Professional Documents
Culture Documents
Bohun
Rozdzia pierwszy.
Biesy.
mier atamana Dola kozacza Rezat Lacha albo za gar szelgw Szable nie rdzewiay
Widzenie Tarasa Krywo idet, pane mistru! Biesy zadnieprzaskie Chmel zdradnyk! Piernaczem w eb albo pogrzeb pukownika
Iwan Bohun, pukownik kalnicki, przesawny moojec, zwyciski wdz Kozakw, ktry z niejednej
bitwy i zasadzki wynis cao gow, umiera. Nie odchodzi jednak jak prosty Zaporoec w stepie, w
samotnoci, suchajc opotu skrzyde krukw i wycia wilkw, zwabionych wie krwi. Lea na
posaniu ze skr mierdzcych dziegciem, nakryty wspania karmazynow deli z sobolowym
konierzem, a gow wspiera na tureckiej kulbace. Oto przysza na ostatnia godzina, tu za cian
namiotu czaia si mier. Kiedy wstrzsany paroksyzmami blu miota si na posaniu, niemal
sysza zbliajcy si ttent kopyt jej karego konia; zdawao mu si, e chwila jeszcze, a Pani
Maodobra wpadnie tu na krtk chwil, aby ci jednym ruchem kosy siwy, poznaczony bliznami
eb Kozaka.
Rany, ktre odnis na brzegach Paszowej, na skraju krwawego beresteckiego pola bitwy, gdzie
kwiat moojeckiej armii Chmielnickiego pad stratowany kopytami polskich koni, nie chciay si zagoi,
a wraa kula wci tkwia w boku atamana. Pukownik spluwa krwi, charcza, kiedy prosi o driakiew
czy palank. Przez cae miesice lea na wp ywy, czasem zrywa si, woa o konia i szabl. Kilka
razy poczu si lepiej wwczas siada na rumaka i gna w step. Lecz zawsze w kocu dopadaa go
niemoc. Tak byo teraz miast cwaowa na zdobycznym polskim dzianecie, stka na posaniu, a w
sabncym rku ciska zot buaw pukownikowsk, zdobyt ongi w obozie pod Piawcami.
Kozacy modlili si wok niego.
Cariu Niebiesnyj, Utieszytielu, Dusze istiny, Ie wiezdie syj i wsia isponiajaj, Sokrowiszcze
bahich i yzni Podatielu, Priid i wsielisia w ny, i oczisti nyu ot wsiakija skwierny, i spasi, Bae, duszy
nasza szepta klczcy przy posaniu stary Fyyp, zwany Kulasem, a to dlatego, i lata temu,
bronic si w obozowisku pod Staryc utraci nog i odtd wspiera si na drewnianej kuli. Chodziy
suchy, e najlepiej w caym Kalniku zna si na zamawianiu chorb i wyciganiu kul, a tako na
puszczaniu krwi, wycinaniu czyrakw i odpdzaniu kotuna.
Kraczesz jak kruk, didu! warkn Kozak Sirko, nie wypuszczajc spomidzy tych,
poszczerbionych zbw cybucha zdobycznej tureckiej fajki. Horyki przynie lepiej, a nie tropariony
odmawiaj.
Chudo z nim mrukn Krysa, zwany tak od ciemnej blizny przecinajcej lew brew, nos i
policzek. Dawalicie palank z prochem?
Bdzie ju ze czterdzieci i kilka rokw, batko. Ale na wicej wygldacie. Nie posuya wam ta
lacka kula spod Beresteczka.
Pochowajcie mnie w Perejasawiu... przy soborze witego Michaa...
Bdzie jak chcecie, batko.
Nie chc katafalku. Jeno w mniszy habit ciao obleczcie. A jakbycie nie dowieli, bo gni bym
pocz, tedy w stepie zcie. Pod kamieniem, coby wilki nie wygrzebay... I na gazie wyryjcie...
Nie wygrzebi. Dopilnuj.
Wiem... Fyyp... Ja musz... widzie Tarasa. Zawoaj go. Zaraz!
Stary Kozak rozejrza si dokoa.
Nie masz tu Tarasa rzek cicho. Wszak wasza mo go wypdzi.
Jak to wy... wypdzi... wycharcza Bohun. Nie moe by.
To byo wtedy, kiedy si nie chcia was Taras sucha i Lachw, co ich wzilimy pod Bia
Cerkwi, wycina. Wasza mo kaza mu si na oczy nie pokazywa. I Weresaj jako kamie w
wodzie przepad. Tylko jego ojciec z nami osta, bo lepy ju i stary.
Jak to?! zaszlocha pprzytomny Bohun. Jak to by moe?
Ano tak to i byo. Nie masz ju Tarasa. A wycie, batko, potem w gniewie horyk pili. Moojcom
po gbach nakadli, ziemi gryli. I tak z apopleksyjej rany si wam pootwieray.
le uczyniem wydysza umierajcy. Na wiatuju Pereczystuju, popeniem grzech. Wybacz
mi, Panie, gniew! Jak mogem wygna bandurzyst, co by mi jak syn rodzony! To ja sam jestem jedyny na wiecie. Fyyp!
Suga waszej mioci.
Ja Tarasa... Ja mu wszystko oddaj. Ca moj saw, majtnoci z lackich garde wydarte... Ty
go znajd... Ty mu wszystko powiedz... i rzeknij... rzeknij... e w grobie bd czeka jego zmiowania!
Fyyp! Spasi Chryste!
Bohun poderwa si z oa, chwyci za wit starego Kozaka, potrzsn nim, a potem opad na
plecy. Krwawa piana wystpia mu na wargi.
Bdzie jak kaecie, batko wyszepta Fyyp. Bohun miota si i rzzi. Krew plamia pyszn
polsk deli, spywaa na szlachetne jedwabie i adamaszki, na szczerozot buaw, na futra wilcze,
kunie i sobole.
Tylem lat wojowa wycharcza Bohun biem Lachw... Tysice moojcw na mier
wiodem... I po co to wszystko? Co z tej chway mie bd w Krlestwie Niebieskim...?
Poderwa si i zadygota. Krew pucia si z jego ust, krwawe plamy wystpiy na bandae i
szarpie. Fyyp modli si cicho, ze spuszczon gow. Czerwona posoka pukownika plamia skry i
ptno. Spywaa po jedwabnych pasach, po wilczych i sobolich futrach, po zotogowiach i aksamitach. Po szabli ormiance w pochwie nabijanej jaspisami, po kindale, po pukownikowskiej buawie
nabijanej turkusami. Po kopaku z rysiego futra zwieczonym trzsieniem i diamentem wartym
poow wsi. Krew spywaa z posania, skapywaa na rozdart kopytami koni, wstrzsan wystrzaami
z dzia i arkebuzw ziemi Ukrainy. Fyyp mia wraenie, e ciekaa te z gry po cianach namiotu,
sczya si z dachu, omywaa drzewca spis, na ktrych rozpito namiot; wszystko byo skpane w
szkaracie.
A potem Bohun poderwa si z oa, chwyci zakrwawion rk za szabl i krzykn przeraajcym gosem:
Taras! Bywaj tu! Taras... Com ja ci uczyni... Zakaszla i na powrt pad bez si na posanie.
Znieruchomia.
Mina duga chwila, nim Fyyp odmwi modlitw i wyszed z namiotu, splamiony krwi atamana.
Spojrza na Kozakw, ktrzy zgromadzili si przed wejciem i dwie zy stoczyy si po jego ogorzaej,
poznaczonej bliznami twarzy.
Moci panowie moojcy i wszystka starszyzno puku kalnickiego ze wszystkim towarzystwem
wojska zaporoskiego... Wszystka Rzeczpospolita Ukraiska... urwa. Gos Fyypa si zaama, lecz
po chwili podj przemow:
Iwan Bohun, pukownik kalnicki, moojec sawny, wdz wielki, wolnoci wojska zaporoskiego
stranik i mionik... Wojennik niepospolity... odda ducha. Bohun nie yje!
Kozacy pospuszczali gowy.
***
Ty naprawd wierzy, e Sonka dziewica?! He, he, he! Wszystkim moojcom piczy dawaa;
gzia si z semenami jakoby klacz na wiosn, tylko z tob jednym nie chciaa. A wiesz czemu?
Nie wiem.
Bo kiep i nigdy baby nie chdoy!
Kozacy, paskudni, obdarci zawalidrodzy roztaczajcy wok siebie wo dziegciu i gorzaki, zarechotali tak gono, e a konie stuliy uszy. Taras Weresaj spuci wzrok, sponi si jak niewinna
moodycia na widok rzyci Zaporoca.
Maj baby swoje sposoby sekretne, e i sam m nie pozna, czy j kto wczeniej na awie
heblowa rzek ze znawstwem Sysun, podcigajc przykrtki rkaw zdobycznego giermaka i
mruc skonawe oczy. Wszystkie baby na Bracawszczynie to murwy. Z wyjtkiem mojej i
waszych matek. Ale dugo by o tym gada. W konie, bracia!
Zjechali do gbokiego jaru, przemknli z pluskiem przez strumie. Kopyta bachmatw i
Wooszynw zaomotay na kamieniach starej, zaronitej traw drogi.
Nie za mao nas do tej chadzki? zapyta Oe, zawoany lirnik i bandurzysta bractwa witego
Michaa z Bracawia. Jak bdzie Lach dworu broni, chudo z nami bude!
Dudy w miech, moci panowie moojcy! Jednego Lacha si boicie? Nie tacy to ju panowie, co
nas bijali. Nie kiewscy i Koniecpolscy, jeno Tchrzowscy i Zajczkowscy, baby w elazo poubierane. Dobrze bdzie, mwi wam.
A pewnie! zakrzykn modszy z braci Horykw. Ju tam czekaj na nas w Kopynicy
beczki z dukatami we dworze. Dziewki przane i materie pozociste. Wszystko po kozacku wemiem!
al da przepada dobru! dorzuci starszy Horyko, rozparty wygodnie w kulbace.
Na sw zgub Lach tu wrci wyszczerzy te zby Sysun. Po smert!
Jutro w Kalniku poswawolim rozmarzy si Morozowicki, ktry powiada si szlachcicem, a w
rzeczy samej by najzwyklejszym osierckiem i to jak szeptano po karczmach pozostaym pono
po ydowskim arendarzu. Powiadam wam, panowie bracia, e mapy bracawskie jako stare kobyy
zajedzimy. Nie bd mogy przez miesic kurwy nogami porusza!
Graj, Taras! krzykn Sysun. Graj, do kroset! To jak na weselisko jedziem!
Taras chwyci bandur i zagra.
Wtedy to Kozak, biedny nieborak,
Kiedy te sowa posysza
W kocu stoa siada, trzosik wyjmowa
I modej szynkarce,
Naci karczmarce
Cay st czerwiecami zaciea.
Wtedy wielmoe kozaccy bogaccy,
Gdy czerwiece dojrzeli u niego
Zaraz czstowa go jli
Miodu szklank
I gorzaki czark...
***
Batko... pomrzemy tutaj! zapakaa Luba.
Co ty mwisz, dziecino? spyta brat Micha.
Biesy do nas idut... zakaa dziewczynka. zy grube niczym groch spyway po jej licznej
bladej twarzyczce.
Cicho, detyno. Zakonnik utuli j w ramionach, gadzi i pociesza. Pozostae dzieci poruszyy
si niespokojnie. Ktre poczo chlipa.
Jarema ide! jkn Mykoa, ktremu winiowiecczycy odrbali praw rk.
Batko, Lachy nas dostan!
Nie znajd nas ni Lachy, ni Kozacy. To dwr opuszczony od lat. Cay rd tu czer wygubia.
Nikt o nas nie wie...
One id... Biesy pdz na koniach wronych, ojcze piszczaa Luba. Dzieci pakay coraz
To piewa i gra Oe. Sowa dumy porywa wiatr, guszyy je koskie kopyta. Wypadli z jaru na
szeroki step, otworzyo si przed nimi morze traw, zielonych bodiakw, ostw i kwiatw. Teraz
pomknli skokiem, pokrzykujc wesoo.
Na sawu! hukn Sysun.
Na szczastie! zawtrowali mu Kozacy.
***
Na majdanie zaomotay koskie kopyta. Ktry z wierzchowcw zara, poskromiony siln rk.
Dzieci rozszlochay si, rzuciy zakonnikowi do stp. Brat Micha skoni siw gow; jego szczupe
rce dygotay lekko. Palec zakonnika nadal zdobi szlachecki sygnet z Kociesz. Modli si z caych
si, wpatrzony w posg Maryi i widzia, jak po obliczu Bogurodzicy toczyy si dwie zy... A moe tylko
mu si zdawao?
May Mykoa przycisn zdrow rk paczc Lub. Zadra, gdy w sieni trzasny drzwi, kiedy
deski podogi zadudniy pod podkutymi butami.
Smert wyszeptaa Luba. Smert idzie.
Brat Micha przytuli oboje do siebie.
Bg nas obroni, moje dzieciny wyszepta cicho przez zy.
***
Kozacy wpadli do wietlicy w szeciu, z dobytymi szablami, z rusznicami i czekanami na podordziu. Nikt nie stawi im oporu. Nikt nie porwa za bro...
Moojcy zamarli zaskoczeni, widzc gromad dziatek tulc si do starego zakonnika w szarym,
bernardyskim habicie przepasanym rycerskim pasem kolczym. A wraz z Kozakami wtargn do wietlicy zaduch dziegciu, koni i gorzaki. I co jeszcze... Zimny powiew mierci. Pomienie smolnych
szczap zachybotay si pod jej lodowatym tchnieniem.
Taras popatrzy na skulone, chlipice dzieci i odetchn z ulg. Spodziewa si oporu we dworze,
zbrojnej czeladzi i Lachw. Obawia si nawet, e ich szeciu nie starczy na zdobycie folwarku, do
ktrego, jak powiada Sysun, wrci potajemnie szlachcic wraz z ca rodzin. Tymczasem znaleli tu
gd, ndz i mizeri. I kalekie dzieci...
Weresaj zadra, gdy przypatrzy si gromadce malcw. Niewysoki chopczyk obejmowa kikutem
ramienia dziewczynk z czarnymi jamami zamiast oczu. Tu obok leao dziecko bez ng, przypominajce wr achmanw, a dalej cisny si do kolan zakonnika piszczce pacholta.
Dzieci byy strasznie okaleczone. Taras z przeraeniem oglda kikuty rk i ng, gwki poznaczone gbokimi ranami, szramami od szabel, bliznami po oparzeniach. Niektre z dziatek miay obcite uszy, nosy, lub palce wida wraz z rodzicielami wpady w rce onierzy z chorgwi koronnych
by moe nawet oddziaw kniazia Jaremy, mszczcych si za rzezie i popalone dwory na Zadnieprzu. Taras widzia przed sob najnieszczliwsze ofiary wojny, jak wznieci Bohdan Chmielnicki
przeciwko Rzeczypospolitej. Nieszczsne pacholta, ktre zapaciy za bunt cen srosz ni czer,
Kozacy, starszyzna zaporoska, polscy i ruscy panowie.
Na dalsze rozmylania nie byo czasu. Sysun wpad midzy kaleki, roztrci je, chwyci starego
zakonnika za habit i wywlk z gromady.
Gdzie Lach? zawy. Gdzie twj pan?
Pomiujcie, panowie moojcy jkn zakonnik. Jego mo Gdeszyski, co tu by gospodarzem, zabit. Czer cay rd wydusia razem z on i dziatkami cztery roki temu. O tam pokaza
ruchem gowy w stron podwrza za stajni pogrzebalimy to, co z nich ostao...
esz, didu! On tu we dworze ukrywa si! Ale my go znajdziem. Spod ziemi wydobdziem. Tak
ty lepiej gadaj, gdzie Gdeszyski zoto i srebra ukry. Inaczej chudo bude!
I na praonych podeszwach na tamten wiat pjdziesz, popie! Morozowicki wykrzywi twarz
w paskudnym umiechu.
We dworze nie ma nikogo poza mn i tymi dziateczkami rzek zakonnik. Z gocicw je zebraem, kaleki nieszczsne.
Znaczy, ty tutaj dziemi opiekujesz si? Ty Lach jezuita?
Ja od ojcw bernardynw odrzek starzec. Za grzechy moje ofiarowaem si Panu Bogu, a
on rzek mi, abym sieroty nieszczsne pod dach mj bra. Tak i ja was, panowie moojcy, zmiowania
prosz nie czycie krzywdy kalekom nieszczsnym.
Milcz, popie! warkn modszy Horyko. Gdzie zoto chowasz? Gdzie twoje judaszowe
dukaty, kundlu jezuicki? Oddasz nam, to ci caego ostawimy. A jeli cho jednego zatrzymasz, tedy
na gazi poskaczesz!
Nie mamy zota. To ja biedny mnich jestem...
Jednym szybkim ruchem Sysun chwyci za kinda i przyoy ostrze do garda zakonnika.
Zawrzyj gb, didu! Dukaty dawaj, talary, jefimki, orty!
Bierzcie co chcecie, jeno oszczdcie sieroty!
Przeszuka dwr! rykn Sysun, a potem waln Lacha rkojeci kindau w brzuch. Zakonnik jkn, pad na kolana, zoy rce do modlitwy.
Taras, pilnuj go!
Bandurzysta podszed do starca, ale nie doby szabli. Nie wierzy, aby Lach stawi mu opr.
Sysun i Horykowie rozbiegli si po dworze. Z oskotem poczli rba beczki czekanami i obuszkami,
rozwala wieka skrzy, odrywa obluzowane deski podogi, zaglda do komr i piecw. Z lichych,
parcianych workw wysypao si ziarno, ze skrzyni wzbi obok mki. Z rozbitych baryek wycignli
suchary, resztki jagie i kaszy.
Nie bjcie si, ojcze rzek cicho Taras. Jelicie zota nie zataili, nic wam nie bdzie. Wycie panie, szlachcic?! zapyta, widzc pas kolczy na habicie starego bernardyna.
Zakonnik modli si arliwie. Dzieci pakay, garnc si do niego.
Sugiwaem wojskowo wyszepta cicho. Byem pod Beresteczkiem. Ale po rzezi ofiarowaem si Panu Bogu. I poszedem zbiera po traktach pacholta. Te wszystkie chore, ranne, bez
rodzicieli. Dzieci, co pozostay po przejciu ordy, Kozakw albo naszych chorgwi. Tu s wszystkie
te ze szlacheckich dworw i te z prostych chaup. Z miast i przysikw. Z jarw i pl.
Taras spojrza na dzieci, na ich rany, blizny, kikuty rk i ng obwizane gaganami, na poblade
twarzyczki. Przenis wzrok na zakonnika.
Zamar...
Wrcio tamto...
Kozaczek zadygota, opad na kolana i na chwil ukry twarz w doniach. To... To nie mogo by
prawd! Zobaczy... Znowu, tak jak przed rokiem, dostrzega... Widzia t straszn rzecz.
Zakonnik popatrzy mu prosto w oczy. Spasi Chryste... Czyby wiedzia o widzeniach Kozaka?!
Czyby co przeczuwa?
Taras, nie lkaj si wyszepta brat Micha. Mnie mier pisana, lecz nie trw si. Ojciec
niebieski przyjmie mnie do swej chway. Nic to, e zgin, jeli dzieci ocalej.
Ty wiesz wydysza bandurzysta. Ty znajesz... Co mi si stao wtedy...
Wiem, co widzisz wyszepta starzec. To samo, co ujrzae pod Beresteczkiem, kiedy ostatniego dnia bitwy Chmielnicki uderza na krlewskie wojska. Znw masz to przed oczyma. Mdl si za
mnie, Kozacze.
Ostatkiem si Horyko oderwa praw rk bernardyna od ciaa, chwyci za przedrami, przytrzyma. Lecz nie by w stanie rozewrze mu palcw.
Oddawaj! krzykn Sysun.
Dla dziatek powtrzy mnich zakrwawionymi ustami. Dla...
Sysun ci jednym ruchem kurczowo zacinit do. Zakonnik jkn. Sakwa upada na podog
razem z odcitymi palcami.
Sysun zawy. Chcia rzuci si po sakiewk, ale bernardyn by szybszy. Nim Kozak schyli si po
mieszek, chwyci go lew rk, przycisn do pokrwawionego ciaa.
Ulitujcie wybekota. Ja...
Ciosy szabel i czekanw spady na niego ze wszystkich stron, raz za razem. Bernardyn jcza;
ostatkiem si pez ku posgowi Maryi, nie wypuszczajc z rki sakiewki.
Skaczesz, Lachu! zakrzykn Sysun. Jeszcze skaczesz!
Ci szabl ze wistem i jednym wprawnym ciosem odrba mu lew rk w okciu.
Zakonnik zawy. Pad w drgawkach na podog tu przed posgiem Maryi. Czerwona krew trysna na ciany, na figur Najwitszej Maryi Panny. Bernardyn uczyni ostatni, rozpaczliwy wysiek,
chcia rzuci si caym ciaem na sakiewk, lecz Sysun chwyci za jego dugie, biae wosy, poderwa
gow ku grze, a potem ze wistem uderzy szabl!
Szloch i krzyk dzieci urway si w jednej chwili. Cios by tak silny, e Sysun przerba szyj zakonnika i zarazem figur Matki Boskiej. Gowa bernardyna pada z oskotem na deski, przeturlaa z
guchym dudnieniem, a potem zamara w kcie. Jej powieki poruszyy si jeszcze, zatrzepotay i
znieruchomiay. Krew spywaa po przewrconych wiecach, po racu, Biblii i okaleczonym,
bezgowym posgu Maryi.
Z okrzykami tryumfu Sysun i Morozowicki rzucili si ku sakiewce, chwycili j, poczli wyrywa
sobie z rk. Materia pk w jednej chwili, a z pciennego woreczka sypny si monety. Lecz nie talary, dukaty, czy czerwone zote. To byy zwyke, pospolite miedziaki, poamane i obernite ternary,
denary, szelgi i grosze, wrd ktrych zabysn czasem ort czy szstak.
Taras patrzy przeraony, jak panowie moojcy zgarniali unurzane we krwi miedziaki. Jak modszy
Horyko podnis odcity palec zakonnika i pomagajc sobie zbami zerwa ze herbowy piercie.
Morozowicki odrywa deski z podogi, rba ciany, przewraca sprzty. Tymczasem Oe cign z
martwego ciaa bernardyna jego rycerski pas.
Sysun podnis si z kolan, schowa do sakwy zakrwawione grosze, a potem rzuci okiem na
odrban gow zakonnika i splun.
Podpali dwr! rozdar si na cae gardo. Spalcie to wilcze gniazdo!
Morozowicki porwa smoln szczap zatknit przy drzwiach. Szybko podoy j pod obrusy i
materie przy bezgowej figurce Maryi. Pomienie buchny w gr, przeniosy si na cian.
Podpala! Podkadajcie ogie! rycza Oe. Spalmy dwr do szcztu!
Dzieci ju nie pakay. Stoczone w kcie sali, wpatryway si nieruchomymi spojrzeniami w to, co
rozgrywao si na rodku wietlicy pewnie dlatego, e w czasie wojny na Ukrainie widziay gorsze
rzeczy. mier rodzicw, braci i sistr, tortury, rzezie, niewol, strach, zniszczenie. Taras oprzytomnia szybko. Skoczy ku nim, obj pacholta, popchn w stron drzwi wiodcych do sieni.
Uchodcie! zakrzykn. Uchodcie ze mn!
***
Taras podnis krzy i wbi go w mikk, rozmok od deszczu ziemi. Spaci dug; odda cho
drobn cz tego, co winien by bratu Michaowi. Kozak uklk, przeegna si, zmwi modlitw.
Co wy poczniecie, detyny?
Pomrzemy odpar cicho jednorki chopiec. Wci tuli do siebie paczc dziewczynk. Tu,
czy na gocicu, to adna rnica, pane.
Taras podszed do konia, wycign z jukw worek sucharw i pooy u stp dzieci.
Bierzcie mrukn. Starczy wam na dugo. Co jeszcze mog dla was uczyni?
Chopiec podszed do Tarasa. Jedyn rk, ktra mu pozostaa, poda moojcowi ma,
dwudziestoczterostrunow bandur. Kozak wzi j, pogadzi. Starczyo, e dotkn strun i wiedzia
ju, e instrument jest najprzedniejszej jakoci. Jego pyta, wycita z jednego kawaka wierkowego
drewna, koczya si smukym, nieco wygitym gryfem. Bandura bya lekka jak stepowy wiatr, a led-
***
Ju w jarze doczy do Sysuna, Oesia i pozostaych Kozakw. Jechali w milczeniu. Oblicza
moojcw byy zaspione, poszarzae. Chadzka, ktra miaa przynie saw i bogactwo, daa im zaledwie kilka ndznych szelgw, bo we dworze, zamiast bogatego szlachcica, znaleli samotnego
ksidza i gromad okaleczonych dziatek. Sysun omyli si po raz pierwszy. A to mogo oznacza, e
odwrcia si od niego kozacka sawa, ktra w rzeczy samej bywaa wielce kapryn pani. Czasem
wioda do buawy i dostojestw, lecz znacznie czciej do mierci od szabli, na palu, szubienicy lub
do dugiego konania w stepie. By moe zatem niepowodzenie oznaczao, e Taras winien by
szuka sobie zacniejszej kompanii, w ktrej atwiej byo o wojenne przygody i godziwe upy.
Nagle jadcy na przedzie Morozowicki zatrzyma si, a potem zeskoczy z bachmata, widzc
lady odcinite w rozmikym gruncie.
Konie rzek. Tuzin zbrojnych, albo i wicej.
Morozowicki pochyla si nad tropem, dotyka odciskw, wreszcie wyprostowa si ze zmarszczonym od frasunku czoem.
Lachy. Kopyta dobrze podkute. Lepiej jak nasze bachmaty.
Dawno temu?
Rano, kiedy dwr palilimy.
Trastia ich mordowaa!
Pewnie dym widzieli.
Wiedz o nas! jkn Oe.
Byo nie pali dworu mrukn Taras.
Milcz! sykn Sysun. Zabierajmy dupy w troki!
Rozejrzeli si dokoa, ale las by cichy i spokojny.
W konie.
Ruszyli rysi. Tajemnicze lady odchodziy od strumienia w stron lasu. Wida Lachy nie
podali dalej jarem, ale skrcili z traktu i skryli si wrd drzew. Sysun, chmurny i milczcy, poderwa konia w skok. Wypadli na polan poronit bodiakami i ostami, przecili strumie szemrzcy
wrd kamieni i wjechali w las, znikli w mgach cielcych si jak tuman dymw pomidzy mokrymi
pniami drzew.
Deszcz przesta pada. Nadcigao mokre kwietniowe popoudnie, niebo byo u szczytu czyste i
bkitne, jedynie na zachodzie poyskiway biaawe szczyty wielkich chmur, skbione niby tum pohaskich bw w szyszakach. Ziemia parowaa po niedawnym deszczu. Wilgotna mga osadzaa si
na czankach, zaponach i metalowych ozdobach rzdw koskich, otulaa ich zason oparw,
zmieniaa bachmaty i podjezdki Kozakw w korowd widm i mar, zraszaa kropelkami wilgoci kosk
sier.
Wjechali w dbowy las, a potem, gdy wychynli na kolejn polan, Taras przyjrza si swoim towarzyszom. Najpierw zamruga, przetar rozpalone renice rk, jakby nie dowierzajc temu, co
widzi. Jk wyrwa mu si z piersi.
Zobaczy...
Zobaczy to, czego spodziewa si od poudnia, od chwili, gdy wyruszali spod spalonego dworu.
Ujrza wizj, ktra po raz pierwszy nawiedzia go prawie rok temu, w czerwcu, przed dniem Ducha
witego. W ostatnim dniu strasznej bitwy beresteckiej, kiedy Chmielnicki wid swe oddziay na
obz krlewski, Taras ujrza to, co miao sta si ju za kilka godzin zakrwawione, pokryte trupami
pobojowisko, moojcw porozrywanych na strzpy przez armatnie kule, stosy martwych wierzchowcw, Kozakw tratowanych przez kopyta husarskich koni. Ujrza te krwawe rany na ciaach towarzyszy z kalnickiego puku. Jednak wwczas, owym czerwcowym witem jeszcze nie wierzy w to,
co ukazao si jego oczom. udzi si, e moe to przywidzenie, e opi si za duo gorzaki.
Serce zamaro mu w piersi, gdy wszystko sprawdzio si co do joty. Kiedy po szaleczych
walkach Tatarw, po szary husarii i ataku cudzoziemskiej piechoty pka i rozsypaa si armia
Chmielnickiego. Widzenie byo okrutne, bo prawdziwe. Taras zobaczy mier kompanw. I dar ten
pozosta ju przy nim, aby objawi si znowu we dworze, kiedy przyglda si zakonnikowi odmawiajcemu modlitwy.
A teraz patrzy jak bdny na towarzyszy. Widzia ich pokrwawione ciaa, odrbane czonki, oczy
wywiercone widrami, krwawe rany od szabel i czekanw. Otaczay go ywe trupy na koniach. Sysun
i jego wataha szli na mier.
Taras cign cugle i zosta nieco z tyu. Nie wiedzia, dokd si zwrci. Sign po bukak z
gorzak, pocign yk. Nie chcia widzie tego, co miao nastpi. Nie mia siy, aby sta si wiadkiem mierci caej kompanii. Chryste Spasitielu, dlaczego to spotkao wanie jego? Za jakie
grzechy?!
Znienacka gdzie z boku, pord wykrotw i kp wilgotnych paproci ujrza wiotk posta kobiety.
Uniosa rk, skina na w gecie przyzwania.
Ufaj, synu, w moc i opiek Bogurodzicy rozbrzmia w jego duszy gos brata Michaa. Id za
jej gosem i daj si prowadzi...
Nie namyla si dugo. Odczy od Kozakw i skrci w las, zanurzy w mleczne opary. Rozglda si dokoa, ale nigdzie nie widzia Bogurodzicy. Nadaremnie wyta wzrok, chcc przebi okiem
mgliste tumany. Dostrzeg j wreszcie na kracu niewielkiej polany i skierowa si w tamt stron.
Jecha przez mokre krzaki i chaszcze. Wymija stare, wiekowe dby i brzozy, przeskakiwa nad
zbutwiaymi pniami, zapada w wykroty, przejeda pod ukrytymi w pmroku konarami drzew.
Oczyma szuka swej przewodniczki, oblepiony pajczynami, blady i przemoknity od rosy.
Znw dostrzeg j midzy drzewami, skoczy rano ku polanie, lecz wiotka posta znika mu
sprzed oczu. Taras wypad na otwart przestrze, wstrzyma rozpdzonego konia, potoczy wzrokiem
po lesie, skaach i zarolach, lecz nie dostrzeg nikogo. By sam porodku mrocznego boru, w ktrym
by moe skradali si jego wrogowie. Dopiero teraz pomyla, e to, co bra za wskazwki byo zwodniczym podstpem; e Bogurodzica zamiast pomc, wskazaa mu drog do centrum tej matni. Bi si
z t myl, nie dopuszcza jej do kozackiego ba, a jednak wracaa, niby dnieprowa fala odbijajca si
na nienasyteckim porohu coraz silniejsza i coraz bardziej straszna.
Dugo bdzi po uroczyskach i rozogach. Kierowa si ledwie syszalnym szmerem strumienia.
Wreszcie trafi na wsk ciek wiodc ku grze i wyjecha na szeroki step. Soce chylio si ju
ku zachodowi.
Ptaki!
Stado wron i krukw zerwao si z traw tak niespodziewanie, e ko Tarasa zara, stan dba,
a Kozaczek ledwie utrzyma si w jarczaku. Gdy wierzchowiec opad przednimi nogami na ziemi,
bandurzysta przytrzyma wodze i zamar.
Z pocztku myla, e to, co sterczy przed nim, jest kp wyschnitych drzewek. Potem e
moe widzi gst jedlin lub jaskcze gniazda oblepiajce wyschnite pnie tak gsto, e nadaje im
to pozory dziwacznych, pogitych ksztatw.
Dopiero po chwili zaczo dociera do niego, co tak naprawd zobaczy. Kiedy ko zara, rzuci
bem, zacz boczy si i wzdraga przed przystpieniem bliej, Taras przejrza na oczy, a jego wzrok
powdrowa wzdu dugich, zakrwawionych erdzi, a do... piciu ludzkich cia tkwicych na szczytach wieo zaciosanych pali.
Piciu Kozakw z kompanii Tarasa, ktrzy jeszcze niedawno marzyli o hultajskiej sawie, upach i
swawolnych dziewkach, zakoczyo ywot wysoko. Zdecydowanie jednak to wyniesienie pod
niebiosa nie wyszo im na zdrowie. Przyszli rycerze prawosawni i stepowi zabijacy, a w swych
marzeniach pukownicy i hetmani wojska zaporoskiego skoczyli jako kaway cierwa pozostawione
na er krukom i wronom.
Byli tu wszyscy. Sysun, Morozowicki, Oe, obaj Horykowie. Taras spoglda na nich ze zgroz,
zdj kopak i patrzy, otwierajc szeroko bkitne oczy, nawet nie czu strumieni ez, ktre spyway
mu po twarzy. Dopiero wwczas doszo do niego, e Bogurodzica ukazujca si w lesie, uratowaa
go przed okrutnymi mkami i powolnym konaniem.
Jego kompani zginli straszn mierci. Zgodnie z polskim prawem wbito ich na pale. Lecz
nawet w godzinie tak okrutnej mierci nie oszczdzono im dodatkowych mczarni. Taras widzia ich
wykrcone w gr rce, obwizane somianymi powrsami zmoczonymi w smole i podpalonymi. Zaglda w dziury po wywierconych widrami oczach, wpatrywa si w poobcinane uszy i nosy, pasy
skry zdarte z piersi i plecw, rany po ciosach kindaem i nadziakiem, strzay sterczce z ramion i
ywotw... Spalone, posieczone, okaleczone dziesitkami najwymylniejszych tortur ciaa Kozakw
niemal nie przypominay ludzkich szcztkw. Sterczay sztywno, gdy pod ciarem obsuny si
gboko na ostrza pali, niby potworne narola na wieym drewnie, wystawione na straw dla
ptakw, woniejce z daleka krwi, spalenizn i okropnym odorem ludzkiego ajna.
Taras zmusi konia, aby podszed bliej. Ledwie odnajdywa w zmasakrowanych obliczach
podobiestwo rysw twarzy swych niedawnych towarzyszy. Modszy Horyko mia wbity w oczod
piercie herbowy brata Michaa srebrny, szlachecki sygnet ukazujcy rozdart strza skierowan
ku niebu. W ustach Sysuna tkwi porwany, parciany mieszek, lecy przedtem pod posgiem Matki
Boskiej, zrabowany staremu zakonnikowi.
Wtem Oe podnis zakrwawion gow. Taras ujrza dwie krwawe dziury po wyupionych
oczach.
Spasi Chryste przemkno mu przez gow. On patrzy... Widzi mnie....
Boli... wyszepta Oe. Strasznie boli.
Spasi Chryste jkn Kozak. Dostojno jest jako woistinu baiti Tia Bohorodicu, Prisnobaennuju i Prenieporocznuju i Matier Boha naszeho...
Nie mg dokoczy odmawiania modlitwy, bo Oe jkn takim gosem, e Taras zadygota.
Posuchajte chrestianiny... kto majet ucha! Niechaj sia prybyaje... prawdu Booju sucha, bo
prybyajet sia sud Booj, zelat Hospod karu mnooj. Prychodyt hodyna, de wsiaja rodyna krowciou
sia pomaet... Taras, ty syszysz?
Oe, ja... z phaka, skrc ci mk.
Taras, my przeklci jestemy. Przeklci, chodzc, jedzc, pic... Przeklci stojc, poywiajc
za to...
Oe... Nie bdziesz si mczy...
...emy ubili starego Lacha we dworze i Boharodzicy gow odcili! Ty suchasz? Suchaj
szepta pprzytomnie starszy bandurzysta. Ja ju nad grobem stoj.
Sucham.
Ty jeste wybrany, Taras... Ciebie wybraa Boa Rodzicielka, jako jedynego zacnego w naszej
kompanii. Jedynego, ktry okaza... miosierdzie. Ty jest wybrany, aby zaprowadzi pokj Boy na
Ukrainie. Ty poniesiesz swj krzy jak Chrystus, do obozu koronnego. Ty midzy Lachy pjdziesz, by
im winy wybaczy i do zgody nakania.
Oe, co ty gadasz? Jaki pokj Boy? Jak to?
Bdzie wielkie krwi przelanie na Ukrainie. Wsie lasem porosn, wilki w nich wy bd, detyny
mae i moodycie pjd w jasyr... Stratuj nasze pola kopyta wraych koni. Brat brata krwi zmoczy i
ordzie przedawa bdzie, a chopi nasi i Kozacy niewolnikami bd okrutnego tyrana. Tak bdzie,
jeli nie zapanuje na Ukrainie pokj Boy... Taras, syszysz...
Tak jkn Taras. Sysz...
Ja widz... Widz, jak korona zota na ziemi upada... Czarne ory j dziobi. Ale powstanie ze
stepw rycerz przeogromny. On koron podniesie i na sw gow naoy. A rycerz ten mie bdzie w
herbie tarcz na tarczy. A potem stanie si wielka bitwa przy mogile Soroce przy samym Bohu. A
kiedy wit po niej nastanie, zaprowadzi ten ycar pokj Boy na Ukrainie i uratuje j... na zawsze.
...czestniejszuju chieruwim i sawniejszuju biez srawnienija sierafim, biez istlenija Boha Sowa
rodszuju, suszczuju Bohorodicu Tia wieliczajem zakoczy Kozaczek modlitw.
Taras szepta dalej umierajcy Oe ja widz jego, krla Boego, ja czuj jak ty i Bohun
koo niego w step jedziecie. Na gowie rycerza jest korona, a w Bohunowym rku buawa... I ty jeste
z nimi. Taras! Ty to wszystko sprawisz!
Taras przeegna si.
Ty widziae, co nas czeka...? Dlatego... odjechae?
Widziaem zaka bandurzysta. Ja... ne znaju, co to jest...
Ty ju do koca ycia bdziesz takie rzeczy widzia. Ty bdziesz oglda, jak twoi druhowie na
mier id, jak orda i Lachy rezaj dziatki malekie, jak ludzi w jasyr bior, jak moodycie niewol. Ty
teraz ju zawsze zobaczysz, kto jak mierci zginie.
Oe jkn Taras. Oe, wybaczcie mi... Ja nie chc. Nie chc tego widzie. Nie mam si!
Jeli nie chcesz, tedy winiene mie staranie okoo pokoju Boego jkn wbity na pal Kozak.
Bo tylko wtedy zaznasz spokoju. Tak mwi Bohorodzica nasza i ty masz si jej sucha. Mody
jeste i saby. Lachy i Kozacy to wilki przy tobie. Ale ty masz lir, ktr da ci pacholik we dworze. Tak
ty jej strze jak oka w gowie. Jako renicy wolnoci kozackiej. A kiedy w opaach bdziesz, zagraj na
niej wrogom twoim. Jej nuta ukoi dusze rozszalae, upiry i sysuny. Id, Tarasie. Id i graj.
Weresaj ledwie rozumia sowa Oesia.
A teraz wr do Bohuna i powiedz mu... rzeknij te sowa... charcza umierajcy. e Czarna
Rada bdzie...
Taras sucha, drc ze strachu. Nie mg oderwa wzroku od umczonej twarzy Oesia i dwch
krwawicych dziur, w ktrych miejscu jeszcze dzisiaj rano byy szmaragdowe oczy Kozaka pikne,
okolone ciemnymi rzsami. Oczy, ktrymi owi umiechy najpikniejszych moody.
A potem usysza szelest i omal nie umar z przeraenia. Tu obok, na palu poruszy si Sysun i
wyplu porwan sakiewk zakonnika.
On e... wycharcza. Nie suuuuchaj go, Taras. Nie bdzie Boego pokoju... na Ukrainie.
Uciekaj! jkn Oe.
Zaraz... czekaj, chc ci... co rzec przed mierci, Tarasie, zbli si!
Kozak zadygota.
Ot, widzisz, co z nami zrobiy Lachy mwi Sysun. Id i pomcij nas, druhw swoich. Zdu
za kadego z nas jedno lackie gardo. Co mwi jedno i tuzin nie starczy... Sy... szysz... Id, rezaj
Lachw i parchw, coby ich noga nie postaa na Ukrainie.
Nie suchaj go! Taras, miej staranie okoo pokoju!
Rezaty Lachiw! warcza Sysun. Bij ich, jakoby wilk ze stepw, serca rozszarpuj. Nikomu nie
przepuszczaj, dziatkom, onom, niewiastom. A jak ci szabli nie stanie, za kinda chwytaj, za topr,
za onik, za kos i tak ich morduj, aby wiedzieli, e gin...
Taras, uciekaj! jkn Oe. On ci chce zatrzyma... Chce twej mierci. Jed do Bohuna...
Jed, bagam. Szybko!
Taras, chod do mnie... Chod, zbli si, detyno. Musz ci co rzec... Co wanego... Sowo,
ktre...
Uciekaj!!! zajcza Oe. Gowa zwisa mu bezwadnie na piersi. Taras ponagli konia,
bezwiednie zbliy si do Sysuna, a wwczas zobaczy co, co sprawio, e oseedec stan mu dba.
W mgach i oparach wok pagrka z zakrwawionymi palami zarysoway si ciemne sylwetki
jedcw. Otaczali go pospni, milczcy mowie w postrzpionych kopakach, deliach i poszarzaych, dziurawych upanach. W porozdzieranych kolczugach i misiurkach poznaczonych naciciami
szabel, w pordzewiaych karwaszach, w bechterach, bastardach, giermakach i bekieszach. Niegdy
ich rzdy koskie, suknie i moderunek musiay skrzy si od barw i klejnotw. Dzi byy zdarte, porwane, pokryte wieloletnim kurzem, botem i pyem. Jedcy dosiadali kiedy wspaniaych wierzchowcw. Teraz jednak konie byy poszerszeniae, okryte poplamionymi krwi czaprakami, starymi
rzdami, z ktrych zwieszay si resztki forg, kutasw, frzli i wspaniaych zdobie. Taras patrzy na
nie osupiay, przenosi wzrok z jednego pyska na drugi... To byy pikne konie, araby i anatolijczyki.
Nie widzia wrd nich sekieli czy kozackich bachmatw. To byy polskie wierzchowce!
A potem powia wiatr. Zaopota podziurawion od kul wypowia chorgwi, na ktrej przedstawiona bya gwiazda, odwrcony pksiyc i wetknity we bahoczestwy krzy... Taras zna ten herb.
To by Korybut... Znami strasznego kniazia Winiowieckiego.
Jarema!
To sowo wzbudzao lk i groz, nawet wrd najstarszych, zdziczaych siczowych Kozakw; rzucao na kolana cae puki i sotnie kozackie. Taras mia oto przed sob jedn z chorgwi nieyjcego
ju kniazia Jaremy. Jedn z rot, ktre nawet na tej bezpardonowej wojnie wyrniay si strasznym
okruciestwem, gdy suya w nich szlachta, ktra stracia w powstaniu dwory, ony i dzieci.
Winiowiecczycy nie darowali adnemu z Kozakw, pozostawiajc za sob tylko niebo i ziemi.
Zadra Taras, gdy wejrza w oblicza otaczajcych go jedcw, kiedy dostrzeg blade, wypowiae
oczy, nastroszone biae brwi i wsy, puste, wypalone spojrzenia niewyraajce adnych odczu.
Zobaczy pokryte bliznami czoa, chusty zasaniajce wyupione oczy, obcite uszy, kikuty
odrbanych rk, lady po torturach zadanych przez Kozakw. Taras wiedzia, e nie mg trafi
gorzej.
Hej, rezunie, prosiemy na ziemi! Czas na ci!
Lach, ktry wymwi te sowa, sta na uboczu. Po buzdyganie Taras pozna w nim porucznika lub
rotmistrza winiowiecczykw. Wzrok tamtego pali go jak pomie, jak spojrzenie upira. Rka w elaznej rkawicy uczynia krtki gest wskazaa, aby zsiad na ziemi.
Taras! Uciekaj jkn Oe. Uciekaj do Bohuna...
W ostatnim porywie rozpaczy Taras wbi ostrogi w boki wronego wooszyna. Wierzchowiec od
razu poszed skokiem, wycign szyj do cwau. Lecz nie by sam. Za sob Kozak usysza oskot,
dudnienie kopyt koskich i ten przeraajcy, straszny okrzyk, od ktrego dreszcz przeszywa kupy
czerni i hultajstwa:
Jareeemaaaaa!
Polacy poszli w galop, wychodzc na tyy Kozaka. Taras skrci midzy palami, zwrci konia w
stron otwartego stepu. Pochyli si w kulbace, wtuli twarz w rozwian grzyw.
W pola! krzykn. Le, Wrony! Spasi! Spasi mene!
Ko pomkn jak stepowy wiatr. Przeskoczy przez wykrot, przemkn obok starych kurhanw,
zanurzy si w morze bodiakw, traw i kwiatw zakrywajcych go a do kbu. Na swych migych
wierzchowcach pdzili za nim Lachy.
Stj! wrzasn jeden z nich. Taras ani myla sucha. Jeszcze mocniej pochyli si ku
koskiej szyi.
Zawracaj!
Le, le Wrony szepn.
Wysmuke polskie konie pdziy lekko i zwinnie jak stado jeleni. omot kopyt rozsadza czaszk
Tarasa. Kozak wiedzia, e szanse, aby wyj cao z tej opresji byy zgoa niewielkie. Oto ciga si na
zwykym, lichym Wooszynie, sposobniejszym do woza nili do morderczych pogoni, ze migymi jak
wicher, rczymi i obrotnymi polskimi rumakami, ktre przeby mogy czasem nawet i dwadziecia mil
w jeden dzie!
Winiowiecczycy byli tu-tu. Ktem oka dostrzeg jak jeden dopada go z lewej strony, zobaczy
tylko bysk wzniesionej szabli...
Taras, zwinnie jak ry, schowa si za koskim bokiem tatarsk sztuk. Ostrze szabli przecio
jedynie powietrze. Kozak rozpaczliwie popdzi Wronego, wysforowa si do przodu, ostatnim
wysikiem kupi sobie kilka pidzi ycia...
Step skoczy si. Wpadli do pytkiego jaru, Taras skrci w gr potoku pyncego dnem. Jego
rozpdzony wierzchowiec wzbi kopytami fontann srebrzystych kropel. Zaraz po tym w wodny opar
wpady chrapice dziko rumaki Lachw. Wrony lekko jak ptak przeskoczy nad zmurszaym pniem,
omin wyschnite gazie leszczyny, wpad midzy skay, a potem pomkn w bok, wspi si drk
na cian jaru.
Pod gr byo ciej, ko pocz odpada. Taras krzykn, porwa za szabl, a potem odwrci
si ku przeladowcom.
Wrogowie dopadli do niego w jednej krtkiej chwili. Zastawi si szabl, odbi pierwsze cicie, a
potem, wiedziony instynktem, schyli gow, unikajc gazi. cigajcy go szlachcic nie zdy, sia
uderzenia zmiota go z kulbaki, rzucia w krzewy i kolczaste gszcze.
Wrony rwa jak ptak, jak ania uciekajca przed wilcz zgraj. Wpad do lasu, przemkn ciek
wrd paproci, omin wiekowe dby i olchy. Pdzi po wilgotnym bocie, przeskoczy strumie.
Wrogowie byli tu-tu... Ju sysza na swym karku gorcy oddech karego dzianeta. Ju drugi
rumak zachodzi go od lewej strony.
Taras skrci w prawo, zmusi konia do morderczego skoku nad pniem zamanej lipy, potem
popdzi w lewo, lawirowa, wywin si w ostatniej chwili spod ostrza. Przemkn pomidzy dwoma
rosncymi blisko drzewami, zmuszajc Lachw do rozstpienia si.
Wooszyn dobywa ostatnich si. Piana odpadaa patami z jego bokw, skapywaa z pyska. cigajcy zachodzili go aw, podchodzili z bokw, zdawa by si mogo, e lada moment opadn kozackiego wierzchowca ze wszystkich stron, stratuj go, zmiad, rozerw na strzpy. Ale kozacki ko
wymyka si im cigle. Nie by szybszy, zhukany, przeraony... lecz mia duo szczcia.
Jedziec z lewej by coraz bliej. Wbi ostrogi w pokryte pian boki konia, zrwna si z wierzchowcem Tarasa i ci szabl. Kozak uchyli si. Znikn tatarsk sztuk za siodem, a Wrony skoczy
w bok, skrci raptownie, znw przebieg pomidzy dwiema lipami i wypad na rozleg poa stepu
owietlon blaskiem zachodzcego soca.
Winiowiecczycy rozsypali si w szerok aw; podchodzili do Tarasa z bokw. Pierwszy z
Lachw zaszed Kozaka z prawej. Bandurzysta odwrci si, ci na olep. cigajcy go szlachcic
sparowa uderzenie, zawin szabl i z krtkim wistem chlasn uciekajcego po ramieniu. Kozak
wrzasn, bro wypada mu z rki. Szarpn za wodze, skrci w prawo, tu przed nosem cigajcego
go wierzchowca. Szlachecki ko zara, rzuci dziko bem i zwolni, a Wrony wymkn mu si,
przeszed tu obok i dalej gna cwaem.
Lira! Musz zagra na lirze przeszo Tarasowi przez gow. Do diaba, jak mia to zrobi,
siedzc na rozszalaym koniu, mknc jak wicher przez step? Nie by w stanie sign do jukw, nie
mwic ju o rozpltaniu sznura...
Rozglda si dokoa z rozpacz. Wrogowie osaczali go ciasnym krgiem, wyprzedzali, zaciskali
piercie, wycigali rce ku cuglom rozszalaego wierzchowca. A przecie on musia... Musia dotrze
do Bohuna, aby przekaza mu sowa Oesia...
Jednym szybkim ruchem sign po pistolet, przyoy go sobie do piersi, nie chcc da si wzi
ywcem. Ju mia pocign za spust, gdy...
cigajcy wrzasnli, cignli wodze!
Ziemia rozstpia si pod kopytami Weresajowego wierzchowca. Pistolet wypad z rki Kozaka, a
on sam zsun si z sioda i pocz spada w d. Lecia prosto ku bkitnym falom i tajemniczym
gbiom Bohu, opada w d, przez powietrzne otchanie, wzdu zboczy najeonych ostrymi skaami.
Rzeka przyja jego ciao z pluskiem i zamkna si nad gow modzieca.
***
Bohun nie yje powtrzy Fyyp, stojc u wejcia do namiotu atamana. Umar ten dobry
wdz nasz, za ktrego gow nie tylko my, podrczni jego, ale i wszystka Maej Rusi Rzeczpospolita
przy szczliwych sukcesach dugie lata y sobie bezpiecznie obiecowa moga! Umar postrach najwikszy nieprzyjaci naszych, Saromatw Polskich. Umar ten, od ktrego armatnich i muszkietnych
grzmotw nie tylko jasnowietna staroytnych Wandalw Sarmacya i burzliwego, z swoimi mocnymi
zamkami i fortecy Euksynotopu obadwa brzegi...
Fyypowi nie dane byo dokoczy oracji, gdy oskot koskich kopyt wmiesza si w sowa
starego Kozaka. Nikt jednak nie zwrci uwagi na jedca. Zaporocy spucili gowy, powyjmowali z
ust cybuchy fajek, wypluli tyto, a co bardziej bogobojni padli na kolana z rkoma zoonymi do
modlitwy. Bya to rzecz wprost niesychana w zgrai otrw, szelmw i hultajw, jak tworzyo zaporoskie towarzystwo siczowe.
Panie pukowniku kalnicki! zajcza Fyyp. Oto przemw do nas, braci swojej i naucz nas...
Spieniony, ociekajcy wod ko wpad na majdan przed namiotem. Omal nie stratowa Fyypa.
