Wchodzili pod gr zygzakiem, przechodzc od jednej sterty sczerniaych
gazw do drugiej. Poniewa nie byo adnej zieleni, skay stanowiy jedyn kryjwk.
Tu i tam wyrastao tylko kilka martwych pniakw, poza tym nie widzieli adnych
drzew. Po drodze napotkali tylko jednego Mrocznego, z ktrym szybko si uwinli.
Teraz jego krew wsikaa w szar ziemi. Clary przypomniaa sobie t sam drog w
Alicante, zielon i pikn, i z nienawici rozejrzaa si dookoa. Powietrze byo
cikie i gorce, jakby soce koloru spalonej pomaraczy napierao na ich ciaa. Za
wysokim kopcem Clary doczya do pozostaych. Alec podawa wszystkim jedn z
butelek, ktre napenili tego ranka wod z jaskini. Jego ponur twarz pokrywaa
warstwa czarnego brudu.
- To ostatnia - powiedzia i poda j Isabelle. Wzia may yk i przekazaa
butelk Simonowi, ktry pokrci gow - nie potrzebowa wody - i odda j Clary.
Jace spojrza na Clary. Widziaa w jego oczach swoje odbicie bya maa,
blada i brudna.
Zastanawiaa si, czy po ostatniej nocy postrzega j inaczej. Ona sama, kiedy
obudzia si rano przy wygasym ognisku, z doni w jego wasnej, niemal
spodziewaa si, e w jej oczach bdzie wyglda inaczej. Ale pozosta tym samym
Jace'em, Jace'em, ktrego zawsze kochaa. A on patrzy na ni tak jak zawsze, jakby
bya maym cudem, takim, ktry trzymasz blisko serca.
Clary wzia yk wody i podaa butelk Jace'owi, ktry odchyli gow i
przekn jej zawarto. Patrzya przez chwil zafascynowana jak poruszaj si
minie jego szyi, po czym szybko odwrcia wzrok, zanim zdya si zarumieni...
okej, moe pewne rzeczy ulegy zmianie, ale to nie by czas, eby o tym myle.
- To by byo na tyle - powiedzia Jace i wyrzuci butelk. Wszyscy patrzyli, jak
toczy si midzy skaami. Woda si skoczya. - Jedna rzecz mniej do dwigania doda, starajc si przybra lekki ton, lecz jego gos okaza si tak suchy jak otaczajcy
ich py.
Usta mia popkane i krwawiy, mimo naoonych iratze. Pod oczami Aleca
widniay cienie, a przez jego lew do przechodziy nerwowe skurcze. Oczy Isabelle
byy zaczerwienione od pyu, a kiedy nikt nie patrzy, przecieraa je i mrugaa.
Wszyscy wygldali okropnie, moe z wyjtkiem Simona, w ktrego wygldzie nic si
nie zmienio. Sta blisko kopca, z palcami zacinitymi na wystajcym kamieniu.
- To groby - powiedzia nagle.
Jace podnis wzrok.
- Co?
- Te sterty gazw. To groby. Stare. Ludzie polegli w bitwie i zostali pogrzebani
poprzez przysypanie ich cia kamieniami.
- Nocni owcy - powiedzia Alec. - Kto inny mg zgin bronic Wzgrza
Gard?
Jace dotkn kamieni doni w skrzanej rkawiczce i zmarszczy brwi.
- My palimy naszych zmarych.

- Moe nie w tym wiecie - odezwaa si Isabelle. - Tu wszystko wyglda


inaczej. Moe nie mieli czasu. Moe to bya ostatnia bitwa...
- Cicho - przerwa jej Simon. Zamar, wyraz twarzy mia skupiony. - Kto idzie.
Jaki czowiek.
- Skd wiesz, e to czowiek? - Clary zniya gos.
- Krew - powiedzia zwile. - Krew demonw ma inny zapach. To s ludzie...
Nephilim, ale niezupenie.
Jace wykona szybki, uciszajcy gest doni i wszyscy zamilkli. Przywar
plecami do kopca i wychyli si, eby zobaczy, co znajduje si za nim. Clary
zauwaya, jak zaciska szczk.
- Mroczni - powiedzia niskim tonem. - Pitka.
- Idealnie - powiedzia Alec z zaskakujco drapienym umiechem. Zanim
Clary zdya zobaczy jaki ruch, ju trzyma w doni uk, wyszed zza kamiennego
schronienia i wypuci strza.
Zobaczya zaskoczony wyraz twarzy Jace'a - nie spodziewa si, e Alec
pjdzie pierwszy - po czym zapa si jednego z kamieni, podcign do gry i
przeskoczy stos. Isabelle skoczya za nim jak kot; nastpny poszed Simon, szybko i
zwinnie, z goymi rkami. Jakby ten wiat stworzono dla zmarych, pomylaa Clary.
Nagle usyszaa dugi, bulgoccy krzyk, ktry w jednej chwili si urwa.
Signa po Heosphorosa, ale rozmylia si i wyja zza pasa sztylet, po czym
wysza zza kopca. Za nim znajdowao si zbocze, z ktrego widziaa mienice si na
czarno zniszczone Mroczne Gard. Czworo Nocnych owcw ubranych w czerwie
rozgldao si wok, a na ich twarzach widziaa szok i zdziwienie. Jedna z nich,
kobieta o blond wosach, leaa na ziemi, przodem do szczytu wzgrza, ze strza w
gardle.
To wyjania bulgoczcy dwik, pomylaa nieco oszoomiona Clary, kiedy
Alec znw napi uk i wypuci kolejn strza. Drugi mczyzna, ciemnowosy i
brzuchaty, zatoczy si z krzykiem, kiedy strzaa ugodzia go w nog; w jednej chwili
Isabelle znalaza si na nim, batem rozpruwajc mu gardo. Kiedy byo ju po nim,
Jace doskoczy do niego i zsun jego ciao na ziemi, uywajc siy upadku i samemu
rzucajc si do przodu. W jego doniach zabysy sztylety i jednym ruchem odci
gow ysemu mczynie, na ktrego czerwonym ubraniu widniay plamy zaschnitej
krwi. Wypyno wicej posoki, zalewajc szkaratny strj kolejn fal czerwieni,
kiedy bezgowe ciao osuno si na ziemi. Rozleg si krzyk i kobieta, ktra staa za
mczyzn zamachna si sztyletem, by wbi go w ciao Jace'a; Clary rzucia
wasnym. Zatopi si w czole kobiety, ktra upada na ziemi, nie wydajc z siebie
adnego dwiku.
Ostatni z Mrocznych zacz ucieka, potykajc si podczas wspinaczki pod
gr. Simon przemkn obok Clary, tak szybko, e ledwo go zauwaya, i skoczy jak
kot. Mroczny pad na ziemi z okrzykiem przeraenia i Clary zobaczya jak Simon
rzuca si na niego i atakuje jak w. Rozleg si dwik rozdzieranego papieru.
Wszyscy odwrcili wzrok. Po chwili Simon podnis si z nieruchomego ciaa i
zszed do nich. Koszulk mia mokr od krwi, ktra plamia rwnie jego donie i
twarz. Odwrci gow, zakasa i splun. Wyglda, jakby zaraz mia zwymiotowa.
- Gorzka - stwierdzi. - Krew. Smakuje jak Sebastiana.
Isabelle wygldaa, jakby zrobio jej si niedobrze - dopiero teraz, chocia
jeszcze przed chwil poderna gardo jednemu z Mrocznych Nocnych owcw.

- Nienawidz go - powiedziaa nagle. - Sebastiana. Za to, co im zrobi. To


gorsze ni morderstwo. Oni ju nawet nie s ludmi. Kiedy gin, nie mona ich
pochowa w Cichym Miecie. I nikt nie bdzie ich opakiwa. Bliscy ju ich
opakiwali. Gdyby kto, kogo kocham, zosta Przemieniony... wolaabym, eby nie
y.
Oddychaa ciko; nikt nie odpowiedzia. W kocu Jace spojrza na niebo, jego
zote oczy byszczay na tle brudnej twarzy.
- Lepiej chodmy... soce zachodzi, a poza tym, kto mg nas usysze. - Po
cichu i pospiesznie zdjli ubrania z cia. W tym wszystkim byo co obrzydliwego,
co, co nie wydawao si takie straszne, kiedy jeszcze Simon wyjania swj plan, ale
teraz byo okropne. Zabijaa ju wczeniej - demony i Wykltych; zabiaby Sebastiana,
gdyby przy tym nie zrania Jace'a. Ale zdzieranie ubra z martwych cia Nocnych
owcw miao w sobie co okrutnego i rzenickiego, nawet jeli pokryway ich runy
mierci i Pieka. Nie moga si powstrzyma od patrzenia na twarz martwego Nocnego
owcy, tego z brzowymi wosami, i zastanawiania si, czy to ojciec Juliana.
Woya kurtk i spodnie nalece do najniszej z kobiet, ale i tak wszystko
byo na ni za due. Kilkoma ruchami noa skrcia rkawy i obszycia, a pas z broni
zacisna na spodniach, eby nie spaday. Alec niewiele mg zrobi: zaoy kurtk
najwikszego z Nocnych owcw, ktra bya na niego za luna. Simon mia za krtkie
i za ciasne rkawy; przeci szwy na ramionach, eby mc si swobodniej porusza.
Jace'owi i Isabelle udao si zdoby ubrania, ktre na nich pasoway, chocia strj
Isabelle przesikn krwi. Jace wyglda przystojnie nawet w ciemnej czerwieni, co
byo nieco irytujce.
Ukryli ciaa za skalnym kopcem i z powrotem zaczli si wspina na szczyt.
Jace mia racj, soce ju zachodzio, kpic krajobraz w ogniu i krwi. Podali jeden
za drugim, z kadym krokiem zbliajc si do wielkiej sylwetki Mrocznego Gard.
Teren nagle si wyrwna, a oni znaleli si na wzniesieniu naprzeciw fortecy.
Clary miaa wraenie, jakby patrzya na zdjcie w negatywie, ktre nakada si na
inne. Przypomniaa sobie, jak wyglda Gard w jej wiecie - wzgrze pokryte
drzewami i zieleni, ogrody otaczajce wie, owietlajce cae otoczenie
czarodziejskie wiato. Soce zalewajce blaskiem krajobraz w cigu dnia, podczas
gdy w nocy robiy to gwiazdy.
Tutaj szczyt wzniesienia wieci pustk, ogarnity przez zimny wiatr
wdzierajcy si w materia kurtki skradzionej przez Clary. Horyzont by czerwony jak
otwr gbowy1. Wszystko zalewao krwawe wiato, liczc od krccych si wok
wzniesienia tumu Mrocznych a do samego Mrocznego Gard.
Teraz, kiedy si zbliyli, widzieli otaczajcy fortec mur i solidne bramy.
- Lepiej w kaptur - powiedzia stojcy za ni Jace, chwytajc za materia i po
chwili wahania wcigajc go na jej gow. - Twoje wosy s rozpoznawalne.
- Dla Mrocznych? - zapyta Simon, ktry wyglda dziwacznie w czerwonym
stroju. Nigdy nie wyobraaa go sobie w stroju bojowym.
- Dla Sebastiana - powiedzia krtko Jace i rwnie woy kaptur. Wycignli
bro: bat Isabelle lni w czerwonym wietle, a Alec trzyma w rkach uk. Jace
patrzy w stron Mrocznego Gard. Clary spodziewaa si, e co powie, wygosi jak
przemow, by uhonorowa t chwil.
Nie zrobi tego. Pod kapturem widziaa ostry ksztat jego koci policzkowych,
zacinit szczk. By gotowy. Wszyscy byli gotowi.

- Idziemy do bram - powiedzia i ruszy naprzd.


Clary czua chd - chd przed bitw, ktry prostowa jej plecy i wyrwnywa
oddech. Niemal natychmiast zauwaya, e py by tu inny. W przeciwiestwie do
piasku na zewntrz, tutaj przecinay go lady stp. Nagle obok niej przeszed ubrany
1 Mniemam, e to wygldao tak: JOSHUA! POTRZEBNE MI PORWNANIE! POWIEDZ MI
JAK CZERWON
RZECZ. Hmm no nie wiem maki? Powka loga Pepsi? Zachd soca? NIEEEE. TO
ZA PROSTE. ECH
WIESZ CO, TO GARDO CHYBA W YCIU MNIE NIE PRZESTANIE BOLE...MAM
PORWNANIE!!!
Nie wierz, e to pierwszy przypis w tym rozdziale xD Ale, eby nie byo kocham porwnania
Cassie. Stanowi
dobry sposb na poprawienie humoru :D /Mc.
na czerwono wojownik - czarnoskry, wysoki i uminiony. Nie zwrci na nich
uwagi. Wygldao na to, ze robi obchd, tak samo jak kilku innych Mrocznych,
chodzc w t i z powrotem. Kilka stp za nim sza jasnoskra kobieta z siwiejcymi
wosami. Clary, poczua, jak sztywnieje. Amatis?... ale kiedy kobieta podesza bliej,
zobaczya, e jej nie zna. Clary pomylaa, e czuje na sobie jej wzrok i odetchna z
ulg, kiedy zeszli jej z oczu.
Przed nimi wyonio si Gard i masywne, elazne bramy. Pokrywa je wzr
przedstawiajcy do dzierc bro - kulicie zakoczony skeptron. Bez wtpienia
poddano je wielu latom profanacji. Ich powierzchnia bya wyszczerbiona i
porysowana, tu i wdzie zbryzgana posok i czym, co wygldao jak zaschnita
ludzka krew.
Clary podesza do bramy, by przytkn do niej stel, formujc ju w gowie
run Otwarcia, lecz wrota same si otworzyy, kiedy ich dotkna. Spojrzaa
zaskoczona na reszt towarzyszy. Jace przygryza warg; uniosa pytajco brew, ale on
tylko wzruszy ramionami, jakby chcia powiedzie: Idziemy dalej. Co innego moemy
zrobi?
Przeszli przez bram i zbliyli si do mostu znajdujcego si za ni i
rozcigajcego nad wskim wwozem. Dno przepaci skrywaa ciemno, gstsza ni
mga czy dym. Isabelle posza pierwsza, z batem w doni, a Alec z ukiem i strza w
pogotowiu zabezpiecza tyy. Kiedy szli gsiego przez most, Clary zerkna w
przepa i omal si nie cofna - ciemno miaa koczyny: dugie i zakrzywione jak
pajcze odna oraz co, co byszczao jak te lepia.
- Nie patrz - powiedzia Jace niskim gosem, a Clary oderwaa wzrok od
przepaci i skupia go na bacie Isabelle, lnicym i zotym. Rozrzedza ciemno, wic
kiedy dotarli do frontowych drzwi twierdzy, Jace z atwoci znalaz zatrzask i je
otworzy.
Ponownie ujrzeli ciemno. Spojrzeli po sobie, adne z nich nie byo w stanie
przerwa tej krtkiej chwili paraliu.
Clary przyapaa si na tym, e stara si zapamita towarzyszy; brzowe oczy
Simona, ksztat obojczyka Jace'a pod czerwon kurtk, uk brwi Aleca, zmartwiony
wyraz twarzy Isabelle.
Przesta, upomniaa si. To nie koniec. Jeszcze ich zobaczysz.
Obejrzaa si. Za mostem znajdoway si wrota, a za nimi nieruchomi Mroczni.
Clary miaa wraenie, e te na nich patrzyli, wszystko zamaro w jednej, penej

napicia sekundzie przed upadkiem.


Teraz. Ruszya przed siebie, wchodzc w ciemno; usyszaa, jak Jace
wymawia jej imi, bardzo niskim gosem, niemal szeptem. Przesza przez prg, a
wok niej rozbyso wiato, olepiajc j swoj gwatownoci.
Usyszaa za sob pomruk, a po chwili pozostali stanli przy jej boku. Poczua
powiem zimnego powietrza, kiedy drzwi zamkny si za nimi z trzaskiem.
Podniosa wzrok. Stali w ogromnym przejciu wielkoci Sali Porozumie. Na
gr prowadziy masywne, podwjne spiralne schody, stanowice dwie oddzielne
czci. Kada miaa po obu stronach balustrad, a o jedn z nich opiera si Sebastian,
patrzc na nich z umiechem na twarzy.
By to bez wtpienia dziki umiech: wyraajcy zachwyt i wyczekiwanie. Mia
na sobie nieskazitelnie czysty czerwony strj bojowy, a jego wosy lniy jak elazo.
Pokrci gow.
- Clary, Clary - odezwa si. - Naprawd mylaem, e jeste mdrzejsza.
Clary odchrzkna, by pozby si z garda mieszaniny pyu i strachu. Czua
wibracje pod skr, jakby caa ociekaa adrenalin.
- Mdrzejsza? - zapytaa i omal si nie skrzywia syszc echo wasnego gosu
odbijajce si od nagich, kamiennych cian. Nie przykryway ich adne gobeliny,
obrazy czy cokolwiek, co mogoby zagodzi surowo tego miejsca.
Nie wiedziaa, czego moga oczekiwa od demonicznego wiata. Oczywicie,
e nie byo tu sztuki.
- Jestemy tu - powiedziaa. - W twojej twierdzy. Nas jest picioro, ty tylko
jeden.
- Och, tak - odpar. - I powinno mnie to zaskoczy? - Wykrzywi twarz w
kpicym grymasie faszywego zdziwienia, co sprawio, e Clary skrci si odek. Kt by pomyla? - zapyta z drwin. - To znaczy, pomijajc to, e wiedziaem od
krlowej, i tu przyjdziecie, od czasu waszego przybycia rozpalilicie ogromne
ognisko, prbowalicie ukra chroniony przez demony artefakt... chodzi mi o to, e
tak naprawd to wypucilicie ogromn, wiecc strza, ktra wskazywaa miejsce
waszego pobytu. - Westchn. - Zawsze wiedziaem, e wikszo z was to idioci.
Nawet Jace. C, jeste liczny ale niezbyt inteligentny, prawda? Moe, jeli Valentine
spdziby z tob kilka lat wicej... ale nie... prawdopodobnie nawet to by nie pomogo.
Herondale'owie zawsze byli cenieni bardziej za swoje liczne buki ni za inteligencj.
A co do Lightwoodw lepiej, ebym nic nie mwi. Pokolenie idiotw. Ale Clary... 2
- Zapomniae o mnie - powiedzia Simon.
Sebastian wolno przenis wzrok na Simona, jakby by zniesmaczony.
- Tak, jak zwykle odzywasz si nie w por - powiedzia. - Nudny wampirek.
Zabiem twojego stwrc, wiedziae o tym? Mylaem, e wampiry czuj takie
rzeczy, ale wyglda na to, e ciebie to nie ruszyo. Jeste bez serca.
Clary poczua, jak Simon lekko si spina. Przypomniao jej si, jak w jaskini
skrca si z blu, mwic, e poczu si, jakby kto wbi mu sztylet w pier.
- Raphael - szepn Simon; stojcy obok niego Alec wyranie zblad.
- A co z innymi? - zawoa szorstkim gosem. - Magnus... Luke...
- Nasza matka - powiedziaa Clary. - Na pewno nawet ty jej nie skrzywdzie.
Umiech Sebastiana nieco zblad.
- To nie moja matka - odpar, po czym wzruszy ramionami w wyrazie
faszywej irytacji. - yje - powiedzia. - A co do czarownika i wilkoaka, nie jestem

pewien. Od duszego czasu nie sprawdzaem, co u nich sycha. Ostatnim razem,


kiedy u nich byem, czarownik nie wyglda za dobrze - doda. - Chyba ten wymiar nie
wpywa na niego zbyt korzystnie. Moe ju nie yje. Ale naprawd nie moecie
oczekiwa, e byem w stanie to przewidzie.
Alec jednym szybkim ruchem unis uk.
- Sprbuj to przewidzie - powiedzia i wypuci strza. Poszybowaa prosto w
stron Sebastiana... ktry ruchem szybkim jak byskawica zapa j w powietrzu,
zamykajc wok niej palce; wibrowaa w jego doni. Clary usyszaa, jak Isabelle
gwatownie zaczerpna tchu i poczua jak jej wasne yy wypenia strach.
Sebastian wskaza na Aleca ostr kocwk strzay, jakby by nauczycielem
trzymajcym w rku linijk, i cmokn z dezaprobat.
2 Zakochaam si <3 /Mc.
- Niegrzecznie - powiedzia. - Chcesz mnie zrani tu, w mojej wasnej twierdzy,
w sercu mojej mocy? Tak jak mwiem, jeste idiot. Wszyscy jestecie idiotami. Wykona gwatowny ruch i strzaa pka, a zabrzmiao to jak wystrza z pistoletu.
Za nimi otworzyy si podwjne drzwi i do rodka wpady demony. Clary si
tego spodziewaa, przygotowywaa si na to, ale na co takiego nie mona byo si
przygotowa. Widziaa w yciu wiele demonw, ale teraz, kiedy ich fala zalaa
pomieszczenie ze wszystkich stron - pajkowate stworzenia ze zwalistymi, trujcymi
tuowiami; humanoidalne, pozbawione skry potwory ociekajce krwi; istoty z
pazurami, szponami i kami, wielkie modliszki ze szczkami, ktre otwieray si
bezwadnie, jakby pozbawiono je zawiasw - czua si, jakby zaraz miaa wyj ze
skry. Z trudem zachowujc spokj, signa po Heosphorosa i spojrzaa na brata.
Napotkaa jego czarny wzrok i przypomnia jej si chopiec z wizji, ten z
oczami zielonymi jak jej wasne. Zobaczya, jak na jego czole pojawia si zmarszczka.
Unis do i strzeli palcami.
- Stop - powiedzia.
Demony zamary, ze wszystkich stron otaczajc Clary i reszt. Syszaa
zachrypnity oddech Jace'a i poczua dotyk jego palcw na doni, ktr trzymaa za
plecami. To by sygna.
Inni stali w bezruchu, otaczajc j z kadej strony.
- Moja siostra - odezwa si Sebastian. - Nie zrbcie jej krzywdy.
Przyprowadcie j do mnie. Zabijcie reszt. Spojrza na Jacea, mruc oczy. - Jeli
potraficie.
Demony rzuciy si na nich. Naszyjnik Isabelle pulsowa niczym wiato
stroboskopowe, mienic si na czerwono i zoto, a w tym ognistym blasku Clary
widziaa, jak inni odwracaj si do demonw, by odeprze ich atak.
Teraz miaa szans. Odwrcia si i pobiega w stron ciany. Czua, jak runa
Zrcznoci ponie na jej ramieniu, kiedy skoczya i lew rk zapaa si szorstkiego
kamienia, po czym cisna kocwk steli w granit, jakby rbaa toporem kor drzewa.
Poczua, jak kamie zadra: pojawiy si na nim pknicia, ale trzymaa si go
kurczowo, szybko i sprawnie przecigajc stel po powierzchni ciany. Kamie zacz
zgrzyta, a ona odsuna si od niego na wiksz odlego. Miaa wraenie, e
wszystko wok niej odpyno, nawet piski, huk, odgosy toczcej si za ni walki, a
take smrd i zawodzenie demonw. Czua jedynie moc znajomych jej runw, ktre
rozlegay si echem po jej ciele, kiedy je rysowaa...
Co chwycio j za kostk i pocigno. Jej nog przeszy ostry bl; zerkna w

d i zobaczya oplatajc jej but lepk mack. Naleaa do demona, ktry wyglda
jak wielka, wyliniaa papuga z mackami wyrastajcymi tam, gdzie powinny by
skrzyda.
Mocniej przylgna do ciany, wci skrobic j stel, a skaa draa, kiedy
czarne linie wsikay w kamie.
Potwr mocniej cisn jej kostk. Clary z krzykiem pucia si kamienia i
upada na ziemi, wypuszczajc stel z rki. Sapna i przewrcia si na bok w chwili,
kiedy nad jej gow przeleciaa strzaa, ktra zatopia si w ciele trzymajcego j
demona. Poderwaa gow i zobaczya Aleca sigajcego po nastpn strza, podczas
gdy runy na cianie za ni rozbysy niczym mapa niebiaskiego ognia. Jace sta przy
Alecu z mieczem w doni i wzrokiem utkwionym w Clary.
Skina gow. Zrb to.
Demon, ktry j trzyma, rykn; rozluni uchwyt i Clary wstaa z trudem. Nie
udao jej si narysowa prostoktnych drzwi, dlatego nabazgrany na cianie otwr
mia ksztat koa i pon jasnym wiatem jak wejcie do tunelu. Widziaa w tym
blasku Portal, a jego powierzchnia marszczya si jak srebrzysta woda.
Jace przepchn si obok niej i rzuci w jego stron. Przez moment mign jej
widok tego, co kryo si za przejciem - zniszczona Sala Porozumie, pomnik
Jonathana Nocnego owcy - po czym podbiega do Portalu i przycisna do niego
do, by Sebastian nie mg go zamkn. Jace potrzebowa jedynie kilku sekund...
Syszaa jak za ni Sebastian krzyczy w nieznanym jej jzyku. Zewszd otacza
j smrd demonw; rozleg si syk i grzechotanie. Odwrcia si i zobaczya, jak w jej
stron, z uniesionym skorpionim ogonem, biegnie Poeracz. Isabelle jednym pynnym
ruchem bata przecia go na p. Po pododze rozlaa si cuchnca posoka; Simon
chwyci Clary i odsun j w chwili, kiedy Portal rozbys gwatownym, olepiajcym
wiatem i po chwili wyoni si z niego Jace.
Clary wcigna powietrze z sykiem. Jace nigdy nie przypomina anioa zemsty
bardziej ni w tej chwili. Mkn przez jasne kby pary i ognia. Jego jasne wosy
wydaway si pon, kiedy wyldowa lekko na pododze i unis bro, ktr trzyma
w rku. To by skeptron Jonathana Nocnego owcy. Kula znajdujca si porodku
emanowaa jasnym wiatem.
Zanim Portal zamkn si za Jace'em, Clary zobaczya ciemne ksztaty
latajcych demonw i usyszaa piskliwe krzyki rozczarowania i wciekoci, kiedy
zorientoway si, e bro zostaa skradziona, a zodzieja nie ma w pobliu.
Kiedy Jace unis skeptron, otaczajce ich demony zaczy si wycofywa.
Sebastian, potwornie blady, pochyla si nad balustrad, zaciskajc na niej donie.
Patrzy na Jace'a.
- Jonathanie - powiedzia dononym gosem. - Jonathanie, zabraniam...
Jace skierowa skeptron w stron sufitu, a z kuli buchny pomienie - pikne,
zwarte i lodowate, janiejsze ni ogie, emanujce wiatem, ktre przebio si przez
pomieszczenie, kpic w blasku wszystko, co napotkao na swojej drodze. Clary
zobaczya, e demony staj w pomieniach, zanim zadray i wybuchy, zmieniajc si
w popi. Pierwszy rozsypa si ten, ktry znajdowa si najbliej Jace'a, lecz wiato
przebio si przez kadego z nich, a ich ciaa wyglday jak pkajca ziemia i jeden po
drugim wrzeszczay i rozpuszczay si, zostawiajc po sobie jedynie grub warstw
szaro-czarnego pyu.
wiato byo coraz intensywniejsze, ponc janiej i janiej, a w kocu Clary

zamkna oczy, chocia pod powiekami i tak widziaa, jak jasno wybucha po raz
ostatni. Kiedy ponownie je otworzya, przejcie byo niemal puste. Widziaa tylko
swoich towarzyszy. Demony znikny... a Sebastian nadal sta na schodach, blady i
wstrznity.
- Nie - wydusi przez zacinite zby.
Jace nadal sta ze skeptronem w rce; kula zrobia si czarna, wygldaa jak
przepalona arwka. Podnis wzrok na Sebastiana, oddycha ciko.
- Mylae, e nie wiedzielimy, e na nas czekasz - powiedzia. - Ale na to
wanie liczylimy. - Zbliy si do niego o krok. - Znam ci - kontynuowa, nadal bez
tchu. Wosy mia zmierzwione, jego zote oczy pony. - Zabrae mnie, przeje
nade mn kontrol, zmusie do robienia tego, co ty chciae, ale poznaem ci. Bye
w mojej gowie i wszystko zapamitaem. Pamitam twj sposb mylenia, to, jak
wymylasz plany. Wszystko to pamitam. Wiedziaem, e nas zlekcewaysz, e
pomylisz, e nie zorientujemy si, e to puapka, e nie wymylimy jakiego planu
awaryjnego. Zapomniae, e ci znam; znam twj arogancki, drobny umys, kady
jego zaktek.
- Zamknij si - sykn Sebastian. Wskaza na nich drc doni. - Zapacicie za
to krwi - powiedzia, po czym odwrci si i wbieg po schodach, znikajc tak
szybko, e nawet lecca za nim strzaa Aleca nie moga go dogoni. Zamiast tego
trafia w schody, zamaa si pod wpywem kontaktu z kamieniem i w dwch
kawakach spada na ziemi.
- Jace - odezwaa si Clary. Dotkna jego ramienia. Nawet nie drgn. - Jace,
kiedy powiedzia, e zapacimy za to krwi, nie mia na myli naszej krwi. Chodzio
mu o ich. O Luke'a, Magnusa i mam. Musimy ich znale.
- Zgadzam si. - Alec opuci uk. Co zdaro mu z ramion czerwon kurtk
podczas walki, a na jego naramienniku widniay plamy krwi. - Kade schody
prowadz na inny poziom. Bdziemy musieli si rozdzieli. Jace, Clary, wy pjdziecie
wschodnimi schodami; my wemiemy te drugie.
Nikt nie zaprotestowa. Clary wiedziaa, e Jace w yciu by si zgodzi, gdyby
mia si od niej odczy, tak samo jak Alec nigdy by nie zostawi swojej siostry, a
Isabelle Simona. Jeli ju mieli si rozdziela, to wanie w ten sposb.
- Jace - powiedzia Alec i tym razem to sowo wydawao si przywrci Jace'a
do rzeczywistoci. Odrzuci zuyty skeptron, ktry zagrzechota na posadzce, podnis
wzrok i skin gow.
- Tak - powiedzia i w tej samej chwili otworzyy si za nimi drzwi, przez ktre
wpada fala Mrocznych Nocnych owcw. Jace chwyci Clary za nadgarstek i
pobiegli. Alec i reszta trzymali si ich boku, dopki nie dotarli do schodw i nie
rozdzielili si. Clary zdawao si, e Simon wykrzykuje jej imi, kiedy razem z
Jace'em rzucili si w stron drugich schodw. Odwrcia si, eby poszuka go
wzrokiem3, ale ju go nie byo. Pomieszczenie roio si od Mrocznych, kilku z nich
3 Taa nie, eby z tyu czyhao na ciebie pierdyliard ludzi, ktrzy jedyne czego chc, to ci
zabi /Mc.
unioso bronie - kusze, nawet proce - by wymierzy w cel. Pochylia gow i pobiega
dalej.
Jia Penhallow staa na balkonie w Gard i spogldaa na Alicante.
Rzadko uywano tego balkonu. By taki czas, kiedy Konsul, stojc tutaj,

przemawia do spoeczestwa, ale w dziewitnastym wieku porzucono ten zwyczaj,


kiedy Konsul Fairchild doszed do wniosku, e takie zachowanie zbytnio przypomina
papiea lub krla.
Nadszed zmierzch i wiata Alicante po kolei zaczynay si zapala: w oknach
kadego domu i sklepu widziaa blask czarodziejskiego wiata, ktre owietlao
rwnie pomnik na Placu Anioa i Basilias. Jia wzia gboki oddech, trzymajc w
rkach wiadomo od Mai Roberts mwic o nadziei, podczas kiedy sama si
przygotowaa.
Demoniczne wiee pony niebieskim blaskiem, a Jia zacza mwi. Jej gos
nis si od wiey do wiey, rozchodzc po miecie. Widziaa, jak ludzie na ulicy
zatrzymuj si i odwracaj gowy, by spojrze na demoniczne wiee; inni staj w
progach swoich domw, suchajc jej sw, ktre przetaczay si przez miasto jak fala.
- Nephilim - powiedziaa. - Dzieci Anioa, wojownicy. Dzi w nocy
przygotowujemy si na odparcie si, ktrymi kieruje Sebastian. - Wiatr przebijajcy si
przez wzgrza otaczajce Alicante by lodowaty; Jia zadraa. - Sebastian usiuje nas
zniszczy - powiedziaa. - Sprowadzi przeciw nam wojownikw, ktrzy nosz nasze
twarze, ale nie s Nephilim. Nie moemy si zawaha. Kiedy staniemy przed nimi,
kiedy spojrzymy na Mrocznych, nie moemy widzie w nich naszych braci, matek,
sistr czy on, ale istoty poddane torturom. Ludzi obdartych z czowieczestwa. Nasza
wola czyni nas tym, czym jestemy: mamy wolny wybr. Dlatego staniemy do walki.
Pokonamy siy Sebastiana. Oni maj ciemno, my - moc Anioa. Ogie przetestuje
zoto. W tym ogniu zostaniemy poddani prbie i bdziemy janie. Znacie reguy;
wiecie, co trzeba zrobi. Idcie, dzieci Anioa. Idcie i rozpalcie ogie wojny.
TUMACZENIE: Ma_cul
KOREKTA: KlaudiaRyan
22
Prochy naszych ojcw
Nagle powietrze przeszy dwik zawodzcej syreny. Emma usiada na ku,
rozrzucajc papiery na podog. Jej serce tuko si w piersi.
Przez otwarte okno sypialni zobaczya demoniczne wiee byszczce na zoto i
czerwono. Kolory wojny.
Zachwiaa si, stajc na rwne nogi i sigajc po strj, ktry wisia na koku
przy ku. Wanie si w niego wlizna i pochylia, by zawiza buty, kiedy drzwi
od jej pokoju gwatownie si otworzyy. To by Julian. Polizgn si i dopiero w
poowie drogi udao mu si zapa rwnowag. Popatrzy na papiery na pododze, a
potem na ni.
- Emma nie syszaa ogoszenia?
- Spaam rzucia krtko, kiedy przymocowaa uprz przytrzymujc Cortan
na jej plecach, a nastpnie wsuna ostrze do pochwy.
- Miasto jest atakowane powiedzia. Musimy si dosta do Sali Porozumie.
Chc nas zamkn w rodku wszystkie dzieci to najbezpieczniejsze miejsce w
miecie.
- Nie id powiedziaa Emma.
Julian spojrza na ni. Mia na sobie dinsy, kurtk od stroju bojowego i
teniswki, a przy jego pasie wisia krtki miecz. Mikkie, brzowe loki byy
zmierzwione.
- Co masz na myli?

- Nie chc si ukrywa w Sali Porozumie. Chc walczy.


Jules przecign doni po spltanych wosach.
- Jeli bdziesz walczy, to ja te powiedzia. A to oznacza, e nikt nie
zaprowadzi Tavvyego do Sali Porozumie, nikt nie ochroni Livvy, Tya czy Dru.
- A co z Helen i Aline? spytaa ostro Emma. Penhallowowie
- Helen na nas czeka. Wszyscy Penhallowowie s w Gard, tak samo Aline. W
domu nie ma nikogo oprcz Helen i nas powiedzia Julian, podajc rk Emmie.
Helen nie moe sama nas wszystkich chroni i odpowiada za dziecko. Spojrza na
ni, a ona widziaa w jego oczach strach strach, ktry zazwyczaj ukrywa przed
modszym rodzestwem.
- Emma powiedzia. Jeste najlepszym wojownikiem z nas wszystkich. Nie
jeste tylko moj przyjacik, a ja nie jestem tylko ich starszym bratem. Jestem ich
ojcem, albo raczej najbliej mi do niego, i potrzebuj mnie, a ja potrzebuj ciebie.
Rka, ktr wycign, draa. Jego oczy w kolorze morza byy ogromne na tle bladej
twarzy1. Nie wyglda na czyjego ojca. Prosz, Emma.
Emma powoli wycigna rk i uja jego do, splatajc palce z jego
wasnymi. Widziaa jak wypuci powietrze z ulg i poczua ucisk w piersi. Za nim,
przez otwarte drzwi, widziaa ich: Tavvy, Dru, Livvy i Tiberius. Jej obowizek.
- Chodmy powiedziaa.
U szczytu schodw Jace puci rk Clary. Chwycia si balustrady, starajc si
nie kaszle, cho miaa wraenie, e jej puca chciay si wyrwa z klatki piersiowej.
Spojrza na ni. Jego oczy pytay Co si stao? ale potem zesztywnia. Za nimi
rozleg si dwik szybkich krokw. Mroczni deptali im po pitach.
- Chod powiedzia Jace i ponownie zacz biec.
Clary zmusia si, by ruszy za nim. Wygldao na to, ze Jace doskonale
wiedzia, dokd zmierza. Przypuszczaa, e kierowa si do rodka twierdzy,
przypominajc sobie map Gard znajdujc si w Alicante.
1 Indianie? xD /Mc.
Skrcili do dugiego korytarza. Kiedy byli w jego poowie, Jace zatrzyma si
przed par metalowych drzwi, oznaczonymi nieznanymi runami. Clary spodziewaa
si run mierci, mwicych o Piekle i ciemnoci, ale to byy runy smutku i aobne,
wyraajce rozpacz za zniszczony wiat. Kto je tu wyry, zastanawiaa si i kto mg
tutaj przeywa aob? Widziaa je ju wczeniej. Nocni owcy nosili je jak odznaki,
gdy kto, kogo kochali, umar, cho nie robiy nic, by zaagodzi cierpienie. Ale
istnieje rnica midzy smutkiem po stracie osoby, a smutkiem za wiat.
Jace pochyli si i pocaowa j mocno i szybko w usta.
- Jeste gotowa?
Skina gow, a on otworzy szeroko drzwi i wszed do rodka. Wesza za nim.
Pomieszczenie byo rwnie due jak pokj Konsula w Gard w Alicante, o ile
nie wiksze. Sufit wznosi si wysoko nad nimi, jednak zamiast rzdw siedze, na
ziemi rozcigaa si szeroka, goa, marmurowa podoga, sigajca a do podium na
kocu sali. Za nim znajdoway si dwa masywne oddzielne okna. Blask zachodzcego
soca przelewa si przez kade z nich, cho jedno miao kolor zota, a drugie byo
krwistoczerwone.
W krwawozotym wietle Sebastian klcza na rodku pomieszczenia. Ry runy

na pododze - ciemny krg poczony pieczci. Zdajc sobie spraw z tego, co robi,
Clary ruszya w jego stron, a potem odskoczya do tyu z krzykiem, kiedy przed ni
zamajaczy masywny, szary ksztat.
Wyglda jak ogromny robal. Jedyn luk w jego szarym, liskim ciele byy
usta pene postrzpionych zbw. Clary go rozpoznaa. Ju wczeniej widziaa jednego
w Alicante, wstaczajcego swe oblizge ciao na stos krwi, szka i cukru pudru.
Demon Behemot.
Signa po sztylet, ale Jace ju skoczy z mieczem w doni. Przeci powietrze
i wyldowa na grzbiecie demona, dgajc go w gow pozbawion oczu. Clary zrobia
krok do tyu, kiedy demon zacz si rzuca, tryskajc rc posok. Z jego garda
wydobyo si gone zawodzenie. Jace przylgn do jego plecw, posoka trysna na
niego, kiedy po raz kolejny unosi miecz i znowu go opuszcza, a demon, dawic si,
upad na ziemi z hukiem. Jace upad z nim, do ostatniej chwili przyciskajc kolana
jego bokw. Przetoczy si, uderzajc o ziemi, po czym wsta.
Przez moment panowaa cisza. Jace rozejrza si po sali, jakby spodziewa si
kolejnego demona rzucajcego si na nich z cienia, ale w pobliu nie byo nic oprcz
Sebastiana, ktry stan porodku dokoczonego ju krgu run.
Zacz klaska.
- Pikna robota powiedzia. Naprawd wspaniale zabie tego demona.
Zao si, e tata daby ci za to zot gwiazdk. W kadym razie moemy darowa
sobie grzecznoci? Znasz to miejsce, prawda?
Spojrzenie Jacea wdrowao po pokoju, a Clary podya za jego wzrokiem.
wiato za oknami lekko ciemniao i teraz wyraniej widziaa podium. Stay na nim
dwa ogromnec jedyne sowo, ktre je okrelao to trony. Byy koloru koci
soniowej i zota, a do nich prowadziy zote stopnie. Kady mia zakrzywiony ty, z
wytoczonym pojedynczym kluczem.
- Jam jest Pierwszy i Ostatni i yjcy. Byem umary powiedzia Sebastian - a
oto jestem yjcy na wieki wiekw i mam klucze mierci i Otchani.2 Wskaza
zamaszystym gestem oba siedzenia, a Clary nagle zauwaya, e obok tronu
znajdujcego si po lewej stronie kto jest Mroczny Nocny owca w czerwonym
stroju bojowym. Kobieta klczaa z rkami splecionymi przed sob. To s klucze
wykonane na ksztat tronw, ofiarowane mi przez demony, ktre rzdz tym wiatem,
Lilith i Asmodeusa.
Jego ciemne oczy przeniosy si na Clary, a ona miaa wraenie, jakby kto
przebieg jej zimnymi palcami wzdu krgosupa.
- Nie wiem, dlaczego mi to pokazujesz powiedziaa. Czego si
spodziewae? Podziwu? Nie dostaniesz go. Moesz mi grozi jeli chcesz, ale wiedz,
e mnie to nie obchodzi. Nie moesz grozi Jaceowi w jego yach pynie ogie
Nieba, nie moesz go skrzywdzi.
- Nie mog? powiedzia. Kto wie, ile w jego yach zostao jeszcze tego
ognia Nieba po ostatnim pokazie fajerwerkw? Ten demon ci dopad, prawda bracie?
Wiedziaem, e nigdy nie mgby znie wiadomoci, e zabie kogo nalecego
do twojej rasy.
2 Apokalipsa w. Jana 1:18
- Zmusie mnie do morderstwa powiedzia Jace. To nie moja rka trzymaa
n, ktry zabi Siostr Magdalen, tylko twoja.
- Jak uwaasz umiech Sebastiana zrobi si zimny. Zawsze s inni, ktrym

mog grozi. Amatis, powsta i przyprowad Jocelyn.


