You are on page 1of 310

PROLOG

Kiedy wyrywaymy chwasty w ogrodzie, powietrze wypenio si nagle


Biaym Szumem.
Zawsze le go znosiam - niezalenie od tego, czy przebywaam na
zewntrz, w Stowce czy w zamknitym Baraku. Kiedy si rozlega, widrujce
dwiki rozsadzay mi skronie z si bomby wodorowej. Inne dziewczta z
Thurmond ju po kilku minutach wracay do siebie, pozbywajc si
oszoomienia i mdoci tak, jak strzsa si zabkane dba trawy przyklejone
do ubrania. Ale ja? Zanim udawao mi si jako pozbiera, mijao zazwyczaj
kilka godzin.
Tym razem powinno by tak samo.
Ale nie byo.
Nie wiedziaam, za co spotkaa nas ta kara. Ogrodzenie otaczajce obz
byo pod napiciem. Znajdowaymy si tak blisko, e w powietrzu
wyczuwaam zapach spalenizny, a w ustach lekkie drgania emitowanego przez
siatk prdu. By moe kto zebra si na odwag i opuci teren Ogrodu... A
moe postanowi zici nasze marzenia i rzuci kamieniem w gow stojcego
nieopodal onierza Si Specjalnych Psi... To wynagrodzioby nam cierpienie.
Pamitaam tylko, e przez znajdujce si nad nami megafony rykny
dwa sygnay ostrzegawcze: krtki i dugi. Kiedy przylgnam do wilgotnej
ziemi, z caej siy przyciskajc donie do uszu, poczuam dreszcz na karku. W
napiciu czekaam na cios.
Ryk gonikw nie przypomina typowego Biaego Szumu - tego
dziwnego brzczenia, ktre wypenia powietrze, gdy czowiek siedzi w zupenej
ciszy, ani delikatnego buczenia emitowanego przez ekran komputera. Rzd
Stanw Zjednoczonych oraz Departament do spraw Modziey ze Zdolnociami
Psionicznymi opracoway dwik bdcy poczeniem alarmu samochodowego
i wierta dentystycznego, a nastpnie wzmocniy go tak, by pkay od niego
bbenki.
I to dosownie. . Dwik hukn z gonikw, rozrywajc na strzpy kady
nerw w moim ciele i - zaguszajc krzyki setek nastoletnich odmiencw przedar si przez moje donie, po czym wcisn do mzgu, skd nie mogam go
ju wyrzuci.
Oczy zaszkliy mi si od ez. Wcisnam twarz w ziemi - na jzyku
czuam jedynie posmak krwi i gleby. Obok mnie upada dziewczyna. Jej usta
wykrzywione byy w niemym krzyku. Wszystko wok stracio nagle ostro.
Wydobywajcy si z gonikw dwik sprawi, e cae moje ciao
skrcao si w spazmach. Zwijaam si w konwulsjach niczym stary poky
kawaek papieru. Kto mn potrzsa. Syszaam jak wypowiada moje imi Ruby - ale byam zbyt daleko, eby odpowiedzie. Opadaam coraz gbiej tam,

gdzie nie byo ju niczego, jakby pochona mnie ziemia. Potem ogarna mnie
ciemno. I cisza.

1
Pierwsza umara Grace Somerfield.
A przynajmniej pierwsza w mojej klasie. Jestem pewna, e ju wczeniej
tysice, moe nawet setki tysicy dzieci odeszy w ten sam sposb. Mino
sporo czasu, zanim poczono ze sob te wydarzenia... A moe po prostu rzd
ukrywa przed nami prawd na dugo po tym, jak dzieci zaczy umiera.
Kiedy ich mier wysza w kocu na jaw, dyrekcja mojej podstawwki
stanowczo zakazaa nauczycielom i pracownikom szkoy rozmawia z nami o
tym, co okrelano wwczas chorob Everharta, nazwan tak na pamitk
Michaela Everharta - pierwszego nastolatka, ktry na ni zmar. Wkrtce jednak
nadano je, waciw nazw: ostra modziecza neurodegeneracja idiopatyczna w skrcie OMNI. Wwczas nie bya to ju jedynie choroba Michaela. Dotyczya
kadego z nas.
Wszyscy doroli, ktrych znaam, przytulali nas tylko, skrywajc prawd
za fasad umiechu. Wci znajdowaam si w swoim maym sonecznym
wiecie penym kucykw i kolorowych zabawek. Kiedy patrz wstecz, nie mog
uwierzy w swoj naiwno - przegapiam tyle tropw! Umkny mi nawet tak
wyrane sygnay, jak to, e mj tata, policjant, zacz bra nadgodziny, a gdy w
kocu wraca do domu, unika mnie jak ognia. Mama zacza mi podawa
najrniejsze witaminy i nawet przez chwil nie pozwalaa mi zosta samej.
Z drugiej strony i mama, i tata byli jedynakami, wic nie miaam nawet
kuzynw, ktrych mier mogaby by dla mnie ostrzeeniem. Co wicej, mama
nie pozwolia tacie na kupno tej wysysajcej dusz wylgarni szmiry i
bezmylnej rozrywki, zwanej te telewizorem, wic mojego maego wiata nie
burzyy adne przeraajce doniesienia. To wszystko, w poczeniu z kontrol
rodzicielsk naoon na internet - tak rygorystyczn, e nie powstydziaby si
jej CIA - sprawio, e bardziej ni ryzyko mierci przed ukoczeniem
dziesitego roku ycia zajmowao mnie uoenie pluszakw na ku.
Nie byam przygotowana na to, co nastpio pitnastego wrzenia.
Poprzedniej nocy pada deszcz, wic rodzice wysali mnie do szkoy w
czerwonych kaloszach. Na lekcji uczylimy si o dinozaurach i wiczylimy
kaligrafi, po czym pani Port z waciwym sobie wyrazem ulgi na twarzy
wypucia nas na przerw obiadow.
Wyranie pamitam kady szczeg tamtego posiku - nie dlatego, e
siedziaam naprzeciwko Grace, ale dlatego, e bya pierwsza i e w ogle nie
powinno si to byo wydarzy. Nie bya przecie stara jak mj dziadek. Nie
miaa te raka jak koleanka mojej mamy Sara. adnych alergii, kaszlu, urazw
gowy - nic. Umara zupenie niespodziewanie i zanim zrozumielimy, co si
stao, byo ju za pno.
Grace prbowaa wanie ustali, czy w jej galaretce utopia si mucha.
Czerwona masa dygotaa i niemal wypada z kubeczka, kiedy nieco za mocno

go cisna. Naturalnie wszyscy chcieli wypowiedzie si na temat tego, czy w


kubeczku znajduje si mucha, czy raczej wepchnity tam przez Grace kawaek
cukierka. Ja take.
- Nie kami - powiedziaa Grace. - Ja tylko...
Zamilka. Plastikowy pojemnik wylizgn jej si z palcw i uderzy o
st. Jej usta byy rozchylone, a wzrok wbity w punkt znajdujcy si gdzie za
moimi plecami. Zmarszczya czoo, jakby kto tumaczy jej wanie jakie
skomplikowane zagadnienie.
- Grace? - zapytaam. - Wszystko w porzdku?
Jej oczy bysny biakami i ucieky do tyu. Grace westchna lekko - tak
delikatnie, e nie zdoaa nawet zdmuchn kilku brzowych kosmykw, ktre
przykleiy jej si do ust.
Zamarlimy, chocia przecie wszyscy musielimy myle to samo Grace zemdlaa, tak jak Josh Preston, ktry tydzie czy dwa tygodnie wczeniej
straci przytomno na boisku, poniewa - jak wyjania nam pani Port - spad
mu poziom cukru czy stao si co rwnie nonsensownego.
Do naszego stolika podbiega jedna z czterech starszych pa, ktre w
biaym daszku i z gwizdkiem na szyi w czasie przerwy obiadowej patroloway
stowk i szkolne boisko. Nie wiem, czy poza mglistym pojciem na temat
reanimacji miaa jakiekolwiek uprawnienia medyczne, jednak natychmiast
cigna bezwadne ciao Grace na ziemi.
Wok niej zgromadzi si tum gapiw. Przycisna ucho do
jaskraworowej koszulki Grace, nasuchujc bicia jej serca, ale ono ju ustao.
Nie wiem, co ni kierowao, ale kobieta zacza nagle krzycze. Wkrtce
otoczyy nas biae daszki i zaciekawione twarze. Dopiero kiedy Ben Cho trci
nieruchom rk dziewczynki czubkiem buta, zrozumielimy, e Grace nie yje.
Dzieciaki krzyczay. Jedna z dziewczynek, Tess, zaniosa si takim
paczem, e nie moga zapa tchu. Wszystkie mae stopy rzuciy si w stron
wyjcia.
Siedziaam nieruchoma i otoczona przez tacki z niedojedzonym obiadem,
wpatrujc si w kubeczek galaretki. Ogarniao mnie przeraenie. Po chwili
czuam si tak, jakby moje rce i nogi na stae przyrosy do stolika. Nie wiem,
jak dugo bym tam siedziaa, gdyby szkolny ochroniarz nie wynis mnie ze
stowki.
Grace nie yje, mylaam tylko. Grace nie yje? Nie yje.
A to by dopiero pocztek.
Miesic pniej Centrum do spraw Zapobiegania i Kontroli Chorb
opublikowao list piciu symptomw OMNI, ktra miaa pomc rodzicom
stwierdzi, czy ich dziecko zagroone jest chorob. Wtedy nie ya ju poowa
mojej klasy.
Chocia mama dobrze ukrya ulotk, znalazam j przez przypadek, kiedy
wspiam si na blat w poszukiwaniu czekolady, schowanej przez mam midzy
produktami do pieczenia.

Jak rozpozna, czy Twoje dziecko znajduje si w grupie ryzyka?,


gosia broszurka. Ju kiedy widziaam t ognicie pomaraczow kartk, na
ktrej bya wydrukowana - kilka dni wczeniej pani Port wrczya j resztce
swoich uczniw. Oczywicie najpierw zoya j na cztery czci i spia trzema
zszywkami, tak abymy nie mieli dostpu do jej zawartoci. Na wierzchu
widnia trzykrotnie podkrelony napis: DO RK WASNYCH RODZICW
RUBY. Trzykrotne podkrelenie to nie przelewki. Gdybym otworzya
broszurk, rodzice z pewnoci daliby mi szlaban.
Szczcie mi jednak sprzyjao - papier by ju rozerwany.
1. Twoje dziecko z dnia na dzie staje si pospne, wycofane i/lub traci
zainteresowanie ulubionymi zajciami.
2. Zaczyna mie trudnoci w koncentracji lub nadmiernie skupia si na
poszczeglnych czynnociach, przez co traci poczucie czasu i/lub zaniedbuje
siebie i innych.
3. Ma halucynacje, nudnoci, przewleke migreny, problemy z pamici
i/lub zaburzenia przytomnoci.
4. Twojemu dziecku coraz czciej zdarzaj si ataki agresji, gwatowne
zachowanie lub akty samookaleczania (na jego ciele pojawiaj si oparzenia,
siniaki i rany cite niewiadomego pochodzenia).
5. Zachowanie lub umiejtnoci Twojego dziecka s niezrozumiae,
niebezpieczne i naraaj Ciebie oraz innych na fizyczne niebezpieczestwo.
JELI ZAUWAYSZ U SWOJEGO DZIECKA KTRYKOLWIEK
Z POWYSZYCH SYMPTOMW, ZAREJESTRUJ JE NA STRONIE
OMNI.GOV. WKRTCE OTRZYMASZ INFORMACJ DOTYCZCA
SZPITALA, DO KTREGO NALEY ODWIE DZIECKO.
Skoczyam czyta ulotk, zagiam kartk i odoyam tam, gdzie j
znalazam. Potem zwymiotowaam do zlewu.
Pod koniec tygodnia zadzwonia do mnie babcia, ktra - jak to ona wyjania mi wszystko bez owijania w bawen. Moi rwienicy umierali na
lewo i prawo, ale lekarze ju si t spraw zajli. Babcia kazaa mi si nie
martwi. Powiedziaa, e w kocu jestem jej wnuczk i e wszystko bdzie
dobrze. Musiaam jej obieca, e bd grzeczna, a jeli poczuj si dziwnie,
natychmiast powiem o tym rodzicom.
Sytuacja ze zej bardzo szybko zmienia si w koszmarn. Tydzie po
pogrzebie kolejnej czwrki dzieci z ssiedztwa prezydent wystpi z odezw do
narodu. Rodzice ogldali transmisj na ywo na komputerze, a ja
podsuchiwaam pod drzwiami.
- Rodacy! - zacz prezydent Gray. - Stoimy w obliczu powanego
kryzysu. Kryzysu, ktry zagraa nie tylko yciu naszych dzieci, ale i przyszoci
naszego wielkiego narodu. Niech pocieszeniem bdzie dla was fakt, e w tym

trudnym czasie nasz sztab w Waszyngtonie opracowuje programy, ktrych


zadaniem jest wsparcie zarwno rodzin dotknitych t straszliw tragedi, jak i
dzieci, ktrym udao si przetrwa.
Bardzo chciaam zobaczy twarz przemawiajcego prezydenta, poniewa
wydaje mi si, e wiedzia - musia wiedzie! - i groba, o ktrej mwi, ta
przeszkoda na drodze do wspaniaej przyszoci nie miaa nic wsplnego ze
zmarymi dziemi. Przykryte ziemi czy spalone na proch istniay ju tylko we
wspomnieniach ludzi, ktrzy je kochali. One odeszy na zawsze.
A ta dokadnie zoona karteczka z list objaww, z ktr nauczyciele
wysyali nas do domw - list, ktr wielokrotnie odczytywano w czasie
serwisw informacyjnych, podczas gdy na pasku u dou ekranu przewijay si
zdjcia zmarych dzieci? Nie, oni nie lkali si o dzieci, ktre mogy umrze.
Nie martwili si pustk, ktr miay po sobie pozostawi. Oni bali si nas - tych,
ktrzy przeyli.

2
W dniu, w ktrym przywieli nas do Thurmond, pada deszcz. Padao
take przez cay nastpny tydzie, a potem jeszcze kolejny. By to ten rodzaj
lodowatego deszczu, ktry gdyby temperatura spada o pi stopni, natychmiast
zamieniby si w nieg. Obserwowaam, jak krople wody wijcymi si
strukami spywaj po szybie autobusu. Gdybym siedziaa teraz w samochodzie
rodzicw, ledziabym ich krty tor, bdzc koniuszkiem palca po chodnej
szybie. Teraz jednak rce miaam zwizane na plecach, a mczyni w czarnych
mundurach upchnli czworo z nas na jednym siedzeniu. Nie byo tu nawet
miejsca, eby wzi gbszy oddech.
Ciepo wydzielane przez ponad sto cia sprawio, e szyby autobusu
zaszy mg i zamieniy si w parawan, ktry odizolowa nas od wiata. Pniej
szyby jasnotych autobusw, ktrymi zwoono dzieci, zamalowano czarn
farb. Na razie jednak nikt jeszcze na to nie wpad.
W trakcie tej piciogodzinnej jazdy siedziaam najbliej okna, wic kiedy
tylko deszcz na chwil si uspokaja, dostrzegaam skrawki mijanego
krajobrazu. Wszystko wydawao mi si takie samo - zielone farmy, niekoczce
si poacie drzew. Miaam wraenie, e wci jestemy w Wirginii. Siedzca
obok mnie dziewczyna, ktr pniej zaklasyfikowano jako Niebiesk, w
pewnej chwili musiaa rozpozna mijany znak, poniewa nachylia si do mnie,
eby si mu lepiej przyjrze. Wydawao mi si, e skd j znam... Moe
mieszkaa w moim miecie, a moe pochodzia z ssiedniej miejscowoci.
Prawdopodobnie wszystkie dzieci wok mnie pochodziy z Wirginii, ale
mogam si tego jedynie domyla, poniewa w autobusie obowizywaa tylko
jedna zasada - zachowanie bezwzgldnej ciszy.
Poprzedniego dnia zabrano mnie z domu i wraz z innymi dziemi na ca
noc umieszczono w jakim magazynie. Pomieszczenie, w ktrym nas trzymano,
zalane byo dziwn jasnoci. Posadzono nas w grupce na brudnej betonowej
pododze i skierowano na nas jaskrawe wiato trzech reflektorw. Nie
pozwolono nam spa. Oczy tak mocno zawiy mi od kurzu, e nie widziaam
spoconych, bladych twarzy otaczajcych mnie dzieci, nie mwic ju o
pilnujcych nas onierzach, ktrzy znajdowali si poza krgiem wiata.
Ogarno mnie dziwne wraenie, e przestali oni tworzy cao - zbir
mczyzn i kobiet. W szarej powiacie psnu dostrzegaam jedynie drobne,
przeraajce elementy: cuchnc benzyn past do butw, skrzypienie sztywnej
skry, grymas obrzydzenia na ich twarzach, czubek buta, ktry wbija mi si w
ciao, eby nie pozwoli mi zasn...
Nastpnego ranka w autobusie panowaa zupena cisza, nie liczc trzasku
krtkofalwek i paczu dzieci siedzcych w tylnej czci pojazdu. Chopiec,
ktry znajdowa si na drugim kocu naszego siedzenia, zmoczy spodnie, ale
nie zamierza mwi o tym stojcej tu obok niego rudowosej funkcjonariuszce

SSP, Si Specjalnych Psi - kiedy wczeniej poskary si jej, e cay dzie nic
nie jad, uderzya go w twarz.
Wcisnam bose stopy w podog, tak by nie porusza nogami. Gd
sprawi, e byo mi sabo, a nawracajce zawroty gowy wygryway nawet z
obezwadniajcym, kujcym strachem. Nie mogam si skupi i trudno mi byo
siedzie nieruchomo. Miaam wraenie, e si kurcz. Wydawao mi si, e
zapadam si w fotel i powoli znikam. Zaczam traci czucie w
unieruchomionych wci w tej samej pozycji doniach. Kiedy prbowaam
rozcign plastikow opask, ktr zacinito nam rce, jeszcze mocniej
werna si ona w delikatn skr nadgarstkw.
- Siy Specjalne Psi - tak wanie siebie i onierzy, ktrzy zabrali nas z
magazynu, okreli kierowca autobusu. - Zabieramy was zgodnie z rozkazem
dowdcy Si Specjalnych Psi Josepha Traylora - powiedzia, a na dowd tego w
wycignitej doni trzyma jaki dokument, wic chyba mwi prawd. Ja i tak
byam nauczona, e z dorosymi si nie dyskutuje.
Autobus zjecha z wskiej szosy i wtoczy si na mniejsz drog
gruntow. Nowe wstrzsy obudziy tych, ktrym jako udao si zasn. Ludzie
w czarnych mundurach take si oywili. Kobiety i mczyni wyprostowali si
i zaczli wypatrywa czego przez przedni szyb.
Najpierw dostrzegam potne ogrodzenie. Ciemniejce popielate niebo
zalewao wszystko wokoo ponurym granatem - jedynie siatka ogrodzenia
srebrzya si w ciemnoci, a wiatr wpada w jego otwarte bramy. Spojrzaam w
bok przez szyb i tu pod ni zauwayam kilkadziesit kobiet i mczyzn,
ktrzy biegnc, eskortowali nasz autobus. Kiedy mijalimy budk kontroln
przy bramie, znajdujcy si w niej onierze SSP wstali i zasalutowali kierowcy
autobusu.
Szarpno i pojazd nagle si zatrzyma. Nie wolno nam byo si poruszy.
Za plecami syszelimy jedynie oskot zasuwanej bramy obozu. Dwik
zatrzaskiwanych zamkw przeci cisz jak grzmot. Nie przybylimy tu
pierwszym autobusem - ten przyjecha rok wczeniej, kiedy stworzono obz.
Nie bylimy te ostatni. Pojazdy zjeday tu regularnie przez nastpne trzy lata,
a obz cakiem si zapeni.
W autobusie panoway zupena cisza i bezruch. W kocu do drzwi
zastuka onierz w czarnej pelerynie przeciwdeszczowej. Kierowca wycign
rk i otworzy drzwi, jednoczenie miadc nasze nadzieje na to, e jest to
tylko chwilowy postj.
Do rodka wszed ogromny mczyzna, ktry bez problemu mgby si
wcieli w rol olbrzyma albo czarnego charakteru w bajce. onierz przez cay
czas mia na gowie kaptur, ktry zasania mu twarz, wosy i wszystko to,
dziki czemu mogabym go pniej rozpozna. Tak czy owak, nie miao to
chyba znaczenia. Mczyzna nie przemawia w swoim imieniu, tylko w imieniu
caego obozu.

- Za chwil wstaniecie i jedno za drugim opucicie autobus! - wrzasn.


Kierowca chcia mu poda mikrofon, ale onierz odsun go rk. - Zostaniecie
podzieleni na dziesicioosobowe grupy i zaprowadzeni na badania. Nie
prbujcie ucieka. Nie odzywajcie si. Rbcie tylko to, co wam rozkaemy.
Jeli nie podporzdkujecie si tym wymogom, zostaniecie ukarani.
Miaam dziesi lat i byam jednym z najmodszych dzieci w autobusie,
chocia byo te kilkoro modszych ode mnie. Wikszo miaa dwanacie,
moe nawet trzynacie lat. Nienawi i nieufno, ktre czaiy si w oczach
onierzy, napaway mnie lkiem, ale u starszych dzieci wywoyway bunt.
- Walcie si! - zawoa kto w tylnej czci autobusu.
Odwrcilimy si akurat w momencie, kiedy rudowosa funkcjonariuszka
SSP wepchna jednemu z nastolatkw kolb karabinu do ust. Chopiec
krzykn z blu i zaskoczenia, a kobieta powtrzya ruch jeszcze kilkakrotnie.
Kiedy wciekemu chopcu udao si w kocu zapa oddech, z jego ust trysna
struka krwi. Rce mia zwizane za plecami, wic nie zdoa obroni si przed
ciosem. Musia go po prostu przyj.
onierze zaczli wyprowadza dzieci czwrkami, ja jednak wci
wpatrywaam si w pobitego chopaka. Miaam wraenie, e emanuje od niego
milczca, toksyczna wcieko. Nie wiem, czy zauway, e na niego patrz,
ale po chwili odwrci si, spojrza mi prosto w oczy i skin gow, jak gdyby
chcia mnie omieli. Umiechn si do mnie, odsaniajc zakrwawione zby.
Nagle poczuam, jak kto si podnosi mnie z siedzenia. Zanim si spostrzegam,
zelizgnam si po schodkach autobusu i zala mnie ulewny deszcz. Kolejny
onierz SSP podnis mnie z kolan i wskaza, ebym doczya do dwch
dziewczt w moim wieku. Przemoczone, niemal przezroczyste ubrania
przykleiy si do ich cia niczym stara skra.
Na placu okoo dwudziestu onierzy SSP ustawiao dzieci w rwne
rzdy. Stopy grzzy mi w bocie. Miaam na sobie tylko piam i draam z
zimna, ale nikt tego nie zauway, nikt te nie podszed, aby uwolni nasze rce
z plastikowych opasek. Czekalimy w milczeniu, zaciskajc zby. Spojrzaam w
chmury, wystawiajc twarz na deszcz. Miaam wraenie, e to niebo spada na
ziemi - kawaek po kawaku.
Ostatnie grupki dzieci zostay wycignite z autobusu i rzucone na ziemi.
Wrd nich znalaz si take chopak z poranion twarz. By ostatnim
pasaerem, tu za wysok blondynk o pustym spojrzeniu. Chocia zasona z
deszczu i zamglone szyby autobusu utrudniay widoczno, jestem pewna, e
chopak nachyli si do blondynki i szepn jej co do ucha w momencie, kiedy
wysiadaa. Odpowiedziaa szybkim skiniciem gowy. Kiedy tylko jej stopy
dotkny ziemi, rzucia si na prawo, wymykajc si stojcemu nieopodal
onierzowi. Inny funkcjonariusz SSP wrzasn: Stj!, ale dziewczyna biega
dalej, prosto do bramy. Wszyscy zgromadzeni obserwowali uciekinierk i nikt
nie zwraca uwagi na nastolatka, ktry wci znajdowa si w autobusie - nikt
prcz mnie. Chopak zelizgn si po schodkach pojazdu. Przd jego biaej

bluzy z kapturem poplamiony by krwi. Ta sama straniczka, ktra go uderzya,


pomagaa mu teraz zeskoczy na ziemi. Widziaam, jak palce kobiety zaciskaj
si na jego okciu, i moja posiniaczona skra przypomniaa sobie jej dotyk.
Widziaam, jak chopak odwraca si i co do niej mwi. Na jego twarzy
malowa si niczym niezmcony spokj.
Straniczka pucia rami nastolatka, wyja pistolet z kabury, po czym
bez sowa - nie mrugnwszy nawet okiem - wsadzia sobie luf do ust i
pocigna za cyngiel.
Nie wiem, czy to ja krzyknam, czy zduszony szloch wydar si z ust
kobiety, ktra zbyt pno zdaa sobie spraw z tego, co robi. Obraz jej twarzy opadnita uchwa, wybauszone oczy, zmarszczki na nagle obwisej skrze wyry si w powietrzu jak negatyw i pozostawa tam duej ni rozbryzg
rowego oboku krwi i kpki wosw na karoserii autobusu.
Stojca obok mnie dziewczynka zemdlaa, a po chwili wszyscy
zaczlimy krzycze.
Straniczka runa na ziemi dokadnie w tym momencie, gdy onierze
pochwycili nastolatk i cisnli j w boto. Strugi deszczu spukiway krew
kobiety z szyb i tej karoserii autobusu, rozmywajc ciemne plamy tak, e po
chwili nie byo ju po nich ladu. Wszystko wydarzyo si byskawicznie.
Chopiec patrzy tylko na nas.
- Uciekajcie! - krzykn przez poamane zby. - Na co czekacie?
Uciekajcie!
Nie pomylaam wtedy: Kim ty jeste?, Dlaczego?, ale: Przecie nie mam
dokd pj.
Sdzc po panice, ktra wybucha, nastolatek rwnie dobrze mgby
wysadzi w powietrze cay autobus. Niektre dzieci posuchay go i rzuciy si
w stron ogrodzenia, ale na ich drodze wyroli nagle onierze w czarnych
mundurach. Wikszo dzieci jednak staa w miejscu i krzyczaa - krzyczaa bez
koca. Wok nich spyway potoki deszczu, a ich stopy uwizione byy w
grzskim bocie. Jaka dziewczyna popchna mnie na ziemi, kiedy onierze
SSP rzucili si w stron stojcego w drzwiach autobusu chopca. Inni stranicy
krzyczeli, ebymy usiedli na ziemi i nie wayli si nawet ruszy. Posuchaam.
Jeden z nich wrzasn do krtkofalwki:
- Pomaraczowy! Potrzebujemy wsparcia przy bramie gwnej.
Przyniecie pasy bezpieczestwa dla Pomaraczowego...
Odwayam si podnie oczy dopiero wwczas, gdy onierze kazali
nam wsta z ziemi. Chopiec z zakrwawion twarz lea w bocie. Ogarno
mnie przeraenie. Zaczam si zastanawia, czy pord nas s inne dzieci, ktre
potrafi doprowadzi do tego, by kto zrobi sobie krzywd. I czy to dlatego nas
tu przywieziono.
Nie ja... koatao mi si w gowie. Nie ja... Popenili bd. To
nieporozumienie...

Z rosncym poczuciem pustki patrzyam, jak jeden z mczyzn bierze


puszk farby w sprayu i na plecach chopca maluje ogromne pomaraczowe X.
Nastolatek przesta krzycze tylko dlatego, e dwaj onierze SSP nacignli mu
na twarz dziwn czarn mask, ktra do zudzenia przypominaa kaganiec.
Napicie pokryo moj skr jak krople potu. onierze przeprowadzili
nas przez obz w stron Infirmerii, gdzie mielimy zosta poddani selekcji.
Widzielimy dzieci, ktre zmierzay w przeciwn stron, oddalajc si od
ponurych drewnianych Barakw. Wszystkie miay na sobie biae kombinezony,
a na plecach kolorowy znak X, ktremu towarzyszy wymalowany na czarno
numer. Naliczyam pi rnych kolorw: zielony, niebieski, ty,
pomaraczowy i czerwony.
Dzieci z zielonym i niebieskim znakiem nie miay skrpowanych rk i
mogy i swobodnie, jednak te z wyblakym tym, pomaraczowym lub
czerwonym iksem z trudnoci posuway si naprzd, brnc przez grzskie boto
- ich stopy i rce skute byy metalowymi kajdankami, a wszystkie poczone
byy dodatkowo dugim acuchem, przez co musiay i jedno za drugim.
Dzieci oznaczone pomaraczowym znakiem miay na twarzach maski
przypominajce kagace.
Popdzani przez stranikw dotarlimy wreszcie do jasno owietlonego
budynku, na ktrego drzwiach widniaa podarta kartka z napisem
INFIRMERIA. Po obu stronach dugiego korytarza stali lekarze i pielgniarki,
ktrzy krcc gowami, patrzyli na nas z rozdranieniem. Szachownic
kafelkw na pododze pokrywaa liska breja z wody i bota. Musiaam si
mocno skoncentrowa, eby nie upa. Powietrze przesycone byo zapachem
spirytusu salicylowego i syntetycznego aromatu cytryny.
Ustawilimy si w kolejce na ciemnej betonowej klatce schodowej po
jednej stronie pierwszego pitra, na ktrym znajdoway si puste ka, a wok
nich zwisay biae zasony. Nie chc by Pomaraczowa ani Czerwona.
Czuam, jak skrca mnie w odku. Przed oczami wci miaam twarz tej
kobiety - moment, kiedy pocigna za spust, oraz krwaw mas wosw, ktra
rozbryzgna si tu przy mnie. Przypomniaam sobie min mojej mamy, kiedy
zamykaa mnie w garau, a take twarz babci.
Przyjedzie po mnie, mylaam. Przyjedzie. Naprawi mam i tat, a potem
przyjedzie i mnie std zabierze. Przyjedzie, przyjedzie, na pewno przyjedzie....
Na grze zdjto nam plastikowe opaski, a nastpnie znw nas podzielono.
Poowa zostaa skierowana lodowatym korytarzem na prawo, a druga poowa na
lewo. Obie czci budynku wyglday tak samo i niczym si nie wyrniay byo tam kilkoro zamknitych drzwi, a na kocu obu skrzyde znajdowao si
okienko. Przez moment jak w transie obserwowaam deszcz bbnicy o jego
cienk zaparowan szyb. Po chwili drzwi po lewej stronie otworzyy si z
przecigym skrzypniciem i ukaza si w nich tgi mczyzna w rednim
wieku. Spojrza na nas, a nastpnie powiedzia co szeptem do stojcego na
czele grupy stranika SSP. Jedne za drugimi otwieray si kolejne drzwi, a w

kadych sta jaki dorosy. Oprcz biaych kitli czyo ich tylko jedno malujca si na ich twarzach podejrzliwo.
Bez sowa wyjanienia stranicy zaczli wyciga dzieci z szeregu i
popycha je w stron ludzi w biaych kitlach oraz przypisanych im gabinetw.
Zdezorientowane, pene niepokoju dziecice gosy zostay natychmiast
zaguszone przez widrujcy dwik dzwonka. Patrzyam na kolejno
zatrzaskujce si drzwi i zastanawiaam si, czy kiedykolwiek jeszcze zobacz
te dzieci.
Co nam jest? Obejrzaam si przez rami. Czuam si tak, jakby moja
gowa wypeniona bya mokrym piaskiem. Nie dostrzegaam nigdzie chopaka z
poranion twarz, ale wspomnienie o nim nie przestawao mnie przeladowa.
Czy przywieli nas tu, poniewa myl, e mamy chorob Everharta, e
umrzemy?
Jakim cudem nastolatek zmusi t straniczk, by zrobia to, co zrobia?
Co takiego jej powiedzia?
Kiedy tam staam, dygoczc tak, e bolay mnie nawet stawy i koci,
poczuam, jak kto ujmuje moj do. Dziewczyna - ta sama, ktra wczeniej
cigna mnie w boto - spojrzaa na mnie surowo. Ciemnoblond wosy
przylegay do jej czaszki. Midzy grn warg a nosem miaa row blizn.
Kiedy mwia, jej ciemne oczy byszczay. Zauwayam, e z jej aparatu
ortodontycznego wycignito drucik, jednak do zbw wci przyklejone miaa
metalowe piercienie.
- Nie bj si - szepna. - Nie pozwl, by to zauwayli.
Tu przy jej szyi zauwayam wywinit metk, na ktrej kto rcznie
napisa: SAMANTHA DAHL.
Staymy tak blisko siebie, e nasze zczone palce schowane byy
pomidzy materiaem moich spodni od piamy oraz jej fioletow puchow
kurtk. SSP pojawio si i zabrao j, kiedy sza do szkoy - tego samego ranka
co mnie. Chocia miao to miejsce dob wczeniej, wci pamitaam
nienawistne spojrzenie jej ciemnych oczu, arzce si na tylnym siedzeniu
samochodu, w ktrym nas zamknito. Nie krzyczaa jak inni.
Dzieci, ktre wczeniej znikny za drzwiami, pojawiy si znowu,
ciskajc w rkach szare swetry i szorty. Zamiast ustawi je z powrotem w
naszym szeregu, onierze zaprowadzili je na d. Nie zdylimy zada im
adnego pytania ani nawiza kontaktu wzrokowego.
Nie wygldaj na skrzywdzonych, pomylaam. Wyczuwaam zapach
markera i spirytusu salicylowego, ale nikt nie paka ani nie krwawi.
Kiedy w kocu przysza kolej na Samanth, stranik stojcy przed nami
rozdzieli nas ostrym szarpniciem. Bardzo chciaam do niej doczy i wraz z
ni stawi czoa temu, co czekao nas za tymi drzwiami. Nie mogam znie
myli, e znw zostan zupenie sama, bez adnego oparcia.
Rce dray mi tak mocno, e musiaam skrzyowa ramiona i chwyci
si za okcie, eby powstrzyma dygotanie. Staam na pocztku szeregu i

spogldaam na byszczc powierzchni uoonych w szachownic kafelkw,


ktra rozpocieraa si midzy czarnymi butami onierza a moimi ubrudzonymi
botem stopami. Byam wykoczona nieprzespan noc, a zapach pasty
onierskich butw jeszcze bardziej mnie zamroczy.
Zawoali mnie.
Znalazam si w sabo owietlonym gabinecie - o poow mniejszym ni
moja ciasna sypialnia. Nie mogam sobie przypomnie momentu, w ktrym
przekroczyam jego prg.
- Imi i nazwisko? - zapiszcza kto nienaturalnie wysokim gosem.
Mj wzrok pad na kozetk i zwisajce nad ni dziwne szare urzdzenie w
ksztacie piercienia.
Zza stojcego na stole laptopa wyonia si twarz wtego mczyzny w
biaym kitlu. Miaam wraenie, e wystarczyby jeden gwatowniejszy ruch, by
okulary w cienkich srebrnych oprawkach zjechay mu z nosa. Przylgnam
plecami do zamknitych drzwi, prbujc zachowa jak najwiksz odlego
midzy mn, nieznajomym i dziwn maszyn.
Mczyzna pody za moim wzrokiem i spojrza na kozetk.
- To tomograf. Nie ma si czego ba.
Chyba nie wygldaam na przekonan, poniewa mwi dalej:
- Czy kiedykolwiek co sobie zamaa albo uderzya si w gow?
Wiesz, co to tomografia komputerowa?
Jego gos by peen cierpliwoci, wic zrobiam krok do przodu.
Potrzsnam gow.
- Za chwil pooysz si na kozetce, a ja za pomoc tej maszyny upewni
si, e z twoj gow wszystko w porzdku. Najpierw musisz mi jednak poda
imi.
Upewni si, e z twoj gow wszystko w porzdku. Skd wiedzia...?
- Imi i nazwisko, prosz - powiedzia, a w jego gosie wyczuwaam
rozdranienie.
- Ruby - odparam i przeliterowaam nazwisko. Mczyzna zacz stuka
w klawiatur komputera i przez chwil nie zwraca na mnie uwagi. Mj wzrok
ponownie przenis si na urzdzenie. Zastanawiaam si, czy zbadanie tego, co
mam w gowie, bdzie bolao.
Zastanawiaam si, czy uda mu si zobaczy to, co zrobiam.
- Cholera, ale oni si robi leniwi - mrukn raczej do siebie ni do mnie.
- Czy zostaa w ogle poddana wstpnej klasyfikacji?
Nie miaam pojcia, o czym mwi.
- Kiedy ci zabrano... czy zadawano ci jakie pytania? - zapyta, po czym
wsta. Pomieszczenie byo naprawd niewielkie. Wystarczyy dwa kroki, by
znalaz si tu przy mnie. Serce zaczo mi wali. - Czy twoi rodzice
opowiedzieli onierzom o twoich objawach?
- Objawach? - wydusiam. - Nie mam adnych objaww. Ja nie...
Mczyzna z irytacj pokrci gow.

- Uspokj si. Tu jeste bezpieczna, nie skrzywdz ci - mwi


bezbarwnym tonem, jednak w oczach mia dziwny bysk. Czuam, e sowa,
ktre wypowiada, s wyuczone. - Istnieje wiele rnych objaww - wyjani,
zniajc si tak, by spojrze mi w oczy. Widziaam jedynie jego krzywe zby i
ciemne krgi pod oczami. Jego oddech pachnia kaw i mit. - Wiele rnych
typw... dzieci. Zrobi teraz zdjcie twojego mzgu, co pozwoli nam ustali, do
ktrej grupy naleysz.
Potrzsnam gow.
- Nie mam adnych objaww! Moja babcia przyjedzie, przyrzekam! Ona
panu powie!
- Powiedz mi no, skarbeczku, jak sobie radzisz z matematyk i
zagadkami? Zieloni s niezwykle inteligentni i maj zadziwiajco dobr pami.
Przed oczami znw pojawi mi si obraz dzieci z kolorowymi znakami na
plecach. Zielony, pomylaam i prbowaam sobie przypomnie inne kolory.
Czerwony, niebieski, ty i...
Pomaraczowy. Jak ten chopiec z zakrwawionymi ustami.
- Dobrze wic... - powiedzia i wzi gboki oddech. - Po si na
kozetce, ebymy mogli zacz. Ju!
Nadal tkwiam w miejscu. W gowie wiroway mi myli. Trudno mi byo
nawet na niego spojrze.
- Ju! - powtrzy, kierujc si w stron urzdzenia. - Nie zmuszaj mnie
do tego, ebym przyprowadzi onierzy. Oni nie bd tacy mili, wierz mi! Mczyzna dotkn bocznego panelu urzdzenia, na ktrym natychmiast
zawieci si ekran. Po chwili rozbysa caa maszyna. Porodku szarej obrczy
mrugao jasne biae wiato, wiadczce o gotowoci do przeprowadzenia
kolejnego badania. Maszyna buchaa gorcym powietrzem i wydawaa piski, od
ktrych wosy jeyy mi si na karku.
W gowie koataa mi si tylko jedna myl: Dowie si. Dowie si, co im
zrobiam.
Znw przywaram plecami do drzwi, a doni na olep szukaam klamki.
Przypomniay mi si przestrogi, ktrych tata udziela mi na temat nieznajomych.
Tu wcale nie byo bezpiecznie, a ten mczyzna nie chcia mojego dobra.
Dygotaam tak mocno, e mogo mu si zdawa, i zaraz zemdlej. A
moe chcia si zaprowadzi mnie na kozetk i przytrzymywa do czasu, a
znajd si pod urzdzeniem.
Miaam ochot zerwa si do ucieczki. Zaciskaam ju palce na klamce,
kiedy poczuam, jak jego rka przedziera si przez moje spltane wosy i chwyta
mnie za kark. Dotyk jego lodowatej doni na mojej rozpalonej skrze sprawi, e
przeszed mnie dreszcz, ale krzyknam dopiero wtedy, gdy u podstawy czaszki
poczuam eksplozj blu.
Mczyzna wpatrywa si we mnie zamglonym wzrokiem, nawet nie
mrugajc. Ja jednak widziaam wszystko - nieprawdopodobne wizje. Palce
bbnice na kierownicy samochodu, kobiet w czarnej sukni nachylajc si,

eby mnie pocaowa, lecc prosto na mnie pik bejsbolow na boisku,


niekoczc si ziele pola, rk przeczesujc wosy maej dziewczynki... Te
sceny przelatyway mi pod zamknitymi powiekami jak klatki starego filmu.
Sylwetki ludzi i kontury przedmiotw odciskay mi si na siatkwce i
pozostaway tam, krc pod moimi powiekami jak wygodniae duchy.
To nie naley do mnie!, krzyczao co w mojej gowie. To nie moje!
Ale czy te obrazy mogy nalee do mczyzny w kitlu? Kady z nich...
Czy byy to jego wspomnienia? Myli?
Po chwili zobaczyam jeszcze co. Chopiec, a nad nim to samo
urzdzenie pobyskujce lampkami i wypuszczajce dym. ty. Czuam, e to
sowo formuje si w moich ustach, jakbym miaa je wypowiedzie na gos.
Zobaczyam ma rudowos dziewczynk w pomieszczeniu podobnym do tego.
Widziaam, jak podnosi palec i jak biurko wraz z laptopem unosz si na
kilkanacie centymetrw ponad ziemi. Niebieska. W mojej gowie ponownie
odezwa si gos tego mczyzny. Chopiec trzymajcy w doniach owek,
wpatrujcy si w niego z niezwykym skupieniem i owek stajcy w
pomieniach. Czerwony. Karty z obrazkami i cyframi przed twarz jakiego
dziecka. Zielony.
Zacisnam powieki, ale nie potrafiam uwolni si od obrazw, ktre
pojawiy si jako nastpne - rzdy maszerujcych potworw w kagacach.
Staam wysoko ponad nimi i spogldaam na nich zza zalanej deszczem szyby,
ale widziaam kajdanki i acuchy. Widziaam wszystko.
Nie jestem jedn z nich. Bagam, bagam, bagam...
Upadam na kolana, opierajc donie na kafelkowej pododze.
Prbowaam opanowa mdoci. Rka mczyzny wci zaciskaa si na moim
karku.
- Jestem Zielona! - szlochaam, a moje sowa niemal giny pord
dwikw wydawanych przez maszyn. Jej wiato ju wczeniej byo jasne, ale
teraz sprawio, e jeszcze mocniej omotao mi w skroniach. Patrzyam w puste
oczy mczyzny i z caej siy pragnam, eby mi uwierzy. - Jestem Zielona...
bagam, bagam...!
Zobaczyam jednak twarz mojej mamy i umiech, ktrym obdarzy mnie
chopak z poamanymi zbami. Sprawia wraenie, jak gdyby co we mnie
rozpoznawa. Jak gdyby wiedzia, kim jestem.
- Zielona...
Na dwik skierowanych do mnie sw podniosam wzrok. Wpatrywaam
si w mczyzn, a on we mnie. Jego spojrzenie wci byo zamglone.
Mamrota co pod nosem, jak gdyby przeuwa kade sowo.
- Jestem...
- Zielona - powiedzia, potrzsajc gow. Jego gos by ju pewniejszy.
Kiedy podszed, eby wyczy maszyn, wci siedziaam na pododze. Byam
tak zaskoczona, gdy usiad za biurkiem, e zapomniaam o paczu. Jednak

dopiero kiedy wzi do rki puszk z zielon farb, narysowa wielkie X na


plecach koszuli uniformu i mi j poda, zaczam oddycha.
Wszystko bdzie dobrze, pocieszaam si, idc zimnym korytarzem,
schodzc po schodach i doczajc do dziewczynek oraz mczyzn w
mundurach, ktrzy czekali na mnie na dole. Dopiero tej nocy, kiedy rozbudzona
leaam na swojej pryczy, zrozumiaam, e miaam jedyn szans na ucieczk...
i e jej nie wykorzystaam.

3
Sam i ja zostaymy przydzielone do Baraku numer dwadziecia siedem,
wraz z reszt dziewczt z naszego autobusu, ktre zostay zaklasyfikowane jako
Zielone. Razem byo nas czternacie, chocia nastpnego dnia liczba ta wzrosa
do dwudziestu, a tydzie pniej mieszkao tam ju trzydzieci dziewczyn.
Stranicy zabrali si wic za zasiedlanie kolejnego drewnianego budynku
stojcego przy wiecznie podmokej, rozdeptanej ciece.
Prycze na kach pitrowych zostay nam przydzielone alfabetycznie,
wic Sam zajmowaa miejsce tu nade mn - byo to drobne pocieszenie,
poniewa inne dziewczyny w ogle jej nie przypominay. Pierwsz noc spdziy
albo w cakowitym milczeniu, albo szlochajc w poduszk. Ja nie miaam ju
czasu na zy. Miaam za to mnstwo pyta.
- Co oni z nami zrobi? - wyszeptaam do Sam. Nasze ka znajdoway
si w rogu na samym kocu Baraku, po lewej stronie. ciany budynku musiay
zosta wzniesione w ogromnym popiechu i nie byy dobrze uszczelnione. Co
jaki czas do pomieszczenia wdziera si lodowaty podmuch wiatru, a w
powietrzu wiroway Pojedyncze patki niegu.
- Nie wiem - odpara cicho. Kilka ek dalej jedna z dziewczt w kocu
znalaza ukojenie w ramionach snu, a jej pochrapywanie zaguszao nasz
rozmow. Stranik, ktry przyprowadzi nas do naszego nowego lokum,
ostrzeg, e nie wolno nam rozmawia po ogoszeniu ciszy nocnej, wychodzi z
Baraku ani uywa naszych nienormalnych umiejtnoci, niezalenie od tego,
czy robimy to wiadomie, czy te nie. Po raz pierwszy syszaam wtedy, by kto
uy okrelenia nienormalne umiejtnoci. Do tej pory zetknam si jedynie z
jego poprawnym politycznie odpowiednikiem: symptomem. - Pewnie bd
nas tu trzyma, dopki nie wymyl jakiego lekarstwa - mwia dalej Sam. Tak przynajmniej mwi mj tata, kiedy przyjechali po mnie onierze. A co
mwili twoi rodzice?
Moje donie przestay w kocu dre. Za kadym razem, kiedy
prbowaam zamkn oczy, pod powiekami widziaam jedynie wbity we mnie
niewidzcy wzrok naukowca. Kiedy Sam wspomniaa o moich rodzicach,
omotanie w skroniach stao si nie do zniesienia.
Nie wiem, dlaczego skamaam. Tak byo atwiej. A moe po prostu
gdzie w gbi ducha wierzyam, e to, co mwi, rzeczywicie jest prawd.
- Moi rodzice nie yj.
Samantha wcigna powietrze przez zby.
- Wolaabym, eby moi te nie yli.
- Wcale tak nie mylisz!
- Przecie to oni mnie tu wysali! - mwia coraz goniej. To mogo si
le skoczy. - To oczywiste, e chcieli si mnie pozby.

- Nie sdz, by... - zaczam, ale po chwili umilkam. Czy moim rodzicom
nie chodzio o to samo?
- Niewane. Nie obchodzi mnie to - rzucia, chocia wida byo, e to
nieprawda i e jest wrcz przeciwnie. - Zostaniemy tu i bdziemy si trzyma
razem, a kiedy nas std wypuszcz, pojedziemy, dokd tylko bdziemy chciay,
i nikt nas nie powstrzyma.
Moja mama mwia, e czasem wypowiedzenie marzenia na gos
wystarczy, eby si spenio. Nie do koca jej wierzyam, ale sowa Sam byy
tak pene aru, e zmieniam zdanie. Nagle wydao mi si to moliwe... Nawet
gdybym nie moga wrci do domu, poradz sobie, jeli tylko Sam bdzie przy
mnie. Dokdkolwiek sza moja nowa przyjacika, tworzy si za ni tunel,
dziki ktremu mogam pozosta w jej cieniu, z dala od wzroku SSP. Musiaam
jedynie uwaa, by nie rzuca si w oczy i nie robi niczego, co mogoby
przycign uwag onierzy. Udawao mi si to przez pi lat.
Pi lat wydaje si wiecznoci, kiedy jeden dzie zlewa si z drugim, a
cay wiat mieci si w granicach szarego elektrycznego ogrodzenia
otaczajcego trzykilometrowy pas ndznych bud i bota. Poza nim nie ma ju
nic. Nigdy nie byam szczliwa w Thurmond, ale dziki Sam udawao mi si tu
jako przetrwa. Mogam wymienia z ni znaczce spojrzenia, kiedy jedna z
naszych wsplokatorek Vanessa prbowaa obci sobie wosy sekatorem, eby
wyglda bardziej stylowo (A niby po co? - wymamrotaa pod nosem Sam. eby mc gapi si w swoje odbicie w lustrze w Umywalni?). Sam robia zeza
za plecami stranika, kiedy ten udziela jej nagany za to, e znw odezwaa si
bez pytania. Delikatnie, ale stanowczo sprowadzaa te nas na ziemi, kiedy
niektre dziewczta puszczay wodze fantazji i plotkoway o tym, e SSP chce
nas wypuci.
Sam i ja byymy realistkami. Wiedziaymy, e nigdzie nas nie puszcz.
Marzenia koczyy si zawodem, a cige rozczarowania sprawiay, e
pojawiao si przygnbienie, z ktrego trudno si byo otrzsn. Lepiej ju byo
y w szaroci, ni zosta pochonitym przez ciemno.
Po dwch latach wadze obozu postanowiy stworzy Fabryk. Nie udao
im si zrehabilitowa niebezpiecznych dzieciakw, wic ktrej nocy
wywieziono je z obozu, ale na tym nie skoczyy si usprawnienia. Wadze
uznay, e obz powinien by cakowicie samowystarczalny. Od tego czasu
zaczlimy uprawia warzywa i przygotowywa z nich posiki, szorowa
Umywalni i szy uniformy dla siebie oraz mundury dla onierzy.
Ceglany budynek pooony by w gbi, po zachodniej stronie obozu.
Wprawdzie kazano nam wykopa fundamenty pod Fabryk, jednak nie ufano
nam na tyle, by pozwoli nam j wznie. Obserwowalimy, jak ronie pitro po
pitrze, i zastanawialimy si, do czego bdzie suya i co bdziemy musieli w
niej robi. W powietrzu kryy plotki, rozsiewane wok jak py dmuchawca cz dzieci podejrzewaa, e budynek zajm naukowcy, ktrzy bd
przeprowadza kolejne eksperymenty. Inni byli przekonani, e trafi tam

Czerwoni, Pomaraczowi i ci, jeli w ogle wrc do obozu. Jeszcze inni


twierdzili, e posuy do tego, by raz na zawsze si nas pozby.
- Bdzie dobrze - pewnej nocy powiedziaa do mnie Sam, zanim
wyczono wiata. - Cokolwiek by si dziao, bdzie dobrze, syszysz?
Ale nie byo dobrze. Ani wczeniej, ani teraz.
W Fabryce nie wolno byo rozmawia, ale udawao nam si jako omija
ten zakaz. Waciwie wolno nam byo ze sob rozmawia jedynie w naszym
Baraku, przed cisz nocn. Poza nim liczyy si tylko praca, posuszestwo i
cisza. Jednak nie da si y ze sob latami i jednoczenie nie rozwin pewnego
rodzaju jzyka, ktry skada si niemal wycznie z ukradkowych umiechw i
przelotnych spojrze. Tego dnia kazano nam polerowa buty SSP i zmienia w
nich sznurowada, a take przyszywa guziki do onierskich mundurw. Ledwo
zauwaalne machnicie czarnym sznurowadem w stron stojcej naprzeciwko
dziewczyny - tej samej, ktra poprzedniej nocy wyzwaa ci od najgorszych mwio wicej ni sowa.
Budynek nie przypomina waciwie typowej fabryki. Bardziej pasowao
do niego okrelenie warsztat, poniewa skada si on jedynie z wielkiego
pomieszczenia oraz podwieszonego nad nim chodnika. Budowniczy wprawdzie
pomyleli o tym, eby na wschodniej i zachodniej cianie umieci cztery
wielkie okna, jednak poniewa zim nie byo tu ogrzewania, a latem
klimatyzacji, zamiast soca przez okno wdzieray si chd i skwar.
Wadze obozu postanowiy ograniczy wyposaenie budynku do
minimum. Na caej dugoci zakurzonej betonowej podogi ustawiono
niekoczce si rzdy stow. Tego ranka pracoway nas tu setki - wszyscy
ubrani w uniformy Zielonych. Po zawieszonych nad nami chodnikach
przechadzali si onierze SSP uzbrojeni w czarne karabiny, a na dole pilnowao
nas dodatkowo dziesiciu stranikw.
Poczucie, e kady mj ruch obserwowany jest przez onierzy,
towarzyszyo mi na co dzie. Jednak poprzedniej nocy nie mogam zmruy
oka, mimo e przez cay dzie ciko pracowaam w Ogrodzie. Pooyam si
spa z blem gowy. Kiedy si obudziam, mj mzg spowity by oparami
gorczki, a na dodatek bolao mnie gardo. Nawet donie miaam zdrtwiae, a
palce sztywne jak owki.
Tego dnia wiedziaam, e nie nadam z prac. Miaam dziwne wraenie,
e ton. Im bardziej staraam si utrzyma na powierzchni, tym bardziej czuam
si zmczona i ociaa. Po jakim czasie nawet utrzymanie wyprostowanej
sylwetki zbyt wiele mnie kosztowao i musiaam zapa si blatu, eby nie run
na st. Powolne tempo pracy do czsto uchodzio mi na sucho. Nie
wykonywalimy przecie adnego wanego zadania i nie goniy nas terminy.
Obowizki, ktre nam przydzielano, miay tylko jeden cel - zaj czym nasze
rce i ciaa oraz sprawi, by nasze gowy wypeniy si bezbrzen nud. Sam
nazywaa je przymusow przerw - pozwalano nam opuci nasze Baraki, a

praca w Fabryce nie bya tak trudna ani mczca jak na przykad praca w
Ogrodzie. Mimo to nikt nie mia ochoty tu przebywa.
Zwaszcza kiedy w pobliu pojawiali si gnbiciele.
Wyczuam go za plecami, jeszcze zanim zacz liczy ustawione przede
mn wypolerowane buty. Wydziela wo dobrze przyprawionego misa i oleju
samochodowego, co samo w sobie byo do odraajc mieszank, nie mwic
ju o tym, e po chwili do tego wszystkiego doczy smrd dymu
papierosowego. Prbowaam wyprostowa plecy, przygarbione pod ciarem
jego spojrzenia, ale czuam si tak, jak gdyby pomidzy opatki wbi mi obie
pici.
- Pitnacie, szesnacie, siedemnacie... - Z jakiego powodu w jego
ustach nawet liczby brzmiay szorstko.
W Thurmond nie wolno nam byo dotyka siebie nawzajem, a tym
bardziej ktrego z onierzy SSP. Nie oznaczao to jednak, e oni nie mogli
dotyka nas. Mczyzna zrobi dwa kroki naprzd. Czubki cikich butw takich samych jak te ustawione na blacie przede mn - przycisn do tylnej
czci moich zwykych biaych mokasynw. Kiedy nie zareagowaam, pod
pretekstem przejrzenia mojej pracy przeoy rk tu ponad moim ramieniem i
przycisn mnie do siebie. Skurczy si, zamarzyam, kulc si i nachylajc
gow nad wykonywanym zadaniem. Skurczy si i znikn.
- Beznadziejnie - mrukn onierz. Jego ciao wydzielao ciepo, ktrym
mona by byo ogrza cay budynek. - le to robisz. Popatrz! Przyjrzyj si,
dziecko!
Wtedy po raz pierwszy spojrzaam na niego ktem oka. Wyrwa mi z rki
poplamion past do butw szmatk i stan tu obok mnie. By niski, zaledwie
trzy centymetry wyszy ode mnie. Mia perkaty nos, a przy kadym oddechu
jego policzki zdaway si furkota.
- O, tak! - mwi, polerujc but. - Spjrz na mnie!
To by podstp. Nie wolno nam byo patrze im prosto w oczy.
Wok mnie rozleg si zduszony miech. Nie wyday go jednak
zgromadzone w budynku dziewczta, ale stojcy za mczyzn onierze SSP.
Miaam wraenie, e moje ciao zanurzone jest we wrztku. By grudzie,
a temperatura w Fabryce wynosia najwyej cztery stopnie powyej zera, jednak
po moich policzkach spyway strumienie potu. W gardle czuam ucisk ostrego,
duszcego kaszlu.
Z boku poczuam delikatne municie. Sam nie moga podnie wzroku
znad swojego zadania, ale zauwayam, e spoglda na mnie ktem oka,
prbujc oceni sytuacj. Jej dekolt i szyj obla rumieniec wciekoci, ktry
powoli wstpowa take na jej twarz. Mogam sobie jedynie wyobrazi sowa,
ktre cisny jej si na usta. Jej kocisty okie znw musn moj rk, jak
gdyby chciaa przypomnie mi o tym, e jest przy mnie.
Chwil pniej ten sam onierz SSP znw ustawi si tu za mn i
ocierajc si o moje rami, delikatnie odstawi but z powrotem na blat.

- Woya sznurowada do tych butw? - mrukn niskim gosem,


postukujc palcem w pokryw kosza, w ktrym znajdoway si wypolerowane
buty.
Gdybym nie wiedziaa, jaka kara moe mnie za to spotka, wybuchabym
paczem. Im duej milczaam, tym bardziej byam spita i zawstydzona, ale nie
mogam si odezwa. Nie mogam si poruszy. Miaam wraenie, e spuch mi
schowany za zacinitymi zbami jzyk. Po mojej gowie kryy lekkie,
otulone mtn otoczk myli. Nie mogam skupi wzroku.
Kto za moimi plecami parskn miechem.
- Te sznurowada s le woone. - Drugie rami mczyzny oploto mnie
z lewej strony. Przyciska si do mnie tak, e midzy naszymi ciaami nie byo
nawet centymetra wolnej przestrzeni. Poczuam, jak w gardle wzbiera mi co, co
do zudzenia przypominao kwas.
Wok nas zrobio si zupenie cicho. Nikt si nie porusza.
Moje milczenie tylko go rozjuszyo. Bez ostrzeenia chwyci kosz i
przewrci go tak, e na st z oskotem wysypao si kilkadziesit par butw.
Teraz wszyscy w Fabryce patrzyli w t stron. Ich wzrok skupi si tylko na
mnie.
- le, le, le, le, le! - powtarza onierz, rozrzucajc wok buty. Ale
nie mia racji. Wyglday idealnie. To byy tylko buty, ale doskonale zdawaam
sobie spraw z tego, kto bdzie w nich maszerowa. Wiedziaam, co mnie czeka,
jeli si nie przyo. - Te, Zielona! Jeste i gucha, i niema?
W tym momencie odezwa si ostry jak brzytwa, dudnicy niczym grzmot
gos Sam:
- To mj kosz.
O, nie!, pomylaam z przeraeniem.
Poczuam, jak zaskoczony onierz odsuwa si ode mnie. Zawsze si tak
zachowywali - jak gdyby zapomnieli, e umiemy uywa sw, i to uywa ich
przeciwko nim.
- Co ty powiedziaa? - warkn. Widziaam, e Sam ma ochot go
wyzwa. Przeuwaa w ustach obelg jak kawaek cytrynowej gumy.
- Syszae. A moe od wdychania pasty do butw wybio ci ostatnie szare
komrki, ktre zostay w tym twoim maym mdku?
Wiedziaam, czego oczekuje, kiedy na mnie spojrzaa. Wiedziaam, e
czeka na to samo, co przed chwil ofiarowaa mnie - wsparcie.
Cofnam si o krok i zaplotam rce na brzuchu. Nie rb tego,
powiedziaam do siebie. Nie. Ona sobie poradzi. Sam nie miaa nic do ukrycia i
bya odwana, ale ilekro to robia, ilekro stawaa w mojej obronie, a ja
kurczyam si ze strachu, czuam si jak zdrajczyni. Kolejny raz mj gos zgin
pod ciarem ostronoci i strachu. Gdyby przejrzeli moje dokumenty, gdyby
zobaczyli tam puste pola i zechcieli je wypeni, kara, ktra by mnie spotkaa,
byaby nieporwnywalnie gorsza ni jakakolwiek kara naoona na Sam.
To przynajmniej sobie powtarzaam.

Prawy kcik ust mczyzny podjecha do gry, zamieniajc ponur lini


jego warg w kpicy umiech.
- Prosz, prosz. Ale si stawia!
Zrb co. Zrb co, Ruby, zdawaa si mwi Sam. Widziaam to w jej
przechylonej gowie i napitych ramionach. Nie wiedziaa, co moe mnie za to
spotka. Nie byam tak odwana jak ona.
Naprawd chciaam taka by. Tak bardzo tego pragnam!
Nie mog. Nie musiaam wypowiada tych sw na gos. Bez problemu
wyczytaa je z mojej twarzy. Widziaam to w jej oczach, jeszcze zanim onierz
podszed do niej, chwyci j za rami i odcign od stou, ode mnie.
Odwr si, bagaam w mylach. Jej jasny kucyk podskakiwa przy
kadym kroku, kiedy onierz SSP wyprowadza j z budynku. Odwr si.
Chciaam jej powiedzie, e bardzo mi przykro. Chciaam, by zrozumiaa, e bl
ciskajcy mnie w piersi oraz mdoci nie maj nic wsplnego z gorczk.
Rozpaczliwe myli, ktre rodziy si w mojej gowie, napaway mnie
obrzydzeniem do samej siebie. Skupione dotd na mnie oczy powoli si
odwracay, a onierz nie powrci ju, by dalej mnie drczy. Nikt nie widzia
moich ez. Lata temu nauczyam si paka w milczeniu, nie wzbudza
zainteresowania. Pozostali nie mieli powodu, by na mnie patrze. Znw
schowaam si w cieniu, ktry zostawia po sobie Sam.
Ten, kto odzywa si bez pozwolenia, musia spdzi dzie w
odosobnieniu, przykuty kajdankami do supka w Ogrodzie, niezalenie od
temperatury czy pogody. Widziaam ju zsiniae z zimna dzieciaki, ktre
siedziay na niegu i nie miay nawet koca, aby si przykry. Latem karze
towarzyszyy poparzenia soneczne. Dzieciaki byy oblepione botem, a woln
rk rozdrapyway bble po ukszeniu owadw. Jak mona si byo spodziewa,
za odpyskowanie komu z SSP grozia taka sama kara, z t rnic, e
winowajca nie otrzymywa jedzenia, a w niektrych przypadkach nawet wody.
Kara za powtarzajce si przewinienia bya tak straszna, e kiedy dwa dni
pniej Sam wrcia do naszego Baraku, nie chciaa lub nie moga o niej mwi.
Wesza do budynku zmarznita i przemoczona lodowatym deszczem.
Wygldaa, jakby wcale przez ten czas nie spaa, podobnie jak ja. Zelizgnam
si ze swojej pryczy i podbiegam do niej, jeszcze zanim znalaza si w poowie
drogi do ka.
Objam j, ale odsuna si ode mnie. Jej zacinita szczka nadaa jej
przeraajcy wygld. Wysmagane zimnym wiatrem policzki i nos miay
jasnoczerwony kolor, lecz nie wida byo u niej adnych ran ani siniakw. Jej
oczy nie byy nawet spuchnite od paczu, jak moje. Zauwayam jedynie, e
lekko kulaa, ale gdybym nie wiedziaa, co zaszo, uznaabym po prostu, e ma
za sob pracowity dzie w Ogrodzie.
- Sam - powiedziaam, brzydzc si swojego drcego gosu. Nie
zatrzymaa si. Spojrzaa na mnie dopiero, gdy znalazymy si przy naszym

ku. Pooya na kodrze zacinit pi, eby podcign si na swoj


prycz. - Powiedz co... - bagaam.
- Nic nie zrobia. - Jej gos by niski i zachrypnity, jak gdyby nie
uywaa go od wielu dni.
- Nie powinna bya...
Spucia gow. Dugie, spltane pasma wosw opady jej na ramiona i
policzki, zakrywajc twarz. Wtedy poczuam, e czca nas wi si zrywa.
Czuam, e odpywam, dryfuj w nieznanym kierunku i e nie ma nic, czego
mogabym si chwyci. Staam tu obok niej, ale dzielcy nas dystans by jak
kanion, ktrego nie umiaam pokona.
- Masz racj - odpara po chwili Sam. - Nie powinnam bya nic robi. Zaczerpna powietrza. - Ale co wtedy staoby si z tob? Po prostu by tam
staa i pozwolia, by dalej ci drczyli. Wcale by si nie bronia.
W kocu Sam patrzya mi prosto w oczy, a ja marzyam jedynie o tym, by
odwrcia wzrok. Jej renice byszczay ze zoci, ciemniejsze ni kiedykolwiek.
- Mwi do ciebie te okropne rzeczy, krzywdz ci, a ty nigdy si nie
bronisz. Ja wiem, Ruby... Wiem, e taka ju jeste, ale czasem zastanawiam si,
czy ty si tym w ogle przejmujesz. Dlaczego chocia raz im si nie postawisz?
Chocia mwia szeptem, w jej gosie bya dziwna szorstko, przez ktr
miaam wraenie, e lada chwila zacznie krzycze albo wybuchnie paczem.
Spojrzaam w d na jej palce, ktrymi skubaa brzeek szortw. Jej ruchy byy
tak nerwowe i szybkie, e ledwo zauwayam zaognione, czerwone lady na jej
nadgarstkach.
- Sam... Samantha...
- Chciaabym tylko... - Z trudem przekna lin. zy dray na jej
rzsach, ale nie spady. - Chciaabym zosta sama. Chocia przez chwil.
Nie powinnam bya wycign do niej rk. Z wyczerpania i gorczki
ledwo mogam usta na nogach. Trawia mnie gboka nienawi do samej
siebie. Pomylaam wtedy jednak, e jeli uda mi si powiedzie jej prawd jeli uda mi si jej wyjani, przestanie na mnie patrze w ten sposb. Zrozumie,
e ostatni, absolutnie ostatni rzecz, ktrej pragnam, byo to, by spotkaa j
krzywda z mojego powodu. Oprcz niej nie miaam tu nikogo wicej.
Jednak gdy tylko moje palce musny jej rami, ziemia usuna mi si
spod ng. Ogie zaj kocwki moich wosw i ogarn ca czaszk.
Gorczka, ktra wydawaa si mija, powrcia i wiat zatopi si w szaroci.
Beznamitn twarz Sam zastpiy palce jak rozarzone elazo wspomnienia,
ktre nie naleay do mnie: szkolna tablica zapisana rwnaniami
matematycznymi, kopicy w ogrdku golden retriever, oddalajca si i
przybliajca ziemia widziana z perspektywy hutawki, warzywa wycigane z
ziemi w Ogrodzie, ceglana ciana na tyach Stowki odciskajca si na mojej
twarzy, kiedy z kadej strony spaday na mnie ciosy szybkie jak seria z migawki
aparatu fotograficznego.

Kiedy wrciam do siebie, wci patrzyymy sobie w oczy. Przez chwil


wydawao mi si, e w jej ciemnych byszczcych tczwkach widz odbicie
wasnej twarzy. Jednak Sam nie patrzya na mnie - spogldaa w przestrze, na
powoli i leniwie wirujce w powietrzu drobinki kurzu za moimi plecami.
Znaam to niewidzce spojrzenie. Lata temu widziaam je u swojej matki.
- Jeste tu nowa? - zapytaa. Wydawaa si zaskoczona i zlkniona.
Przesuna wzrokiem po mojej twarzy, zjechaa w d, a po kociste kolana, po
czym znw spojrzaa mi w oczy. Zaczerpna powietrza, jak gdyby wynurzaa
si z wody po duszym czasie spdzonym w gbinach. - Masz jakie imi?
- Ruby - wyszeptaam. Byo to ostatnie sowo, jakie wypowiedziaam
niemal przez cay nastpny rok.

4
Obudziy mnie zimna woda i agodny kobiecy gos.
- Wszystko w porzdku - powtarzaa kobieta. - Wszystko bdzie dobrze.
Nie wiem, kogo chciaa oszuka, ale ja nie zamierzaam da si nabra na
jej sodkie kamstewka.
Pozwoliam, by ponownie zwilya mi twarz rcznikiem. Kiedy si
zbliya, chonam jej ciepo. Pachniaa rozmarynem i tym, co znaam z
przeszoci. Przez chwil, dosownie przez uamek sekundy, jej do leaa na
mojej, a ja czuam, e tego nie znios.
To nie by mj dom, a ta kobieta nie bya moj matk. apczywie
wcigaam powietrze, rozpaczliwie prbujc powstrzyma emocje. Nie mogam
paka - ani przy niej, ani przy adnym innym dorosym. Nie zamierzaam da
im tej satysfakcji.
- Nadal ci boli?
Otworzyam oczy tylko dlatego, e to ona po kolei uniosa mi jedn, a
potem drug powiek, wiecc w nie intensywnym wiatem. Chciaam zasoni
twarz domi, ale moje rce unieruchomione byy pasami. Prba uwolnienia si
z nich skoczyaby si porak.
Kobieta cmokna i zrobia krok w ty, a wraz z ni oddalia si kwiatowa
wo. Kiedy w powietrzu wyczuam zapach rodkw antyseptycznych i wody
utlenionej, od razu domyliam si, gdzie jestem.
W Infirmerii nierwnymi falami rozchodziy si to narastajce, to
cichnce dwiki. Sycha byo krzyczce z blu dziecko, stukot butw o biae
kafelki, skrzypienie wzka inwalidzkiego... Miaam wraenie, e znajduj si
nad tunelem i przyciskam ucho do ziemi, nasuchujc szumu przejedajcych
pode mn samochodw.
- Ruby?
Kobieta miaa na sobie niebieski strj chirurga, na ktry narzucia biay
fartuch. Jej blada skra i powe wosy sprawiay, e niemal gina na tle
zacignitej dookoa mojego ka zasony. Kiedy przyapaa mnie na tym, e
si jej przygldam, na jej twarzy pojawi si liczny, szeroki umiech.
Bya najmodsz lekark, jak widziaam w Thurmond, chocia prawd
mwic, moje wizyty w Infirmerii mona byo policzy na palcach jednej rki.
Byam w niej raz, kiedy zachorowaam na gryp odkow i odwodniam si po
czym, co Sam nazwaa Popisowym Puszczaniem Pawia, a potem jeszcze raz,
kiedy zwichnam nadgarstek. W obu przypadkach dotyk pomarszczonych doni
lekarzy sprawi, e czuam si jeszcze gorzej ni przed wizyt w Infirmerii. Nie
ma skuteczniejszego lekarstwa na przezibienie ni myl o starym zboczecu
wydzielajcym wo alkoholu zmieszanego z cytrynowym mydem do rk.
Ta kobieta... bya jak z innego wiata.

- Nazywam si doktor Begbie. Jestem wolontariuszk z firmy Leda


Corporation.
Skinam gow, a mj wzrok pad na przypit do kieszeni jej fartucha
zot broszk w ksztacie abdzia. Lekarka nachylia si do mnie.
- Jestemy du firm medyczn, ktra przeprowadza badania i deleguje
lekarzy do obozw, gdzie nastpnie pomagaj si wami zajmowa. Jeeli
wolisz, moesz mi mwi Cate i nie zawraca sobie gowy tytuami.
No pewnie. Wpatrywaam si w jej wycignit do mnie do. Midzy
nami zawisa cisza, przerywana omotaniem w mojej gowie. Po chwili
niezrcznego milczenia doktor Begbie schowaa rk z powrotem do kieszeni
fartucha, najpierw jednak jej do spocza na pasie, ktrym moja lewa rka
przymocowana bya do porczy ka.
- Wiesz, gdzie jeste, Ruby? Pamitasz, co si stao?
Przed tym czy po tym, jak Wiea prbowaa usmay mi mzg?,
pomylaam, nie mogam jednak wypowiedzie tego na gos. W towarzystwie
dorosych lepiej byo nic nie mwi. Zazwyczaj syszeli jedno, po czym
przetwarzali to w co zupenie innego. Nie zamierzaam robi niczego, co
pozwalaoby im mnie skrzywdzi.
Mino osiem miesicy, odkd ostatni raz si odezwaam. Nie
wiedziaam, czy w ogle potrafi jeszcze mwi.
Jakim cudem lekarka odgada pytanie, ktre a wyrywao mi si z ust.
- Wczyli Paralizator, poniewa w Stowce doszo do bjki. Wyglda na
to, e... sprawy wymkny si spod kontroli.
Mao powiedziane. Wadze obozu uyway Biaego Szumu, czy - jak sami
go nazywali - Paralizatora, aby nas uspokoi. Na nich w aden sposb to nie
wpywao. Przypomina gwizdek dla psw - jego dwik dostrojony by tak, e
wyapyway go i przetwarzay tylko mzgi odmiecw takich jak my.
Wadze obozu wczay go z najrniejszych powodw. Czasem tylko
dlatego, e jakie dziecko przez przypadek uyo swoich umiejtnoci, a innym
razem po to, by ukara nieposuszestwo w jednym z Barakw. Niezalenie od
przyczyny zawsze kierowano dwik w stron budynku, w ktrym znajdoway
si winne dzieciaki. Jeli tym razem uyto go na terenie caego obozu,
puszczajc go z gonikw tak, by wszyscy mogli go sysze, to sprawy
naprawd musiay wymkn si spod kontroli. Pewnie bali si, e kto wskrzesi
iskr, ktra mogaby roznieci w nas ogie.
Doktor Begbie bez wahania uwolnia z pasw moje nadgarstki oraz
kostki. Rcznik, ktrym wycieraa mi twarz, zwisa z porczy ka. Kapaa z
niego woda, a przez jego bia tkanin przesikay czerwone plamy krwi.
Dotknam rk ust, policzkw i nosa. Nie byam specjalnie zaskoczona,
kiedy odjwszy palce od twarzy, zobaczyam, e splamione s ciemn krwi.
Krew zascha pomidzy moimi nozdrzami a ustami, jak gdyby kto uderzy
mnie prosto w nos.

Prba podcignicia si do pozycji siedzcej bya najgorszym pomysem,


na jaki mogam wpa. W piersi poczuam rozdzierajcy bl. Ani si
spostrzegam, a opadam z powrotem na plecy. Doktor Begbie natychmiast
znalaza si przy mnie i podniosa metalowe ko do pozycji pionowej.
- Masz poobijane ebra - powiedziaa.
Prbowaam gboko wcign powietrze, ale moja klatka piersiowa bya
tak cinita, e pozwalaa mi jedynie na zduszony wdech. Lekarka musiaa tego
nie zauway, poniewa spojrzaa na mnie tym swoim agodnym wzrokiem, po
czym zagadna:
- Mog ci zada kilka pyta?
Ju sam fakt, e mnie o to zapytaa, by niezwyky. Patrzyam na ni
badawczo, szukajc arzcej si nienawici, ktra moga si kry pod warstw
malujcej si na jej twarzy agodnoci. Szukaam strachu czajcego si w jej
czuych oczach, obrzydzenia skrywanego w kciku ust. Nie dostrzegam nawet
rozdranienia.
Jaki biedny chopiec na ku po mojej prawej stronie zacz
wymiotowa. Widziaam ciemny zarys jego sylwetki, ktry przebija przez
zasonk niczym cie. Z nim nikt nie siedzia. Nikt nie trzyma go za rk. By
sam na sam z misk na wymiociny, podczas gdy ja siedziaam tu obok, a serce
walio mi ze strachu, e czuwajca przy moim ku ksiniczka bdzie musiaa
mnie upi niczym wciekego psa. Nie wiedziaa, czym jestem - nie moga tego
wiedzie.
Popadasz w paranoj, powiedziaam do siebie. We si w gar.
Doktor Begbie wycigna dugopis z lunego koka.
- Ruby, czy po tym, jak wczono Paralizator, upada do przodu i
uderzya si w twarz?
- Nie - powiedziaam. - Byam ju wtedy na ziemi. - Nie wiedziaam, ile
mog jej zdradzi. Umiech na jej twarzy powikszy si i zauwayam, e bya
w nim jaka... satysfakcja.
- Czy po Paralizatorze czsto dowiadczasz tak silnego blu i
krwawienia?
Poczuam bl w piersi, ale nie mia on nic wsplnego z potuczonymi
ebrami.
- Rozumiem, e nie... - Nie widziaam, co pisze, zauwayam jedynie, e
skrobaa dugopisem po papierze w takim tempie, jak gdyby braa udzia w
jakim konkursie.
Zawsze gorzej znosiam Biay Szum ni pozostae dziewczta w moim
Baraku, ale krew...? Nigdy.
Piszc w notatniku, doktor Begbie cichutko nucia pod nosem. Wydawao
mi si, e bya to piosenka Rolling Stonesw.
Ona wsppracuje z wadzami obozu, przypomniaam sobie. Jest jedn z
nich.

Ale... w innych okolicznociach mogaby nie by. Mimo e nosia fartuch,


doktor Begbie wygldaa na niewiele starsz ode mnie. Miaa mod twarz, co
poza murami obozu pewnie znacznie utrudniao jej ycie. Zawsze wydawao mi
si, e ludzie urodzeni przed Generacj wirw maj szczcie. Nie znali
strachu, ktry odczuwalimy na myl o przejciu z dziecistwa w okres
dorastania. Z tego, co wiedziaam, nastolatki, ktre ukoczyy trzynacie lat,
zanim zaczto zamyka dzieciaki w obozach, mogy odetchn z ulg - udao im
si omin Obz Odmiecw na planszy ycia i otrzyma przepustk prosto do
Normalnoci. Jednak kiedy spogldaam na doktor Begbie - na jej twarz pokryt
gbokimi zmarszczkami, ktrych nie powinno si widzie u osoby w jej wieku,
nie byam ju taka pewna, e wszyscy oni wyszli z tego bez szwanku. Tak czy
owak, ich los by lepszy ni nasz.
Zdolnoci. Moce, ktre wymykay si naukowym wyjanieniom,
umiejtnoci mentalne tak niezwyke, e lekarze i naukowcy nazwali cae nasze
pokolenie Pokoleniem Psi. Przestano uwaa nas za ludzi. Nasze umysy nie
wpasowyway si w ten szablon.
- Z karty chorego wynika, e w czasie selekcji przydzielono ci do grupy
ponadprzecitnie inteligentnych - powiedziaa po chwili doktor Begbie. - Czy
naukowiec, ktry ci bada, przeprowadzi wszystkie testy?
Zmrozio mnie. Moe i nie rozumiaam wielu spraw, a edukacj
skoczyam na poziomie czwartej klasy szkoy podstawowej, ale wiedziaam,
kiedy kto prbuje ze mnie wycign jakie informacje. SSP bez skrupuw
przerzucio si na taktyk zastraszania, ale w przeszoci bywao, e
przesuchiwali nas agodnym tonem. Ich faszywe wspczucie cuchno jak
niewiey oddech.
Czy ona wie? Moe kiedy byam nieprzytomna, przeprowadzia kilka
bada i zrobia mi tomografi mzgu albo zbadaa krew czy co w tym stylu?
Jeden po drugim zagiam wszystkie palce, tak e obie donie zaciskaam teraz
w pici.
Prbowaam zebra myli, ale w gowie wci miaam najgorszy
scenariusz. Strach sprawi, e wszystko nagle stracio ostro.
Jej pytanie zawiso w powietrzu gdzie pomidzy prawd a kamstwem.
Na odgos stukania butw po nieskazitelnie czystej pododze oderwaam
wzrok od lekarki. Kady krok by niczym ostrzeenie. Wiedziaam, e kto
nadchodzi, jeszcze zanim doktor Begbie odwrcia gow. Poruszya si, eby
odej od mojego ka, ale nie pozwoliam jej na to. Nie wiem, co mnie
optao, ale chwyciam j za nadgarstek, a w mojej gowie zacza si przewija
lista kar grocych za dotknicie funkcjonariusza obozu, przeskakujc niczym
zarysowana pyta - kada rysa gbsza od poprzedniej.
Nie wolno nam byo nikogo dotyka - nawet siebie nawzajem.
- Tym razem byo inaczej - wyszeptaam, a sowa wizy mi w gardle. Nie
poznawaam wasnego gosu. By... zdawiony, saby.

Doktor Begbie zdya jedynie skin gow. Jej ledwo zauwaalny,


delikatny gest poprzedzi moment, w ktrym kto gwatownie odsun zason.
Widziaam ju tego onierza SSP - Sam nazywaa go Grinchem,
poniewa wyglda jak tytuowy bohater filmu, brakowao mu tylko zielonego
odcienia skry.
Grinch obrzuci mnie szybkim spojrzeniem, a jego grna warga uniosa
si w irytacji. Nastpnie przywoa do siebie lekark. Westchna i pooya mi
swj notatnik na kolanach.
- Dzikuj, Ruby - powiedziaa. - Jeeli bl si nasili, popro kogo o
pomoc, dobrze?
Czy ona si napaa? Kto niby miaby mi pomc? Ten dzieciak na ku
obok, ktry wanie wymiotowa ci?
Mimo to skinam gow i patrzyam, jak odwraca si, eby odej. Na
koniec migna mi jeszcze jej do zasuwajca zason dookoa mojego ka.
To mie, e chciaa mi da odrobin prywatnoci, ale byo to troch naiwne,
zwaszcza jeli wzi pod uwag czarne kamery zawieszone pomidzy
kozetkami.
Szklane kopuki kamer zainstalowane byy na caym terenie Thurmond ich pozbawione powiek oczy obserwoway nas na kadym kroku, nigdy nawet
nie mrugnwszy. W naszym Baraku byy a dwie kamery, po jednej na kadym
kocu pomieszczenia, a take jedna na zewntrz, tu nad drzwiami. Wydawao
si to przesad, ale kiedy trafiam do obozu, byo nas tak mao, e stranicy
rzeczywicie obserwowali nas dzie w dzie, dwadziecia cztery godziny na
dob. Dziwi si, i mzgi nie eksplodoway im z nudy.
Trzeba byo zmruy powieki, eby dojrze malekie czerwone wiateko
w gbi czarnego oka - jedyny dowd na to, e kamera wycelowana bya wanie
w patrzcego. Na przestrzeni lat, kiedy do Thurmond dawnymi szkolnymi
autobusami zwoono coraz wicej dzieci, Sam i ja zaczymy zauwaa, e w
kamerach w naszym Baraku coraz rzadziej mrugay wiateka. Podobnie byo z
kamerami w Pralni, Umywalni i Stowce. Wygldao na to, e coraz trudniej
byo im obserwowa kade spord trzech tysicy dzieciakw rozproszonych po
caym terenie obozu.
Mimo to obserwowali nas na tyle czsto, e udao im si zasia w nas lk.
Istniaa spora szansa, e zostanie si przyapanym na wiczeniu swoich
umiejtnoci, nawet jeli robio si to pod oson nocy.
Mrugajce wiateka kamer miay taki sam odcie, jak krwistoczerwone
opaski, ktre onierze SSP nosili na prawym ramieniu powyej okcia. Na
karmazynowej tkaninie wyszyty by symbol \|/ zdradzajcy ich nieszczsn rol
opiekunw zewirowanej modziey.
W kamerze nad moj gow nie byo czerwonego wiateka. Kiedy to
zauwayam, ogarna mnie ulga, od ktrej powietrze wok nasycio si
sodycz. Przez chwil byam sama - nikt mnie nie pilnowa. W Thurmond by
to niemal niespotykany luksus.

Doktor Begbie - Cate - nie zasuna zasony do koca, a kiedy inny lekarz
w popiechu przeszed korytarzem, cienka biaa tkanina jeszcze bardziej si
odsuna. Moim oczom ukaza si fragment znajomego bkitu. Z portretu
spoglda na mnie chopiec w wieku mniej wicej dwunastu lat. Jego wosy
miay taki sam odcie jak moje - ciemnobrzowy, niemal czarny - ale podczas
gdy moje oczy byy jasnozielone, jego byy tak ciemne, e arzyy si z oddali.
Umiecha si jak zwykle, z rkami zoonymi na kolanach, ubrany w
nieskazitelny ciemny szkolny mundurek. Clancy Gray, pierwszy wizie
Thurmond.
Co najmniej dwa oprawione w ramki zdjcia Clancyego wisiay w
Stowce, jedno w kuchni, a kilka innych przybitych byo do zewntrznych
cian budynkw gospodarczych, w ktrych pracowali Zieloni. Duo atwiej
przychodzio mi przywoanie w mylach twarzy Clancyego ni mojej mamy.
Zmusiam si, by odwrci wzrok od jego dumnego, niewzruszonego
umiechu. Moe i jemu udao si std wydosta, ale my wci tu tkwilimy.
Kiedy prbowaam zmieni pozycj, notes doktor Begbie zsun mi si z
kolan i wyldowa w zgiciu mojego lewego okcia.
Wiedziaam, e mog mnie obserwowa, ale nic mnie to nie obchodzio.
Nie wtedy, gdy odpowiedzi znajdoway si w zasigu mojej doni. Skoro nie
chciaa, ebym je zobaczya, dlaczego zostawia swj notes tu pod moim
nosem? Dlaczego nie zabraa go ze sob, jak zrobiliby to inni lekarze?
Czym rni si ten Biay Szum od poprzednich?
Czego zdoali si domyli?
Tu nade mn arzyy si pozbawione oson jarzeniwki, ktre wyglday
jak dugie, rozpalone koci. Wydaway buczcy dwik, przez co miaam
wraenie, e wok mnie kry chmara much. Kiedy odwrciam notes,
buczenie si nasilio.
Nie bya to moja karta choroby.
Nie bya to lista odniesionych przeze mnie obrae lub ich braku.
Nie byy to te moje odpowiedzi na pytania zadane mi przez doktor
Begbie.
By to licik o nastpujcej treci: Nowej formuy Paralizatora uyto, aby
namierzy niewykrytych tych, Pomaraczowych i Czerwonych. Twoja
reakcja daa im pewno, e nie jeste Zielona. Jeeli mnie nie posuchasz, jutro
Ci zabij.
Dray mi donie. Musiaam pooy notes na kolanach, eby przeczyta
reszt.
Mog Ci std uwolni. Zanim pjdziesz spa, we dwie tabletki ukryte
pod t kartk. Nie moe Ci zobaczy aden onierz SSP. Jeli tego nie zrobisz,
nie zdradz nikomu Twojego sekretu, ale dopki tu jeste, nie mog Ci chroni.
Zniszcz ten list.
Podpis gosi: Twoja przyjacika, jeeli tylko mi na to pozwolisz.

Przeczytaam go raz jeszcze, a nastpnie wyrwaam kartk z notesu i


wetknam j sobie do ust. Smakowaa jak chleb, ktry podawano nam tu na
obiad.
Tabletki znajdoway si w malekiej foliowej torebeczce przypitej do
mojej prawdziwej karty choroby. Pacjentka 3285 uderzya gow o ziemi i
stracia przytomno. Nos uszkodzony w wyniku uderzenia okciem przez
Pacjentk 3286. Moliwy wstrzs mzgu.
Kusio mnie, eby spojrze w gr - eby zajrze w czarn renic
kamery, ale powstrzymaam si. Wziam tabletki i schowaam je do swojego
sportowego stanika. Wadze obozu wrczyy nam je, uwiadomiwszy sobie, e
tysic piset nastolatek nie zawsze bdzie miao dwanacie lat i pask klatk
piersiow. Nie wiedziaam, co robi. Naprawd nie miaam zielonego pojcia.
Serce walio mi tak szybko, e przez chwil nie mogam zaczerpn powietrza.
Dlaczego doktor Begbie to zrobia? Wiedziaa, e nie jestem Zielona, ale
zataia to i skamaa w raporcie - czy to by jaki podstp? Chciaa sprawdzi,
czy si przyznam?
Przycisnam donie do twarzy. Czuam, jak od paczuszki z tabletkami
piecze mnie skra.
... jutro Ci zabij.
Na co w ogle czekali? Dlaczego nie wsadzili mnie do autobusu i od razu
nie zastrzelili? Czy wanie nie tak postpili z innymi? Z tymi,
Pomaraczowymi i Czerwonymi? Zabili ich, poniewa byli zbyt niebezpieczni.
Ja take jestem zbyt niebezpieczna.
Nie wiedziaam, jak uywa swoich umiejtnoci. Nie przypominaam
innych Pomaraczowych, ktrzy potrafili wydawa polecenia i podsuwa innym
okropne myli. Dysponowaam moc, ale nie miaam nad ni adnej kontroli.
Przynosia mi ona jedynie bl, adnych korzyci.
Odkryam, e aby przywoa swoje umiejtnoci, musiaam kogo
dotkn, jednak nawet wtedy tylko zagldaam do ich myli i wcale nie mogam
im w nich namiesza. Nigdy nie prbowaam wcisn komu do gowy jakiej
myl i to wcale nie dlatego, e nie miaam ku temu okazji ani specjalnej ochoty.
Kade wlizgnicie si do czyjego umysu powodowao u mnie chaos myli,
obrazw, sw i blu. Mijay godziny, zanim udao mi si wrci do siebie.
Wyobra sobie, e kto siga rk do twojej klatki piersiowej, Przebija si
przez koci, krew i wntrznoci, a nastpnie z caej siy zaciska palce na rdzeniu
krgowym. Teraz wyobra sobie, e ten kto zaczyna tob potrzsa z tak si,
e ziemia usuwa ci si spod ng. Wyobra sobie, e po tym wszystkim nie masz
pojcia, czy myli, ktre masz w gowie, nale do ciebie, czy s mimowoln
pamitk z czyjego umysu. Wyobra sobie poczucie winy, jakie rodzi si w
twoim sercu, kiedy zdasz sobie spraw, e poznae czyje najgbsze,
najmroczniejsze tajemnice i lki. Wyobra sobie, e nastpnego ranka musisz
spojrze mu w oczy i udawa, e nie masz pojcia o razach wymierzanych
komu przez ojca, o rowej sukience, ktr jedna z dziewczt miaa na sobie na

przyjciu z okazji pitych urodzin, o fantazjach, ktre kto z nich snuje na temat
jakiego chopaka czy dziewczyny, ani o zwierztach z ssiedztwa, ktre zabijali
dla zabawy.
Na koniec wyobra sobie rozdzierajc migren, ktra zawsze towarzyszy
temu procesowi i trwa od kilku godzin do kilku dni. Tak to wanie wygldao. I
dlatego staraam si unika nawet najmniejszego dotyku, jak chociaby otarcie
si o kogo w przejciu. Wiedziaam, jakie s tego konsekwencje. Nawet te
najmniejsze.
A teraz wiedziaam take, co mi zrobi, jeli odkryj moj prawdziw
natur.
W sam por odwrciam notes. Ten sam onierz SSP pojawi si znowu
przy mojej zasonce i gwatownie j rozsun.
- Wracasz do Baraku - powiedzia. - Chod ze mn.
Do Baraku? Przygldaam mu si badawczo, szukajc w jego twarzy
dowodw na to, e kamie, ale nie dostrzegam niczego poza
charakterystycznym dla niego rozdranieniem. Zdobyam si jedynie na
skinienie gow. Moje ciao byo jednym wielkim trzsawiskiem strachu, a
kiedy tylko moje stopy dotkny ziemi, poczuam si tak, jakby kto odkorkowa
mi gow, z ktrej wszystko si nagle wylao - kada myl, kady lk i obraz.
Opadam na porcz ka, prbujc zachowa przytomno.
Czarne punkciki wci przepyway mi przed oczami, kiedy
funkcjonariusz wrzasn:
- Pospiesz si! Nie myl sobie, e jak odstawisz mi tu pokaz, to
pozwolimy ci zosta w Infirmerii na kolejn noc!
Mimo surowoci jego sw na twarzy onierza pojawi si cie strachu.
Ten moment - przejcie od strachu do furii - mona by uzna za podsumowanie
nastroju wszystkich funkcjonariuszy w Thurmond. Syszelimy pogoski, e
suba w wojsku nie bya ju dobrowolna i e musia j odby kady pomidzy
dwudziestym drugim a czterdziestym rokiem ycia. Wikszo rekrutw zostaa
oddelegowana do nowej jednostki Psi.
Zacisnam zby. Wszystko wok wirowao, prbujc mnie wcign z
powrotem w czarn otcha. Nagle dotary do mnie sowa onierza.
Jeszcze jedn noc? Jak dugo tu jestem?
Zamroczona, ruszyam za nim korytarzem. Infirmeria skadaa si jedynie
z dwch piter o niewielkiej powierzchni. Sufit by tak niski, e nawet ja
miaam wraenie, i lada chwila zawadz gow o futryn drzwi. Na pierwszym
pitrze znajdoway si kozetki, a drugie przeznaczone byo dla dzieci, ktre
potrzeboway czego, co nazywalimy Przerw. Czasem choroway na co,
czym reszta moga si zarazi, jednak w wikszoci przypadkw trafiay tam
dzieciaki, ktrym kompletnie odbio - kalekie umysy jeszcze bardziej
okaleczone przez Thurmond.
Prbowaam skupi wzrok na opatkach idcego przede mn onierza,
poruszajcych si pod jego czarnym uniformem, ale pokusa, eby si rozglda,

bya zbyt wielka, poniewa zasony wok mijanych przez nas ek byy w
duej mierze porozsuwane. Wikszo udao mi si zignorowa lub obrzuci
jedynie szybkim spojrzeniem, ale przedostatnie ko nieopodal wyjcia...
Moje stopy bezwiednie zwolniy kroku, dajc mi czas na wcignicie w
puca zapachu rozmarynu.
Syszaam agodny gos doktor Begbie, ktra rozmawiaa z jednym z
Zielonych. Rozpoznawaam go - jego Barak mieci si naprzeciwko naszego.
Matthew? A moe Max? Wiedziaam jedynie, e jego twarz take bya
zakrwawiona. Zaschnita krew znaczya jego nos i oczy, bya rozmazana po
policzkach. Poczuam ciar w brzuchu. Czy ten Zielony take zosta
rozpoznany? Czy doktor Begbie przedstawia mu tak sam propozycj?
Przecie nie mogam by jedyn osob, ktra wpada na to, jak przechytrzy
system selekcji - kogo zmanipulowa i kiedy skama.
Moe on i ja skrywalimy pod skr ten sam kolor.
I moe oboje mielimy by jutro martwi.
- Nie ocigaj si! - warkn funkcjonariusz SSP. Nie prbowa nawet
ukry rozdranienia, kiedy kutykaam za nim, ale nie mia si czym martwi.
Nawet gdyby kto mi zapaci, nie miaabym ochoty zosta w Infirmerii. Nie
teraz, bdc przytomna. Nie moga tego zmieni nawet nowa groba, ktra
ciya nad moj gow. Wiedziaam, co si tu kiedy dziao.
Wiedziaam, co kryo si pod kilkoma warstwami biaej farby.
Pierwsze przywiezione tu dzieci traktowano jak krliki dowiadczalne.
Poddano je caej gamie elektrowstrzsw i eksperymentw, podczas ktrych
rozbierano im mzgi na czynniki pierwsze. Po obozie kryy historie, ktre
niemal z namaszczeniem przekazywano sobie z ust do ust. Naukowcy szukali
sposobw, eby odrze dzieci z ich umiejtnoci - zrehabilitowa je - ale jedyne,
co im si udawao, to pozbawienie ich chci do ycia. Tym dzieciom, ktrym
udao si uj cao, powierzono rol stranikw, kiedy do obozu trafia pierwsza
maa grupka dzieci. Szczliwym zbiegiem okolicznoci trafiam tu wraz z
drug fal winiw. Kady z nastpnych transportw by wikszy, Thurmond
si rozbudowywa, a trzy lata temu w obozie zabrako miejsca. Autobusy
przestay przyjeda.
onierz uzna, e nadal poruszam si zbyt wolno. Popchn mnie, kiedy
szlimy przez korytarz obwieszony lustrami. Z gry zalewao nas krwawe
wiato znaku wskazujcego wyjcie. Mczyzna znw mnie popchn, tym
razem mocniej, i umiechn si, kiedy upadam. Ogarna mnie zo,
przedzierajc si przez uciliwy bl, ktry odczuwaam w koczynach, i lk, e
onierz zabiera mnie gdzie, gdzie zamierza wypeni powierzony mu rozkaz.
Po chwili stalimy ju na zewntrz, wdychajc wilgotne wiosenne
powietrze. Wcignam do puc wo deszczu i przeknam jego gorycz.
Musiaam pomyle. Oceni sytuacj. Jeeli zabiera mnie na zewntrz, eby
mnie zastrzeli, i jeeli by sam, by moe udaoby mi si go obezwadni. To

nie sprawioby mi wikszego kopotu. Jednak nie miaam szansy na


przedostanie si przez ogrodzenie elektryczne - nie miaam te pojcia, gdzie ja,
u licha, jestem.
Kiedy przywieziono mnie do Thurmond, swojsko krajobrazu bya raczej
pocieszeniem ni bolesnym przypomnieniem przeszoci. Wirginia Zachodnia
nie rni si tak bardzo od Wirginii, mimo e mieszkacy obu stanw pewnie by
si z tym nie zgodzili. Te same drzewa, to samo niebo, ta sama kapryna pogoda
- czsto albo byam przemoczona od deszczu, albo kleiam si od wilgoci.
Waciwie moga to w ogle nie by Wirginia Zachodnia, jednak dziewczyna w
moim Baraku przysigaa, e w drodze do obozu widziaa znak WITAJCIE W
WIRGINII ZACHODNIEJ, wic postanowilimy si tego trzyma.
onierz znacznie zwolni, tak by zrwna si ze mn, posuwajc si
naprzd w aosnym tempie. Raz czy drugi polizgn si na zaboconej trawie,
niemal wywracajc si ku uciesze stranikw, ktrzy spogldali na nas z Wiey
Kontrolnej.
Kiedy moim oczom ukazaa si Wiea, do elaznej kuli strachu, ktr za
sob cignam, doczy nowy ciar. Sam budynek nie by zbyt imponujcy.
Nazywano go Wie tylko dlatego, e wyglda jak zamany palec wyrastajcy z
morza jednopitrowych drewnianych bud ustawionych na planie okrgu.
Ogrodzenie elektryczne tworzyo zewntrzny krg, izolujc wiat od nas wirw. Baraki Zielonych tworzyy dwa pierwsze krgi, a Niebieskich dwa
kolejne. Jeszcze zanim ich wywieziono, kilkoro Czerwonych i Pomaraczowych
mieszkao w dwch pozostaych. Pocztkowo znajdowali si najbliej Wiey wadze obozu uznay, e lepiej mie ich na oku. Jednak kiedy jeden z
Czerwonych wysadzi swj Barak w powietrze, przeniesiono ich dalej, a z
Zielonych na wszelki wypadek utworzono obszar buforowy, w razie gdyby
jeden z naprawd niebezpiecznych dzieciakw prbowa przedosta si przez
ogrodzenie.
Liczba prb ucieczki?
Pi.
Liczba prb zakoczonych sukcesem? Zero.
Nie znam nikogo spord Niebieskich czy Zielonych, ktrzy by si na to
odwayli. Owszem, zdarzay si desperackie, aosne plany ucieczki, ale
dotyczyy one maych grupek Czerwonych, Pomaraczowych i tych.
Schwytano ich i zniknli na zawsze.
To jednak zdarzyo si na samym pocztku, kiedy mielimy jeszcze
kontakt z innymi kolorami - zanim nas posegregowano. Puste Baraki po
Czerwonych, Pomaraczowych i tych zajli Niebiescy, a nowo przybyych
Zielonych, najwiksz grup ze wszystkich, umieszczono w dawnej kwaterze
Niebieskich. Obz rozrs si do tego stopnia, e wadze uoyy specjalny
harmonogram, tak e spoywalimy posiki wedug koloru i pci, a nawet wtedy
trudno byo im pomieci wszystkich przy stoach. Od lat nie widziaam z bliska
chopca w moim wieku.

Zaczerpnam kolejny oddech dopiero wtedy, kiedy minlimy Wie i


nie byo ju cienia wtpliwoci, dokd zmierzamy.
Dzikuj, pomylaam, nie kierujc tych sw do adnego konkretnego
adresata. Ogarna mnie taka ulga, e a cisno mnie w gardle.
Kilka minut pniej dotarlimy do Baraku numer dwadziecia siedem.
onierz SSP podprowadzi mnie pod drzwi i wskaza na znajdujcy si po lewej
stronie kran. Skinam gow i zimn wod zmyam krew z twarzy. Czeka w
milczeniu, chocia widziaam, e jest zniecierpliwiony. Po kilku sekundach
chwyci mnie za koszul i szarpn do gry. Drug rk przecign kart
dostpu przez zamek w drzwiach.
Ashley, jedna ze starszych dziewczt w naszym Baraku, szerzej rozwara
drzwi, wzia mnie pod rami i kiwna gow w stron onierza. To mu
najwyraniej wystarczyo. Odwrci si i odszed bez sowa.
- Jezus Maria - sykna i wcigna mnie do rodka. - Nie mogli ci tam
jeszcze troch potrzyma? Musieli odesa ci wczeniej? Czy to... krew?
Prbowaam si od niej opdzi, ale odsuna moje rce i odgarna mi z
twarzy dugie ciemne wosy. Na pocztku nie wiedziaam, dlaczego spoglda na
mnie szeroko otwartymi, zarowionymi oczyma. Przygryza doln warg.
- Ja naprawd... mylaam, e... - Nadal staymy w drzwiach, ale czuam
zimno panujce w Baraku. Owino moj skr jak chodny jedwab.
Ashley zbyt dugo przebywaa w obozie, by teraz pkn, ale i tak byam
zdziwiona, widzc, jak jest wyczerpana i jak nie potrafi wydoby z siebie sw.
Ona i kilkoro innych dziewczt przewodzio naszej aosnej, le dobranej
grupce. Otrzymay t rol gwnie dlatego, e szybciej ni reszta osigny
dojrzao fizyczn i nie wymiewajc nas, mogy nam wyjani procesy
zachodzce w naszych ciaach.
Umiechnam si nieznacznie i wzruszyam ramionami, nagle nie
umiejc znale odpowiednich sw. Ashley nie wygldaa jednak na
przekonan i wci nie puszczaa mojego ramienia. W Baraku panoway wilgo
i mrok, a znajomy zapach pleni przylgn do kadego centymetra powierzchni,
ja jednak i tak wolaam go od czystej, sterylnej woni Infirmerii.
- Daj mi... - Ashley gboko wcigna powietrze - daj mi zna, jeeli le
si poczujesz, dobrze?
I co niby wtedy zrobisz?, miaam ochot zapyta. Zamiast tego
odwrciam si w stron lewego naronika naszego ciasnego Baraku. Wrd
szeptw i ukradkowych spojrze slalomem minam rzdy pitrowych ek.
Miaam wraenie, e tabletki wcinite za stanik rozpalone s do biaoci.
- ... e ju po niej - usyszaam.
Vanessa, ktra zajmowaa doln prycz ka ustawionego na prawo od
mojego posania, zakrada si do Sam. Kiedy mnie zauwayy, urway w p
zdania i spojrzay na mnie z pogard. Miay szeroko rozwarte oczy i jeszcze
szerzej otwarte usta.

Wci robio mi si niedobrze, kiedy widziaam je razem, mimo e min


ju prawie rok. Ile to dni i nocy spdziam na grnej pryczy razem z Sam,
stanowczo ignorujc Vaness, ktra zawsze prbowaa nas wcign w jak
gupi, bezsensown rozmow?
Nie miny nawet dwie godziny, odkd zwolnia si posada najlepszej
przyjaciki Sam, a Vanessa natychmiast wlizgna si na moje miejsce i nie
byo dnia, by mi o tym nie przypominaa.
- Co... - Sam wychylia si przez porcz ka. Nie bya wyniosa ani
wroga jak zwykle. Wygldaa na... zaniepokojon? Zaciekawion? - Co ci si
stao?
Potrzsnam gow, a od tych wszystkich sw, ktre chciaam
powiedzie, a cisno mnie w piersi. Vanessa rozemiaa si szyderczo.
- Super, naprawd super. A ty si zastanawiasz, dlaczego ona nie chce si
ju z tob przyjani.
- Ja nie... - wymamrotaa Sam. - Niewane.
Czasem zastanawiaam si, czy gdzie w gbi duszy Sam pamitaa nie
tylko mnie, ale i dziewczyn, ktr bya, zanim j zniszczyam. To niezwyke, z
jak atwoci wymazaam kad dobr cech Sam - a przynajmniej wszystko
to, co w niej kochaam. Wystarczy jeden dotyk.
Kilkoro dziewczt pytao mnie, co si midzy nami wydarzyo. Pewnie
wikszo uznaa, e Sam jest po prostu okrutna, upierajc si, i nigdy nie
byymy ani nie bdziemy przyjacikami. Prbowaam zby to wzruszeniem
ramion, ale Sam bya jedyn osob, dziki ktrej Thurmond wydawao mi si
znone. Bez niej moje ycie tutaj byo nic niewarte.
Nic niewarte.
Pomacaam palcami paczk tabletek.
W naszym Baraku wszystko byo brzowe. Poza brzem jedynym
kolorem bya tu biel pocieli, a z biegiem lat i ta zdya brzydko pokn.
Nie byo tu pek z ksikami, plakatw ani zdj. Tylko my.
Wczogaam si na doln prycz, rzuciam si twarz w podniszczon
pociel i wdychaam jej znajomy zapach - wybielacza, potu i wyran wo
ziemi - prbujc nie sucha konwersacji, ktra toczya si tu nad moj gow.
Wydaje mi si, e jaka cz mnie czekaa w desperacji na to, czy uda mi
si naprawi to, co zrobiam swojej przyjacice. Ale co si stao, to si nie
odstanie. Byo ju po wszystkim - odesza i to wycznie z mojej winy.
Najlepsze, co mogam zrobi, to znikn. Nawet jeeli doktor Begbie wcigaa
mnie w zasadzk i jeeli tak naprawd chcieli si mnie pozby, nie znaleliby
midzy nami zwizku. Nie przesuchaj Sam ani jej nie ukarz, mylc, e
pomoga mi si ukry, a z pewnoci by to zrobili, gdybymy nadal si
przyjaniy. W Thurmond byo nas ponad trzy tysice, a ja byam ostatni
spord Pomaraczowych - moe nawet ostatni na wiecie. Albo jedn z
dwojga, jeli chopiec z Infirmerii by taki sam jak ja. Prdzej czy pniej i tak
odkryliby prawd.

Byam niebezpieczna i doskonale wiedziaam, co robili z takimi jak ja.


Kady dzie w obozie wyglda tak samo i mia swj ustalony porzdek.
Teraz jak zwykle zaprowadzono nas do Stowki na kolacj, nastpnie do
Umywalni, a na noc z powrotem do Barakw. Na zewntrz gaso powoli wiato
dnia, ktre ustpowao miejsca pierwszym cieniom nocy.
- Dobrze, koteczki - odezwaa si Ashley. - Mamy dziesi minut do ciszy
nocnej. Czyja dzi kolej?
- Moja. Czy mam zacz od momentu, w ktrym skoczyymy? - Rachel
znajdowaa si na drugim kocu pomieszczenia, ale jej piszczcy gos dociera
a do mnie.
Mona byo wrcz usysze, jak Ashley przewraca oczami.
- Tak, Rachel. Przecie zawsze tak robimy.
- Dobra... czyli... czyli ksiniczka. Bya w wiey i nadal bya bardzo,
bardzo smutna.
- Dziewczyno - wtrcia si Ashley - albo si troch postarasz, albo
olejemy twoje nudzenie i przejdziemy do nastpnej osoby.
- Dobrze - pisna Rachel. Przewrciam si na bok, prbujc wypatrze
j pord rzdw pitrowych ek. - Ksiniczka cierpiaa okropne mki...
Okropne, okropne mki...
- O Boe - powiedziaa tylko Ashley. - Kto nastpny? Macey najlepiej,
jak umiaa, poczya chaotyczne wtki opowieci.
- Kiedy ksiniczka siedziaa zamknita w wiey, mylaa jedynie o
ksiciu.
Przegapiam zakoczenie tej historii. Powieki za bardzo mi ciyy.
Jeeli mogabym tskni za czymkolwiek w Thurmond, to wanie za tym,
pomylaam, czujc nadchodzcy sen. Za tymi cichymi chwilami, kiedy
mogymy rozmawia o sprawach zakazanych.
Musiaymy znale sposb, eby si rozerwa, poniewa nie miaymy
tu adnych przygd - adnych snw ani marze o przyszoci - poza tymi, ktre
ukadaymy w wyobrani.
Poknam dwie tabletki naraz, a na jzyku wci czuam posmak rosou,
ktry podano nam na kolacj.
wiata w Baraku zgaszone byy od trzech godzin, a od dwch syszaam
chrapanie Sam. Otworzyam plastikow torebk i wyrzuciam sobie tabletki na
rk. Wsunam woreczek z powrotem do stanika i pierwsza piguka
powdrowaa do moich ust. Tak dugo przyciskaam je do skry, e bya ciepa,
co wcale nie uatwiao mi jej poknicia. Pki wci miaam odwag, wsadziam
do ust kolejn tabletk i krzywic si, z trudem j przeknam.
Mogam jedynie czeka.

5
Nie pamitam, kiedy zasnam. Pamitam natomiast, kiedy si
przebudziam. Trudno byo o tym zapomnie - miaam takie drgawki, e
spadam z ka, uderzajc twarz w ssiedni prycz.
Vanessa naprawd musiaa si wystraszy nagego oskotu i szarpnicia,
poniewa usyszaam, jak mwi:
- Co do... Ruby? To ty?
Nie mogam si podnie. Poczuam na twarzy jej donie i pojam, e nie
wymawia ju mojego imienia szeptem. Ona je wykrzykiwaa.
- O Boe - usyszaam gos, ktry przypomina gos Sam, jednak nie
mogam otworzy oczu.
- ... alarm!
Poczuam na nogach ciar Ashley. Wiedziaam, e to ona, mimo e co
chwil traciam przytomno, a pod powiekami buzowa mi rozarzony do
biaoci ogie. Kto wcisn mi do ust co gumowego i twardego. W ustach
czuam smak krwi, ale nie byam pewna, czy pochodzi ona z mojego jzyka, ust
czy...
Dwie pary rk podniosy mnie z ziemi i opuciy na jak inn
powierzchni. Nadal nie mogam otworzy oczu i palio mnie w piersi. Nie
mogam przesta si trz i traciam czucie w koczynach.
Wtedy poczuam zapach rozmarynu, delikatne, chodne donie na piersi, a
po chwili ju nic.
Odzyskaam przytomno, kiedy kto wymierzy mi silny cios w twarz.
- Ruby - usyszaam. - No ju, wiem, e mnie syszysz. Musisz si
obudzi.
Z trudem uniosam powieki, prbujc przyzwyczai si do jasnego wiata
zalewajcego pomieszczenie. Gdzie obok uchyliy si drzwi, ktre po chwili
zamkny si z trzaskiem.
- Czy to ona? - zapyta nowy gos. - Podasz jej co na sen?
- Nie, jej nic nie podam - odpar pierwszy gos. Znaam go. By rwnie
sodki jak wczeniej, jednak tym razem kryo si w nim napicie. Doktor Begbie
wsuna mi rce pod pachy i pomoga mi si podnie. - Ona jest twarda. Da
sobie rad.
Poczuam odraajcy fetor. Poczenie kwasu i zgnilizny. Gwatownie
otworzyam oczy.
Doktor Begbie klczaa obok mnie i machaa mi czym przed nosem.
- Co...?
Drugi gos nalea do innej modej kobiety. Miaa ciemnobrzowe wosy i
blad cer, jednak nie wyrniaa si niczym wicej. Nie zdajc sobie sprawy,
e si jej przygldam, zdja niebieski fartuch i rzucia go doktor Begbie.