Zatrzyma si, zara, stan dba, a na jego grzbiecie wyprostowa si mody Kozak. To by Taras!
Przyodziany w brudny, pokrwawiony, porwany upan, postrzpion wit. Kozaczek potoczy po obozowisku bdnym wzrokiem.
Zdrada! krzykn przeraliwie. Chmielnicki zdradzi Ukrain! Woajcie batk! Prdko, budcie pukownika!
Kozacy milczeli. Po twarzy Fyypa spyny grube dwie zy.
Nie masz Bohuna mrukn. Pukownik nie yje.
Jak to?! zakrzykn Taras. Nie moe by!
Nie tylko, e nie moe, ale wanie jest rzek Sirko. Pojrzyj tam, do namiotu. Na marach
ley ze sw buaw. On ju u Pana na Sdzie Ostatecznym.
Spasi Chryste jkn Taras. Zeskoczy z konia, a potem zatoczy si i chwyci za eb. To
matk nam zdradzili...! To Chmielnicki przeciw towarzystwu zaporoskiemu knowa, a Bohun nie zrywa
si?! I za szabl nie chwyta?! Nie moe to by!
Chwyta mrukn Sirko ino za gromnic.
Co komu pisane, to go nie ominie rzek Krysa i splun. Tak i bat ce pisana bya lacka kula.
Id pomdl si za jego dusz. A jak nie chcesz modlitw klepa, to cho kwart horyki za niego
wychyl. W Trechtymirowie go pogrzebiem.
A zaraz dobro jego rozdzielim. Kto konia atamana bierze? A kto zbroj?
Ataman ledwie nie ostyg, a ty ju chcesz jego moderunek bra?
Nieboszczykowi na nic. Bohun w grobie.
esz, z kurwy synu!
Kozacy zamarli. Nikt nie zwrci uwagi, e chwil wczeniej ptno przesaniajce wejcie do
namiotu poruszyo si lekko. Wolno, jakoby we nie Zaporocy odwracali gowy... A kady, kto spojrza na pooh atamana, albo zamiera, albo pada na kolana, wytrzeszcza oczy lub egna si
znakiem prawosawnego krzya. Sirko przygryz fajk tak mocno, e cybuch zama si z trzaskiem w
jego zbach, a Krysa wypuci z rk garniec z palank. Fyyp jkn z niedowierzaniem. Pozostali
Kozacy zadreli.
W wejciu do namiotu sta blady, zakrwawiony, chwiejcy si, ale ywy... Bohun!
Kozak zrobi jeden krok, potem drugi. Szed w stron Tarasa, a kto tylko yw unika jego przekrwionego spojrzenia. Pukownik stpa chwiejnie, ciskajc w doni buaw. Pokryty posok, blady ataman doprawdy wyglda jak kto, kto przed chwil podnis si ze miertelnego oa.
Wy skurwysyny! wycedzi przez zby. Wy sucze chwosty! Ja wam dam pogrzeb atamana!
Kozacy skulili si w oczekiwaniu na najgorsze. Niektrzy pozakrywali by rkoma, inni zawczasu
czmychnli za namioty. Pozostali polecili dusze Bogu, a zwaszcza archanioowi Michaowi i wszystkim witym.
Bohun wpad midzy moojcw niby kula wystrzelona z lackiego arkebuza, potrzsajc piernaczem.
Zodzieje podolskie! Psie syny! Sajdaki tatarskie! Bazny jerozolimskie, kurwy babiloskie,
winiarze budziaccy! Ja wam dam moje dobro dzieli! Ja wam dam atamana ywcem do grobu
skada!
Jednym szybkim ruchem waln Sirk buaw w eb. Kozak pad, wyrn gow w kocio z gotujc si saamach. Bohun wymierzy mu kopniaka, posa rezuna wprost do kauy gorcej strawy i
bota, rbn w kark, na koniec doprawi obcasem w oko, pognit i podepta. Potem zajecha Krys w
zby, zwali z ng, kopn w rzy. I rzuci si na struchlaych z przeraenia Niowcw. Nikt nie stawi
mu czoa. Kozacy umykali z krzykiem, padali na ziemi, osaniali si rkoma i czapami od razw piernacza, ciosw pici i wciekych kopniakw zadawanych czubkiem podkutego buta. A Bohun szala
dalej...
W Kijowie mnie pogrzebiecie! dysza przez zby, rozdajc razy na prawo i na lewo, tukc w
zapalczywej zawzitoci moojcw po bach, grzbietach, rachujc ebra i amic koci. Tedy macie
tu monastyr Peczerski! A tu Trechtymirw. Patrzcie, to kopua cerkwi na kocu buawy ywcem
odmalowana! Naci w zby, psi synu, za Kalnik! A ty za konia i zbroj! A ty za kurhan w stepie! Nie
wy mnie, jeno ja was do alnika poo!
Wkrtce obozowisko przypominao mae Beresteczko, a jeli nawet nie krwawe pole przy Paszowej, to ju na pewno Soonic, jak p wieku wczeniej zgotowa moojcom hetman kiewski. Na
ziemi, w bocie, wrd koskiego ajna, rozlanej saamachy i horyki miotali si pobici przez Bohuna
Zaporocy. Ranni jczeli, pezli w stron namiotw, modlili si, nieliczni Kozacy pouciekali za wozy,
pokryli si za koami kolas lub w stepie.
Bohun ustatkowa si wreszcie. Splun czerwon lin, odrzuci zakrwawion buaw, a potem
podszed do Tarasa i Fyypa.
Poswawolilimy rzek. I od razu mi lepiej! Kady czek ozdrowieje, gdy troch zabawy zayje. Dajcie horyki!
Stary Zaporoec poda mu co duchu bukak z palank. Bohun przechyli go, pi, pi, jakby chcia
zapi si na mier. Wreszcie oderwa prawie puste naczynie od ust i rozemia si.
Na Swiatuju Pereczystuju. Jam prawie zdrw!
Sawa Bohu!
Ozdrawiaem mrukn Bohun bo syszaem, e Chmielnicki Ukrain zdradzi. Co to ma
znaczy?
Ne serdyte, batko. Com sysza to i mwi. Za dwie niedziele pysar Wyhowski zwouje
sekretn rad w Czortowym Jarze i was na ni zaprasza.
A skd ty to wszystko wiesz?
Spotkaem posaca... Oesia Mikit z bracawskiego puku. Rzek mi, e rada bdzie i cobym
przekaza wam, co Wyhowski mwi, e Chmielnicki Ukrain zdradzi. Nic wicej nie wiem objani
cicho Taras, nie dodajc wszake, e Oe umiera na palu, kiedy wieszczy mu te sowa.
Juem na tamtym wiecie by, ale gdym usysza, e batko zdrajca, to i z pieka bym wrci,
aby braci Kozakw broni. Mnie i tak mier pisana, ale pki Boh da poyj jeszcze troch. Taras,
ty za tamto, co midzy nami byo... Nie gniewasz si?
Oj, batko, przecie wrciem... I was o wybaczenie prosz.
Taras, oj, Tarasieku! rykn Bohun i chwyci modego Kozaka w ramiona. Ju ty nie sumuj i
nie krzyw si na mnie.
Ne bude.
No widzisz. A teper! Otwrzcie beczki z miodem! Hej, ha! Wasz pukownik do ycia wrci,
sukinsyny! A kto mego zdrowia nie wypije, tego ywcem na palik wsadzi ka! C to, psie syny?
Nie chcecie wstawa?
Pobici Kozacy poruszyli si niemrawo. Jako niespieszno byo im do szaflikw z palank, do
beczek z miodem i winem. Jczeli w bocie, trzymali si za porozbijane by, krwawice brody, bolce
ywoty i plecy. Co poniektrzy zbierali zby z ziemi, obmacywali podbite oczy, przetrcone nosy,
naderwane uszy, apali za poamane ebra.
Co to ma by?! zakrzykn Bohun. Ze mn nie poswawolicie? Mojego zdrowia nie wypijecie, skurwesyny?! Tedy moe pomoc wam potrzebna dorzuci i wycign rk w stron buawy.
Na ten znak kilku Kozakw tych troch sabiej poturbowanych przez Bohuna rozemiao si
wesoo. Z pocztku weselili si cokolwiek niemrawo, potem coraz goniej.
Hej buraku, buraku
Mody Kozaku
Co zarobisz, to przepijesz
A jak zahulasz, muzyk najmniesz!
Rozdzia drugi.
Ars moriendi.
Bertrand de Dantez czeka na mier. Modli si cicho, wpatrzony w mrok rozjaniany blaskiem
pochodni. Kada godzina wybijana przez zegar na przemyskim ratuszu przybliaa go do nieuchronnej kani. Na rynku ciele zbijali szafot, a maodobry mistrz smarowa dziegciem stryk szubienicy.
Sznur przeznaczony na jego biedne gardo.
Nie mg uciec, pilnowany dniem i noc przez hajdukw starosty jurydycznego. Najgorsze za,
e choby nawet przebi si przez grube na okie mury wiey starociskiej, wyama elazne kraty i
zasuwy, pokona okute i strzeone furty zamku, nie mia dokd uj. By banit, wygnacem z wasnego kraju, ktry w poszukiwaniu chleba zawdrowa do Rzeczypospolitej, na kraj wiata. Powrt do
rodzinnej Francji oznacza dla mier, przy ktrej jutrzejsza egzekucja bya niby rwanie zba u cyrulika porwnane z torturami biegego niemieckiego kata.
Czu, e ycie bezpowrotnie przecieka mu przez palce. Pierwszy blask soca mia oznajmi jego
zgub. Wtedy otworzy si miao wyjcie z ciemnicy, wiodce prosto w objcia oprawcy i jego drewnianej meretrycy szubienicy.
Tak gupio koczyo si to wszystko. On, mony pan, szlachetny kawaler ze znanego rodu, ledwie dochodzcy do trzeciego dziesitka lat, mia pooy gow jak pierwszy lepszy brygant z gocica. A wszystko dlatego, e do koca wierny by swemu honorowi. I tene honor zaprowadzi mia
go teraz na pohybel. Spogldajc na ycie, ktre przesuwao mu si przed oczyma, Dantez czu, e
wygldao ono zgoa jak commedia dellarte woska opowiastka odtwarzana ku uciesze gawiedzi
przez postacie Pantalona, Dottora i Arlekina. Niestety, tu przed ostatnim aktem nie mg skoni si
widzom i zaprosi na kolejne widowisko. Wkrtce mia zej ze sceny ostatecznie i nieodwoalnie
odtaczy na stryczku popisowe lazze, powierzga chwil nogami, a potem gni przez wieczno na
podym podmiejskim cmentarzu, w miejscu przeznaczonym dla skazacw i samobjcw.
Kamienne schody za krat zagradzajc wyjcie z jamy rozjania powiata pochodni. Dantez
unis gow. Nadchodzi jeden ze stranikw. Za nim toczya si gromada dziwacznych postaci okutanych w siermigi, kapoty i sukmany, w wilczych czapach, prostackich kopakach i kapuzach, w
szubach i kouchach obrconych wen na wierzch. Francuz odetchn. Jego czas jeszcze nie nadszed. To tylko stranik po raz kolejny sprowadza do lochu na widowisko chopw spod pobliskiej urawicy, Krasiczyna, Sonicy czy Szmakowic.
Patrzajcie i dziwujcie si pracowici, sawetni i uczciwi! zawoa wesoo hajduk, zniajc
pochodni, wiecc poprzez krat prosto w oczy Bertrandowi i reszcie skazacw. Oto s bestyje
cudaczne, mieszkacy Hyperborei, Nowej Anglii i zamorskich krain: Eboraku, Nowej Szkocji i Arkadyi
legendarnej. Patrzajcie, a uwaajcie, bo drugiej takiej okazji nie bdzie!
Dantez i kilku winiw zbliyli si do kraty.
Pogldajcie ludziska na tego tu osika gada hajduk, wskazujc pochodni jednego z rajtarw
spod regimentu Denhoffa, ktry za rozbj na dwch ydowskich karczmach i podpalenie dworu
powieszony mia by skoro wit razem z Dantezem. Oto jest czek z Herulw woskich, narodu
mnego, co nago zawsze chodzili na wojn, ale cale zbici od Francuzw ostali. Tamten za
cign, pokazujc chudego Hiszpana skazanego na utrat garda za zajazd na dwr szlachecki i
wymuszenie kontrybucji na sanockich mieszczanach jest z Astemii, ziemi w Indyi Orientalnej
lecej, gdzie ludzie liciem si okrywaj, samym odorem yj, alias nosz ze sob korzenie cytryny,
balsamy i cynamon. Tame tako dzieci swe jadaj ywcem. Uwaajcie tedy, aby do kraty nie zblia
si, bo acno was nie tylko zje ywcem moe, ale i wydupczy, na miech i sromot poda!
Chopi jknli jednym gosem.
Ten za oto kawaler pokaza hajduk na Bertranda Danteza jest z nacji Scytw okrutnych,
co po mierci wrogw z trupich gw pija mid jakoby z czar albo roztruchanw. Std wielka w nich
mio do trunkw wszelakich. Gdyby nie ona, acno by wiat cay zwyciyli, bo waleczni s wielce i
nie tylko Scyti, ale i Krlestwo Polskie zawojowali i do Ziemi Przemyskiej, do waszych chaup przys-
zli!
***
Podali mi czarn polewk rzek Regnard z poszarza twarz. Znaczy si, odmwili rki
polskim obyczajem.
A ona? Co na to rzeka? spyta Dantez.
C miaa rzec, skoro zaraz omdlaa. Sowo opiekuna to wito. Do mu rk skin, a
zaraz wosy jej zgol i do klarysek powlek. A wtedy co uczyni? Klasztor zdobd? Petard bram
wysadz? Za to jest infamia i anatema. A jakby tego jeszcze byo mao, czeka ci pieko po mierci.
Moja szpada jest na twe usugi, moci Regnard. Przysuga za przysug.
Licie krzakw zaszeleciy. Wyjrza zza nich ospowaty rajtar w krtkim, porwanym kolecie, w
pelerynie zarzuconej zawadiacko na lewe rami i kapeluszu z podwinitym po muszkietersku rondem.
Jedzie! sykn Knothe, zaufany poplecznik i kompan Regnarda de Couissy. Nie ma eskorty,
tylko dwch forysiw na wonikach. P pacierza strachu i dziewka twoja, panie Regnard.
Na ko, waszmociowie!
Szybko poderwali si z ziemi, skoczyli na sioda i kulbaki. Wychynli z lasu na gociniec. Zapada zmrok. Za sob mieli czerwon un zachodu, a na wprost mroczniejcy br; pusty trakt biegncy w stron niedalekiego brodu na Sanie. Za ich plecami ogromny stary wiatrak rozkada ku niebu
kikuty poszczerbionych, rozpadajcych si skrzyde.
Powz ujrzeli od razu. Bya to wielka, gdaska karoca zdobiona frzlami i srebrnymi wiekami, o
oknach zasonitych firanami. Sze siwych cugowych wonikw ujtych w szor zwieczony kitami i
kosami szo rwn rysi, potrzsajc bami, z ktrych zwieszay si czerwonawe piropusze. Tak
macisty i sprzgy cug musia kosztowa fortun.
Dalej! hukn Regnard. Jak jeden m skoczyli ku karocy; zanim zdya zrwna si z wiatrakiem, doskoczyli do drzwi z obnaonymi paaszami i rapierami.
Halt! krzykn Knothe.
Stj! zawtrowali mu Regnard i Dantez.
Forysie nie dali si zaskoczy. Pierwszy z lewej chlasn batem; rzemie ze wistem spad na
gow i plecy Regnarda. Francuz krzykn, omal nie zwali si z sioda. Drugi strzeli biczem nad
komi. Ogromne siwe woniki poderway by, poszy skokiem. Karoca nabraa pdu, pomkna gocicem jak wicher, z oskotem kopyt koskich, z brzkiem ozdb, z coraz szybszym omotaniem k.
Knothe porwa za puffera. Zoy si, strzeli do drugiego stangreta...
Chybi!
Dantez wbi ostrogi w boki konia. Pochyli si w siodle, ze wzniesionym paaszem dopad forysia.
Syszc zbliajcy si z boku omot koskich podkw, suga obrci si, strzeli biczem po raz drugi,
lecz Francuz zastawi si ostrzem. Bat uderzy go w czoo, chlasn po plecach. Dantez szarpn si
wstecz; omal nie spad z sioda galopujcego wierzchowca, przytrzyma si kuli przedniego ku, zapar w strzemionach i wyrwa bat z rki forszpana.
Suga krzykn, skuli si w kulbace. Dantez ponagli konia, szturchn go ostrogami. Zrwna si
z cugowym, podsobnym siwkiem, a potem trzasn pazem przez plecy forysia. Ten wrzasn, zwali
si w bok, wpad midzy szory, znikn pod kopytami rozpdzonych, chrapicych z przeraenia
wonikw.
Dantez nie waha si ani chwili duej. Konie gnay jak szalone, pdziy niby wiatr, cignc
turkocc, podskakujc na kamieniach karoc. Jednym szybkim ruchem wyrzuci nogi ze strzemion,
skoczy na siwka, chwyci za rozwian grzyw, podcign si do gry i usadowi w kulbace. Drugi
stangret krzykn, zamierzy si batem, lecz w teje samej chwili galopujcy tu obok Knothe zdzieli
go w eb kocian kolb pistoletu, zapa za kark, przygi do kulbaki. Dantez chwyci cugle lejcowego
konia, cign je w ty, odchyli si, powstrzymujc szalejcego wonika.
Udao mu si, cho nie bez trudu. Siwek zara dziko, rzuci bem, zwolni, a wraz z nim pozostae
wozaki w poszstnym szorze. Karoca zakoysaa si, toczya coraz wolniej, a potem stana w
chmurze pyu i kurzu.
Dantez pierwszy rzuci si ku drzwiom pojazdu. Pudo pojazdu byo wielkie, obijane srebrnymi
guzami i aksamitem. Na drzwiach zawieszono mask wykrzywiajc usta w ironicznym umiechu.
Nie herb, nie klejnot waciciela, lecz posrebrzane oblicze, przypominajce zasony twarzy noszone
przez aktorw; i takie, za jakimi pikne damy ukryway swe twarze na maskowych balach. Francuz
szarpn za klamk, ale Regnard odepchn go i sam wskoczy do wntrza. Dantez poszed w jego
lady, a Knothe ze swoimi knechtami otworzy drzwiczki z drugiej strony.
W karocy zasiadaa niewiasta. Bya moda, ubrana w aksamitn sukni wedle mody francuskiej,
ktr wprowadzia do Rzeczypospolitej Maria Ludwika z koronkowym dekoltem odsaniajcym wypukoci piersi i plecy a do linii opatek, ozdobion angaantami i koronkami przy rkawach.
Czarnych wosw nie upinaa wysoko ani nie zwijaa w loki, lecz nosia rozpuszczone z wpit w nie
r wedle rzadko spotykanej w Rzeczypospolitej mody hiszpaskiej. Rysw twarzy Dantez nie
widzia niewiasta przycisna do niej zot mask nabijan klejnotami. Jej wielkie, szare oczy
okolone dugimi, czarnymi rzsami wpatryway si z niepokojem w Regnarda i jego oberwan kompani.
Oto jestem, Eugenio powiedzia Regnard cichym, zowrbnym gosem. Obiecaem wszak,
e jeszcze si spotkamy. A ja zawsze dotrzymuj sowa.
Szkoda fatygi, Regnard rzeka zimnym, aczkolwiek lekko drcym gosem. Czy nie wyraziam si jasno, e wstrtne mi s twe karesy? A moe nie panujesz nad sob, jak ogier, co zwietrzy
klacz i potrzeba ostrego wdzida, aby utrzyma ci w porzdku?
Regnard uderzy nieznajom w twarz. Kobieta krzykna, upada na bok. Maska wypada jej z
rk, odsaniajc drobn twarzyczk i karminowe usta. Regnard nie da jej oprzytomnie. Chwyci za
wosy, poderwa w gr, powlk w stron drzwi, a potem uderzy j jeszcze raz, chwyci pod rami i
brutalnie wypchn na zewntrz. Eugenia krzykna znowu. Stoczya si po schodkach prosto pod
podkute buty Knothego i jego rajtarw, w brud i py gocica. Dantez patrzy na to wszystko rozszerzonymi przeraeniem oczyma. Co to miao znaczy? Przecie Regnard prosi go o pomoc w porwaniu swojej ukochanej, ktrej rki odmwili mu jej opiekunowie Fredrowie. O co, do kroset, tu
chodzio?!
Zdyszany Regnard chwyci Eugeni za wosy i brutalnie postawi na nogi, odchyli jej gow w ty.
Moci kawalerowie. Popatrzcie na t przeklt murw, na t ladacznic, parszyw francowat
przechodk! Dzi oto nasta dzie, w ktrym przyszedem podzikowa jej za wszystko, co dla mnie
uczynia. I wierzajcie mi, odpac si jej godnie!
Chwyci j za sukni na piersiach i rozerwa, drc aksamit i koronkow koszul, rozchylajc
gorset podtrzymujcy ksztatne piersi zwieczone duymi, ciemnymi jagodami.
Kto pierwszy do tej murwy, moci panowie!? Spieszcie si, nim jej gowa spadnie!
Rajtarzy poruszyli si, zaskoczeni. To co uczyni Regnard, byo tak niespodziewane, e nikt nie
pomyla o zayciu odrobiny uciechy ze schwytan dzierlatk. Nawet Knothe splun przez poamane
zby, zamruga lewym okiem, zapadnitym z gb czaszki.
Lepiej j zabij, kamracie. Nie ma czasu na zabawy!
Bierzcie j kto chce! Nie bd dwa razy prosi.
Eugenia wrzasna, szarpna si w ucisku, chlasna Regnarda w policzek, pozostawiajc na
nim czerwone szramy po paznokciach. Mczyzna uderzy j na pask w twarz, obrci i chwytajc
oburcz ksztatn gow niewiasty, z rozmachem waln jej czoem w stopie karocy. Potem chwyci
Eugeni wp, rzuci twarz do podogi pojazdu, zapa za tren sukni i rozerwa na p, odsaniajc
ksztatne uda, osonite karmazynowymi poczochami z podwizkami.
Nie ma chtnych, to ja bd pierwszy! warkn. Chwyci dziewczyn za wosy, rozpi wams
i...
Zamar, czujc mocne ukucie z boku szyi.
Dantez przyoy mu ostrze paasza do garda.
Regnard, zostaw j!
Francuz zamruga i wykrzywi usta w pogardliwym umiechu.
Nie bd gupcem, Dantez! wycedzi. Tylko o to jedno ci prosz...
Oszukae mnie, Regnard! Mielimy uwolni twoj ukochan, a to... jaka zemsta. Nie mog
pozwoli, aby zgwaci i zamordowa niewinn dam! wykrzykn Dantez, drc ze wzburzenia.
To dworska murwa. To intrygantka, ktra posaaby ci na szafot jednym skinieniem palca!
Milcz i odsu si.
Nie wiesz, co robisz, panie kawalerze! To piekielna ladacznica, suka Marii Ludwiki...
Regnard jkn i odskoczy, gdy ostrze rapieru wytoczyo z jego szyi struk krwi.
Knothe szybko jak byskawica sign za plecy, po lewak, da zna rajtarom i...
Rozleg si guchy trzask odciganego kurka. Rajtar zamar, kiedy prosto w oczy zajrza mu
czarny otwr lufy. To nie by pistolet ani phak, ale may garacz. Rozszerzajcy si lejkowato otwr
kry solidny adunek siekacw, bretnali, a moe nawet tuczonego szka.
Dantez, ty durniu! jkn Regnard. Ona nie moe przey. Zabije nas wszystkich! Pole na
szubienic, a wczeniej wydrapie ci oczy, ty... rycerzu bez skazy.
Odstpcie od karocy! Nie bd dwa razy prosi.
Zawsze bye gupcem, Dantez! To jakie... szalestwo. Nie bro tej kobiety, bo nie wiesz... To
jest Eugenia de Meilly Lascarig, primo voto Godebska. To kobieta, przez ktr zostaem banit!
Kij ci w rzy, Regnard warkn Dantez. W dupie mam twoje woci i dostojestwa! A jakbym
pludry rozpi, to pokazabym ci, co myl o twej karierze na dworze, spiskach i intrygach. Zapomniae, e mam swj honor! Nie wezm udziau w tak podej zbrodni!
Konie! krzykn jeden z rajtarw. Konie na gocicu!
Knechci Knothego rozbiegli si w mgnieniu oka. Jedni rzucili si do rumakw, inni w stron lasu.
Dantez przycisn ostrze paasza do piersi Regnarda, pogrozi mu garaczem.
Ani drgnij!
Dantez, uciekajmy! jkn Regnard. Nie zostawajmy tutaj! Bagam!
Ziemia zadudnia pod kopytami koni. Szybko i sprawnie otoczya ich gromada jedcw na koniach. Dantez odetchn. Po upanach, karmazynowych deliach, giermakach, kolczugach i bechterach,
po wysokich kopakach ozdobionych czaplimi i spimi pirami pozna Polakw. Jedcy stanli przy
karocy z szablami i rohatynami w doniach, czelad mierzya z bandoletw i arkebuzw.
Co tu si dzieje?! zakrzykn mody szlachcic w karmazynowej delii z sobolim konierzem, w
dostatnim upanie z ptlicami i rysim kopaku ozdobionym szkofi z pkiem czaplich pir. Dostrzeg
dam, zmitygowa si, zdj nakrycie gowy i skoni si dwornie.
Wapanna wybacz, e niepokoj rzek. Zobaczylimy karoc i trupy. Tedy pomylaem, e
tu gwat si dzieje.
Dobrze, waszmo, mylae powiedziaa Eugenia niskim, piknym gosem. Jestemy ofiarami raptu. Napada nas... swawolna kompania pod wodz... tego oto kawalera.
I tu nagle wskazaa na Danteza!
Bertrand zamar. To... To nie moga by prawda...
Ten czowiek Eugenia rozszlochaa si, spogldajc na Francuza chcia zada mi gwat!
Mody szlachcic spojrza Dantezowi prosto w oczy.
Stj i nie ruszaj si, waszmo! wycedzi. Oddaj bro i chod z nami do starosty! Jeste
winny raptu i gwatu, a jako schwytanemu in recenti na miejscu popenienia wystpku, czeka ci sd i
szubienica!
To kamstwo... Pode kamstwo wybekota Dantez. Ja... Ja obroniem t dam... Pani, jak
moesz... Powiedz, e to nieprawda.
Zabierzcie go std! krzykna Eugenia. zy spyway na jej szyj, porwan sukni, i piersi,
ktre niezdarnie zasaniaa strzpami materii. To wszystko jego sprawka!
Dantez mia uczucie, jakoby lecia gdzie w bezmiern przepa. Konni pachokowie i pocztowi
przypadli do z wycignitymi szablami.
Oddaj bro, moci kawalerze! powtrzy szlachcic. Zabieramy ci do starosty.
Dantez przymkn oczy. Wiedzia, e nie ma najmniejszej szansy. Nawet nie czu, jak wyszarpnito mu z rki rapier i garacz, jak popchnito do przodu, zwizano rce i wrzucono na konia. Jego
gow ogarna noc...
***
...ktra wanie mijaa. Dantez podnis gow. Wysoko w grze, w zaomie murw byo mae okienko; przez kraty widzia szare niebo. Do witu nie pozostao wiele czasu. Dantez wiedzia, e gdy
tylko pierwsze promienie soca owietl nieboskon, przyjd po niego hajducy; zaprowadz do kaplicy, do ksidza. A potem pojad na skrzypicej kolasie prosto na rynek miejski, na ktrym...
Jak to si mogo sta? Jak mogo doj do tego, e tak zacny i honorowy czowiek, jak on, czeka
teraz na wykonanie wyroku? Jego ycie okazao si warte mniej ni zetlay achman, pk somy z
drewnianego barogu w lochu przemyskiego zamku. I pomyle, e wszystko przez to, e cae ycie
stara si by wierny zasadom wpojonym przez ojca.
Honor, mj synu, to co, co sam sobie dajesz i tylko sam moesz sobie go odebra.
Kto to powiedzia? Czy to mamrota pogrony w modlitwie Schmitke, wiecznie zapijaczony rajtar
z regimentu Denhoffa, ktrego wiesza mieli razem z Bertrandem? A moe Moszko Kronieski, yd,
suga Walentego Fredry, oskarony o bicie faszywej monety?
Nie, to by gos ojca Bertranda, Jeana Charlesa de Dantez, kapitana krlewskich muszkieterw,
ktry da si zabi jak gupiec w obronie honoru i krla Ludwika pod La Rochelle. Kiedy doszo do
utarczki z hugenotami, nie chcia porzuci sztandaru i umkn tak jak jego kompani, ktrzy wykazali
si o wiele zdrowszym rozsdkiem. Jean Charles zgin, rozsiekany. A gdyby uszed, by moe
uchroniby swoje majtnoci, nie dopuci, aby krewni wydarli je modej wdowie i malekiemu synowi.
I wwczas on, Bertrand de Dantez, nie musiaby wdawa si w intrygi, nadstawia karku za markiz
Brinvilliers, uchodzi z ojczyzny z wyrokiem mierci, wpltywa si w kolejn awantur i w kocu zawisn na konopnym sznurze w Rzeczypospolitej, dokd przyby jako dworzanin Marii Ludwiki.
A wszystko przez jego gupot i honor. Honor, ktry sprawi, e stan w obronie przekltej Eugenii. Gupota, ktra skonia go do tego, aby zosta przy karocy i odda Regnarda w rce starosty.
Wszak gdyby uszed, byby dzi wolnym czowiekiem.
Bertrand ba si mierci. Dygota, szlocha, zamany lkiem. Do tej pory nie zna strachu. Nie
lka si mierci na wojnie, w pojedynku, od ostrza szpady czy nieprzyjacielskiej kuli. Ale lk przed
egzekucj za zbrodni, ktrej nie popeni co wicej ktrej popenieniu usiowa zapobiec przejmowa go dreszczem. Nie wiedzia, co zrobi tam, na szafocie. Czy starczy mu si, aby i na mier z
podniesionym czoem? Czy te zacznie skamle o lito i pachokowie kata bd wlec go wyjcego
jak zwierz a do pohybla? Czy da sobie spokojnie naoy ptl, czy te zeszczy si w pludry,
narobi ze strachu, zanim wytrc mu spod ng drabin?
...Honor to rzecz, ktr tylko sam sobie moesz odebra. Ile warta bya jego rodowa duma tu, w
tej wiey? C znaczyy teraz sowa jego ojca?
Na schodach prowadzcych do najniszej kondygnacji lochw rozlegy si kroki. Francuz
zadra, przeegna si i pocz modli. Wkrtce blask pomienia rozwietli cel, a w przejciu za
krat stanli zbrojni pachokowie.
Panie Francuz rzek wachmistrz starociski theatrum gotowe. Chodcie z nami, a nie bojajcie si. Mistrz najlepszy z samiutekiego Biecza przyjecha, trumn wam zbili z dobrej soniny,
dwa grosze za desk. Pogrzeb bdzie bracki, z ksidzem i chorgwiami, e i wojewodzic lepszego
by nie mia. Rajcy si postawili, bo to przecie honor dla miasta Francuza, cudzoziemca pochowa.
Tak i chodcie z nami do kaplicy, bo po co czas traci.
Dantez nie wiedzia, co dziao si dalej. Pozwoli si prowadzi, cign, czasem wlec. Na koniec
pad na kolana przed krzyem. Ksidz pobogosawi go, uspokaja, wcisn w do raniec; Dantez
nie sucha go. Rce mu si trzsy, zby szczkay, a ciaem wstrzsay dreszcze. Hajducy cofnli
si, pozostawili go samego przed otarzem, dali troch czasu na ostatnie pojednanie z Bogiem. Francuz milcza. Nie mg si modli... Sowa nie przechodziy mu przez gardo.
Nagle kto uklk tu obok niego. Przeegna si.
Kawalerze Dantez, syszycie mnie?
Obok klcza mody, ciemnowosy szlachcic w karmazynowym upanie.
Nie wiem, czy waszmo mnie poznajesz. Spotkalimy si tam, na gocicu, przy karocy. To ja
pojmaem waci i odstawiem do grodu. Jestem Marek Sobieski, herbu Janina, starosta krasnostawski.
Dantez nic nie odrzek.
Chciaem prosi ci, moci kawalerze, aby mi odpuci. Jad na wojn z Kozakami... Nie
wiem, co mi pisane. Nie wiem, czy spotkamy si w niebie, czy w piekle, dlatego chciabym, aby nie
chowa do mnie urazy w godzinie mierci.
Odpuszczam rzek gucho Bertrand. Ale pozywam ci, moci panie starosto, na wieczny
sd Boy, ktry osdzi, czym naprawd zawini.
Ja znam twoje wczeniejsze postpki, moci kawalerze. I wiem, e tego nie uczynie.
Dantez spojrza na krzy Mki Paskiej i umiechn si lodowato.
Wic id, waszmo, do starosty i przekonaj go, e niesusznie skaza mnie na utrat garda.
Ju z nim gadaem. Niestety, niewiasta, na ktr jakoby napade, nie wycofaa oskarenia. Jej
gos wicej znaczy przed sdem grodzkim nili mj. Nie mam adnych dowodw na tw obron.
A zatem przyjrzyj si, jak zadyndam na stryczku. I niechaj twe sumienie bdzie spokojne.
Sobieski nic nie odrzek. Przeegna si powtrnie i wsta. Z tyu rozlegy si kroki. Hajducy ujli
Bertranda pod ramiona. Francuz szarpn si, widzc, i nios mu bia, pcienn koszul bez
konierza.
Panie Francuz rzek cicho wachmistrz. Komu w drog, temu czas.
***
Trzy szubienice na drewnianym podwyszeniu czekay ju od witu. Ustawiono je na rodku
rynku, pod przemyskim ratuszem ozdobionym przepysznymi attykami. Pod arkadami i podcieniami
budowli, w wskich uliczkach i przed szafotem toczy si rnobarwny tum posplstwa. Gdy rydwan
ze skazanymi wtoczy si na plac, podniosa si wrzawa, krzyki i wyzwiska. Wieszanie cudzoziemskich pludrakw cieszyo si wielk uwag mieszczan. Zapewne bya to znacznie milsza rozrywka, ni
odpieranie szturmw kozackiego oblenia pukownika Kopystyskiego, czy te zwady i bjki z
okoliczn szlacht, od ktrych niejeden raz ucierpiay karczmy, kramy i katedra miejska.
wit wstawa ponury, mglisty i deszczowy. Deszcz sipi z oowianych chmur, a od czasu do
czasu ze strony Bieszczadu dobiega cichy, majestatyczny grzmot nadchodzcej burzy.
Dantez niewiele zapamita z podniosej ceremonii pojednania z Bogiem i tego, co potem dziao
si przy szafocie. Gdy pachokowie opucili tyln cian rydwanu, bez protestw da sprowadzi si
na ziemi, a potem wolno wszed po schodach na podwyszenie. Zastanawia si, co zrobi, gdy kat
zaoy mu stryczek na szyj. Czy prosi Boga o zmiowanie, czy te umrze rwnie gupio, co honorowo, krzyczc: Vive le France!?
Gdy stan u stp pohybla, nie by w stanie uczyni ani jednego, ani drugiego. Szubienica
wznosia si nad nim straszna, wyniosa i smuka. Spogldajc wzdu dugiego bala i poprzeczki,
do ktrej uwizany by stryk, poczu, e pacze, a zy same spywaj mu spod powiek. Opanowa si z
trudem. Nie chcia umiera. Nie chcia odchodzi w tak gupi i straszny sposb, powieszony za zbrodni, ktrej nie popeni.
By gupcem, bo zawierzy naukom ojca. Przekltym kpem, bo stara si postpowa wedle
zasad honoru. Teraz, stojc u stp szubienicy, Dantez czu, e gdyby tylko dano mu drug szans,
oddaby wszystko co posiada, odrzuciby od siebie ca dum, wszystko co wynis z ojcowskiego
domu, aby poy troch duej, ni tylko do czasu, kiedy oprawca zaoy mu na szyj konopny
powrz. Teraz, u stp pohybla, jego honor niewart by zamanego szelga.
Jak obkany wpatrywa si w wonego, ktry czterokrotnie odczyta wyrok za kadym razem
zwracajc si ku innej czci rynku. Dobosze uderzyli w bbny; ich dudnienie guszyo sowa ksidza
odmawiajcego modlitw, egnajcego skazanych krzyem. Kto chwyci Danteza za rami. To by
subtortor. Ruchem rki pokaza mu narychtowan szubienic. A wic wanie nadszed czas.
Dantez szed... zrozpaczony, z dusz na ramieniu. Kada przebyta pid zdawaa mu si mil,
kady krok trwa wieczno. A przecie do tej wanie wiecznoci zmierza Francuz.
A kiedy stan przed pohyblem, o krok od drabiny, pomyla, e za ratunek z opresji oddaby
nawet dusz diabu.
Przeklty! wymamrota. Jestem przeklty na wieki...
Kat czeka, dzierc w doni stryczek nasmarowany wieo dziegciem. Pachokowie popchnli
Danteza ku drabinie opartej o szubienic. Jeszcze chwila, a wstpiby na ni, wspi si na gr;
wwczas kat zaoyby mu stryk na szyj, a ceklarz wytrci oparcie spod ng.
Bertrand nie liczy ju nawet na cud. Nie wierzy, e co si stanie; nie spodziewa si, e padnie
grom z jasnego nieba albo miasto zadry w posadach. Czeka na mier.
A jednak cud nastpi.
Wstrzyma egzekucj! zakrzykn jaki gos.
Dantez zamruga. Odwrci si i ujrza, jak na szafot wpad niski, gruby szlachcic w aksamitnym
upanie, w kopaku z czaplim pirem. Bertrand rozpozna go od razu. To by Marcin z Niedzielska
Madaliski, starosta jurydyczny przemyski.
Szlachcic, ktry skaza go na mier za zbrojny napad i prb usilstwa...
Sta! krzycza starosta dononie. Sta! Wstrzyma si!
Tum zaszumia, zahucza. Z szeregw posplstwa sypny si gwizdy, miechy. Moe poleciayby kamienie, ale czworobok rajtarw wok szafotu studzi gniew plebsu, zawiedzionego, i moe
omin go tak podniose widowisko, jak wieszanie zamorskich sodomitw, Frankw, Niemcw i Angielczykw.
Starosta poda jaki papier staremu, posiwiaemu wonemu.
Dzisiaj s imieniny krlewskie! krzykn do tumu. Nasz pan, Jan Kazimierz Waza, krl Polski, wielki ksi ruski, pruski, mazowiecki i inflancki, w wielkiej i niezmiernej askawoci darowuje
ycie jednemu ze skazacw. Kar garda zamienia mu na wieczyst infami i banicj z granic Korony i Litwy!
Szmer rozszed si midzy pachokami, rajtari, wrd patrycjatu miejskiego zasiadajcego za
otwartymi oknami ratusza i w podcieniach gmachu. Ucich, gdy nadzorujcy egzekucj wachmistrz
da znak, aby znw uderzono w bbny.
Danteza i dwch rajtarw skazanych na utrat garda odprowadzono na rodek szafotu. Czeka
tam starosta, ksidz, wachmistrz i szeciu czarno odzianych rajtarw. Znw uderzono w werble, ich
warkot zaguszy pomruki tumu.
Dantez spojrza na pozostaych skazacw. Byo ich w sumie trzech, tymczasem kar darowa
miano tylko jednemu. A to znaczyo, e musieli zda si na lepy los...
Szybko postawiono przed nimi bben. Jeden z hajdukw starociskich rzuci na skr trzy
czarne koci do gry.
Zasady s proste zabra gos starosta. Jeden z was wygra dzi swoje ycie. Do jednego
umiechnie si szczcie i fortuna. Dwaj pozostali dadz garda. Ten kto wyrzuci najwicej oczek,
odejdzie wolno. Rzucajcie w imi Boe i niechaj sprzyja wam szczliwy traf!
Dantez zadra. Ocalenie, ktre nadeszo, nie byo wcale jutrzenk nadziei. Prdzej igraszk
okrutnego losu. Francuz jeszcze nie wzi koci do rki, a wiedzia ju, e jego wynik bdzie najniszy, jak zwykle nie bdzie mia szczcia.
Na pocztku nikt si nie poruszy. Bbny zadudniy gucho. Potem zapada cisza, milczenie, w
ktrym Dantez sysza tylko pomruk nadchodzcej burzy i ciche chrapanie rajtarskich fryzw.
Daleje przemwi wachmistrz. Kto rzuca pierwszy?!
Skazacy spojrzeli po sobie. W kocu jeden z rajtarw podszed do bbna, uj w do koci i
zamkn oczy. Potrzsa kostkami dugo w drcej rce; wreszcie rzuci.
Koci zastukay po napitej skrze bbna.
Sze, pi, dwa...
Rajtar otworzy oczy. Otar pot z czoa, lekki rumieniec wypez na jego blad twarz. Wynik by arcyzacny. Stawka zostaa ustawiona wysoko. Zbyt wysoko!
Dantez nie kwapi si do rzutu. Dygota na caym ciele, a zimny pot zalewa mu oczy. Ustpi
miejsca drugiemu ze skazacw. Rajtar podszed do bbna, wzi w do koci, a potem zaszlocha.
Nieeeeeee... wyjcza. Darujcie, zacni ludzie! Nie kacie mi!
Pachokowie chwycili go pod rce.
Rzucaj, do kroset! zakrzykn starosta. Niechaj Bg si nad tob ulituje.
Rajtar wyrywa si, upuci koci. Si wcinito mu je znw do rki. Niemal natychmiast wypady
z dygoccej doni.
Sze, pi, dwa...
Starosta, hajducy i rajtarzy cofnli si z jkiem. Wony odczyta gono wynik, a wwczas wrd
tumu odezway si okrzyki zdziwienia.
Teraz przysza kolej na Danteza. Starosta popatrzy niego wyczekujco. Milczenie przeduao
si...
Bertrand pad na kolana przed bbnem. Podtrzymano go, aby mg wzi koci. Francuz chcia
potrzyma je duej w rku, ale chwyci go paroksyzm strachu, do opada bezwadnie, a koci wyleciay na gadk skr bbna. Dantez widzia jak opaday w d, jak obracay si z wolna...
Kade z oczek miao oblicze trupiej czaszki... Kade byo jego yciem! W kadym czaia si
zarazem okrutna, biaa mier!
Sze, pi...
Ostatnia kostka, cinita niezgrabnie, odbia si od bbna, przeleciaa nad krawdzi...
Spada na deski szafotu, toczya si ze stukotem...
Wpada do dziury po sku! Znika!
Jk zawodu wyrwa si z piersi hajdukw, kata i pachokw. Starosta spiorunowa wzrokiem Danteza.
Przegrae waszmo! Dalej, zabierajcie go!
Pachokowie powlekli Danteza ku szubienicy. I wanie wtedy kto zastpi im drog. To by
mody, ciemnowosy szlachcic. Marek Sobieski.
Sta! rzek wadczym gosem. Wstrzyma si!
O co chodzi waszmoci? zapyta starosta. Przegra niechybnie.
Nie wiadomo, ile wyszo na ostatniej koci. Odnajdcie j i sprawdcie!
Niech rzuca jeszcze raz! mrukn wachmistrz.
***
Gdyby ktokolwiek spyta pniej Danteza, w jaki sposb dotarli do wspaniaego zamku w Krasiczynie, Bertrand nie byby w stanie udzieli adnej odpowiedzi. Z podry nie zapamita prawie
nic. Zaraz za Bram Lwowsk skrcili na poudnie, a potem stare dukty lene wiody ich przez lasy,
gry i doliny, prosto na poudnie. Wreszcie, gdy byo ju prawie ciemno, a nad grami wzeszed
okrgy biay ksiyc, ukaza si przed nimi w dolinie Sanu zamek niczym ze snu z wysmukymi biaymi wieyczkami, z wie zegarow, mostem i blankami. wiato ksiyca i gwiazd odbijao si w
stawach i rozlewiskach wok murw. Widowisko byo tak pikne, e Dantez wpatrywa si w paac i
mroczne niebo nad grami jak urzeczony. Otrzsn si dopiero wwczas, gdy kopyta koni zadudniy
po drewnianych balach mostu prowadzcego do zamku.
ycie miao dla Danteza smak starego odstaego przez dziesiciolecia wgrzyna.
Wjechali na dziedziniec i zeskoczyli z koni. Nieznajomy poprowadzi Bertranda po schodach do
rzsicie owietlonych komnat zamkowych. Gdy zatrzymali si w obszernej antykamerze, Dantez
przekona si, e na zamku odbywa si bal maskowy. Francuz usysza dochodzc z gwnych sal
muzyk, dojrza przez szpar w niedomknitych drzwiach postacie posuwajce si w tanecznym korowodzie jak widma lub upiory. Rozpozna damy, kawalerw i szlachcicw polskich poprzebieranych
w cudaczne zawoje, z obliczami zasonitymi maskami.
Bertrand zadra, gdy suba przyniosa im stroje. Nieznajomy woy obszern szat magika
wyszywan w gwiazdy, spiczast czapk i mask Hermesa Trismegistosa. A Dantez... Dla niego
przygotowano inny strj. Narzucono mu na kaftan koszul ze zgrzebnego ptna, bez konierza. Omal
nie zemdla, gdy przypomnia sobie, e tak sam mia dzi na sobie pod szubienic. To bya
miertelna koszula!
Szarpn za materia i rzuci przeraone spojrzenie na swego wybawc, ale ten wadczym
gestem pooy wskazujcy palec na wargach. A potem Dantez wzdrygn si, gdy suga przynis i
zawiza mu na nodze urwan ptl katowskiego powroza. Wkrtce naoono mu mask przedstawiajc blade i wykrzywione oblicze trupa. Dantez dosta strj wisielca powieszonego za nog!
Na skinienie przewodnika ruszyli przez komnaty. Bal maskowy trwa w najlepsze w pokojach
pito, bawiono si, miowano, taczono i zabawiano w Wirtshaus. Dantez przeciska si przez rnobarwny tum goci i w gbi serca czu coraz wikszy niepokj. Co nie podobao mu si w strojach
biesiadujcych. Spotyka pustelnikw, kobiety i mczyzn poprzebieranych za gwiazdy, ksiyce, alegorie sprawiedliwoci, rycerzy i krlw dziercych miecze, buawy oraz kielichy. Na samym rodku
zgromadzenia zasiada na tronie diabe wspierajcy si jedn doni na wiey. Dantezowi co to
wszystko przypominao. Jeszcze nie wiedzia co, ale by o krok od ujawnienia tajemnicy.
Wreszcie zrozumia to byy stroje z wielkich i maych arkanw tarota. Kroczy przez tum kart, z
ktrych kada uosabia moga ludzki los i przeznaczenie; tragedi lub umiech fortuny. Dantez nie
mg zaprzeczy, e strj dobrano mu nad wyraz trafnie. Wszak by Wisielcem kart oznaczajc
czowieka naiwnego, wiernego lub modzieczo zakochanego. Szed ledwie ywy z przeraenia, mijajc Magw, Gwiazdy, rycerzy buaw i kielichw, otoczony roztaczonymi korowodami nieznanych
postaci.
Mag wprowadzi go wreszcie do duej, naronej baszty zamkowej. Wysokie, mroczne wntrze
rozwietlone byo setkami wiec. Pomienie drgay, chybotay si, lc po cianach kawalkady rozmazanych blaskw i cieni. A na freskach, na malowidach i obrazach krlowaa pani mier.
Pomieszczenie byo paacow kaplic, a jej wystrj przypomina a zanadto dobrze, jak wte i
kruche jest ludzkie ciao. Bertrand oglda wychodzce z grobw szkielety, ktre zapraszay ywych
do odtaczenia danse macabre. Widzia jak mier wioda w plsy szlachcica polskiego, yda, magnata i biskupa; jak porywaa dzieci i starcw, modziecw, onierzy i otrw.
A poza tym czekaa na rodku komnaty na Bertranda.
Kiedy podeszli bliej, posta mierci podniosa si z klcznika i obrzucia Danteza wyniosym,
majestatycznym spojrzeniem. Oblicze samotnego mczyzny przesaniaa maska mierci, na czarnej
wicie wymalowano koci szkieletu, nawet na palcach aksamitnych rkawic dodano srebrne, dugie
szpony. Bertrand nie wiedzia przed kim stoi, jednak w gestach nieznajomego byo tyle dostojestwa,
Jeli twa aska, panie, oznacza, i mam sta si morderc, tedy odpowiem, e mj honor nie
pozwala mi na zabijanie dla pienidzy.
mier zakrztusi si, zacharcza. Przysiad na awie, a Mag szybko nala mu wina do srebrnego
nautilusa. Mczyzna pocign tgi yk, rozkaszla si, i uspokoi dopiero po chwili.
Honor... Gdzie bdzie twj honor, kiedy byle chop rozszczepi ci eb czekanem i powiezie tw
gow do starosty, aby dosta za ni marne dwiecie dukatw?! Zastanw si, Dantez. Do tej pory
bye jeno pionkiem na szachownicy, na ktrej cieraj si dworskie intrygi. My oferujemy ci rol
skoczka, ktry bdzie mia znaczcy wpyw na przebieg bitwy.
To nie jest suba dla mnie.
Bo jeste czowiekiem honoru? W gosie mierci wzbiera gniew. Mospanie, takich ludzi ju
nie ma!
Przykro mi, panie, ale mojej dumy nie mona kupi za judaszowe srebrniki.
Nie, to nieprawda, panie Dantez! Kadego mona kupi. To tylko kwestia stosownej zapaty!
Nie mnie.
A zatem rzek zjadliwie Mag wracaj pan na gociniec. Allez!
Dantez skoni si. Drzwi stay otworem. Niemal czu idcy od nich podmuch wiatru. To bya
droga na trakt. Droga do zatracenia. Jako infamis nie mia dokd pj. Do Siedmiogrodu? Do
Turkw? Do Moskwy?
mier zakaszla znowu.
Panie Dantez rzek cicho, a Francuz, ktry ju szed ku drzwiom, zatrzyma si. Wybaczcie
to spotkanie. Wielce si pomyliem. Mylaem, e nie ma ju ludzi honoru na wiecie; e wygubiono
ich w dawnych wiekach, wymordowano ciosami od tyu, wystrzelano z rusznic i phakw; zdradzono,
zaprzedano wrogom i pohacom. Prosz ci zatem o wybaczenie, e zoyem ci tak habic
propozycj. Racz zatrzyma konia, na ktrym tu przybye, gdy by moe jeste ostatnim
czowiekiem honoru, ktrego znam.
Dantez sta odwrcony plecami do mierci i Maga. Oddycha ciko, czu jak wzbiera w nim rozpacz i gniew, jak zaamuje si jego duma i godno. Nie mia po co wraca na gociniec. Nie mg
y z honorem zamiast talarw. Nie mia si wraca na rozstaje po mier...
Odwrci si.
Zgadzam si!
Nie widzia twarzy swych mocodawcw, lecz przysigby, e pojawi si na nich wyraz tryumfu.
Nie odezwali si, ale lekko pokiwali gowami.
Kogo mam zabi?
Powia wiatr, poruszy znowu pomieniami wiec. Maska mierci szczerzya na wilcze zby.
Pan mier chcia co rzec, ale tylko rzzi, nie mogc doby z siebie gosu. W kocu odwrci
si, sign po inkaust i piro, a potem nabazgra co na kartce. Poda j Magowi, ktry przekaza
wistek Dantezowi.
Francuz rzuci okiem na niewyrane rzdki liter i zamar. Mia wraenie, e leci gdzie w bezdenn otcha.
A potem zacz si mia zimnym, bezlitosnym miechem.
Moci panowie, prociej byoby usiec krla Polski i Litwy rzek po chwili, gdy zebra si w
sobie. Co pan kae, suga musi. Jednak do tego zadania potrzeba mi armii.