Clary poczua przebijajce si przez jej yy mae, lodowate sztylety. Staraa si
zachowa spokj, nie zdradzajc adnych emocji, kiedy kobieta klczca obok tronu
wstaa. To rzeczywicie bya Amatis, z niepokojco niebieskimi oczami Lukea.
Umiechna si.
- Z przyjemnoci powiedziaa i wysza z pokoju, zamiatajc podog rbkiem
dugiego czerwonego paszcza.
Jace zrobi krok do przodu, warczc i zatrzyma si w p kroku, kilka
metrw od Sebastiana. Wycign rce, ale wygldao na to, e zderzaj si z
pprzezroczystym, niewidzialnym murem.
Sebastian parskn.
- Jakbym mia ci pozwoli si do mnie zbliy. Z poncym w tobie ogniem?
Raz wystarczyo, dzikuj.
- Wic wiesz, e mog ci zabi powiedzia Jace, stajc naprzeciw niego,
Clary nie moga przesta myle o tym, jak byli do siebie podobni i jednoczenie jak
si od siebie rnili ld i ogie. Sebastian w bieli i czerni, a Jace poncy czerwieni
i zotem. Nie moesz si tam wiecznie ukrywa. Umrzesz z godu.
Sebastian wykona szybki gest palcami, w sposb, w jaki robi to Magnus, gdy
rzuca czar i Jace polecia do tyu, po czym uderzy w przeciwleg cian.
Gwatownie zaczerpna tchu, kiedy odwrcia si i zobaczya jak ley na ziemi z
krwaw ran z tyu gowy.
Sebastian zanuci radonie i opuci rk.
- Nie martw si powiedzia swobodnym tonem i wrci spojrzeniem do Clary.
Nic mu nie bdzie. Przynajmniej jeli nie zmieni zdania co do tego, co z nim
pniej zrobi. Jestem pewien, e teraz rozumiesz sytuacj, kiedy ju zobaczya, do
czego jestem zdolny.
Clary staa nieruchomo. Wiedziaa, jak wane jest zachowanie twarz bez
wyrazu, niepatrzenie na Jacea w panice, niepokazywanie Sebastianowi jej gniewu lub
strachu. Gboko w sercu wiedziaa, czego chcia, lepiej ni ktokolwiek inny.
Wiedziaa jaki by i to stanowio jej najlepsz bro.
C, moe drug najlepsz.
- Zawsze wiedziaam, e masz moc powiedziaa, celowo nie patrzc na
Jacea, celowo nie analizujc jego bezruchu, gstej struki krwi, ktra ciekaa po
cianie obok jego gowy. To do tego miaa doprowadzi. To ona w pojedynk miaa
stan naprzeciw Sebastiana, nawet bez Jacea u swojego boku.
- Moc powtrzy, jakby to bya obraza. Tak to nazywasz? To wicej ni
moc, Clary. Tu, w tej twierdzy, mog ksztatowa to, co jest prawdziwe. Zacz
kry wewntrz narysowanego przez niego okrgu, rce splata za plecami jak
profesor, ktry prowadzi wykad. Ten wiat poczony jest tylko najcieszymi nimi
z tym, w ktrym si urodzilimy. Droga przez Jasny Dwr jest jedn tak nici. Te
okna s kolejn. Przejd przez to wskaza na okno po prawej stronie, przez ktre
Clary widziaa ciemnoniebieskie niebo zmierzchu i gwiazdy a wrcisz do Idrisu. Ale
to nie jest takie proste. Przyjrza si gwiazdom za oknem. Przybyem do tego
wiata, poniewa mogem si tutaj ukry. I wtedy zaczem zdawa sobie z czego
spraw. Jestem pewien, e nasz ojciec cytowa ci te sowa wiele razy- mwi do
Jacea, jakby ten mg go usysze lepiej jest rzdzi w Piekle ni suy w Niebie. I
tutaj rzdz. Mam swoich Mrocznych i demony. Mam twierdz i cytadel. A kiedy

granice tego wiata si zamkn, wszystko tutaj bdzie moj broni. Skay, martwe
drzewa, nawet sama ziemia przyjdzie tu i bdzie dziery dla mnie sw moc. A
Wielkie, stare demony bd patrze na moje dzieo i nagrodz mnie. Wychowaj mnie
w chwale i bd rzdzi przestrzeniami midzy wiatami i gwiazdami.
- A rzg elazn bdzie ich pas powiedziaa Clary, przypominajc sobie
sowa Aleca w Sali Porozumie - i dam mu gwiazd porann.
Sebastian odwrci si do niej, jego oczy byszczay.
- Tak! krzykn. Tak, bardzo dobrze, teraz rozumiesz. Mylaem e chc
naszego wiata, e chc naznaczy go krwi, ale pragn czego wicej. Moim celem
jest dziedzictwo nazwiska Morgenstern.
- Chcesz by diabem? zapytaa Clary, jednoczenie zaskoczona jak i
przeraona. Chcesz rzdzi piekem? Rozoya rce. Wic prosz bardzo
powiedziaa. Nikt z nas ci nie powstrzyma. Pozwl nam wrci do domu, obiecaj
e zostawisz nasz wiat w spokoju i rzd sobie Piekem.
- Niestety odpar Sebastian. Odkryem kolejn rzecz, ktra oddziela mnie od
Lucyfera. Nie chc rzdzi sam. Wycign rk w eleganckim gecie i wskaza na
dwa wielkie trony na podium. Jeden z nich jest dla mnie. A drugi drugi jest dla
ciebie.
Ulice Alicante skrcay si i wiy jak prdy na morzu. Gdyby Emma nie podaa za
Helen, ktra niosa czarodziejskie wiato w jednej rce, a kusz w drugiej, zgubiaby
si.
Ostatnie blaski soca znikay z nieba, a ulice zrobiy si ciemne. Julian nis
Tavvyego, ramiona dziecka owinite byy wok jego szyi, Emma trzymaa za rk
Dru, a bliniacy szli obok siebie w milczeniu.
Dru nie nadaa i cigle si potykaa, upada kilka razy i Emma musiaa
stawia j na nogi. Jules zawoa do Emmy, eby bya ostrona, wic staraa si
uwaa. Nie wiedziaa, jak Julian to robi, ale, trzymajc starannie Tavvyego,
uspokaja go cicho tak, e chopiec nawet nie paka. Dru szlochaa. Emma wycieraa
zy z policzkw modszej dziewczyny, kiedy pomoga jej wsta po raz czwarty z
rzdu, mruczc pod nosem bezsensowne, pocieszajce sowa, ktre mwia jej kiedy
matka, kiedy bya maa i upada.
Nigdy nie brakowao jej rodzicw tak bardzo jak teraz. To byo jak n wbity w
pier.
- Dru zacza, ale wtedy niebo zapono czerwieni. Demoniczne wiee
emanoway czystym szkaratem. Zoto, oznaczajce ostrzeenie, znikno.
- Mury miasta pady powiedziaa Helen, patrzc na Gard. Emma wiedziaa, e
mylaa o Aline. Czerwono powiata z wie sprawia, e jej jasne wosy miay kolor
krwi. Chodcie, szybko.
Emma nie bya pewna, czy mog i szybciej. cisna mocniej nadgarstek
Drusilli i szarpna dziewczynk, podnoszc j na rwne nogi i mamroczc po drodze
przeprosiny. Bliniacy szli rami w rami. Byli szybsi nawet, gdy z Helen na czele
pdzili po wystrzpionych schodach w kierunku Placu Anioa.
Ju prawie byli na grze, gdy Julian sapn.
- Helen, za nami! Emma odwrcia si i zobaczya rycerza faerie w biaej
zbroi, zbliajcego si do podna schodw. W rce mia uk, zrobiony z zakrzywionej

gazi. Jego wosy byy dugie, w kolorze kory.


Spojrzenia jego i Helen spotkay si na moment. Wyraz jego twarzy uleg
zmianie i Emma nie moga przesta si zastanawia, czy wyczu w jej yach krew
Jasnego Ludu . Nagle Helen uniosa praw rk, wycelowaa kusz i strzelia.
Szarpn si do tyu. Bet uderzy w cian za nim. Faerie umiechn si i
zrobi pierwszy krok, potem drugi i krzykn. Emma patrzya zszokowana, jak
ugiy si pod nim nogi, po czym upad i zawy, gdy jego ciao zetkno si z
krawdzi schodka. Po raz pierwszy Emma zauwaya, e w krawdzie schodw
wbito grajcary, gwodzie i inne kawaki kutego w zimnie elaza. Wojownik faerie
zatoczy si i Helen ponownie strzelia. Bet przeszed przez jego zbroj i wbi si w
klatk piersiow. Zgi si w p.
- Niektre faerie s odporne powiedziaa Emma, przypominajc sobie, jak z
Tyem i Helen wygldaa przez okno u Penhalloww. Metal, elazo. Wskazaa na
pobliski budynek, gdzie na sznurach przyczonych do krawdzi dachu wisia dugi
rzd noyc. To wanie robili stranicy
Nagle Dru wrzasna. Ulic biega kolejna posta. Drugi rycerz faerie, tym
razem kobieta w jasnozielonej zbroi. W rku trzymaa tarcz zoon z nachodzcych
na siebie rzebionych lici.
Emma wyszarpna n zza pasa i rzucia go. Faerie instynktownie uniosa
tarcz aby zablokowa n, ktry przelecia obok jej gowy i odci sznur
podtrzymujcy noyce na dachu. Ostrza zaczy spada i zanurzyy si midzy
ramionami kobiety faerie. Upada na ziemi z krzykiem, jej ciao drao.
- Dobra robota, Emmo powiedziaa Helen twardym tonem. Chodcie,
wszyscy
Urwaa z krzykiem, kiedy z bocznej ulicy wypado troje Mrocznych. Mieli na
sobie dobrze Emmie znane czerwone stroje bojowe, a ich kolor podkrelao wiato z
demonicznych wie.
Dzieci byy ciche jak duchy. Helen uniosa kusz i wystrzelia bet, ktry trafi
jednego z Mrocznych w rami. Zatoczy si, ale nie upad. Po omacku przeadowaa
uk, a Julian stara si trzyma Tavvyego, podczas gdy siga do ostrza u swojego
boku. Emma pooya do na Cortanie.
Wirujcy krg wiata pomkn przez powietrze i wbi si w gardo pierwszego
Mrocznego, rozbryzgujc krew na cianie za nim. Chwyci si za gardo i upad. Po
chwili pojawiy si dwa kolejne okrgi, jeden po drugim, i wbiy si w klatki piersiowe
innych Mrocznych Nephilim. Upadli, nie wydajc z siebie adnego dwiku, a na
bruku zacza wykwita coraz to wiksza kaua krwi.
Emma odwrcia si i spojrzaa w gr. U szczytu schodw kto sta - mody
Nocny owca z ciemnymi wosami. W jego doni nadal spoczywa lnicy chakram.
Kilka innych byo przyczepionych do jego pasa z broni. W czerwonym blasku
demonicznych wie wydawa si janie wysoka, szczupa posta w czarnym stroju
na tle ciemniejszej czerni nocy; Sala Porozumie wznosia si za nim niczym blady
ksiyc.
- Brat Zachariasz? zapytaa w zdumieniu Helen. 3
- Co si dzieje? zapyta ochrypym gosem Magnus. Nie by w stanie ju
siedzie. Lea na pododze celi, czciowo opierajc si na okciach. Luke sta z

twarz wcinit w ambrazur w oknie. Jego ramiona byy napite. Od kiedy usyszeli
krzyki, prawie w ogle si nie poruszy.
- wiato powiedzia wreszcie Luke. Bije od twierdzy wypala mg.
Poniej widz jaki paskowy i biegajcych wok niego niektrych Mrocznych. Nie
wiem, co wywoao u nich tak reakcj.
Magnus zamia si pod nosem, czujc w ustach smak metalu.
3
https://31.media.tumblr.com/9fe5ac4d91b054d1f2c86dde1c185b99/tumblr_n75s2cB1up1r71kyto9_250.g
Tak mi si skojarzyo :D / Avis
- No we powiedzia. A jak mylisz?
Luke spojrza na niego.
- Clave?
- Clave? powtrzy Magnus. Przykro mi to mwi, ale nie obchodzimy ich
na tyle, eby mieli tu po nas przychodzi. Przekrzywi gow. Nie pamita, eby
kiedykolwiek w swoim yciu czu si a tak le c, moe z wyjtkiem jednego
incydentu ze szczurami i ruchomymi piaskami, bardzo dawno temu. Cho twoj
crk doda obchodzimy.
Luke wyglda na przeraonego.
- Clary. Nie. Nie powinno jej tu by.
- A czy ona nie jest zawsze tam, gdzie nie powinna by? zapyta Magnus
rozsdnym tonem, a przynajmniej myla, e brzmia rozsdnie. Trudno byo to
stwierdzi, kiedy krcio mu si w gowie. I caa reszta. Jej stali towarzysze. Mj
Drzwi otworzyy si gwatownie. Magnus prbowa usi, ale nie by w stanie
tego zrobi i upad na okcie. Poczu irytacj. Jeli Sebastian przyszed ich zabi,
wolaby zgin na stojco, a nie opierajc si na okciach. Usysza gosy: krzyki
Lukea, a potem inne. I wtedy w zasigu jego wzroku pojawia si twarz i oczy
byszczce jak gwiazdy na bezchmurnym niebie.
Magnus odetchn z ulg przez moment nie czu si chory, nie ba si mierci,
nie by zy ani rozgoryczony. Ogarna go ulga , gboka jak smutek. Wycign rk,
by posiniaczonymi knykciami musn policzek pochylajcego si nad nim chopca.
Oczy Aleka byy ogromne, niebieskie i pene udrki.
- Och, mj Alec powiedzia. Bye taki smutny. Nie wiedziaem.
Kiedy kierowali si gbiej do centrum miasta, tum si zagszcza: wicej
Nephilim, wicej Mrocznych, wicej wojownikw faerie cho faerie poruszay si
powoli, a ich twarze wykrzywia bl; wiele z nich osabi kontakt z elazem, stal,
drewnem jarzbiny i sol ktre rozmieszczono w miecie jako ochron przed nimi.
Potga onierzy faerie bya legendarna, ale Emma widziaa wielu z nich ktrzy
mgliby zwyciy upadajcych pod mieczami Nephilim; ich krew plamia biay
bruk na Placu Anioa.
Jednak Mroczni nie byli osabieni. Wydawali si nie by zainteresowani
kopotami swoich towarzyszy faerie; cili i torowali sobie drog przez Nephilim
blokujcych Plac Anioa. Julian zasun Tavvy'ego w swojej kurtce; chopiec krzycza,
jego wrzaski giny wrd dwikw bitwy.
- Musimy si zatrzyma krzykn Julian. Zostaniemy rozdzieleni! Helen!

Helen bya blada i wygldaa mizernie. Im bliej docierali do Sali Porozumie,


teraz wyaniajcej si przed nimi, tym gstsze byo skupienie zakl ochronnych
faerie, nawet Helen z jej czciowym dziedzictwem zaczynaa je odczuwa. To Brat
Zachariasz teraz po prostu Zachariasz, przypomniaa sobie Emma, zwyky Nocny
owca jak oni w kocu ustawi ich wszystkich w jednej linii, Blackthornw i
Carstairsw, rami w rami. Emma trzymaa si pasa Juliana, poniewa jego druga
rka podtrzymywaa Tavvyego. Nawet Ty by zmuszony trzyma si za rce z
Drusill; skrzywi si do niej kiedy to zrobi, przez co nowe zy zebray si w jej
oczach.
Ruszyli w stron Sali, trzymajc si razem, idcy przed nimi Zachariasz
wykorzysta wszystkie noe do rzucania, a teraz wycign wczni z dugim
ostrzem. Ci ni przez tum, sprawnie i chodno torujc sobie drog przez Mrocznych.
Emma chciaa wyj Cortan z pochwy i biec do przodu, dga i ci wrogw,
ktrzy zabili jej rodzicw, ktrzy torturowali i Przemienili ojca Juliana, ktrzy zabrali
Marka. Ale to by oznaczao opuszczenie Juliana i Livvy, a tego by nie zrobia. Wiele
zawdziczaa Blackthornom, zwaszcza Julesowi, ktry utrzymywa j przy yciu,
ktry przynis jej Cortan kiedy mylaa, e umrze z rozpaczy.
W kocu natknli si na frontowe schody Sali, a podajc za Helen i
Zachariaszem dotarli do masywnych podwjnych drzwi wejciowych. Po obu stronach
stali stranicy, jeden trzyma ogromny drewniany bal. Tym drugim bya kobieta z
tatuaem koi, ktra czasem przemawiaa na spotkaniach: Diana Wrayburn.
- Mamy zamiar zamkn drzwi powiedziaa osoba trzymajca bal. Wy
dwoje bdziecie musieli ich tutaj zostawi, tylko dzieci mog wej do rodka
- Helen powiedziaa Dru drcym gosikiem. Wtedy linia si rozpada i dzieci
Blackthornw zaroiy si wok Helen. Julian sta troch z boku, jego twarz bya blada
i bez wyrazu - woln rk gaska loki Tavvyego.
- W porzdku mwia Helen zdawionym gosem. To najbezpieczniejsze
miejsce w Alicante. Spjrzcie, tam jest sl i ziemia cmentarna to zatrzyma faerie.
- I zimne elazo pod kamiennymi pytami powiedziaa Diana. Podalimy
za instrukcjami Spiralnego Labiryntu, co do sowa.
Na wzmiank o Spiralnym Labiryncie, Zachariasz wzi gwatownych oddech i
uklkn jego czy znalazy si na tej samej wysokoci co Emmy..
- Emmo Cordelio Carstairs powiedzia. Wyglda jednoczenie na bardzo
modego i bardzo starego. Na jego gardle bya krew, w miejscu wyblakej runy, ale nie
naleaa do niego. Wydawa si szuka czego w jej twarzy, cho nie wiedziaa czego.
Zosta ze swoim parabatai powiedzia w kocu, tak cicho, aby nikt inny nie mg
ich usysze. Czasami odwaniej jest nie walczy. Ochraniaj ich i od zemst na
inny dzie.
Emma poczua jak jej oczy robi si szeroko otwarte.
- Ale ja nie mam parabatai i jak
Jeden ze stranikw krzykn i upad z czerwon strza w piersi.
- Do rodka! krzykna Diana, chwytajc dzieci i niemal wpychajc je do
Sali. Emma poczua jak kto j apie i wrzuca do rodka. Odwrcia si, by ostatni raz
spojrze na Zachariasza i Helen, ale byo ju za pno. Podwjne drzwi zatrzasny si
za ni, masywna drewniana zasuwa opada na swoje miejsce, po pomieszczeniu

rozeszo si echo.
- Nie powiedziaa Clary, patrzc raz na przeraajcy tron a raz na Sebastiana.
Oczy swj umys powtarzaa sobie. Skup si na Sebastianie, na tym co si tutaj
dzieje albo co moesz zrobi, by go powstrzyma. Nie myl o Jasie. Musisz
wiedzie, e tu nie zostan. Moe wolisz rzdzi Piekem ni suy w Niebie, ale ja
tego nie chc Chc po prostu wrci do domu i y swoim yciem.
- Nie jest to moliwe. Zamknem ju szlak, ktry ci tutaj sprowadzi. Nikt nie
moe przez niego wrci. Wszystko co zostao to to, tutaj wskaza na okno
wkrtce rwnie zostanie zamknite. Nie bdzie powrotu do domu, nie dla ciebie.
Naleysz do tego miejsca, tak jak ja.
- Dlaczego? wyszeptaa. Dlaczego ja?
- Poniewa ci kocham powiedzia Sebastian. Wyglda nieswojo. Spity i
skupiony, jakby siga po co, czego nie mg cakiem dotkn. Nie chc ci
skrzywdzi.
- Nie chcesz Skrzywdzie mnie. Prbowae
- To nie ma znaczenia jeli to ja ci skrzywdz powiedzia. Poniewa
naleysz do mnie. Mog robi z tob co zechc. Ale nie chc, aby inni ludzie ci
dotykali, posiadali ci czy ranili. Chc, eby bya w pobliu, aby podziwia mnie i
zobaczy, co zrobiem, co udao mi si osign. To wanie mio, prawda?
- Nie powiedziaa Clary mikkim i smutnym gosem. Nie, nie jest. Zrobia
krok w jego stron, jej but uderzy w niewidzialne pole mocy okrgu z run. Nie moga
i dalej. Jeli kogo kochasz to chcesz, aby ta osoba te ci kochaa.
Sebastian zmruy oczy.
- Nie traktuj mnie protekcjonalnie. Wiem, co uwaasz za mio, Clarisso.
Zdarza mi si myle, e si mylisz. Zasidziesz na tronie i bdziesz panowa u
mojego boku. Masz w sobie mroczne serce dzielimy ten mrok. Kiedy bd
wszystkim w twoim wiecie, kiedy bd wszystkim, co ci pozostao, pokochasz mnie.
- Nie rozumiem
- Nie wyobraam sobie, by moga zrozumie. Sebastian si umiechn.
Nie masz wszystkich informacji. Niech zgadn, nie wiesz nic o tym, co si stao w
Alicante po tym, jak odesza?
Clary poczua jak wypenia j chd.
- Jestemy w innym wymiarze powiedziaa. Nie ma sposobu, aby si tego
dowiedzie.
- Niezupenie odpowiedzia Sebastian, jego gos by peen zachwytu, jakby
wanie wpada w puapk, ktr na ni zastawi. Spjrz w okno nad wschodnim
tronem. Spjrz i zobacz Alicante.
Clary spojrzaa. Kiedy wesza do pokoju, widziaa tylko co, co wygldao jak
nocne niebo za wschodnim oknem, ale teraz, kiedy si skoncentrowaa, powierzchnia
szka zamigotaa i zafalowaa. Nagle pomylaa o bajce o Krlewnie niece, o
magicznym lustrze, jego mienicej i zmieniajcej si powierzchni, ktra moga
ujawni zewntrzny wiat...
Patrzya na wntrze Sali Porozumie. Byo pene dzieci. Dzieci Nocnych
owcw siedziay, stay i trzymay si razem. Znajdowali si tam Blackthornowie,
stoczeni ciasno w grupie. Julian siedzcy z dzieckiem na kolanach, woln rk
wycign tak, jakby mg obj reszt rodzestwa, przycign ich wszystkich do
siebie i ochroni. Emma siedziaa blisko niego, miaa kamienny wyraz twarzy, jej zoty

miecz lni ponad ramieniem


Nagle przenieli si na Plac Anioa. Wok Sali Porozumie ujrzaa toczc si
mas Nephilim, naprzeciwko ktrych stanli Mroczni w swoich szkaratnych strojach,
naszpikowani broni - nie tylko Mroczni, ale te postacie, ktre Clary rozpoznaa, a
wtedy jej serce zamaro wojownicy faerie. Wysoki faerie z wosami przeplatanymi
niebieskimi i zielonymi kosmykami walczy z Aline Penhallow, ktra staa przed
swoj matk Konsul wycigaa miecz przed siebie, jakby bya gotowa do walki na
mier i ycie. Po drugiej stronie placu Helen prbowaa przecisn si przez tum do
Aline, ale tum by zbyt wielki. Walczcy zagrodzili jej ty, ale zrobiy to te ciaa
ciaa wojownikw Nephilim, upadych i umierajcych. Wrd polegych ujrzaa wicej
czerni. Przegrywali bitw, przegrywali
Clary odwrcia si do Sebastiana kiedy scena zacza znika.
- Co si dzieje?
- To koniec powiedzia. Poprosiem Clave, eby mi ci oddali, ale tego nie
zrobili. Trzeba przyzna, e to dlatego e ucieka, ale mimo wszystko nie bd mi do
niczego potrzebni. Moje siy wkroczyy do miasta. Dzieci Nephilim ukrywaj si w
Sali Porozumie, ale kiedy wszyscy inni zgin, Sala zostanie przejta. Alicante bdzie
moje. Cay Idris bdzie mj. Nocni owcy przegrali swoj wojn nie to, eby jaka
w ogle bya. Naprawd mylaem, e bardziej si przyo do walki.
- To nie s wszyscy Nocni owcy, ktrzy istniej powiedziaa Clary. To ci,
ktrzy byli w Alicante. S jeszcze Nephilim rozproszeni po caym wiecie
- Wszyscy Nocni owcy ktrych widzisz, napij si z Piekielnego Kielicha;
pozostali zgin. Zgadz elazne Siostry i Cichych Braci ukrytych w ich cytadelach z
kamieni i ciszy. W cigu miesica rasa Jonathana Nocnego owcy zostanie starta z
powierzchni Ziemi. A wtedy - Umiechn si strasznym umiechem i wskaza
zachodnie okno, ktre ukazywao martwy i przeklty wiat Edomu. Widziaa, co
dzieje si ze wiatem bez obrocw Chepi si. Twj wiat umrze. mier na
mierci i krew na ulicach.
Clary pomylaa o Magnusie. Widziaem miasto pene wie z koci. Krew
pyna
jego
ulicami
jak
woda.
- Chyba nie sdzisz powiedziaa Clary martwym gosem e jeli to zrobisz,
jeli stanie si to, o czym mwisz, to istnieje jakakolwiek szansa na to, e zasid na
jednym z tych tronw. Wolaabym umrze w czasie tortur.
- Och, nie myl tak powiedzia beztrosko. Widzisz, dlatego czekaem. Aby
da ci wybr. Moi sprzymierzecy z Jasnego Dworu, Mroczni, ktrych tam widziaa,
czekaj na moje rozkazy. Jeli dam sygna, ustpi. Twj wiat bdzie bezpieczny.
Nigdy nie bdziesz w stanie tam wrci, oczywiciezamkn przejcie i nigdy wicej
nikt - ani demon ani czowiek - nie przejdzie midzy wiatami. Ale bdzie bezpiecznie.
- Wybr rzeka Clary. Powiedziae, e dajesz mi wybr.
- Oczywicie powiedzia. Panuj u mojego boku, a ja oszczdz twj wiat.
Odmw, a dam im rozkaz aby go unicestwili. Wybierz mnie, a bdziesz moga ocali

miliony, miliardy istnie, moja siostro. Mogaby ocali cay wiat, potpiajc jedn
dusz. Twoj wasn. Wic powiedz, jaka jest twoja decyzja?
- Magnus powiedzia rozpaczliwie Alec, wycign rk i poczu adamasowe
acuchy zatopione gboko w pododze, skuwajce nadgarstki czarownika.
Wszystko w porzdku? Jeste ranny?
Isabelle i Simon sprawdzali czy Luke nie ma adnych obrae. Isabelle cigle
odwracaa si i spogldaa na Aleca, jej twarz bya pena niepokoju; Alec celowo unka
jej spojrzenia, nie chcc aby zobaczya strach w jego oczach. Dotkn wierzchem do
twarzy Magnusa.
Magnus mia zapadnite policzki, ziemist cer, suche wargi i szare cienie pod
oczami.
- Mj Alec - powiedzia Magnus - bye taki smutny. Nie wiedziaem. - A potem
upad z powrotem na podog, jakby mwienie go wyczerpao.
- Nie ruszaj si odpowiedzia Alec i wycign serafickie ostrze zza pasa.
Otworzy usta, aby je nazwa, gdy poczu dotyk na nadgarstku. To Magnus zacisn na
nim rk.
- Nazwij go Raphael powiedzia, a kiedy Alec spojrza na niego ze
zdziwieniem, Magnus spojrza na ostrze. Oczy mia na wp zamknite, a Alec
przypomnia sobie, co Sebastian powiedzia przy wejciu Simonowi: Zabiem twojego
stwrc. Usta Magnusa wykrzywiy si w kciku. To anielskie imi powiedzia.
Alec skin gow.
- Raphael powiedzia delikatnie, a kiedy ostrze zapono, pooy je na
adamasowym acuchu, ktry rozpad si pod dotkniciem miecza. Kajdany, a Alec
upuci ostrze na podog, wycign rce, by pomc czarownikowi wsta.
Magnus chwyci si Aleca, ale zamiast wsta, przycign go do siebie,
przesuwajc rk po caych plecach, by wple j w jego wosy. Przycign Aleca do
siebie i pocaowa mocno, niezrcznie i zdecydowanie. Chopak zamar na chwil, a
potem podda si temu, oddawa pocaunek myla, e to si ju nigdy nie stanie.
Przesun domi po ramionach Magnusa, a spoczy na szyi czarownika i pozostay
tam, gdy caowali si bez tchu.
Wreszcie Magnus si cofn, jego oczy byszczay. Opar gow na ramieniu
Aleca, obejmujc go mocno.
- Alec..? - zacz cicho.
- Tak? powiedzia Alec, zdesperowany, by dowiedzie si, o co Magnus chcia
go zapyta.
- cigaj was?
- Ja ach niektrzy Mroczni nas szukaj odpowiedzia ostronie.
- Szkoda powiedzia Magnus, zamykajc oczy. Byoby mio, gdyby mg
ze mn tutaj polee. Tylko... chwilk.
- C, nie moecie powiedziaa Isabelle agodnym gosem. Musimy si std
wydosta. Mroczni bd tu lada chwila, a mamy to, po co przyszlimy
- Jocelyn Luke odsun si od ciany, stajc prosto. Zapominasz o Jocelyn.
Isabelle otworzya usta, a potem ponownie je zamkna.
- Masz racj powiedziaa. Signa do pasa z broni, odpia miecz i podesza
do Luke'a, by mu go poda; potem pochylia si, eby podnie wci ponce
serafickie ostrze Aleca.
Luke wzi miecz i trzyma go z wpraw cechujc kogo, kto mia duo do

czynienia z broni; czasami trudno byo Alecowi zapamita, e Luke te by kiedy


Nocnym owc.
- Moesz wsta? zapyta delikatnie do Magnusa, a ten skin gow i pozwoli
Alecowi podnie si na nogi.
Usta prawie dziesi sekund, zanim ugiy si pod nim kolana i upad, kaszlc.
- Magnus! zawoa Alec i rzuci si w stron czarownika, ale ten odpdzi go
rk.
- Powinnicie i beze mnie powiedzia zachrypnitym gosem. Spowolni
was.
- Nie rozumiem Alec czu jakby imado ciskao mu serce. Co si stao? Co
on ci zrobi?
Magnus potrzsn gow. To Luke odpowiedzia.
- Ten wymiar zabija Magnusa powiedzia bezbarwnym gosem. Chodzi o
o jego ojca to go niszczy.
Alec spojrza na Magnusa, ale ten znowu potrzsn gow. Chopak zwalczy
irracjonalny przypyw gniewu wci zataja pewne rzeczy, nawet teraz i wzi
gboki oddech.
- Reszta z was niech idzie i znajdzie Jocelyn powiedzia. Zostan z
Magnusem. Bdziemy si kierowa do rodka twierdzy. Kiedy j znajdziecie, jak si
znajdziemy.
Isabelle wygldaa marnie.
- Alec
- Prosz, Izzy powiedzia Alec i zobaczy jak Simon kadzie rk na plecach
Isabelle i szepcze jej co do ucha. Skina w kocu gow i odwrcia si w stron
drzwi. Luke i Simon ruszyli za ni; obaj zatrzymali si, by spojrze na Aleca, zanim
wyszli, ale to obraz Izzy, nioscej przed sob wiecce niczym gwiazda serafickie
ostrze, utkwi mu w umyle
- Teraz powiedzia do Magnusa tak delikatnie, jak tylko mg i schyli si, by
go podnie. Magnus stan na nogi, a Alecowi udao si przerzuci jedn jego rk
przez rami. Magnus by chudszy ni kiedykolwiek - koszulka przylgna do jego
wystajcych eber, a twarz mia zapadnit, jednak wci byo kogo dwiga.
- Trzymaj si mnie powiedzia Alec, a czarownik posa mu co w rodzaju
umiechu, ktry sprawi, e chopak mia wraenie, jakby kto prbowa ostrym
narzdziem wydry dziur w jego piersi i dosta si do rodka.
- Zawsze to robi, Alexandrze powiedzia. Zawsze to robi.
Dziecko zasno Julianowi na kolanach. Trzyma Tavvyego mocno i ostronie,
pod jego oczami wida byo cienie. Livvy i Ty skulili si po jednej jego stronie, Dru
zwina si w kbek po drugiej.
Emma siedziaa za nim, opierajc si o niego plecami, by zrwnoway ciar
dziecka. Nie byo wolnych filarw, przy ktrych daoby si usi; w Sali zamknito
tyle dzieci, e pod cianami nie znalazoby si adne wolne miejsce.
Emma odchylia gow i opara j o gow Juliana. Pachnia tak jak zawsze mydem, potem i zapach oceanu - jakby pyn on w jego yach. Jednoczenie
pocieszao j to i smucio.
- Sysz co wyszeptaa. A ty?

Wzrok Julesa byskawicznie pad na jego braci i siostry. Livvy przysypiaa,


podbrdek opierajc na doni. Dru rozgldaa si po Sali, jej due niebiesko-zielone
oczy dostrzegay wszystko. Ty stuka palcem o marmurow posadzk, obsesyjnie
liczc od jednego do stu i z powrotem. Kopa i krzycza, kiedy Julian stara si
obejrze prg na ramieniu, w miejscu, gdzie si uderzy. Jules odpuci i pozwoli
Tyowi wrci do liczenia i stukania. Uspokajao go to i uciszao, a teraz tylko to si
liczyo.
- Co syszysz? zapyta Jules, a Emma znw podniosa gow, kiedy narasta
dwik przypominajcy huk wiatru albo trzask poncego ognia. Ludzie zaczli si
rusza i krzycze, patrzc na szklany sufit Sali.
Widzieli przez niego chmury, poruszajce si po niebie, a potem z tych chmur
przedar si dziki zastp jedcw: jedcw na czarnych koniach, ktrych kopyta
pony, jedcw na wielkich, czarnych psach z poncymi na pomaraczowo oczami.
Widzieli te bardziej nowoczesne rodki transportu czarne powozy cignite przez
szkielety rumakw i motocykle lnice chromem, komi i onyksem.
- Dziki Zastp szepn Jules.
Wiatr by yw istot, smagajc chmury, szczyty gr i doliny, przez ktre
pdzili jedcy, przekrzykujc wicher, z rkami penymi broni: mieczy, maczug,
wczni i kuszy. Frontowe drzwi Sali zaczy si trz i dre, drewniany bal, ktrymi
je zablokowano, eksplodowa, zamieniajc si w drzazgi. Nephilim patrzyli w
kierunku drzwi z przeraeniem w oczach. Usyszaa gos pilnujcej ich dziewczyny,
stojcej wrd dzieci.
- Dziki Zastp rozproszy wojownikw przed sal powiedziaa. Mroczni
usuwaj elazo i ziemi z cmentarza. Wyami drzwi, jeli stranicy si ich nie
pozbd!
- Przyby Wcieky Pan powiedzia Ty, przerywajc na krtko liczenie.
Zbieracz Trupw.
- Ale Rada chroni miasto przed faerie zaprotestowaa Emma. Dlaczego
- Nie s zwyczajnymi faerie powiedzia Ty. Sl, ziemia cmentarna, zimne
elazo to nie zadziaa na Dziki Zastp.
Dru wyprostowaa si i spojrzaa w gr.
- Dziki Zastp? - powiedziaa, - To znaczy, e Mark jest tutaj? Przyby nas
uratowa?
- Nie bd gupia powiedzia Ty z pogard. Mark jest teraz Myliwym, a
Dziki Zastp chce, eby bya bitwa. Przybywaj, by zbiera zmarych, kiedy to
wszystko si koczy; zmarli im su.
Dru skrzywia twarz; malowao si na niej zmieszanie. Drzwi od Sali dray
teraz gwatownie, zawiasy groziy wyrwaniem ze cian.
- Wic jeli Mark nie idzie nas uratowa, to kto to zrobi?
- Nikt powiedzia Ty i tylko stukanie palcami o marmur wskazywao na to, e
ta myl go zmartwia. Nikt nie przybdzie nas uratowa. Wszyscy zginiemy.
Jocelyn rzucia si jeszcze raz na drzwi. Rami miaa cae posiniaczone i
zakrwawione, paznokcie poamane od grzebania w zamku. Od ponad kwadransa
syszaa odgosy walki tupot stup, krzyk demonw
Klamka zacza si obraca. Cofna si i chwycia ceg, ktr udao jej si

wycign ze ciany. Nie moga zabi Sebastiana, wiedziaa to, ale gdyby moga go
zrani, spowolni
Drzwi otworzyy si. Cega wyleciaa z jej rki. Posta w drzwiach uchylia si,
cega uderzya w cian. Luke wyprostowa si i spojrza na ni z zaciekawieniem.
- Mam nadziej, e kiedy zostaniemy maestwem, nie bdziesz mnie w ten
sposb wita za kadym razem, gdy wrc do domu powiedzia.
Jocelyn rzucia si na niego. By brudny, cay we krwi i kurzu, mia podart
koszul; w prawej rce trzyma miecz, a lew obj j w pasie i przytuli mocno.
- Luke powiedziaa, wtulona w jego szyj i przez chwile mylaa, e
rozpadnie si z ulgi, szczcia, uniesienia i strachu, tak jak wtedy, gdy omal nie
rozpada si w jego ramionach na wie, e zosta ugryziony. Gdyby wtedy wiedziaa,
gdyby zdaa sobie wtedy spraw, e kocha go tak, jak kocha si osob, z ktr chce si
spdzi reszt ycia, wszystko potoczyoby si inaczej.
Ale wtedy nie byoby Clary. Odsuna si, patrzc na jego twarz, w jego
niebieskie oczy, ktrych spojrzenie byo utkwione w niej.
- Nasza crka? zapytaa.
- Jest tutaj powiedzia i cofn si tak, e zobaczya stojcych na korytarzu
Simona i Isabelle. Oboje wygldali nieswojo, jakby widok dwch objtych dorosych
osb by najgorsz rzecz, jak mona zobaczy, nawet w wiecie demonw. Chod
z nami znajdziemy j.
- To nie jest pewne - powiedziaa rozpaczliwie Clary. Nocni owcy mog nie
przegra. Mog si zmobilizowa.
Sebastian umiechn si.
- Moesz tego sprbowa powiedzia. Ale posuchaj. Teraz do Alicante
przybyli ci, ktrzy jed na wiatrach midzy wiatami. Cignie ich w miejsca rzezi.
Widzisz?
Wskaza rk na okno, ktre otwierao si na Alicante. Clary widziaa przez nie
Sal Porozumie w wietle ksiyca, chmury poruszajce si niespokojnie, by si
rozdzieli i sta czym innym. Czym, co ju wczeniej widziaa z Jace'em, lec na
odzi w Wenecji. Dziki Zastp pdzi przez niebo: byli to ubrani na czarno, niechlujni
wojownicy, najeeni broni; wyli, gdy ich upiorne rumaki pdziy po niebie.
- Dziki Zastp powiedziaa, sparaliowana strachem i przypomniaa sobie
nagle Marka Blackthorna, lady bata na jego ciele i zaamanie w oczach.
- Zbieracze Trupw powiedzia Sebastian. Padlinoerne wrony magii, id
tam, gdzie trwa rze. Rze, ktrej tylko ty moesz zapobiec.
Clary zamkna oczy. Czua si jakby dryfowaa, unosia si na ciemnej wodzie,
widzc coraz bardziej oddalajce si wiata. Wkrtce pozostanie sama w oceanie,
majc nad sob lodowe niebo a pod sob osiem mil pustej ciemnoci.
- Id i zajmij tron powiedzia. Jeli to zrobisz, moesz ich wszystkich
uratowa.
Spojrzaa na niego.
- Skd mam wiedzie, e dotrzymasz sowa?
Wzruszy ramionami.
- Bybym gupcem, gdybym tego nie zrobi. Od razu wiedziaaby, e ci
okamaem, a wtedy walczyaby ze mn, czego bym nie chcia. Poza tym, aby

osign peni mojej mocy, musz zamkn granice midzy tymi wiatami. Gdy
granice zostan zamknite, Mroczni w twoim wiecie zostan osabieni, odcici ode
mnie, od ich rda. Nephilim bd w stanie ich pokona. Umiechn si
olniewajco. To bdzie cud. Cud dokonany dla nich przez nas przeze mnie. C
za ironia, prawda? To, e ja powinienem by ich zbawczym anioem?
- A co z wszystkimi, ktrzy tutaj s? Jace? Moja mama? Moi przyjaciele?
- Mog y. Nie ma to dla mnie znaczenia powiedzia Sebastian. Nie mog
mi zaszkodzi, ani teraz, ani kiedy granice zostan zamknite.
- I wszystko, co musz zrobi, to zasi na tronie? powiedziaa Clary.
- I obieca, e zostaniesz przy mnie tak dugo jak bd y. Co bdzie trwao
dugo. Kiedy ten wiat zostanie zamknity, nie bd po prostu niezniszczalny; bd y
wiecznie. Oto jestem, yjcy na wieki wiekw i mam klucze mierci i Otchani.
- Jeste gotw to zrobi? Porzuci Ziemi, twoich Mrocznych Nocnych
owcw, zemst?
- Zaczynao mnie to nudzi powiedzia Sebastian. To jest bardziej
interesujce. Szczerze mwic ty te zaczynasz mnie troch nudzi. Zdecyduj czy
zasidziesz na tronie czy nie, dobrze? A moe potrzebujesz perswazji?
Clary znaa metody perswazji Sebastiana. Noe pod paznokciami, rka na
gardle. Jaka jej cz chciaa, eby j zabi, eby nie musiaa podj decyzji. Nikt nie
mg jej pomc. Bya w tym zupenie sama.
- Nie bd jedynym, ktry bdzie y wiecznie powiedzia Sebastian, ku jej
zaskoczeniu, jego gos by niemal agodny. Odkd odkrya wiat Cieni, nie
pragna by bohaterk? By najbardziej wyjtkow spord wyjtkowych ludzi? Na
swj sposb kady z nas chce by bohaterem.
- Bohaterowie ratuj wiaty powiedziaa Clary. Nie niszcz ich.
- A ja oferuj ci t szans powiedzia Sebastian. Kiedy wstpisz na tron,
ocalisz wiat. Ocalisz swoich przyjaci. Masz nieograniczon wadz. Daj ci wielki
dar, poniewa ci kocham. Moesz przyj swj wasny mrok i zawsze sobie
powtarza, e susznie postpia. Za to wszystko czego pragniesz.
Clary zamkna oczy, serce tuko jej si w piersi. Zobaczya pod powiekami
twarze osb: Jace'a, jej matki, Luke'a, Simona, Isabelle, Aleca. I wiele wicej: Mai,
Raphaela, Blackthornw, maej Emmy Carstairs, faerie z Jasnego Dworu, twarze
czonkw Clave, a nawet upiorne wspomnienie jej ojca.
Otworzya oczy i podesza do tronu. Syszaa jak Sebastian bierze gwatowny
oddech. Wic, mimo przekonania w jego gosie, mia jednak wtpliwoci, prawda? Nie
by jej pewien. Za tronami okna zamigotay niczym ekrany wideo: jeden ukazywa
spustoszenie, drugi atakowane Alicante. Ujrzaa przebysk wntrza Sali Porozumie,
kiedy dotara do schodw i wesza po nich. Poruszaa si powoli. Podja decyzj, nie
moga si teraz waha. Tron by ogromny przypominao to wspinanie si na
platform. Zoto pod jej dotykiem byo zimne. Dodara do ostatniego schodka,
odwrcia si i usiada.
Wydawao si e patrzy w d z odlegoci wielu mil, z grskiego szczytu.
Widziaa Sal Obrad rozcignita przed ni, Jacea lecego nieruchomo przy cianie.
Sebastian spojrza na ni z umiechem rozprzestrzeniajcym si na jego twarzy.
- Dobra robota powiedzia. Moja siostro, moja krlowo.
TUMACZENIE: AvisMilkovich
KOREKTA: Ma_cul, KlaudiaRyan

JELI JESZCZE TEGO NIE ZROBIE, NIE


ZWLEKAJ! POLUB NAS NA FACEBOOKU! :)
http://www.facebook.pl/DDTranslateTeam
23
Pocaunek Judasza
Wrota Sali roztrzaskay si; dookoa opaday kawaki marmuru i drewna, zalewajc
pomieszczenie niczym rozbita ko.
Emma wpatrywaa si bez ruchu, jak wojownicy w czerwonych zbrojach zaczli
wypenia Sal, a za nimi podaj onierze faerie w zieleni, bieli i srebrze. Po nich
nadeszli Nephilim: Nocni owcy w czarnych zbrojach, zdesperowani, by chroni swoje
dzieci.
Fala stranikw ruszya naprzeciw Mrocznym stojcych w drzwiach i wszyscy
zostali powaleni. Emma obserwowaa, jak upadaj, a wszystko dziao si w zwolnionym
tempie. Zorientowaa si, e wstaa i e Julian robi to samo, podajc Tavvy'ego Livii; oboje
przesunli si do przodu, by zasoni modych Blackthornw, mimo e Emma wiedziaa, jak
beznadziejna jest ich sytuacja.
Wanie tak to si koczy, pomylaa. Uciekli przed wojownikami Sebastiana w Los
Angeles, skryli si u Penhalloww, a od nich zbiegli do Sali; teraz byli w puapce niczym
szczury, tutaj umr i wychodzi na to, e rwnie dobrze mogli w ogle nie ucieka.
Signa po Cortan, mylc o ojcu, o tym, co by powiedzia, gdyby si poddaa.
Carstairs'owie nigdy si nie poddawali. Cierpieli i wytrzymywali lub ginli, stojc o
wasnych siach. Przynajmniej, gdy umrze, pomylaa, znw ujrzy swoich rodzicw. Miaa
chocia to.
Mroczni napywali do pomieszczenia, przedzierajc si przez desperacko walczcych
Nocnych owcw, niczym ostrza cinajce pszenic, i kierowali si do centrum Sali.
Wydawali si mordercz fal, ale wzrok Emmy wyostrzy si nagle, gdy jeden z nich oddali
si od tumu dokadnie w kierunku Blackthornw.
By to ojciec Juliana.
Czas spdzony na subie u Sebastiana odcisn na nim swoje pitno. Jego skra
wygldaa na matow i szar, twarz mia naznaczon krwawicymi ranami, ale z
determinacj szed naprzd z wzrokiem utkwionym w swoich dzieciach.
Emma zamara. Stojcy obok niej Julian dostrzeg swojego ojca; wydawa si
zahipnotyzowany jakby ujrza wa. Widzia, jak jego ojciec zosta zmuszony do wypicia z
Piekielnego Kielicha, przypomniaa sobie Emma, ale nie widzia go potem; nie widzia, jak
unosi miecz na wasnego syna i mieje si na myl o jego mierci lub jak zmusza Katerin
do uklknicia, by j torturowa i Przemieni...
- Jules powiedziaa. - Jules, to nie jest twj ojciec...
Jego oczy rozszerzyy si.
- Emma, uwaaj...
Odwrcia si i wrzasna. Zblia si do niej wojownik faerie wystrojony w srebrn
zbroj; jego wosy nie byy tak naprawd wosami, lecz pltanin gazi z cierniami. Mia
poparzenia na poowie twarzy, a w miejscu, gdzie pado na ni sproszkowane elazo lub sl
kamienna peno byo pcherzy. Jedno z jego oczu krcio si, biae i lepe, a drugie, w
ktrym wida byo, jak niecne ma zamiary, skupia na niej. Emma zobaczya Dian
Wrayburn, jej falujce wosy, gdy odwrcia si w ich stron, otworzya usta, by krzykn
ostrzegawczo. Diana ruszya w ich stron, ale nie byo szans, e dotrze tu na czas. Rycerz
faerie unis swj miecz z brzu, warczc dziko...