Nie wiedziaam, gdzie jestemy. W maym pomieszczeniu ca przestrze


zajmoway pki wypenione buteleczkami i pudekami. Nie czuam adnego
zapachu, poza tym, ktrym ocucia mnie doktor Begbie.
- W to - powiedziaa, stawiajc mnie na nogi i nie zwracajc uwagi na
to, czy moje stopy s na to przygotowane czy nie. - Szybciej, Ruby, musimy si
spieszy.
Moje ciao byo ociae i strzykao mi we wszystkich stawach, jednak
zrobiam to, co mi kazano, i nacignam fartuch na uniform. Kiedy si
ubieraam, druga kobieta splota rce za plecami i pozwolia, by doktor Begbie
owina je grub srebrn tam izolacyjn. Nastpnie zrobia to samo ze stopami
kobiety.
- Masz si z nimi spotka w Harvey. Jed drog numer 215.
- Wiem, wiem - powiedziaa doktor Begbie, po czym odgryza kolejny
kawaek tamy i zakleia nim usta kobiety. - Powodzenia.
- Co robisz? - zapytaam. Drapao mnie w gardle, a kiedy mwiam,
miaam wraenie, e pka mi skra wok ust. Lekarka zebraa mi wosy w
niedbay kok, po czym zwizaa go gumk recepturk. Druga kobieta
obserwowaa, jak doktor Begbie zawiesza mi na szyi jej identyfikator, a
nastpnie wkada na twarz mask chirurgiczn.
- Wszystko ci wyjani, kiedy si std wydostaniemy, ale na razie nie
mamy czasu do stracenia. Za dwadziecia minut zaczyna si obchd powiedziaa. - Nie moesz si odzywa, zrozumiaa? Rb to, co ja.
Skinam gow i pozwoliam, by wypchna mnie z ciemnego
pomieszczenia na sabo owietlony korytarz Infirmerii. Znw poczuam, e
omdlewaj mi nogi, ale doktor Begbie nie pozwolia, by nam to przeszkodzio.
Przeja wikszo mojego ciaru, zarzucajc sobie moje rami na szyj.
- Ruszyymy - wymamrotaa. - Przywrcie rzeczywisty obraz kamer.
Spojrzaam na ni, ale nie mwia do mnie. Szeptaa do broszki w
ksztacie zotego abdzia.
- Ani sowa - przypomniaa mi, kiedy skrciymy w kolejny krty
korytarz.
Szymy tak szybko, e pd powietrza porusza zasonami wok
mijanych przez nas szpitalnych ek. Ustpujcy nam z drogi onierze SSP
przypominali czarne smugi.
- Przepraszam, przepraszam! - woaa do nich doktor Begbie. - Musz
odstawi j do domu!
ledziam wzrokiem proste linie kafelkw, ktre przesuway si pod
moimi stopami. Nadal tak mocno krcio mi si w gowie, e zdaam sobie
spraw, i wychodzimy z budynku, dopiero wtedy, gdy usyszaam piknicie
karty, ktr doktor Begbie przesuna przez czytnik na drzwiach, i gdy
poczuam na gowie chodne krople deszczu.
Potne stadionowe lampy owietlajce obz wczone byy przez ca
noc. Reflektory stay na terenie obozu, wielkie jak olbrzymy, jednak mnie

przywodziy one na myl jedynie nocne mecze futbolowe, zapach wieo


skoszonej trawy i ty czerwonej bluzy mojego taty z nazw jego dawnej szkolnej
druyny, kiedy ile si w pucach wykrzykiwa: Atak! Gdzie jest atak!?.
Potykajc si, pokonaymy kilkaset metrw dzielcych Infirmeri od
kamienistego parkingu. Nie byam pewna, czy nie mam halucynacji, poniewa
co chwil traciam ostro widzenia, jednak trudno byo nie dosysze chrzstu
opon na wirowanej nawierzchni i gosu, ktry krzycza:
- Wszystko w porzdku?!
Poczuam, e doktor Begbie sztywnieje. Prbowaam i dalej, wspierajc
si na jej ramieniu, jednak nogi po prostu odmwiy mi posuszestwa.
Kiedy znw otworzyam oczy, siedziaam na ziemi i wpatrywaam si w
typowe onierskie buty stranika. Mczyzna uklkn przede mn. Doktor
Begbie co do niego mwia, a jej gos by rwnie spokojny jak wtedy, gdy
rozmawiaam z ni po raz pierwszy.
- ... tak chora, e musz j odwie do domu. Zaoyam jej mask, eby
nikogo nie zarazia.
Tym razem wyraniej usyszaam gos onierza.
- Nienawidz tego, e wci co apiemy od tych bachorw.
- Mgby mi pan pomc podprowadzi j do mojego jeepa? - zapytaa
doktor Begbie.
- Skoro jest chora...
- To zajmie tylko chwil - przerwaa mu lekarka. - Obiecuj, e jeli
bdzie mia pan jutro choby katar, osobicie si panem zajm.
Rozpoznawaam ten gos - by tak sodki, e przypomina delikatne
dzwoneczki. onierz zarechota i poczuam, jak stawia mnie na nogi. Staraam
si nie opiera na nim caego ciaru i z zacinitymi zbami znie dranice
szuranie krokw na wirze, jednak ledwo mogam utrzyma gow tak, by nie
opada mi do tyu.
- Na przednie siedzenie? - zapyta.
Doktor Begbie ju miaa odpowiedzie, kiedy z krtkofalwki onierza
rozleg si trzask, a nastpnie wydoby si z niej gos:
- Punkt kontrolny widzi was na obrazie z monitoringu. Czy potrzebujecie
wsparcia?
Funkcjonariusz SSP poczeka, a doktor Begbie otworzy przednie drzwi
od strony pasaera, i posadzi mnie na fotelu. Dopiero wtedy odpowiedzia:
- Wszystko w porzdku. Doktor... - Chwyci mj identyfikator w palce i
zbliy go do oczu. - Doktor Rogers zapaa wirusa, ktry rozprzestrzenia si w
obozie. Doktor...
- Begbie - nadesza byskawiczna podpowied. Lekarka wsuna si za
kierownic i zatrzasna za sob drzwi. Spojrzaam w bok, przygldajc si, jak
prbuje wetkn kluczyk do stacyjki. Dopiero teraz zauwayam, e dr jej
rce.

- Doktor Begbie odwozi j do domu. Samochd doktor Rogers zostanie tu


na noc. Prosz powiadomi o tym poranny patrol.
- Zrozumiaem. Prosz im powiedzie, eby kieroway si prosto do
bramy. Przeka stranikom, eby je przepucili.
Po kilku zgrzytliwych protestach silnik jeepa zapali. Spojrzaam przez
przedni szyb na elektryczne ogrodzenie i rozcigajcy si za nim mroczny,
znajomy las. Doktor Begbie nachylia si, by zapi mi pas.
- Cholera, naprawd zwalio j z ng. - onierz SSP wrci i opiera si o
okno od strony kierowcy.
- Podaam jej silne leki - zamiaa si lekarka. Zakuo mnie w piersi.
- Wic co z jutrem?
- Prosz do mnie wpa - powiedziaa. - Okoo trzeciej mam przerw.
Nie daa mu czasu na odpowied. Opony zachrzciy na wirze, a
wycieraczki zaskrzypiay o szyb. Doktor Begbie zamkna okno i zamachaa
przyjanie do onierza, a drug rk wrzucia wsteczny bieg, eby wycofa
samochd z parkingu. Drobne zielone cyferki na desce rozdzielczej wskazyway
2:45 nad ranem.
- Sprbuj jak najlepiej zakry twarz - wymamrotaa i wczya radio.
Chocia nie znaam tej piosenki, rozpoznaam gos Davida Gilmoura oraz
charakterystyczn dla Pink Floyd opadajc melodi wygrywan na klawiszach.
Doktor Begbie podkrcia gono i wyjedajc z parkingu, gboko
wcigna powietrze. Jej palce wystukiway na kierownicy nerwowy rytm.
- No dalej, dalej - wyszeptaa, ponownie zerkajc na zegar. Przed nami
czekay w kolejce dwa samochody, a stranicy przy bramie straszliwie si
ocigali z ich przepuszczaniem. Kiedy w kocu auto przed nami znikno w
mroku, miaam wraenie, e doktor Begbie jest na skraju zaamania nerwowego.
Lekarka zbyt mocno wcisna peda gazu i jeep ostro ruszy naprzd.
Kiedy zahamowaa, pasy zablokoway si gwatownie, pozbawiajc mnie tchu.
Opucia szyb, ja jednak byam zbyt zmczona, eby si ba.
Przycisnam rk do oczu i gboko wcignam powietrze. Maska
chirurgiczna przywara do moich ust.
- Zabieram doktor Rogers do domu. Znajd tylko jej przepustk...
- Nie trzeba. Z mojego planu wynika, e bdzie pani jutro o pitnastej,
zgadza si?
- Tak, dzikuj. Prosz zaznaczy, e doktor Rogers jutro nie bdzie.
- Zrozumiaem.
Byam zbyt wyczerpana, eby kontrolowa bdzce palce mojego
umysu. Kiedy doktor Begbie znw mnie dotkna, odgarniajc mi wosy z
twarzy, pod moimi powiekami zrodzi si obraz szeroko umiechnitego,
ciemnowosego mczyzny obejmujcego doktor Begbie, wirujcego z ni po
parkiecie w takim tempie, e dobieg mnie jej radosny miech.
Cae uchylia okna, a powietrze, ktre wtargno do rodka, zapachniao
deszczem i szybko ukoysao mnie do snu.

6
Kiedy otworzyam oczy, na zewntrz nadal panowa mrok.
Z wywietrznikw dmuchao zimne powietrze, ktre poruszao t
kartonow choineczk zawieszon na lusterku. Jej waniliowa wo bya tak
sodka i tak intensywna, e przyprawiaa mnie o mdoci. Tu przy moim uchu
Mick Jagger piewa piosenk o wojnie, pokoju i schronieniu - takie tam bujdy.
Prbowaam odwrci twarz od gonika, z ktrego pyny dwiki ballady,
jednak udao mi si tylko pacn nosem o szyb i nacign misie w karku.
Wyprostowaam si na siedzeniu i niemal zawisam na szarym pasie
bezpieczestwa.
Nie znajdowaymy si ju w jeepie.
Noc powrcia niczym tchnienie, jednoczenie gbokie i
obezwadniajce. Deska rozdzielcza janiaa zielonym blaskiem, ktry rzuca
wiato na mj fartuch i przypomnia mi o tym, co si wydarzyo.
Smugi drzew i zaroli znaczyy drog pogron w zupenym mroku, jeli
nie liczy niewyranego tego wiata rzucanego przez reflektory naszego
maego samochodu. Po raz pierwszy od wielu lat mogam zobaczy gwiazdy,
ktre w Thurmond giny w blasku ogromnych reflektorw. wieciy tak mocno
i byy tak wyrane, e wydaway mi si sztuczne. Nie byam pewna, czy trudniej
jest mi uwierzy w niekoczce si poacie nieba czy drogi. Oczy zapieky mnie
od ez.
- Oddychaj, Ruby - usyszaam.
cignam mask chirurgiczn z ust i spojrzaam w bok. Doktor Begbie
rozpucia swoje jasne wosy, tak e okalay jej twarz i opaday na ramiona.
Zdya te zdj fartuch i przebra si w czarny T-shirt oraz dinsy. Mrok
plami skr pod jej oczami, dajc wraenie sicw. Dopiero teraz dostrzegam
ostre rysy jej nosa i podbrdka.
- Dawno nie jechaa samochodem, co? - powiedziaa ze miechem i
miaa racj. Byam bardziej wiadoma szarpni pojazdu ni bicia wasnego
serca.
- Pani doktor...
- Mw mi Cate - przerwaa mi, a jej ton by nieco bardziej szorstki ni
wczeniej. Nie wiem, czy zauwaya moj reakcj na t nag zmian, ale
natychmiast dodaa: - Przepraszam, jestem zmczona i przydaaby mi si
filianka kawy.
Zegar na desce rozdzielczej samochodu wskazywa 4:30 nad ranem.
Spaam tylko dwie godziny, jednak czuam si bardziej przytomna ni przez
cay dzie, tydzie... przez cae ycie.
Cate poczekaa, a Rolling Stonesi skocz piewa, po czym wyczya
radio.

- Graj teraz tylko stare przeboje. Na pocztku mylaam, e to jaki art


albo odgrne zarzdzenie z Waszyngtonu, ale najwyraniej o takie piosenki
prosz suchacze. - Spojrzaa na mnie ktem oka. - Nie rozumiem tego.
- Pani... Cate - powiedziaam. Nawet ton mojego gosu by mocniejszy. Gdzie my jestemy? Co si dzieje?
Zanim zdya odpowiedzie, za moimi plecami kto zakaszla.
Odwrciam si, ignorujc bl w karku i w piersi. Na tylnym siedzeniu spa
zwinity w kulk chopiec. By w moim wieku, moe o rok modszy. To by
chopiec z Infirmerii - Max... Matthew... czy jak mu tam. Wyglda, jakby by w
duo lepszej formie ode mnie.
- Wanie wyjechalimy z Harvey w Wirginii Zachodniej - odpara Cate. Tam spotkalimy si z kilkoma znajomymi, ktrzy pomogli mi zmieni
samochd i wycign picego tu Martina ze skrzyni transportowej, w ktrej
musielimy go przemyci.
- Zaraz...
- Nie martw si - byskawicznie powiedziaa Cate. - Byy w niej otwory,
eby mg oddycha.
Tak jakbym wanie tym si przejmowaa.
- Pozwolili, by wywioza pani kufer w samochodzie? Nawet go nie
przeszukali? - zapytaam.
Znw obrzucia mnie spojrzeniem, a ja z dum zauwayam, e byo w
nim zdumienie.
- Lekarze z Thurmond uywaj takich skrzy do wywozu odpadw
medycznych. Po ciciach w budecie wadze obozu zaday, by lekarze sami
zajmowali si wywozem odpadw. W tym tygodniu ten obowizek spad na
Sar i na mnie.
- Sar? - przerwaam. - Doktor Rogers?
Przez chwil si zawahaa, po czym skina gow.
- Dlaczego j zwizaa...? Dlaczego ona... Dlaczego wy nam pomagacie?
Na moje pytanie opowiedziaa swoim:
- Syszaa kiedy o Lidze Dzieci?
- To i owo - rzuciam. I jedynie zdania wypowiedziane szeptem. Jeeli w
plotkach tkwio ziarnko prawdy, Liga bya organizacj antyrzdow. Wedug
najmodszych dzieci, ktre przybyy do Thurmond najpniej, tworzyli j ludzie
chccy zlikwidowa system obozw. Ludzie, ktrzy podobno ukrywali dzieci,
tak by nie mona ich byo wywie. Zawsze podejrzewaam, e te historie byy
czym w rodzaju bani. Nic, co zdawao si tak pikne, nie mogo by
prawdziwe.
- My - powiedziaa Cate i urwaa na chwil, bym miaa czas to przetrawi
- jestemy organizacj, ktra pomaga dzieciom poszkodowanym przez nowe
prawo wprowadzone przez rzd. John Alban... Syszaa o nim? Kiedy by
doradc Graya do spraw wywiadu.
- To on zaoy Lig Dzieci? Skina gow.

- Po mierci crki zda sobie spraw z tego, co si stanie z dziemi, ktre


przeyj. Wyjecha z Waszyngtonu i stara si nagoni spraw bada
przeprowadzanych w obozach. adna dua gazeta, ani The New York Times,
ani The Washington Post, nie chciaa tego opisa, poniewa sprawy zaszy ju
tak daleko, e Gray sprawowa nad nimi kontrol ze wzgldu na
bezpieczestwo narodowe. Mniejsze dzienniki zwiny dziaalno ze
wzgldw finansowych.
- Wic... - prbowaam zrozumie to, co wanie usyszaam,
zastanawiajc si, czy si nie przesyszaam. - Wic zaoy Lig Dzieci, eby
nam... pomc?
Twarz Cate rozjania si w umiechu.
- Wanie tak.
Wic dlaczego pomagacie tylko mnie?
To pytanie wyroso w mojej gowie jak paskudny, pojedynczy chwast,
ktry zakorzeni si gboko w ziemi. Przetaram twarz doni, prbujc
opanowa natok myli, jednak chwast wci tkwi w mojej gowie. Nagle
poczuam dziwny ciar w piersi, ktry zacz pi si w gr, prbujc si
wydosta z mojego ciaa. Zdaje mi si, e by to krzyk.
- A co z innymi? - Nie rozpoznaam wasnego gosu.
- Z innymi? Masz na myli inne dzieci? - Wzrok Cate skupiony by na
rozcigajcej si przed nami drodze. - One mog poczeka. Sytuacja, w jakiej
si znajduj, nie wymaga tak wielkiego popiechu jak w twoim przypadku.
c

Kiedy przyjdzie na to zas, na pewno po nie wrcimy, ale na razie si tym nie
martw. Przeyj.
Wzdrygnam si, bardziej zaskoczona jej tonem ni sowami. Wymwia
sowo przeyj gosem penym pogardy, rwnie dobrze moga po prostu
machn rk. Nie martw si. Miaam si nie martwi tym, jak le s
traktowane, ani tym, jakie spotykaj je kary? Miaam nie wspomina
wycelowanych w ich plecy karabinw? Zbierao mi si na wymioty.
Zostawiam je tam - wszystkie, co do jednego. Zostawiam Sam, chocia
obiecaam, e razem wydostaniemy si z obozu. Po tym wszystkim, co zrobia,
eby mnie chroni, ja j tam po prostu... zostawiam.
- Nie... nie, Ruby, przepraszam. Nie chciaam, eby to tak zabrzmiao powiedziaa Cate, spogldajc to na mnie, to na drog. - Miaam na myli...
Sama nie wiem, co mwi. Przebywaam tam kilka tygodni i nadal nie potrafi
sobie wyobrazi, co musielicie czu. Nie powinnam nawet udawa, e wiem,
przez co przeszlicie.
- Ja... ja je tam zostawiam - rzuciam, nie zwracajc uwagi na to, e amie
mi si gos, ani na to, e chwyciam si za okcie, eby ni nie potrzsn. Dlaczego zabraa tylko mnie? Dlaczego nie mogymy uratowa te innych?
Dlaczego?
- Ju ci powiedziaam - odpara mikko - e to musiaa by ty. Inaczej by
ci zabili. Innym nie grozi niebezpieczestwo.

- Im zawsze grozi niebezpieczestwo - powiedziaam i zastanawiaam si,


czy kiedykolwiek wysza poza Infirmeri. Jak moga tego nie widzie? Jak
moga tego nie sysze, nie czu, nie wdycha? Powietrze w Thurmond byo tak
przesycone strachem, e miao posmak ci.
Ju po niecaym dniu w obozie zauwayam, e nienawi i strach si
napdzaj i karmi si sob nawzajem. Czonkowie SSP nas nienawidzili, wic
zadbali o to, ebymy si ich bali. A my balimy si ich, przez co jeszcze
bardziej ich nienawidzilimy. Nie mwio si o tym gono, ale wiedzielimy, e
jestemy w Thurmond ze wzgldu na siebie nawzajem. Bez onierzy SSP nie
byoby obozu, ale bez zewirowanych dzieciakw Psi nie byliby oni potrzebni.
Wic czyja to waciwie bya wina? Wszystkich? Niczyja? Nasza?
- Powinna mnie bya tam zostawi, zabra kogo innego, kogo lepszego.
Ukarz ich za to. Wiem, e ich skrzywdz, i bdzie to moja wina, poniewa
wyjechaam i ich tam zostawiam... - Wiedziaam, e z tego, co mwi, trudno
wyowi sens, ale miaam problem z przeksztaceniem myli w sowa. Jak
mona byo opisa to uczucie? To obezwadniajce poczucie winy, smutek,
ktry zakorzeni si we mnie na dobre i ktrego nie mogam si pozby? Jak
ubra to wszystko w sowa?
Cate otworzya usta, ale przez kilka chwil nic nie powiedziaa. Zacisna
donie na kierownicy i zjechaa na pobocze. Zdja nog z gazu i pozwolia, by
samochd sam si powoli zatrzyma. Kiedy koa pojazdu przestay si w kocu
obraca, zapaam za klamk, czujc, e ogarnia mnie obezwadniajca rozpacz.
- Co ty robisz? - spytaa Cate.
Mylaam, e zatrzymaa si tylko po to, ebym wysiada. Na jej miejscu
zrobiabym to samo. Rozumiaam j.
Odchyliam si, kiedy wycigna rk, ale zamiast szerzej otworzy mi
drzwi, Cate je zatrzasna i pooya mi do na ramieniu. Skrzywiam si i z
caej siy wcisnam si w fotel, prbujc uciec przed jej dotykiem. Chyba nigdy
nie czuam si gorzej - szumiao mi w gowie, co oznaczao, e zaczynam traci
nad sob kontrol. Jeeli chciaa mnie przytuli, pogaska po ramieniu czy
zrobi cokolwiek, co zrobiaby moja mama, moja reakcja powinna wystarczy,
by przekona j, by nawet nie prbowaa.
- A teraz mnie posuchaj - powiedziaa. Wydawao si nie obchodzi jej,
e w kadej chwili drog moe nadjecha samochd SSP. Kiedy spojrzaam jej
w kocu w oczy, podja: - Najwaniejsz rzecz, jakiej si kiedykolwiek
nauczya, byo to, jak Przetrwa. Nie pozwl, by ktokolwiek wmwi ci, e
zasuya, by by w tym obozie. Jeste wana. Dla mnie, dla Ligi i dla naszej
Przyszoci - urwaa. - Nigdy ci nie skrzywdz, nie nakrzycz na ciebie i nie
pozwol, by bya godna. Do koca mojego ycia bd ci chroni. Nigdy w
peni nie zrozumiem, przez co przesza, ale ilekro bdziesz mi si chciaa z
czego zwierzy, zawsze ci wysucham. Rozumiesz?

Wok mojego serca rozlao si dziwne ciepo, mimo e oddech uwiz mi


w gardle. Chciaam co powiedzie, podzikowa jej, poprosi, by to wszystko
powtrzya, tak ebym miaa pewno, e si nie przesyszaam.
- Nie mog udawa, e tego wszystkiego nie byo - wyszeptaam. Pod
skr nadal czuam drgania emitowane przez elektryczne ogrodzenie.
- Nie powinna udawa ani zapomina o przeszoci, jednak aby
przetrwa, musisz i naprzd. Jest takie sowo - mwia dalej, przenoszc
wzrok na swoje zacinite na kierownicy palce - ktre nie ma angielskiego
odpowiednika. Pochodzi z jzyka portugalskiego. Saudade. Wiesz, co oznacza?
Pokrciam gow. Nie znaam nawet poowy sw we wasnym jzyku.
- To jakby... to sowo nie ma dokadnej definicji. Opisuje raczej uczucie...
obezwadniajcego smutku. Uczucie, ktre pojawia si, kiedy czowiek zda
sobie spraw z tego, e utraci co na zawsze i e nigdy ju tego nie odzyska. Cate wzia gboki oddech. - W Thurmond czsto przypominao mi si to
sowo, poniewa ycie, ktre mielicie wczeniej, ktre wszyscy mielimy...
Nigdy go nie odzyskamy. Jednak w kadym zakoczeniu kryje si pocztek
czego nowego. To prawda, e czsto nie mona odzyska tego, co si kiedy
miao, ale mona zamkn ten rozdzia i zacz od nowa.
Rozumiaam, co ma na myli, i wiedziaam, e wypowiada te sowa z
troski o mnie, jednak po tym, jak moje ycie zostao rozbite na tysice
kawakw, myl, e mogabym je rozbi na jeszcze mniejsze czci, bya nie do
zniesienia.
- Prosz - powiedziaa, sigajc za dekolt koszuli. Zdja z szyi dugi
srebrny acuszek, na ktrego kocu wisia okrgy czarny medalion o obwodzie
nieco wikszym ni mj kciuk.
Wycignam rk, a Cate upucia na ni naszyjnik. acuszek nadal
nagrzany by ciepem jej skry, ale z zaskoczeniem odkryam, e medalion
zrobiony jest ze zwykego plastiku.
- To przycisk alarmowy - wyjania. - ciskajc go przez dwadziecia
sekund, zawiadomisz stacjonujcych w okolicy agentw, ktrzy podejm
odpowiednie dziaania. Nie sdz, eby kiedykolwiek musiaa go uy, jednak
chciaabym, eby go zachowaa. Wcinij go, jeeli kiedykolwiek bdziesz si
czego baa lub jeeli si rozdzielimy.
- Namierzy mnie? - Myl o tym sprawiaa, e czuam si nieswojo, ale i
tak zaoyam acuszek na szyj.
- Tylko jeeli go aktywujesz - obiecaa Cate. - Zaprojektowalimy go w
ten sposb, eby SSP nie mogo przypadkowo namierzy sygnau. Obiecuj, e
to ty masz nad nim kontrol, Ruby.
Chwyciam medalion midzy kciuk i palec wskazujcy, a nastpnie
zbliyam go do oczu. Opuciam go, kiedy zdaam sobie spraw z tego, jakie
mam czarne palce i ile brudu zgromadzio si za moimi paznokciami. Nie
pasoway do mnie adne rzeczy.

- Mog ci zada jeszcze jedno pytanie? - Poczekaam, a znw


znalazymy si na drodze, a i tak udao mi si wypowiedzie te sowa dopiero
po kilku nieudanych prbach. - Jeeli Liga Dzieci powstaa po to, by pooy
kres obozom, dlaczego zadalicie sobie tyle trudu, by wydosta stamtd mnie i
Martina? Dlaczego po prostu nie wysadzilicie w powietrze Wiey Kontrolnej?
Cate otara usta doni.
- Nie interesuj mnie tego typu operacje - odpara. - Wol si skupi na
czym naprawd wanym, na przykad na tym, eby wam pomc. Mona
zniszczy fabryk, ale natychmiast wybuduj nastpn. Nie mona odbudowa
zniszczonego ycia ani odzyska straconego czowieka.
- Czy ludzie o tym wiedz? - wydusiam. - Czy ludzie wiedz, e oni
wcale nas tam nie lecz?
- Nie wiem - odpowiedziaa Cate. - Niektrzy nigdy nie przyjm tego do
wiadomoci i bd wierzy w kamstwa na temat obozu. Wydaje mi si, e
wikszo wie, e co tu nie gra, ale ludzie maj za duo wasnych problemw,
by podwaa to, w jaki sposb rzd zawiaduje obozami. Chyba chc ufa w to,
e jestecie dobrze traktowani. Prawd mwic... zostao was ju bardzo
niewielu. Podcignam si na siedzeniu.
- Co?
Tym razem Cate na mnie nie patrzya.
- Nie chciaam ci tego mwi, ale sytuacja wyglda gorzej ni
kiedykolwiek. Z ostatnich wylicze przygotowanych przez Lig wynika, e w
obozach przebywa dwa procent populacji amerykaskich dzieci w wieku od
dziesiciu do siedemnastu lat.
- A co z reszt? - zapytaam, ale znaam ju odpowied. Dziewidziesit osiem procent?
- Wikszo pada ofiar OMNI.
- Umary - poprawiam j. - Wszystkie dzieci? Wszdzie?
- Nie, nie wszdzie. Odnotowano kilka przypadkw choroby w innych
krajach, ale tu, w Ameryce... - Cate wzia gboki oddech. - Nie wiem, ile
mog ci powiedzie, eby ci nie przytoczy, ale wyglda na to, e symptomy
OMNI i zdolnoci psioniczne ujawniaj si w czasie dojrzewania...
- Ile? - Czy naprawd przez te wszystkie lata, ktre spdzilimy uwizieni
w Thurmond, niczego si nie nauczyli? - Ile nas zostao?
- Rzd podaje, e pozostao dwiecie pidziesit tysicy dzieci poniej
osiemnastego roku ycia, ale z naszych szacunkw wynika, e jest was raczej
dwadziecia pi tysicy.
Zrobio mi si niedobrze. Odpiam pas i pochyliam si do przodu,
wciskajc gow midzy kolana. Ktem oka widziaam, e Cate chce mi pooy
rk na plecach, ale znw si wykrciam. Przez duszy czas nic nie
mwiymy, a cisz wypeniao jedynie tarcie opon o zniszczon nawierzchni
drogi.

Tak dugo nie podnosiam gowy i nie otwieraam oczu, e Cate zacza
si martwi.
- Nadal jest ci niedobrze? Musielimy ci poda du dawk penicyliny,
eby wywoa objawy napadu padaczkowego. Wierz mi, gdybymy mieli jakie
inne wyjcie, nie robilibymy tego, ale musielimy si do tego posun, eby
SSP zgodzio si przyj ci z powrotem do Infirmerii.
Nawet chrapanie Martina ucicho i zlao si z dwikiem opon toczcych
si po drodze. Zakuo mnie w odku, kiedy przyszo mi do gowy, eby
zapyta o to, ile kilometrw dzieli nas od Thurmond i jak daleko w tyle
zostawiam swoj przeszo.
- Wiem - powiedziaam po chwili. - Dzikuj. Naprawd.
Zanim zdoaam j powstrzyma, Cate pogaskaa mnie, przesuwajc
doni w d mojego ramienia. Poczuam dziwne askoczce ciepo w tyle gowy
i rozpoznaam jego ostrzegawczy tryl. Pierwszy rozpalony do biaoci przebysk
jej wspomnie znikn rwnie szybko, jak nadszed, wic scena, ktr
zobaczyam, przypominaa negatyw. Maa dziewczynka o powych wosach
siedzca w krzeseku do karmienia, z usteczkami zastygymi w bezzbnym
umiechu. Kolejny obraz nie znikn tak szybko. Zawis przed moimi oczami na
tak dugo, bym zorientowaa si, e widz ogie. Ogie. By wszdzie rozarzony jak powierzchnia soca liza ciany pokoju. To... wspomnienie?
Drao, dygotao tak mocno, e musiaam zacisn zby, eby nie
zwymiotowa. We wspomnieniach Cate pojawiy si nagle srebrne drzwi
opatrzone czarnym numerem 456B. Jej szczupa, blada do signa po klamk
i natychmiast j cofna - metal rozpalony by do czerwonoci. Zobaczyam
uderzajc w drewno do, a potem stop. Drzwi znikny za gst powok
dymu, ktra przenikaa przez szpary i szczeliny. Obraz zamigota, a jego brzegi
zaczy si zwija.
Te same drzwi si zatrzasny, a ja odskoczyam w ty, wyrywajc do z
jej ucisku.
Co to byo, do cholery!?, pomylaam, czujc pulsowanie krwi w uszach.
Zacisnam powieki.
- Nadal le si czujesz? - zapytaa Cate. - Tak mi przykro, Ruby. Kiedy
przesidziemy si do innego samochodu, poprosz, eby dali ci jakie lekarstwo
na odek.
Podobnie jak inni, ona rwnie nie miaa pojcia, co si dzieje.
- Wiesz... - odezwaa si po chwili. Jej oczy utkwione byy w ciemnej
drodze. Na horyzoncie zaczynao ju wita. - Bya bardzo odwana, biorc
ode mnie te tabletki i godzc si na to, eby ze mn pojecha. Wiedziaam, e w
tej cichej dziewczynie, ktr poznaam w Infirmerii, kryje si co wicej.
Nie jestem odwana. Gdybym bya, przyznaabym si do tego, kim tak
naprawd jestem, niezalenie od tego, jak bolesna bya to prawda.
Pracowaabym, jada i spaa razem z innymi Pomaraczowymi albo
przynajmniej nie krya si w cieniu tych i Czerwonych.

Te dzieciaki byy tak dumne ze swoich mocy. Stanowiy istn udrk dla
wadz obozu. Na kadym kroku gnbiy onierzy SSP, podpalay swoje Baraki i
Umywalni, prboway wydosta si z obozu, doprowadzajc dorosych do
szalestwa - umieszczay im w gowach obrazy przedstawiajce ich
wymordowane rodziny albo zdradzajce ony.
Nie mona ich byo przegapi ani zej im z drogi lub zmieni kierunku,
kiedy przechodziy. Ja tchrzliwie pynam z prdem nudnej zieleni i szaroci,
nie zwracajc na siebie uwagi i nie pozwalajc sobie na myl o tym, e mog lub
powinnam uciec. Wydaje mi si, e one po prostu pragny si stamtd
wydosta i nie chciay tego zawdzicza nikomu poza sob. Z odwag i
determinacj dyy do wolnoci.
adne z nich nie doyo szesnastych urodzin.
Istniej tysice sposobw, eby stwierdzi, e kto kamie. Wcale nie
trzeba umie zaglda mu do umysu, eby rozpozna najmniejsze lady
niepewnoci i zakopotania. Najczciej trzeba po prostu na kogo spojrze.
Kamie, jeeli rozmawiajc z tob, patrzy w lewo, jeeli dodaje do swojej
opowieci zbyt wiele szczegw lub odpowiada pytaniem na pytanie. Mj tata,
policjant, opowiada o tym mnie i dwudziestu czterem innym dzieciom w
drugiej klasie podstawwki, kiedy mia pogadank pod tytuem Nieznajomy niebezpieczny.
Ale po Cate niczego nie byo wida. Opowiadaa mi o wiecie rzeczy,
ktre wydaway si niemoliwe do czasu, a znalazymy stacj radiow. Z
gonikw sczy si powany gos spikera, ktry potwierdzi jej sowa.
- No, w kocu! - krzykna, uderzajc doni w kierownic. Agencje
prasowe podaj, e prezydent Gray odrzuci propozycj brytyjskiego premiera,
aby przedyskutowa moliwe rodki pomocy majce polepszy fataln sytuacj
na wiatowych giedach. Poproszony o uzasadnienie swojej decyzji, prezydent
przypomnia o tym, e Wielka Brytania wspara decyzj Rady Bezpieczestwa
ONZ o naoeniu sankcji gospodarczych na Stany Zjednoczone.
Cate pokrcia gak radia. Gos spikera to zanika, to znw si pojawia.
W gonikach trzasno, a ja a podskoczyam.
... wczoraj w Austin w Teksasie aresztowano czterdzieci pi kobiet,
ktre chciay zatai przed wadzami informacj, e zaszy w ci. Kobiety te
zostay zatrzymane i do czasu porodu bd przebywa w zakadzie karnym. Ze
wzgldu na bezpieczestwo matek oraz obywateli Teksasu dzieci zostan im
odebrane. Oto, co na ten temat mia do powiedzenia minister sprawiedliwoci ...
- Przez goniki popyn inny gos, niski i zachrypnity.
Zgodnie z nowym rozporzdzeniem prezydent Gray wyda nakaz
aresztowania wszystkich osb zamieszanych w ten niebezpieczny proceder...
- Gray? - powiedziaam, spogldajc na Cate. - On nadal jest
prezydentem?

Zosta wybrany tu przed tym, jak pojawiy si pierwsze przypadki


zachorowa na OMNI. Nie mogam sobie przypomnie nic na jego temat, prcz
tego, e mia ciemne oczy i wosy. Wiedziaam o tym tylko dlatego, e na
terenie obozu wisiay zdjcia Prezydenckiego syna Clancyego jako dowd na
to, e my take nioemy wyzdrowie. Nagle przed oczami stan mi mj ostatni
pobyt w Infirmerii i to, jak Clancy zdawa si spoglda na mnie ze zdjcia.
Cate potrzsna gow z wyranym obrzydzeniem.
- Zaatwi sobie przeduenie kadencji do czasu, a sytuacja z Psi, cytuj:
zostanie rozwizana tak, by Stany Zjednoczone byy miejscem wolnym od
psychokinetycznego terroru i przemocy. Zawiesi nawet dziaalno Kongresu.
- Jak mu si to udao?
- Skorzysta z uprawnie w stanach nadzwyczajnych - odpara Cate. Rok, moe dwa lata po tym, jak was zabrano, kilkoro dzieci Psi prawie
wysadzio w powietrze siedzib Kongresu.
- Prawie? Co to znaczy? Cate przyjrzaa mi si z uwag.
- To znaczy, e udao im si wysadzi jedynie skrzydo Senatu. Prezydent
Gray mia sprawowa kontrol nad rzdem tylko do czasu wyborw do
Kongresu, ale kiedy onierze SSP zaczli wyciga dzieci ze szk, nie pytajc
rodzicw o zdanie, wybuchy zamieszki. Oczywicie odbio si to na gospodarce
i kraj pogry si w dugach. Kiedy stracisz wszystko, nikt si ju z tob nie
liczy.
- I ludzie tak po prostu mu na to pozwolili? - Nie mogam w to uwierzy.
- Nie, nie pozwolili mu na to tak po prostu. Ruby, kraj pogrony jest w
chaosie. Gray prbuje utrzyma wadz, a z kadym dniem coraz wicej
obywateli si buntuje i amie prawo, eby tylko mie co woy do garnka.
- Mj tata zgin podczas zamieszek.
Cate tak gwatownie odwrcia gow, eby spojrze do tyu, e
samochd zjecha na przeciwny pas. Wiedziaam, e Martin nie pi ju co
najmniej od dziesiciu minut - jego oddech sta si duo lejszy, chopiec
przesta te dziwnie mlaska i stka. Po prostu nie chciaam z nim rozmawia
ani przerywa Cate.
- Ludzie z ssiedztwa okradli jego sklep spoywczy, a on nie mg si
nawet broni.
- Jak si czujesz? - gos Cate by niemal tak sodki jak wirujcy przed
naszymi oczami waniliowy odwieacz powietrza.
- Chyba dobrze. - Martin usiad i przyklepa swoje rozwichrzone brzowe
wosy. By okrgy jak kula, mia obwise policzki, a koszula jego uniformu
robia wraenie o jeden rozmiar za maej, jednak nie zacz jeszcze rosn jak
inne dzieci w jego Baraku. Przewyszaam go o kilka centymetrw, a przecie
sama byam niska i redniej budowy ciaa. By ode mnie modszy najwyej o
rok.
- To dobrze - powiedziaa Cate. - Jeeli chce ci si pi, z tyu jest butelka
wody. Za mniej wicej godzin znw si zatrzymamy, eby zmieni samochd.

- Dokd jedziemy?
- Mamy si spotka ze znajomym w Marlinton w Wirginii Zachodniej.
Bdzie mia dla was czyste ubrania i dokumenty tosamoci. Powoli
dojedamy.
Ju wydawao mi si, e Martin znowu zasn, kiedy nagle zapyta:
- A dokd jedziemy potem?
Radio znw na chwil wrcio do ycia, wyrzucajc z siebie fragmenty
piosenki Led Zeppelin, a po chwili ponownie zamaro i wydawao z siebie
jedynie trzaski.
Czuam na karku widrujce spojrzenie Martina. Prbowaam si
powstrzyma od obrcenia si i obrzucenia go takim samym wzrokiem, jednak
od przyjazdu do Thurmond nigdy nie przebywaam tak blisko chopca w moim
wieku. Po latach ycia po dwch przeciwnych kracach obozu denerwoway
mnie wszystkie najmniejsze szczegy - piegi na jego twarzy, ktrych wczeniej
nie dostrzegaam, albo to, e jego brwi zdaway si zrasta porodku, tworzc
jedn dug lini.
Co miaabym mu powiedzie? Ciesz si, e ci znalazam? Zostalimy
ju tylko my? Tylko jedno z tych zda byo prawdziwe.
- Doczymy do Ligi w poudniowej siedzibie organizacji. Kiedy tam
dotrzemy, bdziecie mogli zdecydowa, czy chcecie zosta - powiedziaa Cate. Rozumiem, e wiele przeszlicie, wic na razie nie musicie jeszcze nic
postanawia. Chciaabym tylko, bycie wiedzieli, e zostajc przy mnie,
bdziecie bezpieczni.
Ogarno mnie tak silne poczucie wolnoci, e musiaam je zdawi
podobnie jak wypeniajc serce nadziej. Nadal grozio nam
niebezpieczestwo. Istniao niebezpieczestwo, e onierze SSP nas dogoni i
jeszcze zanim dotrzemy do Wirginii, odwioz mnie do obozu albo zabij.
Martin przyglda mi si spod zmruonych powiek. Patrzyam, jak renice
jego ciemnych oczu kurcz si, i poczuam askotanie z tyu gowy. To samo,
ktre czuam, gdy uaktywniay si moje moce.
Co do cholery? Wbiam palce w podokietniki, ale nie odwrciam si,
eby zobaczy, czy nadal prbuje. Rzuciam tylko okiem w tylne lusterko i
zobaczyam, jak Martin opiera si z powrotem o siedzenie i z gonym
sapniciem splata rce na piersi. W kciku ust mia rank - zaognion i
czerwon, jak gdyby wanie zdrapa strup.
- Chc jecha tam, gdzie bd mg robi wszystko to, czego zabraniali
nam w Thurmond - powiedzia w kocu.
Nie chciaam wiedzie, co ma na myli.
- Jestem o wiele potniejszy, ni mylicie - mwi dalej. - Kiedy
przekonacie si, co potrafi, nie bdziecie potrzebowali nikogo wicej.
Cate si umiechna.
- Na to licz. Wiedziaam, e zrozumiesz. A ty, Ruby? - zapytaa,
odwracajc si w moj stron. - Czy ty te chcesz si nam przysuy?

Czy pozbyliby si mnie, gdybym zaprzeczya? Gdybym poprosia, by


zawieli mnie do domu rodzicw, do Salem? A moe zabraliby mnie tam bez
szemrania? Mogam te pojecha do Virginia Beach, gdzie mieszkaa moja
babcia. Czy gdybym z caego serca pragna opuci kraj, pomogliby mi w tym?
Martin i Cate patrzyli na mnie z identyczn natarczywoci i
podekscytowaniem. Szkoda, e ja nie czuam tego samego. aowaam, e nie
mog poczu pewnoci, z jak oni podchodzili do swojego wyboru, ale nie
miaam pojcia, czego chc. Byam pewna tylko tego, czego nie chc.
- Zabierzcie mnie dokdkolwiek - powiedziaam. - Wszdzie, byle nie do
domu.
Martin tak dugo skuba rank brudnymi paluchami, a wypyna z niej
krew. Zliza j z ust i z opuszek palcw. Spoglda na mnie tak, jakby
oczekiwa, e poprosz, by mnie ni poczstowa.
Odwrciam si do Cate, ale pytanie, ktre chciaam jej zada, uwizo mi
w gardle. Przez krciutk chwil mylaam jedynie o widoku ognia i dymu za jej
plecami, a take o drzwiach, ktrych nie moga otworzy.

7
O sidmej rano dotarlimy do rogatek miasta Marlinton. Soce
postanowio wanie wyoni si zza grubej powoki chmur. Jego promienie
barwiy okoliczne drzewa delikatn purpur i odbijay si od rosy, ktra zdya
pokry asfalt. Po drodze minlimy kilka zjazdw z autostrady, zawalonych
rnymi rupieciami i elastwem oraz porzuconymi samochodami. Barykady
mogy zosta wzniesione albo przez Gwardi Narodow, aby odci wrogie
miasta, albo przez samych mieszkacw, ktrzy chcieli powstrzyma zodziei i
niechcianych goci przed spldrowaniem i tak ju zniszczonej okolicy.
Natomiast na drodze od wielu godzin nieprzerwanie panowaa cisza, ktra
zwiastowaa, e prdzej czy pniej musimy na niej kogo spotka.
Nastpio to szybciej, ni mylelimy. Naszym oczom ukazaa si
czerwona ciarwka. Skuliam si na siedzeniu, kiedy przemkna obok nas,
cignc ze sob ryk silnika i chrzst k. Mimo e jechaa w przeciwnym
kierunku, zdyam zauway zotego abdzia wymalowanego na jej karoserii.
- S wszdzie - powiedziaa Cate, podajc za moim wzrokiem. - Ta
prawdopodobnie wioza zaopatrzenie do Thurmond.
Bya to pierwsza prawdziwa oznaka ycia od czasu, kiedy ruszylimy w
drog - pewnie dlatego, e wybralimy szos-wygwizdwk prowadzc przez
sam rodek kompletnego zadupia - jednak jedna ciarwka wystarczya, eby
porzdnie wystraszy Cate.
- Przenie si do tyu - zarzdzia - i nie wychylaj gowy. Zrobiam to, co
mi kazaa. Odpiam pas, wcisnam si pomidzy przednie fotele i przeoyam
przez nie nogi.
Martin spoglda na mnie szklanym wzrokiem. W pewnej chwili
poczuam na ramieniu jego do, jakby prbowa mi pomc. Wzdrygnam si.
Zelizgnam si w d i wcisnam w przestrze pomidzy przednim a tylnym
siedzeniem. Chocia opieraam si plecami o drzwi, a kolana podcignam pod
sam brod, nadal siedzielimy zbyt blisko. Kiedy si umiechn, po plecach
przeszy mi ciarki.
Owszem, w Thurmond byli chopcy. Prawd mwic, byo ich tam
mnstwo. Jednak jakiekolwiek spotkania obu pci, niezalenie od tego, czy
chodzio o wsplne posiki, dzielenie Barakw czy nawet mijanie si w drodze
do Umywalni, byy surowo wzbronione. SSP i wadze obozu wprowadziy ten
zakaz i egzekwoway z tak sam surowoci, z jak podchodziy do dzieci,
ktre - czy to celowo, czy bezwiednie - korzystay ze swoich umiejtnoci. Caa
ta sytuacja doprowadzaa oczywicie przesyconych hormonami nastolatkw do
szalestwa i zamienia wiele z moich wsplokatorek w elitarn jednostk
szpiegowsk.

Moe i nie pamitaam waciwego sposobu nawizywania kontaktw z


przedstawicielami pci przeciwnej, ale byam niemal Pewna, e Martin rwnie
o tym zapomnia.
- Fajnie, co? - powiedzia. Mylaam, e artuje, do czasu a dostrzegam
jego rozentuzjazmowane spojrzenie. Znw poczuam dziwne mrowienie
oznaczajce, e chopak prbuje si dosta do mojej gowy, strach muskajcy
mnie po plecach swoimi lodowatymi palcami. Przycisnam si do drzwi i
wbiam wzrok w Cate, jednak on wci by zbyt blisko.
Zdaam sobie spraw z tego, e jestemy zupenie rni. Przywieziono nas
w to samo miejsce, gdzie ylimy w takim samym strachu, jednak on... on by
taki...
Musiaam zmieni temat, eby odwrci jego uwag od tego, co wanie
prbowa zrobi. Chocia w samochodzie wczona bya klimatyzacja, od
Martina bio takie ciepo, e rwnie dobrze mogoby jej nie by.
- Mylisz, e w Thurmond zauwaono nasze zniknicie? - zapytaam,
przerywajc cisz.
Cate wyczya wiata.
- Na pewno. SSP dysponuje zbyt ma liczb onierzy, eby
zorganizowa na nas prawdziw obaw, ale jestem przekonana, e domylili
si, kim jestecie.
- Co masz na myli? - zapytaam. - To, e jestemy Pomaraczowi?
Przecie mwia, e ju to wiedzieli. Czy to nie dlatego tak nam si spieszyo?
- Jeszcze chwila i by si zorientowali - wyjania Cate. - Testowali
Pomaraczowe i Czerwone czstotliwoci Paralizatora. Chyba nie spodziewali
si, e ich eksperyment tak szybko przyniesie spodziewane skutki... To dlatego
musielimy was stamtd wydosta, i to szybko.
- Czstotliwoci? - powtrzy Martin. - Czyli e dodali czego do
Paralizatora?
- Dobrze kombinujesz. - Cate umiechna si do niego w lusterku. - Liga
dowiedziaa si o tym, e znaleli sposb, by namierzy dzieci, ktre w czasie
pierwszej selekcji zostay bdnie przyporzdkowane. Z pewnoci wiecie, e
doroli nie sysz dwiku wydawanego przez Paralizator.
Pokiwalimy gowami.
- Naukowcy opracowuj teraz czstotliwoci, ktre mog usysze i
przetworzy jedynie niektre dzieci ze zdolnociami psionicznymi. Istniej fale,
ktre odbieracie wszyscy, oraz takie, ktre sysz jedynie Zieloni, Niebiescy, a
w tym przypadku Pomaraczowi.
Brzmiao to wiarygodnie, ale nadal byo przeraajce.
- Tak si zastanawiaam... - zacza Cate. - Jak wam si to udao?
Zwaszcza tobie, Ruby. Kiedy trafia do obozu, bya jeszcze maa. Jak udao
wam si ich przechytrzy podczas selekcji?
- Po prostu... - odparam. - Powiedziaam mczynie, ktry
przeprowadza badania, e jestem Zielona. Posucha.

- aosne - wtrci si Martin, spogldajc mi prosto w twarz. - Pewnie


nie musiaa nawet uywa swoich mocy.
Nie lubiam myle o swoich umiejtnociach w kategorii mocy - to
sowo sugerowao, e byo to co, z czego naleao by dumnym. A przecie
wcale tak nie byo.
- Ja powiedziaem komu, eby zamieni si ze mn miejscami, kiedy
oddzielano Pomaraczowych i Czerwonych. Nie chciaem, eby mnie ukatrupili
razem z nimi - Martin nachyli si do przodu - wic wziem na bok Zielonego
w moim wieku i sprawiem, eby i on, i stranik myleli, e chopak jest mn.
To samo robiem z kadym, kto mnie o to zapyta. Jeden za drugim. Fajnie, nie?
Poczuam rodzce si we mnie obrzydzenie. Byo jasne, e nie aowa
tego, co zrobi. Owszem, ja skamaam w kwestii tego, kim jestem, ale robic to,
nie skazaam innego dziecka na mier. Czy na tym wanie polegao
kontrolowanie umiejtnoci u Pomaraczowych? Czy zmieniao ci w potwora kogo, kto mg robi, co mu si ywnie podoba, poniewa nie byo nikogo, kto
mgby go powstrzyma?
Czy na tym wanie polegaa wadza?
- A wic umiesz wmwi czowiekowi, e jest kim innym? - upewnia
si Cate. - Mylaam, e Pomaraczowi potrafi jedynie nakaza komu co
zrobi. Jak w hipnozie.
- Nie - odpar Martin. - Potrafi o wiele wicej. Ludzie robi to, czego od
nich chc, poniewa sprawiam, i czuj to, co chc, eby czuli. Na przykad ten
dzieciak, z ktrym si zamieniem... Zadbaem o to, by ba si zosta w swoim
Baraku i by wpad na Pomys, eby udawa mnie. Dopilnowaem, eby kady,
kto mnie przepytywa, czu, i robi to niepotrzebnie. Wic mog rozkazywa
ludziom rne rzeczy, ale jeeli chc, eby kto zrobi komu innemu krzywd,
musz sprawi, by by strasznie wkurzony na t osob.
- Aha - powiedziaa Cate. - Czy z tob jest podobnie, Ruby? Nie. Ze mn
byo zupenie inaczej. Spojrzaam na swoje donie na brud, ktry wci tkwi
pod moimi paznokciami. Kiedy pomylaam o tym, e mogabym wyjawi, co
potrafi, moje donie zaczy dre silniej ni kiedykolwiek.
- Nie podrzucam ludziom emocji. Ja po prostu widz rne rzeczy.
Przynajmniej tak mi si wydawao.
- Rany... po prostu... rany. Wiem, e wci to powtarzam, ale jestecie
naprawd niezwykli. Myl o rzeczach, ktre moglibycie zrobi, i o tym, jak
moecie nam pomc. To niesamowite.
Przekrciam si i uniosam gow na tyle wysoko, by widzie drog.
Czuam, jak Martin chwyta kilka moich kosmykw i zaczyna nawija je sobie
na palce. W tylnym lusterku widziaam odbicie swojej okrgej twarzy - duych
oczu, ktre wydaway si niemal zaspane, gstych ciemnych brwi, penych ust.
Dostrzegaam malujc si na niej odraz.
Nie powinnam bya tego robi, ale ponioso mnie. Martin nie zdy si
obroni, kiedy odwrciam si gwatownie i strciam mu spocon do z

powrotem na kolana. Oddech uwiz mi w gardle. Nie dotykaj mnie, chciaam


powiedzie. Jeeli to zrobisz, poami ci wszystkie palce. Ale on tylko si
wyszczerzy, dotykajc jzykiem opryszczki na ustach, po czym znw unis
do. Tym razem pokiwa tylko palcami, droczc si ze mn. Pochyliam si do
przodu, gotowa chwyci go za nadgarstek i da mu porzdn nauczk.
Ale on tylko na to czeka. Zrozumienie tego faktu przyszo powoli,
mozolnie przedzierajc si przez mj mzg. Chcia, ebym pokazaa mu, co
potrafi - chcia, eby moje umiejtnoci podsycane byy t sam podoci,
ktra pyna w jego yach.
Znw odwrciam si do niego plecami i zacisnam pici, syszc jego
triumfalny rechot.
Nie wiedziaam, czy ten gniew nalea do mnie, czy to on go we mnie
umieci.
- Wszystko w porzdku? - zapytaa Cate, spogldajc na mnie przez
rami. - Wytrzymajcie jeszcze troch. Ju dojedamy.
Niezalenie od tego, jak Marlinton prezentowao si na co dzie, gruba
warstwa ciemnych chmur i sipica mawka potgoway wraenie grozy i
obcoci, ktre sprawio, e nawet Martin przesta bawi si moim umysem.
Wystawy opuszczonych centrw handlowych wyglday ponuro, ale po
chwili wjechalimy w uliczk, przy ktrej stay mae brzowe, szare i biae
domki. Minlimy kilka pustych samochodw zaparkowanych przy ulicy i na
podjazdach. Na niektrych z nich widniay przyklejone do tylnej szyby
jaskrawopomaraczowe znaki NA SPRZEDA, a wszystkie pokryte byy grub
warstw gnijcych brzowych lici. Wok samochodw rozrzucone byy sterty
mieci i puda - meble, dywany, komputery. Cae stosy rdzewiejcego,
bezuytecznego sprztu.
- Co si tu stao? - zapytaam.
- Trudno to wyjani. Pamitasz, jak wspominaam ci o gospodarce? Po
zajciach w Waszyngtonie rzd wpad w bdne koo. Poziom zaduenia
publicznego znacznie wzrs, zaczo brakowa pienidzy dla poszczeglnych
stanw, nie byo funduszy ani na wiadczenia, ani na wypaty dla pracownikw
budetwki. Nawet maym miasteczkom takim jak to nie udao si unikn
podobnego losu. Kiedy przedsibiorstwa zaczy pada, ludzie stracili prac, a
potem domy, za ktre nie mogli ju paci. To jaki koszmar.
- Gdzie si wszyscy podziali?
- Koczuj w miasteczkach namiotowych na obrzeach duych miast
takich jak Richmond czy Waszyngton i prbuj znale tam Prac. Wiem, e
wiele osb chce si przenie na zachd, poniewa Wydaje im si, e czeka tam
na nich praca i jedzenie, ale... C, wydaje mi si, e tam jest bezpieczniej. W
tej okolicy bka si mnstwo rabusiw i patrole stray obywatelskiej.
- A co z policj? Dlaczego ich nie powstrzymaa? - Baam si zada to
pytanie.
Cate przygryza warg.

- Tak jak ci mwiam. Stany nie maj pienidzy na wypaty, wic


policjantw zwolniono. Wikszo obowizkw policji przejli na siebie
ochotnicy i Gwardia Narodowa. To dlatego musicie si trzyma blisko mnie,
dobrze?
Kiedy mijalimy podstawwk, zrobio si naprawd nieprzyjemnie.
Drabinki w pastelowych barwach, a raczej to, co z nich zostao,
poplamione byy czym czarnym i powykrcane tak, e niemal stykay si z
ziemi. Na poamanych prtach przysiada chmara ptakw, ktre obserwoway,
jak przejedamy obok znaku STOP i znikamy za rogiem.
Patrzyam na budynek, ktry musia by kiedy stowk, jednak
wygldao na to, e jego caa prawa strona si zawalia. Tu za pltanin
policyjnej tamy odgradzajcej rumowisko wida byo drug cian, na ktrej
namalowane byy kolorowe twarze i soneczka.
- Kto podoy bomb w stowce, jeszcze zanim pierwsze dzieci trafiy
do obozu - wyjania Cate. - Zdetonowa j podczas przerwy obiadowej.
- Czy to robota rzdu? - dopytywa Martin, ale Cate nie moga mu
udzieli odpowiedzi. Wczya kierunkowskaz. Nie wiadomo byo tylko, komu
waciwie sygnalizuje, e skrca.
Miasto bez mieszkacw.
Od mojego oddechu zaparowaa szyba. Wyjechalimy z uliczki i
zmierzalimy w stron kolejnego centrum handlowego. Minlimy kawiarni
Starbucksa, salon manicure, McDonalda i kolejny salon manicure, po czym Cate
zatrzymaa si w kocu na stacji benzynowej.
Od razu zauwayam jasnobrzowy samochd terenowy nieznanego typu.
Mczyzna, ktry si o niego opiera, nie tankowa benzyny - byoby to
niemoliwe. Wszystkie dystrybutory paliwa byy zniszczone, a oderwane od
nich we porozrzucane byy wok na betonie.
Cate zatrbia, ale mczyzna ju nas dostrzeg i zamacha. Wyglda
modo, a przynajmniej rwnie modo jak Cate. By drobnej budowy, a na czoo
opaday mu brzowe wosy. Kiedy si zblialimy, na jego twarzy pojawi si
umiech, ktry sprawi, e rozpoznaam w nim mczyzn z myli Cate. Tego,
ktrego wyobraaa sobie w olepiajcych barwach, kiedy wyjedalimy z
Thurmond.
Cate nie zdya jeszcze dobrze zaparkowa, a ju otworzya drzwi i
wypada z pojazdu. Usyszaam jej wysoki miech, kiedy zarzucaa mczynie
rce na szyj z tak si, e strcia mu z gowy okulary przeciwsoneczne.
Na karku, w miejscu, w ktrym koczy si konierz mojej koszuli,
poczuam municie lepkiej doni Martina. Miaam do. Otworzyam drzwi
samochodu i wysiadam, nie czekajc na pozwolenie Cate.
Powietrze przesycone byo wilgoci pochodzc z lekkiej mawki,
nadajc drzewom i trawie soczyst barw. Kropelki deszczu przyklejay si do
moich policzkw i wosw. Po ostatnich kilku godzinach spdzonych w

zamkniciu z Martinem i jego trzecim migdaem - z Martinem, ktry cay


wydawa si pokryty czym lepkim - chonam je z prawdziw ulg.
- ... znaleli Nor p godziny po tym, jak wyjechaa - mwi wanie
mczyzna, kiedy si do nich zbliyam. - Wysali za wami dwie jednostki.
Mielicie jakie problemy?
- Nie. - Cate obejmowaa go w pasie. - I nie dziwi mnie to. Brakuje im
ludzi. Zaraz, a gdzie s twoi...
Potrzsn gwatownie gow, a jego twarz spochmurniaa.
- Nie udao mi si ich wycign.
Wydawao mi si, e pod Cate ugiy si nogi.
- Tak mi przykro...
- Tak... Ale widz, e ty miaa wicej szczcia. Jak ona si czuje? Oboje odwrcili si, eby na mnie spojrze.
- Rob, to jest Ruby - powiedziaa. - Ruby, to mj... To jest Rob.
- Co za nudna prezentacja! - Rob a cmokn. - Widz, e wszystkie adne
dziewczyny poukrywali w Thurmond.
Wycign do mnie rk. Wielka do, pi palcw, owosione kostki. Nic
nadzwyczajnego, jednak sdzc po tym, jak si w niego wpatrywaam, mona
by pomyle, e jego skra pokryta jest usk. Moja do nadal przycinita bya
do uda. Zbliyam si do Cate
Nie trzyma pistoletu, noa ani urzdzenia do Biaego Szumu ale na jego
doni wida byo rany i siniaki - niektre wiee i ktre sigay a po
nadgarstek. Tam znikay pod rkawami jego biaej koszuli. Dopiero kiedy cofn
rk, na prawym mankiecie zauwayam malekie czerwone plamki.
Kiedy Rob zauway, gdzie patrz, jego twarz staa, po czym jego do
znikna za plecami Cate, zacinita na jej talii.
- Prawdziwa licznotka, co? - Spojrzaa na niego Cate - Idealnie nada si
do tajnych operacji. Kto odmwi tak piknej dziewczynie? Pomaraczowa.
Rob gwizdn z uznaniem.
- Prosz, prosz.
Ludzie, ktrzy cenili Pomaraczowych. Kto by pomyla.
- Co z Sar? - nie odpuszczaam. Rob wydawa si zdezorientowany.
- Ma na myli Nor Jenkins - powiedziaa Cate. - Imi Sara byo tylko
przykrywk.
- Wszystko w porzdku - odpar Rob, kadc mi do na ramieniu. - Z
tego, co wiem, nadal jest przesuchiwana. Nasze wtyki w Thurmond dadz nam
zna, jeli cokolwiek si zmieni.
Nagle poczuam napicie.
- A czy Cate to twoje prawdziwe imi?
Zamiaa si.
- Tak, ale na nazwisko mam Conner, nie Begbie. Skinam gow. Nie
wiedziaam, co innego mog zrobi albo powiedzie.

- Mwia, e jest ich dwoje? - Rob spojrza w dal za moimi plecami. Jak
na zawoanie usyszaam dwik otwieranych i zatrzaskujcych si drzwi.
- Oto i on! - powiedziaa Cate, dumna jak kwoka z kurczcia. - Martin,
chod tu! Chc, eby pozna naszego nowego towarzysza. Pojedzie z nami do
Georgii.
Martin podszed do nas i chwyci do Roba, jeszcze zanim ten j
wycign.
- Dobrze. - Cate splota donie. - Nie mamy zbyt wiele czasu, ale musicie
si umy i przebra w co mniej rzucajcego si w oczy.
Rob otworzy jedne z tylnych drzwi, a samochd wyda mocny
metaliczny dwik. Kiedy mczyzna si obrci, kilka rozproszonych promieni
soca pado na metalow rkoje pistoletu zatknitego za pasek jego dinsw.
Siga po co, czego nie widziaam. Cofnam si o krok.
W swojej naiwnoci nie spodziewaam si, e jedno z nich albo oboje
maj przy sobie bro. cisno mnie w odku. Odwrciam si i wpatrzyam w
zaschnite plamy oleju wytatuowane na chodniku, czekajc, a drzwi znw si
zatrzasn.
- Prosz - powiedzia Rob i wrczy nam po czarnym plecaku. Mj
psioniczny towarzysz niedoli natychmiast porwa jeden z nich, sprawdzajc jego
zawarto, jak gdyby spodziewa si, e znajdzie w nim upominki. - Wyglda na
to, e w azienkach na stacji nadal jest bieca woda. Tylko nie prbujcie jej pi
- mwi dalej Rob. - W plecakach znajdziecie co do przebrania i artykuy
Pierwszej potrzeby. Nie mamy zbyt wiele czasu, ale wykorzystajcie go, by zmy
z siebie obz.
Zmy z siebie Thurmond? Zetrze go z siebie jak plam bota? Moe i
umiaam wymazywa wspomnienia innym, ale nie potrafiam zatrze ich u
siebie.
Bez sowa wziam plecak. Czuam rodzc si w gowie migren.
Wiedziaam, co to oznacza, wic instynktownie zrobiam krok w ty.
Zahaczyam pit o nierwny beton i potknwszy si, poleciaam na tward
ziemi. Uniosam rce, eby zapa rwnowag, ale udao mi si to dopiero
wtedy, gdy natrafiam na rami Roba.
Pewnie wydawao mu si, e apic mnie, zachowuje si szarmancko, ale
powinien by pozwoli mi upa. Mj umys wyda z siebie delikatne
westchnicie, po czym poszybowa w myli Roba. W jednej chwili napicie,
ktre wypeniao moj gow, ustpio i przeszy mnie krtki dreszcz. Ogarnita
gniewem, zaciskajc zby, prbowaam wyrwa si z tego stanu.
W przeciwiestwie do wspomnie Cate, ktre przypominay trzepotanie
rzs, myli Roba wydaway si ospae, mtne, jak gdyby zrobione z lejcego si
aksamitu. Nie czyy si ze sob, tylko sczyy si, przenikay jedna drug.
Byy jak kropla atramentu w szklance wody - ciemna substancja cigna si i
peza, a w kocu pochona wszystko, co niegdy byo czyste.

Staam si Robem. Robem, ktry spoglda w d na dwa ciemne ksztaty


- na gowach miay worki, jednak od razu wida byo, e jedna z sylwetek
naley do mczyzny, a druga do kobiety. Ta druga odpowiedzialna bya za
omot ttna, ktry wypenia moje uszy. Gony szloch wstrzsa caym jej
ciaem, jednak ani przez chwil nie przestaa si szamota, prbujc si
wyswobodzi z plastikowych wizw, krpujcych jej donie i stopy.
Po chwili zacz pada deszcz, ciekajc przez rynny okolicznych
budynkw. Filtrowany umysem Roba, brzmia jak szum. Dopiero kiedy ktem
oka zobaczyam dwa ogromne czarne pojemniki na mieci, zrozumiaam, e
jestemy w jakim zauku i e wok nie ma nikogo.
Rka Roba - moja rka - signa i zdara kobiecie worek z gowy.
Ciemne wosy rozsypay si po jej twarzy.
Jednak to wcale nie bya kobieta. Bya to dziewczyna, mniej wicej w
moim wieku, ubrana w zielony strj. Obozowy uniform.
zy zmieszane z deszczem spyway jej po policzkach do ust, jej blade
wargi ukaday si w sowo bagam, a oczy zdaway si krzycze nie!,
jednak ja w rce ciskaam pistolet - srebrny i poyskujcy w mroku. By to ten
sam pistolet, ktry widziaam zatknity za pasek dinsw Roba. Ten sam, ktry
teraz wycelowany by w gow dziewczyny.
Bro wypalia, odskakujc w mojej doni. Strza owietli przeraon
twarz dziewczyny, a huk zaguszy jej rozpaczliwy krzyk. Jej twarz zdawaa si
rozpada. Krew trysna na moj rk, plamic ciemn marynark... i brzeg
wystajcego spod niej biaego mankietu.
Chopiec zgin w ten sam sposb. Przed odebraniem mu ycia Rob nie
zdj mu nawet worka z gowy. Nastpnie wrzuci oba ciaa do kontenera na
mieci. Cofnam si, a scena, ktr miaam przed oczami, zacza si
zmniejsza, a pochony j ciemne opary myli Roba.
Wyswobodziam si z gstej plamy atramentu i gwatownie wcignam
oddech.
Rob natychmiast mnie puci, ale Cate rzucia si w moj stron i zajaby
jego miejsce, gdyby nie to, e uniosam obie donie, by j powstrzyma.
- Wszystko w porzdku? - zapytaa. - Bardzo zblada.
- Wszystko dobrze - odparam, prbujc mwi spokojnym, opanowanym
gosem. - Nadal krci mi si w gowie od tego lekarstwa.
Martin sapn z irytacj za moimi plecami. Przestpowa z nogi na nog i
zniecierpliwiony mamrota co pod nosem. Posa mi podejrzliwe spojrzenie i z
przeraeniem pomylaam, e on doskonale wie, co si wanie wydarzyo. Ale
byo to waciwie niemoliwe - tego typu poczenia zawizyway si tylko na
kilka sekund, niezalenie od tego, jak dugo zdaway si trwa w mojej gowie.
Wbiam wzrok w ziemi, by unikn patrzenia w twarze dorosych. Nie
potrafiam spojrze na Roba - nie po tym, co zrobi. Wiedziaam te, e jeeli
zerkn na Cate, natychmiast wszystko pojmie. Zapyta mnie, co si stao, a ja nie
bd umiaa jej okama - nie tak, eby uwierzya. Musiaabym jej powiedzie,

e jej chopak, partner czy kimkolwiek by dla niej ten mczyzna, rozmaza
mzgi dwjki dzieciakw po caej ulicy.
Rob wyj z samochodu butelk wody i chcia mi j poda. Mia
zacinite usta. Mj wzrok znowu pad na malekie punkciki plamice jego
mankiet.
On ich zabi, koatao mi si w gowie. To mogo wydarzy si kilka dni,
moe nawet kilka tygodni temu, ale nie wydawao mi si to zbyt
prawdopodobne. Przecie zmieniby koszul albo prbowa wywabi z niej
plamy. A potem przyjecha tu, eby nas te zabi?
Rob umiechn si do mnie, odsaniajc wszystkie zby. Umiechn si.
Jak gdyby nie zastrzeli wanie z zimn krwi dwojga dzieci i nie patrzy, jak
ich krew spywa do studzienek ciekowych.
Moje donie dray tak mocno, e musiaam je zacisn wok plecaka, by
nikt tego nie zauway. Mylaam, e koszmar zostawiam daleko za sob, za
elektrycznym ogrodzeniem, ale mroczne cienie nadal yy i dopady mnie a
tutaj.
Bd nastpna.
Powstrzymaam krzyk, ktry uwiz mi w gardle, i odwzajemniam
umiech Roba, czujc, jak skrca mnie w odku. Nie miaam nawet cienia
wtpliwoci, e gdyby wiedzia, co wanie zobaczyam, Cate spdziaby kilka
dni na wywabianiu z jego koszuli mojej krwi.
Ona wie, pomylaam, podajc za Martinem w stron budynku stacji.
Cate, ktra pachniaa rozmarynem, ktra podtrzymywaa mnie, kiedy szymy
korytarzem, ktra uratowaa mi ycie. Ona musi wiedzie.
A mimo to go pocaowaa.
Wntrze stacji wygldao tak, jakby przetrwao atak dzikich zwierzt, i
cakiem prawdopodobne, e tak wanie byo. Podoga pokryta bya pltanin
rnych ladw ap, a na pkach z jedzeniem dostrzegam lepkie czerwone i
brzowe plamy.
W sklepie pachniao skwaniaym mlekiem, mimo e w lodwkach z
napojami nadal mrugao wiateko. Chocia wikszo bya oprniona z
napojw gazowanych i piwa, w sklepie wci znajdowao si sporo towarw - i
nic dziwnego. Ceny kartonu mleka wzrosy tu do dziesiciu dolarw. To samo
dotyczyo jedzenia. Na niektrych pkach leay stosy nietknitych paczek z
chipsami i batonikami. Ich cena sugerowaa, e s to rzadkie, drogocenne
towary. Inne pki albo wieciy pustkami, albo byy miejscem eksplozji
popcornu i paluszkw po tym, jak kto rozerwa torebki.
Zanim si spostrzegam, uoyam sobie plan.
Kiedy Martin bawi si automatem do napojw, porwaam kilka paczek
chipsw i batonikw. Gdy pakowaam je do plecaka, ogarno mnie poczucie
winy, ale kogo tak naprawd okradaam? Kto miaby wezwa policj?
- Jest tylko jedna azienka - oznajmi Martin. - Id pierwszy. Moe
bdziesz miaa fart i zostawi ci troch wody.

Bd miaa fart, jeli si w niej utopisz.


Zatrzasn za sob drzwi, a wyrzuty sumienia, e go zostawiam,
natychmiast mnie opuciy. Moe byo to okrutne, moe miaam spdzi reszt
ycia w poczuciu winy, e porzuciam go tak bez sowa, ale gdybym
powiedziaa mu o swoim planie, natychmiast donisby na mnie Cate i Robowi.
Nie ufaam Martinowi na tyle, by wierzy, e nie zacznie krzycze ani nie
bdzie prbowa mnie zatrzyma.
Byskawicznie cignam z siebie fartuch Sary - Nory - i zostawiam go
na pododze. Uniform, ktry miaam pod spodem, zdradza, kim jestem, ale
fartuch by zbyt luny, ebym moga w nim biec. A ja musiaam si std jak
najszybciej wydosta.
Martin prawdopodobnie maksymalnie odkrci wod, poniewa kiedy
stpaam pomidzy odamkami szka z potnej witryny sklepu, syszaam
gony plusk.
Wyszam zza pki w chwili, kiedy Rob oderwa si od ust Cate, obszuka
kieszenie kurtki i wyj z niej telefon. Ktokolwiek dzwoni, Rob wyglda tak,
jakby wcale nie mia ochoty z nim rozmawia. Po chwili rzuci telefon Cate i
zbliy si do samochodu od strony kierowcy. Cate odwrcia si do mnie
plecami i na masce samochodu rozoya co, co wygldao na map. Kiedy Rob
ponownie si pojawi, jeden czarny karabin wetknity mia pod rami, a drugi
trzyma za luf. Cate bez mrugnicia okiem wzia od niego bro i przewiesia
j sobie przez rami, jak gdyby tam wanie byo jej miejsce. Poznawaam ten
karabin - oczywicie, e go poznawaam. Kady onierz SSP, ktry patrolowa
ogrodzenie wok obozu, mia przy sobie karabin M16 i byam prawie pewna,
e stranicy spogldajcy na nas z Wiey take mieli go pod rk. Tego wanie
uyj, eby nas zabi?, zastanawiaam si. A moe bd chcieli, ebym to ja go
uya?
W kocu wczya si rozumna cz mojego umysu, dawic chaos
paniki i przeraenia, ktre mnie ogarny. Moe Rob mia powd, eby zabi te
dzieci. Moe chciay go skrzywdzi, mimo e byy zwizane, a moe...
... moe po prostu odmwiy wstpienia do Ligi.
Kiedy to sobie uwiadomiam, poczuam w piersi ogie, ktry trawi
wszystko, co napotka na swojej drodze. Myl o tym, wyobraenie, e
mogabym dotkn tej broni i e mogliby ode mnie oczekiwa, e do kogo
strzel... Czy taka wanie bya cena dostania si do ich rodziny?
A moe mam by jak Martin i sama sta si broni?
Mj tata zastrzeli kogo dopiero po siedmiu latach suby w policji.
Nigdy nie opowiedzia mi wszystkiego. Musiaam to usysze od dzieci w mojej
klasie, ktre czytay o tym w gazecie. Z ich opowieci wynikao, e przestpca
zgin po tym, jak wzi zakadnika.
To go zniszczyo. Tata nie wychodzi z sypialni do czasu, a babcia
przyjechaa z Virginia Beach, eby mnie zabra. Kiedy kilka tygodni pniej
wrciam, zachowywa si, jak gdyby nic nie zaszo.

Nie wiem, co musiaoby si sta, ebym wzia do rki tego typu bro, ale
z pewnoci nie mogam pozwoli, by zmusia mnie do tego grupa obcych ludzi.
Musiaam si std wyrwa. Uciec dokdkolwiek. Mona mnie byo opisa
rnymi, moe i okropnymi sowami, ale nie chciaam, by morderczyni byo
jednym z nich.
Dobieg mnie dwik kruszonego szka. By na tyle gony, e usyszaam
go mimo plusku wody i brzczenia lodwek z napojami. Dopiero kiedy Martin
zakrci kurek, znw usyszaam szmery. Obrciam si w por, eby za niskimi
pkami z jedzeniem zobaczy otwierajce si i zatrzaskujce drzwi z napisem
TYLKO DLA PERSONELU.
Droga ucieczki.
Ostatni raz spojrzaam przez szyb, upewniajc si, e Cate i Rob nadal
stoj tyem do mnie, a nastpnie ruszyam wzdu pek i rzuciam si prosto do
drzwi.
To tylko jaki gryzo, uznaam. Albo szczury. Nie po raz pierwszy w
czasie mojego krtkiego ycia wolaam spotka szczury ni ludzi.
Znowu usyszaam chrobotanie, tym razem goniejsze, a kiedy
otworzyam drzwi, nie zobaczyam stada szczurw rozszarpujcych paczk
chipsw.
Zobaczyam dziecko.

8
Jego, a raczej jej wargi rozchyliy si, kiedy gwatownie wcigna
powietrze. W pierwszej chwili nie byam pewna, jednak teraz uwiadomiam
sobie, e bya to dziewczynka i to jeszcze maa. Sdzc po jej wzrocie, miaa
osiem, moe dziewi lat. Byo to jeszcze dziecko, niemal gince w za duej
koszulce, na ktrej widniaa jasnozielona wycigwka i czarno-biaa
chorgiewka startowa. Zdumiona zauwayam, e na rce, a do okcia, miaa
nacignite jasnote gumowe rkawice - takie, jakich moja mama uywaa do
mycia naczy i szorowania wanny.
Ciemne wosy maej Azjatki byy krciutko ostrzyone. Miaa na sobie
workowate chopice dinsy, jednak jej buzia bya liczna jak u laleczki. Jej
pene wargi z zaskoczenia uoyy si w idealn literk O, a ona zblada tak
gwatownie, e uwydatniy si piegi na jej nosie i policzkach.
- Skd si tu wzia? - wykrztusiam w kocu. Zaskoczenie na jej twarzy
ustpio miejsca przeraeniu. Jedn rk miaa schowan w paczuszce z
cukierkami, ale drug natychmiast zatrzasna mi drzwi przed nosem, tak e
zdyam jedynie dostrzec co tego.
- Hej! - Kiedy ponownie je otworzyam, ujrzaam, jak dziewczynka
ucieka przez drzwi po przeciwnej stronie magazynu, a nastpnie wybiega na
deszcz. Narzuciam plecak na ramiona' i ruszyam za ni, mijajc metalowe
regay. Drzwi magazynu przytrzymywa od zewntrz spory kamie, tak e
musiaam w nie kopn, eby si rozwary. - Hej!
Z kieszeni spodni Azjatki spod jej bluzki wysypyway si miniaturowe
paczuszki paluszkw i chipsw.
Miaa prawo ba si pdzcej za ni, na wp oszalaej dziewczyny,
jednak nie mogam si tym teraz przejmowa. Poczuam iskierk nadziei i nie
mogam pozwoli, by straci dziewczynk z oczu na parkingu. Musiaa si
skd wzi - moe znaa sposb na wydostanie si z tego miasta lub kryjwk,
w ktrej mogabym przeczeka, a Cate i reszta przestan mnie szuka.
Plac na tyach stacji skada si tylko z czterech miejsc parkingowych, z
ktrych jedno zajmowa przewrcony kontener na mieci. Kiedy obok niego
przebiegaam, nie spuszczajc wzroku z szarej koszulki dziewczynki,
usyszaam buszujce w nim zwierzta. Azjatka biega tak szybko, e potkna
si w miejscu, gdzie asfalt styka si ze skrawkiem ziemi poronitym dzik
traw. Wycignam rce, eby j zapa, ale zdya si podnie i uciec.
Ju miaam chwyci j za koszulk, kiedy dziewczynka nagle
Przyspieszya i przemkna przez may zagajnik drzew oddzielajcy stacj
benzynow od jakiej drogi.
- Ja tylko... chc z tob porozmawia! - zawoaam. - Prosz!

Powinnam bya powiedzie raczej: nie skrzywdz ci, nie Jestem z SSP co, co daoby jej do zrozumienia, e znajduj si w rwnie beznadziejnym
pooeniu jak ona.
Czuam pieczenie w piersi, a moje puca obkurczyy si, obolae i
cinite przez ebra. Przycisk alarmowy podskakiwa w powietrzu, obijajc si
o mj podbrdek i ramiona. Zdaram go z szyi z tak si, e przerwaam
zamknicie acuszka.
Dziewczynka przeskoczya przez powalony pie, a jej teniswki z
chlupotem grzzy w kleistej mazi. Moje buty wydaway podobne dwiki, ale
wszystko zaguszy gos Martina.
- Ruby!
Zmrozio mi krew w yach, miaam wraenie, e nie pyna w nich ju
ani kropelka. Nie powinnam bya si odwraca, jednak zrobiam to - wiedziona
raczej instynktem ni strachem. Nie zdawaam sobie sprawy z tego, e moje
stopy przestay si porusza, dopki po drugiej stronie drzew nie ukazaa si
okrga sylwetka Martina. Znajdowa si tak blisko, e widziaam jego czerwon
z wysiku twarz. On jeszcze mnie nie widzia.
- Ruby!
Ruszyam biegiem, spodziewajc si, e nie znajd ju nic poza drzewami
i pustk, jednak po chwili ujrzaam dziewczynk. Staa niedaleko, tu za
drzewem. Nie chowaa si przede mn, ale i nie zachcaa mnie, ebym
podesza. Miaa zacinite usta, a jej oczy spoglday to na mnie, to w dal, skd
dobiega gos Martina. Kiedy ruszyam w jej stron, rzucia si do ucieczki tak
szybko, e obie jej stopy oderway si od ziemi. Bya wystraszona jak may
krliczek.
- Prosz - dyszaam, biegnc ile si w nogach. - Chc tylko...
Przedarymy si przez drzewa i wpadymy na opuszczony odcinek
drogi. Po drugiej stronie lepej uliczki sta szereg rozpadajcych si domw,
ktrych zaklejone dykt okna wyglday jak czarne lepia. Byam pewna, e
dziewczynka kieruje si w stron najbliszego z nich - otoczonego szarym
potem domu z zielonymi drzwiami - ale skrcia gwatownie w prawo i rzucia
si do zaparkowanego na poboczu minivana.
Karoseria pojazdu bya tak zniszczona, e nadawa si co najwyej na
zomowisko - wgniecione byy nie tylko zderzaki, ale take boczne drzwi i dach
- nie wspominajc nawet o odchodzcych od niej patach czarnej farby czy
roztrzaskanych reflektorach. Najadniejsz czci samochodu byo logo
wymalowane na jego przesuwanych drzwiach - bogaty w zawijasy, zapisany
kursyw napis PRALNIA U BETTY JEAN.
Jednak by to w kocu samochd. Droga ucieczki. Nie zastanawiaam si
nawet nad logistyk - nad tym, czy pojazd by zatankowany ani czy w ogle
zapali. Czuam si tak, jak gdyby na sam widok minivana wyrosa mi para
ogromnych puszystych biaych skrzyde, i nic mi nie mogo popsu nastroju.

Dziewczynka biega tak szybko, e uderzya w boczne drzwi samochodu,


odbia si od nich i bolenie upada na ziemi. Podniosa si na nogi szybciej,
ni wydawao si to moliwe. Chwycia klamk obiema domi obleczonymi w
te rkawiczki i pocigna za drzwi z tak si, e ich skrzypnicie sposzyo
ptaki z okolicznych dachw.
Dopadam samochodu w chwili, kiedy dziewczynka zamkna drzwi i z
caej siy przycisna doni zamek.
Jej twarz przebijaa przez moje wasne odbicie w przyciemnionej szybie widziaam, jak musz wyglda z jej perspektywy. Szeroko rozwarte oczy o
dzikim wejrzeniu, burza ciemnych spltanych wosw, ubrania, ktre byyby dla
mnie zbyt mae, gdyby nie to, e w czasie pobytu w obozie schudam tak, e z
mojej klatki piersiowej wystaway koci, o ktrych istnieniu nie miaam dotd
pojcia. Obiegam samochd, chowajc si za minivanem na wypadek, gdyby
kto nadszed od strony drzew.
- Prosz! - wychrypiaam. Nie byam pewna, czy krzyki Martina odbijaj
si echem w mojej gowie, czy chopak rzeczywicie jest coraz bliej. Szyby
minivana byy tylko lekko przyciemnione, tak e w razie potrzeby mogam
przez nie dostrzec woskowat skr Martina przewitujc midzy drzewami.
Jeli faktycznie si zblia, Cate i Rob take musieli by niedaleko. Oni rwnie
musieli sysze jego krzyki.
Masz wybr, Ruby, pomylaam. Moesz wrci albo ucieka. Zarwno
moja gowa, jak i serce podpowiaday mi, eby ucieka, ale reszta ciaa udrczona przez Biay Szum, zatruta i sponiewierana przez ludzi, ktrzy
przysigali, e ich postpowanie wynika ze szlachetnych pobudek - przyklejona
bya do ziemi. Wyczerpana, oparam si o samochd. Czuam si tak, jakby kto
umieci moj klatk piersiow w szczkach imada i cisn j tak mocno, a
usza ze mnie caa odwaga, a wraz z ni ostatni milimetr powietrza.
Lata spdzone w Thurmond odebray mi wiar w to, e czeka mnie inna
przyszo ni ta, ktr zaplanowali dla mnie doroli.
Odgosy krokw byy coraz blisze i wyraniejsze. Kto przedziera si
przez zarola. Kiedy znw podniosam wzrok, za drzewami dostrzegam jasne
wosy Cate, ktre na tle ciemnych chmur poyskiway niczym wietliki.
- Ruby! - usyszaam jej gos. - Ruby, gdzie jeste?
Rob stan tu obok niej. W doni ciska bro. Spojrzaam na domy na
kocu uliczki. Jeszcze dalej, na przeciwnym kracu drogi dostrzegam znaki z
symbolami, ktrych nie rozpoznawaam, ale nawet to - wielka niewiadoma wydawao mi si lepsze ni powrt do Cate.
Dziewczynka w samochodzie spojrzaa na mnie, a nastpnie przeniosa
wzrok na drzewa. Zacisna wargi i cigna brwi. Jedn do zacisna na
klamce, a drug na podokietniku fotela. Uniosa si lekko, a po chwili znw
usiada i jeszcze raz na mnie spojrzaa.
Przetaram twarz wierzchem doni i zrobiam krok w ty. Miaam
nadziej, e dziewczynka wpadnie na to, by si schowa, kiedy Cate i Rob rusz

za mn w pocig. Zamierzaam odcign ich najdalej jak to moliwe - chocia


tyle mogam zrobi dla dziewczynki po tym, jak j wystraszyam.
Nie zdyam si jeszcze odwrci, eby uciec, kiedy usyszaam
otwierajce si drzwi. Para rk chwycia mnie za koszul uniformu, skrcajc
jego tkanin tak, by nie wylizgna si z palcw. Pocigna mnie, a opadam
na najbliszy fotel. Uderzyam szyj w podokietnik i opadam na szorstki
dywanik tu za przednim siedzeniem pasaera. Drzwi zasuny si z trzaskiem.
Zamrugaam, prbujc pozby si ciemnych punkcikw przepywajcych
mi przed oczami, ale dziewczynka nie zamierzaa czeka, a si uo.
Przeczogaa si przez moje spltane nogi, eby dotrze na fotel na samym
kocu samochodu. Chwycia mnie za konierz i mocno pocigna.
- Dobrze, dobrze - rzuciam i przeczogaam si w jej stron. Przesunam
palcami po szarych dywanikach samochodu. Jeli nie liczy kilku starych gazet i
zawizanych plastikowych siatek wetknitych pod ostatni fotel, wntrze
minivana utrzymane byo we wzgldnym porzdku.
Dziewczynka daa mi zna, ebym przykucna za jednym ze rodkowych
foteli. Przyciskajc kolana do brody, zdaam sobie spraw, e mimo i speniam
wszystkie jej polecenia, nie wypowiedziaa jeszcze ani jednego sowa.
- Jak masz na imi? - zapytaam. Jej nogi dynday w powietrzu, kiedy
przechylona przez tylne siedzenie szukaa czego w baganiku. Udawaa, e
mnie nie syszy. - Nie bj si, moesz ze mn porozmawia...
Kiedy ponownie si wyonia, bya zgrzana, a w rku trzymaa splamione
farb biae przecierado. Przycisna palec do ust, a ja posusznie zamilkam.
Dziewczynka strzepna zoon tkanin i zarzucia mi j na gow. Kiedy
przecierado mnie okryo, moje nozdrza zaatakowa zapach syntetycznej
cytryny oraz wybielacza. Otworzyam usta, eby zaprotestowa, i signam
rk, by zedrze materia z twarzy, ale w ostatniej chwili si powstrzymaam.
Kto nadchodzi... Nie, bya to wicej ni jedna osoba. Usyszaam
odgosy sprzeczki oraz stpanie stp na chodniku. Kiedy skrzypny drzwi,
zamaram.
- ... Liam, przyrzekam, e to bya ona! - powiedzia kto niskim gosem,
ktry nie nalea jednak do osoby dorosej. - A nie mwiem, e nas namierzy?
Suzume, miaa jakie kopoty?
Po przeciwnej stronie otworzyy si drzwi. Druga osoba - Liam? westchna z ulg.
- Dziki Bogu - powiedzia z lekko poudniowym akcentem. - No ju, ju,
wsiadaj. Nie wiem, co si tu dzieje, ale nie mam ochoty zostawa tu ani chwili
duej, eby si o tym przekona. Wystarczyo mi spotkanie z owcami nagrd.
- Dlaczego nie przyznasz, e to bya ona? - rzuci drugi gos.
- Bo zgubilimy j w Ohio, ot co...
Gos Liama oraz pulsowanie krwi w moich skroniach zaguszy inny gos.
- Ruby! Ruby! Cate.
Przycisnam obie donie do ust i zacisnam powieki.

- Co jest, do cholery? - powiedzia pierwszy gos. - Czy to jest to, co


myl?
Pierwszy strza wybuch jak petarda. Moe tumia go odlego, a moe
drzewa i poszycie, ale wydawa mi si on nieszkodliwy. Jak ostrzeenie.
Nastpny by ju groniejszy.
- Przesta! - usyszaam krzyk Cate. - Nie strzelaj!
- LEE!
- Wiem, wiem. - Silnik zapali z warkotem i po chwili samochd ruszy z
piskiem opon. - Zu, pasy!
Prbowaam lee bez ruchu, ale przy kadym szarpniciu lataam
pomidzy fotelami. W pewnym momencie uderzyam gow o plastikowy panel
na drzwiach oraz uchwyt na napj, ale poniewa kto do nas strzela, nikt nie
zwrci nawet uwagi na dziwne odgosy dochodzce z tylnego siedzenia.
Zastanawiaam si, czy Rob da drugi karabin Martinowi.
- Zu, czy na stacji benzynowej co si wydarzyo? - dopytywa gos, ktry
przyporzdkowaam do Liama. W jego sowach nie byo paniki, jedynie
przynaglenie. Jechalimy ju od dziesiciu minut i zostawilimy strzay z tyu.
Natomiast towarzysz Liama zachowywa si zgoa inaczej.
- O Boe, kolejni owcy nagrd? Czy oni przyjechali tu na jaki cholerny
zjazd? Zdajecie sobie spraw, co by si stao, gdyby nas zapali, prawda? jcza. - Oni do nas strzelali. Strzelali. Z karabinu!
Gdzie po mojej prawej stronie usyszaam chichot dziewczynki.
- C, ciesz si, e ci to bawi - powiedzia chopak. - Czy wiesz, co si
dzieje, kiedy kto ci postrzeli, Suzume? Kula rozrywa...
- Pulpet! - rzuci Liam tak ostro, e jego towarzysz urwa swoj upiorn
opowie. - Uspokj si, dobra? Wszystko w porzdku. Niebezpieczestwo byo
bliej, nibym tego chcia, ale udao nam si go unikn. Nastpnym razem
bdziemy musieli popenia lepsze bdy, prawda, Zu?
Pierwszy gos wyda zduszone jknicie.
- Przepraszam za to, co wydarzyo si wczeniej - powiedzia Liam.
agodny ton jego gosu kaza mi sdzi, e mwi do dziewczynki, a nie do
chopaka, ktry mrucza co pod nosem. - Nastpnym razem oboje pjdziemy
po jedzenie. Jeste caa i zdrowa, prawda?
Drgania nawierzchni tumiy ich gosy. W przegrdce na napj tak gono
podskakiwaa moneta, e ostatkiem si powstrzymaam si, eby wystawi rk
spod przecierada i j zapa. Kiedy pierwszy chopak znowu si odezwa,
musiaam wyty such, eby go dosysze.
- Czy tobie te wydawao si, e oni kogo szukali?
- Nie, mnie wydawao si, e oni do nas strzelaj!
Krew odpyna mi z koniuszkw palcw, tak e straciam czucie w
doniach.
Nic ci nie grozi, powiedziaam do siebie. To tylko dzieciaki.

Dzieciaki, ktre niewiadomie ryzykoway dla mnie ycie.


Powinnam bya wiedzie, e do tego dojdzie. Wanie to, a nie lk przed
zapuszczeniem si w wyludnione miasto powinno by moim najwikszym
zmartwieniem. Jednak spanikowaam, a mj mzg zamieni si w rozgrzan
mas strachu.
- ... kilka rzeczy - mwi Liam - ale sprbujmy skoncentrowa si na
odnalezieniu East River1.
Musiaam si stamtd wydosta i to natychmiast! To by beznadziejny
pomys, moe nawet najgorszy, na jaki kiedykolwiek wpadam. Jeeli teraz
znikn, zdoaj jeszcze uciec przed Cate i Robem. Mnie rwnie wci mogo
si to uda. Wcignam plecak z powrotem na ramiona i wygrzebaam si spod
przecierada. Zacignam si chodnym klimatyzowanym powietrzem i
usiadam, podcigajc si na jednym z tylnych foteli.
Z przodu siedzieli dwaj nastoletni chopcy, ktrzy spogldali na drog.
Deszcz zacina coraz mocniej. Potne krople spaday na szyb zbyt szybko, by
wycieraczki naday z ich cieraniem, przez co wydawao si, e zmierzamy
prosto do Wirginii Zachodniej jak gdyby wyjtej spod pdzla impresjonisty.
Ponad nami rozpocierao si srebrzyste niebo, przed nami cigna si czarna
droga, a pomidzy nimi poyskiway drzewa w soczystej wiosennej szacie.
Liam, nasz kierowca, mia na sobie podniszczon skrzan kurtk,
ciemniejsz na linii ramion, gdzie bya wilgotna od deszczu. Jego wosy w
jasnym odcieniu popielatego blond staway dba, kiedy przeczesywa je rk.
Od czasu do czasu spoglda w bok na ciemnoskrego nastolatka, jednak
dopiero gdy spojrza w tylne lusterko, zauwayam, e ma niebieskie oczy.
- Nie widz nic przez tyln szyb, kiedy... - sowa uwizy mu w gardle,
gdy ponownie spojrza w lusterko, tym razem z niedowierzaniem.
Samochd zjecha na prawo, bo chopak obrci si do tyu, gwatownie
skrcajc przy tym kierownic. Pojazd szarpn, nieomal wtaczajc si na
pobocze, a drugi nastolatek wyda z siebie zduszony krzyk. Dziewczynka
zerkna do tyu przez rami, a na jej twarzy maloway si jednoczenie
zaskoczenie i irytacja.
Liam gwatownie wcisn hamulce. Pasy bezpieczestwa dwojga
pozostaych pasaerw zablokoway si, wrzynajc im si w pier i pozbawiajc
ich tchu. Mnie nic nie przytrzymywao, wic poleciaam do przodu i
wyldowaam pomidzy dwoma rodkowymi fotelami. Chocia min zaledwie
uamek sekundy, wydawao mi si, e upyny wieki, zanim samochd zatrzs
si i zatrzyma, wydajc przecige jknicie.
Obaj chopcy wpatrywali si we mnie, a ich twarze przybray zupenie
rny wyraz. Opalona twarz Liama zrobia si biaa jak porcelana, a jego
1

tum.).

East River - ang. dosownie Wschodnia Rzeka (wszystkie przypisy pochodz od

szczka opada w d, co dawao niemal komiczny efekt. Drugi chopiec gapi


si na mnie zza cienkich metalowych okularw. Z dezaprobat zacisn usta,
podobnie jak robia to moja mama, kiedy pnym wieczorem odkrywaa, e nie
le jeszcze w ku. Jego uszy byy zbyt due w stosunku do twarzy i
odstaway mu od gowy, a wszystko to, co znajdowao si pomidzy nimi, od
szerokiego czoa przez wsk nasad nosa po pene wargi, wydawao si
ciemnie z gniewu. W jego oczach palia si taka dza krwi, e przestraszyam
si, i naley do Czerwonych.
Chopcy. Dlaczego musz to by wanie chopcy?
Podniosam si z podogi i rzuciam do drzwi. Moje palce cisny
klamk, ale mimo e z caej siy za ni cignam, drzwi nie ustpoway.
- Zu! - krzykn Liam, spogldajc to na ni, to na mnie. Dziewczynka
zoya rce na kolanach, skrzypic gumowymi rkawiczkami, i spojrzaa na
niego tak niewinnie, jak gdyby nie miaa pojcia, skd tu u jej stp wzia si
pasaerka na gap.
- Przecie ustalilimy, e nie zabieramy adnych przybd! - Drugi
chopiec potrzsn gow. - To dlatego nie zabralimy wtedy tamtych kocit!
- No nie, ten znowu o tym... - Liam opad na fotel i ukry twarz w
doniach. - Co bymy zrobili z kartonem penym porzuconych kocit?
- Gdyby to twoje kamienne serce nie kazao ci ich zostawia na pewn
mier godow, moe udaoby nam si znale im nowych, kochajcych
wacicieli.
Liam obrzuci drugiego chopca wzrokiem penym niedowierzania.
- Ty ju zawsze bdziesz mi wypomina te koty, prawda?
- To byy niewinne, bezbronne kocita, a ty zostawie je pod czyj
skrzynk na listy. Pod skrzynk na listy!
- Pulpet - jkn Liam - daj ju spokj.
Pulpet? To musia by jaki art. Przecie ten dzieciak by chudy jak
patyk! Kada cz jego ciaa, od nosa a po palce, bya duga i wska.
Wbi w Liama karcce spojrzenie. Nie wiem, co bardziej mnie dziwio to, e kcili si o kocita, czy to, e zupenie zapomnieli o mnie.
- Przepraszam! - przerwaam im, uderzajc doni w szyb. - Moecie
otworzy te drzwi?
To ich w kocu uciszyo.
Kiedy Liam odwrci si do mnie, jego twarz miaa zupenie inny wyraz
ni wczeniej. By powany, ale nie smutny czy podejrzliwy, czego z pewnoci
nie mogabym powiedzie o sobie, gdybym znalaza si na jego miejscu.
- To ciebie szukaj? - zapyta. - Ruth?
- Ruby - poprawi go Pulpet. Liam machn rk.
- No tak, Ruby.
- Po prostu otwrzcie drzwi. - Jeszcze raz szarpnam za klamk. Popeniam bd. To by bd! Byam samolubna. Wiem o tym. Musicie mnie
wypuci, zanim nas dogoni.

- Zanim kto nas dogoni? owcy nagrd? - zapyta Liam. Zmierzy mnie
wzrokiem, od wymizerowanej twarzy po ubocone buty, na ktrych markerem
wypisany by mj numer Psi. Na jego twarzy pojawio si przeraenie. - Czy ty
wanie ucieka z obozu?
Poczuam na sobie ciemne oczy Suzume - Zu - jednak wytrzymaam
spojrzenie Liama i skinam gow.
- Liga Dzieci pomoga mi si stamtd wydosta.
- A teraz od nich ucieka? - dopytywa Liam. Spojrza na Zu, szukajc u
niej potwierdzenia. Skina gow.
- Przepraszam bardzo, ale co to ma w ogle za znaczenie? - wtrci si
Pulpet. - Syszae, co mwia. Otwrz te gupie drzwi! Ju i tak depcz nam po
pitach SSP i owcy nagrd. Nie musimy dodawa do tej listy jeszcze Ligi
Dzieci! Pewnie myl, e j zabralimy, a jeeli powiadomili innych, e kilku
odmiecw tucze si po okolicy poobijanym czarnym minivanem... - urwa, nie
potrafic nawet dokoczy tego zdania.
- Hej - powiedzia Liam, unoszc palec - nie obraaj Czarnej Berty.
- Najmocniej przepraszam, e zraniem uczucia dwudziestoletniego
minivana.
- On ma racj - powiedziaam. - Przepraszam. Bagam, wypucie mnie...
Nie chc, ebycie mieli przeze mnie dodatkowe kopoty.
- A wic zamierzasz do nich wrci? - Liam znw spoglda na mnie z
ponur min. - Zielona, suchaj, to nie moja sprawa, ale masz prawo wiedzie,
e te wszystkie rzeczy, ktrych ci naopowiadali, to w wikszoci wierutne
kamstwa. Oni si nami nie opiekuj. Maj wasne plany i jeeli wycignli ci z
obozu, to zrobili to w konkretnym celu.
Potrzsnam gow.
- Mylisz, e tego nie wiem?
- W takim razie dlaczego tak ci si spieszy, eby do nich wrci? - odpar
spokojnie.
W jego pytaniu nie krya si zawoalowana krytyka ani oskarenie, wic
dlaczego czuam si jak idiotka? Poczuam, e moje gardo wypenia si czym
gorcym i drapicym. Czym, co pio si coraz wyej, a znalazo si tu pod
moimi powiekami. Boe, ten chopak patrzy na mnie ze wspczuciem i
litoci, z jakimi spogldao si na topionego wanie szczeniaczka. Nie
wiedziaam, czy emocje, ktre we mnie wzbieraj, to gniew czy wstyd, ale nie
miaam czasu, eby si nad tym zastanawia.
- To nie tak. Nie mog... nie chciaam was w to wciga... To znaczy...
Chciaam, ale...
Ktem oka zobaczyam zbliajc si do mnie rk Zu. Wyrwaam si jej
i gwatownie wcignam oddech. Dziewczynka wygldaa na tak rozalon, e
ogarny mnie wyrzuty sumienia. Prbowaa mi pomc. Chciaa by mia. Nie
miaa pojcia, e uratowaa potwora.
Gdyby o tym wiedziaa, na pewno nigdy nie otworzyaby mi drzwi.

- Wic naprawd chcesz do nich wrci? Pulpet spoglda na Liama, a


Liam na mnie. Nie zdawaam sobie nawet sprawy z tego, e na mnie patrzy.
- Nie - odparam zgodnie z prawd. - Nie chc.
Nie odezwa si ani sowem, tylko wrzuci bieg i samochd ruszy.
Co ty robisz, Ruby? Prbowaam rozkaza swojej rce, eby signa
drzwi, ale wydaway si one zbyt daleko, a moja do zbyt cika. Wysid.
Natychmiast.
- Lee, nawet nie prbuj... - zacz Pulpet. - Jeeli Liga zacznie nas
ciga...
- Wszystko bdzie dobrze - powiedzia Liam. - Odstawimy j tylko na
najbliszy przystanek autobusw.
Zamrugaam. Nie liczyam na tak wiele.
- Nie musicie.
Liam machn rk.
- Nie ma problemu. Przykro mi, e nie moemy zrobi dla ciebie wicej.
Nie moemy tak ryzykowa.
- Masz racj - rzuci Pulpet. - Moe wic wyjanisz mi, dlaczego nie
zabieramy jej na stacj kolejow? Przecie jest bliej.
Kiedy znw podniosam wzrok, Liam przyglda mi si badawczo, w
zamyleniu cigajc jasne brwi. Prbowaam wytrzyma jego spojrzenie.
- Przypomnij mi... Ruby, prawda? Pewnie ju to wiesz, ale ja jestem
Liam, a ta urocza moda dama z tyu to Suzume.
Umiechna si niemiao. Odwrciam si w stron drugiego chopaka i
uniosam brwi.
- Podejrzewam, e ty nie masz na imi Pulpet?
- Nie. - Pocign wyniole nosem. - Liam nazwa mnie tak w obozie.
- By tuciutki jak prositko. - Na twarzy Liama pojawi si may
umieszek. - Okazuje si, e praca fizyczna i ubogi jadospis dziaaj lepiej ni
zajcia na siowni. Zu moe to potwierdzi.
Jednak dziewczynka nie zwracaa na nas uwagi. Nacigna kaptur na
gow i obrcia si tak, e spogldaa przez tyln szyb znad zagwka swojego
fotela. Miaa rozchylone usta, jednak nie potrafia wydoby z nich ani sowa. Jej
twarz poblada.
- Zu? Co si dzieje? - zapyta Liam.
Nie musiaa nawet wyciga rki. Nawet gdybymy nie zauwayli
pdzcej na nas terenwki, i tak nie przegapilibymy kuli, ktra przeszya tyln
szyb i roztrzaskaa j w drobny mak.

9
Kula przecia minivan i wyleciaa przez przedni szyb. Przez chwil
wszyscy w milczeniu wpatrywalimy si w dziur, wok ktrej rozpia si
gsta pajczyna pkni.
- Cholera! - Liam wcisn gaz do dechy. Nasz kierowca chyba zapomnia,
e jechalimy dodgeem caravanem, a nie bmw. Miaam wraenie, e mino p
godziny, zanim pojazd rozpdzi si do stu kilometrw na godzin. Korpus
Czarnej Betty zacz si trz, nie tylko ze wzgldu na dziury i szczeliny w
drodze.
Obrciam si do tyu, szukajc wzrokiem terenwki Roba, ale jadcy za
nami samochd by jaskrawoczerwonym pick-upem, a uzbrojony mczyzna,
ktry wychyla si przez okno od strony pasaera, nie by Robem.
- Mwiem wam! - wrzasn Pulpet. - Mwiem, e to owcy nagrd!
- Dobrze, miae racj! - odkrzykn Liam. - Ale moe sprbuj si na co
przyda!
Szarpn pojazdem na lewo w tej samej chwili, kiedy mczyzna odda
jeszcze jeden strza. Kula musiaa pj bokiem, poniewa nawet nie drasna
samochodu, a przynajmniej takie miaam wraenie. Kolejna miaa wiksze
szczcie i wbia si w zderzak. Bya jak cios zadany w plecy. Wszyscy gono
wcignlimy powietrze. Pulpet natomiast jkn i si przeegna.
Zu skulia si na siedzeniu, przyciskajc kolana do klatki piersiowej.
Kaptur zakrywa jej twarz, jednak nie zdoa zamaskowa tego, e dygotaa na
caym ciele. Pooyam jej rk na plecach i przytrzymaam j.
Znw usyszelimy huk za plecami, jednak tym razem nie by to wystrza.
- Co, do jasnej... - Liam zaryzykowa i spojrza w ty przez rami. - Nie,
no nie wytrzymam!
Serce stano mi w gardle. Czerwona furgonetka przyspieszya i
zobaczyam, jak jej kierowca - ciemnowosa kobieta w okularach - gwatownie
skrca kierownic w bok, prbujc uwolni si od brzowej terenwki, ktra do
niej przylgna. Nie musiaam nawet patrze na to, kto siedzi za kkiem wiedziaam e pojazd naley do Cate i Roba. Nie wiedziaam jednak, kto siedzi
w pick-upie.
- To ona! - krzykn Pulpet. - Mwiem! Znalaza nas!
- Kim jest ten facet z broni? - wrzasn Liam. - To jej chopak?
Mczyzna, ktry do nas strzela, skupi teraz ca uwag na tym, eby
pozby si jadcej za nimi terenwki. Wychyli si przez okno i obrci do tyu.
Min zaledwie uamek sekundy, kiedy kula wystrzelona z terenwki przebia
mu pier, rozbryzgujc dookoa Jego krew. Kolejny strza, ktry trafi martwe
ciao snajpera, uderzy w niego z tak si, e mczyzna wypad przez okno
pick-upa. ferujca pojazdem kobieta nawet na niego nie spojrzaa.

Widziaam, jak czerwonemu pick-upowi udaje si w kocu oderwa od


przedniego zderzaka terenwki. Samochd mia przebite obie tylne opony, wic
gwatownie skrci na drugi pas, obrci i? dookoa wasnej osi i zatrzyma nagle
na poboczu.
- Jeden z gowy - stwierdzi Liam. Popatrzyam do tyu, spoywajc si,
e zobacz wycelowan we mnie strzelb Roba. On jednak siedzia za
kierownic.
To Cate zajmowaa fotel pasaera, a w doniach mocno ciskaa karabin.
- Prosz, wypucie mnie - powiedziaam, chwytajc Liama za rami. Wrc z nimi i nikomu nie stanie si krzywda.
- Wanie! - powiedzia Pulpet. - Zatrzymaj si, wypu j!
- Zamknijcie si oboje! - rzuci Liam, wjedajc na prawy, a potem z
powrotem na lewy pas. Terenwka jechaa za nami' jednak nie siedziaa nam na
zderzaku. Nie wiedziaam, czy to my zwolnilimy, czy moe to oni wcisnli gaz,
poniewa po chwili ich pojazd wbi si w ty Czarnej Betty z tak si, e mimo
przytrzymujcych nas pasw polecielimy do przodu.
Liam wymamrota co pod nosem, jednak nage oberwanie chmury i huk
deszczu zaguszyy jego sowa. Opuci szyb i wystawi rk, jakby chcia da
zna kierowcy terenwki, eby nas objecha.
- Zrb co! - wrzasn Pulpet, kurczowo chwytajc kierownic.
- Przecie prbuj! Nie mog si skupi!
Mimo przeraenia zdaam sobie spraw, e chopak prbuje uy swoich
zdolnoci.
Tuste krople deszczu rozbryzgujce si na szybie spowodoway, e
porastajce drog drzewa zmieniy si w rozmyte smugi, jednak Liam nie
wczy wycieraczek. Gdyby to zrobi, moe zauwaylibymy samochd
pdzcy na nas z naprzeciwka. Dopiero ryk klaksonu wyrwa Liama z transu.
Nasz minivan wjecha z powrotem na swj pas, w ostatniej chwili
unikajc czoowego zderzenia z sedanem. Gdyby kierowca maego samochodu
nie wcisn hamulcw, terenwka przeciaby go na wylot. Zu i ja obrciymy
si do tyu w sam por, by zobaczy terenwk wjedajc z powrotem na
prawy pas. Cate szybko si opanowaa i zanim zdoalimy odetchn, znw
pdzili w nasz stron.
- Liam - bagaam - prosz, zatrzymaj si. Nie pozwol, by co wam
zrobili!
Nie chc tam wraca.
Nie chc tam wraca. Nie chc...
Zacisnam powieki.
- Zielona! - gos Liama wyrwa mnie z zamylenia. - Umiesz prowadzi?
- Nie...
- Masz lepszy wzrok ni Pulpet?
- Chyba tak, ale...

- Super - powiedzia, odwracajc si, by chwyci mnie za rami. Przesid si do przodu.


Parskn, mimo e kolejna kula drasna wanie metaliczn skr Czarnej
Betty.
- No ju, to proste jak jazda na rowerze. Prawy peda to gaz, a lewy
hamulec. Skrcasz kierownic. I tyle.
- Zaraz! - krzyknam, jednak najwyraniej nie miaam tu nic do
powiedzenia. Liam znw gwatownie skrci na lewy pas, w momencie kiedy
terenwka szykowaa si do kolejnego natarcia. Zamiast przyspieszy, z caej
siy wcisn hamulec. Czarna Betty zatrzymaa si z piskiem opon, a terenwka
mina nas z pen prdkoci.
Wszystko stao si zbyt szybko, bym zdya zaprotestowa. Liam odpi
pas i wcign mnie na siedzenie kierowcy, jednoczenie sam si z niego
wysuwajc. Samochd potoczy si do przodu, a ja spanikowaam i z caej siy
wcisnam peda gazu, przekonana, e to hamulec. Czarna Betty skoczya do
przodu i tym razem to ja krzyknam.
- Hamulec jest po lewej! - Liam wpad na desk rozdzielcz. Rob
tymczasem zorientowa si w sytuacji i zawrci samochd z piskiem opon, a
nastpnie docisn gaz.
- Szybciej!
- Dlaczego to on nie moe prowadzi? - zapytaam zduszonym gosem.
Pulpet opuci oparcie fotela tak nisko, e przeszed po nim do tyu, a
Liam zaj jego miejsce.
- Poniewa - odpar, opuszczajc okno - on ledwo widzi to, co znajduje
si ptora metra przed nim. Wierz mi, skarbie, nie chcesz, eby to on
prowadzi. Teraz! Gazu!
Zrobiam, co mi kaza. Samochd znw wyrwa do przodu z tak si, e
odek podszed mi do garda. Koa z chrzstem ruszyy po mokrym asfalcie.
Liam p wisia, p siedzia na oknie.
- Przyspiesz! - rzuci.
Krople robiy wraenie grubych i cikich, jednak kiedy skierowaam
samochd prosto na terenwk, jej przednie wiata przedary si przez zason
deszczu. Jechalimy tak szybko, e kierownica draa mi w doniach i
podskakiwaa tak, jak gdyby obdarzona bya wasnym yciem. Zdusiam peen
frustracji krzyk, ktry rs mi w gardle, i prbowaam zdj nog z gazu, ale
Liam mi na to nie pozwoli.
- Nie! Jed!
- Lee - odezwa si skulony na fotelu Pulpet - oszalae? Co ty
wyprawiasz?
Dotd zachowywa si tak cicho, e niemal o nim zapomniaam. Strzaka
prdkociomierza zbliaa si do stu trzydziestu, stu czterdziestu, stu
pidziesiciu kilometrw na godzin. Miaam pustk w gowie.
Wtedy rozptao si prawdziwe pieko.

Usyszelimy okropny huk - tysic razy gorszy ni odgos pkajcego


balonu - i nasz minivan zacz si krci wok wasnej osi. Straciam
panowanie nad kierownic.
- Prosto! - krzycza Liam. - Wyprostuj kierownic!
- Cholera! - Pas bezpieczestwa cisn mnie tak, e zabrako mi tchu,
jednak udao mi si zapanowa nad kierownic i wyprostowa koa. Pojazd
przechyli si do tyu, sypic iskry na asfalt. Znw jechalimy wprost na
terenwk.
- Jed prosto na nich. Nie zatrzymuj si! - krzykn Liam.
- Ale co z opon?, pomylaam, z caej siy zaciskajc donie na
kierownicy. Co z opon...
Pulpet chwyci Liama za nogi, unieruchamiajc go tak, by chopak nie
wypad przez okno.
- Ruszaj! - rzuci. - Tym razem mi si uda!
Nie wiedziaam, co Liam mia na myli, mwic to, dopki w tylnym
lusterku nie zobaczyam ciemnego zarysu drzewa, ktre machniciem doni
wyrwa z ziemi i rzuci tuz pod koa terenwki.
Skupiony na minivanie pdzcym w ich kierunku, Rob nie zdy zjecha
z drogi, by unikn zderzenia z drzewem. Na olep krciam kierownic, tak e
po chwili znalelimy si tyem do wraku terenwki. Syszaam chrzst
rozbitego szka i zgrzytanie metalu, kiedy Rob gwatownie skrci koa, ale
straci panowanie nad pojazdem. Kiedy spojrzaam w boczne lusterko,
terenwka leaa na boku, a wok unosia si chmura dymu. Roztrzaskany pie
drzewa nadal toczy si po jezdni.
- Co ty zrobi? - musiaam podnie gos, eby przekrzycze wycie
wiatru i odgos k jadcych po asfalcie. - Mylaam...
Z odpowiedzi pospieszy mi poszarzay na twarzy Pulpet.
- Zrozumiaa w kocu? Oni wcale nie zamierzali si zatrzymywa.
Liam wsun si z powrotem do wntrza samochodu i z westchniciem
opad na fotel. W jego zmierzwionych wosach tkwiy licie i poamane gazki.
- Dobrze, Zielona - powiedzia stanowczo. W jego gosie nie byo
zdenerwowania. - Przestrzelili nam tyln opon, wic jedziesz na feldze. Jed
cay czas prosto i zacznij zwalnia. Skr w nastpny zjazd.
Zacisnam zby tak mocno, e poczuam bl.
- Jak si czujesz, Zu? - zapyta. Dziewczynka wystawia dwa kciuki na
znak, e wszystko w porzdku. Jej te rkawiczki stanowiy jedyn barwn
plam w caym samochodzie.
- U mnie te dobrze, dziki, e pytasz - powiedzia Pulpet. Mae okularki
przekrzywiy mu si na nosie, kiedy prbowa wygadzi swoj bkitn
koszul. Chopak pochyli si do przodu i trzepn Liama w ty gowy. - A tak
na marginesie, czy ciebie kompletnie pogio? Czy ty wiesz, co si dzieje, kiedy
ciao wypada z pdzcego pojazdu?