Nie ma na wiecie armii, ktra pokonaaby twych przeciwnikw mrukn Mag. mier nic nie
rzek. Osuszy do koca nautilusa, a potem ze zoci rzuci go Dantezowi pod nogi.
Twym orem, moci kawalerze, nie bdzie ostrze rapiera ani szpady, jeno polityka. Zapewniam, e jest rwnie bezlitosna i skuteczna jak zimna stal.
Nie mnie o to pyta, wszelako chciabym wiedzie, w imi czego dokona chcecie tak potwornej zbrodni? Ja zrobi to dla talarw, ale wy, szlachetni panowie? Jakie pobudki zmuszaj was do
takiego czynu?
Dobro Rzeczypospolitej, twej przybranej ojczyzny, panie Dantez mrukn Mag.
Ludzie, ktrych ubijesz rzek mier rozedrganym z wciekoci gosem to buntownicy i
wichrzyciele, ktrzy stan si zgub naszego krlestwa. To psi synowie, zbuntowane rezuny! To skurwesyny, hultajstwo!
Gos mierci by coraz wyszy. Ostatnie sowa wykrzycza, wznoszc rce nad gow. Mag
chwyci go za rami, przytrzyma, uspokoi, szepczc do ucha kojce sowa. Dantez nie usysza, o
czym mwi.
To, czego mam dokona rzek oznacza zamanie ugody podpisanej pod Bia Cerkwi z
Kozakami. Wywoa now wojn na Ukrainie...
W ogniu tej wojny wykujemy nowe oblicze tego kraju zachrypia mier. Now Rzeczpospolit, w ktrej powstaniu przeszkadzaj ci, ktrych gowy przyniesiesz nam w podarunku.
A co na to Jego Krlewska Mo? Dobry Boe, to Polacy gotowi nas za to rozsieka!
Wanie po to, aby nie dowiedzia si nikt poza nami, bdziesz dziaa w ukryciu, panie Dantez.
Francuz milcza. Na chwil utkwi wzrok w postaci mierci. Na piersi magnata, na cikim, zotym
acuchu wisiaa zota podobizna baranka, z gow zwrcon w prawo i czterema rogami. Do diaba,
c za dziwna ozdoba? Francuz chyba nigdy nie widzia czego podobnego.
A jeli spisek wyjdzie na jaw?
Wtedy pozostanie ci tylko modli si o dobr mier.
Pretium laborum non vile. Taki by napis na piercieniu, na ktrym wisia baranek. A moe zoty
cielec, w imi ktrego Dantez zaprzeda swj honor i cnoty, odrzuci nauki starego ojca i sam odebra
sobie godno... Sprzeda j za nominacj na oberstlejtnanta, za aski i krlewszczyzny. Za sub diabu.
A zatem, aby nie traci czasu, rozkazujcie mi, zacni panowie. C mam uczyni?
Pojedziesz na Ukrain, panie Dantez. Dam ci listy do hetmana polnego Marcina Kalinowskiego. Na spotkaniu z nim wypenisz co do joty instrukcj, ktr ci przekaemy i oddasz hetmanowi may, lecz miy upominek.
Mag wycign due, misternie inkrustowane srebrem puzdro.
Co tam jest?
Dusza Marcina Kalinowskiego. A tutaj poda Dantezowi zapiecztowany list cyrograf, ktry
niechybnie podpisze. A teraz klknij i z dwa palce do przysigi.
Moja przysiga ma swoj cen rzek Dantez. Uczyni wszystko, czego zadacie, jednak
chciabym, panie, aby wytumaczy mi motywy, ktre tob powoduj. Chc wiedzie, co popchno
was do tak niecnego czynu.
Dobrze odpar mier. A zatem zaraz dowiesz si wszystkiego.
Dantez przyklkn do przysigi.
I nadstawi uszu.
***
By rodek nocy, gdy Mag wyprowadzi Danteza na dziedziniec zamku. W gstwinie drzew i
krzeww piewa sowik, cicho gray wierszcze. Ogromny biay ksiyc rozwietla nieboskon usiany
srebrnymi paciorkami gwiazd oderwanych z magicznej delii nocy. Dantez chon to wszystko ca
dusz. Oto odwrcia si karta jego ywota. Rankiem by skazacem obleczonym w mierteln
koszul, a teraz stpa miao po kobiercach i dywanach, wyruszajc z misj, od ktrej zaleao cae
jego przysze ycie. Nie mg zawie. Nie mg wrci do samotnych podry po gocicach,
ucieczek i wpltywania si w coraz to nowe awantury. Nie chcia by banit albo sug rkodajnym do
bicia po gbie. Odwrci si plecami do swej przeszoci, podepta j, wyrzuci z serca.
Na dziedzicu czekaa poszstna kareta. Ogromne, czarne jak noc woniki prychay niespokojnie, szarpay bami przystrojonymi piropuszami, krzesay kopytami iskry z bruku.
Panie Dantez rzek towarzyszcy mu Mag nie pojedziesz na Ukrain sam. W powozie
czeka suga.
Rkodajny? Pachoek?
Kto o wiele znaczniejszy ni wiejski przygup zdolny tylko do trzymania powodowego konia.
Dziki umiejtnociom tej osoby wypenisz sw misj o wiele skuteczniej ni gdyby pojecha sam.
Nie prosiem o knechta ani o pocztowego!
A ja zapewniam ci, e owo towarzystwo nie bdzie ci niemie. Zwaszcza, i czowiek ten
wypeni co do joty wszystkie twe rozkazy.
Oby tak byo.
Komu w drog, temu czas. Mag wymieni krtki ucisk doni z Dantezem. Nie zawied nas.
Moje sowo nie dym.
lecz to jeszcze nie by koniec. Pod ni znajdowaa si lejsza, atwiejsza do cignicia spdnica
spodnia, zapinana na guzy. Z t poszo mu szybciej; dyszc ciko z dzy, uwolni Eugeni od kolejnej warstwy jedwabiw i koronek, odpi portugay; chwyci za sznury gorsetu, zniecierpliwiony i wcieky.
Rozsznurowujc go, Dantez zastanawia si, czy Eugenia bya cinita w talii do granic moliwoci i czy rano potrzebowaa trzech sucych, aby zacisn sznurwki. Szarpa si z nimi, zapominajc, e przecie byy mozolnie zawizane; straci kilka dugich chwil, zanim rozluni wizy i usun
z jej ciaa t przedostatni przeszkod dla swych karesw. Pod gorsetem bya jeszcze koszula. T
bezceremonialnie rozdar na dwie czci.
Eugenia staa przed nim naga. Dantez obj jej kibi i wwczas poj, e widzi najpikniejsz z
kobiet. Szybko przeszed do samego sedna ars amandi. Pieci ustami cudowne wgbienia jej szyi,
ramion i bioder. Meretryca nie pozostaa mu duna. Ju wczeniej zdj kapelusz zdobiony strusimi
pirami, teraz cign mierteln koszul bez konierza, zrzuci przez gow pendent z rapierem;
rozpi cz guzw atasowego, wcitego w stanie wamsa, a Eugenia zaja si reszt. Caowaa go
w usta, gadzia po plecach i poladkach, a potem, oddychajc szybko, oblana rumiecem podniecenia, pocigna na siebie, na atasowe poduszki karocy, ktr rozszalae konie cigny w noc, lecc
jak wicher po gocicach Rusi Czerwonej.
Dantez bdzi ustami po ciele Eugenii. Jego inamorata bya doskonaa we wszystkich cechach i
proporcjach. Miaa lnice wosy i subtelnie wygity, abdzi kark. Caowa j jak szalony w usta, pieci jzykiem jagody jej krgych dranitek, zaciska donie na cudownym zadku, bra w posiadanie w
smaczny, acz nieobiecany ksek pomidzy smukymi udami. Czu si tak, jakby zaciska palce na
wilgotnym piercieniu z gorcego zota, pieci go, czujc, jak ukryte tam rdeko bije coraz mocniej,
spragnione chwili, aby wkrtce napoi do utraty tchu jego konika. Metresa wygia w uk swoje boskie
ciao, a potem chwycia mionika za wosy i ja przesuwa jego gow po swym ciele, szukajc
coraz mocniejszej, zmysowej podniety. Za kiedy ich karesy staway si wprost szalone, Dantez
przesun si ku jej subtelnym tytuszkom, a potem brutalnie rozchyli jej nogi. Przebiega inamorata
prawie nie stawiaa oporu. Ujwszy jego buaw w zwilone jzyczkiem palce, poprowadzia j najkrtsz drog do ciasnego, lecz obficie zroszonego wodopoju mioci.
Poczyli si w rozkoszy na poduszkach dygoccej karocy i gzili si nadzy, rozpaleni namitnoci. Eugenia zaplota uda na biodrach mczyzny, podczas gdy Bertrand pieci jej dranita, przesuwa domi wzdu talii i bokw, obejmowa wysmuk kibi i bra w posiadanie jej aksamitn
grzyw czarnych wosw skpan w esencji mioci i pragnienia.
Wkrtce zacza krzycze, gryzc go perowymi zbami w rami. Lecz Dantez nie zakoczy
tego tak prosto. Wypuci kobiet z obj i schwyciwszy za wosy, obrci plecami do siebie, a potem
posiad od tyu w optanym szale rozkoszy; jak dziki ogier z podolskich stepw cudn smuk klacz
stworzon przez diaba na pokuszenie do zego bogobojnych i pobonych rycerzy Rzeczypospolitej,
obrocw wiary katolickiej spod kresowych stanic.
W tene sposb doszed do samego kraca rozkoszy i zamar, syszc cichy pacz Eugenii.
Przez chwil trwa w tej pozycji zwanej na raka, za ktr kaznodzieje obiecywali sto lat pieka i dwa
razy tyle czyca na dokadk. Trwa przytulony do jej plecw, obejmujc domi rdo szczcia i
rozbiegane, gorce tytuszki.
!A potem to ona siada mu na kolanach jak dzika Salome; obja nogami i sprbowaa dosi
go, niczym gibka i zwinna Amazonka z dawnej Sarmacji, czyli Polski. Pozwoli jej na to, znuony i
zdyszany. Nie protestowa, kiedy jej wargi przywary do jego warg, ani chwil pniej, kiedy jej mokre
od potu jagody ocieray si o jego twarz.
Jed tylko... galopem, panie wydyszaa mu wprost do ucha.
Zamkn jej usta pocaunkiem.
Wreszcie, kiedy po dugiej rozkoszy leeli na atasowych poduszkach karocy spoceni i rozgrzani
mioci, gowa Eugenii spoczywaa na jego piersi, czu jej gorcy oddech na swoim ciele, zmieszany
ze zniewalajcym zapachem wosw.
Co uwierao go w bok. Wycign rk i wymaca inkrustowan skrzynk, ktr dosta od Maga.
Powoli wycign j na wierzch, pooy obok siebie na siedzeniu karocy.
C to jest? spytaa Eugenia.
Podarek mrukn dla pana hetmana Kalinowskiego.
Ostronie otwar klamry i podnis wieko. Wewntrz byo co lnicego i cikiego. Przez chwil
nie wiedzia, czy to bro, czy ozdoba. Zota, nabijana turkusami i rubinami maczuga... Dantez zway
j w rku, obejrza ze wszystkich stron.
To buawa nieboszczyka wojewody krakowskiego powiedziaa Eugenia hetmana Koniecpolskiego...
Skd wiesz?
Byam towarzyszk jego oa. Jurny by, w kocu od komfortatywy skoczy. A wszystko przez
mod Ossolisk.
Oto cena za dusz Kalinowskiego umiechn si Dantez. Zobaczmy, Eugenio, co
wskramy u jego moci hetmana.
Przycisna karminowe wargi do jego ucha i zaaskotaa je jzykiem.
Wiele si jeszcze musisz nauczy, aby pozna biegle arkana polityki, zanim staniesz przed
Kalinowskim.
A wic ucz mnie, Eugenio. Mamy na to jeszcze czas.
Nie nazywam si Eugenia...
Rozdzia trzeci.
Lwy Lechistanu.
Duma o hetmanie Ko polski jaki jest kady widzi Zdrada wirskiego Diabe zadnieprzaski, to jest pan Baranowski Krotochwila generaa Przyjemskiego Dantez pohabiony
Do obozu wojsk koronnych pod Glinianami dotarli wczesnym rankiem. Renie koni i okrzyki,
jakimi zatrzymay ich obozowe strae, zbudziy Danteza ze snu. Szybko poderwa si z aksamitnych
poduszek i rozsun grube firany w oknie.
Wjedali wanie do obozowiska. Wrd porannych mgie i oparw Francuz widzia las
namiotw, szaasw i wozw rozstawionych wzdu ulic. Ciepy, kwietniowy wiatr opota morzem karmazynowo-biaych sztandarw, buczukw i proporcw ponad wzorzystymi ptnami. Spogldajc na
znaki niektrych chorgwi, na imaginowane na nich srebrne kawice, eledce, rogaciny, krzywanie, gwiazdy i pksiyce, mia wraenie, jakoby znalaz si wrd oddziaw przedwiecznych
Sarmatw, Gotw, czy Wandalw. I co tu si dziwi, by wszak w obozie szlachty polskiej, ktra
wywodzia si od pradawnych Sarmatw. Ciekawe Francuzowi zdawao si kiedy, e to jeno legenda. Jeli tak, tedy skd bray si te dziwaczne, niedzielone na pola herby panw braci?
W obozie panowa ruch. Czelad pdzia na pastwiska tabuny smukych polskich koni, nad ogniskami unosi si dym. Wok namiotw i wozw krci si barwny, pstry tum: pachokowie, pocztowi, markietanki i ladacznice. Tu i wdzie Dantez widzia dostatnie kopaki albo podgolone,
szlacheckie by panw towarzyszy z husarskich lub pancernych chorgwi.
Jechali ku ogromnemu hetmaskiemu namiotowi ozdobionemu wielk czerwono-biao-czerwon
chorgwi z biaym orem, Pogoni i krlewskim snopem Wazw na tarczy herbowej.
Podali na rozhowor, ktry mia zadecydowa o losie Rzeczypospolitej...
Do kroset! Z Polsk zawsze byy kopoty.
Dantez nie rozumia tego kraju. Oto los rzuci go midzy obcych, z dala od rodzinnej Francji i
Parya, do barbarzyskiego krlestwa, ktrego nazwy prno byoby szuka na mapach wiata.
Bertrand nie wiedzia, co o nim sdzi. Nie by nawet pewien, czy okrelajc ten dziwaczny twr mianem Polski, nie popenia bdu. Wszak skada si on z dwch czci: Korony i Litwy. Cao za
nosia tyle dumn, co mieszn nazw Res publiki. Rzeczpospolita. To umiaby si na ten koncept
Liwiusz i rzymscy kronikarze, bo gdzie byo tej hultajskiej zbieraninie Polakw, Litwinw i Rusinw do
Rzeczypospolitej Rzymskiej!
Dantez nienawidzi tego parszywego krlestwa. Bra go pusty miech, gdy widzia szlacht polsk postrojon w cudaczne stroje wzorowane na Turkach, Tatarach i bodaje Scytach oraz Persach.
Zy grymas wykrzywia jego usta, kiedy wspomina jej pusty honor i narodow dum. W tym kraju
nawet proszalne dziady i ebracy tytuowali si panami brami, a najpodlejsi chopi wdziewali upany,
aby wlizgiwa si w szeregi szlachetnie urodzonych. Podrujc po Wielkiej i Maej Polsce, Dantez
widywa obdartych, wyndzniaych szlachetkw, ktrych duma bya rwnie wielka, co dugi lub dziadowski kij, ktry nosili zamiast szabli. Pada ze miechu, widzc, jak szaraczkowie szykujcy si do
roztrzsania gnoju na polu stawali do roboty z szabelkami przy pasach, a po kadym kroku ich buty
pozostawiay odcisk bosej stopy bo wszak szlachcic polski wola i na wp boso ni wdzia apcie
z lipowego yka.
Prawda. Niby bya tutaj wolno. Niby krla wybieraa caa szlachta. Tylko, e nie wszystko byo
takie proste. Zota wolno Polakw bya bowiem najzwyklejsz swawol, w ktrej kady mony
bezkarnie depta i ly biedniejszych od siebie, a bezsilny krl zdany by w zupenoci na humory
wiecznie pijanej i swawolnej szlachty. Odwanej wobec ludzi podlejszego stanu; unionej za i
posusznej monym panom, ktrzy pomiatali zaciankowym szarakiem niby wiechciem do wycierania
gnoju z safianowych butw.
Sobieski nie wierzy w win Danteza...
A wstrzsn si na wspomnienie starosty krasnostawskiego. Kto przypomnia mu o tym w z
godzin? Czy by to gos jego ojca? Nie, do kroset, nie chcia o tym myle.
Moc Polakw bya nieduga. Dantez nie wierzy, i ta dziwaczna konfederacja narodw moga
przetrwa dugo na tym niespokojnym pograniczu. Gwiazda Rzeczypospolitej gasa. Cztery lata temu
powsta ze stepw Ukrainy straszny Chmielnicki. Znis wojska koronne, pobi hetmanw, doszed a
pod Zamo, a w rok pniej zamkn armi koronn w srogim obleniu pod Zbaraem. Pniej
zosta pobity, lecz nie zamany, a hydra kozackiego buntu znw podnosia by, szykujc si, aby
zdusi biaego ora.
Dantez a rozpi wams pod szyj, gdy myla o tym wszystkim. Mia dosy tego parszywego
kraju i dlatego musia po mistrzowsku rozegra batali, jaka czekaa go u hetmana. I zarazem ukara
hultajstwo, ktre pograo ten nieszczsny kraj w chaosie i zniszczeniu. Wyrok zosta ju wydany, a
on mia by katem. Lecz zabjczym puginaem w jego doni mia sta si hetman Kalinowski.
Tak chcia Pan mier.
Kiedy karoca zatrzymaa si przed wzorzystym, pysznym tureckim namiotem, sudzy otwarli
drzwiczki, a potem poprowadzili Francuza w stron kwatery hetmana. Dantez myla zrazu, e zaprowadz go do wntrza, jednak pachokowie zawiedli go za namiot, na may placyk ogrodzony
drewnian palisad.
Marcin Kalinowski herbu Kalinowa, hetman polny i od mierci Mikoaja Potockiego wdz armii koronnej, zasiada na wspaniale rzebionym karle, na podwyszeniu okrytym czerwonym aksamitem.
Odziany by z icie polskim przepychem we wspania, karmazynow deli, upan z ptlicami i diamentowymi guzami, przeszywany zotem. Na gowie mia kopak z trzsieniem, w ktrym widnia
rubin warty, tak na oko, par adnych wiosek, na nogach baczmagi wyszywane zotem. Hetman popija wino z krysztaowego pucharu i spoglda na konie, ktre przepdzano przed nim na majdanie.
Konie... Gdy Dantez zerkn na nie, na chwil zapomnia, po co przyszed. Patrzy i omal nie
rozdziawi gby, kiedy przez majdan prowadzono smuke anatolijczyki i tureckie rumaki, cenione za
szybko i ognisty temperament. Byy to konie z upitymi ogonami, trefion grzyw, z kitami i ozdobnymi rzdami. A zaraz za nimi pachokowie wiedli dzianety; wysokie, unoszce dumnie garbonose
gowy, z przepiknie wygitymi, abdzimi szyjami, silnymi grzbietami, zaokrglonymi zadami i
puszystymi ogonami. Za nimi szy potniejsze od andaluzyjczykw konie mantuaskie z duymi
bami, grubymi szyjami i odsdzonymi ogonami. A po nich najszlachetniejsze i najpikniejsze... konie
polskie.
Dantez a zatrzyma si, aby obejrze te czteronogie pereki. Wierzchowce byy sporo mniejsze
od cikich, rajtarskich fryzw, ale z kolei znacznie wiksze od drobniejszych turkw. To byy elazne,
polskie wierzchowce. Powiadano o nich, e s tak prdkie, i ledwie dotykaj ziemi w czasie biegu.
Pono w jeden dzie mona dotrze na nich z Krakowa do Wiednia. Byy dzielne, rose i pikne, a
cho szybkoci i piknem ruchu ustpoway dzianetom, to jednak przewyszay je si i wytrwaoci. Nade wszystko za wiadomo byo, e wyrobiy w sobie nad wyraz dowcipn i pojtn natur,
ktra odrniaa je od wszelakich innych wierzchowcw tego wiata.
I jakby na potwierdzenie tych sw siwy ogier polski wycign szyj, po czym ugryz w zad gniadego aragoskiego bieguna. Rumak zara, rzuci si w przd powstrzymywany przez pachokw.
Inne wierzchowce poczy wierzga, re i rzuca si. Na chwil na majdanie zapanowa chaos.
Dantez podszed do hetmana i skoni si, przyciskajc do piersi kapelusz.
Wasza mio pozwoli. Bertrand de Dantez, nowy oberstlejtnant regimentu Jego Ksicej
Moci Bogusawa Radziwia.
Hetman nawet nie drgn. Upiercienion rk podnis do ust puchar z winem i dugo raczy si
rubinowym trunkiem.
Dantez cierpliwie trwa w ukonie. Wiedzia, e Kalinowski nawet w obozie wojskowym by
bardziej wielkim panem ni hetmanem. Miao to jednak swoje dobre strony, z ktrych zamierza skorzysta. W kadym razie, zgodnie z radami Eugenii, nie zamierza si obraa. Przynajmniej jeszcze
nie teraz.
Dwadziecia odlewanych na go rzy! wrzasn hetman do sugi, ktry dolewa mu czerwonego trunku do pucharu. Dantez drgn. Nie upilnowalicie siwka! Niechaj ja dorw kurwego
syna masztalerza, co nad nim czuwa! Dwadziecia batw dostanie, tu, na kobiercu, e konia
znarowi!
Bizuna trzeba dobrze w wodzie namoczy mrukn Dantez. Wtedy nauka waszej moci acniej do gowy pjdzie.
A wa kto?! Kalinowski zda si dopiero teraz dostrzeg Francuza. Wasza mo suysz za
rkodajnego u Radziwiw?!
Dantez wykrzywi usta w faszywym umiechu i skoni si ponownie.
Za oberstlejtnanta, za pozwoleniem waszej mioci.
To ju wiem. Masz obj regiment po ksiciu Bogusawie. Tedy jed do kwater, zrb popis,
sprawd, co robi twoi ludzie, a mnie nie turbuj.
Za pozwoleniem waszej mioci, przywiozem list.
List? Suplik? Respons? Od kog to?
Od ludzi, ktrych wasza mo dobrze zna.
Kalinowski spojrza na Danteza przenikliwie, mruc oczy. Francuz przypomnia sobie to, co
mwia mu Eugenia, ktra zaiste dobrze przygotowaa go do tej rozmowy, a mianowicie, e hetman
polny nie widzia dalej, jak na staje, lecz ukrywa to przed postronnymi.
Dawaj!
Francuz wydoby zapiecztowany list. Hetman uj go i nie czytajc przedar na p, jeszcze
raz na p; zama piecz, a potem otworzy do; wiatr wyrwa mu z palcw skrawki papieru i ponis
je pod kopyta dzianetw i rumakw.
Twoi patroni, moci kawalerze, to pohascy szalbierze i z kurwy synowie! warkn hetman.
Zawiedli mnie wicej ni jeden raz. Nie bd nadstawia ku nim ucha, bo nie wpynli na krla, aby
poprze moje starania! Zrzekem si ju wojewdztwa ruskiego i starostwa przemyskiego! C mam
jeszcze uczyni, aby sta si godnym wielkiej buawy?!
Dantez nawet nie mrugn okiem. Postawi na stoliku inkrustowane srebrem puzdro i otwar zatrzaski. A potem wydoby z ciemnego wntrza to, co spoczywao ukryte przed ludzkim wzrokiem.
Jasny bysk pad na twarz Kalinowskiego. Hetman polny zdbia, widzc szczerozot buaw.
Wpatrywa si w ni jak zaczarowany, a potem wycign rk po oznak hetmaskiej wadzy.
Jego do chwycia tylko powietrze. Dantez szybko cofn rk z buaw. Hetman poderwa si
ze stolca, a wwczas Francuz skoni si i poda mu bro rkojeci do przodu. Kalinowski niemal
wyrwa mu j z rki.
Wielka buawa! Ale jak to? Skd to...
To tylko drobny podarek dla wielmonego pana hetmana. Rzekbym zadatek na rzecz tego,
co ja i moi patroni moemy dla waszej mioci uczyni. Ta buawa bya w rku jego moci nieboszczyka Stanisawa Koniecpolskiego, pogromcy Gustawa Adolfa, Lwa Pnocy, ktry kozack,
tatarsk i pohask nawa powstrzyma u granic Rzeczypospolitej.
Oczy Kalinowskiego rozjarzy bysk, ktry nie uszed uwagi Danteza.
Buawa, ktr trzymasz, panie, to tylko byskotka. Nic niewarta, jeli nie idzie za ni nadanie
krlewskie. Jednak moesz by pewien, e moi panowie wespr waszmoci w staraniach o godno
hetmana wielkiego koronnego.
Uradowae mnie. Hetman klasn w donie. Suga przynis drugi puchar dla Danteza, nala
wina czerwonego jak krew. Niech mnie kule bij, dawno nie widziaem rwnie zacnego podarku.
Jednak, panie Dantez, wiem dobrze, e na tym wiecie nie ma nic za darmo. Jaka tedy jest cena za
urzd, o ktrym od dawna marz?
Zajmiesz si wirskim i pukownikami. Nie jestem pewien generaa Przyjemskiego i reszty rotmistrzw, ktrzy nie przebywaj w obozie, zwaszcza Sobieskiego. Musisz upewni si, co zamierzaj i w razie czego skoni, aby poparli mnie, a nie buntownikw.
Wspominae, panie, i Sobieskiego... To Marek? Starosta krasnostawski?
W rzeczy samej.
Znamy si z panem Sobieskim rzek Dantez. I chtnie znajomo odnowimy. A zatem,
moci panie hetmanie, rozkazuj mi i bd pewien, e dopomog ci, we wszystkim. Zacznijmy od...
Monsieur wirski. Gdzie mog go znale?
***
wirski i jego czelad zjechali z gocica. Dantez zakl po raz kolejny tego dnia. Poda za
nimi w deszczu i szarudze od samej Trembowli, przybrany w kolet prostego rajtara, czekajc, kiedy
nadarzy si sposobno do spotkania w cztery oczy z towarzyszem spod chorgwi Lubomirskiego.
Francuz nie mia adnych zudze. Pogawdka owa zakoczy si miaa cienkim wistem lewaka i
guchym omotem ciaa padajcego na ziemi. Dlatego ca rzecz naleao zaatwi cicho i dyskretnie. Zwaszcza w tej przekltej, barbarzyskiej Rzeczypospolitej, gdzie nie wiedzie czemu, nie
uchodzio za godne pchnicie w plecy, a za chepienie si zabjstwami w karczmie, czy na jarmarku,
mona byo straci uszy, jeli nie ca gow. Szlachta polska, dziwnym trafem, nie tolerowaa skrytobjstw. Ma si rozumie, nie przeszkadzao to jej we wszczynaniu burd i bijatyk, w urzdzaniu zwad,
zajazdw i pijackich awantur. Dziwne, lecz usieczenie ssiada po pijanemu nie wstrzsao niczyim
sumieniem, pod warunkiem i caa rzecz staa si w pojedynku lub w czasie karczemnej zwady.
Natomiast pozbycie si niewygodnego zawalidrogi przez wsadzenie mu w plecy sztyletu czy wlania
trucizny do kielicha habio zabjc gorzej ni kradzie wotw spod obrazu Najwitszej Maryi
Panny. C za barbarzyski kraj! Dantez by przekonany, e nawet w Moskowii (w ktrej, nawiasem
mwic, nigdy nie bywa) panoway o wiele milsze obyczaje, a ludzie tam yjcy z pewnoci byli w
porwnaniu z Polakami wzorami cnt i honoru.
Do kroset! Dokd pojecha wirski?! Dantez popdzi konia, przebijajc si przez wiosenn
ulew i wreszcie w strugach deszczu dostrzeg mokry, byszczcy dach dworu.
To byo typowe stepowe fortalicjum, zbudowane tak, by przetrzyma nie tylko najazd Tatarw, ale
i zajazd znienawidzonego ssiada, napad Kozakw, beskidnikw czy skonfederowanych onierzy z
chorgwi koronnych. Dwr obwiedziony by wysokim ostrokoem z dbowych bali, u gry zaciosanych w groty, opasany fos i waem. Tu obok domostwa staa wysoka baszta, druga, nisza,
suya za bram wjazdow, jednak na drewnianym mocie stali hajducy i zbrojni pachokowie, paliy
si manice ze smo.
Dantez przezornie schowa si za kp krzakw przy trakcie. Zeskoczy z konia i zakl paskudnie. Jeli wirski zatrzyma si tu na duej, czekaa go mao przyjemna noc na deszczu.
Niespodziewanie z tyu zara ko. Dantez odwrci si, chwytajc za rkoje rapiera. Przed nim
stao piciu hajdukw przybranych w upany, bekiesze i wielkie futrzane czapy. Zna byo po nich
sub monego pana. Ich karmazynowe i te suknie skrzyy si od perowych i zocistych guzw,
od szmaragdw, turkusw i rubinw. Ma si rozumie, e jak wikszo Polakw w niedzielne
popoudnie, byli weseli i najwyraniej niele podpici.
Patrzajcie, panowie bracia zawoa najmodszy z nich, podkrcajc sumiastego wsa kogomy zdybali, jakoby zajca w konopi!
To to pludrak! Miemiec!
Dantez milcza. Czeka z doni zacinit na rkojeci rapiera.
Panie Miemiec! Pjdziesz z nami! Nie moe by inaczej!
Jeli chcecie mojego mieszka i konia rzek zimno Francuz to macie dwie drogi do wyboru.
Albo rozejdziemy si w pokoju, a ja udam, e nigdy was nie widziaem. Albo kto tu zakrztusi si
krwi, kiedy zagram pani mierci do taca. I na pewno bdzie to przynajmniej jeden z was.
Panie Miemiec, wycie z urna chyba zeszli! rzek ze zdumieniem najstarszy z hajdukw. Co
wy, jegomo, mylicie, e my zbje? e my, was... napa chcemy?
Dantez milcza. Hajducy zarechotali gono.
Jego mo pan Odrzywolski dzi uczt wydaje. A nam przykaza, aby aden podrny, co koo
dworu si zjawi, nie mg przejecha, nim cho kielicha jednego za zdrowie pana pukownika nie
speni.
Na uczt was prosiemy, mosterdzieju, nie do boju!
Zreszt doda najmodszy most na rzece rozebrany. I tak dalej nie przejedziecie!
Prosiemy, prosiemy do dworu.
Ta polska gocinno... Dantez nie znajdowa ju sw. A wic to nie napad, nie czekaa go
adna bitka na gocicu, ale mczca pijatyka z polskimi szlachcicami, ktra, zwaywszy na fakt, jak
przepaciste gardziele mieli panowie bracia, moga okaza si znacznie bardziej niebezpieczna od
pojedynku z wprawionym rbaj. Dantez rozejrza si dokoa. Bd co bd, we dworze nie sipio
za konierz. A najwaniejsze, e by tam wirski.
Jeli tak si sprawy maj rzek z mi chci u pana Odrzywolskiego zagoszcz. Prowadcie zatem do dworu.
Szybko wsiedli na konie i ruszyli ku bramie. Przejechali po zwodzonym mocie i znaleli si na
podwrzu. Polski dwr sta przed nimi wielki, drewniany, ze strzelistym, dwuspadowym, amanym
dachem; z gankiem, z ktrego otwieray si dwoiste, dbowe drzwi do sieni, przenitowane na skro
bretnalami, aby ciko byo wyrba je toporami. Spoza weneckich szybek oprawnych w ow przebijao wiato; nawet na podwrzu sycha byo gony gwar, wrzaw i wiwaty.
Dantez zeskoczy z konia, odda wodze sudze, a potem, gdy wszed do wntrza dworu, znienacka poczu si tak, jakby przekraczajc prg, przenis si do innego wiata, jakby pozostawi
gdzie daleko za sob gocice, swoj ma, nikczemn misj i wszystkie zbrodnie, ktre dzieliy go
od jej cakowitego wypenienia.
To co zobaczy, wprawio go w zdumienie. Zrazu zdawao mu si, e szlachecka siedziba, wzniesiona z drewna, niewiele rni si od chopskich chaup. Teraz jednak znalaz si w wielkiej, przepacistej sieni. Jej ciany obito adamaszkiem i atasem. Bryty adamaszkowe byy gadkie, tego koloru,
atasowe za imaginoway kwiatowy wzr na tle bkitnym. Gr obicia bieg fryz haftowany na jedwabiu, doem zamykay je cudowne kolumny ozdobione kosztownym haftem. Na suficie widniay
kasetony, w nich za gowy wyobraajce pradawne bstwa Grekw i Rzymian Kupidyna, Hermesa, Herkulesa i wiele innych. Na cianach Bertrand widzia arrasy i perskie dywany, na nich za
wisiay, wsparte na elaznych hakach, polskie szable, tarcze i kakany, czekany, buawy, buzdygany i
nadziaki, miecze, topory, kosztowne ormianki i ordynki w pochwach nabijanych perami, rubinami i
turkusami. wiato wiec odbijao si od wypolerowanych husarskich pancerzy ozdobionych krzyami
rycerskimi i wizerunkami Matki Boskiej, od bechterw, kolczug, misiurek i szyszakw. A pomidzy tym
wszystkim wisiay obrazy przedstawiajce dumnych, wsatych, podgolonych wysoko panw polskich
i oszaamiajce dzikim piknem wyniose niewiasty i matrony.
Dantez a zatoczy si, gdy tylko spojrza na portrety. Nie wiedzie skd wzio si w nim
przewiadczenie, e gdzie ju widzia to wszystko; e wkroczy do wiata, ktry ju kiedy oglda.
Spoglda na obraz ukazujcy dumnego, wspartego pod boki szlachcica polskiego i wwczas co
sobie przypomnia...
Dom ojca... Obrazy na cianach. I ten stary, popkany portret... Obraz ukazujcy pana Rogera
de Nimiere, pono dalekiego krewnego ich rodziny, ktry dwiecie lat przed narodzinami Danteza u
boku witej dziewicy Joanny DArc odbija Orlean z rk angielskich diabw.
I Dantez zostawiby w spokoju pana de Nimiere, gdyby nie fakt, i wyglda on prawie tak samo,
jak ci wielcy polscy panowie z portretw; do diaba zreszt z portretami! ten francuski rycerz wyglda tak jak ci wszyscy szlachcice z Korony i Litwy De Nimiere wszak podgala sobie eb jak dawne
rycerstwo Francji, Anglii i Kastylii. Jak normascy panowie. Jak... szlachta polska. A delie, giermaki i
upice panw braci przypominay paszcze i suknie, ktre nosili wielcy panowie Francji, zanim nie
nastay jeszcze koronki, pludry, kaftaniki i rhingrave z falbankami. Dantez zamar, gdy zrozumia, e
stroje szlachty polskiej, ktre zwykle wywodzi od Turkw i Tatarw, przypominay ubiory, w ktrych
chadzali przed wiekami dawni rycerze, jego szlachetni przodkowie. Wszak jopula Rogera de Nimiere
wygldaa jak stary, mao strojny upan polski!
Dantez z trudem odrzuca od siebie to bzdurne porwnanie, lecz mia wraenie, e dziwnym
trafem ten kraj, ktry przeklina po wielekro w cigu dnia, by jakby t dawn, utracon Francj
sprzed dwustu lat, czyli z czasw gdy ceniono w niej jeszcze honor i krew, mstwo i fantazj. Byo
tak, jak gdyby te wszystkie cnoty, zmare nad Sekwan, gdy rycerstwo francuskie wykrwawio si na
polach Agincourt i Pawii, kiedy zdradzone zostao przez obudn arystokracj, zlicytowane przez
podych miejskich ykw, pozostay w Rzeczypospolitej, ktr cigle wadali tamci dawni, szlachetni
rycerze; podczas gdy Europ rzdzi podstp i zdrada pospou ze sztyletem, trucizn, zbrodni i galick chorob.
Jegomo, co wam?! zagada hajduk, prowadzcy Danteza na pokoje. Sabicie?
Nie... Nie... Prowad.
Suga otwar przed nim drzwi.
Weszli do wietlicy. Bya jasno owietlona setkami wiec i blaskiem ognia poncego we wntrzu
gdaskiego kominka oboonego marmurami. Blaski pomieni odbijay si na klejnotach broni, ktr
obwieszone byy ciany, owietlay opony, flandryjskie arrasy i tureckie dywany. Na obitych kurdybanem balach wisiay kosztowne kobierce adziamskie, dywaskie, kilimowe, supiaste, jedwabne i
perskie. Byo ich tyle, e Dantez omal nie chwyci si za gow, gdy te zwyke drewniane ciany
wyoone byy prawdziw fortun. W oczy Francuza nieprzywykego do takich dostatkw, bi zoty
blask ozdobnych szabel, buzdyganw i koncerzy, ormianek i ordynek w pochwach nabijanych
turkusami i szmaragdami, polskich czarnych szabel w skromniejszych, bo ozdobionych tylko srebrem
pochwach. Szczerozotych, nabijanych klejnotami czekanw i nadziakw, buczukw zwieczonych
kitami z koskiego wosia, obrazw i wiecznikw.
A na posadzce wykadanej tureckimi dywanami stay stoy nakryte trzema obrusami, przy ktrych
zasiadaa, pia, jada i bawia si szlachta. Panowie bracia byli ju pod dobr dat. Uczta trwaa w najlepsze, wgrzyn, mamazja, lipiec i gorzaka pyny wartkimi strumieniami do przepacistych
gardzieli i brzuchw.
Dantez z trudem przebija si przez tum herbowych braci i suby nalewajcej patronom do
kielichw, a czsto podkradajcej jado ze stou, podpijajcej z paskiego kielicha, kccej si i
wyzywajcej od ostatnich. Otoczony strojn cib, przybrany w skromny czarny wams i skrzany
kolet zwykego rajtara, czu si niemal jak zwyky yczek, jak szary zajc wobec wspaniale przystrojonych pawi. Oszoomiony, oglda niesamowite bogactwo polskich panw braci. Spoglda na
szlachcicw ubranych w karmazynowe, te i zielonkawe delie obszyte futrami wilkw, popielic,
soboli, rysiw i tygrysw, okrywajce przepyszne upany z ptlicami, skrzce si od guzw, atasu,
jedwabiu i zotogowiu, podbite futrem kontusze z zarzuconymi na plecy wylotami, przepyszne kopaki
ozdobione czaplimi pirami i trzsieniami wartymi tak na oko czasem i po par wsi. Te stroje, te
kolory, futra i materie byy tak dziko pikne, e mia wraenie, jakby znalaz si gdzie w dawnej Persji, Scytii albo w Sarmatii. Lecz wraenie to znikao, gdy spoglda na oblicza ich wacicieli. To nie
byy barbarzyskie oblicza Saracenw czy zdziczaych pogan, lecz wesoe, szczere szlacheckie gby
poznaczone bliznami pamitkami wyniesionymi z przeszych zwad i bijatyk, ozdobione krzaczastymi brwiami i wsami. Gdyby Bertrand wszed do gospody w dalekiej Francyi albo w Niderlandach,
z pewnoci otaczayby go smtne i blade oblicza pludrakw, pocigajcych drobnymi yczkami wino
z kielichw. Bogatych mieszczuchw i tchrzliwych kawalerw w upudrowanych perukach. Ludzi
chodnych i wyrafinowanych, cedzcych sowa pgbkiem i pilnujcych, aby bro Boe nie uroni ani
kropli z kielicha, ani nie pa w pijackim nie pod st. Na szczcie by w Rzeczypospolitej, wic
otaczay go czerwone i rubaszne oblicza szlachty polskiej, a w uszy uderzay pijackie piewy i
okrzyki. Widzia oblicza naznaczone szabl, guzami i ladami od prochu; rumiane lub blade, ozdobione nosami czerwonymi od pijastwa, z hultajskim byskiem w oku. Powe i ciemne podgolone
czupryny, sumiaste wsy czasem nierwne, bo podcite przez ssiada lub konkurenta do panny.
Oblicza poczciwe i otwarte, pijackie, wesoe, ale nade wszystko szczere a do blu zba wybitego
czekanem czy skruszonego rkojeci szabli.
Wasze miocie, gocia sprowadziem! zakrzykn prowadzcy Danteza hajduk do szlachcicw zasiadajcych przy kracu stou. Pan Miemiec na dworze mokn, bo pewnikiem nie wiedzia,
co to gocinno polska!
Go w dom, Bg w dom! krzykn mody szlachcic odziany w karmazynowy upan zapinany
na bodaj sto diamentowych guzw i lun kierej z szamerowanym zapiciem. Jego czoo zdobia
ciemna blizna przecinajca lew brew. Witaje nam, panie bracie, w naszych skromnych progach.
Siadaj i napij si z nami.
Zaskoczony Bertrand zerwa z gowy kapelusz, skoni si nisko, zdumiony.
Wasze miocie wybacz. Jam jest Enguerrand de Courtrecy skama gadko Dantez
kawaler jego krlewskiej moci Ludwika Soce...
porzdku, nie ma ordynku w Koronie, tedy powinnimy wzi sprawy we wasne rce!
Milcz wa!
Ju milcz, panie Odrzywolski. Chc jeno, aby na oczy przejrza. Skoro Rzeczpospolit nie
rzdzi sejm; skoro nie dba o ni krl, tedy moe czas, abymy my, rycerstwo koronne, osonili j szablami, nim stanie si postawem sukna w rkach wielkich panw, niewolnic w szponach ssiadw
naszych, z ktrych wam tego chyba powtarza nie musz takie s kpy i z kurwy synowie, jakich
ze wiec po piekle szuka!
Ciekliski mrukn Odrzywolski, rzucajc psom ogryzion ko. Ot, co ci po gowie chodzi.
Chcesz Rzeczpospolit naprawia wbrew sejmowi i krlowi. Chcesz podatki sam wybiera, wojewodw i starostw odwoywa jak konfederaci rohaczewscy?! Chcesz by drugim Cromwellem w Koronie?
Tylko wojsko koronne i litewskie moe wymusi na sejmie takie zmiany, aby Rzeczpospolita
staa si znowu prawdziwym antemurale przed Moskw i Turkami, a nie gnijcym zaciankiem.
Panowie bracia, jest nas dwadziecia tysicy. Z tego dwa husarii. Dwa razy tyle pancernej jazdy. A
jeszcze wooskie i tatarskie znaki. I dragonia, gdzie co drugi onierz to szaraczek z Mazowsza czy
Podlasia.
Wara od Mazurw! zakrzykn podpity Przedwojeski. Nie kady, kto z Mazowsza, w dragonii suy! I nie kady Mazur lepy si rodzi, to rzecz pewna!
Jeno jak na oczy przejrzy, to wszystkich oszuka! zarechota Leszczyski.
Jest-li sia, zdolna nas zatrzyma? Jest-li magnat koronny albo litewski, ktry ma wicej szabel
na zawoanie? My jestemy ostatnim rycerstwem Rzeczypospolitej! I my winnimy j ratowa, pki
nie jest za pno.
Wa na Warszaw chcesz i z chorgwiami mrukn Odrzywolski. A tymczasem Bohun i
Chmielnicki kinda w plecy ojczynie wbij?
Moemy i na stolic nawet z Kozakami wycedzi wirski. Wol z nimi trzyma nili z
krlewitami ukrainnymi! Lepsi mi Zaporocy ni zdrajcy i psi synowie, jak Zasawski, mody
Koniecpolski, Ostrorg czy Ossoliski, co pod Piawcami wojsko porzucili na zgub i precz uszli! Jak
tyran Jarema, co Kozakw tak wiesza i cina, e a do ostatniej desperacji przywid!
Kto postawi na stole kielich z tak si, e szka poprzewracay si, popkay z brzkiem. A
potem stan tu obok Danteza; by to czowiek, na ktrego widok pukownicy i rotmistrzowie pospuszczali wzrok, drgnli albo odsunli si od stou.
Pan Baranowski szepn Leszczyski.
Pan stolnik bracawski...
Dantez zerkn w bok; spojrza na przybysza. I pierwszy raz od czasu, gdy pokaza mierci fig
pod szubienic, poczu strach.
Tu obok sta szlachcic redniego wzrostu, o potnych barach znamionujcych niezwyk si.
Ubrany by w niegdy wietny upan z adamaszku; dzisiaj jego szata przypominaa kozackie achmany, a nie sukni szlachcica polskiego. upan by powycierany, wieccy dziurami, pokryty zaschymi plamami krwi, postrzpiony, podobnie jak pas i wyliniay kopak z rysiego fu* tra. Po ubiorze
pana stolnika mona byo wzi za sug albo biednego szaraczka gospodarujcego na spachetku
ziemi gdzie na kracu wiata, czyli na Podlasiu albo na Mazowszu. To wraenie jednak mijao, kiedy
spogldao si w jego oblicze znieksztacone bliznami po ciciach szablami, szramami na czaszce po
kulach, na resztki odrbanego ucha, na posiwiae wosy wymykajce si spod kopaka.
I na oczy.
Puste, blade, straszne. Patrzce przenikliwie; z pogard dla mierci, blu i cierpienia. Jeli
Odrzywolski, wirski i reszta towarzystwa byli nieokrzesanymi starymi onierzami, ktrzy dzie w
dzie zagldali mierci w oczy, bronic Lechistanu, to ten czowiek zdawa si przy nich wilkiem. A
jeli oni byli wilkami, to Baranowski wyglda przy nich jak wcielony diabe.
Czy ja le syszaem, prosz waszmoci rzek niskim, chrapliwym gosem czy pan wirski
gada co o ukadach z Kozakami?
Zapada cisza. Pukownicy spojrzeli po sobie.
Nie gadaem o adnych nowych ukadach rzek Samuel. Podpisalimy z nimi ugod biaocerkiewsk.
I tyle wystarczy.
Sejm jej nie zatwierdzi. Cakiem susznie! Dalibg, waszmociowie, patrzcie, co na Zadnieprzu
si dzieje. Hultajstwo znowu po miastach si kupi. Rezuny pana Wojniowicza do Sybryi i Drohiczyniec nie pucili, pana Siemaszki chorgiew znieli, w Romnach si zawarli. Pod Lipowym i
Rabuchami bij si. Jeszcze tydzie, dwa i Chmielnicki przyjdzie tu po nasze gowy. Znowu bdzie
jak sobaka krew szlacheck chepta. Taka krew to wyborny likwor dla Kozakw zarechota. A
nasze szczyny po tym, co tu pijemy, to dla rezunw czysta okowita.
Wiemy mrukn cicho Leszczyski. Jeno niedokadnie tak jak mwisz, panie stolniku,
sprawy stoj. Srogie pan Wojniowicz i Machowski stacje wybieraj. Kozakw i mieszczan mcz,
cinaj.
Baranowski spojrza na Leszczyskiego okrutnym wzrokiem.
To s puki z panw braci z Zadnieprza. Tam kady towarzysz, namiestnik czy pocztowy kogo
na wojnie straci. Kady, podobnie jak ja, ma porachunki z czerni i rezunami. Waszmo z Wielkiej
Polski jeste, tedy nie masz experiencyi, o co Wojniowiczowi idzie. Ty, panie bracie, czer i Kozakw jeno na jasekach oglda w Poznaniu. A do mnie, do dworu z siekierami przyszli, z kicieniami.
Zaprawd powiadam ci inaczej wtedy wygldali nili maszkary w szopce krakowskiej!
A jednak przesadzaj panowie ukrainni w okruciestwie w sukurs Leszczyskiemu przyszed
Mazur. To mamy y razem dalej w Rzeczypospolitej, a nie do garde sobie skaka. Do ju tych
rzezi. Pax, moci panowie.
Podchmielony Przedwojeski z trudem wytrzyma krzywe spojrzenie Baranowskiego.
Lepiej eby na Zadnieprzu chrusta i pokrzywy rosy, nili hultaje i zdrajcy kozaccy na szkod
Rzeczypospolitej i Jego Krlewskiej Moci mnoy si mogli. C mam wam rzec, waszmociowie?
Dosta si nasz nard szlachecki midzy kamienie myskie, to jest czer kozack, Tatarw, Moskw
i Szwecj. Albo zmielony bdzie, albo sam si kamieniem stanie, aby tamte na proch zetrze. Lepiej
nie y, ni szlachcicem nie by. Lepiej szlachcicem nie by, ni pozwoli, aby nam swawolestwo w
Rzeczypospolitej panowa miao.
Bunt trzeba stumi, ale z umiarem, aby nastpne nie wybuchy rzek Leszczyski.
Baranowski zamia si cicho. Na przekr obyczajom siad na stole, sign lew rk po kielich,
nala sobie wina i pocign solidny yk, nie robic sobie nic z Wielkopolanina. Leszczyski zacisn
pici, jego oblicze pociemniao z gniewu.
Gdyby nie tyraska niewola i krzywda, jak wy, panowie ukrainni, Kozakom czynilicie, nie
byoby tego buntu! A razem z nim i Korsunia, Piawiec, Zborowa.
Baranowski zarechota znowu, a jego miech by lodowaty.
Co prawda to prawda mrukn Przedwojeski. Okrutnie poczynali sobie krlewita ukrainne
z Kozakami. Cerkwie zamykali, posugi wymuszali, Kozakw jako w chopy obrcone posplstwo
traktowali. Kiedy chcia Kozak gorzak pdzi, tedy mu koty poniszczyli. Kiedy mia futor, to mu zabierali. Kiedy chcia sprawiedliwoci dochodzi, tedy nie mia gdzie, bo kady starosta w kieszeni u
magnata siedzia!
A ja to waszmociom wspomn rzek Leszczyski e Chmielnicki, pki buntu nie podnis,
wiernym by obywatelem Rzeczypospolitej, co pod Cecor stawa i w niewol si dosta. O czym tu
obecny pan Odrzywolski zawiadczy moe.
Stary pukownik pokiwa gow. Leszczyski nie doda na szczcie, e koleje losu Odrzywolskiego i Chmielnickiego okazay si zgoa inne. Ten pierwszy uszed bowiem z taboru hetmana
kiewskiego ku granicom Rzeczypospolitej, podczas gdy przyszy kozacki wdz straci tam ojca, a
potem spdzi lata, jczc w pohaskiej niewoli na Krymie.
A ja wam powiem zahucza pan Przedwojeski e gdyby nie we wociach Winiowieckich i
Potockich Kozacy mieszkali, jeno na Mazowszu, albo w Maej Polsce, tedy nigdy nie byoby buntu
kozackiego, bo by im nikt z panw braci krzywd nie czyni. Kto temu wszystkiemu winny? Krlewita
ukrainne, ktrych na zachodzie Korony nie masz.
mia mi si chce rzek z pogard Baranowski kiedy sucham tak was, Mazurw, panw
braci z Wielkiej i Maej Polski, z Podlasia, z lubelskiego wojewdztwa. Co wy wiecie? Azali bronilicie si kiedy przed Tatarem? Azali dowiadczylicie na wasnej skrze buntu kozackiego? Spali
wam kiedy rezun folwark albo dwr? I to taki wart dwadziecia waszych parszywych, mazowieckich
zaciankw? Kiedy ci, panie Przedwojeski, sucham, tedy wiesz co sysz?
Nie wiem.