Emma rzucia si do przodu, zatapiajc Cortan w jego klatce piersiowej.


Jego krew wygldaa jak zielona woda. Rozprysna si po jej doni, gdy w szoku
pucia miecz; onierz upad jak koda, uderzajc w marmurow posadzk Sali z gonym
trzaskiem. Skoczya w jego stron, sigajc po rkoje Cortany, kiedy Julian krzykn:
- Ty!
Okrcia si w miejscu. Pord chaosu panujcego w Sali, moga dostrzec niewielk
przestrze, gdzie stali Blackthornowie. Andrew Blackthorn zatrzyma si przed swoimi
dziemi z dziwnym umiechem na twarzy i wycign do.
I Ty ten najmniej ufny, najmniej sentymentalny z nich wszystkich poruszy si z
oczami utkwionymi w ojcu, samemu wycigajc rk.
- Tata? - spyta.
- Ty? - Livia signa po swojego bliniaka, ale jej do zacisna si w powietrzu. Ty, nie...
- Nie suchaj jej odezwa si Andrew Blackthorn i jeli do tej pory byy jakie
wtpliwoci, e ten mczyzna nie by ju tym samym czowiekiem, co ojciec Juliana,
znikny one, gdy Emma usyszaa jego gos. Brakowao w nim dobroci; pozosta chd i
barbarzyski odgos okrutnej radoci. - Chod tutaj, synku, mj Tiberiusie...
Ty zrobi kolejny krok, a Julian wycign zza pasa krtki sztylet i rzuci nim.
Przeci powietrze, a Emma przypomniaa sobie z osobliw przejrzystoci ich ostatni dzie
w Instytucie, Katarin, ktra pokazywaa im, jak rzuca noem z tak dokadnoci i gracj,
jak mia wers poezji. Jak rzuca noem, by nigdy nie chybi celu.
Ostrze przemkno obok Tiberiusa i wbio si w pier Andrew Blackthorna. Oczy
mczyzny otworzyy si w szoku, a szar rk prbowa dosign rkojeci wystajcej z
jego piersi; po chwili upad, uderzajc o podog. Jego krew rozlaa si po marmurowej
posadzce, gdy Tiberius wyda z siebie krzyk, odwracajc si, by zaatakowa swojego brata,
uderzajc piciami o jego klatk piersiow.
- Nie sapn Ty. - Dlaczego to zrobie, Jules? Nienawidz ci, nienawidz ci...
Jules wydawa si prawie tego nie czu. Wpatrywa si w miejsce, gdzie upad jego
ojciec; reszta Mrocznych ju sza dalej, depczc ciao polegego kompana. Diana Wrayburn
staa w pewnej odlegoci: ju ruszya w stron dzieci, po czym zatrzymaa si, jej oczy
pene byy alu.
Pojawiy si donie, ktre zapay ty koszulki Tiberiusa, odcigajc go od Juliana. To
bya Livvy, twarz miaa napit.
- Ty. - Ramionami oplota brata, przytrzymujc jego pici. - Tiberiusie, przesta w
tej chwili. - Ty uspokoi si i opar o siostr; mimo niewielkich rozmiarw, zdoaa utrzyma
jego ciar. - Ty odezwaa si ponownie, ciszej. - Musia. Nie rozumiesz? On musia.
Julian cofn si, twarz mia bia jak kreda; cofa si dopki nie natrafi na jeden z
kamiennych filarw i zsun si po nim, kulc si; jego ramionami wstrzsa cichy szloch.
Moja siostra. Moja krlowa.
Clary siedziaa sztywno na tronie ze zota i koci soniowej. Czua si jak dziecko
siedzce na miejscu dorosego: to co zostao zbudowane dla kogo ogromnego; jej stopy
zwisay nad ostatnim stopniem. Rkoma ciskaa podokietniki tronu, ale jej donie nie byy
nawet blisko wyrzebionych podpr na donie chocia skoro kada miaa ksztat czaszki, i
tak nie miaa ochoty ich dotyka.

Sebastian spacerowa wewntrz ochronnego okrgu runw; co jaki czas


zatrzymywa si, by na ni popatrze i umiechn si tym nieskrpowanym i radosnym
umiechem, ktry przypomina jej Sebastiana z wizji, chopca z zielonymi oczami. Doby
dugiego, ostrego sztyletu ze swojego paska i przejecha nim po wntrzu doni. Odchyli
gow, oczy mia na p przymknite, gdy wycign rk; krew spywaa z jego palcw i
opadaa na runy.
Gdy krew dotykaa run, te zaczynay iskrzy. Clary wcisna si gbiej w oparcie
tronu. Nie pochodziy one z Szarej Ksigi; byy obce i dziwne.
Drzwi do pomieszczenia otworzyy si i stana w nich Amatis, a za ni dwa rzdy
Mrocznych. Ich twarze byy bez wyrazu, gdy w ciszy rozchodzili si wzdu cian sali,
jednak Amatis wygldaa na zaniepokojon. Jej wzrok przesun si po nieruchomym ciele
Jace'a lecego na pododze obok nieywego demona, a w kocu spoczo na jej mistrzu.
- Lordzie Sebastianie przemwia. - Twojej matki nie ma w celi.
Sebastian zmarszczy brwi i cisn krwawic do w pi. Wok niego runy paliy
si wawo lodowato-niebieskim pomieniem.
- A to dopiero niedogodno stwierdzi. - Reszta musiaa j wypuci.
Clary poczua ukucie nadziei pomieszanej z przeraeniem; zmusia si, by pozosta
cicho, ale dostrzega, jak oczy Amatis spoczy na niej. Nie wygldaa na zaskoczon
widokiem Clary na tronie: wrcz przeciwnie, jej usta wykrzywi wredny umieszek.
- Mam wysa reszt armii, by ich znaleli? - spytaa Sebastiana.
- Nie ma takiej potrzeby. - Podnis wzrok na Clary i umiechn si; nagle rozleg
si gony trzask i okno za ni, to ktre ukazywao Alicante, pokryo si pajczyn pkni.
- Granice si zamykaj. To ich do mnie przyprowadzi.
- ciany si zamykaj powiedzia Magnus.
Alec stara si utrzyma Magnusa w pionie; czarownik bezwadnie opiera si o
chopaka, gow niemal dotykajc jego ramienia. Alec nie mia bladego pojcia, gdzie si
kierowali; straci rachub zakrcajcych korytarzy jakby wieki temu, ale nie mia zamiaru
mwi tego Magnusowi. I bez tej wiedzy byo z nim le: oddycha nierwno i pytko, serce
walio. A teraz jeszcze to.
- Wszystko jest w porzdku uspokoi Alec, obejmujc Magnusa w pasie. - Musimy
tylko dotrze do...
- Alec przerwa mu Magnus zaskakujco twardym gosem. - Nie mam halucynacji.
ciany si ruszaj.
Alec rozejrza si i poczu dreszcz paniki. W powietrzu unosiy si kby kurzu;
ciany wydaway si migota i dre. Podoga zrolowaa si, gdy mury zaczy sun ku
sobie; korytarz zwa si niczym zamykajca si zgniatarka do mieci. Magnus polizgn
si i uderzy w jedn ze cian, syczc z blu. Przeraony Alec zapa go za rami i
przycign czarownika do siebie.
- Sebastian sapn Magnus, gdy Alec zacz cign go korytarzem z dala od
walcych si murw. - On to robi.
Alec zdoby si na niedowierzajce spojrzenie.
- Jak to w ogle moliwe? Przecie nie kontroluje wszystkiego!
- Mgby... Jeli zapiecztuje granice midzy wymiarami. - Magnus wzi urywany
oddech i ruszy biegiem. - Mgby kontrolowa cay ten wiat.
Isabelle pisna, gdy ziemia za ni otworzya si; rzucia si do przodu, przez co

unikna wpadnicia do przepaci, ktra przecinaa korytarz.


- Isabelle! - krzykn Simon i sign, by zapa j za ramiona.
Czasem zapomina o sile, jak przynosia mu wampirza krew pynca w jego yach.
Podcign Isabelle tak mocno, e obydwoje polecieli do tyu, a Izzy wyldowaa na nim. W
innych okolicznociach mogoby mu si to podoba, ale nie z rozpadajcymi si wok nich
murami.
Isabelle skoczya na nogi, po czym pomoga mu si podnie. Zgubili Luke'a i
Jocelyn w jednym z korytarzy, gdzie jedna ze cian rozpada si, rozsyajc wok odamki
kamienia. Od tej pory szaleczo biegli, unikali drzazg i spadajcych ska, a teraz te
otwierajcych si w ziemi przepaci. Simon walczy z desperacj nie mg powstrzyma
przeczucia, e to koniec; e forteca upadnie wok nich a oni umr i zostan tu pogrzebani.
- Nie rb tego powiedziaa Isabelle, prbujc zapa oddech. Jej ciemne wosy byy
pene pyu, twarz miaa zakrwawion tam, gdzie spadajce odamki rozciy jej skr.
- Nie robi czego? - Podoga zafalowaa i Simon skulony wp wpad do nastpnego
korytarza. Nie mg pozby si myli, e twierdza w jaki sposb ich spdza w pewne
miejsce. W tym rozpadzie wydawa si by jaki cel, jakby gdzie ich kierowa...
- Nie poddawaj si sapna Isabelle, rzucajc si na podwjne drzwi, gdy korytarz
za nimi zacz si wali; wrota stany otworem, a oni wpadli do pomieszczenia.
Isabelle z sykiem wcigna powietrze, a dwik ten zaguszyo trzanicie drzwi,
ktre odciy haas z korytarza. Przez chwil Simon po prostu dzikowa Bogu za to, e
ziemia pod jego stopami jest stabilna, a ciany si nie ruszaj.
Wtedy zauway, gdzie jest i jego ulga wyparowaa. Znajdowali si w ogromnym
pomieszczeniu w ksztacie pkola z wzniesion platform w zaokrglonej czci, ktra
skryta bya w cieniu. Pod cianami stali Mroczni w czerwonych zbrojach, co przypominao
rzd szkaratnych kw.
W pokoju cuchno smo i ogniem, siark i demoniczn krwi, ktrej nie dao si
pomyli z niczym innym. Wzdte ciao demona leao przy jednej ze cian, a obok
znajdowao si inne. Simon poczu, jak zasycha mu w ustach. Jace.
W rodku okrgu z runw wyrysowanych na pododze sta Sebastian. Wyszczerzy
zby w umiechu, gdy Isabelle krzykna i podbiega do Jace'a, opadajc na kolana u jego
boku. Przyoya palce do jego szyi; Simon zauway, jak z jej ramion znika napicie.
- yje odezwa si Sebastian, wyranie znudzonym tonem. - Rozkazy krlowej.
Isabelle spojrzaa w gr. Niektre z kosmykw jej wosw przykleiy si do twarzy
z powodu krwi. Wygldaa gronie, piknie.
- Krlowa Jasnego Dworu? Kiedy j w ogle obchodzi Jace?
Sebastian rozemia si. Wydawa si by w bardzo dobrym humorze.
- Nie Krlowa Faerie. Krlowa tej krainy. Moe j kojarzysz.
Szerokim gestem wskaza na podest w odlegym kracu pomieszczenia, a Simon
poczu, jak jego nieywe serce si kurczy. Ledwie rzuci okiem na platform, odkd wszed
do pomieszczenia. Teraz widzia, e stoj na niej dwa trony z koci soniowej i zota, a na
tym po prawej stronie siedzi Clary.
Jej rude wosy byy niesamowicie wyraziste na tle bieli i zota, janiay niczym
pomie. Twarz miaa blad, spokojn i bez wyrazu.
Simon bezmylnie postpi krok do przodu i momentalnie zablokowa go tuzin
Mrocznych z Amatis na czele. Trzymaa w rku ogromn wczni, a wyraz jej twarzy by

peen przeraajcego jadu.


- Stj tu, gdzie jeste, wampirze powiedziaa. - Nie zbliysz si do pani tej krainy.
Simon zatoczy si do tyu; widzia, jak Isabelle wpatruje si z niedowierzaniem to w
Clary, to w Sebastiana, to w niego.
- Clary! - zawoa; dziewczyna nie skrzywia si, ani nie poruszya, ale twarz
Sebastiana pociemniaa niczym niebo przed burz.
- Nie wymwisz wicej imienia mojej siostry sykn. - Mylae, e naley do
ciebie; teraz jest moja, a ja si nie dziel.
- Jeste walnity stwierdzi Simon.
- A ty martwy odpar Sebastian. - Czy ktrekolwiek ma teraz znaczenie? Wzrokiem zmierzy Simona od gry do dou. - Droga siostro przemwi, podnoszc gos,
by syszao go cae pomieszczenie. - Jeste cakowicie pewna, e chcesz go zachowa bez
szwanku?
Zanim zdya odpowiedzie, wejcie do pokoju otworzyo si z hukiem i pojawili
si w nim Magnus i Alec, a za nimi Luke i Jocelyn. Drzwi trzasny za nimi, a Sebastian
klasn w donie. Jedna bya zakrwawiona, a gdy kropla krwi spada u jego stp, zasyczaa
w kontakcie z poyskujcymi runami, niczym woda syczca na gorcej patelni.
- Teraz s tu ju wszyscy ogosi tonem penym uciechy. - Czas na imprez!
W swoim yciu Clary widziaa wiele rzeczy cudownych i piknych, jak rwnie tych
okropnych. Ale adna z nich nie bya tak okropna jak wyraz twarzy Jocelyn, gdy
wpatrywaa si w crk siedzc na tronie Sebastiana.
- Mamo szepna Clary tak cicho, e nikt nie mg jej usysze. Wszyscy na ni
patrzyli: Magnus i Alec, Luke i jej matka, Simon i Isabelle, ktra teraz trzymaa gow
Jace'a na kolanach, a jej ciemne wosy opaday na niego jak chusta. Byo to w kadym
stopniu tak ze, jak Clary sobie wyobraaa. A nawet gorsze. Oczekiwaa szoku i
przeraenia; nie pomylaa o blu zdrady. Jej matka zatoczya si do tyu; Luke otoczy j
ramionami, by j przytrzyma, ale jego oczy spoczyway na Clary i wyglda, jakby patrzy
na nieznajomego.
- Witajcie, mieszkacy Edomu przemwi Sebastian, wykrzywiajc usta w uk. Witajcie w swoim nowym wiecie.
Po czym wystpi poza okrg runw, ktry go otacza. Do Luke'a powdrowaa do
pasa, Isabelle zacza si podnosi, ale to Alec poruszy si najszybciej: jedn rk sign
do uku, drug do koczanu na plecach i strzaa poleciaa, zanim Clary zdya krzykn, by
tego nie robi.
Strzaa pdzia prosto w Sebastiana i zatopia si w jego piersi. Chopak zatoczy si
do tyu, a Clary usyszaa, jak grupa Mrocznych wstrzymuje oddech. Chwil pniej
odzyska rwnowag i z wyrazem irytacji na twarzy wycign strza z piersi. Bya
poplamiona krwi.
- Gupcze powiedzia. - Nie moesz mnie zrani; nic pod Nieboskonem ma takiej
mocy. - Rzuci strza pod nogi Aleca. - Mylae, e jeste wyjtkiem?
Alec rzuci okiem na Jace'a; bya to sekunda, ale Sebastian to dostrzeg i umiechn
si szeroko.
- Ach, tak. Wasz bohater z niebiaskim ogniem. Ale ju tego nie ma, prawda? Zuy
si w czasie ataku moich demonw na pustyni. - Pstrykn palcami, a wytrysna z nich
niebieska iskra, opadajc niczym mgieka. Przez chwil widok Jace'a i Isabelle zamaza si,
po czym Clary usyszaa gony kaszel i sapanie; ramiona Izzy zsuny si z Jace'a, gdy
chopak podnis si stan na nogi. Okno za plecami Clary nadal pkao, powoli; syszaa

chrzst szka. Przez pokruszon szyb przewiecaa mieszanka wiata i cienia.


- Witaj ponownie, bracie odezwa si Sebastian spokojnie, podczas gdy Jace
rozglda si wok siebie, a twarz blada mu coraz bardziej, gdy dostrzeg onierzy, jego
przeraonych przyjaci i w kocu Clary na tronie. - Czy masz ochot sprbowa mnie
zabi? Masz tutaj duo broni. Jeli czujesz si w nastroju do zamordowania mnie
niebiaskim ogniem, teraz masz szans. - Otworzy szeroko ramiona. - Nie bd si opiera.
Jace sta twarz do Sebastiana. Byli tego samego wzrostu, niemal tej samej budowy,
cho Sebastian by szczuplejszy. Jace by brudny, poplamiony krwi, mia podart zbroj i
spltane wosy. Sebastian wyglda elegancko w czerwieni; nawet jego zakrwawiona rka
wydawaa si by elementem stroju. Nadgarstki Sebastiana byy nagie; wok nadgarstka
Jace'a byszczaa srebrna bransoleta.
- Masz na sobie moj bransolet zauway Sebastian. - Jeli nie mog sign
Nieba, porusz Pieko. Trafny cytat, nieprawda?
- Jace sykna Isabelle. - Jace, zrb to. Zaatakuj go. No, dalej...
Ale Jace pokrci gow. Wczeniej jego do spoczywaa na pasie z broni, teraz j
opuci. Isabelle wydaa z siebie okrzyk rozpaczy; wyraz twarzy Aleca by rwnie ponury,
jednak nie odezwa si.
Sebastian opuci ramiona i wycign do.
- Ufam, e ju czas najwyszy, by odda mi moj bransolet, bracie. Zwrci
Cesarzowi to, co cesarskie. Odda mi moje wasnoci, w tym moj siostr. Czy zrzekasz si
jej na rzecz mojej osoby?
- Nie! - To nie by Jace, lecz Jocelyn. Odsuna si od Luke'a i rzucia naprzd,
wycigajc ramiona w stron Sebastiana. - Nienawidzisz mnie, wic mnie zabij. Torturuj
mnie. Zrb ze mn, co tylko zechcesz, ale zostaw Clary w spokoju!
Sebastian wywrci oczami.
- Wanie ci torturuj.
- To tylko dziewczyna sapna Jocelyn. - Moje dziecko, moja crka...
Rka Sebastiana wystrzelia i zacisna si na szczce Jocelyn, prawie unoszc j w
powietrze.
- Ja byem twoim dzieckiem powiedzia. - Lilith obdarowaa mnie krain; ty mnie
przekla. adna z ciebie matka, wic masz trzyma si z dala od mojej siostry. yjesz
tylko dlatego, e ona ci toleruje. To dotyczy was wszystkich. Zrozumiano? - Puci
Jocelyn; kobieta zatoczya si do tyu, na twarzy miaa krwawe odbicie doni Sebastiana.
Luke j zapa. - Wszyscy yjecie, bo Clarissa sobie tego yczy. Nie ma innego powodu.
- Powiedziae jej, e nie zabijesz nas, jeli usidzie na tym tronie zauway Jace,
rozpinajc bransolet na swym nadgarstku. Jego gos by beznamitny. Nawet nie spojrza
na Clary. - Nieprawda?
- Nie do koca odpar Sebastian. - Zaoferowaem jej co bardziej... znaczcego ni
wy.
- wiat odezwa si Magnus. Wydawa si trzyma na nogach jedynie dziki silnej
woli. Jego gos brzmia tak jakby w przeyku mia piasek. - Wanie piecztujesz granice
midzy naszym wiatem a tym, prawda? Po to jest ten okrg z runw, nie tylko dla ochrony.
Po to, by mg wykona zaklcie. Tym si zajmowae. Gdy zamkniesz przejcie, twoja
moc nie bdzie si dzieli midzy dwa wiaty. Caa twoja sia skupi si tu. Z ca swoj
moc zebran w tym wymiarze bdziesz niemale niepokonany.
- Jeli zapiecztuje granice, jak wrci do naszego wiata? - spytaa Isabelle.
Podniosa si ju na nogi; jej bicz byszcza wok jej nadgarstka, lecz nie uczynia adnego

gestu, by go uy.
- Nie wrci odpowiedzia Magnus. - adne z nas nie wrci. Bramy pomidzy
wiatami zamkn si na zawsze, a my zostaniemy tu uwizieni.
- Uwizieni powtrzy w zadumie Sebastian. - To takie brzydkie sowo. Bdziecie...
gomi. - Umiechn si szeroko. - Uwizieni gocie.
- To wanie jej zaproponowae zauway Magnus, podnoszc wzrok na Clary. Powiedziae jej, e jeli zgodzi si panowa obok ciebie, zamkniesz granice i zostawisz
nasz wiat w spokoju. Panuj w Edomie, uratuj wiat. Prawda?
- Jeste bardzo spostrzegawczy przyzna Sebastian po chwili milczenia. - To
irytujce.
- Clary, nie! - krzykna Jocelyn; Luke pocign j do tyu, ale ona nie zwracaa
uwagi na nic poza swoj crk. - Nie rb tego...
- Musz Clary odezwaa si po raz pierwszy. Jej gos rozbrzmia i roznis si
niesamowicie gono po caym kamiennym pomieszczeniu. Nagle wszyscy patrzyli na ni.
Wszyscy oprcz Jace'a. Wpatrywa si w d, w bransolet, ktr trzyma w doniach.
Wyprostowaa si.
- Musz. Nie rozumiecie? Jeli tego nie zrobi, on zabije kadego w naszym wiecie.
Zniszczy wszystko. Miliony, miliardy ludzi. Zmieni nasz wiat w to. - Wskazaa na okno
wypadajce na wypalone rwniny Edomu. - To jest tego warte. Musi by. Naucz si go
kocha. On mnie nie skrzywdzi. Wierz w to.
- Mylisz, e moesz go zmieni, uagodzi jego charakter, uczyni lepszym, bo
jeste jedynym, na czym mu zaley stwierdzia Jocelyn. - Znam mczyzn z rodziny
Morgensternw. To tak nie dziaa. Bdziesz aowa...
- Ty nigdy nie miaa losw caego wiata w swoich rkach, mamo przerwaa jej
Clary z nieskoczon czuoci i alem. - Nie za bardzo moesz mi doradza. - Spojrzaa na
Sebastiana. - Wybieram to, co wybra on. Podarunek, jaki mi ofiarowa. Przyjmuj go.
Spostrzega, jak Jace przeyka lin1. Spuci bransolet na otwart do Sebastiana.
- Clary jest twoja powiedzia i cofn si.
Sebastian pstrykn palcami.
- Syszelicie j przemwi. - Wy wszyscy. Klkajcie przed swoj krlow.
1 J A K ? Siedziaa na podwyszeniu, w kcie, do jasnej ciasnej. (przyp. firefly)
Nie! Pomylaa Clary, ale zmusia si do pozostania w bezruchu, w ciszy. Patrzya,
jak Mroczni zaczynaj klka, jeden za drugim, schylajc gowy; ostatnia uklka Amatis,
ktra nie schylia gowy. Luke wpatrywa si w siostr, wyranie zszokowany, z cierpieniem
w oczach. Po raz pierwszy widzia j tak, zrozumiaa Clary, cho wczeniej mu o tym
mwiono.
Amatis odwrcia si i popatrzya ponad ramieniem na Nocnych owcw. Jej
spojrzenie tylko na chwil zatrzymao si na bracie; jej usta wykrzywiy si. Ten wzrok by
peen jadu.
- Zrbcie to nakazaa. - Klkajcie albo was pozabijam.
Magnus przyklkn pierwszy. Clary nigdy by tego nie podejrzewaa. Czarownik by
taki dumny, ale bya to duma, ktra przewyszaa pustot gestw. Wtpia, e
przyklknicie bdzie dla niego wstydem, gdy tak naprawd ta czynno nic dla niego nie
znaczya. Opad na kolana z gracj. Alec pody za jego przykadem; potem Isabelle,
Simon, Luke, pocigajc za sob matk Clary. I w kocu uklkn Jace, pochylajc blond
gow, a Clary usyszaa, jak okno za ni rozpada si na kawaeczki. Dwik ten
przypomina odgos jej amicego si serca.

Szko opado kaskad na ziemi; za nim znajdowa si nagi kamie. Nie byo ju tam
adnego okna wychodzcego na Alicante.
- Wykonane. Drogi pomidzy wiatami s zamknite. - Sebastian nie umiecha si,
ale wyglda na penego aru. Jakby pon. Okrg z runw migota niebieskim ogniem.
Podbieg do podestu, przeskakujc po dwa stopnie naraz i sign po donie Clary;
pozwolia sprowadzi si z tronu, a stana naprzeciw niego. Nadal j trzyma. Jego donie
wydaway si by bransoletkami wok jej nadgarstkw. - Akceptujesz to powiedzia. Akceptujesz swj wybr?
- Zgadzam si przyznaa, zmuszajc si, by spojrze bezporednio na niego. Przyjmuj to.
- Wic pocauj mnie. Pocauj mnie tak, jak mnie kochasz.
Jej odek si skurczy. Przeczuwaa to, ale to byo tak, jakby oczekiwa na cios w
twarz: nic nie moe ci na to przygotowa. Spojrzaa na jego twarz; w jakim innym
wiecie, o innej godzinie, jaki inny brat umiecha si do niej z drugiego koca trawnika z
oczami zielonymi jak wiosenne licie. Sprbowaa si umiechn.
- Na oczach wszystkich? Nie sdz...
- Musimy im pokaza powiedzia, a jego twarz bya bez wyrazu; wyglda jak anio
ogaszajcy skazanie - e jestemy jednoci. Wyka si, Clarisso.
Pochylia si w jego stron; wstrzsn nim dreszcz.
- Prosz zacza cicho. - Obejmij mnie.
Dostrzega bysk w jego oczach wraliwoci, zaskoczenie prob zanim poczua
na sobie jego rce. Przycign j blisko; ona pooya jedn do na jego ramieniu. Druga
zelizgna si do talii, gdzie spoczywa Heosphoros, w pochwie przywizanej do pasa jej
zbroi. Palce Clary zacisny si na karku Sebastiana. Jego oczy si rozszerzyy; czua bicie
jego serca, widziaa ttno pulsujce na jego szyi.
- Teraz, Clary przemwi, a ona nachylia si ku niemu, ustami dotykajc jego
twarzy. Poczua, jak dry, gdy ona szeptaa, ustami przesuwajc po jego policzku.
- Bd pozdrowiony mistrzu powiedziaa i zobaczya, jak wytrzeszcza oczy w
chwili, gdy wycigna Heosphorosa i uniosa go, ostrzem przebijajc jego klatk piersiow
tak, by trafi w serce.
Sebastian wcign gono powietrze i zatrzs si w jej ramionach; zatoczy si do
tyu, rkoje miecza wystawaa mu z piersi. Oczy mia szeroko otwarte, przez chwil
widziaa w nich poraenie zdrad, szok i cierpienie, a to naprawd bolao; czua to gdzie
gboko, w miejscu, ktre mylaa, e zakopaa dawno temu, miejscu, gdzie opakiwaa
brata, ktrym mg by.
- Clary sapn, prbujc si wyprostowa, a wyraz zdrady w jego oczach zacz
wygasa, za to dostrzega pierwsze iskry wciekoci. Nie podziaao, pomylaa przeraona;
nie podziaao i cho granice midzy wiatami zostay zamknite, wyyje si za to na niej,
na jej przyjacioach, rodzinie i Jasie. - Dobrze wiesz powiedzia, sigajc w d, by zapa
rkoje. - Nie mog zosta zraniony, nie przez adn bro istniejc pod Nieboskonem... Znowu wcign gono powietrze i przerwa. Jego donie zacisny si na trzonku, tu nad
ran w piersi. Nie byo krwi, za to pojawi si bysk czerwieni, iskra pomie. Rana
zacza si pali.
- Co... To... Jest? - spyta przez zacinite zby.
- A ja ofiaruj mu Porann Gwiazd odpara Clary. - To nie jest miecz wykonany
pod Nieboskonem. To jest niebiaski ogie.
Z wrzaskiem wycign miecz. Obdarzy rkoje z wybitym na niej wzorem gwiazd

jednym spojrzeniem penym niedowierzania, zanim bro rozbysa niczym seraficki miecz.
Clary cofna si, potkna o schodki prowadzce na tron i jednym ramieniem
czciowo zasonia twarz. Sebastian pon, pali si niczym sup ognia, ktry prowadzi
Izraelczykw. Nadal go widziaa wrd pomieni, ale otaczay go, trawiy swoim biaym
blaskiem, a on sta niczym mroczna posta pord ognia tak jasnego, e pali j w oczy.
Clary odwrcia wzrok, chowajc twarz. Jej myli wrciy do tej nocy, gdy
przedostaa si do Jace'a przez pomienie i pocaowaa go, proszc, by jej zaufa. I uczyni
to, nawet gdy uklka przed nim, kierujc ostrze Heosphorosa ku ziemi. Na caej
powierzchni miecza wyrysowaa swoj stel run znak, ktry kiedy widziaa, co
wydawao si tak bardzo dawno temu, na dachu budynku na Manhattanie: rkoje
anielskiego miecza w ksztacie skrzyde.
Podarunek od Ithuriela, zgadywaa, ktry ju i tak wiele razy jej pomaga. Obraz
utkwi w jej gowie a do chwili, gdy go potrzebowaa. Znak do opanowania niebiaskiego
ognia. Tej nocy na demonicznej rwninie, pomie wok nich wyparowa, zosta wessany
przez Heosphorosa a metal zapon i rozbysn, rozbrzmiewajc gosem anielskiego
chru, gdy go dotykaa. Poar zostawi po sobie tylko szerokie koo piachu wygldajcego
jak stopionego w szko, materia, ktry byszcza niczym powierzchnia jeziora, o ktrym tak
czsto nia; zamarznity zbiornik, na ktrym w jej koszmarach Jace toczy z Sebastianem
walk na mier i ycie.
Ta bro moe zabi Sebastiana, powiedziaa wtedy. Jace mia wicej wtpliwoci, by
ostroniejszy. Stara si odebra jej miecz, ale blask gas, gdy on go dotyka. Reagowa tak
tylko na ni, t, ktra go stworzya. Zgodzia si, e musz by ostroni na wypadek, gdyby
to nie zadziaao. Wydawao si ogromn pych myle, e uwizia niebiaski ogie w
mieczu tak, jak pomie tkwicy we Wspaniaym...
Ale Anio obdarowa ci tym darem, by tworzya, Jace powiedzia. A czy nie mamy
w naszych yach jego krwi?
Czymkolwiek rozbrzmiewa kiedy miecz, teraz to si skoczyo, przeszo na jej
brata. Clary syszaa wrzaski Sebastiana i ponadto, krzyki Mrocznych. Gorcy powiew
wiatru przelecia obok niej, przynoszc wo staroytnych pusty, miejsca, gdzie cuda byy
codziennoci, a boa wola objawiaa si poprzez ogie.
Haas skoczy si tak szybko, jak si zacz. Podest zatrzs si pod Clary, gdy opad
na niego ciar. Podniosa wzrok i ujrzaa, e pomie znikn, jednak ziemia bya zryta, a
oba trony wydaway si czarne; zoto nie janiao, lecz byo zwglone, nadpalone i stopione.
Sebastian lea kilka stp od niej, na plecach. Z przodu klatki piersiowej mia spor czarn
dziur. Odwrci gow w jej stron, jego twarz bya napita i blada z blu; jej serce si
skurczyo.
Mia zielone oczy.
Stracia czucie w nogach. Opada na kolana.
- Ty szepn, a ona wpatrywaa si w niego pena przeraenia i fascynacji,
niezdolna do odwrcenia wzroku od tego, co uczynia. Jego twarz bya cakowicie
pozbawiona koloru, niczym papier rozcignity na koci2. Nie odwaya si spuci wzroku
na jego pier, gdzie rozchyliy si poy kurtki; ktem oka widziaa plam czerni na jego
koszuli przypominajc rozlany kwas. - Zamkna... niebiaski ogie... w ostrzu miecza
powiedzia. - To byo... sprytnie obmylone.
- To po prostu runa, nic wicej odpara, przysuwajc si do jego boku, wzrokiem
odszukujc jego oczu. Wyglda inaczej. Nie chodzio tylko o oczy, ale cay ksztat twarzy szczka bya delikatniejsza, usta pozbawione bestialskiego grymasu. - Sebastianie...

- Nie, nie jestem nim. Jestem... Jonathan szepn. - Jonathan.


- Biegnijcie do Sebastiana! - To Amatis wstaa. Na jej twarzy widnia al i
wcieko. - Zabi dziewczyn!
Jonathan usiad z trudem.
- Nie! - krzykn zachrypnitym gosem. - Cofn si!
Mroczni onierze, ktrzy ju ruszyli naprzd, zatrzymali si, zdezorientowani. Po
chwili, przepychajc si midzy nimi, na przd wysuna si Jocelyn; trcia ramieniem
Amatis bez ogldania si w ty i popdzia schodami na podest. Ruszya w stron Sebastiana
Jonathana po czym zatrzymaa si, stojc nad nim i wpatrujc si w niego oczarowana,
cho widocznie przeraona.
- Matko? - odezwa si Jonathan. Patrzy, prawie jakby nie do koca mg skupi na
niej wzrok. Zacz kaszle. Z ust pocieka mu krew. Oddech mia urywany.
Czasem ni o chopcu z zielonymi oczami, chopcu, ktry nigdy nie zosta zatruty
demoniczn krwi, chopcu, ktry umia si mia, kocha i by czowiekiem. Jest to
chopiec, ktrego opakuj, ale ten chopiec nigdy nie istnia.
Twarz Jocelyn stwardniaa, jakby wewntrznie zbieraa na co siy. Uklka przy
gowie Jonathana i pooya j sobie na kolanach. Clary j obserwowaa; nie sdzia, e jest
w stanie to zrobi. e zdobdzie si, by dotkn go w ten sposb. Ale przecie jej mama
2 . chyba nawet nie prbuj zrozumie tego porwnania. (przyp. firefly)
zawsze obwiniaa si za to, e Jonathan istnieje. Co w jej wyrazie twarzy mwio, e skoro
przyniosa go na ten wiat, to rwnie go z niego odprowadzi.
W chwili, gdy Jonathan zyska oparcie, jego oddech si wyrwna. Na wargach mia
warstw krwi.
- Przepraszam powiedzia, apic powietrze. - Tak bardzo mi... - Jego oczy
zatrzymay si na Clary. - Wiem, e nie ma niczego, co mgbym zrobi czy powiedzie, a
co pozwolioby mi na odejcie cho z odrobin aski. I wcale bym ci nie wini, gdyby
poderna mi gardo. Ale ja... auj. Przykro... mi.
Clary zabrako sw. Co moga odpowiedzie? W porzdku? Ale nic nie byo w
porzdku. Nic, co zrobi jej i wiatu, nie byo w porzdku. Byy sprawy, ktrych nie dao si
wybaczy.
Ale jednak to nie on je uczyni, nie do koca. Ta osoba, chopiec, ktrego jej matka
podtrzymywaa jakby by jej osobist pokut, to nie Sebastian, ktry drczy, mordowa i
przynosi zniszczenie. Przypomniaa sobie, co kiedy powiedzia jej Luke, a to kiedy
wydawao si lata temu: Amatis, ktra suy Sebastianowi, jest tak samo moj siostr, jak
Jace, ktry suy Sebastianowi, jest chopcem, ktrego kochasz. Tak samo, jak Sebastian
jest synem, ktrego powinna mie twoja matka.
- Nie prbuj powiedzia z przymknitymi oczami. - Widz, e starasz si to
rozpracowa, siostro. Czy powinienem zosta rozgrzeszony tak, jak Luke wybaczyby
swojej siostrze, gdyby Piekielny Kielich j teraz uwolni. Ale widzisz, ona bya kiedy jego
siostr. Kiedy bya czowiekiem. Ja... - Kaszln, a na ustach pojawio si wicej krwi. - Ja
nigdy nie istniaem. Niebiaski ogie wypala to, co ze. Jace przey cios Wspaniaego,
poniewa jest dobry. Zostao w nim wystarczajco wiele, by y. Ale ja urodziem si, by
sta si zaraz. Nie zostao mnie wystarczajco duo, by przey. Widzicie tylko cie
kogo, kim mgbym by, nic wicej.
Jocelyn pakaa, zy cicho spyway po jej twarzy, a ona siedziaa bez ruchu. Plecy
miaa wyprostowane,
- Musz was ostrzec szepn. - Kiedy umr, Mroczni rusz na was. Nie bd w

stanie ich powstrzyma. - Wzrokiem odnalaz Clary. - Gdzie jest Jace?