- Nie - przerwa mu Liam - ale domylam si, e nie jest to opis


odpowiedni dla jedenastolatki.
Obejrzaam si na Zu. Jedenacie lat? Niemoliwe...
- Aha, czyli wszystko jest w porzdku, kiedy kto celuje do niej z
karabinu, ale strasznej historii to ju jej opowiedzie nie mona? - Pulpet zaplt
rce na piersi.
Liam sign w d i wyprostowa fotel, a opadajc na jego oparcie,
skrzywi si i zacisn pici. Nad okiem mia wie ran, a z brody kapaa mu
krew.
Przez igieki deszczu zauwayam zielony znak wskazujcy zjazd z
autostrady. Nie miay dla mnie znaczenia ani nazwa miasta, ani numer drogi chciaam po prostu jak najszybciej opuci siedzenie kierowcy.
Kiedy zdjam nog z gazu, poczuam, e cae moje ciao jest zdrtwiae z
wyczerpania. Minivan powoli potoczy si wzdu drogi zjazdowej, a kiedy
dotarlimy do skrzyowania, sam si zatrzyma. Przycisnam do do piersi,
chcc sprawdzi, czy moje serce nadal bije.
Liam wycign rk i przestawi drek skrzyni biegw na tryb
parkowania.
- Dobra robota - pochwali mnie. Jego gos by cichszy, ni si
spodziewaam, nie udao mu si jednak uspokoi rozjuszonego wa, ktry
zacisn mi si wok odka.
Pochyliam si i z caej siy wbiam mu pi w rami.
- Au! - zawoa i odsun si ode mnie zdziwiony. - A to za co?
- To wcale nie przypominao jazdy na rowerze, ty dupku!
Przez chwil wpatrywa si we mnie w milczeniu, a jego usta lekko
drgay. Suzume dostaa napadu cichego miechu, od ktrego tak mocno si
trzsa, e jej twarz a porowiaa, a dziewczynka nie moga zapa tchu.
Mijay sekundy, a jej chichot by jedynym dwikiem, ktry zdoa si wzbi
ponad szum deszczu, przynajmniej do czasu, a Pulpet ukry twarz w doniach i
przecigle jkn.
- No, no - powiedzia Liam, otwierajc drzwi - tomy si dobrali...
Kiedy Liam zabra si do wymiany tylnego koa, deszcz zela i zamieni
si w mawk. Ja siedziaam wci w tym samym miejscu, gwnie dlatego, e
nie byam pewna, co waciwie powinnam robi. Pozostaa dwjka wyskoczya
z samochodu. Suzume posza z Liamem na ty pojazdu, a Pulpet w odwrotnym
kierunku. Przez pknit szyb patrzyam, jak idzie w stron znaku
wskazujcego drog do Lasu Narodowego Monongahela. Po chwili wyj z
kieszeni ksik w mikkiej oprawie i usiad na skraju drogi. Ze zwykej
zazdroci zmruyam oczy, prbujc odczyta tytu widniejcy na okadce,
jednak poowa obwoluty bya oderwana, a drug poow zakrywa doni. Nie
wiem nawet, czy rzeczywicie czyta, czy tylko wpatrywa si w zadrukowane
strony.

Jeeli ufa drogowskazom, zatrzymaam samochd na obrzeach Slaty


Fork w Wirginii Zachodniej. Trasa, ktra wydawaa mi si zwyczajn
prowincjonaln boczn drk, okazaa si odnog drogi numer 219 prowadzc
przez sam rodek zupenego pustkowia. Moe i Marlinton stracio wikszo
mieszkacw, ale wygldao na to, e Siaty Fork w ogle ich nie miao.
Podniosam si z fotela i przedostaam na ty pojazdu. Moje donie nadal
dray, jakby chciay si pozby resztek adrenaliny, ktra buzowaa mi we krwi.
Czarny plecak, ktry dostaam od Roba i Cate, lea na tylnym siedzeniu,
przykryty kilkoma lunymi arkuszami gazety i przycinity butelk pynu do
mycia szyb.
Chwyciam go i pooyam na siedzeniu tu obok siebie. Gazeta miaa
ponad trzy lata i bya sztywna ze staroci. P strony zajmowaa reklama
nowego kremu do twarzy o oryginalnej nazwie Wieczna Modo.
Przewrciam stron, szukajc jakich przydatnych informacji. Omiotam
wzrokiem artyku wychwalajcy pomys stworzenia obozw rehabilitujcych.
Poczuam si raczej rozbawiona ni oburzona tym, e modzie Psi okrelao si
ju otwarcie jako zmutowane bomby zegarowe. Kolejny krtki artyku
opisywa zamieszki, ktre autor tekstu nazwa bezporednim rezultatem
rosncych napi pomidzy rzdem Wschodu i Zachodu w kwestii
wprowadzenia nowego ustawodawstwa kontrolujcego liczb narodzin. Na
samym dole strony, tu obok nadtego tekstu o rocznicy jakiego strajku
maszynistw, widniao zdjcie Clancyego Graya opatrzone komentarzem: Syn
prezydenta na przesuchaniu zorganizowanym przez Lig Dzieci. Ju po
przeczytaniu pierwszych kilku linijek wiedziaam, o czym jest ten artyku:
prezydent by zbyt wielkim tchrzem, eby wyciubi nos z kryjwki po
nieudanym zamachu na jego ycie, wic powierzy brudn robot swojemu
synalkowi odmiecowi. Zastanawiaam si, ile lat moe mie teraz Clancy.
Zdjcie w gazecie byo takie samo jak te, ktre wisiay w Thurmond. Nigdy nie
przyszo mi do gowy, e chopak moe mie wicej ni jedenacie albo
dwanacie lat, ale przecie musia mie ju koo osiemnastu, czyli - wedug
naszych standardw - by ju praktycznie staruszkiem.
Z obrzydzeniem odrzuciam gazet i znw signam po plecak. Rob
wspomina o tym, e w rodku znajd ubrania na zmian, wic jeeli
rzeczywicie tak byo, zamierzaam raz na zawsze pozby si obozowego
uniformu.
W plecaku schowano bia koszul, dinsy, pasek i zapinan na zamek
bluz z kapturem. Mogo by gorzej.
Kiedy kto zastuka w okno, tak mocno si przestraszyam, e niemal
odgryzam sobie jzyk. Za szyb zobaczyam cignit z napicia twarz Liama.
- Moesz mi na chwil da te ubrania? Chc ci co pokaza.
Kiedy tylko poczuam na sobie jego spojrzenie, kada ko, misie i
staw w moim ciele si obudziy. Czujc w ustach posmak krwi, wyskoczyam z
minivana, po czym przyjrzaam si naszemu pojazdowi. Wydawao si to

nieprawdopodobne, ale samochd wyglda jeszcze gorzej ni wczeniej - jak


zabawka, ktr kto przepuci przez mynek do mielenia odpadkw.
Przejechaam palcami po jednej ze wieych dziur w bocznej czci karoserii, w
miejscu, gdzie kula przedara si przez cienki metal.
Liam uklkn obok Zu, ktra prbowaa utrzyma koo zapasowe, po
czym zabra si do pracy, podnoszc pojazd na lewarku, tak e cay jego ciar
nie spoczywa ju na zniszczonej tylnej oponie. Kiedy stanam za ich plecami,
Liam wanie machn rk w stron kopaka. ruby i nakrtki wykrciy si
posusznie i posypay si na ziemi, tworzc rwny kopczyk.
Niebieski, pomylaam. Liam by Niebieski. A co z pozostaymi?
- Dobrze - zacz, po czym zdmuchn z oczu jasny kosmyk wosw. Wyjmij koszul, w ktr chciaa si przebra.
- Ja... nie zamierzam si tu przebiera - powiedziaam.
Przewrci oczami.
- Naprawd zamierzasz bawi si teraz we wstydnisi? Za kilka godzin
zaczn nam depta po pitach agenci Ligi. To naprawd jest teraz waniejsze,
Zielona. Wyjmij koszul.
Przez chwil wpatrywaam si w niego badawczo, ale nie byam pewna,
co tak naprawd chc zobaczy.
- Pomacaj materia wok konierza - powiedzia. U jego stp wyldowaa
kolejna rubka. - Wyczujesz tam zgrubienie.
Rzeczywicie. Byo mae, wielkoci najwyej ziarnka grochu, wszyte w
tkanin koszuli, ktra w przeciwnym razie niczym by si nie wyrniaa.
- Pulpet trzyma pod przednim fotelem taki may babski przybornik doda. - Zanim przebierzesz si w t koszul, musisz wypru z niej nadajnik.
May babski przybornik okaza si pudeeczkiem z nimi, noyczkami i
malekim kawakiem wyszywanki. Na fragmencie materiau kto - moe
Pulpet? - wyszy idealny czarny kwadrat. Wpatrywaam si w haft, przesuwajc
kciukiem po jego wypukej powierzchni.
- Tak czy siak, powinna zdj ten uniform - mwi dalej Liam. - Sprawd
te spodnie i bluz. Nie zdziwibym si, gdyby uyli wicej ni jednego
nadajnika.
Znw mia racj. Jeden z nich wszyty by w pasek dinsw, kolejny w
brzeg kaptura, a jeszcze jeden przyklejony by po wewntrznej stronie sprzczki
paska, co razem dawao cztery nadajniki na jedn dziewczyn, plus jeszcze
jeden wszyty w podszewk plecaka.
Liam skoczy wymienia koo szybciej, ni si spodziewaam. Zu
pomoga mu woy ruby z powrotem do otworw, a nastpnie delikatnie
opuci pojazd. Kiedy Liam podawa jej narzdzia, wiedziaa, gdzie je odoy.
- Daj, prosz - powiedzia, wycigajc do mnie rk. - Sam si tym zajm.
- Kiedy podawaam mu nadajniki, dray mi rce. Liam rzuci urzdzenia na
ziemi i zmiady je obcasem buta.

- Nie rozumiem... - zaczam, chocia nie bya to do koca prawda.


Przecie nie zadawaliby sobie tyle trudu, eby mnie uwolni, nie majc
pewnoci, e mog kontrolowa moje pooenie, nawet gdyby znw mnie
schwytano lub gdybym si od nich odczya.
Liam wycign do mnie rk. Na myl o jego dotyku odskoczyam,
prbujc stworzy midzy nami jak najwikszy dystans, jednak nie odsunam
si zbyt daleko. Jego rka opada, ale na ramieniu poczuam ciepo jego doni,
tak jakby rzeczywicie j tam pooy. Skrzyowaam ramiona. Czuam, jak
gdzie w moim ciele rodzi si i wzbiera mieszanina lku oraz poczucia winy.
Prbowaam skoncentrowa wzrok na numerze identyfikacyjnym Psi
wypisanym na moich butach, eby znw nie odskoczy.
Zachowujesz si jak nerwowa piciolatka, powiedziaam do siebie.
Przesta. To tylko inny nastolatek.
- Liga Dzieci ma w repertuarze ca gam kamstw. Najgorsze z nich
mwi o tym, e jeste wolny - powiedzia. - Mwi o mioci, szacunku i
rodzinie, ale nie znam adnej rodziny, ktra instaluje swoim bliskim nadajniki, a
nastpnie wysya ich gdzie, gdzie mona ich wysadzi w powietrze albo
zastrzeli.
- Ale przecie nie musielimy ich zabija - zaoponowaam. Zacisnam
palce na ramionach plecaka. - W rodku by jeszcze jeden dzieciak, Martin. On
nie... On nie zasuy...
- Masz na myli... - Liam wytar ubrudzone smarem donie o dinsy. - To
by taki raczej... - Wykona gest, ktry mia opisywa okrg sylwetk Martina.
- Ten chopak?
Skinam gow.
- To drzewo w nich nie uderzyo - powiedzia Liam, opierajc si o
przesuwane drzwi minivana. - Moe nadal yj.
Liam zagwizda, eby zwrci na siebie uwag Pulpeta. Gdzie za
plecami usyszaam Zu gramolc si do Czarnej Betty.
- Posuchaj, oni wszyscy nosz nadajniki - mwi dalej. - Jestem pewny,
e niedugo ktry z agentw Ligi przyjdzie im na pomoc. Jeeli chcesz, moesz
wrci. Moemy ci te zawie na przystanek autobusowy, tak jak obiecaem.
Moje rce wci opuszczone byy wzdu ciaa. Staraam si zachowa
pogodny wyraz twarzy, jednak Liam nie da si na to nabra. Od razu zauway
trawice mnie poczucie winy, jakbym miaa je wypisane na twarzy.
- To, e chcesz y wasnym yciem, wcale nie oznacza, i jeste zym
czowiekiem.
Spogldaam to na drog, to na niego. Dawno nie czuam si tak
zdezorientowana. Nie rozumiaam, dlaczego chce mi pomc, skoro mia ju pod
opiek dwie osoby, ktre pragn chroni.
Liam otworzy przede mn tylne drzwi i wskaza gow na pusty fotel,
jednak zanim zdyam rozway, jak by to byo, gdybym z nimi zostaa -

choby i na krtko - Pulpet gwatownie wycign rk i z trzaskiem zasun mi


drzwi przed nosem.
- Pulpet... - powiedzia Liam ostrzegawczo.
- Jak to si stao - zacz Pulpet - e bya z agentami Ligi Dzieci?
- Daj spokj! - rzuci Liam. - Wyznajemy zasad: nic nie wiemy, o nic nie
pytamy. Zielona...
- Nie - przerwa mu Pulpet - to ty o tym zadecydowae. Ty i Suzume.
Jeeli ju mam by na ni skazany, mam prawo wiedzie, kim jest i dlaczego
gonili nas wymachujcy broni psychole, ktrzy prbowali j odbi.
Liam unis rce w gecie kapitulacji.
- Ja... - Czy mogam im powiedzie cokolwiek, co nie brzmiaoby jak
jawne kamstwo? Miaam pustk w gowie. Byam zbyt wyczerpana, eby
myle. - Byam...
Zu skina do mnie gow, chcc mi doda otuchy. Jej oczy byszczay.
- Byam posacem w Wiey Kontrolnej - wybkaam. - Widziaam kody
dostpu do serwerw, do ktrych Liga chce si wama. Mam fotograficzn
pami. Dobrze sobie radz z liczbami i kodami.
Czuam, e przesadziam, ale chyba mi uwierzyli.
- A co z twoim koleg? O co w tym wszystkim chodzi?
Im duej si na mnie patrzyli, tym trudniej byo mi wytrzyma ich wzrok.
We si w gar, Ruby.
- Masz na myli Martina? - odparam. Wydawao mi si, e mj gos
brzmi nienaturalnie wysoko. - Wczoraj pierwszy raz widziaam go na oczy. Nic
o nim nie wiem. Nie pytaam.
Marzyam, by rzeczywicie niczego o nim nie wiedzie. Pulpet uderzy
rk w karoseri minivana.
- Nie mw, e jej wierzysz, Lee. Przecie przed ucieczk zdylimy
pozna wszystkich.
Przed ucieczk? Czy oni naprawd uciekli z obozu? Byam w takim
szoku, e przez kilka chwil milczaam, a w kocu zapytaam:
- Naprawd? Poznalicie trzy tysice dzieciakw?
Chopcy jednoczenie zrobili krok w ty.
- W waszym obozie byo was trzy tysice? - zapyta Liam.
- Tak, a co? - Wytrcona z rwnowagi przenosiam wzrok z jednego na
drugiego. - Ile byo w waszym?
- Najwyej trzysta - odpar Liam. - Jeste pewna? Trzy tysice?
- Nie podali nam oczywicie oficjalnej liczby. W kadym Baraku
mieszkao trzydziecioro dzieci, a samych budynkw wzniesiono okoo setki.
Byo nas wicej, ale Czerwonych, Pomaraczowych i tych odesano.
Moje sowa najwyraniej wywary na nim ogromne wraenie. Z garda
Liama wydar si zduszony jk.
- Cholera - wydusi w kocu. - Ktry to by obz?
- Nie twoja sprawa - powiedziaam. - Ja was o to nie pytaam.

- My bylimy w Caledonii w stanie Ohio - opar Pulpet, ignorujc surowe


spojrzenie, ktrym obrzuci go Liam. - Zamknli nas w opuszczonym budynku
szkoy. Ucieklimy. Twoja kolej.
- Po co? ebycie mogli na mnie donie najbliszemu patrolowi SSP?
- No rzeczywicie. Zatrzymamy ich i najzwyczajniej w wiecie zoymy
meldunek.
Po chwili prychnam i powiedziaam:
- Dobra. Byam w Thurmond.
Cisza, ktra zapada po tych sowach, zdawaa si cign duej ni
wijca si przed nami droga.
- Mwisz powanie? - zapyta w kocu Liam. - W zwariowanym
Thurmond, pord modocianych Frankensteinw?
- Testy wstrzymano ju jaki czas temu - odparam jak gdyby na swoj
obron.
- Nie, ja po prostu... Ja tylko... - Liam nie mg znale odpowiednich
sw. - Mylaem, e tam nie ma ju miejsc. To dlatego zawieziono nas do Ohio.
- Ile miaa lat, kiedy trafia do obozu? - zapyta Pulpet. Jego gos by
spokojny, ale mina mu zrzeda. - Bya jeszcze maa, prawda?
Bez zastanowienia odparam:
- To byo w dzie po moich dziesitych urodzinach.
Liam cicho gwizdn, a ja zastanawiaam si, ile informacji na temat
Thurmond zdyo wyciec w czasie, kiedy znajdowaam si za jego murami. I
kto je rozpuszcza - stacjonujcy tam byli onierze SSP?
A skoro ludzie o tym wiedzieli, dlaczego nikt nie przyszed nam z
pomoc?
- Jak dugo przebywalicie w Caledonii?
- Suzume bya tam okoo dwch lat. Ja ptora, a Lee jaki rok.
- Tylko... - Nieprzyjemny gosik w mojej gowie wyszepta: tylko tyle?,
mimo e przecie wiedziaam, i nie ma znaczenia to, czy kto by w obozie rok
czy jeden dzie. Nawet minuta spdzona za jego murem moe zmiady
czowieka na proch.
- Ile masz lat? Szesnacie? Siedemnacie?
- Nie wiem - powiedziaam, a ta myl tak mn wstrzsna, e niemal
musiaam si przytrzyma samochodu. Naprawd nie byam tego pewna. Sam
twierdzia, e przebywaymy w Thurmond od szeciu lat, ale moga si myli.
W naszym obozie nie obowizywa tradycyjny pomiar czasu. Dostrzegaam
zmieniajce si pory roku, ale w ktrym momencie przestaam je ju liczy.
Byam coraz wiksza, wic z kad zim musiaam by o rok starsza, jednak...
nie byo to dla mnie wane, a do teraz. - Jaki mamy rok?
Pulpet parskn i wznis oczy do nieba. Otworzy usta, eby co
powiedzie, ale zamkn je, kiedy tylko na mnie spojrza. Nie wiem, jak
miaam min, ale jego rozdranienie natychmiast znikno, a w zmruonych
oczach pojawio si co, co przypominao lito.

A Liam... Jego twarz pozbawiona bya wyrazu.


Czuam, jak wosy staj mi dba, a palce wykrcaj materia obozowych
szortw. Naprawd ostatni rzecz, na jakiej mi zaleao, byo to, by litowaa si
nade mn banda nieznajomych. Cae moje ciao ogarn al, zastpujc nawet
strach i zdenerwowanie. Nie powinnam bya niczego mwi. Naleao skama
albo zignorowa ich pytanie. Ich wyobraenie na temat Thurmond i moich
dowiadcze musiao by tak przeraajce, e w ich oczach staam si godna
politowania. Widziaam to w ich twarzach i uderzya mnie ironia caej tej
sytuacji. Przygarnli monstrum, mylc, e to niewinna myszka.
- W takim razie mam szesnacie lat - stwierdziam, kiedy Liam poda rok.
Wygldao na to, e Sam miaa racj.
Co jeszcze nie dawao mi spokoju.
- Czy nadal tworzone s nowe obozy, do ktrych wysya si dzieci?
- Coraz mniej - powiedzia Liam. - Najmodszym, rwienikom Zu,
oberwao si najmocniej. Ludzie si przestraszyli i odsetek urodze spad,
jeszcze zanim rzd podj prb jego ograniczenia. Do obozw wysya si
gwnie takie dzieci jak my. Takie, ktrym udao si oszuka wadze w czasie
selekcji, albo te przyapane na prbie ucieczki z domu.
Skinam gow, zastanawiajc si nad jego sowami.
- Czy w Thurmond... - zacz Pulpet. - Czy oni naprawd...?
- Na razie chyba wystarczy - przerwa mu Liam, po czym sign ponad
jego wycignitym ramieniem i znw otworzy mi drzwi. - Odpowiedziaa na
twoje pytanie, a my odpowiedzielimy na jej, wic powinnimy wyrusza w
drog, pki los nam sprzyja.
Zu wesza do samochodu jako pierwsza, a ja - nie patrzc na chopcw wsiadam za ni i usadowiam si na samym kocu, gdzie mogam si
wycign i skry przed niechcianymi pytaniami.
Pulpet zaj miejsce obok kierowcy, ostatni raz obrzucajc mnie
spojrzeniem. Jego pene wargi zacinite byy tak mocno, e odpyna z nich
krew. W kocu skoncentrowa si na ksice, ktr trzyma na kolanach, i
udawa, e w ogle nie ma mnie w samochodzie.
Kiedy Liam wcisn peda gazu, Czarna Betty zamruczaa, a wraz z ni
zadraam i ja. Przez dusz chwil tylko ona prowadzia ze mn cichy dialog.
Deszcz nadal pada obficie, spowijajc auto szaraw powiat. Szyby
zupenie zaparoway i przez jaki czas wpatrywaam si tylko w krople deszczu.
Reflektory samochodu zaleway drog wiatem, ale do zmierzchu byo jeszcze
daleko.
W kocu Pulpet wczy radio, zapeniajc cisz doniesieniami na temat
amerykaskiego kryzysu paliwowego oraz odwiertw, ktre w zwizku z tym
robiono na Alasce. Nawet gdybym jeszcze nie przysypiaa, monotonny gos
nudnego spikera z pewnoci ukoysaby mnie do snu.

- Zielona! - zawoa Liam. - Masz jakie nazwisko? Chciaam skama,


zamieni si w kogo, kim nie byam, ale to by byo nie w porzdku. Nawet
gdybym wpucia tych ludzi do swojego ycia, i tak wkrtce mieli o mnie
zapomnie.
- Nie - powiedziaam. Miaam numer Psi i imi, ktre odziedziczyam po
babci. Reszta nie miaa znaczenia.
Liam zwrci si w stron drogi, bbnic palcami o kierownic.
- Rozumiem.
Ponownie opadam na fotel i ukryam twarz w doniach. Sen nadszed w
chwili, kiedy burzowe chmury odpyny, odsaniajc czyste nocne niebo. Gdy
deszcz umilk, usyszaam cich piosenk pync z samochodowych gonikw
i niski gos podpiewujcego pod nosem Liama.

10
Obudzi mnie Pulpet. Szybko trci mnie w rami, jakby nie potrafi
zmusi si, by przytrzyma rk ani mn potrzsn, ale to wystarczyo.
Leaam skulona na jednym z wskich foteli, lecz jego dotyk sprawi, e
podskoczyam jak oparzona, uderzajc gow w okno. Poczuam zimno szyby na
karku. Sturlaam si w wsk przestrze pomidzy fotelami. Przez pen
niepokoju chwil nie mogam sobie przypomnie, gdzie jestem i jak si tu
dostaam.
Pulpet ponownie znalaz si w zasigu mojego wzroku. Na widok
pltaniny moich koczyn unis jedn brew. Wtedy wszystko do mnie wrcio z
gwatownoci nagego ciosu.
Cholera, cholera, cholera, pomylaam, prbujc odgarn ciemne wosy
z twarzy. Zamierzaam tylko na kilka minut przymkn oczy. Na jak dugo
odpynam? Sdzc po twarzy Pulpeta, nie bya to krtka drzemka.
- Chyba si ju wyspaa? - fukn z irytacj, zaplatajc ramiona na piersi.
Miaam wraenie, e w vanie jest cieplej. Dopiero kiedy usiadam,
zauwayam ciemnoniebieski materia rozwieszony tak, e zakrywa tyln
szyb.
Zakuo mnie w boku i natychmiast pojam, w jakiej sytuacji si
znalazam. Straciam czujno, zasypiajc w samochodzie penym obcych ludzi.
Pulpet mnie dotkn. Nie wiedziaam, ktre z nas miao wicej szczcia - on, bo
unikn wyczyszczenia mzgu, czyja, bo nie dowiadczyam kolejnej
potencjalnej kata strofy. Jak mogam by tak gupia? Gdyby tylko dowiedzieli
si kim jestem, natychmiast by mnie wyrzucili i gdzie bym si wtedy podziaa?
Swoj drog...
- Gdzie jestemy? - Podcignam si na fotelu. - Gdzie reszta? Pulpet
usiad na jednym ze rodkowych foteli, spogldajc to na otwart na kolanach
ksik, to na zagajnik drzew rozcigajcy si tuz za przyciemnion szyb
samochodu. Poruszyam si, by popatrze tam, gdzie on, ale niczego nie
dostrzegam.
- Gdzie w pobliu uroczego miasta Kingwood w Wirginii Zachodniej.
Lee i Suzume poszli co sprawdzi - odpar.
Bezwiednie nachyliam si do przodu, prbujc sprawdzi co czyta. Od
lat nie widziaam na oczy ksiki, nie mwic ju o tym, eby j czyta. Pulpet
nie zamierza si ni jednak ze mn dzieli. Kiedy otaram si o niego
ramieniem, zatrzasn ksik i rzuci mi najbardziej pogardliwe spojrzenie, na
jakie potrafi si zdoby. Mimo e na nosie mia zbyt mae okulary, a pod
fotelem niewielki babski przybornik, przypomniaam sobie, e wci istnieje
prawdopodobiestwo, i moe wykorzysta swj mzg do tego, by mnie zabi.
- Jak dugo spaam?

- Dob - powiedzia Pulpet. - Genera da, by w penej gotowoci


zgosia si na sub. Jest dzisiaj jaki nadaktywny. Moe i naleysz tylko do
Zielonych, ale i tak oczekuje od ciebie pomocy.
Zignorowaam jego zadufan min i staraam si ostronie dobiera
sowa. Niech sobie tak myli, jeeli jest mu z tym lepiej. By ode mnie
mdrzejszy, co do tego nie miaam wtpliwoci. Zapewne spdzi w szkole
wicej czasu ni ja i przeczyta sto razy wicej ksiek, a w dodatku pamita z
matmy jakie przydatne rzeczy. Jednak mimo e czuam si przy nim maa i
gupia, wystarczy zaledwie jeden dotyk, bym poznaa zawarto jego mzgu.
- Liam naley do Niebieskich, prawda? - zaczam. - Ty i Zu take?
- Nie. - Zmarszczy brwi i przez kilka chwil rozwaa, czy wyjawi mi
nastpn informacj. - Suzume jest ta.
Wyprostowaam si.
- Mielicie tych w obozie?
Pulpet jkn.
- Nie, Zielona, wanie ci okamaem. Tak, mielimy tych. Ale
przecie to nie miao sensu - jeeli zabrali tych z Thurmond, dlaczego nie
zabrali ich ze wszystkich obozw?
- Czy... - zaczam, niepewna tego, jak sformuowa pytanie. Kiedy na
pocztku Zu wcigna mnie do vana, mylaam, e jest po prostu niemiaa i
bojaliwa w obecnoci nieznajomych. Jednak przez ten cay czas, ktry z nimi
spdziam, nie syszaam, by wypowiedziaa cho jedno sowo. Ani do mnie, ani
do Pulpeta, ani nawet do Liama. - Czy oni... zrobili co z tymi? Czy oni jej
co zrobili?
W vanie wytworzyo si napicie tak silne, jakbym wanie wrzucia do
wanny podczony do prdu kabel.
Pulpet odwrci si do mnie gwatownie, krzyujc rce na piersiach.
Spojrzenie, ktre rzuci mi znad okularw, niejednego zamienioby w sup soli.
- To - powiedzia powoli i dobitnie, jakby chcia si upewni, ze
zrozumiaam - nie twoja sprawa.
Uniosam donie, wycofujc si.
- Czy kiedy za ni sza, przyszo ci w ogle do gowy, co moe jej si
sta? - cign dalej. - Czy obchodzi ci to, e twoi przyjaciele z zielonej
terenwki chtnie by j zgarnli?
- Ludzie z zielonej terenwki... - zaczam i skoczyabym, gdyby nie to,
e za nami nagle otworzyy si drzwi. Pulpet wyda dwik, ktry mona by
opisa jedynie jako skrzek, i byskawicznie wskoczy na siedzenie obok
kierowcy. Kiedy si tam usadowi, mia rwnie przeraon min jak stojca w
drzwiach Zu.
- Nie rb tak! - wysapa Pulpet, apic si za serce. - Moe by tak jakie
ostrzeenie?

Zu spojrzaa na mnie i uniosa brew, a ja zrobiam to samo. Po chwili


przypomniaa sobie, po co przysza, i zacza macha, ebymy wyszli z
samochodu. W powietrzu migotaa jej sonecznie ta rkawiczka.
Pulpet wyda pene poirytowania westchnicie.
- Mwiem mu, e to strata czasu. Powiedzieli Wirginia, a nie
Wirginia Zachodnia. - Ponownie spojrza na mnie. - A tak na marginesie, ta
terenwka bya brzowa. Nieza ta twoja pami fotograficzna.
Ju miaam zacz si usprawiedliwia, kiedy spojrza na mnie znaczco i
zatrzasn za sob drzwi.
Wyskoczyam z vana i ruszyam za Zu. Kiedy tak szam, a moje stopy
grzzy w bocie i piasku, miaam w kocu okazj, by si rozejrze po okolicy.
Na wielkim drewnianym znaku, przychylonym tak, e miaam wraenie,
i kto prawie po nim przejecha, wypisane byo POLE NAMIOTOWE EAST
RIVER, ale w okolicy nie widziaam adnej rzeki, a ju na pewno nie byo to
typowe pole namiotowe. Prawdopodobnie w przeszoci na tym terenie
znajdowa si najwyej kemping dla przyczep turystycznych i kamperw.
Im bardziej oddalaam si od minivana, tym bardziej czuam si
niespokojna. Nie padao, ale moja skra bya wilgotna i zimna w dotyku. Wok
nas jak okiem sign wida byo stare wypalone upiny dawnych pojazdw i
domkw. ciany kilku wikszych, bardziej rozbudowanych budynkw byy
zerwane lub zwglone. Odsaniay kuchnie lub salony, ktrych wntrza nadal
wydaway si nietknite, nie liczc tych, ktre byy podtopione, spustoszone
przez zwierzta lub pene gnijcych lici z okolicznych drzew. Wyglday jak
masowe groby minionego ycia.
Mimo e osonite moskitier drzwi zostay wyrwane z zawiasw i
wypaczone, mimo e niektre kampery stay na poprzebijanych oponach, wok
wci wida byo lady ycia. ciany ozdobione byy zdjciami radosnych,
umiechnitych rodzin, stary zegar wci odlicza czas, garnki nadal stay na
palnikach kuchenek, a na drugim kracu pola zauwayam nieruchom
hutawk.
Zu i ja obeszymy przewrconego kampera i podyymy botnist
ciek, w ktrej odcinite byy lady stp. Rzuciam ostatnie spojrzenie na
zardzewiae trucho i natychmiast si odwrciam, zaciskajc do na
rkawiczce dziewczynki. Spojrzaa na mnie pytajco, jednak ja potrzsnam
tylko gow i powiedziaam:
- Ponure miejsce.
Nadcigny chmury i deszcz zacz omota o porozrzucane wok nas
metalowe zwoki, stukajc o wte dachy i drzwi. Z krzykiem odskoczyam w
ty, kiedy tu pod naszymi stopami wyldoway drzwi od przyczepy. Zu tylko
przez nie przeskoczya i wskazaa na Pulpeta oraz Liama, ktrzy nieco dalej
pogreni byli w rozmowie.

Mino kilka sekund, zanim rozpoznaam Liama. Spod jego kurtki


wystawaa niebieska bluza, ktrej kaptur nacignity by na co, co wygldao
na czerwon bejsbolwk. Nie miaam pojcia, skd wytrzasn okulary pilotki,
ktre zasaniay mu wikszo twarzy.
- ... prawda? - powiedzia Pulpet. - Miaem racj.
- Mwili, e znajduje si na wschodniej granicy stanu - nie poddawa si
Liam. - Mogli mie na myli Wirgini Zachodni...
- Mogli te sobie z nami pogrywa - dokoczy za niego Pulpet. Musia
usysze, e nadchodzimy, bo podskoczy i odwrci si w nasz stron. Kiedy
na mnie spojrza, na jego twarzy pojawi si grymas niezadowolenia.
- A oto i nasze ranne ptaszki! - zawoa Liam. - Jak wam si spao?
Zu podbiega do nich, ja jednak zwolniam kroku. Miaam wraenie, e
kto przywiza mi do stp niewidzialny ciar. Skrzyowaam ramiona na
piersi, a kiedy nieco si uspokoiam, zapytaam:
- Gdzie jestemy?
Tym razem to Liam westchn.
- C, mielimy nadziej, e dotarlimy nad East River. Nad t East
River.
- Ta rzeka przepywa przez Wirgini - powiedziaam, wpatrujc si w
swoje buty. - Pynie przez pwysep, a nastpnie wpada do zatoki Chesapeake.
- Dziki, e nas owiecia - powiedzia Pulpet kliwie - ale my mwimy
o East River, w ktrym przebywa Uciekinier.
- Hej - rzuci Liam ostro. - Odczep si od niej, stary. My te nic o tym nie
wiedzielimy, dopki nie wydostalimy si z obozu.
Pulpet skrzyowa rce na piersiach i odwrci wzrok.
- Jak sobie chcesz.
- Co to za miejsce?
Kiedy poczuam, e wzrok Liama znw koncentruje si na mnie,
natychmiast przeniosam uwag na Zu, ktra wydawaa si nieco
zdezorientowana. We si w gar, rozkazaam sobie, uspokj si.
Nie baam si ich - nawet Pulpeta. No, moe troch, kiedy pozwalaam
sobie myle o tym, jak atwo mog im zrujnowa ycie, albo kiedy
wyobraaam sobie, jak byliby przeraeni, gdyby dowiedzieli si, kim naprawd
jestem. Kiedy byam z nimi, nie wiedziaam, co mwi ani jak si zachowywa.
Kady mj krok, kade sowo, ktre padao z moich ust, wydaway si
niezrczne, kujce lub ostre. Zaczynaam si martwi, e to uczucie
niepewnoci i skrpowania nigdy mnie nie opuci. Ju i tak czuam si jak
krlowa odmiecw. Nie potrzebowaam sobie przypomina o tym, e nie
umiem si normalnie komunikowa z innymi ludmi.
Liam westchn i podrapa si po gowie.
- Pierwszy raz usyszelimy o East River od dzieciakw, z ktrymi
bylimy w obozie. Podobno jest to miejsce, gdzie trafiaj i mieszkaj razem
wszystkie dzieci, ktre znalazy si na wolnoci. Uciekinier, ktry tym

wszystkim dowodzi, potrafi ci skontaktowa z rodzicami w taki sposb, by nie


dowiedziao si o tym SSP. Maj tam jedzenie, miejsca do spania i tak dalej...
Problem polega na tym, e trudno jest ich znale. Dziki informacjom
uzyskanym od kilku do pomocnych Niebieskich, ktrych spotkalimy w Ohio,
udao nam si wydedukowa, e powinno to by gdzie w tych okolicach. To
jedno z tych miejsc...
- ... o ktrych nie powinno si nikomu wspomina? - dokoczyam. - Ale
kim jest ten Uciekinier?
Liam wzruszy ramionami.
- Tego nikt nie wie. Chocia... c, pewnie ludzie wiedz, ale nic nie
mwi. Kr o nim za to do niesamowite plotki. onierze SSP nadali mu ten
przydomek, poniewa podobno uciek im a cztery razy.
Byam zbyt wstrznita, eby to jako skomentowa.
- Reszta z nas powinna si wstydzi, prawda? Czuem do siebie pogard,
dopki nie dotary do mnie plotki, e - Liam si wzdrygn - on jest jednym z
tamtych... Pomaraczowych.
Kiedy to sowo zagrzmiao wok mnie, zamaram. Liam chcia jeszcze
co powiedzie, tym razem ju bez obrzydzenia, ale tak mocno zaczo mi
szumie w uszach, e nie dotaro do mnie ani jedno sowo.
Uciekinier. Kto, kto mg pomc dzieciakom dotrze do domu.
Oczywicie jeli miay dom, do ktrego mogy wrci, i rodzicw, ktrzy je
pamitali i ktrzy chcieli je przyj. Jeli miay ycie, do ktrego mogy wrci.
By to te pewnie ostatni ocalay Pomaraczowy.
Zacisnam powieki i na wszelki wypadek przycisnam do nich donie.
Nie zasugiwaam na jego pomoc, a przynajmniej nie w tradycyjnym rozumieniu
tego sowa. Nawet gdyby udao mi si skontaktowa z rodzicami, przecie nie
przyjliby z otwartymi ramionami dziewczyny, ktr uwaali za obc. Bya
jeszcze babcia, nie wiedziaam jednak, gdzie teraz przebywa i czy w ogle
zechce mnie do siebie przyj po tym, co zrobiam.
- Po co wam w ogle jego pomoc? - przerwaam, nadal nieco
oszoomiona. - Nie moecie po prostu pojecha do domu?
- Pomyl troch, Zielona - powiedzia Pulpet. - Nie moemy jecha do
domu, bo SSP prawdopodobnie obserwuje naszych rodzicw.
Liam potrzsn gow i w kocu zdj okulary. Wydawa si
wykoczony. Skra pod jego oczami bya obwisa i sinawa.
- Musisz by bardzo ostrona. Czy ty w ogle chcesz, ebym odstawi ci
na autobus? Bo my bardzo chtnie ci...
- Nie! - odpar Pulpet. - Nic z tego! I tak zmarnowalimy na ni zbyt duo
czasu i to przez ni Liga depcze nam po pitach.
Poczuam ostry bl, ktry przeszy mnie po lewej stronie klatki
piersiowej, tu nad sercem. Mia racj. Dla nas wszystkich byoby lepiej, gdyby
podrzucili mnie na najbliszy przystanek i mieli mnie z gowy.

Cho zdawaam sobie z tego spraw, rwnie mocno jak oni marzyam te
o tym, by znale tego caego Uciekiniera. Nie mogam jednak prosi, eby
mnie przygarnli. Nie mogam im si duej narzuca ani ryzykowa, e
zniszcz ich tymi niewidzialnymi palcami, ktre zdaway si rozrywa na
strzpy kad relacj, jak udawao mi si zbudowa. Gdyby Liga nas dopada i
ich zabraa, nigdy bym sobie tego nie wybaczya. Nigdy.
Postanowiam, e jeli mam odnale Uciekiniera, musz to zrobi na
wasn rk. Wydawao mi si, e przywykam do myli o samotnym yciu i e
wiadomo, i nie bd musiaa y w cigym strachu przed wlizgniciem si
komu do gowy, przyniesie mi ulg. Ale nie chciaam tego. Nie chciaam
znale si sama pod szarym, zachmurzonym niebem i czu przejmujcy do
szpiku koci zimny podmuch.
- Czyli to nie jest East River - powiedziaam, zerkajc na najblisz
przyczep.
- Moe kiedy byo - odpar Liam. - Pewnie od czasu do czasu zmieniaj
miejsce. Wczeniej nie przyszo mi to do gowy.
- A moe zabrao ich ju SSP - mrukn Pulpet. - Moe dawniej byo tu
East River, a teraz adnego East River ju nie ma i bdziemy musieli znale
jaki sposb, eby dostarczy list Jacka i sami jako dotrze do domu, tylko e
oczywicie nam si to nie uda, poniewa dorw nas owcy nagrd, ktrzy
zamkn nas z powrotem w obozie, tym razem jednak...
- Dzikujemy ci za przedstawienie nam tej optymistycznej wizji, Pulpet wci si Liam.
- Przyznaj, e mog mie racj.
- Moesz si rwnie myli - stwierdzi Liam i pooy do na gowie Zu,
jakby chcia jej doda otuchy. - Tak czy siak, musimy wierzy, e to by tylko
faszywy trop. Zobaczymy, czy uda nam si tu znale co przydatnego, a potem
moemy rusza w drog.
- No nareszcie. Mam do marnowania czasu na sprawy, ktre nie maj
znaczenia. - Pulpet wetkn rce do kieszeni spodni i ruszy w moj stron.
Gdybym nie odskoczya, trciby mnie ramieniem tak mocno, e poleciaabym
w ty.
Odwrciam si i patrzyam, jak idzie ciek, skopujc z drogi mieci i
kamienie. Liam stan przy mnie z ramionami splecionymi na piersi.
- Nie bierz tego do siebie - powiedzia. Musiaam wyda jaki dwik,
ktry sugerowa, e nie wierz w jego sowa, poniewa mwi dalej. - To
znaczy... No dobrze, chopak jest gderliwym siedemdziesiciolatkiem
uwizionym w ciele siedemnastolatka, ale zachowuje si tak tylko po to, eby
ci zrazi.
Na razie mu si to udaje, pomylaam.
- Wiem, e to adne usprawiedliwienie, ale jest tak samo zestresowany i
przeraony jak my... Chc chyba powiedzie, e mimo tych wszystkich
docinkw, ktrymi ci czstuje, to naprawd dobry chopak. Jeeli to

przetrzymasz, znajdziesz w nim oddanego przyjaciela. On po prostu jest


przeraony tym, co moe si sta, zwaszcza z Zu, jeeli znw nas zapi.
Po tych sowach podniosam wzrok, ale Liam szed ju w stron
oddalonego skupiska poobijanych przyczep. Przez uamek sekundy chciaam za
nim i, ale ktem oka zauwayam Zu, ktra wymachujc tymi
rkawiczkami, skakaa od przyczepy do przyczepy i wspinaa si na palce, eby
zajrze do kamperw przez rozbite okienka. W pewnym momencie zacza si
nawet wczogiwa do wraku jednego z nich, ktry wyglda, jak gdyby uderzyo
w niego tornado. Zwisajcy na dwch lichych zawiasach metalowy dach chwia
si i koysa pod wpywem wiatru i deszczu.
Chocia kaptur workowatej bluzy Zu by ciasno cignity, widziaam,
jak jedna z jej obleczonych w rkawiczk doni dotyka twarzy, jakby chciaa
odgarn z oczu zabkany kosmyk wosw. Nie widziaam w tym nic
dziwnego, dopki nie zauwayam, jak dziewczynka sama si na tym zapaa i
natychmiast poblada.
Przypomniaa mi si rozmowa, ktr odbyam z Pulpetem w vanie.
- Hej, Zu... - zaczam i natychmiast urwaam. Jak zapyta mae dziecko o
to, czy kto nie grzeba jej przypadkiem w mzgu, bez przywoywania
bolesnych wspomnie?
W Thurmond golili dzieciom gowy tylko wtedy, gdy chcieli pogmera im
w czaszkach. Zanim tam trafiam, obozowi lekarze zaprzestali bada, ale
zastanawiaam si, czy nie spotkao to Zu. Moe nie moga mwi dlatego, e
kto naruszy jaki nerw, ktrego nie powinien by tyka, albo posun si za
daleko w imi poszukiwania lekarstwa.
- Dlaczego cili ci wosy? - zapytaam w kocu.
Znaam wiele dziewczyn, ktre wolayby mie krtsz fryzur - sama si
do nich zaliczaam - jednak poza corocznym strzyeniem dziewczt nie
miaymy zbyt wiele do powiedzenia w tej sprawie. To, jak Zu wydawaa si
przeczesywa swoje nieistniejce kosmyki, kazao mi podejrzewa, e to nie ona
podja decyzj o ciciu wosw.
Nawet jeli moje pytanie sprawio jej przykro, nie okazaa tego.
Zbliya donie do gowy i zacza si po niej drapa, robic przy tym min, jak
gdyby co jej okropnie dokuczao. Widzc, e nie rozumiem, zdja jedn z
rkawiczek i dalej drapaa si po gowie.
- Aha. - Zrozumiaam. - W twojej grupie byy wszy?
Skina gow.
- O rany - powiedziaam. To miao sens, ale nadal nie wiedziaam,
dlaczego nie moga otworzy ust i normalnie odpowiedzie na moje pytanie. Bardzo mi przykro.
Zu beztrosko wzruszya ramionami, a nastpnie odwrcia si i wskoczya
do najbliszego kampera.
Kiedy przekraczaam prg, drzwi zachybotay si, skrzypic zawiasami.
Zu spojrzaa na mnie, krzywic si, a ja zrobiam to samo. W pomieszczeniu

unosi si sodkawy, cho wcale nie przyjemny zapach. Przypomina gnijce


owoce.
Zaczam od maego saloniku, przeszukujc pomalowane jasn farb
szafki. Poduszki na krzesach byy obite wstrtn jasnofioletow tkanin i podobnie jak may telewizor zawieszony na cianie po drugiej stronie
pomieszczenia - pokryte warstw kurzu oraz brudem. Na blacie sta jedynie
kubek po kawie. Sypialnia mieszczca si w gbi pomieszczenia bya rwnie
maa - znajdowao si w niej kilka poduszek, lampa, a take szafa, w ktrej
wisiay czerwona sukienka, biaa koszula zapinana na guziki oraz cae mnstwo
pustych wieszakw.
Ju sigaam po koszul, kiedy co zwrcio moj uwag.
Kto przyczepi to do szyby kampera, w miejsce tylnego lusterka. Kto,
kto patrzy z zewntrz lub zaglda do rodka, mgby tego nawet nie zauway.
eby to zobaczy, trzeba byo si wpatrywa. Jednak stojc zaledwie kilka
metrw od tego, byam do blisko, by dostrzec czerwone wiateko u podstawy
- do blisko, by zrozumie, e kamera ustawiona jest tak, by filmowa
wszystko i wszystkich, ktrzy przechodzili drog tu przed jej obiektywem.
I skoro z miejsca, w ktrym staam, mogam dostrzec Czarn Betty, oko
kamery te nie miao z tym wikszego problemu.
Ksztatem odbiegaa nieco od urzdze zainstalowanych w Thurmond, a
jednoczenie bya do nich na tyle podobna, e musieli j stworzy ci sami
ludzie. Spojrzaam na Zu, a ona podniosa wzrok na mnie.
- Zosta tutaj - powiedziaam, sigajc po stojcy na stole dzbanek do
kawy.
Trzema susami przemierzyam kampera, w wycignitej rce niczym
miecz trzymajc naczynie. Kopniakiem odrzuciam kilka rupieci i pustych
pude. W pltaninie plastikowych woreczkw dojrzaam niewielk czerwon
rkawiczk - zbyt ma jak na do dorosego.
Nie zdawaam sobie sprawy z tego, e wci trzymam naczynie, dopki
nie uderzyam nim w kamer. Lichy szklany korpus dzbanka spad na ziemi i w
doni zosta mi tylko jego uchwyt. Czarna kopuka ani drgna, poza tym, e jej
obiektyw przekrci si w moj stron.
Jest wczona, pomylaam w panice, szukajc czego, czym mogabym
j roztrzaska. Nagrywa.
Nie przypominam sobie, ebym j woaa, ale Zu natychmiast stana u
mego boku, wpychajc sobie co za dekolt workowatej bluzy. Ona take
musiaa dostrzec kamer, poniewa jeszcze zanim zdyam cokolwiek
powiedzie, zdja jedn ze swoich tych rkawiczek i wycigna rk w
stron urzdzenia.
- Nie...!
Nigdy wczeniej nie widziaam tego wykorzystujcego swoje
umiejtnoci. Naturalnie ponosiam konsekwencje ich dziaa - brak prdu w
caym obozie i Biay Szum, kiedy wadze Thurmond uznaway, e jeden z nich

zrobi to specjalnie. Jednak od tak dawna nie byo ich ju w obozie, i


przestaam sobie nawet wyobraa, jak to musi by wada tajemniczym
jzykiem elektrycznoci.
Palce Zu jedynie j musny, jednak kamera zacza gono i przecigle
piszcze. Biaoniebieski piorun przeskoczy z jej doni na obudow urzdzenia,
po czym ta sama trzaskajca sia przesuna si w d plastiku, a ten zacz
dymi i odksztaca si pod wpywem ciepa.
Nagle zapaliy si wszystkie wiata w pomieszczeniu, rozgrzane do takiej
temperatury, e pkay arwki. Pojazd zacz si krztusi i prycha, drc pod
naszymi stopami, jakby jego silnik jakim cudem przebudzi si z dugiego snu.
Zu z powrotem woya do w rkawiczk i skrzyowaa rce na piersi.
Zacisna powieki, jak gdyby chciaa to wszystko powstrzyma, jednak nie
miaymy czasu, by sprawdzi, czyjej misja zakoczy si powodzeniem.
Ruszyam w stron drzwi, chwytajc j za przd bluzy i wycigajc z pojazdu.
Wywlokam potykajc si Zu na polan, skd wida byo drog i Czarn Betty.
- Chod - powiedziaam, nie pozwalajc, by si ocigaa. Z jej twarzy
znikno cae wiato, jakby kto zdmuchn nagle wiec. - Wszystko dobrze skamaam. - Musimy tylko znale chopakw.
Na przedniej szybie kadego z ustawionych w szeregu pojazdw
zamontowana bya kamera. Zauwayam je, kiedy biegymy w stron Czarnej
Betty. Nie byo sensu ich teraz niszczy. Temu, kto mia nas zobaczy, z
pewnoci ju si to udao. Trzeba byo std wia, i to szybko.
Kiedy otwieraam drzwi vana, wmawiaam sobie, e pewnie kamery
zamontowano tu lata temu na wypadek kradziey. Kto wiedzia, dokd trafia
nagrany przez nie materia? Moe donikd...
Intuicja podpowiadaa mi jednak co zupenie innego. Jad po nas, jad
po nas, jad po nas.
Chciaam krzykn do chopakw, ale mogli by gdziekolwiek. Razem z
Zu wgramoliam si do vana i zrobiam jedyn rzecz, jaka w tych
okolicznociach wydawaa mi si sensowna: uderzyam nasad doni w misist
cz kierownicy. Wysoki jk klaksonu Betty obudzi rozespany krajobraz.
Stado ptakw poderwao si z okolicznych drzew i poszybowao w niebo w
momencie, kiedy zaczam wybija doni szybszy, bardziej natarczywy rytm.
Najpierw moim oczom ukaza si Pulpet pdzcy jedn z alejek pomidzy
kamperami, a kilka rzdw dalej - Liam. Kiedy zobaczyli, e nikogo wok nie
ma, zwolnili kroku. Pulpet wydawa si rozdraniony.
Wychyliam si przez okno od strony kierowcy i krzyknam:
- Musimy jecha! Natychmiast!
Liam powiedzia do Pulpeta co, czego nie dosyszaam, ale mnie
posuchali. Kiedy chopcy wskoczyli do pojazdu, nadal staam zgita pomidzy
dwoma przednimi fotelami.
- Co...? - Liam prbowa zapa oddech. - Co si stao?
Wskazaam w stron najbliszego kampera.

- We wszystkich zamontowane s kamery! - rzuciam zachrypnitym


gosem.
Pulpet gwatownie wcign powietrze.
- Jeste pewna? - Gos Liama by spokojny. Zbyt spokojny. Wiedziaam,
e stara si by opanowany, mimo e jego palce dray tak, i trudno mu byo
wsadzi kluczyk do stacyjki.
Wrzuci wsteczny bieg i czarne opony samochodu wpady w polizg w
bocie. Kiedy przyspieszy, upadam na ko ogonow.
- O Boe - powtarza Pulpet. - Nie mog w to uwierzy. Zwabiono nas tu
jak Jasia i Magosi. O Boe... Mylisz, e to ona za tym stoi?
- Nie - odpar Liam. - Nie. Jak na owc nagrd jest przebiega, ale to co
innego...
- Oni mogli tu by - powiedziaam, kiedy znw znalelimy si na szosie.
Przed nami otwieraa si pusta, otwarta paszcza drogi gotowa nas pochon. Moe szpiegowali ludzi, ktrzy tam mieszkali. Moe to naprawd byo East
River...
A moe bya to puapka zastawiona na dzieciaki, ktre szukay
prawdziwej East River.
Liam opar okie o boczny panel na drzwiach, a nastpnie podpar brod
doni. Setki wijcych si pkni na przedniej szybie szatko way jego odbicie
na drobne kawaeczki. Doda gazu, a wiatr, wiszczc, wpada do rodka przez
otwr po kuli w szybie.
- Miejcie oczy dookoa gowy i dajcie zna, jeeli zauwaycie co
podejrzanego.
Co waciwie oznacza co podejrzanego? Rzdy podniszczonych
domw? Minivana ze ladami po kulach?
- Wiedziaem, e powinnimy byli poczeka, a si ciemni - powiedzia
Pulpet, bbnic palcami o szyb od strony pasaera. - Wiedziaem. Jeeli te
kamery byy wczone, pewnie maj ju numer rejestracyjny Betty i w ogle.
- Zajm si tablic - obieca Liam.
Pulpet otworzy usta, ale nic nie powiedzia, po czym opar gow o okno.
- Czy mam wypatrywa SSP? - zapytaam, kiedy przejechalimy przez
nastpny przejazd kolejowy.
- Gorzej - westchn Pulpet. - owcw nagrd.
- Mwi si, e SSP nie jest zbyt liczne - wyjani Liam. - To samo z
Gwardi Narodow i resztkami lokalnej policji. Raczej nie wysaliby jednostki
a tutaj, eby sprawdzi jaki trop. Wic jeeli w okolicy nie stacjonuje aden
owca nagrd, jestemy bezpieczni.
Mogam mie tylko nadziej, e si nie myli.
- Nagroda za schwytanie i wydanie dziecka wynosi dziesi tysicy
dolarw. - Pulpet obrci si w fotelu, eby na mnie spojrze. - Wszyscy w tym
kraju s kompletnie spukani. Nie jestemy bezpieczni.

Gdzie w oddali usyszaam nadjedajcy pocig. Jk jego syreny


przypomnia mi o pocigach, ktre o kadej porze nocy przejeday nieopodal
Thurmond. To wspomnienie sprawio, e wbiam paznokcie w skr na udach i
zacisnam powieki do czasu, a miny mi mdoci. Nie byam nawet
wiadoma tego, e rozmowa toczy si dalej beze mnie, dopki Liam nie zapyta:
- Wszystko w porzdku, Zielona?
Wytaram twarz, zastanawiajc si, czy jest mokra od deszczu czy od ez,
ktre bezwiednie toczyy mi si po twarzy. Nic nie Powiedziaam, tylko
przedostaam si na tylne siedzenie. Nie wczyam si do ich rozmowy na
temat tego, gdzie powinni teraz szuka East River, mimo e bardzo chciaam im
w tym pomc. Istniay setki, tysice, miliony miejsc, gdzie Uciekinier mg
zaoy obozowisko, i marzyam o tym, by pomc im wpa na jaki trop
Chciaam w tym uczestniczy.
Nie mogam ich jednak o to prosi i przyszed ju czas, bym przestaa si
okamywa. Wiedziaam, e wkrtce pojm, i to nie owcy nagrd czy
onierze SSP s prawdziwymi potworami. Nie. Prawdziwe monstrum siedziao
tu obok.
Radio umilko.
To wanie cisza bijca z gonikw odbieraa mi odwag, bardziej ni
opuszczone drogi i puste skorupy porzuconych domw. Liam ani na chwil nie
przestawa si rusza. Rozglda si wok kiedy przejedalimy przez
opuszczone miasteczka, sprawdza' poziom paliwa, bawi si kierunkowskazem i
bbni palcami o kierownic. W pewnym momencie jego oczy spotkay si z
moimi w tylnym lusterku. Trwao to zaledwie chwil, jednak w brzuchu
poczuam ukucie tak nage, jak gdyby przejecha mi palcem po otwartej doni.
Moj twarz zala gorcy rumieniec, ale gdzie w gbi poczuam lodowate
zimno. Mimo e trwao to zaledwie p sekundy, zauwayam, e jego oczy
pociemniay z rozczarowania.
Na przednim siedzeniu Pulpet bezustannie to co skada, to rozkada, w
ogle nie zdajc sobie sprawy z tego, co robi.
- Przesta! - rzuci podenerwowany Liam. - Porwiesz to. Pulpet
natychmiast go posucha.
- Moe po prostu... sprbujemy? Czy naprawd potrzebujemy do tego
Uciekiniera?
- Naprawd chcesz ryzykowa?
- Jack by zaryzykowa.
- Owszem, ale Jack... - Gos Liama zamar. - Musimy by ostroni. Kiedy
tam dotrzemy, on nam pomoe.
- Jeli tam dotrzemy - skonstatowa Pulpet gorzko.
- Jack? - Nie zdawaam sobie sprawy, e powiedziaam to na gos, dopki
w tylnym lusterku nie zobaczyam oczu Liama.

- To nie twoja sprawa - powiedzia Pulpet i zamilk. Liam by tylko nieco


bardziej rozmowny.
- By naszym przyjacielem, wsplokatorem w obozie. Prbujemy...
prbujemy skontaktowa si z jego tat. To midzy innymi dlatego musimy
namierzy Uciekiniera.
Wskazaam gow na kartk papieru.
- Przed ucieczk napisa list?
- Wszyscy trzej to zrobilimy - wyjani Liam. - W razie gdyby jeden z
nas w ostatniej chwili si wycofa i nie chcia... lub nie zdoa si stamtd
wydosta.
- A Jackowi si to nie udao. - Gos Pulpeta by ostry jak brzytwa.
Pdzc, mijalimy jeden przepikny kolonialny dom za drugim, a ich
barwne fasady mrugay do nas przez szyby.
- Tak czy siak - Liam odchrzkn - prbujemy dostarczy jego tacie ten
list. Pojechalimy pod adres, jaki poda nam Jack, ale dom zosta przejty przez
pastwo. Jego ojciec zostawi list informujcy, e jedzie pracowa do
Waszyngtonu, ale adnego adresu ani numeru telefonu. To wanie dlatego
potrzebujemy pomocy Uciekiniera. Musimy si dowiedzie, gdzie teraz
przebywa.
- Nie moecie po prostu nada go poczt?
- Wanie z tego powodu dwa lata po tym, jak znalaza si w Thurmond,
wadze zaczy otwiera i przeglda listy - wyjani Liam. - Rzd wszystko
czyta, wszystko mwi i wszystko pisze. Stworzyli urocz bajeczk o tym, jak to
w obozach nas ratuj, Przeksztacajc z powrotem w sodkie anioki, wic nie
chc, eby ktokolwiek pozna prawd.
Nie wiedziaam, co powiedzie.
- Przepraszam - wymamrotaam. - Nie chciaam ci zdenerwowa.
- Nic si nie stao - powiedzia Liam po chwili, ktra zdawaa si cign
w nieskoczono. - Nic si nie stao.
Trudno wytumaczy, jak si domyliam. Moe zwrciam uwag na to,
jak rce Liama zacisny si na kierownicy lub jak w czasie trwania rozmowy
wci spoglda w boczne lusterka, na dugo po tym, jak min nas
nadjedajcy z przeciwnej strony samochd. Moe zrozumiaam to po tym, jak
napi ramiona i zgarbi si, tak e sprawia wraenie przygnbionego. Po prostu
wiedziaam, jeszcze zanim napotkaam w lusterku jego zaniepokojone
spojrzenie.
Powoli, nie chcc zwraca na siebie uwagi Zu ani Pulpeta, ktrzy
obserwowali przewijajce si za szyb niekoczce si poacie drzew, wsunam
si pomidzy przednie siedzenia.
Liam krtko popatrzy mi w oczy i wskaza gow na boczne lusterko.
Sama zobacz, wydawa si mwi. Spojrzaam.
W odlegoci mniej wicej dwch samochodw jecha za nami biay pickup. Padajcy deszcz utrudnia widoczno, wic nie byam pewna, czy w rodku

siedzi jeden czy dwch mczyzn. Z tej odlegoci przypominali raczej dwie
czarne mrwki.
- Ciekawe - powiedziaam, prbujc zachowa spokj.
- Tak - odpar i zacisn szczk. Wida byo, jak napinaj mu si minie
na karku. - I jak tu nie kocha Wirginii Zachodniej, grzystego stanu, gdzie w
kadej stacji radiowej puszczaj przeboje Johna Denvera!
- Moe... - zaczam powoli - powiniene si zatrzyma i spojrze na
map?
Tylko w ten sposb moglimy si rozezna w sytuacji. Liam zamierza
skrci w drog imienia Jerzego Waszyngtona, nieco szersz ni krta szosa,
ktr dotd jechalimy. Jeeli pojazd rzeczywicie nas ledzi, nie zdoa
zatrzyma si tak, by nie wzbudza podejrze. Kierowca samochodu
zachowywa dystans. Jeli zgodnie z przewidywaniami Liama rzeczywicie byli
to owcy nagrd, oni take prbowali nas wyczu.
agodnie wchodzc w zakrty, pilimy si dalej w gr Gorman Road.
Czarna Betty zwalniaa w oczekiwaniu na kolejny wira. Liam zawaha si
przez chwil, po czym wrzuci kierunkowskaz. Spojrzaam w lusterko i z ulg
dostrzegam, e kierowca pick-upa sygnalizuje skrt w drug stron. Jecha w
prawo, a my w lewo.
Liam odetchn i w kocu opad na oparcie, kiedy nasz minivan dojecha
do skrzyowania. Z drogi zjeda jeszcze jeden samochd - may srebrny
volkswagen. Oboje z Liamem podnielimy rce, eby osoni oczy przed
olepiajcym promieniem soca, ktry odbi si od szyb pojazdu.
- No dalej, staruszku. - Liam zamacha do kierowcy volkswagena ze
zniecierpliwieniem. - Skrcaj, zanim nadejdzie kolejne milenium. To jeden z
tych facetw, ktrzy maj czas... Zaraz zacznie si goli i podziwia krajobrazy.
Przez otwarte okna pick-upa, ktry skrzypic i charczc, jak to si zdarza
starym samochodom, zatrzyma si tu obok nas, dochodziy dudnice dwiki
piosenki zespou Lynyrd Skynyrd Free Bird. Pech chcia, e bya to ulubiona
piosenka taty. Wystarczyy dwie sekundy tego przekltego utworu, ebym
poczua si tak, jakbym znw znalaza si na przednim siedzeniu jego
radiowozu i wraz z nim krya po miecie. Tylko wtedy, gdy jedzilimy we
dwoje, miaam szans sucha tej wspaniaej muzyki. Mama jej nie znosia.
Kiedy spojrzaam na kierowc samochodu kiwajcego gow w rytm
piosenki, zachciao mi si mia. Ile si w pucach wypiewywa tekst piosenki,
po kadej frazie wydychajc dym z papierosa.
Chwil pniej jego piew ustpi innemu dwikowi - by to dziwny
pisk. Podniosam oczy w chwili, kiedy kierowca jadcego przed nami
volkswagena gwatownie wcisn hamulec i zatrzyma si z szarpniciem, znw
nas olepiajc.
- No chyba go pogio! - Liam ju mia wcisn klakson, kiedy kierowca
volkswagena opuci szyb i wycelowa w nas jaki czarny, byszczcy
przedmiot.

Nie. Nagle wszystko wok nabrao ostroci, a dwik pyncy z


gonikw zamar. Nie!!!
Wycignam rk i wczyam radio, maksymalnie podkrcajc gono.
Liam i Pulpet zaczli krzycze, ale odepchnam do Liama, zanim zdy
wyczy odbiornik.
Biay Szum zaguszy pync z gonikw muzyk i wdar si w nasze
uszy. Nie by tak gony i potny jak pamitaam, i ani odrobin nie
przypomina tego, ktrego dowiadczyam ostatnio, ale i tak torturowa nasze
bbenki. Moja sztuczka z radiem nie zdoaa go cakiem zaguszy.
Ju pierwszy przeszywajcy ryk sprawi, e moi towarzysze skulili si i
skurczyli.
Liam opad na kierownic, przyciskajc donie do uszu. Pulpet uderza
gow w boczn szyb, jakby prbowa wybi sobie ten dwik z gowy.
Poczuam, jak Czarna Betty toczy si naprzd, a po chwili zatrzymaa si
gwatownie, kiedy Liam wcisn hamulec zamiast gazu.
Obok otworzyy si drzwi i para rk zapaa Pulpeta wp, prbujc
wyswobodzi go z pasw bezpieczestwa. Z trudem podniosam si z ziemi,
wycignam rk i z caej siy przejechaam paznokciami po policzku
mczyzny. To wystarczyo, by kierowca pick-upa - ten sam, ktry chwil temu
wybija gow rytm piosenki Free Bird - puci Pulpeta, ktry zwisa teraz z
fotela.
Kierowca podszed do skrzyni adunkowej swojego samochodu, a jego
sowa znikny pord ryku, ktry zawis nad trzema samochodami. Dopiero
wtedy zauwayam, e z szyi mczyzny na srebrnym acuszku zwisa
identyfikator z jasnoczerwonym symbolem \|/. To nie byli owcy nagrd.
Psi. SSP Obz. Thurmond. Obawa.
Mczyzna z volkswagena otworzy drzwi od strony kierowcy i prbowa
odpi pas Liama. Nie mona go byo nazwa postawnym. Nosi okulary i by
zgarbiony, przypomina ksigowego, ktry zbyt wiele godzin tkwi przy biurku.
Nie potrzebowa jednak siy, w doniach trzyma bowiem czarny megafon.
Niektrzy onierze SSP w Thurmond nosili te urzdzenia przy sobie,
celujc nimi w niewielkie grupki krnbrnych dzieciakw, czasem tylko po to,
eby napawa si ich mczarni. Nic ich to nie obchodzio - oni tego nie
syszeli.
Mimo e czuam, jak kady nerw w moim ciele wyje z blu, udao mi si
wbi okie w pier kierowcy pick-upa. Znw si cofn, a Ja pocignam za
drzwi i wcisnam blokad. Omiotam Zu szybkim spojrzeniem, a nastpnie
rzuciam si w stron Liama i pici strciam okulary z twarzy Ksigowego.
Gdzie za moimi plecami kierowca pick-upa zbliy si do przesuwanych drzwi,
tym razem jednak nie by bezbronny.
Kiedy wycelowa karabin w twarz Zu, dziewczynka nawet nie mrugna sdzc po tym, Jak Jczaa, zaciskajc powieki i z bolesnym wyrazem twarzy

zasaniajc uszy tymi rkawiczkami, chyba nie bya wiadoma tego, co dzieje
si wok.
Nie miaam pojcia, co robi. Zapaam Liama i staraam si go ocuci.
Nagle Jego oczy si rozwary, czyste i bkitne, jednak trwao to zaledwie
uamek sekundy. Megafon znalaz si kilka centymetrw od mojej twarzy i
Biay Szum zatopi si w moim mzgu Jak pia mechaniczna. Moje koci
zmieniy si w galaret i nawet nie zauwayam, e upadam na Liama. Jedynym
dwikiem, ktry zagusza Biay Szum, radio i krzyki Pulpeta, byo gone bicie
jego serca.
Znw zamknam oczy i zacisnam palce na mikkiej skrze jego kurtki.
Cz mnie chciaa si od niego oderwa, odsun si od niego na tak
odlego, by nie mc si wlizgn do Jego umysu, Jednak pozostaa cz - ta
zdesperowana - Ju prbowaa si przebi, przywrze do niego i nakaza mu,
eby si ruszy Jeeli potrafiam krzywdzi ludzi, czy nie oznaczao to take, e
Potrafi im pomaga?
Wstawaj, wstawaj, wstawaj, wstawaj, bagaam. Nagle usyszaam
wysoki, zawodzcy dwik, ktry nie mg pochodzi od czowieka. Zmusiam
si, eby otworzy oczy. Kierowca pick-upa jedn rk przytrzymywa karabin,
a drug konierz koszuli Zu. Cign j w stron swojego samochodu. Nie
Przestawaam Jej woa nawet wtedy, gdy Ksigowy zapa mnie za wosy i si
wycign z samochodu. Upuci mnie na ziemi za mocno, e bryki wiru
poraniy moje nogi i donie.
Przewrciam si na bok, prbujc znale si poza zasigiem onierza
SSP Lec pod podwoziem Betty, widziaam te skrzydeka rkawiczek
upadajce na ziemi jak mae ptaszki, a nastpnie usyszaam trzanicie drzwi.
- Stewart, potwierd obiekt Psi numer 42755, zlokalizowany na... Ksigowy ponownie szarpn za drzwi samochodu i wycign z kieszeni co
jasnopomaraczowego. Przetaram oczy, prbujc wyostrzy wzrok.
Pomaraczowy przedmiot w doni funkcjonariusza SSP by nie wikszy ni
telefon komrkowy, dziki czemu mczyzna z atwoci zamacha nim przed
twarz Liama nadal lecego na kierownicy.
Kopnicie onierza w kostk nic nie dao - by tak skoncentrowany na
tym, co robi, e nawet tego nie zauway.
Liam! Moje usta pozostay nieruchome. Nie udao mi si. Liam!
Pomaraczowe urzdzenie rozbyso i po chwili usyszaam gos
Ksigowego, ktry zdoa si przedrze nawet przez Biay Szum.
- Zidentyfikowaem Liama Stewarta.
Nagle powietrze wypenio si gorcym, szczypicym arem, a pod Betty
dostao si co, co przypominao piekc chmur piasku. Poczuam, jak ociera
si o moj nag skr, i musiaam odwrci twarz, eby nie olepi mnie bysk,
ktry zmit wszystko, co napotka na swojej drodze. Gdzie nad sob
usyszaam przeklestwa miotane przez Ksigowego zaguszone po chwili

dwikiem metalu zgrzytajcego o metal oraz szka rozsadzonego z tak si, e


jego drobinki opady na ziemi jak grad.
I wtedy ar znikn. Biay Szum umilk i usyszaam jedynie, jak co z
oskotem spada na ziemi niedaleko mnie. Megafon.
Wycignam rk i zacisnam palce na jego uchwycie. Ksigowy
wykrzykiwa co, czego nie syszaam ze wzgldu na dzwonienie w uszach.
Byam zbyt skupiona na tym, by zdoby megafon, eby sucha jego sw.
Wok mojej nagiej kostki zacisna si rka, ktra przecigna mnie po ziemi.
Na szczcie zdyam chwyci urzdzenie.
- Wstawaj, ty maa... - Kiedy w powietrzu rozleg si pisk przypominajcy
alarm, mczyzna natychmiast mnie puci. - Tu Larson, prosz o
natychmiastowe wsparcie...
Stkajc, podcignam si na kolana, a nastpnie wstaam. Mczyzna
odwrcony by do mnie plecami o sekund za dugo, a kiedy w kocu zda sobie
spraw ze swojego bdu i popatrzy przez rami, wymierzyam mu silny cios
megafonem prosto w twarz.
Jego radio upado z trzaskiem na jezdni, a ja kopnam je tak, by nie
mg go dosign. Zakry twarz domi, prbujc obroni si przed kolejnym
uderzeniem, ale nie zamierzaam si nad nim litowa. Nie mogam pozwoli, by
zabra mnie z powrotem do Thurmond.
Zacisnam donie na jego odsonitym przedramieniu i szarpnam nim
tak, e musia na mnie spojrze. Obserwowaam, jak renice jego brzowych
oczu kurcz si, a nastpnie wracaj do normalnego rozmiaru. Mczyzna by
od mnie trzydzieci centymetrw wyszy, ale po tym, jak upad przede mn na
kolana, trudno si byo tego domyli. Nie mg nawet zapa tchu, a co dopiero
powstrzyma mnie przed wtargniciem prosto do jego gowy.
Odejd!, prbowaam powiedzie. Zacisnam uchw. Jej minie byy
napite, tak jakby Biay Szum nadal przepywa przez ni niczym pulsujcy
prd. Odejd!
Nigdy wczeniej tego nie robiam, wic nie miaam pojcia, czy to w
ogle zadziaa, ale nie miaam nic do stracenia. Jego wspomnienia fala po fali
zaleway mj umys jak przypyw. W gowie koataa mi si tylko jedna myl:
To dziaa. Uda mi si.
Martin powiedzia, e potrafi wmwi ludziom emocje, jednak moje
zdolnoci polegay na czym zupenie innym. Potrafiam jedynie mci,
porzdkowa i wymazywa obrazy.
Nigdy nie prbowaam niczego innego, nie czuam nawet takiej potrzeby a do teraz. Jeeli miao si okaza, e nie mog pomc tym dzieciakom i e nie
mog ich ocali, to czy moje ycie miao jakikolwiek sens? Zrb to, po prostu to
zrb.
Szczegowo wyobraziam sobie, jak mczyzna podnosi radio - od tego,
jak po omacku szuka okularw na ziemi, po sposb, w jaki marszcz si jego
spodnie. Wyobraziam sobie, e wycofuje prob o wsparcie i e schodzi po

stromym zboczu usytuowanym przy krawdzi drogi, po czym wchodzi w


gstwin.
Kiedy puciam jego rk, krok po kroku zrobi dokadnie to, co sobie
wyobraziam. Gdy ruszy przed siebie, nie mogam si nadziwi, e to ja tego
dokonaam. Ja.
Odwrciam si w stron, skd wydostawa si czarny dym spowijajcy
drog. cieli si na trawie pagrka i w jego zakamarkach niczym gruby brzydki
koc. Nagle co sobie przypomniaam.
Zu.
Zbliajc si, coraz wyraniej widziaam wrak samochodu.
Pick-up, ktry wczeniej sta zaparkowany tu obok Betty, znajdowa si
teraz kilkadziesit metrw dalej, na opustoszaej zielonej polanie. Tu przed
nim, przewrcony na boku, lea mniejszy, srebrny volkswagen - kupa
wygitego zomu, ktr ledwo rozpoznawaam. Unosiy si z niego kby
gstego dymu i miaam wraenie, e wystarczyaby jedynie maa iskierka, eby
wywoa eksplozj.
Staranowa go, zrozumiaam. Pick-up uderzy w niego i zmit go z drogi.
Podyam szlakiem wyznaczonym przez lady opon i potuczone szko,
jednak znalazam tam tylko kierowc pick-upa, a raczej to, co z niego zostao.
Jego ciao byo spltane jak dzika trawa. Nie wiedziaam, gdzie koczy
si jego jedna koczyna, a zaczyna druga. adna z nich nie bya na swoim
miejscu. Jego okcie wystaway z ziemi jak dwa poamane skrzyda. Pick-up
musia staranowa take jego.
Wok serca poczuam chd i krucho, ktre zmusiy mnie, ebym
wysza ze smugi dymu i sprawdzia, czy Zu nie ma w adnym z samochodw.
Wydostaam si z najgstszego kbu dymu, po czym upadam na ziemi i
zwymiotowaam niewielk ilo jedzenia, ktr miaam w odku.
Dopiero wtedy podniosam wzrok i w kocu j ujrzaam - siedziaa na
drodze tu przy Betty. Miaa przygarbione ramiona i pochylon gow, ale bya
caa i zdrowa! Zapaam si tych dwch sw i sprbowaam j zawoa. Zu
spojrzaa w gr, oddychajc z trudem. Kiedy si do niej zbliyam, wstga
dymu powoli odsonia jej zaczerwienione oczy, ran na czole i zy, ktre
toczyy si po jej zabrudzonych policzkach.
Uklkam przed ni, czujc pulsowanie w skroniach, i przez kilka
bolesnych sekund by to jedyny dwik, jaki do mnie dochodzi.
- Wszystko... dobrze? - zapytaam sabo.
Kiwna gow, szczkajc zbami.
- Co... Co si stao? - wydusiam.
Zu skurczya si, jakby chciaa znikn z powierzchni ziemi. te
rkawiczki leay na ziemi tu obok niej, a nagie donie nadal miaa wystawione
przed siebie, jak gdyby dopiero co dotkna samochodu.

Nie wiedziaam, jak j uspokoi - nie wiedziaam nawet, jak uspokoi


siebie. Ta dziewczynka, ta, w kilka sekund zniszczya dwa samochody i
jedno ycie. I wygldao na to, e zrobia to za pomoc zwykego gestu.
Jednak mimo tego przecie to wci bya Zu. A te donie? To one mnie
uratoway.
Drcymi rkami podniosam j i pomogam wej z powrotem do
samochodu. Bya rozpalona i z pewnoci nie by to zwyky stan
podgorczkowy. Opuciam j na najblisze siedzenie i przyoyam donie do
jej policzkw, ale nie potrafia skupi na mnie rozbieganego wzroku. Ju
miaam zasun drzwi, kiedy chwycia mnie za nadgarstek i wskazaa na lece
na ziemi rkawiczki.
- Mam je! - powiedziaam i podaam jej rkawiczki, a nastpnie
odwrciam si, eby zmierzy si z czym powaniejszym.
Pulpet nadal lea nieprzytomny na fotelu pasaera - jego ciao zwisao
przez otwarte drzwi. Na szczcie kierowcy pick-upa nie udao si wycign go
z samochodu, w przeciwnym razie chopak prawdopodobnie leaby teraz w
trawie obok mczyzny. Jego bezwadne ciao uderzyo o drzwi, kiedy je w
kocu zatrzasnam.
Ruszyam w stron maski samochodu, potykajc si o czubki wasnych
trampek. Prbujc odgoni rnobarwne punkciki migoczce przed moimi
oczami, mocniej rozwaram drzwi od strony kierowcy. Liam rwnie by
nieprzytomny i mimo e nim szarpaam, nie udao mi si go wybudzi.
Usyszaam stumiony szloch Zu, ktra wciskaa twarz w kolana.
- Wszystko dobrze, Zu - powiedziaam. - Wszyscy jestemy cali i zdrowi.
Wszystko bdzie dobrze.
Wypiam Liama z szarego pasa bezpieczestwa i na wp wypchnam,
na wp wycignam go z fotela kierowcy. Nie byam do silna, by wcign
go na jedno z tylnych siedze. Uoyam go wic na ziemi pomidzy przednimi
fotelami. Na jego zwrconej ku mnie twarzy drgay minie, co jaki czas
wykrzywiajc jego usta w nienaturalnym umiechu.
Wpatrywaam si w kierownic, prbujc przypomnie sobie, jak
uruchamia si samochd - staraam si odtworzy kroki, ktre wykonywali
Liam, Cate i mj ojciec. Miaam szesnacie lat i nie wiedziaam nawet, gdzie
znajduje si hamulec rczny, nie mwic ju o tym, czy jest zacignity.
To nie miao jednak znaczenia. Najwyraniej mogam jecha i z
hamulcem. Najwaniejsze, e wiedziaam, i prawy peda to gaz, a lewy
hamulec. Ot, caa filozofia.
Betty przedara si przez rodek dymnej chmury, ktra cigna si za
nami a do otwartej drogi, a w kocu - w kocu, w kocu - zostawilimy za
sob wraki samochodw. Powietrze dmuchajce z wywietrznikw nie
napeniao ju naszych gw echem Biaego Szumu, a puc zapachem dymu.

11
Przejechalimy moe pitnacie kilometrw, kiedy chopcy zaczli si w
kocu budzi. Jako e Zu szlochaa na tylnym siedzeniu, a ja nie miaam
pojcia, dokd jad, powiedzie, e mi ulyo, to mao.
- O cholera - jkn Liam. Przyoy rk do skroni i usiad nagle,
przestraszony. - O cholera!
Jego twarz znajdowaa si kilka centymetrw od stp Pulpeta, wic
chwyci je domi i pocign, jakby chcia sprawdzi, czy nadal s do czego
przytwierdzone. Pulpet stkn.
- Zaraz zwymiotuj - jkn.
- Zu? - Liam podcign si do niej, przy okazji kopic Pulpeta w nog,
czego ten nie omieszka skomentowa cichym jkiem. - Zu? Czy ty...?
Zacza paka jeszcze mocniej, zasaniajc twarz rkawiczkami.
- O Boe, tak mi przykro... Tak strasznie mi przykro... Ja... - W gosie
Liama sycha byo taki bl, jak gdyby kto wyrywa mu wntrznoci.
Patrzyam, jak przyciska do ust zacinit pi, i syszaam, jak odchrzkuje,
ale nie powiedzia ju ani sowa.
- Zu - zaczam dziwnie spokojnym gosem. - Posuchaj. Ocalia nas.
Bez ciebie bymy nie przeyli.
Liam nagle odwrci gow, jakby dopiero przypomnia sobie o mojej
obecnoci. Skrzywiam si, ale czy mogam go wini za to, e najpierw chcia
sprawdzi, w jakim stanie znajduj si jego prawdziwi przyjaciele?
Poczuam jego wzrok na karku, kiedy wraca na przd pojazdu. Opad na
fotel pasaera. Jego twarz bya blada i cignita.
- Jak si czujesz? - zapyta szorstko. - Co si stao? Jak udao ci si nas
stamtd wydosta?
- To zasuga Zu - zaczam i nagle zdaam sobie spraw, e musz
balansowa na cienkiej granicy, jaka dzielia prawd od tego, co mogam im
powiedzie. Zarwno ze wzgldu na siebie, jak i Zu. Nie wiedziaam, ile
pamitaa z tego, co si wydarzyo, ale nie chciaam potwierdza jej obaw.
Powiedziaam tylko: - Sprawia, e jeden z samochodw wbi si w drugi. Jeden
z facetw straci przytomno, a drugi zwia.
- Co to byo... - Pulpet oddycha z trudem. - Co to byo za straszliwe
wycie?
Wpatrywaam si w niego, a moje wargi z niedowierzaniem prboway
wymwi kolejne sowa.
- Nigdy go nie syszelicie?
Chopcy pokrcili gowami.
- Jezu - powiedzia Liam - to brzmiao, jakby kto przepuszcza kota przez
maszynk do mielenia, jednoczenie poddajc go elektrowstrzsom.

- Naprawd nie mielicie w obozie Biaego Szumu? Paralizatora? zapytaam, zaskoczona gniewem, ktry wkrada si w moje serce. Co to by za
obz? Disneyland?
- A ty miaa? - Liam potrzsn gow, prawdopodobnie prbujc pozby
si dzwonienia w uszach.
- Uywali tego w Thurmond, eby nas... obezwadni, kiedy si
buntowalimy lub sprawialimy problemy - wyjaniam. - W ten sposb
powstrzymywali nas przed uywaniem naszych umiejtnoci.
- Dlaczego tobie nic nie jest? - wysapa Pulpet na wp podejrzliwym, na
wp zazdrosnym tonem.
To byo dobre pytanie. W dugiej, ponurej historii mojej stycznoci z
Biaym Szumem miao miejsce kilka przypadkw omdlenia, wymiotw, utraty
pamici, nie wspominajc ostatniego epizodu, kiedy to zaczam obficie
krwawi z oczu i nosa. Pewnie kiedy dowiadczyo si najgorszego, po prostu
ze okazywao si cakiem znone. Oni mieli do czynienia z Biaym Szumem
po raz pierwszy, co wyjaniao, dlaczego po zaledwie kilku sekundach opadli
niczym zwida trawa.
Liam badawczo wpatrywa si w moj twarz. Zastanawiaam si, co w
niej widzi. Wszystko? Mylaam o tym, jak jego kurtka dotykaa mojego
policzka, i o wypukoci jego krgosupa. Zrobio mi si ciepo na sercu.
- Chyba si do tego przyzwyczaiam - powiedziaam. - Poza tym Zieloni
nie s tak podatni na dziaanie Paralizatora jak Niebiescy i reszta - dodaam na
wszelki wypadek. Odrobina prawdy, odrobina kamstwa.
Kiedy tylko z twarzy Liama znikn znajomy wyraz blu, a na policzki
wrci zdrowy rumieniec, zaproponowa, e zmieni mnie za kierownic. Ten
chopak zasugiwa na owacje za to, jak dobrze ukrywa przed innymi drenie
ng i rk, ale mnie trudno byo zmyli. Nikt tak dobrze jak ja nie zna przykrych
skutkw ubocznych Biaego Szumu.
- No ju - powiedzia, kiedy na zegarze na desce rozdzielczej
przeskoczya kolejna minuta. - Zrobia ju... - jego gos ucich.
Spojrzaam na niego i natychmiast zdaam sobie spraw z tego, ze na
mnie patrzy - a raczej, e patrzy na moje kociste, poobijane kolana. Kiedy po
chwili znw przeniosam wzrok na drog, tu nad nog poczuam ciepo i a
podskoczyam.
- Przepraszam... - wyszepta Liam, cofajc rk. Czubki jego uszu zrobiy
si jasnoczerwone. - Ja tylko... Jeste caa poraniona. Zatrzymaj si na chwil,
dobrze? Powinnimy si rozejrze i ustali, gdzie jestemy.
Nie chciaam si zatrzymywa gdzie w pobliu przypadkowego potu czy
pastwiska. Poczekaam, a znalelimy si w pobliu opuszczonego lenego
parkingu, na ktrym sta kolonialny budynek z czerwonej cegy, po czym
zjechaam z drogi.
Pulpet prbowa si pozby treci odka, jednak tylko kilka razy si
zakrztusi. Liam stan obok niego i poklepa go po plecach.

- Moesz pomc Ruby, jak skoczysz?


Moe i Pulpet mnie nienawidzi albo chcia mnie odstraszy, ale
przynajmniej doceni to, e odegraam jak rol w ocaleniu jego skry. Nie
odpowiedzia jednak tak. Skrzyowa tylko ramiona na piersi i wyda z siebie
mczeskie westchnienie.
- Dziki - rzuci Liam. - Prawdziwa z ciebie Matka Teresa.
Otworzy przesuwane drzwi i ruszy w stron srebrnych wodotryskw
ustawionych pomidzy samochodem i drzwiami toalety. Zu podya za nim,
trzymajc w rce rowy worek. Kiedy znw przeniosam uwag na Pulpeta,
zdy si ju pozbiera, a teraz sta nade mn, dgajc mnie i szturchajc.
- Zostaw! - rzuciam, kiedy dotkn palcem mojego okcia. Przycisn
guzik grnego wiata, ktre posusznie si wczyo. W kocu zobaczyam, e
wir zdar do ywego skr z mojego okcia a po nadgarstek.
- Popatrz na mnie. - Pulpet sprawia wraenie, jakby ostatkiem woli
powstrzymywa si, eby nie przewrci oczami. - Teraz, Zielona, nie mam
caego dnia!
Obrciam si tak, e moje nogi skierowane byy w stron siedzenia
pasaera. Nie zdziwiam si, widzc, e wygldaj rwnie atrakcyjnie jak moje
rami. Skra z obu kolan bya zupenie zdarta i w niektrych miejscach
zaczynay si tworzy strupy, jednak poza kilkoma zadrapaniami i siniakami,
ktre nie miay nic wsplnego z atakiem, byy w duo lepszym stanie ni moje
rce.
Pulpet wycign spod fotela walizk i otworzy jej klamry Zdyam
tylko rzuci okiem do rodka, zanim wyj z niej cztery biae kwadratowe
paczuszki i znw j zamkn.
- Boe, jak ci si w ogle udao do tego doprowadzi? - wymamrota,
rozrywajc pierwsze opakowanie. Kiedy poczuam zapach rodka odkaajcego,
prbowaam si wykrci.
Pulpet ypn na mnie znad okularw.
- Jeeli ju zamierzasz si tu rozgoci, moesz chocia zacz troch
bardziej na siebie uwaa? Ju i tak trudno mi utrzyma pozosta dwjk w
jednym kawaku, wic bd tak mia i nie pakuj si w tarapaty.
- Nie wpakowaam si... - zaczam, ale urwaam. - Przykro mi.
- No c - fukn. - Przykro to ci bdzie, jeeli w ktr z tych ran wda si
zakaenie.
Podnis moj lew do i zbliy j do oczu, eby lepiej si jej przyjrze.
Prbowaam si nie krzywi, kiedy zacz j przeciera chusteczkami
dezynfekujcymi. By delikatny jak wilk rozszarpujcy swoj ofiar. Pieczenie,
ktre poczuam chwil pniej, wytrcio mnie z mtnego odrtwienia, w jakie
zaczynaam wpada. Wyrwaam mu do i odebraam wilgotny gazik. Wcale nie
bolao mnie mniej, kiedy sama usuwaam z rki drobinki asfaltu.
- Powiniene sprawdzi, jak si czuj Liam i Zu - powiedziaam.

- Nie, poniewa wtedy si wciekn, e nie zajmuj si tob. - Po chwili


jednak niechtnie przyzna: - Poza tym rzeczywicie ucierpiaa najmocniej z
nas wszystkich. Oni mog zaczeka. - Musia zauway, e drgna mi warga,
poniewa natychmiast doda: - Tylko sobie nie myl, e zmarnuj wszystkie
opatrunki na te twoje powierzchowne rany!
- No co ty! - odparam, wyrzucajc chusteczk dezynfekujc przez okno.
Poda mi now, do oczyszczenia drugiej doni. Jego oczy nadal byy zwone z
irytacji, ale wydawao mi si, e Zaczynaj powoli agodnie. Nieco si
rozluniam, ale ani przez chwil nie udziam si, e niedugo zabierzemy si
do wyplatania bransoletek przyjani.
- Dlaczego skamaa?
Syszc jego pytanie, gwatownie uniosam gow, w ktrej lekko mi si
zakrcio.
- Ja nie... Co ty... Ja wcale nie...
- Chodzi mi o Zu. - Obejrza si przez rami, po czym mwi dalej
ciszonym gosem. - Powiedziaa, e ten facet straci przytomno, ale... byo
inaczej, prawda? On zgin.
Skinam gow.
- Ona nie chciaa...
- To oczywiste - rzuci ostro. - Zastanawiaem si, dlaczego nikt nie ruszy
za nami w pocig. Zaczem si niepokoi, co by byo, gdyby si o tym
dowiedziaa... C, chyba masz jednak troch oleju w gowie.
Kiedy na niego spojrzaam, natychmiast pojam, e chcia si mnie
pozby, poniewa uwaa mnie za zagroenie. Gdyby nie udao mi si dowie,
e si myli, nigdy by mi nie zaufa, zwaszcza po tym, jak pomyliam kolor
terenwki.
- Swoj drog, wiat bez kolejnego owcy nagrd to duo pikniejsze
miejsce. - Pochyli si, eby znw wyj walizk, a nastpnie woy do niej
niewykorzystane materiay opatrunkowe.
No tak, pomylaam i wyprostowaam si. Przecie im nie powiedziaam.
- To nie byli owcy nagrd, tylko onierze SSP.
Syszc to, Pulpet parskn miechem.
- A mundury mieli schowane pod flanelowymi koszulami i dinsami?
- Jeden z nich mia identyfikator - powiedziaam. - A to pomaraczowe
urzdzenie, ktrego uywali... Widziaam raz takie w Thurmond.
Pulpet nie wyglda na przekonanego, ale nie mielimy czasu - a ju na
pewno siy - eby godzinami doszukiwa si prawdy.
- Posuchaj - mwiam dalej - nie musisz mi wierzy, ale jeden z nich
poda przez radio numer Psi 42755. To numer Liama, prawda?
Przedstawiam mu tok wypadkw ze swojego punktu widzenia i
pozwoliam, by sam dopowiedzia sobie reszt. Kiedy doszam do opisu
pomaraczowego urzdzenia, uzna, e ma do. Gwatownie wciga
powietrze, a jego usta zaciskay si tak mocno, a coraz mniej przypomina

czowieka, a coraz bardziej tchrzofretk. Wstrzymaam oddech, kiedy Pulpet


opuci szyb i sowo w sowo zacz opowiada reszcie to, co mu przed chwil
przedstawiam, jak gdyby nie ufa, e mog to zrobi sama.
- Mwiem, e SSP wpadnie na nasz lad! - powtarza w kko, jak
gdybymy nie dosyszeli tego poprzednie dziesi razy. - Mamy szczcie, e to
nie bya ona.
I znowu pojawia si ta tajemnicza ona.
Liam zignorowa go i odwrcony do nas plecami nadal pochyla si nad
wodotryskiem. Zu staa tu obok, troskliwie trzymajc wcinity guzik, tak by
chopak mg uy obu doni, aby umy twarz wod tryskajc z kranika.
Uyam ostatniej z chusteczek, eby wytrze twarz.
- Chciaabym tylko wiedzie, jak ten onierz rozpozna Liama, jeszcze
zanim uy tego pomaraczowego czego. Wprawdzie bysno, ale facet ju
wczeniej zna ten numer. Nie czeka, a urzdzenie mu go poda.
Pulpet przez chwil przypatrywa mi si badawczo, a po chwili cisn
palcami nasad nosa.
- Kademu nowemu winiowi obozu robiono zdjcie. U was tak nie
byo?
Skinam gow.
- A wic stworzyli sie, dziki ktrej mona wyszukiwa zdjcia? zapytaam.
- A skd ja mam to wiedzie, Zielona? - powiedzia. - Jeszcze raz opisz
mi to urzdzenie.
Pomaraczowy gadet musia mie wbudowany aparat albo skaner. Byo
to jedyne wyjanienie, ktrego Pulpet nie nazwa kompletnym idiotyzmem.
Przycisnam donie do oczu, prbujc powstrzyma mdoci.
- Jeeli tak atwo mog nas zidentyfikowa, to jest to bardzo za
wiadomo - oznajmi Pulpet, przecierajc rk czoo i wygadzajc je. Chocia i tak mamy przechlapane, to teraz jeszcze domyl si, e szukamy East
River, co oznacza, e wyl wicej patroli i bd pilniej obserwowa nasze
rodziny. Uciekinierowi bdzie wic ciej...
Nie skoczy swojego wywodu. Nie musia. Zamiaam si sucho.
- Daj spokj! Naprawd mylisz, e nal ca flot, eby schwyta kilku
odmiecw?
- Po pierwsze: flota skada si ze statkw - odpar Pulpet. - A po drugie:
masz racj. Nie nal caej floty, eby schwyta kilku odmiecw. Nal j,
eby schwyta Liama.
Nie czeka, a spokojnie przetrawi t informacj.
- Jak mylisz, Zielona, kto by mzgiem operacji ucieczki z obozu?
Kiedy pozostaa dwjka bya gotowa, eby wrci do minivana,
zaczlimy nasz ma roszad. Pulpet zaj rodkowy fotel po stronie pasaera,
a Zu jak zwykle usadowia si tu za siedzeniem kierowcy. Ja miaam do

wyboru przedosta si na tylny fotel albo odwanie zaj miejsce z przodu,


zachowujc si tak, jakby wszystko byo w najlepszym porzdku i jakby Pulpet
nie wyjawi mi wanie, e to Liam by odpowiedzialny za akcj, ktra moga
przej do historii jako jedyna zakoczona sukcesem ucieczka z obozu.
Koniec kocw zwyciyo zmczenie. Resztk si opadam na fotel
pasaera, czujc si rwnie wieo jak podwida gwka saaty. Liam siad za
kierownic.
Umiechn si.
- Nieatwo by bohaterem.
Machnam na niego rk, prbujc uciszy idiotyczne, radosne
pulsowanie, ktre zrodzio si w mojej piersi, kiedy to powiedzia. Chcia po
prostu by miy.
- Dobrze, e dziewczyny si nami zajy - mwi dalej, zwracajc si do
Pulpeta - w przeciwnym wypadku leelibymy wanie zwizani w samochodzie
kierujcym si z powrotem do Ohio.
Pulpet tylko co mrukn, nadal poszarzay na twarzy.
Przynajmniej Liam wyglda ju lepiej. Jego policzki zarowiy si od
lodowatej wody z wodotrysku i chocia jego palce co jaki czas nadal nerwowo
drgay, oczy przestay wyglda na zamglone i nieskoncentrowane. Zwaywszy,
e po raz pierwszy potraktowano go Paralizatorem, mona uzna, e szybko
doszed do siebie.
- Dobra, druyno! - powiedzia powoli. - Czas na gosowanie.
- Nie! - obudzi si nagle Pulpet. - Wiem, do czego zmierzasz, i wiem, e
zostan przegosowany, ale...
- Tych, ktrzy gosuj za tym, eby nasza superdziewczyna na razie z
nami zostaa, prosz o podniesienie rki.
Zarwno Liam, jak i Zu natychmiast unieli rce. Zu spojrzaa na mnie z
umiechem, ktry na tle patrzcego ponuro Pulpeta wydawa si wyjtkowo
jasny.
- Nic o niej nie wiemy... Cholera, przecie nie wiemy nawet, czy to, co
nam powiedziaa, jest prawd! - zaprotestowa. - Moe to psychopatka, ktra
marzy o tym, eby zamordowa nas we nie. A moe tylko czeka, a stracimy
czujno, eby zadzwoni po swoich kolekw z Ligi!
- No bardzo ci dzikuj - rzuciam sucho. W pewnym sensie mi schlebia,
sugerujc, e jestem zdolna do uoenia tak przebiegego planu.
- Im duej z nami zostanie - doda - tym bardziej prawdopodobne, e
Liga nas docignie, a doskonale wiesz, co oni robi ze swoimi dzieciakami!
- Nie docign nas - oznajmi Liam. - Ju o to zadbalimy. Musimy si
trzyma razem.
- Nie. Nie, nie, nie, nie, nie - powiedzia Pulpet. - Gosuj przeciw, mimo
e wasza dwjka i tak zawsze wygrywa.
- Naucz si przegrywa! - odpar Liam. - Na tym w kocu polega
prawdziwa demokracja.

- Jeste pewny? - zapytaam.


- Oczywicie, e tak - odrzek. - Trudniej by mi byo zostawi ci na
jakim podrzdnym dworcu autobusowym bez pienidzy i dokumentw, nie
majc nawet moliwoci, aby sprawdzi, czy caa i zdrowa dotara na miejsce.
Znw obdarzy mnie tym swoim umiechem. Przycisnam rk do piersi,
starajc si zachowa dystans. Nie mogam da po sobie pozna, e mam ochot
pogaska do, ktr pooy na podokietniku mojego fotela. To byo chore i
niemoralne, ale marzyam o tym, eby wlizgn si do jego umysu i
sprawdzi, o czym myli. Dlaczego patrzy na mnie w ten sposb.
Naprawd jeste potworem, pomylaam, przykadajc zacinit pi do
brzucha.
Chciaam go chroni - w tym momencie uwiadomiam sobie wyranie,
e chciaam chroni ich wszystkich. Ocalili mnie. Uratowali mi ycie i nie
oczekiwali niczego w zamian. Jeli ta caa akcja z SSP czego mnie nauczya, to
wanie tego, e potrzebuj kogo takiego jak ja. Mogam im pomc.
Nie sdziam, e bd im si moga kiedykolwiek odpaci za to, e si
mn zaopiekowali i pozwolili, bym z nimi zostaa, jednak jeli do dugo
zdoam kontrolowa swoje umiejtnoci, bdzie to krok we waciwym
kierunku. Tylko w ten sposb mogam dobrze wykorzysta swj dar.
- Dokd waciwie prbujesz dojecha? - Liam stara si brzmie
niezobowizujco, ale jego oczy pociemniay ze zmartwienia. - Czy da si tam
w ogle dotrze autobusem?
Przedstawiam im niedopracowany plan, ktry uoyam szybko na stacji
benzynowej. Nawijaam na palce kocwki moich dugich, spltanych wosw,
zaskoczona tym, e ucisk w klatce piersiowej zaczyna ustpowa na tyle, bym
moga wzi gboki oddech.
- A kto taki mieszka w Virginia Beach?
- Moja babcia. Chyba - odparam. - Mam tak nadziej.
Tak, babcia, przypomniaam sobie. Nadal istniaa iskierka nadziei.
Przecie mnie pamitaa, prawda? Jeli pomog im znale Uciekiniera i jeli on
pomoe mnie, to przecie istniaa realna szansa, e jeszcze j zobacz, a moe
nawet z ni zamieszkam.
Sporo byo tych jeli. Jeli znajdziemy Uciekiniera. Jeli naprawd jest
Pomaraczowy. Jeli nauczy mnie kontroli nad moimi umiejtnociami. Jeli
pomoe nam skontaktowa si z rodzinami.
Zaczy mnie nachodzi wtpliwoci i nie mogam ich ju powstrzyma.
A co jeli babcia umara? Ta myl bya obezwadniajca. Kiedy mnie
zabrano, miaa siedemdziesit lat, co oznaczao, e teraz zbliaa si do
osiemdziesitki. Nigdy si nawet nad tym nie zastanawiaam, poniewa zawsze
wygldaa promiennie, jakby chciaa zawojowa wiat - siwowosa, z jaskraw
saszetk przy pasku i takim samym daszkiem przeciwsonecznym nasunitym
na czoo.

Ale skoro nawet ja nie byam t sam osob, co sze lat temu, jak
mogam oczekiwa tego po niej? Jeli ya, jak mogam prosi j o to, by zaja
si swoj wnuczk potworem? Jak mogam prosi, by mnie ukrya i by si mn
opiekowaa, skoro istniao prawdopodobiestwo, e nie moga si ju nawet
zaj sob?
To wszystko mnie przerastao - nie byam w stanie o tym myle ani
wycign logicznych wnioskw. W gowie nadal czuam pulsowanie, skutek
uboczny Biaego Szumu, ale brak silnej woli uatwi mi zadanie.
- Dobrze - powiedziaam. - Zostan. I mam nadziej, e adne z nas tego
nie poauje. Gboka bruzda, ktra pojawia si na czole Liama, zmniejszya
si, ale nie znikna. Wiedziaam, e mi si przyglda. Czuam na sobie
spojrzenie jego jasnych oczu. Moe chcia zrozumie, dlaczego tak dugo
zwlekaam z odpowiedzi. Niezalenie od tego, do jakiego wniosku doszed, z
westchnieniem opad na fotel i w milczeniu poprawi lusterka.
By jedn z tych osb, ktre wszystko maj wypisane na twar
Wystarczyo na niego spojrze i od razu wiedziao si, co myli Dziki temu
mona byo uwierzy w prawdziwo jego sw. Teraz na jego twarzy pojawio
si wystudiowane skupienie - wida byo, e prbuje przybra obojtny wyraz
twarzy. Wygldao to nienaturalnie u kogo, komu w kcikach ust zawsze bka
si umiech. Oparam si, prbujc ignorowa rwcy bl gowy i aosne
pojkiwania Pulpeta, ktry nagle przypomnia sobie, jak le si czuje.
Liam w milczeniu poda mu na wp pust butelk wody, ktr wyj
spod siedzenia. Ktem oka spojrzaam na Zu, jednak zapadajcy zmierzch zdoa
j upi. Jej czoo i skr nad ustami pokrya cienka warstewka potu.
Samochd zapali ze zgrzytem. Liam przeci parking i gono odetchn.
Kiedy dotarlimy do drogi, nie wiedzia, w ktr stron skrci.
- Dokd jedziemy? - zapytaam.
Przez chwil milcza, pocierajc podbrdek.
- Nadal kierujemy si w stron Wirginii, jeeli uda nam si j znale.
Zdaje si, e jaki czas temu przekroczylimy granic stanu, ale nie wiem, gdzie
jestemy. Niezbyt dobrze znam t okolic.
- Moe by tak zajrza do mapy? - mrukn Pulpet.
- Poradz sobie i bez niej - nie poddawa si Liam. Krci gow to w
lewo, to w prawo, jakby oczekiwa, e zjawi si kto, kto przy akompaniamencie
fanfar i fajerwerkw wskae mu waciw drog.
Pi minut pniej kierownic zakrya mapa, a siedzcy z tyu Pulpet
triumfowa. Przechyliam si ponad oparciem fotela, prbujc zrozumie co z
pastelowych kolorw i linii krzyujcych si na cienkim, podartym papierze.
Liam wskaza palcem na granice Wirginii Zachodniej, Wirginii, Maryland
i Karoliny Pnocnej.
- Wydaje mi si, e jestemy gdzie... tu. - Przyoy palec do malekiej
kropki otoczonej pajczyn kolorowych linii.
- Domylam si, e Czarna Betty nie jest wyposaona w GPS? - rzuciam.

Liam wypuci powietrze, poklepujc kierownic. Postanowi, e


skrcimy w prawo.
- Czarna Betty jest szlachetnym stworzeniem, jednak brakuje jej tego typu
gadetw.
- Mwiem, e powinnimy byli wybra tego forda, terenwk powiedzia Pulpet.
- T przeklt kup... - Liam si opamita. - Ten grat by jak miertelna
puapka, nie wspominajc ju o tym, e mia zerwany pasek klinowy.
- Wic naturalnie twj wybr pad na minivana.
- Tak, syszaem, jak mnie woa z parkingu penego porzuconych
samochodw. Jej szyby lniy niczym promie nadziei.
Pulpet jkn.
- Czemu jeste taki dziwny?
- Poniewa moje dziwactwa kasuj twoje dziwactwa, moja ty
hafciareczko zota!
- Przynajmniej to, co robi, uwaa si za sztuk - odpar Pulpet.
- Tak, w redniowiecznej Europie kawalerzy pchaliby si do ciebie
drzwiami i oknami...
- Suchajcie - przerwaam im, spogldajc na map - musimy si
znajdowa w okolicach Winchester. - Wskazaam na kropk na zachodnim
kracu Wirginii.
- Skd ten wniosek? - zacz Liam. - Pochodzisz z tych okolic? Bo jeli
tak...
- Nie. Po prostu pamitam, e kiedy wy bylicie jeszcze nieprzytomni,
przejedalimy nieopodal miejscowoci Keyser i Romney. Te wszystkie
drogowskazy wyznaczajce szlak wojny secesyjnej wiadcz o tym, e jestemy
w pobliu jednego z pl bitwy.
- Prawdziwy z ciebie Sherlock, ale niestety w tej czci kraju te znaki s
zupenie bezuyteczne - oznajmi Liam. - Co pitnacie metrw znajduje si
miejsce, przez ktre przechodzia armia, gdzie kto umar albo gdzie mieszka
prezydent James Madison...
- Jego posiado znajdowaa si w Orange - przerwaam mu. - To
zupenie gdzie indziej.
Bkitne wiato zmierzchu osiado wok jego wosw, pozbawiajc je
koloru. Spoglda na mnie przez dusz chwil, przez cay czas pocierajc
brod.
- A wic pochodzisz z Wirginii.
- Nie...
Unis do.
- Litoci. Nikogo spoza tego stanu nie obchodzi, gdzie znajduje si dom
Jamesa Madisona.
Oparam si o fotel. Sama si o to prosiam.

To wszystko wina mamy. Jako nauczycielka historii w liceum uznaa, e


jej obowizkiem jest zacignicie mnie i taty w kade waniejsze miejsce w
okolicy, ktre zapisao si w historii. Kiedy wic moi znajomi chodzili na
imprezy na basenie oraz przyjcia urodzinowe, ja przemieszczaam si z
jednego pola bitwy na drugie, pozujc do zdj z armatami i facetami
przebranymi za dziewitnastowiecznych onierzy. Po prostu ubaw po pachy.
Uwielbiaam zwaszcza bble po ugryzieniach owadw i skr po poparzeniach
sonecznych, ktra zawsze uszczya mi si akurat na rozpoczcie roku
szkolnego. Nadal mogam policzy blizny, ktrych nabawiam si, zwiedzajc
teren bitwy nad Antietam.
Liam umiechn si do ciemnej drogi, wci nie wczajc wiate. Byo
to bardzo odwane - albo bardzo gupie - zwaywszy na to, e wadze stanu
Wirginia nigdy nie wpady na to, by zamontowa latarnie wzdu wiodcych
przez niego autostrad i drg.
- Chyba powinnimy zatrzyma si na noc - powiedzia Pulpet. Znajdziesz jaki parking?
- Bez nerww, stary. Dam sobie rad - odpar Liam.
- Wci to powtarzasz - wymamrota Pulpet, opadajc na fotel - a potem
zawsze to samo: przepraszam, kochani, przytulmy si do siebie, eby byo nam
cieplej, podczas gdy niedwiedzie prbuj dosta si do rodka i pore nam
zapasy.
- No tak... Przepraszam za wtedy... - powiedzia Liam. - Ale czyme
byoby ycie bez kilku przeciwnoci losu?
To bya chyba najsztuczniejsza prba wykrzesania z siebie odrobiny
optymizmu od czasw, kiedy moja nauczycielka z podstawwki prbowaa nam
wmwi, e lepiej nam bdzie bez kolegw z klasy, ktrzy umarli, poniewa
bdzie mniej chtnych do hutawek na placu zabaw.
Po tym wszystkim nie ledziam ju toku ich rozmowy. Nie dlatego, e
nie miaam ochoty sucha o przedziwnych rytuaach i zwyczajach, ktre
zdyli sobie wyrobi przez te dwa tygodnie od ucieczki z obozu. Nie miaam
ju siy zastanawia si nad tym, dlaczego waciwie tych dwch chopcw tak
kurczowo trzyma si wtej nici przyjani, ktra ich czy.
Liam odnalaz w kocu drog numer 81, a Pulpet zapad w pytki,
niespokojny sen. Mijalimy niekoczce si szpalery drzew, ktre przybray ju
wiosenn szat. Jechalimy za szybko i otacza nas zbyt gsty mrok, bym moga
dostrzec spowijajcy nas kilim lici. Asfalt szosy pokryty by suchym listowiem
jeszcze z jesieni. Miaam wraenie, e jestemy pierwszym samochodem, ktry
pojawi si tu od bardzo dawna.
Oparam czoo o chodn szyb, po czym ustawiam wywietrzniki tak, by
dmuchay mi klimatyzowanym powietrzem prosto w twarz. Nadal bolaa mnie
gowa, a pod powiekami czuam ucisk. Lodowate powietrze miao uchroni
mnie przed snem, a co wicej, pomc mi utrzyma przytomno umysu, tak by
nie wlizgn si do gowy Liama. - Dobrze si czujesz?

Zerka to na drog, to na mnie. W ciemnoci widziaam jedynie zarys jego


nosa i ust. W gbi duszy cieszyam si, e nie dostrzegam siniakw i ran
znaczcych jego twarz. Mino zaledwie kilka dni, krtka chwila w obliczu
szesnastu lat mojego ycia, jednak nie musiaam nawet patrze w jego twarz wiedziaam, e maluje si na niej agodna troska. Liama mona byo opisa
wieloma sowami, ale tajemniczo i nieprzewidywalno si do nich nie
zaliczay.
- A ty? - odparam.
Samochd jecha wystarczajco cicho, bym usyszaa, jak Liam bbni
palcami o kierownic.
- Chyba musz si z tym wszystkim przespa. - Po chwili doda: - Czy oni
naprawd uywali tego w Thurmond? W duych dawkach?
Moe i dawki Biaego Szumu nie byy due, ale wystarczay. Nie mogam
mu tego jednak powiedzie, nie wzbudzajc jego litoci
- Mylisz, e SSP domylio si ju, dokd zmierzacie? - odpowiedziaam
pytaniem.
- Moe. Moglimy si te po prostu znale w niewaciwym miejscu w
niewaciwym czasie.
Pulpet obudzi si, obwieszczajc to gonym ziewniciem
- To mao prawdopodobne - powiedzia zaspanym gosem - Nawet jeli
wtedy nie prbowali nas namierzy, teraz na pewno to robi. Pewnie wszyscy
dostali Ju twoje zdjcie i kazano im zapamita twj numer Psi. A przecie
wiadomo, e Jeste te akomym kskiem dla owcw nagrd.
- Masz dla mnie jeszcze jakie sowa pocieszenia, moja ty wesoa
pszczko? - odpar Liam gorzko.
- Nie wiem, czy ci to pocieszy, ale ten onierz wydawa si zaskoczony,
e to naprawd ty - rzuciam. - Ale... Kim Jest ta kobieta, o ktrej cigle
mwicie?
- Lady Jane - oznajmi Liam, Jak gdyby wszystko byo Jasne.
- Kto?
- Nazywamy J jedn z najbardziej... wytrwaych owcw nagrd.
- Po pierwsze: to tyj tak nazywasz - stwierdzi Pulpet - a po drugie:
wytrwaych? Powiedz od razu, e odkd ucieklimy z Caledonn, ta kobieta
Jedzi za nami jak cie. Pojawia si nagle, jakby potrafia odgadn nasze
plany, jeszcze zanim Je uoymy.
- Ta babka Jest dobra w tym, co robi - potwierdzi Liam.
- Czy mgby, prosz, nie komplementowa osoby, ktra prbuje nas
zacign z powrotem do obozu?
- Dlaczego nazywacie j Lady Jane? Liam wzruszy ramionami.
- Jest jedyn Brytyjk pord dnych krwi Amerykanw.
- Jak to si stao? - zapytaam. - Mylaam, e zamknli wszystkie
granice?
Liam ju otwiera usta, eby odpowiedzie, ale Pulpet go uprzedzi.