Pacz moich dziatek, kiedy im czer kosami gowy obcinaa powiedzia Baranowski takim
gosem, e rozmowy przy stole zamary. Krzyki ony, gdy jej dziesiciu Kozakw po kolei gwat
zadawao. Od Bracawia po Czernihw, od Kijowa po Korsu bia nas czer ukrainna i Kozacy
strasznie. Mordowali czym popadnie. Zabijali siekierami, onikami, kicieniami, sierpami garda podrzynali, widrami oczy wyjmowali, bili hooblami, sztachetami z potw. Kosami rozcinali usta od
ucha do ucha, mwic: Chciae mie, Lachu, Koron od morza do morza, to masz teraz Rzeczpospolit od ucha do ucha. Ja widziaem, jak gwacili panny. Jak obcinali rce i nogi. Jak ozdabiali
szlachetnie urodzonymi dziemi drzewa i krzye. Jak za yk gorzaki w plen ordzie dziatki nasze oddawali. Jak niewiastom przy nadziei rozpruwali brzuchy, a pody piekli na spisach; jak zaszywali im
kota dzikiego w ywocie w miejsce dziecka. Jak mego druha, pana Teodora Jelca, chorego kijowskiego ywcem we dworze spalili. Jak pana Aleksandra Niemirycza na mier hooblami zatukli.
Jak Polehenko w Kijowie topi ksiy i zakonnikw w Dnieprze. Jak kniaziowi Czetwertyskiemu
wasny mynarz pi gow urn, a wczeniej na jego oczach on i crki pohabiono. Jak dobywaa
czer trupy z grobw, kada ciaa niewiast na mw i mwia: Mncie si, Lachy, i zaludniajcie
ziemi polsk, jak palia dwory i wioski...
Baranowski nie siedzia ju. Kry wok stou, zagldajc w oczy szlachcicom.
Jeli tedy za to wszystko wy, szlachta Polski i Rusi, nie pomcicie waszych braci herbowych z
Ukrainy, jeli bdziecie tu o pokoju mwi, karki gi przez chamstwem zbuntowanym, tedy wiedzcie,
e nie mam was za szlachetnie urodzonych. Tedy gnj wam na pole wozi. Tedy wam naszy sobie
na szarawary klapki z tyu, jako sodomici we Francyjej czyni. Tedy wam baby swadbi, za psiarczyka u Moskala suy. Tedy wy nie koronni synowie, ale psy i z kurwy synowie... I to wam powiem,
e pies was jeba!
Odrzywolski chwyci rotmistrza za rk, przycisn do stou, poderwa si na nogi.
Do!
Baranowski zamilk. By ostatni czas ku temu. Ju panowie bracia zerwali si od stou, w rkach
szlachty zabysy szable, czekany i obuszki.
Ja zemsty dokonaem zakoczy pan Baranowski. Ale to cigle mao. Ot, dwie niedziele
temu, zanim mnie jego mo pan hetman do Glinian wezwa, dopadem w stepach nad Bohem piciu
Kozakw. Moojcy z nich byli wielcy, rycerze prawosawni, co zarbali starego bernardyna, ktry ukrywa si w opuszczonym dworze. Wierzajcie, kiedy mnie obaczyy one woje zaporoskie, na kolana
padli i jli prosi o lito. Zacnie do snu mi krzyczeli, wielce pociesznie na palikach skakali. A kiedy z
nich skr darem i oczy widrami wierciem, tedy takie krotochwile prawili, em si zami ze miechu
zalewa. Imaginujcie sobie, e jeden z nich przepowiedzia, i koron krlewsk trzy czarne ory
podziobi, podniesie j jednak i woy na gow rycerz polski, ktry mie bdzie tarcz na tarczy i
tene rycerz Ukrain uspokoi. Daleje, moe to ktry z waszmociw. C waszmo na to, panie
Przedwojeski? A ty, panie Leszczyski? Nie nosisz czasem dwch tarcz przed sob?
Tarcza na tarczy... To to moe by herb Janina. A ja jestem Jastrzbiec.
No widzisz, panie bracie. Susznie Kozaka na pal wbiem, bo ga.
I co, lej po tym waszmoci?
Nie, panie bracie. A wiesz czemu? Bo mi prowodyr tych rezunw uszed. Odczy si od nich,
unikn kary, a kiedymy go przez stepy gonili, do rzeki z koniem skoczy. Mody by i gadki. Do
koca ycia ja go zapamitam. A jak ju na paliku notami fika zacznie, tedy ja mu na jego bandurze tak dumk zagram na dwa serca, e z palem w dupie do pieka poleci.
Panie Baranowski rzek puownik Odrzywolski. Ostaw nas samych.
Przez bia brod waszmoci, nie sprzeciwiam si. Moci wirski! Ja przypominam waszmoci,
e dzisiaj...
Nie zapomniaem o tym, waszmo panie bracie.
Baranowski rozemia si, odwrci i wyszed z izby.
Dopiero teraz Dantez odway si rozejrze. Sysza wszystko, o czym mwili panowie bracia i
teraz rozwaa sobie ich sowa, zlany zimnym potem. Doprawdy, nie rozumia o co w tym wszystkim
chodzio poza zwyk, pospolit zemst na Kozakach. Do diaba, co obchodzia go Ukraina i
przyszo Rzeczypospolitej? Musia tylko zabi wirskiego.
Gdzie podzia si wirski?! Jego miejsce na awie byo puste. Dantez poderwa si i rozejrza.
Nie mg spuci tamtego z oczu. Skoni si Odrzywolskiemu oraz pozostaej starszynie i szybko
pocz przebija si przez tum szlachty i pachokw. Nigdzie nie widzia towarzysza z chorgwi
husarskiej Lubomirskiego. Przepchn si do sieni, wyjrza zza gw pijanych pachokw i...
Waszmo mnie szukasz?
wirski spoglda na Francuza wesoo. Podkrci wsa i wskaza drzwi wiodce do komory.
Id wanie poprbowa przedniego lipca, ktry pan Odrzywolski w piwniczce zatai. Pozwl
wa ze mn, a pokosztujesz specyjaw, jakich i na dworze Ludwika prno by szuka.
Dantez ruszy za szlachcicem. Nie mg zabi wirskiego na oczach wszystkich goci. By moe
jednak sposobno taka nadarzyaby si w piwniczce?
wirski wszed do komory, odgarn dywan lecy na pododze, odsaniajc klap prowadzc
do loszku. Rozejrza si, czy nikt ich nie widzi, po czym podnis zapadni i, wziwszy wiec, pocz
zstpowa w czarn czelu. Francuz poszed za nim. Zeszli tak do niewielkiej piwnicy o kamiennych
cianach, pod ktrymi pitrzyy si pkate stgwie, beczki i baryki. wirski osadzi wiec na
wierzchu starej beczki, a potem odszuka odpowiedni antaek i pochyli si nad szpuntem.
Szykuj, waszmo, szklenic! zawoa wesoo. Zaraz wacine zdrowie wypijemy.
Szybko i cicho Francuz doby lewaka zza pasa. Taka okazja moga ju si wicej nie powtrzy!
Zamierzy si do ciosu i...
Nie mg zada pchnicia.
Zabij go, gupcze! krzykna w jego gowie Eugenia.
Taaaak, pchnij go w plecy zaszepta mu do ucha gos ojca. Poka ile jeste wart. Ubij
szlachcica, ktry udzieli ci gociny....
Dantez zadra. Chcia mierci tego buntownika. wirski by tego godzien tak jak kady najemny
zbj, ktry buntowa si przeciw zwierzchnoci...
A jednak Dantez waha si. Rka z morderczym sztyletem dygotaa mu coraz mocniej.
Nie mg si przemc, jeszcze chwila, dwie, jeszcze jedno okamgnienie...
wirski odwrci si!
Francuz obrci lewak w palcach, chwytajc go za ostrze. Poda bro rkojeci w stron szlachcica.
Sprbuj waszmo lewakiem. Moe uda si lepiej, jak go rk.
Co racja, to racja.
Szpunt, podwaony ostrzem sztyletu, odskoczy. wirski nala miodu do szklenie, wznis
naczynie w gr.
Zdrowie waszmoci. Aby cao do domu powrci!
Wypili. Szlachcic otar wsy wierzchem doni.
Nie suchaj, waszmo, jego moci Baranowskiego mrukn. Prawda, e bunt jest krwawy,
jednak moemy go zakoczy albo brn dalej w morze krwi i bez koca mci si na Kozakach.
Francuz milcza.
Ty pewnie tego nie rozumiesz, ale... Jedna tylko droga przed naszym narodem. Albo bdziemy
wielcy i po chrzecijasku wybaczymy, albo...
Dantez wyty such.
Jeden powrz nas czeka na pohaskiej i moskiewskiej szubienicy.
Zapada cisza.
Nie rozumiesz tego, pludraku pokiwa gow wirski. Ot, mylisz, e to jakie nasze domowe sprawy, porachunki i zawici. Prawda. Kogo w Paryu, w Wiedniu czy Sewilli obchodzi los
Rzeczypospolitej? Kto wie, gdzie ley Ukraina? Kto wie, co to s Kozacy i szlachta polska? Nikt. Jeli
jednak nadejdzie czas, e wy, nic nie wiedzc, sprbujecie nas osdza i decydowa o naszej
przyszoci, tedy powiadam ci: grze nam! A teraz pozwl, e ci opuszcz. Musz pogawdzi z im
Baranowskim. W cztery oczy. Ju czeka na mnie przed dworem. I pewnie si niecierpliwi.
Odwrci si i wyszed z piwniczki. Dantez zosta sam. Podnis swj lewak i dugo nie by w
stanie doj do siebie.
Nie mogem... wyszepta pobladymi wargami. Nie w tym dworze. Nie tego szlachcica...
***
Kiedy wyszed ze dworu, byo ju po wszystkim. Z trudem przepchn si przez krg czeladzi i pijanej szlachty. wirski lea na ziemi z rozwalonym bem, w kauy czerwonej posoki. Baranowski
***
Z Przyjemskim waszmoci nie pomog rzek Jan Baranowski. Persona to znaczna i genera
artylerii koronnej. Jednak pki pod Glinianami obz stoi, mog wskaza ci karczm, gdzie si
zabawi przyjeda.
Dzikuj waszmoci.
Jak mylisz skoni im Przyjemskiego do planw hetmana? spyta Baranowski.
Zoto, mj panie. Jego blask zachwyca nie tylko plebejuszy. A ty, moci panie bracie, moesz
by pewien sowitej nagrody i aski hetmaskiej za okazan mi pomoc.
A wiesz wyszepta szlachcic gdzie mam nagrod Kalinowskiego?
Nie rozumiem mrukn poblady Bertrand. Dlaczego zatem wiadczysz mi pomoc?
Moje dziatki wycharcza Dantezowi do ucha Baranowski. Moje dzieci mwi do mnie... Pki
one bd za tob szepta, pty moesz by pewien mej szabli.
A jeli przestan?
Moe Baranowski wyszczerzy te, poszczerbione zby moe ci zabij.
***
Janie wielmony pan zakazia wpucia...
Dantez bezceremonialnie odepchn karczmarza i otworzy drzwi do alkierza. yd usiowa
protestowa; zamilk, kiedy towarzyszcy Francuzowi wachmistrz rajtarw chwyci go za brod,
podrywajc gow do gry. Bertrand wkroczy do izby obitej tureckimi oponami. Przy stole, zastawionym dzbanami z winem i cynowymi pucharami, siedzia szlachcic w granatowym, ocitym w stanie
wamsie wyszywanym zot nici, zdobionym zotymi skuwkami i misternym pendentem. By w sile
wieku, o posiwiaych skroniach, nawoskowanych, podkrconych w gr wsach i przystrzyonej na
szwedzk mod brdce. Na kolanach pana brata spoczyway dwie ladacznice w atasowych, purpurowych sukniach obnaajcych szyje i ramiona a do kracw duych, rumianych piersi. Jedna z
meretryc bya ruda, z wosami zaplecionymi w dugi warkocz przeplatany wstkami, druga
czarnowosa, z lekko skonawymi oczyma.
Szlachcic za by to sam Zygmunt Przyjemski herbu Rawicz, genera artylerii koronnej.
Koniec balu, moje damy! rzek i wolnym, ale stanowczym ruchem zepchn swawolne panie z
kolan. Ostawcie nas samych i zaczekajcie w izbie. Jeszcze z wami nie skoczyem!
Chichoczc, ale i dsajc si, ladacznice pobiegy do drzwi. Dantez zdj kapelusz i skoni si.
Dugo, waszmo, kazae czeka na siebie mrukn Przyjemski.
Za pozwoleniem, moci panie generale, nie tracie tutaj czasu rozemia si Francuz.
Wida, e jak prawdziwy onierz kad chwil obracasz na zabawy i przyjemnoci.
Dzisiaj yjem, jutro gnijem, moci panie bracie. Teraz w zamtuzie si weselim, jutro ze mierci
potacujem. Siadaj i mw miao, w czym rzecz.
Przychodz od jego moci hetmana polnego koronnego...
Po twarzy starego onierza przebieg ledwie widoczny grymas. Dantez zauway go od razu.
Janie owiecony pan Kalinowski wielce zamartwia si, e wasza mo nie popiera jego wojennych planw.
Nie yj, moci Dantez mrukn Przyjemski. Daruje sobie sodkoci i dusery, bo tu nie Wersal ani Zamek Krlewski, jeno parszywa, ydowska karczma. Jego mo pan hetman chtnie widziaby mnie na marach, w grobie. Razem z reszt panw rotmistrzw i pukownikw. W caym wojsku
koronnym nie ma bodaj jednego czowieka, na ktrego nie woaby: psi albo z kurwy synu. Ja
onierz, moje powinnoci znam. Jestem posuszny. Ale wojenne plany pana hetmana to szalestwo.
I nie zmieni zdania, choby mi wrci sumy neapolitaskie albo tene cienkusz ydowski jak Jezus
Chrystus w najprzedniejszego wgrzyna przemieni.
Waszmo nie boisz si zwierzchnoci przymawia?
Panie Dantez rozemia si Przyjemski ja jestem starym onierzem. Dalibg, wicej bitew
stoczyem, ni waszmo dziewek obapiae po stogach. Wierzaj mi, nie boj si gniewu hetmaskiego. Ale co wiem, to prosto w oczy mwi. Jeli Kalinowski sprbuje zama pakta biaocerkiewskie i wyda Chmielnickiemu bitw, to gorze nam!
Jego mo hetman nie chce dopuci, aby hultajstwo kozackie na Modawi poszo. O cze
dziewicy tu idzie i jej honor. O Donn Rozand...
Przyjemski rozemia si wesoo. Dola wina do kielichw i pocign spory yk.
Cze panny Rozandy w seraju sutaskim ostaa. A ja wiem, e stary szelma Lupul swadbi
dziewk Kalinowskiemu, albo komu z jego rodziny w zamian za pomoc przeciw Chmielowi. Lepszy
za zicia pan polski, choby mu i soma z butw wygldaa, nili pijany Tymoszko dziegciem pomazany. Dla takiej to wanie imprezy, ba! prywaty Kalinowski chce powici rycerstwo koronne
z trudem dla obrony Rzeczypospolitej zebrane. Chce wywie na pewn klsk moje armaty, moich
puszkarzy i fajerwerkerw, dziaa, ktre dostaem w spadku po jego moci nieboszczyku Krzysztofie
Arciszewskim, co je jakoby diabu z paszczy wyrwa. A ja mwi na to veto!
Nie boisz si gniewu hetmaskiego?
Polonus nobilis sum, omnibus par. Posuchaj, moci kawalerze, co powiem. Anno Domini 1646
miaem werbowa w Koronie piechot dla twojego krla Ludwika, co go dworacy nazywaj Socem
Wersalu. Jednak wolaem sub dla Rzeczypospolitej, cho na niej o dukaty i rejchstalary skpo. A
jednak wol ja na Dzikich Polach siedzie ni w Wersalu. A wiesz dlaczego, moci panie kawalerze?
Zaiste, nijak nie mog odgadn, moci panie generale.
Bo tu, w Koronie Polskiej jestem wolnym czowiekiem i obywatelem. A w twojej Francyjej musiabym cicho siedzie, wol krlewsk bez szemrania spenia. A jakbym si nie posucha, tobym
gardo da na katowskim pniaku albo do Bastylii poszed, w kazamaty. Albo od trucizny zszed z tego
wiata, wzgldnie od ciosu skrytobjcy, jako graf Wallenstein, ktrego tyrasko zgadzono z tego
wiata dwadziecia lat temu.
Jeli byby, waszmo, z hetmanem w zgodzie, to i majtnoci waszej mioci ulegyby...
znaczcemu pomnoeniu. Co tu duo gada jeli poprzesz, waszmo, plany im Kalinowskiego i
uspokoisz onierstwo, ktre zamyla o konfederacji, jestem gotw w imieniu hetmana wynagrodzi
ci. Dziesi tysicy czerwonych to zacny podarek, o ile waszmo nie szacujesz si na wicej. Talary, moci panie Przyjemski, zawsze maj lepszy smak od wiary. T prawd, jako sawny wojennik
winiene dobrze pojmowa...
To ty posuchaj, panie Francuz! wybuchn genera artylerii koronnej. Ja tam nie wiem, jaka
wiara u ciebie. Czy w Pana Boga wierzysz, czy w diaba. Czy moe jeste religiosus nullus jak
Kozacy. Moja wiara to wiara w moich ludzi. W pana Grodzickiego, we Fromholda Wolffa, w pana
Siemienowicza cho raz mnie jego rakieta o may figiel rzyci nie urwaa w puszkarzy, co ich jego
mo nieboszczyk pan Arciszewski na mistrzw wyszkoli. Jeli ty mylisz, panie Francuz, e wydam
ich na pewn mier za rzekom cnot murwy wooskiej, par dukatw i buaw wielk dla Kalinowskiego, to jeste otr, szelma i mierdzce bydl!
Jeli Przyjemski spodziewa si, e Dantez porwie za rapier, to myli si. Dawny Bertrand na
pewno by tak uczyni. Jednak Francuz wznis w gr kielich.
Jego mo pan hetman i statyci, ktrzy za nim stoj, oferuj waszmoci nie tylko pomienione
wczeniej dziesi tysicy czerwonych zotych polskich, ale starostwo jaworowskie ze wszystkimi
kluczami. A jeli wszystko pjdzie po myli jego moci hetmana, wakowa bdzie tako buawa
polna. A wa przecie heros spod Beresteczka, o czym wszyscy pamitaj. Panie Przyjemski,
uczynisz co zechcesz, niemniej jednak zechciej rozway, czy warto trwa w uporze.
Czy ty mylisz, panie Francuz, e kadego szlachcica polskiego mona kupi?
To tylko kwestia stosownej zapaty.
Nie mnie, panie Dantez.
Nie rozumiem, przyznam. Waszmo jeste onierzem. Sprzedajesz swoj szpad za talary.
Jak to jest, e nie pojmujesz prawide tej gry? Czyby by ostatnim czowiekiem honoru?
Przyjemski rozemia si gono i wesoo. A potem osuszy kolejny kielich do dna.
Wicej nas jest takich w Rzeczypospolitej! zawoa. Id precz, francuski pudlu! Wracaj do
swojego hetmana, na dwr Marii Ludwiki. I rzeknij tym galantom w sodomickim rhingrave, tym strachom na francowatych pederastw, e ja, Przyjemski, genera artylerii koronnej, znam moje powinnoci i jestem nie do kupienia.
Dantez gwatownie wyrwa lewak z pochwy i wbi go z rozmachem w st, o cal od rki Przyjemskiego. Porwa za rapier i podsun wskie ostrze pod brod generaa.
Bij si ze mn, panie Przyjemski! warkn. Takiej urazy nie mog puci pazem.
Ty... Jak to... miesz... generaa artylerii koronnej... Na pojedynek...?
Dantez umiechn si chodno. Zdawao mu si, e w oczach przeciwnika bysn strach. Przyjemski by znuony. By te pijany. Nie mia szans w walce.
Nie rb tego powiedzia w gowie Bertranda Jean Charles de Dantez. Zamotae si w
straszn intryg, mj synu. Nie wyzywaj go!.
Stawaj wa! Tu i teraz! Na podwrzu!
Przyjemski szarpn si w ty.
Sprawa jest prosta jak ostrze mej szpady mrukn Dantez. Nie masz tu za wiele czeladzi,
moci panie generale. A ja wziem ze sob ca kompani rajtarw. Moich rajtarw! Jeli do walki
nie staniesz, to daj sowo, nie wyjdziesz std ywy.
Jestem na subie...
Pies jeba sub. Stawaj.
Dobrze!
Dantez odsun si, pozwoli, aby Przyjemski wsta z awy. Cofn si, robic mu miejsce. Genera zakoysa si, nieco zamroczony winem.
Nie bd go zabija pomyla Francuz. Starczy, e wemie w eb, albo po boku. To da nam
troch czasu na przeprowadzenie wszystkich planw..
Wycofa si do gwnej izby. Spojrza na wachmistrza.
Heinz, zrbcie miejsce na podwrzu.
Herr Oberstlejtnant, co si stao?
Mam spraw z jego moci Przyjemskim. Pilnujcie, aby nikt nam nie przeszkadza.
Jawohl, Herr Oberster!
Dantez wyszed pierwszy. Na zewntrz zapada zfnierzch, cienie drzew i starych szop za karczm wyduyy si. Gdzie daleko piewa sowik, ale Dantezowi daleko byo do rozkoszowania si
peni wiosny. Szybko zdj kapelusz, pendent z rapierem i odda je wachmistrzowi. Potem chwyci
znajom rkoje i z lekkim sykiem wycign ostrze z pochwy.
Poczynaj wa.
Przyjemski chwia si na nogach. By niele podpity, jednak pewnym ruchem wydoby bro, uj
rapier, przekadajc palce wskazujcy i rodkowy przez jelec. Dantez zmierzy go uwanym spojrzeniem, a potem podnis w gr ostrze, przybierajc postaw.
Pobawi si z nim chwil pomyla szybko. A kiedy si zmczy wystarczy jedno, celne pchnicie...
Przyjemski skoni si lekko. Czeka na rodku podwrza. Nogi uginay si pod nim nieznacznie,
jak gdyby opuszczay go siy. Dantezowi zdao si, e jego do trzymajca rapier chwiaa si
niepewnie. Umiechn si tryumfalnie, a potem zaatakowa.
Starli si na rodku podwrca, w pobliu kupy nawozu i sczcej si ze, rozlanej szeroko
kauy gnojwki. Rapiery zabrzczay, gdy Francuz zrobi pierwsze pchnicie z wykrokiem, Przyjemski zbi je, sam pchn lekko, z namysem. Dantez odskoczy, zaszed go z boku, zakrci ostrzem, a
wisno i wyprowadzi podstpne, flamandzkie pchnicie...
Jezus... Mario...
Jednym szybkim ruchem Przyjemski zbi ostrze rapiera na bok, jak dziecinn zabawk; nie
wiedzie w jaki sposb unikn ciosu i pchn, szybko jak byskawica. Paskie ostrze jego wojskowego rapiera dgno Danteza wprost w serce! Bertrand szarpn si rozpaczliwie w bok. Za
pno. Stalowe ostrze ukuo go w pier, poczu bl i...
Przyjemski powstrzyma rk w ostatniej chwili.
Dantez zamar. Jego rajtarzy krzyknli. Ostrze broni generaa artylerii koronnej kuo rywala
wprost w miejsce, gdzie bio serce. Nie trzeba byo wielkiego dowiadczenia, aby wiedzie, e gdyby
Przyjemski tylko zechcia, przeszyby Francuza jak prosi. Dantez wiedzia, e tylko elaznym nerwom przeciwnika zawdzicza, i z plecw nie sterczy mu pid zakrwawionego elaza i nie zdycha
teraz przebity mordercz kling.
Kocz wa wychrypia i opuci bro.
Jednym szybkim ruchem Przyjemski odsun ostrze i przyskoczy bliej. Nim Dantez zdoa si
uchyli, dosta ricassem rapiera prosto midzy oczy. Przyjemski poprawi kopniakiem, uderzy jeszcze
raz, a Francuz zwali si z jkiem do kauy bota, przeturla, zamar, gdy ostrze wroga dotkno jego
garda.
Posuchaj mnie dobrze, ty dworski kundlu. Ty sodomito w rzy chdoony! Ty kpie! Ty strachu
na stare baby! Jeli jeszcze raz zobacz tw parszyw gb, to kln si, e zadawisz si wasnym
ronem na mier, psi synu!
Genera urwa i dysza ciko przez chwil.
A swemu panu rzeknij, e nie bd si buntowa. Jeli rozkaz wyda, pjd z nim nie tyle pod
Batoh, ale choby do samego pieka. Ja wiem, co to rozkaz. Jeno, e serca mojego nigdy nie bdzie
mie przy sobie! A to na pamitk.
Rapier wisn w powietrzu, tnc Bertranda w policzek. Francuz jkn, a Przyjemski wsadzi
rapier pod pach, kopn Bertranda raz i drugi tak mocno, e Dantezowi wieczki stany w oczach.
Oberstlejtnant potoczy si prawie pod podkute buty rajtarw, z trudem wsta na kolana, brudny,
pokryty botem i gnojem. Jcza przez chwil, prbujc zapa oddech.
Genera posta jeszcze chwil, a potem splun, wzruszy ramionami. Odwrci si, wzi od
oniemiaego wachmistrza swj kapelusz i ruszy do karczmy. Wkrtce zamkny si za nim drzwi. A
zaraz po tym do uszu Danteza doszy chichoty ladacznic.
Dantez wspar si na ramieniu wachmistrza i wsta z trudem. Krew ciekaa mu obficie z rany na
policzku, skapywaa na ziemi, plamia kosztowny, adamaszkowy wams obszyty koronkami.
Konia! wycharcza Francuz. Dajcie konia, kurwe syny!
Rajtarzy unikali jego wzroku.
***
Kim jest mier?
Kto taki?! Eugenia wspara si na okciu, przywara policzkiem do piersi Danteza.
Ten, ktry przyjmowa mnie w Krasiczynie z mask na obliczu.
Nigdy si tego nie dowiesz.
A zatem ty wiesz i nie chcesz mi powiedzie?
Rozemiaa si i ugryza go lekko.
Wiem tyle co ty, moci kawalerze. To mony pan. W askach u Jego Krlewskiej Moci.
Dlaczego mier nie chcia spotka si ze mn twarz w twarz?
Aby brzemi, ktre dwigasz, nie okazao si zbyt cikie.
Jakie brzemi?
Wiem wszystko o celu twej misji.
Powiedzia ci?
Nie pytaj o to.
Czy pod mask ukrywa si ksi Bogusaw Radziwi? Wszak dostaem patent oberstlejtnanta
w jego regimencie.
Ksi nie ma czasu na wojaczk. Gdyby mia indygenat, otrzymaby chorgiew kozack
albo nawet husarsk. Musisz wszak mie wasnych ludzi, ktrzy wspomog ci w tej misji.
Dlaczego mier wybra wanie mnie?
Bo dobrze rzucie komi rzeka przekornym tonem.
A gdybym nie rzuci?
Gniby na cmentarzu. Byo kilku kawalerw na twe miejsce.
Dantez umilk. Lea, wpatrujc si w ciemno. Za cian namiotu cicho parskay konie.
Czy ty wiesz, e to Sobieski uj si za mn? Wymg na starocie, aby pozwoli mi rzuci
jeszcze jedn koci, w miejsce tej, ktra spada z szafotu. Jemu zawdziczam, e tu jestem i
Raz maty rodya! My Lachiw choczemo rezaty! O czym Polska myli we dnie i po nocy. Hetmaska wilczyca Noc Tarasa A prosto nawczcie!
Strumie szumia, spywajc po gazach i kamieniach litej, skalnej ciany. Z jaru pozornie nie byo
wyjcia. Dopiero gdy zmruyo si olepione blaskiem soca oczy, mona byo wypatrzy niemal
niewidoczny otwr jaskini przesonity wodospadem. Bohun zmarszczy brwi.
Czortowy Jar... mrukn do jadcego obok modego Kozaka-bandurzysty. Ze miejsce.
Wyhowski wybiera, nie ja szepn cicho Kozaczek.
Bachmaty i wooszyny Kozakw zachrapay, gdy przejedali przez prg jaskini. Bohun obrzuci
obojtnym spojrzeniem stosy czaszek i koci we wntrzu groty. Moojcy egnali si i mruczeli modlitwy.
Otcze nasz, ie jesny na niebiesiech. Da swjatniatsja imja twoje... Da prijdiet carstwo twoje...
Wjechali do doliny otoczonej skaami. Strumie znika midzy gazami, przepywa koo zrujnowanego myna. Tu obok staa na wp zawalona chaupa, wok ktrej krcio si sporo Kozakw
i suby, bielay pachty poochw, prychay rozkulbaczone konie, a w kotach gotowaa si saamacha.
Taras zeskoczy na ziemi. Pomg zsi Bohunowi. Lewa rka pukownika zwisaa bezwadnie;
grymas blu wykrzywi pooran bliznami twarz Kozaka.
Czekaj tu na mnie.
A mog cho posucha? Okrutniem ciekawy, co Wyhowski powie.
To jest rada starszyzny warkn pukownik. Ty znajesz, e ucho, co za wiele syszao,
razem z gow odrbuj.
Bohun ruszy do zrujnowanej chaty. Pochyli gow, wchodzc do gwnej izby. Przyby ostatni. I
chyba cokolwiek za pno, zwaywszy fakt, i szaflik z palank na dbowym stole oprniony by
prawie do dna.
Sawa Bohu.
Kozacy powitali go pomrukiem i ukonami. Sawa Sawicz, pukownik kaniowski, zwiesi nisko
gow, wspierajc podbrdek na wysuonej ordynce. Oseedec dugi prawie na pid zwisa mu z
lewej strony pokrytego bliznami czoa. Sawicz ypa nabiegymi krwi oczyma spod siwych, krzaczastych brwi. Tu obok wycign si na awie Jakim Parchomienko pukownik czehryskiego puku.
Leniwie pyka fajk i co pewien czas strzyka pod st lin. Po drugiej stronie drzema Borys Kildiev,
czek sabego rozumu, ktry pukownikiem korsuskim zosta z aski Chmielnickiego za to, e z
chowanymi niedwiedziami mg bra si za bary. Najwaniejsze za jak powiadano po kureniach
e do polityki nie mia gowy. A ta wanie polityka sprawia, e ostatniej jesieni wielu moojcw z korsuskiego puku poszo na straw dla krukw i wron. Po drugiej stronie stou zasiadali: Baran
Chudyj, pukownik czerkaski wiekowy Kozak z oseedcem zakrconym wok lewego ucha, w
baraniej szubie, z jednym okiem wiecznie zmruonym. Na jego wygolonym bie jak w ruskim latopisie
zapisay si dzieje kozackich zwycistw i klsk. Ciemna blizna przecinajca lew brew pochodzia
jeszcze spod Starycy, z czasw dawnych, dzi ju prawie zapomnianych buntw kozackich. Dziur
na skroni uczynia mu kula z muszkietu pod Kamiennym Zatonem, kiedy cztery lata temu wraz z
regestrowymi Kozakami przeszed na stron Chmielnickiego. Prawe ucho utraci pod Konstantynowem, kilka palcw u prawej rki odstrzelono mu pod Beresteczkiem, gdzie osania ucieczk
Tatarw i hetmana kozackiego. Obok zasiada mody Stiepan Groicki, podpukownik humaski. Za
stoem i na awach rozpierao si kilkunastu sotnikw i reszta moojcw.
Azali ma to by Czarna Rada? zagai Bohun, siadajc na awie. Bo jeli tak, to wkrtce z
wysoka na wiat spoglda bdziemy. Tak nas wywysz, jak on Helen, co do dzi w bramie
czehryskiej nagi zad swj pokazuje.
Pukownicy zarechotali, prychajc i parskajc lin. Chudyj a wzi si pod boki, a Sawicz
wysun ty jzor. Wesoo trwaa krtko. Nawet tak daleko od Subotowa nie byo bezpiecznie
wspomina o losie owej Heleny, ktra, zostawszy on Chmielnickiego, pucia si z gachem i w dodatku skrada z piwnic kilka beczek dukatw. Do tej pory jej szcztki koysay si przy bramie w
Czehryniu, a starego Chmiela trafia jasny szlag na sam myl o tym, i w tak przewrotny sposb
przyprawiono mu rogi, jakimi mgby poszczyci si jele z zadnieprzaskich borw, ktre niegdy
naleay do kniazia Jaremy.
Nie nam dzi o murwie czehryskiej radzi rzek Iwan Wyhowski, pisarz generalny. Znacie
mnie dobrze, panowie bracia, i wiecie, e od lat bez maa czterech wojsku zaporoskiemu su. Kto
inaczej myli, niechaj kam mi zada, wszelako uprzedzam, e despekt psim gosem spod awy
odszczeka!
Pomruk aprobaty starczy za odpowied.
Wiecie nie od dzi, e batko Chmielnicki le koo naszych spraw chodzi. Zwoaem was tutaj,
abycie poznali jego zamysy. Bo e le zamyla, to rzecz pewna.
Zapada cisza. Parchomienko przesta pali fajk, nawet Kildiev otworzy mtne oczy.
Chmielnicki wysa do Moskwy poselstwo Iskry, aby o pomoc przeciw Lachom prosi. Nie
wiecie jednak, i Iskra ma uprosi gosudara, aby przyj w poddastwo Wojsko Zaporoskie. Hetman
chce odda Ukrain pod wadz Moskwy!!!
Kozacy zamarli. Sawicz szarpn si za oseedec. Parchomienko przygryz ustnik fajki. Kildiev
umiechn si gupkowato, a Groicki sign do szabli.
Masz jakie dowody? wycharcza Baran. Mamy ci wierzy na sowo?!
Oto Wyhowski wycign z zanadrza rozpiecztowane pismo i podetkn je pod nos Kozakowi kopia listu do gosudara. Tu wszystko czarno na biaym stoi!
Sam czytaj! warkn Baran. Ja ne pysaty, ne czytaty, ne umiju!
Waszej Mioci, Wielkiemu Gosudarowi Cariu i Wielkiemu Ksiciu Aleksemu Michajowiczowi
zacz Wyhowski wsiej Rusi samodziercy, my Bohdan Chmielnicki, hetman Wojska Zaporoskiego
nisko do samej ziemi czoem bijemy...
Bohun splun z pogard i roztar lin podkutym obcasem kozackiego buta.
I deklarujemy, e innemu carowi suy nie chcemy, tylko Tobie, Gosudarowi Prawosawnemu
bijemy czoem, eby carskie wieliczestwo razem z Ukrain pod sw wadz przyj, za ktr to ask
nisko Waszej Carskiej Dostojnoci dzikujem, gdy idzie przeciw nam krl Polski z wielk potg.
Waszej Mioci wszystkiego dobrego yczc, przyjaciel i suga, podnek najunieszy Bohdan
Zenobi Chmielnicki z Wojskiem Zaporoskiem.
Spasi Chryste! zakrzykn Bohun. Co to ma by?
Sprze...e...e...e...edaje nas Mo...o...o...skwie wybekota Baran ze wstrtem.
Pukownicy warczeli, apali za rkojeci szabel i buawy.
Chmel zdradnyk! Groicki porwa si do szabli. Trastia jeho mordowaa!
Zdradaaa! zawy jaki setnik. Okrzyk od razu podchwycio kilka podpitych gosw.
Milcze! sykn Parchomienko. Chmiel wie, co robi! Posuszestwo mu winnimy!
Ja przysigi gosudarowi nie zo! Na pohybel Moskwie!
To bunt!
Milcz, popi synu! Ja szyj chc uchowa!
Maej Polski? Zali ostanie si wtedy Zaporoe i Ukraina przy swoich swobodach? Moe by, e jeli
zginie Rzeczpospolita, zginiemy i my, bo Moskwa uczyni z nami co zechce?! T prawd Lachy
musz dobrze rozumie!
Moe to by mrukn Groicki. Ale z Koron trudno bdzie pokj zawrze, bo hetman Kalinowski rad by, niczym wilk, nasz moojeck krew chepta.
W Warszawie nic nie wiedz o zamiarach Chmiela. Majc jego listy do cara, moemy wytargowa od Rzeczypospolitej takowe przywileje, jakich nie da wam gosudar, chan tatarski, ani nawet
sam dytko! Zawrzyjmy rozejm z Lachami, pokrzyujmy plany Chmiela, a potem zmumy go, aby
wyrzek si unii z Moskw!
Breszesz mrukn Bohun. Z kim niby w Rzeczypospolitej mamy rozmawia? Jestli chocia
jeden Lach, ktry przyjmie naszych posw?! Do kogo mamy ludzi sa? Do hetmana? To moe ju
lepiej pale sobie znajdmy i sami si na nich posadmy. Oszczdzimy zabawy staremu diabu Kalinowskiemu.
Kiedy si hetmanowi wojsko pobuntuje, musi wysucha naszych posw! A my, majc spokj
ze strony Rzeczypospolitej, spytamy Bohdana Zenobiego, co znacz pisma do cara i dlaczego nastaje na nasze karki.
Czy ty wiesz, e wysanie posw bez zgody Chmiela, to bunt?!
Tedy moe sami sobie gowy utnijmy i polijmy hetmanowi w cebrzykach z winem, jako gow
kiewskiego do Stambuu! To si uraduje Chmielnicki na takowy uczynek. Trzy dni od horyki pijany bdzie!
Prawda!
Ciekawym rozemia si Bohun kto pjdzie do Lachw jako pose?! Kto na ochotnika si
zgosi, aby pymo hetmanowi zanie i wrci z gow na karku?! Jestli takowy moojec, co krew, a
nie podpiwek ma w yach?
Czy to znaczy, e si zgadzasz, panie bracie? spyta Wyhowski.
Wszystkie spojrzenia spoczy na Bohunie. Pukownik milcza. Znw ody bl w poranionym
boku i lewej rce. Bohun opuci gow. By zmczony. By przegrany. Od lat ju bija szlacht, pali
dwory, mci si, wojowa i... czu, e oto nie ma ju si.
Jeli znajdzie si moojec odwany, co list wemie, tedy niechaj jedzie!
Moci panowie, kto na ochotnika?
Pukownicy i moojcy chytrze pospuszczali gowy. Odprawienie poselstwa do Kalinowskiego, zawzitego wroga kozactwa, byo szalestwem.
W rzyci wasza fantazja, moojcy! rozemia si Bohun. Wy kurwy, dziady proszalne! Wy
kutergby, kulasy krzywe, koskie pyty! Bodaj wam przyszo haremu u Tatarw pilnowa! Bodaj was
Osmanowie do tureckiej mioci zaywali! Bodaj wam psi jajca lizali! Kto si zgasza?
Ja pjd!
Bohun zamar. Ten mody, dwiczny gos nalea do jego bandurzysty.
Ja pjd. Taras skoni si zebranym. Jeli ochoty w was, panowie moojcy, nie ma, tedy
pymo wezm i Lachom si pokoni.
Pjdziesz, jeno na arkanie do loszku! warkn Bohun. Moci panowie, nie suchajcie go! To
jest mj bandurzysta. Mj suga! Ja nie pozwol, coby jecha!
Moci panowie! zakrzykn pisarz generalny. Mamy ochotnika, ktry pojedzie do obozu
wojsk koronnych zawie propozycje rozejmu!
Nie zgadzam si! rykn Bohun. Ve... zakrztusi si i zamilk.
Wiwat pose! Wiwat Taras! krzykno kilku pijanych Kozakw. Bohun zme pod nosem przeklestwo.
Ja ci pyma zaraz przygotuj rzek Wyhowski. Musisz ty hetmanowi list dostarczy i rzec,
e przysya ci starszyzna kozacka, ktra chce ugod zawrze. A jeli konfederacj onierze zawi, tedy do marszaka konfederatw si udaj!
Pozwlcie z batk si poegna skoni si Taras.
Id.
Bandurzysta pokoni si, zamit brud i mysie ajna kopakiem, a potem wyszed. Chwil pniej
Bohun poderwa si i kopniakiem otwar drzwi chaty. Rozejrza si, szukajc wzrokiem Tarasa. Bandurzysta klcza przed swoim ojcem lepym didem-lirnikiem Ostapem. Gdy Bohun podszed bliej,
***
Taras... Taras...
Kto woa go. Gos by znajomy i bliski, ciepy i uspokajajcy. To by gos matki... Przyklk przed
ni, schyli gow nisko. Poczu dotknicie jej doni na gowie.
Taras, spiesz si. Wybia ostatnia godzina. Jeli teraz kto krew przeleje, nigdy pokj nie
nastpi, bo cignie na Ukrain demony wojny, ognia i poogi. I zginie Boy nard Rusi i Korony.
Lachy mnie zabij, matko jkn Taras.
Uderz w struny, myeki. Tylko pieni powstrzymasz szable krwi chciwe. Zagraj Lachom i
Kozakom do snu. Upij demony wojny. Spiesz si, Taras...
Otaczay go zakrwawione, niemal porbane na sztuki trupy chopw. Wikszo miaa odcite
czonki potrzsali kikutami rk i ng, szukali wasnych gw, potykali si o wyprute trzewia.
Matko, ja nie znios duej tego widzenia... Co dzie... Co noc przygldam si moim kompanom i szukam na ich ciaach krwawych ran. Co noc budz si w strachu, e wszyscy, ktrych
miuj, zgin.
Taras, czy gotw jeste powici wszystko, aby to si skoczyo?
Jako ywo. Nie chc oglda taca trupw!
A czy jeste w stanie powici siebie? Wzi na swe barki ciar win Lachw i Kozakw i
odda dusz za... ugod?
Weresaj zadra, a wtedy ma uja go za gow i pogadzia po wosach.
Jeli trzeba... tedy wezm. Ale boj si, matko.
Rze bya skoczona. Pognano go, nie szczdzc razw i kopniakw tam, dokd zgarniano
niedobitkw z taboru. Razem z innymi chopami znalaz si w grupie czerni. Zewszd napieray na
nich by, piersi i boki piknych, gibkich, polskich koni. Chopi, cinici i stoczeni, osaniajcy si od
ciosw szabel, nahajw i czekanw, mogli tylko biec bez tchu przed siebie. Ten kto pad, ju zostawa
na ziemi, bo tratoway go kopyta, przebija sztych szabli lub czekan rozwala mu gow.
Jedcy zagnali jecw na wzgrze, pod krzy u rozstajnych drg, na ktrym stercza zmurszay
Chrystus bez ramion i gowy. Opanas rozejrza si ukradkiem. Otaczali ich pancerni w kolczugach,
przeszywanicach i bechterach. Spod misiurek i kopakw wyzieray ponure, wsate, poznaczone bliznami oblicza. Oczy Lachw nie wyraay nic. Warowali jak wilcy wok dygoccego tumu w pokrwawionych witach, siermigach i cuchncych dziegciem kouchach.
Dwaj jedcy wyuskali z tumu pierwszego chopa. W sabym wietle pochodni Opanas rozpozna Czornowoa. Pancerni pognali go pod krzy, gdzie czeka szlachcic na wspaniaym siwym koniu.
Wierzchowiec, okryty pozocistym rzdem nabijanym turkusami, z napiernikiem ozdobionym frzlami i perami, unosi dumnie gow, potrzsajc forg ze strusich pir. Opanas przenis wzrok na
jedca. W wietle ksiyca dojrza modego szlachcica przybranego w rysi kopak ze szkofi,
pkiem czaplich pir i karmazynowy upan z ptlicami.
Panie poruczniku! rzek modzieniec do towarzysza. Spytaj, gdzie buntownicy!
Jedziec w posrebrzanym bechterze, o twarzy ozdobionej siwymi, opadajcymi w d wsiskami,
podjecha do Czornowoa.
Gdzie rezuny? hukn z gry. Gdzie Chmielnicki?! Gadaj, chamie!
Ja ne znaju, pane jkn Czornowo. Bulba wiedzia, e mwi prawd. Nie wiedzieli, gdzie
szuka Kozakw. Pomyujtie, na swiatuju pereczystuju...
Mody szlachcic unis do. Da znak. Czornowo nie czeka. Pad na kolana, chwytajc za
wysadzane jaspisami strzemi i podkuty safianowy but szlachcica chcia ucaowa paskie nogi.
Nie zdy! Ze wistem i byskiem opady w d szable pancernych! Odrbane ramiona Czornowoa
upady na stepow traw. Rezun przewrci si, dawic rykiem. Wy i tarza si w strugach krwi,
czarnej w blasku ksiyca. Zanim znieruchomia, onierze wycignli z tumu kolejnego chopa.
Gdzie Chmielnicki?! spyta posiwiay szlachcic obojtnym tonem. Mw, chamie, theatrum
nam oszczdzisz! A sobie mczarni.
Przez mk Bo, pomyuj pane jkn chop. Ja ne znaju... Ja ne...
Mody szlachcic da zna rk. Rezun nawet nie jkn. Bulba dostrzeg krtki bysk, a potem
gowa potoczya si na ziemi. Korpus zachwia si, postpi trzy kroki, pad przed kapliczk i
bezrkim Chrystusem...
Pancerni skoczyli w tum, szukajc nastpnej ofiary. Nie musieli tego czyni. Taras z bandur na
ramieniu sam wystpi z szeregw czerni.
Pomiujcie, miociwy pane. Chopi Chmielnickiego na oczy nie widzieli. Nic nie wiedz. A jeli
im odpucicie, to wam nowin dobr powiem...
Na kolana, chamie! krzykn siwy porucznik. Jak miesz nie pytany przemawia?!
onierze skoczyli w stron bandurzysty... Dwa zakrwawione ostrza wzniosy si nad bladym,
drcym Kozakiem!
Weresaj porwa za bandur. I zagra...
W niedziel wit to nie ory siwe zakrzyczay,
A to biedni niewolnicy w niewoli cikiej zapakali,
Rce ku grze wznosili, kajdanami zadzwonili,
Pana miosiernego prosili i bagali...
Stali na wprost siebie przez dug chwil. Panowie polscy w karmazynach, szkaratach, w srebrze i zocie; na koniach okrytych pozocistymi rzdami i on prosty, Kozak bandurzysta w szarej
wicie, drcy, przeraony.
I sta si cud. Pukownik nie opuci rki. Wstrzyma egzekucj!
Co chcesz mi przekaza? Gadaj zaraz!
Jeno najpierw wasza mio da sowo, e nie kae chopw straci.
Pancerni ryknli miechem. Nawet konie zaczy parska. Mody pukownik spojrza prosto w
***
Ksiyc wieci jasnym blaskiem, gdy znaleli si na boniu przed polskim obozem. Tabor sta na
grze majcej ponad mil szerokoci. Dokoa w trupim wietle miesica bielay skay, jary i przepacie nad Bohem. Bokw obozowiska broniy skaliste urwiska, od czoa step opada ku rzece, a z tyu
wznosi si stromo a ku mrocznym lasom na wzgrzach majaczcych hen, za jarami i skalnymi
progami. Od bonia tabor osaniay ostrki i blokhauzy, na ktrych czuwaa piechota polska. Na
tyach przy blasku pochodni sypano szace i lunety. Za nimi czerniay reduty obsadzone piechot
niemieck oraz dziaami. Pomimo nocy wszdzie wrzaa praca wrd namiotw pony pochodnie,
uwijaa si czelad i hajducy. Ostrzono pale, sypano way, przetaczano cikie wozy taborowe.
Powierzam waszmoci posa, panie Czapliski rzek pukownik do starego wojaka, gdy dojechali przed kwatery. Hej, Taras, co ty?
Mody Kozaczek z rozdziawion gb gapi si na otwarte wejcie do namiotu, przed ktrym
stali. Wpatrywa si jak urzeczony w proporzec. Bya na nim Janina, stary polski herb przedstawiajcy pole w polu, to jest jedn tarcz w drugiej.
Spasi Chryste. Prawdu kaza Oe... wyszepta Taras. Oto wypenia si Twoja wola... Pany
jasne spyta bagalnie a czyj to znak?
Mj odpar pukownik. Jestem Marek Sobieski herbu Janina, starosta krasnostawski. A ty
lepiej mdl si, miast gb wyszczerza. Hetman Kalinowski okrutnie zawzity na Kozakw. Ja go
udobrucham, ale jeli esz, na ga pjdziesz.
Pukownik zawrci konia i puci si rysi. Kwater hetmana odnalaz bez trudu. Ogromny
namiot by rzsicie owietlony, iluminowany setkami wiec i latarni. Wejcia strzegli dragoni w karmazynowych barwach, z muszkietami w pogotowiu i zapalonymi lontami, a w rodku ogromny st
ugina si pod pmiskami penymi pasztetw ozdobionych figurami jeleni, dzikw i abdzi; pieczonych gsi zaprawianych szafranem i korzeniami, mis z kapust, polewk i krupami. Wino, mamazja, lipiec, alikant i rywu lay si strumieniami do garncw, pucharw, roztruchanw i
bernardynw.
Za stoem zasiadaa caa wojskowa starszyzna armii koronnej. By genera artylerii Zygmunt
Przyjemski, posiwiay m w granatowym wamsie, artylerzysta i oberszter wojsk cudzoziemskiego
autoramentu, weteran wojen szwedzkich, cesarskich, duskich i Bg wie jakich jeszcze... Obok zasiada jednooki Krzysztof Grodzicki, gubernator Kudaku, zwany Cyklopem, ktry prawie rok wytrzymywa oblenie Kozakw i po kapitulacji wykupiony zosta z niewoli. Pili na umr dowdcy jazdy
narodowego autoramentu Krzysztof Korycki i Stanisaw Druszkiewicz. Za nimi Sobieski widzia poznaczone bliznami oblicze Jana Odrzywolskiego. Dalej bawi si Ludwik Aleksander Niezabitowski,
warcho i hulaka, ale i zawoany onierz. A obok hetmana zasiada mody, blady szlachcic w czarnym
wamsie obszytym koronkami i galonami.
Witam, panie pukowniku!
Marek Sobieski, starosta krasnostawski, skoni si przed hetmanem.
S jakie wieci o Kozakach?
Schwytalimy Zaporoca, ktry rzek, e Chmielnicki ju wyruszy z Czehrynia.
Tedy rad go powitam pod Batohem. Daj Bg, jeszcze niedziela i bdzie pokj na Ukrainie.
Zniesiemy Chmiela i pjdziemy nad Dniepr. Prawda, panie Dantez?!
Sobieski zamar. Ten gos... To oblicze. Gdzie je ju widzia. Gdzie sysza ten gos... Tylko, do
czarta, gdzie?!
Prawda to najprawdziwsza potwierdzi cudzoziemiec. Wasza mo moe by pewnym
zwycistwa! A po wiktorii i buawy wielkiej!
Dawno ju winienem hetmastwo wielkie dosta, od kiedy pijanica Potocki od gorzaki si zawin warkn Kalinowski. C z tego, kiedy nasz najjaniejszy pan jeno pokojowych swych sucha,
gdy wakaty rozdaje.
Pukownicy zamiali si, wstali, kiedy starosta krasnostawski przepi do nich.
Przysa mi Chmielnicki odpowied przez umylnego warkn Kalinowski. Pisze, abym z
wojskiem odstpi, bo inaczej do mnie w goci przyjdzie! To i ugoszcz go po krlewsku, jeno e zamiast na stolcu na paliku ka go posadzi!
Wasza mo nie rzucaj sw na wiatr mrukn Przyj emski.
Pan Przyjemski inaksze ma o naszej sytuacji mniemanie rzek Kalinowski. Imaginuj sobie,
panie starosto, e doradza mi, aby obz zwin i w inne miejsce si przenie. Waszmo tchrzem
jeste podszyty!
Przyjemski poblad. Wida cigle nie nauczy si znosi humorw Kalinowskiego.
Kiedy wasza mo chorgwi ledwie dowodzi, ja si biem pod Kondeuszem, a potem pod
Bernardem Weimarskim, ktry Szwedom przewodzi.
I pewnie choroba galicka umys ci zepsowaa, bo mylisz, e wszystkie rozumy pojad! rzek
Kalinowski, pokazujc Przyjemskiemu fig wielk jak turban pohaca. Pki przy mnie buawa, trzymaj wa jzyk za zbami!
Przyjemski nic nie rzek. By blady i wcieky.
Okrutnie mnie Chmielnicki dopiek tym listem warkn hetman. Rozkazaem tedy, aby jeli
jaki posaniec od Kozakw do obozu przybdzie, powiesi go na majdanie. A kto choby jednego
jeca kozackiego zatai ten za buntownika poczytany bdzie!