- Tutaj odezwa si Jace. I by tam, ju na szczycie podestu z twarz napit,
skoowan i smutn. Clary spojrzaa mu w oczy. Wiedziaa, jakie to musiao by dla niego
trudne, by odgrywa t rol, by Sebastian uwierzy, e j ma, by pozwoli Clary tak bardzo
zaryzykowa. I wiedziaa te, jak teraz musi si czu - ten, ktry tak bardzo pragn zemsty
- patrzc na Jonathana i zda sobie spraw, e ta cz Sebastiana, ktra miaa by
powinna by ukarana, znikna. Tu leaa inna osoba, kto cakowicie inny, kto nigdy nie
dosta szansy, by y i ju nigdy jej nie dostanie.
- We mj miecz nakaza Jonathan, oddychajc pytko i wskazujc na
Phaesphorosa, ktry upad kilka metrw dalej. - Rozetnij... rozetnij to.
- Co ma rozci? spytaa zdezorientowana Jocelyn, ale Jace ju si ruszy; schyli
si po miecz, po czym zbieg z podwyszenia. Przeszed przez pomieszczenie, obok grupy
Mrocznych i okrgu z runw, a dotar do zwok Behemota skpanych we wasnej posoce.
- Co on robi? - spytaa Clary, cho gdy Jace unis miecz i wbi go w cielsko demona,
wydawao si to oczywiste. - Skd wiedzia...
- On... mnie zna sapn Jonathan.
Potok cuchncych wntrznoci demona wyla si na podog. Twarz Jace'a
wykrzywia si w obrzydzeniu, potem pojawio si zaskoczenie i objawienie. Schyli si i
woln rk podnis co chropowatego, ociekajcego posok unis przedmiot wyej, a
Clary rozpoznaa Piekielny Kielich.
Spojrzaa na Jonathana. Wznosi oczy do gry, a jego ciaem wstrzsay dreszcze.
- P...powiedz mu wyjka. - Ka mu wrzuci kielich do okrgu z runw.
Clary podniosa gow.
- Wrzu go do okrgu! - krzykna do Jace'a, a Amatis okrcia si wok wasnej osi.
- Nie! - wrzasna. - Jeli Kielich zostanie zniszczony, my rwnie! - Zwrcia si w
stron podwyszenia. - Lordzie Sebastianie! Nie pozwl, by twoja armia zostaa pokonana!
Jestemy lojalni!
Jace popatrzy na Luke'a. Wilkoak wpatrywa si w swoj siostr z wyrazem
ogromnego smutku na twarzy, alu tak gbokiego jak mier. Luke na zawsze straci
siostr, a Clary dopiero co odzyskaa brata; brata, ktrego nie miaa cae ycie, a jednak w
obu przypadkach rozwizaniem bya mier.
Jonathan, na wp oparty o Jocelyn, popatrzy na Amatis; jego zielone oczy niemal
wieciy.
- Przykro mi powiedzia. - Nigdy nie powinienem by was stworzy.
Po czym odwrci wzrok.
Wtedy Luke skin na Jace'a, a chopak wrzuci Kielich do okrgu tak mocno, jak
tylko mg. Uderzy o podog i rozpad si na kawaeczki.
Amatis sykna i przyoya do do piersi. Przez chwil krtk chwil patrzya
na Luke'a z wyrazem rozpoznania w oczach; rozpoznania, a nawet mioci.
- Amatis szepn.
Jej ciao opado na ziemi. To samo stao si zreszt Mrocznych - padali jeden za
drugim tak, jak stali, a w kocu pomieszczenie byo usane ciaami.
Luke odwrci si; w jego oczach byo za duo cierpienia, by Clary moga na niego
patrze. Usyszaa wrzask z daleka, gony i przez chwil zastanawiaa si, czy to Luke
lub nawet kto z pozostaych, kogo przerazi widok mierci tak wielu Nephilim, ale krzyk

wzrasta i wzrasta, a sta si jednym wielkim wyciem, ktre zatrzso szkem i wzbio
tumany kurzu za oknem wychodzcym na Edom. Niebo przybrao barw krwi, a wycie
nadal brzmiao, po czym zaczo cichn, przechodzc w westchnienie pene cierpienia i
alu, jakby wszechwiat rozpacza.
- Lilith szepn Jonathan. - Opakuje swoje zmare dzieci, zrodzone z jej krwi.
Opakuje ich oraz mnie.
Emma wyszarpna Cortan z ciaa nieywego rycerza faerie, nie zwaajc na krew
oblepiajc jej donie. Jedyna myl, jaka tuka si jej w gowie, to dotrze do Juliana
widziaa ten okropny wyraz twarzy, gdy osuwa si na podog, a jeli Julian by rozbity, to
cay wiat by rozbity i nic ju nie bdzie dobrze. Tum krci si wok niej; ledwo ich
dostrzegaa, gdy przepychaa si przez motoch w kierunku Blackthornw. Dru kuli si
przy filarze obok Juliana, rk opiekuczo otaczaa Tavvy'ego; Livia nadal trzymaa
Tiberiusa za nadgarstek, ale teraz patrzya gdzie obok z otwart buzi. A Jules... Jules nadal
siedzia przy filarze, ale powoli podnosi gow i gdy Emma zdaa sobie spraw, e w co
si wpatruje, sama odwrcia si, by to zobaczy.
W caej sali Mroczni zaczli si przewraca. Padali niczym zbite figury szachowe,
cicho, be adnych krzykw. Padali w rodku walki z Nephilim, a ich kompani faerie
patrzyli tylko, jak jeden po drugim, Mroczni zderzaj si z podog.
Ostry krzyk zwycistwa rozbrzmia wrd kilku Nocnych owcw, ale Emma ledwie
go syszaa. Pospieszya do Juliana i opada obok niego na kolana; spojrza na ni swoimi
zielono-niebieskimi oczami penymi rozpaczy.
- Em powiedzia zachrypnitym gosem. - Ju mylaem, e ten rycerz faerie ci
zabije. Mylaem...
- Wszystko ze mn w porzdku wyszeptaa. - Jak z tob?
Pokrci gow.
- Zabiem go odpar. - Zabiem swojego ojca.
- To nie by twj ojciec. - Jej gardo byo zbyt wyschnite, by dalej moga mwi;
zamiast tego wycigna rk i narysowaa na wierzchu jego doni. Nie sowo, lecz symbol:
run odwagi, a potem nierwne serce.
Potrzsn gow, jakby mwic Nie, nie, nie zasuguj na to, ale ona narysowaa to
jeszcze raz, po czym opara gow na jego ramieniu, mimo e bya caa pokryta krwi.
Faerie opuszczali Sal, zostawiajc swoj bro w czasie ucieczki. Coraz wicej
Nephilim napywao do Sali z placu na zewntrz. Emma zauwaya Helen kierujc si w
ich stron z Aline u boku i po raz pierwszy, odkd opucili dom Penhalloww, Emma
pozwolia sobie uwierzy, e mog to przey.
- Nie yj powiedziaa Clary, rozgldajc si z niedowierzaniem po pomieszczeniu
penym pozostaoci po armii Sebastiana. - Wszyscy nie yj.
Jonathan wyda z siebie urywany miech.
- Przeciw mej naturze chc dobrze zrobi.3 - mrukn, a Clary rozpoznaa ten cytat
z zaj literatury w szkole. Krl Lear. Najbardziej tragiczna ze wszystkich tragedii. - To
byo co. Mroczni odeszli.
Clary pochylia si nad nim, jej gos by peen naglcej potrzeby.
- Jonathanie. Prosz. Powiedz nam, jak otworzy granice. Jak moemy wrci do
domu. Musi by jaki sposb.
- Nie ma... Nie ma adnej drogi szepn Jonathan. - Roztrzaskaem bram. cieka

do Jasnego Dworu jest zamknita, tak jak wszystkie. To... to niewykonalne. - Jego pier
opada. - Przykro mi.
Clary nic nie odpowiedziaa. W ustach czua gorzki smak. Naraaa si, uratowaa
wiat, ale wszyscy, ktrych kochaa, umr. Przez chwil jej serce wypenio si nienawici.
3 Cytat z: W. Szekspir Krl Lear tum. Leon Ulrich (przyp. firefly)
- Dobrze powiedzia Jonathan, patrzc na jej twarz. - Znienawid mnie. Raduj si,
gdy umr. Ostatnie, czego teraz chc, to przysparza ci wicej cierpienia.
Clary spojrzaa na matk; Jocelyn siedziaa nieruchomo, wyprostowana, a zy cieky
cicho. Clary wzia gboki oddech. Przypomniaa sobie plac w Paryu, jak siedziaa
naprzeciwko Sebastiana przy maym stoliku i jego sowa: Mylisz, e mogaby mi
wybaczy? To znaczy, czy wybaczenie komu takiemu, jak ja jest w ogle moliwe? Co by
byo, gdyby Valentine wychowywa ci ze mn? Czy wtedy by mnie kochaa?
- Nie nienawidz ci wyznaa w kocu. - Nienawidz Sebastiana. Ciebie nie znam.
Oczy Jonathana zatrzepotay i zamkny si.
- Kiedy niem o miejscu penym zieleni szepn. - O rezydencji i maej
dziewczynce z rudymi wosami, o przygotowaniach do lubu. Jeli istniej inne
rzeczywistoci, moe jest i taka, w ktrej jestem dobrym bratem i dobrym synem.
Moe, pomylaa Clary i przez chwil bolenie zatsknia za tym wiatem, dla swojej
matki i dla siebie. Bya wiadoma Luke'a stojcego obok podestu, obserwujcego ich;
wiadoma ez na jego twarzy. Jace, Magnus i Lightwoodowie stali troch dalej, a Alec
trzyma Isabelle za rk. Wszdzie wok nich leay zwoki Mrocznych onierzy.
- Nie wiedziaam, e w ogle nie powiedziaa Clary i wzia gboki oddech. Valentine wypeni twoje yy trucizn, a potem wychowa ci, by nienawidzi; nigdy nie
miae wyboru. Ale miecz wypali to wszystko. Moe to wanie taki naprawd jeste.
Jonathan ledwie zaczerpn urywany oddech.
- To byoby pikne: uwierzy w takie kamstwo powiedzia i ku jej zaskoczeniu, na
jego twarzy pojawi si cie umiechu; sodko-gorzkiego umiechu. - Ogie Wspaniaego
wypala demoniczn krew. Przez cae ycie palia moje yy, cia moje serce jak noem i
ciya na mnie niczym ow... cae moje ycie, a ja nigdy nie wiedziaem. Nigdy nie
znaem rnicy. Nigdy nie czuem si tak... lekki wyzna cicho, po czym umiechn si,
zamkn oczy i umar.
Clary powoli podniosa si na nogi. Spojrzaa w d. Jej matka klczaa, trzymajc
ciao Jonathana oparte o jej kolana.
- Mamo szepna Clary, ale Jocelyn nie podniosa wzroku. Chwil pniej kto
przeszed obok Clary: Luke. Lekko cisn jej do, po czym uklkn obok Jocelyn,
delikatnie kadc rk na jej ramieniu.
Clary odwrcia si; ju duej nie moga tego znie. Smutek wydawa si
przygniatajcym ciarem. Schodzc z podwyszenia, w gowie syszaa gos Jonathana:
Nigdy nie czuem si tak lekki.
Sza napRzd poprzez ciaa i krew na pododze, otpiaa i ociaa z powodu wiedzy o
swojej porace. Po wszystkim, co zrobia, nadal nie byo sposobu, by ich ocali. Czekali na
ni: Jace, Simon, Isabelle, Alec i Magnus. Czarownik wyglda na chorego; by blady i
bardzo, bardzo zmczony.
- Sebastian nie yje oznajmia, a oni wszyscy spojrzeli na ni tymi penymi
zmczenia, brudnymi twarzami, jakby byli zbyt wykoczeni i wypruci z emocji, by poczu

cokolwiek na te wieci, choby ulg. Jace wystpi do przodu i uj jej donie, unis je i
pocaowa szybko; ona zamkna oczy, czujc, jakby maa cz ciepa i wiata zostaa jej
zwrcona.
- Rce wojowniczki powiedzia cicho i puci j. Wpatrywaa si w swoje palce,
prbujc dostrzec to, co on. Jej donie byy po prostu jej domi, mae, pokryte
zgrubieniami, pobrudzone kurzem i krwi.
- Jace opowiedzia nam, co zrobia z mieczem Morgensternw odezwa si Simon.
- e oszukiwaa Sebastiana przez cay czas.
- Pod koniec nie wyznaa. - Nie, kiedy zmieni si z powrotem w Jonathana.
- Szkoda, e nam nie powiedziaa o swoim planie dodaa Isabelle.
- Wybaczcie szepna Clary. - Baam si, e nie zadziaa. e bdziecie tylko
rozczarowani. Mylaam, e lepiej byo... nie mie zbyt wielkiej nadziei.
- Nadzieja to czasem jedyne, co nas dalej napdza, cukiereczku. - W gosie Magnusa
nie byo alu.
- On musia mi uwierzy. Wic i wy musielicie w to uwierzy. Mia zobaczy wasze
reakcje i myle, e wygra.
- Jace wiedzia zauway Alec, spogldajc na ni; rwnie nie brzmia na
uraonego, tylko na oszoomionego.
- I nie spojrzaem na ni odkd siada na tron a do chwili, gdy dgna tego
sukinsyna w serce wyjani Jace. - Nie mogem. Podanie mu tej bransolety, ja... - Urwa. Przepraszam. Nie powinienem by nazywa go sukinsynem. Sebastian nim by, ale Jonathan
nie jest, nie by t sam osob... a twoja mama...
- To tak jakby po raz drugi stracia dziecko powiedzia Magnus. - Znam niewiele
gorszych rzeczy.
- A co z byciem uwizionym w krainie demonw bez drogi wyjcia? zaproponowaa Isabelle. - Clary, musimy wrci do Idrisu. Moe nie powinnam pyta, ale
czy Seb... czy Jonathan wspomina, jak otworzy granice?
Clary przekna lin.
- Powiedzia, e to niewykonalne. e s zamknite na zawsze.
- Wic jestemy tu uwizieni. - W oczach Isabelle widnia szok. - Na zawsze? To nie
moe by prawda. Musi by zaklcie... Magnusie...
- Nie kama przerwa Magnus. - Nie ma dla nas sposobu, by otworzy drog std
do Idrisu.
Zapanowaa okropna cisza. Wtedy Alec, ktrego oczy spoczyway na Magnusie,
powiedzia:
- Nie ma sposobu dla nas?
- To wanie powiedziaem odpar czarownik. - Nie da si otworzy granic.
- Nie. - W gosie Aleca sycha byo niebezpieczn nut. - Powiedziae, e nie ma
dla nas sposobu, by to zrobi, co oznacza, e jest kto, kto da rad.
Magnus odsun si od chopaka i rozejrza si po caej grupie. Na jego twarzy nie
byo tej fasady, brakowao zwykego dystansu i wyglda jednoczenie bardzo modo oraz
bardzo, bardzo staro. Twarz naleaa do modego mczyzny, ale jego oczy oglday
przemijajce pokolenia, a Clary nigdy nie bya tego bardziej wiadoma.
- S gorsze rzeczy ni mier powiedzia Magnus.
- Moe powiniene da nam o tym zdecydowa odpar Alec, a czarownik
desperacko przejecha doni po twarzy.
- Mj Boe. Alexandrze, szedem przez cae moje ycie bez obierania tej cieki,

oprcz jednego razu, kiedy dostaem nauczk. Nie jest to lekcja, ktr chciabym, ebycie
otrzymali i wy.
- Ale yjesz wtrcia Clary. - Przeye t lekcj.
Magnus umiechn si okropnym umiechem.
- mier nie byaby adn nauczk. Ale zostaem naleycie ostrzeony. Igranie z
wasnym yciem to jedna sprawa; igranie waszymi yciami...
- I tak tutaj zginiemy zauway Jace. - To nierwna gra. Pozwl nam podj
ryzyko.
- Zgadzam si dodaa Isabelle, a reszta rwnie wyrazia swoje poparcie. Magnus
popatrzy na podwyszenie, gdzie nadal klczeli Luke i Jocelyn, po czym westchn.
- Wikszo zadecydowaa powiedzia. - Wiedzielicie, e jest takie stare
powiedzenie Podziemnych o wciekych psach i Nephilim nigdy nie zwaajcych na
ostrzeenia?
- Magnusie... - zacz Alec, ale czarownik tylko pokrci gow i z trudnoci
podnis si na nogi. Nadal mia na sobie achmany ubra, ktre pewnie naoy na ten
pamitny obiad w siedzibie faerie w Idrisie: same strzpki marynarki od garnituru i krawat.
Piercienie zamigotay na jego palcach, gdy zczy donie, jakby do modlitwy i zamkn
oczy.
- Mj ojcze zacz, a Clary usyszaa, jak Alec ostro nabiera powietrza. - Ojcze mj,
ktry jeste w Piekle, niech bezczeszczone bdzie twe imi. Przyjd krlestwo twoje, bd
wola twoja, jako w Edomie, tak i w Piekle. Nie ma przebaczenia dla mych grzechw, jako
e w tym ogniu nad ogniami nie ma ani dobroci, ani wspczucia, ani odkupienia. Ojcze
mj, ktry przynosisz wojny w miejscach wysokich, jak i niskich, przybd do mnie;
wzywam ci jako twj syn i przyjmuj na siebie odpowiedzialno za wezwanie ciebie.
Magnus otworzy oczy. Jego twarz bya bez wyrazu. Patrzyo na niego pi
zszokowanych twarzy.
- Na Anioa... - powiedzia Alec.
- Nie odezwa si gos tu za plecami grupy. - Zdecydowanie nie na waszego
Anioa.
Clary tylko patrzya. Na pocztku nie widziaa nic, tylko poruszajc si plam
cienia, potem z ciemnoci wynurzya si posta. Wysoki mczyzna, blady jak ciana, w
nienobiaym garniturze; srebrne spinki do mankietw byszczay przy jego nadgarstkach,
kada o ksztacie muchy. Jego twarz bya ludzka, blada skra nacignita na szkielet, koci
policzkowe ostre niczym brzytwa. Na gowie nie mia wosw, przyozdabiaa j jedynie
korona z drutu kolczastego.
Oczy mia zielone, z kocimi renicami.
- Ojcze przemwi Magnus, a to jedno sowo byo pene alu. - Przybye.
Mczyzna umiechn si. Mia ostre zby, ksztatem przypominay kocie ky.
- Mj synu odpar. - Mino sporo czasu, odkd ostatni raz mnie wzywae.
Zaczynaem ju rozpacza, e nigdy wicej tego nie uczynisz.
- Nie zamierzaem tego robi wyjani Magnus sucho. - Wezwaem ci raz, by
okreli, czy jeste moim ojcem. Ten raz mi wystarczy.
- Zranie mnie powiedzia mczyzna i zwrci swj umiech peen ostrych zbw
ku reszcie. - Jestem Asmodeus. Jeden z Dziewiciu Wadcw Piekie. Moe kojarzycie moje
imi.
Alec wydal z siebie krtki dwik, szybko stumiony.
- Byem kiedy serfainem, rzeczywicie jednym z aniow kontynuowa Asmodeus,

wygldajc na zadowolonego z siebie. - Czci niezliczonego zgromadzenia. Potem


przysza wojna i spadlimy z Nieba niczym gwiazdy. Podyem w d za Nioscym
wiato, za Porann Gwiazd, poniewa byem jednym z jego gwnych doradcw, wic
kiedy upad, ja upadem wraz z nim. Wychowa mnie w Piekle i uczyni jednym z
dziewiciu wadcw. W razie, gdybycie si zastanawiali: lepiej jest rzdzi w Piekle, ni
suy w Niebie; robiem obie rzeczy.
- Jeste... ojcem Magnusa? - spyta Alec zduszonym gosem. Zwrci si do
czarownika. - Gdy wzie do rki magiczne wiato w tunelu metra, a ono zawiecio
kolorami... To przez niego? - Wskaza na Asmodeusza.
- Tak odpar Magnus. Wyglda na bardzo zmczonego. - Ostrzegaem ci,
Alexandrze, e to co, co ci si nie spodoba.
- Nie rozumiem, o co tyle zamieszania. Byem i jestem ojcem wielu czarownikw
powiedzia Asmodeusz. - Z Magnusa jestem najbardziej dumny.
- Kim s ci inni? - spytaa Isabelle z podejrzliwoci w swoich czarnych oczach.
- To, czym si nie pochwali, to to, e w wikszoci nie yj. - Na krtko spojrza w
oczy ojca, po czym odwrci wzrok, jakby nie mg znie duszego kontaktu
wzrokowego. Jego wskie, delikatne usta byy mocno zacinite. - Nie chwali si rwnie
tym, e kady z wadcw ma swoj krain; ta jest jego.
- Skoro to miejsce, Edom, jest twoj krain odezwa si Jace. - W takim razie jeste
odpowiedzialny za... za to, co tu si stao?
- To mj wymiar, jednak rzadko tu bywam wyjani Asmodeus z mczeskim
westchnieniem. - Kiedy to byo ekscytujce miejsce. Nephilim z tej krainy wszczli niez
walk. Kiedy wynaleli skeptron, nawet mylaem, e w ostatniej chwili wygraj, ale
tutejszy Jonathan Nocny owca raczej dzieli ni jednoczy, wic koniec kocw sami
przynieli na siebie zniszczenie. Wiecie, to dotyczy wszystkich. Obwinia si nas, demony, a
my tylko otwieramy drzwi. To ludzie przez nie przechodz.
- Nie wymylaj dla siebie wymwek warkn Magnus. - Zamordowae moj
matk...
- Bya bardzo chtn osbk, zapewniam ci powiedzia Asmodeus, a Magnusowi
wystpi na twarzy czerwony rumieniec. Clary poczua tpe ukucie szoku, e w ogle da
si doprowadzi Magnusa do takiego stanu, zrani przytykami o jego rodzinie. Mino tyle
czasu i wydawa si taki pozbierany.
Chocia moe rodzice zawsze mogli ci zrani, niezalenie od wieku.
- Przejdmy do rzeczy uci Magnus. - Moesz otworzy przejcie, prawda?
Odesa nas do Idrisu, z powrotem do naszego wiata?
- Zademonstrowa? - spyta Asmodeusz, wskazujc palcami na podwyszenie, gdzie
sta Luke, spogldajc na nich. Jocelyn chyba te miaa wanie wsta. Clary moga dostrzec
wyraz zmartwienia na ich twarzach zanim zniknli im z oczu. Powietrze zamigotao i
obydwoje rozpynli si, zabierajc ze sob ciao Jonathana. W chwili, gdy znikali, Clary
dostrzega wntrze Sali Porozumie, fontann z syren i marmurow podog, a po chwili
ju tego nie byo, jakby rozdarcie we wszechwiecie samo si zaszyo.
Z garda Clary wyrwa si wrzask.
- Mamo!
- Wysaem ich z powrotem do waszego wiata wyjani Asmodeus. - Teraz ju
wiecie. - Przypatrywa si swoim paznokciom.
Clary dyszaa, na p przeraona, na p wcieka.
- Jak miesz...

- C, tego chcielicie, prawda? Prosz, t dwjk dostalicie za darmo. Reszta, c,


bdzie was kosztowa. - Westchn, widzc wyrazy ich twarzy. - Jestem demonem
wypomnia. - Naprawd, czego ucz Nephilim w dzisiejszych czasach?
- Wiem, czego chcesz powiedzia Magnus napitym gosem. - I moesz to mie.
Ale musisz przysic na Porann Gwiazd, e wylesz wszystkich moich przyjaci do
Idrisu, wszystkich, i e nigdy wicej nie bdziesz zawraca im gowy. Nic nie bd ci winni.
Alec wystpi do przodu.
- Stop. Nie... Magnus, co masz na myli? Czego on chce? Dlaczego mwisz tak,
jakby nie wraca z nami do Idrisu?
- Nadchodzi taki czas wyjani Asmodeusz. - Kiedy wszyscy musimy wrci do
domw naszych ojcw. Teraz nadszed czas Magnusa.
- W domu Ojca mego jest mieszka wiele.4 - wyszepta Jace; by bardzo blady,
jakby za chwil mia zwymiotowa. - Magnusie. On chyba nie myli... Nie chce ci zabra
ze sob? Z powrotem do...
- Do Pieka? Nie do koca powiedzia Asmodeus. - Tak jak wspomnia Magnus,
Edom jest moj krain. Dzieliem j z Lilith. Potem jej bkart obj panowanie i spustoszy
ziemie, zniszczy moje wasnoci - wszystko jest ruin. A wy wymordowalicie poow
ludnoci skeptronem. - Ostatnie zdanie skierowa do Jace'a rozdranionym tonem. Napdzanie krainy wymaga ogromnej siy. Czerpiemy j z mocy, ktr zostawilimy za
sob, ze wspaniaego miasta Pandemonium, z ognia, w ktry spadlimy, ale przychodzi
czas, kiedy musi nas zasili ycie. A ycie niemiertelne jest najlepsze ze wszystkich.
Cikie otpienie, ktre opanowao koczyny Clary znikno, gdy ockna si, stajc
przed Magnusem. Niemal zderzya si z reszt. Wszyscy ruszyli do przodu jak i ona, by
ochroni czarownika od jego ojca-demona, nawet Simon.
- Chcesz odebra mu ycie? - dopytywaa Clary. - To po prostu okrutne i gupie,
nawet jak na demona. Jak mona chcie zabi wasne dziecko...
Asmodeus rozemia si.
- Wybornie. Spjrz na nich, Magnusie, na te dzieci, ktre ci kochaj i chc ci
chroni! Kto by pomyla! Gdy zostaniesz pochowany, dopilnuj, by wypisano na twoim
nagrobku: Magnus Bane, ukochany przez Nephilim.
- Nie tkniesz go powiedzia Alec gosem twardym jak elazo. - Moe zapomniae,
czym zajmujemy si my, Nephilim, ale zabijamy demony. Nawet wadcw Piekie.
- Och, bardzo dobrze wiem, czym si zajmujecie; zamordowalicie mojego
krewniaka, Abbadona, a nasz ksiniczk Lilith rzucilicie na wiatry pustki, cho kiedy
powrci. Zawsze jest dla niej miejsce w Edomie. Dlatego pozwoliem jej synowi zapanowa
tu, cho, przyznaj, nie podejrzewaem, e narobi takiego baaganu. - Asmodeus wywrci
oczami; Clary stumia dreszcz. Wok zielonozotych renic jego oczu byy czarne jak
smoa. - Nie zamierzam zabija Magnusa. To byoby zbyt niechlujne i gupie, poza tym jego
mier mog zorganizowa w kadej chwili. Chc jego ycia ofiarowanego z wasnej woli,
poniewa niemiertelny ma wielk moc, potn, ktra pomoe mi zasili krlestwo.
4 Biblia Tysiclecia: Ewangelia wg w. Jana: 14,2 (przyp. firefly)
- Ale to twj syn zaoponowaa Isabelle.
- I pozostanie przy mnie odpar Asmodeusz z szerokim umiechem. - Duchem,
mona powiedzie.
Alec odwrci si na picie w stron Magnusa, ktry sta w rkami w kieszeniach i z
grymasem na twarzy.
- On chce zabra ci niemiertelno?

- Dokadnie.
- Ale... przeyby? Tylko nie byby ju niemiertelny? - Alec wyglda na
zrozpaczonego, a Clary nie moga powstrzyma wspczucia wobec niego. Po ktni z
powodu ktrej Alec i Magnus zerwali, chopak zdecydowanie nie chcia pamita o tym, e
sam kiedy chcia odebra czarownikowi niemiertelno.
- Moja niemiertelno zniknie, a do mnie naraz wrc wszystkie lata mojego ycia.
Mao prawdopodobne, bym to przetrwa wyjani Magnus. - Niemal czterysta lat to troch
duo do zniesienia, nawet jeli regularnie nawilasz ciao.
- Nie moesz zaprotestowa Alec, a w jego gosie sycha byo baganie. Powiedzia: ycia ofiarowanego z wasnej woli. Powiedz nie.
Magnus unis gow i spojrza na Aleca; byo to spojrzenie, ktre sprawio, e Clary
zarumienia si i odwrcia wzrok. Byo w nim tak wiele mioci, zmieszanej z
wciekoci, dum i desperacj. Bya to chwila nieuwagi ze strony Magnusa i niewaciwie
byo to oglda.
- Nie mog odmwi, Alexandrze. Jeli to zrobi, wszyscy tu utkniemy; i tak
umrzemy. Bdziemy godowa, a nasze prochy przemienione w py bd bka si po
krainie.
- Dobra powiedzia Alec. - Bo adne z nas nie ofiarowaoby twojego ycia, by
ratowa wasne.
Magnus rozejrza si po twarzach towarzyszy; brudnych, wykoczonych,
zmaltretowanych i penych rozpaczy i Clary dostrzega, jak wyraz jego twarzy si zmienia,
gdy zda sobie spraw, e Alec mia racj. adne z nich nie powicioby jego ycia dla
ratowania swojego, nawet ycia reszty.
- yj ju tak dugo. Tyle lat i nie, nie wydaje si, e wystarczajco. Nie bd kama
i mwi, e tak. Chc y dalej czciowo z twojego powodu, Alec. Nigdy tak bardzo nie
pragnem y, jak przez te ostatnie miesice z tob.
Alec wyglda na sparaliowanego.
- Umrzemy razem zdecydowa chopak. - Pozwl mi chocia zosta, z tob.
- Musisz wrci. Musisz wrci do swojego wiata.
- Nie chc wiata. Chc ciebie5 wyzna Alec, a Magnus zamkn oczy, jakby te
sowa go zabolay. Asmodeus uwanie, niemal podliwie obserwowa ich wymian zda, a
Clary przypomniaa sobie, e demony ywi si ludzkimi emocjami: strachem, radoci,
mioci i blem. A najbardziej ze wszystkich blem.
- Nie moesz ze mn zosta powiedzia Magnus po chwili ciszy. - Ja nie bd
istnia; demon zabierze moje siy yciowe, a moje ciao si rozpadnie. Czterysta lat,
pamitaj.
- Demon - parskn Asmodeus. - Moesz cho wymawia moje imi, skoro i tak
mnie zanudzasz.
Clary wtedy postanowia, e prawdopodobnie nienawidzi Asmodeusa najbardziej ze
wszystkich demonw, jakie kiedykolwiek spotkaa.
- No, dalej, chopcze doda Asmodeus. - Nie mam caej wiecznoci, by na ciebie
czeka; zreszt, ty ju rwnie.
- Musz ci uratowa, Alec. Ciebie i wszystkich, ktrych kochasz; koniec kocw, to
maa cena za to wszystko, prawda?
- Nie wszystkich, ktrych kocham szepn Alec, a Clary poczua wzbierajce
zy. Staraa si, tak bardzo staraa si by t, ktra zapaci t cen. To byo nie fair, e musi
to zrobi Magnus; ten, ktry mia najmniejszy udzia w historii Nephilim, aniow,

demonw i zemsty w porwnaniu do kadego z nich; ten, ktry zaangaowa si w to


wszystko tylko dlatego, e kocha Aleca.
- Nie powiedzia Alec. Przez zy Clary widziaa jak przywarli do siebie; czuo
byo wida nawet w ucisku palcw Magnusa na ramieniu Aleca, gdy czarownik pochyli
si, by go pocaowa. By to pocaunek peen bardziej desperacji i chci zatrzymania tego,
ni podania. Magnus ciska rk wystarczajco mocno, by palce wbiy si w rami
Aleca, lecz w kocu odsun si i zwrci si w stron ojca.
- W porzdku przemwi Magnus, a Clary widziaa, e przygotowywa si,
opanowywa nerwy, jakby mia wanie rzuci si na stos pogrzebowy. - Dobrze, we mnie.
Daj ci swoje ycie. Ja...
Simon - Simon, ktry milcza a do tej chwili; Simon, o ktrym Clary niemal
5 Malec jest tak bardzo niedoceniany. Ta rozmowa jest przepikna. (przyp. firefly)
zapomniaa, e tam by wystpi naprzd.
- Ja jestem ochotnikiem.
Brwi Asmodeusa uniosy si.
- Co takiego?
Isabelle wydawaa si zrozumie, zanim zrobia to reszta. Zblada i zacza krzycze:
- Nie, Simonie, nie! - Ale wampir szed dalej, wyprostowany i z uniesionym
podbrdkiem.
- Moje ycie rwnie jest niemiertelne przypomnia. - Magnus nie jest jedyny.
We moje; we moj niemiertelno.
- Achhh westchn Asmodeus, a jego oczy nagle zabysny. - Azazel opowiada mi
o tobie. Wampir mnie nie interesuje, ale Chodzcy Za Dnia! W swoich yach nosisz moc
soca. Promienie soneczne i wieczne ycie, to jest dopiero sia.
- Tak. Jeli wemiesz moj niemiertelno zamiast ycia Magnusa, dam ci j.
Jestem...
- Simon! - odezwaa si Clary, ale byo ju za pno.
- Zgadzam si - dokoczy i zerkajc na reszt grupy, napi szczk z wzrokiem
mwicym: Powiedziaem to. Stao si.
- Boe, Simonie, nie powiedzia Magnus gosem penym strasznego smutku i
przymkn oczy.
- Mam tylko siedemnacie lat. Jeli odbierze mi niemiertelno, przeyj to; nie
umr tu. Nigdy nie pragnem niemiertelnego ycia, nie chciaem by wampirem, nie
prosiem si o nic z tych rzeczy.
- Wcale tego nie przeyjesz! - W oczach Isabelle zabysy zy. - Jeli Asmodeus
zabierze ci niemiertelno, staniesz si zwokami, Simonie. Jeste nieumary.
Asmodeus wyda z siebie nieuprzejmy dwik.
- Jeste bardzo gupi dziewczyn stwierdzi. - Jestem Ksiciem Piekie. Mog
burzy ciany midzy wiatami. Mog budowa krainy i je niszczy. Mylisz, e nie umiem
odwrci procesu, ktry zmienia czowieka w wampira? Sdzisz, e nie mog sprawi, by
jego serce zabio ponownie? Buka z masem.
- Ale dlaczego miaby to zrobi? - spytaa Clary, oszoomiona. - Dlaczego miaby
zrobi to tak, by przey? Jeste demonem. Nie obchodzi ci...
- Nie obchodzi mnie to. Ale mam tak zachciank wyjani. - Jest jeszcze jedna
rzecz, jak od was chc. Co dla osodzenia umowy. - Umiechn si szeroko, a jego oczy
zamigotay jak ostre krysztay.
- Co? - Gos Magnusa si trzs. - Czego chcesz?

- Jego wspomnie odpar Asmodeus.


- Azazel zabra od kadego z nas wspomnienie jako zapat za przysug
przypomnia Alec. - Co jest z demonami i wspomnieniami?
- Pami ludzka oddana dobrowolnie jest dla nas jak poywienie wyjani
Asmodeus. - Demony yj dziki wrzaskom i agonii potpionych w czasie mki.
Wyobracie sobie wic, jak zmian jest uczta ze szczliwych wspomnie. Razem s
wyborne, gorycz i sodycz. - Rozejrza si wok, a jego kocie oczy zamigotay. - I ju mog
stwierdzi, e od ciebie dostan wiele szczliwych wspomnie, may wampirze, skoro
jeste tak bardzo kochany, prawda?
Simon wyglda na spitego.
- Ale jeli zabierzesz mi wspomnienia, kim bd? Nie...
- C, podejrzewam, e mgbym zabra ci wszystkie wspomnienia, jakie masz i
pozostawi ci jako linicego si debila, ale przecie kto pragnie wspomnie dziecka?
Nuda, nuda. Pytanie brzmi, co bdzie najwiksz frajd? Wspomnienia s przepyszne, ale
bl rwnie. Co wywoa u twoich przyjaci najwikszy bl? Co bdzie im przypomina, by
obawia si mocy i przebiegoci demonw? - Zczy donie za plecami. Kady guzik jego
biaego garnituru by w ksztacie muchy.
- Obiecaem ci moj niemiertelno powiedzia Simon. - Nie moje wspomnienia.
Powiedziae dane z wasnej woli...
- Boe w Piekle, bana przerwa Asmodeus i ruszy si szybko niczym pomie w
ognisku, apic Simona za przedrami. Isabelle ruszya do przodu, chcc jakby dotkn
Simona, po czym szarpno ni do tyu. Na jej policzku pojawia si czerwona prga.
Przyoya do niej do, zszokowana.
- Zostaw j warkn Simon i wykrci rk z ucisku demona.
- Podziemny sapn Asmodeusz i przyoy dugie, pajkowate palce do policzka
Simona. - Twoje serce musiao bi bardzo mocno, gdy jeszcze yo.
- Pu go wtrci si Jace, dobywajc miecza. - On jest nasz, nie twj; Nephilim
broni tego, co do nas naley...
- Nie! - przerwa Simon. Cay si trzs, ale plecy mia wyprostowane. - Jace,
przesta. To jedyny sposb.
- To prawda przyzna Asmodeus. - Poniewa adne z was nie moe walczy z
Ksiciem Piekie w jego wasnym siedlisku mocy; nawet ty, Jasie Herondale'u, dzieci
aniow ani ty, Clarisso Fairchild ze swoimi sztuczkami i runami. - Poruszy palcami,
delikatnie; miecz Jace'a opad na ziemi, a chopak szarpn rk, krzywic z blu, jakby
zosta oparzony. Asmodeus tylko na niego zerkn, po czym znowu unis do.
- Tu jest przejcie. Spjrzcie. - Wskaza na jedn ze cian, ktra zamigotaa i staa si
przejrzysta. Przez ni Clary moga dostrzec rozmyte kontury Sali Porozumie. Ciaa
Mrocznych leay na ziemi w szkaratnych kauach i byli te Nocni owcy; biegali,
potykali si, obejmowali si nawzajem rado po zwyciskiej walce.
Byli te jej matka i Luke rozgldajcy si wok z niedowierzaniem. Nadal
znajdowali si w tej samej pozycji jak tu, na podwyszeniu: Luke sta, Jocelyn klczaa z
ciaem syna w ramionach. Inni Nocni owcy tylko zerkali na nich, zaskoczeni, jakby
pojawili si znikd co byo prawd.
- Tam jest wszystko, czego pragniecie powiedzia Asmodeusz, kiedy przejcie
zamigotao i zgaso. - W zamian zabior niemiertelne ycie Chodzcego za Dnia, a razem z
tym jego wspomnienia o wiecie Cieni; kade wspomnienie o was, wszystko, czego si
dowiedzia i czym by. Takie jest moje pragnienie.

Oczy Simona rozszerzyy si; Clary poczua, jak jej serce wykonuje obrt. Magnus
wyglda, jakby kto go przebi mieczem.
- Prosz bardzo szepn. - Sztuczka w samym rodku rozgrywki. Zawsze jest taka,
gdy w gr wchodz demony.
Isabelle bya pena niedowierzania.
- Mwisz, e chcesz, eby o nas zapomnia?
- Wszystko o was i e w ogle was zna odpar Asmodeusz. - W zamian oferuj to.
Bdzie y. Bdzie wid ywot zwykego Przyziemnego. Odzyska swoj rodzin: matk,
siostr. Przyjaci, szko, wszystkie zmartwienia normalnego ludzkiego ycia.
Clary popatrzya na Simona, zdesperowana. Cay si trzs, skada i rozkada
donie. Nie powiedzia nic.
- Absolutnie wykluczone zdecydowa Jace.
- Dobrze. Wic wszyscy tu zginiecie. Nie macie zbyt wiele do zaoferowania, may
Nocny owco. Czym s wspomnienia, gdy postawi si je naprzeciw stracie tak wielu
istnie?
- Mwisz o tym, kim jest Simon powiedziaa Clary. - Chcesz go nam odebra na
zawsze.
- Tak. Czy to nie przepikne? - Asmodeusz si umiechn.
- To absurd stwierdzia Isabelle. - Powiedzmy, e zabierzesz mu wspomnienia. Co
nas powstrzyma przed tym, by go odnale i opowiedzie o wiecie Cieni? Wprowadzi go
w wiat magii? Ju to przerabialimy, moemy to powtrzy.
- Zanim pozna was, zna i ufa Clary powiedzia Asmodeusz. - Teraz nie bdzie
zna nikogo. Wszyscy bdziecie dla niego nieznajomymi, a dlaczego miaby sucha
zwariowanych nieznajomych? Poza tym, znacie Porozumienia tak dobrze jak ja. Zamiecie
je, mwic mu o wiecie Cienie bez adnego powodu, sprowadzajc na niego
niebezpieczestwo. Wczeniej nastpiy wyjtkowe okolicznoci. Teraz takich nie bdzie.
Clave odbierze wam Znaki, jeli sprbujecie to zrobi.
- Skoro mowa o Clave wtrci Jace. - Nie bdzie zbytnio zadowolone, gdy
wprowadzisz Przyziemnego z powrotem w ycie, gdzie wszyscy wiedz, e jest wampirem.
Kady z przyjaci Simona o tym wie! Wie o tym jego rodzina. Siostra, matka. Jeli nie my,
oni mu powiedz.
- Rozumiem. - Asmodeus wyglda na niezadowolonego. - To komplikuje spraw.
Moe po prostu powinienem zabra niemiertelno Magnusa...
- Nie odezwa si Simon. Wyglda na zszokowanego, przeraonego, ale jego gos
by peen determinacji. Asmodeusz spojrza na niego chciwym wzrokiem.
- Simonie, zamknij si powiedzia Magnus zdesperowany. - We mnie zamiast
niego, Ojcze...
- Pragn Chodzcego Za Dnia. Magnusie, Magnusie. Nigdy za bardzo nie
rozumiae, jak to jest by demonem, prawda? Karmi si blem? Ale czym jest bl?
Fizyczna udrka to nuda; kady pospolity demon potrafi to zrobi. By artyst w zadawaniu
blu, wytwarza agoni, oczernia dusz, zmienia dobre pobudki w nikczemne, mio w
podanie a potem w nienawi, zmienia rdo radoci w rdo udrki, dlatego wanie
istniejemy! - podnis gos. - Przedostan si do wiata Przyziemnych. Zabior
wspomnienia bliskich Chodzcego Za Dnia. Bd go pamita jedynie jako miertelnika. W
ogle nie bd pamita Clary.
- Nie! - krzykna Clary, gdy Asmodeus odrzuci gow do tyu i rozemia si
oszaamiajcym miechem, ktry przypomnia jej, e kiedy by on anioem.