- Nie wiem, Zielona, moe utniesz sobie z ni pogawdk przy herbatce,


kiedy nastpnym razem zjawi si, eby nas dorwa?
Przewrciam oczami.
- Moe, ale najpierw musicie mi powiedzie, jak ona wyglda.
- Ciemne wosy zwizane w koczek, okulary... - zacz Liam.
- ... dugi, haczykowaty nos? - dokoczyam.
- Widziaa j?
- W Marlinton. To ona siedziaa za kierownic tego czerwonego pick-upa,
ale... - Cate i Rob zajli si tym samochodem. Zostawili go gdzie z tyu. - C,
tym razem jej tam nie byo - dokoczyam. - Moe naprawd j zgubilimy.
- Pobone yczenie - mrukn Pulpet. - Ta baba jest jak Terminator.
Mijalimy jeden obskurny motel za drugim, niektre z nich bardziej
wypenione, inne mniej. Wyprostowaam si, kiedy Liam skrci na parking
jednego z nich tylko po to, by z cichym gwizdem natychmiast si z niego
wycofa. Na placu nie byo samochodw, ale za to przed drzwiami pokoi stao
kilkanacioro kobiet i mczyzn, ktrzy rozmawiali, palili papierosy i kcili si.
- Przejedajc przez Ohio, czsto widzielimy taki obrazek - wyjani.
Nie musiaam go nawet cign za jzyk. - Kiedy ludzie stracili domy, jechali
do najbliszego hotelu i walczyli o pokoje. Powstay nawet gangi.
Liam wybra jeden z moteli nalecy do sieci Howard Johnson Express.
Jedna czwarta parkingu wypeniona bya samochodami rnych marek i modeli.
Tu pod logo motelu widnia znak WOLNE POKOJE. Wstrzymaam oddech,
kiedy Liam przejecha wzdu zewntrznego krgu pomieszcze, uwaajc, by
nie zbliy si do budynku recepcji. Zaparkowa na skraju placu i przyglda si
najbliszym drzwiom. Dwa pokoje od razu mona byo wykluczy - przez
zasony w oknach przebijaa bijca od telewizora powiata - ale w pozostaych
najwyraniej nikt nie mieszka.
- Poczekajcie tu chwil - powiedzia, odpinajc pas. - Upewni si, czy
okolica jest bezpieczna. - I tak jak poprzednio nie czeka nawet na nasze
protesty. Po prostu wyskoczy z samochodu, zajrza do kadego mijanego
pokoju i w kocu sprbowa si dosta do jednego z nich za pomoc omu.
Mnie i Pulpetowi przypado zadanie podzielenia resztek jedzenia, ktre
zebralimy na stacji benzynowej w Marlinton. Nasze zapasy skaday si z
paczki chrupek Cheetos, herbatnikw z masem orzechowym, elek i maej
paczuszki ciasteczek Oreo, a take cukierkw, ktre w ostatniej chwili zdyam
wepchn do plecaka. Bya to uczta ze snu szeciolatka.
Pracowalimy w milczeniu, nie patrzc sobie w oczy. Pulpet zwinnie
otworzy paczuszk herbatnikw i zacz je rozdziela. Na kolanach mia
otwart t sam podniszczon ksik. Wiedziaam, e ma zbyt saby wzrok, by
j teraz czyta. Kiedy w kocu postanowi si do mnie odezwa, jego oczy nadal
wlepione byy w jej zadrukowane kartki.

- Podoba ci si to nasze ycie rodem z kryminau? Genera chyba sdzi, e


jeste do tego stworzona.
Signam rk, by obudzi Zu, ignorujc to, co mi wanie sugerowa.
Byam zbyt zmczona, eby wdawa si z nim w dyskusj, a adna z ripost,
ktre cisny mi si na usta, nie wydawaa mi si do cita, bym moga z nim
wygra.
Zanim zdyam wysi z samochodu, zabrawszy ze sob plecak i
jedzenie, Pulpet wycign rk i zatrzasn mi drzwi przed nosem. Owietlony
przytumionym wiatem bijcym z motelu wydawa si... moe nie zy, ale na
pewno nie wyglda przyjanie.
- Mam ci co do powiedzenia.
- Myl, e powiedziae mi ju wystarczajco duo. Dopiero kiedy
spojrzaam na niego przez rami, mwi dalej.
- Nie bd udawa, e nam dzisiaj nie pomoga ani e nie spdzia kilku
lat w prawdziwym piekle, ale chciabym ci prosi, eby powanie przemylaa
decyzj o pozostaniu z nami. Jeeli postanowisz si wymkn w rodku nocy,
wiedz, e prawdopodobnie postpisz susznie.
Zapaam za klamk, ale on jeszcze nie skoczy.
- Jestem pewny, e co ukrywasz. Wiem, e nie bya z nami zupenie
szczera. Jeli z jakiego dziwnego powodu wydaje ci si, e moemy ci
chroni, mylisz si. Bdziemy mieli szczcie, jeli uda nam si wyj z tego
wszystkiego cao, i naprawd nie s nam dodatkowo potrzebne twoje problemy.
cisno mnie w odku, ale zachowaam obojtny wyraz twarzy. Jeli
liczy na to, e wyczyta co z mojej miny, myli si. W kocu przez ostatnie
sze lat uczyam si, jak wyglda na niewinn, kiedy onierze mierzyli do
mnie z karabinw.
Jego podejrzenia nie mogy by jednak zgodne z prawd, poniewa wtedy
nie daby mi szansy na ucieczk. Sam wypchnby mnie z rozpdzonego
pojazdu porodku jakiego pustkowia.
Pulpet potar kciukiem doln warg.
- Myl, e... - zacz. - Mam nadziej, e dotrzesz do Virginia Beach,
naprawd, ale... - Zdj okulary i cisn nasad nosa. - Przykro mi, ale to bez
sensu. Po prostu przemyl to, co powiedziaem. Podejmij suszn decyzj.
Liam zamacha do nas, stojc w drzwiach, ktre przytrzymywa stop. Zu
pooya rk na ramieniu Pulpeta. Podskoczy, zaskoczony municiem tej
gumy. Zachowywaa si tak cicho, e ja take zapomniaam o jej obecnoci.
- Chod, Suzume - powiedzia, kadc jej do na ramieniu. - Przy
odrobinie szczcia genera pozwoli nam wzi prysznic. A jeeli naprawd
nam si poszczci, on take si wykpie.
Zu wysza za nim, rzucajc mi zaniepokojone spojrzenie. Pomachaam jej
ze sztucznym umiechem i signam po lecy na tylnym siedzeniu czarny
plecak.

Zauwayam j dopiero, gdy wysiadam z samochodu. Ciemniejce niebo


wysysao resztki ciepa z mojej skry. Jedn rk przytrzymaam przesuwane
drzwi. Zanurzyam si z powrotem do wntrza i z tylnej kieszeni fotela pasaera
wycignam ksik. By to pierwszy i ostatni raz, kiedy Pulpet wypuci j z
rk.
Spaszczone opakowanie po M&M'sach, ktrego chopak uywa jako
zakadki, nadal tkwio na swoim miejscu. Otworzyam j na zaznaczonej stronie
i nie musiaam nawet patrze na grzbiet tomu - od razu wiedziaam, co to za
ksika. Wodnikowe Wzgrze Richarda Adamsa. Nic dziwnego, e tak bardzo
stara si ukry to, co czyta. Opowie o grupie krlikw, ktre prbuj znale
swoje miejsce w wiecie? Liam miaby uywanie.
Ja jednak kochaam t ksik i Pulpet najwyraniej te. To byo to samo
stare wydanie, z ktrego tata czyta mi na dobranoc - to samo, ktre wykradaam
mu z gabinetu i kadam na pce u siebie w pokoju, kiedy nie mogam zasn.
Jakim cudem trafio w moje rce teraz, kiedy najbardziej go potrzebowaam?
Moje oczy chony kade sowo, napawajc si ich ksztatem. Wkrtce
moje usta same zaczy si w nie ukada, tak e po chwili czytaam ju na gos.
Cay wiat bdzie ci nieprzyjazny, Ksi o Tysicu Wrogw, i ktokolwiek ci
schwyta, zabije ci. Ale najpierw musz ci schwyta, ciebie, ktry kopiesz,
ktry nasuchujesz, ktry biegniesz, ksi o szybkim refleksie. Bd sprytny,
peen sztuczek, a twj lud nigdy nie zginie2.
Zastanawiaam si, czy Pulpet zna zakoczenie tej opowieci.

Richard Adams, Wodnikowe Wzgrze, prze. Krystyna Szerer, Pozna 1994, s. 29

12
Strumie gorcej wody pozwoli mi zapomnie o tym, e stoj w brodziku
motelowego prysznica, myjc wosy szamponem cuchncym syntetyczn
lawend. W malekiej azience znajdoway si tylko umywalka, toaleta, rcznik,
brodzik z zasonk i ja.
Byam ostatnia w kolejce. Kiedy w kocu przekroczyam prg Pokoju, Zu
bya ju umyta, a Pulpet zabarykadowa si wanie w azience, gdzie spdzi
nastpn godzin, szorujc siebie i wszystkie swojego ciuchy do chwili, a
zaczy pachn starym mydem. Robienie prania w zlewie za pomoc myda do
rk wydawao W si pozbawione sensu, ale w azience nie byo ani wanny, ani
Proszku do prania, ktrego mgby uy. Nasza trjka odprya si starajc si
puci mimo uszu jego pomienn mow na temat znaczenia higieny osobistej.
- Twoja kolej - rzuci Liam, odwracajc si do mnie. - Pamitaj, eby
potem wszystko dokadnie wytrze.
Zapaam rcznik, ktry mi rzuci.
- A ty?
- Ja wykpi si rano.
Kiedy zamknam za sob drzwi azienki, upuciam plecak na pokryw
deski sedesowej i zabraam si do przegldania jego zawartoci. Wyjam z
niego ubrania, ktre mi dali, i rzuciam je na podog. Na koniec z plecaka
wylizgno si co czerwonego i jedwabistego, tak e cofnam si zaskoczona.
Dopiero po kilku chwilach inspekcji zrozumiaam, e jest to
jasnoczerwona sukienka z szafy kampera.
Zu, pomylaam, ze zmczeniem przecierajc twarz. Musiaa zabra j z
szafy, kiedy nie patrzyam.
Dotknam stop materiau i zmarszczyam nos, wyczuwajc zwietrzay
zapach dymu papierosowego. Sukienka wydawaa si o rozmiar za dua, nie
wspominajc ju o tym, e nie miaam pojcia, kto j wczeniej nosi. Zrobio
mi si lekko niedobrze.
Najwyraniej jednak Zu chciaa, ebym j wzia, i chocia z trudem si z
tym godziam, woenie jej byo lepszym pomysem ni paradowanie w
obozowym uniformie. Postanowiam zrobi to dla Zu, czujc, e jej rado
bdzie tego warta.
Liga Dzieci sprezentowaa mi dezodorant, jaskrawozielon szczoteczk
do zbw, paczk chusteczek, kilka tamponw i rodek odkaajcy do rk, a
wszystko to zamknite w plastikowej podrnej kosmetyczce. Pod spodem
znalazam jeszcze ma szczotk do wosw i butelk wody. A na samym dnie
plecaka - kolejny przycisk alarmowy.
Musia tam tkwi przez cay czas - po prostu nie zdawaam sobie z tego
sprawy. Ten, ktry wrczya mi Cate, wyrzuciam w boto. Na myl o tym, e

przycisk przez cay czas znajdowa si w moim plecaku, przeszy mnie ciarki.
Dlaczego a do tej chwili nie pomylaam, eby dokadnie przeszuka plecak?
Chwyciam przycisk dwoma palcami i upuciam do zlewu, jak gdyby by
to rozarzony wgiel. Ju miaam odkrci kurek, eby spuka ten gupi
nadajnik wod i na dobre go unicestwi, kiedy co mnie powstrzymao.
Nie wiem, jak dugo si w niego wpatrywaam, jednak po chwili znw go
podniosam i trzymaam pod wiato, prbujc dojrze, co kryje si pod jego
czarn powok. Szukaam migoczcego czerwonego wiateka, dziki ktremu
wiedziaabym, czy urzdzenie nagrywa. Przystawiam je do ucha, nasuchujc
jakiegokolwiek brzczenia albo pikania, ktre oznaczaoby, e jest wczone.
Jeeli tak byo lub jeeli rzeczywicie by to nadajnik, ju dawno by nas
namierzyli, prawda?
Moe powinnam go zatrzyma - na wszelki wypadek, na przykad gdyby
znw co si wydarzyo, a ja nie mogabym pomc reszcie? Czy wstpienie do
Ligi nie byoby lepsze ni powrt do Thurmond? To drugie wydawao mi si
gorsze od mierci.
Wkadajc przycisk alarmowy z powrotem do kieszeni plecaka, nie
robiam tego dla siebie. Gdyby Cate mnie teraz widziaa, na pewno by si
umiechna. Na myl o tym znw ogarna mnie zo. Nie mogam uwierzy
nawet w to, e umiem ochroni te dzieciaki.
Kiedy weszam pod prysznic, czuam si jak we nie - w przeciwiestwie
do Thurmond tu moich uszu nie dobiegao pikanie automatycznego
czasomierza, ktry pilnowa, by moja kpiel trwaa nie duej ni trzy minuty.
Dobrze si skadao, poniewa nieatwo byo mi zetrze brud ze skry. Po
pitnastu minutach szorowania czuam si tak, jakby kady centymetr mojego
ciaa przenicowany zosta na drug stron. Uyam nawet cukierkoworowej
maszynki do golenia doczonej do hotelowej paczuszki myda i szamponu,
ktra sprawia, e rany na ydkach i kolanach znw si otworzyy.
Mam szesnacie lat i pierwszy raz mog ogoli nogi, pomylaam.
Czuam si strasznie gupio. Nie wiedziaam, co robi, a co wicej, nic
mnie to nie obchodzio. Byam ju do dua. Nikt nie mg mnie powstrzyma.
W przebyskach pamici wracaa do mnie mama. Czasem syszaam, jak
wypowiada kilka sw, a kiedy indziej zjawiay si wspomnienia tak
rzeczywiste, jak gdybym przeywaa je na nowo. Teraz mogam jedynie myle
o rozmowie, ktr odbyymy na ten temat, i jej umiech, kiedy powtarzaa
wci: Moe jak skoczysz trzynacie lat.
Na koniec opukaam maszynk i rzuciam j w stron plecaka.
Pomylaam, e nikt wicej nie zechce jej uy. Zignorowaam krew spywajc
mi po nogach i skupiam wzrok na skotunionych wosach. Byy zbyt spltane,
bym moga je przeczesa domi. Musiaam rozczesywa je supe po suple,
uywajc w tym celu wikszej iloci szamponu, ni planowaam. Kiedy
skoczyam, po moich policzkach spyway zy.
Mam szesnacie lat.

Nie wiem, dlaczego tak zareagowaam. Jeszcze przed chwil wszystko


byo w porzdku, a teraz miaam wraenie, e moje serce rozpadnie si na
drobne kawaki. Prbowaam wzi gboki oddech, ale powietrze byo zbyt
gorce. Oparam donie na kafelkach, a po chwili przylgnam do nich caym
ciaem. Usiadam na szorstkiej pododze brodzika i przycisnam donie do
klatki piersiowej, wdziczna, e odgos prysznica i azienkowego wywietrznika
zagusza mj histeryczny szloch. Nie chciaam, eby wiedzieli, w jakim jestem
stanie, zwaszcza Zu.
To byo takie gupie... Co z tego, e miaam szesnacie lat? Co z tego, e
nie widziaam swoich rodzicw od szeciu lat? Co z tego, e prawdopodobnie
ju nigdy ich nie zobacz? Przecie i tak o mnie nie pamitaj.
Powinnam si cieszy, e to koniec i e wydostaam si z obozu, ale
niezalenie od tego, czy znajdowaam si w jego murach czy poza nimi, byam
sama. Zaczam si zastanawia, czy zawsze tak byo i czy zawsze tak bdzie.
Cinienie wody sabo, a jej temperatura obniya si, tak jakby w ssiednim
pomieszczeniu kto spuci wod. Nie miao to jednak znaczenia. I tak ledwo
czuam, jak spywa po moich plecach. Przycisnam palce do krwawicych
kolan, ale tego take nie poczuam.
Cate powiedziaa, e powinnam podzieli ycie na trzy etapy i dwa z nich
zamkn za sob raz na zawsze. Nie wiedziaam jednak, jak to zrobi. Jak
mona byo tak po prostu zapomnie?
Kto zapuka do drzwi. Z pocztku pukanie byo niepewne, jednak gdy
zwlekaam z otwieraniem, stao si bardziej natarczywe.
- Ruby?! - zawoa Liam. - yjesz?
Wziam gboki oddech i signam rk do tyu, na olep szukajc
kurka. Woda z prysznica zmienia si w mawk, po chwili zacza jedynie
kapa, by w kocu zupenie usta.
- Moesz... Moesz na chwil otworzy drzwi? - W jego gosie bya
nerwowo, ktra udzielia si i mnie. Przez przeraajcy uamek sekundy
mylaam, e co si stao. Owinam si rcznikiem i zanim si zorientowaam,
odsunam zasuwk w drzwiach i przekrciam klamk.
Najpierw owion mnie podmuch lodowatego powietrza. Potem
zobaczyam szeroko rozwarte oczy Liama. Na koniec mj wzrok pad na par
grubych biaych skarpet, ktre trzyma w doni.
Zerkn ponad moim ramieniem i rozejrza si po azience. Mia ponuro
zacinite usta. W motelowym pokoju panowa gstszy mrok, ni kiedy do
niego weszlimy. Musiao by ju pno, wic nie mogam by zupenie pewna,
ale wydawao mi si, e czubki jego uszu poczerwieniay.
- Wszystko w porzdku? - wyszeptaam. Wpatrywa si we mnie otoczony
ciep par pync z azienki. - Liam?
Gwatownie wysun rk, w ktrej trzyma skarpetki. Spojrzaam na nie,
a nastpnie przeniosam wzrok na niego, modlc si w duchu, by nie byo po
mnie wida, jak bardzo jestem zdumiona.

- Chciaem ci je tylko... da - powiedzia, potrzsajc nimi lekko, po czym


znw wycign rk. - To dla ciebie.
- Ty ich nie potrzebujesz?
- Mam kilka dodatkowych par, a ty nie masz adnej, prawda? - Wyglda,
jakby strasznie si mczy. - Po prostu je we. Prosz. Pulpet mwi, e
koczyny marzn najszybciej czy jako tak... Bdziesz ich potrzebowa i...
- O matko, Zielona. We od niego te cholerne skarpetki - z gbi pokoju
wydoby si gos Pulpeta - i nie mcz ju tego biedaka.
Liam nie czeka, a je zabior. Sign rk i pooy je na blacie obok
umywalki.
- Dziki - powiedziaam.
- wietnie, to znaczy... nie ma za co. - Liam chcia ju odej jednak
ponownie si odwrci, jak gdyby co sobie przypomnia. - Dobrze. wietnie.
Doskonale, wic ty...
- Staraj si mwi penymi zdaniami, Lee! - zawoa Pulpet. - Niektrzy z
nas prbuj tu zasn.
- A no tak, zasn. - Liam wykona nieokrelony gest w stron pokoju. Ty i Zu bdziecie spa na jednym ku. Mam nadziej, e nie masz nic
przeciwko.
- Oczywicie, e nie.
- No to wietnie! - Na jego twarzy pojawi si nienaturalnie radosny
umiech. Zastanawiaam si, czy czeka, ebym co powiedziaa i czy jest to
jedna z tych chwil, na ktr nie byam przygotowana po szeciu latach
spdzonych w Baraku z kilkunastoma dziewczynami. Miaam wraenie, e
mwimy w dwch rnych jzykach.
- wietnie - powtrzyam, zupenie zdezorientowana.
To jednak poskutkowao. Liam odwrci si i odszed bez sowa.
Podniosam moje nowe skarpetki i przyjrzaam si im. Zanim
zatrzasnam drzwi, usyszaam przemdrzay ton Pulpeta.
- ... mam nadziej, e jeste z siebie dumny - oznajmi. - Powiniene by j
zostawi w spokoju. Wszystko byo w porzdku.
Ale nie byo i Liam jakim cudem si tego domyli.
Mina dusza chwila, zanim zorientowaam si, e jestem we nie Zu.
Leaymy na podwjnym ku, przytulone do siebie, eby nie
zmarzn. Chopcy spali na pododze, a pod gowy woyli sobie rczniki, ktre
zwdzili z wzka pokojwki. Nawet wsplnymi siami Pulpet i Liam nie
potrafili doj do tego, jak wyczy klimatyzator, ktry przesyca powietrze
lodowatym oddechem, ilekro temperatura w pomieszczeniu wzrastaa choby
do pitnastu stopni.
Od kilku godzin pogrona byam w sodkiej, mlecznej powiacie snu,
kiedy w gowie poczuam nage drganie. Waciwie mogam si tego
spodziewa. Mimo e moje ciao opado na ko tak ciko, jakby byo

zrobione z oowiu, w moim mzgu wci kotoway si myli. Nie mogam


zapomnie o tym, co si stao z onierzem SSP. Zastanawiaam si, czy
udaoby mi si jeszcze raz zrobi to, co zrobiam temu mczynie, kiedy Zu
musna mnie stop. To wystarczyo. Zanurkowaam w jej sen.
Byam Zu i leaam w maym ku, wpatrujc si w spd brunatnego
materaca. Mrok spowija pomieszczenie, ale w kocu dostrzegam znajome
ksztaty. Masa pitrowych ek, tablica, jasnoniebieskie szafki, ktre sigay od
podogi a po sufit, wielkie okna zabite dykt i dziwne, wyblake prostokty na
cianach w miejscach, gdzie kiedy musiay wisie plakaty.
Nie mogam si wyrwa. Niebezpieczestwo snu polegao wanie na
tym, jak szybko czowiek si w niego wpltywa. We nie ludzie w naturalny
sposb tracili kontrol, czasem do tego stopnia, e jeli sen by naprawd
przeraajcy, nie musiaam nawet nikogo dotyka, eby zosta wcignita w
jego koszmar.
W pomieszczeniu nie czu byo swdu dymu, jednak przeciska si on
pod drzwiami dawnej klasy i niczym mleko rozlewa po pododze. Po chwili
gwatownie si przebudziam i sturlaam z ka. Z przeraeniem patrzyam, jak
kilkanacioro dziewczt zeskakuje ze swoich prycz i w gwarnej grupce ustawia
si porodku pomieszczenia.
Jedna z dziewczt, co najmniej o gow wysza od pozostaych, Prosia,
by dzieci ustawiy si na czworakach tu pod oknami, jedno za drugim, jednak
jej bagania byy bezowocne. Kiedy wymachiwaa ramionami, rkawy jej
prostej, musztardowotej piamy zamieniay si w rozmazane kleksy.
Nagle rozleg si alarm i drzwi po drugiej stronie pomieszczenia rozwary
si na ocie.
Dwik alarmu by rwnie przenikliwy jak Biay Szum, a sen Jedynie
wzmocni i znieksztaci jego pisk. Kto popchn mnie w stron drzwi, kiedy
pozostae dziewczynki rzuciy si do wyjcia. Zdaway si nie dba o to, e
wntrze spowite byo duszcym dymem pochodzcym z niewiadomego rda.
Wok panowa prawdziwy chaos. Zamiast ustawi si w szeregu, dzieci
w zielonych, granatowych i tych uniformach wysypay si z pomieszczenia
na wyoony biaymi kafelkami korytarz. Owietlenie awaryjne byo wczone,
a zawieszone na cianie alarmy przeciwpoarowe emitoway czerwone i te
wiato. Zostaam wepchnita w stoczon cib cia. Wszyscy kierowali si w
stron rda dymu.
Oczy zaszy mi zami. Brakowao mi tchu. Wystarczyo jedno spojrzenie
przez rami, bym zrozumiaa, e kilkoro starszych dzieciakw, zarwno
chopcy, jak i dziewczyny, wynosi ze swoich pokoi niebieskie szafki i
barykaduje nimi podwjne metalowe drzwi po drugiej stronie korytarza.
To nie bya ewakuacja. To bya ucieczka. Kiedy drugimi drzwiami
wydostalimy si na zatoczon klatk schodow, zrobio mi si ciemno przed
oczami. Tu dym by najgstszy, jednak jego rdem nie byy migoczce
pomienie, tylko dwa niewielkie czarne kanistry - takie same jak te, ktre

onierze SSP nosili przy paskach, czekajc na sposobno, aby rzuci je w tum
nieposusznych dzieciakw.
A wic to robota SSP? Wydawao mi si to niemoliwe. Bardziej
prawdopodobne byo to, e jakie dzieciaki zwiny kanistry, co uruchomio
alarmy i otworzyo drzwi. Pewnie na tym wanie polegaa obozowa procedura
ewakuacyjna.
Bylimy uwizieni na schodach, zbici w roztrzsion mas nerww i
podniecenia. Prbowaam skupi si na tym, by ostronie stpa po stopniach,
jednak trudno byo nie zauway, jak inne dzieci reagoway na mrok i migajce
wiata. Niektre z nich wpady w histeri, inne wyglday, jakby za chwil
miay zemdle, a jeszcze inne si miay. miay si, jak gdyby bya to tylko
gra.
Nie wiem, jakim cudem pord masy rk i gw udao mi si dojrze inn
ma Azjatk. Staa na palcach, wcinita w kt po lewej stronie znajdujcego
si poniej ppitra. Jej zielony uniform by ledwo widoczny, jednak jej wosy
lniy czerni pod migajcymi wiatami. Wycigaa ramiona ponad gow moe do mnie?
Kiedy nawizaam z ni kontakt wzrokowy, jej twarz si rozjania, jakby
dziewczynka mnie poznaa, a jej usta uoyy si w imi Zu. Prbowaam zapa
j za rk, jednak stoczeni wok ludzie potrcali mnie i spychali po schodach.
Kiedy udao mi si w kocu odwrci, ju jej nie byo.
Nie widziaam ani jednego onierza SSP, ani nikogo z wadz obozu,
dopki nie znalelimy si na samym dole klatki schodowej. Dzieci
przeskakiway, a waciwie przechodziy po trzech lecych ciaach. Ich twarze
byy spuchnite - przypominay posiniaczone maski. Leay w kauy krwi.
Kto, pewnie jeden z Niebieskich, wyrwa drzwi z zawiasw, tak e
wypady na zewntrz. Teren obozu przypomina pokryte niegiem pustkowie.
Ziemia emanowaa nienaturaln powiat pod bezksiycowym niebem czciowo dlatego, e by to sen, a czciowo ze wzgldu na reflektory, ktre
wczono, kiedy dwik alarmu z piszczenia zmieni si w ostrzegawcz syren.
Kiedy w kocu wydostalimy si z budynku, biegiem rzucilimy si przed
siebie.
Tonlimy w niegu po kolana, a wikszo dzieci miaa na sobie jedynie
cieniutkie uniformy - niektre nie woyy nawet butw. Drobinki niegu
wypeniay gbokie, krzyujce si lady stp. Zwolniam i zaczam si
przyglda patkom, ktre ani nie opaday, ani si nie unosiy - zawisy w
powietrzu niczym wstrzymany oddech. Obozowe reflektory sprawiay, e
przypominay tysice wietlikw.
Nagle czar prys, przerwany pierwszym strzaem.
Po chwili zamiast patkw niegu spad na nas deszcz kul.
Z garde kilkuset uciekinierw wyrwa si zachrypnity, przenikliwy
krzyk. Kilka, kilkanacioro, kilkadziesicioro... Trudno byo zliczy dzieci,
ktre rzuciy si naprzd, krzyczc i wyjc z blu. Koszmarna czerwie zacza

barwi nieg jak rozlany atrament, rozprzestrzeniajc si i poerajc jego biel.


Uniosam do i dotknam swojego wilgotnego policzka, a kiedy j od niego
odjam, zrozumiaam w kocu, e przebiegam wanie przez fontann krwi.
Byam ni pokryta od stp do gw - krew innych dzieci spywaa po moich
policzkach i skapywaa mi z brody.
Bieglimy coraz szybciej, kierujc si w tylny prawy rg siatkowego
ogrodzenia otaczajcego dawny budynek szkoy. Obrciam si i spojrzaam na
ceglany gmach, na kilkadziesit ciemnych postaci siedzcych na jego szarym
dachu oraz kilkadziesit innych wysypujcych si przez drzwi i okna
pierwszego pitra. Kiedy znw si odwrciam, przestrze przede mn pokryta
bya rnokolorowymi stosami cia - tymi, Niebieskimi i Zielonymi. Wok
wida byo te czerwie. Mnstwo czerwieni. Ciaa tworzyy barykady, przez
ktre musielimy przeskakiwa.
Potknam si i w ostatniej chwili zapaam rwnowag. Co, a raczej kto
chwyci mnie za kostk. Leca na brzuchu Zielona czogaa si w moj stron.
Miaa otwarte oczy, a jej usta apczywie chwytay oddech. Pom mi,
szlochaa, a wok jej warg tworzyy si bbelki krwi. Pom mi.
Ja jednak wstaam i rzuciam si biegiem na drugi kraniec obozu, gdzie
znajdowaa si brama.
Teraz, kiedy byam ju kilkaset metrw od niej, widziaam j coraz
wyraniej. Nie widziaam natomiast, co zatrzymao reszt dzieciakw i dlaczego
nie szturmujemy bramy, eby wydosta si na wolno. Nagle uwiadomiam
sobie, e w niegu za moimi plecami ley trzy razy wicej dzieci ni biegnie
przede mn.
Pozostaa grupka para do przodu, krzyczc i wycigajc przed siebie
rce. Dziki niskiemu wzrostowi bez trudu przelizgnam si pomidzy nimi i
rzuciam w stron ogrodzenia, gdzie trzech starszych chopcw w niebieskich
uniformach prbowao powstrzyma tum dzieci przed szturmowaniem bramy i
jednoosobowej budki wartownika, w ktrej obecnie znajdoway si trzy osoby nieprzytomny onierz SSP, Liam i Pulpet.
Kiedy ich zobaczyam, byam tak zaskoczona, e ledwo zauwayam
smug zieleni - maego chopca, ktry bieg w stron ogrodzenia. Omin
stojcych na swojej drodze nastolatkw i rzuci si na jaskrawote prty, ktre
przytrzymyway bram.
Kiedy tylko ich dotkn, wosy stany mu dba, a pod jego palcami
zobaczyam bysk ognia. Zamiast puci metalowy prt, chopiec zdawa si
zaciska donie. Na chwil zastyg w bezruchu, po czym przez jego ciao
przepyny tysice woltw, tak e wypry si w konwulsyjnym ataku.
O Boe.
Brama wci bya pod napiciem. Liam i Pulpet prbowali j wyczy.
Poczuam, jak krzyk winie mi w gardle, kiedy chopiec run na ziemi
i w kocu znieruchomia. Liam krzykn z budki co, czego nie dosyszaam

wrd ryku zgromadzonych wok dzieci. Widok martwego chopca


natychmiast zburzy nasz chwilowy spokj.
Byam pewna, e onierze SSP s coraz bliej, poniewa kiedy zaczli
strzela, wszyscy stalimy si dla nich atwymi celami. Dzieci paday jedno za
drugim, odsaniajc kolejn wie warstw ruchomych celw - ciaa pokryway
ju ca ziemi, tak e nie wida byo spod nich niegu.
Dzieciaki rozbiegy si we wszystkie strony - niektre z powrotem do
budynku szkoy, inne puciy si pdem wzdu ogrodzenia, szukajc nowej
drogi ucieczki. Wok rozlego si szczekanie psw i warczenie silnikw. Te
dwa dwiki poczone ze sob brzmiay jak monstrum, ktre sforsowao
piekielne bramy. Odwrciam si, eby spojrze na hord zwierzt i pojazdw
niegowych pdzcych w naszym kierunku, kiedy nagle co twardego wbio si
we mnie z tak si, e upadam w gsty nieg.
Trafili mnie, pomylaam zaskoczona.
Co si tu jednak nie zgadzao. Kto uderzy mnie okciem w gow.
Niebieska nawet mnie nie zauwaya, kiedy odwrcia si i pucia biegiem z
powrotem w stron obozu. Przeturlaam si na plecy w momencie, gdy uniosa
donie w wyranym gecie kapitulacji, a i tak... I tak j zastrzelili. Jkna z blu
i runa na ziemi.
Nie bya jedyn osob, ktra nie zauwaya mnie w niegu - nikt mnie nie
widzia. Czuam napicie w piekcych od mrozu ramionach, kiedy prbowaam
odepchn si od ziemi i uwolni z lodowatego ucisku niegu, ale gdy tylko mi
si to udawao, kolejne stopy przebiegay po moich ramionach i plecach. Nie
mogam zapa powietrza - krzyczaam, ale nikt mnie nie sysza.
Ogarny mnie gniew i frustracja. Biegnce w popochu dzieci wbijay
mnie coraz gbiej w nieg, a ja zastanawiaam si, czy mona w ten sposb
uton. Czy mona udusi si w lodowatym mroku? Moe lepiej by byo
umrze w ten sposb?
Kto chwyci mnie w talii i podnis, a kiedy apczywie zaczerpnam
tchu, moje puca wypeniy si lodowatym powietrzem.
Brama bya ju otwarta, a dzieci, ktre zachoway wystarczajcy spokj,
by przetrwa - te, ktre miay tyle szczcia, e nie trafia ich adna kula rzuciy si przez jej wrota i zanurkoway w gstwin drzew. Nie mogo ich by
wicej ni dwadziecioro - z setek dzieci, ktre wypeniay korytarze dawnego
budynku szkoy, pozostao dwadziecioro.
Byo mi ciepo, niewiarygodnie ciepo. Trzymajce mnie donie zacisny
si. Uniosam wzrok i spojrzaam w jasne oczy Liama.
Trzymaj si, dobrze?
Zu obudzia si z westchnieniem, jakby wydostaa si ze swojego
koszmaru, eby zaczerpn tchu.
Wypadam z jej snu i wrciam do lodowatego pokoju hotelowego.
Chocia w gowie miaam zamt, odwrciam si do Zu, a moje oczy
przyzwyczaiy si do mroku, tak e dostrzegam zarys jej sylwetki.

Kiedy wycignam rk w jej stron, czyja do ju tam bya. Liam


potrzsa gow, prbujc wyswobodzi si z mocnego ucisku snu.
- Zu - wyszepta. - Hej, Zu...
Zamaram.
- Hej - Liam pociesza j agodnie - wszystko w porzdku. To tylko zy
sen.
cisno mnie w odku, kiedy zdaam sobie spraw, e ona pacze.
Usyszaam ciche skrobnicie o drewno, jakby Liam wzi co ze stolika
nocnego.
- Zapisz to - powiedzia. - Do niczego si nie zmuszaj.
To musia by blok listowy. Zacisnam powieki, czekajc, a wczy
tandetn lampk nocn, ale trzyma si swojej zasady - adnych wiate poza
azienk.
- Za co przepraszasz? - wyszepta. - Sen dodaje urody tylko Pulpetowi.
Zu zamiaa si niepewnie, ale czuam, e jej ciao nadal jest napite.
- Czy to by... ten sam sen, co wczeniej? - ko ugio si lekko pod
ciarem siadajcego na nim Liama. - Troch inny? - zapyta po chwili. - Tak?
Tym razem milczenie trwao nieco duej. Nie byam pewna, czy Zu dalej
zapisuje swj sen na papierze, po chwili jednak Liam odchrzkn.
- Nigdy tego nie zapomn. Martwiem si, e dotkna bramy, jeszcze
zanim Pulpet doszed do tego, Jak j wyczy - powiedzia, Po czym ledwo
dosyszalnym szeptem doda: - Tak mi przykro.
Poczucie winy i smutek, ktre przebijay z jego sw, byy niczym cios.
Przesunam si na ku, przycigana przez jego bl, gotowa zapewni go, e
w tym, co wydarzyo si tego dnia w pokrytym niegiem obozie, nie byo jego
winy. Przeraajce byo to, jak dobrze go w tej chwili rozumiaam.
Ale nie mogam go pocieszy. To bya ich intymna rozmowa, Podobnie
jak intymny by Jej sen. Dlaczego zawsze pchaam si tam, gdzie nie byo dla
mnie miejsca?
- Nie tylko Pulpet myli, e to zbyt niebezpieczne, ale wydaje mi si, e
Ruby jest do silna, by poradzi sobie sama, jeli postanowi si od nas
odczy. Dlaczego pytasz?
Znw usyszaam drapanie dugopisu o papier.
- Pulpet chce tylko, ebymy byli bezpieczni - Liam nadal szepta. - To
sprawia, e czasem zapomina o dobru innych Patrzy na to wszystko z innej
perspektywy. Od ucieczki miny zaledwie dwa tygodnie. Musisz mu da wicej
czasu.
Mwi to wszystko z tak pewnoci, e mu uwierzyam.
- O rany! - Niemal syszaam, jak przeczesuje wosy. - Nie wolno ci si
wstydzi tego, co potrafisz. Syszysz? Gdyby ci tam z nami nie byo,
zginlibymy.
W pokoju znw zapada spokojna cisza, nie liczc wiszczcego
chrapania Pulpeta.

- Lepiej si czujesz? - zapyta. - Przynie ci co z Betty? Musiaa


zaprzeczy, poniewa poczuam, jak Liam wstaje
- Bd tu obok. Obud mnie, jeli zmienisz zdanie, dobrze?
Nie syszaam, eby powiedzia dobranoc, zauwayam natomiast, ze
zamiast si pooy, siad na pododze, opar si plecami o ko i wbi
spojrzenie w drzwi, jakby ba si tego, co mogo si przez nie dosta do rodka.
Kilka godzin pniej, kiedy na szaroniebieskim porannym niebie wci
wida byo ksiyc, delikatnie wyjam moj sukienk z palcw Zu i
wylizgnam si z ka. Czerwona powiata budzika na stoliku nocnym
sprawia, e godzina, ktr pokazywa, wyrya mi si w pamici - 5:03.
Czas rusza w drog.
Zgodnie z prob Liama adne z nas nie rozpakowao plecakw, ale
musiaam zabra szczoteczk i past do zbw, ktre zostawiam w azience
obok kosmetykw Pulpeta. Lea tam jeszcze Jeden zestaw hotelowych
przyborw toaletowych tu przy najbrzydszym ekspresie do kawy, Jaki
kiedykolwiek widziaam. Woyam je do plecaka razem z maym rczniczkiem
do rk.
Na zewntrz panowaa temperatura zaledwie kilka stopni wysza ni w
pokoju. Typowa schizofreniczna wiosenna pogoda w Wirginii. Poprzedniej nocy
musiao pada. Lekka biaa mga, bdca pozostaoci cichej ulewy, przeplataa
si pomidzy gaziami drzew i spowijaa samochody. Minivan, ktry
poprzedniego wieczoru sta na samym kocu parkingu, teraz zaparkowany by
przed drzwiami naszego pokoju. Gdybym nie przesza tu obok Czarnej Betty,
przejedajc doni po jej poobijanym boku, pewnie wcale nie zauwayabym
Liama.
Klcza przy przesuwanych drzwiach i kluczykami powoli koczy
zdrapywa napis PRALNIA u BETTY JEAN. U jego stp leaa tablica
rejestracyjna z Ohio, ktra jeszcze niedawno przykrcona bya do karoserii
samochodu. Zatrzymaam si kilka metrw od niego.
Mia sice pod oczami. By pogrony w rozmylaniach, a jego usta byy
ponuro zacinite. Ta mina wcale do niego nie pasowaa. Z mokrymi wosami
zaczesanymi do tyu i wieo ogolony mgby wyglda dwa lub nawet trzy lata
modziej, gdyby nie jego oczy.
Moje buty zaszuray na wirze, przycigajc jego uwag. Unis si
lekko.
- Co si stao?
- Sucham?
- Wczenie wstaa - wyjani. - eby obudzi Pulpeta, zazwyczaj musz
go zacign pod prysznic i odkrci lodowat wod.
Wzruszyam ramionami.
- Chyba nie przestawiam si jeszcze po Thurmond.

Powoli wsta i wytar donie o dinsy. Spojrza na mnie tak, jakby chcia
co powiedzie, ale zamiast tego tylko lekko si umiechn. Wrzuci tablice
rejestracyjne z Ohio na tylne siedzenie i zastpi je tablicami z Wirginii
Zachodniej. Nie zdyam go zapyta, skd je wytrzasn.
Upuciam plecak na ziemi i oparam si o drzwi Betty. Liam znikn za
tyln czci samochodu, a po kilku minutach wyoni si zza pojazdu,
trzymajc kanister i zniszczony czarny w. Z zamknitymi oczami i uchem
przycinitym do zimnej szyby chonam sodkie dwiki radiowej reklamy
lokalnego supermarketu. Po chwili znw odezwa si gos spikerki, ktra podaa
ponure wieci z Wall Street, a waciwie tego, co z niej zostao.
Z trudem otworzyam oczy i spojrzaam w miejsce, w ktrym jeszcze
przed chwil sta chopak.
- Liam?
- Tutaj! - odpar natychmiast.
Rzuciam okiem na rzd seledynowych drzwi motelu, a nastpnie
obeszam vana od tyu i po chwili znalazam si kilka metrw za Liamem.
Wspiam si na palce i przechyliam na prawo, eby lepiej zobaczy, co robi
przy srebrnej terenwce zaparkowanej tu obok Betty.
Pracowa w milczeniu, skupiony na wykonywanym zadaniu. Jeden koniec
wa wepchnity by do baku terenwki. Liam oplt sobie nadmiar wa wok
ramienia, a drugi koniec umieci w czerwonym kanistrze.
- Co robisz? - Nie prbowaam nawet ukry zaskoczenia. Jego do
przesuwaa si po caej dugoci wa, jak gdyby pociga go w nasz stron.
Wygldao to tak, jakby wybiera lin lub kogo do siebie przywoywa. Z
drugiego koca wa zaczy spywa kropelki pynu o gryzcym zapachu.
Zrozumiaam, e spuszcza paliwo. Syszaam, e ludzie posuwali si do
tego, kiedy brakowao benzyny, ale nigdy nie widziaam, by kto naprawd to
robi. Pyn spywa do kanistra rwnym strumieniem, a powietrze wok
nasycio si gryzc woni.
- Deficyt benzyny - wyjani, bez odrobiny skruchy wzruszajc
ramionami. - Sytuacja jest cika, a my od wczoraj jedziemy waciwie na
oparach.
- Jeste Niebieski, prawda? - zapytaam, wskazujc gow do, ktr
pompowa benzyn do czerwonego kanistra. - Nie mgby po prostu sprawi,
by Betty pojechaa bez paliwa?
- Owszem, ale... nie na dugo - rzuci Liam niemiao. Kiedy zacisn
wargi, zrobiy si nienaturalnie biae i dostrzegam ma blizn w prawym
kciku jego ust.
Nagle zdaam sobie spraw, e si na niego gapi. Ukucnam przy nim bardziej po to, eby ukry zakopotanie, ni eby pomc. Co ciekawe, kradzie
paliwa wcale nie bya taka trudna.
- Chyba zazdroszcz ci tego, e w ogle potrafisz uywa swoich
umiejtnoci.

Przyszo mi do gowy, e moe przez cay ten czas si myliam. To, jak
funkcjonowalimy w Thurmond... Wadze obozu zadbay o to, by dzieci bay
si, e kto przyapie je na tym, jak uywaj swoich mocy. Od pocztku dano
nam do zrozumienia, e to, kim jestemy, i to, co potrafimy, jest niebezpieczne i
nienaturalne. Bdw i przypadkw nie traktowano ulgowo, a kary nie dao si
unikn. Upewniono si, e nie bdziemy niczego prbowa ani bada granic,
sprawdzajc, jak daleko moemy si posun.
Skoro Liam z tak atwoci panowa nad swoimi umiejtnociami,
pewnie oznaczao to, e wiczy je od lat, gwnie poza murami obozu. Nigdy
nie przyszo mi do gowy, e inne dzieci ukrywajce si w domach - e
pozostae dzieciaki, ktre na oczy nie widziay wntrza Baraku i nie
dowiadczyy ponurej pustki, jak byo ycie w obozie - mogy si nauczy
niezwykych rzeczy. One si siebie nie bay. Nie czuy si przygniecione
ciarem tego, czego nie widziay.
Ogarno mnie przedziwne wraenie, e straciam co, czego tak
naprawd nigdy nie miaam - e nie byam tym, kim dawniej, a co wicej, nie
byam tym, kim miaam by. Poczuam dziwn pustk.
- Dla nas, Niebieskich, to wszystko jest do proste - wyjani Liam. Patrzysz na co, koncentrujesz si na tym, wyobraajc sobie, e obiekt
przemieszcza si z punktu A do punktu B, i to si po prostu... dzieje.
Podejrzewam, e wielu Niebieskich w Thurrnond domylio si, w jaki sposb
korzysta ze swoich umiejtnoci. Postanowili po prostu tego nie robi. Moe
miao to co wsplnego z tym dwikiem.
- Zapewne tak. - Miaam zbyt mao kontaktu z Niebieskimi, by co na ten
temat wiedzie.
Kiedy strumie benzyny zamieni si w pojedyncze kropelki, Liam
kilkakrotnie poruszy wem, tam i z powrotem. Wstaam, obrzuciam
spojrzeniem parking oraz drzwi pokoi w poszukiwaniu ladw ycia i kucnam
obok Liama dopiero wtedy, gdy miaam pewno, e jestemy sami.
- Sam si tego nauczye? - zapytaam, prbujc znale potwierdzenie
dla swojej teorii.
Spojrza na mnie.
- Tak. Do pno trafiem do obozu. Strasznie si nudziem, wic
miaem mnstwo czasu, eby to wszystko jako ogarn.
Oczywicie nastpne pytanie, jakie cisno mi si na usta, brzmiao:
ukrywae si?, ale nie mogam go zada z obawy, e po jakim czasie on
zacznie wypytywa mnie o moj przeszo i o to, w jaki sposb mnie zapano.
Musiaam to przerwa. Donie dray mi tak, jakby wanie oznajmi mi,
e zaraz mnie udusi. Wszystko, co do tej pory robi, wiadczyo o tym, e jest
dobry i miy. Czy nie dawa mi do zrozumienia, e jeli tylko mu na to pozwol,
bdzie moim przyjacielem?
Nie pamitaam nawet, kiedy ostatni raz chciaam si z kim zaprzyjani
- byo to tak dawno, i nie wiedziaam nawet, czy jeszcze to potrafi. W

pierwszej klasie byo to niezwykle proste... Nauczycielka kazaa nam napisa na


kartce nazw naszego ulubionego zwierztka, a nastpnie znale koleg lub
koleank z klasy z takim samym ulubiecem. Najwyraniej zawieranie
przyjani byo wanie takie proste - wystarczyo odnale kogo, kto take lubi
sonie.
- Lubi t piosenk - wyrwao mi si. agodny gos Jima Morrisona tak
cicho sczy si z gonikw Betty, e ledwo go syszelimy.
- Tak? The Doors? - Twarz Liama pojaniaa. - Come on baby, light my
fire - zapiewa niskim gosem, prbujc dopasowa si do Morrisona.
Zamiaam si.
- Lubi, kiedy to on j piewa.
Liam chwyci si za serce, jakbym gboko go zrania, ale szybko si
pozbiera. Prezenter radiowy zapowiedzia kolejny utwr, a Liam wyglda,
jakby wanie wygra na loterii.
- To rozumiem!
- The Allman Brothers? - cignam brwi. Ciekawe, mogabym si
zaoy, e jest fanem Led Zeppelin.
- To muzyka mojej duszy - powiedzia, poruszajc gow w rytm utworu.
- Czy ty w ogle wsuchiwae si w jej sowa? - zapytaam, czujc, jak
schodzi ze mnie napicie. Mj gos stawa si coraz pewniejszy. - Czy twj tato
w karty grywa i czy dosta kulk w eb? Czy urodzie si na tylnym siedzeniu
autobusu?
- Zaraz, zaraz - odpar i sign rk, eby odgarn mi wosy z twarzy. Powiedziaem, e to muzyka mojej duszy, a nie ycia. eby byo jasne: mj
ojczym jest mechanikiem w Karolinie Pnocnej i z tego, co wiem, nadal yje i
ma si wietnie. Ale rzeczywicie urodziem si na tylnym siedzeniu autobusu.
- artujesz! - Nie wiedziaam, czy mwi powanie.
- Nie. Opisali to w gazetach i tak dalej. Przez pierwsze trzy lata byem
Cudownym Dzieckiem z Autobusu, a teraz...
- ... prbujesz jako y na tym ez padole - dokoczyam sowami
piosenki.
Zamia si, a czubki jego uszu znw lekko poczerwieniay.
Piosenka nadal leciaa, wypeniajc powietrze szybkim rytmem i
brzdkaniem gitar. Wszystko do siebie pasowao. Nie bya to waciwie ani
muzyka country, ani rock and roll, ale ciepa, szybka piosenka rodem z
poudniowej czci USA.
Podobaa mi si nawet bardziej, kiedy Liam podczy si i sam zacz j
piewa.
Gdy strumie paliwa przesta kapa, chopak ostronie wycign w z
baku i zakrci korek wlewu paliwa. Zanim si podnis, trci mnie w rami.
- Skd ty waciwie wytrzasna t kieck?
Parsknam i chwyciam materia palcami.
- To prezent od Zu.

- Wygldasz, jakby miaa ochot j spali.


- Nie mog obieca, e za jaki czas sukienka nie ulegnie
nieszczliwemu wypadkowi - odparam powanie. Kiedy znw si zamia,
poczuam si tak, jakby urosy mi skrzyda.
- Tak czy siak mio, e j zaoya - powiedzia Liam. - Tylko uwaaj. Zu
od tak dawna tsknia za koleank, e niedugo moe z ciebie zrobi wasn
lalk Barbie.
- Ach, te dzisiejsze dzieciaki - rzuciam. - Myl, e cay wiat maj u
stp.
Umiechn si szeroko.
- Tak, te dzisiejsze dzieciaki...
Poruszalimy si od samochodu do samochodu. Liam nie prosi mnie o
pomoc, a ja nie zadawaam mu ju wicej pyta. Godzinami moglibymy trwa
w tej przyjaznej ciszy i wcale by mi si to nie znudzio.

13
Pulpet i Zu nie byli specjalnie szczliwi, kiedy o 5:30 obudzilimy ich i
kazalimy im pocieli ko, podczas gdy sami sprztalimy azienk i
wymienialimy zuyte rczniki. Nie robilimy tego ze wzgldu na pedanteri po prostu lepiej byo, by pracownicy motelu nie dowiedzieli si, e gocili w
nocy kilku dzikich lokatorw.
Pulpet ruszy w stron minivana, a kiedy jego wzrok pad na mnie,
gwatownie si zatrzyma. Na twarzy wypisane mia pytanie: co ty tu cigle
robisz?.
Wzruszyam ramionami. Zostaj.
Potrzsn gow i uraczy mnie jednym z tych swoich westchni.
Wszyscy usadowilimy si na miejscach - Zu i Pulpet zajli rodkowe
fotele. Obserwowalimy, jak Liam zamyka drzwi pokoju. W rce trzyma
kubeczek obrzydliwej hotelowej kawy.
No tak, pomylaam, ktem oka spogldajc na Zu, ktra skulia si na
siedzeniu, podkadajc sobie rce pod gow. Nie pospa sobie.
Zanim ruszylimy, Liam jak zwykle sprawdzi ustawienie lusterek i
zagwka, a nastpnie zapi pasy i woy kluczyk do stacyjki. Postanowi
jednak nie odpowiada na miliony pyta, ktrymi zarzuca go Pulpet chccy si
dowiedzie, dokd jedziemy. Poczeka, a chopak zacznie chrapa, po czym
zawoa do mnie:
- Umiesz czyta map!?
Zrobiam si purpurowa ze wstydu.
- Nie, przykro mi. - Byo to przecie co, czego czowiek prdzej czy
pniej uczy si od swojego ojca.
- To nic. - Liam poklepa pusty fotel pasaera. - Potem ci tego naucz,
ale na razie potrzebny mi kto, kto bdzie patrzy na znaki. Chod tu do mnie na
fotel pilota.
Wskazaam kciukiem na Pulpeta. Liam tylko potrzsn gow.
- Chyba artujesz. Wczoraj by przekonany, e skrzynka pocztowa to
klown.
Z westchnieniem odpiam pas. Kiedy przeszam ponad wycignitymi
nogami Pulpeta i znalazam si z przodu, obrciam si i spojrzaam na jego za
mae okulary.
- Czy on naprawd tak le widzi?
- Naprawd - odpar Liam. - Kiedy ucieklimy z Caledonii, wamalimy
si do jednego z domw. W rodku nocy obudzi mnie straszliwy kwik, jakby
kto zarzyna wini. Zapaem kij bejsbolowy i ruszyem w stron, skd
dobiega ten przeraajcy dwik. W razie potrzeby chciaem oguszy kijem
napastnika, tak abymy mieli do czasu na ucieczk. Po chwili na dnie pustego
basenu zobaczyem Pulpeta.

- No nie!
- Tak. Naszemu kochanemu Sokolemu Oku zachciao si siusiu i nie
zauway ziejcej w ziemi dziury. Skrci kostk i nie mg si stamtd
wydosta.
Prbowaam powstrzyma si od miechu, ale byo to prawie niemoliwe.
Zbyt barwnie wyobraziam sobie t scen.
Liam wczy radio i pozwoli, bym to ja wybraa stacj. Wydawa si
usatysfakcjonowany, kiedy zdecydowaam si na t, gdzie puszczano piosenk
zespou The Who.
Opuciam szyb i wychyliam si przez okno, opierajc brod na
doniach. Powietrze poranka byo ciepe, ogrzane pierwszymi promieniami
soca. Kiedy spojrzaam ponad czubki drzew, moim oczom ukaza si bkit
nieba.
Za plecami usyszelimy cichy gosik, delikatne westchnienie. Oboje
odwrcilimy si, by spojrze na pic Zu.
- Obudzilimy ci wczoraj? - zapyta.
- Syszaam fragment waszej rozmowy - odparam. - Czy ona czsto
miewa koszmary?
- Odkd poznaem j kilka tygodni temu, zdarza si jej to co drug noc.
Czasem ni o obozie i musz j uspokaja, ale nigdy nie wiem, co powiedzie o
jej rodzinie. Przyrzekam, jeli kiedykolwiek spotkam jej rodzicw...
Urwa, jednak gniew, ktry przebija przez jego sowa, zelektryzowa
powietrze.
- Co oni jej zrobili?
- Oddali j, poniewa si jej bali. Jeeli chodzi o mnie i o Pulpeta, to nasi
rodzice starali si nas ukry, dlatego tak pno trafilimy do obozu. Rodzice Zu
odesali j do obozu, kiedy na rodku autostrady spowodowaa spicie w
samochodzie ojca.
- O Boe.
- Skorzystali z moliwoci dobrowolnego oddania dziecka do obozu.
Trafia tam jako jedna z pierwszych. - Liam opar okie na bocznym panelu
biegncym wzdu drzwi i podpar twarz doni. Bejsbolwka skrywaa jego
oczy. - Zapomniaem, e ciebie to omino.
Czekaam, a mi to wyjani.
- To zdarzyo si w czasie, kiedy wikszo naszych rwienikw
znajdowaa si ju w obozach albo w kryjwkach. Rzd wyda oficjalne
owiadczenie, e rodzice, ktrzy czuj si zagroeni lub nie radz sobie z opiek
nad swoimi dziemi, w uzgodnionym dniu powinni je wysa do szkoy. Ogosi,
e onierze SSP zabior je do obozw, gdzie nastpnie zostan poddane
rehabilitacji. Caa akcja bya trzymana w wielkiej tajemnicy, eby nie
zdenerwowa dzieci lub nie wzbudzi ich buntu.
Potaram czoo, prbujc odegna obrazy, ktre rodziy si w mojej
gowie.

- Czy ona ci o tym powiedziaa?


- Powiedziaa? - Wci wpatrywa si w drog, ale jego donie
zacisny si na kierownicy. - Nie. Opisaa fragmenty tego zdarzenia. Nie
wymwia ani jednego sowa od...
- Od czasu ucieczki? - dokoczyam. Mimo zdobytych wanie informacji
poczuam ulg. - A wic chodzi tu o jej wybr, a nie o co, co jej zrobili.
- Mylisz si. To nie jej wybr. To wycznie ich wina - odpar Liam. - To
musi by straszliwie frustrujce: mie co do powiedzenia, ale nie wiedzie, jak
to ubra w sowa. Przey co strasznego, ale nie mc tego z siebie wyrzuci,
zanim rana zacznie si jtrzy. Owszem, masz racj. Ona moe mwi i
prawdopodobnie ktrego dnia si odezwie. Po tym wszystkim, co przeze mnie
przesza, po tym, co si stao... Po prostu nie mam takiej pewnoci...
To uczucie rzeczywicie byo straszliwie frustrujce i ustpowao jedynie
zupenej bezsilnoci, ktra towarzyszya zamkniciu w obozie, oraz wraeniu,
e nie moe si o niczym decydowa. Po tym, co stao si z Sam, nie
wypowiedziaam sowa prawie przez cay rok. Po prostu nie potrafiam wyrazi
blu, ktry odczuwaam.
Radio zgubio czstotliwo i zaczo przeskakiwa na inne pasma,
zatrzymujc si przez chwil na stacji do nauki jzyka hiszpaskiego i na
programie z muzyk powan, a w kocu samochd wypeni si surowym,
nosowym gosem spikera odczytujcego wiadomoci.
... wstpne doniesienia mwi o czterech niezalenych eksplozjach, ktre
tego ranka nastpiy w tunelach nowojorskiego metra...
Liam natychmiast zmieni stacj, ale ja do niej wrciam.
... chocia wadze miasta nie potwierdziy jeszcze tych doniesie, eksperci
mwi, e wybuchy nie miay charakteru nuklearnego ani biologicznego i
skupiy si w samym centrum Manhattanu, gdzie po ostatnim zamachu na swoje
ycie ukrywa si podobno prezydent Gray.
- Liga, Zachodnie Wybrzee czy jaka podpucha? - dobieg nas zaspany
gos Pulpeta.
Wedug naszych rde prezydent Gray oraz jego wsppracownicy
podejrzewaj, e zamach jest dzieem Koalicji Federalnej.
- Koalicji Federalnej? - powtrzyam.
- Zachodnie Wybrzee - odparli chopcy jednoczenie, a Pulpet wyjani: Maj siedzib w Los Angeles. To ga rzdu, ktra przetrwaa bombardowanie
Waszyngtonu i ktrej nie podobao si to, e Gray zignorowa ustalony limit
dwch kadencji. To gwnie same gadajce gowy, poniewa wojsko
opowiedziao si oczywicie po stronie Graya.
- Dlaczego Gray przebywa w Nowym Jorku, a nie w Waszyngtonie?
- Trwa odbudowa Kapitolu i Biaego Domu, ale idzie ona do mozolnie,
poniewa rzd nie spaci jeszcze swoich dugw - odpar Liam. - Gray
rozlokowa czonkw rzdu pomidzy Wirgini a Nowym Jorkiem dla ich

bezpieczestwa. Chcia mie pewno, e ani uciekinierzy Psi, ani Liga nie
wpadn na pomys, jak zaatwi ich wszystkich za jednym zamachem.
- A wic Koalicja Federalna... opowiada si przeciwko obozom i
programowi rehabilitacji?
Pulpet westchn lekko.
- Musz ci rozczarowa, ale sama wkrtce si przekonasz, e nikt nie
traktuje nas priorytetowo. Wszyscy skupiaj si raczej na tym, e nasz kraj
kompletnie splajtowa.
- Kogo wic wspieramy? - dopytywaam.
- Siebie - odezwa si Liam po chwili. - I nikogo wicej.
W stanie Wirginia - a przynajmniej w jej zachodniej czci - ostay si
najwyraniej tylko dwie sieci restauracyjne: Cracker Barrel oraz Waffle House,
a jedn z nich otwierano dopiero o dziewitej rano.
- Cae szczcie - rzuci Liam powanym gosem, parkujc nieopodal
budynku Waffle House. - W przeciwnym wypadku nie wiem, jak udaoby nam
si zdecydowa, ktry z tych dwch ekskluzywnych lokali wybra.
Powiedzia, e zamwi wszystko to, co zmieci si w kwocie dwudziestu
dolarw, jednak odmwi, gdy zaproponowaam, e z nim pjd.
Kiedy wysiada z samochodu, Zu podniosa niewielki notes i zamachaa
nim, by zwrci na siebie jego uwag.
- Ju?
Skina gow.
- Popro Pulpeta, eby sprawdzi. No ju, nie rb takiej miny. On i tak jest
lepszy z matmy ni ja.
- Co prawda, to prawda - powiedzia Pulpet, nie podnoszc nawet oczu
znad ksiki.
Zu przewrcia stron w notesie i nagryzmolia co na czystej kartce.
Kiedy pokazaa j Liamowi, umiechn si szeroko.
- Ho, ho... Dzielenie liczb wielocyfrowych? Chyba si troch
pospieszya, maa. Nie opanowaa jeszcze mnoenia liczb dwucyfrowych.
Patrzyam, jak Liam wyskakuje z minivana, i ogarna mnie irytacja. To
wszystko byoby duo atwiejsze, gdyby jako jedyny z nas nie wyglda na
ponad dwadziecia lat. Przynajmniej ja czuabym si lepiej, wiedzc, e jedno z
nas mogoby z nim pj i w razie czego go wesprze. Musia poczu na sobie
mj palcy wzrok, poniewa przystan i odwrci si, eby mi pomacha, a
nastpnie znikn za rogiem.
- Naprawd powinna przesta go do tego zachca - Pulpet zwrci si
do Zu. Odwrciam si i obserwowaam, jak drug kocwk owka dotyka
rzdw cyfr w notesie. - W kocu bdzie musia przejrze na oczy.
Zu skrzywia si, jakby wzia do ust cytrynow landrynk. Szturchna
go w rami.

- Przykro mi - powiedzia, ale wida byo, e to nieprawda. - Uczenie ci


tego wszystkiego to marnowanie czasu i energii, poniewa nigdy nie bdziesz
miaa okazji z tej wiedzy skorzysta.
- Przecie tego nie wiesz - wtrciam si i rzuciam Zu pocieszajcy
umiech, a nastpnie dodaam: - Kiedy wszystko wrci do normalnoci,
bdziesz wiedziaa wicej ni twoi rwienicy.
Odkd to w ogle wierzyam w normalno? Wszystko, przez co do tej
pory przeszam, potwierdzao jedynie argument Pulpeta. Mimo e nie chciaam
tego przyzna - mia racj.
- Wiesz, co bym wanie robi, gdyby sytuacja wygldaa normalnie? rzuci Pulpet. - Wybierabym wanie college, a jesieni zaczbym studiowa.
Zdabym matur, chodzi na mecze futbolowe, poszedbym na bal maturalny,
zapisa si na zajcia z chemii...
Jego gos ucich, ale nadal docieray do mnie strzpki jego marze.
Doskonale go rozumiaam. Kiedy pozwalaam sobie na odwiedziny w ponurej
krainie gdybania, moje myli kryy wok tych samych spraw. Mama
powiedziaa kiedy, e edukacja to przywilej, na ktry nie wszyscy mog sobie
pozwoli, ale mylia si - edukacja nie bya przywilejem. Mielimy do niej
prawo. Zasugiwalimy, by marzy o przyszoci.
Zu wyczua zmian nastroju. Spogldaa to na mnie, to na Pulpeta i w
milczeniu poruszaa ustami. Przyszed czas poruszy inny temat.
- Phi - powiedziaam, zaplatajc ramiona na piersi i opierajc si o fotel. Ju widz, jak idziesz na mecz futbolowy.
- O, wypraszam to sobie! - Pulpet poda Zu notes. - Prosz, musisz
popracowa nad dziewitkami. - Kiedy znw odwrci si do mnie, na jego
twarzy malowaa si dezaprobata. - Nie chce mi si wierzy, e spord
wszystkich ludzi to wanie ty wierzysz w jego sodkie wizje.
- A co to ma niby znaczy?
- Przecie bya w Thurmond przez... pi lat?
- Sze - poprawiam go. - Nie zrozumiae mnie. To nie tak, e wierz w
to, co mwi Lee. Ja po prostu mam nadziej, e ma racj. Mam ogromn
nadziej, e si nie myli, bo w przeciwnym wypadku jaka czeka nas przyszo?
Bdziemy si ukrywa do czasu, a ich pokolenie wymrze? Uciekniemy do
Kanady?
- Powodzenia - rzuci Pulpet. - Zarwno Kanada, jak i Meksyk odgrodziy
si od nas murami.
- Bo wydawao im si, e OMNI to choroba zakana?
- Nie, poniewa przez cay czas nas nienawidzili i czekali tylko na
wymwk, eby nie musie si ju uera z opasymi Amerykanami w
bejsbolwkach.
Liam wybra sobie idealny moment na powrt. W rkach trzyma cztery
styropianowe pojemniki. Porusza si szybko, prawie biegiem. Przechyliam si
i otworzyam mu drzwi, a on niemal rzuci mi pojemniki na kolana.

- O rany, co znowu?! - krzykn Pulpet.


Ja tymczasem walczyam z pojemnikami, starajc si zadba o to, by
gorce jedzenie nie wysypao mi si na kolana oraz na fotel. Silnik Betty zapali
z warkniciem i ju po chwili gnalimy na wstecznym biegu. Tylna szyba
samochodu wci bya zasonita, wic Liam mg spoglda jedynie w boczne
lusterka, eby wydosta nas z drogi i wjecha w zauek, ktry oddziela
restauracj Waffle House od opuszczonego komisu z biuteri. Zaparam si
okciem o drzwi, kiedy skierowa minivana w stron mietnikw i wjecha tu
za rg w lep uliczk, na ktrej mieci si zatoczony parking dla
pracownikw. Samochd zahamowa tak gwatownie, e wszyscy polecielimy
do przodu.
- Zatrzymamy si tu na chwilk - oznajmi Liam, spogldajc na nasze
przeraone twarze. - Nie panikujcie, ale wydaje mi si, e widziaem... To
znaczy... Tu na razie bdzie bezpieczniej.
- Widziae j. - To nie byo pytanie. Pulpet zna ju odpowied. - Lady
Jane.
Liam potar kark i nachyli si do przodu. Zaparkowa tak, e moglimy
wyjrze za rg restauracji i zobaczy, co dzieje si w zauku.
- Tak, jestem tego prawie pewny. Jak udao jej si nas znale?
- A niech to szlag! - pisn Pulpet. - Prawie pewny czy pewny?
Po chwili Liam odpar:
- Jestem pewny. Ma nowy samochd, biaego pick-upa, ale wszdzie
rozpoznabym jej chytr twarz!
- Czy ona ci widziaa? - zapytaam.
- Nie wiem. Pewnie nie, bo w przeciwnym wypadku ona i jej nowy
chopta prbowaliby mnie przejecha. Minli mnie samochodem, kiedy
wychodziem.
Wycignam szyj, starajc si wyjrze poza cian restauracji na zauek.
Jak na zawoanie moim oczom ukaza si byszczcy biay pick-up. Z przodu
siedziay dwie ciemne sylwetki. Liam i ja byskawicznie oparlimy si o fotele,
spogldajc na siebie z przeraeniem. Wydawao mi si, e oboje
wstrzymywalimy oddech, dopki nie bylimy pewni, e nikt nie zmierza w
nasz stron.
Liam odchrzkn.
- Hmm... Moesz rozda jedzenie? Ja tylko zobacz, czy...
- Liamie Michaelu Stewarcie - hukn Pulpet z tylnego siedzenia - jeeli
wystawisz choby stop z tego minivana, rozka Zielonej, eby ci nim
przejechaa.
- I nie myl sobie, e tego nie zrobi - powiedziaam ostrzegawczo,
pewna, e Liam chce zaryzykowa i wej w zauek, eby upewni si, i nic
nam nie grozi. Kiedy podaam mu styropianowy pojemnik, podda si i opad na
fotel.

Liam zamwi nam wszystkim niewyszukany posiek zoony z


jajecznicy, bekonu i dwch nalenikw. Pozostali z ochot zabrali si do
jedzenia, w mgnieniu oka pochaniajc swoje porcje. Ja ubiegam Liama i
oddaam swoje naleniki Zu.
Kiedy sytuacja wydawaa si opanowana, Liam wycign map i
rozoy j na kierownicy. Zegar na tablicy rozdzielczej wskazywa godzin
7:25, a kiedy Liam si do nas odwrci, na jego twarzy malowaa si
determinacja, jakiej nie widziaam u nikogo o tak wczesnej porze.
- Dobra, druyno - zacz. - Znw musimy podj trop. Wiem, e East
River, do ktrego trafilimy, okazao si kompletnym niewypaem, ale musimy
szuka dalej. Jeszcze raz zastanwmy si nad informacjami, ktre uzyskalimy
od tamtych Niebieskich: Eddo.
Dopiero po penej minucie ciszy zrozumiaam, e na tym wspomniane
informacje si kocz.
- Powinnimy byli ich przekupi, eby podali nam wicej wskazwek oznajmi Pulpet.
- Przekupi ich czym? - odpar Liam, odkadajc map. - Ciebie by nie
wzili, Pulpet, a jeste naszym najcenniejszym towarem.
Jak mona si byo spodziewa, Pulpetowi wcale nie wydao si to
mieszne.
- Czy powiedzieli ci, jak zapisa to Eddo? Przez jedno d czy dwa? zapytaam. - Jeeli rzeczywicie jest to jaka wskazwka, pisownia moe by
rwnie wana jak samo sowo.
Chopcy wymienili spojrzenia.
- A niech to szlag! - rzuci w kocu Liam.
Poczuam ostre szarpnicie, a kiedy si odwrciam, Zu trzymaa w
rkach notes, na ktrym zapisaa E-D-O.
- Dobra robota, Zu - powiedzia Liam. - Dobrze, e przynajmniej jedno z
nas sucha.
- To wszystko? - zapytaam.
- Zdoalimy z nich wydusi tylko tyle, e jeli dojedziemy do Raleigh,
oznacza to, e znalelimy si zbyt daleko na poudnie. A i tak musielimy
baga, eby si tym z nami podzielili - wyzna Liam. - To byo naprawd
aosne.
- Nie zapominajmy o tym, e mogli sobie robi jaja - oznajmi Pulpet. To wanie najbardziej mnie w tym wszystkim drani. Jeeli w East River jest
tak wspaniale, dlaczego si stamtd wynieli?
- Jechali do domu, pamitasz? Uciekinier...
Kiedy chopcy si kcili, ja wycignam map spod doni Liama i
wpatrywaam si w ni, prbujc wyczyta co z tych wszystkich linii. Liam z
grubsza powiedzia mi, w jaki sposb wyznacza si drog z punktu A do punktu
B, ale i tak byam zdezorientowana.
- Co o tym mylicie? - zapytaam. - Macie jak teori?

- Trafilimy na kilkoro dzieciakw na granicy stanu Ohio - odpar Liam. Kieroway si ze wschodu na zachd. Jeeli doda do tego informacj o
Waszyngtonie i Raleigh, mamy do wyboru Wirgini Zachodni, Wirgini lub
Maryland. Zu mwi, e Edo to dawna nazwa Tokio, ale nie sdz, eby
Uciekinier ukrywa si a tam.
- A ja myl, e to jaki szyfr - oznajmi Pulpet. - Rodzaj tajnego kodu. Wyprostowa si i spojrza mi w oczy. Kiedy na jego twarz wpyn powolny
umiech, pomylaam o filmie dokumentalnym o krokodylach, ktry
ogldalimy kiedy w szkole, i o tym, jak szczerz zby, kiedy w wodzie
wyczuj ofiar. - A skoro ju o tym mowa, nie wspominaa przypadkiem, e
Liga wydostaa ci z obozu, poniewa jeste wiatowej klasy amaczem kodw?
Cholera.
- Nie uyam okrelenia wiatowej klasy...
- No wanie! - Twarz Liama rozjania si z podekscytowania, a mnie a
co zakuo. - Moesz sprbowa?
Cholera, cholera.
- Ja... C, chyba tak - powiedziaam, prbujc zachowa neutralny wyraz
twarzy. - Zu, mog jeszcze raz rzuci okiem na twj notatnik?
Wszyscy si we mnie wpatrywali. Czuam si sparaliowana, jakby caa
trjka usiada mi wanie na klatce piersiowej. Ogrzewanie byo wyczone,
wic w samochodzie panowa lodowaty chd, mnie jednak ogarna gorca,
lepka panika. Trzymaam si tego notatnika, jakby bya to moja ostatnia deska
ratunku.
Wiedziaam, e istniej dzieciaki, ktre potrafi jedynie rzuci okiem na
kilkadziesit cyfr, by po chwili przedstawi skomplikowane wsprzdne albo
znale zagadk ukryt w krzywce, ale ja z pewnoci do nich nie naleaam.
Pulpet parskn.
- Wyglda na to, e Lidze co si popltao.
- Hej - rzuci Liam ostro. - My zastanawiamy si nad tym cholerstwem od
dwch tygodni i do niczego jeszcze nie doszlimy. Naprawd nie moesz jej da
godziny?
Mona byo podstawi cyfry pod litery EDO. Pi, cztery, pitnacie?
Rany, jakie jeszcze istniej kody? Numery pocigw. Nie, to nie pasowao. A
moe to wcale nie by kod? Nie oszukujmy si. To by byo nawet bardziej
logiczne. Ta zagadka powinna by na tyle prosta, by odgady j zarwno dzieci
w obozie, jak i poza nim. Gdyby bya za trudna, nikt nigdy by jej nie rozwiza.
Skam, pomylaam, odgarniajc z twarzy zabkany kosmyk wosw. Po
prostu skam. Zrb to. Powiedz cokolwiek! Co zazwyczaj oznacza si w USA
trzema cyframi? Cen, godzin, numery kierunkowe...
- O! - Gdyby okazao si, e mam racj, powinnam raczej zawoa: O
Boe!
- O? - powtrzy Liam. - O co?

- Wyleciao mi to z gowy... Waciwie mog si myli - poprawiam si ale wydaje mi si, e to numer kierunkowy do Wirginii.
- Numery kierunkowe nie skadaj si z czterech cyfr - oznajmi Pulpet. Pi, cztery, pitnacie nie pasuje.
- Ale pi, cztery, zero tak! - powiedziaam. - Ludzie czsto podstawiaj
liter O za zero, kiedy mwi, prawda?
Liam podrapa si po gowie i spojrza na Pulpeta.
- Pi, czterdzieci? Mwi ci to co?
Odwrciam si do Pulpeta i nagle ujrzaam go w zupenie nowym
wietle.
- Pochodzisz z Wirginii?
Skrzyowa ramiona i wyjrza przez okno.
- Pochodz z pnocnej czci Wirginii.
Mona si byo tego domyle.
- Pi, czterdzieci to kierunkowy zachodniej czci Wirginii wyjaniam Liamowi. - Nie wiem, jak cz obszaru obejmuje, ale wydaje mi
si, e oznacza t okolic. - Postukaam palcem o map. Nie wydawao mi si.
Miaam pewno. Piset czterdzieci byo naszym numerem kierunkowym,
kiedy mieszkaam z rodzicami w Salem. - Jest tu mnstwo miast i mniejszych
miejscowoci, ale take sporo nieuytkw. To cakiem nieze miejsce na
kryjwk.
- Naprawd? - skupiony na obserwowaniu drogi Liam mwi spokojnym
gosem, ale jego obojtno wydaa mi si podejrzana. - Dorastaa w tej
okolicy?
Spojrzaam znw na notatnik, czujc ukucie w odku.
- Nie.
- A wic w Virginia Beach?
Potrzsnam gow.
- Na pewno nie syszelicie o tym miejscu.
Usyszaam mlanicie. Pulpet ju otwiera usta, eby co powiedzie,
kiedy z fotela kierowcy rozlego si gone chrzknicie. Porzucilimy ten temat
i nikt nie mia ochoty do niego wraca, a ju na pewno nie ja.
- C, to dobry trop, chocia auj, e ta okolica nie jest nieco mniejsza. Liam spojrza na mnie. - Dziki, Ruby.
Zalao mnie przyjemne ciepo.
- Nie ma za co. - A jeli si myl... Odegnaam t myl. To by naprawd
dobry trop.
Liam zajrza w zauek, upewniajc si, e nic nie stoi nam na
przeszkodzie, po czym zoy map i wrzuci j z powrotem do otwartego
schowka. Silnik Betty zapali z niskim warkniciem.
- Dokd jedziemy? - zapyta Pulpet.

- Znam takie jedno miejsce. Ju tam kiedy nocowaem. Podr zajmie


nam najwyej dwie godziny. Jeli si jednak zgubi, jedno z was, moi drodzy
Wirgiczycy, bdzie musiao stan na Wysokoci zadania i mi pomc.
Ju od dawna nikt mnie w ten sposb nie nazwa - nagle staam si osob,
ktra ma dom. To prawda, urodziam si tutaj, ale tyle czasu spdziam w
Thurmond, e to obz sta si moim domem. Szare ciany i betonowe podogi
wywabiy z mojej pamici niemal kade wspomnienie domu moich rodzicw,
wymazujc najpierw szczegy - zapach miodowych ciastek mojej mamy,
kolejno zdj na cianie tu przy schodach - a nastpnie poerajc pozostae
obrazy.
Czasem w nocy, kiedy w Baraku byo tak cicho, e mona byo myle, i
kiedy pozwalaam sobie zatskni za domem, zastanawiaam si, czy dom, ktry
pielgnowaam w sercu, oznacza miejsce, w ktrym si urodziam, czy miejsce,
w ktrym si wychowywaam. Nie byam pewna, czy mam prawo wybra jedno
z nich. By moe to miejsce samo mnie wybrao.
Prawd mwic, kiedy patrzyam na swoje odbicie w oknie, nie
widziaam ju ani ladu Ruby, ktra mieszkaa w maym biaym domku na
kocu ulicy. Tej samej Ruby, ktrej palce kleiy si od miodu, a z warkoczy
wymykay si niesforne kosmyki. W pewnym sensie czuam si wtedy pusta jakbym zapomniaa sw ulubionej piosenki. Ta dziewczynka znikna
bezpowrotnie, a zostao po niej tylko to, czego nauczy j obz - strach przed
jasnymi marzeniami, ktre wypeniay jej serce.
Mijalimy kolejne zjazdy do Harrisonburga i drogowskazy na
Uniwersytet Jamesa Madisona. Jazda jedn z gwnych szos z nadziej, e nikt
nas nie zatrzyma, nie naleaa do moich ulubionych rozrywek, ale na razie
ryzyko si opacao - przynajmniej ze wzgldu na widoki.
Uwielbiaam przepikn dolin Shenandoah - kady centymetr jej poaci.
Kiedy byam maa, rodzice wczeniej zwalniali mnie ze szkoy i zabierali na
weekendowy biwak albo piesze wdrwki. Nigdy nie braam ze sob do
samochodu ksiek ani gier - nie potrzebowaam ich. Przez cay czas patrzyam
przez okno i chonam pikne pejzae.
W filmach, zwaszcza tych starych, czsto bywa tak, e kadr zatrzymuje
si na bohaterze i bohaterce spogldajcych ponad czubki drzew lub na drugi
brzeg rzeki, a soce pod waciwym ktem owietla korony drzew przy
akompaniamencie narastajcej muzyki. Tak wanie czuam si, kiedy
wjedalimy do doliny Shenandoah.
Dopiero kiedy ujrzaam delikatn bkitn mg spowijajc gry,
zrozumiaam, e naprawd jestemy w zachodniej czci Wirginii. I e
gdybymy dalej jechali szos, bylibymy o dwie godziny drogi od domu moich
rodzicw w Salem. Dwie godziny.
Nie wiedziaam do koca, jak si z tym czuj.

- O, nie! - jkn Liam, wskazujc na tymczasowy znak drogowy, ktry


gosi: DROGA 81 POMIDZY HARRISONBURGIEM A STAUNTON
ZAMKNITA. PROSZ KORZYSTA Z DRG LOKALNYCH.
Okoo godziny dziewitej rano tak mocno zapucilimy si w gb
Harrisonburga, e wyczuwalimy ttnice w nim ycie. Tu i wdzie dao si
zauway wacicieli restauracji otwierajcych drzwi lokali, eby wpuci do
rodka troch wiata. Minlimy kilkoro dorosych pedaujcych na rowerach,
ktrzy z torbami i teczkami w rkach oraz ze spuszczonymi gowami
balansowali ostronie na dwch koach. Nawet nie podnieli wzroku, kiedy
przejedalimy obok.
Wok brakowao jedynie studentw tutejszego uniwersytetu. Nie
zauwayam ani jednego.
Pulpet westchn i opar czoo o szyb.
- Wszystko w porzdku, stary? - spyta Liam. - Mam zrobi Postj, eby
mg powdycha powietrze przesiknite akademickoci?
- A po co? - Pulpet potrzsn gow. - Uniwersytet jest zamknity,
podobnie jak wszystkie pozostae.
Obrciam si w fotelu.
- Dlaczego?
- Gwnie ze wzgldu na brak studentw. Jeli jeste w wieku
studenckim, jeste take w wieku poborowym. Nawet gdyby nie o to chodzio,
wydaje mi si, e ludzi po prostu ju nie sta na studia.
- To strasznie przygnbiajce...
- Moja propozycja nadal jest aktualna - powiadomi Li przyjaciela. - Jeli
tylko czujesz potrzeb, by usi na jednym z tych niewygodnych krzeseek i
przez chwil wpatrywa si w tablic, chtnie wami si do ktrej z sal. Wiem,
e przepadasz ZE zapachem tych kolorowych flamastrw.
- Dzikuj - odpar Pulpet, skadajc donie na kolanach - ale to nie bdzie
konieczne.
Minlimy co, co musiao by kiedy czarnym kutym ogrodzeniem, a
teraz pokryte byo czym przypominajcym zniszczony patchworkowy koc.
Kiedy si do niego zbliylimy, zrozumiaam, e patrzymy na setki, moe
tysice kartek papieru przyczepionych lub przywizanych do ogrodzenia oraz
wetknitych pomidzy prty.
Liam zwolni i zsun z nosa okulary przeciwsoneczne, eby przyjrze si
ogrodzeniu.
- Co tam jest napisane? - zapyta Pulpet. - Nie widz... Zu znw opara
gow o fotel i zamkna oczy.
Byy to plakaty osb zaginionych. Widniay na nich twarze maych dzieci
oraz nastolatkw, fotografie i znaki z tekstem rozmytym przez krople deszczu najwikszym z nich by transparent, na ktrym napisano jedynie: MATEUSZ,
19, 14. Baner by przekrzywiony, tak jakby kto prbowa go zedrze, a potem
inna osoba niedbale przywiesia go z powrotem. ciana wyblakego papieru

wysmagana bya wiatrem, pomidzy prtami, wyrywajc najwtlejsze kartki i


sprawiajc, e inne powieway jak skrzydeka kolibra. Pomi tam, gdzie byo
jeszcze miejsce - powtykano maskotk kocyki i wstki.
Nie, oni nie zaginli, pomylaam. Te dzieci zostay zabrane albo
naprawd znikny na zawsze. Jeli ich rodziny szukay ich za porednictwem
plakatw, to pewnie chciay, by do nich wrciy.
- Boe - wycedzi Liam. - Kiedy znw bdziemy mogli wjecha na
osiemdziesitk jedynk?
Rosnce po obu stronach jednokierunkowej ulicy jesiony dopiero
pokryway si wie szat lici. W popoudniowym socu rzucay dugie
cienie na wijc si przed nami drog.

14
Zapadam w sen gdzie pomidzy Staunton a Lexington i obudziam si w
chwili, kiedy w miejscowoci Roanoke stanlimy przed olbrzymim biaym
magazynem, gdzie w przeszoci miecio si centrum handlowe Walmart.
Owszem, niebieski szyld nadal desperacko trzyma si bocznej ciany
budynku, ale by to jedyny lad po dawnym supermarkecie. Na parkingu tu i
wdzie wida byo zabkane wzki sklepowe - popychane podmuchami wiatru
rozjeday si w rne strony. Z wyjtkiem kilku porzuconych samochodw i
zielonych kontenerw na mieci asfaltowa pyta parkingu bya zupenie pusta.
Munite pomaraczowym rumiecem niebo wygldao tak, jakby Wirgini
dotkna apokalipsa.
Znajdowalimy si w niewielkiej odlegoci od Salem. Dzielia nas od
niego moe dziesiciominutowa podr samochodem. Na myl o tym cisno
mnie w odku.
Liam znw postanowi, e sam pjdzie si rozejrze. Na ramieniu
poczuam gumow rkawiczk Zu i nie musiaam nawet na ni patrze wiedziaam, jak ma min. Podobnie jak ja nie chciaa, by Liam sam zapuszcza
si do tej obmierzej rudery.
To wanie dlatego z nimi zostaa, przypomniaam sobie. eby si nimi
zaj. A w tej chwili czowiek, ktry najbardziej mnie potrzebowa, powoli
znika nam z oczu.
Wyskoczyam z Berty.
- W razie kopotw zatrbcie trzy razy - powiedziaam i zasunam drzwi.
Liam musia mnie usysze, poniewa czeka na mnie, oparty o jeden z
zardzewiaych stojakw na wzki.
- Czy zdoam ci przekona, eby wrcia do Berty?
- Nie - odparam. - Chodmy.
Ruszy za mn, wtykajc pici gboko do kieszeni. Nie widziaam jego
oczu, ale mogam wyczyta wszystko ze sposobu, w jaki garbi plecy, kiedy
kierowa si w stron zniszczonych drzwi.
- Wczeniej pytaa mnie, skd znam to miejsce... - rzuci, kiedy
znalelimy si tu przy wejciu.
- Nie, nie... Nie musisz mi mwi. Wiem, e to nie moja sprawa.
- Spokojnie - powiedzia Liam. - Po prostu nie wiem, od czego zacz.
Wiesz, e ja i Pulpet si ukrywalimy, prawda? C, aden z nas nie wspomina
tego najlepiej, ale on przynajmniej przebywa w domku swoich dziadkw w
Pensylwanii.
- Ju rozumiem. Ty z kolei zaszye si w tym wspaniaym przybytku.
- Midzy innymi - odpar Liam. - Nie lubi o tym mwi przy Zu. Nie
chc, eby mylaa, e tak bdzie teraz wygldao jej ycie.

- Ale nie moesz jej okamywa. Wiem, e nie chcesz jej straszy, ale nie
moesz te udawa, e jej ycie bdzie lekkie. To nie fair.
- Nie fair? - Liam gwatownie wcign oddech i zamkn oczy. Kiedy si
w kocu odezwa, jego gos znw by peen agodnoci. - Niewane.
- Hej! - powiedziaam, dotykajc jego ramienia. - Naprawd wszystko
rozumiem. Jestem po twojej stronie. Ale nie moesz udawa, e wszystko
bdzie dobrze. Nie rb jej tego... Nie dawaj jej faszywej nadziei, ktr kto
potem zdepcze. Byam w obozie z tysicami dzieciakw, ktre mylay, e
mamusia i tatu zawsze bd przy nich. To ich, nas, naprawd zniszczyo.
- Zaraz, zaraz - rzuci Liam bez ladu gniewu. - Ciebie to nie zniszczyo.
Mogam si z nim o to kci bez koca.
Temu, kto wycign przesuwane szklane drzwi supermarketu z szyn, nie
zaleao na tym, by odpowiednio je zabezpieczy. Odamki szka pokryway
cementow podog i leay nawet kilkadziesit metrw od czarnych
metalowych ram. Przeszlimy przez ich powyginane skrzyda i znalelimy si
w niewielkim przedsionku, w ktrym kiedy jeden z pracownikw sklepu wita
goci.
Liam polizgn si na tawym proszku, ktrym pokryta bya podoga.
Stkn z zaskoczeniem, a ja wycignam rk, eby go podtrzyma. Chopak
nie spuszcza wzroku z ziemi, gdzie wrd pyu krzyowao si kilkadziesit
ladw stp.
Wrd nich mona byo znale kady ksztat i rozmiar, od poszarpanego
wzoru, ktry zostawiaa podeszwa mskich butw turystycznych, po fantazyjne
esy-floresy dziecicych trampek, a wszystkie lady byy rwnie wyrane jak
ciasteczka wykrojone ze wieej porcji ciasta.
- Moe to stare lady? - wyszeptaam.
Liam skin gow, ale nie oddali si ode mnie nawet na krok. Ani ja w to
nie wierzyam, ani on.
Prd w sklepie zosta odcity ju jaki czas temu i wida byo, e
supermarket od dawna jest opuszczony. Po chwili usyszelimy szelest
pomidzy pobliskimi regaami i Liam wyskoczy do przodu, chowajc mnie za
sob.
- To... - zaczam, ale uciszy mnie, potrzsajc gow. Patrzylimy w
stron pek i czekalimy.
Wtedy zza przewrconych regaw z gazetami wybieg jelonek - urocze
malestwo o karmelowym ubarwieniu i wielkich czarnych oczach. Liam i ja
wymienilimy spojrzenia i rozemialimy si niepewnie.
Liam przycisn palec do ust i da mi znak, ebym za nim posza.
Spoglda na ciemny rzd identycznych kas rozcigajcych si przed nami. Kto
zgromadzi wszystkie koszyki w sklepie i zastawi nimi alejki, jak gdyby
prbowa stworzy fortyfikacj, ktra uniemoliwiaby wejcie intruzom.
Ostronie, nie naruszajc stosu plastikowych koszykw, wspilimy si na
tam przy jednej z kas. Stojc na niej, widziaam drugie wyjcie zastawione

regaami. Wygldao to tak, jakby przez prowizoryczn barykad przebio si


co potnego. Co to mogo by?
Kady czowiek, psionik czy te nie, potrafi wyczu fluidy bijce z
jakiego miejsca. Silne emocje, takie jak strach lub rozpacz, zostawiaj w
powietrzu lad i ten, kto odwiedza dane miejsce, prdzej czy pniej na niego
natrafia. Czuam si tak, jakby wabi mnie mrok. askota mnie pod brod i
szepta, bym nakonia ucha i poznaa jego tajemnice.
Tu musiao wydarzy si co strasznego, pomylaam. Ogarno mnie
lodowate zimno. Wiatr wdziera si do rodka przez otwarte drzwi, gwidc
przeraajc melodi, od ktrej przeszy mnie ciarki.
Chciaam wyj. Tu nie byo bezpiecznie. Nie moglimy tu
przyprowadzi Zu ani Pulpeta, wic dlaczego Liam zapuszcza si w czelucie
sklepu? Nad nami migotao owietlenie awaryjne, bzyczc jak uwizione w
pudeku muchy. Owietlao wszystko zielonkaw powiat. Kiedy Liam
posuwa si coraz dalej w gb pierwszej alejki, miaam wraenie, e mrok tylko
czeka, eby go pochon.
Zapuciam si w morze metalowych regaw. Niektre leay na
pododze, a inne opieray si o pozostae, tworzc pochye linie. Ich pki
uginay si pod jakim niewidzialnym ciarem. Podeszwy moich butw
skrzypiay na pododze, kiedy przemykaam pord gszczu rozrzuconych
balsamw do ciaa, pynw do pukania ust i lakierw do paznokci. Przedmioty,
ktre w przeszoci wydaway si tak niezbdne, teraz skazane byy na
zapomnienie.
Zrwnawszy si z Liamem, zacisnam palce na mikkim, lunym
rkawie jego skrzanej kurtki. Kiedy poczu leciutkie szarpnicie, odwrci si,
a w jego bkitnych oczach malowao si zdziwienie. Cofnam si o krok i
opuciam rk, sama zaskoczona swoim zachowaniem. Wydawao mi si to tak
naturalne, e nie zastanowiam si nad tym, kierujc si jedynie nag potrzeb
by by blisko niego.
- Myl, e powinnimy std i - wyszeptaam. - Co mi tu nie gra. - Nie
miao to nic wsplnego z przeraliwym wyciem wiatru ani ptakami ukrytymi w
krokwiach budynku.
- Nie martw si - powiedzia. Sta do mnie tyem, ale wyj rk z kieszeni
i wycign j do mnie w mroku. Nie wiedziaam, czy w ten sposb przywouje
mnie do siebie czy chce, ebym j uja, ale nie potrafiam si zdoby ani na
jedno, ani na drugie.
Rami w rami ruszylimy w stron prawego rogu w gbi pomieszczenia.
Ta cz sklepu, w ktrej skadowano wyroby elazne i arwki, wydawaa si
nienaruszona. Pewnie ludzie, ktrzy oprnili pozostae pki, uznali, e nie
maj tu czego szuka.
Od razu si zorientowaam, dokd idziemy. Kto zaoy tu swoje wasne
obozowisko, moszczc sobie posanie z niebieskich materacw do pywania. Na

maej lodwce leao kilka pustych opakowa po krakersach i babeczkach, a na


tym wszystkim stay mae bezprzewodowe radyjko i latarka.
- O rany, nie mog uwierzy, e to nadal tu jest. - Liam zatrzyma si metr
za mn z rkami splecionymi na piersi. Podyam za jego wzrokiem i
dostrzegam kilkanacie wgniece w pknitym biaym kafelku, ktre niemal
odwrciy moj uwag od kalejdoskopu plam krwi tu u jego stp.
Otworzyam usta.
- To stara krew - powiedzia Liam szybko, jakby ta informacja miaa mnie
pocieszy.
Wycign do mnie rk i zmusi si do umiechu. Wypuciam
wstrzymywane dotd powietrze i signam, eby j zapa.
Kiedy tylko nasze donie si zetkny, zobaczyam to. Owietlenie
awaryjne na tylnej cianie wczyo si nagle niczym reflektor, owietlajc
wymalowane na niej olbrzymie czarne y i widniejcy pod nim jasny przekaz:
WYNO SI STD.
Grube, nierwne litery wyglday tak, jakby pakay. arwka zabzyczaa
i wiato wysiado z gonym trzaskiem, ja jednak rzuciam si naprzd,
wyrywajc si Liamowi. Podbiegam do wymalowanych sprayem liter. Ten
zapach i to, w jaki sposb sowa spyway po cianie...
Przycisnam palce do symbolu Psi i poczuam lepk substancj. Bya
czarna.
wiea farba.
Kiedy Liam do mnie dobieg, ogarno mnie dziwne gorco. Spojrzaam
w d, pewna e zobacz pomie poerajcy t mieszn sukienk, ktr
dostaam od Zu, ale natychmiast upadam, a Liam spad na mnie. Zostalimy
zmiecieni niczym dwie stokrotki wyrastajce ze szczelin w kafelkach.
Rami Liama wbio si w moj klatk piersiow, pozbawiajc mnie tchu.
Prbowaam unie gow, by zobaczy, co si waciwie stao, ale on
przygnit mnie niczym potny gaz.
Na plecach czuam lodowat podog, ale skupiam si jedynie na
ramieniu Liama przycinitym do mojego policzka. Leelimy tu obok siebie,
tak e przez chwil nie wiedziaam, gdzie zaczyna si moja rka, a gdzie jego. Z
trudem przekn lin. By tak blisko, e syszaam pulsowanie jego krwi.
Liam unis gow, napinajc minie karku.
- Hej! - krzykn. - Kto tu jest?
Jedyn odpowiedzi byo kolejne szturchnicie niewidzialnych rk. Nagle
kto zacz cign nas po ziemi. Skrzana kurtka Liama skrzypiaa po
pododze. Spogldaam na owietlenie awaryjne, ktre przesuwao si przed
naszymi oczami w oszaamiajcym tempie, czc si w pojedyncz wizk
wiata. Z alejek dobieg nas drwicy miech pyncy z dou, z gry, z kadej
strony. Ktem oka dostrzegam przesuwajc si ciemn sylwetk, ktra
przypominaa raczej potwora ni czowieka. Przecignito nas przez Wstki

podartych zason prysznicowych, alejki z balsamami do ciaa i wybielaczami, a


dotarlimy do rzdu kas we frontowej czci sklepu.
- Przestacie! - wrzasn Liam. - My... Istniej dwiki, ktrych nigdy si
nie zapomina. Trzask amanej koci. Melodyjka wygrywana przez furgonetk
sprzedawcy lodw. Rozrywany rzep. Odbezpieczana bro.
Nie!, pomylaam. Nie teraz, nie tu!
Zatrzymalimy si, bolenie uderzajc w metalowe stanowisko jednej z
kas. Bl rozla si po moim ciele. Przez chwil panowaa absolutna cisza, a po
chwili sklep zala si jasnoci. Nagle wczya si kasa, a za ni jej tama najpierw w jednej alejce, potem w nastpnej i kolejnej. Posuszne jak
wykonujcy rozkaz onierze. Ponumerowane znaki ponad nimi zamrugay
tym i niebieskim wiatem, jakby wydaway sygnay ostrzegawcze - tak
szybko, e ledwo za nimi nadaam.
Najpierw wydawao mi si, e to Biay Szum. Nagle wczy si alarm
bezpieczestwa oraz interkom, a nastpnie rozbysy ekrany telewizorw. Ponad
tym wszystkim usyszelimy krzyk setek gosw. Jedno za drugim wczyy si
wszystkie wiata na suficie - przez ich puste zakurzone yy po latach
przepyna w kocu elektryczno.
Liam i ja odwrcilimy si i zobaczylimy Zu, ktra go rk opieraa si
o jedn z kas. Tu przy niej sta poszarzay na twarzy Pulpet.
Zaledwie po kilku sekundach przepicia spowodowanego przez Zu
wiateka kas zaczy sycze jak fajerwerki, sypic na ziemi niebieskobiae
iskry i szko.
Pewnie chciaa tylko odwrci ich uwag, tak bymy zdyli uciec.
Ktem oka widziaam, jak do nas macha, ale maszyna pod jej drug doni
rozgrzaa si do czerwonoci. Poczuam, e uchwyt niewidzialnych doni nagle
sabnie, ale lk nie pozwoli mi si ruszy. Zu nie odpuszczaa. Zarwno Liam,
jak i ja musielimy myle o tym samym - musielimy odczuwa ten sam palcy
strach - poniewa podnielimy si na nogi i krzyknlimy, eby przestaa.
- Wycz j! - krzykn kto ponad wyciem alarmu.
- Zu, pu! - Liam potkn si o pojemniki z filtrem przeciwsonecznym i
sprayem na owady, ktre pospaday z pobliskich pek. Unis rce, gotowy
uy swoich zdolnoci, aby powstrzyma Zu, ale Pulpet by szybszy. Zdj
rkawiczk z drugiej doni dziewczynki i nacign j na wasn, a nastpnie
oderwa jej rk od metalu.
wiata wysiady. Jeszcze zanim arwki na suficie eksplodoway,
zobaczyam twarz Zu, ktra wychodzia wanie z transu. Jej due oczy
otoczone byy czerwon obwdk, krtkie czarne wosy stany dba, a piegi
wyranie odcinay si na jej zalanej rumiecem, owalnej twarzy. Nagy mrok
pozwoli Liamowi przygwodzi Zu i Pulpeta do ziemi.
Po chwili znw rozbyso owietlenie awaryjne.
To nie my ruszylimy si jako pierwsi. Tym razem wyranie widziaam
naszych napastnikw, ktrzy wspinali si po stosach pogruchotanych biaych

pek. Byo ich czterech - kady z nich w czerni, kady z broni w doniach,
gotowy do oddania strzau. Gdy tylko zobaczyam ich czarne mundury,
chciaam ucieka - zebra moich towarzyszy i wia.
Ale to nie byli onierze SSP. To nie byli nawet doroli.
To byy dzieciaki, tak jak my.

15
Kiedy si zbliyli, dostrzegam ich niedopasowane ciemne ubrania i
zabrudzone twarze. Byli przeraliwie wychudzeni i mieli zapadnite policzki,
jakby w przecigu krtkiego czasu gwatownie uroli.
Byli to sami chopcy, wszyscy mniej wicej w moim wieku. Pewnie w
ostatecznoci dalibymy sobie z nimi rad.
- Oe ty... - wymamrota jeden z nich, stojcy najbliej, potrzsajc
czupryn rudych wosw. - Mwiem, e trzeba byo najpierw sprawdzi tego
vana.
Z rumowiska wyonia si jasna gowa Liama.
- Co wy tu, do diaba, odstawiacie? - warkn. Usyszaam take inny
dwik, co jakby miauczenie kota albo pacz maej dziewczynki.
Przeskoczyam nad koszem z przecenionymi pytami DVD. Zu siedziaa
na pododze, a Pulpet przyglda si jej rowej doni. Bez okularw na nosie
wyglda zupenie inaczej.
- Wszystko w porzdku - powiedzia. - adnych oparze.
Liam znalaz si nagle przy mnie, wspierajc si na moim ramieniu, kiedy
wdrapywa si po przewrconych regaach.
- Jak si czujesz? - zapyta.
- Dobrze - odparam. - Jestem wkurzona. A ty?
- Dobrze. Jestem wkurzony.
Byam pewna, e kiedy zbliymy si do chopcw, bd musiaa go od
nich odcign, ale z kadym krokiem zo najwyraniej mu mijaa. Chopcy
ustawili si obok przewrconej pki z kolorowymi zabawkami do pywania.
Najwyszy z nich, nastolatek ze strzech krconych brzowych wosw
otaczajcych cieniutk szyj, wystpi przed innych - rudego chopaka i dwch
postawnych blondynw, ktrzy wygldali jak bracia.
- Stary, przykro nam - powiedzia.
- Zawsze si tak zachowujecie? - odpar Liam. - Atakujecie ludzi, nie
sprawdzajc nawet, czy s uzbrojeni? Nie upewniacie si, czy nie s
przypadkiem tacy jak wy?
Przywdca bandy si najey.
- Moglicie by owcami nagrd.
- Poza tym to wasza ta jest odpowiedzialna za... to wszystko. - Rudy
wskaza na pki. - Tego dzieciaka trzeba trzyma na smyczy.
- Na twoim miejscu bym uwaa - warkn Liam. Blondyni zrobili krok
naprzd, gotowi podj wyzwanie. - Nie spanikowaaby, gdybycie nie
wycignli broni.
- Nie musielibymy tego robi, gdybycie potraktowali nasze ostrzeenie
powanie i odeszli.
- Tak, bo przecie dalicie nam na to tyle czasu... - drwi Liam.

- Suchajcie, moemy si tak przekomarza bez koca - przerwaam im. Chcielimy tu spdzi noc, ale jeeli to wasz teren, odejdziemy. Tylko po to tu
przyjechalimy. Szukalimy schronienia.
- Schronienia - powtrzy ich przywdca.
- Mwi niewyranie?
- Nie, ale nadal dzwoni mi w uszach po tej akcji, ktr odstawia wasza
ta - mrukn. - Moe na wszelki wypadek powinna to powtrzy, maleka.
Liam wycign rk i zatrzyma mnie, zanim zdyam zaatakowa
chopaka.
- Chcemy tu tylko przenocowa. Nie szukamy kopotw - powiedzia
stanowczo.
Przywdca bandy zmierzy mnie wzrokiem i zatrzyma si na moich
zacinitych piciach, w ktrych miam materia sukienki.
- Wyglda na to, e ju je znalelicie.
Ich przywdca mia na imi Greg i pochodzi z Mechanicsville w
Wirginii. Nerwowy rudzielec nie chcia si przedstawi, ale inni mwili do
niego Collins. Dosyszaam, e pochodzi z jakiego miasteczka w Pensylwanii,
ale nie mia ochoty dodawa nic wicej. Blondyni, ktrzy zgodnie z moimi
przewidywaniami okazali si brami, nazywali si Kyle i Kevin. Jedyne, co
czyo t przedziwn grup, poza zapasem jedzenia i niepokojc stert noy i
broni, to to, e trafili do jednego obozu w Nowym Jorku, ktry nazywali
pieszczotliwie Dupskiem Szatana.
Kiedy zabralimy si do wsplnej kolacji zoonej z suszonych owocw,
starych chipsw i czekoladowych batonikw, podzielili si z nami niezwykle
dramatyczn - i zupenie nieprawdopodobn - histori ucieczki spod opieki SSP
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem - powiedzia Pulpet z niedowierzaniem.
- Przewoono was z obozu do obozu?
Greg opar si o szklane drzwi jednej z chodziarek.
- Nie wieli nas do innego obozu. Upakowali w autobusie tylu chopakw,
ilu si zmiecio, i powiedzieli, e wioz nas do orodka badawczego w
Maryland.
- Tylko chopakw? - zapyta Pulpet.
- Nie mielimy tam dziewczyn. - W gosie Grega czu byo zawd. To
wiele wyjaniao. Rozumiaam ju, dlaczego niezalenie od tego, jak bardzo
staraam si od niego oddali, wci si do mnie przysuwa. - W przeciwnym
wypadku one take znalazyby si w autobusie.
- Nie mog uwierzy, e podali wam tak informacj - odparam, prbujc
sprowadzi nasz rozmow na waciwe tory. - Mylicie, e wanie tam was
wieli?
- Nie - wci si Collins. - Wida byo, e dostali wyrany rozkaz, eby
si nas pozby.

- I naprawd zrobia si taka ulewa, e autobus si wywrci, co


umoliwio wam ucieczk?
By to jeden z wtkw ich opowieci, w ktry trudno mi byo uwierzy.
Czy to naprawd mogo by takie proste? Wystarczya interwencja ze strony
matki natury, eby w biblijnym stylu zostali ocaleni z potopu i wyrzuceni na
brzeg wolnoci? A co si stao z pilnujcymi ich onierzami SSP?
- Od tamtego czasu si tu ukrywamy. Zajo mi jakie sze miesicy,
eby da zna mojemu tacie, e yj i jestem bezpieczny, a potem kolejne trzy,
bym otrzyma od niego odpowied.
Pulpet nachyli si do niego.
- Niby jak si z nim skontaktowae? Przez internet?
- Co ty, stary - odpar Greg. - Po tych wszystkich atakach
terrorystycznych w internecie nie mona nawet szuka przepisw kulinarnych,
eby onierze SSP nie wyamali ci drzwi do domu i nie wpadli do rodka ca
brygad. Wystarczy, e wyczuj jakiekolwiek kopoty.
- Po jakich atakach? - przerwaam im.
- Po atakach Ligi - oznajmi Pulpet. - Nie pamitasz... Aha. Uwiadomi
sobie swj bd i z cierpliwoci, o jak bym go nie podejrzewaa, wyjani:
- Trzy lata temu Liga wamaa si do rzdowych baz danych Psi i
prbowaa poda informacje o obozach do wiadomoci publicznej. Ich krok
omieli grupy hakerw, ktrzy zaczli si wamywa na strony bankw, giedy
i Departamentu Stanu...
- Wic si z tym wszystkim rozprawili?
- Tak. Zamknito wikszo portali spoecznociowych, a wszystkie
serwisy oferujce usugi poczty elektronicznej zobowizane s kontrolowa
wiadomoci przepywajce przez ich serwery. - Zwrci si do pozostaych
chopcw, ktrzy wpatrywali si we mnie z ciekawoci. Wydaje mi si, e
Kevin, a moe Kyle ani razu nie spuci ze mnie wzroku. - A wic jak?
- W bardzo prosty sposb - odpar Greg, po czym mrugn do mnie, co
uznaam za zupenie niestosowne. - Skorzystalimy ze rodkw, jakie nam
pozostay. W lokalnej gazecie zamieciem ogoszenie, ktre byo zrozumiae
tylko dla mojego brata.
Nie musiaam nawet patrze na Pulpeta - byam pewna, e przyglda si
Gregowi podejrzliwie. Poczuam bijce od niego napicie.
- A kto niby zapaci za to ogoszenie? Przecie chyba redaktorzy nie
pozwolili ci go zamieci za darmo?
- Nie, Uciekinier to zrobi - odpowiedzia Greg. - We wszystkim mi
pomg.
Wyprostowaam si, odrzucajc puste opakowanie po przekskach.
- Macie kontakt z Uciekinierem?
- No jasne. On jest jak... bg - powiedzia Collins. Jego oddech
przyspieszy. - Zebra nas wszystkich. Wzi dzieciaki z Nowej Anglii i z
Poudnia, bez wzgldu na kolor skry, modsze i starsze. Mwi, e SSP trzyma

si z dala od jego lenej kryjwki, poniewa si go boj. Mwi, e podpali


obz i zabi wszystkich onierzy, ktrzy ruszyli za nim w pogo.
- Kim on jest? - zapytaam.
Caa czwrka wymienia si umiechami, a migoczce na ich twarzach
cienie rzucane przez lampy awaryjne naday im jeszcze bardziej przebiegy
wygld.
- Mwcie dalej - rzuci Pulpet, z entuzjazmem chonc kade ich sowo. Jak udao mu si wpaci pienidze za ogoszenie? Jak wyglda East River i
gdzie to jest?
Obejrzaam si przez rami na Liama, ktry sta za mn oparty o
chodziark, gdzie kiedy przechowywano mroonki. Przez cay ten czas by
dziwnie cichy. Mia zacinite usta, ale jego twarz pozbawiona bya
jakichkolwiek emocji.
- Niele si urzdzili w tym East River - oznajmi Collins. - Ale jeli
chcecie je odnale, jestecie zdani na siebie.
- Na to wyglda - powiedzia w kocu Liam. - Czy jest tam duo
dzieciakw?
Caa czwrka musiaa si zastanowi.
- Ponad setka, ale na pewno nie tysice - odpar Greg. - A co? Liam
potrzsn gow, a ja zdziwiam si, kiedy w jego twarzy dostrzegam
rozczarowanie.
- Tak si tylko zastanawiam. Pewnie wikszo nigdy nie trafia do
obozw?
- Niektre tak. - Greg wzruszy ramionami. - A niektre z nich trafiy do
East River, uciekajc przez owcami nagrd i SSP.
- A Uciekinier... Czy on...? - Liam nie by pewny, jak sformuowa to
pytanie. - Czy on ma dla nich jakie plany? Jaki ma w tym wszystkim cel?
Wygldao na to, e innym pytanie Liama wydao si rwnie dziwne jak
mnie.
- adnego - powiedzia Greg, a ja uwiadomiam sobie, e nie wiem
waciwie, dlaczego Liam szuka Uciekiniera. Uznaam po prostu, e tak jak
pozostali chce go znale, by pomg mu wrci do domu i dostarczy list
Jacka. Jeli jednak chodzio tylko o to, to skd wzi si ar w oczach Liama?
Chocia donie wetknite mia w kieszenie, wida byo, e zacisn je w pici.
- Moe chocia powiecie, jak si tam dosta? - zapytaam.
- No, no... - W twarzy Grega co si zmienio. Umiechn si sodko i
pooy mi do na stopie. Bracia Kyle i Kevin, ktrzy dotd nie odezwali si
nawet sowem, teraz spojrzeli na siebie Porozumiewawczo. Staraam si
przekn narastajc we mnie odraz. - Na pewno chtnie ci do siebie przyjm
- powiedzia Greg, a jego palce zelizgny si z mojego buta i musny kostk.
Zaczam si cofa, ale przestaam, kiedy doda: - Ich obozowisko znajduje si
w wietnym miejscu na wybrzeu, ale nie maj tam zbyt wielu dziewczyn.
Pewnie nie pogardziliby tak... licznotk.

Jego palce znw si poruszyy, muskajc wntrze mojej ydki.