Matko Boska pomyla Sobieski. Co teraz? Co z listem Tarasa? Co z posacem?.
Panie starosto krasnostawski...
Sobieski drgn. Tajemniczy cudzoziemiec spoglda na przeszywajcym wzrokiem.
My si ju znamy, panie pukowniku. Jam jest Bertrand de Dantez, oberstlejtnant regimentu rajtarii ksicia Bogusawa Radziwia.
Waszmo jeste Francuz?
Gaskoczyk, jeli ju przy tym jestemy, moci panie starosto. Suyem na dworze Marii Ludwiki, a teraz w zastpstwie ksicia Janusza dowodz jego regimentem. Waszmo nie przypominasz
mnie sobie? Wszak widzielimy si ju, cho w zgoa odmiennych okolicznociach.
Sobieski przymkn oczy. Nagle drgn, gdy wrcia do niego tamta chwila; spotkanie w ciemnej
kaplicy przemyskiego zamku. Wpatrywa si w Danteza, czujc jakby kto zdzieli go obuchem w
podgolony, szlachecki eb.
A wic wygrae ycie, moci kawalerze. Cieszy mnie to. Nie wtpiem w waszmoci niewinno. Awansowae. Wczoraj bye jeno wolnym rajtarem, a dzi wodzisz w pole regimenty... Dziwna
to zaiste, rzekbym diabelska losu odmiana.
Fortuna, moci panie starosto, koem si toczy. Hazard, panie pukowniku. Szczliw kart
wycignem z talii.
mier?
Masz waszmo racj. mier. Wtedy, na rynku przemyskim umar dawny kawaler Bertrand, a
Nie rozumiem.
W swoim czasie zrozumiesz, moci panie starosto. Jazda narodowego autoramentu przyczynia hetmanom i naszemu Najjaniejszemu Panu dostatecznie wielu kopotw, aby Jego
Wysoko pocz zastanawia si nad jej rozpuszczeniem.
Co takiego?! Wielce mnie, waszmo, zadziwiasz.
Bo wasza mo nawet nie przypuszczasz, ile si jeszcze wkrtce zmieni w Rzeczypospolitej.
Zdrowie waszmoci, panie pukowniku!
***
Pani? Ty tutaj? W obozie? Wrd onierstwa?
Czekaa na niego na rodku namiotu; przysiada na wspaniaym ou pokrytym futrami.
Eugenia poderwaa si, zasaniajc usta wachlarzem.
Jestem w obozie, w odwiedzinach u wuja szepna, spuszczajc wielkie szare oczy.
Przyszam, aby podzikowa waszej mioci za ratunek. Zgia si w dworskim unionym ukonie.
Sobieski podszed bliej, wspar si pod boki, a potem cisn na ko swj rysi kopak i pukownikowsk buaw, uj dziewczyn pod brod i popatrzy jej prosto w oczy.
Kawaler de Dantez nie by winien napadu. Oskarya niewinnego czowieka! I w dodatku
czowieka, ktry by moe uratowa tw cze i honor!
Dantez by wrd napastnikw odrzeka. Kiedy zobaczy twoich pachokw na gocicu, w
ostatniej chwili zmieni zdanie i chcia udawa wybawc. Kama, mj panie.
Gdyby by winny, nie wygraby swego ycia w koci. A teraz jest w askach u hetmana Kalinowskiego.
O tym wanie chciaam z waszmoci mwi.
Sobieski przeszed si wok niej.
Przysza, aby podzikowa za uratowanie, czy w jakim innym celu, mocia panno? Sia
ryzykujesz, przebywajc w obozie wojskowym.
Nie boj si przy tobie, mj panie wyszeptaa.
Nie wiedzia, kiedy zarzucia mu rce na szyj, pocigna go na oe, ucaowaa w usta, obja,
a potem pocza szuka diamentowych guzw upana. Sobieski nie wiedzia, co si z nim dzieje. Nie
chcia tego, moe te troch si jej obawia, a jednoczenie czu, e nie oprze si jej, e jeszcze
chwila, a napije si ze rda rozkoszy, choby potem mia poczu na swoich wargach smak trucizny.
Pan hetman potrzebuje sprzymierzecw wyszeptaa. Liczy na ciebie, panie, aby powstrzyma hultajstwo i oniersk swawol...
Legli na skrach, na sobolach i jeleniach, na srebrnych syberyjskich lisach. Odnalaz ustami jej
piersi, cign dekolt sukni w d...
Niespodziewanie co zaszelecio tu przy nich. Struny kozackiej bandury wyday z siebie
przykry brzk. Sobieski poderwa gow. Obok sta poblady Taras.
Co... Ty psi synu! Kto pozwoli ci tu wej?!
Jegomo, nie czy tego! wykrzykn Kozak. Nie naraaj duszy na potpienie...
Kto to jest?! krzykna Eugenia, podcigajc materia sukni, aby ukry okrge piersi. To
Kozak?! Moci starosto, trzymasz tu Kozaka?! Jak to?!
To mj suga. Mj rkodajny! Zaraz pjdzie precz!
Nie pjd! zaperzy si Kozak. Ja was, panie, broni musz!
Co powiedzia?
Sobieski z rozmachem uderzy Tarasa w gb. Gowa modzieca odskoczya w bok, zatoczy si
a na cian namiotu, przycisn do piersi bandur.
Jak miesz, psi synu! wykrzykn starosta. Obrci si w stron Eugenii. Jej oczy miotay
byskawice.
Zabij go! wyszeptaa. Jednym szybkim ruchem porwa za buaw...
...i wtedy Taras uderzy w struny. Sobieski zatrzyma si na rodku namiotu, zamar. Nie mg si
przemc. Nie mg zabi. Spojrza znowu na Eugeni; wanie wychodzia. Sta niezdecydowany,
suchajc melodii wygrywanej przez Tarasa, a w kocu odrzuci buaw.
Taras, ja...
Bandurzysta nie odzywa si.
Wybacz...
Gdy Sobieski pooy mu do na ramieniu, Kozaczek przesta gra. Spoglda na szlachcica
oczyma penymi ez.
Taras, wybacz mi...
Kozak w milczeniu przycisn jego do do ust.
Dzi jeszcze przyjdzie do mnie pan Przyjemski, ktry chce mi rzec sowo na osobnoci.
Wyuszcz mu ca spraw i poka listy. On zadecyduje, co z tob uczyni.
Taras pokiwa gow.
***
On ukrywa Kozaka w namiocie! wysyczaa Eugenia.
Jeste pewna?
Ten suczy syn zniweczy ca m zabaw wok starosty! Przerwa nam, a Sobieski nie mia
do siy, aby wezwa pachokw i kaza owiczy go do krwi!
Ukrywa Kozaka? To dziwne. Czyby jaki posaniec?
Kto go tam wie.
wietnie mrukn Dantez. Moja maa ladacznico, spisaa si doprawdy doskonale.
***
Grozi nam konfederacja rzek Przyjemski. Kalinowskiego opta diabe i myli tylko o
zniesieniu Chmielnickiego. A w chorgwiach wrze!
Marek Sobieski obraca w rkach pukownikowsk buaw, przymkn oczy.
Kiedy Radziwi nie dopuci do prolongaty sejmu, armia koronna zostaa bez zasug i kapitulacji. Panowie towarzystwo poczekaliby na wierci do nastpnego sejmu, ale nie pod buaw Kalinowskiego, ktry nie ma w wojsku powaania. Dlatego lada dzie wybuchnie bunt! A jeli nawet nie
bdzie buntu, to zdawi nas Chmielnicki.
Sobieski sucha.
Nie sprzeciwiaem si wyprawie na Kozakw, bo moj powinnoci sucha rozkazw! Jednak
jego mo hetman odrzuci plan mj i pana Odrzywolskiego, aby zaoy obz pod Bracawiem lub
Rajgrodem. Jego mo hetman odrzuci kady plan, ktry nie pochodzi od niego samego lub od jego
zausznika, psiego syna Danteza. Pod Batohem nie ma nawet poowy armii koronnej. Nie przyszy do
nas puki Lanckoroskiego ani Konradzkiego. Nie ma chorgwi z Zadnieprza. Garstka nas jest w
obozie. Z tymi siami Kalinowski chce pobi Chmielnickiego. Z jednej strony Kozacy i Tatarzy, z
drugiej hetman, ktry rwie si do walki, cho si mu na to nie starczy. A z trzeciej nasi wani
onierze. Chciaem tedy spyta, panie Marku, po czyjej stronie waszmo si opowiesz?
Nie sdzisz chyba, panie bracie, e stan po stronie buntownikw?!
A wic wspierasz Kalinowskiego? rzek Przyjemski.
Jestem winien posuszestwo hetmanowi.
Czarne chmury zawisy nad Rzeczpospolit, panie Marku. Przyjemski podkrci wsa. Ja
jestem starym onierzem. Byem przy szturmie Magdeburga. Ogldaem w Rzeszy rzezie i miasta
wypalone. Nie chc, aby to samo dziao si w Koronie. A tymczasem sejm zerwany, wojsko si buntuje, Chmielnicki znowu eb podnosi... Rzeczpospolita to jakoby lew midzy wilkami. Pki jest silny,
boj si go kundle pruskie, cesarskie, szwedzkie i moskiewskie. Ale gdy pada, wtedy najmniejszy
wilczek ze zgrai rzuci si mu do garda. A my wokoo samych wrogw mamy! Na wschodzie
moskiewski tyran, co ludzi wiesza i cina. Na poudniu Turczyn, dalej Habsburgowie. Na pnocy
Szwedzi i elektor brandenburski, ktry rad by nam wydrze Prusy Krlewskie i Wielkopolsk. Jeli
tedy nie uporzdkujemy spraw kozackich, gorze nam!
Rzeczpospolita jest wiatem powiedzia ponuro Sobieski. Jeli zginie, to wraz z ni zniknie
ostatni pomyk wolnoci, jakiej aden nard na wiecie nigdy nie doznawa. Ja wiem, e wolno
nasza jedynie szlachty dotyczy, jednak w przyszoci przeniesiona by moe na inne stany.
Rzeknij to na sejmiku, a gotowa ci szlachta rozsieka mrukn Przyjemski. Nie za ten koncept ze wiatoci, jeno o przeniesieniu praw na inne stany. Tego chyba ci u Nowodworskiego
wyuczyli i w Akademii Krakowskiej. Rzeczpospolita to nard szlachecki. My za, rycerstwo Korony i
Litwy, jestemy jego zbrojnym ramieniem. Jeli nie stanie naszej szlacheckiej armii, upadnie
ojczyzna. Nie pozwlmy tedy wyda Kalinowskiemu na rze rycerstwa koronnego! Chc Przyjemski
spojrza Sobieskiemu prosto w oczy aby przystpi, waszmo, do konfederacji wojskowej. Nie ma
innego ratunku, ni pozbawi Kalinowskiego dowdztwa.
Nie moe to by! Ja przysigaem!
Jak tedy chcesz poradzi sobie z Kozakami? Lada dzie dojdzie do walki, w ktrej szans nie
mamy. Zreszt, powiem krtko: jeli nie przystpisz ty, twoi onierze to uczyni. Nie mamy wyboru.
Mamy rzek Sobieski. Mamy, panie Przyjemski. Taras, bywaj tu!
Zza zasony wyszed mody Kozak, skoni si nisko.
Jasne wielmone pany rzek. Oto list od wojska zaporoskiego.
Wycign rk z pismem w stron Przyjemskiego. Genera przyj je z wahaniem.
A potem zama piecz i wbi wzrok w rzdki liter. Czyta...
Nie moe to by! krzykn. Starszyzna zaporoska chce zawrze z nami rozejm i odstpi
Chmielnickiego. To bardzo dobra wie.
Deputacja w Taraszczy czeka bdzie rzek Taras.
O tym, czy kto tam pojedzie, zadecyduje hetman mrukn Sobieski.
Kalinowski kae powiesi posaca mrukn Przyjemski. Ty nie rozumiesz, panie Marku, on
nie chce pokoju! Ja mu wierzyem do chwili, gdy nasa na mnie tego diaba Danteza. Ten szelma
wyzwa mnie na pojedynek, chcia zabi.
Dantez?! Niemoliwe!
A jednak. Widziae kres na jego policzku? To od mojego ostrza. Zatem winnimy pogada z
Kozakami o pokoju.
Skd mamy wiedzie, e naprawd go chc? A jeli to podstp Chmiela?
Wasze miocie rzek Taras. Ja sam gotw wam jestem do ng upa i prosi, abycie
okoo ugody mieli staranie. Oto nadciga chwila, ktra zadecyduje o naszym losie: jeli bdziemy
krew sobie upuszcza, tedy koniec nastanie Ukrainy i Rzeczypospolitej. Ogie je pochonie i otcha
piekielna, Moskwa, Szwecja i Habsburgi. Zawrzyjcie pokj, zanim nie bdzie za pno. Bo jeli wy
tego nie zrobicie, kt to uczyni? Detyny wasze ju karami bd, bo si urodz w niewoli, a nasze
niewolnikami cara. Tedy wybierzcie mdrze, pki macie husari skrzydlat i dzia czterdzieci na
podordziu. Pki za wami stoi wielka Rzeczpospolita. Bo pniej adnego wyboru nie bdzie. Wtedy
ssiedzi zdecyduj o naszym losie.
Sobieski podnis wzrok.
Jak ja mam uwierzy w dobre chci Wyhowskiego po tylu mordach na Ukrainie, tylu buntach i
podstpach Kozakw? Wybacz, Tarasie, nie mog!
Kozak nic nie powiedzia. Po prostu uderzy w struny, zagra i zapiewa:
Raz w niedziel bardzo rano raniusieko
Nadleciay sokoy z dalekiej obcej strony
I usiady, przypady pord lasu na wspaniaym
drzewie, na orzechu
I uwiy sobie gniazdo purpurowe,
Zniosy jajo perowe
I dziecitko wysiedziay sobie...
wiato pochodni rzucio na ciany namiotu kawalkad rozmazanych cieni. Przez otwr wejciowy wpadli rajtarzy w skrzanych koletach, wamsach i czarnych pelerynach. Dziesi ostrzy, pi
luf skierowao si w stron Sobieskiego i Przyjemskiego. Zrobio si cicho, gdy do namiotu wszed
Dantez, a za nim, poprzedzany przez dwch hajdukw, hetman Marcin Kalinowski.
Co to ma znaczy?! wybuchn Przyjemski.
Francuz da znak. Rajtarzy opucili bro. Taras skuli si, widzc Kalinowskiego, ale hetman patrzy na Sobieskiego, a jego wzrok by wicej ni zowrbny.
Wasza mo wbrew prawu trzyma tu u siebie Kozaka!
Ten Kozak przywiz list od zaporoskiej starszyzny, ktra chce odstpi od Chmielnickiego i zawrze z nami ugod.
Gdzie pismo?!
Sobieski poda hetmanowi list. Kalinowski zbliy je do krtkowzrocznych oczu...
A wic pisze mi Wyhowski rzek po chwili e starszyzna kozacka zaprasza nas na tajn
rad. Po co zapraszaj, skoro Kozacy nie zwykli dotrzymywa ukadw?! Ile zapaci ci Chmielnicki,
aby wywid oficerw wojska koronnego w zasadzk?!
On nie e rzek Przyjemski. Daj gow, e list mwi prawd!
Taras uderzy w struny. Chcia zagra, zapiewa, ale nie zdy. Dantez uderzy go buzdyganem
w pier, Kozak jkn, zatoczy si, a wwczas oberstlejtnant wyrwa mu bandur i rzuci na ziemi.
Chwila jeszcze i z caej siy stan na niej nog. Pudo pko, struny wyday jeden wielki jk.
Spasi Chryste! wrzasn Taras. Co wy narobiy?! Za co? Jak to?
Kalinowski jednym ruchem przedar pismo na p, potem jeszcze raz i jeszcze. Przytkn strzpy
papieru do pomienia pochodni.
Bra w areszt Kozaka! rozkaza.
***
Ja bagam, panie. Nie kacie go traci!
Kalinowski unis kielich, a suga dola mu wina. Polao si czerwon strug, zupenie jak krew.
Kozacka krew.
Zacnego wgrzyna Ormianie w Kamiecu przedaj mrukn hetman, skosztowawszy trunku.
O czyme to, waszmo, mwie? O jakim Kozaku? Furda mi rezuny, panie bracie. Nim kur zapieje, wszyscy od naszych szabel legn.
Mwiem o Tarasie. O Weresaju, ktry przywiz nam dobr nowin. Pierwsz dobr nowin na
tej wojnie.
To podstp. Chmielnicki chce zwabi kilku oficerw w ustronne miejsce, a potem im by poukrca. Waszmo wdziczno mi winiene, e gardo zachowasz.
Zza ptna namiotu dochodzi guchy stuk siekier i szum obozu. Wie o tym, i Kalinowski
skaza na okrutn mier bandurzyst, ktry przywiz list od Kozakw, obiega cae wojsko ju kilka
godzin temu. Teraz wszyscy pospou czelad, hajducy i towarzysze z grnych chorgwi cignli na
majdan, aby przypatrze si egzekucji.
Wasza mio rzek rwcym si gosem Sobieski za tego Kozaka ja, wnuk kiewskiego,
senatorski syn, waszej mioci gotw jestem do ng upa... I baga...
Choby Matka Boska z nieba zesza i prosia, nie ustpi odpar hetman. Choby Jezus
Chrystus z krzya zstpi i mi do ng upad, i tak go nabija ka! A jeli baga mnie chcesz o jego
ycie, moci pukowniku, tedy lepiej id do Kozaka; powiedz mu, e wolno go na pal nawleka bd!
Sobieski cisn sw pukownikowsk buaw do stp hetmana. Kalinowski zacharcza, jakby trafi
go szlag, poderwa si z fotela, ale chwyciy go drgawki. Nikt mu nie pomg. Nawet stojcy za hetmanem Dantez tylko wpatrywa si bacznie w Sobieskiego. Dopiero po chwili krzykn na hajdukw.
Starosta odwrci si i wyszed przed namiot. wit by mglisty, mokry i chodny. Sobieski szed
tam, gdzie na rodku botnistego, zrytego kopytami majdanu klcza Taras, a przy nim hajducy, ktrzy
mieli prowadzi go na mier. Stareki siwy pop pochyla si nad nim, bogosawi znakiem krzya.
Pukownik ujrza zalane zami oczy bandurzysty i poczu, e opuszczaj go siy.
Hetman... zajkn si. Taras od razu domyli si wszystkiego.
Bdzie paka po mnie batko... rzek przez zy. Nie doczeka mego powrotu. On ju stary,
lepy. Wypdz go z chaupy i zemrze pod potem...
Ano chod, chopcze rzek Czapliski. Moja to wszystko wina, co na Ukrainie si dzieje. I
tak wszyscy umrzemy. Jedni w mce, inni w boju, a ci co bitwy przeyj, zdechn ze staroci, w ou,
we wasnym ajnie. Szkielety po nas bd bielay na polach i plsay w ksiycowe noce. Nic nie
zostanie z naszych zamkw i dworw, i z waszej dumy kozackiej... Jednaki los nas czeka, tedy nie
w pokorze swj krzy, jako i ja nios.
Taras pokiwa gow. Podnis si wolno i ruszy przez majdan, prowadzony przez hajdukw.
Stuk siekier ucich. Pal by gotowy.
Taras... wychrypia Sobieski. Co ja... Co ja mog dla ciebie uczyni?
Panie, miociwy panie... Ja miaem widzenie... Matka Boska kazaa mi pokj zaprowadzi na
Ukrainie... To dlatego ja list wzi. Dokoczcie wszystko za mnie, panie, dobry panie...
Uczyni co tylko zechcesz...
Jedcie do Taraszczy... Do cerkwi zrujnowanej. Tam czekaj deputaty. Od pana pysara. Od Bohuna i innych. Odpucie Kozakom winy i pokj z nimi zawrzyjcie. Odpucie winy wszelakie... I
uratujcie... Rzeczpospolit... Nim bdzie postawem sukna wydanym na up moskiewski, pruski i cesarski...
wieo zaostrzony pal otoczony czworobokiem dragonw by coraz bliej.
Taras, wszystko co zechcesz... Bdzie jak kaesz wyszepta starosta. Pojad tam. Zawr
pokj i ugod. I nie bdzie ju wojny na Ukrainie...
Jeszcze kilka krokw, jeszcze trzy. Miejsce kani byo tu-tu...
Ja was widziaem, pane wychrypia Taras. Ja widzia jak korona zota na ziemi upada, jak
j rozszarpa chc ory dwugowe... Ale ja widzia jak koron ycar podejmuje. ycar co ma w herbie
tarcz na tarczy... Janin.
Taras, bd si modli za ciebie...
Wy, panie, jestecie tym rycerzem. Wy koron podniesiecie. Wy bdziecie krlem Litwy, Polski
i Rusi... Wy zaprowadzicie pokj Boy na Ukrainie.
Marek Sobieski, starosta krasnostawski, zamar. Taras nie mia siy, aby i. Hajducy chwycili go
pod rce. Pal ju czeka naostrzony, ociosany i okorowany.
Taras rozejrza si przeraony. Zobaczy... Pole pokryte trupami polegych skrzydlatych rycerzy,
stosy ludzkich cia i koskiego cierwa. Zobaczy, co czekao ich wszystkich. Ogromny, czarny kruk
wydziobujcy oczy martwemu choremu, ktry dziery jeszcze sztandar Rzeczypospolitej z orem i
Pogoni, spojrza na niego czarnymi paciorkami oczu. Taras zaszlocha. Nie wypeni swej misji. Nie
zapobieg ruinie, mierci i zniszczeniu.
Kozak zwiesi gow. Bez protestw pooy si, wsun nogi w postronki...
A prosto naw... czcie... Da... dajcie chwil... Jak powiem Mario... Trzeci raz...
Czapliski pokiwa gow na znak, e si zgadza. Konie parskny trwoliwie. Kozak modli si,
jcza, sowa zamieray mu w ustach. Sobieski popatrzy na onierzy, na wsate, ponure, poznaczone bliznami oblicza. Na zociste zbroje, smuke, polskie konie... Wiatr szarpa sztandarami z
husarskimi krzyami, opota czerwono-biao-czerwon chorgwi krlewsk z orem w koronie i
snopem Wazw na piersi ptaka otoczonego acuchem ze Zotym Runem... Nikt nic nie mwi. Cisza
bya tak absolutna, e sysza ciki oddech powodowych koni.
Mario... wyszepta Taras zbielaymi wargami. Hajducy czekali.
Mario rzek goniej bandurzysta.
Czapliski zdj kopak i pocz si modli.
Mariooooooooo! krzykn Taras gosem tak strasznym, e wszyscy zadreli. A potem zaka
poprzez zy:
Hej, musz ju wida bez bandury gin,
ju nie zdoam po stepie cwaowa!
Bd mnie wilki bure spotykay,
Bd mnie po koniu moim poeray...
onierze nie wypenili rozkazu. Francuz opuci gow, a jego wargi poczy dre.
Tiedemann, Ludendorff! Do roboty!
Wezwani knechci bez wahania podbiegli do obersztera. Chwycili za wodze konie powodowe i...
Zawahali si, gdy ich spojrzenia skrzyoway si ze wzrokiem Przyjemskiego i Sobieskiego, z
lodowato zimnymi oczami towarzyszy i pocztowych z husarii, z wykrzywionymi zoci twarzami
pancernych oraz onierzy spod lekkich znakw. Niemcy zadreli, widzc donie opadajce na rkojeci szabel i czekanw.
Nie wypenili rozkazu.
Nawleka! zawy Dantez. Rusza si, kurwe syny!
Rajtarzy milczeli.
Na majdanie zapanowaa cisza. Wiatr szumia wrd chorgwi, buczukw i husarskich skrzyde,
wy, jakby wok placu pdzia i coraz bardziej wciekaa si sama mier.
Sto dukatw nagrody dam! wrzasn Dantez. Kto na ochotnika?
Cisza.
Dwiecie!
Nikt si nie poruszy.
To moe ja dopomog! rzek czyj zimny, beznamitny gos.
Baranowski! Jecha na swym karym, pokrytym krwi, botem i pian koniu, na czele chorgwi
winiowiecczykw. Dotarli wanie na majdan obozowy i rozgldali si ciekawie. Dantez bez sowa
wskaza im Tarasa. Wnet kilku onierzy zsiado z koni, odepchno Niemcw, krzepkie ramiona
chwyciy za wodze i rzemienie.
Tak, moje mae wyszepta do siebie Baranowski. Nasycie si nim do woli. Rozedrzyjcie go
na strzpy...
Kto smagn konie po zadach batem. Taras nawet nie jkn. Zblad tylko i zadra, gdy wieo
zaciosany pal pocz zagbia si w jego ciele... Konie nacigay go coraz dalej na gadko ociosane
drewno.
Hospodyyyyyyyyyyy! zawy. Wybacz im! Daruuuuuj...
I ju byo po wszystkim. onierze sprawnie odczepili postronki od ng Kozaka. Chwycili pal i
podnieli. Taras unis si w gr. Potem opad, nabijajc si mocniej na ostrze, gdy odacy wpucili
grubszy koniec bala w przygotowany d i poczli obsypywa go ziemi.
Przeklinaj nas, Kozaku! sykn Baranowski. Krzycz! Ciskaj gromy. Chc sysze twj bl i
gniew!
Modl si... za was... pane... I umieram, bycie zrozumieli...
Porucznik zadra, wyszepta co, czego nikt nie dosysza, poszarzay na twarzy.
onierze zaszeptali, spucili gowy, egnali si znakiem krzya.
Sobieski odwrci si i ruszy przed siebie, przeciskajc si przez tum. Szuka wzrokiem swego
rkodajnego.
Konia! krzykn. Konia!
Pachoek przybieg co tchu, prowadzc wierzchowca. Pukownik chwyci za uzd Zotogrzywego i
wskoczy na kulbak. Pogna galopem w stron miejsca kani, osadzi rumaka przed palem, na
ktrym wi si i jcza Taras. Wargi umierajcego poruszyy si lekko.
Krlu... mj panie zocisty... szepta. Podnie koron zot, nim j rozedr na strzpy... Ja
wam wszystko... wybaczam. Ja wam odpuszczam. A i wam grzechy odpuszczone bd, jeli tylko
pokj Boy zawrzecie z Kozakami. Tak mnie Bogurodzica kazaa, tak jest zapisane... Spasi Chryste...
Ja ju nie mog... Nie...
pij, Tarasie wyszepta Sobieski. pij, aniele doda, ujmujc rkoje pistoletu.
A potem strzaem w skro skrci mk Kozaka.
Rozdzia pity.
Unia batowska.
Witaj Korono albo Rzeczpospolita trojga narodw Duma Bohuna Czarna sakwa batki
Chmiela Diariusz transakcji wojennej midzy wojskiem polskim a zaporoskim Rozterki Danteza
Precz z hetmanem albo o kole generalnym onierza koronnego Obuchem w eb, czyli kim jest
mier Unia batowska albo uzdrowienie pukownika Rzy, picza i grabie, to jest o heraldyce
kozackiej sw kilka
Taraszcza bya spalona. Dzi nikt ju nie pamita, kto winien by dziea zniszczenia. Czy zrujnowa j polski zagon, czy te podpalili Tatarzy? Czy wymordowano chopw za to, e poczyli si z
Chmielnickim, czy te za to, e nie chcieli si do buntu przyczy? Stare dzieje.
Sobieski, Przyjemski i Czapliski jechali w stron zrujnowanej cerkwi. Jej wrota byy wyamane,
rozwarte szeroko, w dachu widniay dziury, krzye na trzech kopuach przekrzywiy si, a okna latar
ziay niczym dziury po wyupionych oczach.
Pukownicy zeskoczyli z koni, oddali cugle pachokom i przestpili prg. Wntrze wityni tono
w pmroku. Naw rozjaniay smugi wiate wpadajce przez wybite okna. Jasno padaa wprost
na mandylion, przydawaa blasku frasobliwej twarzy Chrystusa, poznaczonej czarnymi smugami krwi.
Bohun z Kozakami czeka na nich w carskich wrotach.
Wy posy od hetmana?
Od zwizku wojskowego.
Kozak drgn. Odgarn z czoa kosmyk posiwiaych wosw. Mia zmczon, pobrudon twarz,
jego lewa rka zwisaa bezwadnie. Wida pukownik jeszcze nie ozdrowia po tym, jak na bagnach
Paszowej stratowa go tum uciekajcej czerni.
Tedy prawd gada Wyhowski, e w waszym wojsku bunt?
Jeli dojdziemy do porozumienia, zdejmiemy Kalinowskiego z hetmastwa. Przyszlimy tu w
imieniu towarzystwa chorgiewnego, aby mwi o pokoju.
O pokoju?! parskn Bohun. Wasza mo drwisz z nas. Nigdy ja nie mylaem o ugodzie z
Lachami. Bo za szczo? Za miasta popalone, za moojcw na Soonicy wyrnitych? Za krzywdy wojsku zaporoskiemu wyrzdzane? Za Kozakw dobrych w chopy obrconych, za wdowy z futorw
wygnane, zdzierstwa i okruciestwa Winiowieckich i detyny Koniecpolskiego? Za tyrastwa
pukownikw i komisarzy regestrowych? Albo e ydzi cerkwie zamykali, dzieci chrzci nie dawali,
jeli si Kozak nie okupi zotem? Za to pokoju by nie moe!
Do rzeczy, moci pukowniku kalnicki powiedzia Sobieski. Bo zaraz ja wypomn waszej
moci kocioy spldrowane, dwory popalone, niewiasty pohabione, okruciestwa i zdrady. Tudzie
bunty i wszeteczestwa przeciwko Rzeczypospolitej popeniane. I zamiast do ukadw, za szable si
wemiemy.
Prawda rzek po chwili Bohun ju spokojniej. Zaszy sprawy, ktre ka nam okoo pokoju
mie staranie. Dlatego te, wiedzc co si w obozie waszym dzieje, wolimy gada z wami, a nie z
hetmanem. Wy onierze, wy zrozumiecie...
Tedy co si stao?
Chmielnicki chce podda Ukrain carowi moskiewskiemu.
Sobieski i Przyjemski spojrzeli po sobie.
Nie moe to by! wybuchn genera. Jake to? Dlaczego? Jezu Chryste!
Ot i dudy w miech, Lachy mrukn Bohun. I co teraz, janie wielmone pany? Zagarnie car
Litw i Ukrain. Zajmie wo a po Lublin, Brze. Dojdzie i do samej Warszawy. A od pnocy
przyjd Szwedy i Niemce ci wezm Prusy Krlewskie i Wielk Polsk. I ju wam kat powieci.
Breszesz, panie bracie stwierdzi Sobieski. Po co tyran moskiewski miaby buntownikw
kozackich wspiera?! Po co przywilejw waszych broni, skoro sam ludzi wiesza, cina, pali i na
adn wolno w Moskwie nie pozwoli?!
Ukraina to dla moskiewskiego niedwiedzia wielce nadobna moodycia odpar Bohun. Ma
wszake jedn wad: peno na niej Kozakw. Ale i na to rada si znajdzie starczy przyozdobi nimi
drzewa Kijowszczyzny, a ju na wieki uspokojona bdzie. Chcemy mie z wami pokj po to, aby powstrzyma Chmielnickiego. Mielimy ju ugody z sejmem, z krlem. Jedne zerwano, drugich jak bi-
aocerkiewska nie zatwierdzono, zamano krwi i mieczem na Zadnieprzu. Teraz chcemy rozmawia z wojskiem koronnym. Nie z panami, nie z hetmanami, ale z onierzami takimi jak my. Wy nam
ugod zatwierdzicie i zmusicie Rzeczpospolit, aby jej przestrzegaa. Bo jeli tego nie uczyni, to
upadnie rozdarta na strzpy. Si jej nie stanie, aby broni si przed wrogami.
A zatem rzek Sobieski warunki, jakie moemy wam przedstawi, to...
To my warunki przedstawimy, wedle tego, co Wyhowski obmyli. Moecie je przyj, albo
odrzuci. A jak odrzucicie, tedy hore wam i nam... doda Bohun cicho.
Jak zatem brzmi wasze kondycje?
Bohun umiechn si bolenie. Skurcz przeszy jego pokryt bliznami twarz. Soce przesuno
si po niebie, a snopy wiata paday teraz nie tylko na oblicze Chrystusa, ale rozwietliy cay ikonostas, przyday blasku porbanym, pokrytym zbrzowia krwi i kurzem ikonom witych.
Dawno temu pradziadowie wasi przyjli do swych rodw Litwinw dzikich, ledwie z pogastwa
wyszych. Skoro oni nie bali si przypuci do si pogan, tedy czemu nie mieliby uczyni tego z
Kozakami w chrzecijastwie od wiekw pozostajcymi?
Chcecie naszych... herbw? Przywilejw szlacheckich dla wojska zaporoskiego?
I tego Bohun odchrzkn aby trzy wojewdztwa ukrainne, to jest kijowskie, czernihowskie i
bracawskie takim sposobem, jak Litwa z Koron poczone byy...
***
Byo ju ciemno, gdy wyszli z cerkwi. Pukownik kozacki stpa ciko, potkn si i byby upad,
gdyby nie podtrzyma go starosta.
Mnie mogia, nie buawa rzek Kozak. Ja po beresteckiej ju nie dawny Bohun moojec, jeno
trup.
Przyl wam moich medykw.
Pokj mnie uleczy. Przywiecie podpisan ugod tu, do cerkwi, a zaraz zdrw bd. Pki
pyma nie podpiszecie, my cigle wrogowie. Tedy zwoajcie koo i zatwierdcie ugod jak najszybciej.
To nie takie proste mrukn Sobieski. Pomnij, moci pukowniku, e to, co czynimy, to bunt
przeciw Rzeczypospolitej. Nie moemy zawiera pokoju bez zgody sejmu. Zwaszcza takiego pokoju.
Tylko takie warunki zagwarantuj wam spokj na Ukrainie.
Moci pukowniku kalnicki szepn Przyjemski one s nie do przyjcia. aden herbowy w
Koronie i na Litwie...
Dlatego to wy je podpiszecie, a nie wasi bracia szlachcice zacharcza Bohun i poplu krwi.
Wy ich zmusicie, aby dla wasnego dobra zakoczyli t wojn. Inaczej bdzie tu pokj wieczny, kiedy
si wszyscy do szcztu wymordujemy!
Przyjemski i Sobieski w milczeniu dosiedli koni.
***
Zapada noc, kiedy Bohun, utykajc i wspierajc si na obuszku, zawita do kwatery zaporoskiego hetmana.
Ja do Chmiela warkn do stranikw, moojcw z czehryskiej sotni, ktra zwyczajowo trzymaa stra przy hetmanie.
Batko pi mrukn jeden z Kozakw. Wesp z drugim moojcem zasonili wejcie spisami.
Bohun chwyci za ratyszcze. Pomimo ran i gorczki mia jeszcze dosy siy, aby odchyli
drzewce na boki.
Puskaj! wycharcza. Trastia tebe mordowaa!
Batko zakaza!
Puskaj albo szabl drog wyrbi! Mam wiadomo o Lachach!
Kozacy spokornieli. Bohun rozkaszla si, zatoczy, a potem odrzuci pacht przesaniajc wejcie i wkroczy do namiotu. Szybko przeby wski korytarzyk, odrzuci kolejn zason, wkroczy do
komnaty i...
Zamar. Stan oko w oko z kozackim hetmanem, pogromc lackich wojsk; opiekunem i obroc
prawdziwej ruskiej wiary, drewnym ruskim Odoncerzem, Aleksandrem Macedoskim Zaporoa i
Ukrainy, lwem i wem w jednej osobie. I prawdziwym jedynowadc kijowskiej woci.
Chmielnicki by pijany.
Bohun spoglda na jego posinia, obrzk twarz; na wory zbierajce si pod przekrwionymi
oczyma, na zlepione palank wsy, zalan trunkiem przepyszn szub i upan ze zotogowiu. Hetman miota si za stoem, wymachujc buaw; szczodrze rozdziela ciosy pomidzy dbowy st,
powietrze i potrzaskane okruchy gsiora z horyk. Bi niewidocznego przeciwnika, jak gdyby kbi
si wok niego tum wraych Lachw i pohacw.
Tu jestecie dysza wciekle, a oczy wyaziy mu z orbit. Przyszlicie znowu... Znowu... Do
mnie... Ale ja si nie dam! Nie oddam Ukrainy... Nie wam.
Bohun przypad do Chmielnickiego. Odtrci na bok buaw, a potem chwyci hetmana za upan
pod szyj i mocno potrzsn. Spojrza w opuchnite oczy.
Bohun przyszed do ciebie wydysza gono. Nie bdziesz ju pi! Do tego.
Bo... hun... wykrztusi hetman. Wydar si z ucisku pukownika i spojrza na niego przytomniej.
A, Bohun... Ty tutaj. Na sawu. I szczastie.
Nie bdziesz wicej pi rzek pukownik kalnicki. Lada dzie bitwa, a ty na oczy nie widzisz,
jak gsiora palanki nie wychylisz!
Milcz!
Nie bd milcza!
Czego chcesz? Chmielnicki usiad za stoem, zasadziwszy buaw za pas.
Syszaem, e z Moskw chcesz si ukada.
Chmielnicki zmarszczy brwi, nagle zatrzepota powiekami.
Wyhowski ci powiedzia, tak? Spasi Chryste, daj mi si, bo ka jzyk mu wyrwa. Na pal go
wsadz, wiekami nabij!
To nie Wyhowski. Kozacy gadali, e Iskr do Moskwy wysae.
Wysaem. Zwyka, polityczna rzecz, batiuszk cara uspokoi.
A nie zamylasz ty czasem o lidze z Moskw?
Chmielnicki rozemia si gono. Jego gos zabrzmia cakiem jak charkot. Dusi si i dawi
miechem. W kocu zacharcza, splun. I sign do skrzyni po nowy gsiorek z gorzak.
Jeszcze rok, jeszcze dwa pomyla Bohun. Nie bdzie Chmiela na Ukrainie. Kto wtedy
buaw wemie? Wyhowski? Mody Tymofiej Chmielnicki? A moe ja?.
Nie po tom panw wyreza, Jarem z woci wypdzi, aby gow w jarzmo nowego tyrana
woy rzek hetman. Nie bj si nic. Iskra mwi bdzie o pomocy dla nas, o ziarnie i prochach
dla wojska zaporoskiego, ale nie o adnej unii.
Na pewno?
Sowo moje przed Bogiem kad.
A to mnie pocieszy, moci hetmanie. Oblicze Bohuna nawet nie drgno.
Dzisiaj nie musz ja pomocy Moskwy szuka wychrypia Chmielnicki. Oto Lachw mamy
jak w saku. Gupi jest Kalinowski i sam w potrzask mi wlaz. Sami naszymi kozackimi szablami panw
wyrbiemy. Do tego pomocy bojarw mi nie trzeba! Nie postanie ich noga na wsiej Ukrainie.
A co, jeli obz obiegniemy, a w tym czasie przyjd w pomoc hetmanowi Lanckoroski i Wojniowicz z Zadnieprza? Chudo bude!
Ty si o to nie martw. Obz Lachw w p pacierza wemiem.
Juci, w wier! Jeno obud mnie na szturm, cobym wiktorii nie przespa.
Tak ty popatrz tutaj!
Chmielnicki wydoby ze skrzyni inkrustowan zotem, czarn sakw na listy. Widniaa na niej a
nadto dobrze widoczna Pilawa Potockich. Wida by to up zdobyty w taborach hetmana wielkiego koronnego pod Korsuniem. Chmielnicki wycign ze rodka zoony we czworo papier, pooy na stole
i skin rk na Bohuna. Pukownik rozwin go, spojrza i... zamar.
Jak to? wydysza. Skd to?!
Masz ty, panie pukowniku, swoje figliki Bohunowe rzek hetman, chowajc dokument na
powrt. A ja mam moje fortele wojenne. Ot i mamy wszystko jakoby na doni. Prawd gadaem, e
Lachw na gow pobijem i spokojnie do Modawii pjdziem?
Prawd zgodzi si niechtnie Bohun.
Skoro wit czeka nas przeprawa. Wemiesz swj puk, dwiecie wozw i czambulik ordy, a
potem pjdziesz pod adyyn. Przeprawisz si przez Boh poniej Sobu i ostrki wykopiesz na
drugim brzegu. cigniesz na siebie Lachw, coby myleli, e to gwne puki id. W tym czasie ja z
reszt wojska przejd rzek pod Czetwertynwk, a ord wyl brodem podle mogiy Soroki. W taki
oto sposb wemiem lackie wojska jakoby do saka.
A co potem?
Martwy pies nie ksa!
Chmielnicki chwyci wiey gsiorek z horyk i zacz pi. Bohun nie broni mu. Hetman krztusi
si, prycha palank, oblewa sobie przd upana. I pi jak smok, co nie moe ugasi pragnienia.
A potem wytrzeszczy oczy, opad na st. Bohun podsun mu znowu palank, ale stary hetman
zachrapa. W kocu, po caodziennej pijatyce zmorzy go sen.
Po cichu Bohun otworzy puzdro, wycign ze pogity pergamin. A potem wsun go za pas i
wyszed z namiotu. Szybkim krokiem zmierza do kancelarii Wyhowskiego.
***
Moci panie hetmanie!
Kalinowski zmruy krtkowzroczne oczy, pewn rk poskromi narowistego wierzchowca, ktry
sposzy si, gdy dopad do Czapliski. Porucznik machn buaw na pnoc, w stron traktu
wiodcego na Huma.
Kozacy id!
Sia ich?
Bdzie ze cztery tysice! Idzie cay puk i wataha czerni bdzie jej z drugie tyle. Przy konnych
semenach jest i orda. Ani chybi stra przednia.
Daleko s?
P mili std. Id na brd, prosto, jakoby z bicza strzeli, na Czetwertynwk.
Spodziewaj si nas?
Gdzieby! Jakoby na weselisko szli!
Chorgwie na ko!
Rozkaz speniono szybko i bez zbdnego haasu. onierze Sobieskiego i rajtarzy Danteza zerwali si na nogi, a rotmistrzowie i pukownicy poczli zbiera swych ludzi do kupy.
Moci panowie rzek Kalinowski do pukownikw. Tak oto doczekalimy si rezunw! Zatrzymamy ich przed brodem, a ja cign reszt wojska z drg i traktw!
To moe by figiel kozacki zaoponowa Odrzywolski abymy uwierzyli, e orda i Zaporocy
chc forsowa rzek pod Czetwertynwk, a nie pod adyynem.
Czy ja le syszaem, czy to kruk zakraka?! wybuchn Kalinowski. Wa chcesz mnie
uczy wojowania?! Chwaa Panu, jeszcze przy mnie buawa i komenda! Ja rozkazy wydaj.
Ja tylko radz.
Jeba pies twoje rady. Chmielnicki ma za mao wojska, aby poway si na rozdzielenie si.
Panie Sobieski...
Sucham, moci panie hetmanie.
Wemiesz swj puk i uderzysz na Kozakw. Musisz zatrzyma ich w polu przed brodem. W
tym czasie ja cign reszt jazdy z obozu.
Tak jest!
Wyruszaj zaraz. I bij bez litoci. Kiedy rezuny powchaj prochu i posmakuj naszych szabel,
nie bd tacy ochotni do forsowania rzeki!
Sobieski ruszy w skok ku swoim oddziaom. Dopad do porucznikw i rotmistrzw, skupionych
wok wielkiego dbu.
Do chorgwi! rozkaza. Trbi przez munsztuk. Za p kwatery ruszamy. Kto chce, waszmociowie, mona przed bitw na harc, byle nie na dugo!
Porucznicy i rotmistrzowie rozjechali si do swoich rot. Wszystko byo ju ustalone, rozkazy
wydane; chorgwie husarskie i pancerne poczy tedy postpowa przez las i brzezin na wschd,
ku niewielkim wzgrzom. Konie szy rysi i stp, parskay dziarsko na dobr wrb.
Sobieski wyprzedzi znacznie swoich ludzi. Skoczy przed linie wojska, przeby brzezin, strumie i jako pierwszy wjecha na wzgrze. Wiedzia, e w ten sposb naraa si na odkrycie przez
Kozakw, ale i tak bitwa miaa rozpocz si lada chwila, wic nie dba o pozory. Wjecha galopem
na pagr, ktry by waciwie star, rozmyt od deszczy mogi.
Wstrzyma konia. Tu, na wzniesieniu, czu si wolny jak ptak, spogldajc na otwarty, paski step
zamknity na wschodzie lini dalekiego lasu, na poudniu wzgrzami, a na pnocy dolin
niewielkiego, bagnistego strumienia. Osoni oczy od soca i spojrza na wschd.
Kozacy nadcigali szybko. Wyranie widzia idc lun aw zaporosk konnic i posuwajc
si tu obok ord. Dalej szed tabor sze, a moe osiem rzdw wozw osanianych przez
piechot moojcy z rusznicami maszerowali przy skrajnych rzdach kolas, osaniajc przede wszystkim konie. Tabor by ju przygotowany do walki. Do wozw nasypano gnoju i ziemi, w przerwach
midzy nimi prowadzono dziaa. Tyw warownego obozu strzega kozacka czer wrd traw i
zaroli szarzay wity i kouchy. Szybkim krokiem posuwaa si tam zbrojna haastra chopi i
ubodzy Kozacy nioscy kicienie, spisy, cepy i kosy osadzone sztorcem na drgach.
Sobieski poczu, jak serce poczyna bi mu coraz mocniej i mocniej. Wysun si jeszcze bardziej
do przodu samotny jedziec wrd traw wspar si pod boki. Sta na tle nieba jakoby ostatni polski rycerz na stepie, jak wielki pan spogldajcy na plebejsk armi czeladzi i ciurw, ktrej atak lada
chwila mia rozbi si o polskie piersi. Lecz przecie nie byy to tchrzliwe ciury i pachokowie. Przez
step szo wojsko, ktre od lat bijao chorgwie kwarciane Rzeczypospolitej pod Korsuniem, Piawcami
i Zborowem.
Wnet dostrzeono go na tle bkitnego nieba. Kozacy wskazywali go sobie, dwch z nich zawrcio w stron taboru. Kilku moojcw dosiadajcych dobrych, zdobycznych, polskich koni wysuno
si naprzd. Szybko spili wierzchowce ostrogami i popdzili na spotkanie samotnego Lacha.
Sobieski nawet nie ruszy si z miejsca. Widzia, jak kozacki tabor zwolni i pocz zatrzymywa
si formujc czworobok. Pukownik wiedzia, e nie mona byo na to pozwoli. Jednak ustawienie
obozu z wozw byo nie lada sztuk, a nade wszystko wymagao czasu. A tego Kozacy ju nie mieli.
Ttent moojeckich koni narasta. Sobieski dojrza przed sob pyski koni, szare i zielone wity
Kozakw, usysza potniejcy omot kopyt.
Haa! Haa! zawyli Zaporocy po tatarsku.
Pukownik nie poruszy si. Kozacy byli blisko. Dwiecie krokw jeszcze... Sto pidziesit. Ju,
ju zdawa by si mogo, e opadn Sobieskiego ze wszystkich stron, pochwyc go, ubij, stratuj
kopytami koni!
Byli o p strzelania z uku od miejsca, w ktrym sta pukownik, gdy ziemia zadraa, a zza
pagrka wypada w pdzie awa polskich harcownikw. Szybko jak byskawica, niby morska fala omywajca skalny grzbiet, rozstpia si, mijajc Sobieskiego, a potem wpada na rozpdzonych Kozakw. W jednej chwili zabrzczay szable, hukny pistolety i phaki, wisny strzay, rozlegy si
krzyki i przedmiertne rzenia. Zaskoczeni moojcy ulegli od razu. Cz zwalia si z koni, pada na
ziemi, inni poczli zawraca, ucieka w stron taboru. Polacy i rajtarzy rzucili si za nimi. Wnet z
obozowiska skoczyo ku nim wicej Kozakw; wrd traw rozpoczy si utarczki i pojedynki. Strzelano do siebie z pistoletw, szyto z ukw, zajedano z szablami i kicieniami.
Sobieski nie czeka na wynik harcw. Szybko jak wiatr skoczy ku rwninie, bo jego chorgwie
husarskie i pancerne wyszy wreszcie z grzmotem kopyt zza pagrka i stany w dwch liniach, pod
rozwinitymi chorgwiami.
Wrzawa i okrzyk podniosy si, gdy pukownik dopad do swej husarskiej roty, zdj z gowy kopak, widzc sztandar, a potem staropolskim obyczajem, jako rotmistrz prowadzcy chorgwie do
szary, jednym szybkim ruchem zawin prawy rkaw upana wyej okcia. Powid spojrzeniem
wzdu skrzydlatych szeregw husarii i poczu, jak serce podchodzi mu do garda. Oto staa przed
nim najwspanialsza jazda wiata, duma i chwaa Rzeczypospolitej; ostatnia rycerska jazda Europy,
obalajca roty i regimenty pikinierw szwedzkich, zagldajca miao w lufy muszkietw i ziejcych
ogniem niderlandzkich koby, zmiatajca jednym ciosem rajtarskie kompanie i puki, rozbijajca jak
lawina tureckich sipahw i moskiewskich dworian.
Husaria bya straszna, lecz nade wszystko pikna. Sobieski nie mg oderwa oczu od smukych,
rosych polskich wierzchowcw, karmazynowych upanw i giermakw wkadanych przez towarzyszy
pod przyszywanice i pancerze. Wzrok jego bdzi wrd skrzcych si od zota i klejnotw kirysw,
pancerzy, karacen i bastardw, naramiennikw z maszkaronami, napiernikw okrytych wilczymi i tygrysimi skrami. Wiatr szeleci morzem proporcw ponad szyszakami husarzy, wista wrd srebrnych skrzyde, opota chorgwiami.
Nie byo jednak czasu na podziwianie gronego pikna husarii. Jazda staa gotowa do uderzenia.
Sobieski zwrci si ku Kozakom, wznis w gr buaw. Na ten rozkaz trbacze dali znak harcownikom do powrotu awa jedcw rozpada si w jednej chwili, jak tuman piasku, nie zwlekajc
sprawnie odskoczya od zaporoskich szeregw i powrcia do swoich.
W Imi Boe naprzd! krzykn Sobieski. Dalej! Dalej!
Gwatownym ruchem zniy buaw. Na ten znak chorgwie poszy przed siebie wpierw stpa,
potem szybko poczy nabiera morderczego pdu. Ziemia zadudnia ponuro, zagrzmiaa tratowana
tysicami kopyt koskich.
Sobieski pdzi w pierwszym szeregu, z rozwian od wiatru deli, bez czapki, z buaw w doni.
Prowadzi swoj chorgiew husarsk, a wraz z ni reszt puku ku skbionym kozackim szeregom. A
potem konie polskie nabray jeszcze wikszej szybkoci, przeszy w galop, w skok! Chorgwie potoczyy si przed siebie jak pancerna lawina. Las kopii opad z szumem i powistem, zniy si ku
koskim karkom, mierzc wprost w Zaporocw. Husaria pomkna cwaem, najstraszniejszym, najszybszym pdem rozszalaych koni!
Ktokolwiek dziery buaw po kozackiej stronie, nie by gupcem. Zamiast powita jazd polsk
w awie, w ktrej jedcy starliby Zaporocw rwnie szybko, jak wichura powala i tratuje mody las,
nakaza cisn szeregi mocno, niby rajtaria niemiecka i osoni si broni ognist. Semeni dali ognia
z bandoletw i rusznic niemal wprost w twarze rozpdzonych husarzy. Konie zaray wystraszone,
gdy kule wisny im koo uszu, przeszyy piersi, szyje, gowy...
Ju rumaki wycigaj by w pdzie, husarze pochylaj si w kulbakach, niektrzy mru oczy na
widok kozackiej naway...