- Nie moesz wzi naszych wspomnie powiedziaa Isabelle wciekle. - Jestemy


Nephilim. Byoby to rwnoznaczne z atakiem. Clave...
- Swoje wspomnienia moecie zatrzyma. Nic w tym, e bdziecie pamita o
Simonie nie wpdzi mnie w kopoty przed Clave, poza tym bdzie to dla was udrka, co
tylko podwaja moj przyjemno. - Umiechn si szeroko. - Wyrw dziur w sercu
waszego wiata, a kiedy to poczujecie, pomylicie o mnie i zapamitacie mnie. Pamitajcie!
- Asmodeus przycign Simona, przykadajc do do jego klatki piersiowej, jakby chcia
sign po jego serce. - Zaczniemy tutaj. Jeste gotowy, Chodzcy Za Dnia?
- Stop! - Isabelle wystpia do przodu z biczem w doni, jej oczy pony. - Znamy
twoje imi, demonie. Mylisz, e boj si zabi nawet Ksicia Piekie? Powiesz twoj
gow u siebie w pokoju jako nagrod i jeli dotkniesz Simona, wytropi ci. Spdz cae
ycie na tropieniu ci...
Alec obj siostr ramionami i mocno przytrzyma.
- Isabelle powiedzia cicho. - Nie.
- Co ma znaczy nie? - zapytaa Clary. - Nie moemy do tego dopuci... Jace...
- To decyzja Simona. - Jace sta sparaliowany szokiem; przeraliwie zblad, ale nie
ruszy si. Oczy mia skupione na Simonie. - Musimy j uszanowa.
Simon odwzajemni spojrzenie i schyli gow. Wzrokiem powoli przesun po kadym z
nich, przenoszc je od Magnusa do Aleca, Jace'a, Isabelle, gdzie zatrzyma si i spocz na
chwil; wzrok by tak peen niespenionych moliwoci, e Clary poczua, jak jej serce
pka.
I wtedy przenis spojrzenie na Clary, a ona poczua, jak jej pozostaoci si
roztrzaskuj. W wyrazie jego twarzy byo tak wiele, tyle lat mioci, tyle szeptanych
sekretw, obietnic, wsplnych marze. Widziaa, jak si pochyla i co byszczcego
zatoczyo uk w powietrzu, kierujc si w jej stron. Wycigna rk i odruchowo to
zapaa. By to zoty piercionek, ktry Clary mu ofiarowaa. Jej do zacisna si wok
niego, a poczua, jak metal wbija si w jej skr; z chci powitaa ten bl.
- Wystarczy powiedzia Asmodeus. Nie znosz poegna. - Po czym zacieni
ucisk wok Simona. Wampir ostro zaczerpn powietrza, a jego oczy otworzyy si
szeroko; do przyoy do piersi.
- Moje serce... - westchn, a Clary wiedziaa; poznaa to po wyrazie jego twarzy, e
znw zaczo bi. Mrugna, by odgoni zy, gdy wok nich pojawia si biaa mgieka.
Syszaa, jak Simon krzyczy z blu; jej stopy instynktownie poruszyy si i pobiega do
przodu tylko po to, by uderzy o niewidzialn cian. Kto j zapa zapewne Jace.
Obejmoway j ramiona, nawet gdy mga otoczya Simona i demona niczym mae tornado,
na p zasaniajc im widok.
Gdy gstniaa, we mgle zaczy pojawia si ksztaty. Clary zobaczya siebie i
Simona jako dzieci, trzymajcych si za rce i przekraczajcych jezdni na Brooklynie; we
wosach miaa spinki, a Simon by uroczo nieogarnity, okulary zsuway mu si z nosa.
Potem znw oni, rzucajcy si niekami w Parku Prospect i na farmie Luke'a opaleni po
wakacjach, wiszc do gry nogami z gazi drzew. Zobaczya ich w Java Jones, gdy suchali
okropnej poezji Erica i na tylnym siedzeniu latajcego motocykla, ktry rozbi si na
parkingu; by tam te Jace, ktry spoglda na nich oczami zmruonymi od promieni soca.
Potem pojawi si Simon z Isabelle, ktry domi otacza jej twarz i caowa j, a Clary
moga dostrzec Isabelle tak, jak widzia j Simon: delikatn i siln, i tak bardzo, bardzo
pikn. Potem by statek Valentine'a, Simon klczcy nad Jace'em z krwi na ustach i
koszuli. Pojawia si te cela w Idrisie, strudzona twarz Hodge'a, potem znw Simon i

Clary, kiedy rysowaa mu Znak Kaina na czole. Maureen i jej krew na pododze i jej may
rowy kapelusz. Dach na Manhattanie, gdzie Lilith wskrzesia Sebastiana i Clary podajca
mu zoty piercionek z drugiej strony stolika, Anio wyaniajcy si z jeziora przed nim,
Simon caujcy Isabelle...
Wszystkie jego wspomnienia, pami o magii, o nich wszystkich zabierano i
skrcano jak motek weny. Byszcza biel i zotem niczym wiato soneczne. Wok
rozbrzmiewa dwik, jakby zbierajca si burza, ale Clary ledwie to syszaa. Wycigna
przed siebie rce, szukajc czego, cho nie wiedziaa, kogo bagaa.
- Prosz...
Poczua, jak ramiona Jace'a obejmuj j mocniej, po czym dosigna ich burza.
Podnioso j i zawirowao. Widziaa, jak kamienne pomieszczenie oddala si z okropn
prdkoci, a szum burzy zmieni jej woania do Simona w odgosy huku wiatru. Rce
Jace'a zostay oderwane od jej ramion. Bya sama w chaosie i przez chwil pomylaa, e
Asmodeus tylko ich okama, e nie byo adnego przejcia i e bd dryfowa w nicoci, a
umr.
A potem pojawia si ziemia. Dostrzega podog Sali Porozumie, tward
marmurow powierzchni z nimi zota, zanim w ni uderzya. Zderzenie byo mocne,
zatrzso jej zbami; mimowolnie przeturlaa si tak, jak j uczono i zatrzymaa si obok
fontanny z syren w centrum pomieszczenia.
Usiada i rozejrzaa si. Sala bya pena milczcych, ciekawskich twarzy, lecz one nie
miay znaczenia. Nie szukaa nieznajomych. Najpierw dostrzega Jace'a; wyldowa ze
zgitymi kolanami, w pozycji do walki. Widziaa, jak jego ramiona rozluniaj si, gdy zda
sobie spraw, gdzie si znajdowa, e byli w Idrisie i e wojna si skoczya. Dalej sta
Alec, nadal trzymajc za rk Magnusa. Czarownik wyglda na chorego, wykoczonego,
ale ywego.
Pniej dostrzega Isabelle. Wyldowaa najbliej Clary, jak stop dalej. Ju
podniosa si na nogi, spojrzeniem obiegajc pomieszczenie, raz, drugi i desperacko po raz
trzeci. Wszyscy tu byli; wszyscy z wyjtkiem jednego.
Spojrzaa w d, na Clary; jej oczy byszczay od ez.
- Simona tu nie ma. Naprawd odszed.
Cisza, jaka zapanowaa wrd Nocnych owcw wydawaa si pka falami: nagle
podbiegali do nich Nephilim. Clary zobaczya swoj matk i Luke'a, Roberta i Maryse,
Aline i Helen, nawet Emm Carstairs ruszajc, by ich obj, uleczy, udzieli im pomocy.
Clary wiedziaa, e chcieli dobrze, e biegli im na ratunek, ale nie czua adnej ulgi.
Jej do zacisna si na zotym piercionku, po czym skulia si na pododze i w kocu
pozwolia sobie na pacz6.
TUMACZENIE: Firefly
KOREKTA: KlaudiaRyan
6 Ja tylko chciaam si poegna. Na chwil obecn nie potrafi obieca, czy spotkamy si przy
nastpnym
tumaczeniu. Zaczynam studia, wic sama nie wiem, jak bdzie. Powiem szczerze, e z tym
tumaczeniem nie byo
atwo. Spdziam (tak jak i reszta cudownych tumaczek) nad nim dugie godziny, gwnie
nocami, bo przecie w te
upay nie dao si robi nic produktywnego, wic mam tylko nadziej, e Wy dziki mojej
(naszej!) pracy
umiechniecie si, wzruszycie lub nawet krzykniecie ze zoci na Cassie, bo przecie robimy to

tylko dla tych


gestw. Nie oczekuj nic w zamian poza t moj osobist satysfakcj, e kogo uszczliwiam.
Hoho wyszo
sentymentalnie. Ale nawet ta zboczona firefly ma tak stron ;) Buziaki ;* (przyp. firefly)
24
Nazwij to pokojem
- A wic kto bdzie reprezentowa Jasny Dwr? - zapytaa Jia Penhallow.
Sala Porozumie, na znak zwycistwa, udekorowana zostaa niebieskimi
sztandarami. Wyglday jak kawaki wycitego nieba. Kady zdobia runa triumfu. Na
zewntrz panowa bezchmurny, zimowy dzie, a wiato wpadajce przez okno owietlao
dugie rzdy krzese ustawionych naprzeciwko podwyszenia w centrum pomieszczenia,
gdzie przy dugim stole siedzieli Konsul i Inkwizytor.
Sam st rwnie ozdobiono zotem i niebieskim: zote wieczniki niemal zasaniay
Emmie widok na Podziemnych, ktrzy zajmowali przy nim miejsca: Luke, reprezentujcy
wilkoaki, moda kobieta o imieniu Lily przemawiajca za wampiry, a take bardzo znany
Magnus Bane - reprezentant czarnoksinikw.
Dla przedstawiciela faerie nie pozostawiono miejsca.
Powoli, spord tumu, wyonia si moda kobieta. Jej oczy byy niebieskie, bez
biaek, uszy miaa wyduone, tak jak Helen.
- Nazywam si Kaelie Whitewillow - powiedziaa. - Bd przemawia za Jasny
Dwr.
- Ale za Ciemny nie? - spytaa Jia, jej piro unosio si nad zwojem papieru.
Kaelie potrzsna gow, zaciskajc usta. Przez pomieszczenie przebieg pomruk.
Mimo jasnoci sztandarw, nastrj by ponury, nie radosny.
W rzdzie przed Blackthornami siedzieli Lightwoodowie: Maryse z t swoj
sztywnoci, a obok niej Alec i Isabelle - ich ciemne gowy stykay si, gdy do siebie
szeptali.
Po drugiej stronie Maryse siedziaa Jocelyn, ale nigdzie nie byo wida Clary Fray
czy Jace'a Lightwooda.
- Ciemny Dwr odmawia przedstawiciela - powiedziaa Jia, zapisujc to na papierze.
Spojrzaa na Kaelie sponad okularw. - Jak wiadomo przynosisz nam z Jasnego Dworu?
Czy zgadzaj si na nasze warunki?
Emma ze swojego miejsca syszaa, jak Helen bierze gboki oddech. Dru i Tavvy, a
take bliniaki zostay uznane za zbyt mode, by uczestniczy w spotkaniu; technicznie
rzecz biorc na spotkania nie mona byo przychodzi, nie ukoczywszy osiemnastu lat, ale
szczeglne wzgldy miay osoby bezporednio dotknite skutkami Mrocznej Wojny jak na
przykad Emma i Julian.
Kaelie ruszya midzy krzesami i skierowaa si w stron podium; Robert
Lightwood wsta.
- Musisz poprosi o pozwolenie, by zbliy si do Konsula powiedzia tym swoim
zachrypnitym gosem.
- Nie udzielam zgody - oznajmia gono Jia. - Zosta tam gdzie jeste, Kaelie
Whitewillow. Sysz ci doskonale.
Emma poczua krtki przypyw litoci dla faerie - kady patrzy na ni wzrokiem
ostrym niczym noe. Wszyscy z wyjtkiem Aline i Helen, ktre siedziay blisko siebie,
trzymajc si za rce, a im knykcie pobielay.
- Jasny Dwr prosi o wasz ask powiedziaa Kaelie, skadajc rce przed sob. -

Zasady, ktre wyznaczylicie, s zbyt surowe. Faerie od zawsze miay wasn suwerenno,
wasnych krlw i krlowe. Zawsze mielimy wojownikw. Jestemy staroytnym ludem.
To, o co nas prosicie, zniszczy nas doszcztnie.
Przez pomieszczenie przebieg kolejny pomruk. Nie by to przyjazny dwik. Jia
podniosa papier lecy przed ni.
- Czy mamy przypomnie? - powiedziaa. - damy, by Dwory Faerie przyjy
odpowiedzialno za utracone ycia i szkody poniesione przez Nocnych owcw i
Podziemnych w czasie Mrocznej Wojny. Jasny Dwr bdzie odpowiedzialny za pokrycie
kosztw odbudowy zniszczonych obiektw, odnow Praetor Lupus na Long Island i
wyremontowanie tego, co zniszczono w Alicante. Zapacicie za to waszym majtkiem. Jeli
chodzi o odebranych nam Nocnych owcw...
- Jeli masz na myli Marka Blackthorna, to zabra go Dziki Zastp powiedziaa
Kaelie. - Nie podlegaj pod nasz jurysdykcj. Bdziecie musieli negocjowa z nimi
osobicie. Nie zamierzamy temu zapobiega.
- Nie by jedynym, ktrego nam odebrano - powiedziaa Jia. - To te straty, ktrych
odszkodowanie nie pokryje - ycia Nocnych owcw i likantropw stajcych do walki, a
take tych wyrwanych nam z rk przez Piekielny Kielich...
- Temu winien jest Sebastian Morgenstern, nie Dwory - zaprotestowaa Kaelie. - By
Nocnym owc.
- Dlatego te nie zostaniecie ukarani wojn, ktr bycie przegrali - powiedziaa
chodno Jia. - Zamiast tego nalegamy, bycie zlikwidowali wojska, by nie byo wrd was
ani jednego wojownika. Nie macie prawa do noszenia broni. Kady faerie, ktry bdzie
mia przy sobie bro bez pozwolenia od Clave, zostanie zabity.
- Te warunki s zbyt surowe - zaprotestowaa Kaelie. - Jasny Dwr nie moe ich
przyj! Jeli nie bdziemy posiadali broni, nie bdziemy mogli si broni!
- A wic bdziemy gosowa - powiedziaa Jia, odkadajc zwj papieru. - Ci, ktrzy
s przeciwni warunkom postawionym Jasnemu Dworowi, niech przemwi teraz.
Dugo panowaa cisza. Emma widziaa, jak Helen rozglda si po pomieszczeniu,
zaciskajc usta; Aline mocno trzymaa j za nadgarstek. W kocu rozlego si szuranie
krzesa i jedna osoba podniosa si na nogi.
Magnus Bane. Wci by blady po gehennie jak przeszed w Edomie, lecz jego
zoto-zielone oczy pony z tak intensywnoci, e Emma widziaa to z drugiego koca
sali.
- Wiem, e wikszo Nocnych owcw nie interesuje si histori Przyziemnych powiedzia. - Lecz istniay czasy przed Nephilim. Czasy, gdy Rzym walczy o Kartagin,
wiele wojen wygrywajc. Po jednej z bitew Rzym zarzdzi, e Kartagina bdzie pacia im
danin i zrezygnuje z armii, a ich ziemie zostan zasypane sol. Historyk, Tacyt,
powiedzia: Gdy kraj obrc w pustyni, twierdz, e przynieli pokj.- Odwrci si do
Jii. - Kartagiczycy nigdy nie zapomnieli. Ich nienawi wobec Rzymu doprowadzia w
kocu do kolejnej wojny, a ta zakoczya si mierci i niewolnictwem. To nie by pokj. To
nie jest pokj.
I wtedy w tumie rozlegy si gwizdy.
- A moe my nie chcemy pokoju, czarowniku! - krzykn kto.
- Wic jakie ty proponujesz rozwizanie? - krzykn kto inny.
- Wyrozumiao - powiedzia Magnus. - Baniowy Lud ju od dawna nienawidzi
Nocnych owcw za ich surowo. Pokacie im co innego ni to, a dostaniecie w zamian
co lepszego ni nienawi!

Ponownie rozlegy si krzyki, tym razem jeszcze goniejsze.


Jia podniosa rk, a tum ucich.
- Czy kto jeszcze stanie za Baniowym Ludem? - zapytaa.
Magnus, ponownie zajmujc miejsce, spojrza na siedzcych obok Podziemnych, ale
Lily umiechaa si, a Luke wbija spojrzenie w st z beznamitnym wyrazem twarzy.
Powszechnie wiadome byo, e jego siostra bya pierwsz Mroczn stworzon przez
Sebastiana Morgensterna, e wiele wilkoakw z Praetora byo jego przyjacimi, wczajc
w to Jordana Kyle'a - a na jego twarzy wci maloway si wtpliwoci...
- Luke - powiedzia Magnus cichym gosem, od ktrego i tak rozeszo si echo. Prosz.
Wtpliwoci znikny. Luke potrzsn ponuro gow.
- Nie pro o co, czego nie mog da - powiedzia. - Wymordowano cay Praetor,
Magnus. Jako przedstawiciel wilkoakw nie mog przemawia wbrew ich woli. Gdybym
to zrobi, stanliby przeciwko Clave i nic bymy przez to nie osignli.
- A wic postanowione - powiedziaa Jia. - Mw, Kaelie Whitewillow. Zgadzacie si
na nasze warunki, czy zapanuje midzy nami wojna?
Dziewczyna faerie pochylia gow.
- Zgadzamy si na warunki.
Zgromadzeni zaczli klaska. Z wyjtkiem kilku osb: Magnusa, Blackthornw,
Lightwoodw i Emmy. Bya zbyt pochonita przygldaniem si jak Kaelie siada. Moe i
spucia pokornie gow, ale na jej twarzy malowa si szaleczy gniew.
- A wic skoczone - powiedziaa z zadowoleniem Jia. - Teraz przejdziemy do
tematu...
- Czekaj. - Wsta szczupy Nocny owca z ciemnymi wosami. Emma nie rozpoznaa
go. Mg by kadym. Cartwright? Pontmercy? - Pozostaje kwestia Marka i Helen
Blackthornw.
Helen zamkna oczy. Wygldaa jak osoba oczekujca na kar, jednak jakby wci
tlia si w niej nadzieja na uaskawienie, a to by moment, gdy pady sowa oskarenia.
Jia zamara z dugopisem w rku.
- Co masz na myli, Balogh?
Balogh wyprostowa si.
- Dyskutowano ju o tym, z jak atwoci siy Morgensterna wdary si do Instytutu
w Los Angeles. Mark i Helen maj w sobie krew faerie. Wiemy ju, e chopiec doczy do
Dzikiego Zastpu, wic ju do nas nie naley, ale dziewczyna wci przebywa wrd
Nocnych owcw. To nieprzyzwoite.
Aline zerwaa si na nogi.
- To niedorzeczne! - wyrzucia z siebie. - Helen jest Nocn owczyni; zawsze ni
bya! Ma w sobie krew anioa - nie moesz temu zaprzeczy!
- Ale pynie w niej take krew faerie - powiedzia Balogh. - Moe kama.
Zostalimy ju oszukani przez jej gatunek, ku naszemu smutkowi. Powinnimy odebra jej
Znaki...
Luke trzasn rk w st; Magnus pochyli si do przodu, rkami zakrywa twarz
i przygarbi ramiona.
- Dziewczyna nic nie zrobia - powiedzia Luke. - Nie mona jej kara za to, kim si
urodzia.
- To, kim si urodzilimy, czyni nas tym, kim jestemy - powiedzia Balogh z
uporem. - Nie moesz zaprzeczy, e pynie w niej krew faerie. Nie moesz zaprzeczy, e

potrafi kama. Jeli znowu dojdzie do wojny, po ktrej stanie stronie?


- Po tej, co poprzednio - odpowiedziaa. - Walczyam w Burren i w Cytadeli, a take
w Alicante, a wszystko po to, by chroni moj rodzin i Nephilim. Nigdy nie daam nikomu
powodu, by kwestionowa moj lojalno.
- Oto, co si dzieje - powiedzia Magnus, podnoszc gow. - Nie widzicie jak to
znowu si zaczyna?
- Helen ma racj - powiedziaa Jia. - Nie zrobia nic zego.
Wstaa kolejna osoba, tym razem kobieta z ciemnymi wosami spitymi wysoko na
gowie.
- Za przeproszeniem, Konsulu, ale nie jeste obiektywna - powiedziaa. - Wszyscy
wiemy, co czy twoj crk z dziewczyn faerie. Nie powinna udziela si w tej dyskusji.
- Helen jest potrzebna, pani Sedgewick - powiedziaa Diana Wrayburn, wstajc.
Wygldaa na oburzon; Emma pamitaa j, gdy w Sali Porozumie prbowaa do niej
podej, by pomc. - Jej rodzice zostali zamordowani; ma picioro modszego rodzestwa,
ktrym musi si zaj...
- Nie jest potrzebna - warkna Sedgewick. - Ponownie otwieramy Akademi - dzieci
mona umieci tam, albo porozsya po Instytutach..
- Nie - wyszepta Julian. Donie zaciska w pici.
Jia spojrzaa jej w oczy i skina powoli i niechtnie gow.
- Arthurze Blackthornie - powiedziaa. - Wsta, prosz.
Emma poczua jak Julian obok niej zamar, zszokowany, gdy wsta ukryty pord
tumu po drugiej stronie sali mczyzna. By bledsz i nisz wersj ojca Juliana; mia
przerzedzone, brzowe wosy, a oczy Blackthornw skryway si za szkami okularw.
Opiera si na lasce z takim dyskomfortem, i dziewczyna stwierdzia, e dopiero od
niedawna jej potrzebuje.
- Chciaam poczeka do koca spotkania, eby dzieci mogy pozna wujka we
waciwy sposb powiedziaa Jia. Oczywicie wezwaam go od razu po otrzymaniu
wiadomoci o ataku na Instytut w Los Angeles, lecz Arthur zosta ranny w Londynie.
Przyby do Idrisu dzisiejszego poranka - westchna. Panie Blackthorn niech si pan
przedstawi.
Mczyzna mia okrg i mi twarz - wydawa si czu nieswojo, majc tak liczn
widowni.
- Jestem Arthur Blackthorn, brat Andrew Blackthorna powiedzia. Mia brytyjski
akcent. Emma zapomniaa, e tata Juliana pierwotnie pochodzi z Londynu, lecz straci
akcent lata temu. Przeprowadz si do Instytutu w Los Angeles tak szybko, jak to
moliwe, i zabior ze sob moich siostrzecw i siostrzenice. Dzieci zostan pod moj
opiek.
- To naprawd twj wujek? wyszeptaa Emma, gapic si.
- Tak, to on odszepn Julian, wyranie wstrznity. Po prostu Miaem
nadziej mam na myli, naprawd zaczem myle, e nie przyjedzie. Ja ja wolabym,
eby Helen si nami zaja.
- Jestem pewien, e wszyscy czujemy niezmiern ulg, e zajmiesz si dziemi
Blackthornw powiedzia Luke. Helen jest jedn z nich. Czy chcesz powiedzie, e
roszczc sobie prawo do odpowiedzialnoci za modsze rodzestwo, zgadzasz si z tym, e
powinno si odebra jej znaki?
Arthur Blackthorn wyglda na przeraonego.

- W ogle - powiedzia. Mj brat by moe nie by zbyt mdry w swoich ...


zalotach... lecz wszystkie zapisy twierdz, e dzieci Nocnych owcw s Nocnymi
owcami. Jak to mwi: ut incepit fidelis sic permanet.
Julian zsun si na krzele.
- Wicej aciny mrukn. Zupenie jak tata.
- Co to znaczy? zapytaa Emma.
- Zaczyna lojalnie i koczy lojalnie, czy co takiego. Julian rozejrza si po sali;
wszyscy mamrotali co pod nosem i gapili si na jego wujka. Jia prowadzia cich
konwersacj z Robertem i przedstawicielami Podziemnych. Helen wci staa, lecz
wygldao to tak, jakby Aline bya wszystkim co j trzymao.
Grupa na podium rozdzielia si, a Robert Lightwood wystpi krok do przodu. Mia
gniewny wyraz twarzy.
- eby nie byo adnej dyskusji na temat tego, e przyja Jii z Helen Blackthorn
wpynie na jej decyzj, Konsul wycofaa si z jej podejmowania oznajmi. Reszta z nas
zdecydowaa, e skoro Helen ma ju osiemnacie lat, a w tym wieku wielu modych
Nocnych owcw zostaje oddelegowanych do innych Instytutw, aby odkry swe
powoanie, zostanie ona wysana na wysp Wrangla, by studiowa ochron.
- Na jak dugo? - spyta natychmiast Balogh.
- Na czas nieokrelony odpowiedzia Robert, a Helen osuna si na krzeso. Twarz
Aline stojcej u jej boku bya pena szoku i alu. Wyspa Wrangla moe i bya miejscem,
gdzie znajdoway si wszystkie zabezpieczenia chronice wiat, a pobyt tam uznawao si
za prestiow delegacj, lecz wci bya to maleka wysepka znajdujca si na
zamarznitym Morzu Arktycznym, na pnoc od Rosji, tysice mil od Los Angeles.
- Odpowiada wam to? zapytaa Jia lodowatym gosem. Panie Balogh? Pani
Sedgewick? Czy moemy gosowa? Wszyscy bdcy za wysaniem Helen Blackthorn na
wysp Wrangla pki nie okreli si jej lojalnoci mwi: aye.
Na sali rozleg si chr aye i cichszy od niego zbiorowy pomruknay. Emma i
Jules nie odezwali si sowem - byli zbyt modzi, by gosowa. Dziewczyna signa po
do Juliana i cisna j mocno, jego palce byy zimne jak ld. Mia min kogo, kto
ucierpia ju tak wiele razy, e nie ma nawet si wsta. Helen szlochaa cicho w ramionach
Aline.
- Pozostaje kwestia Marka Blackthorna - powiedzia Balogh.
- Jaka kwestia? zapyta ostro Robert Lightwood z rozdranieniem w gosie.
Chopak zosta zabrany przez Dziki Zastp! Mao prawdopodobne jest to, e uda nam si
wynegocjowa jego uwolnienie, wic nie jest to problem, ktrym powinnimy si martwi,
prawda?
- O to wanie chodzi powiedzia Balogh. Tak dugo, jak nie bdziemy
negocjowa jego uwolnienia, problem sam si sob zajmie; chopcu i tak pewnie jest lepiej
z jego wasnym gatunkiem.
Okrga twarz Arthur Blackthorn zblada.
- Nie powiedzia. Mj brat by tego nie chcia. Pragnby, eby chopiec by w
domu ze swoj rodzin. Wskaza miejsce, gdzie siedzieli Emma, Julian i reszta. Ju tyle
stracili. Jak moemy powiksza ich strat?
- Chronimy ich warkna Sedgewick. Przed bratem i siostr, ktrzy tylko by ich

zdradzili, gdy z upywem czasu zrozumieliby, e prawdziw lojalnoci darz Dwory.


Wszyscy bdcy za zaniechaniem poszukiwa Marka Blackthorna mwi: aye
Emma przysuna si do Juliana, ktry pochyli si na swoim krzele, by go obj.
Niezdarnie przywara do jego boku.
Wszystkie jego minie byy napite i twarde jak elazo, jakby przygotowywa si do
upadku lub uderzenia. Helen nachylia si do niego, szeptaa i mruczaa mu do ucha, na jej
twarzy widniay smugi ez. Gdy Aline signa nad Helen i pogaskaa Julesa po gowie,
Emma dostrzega lnicy na palcu dziewczyny piercie Blackthornw. Na sali rozbrzmia
chr aye; blask piercionka sprawi, e Emma pomylaa o wieccym daleko na morzu
sygnale SOS, gdzie nikt nie mg go zobaczy, gdzie nie byo nikogo, kto by si przej.
Jeli to byy pokj i zwycistwo, pomylaa dziewczyna, to mimo wszystko moe
wojna i walka byy lepsze.
Jace zsun si z grzbietu konia i wycign rk, by pomc zsi Clary.
- Jestemy na miejscu powiedzia, zwracajc si twarz w stron jeziora.
Stali na kamienistej play znajdujcej si na zachodnim brzegu Jeziora Lyn. To nie ta
sama plaa, na ktrej sta Valentine, kiedy wzywa Anioa Razjela, nie ta, na ktrej Jace
wykrwawi si na mier, a potem oy. Clary nie bya nad jeziorem od czasu tamtych
wydarze i na jego widok przeszy j dreszcz.
To cudowne miejsce, nie byo co do tego wtpliwoci. Jezioro rozcigao si po
horyzont miao kolor zimowego nieba, a jego brzegi poyskiway srebrem. Powierzchnia
wygadzaa si i marszczya niczym kartka papieru szarpana przez wiatr. Wysoko na niebie
suny biae oboki, a wok wznosiy si nagie wzgrza.
Clary podesza bliej wody. Sdzia, e jej matka pjdzie z ni, lecz w ostatniej
chwili Jocelyn odmwia, mwic, e ona poegnaa swego syna dawno temu i teraz
nadszed czas Clary. Clave na prob dziewczyny spalio jego ciao. Obrzdek ten by
zaszczytem, a tych, ktrzy umarli w nieasce, chowano na rozstaju drg niespalonych, tak
jak matk Jacea. To co wicej ni przysuga, pomylaa Clary, to sposb Clave na
zyskanie stuprocentowej pewnoci, e nie yje. Jednak prochy Jonathana nigdy nie zostay
zabrane do siedziby Cichych Braci. Nigdy nie stan si czci Miasta Koci, nigdy nie
bdzie dusz pord innych dusz Nephilim.
Nie zostanie pochowany wrd tych, do ktrych mierci si przyczyni, a to,
pomylaa Clary, byo uczciwe i sprawiedliwe. Mrocznych spalono, a ich prochy zakopano
na skrzyowaniu koo rwniny Brocelind. Powstanie tam pomnik, nekropolia ku pamici
tych, ktrzy niegdy byli Nocnymi owcami, lecz nie powstanie pomnik upamitniajcy
Jonathana Morgernsterna, ktrego nikt nie chcia pamita. Nawet Clary pragna, by mc
zapomnie, ale nic nie byo takie proste.
Woda w jeziorze bya czysta, a nad powierzchni poyskiwaa tcza. Dotara do
czubkw butw Clary, gdy otworzya srebrne pudeeczko, ktre trzymaa. W rodku niego
byy prochy, sypkie i szare, nakrapiane szcztkami zwglonych koci. Wrd popiow lea
piercie Morgensternw, lnicy i srebrny. Wisia na acuszku na szyi Jonathana, kiedy
zosta spalony. Pozosta nietknity i nienaruszony przez ogie.
- Nigdy nie miaam brata powiedziaa. Nie tak naprawd.
Poczua, jak Jace pooy do na jej plecach, pomidzy opatkami.
- Miaa powiedzia. Miaa Simona. On by twoim bratem na wszystkie istotne
sposoby. Oglda jak dorastaa, broni ci, walczy dla ciebie i dba o ciebie przez cae
twoje ycie. By bratem, ktrego wybraa. Nawet jeli go ju nie ma, nikt i nic nie moe
ci tego zabra.

Clary wzia gboki oddech i wyrzucia pudeko tak daleko jak moga. Przeleciao
ono nad tcz na wodzie, czarne prochy zakreliy za nim uk jak smuga dymu za
odrzutowcem, a piercie spad razem z nimi, obracajc si, poyskujc, gdy spada, a w
kocu znikn pod powierzchni wody.
- Ave atque vale powiedziaa, recytujc peen wers staroytnego poematu. - Ave
atque vale in perpetuum, frater. Witaj i egnaj na zawsze, mj bracie.
Poczua na twarzy zimny wiatr wiejcy od jeziora, omiatajcy jej policzki - dopiero
wtedy uwiadomia sobie, e pacze. Od chwili, kiedy okazao si, e Jonathan yje,
zastanawiaa si, dlaczego jej matka co roku w dzie jego urodzin pakaa. Dlaczego
pakaa, skoro go nienawidzia? Ale teraz Clary rozumiaa. Jej matka pakaa za dzieckiem,
ktrego nigdy miaa nie mie, za marzeniami ubranymi przez wyobrani o posiadaniu
syna, o tym jaki ten chopiec bdzie. Pakaa przez gorzki przypadek, ktry zniszczy to
dziecko, zanim si jeszcze urodzio. I tak jak Jocelyn, ktra robia to tyle lat, Clary staa nad
brzegiem Lustra Anioa i pakaa za bratem, ktrego nigdy nie bdzie miaa, za chopcem,
ktremu nigdy nie dano szansy na ycie. Pakaa rwnie za innymi straconymi w Mrocznej
Wojnie, pakaa za matk, przez strat jak musiaa ponie, pakaa za Emm i
Blackthornw, przypominajc sobie jak zwalczali zy, kiedy powiedziaa im, e widziaa
Marka w tunelu Dworu i e naley teraz do Zastpu i pakaa za Simonem, przez dziur w
jej sercu, jak po sobie zostawi i sposb, w jaki bdzie za nim tskni kadego dnia a do
mierci, pakaa te przez zmiany jakie si w niej dokonay, poniewa czasem zmiana nawet
na lepsze zdaje si by troch jak mier.
Jace sta przy niej, gdy pakaa i trzyma j za rk w milczeniu, dopki prochy
Jonathana nie zatony pod powierzchni wody bez ladu.
- Nie podsuchuj powiedzia Julian.
Emma spojrzaa na niego. No dobrze, syszaa podniesione gosy przez grube
drewniane drzwi biura Konsula, teraz zatrzanite, lecz nie byy cakiem szczelne. I moe
opieraa si o drzwi, urzeczona przez fakt, e syszaa gosy, niemal je rozumiaa, jednak nie
cakiem. Wic? Nie lepiej byo wiedzie o pewnych rzeczach ni nie mie o nich pojcia?
Powiedziaa bezgonie:
- Bo co? Juliana unis brwi. Chopak nie przepada za zasadami, ale stosowa si
do nich. Emma sdzia, e zasady byy po to, eby je ama lub przynajmniej nagina. Poza
tym nudzia si. Przyprowadzi ich i zostawi tutaj, na kocu dugiego korytarza, ktry
cign si niemal przez cae Gard, jeden z czonkw Rady. Wok wejcia do biura wisiay
wytarte ze staroci gobeliny. Wikszo z nich przedstawiaa fragmenty historii Nocnych
owcw: Anio powstajcy z jeziora z Darami Anioa, Anio podajcy Szar Ksig
Jonathanowi Nocnemu owcy, Pierwsze Porozumienie, Bitwa pod Szanghajem, Rada z
Buenos Aires. By tu kolejny gobelin - wyglda na nowy i dopiero co powieszony;
przedstawia Anioa powstajcego z jeziora, tym razem bez Darw Anioa. Na brzegu
jeziora sta mczyzna o blond wosach, a blisko niego znajdowaa si niemal niewidoczna
posta niewielkiej dziewczyny z czerwonymi wosami, trzymajca stel
- Kiedy bd tu gobeliny o tobie powiedzia Jules.
Emma szybko na niego spojrzaa.
- Musisz zrobi co naprawd wielkiego, eby dosta gobelin. Na przykad wygra
wojn.

- Wygraaby wojn powiedzia pewnym gosem. Emma poczua zaciskanie wok


serca. Kiedy Julian tak na ni patrzy, jakby bya genialna i niesamowita, sprawia, e bl w
sercu z powodu utraty rodzicw stawa si mniej dokuczliwy. Byo co w posiadaniu kogo
kto o ciebie dba, co czynio, e czujesz si tak, jakby nigdy nie by cakowicie sam.
Gosy natychmiast stay si wyrane. Na pocztku rozpoznaa gos Jii, a po sekundzie
kolejny: Konsul rozmawiaa z Lukiem Garroway'em
- Zachariasz? Nie jest ju aktywnym Nocnym owc powiedziaa Jia. Odszed
dzisiaj przed spotkaniem, mwic, e ma jakie niedokoczone sprawy, a nastpnie piln
wizyt w Londynie na pocztku stycznia, co, czego nie moe przegapi.
Luke wymamrota odpowied, ktrej Emma nie usyszaa. Nie wiedziaa, e
Zachariasz odszed; pragna mu podzikowa za pomoc, ktrej im udzieli w noc bitwy. I
zapyta skd wiedzia, e na drugie imi miaa Cordelia.
Przysuna si bliej drzwi i usyszaa Lukea w poowie zdania.
- powinienem powiedzie ci pierwszej rzek. Mam zamiar ustpi ze
stanowiska przedstawiciela. Maia Roberts zajmie moje miejsce.
Jia wydaa dwik zaskoczenia.
Nie jest troch zbyt moda?
- Jest bardzo zdolna powiedzia Luke. Prawie nie potrzebuje mojego poparcia
- Nie - zgodzia si Jia. Bez jej ostrzeenia przed atakiem Sebastiana stracilibymy
duo wicej Nocnych owcw.
- I od teraz bdzie przywdczyni nowojorskiego stada. Bardziej sensowne jest, eby
to ona bya przedstawicielk ni ja westchn. Poza tym, Jio, straciem siostr. Jocelyn
stracia syna znowu. A Clary jest wci zdruzgotana tym, co stao si z Simonem.
Chciabym by tam dla mojej crki.
Jia wydaa dwik peen nieszczcia.
- Moe nie powinnam bya pozwoli jej prbowa do niego zadzwoni.
- Musiaa wiedzie powiedzia Luke. To strata. Musi si z ni pogodzi. Musi si
smuci. Chciabym by tam, aby pomc jej przez to przej. Chciabym si oeni.
Chciabym by tam dla mojej rodziny. Wic musz odej.
- No c, masz moje bogosawiestwo powiedziaa. Jednak mogabym
wykorzysta ci do pomocy w ponownym otwarciu Akademii. Stracilimy tak wielu.
Mino duo czasu, odkd mier ponioso tak wielu Nephilim. Musimy sign do wiata
Przyziemnych i znale tych, ktrych mona Przemieni, a nastpnie naucza ich oraz
szkoli. Bdzie wiele do zrobienia.
- I bdzie wielu, ktrzy ci w tym pomog. Ton Lukea by nieugity.
Jia westchna.
- Powitam Mai, bez obaw. Biedny Magnus, bdzie otoczony przez same kobiety.
- Wtpi, eby to zauway lub mia co przeciwko powiedzia Luke. Jednake,
musisz przyzna mu racj, Jia. Porzucenie poszukiwa Marka Blackthorna, zesanie Helen
Blackthorn na wysp Wrangla to nadmierne okruciestwo.
Na chwil zapanowaa cisza.
- Wiem powiedziaa cicho Jia. Mylisz, e nie wiem jak krzywd wyrzdzam
wasnej crce? Lecz pozwalajc Helen zosta... widziaam nienawi w oczach moich
wasnych Nocnych owcw i baam si o dziewczyn. Baam si o Marka; powinnimy by
w stanie go znale.
- C, widziaem zaamanie w oczach dzieci Blackthornw powiedzia Luke.

- Dzieci s wytrzymae.
- Straciy brata i ojca, a teraz zostawiasz je na wychowanie wujowi, ktrego widziay
tylko kilka razy
- Poznaj go, jest dobrym czowiekiem. A Diana Wrayburn zwrcia si z prob o
przyznanie jej stanowiska ich opiekunki jestem skonna zgodzi si na to. Bya pod
wraeniem ich odwagi
- Ale nie jest ich matk. Moja matka zostawia mnie gdy byem jeszcze dzieckiem
powiedzia Luke. Staa si elazn Siostr. Cleophas. Nigdy jej ju nie widziaem.
Wychowaa mnie Amatis. Nie wiem, co bym bez niej zrobi. Bya wszystkim, co miaem.
Emma spojrzaa szybko na Juliana, eby zobaczy, czy to usysza. Sdzia e nie,
poniewa nie patrzy w jej stron, tylko wpatrywa si w nico, niebiesko-zielone oczy
byy tak odlege jak ocean, ktry przypominay.
Zastanawiaa si czy rozpamitywa przeszo, czy te obawia si o przyszo.
Pragna mc cofn czas, odzyska rodzicw, odda Julesowi ojca, Helen i Marka oraz
wszystko, co zostao zniszczone.
- Przykro mi z powodu Amatis powiedziaa Jia. I uwierz mi, martwi si o dzieci
Blackthornw. Lecz zawsze mielimy sieroty, jestemy Nephilim. Wiesz to rwnie dobrze,
co ja. A co do dziewczyny Carstairsw, zostanie w Idrisie. Martwi si, e na pocztku
moe by troch uparta
Emma popchna drzwi biura (poszo jej to duo atwiej ni si spodziewaa) i na
wp wpada do rodka. Usyszaa sposzony skowyt Julesa. Chopak pody za ni,
chwyci za pas w jej dinsach i podcign do pozycji pionowej.
- Nie! powiedziaa.
Zarwno Jia jak i Luke spojrzeli na ni zaskoczeni; usta kobiety otworzyy si, a na
twarzy mczyzny zacz pojawia si blady umiech.
- Troch? spyta.
- Emmo Carstairs zacza Jia, wstajc jak miesz
- Jak ty miesz. Dziewczyna bya zaskoczona, e to Julian by tym, ktry
przemwi - jego oczy pony. W cigu piciu sekund zmieni si ze zmartwionego chopca
we wciekego modego mczyzn, jego brzowe wosy nastroszyy si jakby te byy
wcieke.
- Jak miesz krzycze na Emm, gdy to ty przysigaa. Przysigaa, e Clave nigdy
nie porzuci poszukiwa Marka, pki yje obiecaa!
Jia zawstydzia si.
- Jest teraz czonkiem Dzikiego Zastpu powiedziaa. Oni nie s ani martwi ani
ywi.
- Wic wiedziaa powiedzia Julian. Wiedziaa, e ta obietnica nic nie znaczy.
- Znaczya dla ocalenia Idrisu rzeka Jia. Przykro mi. Potrzebowalimy waszej
dwjki i ja - Brzmiaa jakby dawia si tymi sowami. Speniabym t obietnic,
jelibym moga. Jeli byby jakikolwiek sposb, jakim mona by to uczyni, zrobiabym to.
- Wic jeste nasz duniczk powiedziaa Emma, pewnie stajc przed biurkiem
Konsula. Jeste nam winna zaman obietnic. Wic musisz to teraz zrobi.
- Co zrobi? Jia wygldaa na zdezorientowan.
- Nie przeprowadz si do Idrisu. Nie ma mowy. Moje miejsce jest w Los Angeles.

Emma poczua jak Jules za ni zamar.