- Powinnicie tam pojecha. Uwaajcie tylko, eby nie wpa w rce
jednego z plemion. Grupa Niebieskich szwenda si w okolicach Norfolk, te
parszywe dzieciaki ukradn wam nawet ciuchy. W okolicy krcio si te plemi
tych, ale chopak, z ktrym bylimy w obozie, twierdzi, e zabrao ich SSP.
Pierwszy raz syszaam o tych plemionach. Zgraja dzieciakw
wczcych si po lasach? Niesamowite.
Ciepa misista do Grega suna coraz wyej, a dotara do mojego
kolana i lekko je cisna - na tym jego prby miay si skoczy. W gowie
poczuam pulsowanie, silniejsze nawet ni mj gniew. Kiedy przed oczami
pojawiy si migoczce obrazy, musiaam zamkn oczy. Na lenej drodze
zobaczyam zarys jasnotej sylwetki autobusu. Migna mi zamazana twarz
kobiety piewajcej piosenk, ktrej nie syszaam. Pomie obozowego ogniska
rozjaniajcy mrok nocy. Twarze Kevina i Kylea pochylone nad czym, co
wygldao jak radiobudzik, porodku zniszczonego sklepu z elektronik. Cyfry
na tarczy zegara rosy, ale nie odliczay czasu. W ciemnoci janiay elektryczn
zieleni - 310, 400, 460, 500, a w kocu zatrzymay si na...
Zacisnam pi, by oderwa si zarwno od Grega, jak i od jedwabistej
chmury jego wspomnie, ale Pulpet mnie uprzedzi. Z pogardliwym wyrazem
twarzy zacz odejmowa palce Grega z mojego kolana - jeden po drugim. Oczy
niczego niewiadomego Grega byy szkliste, a on sam zdawa si lekko
oszoomiony. Rozejrzaam si dookoa nieprzytomnie, czujc, e serce
podchodzi mi do garda, jednak najwyraniej nikt niczego nie zauway.
Poruszy si jedynie Pulpet, ale zrobi to tylko po to, eby si do mnie
przysun.
Cholera, pomylaam i ponownie zacisnam powieki. Jedn rk
przycisnam do czoa, jakbym moga si powstrzyma niewidzialne palce
mojego umysu. Byo zbyt blisko, zdecydowanie zbyt blisko.
- Jak on si nazywa? Ten ty, ktry pracowa z nami w kuchni? Fred?
Frank? - Collins pooy si na swoim piworze i zoy rce na piersi.
- Felipe... Felipe Marino? - Wzrok Grega znw si wyostrzy, a jego oczy
powdroway ku mojej nodze, duo wyej, ni pozwoliam na to jego doni.
- Felipe? - odezwa si Liam tak nagle, jak gdyby przebudzi si z transu. Powiedziae Felipe Marco?
- Znasz go? Liam skin gow.
- Troch razem podrowalimy.
- Pewnie zanim go zapali - odpar Greg. - To on powiedzia nam o tym
miejscu. Mwi, e mieszka tu z jakim kumplem. To ty?
- Tak. Co si z nim stao? - Liam uklkn, wciskajc si pomidzy Grega
i mnie. - Trafilimy do rnych obozw.
Greg wzruszy ramionami.
- Znalaz si w jednym z wczeniejszy autobusw do Maryland. Kto to
wie...

A wic tych z ich obozu take si pozbyto. Musieli ich zabra tylko z
duych obozw, nie z tych maych, ktre rozrzucone byy dalej na zachodzie.
- Brakuje mi go. By bystry. Wiedzia, jak uywa swoich umiejtnoci. ..
lepiej ni ta wasza pupilka. Rwnie dobrze moecie j odesa, bo do niczego
si wam nie przyda. - Greg wskaza gow na Zu, ktra siedziaa do nas tyem
pochylona nad zadaniami z matematyki, uoonymi dla niej przez Liama.
Nie wytrzymaam.
- Masz dokadnie dwie sekundy, eby to odszczeka - powiedziaam albo rozwal ci t twarzyczk.
- Zrb to! - sykn Pulpet tu obok mnie.
Jednak Liam pooy mi rk na ramieniu, skutecznie odbierajc mi
szans na spenienie pogrek. Zachowa przyjazny wyraz twarzy, ale
wstrzyma oddech. Wyprostowa palce i musn nimi moj do spoczywajc
na pododze. Kiedy poczuam jego dotyk, podskoczyam, ale nie potrafiam si
zmusi, eby zabra rk. Greg unis obie donie.
- Mwi tylko, e co z ni nie tak. Nie jest taka jak inni. - Nachyli si do
nas. - Czy ona jest upoledzona? Robili na niej badania?
- Chocia nie mwi, nie jest gucha - przerwa mu Liam. - I mog ci
zapewni, e jest pi razy mdrzejsza od nas wszystkich razem wzitych.
- Nie bybym tego taki pewny - zacz Pulpet. - Ja na przykad... Liam
uciszy go spojrzeniem, po czym szepn mi do ucha:
- Zabierzesz std Zu?
Skinam gow i postukaam palcami w jego do na znak, e rozumiem,
po czym podniosam si z ziemi. Czuam si o wiele spokojniejsza.
Podeszam do Zu i podaam jej rk. Nie podnoszc nawet wzroku,
wycigna do mnie do. Wpatrywaam si w t rkawiczk, zabrudzon od
kurzu i sadzy, po czym - nie zwaajc na to, co wydarzyo si kilka minut
wczeniej - cignam j z jej maej doni.
Nie wiem, dlaczego to zrobiam. Moe fakt, e byam tak blisko Liama i
nie straciam nad sob kontroli, doda mi odwagi, a moe byam po prostu
wcieka na okolicznoci, ktre zmusiy Zu do tego, by je woya. Marzyam
tylko o tym, by ju nigdy nie musiaa ich nosi.
Dziewczynka wzdrygna si, kiedy poczua moj ciep do na swojej
skrze. Prbowaa si wyrwa. Jej oczy si rozszerzyy, ale nie byam pewna,
czy bya zmartwiona, czy zdziwiona.
- Chod - powiedziaam, ciskajc jej rk. - Pobdziemy sobie tylko we
dwie. Dziewczyny musz trzyma si razem.
Jej twarz pojaniaa, ale nie pojawi si na niej umiech.
- Nie odchodcie zbyt daleko! - zawoa za nami Liam.
- Nie odchodcie zbyt daleko - przedrzeniali go inni chopcy, po czym
wybuchli miechem.
Zu z obrzydzeniem zmarszczya nos.
- Zgadzam si z tob - powiedziaam i zabraam j jak najdalej od nich.

Pierwsze dziesi minut spacerowaymy po sklepie, a Zu wci


kierowaa oczy w d, eby popatrze na nasze splecione donie, jakby nie
moga uwierzy w to, co widzi. Co jaki czas jej uwag przyciga kosz peen
niechcianych pyt DVD lub pka z bibelotami, ale po chwili znw spogldaa
na nasze zczone donie. Minymy wanie jedn z wielu spldrowanych
alejek ze rodkami czystoci, kiedy pocigna mnie za rk.
- Co si dzieje? - zapytaam i kopnam lecy na naszej drodze mop.
Zu wskazaa na rkawiczk, ktr ciskaam w wolnej doni. Podniosam
nasze splecione rce.
- Tak jest niedobrze?
Wypucia wstrzymywane dotd powietrze, dajc mi do zrozumienia, e
nie o to chodzi. Zacigna mnie na sam koniec alejki, gdzie pucia moj rk i
porwaa z pki biae pudeko. Kiedy rozerwaa opakowanie i wyja ze rodka
plastikowe zabezpieczenia, moim oczom ukaza si staromodny srebrny toster.
- Nie sdz, bymy tego potrzebowali - zaczam ostronie. Spojrzeniem
daa mi do zrozumienia, ebym bya cicho, po czym cigna rkawiczk z
drugiej doni, rozcapierzya palce i chwycia urzdzenie z obu stron. Po chwili
zobaczyam, jak zaciska powieki.
Metalowe przewody we wntrzu tostera rozgrzay si do czerwonoci,
mimo e dugi czarny kabel zwisa u jej stp, niepodczony do gniazdka.
Tandetne urzdzenie wytrzymao tylko minut i ju po chwili zaczo topnie.
Kiedy ukaza si dym, kazaam Zu odstawi toster.
Widzisz? - zdawaa si mwi. - Rozumiesz?
- Ale mnie nie moesz tego zrobi - zapewniam j i ponownie signam
po jej do. - Nie musisz si martwi, e zrobisz mi krzywd, poniewa to
niemoliwe.
Zamiast tego powinnam bya powiedzie: Wiem, co czujesz. Wiem, jak to
jest, kiedy boisz si tego, nad czym waciwie nie masz kontroli.
Z trudem zmusiam si, by nie myle o tym, co zrobiam temu tajnemu
agentowi SSP. Nie dopuszczaam do siebie myli, e mogabym to zrobi
jeszcze raz, chociaby po to, eby przetestowa swoje umiejtnoci. Z drugiej
strony zastanawiaam si, czy kiedykolwiek nauczymy si kontrolowa swoje
zdolnoci, nie wiczc ich? Nie mogc zbada granic?
- Chod, moe znajdziemy co przydatnego - powiedziaam i znw
splotam nasze donie. Poczekaam, a palce Zu zacisny si na moich, a
nastpnie ruszyymy z powrotem alejk. - Jak mylisz...?
Nie wiem nawet, o co chciaam j zapyta, ale ona i tak nie zwracaa na
mnie uwagi. Zatrzymaa si tak gwatownie i tak mocno cisna moj do, e
si potknam. Podyam wzrokiem za jej wycignit rk i spojrzaam na
przewrcony rega z ubraniami i butami, a konkretnie na samotn
jaskraworow sukienk zwisajc z pustego wieszaka.

Zu rzucia si przed siebie biegiem, mknc przez alejki z przeduaczami i


wiadrami. Prbowaam za ni nady, ale miaam wraenie, e jaka magiczna
moc pcha j do przodu. Zatrzymaa si przy wieszaku. Zafascynowana
patrzyam, jak wyciga rk, by dotkn tkaniny, i natychmiast j cofa.
- Pikna - powiedziaam. Sukienka bya rozkloszowana od pasa w d, a
w miejscu, gdzie gra stykaa si ze spdnic w rowe i biae paski, przyszyta
bya wielka kokarda. Zu wygldaa tak, jakby marzya tylko o jednym: by
cign sukienk z wieszaka, przytuli j do piersi i ukry twarz w satynowej
tkaninie.
Mogam wyliczy tysic rzeczy, za ktrymi tskniam w Thurmond, ale
na tej licie z pewnoci nie byo sukienek. Mj tata uwielbia opowiada
wszystkim o dniu, kiedy wraz z mam prbowali mnie wcisn w bkitn
sukienk na przyjcie z okazji jego urodzin. Miaam wtedy trzy lata. Poniewa
guziczki byy za mae i nie mogam ich dosign, wasnorcznie porwaam
tiulow sukienk na strzpy, kawaek po kawaku. Przez pozosta cz
przyjcia paradowaam dumnie w majtkach z Batmanem.
- Przymierzysz? - zapytaam.
Spojrzaa na mnie, potrzsna gow i opucia rce, ktre trzymaa dotd
nad plastikowym wieszakiem. Dopiero po chwili zrozumiaam, co si dzieje.
Zu mylaa, e na to nie zasuguje. Wydawao jej si, e sukienka jest zbyt
nowa i zbyt adna. Poczuam duszc nienawi, nie wiedziaam jednak, na kogo
j przela. Na jej rodzicw za to, e wysali j do obozu? Na obz? Na SSP?
Jedn rk zdjam sukienk ze srebrnego wieszaka, a drug chwyciam
rami Zu. Znw czuam na sobie spojrzenie jej czarnych oczu, niepewnych tego,
co si dzieje, ale zamiast jej to wyjani - zmusi j, by zrozumiaa to, co chc
jej przekaza - poprowadziam j do przymierzalni, ktra znajdowaa si
porodku odzieowej czci sklepu, podaam jej sukienk i kazaam j
przymierzy.
Czuam si tak, jakbym za pomoc cienkiej linki wcigaa statek do portu.
Kilka razy, kiedy podawaam jej sukienk, odkadaa j, a ja musiaam j
podnosi. Nie wiem, czy w kocu pragnienie przymierzenia sukienki
zwyciyo, czy udao mi si j po prostu zmczy, ale kiedy wyjrzaa zza drzwi
przymierzalni, ogarna mnie taka ulga, e niemal si rozpakaam.
- Wygldasz przepiknie. - Okrciam j, eby moga si zobaczy w
dugim lustrze. Kiedy w kocu zmusiam j, eby na siebie spojrzaa, poczuam,
jak jej ramiona si prostuj. Jej oczy zrobiy si wielkie i jasne, jednak po chwili
Zu znw je spucia. Krcia gow, skubic tkanin, jakby chciaa powiedzie:
Nie, nie mog. - Dlaczego nie? - zapytaam, obracajc j tak, by na mnie
spojrzaa. - Przecie ci si podoba, prawda?
Nie podniosa wzroku, ale skina gow. - Wic co si dzieje? - Zapaam
j na tym, jak zerka na swoje odbicie w lustrze. Jej donie wygadzay materia
spdnicy, ale ona nawet nie zdawaa sobie z tego sprawy. - Wanie. Nic si nie
dzieje. Zobaczmy, moe jeszcze trafimy na co interesujcego.

Po tym wszystkim Zu chciaa znale co dla mnie. Oczywicie dzia z


odzie dla dorosych by ju zupenie przetrzebiony przez szabrownikw.
Miaam do wyboru albo strj myliwski, albo kombinezon przemysowy. Kiedy
kolejny raz wyjaniam jej, dlaczego nie potrzebowaam chabrowej koszuli
nocnej z satyny ani spdniczki w stokrotki, rozgoryczona Zu pogodzia si w
kocu z tym, e przymierz jedynie dinsy i gadk koszulk.
Kiedy wskazaa doni wieszak z bielizn, miaam ochot wczoga si
pod stos rozrzuconych dziecicych piam i umrze. Te wszystkie literki i cyferki
rwnie dobrze mogyby by po chisku - i tak nie umiaam ich rozszyfrowa.
Do oczu napyny mi zy frustracji. Baam si, e Zu zacznie si mia.
Nieczsto zdarzao mi si myle: Szkoda, e nie ma tu mamy. Zdyam
si ju pogodzi z tym, e tego, co jej zrobiam, nie mona ju cofn. Nigdy ju
mnie nie rozpozna, a ja nigdy nie bd umiaa wyrzuci z gowy wspomnienia
jej miny, kiedy zobaczya mnie tamtego ranka. Dziwne, jak z minuty na minut
zmieniao si to, co do niej czuam. W jednej chwili przypominaam sobie
uczucie, ktre towarzyszyo mi, kiedy czesaa mi wosy, a w nastpnej ogarniaa
mnie zo, e mnie opucia. e nie nauczya mnie tego, jak czu si dobrze we
wasnej skrze i jak by dziewczyn. Jednak czyja tak naprawd bya to wina?
Zamylona Zu wyda usta i cigna brwi, przekopujc si przez wyrastajc
przed nami gr bielizny. Zacza wybiera po jednej sztuce z kadego rozmiaru
i rzucaa je w moj stron tak dugo, a dostaymy histerycznego napadu
miechu.
W kocu znalazam co, co wydawao si na mnie pasowa. Waciwie
trudno powiedzie, bo te wszystkie staniki by cholernie niewygodne: fiszbiny
kuy mnie pod biustem, a paski wrzynay si w ramiona. Kiedy si
przebieraam, Zu przygotowaa sobie strj, ktry zdawa si wyjty ze
sklepowego katalogu - rowa sukienka, biae legginsy, a na to wszystko
dinsowa kurtka, ktra bya o jeden czy dwa rozmiary na ni za dua. Reszt
znalezionych rzeczy wepchna do plecaka w kwiatki, ktry cignam dla niej
z wystawy. Kiedy ju przygotowaa garderob dla siebie, postanowia poszuka
ubra take dla chopcw.
Gdy znalazam jej now par teniswek z rowymi sznurwkami,
zapaa mnie w talii i przytulia si do mnie tak mocno, jakby w ten sposb
chciaa wyrazi swoj wdziczno. I chocia nie bya specjalnie zachwycona
par niskich czarnych butw, ktre znalazam sobie w dziale mskim, nie
prbowaa zmusi mnie do woenia balerinek ani wysokich obcasw.
Zu skadaa wanie zapinan na guziki koszul, ktr wybraa dla
Pulpeta, kiedy co sobie przypomniaam.
- Zaraz wracam - powiedziaam. - Poczekaj tutaj, dobrze? Mino kilka
minut, zanim udao mi si znale alejk, ktrej szukaam. Liam i ja przeszlimy
ni tak szybko, prbujc dotrze na tyy sklepu, e miaam wtpliwoci, czy
sobie jej nie wyobraziam. Jednak ju po chwili, tu nad akcesoriami do

sprztania, w morzu tradycyjnych gumowych tych rkawiczek znalazam


par rowych.
- Hej, Zu! - zawoaam, kiedy si do niej zbliyam. Wystawiam je przed
siebie i czekaam, a si odwrci. Gdy je zobaczya, a otworzya usta. Bya tak
oszoomiona nowymi rkawiczkami, e chodzia z rkami wycignitymi przed
siebie jak ksiniczka, ktra podziwia biuteri na swoich palcach i
nadgarstkach. Kiedy przemierzaymy sklep, patrzyam, jak dyga i robi piruety
w nowej sukience, a jej stopy przez cay czas taczyy na pododze zawalonej
dowodami tego, co wydarzyo si przy kasach. Patrzc na ni i czujc rodzc
si w sercu rado, ja te ledwo zauwaaam roztrzaskane szko i migajce
ekrany telewizorw. Skrciymy w sabo owietlony zauek z kosmetykami, a
ja nadal nie mogam zetrze umiechu z twarzy.
Liam znalaz nas chwil pniej, w momencie kiedy Zu koczya zaplata
mi warkocz i zwizywaa go wanie brokatow gumk. Siedziaam na
kafelkowej pododze, a ona przycupna tu za mn na pce niczym dobra
wrka.
- Wspaniale! - oznajmiam, kiedy podstawia mi lusterko. - Jeste
niesamowita!
Gdy tylko to powiedziaam, zaplota mi na szyi rce, chudziutkie jak u
ptaszka. Odwrciam si do niej, poniewa chciaam, eby widziaa moj twarz.
Chciaam, by zobaczya, e mwi szczerze, kiedy powtrzyam:
- Jeste niesamowita.
- Widz, e nie prnowaycie.
Liam opiera si o rega na kocu alejki. Unis brwi. Zu rzucia si w
jego stron, ciskajc w ramionach koszule i skarpetki, ktre dla niego wybraa.
- Dzikuj. O matko, Pulpet chyba umrze, jak to zobaczy! - Pooy do
na jej gowie. - Rany, zostawi was na chwil... Wyczyciycie cay sklep.
Dobra robota.
Podniosam si z ziemi i pomogam im zebra ubrania i zapasy, ktre
udao nam si zgromadzi, po czym powoli ruszylimy w stron pozostaych
chopcw. Caa nasza trjka zdawaa si wiedzie, e za chwil po tej cudownej
chwili nie bdzie ju ladu.
Kiedy Zu wybiega kilka krokw naprzd, Liam odwrci si do mnie i
powiedzia:
- Dzikuj, e to robisz. Ciesz si, e zrozumiaa, o co mi chodzi. Pocign mnie lekko za warkocz. - Chciaem im po prostu zada kilka
dodatkowych pyta.
- I nie chciae, eby - wskazaam gow na Zu - je syszaa? Spojrza na
swoje stopy, a kiedy podnis wzrok, jego uszy byy lekko zarowione.
- Tak. Ale jest co jeszcze... Troch ich rozpraszaa.
- Co? Przykro mi, e poczuli si zagroeni, ale...
- Nie... Rozpraszaa ich swoj... twarz.

- Aha - powiedziaam, po czym szybko wziam si w gar. Wycigne z nich jak przydatn informacj?
- Podali mi nazwy kilku przyjaniejszych plemion, kilku miast
zamknitych ze wzgldu na powstanie i tym podobne. Chciaem si tylko
rozezna w tym, co dzieje si w Wirginii.
- Chodzio mi o Uciekiniera. - Mj gos zabrzmia chyba nieco zbyt
entuzjastycznie.
- Nie dowiedziaem si niczego nowego. Najwyraniej wszyscy skadaj
jak wit przysig, e nie wyjawi adnych informacji na ten temat. To jaki
absurd.
- Naprawd nie chcieli powiedzie nic wicej? Liam wbi oczy w ziemi.
- Greg przedstawi nam pewn propozycj, ale j odrzucilimy.
- Czego chcia? - Co byo dla nich tak cenne, e nie chcieli tego odda w
zamian za moliwo zobaczenia si z rodzinami? Czarna Betty?
- Niewane - odpar Liam stanowczo. - Jeeli tym pgwkom udao si
znale East River, to my te prdzej czy pniej damy sobie z tym rad.
- Tak - powiedziaam i rozemiaam si lekko. - Masz racj. Ktem oka
patrzyam, jak zarzuca ubrania na rami, wci obserwujc Zu, ktra
przeskakiwaa przez walajce si na ziemi puszki i stare magazyny. Kiedy je
mijalimy, mj wzrok pad na okadk jednego z czasopism. Pod twarz blond
gwiazdy filmowej wydrukowane byy sowa: ZDRADZA WSZYSTKO!
- Mog ci o co zapyta?
- Oczywicie - odpar. - Mw.
- Dlaczego szukasz Uciekiniera? - Poczuam na sobie jego wzrok i
wiedziaam, jaka bdzie jego odpowied. - Poza tym, oczywicie, e chcesz
pomc Pulpetowi i Zu dotrze do East River i prbujesz dostarczy list Jacka.
Czy to dlatego, e chcesz wrci do domu, czy...?
- Dlaczego pytasz? - powiedzia spokojnie. Sprawdza mnie.
- Zwrciam uwag na to, jak wypytywae ich o obozowisko wyjaniam. - Wydawao mi si, e prbujesz si czego dowiedzie.
Liam milcza do czasu, a naszym oczom ukazay si namioty, ktre
chopcy rozbili na noc. Kiedy znw si odezwa, nie odpowiedzia na moje
pytanie.
- A dlaczego tobie zaley na tym, eby znale Uciekiniera?
- Chciaabym mc zobaczy si z babci. - Poniewa musz si
dowiedzie, jak kontrolowa swoje umiejtnoci, zanim zniszcz wszystkich, na
ktrych mi zaley. - Ale nie odpowiedziae na moje pytanie.
Zu wdrapaa si do jednego z namiotw, a wiato latarni rozjanio
zachwycon twarz Pulpeta. Kiedy podaa mu jego nowe rzeczy, przytuli j tak
mocno, e poderwa j z ziemi.
- Szukam go z tego samego powodu co ty... - odpar. - Chc wrci do
domu.
- A gdzie jest twj dom?

- I to wanie jest w tym wszystkim najmieszniejsze - rzuci. - Dawniej


bya to Karolina Pnocna, ale teraz... sam ju nie wiem.
Stalimy bardzo blisko siebie i przez chwil patrzylimy sobie w oczy.
Podnis klap namiotu, dajc mi znak, ebym wesza do rodka. Wiedziaam,
e kamie. Zastanawiaam si, czy on take mnie przejrza.

16
Dopiero po godzinie, a moe nawet pniej oddech Liama sta si
miarowy. Zacz chrapa. Lea pasko na plecach, a jego donie spoczyway na
mikkiej flanelowej koszuli. Jego twarz, ktra wczeniej naznaczona bya
siniakami i cieniami, znw si wygadzia. Moe i z tym swoim zarostem oraz
postawn sylwetk rzeczywicie wyglda na dwadziecia lat, ale kiedy spa,
trudno byo si na to nabra.
Jego twarz zwrcona bya w stron Zu, ktra leaa pomidzy nami na
stosie kocw. Tylko ona powstrzymywaa mnie przed tym, bym moga si do
niego zbliy, wsun do pod jego do i pozna zawarto jego snw.
Ta odlego dzielia nas nie bez powodu. Wyobraenie sobie jego
przyszoci, w ktrej by mnie nie byo - w ktrej bezwiednie mogabym
wymaza siebie z jego wspomnie - kazao mi wetkn donie pod uda i w
kocu zapanowa nad swoim umysem.
Kiedy w ssiednich namiotach usyszaam Grega i jego kolegw,
porzuciam nadziej na sen. Z pocztku ich gosy przypominay cichy szmer i
trudno je byo od siebie odrni, jednak z kad minut przybieray na sile. W
kocu przykrcili wiato latarni, jednak ich sylwetki wci przebijay przez
zielon tkanin naszego namiotu.
Wylizgnwszy si na zewntrz, cicho przemieszczaam si po betonie.
Kiedy si do nich zbliyam, ich szepty robiy si coraz bardziej gorczkowe.
- ... nimi - wymamrota Greg. - Nie jestemy im nic winni.
Zacisnam donie, czujc, jak strach i nieufno, ktre kiekoway we
mnie od kilku godzin, w kocu przybieraj na sile. Przez chwil aowaam, e
nie zabraam plecaka z Czarnej Betty. Przycisk alarmowy nadal tam by,
czekajc, a uyj go, gdyby sytuacja nagle si zmienia. Gupia Kuby,
pomylaam. Gupia.
Nie martwiam si Gregiem ani jego kumplami. Mimo e byli uzbrojeni,
moglimy ich pokona. Gdyby jednak chcieli nas zaatakowa we nie lub gdyby
wezwali posiki...
Zatrzymaam si gwatownie.
Pulpet uprzedzi mnie i sam peni wart.
Siedzia zwrcony w stron namiotw. Zaoy jedn pajkowat nog na
drug, a na kolanach trzyma notatnik Zu. Nachyla si w stron namiotu
tamtych chopakw, tak bardzo skupiajc si na tym, by usysze ich rozmow,
e mnie nie zauway i prawie wyskoczy ze skry, kiedy si zbliyam.
- Zu? - Przypatrywa mi si spod zmruonych powiek.
- Zu? - wyszeptaam. - Chyba artujesz?
Wyjam mu z rk notatnik Zu oraz owek i przewrciam stron, nie
patrzc na to, co pisa.

CO TU ROBISZ? - naskrobaam i pokazaam mu kartk. Przewrci


oczami i nie chcia wzi ode mnie owka, ktry wciskaam mu do rki.
MYLISZ, E CO KNUJ?
Po chwili westchn i skin gow. JA TE - napisaam. - CHOD ZE
MNA. Pulpet, ktry najwyraniej czu, e nie ma tu nic do gadania,
bezszelestnie podnis si z podogi i wytar donie o spodnie.
- Mam ze przeczucia - powiedzia, kiedy znalelimy si poza zasigiem
ich suchu. Wci widzielimy ich namioty, ale dla nich bylimy niewidoczni. Co do tych chopakw.
- Mylisz, e chc nas okra?
- Myl, e chc nam zabra Betty.
Nastaa cisza. Czuam na sobie spojrzenie Pulpeta, ale na wszelki
wypadek nie spuszczaam wzroku z namiotw, w razie gdyby co si zaczo
dzia.
- Powinna si pooy - powiedzia szorstko, zaplatajc ramiona na
piersi. W jego gosie byo jednak co, co kazao mi myle, e Pulpet mnie
sprawdza. - Dlaczego ty waciwie nie pisz?
- Pewnie z tego samego powodu co ty - odparam. - Upewniam si, e nikt
z nas nie zostanie obrabowany, brutalnie pobity ani zamordowany we nie.
Sprawdzam, czy ci chopcy rzeczywicie s takimi dupkami, na jakich
wygldaj.
Pulpet prychn i potar czoo. Kilka chwil upyno nam w milczeniu, ale
czuam, e atmosfera midzy nami si oczyszcza i z wrogoci zmienia si w
swoist akceptacj. Jego ramiona nie byy ju uniesione i napite, a kiedy
przechyli gow w moj stron, uznaam to za zaproszenie. Zbliyam si do
niego.
- Nie do, e w ogle postanowi tu wrci... - wymamrota bardziej do
siebie ni do mnie. - Boe...
- Liam? - zapytaam. - To tu schwytali jego i tego koleg, prawda?
Pulpet skin gow.
- Nigdy nie opowiedzia mi caej historii, ale wydaje mi si, e w czasie
podry on i Felipe natrafili na plemi Niebieskich, ktrzy zamiast przyj ich
do siebie, na co liczy Liam, dotkliwie ich pobili i ukradli im wszystko, co mieli:
jedzenie, plecaki, zdjcia rodziny i tak dalej. Przyjechali tu na kilka dni, eby
opracowa nowy plan dziaania, ale byli w tak zej formie, e kiedy pojawili si
owcy nagrd, nie mieli siy ucieka.
cisno mnie w gardle.
- Lee myli, e to ci Niebiescy ich wydali - opowiada dalej Pulpet - i e
owcy odpalili im cz nagrody.
Nie wiedziaam, co powiedzie. Na myl o tym, e jaki dzieciak - jeden z
nas - moe si zwrci przeciwko drugiemu, miaam ochot roztrzaska w
drobny mak rega, o ktry si opieralimy.

- Ufam Liamowi - powiedziaam powoli. - To dobry chopak, ale inni bez


trudu mog go wykorzysta, a oni nie maj czystych intencji.
- Wanie - rzuci Pulpet. - Jest tak zajty zagldaniem w gb drugiego
czowieka, e nie widzi noa, ktry ten chowa za plecami.
- Co wicej, na pewno sam obwiniaby si za to, e ten kto w ogle ma
n, i przeprosiby go, e jest tak kuszcym celem.
To wanie najbardziej martwio mnie w Liamie - by ufny i dobrotliwy
jak harcerzyk. Jak na kogo, kto by wiadkiem takiego ogromu cierpienia i
mierci, by albo niezwykle uparty, albo naiwny w tej swojej bezkrytycznej
wierze, e wszystkim mona ufa. Zarwno Pulpet, jak i ja czulimy z tego
powodu rozdranienie, a jednoczenie wzbudzao to w nas instynkt opiekuczy.
- Oboje wiemy, e daleko mu do doskonaoci, mimo e bardzo si stara powiedzia Pulpet i usiad na ziemi, opierajc si plecami o pusty rega. - On
nigdy si nad niczym nie zastanawia. Robi zawsze to, co podpowiada mu
instynkt, a kiedy jego dziaania kocz si porak, zalewaj go wyrzuty
sumienia i zaczyna si nad sob uala.
Skinam gow, w zamyleniu dubic w rozdarciu na rkawie mojej
nowej koszuli, ktrego wczeniej nie zauwayam. Po tym, jak usyszaam
rozmow Liama z Zu, byam pewna, e ma ogromne poczucie winy za to, co
wydarzyo si w noc ich ucieczki, ale chodzio chyba o co wicej.
- Pniej ci to zaceruj. - Pulpet wskaza gow rozdarty materia. Pooy
donie na kolanach i zacz w nie bbni swoimi dugimi palcami. - Tylko mi
przypomnij.
- Kto ci nauczy szy? - zapytaam, ale chyba nie powinnam bya tego
robi. Pulpet znw zesztywnia i wyprostowa si gwatownie, jakby kto
wrzuci mu za konierz kostk lodu.
- Ja nie szyj - warkn - tyko zszywam. Szyje si w celach
dekoracyjnych, a zszywa, eby uratowa komu ycie. Nie robi tego dlatego,
e sprawia mi to przyjemno. Ja wicz.
Wpatrywa si we mnie znad okularw, sprawdzajc, czy rozumiem to, co
prbuje mi powiedzie.
- Tata nauczy mnie zszywania, zanim zaczem si ukrywa - wyzna w
kocu. - ebym umia to zrobi w razie nagego wypadku.
- Czy twj tata jest lekarzem?
- Chirurgiem urazowym. - Pulpet nie prbowa nawet ukry dumy. Jednym z najlepszych w Waszyngtonie.
- A czym zajmuje si twoja mama?
- Pracowaa w Ministerstwie Obrony, ale zwolnili j, kiedy odmwia
zarejestrowania mnie w bazie dzieci chorych na OMNI. Nie wiem, co teraz robi.
- Musz by wspaniaymi ludmi - powiedziaam.
Pulpet parskn, ale zauwayam, e mj komplement sprawi mu
przyjemno.

Minuty si cigny, a nasza rozmowa utkna w martwym punkcie.


Signam po notatnik Zu i otworzyam go na pierwszej stronie, ktra pokryta
bya rysunkami i bazgroami. Nieco dalej kartki zapisane byy zadaniami
matematycznymi. O dziwo, pismo Zu byo rwnie porzdne i staranne jak pismo
Liama.
- Betty pokonaa sto dziewidziesit kilometrw w trzy godziny. Z jak
prdkoci jecha Lee?
- Masz pi snickersw, ktrymi musisz si podzieli z trojgiem przyjaci.
Kroisz je na p. Ile kawakw dostanie kade z przyjaci? W jaki sposb rwno
podzielisz zapasy, tak by Pulpet nie narzeka?
Potem natrafiam na stron pokryt zupenie innym charakterem pisma niechlujnym i rozmazanym. Litery byy take ciemniejsze, jakby piszcy zbyt
mocno przyciska owek.
Jestem pewny, e o tej ksice napisano ju wszystko. Swifta mona
okreli sowem wolny. Nie jestem obiektywny, bo ten autor zawsze by
moim ulubionym pisarzem. Nie ma jednak nikogo, kto nie zachwyciby si
jzykiem tej powieci. Nie mog w tym miejscu nie wspomnie, jak bardzo
ksika Swifta podobna jest do Przypadkw Robinsona Crusoe, zwaszcza
opis podry do krainy Liliputw. Jak Was zachci do przeczytania tej
ksiki? Myl, e ten osiemnastowieczny autor potrafi dotrze do kadego,
zarwno modego, jak i dowiadczonego czytelnika. Spotkajmy si z
Guliwerem - poszukujcym przygody marzycielem, ktry wybiera si w morsk
podr. Przyjrzyjmy si temu, jak nasz bohater doroleje i odkrywa wiat.
Podajcie mi powie, gdzie wystpuje rwnie pikna kraina jak wyspa Laputa!
To miejsce, ktre chciabym odwiedzi, poniewa ja take marz o studiowaniu
filozofii i matematyki. Czytaem t ksik wielokrotnie. Nie ukrywam, e by w
moim yciu czas, gdy uwaaem, e Swift mgby lepiej przedstawi wizj
spoeczestwa idealnego. Tskni za literatur, ktra prowokuje do mylenia i
rewidowania swoich pogldw. Za co kocham Jonathana Swifta? Jego
powieci maj podwjne dno. Jeli lubicie marzy i nc Was podre,
zachcam Was do przeczytania Podry Guliwera.
- Hmm... - Pokazaam mu notatnik. - To twoje?
- Oddawaj! - rzuci. Na jego twarzy malowaa si panika. Nie, nie tylko
panika. Jego rozszerzone nozdrza i drce rce wiadczyy o tym, e naprawd
go wystraszyam. Ogarno mnie poczucie winy. Podaam mu notes i patrzyam,
jak wydziera z niego kartk.
- Przepraszam - powiedziaam, zmartwiona jego nag bladoci. - Nie
chciaam sprawi ci przykroci. Zastanawiam si tylko, dlaczego wiczysz

pisanie wypracowa, skoro sam mwie, e pewnie nigdy nie wrcisz do


szkoy.
Wpatrywa si we mnie jeszcze przez kilka sekund i w kocu si podda.
Wypuci oddech.
- To nie do szkoy. - Zamiast woy kartk do teczki, pooy j na
pododze pomidzy nami. - Zanim... zanim znalazem si w obozie, rodzice
myleli, e SSP ich ledzi, co zreszt okazao si prawd. Ukryli mnie w domku
moich dziadkw i... Pamitasz, jak mwiem, e internet objto cenzur?
Musielimy to jako obej, zwaszcza kiedy mama zacza odczuwa coraz
silniejsz presj w pracy.
Spojrzaam na kartk papieru.
- Wic wysyalicie sobie recenzje ksiek?
- Miaem ze sob laptopa i kilka bezprzewodowych kart sieciowych.
Zamieszczalimy recenzje ksiek w internecie. Tylko w ten sposb moglimy
si porozumiewa, nie wzbudzajc podejrze.
Nachyli si i przykry kartk doni tak, e widoczna bya jedynie
pierwsza kolumna sw. Jestem wolny. Nie mog do Was dotrze. Spotkajmy si.
Podajcie miejsce i czas. Tskni. Kocham Was.
- Aha.
- Postanowiem napisa to wczeniej - oznajmi Pulpet - w razie gdyby
udao nam si uzyska dostp do internetu choby i na kilka minut.
- Jestecie genialni - powiedziaam powoli. - Caa wasza rodzina.
W odpowiedzi usyszaam prychnicie, ktre miao chyba oznacza no
raczej.
Ju wyrywao mi si kolejne pytanie, kiedy wyj z teczki tali kart.
- Chcesz w co zagra? - zapyta. - Troch tu posiedzimy.
- Jasne... Ale znam tylko remika i makao.
- No c - odchrzkn. - Nie mamy drugiej talii do remika, wic zagramy
w makao. Pewnie si zmartwisz, ale jestem mistrzem tej gry. W pitej klasie
wygraem nawet turniej makao.
Umiechnam si szeroko i czekaam, a rozda karty.
- Prawdziwa z ciebie gwiazda, Pulpet, prawdziwa... - Zmarszczy nos. Nie mog nazywa ci inaczej, bo przecie nie wiem, jak masz na imi.
- Charles - odpar. - Nazywam si Charles Carrington Meriwether IV.
Prbowaam opanowa miech. Wcale mnie to nie zdziwio. Kto jak kto,
ale on nie mg si nazywa inaczej.
- Dobrze, Charles. A mog do ciebie mwi Charlie? Chuck? Chip?
- Chip?
- Przecie to urocze!
- Fuj! Mw mi po prostu Pulpet, jak wszyscy.
Rozgryzam to.

Musiao by ju wp do szstej rano, kiedy skoczylimy nasz ospa


gr w karty i kalambury, wspomagan zbyt du iloci sodyczy i zbyt ma
iloci snu. Oboje czekalimy na to, co si wydarzy, pewni, e nasze
przypuszczenia oka si suszne. Pod rk trzymalimy kij bejsbolowy i przez
cay czas spogldalimy w stron namiotw. Kiedy ogarno nas w kocu
zmczenie, na zmian ukadalimy si na ziemi, eby uszczkn cho kilka
minut snu.
Znw wziam notatnik Zu, nie chcc, by miarowe chrapanie Pulpeta
mnie take upio, i dodaam kilka chmurek oraz gwiazdek do bazgrow na
pierwszej stronie. Kiedy wertowaam notes, kartki szeleciy mi pod palcami. W
kocu znalazam to, czego szukaam.
540.
To naprawd by numer kierunkowy tej czci stanu, byam tego pewna.
Przez jaki czas babcia mieszkaa w okolicach Charlottesville i jak przez mg
pamitam, e staam w kuchni moich rodzicw, wpatrujc si w cyfry
nakrelone na notesie przy telefonie. Jednak obszar objty tym numerem by
naprawd rozlegy i nie mielimy waciwie adnej gwarancji, e to
rzeczywicie by numer kierunkowy.
atwiej mi si o tym mylao, kiedy nie wpatryway si we mnie trzy
badawcze pary oczu, jednak ogarniajca mnie senno nieco mi to utrudniaa.
Aby jako zabi czas, znw zaczam si nad tym zastanawia - przestawiaam
cyfry, podstawiaam pod nie rne litery i prbowaam tworzy anagramy.
Odpowied pojawia si w mojej gowie niemiao, przedzierajc si
przez zatoczone, senne zakamarki mojego umysu. Gdzie mogam widzie t
liczb - 540? Co ona moga oznacza...?
Gdy w kocu to pojam, prawie si rozemiaam. Prawie.
Widziaam t liczb na wywietlaczu radia we wspomnieniach Grega
zaledwie kilka godzin wczeniej. Cyfry janiay tak mocno, e przebijay si
nawet przez najgstsze opary jego myli.
540 AM - stacja radiowa.
Byam tak podniecona, e zwyke szturchanie Pulpeta, by go obudzi,
wydawao mi si niewystarczajce. Po prostu rzuciam mu si na plecy i nie
do, e go wystraszyam, to jeszcze wbiam mu kolano w nerk. Nie wiem, jak
nazwa dwik, ktry z siebie wyda, gdy na nim wyldowaam, ale z
pewnoci nie by on ludzki.
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj! - syknam, pocigajc go na nogi.
Rozdraniony Pulpet sapa i przeklina. - Kiedy powiedzieli wam o EDO, dodali
co jeszcze?
- Zielona, jeli jutro bd mg chodzi, to niech Bg ma ci w swojej
opiece...
- Posuchaj! - syknam. - Czy mwili co o tym, eby si na nie nastawi
albo przestawi?

Wpatrywa si we mnie ponuro.


- Powiedzieli tylko, eby sprawdzi Edo.
- Sprawdzi? - powtrzyam. - Uyli dokadnie tych sw? Wczeniej
si myliam - przyznaam. - Te cyfry nie maj nic wsplnego z numerem
telefonu. Mielimy racj. Ostatnia litera Wcale nie oznacza litery, tylko zero.
Pi czterdzieci. To stacja radiowa!
- Niby jak do tego dosza?
No tak. Podchwytliwe pytanie. Jak zatuszowa fakt, e po prostu
zobaczyam odpowied i e wcale nie posiadam zdolnoci umysowych, ktre
pomogyby mi do niej dotrze.
- Prbowaam myle o innych trzycyfrowych liczbach, kiedy
przypomniaam sobie, jak Greg i reszta rozmawiali o tym, e trzeba by byo
znale tu radio. Powinnam bya powiedzie wam o tym wczeniej, ale dopiero
teraz to do mnie dotaro.
- O Boe! - Wstrznity Pulpet krci gow. - To niewiarygodne. Przez
ca t podr mielimy tak cholernego pecha, e byem pewny, i zanim uda
nam si co wymyli, co najmniej dwoje z nas zginie i wylduje gdzie w
rowie.
- Potrzebne nam radio - powiedziaam. - Myl, e mam racj, ale jeli si
myl... Musimy to sprawdzi, zanim powiemy reszcie.
- Betty?
- Nie! - Nie chciaam zostawia namiotu bez opieki, choby i na
pitnacie minut. - Chyba widziaam radio na tyach sklepu. Pjd po nie.
Kiedy biegam, regay zleway si w ciemne smugi, a wok mnie
wiroway wyblake kolory, jednak w tej chwili nie baam si absolutnie niczego.
Okazao si, e wcale sobie tego radia nie wyobraziam. Tkwio wrd
materacw i kocw, ktre rozoyli tu jeszcze Liam i jego kolega.
Gdy wrciam, Pulpet przechadza si nerwowo tam i z powrotem.
Pooyam niewielkie urzdzenie na pce, ktra znajdowaa si na wysokoci
naszego wzroku, po czym zaczam ustawia pokrta, szukajc wcznika.
Czuam, e to ja musz je uruchomi. Krciam gak gonoci, a trzaski
wydobywajce si z jego gonikw niemal przebiy nam bbenki. Podniszczony
srebrny radioodbiornik wydawa si niemal zabytkiem, ale dziaa.
Przeskakiwaam pomidzy stacjami, natrafiajc na gosy, reklamy i kilka
znajomych piosenek.
- To musi by na falach dugich - oznajmi Pulpet, chwytajc urzdzenie. Fale FM dochodz tylko do 108. Prosz...
Najpierw pomylaam, e Pulpet nastawi z stacj. Nigdy wczeniej nie
syszaam tego typu dwikw wydobywajcych si z gonikw - niski szum
by przerywany odgosem, ktry przywodzi na myl turlan po ziemi szklan
butelk. Wprawdzie nie przypomina Biaego Szumu, ale nie by te przyjemny.
Pulpet jednak nadal szczerzy zby w umiechu.

- Wiesz, co to jest? - zapyta, a kiedy potrzsnam gow, natychmiast


mnie owieci. - Syszaa o czstotliwociach i tonach, ktre odbieraj jedynie
dzieciaki Psi?
Przytrzymaam si regau, eby nie zemdle. Owszem, syszaam. Cate mi
o nich wspominaa. Wyjania, e wadze obozu wzmocniy Biay Szum
specjalnymi czstotliwociami majcymi pomc zidentyfikowa niebezpieczne
dzieciaki ukrywajce si pord reszty.
- To nawet nie tak, e reszta ludzi nie syszy tego szumu. Ich mzg
przetwarza po prostu te dwiki inaczej ni nasze. To fascynujca sprawa.
Testowali to w Caledonii, eby sprawdzi, ktre dzieci sysz pewne tony, i
zawsze wychodzio na to, e nie...
Nagle z gonikw wydoby si ostry trzask i szum zupenie znikn,
zastpiony agodnym mskim gosem, ktry szepta: Jeli to syszysz, jeste
jednym z nas. A jeli jeste jednym z nas, moesz nas odszuka. Jezioro Prince.
Wirginia.
Wiadomo powtrzya si jeszcze trzy razy, a potem rozleg si kolejny
trzask i z gonikw znw popyn szum.
- O Boe! - powiedzia Pulpet. - O Boe! - Po chwili powtarzalimy to
razem, podskakujc objci jak para wariatw. Nagle zapomnielimy o tym, e
wielokrotnie marzylimy, eby tej drugiej osobie porzdnie przyoy.
Uciskaam go serdecznie, bez strachu i skrpowania. Byam tak
rozemocjonowana, e prawie si popakaam. - Mam ochot ci ucaowa! zawoa Pulpet.
- Sprbuj si powstrzyma! - wysapaam, czujc, jak jego mocny ucisk
niemal gruchocze mi ebra.
Liam obudzi si jako pierwszy, moe ze wzgldu na dobrze ustawiony
zegar biologiczny, a moe usysza podekscytowane kwiczenie Pulpeta. Ktem
oka zobaczyam wystajc z namiotu zmierzwion blond czupryn. Liam
spoglda to na mnie, to na Pulpeta. Schowa si do namiotu, a po chwili wyoni
si ponownie z zaniepokojon min.
- Co si dzieje? - zapyta. - O co chodzi?
Pulpet i ja spojrzelimy na siebie z identycznymi umiechami.
- Obud Zu - powiedziaam. - Musicie to usysze!

17
Pulpet twierdzi, e Jack urodzi si jako drugi syn w picioosobowej
rodzinie Fieldsw i tylko jemu udao si przey ostr modziecz
neurodegeneracj idiopatyczn. Jego ojciec by wacicielem woskiej
restauracji, a matka zmara na raka, gdy by jeszcze may. Z wygldu Jack nie
wyrnia si niczym szczeglnym - by jednym z chopcw, ktrych obojtnie
mijao si na szkolnym korytarzu. Pod przykrywk przecitnoci kry si jednak
kto niezwyky - kto, kto jako jedyny w ich pokoju wiedzia, o czym mwi
Liam, gdy opowiada o japoskich filmach klasy B albo artykuach z
archiwalnych numerw magazynu Rolling Stone. Lubi opowiada historie,
udajc rne gosy, i przez cae lata wydrapywa panoram Nowego Jorku na
dawnej szkolnej tablicy w ich pokoju. Przydzieleni do ich pokoju
funkcjonariusze SSP byli tak zachwyceni niezwyk dbaoci o szczegy, z
jak podszed do zadania, e pozwolili mu dokoczy.
Jack odnajdywa przyjemno w uprzykrzaniu si wadzom obozu,
uywajc swoich umiejtnoci do wyjmowania im przernych przedmiotw z
kieszeni i rzucania im rozmaitych rzeczy pod nogi, tak e potykali si i upadali
przy wszystkich. Sowa Pulpeta przedstawiay Jacka Fieldsa jako chodzcego
witego - apostoa Odlotowoci goszcego Niebieskim nowin, w ktrej uczy
ich uywa swoich umiejtnoci po tym, jak sam przez lata je udoskonala.
To pewnie dlatego by pierwszym dzieciakiem, ktremu onierze strzelili
w ty czaszki tej nocy, kiedy prbowali uciec.
Gdy zblialimy si do rogatek Petersburga, Liam przez cay czas milcza,
od czasu do czasu kiwajc tylko gow, eby potwierdzi, i nawet najbardziej
niewiarygodne fragmenty opowieci Pulpeta s prawd. Kiedy zacignlimy go
przed odbiornik, tak by na wasne uszy mg usysze przekaz pyncy z East
River, by rwnie podekscytowany jak my, ale z godziny na godzin jego nastrj
si pogarsza. Kiedy Pulpet zamilk, w vanie zrobio si zupenie cicho.
- To podobno bardzo pikne miejsce - powiedziaam nagle i skrzywiam
si, syszc, jak niezrcznie to zabrzmiao. - Jezioro Prince, ma si rozumie.
Liam nie wydawa si zestresowany, by raczej bardzo smutny. To
wanie mnie martwio - wpada w jak otcha, z ktrej nie potrafio go
wydoby nawet nasze odkrycie.
- Na pewno masz racj - odpar cicho. Poda mi zoon map. - Moesz
to woy do schowka?
Wcale go nie szukaam, jednak kiedy otworzyam ma przegrdk, lea
na wierzchu, na stosie zgniecionych serwetek.
Prawd mwic, spodziewaam si kopert albo chocia papieru listowego,
jednak byo to gupie i nonsensowne - w obozie nie byo przecie wietlicy ani
zaj z plastyki. Przecie nikt nie rozda im papieru ani dugopisw. A mimo to

mylaam, e listy bd nieco... cisze. I e Pulpet oraz Liam bd nosi


napisane przez siebie wiadomoci przy sobie.
List Jacka lea na wierzchu i napisany by na skrawku czego, co
wygldao na wydruk komputerowy. Kilkakrotnie go zoono. Na odwrotnej
stronie drukowanymi literami udao mu si wcisn imi i nazwisko ojca,
pomidzy wielkimi czarnymi sowami:
ADRES ZASTRZEONY.
Zamiast odoy map, wyjam list. W tle syszaam odgosy ktni, w
ktr wdali si Liam i Pulpet, prbujc ustali, w jaki sposb najszybciej dosta
si nad jezioro Prince. Bez zastanowienia musnam list palcami i rozoyam
kartk. W prawym grnym rogu nie byo daty, a jedynie pospieszne,
bezporednie sowa: Drogi Tato.
Nie udao mi si przeczyta nic wicej. Liam sign i wyrwa mi kartk z
doni, zgniatajc j lekko w zacinitej pici.
- Co robisz? - rzuci.
- Przepraszam, ja tylko...
- Tylko co? - warkn. Jego ton spowodowa, e a podskoczyam. - To
sprawa osobista. Nie powinno ci obchodzi, co tam jest napisane!
- Lee... - powiedzia Pulpet, rwnie zaskoczony jak ja. - Daj spokj.
- Nie, to powana sprawa. Nie czytamy cudzych listw!
- Nigdy? - zapytaam. - Nawet gdybycie mieli trudnoci w odnalezieniu
jego ojca, a w licie znajdowaa si informacja na temat tego, gdzie on jest?
Liam potrzsa gow. Nie przesta nawet po sowach Pulpeta:
- Ona moe mie racj.
Nie odezwa si ani sowem, ale donie dray mu na kierownicy. Jego
milczenie zadawao mi bl i kiedy poczuam, e nie znios go ani chwili duej,
wczyam radio, modlc si, eby leciaa akurat piosenka The Allman Brothers.
Zamiast tego radio Betty zatrzymao si na audycji publicystycznej.
... dzieci trzymane s w izolacji dla ich wasnego dobra, a nie ze wzgldu
na bezpieczestwo obywateli USA. Rozmawiaem z dobrze poinformowanymi
osobami w rzdzie Graya, ktre powiadomiy mnie, e wszystkie przypadki, w
ktrych dziecko zostao przedwczenie wypuszczone z obozu rehabilitujcego,
koczyy si jego mierci. Poza obozami nie ma szans na leczenie, wiczenia
ani stymulacj oferowan w tych orodkach, eby utrzyma wasze dzieci przy
yciu.
Liam uderzy pici w przycisk gonoci, prbujc wyczy radio,
jednak pokrto przeskoczyo na kolejn stacj, gdzie tym razem to kobiecy gos
przedstawia ze wiadomoci. rda podaj, e w Ohio w Wirginii Zachodniej
zostali schwytani dwaj uciekinierzy Psi podrujcy pieszo...
Betty tak szybko i gwatownie skrcia na pusty parking, e byam niemal
pewna, i zrobia to na dwch koach. Liam zaparkowa, zajmujc trzy miejsca
parkingowe, po czym zacign hamulec.

- Zaraz wracam - rzuci tylko. Jeszcze chwil temu siedzia przy mnie, a
teraz wpatrywalimy si w ty jego czerwonej flanelowej koszuli, kiedy
przeskakiwa przez kau zastaej wody, kierujc si w stron ceglanego
budynku i automatw z przekskami.
- To byo takie... teatralne!
Odwrciam si, eby spojrze na Pulpeta, ale by rwnie
zdezorientowany jak ja.
- Chyba powinna za nim i - stwierdzi.
- Co mam mu powiedzie?
Pulpet zmierzy mnie tym swoim spojrzeniem.
- Powanie? Mam ci to jeszcze tumaczy?
Nie miaam pojcia, co ma na myli, ale i tak ruszyam ladami zoci i
frustracji, jakie zostawia za sob Liam. Minam toalety i puste awy, a w
kocu znalazam si po drugiej stronie budynku, gdzie teren porastay wysoka
dzika trawa oraz drzewa. Stamtd na pewno nie dojrzelibymy go z Betty.
Sta do mnie tyem, oparty o cian budynku, z ramionami
skrzyowanymi na piersi. Mia zmierzwione wosy. Wydawao mi si, e
stpam cicho jak myszka, ale kiedy stanam za nim, od razu mnie wyczu. Jego
smutek spowija nas jak mga, a moja skra chona go jak gbka. Poczuam,
jak w mojej gowie budz si niewidzialne palce, rozjuszone niczym dziki kot,
ktry zbyt dugo przebywa w klatce.
Trzymaam si na dystans.
- Lee?
- Wszystko w porzdku. Wracaj do samochodu. - Jego gos znw
przesycony by sztucznym entuzjazmem.
Przykucn, a po chwili usiad na ziemi. Ruszyam si dopiero, gdy
wetkn gow midzy kolana, jakby mia wanie zwrci ca zawarto
odka.
Dugo i uporczywie wpatrywaam si w jego kark - w miejsce, gdzie jego
jasne wosy zaczynay si krci i gdzie stary siniak znika za konierzem jego
koszuli. Uniosam rk, eby odgarn mikk tkanin. Chciaam zobaczy, jak
daleko siga znami, oraz to, czy Liam ukrywa jeszcze jakie dawne rany.
Ju raz go dotkna, wyszepta cichy gosik w mojej gowie. Wtedy nic
si nie wydarzyo...
Mimo to cofnam si o krok i odsunam na bok, eby nie sta tu za
nim. Dystans. Musiaam zachowa dystans.
- Masz racj - powiedzia cicho. - Nie chc znale Uciekiniera tylko po
to, by dostarczy list Jacka. Nie potrzebuj te jego pomocy w odnalezieniu
rodziny. Wiem, gdzie s i jak si z nimi skontaktowa, ale nie mog wrci do
domu. Jeszcze nie teraz.
Gdzie z tyu usyszaam, jak przesuwaj si drzwi Betty, ale ich dwik
nie przerwa bezruchu tej chwili.

- Dlaczego nie? Twoi rodzice na pewno za tob tskni. Liam obj


kolana ramionami, nadal siedzc tyem do mnie.
- Czy Pulpet ci mwi... Czy opowiada ci cokolwiek o mnie i o Lidze?
Chocia nie mg tego zobaczy, potrzsnam gow.
- Harry, mj ojczym, od razu wiedzia, e pojawienie si Ligi Dzieci nie
wry nic dobrego. Mwi, e wykorzystaj nas gorzej ni Gray i e nie uroni
nawet zy, jeli pomagajc im, zginiemy. Nawet po tym, jak... jak Claire, to bya
moja modsza siostra... - odchrzkn - odesza, prbowa mi wytumaczy, e
niezalenie od tego, jak uparcie bdziemy walczy, nie uda nam si jej
odzyska. Cole doczy do nich wczeniej i przyjecha, eby mnie take
zwerbowa. Do walki.
Jego siostra. Odesza. Kolejna ofiara OMNI.
- Uwierzyem w to. Byem wcieky. Nienawidziem wszystkich i
wszystkiego, ale nie wiedziaem, jak sobie z tym gniewem poradzi. Byem z
nimi przez kilka tygodni. Trenowaem i pozwalaem, by zrobili ze mnie bro.
Kogo, kto potrafi odebra ycie niewinnej osobie tylko dlatego, e Liga na tym
zyskuje, tylko dlatego, e oni tego chc. Mj brat by dla mnie jak obcy
czowiek. W pokoju trzyma nawet co, co nazywa tabel ofiar. Ilekro udao
mu si wypeni zadanie i zamordowa kogo wanego, wpisywa tam jego
nazwisko. Kiedy przychodziem do niego po caodziennym treningu,
spogldaem na to i mylaem: Ile z tych osb miao rodziny? Czy byy osoby,
ktre ich potrzeboway, tak jak my potrzebowalimy Claire? Jestem pewny, e
tak byo, Ruby. Ludzie nie s samotnymi wyspami.
- Wic ucieke. Skin gow.
- Musiaem uciec w trakcie treningu, ktry odbywa si na wolnym
powietrzu. Prbowaem wrci do Harryego i mamy i wtedy schwytao mnie
SSP. - Odwrci si w kocu, by na mnie spojrze. - Nie mog do nich pojecha.
Jeszcze nie teraz. Musz na to zasuy. Musz wszystko naprawi.
- O czym ty mwisz?
- Kiedy wsppracowaem jeszcze z Lig, zrozumiaem, e tylko my sami
moemy sobie pomc, wic kiedy wymyliem sposb, eby wydosta si z
Caledonii... - urwa, a po chwili powiedzia: - To byo okropne. Okropne.
Zawiodem ich, a przecie obiecaem im, e wszystko si uda. Dlaczego wic... Sowa uwizy mu w gardle. - Syszaa, co powiedzia ten spiker. Tylko
kilkorgu z nas udao si uciec, a i tak wyapuj nas jak zajce w sezonie
polowa. Dlaczego wic znowu chc to zrobi? Dlaczego nie mog si z tego
otrzsn? Chc po prostu pomc innym dzieciakom wydosta si z Caledonii...
z Thurmond... ze wszystkich obozw, jednemu po drugim.
Aha, pomylaam, czujc lekkie odrtwienie. Aha. Ja chciaam znale
Uciekiniera, by pomc sobie i by nauczy si kontroli nad swoimi
umiejtnociami. On jednak przez cay ten czas pragn go znale, by pomc
innym. Sdzi, e razem wymyl sposb, by ocali dzieci, ktre musia
zostawi w obozie.

- To wszystko jest nie fair. Przez cay czas mylaem o tym, jak cholernie
niesprawiedliwe jest to, e jestem o krok od znalezienia East River, podczas gdy
oni nie yj. - Przycisn donie do oczu. - Kiedy o tym myl, robi mi si
niedobrze. Nie mog si z tego otrzsn, po prostu nie mog. Te dzieciaki, o
ktrych mwili w radio... na pewno byy z Caledonii. Ja po prostu... - Z trudem
wcign oddech. - Jak mylisz, czy oni auj, e mnie posuchali?
- Na pewno nie! Posuchaj. Nikogo do niczego nie zmusie. Dae im
tylko to, co zabrao im SSP i wadze obozu: wybr. Nie mona y w takich
miejscach jak te obozy i nie liczy si z konsekwencjami. Jeeli te dzieciaki ci
suchay, robiy to, poniewa chciay. Wierzyy, gdy mwie, e kiedy wrc
do domu.
- Ale wikszo nie wrcia. - Liam potrzsn gow. - W pewnym sensie
byoby dla nich lepiej, gdyby zostay w obozach, prawda? Nikt by na nie nie
polowa. Nie musiayby widzie tego, e wszyscy si ich boj, ani czu, e nie
ma tu dla nich miejsca.
- Ale czy nie lepiej byo da im wybr? - zapytaam.
- Wierzysz w to?
omotao mi w skroniach, czuam te ostry bl ramion. Kiedy ju
wymyliam, co mog powiedzie, Liam zacz si podnosi z ziemi.
- Co ty tu jeszcze robisz? - Nie by smutny ani zy. Ju nie.
- Martwi si o ciebie.
Potrzsn gow ze smutnym umiechem.
- Masz wiksze zmartwienia.
- Przepraszam, strasznie ci przepraszam! - wyrzuciam z siebie. - Nie
powinnam bya otwiera jego listu. To nie moja sprawa. Nie pomylaam.
- Nie... nie. To ja przepraszam. Nie chciaem tak wybuchn. Boe,
czuem si tak, jakby przemawia przeze mnie mj ojciec. Przepraszam!
Liam spojrza w ziemi, a kiedy znw podnis wzrok, mia zacinite
usta. Mylaam, e si rozpacze albo zacznie krzycze, wic kiedy zrobi
kolejny niebezpieczny krok w moj stron, zachwiaam si. Gdy patrzyam mu
prosto w oczy, miky mi kolana. Chocia baam si intensywnoci jego
spojrzenia, zaleao mi na tym, eby pozna prawd o nim.
- Wracajmy. - Znw potrzsn gow. - Ju dobrze. Nie powinienem by
zostawia tej dwjki samej.
- Myl, e potrzebujesz jeszcze chwili. Powiniene j dobrze
wykorzysta, poniewa kiedy znw wsidziesz do tego samochodu, musisz
pamita, e jego pasaerowie na ciebie licz.
Prbowa zapa mnie za rami, ale zrobiam krok w ty.
- Nie wiem, co takiego jest w tobie... - zacz. Boe, tak bardzo chciaam
uj jego wycignit do. Moja jakby zamarza, przeszywana igiekami blu.
- Tutaj... - machnam rk pomidzy nami - nie musisz kama.
Wczeniej mwiam szczerze, ale nie mog ci pomc, jeli nie powiesz mi, co
tak naprawd dzieje si w twojej gowie. Jeli potrzebujesz si wygada albo

wykrzycze, masz mnie. Nie moesz tak po prostu wsta i wyj, tak jak
dzisiaj... Jak zawsze. Lee, wiem, wydaje ci si, e nas chronisz, ale co si stanie,
jeli ktrego dnia odejdziesz i nie wrcisz?
Zrobi krok w moj stron, a jego oczy pociemniay od czego, czego nie
rozpoznawaam. Wczeniej jako nie zauwayam, jaki jest wysoki, jednak teraz
zdawa si nade mn growa. Nachyli si tak, e nasze twarze znalazy si na
jednym poziomie. Wiedziaam, co bym zrobia, gdyby okolicznoci wyglday
inaczej. Gdybym umiaa si kontrolowa. Widziaam, czego on chce.
Czego ja chc.
Kiedy si cofaam, polizgnam si na kamieniu i przywaram plecami do
ciany. Czuam ogarniajc mnie panik. Draam w oczekiwaniu na to, co si
wydarzy, rozkoszowaam si jego bliskoci. Moe jego gniew znikn, ale to,
co czu teraz, byo o wiele silniejsze ni bl, frustracja czy zo. Czuam, jak w
moim gardle rodz si sowa nie zbliaj si i nie, wcinite pomidzy
przeraenie i pragnienie. Jego usta uoyy si w moje imi, ale ja syszaam
jedynie szum wasnej krwi.
Ostatni raz prbowaam si z tego uwolni, ale kolana odmwiy mi
posuszestwa. Przed oczami wiroway mi i pkay punkciki we wszystkich
odcieniach tczy.
Zapa mnie, jednak tym razem nie przycign mnie do siebie, ale unis
do gry. To nie miao znaczenia. Kiedy jego donie zacisny si na mojej talii,
straciam go z oczu.

18
Miaam zamknite oczy, ale wyobraaam sobie, co musiao si wanie
wydarzy - to, jak jego renice musiay si nagle skurczy i ponownie
rozszerzy. Jak musia by bezbronny. Gotowy na przyjcie rozkazw.
Umys Liama by jak smuga kolorw i wiate. Znalazam si obok
chopczyka w ogrodniczkach, ciskajcego do jakiej kobiety, a po chwili
balansowaam na przednim zderzaku starego samochodu, kiedy mczyzna o
agodnej twarzy i mocnych ramionach pokazywa mi silnik. Widziaam
odskakujc twarz jakiego chopca po tym, jak uderzyam go pici w nos, i
syszaam ryk entuzjazmu zgromadzonych wok nas gapiw. Wpatrywaam si
w dugie nogi Pulpeta zwisajce z grnej pryczy, a ju po chwili staam przed
Czarn Betty, przygldajc si, jak saba i godna Zu wdrapuje si na tylne
siedzenie. Wtedy zobaczyam siebie.
Widziaam, jak promienie soca migocz w moich ciemnych wosach,
jak miej si w gos na przednim siedzeniu. Nie wiedziaam, e mog tak
wyglda.
Nie.
Nie.
Nie! Nie chc widzie...
Uderzyam go w twarz, a dwik rozleg si echem w koronach drzew.
Moj do przeszy bl, ktry przenis si na rami i klatk piersiow.
Usyszaam take co innego - trzask, ktry przypomina przeamywany
patyczek. Cofnam si, jakby to on mnie uderzy. Prawie aowaam, e tak si
nie stao, poniewa bl wyrwaby mnie z mtnego transu, w ktry wpadam.
Spanikowaam. Niezliczone dowiadczenia z Thurmond nauczyy mnie,
e aby zerwa poczenie, najlepiej byo zrobi to powoli, ostronie. Rozplta
czce nas niewidzialne nici, jedna po drugiej. Czy nie to samo przytrafio mi
si z Sam? Jeden nieodpowiedni dotyk sprawi, e tak mocno i tak szybko si od
niej oderwaam, i zupenie wymazaam siebie z jej pamici.
W miar jak odrywaam si od Liama, bl sab.
- Ruby?
Dlaczego zawsze musiaam to robi? Dlaczego cho ten jeden jedyny raz
nie potrafiam wzi si w gar?
Liam wpatrywa si we mnie. Patrzy na mnie, a nie gdzie w pustk. By
skupiony, chocia zupenie osupiay. Spojrzaam na czerwon prg, ktra
powstawaa na jego policzku.
- Ruby?
Czy dobrze usyszaam? Wypowiedzia moje imi?
- Co tu si waciwie stao? - Zamia si krtko. - Czuj si tak, jakbym
wanie oberwa od dwumetrowego oprycha.

- Polizgnam si... - Co mogam mu powiedzie? Chocia prawda sama


wyrywaa mi si z ust, nie mg si dowiedzie, co wanie zrobiam...
- No prosz... A ja prbowaem by rycerski i ci zapa? - Zamia si i
stan na nogi, chwytajc si pobliskiego drzewa. - Bd mia nauczk.
Nastpnym razem na mnie nie licz, sonko... Ale z ciebie uparciuch.
- Przepraszam - wyszeptaam. - Tak mi przykro... Liam przesta si mia.
- Przecie wiesz, e artuje. Naprawd trzeba mie szczcie eby
oberwa od kogo, kogo si wanie prbuje zapa. Wprawdzie przypomniao
mi si kilka upokarzajcych momentw z WF-u, ale poza tym nic mi si nie
stao, naprawd... Co?
Czy ty w ogle pamitasz, o czym rozmawialimy?
- O mj Boe - powiedzia, uwiadamiajc sobie, e wci lez na ziemi. yjesz? Nie mog uwierzy, e nawet ci o to nie zapytaem. Nic ci si nie
stao?
Zignorowaam rk, ktr mi poda. Byo jeszcze zbyt wczenie
- Wszystko dobrze - odparam. - Chyba musimy ju wraca Zostawie
wczony silnik.
Mj gos brzmia spokojnie, ale wypeniaa mnie pustka W jednej chwili
uscha caa nadzieja, ktra we mnie pyna i rozlewaa si po moim ciele
niczym strumie. Straciam nad sob kontrol ale on me mia o tym pojcia. I
nie tylko on. Nikt nigdy nie zdawa sobie z tego sprawy.
To nie mogo si powtrzy. Tym razem miaam szczcie, nadal mnie
pamita, mimo e nie mg sobie przypomnie, co zrobiam. Nie miaam jednak
pewnoci, e dobra passa bdzie trwa.
Koniec z dotykaniem. Koniec z palcami muskajcymi rce i z ramionami
przycinitymi do ramion. Koniec z chwytaniem jego doni, niezalenie od tego,
jak wydawaa mi si ciepa i dua.
Miaam powd, by chcie znale Uciekiniera. Bd baga, eby mi
pomg.
- Tak... tak. - Skin gow, ale kiedy znw na mnie spojrza, mia
cignite brwi. Gdy przeszed obok mnie, nie podajc mi rki, poczuam bl w
piersi.
Kiedy wracalimy do samochodu, mijajc budynek, wodotryski, srebrne
awki i zadaszone stoy, szam kilka krokw przed nim. Gdy wyoniam si zza
rogu, przyspieszyam i waciwie zaczam biec truchtem. Spodziewaam si, e
Pulpet i Zu bd sta przy automatach, prbujc wydoby z nich ostatnie
przekski.
Ale to nie Pulpet tam na mnie czeka, a ju na pewno nie bya to Zu.
Ciemne wosy i jeszcze ciemniejsze oczy. Mczyzna nie mg mie
wicej ni dwadziecia pi lat. Jego twarz szpecia blizna, ktra zaczynaa si
tu pod jego prawym okiem i biega a do linii wosw, gdzie byszczca
rowa skra uniemoliwiaa wzrost wosw. Mj mzg przyswaja te

informacje w zwolnionym tempie. Patrzyam, jak mczyzna krzywi si i z


pogard marszczy swj wski nos.
Liam zawoa mnie gosem penym paniki. Jego stopy dudniy o
cementow ziemi. Uciekaj!, chciaam krzykn. Co ty robisz? Uciekaj! Kiedy
odwrciam si do mczyzny, owcy nagrd ubranego w pogniecion niebiesk
wiatrwk, unis kolb karabinu i wymierzy mi silny cios w gow,
pozbawiajc mnie tchu.
Czuam olepiajcy bl, a pod moimi powiekami rozlao si biae wiato.
Upadam, ale nie straciam przytomnoci. Kiedy mczyzna prbowa zapa
mnie za koszul, z caej siy kopnam go w kostki. Stkajc, przewrci si, a
jego bro wyldowaa na kamieniach. Kopaam, a poczuam pod stopami co
twardego. Wiedziaam, e to nie wystarczy.
Prbowaam si podnie, ale ziemia koysaa mi si pod nogami. W
gowie czuam rwcy bl, a moje prawe oko zalao co gorcego i mokrego krew. Czuam jej smak, tak samo jak drganie powietrza, kiedy Liam
machniciem doni unis mczyzn z ziemi i jak szmacian lalk rzuci na
ostre krawdzie stow piknikowych, natychmiast pozbawiajc go
przytomnoci.
Zu, Pulpet, Zu, Pulpet, koatao mi si w gowie. Przycisnam rk do
czoa w miejscu, gdzie kolba karabinu rozerwaa moj skr.
Nie wiem, co wydarzyo si potem. Kiedy ruszylimy przed siebie,
miaam wraenie, e sekundy w mojej gowie przeskakuj jak zdarta pyta.
Wydaje mi si, e Liam prbowa mi pomc, ale odepchnam go niezdarnymi,
spowolnionymi ruchami rk.
Biegnij, chciaam powiedzie. Uciekaj stad!
- Ruby... Ruby. - Liam prbowa zwrci na siebie moja uwaee poniewa
nie widzia tego, co ja.
Zu i Pulpet siedzieli na ziemi przy Betty. Rce mieli skute za plecami, a
stopy zwizane jasnot lin. Nad nimi sta nie kto mny, jak sama Lady Jane.
Pierwszy raz widziaam j z bliska, a przynajmniej z tak bliska ze mogam
dostrzec znami na jej policzku i jej zapadnite oczy skrywane za czarnymi
oprawkami okularw. Wilgo w powietrzu sprawiaa, e jej ciemne,
rozpuszczone, sigajce ramion wosy zaczynay si krci, jednak jej skra
wygldaa tak, jakby kto nacign j na ostre rysy twarzy kobiety. Czarn
koszul wetkna w dinsy przytrzymywane przez czarny pas. Rozpoznawaam
niezliczone przyrzdy, ktre z niego zwisay. Pomaraczowe urzdzenie,
paralizator elektryczny, kajdanki.
- Witam ci, Liamie Stewarcie - powiedziaa kobieta lodowatym,
aksamitnym jak jedwab gosem.
Stojcy tu obok mnie Liam zapar si stopami o ziemi i unis ramiona chyba chcia j przewrci. Kobieta cmokna tylko z dezaprobat i wskazaa

gow na swoj lew rk. Podyam wzrokiem w d i w jej doni zobaczyam


bro, ktra wycelowana bya w gow Zu.
- Lee... - Gos Pulpeta by nienaturalnie piskliwy, ale to spojrzenie oczu
Zu sprawio, e zamaram.
- Podejd tu - powiedziaa kobieta. - Powoli, z rkami na gowie. Zrb to
natychmiast, Liamie, inaczej nie mog ci obieca, ze me omsknie mi si palec. Przechylia gow na bok
Przycisk awaryjny, pomylaam. Gdzie on jest? Mj plecak wcinity by
pod fotel pasaera. Gdybym moga go dosign, gdyby udao mi si zbliy do
drzwi...
- Tak? - sykn Liam. - Ile wynosi teraz nagroda za moj gow? Zajo ci
trzy tygodnie, eby w kocu nas dogoni, wic stawka pewnie zmalaa.
Jej umiech na chwil przygas, jednak po chwili kobieta znw
wyszczerzya zby.
- Nadal mona za ciebie dosta dobre dwiecie pidziesit tysicy
dolarw, gobeczku. Powiniene by z tego dumny Za pierwszym razem
dostaam tylko dziesi.
Liam a dygota z wciekoci, zbyt rozemocjonowany, by mwi.
Syszaam, jak oddech winie mu w gardle. Nagle zrozumiaam, skd tyle o
niej wiedzia - bya to ta sama kobieta, ktra schwytaa go wczeniej.
- Nawet nie wiesz, jaka byam zaskoczona, kiedy w bazie danych znw
pojawio si twoje nazwisko, i to jeszcze z tak nagrod! Wyglda na to, e
odkd widzielimy si po raz ostatni, wpakowae si w nieze tarapaty.
- No c - powiedzia Liam szorstko. - Staram si, jak mog.
- Ale, serduszko, nie rozumiem, jak moge wrci w tamto miejsce? Nie
przyszo ci do gowy, e ci tam znajd? - Kobieta znw przechylia gow. Twoi przyjaciele bardzo chtnie podzielili si ze mn waszymi planami w
zamian za wolno. A zatem wybieracie si nad jezioro Prince?
Bl, ktry odczuwaam, znw ustpi miejsca lkowi. Jeeli znajdzie East
River... Boe, nawet nie potrafiam sobie wyobrazi tego, czym mogo to grozi.
Z miny Liama wnioskowaam, e on potrafi. Stara si utrzyma palce
wsunite we wosy, a jego kykcie a zbielay z wysiku.
- Jeli mog dosta tyle pienidzy za ciebie, wyobra sobie, ile dostan za
obozowisko pene dzieciakw - powiedziaa Lady Jane. - Starczy mi, bym
moga wrci do domu. Musz ci za to podzikowa. Nie masz pojcia, ile
trzeba mie pienidzy, eby jaki urzdnik przymkn oko i przepuci przez
granic kogo wyjedajcego z kraju trawionego chorob.
Kolejna sekunda ciszy bya niemal oguszajca - widziaam dokadnie,
jakie bd jego nastpne sowa.
- Jeli ich pucisz, bdziesz moga mnie zabra - powiedzia Liam. Rce
wci trzyma na gowie. - Nie bd sprawia kopotw.
- Nie! - krzykn Pulpet. - Nie rb tego...
Kobieta nie zastanawiaa si ani chwili.

- Mylisz, e zamierzam robi ci jakiekolwiek przysugi? Nie, Liamie


Stewarcie, zabior was wszystkich, nawet t twoj dziewczyn. Moe zanim
zaczniesz si targowa, powiniene wzi pod uwag to, w jakim jest stanie?
Liam spojrza w moj stron i zauway krew cieknc mi po twarzy.
Starajc si zachowa jasno widzenia, zrobiam maleki krok naprzd.
- Nie wiem, skd si tu wzia, moja panno, ale mog ci zapewni, e
tam, dokd ci zabior, nie bdzie ci ju tak przyjemnie.
Nigdy tam nie wrc.
adne z nas tam nie wrci. Nie, jeli mogam mie na to jakikolwiek
wpyw.
- Chod tu - powiedziaa, patrzc na mnie, a jednoczenie wci trzymajc
Liama na muszce. - Ty pierwsza, dziewczynko. Ju ja si tob zajm.
Szam krok za krokiem, ignorujc rzcy oddech Liama i szumienie w
uszach. Mj wzrok przelizgn si z Pulpeta na Zu, a nastpnie na twarz
kobiety, irytujco zadowolonej z siebie. adne z nich nie spuszczao ze mnie
oka.
Odkryj prawd.
Po tym wszystkim nie bd mnie ju chcieli.
- Odwr si - warkna. Spojrzaa na stoy piknikowe, pord ktrych
wci lea jej nieprzytomny partner. Kiedy jej koncentracja na chwil osaba,
zauwayam, e zwalnia nieco ucisk na rkojeci broni. Postanowiam
wykorzysta okazj.
Moje kolano poszybowao do gry i wbio si tu pod jej ebra. Bro z
oskotem upada na ziemi. Usyszaam, e Liam robi dwa kroki w moj stron,
jednak byam szybsza. Czuam, jak ciepa krew spywa mi po twarzy i kapie z
podbrdka. renice kobiety rozszerzyy si, kiedy zacisnam do na jej
odsonitym gardle i przycisnam j do drzwi Betty. Spojrzaa mi w oczy, a ja
byam pewna, e mam nad ni kontrol. Gdy poczuam bl pod powiekami,
wiedziaam, e si nie myl.
Wlizgnicie si do jej gowy przyszo mi tak atwo, jak wcignicie
powietrza do puc. Widziaam, jak jej renice kurcz si, a po chwili wracaj do
normalnego rozmiaru, i czuam, jak gdyby kto oplta mj mzg drutem
kolczastym i z kad sekund coraz mocniej go zaciska.
Ktem oka zobaczyam zdumion twarz Pulpeta. Kiedy prbowa wsta,
odepchnam go stop. Nie. To nie byo bezpieczne. Jeszcze nie teraz.
Kobieta rozejrzaa si dookoa roztargnionym wzrokiem. Wtedy zaczo
mi omota w uszach. Bum-bum, bum-bum, bum-bum... Nie wiedziaam, czy
sysz bicie swojego serca czy jej.
- Oddaj mu bro - powiedziaam, wskazujc gow na miejsce, w ktrym
sta Liam. Kiedy si nie poruszya, do mrocznego wntrza jej umysu
wepchnam obraz tej czynnoci. Nie mogam si zmusi do tego, eby spojrze
na reakcj Liama, gdy kobieta podaa mu czarny przedmiot. - Posuchaj mnie
uwanie - cignam. Na jzyku czuam gorycz krwi. - Odwrcisz si i

odejdziesz szos w przeciwn stron. Wejdziesz do lasu i bdziesz sza przez


godzin... Potem usidziesz pomidzy drzewami i nie bdziesz si rusza. Nie
bdziesz jada ani spaa, ani pia, niezalenie od tego, jak bardzo bdziesz tego
pragn. Bdziesz siedziaa w bezruchu.
Stworzenie tego wyobraenia w jej umyle i podsunicie jej powyszej
wizji byo coraz trudniejsze. Nie dlatego, e traciam nad ni kontrol, ale
dlatego, e powoli traciam przytomno.
Uda ci si, powtarzaam sobie. Nie miao znaczenia to, e nikt nigdy mnie
tego nie nauczy, ani to, e nigdy tego nie wiczyam. Robiam to instynktownie,
jak gdybym znaa to od zawsze.
Zamknam oczy i zaczam przemierza szlak jej ciemnych wspomnie,
ktre zbieray si pod moimi powiekami. Jechaam szos, jedn doni
trzymajc kierownic, a drug wskazujc na pobliski parking. Zaparkowaam na
tyach budynku, skrywajc pojazd wrd drzew, i zaczam i w stron
samotnego czarnego vana stojcego na parkingu. Zatrzymaam si przy tym
wspomnieniu. Wdychaam zapach deszczu i trawy, czujc lekki podmuch
wiatru. Poczekaam, a jej partner podejdzie do vana z uniesionym karabinem,
gotowy do strzau.
Wyszarpnam jej to wspomnienie z gowy, a w miejscu, w ktrym staa
Czarna Betty, wyobraziam sobie jedynie powietrze. Wrciam tras jej
wspomnie do chopcw w supermarkecie i do informacji, ktr wyjawili jej o
East River. Powyszy obraz zamieni si w smugi wiata, rozmazane jak
spywajce po szybie samochodu krople deszczu.
- Nie bdziesz ju pamita tego, co si wydarzyo. Nie bdziesz ju
pamita nas.
- Nie bd pamita tego, co si wydarzyo... - powtrzya, jak gdyby ta
myl dopiero pojawia si w jej gowie.
Puciam jej szyj, ale bl, ktry odczuwaam, nie mija. Jej wzrok
odzyska ostro. Bl nadal nie mija. Obrcia si na picie i zacza i w
stron opustoszaej szosy.
Bl nie mija.
Przeciwnie, stawa si coraz silniejszy. Struka potu spyna mi po skroni
na plecy. Byam caa mokra. Wosy przylgny mi do twarzy, a koszula
przykleia si do mojego ciaa niczym druga skra. Przykucnam. Skoro
miaam zemdle, lepiej byo pozosta blisko ziemi.
Nie chc zemdle. Nie mdlej. Nie. Mdlej.
Usyszaam gos Liama, a po chwili zobaczyam jego stop. Uchyliam
si.
- Nie... - zaczam. Nie dotykaj mnie. Nie teraz.
Ostatni rzecz, jak ujrzaam, nim zamknam powieki, nie bya stara
asfaltowa droga ani niebo, ani nawet moje odbicie w karoserii Betty. Byo to
migoczce wspomnienie mnie samej sprzed kilku dni, kiedy Liam siedzia za
kierownic, z caych si wypiewujc piosenk zespou Derek and the Dominos

Layla. Tak strasznie faszowa, e nawet Pulpet pka ze miechu. Zu siedziaa


tu za nim, poruszajc si w rytm piewnych tonw gitary elektrycznej. Wtedy
tak atwo byo si mia i chocia przez chwil udawa, e wszystko bdzie
dobrze. e byam jedn z nich.
Poniewa oni nie wiedzieli... Nie mieli pojcia, kim jestem. A teraz
wszystko miao si skoczy i nigdy ju nie wrcimy do tego, co byo.
aowaam, e nie udao mi si uruchomi przycisku awaryjnego.
aowaam, e Cate nie przyjechaa i nie zabraa mnie ze sob tam, gdzie z
otwartymi ramionami przyjto by kolejne monstrum.

19
Kiedy zbliay si moje dziesite urodziny, najwaniejsze byo dla mnie
to, e w dziesitce znajduj si dwie cyfry. Atmosfera i tak nie bya zbyt
urodzinowa. Przy obiedzie siedziaam pomidzy rodzicami i przesuwaam
widelcem groszek na talerzu, prbujc nie zwraca uwagi na to, e oboje milcz
- nie odezwali si sowem ani do mnie, ani do siebie. Po ktni, ktra miaa
miejsce p godziny wczeniej, mama miaa zaczerwienione oczy. Zaprosia
moich kolegw i koleanki na przyjcie niespodziank, ale tata zmusi j, eby
zadzwonia do ich rodzicw i wszystko odwoaa. Powiedzia, e w tym roku nie
wypada witowa i e okruciestwem byoby wywieszenie przed domem
kolorowego transparentu i balonw, poniewa byam ostatnim ywym
dzieckiem na naszej ulicy. Siedziaam u szczytu schodw i suchaam, jak si
kc.
Waciwie to wcale mnie to nie obchodzio. I tak nie byo ju dzieci, ktre
naprawd chciaam zaprosi. Najwaniejsze byo dla mnie to, e w wieku
dziesiciu lat poczuam nagle, e si starzej, a raczej to, e wkrtce si
zestarzej. Zaczn wyglda jak dziewczta w magazynach: bd musiaa nosi
sukienki, buty na wysokich obcasach i robi makija, a co wicej - pj do
liceum.
- Za dziesi lat, liczc od jutra, bd miaa dwadziecia lat. - Nie wiem,
dlaczego powiedziaam to na gos. Zdaam sobie z tego spraw tak nagle, e
musiaam si tym z kim podzieli.
Cisza, ktra zapada po mojej wypowiedzi, bya wrcz rozdzierajca.
Mama gwatownie si wyprostowaa i przycisna serwetk do ust. Przez chwil
miaam wraenie, e wstanie i wyjdzie, ale tata pooy do na jej doni i nie
pozwoli jej odej.
Przesta u kawaek grillowanego kurczaka i umiechn si do mnie tak
niepewnie, e drgay mu kciki ust. Nachyli si do mnie, a nasze identyczne
zielone oczy si spotkay.
- Masz racj, pszczko. A dziesi lat pniej ile bdziesz miaa lat?
- Trzydzieci - powiedziaam. - A ty... Pidziesit dwa! Zamia si.
- To prawda. Bd ju jedn nog w...
Grobie, szepn mj umys. Jedna nog w grobie. Tata uwiadomi sobie
swj bd i nie dokoczy wypowiedzi, ale nie miao to ju znaczenia. Caa
nasza trjka wiedziaa, co ma na myli.
Grb.
Wiedziaam, czym bya mier. Wiedziaam, co si dziao z ludmi, kiedy
umierali. Na lekcjach odwiedzali nas specjalni gocie z pogadankami dla dzieci,
ktre przeyy. Jedna z kobiet przydzielona do naszej klasy, panna Finch,
przygotowaa dla nas prezentacj na dwa tygodnie przed Boym Narodzeniem.
Miaa na sobie rowy golf i okulary, ktre zasaniay jej p twarzy. Na tablicy

wielkimi drukowanymi literami napisaa: MIER TO NIE SEN. MIER


SPOTKA KADEGO Z NAS. PRZYCHODZI NIESPODZIEWANIE. PO
MIERCI SI NIE WRACA.
Kiedy ludzie umieraj - mwia - przestaj oddycha. Nie musz je ani
mwi i nie myl o nas ani nie tskni za nami, tak jak my tsknimy za nimi.
Nigdy, przenigdy si nie budz. Podawaa nam coraz wicej przykadw,
jakbymy byli zbyt gupi lub zbyt mali, eby to poj - jakby szecioro dzieci,
ktre pozostay z caej naszej klasy, nie widziao bledncej twarzy Grace.
Zdeche koty nie mrucz, a zdeche psy si nie bawi. Zwide kwiaty - panna
Finch wskazaa doni na uschnity bukiet na biurku mojej wychowawczyni nie rosn ani nie kwitn. I tak godzinami. Przez cay czas powtarzaa:
Rozumiecie? ale adna z jej odpowiedzi nie zaspokoia mojej ciekawoci.
Pytanie, ktre naprawd chciaam jej zada, brzmiao:
- Jak to jest?
Tata spojrza na mnie ostro.
- Jak to jest? Wbiam wzrok w talerz.
- Kiedy si umiera. Czy to si czuje? Wiem, e nie wszyscy umieraj w
ten sam sposb i e przestaje si oddycha, a serce przestaje bi, ale jak to jest?
- Ruby! - W gosie mamy sycha byo przeraenie.
- Nie martwi si blem - powiedziaam - ale czy kiedy ciao przestaje
dziaa, czowiek nadal jest w rodku? Czy wie, e umar?
- Ruby!
Tata cign swoje krzaczaste brwi i przygarbi plecy.
- C...
- Tylko sprbuj! - powiedziaa mama i woln rk staraa si zdj jego
wielk do ze swoich drcych palcw. - Jacob, ani mi si wa...
Splotam donie pod stoem i prbowaam nie wpatrywa si w mam,
ktrej zarumieniona twarz w zaledwie kilka sekund zrobia si zupenie biaa.
- Nikt... - zacz tata. - Nikt tego nie wie, kochanie. Nie potrafi
odpowiedzie na twoje pytanie. Kady dowiaduje si tego w swoim czasie.
Myl, e to zaley...
- Przesta! - rzucia mama, uderzajc doni w st. - Ruby... id do
siebie!
- Uspokj si - powiedzia tata stanowczym gosem. - Musimy o tym
rozmawia.
- Nie musimy! Wcale nie musimy! Jak miesz? Najpierw odwoujesz
przyjcie, a kiedy ci powiedziaam, e... - Prbowaa wylizgn si z jego
ucisku. Ze zdumieniem patrzyam, jak podnosi szklank wody i rzuca ni w
tat. Uchylajc si, unis do, wic mamie udao si wyrwa i wsta. Krzeso,
na ktrym siedziaa, z oskotem upado na podog, a szklanka roztrzaskaa si o
cian tu za gow taty.
Mimowolnie krzyknam. Mama podesza i zapaa mnie za okie, a
nastpnie pocigna tak mocno, e prawie zrzucia obrus ze stou.

- Przesta - powiedzia tata. - Uspokj si! Musimy z ni o tym


rozmawia. Lekarze mwi, e musimy j na to przygotowa!
- To boli - wystkaam. Mama przestraszya si mojego gosu i spojrzaa
w d na mikk skr mojego ramienia, w ktr wbijay si jej paznokcie.
- O Boe... - szepna, ale ja byam ju w korytarzu. Pobiegam schodami
na gr, wpadam do sypialni i trzasnam drzwiami, a nastpnie przekrciam
klucz. Nie chciaam sysze, jak rodzice na siebie wrzeszcz.
Schowaam si pod cik fioletow kodr, strcajc na ziemi starannie
uoone maskotki. Nie zdjam nawet ubrania, ktre miaam na sobie w szkole,
ani nie zgasiam wiata. Zrobiam to dopiero wtedy, gdy byam pewna, e
rodzice nadal s w kuchni, z dala ode mnie.
Godzin pniej, kiedy wci leaam pod kodr, wdychajc
zgromadzone tam gorce powietrze i suchajc szumu wydobywajcego si z
otworu wentylacyjnego, przyszo mi do gowy co jeszcze.
Grace miaa dziesi lat. Podobnie jak Frankie, Peter, Mario i Ramona.
Podobnie jak poowa mojej klasy - ta poowa, ktra nie wrcia do szkoy po
witach.
OMNI ujawnia si zazwyczaj u dzieci w wieku dziesiciu lat - usyszaam
kiedy w radio - jednak choroba moe dotkn kadego dziecka pomidzy
smym a czternastym rokiem ycia.
Rozprostowaam nogi i przycisnam ramiona do tuowia. Wstrzymaam
oddech i zacisnam powieki, prbujc lee nieruchomo. mier. Panna Finch
opisaa j, stosujc naprzemiennie sowa nie i ju. Ju nie oddychasz. Nie
ruszasz si. Twoje serce ju nie bije. Nie pisz. Wydawao mi si to zbyt proste.
Ten, kto umiera, ju do nas nie wraca - powiedziaa. - Nie ma czego takiego
jak powrt ani druga szansa. Pewnie macie nadziej, e wasi bliscy wrc, ale
musicie zrozumie, e tak si nie stanie.
Po moich policzkach toczyy si zy, skapujc mi do uszu i ginc we
wosach. Obrciam si na bok i wcisnam twarz w poduszk, prbujc
zaguszy odgosy trwajcej na dole awantury. Czy przyjd do mojego pokoju,
eby na mnie nakrzycze? Kilkakrotnie syszaam cikie kroki na schodach i
dobiega mnie grzmicy, straszliwy gos taty wykrzykujcego okropne sowa,
ktrych nie rozumiaam. Mama brzmiaa tak, jakby kto obdziera j ze skry.
Podcignam nogi pod brod, przycisnam twarz do kolan i oddychaam
spazmatycznie. Miaam wraenie, e serce omoce mi w piersi ju od wielu
godzin i przyspiesza przy kadym trzasku i oskocie dochodzcym z dou. Tylko
raz wytknam gow spod kodry, eby sprawdzi, czy na pewno zamknam
drzwi na klucz. Gdyby prbowali wej do mojej sypialni, jeszcze bardziej by
ich to rozwcieczyo, ale nie przejmowaam si tym.
Moja gowa wydawaa si rwnoczenie lekka i ociaa, ale najgorsze
byo to upanie, jakby co siedziao mi pod czaszk i za wszelk cen prbowao
si stamtd wydosta.

- Przestacie - szepnam, zaciskajc powieki z blu. Donie dray mi tak


mocno, e nie mogam utrzyma ich przy uszach. - Bagam, przestacie!
Kilka godzin pniej, kiedy zeszam na d, znalazam ich w ciemnej
sypialni, pogronych we nie. Stanam w plamie srebrzystego wiata, ktre
sczyo si przez otwarte drzwi ich pokoju, i czekaam, eby sprawdzi, czy si
obudz. Przyszo mi nawet do gowy, by uoy si na tym maym skrawku
ka pomidzy nimi, gdzie byo ciepo i bezpiecznie. Tata jednak powiedzia
mi. e jestem ju za dua, eby robi takie rzeczy.
Zamiast tego podeszam do picej mamy i ucaowaam j na dobranoc.
Jej policzek by liski od rozmarynowego kremu do twarzy, chodny i gadki.
Kiedy tylko przycisnam usta do jej skry, odskoczyam. Olepi mnie bysk
biaego wiata. Przez kilka dziwnych sekund pod powiekami widziaam wasn
twarz, zagubion w pltaninie myli. Po chwili znikna jak zdjcie opadajce w
ciemn to. Koc, ktrym bya przykryta mama, musia by naelektryzowany i
przeskakujca iskra trafia pewnie wprost do mojego mzgu, zalewajc go
biaym wiatem.
Mama chyba tego nie poczua, poniewa nawet si nie przebudzia. Tata
take spa jak kamie, mimo e kiedy do niego podeszam, sytuacja si
powtrzya.
Gdy wracaam na gr, ucisk w klatce piersiowej znikn, jakby spad na
ziemi razem ze zrzucon z ka kodr. widrujcy bl ustpi, czuam si
jednak bardzo osabiona. Musiaam zamkn oczy, eby pogrony w mroku
pokj przesta si koysa.
Obudziam si rano. Budzik odezwa si punktualnie o sidmej,
uruchamiajc radio w momencie, kiedy zaczynaa si piosenka Goodbye Yellow
Brick Road Eltona Johna. Pamitam, e z zaskoczeniem usiadam na ku.
Dotknam twarzy i klatki piersiowej. Miaam wraenie, e mimo zasunitych
zason w mojej sypialni panuje niezwyka jasno, nietypowa dla tak wczesnego
poranku. Mino zaledwie kilka minut i bl gowy powrci ze zdwojon si.
Sturlaam si z ka na podog. Mdlio mnie. Odczekaam chwil, a
ciemne punkciki przestan przepywa mi przed oczami, i sprbowaam
przekn lin, eby pozby si suchoci w gardle. Znaam to uczucie.
Wiedziaam, co oznacza ten ucisk w brzuchu. Byam chora. I to we wasne
urodziny.
Przebraam si w piam z Batmanem i wyszam z pokoju. Mama jeszcze
bardziej by si na mnie rozzocia, gdyby wiedziaa, e spaam w mojej adnej
koszuli zapinanej na guziczki, ktra bya teraz pognieciona i przepocona, mimo
chodnego powiewu Przedostajcego si przez okno. Moe mamie bdzie
przykro ze wzgldu na to, co wydarzyo si zeszego wieczoru. Moe pozwoli
mi nie i dzi do szkoy, eby mi to wynagrodzi.
Ju ze schodw dostrzegam baagan w salonie. Wydawao mi si, e
patrz na miejsce, gdzie poprzedniej nocy urzdoway dzikie zwierzta, ktre
rozdary poduszki, przewrciy fotel i roztrzaskay na drobne kawaeczki

wszystkie szklane wieczniki stojce na wyszczerbionym teraz stoliku.


Wszystkie zdjcia z peczki nad kominkiem leay teraz na ziemi, podobnie jak
moje szkolne portrety, ktre mama ustawia na stole za kanap. Byy te ksiki.
Kilkadziesit ksiek. Rozgniewana mama musiaa oprni z nich ca
biblioteczk. Pokryway teraz ziemi niczym tczowe landrynki.
Mimo e stan pomieszczenia mnie przerazi, mdoci nadeszy dopiero
wtedy, gdy dotaram na ostatni schodek i poczuam zapach smaonego bekonu,
a nie nalenikw.
Moe i w naszej rodzinie nie mielimy zbyt wielu tradycji, ale na
urodziny zawsze robio si naleniki i nigdy o tym nie zapominalimy. Przez
ostatnie trzy lata rodzice nie pamitali o tym, eby zostawi mleko i ciasteczka
dla witego Mikoaja. Wyleciaa im te z gowy nasza umowa, e w kady
dugi weekend bdziemy jedzi na wycieczki, a od czasu do czasu nie
pamitali o tym, eby uroczycie obchodzi Dzie witego Patryka, ale eby
zapomnie o urodzinowych nalenikach?
A moe po prostu mama nadal bya tak wcieka, e postanowia ich nie
robi? Moe znienawidzia mnie po tym, co powiedziaam poprzedniego
wieczoru?
Kiedy weszam do kuchni, mama odwrcona bya do mnie plecami.
Swoj sylwetk zasaniaa mi wiato, sczce si przez okno nad zlewem. Jej
ciemne wosy zebrane byy w niski, niedbay koczek, ktry opiera si na
konierzu czerwonego szlafroka. Ja miaam taki sam szlafrok. Miesic wczeniej
tata podarowa je nam na Gwiazdk. Rubinowa czerwie dla mojej Ruby powiedzia, wrczajc mi prezent.
Mama nucia co pod nosem, jedn rk przewracajc bekon na patelni, a
drug trzymajc zoon na p gazet. Piosenka, ktra chodzia jej po gowie,
bya wesoa i rytmiczna, tak e przez krtk chwil wydawao mi si, e
wszystko bdzie dobrze. Przesza jej zo. Pozwoli mi dzi zosta w domu. Po
kilku miesicach wciekoci i cigej irytacji znw bya radosna!
- Mamo? - powiedziaam, a po chwili powtrzyam nieco goniej: Mamo?
Odwrcia si tak gwatownie, e strcia patelni z kuchenki i niemal
upucia gazet w buzujcy na palniku pomie. Wycigna rk i przestawia
pokrta, tak e zapach gazu si ulotni.
- le si czuj. Mog dzi zosta w domu?
Nie odpowiedziaa. Nawet nie mrugna. Widziaam, jak zaciska szczk,
ale dopiero kiedy podeszam do stou i usiadam, odzyskaa w kocu gos.
- Jak... jak si tu dostaa?
- Boli mnie gowa i brzuch - powiedziaam, opierajc si okciami o blat.
Wiedziaam, e nie znosi, kiedy marudz, ale nie spodziewaam si tego, e
znw do mnie podejdzie i zapie mnie za rami.
- Pytam, jak si tu dostaa, moja panno? Jak si nazywasz? - Nie
poznawaam jej gosu. - Gdzie mieszkasz?

Im duej zwlekaam z odpowiedzi, tym bardziej zaciskay si jej palce


na mojej skrze. Miaam wraenie, e to jaki art. Czy ona te bya chora?
Czasem dziwnie reagowaa na lekarstwo przeciw przezibieniu.
Dziwnie, ale nie przeraajco.
- Odpowiedz mi na pytanie. Jak si nazywasz?
- Au! - krzyknam, prbujc si jej wyrwa. - Mamo, co si dzieje?
Szarpna i wycigna mnie zza stou.
- Gdzie s twoi rodzice? Jak si dostaa do tego domu? Serce cisno mi
si tak mocno, e miaam wraenie, i zaraz pknie.
- Mamo... Mamusiu, czemu...
- Przesta! - sykna. - Przesta mnie tak nazywa!
- Co ty...? - Chciaam chyba powiedzie co jeszcze, ale zacigna mnie
do drzwi prowadzcych do garau. Moje stopy lizgay si po drewnianej
pododze, a skra pieka. - Co... co si z tob dzieje?! - krzyczaam. Prbowaam
uwolni si z jej ucisku, ale nawet na mnie nie spojrzaa. Zrobia to dopiero,
gdy przycisna mnie plecami do drzwi garau.
- Albo si przyznasz, albo porozmawiamy inaczej. Wiem, e jeste
zdezorientowana, ale uwierz mi, e nie jestem twoj matk. Nie wiem, jak
dostaa si do tego domu i, prawd mwic, chyba nie chc wiedzie...
- Ja tu mieszkam! - odparam. - To mj dom! To ja, Ruby!
Kiedy znw na mnie spojrzaa, w jej oczach nie byo nic, co
przypominaoby mi moj mam. Linie, ktre tworzyy si wok jej oczu, kiedy
si umiechaa, wygadziy si, a jej szczka si zacisna. Kiedy na mnie
patrzya, nie widziaa mnie. Nie byam niewidzialna, ale nie byam te Ruby.
- Mamo. - Zaczam paka. - Przepraszam, nie chciaam by niegrzeczna.
Tak mi przykro, tak strasznie mi przykro! Obiecuj, e bd ju dobra! Pjd
dzi do szkoy. I nie bd chora. I posprztam pokj. Prosz ci, mamo!
Naprawd jest mi przykro. Prosz!
Pooya jedn do na moim ramieniu, a drug na klamce.
- Mj m jest policjantem. Pomoe ci wrci do domu. Poczekaj tu...
Niczego nie dotykaj!
Kiedy otworzya drzwi, ogarn mnie powiew mronego styczniowego
powietrza. Potknam si na brudnej betonowej posadzce pokrytej plamami
oleju, jednak w ostatniej chwili udao mi si zapa rwnowag i nie uderzy w
samochd mamy. Za plecami usyszaam zatrzaskujce si drzwi i zgrzyt
przekrcanego klucza. Zawoaa tat. Syszaam j rwnie wyranie jak ptaki
wierkajce w zarolach wok pogronego w mroku garau.
Nie zapalia mi nawet wiata.
Podniosam si z podogi, ignorujc lodowate powietrze wgryzajce si w
moj nag skr, i rzuciam si w stron drzwi, poruszajc si po omacku, a w
kocu na nie natrafiam. Prbowaam szarpa klamk, wci majc nadziej i
modlc si, e to jaka wielka urodzinowa niespodzianka i e kiedy znajd si z
powrotem w domu, na stole bdzie czeka talerz nalenikw, a tata przyniesie

prezenty, po czym wszyscy - wszyscy - bdziemy mogli udawa, e poprzednia


noc nigdy si nie wydarzya, mimo dowodw czekajcych w pokoju obok.
Drzwi byy zamknite.
- Przepraszam! - krzyczaam i waliam w nie piciami. - Mamusiu,
przepraszam! Bagam, wypu mnie!
Chwil pniej pojawi si tata. Jego potna sylwetka otoczona bya
wiatem pyncym z wntrza domu. Tu za jego ramieniem zobaczyam
jasnoczerwon twarz mamy. Odwrci si i powiedzia, eby odesza, a
nastpnie wczy wiato.
- Tato! - powiedziaam i objam go w pasie. Pozwoli mi na to, jednak
sam poklepa mnie tylko lekko po plecach.
- Nic ci nie grozi - rzuci swoim agodnym, dudnicym gosem.
- Tato... Mamie si co stao! - wybekotaam. Po policzkach spyway mi
gorce zy. - Nie chciaam by niegrzeczna! Musisz j naprawi, dobrze? Ona...
Ona...
- Wiem, wierz ci.
Po tych sowach zdj moje rce ze swojego munduru i pocign mnie w
d na schodek znajdujcy si naprzeciwko bordowego samochodu mamy.
Szukajc czego w kieszeniach, wysuchiwa mojej opowieci o tym, co si
wydarzyo od chwili, kiedy weszam do kuchni. W kocu wyj z kieszeni may
notatnik.
- Tatusiu - sprbowaam znowu, ale przerwa mi, dajc do zrozumienia,
e mam go nie dotyka. Ju raz go takim widziaam, kiedy pewnego dnia zabra
mnie ze sob na posterunek. Sposb, w jaki mwi, i to, e nie pozwoli mi si
dotkn... Kiedy widziaam, jak robi to samo w stosunku do jakiego chopca.
Tylko e tamten chopak mia podbite oko i zamany nos. Tamten chopak by
obcy.
Nadzieja, ktra dotd we mnie kiekowaa, rozprysa si na tysice
malekich kawakw.
- Czy twoi rodzice powiedzieli ci, e bya niegrzeczna? - przerwa mi. Czy ucieka z domu z obawy, e zrobi ci krzywd?
Podniosam si z ziemi. To jest mj dom!, chciaam krzykn. To wy
jestecie moimi rodzicami! cisno mnie w gardle.
- Nie bj si, moesz mi o wszystkim opowiedzie - mwi agodnie. Nie pozwol, by ktokolwiek ci skrzywdzi. Powiedz tylko, jak si nazywasz, a
potem pojedziemy na posterunek i zadzwonimy w kilka miejsc...
Nie wiem, ktre z jego sw sprawio, e co we mnie pko, ale zanim
zdoaam si powstrzyma, rzuciam si na niego z piciami, jak gdybym
moga w ten sposb przywrci mu pami.
- Jestem twoim dzieckiem! - krzyczaam. - Jestem Ruby!
- Musisz si uspokoi, Ruby - odpar, chwytajc mnie za nadgarstki. Wszystko bdzie dobrze. Zadzwoni na posterunek i zaraz tam pojedziemy.
- Nie! - wrzasnam. - Nie!

Odcign mnie od siebie i wsta, po czym skierowa si w stron drzwi.


Wbiam si paznokciami w jego do i usyszaam, jak jkn z blu. Zamykajc
drzwi, nawet si nie obejrza.
Zostaam sama w garau, tu obok mojego niebieskiego roweru. Tu obok
namiotu, ktry wielokrotnie zabieralimy ze sob na biwak, i sanek, na ktrych
prawie zamaam rk. Zarwno gara, jak i dom wypenione byy czstkami
mnie, ale mama i tata... Oni nie potrafili ich poskada w cao. Nie widzieli
penego obrazu.
W kocu jednak musieli zobaczy moje zdjcia w salonie lub pj do
mojej zabaaganionej sypialni.
- ... to nie moje dziecko, Ruby! - Przez ciany dochodzi mnie krzyk
mamy. Musiaa rozmawia z babci przez telefon. Babcia przemwi jej do
rozsdku! - Ja nie mam dziecka! Ona nie jest moja! Ju do nich zadzwoniam,
nie... Przesta! Wcale nie zwariowaam!
Musiaam si schowa. Nie mogam pozwoli na to, eby zabrali mnie na
policj, ale nie mogam te zadzwoni na pogotowie, proszc, eby kto im
pomg. Moe powinnam to przeczeka? Moe samo im przejdzie? Rzuciam
si do skrzyni stojcych po przeciwnej stronie garau, przeciskajc si obok
samochodu mamy. Jeszcze jeden, dwa kroki, a wskoczyabym do najbliszej
skrzyni i schowaa si pod stert kocw. Nie zdyam. Drzwi garau si
podniosy.
Nie otwarto ich w peni, a jedynie uchylono, tak e dostrzegam nieg na
podjedzie i traw oraz doln cz ciemnego munduru. Zmruyam oczy i
przesoniam je doni, tak by nie olepio mnie biae wiato. Poczuam
widrujcy bl gowy, tym razem tysic razy mocniejszy ni dotd.
Mczyzna w ciemnym mundurze uklkn w niegu, a jego oczy skryte
byy za okularami przeciwsonecznymi. Nigdy wczeniej go nie widziaam, ale
przecie nie poznaam wszystkich policjantw z posterunku taty. Ten by
starszy. Pamitam, e przyszo mi wtedy do gowy sowo surowy.
Przywoa mnie do siebie, mwic:
- Jestemy tu, eby ci pomc. Prosz, wyjd na zewntrz. Zrobiam jeden
ostrony krok, a potem nastpny. Ten czowiek jest policjantem, tumaczyam
sobie, a mama i tata s chorzy, potrzebuj pomocy.
W miar jak si do niego zbliaam, jego granatowy mundur wydawa mi
si coraz ciemniejszy, jak gdyby by przemoczony od deszczu.
- Moi rodzice...
Policjant nie pozwoli mi skoczy.
- Chod tu, sonko. Teraz jeste bezpieczna.
Dopiero kiedy moje bose palce znalazy si na niegu, a me czyzna
owin sobie moje dugie wosy wok pici i szarpi, i eby przecign mnie
przez drzwi, zauwayam, e jego munrW jest czarny

Kiedy odzyskaam w kocu przytomno, szara powiata, zagicie


tylnego fotela i syntetyczny zapach cytryny podpowiedziay mi, e znw jestem
w Betty.
Silnik nie by uruchomiony, a pode mn nie przesuwaa si szosa, jednak
w stacyjce tkwiy kluczyki. Radio byo wczone. Przez goniki sczyy si
pierwsze dwiki piosenki Forever Young Boba Dylana.
Piosenka urwaa si nagle i zastpi j podenerwowany gos DJ-a.
- ... przepraszam. - Mczyzna zamia si nerwowo. - Nie wiem, dlaczego
poleciaa ta piosenka. Znajduje si przecie na zakazanej licie. No wic... tak...
Wrmy do muzyki. Kolejny kawaek zamwi Bill z Suffolk. Oto We Gotta Get
out of This Place zespou The Animals.
Podniosam jedn powiek i prbowaam usi, ale mi si to nie udao.
widrowanie w gowie byo tak natarczywe, e musiaam zacisn zby, eby
nie zwymiotowa. Mino dobre pi minut, zanim poczuam si na tyle silna,
by sign rk i dotkn prawej skroni, skd promieniowa bl. Musnam
poszarpan, spuchnit skr, wyczuwajc pod palcami grube szwy, ktre
przytrzymyway ran.
Pulpet.
Wycignam rami, na ktrym leaam. Opado bezwolnie, bezuyteczne
i zdrtwiae, a krew znw zacza kry. Wtedy poczuam palcy ogie i
kucie igie. Ale bl dobrze mi zrobi. Wybudzi cae moje ciao z
otumaniajcego snu.
Nie pozwala mi jednak zapomnie.
Musz ucieka, pomylaam. Teraz, zanim zd wrci. Na myl o
ujrzeniu ich twarzy czuam, e pknie mi serce. Oni wiedz. Oni wiedz.
Wtedy zaczam paka. Nie byam z tego dumna, ale wiedziaam, e
drugi raz sobie nie poradz. Na zewntrz usyszaam kroki.
- ... e to zbyt niebezpieczne. - Pulpet. - Chyba bdziemy musieli si jej
pozby.
- Nie chc teraz o tym rozmawia. - Liam wydawa si podenerwowany.
Usiadam, podcigajc si na jednym z pasw. Przesuwane drzwi byy
otwarte, dziki czemu widziaam Pulpeta i Liama stojcych przed maym
ogniskiem otoczonym krgiem kamieni rnej wielkoci. Powoli zapada
zmierzch.
- Kiedy wic o tym porozmawiamy? - odpar Pulpet. - Nigdy? Bdziemy
po prostu udawa, e nic si nie stao?
- Zaraz wrci Zu...
- I dobrze! wietnie! To take jej decyzja. Wszyscy mamy tu co do
powiedzenia, nie tylko ty!
Nigdy nie widziaam tak zarumienionego Liama.
- Co mamy niby z ni zrobi? Po prostu j tu porzuci?
Tak, wanie to powinnicie zrobi, pomylaam i staraam si przedosta
na rodkowe siedzenie, eby im o tym powiedzie, kiedy Pulpet natar do

przodu i rzuci Liama na ziemi, nawet go nie dotknwszy. Niewzruszony Liam


zacisn usta, unis do i dosownie wydar przyjacielowi ziemi spod ng, jak
gdyby by to dywan. Pulpet stkn i si przewrci, zbyt zdumiony, eby
jakkolwiek zareagowa.
Liam take lea na ziemi, przyciskajc pici do oczu.
- Dlaczego to robisz?! - krzykn Pulpet. - Chcesz, eby nas zapali?!
- Wiem, wiem... - odpar. - To moja wina. Powinienem by zachowa
wiksz ostrono...
- Dlaczego mi po prostu nie powiedziae? - mwi dalej Pulpet. - Czy ty
przez cay czas o tym wiedziae? Dlaczego skamae? Czy ty w ogle chcesz
wrci do domu, czy...
- Charles!
Kiedy wypowiadaam jego imi, mj gos si zaama. Wydawao mi si,
e brzmi obco, ale chopcy od razu mnie poznali. Kiedy Pulpet odwrci si w
stron vana, gdzie staam, przytrzymujc si nagrzanej socem karoserii,
zblad. Liam podnis si z ziemi.
- Sama odejd, wic... nie kcie si ju, dobrze? - poprosiam. - Przykro
mi, e was okamaam. Wiem, e powinnam bya odej, ale chciaam wam
pomc dotrze do domu, poniewa wy pomoglicie mnie i... Tak mi przykro...
Przepraszam was.
- Ruby - powiedzia Pulpet, a nastpnie powtrzy goniej: - Ruby! Na
mio bosk... Przecie my mwimy o Czarnej Betty, a nie o tym, e jeste
Pomaraczowa...
Zamaram.
- Ja... mylaam... Zrozumiaabym, gdybycie chcieli si mnie pozby...
- e co? - Na twarzy Liama malowao si przeraenie. - Zostawilimy
wczone radio wanie po to, eby po przebudzeniu wiedziaa, e ci nie
zostawilimy.
Jego sowa sprawiy, e rozpakaam si jeszcze mocniej.
Kiedy dziewczyna pacze, nie ma na wiecie nikogo bardziej
bezuytecznego ni chopak. Obecno dwch przedstawicieli tej pci oznaczaa,
e zamiast we mnie zdezorientowani Pulpet i Liam wpatrywali si w siebie
nawzajem. Stali zupenie bezradnie. W kocu Pulpet wycign rk i poklepa
mnie po gowie jak psa.
- Mylaa, e chcemy si ciebie pozby, bo nie jeste Zielona? - Liam
brzmia tak, jakby nie do koca to rozumia. - C, nie jestem zachwycony tym,
e nie ufasz nam na tyle, by wyjawi nam prawd, ale masz prawo mie swoje
tajemnice.
- Ufam wam, naprawd - powiedziaam - ale nie chciaam, ebycie
myleli, e was do czego zmusiam albo zmanipulowaam. Nie chciaam,
ebycie si mnie bali.
- Dobra, po pierwsze: dlaczego mielibymy myle, e nas zaczarowaa
tak, ebymy ci pozwolili zosta? To my gosowalimy. To my ci to

zaproponowalimy. Po drugie: co, u licha, jest takiego zego w byciu


Pomaraczowym?
- Nie macie pojcia... - Do czego jestem zdolna.
- Wanie - wci si Pulpet. - Nie mamy pojcia, ale my te nie
otrzymalimy ostatnio nominacji do nagrody za normalno. Co z tego, e
zagldasz innym do umysw. My umiemy rzuca ludmi jak zabawkami. Zu,
przechodzc raz obok klimatyzatora, niechccy wysadzia go w powietrze.
To nie byo to samo. Oni nic nie rozumieli.
- Nie umiem tego kontrolowa tak jak wy. Czasem robi... ze rzeczy.
Widz to, czego nie powinnam. Zamieniam ludzi w kogo, kim nie s. To
okropne. Kiedy jestem w czyjej gowie, czuj, e ton w ruchomych piaskach.
Im silniej prbuj si z nich wyrwa, tym wiksze powoduj szkody.
Pulpet zacz co mwi, ale natychmiast przerwa. Liam nachyli si do
mnie, tak e jego twarz znajdowaa si na wysokoci mojej, a nasze czoa
niemal si stykay.
- Chcemy, eby zostaa - powiedzia, przeczesujc doni moje wosy. Chcielimy tego wczoraj, chcemy dzisiaj i bdziemy chcieli jutro. Nic tego nie
zmieni. Jeli si boisz i nie rozumiesz swoich dziwnych zdolnoci, pomoemy ci
je zrozumie, ale nawet przez chwil nie wolno ci myle, e moglibymy ci
tak po prostu zostawi.
Poczeka, a spojrz mu w oczy, i mwi dalej.
- To dlatego zachowywaa si w ten sposb, kiedy powiedziaem, e
Uciekinier moe by Pomaraczowy? To dlatego zaley ci na tym, eby go
znale, czy po prostu chcesz pojecha do babci? Tak czy siak, sonko,
pomoemy ci tam dotrze.
- I jedno, i drugie - przyznaam. Czy byo w tym co zego? Przestaam
ju paka, ale moje puca zdaway si lepkie i cikie, a zaczerpnicie nawet
pytkiego oddechu wymagao ode mnie wielkiego wysiku. Nie wiem, dlaczego
mj mzg zdawa si tak spokojny, ale prbowaam o tym nie myle. Liam i
Pulpet chwycili mnie pod ramiona i podprowadzili w stron trzaskajcego
ognia.
- Gdzie jestemy? - zapytaam w kocu.
- Gdzie pomidzy Karolin Pnocn i mokradami Great Dismal
Swamp. Przynajmniej tak mam nadziej - odpar Liam. Jego do wci
spoczywaa na moim karku i delikatnie mnie masowaa. - Poudniowowschodnia Wirginia. Skoro ju nie pisz, musz sprawdzi, co z Zu. Zostacie
tutaj, dobrze?
Pulpet skin gow. W milczeniu patrzylimy, jak odchodzi. Po chwili
Pulpet odwrci si w moj stron.
- Ruby - zacz powanym gosem. - Moesz mi powiedzie, kto jest
prezydentem?
Mrugnam zdziwiona.
- Dlaczego mnie o to pytasz?