A potem sycha kwik tratowanych koni, jakby oskot tysicy motw kujcych elazo, chrzst
kruszonych kopii, ryk zwycistwa i przeraenia...
Zderzyli si!
W jednej chwili, krtkiej jak okamgnienie, husaria zniosa konnych Zaporocw, wdeptaa ich w
ziemi kopytami, porwaa przed sob jak pancerna lawina. Kozackie sotnie rzuciy si wstecz, nie
majc szans w starciu. Siekani szablami, obalani piersiami koni, tratowani, Zaporocy oddali pole,
rozsypali si na grupy i lune watahy uciekajcych. Tu obok uszu husarzy i pancernych wisny
strzay.
Sobieski pochyli si w kulbace, chonc caym ciaem szaleczy pd konia. Ziemia uciekaa spod
kopyt Zotogrzywego w zastraszajcym tempie. Tu obok sysza chrapanie husarskich koni towarzyszy i pocztowych z jego chorgwi, szum skrzyde, opot proporcw, brzk zbroi. Zaporocy
uciekali z wrzaskiem, rozpaczliwie kujc konie ostrogami, okadajc je nahajami po zadach. Na
prno! Nie mogli uj skrzydlatej mierci. Szybko, nieubaganie husarze doganiali ich, cili po bach i
ramionach, wbijali w plecy sztychy szabel, mordowali tak szybko i sprawnie, i rzekby, e to nagy
podmuch wiatru gasi ponce wiece.
A potem ogromna awa jedcw wpada na przedni cian zaporoskiego taboru.
Konie z kwikiem rzuciy si na boki, gdy wyrs przed nimi rzd wozw, kiedy ledwie nie nadziay
si na sterczce hooble i spisy. Lecz tabor nie by jeszcze zoony do koca. Pomidzy wozami,
ustawionymi w dwie linie, ziay szerokie przerwy i ulice, przez ktre bez trudu mona byo dosta si
do wntrza warownego obozu.
Uciekajcy semeni rzucili si w te wanie rozstpy. Wpadli do wntrza gigantycznego czworoboku kolas, schronili si pomidzy wozy, szukajc ratunku i obrony. Niektrzy pozeskakiwali z
koni, kryjc si pod osiami, w taborowych ulicach.
Sobieski wrzasn z przeraenia, cign wodze Zotogrzywego, odchyli si w kulbace, prbujc rozpaczliwie wstrzyma wierzchowca.
Do odwrotu! Trbi do odwrotu! rykn do towarzyszcych mu trbaczy.
Za pno!
Niby skrzydlaty wicher, jak morska fala niosca na swym czele rozbitych i zakrwawionych Zaporocw, tak husarze i pancerni wpadli do wntrza taboru, tnc uciekinierw. Pierwsza runa
midzy wozy wasna chorgiew Sobieskiego, za ni kozacka Czapliskiego, husarze Odrzywolskiego, potem dua, stupidziesicciokonna rota Kaliskiego... Cay puk wpad do rodka
niedomknitego czworoboku wozw. Tum ludzi i koni porwa poczet pukownika, przenis obok
powywracanych kolas, ponis ku tylnej, zamknitej cianie taboru!
Przed oczyma Sobieskiego migna na krtk chwil zaporoska chorgiew z archanioem
Michaem i zgromadzony wok niej tum pieszych moojcw. Na wspaniaym dzianecie siedzia tam
wysoki Kozak o wykrzywionym boleci obliczu.
To by Bohun!
Marek Sobieski zdbia, widzc go w bitwie. Nie spodziewa si nigdy, e kiedy dojdzie do
spotkania na polu walki przed podpisaniem ugody; nie pomyla, e mog stan twarz w twarz na
czele swych chorgwi...
Bohun skoni si lekko i zdj kopak. Przycisn go do piersi i sta milczcy na wprost pdzcej
na naway husarii. A potem opuci wzrok na stojce przed nim armaty i puszkarzy z zapalonymi
lontami.
Pop uczyni znak krzya nad wierkartaun, pokoni si, koczc modlitw.
...Molisia za mia ko Hospodu, da utwierdit mia w strasie Swojem, i dostojna pokaet mia raba
Swojeja bahosti. Amin.
Poczynajcie, bracia! zakrzykn Bohun.
Dziaa rykny niskim basem, szarpny si w ty od odrzutw. wiszczce kule i granaty wpady
w szeregi polskich jedcw, masakrujc ludzi i konie, wyrzucajc w powietrze wierzchowce, wybijajc w ziemi wielkie wyrwy. Pd jazdy wstrzymany zosta w jednej chwili. Chmura kurzu spowia szeregi onierzy Sobieskiego, rozlegy si krzyki, jki, przeraliwy kwik i renie koni. A potem pukownik
kalnicki machn buaw i wyda rozkaz, od ktrego zadreli polscy porucznicy i rotmistrzowie:
Zamyka tabor!
Z tryumfujcym rykiem, z tatarskim haakowaniem, wypady z roww, spod wozw za plecami
jazdy polskiej, ukryte przed wzrokiem Lachw kurenie zaporoskich czumakw, zbrojne w samopay,
kosy, cepy i kicienie. Moojcy rzucili si ku tylnej cianie taboru, dopadli kolas, a potem jli popycha
je, zamykajc przejcia. Zagrzechotay acuchy przeplatane przez koa, skrzypny hooble obracane w stron wroga. Ogromna ciana wozw pocza odcina w rodku taboru stoczonych husarzy
i pancernych.
To koniec! wrzasn Odrzywolski do Sobieskiego. Zaraz tabor zewr i wybij nas co do
nogi! Zawracajmy!
Przebijemy si! odkrzykn Sobieski, przekrzykujc gwizd kul, krzyki ludzi i renie koni. Zawraca!
Machn buzdyganem, a trbacze zagrali sygna do odwrotu. Chorgwie husarskie poczy zawraca ku zachodniej cianie taboru.
Bij, kto w Boga wierzy! krzykn Sobieski. Naprzd, panowie bracia!
Bij! Morduj!
Husarie i pancerni runli jak jeden m ku rzdom zaporoskich kolas, przy ktrych kbi si tum
moojcw. Dopadli wozw i rydwanw, a rozszalae konie uderzyy o nie piersiami. Zabrzczaa stal,
krew polaa si gciej, gdy skoczyli ku nim Zaporocy z kosami i spisami, za jedcy starli si w
morderczym szale z moojcami bronicymi rozerwania wozw.
A potem zza kolas rozlegy si strzay. Zaporocy odpowiadali morderczym ogniem z rusznic i
pmuszkietw. Kule gwizday Lachom koo uszu, zabijay konie, wyryway z kulbak jedcw, ktrzy
rozpaczliwie chcieli wyrba sobie drog do wolnoci.
Naprzd, psie krwie! krzykn Sobieski. Bij, morduj! Rba wozy!
***
Bohun miota si midzy kolasami na swym piknym koniu. Nie wiedzia, co robi. Oto zasadzka,
ktr zastawi, udaa si zbyt dobrze. Prawie cay puk jazdy polskiej zamknity by w strasznej
puapce z wozw. Oto mia w rku... gow Sobieskiego.
Co jednak mia czyni? Przerwa to wszystko? Otworzy bramy taborowe? Bi si z mylami, nie
wiedzc, jak powinien postpi, szarpa oseedec, gryz wsy, wali si buaw po udzie...
A potem przechyli si w siodle do Fyypa.
Otwrzcie bramy! rykn. Lachy i tak si przebij! Za wielu ich! Wyre naszych w taborze!
Fyyp zdrtwia. Lecz bynajmniej nie od sw Bohuna. Spoglda ponad jego ramieniem, na co,
co dziao si za plecami atamana.
Bohun odwrci si i skamienia. Tu za nim sta Chmielnicki na swym przepysznym buanym
koniu wzitym ze stadniny Sanguszkw, z hetmask buaw w rku.
***
Herr Oberstlejtnant! Kozacy tabor zawarli! Zamknli w rodku Herr Sobieskiego!
Dantez przygryz wargi. Sam widzia, co si stao. Marek Sobieski by w paci bez wyjcia. Nawet
z tego miejsca Bertrand sysza strzay, krzyki mordowanych, jki rannych i brzk zderzajcych si
szabel. W taborze bito si na mier i ycie, mordowano o kad woln pid miejsca. Kozackie
cepy, kicienie i kosy zbieray godn danin z polskiej krwi.
Herr oberstlejtnant, nie pomoemy Polakom? Nie poratujemy kamratw?!
Sobieski zapdzi si za daleko. Nie przebijemy si przez tabor! Sta w miejscu!
Herr Gott! wykrztusi zmieszany wachmistrz. Jawohl!
Dantez milcza. Wszystko ukadao si wietnie. Oto mia jednego wroga mniej.
***
Moci panie hetmanie, husaria gotowa do szary na tabor! zakrzykn Zygmunt
Druszkiewicz.
Kalinowski spojrza w stron zakrwawionego kosza kozackiego, w ktrym wrzaa walka.
Czeka! zakomenderowa. Nikt nie ruszy bez mojego rozkazu.
Tam gin nasi! krzykn Druszkiewicz.
Wasza mio nie zostawi Sobieskiego na rze czerni! rzek Przedwojeski. Jestemy gotowi do ataku.
To podstp Chmielnickiego.
Sobieski i Odrzywolski zgin!
onierska rzecz.
Moci panie hetmanie, ja prosz, nie ostawiajmy ich bez pomocy!
Kalinowski zmruy swe krtkowzroczne, ze oczy.
Pierwszemu, ktry da rozkaz do ataku wysycza rozwal eb buaw. Do szeregw!
***
Chorgwie husarskie i pancerne odbiy si bezsilnie od ciany wozw, pozostawiajc ludzkie
trupy i cierwa koni, plamy krwi, pocite, porbane kolasy. Kozacy kryli si za koami i pod osiami
pojawiali na chwil, aby odda strza, a potem znikali, aby zabra od swych kompanw nabit bro.
Polacy nie mogli rozerwa taboru, nie byli w stanie wyrba sobie drogi do wolnoci. mier zajrzaa w oczy modemu pukownikowi. Stoczeni wrd wozw jedcy padali od kul kozackich armat i
arkebuzw, walili si z koni, cici kosami, kuci spisami, cigani na ziemi, spadajcy z pokrwawionych wierzchowcw.
Zawraca! rykn rozpaczliwie. Musimy si przebi!
***
Dantez bi si z mylami. Spoglda na szeregi polskiej jazdy, ktra wyonia si zza wzgrza,
lecz hetman Kalinowski wstrzyma atak, nie chcia pomaga Sobieskiemu. To byo szalestwo, za
ktre Kalinowski winien zapaci utrat buawy. To bya kara za wstawienie si za Tarasem...
A tymczasem tu obok walczya i gina husaria. Najwspanialsza jazda, jak kiedykolwiek widzia
Dantez. O trzy strzelania z uku umiera Marek Sobieski, ktry wstawi si za nim pod szubienic w
Przemylu. Umiera Odrzywolski, pukownik pukownikw Rzeczypospolitej, stepowy rycerz, m
honoru i cnt. Walili si z siode na zakrwawion ziemi dumni i pyszni szlachcice polscy, ktrych
Dantez tak nienawidzi. I tak... podziwia.
Nie mg wymwi tego sowa. Nie wiedzia, co si z nim dziao. Niezalenie od przysigi, ktr
zoy, niezalenie od misji, jak mia do wypenienia, nie mg sta i patrze na mier porywajc
jego towarzyszy broni.
Stj, gupcze! Stj i nie ruszaj si szepta mu do ucha gos Eugenii.
Jednak Dantez nie by w stanie tak sta i nic nie robi. Do diaba, do kroset, zaczyna mie do
tego wszystkiego. Sacrebleu!
Jednym ruchem wycign paasz z pochwy i da zna pakerom.
Rusza z miejsca!
Rajtarzy wrzasnli jak jeden m. wisny dobywane z pochew szable i paasze, nad polem
bitwy zabyso szeset obnaonych ostrzy.
Poszli rysi, bez rozkazu, prosto ku tylnej cianie taboru!
Gotuj bro!
W rkach rajtarw bysny phaki i puffery. Kozacka forteca rosa w oczach.
Feuer!
W oguszajcym huku dali ognia w plecy Zaporocw. Najpierw pierwszy szereg, potem drugi.
Alt!
Jak burza spadli na sabo obsadzone, tylne rzdy taboru. Dantez pierwszy dopad wozw, cudem
uchyli si od pchnicia spis, a potem uderzy z zamachu, rozwalajc kozacki eb. Jego ko zara,
stan dba, a kiedy opad, Francuz ci kolejnego rezuna szybkim, pewnym ciosem rozpata mu
bark wraz z ramieniem. Tnc, odbijajc cicia, tratujc Kozakw, dopad do pierwszej bramy
taborowej.
Rwa tabor! zakrzykn.
Wzi zamach i ci ze wistem. acuch przecignity przez burt wozu pk z brzkiem. Rajtarzy zeskoczyli z koni, rzucili si, aby odtoczy na bok kolasy.
Razem, rwnooo!
Wozy drgny, pchane silnymi ramionami, odsoniy przejcie do wntrza taboru.
Za mn!
Jak wicher rajtarzy wpadli w ulice taborowe. Kozacy raeni od przodu przez husarzy i
pancernych Sobieskiego, nie wytrzymali ani p pacierza. Rozpierzchli si, gdy tylko na karki wsiedli
im ludzie Danteza. Szybko i sprawnie rajtarzy przerbali liny, odwrcili i przetoczyli wozy taborowe,
odskoczyli na boki. A wwczas zakrwawieni jedcy polscy zaczli wypada z kosza.
W ty! krzykn Dantez. Zuriick!
Rajtarzy rozpierzchli si, robic drog husarii. Pancerne znaki wypady na wolno z wrzaskiem,
chrzstem i oskotem, z szumem skrzyde i brzkiem zbroic. Z tyu taboru zagray jeszcze raz
bezsilne zaporoskie armaty, zaomotay bbny.
A Dantez zatrzyma si na uboczu i zdj kapelusz.
Za potem skoni si Sobieskiemu.
***
Z kim ty trzymasz? Z nami czy z Polakami?! Dantez milcza. Drc rk podnis do ust
puchar z winem. Eugenia prychna ze zoci, uderzya go w do, wytrcajc naczynie. Dantez
chwyci j za rk i przytrzyma.
Gdybym wiedzia, kim wy jestecie. Gdybym zna oblicze pana mierci... Bd pewna, e wwczas bybym o wiele wierniejszym sug.
A ja zapewniam ci, e lepiej dla twej szyi, e nie widziae jego twarzy.
Kim on jest, Eugenio?! Dlaczego powierzy mi tak straszne brzemi? Po c chce dokona tak
potwornej zbrodni?!
Zapewniam ci, panie Dantez, e jego brzemi nie jest lejsze od twego. Jak mylisz, co zrobi,
gdy dowie si, e naduye pokadanego w tobie zaufania? Sobieski yje. A mia zgin. Lada chwila
wybuchnie konfederacja. Lada chwila wszystkie nasze plany obrc si wniwecz. Czy moesz mi
rzec, dlaczego pomoge mu wydosta si z taboru?!
Dantez milcza.
Ile ci zapacili za zdrad, moci kawalerze? Pi tysicy? Dziesi? Co dali ci Sobieski i Przyjemski, e nagle zacze ich wspiera?!
Dali mi samego siebie wykrztusi Dantez. Polacy pokazali mi... takiego mnie, jakim niegdy
byem. Nie obawiaj si, nie zdradziem. To bya jeno krtka chwila sentymentu.
Sentymentu?! Ty oszalae, Dantez! Co mam napisa do mierci? e ju nie stoisz po naszej
stronie?!
Sobieski nie zaszkodzi naszym planom. Konfederacja jeszcze nie zostaa zawizana...
Rozemiaa si zjadliwie, a potem spojrzaa mu prosto w oczy.
Sobieski i Przyjemski nawizali rokowania z Kozakami. Jeszcze dzie, dwa, a podpisz now
ugod, nie ogldajc si na krla, hetmana i szlacht. A potem rusz na Warszaw. Jeli to si
stanie, wszystkie nasze starania niewarte bd funta kakw.
Ugod? Z Kozakami? Jak to?! zakrzykn Dantez. Jak to moliwe?
Wyprowadzili nas w pole, panie bracie. Co teraz? Co mamy robi?
Dantez spuci wzrok. To byo... nie do uwierzenia.
Skd wiesz o tym wszystkim?
Przespaam si ze sug Przyjemskiego. Mia dugi jzyk. Jak wszyscy mczyni.
Dantez ukry twarz w doniach.
To... to niemoliwe. Szlachcice polscy... Z rezunami? To nie mogo si sta!
Lepiej myl, co wypada nam uczyni!
Nie moemy do tego dopuci. Czy wiesz, gdzie tocz si rokowania?
W Taraszczy, w starej cerkwi.
A wic, Eugenio, musimy dziaa. We trzydziestu rajtarw, odnajd pana Baranowskiego i
powiedz mu o wszystkim.
A co potem?
Potem? Odnajdcie kozackich wysannikw. I polijcie ich na samo dno pieka!
Pokiwaa gow.
Nie nazywam si Eugenia wyszeptaa.
A wic jak? porwa j w ramiona i zoy na wargach kobiety dugi, namitny pocaunek.
Jestem Justyna Godebska.
Nie jeste Francuzk? Mylaem, e naleysz do fraucymeru krlowej?
Moe. A teraz bywaj, luby...
Eugenio... to... Justyno... Ty... wrcisz?
Nie pojedziesz ze mn?
Jeli wybuchnie bunt, bd jedynym stronnikiem Kalinowskiego. Nie mog si std ruszy.
A wic bywaj.
Wrcisz do mnie?
Moe.
***
Ledwie soce rozjanio tumany mgie wiszcych nad Bohem, ledwie z oparw wyjrzay wzgrza
i lasy, przed bram obozu zaczerniay ludzkie i koskie sylwetki.
Wracali pokonani. Ranni na pokrwawionych, pokrytych pian koniach wlokcych si wolno,
utykajcych, prowadzonych za uzdy przez towarzyszy i pocztowych. Nadcigali onierze pokryci
botem i krwi z ran, w porwanych upicach i rajtrokach, w powyginanych zbrojach, pocitych kolczugach.
Chmielnicki idzie! krzykn do dragonw przy obozowej bramie Stanisaw Grski, porucznik
chorgwi pancernej, trzymajcy si za rozrbany eb, przewizany zakrwawionymi szarpiami. Orda!
Pobili nas! Budcie hetmana!
Zagrano larum i obz napeni si szczkiem broni, koskim reniem, oskotem, gwarem i
okrzykami. Od ust do ust, od namiotu do namiotu, od wozu do wozu, szo jedno, wstrzsajce sowo:
Kozacy!
Pospiesznie narzuciwszy wams i rajtrok, Przyjemski skoczy na koniu ku bramie obozowej.
Wkrtce pojawi si Sobieski, dojecha Odrzywolski, Korycki, Niezabitowski i caa reszta starszyzny.
Za nimi wypadali z obozu towarzysze i pocztowi spod chorgwi i wkrtce cay tum onierzy zgro-
***
Kim by pan mier? Jakie oblicze skrywa czowiek, w imi ktrego Dantez posa mia na
mier tysice ludzi? Dlaczego chcia doprowadzi do tak strasznej nemezis?
Francuz pi w swoim namiocie otoczony straami. Sam dolewa sobie wina i cigle myla nad
swym niewesoym losem. Zastanawia si, czy mier by magnatem, jednym z ukrainnych krlewit,
czy te dworakw z otoczenia Jana Kazimierza? Jeli pod mask kry si polityczny statysta, to Dantez mgby od biedy zaoy, e by ktrym z senatorw Rzeczypospolitej. Chocia mia wtpliwoci.
Do diaba, ktry kasztelan czy wojewoda powayby si na taki czyn? Janusz Radziwi, hetman polny
litewski, ktry zerwa ostatni sejm? A moe jego krewny, krajczy litewski Bogusaw, ktrego regimentem dowodzi Dantez? Czyby ktry z Lanckoroskich? Ba, by moe nawet sam podkanclerzy
Radziejowski, skazany w styczniu na wieczyst banicj za zajazd na paac Kazanowskich, dokonany
w obecnoci krla. Gdyby y stary kanclerz Ossoliski, Francuz podejrzewaby jego. Jednak Ossoliski dawno ju odda ducha Bogu, podobnie jak jego zaprzysigy wrg, Jeremi Winiowiecki.
Do diaba, skoro nie by to Jarema, to kto? Przecie nie poczciwy wojewoda bracawski Kisiel ani
hetman Kalinowski!
Tylko ktry magnat polski nosi na szyi zot kollan z symbolem baranka? Baranka... Dantez
chwyci si za gow. Oto czu, e jest o krok od odkrycia wielkiej tajemnicy. Wiedzia, e mier
popeni bd, pozostawiajc przy swoim stroju ten strojny acuch, bo Bertrand by tego pewien
tak zacnego i kosztownego klejnotu nie nosiby na szyi byle posesjonat czy magnat na dorobku, majcy w swym rku zaledwie kilka wsi.
Wasza mio! Wasza mio...
Dantez by pijany, wic nie od razu zorientowa si, co si wici. Do namiotu wpad jego wach-
***
Dopadli do Kalinowskiego w ostatniej chwili. Pukownicy stali przed hetmanem z dobyt broni.
Milczeli, a ich zacite, zagniewane twarze mwiy same za siebie.
Panie Dantez... jkn hetman. Bunt!
Dantez zrozumia w lot, co si wici.
Do broni! hukn.
Pidziesiciu rajtarw jednoczenie pochylio si w siodach. Pidziesit rk w rkawicach
chwycio rkojeci pistoletw i pufferw. Pidziesit kurkw opado z chrzstem na panewki nakrconych zamkw. P setki luf spojrzao w twarze polskich rycerzy.
Ja was... wycharcza hetman. Ja was w dyby... Danteeeez!
Stali na wprost siebie na boniach przed bram. Z jednej strony Polacy i Rusini, w karmazynowych i tych deliach, w giermakach i upanach, w pysznych kopakach ozdobionych
czaplimi pirami. Z drugiej sze szeregw czarnej rajtarii. Zagoczycy ze stepowych stanic mierzyli
si wzrokiem z najemnikami cesarskiej wojny.
A midzy nimi bya mier!
Dantez! Wystrzelaj tych skurwychsynw!
Feuer! hukn oberstlejtnant na swoich ludzi. aden strza jednak nie pad. Nikt nie zgin.
Ziemia zadraa pod kopytami. Oczy rajtarw rozszerzay si coraz bardziej. Niektrym zaczy dre
rce trzymajce bro, a ociae fryzy poczy chrapa i tuli uszy. Za plecami polskich pukownikw
narasta szum pir, opot proporcw. A potem wolno, majestatycznie wyoni si za nimi las srebrzystych skrzyde, mur lnicych zbroic i trzy rzdy koskich pyskw zdobionych kitami i piropuszami. To chorgwie husarskie, Sobieskiego i Odrzywolskiego, wyszy z kracw majdanu i szy
rysi do swych pukownikw. Rajtarzy rozpierzchli si jak wystraszone kaczki. Kalinowski zawrci
konia i pomkn w stron redut obsadzonych przez piechot.
Precz z hetmanem! krzykn Niezabitowski.
Precz! podchwycio kilka garde. Na pohybel!
Rotmistrzowie i pukownicy rzucali czapki w gr. Krzyczeli i wiwatowali. Przyjemski spi konia
ostrogami, szarpn za cugle, a jego rumak stan dba i zara dziko.
Moci panowie, do koa, do koa! krzykn genera.
Nie czas na gadanie rzek Odrzywolski. Larum graj! Tedy primo: wypowiadamy
posuszestwo Kalinowskiemu, ktry nie jest w stanie dowodzi. Secundo: musimy wybra marszaka. Ja suponuj, aby uczyni nim pana Przyjemskiego, najstarszego i nacnotliwszego onierza w
naszej kompanii. Regimenta on wodzi, kiedycie waszmociowie w pieluchach kwilili!
Wszystkie buawy i buzdygany wycigny si w stron Przyjemskiego. Nikt nie zaprotestowa.
Genera przymkn oczy, skoni si rotmistrzom.
Za grzechy moje przyjmuj rzek. A teraz za Kalinowskim! Zanim Niemcw i Szkotw
pobuntuje!
Pukownicy rozjechali si do swoich oddziaw. Wnet przez majdan ku redutom ruszyy pierwsze
oddziay na czele chorgiew pancerna Mikoaja Kossakowskiego, za nim dobrze okryta Seweryna
Kaliskiego, potem husaria Sobieskiego i reszta kozackiej jazdy. Na kocu pstrzy si rnobarwny
tum ciurw i obozowej czeladzi.
Chorgwie wyszy na woln przestrze pomidzy taborem a redutami. Pod szacami czerniay
ju szeregi niemieckiej piechoty. Rami przy ramieniu stali tam wsaci, srodzy muszkieterzy z
kobyami. Wiatr szarpa ich paszczami, opota sztandarami z krzyem witego Andrzeja. Na czele
sta rozwinity w cynek regiment bawarsko-niemiecki Houvaldta, z tyu kurlandzki Reka i pruski
Radziwia. Za nimi czekaa rajtaria Bogusawa Radziwia, czerwieniay breacany onierzy puku Butlera, w ktrym suyli Szkoci i Irlandczycy spogldajcy spod przekrzywionych biretw i dziercy
muszkiety niderlandzkie bez forkietw.
Chorgwie polskie stany na wprost piechoty niby zocisty mur, przetykany czerwieni i ci
delii i upanw, byskiem kolczug i bechterw, lnieniem husarskich zbroic. Przyjemski pchn do hetmana Jerzego Baabana. Porucznik skoczy pod biaym sztandarem ku rajtarom Radziwia.
onierze rozstpowali si przed nim, tworzc ulic prowadzc tam, gdzie na koniu sta Kalinowski.
Jego mo pan Przyjemski, marszaek konfederacji prosi, aby zaniecha, wasza mo, rozlewu krwi powiedzia Baaban, zdejmujc czapk przed Kalinowskim. Nie chcemy, aby, moci
panie hetmanie, skada buaw, jeno aby z dowodzenia ustpi.
Kalinowski nie mwi nic, jednak jego rce trzymajce szczerozot buaw wysadzan turkusami
i almandytami dray coraz mocniej.
Bu... bu... bu... buntownicy zgi... in! rzek chrapliwym gosem. Zcie bro i zdajcie si na
moj ask... Poddajcie si rajtarom Danteza...
To rajtarw jego moci Danteza nie starczy, aby nas pilnowa mrukn Baaban. Caa
jazda narodowego autoramentu wesza do zwizku...
Dantez... Hetman podnis buaw. Teraz dygotaa ju nie tylko jego rka, ale i powieka.
Dantez... gotuj...
Gotuj bro! hukn Francuz. Jego rce rwnie dray coraz mocniej. O Boe, co mia
czyni? Co mia robi? Z kim trzyma? Przecie nie mg przej na stron konfederatw!
Zagrzmiay werble, pierwsze szeregi regimentw piechoty przyklky na jedno kolano z
chrzstem, drugie pochyliy si, a trzecie przyoyy kolby muszkietw do ramion.
Wasza mio, nie czy tego! jkn Baaban. Nie wydawaj na rze onierzy, ktrzy mog
przysuy si Rzeczypospolitej.
Kalinowski popatrzy na wiernych mu piechurw. Rajtarzy Danteza stali nieporuszeni, ale muszkieterzy popatrywali na niego z ukosa. Niektrym dray rce i ramiona. Nikt nie chcia umiera w bratobjczej walce. Nikt nie chcia stawa na wprost niepokonanej jazdy polskiej.
Kalinowski machn buaw. Dantez zrozumia komend bezbdnie.
Feuer!
Bysk przemkn wzdu regimentw rozwinitych do ataku. Ogie trysn z luf muszkietw i pistoletw, tu po nim zakbia si chmura kwanego prochowego dymu. Po stronie polskiej rozlego si
straszne renie i kwik zabijanych koni, omot padajcych cia, jki umierajcych, wrzaski i
pospiesznie rzucane komendy.
Druga liniaaaaa!
Trzy tylne rzdy muszkieterw wystpiy do przodu, by odda kolejn mordercz salw. Pozostali
poczli nabija bro. Ale czasu ju nie byo!
Ziemia zadraa pod koskimi kopytami. W tumanach prochowego dymu zarysoway si sylwetki
ludzi i koni. Muszkieterzy zamali szeregi, rozlegy si krzyki przeraenia. Uciec ju nie zdyli...
Jak wicher, niszczcy i powalajcy wszystko po drodze, spada na nich nawaa jazdy polskiej. W
jednej krtkiej chwili konie wdary si w szeregi niemieckiej piechoty, obalajc i tratujc onierzy.
Pancerna konnica przebia si przez piechurw, porwaa ich ze sob, obalia i zmiota. Opr trwa
krtko.
Chorgwie pomkny ku rajtarii Danteza. Oberstlejtnant cofn konia ku pierwszej linii jedcw i
machn obnaonym rapierem. Zna dobrze niemieck komend.
Riihrt euch!
Rajtarzy ruszyli rysi w stron pdzcych chorgwi pancernych. Tysic ramion opado ku olstrom, tysic pufferw podnioso si do strzau.
Feuer!
Pierwsza i druga linia day ognia. Stu jedcw polskich spado z koni, kilka wierzchowcw
runo na ziemi.
Alt!
Czarni jedcy przeszli w skok. Porwali za paasze i wpadli w prochowe dymy po wystrzaach.
Od razu runa na nich polska jazda. Najpierw rozleg si kwik i renie tysica koni, potem
szczk broni, huk strzaw i przedmiertne rzenie konajcych. Rajtarzy stawili twardy opr. Polecia
trup, gdy szable zderzyy si z paaszami, kiedy czarni jedcy i knechci rbali si z towarzyszami
pancernymi i pocztowymi. Chorgwie opady rajtarw ze wszystkich stron, ci za zbili si w kolisko,
ko przy koniu, bronili zaciekle, osaniali...
Dowodzcy pancernymi Seweryn Kaliski machn buzdyganem. Na ten znak zabrzmiay trbki.
Chorgwie polskie odskoczyy, pozostawiajc zakrwawiony wa trupw koskich i ludzkich, zwiny
si w bok, nie mogc zama szykw wroga. A potem z szumem skrzyde runa na rajtarw nawaa
husarii Sobieskiego i Odrzywolskiego. Odrzucia ich w ty, zmya jak morska fala wte dba
trzciny... Nikt ju nie myla o oporze. Husarze parli przez zway trupw, cili rajtarw bez litoci i
miosierdzia, napierali na nich koskimi piersiami. Nikt nie prosi o lito. aden z ludzi Danteza nie
wycign paasza rkojeci ku zwycizcom, nie krzykn: Pardon!. Marli w milczeniu, bronili si do
ostatniej kropli krwi bici, miadeni i tratowani, oddajc cios za cios, a pchnicie za pchnicie. Kalinowski walczy do koca. Wreszcie, gdy husarze i pancerni wyrnli rajtarw, dopadli hetmana na
rodku krwawego pola, chwycili ywcem, otoczyli ze wszystkich stron. Sta i patrzy beznamitnym
wzrokiem na trupy, krew i martwe konie.
Caego wojska jest wola, aby waszmo nie y rzek Przyjemski. Wydaj rozkaz Szkotom,
aby skapitulowali! Do ju rozlewu krwi.
Hetman nie poruszy si.
Zabra go! rzuci Przyjemski do dragonw. Zatrzyma w kwaterze i pilnowa!
Kalinowski da si prowadzi bez protestw. Nie powiedzia ani sowa, gdy otoczyli go onierze.
Sobieski pochyli si do Przyjemskiego.
Gdzie jest Dantez?
O, do kroset! Chwytaj go, ap, pki nie bdzie za pno!
Nie trzeba rzek czyj gos.
Dantez, zakrwawiony, blady i ledwie ywy szed ku nim przez zway trupw. Wreszcie przyklkn
na jedno kolano, wbi rapier w ziemi i zdj kapelusz.
Parol, moci panowie!
Przyjemski skin na swoich dragonw.
Bra go!
***
Do Taraszczy przybyli jeszcze tego samego dnia. Zanim wystygy lufy dzia i muszkietw, trupy
przy redutach, Sobieski omota ju z Przyjemskim, Odrzywolskim i Czapliskim do wrt cerkwi. Tym
razem jako deputaci konfederacji wojskowej. Bohun i kozaccy pukownicy czekali na nich tak jak
przed dwoma dniami przed carskimi wrotami. Pokonili si w milczeniu Kozacy Lachom, a Lachy
Kozakom. Pozdejmowali wszyscy kopaki, czapy i kapuzy jedne polskie, a drugie... te polskie, jeno
zdobyczne. A potem zapada cisza. Duga, straszna, napita.
Szlachcice i moni panowie. Pukownicy i posesjonaci, ostatni rycerze Starego wiata, dziedzice
herbw i klejnotw Sarmatw, ktrzy przybywszy nad Vistul przed wiekami, uczynili mieszkajcych
tam Sowian swymi poddanymi, mierzyli si wzrokiem z moojcami ze stepw, ktrzy zrodziwszy si z
bitwy i rzezi, z niemiertelnej chway wojska zaporoskiego, sigali teraz po najwyszy laur po herby
i przywileje szlacheckie. Po wolnoci zdobyte krwi i polskim mieczem na wojnach z Krzyakami,
Brandenburami, Moskw, Turkami i Tatarami, wydarte krlom tyranom i wasnym wadcom w zamian
za wiern sub, za mio, honor i oddanie, za brak trucizny w kielichu i plecy bezpieczne od skrytobjczego ciosu. Przywileje szlacheckie przeniesione potem na pogaskich Litwinw w ugodach i
uniach: krewskiej, horodelskiej i lubelskiej. I oto po wiekach wnukowie i prawnukowie tamtych wielkich rycerzy, panowie polscy przenie mieli sw wolno jedyn w Europie na Kozakw zaporoskich. Darowa swe starodawne herby i klejnoty ludowi prostemu i nieuczonemu, lecz przecie
dzielnemu, ktry w rozlicznych bitwach i przewagach pokaza si, moc i mstwo. Od czterech lat
panom polskim przyszo wszak srodze zaznajomi si z kozackim orem pod tymi Wodami, pod
Korsuniem, Piawcami, Zbaraem i Zborowem.
Bohun zacharcza. Rozkasa si, plujc krwi. By blady, saby, Baran i Groicki podtrzymywali go
z dwch stron, aby nie upad.
Wa... Waszmociowie. Sarmaci polscy rzek cicho, zanoszc si kaszlem. Mniemam, e
przywielicie nam odpowied na nasze punkta ugody z wojskiem zaporoskim. Jeli tak, to jak brzmi
wasze ostatnie sowo...?
Przyjemski zmi w rku pismo z odpowiedzi. Zamierza zrazu odczyta j wszystkim obecnym,
ale nie mia siy. Wzi gboki oddech.
Moci panowie pukownicy wojska zaporoskiego. Odpowied nasza... Brzmi...
Spuci gow i pooy do na rkojeci rapiera.
Brzmi: nie. Nie damy wam naszych przywilejw szlacheckich. Nie przypucimy Kozakw do
herbw.
Pomidzy Zaporocami nastaa straszna, przejmujca cisza.
Nie ujmujc wam rycerskiej walecznoci i dzielnoci, nie moemy przypuci do przywilejw
ludzi, ktrzy nie urodzili si szlacht, ale s generationis plebeorum, w chopy obrconym posplstwem. Wolno szlachecka nasza zostaa dana nam od Boga za cnoty i mstwo herbowych panw
braci. I jako taka nie moe by przeniesiona na stany nisze: na ykw miejskich, a nade wszystko na
stan plebejski, chopski, z ktrego wikszo z was si wywodzi.
Bohun zacharcza, o mao nie upad, ale podtrzymali go Kozacy. Pomruk rozszed si midzy
kozackimi pukownikami; wsy, brwi i brody zjeyy si, rce porway za szable i pistolety. Ju, ju
Groicki i Baran chcieli rzuci si na deputatw polskich, ju kto okrzykn Kozakw przed cerkwi;
zwada wisiaa w powietrzu.
Spokj uratowa Bohun. Uderzy po ramieniu Groickiego, odepchn Barana, waln buaw w
st. I zblad, omal nie padszy na zoone tam papiery.
A wic tak to wykrztusi z trudem. Jak my byli wam... potrzebni, to wy nam sukno dawali, na
morze pozwalali, to Lachy Kozakw za braci rodzonych mieli. Jak byo potrzeba pod Chocim, poszli
my pod Chocim. Jak bya zwada pod Smoleskiem, poszlimy pod Smolesk. Jak cara byo upi, tak
i upilimy. Jak Wadysawa pana wspiera, tedy szablami drog do prestoa carskiego rbalimy. A
jak ju niepotrzebny by Kozak, to go nahajem od paskiego stou popdzi, ochapa nawet nie rzuciwszy. To go przycina jak paznokcie albo wosy. To mu futor odebra, dzieci na mier zbi, to go w
stepy wypdzi, niechaj zdycha jak sobaka.
Umilk. Krew pucia mu si z ust.
Jedno wam powiem, panowie Lachy wyjcza. Niewarci jestecie swej wielkiej Rzeczy-
pospolitej. I to wam mwi, przepowiadam, e kiedy j stracicie... Utracicie swj dwr, swoj spucizn, co j ojcowie wasi diabu, Moskwie i pohacom z garda wydarli. Detyny wasze bd jej po
wiecie szuka; tua si i rce zaamywa. Ale nigdy jej nie znajd. I dopiero wtedy poznacie, cocie
utracili, zaprzepacili na wieki, kiedy was Moskwicin batogiem wolnoci uczy bdzie. Kiedy Niemce
z psami was rwna bd. Nam to ju za jedno bdzie. Po Siczy trawa wtedy poronie, stratuj nas
bachmaty tatarskie, wyree Moskwa i Turcy. Ale wy bdziecie trwa... Pokolenia cae pjd w ogie,
wrogowie morze krwi z was wytocz i przepadn wam wasze herby, piercienie, delie i konie, zamki i
miasta. A koron krlestwa niebiaskiego Rzeczypospolitej trzy czarne ory rozdziobi. Tyle wam
zostanie z waszej lackiej chway.
Przez chwil rzzi i spluwa krwi.
Groicki rzek wreszcie. Podaj nam one pima, ktre Wyhowski w kancelaryi przepisa.
Jak to! achn si pukownik. A po co?! Nie dam!
Daj, psi synu! warkn Bohun. Bo ci eb, jako ten dzbanek rozbij!
Hukn buaw w st i od jednego zamachu rozwali na szcztki gliniany dzban z palank.
Gadacie, emy chamy, plebeje, e nam przywilejw szlacheckich nie lzia. Tedy poka ja
panom Lachom, jaki u nas honor. Dawaj papiery!
Groicki niechtnie wycign z zanadrza zoony na czworo plik dokumentw. Bohun uj go
drc doni, a potem paln nimi w st, tu przed Przyjemskim. Uraony genera chwyci za bro,
ale kiedy tylko rzuci okiem na papiery, skamienia. Zamar. I zaraz chwyci si za gow.
Jezus, Mario!
Sobieski spojrza mu przez rami i poczu si tak, jakoby kto zdzieli go w eb obuszkiem.
Na kracie odmalowany by plan obozu armii koronnej pod Batohem. Sprawn rk widniay
odrysowane zarysy bastionw i kurtyn, ostrogw i redut. Dugimi liniami i czworobokami zaznaczono
stanowiska wozw taborowych i artylerii, namioty hetmana i pukownikw.
Przyjemski wycign lece pod spodem papiery i a jkn. To by komput caego wojska koronnego pod Batohem, poczwszy od wooskiego znaku Jerzego Ruszczyca, a skoczywszy na
chorgwiach husarskich, arkebuzerskich, dragonach i piechocie cudzoziemskiego autoramentu. Osobno dodano nawet prywatny regiment dragonw Czarnieckich. Wojska opisane byy szczegowo,
podano te ile koni oraz porcji liczyy kolejne chorgwie i regimenty.
Skd to... wykrztusi z trudem Przyjemski. Skd to... macie?
Chmielnicki mi to pokaza, a korzystajc ze sposobnoci, gdy lea pijany, kazaem
Wyhowskiemu zrobi kopie. Macie, Lachy. Poznajcie nasz chopski honor i godno. Oto ja,
pukownik kalnicki mgbym papiery te zatrzyma i wiedzc, jak obz wyglda, wybra was niby ryby
z saka; szyje wasze we nie ureza. Ale, jak sami mwicie, jako zwyky chop, a nie szlachetnie urodzony, oddaj wam z dobroci serca te papiery w imieniu wojska zaporoskiego, abycie widzieli, jak
zatwardziae i plugawe s serca kozackie. I jak wielce nami pogardza winnicie.
Polacy pospuszczali gowy.
Kto wam to da?
Stawiam ca moj moojeck saw i garniec horyki nad to, e jeno od Chmielnickiego moecie dowiedzie si prawdy. On wida w ukad wszed z jakim zdrajc, ktry mu plany obozu
sporzdzi. Wy... baczcie. Ja prosty Kozak jestem, nieuczony. Ale to jedno wam rzekn: zdradzono
was, panowie Lachy. Kto, kto pragnie waszej mierci, wyda nam na rze ca armi koronn. Cae
rycerstwo Rzeczypospolitej. A ja, prosty Kozak, szczob mnie trastia, zamiast wasze lackie garda
rezaty, oto pergamenta te wam pokazuj. Bom gupi.
To i drwijcie z nas, panowie Lachy rzek Baran. No, daleje, mwcie, jacy to gupi jestemy,
e zamiast rzecz zatai, po kawalersku z podniesionym kirysem, po rycersku w pole wystpujemy.
Z otwart przybic, stary kpie poprawi go Groicki. Jedno jest pewne. Kto w Rzeczypospolitej, moe nawet jeden z was, chcia wam, Lachy, chwa i saw zapewni. Jeno e
pomiertn.
Zdrada! rzek pospnie Odrzywolski. Co teraz poczniemy?
Moci panie Bohun odezwa si Sobieski. To, co nam pokazalicie, zmienia posta rzeczy.
Ze szczerego serca doceniamy to, co uczynilicie i takie te bdzie zdanie caego wojska koronnego.
Pozwlcie nam tedy ostatni raz naradzi si nad waszymi kondycjami przed cerkwi.
Bohun pokiwa gow. Pukownicy zabrali si do odejcia. Przyjemski omal nie zesab, Odrzywol-
ski by blady jak giezo. Ta straszna, przeraajca wie porazia ich niby piorunem.
Nie wrc Lachy rzek ze zoci Baran.
Trastia ich mordowaa!
Kij im w rzy!
Znowu wojna bdzie!
Czekajcie wycharcza Bohun. Ostatni raz ucha ku nim nadstawiam.
Nie czekali dugo. Wnet drzwi otwary si znowu. Ukaza si w nich Sobieski i Odrzywolski. Mody
rotmistrz stpa z uniesion gow.
Panie Bohun i caa starszyzno wojska zaporoskiego rzek.
Sobieski zawiesi gos.
My rycerstwo koronne... onierze i obrocy Rzeczypospolitej... Szlachcice polscy herbowi...
Znw zamilk.
Co tu duo gada. Zgadzamy si!
Kozacy zakrzyknli jednym gosem. Zerwali czapki, podrzucili je w gr. Poczli obejmowa si i
ciska.
Bohun posun si ku Sobieskiemu. Padli sobie w ramiona...
Wtem pukownik kalnicki zadygota. A potem wstrzsny nim dreszcze, paroksyzm blu. Osun
si i pad na st, chwyci si za bok, a jego zby zadzwoniy.
Smert idzie! jkn; jego twarz okrywaa si biel. Rozpaczliwie szarpa upan, rozerwa guzy,
szarpie i pcienny banda. Krew trysna na st. Zaporocy rzucili si ratowa swego wodza, przypad do Sobieski i Odrzywolski. Bohun miota si i rzzi, czerwone strumyczki sczyy si z jego
ust.
Koniec jkn. Koniec, panowie moojcy. Ale nie al mi niczego... Nie al odchodzi, kiedy
ugoda... W stepie... W stepie pochowajcie wyszlocha. Z jego oczu spyway zy.
Sobieski nie wiedzia, co si z nim dzieje. Patrzy na umierajcego pukownika i zdawa by si
mogo, e jego posta ronie, potnieje, e wiato bije z oczu i podniesionego czoa.
Panie pukowniku! zakrzykn, wznoszc w gr rce. al umiera w taki czas. Jeszcze nie
nadszed twj kres!
Jednym szybkim ruchem do reszty rozerwa zakrwawione bandae na boku Bohuna, odsaniajc
okropn, sin ran. Jednym gestem, niemal nie wiedzc, co czyni, zagbi palce w opuchlinie.
Bohun zawy, prawie poderwa si ze stou.
Co wy... Ja konam...
Sobieski wyrwa mu z trzewi co maego, ociekajcego posok. Zoy to na stole, a wwczas w
may przedmiot potoczy si, zostawiajc czerwony lad. To bya muszkietowa kula...
Bohun zamar. Rumiece wrciy na jego lica. Porwa si z jkiem za poszarpany bok, spojrza
ze zdumieniem na Sobieskiego.
Wa... wasza krlewska mo... Ja... Moci pukowniku. Ja nie wiem...
Spij, hetmanie wyszepta Sobieski. Zabierzcie go i opatrzcie.
Kozacy krzyczeli, wiwatowali. Wie o zgodzie na kozackie kondycje rozesza si ju wrd
moojcw, wic wok cerkwi strzelano z pistoletw, krzyczano: u-ha!, tacowano, rozbijano beczki z
miodem i palank.
Jak ty tego dokonae, panie bracie!? zapyta Odrzywolski.
Ja... wyszepta Sobieski ...nie wiem.
Dobrze sprawi mrukn Przyjemski. Bd Kozacy nam przychylniejsi.
A jakime herbem si piecztujesz, panie Marku?
To wa nie wiesz? Janin!
Janina? Tarcza na tarczy? rzek w zamyleniu stary pukownik. To ja o waszmoci ju
syszaem.
Gdzie syszae? Co?
Kiedy wstydz si rzec...
Nie powiadajcie byle czego, panie bracie!
Gadali, e zostaniesz krlem Rzeczypospolitej rozemia si Odrzywolski.
Kto gada?
Kozacy. I baby na jarmarku.
Bohun omdla. Byby moe zszed ze wiata z upywu krwi; na szczcie Przyjemski wezwa
Kozakw i kaza im opatrzy atamana. Potem padli sobie w objcia z Baranem, Groickim i pozostaymi pukownikami.
Teraz trzeba ugod sporzdzi i podpisa wydysza Przyjemski, ledwie wyzwoli si z zaporoskich uciskw.
Nie masz u nas Wyhowskiego, a niewielu moojcw pisa potrafi rzek Groicki. Wy
sporzdcie ugod i przylijcie j podpisan za dwa dni. To bdzie dwudziestego pierwszego trawnia.
Czyli... pierwszego juni wedle naszego kalendarza. A c uczyni Chmielnicki, kiedy si o tym
dowie?
Nic nie powie.
Niby dlaczego?
Bo ju bdzie ksim! A kiedy Bohdana nie stanie, przyjdziemy do obozu waszego zaprzysiga
ugod. Ze wszystkimi pukami.
Tak i radzi poczekamy na was. Tedy za dwa dni przyl im Czapliskiego z papierami.
Tak jest, moci panie generale.
***
Syszelicie, skurwysynowie! mrukn Sirko, nie wypuszczajc z gby cybucha zdobycznej
fajki. Ugoda zawarta!
Kozacy Bohuna porwali si na nogi.
Tedy szlacht jestemy, panowie bracia! zakrzykn Krysa.
To ja teraz janie wielmony pan!
A ja janie owiecony!
Gupi! Ty cae ycie chopem bdziesz!
Cauj ruki! Krysa wycign do Sirki obie rce ozdobione czterema szlacheckimi sygnetami:
Kociesz, Rawiczem, Naczem i Prawdzicem. Cauj ruki pana!
Fyyp! Dawaj czar hetmask! Jest okazja do horyki zasi!
Piercienie koronne, szlacheckie! zawoa Krysa, odrywajc od swojego pasa gar szlacheckich sygnetw. Za szstaka, za orta, za tymfa oddam! Hej, kupujcie panowie szlachta zaporoska,
bo kto sygnetu na palcu nie nosi, ten cham, plebejusz czci rycerskiej niegodny! I takiemu jeno
czekanem w zby!
Kozacy rzucili si do Krysy. Poczli zaraz wyrywa sobie piercienie, oglda, podawa z rk do
rk.
Ten! krzykn Sirko. Ten mj bdzie! Tu trzy s spisy, znaczy si rycerski rd! Ile chcesz!?
Ot, co tu duo gada! Tymfa dawaj!
Co? Za co tymfa? Jak to?! Dlaczego tak drogo?
Bo ty chop, a to jest herb zacny. Za dobry na twoje chamskie rce!
Patrzajcie, jakie to bestyje s na piercieniach zakrzykn mody Kozaczek. Smoki,
abdzie, czarty jakowe. A tutaj, co widz, grabie?!
Jake to grabie? Znaczy si, to chopski piercie, nie szlachecki! Hej, Sirko, chamie, dobry
bdzie ten dla ciebie, czubaryku!
A ty co bierzesz?
Ten z lilij!
He, zaraz wida, e ladacznicy to sygnet! Lilija! Dobre sobie!
Hy, hy, patrzajcie, Saracena gowa!
A tu picza kurewska...
Jaka picza, poka!
To nie picza! zawyrokowa Krysa. To jest chusta niewiecia. Znaczy si, Nacz.
Eeee, znaczy si, ten herb dla bab dobry!
A to co za herb, Krysa? Jako si zowie?
No jak to jak? Trzy kutasy...
Ha! To mi brat! Udatny sygnet. Od razu bdzie po nim wida, em pan szlachcic pen gb! I
chop na schwa jak si patrzy! To to brzmie bdzie: Matwiej Hooniec herbu Trzy Kutasy!
Jakie kutasy, durniu?! To konary sosny! A herb si zwie Godziemba.
wojsk koronnych.
Nu, tak i doszli my do dogoworw wycedzi przez te zby Baran. Sprawdcie, czy tam
wszystko jak trzeba stoi.
Groicki i jeszcze jeden Kozak widno susceptant, a moe podpisek z kancelarii Wyhowskiego,
wzili pismo i poczli czyta.
Zgodzili si Lachy, coby noga psich synw jezuitw w ksistwie ruskim nie postaa. A i na
Akademi Kijowsk donacj daj. A nam przywileje szlacheckie!
A gdzie Bohun?
Chmielnicki go na narad wezwa.
Tedy, panie Czapliski rzek Groicki podpisujemy ugod, a ty zabierz papier do obozu. Dam
ci sorok semenw, aby ci od wrogw za przygoda nie spotkaa.
Groicki wzi piro i zoy zamaszysty podpis na obu kopiach ugody.
A ja za siebie i za Bohuna podpisuj mrukn Baran.
Jake to: za Bohuna? zaprotestowa Czapliski. Podrabia chcesz jego podpis, moci
pukowniku?
A kto pozna, ktry podpis mj, a ktry Bohuna? zapyta Baran, stawiajc na ugodzie dwa
krzyyki. My proste Kozaki. Kolegia na Dzikich Polach koczyy, nie w Kijowie.
Kolejny krzyyk postawi, cho niechtnie, Parchomienko. Po nim nagryzmoli niewyrany podpis
po rusku Sawa Sawicz. Czapliski zabra kopi pisma, wsun w zanadrze. Odetchn z ulg. Stao
si.
Jutro skoro wit przyjdziemy pod obz z pukami zaprzysiga ugod rzek Groicki.
Znakiem bdzie chorgiew z Bogurodzic. Zabieram tedy ugod i wracam. Czoem waszmociom.