- Oczywicie, e nie przenosz ci do Idrisu powiedzia. O czym ty mwisz?
Emma oskarycielsko wskazaa palcem na Ji.
- Powiedziaa to.
- Wykluczone oznajmi Julian. Emma mieszka w L.A, tam jest jej dom. Moe
pozosta w Instytucie. To wanie robi Nocni owcy. Instytut powinien by schronieniem.
- Twj wuj bdzie zarzdza Instytutem powiedziaa Jia. To zaley od niego.
- Co powiedzia? zada Julian, a za tymi dwoma sowami kryo si bogactwo
uczu. Kiedy Jules kocha ludzi, kocha ich na zawsze; kiedy ich nienawidzi, rwnie robi
to na zawsze. Emma przeczuwaa, e pytanie czy zamierza nienawidzi wuja do koca ycia
wisiao na wosku dokadnie w tej chwili.
- Powiedzia, e j wemie odpara Jia. Ale naprawd sdz, e miejsce Emmy
znajduje si tutaj, w Idrisie, w Akademii Nocnych owcw. Jest wyjtkowo utalentowana i
bdzie otoczona przez najlepszych instruktorw; przebywa tu rwnie wielu innych
uczniw, ktrzy przeyli strat i pomog upora si jej z alem
Jej alem. Nagle przez umys Emmy przewiny si obrazy: zdjcia cia jej rodzicw
na play pokryte znakami. Wyrany brak zainteresowania Clave tym, co si im przydarzyo.
Jej ojciec pochylajcy si, eby j pocaowa, zanim odszed do samochodu, gdzie czekaa
jej matka. Ich miech unoszcy si na wietrze.
- Przeyem strat powiedzia Julian przez zacinite zby. Mog jej pomc.
- Masz dwanacie lat odpara Jia, jakby to bya odpowied na wszystko.
- Nie zawsze bd mia! krzykn Julian. Razem z Emm znamy si cae nasze
ycie. Jest jakjak
- Bdziemy parabatai powiedziaa nagle Emma, zanim Jules mg powiedzie, e
jest dla niego jak siostra. Z jakiego powodu nie chciaa tego usysze.
Wszyscy szeroko otwarli oczy, w tym jej przyjaciel.
- Julian spyta mnie, a ja si zgodziam powiedziaa. Mamy dwanacie lat,
wystarczajco duo aby podj decyzj.
Oczy Lukea byszczay, gdy na ni spojrza.
- Nie moesz rozdzieli parabatai oznajmi Luke. To wbrew Prawu Clave.
- Musimy razem trenowa powiedziaa Emma. Aby razem przystpi do
egzaminw, aby razem wzi udzia w rytuale...
- Tak, tak rozumiem odpara Jia. Bardzo dobrze. Twj wuj nie ma nic przeciwko
temu, Julian, by Emma mieszkaa w Instytucie, a zawizanie wizi parabatai przebija
wszystkie inne argumenty. Spojrzaa na Emm, a nastpnie przeniosa wzrok na Juliana,
ktrego oczy byszczay. Wyglda na szczliwego, naprawd szczliwego, po raz
pierwszy od tak dawna, e dziewczyna niemal nie pamitaa, kiedy ostatni raz widziaa, by
tak si umiecha.
- Jestecie pewni? dodaa Konsul. Bycie parabatai to powana sprawa, nie mona
podchodzi do tego beztrosko. To zobowizanie. Musicie uwaa na siebie nawzajem,
chroni si i dba bardziej o swojego parabatai ni o siebie.
- Ju to robimy powiedzia pewnie Julian. Zajo chwil Emmie, aby przemwi.
Wci widziaa w gowie obrazy rodzicw. Los Angeles zawierao w sobie odpowied na to,

co si im stao. Odpowied, ktrej potrzebowaa. Jeli nikt nie pomciby ich mierci to tak,
jakby nigdy w ogle nie istnieli.
To nie tak, e nie chciaa by parabatai Julesa. Przez myl o spdzeniu caego ycia
bez jakiegokolwiek odseparowania od niego, obietnic, e nigdy nie bdzie sama, przebi
si gosik z tyu jej gowy, ktry szepta: Zaczekaj.
Skina stanowczo gow.
- Oczywicie powiedziaa. Jestemy absolutnie pewni.
Kiedy Clary po raz pierwszy pojawia si w Idrisie, by zielono-brunatno-zoty i
trwaa jesie. Blisko Boego Narodzenia mia surow majestatyczno pnej zimy. Pokryte
niegiem gry wznosiy si w oddali, a drzewa wzdu drogi z jeziora do Alicante byy
ogoocone, ich bezlistne gazie tworzyy koronkowe wzory na tle jasnego nieba.
Jechali bez popiechu, Wdrowiec beztrosko kroczy ciek. Clary siedziaa za
Jaceem, oplatajc go rkami na wysokoci piersi. Chopak czasami zwalnia konia, by
wskaza dwory bogatszych rodzin Nocnych owcw, teraz odsonite, lecz kiedy drzewa
obrastay limi, szczelnie je osaniay. Poczua jak jego ramiona napinaj si, gdy mijali
jeden z nich, ktrego pokryte bluszczem kamienie niemal stapiay si z pobliskim lasem.
Wyranie byo wida, e budynek zosta niegdy spalony i odbudowany.
- Dwr Blackthornw powiedzia. Co oznacza, e w pobliu tego zakrtu
znajduje si urwa, gdy Wdrowiec wszed na szczyt maego wzgrza, a wwczas Jace
zatrzyma go, by mogli spojrze na miejsce, gdzie droga rozwidlaa si. Jedno odgazienie
prowadzio z powrotem do Alicante Clary widziaa demoniczne wiee w oddali
natomiast drugie zakrcao w kierunku wielkiego budynku ze zotawej cegy, otoczonego
niskim murem.
- Dwr Herondalew skoczy Jace.
Lodowaty wiatr przybra na sile, targajc wosy Jacea. Clary miaa na gowie kaptur,
lecz chopak wyszed z go gow i goymi rkoma, bo powiedzia, e nienawidzi nosi
rkawiczek, podczas jazdy konnej, bo lubi czu lejce w doniach.
- Chcesz tam pj i popatrze? zapytaa.
Wypuci powietrze z ust; utworzyo przed jego twarz szar mgiek.
- Nie jestem pewny.
Mocniej si do niego przytulia, zadraa.
- Martwisz si tym, e przegapimy posiedzenie Rady? Przejmowaa si tym, jednak
jutro wracali do Nowego Jorku i nie byoby innej okazji do potajemnego pochowania
prochw jej brata. To Jace zasugerowa, eby zabrali konia ze stajni i pojechali nad Jezioro
Lyn, kiedy niemal wszyscy w Alicante z pewnoci bd w Sali Porozumie. Chopak
rozumia, co znaczy dla niej pogrzebanie wyobraenia jej brata, jednake byo to trudne do
wytumaczenia prawie wszystkim innym.
Pokrci gow.
- Jestemy zbyt modzi, eby gosowa. Poza tym, myl, e poradz sobie bez nas
skrzywi si. Bdziemy musieli si wama powiedzia. Konsul powiedziaa mi, e tak
dugo jak chc nazywa si Jace Lightwood, nie mam adnych praw do wasnoci
Herondalew. Nie mam nawet ich piercienia. Nie istnieje. elazne Siostry musiayby
wykona nowy. W istocie, kiedy skocz osiemnacie lat, kompletnie strac prawo do
nazwiska.
Clary siedziaa nieruchomo, delikatnie obejmujc go w pasie. Byy chwile, kiedy
Jace chcia, by zadawano mu pytanie i nakaniano do czego oraz chwile, gdy byo wrcz

odwrotnie. To bya jedna z nich. Dostaby si tam na wasn rk. Obejmowaa go i


oddychaa cicho, a nagle zesztywnia pod jej uciskiem i wbi pity w boki Wdrowca.
Ko skierowa si do dworu kusem. Niska brama ozdobiona elaznym motywem
latajcych ptakw bya otwarta, a cieka przesza w okrgy wirowy podjazd, w ktrego
centrum znajdowaa si kamienna fontanna, teraz sucha. Jace podjecha pod szerokie schody
prowadzce do frontowych drzwi i wpatrywa si w puste okna.
- To tu si urodziem powiedzia. To tu zmara moja matka, a Valentine wyci
mnie z jej ciaa. Hodge wzi mnie i ukry, wic nikt si nie dowiedzia. Wwczas te bya
zima.
- Jace - Pooya donie na jego piersi i poczua bicie serca pod palcami.
- Myl, e chc by Herondaleem oznajmi nagle.
- Wic bd Herondaleem.
- Nie chc zdradzi Lightwoodw powiedzia. S moj rodzin. Ale
uwiadomiem sobie, e jeli nie wezm nazwiska Herondale, to skocz si oni wraz ze
mn.
- To nie twoja odpowiedzialno
- Wiem powiedzia. W pudeku, w tym, ktre podarowaa mi Amatis, by list od
mojego ojca do mnie. Napisa go, zanim si urodziem. Przeczytaem go kilka razy.
Pierwszy raz kiedy go czytaem, nienawidziem go, nawet gdy pisa, e mnie kocha. Ale
byo w nim kilka zda, ktrych nie mogem pozby si z gowy. Mwi: Pragn, aby by
lepszym mczyzn ni ja. Nie pozwl, by ktokolwiek mwi ci, kim jeste lub kim
powiniene by. Odchyli gow, jakby mg odczyta przeszo w krtym okapie
dworskim. Zmiana nazwiska nie zmieni twojej natury. Popatrz na Sebastiana Jonathana.
Nazywanie siebie Sebastianem nie zrobio adnej rnicy w ostatecznym rozrachunku.
Chciaem odrzuci nazwisko Herondale, poniewa sdziem, e nienawidz swego ojca, ale
nie nienawidz go. Mg by saby i podj ze decyzje, ale by tego wiadom. Nie ma
adnego powodu, abym go nienawidzi. A przed nim byy pokolenia Herondalew
rodzina, ktra uczynia wiele dobrego. Pozwoli zniszcze ich domowi, tylko po to, by
odegra si na ojcu, byoby straszn strat.
- To pierwszy raz, kiedy sysz, e nazywasz go ojcem i brzmisz tak, jakby naprawd
tak byo powiedziaa Clary. Zazwyczaj mwie tak tylko o Valentinie. Poczua jak
wzdycha, a nastpnie przykrywa jej donie. Jego palce byy zimne, dugie i smuke, takie
znajome, rozpoznaaby je nawet w ciemnoci.
- Moemy tu kiedy zamieszka powiedzia. Razem.
Umiechna si, wiedzc, e nie moe jej zobaczy, ale nie moga nic na to
poradzi.
- Sdzisz, e moesz zdoby mnie luksusowym domem? zapytaa. Niech
sznurwki ci nie wyprzedz, Jasie. Jasie Herondale dodaa i obja go.
Alec siedzia na krawdzi dachu, luno zwieszajc z niego nogi. Przypuszcza, e
jeli ktre z jego rodzicw wrcioby do domu i spojrzao w gr, skrzyczeliby go za to,
ale wtpi, by Maryse lub Robert szybko si pojawili. Po spotkaniu wezwano ich do biura
Konsula i wci prawdopodobnie tam byli. Nowy sojusz z faerie zostanie ustalony w cigu
najbliszego tygodnia, podczas ktrego pozostan w Idrisie, gdy reszta Lightwoodw wrci
do Nowego Jorku i bdzie witowaa Nowy Rok bez nich. Z technicznego punktu
widzenia, przez ten tydzie to Alec bdzie zarzdza Instytutem.

By zaskoczony, gdy uwiadomi sobie, e faktycznie nie moe si tego doczeka.


Odpowiedzialno bya dobrym sposobem na odwrcenie uwagi od innych rzeczy.
Rzeczy takich jak obraz Jocelyn, gdy umar jej syn; cichy szloch Clary, kiedy uwiadomia
sobie, e wracaj z Edomu bez Simona; ponury wyraz twarzy Magnusa, gdy wypowiedzia
imi swego ojca. Strata bya czci ycia Nocnego owcy. Mona si jej spodziewa, ale ta
myl nie pomoga w tym, jak Alec si czu, gdy zobaczy wyraz twarzy Helen w Sali
Posiedze chwil po tym, jak zostaa wygnana na wysp Wrangel.
- Nic nie moge zrobi. Nie obwiniaj si. Usysza znajomy gos. Alec zamkn
oczy, starajc si uspokoi oddech, zanim odpowiedzia.
- Jak si tu dostae? zapyta. Rozleg si szelest materiau, gdy Magnus usiad
obok Aleca na krawdzi dachu. Chopak zerkn na niego z ukosa. Odkd wrcili z Edomu
widzia go tylko dwa razy raz, gdy Cisi Bracia wypucili ich z kwarantanny, a drugi dzisiaj na Sali Posiedze. Za kadym razem nie mieli okazji porozmawia.
Alec przyjrza mu si z tsknot, ktr, jak podejrzewa, sabo ukrywa. Skra
Magnusa odzyskaa ju swj normalny, zdrowy koloryt po tym, co przey w Edomie. Jego
siniaki w wikszoci znikny, a oczy znowu byy pogodne, lnice pod ciemniejcym
niebem.
Chopak pamita jak w demonicznym wymiarze zarzuci ramiona na szyj skutego
kajdankami Magnusa, gdy ju go odnalaz. Zastanawia si czemu rzeczy takie jak ta
przychodz ci z wiksz atwoci, gdy wisi nad tob widmo mierci.
- Powinienem by co powiedzie odezwa si Alec. Gosowaem przeciwko jej
wygnaniu.
- Wiem powiedzia Magnus. Ty i jakie dziesi innych osb. To bya miadca
przewaga. Magnus pokrci gow. Ludzie przestraszyli si i wyrzucaj kadego, kto ich
zdaniem jest inny. Widziaem to ju tysice razy.
- Przez to czuj si bezuyteczny.
- W adnym stopniu nie jeste bezuyteczny. Magnus odchyli gow,
przeszukiwajc wzrokiem niebo, gdy jedna po drugiej zaczy si na nim pojawia gwiazdy.
Uratowae mnie.
- W Edomie? powiedzia Alec. Pomogem, ale tak naprawd to sam si
uratowae.
- Nie tylko w Edomie odpar Magnus. Byem Mam prawie czterysta lat,
Alexandrze. Czarownicy z wiekiem zaczynaj wapnie. Przestaj odczuwa emocje.
Przejmowa si, ekscytowa lub dziwi. Zawsze powtarzaem sobie, e mnie to nie spotka.
e bd si jak Piotru Pan, nigdy nie dorosn i zachowam poczucie zachwytu. Przez cae
ycie bd si zakochiwa, dziwi, bd otwarty na bl, tak samo jak na szczcie. Ale przez
ostatnie dwadziecia lat czuem, jak to si do mnie skrada. Przed tob przez dugi czas nie
byo nikogo. Nikogo kogo kochaem. Nikogo, kto by mnie zaskoczy lub pozbawi tchu.
Dopki nie przyszede na to przyjcie, zaczynaem myle, e ju nigdy nie odczuj tak
silnych emocji.
Alec wstrzyma oddech i spojrza na swoje donie.
- Co masz na myli? Gos mu si ama. Chcesz, bymy do siebie wrcili?
- Tylko jeli ty tego chcesz powiedzia Magnus i rzeczywicie brzmia bardzo
niepewnie. To wystarczyo, by Alec spojrza na niego zaskoczony. Mczyzna wyglda
bardzo modo, mia szeroko otwarte, zielono-zote oczy, a kosmyki jego czarnych wosw
muskay jego skronie.

- Jeli
Alec siedzia oniemiay. Przez kilka tygodni marzy, by Magnus wypowiedzia
dokadnie te sowa, ale teraz, gdy to si zicio, nie odczu tego tak, jak myla, e odczuje.
W jego klatce piersiowej nie strzelay adne fajerwerki. Czu si zimny i pusty.
- Nie wiem powiedzia.
wiato w oczach Magnusa zgaso.
- C, rozumiem, nie byem dla ciebie zbyt miy - powiedzia
- Nie rzuci Alec. Nie bye, lecz ciko jest by miym, kiedy z kim zrywasz.
Sk w tym, e przykro mi z powodu tego, co zrobiem. Myliem si. Niewiarygodnie si
myliem. Ale powd, dla ktrego to zrobiem nie zmieni si. Nie mog i przez ycie ze
wiadomoci, e wcale ci nie znam. Wci powtarzasz, e przeszo nie ma znaczenia,
lecz to wanie ona uczynia ci tym, kim jeste. Chciabym wiedzie o twoim yciu. I jeli
nie jeste w stanie mi o nim opowiedzie, wwczas nie powinienem z tob by. Poniewa
wiem, e nie bd si z tym dobrze czu. Wic nie mam zamiaru zmusza nas, abymy
znowu przez to przechodzili.
Magnus przycign kolana do piersi. W ciemniejcym zmierzchu wyglda szczupo
na tle cieni; dugie nogi, ramiona i chude palce z byszczcymi na nich piercieniami.
- Kocham ci oznajmi cicho.
- Przesta powiedzia Alec. Nie rb tego. To niesprawiedliwe. Poza tym Odwrci spojrzenie. Wtpi, ebym by pierwsz osob, ktra kiedykolwiek zamaa ci
serce.
- Moje serce zostao zamane wicej razy ni Prawo Clave o niewdawaniu si w
romanse z Podziemnymi przez Nocnych owcw powiedzia Magnus, lecz gos mu si
ama. Alec masz racj.
Chopak odwrci wzrok. Wtpi, eby kiedykolwiek widzia, eby czarownik
wyglda tak bezbronnie.
- To nie w porzdku w stosunku do ciebie powiedzia Magnus. Zawsze mwiem
sobie, e bd otwarty na nowe dowiadczenia i zaskoczyo mnie, e zaczem stawa si
obojtny. Sdziem, e wszystko zrobiem jak naley, nie zamknem swego serca. A
wwczas pomylaem o tym, co powiedziae i uwiadomiem sobie, dlaczego zaczem
umiera w rodku. Jeli nigdy nie mwisz nikomu prawdy o sobie, w kocu zaczynasz
zapomina. Mio, bl zamanego serca, rado, rozpacz, dobre rzeczy, ktre uczyniem i te
niegodziwe, jeli zatrzymabym to wszystko wewntrz, wspomnienia tych emocji zaczyby
znika. A wwczas znikbym i ja.
- Ja - Alec nie by pewien, co powiedzie.
- Po tym jak zerwalimy, miaem duo czasu na mylenie powiedzia Magnus. I
spisaem to. W wewntrznej kieszeni marynarki wycign zeszyt; najzwyczajniejszy
zeszyt w lini, lecz wwczas wiatr go otworzy i Alec zobaczy strony pokryte cienkim,
pajczym pismem. Pismem Magnusa.
- Spisaem moje ycie.
Alec wytrzeszczy oczy.
- Twoje cae ycie?
- Nie wszystko oznajmi ostronie Magnus. Ale niektre z wydarze, ktre mnie
uksztatoway. Jak poznaem Raphaela, kiedy by bardzo mody powiedzia smutno
Magnus. Jak zakochaem si w Camille. Histori Hotelu Dumort, cho akurat w tym
Catarina musiaa mi pomc. Niektre z moich pierwszych mioci i niektre z tych

pniejszych. Nazwiska, ktre moesz zna - Herondale


- Will Herondale - powiedzia Alec. Camille wspomniaa o nim. Wzi zeszyt,
cienkie strony byy wypuke w miejscach, gdzie Magnus mocno przyciska piro do kartki
podczas pisania. Bye z nim?
Czarownik zamia si i pokrci gow.
- Nie, chocia na tych stronach przewinie si wielu Herondalew. Syn Willa, James
Herondale by niezwyky, tak samo jego siostra Lucie, lecz musz przyzna, e Stephen
Herondale zniechci mnie do rodziny, dopki nie pojawi si Jace. Ten chopak by jak lek.
Zauway, e Alec wpatruje si w niego i szybko doda: - adnych Herondalew. A
waciwie to adnych Nocnych owcw.
- adnych Nocnych owcw?
- Nikt, kto miaby w moim sercu specjalne miejsce, jak ty powiedzia Magnus.
Postuka lekko w zeszyt. Potraktuj to jako pierwsz cz tego, co chc ci powiedzie. Nie
byem pewny, lecz miaem nadziej, e chcesz by ze mn w rwnym stopniu w jakim ja
chc by z tob. Moesz to wzi jako dowd. Dowd na to, e jestem gotw ci podarowa
co, czego nigdy nikomu nie podarowaem: moj przeszo, prawd o sobie. Chc dzieli z
tob ycie, a to oznacza to dzisiejsze, przysze i cae przesze, jeli tylko chcesz. Jeli chcesz
mnie.
Chopak opuci zeszyt. Na pierwszej stronie widnia tekst, nabazgrana dedykacja:
Drogi Alecu...
Wyranie widzia ciek przed sob mg odda zeszyt i odej od czarownika,
znale kogo innego, jakiego Nocnego owc, ktrego by pokocha by z nim, dzieli z
nim przewidywalny bieg dni i nocy, codzienn poezj zwyczajnego ycia.
Lub mg zrobi krok w nico i wybra Magnusa, jego odleg, obc poezj, jego
byskotliwo, gniew, fochy, rado, nadzwyczajne zdolnoci magiczne i nie mniej
oszoamiajc, nadzwyczajn magi mioci czarownika do Nocnego owcy.
To nie by aden wybr. Alec wzi gboki oddech.
- W porzdku powiedzia.
Magnus wyrwa si ku niemu w ciemnoci, uwalniajc ca energi, oczy mu lniy.
- Naprawd?
- Naprawd potwierdzi Alec. Wycign do i splt swoje palce z palcami
Magnusa. W klatce piersiowej chopaka, w miejscu, gdzie wszystko byo pogrone w
ciemnoci zacz budzi si blask. Czarownik uj w swe dugie palce twarz Nocnego
owcy i pocaowa go. Jego dotyk lni na skrze Aleca, a powolny i delikatny pocaunek
by obietnic czego wicej, gdy ju nie bd na dachu i nikt nie bdzie mg ich zobaczy.
- Wic jestem twoim pierwszym Nocnym owc, co? zapyta Alec, kiedy w kocu
si od siebie odsunli.
- Jeste moim pierwszym w wielu rzeczach, Alecu Lightwoodzie oznajmi Magnus.
Soce ju zachodzio, gdy Jace podrzuci Clary do domu Amatis, pocaowa j i
ruszy z powrotem w stron kanau w kierunku mieszkania Inkwizytora. Dziewczyna
patrzya jak odchodzi zanim odwrcia si z westchnieniem w stron domu. Cieszya si, e
nastpnego dnia ju wyjedali.
Pewne rzeczy kochaa w Idrisie. Alicante wci byo najpikniejszym miastem, jakie
kiedykolwiek widziaa. Podziwiaa zachd soca odbijajcy si w wierzchokach

demonicznych wie. Cienie padajce na stojce szeregowo domy wygadzay ich kontury.
Gdy przebywaa w domu Amatis, serce krajao jej si ze smutku, poniewa bya cakowicie
pewna, e ju nigdy do niego nie powrci.
Wewntrz mieszkanie byo ciepe i sabo owietlone. Luke siedzia na kanapie,
czytajc ksik. Jocelyn zasna skulona obok niego, przykryta narzut. Wilkoak
umiechn si do Clary, gdy wesza i wskaza w stron kuchni, wykonujc dziwaczny gest,
ktry dziewczyna zrozumiaa jako wskazwk, e jeli ma ochot, to tam jest jedzenie.
Skina gow i na palcach wesza po schodach, uwaajc by nie obudzi matki.
Wkroczya do swojego pokoju, cigajc paszcz. Zajo jej chwil, aby zorientowa si, e
nie jest sama.
W pokoju byo zimno, chodne powietrze napywao przez uchylone okno. Na
parapecie siedziaa Isabelle. Miaa na sobie wysokie kozaki, w ktre wetkna nogawki
dinsw. Jej wosy byy rozpuszczone i lekko powieway na wietrze.
Spojrzaa na Clary i umiechna si.
Rudowosa dziewczyna podesza do okna i usiada koo Izzy. Pokj nie by
wystarczajco duo dla dwch osb, dlatego czubkami butw trcaa Isabelle w nog.
Zoya rce na kolanach i czekaa.
- Przepraszam powiedziaa w kocu Isabelle. Powinnam wej frontowymi
drzwiami, ale nie chciaam spotka si z twoimi rodzicami.
- Wszystko byo w porzdku na posiedzeniu Rady? zapytaa Clary. Co si
wydarzyo
Isabelle zamiaa si.
- Faerie przystay na warunki Clave.
- To chyba dobrze, prawda?
- Moe. Magnus chyba tak nie myli. Isabelle odetchna. Po prostu Wszdzie
dao si wyczu paskudny nastrj. To nie wygldao jak zwycistwo. Wysyaj Helen
Blackthorn na wysp Wrangel, by studiowaa ochron. Ogarnij to. Chc j odesa,
poniewa w jej yach pynie krew faerie.
- To straszne! A co z Aline?
- Aline jedzie razem z ni. Tak powiedziaa Alecowi oznajmia Isabelle. Jaki
wujek zajmie si dziemi Blackthornw i dziewczyn t, co lubi ciebie i Jacea.
- Emma powiedziaa Clary, szturchajc Isabelle w nog. Mogaby przynajmniej
sprbowa zapamita, jak ma na imi. Pomoga nam.
- Taa, troch mi teraz ciko okazywa jej za to wdziczno. Isabelle przebiega
rk po wosach i wzia gboki oddech. Wiem, e nie byo innego wyjcia. Wci
prbuj sobie takie wyobrazi, ale nie potrafi. Musielimy pj po Sebastiana i
musielimy wydosta si z Edomu, bo w przeciwnym wypadku wszyscy bymy zginli, ale
tskni za Simonem. Tskni za nim cay czas i przyszam tutaj, poniewa ty jako jedyna
tsknisz za nim rwnie mocno.
Clary znieruchomiaa. Isabelle bawia si czerwonym klejnotem na szyi, patrzc
przez okno. Znaa to spojrzenie. Mwio: Prbuj nie paka.
- Wiem powiedziaa Clary. Te cay czas za nim tskni, tylko w inny sposb. To
tak, jakbym budzia si rano bez rki lub nogi, jakby znikno co, o co zawsze si
opieraam.
Isabelle wci gapia si przez okno.
- Opowiedz mi o telefonie powiedziaa.

- Nie wiem zawahaa si dziewczyna. To byo cikie, Iz. Wtpi, eby


naprawd chciaa
- Opowiedz mi powiedziaa Isabelle przez zacinite zby, a Clary westchna i
pokiwaa gow.
To nie tak, e nie pamitaa w jej pamici wyrya si kada sekunda . Wydarzyo si
to trzy dni po powrocie, trzy dni po tym, jak poddawani byli kwarantannie. aden Nocny
owca nigdy wczeniej nie przey podry do demonicznego wymiaru i w zwizku z tym
Cisi Bracia chcieli mie absolutn pewno, e w ich ciaach nie ma czarnej magii. Przez te
trzy dni Clary wydzieraa si na Cichych Braci, e chce z powrotem swoj stel, e chce
utworzy Portal, e chce zobaczy si z Simonem, e chce, aby kto upewni si, e
wszystko z nim w porzdku. W cigu tych dni nie widziaa si z Isabelle i reszt, nawet ze
swoj matk lub Lukiem, ale te musieli krzycze, poniewa w chwili, kiedy Bracia
oczycili ju wszystkich, pojawili si stranicy, ktrzy zaprowadzili Clary do biura Konsula.
W biurze Konsula, na szczycie wzgrza Gard, znajdowa si jedyny dziaajcy
telefon w Alicante.
Zosta zaczarowany przez czarownika Ragnora Fella na przeomie XIX i XX wieku,
przed rozwojem ognistych wiadomoci. Przetrwa prby usunicia go na podstawie teorii,
e zakca dziaanie czarw ochronnych, podczas gdy nigdy nie byo adnych tego oznak.
Jedyn osob w pokoju bya Jia Penhallow. Wskazaa Clary krzeso, by usiada.
- Magnus Bane poinformowa mnie o tym, co stao si z twoim przyjacielem
Simonem Lewisem w demonicznym wymiarze - oznajmia. Chciaam powiedzie, e
przykro mi z powodu twojej straty.
- Nie jest martwy powiedziaa Clary przez zacinite zby. Przynajmniej nie
powinien by. Czy kto pofatygowa si, by to sprawdzi? Czy ktokolwiek upewni si, e
nic mu nie jest?
- Tak odpara niespodziewanie Jia. Nic mu nie jest, mieszka w domu ze swoj
matk i siostr. Zdaje si dobrze miewa, oczywicie nie jest ju duej wampirem, tylko
zwykym Przyziemnym prowadzcym bardzo zwyczajne ycie. Z obserwacji wynika, e nie
pamita wiata Cieni.
Clary wzdrygna si, a nastpnie wyprostowaa.
- Chc z nim porozmawia.
Jia zacisna usta.
- Znasz Prawo. Nie moesz opowiedzie Przyziemnemu o wiecie Cieni, chyba e
jest w niebezpieczestwie. Nie moesz ujawni prawdy, Clary. Magnus powiedzia, e
demon, ktry was uwolni, powiedzia ci o tym.
Demon, ktry was uwolni. Wic Magnus nie wspomnia, e to jego ojciec, nie eby
dziewczyna miaa mu to za ze. Te by nie zdradzia swojego sekretu.
- Nic nie powiem Simonowi, w porzdku? Chc tylko usysze jego gos. Musz si
dowiedzie, czy nic mu nie jest.
Jia westchna i popchna telefon w jej kierunku. Clary podniosa go, zastanawiajc
si jak w Idrisie wybiera si numer jak pacili rachunki za telefon? po czym uznaa, e
chrzani to i wybierze go tak, jakby bya ju na Brooklynie. Jeli nie zadziaa, wwczas
poprosi o pomoc.
Ku jej zaskoczeniu pojawi si sygna i telefon odebrano niemal natychmiast, a na
linii rozleg si znajomy gos mamy Simona.
- Dzie dobry.

- Dzie dobry. Suchawka mao co nie wypada Clary z rk, jej do bya wilgotna
od potu. Czy zastaam Simona?
- Co? Och tak, jest w swoim pokoju powiedziaa Elaine. Czy mog powiedzie
mu, kto dzwoni?
Nocna owczyni zamkna oczy.
- Clary.
Zapada krtka cisza, po czym Elaine zapytaa:
- Przepraszam, kto?
- Clary Fray. Poczua w ustach gorzki smak metalu. Ja chodz do St. Xaviera.
Dzwoni w sprawie pracy domowej z angielskiego.
- Och! No dobrze powiedziaa Elaine. Pjd po niego. Odoya suchawk, a
Clary czekaa, czekaa a kobieta, ktra wyrzucia Simona z domu, nazwaa go potworem i
przez ktr wymiotowa krew na kolanach w rynsztoku, posza zobaczy, czy chopak moe
odebra telefon jak normalny nastolatek
To nie jej wina. To Znak Kaina tak na ni dziaa bez jej wiedzy - zmieni Simona w
Wdrowca, odcinajc go od swojej rodziny wmawiaa sobie Clary, ale nie zatrzymao to
gniewu i lku, jakie pyny przez jej yy. Usyszaa kroki Elaine, szmer gosw, wicej
krokw
- Cze? Na dwik gosu Simona Clary niemal upucia telefon. Jej serce
rozrywao si na kawaki. Widziaa go wyranie: chudy brunet opierajcy si o stolik w
wskim korytarzu tu przy frontowych drzwiach domu Lewisw.
- Simon powiedziaa. Simon, to ja. Clary
Zapada cisza. Kiedy znw si odezwa, brzmia na zdezorientowanego:
- Ja Znamy si?
Kade sowo byo jak gwd wbijany w jej skr.
- Mamy razem angielski powiedziaa, co w pewnym sensie byo prawd, wikszo
lekcji mieli razem, gdy Clary jeszcze chodzia do przyziemnego liceum. Z panem
Priceem.
- Racja. Jego gos nie brzmia nieprzyjanie by dosy wesoy, lecz zdumiony.
Naprawd przepraszam. Mam cakowit blokad psychiczn na twarze i imiona. O co
chodzi? Mama wspomniaa co o pracy domowej, ale chyba adnej nie mamy
- Mog ci o co zapyta? przerwaa mu Clary.
- O Opowie o Dwch Miastach? Brzmia na rozbawionego. Posuchaj, nie
przeczytaem tego jeszcze. Wol nowoczeniejsze rzeczy. Jak Paragraf 22, Buszujcy w
zbou cokolwiek, co zostao napisane w XX wieku. Flirtuje, pomylaa Clary. Pewnie
myla, e zadzwonia do niego, poniewa uwaa, e jest uroczy. Jaka nieznajoma
dziewczyna ze szkoy, ktrej imienia nawet nie zna.
- Kto jest twoim najlepszym przyjacielem? spytaa. Najlepszym przyjacielem na
caym wiecie.
Milcza przez chwil, po czym rozemia si.
- Powinienem by si domyli, e chodzi o Erica powiedzia. Wiesz, jeli chcesz
jego numer, moesz go po prostu zapyta
Clary rozczya si i usiada. Wpatrywaa si w telefon jakby by jadowitym wem.
Syszaa, jak Jia pyta j, czy wszystko w porzdku, co si stao, ale nie odpowiedziaa, tylko
zacisna szczk, absolutnie zdeterminowana, by nie paka w obecnoci Konsula.
- Nie pomylaa, e moe tylko blefowa? powiedziaa Isabelle. Udawa, e nie

wie, kim jeste, poniewa to byoby niebezpieczne?


Clary zawahaa si. Gos Simona by taki uradowany, taki banalny, taki zupenie
zwyczajny. Nikt nie byby w stanie tego udawa.
- Jestem cakowicie pewna odpara. Nie pamita nas. Nie moe.
Izzy odwrcia wzrok od okna. Clary wyranie widziaa zy w jej oczach.
- Chc ci co powiedzie oznajmia Isabelle. I nie chc, eby mnie za to
znienawidzia
- Nie mogabym ci nienawidzi odpara Clary. To niemoliwe.
- To niemal gorsze powiedziaa Isabelle. Ni gdyby by martwy. Gdyby nie y,
mogabym go opakiwa, a tak nie wiem, co myle jest bezpieczny, yje, powinnam by
wdziczna. Nie jest ju wampirem, a nienawidzi tego. Powinno mnie to cieszy. Ale tak nie
jest. Powiedzia, e mnie kocha, Clary, a teraz nawet nie wie, kim jestem. Jeli bym przed
nim stana, nie rozpoznaby mojej twarzy. Jakbym nigdy si nie liczya. Jakby nic z tego
wszystkiego nigdy si nie wydarzyo. Jakby nigdy mnie nie kocha. Ze zoci uderzya
si w twarz. Nienawidz tego! wybucha nagle. Nienawidz tego uczucia, jakby co
siedziao na mojej klatce piersiowej.
- Tsknoty za kim?
- Tak odpara Isabelle. Nigdy nie sdziam, e bd si tak czu z powodu
jakiego chopaka.
- Nie jakiego chopaka powiedziaa Clary. Simona. Kocha ci. I miao to
znaczenie. Moe tego nie pamita, ale ty tak. Simon, ktry mieszka teraz na Brooklynie jest
Simonem z przed szeciu miesicy. A nie jest to straszna rzecz. By wspaniay. Zmieni si,

kiedy go poznaa: ucierpia, sta si silniejszy i inny. W tym Simonie si zakochaa i ten
Simon zakocha si w tobie, wic opakujesz go, poniewa go ju nie ma. Ale moesz
utrzyma go przy yciu poprzez pami o nim. Obie moemy.
Isabelle wydaa z siebie zdawiony odgos.
- Nienawidz traci ludzi powiedziaa, a w jej gosie pojawia si dzika nuta
desperacji kogo, kto straci zbyt wiele w modym wieku. Nienawidz tego.
Clary wycigna rk i chwycia Izzy za praw do, t, na ktrej widniaa runa
Wzroku.
- Wiem powiedziaa Clary. Ale pamitaj te o ludziach, ktrych zyskalimy.
- Zyskaam ciebie i jestem za to wdziczna. Mocno cisna do Izzy. Przez chwil
nic nie mwiy. Wwczas palce Isabelle zacisny si na jej. Siedziay na parapecie,
pogrone w ciszy, a ich rce blokoway przestrze midzy nimi.
Maia siedziaa na kanapie w mieszkaniu od teraz nalecym do niej. Przywdca stada
niewiele zarabia i zdecydowaa, e je wynajmie, aby zatrzyma to, co kiedy byo
apartamentem Jordana i Simona i uchroni ich rzeczy przed wyrzuceniem na ulic przez
wciekego waciciela dokonujcego eksmisji. W kocu bdzie musiaa je przejrze i
spakowa, zmierzy si ze wspomnieniami. Wypdzi duchy.
Dzisiaj jednak zadowalaa si siedzeniem i patrzeniem na przesyk z Idrisu, ma
paczk od Jii Penhallow. Konsul nie podzikowaa za ostrzeenie, ktrego Maia jej
udzielia, jednak powitaa j jako nowego i staego przywdc nowojorskiego stada. Jej gos
by wwczas chodny i zdystansowany. Lecz list zawiera piecz z brzu, piecz

przywdcy Praetor Lupus, piecz, ktr rodzina Scotta zawsze podpisywaa swoje listy.
Odnaleziono j w ruinach na Long Island. Doczono do niej ma kartk, na ktrej
znajdoway si tylko dwa sowa, starannie napisane przez Ji.
Zacznij od nowa.
- Wszystko bdzie dobrze. Obiecuj.
To prawdopodobnie ju szesetny raz, kiedy Helen powtarza to samo, pomylaa
Emma. Zdziaaoby to wicej, gdyby nie brzmiaa tak, jakby prbowaa przekona sam
siebie.
Helen ju prawie skoczya pakowa rzeczy, ktre przywioza ze sob do Idrisu.
Wujek Arthur (powiedzia Emmie, eby te go tak nazywaa) obieca wysa jej reszt.
Czeka na dole z Aline, aby eskortowa j do Gard, gdzie przejdzie przez portal na wysp
Wrangel. Aline doczy do niej w przyszym tygodniu, po ostatnich porozumieniach i
gosowaniach w Alicante.
To wszystko byo dla Emmy nudne, skomplikowane i straszne. aowaa, e
kiedykolwiek uwaaa Helen i Aline za beksy. Helen wcale nie wygldaa na beks, bya po
prostu smutna, miaa zaczerwienione oczy, a jej rce dray, gdy zapinaa torb. Dziewczyna
odwrcia si do ka.
To byo ogromne ko, wystarczajco wielkie dla szeciu osb. Julian siedzia przy
zagwku po jednej stronie, a Emma po drugiej. Reszta rodziny z atwoci by si midzy
nimi zmiecia, pomylaa Nocna owczyni, ale Dru, blinita i Tavvy zasnli w swoich
pokojach. Dru i Livvy pakay, a Tiberius zaakceptowa wie o wyjedzie Helen z szeroko
otwartymi, zdezorientowanymi oczami, jakby nie wiedzia, co si dzieje lub jak powinien
zareagowa. W kocu chwyci j za rk i uroczycie yczy jej powodzenia, jakby bya
jego koleank z pracy, ktra wyruszaa w podr subow. Dziewczyna wybucha
paczem.
- Och, Ty powiedziaa, a chopak odsun si, wygldajc na przeraonego.
Helen uklka, zniajc si tak, by jej oczy byy na wysokoci oczu siedzcego na
ku Juliana.
- Pamitaj o tym, co powiedziaam, dobrze?
- Wszystko bdzie dobrze powtrzy Julian.
Helen cisna jego do.
- Nienawidz faktu, e musz was zostawi powiedziaa. Zajabym si wami,
gdybym moga. Wiesz o tym, prawda? Przejabym wadz nad Instytutem. Tak bardzo was
kocham.
Julian skuli si w sposb, w jaki mg to zrobi tylko dwunastoletni chopiec syszc
sowo kocham.
- Wiem wydusi.
- Mog wyjecha tylko dlatego, e jestem pewna, i zostawiam was w dobrych
rkach powiedziaa, wbijajc w niego wzrok.
- Masz na myli wujka Arthura?
- Mam na myli ciebie odpara, a Jules wytrzeszczy oczy. Wiem, e to ogromna
proba - dodaa. Ale wiem rwnie, e mog na tobie polega. Wiem, e pomoesz Dru z
jej koszmarami nocnymi, zadbasz o Livi i Tavvyego i pewnie wujek Arthur te to
wszystko zrobi. Jest wystarczajco miym czowiekiem. Jest roztargniony, ale wida, e
chce sprbowa - Zamilka. Ale Ty - Westchna. Ty jest wyjtkowy. On rozumie
wiat inaczej ni reszta z nas. Nikt z wyjtkiem ciebie nie umie mwi w jego jzyku.
Zaopiekujesz si nim dla mnie, dobrze? W przyszoci bdzie niesamowity. Musimy tylko

utrzyma jego wyjtkowo w tajemnicy przed Clave. Nie lubi ludzi, ktrzy s inni
skoczya, a w jej gosie sycha byo gorycz.
Julian wyprostowa si, wyglda na zmartwionego.
- Ty mnie nienawidzi powiedzia. Cigle si ze mn kci.
- Ty ci kocha zaprzeczya Helen. pi z t pszczk, ktr mu dae. Cay czas
ci obserwuje. Chce by taki jak ty. Tylko jest trudny dokoczya, nie wiedzc jak uj
w sowa to, co chciaa powiedzie. Ty by zazdrosny o to, z jak atwoci Julian brnie przez
ycie, jak sprawia, e ludzie go kochaj; o to, e rzeczy, ktre s dla Juliana codziennoci,
dla Tya wydaj si by czarn magi.
- Czasami jest ci ciko, gdy chcesz komu dorwna, ale nie wiesz jak.
Midzy brwiami Juliana pojawiy si zmarszczki, ale chopak spojrza na Helen i
pokiwa gow.
- Zaopiekuj si Tyem powiedzia. Obiecuj.
- Dobrze. Helen wstaa i szybko pocaowaa Juliana w czubek gowy. Poniewa
jest niesamowity i wyjtkowy. Wy wszyscy jestecie. Umiechna si ponad jego gow
do Emmy. Ty te, Emmo powiedziaa, a jej gos zadra, gdy wymawiaa imi
dziewczyny, jakby zaraz miaa si rozpaka. Zamkna oczy, jeszcze raz przytulia Juliana i
wybiega z pokoju, po drodze chwytajc swoj walizk i paszcz. Emma syszaa jak pdzi
na d, a nastpnie pord szmeru gosw zamyka frontowe drzwi.
Emma spojrzaa na Juliana. Siedzia sztywno, jego klatka piersiowa unosia si i
opadaa w takim tempie jakby wanie przebieg maraton. Wycigna rk, chwycia jego
do i na jej wewntrznej stronie napisaa: C-O J-E-S-T?
- Syszaa Helen powiedzia cicho. Wierzy, e si nimi zajm. Dru, Tavvym,
Livvy. W zasadzie, ca moj rodzin. Bd mam dwanacie lat, Emmo i bd mia
czwrk dzieci!
Z niepokojem zacza pisa: N-I-E N-I-E B--D-Z-I-E-S-Z
- Nie musisz tego robi przerwa jej. adni rodzice nas nie podsuchaj. To byy
niezwykle gorzkie sowa jak na Julesa. Emma przekna lin.
- Wiem powiedziaa w kocu. Ale lubi mie z tob sekretny jzyk. To znaczy, z
kim jeszcze moglibymy w ten sposb porozmawia, jeli nie ze sob?
Opad na podgwek i odwrci twarz w jej stron.
- Prawda jest taka, e wcale nie znam wujka Arthura. Widziaem go tylko podczas
wit. Wiem, e Helen mwi, e go zna, e jest wietny i w ogle, ale oni s moim
rodzestwem. Znam ich, w przeciwiestwie do niego. Zacisn donie w pici.
Zaopiekuj si nimi i upewni, e bd mieli wszystko, co chc i nic wicej nigdy nie
zostanie im odebrane.
Emma signa po jego rk i tym razem uj j, przymykajc oczy, gdy palcem
wskazujcym pisaa na jego nadgarstku.
P-O-M-O-G- C-I
Umiechn si do niej, ale ona widziaa napicie w jego oczach.
- Wiem o tym powiedzia. Wycign rk i cisn jej do. Wiesz co
powiedzia do mnie Mark, zanim go zabrali? zapyta, opierajc si o podgwek. Wyglda
na kompletnie wyczerpanego. Powiedzia: Zosta z Emm. Wic zostalimy razem,
poniewa tak postpuj parabatai.
Emma poczua si, jakby pozbawiono j powietrza. Parabatai. Dla Nocnych
owcw to byo wielkie sowo, kryjce jedne z najintensywniejszych emocji, jakie istniej.
Bycie parabatai byo wobec drugiej osoby najbardziej znaczcym zobowizaniem, ktre nie

dotyczyo mioci lub maestwa.