- Pamitasz, co si stao?
Czy pamitaam? Wspomnienie byo blade i znieksztacone, jakbym
zagldaa do czyjego snu.
- Wcieky facet - powiedziaam. - Karabin. Gowa Ruby. Au.
- Przesta, mwi powanie!
Skrzywiam si, dotykajc szww na czole.
- Moesz mwi ciszej? Zaraz rozpadnie mi si czaszka.
- C, masz za swoje. Nie trzeba byo nas tak straszy. Prosz, pij powiedzia, podajc mi butelk z resztk wody. Niewane, e bya zastaa i
ciepa. Wypiam j duszkiem. - Mj tata zwyk powtarza, e rany gowy
zawsze wydaj si powaniejsze, ni s w rzeczywistoci, ale naprawd
mylelimy, e ju po tobie.
- Dziki, e mnie pozszywae - rzuciam. - Wygldam wprawdzie jak
Frankenstein, ale waciwie to chyba do mnie pasuje.
Pulpet westchn ciko.
- Frankenstein to nazwisko lekarza, ktry stworzy potwora, a nie sam
potwr.
- Wiedziaam, e nie odpucisz.
- Nie bd taka mdra. To ty nie znasz literatury klasycznej.
- Ciekawe, tej ksiki nie byo chyba w bibliotece w Thurmond. - Nie
miao to zabrzmie tak ostro, jak zabrzmiao, ale nie lubiam, gdy kto mi
przypomina, e poziom mojego wyksztacenia zatrzyma si na etapie wczesnej
podstawwki.
Wyglda na skruszonego. Westchn gboko.
- Ja tylko... Po prostu na siebie uwaaj. Mam sabe serce. Mog nie
wytrzyma kolejnej dawki takiego stresu.
Kiedy Pulpet i Liam prbowali mnie uspokoi, przez cay czas mylaam
o ktni, ktr usyszaam. Chocia ta myl bya przeraajca, rozumiaam, e
bdziemy musieli zostawi Betty. Wygldao na to, e onierze SSP i owcy
nagrd wiedzieli ju, e maj jej szuka. Jednak w ich sowach kryo si co
wicej. Wydawao mi si, e wiem, o co chodzi, ale nie mogam zapyta o to
Liama. Chciaam pozna prawd, a nie jej lukrowan wersj. Potrzebowaam
realistycznego spojrzenia na sytuacj, a mg mi go dostarczy jedynie Pulpet.
Wahaam si jednak, poniewa na ziemi pomidzy nami lea jego
egzemplarz Wodnikowego Wzgrza. Pomylaam o jednym zdaniu, ktre tak
bardzo rozzocio mnie, kiedy czytaam je jako dziecko.
Krlikom potrzeba godnoci, a przede wszystkim zgody na swj los3.
Krliki w ksice natkny si na krlikarni - spoeczno, ktra przyjmowaa
jedzenie od ludzi, godzc si, by w zamian za to niektre z nich zabijano.
Krliki z krlikarni przestay walczy z systemem, poniewa atwiej im byo si
pogodzi z utrat wolnoci i zapomnie o tym, jak wygldao ich ycie, zanim
3

Richard Adams, Wodnikowe Wzgrze, s. 91.

znalazy si za ogrodzeniem, ni y w wiecie, w ktrym trzeba byo walczy o


schronienie i jedzenie. Uznay, e utrata kilku krlikw rekompensuje im
chwilow wygod pozostaych.
- Czy zawsze tak bdzie? - zapytaam, podcigajc kolana pod brod i
chowajc w nich twarz. - Nawet kiedy znajdziemy East River i otrzymamy
pomoc, za rogiem zawsze czyha bdzie Lady Jane, prawda? Czy naprawd
warto?
Potrzeba im zgody na swj los. W tym przypadku mielimy si pogodzi z
tym, e ju nigdy nie zobaczymy swoich rodzin. e zawsze kto bdzie na nas
polowa i e znajdzie nas nawet w najciemniejszej kryjwce w odlegym
zaktku wiata. Trzeba i na kompromis - przecie nie moemy tak y. Nie
tak powinno wyglda nasze ycie.
Poczuam cik do Pulpeta na swojej gowie, ale dopiero po duszej
chwili udao mu si pozbiera myli.
- Moe nic si nigdy nie zmieni - powiedzia. - Ale warto poczeka,
gdyby miao si jednak okaza inaczej.
Nie wiem, czy uspokoi mnie dym z naszego ogniska, czy nage
pojawienie si Zu, ktra wrcia z wyprawy na pobliskie pole kempingowe.
Chciaa si upewni, e nikogo tam nie ma. Obja mnie w pasie, a chopcy
zabrali si do gromadzenia jedzenia, ktre zostao jeszcze w Betty.
- A wic to w ten sposb rozwizaa t zagadk? - powiedzia Liam. Zobaczya wspomnienie?
Skinam gow.
- Teraz nie jest to ju takie imponujce, co?
- Nie... nie, nie to chciaem przez to powiedzie - tumaczy si, po czym
szybko doda: - Prbuj sobie po prostu wyobrazi, jak wyglda umys tego
chopaka, i przychodzi mi na myl tylko rojce si od aligatorw bagno. To
musiao by dla ciebie okropne.
- Nie tak okropne, jak zagldanie do gowy kogo, kogo naprawd lubi przyznaam.
- Zrobia to? - Pulpet przerwa niemal dziesiciominutow cisz. Liam
sprawdza wanie, czy moe uy kluczykw od samochodu do otwarcia
puszek z owocami i zup.
- Co?
- Zagldaa do naszych gw? - doprecyzowa. Zapyta mnie o to tak, jak
dzieci pytaj o zakoczenie opowieci na dobranoc. arliwie. Zaskoczy mnie.
We wszystkich moich koszmarnych wizjach tego, e odkrywaj prawd, Pulpet
przyjmowa j najgorzej.
- Oczywicie, e wie, co siedzi w naszych gowach - odpar Liam,
wkadajc ca si w to, eby otworzy puszk. - Ruby jest teraz jedn z nas.

- Nie o to mi chodzio - sapn Pulpet. - Chciabym po prostu wiedzie,


jak to dziaa. Nigdy wczeniej nie poznaem adnego Pomaraczowego. W
Caledonii ich nie byo.
- Pewnie dlatego, e rzd wszystkich zlikwidowa - powiedziaam,
splatajc rce na kolanach. - Tak wanie stao si w Thurmond.
Liam spojrza na mnie zaniepokojony.
- Jak to?
- Przez pierwsze dwa lub trzy lata, ktre tam spdziam, mielimy tam
kady kolor, nawet Czerwonych i Pomaraczowych - oznajmiam - ale... nikt
tak naprawd nie wie, dlaczego i jak to si stao. Niektrzy myl, e zabrano
ich, poniewa sprawiali zbyt due kopoty, ale mwi si, e zostali przeniesieni
do nowego obozu, gdzie chcieli przeprowadzi na nich dodatkowe badania.
Kiedy obudzilimy si pewnego ranka, Czerwonych, Pomaraczowych i tych
ju nie byo. - Mylaam o tym z takim samym przeraeniem jak wtedy.
- W takim razie jak udao ci si tego unikn? - zapyta Pulpet.
- Od pocztku udawaam Zielon - odparam. - Widziaam, jak bardzo
SSP boi si Pomaraczowych, wic wprowadziam w bd naukowca, ktry
przeprowadza test klasyfikacyjny. - Z trudem kontynuowaam nasz rozmow.
- Te dzieciaki byy... takie pokrcone. Moe byy takie, jeszcze zanim odkryy
swoje umiejtnoci, a moe nienawidziy siebie za to, e je maj, ale... robiy
okropne rzeczy.
- Na przykad? - naciska Pulpet.
Nieatwo mi byo o tym mwi. Sowa z trudem wydobyway si z moich
ust. Nie potrafiam opowiedzie o sztuczkach, ktre stosowali na czonkach
SSP. Ani o tym, jak musielimy my podogi w Stowce po tym, jak pewien
Pomaraczowy kaza onierzowi wej do rodka i zastrzeli wszystkich
stranikw. Zakuo mnie w odku i poczuam w ustach metaliczn gorycz
krwi. Czuam jej zapach. Pamitam uczucie, ktre towarzyszyo mi, kiedy
prbowaam usun krew zza swoich paznokci.
Pulpet otworzy usta, ale Liam unis do na znak, eby by cicho.
- Po prostu wiedziaam, e musz si chroni.
Prawd mwic, ja te baam si Pomaraczowych. Byo w nich - w nas co dziwnego. Chodzio chyba o ten cigy gwar, o potok myli i uczu
wszystkich ludzi zgromadzonych wok nas. W kocu mona byo si nauczy,
jak si od tego odci, jak wznie gruby mur pomidzy swoim umysem a
umysami caej reszty, ale udawao si to nam zbyt pno, kiedy trujce emocje
innych ludzi wnikny ju w nas i splamiy nasze myli. Niektrzy tak wiele
czasu spdzali poza wasnymi gowami, e kiedy wracali do siebie, nie potrafili
ju normalnie funkcjonowa.
- Teraz ju rozumiecie - powiedziaam w kocu - jak wielki popenilicie
bd, pozwalajc mi, abym z wami zostaa.
Zu krcia gow, zrozpaczona myl, e mogoby by inaczej. Pulpet
zacz pociera powieki, tak e nie widziaam jego miny. Tylko Liam patrzy mi

prosto w oczy. W jego wzroku nie byo odrazy, lku ani adnej z tysicy
paskudnych emocji, ktre mia prawo czu. Byo w nim jedynie zrozumienie.
- Sprbuj sobie wyobrazi, co by z nami byo bez ciebie, sonko powiedzia cicho - i wtedy moe pojmiesz, jak nam si poszczcio.

20
Tej nocy spalimy w vanie, kade rozoone na osobnym fotelu.
Pozwoliam, by Zu zaja tylne siedzenie, a sama zostaam z przodu z Liamem.
Spowijajca nas cisza sprawia, e czuam si nieswojo, a sen nie przychodzi,
niezalenie od tego, jak usilnie go przywoywaam.
Okoo pitej rano miaam si ju zanurzy w mgiece spowijajcej mj
mzg, kiedy na karku poczuam delikatne municie czyjej doni. Odwrciam
si na drugi bok i ujrzaam na wp rozbudzonego Liama.
- Mamrotaa co do siebie - wyszepta. - Wszystko w porzdku?
Uniosam si na okciu i przetaram sen z powiek. Krople deszczu
zgromadziy si na oknach, pokrywajc pknit szyb niczym cienka warstwa
koronki. Za kadym razem, kiedy jaka gruba kropla spywaa po szybie,
wydawao si, e tworzy rozdarcie w tej misternej tkaninie.
Kiedy spojrzaam przez szyb na las, miaam wraenie, e zagldam
komu w sen - czuam si zagubiona i zaniepokojona - ale w samochodzie
wszystko nabrao ostroci: linie opuszczonych opar foteli, pokrta na desce
rozdzielczej... Dostrzegaam nawet malekie literki wytoczone na guzikach
koszuli Liama.
W tym wietle widziaam kadego siniaka i kade zadrapani na jego
twarzy. Niektre z nich dopiero zaczynay si goi, a inne ju dawno si
zabliniy. Jednak mojej uwagi nie przycign siniak na jego policzku - ten
sam, ktry powsta z mojej winy zaledwie kilka dni temu, chocia wydawao mi
si, e byo to w inny yciu - ale to, jak jego wosy stay niemal na baczno,
krcc si delikatnie wok uszu i na karku. Deszcz zabarwi je na ciemniejszy
odcie miodu, ale nie straciy swojej mikkoci. Miaam ogromn ochot
wycign rk i ich dotkn.
- Co? - wyszepta. - Czemu si umiechasz?
Musnam palcami jego wosy, eby je wygadzi. Zdaam sobie spraw z
tego, co robi, dopiero minut po tym, jak Liam zamkn oczy i podda si
mojemu dotykowi. Ogarn mnie wstyd, ale zanim zdyam si cofn, on
zapa moj do i wetkn j sobie pod brod.
- Nie - szepn, kiedy prbowaam mu j wyrwa. - Jest moja.
To niebezpieczne. Uwaaj. Ostrzeenie natychmiast si rozmyo,
odegnane w najdalsze zakamarki mojego umysu, gdzie nie mogo ju
przeszkodzi cudownemu uczuciu, ktre towarzyszyo mi, kiedy go dotykaam.
Czuam si wspaniale. Tak... naturalnie.
- Kiedy mog jej potrzebowa - powiedziaam, pozwalajc, by musn
ni zarost na brodzie.
- Nic z tego.
- ... krakersy... - wysapa gos za naszymi plecami - taaak...

Odwrcilimy si i patrzylimy, jak Pulpet wierci si na swoim fotelu, a


nastpnie nieruchomieje, wci pogrony w gbokim nie.
Przycisnam do do ust, eby si nie zamia. Liam z umiechem
przewrci oczami.
- ni o jedzeniu. Czsto mu si to zdarza.
- Przynajmniej ma dobre sny.
- Tak - zgodzi si Liam. - Pewnie ma szczcie. - Ponownie spojrzaam
na skulon sylwetk Pulpeta i po raz pierwszy zdaam sobie spraw z tego, jak
wielki chd panowa w samochodzie, kiedy z wywietrznikw Betty nie pyno
ciepe powietrze.
Liam opar gow na drugim ramieniu i splt swoje palce z moimi.
Przyglda si ich ksztatowi i temu, jak mj kciuk w naturalny sposb uoy si
na jego.
- Czy gdyby chciaa - zacz - mogaby zobaczy, o czym ni?
Skinam gow.
- Tylko e to co bardzo osobistego.
- Ale ju ci si to zdarzyo?
- Niechccy.
- Ze mn?
- Z dziewczynami w moim Baraku - wyjaniam. - I z Zu, tamtej nocy w
motelu. Raz wlizgnam si do twojej gowy, ale nie do twoich snw.
- Dwa dni temu - powiedzia, czc ze sob fakty. - Na parkingu.
Instynktownie chciaam si wycofa, puci jego do, zanim on puci
moj, ale mi na to nie pozwoli.
- Nie rb tego - szepn. - Nie gniewam si.
Pooy sobie nasze donie na czole i nie patrzc na mnie, spyta:
- Czy tak jest gorzej? Czy jeli kogo dotykasz, trudniej jest ci to
kontrolowa?
- Czasem - przyznaam. Nie wiedziaam, jak to wyjani, poniewa nigdy
nawet nie prbowaam o tym mwi. - Czasem, kiedy jestem zmczona lub
zdenerwowana, mog zosta wcignita do czyich myli lub wspomnie, a
rwnoczenie tego unikn, jeli tej osoby nie dotykam. Jeli dotkn jej w
momencie, kiedy moja gowa jest w takim stanie... dzieje si to automatycznie.
- Tak mylaem - westchn Liam, znw zamykajc oczy. - Kiedy si
poznalimy, robia, co moga, eby nas nie dotkn. Zastanawiaem si, czy to
co, czego nauczono ci w obozie, poniewa za kadym razem, kiedy ktre z
nas prbowao ci dotkn albo z tob porozmawia, podskakiwaa jak raona
prdem.
- Nie chciaam was skrzywdzi - wyszeptaam.
Jego oczy znw si otworzyy i wydaway mi si janiejsze ni wczeniej.
Wskaza gow na nasze splecione palce.
- Czy tak jest dobrze?

- A czy ty si dobrze czujesz? - odparam. Ju kiedy go takim widziaam.


Niemal identyczny smutek wypisany mia na twarzy kilka dni wczeniej na
parkingu, kiedy opowiada mi o swoim obozie. - O czym mylisz?
- O tym, jakie to dziwne, e znamy si zaledwie od dwch tygodni, ale
mam wraenie, jakbym zna ci o wiele duej. Myl o tym, jakie to frustrujce,
e cz ciebie znam tak dobrze, a drug cz... Nie wiem nawet, jak wygldao
twoje ycie, zanim trafia do obozu.
Co mogam mu powiedzie? Jak wyzna mu prawd o tym, co zrobiam
rodzicom i Sam, tak eby si nie wystraszy i nie puci mojej doni?
- Tutaj nie musisz kama - doda, machajc doni pomidzy nami. Sama tak powiedziaa.
- Pamitasz to?
- Oczywicie, e tak, poniewa mam nadziej, e to dziaa w obie strony.
e jeli zapytam ci, dlaczego nie chcesz wraca do rodzicw, powiesz mi
prawd. Albo e jeli spytam, jak naprawd byo w Thurmond, przestaniesz
kama. Zdaj sobie jednak spraw z tego, e to nieuczciwe, poniewa ja te nie
mam ochoty rozmawia o mojej rodzinie. To tak... jakby...
Obrciam si, eby na niego spojrze, czekajc, a poukada myli.
- Nie wiem, jak to wyjani - powiedzia. - Nie umiem ubra tego w
sowa. Te sprawy... te wspomnienia... nale do mnie. To jedyne rzeczy, ktrych
nie mogli mi odebra w obozie. Sprawy, ktrymi nie musz si z nikim dzieli.
To chyba gupie.
- Wcale nie - zaprzeczyam. - To wcale nie jest gupie.
- A ja chciabym z tob rozmawia o wszystkim. O wszystkim. Nie wiem
jednak, co powiedzie ci o Caledonii - przyzna. - Nie wiem, co mog ci
powiedzie, tak eby mnie nie znienawidzia. Byem gupi. Wstydz si tego i
wiem, jestem pewny, e Charles i Zu wini mnie za to, co si stao. Wiem, e
Cole donis ju o wszystkim mamie, a ona powiedziaa Harry'emu. Kiedy o
tym myl, zbiera mi si na mdoci.
- Zrobie to, co uwaae za suszne. Jestem pewna, e to rozumiej.
Potrzsn gow i z trudem przekn lin. Drug rk odgarnam mu
wosy z oczu. To, jak wtuli w ni twarz, zamykajc powieki i przechylajc
brod, dodao mi odwagi, eby znw to zrobi. Musnam palcami jego wosy,
zakadajc mu kosmyki za ucho.
- Co chcesz zrobi? - wyszeptaam.
- Musimy obudzi reszt. Trzeba si zbiera. Musimy wyruszy pieszo.
Znieruchomiaam. Byo jasne, e podj ju decyzj.
- Po co ten popiech? - powiedziaam lekko.
W kciku ust, tam, gdzie jego blizna spotykaa si z warg, pojawi si
niky umiech.
- Waciwie moemy pozwoli im pospa jeszcze kilka godzin.
- A potem?
- Potem ruszymy w drog.

Miny dwie godziny. Chyba oboje w kocu zasnlimy, poniewa kiedy


otworzyam oczy, krople deszczu na szybie zaczy znika, a przez korony
drzew przedzieray si pierwsze promienie soca.
Gdy tylko si poruszyam, Liam take si przebudzi. Przez chwil
milczelimy, prbujc rozmasowa karki, zesztywniae od dziwnych pozycji, w
jakich spalimy. Kiedy puciam w kocu jego do, poczuam wdzierajce si
do rodka pojazdu lodowate powietrze.
- Pobudka, druyno - powiedzia Liam. Chrupno mu w stawach, kiedy
sign do tyu, eby klepn Pulpeta w kolano. - Carpe diem i tak dalej.
Nieca godzin pniej stalimy przed czarnym minivanem, czekajc, a
Zu po raz ostatni upewni si, e nic nie zostao pod siedzeniami. Zapiam swoj
kraciast koszul pod szyj i trzykrotnie owinam wok niej czerwony szalik,
ktry gdzie znalazam - nie byo mi zimno, ale pomaga zakry przykuwajc
uwag, rozmazan na przodzie krwaw plam.
- O rany... - Liam z ponur min nachyli si i uwolni moje wosy zza
konierza. - Moe wolisz woy moj?
Umiechnam si i zapiam mu kurtk. Moje czoo nadal byo obolae, a
szwy prezentoway si paskudnie, jednak czuam si ju nieco lepiej.
- Naprawd tak strasznie to wygldao?
- Noc ywych trupw w trjwymiarze. - Liam pochyli si i woy mi do
plecaka kilka swoich ciuchw. W jego doni zobaczyam co czerwonego. Prawie miaem przez ciebie zawa, Zielona.
- Teoretycznie nie moesz jej ju tak nazywa - zauway Pulpet. Musia
dokona wanie trudnego wyboru i zdecydowa, ktre ksiki zostawi, a ktre
zabra ze sob. Zdecydowa si wzi Wodnikowe Wzgrze, Serce to samotny
myliwy i Howards End, o ktrej nigdy nie syszaam. Zostawi natomiast Ze
miertelnego zimna oraz Wcieko i wrzask, ktrej nada wasny tytu Nuda i
smuta.
- Wanie - powiedziaam. - Koniec z Zielon...
- Ju? - Liam zwrci si do Zu. Wystawia kciuki, a on zarzuci sobie jej
rowy plecak na jedno rami, a mj na drugie. - Dugo jeszcze, moja ty sodka
bibliotekareczko? Wydawao mi si, e to tobie spieszyo si najbardziej?
Pulpet pokaza mu rodkowy palec i opar si caym ciarem o walizk,
eby j domkn. Podeszam, by mu pomc, starajc si nie patrze na Liama,
ktry wpatrywa si w poturbowany szkielet Betty. Zu pakaa bezgonie. Liam
uspokajajco pooy jej donie na ramionach. Nawet Pulpet spojrza na
samochd z nietypowym dla siebie rozrzewnieniem, skubic tkanin swoich
spodni.
Wiedziaam, dlaczego musimy si rozsta z Betty. owca nagrd, ktry
towarzyszy Lady Jane, wci na nas polowa i istniao zagroenie, e nasza
przeladowczym zdya wpisa samochd do bazy danych, z ktrej korzystali
inny owcy. Wiedziaam jednak take, dlaczego Liam robi to tak niechtnie. W
przeciwiestwie do ludzi z porzuconych miasteczek, przez ktre

przejedalimy w zachodniej czci Wirginii, mieszkacy okolicznych miast


wcale si nie wynieli, co oznaczao, e na drodze bdzie wicej samochodw, a
Betty ze swoj podziurawion od kul karoseri i popkanymi szybami zwracaa
na siebie uwag. Poza tym nie mielimy ju prawie benzyny, a jedynym
sposobem na jej znalezienie byo spuszczanie jej z bakw samochodw
porzuconych wzdu pobliskiej szosy. Ruch na drodze by jednak zbyt duy, a
co za tym idzie mielibymy zbyt wielu potencjalnych wiadkw, eby tak
ryzykowa.
Liam podjecha na tyle blisko jeziora Prince, jak tylko byo to moliwe,
ale nie wiedzielimy, ile czasu potrzebujemy, eby tam doj.
- Mam wraenie, e powinnimy co zrobi - powiedzia. - Na przykad
wysa j w morze na tratwie i podpali. Pozwoli, by odesza w blasku chway.
Pulpet unis brew.
- Przecie to minivan, a nie wiking.
Zu wyrwaa si Liamowi i ruszya w kierunku rosncego po lewej stronie
zagajnika. Liam potar kark. Wyglda na zagubionego.
- Hej! - zacz. - Niewane, po prostu...
Kiedy jednak Zu wyonia si zza drzew, w palcach ciskaa cztery mae
te kwiaty - na oko zwyczajne chwasty, ktre kadej wiosny musielimy
wyrywa z ogrodu w Thurmond.
Podesza do samochodu, wspia si na palce i uniosa wycieraczk.
Delikatnie uoya je obok siebie, tak by leay prosto na popkanej szybie.
Co zimnego i mokrego zapltao mi si w rzsach. Nie zy, ale drobny
deszczyk - taki, ktry potrafi przemoczy do suchej' nitki i przenikn do szpiku
koci. Zdaam sobie spraw z tego jakie to niesprawiedliwe, e nie moemy po
prostu wsi do tego' samochodu i e nawet jeli dotrzemy do East River, i tak
przez kilka dni bdziemy przemoczeni i obolali.
Ten samochd by dla nas bezpiecznym schronieniem, ktre teraz
mielimy utraci.
Wetknam rce do kieszeni, odwrciam si i ruszyam w stron zaroli.
Pod palcami wyczuam co twardego i gadkiego. Nie musiaam nawet
wyjmowa przedmiotu - wiedziaam, e to przycisk awaryjny. Zatrzymaam go,
poniewa nie byam pewna, czy sama bd w stanie ich ochroni, a teraz...
przemkno mi przez myl, e mogabym go upuci na ziemi i pozwoli, by
tam zosta. Liam potwierdzi wszystkie moje obawy, ale gupot byoby
pozbycie si nadajnika, kiedy moglimy jeszcze wykorzysta Lig, tak jak ona z
pewnoci wykorzystaaby nas. Gdyby schwytao nas teraz SSP albo owcy
nagrd, wcisnabym guzik, a agenci, ktrzy by si pojawili, mogliby odwrci
uwag naszych napastnikw i umoliwi nam ucieczk.
Kiedy go dotykaam, poczuam ulg. Zawstydzio mnie to, jak wielkie
ukojenie przyniosa mi myl o tym, e Cate, ktra obiecaa, e wszystkim si
zajmie, nadal bya blisko.

Liam uwaa, e nasza maa grupka najszybciej i najatwiej dotrze do East


River, poruszajc si wzdu drg, ktrymi jechalibymy, gdybymy wci
podrowali Betty. Znajdowalimy si na tyle blisko szosy, by usysze szum
przejedajcego samochodu lub dostrzec bysk dugiej, srebrnej ciarwki,
jednoczenie bdc niewidoczni dla innych. W ten sam sposb Liam
podrowa po ucieczce z Ligi i pokona znaczn cz Wirginii. W ten sposb
mia nadziej dotrze do domu.
Zastanawialimy si wanie, czy Pulpet zama palec na wystajcym z
ziemi korzeniu, kiedy cisz przeci ryk klaksonu ciarwki. Huk, ktry rozleg
si chwil pniej, by duo goniejszy - co cikiego przewrcio si z
oskotem. Usyszelimy trzask metalu.
Podskoczylimy - puciam rk Zu, eby zatka uszy. Pisk opon, ktry
przeszy powietrze tu przed wypadkiem, przypomina sygna ostrzegawczy,
zapowiadajcy Biay Szum.
Liam wycign rk i delikatnie odcign moje donie od uszu.
- Chod ze mn. A wy pilnujcie bagay - zwrci si do pozostaej dwjki.
Zanim dwik zdoa si rozmy w powietrzu, usyszelimy krzyki. Nie
byy to zrozpaczone jki, ktre wydaje kto przestraszony, ranny albo
zrozpaczony. By to okrzyk wojenny. Ryk zagrzewajcy do walki. Po tym, co
usyszelimy, nie byo mowy, by Zu lub Pulpet szli z nami. Zostali przy
bagaach, a Liam i ja ruszylimy w stron drzew, ktre odgradzay nas od
mokrego asfaltu szosy.
Porodku drogi leaa przewrcona ciarwka. Miaam wraenie, e kto
strci j niczym zabawk. Kiedy ukucnlimy, wcignam do puc wo
spalonej gumy i dymu. Baam si, e przeskakujce przed nami iskry zmieni
si w cian ognia.
Liam wsta i by ju prawie na poboczu, kiedy zapaam go za okie.
- Co ty robisz? - prbowaam przekrzycze szum deszczu bbnicego o
srebrn, zgniecion naczep, ktr cigna za sob ciarwka.
- Kierowca...
Potrzebowa pomocy - owszem, wiedziaam o tym. Moe byam
bezduszna, ale nie mogam pozwoli Liamowi, by si nim zaj. Ciarwki nie
przewracaj si ot tak, bez powodu. Albo na drodze by jeszcze jeden samochd
i kierowca, ktrego nie widzielimy, albo...
Albo okrzyki i wypadek byy ze sob zwizane.
Liam i ja wci znajdowalimy si na widoku, kiedy z zaroli
naprzeciwko nas wysypay si jakie postaci. Wszystkie od stp do gw
odziane byy w czer - od kominiarek narciarskich nacignitych na twarz po
czarne buty. Mimo e dzielia nas droga, kiedy je zobaczyam, zapaam Liama
za rami i cisnam tak mocno, e na pewno zostawiam na jego skrze solidny
odcisk palcw.
Byo ich co najmniej dwudziestu. Doskonale zsynchronizowani, poruszali
si z wystudiowan atwoci. Obserwujc, jak wysypuj si na drog i dziel na

dwie grupy - jedn okrajc przd ciarwki i drug, ktra zaja si


kartonami towarw wysypujcymi si z naczepy - miaam dziwne skojarzenie z
meczem futbolowym. Czterech z nich wdrapao si na kabin samochodu i
gwatownie otworzyo drzwi, po czym wycigno z niej kierowc, ktry
wykrzykiwa co w niezrozumiaym dla mnie jzyku.
Jedna z postaci w czerni - potna, o szerokich ramionach - wyja zza
paska n i daa zna pozostaym, eby przytrzymali kierowc. Nastpnie
przycisna srebrne ostrze do doni mczyzny.
Usyszaam krzyk, ale dopiero kiedy gowa czarnego monstrum zwrcia
si w nasz stron, zrozumiaam, e wydobywa si on z mojego garda. Liam
podskoczy, bo znalelimy si na linii strzau dziesiciu luf. Pierwsza kula
przeleciaa tak blisko, e drasna jego ucho. Nie mielimy nawet czasu, eby
odwrci si i uciec. Kiedy napastnicy wstrzymali ogie, trzy postaci ruszyy
naprzd, krzyczc: Na kolana! i Twarz do ziemi!.
Chciaam ucieka. Liam musia to wyczu, poniewa zapa mnie za
rami i pocign w d, przyciskajc moj twarz do zimnego, szorstkiego
asfaltu. Deszcz zacina coraz mocniej, wlewajc mi si do ucha, nosa i ust, kiedy
prbowaam zdusi kolejny krzyk.
- Nie jestemy uzbrojeni! - krzykn Liam. - Spokojnie... spokojnie!
- Zamknij si - sykn kto.
Dobrze wiedziaam, jak to jest mie luf przycinit do skry.
Ktokolwiek to wanie robi, bez wyrzutw sumienia przygwodzi mnie
kolanem do ziemi, a nastpnie opar si na mnie caym ciarem. Na policzku
poczuam chd metalu. Kto zanurzy do w moich wosach i gwatownie za
nie szarpn. Wanie wtedy zapomniaam o blu i uniosam do, prbujc
obrci si tak, by zapa mojego napastnika. Nie byam bezbronna. Nie
moglimy tu zgin.
- Zostaw! - usyszaam bagalny gos Liama. - Prosz!
- A co to? Nie chcesz, eby te cenne papiery zamoky? - powiedzia ten
sam gos, co wczeniej. - Lepiej martw si o siebie i swoj dziewczyn, kole. Brzmia jak szkolny miniak, jadcy na zbyt duej dawce adrenaliny.
Kto nadepn mi na do, ktr prbowaam chwyci napastnika.
Wydaam zduszony krzyk, aujc, e nie mog odwrci gowy i zobaczy,
czemu Liam robi to samo.
- Doktor Charles Meriwether - wyczyta gos - 2775 Arlington Court,
Alexandria, Wirginia. George Fields...
Listy.
- Przesta - powiedzia Liam. - Nic nie zrobilimy. Niczego nie
widzielimy... My tylko...
- Charles Meriwether? - wtrci si inny mski gos o silnym
poudniowym akcencie. Szum deszczu sprawia, e ledwo go syszaam. George Fields? Tak jak Jack Fields?

- Tak! - Liam zrozumia to szybciej ni ja. Te dzieciaki tworzyy plemi. Tak, jestemy Psi, prosz... Tak jak wy!
- Lee? Liam Stewart? - Wok zrobia si krztanina.
- Mike? To ty? - zapyta Liam.
- O, Boe... przestacie, przestacie! - Lufa oderwaa si od mojej twarzy,
jednak nadal leaam przycinita do ziemi. - Znam go! To Liam Stewart!
Przestacie! Hayes, za z niego!
- Widzia nas. Musimy si trzyma zasad!
- Czy ty oguche?! - wrzasn Mike. - Zasady odnosz si do dorosych,
a to s dzieciaki, ty gbie!
Nie wiem, czy to Liam w kocu zrzuci z siebie chopaka, czy moe sowa
Mikea podziaay, ale czuam, jak tu obok mnie podnosi si z ziemi, i
otworzyam oczy w odpowiedniej chwili, by zobaczy, jak odpycha
przytrzymujc mnie czarn posta. Wcignam powietrze gboko do puc.
- Wszystko w porzdku? - zapyta. Uj moj twarz w donie. - Ruby,
spjrz na mnie. Wszystko w porzdku?
Objam jego donie i kiwnam gow.
Spord szeciu chopakw, ktrzy nas okryli, tylko dwaj cignli z
twarzy kominiarki - jeden rumiany, potny jak Herkules, ze znakami
wymalowanymi czarn farb pod oczami, a drugi o oliwkowej skrze i
kdzierzawych brzowych wosach, zwizanych w krtki kucyk. Ten drugi mia
na imi Mike. Wycign rk i zabra Herkulesowi listy, a nastpnie przycisn
je sobie do piersi.
- Lee, stary, tak mi przykro... Nie przyszoby mi do gowy... - Gos uwiz
mu w gardle. Liam puci jedn z moich rk, eby poklepa go po plecach. - Co
ty tu robisz, u diaba?
Liam odebra od niego listy i wycign do mnie rk, a nastpnie znw
mnie do siebie przycign.
- Ju dobrze - powiedzia. Prawie w to uwierzyam. Kiedy tylko Mike
zabra gos, reszta dzieciakw w czerni stracia nami zainteresowanie.
- Boe, Lee - rzuci, ocierajc twarz z deszczu. - Boe, nie wierz, e
naprawd udao ci si uciec.
W gosie Liama pobrzmiewao napicie.
- Mylaem, e bye z Joshem, kiedy..
- Byem, ale udao mi si uciec przez pole. Dziki tobie. Inny chopak, o
skrze tak ciemnej jak skra Pulpeta, wskaza kciukiem w stron Liama.
- To jest Lee Stewart? - zapyta. - Z Caledonii?
- Z Karoliny Pnocnej - odpar Lee z nietypow dla siebie zoci.
Drcy Mike cisn do Liama.
- A pozostali... Widziae, czy pozostaym udao si uciec?
Liam si zawaha. Wiedziaam, co myli, i zastanawiaam si, czy wyjawi
Mikebwi, ilu dzieciakom rzeczywicie udao si tej nocy uciec.
Nagle zegarki caej szstki zaczy przenikliwie piszcze.

- Ju czas - powiedzia Herkules do reszty. - Bierzcie zapasy i wracajcie.


Zaraz zjawi si tu onierze.
Pojedynczy strza podkreli jego sowa niczym wykrzyknik, niosc si
hukiem po pustej szosie. Liam i ja odskoczylimy do tyu.
Dzieciaki na tyach ciarwki zrzucay z naczepy wszystkie towary:
kartony i skrzynki kolorowych owocw. Na widok zielonych bananw, ktre
potrzeboway zaledwie kilku dni, eby dojrze, otworzyam usta ze zdziwienia.
Kiedy skoczyli i ruszyli z powrotem w stron drzew, zobaczyam, jak
wrzucaj zwizanego, nieprzytomnego kierowc do rowu.
- Wic jak to jest? - Liam potar kark. - Napadacie na kadego, kto jest na
tyle gupi, by tdy przejecha?
- Robimy to, eby zgromadzi zapasy - odpar Mike. - Prbujemy po
prostu zdoby troch jedzenia, a tylko w ten sposb nam si to udaje. Musimy
dziaa szybko. Napadamy i wynosimy si, zanim ktokolwiek nas zauway i
ruszy za nami do domu.
- Do domu?
- Tak. A dokd wy jedziecie? - Mike odkrzykn co do pozostaych
chopakw, ktrzy go woali. - Powinnicie do nas doczy!
- Dziki, ale my ju mamy swoje plemi - odpar Liam. Mike zmarszczy
swoje ciemne brwi.
- My nie jestemy plemieniem. A przynajmniej nie w takim sensie, w
jakim to rozumiesz. Przewodzi nam Uciekinier. Syszelicie o nim?

21
Ku rozczarowaniu naszej rozbuchanej wyobrani East River okazao si
po prostu polem kempingowym. Owszem, byo ogromne, ale nie rnio si
niczym od tych, ktre dziesitki razy odwiedzalimy wraz z rodzicami. Z
opisw Mikea i pozostaych wynikao, e lada moment przekroczymy bramy
niebieskie, a nie wejdziemy na dawny teren biwakowy, ktry w swoim
poprzednim yciu nosi nazw Chesapeake Trails.
Poniewa to Mike przekona reszt, eby nas ze sob zabraa, musia nas
niaczy, kiedy pilimy si w gr nieutwardzonej drogi, obcieni pudami
penymi owocw, ktre byy rwnie cikie, jak kuszce.
- Organizujemy te eskapady ktre nazywamy napadami, eby zgromadzi
zapasy dla caego obozu. Jedzenie, lekarstwa i tak dalej. Od czasu do czasu
rabujemy te sklepy.
Liam da mi swoj kurtk, ebym nie zmoka. Chocia deszcz zela,
rozsypujce si w naszych ramionach kartonowe puda zdyy ju ucierpie.
Co chwil dno jakiego kartonu rozrywao si i dzieciak, ktry go nis, musia
pakowa przemoczone owoce do kieszeni lub nie je w prowizorycznym worku
zrobionym z koszuli. Nastolatki pochylay si, eby pozbiera rozrzucone
owoce, ktre tworzyy za nami barwny szlak.
Kiedy Mike odwrci si do nas plecami, Liam wetkn rk do grnego
puda, wyj pomaracz i wrczy mi j ze wstydliwym umiechem. Woy j
do kieszeni mojej kurtki, po czym nachyli si tak, e kaptur jego bluzy zsun
mu si z gowy, a nastpnie pocaowa mnie w posiniaczony policzek. Nagle
poczuam, e znika chd, ktry dotd spowija moj skr.
- Au, au, au, au - jcza Pulpet za naszymi plecami. - Au, au, au, au.
- Podnosi mnie na duchu to, e po tym wszystkim, co przeszed, Pulpet
wci jest tym samym Pulpetem, ktrego znamy i kochamy - oznajmi Mike.
- O, nieprawda - odpar Liam. - To ulepszona wersja. W cigu tego
podejcia ani razu si nie rozrycza.
- Daj mu kilka minut - parskn Greg. - Na pewno nas nie zawiedzie.
- Hej - powiedziaam niskim, ostrzegawczym gosem. - To nie jest
mieszne.
Pulpet wci wlk si z tyu, a odlego midzy nami rosa z kadym
supkiem wyznaczajcym kolejne przebyte kilometry. Zatrzymaam si i
zaczekaam na niego, nie chcc, by czu si porzucony.
- Pomc ci? - zapytaam, kiedy do mnie przykutyka. - Moje pudo nie
jest zbyt cikie.
W przeciwiestwie do wielkiego kartonu grejpfrutw, ktry dwiga.
Widziaam po nim, e bardzo chce si zamieni, choby i na kilka minut.
Zamiast tego unis brod ponad klap puda i powiedzia:
- Nie, ale dzikuj, e pytasz.

Liam i Mike rozemiali si z czego gono - nawet Zu odwrcia si do


nich z umiechem, a czapka Liama opada jej na oczy. Niezwyke byo to, e
mino zaledwie kilka godzin, a Liam ju wyglda o wiele lepiej. Jego twarz
pena bya energii, ktrej nie widziaam od... Waciwie nigdy go takim nie
widziaam.
- Jaki on by? - zapytaam cicho. - W obozie.
Pulpet westchn przecigle.
- C, na pewno by o wiele bardziej irytujcy z tym swoim caym
hurraoptymistycznym badziewiem z serii: No, kochani, damy rad! Pewnego
dnia nam si uda!. Teraz, kiedy w kocu zrozumia, w jaki ponurej
rzeczywistoci yjemy, zaczyna mu to przechodzi.
Zatrzyma si, by poprawi karton.
- Nie wiem, co tak naprawd chcesz wiedzie? Lee to Lee. Wszyscy go
kochali, nawet niektrzy onierze SSP. Wybrali go spord wszystkich
Niebieskich na kandydata do centrum kontroli w Caledonii.
- Tak? A ty jaki bye w obozie? - zapytaam z umiechem.
- Ignorowany - odpar. - Chyba e by przy mnie Lee.
Liam odwrci si nagle, jakby usysza swoje imi.
- Pospieszcie si, panienki, bo nas tu zostawi.
Kiedy w kocu ich dogonilimy, Mike opowiada wanie Liamowi, jak
po ucieczce z Caledonii przedosta si autostopem z Ohio do Wirginii. Zu
pocigna mnie za rkaw kurtki i wskazaa na zarola po lewej stronie.
Byam tak pogrona w rozmowie z Pulpetem, e nie zauwayam
gadkiej tafli bkitnego jeziora, ktre nagle wyonio si zza drzew. Chmury
odpyny, odsaniajc zawieszone wysoko nad naszymi gowami soce.
Muskana jego promieniami woda migotaa, rzucajc blask na otaczajce je
drzewa. Przez ich gazie dostrzegaam niewielki drewniany pomost w ksztacie
litery T po drugiej stronie jeziora, a jeszcze dalej kilka drewnianych chat.
- A wic to raczej kryjwka - mwi Liam. - Mylisz, e pomoe si nam
skontaktowa z rodzicami?
Mike zmarszczy brwi.
- Niewykluczone, ale zazwyczaj w zamian prosi dzieciaki, eby przez
kilka tygodni zostay i pomagay w naszym obozie. Poza tym, dlaczego
chciaby teraz wraca do domu? Tu jest duo bezpieczniej.
Widziaam, e Pulpet ma ochot dry temat, ale Liam rzuci kolejne
pytanie.
- Od jak dawna Uciekinier prowadzi tu ten cay orodek?
- Jakie dwa lata. Tak mi si wydaje - odpar Mike. - Nie mog si
doczeka, a go poznasz, stary. Zewirujesz na jego punkcie!
Pulpet przewrci oczami i domyliam si, e tych dwch za sob nie
przepada.

- Setki dzieciakw tak tu sobie po prostu yj, niekontrolowane przez


nikogo? - zapytaam. - Jak to si stao, e przebywacie tu od tak dawna, a SSP
niczego si nie domylio?
Mike wyjani nam ju, w jaki sposb dziaa obozowisko. Wszystkie
zgromadzone w nim dzieciaki - i te, ktre wydostay si z obozu, i te, ktre tak
dugo si ukryway, e udao im si unikn niewoli - miay swoje obowizki.
- Widzisz, wanie dlatego warto by pod opiek Uciekiniera - oznajmi
Mike. - SSP nie moe go zaatakowa ze wzgldu na to, kim jest i co moe im
zrobi. Nawet staruszek Gray si go boi.
- Wiem, kim on jest! - Liam pstrykn palcami. - To wity Mikoaj!
Zu zachichotaa.
- Jeste blisko - powiedzia Mike. - To zabrzmi strasznie ckliwie i moesz
si ze mnie nabija, ale kady dzie spdzony w East River przypomina Boe
Narodzenie.
Wkrtce zrozumiaam, co moe mie na myli. Kiedy dotarlimy na
polan, na ktrej zapewne rozstawiano niegdy namioty, wok nas znajdowao
si kilkadziesicioro dzieci. Po prawej nastolatki gray w siatkwk - miay
nawet prawdziw siatk. Usyszaam piski miechu i zatrzymaam si, eby
przepuci kilka dziewczynek, ktre bawiy si w berka. To one przykuy uwag
Zu.
Wszyscy wygldali na szczliwych. Byli radoni, umiechnici i w
doskonaych nastrojach. Byli te czyci. Nie mieli posiniaczonej, poranionej i
zaboconej skry tak jak my. Nosili porzdne ubrania i buty. Kilkoro
nastolatkw krccych si pod drzewami przerwao swoje zajcia i pomogo
nam zanie kartony z owocami do biaego budynku oznaczonego jako BIURO
/SKLEP. Nie musielimy ich nawet o to prosi.
Biuro/sklep byo najtrwalsz konstrukcj, jak do tej pory minlimy,
wybudowan z porzdniejszych materiaw ni mniejsze drewniane chaty z
zielonymi drzwiami.
- Tu trzymamy jedzenie - powiedzia Mike, jakby bya to najbardziej
ekscytujca informacja na wiecie. - Tu te ca t imprez zawiaduje
Uciekinier. Przedstawi was i uzyskacie pozwolenie, eby duej tu zosta.
- Potrzebujemy pozwolenia? - zapyta Pulpet. - A co, jeli powie nie?
- Jeszcze nie byo takiego przypadku - odpar Mike, przesuwajc pudo na
ramieniu tak, by drugim ramieniem obj Pulpeta. Widzc, e na nich patrz,
umiechn si od ucha do ucha. - Ciebie chyba nie byo w Caledonii.
Pamitabym tak twarzyczk. - Pewnie wydawao mu si, e jest czarujcy z
tymi swoimi ciemnymi oczami i doeczkami w policzkach. Spojrza na Liama,
ktry widzc moj reakcj, prbowa si nie rozemia. - Skd ona si wzia i
gdzie mog tak znale?
- Dostalimy j po promocyjnej cenie na stacji benzynowej w Wirginii
Zachodniej - zaartowa Lee. - Ostatnia sztuka, przykro mi.

Mike znw si zamia i cisn Pulpeta za rami, a nastpnie wbieg po


schodach i schyli si pod biaym przecieradem rozwieszonym na maym
ganku budynku. Rzuciam na nie okiem, a po chwili spojrzaam jeszcze raz,
eby si upewni.
Wymalowane tam ogromne czarne \j/ sprawio, e Zu poblada i zamara
w bezruchu. Nie mogam si ruszy ani odwrci wzroku. Liam odchrzkn i
zacisn szczk, jakby nie wiedzia, co powiedzie.
Przeraenie rozwietlio twarz Zu niczym pomie wiecy Liam rzuci
Mikebwi zaskoczone spojrzenie.
- Co? - zapyta Mike, widzc nasz reakcj.
- Czy istnieje powd, dla ktrego udekorowalicie ten przybytek
symbolem naszych miertelnych wrogw? - odpar Liam.
Wtedy po raz pierwszy, odkd go spotkalimy, to jest od dwch godzin,
zobaczyam, jak Mike powanieje. Zacisn szczk, a jego wzrok sta.
- To przecie nasz symbol. Psi. Powinien oznacza nas, nie ich.
- Wic skd ta czer? - dopytywa Liam. - Opaski na rami, koszule...?
Mia racj. Wszyscy, w ten czy inny sposb, mieli na sobie co czarnego.
Wikszo zadowolia si zawizaniem sobie na ramieniu czarnej opaski, ale
inni - i to nie tylko ci, ktrzy napadli na ciarwk - od stp do gw ubrani
byli w czer.
- Czer jest rwnoznaczna z brakiem innych barw - oznajmi Mike. - Nie
segregujemy tu dzieciakw ze wzgldu na kolor. Szanujemy siebie i swoje
umiejtnoci, a co wicej, pomagamy sobie je zrozumie. Wydawao mi si, e
komu jak komu, ale tobie si to spodoba, Liam.
- Oczywicie, e mi si to podoba. I to jeszcze jak! - odpar Liam. - Przez
chwil byem nieco... zdezorientowany i ju. Ale teraz ju rozumiem. Tu
obowizuje czer.
Drzwi skrzypny i Mike przytrzyma je stop.
- Idziecie?
Kiedy znalelimy si w rodku, uderzya mnie fala ciepa. Ze
zdumieniem zauwayam, e pal si tu wiata. Elektryczno - pamitam, e
Greg wspomina co o tym, i tym udao si j przywrci, ale czy mieli tu
take biec wod?
Gwne pomieszczenia wypenione byy stosami kocw i pocieli,
kilkoma materacami i mnstwem niepozornych szarych plastikowych skrzy.
Zaplecze - sklepowa cz budynku - znajdowao si po prawej stronie
niewielkiej, wykadanej biaymi kafelkami kuchni. Mike pomacha znajdujcym
si w rodku dzieciakom, ktre dugimi drewnianymi ykami mieszay w
garnkach przygotowane przez siebie przysmaki.
Dawne drewniane pki sklepowe pomalowano na ponur ziele, ale za to
wypenione byy tczowymi puszkami i paczkami chipsw, opakowaniami
makaronu, a nawet sodyczami. Na widok pude z patkami niadaniowymi
znajdujcych si tu nad naszymi gowami Liam cicho gwizdn.

Miaam wraenie, e Pulpet zaraz si rozpacze.


Postawilimy kartony z owocami w zacienionym kcie pomieszczenia, tu
obok dziewczyny z krtkimi blond wosami, ubranej w czarn koszul
odsaniajc brzuch. Z radoci klaskaa w donie i podskakiwaa. Miaa moe
czternacie albo pitnacie lat i po tyle samo kolczykw w kadym uchu.
- Wiedziaem, e si ucieszysz, Lizzie - powiedzia Mike i rzuci jej
grejpfruta.
- Strasznie dawno nie mielimy ju owocw - oznajmia, a z kadym
sowem jej gos stawa si wyszy. - Mam nadziej, e starczy na kilka tygodni.
Mike wyprowadzi nas z pomieszczenia, zostawiajc rozanielon Lizzie w
towarzystwie pomaraczy i ananasw.
- Chodmy na gr. Powinien ju by po spotkaniu z ludmi z patrolu.
Hayes nadzoruje napady a Olivia, ktr niedugo poznacie, zajmuje si
koordynacj warty wok terenu obozowiska. Jeli chcesz, mog z ni pogada,
eby ci do nich przydzielia, Liam.
Spojrza na Zu.
- Natomiast ty, moja maa, jak wszystkie dzieci poniej trzynastego roku
ycia, bdziesz musiaa chodzi na lekcje.
Pulpet natychmiast si oywi.
- Na jakie lekcje?
- Takie jak w szkole. Matematyka, troch przyrody, literatura... Wszystko
zaley od tego, jakie ksiki uda nam si zdoby Szefowi zaley, eby wszyscy
opanowali chocia podstawy. - Mike zatrzyma si u szczytu schodw i spojrza
na Pulpeta przez rami. - Wiem, e nie lubie tego robi, ale mamy te zajcia z
tego, jak uywa swoich umiejtnoci.
Stojcy za moimi plecami Pulpet odchrzkn.
- Wystarczy mi to, czego nauczy mnie Jack.
- Jack... - powiedzia Mike i urwa. - Rany, brakuje mi tego chopaka.
W drodze do obozowiska wyjani nam, e mieszka tu pitka dzieciakw
z Caledonii. Mike by jedynym chopakiem z dawnego pokoju Liama, ale
oprcz niego znajdoway si tu dwie Niebieskie, jeden ty i jeden Zielony,
ktry jakim cudem trafi a do wschodniej czci Wirginii.
Drugie pitro budynku przypominao raczej strych. Bya to spora otwarta
przestrze - adna i zadbana. Mike zapuka do drzwi i dopiero kiedy
usyszelimy prosz, nacisn klamk. Pulpet cicho pisn z nerww, a ja sama
z zaskoczeniem odkryam, ze przyspieszyo mi ttno.
Weszlimy do pokoju. Po prawej wisiaa biaa zasona, zakrywajca
zapewne cz mieszkaln. Znajdujce si za zason okno wpuszczao do
rodka tyle popoudniowego wiata, e przez tkanin przebijay kontury ka i
komody.
Pozostaa cz pokoju urzdzona bya jak biuro. Znajdoway si tam dwa
regay wypenione przernymi segregatorami i ksikami, a pomidzy nimi
ustawione byo stare metalowe biurko, od ktrego patami odchodzia czarna

farba. Przed biurkiem stay dwa zwyke krzesa, a przy cianie po lewej stronie,
na samym kocu pomieszczenia, dugi st zawalony rnego rodzaju sprztem
elektronicznym. Telewizor by wczony, nastawiony na jeden z kanaw
informacyjnych. Twarz prezydenta Graya wypeniaa cay ekran, a po jego
bokach powieway dwie amerykaskie flagi. Jego usta si poruszay, ale gos
zosta wyciszony. Poza nagym westchniciem Pulpeta sycha byo tylko palce
Clancy'ego Graya uderzajce w klawiatur eleganckiego srebrnego laptopa.
Poznaabym go wszdzie, nawet gdyby zgoli te swoje gste, falowane,
czarne wosy... Nawet gdyby wytatuowa sobie policzki, a w dugim, prostym
nosie umieci kolczyki. Przez sze lat wpatrywaam si w jego portrety
rozwieszone w Thurmond, zapamitujc kade znami na jego twarzy i ksztat
wskich ust. Wiedziaam nawet, jak ukada si linia jego wosw. Jednak nie
mona byo tego porwna z ujrzeniem go na ywo. Portretom nie udao si
uchwyci jego ciemnych oczu i z pewnoci nie zwiastoway tego, jak
przystojny bdzie, kiedy doronie.
- Chwileczk... - Podnis wzrok znad ekranu i obrzuci nas spojrzeniem,
po czym natychmiast spojrza powtrnie. Tym razem na jego twarzy malowao
si zaskoczenie.
- Szefie? - powiedzia Mike. - Wszystko w porzdku?
Syn prezydenta powoli podnis si z krzesa, zamykajc pokryw
laptopa. Podwinite rkawy jego biaej koszuli zelizgny si w d jego
opalonych przedramion.
A wic to jest Uciekinier?, pomylaam. On? Powiedzie, e byam
zaskoczona, to mao. Powiedzie, e znajdowaam si w stanie otpiajcego
szoku, ktry spowolni mj tok mylenia niemal do zera, byoby
niedopowiedzeniem. Nie zdyam si jeszcze opanowa, kiedy z jego ust pady
trzy sowa. Clancy Gray spojrza na mnie i powiedzia co, czego zupenie si
nie spodziewaam.
- Ruby Elizabeth Daly.
Moja reakcja bya zbyt silna, w kocu usyszaam tylko swoje nazwisko.
Przecie nie wycedzi trzech przeklestw. Nie wrzasn te: Zabij ich
wszystkich! ani Zamknij ich gdzie! Nie powinnam bya ucieka, potykajc
si o wasne buty, ale zanim si zorientowaam, byam ju prawie przy
drzwiach.
Clancy zrobi krok w przd, ale Liam z caej siy go odepchn.
- Lee! - obruszy si Mike. Clancy unis donie.
- Przepraszam, przepraszam! Mj bd. Powinienem by pomyle, jak to
zabrzmi. Jestem po prostu zaskoczony, e ci widz. - Umiechn si
przepraszajco, a ja zatrzymaam si przy drzwiach, zdziwiona tym, jak biae i
proste s jego zby - Tyle razy i w tylu rnych rdach czytaem twoje akta, e
mam wraenie, jakbymy si ju znali. Szuka ci teraz tak wiele osb.
- I ktrej z nich chcesz j wyda? - warkn Pulpet.

Staam bez ruchu, a Zu obejmowaa mnie w pasie. W odpowiedzi na


oskarenie Pulpeta twarz Clancyego poczerwieniaa, a jego ciemne oczy znw
przeniosy si na mnie.
- adnej. Ja po prostu zbieram informacje i przegldam sie, eby
wiedzie, co jest obecnie tematem numer jeden. Tak si skada, e to ty nim
jeste, panno Daly - Urwa i z roztargnieniem potar rami. - Zobaczmy, czy
dobrze pamitam... Urodzona w Charlottesville w Wirginii, ale wychowana w
Salem przez matk Susan, nauczycielk, i ojca Jacoba, policjanta. Uczennica
szkoy podstawowej w Salem, do ktrej uczszczaa a do swoich dziesitych
urodzin, kiedy to twj ojciec zadzwoni na posterunek i zgosi, e w jego domu
znajduje si obce dziecko...
- Przesta - wymamrotaam. Liam spojrza przez rami, prbujc skupi
si jednoczenie na mnie i na chopaku recytujcym wanie ponur histori
mojego ycia.
- ... niestety SSP dotaro do twojego domu wczeniej ni policja. Na
szczcie kto czego nie dopilnowa albo musieli zgarn jeszcze inne
dzieciaki, poniewa nie mieli czasu przesucha twoich rodzicw, przez co nie
zostaa poddana segregacji. Nastpnie przyjechaa do Thurmond, gdzie nie
wykryto, e jeste Pomaraczowa. ..
- Przesta! - Nie chciaam tego sucha. Nie chciaam, by ktokolwiek o
tym sysza.
- Co z tob?! - wrzasn Liam. - Nie widzisz, e j denerwujesz?
Clancy, moe obawiajc si kolejnego silnego pchnicia, stan po drugiej
stronie biurka.
- Po prostu ciesz si, e mog j pozna. Tyle. Nieczsto mam okazj
spotka innego Pomaraczowego.
Poczuam ciepo w piersi, a iskra, ktra tam powstaa, przeskoczya mi do
mzgu. On jest Pomaraczowy. Plotki okazay si prawdziwe. Moe bdzie mg
mi pomc.
- Ale... czy ty nie zostae zrehabilitowany? - zapytaam powoli. - Czy to
nie dlatego ci wypucili?
- Ty najlepiej powinna wiedzie, e w Thurmond nie da si nikogo
zrehabilitowa, Ruby - odpar. - Swoj drog, co sycha w naszym kochanym
obozie? Miaem wtpliwy zaszczyt by jego pierwszym winiem. Widziaem,
jak budowali stowk, cegieka po cegiece. Naprawd powiesili wszdzie moje
zdjcia?
Czy on sdzi, e usid wygodnie i wdam si w pogawdk o starych
dobrych czasach? Clancy westchn.
- Niewane... Jeli ty jeste Ruby, to ty musisz by Lee Stewart. Twoje
papiery te czytaem.
- Napisali co ciekawego? - spyta Mike z nerwowym umieszkiem.

- SSP ledzi twj kady ruch - odpar Clancy, opierajc si o krzeso. - Co


oznacza, e potrzebujesz miejsca, gdzie moesz przez chwil przeczeka,
prawda?
Liam zawaha si, po czym skin gow.
- Dobrze zrobilicie, przyjedajc tutaj. Moecie zosta tak dugo, jak
chcecie. - Clancy splt ramiona na piersi. - Skoro zdyem ju wszystkich
zdenerwowa... Mike, mgby odprowadzi ich do chat i przydzieli im
zadania?
Mike skin gow.
- A tak na marginesie, szefie, mnie nie udao ci si zdenerwowa!
Clancy rozemia si gono.
- To dobrze. Dziki za dzisiaj. Wyglda na to, e up by spory?
- Nawet sobie nie wyobraasz - odpar Mike, kierujc si w stron drzwi.
Przywoa nas do siebie, nie patrzy na nas jednak tak ciepo jak wczeniej. Chata numer osiemnacie jest otwarta, prawda?
- Tak. Tyler i jego chopaki stworzyli wasne plemi - powiedzia Clancy.
- Nie wiem, czy od ich odejcia ktokolwiek tam sprzta, wic z gry
przepraszam za baagan.
Znw na mnie spojrza. Po chwili unis si najpierw jeden koniuszek
jego ust, a potem drugi. W gowie poczuam ciepe mrowienie. Przyspieszyo mi
ttno. Obrciam si, zrywajc z nim kontakt wzrokowy, ale przed moimi
oczami wci tkwi obraz, od ktrego zaczynao brakowa mi tchu. Bylimy
sami w jego pokoju, a on klcza przede mn, podajc mi r.
Wybaczysz mi? Jego gos nis si echem w mojej gowie, kiedy
zbiegaam ze schodw.
Jak on to zrobi? Zburzy wszystkie moje bariery ochronne. Dlaczego mj
mzg nagle oy i przylgn do tego, kto by najbliej i kto by na tyle gupi, by
wpuci mnie do rodka?
Podniosam twarz, ktr skrywaam dotd na ramieniu Liama. Kiedy to
zrobiam? Kiedy znalelimy si na zewntrz? Kiedy pokonalimy drog
dzielc nas od chaty?
Liam prbowa zowi moje spojrzenie, gdy si od niego odsunam. Mj
umys dosownie pragn jego umysu. Przebywanie tak blisko niego byo
niebezpieczne. - Nie teraz - wyszeptaam.
Liam cign brwi i rozchyli usta, jakby chcia co powiedzie, jednak
po chwili skin tylko gow, odwrci si i wszed po schodach do chaty.
Czuam, e musz si od nich oddali, przynajmniej do czasu, a
przestanie widrowa mi w gowie. Nie miaam adnego planu ani mapy. Po
prostu wybraam najblisz ciek i ruszyam przed siebie. Kilka nieznajomych
dzieciakw zawoao mnie z trosk, ale zignorowaam je i kierowaam si
zapachem bota oraz gnijcych lici, a dotaram do jeziora, ktre wczeniej
mijalimy.

Drzewa i krzewy zarosy ciek prowadzc do drewnianego pomostu, a


tam, gdzie na mojej drodze nie byo rolin, natrafiaam na lin wraz ze znakiem
WSTP WZBRONIONY.
Przelizgnam si pod ni i szam dalej, a dotaram do wypowiaego od
soca pomostu. Usiadam na jego krawdzi i schowaam gow midzy kolana,
nasuchujc miechu i krzyku bawicych si w oddali dzieci. Zastanawiaam si,
ile czasu minie, zanim wrci mi czucie w nogach, tak bym znw moga wsta, i
kiedy echo gosu Clancyego Graya przestanie dudni mi w skroniach.
Jestem sama, pomylaam, kadc si na starych deskach. W kocu jestem
sama.
Tego wieczoru kolacj podano punktualnie o sidmej. W obozie nie byo
interkomu ani systemu alarmowego, byy natomiast dzwonki. Najwyraniej
stanowiy one uniwersalny sygna na rozpoczcie jedzenia, poniewa kiedy
odezwa si pierwszy, kolejne odpowiedziay mu dzwonieniem, docierajc do
wszystkich chat i szlakw, a do miejsca, gdzie siedziaam i wpatrywaam si w
swoje odbicie w ciemnej wodzie.
Nietrudno byo trafi do centrum wydarze - nie dao si przeoczy
dwustu dzieciakw zgromadzonych wok potnego ogniska, gotowych do
rozpoczcia kolacji. Zbliajc si, zwolniam kroku i patrzyam, jak starsi
chopcy wrzucaj drwa w apczywe pomienie. Krgi ze starych pniakw
tworzyy prowizoryczne siedzenia dla tych, ktrzy dostali ju swoj porcj, a nie
chcieli jej spoywa samotnie w swojej chacie.
Dzieciaki, ktre spotkalimy w kuchni, zastawiy cay st wolnowarami i
biegay pomidzy budynkiem biura oraz ogniskiem, eby uzupeni ich
zawarto. Kilkadziesicioro dzieci czekao w kolejce do jedzenia, ciskajc w
doniach plastikowe miseczki.
Od razu zauwayam Liama, ktry zamiast siedzie na pniaku, sta na
nim. Trzymajc miski z jedzeniem, rozglda si dookoa, jakby czego szuka.
Pulpet przeszedby tu obok niego, gdyby Liam nie trci go w rami. Zapyta
go o co, usyszaam jednak tylko fragment jego wypowiedzi.
- Nie, dziki. Czytaem Wadc much. Wiem, jak to dziaa. Wszyscy
zaczynaj taczy wok ogniska, maluj sobie twarze i czcz wisk gow, a
potem jednego z nich zabija wielki gaz i... a to ci niespodzianka! Okazuje si,
e pado akurat na grubego dzieciaka w okularach. - Liam zacz si mia, ale
nawet ja widziaam, jak niezrcznie czuje si Pulpet. - Nie bd ryzykowa i
pjd poczyta. O, jest Ruby! Moecie wsplnie witowa degradacj ludzkiej
przyzwoitoci. Ja si z tego wypisuj.
Liam odwrci si tak gwatownie, e polizgn si na pniaku i prawie
upuci obie miski na siedzc tu obok niego kdzierzaw dziewczynk.
- Bawcie si dobrze - powiedzia Pulpet, przemykajc obok mnie.
Zapaam go za rkaw, tak e musia zawrci.
- Co si dzieje? - zapytaam.

Wzruszy ramionami, a jego usta wykrzywiy si w smutnym umiechu.


- Chyba nie mam dzi na to wszystko ochoty.
Znaam to uczucie. Tak dugo przebywalimy tylko we czwrk, e
znalezienie si pord tych wszystkich ludzi - mimo e byy to tylko dzieci,
takie jak my - wydawao mi si odrobin stresujce. Skoro nie by zachwycony,
kiedy jedna nowa osoba - ja - wkroczya bez pytania do jego wiata, mona byo
sobie wyobrazi, jak czu si w obecnej sytuacji.
- C, jeli zmienisz zdanie, bdziemy tutaj.
Pulpet z czuoci poklepa mnie po gowie i ruszy nieutwardzon drog
w stron przypisanej nam chaty.
- Co w niego wstpio? - zapyta Liam, podajc mi parujc misk z
jedzeniem.
- Chyba jest po prostu zmczony - powiedziaam tylko. - Gdzie Zu?
Skin gow w lewo, gdzie umiechnita twarz Zu janiaa wrd maej
grupki jej rwienikw. Kiedy mnie zobaczya, zamachaa. Nie mogam
uwierzy, e jej buzia jest tak promienna. Siedzca obok niej maa Azjatka
skina gow, kiedy Zu pokazaa jej co na migi. Miaam wraenie, e
dziewczynka doskonale rozumie to, co przekazuje jej Zu. Kiedy Zu zdja jej z
gowy kaptur, moim oczom ukaza si dugi, byszczcy czarny warkocz.
- O Boe! - Natychmiast wszystko pojam.
- Co si dzieje?
- Ta dziewczynka bya w waszym obozie - powiedziaam. - Widziaam j
w koszmarze Zu. Rozdzielono je.
- Naprawd? - Wyglda uroczo, kiedy by przejty. - W takim razie
rozumiem, dlaczego wczeniej rzuciy si na siebie z tak si, e przewrciy
si na ziemi.
Zamiaam si.
- Powanie?
- Tak, turlay si w trawie jak dwa szczeniaczki. Hej, Zu! - Spojrzaa w
nasz stron. - Chod tu na chwil. Nie, zabierz ze sob koleank...
Kiedy wstay, z zaskoczeniem odkryam, e druga dziewczynka jest o
dobre dziesi centymetrw wysza ni Zu, chocia moga by najwyej o rok
od niej starsza.
Umiechnita Zu zapaa j za rk i podbiega do nas. Miaa na sobie
jaskraworow sukienk, ktr znalazymy wtedy w supermarkecie.
- Cze - powiedzia Liam, wycigajc do do dziewczynki. - Jestem
Liam, a to...
- Wiem, kim jestecie - przerwaa mu towarzyszka Zu. - Liam i Ruby. Skrzyowaa ramiona na piersi. - Suzume mi o was opowiadaa.
- Opowiadaa... opowiadaa czy...
- No oczywicie, e mi o was nie opowiedziaa - mkna, za co otrzymaa
od Zu potnego kuksaca. Odwrcia si i powiedziaa do Zu co po japosku,
a ona z kolei potrzsna gow i pocigna j za warkocz. - No dobra! -

Wysoka dziewczynka znw obrcia si w nasz stron. Za jej plecami


buzowao ognisko. - Jestem Hina. Suzume to moja kuzynka.
- O rany! - rzuciam, patrzc na Zu. - Mwisz powanie? To niesamowite.
Nadal umiechnita Zu balansowaa na palcach.
- I byycie razem w Caledonii - powiedzia Liam wolno. - Zu, dlaczego o
tym nie wspomniaa? Moglimy sprbowa j odnale. Czy ty te jeste
ta?
- Zielona - odpara Hina, wskazujc na swoj kdzierzaw gow. - No
halo!
Zu spojrzaa na nas przepraszajco i odcigna Hin z powrotem do
grupki modszych dzieci, ktre byy pochonite gr w karty. Liam odwrci si
w moj stron z niedowierzaniem.
- Czy my wanie dostalimy bur od dwunastolatki?
- To chyba rodzinne - powiedziaam, mieszajc yk w misce. Ciepe
danie wspaniale rozgrzewao. Nie pamitam, kiedy ostatni raz jadam co
takiego. Poniewa w cigu ostatnich szeciu lat zdyam si przyzwyczai do
szarej brei, ktr dostawalimy w Thurmond, i mieciowego jedzenia, to, e kto
woy choby i niewielki wysiek w to, by przygotowa t kolacj... Wziam
dokadk, a potem jeszcze jedn i jeszcze jedn, a czuam, e zaraz pkn.
Kiedy nasycona pysznym jedzeniem siedziaam tak blisko ognia, czuam
si senna i bezpieczna. Zelizgnam si z pniaka i usiadam na ziemi, opierajc
si o nog Liama.
- Co sobie przypomniaem... - odezwa si. - Dasz wiar, e Zu zacza
skaka i klaska z radoci, kiedy powiedziaem jej, e musi jutro wsta o
sidmej, eby pj na lekcje z innymi Niedwiadkami?
- Niedwiadkami?
- Uczniami. W szkole. - Postuka mnie w nos czystym kocem swojej
yeczki. - Nie martw si, Ruby, niedugo zaapiesz ten slang.
Kiedy skoczylimy je, Liam woy nasze miseczki do jednej z wielu
przepywajcych obok plastikowych balii. Niebieski, ktry kontrolowa
najblisz mis, by chudym chopakiem i way chyba o poow mniej ni jego
balia. Kilkakrotnie zamrugaam oczami, zastanawiajc si, czy sobie tego nie
wyobraam. Pierwszy raz w yciu widziaam, eby dzieciaki uyway swoich
umiejtnoci tak... beztrosko. Na tle pozornie normalnego ycia by to spory
kontrast. A przynajmniej na tle tego, co ja uwaaam za normalno. Kilkoro
nastolatkw brzdkao na gitarze, a inni zrobili ze swoich pniakw perkusj.
Wikszo jednak cicho rozmawiaa i graa w karty.
Liam zelizgn si na ziemi tu za mn i wcisn si pomidzy moje
plecy a stary pniak. Poyskujce powietrze wok buzujcych pomieni w
poczeniu z rozkosznym ciepem sprawiy e moje minie zamieniy si w
bezwoln mas. Liam odgarn mi kosmyk wosw z karku. Wtulona pomidzy
jego kolana, odchyliam si i oparam si o jego pier.

- Wszystko w porzdku, skarbie? - wyszepta mi do ucha. Skinam gow


i musnam palcami odsonit skr jego przedramion, podajc ladem jego
mini i wypukych y. Przez cay czas czego szukaam, nie wiedzc nawet, e
tego pragn. A do teraz. Jego skra wydawaa si niezwykle mikka, a donie
ciepe i szerokie. Ich kostki by stuczone i szorstkie od zasklepionych ran.
Pooyam do na jego doni i splotam nasze palce.
- Potrzebowaam chwili samotnoci, ale czuj si ju lepiej.
- Dobrze - wyszepta. - Ale nastpnym razem nie chowaj si tam, gdzie
nie bd mg ci znale.
Nie zasnam, ale zupenie si odpryam. Miaam wraenie, e im
duej tam siedz, tym bardziej wycisza si moja gowa, a boi i napicie mijaj,
sprawiajc, e staj si mikka i delikatna jak ziemia pod naszymi stopami.
W kocu kto przynis stary radiomagnetofon i nawet brzdkajce na
gitarach dzieciaki przestay gra z szacunku dla Beach Boysow. Miaam
wraenie, e jestem jedyn osob w caym obozie, ktra nie taczy ale z
przyjemnoci patrzyam na innych, zwaszcza na Zu, ktra krcia biodrami i
machaa rkami w powietrzu. W pewnym momencie podbiega do nas i zacza
nas cign za rce. Udao mi si wykrci, ale Liam nie mia wystarczajco
silnej woli.
Zamiali si, gdy zacza si piosenka Barbara Ann, a kiedy rozlegy si
dwiki refrenu, zaczli si krci. Powinnam bya wiedzie, e co si kroi, gdy
odwrcili si do mnie rwnoczenie z identycznymi przebiegymi umiechami.
Liam przywoywa mnie do siebie palcem. Zamiaam si i zamachaam
przed sob domi.
- Nie!
Umiechn si szeroko - po raz pierwszy od kilku dni - a ja poczuam
szarpnicie w okolicy ppka. Ogarno mnie ciepe, askoczce, znajome
uczucie. Liam udawa, e cignie lin, a Zu przerwaa swoje harce, eby do
niego doczy. Ich rumiane twarze byszczay od potu. Zrobiam krok i
wlizgnam si prosto w wycignite ramiona Liama.
- To niesprawiedliwe - jknam.
- Daj spokj, Zielona - odpar. - Przyda ci si porzdny taniec.
Zu krcia si dokoa nas, wymachujc rkami w rytm piosenki Wouldnt It
Be Nice. Oparam do na doni Liama i pozwoliam, by pooy j sobie na
ramieniu. Bez pytania chwyci moj drug do i delikatnie j przytrzyma.
- Sta mi na stopach.
Spojrzaam na niego z niedowierzaniem.
- Zaufaj mi - powiedzia. - No dalej, zanim nasza piosenka dobiegnie
koca.
Wbrew temu, co podpowiada mi rozum, stanam na jego stopach,
czekajc, a ugnie si pod moim ciarem. Na szczcie w porwnaniu ze mn
jego ciao wydawao si krzepkie.
- Troch bliej. Nie gryz.

Przysunam si do niego, tak blisko, e muskaam policzkiem jego rami.


Do Liama zacisna si na mojej, a ja chwyciam jego koszul. Wstydziam
si, pewna, e syszy, jak serce wali mi w piersi.
- Tylko adnych piruetw - rzuciam. Nie wiedziaam, czy moja gowa i
serce to znios. Z bliska wydawa si tak ciepy i pikny... To wystarczyo, by
wiat zawirowa mi przed oczami.
- Obiecuj.
Kiedy zaczlimy si rusza, nie by to taniec, tylko delikatne koysanie.
Tam i z powrotem, agodnie i spokojnie. Pierwszy raz czuam, e mj umys
trzyma rce przy sobie. Moje minie poruszay si powoli i mikko, jakby byy
zrobione z miodu. Nie zwaalimy na rytm piosenki, a po chwili zupenie si
zatrzymalimy. Mj policzek nadal spoczywa na jego ramieniu. Do, ktr
trzyma mi na plecach, wlizgna si pod koszul i muskaa moj skr.
Kiedy znw odezway si dzwonki, tym razem sygnalizujc cisz nocn w
obozie, w powietrzu rozleg si gony i tak przecigy jk zawodu, e Liam
zacz si mia. Dopiero kiedy si od siebie oderwalimy, zrozumiaam, jak
bardzo jestem zmczona.
- Trzeba i spa - oznajmi, przywoujc Zu. Stana, wygadzia ubranie
i wykonaa jaki gest w stron dzieci, z ktrymi si rozstawaa.
Ogie trzaska i sycza, przygasajc pod rwnym strumieniem wody z
wa ogrodowego. Dwiki, jakie wydawa, przywodziy na myl zarzynane
zwierz. Kiedy pomie w kocu zgas, tonc w kupce arzcych si w popiele
wgielkw, nic poza warstw dymu nie oddzielao mnie od Clancyego Graya,
ktry siedzia po drugiej stronie paleniska i nie spuszcza ze mnie swych
ciemnych oczu.

22
Clancy Gray lubi mi si przyglda.
Obserwowa mnie, kiedy siadaam z Zu na ganku i pomagaam jej
zawiza teniswki, a nastpnie odprowadzaam j i Hin do chaty, w ktrej
odbyway si lekcje.
Obserwowa mnie, kiedy namiewaam si z Pulpeta, e jest jedyn osob
z naszej grupki, ktr ugryz kleszcz.
Obserwowa mnie, kiedy czekaam przy ognisku na Liama i Mikea,
ktrzy mieli ogosi, jakie obowizki przypadn nam w East River.
Cae to obserwowanie odbywao si z okna na drugim pitrze jego biura,
skd najwyraniej wszystko kontrolowa i gdzie nic nie robi.
Mike wspomina, e kada osoba powyej trzynastego roku ycia otrzyma
jakie zadanie, nie wiedziaam jednak, e zadania te byy przydzielane odgrnie.
Oczywicie nie miaam nic przeciwko pomaganiu w magazynie, gdzie
sortowalimy i rozdzielalimy zapasy, ale o wiele bardziej wolaabym pracowa
z Pulpetem w maym ogrodzie lub biega po lesie z Liamem odpowiedzialnym
za zabezpieczenie obozu.
Dzieciaki, z ktrymi pracowaam, byy mie, i to bardzo. Wikszo nigdy
nie bya w obozie, ale ja z kolei nigdy niczego nie ugotowaam, wic w kwestii
dowiadczenia yciowego nasz wynik by wyrwnany. Imponowaa mi ich
miao. Lizzie na przykad trafia do East River niemal dwa lata wczeniej.
Zdoaa si wymkn onierzom SSP, gdy ci w Maryland zatrzymali samochd,
ktrym jechaa wraz z rodzicami.
- Tak po prostu wysiada i ucieka? - zapytaam.
- Byam szybka jak wiatr - potwierdzia. - Nie miaam przy sobie nic
oprcz tego, w co byam ubrana. Prbowaam znw spotka si z rodzicami, ale
nie wrcili do naszego dawnego domu. Po drodze przygarno mnie plemi
Zielonych, ktrzy przyprowadzili mnie tu.
To bya kolejna rzecz, ktra przykua moj uwag. Wikszo
mieszkajcych tu dzieciakw naleaa albo do Zielonych, albo do Niebieskich.
Bya jeszcze niewielka grupka tych, ktrzy nie spoufalali si z osobami
spoza swojego krgu. Lizzie powiedziaa, e byo ich wicej, ale Uciekinier
zezwoli im na opuszczenie obozu i stworzenie wasnego plemienia.
- Zezwoli im? - powtrzyam, zapisujc, ile zostao nam jeszcze pude z
patkami niadaniowymi.
- Tak. Oprcz tego trzeba speni jeszcze inne wymogi - odezwa si
Dylan, drobny chopiec, ktry dopiero niedawno przesta uczszcza na lekcje
dla Niedwiadkw. - Trzeba zebra grup przynajmniej piciu osb, a Clancy
decyduje, czy to bezpieczne. Trzeba przysic na swoje ycie, e nikomu si nie
zdradzi, gdzie znajduje si obozowisko, chyba e bdzie to inny dzieciak w
potrzebie, a w takim wypadku mona mu tylko udzieli wskazwki. To ze

wzgldw bezpieczestwa. Gdyby z jego winy ktremu z nas co si stao,


Clancy byby zrozpaczony
Jego sowa troch mnie zmikczyy. To nie tak, e nie ufaam intencjom
Clancyego. On po prostu wzbudza we mnie niepokj. Kiedy kto tak bardzo
si tob interesuje, trudno nie zastanawia si nad tym, czego tak uporczywie
szuka w twojej twarzy.
- Co wy robicie?
Caa nasza trjka zwrcia si w stron drzwi, gdzie sta Clancy - napity i
nieruchomy - i nie spuszcza ze mnie wzroku. Przez otwarte drzwi wpad
podmuch wiatru i zmierzwi jego ciemne wosy. Kiedy zobaczyam jego min,
co cisno mnie w odku, ale nie by to lk.
- Sortujemy zapasy - odpara zdezorientowana Lizzie. - Co nie tak?
Clancy otrzsn si z zamylenia.
- Nie, nie... Przepraszam. Ja tylko... Ruby, mog ci na chwil prosi?
Kto chyba przydzieli ci niewaciwe zadanie.
Oddaam notatnik Lizzie, zastanawiajc si, dlaczego spojrzaa na mnie z
niechci.
- Przypisano mnie do magazynu - powiedziaam, kiedy znalelimy si na
ganku.
- Nie powierzyem ci adnego zadania - odpar. - Przecie mwiem o tym
Mikebwi.
Chocia zawsze sdziam, e innym dzieciakom nieatwo jest mnie
zawstydzi - nawet tym wyszym, silniejszym i lepiej uzbrojonym ni ja - nagle
uwiadomiam sobie, e rozmawiam z Clancym Grayem. Synem
najpotniejszego mczyzny w tym kraju. Potomkiem amerykaskiej
arystokracji. Clancy ubrany by w czarny dzianinowy sweter, spod ktrego
wystawa konierz koszulki polo w takim samym kolorze. Mia na sobie nawet
czarny skrzany pasek.
Skrzyowaam ramiona na piersi.
- Nie potrzebuj taryfy ulgowej. Poradz sobie.
Na zewntrz, w promieniach soca by o wiele mniej przeraajcy, ni
kiedy stalimy w mroku. By te niszy. Moliwe, e to jego reputacja dodaa
mu kilka wyimaginowanych centymetrw, ale by tylko nieco wyszy ode mnie,
co oznaczao, e zarwno Liam, jak i Pulpet przewyszali go prawie o gow.
Mimo to i tak mogam spokojnie powiedzie, e by najatrakcyjniejszym
czowiekiem, jakiego w yciu widziaam.
Clancy by szczupy, ale nie chudy, zadbany, ale nie wymuskany,
opanowany, ale nie wyluzowany. Kiedy owia nas podmuch wiatru, miaam
wraenie, e pachnie jak korzenn wod kolosk, ale wydao mi si to
absurdalne.
Cieszyam si, e stalimy na ganku, gdzie wszyscy zgromadzeni wok
paleniska mogli nas zobaczy. Nie podejrzewaam go o to, e moe mnie
skrzywdzi - waciwie dlaczego miaby to robi? Splotam rce przed sob, a

nastpnie opuciam je wzdu tuowia, eby po chwili obj si za okcie, jak


gdybym nie wiedziaa, co z nimi zrobi.
Nie zapomniaam, po co tu przybyam, ale nie mogam si zmusi, by
poprosi go o pomoc. On najwyraniej doskonale kontrolowa swoje
umiejtnoci, skoro tak chtnie zanurza si w gowach innych ludzi, wic
zadanie mu tego pytania nie powinno mi przychodzi z takim trudem.
Przecie skoro te dzieciaki speniay kade jego polecenie i zachciank,
musiay to robi dlatego, e by po prostu dobrym chopakiem. Ludzie nie
pomagali innym ot tak, dla sportu. Clancy odznacza si pewnoci siebie, ktra
sprawiaa, e by socem w galaktyce East River. Wszystko i wszyscy kryli
wok wiata, ktrym emanowa.
Dlaczego wic nie potrafiam poprosi go o pomoc? Dlaczego wci
dray mi rce?
- Wiem, e po naszym pierwszym spotkaniu trudno bdzie ci mnie
polubi - oznajmi - ale naprawd jest mi przykro. Nie pomylaem o tym, e
moesz trzyma to wszystko w tajemnicy.
- Nie szkodzi - odparam. - Ale co to ma wsplnego z moimi
obowizkami?
Przez kilka chwil milcza i tylko si we mnie wpatrywa.
- Moesz przesta? - wymamrotaam, jednoczenie oszoomiona i
zirytowana. - Jeli powiem, e ci wybaczam, skoczysz z tym wreszcie?
Na jego urodziwej twarzy pojawi si szeroki umiech.
- Nie.
Clancy, ktrego najwyraniej nikt nie nauczy, e naley szanowa
przestrze osobist innych ludzi, zrobi krok w moj stron. Cofnam si,
grzznc w lepkim bocie. Zamiast si wycofa, potraktowa to jak wyzwanie i
znw si do mnie zbliy, a ja z jakiego powodu - gwnie ze zdenerwowania mu na to pozwoliam.
- Posuchaj - rzek w kocu. - Powiedziaem Mikeowi, eby nie
przydziela ci adnego zadania, poniewa miaem nadziej, e bdziesz
pracowa ze mn.
- Sucham?
- Przecie syszaa. - Pooy mi do na ramieniu, a ja miaam wraenie,
jakby kto wpuci mi do gowy pszczo. Czuam, jak mj mzg si budzi,
zalewajc mnie mlecznobiaymi obrazami przedstawiajcymi nas dwoje
siedzcych przy jego biurku i wpatrujcych si w siebie, podczas gdy pomienie
poeray wszystko wok.
To on podsuwa mi te obrazy.
Nie wiem, jak to robi, ale wydawao mi si to takie realne. W rodku
czuam pomienie, ktre trawiy moje puca, a pod skr kbi si gryzcy dym.
Miaam wraenie, e moja skra zaraz zacznie pka. Zrobio mi si ciemno
przed oczami. Pomienie lizay moje ubrania, a moje wosy pokryway si sadz.

To nie dzieje si naprawd, to nie dzieje si naprawd, to nie dzieje si


NAPRAWD...
Clancy musia odpuci, a moe to ja jako mu si wylizgnam,
poniewa ogie sykn i rozmy si rwnie szybko, jak si pojawi.
- Nie potrafisz mnie odeprze - powiedzia ze zdumieniem. - Czy ty w
ogle umiesz uywa swoich umiejtnoci? Z dokumentw Ligi wynika, e tak.
Czy rzeczywicie byo to a tak oczywiste? Pokrciam gow. To dlatego
tu jestem, chciaam powiedzie. To dlatego ci potrzebuj.
Zmierzy mnie spojrzeniem od stp do gw i znw si wycofa. Kiedy si
odezwa, jego gos by agodny i peen wspczucia.
- Wiem, jak to jest. Mylisz, e ja si z tym nie zmagaem? Wiem, jak
samotna si czujesz, gdy nie moesz nikogo dotkn tak, jak by chciaa. Wiem,
jak strasznie jest by uwizionym w czyjej gowie i nie mie pojcia, jak si z
niej wydosta. Ruby, wszystkiego, co potrafi, musiaem si nauczy sam. To
byo okropne. Chciabym ci tego oszczdzi. Mog ci nauczy rnych
sztuczek, tak by umiaa odpowiednio wykorzystywa swoje umiejtnoci.
Miaam nadziej, e nie widzi moich drcych rk. Boe, przecie sam mi
to zaproponowa - nie musiaam go nawet o nic prosi - a ja nadal nie potrafiam
wydusi ani sowa.
Clancy rozluni si, a kiedy znw mnie dotkn, eby przeoy mi
warkocz na rami, nie mia zych intencji.
- Przemyl to, dobrze? Jeli uznasz, e tego chcesz, po prostu wpadnij do
mnie do biura. Przeo inne zajcia. - Zacisnam usta, mocno przygryzajc
jzyk. - Nie ma nic zego w tym, by wiedzie, jak uywa swoich umiejtnoci doda. - Tylko w ten sposb kiedy w kocu ich pokonamy.
Kogo?
- Zostao nas ju tak niewiele - oznajmi. - Dopki twoje nazwisko nie
pojawio si w systemie, wydawao mi si, e ocalaem tylko ja.
- C, jest jeszcze kto. Ma na imi Martin...
- ... i doczy do Ligi Dzieci - dokoczy za mnie. - Wiem. Czytaem o
nim raport. Przeraajcy dzieciak. Mwic: my, nie miaem na myli
psychopatw.
Parsknam miechem.
- Przemyl to - powiedziaam w kocu. Znw poczuam na sobie jego
ciemne oczy. Przeszy mnie ciarki, jakby kto porazi mnie prdem. Bezwiednie
zrobiam krok w jego stron.
- Suchaj swojej intuicji - rzuci Clancy, po czym odwrci si i ruszy z
powrotem do biura. Grupka dzieciakw szykujca miejsce na obiad przy
palenisku zawoaa go, a on, jak na syna prezydenta przystao, umiechn si i
adnie im pomacha.
Suchaj swojej intuicji.
Dlaczego jednak to, co podpowiadao mi serce, kcio si z tym, co
mwi mi rozum?

Skierowaam si w stron drewnianego pomostu, ktry odkryam


pierwszego dnia. Chciaam si znale w miejscu, gdzie bd moga pozby si
drenia, ktre czuam w sercu. W gowie a wirowao mi od nowych
moliwoci.
Clancy Gray zaproponowa mi wanie wszystko, o czym marzyam.
Sposb, by ju nigdy nie powtrzyo si to, co stao si z moimi rodzicami i
Sam. Sposb, by by z Liamem, odnale babci i przesta y w cigym
strachu przed tym, co mog im zrobi. Dlaczego wic z moich ust natychmiast
nie pado entuzjastyczne tak?
Dopiero kiedy si schyliam i przeszam pod lin odgradzajc ciek do
jeziora, zorientowaam si, e co jest nie tak.
- Cholera - powiedziaam, kiedy go zobaczyam.
- O nie... Nie, nie, nie - powtarza Pulpet, a rozanielony umiech znikn
mu z twarzy. Przesta te rzuca chleb zgromadzonym w wodzie kaczkom. - To
moja sekretna kryjwka. Rubym wstp wzbroniony
- To ja pierwsza j znalazam! - sapnam i usiadam obok niego.
- Nieprawda.
- To byo tydzie temu, kiedy wy si rozpakowywalicie.
Zrobi zniechcon min.
- No... dobra. Ale dzisiaj byem tu pierwszy.
- Nie pracujesz dzi w ogrodzie?
- Nie mogem ju duej sucha jednej dziewczyny, ktra piaa z
zachwytu nad tym, jak cudowny i mdry jest Uciekinier, poniewa kaza nam
sadzi marchewki. A ty? Nie powinna by w magazynie?
Spojrzaam na swoje zacinite donie. Kiedy nie odpowiedziaam, Pulpet
odoy woreczek z chlebem i wyprostowa si.
- Hej, wszystko w porzdku? - Przyoy mi chodn do do czoa. Wygldasz, jakby miaa si rozchorowa. Masz migren albo zawroty gowy?
Mao powiedziane. Rozemiaam si.
- Aha. - Zabra rk. - To ten bl.
Pooyam si na chropowatych deskach i zakryam oczy rk, majc
nadziej na to, e ciemno pomoe zagodzi pulsujc migren.
- Mwie, e to Jack nauczy ci korzysta z twoich umiejtnoci?
- Tak - odpar. - Tylko w ten sposb mogem si tego nauczy. Od innego
dzieciaka. Po prostu dugo nie mogem si na to zdecydowa.
- Dlaczego?
- Poniewa wydawao mi si, e jeli nie bd ich uywa, to prdzej czy
pniej same znikn - wyszepta. - Wydawao mi si, e wszystko wrci do
normy. Istniej naukowe dowody na to, e jeli nie uywa si niektrych czci
mzgu, one w kocu przestaj funkcjonowa. - Po chwili zapyta: - Czy Clancy
zaproponowa ci, e pomoe ci zapanowa nad twoimi zdolnociami?
Kiwnam gow.

- Powiedziaam, e si zastanowi.
- A nad czym si tu zastanawia? - Pulpet trzepn mnie w brzuch swoj
ksik. - Przecie sama mwia, e nie umiesz sobie z nimi poradzi.
- No tak, ale... - Przeraa mnie to, ile jeszcze nie wiem.
- Musisz nauczy si je kontrolowa. W przeciwnym wypadku one
zawsze bd kontrolowa ciebie. Bdziesz si ich baa i pozwolisz, by tob
manipuloway. Istniej trzy moliwoci: albo od tego zwariujesz, albo umrzesz,
albo znajd na to lekarstwo. Zgadnij, ktry scenariusz wydaje mi si najbardziej
prawdopodobny?
W powietrzu rozleg si dwik dzwonka wzywajcego na obiad. Dwa
uderzenia oznaczay drugi posiek. Pulpet wsta i rozprostowa koci, a nastpnie
wrzuci reszt chleba do wody.
- Naprawd mylisz, e znajd na to lekarstwo? - zapytaam.
- Mj tata zawsze powtarza, e jeli tylko ci na czym zaley, wszystko
jest moliwe. - Umiechn si gorzko. Kiedy wspomnia o swoim ojcu, zakuo
mnie w odku.
- Nadal nie miae okazji, eby wysa im wiadomo.
- Pytaem kilku osb, ale w tym grajdole jest tylko jeden komputer i
zgadnij, kto jest jego jedynym uytkownikiem.
No tak. Srebrny laptop na biurku Clancyego.
- Pytae go, czy nie uyczyby ci go na kilka minut?
- Tak - odpar Pulpet, kiedy wyszlimy zza zakrtu i wyonio si
palenisko. Wygldao na to, e rozdawano kanapki i jabka. - Nie zgodzi si.
Uzna, e to zbyt wielkie ryzyko, by kto poza nim z niego korzysta.
Potrzsnam gow.
- Jutro go o to zapytam. Moe uda mi si go przekona.
- Mogaby? - Pulpet zapa mnie za rk. Jego twarz a pojaniaa. Mogaby mu powiedzie, e chcemy dostarczy bardzo wany list, ale musimy
sprawdzi nowy adres ojca Jacka? Powiedz mu, e zrobimy wszystko... Nie,
powiedz mu, e ja osobicie wyli mu do czysta kad par butw.
- Moe po prostu powiem mu, e po to tu w ogle przyjechalimy zaproponowaam - i nie bdziemy w to miesza twojego jzyka?
Pulpet poczeka, a wezm kanapk ze stou, po czym mnie od niego
odcign. Mylaam, e bdzie chcia je w chacie albo na pomocie, ale
szwendalimy si dookoa, a znalelimy Liama.
Chopcy z druyny patrolowej mieli przerw w penieniu warty. Rozoyli
si na adnej polanie pomidzy drzewami. Bya wystarczajco szeroka, by
zmieci na niej dwie druyny i zorganizowa mecz lewitabolu, czyli futbolu
amerykaskiego, w ktry grao si bez uycia rk. Pulpet i ja usiedlimy na
sprchniaym pniu, ignorujc niewielk grupk dziewczt, ktre zgromadziy si
wok, eby dopingowa druyny.
Obsypany piegami, wysoki rudzielec jako pierwszy podda pik lewitacji.
Bieg obok niej, prbujc sprawi, by zarwno on, jak i ona znaleli si poza

zasigiem pozostaych graczy. W pewnym momencie Liam mia pik tu przed


sob, ale porusza si zbyt wolno, by j zapa.
- Te, dziurawe rce, skup si na pice! - zawoaam. Liam odwrci si w
nasz stron. Kiedy tylko spojrza mi w oczy, Mike, ktry by akurat przy pice,
staranowa go w drodze do prowizorycznej strefy kocowej.
Pulpet i ja skrzywilimy si, gdy Liam upad na ziemi, uderzajc gow
w wystajcy korze.
- Kurcz. Nie artowa, kiedy mwi, e kiepski z niego sportowiec.
- To by byo nawet mieszne, gdyby nie to, e jest jednak cholernie
smutne.
Pozostali chopcy za bardzo si miali, eby utrzyma pik w powietrzu.
Liam lea na ziemi czerwony ze wstydu, ale rwnie trzs si ze miechu.
Unis koszul, eby otrze pot z czoa, odsaniajc przede mn, a take przed
wszystkimi zebranymi tam dziewczynami kawaek nagiego torsu.
Tym razem to ja si rumieniam.
Jeden z chopcw, ktrego nie rozpoznawaam, podbieg do Liama i
pomg mu wsta, poklepujc go po plecach. Zamiali si, jakby znali si od
przedszkola.
Ale taki wanie by Liam - artowa, e Zu w okamgnieniu zawiera
przyjanie, a by przecie taki sam. Pulpetowi i mnie wystarczyo, e
siedzielimy sami, obserwujc i czekajc. Ani on, ani ja nie mielimy ochoty si
angaowa. Moe po prostu za bardzo przyzwyczailimy si do samotnoci. Ale
moe przyszed czas, eby to zmieni.
Nastpnego ranka, punktualnie o 9:21 stanam przed drzwiami do biura
Clancyego Graya. Uniosam rk, eby zapuka. Powstrzymay mnie
zdenerwowanie i rozmowa, ktra toczya si po drugiej stronie drzwi.
- ... pewny, e jest nas wystarczajco duo, by to zrobi. Jeeli wyl tam
a tyle dzieciakw, zabraknie osb do penienia warty - perorowa dziewczcy
gos, w ktrym nie byo ani grama sodyczy. Skoro wspominano o patrolowaniu
obozowiska, zapewne bya to Olivia.
- Rozumiem twoje argumenty, Liv, ale szkoda by byo straci tak okazj
- mwi Clancy - Brakuje nam lekw, a Leda Corporation nie wysya ju tdy
tak wielu ciarwek.
- Nie wybierasz si na jedn z tych swoich wypraw? - dopytywaa. Przecie to wanie wtedy zazwyczaj dostajesz cynk na temat dostaw.
- Dlaczego pytasz?
- Po prostu... Prawie od roku tego nie robie - stwierdzia Olivia. - A
kiedy jedzie tam bez przerwy. Wiem, e brakuje nam lekw, ale moe
gdyby spotka si ze swoim informatorem...
- Nie - powiedzia Clancy tonem nieznoszcym sprzeciwu. - Nie mog ju
opuszcza obozu. To niebezpieczne.
Podoga zaskrzypiaa.
- Czy SSP co wykryo? - odezwa si szorstki gos Hayesa.

- Dowiedzieli si oczywicie o skoku na ciarwk - odpar Clancy. Trudno to byo przeoczy, zwaszcza po tym, jak poharatae tego kierowc.
- Naprawd musisz mi to wypomina?
- Powiniene by go tam zostawi, tak jak ci mwiem. Doceniam to, e
chcesz rozpowszechnia nasz symbol, ale nie moge go na przykad
wymalowa sprayem na ciarwce?
- Martwisz si tym, jak to wpynie na nasz wizerunek? - Gos Olivii by
peen irytacji.
- Kiedy ludzie dowiedz si o naszych krwawych metodach, trudno
bdzie ich przekona, e nie jestemy potworami - argumentowa Clancy. Wic prosz bardzo, propagujcie czer. Uywajcie naszego symbolu. Tylko,
bagam, rbcie to troch... subtelniej.
- Sub-co? - zapyta Hayes.
- Przepraszam, ale musimy koczy. Wyglda na to, e panujecie nad
sytuacj, a na mnie kto czeka - powiedzia Clancy. Oderwaam si od drzwi. Liv, zacznij planowa skok. Ja zajm si ludmi.
Cofnam si na schody, ale nie byo sensu udawa, e nie
podsuchiwaam. Kiedy drzwi si otworzyy, pojawia si w nich Olivia. Bya
wysoka i szczupa. Miaa dugie nogi, a jej opalone ciao a lnio.
Skinam gow, po czym przepuciam j i Hayesa na schodach. Olivia
bya pewnie moj rwieniczk, ale wydawaa si duo starsza. Wyobraaam
sobie, e tak wanie wygldaj dwudziestolatki. Kiedy znw podniosam
wzrok, umiechnity Clancy opiera si o futryn.
- Przysza. - Da mi znak, ebym wesza, i poprowadzi mnie do swojego
biurka. Usiadam na jednym z krzese i omiotam spojrzeniem drug cz
pokoju, odgrodzon zasonk.
Clancy zaj swoje miejsce za biurkiem i z umiechem buja si na
krzele.
- Dlaczego zmienia zdanie?
- Jest... tak jak mwie - wymamrotaam. - Zostao nas ju tak mao. - A
ja chciaabym wiedzie, co zrobi, by mc przebywa z ludmi, ktrych kocham,
nie obawiajc si, e wyma im siebie z pamici.
- W raportach Ligi czytaem, e nie mog znale adnego innego
Pomaraczowego poza tob i Martinem - powiedzia Clancy - a najwyraniej
wikszo Czerwonych zostaa zabita. Znajdujemy si na czele listy.
- Chyba tak - przyznaam. - Skd masz dostp do dokumentw Ligi? I
SSP? - Wskazaam doni na pokj. - Do tego wszystkiego?
- Mam wielu przyjaci - odpar Clancy po prostu, bbnic palcami o
biurko. - A mj ojciec pozwala mi dziaa, poniewa boi si skandalu, ktry z
pewnoci wybuchby, gdybym ujawni, e program rehabilitujcy ludzi takich
jak ty i ja to w rzeczywistoci bujda.
- Ty i ja - powtrzyam. Clancy przeczesa wosy doni.

- Powinna zrozumie, Ruby, e rnimy si od reszty. Ty, ja i... wszyscy


zaklasyfikowani jako Pomaraczowi. Jestemy inni. Wyjtkowi. Nie, nie
przewracaj oczami, tylko posuchaj. Poniewa musisz te zrozumie, e
wszyscy: mj ojciec, wadze obozu, naukowcy, SSP i Liga Dzieci przez cay ten
czas ci okamywali. Jestemy wyjtkowi nie ze wzgldu na to, kim jestemy,
ale ze wzgldu na to, kogo mog z nas zrobi.
- Nic nie rozumiem - odparam. Wsta, obszed biurko i usiad obok mnie.
- Moe lepiej bdzie, jeli najpierw opowiem ci swoj histori. Spojrzaam mu w oczy. - Ale musisz obieca, e to zostanie midzy nami.
Dotrzymywanie tajemnicy. Z tym akurat nie miaam problemw.
- Dobrze - powiedzia - daj mi rk. Wszystko ci poka.
Kiedy wlizgiwaam si w czyj umys, zawsze towarzyszyo mi
niepokojce wraenie, e ton. Bardzo czsto wpadaam w mroczne
grzzawiska wspomnie i nieposkromionych uczu, nie majc mapy, latarki ani
pomysu na to, jak si stamtd wydosta.
W umyle Clancyego nie byo nic przeraajcego. Jego wspomnienia
byy barwne i czyste, pene kwitncych obrazw i kolorw. Miaam wraenie,
e tam te chwyci mnie za rk i ruszylimy dugim korytarzem wypenionym
gablotami z jego przeszoci. Zatrzymywalimy si tylko na chwil, by zajrze
do kadej z nich.
Biuro, w ktrym nagle si znalelimy, wyposaone byo w zwyke
niebieskoszare metalowe szafki na dokumenty i waciwie niczym si nie
wyrniao. Biaa farba na cianach bya tak wiea, e tworzyy si na niej
bbelki powietrza. Powoli rozpoznaam jednak urzdzenie w ksztacie
piercienia usytuowane w kcie pokoju i mczyzn wpatrujcego si we mnie
zza stolika karcianego sucego mu za biurko. Tgi i ysiejcy, stanowi
nieodczn cz Infirmerii. Chocia nie syszaam, co mwi, widziaam, jak
poruszaj si jego usta. Spojrzaam na lecy przed nim rwniutki stos
dokumentw. Moje oczy powdroway do jego doni, trzymajcej zgit
wczeniej kartk papieru, ktra nie chciaa da si zupenie rozprostowa. By to
papier listowy z Biaego Domu. Wypisane na niej sowa nabray ostroci, a ja z
niedowierzaniem przesuwaam po nich wzrokiem. Szanowni Pastwo,
niniejszym otrzymuj Pastwo ode mnie pozwolenie na przeprowadzenie bada
oraz terapii eksperymentalnej na moim synu, Clancym Jamesie Beaumoncie
Grayu, z zastrzeeniem, e nie mog one pozostawi na nim widocznych blizn.
wiata w pomieszczeniu staway si coraz janiejsze i wspomnienie
zaczo blednc. Kiedy znw przygasy, nie znajdowaam si ju w Infirmerii,
lecz w pomieszczeniu z niebieskimi kafelkami i piszczcymi monitorami. Nie!,
pomylaam, prbujc uwolni si z pasw, ktrymi przywizana byam do
metalowego stou. Wiedziaam, co to za miejsce.
Obleczona w rkawiczk do przysuna do mojej twarzy du lamp.
Ktem oka widziaam zgromadzonych wok naukowcw i lekarzy w biaych

kitlach, przygotowujcych maszyny i komputery. Moje szczki cinite byy


skrzanym, zapinanym z tyu gowy kagacem, a czyje rce przytrzymyway
mi gow, kiedy podczano mnie do rnych przewodw i monitorw.
Prbowaam si wyrwa, wykrcajc gow tak mocno, e zauwayam st, na
ktrym leay skalpele i niewielkie wierta. W szybie oddzielajcej sal
operacyjn od stanowisk obserwacyjnych widziaam swoj twarz - mod i blad
z przeraenia, bdc lustrzanym odbiciem portretw, ktre rozwieszono
pniej na terenie obozu.
Ostre wiato zaczo pcznie i pochono t wizj. Kiedy przygaso,
znajdowalimy si ju w innym wspomnieniu. Mj wzrok najpierw pad na rk,
ktr ciskaam, a nastpnie przesun si w gr na rozbiegane oczy tego
samego naukowca, ktrego widziaam wczeniej. Krccy si wok nas
mczyni mieli ten sam mglisty wyraz twarzy - puste oczy, sztuczne umiechy.
Wyprostowaam ramiona i poczuam nagy przypyw triumfu, kiedy
przechodziam przez bram, kierujc si w stron czekajcego na mnie czarnego
samochodu. Mczyzna w garniturze, ktry powita mnie zdawkowym
klepniciem w plecy, nie by prezydentem, ale pojawi si w niemal kadym
nastpnym wspomnieniu: zaprasza mnie na scen podczas spotka w szkoach,
towarzyszy mi, kiedy stalimy przed monumentalnymi budynkami rzdowymi i
kiedy wystpowaam przed kamerami w maych miasteczkach. Za kadym
razem wrczano mi ten sam zestaw kartek z wydrukowanym na nich tekstem.
Za kadym razem tum ludzi spoglda na mnie z nadziej i gbokim smutkiem,
a moje usta zawsze wypowiaday te same sowa: Nazywam si Clancy Gray i
jestem tu po to, by powiedzie wam, jak obz rehabilitujcy ocali mi ycie.
Rozbyso kolejne wiato, tym razem z lampy byskowej aparatu. Kiedy
wyblako, patrzyam w twarz starszej, steranej yciem wersji mnie. Fotograf
odwrci ekran w nasz stron, by pokaza nam zrobiony przez siebie portret nie widziaam ju siebie jako chopca, ale modego mczyzn - pitnasto-,
moe szesnastoletniego. Kiedy fotograf znw ustawia sprzt, tym razem po
drugiej stronie pomieszczenia, pooyam rk na plecach prezydenta i
obchodzc sofy, poprowadziam go do wielkiego, ciemnego drewnianego
biurka. Gazie dzikiej ry drapay o szyby, ja jednak skupiam si na
przeznaczonej dla niego kartce papieru lecej na blacie i zmusiam go, by
podnis dugopis. Kiedy j podpisa, spojrza na mnie pustym wzrokiem i
umiechn si bezwiednie.
Musiay min tygodnie, miesice, a moe nawet lata - czuam, jak moje
ciao ogarnia zmczenie, oplatajce moj pier niczym acuch. Bya ciemna
noc i chocia nie wiedziaam, ktra jest godzina, zorientowaam si, e znajduj
si w jakim podym hotelu. Okryta kodr, wpatrywaam si w sufit, kiedy
nagle z ciemnej szafy wypad na mnie mczyzna w czarnej masce. W doni
mia bro. Wszystko dziao si tak szybko, e nie miaam czasu do namysu.
Zrzuciam z siebie kodr i z caej siy kopnam napastnika, tak e polecia do

tyu. Nacisn spust, a strzaowi towarzyszy nagy rozbysk wiata i cichy


dwik. W nozdrzach poczuam wo prochu.
Przewrci mnie na plecy i zapa za szyj, miadc mi tchawic.
Wycignam rce, uderzajc nimi o szorstki dywan, stolik nocny, a w kocu
jego twarz. Nawet przeraenie wypeniajce moje yy nie byo w stanie
powstrzyma mnie przed wnikniciem do jego umysu.
PRZESTA! Czuam, jak moje wargi ukadaj si w to sowo, chocia go
nie syszaam. PRZESTA!
Mczyzna rzeczywicie przesta, a jego wzrok sta si pusty jak u kogo,
komu wanie rozupano czaszk i wystawiono j na dziaanie lodowatego
powietrza. Usiad na pododze, odkadajc bro.
Kaszlaam i sapaam, prbujc nabra powietrza w puca. Natychmiast
porwaam bro i wetknam j za pasek spodni od piamy. Chwyciam paszcz z
krzesa i wybiegam na korytarz, wpatrujc si w miejsce przed drzwiami, gdzie
powinien sta mj ochroniarz. Wiedziaam, po prostu wiedziaam, co si dzieje.
Wiedziaam, co moe mi si sta, jeli rano odkryj, e jednak yj.
Zbiegam w d hotelowymi schodami, przedostaam si przez kuchni,
minam kontenery na mieci, a dotaram na parking. Palio mnie w piersi.
Wok syszaam krzyki i dudnienie butw na chodniku. Rzuciam si w stron
drzew i mroku...
- Ruby... Ruby!
Znw znalazam si w biurze Clancyego i powoli dochodziam do siebie.
Miaam tak siln migren, e musiaam si pochyli, by na siebie nie
zwymiotowa.
- Chcieli ci zabi - powiedziaam, kiedy w kocu odzyskaam gos. - Kto
to by?
- A jak mylisz? - odpar Clancy sucho. - Ten mczyzna by agentem
Tajnych Sub, ktry mia mnie chroni.
- Przecie to bez sensu. - Przyciskaam do czoa zewntrzn stron doni i
zaciskaam powieki, prbujc odegna zawroty gowy. - Skoro obwozili ci po
kraju i wykorzystywali jako rzecznika programu rehabilitacyjnego, to
dlaczego...?
- Poniewa mj ojciec uwiadomi sobie w kocu, e wcale mnie tam nie
zrehabilitowano - odpar. - Tylko dlatego wypucili mnie z Thurmond.
Wmwiem im, e mnie wyleczyli. Ale mj plan by zbyt ambitny. Prbowaem
manipulowa ojcem, a on mnie na tym przyapa. - Clancy na chwil umilk. Martwi si, e prawda o obozach wyjdzie na jaw, ale nie mg mnie tak po
prostu usun z centrum zainteresowania, gdzie sam mnie umieci. O, nie!
Wydaje mi si, e w jego przekonaniu lepiej byo si mnie pozby zupenie,
zanim zaczn sprawia kopoty. Mog sobie tylko wyobrazi zaw historyjk
na temat mojej mierci, ktr chcia zamydli oczy swoim wspobywatelom.