Bywaj, panie Czapliski. Zawie dobr nowin do obozu!
Czapliski odwrci si i wyszed z cerkwi, oddajc przedtem pokon Chrystusowi. Po chwili rozleg si ttent kopyt jego konia. Baran odwrci si, po czym zoy na stole pod ikonostasem i
carskimi wrotami akt unii batowskiej. Soce schowao si ju za lasami i tylko w grze, pod drewnianym stropem pegay ostatnie, czerwone blaski dnia.
Niespodziewanie wok cerkwi zaray konie. Kto krzykn, za oknem rozleg si guchy omot
padajcego ciaa. Baran odwrci si wolno ku wrotom.
Z brzkiem ostrg do rodka wkroczyy oberwane, ponure postacie polskich onierzy w postrzpionych upanach, rajtrokach i wypowiaych deliach. Za nimi weszli czarni rajtarzy. Zatrzymali si na
progu. Ich spojrzenia skrzyoway si.
Waszmo z obozu? zapyta Baran. Ostawie tu co?
Szlachcic stojcy na czele Polakw umiechn si zimno, strasznie, bezlitonie. Jego do w elaznej rkawicy signa po rkoje szabli.
Poczekajcie, moje dziatki wyszepta. Nakarmi was dzisiaj do syta. Taaaaak. Wiem, ecie
spragnione...
Panie szlachcic, co wy?
Gdzie jest akt unii batowskiej?
Pukownik czerkaski pochyli si, jego wargi cigny si, odsaniajc zby. A potem chwyci za
rkoje ordynki.
***
Na kolokwium z marszakiem konfederatw i pukownikami Dantez szed ze spokojem w duszy.
Ma si rozumie, i nie czeka go bynajmniej przyjacielski dyskurs przy piwie i gorzace. Francuz
spodziewa si najgorszego wybuchu gniewu konfederatw, tortur, a moe nawet i mierci. Wszystko w zalenoci od tego, w jakich nastrojach byli panowie szlachcice. Humor za zalea czsto od
iloci wypitego miodu i wina.
Bertrand nie roni ez nad swoim losem. Oto ju raz, pod szubienic w Przemylu wylizn si z
obj kocistej kochanki. Nie by pewien, czy uda mu si to po raz drugi, lecz przecie by dobrej
myli. Wszak, jak powiadano w Polsce: do trzech razy sztuka. A on unikn mierci zaledwie po raz
pierwszy. Oczywicie, gdyby liczy wszystkie bitwy i pojedynki, ktre przetrwa, zebraaby si nie
jedna, ale przynajmniej tuzin kresek. No, ale c i tak dane mu byo poy duej ni mniema.
Przynajmniej raz okpi mier, wic gotw by stawi jej czoa z podniesion gow. W sumie nie
pierwszyzna.
W hetmaskiej kancelarii zgromadzili si najwaniejsi pukownicy wojska koronnego. By marszaek Przyjemski, by Odrzywolski, Sobieski, Grodzicki, Druszkiewicz i wielu innych. Ledwie miecili si
za stoem. Dantez bez wzruszenia spoglda na srogie wsate oblicza poznaczone bliznami, na
byszczce oczy, podgolone wysoko rycersk mod by. Skoni si dwornie przed marszakiem i
umiechn smutno do Sobieskiego.
Panie pukowniku Bertrandzie de Dantez. Bye zaufanym sug i poplecznikiem hetmana Kalinowskiego, ktrego wyrokiem koa wojskowego konfederackiego uwizilimy za zdrad i szalestwo,
gdy chcia wykorzysta armi koronn do prywatnej wojny z Chmielnickim. Dlatego te pozostaniesz
pod stra, dopki nie wyjanimy caej tej sprawy na najbliszym, ekstraordynaryjnym sejmie. Tymczasem jednak wydarzya si rzecz straszna, ktra potwierdza nasze domniemanie, i istnia spisek
lub te doszo do zdrady Rzeczypospolitej. Kto oto przekaza Kozakom plany obozu pod Batohem i
komput armii koronnej. Zdradzi nas i wyda na mier z rk Chmielnickiego!
Przyjemski rzuci na st nakrelony na papierze plan obozu. Dantez spojrza na niego i umiechn si smutno.
Zapytuj tedy, czy waszmo widziae te papiery, a jeli tak, to czy wiesz, kto przekaza je
Kozakom?
Gorzki umiech nie schodzi z warg Danteza.
Tak rzek, patrzc Przyjemskiemu prosto w oczy. Widziaem te mapy. Jednak zanim cokolwiek powiem, moci panowie, zarczcie mi waszym honorem, e nie rozsiekacie mnie po tym, co
usyszycie. Gorca krew w was, panowie Polacy, a ja chciabym jeszcze troch nacieszy si winem i
niewiastami.
Tego nie mog obieca. Jednak... Przyjemski zawiesi gos ...daj nobile verbum przy
wiadkach, i jeli jeste w to zamieszany, nie zabijemy ci tutaj, ale staniesz przed sdem Rzeczypospolitej. W tym wypadku przed sdem sejmowym, ktry sprawiedliwie osdzi tw win.
Sowo waszej mioci w zupenoci mi wystarczy rzek Dantez.
A zatem mw, moci kawalerze. Kto nas zdradzi. Kto wyda Chmielnickiemu i Bohunowi plany
obozu?!
Dantez nabra powietrza w puca. Nie mg wytrzyma wzroku szlachcicw polskich, wic spojrza w ziemi.
Jam to, nie chwalc si, sprawi.
Co?!
Jak to?!
Zdrada!
Na pohybel!
Pukownicy krzyknli, zerwali si z miejsc, a co gortsi chwycili za szable. Na szczcie pohamowa ich Przyjemski. A waciwie uczynili to jego dragoni z nabitymi muszkietami.
Jake to... jkn Odrzywolski. Dlaczego to uczyni? Dlaczego odpaci Rzeczypospolitej
zdrad za gocin?
Wiem, e to, co powiem, zadziwi was lub zgoa rozwcieczy cign Dantez. Jednak nie
dziaaem sam. Jestem tylko wiernym sug monego pana, ktry uratowa mnie od mierci, da nominacj na oberstlejtnanta i wysa do waszego obozu z misj, aby wyda na mier Kozakom cae rycerstwo koronne. W tym celu miaem wkupi si w aski hetmana Kalinowskiego, obiecujc mu z
dawna wymarzon buaw wielk i skoni go do ataku na Kozakw. Potem za moim celem stao si
wspomoenie Chmielnickiego, aby bez trudu rozprawi si z armi koronn. Mj pan wyda na was
wyrok. Ja miaem by Mistrzem Maodobrym, Kalinowski mym czeladnikiem, a Chmielnicki katowskim mieczem!
Wrzawa, jaka wybucha po tych sowach, syszana bya a na majdanie. Piro w rku pisarza zamao si na p natychmiast sign po nastpne, lecz nie mg zanurzy go w inkaucie. Zamoczy
w kocu piro a po brzechw, zama je znowu, przewrciwszy kaamarz... Nie by w stanie pisa.
A zatem, panie Dantez, kim by twj pan? Wyjaw nam jego imi!
Dantez zadra. Oto nadesza najgorsza chwila.
Mj pan, ktry chcia waszej mierci... To...
Jego spojrzenie pobiego w lewo, ku supom podtrzymujcym strop. Na jednym z nich wisia
Za polityk mrukn Przyjemski. Jest bowiem w Europie rzecz, ktra zwie si polityk janie
owieconych monarchw i ich dynastii. I w imi tej polityki powica si ludzi honoru, dosypuje trucizny do kielichw, dga w plecy sztyletami i zamyka w Bastylii. Ot i my rycerstwo koronne zbdni
jestemy Jego Krlewskiej Moci. Jeno kto bdzie za nas Rzeczpospolit piersiami osania? Pludracy niemieccy i francuscy, co za srebrnika do obozu wroga przejd?
Jeli co mog rzec powiedzia Dantez spokojnie to miem twierdzi, e kady wadca
wiata skazaby was na mier. Czy byby to Ludwik, czy Filip, Cromwell, czy Fryderyk. Nie pasujecie
zgoa do ich obrazu wiata. Albowiem jestecie wolnymi ludmi... Obywatelami, co ustanawiaj wadcw i obalaj tyranw. Wycie panowie polscy, co chc rzdzi Rzeczpospolit, a nie jeno by
rzdzeni. I jako tacy miertelnym zagroeniem jestecie dla kadego wadcy. Jego Krlewska Mo
chce by jak Ludwik Soce, ktry jest pastwem i wszystkim, co do niego naley. Nie widzi jednak,
e oto z woli narodu szlacheckiego przyszo mu panowa nad wolnymi ludmi, ktrzy sami chc
swoje prawa ustanawia. I nie rozumie tego, e wadajc z woli narodu szlacheckiego nie musi obawia si skrytobjczego ataku, zdrady, zasadzki i podstpu, gdy jeli nawet kto wystpi przeciwko
niemu, to na sejmie, czy sejmiku, jako wolny czowiek, a nie knujc zdrady, spiski i podstpy.
Na rany Chrystusowe, dlaczego mwisz to wszystko? Dlaczego nie zataie takiej strasznej
prawdy? wybuchn Odrzywolski. mier lepsza nili twe sowa!
Najgorsza nawet prawda lepsza jest nili ycie w kamstwie. Jestem nikczemnym czowiekiem
powiedzia gucho Dantez. Niegdy byem mem honoru. Zostaem jednak zdradzony i skazany
na mier. Ze strachu przed szubienic wyparem si wszystkiego, w co wierzyem. I podjem si tak
ohydnej misji. Zgodziem si, by by waszym katem. Popeniem tak wiele za, e... nie chc wam
dalej kama. Tym bardziej i jak widzicie, wszystkie me intrygi spaliy na panewce.
I po co to mwisz? Szukasz naszej aski?
Przestajc z wami, panie marszaku... zrozumiaem, e wy... jestecie jak ja dawniej. e widz
w was odbicie tego, w co kiedy wierzyem. Mylaem, gdy przyjechaem do Polski, e jestecie cum
barbaris, e to dziki kraj pomidzy Moskw, Szwecj i Brandenburgi. Ale teraz, gdy was poznaem,
twierdz, e jestecie jak moi wielcy przodkowie, co zginli wystrzelani z angielskich ukw i cesarskich arkebuzw pod Agincourt i Pawi, na wojnach i buntach. Wy jestecie ostatnimi rycerzami tego
wiata. Nawet stroje macie rycerskie... I by podgalacie jak nasza dawna szlachta.
Nie kad nam, pludraku! rzek zimno Przyjemski. Za to, co uczyni, czeka ci sd sejmowy. A potem moe kat z mieczem. Nie czas teraz na dusery, panie Francuz. Lepiej pole dusz
Bogu. I paciorek zmw, dobrze radz!
Ja prosz tylko o jedn ask.
Sucham.
Jeli dojdzie do potrzeby bitewnej, chciabym... stan do walki u waszego boku. Chociaby w
miertelnej koszuli i bez zbroi.
Nie moe by!
Waszmociowie szepn Sobieski wszak rzek nam wszystko. A w dodatku ocali mi ycie w
bitwie. Okamy mu ask!
Pukownicy zaszeptali. Przyjemski westchn cicho.
Jeli dojdzie do bitwy, w ktrej way si bd losy nas wszystkich, zezwalam, aby stan do
walki u boku jego moci pana Sobieskiego.
Dantez pokoni si a do ziemi.
A do tego czasu pozostaniesz wa pod stra. Wyprowadzi!
Dantez skoni si raz jeszcze. Ruszy do wejcia poprzedzany przez dragonw Przyjemskiego.
Dopiero teraz w namiocie zawrzao.
Za to, co uczyni Jan Kazimierz, mamy prawo da jego abdykacji! Waza musi zoy koron!
krzykn trzscy si Odrzywolski.
Zwoajmy koo generalne wojska!
I wybierzmy wasnego kandydata na elekcj! rzek blady Przyjemski.
Dantez zatrzyma si nagle jak wryty. A potem odwrci si, roztrci dragonw i pad na kolana
przed Przyjemskim.
Wasza mio! wykrzykn. Wasza mio!
Co si, do kroset, stao?!
Kacie zatrzyma... Eugeni... Moj meretryc. I pana Baranowskiego! Oni chc pokrzyowa
wam szyki, napa na Kozakw, z ktrymi gadalicie w cerkwi.
Przyjemski spojrza na niego bystro.
Chorgiew Baranowskiego wysza z obozu trzy dni temu w podjazd. Jeli nie wrcia dotd, to
ju nie przyjdzie, bo wkoo obeszli nas Kozacy. A co do Eugenii, nie turbuj si waszmo. Jeli nawet
usza z obozu, chwyc j Zaporocy albo i orda. Nigdy nie dotrze do Baranowskiego.
Oby si nie myli, panie generale.
Nie myl si, bo ugod ju podpisalimy. Godzin temu wrci jego mo Czapliski i przywiz
nam pismo podpisane przez Bohuna i starszyzn wojska zaporoskiego. Jak zatem widzisz, Kozacy
cali s i zdrowi.
***
By wieczr, gdy skadali ciao Tarasa do mogiy na wzgrzu. Kiedy onierze chcieli przymkn
wieko, Sobieski wstrzyma ich i pooy na piersiach modzieca potrzaskan bandur.
pij, Tarasie wyszepta. pij i niechaj przyni ci si Ukraina. Mody bye i wty, a jednak
sprawie co, czego hetmani, statyci i panowie wielcy dokona nie mogli. Chopem si urodzie,
ale wolny opucisz ten wiat. Albowiem ja, Marek Sobieski, szlachcic polski, dopuszczam ci po
mierci do mego herbu.
Zdj z palca srebrny sygnet z Janin i woy go na palec Tarasa.
onierze z guchym stukiem nasunli wieko i opucili trumn w gb dou. Pop modli si i bogosawi j krzyem. Starosta krasnostawski uklk. Odmawia modlitw niemal bezgonym szeptem,
wsuchany w guchy omot ziemi opadajcej na trumn. Ten dwik by tak zowieszczy, tak ponury,
e Sobieski nie mg go duej znie. Przeegna si, wsta i odszed. Czu pustk w sercu, tak
bardzo brako mu Tarasa. To nie miao... nie powinno skoczy si tak strasznie...
Deputaci od koa chorgiewnego czekali na niego przy koniach. Kiedy podszed bliej, zdjli
czapki i kopaki.
Miociwy panie...
Tak... Podnis gow i spojrza im prosto w oczy.
Panowie pukownicy i towarzystwo uradzili, aby domaga si abdykacji krla. Wybralimy
naszego kandydata, za ktrego oddamy kreski na elekcji... Wybralimy was... wasza mio.
Sobieski zamar. Wszystko speniao si co do joty...
Krlu... mj panie zocisty... wyszepta w jego uchu Taras. Podnie koron zot, nim j
rozedr na strzpy... Ratuj Rzeczpospolit, uchro j od upadku...
Dobrze rzek Sobieski ochryple. Niechaj si wypeni proroctwo.
***
Hej, bywaj tutaj!
Nikt nie odpowiedzia na woanie, wszdzie panowaa gucha cisza.
Popili si, czy jak?! mrukn Bohun. Czekajcie, sam sprawdz.
Pukownik kalnicki zeskoczy z trudem z konia. Chwyci pochodni i ruszy ku zrujnowanej cerkwi.
Przechodzc przez prg, schyli si, oddajc pokon wszystkim witym. Gdy by w mrocznym
wntrzu, wyprostowa kark i wwczas uderzy czoem o par zwieszajcych si z poway ng...
Unis pochodni i dostrzeg najpierw bose stopy, potem hajdawery, na koniec porwany, pokryty
krwi upan, a wyej, nad latarni, przez ktr wpadao wiato ksiyca, jego wzrok napotka szeroko otwarte, cite oczy wisielca.
Baran Chudyj wisia na belce wrd ikon i obrazw witych. Bohun ruszy ku ikonostasowi. Po
drodze owietla kolejne martwe, nabrzmiae, poranione twarze, renice zasnute bielmem mierci.
Przy obrazie Chrystusa Pantokratora koysa si Sawa Sawicz. Obok, opierajc si zakrwawionym
czoem o obraz witego Jana Chrzciciela, zwisa Groicki. Nad wrotami diakoskimi koysay si sztywne nogi Parchomienki. Z jego piersi sterczaa rkoje lewaka. Bohun chwyci j i wyrwa jednym
ruchem.
To bya bro piechoty niemieckiej na subie Rzeczypospolitej.
Bro onierzy Przyjemskiego!
ciany cerkwi i ikony pocite byy nowymi razami szabel i paaszy. wite obrazy pokrywaa
ledwo zaschnita posoka, tu i wdzie widniay czarne aty prochowe po bliskich wystrzaach. Jedynie
ikona Matki Boej z Dziecitkiem lnia sabym blaskiem. zy wypyway z jej oczu...
Bywaaaaaj!
Kozacy wpadli do cerkwi, syszc gos pukownika. Straszliwy widok ci im krew w yach,
potem zaczli krzycze, biegali jak optani, wiecili pochodniami, apali za szable.
Zdrada! Zdrada! wrzeszczeli coraz goniej. Bohun opar si o cian. Byby osun si na
podog, ale podtrzymali go moojcy.
Szukajcie aktu ugody!
Kozacy poczli obszukiwa trupy, szpera po ktach cerkwi. Nie znaleli nic.
Ne ma, batko.
Moci panowie rzek Bohun. Oto widzicie, jak paci Rzeczpospolita za nasze koo pokoju
staranie... Wszystko byo podstpem majcym na celu urzezanie garde naszym pukownikom!
Na pohybel Lachom! ryknli moojcy. Rezaty Lachiw!
Bohun wyprostowa si straszny, drcy, nieopanowany. Podszed do ikonostasu i zwali na
kolana przed ikon Matki Boskiej z dziecitkiem.
Matko, Boorodzico wiatuju pereczystuju. Na rany Chrystusa, Syna Twego przysigam tobie i
wam, moci panowie, e zdrada nie zostanie bez pomsty! Tak mi dopom Otcze niebieski i wszyscy
wici. Bi bdziem Lachw, moci panowie moojcy bez miosierdzia! Strasznie bi bdziem!
Podnis si z kolan, podtrzymywany przez Kozakw, a potem podszed do Sawicza. Uj i
pocaowa jego trupi rk, a potem obj nogi wisielca.
Zgrzeszyem, bracia zaszlocha. Zawierzyem Lachom niewiernym i was przywiodem do
mierci. Ale wiedzcie, e krew wasza nie na darmo zostaa przelana, a za gow kadego z was,
tysic lackich ci ka. Bd ich mordowa tak, by wiedzieli, e gin. Bd ich na palach sadza, na
gaziach wiesza. Bd ich za koniem ciga, a ty Boa Matko bdziesz wiadkiem, e pomsty
dokonam! Tak mi dopom Matko, Boa Rodzicielko!
Rozdzia sidmy.
Krlestwo Niebieskie.
Zdrada zaporoska Pki wiat wiatem, nie bdzie Polak Kozakowi bratem Ostatnia szara
Pieko nas pochonie Gniew Rzeczypospolitej Zotogrzywy Rze batowska Finis Poloniae
Kiedy krl krlem-duchem si staje Bohun i Dantez
uderzya jazda wooska Ruszczyca, rozniosa ich na szablach, popdzia precz, wsiada na karki
pierzchajcym...
Sobieski, Przyjemski i Odrzywolski zamarli, syszc strzay, brzk szabel i odgosy walki przy
bramie obozu. Szybko jak byskawica przypad do nich jeden z dragonw.
Wasze miocie, Kozacy do bramy przyszli, udajc, e z pokojem id! A chocia sztandar
wywiesili, wyrnli Niemcw i dragonw!
Jezus, Maria! Jak to? krzykn Sobieski.
Gorze nam rzek Odrzywolski. Przyjemski nic nie powiedzia. Jego oblicze zbielao, donie
trzymajce buaw zacisny si na niej kurczowo.
Nie moe to by!
Przypadli do nich kolejni posacy.
Miociwy panie... Kozacy! Id! Od Bohu!
Od adyyna!
Otoczyli nas!
Faszyn nios i drabiny! Dziaa cign.
Sobieski chwyci si za gow.
Jak to?! Jak to moliwe?! Przecie podpisalimy ugod...
Ugod? Wyrok na nas i na wojsko koronne! Bijcie mnie, moci panowie, bo moja to wina!
rykn Przyjemski. Wszystko Bohun i pukownicy uczynili jeno dla zamydlenia oczu. Abymy z
obozu nie uszli przed czasem...
Bijmy ich, w imi Boe! zakrzykn Niezabitowski. Ostatni raz zaufalimy hultajstwu. Ostatni
raz do rozmw usiedlimy! Nie moe by pokoju z rezunami! Jak wiat wiatem, nie bdzie Kozak
Polakowi bratem.
Nie obronimy si w obozie...
Lepsza rzecz umiera, nili by pogastwo i hultajstwo miao nam panowa!
Do chorgwi! zawoa Przyjemski. Waszmociowie wemiecie jazd i piechot wgiersk,
pjdziecie na wschodni stron, by broni szacw i ostrogw. Ja id na zachodni do redut, bior
komend nad Niemcami i Szkotami! W razie czego z pomoc wam przyjd!
Odwrcili si i rozjechali do swoich chorgwi. Czas by ju najwyszy.
Mga rzeda; lada chwila mona byo spodziewa si ataku. Sobieski i Odrzywolski szybko zajli
stanowiska przed ostrkami obsadzonymi przez Wgrw. Przed polsk jazd otwiera si wielki,
paski, opadajcy ku rzece step, na ktrym przewalay si tumany mgy. Soce wstawao spoza
wzgrz lada chwila opary mogy rozwia si, odsaniajc wrogie wojska.
Kozacy szli na obz ze wszystkich stron. upany, siraki i wity moojcw majaczyy we mgach
szarymi i zielonkawymi plamami, niedue koniki jazdy parskay rzewo, podzwaniajc munsztukami.
Moojcy postpowali w zwykym, gbokim, dziesicioszeregowym szyku piechoty zaporoskiej. Nieli
rusznice, spisy i arkebuzy, faszyn i kobylice do obrony przed jazd. Podali niekoczcym si korowodem, ogromnym tumem, rozcigajcym si od kraca do kraca stepu brudni i obdarci, czasem w samych koszulach lub nadzy do pasa, wielu boso, wychudzonych, o poncych dzikim ogniem
oczach. Szli bez wytchnienia jak ogromna morska fala, gotowa od jednego zamachu zmie polskie
reduty i oddziay.
Postpuj, a rwno! krzykn Bohun. Puk kalnicki szed w pierwszej fali, gotowy na otwarcie
ognia, dny pomsty na Lachach; onierze tylko czekali na skinienie pukownika.
Soce podnioso si wyej. Mglisty tuman skrywajcy step pocz dzieli si na pojedyncze
kby i znika jak za dotkniciem czarodziejskiej rdki. Za kiedy rozwia si cakiem, Kozacy
zadreli, widzc, co czekao na nich przed warownymi ostrogami zjeonymi lufami dzia i falkonetw.
Husaria staa jakoby skrzydlaty mur. Szeregi towarzyszy i pocztowych lniy w czerwcowym
socu blachami zbroi, srebrzystymi pirami, kitami i forgami. Byszczay naramienniki i karwasze,
sadzone klejnotami strzemiona, napierniki zdobione husarskimi krzyami i wizerunkami Matki
Boskiej, przesonite skrami rysiw, lampartw i tygrysw. A potem zerwa si wiatr; zaszeleci
morzem proporcw i krasnych sztandarw.
Bohuna przeszed dreszcz, gdy ujrza wrd mgy i dymw starost krasnostawskiego. Marek
Sobieski siedzia na koniu, bokiem przy swej chorgwi, odziany w prosty, zielonkawy upan i szar
deli. Na tle srebrzystych husarzy wyglda niemal jak obozowy ciura. Jak najmniej godny z pocz-
towych. Pozory myliy. Rotmistrzowie i porucznicy polscy ubierali si zawsze skromnie, by nie wyrnia si z tumu. Za to w rku Sobieskiego byszczaa szczerozota buawa.
Przez chwil patrzyli sobie w oczy... Bohun i Sobieski. Niedoszy hetman ruski i niedoszy krl
Rzeczypospolitej trojga narodw. I w tej jednej chwili przemkno Bohunowi przez gow, e ile dzie
wielkich, ile zwycistw sawnych mogliby odnie razem... Bi skurwysynw moskiewskich, pruskich
i cesarskich, pohacw tureckich i tatarskich... Lecz byo ju za pno. Wszystko to i miao na
mier. Na zatracenie...
Sobieski skin buaw, a wwczas bysk ognia rozjarzy ostrogi. Kartauny, oktawy i szlangi
rykny basem. Z gwizdem i hukiem kule wpady w szeregi zaporoskiej piechoty, ryjc w niej krwawe
bruzdy, rozrywajc ludzi na sztuki, wyrzucajc w gr szcztki. A potem Sobieski zniy buaw ku
kozackim szeregom.
Husaria ruszya. Najpierw stpa, strzemi w strzemi, potem coraz szybciej.
Dalej! Dalej! krzyknli rotmistrzowie i porucznicy.
Husaria pomkna rysi. I na przestrzeni stu krokw przesza w skok, a potem w galop. Szum
skrzyde ponis si a do kozackich szeregw, lecz wczeniej dotar do nich odgos daleko
straszniejszy: potniejcy omot tysicy kopyt, wist powietrza przecinanego ostrzami i chrapanie
husarskich wierzchowcw.
Bohun przeegna si, odwrci si do moojcw, drcych i przeraonych.
Trzymajcie szyk, bracia! Razem, bo podzieleni nigdy Lachom nie wytrzymacie!
A potem las kopii zniy si ku koskim bom, opad z szelestem i furkotem. Husaria pomkna
cwaem, najstraszniejszym i najszybszym pdem koni, niczym pancerna lawina, staczajca si ze
wzgrz na kozackie oddziay!
Bysk ognia przelecia wzdu szeregw zaporoskiej piechoty. Gdzieniegdzie zama si szyk polski, upad ko, zwali si jedziec. Lecz czasu ju nie byo...
Husaria wpada w szeregi Zaporocw niby wicher obalajcy mody las. W chwili krtkiej jak mgnienie oka porwaa przed sob kozack jazd i piechot, zmiadya i stratowaa, z trzaskiem kruszonych kopii. A potem, zanim usta jej impet, nad gowami rycerzy zawieciy srebrne byskawice
polskich szabel i paaszy.
Bij! Morduj!
Orkan, niepowstrzymany, straszny, spad na zwichrzone kozackie szeregi. Puk kalnicki
rozpierzch si w jednej chwili, city i rbany szablami. Bohun znalaz si nagle w tumie moojcw,
popychany, gnany w stron rzeki. Na prno wzywa do opamitania, grzmoci Kozakw buaw po
bach i plecach. Kto chwyci wodze jego konia, kto chlasn wierzchowca po zadzie, wyprowadzi
go z bitwy.
Kozacy uchodzili na caej linii. Na widok szary husarii poday tyy puk czerkaski i korsuski,
pomieszay si ze sob, pierzchay w stron rzeki, do Czetwertynwki i adyyna; semeni kryli si po
chrustach i jarach, a husarze siekli ich bez tchu i miosierdzia, powalali i cigali, dopki trbki z obozu
nie odwoay pogoni.
A potem, gdy jedcy rozproszyli si, gdy jli zawraca do obozu, wrd dymu i kurzu zabysy
lufy muszkietw Houvaldta i Butlera. Oddziay piechoty niemieckiej i szkockiej Przyjemskiego
przyszy na pomoc jedzie polskiej. Wypaliy dwukrotnie w dym i kurzaw, a potem runy na Kozakw z paaszami i rapierami.
Bitwa bya skoczona.
***
Chmielnicki i Bohun pobici!
Kalinowski zwiesi gow. Odarty z godnoci, pilnowany w swej wasnej kwaterze jak jeniec, nie
mg nawet marzy, aby znowu stan na czele wojska. Jego desperacj powiksza fakt, i cho
Przyjemski i rotmistrzowie zaoyli konfederacj, za co grozia szubienica, to jednak byli si, z ktr
musia liczy si zarwno krl, jak i sejm. A hetman wiedzia, e caa rzecz zakoczy si musiaa
ugod z wojskiem, tak jak koczyy si dawne i przesze zwizki, konfederacja rohaczewska czy
lwowska. Kalinowski wiedzia, e na lipcowym sejmie, na ktrym pewnie stanie ta sprawa, nie
zabraknie jego wrogw, choby Lanckoroskich, ktrzy gardowa bd przeciwko niemu. A gdyby
konfederatom udao si odnie zwycistwo nad Chmielnickim, ktry to wyczyn nie powid si nigdy
***
Przyjemski zamar, widzc, co wydarzyo si w taborze. Stojc na wale reduty, spoglda na
poncy obz, na uciekajc czelad, na wybuchajce wozy z prochem, ponce namioty, sterty
siana i somy. Pomienie odciy ich od jazdy Sobieskiego i Odrzy wolskiego, sigay coraz bliej, ju
lizay skarpy redut. Pomidzy piechot niemieck i szkock wsta szmer, potem krzyk przeraenia.
Kozacy szli na nich ze wszystkich stron. Nadcigali od jarw, wynurzali si z lasw. Parli przed
siebie jak niepowstrzymana fala, ktra sam sw wielkoci zala miaa umocnienia, szace i ostrogi.
Staaaaa! zakomenderowa Przyjemski. Do dzia!
Puszkarze i lontownicy pod wodz Krzysztofa Grodzickiego rzucili si do armat, szybko i
sprawnie podtoczyli je na artyleryjskie awy, zapalili lonty, pochodnie i kwacze. Przyjemski podszed
wolno do najwikszej armaty. Czterdziestoomiofuntowa kolubryna Smok, lana w warszawskiej ludwisarni Ludwika Tyma, zdobiona gmerkiem Ora i Pogoni, czekaa ju na niego. Genera wzi od
puszkarza lontownik, poklepa pieszczotliwie spiow luf dziaa. Obejrza si na swoich ludzi.
Gotuj bro!
Niemieckie i szkockie regimenty wystpiy na way z nabitymi muszkietami i arkebuzami.
onierze jak jeden m zoyli lufy na forkietach. Z guchym trzaskiem opucili kurki na panewki, bez
zwoki wsunli do nich lonty.
Kozacy wyszli ju na pochyo wiodc do polskich stanowisk, a potem pucili si biegiem. Od
nadcigajcych szeregw zaporoskiej piechoty nadszed okrzyk, ryk zwycistwa dobywany z tysicy
gardzieli.
Przyjemski przyoy lont do zapau. Smok rykn ogniem, jkn spiowym basem i szarpn si
w ty od odrzutu. Ognista kula wpada w szeregi zaporoskiej piechoty, rozrywajc ludzi na sztuki,
***
Sobieski wiedzia, e wszystko stracone. Cay obz sta w ogniu, pomienie odgradzay jazd polsk od bronicej redut i szacw piechoty Przyjemskiego. Poprzez dym widzia, e trwaa tam walka,
a Niemcy i Szkoci bili si u waw wrcz, odpierajc szturmy kozackiej piechoty. Wida byo, e reduty nie utrzymaj si dugo bez pomocy. Lecz odsiecz nie miaa jak do nich doj!
Przyszy krl Rzeczypospolitej siedzia na Zotogrzywym, z buaw w rku pord towarzyszy
husarskich, wrd stajcych dba z przeraenia koni, huku wystrzaw, renia wierzchowcw, jku
umierajcych, krzykw onierzy tratowanych przez koskie kopyta.
Kozackie puki szy do ataku. Lecz tym razem Zaporocy posuwali si w stron polskiego obozu
pod oson dwch taborw. Moojcy nieli ogromne kobylice i drewniane kozy, kryli si za hulajgorodami, wiedli taborowe wozy z gnojem i piaskiem, poczone w rzdy, skrpowane linami i
acuchami. Za tymi osonami kryli si strzelcy prowadzcy nieustanny, bezlitosny ogie. Kule z
rusznic i arkebuzw zabijay konie, wbijay si w szczeliny zbroic, krzesay iskry na husarskich
napiernikach, przebijay kolczugi pancernej jazdy. Trzykrotnie chorgwie polskie dopaday do ruchomych stanowisk kozackich. Trzykrotnie uderzay z szablami na kobylice i wozy. I za kadym
razem odstpoway, pozostawiajc stosy trupw. Aby zama szyk zaporoski, Sobieski potrzebowa
piechoty. A Niemcy Houvaldta i Szkoci Butlera zostali odcici za cian pomieni.
Nie strzymamy! krzykn Odrzywolski do Sobieskiego. Ratuj si, miociwy panie!
Nie bd ucieka! rzek Sobieski. Mio mi przy was umiera!
Kozacy zwieraj szyki. Odrzywolski wskaza buaw zasnute dymem wystrzaw bonie.
Jeszcze jest czas na ucieczk.
A ty, panie bracie?
Ja ju raz uciekem spod Cecory. Natenczas daem sobie sowo, e nigdy wicej!
Miociwy panie. Pokryty krwi, zbryzgany botem Dantez uchyli kapelusza przed Sobieskim.
Tam na lewo jest przerwa. We husari! Przebijaj si!
Dantez? Ty jeszcze yjesz?
Pan Bg pozwoli. Wasza mio, zaufaj mi, ja poprowadz!
Nie bd ucieka!
Panie Marku, twoim obowizkiem jest donie szlachcie o tym, co tu si stao. Jan Kazimierz
nas zdradzi, wyda na mier! Musisz o tym opowiedzie! I samemu zosta... krlem!
Sobieski rozejrza si dokoa, spojrza na pole usiane trupami, na pokrytych kurzem i krwi towarzyszy, na lecych pokotem skrzydlatych rycerzy. Wspar si pod boki i sta tak, jak ostatni wadca
zniszczonej, skrwawionej wojnami Rzeczypospolitej, tu obok buczuka i krlewskiej chorgwi koronnej.
Dobrze rzek. Wrc tu i pomszcz was!
Zdziesitkowana chorgwiew husarska zerwaa si do lotu. Ziemia zadudnia, gdy wpadli w prochowe dymy wystrzaw. Kozacy dostrzegli ich od razu, wzili na cel. Grad kul posypa si na rot,
ale husaria sza ju jak wicher, obalajc wszystko po drodze. Dopadli tak do zaporoskich wozw, za
ktrymi ukrywali si strzelby. Dantez mia racj! Z tej strony nie byo kobylic, ani hulajgorodw, tylko
zwyke, nienakryte paubami kolasy.
Zaporocy wypalili im prawie w twarze. Gdzieniegdzie jkn czowiek, zwali si ko. Ale czasu
ju nie byo. Chorgiew dopada wozw w najwikszym pdzie, rozszalae rumaki wspiy si... I
przeskoczyy nad nimi.
Husarze przeszli jak burza przez tabor, roztrcajc czer i moojcw koskimi piersiami, tratujc
kopytami, przebijajc si przez wozy i watahy czerni. Wypadli w kocu na bonie tu przy rzece, wyszli niby z odmtw prosto na jasny blask soca. Chorgwie i proporce zaopotay ywiej, wiatr zaszeleci husarskimi skrzydami. Byli wolni...
Jedcy skrcili na pnoc, wypadli poza zarola i dbrowy, popdzili wprost ku socu, wzdu
stromej skarpy, bdcej w istocie brzegiem jaru.
Ledwie przebyli sto krokw, gdy na krawd wwozu wpada kozacka piechota. Dostrzegli morze
szarych i zielonkawych wit, futrzanych kapuz, kopakw i wygolonych bw. Las arkebuzw, rusznic i
pmuszkietw opad w d.
W konie! rykn Sobieski. Przebijemy si!
Rumaki ruszyy najwyszym pdem, mknc jak uskrzydlone ptaki.
Zaporocy dali ognia. Pierwszy, drugi, trzeci szereg przyklka po kolei, ustpujc miejsca
nastpnym. Niskim basem rykny regimentowe dziaa piechoty...
Sobieski pochyli si nisko ku koskiemu karkowi. Tu obok wiszczaa i wya mier. Walili si z
siode skrzydlaci rycerze, kwiczay ranne i zabijane konie. Gdy podnis gow, nie dostrzeg wok
siebie nikogo. Pdziy obok niego same wierzchowce bez jedcw. Jak okiem sign, dostrzega
puste terlice, kulbaki i ki, zakrwawione rumaki, podjezdki i dzianety.
Sobieski nie by sam. Tu obok cwaowa na argamaku Dantez.
Uciekaj wasza mio! krzykn. Orda!
Sobieski obejrza si. Od strony kozackiego obozu pdzia ju za nimi ma tatarska.
Wasza mio! krzykn Francuz. Ja ich zatrzymam! Ty uchod!
Stj! krzykn Sobieski. Stj, Dantez...
Francuz wstrzyma konia. Argamak zara, rzuci bem, ale posusznie zawrci. Dantez porwa za
***
Bohdan Zenobi Chmielnicki, hetman wojska zaporoskiego zmruy skonawe, przekrwione oczy.
Umiech wykrzywi jego wskie wargi.
Ot, i zwycistwo przy tobie, Jurku rzek do Bohuna. Zacnie z Lachami si sprawi. Moesz
by pewien nagrody.
Bohun nic nie odpowiedzia. Bez sowa cisn hetmanowi pod nogi szczerozot buaw Kalinowskiego. Z tyu Zaporocy rzucali na stos chorgwie koronne. Chmielnicki pokiwa gow.
Wyjtkowo dzi by trzewy. Wida Wyhowski nie pozwoli mu pi od rana.
Co mam uczyni z jecami? zapyta pukownik kalnicki.
I widzisz ty, Jurku rzek Chmielnicki cicho. Na co to byo Lachw sucha, a ukada si z
nimi? Wdy wszyscy oni zdradnyki. Pytasz, co z jecami uczyni? To ja ci rzekn: martwy pies nie
ksa. Wyrezaj wszystkich. Nam oni na nic!
Co ci da wymordowanie Lachw?
Jak ich wyreem, odejd wam z Wyhowskim amory k Rzeczypospolitej. Bo nigdy ju ona tego
nie wybaczy. Nigdy ju ty, ani aden zaporoski hetman nie pomyli, e mona by Ukrain na powrt z
Koron zwiza. Bo i ja sam czasem miewam takowe myli, coby jednak wrci, pokoni si krlowi,
jakem pod Zborowem uczyni. I nie wiem wtedy ja, czy bem o cian wali, czy niewolnika kaza cina, czy z rozpaczy si zapi. A tak, kiedy z jecami skoczysz, nie bdziemy si miota jakoby w
apopleksyjej midzy Rzeczpospolit a swobod nasz, albo obcym wadc. Ot i koniec, nie bdzie
wicej pokoju z Lachami. Tego jednego jestem pewien. Tak wic wszystkim im garda ureesz!
Ja tego nie uczyni.
Nie uczynisz? No widzisz, a oni bandurzyst twojego Tarasa Weresaja na pal nawlekli! Takie to
i Lachy. Ty do nich szczerze, a oni kamie za pazuch.
Jak to?! zakrzykn Bohun. Kolana ugiy si pod nim, a przez poznaczon bliznami twarz
przebieg skurcz. To ja go prawie usynowi!
A Lachy go ubili rzek Chmielnicki, umiechajc si zoliwie. Bdzieszli aowa psom lackiej posoki?
Siedzcy w kcie namiotu grubawy Nuradyn Sotan przerwa ucie daktyli i wyplu je na rk jednemu z niewolnikw.
Allach Akbar! rzuci wciekle. Czy ja dobrze sysza? Czy ty, przeklty, wiaroomny giaurze
chcesz dotyka mego jasyru?!
Zapac za kad gow. Chmielnicki nagle zrobi si uczciwy. Sto tysicy dukatw za
wszystkich Lachw.
Ja tego nie zrobi sapn Nuradyn. Nie bdziemy rzeza bezbronnych.
Zapac nohajcom mrukn kozacki hetman. Dam jeszcze dziesi tysicy.
Gotowizn! Zaraz!
***
Wiedli ich przez stepy cay dzie. Ordycy popdzali jecw razami nahajw, dobijali rannych i
padajcych z wycieczenia. Armia Chmielnickiego sza na Jampol, starym szlakiem biegncym od
Czehrynia do Jass. Daleko z tyu pozostao wrd mgie i nadrzecznych gw zakrwawione, usane
trupami pole batowskie, na ktrym panoway teraz wilki i kruki. I bardziej dzicy ni zwierzta chopi
rezuny znad Bohu, ktrzy przekradali si chykiem, aby rabowa trupy. Tam pod ich yczakami leaa
potga Rzeczypospolitej; w prochu i pyle poniewieray si husarskie skrzyda i chorgwie,
szlacheckie sygnety i piercienie, buczuki i szable... Przyjemski, Sobieski, Korycki i Grodzicki szli w
tumie towarzyszy, pocztowych, ciur i onierzy z regimentw cudzoziemskiego autoramentu. Poranieni, pokryci zakrzep krwi, gnali bez tchu i chwili wytchnienia.
Aby tylko orda jasyr podzielia, a ju dobrze bdzie jkn Korycki. Ja znam Achmeta,
Tatara budziackiego, bo to mj pobratymca. On nas uratuje!
Ciszej mrukn Cyklop Grodzicki. Zaraz jasyr podziel, bo nowe Tatary jad!
Kozacy i nohajcy zwolnili, pozwolili zatrzyma si strudzonym jecom. Do stranikw podjeday coraz to nowe grupy ordycw. Sobieski przypatrywa si, jak rozmawiali, krzyczc i
wygraajc. A potem nowo przybyli ruszyli w stron jecw.
Czterech Tatarw podjechao bliej ich przywdca w szyszaku turbanowym, kolczudze i
kouchu utkwi czarne, skone oczy w Grodzickim.
Allach! zawoa, klepic si po tustym kadunie. Mirza Grodzicki! Ju on nasz!
Na jego znak ordycy skoczyli do przodu, chwycili i wywlekli Cyklopa spomidzy wyndzniaych
winiw. Szybko poderwali go, wsadzili na konia. Ktry narzuci na grzbiet szlachcica stary, wytarty
kouch, inny zerwa mu z gowy kopak i naoy futrzan, tatarsk czapk. Chwila jeszcze zanim
ktokolwiek zdoa si opamita, ordycy odjechali galopem od jecw.
Co to, do kroset, ma znaczy? zapyta Przyjemski. Nie doczeka si odpowiedzi. Nohajcy
popdzili kolumn do dalszego marszu. Co chwila jednak do jecw przypaday grupki Tatarw,
chwytali po dwch, po trzech onierzy wybierajc zwykle co znaczniejszych ubiorem. Wszystkich
wsadzali na konie i... ubierali po tatarsku.
Waszmociowie! Waszmociowie! zakrzykn znajomy gos.
Sobieski spojrza w bok. Przez tum przeciska si do nich dugowosy mczyzna w porwanym,
zakrwawionym kolecie.
Dantez?! Wszelki ducha Pana Boga chwali! Ty yjesz?
Co to za ycie, prosz waszmoci.
Usieke cho ktrego?
Rapierem nawet nie zdyem si zastawi. Wzili mnie, psie juchy, na arkan i tylem zwojowa.
Ale nie czas o tym. Waszmociowie, trzeba std uchodzi.
Jeno jak? Na skrzydach?
Waszmociowie, do Tatarw Kozacy przyjechali. Krzyczeli, coby wszystkich jecw wyreza.
Nie moe to by rzek Korycki. Tatarzy jecw nie morduj. Przecie nas dla okupu wzili.
Albo to znasz ruski?
Po polsku woali, aby ordycy wyrozumie mogli.
Poyjemy, obaczymy.
Kozacy i Tatarzy przygnali ich na k przy niewielkiej rzeczce. Sobieski dojrza, jak spoza drzew
przy strumieniu wyjeda spory orszak moojcw, na czele ktrego jecha ogromny m o skonawych, czarnych brwiach i dugich, posiwiaych wsach. To by Bohdan Zenobi Chmielnicki! Hetman
kozacki wskaza buaw jecw.
***
Batko, jaki Kozak chce z tob mwi!
Kozak? Bohun podnis gow, spojrza na Sirk przekrwionymi oczyma. Pi od rana, prbujc zabi w sobie al i rozpacz. al, e Lachy zdradzili go w tak okrutny, tak pody sposb; rozpacz,
e wszystko byo stracone od samego pocztku. Pocign solidny yk palanki. Od kiedy Sobieski
wycign mu kul z boku, znw mg tgo pi. I nawet prawie przesta plu krwi. Czego chce?
List przynis.
Dawaj go!
Sirko odszed od pukownika. Bohun plea oparty o kulbak, rozcignity na derce, wpatrzony
w przedwieczorny, podolski step.
Kozak, ktrego przyprowadzono do Bohuna by oberwany jak proszalny dziad. Jego sukmana
zwisaa w strzpach niby achman, w butach ziay dziury. Nacisn gboko na oczy futrzan czap,
spod ktrej wymykay si dugie, jasne wosy. Jego oblicze, cho brudne i nieogolone byo jeszcze
mode. Nie nosi wsw ani brody, jak bracia Zaporocy, wic Bohun spojrza na ze zdziwieniem.
Nieznajomy prowadzi za sob kulejcego bachmata, przez ktrego grzbiet przewieszony by duy,
ciki pakunek zawinity w ptno.
Kozak skoni si przed Bohunem i zdj czap. Bohun drgn, zaskoczony, gdy dugie wosy
przybysza rozwia wiatr. To nie by Niowiec! To nie by aden jego suga, ani nikt znajomy.
Kto ty?!
Przybysz sign w zanadrze i wydoby zwinity w rulon pergamin opatrzony cik pieczci
wojskow. Poda go pukownikowi kalnickiemu. Bohun rozoy papier; nie by go w stanie odczyta,
ale gdy spojrza ha piecz polskiej kancelarii wojskowej, kiedy zobaczy podpisy komisarzy zwizku
wojskowego, krzyyki postawione przez kozackich pukownikw, zamar, zadygota, cisn papier w
rku.
Co to... Co to jest? zapyta nieswoim gosem.
To jest ugoda batowska rzek nieznajomy. Nie pamitacie? Podpisalicie j w cerkwi w
Taraszczy z deputatami wojsk koronnych.
Nie byo adnej ugody... Przecie...
Zaporoscy deputaci dali gardo. Jednak wczeniej zaprzysigli ugod przywiezion przez
Lachw.
To ona istniaa? Jak to?
Caa krew odpyna z Bohunowego oblicza. To, co wprowadzio go w morderczy sza, okazao
si nieprawd. A zatem... To znaczyo, e...
Kto zabi pukownikw?! wykrzykn i poderwa si na nogi. Chwyci nieznajomego za wit
na piersiach i potrzsn mocno. Kim ty jeste? O co w tym wszystkim idzie?! A wic bya ugoda?
Jeli tak, to kto obwiesi w cerkwi moich druhw? Przyjemski? Kalinowski?! Chmielnicki?!
Deputaci kozaccy podpisali w Taraszczy ugod batowsk. Jednak potem, gdy wysannik
Lachw odjecha, zostali zabici przez kogo, kto nie mia nic wsplnego z rycerstwem koronnym. Tak
wic, moci pukowniku, Sobieski i Przyjemski nie zdradzili. Nie dopucili si tak niecnego podstpu.
Mord by dzieem kogo, kto chcia, aby midzy waszymi nacjami nie byo nigdy zgody.
Kto to uczyni?
Nieznajomy cofn si do konia, a potem przeci rzemienie podtrzymujce pakunek i zepchn
go na ziemi. Tumok jkn gucho. A wtedy nieznajomy rozplta rzemienie, rozwar grn cz
wora, ukazujc mod, czarnowos, zwizan i zakneblowan niewiast.
A potem skoni si nisko.
Ja to uczyniem, moci pukowniku kozacki. Ja, Bertrand de Dantez, sam osobicie wysaem t
niewiast i moich rajtarw, aby nie dopuci do zawarcia ugody. Spnili si i nie zdoali przeszkodzi
podpisaniu pergamentw, jednak ubili wszystkich Kozakw i rzucili podejrzenie na Lachw... My
jestemy winni tej zbrodni. I teraz oddajemy si w rce waszmoci.
Bohun w desperacji zapa si za gow. A potem chwyci za szabl.
To nie moe by prawd... Co ty powiadasz?! Dlaczego to zrobie? Dlaczego nas pornie i
wydae na rze armi koronn? Przecz-e to powiesie w cerkwi Zaporocw, co podpisali ugod z
Rzeczpospolit?
Uczyniem to, bo byem... gupcem, moci panie pukowniku. Ja pniej zrozumiaem mj bd,
chciaem go naprawi. Za pno.
Za to co uczyni, w mce zginiesz! Psi synu, ja ciebie wiekami nabij, na pal wsadzi ka,
komi rozedr! wycharcza Bohun. Ty poznasz, co to mier i cierpienie. Za kadego ubitego
moojca piekielne mki cierpia bdziesz! Ja ci na to moje, kozackie sowo daj! Sowo Bohuna!
Dopraszam si aski.
Jak moge... Za co? Dlaczego?
Europa to szachownica, na ktrej wielcy tego wiata: krlowie, ich rody i dynastie rozgrywaj
nieustann parti szachw. I tak jak w szachach, pionki padaj, a krlowie, choby przycinici do
muru nigdy nie trac swej wadzy. Dla wielkich tego wiata jestecie pionkami, wy Kozacy, Polacy
i Litwini. Oto partia szachw dobiega koca, oto rody i dynastie gotowe s na porozumienie, aby
zetrze z mapy wiata Rzeczpospolit, ktra dla nich jest jeno kalekim bkartem unii lubelskiej, co
poczty zosta wbrew zdrowemu rozsdkowi. Bo wszak, jak mawia mistrz Kartezjusz: cogito ergo
sum myl, wic jestem, a co nie daje si rozumem wytumaczy tego nie ma. Nie ma Rzeczypospolitej, gdy nie moe istnie pastwo, ktrym rzdz potomkowie... rycerzy. Nie moe dziaa
mocarstwo, ktre powstao nie wskutek krwawych podbojw, lecz unii i pojednania Polski oraz Litwy.
Skoro istnienie Rzeczypospolitej i jej szlacheckiego narodu przeczy porzdkowi wiata, trzeba tedy
zgodnie przyoy rk do jej rozbiorw. Tymczasem ugoda batowska, ktr podpisalicie i unia
trzech narodw strasznym byaby zagroeniem dla wadcw Europy. Oto powstaaby potga dziwna i
nieprzewidywalna, jakowe stany zjednoczone trojga narodw, oparte na... wolnoci czyli swawoli
polskiej. Do tego aden wadca Europy dopuci nie mg. I dlatego wybrano mnie do spenienia tej
niewdzicznej roli.
Komu suysz? Diabu, elektorowi, Moskwie? Szwedom?
Suyem dotd krlowi polskiemu Janowi Kazimierzowi, ktry chcia wyda wam na rze rycerstwo koronne.
Po co? Dalibg, niczego nie pojmuj!
Aby uczyni z Rzeczypospolitej absolutum dominium, pastwo, gdzie jedynym socem, co
ogrzewa poddanych jest krl. A w tym wanie przeszkadzaa mu szlachta i zoona z niej armia koronna. To krl zdradzi Przyjemskiego, Sobieskiego, swj nard, swj kraj, a nie Lachy zdradzili
ciebie, moci pukowniku. Jam to sprawi, e Chmielnicki wyrn rycerstwo polskie i ruskie.
Dlaczego zgodzie si suy krlowi?
Albowiem wycign mnie spod szubienicy. I da nadziej, ktr ju dawno straciem.
I po co przyszede do mnie? Ja ci nie rozgrzesz!
Przyszedem odda me gardo. Zabij mnie, moci pukowniku, gdy skazaem na mier zacnych ludzi, obywateli Rzeczypospolitej, ktrzy byli ostatnimi ludmi honoru na tym parszywym
wiecie. Od kiedy zrozumiaem, komu su, nie mog znie mego brzemienia. Czekam na mier.