Chciaa powiedzie Julesowi po powrocie do domu lub nawet wtedy, gdy wybucha
w biurze Konsula, e tu chodzi o co wicej ni ch bycia jego parabatai. Powiedz mu,
szepn cichutki gosik w jej gowie. Powiedz mu, e zrobia to, poniewa musiaa zosta
w Los Angeles, powiedz mu, e zrobia to, poniewa musisz tam by, by dowiedzie si, co
si stao twoim rodzicom. eby si zemci.
- Julianie powiedziaa agodnie, ale nawet nie drgn. Jego oczy byy zamknite, a
rzsy zrzucay cienie na policzki. Wpadajce przez okno wiato ksiyca owietlao go
biel i srebrem. Koci jego twarzy zaczynay si wyostrza, traci dziecic delikatno.
Nagle wyobrazia sobie, jak bdzie wyglda, gdy doronie - gdy bdzie wyszy i lepiej
zbudowany, gdy bdzie dorosy. Bdzie przystojny, pomylaa. Dziewczyny bd si za nim
ugania i jedna z nich zabierze jej go na zawsze, poniewa Emma bdzie jego parabatai, a
to oznacza, e nigdy nie bdzie moga by jedn z tych dziewczyn. Nigdy nie bdzie moga
go w ten sposb kocha.
Jules mrukn co i przesun si w swoim niespokojnym nie. Jego rka wycignita
bya w jej stron, lecz nie dotyka jej ramienia. Rkaw mia podwinity do okcia.
Wycigna rk i ostronie nabazgraa co na jego nagim przedramieniu, gdzie skra bya
blada i delikatna, nienaznaczona jeszcze adn blizn.
P-R-Z-Y-K-R-O M-I J-U-L-E-S, napisaa, po czym usiada, wstrzymujc oddech, ale
nie poczu tego i si nie obudzi.
TUMACZENIE: Nata262
KOREKTA: KlaudiaRyan, Ma-cul
Epilog
Pikno tysica gwiazd
Maj 2008
W powietrzu czu byo pierwsz obietnic lata: Soce, gorce i jasne, wiecio nad
skrzyowaniem Carroll Street i Szstej Alei, a drzewa, o grubych pniach i zielonych
liciach, otaczay budynek z brzowego kamienia.
Clary, wychodzc z metra, zdja kurtk i staa teraz w dinsach i bokserce przed
wejciem do szkoy St. Xavier, patrzc, jak otwieraj si drzwi, a uczniowie tumnie
wylewaj si na chodnik.
Isabelle i Magnus opierali si o drzewo naprzeciwko niej; Magnus w aksamitnej
kurtce i dinsach, natomiast Isabelle w krtkiej, srebrnej sukience odsaniajcej Znaki.
Znaki Clary rwnie byy bardzo widoczne: na caych jej ramionach, skrawku odsonitego
brzucha, na karku. Jedne stae, inne tymczasowe. Wszystkie jednak sprawiay, e si rnia,
nie tylko od uczniw krccych si przed wejciem do szkoy, egnajcych si, robicych
plany na spacery w parku czy spotkania w Java Jones, ale take od Clary, ktr bya kiedy.
Od Clary bdc niegdy jedn z nich.
Starsza kobieta w kapeluszu gwizdaa, idc ulic w penym socu. Jej pudel krci
si koo drzewa, przy ktrym stali Magnus i Isabelle; staruszka zatrzymaa si, nadal
pogwizdujc. Isabelle, Clary i Magnus byli dla niej cakowicie niewidoczni.
Czarownik posa pudlowi przeraajce spojrzenie, a ten wycofa si, cignc za sob
swoj pani. Magnus spojrza na nie.
- Czar niewidzialnoci ma swoje wady - zauway.
Usta Isabelle wykrzywi umiech, ktry niemal natychmiast znikn. Jej gos by
peen tumionych uczu.
- Tam jest.

Clary poderwaa gow. Drzwi szkoy otworzyy si ponownie, a na frontowe schody


wyszo trzech chopcw. Poznaaby ich nawet z drugiego koca ulicy. Kirk, Eric i Simon. W
Kirku czy Ericu nic si nie zmienio; poczua, jak runa Dalekowzrocznoci pulsuje, gdy si
w nich wpatrywaa. Spojrzaa na Simona, skupiajc si na kadym szczegle.
W grudniu widziaa go po raz ostatni, w demonicznym wymiarze - bladego,
brudnego i zakrwawionego.
Teraz by starszy, wyglda powaniej, czas ju si dla niego nie zatrzymywa. Wosy
mia dusze. Opaday mu na czoo i kark. Na jego policzkach wida byo kolory. Sta z
jedn nog opart o grny stopie, jego ciao byo szczupe i kanciaste, jak zawsze, cho
moe nieco bardziej pene. Mia na sobie star, wyblak, niebiesk koszulk. Jedn rk
poprawi na nosie okulary w kwadratowych oprawkach, gestykulujc z oywieniem drug,
w ktrej trzyma peno zwinitych papierw.
Nie odrywajc od niego wzroku, Clary wycigna z kieszeni stel i zniszczya run
Niewidzialnoci. Usyszaa jak Magnus mamrocze co o wikszej ostronoci. Gdyby kto
na nich patrzy, zobaczyby jak nagle, znikd pojawia si midzy drzewami.
Jednak nikt ich nie obserwowa. Clary schowaa stel do kieszeni. Rka jej draa.
- Powodzenia - powiedziaa Isabelle, nie pytajc j o to, co zamierza zrobi. Clary
stwierdzia, e to oczywiste. Isabelle nadal opieraa si o drzewo; wygldaa na spit, plecy
miaa strasznie sztywne.
Magnus zajty by bawieniem si piercieniem z niebieskim topazem, ktry mia na
palcu lewej rki; mrugn tylko do Clary, gdy zesza z krawnika.
Isabelle nigdy nie porozmawiaaby z Simonem, pomylaa Clary, przechodzc na
drug stron ulicy. Nigdy nie zaryzykowaaby pustego spojrzenia, nierozpoznania jej z jego
strony. Nie zniosaby dowodu na to, e zostaa zapomniana. Clary zastanawiaa si, czy
sama nie jest w pewnym sensie masochistk, pakujc si w to.
Kirk nie zwrci na ni uwagi, ale Eric ujrza j, zanim zrobi to Simon; spia si na
moment, ale byo jasne, e z ich pamici take zostaa wymazana. Posa jej zdziwione, ale
pene uznania spojrzenie, wyranie zastanawiajc si, czy idzie w jego kierunku. Pokrcia
gow i wskazaa brod na Simona; Eric unis brew i, zanim odszed, poklepa przyjaciela
po ramieniu w stylu to do pniej, stary.
Simon odwrci si i spojrza na Clary, a ona poczua si tak, jakby kto uderzy j w
brzuch. Umiecha si, brzowe wosy zasaniay mu twarz. Odgarn je woln rk.
- Cze - powiedziaa, stajc naprzeciwko niego. - Simon.
Ciemnobrzowe oczy pociemniay ze zmieszania, gdy si na ni patrzy.
- Czy my... Czy my si znamy?
Przekna lin, gdy nagle poczua gorzki smak w ustach.
- Kiedy bylimy przyjacimi - odpara, a potem wyjania: - Dawno temu. W
przedszkolu.
Simon unis niepewnie brew.
- Musiaem by naprawd uroczym szeciolatkiem, skoro mnie jeszcze pamitasz.
- Pamitam ci - powiedziaa. - Pamitam twoj mam, Elaine i twoj siostr,
Rebecc. Rebecca graa z nami w Godne Godne Hipcie, ale ty zjadae wszystkie kulki.
Simon zblad troch pod opalenizn.
- Jak ty... Pamitam co takiego, ale byem sam - powiedzia, jego gos zdradza, e
zagubi si we wspomnieniach.
- Nie, nie bye. Patrzya mu prosto w oczy, zmuszajc go, by pamita, by pamita
cokolwiek. - Mwi ci, e bylimy przyjacimi.

- Po prostu... Chyba nie... pamitam - powiedzia powoli, cho w jego oczach czaiy
si cienie, a ona pomylaa, e moe stanie si cud.
- Moja mama wychodzi za m - oznajmia. - Dzisiaj. Wanie tam jad.
Potar skro woln rk.
- A ty potrzebujesz kogo do pary?
- Nie. Mam ju kogo. - Nie wiedziaa, czy wyglda na rozczarowanego czy na
jeszcze bardziej zdezorientowanego, jakby jedyny logiczny powd ich rozmowy znikn.
Czua, jak jej policzki pon. Z niewiadomego powodu wstyd by czym duo trudniejszym
do zniesienia ni walka z grup demonw Husa w Glick Parku. (Wiedziaa to doskonale;
robia to minionej nocy.) - Ja po prostu... ty i moja mama bylicie kiedy blisko.
Pomylaam, e powiniene wiedzie. To wany dzie, a gdyby sprawy potoczyy si
inaczej, byby tam.
- Ja... - Simon przekn lin. - Sucham?
- To nie twoja wina - powiedziaa. - To nigdy nie bya twoja wina. - Stana na
palcach, czujc pieczenie pod powiekami, i szybko pocaowaa go w policzek. - Bd
szczliwy - dodaa i odwrcia si. Przez zy widziaa Isabelle i Magnusa czekajcych na
ni po drugiej stronie ulicy.
- Czekaj!
Odwrcia si. Simon popdzi za ni. Co trzyma. Ulotk, ktr wycign z
trzymanego w rku rulonu.
- Mj zesp... - powiedzia na wp przepraszajco. Moe przyszaby czasem na
koncert.
Wzia ulotk, kiwajc gow, i przesza na drug stron ulicy. Czua, e na ni
patrzy, ale nie bya w stanie odwrci si, by zobaczy pen zmieszania i alu min.
Isabelle odepchna si od drzewa, gdy Clary popdzia w ich stron. Zwolnia na
tyle, by wycign stel i odnowi czar niewidzialnoci; bolao, ale bya z tego powodu
zadowolona.
- Miae racj - powiedziaa do Magnusa. - To byo bez sensu.
- Nigdy nie mwiem, e to bez sensu. - Rozoy szeroko rce. - Powiedziaem, e
nie bdzie ci pamita. I e powinnimy to zrobi tylko wtedy, gdy si z tym pogodzisz.
- Nigdy si z tym nie pogodz - warkna Clary, a po chwili wzia gboki oddech. Przepraszam - powiedziaa. - Przepraszam. To nie twoja wina, Magnusie. Izzy... dla ciebie
to te nie jest atwe. Dzikuj, e ze mn przyszlicie.
Magnus wzruszy ramionami.
- Nie musisz przeprasza, cukiereczku.
Isabelle otaksowaa Clary swoimi ciemnymi oczami; wycigna rk.
- Co to?
- Ulotka - powiedziaa Clary i podaa j Izzy. Dziewczyna signa po ni i uniosa
brew. - Nie mog na to patrze. Kiedy pomagaam mu je kserowa i roznosi. - Skrzywia
si. - Niewane. Moe pniej bd si cieszy, e przyszlimy. - Posaa im niepewny
umiech, zakadajc kurtk. - Do zobaczenia na farmie.
Isabelle obserwowaa Clary, ma posta torujc sobie drog przez ulic,
niezauwaaln dla innych przechodniw. Potem przeniosa spojrzenie na trzyman w doni
ulotk.
SIMON LEWIS, ERIC HILLCHURCH, KIRK DUPLESSE I MATT CHARLTON

"DARY ANIOA"
19 MAJA, MUSZLA KONCERTOWA W PROSPECT PARK
WE ZE SOB ULOTK I DOSTA 5$ ZNIKI NA BILET WSTPU!
Isabelle zaparo dech.
- Magnus.
On rwnie obserwowa Clary; odwrci wzrok, i przenis go na ulotk. Oboje si w
ni wpatrywali.
Magnus gwizdn przez zby.
- Dary Anioa?
- To nazwa jego zespou. - Papier w doni Isabelle dra. - Dobra, Magnus, musimy...
powiedziae, e jeli bdzie pamita cokolwiek...
Magnus rozejrza si za Clary, ale ju dawno znikna.
- W porzdku - odpowiedzia. - Ale jeli to nie zadziaa, jeli nie bdzie tego chcia,
moemy nigdy jej o tym nie mwi.
Isabelle zgniota ulotk w doni, drug wycigajc stel.
- Zgoda. Ale musimy przynajmniej sprbowa.
Magnus skin gow, w jego zoto-zielonych oczach pojawi si cie. Isabelle
wiedziaa, e si o ni martwi, boi si, e to moe j zrani, rozczarowa i chciaa by na
niego za, ale jednoczenie czua wdziczno.
- Sprbujemy.
Simon pomyla, e to by kolejny dziwny dzie. Najpierw pani za lad w Java Jones,
spytaa go, gdzie si podziaa jego przyjacika, adna dziewczyna, ktra zawsze z nim tu
przychodzia i prosia o czarn kaw. Simon gapi si na ni... tak naprawd nigdy nie mia
bliskich przyjaciek, a na pewno nie takich, o ktrych wiedzia, jak lubi pi kaw. Kiedy
powiedzia, e kobieta musiaa go z kim pomyli, popatrzya na niego, jakby by szalony.
A teraz ta rudowosa dziewczyna, ktra podesza do niego na schodach St. Xavier.
Plac przed szko opustosza. Eric zwykle odwozi Simona do domu, ale ulotni si,
gdy do Simona podesza ta dziewczyna i ju nie wrci. Mio, e Eric pomyla, e Simon z
tak atwoci mgby poderwa dziewczyn, ale irytowao go to, jeli wizao si z
wracaniem do domu metrem.
Simon nie pomyla nawet, eby do niej zarywa. Wydawaa si taka krucha, mimo
tatuay twardzielki na ramionach i obojczykach. Moe bya szalona - wszystko na to
wskazywao - ale gdy na niego patrzya, jej oczy byy ogromne i pene smutku;
przypomniao mu to jego wasne spojrzenie w dniu pogrzebu taty. Jak gdyby co wypalao
dziur w klatce piersiowej i ciskao serce. Taka strata... Nie, nie zarywaa do niego.
Naprawd wierzya, e kiedy byli dla siebie wani.
Moe znaem t dziewczyn, pomyla. Moe rzeczywicie o niej zapomnia kto
pamita o przyjacioach z przedszkola? Poza tym nie by w stanie pozby si jej z gowy.
Wci widzia jak patrzy na niego smutno, lecz umiecha si przez rami, trzyma co w
rku rysuje? Potrzsn gow, sfrustrowany. Obraz znikn tak szybko jak ryba rzucajca
si nad powierzchni wody.
Oczyci umys, desperacko starajc si co sobie przypomnie. Przyapa si na tym,
e robi to ju od duszego czasu.
Wracay do niego fragmenty wspomnie: urywki poezji, ktrej nie wiedzia gdzie i
jak si nauczy, zbieranina gosw, sny, z ktrych budzi si spocony i drcy, nie bdc w

stanie przypomnie sobie, co si w nich wydarzyo. Sny o pustynnych krajobrazach, echu,


smaku krwi, uku i strzaach w jego rkach. (Uczy si ucznictwa na letnich obozach, ale
nigdy nie obchodzio go to a tak bardzo, wic dlaczego miaby o tym ni?) Nie by w
stanie spa dalej, odczuwajc bolenie, e o czym zapomnia; nie wiedzia o czym, ale o
czym, od czego czu ciar w piersi. Win zrzuci na nocne granie w kampanie D&D, stres i
zmartwienie o kolede.
Jak to mwia jego mama, gdy ju raz zaczniesz si martwi o przyszo, bdziesz
obsesyjnie wspomina przeszo.
- Kto tu siedzi? zapyta kto. Simon spojrza w gr i zobaczy wysokiego
mczyzn z czarnymi, sterczcymi we wszystkie strony wosami. Mia na sobie aksamitn
kurtk, obszywan wieccymi nimi i co najmniej tuzin piercieni na palcach. W jego
wygldzie byo co dziwnego...
- Co? Ja, ech. Nie - powiedzia Simon, zastanawiajc si, ilu jeszcze nieznajomych
go dzisiaj zaczepi. - Moesz usi, jeli chcesz.
Mczyzna spojrza w d i skrzywi si.
- Widz, e wiele gobi nawiedzio te schody - zauway. Wol posta, jeli to nie
niegrzeczne.
Simon pokrci gow w milczeniu.
- Jestem Magnus. - Umiechn si, byskajc olepiajco biaymi zbami. - Magnus
Bane.
- Czy nie jestemy przypadkiem jakimi starymi przyjacimi? - zapyta Simon. - Tak
tylko pytam.
- Nie, nigdy nie trzymalimy si a tak dobrze - powiedzia Magnus. - Starzy
znajomi? Towarzysze? Mj kot ci lubi.
Simon przesun rk po twarzy.
- Chyba wariuj - stwierdzi, nie zwracajc si do nikogo konkretnego.
- C, wic powiniene czu si dobrze z tym, co ci zaraz powiem. - Magnus
odwrci lekko gow w bok. - Isabelle?
Znikd pojawia si dziewczyna. Chyba najpikniejsza, jak Simon kiedykolwiek
widzia. Miaa dugie, czarne wosy i srebrn sukienk, przez co mia ochot pisa
niegrzeczne piosenki o gwiadzistych nocach.
Te miaa tatuae: takie same jak tamta dziewczyna, czarne i poskrcane,
pokrywajce jej rce i nagie nogi.
- Cze, Simon powiedziaa.
Simon po prostu si gapi. Cakowicie niewyobraalnym dla niego byo, by
dziewczyna tak wygldajca wypowiedziaa w taki sposb jego imi. Jakby to byo jedyne
imi majce dla niej znaczenie. Jego mzg zacz si gotowa, a w kocu, niczym stare
auto, przesta funkcjonowa.
- Mgh? - bkn.
Magnus wycign do o dugich palcach, a dziewczyna co na niej pooya.
Oboon bia skr ksik z wytoczonym na niej zotymi literami tytuem. Simon nie
by w stanie odczyta sw starannie wykaligrafowanych na okadce.
- To - powiedzia Magnus - jest ksiga czarw.
Wygldao na to, e nie bya to pena wypowied, wic Simon milcza.
- wiat peen jest magii - opowiada Magnus z byskiem w oku. - Demony i anioy,
wilkoaki, faerie i wampiry. Kiedy to wszystko znae. Miae magi, ale ci j odebrano.
Miao to pozwoli ci przey reszt ycia bez niej, bez zwizanych z ni wspomnie.

Miae zapomnie o ludziach, ktrych kochae, jeli te wiedzieli o magii. By mg


przey reszt ycia zwyczajnie. - Odwrci ksik w szczupych doniach, a Simon
dostrzeg, e tytu zapisano po acinie. Co, jakby impuls energii, przebiego przez jego
ciao. - I trzeba co na ten temat powiedzie, uwolni si od brzemienia i wietnoci.
Poniewa bye kim wspaniaym, Simonie. Bye Chodzcym za Dnia, wojownikiem.
Uratowae wiele y i zabijae demony, a w twoich yach pyna krew aniow. Magnus umiecha si teraz, troch maniakalnie. - I, nie wiem, odebranie ci tego
wszystkiego wydaje mi si nieco faszystowskie.
Isabelle odrzucia do tyu ciemne wosy. W zagbieniu jej szyi co zabyszczao.
Czerwony rubin.
Simon poczu ten sam impuls energii, tym razem silniejszy, jakby jego ciao tsknio
za czym, czego umys nie by w stanie sobie przypomnie.
- Faszystowskie? - powtrzya.
- Tak - odpowiedzia Magnus. - Clary urodzia si wyjtkowa. Simonowi
wyjtkowo narzucono. Dostosowa si. Bo wiat nie jest podzielony na tych wyjtkowych
i zwyczajnych. Kady ma potencja do bycia wyjtkowym. Pki masz dusz i woln wol,
moesz by kimkolwiek, robi cokolwiek, wybiera cokolwiek zechcesz. Simon powinien
mie ten wybr.
Simon przekn lin, nawilajc wyschnite gardo.
- Przepraszam odezwa si. - Ale o czym ty mwisz?
Magnus klepn ksik o rk.
- Szukaem sposobu na odwrcenie tego zaklcia, kltwy rzuconej na ciebie wyzna, a Simon niemal zaprotestowa, powiedzia, e nie zosta przeklty, ale ustpi. - To
co sprawio, e zapomniae. Wtedy odkryem sposb. Odkrybym go wczeniej, ale oni
zawsze maj bardzo surowe zasady dotyczce Wstpienia. Strasznie szczegowe. Lecz
wtedy Alec powiedzia: S zdesperowani, by zdoby nowych Nocnych owcw. W
Mrocznej Wojnie stracili tak wielu wojownikw, e to bdzie atwe. Jest tak wiele osb,
ktre za ciebie porcz. Mgby by Nocnym owc, Simonie. Jak Isabelle. Mog nieco
wykorzysta t ksik; Nie jestem w stanie odwrci tego cakowicie i nie mog uczyni
ci tym, kim bye wczeniej, ale mog przygotowa ci do Wstpienia, a gdyby przez nie
przeszed, zostaby Nocnym owc, a on nie mgby ci tkn. Byby chroniony przez
Clave, a reguy dotyczce niemwienia ci o wiecie Cieni... nie byoby ich.
Simon spojrza na Isabelle. Przypominao to troch patrzenie na soce, ale sposb, w
jaki ona patrzya na niego sprawia, e byo mu atwiej. Wpatrywaa si w niego, jakby za
nim tsknia, cho wiedzia, e to niemoliwe.
- Naprawd istnieje magia? - zapyta. - Wampiry, wilkoaki, czarodzieje...
- Czarownicy - poprawi go Magnus.
- I to wszystko istnieje?
- Istnieje - odpowiedziaa Isabelle. Jej gos by sodki, lekko chrapliwy i... znajomy.
Nagle przypomnia sobie zapach soca i kwiatw, smak miedzi w ustach. Ujrza pustynne
krajobrazy skpane w wietle demonicznego soca i miasto z wieami lnicymi jakby
wykonano je z lodu i szka. - To nie bajka, Simon. Bycie Nocnym owc oznacza bycie
wojownikiem. To niebezpieczne, ale pki si na to godzisz, jest wspaniale. Nigdy nie
chciaabym by kim innym.
- To twoja decyzja, Simonie Lewisie - powiedzia Magnus. - Pozosta w wiecie, w

ktrym yjesz, id do koledu, studiuj muzyk, oe si. yj tak jak do tej pory. Albo...
moesz y w wiecie cieni i niebezpieczestw. Moesz czerpa rado z czytania
opowieci o niesamowitych wydarzeniach albo by czci tych historii.
Pochyli si w jego kierunku, a Simon ujrza wiato w jego oczach i zrozumia,
dlaczego stwierdzi, e w nim jest co dziwnego. Mia zielono-zote oczy, ze renicami
podunymi jak u kota. To nie byy ludzkie oczy.
- Wybr naley do ciebie.
Clary pomylaa, i zaskakujcym jest, e wilkoaki miay takie wyczucie z
motywami kwiatowymi. Stara sfora Luke'a - teraz naleca do Mai - udekorowaa teren
wok budynku, w ktrym odbywao si przyjcie i dookoa starej stodoy, gdzie
przeprowadzono ceremoni. Wyremontowali wszystko. Clary pamitaa jak bawia si tutaj
z Simonem, w stodole, w ktrej trzeszczay deski, a farba odazia od nierwnej podogi.
Teraz wszystko byo wyrwnane i odmalowane - wntrze emanowao delikatnym blaskiem
starego drewna. Kto mia poczucie humoru: deski owinito pdami dzikiego ubinu7.
Due, drewniane wazony pene byy paek wodnych, nawoci i lilii. Bukiet Clary
7 No, naprawd zabawne hahahaha... Chyba nie zrozumiaam artu. |K.
zrobiono z dzikich kwiatw, cho nieco ju zwidy od cigego ciskania ich w doni przez
kilka godzin. Caa ceremonia odbya si jakby za mg: lub, kwiaty, wiece, szczliwa
twarz matki, blask w oczach Luke'a. W kocu Jocelyn zrezygnowaa z fantazyjnego stroju i
pokazaa si w biaej sukni z wosami upitymi w kok, z ktrego wymykay si wosy i, tak
- na gowie utrzymywa si dziki kolorowemu owkowi. Luke'owi, przystojnemu w
szarym garniturze, to nie przeszkadzao.
Teraz rozsadzano goci. Kilka wilkoakw odsuwao krzesa i ukadao prezenty na
dugim stole. Prezent od Clary, portret przedstawiajcy jej mam i Luke'a, namalowany
przez ni sam, wisia na cianie. Kochaa malowa; uwielbiaa czu w rkach pdzel i
farby - moga tworzy nie runy, tylko co piknego, co, czym w przyszoci bdzie moga
cieszy oczy.
Jocelyn bya zajta tuleniem Mai, rozbawionej entuzjazmem panny modej. Bat
rozmawia z Lukiem, ktry wydawa si oszoomiony, ale w pozytywnym tego sowa
znaczeniu. Clary umiechna si do nich, po czym wysza na zewntrz.
Ksiyc unosi si wysoko, owietlajc jezioro i cae gospodarstwo. Lampiony,
bujajce si lekko na wietrze, zawieszono na wszystkich drzewach. cieki wyoono
maymi, wieccymi krysztaami byo to dzieo Magnusa. Ale gdzie podzia si on sam?
Clary nie widziaa go w tumie podczas ceremonii, cho zauwaya wszystkich innych:
Mai i Bata, Isabelle w srebrnej sukience, Aleca w ciemnym garniturze i Jace'a, ktry
porzuci gdzie krawat, zapewne na jednym z krzeww. Pojawili si nawet Robert i Maryse,
naprawd uprzejmi; Clary nie miaa pojcia, co si midzy nimi dziao i nikogo o to nie
pytaa.
Skierowaa si do najwikszego namiotu, gdzie znajdowao si miejsce dla DJ'a czyli
Bata, a cz sfory i kilku innych goci przygotowywao miejsce do taca. Stoy oboono
bia tkanin i poustawiano na nich stare zestawy porcelany z farmy, pochodzce z lat, gdy
Luke przeszukiwa okoliczne pchle targi. Naczynia w ogle do siebie nie pasoway, a za
szklanki suyy stare soiki po konfiturach, na ktrych jej mama namalowaa astry i
koniczyny na podstawkach, rwnie niedopasowanych do kompletu. Clary pomylaa, e to
najadniejszy lub jaki w yciu widziaa.
Na dugim stole poustawiano kieliszki do szampana; obok sta Jace, a gdy j
zobaczy, unis kieliszek i mrugn do niej. Postawi na niead: lekko pognieciona

marynarka, zmierzwione wosy, a do tego brak krawata; jego skra z pierwszym


mocniejszym socem nabraa zocistego odcienia. By tak pikny, e przyprawiao j to o
bl serca.
Sta z Isabelle i Alekiem; Isabelle wygldaa oszaamiajco z wosami zwizanymi w
luny wze. Clary wiedziaa, e nawet za milion lat nie bdzie w stanie by tak elegancka,
ale ju j to nie obchodzio. Isabelle to Isabelle, a Clary bya wdziczna za jej istnienie, bo
dziki temu wiat stawa si z kadym jej umiechem bardziej ywy. Isabelle zagwizdaa
teraz, rozgldajc si po namiocie.
- Spjrzcie na to.
Clary spojrzaa... i utkwia wzrok w jednym punkcie. Zobaczya dziewczyn
wygldajc na okoo dziewitnacie lat; miaa rozpuszczone, brzowe wosy i sodk
twarz. Zaoya zielon sukienk, nieco starowieck jak na wspczesn mod, a na jej szyi
byszcza jadeitowy naszyjnik. Clary widziaa j wczeniej, w Alicante. Rozmawiaa z
Magnusem podczas przyjcia na Placu Anioa.
Trzymaa za rk znajomo wygldajcego, bardzo przystojnego chopca ze
zmierzwionymi, ciemnymi wosami; by wysoki i smuky w ciemnym garniturze oraz biaej
koszuli, ktra uwydatniaa jego twarz o wysokich kociach policzkowych. Gdy Clary im si
przygldaa, pochyli si i powiedzia jej co na ucho, a ona umiechna si, jej twarz
promieniaa.
- Brat Zachariasz - powiedziaa Isabelle. - Model - od stycznia a po grudzie - w
kalendarzu Seksownych Cichych Braci. Co on tu robi?
- Jest co takiego jak kalendarz Seksownych Cichych Braci? - zapyta Alec. Sprzedaj go?
- Zapomnij powiedziaa jego siostra i go szturchna. - Magnus pojawi si lada
chwila.
- A gdzie jest Magnus? - zapytaa Clary.
Isabelle umiechna si ponad brzegiem kieliszka z szampanem.
- Ma co do zaatwienia.
Clary obejrzaa si w kierunku, gdzie staa dziewczyna z Zachariaszem, ale ju
zniknli w tumie.
aowaa, e zniknli... byo w tej dziewczynie co, co j fascynowao, ale chwil
pniej Jace chwyci j za nadgarstek, odstawiajc kieliszek.
- Chod zataczy - powiedzia.
Clary spojrzaa na parkiet. Bat zaj miejsce DJ'a, ale muzyka jeszcze nie graa. W
kcie stao pianino, a Catarina Loss, z byszczc, niebiesk skr, co na nim brzdkaa.
- Nie ma muzyki - zauwaya.
Jace si umiechn.
- Nie potrzebujemy jej.
- Iiiiii oto znak, e mamy si zmywa - rzucia Isabelle, chwytajc Aleca za okie,
po czym pocigna go w tum.
Jace umiecha si, patrzc na nich.
- Isabelle dostaje uczulenia od sentymentalnoci - powiedziaa Clary. - Ale, serio, nie
moemy taczy bez muzyki. Wszyscy bd si na nas gapi...
- Wic pjdmy gdzie, gdzie nikt nas nie zobaczy - odpar Jace i odcign j z dala
od namiotu. Teraz trwao to, co Jocelyn nazywaa niebiesk godzin, gdy wszystko
skrywa pmrok, a biay namiot ustawiony na mikkiej strawie poyskiwa niczym srebrne
ostrze.

Jace pocign j w swoj stron, ich ciaa dopasoway si do siebie; owin rce
wok jej talii, ustami dotykajc karku.
- Moglibymy pj do domu - powiedzia. - S tam sypialnie.
Obrcia si w jego ramionach i szturchna go w pier, mocno.
- To lub mojej mamy - rzucia. - Nie bdziemy uprawia seksu. W ogle.
- Ale w ogle to mj ulubiony sposb na seks.
- Dom jest peen wampirw - powiedziaa wesoo. Dostali zaproszenie. Pojawili si
zeszej nocy. Czekaj do zachodu soca, eby wyj.
- Luke zaprosi wampiry?
- Maia to zrobia. To taki gest pokoju. Staraj si dogada.
- Wampiry na pewno uszanuj nasz prywatno.
- Z pewnoci nie - powiedziaa Clary i odcigna go od cieki prowadzcej do
domu, kierujc si ku drzewom. Tutaj by cie i dobre miejsce, by si skry; ziemi
przecinay wystajce korzenie drzew i pokryway rosnce dookoa w skupiskach biae
kwiaty.
Opara si o pie, przycigajc Jace'a tak, e przylgn do niej, kadc donie na
wysokoci jej ramion, gdy go obja. Wygadzia mikk tkanin jego marynarki.
- Kocham ci - wyznaa.
Spojrza na ni.
- Myl, e wiem, co miaa na myli Madame Dorothea - powiedzia. - Gdy
stwierdzia, e zakocham si w niewaciwej osobie.
Clary wytrzeszczya oczy. Zastanawiaa si czy wanie mia zamiar z ni zerwa.
Jeli tak, bdzie miaa sowo lub dwa do powiedzenia Jace'owi o jego wyczuciu czasu, po
tym jak ju utopi go w jeziorze.
Wzi gboki oddech.
- Sprawia, e kwestionowaem samego siebie - powiedzia. - Cay czas, kadego
dnia. Wychowano mnie w przekonaniu, e musz by idealny. Idealny wojownik, idealny
syn. Nawet, gdy zamieszkaem z Lightwoodami, mylaem, e musz by idealny, bo
inaczej mnie odel. Nie sdziem, e mio przychodzi z przebaczeniem. A wtedy
pojawia si ty, niszczc wszystko, w co wierzyem, a ja zaczem inaczej patrze na to
wszystko. Miaa w sobie... tak wiele mioci, tak wiele przebaczenia i wiary. Wic
zaczem myle, e moe jestem wart tej wiary. e nie musz by idealny; wystarczy, e
bd tylko prbowa. - Opuci powieki; widziaa jak na jego skroni pulsuje ya, czua jego
napicie. - Wic pomylaem, e bya nieodpowiedni osob dla Jace'a, ktrym byem, ale
nie dla Jace'a, ktrym jestem teraz, tym, ktrym pomoga mi si sta. Zmienia mnie na
lepsze i nawet jeli od mnie odejdziesz, wci pozostan taki, jaki jestem - urwa. - Co nie
znaczy, e powinna mnie zostawi - doda szybko, dotykajc czoem jej wasnego. Powiedz co, Clary.
Rce trzyma na jej ramionach, ogrzewajc jej skr; czua jak dry. Jego oczy byy
zote nawet w niebieskim wietle zmierzchu. Przypomniaa sobie jego spojrzenie, kiedy
spotkaa go po raz pierwszy - twarde i odlege, nawet przeraajce, ale dopiero po pewnym
czasie dojrzaa na tyle, by zrozumie, e to, na co patrzy, to tarcza powstaa po siedemnastu
latach samoobrony. Siedemnacie lat chronienia wasnego serca.
- Drysz - powiedziaa z lekkim zaskoczeniem.
- Przez ciebie - odpar, jego oddech askota jej policzek, gdy zsuwa rce po jej
ramionach. - Za kadym razem... za kadym razem.
- Czy mog ci powiedzie pewien nudny naukowy fakt? - wyszeptaa. - Zao si, e

nie uczye si tego na zajciach historii Nocnych owcw.


- Jeli chcesz odcign mnie od mwienia o moich uczuciach, to nie jeste zbyt
subtelna. - Dotkn jej twarzy. - Wiesz, e wygaszam takie przemwienia. W porzdku. Nie
musisz odwdzicza si tym samym. Po prostu mi powiedz, e mnie kochasz.
- Nie prbuj ci od niczego odciga. - Uniosa do i poruszya palcami. - W ciele
czowieka istniej setki trylionw komrek - powiedziaa. - I kada komrka w moim ciele
ci kocha. Te komrki obumieraj, a na ich miejsce powstaj nowe; te nowe kochaj ci
jeszcze bardziej ni stare i dlatego kadego dnia kocham ci jeszcze bardziej. To nauka. Gdy
umr i spal moje ciao, gdy zamieni si w proch, ktry zmiesza si z powietrzem, ziemi,
drzewami i gwiazdami, to kady, kto bdzie wdycha to powietrze, spojrzy na kwiaty
rosnce na tej ziemi albo na gwiazdy, bdzie o tobie pamita i ci kocha, poniewa wanie
tak bardzo ci kocham. - Umiechna si. - Co powiesz na tak mow?
Patrzy si na ni oniemiay, co byo chyba jednym z pierwszych razw w jego yciu.
Zanim zdy cokolwiek powiedzie, stana na palcach, eby go pocaowa - na pocztku
byo to zwyczajne zetknicie warg, ale pocaunek szybko si pogbi, a Jace rozchyli jej
wargi; ich jzyki zetkny si, a ona moga go posmakowa: czua sodycz Jace'a
wymieszan z szampanem. Jego rce gorczkowo wdroway po jej plecach, wzdu
krgosupa, po jedwabnym materiale sukienki, nagich opatkach, przycigajc j do niego.
Wsuna mu rce pod marynark, zastanawiajc si, czy moe jednak nie powinni pj do
domu, nawet jeli rzeczywicie by peen wampirw...
- Interesujce - powiedzia rozbawiony gos, a Clary szybko odsuna si od Jace'a,
by zobaczy Magnusa stojcego pomidzy dwoma drzewami. Jego wysok posta owietla
blask ksiyca; wyrzek si czegokolwiek skandalicznego i zaoy idealnie lecy czarny
garnitur, ktry wyglda niczym plama z atramentu na tle ciemniejcego nieba.
- Interesujce? - powtrzy Jace. - Magnus, co ty tu robisz?
- Przyszedem po was - odpowiedzia. - Jest co, co moim zdaniem powinnicie
zobaczy.
Jace zamkn oczy, jakby modlc si o cierpliwo.
- JESTEMY ZAJCI.
- Widz - powiedzia Magnus. - Wiesz, mwi, e ycie jest krtkie, ale nie a tak.
Moe ono troch potrwa, a wy macie wszystkie te lata, by spdzi je ze sob, wic
naprawd sugeruj, ebycie ze mn poszli, bo potem moecie aowa, e tego nie
zrobilicie.
Clary odsuna si od drzewa, a Jace nadal trzyma j za rk.
- W porzdku - powiedziaa.
- W porzdku? - powtrzy Jace, idc za ni. - Powanie?
- Ufam Magnusowi - odpowiedziaa. - Jeli mwi, e to wane, to jest wane.
- A jeli nie, to utopi go w jeziorze - skwitowa Jace, powtarzajc jej wczeniejsz,
niewypowiedzian myl.
Ukrya umiech w ciemnoci.
Alec sta na skraju namiotu, obserwujc taczcych. Soce zaszo na tyle, e na
horyzoncie majaczya tylko czerwona una, dlatego te wampiry mogy ju doczy do
pozostaych goci. Niektre dyskretne elementy doczono ze wzgldu na nich - wrd
szklanych kieliszkw z szampanem stay inne, metalowe, ukrywajce znajdujcy si w nich
pyn.

Lily, gowa klanu wampirw w Nowym Jorku, przesuwaa zrcznie palcami po


klawiszach fortepianu, a namiot wypeniay jazzowe nuty.
Ponad muzyk wybi si dobiegajcy znad ucha Aleca gos.
- Uwaam, e ceremonia bya przepikna.
Alec odwrci si i zobaczy ojca, trzymajcego w duej doni smuky kieliszek z
szampanem i przesuwajcego wzrokiem po zgromadzonych gociach. Robert by
ogromnym i barczystym mczyzn - nigdy nie czu si dobrze w garniturze: wyglda,
jakby do jego zaoenia zmusi go zirytowany rodzic.
- Cze - powiedzia Alec. Widzia swoj mam stojc po drugiej stronie namiotu.
Rozmawiaa z Jocelyn. Maryse miaa we wosach wicej siwych kosmykw, ni pamita;
wygldaa elegancko, jak zawsze. - Mio, e si pojawie - doda niechtnie. Oboje byli
niemal bolenie wdziczni, e Alec i Isabelle wrcili do nich po Mrocznej Wojnie - zbyt
wdziczni, by zoci si czy ich kara. Zbyt wdziczni Alecowi, by powiedzie cokolwiek
na temat Magnusa; gdy jego matka wrcia do Nowego Jorku, zabra z Instytutu wszystkie
swoje rzeczy i przenis si do mieszkania na Brooklynie. Nadal zaglda do Instytutu
niemal kadego dnia i czsto widywa si z mam, ale Robert pozosta w Alicante, a Alec
nie prbowa si z nim kontaktowa. - Udawanie uprzejmoci wobec mamy, to... naprawd
mie z twojej strony.
Alec zobaczy, e jego ojciec drgn. Stara si by uprzejmy, ale nigdy mu to nie
wychodzio. Zawsze brzmiao to jak kamstwo.
- Nie udajemy, e jestemy dla siebie mili - powiedzia Robert. - Wci kocham
twoj matk; troszczymy si o siebie. My po prostu... nie moemy by maestwem.
Powinnimy zakoczy to ju wczeniej. Mylelimy, e postpujemy waciwie. Mielimy
dobre intencje.
- Droga do pieka - powiedzia zwile Alec i spojrza na swj kieliszek.
- Czasami - odezwa si Robert - wybierasz swoj drug powk, gdy jeste za
mody i zmieniasz si, a ta osoba nie zmienia si wraz z tob.
Alec wzi gboki oddech; poczu, jak w jego yach zaczyna buzowa gniew.
- Jeli prbujesz robi jakie przytyki wobec mnie i Magnusa, to wsad je sobie
gdzie - powiedzia. - Stracie prawo do rzdzenia mn, gdy oznajmie, e tak dugo, jak
masz co do powiedzenia, Nocny owca bdcy gejem nie jest prawdziwym Nocnym
owc. - Odstawi swj kieliszek na pobliski gonik. - Nie interesuje mnie...
- Alec. - Co w gosie Roberta sprawio, e Alec si odwrci; nie brzmia na zego,
tylko... zaamanego. - Ja zrobiem... powiedziaem... niewybaczalne rzeczy. Wiem o tym powiedzia. - Ale zawsze byem z ciebie dumny i teraz moja duma nie jest mniejsza.
- Nie wierz ci.
- Gdy byem w twoim wieku, albo nawet modszy, miaem parabatai powiedzia
jego ojciec.
- Tak, Michaela Waylanda - odpar Alec, nie dbajc o to, e w jego gosie sycha
gorycz, nie dbajc o wyraz twarzy ojca. - Wiem. To dlatego przygarnlicie Jace'a. Zawsze
mylaem, e nie moglicie by ze sob szczeglnie blisko. Nie wygldasz tak, jakby
bardzo za nim tskni albo myla, e nie yje.
- Nigdy nie wierzyem, e nie yje - powiedzia Robert. - Wiem, e trudno to sobie
wyobrazi; nasza wi zostaa zerwana przymusowo przez Clave, ale nawet przedtem
dorastalimy oddzielnie. Przez pewien czas bylimy najlepszymi przyjacimi; wtedy te
powiedzia mi, e mnie kocha.
Sposb, w jaki jego ojciec pooy nacisk na te sowa wywoay w Alecu szok.

- Michael Wayland by w tobie zakochany?