Przez dusz chwil wpatrywaam si w niego bez sowa. Jak udao ci si


to przetrwa?, chciaam zapyta. Jak udao ci si pozosta sob i nie zmieni si
w monstrum, ktre chcieli z ciebie zrobi?
- Po tym, jak uciekem, poznaem Hayesa, a potem Olivi i reszt.
Znalelimy to miejsce i zabralimy si do roboty. Mj ojciec nie mg
wyznaczy za mnie nagrody, nie ujawniajc jednoczenie prawdy o programie
rehabilitacyjnym. Wymyli jak bujd o tym, e poszedem na studia, eby
pozby si natrtnych dziennikarzy. - Umiechn si. - Wic sama widzisz, e
ostateczne zwycistwo naley do mnie.
Podnis si z krzesa i wycign rk. Ujam j bezwiednie, a kiedy
cisn moje palce, poczuam ogarniajcy mnie spokj. W mojej gowie
zapanowaa cisza. Pochyliam si do przodu.
- Kiedy o tobie usyszaem, zapragnem ci pozna. Musiaem si
upewni, e znasz prawd, tak by nie daa si zaskoczy.
- Prawd? - Spojrzaam na niego zdumiona. - Co masz na myli?
Nie puszczajc mojej doni, Clancy przysiad na krawdzi biurka.
- Co powiedziaa ci kobieta, ktra wydostaa ci z Thurmond, ta agentka
Ligi? Co mwia o Biaym Szumie, ktrego uyto tego dnia?
- Powiedziaa, e wadze obozu doday do niego now czstotliwo,
ktr potrafi wykry jedynie Pomaraczowi, Czerwoni i ci - odparam.
Przecie musia o tym wiedzie. Stosowali t sam metod, eby nadawa przez
radio wsprzdne obozu. - I e starali si namierzy wszystkie niebezpieczne
dzieciaki ukrywajce si w obozie.
Clancy puci moj do i odwrci do mnie ekran komputera, na ktrym
widniao zdjcie mojej twarzy. Zostao wykonane w dniu, w ktrym
przywieziono nas do obozu. Jednak tekst, ktry znajdowa si pod fotografi,
wcale mnie nie dotyczy.
- Przeczytaj na gos drugi paragraf.
Spojrzaam na niego zdezorientowana, ale zrobiam to, o co prosi.
- O godzinie 5:23 zarzdca obozu Harris zauway nieprawidowoci w
Paralizatorze uytym poprzedniego dnia, po tym, jak odkry, e bez jego wiedzy
dodano do niego now czstotliwo - przerwaam i oblizaam suche wargi. - Po
przejrzeniu nagra z kamer umieszczonych w Stowce uznano, e wybuch
przemocy, w ktrego wyniku o godzinie 11:42 uyto Paralizatora, zosta
sprowokowany przez tajnych agentw z terrorystycznej grupy Liga Dzieci.
Zarzdca twierdzi, e ci sami agenci odpowiedzialni s za dodanie do
Paralizatora czstotliwoci identyfikujcej. Uwaa si, e obiekty Psi numer
3285 oraz 5312, zabrane z terenu obozu o godzinie 3:34 przez agentw Ligi
Dzieci, przy wstpnej klasyfikacji zostay bdnie oznaczone jako Zielone....
- Czytaj dalej - powiedzia Clancy, kiedy urwaam.
- Obiekty 3285 i 5312 uwaa si za niezwykle niebezpieczne, przez co
wydano rozkaz ich natychmiastowego schwytania i utylizacji... Utylizacji?! -

Znw spojrzaam na Clancyego. - To, co tu napisali... Oni nie wiedzieli... Nie


mieli pojcia, e jestem Pomaraczowa, dopki nie wydostaam si z obozu.
Clancy skin gow.
- Na to wyglda.
- Wic wcale nie grozio mi niebezpieczestwo? Nie chcieli mnie zabi?
- O, na pewno grozio ci niebezpieczestwo - odpowiedzia. - Mieli
wszystkie elementy tej ukadanki i wystarczy tylko jeden dociekliwy umys,
eby poskada j w cao. Ale jeli pytasz, czy zapano by ci, gdyby Liga nie
dodaa nowej czstotliwoci, odpowied brzmi: najprawdopodobniej nie.
- Dlaczego wic to zrobili? - dryam. - Przecie to zbyt wielkie ryzyko,
eby dorwa kilka dzieciakw.
- Kilka bardzo cennych, niezwykych dzieciakw - poprawi mnie. Dzieciakw, ktre w przeciwnym wypadku by zabito.
Widzc moj min, doda agodnie:
- Chyba nie sdzia, e pozwolono im y? Nie Pomaraczowym.
tym tak, poniewa umieli nad nimi zapanowa, ale nie Pomaraczowym.
Zasoniam twarz doni.
- A co z Czerwonymi? Czy oni te zostali zabici?
- Nie - odpar Clancy. Jego gos sta si cichy, niepewny. - Ich los by
duo gorszy.
Wykrcajc splecione donie, czekaam na dalszy cig jego opowieci.
- Tajny program prezydencki. - Skrzyowa ramiona na piersi i odchyli
si do tyu. - Projekt Jamboree. Tatulek wyszkoli sobie armi zoon z
Czerwonych, ktrych zabrano z obozw. Sama wic widzisz... - odkaszln. Rozumiesz ju chyba, dlaczego Lidze zaleao, eby znale sobie wasne
niebezpieczne dzieciaki.
Potrzsnam gow i schowaam twarz w doniach. Ze wszystkich
scenariuszy ktre sobie wyobraziam - ze wszystkich rzeczy, jakie mogy si
przydarzy tym dzieciakom - ten wydawa mi si tak nieprawdopodobny, e
sama nigdy bym go nie uoya.
- Jak ich do tego zmuszono? - zapytaam. Nie poznawaam swojego gosu.
- Dlaczego si na to zgodzili?
- A mieli inny wybr? Przekonano ich, e jeli nie bd wsppracowa,
ich rodzinom stanie si krzywda. Przeszli specjalny program szkole, podczas
ktrego wmwiono im, e s potrzebni i e wszyscy si o nich troszcz. Zanim
mj ojciec i jego doradcy zorientowali si, e nimi manipuluj, udao mi si do
tego stopnia kontrolowa ten program, e faktycznie si o nich troszczono... Na
pewno bardziej ni w obozach. - Pokrci gow. - Nie bj si o nich. Kiedy
uda im si wyrwa spod kontroli mojego ojca.
Przynajmniej wci yj, pomylaam.
- Ruby.
Podniosam wzrok, czujc, jak ogarnia mnie lodowaty chd.

- Chciabym ci pokaza to, co wiem - wyszepta i odgarn mi kosmyk


wosw z policzka. Poczuam, jak zacinity dotd odek si rozlunia, a
podejrzenia, jakie co do niego miaam, ustpuj. Bylimy tacy sami. Chcia mi
pomc, mimo e nie mogam mu si niczym odwdziczy. - Nikt nie bdzie
mg ci skrzywdzi ani zmieni, jeli nauczysz si z nimi walczy - powiedzia
mikko.
Nie kierowaam si przygnbieniem ani nawet litoci dla siebie samej.
Poczuam po prostu, jak gdzie w gbi mojego ciaa rodzi si czysta, niczym
niezmcona nienawi. Mylaam, e Uciekinier pomoe mi odzyska dawne
ycie, ale teraz wiedziaam, e to nie wystarczy. Chciaam, by pomg mi
zabezpieczy moj przyszo. Kiedy si odezwaam, moje sowa byy pene
aru.
- Naucz mnie.

23
To, e Clancy mia tak ogromn moc, nie oznaczao, e z niej korzysta.
Zdumiewajce byo to, e kto, kto potrafi wpywa na myli innych ludzi,
urodzi si z osobowoci, ktra w naturalny sposb ich do siebie przycigaa.
Zauwayam to, kiedy zaproponowa, e oprowadzi mnie po obozowisku.
Clancy pomacha do kilku ubranych na czarno nastolatkw
zgromadzonych wok paleniska. Jego obecno wzbudzia ogln ekscytacj.
Na twarzach mijanych przez nas dzieci pojawiay si umiechy i nie byo
nikogo, kto by do nas nie pomacha lub kto nie pozdrowiby nas choby
szybkim hej!.
- Czy jest kto, z kim rozmawiasz o tym, przez co przeszede? zapytaam.
Spojrza na mnie ktem oka, jakby moje pytanie go zaskoczyo.
Obserwowaam, jak wkada rce do kieszeni spodni, zgarbiony pod ciarem
myli.
- Zaufali mi - odpar, umiechajc si smutno. - Nie chc ich martwi.
Musz wierzy, e umiem o nich zadba, w przeciwnym wypadku nasz system
si zaamie.
No tak, nie mona byo zapomnie o systemie. Wymalowywanie symbolu
Psi na budynkach i wywieszanie go na gankach to jedno, ale co z praktyk?
Po raz pierwszy miaam okazj zobaczy to na wasne oczy, kiedy nagle
na naszej drodze wyrosa dziewczyna odpowiedzialna za ogrd i zadaa
ukarania trzech dzieciakw, ktre jej zdaniem krady owoce.
Gdy Clancy zacz rozmawia z nastolatkami, wystarczyy dwie sekundy,
bym zdaa sobie spraw, e ycie w East River nie byo oparte na surowych
zasadach. Clancy sam ocenia sytuacj, a wszyscy wok ufali jego
sprawiedliwemu osdowi.
Oskarenie pado na trzech Zielonych, ktrzy zaledwie kilka miesicy
temu ukoczyli nauk w Niedwiadkach. Dziewczyna zostawia ich w ogrodzie,
gdzie siedzieli na ziemi cicho jak trusie. Kady mia na sobie czarn koszul, ale
ich dinsy znajdoway si w rnych stadiach rozkadu. Stanam z boku, a
Clancy uklkn przed nimi, nie przejmujc si, e mokra ziemia plami jego
wyprasowane spodnie.
- Czy ukradlicie te owoce? - zapyta agodnie. - Prosz, powiedzcie
prawd.
Chopcy wymienili spojrzenia. Odpowiedzi podj si najwikszy z nich,
siedzcy porodku.
- Tak. Bardzo nam przykro.
Uniosam brwi.
- Dzikuj wam za szczero - odpar Clancy. - Mog spyta, dlaczego to
zrobilicie?

Chopcy przez kilka chwil milczeli. W kocu udao si wydoby z nich


prawd.
- Pete od jakiego czasu jest chory i nie przychodzi na posiki. Nie
chcielimy, eby ktokolwiek si o tym dowiedzia, bo myla, e spotka go kara
za to, e w tym tygodniu nie stawi si do sprztania i... nie chcielimy ci
zawie. Przepraszamy!
- Rozumiem - odpowiedzia Clancy. - Ale jeeli Pete jest naprawd chory,
powinnicie mi byli o tym powiedzie.
- Na ostatnim spotkaniu mwie, e mamy mao lekw. Nie chcia o nie
prosi, w razie gdyby kto inny ich potrzebowa.
- Wyglda na to, e na razie to on ich potrzebuje, jeli jest tak saby, e
nie przychodzi nawet na posiki - oznajmi Clancy. - Zdajecie sobie spraw z
tego, e zabierajc jedzenie z ogrodu, utrudniacie przygotowanie
zaplanowanego dla wszystkich posiku?
Dziewczyna odpowiedzialna za ogrd ju otwieraa usta, ale uprzedzi j
starszy chopiec. Opar grabie o potek otaczajcy ogrd.
- Jeeli przez kilka dni bd pomaga w usuwaniu chwastw, kilku z nas
na zmian posiedzi z Peteem. Zadbamy o to, eby dostawa jedzenie i lekarstwa.
Clancy skin gow.
- To dobry plan. Co o tym mylicie?
Miaam wraenie, e dziewczyna tupnie nog ze zoci, kiedy wszyscy
inni zgodzili si na kar. Jej czerwone policzki wiadczyy o tym, e jest
gboko niezadowolona z takiego obrotu spraw.
- To zdarzyo si ju nie pierwszy raz, Clancy - powiedziaa,
odprowadzajc nas do furtki. - Ludziom si wydaje, e mog tu po prostu
przyj i wzi, co im si podoba. Przecie nie moemy zamkn ogrodu
podobnie jak magazynu!
- Obiecuj, e podnios t spraw na nastpnym spotkaniu w przyszym
miesicu - odpar Clancy i posa jej jeden z tych swoich umiechw. - Obiecuj,
e potraktuj j priorytetowo!
Jego odpowied zdawaa si j satysfakcjonowa, przynajmniej na jaki
czas. Warzywna Baronowa rzucia mi zaciekawione spojrzenie, po czym
odwrcia si na picie i wrcia na swoje woci.
- Rany - powiedziaam. - Milusia jest.
Wzruszy ramionami, w zamyleniu drapic si w prawe ucho.
- W pewnym sensie ma racj. Jeli zacznie nam brakowa zapasw w
magazynie, naszym gwnym rdem jedzenia bd ogrody, a jeli tam nic nie
znajdziemy, moemy mie kopot. Wydaje mi si, e wszyscy zdyli si ju
przekona, e w East River wszystko jest ze sob powizane. Suchaj, moemy
jeszcze wstpi do Petea?
Umiechnam si.
- Oczywicie.

May chopiec schowany by pod stert kocw - goe materace jego


wsplokatorw wiadczyy o tym, e postanowili odda przykrycia koledze.
Kiedy jego zarumieniona twarz wynurzya si w kocu spod pledw,
przywitaam si z nim. Clancy rozmawia z nim jeszcze dobry kwadrans, ja
jednak czekaam na zewntrz obserwujc ycie toczce si w obozie. Dzieciaki
machay i umiechay si do mnie, jakbym przebywaa tu od lat, a nie zaledwie
od kilku dni. Ja take im machaam, czujc ucisk w klatce piersiowej. Nie wiem,
czy stao si to nagle, czy moe ta wiadomo kiekowaa we mnie ju od
jakiego czasu, ale zrozumiaam, e czer - kolor, ktrego si baam i ktrego
tak nienawidziam - dawaa tym dzieciakom rodzaj solidarnoci i pozwalaa
odczuwa dum.
- Tu nigdy nie bdziesz si czua samotna - powiedzia Clancy, zamykajc
za sob drzwi. Przeszlimy do budynku pralni, a nastpnie zatrzymalimy si w
azienkach, eby przetestowa nowe krany i upewni si, e wiata wci
dziaaj. Co jaki czas kto zatrzymywa Clancyego, eby zada mu pytanie lub
na co si poskary, a on za kadym razem by wyrozumiay i cierpliwy.
Obserwowaam, jak rozwizuje nieporozumienia midzy wsplokatorami,
przyjmuje propozycje obiadw i dzieli si swoj opini na temat tego, czy
druyna patrolowa potrzebuje dodatkowych ludzi.
Kiedy dotarlimy do chaty, ktra suya Niedwiadkom za klas,
padaam z ng. Clancy mia wanie rozpocz swoj cotygodniow lekcj z
historii Stanw Zjednoczonych.
Pokj by may i ciasny, ale dobrze owietlony i ozdobiony kolorowymi
plakatami oraz rysunkami. Mj wzrok pad na Zu, jeszcze zanim dostrzegam
stojc z przodu nastolatk wodzc palcem po rzece Missisipi na starej mapie
Stanw Zjednoczonych. Obok Zu siedziaa oczywicie Hina, ktra w
szaleczym tempie notowaa co w zeszycie. Nie powinno by dla mnie
zaskoczeniem, ze dzieciaki powitay Clancyego owacyjnie. Dziewczyna
ustpia mu miejsca na rodku klasy.
- Dooobrze ju, dooobrze - zacz. - Kto wie, na czym skoczylimy?
- Na wicie Dzikczynienia i pielgrzymach! - odezwao si kilka
gosikw.
- Na pielgrzymach? - mwi dalej. - A kto to by? Moe ty, Jamie?
Pamitasz, kim byli pielgrzymi?
Dziewczynka w wieku Zu wyprostowaa si i zacza:
- Ludzie w Anglii le ich traktowali ze wzgldu na ich religi, wic
pielgrzymi przypynli do Ameryki. Przybili do Plymouth Rock.
- Czy kto wie, co si dziao potem?
Okoo dziesiciu doni wystrzelio w gr. Clancy wybra siedzcego
nieopodal chopca, ktry rwnie dobrze mgby by Zielony, co ty albo
Niebieski. Metoda, ktr kierowaam si zazwyczaj przy rozrnianiu
dzieciakw, zacza mnie zawodzi, teraz kiedy wszystkie byy ze sob
wymieszane. Ale przecie o to wanie chodzio.

- Zaoyli koloni - odpar chopiec.


- Wanie! Bya to druga kolonia brytyjska po tej zaoonej w Jamestown
w 1607 roku. Znajdowaa si nieopodal miejsca, w ktrym teraz jestemy. Clancy podnis map, z ktrej korzystaa nauczycielka, i wskaza oba punkty. Jeszcze na okrcie Mayflower zawarli umow zwan Mayflower Compact, ktra
gosia, e wszyscy bd wsppracowa i dziaa wsplnie dla dobra kolonii.
Kiedy przybyli do Ameryki, musieli si zmierzy z wieloma trudnociami,
jednak zaczli ze sob wsppracowa i stworzyli spoeczno woln od
wpyww korony angielskiej. Mogli ju swobodnie wyznawa swoj religi. Clancy przesta przechadza si po klasie i omit swoich suchaczy
spojrzeniem. - Brzmi znajomo?
Obok mnie znajdowaa si zasuchana Zu. Siedziaa tak blisko, e
mogam policzy piegi na jej twarzy, a co wicej, czuam bijce od niej
szczcie. Widzc j, sama poczuam si lepiej. Hina nachylia si i wyszeptaa
jej do ucha co, od czego umiech Zu zrobi si jeszcze szerszy.
- To tak jak my! - zawoao jakie dziecko z koca sali.
- No pewnie - potwierdzi Clancy.
Przez nastpne ptorej godziny opowiada o relacjach pielgrzymw z
Indianami, o Jamestown i o tym wszystkim, o czym moja mama uczya w
liceum. Kiedy jego czas min, ukoni si lekko i przy akompaniamencie jkw
zawodu da mi zna, ebym z nim wysza. Kiedy dotarlimy do paleniska, gdzie
zaczy si ju przygotowania do obiadu, zanosilimy si ze miechu. W nasz
stron zwrcio si kilkanacie par oczu, ale jako si tym nie przejam.
Odczuwaam nawet co w rodzaju dumy.
- No i jak? - rzuci Clancy, kiedy stanlimy na ganku biura, nasuchujc
dzwonkw wzywajcych dzieci na obiad. - Co o tym' wszystkim mylisz?
- Myl, e jestem gotowa na swoj pierwsz lekcj - odparam.
- Ale, panno Day... - Jego usta wygiy si w umiechu. - Pierwsza
lekcja wanie si zakoczya.
Dwa tygodnie miny jak jeden dzie.
Wiksz cz dni spdzaam w pokoju Clancyego, wypeniajc jego
umys rnymi wizjami i uniemoliwiajc mu robienie tego samego z moj
gow, rozmawiajc o Lidze, Thurmond i Biaym Szumie. Wkrtce oboje
wypadlimy z rytmu tutejszego ycia. Clancy wci bra udzia w swoich
codziennych spotkaniach, jednak zamiast wyprasza mnie wtedy z pokoju,
prosi, ebym czekaa po drugiej stronie biaej kotary, gdzie odbywalimy
wikszo naszych sesji treningowych.
Niekiedy opuszcza budynek biura, by zrobi obchd chat lub rozwiza
jak ktni, ja jednak wikszo czasu spdzaam w jego zakurzonym,
pachncym stchlizn pokoju. Miaam do dyspozycji ksiki, pyty i telewizor,
wic ani chwili si nie nudziam.

Nadal widywaam Pulpeta, gwnie w trakcie posikw, jednak Clancy


czsto prosi, by przynoszono nam jedzenie do pokoju. Jeszcze trudniej byo mi
namierzy Zu, poniewa kiedy nie bya na lekcjach, biegaa gdzie z Hin lub
jak starsz dziewczynk, jedn z tych. Jedyne wsplne chwile spdzalimy
w naszej chacie, tu przed wygaszeniem wiate. Pulpet take by zabiegany cay czas pracowa i prbowa zwrci na siebie uwag Clancyego, a to
zszywajc warg dziewczynce, ktra si przewrcia, a to sugerujc
wydajniejszy sposb na zbieranie plonw z ogrodu. Udao mi si spdzi z nim
nieco wicej czasu, kiedy wyjmowa mi szwy.
Zu z radoci chwalia si tym, czego si nauczya w szkole, i
prezentowaa mi sztuczki, ktre pokazali jej inni ci.
Po kilku dniach przestaa nosi rkawiczki. Zauwayam to dopiero
pewnego wieczoru, kiedy czesaa mi wosy. Podniosam si, eby wyczy
wiato, ale Zu mnie ubiega - pstrykna palcami i arwka zgasa.
- To niesamowite! - powiedziaam z podziwem, chocia skamaabym,
mwic, e nie czuam odrobiny zazdroci na myl o tym, jakie zrobia postpy.
Mnie tylko raz udao si wyrzuci Clancyego z mojej gowy, a i tak wczeniej
odkry, co wydarzyo si z Sam.
- Interesujce - powiedzia tylko.
Chocia Zu i Pulpeta widywaam codziennie, sprawa z Liamem
wygldaa zupenie inaczej. Druyna patrolowa przydzielia mu drug wart - od
siedemnastej do pitej rano - po zachodniej stronie jeziora. Zdarzao si, e by
zbyt zmczony, by po swojej zmianie wraca do chaty, wic przez wikszo
dni spa w jednym z namiotw rozbitych nieopodal wejcia na teren
obozowiska. Raz czy dwa widziaam, jak przy niadaniu z oywieniem
opowiada co grupce dzieciakw, ale ja spogldaam na to wszystko z okna
pokoju Clancyego.
Tskniam za nim tak mocno, e odczuwaam wrcz fizyczny bl, ale
rozumiaam, e ma swoje obowizki. Kiedy udawao mi si zapa chwil
wytchnienia, moje myli zazwyczaj wdroway ku niemu, jednak tak silnie
koncentrowaam si na lekcjach z Clancym, e nie mogam sobie pozwoli na
dugie rozproszenie.
Clancy zamia si, odwracajc moj uwag od tego, co dziao si za
oknem. Nie wiedziaam, jak mogam sobie pozwoli, by tak odpyn mylami.
Mia na sobie bia koszulk polo, ktra podkrelaa jego wietlist skr, i
wyprasowane pcienne spodnie, niedbale podwinite przy kostkach. Kiedy
przebywa z innymi, zawsze wyglda schludnie, a jego ubrania byy czyste i
dokadnie odprasowane - ale nie ze mn.
Tu nie musielimy niczego udawa. Nie przed sob nawzajem.
Kiedy zaczlimy odbywa nasze lekcje, siadalimy po przeciwnych
stronach tego absurdalnego biurka. Miaam wraenie, e trafiam na dywanik do
dyrektora szkoy, a nie na lekcj Psi z moim nowym guru. Pniej przenielimy
si na podog, ale po kilku godzinach siedzenia czuam, e mj krgosup

odmawia wsppracy. To Clancy zaproponowa, ebymy siedli na jego wskim


ku. Przycupnlimy po jego przeciwnych stronach, a po jakim czasie nieco
si do siebie zbliylimy. Z kad lekcj skracalimy dzielc nas odlego, a
ktrego dnia, kiedy wyrwaam si z transu, w ktry wprawiy mnie ciemne
oczy Clancyego, zdaam sobie spraw, e nasze kolana si stykaj.
- Przepraszam - wymamrotaam, gdy znw zwrciam si w jego stron. Moemy zacz od pocztku?
Najwyraniej wszystko, co mwiam, szalenie go bawio.
- Od pocztku? Czy to s prby do szkolnego przedstawienia? Mam
poprosi Mikea, eby zacz prac nad scenografi?
Nie wiem, dlaczego si zamiaam - to nie byo nawet szczeglnie
zabawne. Moe to, e od dwudziestu minut prbowaam si wtopi w jego
umys, sprawio, e przestaam nad sob panowa. Byam pewna tylko tego, jak
silny i krzepicy by ucisk jego doni.
- Sprbuj jeszcze raz - powiedzia. - Tym razem wyobra sobie, e te
niewidzialne rce, o ktrych mi opowiadaa, to noe. Rozedrzyj nimi ten trans.
atwo powiedzie. Skinam gow i zamknam oczy, starajc si
odpdzi wpywajcy mi na policzki rumieniec. Kiedy tylko uywa tych
kiczowatych sw, ktrymi opisywaam mu dziaanie swojego mzgu, czuam
si zawstydzona. Za pierwszym razem, kiedy uyam tego porwnania, zamia
si i zamacha mi palcami przed twarz, jakby rzuca na mnie urok.
Stosowa rne metody, eby zademonstrowa mi, jak to zrobi. Zabra
mnie do magazynu, gdzie wlizgn si do gowy Lizzie i kaza jej gdaka, tylko
po to, eby mnie rozmieszy. Prbowa mi pokaza, jak atwo jest wpyn na
nastrj wielu osb jednoczenie, i nie wypowiadajc nawet jednego sowa,
rozwiza ktni pomidzy dwojgiem dzieciakw. Pewnego dnia siedzielimy
na schodkach prowadzcych do biura, a on czyta mi myli wszystkich
przechodzcych obok nas nastolatkw, w tym Hiny, ktra najwyraniej gboko
si w nim durzya.
Prawd mwic, Clancy mg zrobi wszystko. Zablokowa mnie,
podsun mi jak wizj, emocj czy lk. Jestem przekonana, e pewnego dnia
podoy mi nawet sen. Powica mi tak duo czasu, e nie chciaam go
zawie - myl o tym, e mogabym go rozczarowa, sprawiaa, e moje ciao
napinao si ze strachu. Uspokaja mnie. Mwi, ebym daa sobie czas i e
latami si tego wszystkiego uczy, ale trudno mi byo opanowa pragnienie,
eby przyspieszy i jak najszybciej przej kontrol nad swoimi
umiejtnociami. Wydawao mi si, e aby jak najlepiej odpaci mu si za jego
dobro, powinnam przyswoi sobie wiedz, ktr mi przekazywa, i nie
wstydzi si ju tego, kim jestem. Czuam, e powinnam by z tego dumna.
Wiedziaam, e dopki nie poznam jego tajemnic, nie moemy rozmawia
jak rwny z rwnym. Kilkakrotnie nazwa mnie swoj przyjacik, zarwno
podczas naszych lekcji, jak i w obecnoci innych dzieciakw Zaskoczyo mnie
to, jak bardzo si wzdrygnam, kiedy usyszaam to sowo. Clancy mia setki

przyjaci. Ja chciaam by kim wicej - chciaam, eby mi ufa. Pragnam by


jego powierniczk.
Czasem chciaam, by si do mnie zbliy i zaoy mi kosmyk wosw za
ucho. Nie miaam pojcia, z ktrego ciemnego zaktka mojego mzgu wypeza
ta okropnie dziewczyska myl. Miaam wraenie, e mj umys ze mn igra,
poniewa byam pewna, e tak naprawd pragn, aby Liam to zrobi... To i o
wiele wicej.
Jednak gdy tylko prbowaam si wlizgn do umysu Clancyego, on
mnie odpycha. Tak bardzo panowa nad swoj moc, e nie czuam nawet
pdzcego potoku myli i wspomnie. Za kadym razem miaam wraenie, e
wok swojego mzgu zasuwa bia kotar. Chobym nie wiem jak si staraa,
nie mogam jej rozedrze.
Co nie oznaczao, e nie prbowaam.
Clancy umiechn si i odgarn mi wosy z ramienia. Nie cofn doni,
tylko przesun ni po mojej skrze i pooy mi j na karku. Wiedziaam, e si
na mnie gapi, ale nie mogam zmusi si do tego, by spojrze mu w oczy, nawet
kiedy si do mnie nachyli.
- Uda ci si. Wiem, e ci si uda.
Tak mocno zacisnam zby, e strzelio mi co w szczce. Misie na
moim prawym policzku zadrga. Prbowaam zczy setki, tysice bdzcych
palcw w jedno ostre i zabjcze narzdzie, za pomoc ktrego mogabym
zburzy mur chronicy jego myli. cisnam jego do tak mocno, e musiao
go to zabole, i wycelowaam w niego ostrze niewidzialnego sztyletu, rzucajc
si na niego tak gwatownie i tak szybko, jak tylko umiaam. Jednak kiedy tylko
dotknam biaej ciany, miaam wraenie, e uderzy mnie w twarz. Clancy
westchn i puci moj do.
- Przepraszam - powiedziaam, zmartwiona cisz, ktra pomidzy nami
zawisa.
- Nie, to ja przepraszam. - Potrzsn gow. - Fatalny ze mnie nauczyciel.
- Wierz mi, e to nie ty jeste tu problemem.
- Ruby, Ruby, Ruby - odpar. - To nie jest problem, ktry mona
rozwiza w trzech prostych krokach. Gdyby tak byo, nie przyjaby mojej
pomocy, prawda?
Spuciam oczy, a on masowa kciukiem wntrze mojej doni.
Wykonywa powolne, leniwe keczka. Byo w tym co dziwnie
uspokajajcego, niemal hipnotyzujcego.
- Racja - zaczam. - Ale powiniene wiedzie, e nie byam z tob
zupenie... szczera.
To przykuo jego uwag.
- Pozostali... Oni ci szukali, poniewa myleli, e jeste jakim
czarodziejem, ktry pomoe im wrci do domu. Ja jednak chciaam ci
odszuka, poniewa liczyam na to, e rzeczywicie jeste Pomaraczowy i e
moe bdziesz chcia zosta moim nauczycielem.

Clancy cign swoje ciemne brwi, ale nie puci mojej doni. Zamiast
tego opar drug do na kawaku dzielcej nas wolnej przestrzeni.
- Ale to byo jeszcze zanim powiedziaem ci o tym, co planuje dla ciebie
Liga - odpar. - W czym miabym ci pomc? Nie... Sam zgadn. Chodzi o to, co
wydarzyo si z twoimi rodzicami, prawda?
- O to, jak wymazaam siebie z ich pamici - potwierdziam. - O to, jak
sprawi, by to si wicej nie powtrzyo.
Clancy na krtk chwil zamkn oczy, a kiedy w kocu je otworzy,
wydaway si ciemniejsze ni dotd, niemal czarne. Zbliyam si do niego,
odbierajc promieniujc od niego mieszank smutku, poczucia winy i... czego
jeszcze.
- Chciabym ci w tym pomc - powiedzia - ale prawd mwic, nie
potrafi robi tego co ty. Nie wiem, jak ci pomc.
Nie wiem, jak ci pomc. Oczywicie. Oczywicie, e nie wiedzia. Martin
take by Pomaraczowy, ale jego umiejtnoci rniy si od moich.
Zastanawiaam si, dlaczego uznaam, e Uciekinier potrafi to samo co ja.
- Jeli... Jeli mi o tym opowiesz... Wyjanisz, jak to moe dziaa,
postaram si co wymyli.
To nie tak, e nie mogam o tym mwi. Po prostu nie chciaam. Nie w tej
chwili. Znaam si na tyle dobrze, e oczami wyobrani widziaam, jak
wypowiadam paczliwe sowa i przez zy prbuj znale jakie wyjanienie. Za
kadym razem, kiedy wracaam mylami do tego, co si stao, ogarniay mnie
wyczerpanie i rozpacz. Czuam si rwnie przestraszona i rozedrgana, jak
wtedy, gdy ta caa historia si wydarzya.
Spoglda na mnie spod ciemnych rzs, a na jego twarzy malowao si
zrozumienie. Masowa mj nadgarstek w miejscu, gdzie wyczuwalne byo ttno.
- Rozumiem, to tak jak z Benjaminem. Powinienem by si tego
spodziewa, przepraszam. - Widzc, e nie rozumiem, wyjani: - Benjamin by
moim starym nauczycielem, jeszcze zanim... C, jeszcze zanim rozptao si to
cae pieko. Umar, i kiedy byem bardzo may, ale nadal nie mog o tym
rozmawia. Za bardzo boli. - Kcik jego ust unis si do gry w smutnym
umiechu. - Ale moe nie musisz mi niczego mwi. Moemy sprbowa
czego innego.
- Czego?
- Teraz to ty postaraj si mnie zablokowa. Tak bdzie ci atwiej.
- Dlaczego tak mwisz?
- Poniewa nie jeste do bezwzgldna, eby zastosowa dobr
ofensyw. Wierz mi, to komplement. - Poczeka, a si umiechn, a nastpnie
doda: - Ale bardzo si pilnujesz. Przed nikim si nie odsaniasz. Czasem
zupenie nie mona ci rozszyfrowa.
- Nie robi tego specjalnie - przerwaam mu. Clancy machn rk.
- To nic zego - powiedzia. - A wrcz przeciwnie. Moe ci to bardzo
pomc.

C, z pewnoci nie pomogo mi to w peni odeprze ataku Martina.


- Czy czujesz, kiedy kto prbuje ci si wlizgn do gowy? - zapyta. Pojawia si wtedy lekkie mrowienie...
- Tak, znam to. Co powinnam zrobi, kiedy je wyczuj?
- Powinna odeprze swojego napastnika. Sprowadzi go z drogi, na ktr
wszed. Z mojego dowiadczenia wynika, e sprawy, ktre najbardziej chciaoby
si chroni, takie jak marzenia i wspomnienia, wyposaone s w swoje wasne
mechanizmy obronne. Musisz tylko doda kolejn cian.
- Za kadym razem, kiedy prbowaam si dosta do twojej gowy,
czuam, e dostpu broni mi biaa kurtyna.
Clancy skin gow.
- Tak wanie to robi. Kiedy odczuwam mrowienie, wyobraam sobie
kotar i nie podnosz jej niezalenie od tego, co by si dziao. Proponuj wic,
eby przywoaa jakie wspomnienie lub tajemnic, co, czego nie chciaaby
pokaza ani mnie, ani nikomu innemu, a nastpnie spucia na nie swoj
zason, eby je ochroni.
Na mojej twarzy musiao pojawi si wahanie, poniewa Clancy uj moje
donie i splt nasze palce.
- Daj spokj - powiedzia. - Czego si boisz? e zobacz co, czego si
wstydzisz? Myl, e jestemy ju na tyle dobrymi przyjacimi, e moesz mi
zaufa. Obiecuj, e nikomu nie powiem o tym, e si wywalia albo
zwymiotowaa przy ludziach.
- A o lataniu na golasa i zjadaniu piasku z piaskownicy? Udawa, e si
namyla, a po chwili umiechn si szeroko.
- Moe uda mi si powstrzyma ch podzielenia si tym z caym obozem
podczas obiadu.
- Jaki ty sprawiedliwy i wielkoduszny! - odparam, po czym dodaam: Naprawd uwaasz, e jestemy przyjacimi, czy mwisz to tylko po to, eby
zobaczy, jak wybiam sobie cztery przednie zby, prbujc gra w pik non?
Clancy pokrci gow i zamia si. Uwielbia opowieci o tym, jak
udawaam, e jestem chopcem, albo o tym, jak mj tata zabra mnie na
fastfoodow uczt, kiedy mama wyjechaa na jak konferencj. Uwiadomiam
sobie, jak bardzo moje wspomnienia rniy si od jego. Pewnie bra mnie za
kosmitk.
- Oczywicie, e uwaam ci za swoj przyjacik. Tak naprawd... zacz cicho. Kiedy znw na mnie spojrza, jego ciemne oczy byy pene aru.
Zdawao mi si, e wszystkie myli wywietrzay mi z gowy i e zaraz
poszybuj w przestworza. - Uwaam ci za kogo wicej.
- Co masz na myli?
- Kiedy ty mnie szukaa, ja na ciebie czekaem. Ju od dawna nie czuem,
e kto rozumie, przez co przechodz. Bycie Pomaraczowym... Nie mona tego
porwna z tym, co czuj inne dzieciaki. One nie rozumiej ani nas, ani tego, co
potrafimy

Zostalimy tylko my, odezwa si cichy gosik w mojej gowie. Tylko nas
dwoje.
cisnam jego donie.
- Wiem.
Wydawao mi si, e popad w zamylenie, spogldajc w drugi kt
pokoju, na komputer i telewizor. W jego oczach pojawi si smutek, prawdziwy
bl, ktry jednak szybko znikn, zastpiony typow dla niego pewnoci siebie.
- Gotowa? Skinam gow.
- Naprawd si staram. Prosz, bagam, nie rezygnuj ze mnie.
Byam zaskoczona, kiedy puci moje donie. Zdumiona czuam, jak jego
rce sun po moich nagich ramionach. Nie powstrzymaam go. Taki wanie by
Clancy i zaczynaam si tego uczy. Przy nim nie musiaam si obawia, e co
mu zrobi. Nie musiaam wznosi kolejnych murw, eby powstrzyma
apczywe palce mojego umysu, poniewa on potrafi mnie powstrzyma przed
wnikniciem do jego gowy.
Ale Liam? By dla mnie kim niezwykle cennym: kim, kogo mogabym
straci, gdybym zrobia jeden niewaciwy krok. Kim, z kim nie mogam by,
jeszcze nie teraz - nie pki byam tym, kim byam.
Clancy nachyli si do mnie, eby zabra si do pracy. Ja take si
pochyliam, opierajc si o jego pier. By ciepy i pachnia igliwiem, starymi
ksikami i tysicem moliwoci, o ktrych jeszcze nie miaam pojcia.
Za pierwszym razem nie udao mi si go zablokowa - nie udao mi si to
nawet za pitym razem. Dopiero po trzech dniach, kiedy obejrza ju niemal
kade enujce wspomnienie, jakie skrywao si w mojej pamici, zdoaam si
przed nim obroni.
- Musisz zagbi si w mylach - powiedzia. - Pomyl o czym, czego
nie chciaaby nikomu zdradzi. To wanie te wspomnienia obudz twoje
najsilniejsze mechanizmy obronne.
Widzia ju wszystko. Ten chopak tak dokadnie zgbia mj mzg, e
rwnie dobrze mgby by neurochirurgiem. Za kadym razem, kiedy
przywoywaam jakie wspomnienie lub myl i prbowaam otoczy je
niewidzialnym murem, kruszy go, jak gdyby ciana zrobiona bya z pergaminu.
By jednak cierpliwy.
- Uda ci si - powtarza. - Wiem, e ci si uda. Potrafisz wicej, ni ci si
wydaje.
Tak dugo wierci mi dziur w brzuchu, e w kocu przywoaam co, co
chciaam ochroni.
- Czy to musi by wspomnienie? - zapytaam. Zastanowi si.
- Moe powinna sprbowa czego innego. Moe to by jakie
wyobraenie. - Albo mi si wydawao, albo jego twarz rzeczywicie zbliya si
do mojej. - Co, czego pragniesz... A moe kto?

Sposb, w jaki to powiedzia, kaza mi myle, e pod


niezobowizujcym tonem skrywa si zupenie powane pytanie. Staraam si
zachowa obojtny wyraz twarzy.
- Dobrze - odparam. - Chyba jestem gotowa.
Clancy nie wyglda na przekonanego. Ale ja byam. Przywoaam
marzenie, ktre od wielu tygodni nawiedzao mnie w snach i zabierao kad
woln chwil, ktrej nie spdzaam akurat na wiczeniu swoich umiejtnoci.
Pierwszy raz pojawio si trzeciego dnia naszego pobytu w East River, o
brzasku. Usiadam na ku i zdezorientowana wsuchiwaam si w
pochrapywanie Pulpeta i wierccej si na ku Zu. Czuam mrowienie na
skrze, kiedy zastanawiaam si, czy to, co wanie widziaam, naprawd si
wydarzyo i czy kiedykolwiek mogoby si wydarzy.
By to sen, ktrym nie chciaam si z nikim dzieli. Marzenie, ktre
nosiam tak gboko w sercu, e nie zdawaam sobie nawet sprawy z tego, e
istnieje, dopki samo ze mnie nie wyskoczyo, w peni uksztatowane i dojrzae.
Musiaam ni, e jest wiosna. W Salem, na kocu uliczki, przy ktrej
mieszkali moi rodzice, kwity drzewa winiowe.
Minlimy je, jadc Czarn Betty - Liam i ja siedzielimy razem z przodu,
suchajc piosenki Led Zeppelin, ktra by moe wcale nie istnieje. Do potu
otaczajcego dom rodzicw po obu stronach furtki przywizane byy pki
biaych balonw, ktre niczym dryfujce w powietrzu drogowskazy kieroway
nas w stron otwartych frontowych drzwi. Liam wzi mnie za rk. Mia na
sobie te same ubrania, co w dniu, kiedy si poznalimy. Ruszylimy przed
siebie, mijajc hol i jasnot kuchni, a dotarlimy do ogrodu, gdzie ju na
nas czekano.
Byli tam wszyscy. Moi rodzice. Babcia. Zu. Pulpet. Sam. Siedzieli na
kocu, ktry rodzice rozoyli na trawie, i jedli przysmaki z grilla, przyrzdzane
przez mojego tat. Mama krztaa si wok i przywizywaa kolejne balony. Jej
donie ubrudzone byy ziemi po tym, jak obsadzia ogrd wieymi, wiotkimi
kwiatami w miejscach, gdzie kiedy rosa tylko trawa. Kiedy ze wszystkimi si
przywitalimy, uciskaam Sam, pokazaam Zu ptaki gniedce si na
drzewach i przedstawiam Pulpeta mojej mamie.
Wtedy Liam pochyli si i mnie pocaowa, a ja nie znaam sw, ktre
mogyby to opisa.
Clancy wdar si do mojej gowy tak, jak poprzednio - najpierw poczuam
brzczenie, a zaraz potem gony ryk. Tak gboko zanurzyam si w to
marzenie, e nie poczuam nawet, kiedy uj moj do i rozpocz natarcie.
Lubiam Clancyego. I to bardziej, ni sdziam. Ale nie byo dla niego
miejsca w tym nie. Nie byo tam nic, czym chciaabym si z nim podzieli.
Mocno cisnam jego do i woyam ca si w to, by drug,
wewntrzn par rk wypchn go ze swojej gowy.
Strategia z kotar zawioda, ale to... zastosowanie ofensywy jako
defensywy okazao si nadspodziewanie skuteczne. Jeszcze zanim otworzyam

oczy, poczuam, jak Clancy odskakuje, wsysajc powietrze, jakby co go


zabolao.
- O Boe! - zawoaam, kiedy w kocu otrzsnam si z transu. Przepraszam!
Jednak gdy Clancy podnis wzrok, umiecha si.
- A nie mwiem? - rzuci. - A nie mwiem, e sobie poradzisz?
- Moemy to powtrzy? Chciaabym si upewni, e to nie by
przypadek.
Clancy potar czoo.
- Moe chwil odpoczniemy? Czuj si tak, jakby wanie przeoraa mi
mzg.
Jednak nie dane mu byo odpocz. Kiedy tylko wypowiedzia ostatnie
sowa, usyszelimy wysoki pisk przypominajcy alarm samochodowy, ktry
wydobywa si z drugiej strony pomieszczenia. Nigdy wczeniej nie syszaam
tego dwiku. Clancy skrzywi si i schowa gow w ramionach, eby stumi
haas, a nastpnie zeskoczy z ka.
Dopad biurka i gwatownie podnis pokryw laptopa. Byskawicznie
wpisa haso, a niebieskobiay ekran owietli jego blad twarz. Stojc za nim,
widziaam, jak otwiera nowy program.
- Co si dzieje? - zapytaam. - Clance? Nie podnis wzroku.
- Wczy si jeden z alarmw zainstalowanych wzdu obozowiska. Nie
martw si, to pewnie nic takiego. Bywao ju, e zwierzta za bardzo zbliay
si do drutw.
Dopiero po chwili zdaam sobie spraw z tego, co widz. Cztery kolorowe
obrazy z kamer, po jednym w kadym naroniku. Widok na cztery rne punkty
ogrodzenia otaczajcego obozowisko. Clancy nachyli si nad ekranem,
zaciskajc donie po obu stronach laptopa.
Wycign rk i sign po bezprzewodowe czarne radio stojce po
drugiej stronie biurka. Ani na sekund nie oderwa wzroku od ekranu.
- Hayes, syszysz mnie?
Po chwili ciszy w goniku trzasno i odezwa si szorstki gos Hayesa.
- Co jest?
- Aktywowa si alarm na poudniowo-wschodniej granicy. Patrz teraz
na obraz z kamer, ale... - Sdziam, e powie: nic tam nie widz, jednak jego
kolejne sowa sprawiy, e schyliam si i przecisnam pod jego ramieniem,
eby popatrze na ekran. - Tak, widz kobiet i mczyzn. Oboje w strojach
moro. Nie wygldaj zbyt przyjanie.
Zobaczyam ich. Wygldali na ludzi w rednim wieku, ale nie byam tego
pewna. Zakamuflowani od stp do gw, mieli na sobie co w rodzaju stroju
myliwskiego. Nawet ich twarze zdaway si pokryte brzow farb.
- Dobra. Zajm si tym.
- Dziki. Zadbaj o to, eby si od nas odczepili - powiedzia Clancy
ostronie, a nastpnie ciszy radio.

Poudniowo-wschodnia granica... Na szczcie nie by to teren, ktry


patrolowa Liam. Westchnam z ulg.
Wci wpatrywaam si w ekran, kiedy Clancy nagle zamkn laptopa.
- Wracajmy do pracy. Wybacz, e si rozproszyem.
Zaskoczona, zapytaam:
- Nie musisz tam i? Co Hayes im zrobi? Clancy machn tylko rk.
Znowu.
- Nie martw si tym, Ruby. Wszystko jest pod kontrol.
Moe i jedno pknicie w zasiekach nie wystarczy, by przedrze si do
fortecy, ale wystarczyo zrobi kolejne, a potem trzecie i czwarte. Po pierwszym
sukcesie prbowaam znale rne sposoby, by wlizgn si do umysu
Clancy'ego. Oczywicie nie udawao mi si tam pozosta zbyt dugo i
natychmiast byam stamtd bezceremonialnie wyrzucana, ale kade mae
zwycistwo dawao mi si i nadziej na kolejne. Wdzieraam si do jego gowy,
kiedy jego myli koncentroway si na czym innym, i podpuszczaam, by
chroni jedno wspomnienie, podczas gdy tak naprawd rzucaam si na inne.
Clancy by zaskoczony, ale myl, e jego take to ekscytowao. Do tego
stopnia, e kaza mi wiczy na innych.
W pewnym sensie czuam si tak, jakbym zbiegaa z grki.
Podejmowaam si coraz to nowych, wikszych i mniejszych eksperymentw.
Pewnego dnia zmieniam kolacj w prawdziw katastrof, podsuwajc kademu
z szeciu nastoletnich kucharzy inny pomys na to, co maj przygotowa.
Wmwiam te jednej z dziewczynek, e ma na imi Theodore. Uwierzya i
zaczynaa paka, ilekro kto zwraca si do niej inaczej. Przekonywaam
innych, by robili to, o co ich prosiam, lub wmawiaam im, e zrobili co, czego
tak naprawd nie zrobili. Przychodzio mi to z tak atwoci, e Clancy
oznajmi mi, i powinnam robi to samo, unikajc dotykania osb, na ktrych
eksperymentowaam.
Stopniowo mi si to udawao, moe nie robiam tego jeszcze zbyt pewnie,
ale byo co cudownie wyzwalajcego w poczuciu, e ze swobod uywam tych
samych umiejtnoci, ktre wczeniej - zatrzanite gdzie w gbi mnie napaway mnie lkiem. Teraz stay si bardziej wyraziste i atwiejsze do
opanowania. W nastpny wtorek znowu nam przeszkodzono. Tym razem do
drzwi zacza wali jedna z tych, dziewczyna o imieniu Kylie. Nie czekaa,
a Clancy zaprosi j do rodka. Wesza tak gwatownie, e spadam z ka.
- Dlaczego nie pozwalasz nam odej? - Ciemne loki rozsypay jej si
wok twarzy. - Pozwolie na to Adamowi i Sarze, a nawet Gregowi i
pozostaym, a przecie oboje wiemy, e wszyscy razem wzici maj mniej
rozumu ni muszka owocwka...
Kiedy cofnam si w stron ka, zaskrzypiaa podoga. Gdy Clancy
podszed do drzwi, nie zasun za sob kotary, wic Kylie doskonale mnie

widziaa. Odwrcia si gwatownie w stron Clancyego, ktry uspokajajco


pooy jej donie na ramionach.
- Czy wy si tu migdalicie? I czy ty w ogle przejrzae mj wniosek?
lczaam nad nim kilka dni!
- Czytaem go trzy razy - powiedzia Clancy, przywoujc mnie do siebie.
Spojrza na ni z tym samym uspokajajcym umiechem i uwag, ktr
okazywa mi, odkd rozpoczlimy nasze lekcje. - Ale teraz chtnie
porozmawiam z tob o tym, dlaczego musiaem go odrzuci. Ruby, widzimy si
jutro?
I po chwili znalazam si na dworze, muskana promieniami porannego
soca.
Wiosna nas nie rozpieszczaa - jednego dnia byo chodno i ponuro, a
nastpnego ciepo i sonecznie. Na dwa tygodnie zaszyam si w pokoju
Clancyego, wic trudno mi byo nady za zmianami meteorologicznymi.
Zdjam bluz i zwizaam wosy w niedbay koczek. Miaam ochot sprawdzi,
co sycha u Zu, ale nie chciaam jej przeszkadza w lekcjach. Prbowaam
znale' Pulpeta, lecz dziewczyna odpowiedzialna za ogrody oznajmia mi tym
swoim apodyktycznym tonem, e nie widziaa go od tygodnia i e planuje
poskary si na niego Clancyemu, tak by wymierzy mu waciw kar.
- Kar? - powtrzyam, zdenerwowana, ale ona nie zamierzaa niczego mi
wyjania.
Nie musiaam go dugo szuka.
- Syszaam - zawoaam, wchodzc na pomost - e chleb szkodzi
kaczkom!
Pulpet nie podnis nawet wzroku. Usiadam koo niego, ale on wsta i
ruszy przed siebie sztywnym krokiem, zostawiajc na pomocie plecak i
ksik.
- Hej! - krzyknam. - O co ci chodzi? Cisza.
- Pulpet! Charles! Obrci si gwatownie.
- Chcesz wiedzie, o co mi chodzi? Nie wiem nawet, od czego zacz.
Moe od tego, e min ju prawie miesic, a my wci tu tkwimy! A moe od
tego, e ty, Lee i Suzume znalelicie sobie przyjaci i jestecie zadowoleni,
mimo e powinnimy wanie opracowywa plan, ktry pozwoli nam wrci do
domu?
- Skd te wszystkie pretensje? - spytaam. Moe rzeczywicie nie
wpasowa si tu tak naturalnie jak Liam czy Zu, ale widziaam przecie, jak
rozmawia z dzieciakami, z ktrymi pracowa. Wydawao si, e jest mu tu
dobrze. Owszem, moe nie by szczliwy, ale nie wiem, czy to sowo w ogle
do niego pasowao. - Tu naprawd nie jest tak le...
- Ruby, tu jest okropnie! - wybuchn. - Okropnie! Mwi nam, kiedy
je, kiedy spa i w co si ubiera, a w dodatku jestemy zmuszani do pracy
Czym to si niby rni od obozu?
Wcignam powietrze.

- To ty chciae tu przyjecha! Przykro mi, e to miejsce nie dorasta do


twoich oczekiwa, ale my nie narzekamy. Gdyby tylko zechcia, mgby tu
by szczliwy. Jestemy bezpieczni! Dlaczego tak ci zaley na tym, ebymy
wyjechali?
- To, e twoi rodzice ci nie chc, nie oznacza, e z naszymi jest
podobnie. Moe tobie nie zaley na powrocie, ale mnie tak!
Rwnie dobrze mg mi wbi n w serce. Poczuam, jak krew odpywa
mi z twarzy. Pulpet zanurzy do we wosach.
- Tak ciko pracowaem... Tak bardzo si staraem, a ty go nawet nie
spytaa, prawda?
- O co...? - zapytaam, ale przecie znaam odpowied. Kiedy tylko
wypowiedziaam te sowa, przypomniaam sobie o obietnicy, ktrej nie
dotrzymaam. Mj gniew osab. - Przepraszam! Tak bardzo zaangaowaam si
w nasze lekcje, e zapomniaam.
- C, ja wci o tym pamitam - powiedzia i odszed, zostawiajc mnie
na sonecznym pomocie.
Godzin pniej staam pod strumieniem ciepej wody, przyciskajc
donie do twarzy.
Obozowe azienki - jedna dla chopcw, a druga dla dziewczt - byy
rwnie eleganckie jak wychodek. Skaday si na nie betonowa podoga, kabiny
prysznicowe zbite z desek i pokryte pleni plastikowe zasonki prysznicowe.
Codziennie mylimy tu zby i twarze, a raz lub dwa razy w tygodniu bralimy
prysznic. Dzi jednak, gdy powietrze nie byo przesycone zapachem
kwiatowego szamponu i odywki, zdaam sobie spraw, e przestronne
pomieszczenie pachnie trocinami.
Opuciam azienk dopiero wtedy, gdy usyszaam dwik dzwonka
ogaszajcego koniec obiadu. Kiedy wyszam na zewntrz, nadal nie wiedzc,
co pocz z reszt dnia, wpadam na Liama i uwiadomiam sobie, jak bardzo
pragnam go zobaczy.
Zaskoczony chopak cofn si o kilka krokw. Jego przyklejone do
policzkw mokre wosy byy dusze, ni pamitaam.
- O Boe - powiedziaam ze miechem, przyciskajc do do serca. - Ale
mnie przestraszye.
- Przepraszam. - Umiechn si i wycign do mnie rk. - My si chyba
nie znamy. Jestem Liam.

24
Nie wiem, jak dugo tam staam, wpatrujc si w jego do. Poczuam
pieczenie ci, ktra uwiza mi w gardle niczym krzyk. O Boe, nie,
pomylaam i zrobiam krok w ty. Nie, nie, nie...
- Wygldasz zupenie jak moja przyjacika Ruby, ale nie widziaem jej
ju od tak dawna, e... - urwa. - Nie mw, e mj art by a tak beznadziejny!
Odwrciam si i ukryam twarz w rczniku, tak by nie widzia moich ez.
- Ruby? - Zawin mi swj rcznik wok talii i przycign mnie do
siebie. - W ten sposb Liam Stewart chcia powiedzie: Cze, sonko,
strasznie za tob tskniem. O rany, czy to byo a tak beznadziejne, eby
zalewa si zami?
Przygadzi moje wosy.
- Dobra, do tego... - Pochyli si i zanim zdoaam go powstrzyma,
zarzuci mnie sobie na rami.
Puci mnie dopiero wtedy, gdy znalelimy si z powrotem w chacie
numer osiemnacie, gdzie posadzi mnie na skadanym materacu, ktry
dzieliam z Zu. Wczeniej zatrzyma si jeszcze przy swoim ku i zabra z
niego koc.
- Nie jest mi zimno - powiedziaam, kiedy mnie nim owin.
- Wic dlaczego drysz? - Usiad obok mnie. Wtuliam twarz w jego szyj
i wdychaam jego czysty leny zapach.
- Jestem po prostu na siebie wkurzona - wyjaniam, kiedy odzyskaam
gos. - Powiedziaam Pulpetowi, e zapytam Clancyego, czy pozwoli mu
skorzysta z komputera, ale zupenie wyleciao mi to z gowy.
- Hmm... - Liam zacz rozpltywa moje mokre wosy. - Mam wraenie,
e on nie gniewa si na ciebie, tylko na mnie za to, e nas tu trzymam. To tylko
potguje jego strach, e nie wrcimy do domu.
- Jak mu to wynagrodzi?
- Mogaby zapyta o ten komputer - odpar, ujmujc moj do. Chocia nadal nie rozumiem, dlaczego akurat ty miaaby o to prosi. Strasznie
dawno si nie widzielimy.
- To prawda - stwierdziam. - Ty zawsze jeste na warcie.
Zamia si.
- auj, e nie siedzisz ze mn na tym drzewie. Jest mi do samotnie.
- Powiedz, co robisz caymi nocami - poprosiam. - Rozmawiae ju z
kim o wyzwoleniu obozw?
- Wspomniaem o tym kilku chopakom z mojego patrolu i Olivii, ktra
prbuje nas umwi w tej sprawie z Clancym. Myl, e...
- Clance powiedzia, e najtrudniej jest strzec zachodniej bramy obozu oznajmiam, przekrcajc si tak, by na niego spojrze. - Uwaasz na siebie,
prawda?

Liam zamar w bezruchu. Miaam wraenie, e nie oddycha.


- Clance, mwisz? - odpar nienaturalnie pogodnym gosem. - Chyba
ju wiem, dlaczego Pulpet chce, eby to ty zapytaa o komputer.
- Co to ma niby znaczy?
Liam westchn.
- Nic, przepraszam. Nie chciaem, eby to tak zabrzmiao. Ciesz si, e
si zaprzyjanilicie. - Prbowaam spojrze mu w oczy, ale spoglda w
przeciwlegy kt chaty, na ustawion pod cian komod z naszymi rzeczami. Daje ci lekcje?
- Tak - odpowiedziaam, zastanawiajc si, czy powinnam co przed nim
zatai. - Uczy mnie, jak uniemoliwi innym zagldanie do mojej gowy.
- A co ze sztuczkami, ktre mog ci pomc nie wlizgiwa si do
czyjego umysu? - zapyta Liam. - W tym take ci pomaga?
- Prbuje - odparam. - Powiedzia, e kiedy naucz si lepiej kontrolowa
swoje umiejtnoci, przyjdzie mi to naturalnie.
- C, zawsze moesz powiczy na mnie - rzuci, opierajc czoo o moje
czoo. Miaam wraenie, e w moim mzgu tworzy si maleki strumyczek,
ktry lada moment przeksztaci si w powd. Clancy mwi, e w takim
wypadku powinnam zerwa kontakt fizyczny i wyobrazi sobie bia kotar
oddzielajc mnie od towarzyszcej mi osoby
Nie chciaam jednak robi ani jednego, ani drugiego.
Poczuam, jak jego usta z czoa wdruj w d, szepczc co na moich
powiekach, policzkach i nosie. Pogaska mnie kciukiem po policzku, ale ja
oderwaam si od niego i odwrciam twarz.
- Czego si tak boisz? - wyszepta ze smutkiem.
Nie mogam uwierzy, e ten chopak kiedy by dla mnie obc osob.
Nie mogam uwierzy, e kiedy mogam bez niego y.
- Nie chc ci straci.
Westchn, sfrustrowany, a kiedy znw si odezwa, jego oczy byszczay.
- Wic dlaczego uciekasz?
Nie zdyam mu odpowiedzie. Chwil pniej do rodka wpada Hina,
a za ni Zu i oznajmiy, e opuszczaj obozowisko.
- Zaraz, zaraz, chwileczk - powiedzia Liam. Kiedy Hina wyrzucaa z
siebie wartki potok sw, Zu ciskaa si po chacie, zbierajc swoje rzeczy. Nie
wiedziaam, na kim si skupi: na przyjacice czy na dziewczynce, ktr
najwyraniej wybraa na swoj rzeczniczk. Za kadym razem, kiedy Hina
zaczynaa mwi Liama i mnie ogarniao zdumienie.
Zu. Odchodzi.
Odchodzi.
Zatrzymaam j, kiedy kierowaa si w stron komody, a na stpnie
podprowadziam do materaca i zmusiam, eby usiad. Musiaa nie zauway
naszego przeraenia, poniewa jej twarz janiaa radoci, a jej umiech zdawa
si wyzwala wasn energi elektryczn. Poczuam ukucie poraki.

- My i troje innych - powiedziaa Hina, z trudem apic oddech.


Zastanawiaam si, czy ca drog z klasy do naszej chaty pokonaa biegiem. Dwoje Niebieskich i ty. Kylie w kocu dostaa pozwolenie na opuszczenie
obozu.
Liam odwrci si, eby spojrze na Zu, i powiedzia:
- Idziecie na przechadzk?
Zu spojrzaa na niego z niedowierzaniem.
- Zu, zlituj si! Chciabym wiedzie, co ty o tym wszystkim mylisz.
Hina w kocu zamilka, a ja przez uamek sekundy miaam wraenie, e
Zu otworzy usta i przemwi. Liam milcza w napiciu, jakby oczekiwa tego
samego. Jednak Zu wycigna tylko notes ze swojego rowego plecaka,
napisaa w nim co tym swoim porzdnym, zaokrglonym charakterem pisma,
po czym podaa go Liamowi, spogldajc na niego ktem oka.
Chc jecha z nimi do Kalifornii.
Wiem, e powinnam cieszy si jej szczciem. Powinnam witowa to,
e w kocu si odwaya i wyznaa, czego tak naprawd chce. Po prostu nigdy
nie sdziam, e marzy o przyszoci, w ktrej nie ma dla nas miejsca.
- Mylaam, e Clancy odrzuci prob Kylie - powiedziaam do Hiny.
- Tak, ale w kocu udao jej si go przekona.
- Co jest w Kalifornii? - zapyta Liam, opierajc si o cian.
- Moi rodzice maj tam dom - wyjania Hina. - Czekaj tam na nas. Rzd
z Zachodniego Wybrzea nie wsadzi nas do obozw.
- A co z rodzicami Zu? - zapytaam. - Czy oni... Hina od razu
zorientowaa si, o co chc zapyta.
- Mj ojciec od jakiego czasu nie rozmawia z wujkiem.
- Zu, to duga wyprawa - zacz Liam niepewnie. - A jeli co si stanie?
Kto jeszcze z wami jedzie? Ten chopak Talon?
Kiwna gow i przeniosa wzrok na mnie. Prbowaam doda jej otuchy,
posyajc jej umiech, ale baam si, e zamiast tego wybuchn paczem. Zu
znw popiesznie co napisaa i podaa notatnik Liamowi.
Nie musisz si ju o mnie martwi. To chyba dobrze, prawda?
- Lubi si o ciebie martwi. - Liam pooy jej rk na gowie. - Kiedy
wyruszacie?
Przynajmniej Hina wygldaa na skruszon.
- Waciwie to... musimy wyrusza za chwil. Kylie martwi si, e Clancy
zmieni zdanie. Nie by zbyt zadowolony z naszej decyzji.
- To bardzo szybko - wydusiam. - Na pewno dobrze to przemylaa?
Zu popatrzya na mnie i skina gow. Nastpna notatka przeznaczona
bya dla nas obojga.
Chciaabym by z moj rodzin. Nie bdcie li.
- li? - Liam pokrci gow. - Nigdy. Przenigdy. Jeste moj dziewuszk,
Zu. Chcemy, eby bya bezpieczna. Gdyby co ci si stao, nigdy bym sobie
tego nie wybaczy.

Kto zapuka do drzwi. Po chwili wszed Talon, jeden ze starszych


tych z wosami zaplecionymi w dredy, a tu za nim zdumiony Pulpet. Liam
wsta.
- Dobrze, e jeste - powiedzia. - Chciaem z tob porozmawia.
Talon skin gow.
- Domyliem si. Kylie i Lucy te tu s. - Kylie wetkna gow do
rodka i pomachaa nam. - Chcesz pogada na zewntrz?
Liam wycign rk i dotkn moich plecw
- Pomoesz jej si spakowa?
- Zwariowaa? - usyszaam gos Pulpeta. - Przecie ledwo znasz tych
ludzi!
- O, przepraszam! - zaprotestowaa Hina, kadc rce na biodrach. Chciaabym ci przypomnie, e to moja kuzynka.
Ja te bd za tob tskni. Zu przestaa wkada rzeczy do rowej
walizki i wydara kartk z notesu, po czym podaa j Pulpetowi. Usiad tak
nagle, e o may wos minby si z materacem. Przez kilka chwil po prostu si
w ni wpatrywa. Wiedziaam, co czuje.
- Czy Kylie mwia, dlaczego musicie wyrusza ju dzisiaj? - zapytaam,
siadajc obok Pulpeta.
Zu wzruszya tylko ramionami.
- Czy wy... Czy wy zamierzacie dotrze do Kalifornii na piechot? zapyta Pulpet, a z kadym sowem jego gos stawa si coraz wyszy. - Chyba
macie jaki plan?
- Moe znajdziecie now Betty - powiedziaam, ale kiedy tylko
wymieniam to imi, Zu przerwaa pakowanie i pokrcia gow. Napisanie
kolejnego liciku zajo jej nieco duej.
Nie, jest tylko jedna Betty.
- I najwyraniej ona ci nie wystarczya - stwierdzi Pulpet z uraz. Najwyraniej wszystko mona zastpi, nawet nas.
Zu wzia gboki oddech i podesza do niego z rowym plecakiem w
rce. Prbowa odwrci wzrok, ale stana tu przed nim i zarzucia mu rce na
szyj. Nie mia wyboru. Obj j i schowa twarz w jej dinsow kurtk.
Powietrze wypeni natarczywy dwik obozowych dzwonkw, ktry nie
usta, dopki wszyscy nie znaleli si na zewntrz. Pozwoliam, by Zu i Hina
nas poprowadziy, przedzierajc si przez tum zgromadzonych dzieciakw Ich
czarne ubrania pierwszy raz zdaway si pasowa do okazji.
Kylie podaa Liamowi kawaek papieru i co do niego mwia, a on kiwa
gow. Lucy staa tu obok, drobna i cicha jak zwykle. Po chwili wycigna
rk i poklepaa Liama po ramieniu, jakby chciaa mu doda otuchy. Liam
przesta udawa. Na jego twarzy malowaa si rozpacz.
- Mog poyczy co do pisania? - zapyta Talona. Chopiec przeszuka
kieszenie granatowych bojwek, by po chwili z jednej z nich wydoby dugopis

z niebiesk zatyczk. Liam wzi go od niego i uklk przez Zu, a nastpnie


przedar na p kartk, ktr wrczya mu Kylie.
auj, e nie mogam zobaczy, co na niej napisa, ale to nie ja byam
adresatk jego sw. Kiedy skoczy, zoy kartk na kilka czci, a nastpnie
wcisn j w do Zu.
Dzwonek umilk. Wszyscy spojrzeli na prawo, gdzie na ciece pojawi
si Clancy oraz grujcy nad nim Hayes. Na jego twarzy, zwykle odpronej i
dumnej, dostrzegam poirytowanie, a moe nawet gniew.
- Kylie postanowia stworzy wasne plemi i ju dzi opuszcza nasze
obozowisko.
Przez tum przeszed szmer.
- Wemie ze sob jedynie cztery osoby! - krzykn, zaguszajc inne
odgosy. - Dopki liczba dzieciakw w obozowisku si nie wyrwna, nikt inny
nie otrzyma pozwolenia na opuszczenie tego terenu. Czy to jasne?
Cisza.
- Czy to jasne?
Stojcy obok mnie Pulpet a podskoczy, kiedy zgromadzeni gono
potwierdzili.
Clancy nie powiedzia ju ani sowa, odwrci si na picie i skierowa w
stron biura. Kiedy dotar do biaego budynku, miaam wraenie, e wszyscy
zgromadzeni wypucili dugo wstrzymywany oddech. Cisz zmciy
zdezorientowane szepty.
- To byo dziwne.
- Dlaczego nie da im plecakw, tak jak zwykle?
- Martwi si. Niedugo zostanie nas tak mao, e zacznie brakowa
dzieciakw do ochrony obozowiska.
Spojrzaam na budynek biura, a po chwili zwrciam uwag na
przywoujc mnie do siebie Zu.
Nie ma rkawiczek, pomylaam, patrzc, jak opuszcza rk wzdu
tuowia. Oby ju nigdy nie musiaa ich wkada.
- Naprawd musicie wyrusza ju teraz? - zapytaam, kiedy doczyam
do niej i do Liama. Grupki dzieci zgromadziy si wok Kylie i reszty, yczc
im powodzenia i wrczajc koce oraz torby z jedzeniem.
Zu umiechna si i zaplota mi rce wok talii.
- Uwaaj na siebie, prosz - powiedziaam. Kolejny licik przeznaczony
by tylko dla mnie.
Kiedy to wszystko si skoczy, przyjedziesz do mnie? Jest co, co
chciaabym ci powiedzie, ale jeszcze nie wiem, jak to zrobi.
Przygldaam si badawczo jej twarzy. Tak bardzo rnia si od
dziewczynki, ktr poznaam zaledwie kilka tygodni temu. Skoro w tak krtkim
czasie tak bardzo si zmienia, czy mogam mie pewno, e rozpoznam j za
par lat, kiedy to cae pieko si skoczy?

- Oczywicie - wyszeptaam. - Do tego czasu bd za tob tskni.


Kadego dnia.
Zanim zeszli z drogi, by wej do ciemnego lasu, Zu odwrcia si i
ostatni raz nam pomachaa. Hina zrobia to samo. Potem znikny.
- Wszystko bdzie dobrze - powiedziaam. - Zajm si ni. Powinna by z
rodzin. T prawdziw.
- Powinna by z nami. - Liam potrzsn gow, a oddech uwiz mu w
gardle.
- Wic moe powinnimy z ni i?
Odwrcilimy si. Za nami sta Pulpet. Szka jego okularw odbijay
promienie zachodzcego soca, tak e nie widzielimy jego oczu.
- Wiesz, e nie moemy - odpar Liam. - Jeszcze nie teraz.
- Dlaczego nie? - Pulpet podszed do nas, a z jego gosu znikn pozorny
spokj. Czujc, e przycigamy spojrzenia gapiw, cignam ich z gwnej
cieki. - Dlaczego nie? - powtrzy. - Przecie to oczywiste, e nikt nam tu nie
pomoe odnale ani naszych rodzicw, ani rodzicw Jacka. Powinnimy po
prostu odej, zanim si tu do nas przyzwyczaj. Jeszcze uda nam si j
dogoni.
- I co potem? - zapyta Liam, przeczesujc doni i tak ju zmierzwione
wosy. - Mamy si bka bez celu, a jakim cudem si na nich natkniemy?
Mie nadziej na to, e nie zostaniemy zapani i zawleczeni z powrotem do
obozu? Pulpet, tu jest bezpiecznie. To tu mielimy trafi. Std moemy zrobi
wiele dobrego.
Szybko zorientowaam si, e nie powinien by tego mwi. Ostrzeeniem
byy rozszerzone nozdrza Pulpeta i skrzywione ze zoci wargi. Czuam, e
sowa, ktre zaraz wypowie, bd nie tylko szorstkie, ale i okrutne.
- Rozumiem... Rozumiem to, Lee! - Potrzsn gow Pulpet. - Znw
chcesz by bohaterem. Chcesz, eby wszyscy ci uwielbiali, wierzyli w ciebie i
eby za tob podali.
Liam zesztywnia.
- To nie tak... - zacz ze zoci.
- A co z dzieciakami, ktre posuchay ci wczeniej? - Pulpet przeszuka
kieszenie spodni, a nastpnie z jednej z nich wydoby znajomy kawaek papieru.
ciska go tak mocno, e niemal star go na proch. - Co z Jackiem, Brianem i
Andym? Co z ca reszt? Oni take ci wierzyli, ale teraz, kiedy ju ich nie ma,
atwo o nich zapomnie, prawda?
- Pulpet! - krzyknam, rozdzielajc ich, kiedy Liam zblia si do niego z
zacinitymi piciami.
Nigdy nie widziaam go tak wciekego. Plama szkaratu zalaa mu kark, a
po chwili wpyna mu na twarz.
- Nie moesz po prostu przyzna, e robisz to po to, by poczu si lepiej,
a nie po to, eby komukolwiek pomc? - nie odpuszcza Pulpet.

- Wydaje ci si... - Liam z trudem cedzi sowa. - Wydaje ci si, e nie


pamitam o nich w kadej cholernej sekundzie kadego cholernego dnia?
Wydaje ci si, e mgbym zapomnie o czym takim? - Zamiast uderzy
przyjaciela, Liam zacz uderza si pici w czoo. Zapaam go za rk. - Na
mio bosk, Charles! - powiedzia amicym si gosem.
- Ja tylko... - Pulpet przeszed obok nas, a po chwili przystan i odwrci
si w nasz stron. - Nie wierzyem - powiedzia drcym gosem - kiedy
mwie o tym, e wydostaniemy si z obozu i bezpiecznie dotrzemy do domu.
To dlatego zgodziem si napisa list. Wiedziaem, e pod twoj wodz
wikszo tego nie przeyje.
Zrobiam krok do przodu w tym samym momencie co Liam. Trzymaam
przed sob wycignite rce, tak by powstrzyma go przed czym, czego
mgby aowa. Za plecami usyszaam, jak Pulpet rusza z powrotem w
kierunku naszej chaty. Liam prbowa zrobi kolejny krok, ale przytrzymaam
go, przyciskajc donie do jego piersi. Oddycha ciko, zaciskajc pici.
- Niech idzie - rzuciam. - Musi si po prostu wyadowa. Moe
powiniene zrobi to samo.
Liam wyglda, jakby chcia co powiedzie, ale tylko co mrukn,
obrci si na picie i ruszy w stron pobliskich drzew, dokadnie w odwrotnym
kierunku ni Pulpet. Oparam si plecami o pie pobliskiego drzewa i
zamknam oczy. Czuam tak mocny ucisk w piersi, e mj oddech sta si
pytki i urywany.
Byo ju niemal ciemno, kiedy Liam wyoni si z lasu, pocierajc twarz.
Skra na jego doniach bya poraniona i zakrwawiona, jakby wali piciami w
co twardego. W zapadajcym zmierzchu wydawa si pospny, jakby kto
zabra mu gniew i zostawi jedynie szary smutek. Kiedy si do mnie zbliy,
wycignam rk i oplotam j wok jego ciepego ciaa. Obj mnie i
przycign do siebie, chowajc twarz w moich wosach. Wcignam do puc
znajomy zapach dymu, trawy i jego skrzanej kurtki.
- On wcale tak nie myli - powiedziaam, prowadzc go w stron
przewrconego pnia. Nadal dra i niepewnie trzyma si na nogach.
Zwali si na pniak i pochyli si do przodu, opierajc okcie na kolanach.
- Ale to nie znaczy, e nie ma racji.
Siedzielimy tam tak dugo, e soce schowao si za drzewami, a po
jakim czasie znikno za horyzontem. Wok nas zawisy nieznona cisza i
bezruch. Pogaskaam go pomidzy opatkami i przejechaam doni w d po
wystajcych krgach jego krgosupa.
Liam powoli si wyprostowa i spojrza na mnie.
- Mylisz, e wszystko z nim w porzdku? - wyszepta.
- Myl, e powinnimy to sprawdzi - odparam.
Nie pamitam, w jaki sposb dotarlimy do chaty. Pamitam tylko, e na
ganku siedzia Pulpet, a po jego policzkach pyny ciche zy. Na jego twarzy

maloway si rozpacz i poczucie winy. Nie wiedziaam, e moje serce moe si


cisn jeszcze mocniej.
- To ju koniec - powiedzia, gdy siedlimy obok niego. - Wszystko
skoczone.
Przez dusz chwil adne z nas si nie poruszyo.

25
Nie powinno mnie byo dziwi, e Liam znw bez reszty powici si
patrolowaniu obozowiska, ale to pozostali czonkowie stray musieli go
zachca, by wrci do pomysu wyzwolenia obozw. Wielokrotnie
towarzyszyam mu, kiedy wraz z Oliyi rozwaa moliwe sposoby na
przedarcie si przez system obronny obozw, i od czasu do czasu podrzucaam
im jaki pomys na to, jak przedstawi ich plan Clancyemu.
Entuzjazm, a zwaszcza ten rodzaj entuzjazmu, ktry cechowa Liama,
bywa zaraliwy. Zdarzay si noce, kiedy po prostu siadaam wygodnie i
obserwowaam, jak opowiada o czym z oywieniem. Gestykulowa przy tym,
jak gdyby chcia uformowa swoje pomysy z powietrza, tak by atwiej nam
byo je zrozumie. W jego sowach krya si niesabnca wiara, ktra wyranie
udzielaa si take pozostaym. Pod koniec pierwszego tygodnia
zainteresowanie jego planem wzroso do tego stopnia, e musielimy przenie
nasze spotkania w okolice paleniska. Wok Liama zawsze krcia si wierna
paczka dzieciakw, ktre korzystay z okazji, by poprosi go o rad.
Pulpetowi i mnie trudniej byo wrci do dawnego trybu ycia.
Przebaczy mi, pewnie dlatego, e ludzie nieszczliwi czsto nie potrafi
poradzi sobie ze swoim cierpieniem w samotnoci. Nie wrci ju do pracy w
ogrodzie, ale okazao si, e ta despotyczna dziewczyna jednak na niego nie
doniosa.
Znw zaczam uczestniczy w lekcjach z Clancym. A przynajmniej
prbowaam.
- O czym dzi tak mylisz?
C, z pewnoci nie o tym, jak wnikn do jego umysu. Nie udao mi
si nawet do niego zajrze.
- Poka mi swoje myli - powiedzia, kiedy otworzyam usta. - Nie chc o
nich sysze. Chc je zobaczy.
Podniosam wzrok z podogi, na ktrej powstaa kaua soca. Jego blask
wlewa si do pomieszczenia przez okno. Clancy spojrza na mnie z irytacj,
ktr widziaam u niego tylko raz, gdy okazao si, e jeden z pozostaych w
obozowisku tych nie potrafi naprawi zepsutych pralek.
Nigdy wczeniej tak na mnie nie patrzy.
Zamknam oczy i znw signam po jego do, po czym przywoaam
wspomnienie plecaka Zu znikajcego w gstwinie drzew. W cigu kilku
ostatnich tygodni coraz mniej naszych rozmw odbywao si za pomoc sw.
Kiedy chcielimy sobie co powiedzie, dzielilimy si tym na swj sposb mwilimy wasnym jzykiem.
Dzi jednak byo inaczej. Jego umys rwnie dobrze mg by zalany
betonem, a mj zrobiony z galaretki.

- Przepraszam - wymamrotaam. Nie miaam nawet siy czu si


zawiedziona. Miaam wraenie, e popadam w przedziwne przygnbienie.
Rozprasza mnie byle haas czy ruch za oknem. Czuam si po prostu zmczona.
Zdezorientowana.
- Mgbym w tym czasie robi inne rzeczy - stwierdzi, a w jego sowach
krya si zo. - Musz zrobi obchd i odby kilka spotka, ale zamiast tego
prbuj pomc tobie. Jestem tu z tob.
Kiedy to powiedzia, poczuam dziwny ucisk w odku. Wyprostowaam
si, gotowa, by znw go przeprosi, ale on nagle wsta z ka i podszed do
biurka.
- Clancy, jest mi naprawd bardzo przykro. - Kiedy stanam przed nim,
pisa ju co na laptopie. Miaam wraenie, e stoj tak pogrona w ciszy i
nieznonym poczuciu winy ju od duszego czasu, gdy w kocu podnis
wzrok. Wydawao si, e on take ma ju do tego caego udawania, a jego
irytacj zastpi gniew.
- Mylaem, e odejcie tej twojej tej pomoe ci si skupi, ale chyba
si myliem. - Clancy potrzsn gow. - Najwyraniej myliem si co do wielu
spraw.
Z jakiego powodu poczuam rozdranienie - moe ze wzgldu na ton
jego gosu, kiedy mwi ta twoja ta, a moe ze wzgldu na sugesti, e nie
jestem w stanie opanowa umiejtnoci, ktrych prbuje mnie nauczy.
Czuam, e musz wyj. Gdybym zostaa tam cho chwil duej,
mogabym powiedzie co, co zniszczyoby nasz przyja. Mogabym mu
powiedzie, e Zu miaa imi i e mam prawo si o ni martwi, poniewa teraz
nie bd jej ju moga chroni. Powinien sobie zdawa spraw, e kilka
ostatnich tygodni mogam spdzi z ni, a tymczasem zgodziam si, by
pracowa z nim. Spdza czas z nim. Pociesza i wspiera jego.
Moe i wiele si nauczyam, moe i zaczam panowa nad swoimi
umiejtnociami, ale kiedy tak staam z zacinitymi i drcymi piciami i
wpatrywaam si w niego, nie potrafiam znale dla tego wszystkiego adnego
wyjanienia. Po co zamyka si w czterech cianach z kim, kto we mnie nie
wierzy, skoro miaam wok siebie osoby, ktre mnie wspieray?
Odwrciam si na picie i ruszyam w stron drzwi. Kiedy je otwieraam,
Clancy zawoa:
- No pewnie, Ruby, uciekaj jak zwykle! Ciekawe, jak daleko uda ci si
zaj tym razem!
Nie spojrzaam na niego i nie zatrzymaam si, chocia w gbi serca
czuam, e moe mie racj - e rezygnuj z jedynej szansy, by nauczy si
kontrolowa swoje umiejtnoci. W cigu ostatnich dziesiciu minut moja
gowa stracia poczenie z tym upartym miniem bijcym w mojej piersi i
prawd mwic, nie byam pewna, ktre z nich kazao mi opuci pokj i
znale si jak najdalej od niego. Miaam jednak absolutn pewno, e nie

chc, by widzia moj zbola twarz i krce w mojej gowie przebyski


poczucia winy oraz smutku.
Nie potrafiam przed nim niczego ukry, jednak po raz pierwszy
poczuam tak potrzeb.
Dopiero po kilku dniach zorientowaam si, e odejcie Zu nie byo
jedynym wydarzeniem, ktre zmienio mj sposb patrzenia na otaczajc mnie
rzeczywisto. Odkd Pulpet wyliczy podobiestwa pomidzy East River a
obozem, nie potrafiam ju nic na to poradzi. Tam, gdzie wczeniej widziaam
dzieci w dinsach i czarnych T-shirtach, teraz zauwaaam uniformy, a tam,
gdzie wczeniej dostrzegaam dzieci ustawione w kolejce po jedzenie, teraz
widziaam Stowk. Kiedy punktualnie o dwudziestej pierwszej gaszono
wiata, a ja przez okno dostrzegaam sylwetki czonkw druyny patrolowej,
wracaam mylami do Baraku numer dwadziecia siedem i znw wpatrywaam
si w spd materaca Sam.
Zaczam si zastanawia, czy pozornie niedziaajce kamery w biurze i
wok budynkw tak naprawd nie s wczone.
Kilkakrotnie prbowaam spotka si z Clancym, eby go przeprosi,
jednak zawsze odsya mnie z szorstkim: Nie mam dzi dla ciebie czasu.
Miaam wraenie, e mnie karze, ale nie wiedziaam, czym waciwie sobie na
to zasuyam. Tak czy owak, szybko zrozumiaam, e potrzebuj go bardziej
ni on mnie. To wszystko, w poczeniu z uraon dum, sprawiao, e czuam
si jeszcze gorzej.
Bya roda, a do spotkania, na ktrym Liam i pozostali mieli
przedyskutowa now strategi wyzwolenia obozw, pozostaa zaledwie
godzina, kiedy Clancy zechcia si w kocu ze mn zobaczy.
- Wrc niedugo - powiedziaam Liamowi, ciskajc jego do przy
niadaniu. - Spni si kilka minut.
Kiedy jednak znalazam si w biurze Clancyego i zobaczyam, w jakim
jest stanie, zwtpiam, czy w ogle powinnam bya przychodzi.
- Cze. Wejd, prosz, tylko uwaaj, gdzie stpasz. Przepraszam za ten
baagan.
Baagan? Baagan? Miaam wraenie, e w pomieszczeniu kto
zdetonowa bomb, a nastpnie wpuci do niego stado dzikich zwierzt, tak by
przeryy ocalone z poogi szcztki. Biuro tono w stosach papieru, wydrukach,
porwanych mapach, pudach A pord tego wszystkiego sta Clancy. Wosy
opaday mu na twarz. Mia na sobie pogniecion bia koszul, w ktrej
widziaam go poprzedniego dnia.
W cigu tych kilku tygodni naszej znajomoci Clancy zawsze wyglda
nieskazitelnie. Jego schludno bya nawet do przeraajca, ale wynikaa
pewnie z tego, jak zosta wychowany. Nawet jeli nie nauczy go tego ojciec,
zrzdliwa niania zapewne wpoia mu do gowy, e naley chowa koszul w

spodnie i szczotkowa wosy. Teraz jednak miaam wraenie, e jest w zupenej


rozsypce.
- Wszystko w porzdku? - zapytaam, zamykajc za sob drzwi. - Co si
dzieje?
- Prbujemy zorganizowa skok na transport z lekami. - Clancy usadowi
si na krzele, ale po chwili wsta, zaniepokojony brzczeniem laptopa. Chwileczk.
Przysunam sobie stop jeden z lecych na pododze stosw, prbujc
dojrze, co jest na nich napisane.
- To doniesienia o nietypowych nocnych manewrach na pobliskim postoju
dla ciarwek - powiedzia Clancy, jak gdyby czyta w moich mylach. Jego
palce biegay po klawiaturze. - A take raporty agentw Ligi na temat onierzy
SSP krccych si w okolicy. Wyglda na to, e Leda Corporation poprosia
rzd o pomoc w ochronie swoich transportw.
- Dlaczego akurat SSP? - zapytaam. Clancy wzruszy ramionami.
- To najwiksza jednostka wojskowa, jak dysponuje teraz rzd, a dziki
mojemu kochanemu ojczulkowi take najlepiej zorganizowana.
- C, to ma sens. - Kiedy mj wzrok pad na rozjarzone logo na
pokrywie laptopa, przypomniaam sobie o Pulpecie. - Mogabym ci prosi o
przysug?
- Tak, pod warunkiem e najpierw przyjmiesz moje przeprosiny.
Oparam si o krzeso i wpatrywaam si w swoje donie.
- Nie moemy o tym po prostu zapomnie?
- Nie, nie tym razem - odpar. - Hej, spjrz na mnie.
Kiedy na niego popatrzyam, cisno mi si serce. By niebezpiecznie
pikny, a bl wypisany na jego twarzy tylko to podkreli.
Naprawd mu zaley, wyszepta cichy gosik w mojej gowie.
Zaley mu na tobie.
- Przepraszam, e si uniosem. Wcale nie miaem na myli tego, co
powiedziaem o twojej przyjacice Suzume. I naprawd nie chciaem
sugerowa, e si nie starasz.
- Wic dlaczego to powiedziae? Clancy przetar twarz doni.
- Poniewa jestem idiot.
- To adna odpowied - rzuciam, krcc gow. Naprawd mnie zranie.
- Ruby, czy to nie jest oczywiste? - odpar. - Lubi ci. Znam ci dopiero
od miesica, a jeste prawdopodobnie jedynym przyjacielem, jakiego miaem,
odkd skoczyem dziesi lat i odkryem, kim jestem. Jestem idiot, poniewa
wkurzyo mnie to, e skupia si na kim innym, podczas gdy ja chciaem, by
mylaa tylko o mnie.
Byam zbyt wstrznita, eby si poruszy.
- Pozwoliem Suzume odej wraz z innymi nie dlatego, by moga si
skoncentrowa. Zrobiem to po to, eby bya szczliwa. Nie przyszo mi nawet

do gowy, e moesz si o ni martwi, zwaszcza po tym, ile wysiku woya


w to, eby j chroni.
On czuje do ciebie co wicej.
Musiaam odwrci wzrok. Jako to rozegra. Mj mzg zmieni si w
mikk papk, a i z sercem nie byo lepiej.
- Chyba mog ci wybaczy...
- Pod warunkiem e wywiadcz ci t przysug? - W jego gosie sycha
byo miech. - Jasne. Co mog dla ciebie zrobi?
- C... Wiem, e zazwyczaj si na to nie godzisz, ale miaam nadziej, e
tym razem zrobisz wyjtek - rzuciam i w kocu na niego spojrzaam. - Mj
przyjaciel... chciaby skorzysta z twojego komputera, eby skontaktowa si ze
swoimi rodzicami.
Z jego twarzy znikn umiech.
- Twj przyjaciel Liam?
- Nie, Pulp... Charles Meriwether.
- Ten, ktry przesta przychodzi do ogrodu?
A wic najwyraniej ta dziewczyna jednak na niego doniosa. Clancy w
milczeniu zamkn laptopa i wsta.
- Bardzo mi przykro, Ruby, ale chyba do jasno si wyraziem. Nikt
wicej nie moe std odej.
- Nie, nie! - powiedziaam i zamiaam si nerwowo. - On po prostu
chciaby sprawdzi, czy jego rodzice s cali i zdrowi.
- Nie - odpar Clancy i przysiad na brzegu biurka, tu przede mn. - On
chce odej i zabra ci ze sob. Nie kryj go, Ruby. Wszyscy s tacy sami.
Jestem pewny, e chce poda rodzicom pooenie obozowiska.
- Nigdy by tego nie zrobi! - krzyknam z rosnc irytacj. - Naprawd.
- Sama widziaa, e kilka tygodni temu mielimy tu intruzw. Widziaa,
z jak atwoci kto mgby si wedrze na nasz teren. Co by byo, gdyby
alarm si nie uruchomi? Mielibymy powane problemy. - Twarz Clancyego
pociemniaa z niepokoju. - Jeli Charles chce si skontaktowa ze swoimi
rodzicami, przeka mu, by wypeni wniosek zaopatrzony w odpowiednie
instrukcje, tak jak pozostali. Opieram swoje decyzje na tym, co moe
potencjalnie zagrozi bezpieczestwu obozu, niezalenie od tego, jak bardzo
chciabym pomc twojemu przyjacielowi.
Sprawa rzeczywicie wygldaa niedobrze. Pulpet wolaby pewnie w
ogle nie kontaktowa si z rodzicami, ni pozwoli, by kto obcy pozna
jedyny bezpieczny sposb, w jaki mg si z nimi komunikowa.
- Chocia... - powiedzia Clancy po chwili, siadajc obok mnie i kadc
nogi na biurku. - Jest co, co mogoby mnie przekona.
Nie potrafiam na niego spojrze.
- Pitnacie minut, Ruby. To ty bdziesz uczy mnie. Czy ja w ogle wiem
co, czego on nie wie?

- Mylisz, e mogaby mnie nauczy, jak wymaza komu pami?


Wiem, e nie jest to co, z czego jeste dumna, i wiem, e w przeszoci
przynioso ci to wiele blu, ale to uyteczna umiejtno, ktr chciabym
opanowa.
- C... Chyba tak - odparam. Przecie nie mogam mu odmwi po tym
wszystkim, co dla mnie zrobi. Nie wiedziaam jednak, jak mam go tego
nauczy. Sama do koca nie rozumiaam, jak to dziaao.
- Zrozumienie tego caego mechanizmu pozwoli mi ustrzec ci przed
podobnymi sytuacjami w przyszoci. Co o tym mylisz?
Byam zachwycona.
- Jeli pozwolisz - mwi dalej - chciabym rozejrze si w twoich
wspomnieniach i znale jakie lady. Chciabym po prostu potwierdzi swoje
podejrzenia.
Chyba nie spodziewa si tego, e moj reakcj na jego prob bdzie
milczenie. Wielokrotnie zaglda do mojej gowy i widzia rzeczy, o ktrych
nigdy z nikim nie rozmawiaam. Udawao mi si jednak ukry przed nim
sprawy, ktre miay dla mnie ogromne znaczenie, a take marzenia, ktre
chciaam chroni.
Przypomniaam sobie to, co powiedzia Liam, kiedy opowiada mi o
swojej siostrze. Te wspomnienia nale do mnie.
Jeli jednak naprawd pragnam przyszoci z moj rodzin - z Liamem musiaam odpuci i pozwoli, by Clancy zajrza do mojego umysu, tak bym w
przyszoci moga zapobiec tego typu zdarzeniom.
Moesz mu ufa, gdzie w mojej gowie ponownie odezwa si ten sam
gosik. To twj przyjaciel. Nigdy by ci nie wykorzysta.
- Dobrze - odparam. - Ale obejrzysz tylko te konkretne wspomnienia, a
po wszystkim pozwolisz Charlesowi skorzysta ze swojego komputera.
- Zgoda.
Clancy uklkn przede mn, chwyci moj twarz w donie i zanurzy mi
palce we wosach. Prbowaam pozby si skrpowania spowodowanego jego
bliskoci. Najwyraniej uzna, e nie bdzie mi to przeszkadzao. Ju wczeniej
siedzielimy tak blisko siebie, ale tym razem byo inaczej.
- Czekaj - powiedziaam i oparam si o krzeso. - Powiedziaam Liamowi
i pozostaym, e si z nimi spotkam. Moemy to przeoy na pniej? Albo na
jutro?
- To zajmie tylko chwil - obieca Clancy uspokajajcym i cichym
gosem. - Zamknij oczy i przywoaj we wspomnieniach ten urodzinowy
poranek.
No dalej, zachca mnie gos. No dalej, Ruby...
Z trudem przeknam lin i zrobiam to, o co prosi, wyobraajc sobie,
e jestem w swojej dawnej, pomalowanej na niebiesko sypialni o wielkich
oknach. Krok po kroku odtworzyam w gowie kady szczeg mojego pokoju.
Na pustych cianach pojawiy si wyszywanki babci, zdjcia rodzicw i mapa

waszyngtoskiego metra. Na pododze, tu obok jasnoniebieskiego kocyka,


zobaczyam sze maskotek, do ktrych przytulaam si w nocy. Nawet
szczegy, o ktrych zupenie zapomniaam - lampa na moim maym biureczku i
to, jak wyginaa si rodkowa pka regau - nagle nabray ostroci.
- Dobrze - z oddali dobieg mnie gos Clancyego, ale czuam, e jest
bliej, coraz bliej. Czuam na policzku jego ciepy oddech, a na ciele
niespodziewany dotyk. - Myl... - Miaam wraenie, e brakuje mu tchu. - Myl
dalej...
Jak przez mg widziaam jego ciemne oczy, arzce si w migoczcym
powietrzu. Widziaam tylko jego, poniewa przez ostatnie kilka chwil w moim
wiecie istnia tylko on. Moje ciao wydawao si ciepe i ospae, kleiste jak
mid. Clancy mrugn raz, a potem drugi, jakby chcia odzyska ostro
widzenia i przypomnie sobie, czym waciwie powinien si zajmowa.
- Po prostu...
Jego usta... Byy tak blisko moich. Umiechay si. Jego palce zanurzyy
si gbiej w moje dugie wosy, a kciuki musny policzki.
- Ty... - zacz zachrypnitym gosem. - Jeste...
Przy najlejszym dotyku czuam, jak powstaje iskra, a nastpnie zalewa
mnie fala podania. Jego donie zelizgny si w d po mojej szyi, ramionach,
rkach...
A potem przesta ju by agodny.
Przycisn usta do moich ust tak mocno, e rozwar moje wargi, kradnc
mi oddech i odbierajc rozum. Nie czuam ju pod sob ka. Jego twarz bya
gadka i chodna, ja jednak byam rozpalona. Ogarna mnie gorczka, ktra
sprawia, e moje ciao zwiotczao. Opadam na ko i zatopiam si w
poduszkach, jakbym pikowaa w d, przedzierajc si przez chmury. Krew
odesza mi z gowy, a w skroniach czuam jedynie ciche, widrujce pulsowanie.
Wbiam palce w jego koszul - musiaam si czego zapa, by nie zapa si
zbyt gboko.
- Tak - wysapa, a jego wargi znw odnalazy moje. Zapa brzeg mojej
bluzki i podcign j tak, e odsoni mj brzuch.
Pragniesz tego, wyszepta gos. Pragniesz.
Ale przecie to nie by mj gos. Przecie to nie ja wypowiadaam te
sowa. Nagle jego byszczce czarne oczy zrobiy si jasnoniebieskie. Tego
wanie chciaam. Tego pragnam. Mj umys pracowa powoli, z wysikiem
ukadajc myli. Liam. To jednak Clancy by teraz przy mnie. Clancy, ktry mi
pomaga, mj przyjaciel - tak pikny, e nie potrafiam przy nim jasno myle.
Clancy, ktry czu do mnie co wicej ni tylko sympati...
Clancy, ktry take by Pomaraczowy.
Otworzyam gwatownie oczy a jego rce znalazy si na mojej szyi,
zaciskajc si lekko na mojej skrze. Prbowaam si mu wyrwa, ale miaam
wraenie, jakby wypeni mi yy betonem. Nie mogam si ruszy. Nie
potrafiam nawet zamkn oczu.

Przesta, prbowaam powiedzie, jednak kiedy zbliy swoje czoo do


mojego, bl, ktry eksplodowa w moich skroniach, kaza mi zapomnie o
wszystkim.

26
Z gbokiego snu wyrwao mnie ostre pikanie komputera. Z trudem
uniosam powieki. Pokj pogrony by w mroku.
Moje ciao byo ociae i chocia kto zdj ze mnie sweter, koszula
przykleia mi si do pokrytej cienk warstewk potu skry Gdybym bya sama,
mogabym zdj koszul lub przynajmniej cign dinsy, tak by moje ciao
mogo odetchn, ale wiedziaam, e nie wolno mi tego zrobi. Wci
przebywaam w jego pokoju, wic on take musia tu by.
Na komodzie z ciemnego drewna palia si lampa, a przez okno dobiegay
mnie gosy dzieciakw zgromadzonych wok paleniska. Czyby nadszed ju
wieczr? Na myl o tym przeszed mnie lodowaty dreszcz, a moje serce zaczo
wybija podszyty panik rytm.
Dwik dochodzcy z telewizora zaguszy skrzypienie starego materaca.
Przez chwil suchaam jedynie barytonu prezydenta Graya, ktry wygasza
wieczorn odezw do narodu. Moje nogi ockny si ze snu jako ostatnie.
... zapewni was, e tylko w tym roku stopa bezrobocia spada z
trzydziestu do dwudziestu dwch procent. Daj wam sowo, e mnie uda si to,
co nie uda si rzdowi uzurpatorw. Chocia chcieliby was przekona, i
odgrywaj jakkolwiek rol na wiatowej scenie politycznej, ledwo panuj nad
swoj organizacj terrorystyczn - Lig Dzieci...
Telewizor zgas. Kroki.
- Obudzia si?
- Tak - wyszeptaam. Drapao mnie w gardle, a mj jzyk by spuchnity.
Kiedy Clancy usiad obok mnie, materac lekko si ugi. Opanowaam
grymas.
- Co si stao? - zapytaam. Dochodzce z dou dwiki przybray na sile i
upay mi w gowie.
- Zemdlaa - wyjani. - Nie wiedziaem... Nie powinienem by tak na
ciebie naciska.
Uniosam si na okciu, bezskutecznie prbujc mu si wyrwa.
Wpatrywaam si w jego wargi i poyskujce pomidzy nimi nienobiae zby.
Czy ja to sobie wyobraziam, czy on...
cisno mnie w odku.
- Dowiedziae si czego? Czy twoja teoria si sprawdzia?
Clancy opar si o wezgowie. Jego twarz przybraa nieodgadniony wyraz.
- Nie. - Znw wsta i zacz si przechadza pomidzy oknem a bia
kotar. Mj wzrok pad na podog po drugiej stronie pokoju i nie zdziwiam
si, kiedy zauwayam, e skpana jest w niebieskiej powiacie bijcej od
laptopa. - Nie. Wci o tym myl. Wydawao mi si, e by moe wymazaa
im pami specjalnie, poniewa bya za lub zmartwiona, ale przecie nie
wymazaa im wszystkich wspomnie, tylko te, w ktrych... bya ty. No i

jeszcze ta dziewczyna, Samantha. Samantha Dahl, lat siedemnacie, z


miejscowoci Bethesda w stanie Maryland. Rodzice Ashley i Todd. Zielona,
pami fotograficzna... - umilk. - Wci o tym rozmylaem, prbujc
zrozumie, jak to zrobia, ale mimo e przetrzsnem twoje wspomnienia,
wci nie wiem, co si dzieje w twojej gowie. adnej przyczyny, tylko skutek.
Zastanawiaam si, czy zdaje sobie spraw z tego, jak chaotyczna jest jego
wypowied. Nie wiedziaam nawet, czy zauway, e zelizgnam si z jego
ka. Towarzyszya mi tylko jedna myl - jak najszybciej wydosta si z tego
pokoju i znale si jak najdalej od niego. Po chwili bl powrci.
Co on mi zrobi? Przyoyam rk do czoa. Zawsze, kiedy wlizgiwa si
do mojej gowy, odczuwaam bl, ale tym razem migrena bya ostrzejsza.
Clancy nie tylko zajrza do mojego umysu... Sprawi take, e chciaam go
pocaowa.
Czy nie tak?
- Jest ju pno - powiedziaam, przerywajc mu. - Musz... musz
znale reszt...
Clancy odwrci si do mnie plecami.
- Chcesz powiedzie, e musisz znale Liama Stewarta.
- Tak - odparam, robic kilka krokw w stron drzwi. - Miaam si z nim
spotka. Bdzie si martwi. - Moje wosy zapltay si w bia zason.
Clancy potrzsn gow.
- Co ty w ogle o nim wiesz, Ruby? Znasz go od miesica, ptora? On
jest Niebieski, a poza tym ma sporo na sumieniu... I to od dawna, jeszcze zanim
zabi te wszystkie dzieciaki. Sto czterdziecioro omioro. Ponad poow obozu.
Moesz sobie darowa te bzdury i przesta patrze na niego jak na bohatera,
poniewa on na to nie zasuguje. Jeste zbyt wartociow osob, eby marnowa
z nim czas.
Kiedy zapaam za klamk, zatrzasn mi drzwi przed nosem.
- O co ci chodzi?! - wrzasnam. - Co z tego, e jest Niebieski? Czy to nie
ty wci powtarzasz, e wszyscy jestemy Czarni i e powinnimy si
wzajemnie szanowa?
Umiech, ktry pojawi si na jego twarzy, by jednoczenie bezczelny i
pocigajcy.
- Musisz pogodzi si z tym, e jeste Pomaraczowa i e w zwizku z
tym zawsze bdziesz samotna. - Gos Clancyego sta si spokojny. Kiedy znw
zapaam za klamk, jego nozdrza rozszerzyy si ze zoci. Ponownie zatrzasn
drzwi, przyciskajc je obiema domi, tak bym nie moga wyj. - Widziaem
twoje marzenia. Nie ma w nich ani twoich rodzicw, ani przyjaci. Chcesz by
z nim, jak wczoraj w chacie alb o wtedy w samochodzie, w lesie. Nie chc ci
straci, powiedziaa. Czy naprawd jest dla ciebie a tak wany?
Czuam, jak ronie we mnie gniew.
- Jak miesz? Obiecae, e nie... Powiedziae...
Zamia si szyderczo.

- Rany, jaka ty jeste naiwna! Ta kobieta z Ligi pewnie nie musiaa si


nawet wysila, eby przekona ci, e nie jeste zwyczajnym monstrum.
- Mwie, e mi pomoesz - wyszeptaam.
Wywrci oczami.
- Dobrze, gotowa na kolejn lekcj? Ruby Elizabeth Daly, jeste i zawsze
bdziesz samotna. Gdyby nie bya taka gupia, moe sama by si tego
domylia, ale poniewa ci to przerasta, powiem ci to powoli, eby
zrozumiaa: Nigdy nie bdziesz w stanie zapanowa nad swoimi
umiejtnociami. Nigdy nie bdziesz umiaa powstrzyma si przed tym, by
wtargn do czyjego umysu, poniewa w gbi serca wcale nie chcesz tego
kontrolowa. Oznaczaoby to przecie, e musisz to zaakceptowa. Jeste zbyt
niedojrzaa i saba, by uywa swych umiejtnoci w sposb, w jaki powinno si
ich uywa.
Odwrciam gow.
- Ruby, czy ty naprawd tego nie rozumiesz? Nienawidzisz tego, kim
jeste, ale podobnie jak ja otrzymaa swoje umiejtnoci nie bez przyczyny.
Mamy prawo ich uywa. Musimy utrzyma si przy wadzy i pokaza innym,
gdzie jest ich miejsce.
Zapa za rozcignity konierz mojej koszulki i lekko mnie do siebie
przycign.
- Przesta. - Byam dumna z tego, e mj gos brzmia tak pewnie.
Nachylajc si do mnie, Clancy podsun mi rozmyt wizj nas dwojga,
tu przed tym, jak wtargn w moje wspomnienia. Kiedy patrzyam, jak moje
oczy rozszerzaj si z przeraenia, a jego wargi przyciskaj si do moich,
zakuo mnie w odku.
- Tak si ciesz, e ci odnalazem - powiedzia dziwnie spokojnym
gosem. - Moesz mi pomc. Mylaem, e wiem ju wszystko, ale ty...
Wymierzyam mu okciem cios w podbrdek. Clancy cofn si, wyjc z
blu i przyciskajc obie donie do twarzy. Miaam dosownie p sekundy, eby
si stamtd wydosta. Skorzystaam z okazji i pocignam za klamk z tak
si, e zamek sam odskoczy.
- Ruby, poczekaj! Nie chciaem...!
U dou schodw pojawia si twarz Lizzie. Widziaam, jak jej usta
rozchylaj si ze zdziwienia. Kiedy przecisnam si obok niej, syszaam
podzwanianie jej kolczykw.
- Posprzeczalimy si - tumaczy jej Clancy cicho. - W porzdku, niech
idzie.
Wypadam na zewntrz, nie mogc zapa tchu. Automatycznie
skierowaam si w stron paleniska, ale po chwili zatrzymaam si, eby
pomyle. Wok stou wci krcio si mnstwo ludzi. Chciaam znale
Liama - wyjani mu, dlaczego nie przyszam, i opowiedzie mu o tym, co si
wydarzyo, ale wiedziaam, e jestem zbyt rozgorczkowana. Musiaam si

uspokoi, ale nie mogam zosta tutaj. Wszyscy zaraz wypytywaliby mnie o to,
co si stao. Musiaam zaszy si gdzie w samotnoci.
Cofnam si zaledwie o kilka krokw i natychmiast wpadam na Mikea.
- Hej, tu jeste! - Wosy mia cignite w kucyk, a gow obwizan
czarn bandan. Wok niego unosia si wo benzyny i czego metalicznego. Ruby? Wszystko w porzdku?
Rzuciam si przed siebie, mijajc biuro i wbiegajc na ciek
prowadzc w stron chat. W kocu wydawao mi si, e znalazam si na
drodze, ktr odprowadzalimy Zu, ale okazao si, e by to jeden z bocznych
szlakw, zaronity chwastami chostajcymi mnie po odsonitej skrze.
Idealnie. Wok nie byo nikogo, a tylko na tym mi zaleao.
Szam przed siebie tak dugo, a nie dostrzegaam ju blasku bijcego od
ogniska. Raz po raz chwytaam palcami materia T-shirtu, prbujc odklei go
od skry. Przesycony by woni jego pokoju. Pachnia igliwiem, przyprawami
korzennymi i rozkadajcymi si starociami. cignam go przez gow i
odrzuciam tak daleko, jak potrafiam, ale nadal - nadal! - czuam ten zapach.
By wszdzie: na moich doniach, dinsach, staniku. Powinnam bya pobiec
prosto do jeziora albo pod prysznic. Powinnam bya zmy z siebie jego jad.
Uspokj si, powtarzaam sobie. Uspokj si! Nie wiedziaam jednak, co
waciwie czuj. Na pewno zo - zo, e mnie okama i e daam si na to
nabra. Obrzydzenie na myl o jego dotyku. Na myl o tym, e wnikn w kady
por mojej skry. Ale byo co jeszcze. Bl, ktry narodzi si gdzie w gbi,
pcznia i przeksztaca si, zamieniajc moje serce w kamie.
Liam sta tu przede mn, a mimo to nigdy w yciu nie czuam si tak
samotna.
- Ruby? - W tym wietle jego wosy wydaway si srebrzyste. Jak zwykle
zmierzwione, lekko si krciy. Nie mogam si przed nim ukry. Nigdy mi si
to nie udawao. - Mike po mnie przyszed - powiedzia, robic ostrony krok w
moj stron. Trzyma przed sob wycignite rce, jakby prbowa udobrucha
dzikie zwierz. - Co ty tu robisz? Co si dzieje?
- Zostaw mnie, prosz - bagaam. - Potrzebuj chwili samotnoci.
Nadal szed w moj stron.
- Prosz! - krzyknam. - Odejd!
- Nigdzie nie pjd, dopki nie powiesz mi, co si dzieje! - odpar Liam.
Przyjrza mi si dokadnie i przekn lin z tak wielkim trudem, e
podskoczya mu grdyka. - Gdzie bya dzi rano? Czy co si stao? Pulpet
powiedzia, e znikna na cay dzie, a teraz jeste tutaj... w takim stanie...
Czy on ci co zrobi?
Odwrciam wzrok.
- Nie zrobi nic, o co sama bym si nie prosia.
Liam cofn si o kilka krokw, dajc mi wicej przestrzeni.
- Nie wierz ci. Ani troch - oznajmi ze spokojem. - Jeli chcesz si mnie
pozby, bdziesz musiaa wymyli co lepszego.

- Nie chc, by tu by.


Potrzsn gow.
- Nie oznacza to jednak, e zamierzam zostawi ci tu sam. Moesz tu
spdzi tyle czasu, ile ci si podoba, ale ja nie rusz si std na krok, dopki nie
powiesz mi, o co chodzi. - Liam cign sweter i mi go rzuci. - Za, bo si
przezibisz.
Chwyciam go jedn rk i przycisnam do piersi. Nadal by ciepy.
Zacz chodzi tam i z powrotem, z rkami na biodrach.
- Czy tu chodzi o mnie? Nie moesz o tym ze mn porozmawia? Mam
i po Pulpeta?
Nie potrafiam wydusi ani sowa.
- Ruby, zaczynam si ciebie ba.
- I dobrze. - Zwinam jego sweter i rzuciam w mrok, tak daleko, jak
tylko mogam.
Westchn i opar si doni o pie drzewa.
- Dobrze? Co w tym dobrego?
Dotd nie rozumiaam tego, co prbowa mi wyjani Clancy. Ale kiedy
Liam spojrza mi w oczy, wszystko stao si jasne. Delikatne pulsowanie w
moich uszach zamienio si w dziki ryk. Zacisnam powieki i przycisnam
donie do czoa.
- Ja ju nie mog! - krzyknam. - Dlaczego po prostu nie zostawisz mnie
w spokoju?
- Poniewa ty nigdy by mnie nie opucia.
Szurajc, zrobi kilka krokw w moj stron. Powietrze wok zrobio si
gorce, przesycone znajom energi. Zacisnam zby. Byam wcieka, e
stan tak blisko, chocia doskonale wiedzia, e nie mog nad sob zapanowa.
e mog go skrzywdzi.
Chwyci moje donie i chcia odcign je od mojej twarzy, ale nie
pozwoliam mu na delikatno. Z caej siy go odepchnam. Potkn si.
- Ruby...
Znw go pchnam, a potem jeszcze raz, za kadym razem wkadajc w to
coraz wicej siy, poniewa tylko w ten sposb potrafiam przekaza to, co tak
bardzo chciaam mu powiedzie. Widziaam przebyski jego byszczcych
wspomnie. Widziaam wszystkie jego cudowne sny. Dopiero kiedy przyparam
go do drzewa, zdaam sobie spraw z tego, e pacz. Z bliska zauwayam
wie ran pod jego lewym okiem i siniejc w tym miejscu skr.
Rozchyli usta. Jego donie znajdoway si tu nad moimi biodrami.
- Ruby...
Zbliyam si do niego, jedn rk wsuwajc w jego mikkie wosy, a
drug chwytajc materia jego koszuli. Kiedy w kocu przylgnam do niego
wargami, poczuam, e w gbi mojego ciaa co si zaciska. Poza nim nie
istniao dla mnie nic - nie syszaam odgosu cykad i nie widziaam szarych pni
drzew. Serce walio mi w piersi. Jeszcze, jeszcze, jeszcze, wybijao miarowy

rytm. Jego ciao rozlunio si pod dotykiem moich doni. Dra, kiedy
muskaam jego skr. Wdychanie jego zapachu mi nie wystarczyo - chciaam
go wcign gboko do puc - wo jego skrzanej kurtki i dymu, jego sodycz.
Czuam, jak jego palce muskaj moje nagie ebra. Liam przycign mnie do
siebie, stajc tak, by jego nogi obejmoway moje.
Balansowaam na palcach, czujc, e ziemia usuwa mi si spod stp,
kiedy jego wargi przesuway si po moich policzkach i uchwie, a po szyj,
gdzie pulsowao moje ttno. Wydawa si tak pewny siebie, jakby ju dawno
sobie to wszystko zaplanowa.
Nie zauwayam chwili, w ktrej straciam nad sob kontrol. Nawet
gdybym to poczua, byam tak pochonita naszymi pocaunkami, e nie
potrafiam sobie wyobrazi, i mogabym si wycofa, oderwa si od jego
ciepej skry i tej chwili. Dotyka mnie lekko, z namaszczeniem gadzc moj
skr, jednak gdy tylko jego wargi znw odnalazy moje, w moim umyle
zrodzia si myl, ktra wyrwaa mnie ze sodkiego transu.
Mj umys zalao wspomnienie twarzy Clancyego, ktry nachyla si, by
zrobi to samo, co wanie robi Liam. Ogarno mnie ca, tak niestrudzenie
przedzierajc si przez moje myli, e nie mogam go ju duej ignorowa.
Zobaczyam je wyranie, jakby wypalone byo nie w mojej, tylko w czyjej
pamici.
Wtedy zrozumiaam, e Liam take to widzi.
Jak, jak, jak? Przecie to niemoliwe! Wspomnienia wpyway do mojej
gowy, a nie z niej wypyway!
Poczuam, jak Liam nieruchomieje, a potem si ode mnie odrywa. Kiedy
spojrzaam mu w twarz, byam ju pewna, e on take to zobaczy.
Wziam gboki oddech.
- O Boe, tak mi przykro. Ja... nie chciaam. On...
Liam zapa mnie za nadgarstek, przycign do siebie i obj moj twarz
domi. Kiedy odgarnia mi wosy, zastanawiaam si, ktre z nas goniej
oddycha. Prbowaam si mu wyrwa, zawstydzona tym, co widzia. Baam si
tego, co o mnie pomyli.
Kiedy Liam przemwi, jego ton by opanowany.
- Co on ci zrobi?
- Nic...
- Nie kam - baga. - Prosz, nie okamuj mnie. Czuem to... Cae moje
ciao. Boe, miaem wraenie, e zamieni ci w kamie. Baa si. Czuem twj
strach!
Zanurzy palce w moich wosach i przycign moj twarz.
- On... - zaczam - poprosi, by mg zajrze do moich wspomnie, a ja
mu na to pozwoliam, ale kiedy prbowaam si wyrwa... Nie mogam uciec,
nie mogam si ruszy, a potem straciam przytomno. Nie wiem, co on zrobi,
ale to bolao... Tak strasznie mnie bolao.