Dopraszam si tylko wyszepta Dantez szybkiego zgonu.
Bohun zawy. Porwa za szabl, wzi zamach, a Dantez, jakby przeczuwajc co si stanie, opad
na kolana, zwieszajc gow.
Cios nie pad. Bohun rozkaszla si, zacharcza, pocz plu krwi. Szabla wypada mu z rki.
Zachwia si, byby upad, ale przyskoczyli do niego Kozacy, podtrzymali; poczli la midzy zby
gorzak.
Mina chwila nim Bohun oprzytomnia, spojrza na klczcego w bocie Danteza, a potem
przymkn oczy.
Do ju mierci mrukn. Nie mam si. Wsiadaj na konia, pludraku i jed, gdzie ci oczy
ponios. Wracaj do Francji i zabierz ze sob wspomnienia tego, co uczyni. I go, jak barbarzyscy
s Lachy i Kozacy, gupcze... Id ju! Nie chc ci oglda.
Dantez skin gow. Podnis si wolno i chwyci konia za uzd. A potem odszed w stepy,
prosto ku zachodzcemu socu.
Bohun podnis si z trudem z posania wskaza lec na ziemi niewiast.
Zabra j do taborw! I strzec jak oka w gowie!
Pukownik odszed od obozowiska. Chcia by sam. Usiad w stepie, a potem wycign akt unii.
Nie umia czyta, jednak wpatrzy si w rwne wiersze pisma. W piersi czu bl, w skroniach omotay
mu ttna. Oto trzyma ugod batowsk. Ugod zaprowadzajc pokj Boy na Ukrainie.
I wszystko na prno.
Zblad i zdao si, e posiwia jeszcze bardziej pukownik kalnicki. Jego rysy wyostrzyy si, rce
dray, wargi cigay si, ukazujc ky. W milczeniu patrzy na step Ukrainy, a jego wargi poruszay
si, jakby szepta jak dawno zapomnian pie. Wiatr wyrwa mu z palcw plik papierw i ponis
go w Dzikie Pola.
Wszystko stracone wyszepta Bohun. Wszystko na zmarnowanie. I za co?! Za co?! Czy
nie wybaczyem wrogom moim? Czy my mamy umrze, czy zgin ma Ukraina i Rzeczpospolita?
Czy mamy si wymordowa? I po co? Na uciech Moskwie, Szwedom i Niemcom? Otcze nasz, za
co ty nas dowiadczasz? Nie do ci naszej kozackiej krwi? Co mamy jeszcze zrobi, aby przychylnym okiem na nas spojrza? Jak mamy ci baga o zmiowanie?
Ja nie bd rzek, wstajc. Semeni! krzykn do swoich ludzi. Wszyscy poderwali si na
nogi.
Wracamy powiedzia cicho. Na Ukrain!
Epilog
Z ich trojga Justyna Godebska, vel Eugenia de Meilly Lascarig poya najduej. Bertrand de
Dantez odszed szybko; jeszcze tego samego miesica, gdy wraca do Francji, zgin w jednej z karczemnych zwad na lsku, pchnity w plecy przez pijanego lskiego szlachcica. Bohun doczeka
si sawy i chway na stepach Ukrainy. Wodzi pod Chmielnickim puki, chadza na Modawi i na
Lachw pod waniec, a kiedy Anno Domini 1654 hetman zaprzeda Ukrain Moskwie, do koca
gardowa przeciwko ugodzie perejasawskiej. Chodziy nawet suchy, e by moe przejdzie na
stron Rzeczypospolitej i przyjmie krlewsk buaw. Pozosta jednak wierny Chmielnickiemu i bi si
z rwnie dzielnym jak on zagoczykiem Stefanem Czarnieckim, broni Humania przed hetmanami
koronnymi. A dwanacie lat po Batohu zgin rozstrzelany, kiedy hetman Pawe Tetera oskary go o
zdrad i co na szyderstwo zakrawao o knowania z Moskw.
Eugeni czeka los cakiem inny ni pukownika kalnickiego. I diabe tam wiedzia, czy bya to
rzeczywicie Eugenia de Meilly Lascarig, czy te zwa j naleaoby Justyn Godebsk. W szeregach kozactwa, gdzie odgrywaa niepoledni rol jako ona pukownikw lub mionica sawnych
moojcw, kazaa zwa si raz Roksolank, innym razem Mart lub Martyn. Chadzaa z Zaporocami na Tatarw, Lachw, na Moskw, przeya trzech mw; ostatniego za atamana Iwana
Sirk porzucia, wic si z niejakim Oruniem z Niemirowa, kupcem, ktry dostarcza odalisek do
haremw wielkiego wezyra tureckiego. Gdy jednak anno 1678 Juraszko Chmielnicki napad na dom
jej ma i srogo pohabi przebywajce tam dziewoje, sprawia swymi intrygami w Stambule, i
wkrtce Juraszk zadusili wysannicy sutana. Bezbona niewiasta ogosia si potem samowolnie
ksin Sarmacji, tylko po to, aby otrzyma od wysannikw tureckich taki sam sznurek, jaki p
roku wczeniej ofiarowano modemu Chmielnickiemu. I tak oto zakoczya si jej historia.
Koniec.
Od Autora.
Rozdzia I.
Rana, ktr odnis na brzegach Paszowej... - 30 czerwca 1651 roku, w ostatnim dniu bitwy pod
Beresteczkiem Bohdan Chmielnicki i chan tatarski uciekli, pozostawiajc wasnemu losowi kozacki
tabor z zaporosk piechot i tumem czerni. Jeszcze do niedawna znajdowali si historycy
twierdzcy, i bitwa bya ju prawie wygrana przez Kozakw, jednak chan zdradzi i porwa Chmielnickiego w najwaniejszym momencie bitwy. Niestety, rda polskie i dokadna analiza wydarze na
polu beresteckim ka temu przeczy. W momencie ucieczki chana wojska tatarskie wykrwawione
byy od kilkakrotnie ponawianych atakw na armi koronn, a Kozacy stojcy na prawym skrzydle
rozbici i zepchnici do taboru. Stanisaw Owicim pisze wrcz, i Chmielnicki sam uciek do namiotu
chana, gdy obawia si, i starym, kozackim obyczajem moojcy oskar go o zdrad i wydadz
Janowi Kazimierzowi, w zamian za uratowanie wasnych rzyci przed polskimi szablami. Praktyka
wydawania wasnych wodzw wrogowi w chwili klski bya bowiem doskonale znana Kozakom, a
Chmielnicki a nadto dobrze zdawa sobie spraw z tego, jaki czekaby go los, gdyby zdecydowa si
pozosta w taborze.
Po ucieczce hetmana oraz Tatarw, piechota zaporoska i czer schronia si w ufortyfikowanym
obozie w bagnach rzeczki Paszwki i zostaa oblona przez armi polsk. Kozacy wybrali na
swego hetmana nakanego Filona Dziedzia, a gdy w okaza si zbytnim kunktatorem (zgadza si
na wydanie starszyzny krlowi, aby uratowa reszt wojska), zrzucili go z hetmastwa i obrali na
wodza Iwana Bohuna, ktry postanowi dokoczy sypanie grobli przez rzek i wyprowadzi przez
ni wojsko. Niestety, gdy 10 lipca wyjecha z obozu, aby zaatakowa stojce po drugiej stronie wojska Stanisawa Lanckoroskiego, w taborze wybucha panika, gdy Kozacy sdzili, i ich wdz wzi
nogi za pas. Wielotysiczny tum czerni obali wwczas Bohuna, a potem porwa go za sob. By
moe pukownik odnis powane rany.
Cariu Niebiesnyj, Utieszytielu... prawosawna modlitwa do Ducha witego. Brzmi ona tak:
Cariu Niebiesnyj, Utieszytielu, Dusze istiny, Ie
wiezdie syj i wsi isponiajaj, Sokrowiszcze bahich
i yzni Podatielu, priidi i wsielisia w ny, i oczisti ny
ot wsiakija skwierny, i spasi, Bae, duszy nasza.
A oto jej przekad:
...bronic si w obozowisku pod Staryc... w sierpniu 1638 roku skapitulowali tam powstacy
kozaccy, dowodzeni przez Dymitra Huni. Sam Hunia uciek wczeniej z obozu, podobnie jak
Chmielnicki spod Beresteczka i tylko dziki temu ocali gow, cho i to nie na dugo. Kozacki ataman
uda si bowiem nad Don i w 1642 roku zgin w trakcie sporw i ktni pomidzy starszyzn a czerni.
Ucieczki kozackich dowdcw byy tak powszednie, e do czasw Chmielnickiego trudno
znale kozackiego wodza, ktry w chwili klski pozostaby do koca na stanowisku. Zanim Hunia
zbieg spod Starycy, kilkakrotnie uchodzi od Kozakw poprzedni przywdca buntu Jacek Ostranica
(Ostrzanin), mia wszake pecha, gdy za kadym razem wpada na strae, ktre zawracay go do
obozu. Wczeniej, w grudniu 1637 roku, po przegranej bitwie pod Kumejkami, wzi nogi za pas
Pawe Michnowicz But, zwany Pawlukiem. Dla odmiany nadmieni za, i Semen Nalewajko nigdzie
z taboru pod ubnami nie ucieka; nie byo dokd, bowiem hetman kiewski tak szczelnie otoczy
obz straami, e nawet mysz przelizn si nie moga. Nie uciekali take, trzeba odda sprawiedliwo, Taras Fedorowicz spod Perejasawia w 1630 roku, Marek majo spod Jeziora Kurukowskiego
w 1625 i Hrehory oboda w czasie oblenia Soonicy ten ostatni dlatego, i od razu po zrzuceniu
go z atamastwa zosta rozsiekany przez moojcw szablami.
U witego Michaa, pod Zotym Dachem... Koci w. Michaa w Kijowie zwano w XVII wieku
Zotym Dachem, gdy cay pokryty by pozacanymi pytkami.
Peczera... awra Peczerska znajdowaa si w XVII wieku, jak podaje Wilhelm Beauplan o p
mili powyej Kijowa, gdy do poowy XIX wieku bya odrbnym miastem. To wanie pod tym klasztorem znajduj si sawne pieczary, a w nich zmumifikowane szcztki mnichw.
Trechtymirw miasteczko na poudnie od Kijowa, ktre Stefan Batory nada w 1582 roku Kozakom, zalecajc wybudowanie tam szpitala dla rannych, chorych i kalekich Zaporocw.
Bdzie ju ze czterdzieci i kilka rokw... Nie wiadomo dokadnie, kiedy urodzi si Iwan Bohun.
Prawdopodobnie okoo 1610 roku, a wic w chwili wybuchu powstania Chmielnickiego mia okoo 38
lat. To przynajmniej o 10 lat wicej, ni chce Sienkiewicz, ktry w Ogniem i mieczem uczyni z Bohuna rywala Jana Skrzetuskiego o rk Heleny.
Taras Weresaj przedstawiona na kartach tej powieci posta modego bandurzysty Bohuna jest
fikcyjna. Jednak, opisujc go, chciaem odda hod licznym zastpom ukraiskich pieniarzy, lirnikw
i kobziarzy z XIX-XX wieku, ktrzy wdrowali po Ukrainie, piewajc i ukadajc pieni i dumy. Wielu
z nich yo w ndzy, w XIX wieku przeladowani byli przez wadze i policj rosyjsk, a w latach trzydziestych XX wieku stalinowska Rosja wymordowaa na Ukrainie wielu ludowych pieniarzy. Posta
Tarasa i jego ojca nawizuje do losu yjcego w XIX wieku Ostapa Weresaja, ktry na staro musia
tua si po gocicach, wyrzucony z domu przez zicia pijaka. Zarabia na ycie, grajc ludziom
na jarmarkach i odpustach. Weresaj wierzy, e pieni i dumy zesane zostay przez Boga ludziom ku
nauce i przestrodze.
Za czasw komunizmu na Ukrainie za samo posiadanie klasycznej bandury mona byo trafi do
wizienia. Kilka lat temu spotkaem we Lwowie Ukraica, ktrego wywieziono po wkroczeniu Armii
Czerwonej na Syberi za to, e... mia w domu strj kozacki, gdy wystpowa w ukraiskim zespole
ludowym, co wydao si wielce podejrzane Rosjanom.
Wtedy to Kozak, biedny nieborak... fragmenty dumy ukraiskiej Feko Handa Andyber w
przekadzie Mirosawa Kasjana; zobacz Na Ciche wody; Dumy ukraiskie, Wrocaw 1973.
Jarczak... typ sioda, lekkiej kulbaki uywanej czsto przez Zaporocw.
I powiedzia Pan: kto nie bierze swojego krzya i idzie do mnie, nie jest mnie godzien... fragment Ewangelii w. Mateusza (Mt 10:34).
To byy zwyke, pospolite miedziaki, poamane i obernite ternary, denary, szelgi i grosze,
wrd ktrych zabysn czasem ort czy szstak... mowa oczywicie o drobnych monetach polskich
z XVI/XVII wieku.
Posuchajte chrestianiny... kto majet ucha... proroctwa wygaszane przez Olesia nie istniay w
XVII wieku. Do luno nawizuj one do prognostykw, ktre kryy po Ukrainie pod koniec XVIII i
na pocztku XIX wieku, przypisywanych mitycznemu Wernyhorze. W swobodnym tumaczeniu brzmi
on tak:
Posuchajcie chrzecijanie, kto ma uszy
Niech si zbliy, prawdy Boej sucha
Bo zblia si sd Boy, zele Pan rne kary
Przychodzi godzina, gdzie caa ojczyzna krwi si
pokryje...
Umar ten dobry wdz nasz, za ktrego gow nie tylko my, podrczni jego... przemowa Fyypa
to fragmenty autentycznej mowy wygoszonej przez Samuela Zork nad trumn Bohdana Chmielnickiego w czasie pogrzebu hetmana 3 wrzenia 1657 roku w Subotowie. Mowa ta, przyznajmy,
wydaje si dzi odrobin siermina, nawet gdy zestawi si j ze zwykymi dworskimi panegirykami
polskimi czy nawet z epitafium Stanisawa Stadnickiego, jednak nie wymagajmy zbyt wiele od Kozakw zaporoskich, co kolegia na Dzikich Polach koczyli.
Zodzieje podolskie! Psie syny! Sajdaki tatarskie... w poajankach Bohuna wykorzystaem autentyczne obelgi zawarte w licie, ktry w drugiej poowie XVII stulecia wysali Kozacy Iwana Sirki do
sutana tureckiego (sic!) przed rozpoczciem wyprawy majcej na celu zupienie tatarskich i tureckich
miast na Krymie, tudzie pohabienia mnogich Turczynek i Tatarek. List w brzmia jak nastpuje:
Ty szatanie turecki, czarta przekltego bracie i towarzyszu, sekretarzu samego Lucyfera! Jaki z
ciebie u diaba rycerz? Nie jeste godzien panowa nad synami chrzecijaskimi, nie boimy si
twego wojska, bdziemy si bi z tob na ldzie i na wodzie.
Ty kucharz babiloski, koodziej macedoski, gorzelnik jerozolimski, kozoup aleksandryjski,
winiarz Wielkiego i Maego Egiptu, sajdak tatarski, zodziej podolski, wnuk samego potwora, bazen
caego wiata i zawiata, Boga waszego dure, morda wiska, pies rzenicki, eb niechrzczony, oby
ci czarci porwali!
Tak ci Kozacy odpowiedzieli, plugawcze.
Dnia nie wiemy, gdy kalendarza nie mamy, miesic na niebie, rok w ksice, a dzie taki sam u
nas, jak i u was, pocauj nas w dup.
Ataman koszowy Iwan Sirko z caym koszem zaporoskim.
Soonica uroczysko pod ubnami na Ukrainie (tymi samymi, w ktrych rezydowa pniej knia
Jarema), na ktrym w 1596 roku hetman polny Stanisaw kiewski obieg zbuntowanych Kozakw
Nalewajki. Kiedy Zaporocy skapitulowali, 6 czerwca doszo do tragicznej rzezi. Poddajcy si i
skadajcy bro Kozacy zostali zaatakowani i wycici przez chorgwie jazdy polskiej, rozwcieczone
duymi stratami wrd koni, a take faktem, e zbuntowani chopi przebywajcy u boku Kozakw nie
chcieli wraca do swych panw. Zgino wwczas okoo tysica moojcw razem z onami i dziemi.
Hej buraku, buraku... duma ukraska, pochodzca prawdopodobnie z XVII wieku.
Rozdzia II.
...ryknli przeraliwym gosem, wykrzywili gby w szkaradnych grymasach... opisywana scena
jest autentyczna, tyle e rozgrywaa si nie na zamku w Przemylu, ale kilka lat pniej w Winiczu
Nowym. W 1656 roku przebywali tam w wizieniu jecy, ktrzy nie zostali wykupieni przez Karola
Gustawa. Wrd nich znajdowa si za Hieronim Holsten, frant, szelma i wolny rajtar, ktry pozostawi po sobie Przygody wojenne... pamitnik opisujcy jego sub w armii szwedzkiej podczas
Potopu i w polskiej. Kiedy rajtarzy siedzcy w jamie zabawiali si piciem gorzaki, niuchaniem tabaki i
paleniem fajek, pilnujcy ich hajducy przyprowadzali za opat okolicznych chopw, aby mogli popa-
trze sobie na zamorskich pludrakw i Szwedw. Kiedy chopi podchodzili bliej, Holsten i jego
kompani wykrzywiali si w nieziemskich grymasach, aby odstraszy wieniakw. Holsten wydosta
si w kocu z jamy w do prosty sposb podj sub w wojsku polskim, trafi na Ukrain, bi si z
Moskw i... take zosta wzity przez Rosjan do niewoli. Po raz kolejny tedy przyszo mu zaznajomi
si z paskudn jam, a take z godem, ktry od wiekw by nieodcznym towarzyszem Moskali.
Gdaska karoca... w XVII wieku wielk popularnoci cieszyy si karoce sprowadzane lub
wytwarzane w Gdasku. Miay one zwykle kanciaste, zamknite puda, w ktrych okna zasaniane
byy firankami. Pojazdy te posiaday sworze skrtny, drzwiczki i byy bogato zdobione.
W wieku XVIII karoce takie byy czsto wykorzystywane do uprawiania amorw. Kto tedy chcia
ukra cudz on albo crk na godzin, sekretnie wynis si z ni z redut, czego w wielkiej kompanii dostrzec trudno byo. Wsiedli do karety i albo si zawieli do jakiego domu (...) albo te kazawszy si wozi w karecie stangretowi po odlegych ulicach, w niej si zjedzili i jakby nigdy nic
powrcili na reduty pisa ksidz Jdrzej Kitowicz w Opisie obyczajw za panowania Augusta III.
Nadmieni naley, e karoca, jako wysza i obijana materiaem, bya znacznie wygodniejsza do
mioci ni dzisiejszy samochd. No i te sze koni wonikw musiao robi na damach niesamowite
wraenie.
Woniki... tak nazywano w dawnej Polsce konie zaprzgowe cignce karoc, kotczy lub
broek. W XVI i XVII wieku najbardziej modne byy konie siwe, ktre kosztoway prawdziw fortun,
jako e byy trudniejsze w utrzymaniu. W XVII wieku modne byy zaprzgi szeciokonne, a nawet
zwyky posesjonat majcy raptem dwie wsie czy trzy folwarki nie wsiada do karocy cignitej przez
mniejsz liczb wonikw.
Cug macisty i sprzgy... za wyjanienie do tego terminu niechaj su sowa ksidza Jdrzeja
Kitowicza: (Opis obyczajw za panowania Augusta III), ktry rzecze o cugach tak:
Jeeli wszystkie sze koni byy tak dobrze dobrane, e si nic nie mieniy midzy sob ani co do
maci, ani co do urody, mwiono: Cug macisty i sprzgy; jeeli ko od konia by najmniej rni si
skadem, ale maci by jednostajny, mwiono: Cug macisty, ale nie sprzgy; jeeli nie rni si
skadem, tylko maci, mwiono: Cug sprzgy, ale nie macisty. Macisto za na tym polegaa,
eby we wszystkich szeciu koniach wydawaa si szer jedna, nie bdc ani janiejsz, ani ciemniejsz w jednym, jak w drugim, o co e w polskich osobliwie i tureckich koniach byo bardzo trudno,
przeto nie tak zwaano na ma odmian maci, czyli stopie koloru, gdy na przykad midzy siwymi
jeden by siwszy od drugiego, albo midzy karymi jeden bardziej kary ni drugi, tak na przykad, jak
midzy Murzynami ludmi jeden czarniejszy od drugiego. Ale si wysadzali przy miernym dobieraniu
szerci na tok jak najrwniejszy, i gdy ten dobrze w podobiestwie odpowiada, ju by cug dobry i
paradny.
Puffer... ciki pistolet jazdy z zamkiem koowym.
Forszpan... fory powocy karoc, brokiem lub kolas. W XVII wieku zwykle nie powodowa
on komi z koza, ale z kulbaki siedzc na jednym z koni najczciej na lewym dyszlowym
woniku.
Oblenia pukownika Kopystyskiego... w 1648 roku Przemyl oblony zosta przez kozackiego pukownika Kopystyskiego, ktrego pokona i tym samym uwolni miasto od oblenia Karol
Korniak z Sonicy.
...zabawiano w Wirtshaus... czyli w gospod. Bya to zabawa bardzo popularna na dworze
krlewskim i dworach magnackich. Jej uczestnicy losowali pomidzy siebie role i w zalenoci od
nich przebierali si za gospodarzy, kupcw, Maurw, onierzy, sucych, pasterzy. Gospodarz
zobowizany by do zorganizowania i opacenia uczty, kupiec do zaopatrzenia sklepu, w ktrym
uczestnicy zabawy mogli naby rne towary, pacc za nie fikcyjnymi pienidzmi. Zabawa taka bywaa kosztowna, bo przecie w myl staropolskiego zastaw si, a postaw si, kupiec musia z wasnych funduszy nakupi drogich materii i towarw, a gospodarz przygotowa wielk uczt. Nic zatem
dziwnego, e taki na przykad Jeremi Winiowiecki nie cierpia tego typu zabaw, w ktrych jednak,
chcc by bliej polityki i dworu krlewskiego, uczestniczy musia.
Rozdzia III.
Marcin Kalinowski mianowanie w 1646 roku Kalinowskiego hetmanem polnym koronnym byo
najwikszym z gwodzi, ktre wbi do trumny Rzeczypospolitej kanclerz Jerzy Ossoliski. Kalinowski,
pomimo i od roku 1620 sugiwa wojskowo, nie mia powaania pod chorgwiami ani duych
dowiadcze bojowych, a bardziej ni hetmana znano go jako pysznego i bezwzgldnego magnata.
W czasie gdy dowodzi armi koronn, nie liczy si z niczyim zdaniem, potrafi ly i wyzywa
onierzy, utrca najlepsze wojenne plany, niszczy wszelakie przejawy samodzielnoci u podwadnych. Ju w 1651 roku, w trakcie kampanii na Podolu, doszo do zwad i awantur midzy Kalinowskim,
a towarzyszcym mu wojewod bracawskim Stanisawem Lanckoroskim. Najpierw dowdcy pokcili si o buaw pozosta po zabitym dowdcy Kozakw Danile Neczaju, potem za, kiedy w
Szarogrodzie Lanckoroski skrytykowa Kalinowskiego, hetman pokaza mu na oczach caego wojska
dorodn fig, ktra w owych czasach uchodzia za wielce obraliwy gest. Pod koniec 1651 roku
doszo do jeszcze gorszych scen, kiedy to Kalinowski ublia oficerom z puku Mikoaja Potockiego.
Dodajmy do tego fakt, i hetman polny by krtkowidzem i jak podaj rda historyczne na staje dobrze nie widzia, nie potrafi przygotowywa rozsdnych planw kampanii i bez mrugnicia okiem
wysya onierzy na mier. Dla dziejw Rzeczypospolitej okazao si rzecz straszn, i w 1648
roku, w chwili najwikszej prby i zagroenia pastwa, na czele armii koronnej stanli magnaci
niemajcy duego dowiadczenia wojskowego (jak dowdcy wojskowi spod Piawiec pierzyna,
acina i dziecina) lub hetmani z nadania, ktrzy buawy zawdziczali przede wszystkim polityce, a nie
wygranym bitwom. By to precedens, gdy poprzedni wodzowie koronni Jan Zamoyski, Stanisaw
kiewski i Stanisaw Koniecpolski dochodzili do urzdw poprzez dugotrwa sub wojskow, a
gdy otrzymywali buaw byli ju znanymi i cenionymi dowdcami. Tymczasem, aby dowodzi XVIIwieczn armi polsk, nie wystarczaa pycha i splendor magnacki. Poza umiejtnociami radzenia
sobie w polu, hetman winien by lwem i Jezusem Chrystusem w jednej osobie. Wojsko koronne,
podobnie jak kada armia europejska w owym okresie, skadao si bowiem ze szlacheckich awanturnikw, zabijakw i zawalidrogw. Dlatego utrzyma je w ryzach mg tylko hetman, ktry z jednej
strony wymaga bezwzgldnego posuszestwa od onierzy i by gotw egzekwowa je za pomoc
szubienicy oraz katowskiego miecza, z drugiej kocha swych onierzy, nie pozwala ich krzywdzi, a
straty i rany gotw by wynagradza z wasnej szkatuy. Kalinowski nie potrafi ani jednego, ani
drugiego.
Byy to konie z upitymi ogonami, z trefion grzyw... do dzi nie wiadomo do koca, czy konie
hodowane w Rzeczypospolitej w XVI-XVIII wieku byy osobn ras wierzchowcw, czy te wielk
grup mieszacw, czcych cechy koni wschodnich (tureckich i tatarskich) ze sprowadzanymi z zachodu. Rumak polski by nieco wolniejszy od araba, ale w zamian za to masywniejszy, bardziej
odporny na trud i niewygody. Niestety, dzisiaj nie pozostao po nim ladu. Hodowla koni polskich
upada pod koniec XVIII wieku, a wierzchowce, na ktrych dzisiaj pojedzi sobie mona w stadninach, nie maj nic wsplnego z komi, na ktrych szarowaa husaria. Spord istniejcych obecnie
wierzchowcw najbardziej podobny do dawnych polskich rumakw jest ko maopolski hodowany
jeszcze w kilku stadninach na terenie naszego kraju.
Wszak jopula Rogera de Nimiere wygldaa jak stary, mao strojny upan... wbrew temu, co
mona by sdzi, narodowy strj polski szlachecki upan i delia nie wywodz si od strojw
tureckich i tatarskich, lecz od jopuli, ktra bya ubiorem rycerstwa europejskiego w drugiej poowie XV
wieku. Kto nie wierzy, tedy niechaj obejrzy sobie obrazy francuskie z opisywanego stulecia, gdzie
jopule i kaftany rycerstwa przypominaj z grubsza pniejsze polskie upany. Taka moda panowaa
wwczas w caej Europie wrd szlachetnie urodzonych. Jednak pod koniec XV wieku wraz z odejciem w niebyt rycerstwa zacza si zmienia moda na zachodzie, podczas gdy w Polsce, w zwizku
z faktem, i szlachta pozostaa u szczytu potgi, przetrwaa, aby w nastpnym stuleciu ulec
wyranym wpywom orientalnym. Tak samo staropolskie podgalanie gowy byo redniowiecznym
zwyczajem rycerskim i spotykao si je nawet u dawnych Normanw. Kady Francuz, Niemiec czy
Anglik, ktry dzi dziwuje si fryzurom panw braci przedstawionych na starych portretach i dowodzi,
e s to jacy barbarzycy, to dure i kiep, gdy tak samo podgalali sobie gowy jego przodkowie ju
w X-XI wieku. Podgalanie gw pozostao w zwyczaju u szlachty polskiej, bowiem kontynuowaa ona
rycerskie obyczaje jeszcze w XVI, XVII i XVIII wieku.
Pan Baranowski... Jan Baranowski, stolnik bracawski by jednym z ostatnich sug Jeremiego
Winiowieckiego, ktry na pocztku powstania Chmielnickiego zmobilizowa okoo 5-6 tysicy ludzi.
Niestety, poniewa dobra Jaremy zostay zajte i zniszczone przez Kozakw, w miar upywu czasu
jego siy topniay, a znaczna cz chorgwi przesza na od pastwowy. W roku 1651 pod
Beresteczkiem mia tylko kilka chorgwii, a dwa miesice pniej wymienia w swoim testamencie zaledwie trzy roty: husarsk Sugockiego, oraz chorgwie Jana Baranowskiego i Jana Wolskiego. W
oddziaach tych suya szlachta pochodzca z Ukrainy przede wszystkim z Zadnieprza. Byli to
ludzie, ktrzy pozostawili tam swoje folwarki, majtnoci i dzierawy, mieli wic osobiste porachunki z
Kozakami i nigdy nie dawali im pardonu.
Pan Zygmunt Przyjemski to jeden z najwybitniejszych oficerw wojsk cudzoziemskiego autoramentu w poowie XVII wieku. Zygmunt Przyjemski herbu Rawicz by synem podkomorzego halickiego
i od wczesnych lat suy wojskowo w armii szwedzkiej, pod ksiciem Bernardem Weimarskim, bra
te udzia w obleniu Orleanu. W 1646 roku przeszed na sub francusk i werbowa w Polsce
piechot dla Ludwika XIV, a take dla Wadysawa IV Wazy. Po wybuchu powstania Chmielnickiego
da si pozna jako dowiadczony i sprawny oficer. Walczy pod Zbaraem w 1649 roku, gdzie
dowodzi obron jednego z odcinkw waw (midzy Firlejem a Rozraewskim). 4 lutego 1650 roku
zosta starszym nad armat koronn, czyli, jak powiadano, generaem artylerii koronnej. Zasug
Przyjemskiego byo wprowadzenie do regimentw piechoty cudzoziemskiego autoramentu lekkich
dzia polowych (regimentowych) o wagomiarze trzech lub czterech funtw. Przyjemski wprowadzi
take zespolone z kul adunki prochowe, dziki ktrym w trakcie nabijania muszkietw przez
piechot, wspomniane dziaa regimentowe mogy odda trzy strzay.
W 1651 roku pod Beresteczkiem dowodzi artyleri polsk, jego dzieem by take szyk wojsk
polskich trzeciego dnia bitwy, dziki ktremu armia koronna odpara wszystkie ataki Kozakw i
Tatarw. W krytycznym momencie bitwy to wanie dziaa Przyjemskiego ostrzelay poczet chana,
ktry w popochu opuci pole bitwy. W tym samym roku uszykowa do bitwy wojska polskie pod Bia
Cerkwi, a po zakoczeniu kampanii pozostawa przy boku hetmana polnego.
Gdyby Przyjemski zosta hetmanem polnym w miejsce Kalinowskiego, prawdopodobnie nie tylko
nie doszoby do rzezi pod Batohem, ale by moe byby w stanie umierzy powstanie kozackie i
rozbi bez trudu poczone siy Zaporocw i Tatarw. Przyjemski jednak narazi si bardzo Kalinowskiemu, gdy krytykowa (nie bez racji) wszystkie decyzje hetmana. Przede wszystkim by wrogiem marszu na Batoh; uwaa take, e hetman wybra zbyt due miejsce na obz. Ju w trakcie
bitwy proponowa Kalinowskiemu, aby wraz z jazd przebija si do Kamieca lub na pnoc, sam za
mia pozosta w zmniejszonym obozie wraz z piechot cudzoziemskiego autoramentu i da odpr
Kozakom. Plan ten zosta jednak odrzucony przez hetmana, ktry zazdroci Przyjemskiemu sawy i
powaania u onierzy.
O Donn Rozand... kiedy nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o kobiet. Tak byo i w
przypadku kampanii 1652 roku, gdy gwnym celem Chmielnickiego stao si zdobycie rki crki
hospodara modawskiego dla syna Tymofieja. Chmielnicki prbowa w ten sposb uzaleni od siebie
Modawi, aby wzmocni swoje siy przed now wojn z Rzeczpospolit.
Na wie o planowanym maestwie modego Chmielnickiego z Donn Rozand, w Rzeczypospolitej zawrzao, gdy konkurentami starajcymi si o jej rk byo kilku polskich magnatw
midzy innymi Piotr Potocki, a by moe take Marcin Kalinowski. Aby za doda owym
wydarzeniom pikanterii, naley wspomnie, e gdyby kozacki wataka Tymoszko Chmielnicki zosta
mem Rozandy, staby si szwagrem... Janusza Radziwia, potnego litewskiego magnata (i
pniejszego zdrajcy z okresu Potopu), ktry z kolei onaty by ze starsz crk Lupula. Nic zatem
dziwnego, e magnateria polska i litewska bya zdecydowanie przeciwna temu mariaowi.
Przeciwny temu maestwu by, ma si rozumie, sam hospodar Lupul, ktry sa alarmujce
listy do Jana Kazimierza i Marcina Kalinowskiego temu ostatniemu obieca zreszt rk Rozandy.
Midzy innymi z tego wanie powodu hetman polny postanowi uda si pod Batoh i przeszkodzi
Chmielnickiemu, ktry urzdzi mu tam zaiste krwawe swaty.
Panita obiecay potne przystawi chorgwie, po wszystkich zamkach magnatw szykowano
si w pole. Miaa to by jaka romantyczna wyprawa, na ktr caa niemal md rycerska daa sobie
haso: broni piknej ksiniczki i nie dopuci, aby z pominiciem Potockich, Winiowieckich, Kalinowskich, w rce dzikiego, nieokrzesanego Kozaka si dostaa pisa o wyprawie batowskiej Ludwik
Kubala w XIX wieku. Takie sformuowanie jest oczywicie wierutn bzdur, gdy onierze i rotmistrzowie z wojska koronnego nie byli szlachetnymi Parsifalami czy innymi paladynami z rycerskich
opowieci, a i hetmanowi Kalinowskiemu daleko byo do krla Artura. Powodem klski pod Batohem
nie bya romantyka, daleka zdecydowanie umysom XVII-wiecznych szlachcicw, lecz jake dobrze
znane nam z obecnej Polski cechy takie jak: gupota, chciwo, magnacka pycha i samowola, a
przede wszystkim niedowad aparatu skarbowo-wojskowego dawnej Rzeczypospolitej, ktry nie by w
stanie zapaci w terminie odu armii koronnej.
Po wygranej bitwie pod Batohem Chmielnicki zawita do Lupula, a 30 sierpnia 1652 roku urzdzi
Tymoszce huczne wesele, na ktrym Kozacy popili si niemal na mier gorzak. Hospodar Lupul
wydawa si zgoa niepocieszony, nie naley jednak litowa si zbyt szczerze nad jego losem, by to
bowiem nikczemny czowiek, wyzuty ze wszelakich skrupuw, nade wszystko za pozbawiony w zupenoci cechy zwanej sumieniem. Na jego obron trzeba jednak doda, i w XVII wieku wszyscy w
zasadzie hospodarowie modawscy i wooscy byli otrami, nikczemnikami, szelmami i okrutnymi
tyranami, ktrzy nie przebierali w rodkach. Niestety, prawdziwy czowiek renesansu, zacny, uczony i
dobrotliwy, jak chociaby Jego Krlewska Mo Zygmunt II August, niedugo usiedziaby na modawskim stolcu. Lupul zmienia stronnictwa, opowiada si to po stronie Rzeczypospolitej, to po
stronie Kozakw, a w sekrecie bi w swojej mennicy w Suczawie faszywe monety wikszoci krajw
europejskich. Do dzi numizmatycy opowiadaj czasem, e wiele z XVII-wiecznych talarw, ktre
przetrway do naszych czasw, to falsyfikaty z Lupulowej mennicy.
Poycie maeskie Tymofieja Chmielnickiego z Rozand nie ukadao si pomylnie. Najpierw
(prawdopodobnie w noc polubn, gdy co do tego nie ma zbyt dobrych wiadomoci) syn Chmielnickiego odkry, e jego ona nie jest dziewic. I rzeczywicie, Rozanda stracia cnot z wielkim
wezyrem tureckim, gdy jako zakadniczka przebywaa w Stambule i chciaa wydosta si na wolno.
Tymofiej wzi to sobie do serca, nie mg odaowa, e nie trafi na prawic (a co on Syn Boy,
aby na prawicy siedzie?), po pijanemu bija swoj on nawet wwczas, gdy bya brzemienna. Rok
pniej, kiedy Tymofiej zgin w czasie oblenia Suczawy przez wojska wooskie, siedmiogrodzkie i
polskie, Rozanda polubia dowodzcego Kozakami Mikoaja Fedorowicza. Po kapitulacji udaa si
do Czehrynia, skd powrcia dopiero po mierci Chmielnickiego w 1657 roku. Trzy lata pniej
zostaa zamordowana przez rozbjnikw, ktrzy liczyli na to, e znajd przy niej legendarny skarb
Lupula. Skarb ten za faktycznie istnia i pono znajdowa si w Suczawie. Niestety, po jej zdobyciu
Polacy, Woosi i Wgrzy nie znaleli jednak zbyt duo zota. A to dlatego, e Lupul z waciw sobie
zapobiegliwoci trzyma kosztownoci w bankach gdaskich i weneckich.
Rozdzia IV.
Czarna Rada rada zwoywana przez Kozakw bez pozwolenia i obecnoci starszyzny. Zwykle
zwiastowaa ona drastyczne zmiany personalne wrd zaporoskich dowdcw, jako e obalano wwczas pukownikw, atamanw i hetmanw. A nader rzadko zdarzao si, aby obalonego w taki sposb
atamana czeka inny los, ni podr na dno Dniepru z kamieniem u szyi, katowski topr, pal lub szubienica, wzgldnie rozsiekanie na szablach moojcw. No, chyba e w opresji delikwent zawierzy
rczoci swych ng i w por zdoa uj z kozackiego obozu.
...wielu moojcw z korsuskiego puku poszo na straw dla krukw i wron... staroytnym
zwyczajem kozackiego narodu dziao si tak, e po kadym kolejnym starciu z Lachami i zawarciu
ugody, ktra niczego nie rozwizywaa, Chmielnicki musia nastawa na zdrowie i szyje swoich braci
Kozakw czyli, mwic krtko rozprawia si z licznymi buntami czerni, atamanw i moojcw,
ktrzy chcieli pozbawi go wadzy. Ju w 1650 roku, po ugodzie Zborowskiej Chmielnicki walczy
musia z buntami Neczaja, Hudolija i Szumiejki, a w 1648 roku otru niezwykle popularnego przywdc czerni, Maksyma Krzywonosa. W 1652 roku przeciwko Chmielowi zbuntowa si midzy innymi pukownik korsuski ukian Mozyra i mirgorodzki Matwiej Hadki, ktrzy rozstrzelani zostali w
kwietniu lub w maju.
Kamienny Zaton w 1648 roku pod Kamiennym Zatonem doszo do zdrady Kozakw regestrowych, ktrzy przeszli na stron powstacw Chmielnickiego. Zaporocy zwoali tam Czarn
Rad, na ktrej skazali na mier i zamordowali wiernych Rzeczypospolitej pukownikw kozackich, a
w ich liczbie pukownika czehryskiego Iwana Barabasza najwierniejszego z wiernych Koronie Polskiej Kozakw.
Nie byo bezpiecznie wspomina o losie owej Heleny... w 1651 roku Chmielnicki doczeka si
rogw, ktre przyprawia mu... Helena, owa nieznana z nazwiska pikno stepowa, o ktr Bohdan
Zenobi pokci si kilka lat wczeniej z podstarocim czehryskim Danielem Czapliskim. Niestety,
okazaa si ona w zupenoci godna owej sawnej Heleny, winnej rozptania wojny trojaskiej, dopucia si bowiem amorw z pewnym Kozakiem. Nie wiadomo, czy przypomina on urod sawetnego
Parysa, pisali jednak o nim, i fach mia cakiem rozumny by zegarmistrzem, a przy okazji
ochmistrzem hetmana. Helena nie tylko uywaa sobie z nim w onicy, gdy Chmiel wojowa z
Lachami, ale nawet ukrada z piwnic pod Subotowem baryk z czerwonymi zotymi. Kiedy Chmielnicki nie mg si jej doliczy, kaza, jak podaje Stanisaw Owicim, tak dugo tyranizowa
ochmistrza, a pomieniony zegarmistrz przyzna si nie tylko do kradziey, ale i romansu z Helen.
Dowiedziawszy si o tak podstpnej zdradzie, Chmielnicki nakaza rozebra kochankw do naga,
uoy w miosnej pozycji, zwiza i razem powiesi. Nie trzeba te dodawa, e po tym wszystkim
nader czsto szuka pocieszenia w gorzace.
Iwan Wyhowski zruszczony szlachcic, wywodzcy si ze starej, polskiej rodziny szlacheckiej,
ktra piecztowaa si herbem Abdank i w XVII wieku przesza na prawosawie. Od 1626 roku by pisarzem w kancelarii w ucku, a w 1640 przewodniczcym sdu w Kijowie. Nie wiadomo z jakiego
powodu zosta skazany na kar garda i musia ucieka pod opiek hetmana wielkiego koronnego
Mikoaja Potockiego. W 1648 roku Wyhowski bra udzia w wyprawie do tych Wd, gdzie dosta si
do niewoli tatarskiej, z ktrej wykupili go Kozacy za star koby. Szybko wkrad si w aski Chmielnickiego i zosta pisarzem generalnym wojska zaporoskiego. Wyhowski jako pierwszy dostrzeg
niebezpieczestwo uzalenienia Ukrainy od Moskwy, a gdy zosta hetmanem zaporoskim podpisa w
1658 roku ugod hadziack, na mocy ktrej Ukraina miaa stanowi trzeci czon Rzeczypospolitej
obok Korony i Litwy. W kolejnych latach losy Wyhowskiego byy rwnie zmienne co pogoda na
stepie. W 1659 roku pobi pod Konotopem armi moskiewsk, chcc przekreli uni hadziack i na
powrt podporzdkowa Ukrain Rosji, a ju w 1660 musia ucieka, bo odmieniy si humory Kozakw. W tym samym roku wrci z wojskami Rzeczypospolitej, a w 1664 zosta oskarony o zdrad
przez hetmana Pawa Teter i rozstrzelany.
Tam na zboczu doliny, koo dwch topoli kozackich... to oczywicie sowa dumy mier Kozaka
w Dolinie Kodomskiej (prze. Mirosaw Kasjan), w wariancie piewanym przez Iwana Striczk.
W niedziel wit to nie ory siwe zakrzyczay... pocztek dumy Pacz niewolnikw na galerze
bisurmaskiej (prze. Mirosaw Kasjan), zanotowanej na pocztku XIX wieku.
Raz w niedziel bardzo rano raniusieko... to duma Sok i sokole piewana przez Ostapa
Weresaja, zapisana w roku 1873 (prze. Mirosaw Kasjan).
Hej, musz ju wida bez bandury gin... to duma mier Kozaka bandurzysty (prze.
Mirosaw Kasjan) zanotowana po raz pierwszy w 1926 roku od kobziarza Demiana Symonenki ze wsi
Stilno pod Czernihowem. Dum t przej on jednak z repertuaru innego kobziarza Michaa Krawczenki.
Rozdzia V.
Husarze i pancerni wpadli do wntrza taboru... wydarzenia przedstawione na kartach powieci
s cakowicie fikcyjne, gdy nie sposb jest ustali jak naprawd wyglday starcia kozacko-polskie
pod Batohem. Wiadomo tylko, e tego dnia (1 czerwca 1652 roku) miay miejsce walki jazdy polskiej
z Tatarami, ktre skoczyy si porak.
De facto opis ataku na kozacki tabor jest opisem starcia, ktre rozgrywao si 13 czerwca 1638
roku pod oninem, kiedy to kozacki wdz Ostrzanin wcign w zasadzk wojska kniazia Jaremy.
Winiowiecki przebi si wwczas ze swoimi chorgwiami przez kilka rzdw wozw, ustawionych w
zakolu Suy. Jednak gdy rzuci si w pocig za uciekinierami, pozostaa w taborze cz Kozakw
zdoaa zestawi wozy, odcinajc wojsko ksicia od gwnych si polskich. Jeremi Winiowiecki
Tu trzy s spisy... to oczywicie polski herb Jelita, nadany wedle legendy Florianowi Szaremu
na polu bitwy pod Powcami przez krla Wadysawa okietka. Wedug legendy rycerz raniony by
trzema kopiami i lea, trzymajc si za wypywajce z brzucha jelita na pamitk dosta herb ze
skrzyowanymi trzema kopiami.
Zaraz wida, e ladacznicy to sygnet... jest to polski herb Gozdawa wyobraajcy bia lili w
czerwonym polu. Herb pochodzi z czasw Wadysawa Hermana.
Picza niewiecia... to oczywicie Nacz, ktry przedstawia bia chust zawizan w koo na
czerwonym polu.
Trzy kutasy... to, rzecz jasna, herb Godziemba przedstawiajcy w czerwonym polu sosn o
trzech konarach i piciu korzeniach.
Panna na niedwiedziu... to oczywicie herb Rawicz, na ktrym zobaczy moemy dziewczyn
w czerwonej (lub srebrnej) sukni, z rkoma uniesionymi, dosiadajc czarnego niedwiedzia
kroczcego w polu zotym (bkitnym lub czerwonym).
Rozdzia VI.
ICR inicjay krla Jana Kazimierza: Ioannes Casimirus Rex, ktre jednak czsto odczytywano
jako: Initias Calamitatis Regni aciski zwrot, tumaczony jako: pocztek nieszcz krlestwa.
Miao to zwizek z faktem, i krla Jana Kazimierza uwaano za gwnego sprawc nieszcz
Rzeczypospolitej.
Rozdzia VII.
Szybko zajy si ogniem wozy taborowe... obron obozu pod Batohem utrudni znacznie
poar, ktry szybko rozprzestrzeni si wewntrz taboru. Pomienie oddzieliy jazd polsk Sobieskiego od piechoty cudzoziemskiej Przyjemskiego i Grodzickiego.
Odrzywolski i wielu, wielu innych, pobudzi wszystkich wrogw Rzeczypospolitej do dziaania na jej
szkod. A najgorsze, e po Batohu Moskwa zorientowaa si, e niezwyciona do tej pory armia koronna moe zosta zniszczona. Bezporedni konsekwencj tego faktu staa si decyzja o przyczeniu Ukrainy do krwawego imperium carw.
pospolita, jako jedno z nielicznych pastw europejskich, wesza na drog demokratycznych przemian
i wprowadzia w ycie pierwsz w Europie, a drug po amerykaskiej konstytucj.
Niezalenie zatem, czy kogo to zoci, czy irytuje, historia pokazaa, i w XVII i XVIII wieku
Rzeczpospolita i Ukraina nie byy w stanie istnie jako osobne pastwa, gdy taki stan osabia ich
potencja i prowadzi do ich unicestwienia oraz podporzdkowania zaborczym ssiadom. Mwic
krtko, brak ugody polsko-kozackiej i wykrwawianie swoich si w walkach oznaczay totaln katastrof pospou dla Ukrainy i Rzeczypospolitej.
Czy zatem nadanie szlachectwa Kozakom rozwizaoby ten problem? I czy byoby ono moliwe
w XVII wieku?
Znajc mentalno szlachty polskiej, mona uzna, i z wielk niechci zgodziaby si na takie
rozwizanie. adna z ugd podpisanych z Kozakami nie sza a tak daleko, z wyjtkiem ugody hadziackiej, ktra wszake obiecywaa nobilitacj starszynie zaporoskiej oraz kilkuset najbardziej zasuonym Kozakom z kadego puku. Szlachta polska i litewska zazdronie strzega swoich
przywilejw i raczej nie zgodziaby si na uszlachcenie kilkunastu tysicy moojcw. Jednak zastanawiajc si nad tym problemem, ktry by moe rozwizaby konflikt polsko-kozacki, nie mogem
odmwi sobie porwnania ugd z Kozakami, a zwaszcza ugody hadziackiej z aktami unii polskolitewskich, a przede wszystkim z postanowieniami zapadymi w Horodle w 1413 roku. Na mocy tej
unii polskie rody szlacheckie przyjy i naday swoje herby czterdziestu siedmiu rodom bojarw
litewskich. Mnie za wielce nurtowao pytanie, czy litewscy bojarzy w roku 1414 rnili si a tak
bardzo od Kozakw zaporoskich w poowie XVII stulecia, e nadanie im szlachectwa byo cakowicie
niemoliwe? Dopuszczenie do polskich herbw Litwinw, ktrzy dopiero w 1385 roku przyjli chrzecijastwo, byo decyzj do niezwyk jak na Europ u schyku redniowiecza. Podejmujc j,
szlachta polska zbudowaa jednak podwaliny pod pniejsz Rzeczpospolit i jej potg. Czy zatem
nie moga zrobi tego samego w poowie XVII wieku? Zasadnicza kwestia polega za na tym, czy
Litwini z pocztku XV wieku rnili si bardzo od Kozakw? Oczywicie Zaporocy wzniecali bunty
i powstania, mordowali szlacht, jednak Litwini poczwszy od XIII wieku tak samo napadali na
Krlestwo Polskie, porywali jecw, palili wsie i miasta. Jednym z postanowie unii w Krewie byo
zreszt zwolnienie wszystkich jecw polskich przebywajcych na Litwie. A jednak pomimo tego
Litwini dostali herby i przywileje szlachty polskiej.
Bojarzy litewscy jednak, powie kto, byli odpowiednikiem rycerstwa europejskiego, a wic
szlachta polska poniekd nadawaa herby rwnym sobie. Tymczasem Kozacy wywodzili si w wikszoci z plebsu i posplstwa. Dlatego wanie panowie bracia nie mogli nada im wasnych przywilejw.
Niestety, nie jest to do koca prawda. XV-wieczny bojar litewski nie by bowiem odpowiednikiem
rycerza, gdy uzaleniony by od swojego ksicia. Dopiero kolejne unie dokonay przeniesienia na
Litw praw i przywilejw szlachty polskiej, a bojarzy stali si w ich wyniku takim samym rycerstwem i
szlacht jak Polacy. Nie byli nim jednak w czasie unii w Horodle, podobnie jak Kozacy nie byli
szlacht.
Wreszcie sprawa najwaniejsza: Litwini dopiero wyszli z pogastwa, gdy chrzest Litwy odby si
w 1385 roku, na 28 lat przed wydarzeniami z Horoda. Wielu z tych, ktrzy przybierali na swoje tarcze
polskie herbowe znaki, urodzio si, nie znajc znaku krzya; dua cz z nich jeszcze przez dugie
lata pozostawaa poganami. W przeciwiestwie do nich, Kozacy, ktrzy nie grzeszyli religijnoci,
wyznawali w znacznej czci prawosawie, cho u niektrych wiara bya nader powierzchowna. Nie
byli jednak poganami, wyjwszy wszake pogask, grzeszn skonno do horyki.
C jeszcze rnio Kozakw od Litwinw? Kultura? Nie uchybiajc Litwinom, wtpliwe, aby na
przeomie XIV i XV wieku powszechnie znali obyczaje rycerskie, nie mieli te takich praw jak rycerze
zachodnioeuropejscy. Co do Kozakw, to ma si rozumie i w sporej czci byli oni grubianami, uprawiali za demokracj i polityk szabli, kija lub pici, nie mona wszake odmwi im specyficznego poczucia honoru, a take tego, e wikszo starszyzny kozackiej przejmowaa obyczaje
szlachty polskiej. Generalnie nie rnili si jednak zbytnio od Litwinw.
Szkoda zatem, e w poowie XVII wieku nie nadano szlachectwa Kozakom, gdy by moe nowa
unia tworzca rwnoczenie kolejn cz Rzeczypospolitej Ksistwo Ruskie uratowaaby
szlacheckie pastwo i pozwolia pokona coraz potniejsz Moskw. Oczywicie zawarcie takiej
ugody wymagaoby od naszych przodkw zmiany mentalnoci i przezwycienia podziaw