- Nie byem... dla niego miy - kontynuowa Robert. - Powiedziaem mu, e nigdy
wicej ma nie wypowiada tych sw. Byem przeraony i zostawiem go z tym wszystkim uczuciami i strachem samego, przez co ju nigdy nie bylimy ze sob blisko.
Zaopiekowaem si Jace'em, by jako, cho w niewielkim stopniu, to zrekompensowa, ale
wiem, e nie byo sposobu, by to naprawi. - Zerkn na Aleca, spojrzenie jego niebieskich
oczu byo pewne. - Uwaasz, e wstyd mi za ciebie, ale to za mnie jest mi wstyd. Patrz na
ciebie i widz swoj nieyczliwo wobec kogo, kto na to nie zasuy. W swoich dzieciach
widzimy siebie, lecz takich, ktrzy mog dokona lepszych wyborw ni my sami. Alec,
jeste o wiele lepszym czowiekiem ni ja jestem czy kiedykolwiek bd.
Alec sta nieruchomo. Pamita swj sen z demonicznego wymiaru, swojego ojca
mwicego wszystkim, jak jego syn jest odwany, jaki dobry z niego Nocny owca i
wojownik, ale nigdy nie wyobraa sobie, e powie mu, e jest dobrym czowiekiem.
W jaki sposb byo to o wiele lepsze.
Robert patrzy na niego z napiciem bardzo widocznym wok jego oczu i ust. Alec
nic nie mg na to poradzi, ale zastanawia si, czy ojciec powiedzia kiedykolwiek,
komukolwiek o Michaelu i ile kosztowao go powiedzenie tego teraz.
Dotkn lekko ramienia ojca - po raz pierwszy od miesicy zrobi to chtnie - a potem
opuci do.
- Dzikuj - powiedzia. - Za powiedzenie mi prawdy.
Nie byo to przebaczenie, nie cakiem, ale na pocztek wystarczyo.
Trawa bya wilgotna od chodu nadchodzcej nocy; Clary czua zimno przesikajce
przez jej sanday, gdy razem z Jace'em i Magnusem sza w kierunku namiotu. Widziaa
rzdy przygotowywanych stow, bysk porcelany i srebra. Kady oferowa swoj pomoc,
nawet ludzie, ktrych uwaaa za bardzo zdystansowanych: Kadir, Jia, Maryse.
Z namiotu dochodzia muzyka. Bat rozsiad si przy konsoli dla DJ'a, ale jazzowa
melodia pyna z fortepianu. Widziaa Aleca i jego ojca, pogronych w rozmowie, a potem
wrd tumu ujrzaa inne znajome twarze: Mai i Aline, a take Isabelle stojc niezrcznie
obok Simona...
Simon.
Clary stracia wtek. Jej serce zamaro raz, potem drugi; na przemian czua ciepo i
zimno, jakby miaa zaraz zemdle. To nie mg by Simon; to musia by kto inny. Jaki
inny chudy chopiec z brzowymi wosami i w okularach, ale mia na sobie t sam
wyblak koszulk, w ktrej widziaa go tego ranka, a przydugie wosy opaday mu na
twarz; umiecha si do niej niepewnie, dostrzegajc j wrd tumu i to by Simon, to by
Simon, to by Simon.
Nie zdawaa sobie sprawy, e zrywa si do biegu, dopki Magnus nie chwyci jej za
rami, zatrzymujc j elaznym uciskiem.
- Bd ostrona - powiedzia. - Nie pamita wszystkiego. Mogem przywrci mu
kilka wspomnie, nie wszystkie. Reszta musi poczeka, ale, Clary... pamitaj, e on nie
pamita. Nie oczekuj zbyt wiele.
Musiaa skin gow, bo puci j, a ona przedara si przez tum, wpada do
namiotu i rzucia si na Simona z tak si, e zatoczy si do tyu, niemal upadajc.
Nie ma ju wampirzej siy; powoli, powoli, mwi jej umys, ale caa jej reszta nie
chciaa sucha.

Zarzucia mu rce na szyj i wtulia si w niego, szlochajc.


Bya wiadoma, e tu obok stoj Isabelle, Jace i Maia, a jej mama do nich pdzi.
Clary odsuna si od Simona na tyle, by mc spojrze mu w twarz. To
zdecydowanie by Simon. Z tej odlegoci widziaa piegi na jego lewym policzku i malutk
blizn na wardze, ktra zostaa mu po wypadku z noyczkami w smej klasie.
- Simon - wyszeptaa. - Czy ty... poznajesz mnie? Wiesz, kim jestem?
Zsun okulary na grzbiet nosa. Jego rka draa lekko.
- Ja... - Rozejrza si dookoa. - Troch przypomina to spotkanie rodzinne, gdzie
ledwie kogokolwiek znam, ale wszyscy znaj mnie - powiedzia - To...
- Przytaczajce? - zapytaa Clary. Prbowaa ukry rozczarowanie gboko w sobie rozczarowanie faktem, e jej nie pozna. - To nic, e mnie nie poznajesz. Masz czas.
Spojrza na ni. Na jego twarzy malowaa si niepewno i nadzieja, a w jego
spojrzeniu widziaa oszoomienie, jakby dopiero obudzi si ze snu i nie mia pewnoci,
gdzie si znajduje.
Wtedy si umiechn.
- Nie wszystko pamitam - wyzna. - Jeszcze nie. Ale ciebie pamitam. - Unis jej
rk i dotkn zotego piercienia z Jasnego Dworu, ktry nosia na palcu wskazujcym. Clary - powiedzia. - Jeste Clary. Jeste moj najlepsz przyjacik.
Alec uda si w kierunku wzgrza, gdzie na ciece z widokiem na namiot sta
Magnus. Opiera si o drzewo z rkami w kieszeniach, a Alec doczy do niego, by
obserwowa jak skonsternowanego niczym nowonarodzone kacztko Simona otaczaj
przyjaciele: Jace, Maia i Luke, nawet Jocelyn, ktra pakaa ze szczcia, przytulajc go i
rozmazujc makija. Jedynie Isabelle nie naleaa do tej grupy - trzymaa si na uboczu, ze
splecionymi przed sob rkami i twarz niemal bez wyrazu.
- Mona by pomyle, e jej nie zaley - powiedzia Alec, gdy Magnus wycign
rk, by poprawi mu krawat. To wanie on pomg mu dobra garnitur i by bardzo dumny
z tego, e prki na nim maj odcie w kolorze oczu Aleca. - Ale jestem pewny, e jest
wrcz odwrotnie.
- Masz racj - odpar Magnus. - Zaley jej za bardzo; to dlatego zachowuje dystans.
- Chciabym zapyta, co zrobie, ale nie jestem pewien, czy chc wiedzie powiedzia Alec, opierajc si plecami o pier Magnusa, czujc ciepo jego ciaa. Magnus
opar brod na ramieniu Aleca i przez moment stali nieruchomo, patrzc na namiot i
odbywajc si w nim szczliw scenk. To byo mie z twoje strony
- Dokonaem wyboru, ktrego naleao dokona w tamtej chwili - powiedzia mu do
ucha Magnus. - Masz nadziej, e nie bdzie konsekwencji, a przynajmniej tych
powanych.
- Nie mylisz chyba, e twj ojciec bdzie wcieky? - zapyta Alec, a Magnus
zamia si sucho.
- Ma o wiele ciekawsze rzeczy do roboty ni zajmowanie si mn - odpar. - A co z
tob? Widziaem jak rozmawiasz z Robertem.
Alec czu jak Magnus sztywnieje, gdy powtrzy to, co powiedzia mu ojciec.
- Wiesz, nie przypuszczabym tego - skomentowa Magnus, gdy Alec skoczy
mwi. - A poznaem Michaela Waylanda. Czarownik wzruszy ramionami. Czyli to
prawda. Serce na zawsze pozostanie niedowiadczone i takie tam.

- Jak mylisz? Powinienem mu wybaczy?


- Myl, e to, co powiedzia, byo wyjanieniem, a nie usprawiedliwieniem jego
zachowania. Jeli mu wybaczysz, to zrb to dla siebie, nie dla niego. Zo to strata czasu. powiedzia Magnus. - Zwaszcza, e jeste jedn z najbardziej kochajcych osb, jakie
znam.
- To dlatego mi wybaczye? Zrobie to dla mnie czy dla siebie? - W gosie Aleca nie
byo zoci, jedynie ciekawo.
- Wybaczyem ci, poniewa ci kocham i nienawidz y bez ciebie. Ja tego
nienawidz, mj kot tego nienawidzi. I dlatego, e Catarina uzmysowia mi, e byem
gupi.
- Mmm. Lubi j.
Magnus obj Aleca i pooy donie pasko na jego piersi.
- Ty te mi wybaczye - powiedzia. - To, e nie byem w stanie uczyni ci
niemiertelnym i to, e nie mogem zakoczy wasnej niemiertelnoci.
- Nie ma o czym mwi - odpar Alec. - Nie chc y wiecznie. - Przykry doni
rk Magnusa i splt z nim palce. - Moe nie bdziemy mieli tak wiele czasu - powiedzia.
- Zestarzej si i umr. Ale obiecuj, e do tego czasu ci nie opuszcz. To jedyna obietnica,
jak mog zoy.
- Wielu Nocnych owcw nie doywa staroci - stwierdzi czarownik. Alec czu jego
szybki puls. To byo dziwne Magnus, ktry nie jest w stanie znale sw, cho mwienie
zwykle przychodzio mu z tak atwoci.
Obrci si w ramionach Magnusa i stan przodem do niego, wpatrujc si w kady
szczeg jego twarzy, co nigdy mu si nie nudzio: wysokie koci policzkowe, zoto-zielone
oczy, usta, ktre zawsze zdaway si umiecha, a teraz widzia na nich zmartwienie.
- Nawet gdyby to miay by tylko dni, to chc je wszystkie spdzi z tob. Czy to
cokolwiek znaczy?
- Tak - odpowiedzia Magnus. - To znaczy, e od dzisiaj kady dzie ma znaczenie.
Taczyli.
Lily graa na fortepianie co wolnego i piknego, a Clary, obejmowana przez Jace'a,
dryfowaa wrd goci. Dokadnie taki rodzaj taca lubia: bez skomplikowanych krokw,
w wikszoci koncentrujcy si na obejmowaniu partnera i niegrocy potkniciem si.
Opieraa policzek o pier Jace'a, tkanina pod jej skr bya wygnieciona i mikka.
Bawi si lokami, ktre wypady z jej koka, przesuwajc palcami po jej karku. Nie moga
nic poradzi na to, e przypomniaa sobie pewien sen, w ktrym taczya z Jace'em w Sali
Porozumie. Wtedy by taki odlegy i oziby; gdy na niego spogldaa, zdumiewao j, e
to ten sam Jace. Jace, ktrym pomoga mi si sta, powiedzia. Jace, ktrego lubi o wiele
bardziej.
Ale on nie by jedyn osob, ktra si zmienia; w niej take zaszy pewne zmiany.
Ju otwieraa usta, by mu to powiedzie, gdy poczua jak kto klepie j w rami. Odwrcia
si do mamy, ktra umiechaa si do nich.
- Jace powiedziaa Jocelyn. Mog ci o co prosi?
Jace i Clary przestali taczy; nadal nic nie powiedzieli. Jocelyn przez ostatnie p
roku bardziej polubia Jace'a; Clary powiedziaaby nawet, e jest wobec niego czua, cho
wci nie zachwycao jej, e jej crka ma chopaka Nocnego owc.

- Lily zmczya si graniem, a wszyscy chtnie by jeszcze posuchali pianina - grasz,


prawda? Clary mwia mi, jak jeste utalentowany. Zagraby dla nas?
Jace rzuci Clary spojrzenie tak szybkie, e zauwaya je tylko dlatego, e go znaa i
wiedziaa, kiedy na niego zerkn. Mia jednak dobre maniery i gdy trzeba byo, pokazywa
to.
Umiechn si do Jocelyn niczym anio i ruszy w stron podestu z pianinem.
Chwil pniej w namiocie rozlegy si pierwsze nuty muzyki klasycznej.
Tessa Gray i chopak, ktry by wczeniej bratem Zachariaszem siedzieli przy stole w
najdalszym kcie namiotu i patrzyli jak Jace Herondale przesuwa zrcznymi palcami po
klawiszach fortepianu. Nie mia krawata i rozpi grne guziki koszuli, a na jego twarzy
wida byo jak z pasj zatraci si w graniu.
- Chopin. - Tessa rozpoznaa melodi i umiechna si lekko. - Zastanawiam si...
Zastanawiam si, czy maa Emma Carstairs bdzie kiedy graa na skrzypcach.
- Ostronie - powiedzia ze miechem jej towarzysz. - Nie moesz narzuca takich
rzeczy.
- To trudne - odpara, zwracajc si do niego z powag. - Mgby powiedzie jej co
wicej o czcych was wiziach, by nie czua si tak samotna.
al wykrzywi kciki jego ust.
- Wiesz, e nie mog. Jeszcze nie. Zasugerowaem jej to. Tylko tyle mogem zrobi.
- Bdziemy mie na ni oko - powiedziaa Tessa. - Zawsze bdziemy mie na ni
oko. - Niemal z czci dotkna znakw na jego policzkach, pozostaociach po jego yciu
Cichego Brata. - Pamitam jak powiedziae mi, e ta wojna bya histori Lightwoodw,
Herondale'w i Fairchildw, tak samo jak Blackthornw i Carstairsw - to cudowne widzie
ich wszystkich. Lecz kiedy na nich patrz, widz cignc si za nimi przeszo. Patrz, jak
Jace Herondale gra i widz duchy, ktre rodz si w tej muzyce. A ty?
- Duchy s wspomnieniami, a my je zachowujemy, poniewa ci, ktrych kochamy,
nie opuszczaj tego wiata.
- Owszem - odpowiedziaa. - Chciaabym tylko, eby on by tutaj i nas zobaczy,
eby by tu z nami jeszcze jeden raz.
Poczua na doni dotyk jego czarnych wosw, gdy pochyli si, by delikatnie
ucaowa jej palce - by to dworski gest z minionej epoki.
- On jest tu z nami, Tesso. Widzi nas. Wierz w to. Czuj to, tak jak w przeszoci
czuem, kiedy by smutny, zy, samotny albo szczliwy.
Dotkna bransoletki z pere, ktr nosia na nadgarstku, a potem delikatnie
przesuna palcami po jego twarzy.
- A teraz co czuje? wyszeptaa. Jest szczliwy, smutny, samotny czy stskniony?
Nie mw tylko, e jest samotny. Musisz wiedzie. Zawsze wiedziae.
- Jest szczliwy, Tesso. Cieszy si, widzc nas razem, tak jak ja kiedy cieszyem si
widzc wasz dwjk. Umiechn si, a w tym umiechu zawarta bya caa prawda
wiata; puci jej rk, gdy si prostowa. W ich stron zmierzay dwie osoby; wysoka,
rudowosa kobieta i dziewczyna z wosami o tym samym odcieniu i zielonych oczach.
- Mwic o przeszoci - powiedzia. - Myl, e jest tu kto, kto chciaby z tob
porozmawia.
Clary obserwowaa Churcha z rozbawieniem, gdy mama si do niej przysuna. Kto

obwiesi go dziesitkami malekich, srebrnych dzwoneczkw, a on z wciekoci i z


zemsty wygryza dziur w jednej z ng fortepianu.
- Mamo odezwaa si Clary podejrzliwym gosem. - Co robisz?
Matka przesuwaa rk po jej wosach, patrzc na ni czule.
- Chciaabym, eby kogo poznaa - powiedziaa, chwytajc Clary za rk. - Ju
czas.
- Czas? Czas na co? - Clary pozwolia si poprowadzi, tylko lekko protestujc, do
ozdobionego biel stou ustawionego w roku namiotu. Ujrzaa brzowowos dziewczyn,
ktr widziaa ju wczeniej. Przygldaa si Clary, gdy ta podchodzia bliej. Brat
Zachariasz wsta; umiechn si lekko do Clary i ruszy w stron Magnusa, ktry akurat
wrci ze wzgrza, trzymajc Aleca za rk.
- Clary - powiedziaa Jocelyn. - Chciaabym, eby poznaa Tess.
- Isabelle.
Spojrzaa w gr. Opieraa si o bok fortepianu, pozwalajc pochon si melodii
granej przez Jace'a (i dwikom dobiegajcym z miejsca, gdzie Church wgryza si w
drewno). Melodia przypominaa jej dziecistwo, godziny spdzane przez Jace'a w pokoju
muzycznym i pynce przez sale w Instytucie kaskady nut.
To by Simon. Rozpi dinsow kurtk; widziaa na jego policzkach lekki rumieniec
wywoany ciepem i zakopotaniem. Byo w tym co obcego, w Simonie, ktry si
czerwieni, marz, ktremu byo ciepo i ktry dorasta - jednak z dala od niej.
Gdy jego spojrzenie zatrzymao si na niej, wida w nim byo zaciekawienie;
zauwaya w jego oczach pewne uznanie, ale nie cakowite. To nie tak Simon wczeniej na
ni patrzy. W jego spojrzeniu nie byo tsknoty, a ona nie miaa wraenia, e kto j
zauway - zauway Isabelle, t, ktr pokazywaa wiatu i t, ktr skrywaa w cieniu, a
do ktrej dostp miao naprawd niewiele osb.
Simon nalea do tej niewielkiej garstki. Teraz by jaki inny.
- Isabelle - powtrzy, a ona poczua na sobie zaciekawione spojrzenie Jace'a, ktrego
palce przesuway si sprawnie po klawiszach fortepianu. - Zataczysz ze mn?
Westchna i skina gow.
- W porzdku odpara i pozwolia poprowadzi si na parkiet. W butach na obcasie
dorwnywaa mu wzrostem; ich oczy znajdoway si na tej samej wysokoci. Za szkami
okularw jego oczy miay kolor kawy.
- Powiedzieli mi - powiedzia i odchrzkn - poza tym wyczuem te, e ty i ja...
- Nie przerwaa mu. - Nie rozmawiajmy o tym. Jeli nie pamitasz, to nie chc o
tym sucha.
Jedn do trzyma na jej opatce, drug na biodrze. Mia ciep skr, nie zimn, tak
jak pamitaa. Wydawa si bardzo ludzki i kruchy.
- Ale ja chc to pamita - odpar, a jej si przypomniao jak zawsze by ktliwy;
przynajmniej to si nie zmienio. - Troch pamitam... To nie tak, e nie wiem, kim jeste,
Isabelle.
- Nazywae mnie Izzy - powiedziaa, nagle czujc si bardzo zmczona. - Izzy, nie
Isabelle.
- Izzy - powtrzy. Pamitam jak si z tob caowaem.
Zadraa.
- Nie, nie pamitasz.
- Tak, pamitam - powiedzia. Przesun rce na jej plecy, palcami pieszczc skr
pod opatkami, co zawsze powodowao, e si wiercia. Mino kilka miesicy -

kontynuowa niskim gosem. - Wtedy nic nie zdawao si by w porzdku. Zawsze miaem
wraenie, e co straciem. A teraz wiem, e to byo to, to wszystko, ale take ty. Nie
pamitaem w cigu dnia. Ale w nocy niem o tobie, Isabelle.
- nilimy ci si?
- Tylko ty. Dziewczyna z bardzo ciemnymi oczami. - Dotkn delikatnie jej wosw. Magnus mwi mi, e byem bohaterem - powiedzia. - A gdy patrzysz na mnie, widz, e
szukasz tamtego chopaka. Chopaka, ktrego znaa, ktry by bohaterem i dokonywa
wspaniaych czynw. Nie pamitam tego. Nie wiem, czy to znaczy, e ju nie jestem
bohaterem. Ale chciabym sprbowa znowu by tamtym chopakiem. Tym, ktry caowa
ci, bo na to zasugiwa. Jeli bdziesz wystarczajco cierpliwa, by da mi sprbowa.
To byo takie w stylu Simona. Spojrzaa na niego i tym razem, gdy poczua
kiekujc nadziej, nie zdusia jej.
- Mog da ci sprbowa - powiedziaa. Tak wanie, sprbowa. Nie mog ci
niczego obieca.
- Nie oczekiwabym tego. - Jego twarz rozjania si, a w oczach pojawi si cie
wspomnienia. - Jeste amaczk serc, Isabelle Lightwood - powiedzia. - Przynajmniej to
pamitam.
- Tessa jest czarownic - oznajmia Jocelyn - cho bardzo nietypow. Pamitasz, jak
ci powiedziaam, e martwiam si, jak naoy na ciebie czar, ktry nakada si na kadego
nowonarodzonego Nocnego owc? Czar ochronny? I e to Brat Zachariasz i pewna
czarownica mi w tym pomogli? To bya wanie Tessa Gray.
- Powiedziaa mi, e to wtedy wpada na pomys z nazwiskiem Fray - Clary
usiada na krzele naprzeciwko Tessy. F od Fairchild - powiedziaa, uwiadamiajc
sobie prawd. - A reszta od Gray.
Tessa umiechna si.
- To by dla mnie zaszczyt.
- Bya malutka; nie moga tego pamita - powiedziaa Jocelyn, ale Clary mylaa o
tym, jak znajoma wydawaa jej si Tessa, gdy spotkaa j po raz pierwszy.
- Dlaczego mwisz mi to teraz? - zapytaa Clary, patrzc na matk, ktra staa przy
jej krzele, bawic si obrczk. - Dlaczego nie wczeniej?
- Chciaam by przy tym, gdyby ju zdecydowaa si ci powiedzie - wtrcia Tessa;
miaa melodyjny gos, delikatny i sodki, sycha te w nim byo pozostaoci brytyjskiego
akcentu. - Poza tym baam si, e zbyt dugo yam odizolowana od wiata Nocnych
owcw. Moje wspomnienia z tego ycia s zarwno sodkie jak i gorzkie, czasami bardziej
gorzkie.
Jocelyn pocaowaa Clary w czubek gowy.
- Moe porozmawiacie? - powiedziaa i posza w kierunku Luke'a, ktry rozmawia z
Kadirem.
Clary spojrzaa na umiechnit Tess i powiedziaa:
- Jeste czarownic, ale przyjanisz si z Cichym Bratem. Co wicej ni przyjanisz
- to troch dziwne, prawda?
Tessa opara okcie na stole. Na jej lewym nadgarstku zalnia bransoletka z pere;
dotkna jej jakby to by nawyk.
- Wszystko w moim yciu jest troch niezwyke, ale to samo mog powiedzie o
tobie, prawda? - Jej oczy byszczay. - Jace Herondale bardzo dobrze gra na pianinie.

- I zdaje sobie z tego spraw.


- To takie w stylu Herondale'w - zamiaa si Tessa. - Musz ci powiedzie, Clary,
e naprawd niedawno dowiedziaam si, i Jace zdecydowa, e chce by Herondale'em,
nie Lightwoodem. Obie rodziny s prawe i obie te rodziny znaam, ale to z Herondale'ami
byam bardziej zwizana. - Spojrzaa na Jace'a, a w jej gosie sycha byo zadum. - S
rodziny - Blackthornw, Herondale'w, Carstairsw - z ktrymi zawsze czuam szczegln
wi: Obserwowaam je z daleka, nauczyam si nie ingerowa w ich ycie. To dlatego po
Powstaniu postanowiam wycofa si do Spiralnego Labiryntu. Jest to miejsce tak odlege i
tak ukryte, i mylaam, e znajd tam spokj od tego, co si stao z Herondale'ami. A po
miertelnej Wojnie zapytaam Magnusa, czy powinnam zbliy si do Jace'a, porozmawia
z nim o historii Herondale'w, ale powiedzia mi, ebym daa mu czas. e dwiganie wiedzy
przeszoci jest trudnym zadaniem. Dlatego wrciam do Labiryntu. - Przekna lin. Miniony rok by mroczny - dla Nocnych owcw, Podziemnych, dla nas wszystkich. Tak
wiele strat i smutku. Do Spiralnego Labiryntu dotary plotki o Mrocznych, wic
pomylaam, e najlepsze, co mog zrobi, to pomc znale lek, ale takowego nie byo.
Sdziam, e uda nam si go znale. Jednak nie na wszystko istnieje lekarstwo. - Spojrzaa
na Zachariasza z byskiem w oczach. - Ale czasami zdarzaj si cuda. Zachariasz
opowiedzia mi, w jaki sposb ponownie sta si miertelnikiem. Powiedzia, e bya to
Historia Lightwoodw, Herondale'w i Fairchildw. - Nadal patrzya na Zachariasza,
ktry zajty by gaskaniem Churcha. Kot wspi si na stolik z kieliszkami i wesoo je
przewraca. Jej spojrzenie wypeniaa jednoczenie irytacja i czuo. - Nie wiesz, co to dla
mnie znaczy, jak wdziczna jestem za to, co zrobilicie dla mojego... dla Zachariasza. Co
wy wszyscy dla niego uczynilicie.
- To Jace, bardziej ni ktokolwiek inny. To... Czy wanie Zachariasz wzi Churcha
na rce? - Clary patrzya na to w zdumieniu. Zachariasz trzyma kota, ktry rozcign si
jakby nie mia koci, a ogon owin wok ramienia byego Cichego Brata. - Ten kot
wszystkich nienawidzi!
Tessa umiechna si lekko.
- Nie powiedziaabym, e wszystkich.
- Czyli e... Zachariasz jest teraz miertelnikiem? - zapytaa Clary. - Po prostu...
zwyczajnym Nocnym owc?
- Tak - odpowiedziaa Tessa. - Oboje znamy si od dawna. Spotykalimy si co roku,
na pocztku stycznia. W tym roku, gdy przyby na spotkanie, ku mojemu zdumieniu, by
miertelnikiem.
- A ty nie wiedziaa o tym, dopki ci si nie pokaza? Ja bym go zabia.
Tessa umiechna si szeroko.
- C, to by si mijao z celem. Poza tym, myl, e po prostu nie by pewny jak
zareaguj na to, e jest miertelnikiem, kiedy ja jestem niemiertelna. - Gdy Clary patrzya
na ni, widziaa Magnusa, jego mod twarz i stare oczy; przypominao jej to o smutku zbyt
trwaym i gbokim, by ludzie byli w stanie go zrozumie. - Zestarzeje si i umrze, a ja
pozostan taka jaka jestem. Ale ma za sob dugie ycie, dusze ni wikszo - rozumie
mnie. Oboje mamy wicej lat ni si wydaje. I kochamy si. To jest wane.
Tessa zamkna oczy i przez moment wydawao si, e daje si ople muzyce
pyncej z fortepianu.
- Mam co dla ciebie odezwaa si, otwierajc oczy - byy szare niczym woda
deszczowa. - Mam co dla was obojga, dla ciebie i Jace'a. - Wyja jaki przedmiot z
kieszeni i wycigna rk w kierunku Clary. By to stary piercie z wygrawerowanymi na

nim ptakami w locie. - Ten piercie nalea do Jamesa Herondale'a - powiedziaa. - To


prawdziwy piercie Herondale'w, bardzo stary. Skoro Jace zdecydowa si przyj
nazwisko Herondale'w, powinien go nosi.
Clary wzia piercie - pasowa na jej kciuk.
- Dzikuj powiedziaa. - Cho moesz da mu to osobicie. Moe teraz jest
odpowiedni moment, eby z nim porozmawia.
Tessa potrzsna gow.
- Spjrz, jaki jest szczliwy - odpara. - Decyduje, kim jest i kim chce by - czerpie
z tego rado. Powinien mie troch wicej czasu, by cieszy si tak jak teraz, nim na jego
barki ponownie spadnie ciar. - Signa po co, co leao na krzele obok niej i podaa to
Clary. Bya to kopia Kodeksu Nocnych owcw przewizana niebieskim aksamitem. - To
dla ciebie - powiedziaa. - Jestem pewna, e masz swj wasny, ale ten by dla mnie bardzo
cenny. Na okadce jest inskrypcja - widzisz? - Odwrcia ksik tak, e Clary zobaczya
zoty napis.
Suymy swobodnie, bowiem swobodnie kochamy, - przeczytaa Clary, po czym
spojrzaa na Tess. - Dzikuj; jest pikny. Jeste pewna, e chcesz mi go odda?
- Fairchildowie rwnie byli dla mnie wani powiedziaa. - A twoje rude wosy i
upr przypominaj mi ludzi, ktrych kochaam. Clary - kontynuowaa, a gdy si pochylia,
nad blatem zawis jej jadeitowy wisiorek. - Czuj czc nas pewn wi. Stracia brata i
ojca. Wiem, e postrzegaj ci jako crk Valentine'a Morgensterna i siostr Jonathana.
Zawsze bd ludzie oceniajcy ci na podstawie nazwiska i pyncej w twoich yach krwi.
Nie pozwl im decydowa o tym, kim jeste. Sama o ty decyduj. - Spojrzaa na Jace'a,
ktrego palce zrcznie przesuway si po klawiszach pianina. wiato wiec wpadao w jego
wosy, ktre wyglday jakby migotay w nich gwiazdy, i rozwietlao jego skr. - Wolno
nie jest prawem; to dar, ktry dostajemy w chwili narodzin. Mam nadziej, e oboje z
Jace'em go wykorzystacie.
- Mwisz tak powanie, Tesso. Nie strasz jej - powiedzia Zachariasz, stajc za
krzesem Tessy.
- Nie strasz! - odpowiedziaa ze miechem; odchylaa gow do tyu, a Clary
zastanawiaa si, czy wygldaa tak samo, gdy patrzya na Jace'a. Miaa nadziej, e tak. W
spojrzeniu Tessy wida byo poczucie bezpieczestwa i szczcie, a tak wanie wygldaa
osoba przekonana o sile uczucia. - Po prostu daj jej rady.
- Brzmi przeraajco. - Dziwne byo to, jak brzmia gos Zachariasza, kiedy nie
rozbrzmiewa w gowie Clary - mia silniejszy ni Tessa brytyjski akcent. Sycha byo w
tym gosie miech, gdy schyli si i pomg dziewczynie wsta z krzesa. - Obawiam si, e
musimy i; przed nami duga droga.
- Dokd jedziecie? - zapytaa Clary, trzymajc Kodeks na kolanach.
- Do Los Angeles - odpowiedziaa Tessa, a Clary przypomniaa sobie, jak mwia, e
Blackthornowie s dla niej wani. Clary cieszya si, e to syszy. Wiedziaa, e od tej pory
Emma i pozostali zamieszkaj w Instytucie z wujkiem Juliana, ale myl, e bdzie czuwa
nad nimi kto wyjtkowy, kto w stylu anioa stra, bya pocieszajca.
- Dobrze byo ci pozna - powiedziaa Clary. - Dzikuj. Za wszystko.
Tessa umiechna si promiennie i znikna w tumie, mwic, e chce poegna si
z Jocelyn; Zachariasz sign po ich wierzchnie nakrycia, a Clary obserwowaa go z
zaciekawieniem.

- Pamitam jak kiedy powiedziae mi, - rzeka - e w swoim yciu najbardziej na


wiecie kochae dwie osoby. Czy Tessa bya jedn z nich?
- Ona jest jedn z nich - odpowiedzia uprzejmie, zakadajc marynark. - Nie
przestaem kocha ani jej ani mojego parabatai; mio nie koczy si w chwili czyjej
mierci.
- Twojego parabatai? Stracie parabatai? - zapytaa Clary, czujc al z powodu jego
straty; wiedziaa, co to znaczy dla Nephilim.
- Nie znikn z mojego serca, bo o nim nie zapomniaem - powiedzia i usyszaa cie
smutku w jego gosie; w gowie ujrzaa go w Cichym Miecie, spowitego w jasne szaty. Skadamy si z fragmentw tego, co pamitamy. Trzymamy w sobie nadzieje i lki tych,
ktrzy nas kochaj. Tak dugo jak istniej mio i wspomnienia, nie ma czego takiego jak
prawdziwa strata.
Clary pomylaa o Maksie, Amatis, Raphaelu i Jordanie, a nawet o Jonathanie i
poczua, jak w oczach zbieraj jej si zy.
Zachariasz zarzuci na szyj szalik Tessy.
- Powiedz Jace'owi Herondale'owi, e bardzo dobrze gra drugi koncert Chopina powiedzia i znikn w tumie, podajc za Tess. Patrzya za nim, trzymajc w rkach
piercie i Kodeks.
- Widzia kto Churcha? - Usyszaa gos. To bya Isabelle. Trzymaa Simona pod
rk. Maia staa obok nich, bawic si zot spink do wosw. - Myl, e Zachariasz
ukrad nam kota. Przysigam, e widziaam, jak sadza Churcha na tylnim siedzeniu
samochodu.
- Niemoliwe - powiedzia Jace, pojawiajc si u boku Clary; rkawy mia
podwinite do okci, a od grania zaczerwieniy mu si policzki. - Church wszystkich
nienawidzi.
- Nie wszystkich - mrukna z umiechem Clary.
Simon patrzy na Jace'a jakby zafascynowany, a jednoczenie zaniepokojony.
- Czy ja... czy my kiedykolwiek... czy ja ci ugryzem?
Jace dotkn blizny na szyi.
- Nie mog uwierzy, e pamitasz akurat to.
- My... turlalimy si po pokadzie odzi?
- Tak, ugryze mnie, tak, w pewnym sensie mi si to podobao, tak, nie mwmy o
tym wicej powiedzia Jace. - Ju nie jeste wampirem. Skup si.
- eby byo sprawiedliwie, Aleca te ugryze dodaa Isabelle.
- A to kiedy si stao? - zapytaa Maia, jej twarz janiaa z rozbawienia, gdy podszed
do nich Bat i stan za ni; bez sowa wyj jej spink z doni, wsun z powrotem w jej
wosy i zapi mocno. Przez chwil bawi si ciemnymi kosmykami.
- Co si stao w demonicznym wymiarze, pozostaje w demonicznym wymiarze powiedzia Jace. Spojrza na Clary. - Chcesz i na spacer?
- Na spacer czy na spacer? - zapytaa Isabelle. - W sensie, czy zamierzacie...
- Myl, e wszyscy powinnimy pj nad jezioro - powiedziaa Clary, wstajc z
Kodeksem w jednej rce, a piercieniem w drugiej. - Tam jest piknie. Zwaszcza w nocy.
Chciaabym, eby moi przyjaciele to zobaczyli8.
- Pamitam - powiedzia Simon i posa jej umiech, ktry sprawi, e serce uroso jej
w piersi. Przyjedali na farm kadego lata; to miejsce zawsze kojarzyo jej si z
Simonem. To, e je pamita sprawiao, e czua si szczliwsza, ni moga to sobie
wyobrazi.

Clary wsuna rk w do Jace'a, gdy wszyscy zaczli oddala si od namiotu, a


Isabelle podesza do Aleca i powiedziaa mu, eby poszed po Magnusa. Wczeniej Clary
chciaa by sama z Jace'em; teraz pragna, by byli wszyscy razem.
Pokochaa Jace'a i miaa wraenie, e kocha go ju od bardzo dawna; kochaa go tak
mocno, e czasami czua, i mogaby za to umrze, poniewa byo to co, czego chciaa, a
mie nie moga. Ale teraz to si zmienio: desperacj zastpiy spokj i rado. Teraz nie
miaa ju wraenia, e kada chwila z nim spdzona moga zosta jej odebrana i skoczy
si katastrof; teraz, gdy moga wyobraa sobie z nim cae ycie pene spokoju, radoci,
relaksu czy dobroci, nie chciaa niczego wicej poza pjciem z przyjacimi nad jezioro
przy farmie i witowaniem.
Gdy szli drog nad jezioro, obejrzaa si. Przy namiocie stali Jocelyn i Luke,
8 Biedny Jace xD /Mc.
obserwujc nich. Zobaczya umiech Luke'a, gdy jej mama podniosa rk i pomachaa jej, a
potem obja nowego ma. Oni przeyli to samo, pomylaa, lata rozki i smutku, a teraz
mieli przed sob cae ycie.
Cae ycie.
Uniosa rk i rwnie pomachaa, po czym pobiega za swoimi przyjacimi.
Gdy podesza do niego Catarina, Magnus opiera si o cian stodoy, przygldajc
si zagbionym w rozmowie Clary i Tessie. Wpite we wosy niebieskie kwiaty
podkrelay kolor jej skry. Spojrza w kierunku jeziora, ktrego tafla lnia niczym woda
nabrana w donie.
- Wygldasz na zmartwionego - powiedziaa Catarina, kadc mu rk na ramieniu.
Co si stao? Widziaam, jak caujesz si z chopcem Nocnym owc, wic nie moe
chodzi o to.
Magnus pokrci gow.
- Nie. Midzy mn a Alekiem wszystko w porzdku.
- Widziaam te, e rozmawiae z Tess - dodaa Catarina, wycigajc szyj, jakby
szukaa kogo w tumie. - Dziwne jest mie j na miejscu. Czy to ci martwi? Zderzenie
przeszoci i przyszoci: to musi by dziwne uczucie.
- By moe - odpar Magnus, cho nie sdzi, eby chodzio o to. - Stare duchy,
cienie tego, co mogo si wydarzy. Chocia zawsze lubiem Tess i jej chopcw.
- Jej syn by kopotliwy - powiedziaa Catarina.
- Crka rwnie - zamia si Magnus, cho dwik ten by kruchy niczym gazka
zim. - Czuj na barkach ciar minionych dni, Catarino. Przypominaj mi si popenione
bdy. Sysz rne rzeczy, pomruki w podziemnym wiecie, plotki o nadchodzcej walce.
Jasny Dwr to dumne istoty; nie objedzie si bez odwetu z ich strony.
- S dumni lecz cierpliwi - rzeka Catarina. - Z zemst mog si wstrzymywa przez
wiele pokole. Nie moesz teraz ba si tego, co nadejdzie, nie kiedy cie ten moe opa
na nas dopiero za wiele lat.
Magnus nie patrzy na Catarin; spojrzenie skierowa w stron namiotu, gdzie Clary
rozmawiaa z Tess, Alec sta z Mai i Batem, a Isabella taczya z Simonem do granej
przez Jace'a melodii; sodkie nuty Chopina przypominay mu inne czasy, melodi gran na
skrzypcach w czasie pewnych wit Boego Narodzenia.
- Ach - skomentowaa Catarina. - Martwisz si o nich; martwisz si, e ten cie

padnie na tych, ktrych kochasz.


- Na nich albo na ich dzieci. - Alec odczy si od pozostaych i skierowa ku
stodole. Magnus si mu przyglda - chopak stanowi cie na tle ciemniejszego nieba.
- Lepiej kocha i ba si ni nic nie czu. To w ten sposb kamieniejemy powiedziaa Catarina i dotkna jego ramienia. - Przykro mi z powodu Raphaela. Wiem, e
kiedy ocalie mu ycie.
- A on ocali moje - odpowiedzia Magnus i spojrza w gr, gdy podszed do nich
Alec. Chopak uprzejmie skin Catarinie gow.
- Magnus, idziemy nad jezioro - powiedzia. - Chciaby pj z nami?
- Po co? - zapyta Magnus.
Alec wzruszy ramionami.
- Clary mwi, e tam jest adnie - odpar. - To znaczy, widziaem je ju wczeniej, ale
wtedy unosi si nad nim wielki anio, przez co nie bardzo si skupiaem na jeziorze. Wycign rk. - Chod. Wszyscy idziemy.
Catarina umiechna si.
- Carpe diem. - Zwrcia si do Magnusa. - Nie tra czasu na zgryzoty. - Uniosa
spdnic i ruszya przez trawnik jej stopy miay taki sam kolor jak wyrastajce ponad
traw kwiaty.
Magnus wzi Aleca za rk.
Nad jeziorem latay wietliki. Rozjaniay noc, gdy przybya grupa rozkadaa kurtki
i koce, ktre wyczarowa Magnus, twierdzc, e s cieniutkie jak powietrze, co, jak sdzia
Clary, oznaczao, e przyzwa je z Bed Bath & Beyond.
Woda miaa barw przydymionego zota; odbijay si w niej niebo i tysice gwiazd.
Clary syszaa, jak Alec wymienia wszystkie konstelacje: Lew, Orion, Pegaz. Maia zrzucia
buty i spacerowaa boso wzdu jeziora. Bat poda za ni, a Clary zauwaya, e z
wahaniem wzi j za rk.
Pozwolia mu na to.
Simon i Isabelle leeli razem, szepcc co do siebie. Co jaki czas syszaa miech
Isabelle. Jej twarz bya pogodniejsza ni w czasie minionych miesicy.
Jace usiad na jednym z kocw, sadzajc Clary przed sob; nogi wycign po jej
bokach. Opara si o niego, czujc na plecach bicie jego serca. Obj j ramieniem, a jego
palce dotkny spoczywajcego na jej kolanach Kodeksu.
- Co to?
- Prezent dla mnie. Dla ciebie te mam - powiedziaa i chwycia jego rk,
rozprostowujc mu palce, jeden po drugim. Na otwartej doni pooya stary, srebrny
piercie.
- Piercie Herondale'w? - Brzmia na oszoomionego. - Skd go...
- Nalea do Jamesa Herondale'a - powiedziaa. - Nie mam przy sobie drzewa
genealogicznego, wic nie wiem, co to dokadnie oznacza, ale niewtpliwie by on jednym z
twoich przodkw. Pamitam, jak mwie, e elazne Siostry maj zrobi dla ciebie nowy,
poniewa Stephen swojego ci nie pozostawi; teraz masz ju swj.
Wsun go na palec prawej doni.
- Za kadym razem - powiedzia cicho. - Za kadym razem, gdy wydaje mi si, e
straciem kawaek siebie, ty mi go przywracasz.
Nie moga znale odpowiednich sw, wic nie powiedziaa nic; po prostu
odwrcia si w jego ramionach i pocaowaa go w policzek. Wyglda piknie w nocnym
wietle rzucanym przez gwiazdy na jego wosy, oczy i piercie Herondale'w bdcy

przypomnieniem tego, co byo i tego, co przyniesie przyszo.


Skadamy si z fragmentw tego, co pamitamy. Trzymamy w sobie nadzieje i lki
tych, ktrzy nas kochaj. Tak dugo jak istniej mio i wspomnienia, nie ma czego
takiego jak prawdziwa strata.
- Podoba ci si nazwisko Herondale? - zapyta.
- To twoje nazwisko, wic je uwielbiam - odpowiedziaa.
- Jest par niefajnych nazwisk Nocnych owcw, z ktrymi mogem skoczy powiedzia. - Bloodstick. Ravenhaven.9
9 Blood-stick krew-patyk. (Krwawy patyk?) i Raven-haven kruk-niebo (Moe krucze niebo?)
|K.
Si nie dziwi, e nie ma takich nazwisk xD /Mc.
- Nie ma mowy, eby Bloodstick byo nazwiskiem.
- Moe wpado w nieask - przyzna. - Herondale, z drugiej strony, ma przyjemny
wydwik. Kto mgby powiedzie - melodyczny. Pomyl jak brzmi Clary Herondale.
- O mj Boe, brzmi okropnie.
- Wszyscy musimy si powica dla mioci. - Umiechn si szeroko i chwyci
Kodeks. - Ma ju troch. To stare wydanie - powiedzia, odwracajc go na drug stron. Inskrypcja na tylnej okadce to Milton.
- Oczywicie, e to wiesz - powiedziaa czule i opara si na niego, gdy obrci
ksik w rkach. Magnus rozpali ogie, ktry pon wesoo, wysyajc iskry w niebo.
wiato pomieni odbijao si w naszyjniku Isabelle, ktra odwrcia si do Simona, by mu
co powiedzie; z oczu Magnusa wydobyway si wesoe byski, a zmcona woda jeziora
barwia si na zoto. Emanujcy od ogniska blask owietla take inskrypcj na Kodeksie,
ktr Jace czyta jej cicho, gosem mikkim niczym dobiegajca z dali muzyka.
Suymy swobodnie, bowiem swobodnie kochamy,
Mogc wybiera: kocha lub nie kocha;
I tym stoimy albo upadamy.10
TUMACZENIE: KlaudiaRyan
KOREKTA: Ma_cul,
10 John Milton Raj utracony. Tumaczenie: Maciej Somczyski

You might also like