Liam przycisn usta do mojego czoa. Czuam, jak napinaj si i dr


minie w jego ramionach.
- Id do chaty - powiedzia, a ja nie zdyam nawet zaprotestowa. Zacznij si pakowa.
- Lee...
- Znajd Pulpeta - oznajmi. - A potem caa nasza trjka sie std wyniesie.
Jeszcze dzisiaj.
- Nie moemy. Wiesz, e nie moemy. - Ale on przedziera si ju przez
ciemne zarola. - Lee!
Odszukaam jego sweter i nacignam go na siebie, jednak kiedy szam
za nim przez las, w stron budynkw i paleniska, nadal draam.
W naszej chacie znalazam Pulpeta. Wsparty na ku, czyta ksik.
Kiedy na mnie spojrza, natychmiast j zatrzasn.
- Co si stao?
- Wyjedamy - odparam. - Zabieraj swoje rzeczy. Na co si tak gapisz?
Szybko!
Zeskoczy z ka.
- Dobrze si czujesz? - zapyta. - Co si dzieje?
Wanie skoczyam opowiada, co wydarzyo si midzy mn a
Clancym, kiedy do rodka wpad Liam. Spojrza na nas i z ulg wypuci
powietrze.
- Martwiem si, bo nie mogem ci znale - rzuci do Pulpeta. - Jestecie
gotowi?
Zaoyam rozcignity T-shirt, a Liam rzuci mi swoj kurtk Pulpet
zawiza buty, zatrzasn walizk i nie odezwa si ani sowem, kiedy
wyczylimy wiata i wyruszylimy w mrok.
Zapach dymu z ogniska towarzyszy nam na szlaku duej ni wiato i
dochodzce stamtd odgosy. Zauwayam, e Pulpet obejrza si przez rami.
Tylko raz. Odlegy pomaraczowy blask odbija si w szkach jego okularw.
Wiedziaam, e chce zapyta, czy mamy jaki plan, ale Liam uciszy nas oboje i
wszed na boczn drk, ktrej nigdy wczeniej nie widziaam.
cieka bya wyrana, ale na tyle wska, e musielimy i gsiego.
Wpatrywaam si w ramiona Liama. Po chwili wycign rk do tyu, eby
chwyci moj do. Weszlimy w zagajnik modych drzew. Spowija nas coraz
gstszy mrok.
A kiedy si z niego wydostalimy, zalao nas wiato - tak ostre, e na
chwil musiaam zasoni oczy. Czuam, jak Liam napina si i przystaje, a jego
do bolenie zaciska si na mojej.
- A nie mwiem? - usyszaam gos Hayesa. - A nie mwiem, e bd si
chcieli tdy wydosta?
- Miae racj.

- Cholera - dobieg mnie gos Pulpeta, ale byam w tak wielkim szoku, e
potrafiam jedynie stan obok Liama i w milczeniu patrze na Clancyego,
Hayesa oraz grup chopakw ze stray tarasujcych jedyn drog ucieczki.

27
Przez chwil nikt si nie poruszy.
Teraz, kiedy okolic rozwietlay latarki, rozpoznawaam to miejsce.
Widziaam je ju kiedy na komputerze Clancyego. To tu kilka dni temu owcy
nagrd prbowali si przedrze przez druciane ogrodzenie obozu i to tu Hayes
si nimi zaj. Wygldao na to, e teraz z chci zajmie si take nami.
Reszta chopcw staa w miejscu, gdzie zaczynaa si metalowa siatka
otaczajca teren obozu. Clancy znajdowa si porodku i wyglda
zdecydowanie porzdniej ni kilka godzin temu.
- Chyba musimy pogada - oznajmi uprzejmym tonem. - Mam wraenie,
e zaraz wydarzy si co niebezpiecznego.
- Opuszczamy obozowisko - powiedzia Liam. Sycha byo, e ledwo
panuje nad zoci. - Nie chcemy adnych kopotw.
- Nie moecie tak po prostu odej. - Hayes przepchn si na czoo grupy
i stan u boku Clancyego. Wyglda tak, jakby lada chwila mia przystpi do
ataku. - Mamy tu swj system, a wy nie zapracowalicie jeszcze na to, eby
odej.
Gdy tylko wypowiedzia te sowa, na ciece usyszelimy kroki, a zza
suchych zaroli oddzielajcych nas od szerszej drogi dobiegy gosy. Pierwsza
pojawia si Oliyia, a za ni Mike oraz czworo innych nastolatkw, z ktrymi
Liam przez ostatni miesic peni wart. Zareagowali tak samo jak my najpierw skrzywili si, olepieni ostrym wiatem, a kiedy ich wzrok si do
niego przyzwyczai, na ich twarzach odmalowao si zdumienie.
- Co si tu dzieje? - zapytaa Olivia, ktra przedara si przez grup
ubranych na czarno dzieciakw i zatrzymaa przed Clancym. - Dlaczego nie
wezwae mnie przez radio?
- Hayes i ja mamy wszystko pod kontrol. - Clancy skrzyowa ramiona
na piersi. - Powinnicie wraca na swoje stanowiska.
- Dopki nie wyjanisz, co si tu dzieje, nie rusz si ani na krok. Zwrcia si w nasz stron, a jej wzrok pad na nasze plecaki. - Odchodzicie?
- Lee - rzuci Mike, ktry nagle zrozumia, co si dzieje. - Co wy robicie?
- Wyglda na to, e Liam Stewart szykuje kolejn ucieczk - oznajmi
Clancy - albo przynajmniej prbuje. Mam wraenie, e jego akcja zakoczy si
takim samym sukcesem jak poprzednia.
- Id do diaba! - przerwaam mu, chwytajc Liama za rk, by
uniemoliwi mu zaatakowanie Clancyego. Trzs si ze zoci, ale nie
mielimy z nimi szans. Czy on nie zdawa sobie z tego sprawy?
- Ruby - powiedzia cicho Clancy, tym samym tonem, ktrym przemawia
do mnie, kiedy jeszcze mylaam, e si przyjanimy. - Czy moemy chocia o
tym porozmawia?

Tak, usyszaam cichy gos. Czy tak nie bdzie najlepiej? Czuam, jak mj
gniew sabnie, z pocztku powoli, a potem coraz to szybciej. Puciam do
Liama. Nagle miaam wraenie, e to naprawd najlepsze, a waciwie jedyne
wyjcie z tej caej sytuacji. Wczeniej byam wcieka i bardzo si baam, ale to
w kocu by Clancy.
Clancy.
Zrobiam krok w jego stron. Czuam, e jego umiech mnie przyciga.
Przecie... mogam mu wybaczy. To byoby takie proste. Przy nim wszystko
byo prostsze. Moje stopy poruszay si niezalenie od mojej woli, jakby
doskonale wiedziay, w ktr stron powinnam i.
Jednak ani Liam, ani Pulpet nie zamierzali mi na to pozwoli. Czuam, jak
Pulpet apie mnie za plecak. Kiedy tylko Liam stan przede mn, straciam
Clancyego z oczu i nie pamitaam ju, dlaczego tak bardzo chciaam do niego
podej i wrci z nim do obozowiska.
- Przesta! - wrzasn Liam. - Cokolwiek robisz, przesta!
- Przecie on nic... - zacz Mike, spogldajc to na Clancyego, to na
Olivi. Widziaam j za plecami Liama. Miaa ponur min. Tu za nimi
dostrzegam niepewne twarze czonkw grupy patrolowej, do ktrej nalea
Liam.
- Przecie nic nie robi - odpar Clancy lodowato. - To ty jeste zazdrosny
o to, co mnie z ni czy.
Zgromadzeni wok niego chopcy zgodnie pokiwali gowami. Ich twarze
byy dziwnie pozbawione wyrazu.
- To ty prbujesz zama zasady - mwi dalej. - Poniewa takie s
zasady, prawda, Liv? Jeli chcesz odej, musisz mnie poprosi o pozwolenie,
prawda?
Olivia zawahaa si, ale pokiwaa gow.
Liam wolno opuci wycignit rk. cign brwi i zdawa si nachyla
gow w stron Clancyego, jakby sysza co, czego reszta z nas nie moga
dosysze. Czuam, jak jego ramiona si rozluniaj. Zrobi krok w ty, a
nastpnie odsun si ode mnie, przykadajc rk do czoa.
- Przepraszam... Ja po prostu... Nie chciaem...
- Przecie jeste tu szczliwy, prawda? - zapyta Clancy uprzejmie. Znw moesz si tak czu. Tu obowizuj pewne zasady. Teraz ju je znasz i
ponownie ich nie zamiesz, prawda?
- Tak - odpar Liam zachrypnitym gosem. Wpatrywa si we mnie, ale
jego oczy byy zasnute mgiek, ktr natychmiast rozpoznaam. Pulpet chyba
take to widzia. Zmruy oczy i wbi w Clancyego wzrok peen furii.
- Powiem ci, co myl o tych twoich pieprzonych zasadach - powiedzia
gosem penym jadu, przeciskajc si obok Liama. - Siedzisz sobie w tym
swoim pokoiku i udajesz, e kierujesz si dobrem innych, podczas gdy sam nic
nie robisz. Nie wiem, czy jeste rozpuszczonym maminsynkiem, czy nie chcesz

zabrudzi sobie tych alabastrowych rczek, ale to wszystko jest jedn wielk
ciem. Jeste pieprzonym dupkiem, a ja nie dam si na to nabra.
Zimne spojrzenie Clancyego przenioso si na Pulpeta, ale ten
kontynuowa.
- Wci powtarzasz tylko, e wszyscy jestemy rwni, ale sam ani przez
chwil w to nie wierzye, prawda? Nie pozwalasz nikomu skontaktowa si z
rodzicami i nic ci nie obchodz dzieciaki uwizione w obozach, ktre zaoy
twj ojciec. Kiedy czonkowie druyny patrolowej przyszli z tym do ciebie, nie
chciae ich nawet wysucha. Chciabym wic wiedzie, dlaczego nie moemy
opuci obozowiska?
Pulpet zrobi kolejny krok do przodu, a Clancy nie zdy si nawet
odezwa.
- Jaki jest cel tego caego East River? Poza tym, e siedzisz tu sobie i
wmawiasz ludziom, jaki to jeste cudowny, bawic si nimi i ich uczuciami.
Wiem, co zrobie Ruby!
Pozostali milczeli, ale im duej Pulpet mwi, tym klarowniejsze staway
si ich spojrzenia. Kiedy Mike otrzsn si spod wpywu Clancyego, spoglda
na niego tak, jakby mia zwymiotowa. Reszta dzieciakw rozgldaa si dokoa
nerwowo i niepewnie.
W czasie tyrady Pulpeta Clancy sta nieruchomo, ale teraz nachyli si do
niego, jakby mia wyjawi mu szeptem jak tajemnic. Kiedy si jednak
odezwa, mwi tak gono, e wszyscy go syszeli.
- Bawiem si nie tylko jej uczuciami. - Spojrza na Liama. - Prawda,
Stewart?
Twarz Liama zalaa szkaratna plama furii i natychmiast zorientowaam
si, jak wizj umieci Clancy w jego umyle.
- Nie! - krzyknam, ale byo ju na to za pno.
To, co nastpio potem, zdarzyo si tak szybko, e poowa
zgromadzonych wok dzieciakw pewnie w ogle tego nie zauwaya. Liam
unis pi, gotw wymierzy cios w aroganck twarz Clancyego, ale jego
rka zatrzymaa si na wysokoci jego ramienia. Cae jego ciao - kady
misie, staw i cigno - napryo si, jakby wanie przeszy je prd. Liam
zamar i po chwili by ju na ziemi, a Hayes okada go piciami.
- Przesta! - bagaam, wyrywajc si z ucisku Pulpeta. Wiedziaam, co
Clancy mu zrobi. Wiedziaam, dlaczego nie mg nawet unie rk, eby
zasoni twarz. Kiedy zobaczyam krew rozbryzgujc si po ziemi, poczuam,
e duej ju tego nie znios.
Inni czuli chyba podobnie.
- Clance - usyszaam gos Olivii - wystarczy. Dopie swego. Hayes!
Przecie ty go zabijesz!
Hayes wymierza mu cios za ciosem, a jego pici spaday na kad cz
ciaa Liama, jak gdyby prbowa wyla na niego ca swoj furi. Przesta
dopiero, kiedy Clancy pooy mu rk na ramieniu, a nawet wtedy wymierzy

Liamowi ostatni bolesny cios w twarz. Na koniec dwign go z ziemi,


chwyciwszy za koszul, a kiedy Clancy skin gow, brutalnie go upuci i
odszed, zostawiajc jego bezwadne, poranione ciao, lece twarz w d.
Kiedy Clancy i Hayes zniknli nam z oczu, Pulpet i ja rzucilimy si
naprzd, przepychajc si przez krg stojcych nad Liamem dzieciakw.
Zrobilimy moe ze dwa kroki, kiedy Mike zastpi nam drog.
- Nie - powiedzia. - Tylko pogorszycie spraw.
- Co oni z nim zrobi? - zapyta Pulpet.
- Wracajcie do chaty. My si nim zajmiemy.
- Nie - zaprotestowaam. - Nie zostawimy go tu.
Mike zwrci si do mnie ze zoci.
- Nie wiem, co ty mu, do cholery, nagadaa, ale Liam by tu szczliwy.
Wanie tego potrzebowa, a ty namieszaa mu w gowie...
- Ani mi si wa... - warkn Pulpet. - Nie wa si jej za to wini. Jeste
tak zamroczony swoim kochanym Uciekinierem, e nie widzisz tego, co si
wok dzieje.
Mike by wcieky.
- Znosilimy ci w Caledonii ze wzgldu na Liama, ale tutaj nie mam
takiego obowizku.
- Mylisz, e mnie to obchodzi? - odpar Pulpet. - Obchodzi mnie tylko to,
co stanie si z Liamem. Z facetem, ktry zaryzykowa wszystko, eby nas tu
przywie. - Jego sowa osigny zamierzony efekt. Mimo spowijajcego nas
mroku zauwayam, e twarz Mikea poblada. - Moesz sobie czci tego
gupiego Uciekiniera, ale nawet sobie nie myl, e pozwolimy wam zatrzyma
Liama.
Znw rzucilimy si do przodu, prbujc przedrze si do lecego na
ziemi przyjaciela. Czyje ramiona oploty si wok mojej klatki piersiowej, a
kto inny zapa mnie za nogi. Na nic zday si nasze krzyki - pozostae
dzieciaki odcigny nas od Liama.
Pulpet i ja bez ruchu siedzielimy na pryczy Liama i milczc,
wpatrywalimy si w drzwi. Za szyb przewijay si ciekawskie twarze innych
dzieciakw, ktre prboway rozezna si w sytuacji. Pora ciszy nocnej ju
dawno mina, ale adne z nas i tak nie zdoaoby zasn. Sdzc po dwch
postaciach w czerni penicych wart przed drzwiami do naszej chaty, nie
moglimy jej opuci. Nie po tym, jak prbowalimy uciec, a ju na pewno nie
po werbalnym ataku, ktry Pulpet przypuci na Clancyego.
- Gdzie nauczye si tak mwi? - zapytaam go w kocu, ale on
wzruszy tylko ramionami.
- Prbowaem sobie wyobrazi, co na moim miejscu powiedziaby Lee, i
jako poszo. - Pulpet podrapa si w gow. - Czy ja naprawd powiedziaem,
e Clancy ma alabastrowe rczki?
Zachichotaam.

- A potem byo ju tylko lepiej.


Mijay kolejne sekundy, a w mojej gowie kotoway si myli.
- Dlaczego nie podziaay na ciebie jego sztuczki? - zastanawiaam si na
gos. - Przecie ich prbowa, prawda?
- Prbowa, czuem to. O czym jednak nie wiedzia... - Pulpet postuka
si w czoo. - Stalowa puapka. Nie ma szans, eby co si std wydostao, a tym
bardziej dostao si do rodka.
Nasza mnie myl, e to, co mwi, moe by prawd i e by moe to
wanie dlatego uniknam wlizgnicia si do jego umysu, jednak kiedy na
ciece usyszelimy gone szuranie, wszystko inne przestao si liczy.
Potykajc si, do chaty weszli Olivia i jaki chopak. Midzy sob
prowadzili Liama. Jego twarz zwrcona bya ku ziemi, a w jego wosach
dostrzegam zaschnite boto. Deszcz zacz pada mniej wicej godzin po
tym, jak go zostawilimy.
- Lee - powiedzia Pulpet, prbujc go ocuci. - Lee, syszysz mnie?
Pomoglimy im pooy go na materacu. W pomieszczeniu byo na tyle
ciemno, e nie widziaam, jak ciko jest pobity, dopki Olivia nie postawia na
pododze latarni, ktra owietlia jego posanie.
- O Boe - wyszeptaam.
Twarz Liama zwrcia si w moj stron i po raz pierwszy uwiadomiam
sobie, e jest przytomny, a jego powieki s tak spuchnite, e nie moe ich
otworzy. Ujam jego rk, ktra zwisaa z jednej strony materaca, i pooyam
mu j na piersi. Jego oddech by wiszczcy. Wok nosa, ust, a nawet na
brodzie zasklepia si gruba, kleista warstwa zakrzepej krwi. Dopiero w wietle
dnia miaam zobaczy, jak bardzo by poraniony.
- Potrzebujemy rodkw odkaajcych - powiedzia Pulpet - banday i tak
dalej...
- Chodcie ze mn - odpara Olivia. - Zaprowadz was do magazynu. Nikt
nam nie przeszkodzi.
- Nie zostawi go samego - zaoponowaam, wci klczc przy Liamie.
- W porzdku. - Na ramieniu poczuam delikatne municie doni Pulpeta.
Usyszaam, jak za naszymi plecami drzwi otwieraj si i zamykaj z
trzaskiem. Dopiero kiedy ten drugi chopak, szurajc, take opuci chat, znw
spojrzaam na twarz Liama. Najdelikatniej, jak umiaam, gadziam j palcami.
Kiedy dotknam jego nosa, zasycza z blu, ale nie prbowa si odsun,
dopki nie musnam jego spuchnitej, pknitej wargi.
Nie wiem, czy kiedykolwiek pakaam tyle, ile w cigu minionego
miesica. Nie przypominaam dziewczt z mojego Baraku w Thurmond, ktre
pakay co noc, a potem take rano, kiedy po przebudzeniu uwiadamiay sobie,
e to, co je spotkao, nie byo zym snem. Jako dziecko take nie pakaam zbyt
czsto. Teraz jednak nie potrafiam powstrzyma ez.
- Czy naprawd wygldam tak uroczo, jak si czuj? - wymamrota
pprzytomnie Liam. Prbowaam nakoni go, eby otworzy usta. Chciaam

si upewni, e Hayes nie wybi mu zbw, ale jego uchwa bya zbyt wraliwa,
ebym moga jej dotkn. Nachyliam si i przycisnam wargi do miejsc, po
ktrych wczeniej bdziy moje palce.
- Nie rb tego - powiedzia, minimalnie otwierajc jedno oko - jeli
naprawd tego nie chcesz.
- Nie powiniene by go atakowa.
- Musiaem - wykrztusi.
- Zabij go - powiedziaam, czujc, jak ronie we mnie gniew. Zamorduj.
Liam zamia si cicho.
- Oto i ona... Caa Ruby.
- Wydostan ci std - obiecaam. - Ciebie i Pulpeta. Porozmawiam z
Clancym i...
- Nie - odpar. - Przesta. Tylko pogorszysz sytuacj.
- Przecie gorzej ju by nie moe! - powiedziaam. - To moja wina.
Wszystko zepsuam.
- Boe... - Pokrci gow, a przez jego usta przemkno co w rodzaju
umiechu. - Przy tobie jestem tak szczliwy, e czasem zapominam o tym, eby
oddycha. Kiedy na ciebie patrz, ciska mnie w piersi... i potrafi myle tylko
o tym, jak bardzo pragn ci pocaowa. - Wypuci drcy oddech. - Wic nie
mw, e mnie std wydostaniesz, poniewa bez ciebie nigdzie si nie ruszam.
- Nie mog jecha z tob. Nie chc ci naraa na tak wielkie
niebezpieczestwo.
- Bzdura - rzuci. - Nie ma dla mnie wikszej tortury ni bycie z dala od
ciebie.
- Nie rozumiesz...
- Wic mi wytumacz - odpar Liam. - Ruby, podaj mi chocia jeden
powd, dla ktrego nie moemy by razem, a ja podam ci sto argumentw
dowodzcych czego zupenie przeciwnego. Moemy pojecha, gdzie tylko
zechcesz. Nie przypominam twoich rodzicw. Nigdy ci nie porzuc.
- Oni mnie nie porzucili. To, co im si stao, byo moj win. - Ten dugo
skrywany sekret dosownie sam wyrwa mi si z ust i nie byam pewna, czy
moje wyznanie bardziej zaskoczyo mnie czyjego.
Liam umilk, czekajc na dalszy cig mojej opowieci. Zdaam sobie
spraw, e wanie nadszed moment, w ktrym miaam go straci na zawsze.
Potrafiam myle tylko o tym, jak bardzo auj tego, e nie pocaowaam go
ten jeden ostatni raz, zanim zacznie si mnie ba.
Oparam gow na poduszce tu obok niego. Szeptem - bo brakowao mi
odwagi, eby zrobi to goniej - opowiedziaam mu o tym, jak w noc przed
moimi dziesitymi urodzinami pooyam si spa i jak obudziam si pewna, e
na stole zastan tradycyjne urodzinowe naleniki. Opowiedziaam mu o tym, jak
zamknito mnie w garau niczym dzikie zwierz. Kiedy skoczyam,

opowiedziaam mu take o Sam i o tym, jak byam jej Pulpetem, a potem


przestaam by dla niej... kimkolwiek.
Kiedy skoczyam, pieko mnie w gardle. Liam odwrci si w moj
stron. Nasze twarze niemal si stykay.
- Nigdy - powiedzia po chwili. - Nigdy, nigdy, nigdy. Nigdy ci nie
zapomn.
- Nie bdziesz mia wyboru. Clancy twierdzi, e nigdy nie naucz si tego
kontrolowa.
- Jestem pewny, e kamie - odpar Liam. - Czy to, co widziaem wtedy w
lesie, kiedy mnie...
- Kiedy ci pocaowaam.
- Tak. To... to naprawd si zdarzyo, prawda? To, co zrobi ten palant...
Sprawi, e nie moga si rusza, tak samo jak ja.
I tak, i nie. Poniewa gdzie w gbi serca chciaam, eby to zrobi. A
moe sprawi, ebym tego pragna? Moe wystarczy jeden dotyk, by zabawi
si moimi uczuciami? W kocu skinam gow, a na wspomnienie dotyku jego
skry skrcio mnie w odku.
- Chod tu - powiedzia Liam agodnie. Poczuam na skroni delikatny
dotyk jego palcw, ktre zelizgny si w d i przylgny do mojego policzka.
Podniosam twarz, a on zbliy si i mnie pocaowa. Kiedy si ode mnie
oderwa, podyam za nim, szukajc jego warg.
- Chcesz by ze mn, prawda? - wyszepta. - Wic bd ze mn. Co
wymylimy. Ufam ci. Kiedy zajrzysz do mojej gowy, zobaczysz wanie to.
Jego ciepy oddech musn mj policzek niczym kolejny pocaunek.
- Mike ju wszystko wymyli. Sprbuje znale sposb, eby nas std
wydosta, a wtedy ty, ja i Pulpet ruszymy w drog. Odszukamy ojca Jacka i
sprbujemy skontaktowa Pulpeta z rodzicami, a potem porozmawiamy o
naszych planach.
Nachyliam si nad nim i pocaowaam go w czoo.
- Ty naprawd nie czujesz do mnie nienawici? - wyszeptaam. - Nie
boisz si? Ani odrobin?
Jego posiniaczona twarz skrzywia si w grymasie, ktry mia by chyba
umiechem.
- Strasznie si ciebie boj, ale z zupenie innego powodu.
- Jestem potworem. Jedn z nich.
- Nieprawda - zapewni mnie. - Jeste jedn z nas.

28
Pulpet wrci kilka minut po tym, jak Liam zapad w niespokojny sen.
Lee przebudzi si, kiedy zaczlimy oczyszcza jego rany, i poczuwszy
pieczenie rodka odkaajcego, chwyci mnie za nadgarstek. Kiedy ucisk jego
doni zela i zobaczyam, e jego powieki znw si zamykaj, wypuciam w
kocu wstrzymywany oddech.
- Bdzie y - powiedzia Pulpet, widzc moj min. Pakowa reszt
rodkw do mojego plecaka. - Rano obudzi si z cholernym blem gowy, ale
bdzie y.
Spalimy na zmian, a przynajmniej udawalimy, e pimy. W moim ciele
szalaa niespokojna, niespoyta energia. Syszaam, jak Pulpet mamrocze co
pod nosem, jakby prbowa zrozumie to, co wydarzyo si tej nocy.
Kiedy usyszelimy odgos krokw na betonowych schodkach naszej
chaty, przestalimy udawa.
- Lizzie... - powiedzia jeden z chopcw stojcych na warcie. - Czy ty...
Przepchna si pomidzy nimi i tak gwatownie otworzya drzwi, e
uderzyy w cian. Liam si przebudzi, bardziej zdezorientowany ni wczeniej.
- Ruby! - Lizzie zwrcia si do mnie. Bya blada jak ciana, a wosy
wpltay jej si w niezliczone kolczyki, jednak dopiero kiedy zobaczyam krew
na jej doniach, zamaram. - Clancy... - szepna, chwytajc mnie za rami. On... upad na ziemi! Dosta konwulsji i krwotoku. Nie wiedziaam, co robi.
Kaza mi po ciebie i. Powiedzia, e bdziesz wiedziaa, co si dzieje... Ruby,
prosz! Prosz, pom mi!
Patrzyam na jej umazane krwi rce.
- To podstp - wycharcza Liam z materaca. - Ruby, nawet o tym nie
myl...
- Jeli naprawd jest ranny, to ja powinienem i - powiedzia Pulpet do
Lizzie.
- Ruby! - krzykna, jakby nie widziaa, e stoj tu obok. - Tam jest tyle
krwi... Ruby, prosz, bagam, musisz mu pomc!
On chyba naprawd mia mnie za idiotk. A moe po prostu sdzi, e
mia na mnie a taki wpyw, e zapomn, co zrobi Liamowi, i przybiegn mu
na pomoc? Potrzsnam gow, czujc ogarniajc mnie zo. Zbyt niedojrzaa
i saba, by uywa swoich umiejtnoci?
To si jeszcze okae.
Liam podcign si na materacu i usiad.
- Wiesz, jaki on jest - ostrzega mnie. - Nie rb tego...
- Zaprowad mnie do niego - powiedziaam, nie zwaajc na protesty
Pulpeta. Odwrciam si w jego stron. - Musisz zosta z Liamem! - Musisz si
nim opiekowa, boja nie mog. - Wszystkim si zajm.

Postanowiam, e to ja nas std uwolni. Nie zamierzaam zdawa si na


Mikea ani na ut szczcia. Ja to zrobi, a wyraz twarzy Clancyego, kiedy nad
nim zapanuj, wynagrodzi mi trud, z jakim przyjdzie mi wlizgn si do jego
umysu. Przecie sam pokaza mi, jak to zrobi.
- Ruby... - usyszaam gos Liama, ale chwyciam Lizzie pod rk i
wyprowadziam na zewntrz, mijajc zdezorientowane dzieciaki. Na dworze
temperatura bya niemal dwadziecia stopni nisza ni w rodku.
Z brody dziewczyny skapyway cikie zy.
- Jest w magazynie... Rozmawialimy o...
- Ju dobrze - powiedziaam i pooyam jej rk na plecach.
Przebiegymy przez ogrd i wspiymy si po tylnych schodach budynku
biura. Lizzie nie moga trafi kluczem do zamka, a kiedy jej si to w kocu
udao, nie moga go przekrci. Musiaam otworzy drzwi kopniakiem. Lizzie
bya zbyt rozgorczkowana, eby cokolwiek zrobi. Wbiega do rodka. Na
korytarzu i w kuchni byo pusto. W budynku pachniao czosnkiem i sosem
pomidorowym. Pozostali musieli si krzta wok paleniska, przygotowujc
kolacj.
Wszyscy poza Clancym, ktry sta porodku magazynu, opierajc si o
pk z makaronem.
Lizzie podbiega do prawego kta pomieszczenia, uklka i zacza
bdzi domi po pododze. Jej drce rce chwytay jedynie powietrze.
- Clancy! - krzyczaa. - Clancy, syszysz mnie?! Ruby ju tu jest. Ruby,
chod tu!
cisno mnie w odku. Byam zaskoczona tym, jak wielki ogarn mnie
smutek, kiedy moje najgorsze przypuszczenia si sprawdziy.
Dlaczego musi tak by?, pomylaam, patrzc na niego. Dlaczego?
- Przysza, naprawd przysza - rzuci Clancy znudzonym, wyzutym z
emocji gosem. Miaam wraenie, e recytuje wyuczone sowa. - Dzikuj,
Ruby. Jestem naprawd wzruszony, e zechciaa mi pomc.
- Dlaczego nic nie robisz? - jczaa Lizzie. - Pom mu!
- Jeste chory - powiedziaam, potrzsajc gow. Clancy ruszy w moj
stron, jednak ja podeszam do Lizzie, ktra chowaa twarz w pododze. Przesta, udao ci si mnie tu zwabi. Nie musisz jej duej torturowa.
- Nie torturuj jej - odrzek Clancy. - Po prostu si bawi. - A potem, jak
gdyby prbujc mi to udowodni, warkn: - Lizzie, zamknij si.
Umilka w poowie sowa. Z wargi, ktr przygryza, zacza si sczy
krew. Ujam jej donie i odwrciam je do siebie. Krew wypywaa z niej, a
konkretnie z dwch podunych ran na jej rkach.
- Czego ty waciwie chcesz? - zapytaam, odwracajc si gwatownie. Wszystko ci powiedziaam, a to, czego nie zdyam, sam zobaczye.
Dopiero wtedy dostrzegam, w co jest ubrany. Mia na sobie eleganckie,
wyprasowane czarne spodnie, nieskazitelnie czyst bia koszul i czerwony

krawat, ktry zwisa mu z szyi w ten sam sposb, w jaki krew skapywaa z
brody Lizzie.
- Po prostu przez chwil ci tu potrzymam - powiedzia - a potem
moemy i.
- Niby gdzie? - Mj wzrok pad na pk za jego gow, pen
metalowych yek i misek.
- Gdzie tylko bdziesz chciaa - odpar. - Czy nie to obieca ci ten twj
Niebieski?
Prbowaam zachowa spokj, ale sposb, w jaki wycedzi sowo
Niebieski, rozogni tylko tlc si we mnie zo. Nie wiem, czy Lizzie
wyczua nag zmian w moim nastroju, ale Clancy z pewnoci j zauway.
Umiecha si tym swoim idealnym Grayowskim umiechem - tym samym,
ktry widziaam na kadej cianie w Thurmond.
Dobrze, niech myli, e jestem bezbronna. Niech myli, e nic mu nie
grozi. Ani si obejrzy, a bdzie lea na ziemi, nie pamitajc nawet, jak si
nazywa.
- Masz jak lepsz ofert? - zapytaam.
- A co, jeli mam?
- Jako trudno mi w to uwierzy - odparam i zbliyam si do niego,
prbujc odwrci jego uwag - zwaszcza e mj los wcale ci nie obchodzi.
Gdybym to ja ci potrzebowaa, z pewnoci nie przybiegby mi z pomoc.
Moe si myl?
Wzruszy ramionami.
- Powiedzmy e przyszedbym ci z pomoc.
- Prosz, pu Lizzie - powiedziaam. Przeraao mnie jej zachowanie.
Bya jak dziecko. Co takiego byo w Pomaraczowych e zmieniali si w takie
monstra?
- Dlaczego? Jeli tu zostanie, niczego nie sprbujesz z obawy, e stanie jej
si krzywda. - Powiedzia to tak obojtnie, e byam' pewna, i artuje.
- Skd ta pewno? - Miaam nadziej, e mj gos brzmi pewniej, nimi
si wydawao. - Nie znam jej zbyt dobrze.
- Widziaem twoje wspomnienia. Psychiatrzy takich jak ty nazywaj
nadmiernie empatycznymi. Nie zrobisz nic, co mogoby oznacza zranienie
innych, a ju na pewno nie zrobisz tego celowo.
Powiedzia to tak pewnie, e na widok szoku, ktry odmalowa si na jego
twarzy, kiedy si na niego rzuciam, poczuam prawdziw satysfakcj. Chocia
ten jeden raz nie przewidzia mojej reakcji i nie zastosowa na mnie tych swoich
sztuczek. Jkn z blu, kiedy wbiam mu paznokcie w twarz.
Natychmiast poczuam rodzce si pomidzy nami silne poczenie.
Miaam wraenie, e po czci mia racj. Musiaam chcie uy swoich
umiejtnoci. Musiaam chcie przej nad nimi kontrol. A teraz naprawd
tego pragnam. Chciaam rozedrze jego mzg na strzpy.

Obrazy, ktre wyoniy si z ciemnych odmtw jego umysu, niczego mi


me przypominay. Zamiast jasnego wiata i wyranych konturw widziaam
wizje naszkicowane wodnistym wglem Rozmyte, mtne. Widziaam
znieksztacone twarze wyaniajce si z mroku. Jego umys zdrtwia. Miaam
wraenie, e mog uj go w donie i uformowa na nowo.
- Pu j - powiedziaam, zaciskajc donie na jego gardle. Podrzuciam
mu obraz, na ktrym odsya Lizzie, i ju po chwili mamrota:
- Lizzie, wyjd... std.
Rzucia si do drzwi, a ja poczuam dreszcz satysfakcji. Dra, mrugajc
oczami, ale ja nie puszczaam.
- A teraz - oznajmiam - pozwolisz nam odej.
Jednak kiedy tylko wypowiedziaam te sowa, poczuam, e trac nad nim
kontrol. Wzmocniam ucisk, wbijajc paznokcie w jego skr. Jeszcze nie
teraz, bagaam. Jeszcze chwil... Musz... musz...
Rwnie szybko, jak wlizgnam si do jego gowy, zostaam z niej
wyrzucona, oddzielona od niego bia kotar. Sprbowaam jeszcze raz, ale
Clancy chwyci mnie za nadgarstek i poczuam, jak moje ciao zastyga niczym
kamie.
- Uuu, sabiutko - powiedzia, pozwalajc, bym zesztywniaa runa na
ziemi, a nastpnie przeszed nade mn, eby obejrze odbicie podrapanego
policzka w byszczcej powierzchni garnka. - Nie udao ci si nawet podrapa
mnie do krwi.
Nie mogam poruszy ustami, eby mu odpyskowa.
- Dobrze, e moje lekcje na co si zday. - Umiechn si szyderczo,
przygadzajc zmierzwione wosy. Odwrci si w stron regaw, tak e nie
widziaam jego twarzy, jednak dostrzegam, e palcami kurczowo ciska
materia spodni. Nie udao mi si go zniszczy, ale przynajmniej wytrciam go
z rwnowagi. - Podoba mi si to, e moi uczniowie przykadaj si do pracy, ale
nie myl sobie, e po kilku tygodniach praktyki masz szanse z kim, kto wiczy
to latami.
Skupiam si na tym, by uwolni si z katatonicznego stanu, w jaki mnie
wprawi. Zaczam od stp, wyobraajc sobie, e poruszam palcami. I... nic.
Moe i potrafiam wymazywa ludziom wspomnienia, ale on potrafi
zamienia ich w kamie.
Pierwszy krzyk rozleg si zaledwie chwil po tym, jak usyszaam ryk
silnikw. Nagy wiatr wygi drzewa za oknem. Ich gazie natarczywie drapay
o cian budynku, jak gdyby chciay przycign nasz uwag. Zauwayam, e
wysoki dwik syren zaskoczy Clancyego, jednak chopak szybko si
opanowa, a na jego twarzy pojawi si entuzjazm - i to wanie najbardziej mnie
przerazio.
- A wic to ju - powiedzia, strzepujc py z marynarki. - W kocu
przybyli.

Nie mogam zamkn powiek. Czuam, jak suche powietrze pali mnie w
oczy, a po chwili miaam wraenie, e powietrze take ponie. Przez otwarte
okna wpad do rodka zapach dymu, a za nim dwik karabinw, krzyki i
odgosy walki. Wyobraaam sobie, e si poruszam: wstaj i rzucam si do
drzwi, a nastpnie doczam do pozostaych, tam gdzie jest bezpiecznie, ale
udao mi si tylko mrugn. By to ju jednak jaki postp.
- Nie martw si - rzuci Clancy, kiedy usiad obok mnie. Jedn stop
zacz wystukiwa rytm na stoku. - Nie pozwol, eby cokolwiek ci si stao.
W uszach syszaam szum wasnej krwi. Miaam wraenie, e wrzaski,
ktre docieraj z zewntrz, nie pochodz od ludzi - przypominay raczej te
wydawane przez obdzierane ze skry zwierzta. Byy w nich bl, przeraenie i
rozpacz. Metaliczny dwik przedzierajcy si przez ciany z kad chwil
stawa si coraz goniejszy.
Krlikom potrzeba godnoci, a przede wszystkim zgody na swj los.
Podoga zadraa od tupotu stp biegncych korytarzem. Nie wiedziaam,
ilu jest napastnikw. Poruszali si rytmicznie. Drzwi magazynu rozwary si i
do rodka wdary si dym i ar.
Nigdy wczeniej nie czuam takiej wdzicznoci jak wtedy, gdy moim
oczom ukazali si przedstawiciele SSP. Podekscytowanie ustpio miejsca
niezrozumieniu, a nastpnie niepohamowanej wciekoci. Najwyraniej Clancy
nie spodziewa si ujrze w progu onierzy.
Nie musia ich nawet dotyka.
- Zamknijcie si - sykn i machn na nich rk. - Wynocha! Powiedzcie
przeoonemu, e nikogo tu nie ma.
Stojcy z przodu mczyzna, ktrego ciao ukryte byo pod grubymi
warstwami materiau i uzbrojenia, przycisn obleczon w rkawiczk do do
ukrytego w uchu urzdzenia i bezbarwnym gosem powiedzia:
- Czysto.
Nastpnie gestem rki nakaza swoim towarzyszom odwrt. Kiedy
wybiegli z pomieszczenia, uwiadomiam sobie, e to oni byli rdem dymu.
To oni podoyli ogie.
- Cholera! Niech to jasna cholera! - Clancy potrzsa gow. Z caej siy
uderzy pici w najblisz pk, a huk strzelaniny zaguszy odgos ciosu. Gdzie moi Czerwoni? Dlaczego nie przysa ich?
Przycisn obola do do ust i zacz j ssa, przechadzajc si wzdu
pomieszczenia. Jego oddech by pytki i urywany, jak gdyby odzwierciedla to,
co dzieje si w jego gowie.
Jego Czerwoni. Naleeli do niego - powiedzia to tak, e nie miaam ju
adnych wtpliwoci, co ma na myli. Projekt Jamboree - program wymylony
przez jego ojca.
Nie, nie przez jego ojca.
W kocu udao mi si poczy rne fragmenty tej ukadanki. Kiedy po
raz pierwszy opowiada mi o tym programie, nie znaam go zbyt dobrze i nie

wiedziaam, do czego jest zdolny - nie potrafiam jeszcze poczy wskazwek,


ktre mimowolnie mi podrzuci.
Na wiecie naprawd nie byo nikogo, kto byby odporny na jego sztuczki
- uleg im nawet prezydent Gray.
Clancy zacz przechadza si tam i z powrotem jak tygrys uwiziony w
klatce. Na dwik karabinw jego plecy si napiy. Po chwili przystan i
spoglda na spowijajcy okna dym.
- Kto ci o tym donis, ty draniu? - sykn cicho. Chyba nie zdawa sobie
sprawy z tego, e mwi na gos. - Ktry z was wyrwa si spod mojego wpywu
i wszystkiego si domyli? Byem taki uwany. Tak cholernie uwany...
Odwrci si na picie i znw ruszy w moj stron. Zrozumiaam prawd.
Ten sam czowiek, z ktrego poranionej rki ciekaa teraz krew, nakoni
swojego ojca, jego doradcw i innych do stworzenia Projektu Jamboree.
Przecie sam mwi, e zanim jego ojciec si zorientowa, i jest manipulowany,
Clancy zadba o to, by program przebiega gadko i by dzieciaki byy dobrze
traktowane?
Mg przecie zrobi o wiele wicej. Skoro kontrolowa wszystkich w
East River, czy nie mg take sprawowa kontroli nad ma armi
Czerwonych?
Clancy musia si zorientowa, e wszystko pojam, bo parskn
szyderczym miechem.
- Czasem zapominam, e on nie jest gupi. Nawet po tym, jak w kocu si
domyli, e nim manipuluj, nie wpad na to, e Projekt Jamboree by moim
pomysem. Zadbaem o to jeszcze przed ucieczk, a co wicej, od czasu do
czasu opuszczaem East River, eby sprawdzi, czy wci pozostaj pod moim
wpywem. Zaplanowaem wyciek informacji na temat pooenia East River tak,
by zbiego si to w czasie z zakoczeniem programu szkoleniowego.
Wsun zacinit pi we wosy a kiedy znw przemwi, zaama mu
si gos.
- Dorastajc, stawiaem go na piedestale, jednak kiedy zobaczyem, do
czego jest zdolny... i co moe zrobi wasnemu synowi... - Przerwa. - Kto to
zrobi? Kto mu o tym donis? Kto musia! W przeciwnym wypadku dlaczego
wysaby SSP? Powinienem wanie sta na czele moich Czerwonych!
Powinnimy wanie rusza na Nowy Jork, eby go obali...
Clancy nagle si pochyli, zapa mnie za przd koszuli i dwign z
podogi. Potrzsn mn tak mocno, e prawie odgryzam sobie jzyk, ale nie
odezwa si ani sowem. Dochodzce z zewntrz odgosy strzaw i krzykw nie
poruszyy ani jego kamiennej twarzy, ani myli. Do rodka wdar si dym, ktry
wijc si po ziemi, pochania wszystko, co napotka na swojej drodze. Nagle
Clancy puci moj koszul i przycign mnie do siebie w czuym ucisku. Jego
palce zaploty si na mojej szyi i byam pewna, e ogarnity szaem syn
prezydenta albo mnie pocauje, albo zabije.

Usyszaam kolejne kroki, lejsze ni poprzednio, ale rwnie pospieszne.


Clancy podnis wzrok, marszczc czoo z rozdranieniem.
Nie widziaam, jak to si stao, ale Clancy wbi si plecami w rega z tak
wielk si, e jego gowa z trzaskiem uderzya w cian. Strci pki z
makaronem i mk, po czym sam wyldowa na brudnej pododze.
Zobaczyam nad sob Pulpeta. Jego okulary byy porysowane i
powyginane, a na twarzy i koszuli mia plamy sadzy, ale chyba nie by ranny.
- Ruby! Ruby, syszysz mnie? Musimy ucieka. - Dlaczego jego gos
brzmia tak spokojnie? Wok nis si huk strzelaniny, odgosy niekoczcej
si serii wystrzaw i eksplozji. - Moesz si rusza?
Nadal byam tak zesztywniaa, e udao mi si jedynie pokrci gow.
Pulpet zacisn zby i chwyci mnie pod pachy, upewniajc si, e mu si
nie wylizgn.
- Trzymaj si, zaraz nas std wydostan. Kiedy poczujesz, e moesz si
rusza, pom mi.
Poza bezpiecznym budynkiem biura nie byo ju schronienia przed
haasem. Serce zaczo mi wali w piersi.
W powietrzu wisiay grube warstwy gazu zawicego i dymu. Ogie by
wszdzie - wi si po ziemi, wpeza na drzewa i opada na dachy chat. Miaam
wraenie, e moja twarz i klatka piersiowa take si od niego zajy. Niesiony
wiatrem ar znalaz si tak blisko nas, e Pulpet musia ugasi iskr na moich
dinsach, tak bym nie stana w pomieniach. Stkn, a ja pojam, jak wiele
wysiku wkada w to, eby mnie podtrzyma. Chciaam powiedzie, eby mnie
zostawi, zabra listy z kurtki Liama i ucieka.
Liam. Gdzie jest Liam?
Przez unoszce si w powietrzu drobinki popiou dostrzegam kontury
czarnych mundurw, prowadzcych dzieci ciek biegnc od strony
budynkw. Zobaczyam, jak wycigaj jedn dziewczynk z chaty, tak e upada
w boto, a nastpnie zostaje podniesiona za wosy. Dwch chopcw z druyny
patrolowej wycelowao z broni w Czerwonych, a ci wysadzili ich w powietrze.
- STJ!
Zabrako mi tchu, kiedy Pulpet opuci mnie na ziemi, a nastpnie rzuci
onierzem o drzewo. Gdy znw mnie chwyci, poruszalimy si szybciej.
Gdy zaczlimy si stacza w d zbocza, Pulpet jkn z zaskoczenia. Po
drodze natrafialimy na rozarzone fragmenty poszycia. Uderzyam rk o
drzewo. Byam tak olepiona dymem, e nie widziaam, dokd si kierujemy.
Zatrzymaam si u podna, ldujc twarz w bocie. Wracao mi czucie
w rkach i nogach, ktre zaczy lekko dre.
Poczuam donie na kurtce. Krztuszc si, Pulpet przewrci mnie na
plecy.
Umrzemy. Umrzemy. Umrzemy.
Krlikom potrzeba godnoci, a przede wszystkim zgody na swj los...

Zanurzyam si w lodowatej wodzie. Szok wstrzsn caym moim


ciaem, wybudzajc moje koczyny z odrtwienia. Szamotaam si i machaam
rkami, eby wydosta si na powierzchni. Kiedy w kocu, krztuszc si i
wdychajc skaone powietrze, wynurzyam si z ciemnej toni, moim oczom
ukazao si zabarwione na pomaraczowo niebo.
Pulpet znw mnie znalaz. Jedn rk trzyma si drewnianego pala, a
drug wycign w moj stron. Pomost, pomylaam. Nasz pomost. Poruszaam
nogami, prbujc podpyn w jego stron. Pulpet wcign mnie pod sklepienie
ze starych desek. Latajce nad naszymi gowami helikoptery wzburzyy wod
jeziora, ktra pokrya si dzikimi falami i wzorami. Ledwo udao mi si
utrzyma gow ponad powierzchni przybierajcej lodowatej wody, jednak
byam na tyle przytomna, e widziaam wiato latarek przelizgujcych si po
tafli jeziora.
Jedn rk obejmowaam Pulpeta za ramiona, a drug chwyciam si
liskiego od wodorostw pala podtrzymujcego pomost. On zrobi to samo i
poczeka, a nad nami ucichn odgosy wojskowych butw i strzay, a nastpnie
wyszepta:
- O Boe!
Przycignam go do siebie i przytuliam si do niego tak mocno, jak
tylko pozwalay mi na to moje osabione minie. Nie odwaylimy si
rozmawia, ale czuam, jak potrzsa gow. Wiedzia, co prbowaam
powiedzie, a ja wiedziaam, o co chce zapyta, jednak adne z nas nie potrafio
znale sw, ktre moglibymy wykrztusi z siebie pord dymu i
oguszajcych wrzaskw.

29
Moje nogi byy prawie zamarznite, kiedy w kocu odwaylimy si
poruszy. Odkd soce pierwszymi promieniami zaczo ogrzewa niebo,
wok panowaa cisza. Najpierw znikny helikoptery, a po jakim czasie odgos
karabinw. My wymienialimy tylko zdawione oddechy i szeptem zadawalimy
sobie zalknione pytania o to, co si stao z pozostaymi i z Liamem?
- Nie wiem - odpar. - Rozdzielilimy si. Moe by gdziekolwiek.
Chciaam, ebymy wyszli z wody ju dwie godziny temu, jednak wci
dochodziy nas odgosy walcych si drzew i trzaski przypominajce nam o
straszliwej poodze.
Moje minie byy tak zesztywniae, e wydostanie si na pomost zajo
mi trzy razy duej ni w normalnych okolicznociach. Pulpet opad na deski tu
obok mnie, dygoczc przy kadym zimniejszym podmuchu wiatru, ktry
wdziera si pod nasze mokre ubrania. Z trudem wczogalimy si z powrotem
na ciek i trzymalimy si blisko ziemi, dopki nie mielimy zupenej
pewnoci, e wok nie ma nikogo.
Wikszo chat zupenie znikna z powierzchni ziemi, zamieniajc si w
kupki zwglonego drewna i kamieni. Kilka z nich wci stao - byy puste i
wypalone lub pozbawione dachw. Drobinki popiou unosiy si wok nas jak
patki niegu, osiadajc w naszych wosach i przyklejajc si do mokrych ubra.
- Powinnimy i do biura - powiedziaam. - Wej do rodka.
Zgromadzimy zapasy, a potem moemy zacz szuka Liama.
Pulpet zwolni kroku i po raz pierwszy dostrzegam jego zaczerwienione
oczy.
- Ruby...
- Nie mw tego - ostrzegam go szorstko. Nie zamierzaam przyjmowa
tego do wiadomoci. - Nie mw.
Nie chciaam myle o Liamie. Ani o Zu czy pozostaych dzieciakach,
ktre opuciy obozowisko. Czuam, e musimy si spieszy. Gdybym si teraz
zatrzymaa, nie wiem, czy znalazabym w sobie do siy, eby znw si ruszy.
Pomieszczenia we frontowej czci budynku byy puste. Zabrano stamtd
puda i skrzynie. Zmusiam Pulpeta, eby szed za mn, kiedy wlizgiwaam si
do magazynu, ale on take by opustoszay.
- Moe go zapali - zasugerowa Pulpet, pocierajc gow. Skrzywiam
si.
- Czy my kiedykolwiek mielimy a tyle szczcia?
Weszlimy na gr. W sypialni panowa idealny porzdek. Jeszcze zanim
opuci obozowisko, Clancy pocieli ko i pochowa papiery oraz puda.
Wygldao te na to, e odkurzy. Odsunam bia zason przedzielajc
pomieszczenie, podczas gdy Pulpet majstrowa co przy telewizorze, raz po raz
przyciskajc wcznik.

- Odcili prd - rzuci. - Co mi mwi, e wody te nie ma. Opadam na


krzeso Clancyego i oparam twarz o jego ciemne drewno. Pulpet prbowa
cign ze mnie mokr kurtk Liama, ale mu na to nie pozwoliam.
- Dzikuj, e po mnie przyszede - powiedziaam, zamykajc oczy.
- Ty guptasie - odpar Pulpet z czuoci i poklepa mnie po plecach. Zawsze pakujesz si w jakie tarapaty.
Kiedy si nie poruszyam, poczuam, jak jego do nieruchomieje na
moim ramieniu.
- Ruby?
- Dlaczego on to zrobi? - zapytaam. Wszystko w tym pokoju
przypominao mi o Clancym, poczwszy od unoszcego si w powietrzu zapachu
a po sposb, w jaki uoy ksiki na regale wedug kolorw. - Tak po prostu
rzuci ich na poarcie
Pulpet kucn przy mnie, a w kolanach chrupno mu jak
siedemdziesiciolatkowi. Cay czas trzyma do na moim ramieniu, ale przez
dusz chwil nie wiedzia, co powiedzie
- Nie chciabym wdawa si w analiz jego piekielnego umysu - zacz
ostronie - ale wydaje mi si, e wadza sprawiaa mu przyjemno. Podobao
mu si to, e to on sprawuje kontrol Moliwo manipulowania ludmi dawaa
mu si, poniewa doskonale zdaje sobie spraw z tego, e poza obozem jest
rwnie saby jak my wszyscy. Jest wielu takich ludzi. Najmroczniejsze umysy
skrywaj si za fasad najzwyklejszych twarzy. Odgrywa rol dobrego
przywdcy, ale wcale nie przypomina Lee ani. Jacka Nie pomaga tym
dzieciom, wierzc, e kade z nich zasuguje by czu si pewnie i by mc si
broni. Clancy myla tylko o sobie. Nigdy me osoniby kogo wasn piersi
i... nie odda za niego ycia.
Wyprostowaam si.
- Mylaam, e Jacka zastrzelono, kiedy ucieka. Pulpet potrzsn gow.
- Zastrzelono go, kiedy mnie broni, poniewa... - Wzi gboki oddech. Poniewa myla, e sam nie potrafi? si obroni. Nie zdawa sobie sprawy z
tego, ile si od niego nauczyem
- Przepraszam. - Czuam pieczenie pod powiekami. - Za wszystko.
- Ja te - odpar po chwili i nawet nie musiaam na niego patrze. On
take paka.
Laptop schowany by w grnej szufladzie biurka. Na jego klapie
przyklejona bya jaskrawota karteczka.
Ruby,
kamaem. Przybiegbym.
C.G.
- Pulpet! - przywoaam go do siebie. Komputer wczy si, wydajc
przedziwnie sodki dwik przypominajcy dzwoneczki.

- Po prostu go tu zostawi? - zapyta Pulpet, bbnic palcami w biurko. Czy karta bezprzewodowa nadal jest w rodku?
Owszem, bya, ale Clancy usun z komputera wszystkie dane. Porodku
ekranu zostaa jedynie ikonka internetu.
- Co oznacza ta pitnastka na zegarze w rogu ekranu? - zapyta Pulpet,
siadajc na krzele. Nachyliam si i spojrzaam na ekran. Bateria. Zostao nam
tylko pitnacie minut.
- A to dupek - wycedziam ze zoci. Pulpet potrzsn gow.
- Lepsze to ni nic. Pki mamy poczenie z internetem, trzeba sprawdzi,
jak si std wydosta. Moemy nawet poszuka nowego adresu ojca Jacka.
- I wysa wiadomo do twoich rodzicw - powiedziaam, czujc, jak na
myl o tym ogarnia mnie rado.
- Nie trzeba, wolabym raczej wykorzysta te... czternacie minut, eby
znale tat Jacka - odpar. - Moe nawet uda nam si do niego zadzwoni, jeli
ten komputer ma wbudowany mikrofon.
Nie chcia nawet sprbowa zadzwoni do swoich rodzicw.
- Mwi powanie - zaczam. - Wysanie tej wiadomoci zajmie tylko
kilka chwil. Pamitasz j?
- Jako tako, ale to wystarczy.
Apatycznie kryam po pokoju, suchajc, jak bbni w klawiatur
komputera. Wdychaam zatch wo pokoju. Przystanam przy ku
Clancyego. Czuam w stosunku do niego taki gniew, e zapomniaam nawet o
strachu.
Okno pokryte byo sadz i gono zaskrzypiao, kiedy sprbowaam je
otworzy, ale byo warto. Do rodka wtargn powiew swieego powietrza.
Pochyliam si do przodu i oparam donie o parapet. Przede mn rozpociera
si widok na obozowisko a raczej na kupki popiou i spalonej ziemi, jednak bez
trudu przywoywaam w pamici obraz ustawionych wok paleniska dzieci
czekajcych na swoj porcj kolacji. Kiedy zamknam oczy, syszaam miech i
odgosy radia, a w powietrzu wyczuwaam pikantny smak chili i zapach dymu.
Zobaczyam te Liama, ktry pogrony by z kim w cichej rozmowie. Pomie
przydawa jego wosom zotego blasku.
Kiedy otworzyam oczy, nadal go widziaam. I nie bya to ju jedynie
moja wyobrania.
Wybiegam z pokoju, nie zwaajc na protesty Pulpeta. Zbiegam po
schodach i potknam si, prbujc pokona zbyt wiele stopni naraz. Ruszyam
korytarzem i wypadam przez drzwi, ktre ledwo trzymay si w futrynie.
Sta na drodze, odwrcony plecami do chat. Prbowa przedosta si
przez labirynt powalonych drzew i budynkw. Na jego poranionej twarzy
maloway si rozpacz i strach. Kutykajc, niezdarnie pokonywa przeszkody.
- Lee! - Jego imi dosownie wyrwao mi si z ust. Opuci zwglony
kawaek drewna i z trudem przestpi ponad zwalonym pniem, szamocc si
wrd lici i gazi. Dostrzeg mnie. Na jego twarzy malowao si

niedowierzanie. - O Boe! - Zarzuciam mu rce na szyj i prawie nas


przewrciam.
- Dzikuj - szepta - dzikuj, dzikuj...
Caowa mnie po twarzy, ocierajc z niej zy oraz sadz i cay czas
powtarzajc moje imi.
Nie tylko Liamowi udao si uciec, ale tylko on wrci do obozowiska.
Kiedy siedlimy w biurze Clancyego i posilalimy si tym, co
znalelimy w magazynie, opowiedzia nam, co wydarzyo si tej nocy. Pulpet
co jaki czas sprawdza, czy nie ma wiadomoci od rodzicw, i upewnia si, e
znaleziony przez niego adres ojca Jacka jest prawidowy.
Wszystko zdarzyo si tak nagle, e wikszo dzieciakw ze stray nie
zdya dobiec z lasu do chat, eby odwrci jeszcze losy walki. Ci, ktrzy
skoczyli swoj wart, przyszli do naszej chaty i zmusili Liama - Waciwie to
mnie wynieli, powiedzia Liam gorzko - eby uciek na jeden z ukrytych
szlakw, przygotowany wanie na tak okoliczno. Biegli a do rana, nie
zatrzymujc si, dopki nie dotarli do szosy, z ktrej zabrali nas kilka tygodni
wczeniej.
- Byo nas najwyej dwadziecioro - powiedzia, ciskajc mnie za rk. Wszyscy w kiepskim stanie. Liv i Mike znaleli dziaajcy samochd i wsadzili
do niego tych najciej rannych, eby pojecha do szpitala, ale...
- A co z reszt? - zapytaam.
- Rozdzielili si. - Liam potar oko i skrzywi si z blu. Skra w tym
miejscu nadal bya obolaa, a opuchlizna niemal czarna.
- Dlaczego ty nie ucieke? - chcia wiedzie Pulpet. - Co z tob? Przecie
tu wci mogo by SSP!
Liam parskn.
- Mylisz, e si tym przejmowaem, wiedzc, e istnieje cie szansy, i
wasza dwjka wci tu jest?
Nie mielimy czasu do stracenia. Znalimy SSP i wiedzielimy, e
onierze prawdopodobnie wrc, aby upewni si, e nikt nie ocala. Chopcy
natychmiast ruszyli do magazynu, prbujc ustali, ile jedzenia bdziemy w
stanie ze sob wzi. Prbowaam si na co przyda, ale czuam, e moj
uwag przyciga gwnie biurko Clancyego.
W kocu poddaam si i zostawiam ich na dole, pozwalajc, by dalej
kcili si o konserwy. Weszam po schodach, obszukujc kurtk Liama, aby
upewni si, e wilgotne listy Jacka i Pulpeta wci tam s.
Bateria laptopa miaa wystarczy jeszcze tylko na dwie minuty. Ikonka
mrugaa, ostrzegajc, e energia si koczy. Ekran przygas i znikno
podwietlenie klawiatury. Pisaam tak szybko, jak tylko umiaam, szukajc w
internecie Ruby Ann Daly z Virginia Beach.
adnych rezultatw.

Wpisaam tylko jej imi i nazwisko. Pojawi si zaledwie jeden adres z


Salem. Nie mieszkaam tam ju od niemal dziesiciu lat, ale poznaam adres
domu moich rodzicw.
Minuta pitnacie sekund. Znalazam stron internetow, o ktrej
wspomina Pulpet, a z ktrej mona byo dzwoni, i wpisaam numer telefonu.
Kady sygna kosztowa mnie dwie sekundy.
Nie chciaam nawet nic mwi - marzyam tylko o tym, eby j usysze.
Nie mogam ju do niej jecha. Miaam teraz waniejsze sprawy na gowie.
Potrzebowaam jednak pewnoci, e wci tam jest - e istnieje chocia jedna
osoba, ktra wci mnie pamita.
Kliknicie. Serce podskoczyo mi do garda. Palcami kurczowo cisnam
blat biurka.
Gos mojej mamy.
Dzie dobry, dodzwonie si do Jacoba, Susan i Ruby Daly...
Nie wiem, dlaczego zaczam paka. Moe ze zmczenia. Moe po
prostu byam ju wyczerpana tymi wszystkimi trudnociami. Cieszyam si, e
mieszkali teraz we trjk. e rodzice naprawili nasz rodzin i podstawili jedn
Ruby za drug. W cigu tych kilku ostatnich dni uwiadomiam sobie, jak wane
jest to, by dba o swoich bliskich i trzyma si razem. A oni si sob
opiekowali. To dobrze. Dobrze.
Na chwil zamknam jednak oczy i udawaam, e to ja byam t Ruby,
ktra wci mieszkaa przy Millwood Drive.

30
Kilka godzin pniej, kiedy nasza trjka znw ruszya w drog, w kocu
moglimy opowiedzie Liamowi o tym, co przydarzyo si nam poprzedniej
nocy.
- Dziki Bogu, e Pulpet ci znalaz - powiedzia Liam, potrzsajc
gow. - Lepiej ni ktokolwiek z nas wiedziaa, do czego on jest zdolny, a i tak
posza.
- Naprawd mylaam, e uda mi si nim zawadn - wyznaam,
opierajc czoo o chodn szyb. - Idiotka ze mnie.
- To prawda - zgodzi si Pulpet. - Ale jeste nasz idiotk, wic
nastpnym razem bd nieco ostroniej sza.
- Popieram - rzuci Liam, splatajc swoje palce z moimi na podokietniku.
Kilka kilometrw na zachd od East River znalelimy porzucony
samochd i wybralimy go tylko dlatego, e wci mia wier baku paliwa. W
niczym nie przypomina Betty. Dugie nogi Pulpeta wbijay si w ty mojego
fotela, a w rodku unosi si przetrawiony zapach chiszczyzny. Tak czy siak,
auto byo na chodzie. Po pewnym czasie mielimy si do niego przyzwyczai.
- Kolejna - powiedzia Pulpet, stukajc w szyb.
Otworzyam oczy i odwrciam gow, eby rzuci okiem na biay sup,
na ktrym ustawione byo biae pudo z wystajc antenk. Kamery. Byy
wszdzie.
- Moe powinnimy zjecha z autostrady - zasugerowa Liam.
- Nie! - odpar Pulpet. - Odkd wjechalimy na szedziesitk czwrk,
widzielimy tylko dwa samochody a jeeli znw z niej zjedziemy, dotarcie do
Annandale zajmie nam dwa razy wicej czasu. I tak bd szuka Betty a nie
tego samochodu.
Liam i ja wymienilimy spojrzenia.
- Moesz powtrzy, co napisaa twoja mama?
- Napisaa, ebymy zarezerwowali stolik w restauracji mojej cioci i
poczekali na nich w kuchni - powiedzia Pulpet. - Zrobiem to jeszcze z East
River, wic powinnimy si z nimi spotka dzi wieczorem. Moja ciocia pewnie
nas jeszcze nakarmi.
- W takim razie najpierw odstawimy ciebie - zaproponowa Liam.
- Nie - odpar Pulpet. - Najpierw chc dostarczy list Jacka.
- Pulpet...
- Bez gadania - odgryz si. - Wiele Jackowi zawdziczam. Musz to
zrobi.
Ojciec Jacka mieszka w motelu Days Inn, z dala od potnych domw
Annandale. Liam twierdzi, e motel zosta zapewne przeksztacony w budynek
mieszkalny dla robotnikw odbudowujcych Waszyngton, ale jego teoria
potwierdzia si dopiero, kiedy na parkingu obok naszego samochodu zatrzyma

si stary, rozklekotany autobus i wysypao si z niego kilkunastu pokrytych


pyem mczyzn, ciskajcych w rkach jaskrawe kamizelki i kaski budowlane.
- Pokj sto trzy - powiedzia Liam, nachylajc si nad kierownic.
Zmruy zdrowe oko. - To ten facet w czerwonej koszuli. Tak, to on. Jack by do
niego bardzo podobny.
Mczyzna by niski i barczysty, mia szeroki nos i siwiejce wsy.
Pulpet nachyli si i wycign mi z rki pognieciony list.
- A ty dokd? - powiedzia Liam, wciskajc blokad drzwi. - Nie
sprawdzilimy nawet, czy nikt nas nie obserwuje.
- Jestemy tu niemal od godziny. Widzisz tu kogokolwiek? Wszystkie
samochody na parkingu s puste. Przyczailimy si, tak jak chciae, i udao si.
- Wycign rk i odblokowa swoje drzwi. Liam wpatrywa si w niego przez
chwil, po czym si podda.
- No dobrze. Tylko uwaaj na siebie, OK?
Patrzylimy, jak rozgldajc si na boki, Pulpet przebiega przez parking.
Upewniwszy si, e rzeczywicie nikt nie obserwuje pokoju sto trzy, rzuci nam
przez rami spojrzenie pod tytuem: a nie mwiem?.
- Mdrala - skomentowa Liam. Pogaskaam go po ramieniu.
- Dobrze wiesz, e bdziesz za nim tskni.
- Zabawne, prawda? - zamia si. - Co ja poczn bez Pulpeta. .. Kto
bdzie mnie straszy tym, czym grozi nieprawidowe otworzenie konserwy?
Liam poczeka, a Pulpet unis do i zapuka do drzwi, a nastpnie
odpi pas i nachyli si, eby mnie pocaowa.
- A to za co? - zapytaam ze miechem.
- eby odwrci twoje myli - odpar. - Kiedy odstawimy go do domu,
bdziemy musieli si zastanowi, jak znale Zu i pozostaych, zanim zrobi to
SSP.
- A co jeli...?
Drzwi do pokoju sto trzy si uchyliy i wyonia si z nich zmczona i
nieufna twarz pana Fieldsa. Pulpet wycign pognieciony list. Niestety sta do
nas tyem, wic nie widziaam, co mwi. Twarz mczyzny spurpurowiaa, tak
e jej odcie zla si niemal z odcieniem jego koszuli. Krzykn co na tyle
gono, e jego ssiedzi rozsunli zasony, eby zobaczy, co si dzieje.
- Niedobrze - powiedzia Liam, uchylajc drzwi. - Powinienem by to z
nim przewiczy.
Mczyzna zatrzasn Pulpetowi drzwi przed nosem, a po chwili znw je
otworzy - tym razem na ocie. W jego doniach bysno co metalowego.
Pulpet unis rce i cofn si o krok.
Strza przeszy powietrze. Zanim zdyam krzykn, Pulpet ju lea na
ziemi.

Krzyknlimy i ruszylimy w ich stron. Wszyscy mieszkacy motelu gwnie mczyni i kilka kobiet - wyszli ze swoich pokoi. Ich twarze zlay si
w jedn potworn smug.
Ojciec Jacka wycelowa w nas drc luf pistoletu, jednak Liam jednym
ruchem rki wepchn go z powrotem do pokoju i zatrzasn za nim drzwi.
Upadam na kolana tu przy Pulpecie, czujc, jak wir wbija mi si w skr.
Mia otwarte oczy. Wpatrywa si we mnie, mrugajc. y.
Prbowa co powiedzie, ale jego sowa giny wrd wrzaskw
dobywajcych si zza drzwi pokoju numer sto trzy.
- Pieprzone wiry! Wynocie si std, popapracy!
Pienic si, spod prawego barku Pulpeta wypywaa jasno-czerwona krew,
ktr niewidzialne palce rozmazyway na jego koszuli. Na pocztku nie
wiedziaam, co robi. To wszystko wydawao mi si tak nierzeczywiste. Liam
podnis rewolwer ojca Jacka i wycelowa go w mieszkacw ssiednich pokoi.
To nie mogo si dzia naprawd.
- Spokojnie - odezwa si kto za naszymi plecami. Liam odwrci si
gwatownie, trzymajc palec na spucie. Jego twarz staa. Mczyzna unis
rce. W jednej z nich trzyma telefon. - Dzwoni tylko na pogotowie. Spokojnie.
Sprowadzimy pomoc.
- Nie pozwl mu na to - powiedzia Pulpet, z trudem apic powietrze. Nie pozwl, eby mnie zabrali. - Sowa wizy mu w krtani. - Zawiecie mnie
do domu.
Liam obejrza si przez rami.
- Ruby, zap go za nogi.
- Nie ruszajcie go - rzuci mczyzna z pokoju sto cztery. - Nie mona go
rusza!
Zza naszych plecw znw wyoni si ojciec Jacka, ale mczyzna z
telefonem wepchn go z powrotem do pokoju i zatrzasn za nim drzwi.
- Zap go - rozkaza Liam, wtykajc bro za pasek dinsw.
Chwyciam Pulpeta pod ramiona i niosam go w ten sam sposb, w jaki
on kilka godzin temu nis mnie. Jeden ze stojcych wok mczyzn zrobi
krok w nasz stron - nie wiadomo, czy chcia nas powstrzyma, czy nam
pomc.
- Niech pan go nie dotyka! - wrzasnam. Odsunli si, ale nieznacznie.
Pulpet przycisn rk do rany. Mia szeroko rozwarte oczy. Liam chwyci
go za nogi i razem go nielimy. Mczyni woali, e lada moment przyjedzie
karetka. Karetka oraz SSP. onierze na pewno by go nie uratowali. Z
przyjemnoci patrzyliby na mier kolejnego odmieca.
- Nie pozwlcie, eby mnie zabrali - wydusi Pulpet. - Lee, upewnij si, e
moje nogi znajduj si niej od klatki piersiowej. Nie podno ich tak wysoko...
Przy ranach klatki piersiowej utrudnia to oddychanie...
To nie jego paplanina sprawia, e ogarn mnie strach, ale niekoczcy
si strumie krwi, wydostajcy si spod jego rk. Pulpet dra, ale nie paka.

- Nie pozwlcie, eby mnie zabrali...


Wcisnam si na tylne siedzenie i wcignam Pulpeta do rodka. Jego
krew przesika przez moj koszul i pieka mnie w skr.
- Przyciskaj mocniej... - przykaza mi Pulpet. - Ruby, mocniej ... Mocniej.
Ja sprbuj przytrzyma j za pomoc...
Chyba mia na myli swoje umiejtnoci. Gdy tylko znw przykry ran
rk, miaam wraenie, e upyw krwi rzeczywicie zmala. Jednak jak dugo
mg tak wytrzyma? Pooyam do na jego doni. Dygotaam tak, e pewnie
tylko bardziej mu zaszkodziam.
- Dobrze - powtarzaam. - O Boe, nie zamykaj oczu... Mw do mnie.
Powiedz, co mam robi!
Z piskiem opon wyjechalimy z parkingu. Liam z caej siy wcisn peda
gazu, bijc domi w kierownic.
- Cholera, cholera, cholera!
- Zabierz mnie do domu - baga Pulpet. - Ruby, niech on zabierze mnie
do domu.
- Wszystko bdzie dobrze - powiedziaam, nachylajc si nad nim tak, by
widzia moje oczy.
- Mj tata...
- Nie... Lee, do szpitala! - Podobnie jak Pulpet, ja take nie mwiam ju
penymi zdaniami. Chopiec wydawa takie dwiki, jakby krztusi si wasnym
jzykiem.
Przebyski jego wspomnie miay taki sam jasnoczerwony odcie, jak
jego krew. Mczyzna czytajcy w gbokim fotelu. Pikna kobieta pochylona
nad kuchennym stoem. cieg krzyykowy, znak wskazujcy drog na izb
przyj. Obraz powoli zacz nikn. Miaam wraenie, jakby kto wzi n i
wbi mi go w mzg.
- Alexandria jest p godziny std - krzykn Liam, odwracajc si przez
rami. - Nie zawioz ci tam!
- Szpital Fairfax - wycedzi Pulpet. - Mj tata... Niech wezw tat...
- Gdzie to jest? - chcia wiedzie Liam. Spojrza na mnie, ale ja te nie
wiedziaam. Uwiadomiam sobie, e jeli bdziemy zbyt dugo kry, Pulpet
umrze. Wykrwawi si na moich kolanach. Po tym wszystkim, przez co
przeszlimy.
Liam zawrci samochd tak gwatownie, e musiaam przytrzyma
Pulpeta i siebie. Zagryzam wargi, eby nie zacz krzycze.
- Mw do niego! - powiedzia Liam. - Pulpet... Charles! Nie wiem, w
ktrym momencie zgubi okulary. Wpatrywa si we mnie zaczerwienionymi
oczami. Prbowaam utrzyma jego spojrzenie, ale zobaczyam, e co mi
podaje. Pulpet unis rk, ktra spoczywaa na jego brzuchu.
List Jacka. Brzegi papieru pokryte byy mokr, lepk krwi, ale list by
otwarty, jakby czeka, by kto go przeczyta.

Zapisany by drobnym, wskim pismem, a kada z liter otoczona bya


blad obwdk po tym, jak papier przez dwie godziny moczy si z nami w
jeziorze. Cz liter zupenie znikna.
Drogi Tato,
kiedy tamtego poranka wysae mnie do szkoy, mylaem, e mnie
kochasz. Teraz jednak widz, kim jeste naprawd. Nazwae mnie potworem i
odmiecem. Ale to Ty mnie wychowae.
- Powiedz mu, eby przeczyta... - Pulpet obliza wargi. Na dworze szalaa
taka wichura, e musiaam si nachyli, by usysze jego gos. - Powiedz
Liamowi, eby przeczyta mj list. Napisaem go... dla niego.
- Charles - wyszeptaam.
- Obiecaj... - w gardle utkwio mi co, przez co nie mogam wydusi z
siebie ani sowa. Skinam gow. Krew zacza szybciej wypywa spod
naszych rk.
- Gdzie to jest?! - krzycza Liam. - Pulpet, gdzie jest ten szpital?!
Musisz... Musisz mi powiedzie, gdzie on jest!
Samochd zacz dygota, a potem jcze, przez co przypomina raczej
dzik besti ni maszyn. Liam wjecha w dziur w asfalcie. Maska pojazdu
otworzya si i wydostaa si spod niej chmura sinego dymu. Pokonalimy
jeszcze pi metrw, po czym auto nagle si zatrzymao.
Podniosam wzrok i spojrzaam w oczy Liama.
- Naprawi to - zapewni mnie amicym si gosem. - Naprawi, tylko...
Mw do niego, dobrze? Naprawi to. Uda mi si.
Poczekaam, a zatrzasn si za nim drzwi, i zamknam oczy. Pulpet
znieruchomia i zrobi si blady jak ciana. Potrzsaam nim i krzyczaam do
niego, ale to nic nie pomagao. Czuam, jak jego krew przecieka mi przez palce,
szkaratna pod zasnutym chmurami niebem, i przypomniao mi si to, co
powiedzia tej nocy, ktrej opucia nas Zu. To ju koniec. Wszystko skoczone.
Mia racj. Nagle spyn na mnie dziwny spokj. Przez cay czas
walczyam. Walczyam, kiedy opuciam Thurmond, prbujc wyswobodzi si
z ogranicze, ktre prbowano mi narzuci - szarpic si z tym, co
nieuniknione. Byam ju tym zmczona. Czuam si wycieczona. Nie mogam
ju duej wypiera tego, co w gbi duszy wiedziaam od czasu, kiedy SSP
zburzyo cay mj wiat. Tego, co w gbi duszy wiedziaam od zawsze.
Co takiego lata temu powiedziaa nam panna Finch? e po mierci si nie
wraca. e nie mona ju niczego naprawi. e kiedy kto odchodzi, znika na
zawsze. Uschnite kwiaty ju nie rosy i nie kwity. Martwy Pulpet nie bdzie
si ju umiecha, wygasza swoich mdroci, nie bdzie si nadyma ani mia.
Nie potrafiam sobie tego wyobrazi.
Signam do kieszeni kurtki Liama i wcisnam przycisk alarmowy.
Mino dwadziecia sekund, a kada z nich zdawaa mi si dusza ni

poprzednia. Kiedy guzik zawibrowa, potwierdzajc przyjcie zgoszenia,


puciam go.
Na zewntrz Liam uderza w co metalowego. Z kad chwil wydawa
si coraz bardziej bezradny i wcieky. Chciaam go do nas przywoa, tak by
usiad obok Pulpeta, poniewa byam pewna, e ta chwila ju nadesza. Byam
pewna, e nasz przyjaciel umrze w moich ramionach, nieca dob po tym, jak
mnie uratowa. A ja mogam go ju tylko tuli, nic wicej.
- Nie umieraj - wyszeptaam. - Nie moesz umrze. Musisz studiowa
matematyk, i na mecz futbolowy i na bal maturalny. Musisz zapisa si na
studia. Nie moesz umrze. Po prostu... nie moesz...
Odpynam mylami. Moje ciao wpado w znajome otpienie. Z
zewntrz dochodziy mnie niewyrane krzyki Liama. Zacisnam rce wok
piersi Pulpeta. Usyszaam odgos krokw na wirze. Wdychaam wo dymu i
krwi. Syszaam jedynie bicie wasnego serca.
Wtedy otworzyy si drzwi po przeciwnej stronie pojazdu i pojawia si w
nich twarz Cate.
I wwczas naprawd zaczam paka.
- Och, Ruby - powiedziaa zmartwionym gosem. - Ruby.
- Prosz, pom mu! - kaam. - Prosz!
Dwie pary rk wycigny mnie z samochodu. Moje donie wci
oplecione byy wok Pulpeta. Nie mogam nimi poruszy. Wok byo tyle
krwi! Kopaam i wyrywaam si temu, kto prbowa nas rozdzieli.
- Ruby, kochanie - powiedziaa Cate, ktra nagle pojawia si obok mnie.
- Ruby, musisz go puci.
Popeniam bd. To by bd. Nie powinnam bya ich wzywa. Powietrze
wypenio si okropnym wyciem i dopiero kiedy Liam wzi mnie w ramiona,
zrozumiaam, e to ja przez cay czas krzyczaam.
Wok naszego dymicego gruchotu stay trzy terenwki.
- Jeli mu pomoecie - powiedzia Liam do Cate - pojedziemy z wami.
Zrobimy, co tylko bdziecie chcieli.
- Nie! - krzyknam. - Nie!
Liam trzyma mnie mocno, ale jego rce dray. Patrzyam, jak pakuj
nieruchome ciao Pulpeta do jednego z samochodw. Ledwo zatrzasny si za
nim drzwi, pojazd ruszy. Wci czuam ciep, cho stygnc ju krew Pulpeta
na skrze, tak e miaam ochot j z siebie zrzuci.
- Prosz - powiedzia Liam amicym si gosem. - Uspokj si. Musisz
si uspokoi. Trzymam ci. Jestem tu przy tobie.
Poczuam trwajce zaledwie uamek sekundy uszczypnicie na karku.
Nagle z mojego ciaa ustpio wszelkie napicie. Kto powlk mnie do przodu
na zdrtwiaych nogach. Ktem oka zobaczyam bia terenwk. Lee?
Chciaam co powiedzie, ale mj jzyk by zbyt ociay. Kto naoy mi
czarny worek na twarz i podnis do gry - tak jak robi to mj tata, kiedy byam
maa. Kiedy jeszcze zdawao mi si, e gdy dorosn, bd lata.

Nagle wiat pogry si w cakowitej ciemnoci.

31
Ocknam si, kiedy poczuam na twarzy lodowat wod. Po chwili
usyszaam take agodny kobiecy gos.
- Ju dobrze - mwia kobieta. - Ruby, wszystko bdzie dobrze. - Nie
wiem, kogo chciaa nabra na te sodkie kamstwa, ale ja nie zamierzaam da
si podpuci.
Wrci zapach rozmarynu, wypeniajc mj nos wspomnieniem, ktrego
nie potrafiam umiejscowi w czasie.
Kiedy poczuam na sobie ciar jej doni, z trudem otworzyam oczy i
mrugajc, prbowaam przyzwyczai si do soca. Twarz Cate rozmywaa mi
si przed oczami. Kobieta wstaa i przesza przez pokj, by zacign cienkie
zasonki w oknie. Troch pomogo, ale wci trudno mi byo skupi wzrok,
ktry przelizgiwa si po jasnych, byszczcych powierzchniach: biaej
komodzie, jasnofioletowej tapecie, wieccym budziku, lustrze wiszcym na
przeciwlegej cianie i naszych odbiciach.
- Czy to wszystko dzieje si naprawd? - wyszeptaam.
Cate przysiada na moim ku, w ten sam sposb jak kiedy w
Thurmond. Tym razem jednak na jej twarzy nie byo umiechu. Za jej plecami o
cian opiera si Martin ubrany w spodnie moro i onierskie buty. Wyglda
jak kto zupenie inny. Nie od razu go poznaam. Jego okrga twarz
zeszczuplaa, przez co oczy wydaway si zapadnite. Kto by na tyle gupi, by
da mu bro.
- Jestemy w kryjwce na obrzeach Maryland - powiedziaa.
- Co z Lee?
- On take tu jest. Bezpieczny.
Nie jest bezpieczny, pomylaam. Nie z wami.
Gdzie w rodku poczuam rodzc si we mnie instynktown ch
ucieczki. Nie czuam nic poza zmczeniem i blem. Omiotam spojrzeniem
pokj - dwa okna, ktre poza drzwiami stanowiy jedyn drog ucieczki.
Mogabym wybi szyb, si umysu odeprze Cate i zabra Liama, a potem
niezauwaeni opucilibymy to miejsce. To si mogo uda.
- Nawet nie prbuj - powiedziaa Cate, podajc za moim wzrokiem. Z
tylnej kieszeni dinsw wycigna may srebrny przedmiot, pooya go sobie
na doni i wycigna go w moj stron, mikrofonem do gry. - Nawet jeli
udaoby ci si uciec z tego pomieszczenia, kady z agentw na dole ma przy
sobie takie samo urzdzenie. Sdzc po tym, jak zareagowaa na ostatni
dawk Paralizatora, niewiele pomoesz Liamowi, kiedy za twoj
niesubordynacj wywlek go z pokoju i zastrzel.
Odskoczyam.
- Nie zrobiliby tego... - Ale w jej oczach zobaczyam prawd. Zrobiliby.
Zaryzykowali wszystko, eby wydosta mnie z Thurmond. Walczyli z owcami

nagrd, eby mnie odzyska. W umyle Roba widziaam, e pomimo tego, co


mwili o swojej misji, bez skrupuw pozbywali si innych dzieciakw, jeli
miao im to pomc w zdobyciu tych nastolatkw, ktrzy naprawd mogli im si
przyda.
- Jak moga w ogle o tym pomyle? - sykn Martin. - Wiesz, ile czasu
zmarnowaa, szukajc ciebie?
Cate machna na niego rk. Kiedy znw si do mnie nachylia, na jej
koszuli zobaczyam ciemne plamki zaschnitej krwi. Wspomnienia powrciy
do mnie ze zdwojon si.
- Pulpet... Co si stao z Pulpetem?
Cate spojrzaa w d na swoje donie i poczuam, jak mj odek si
zaciska.
- Prawd mwic, nie wiem. Nie udao nam si skontaktowa z grup
agentw, ktra go zabraa, ale wiem, e dotarli do szpitala. - Cate signa po
moj do, ale nie pozwoliam, by j chwycia. Na myl o tym zakuo mnie w
odku. - Jest bezpieczny. Zajm si nim.
- Nie wiesz, czy tak bdzie - rzuciam. - Przecie sama to powiedziaa.
- Ale w to wierz - odpara.
Chciaam jej wanie powiedzie, e wiara jest nic niewarta, kiedy znw
przemwia:
- Szukaam ci przez cay ostatni miesic. Nie ruszaam si z tej okolicy.
Miaam nadziej, e w kocu si pojawisz, ale... Ruby, gdzie bya? Dokd
pojechaa? Wygldasz, jakby...
- East River - powiedziaam.
Cate gwatownie wcigna powietrze. A wic Liga syszaa o tym, co si
stao.
- Wspaniale - skomentowa Martin, odpychajc si od ciany. Przeoy
pasek karabinu przez rami i podszed do mnie powolnym krokiem. Tygodniami siedziaa na tyku i nic nie robia? Jako mnie to nie dziwi. Ja, w
przeciwiestwie do ciebie, o co walcz. Staem si czci czego wanego.
Wycign rk, jakby zamierza dotkn mojej nogi, ale mocno
chwyciam go za nadgarstek. Sama chciaam zobaczy, przez co przeszed szkolenie i wrzeszczcych instruktorw. Przywaram do jego najsilniejszych
wspomnie i zatopiam si w nich, eby zobaczy, jaka czeka nas przyszo.
Wspomnienia Martina zagotoway si jak gorca smoa, ksztatujc si i
przetwarzajc, a znalazam si na jego miejscu. Paczka, ktr trzyma w
rkach, ciya teraz w moich. Czuam, jak od jej ciaru bol mnie palce,
jednak moje oczy koncentroway si jedynie na rosncych na wywietlaczu
windy cyfrach: jedenacie, dwanacie, trzynacie... Przy kadym kolejnym
pitrze odzywa si sygna dwikowy. My jechaymy na siedemnaste.
Zmierzyam wzrokiem stojc obok mnie dziewczyn w garsonce. Jej
mod twarz pokrywaa tak gruba warstwa makijau, e wygldaa na duo

starsz. Przyciskaa do boku skrzan torb, jak gdyby bya to tarcza. Dopiero
wtedy zauwayam, e dr jej donie.
Ja miaam na sobie uniform kuriera. Kiedy srebrne drzwi windy si
rozsuny, dostrzegam w nich odbicie twarzy Martina.
Byymy w jakim biurowcu. Chocia na zewntrz panowa mrok, w
rodku wci pracowali ludzie, ktrych oczy wlepione byy w ekrany
komputerw. Ani ja, ani towarzyszca mi dziewczyna si nie zatrzymaymy
si. Jej twarz pokrya si potem, od ktrego rozmaza jej si makija. Widzc to,
poczuam rosnc irytacj.
Najwikszy gabinet znajdowa si w naroniku w gbi budynku. Wanie
tam si kierowaymy. Kiedy zostawiam dziewczyn przy butli z wod,
westchna z ulg. Bya tam jako wsparcie. To ja miaam wykona t misj.
Drzwi gabinetu byy zamknite, ale za mlecznym szkem rysowaa si
czyja sylwetka. Nadal tu jest. Na szczcie bya tam take jego asystentka.
Zdezorientowana kobieta spojrzaa na paczk. Wystarczyo jedno machnicie
rk, eby jej wzrok zrobi si szklisty i rozbiegany. Wiedziaam, e mam j w
garci. Starsza kobieta wstaa z krzesa i ruszya w stron drzwi gabinetu.
Zostawiam paczk na jej biurku.
Uwolniona spod jej ciaru, z popiechem ruszyam z powrotem,
pokonujc labirynt biurek. Spojrzaam na dziewczyn stojc przy butli z wod.
Kiedy wskazaam gow na windy, ruszya za mn i przygryzajc warg,
spogldaa przez rami na zostawiane w tyle biuro.
Nie zrobia nic gupiego, dopki nie znalazymy si na zewntrz.
Zbiegam ze schodw, kierujc si w stron zaparkowanego tam samochodu
kurierskiego i siedzcego za kierownic ciemnowosego mczyzny. Byam ju
przy drzwiach, kiedy zorientowaam si, e jej nie ma. Staa na szczycie
marmurowych schodw. Bya tak blada jak kamienna podoga, na ktrej staa.
Patrzya przed siebie rozwartymi ze strachu oczami.
Chciaa wrci do budynku i ostrzec pracujcych tam ludzi o bombie.
Miczak. W moim mzgu pojawiy si sowa tak wyrane, jak gdyby zostay w
nim wykute. Lepiej zgin, ni zdradzi Lig. Lepiej umrze, ni porzuci misj.
Wyjam pistolet spod siedzenia i wychyliam si przez otwarte okno. Nie
zdyam jednak pocign za spust. Na wysokoci siedemnastego pitra
nastpia eksplozja, ktra wyrzucia w powietrze deszcz szka i betonu, a
dziewczyna znikna pod ich ciarem.
Rka Martina wci leaa u mego boku. Chopak znieruchomia. A wic
na tym polegao bycie jednym z nich - to chcieli z nas zrobi. Wlizgnam si
do jego umysu, aby potwierdzi swoje obawy, ale nawet ja zdziwiam si tym,
jakie to byo proste. Kilka tygodni temu, tu po tym, jak wydostalimy si z
obozu, nie umiaam si przed nim obroni. Teraz wystarczyo, e si o mnie
otar, a ju go obezwadniam. Wystarczy jeden dotyk. Clancy okaza si jednak
dobrym nauczycielem. Znw spojrzaam na Martina i ogarna mnie lito. Nie
z powodu tego, co miaam mu zrobi, ani tego, jak chciaam go wykorzysta, ale

dlatego, e wydawao mu si, i wie, co to znaczy mie wadz i kontrolowa


sytuacj. Nadal wydawao mu si, e jest ode mnie silniejszy.
Pooyam na jego doni palec, tylko jeden.
- Jak si nazywasz? - zapytaam.
Jego reakcja bya zdumiewajca. Z twarzy odpyna mu caa krew.
Zacz mlaska, prbujc wypowiedzie swoje imi - przywoa wspomnienie,
ktre ju nie istniao.
- Skd jeste?
Na jego twarzy pojawia si panika. Wybauszy oczy. Ja jednak jeszcze z
nim nie skoczyam.
- Wiesz, gdzie teraz jeste?
Czuam si prawie winna - prawie - kiedy zobaczyam, e w oczach
wzbieraj mu zy. Pamitaam jednak, jak bezradna i przeraona czuam si przy
nim w przeszoci, i aowaam, e nie posunam si jeszcze dalej. W mojej
gowie ksztatowa si plan, tak potworny, e nie chciaam si do niego
przyzna.
- Ja nie... - wykrztusi. - Ja nie...
- Wic moe powiniene odej - powiedziaam lodowato.
Nie musiaam nawet podsuwa mu odpowiedniej wizji. Wypad z
pomieszczenia, zatrzaskujc za sob drzwi. Ucieka przed potworem.
Cate wpatrywaa si w drzwi z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Imponujce.
- Pomylaam, e kto powinien go utemperowa - odparam. Pilnowaam
tego, by mj ton by zimny i obojtny. Pewnie wanie tego by chciaa.
Zobaczyam ju wystarczajco duo, by zorientowa si, jakiej brutalnoci tu
wymagano. - Skoro mamy teraz spdza ze sob wicej czasu.
Kiedy pochylia gow, jej jasne wosy opady na ramiona, Cate jednak
nie zaprzeczya. Bylimy tu uwizieni. Przyja ultimatum, ktre przedstawi jej
Liam.
- Pewnie nigdy nie miaam wyboru - mwiam dalej. - Pewnie w kocu i
tak bycie mnie tu przywieli.
- Jeste cennym nabytkiem dla ruchu oporu. - Cate uniosa rk, ale
opucia j, jeszcze zanim dotkna mojej twarzy. Bystra kobieta. Wiedziaa, do
czego jestem zdolna. - Miaam nadziej, e doczysz do nas dobrowolnie.
- A co z Liamem?
- Teraz, kiedy widzia nasz kryjwk i agentw, wypuszczenie go byoby
zbyt ryzykowne. Z nami jest bezpieczniejszy, Ruby. Prezydent chce jego gowy.
Jestem pewna, e... prdzej czy pniej sam to zrozumie.
Moje palce zacisny si na jasnej pocieli. Bro. Liam jako bro. Liam,
ktry nie potrafi si nawet rozgniewa, nie czujc przy tym wyrzutw sumienia.
Z caej siy walczy o to, by unikn przemocy, a ja... ja znw go w to wszystko
wcignam. Skoro dostali go ju w swoje rce, uformuj go teraz na wasn

mod i zrobi z niego mrocznego potwora, ktrym tak bardzo nie chcia si
sta.
Oddychaam z trudem, chocia w gbi serca byam spokojna niczym tafla
wody jeziora w East River. Znalazam ostatni kawaek ukadanki. Wiedziaam,
co robi.
- Dobrze - powiedziaam. - Zostan i nie bd z wami walczy ani wami
manipulowa. Jeli jednak tego chcecie... Jeli chcecie, ebym uywaa swoich
umiejtnoci lub jeli chcecie przeprowadza na mnie badania, musicie speni
jeden warunek. Musicie wypuci Lee.
- Ruby - zacza, potrzsajc gow. - To zbyt niebezpieczne dla
wszystkich osb zaangaowanych w t spraw.
- On jest Niebieski. Nie potrzebujecie go. On nigdy nie bdzie w stanie
walczy tak, jakbycie tego chcieli.
Jeli tu zostanie, zabijecie go. Zabijecie w nim cae dobro.
- Teraz mam duo wiksz moc - powiedziaam - ale nie zobaczycie
nawet odrobiny tego, co potrafi, dopki go nie wypucicie. Dopki nie
przysigniesz, e nie bdziecie go ciga.
Cate przygldaa mi si przez chwil, przyciskajc do do ust. Na jej
twarzy malowaa si niepewno. Wykorzystaam Martina, by pokaza to, co
mam im do zaoferowania, a on najwyraniej dowid tego, jak przydatni
potrafi by Pomaraczowi. Sama nie zaproponowaaby mi jednak takich
warunkw.
- Dobrze - powiedziaa w kocu. - Dobrze. Moe odej.
- Skd mam wiedzie, e dotrzymasz sowa?
Cate wstaa i znw signa do kieszeni. Srebrna obudowa Paralizatora jedynego przedmiotu, ktry mg mnie powstrzyma przed wlizgniciem si do
jej gowy - nadal bya ciepa, kiedy wcisna mi go do rki. Zacisnam palce
wok jej doni.
- Przysigam - wycedziam, gdy Cate podniosa na mnie wzrok - e jeli
cofniesz obietnic, rozerw ci na strzpy. Nie przestan, dopki nie zniszcz
twojego ycia i ycia wszystkich osb w tej organizacji. Ja, w przeciwiestwie
do was, zawsze dotrzymuj sowa.
Skina gow, a w jej oczach zalnio nawet co w rodzaju dumy.
- Zrozumiaam - powiedziaa Cate i chyba rzeczywicie tak byo.
Liama trzymano w pokoju po drugiej stronie korytarza. ciany pokryte
byy bkitn farb, ktrej odcie przywodzi na myl kolor nieba tu przed
wschodem soca. Kiedy mg to by pokoik dziecicy. Na suficie namalowane
byy chmury, a meble zdaway si zbyt mae dla osoby dorosej.
Liam siedzia na malekim ku, zwrcony plecami do mnie.
Zamknam za sob drzwi i w pierwszej chwili mylaam, e spoglda przez
okno, jednak kiedy si do niego zbliyam, dostrzegam, e wpatruje si w
trzyman w rce pogniecion kartk papieru.

Materac ugi si pod moim ciarem, kiedy wdrapaam si na ko,


zapaam go od tyu i oplotam rce wok jego piersi. Przycisnam policzek do
jego policzka i pozwoliam, by moje donie bdziy, dopki nie natrafiy na
miarowe ttno jego serca. Zamkn oczy i odchyli si.
- Na co patrzysz? - wyszeptaam.
Usiadam obok niego, a on bez sowa poda mi kartk. List Jacka Fieldsa.
- Miaa racj - powiedzia Liam po chwili. - Miaa absolutn racj.
Powinnimy to byli przeczyta. Wiedzielibymy, e nie warto szuka jego ojca.
Jego gos by tak matowy i przepeniony alem, e zgniotam list w
doniach i rzuciam go w kt. Potrzsn gow i zakry oczy.
Przez chwil przeszukiwaam kieszenie jego kurtki, gdzie kilka dni temu
schowaam list Pulpeta. Liam z rezygnacj patrzy, jak go wycigam.
- Powiedzia, e nie napisa go do nich - wyjaniam. - Napisa go do
ciebie. Chcia, eby go przeczyta.
- Nie chc.
- Chcesz. Kiedy opucisz to miejsce i znw si z nim zobaczysz, bdziesz
chcia mu co powiedzie.
- Ruby - rzuci ze zoci, po czym zdj rk z mojego ramienia i wsta. Naprawd mylisz, e jeli uda mu si przey, pozwol nam si z nim
zobaczy? Mylisz, e pozwol nam zosta razem? Oni nie dziaaj w ten
sposb. Bd kontrolowa kady nasz krok, poczwszy od tego, na co patrzymy
po to, co jemy. Wierz mi, bdziemy mieli szczcie, jeli w ogle powiedz
nam, czy yje, a ju na pewno nie dowiemy si, czy wcielili go do Ligi.
Liam trzykrotnie przemierzy dugo pokoju. Miaam wraenie, e
mina godzina, zanim zebraam si na odwag i sama otworzyam list Pulpeta.
W pokoju przez dusz chwil panowaa cisza.
- No i? - zapyta w kocu. Jego gos podszyty by strachem. - Co tam jest
napisane?
Nic. Kartka papieru bya niezapisana, jeli nie liczy nazwiska rodzicw
Pulpeta oraz ich adresu. Ani jednej kropli atramentu.
- Nie rozumiem... - powiedziaam, podajc mu list. Co mi w tym
wszystkim nie pasowao. Moe zgubi prawdziwy list lub wci mia go przy
sobie? Kiedy znw podniosam wzrok, Liam paka. Jedn doni zgnit kartk,
a drug przycisn do oczu. Wtedy zdaam sobie spraw, e znam odpowied.
Pulpet niczego nie napisa, poniewa czu, e nie musi. Ufa, e sam
bdzie w stanie opowiedzie rodzicom o tym, co si stao. Wierzy, e uda mu
si dotrze do domu.
Liam opad na ko, jakby nogi si pod nim ugiy. Opar czoo na moim
ramieniu, a ja go przytuliam. On ci ufa, chciaam powiedzie. Cay czas ci ufa.
Miaam wraenie, e przybyo mi lat. Nie miaam ani szesnastu lat, ani
nawet szedziesiciu, ale sto, tysic. Czuam si starsza, lecz nie saba. Czuam
si jak jeden z dbw rosncych przy drodze wijcej si ponad dolin
Shenandoah - drzewo o gbokich korzeniach i mocnym pniu.

On moe odej, pomylaam. Moe wrci do domu.


Przez duszy czas po prostu si do niego przytulaam. Chciaam
zapamita blizn, ktr mia nad ustami, i to, jak jego wosy krciy si na
kocach. Nigdy wczeniej tak dotkliwie nie dowiadczyam nieubaganego
upywu czasu. Dlaczego zawsze stawa lub pdzi naprzd w najbardziej
nieodpowiednich momentach?
- Najgorsze jest to, e miaem tyle planw - wyszepta. - To, co zrobimy, i
miejsca, w ktre ci zabior. Naprawd chciaem, eby poznaa Harryego. Przez okno wpado do pokoju popoudniowe soce. Liam gadzi mnie po
ramieniu. - Bdzie dobrze - powiedzia. - Tylko nie moemy pozwoli, eby nas
rozdzielili.
- Nie rozdziel nas - szepnam. - Tak sobie mylaam... Wiem, e to
zabrzmi ckliwie, ale... z tej caej historii wyniko co dobrego. Poznaam ciebie.
Dla ciebie przeszabym przez to wszystko jeszcze raz. - Zapieky mnie oczy.
- Naprawd tak mylisz? - Liam wyprostowa si i przycisn usta do
moich wosw. - Bo ja uwaam, e nasze spotkanie byo nieuniknione.
Powiedzmy, e nie zamknliby nas w tych okropnych obozach... Nie, posuchaj.
Opowiem ci niezwyk histori naszego spotkania.
Odchrzkn i odwrci si tak, by patrze mi w oczy.
- Jest lato, a ty mieszkasz w Salem. Prbujesz przetrwa kolejny nudny,
upalny lipiec, pracujc na p etatu w lodziarni. Oczywicie nie zdajesz sobie
sprawy, e wszyscy chopcy z twojego liceum codziennie odwiedzaj to miejsce
nie dla trzydziestu jeden smakw, ale tylko i wycznie dla ciebie.
Koncentrujesz si na szkole i zajciach pozalekcyjnych, poniewa chcesz i na
dobry uniwersytet i zbawi wiat. Kiedy na myl o kolejnym prbnym
egzaminie zbiera ci si na mdoci, twj tata proponuje, eby odwiedzia babci
w Virginia Beach.
- Ach tak? - Wtuliam gow w jego pier. - A co ty w tym czasie robisz?
- Ja? - powtrzy Liam, zakadajc mi kosmyk wosw za ucho. - Jestem
w Wilmington. Jest kolejne upalne lato, a ja spdzam ostatnie wakacje, pracujc
w warsztacie Harryego. Niedugo mam zacz studia na jednym z najlepszych
uniwersytetw. Pragn jedynie doda, e moim wsplokatorem w akademiku
bdzie sztywny mdrala o zotym sercu, Charles Carrington Meriwether IV, ale
do niego jeszcze dojdziemy. - Pooy mi do na biodrze. Chocia mwi
opanowanym gosem, czuam, e dry. - eby uczci pomylne zdanie
egzaminw, mama zabiera nas na tydzie do Virginia Beach. Jestemy tam
dopiero od doby, kiedy zauwaam ciemnowos dziewczyn. Wlepia wzrok w
ksik, a w uszach ma suchawki z ulubion muzyk. Chocia bardzo si
staram, ani razu nie udaje mi si z ni porozmawia. W kocu nasz przyjaciel
Przeznaczenie doprowadza do tego, e ostatniego dnia naszego pobytu w
Virginia Beach zauwaam j... ciebie... na play. Rozgrywam wanie mecz
siatkwki z Harrym, ale mam wraenie, e wszystko wok znika. Idziesz w
moj stron. Masz na nosie wielkie okulary przeciwsoneczne i jasnozielon

sukienk, a ja z jakiego powodu wiem, e jej odcie jest taki sam jak kolor
twoich oczu. Poniewa, jak wiadomo, jestem prawdziwym bogiem sportu,
uderzam ci pik w twarz.
- Au! - zamiaam si. - Brzmi bolenie.
- C, pewnie moesz sobie wyobrazi moj reakcj. Proponuj, e
zanios ci do stanowiska ratownikw, ale wygldasz tak, jakby chciaa mnie
zamordowa. W kocu, dziki mojemu nieodpartemu urokowi osobistemu i
poczuciu humoru, i poniewa jestem tak aosny, e si nade mn litujesz,
pozwalasz, bym kupi ci lody. Opowiadasz mi o tym, e pracujesz w lodziarni w
Salem i jeste sfrustrowana na myl o tym, e czekaj ci jeszcze dwa lata
liceum. Jakim cudem udaje mi si dosta od ciebie adres e-mail, a przy
odrobinie szczcia take numer telefonu. Rozmawiamy. Id na studia, a ty
wracasz do Salem, jednak wci jestemy ze sob w kontakcie. Rozmawiamy o
wszystkim. Czasem, kiedy nie mamy ju nic do powiedzenia, robimy co
strasznie gupiego i wsuchujemy si w swoje oddechy, a jedno z nas zanie...
- ... i Pulpet si z ciebie nabija - dodaam.
- Bezlitonie! - zgodzi si. - Twj tata mnie nie znosi, poniewa myli, e
sprowadzam jego pikn, sodk crk na z drog, ale i tak pozwala, bym od
czasu do czasu ci odwiedza. To wtedy opowiadasz mi o tym, e udzielasz
korepetycji dziewczynce o imieniu Suzume, ktra mieszka w ssiednim
miecie...
- ... i ktra jest najfajniejszym dzieciakiem na wiecie - dodaam.
- Tak - odpar Liam. - Chcesz odgadn zakoczenie?
Nie mogam si ju powstrzyma. Schowaam twarz w doniach.
Czuam, e jeli nie zrobi tego teraz, nigdy si na to nie zdobd. Nie
moglimy si tu ukrywa bez koca. Przecie agenci Ligi szybko mogli zmieni
zdanie i nie pozwoli mu odej.
Wyprostowaam si, otaram zy i zacisnam zby. Liam take si
podcign, tak e siedzia teraz obok mnie na brzegu ka. Na jego twarzy
malowaa si troska. Przez chwil baam si, e domyli si tego, co chc
zrobi.
Przechyli gow i umiechn si. Prbowaam odpowiedzie mu
umiechem, ale czuam ogarniajc mnie rozpacz.
- Co?
Kiedy zamknli nas w obozach, zabrali nam wszystko. Odebrali nam
rodziny i przyjaci, pozbawili nas ubra i przyszoci. Jedyne, co nam
pozostao, to wspomnienia. Teraz miaam mu odebra take i to.
- Zamknij oczy - wyszeptaam. - Dokocz t opowie.
Poczuam mrowienie w gowie i pozwoliam, by przeksztacio si w ryk.
A kiedy go pocaowaam - kiedy moje wargi po raz ostatni odnalazy jego wargi
- wlizgnicie si do jego umysu byo rwnie atwe jak ujcie go za do.
Poczuam, jak odskakuje, z lekiem wypowiadajc moje imi, ale nie
pozwoliam mu uciec. Usunam siebie z jego umysu, dzie po dniu,

wspomnienie po wspomnieniu, a nie byo ju Ruby, ktra mogaby go


obcia. Ogarno mnie dziwne uczucie odprenia, ktrego nigdy dotd nie
zaznaam... A moe po prostu nigdy wczeniej nie zwrciam na nie uwagi?
Kwestia Pulpeta take nie dawaa mi spokoju i musiaam podj
byskawiczn decyzj. Jeli y - a przecie musia y, innego scenariusza po
prostu nie braam pod uwag - to Liga prdzej czy pniej wcieli go w swoje
szeregi. Ale gdyby Liam o tym wiedzia, wrciby tu, eby go std wydosta, i
caa umowa byaby na nic.
Postanowiam, e to ja zajm si Pulpetem. To ja pomog mu uciec. Nie
byo powodu, dla ktrego Liam nie miaby myle, e jego przyjaciel wrci do
rodzinnego domu. Nie potrzebowa niczego, co mogoby go powstrzyma przed
powrotem do jego domu. To bya tylko drobna poprawka - plaster naklejony na
brzydkie wspomnienie...
Koczy mi si czas. Drzwi za moimi plecami si rozwary, a ja
oderwaam si od Liama. Siedzia sztywno z rkami na kolanach. Mia
zacinite powieki. Cate spogldaa to na mnie, to na niego, cigajc brwi.
Wstaam i stanam koo niej.
Chwil pniej Liam otworzy swoje jasnoniebieskie oczy. Widzia mnie,
jednak nie widzia we mnie Ruby.
- Co si stao? - zapyta, spogldajc to na mnie, to na Cate. Dotkn
twarzy, ktra wci bya opuchnita.
- Miae wypadek samochodowy - powiedziaam. - Liga ci zabraa.
Stojca przy mnie Cate zesztywniaa. Po chwili dostrzegam, jak na jej
twarzy pojawia si nage zrozumienie.
- Liga... - powtrzy, mruc oczy.
- Tak, ale czujesz si ju na tyle dobrze, e moesz odej - powiedziaa
Cate, kiedy otrzsna si z szoku. - Twj brat prosi, abymy dali ci pienidze
na bilet autobusowy.
- Domylam si - mrukn Liam, szukajc swoich butw. - Dlaczego nie
pamitam wypadku?
Cate chyba nie zdawaa sobie sprawy, e niezbyt dobrze ukrywa
zaskoczenie. Pooya rk na moim ramieniu - moe chciaa podeprze mnie, a
moe siebie - ale ja si od niej odsunam.
- Czy nadal boli ci gowa? - wydusiam. Miaam na sobie jego kurtk.
Nie mogam si zmusi, eby j zdj. - Do mocno si uderzye.
- Troch - przyzna. Nie podobao mi si to, jak na mnie patrzy, w
skupieniu cigajc brwi. - Liga tak po prostu postanowia mnie wypuci?
Cate skina gow i rzucia mu kopert. Liam odrzuci j z powrotem.
- Nie chc waszych pienidzy.
- W rodku jest take instrukcja, jak moesz si skontaktowa z rodzicami
- dodaa.
- Nie chc - odpar. - Nie potrzebuj jej.
- Co mam powiedzie Cole'owi?

Liam stan na drcych nogach.


- Powiedz mu, eby wrci do domu. Wtedy porozmawiamy. - Zwrci si
w moj stron. - A co z tob? Naprawd jeste jedn z nich? Wygldasz na
osob, ktra ma wicej oleju w gowie.
Bez sowa wziam kopert od Cate. Kiedy wcisnam mu j do rki, nie
odda mi jej.
- Powiniene ju jecha.
- Nie bd wam dzikowa - oznajmi. - Nie prosiem o wasz pomoc.
Zacz schodzi po schodach.
- Hej! - krzyknam. Liam zatrzyma si i spojrza na mnie. - Uwaaj na
siebie.
Jego bkitne oczy spoglday to na mnie, to na Cate.
- Ty te, sonko.
Przez okno wychodzce na ulic patrzyam, jak odchodzi.
Widziaam jego znajom sylwetk, kiedy wyszed z budynku i zamkn za
sob drzwi. Nie mia samochodu ani nikogo, kim musiaby si opiekowa, komu
musiaby pomc. By zupenie wolny.
Wydawa si szczliwy, a przynajmniej pewny siebie. Instynktownie
wiedzia, w ktr stron i. Nic nie mogo go powstrzyma.
Liam wyszed przez furtk w biaym pocie otaczajcym budynek i
znalaz si na chodniku. Nasun kaptur na gow i spojrza w obie strony, a
nastpnie przebieg przez ulic. Patrzyam, jak z kadym krokiem robi si coraz
mniejszy.
Cay wiat bdzie ci nieprzyjazny, Ksi o Tysicu Wrogw, i ktokolwiek
ci schwyta, zabije ci. Ale najpierw musz ci schwyta, ciebie, ktry kopiesz,
ktry nasuchujesz, ktry biegniesz, ksi o szybkim refleksie. Bd sprytny,
peen sztuczek, a lud twj nigdy nie zginie.
Cate stana za moimi plecami i pogaskaa mnie po wosach. - Bdzie ci
u nas dobrze - powiedziaa. - Zajm si tob.
Zasunam cienkie zasony, muskajc palcami ich gadk tkanin.
Spogldaam na ni przez chwil, szukajc w jej twarzy czego, co zdradzioby,
e kamie. Zastanawiaam si, czy wydaje jej si, e wci jestem t sam
dziewczyn, ktr uwolnia z Thurmond - t sam, ktra rozpakaa si na widok
gwiazd.
Nie wiedziaa, e istniay teraz dwie rne Ruby. Byam rozdarta
pomidzy tym, czego zawsze chciaam, i tym, kim miaam si odtd sta.
Surowa, gniewna cz mnie miaa zosta z tymi potworami i powoli si do nich
upodobni. Jednak bya te druga, ukryta, ledwo widoczna Ruby, ktra przez tak
dugi czas walczya tylko o to, eby by. To wanie j nosi w sercu Liam,
nawet o tym nie wiedzc. To ona miaa by zawsze przy nim i szepta mu sowa
otuchy. Powtarza mu, e urodzi si po to, by ciga swoje marzenia.
Pierwszy raz od wielu miesicy usyszaam w gowie szept Sam: Nie bj
si. Nie pozwl, by to zauwayli.

Odwrciam si od okna i nie patrzyam ju wstecz.

You might also like