Professional Documents
Culture Documents
KSIYC W NOWIU
przeoya Joanna Urban
PROLOG
Czuam si tak, jakbym bya uwiziona w jednym z tych przeraajcych koszmarw,
w ktrych myli si tylko o tym, e trzeba biec, biec, ile si w nogach, ale te nie chc ci nie
do szybko. Zdawao mi si, e przepycham si przez obojtny tum w coraz wolniejszym
tempie, a tymczasem prdko, z jak przesuway si wskazwki zegara na wiey, wcale
przecie nie malaa. Nie zwaajc na moj rozpacz, zbliay si nieubaganie do punktu,
ktrego osignicie miao oznacza koniec wszystkiego.
Niestety, nie by to jednak niewinny senny majak. Szaleczym biegiem nie ratowaam
te wasnej skry, jak to zwykle w koszmarach bywa. Nie, pdziam, aby ocali co o stokro
mi droszego. Moje ycie nie miao dla mnie w tym momencie adnej wartoci.
Alice powiedziaa, e z duym prawdopodobiestwem obie nie wyjdziemy z tego
ywe. C, by moe wszystko potoczyoby si inaczej, gdyby nie wpada w wietlny
potrzask. A tak zostaam sama i sama musiaam pokona jak najszybciej zalan socem
poa wypenionego ludmi placu - tyle, e szo mi to zbyt lamazarnie.
I w kocu stao si. Kiedy zegar zacz bi dwunast, a pod zmczonymi stopami
poczuam wibracje jego rytmicznych uderze, wiedziaam ju, e na pewno nie zdyam. To
dobrze, pomylaam, e alternatyw jest mier. Naprawd nie dbaam o to, e jestemy
otoczeni przez spragnionych naszej krwi wrogw. wiadomo, e nie wykonaam mojego
zadania, odebraa mi wszelk ch do ycia.
Zegar uderzy raz jeszcze. Soce doszo zenitu.
1 PRZYJCIE
Na dziewidziesit dziewi i dziewi dziesitych procent byam przekonana, e
ni, a powody po temu miaam dwa. Po pierwsze, staam w snopie olepiajco jaskrawego
wiata, a w Forks w stanie Waszyngton, gdzie od niedawna mieszkaam, soce nigdy nie
wiecio z tak intensywnoci. Po drugie, przede mn staa moja babcia Marie, a
pochowalimy biedaczk sze lat temu. Bez dwch zda, by to dobry powd, aby wierzy,
e to jednak sen.
Babcia nie zmienia si zbytnio - wygldaa tak samo, jak w moich wspomnieniach.
Puszyste, gste wosy otaczay biaym obokiem agodn szczup twarz pooran
niezliczonymi drobnymi zmarszczkami. Skra przypominaa swoj faktur suszon morel.
Nasze wargi - jej wskie i zasuszone - w tym samym momencie wygiy si w
wyraajcy zaskoczenie pumiech. Najwyraniej i babcia nie spodziewaa si mnie spotka.
Co sprowadzao j do mojego snu? Co porabiaa przez te sze lat? Czy tam, dokd
trafia, odnalaza dziadka? Jak si miewa? Do gowy cisno mi si tyle pyta... Miaam ju
zada pierwsze z nich, kiedy zauwayam, e babcia otwiera usta, wic zamilkam w p
sowa, eby da jej pierwszestwo, a ona z kolei zamilka, chcc, ebym to ja zacza.
Umiechnymy si obie nieco zakopotane.
- Bella?
To nie babcia mnie zawoaa. Odwrciymy si jednoczenie, eby zobaczy, kto si
zblia. Ja waciwie nie musiaam si nawet odwraca. Poznaabym ten gos wszdzie, a
syszc go, obudziabym si w rodku nocy - ba, mogabym si zaoy, e obudziabym si i
w grobie. Za tym gosem poszabym przez ogie, a ju na pewno przez chd i bezustann
mawk - to drugie robiam akurat z oddaniem dzie w dzie.
Edward.
Chocia, jak zwykle, bardzo si ucieszyam, e go widz - i chocia byam niemal w
stu procentach przekonana, e to tylko sen - spanikowaam. Spanikowaam rzecz jasna ze
wzgldu na babci. Nie wiedziaa, e chodz z wampirem - poza jego rodzin nikt o tym nie
wiedzia - wic jak miaam jej wytumaczy, dlaczego skra Edwarda iskrzy w socu
tysicami tczowych rozbyskw, jakby pokrywa j kryszta lub diament?
Nie wiem, czy zauwaya, babciu, ale mj chopak troch iskrzy si w socu. Prosz,
nie zwracaj na to uwagi. To nic takiego, on tak ju ma...
Co on najlepszego wyrabia?! Nie po to sprowadzili si do najbardziej pochmurnego
miejsca na wiecie, eby teraz paradowa sobie w socu, obnoszc si z rodzinnym sekretem!
Rce opady mi z bezsilnoci. I jeszcze umiecha si od ucha do ucha, jakby nie zdawa sobie
sprawy, e nie jestemy sami!
Zwykle dzikowaam losowi za to, e Edward nie potrafi czyta mi w mylach, tak jak
innym ludziom, ale w tej chwili niczego tak nie pragnam, jak tego, eby usysza moje
nieme ostrzeenie i czym prdzej si schowa. Krzyczaam, nie otwierajc ust.
Zerknam nerwowo na babci. Niestety, kierowaa wanie wzrok w moj stron, a
Edward by przecie tu za mn. W jej oczach czaio si przeraenie. Zerknam na Edwarda.
Umiechnity, by jeszcze pikniejszy ni zwykle. Kiedy patrzyam na mojego anioa, serce
rozsadzaa mi czuo. Obj mnie, po czym spojrza miao na babci.
Jej mina zbia mnie z tropu. Patrzya na mnie nie ze strachem, dajc wyjanie, ale
przepraszajco, jakby czekaa na bur. W dodatku staa teraz tak dziwnie - lew rk
wycigna ku grze i lekko zgia w okciu. Wydawa by si mogo, e obejmuje kogo
wysokiego i niewidzialnego... Nagle zauwayam co jeszcze - e babci otacza cika, zota
rama. Zdziwiona tym odkryciem, wycignam machinalnie woln do, eby jej dotkn.
Babcia powtrzya mj gest praw rk, ale tam, gdzie powinny si byy spotka nasze palce,
poczuam pod opuszkami tylko zimne szko...
W uamku sekundy mj sen przeobrazi si w koszmar.
Nie byo adnej babci.
To byam ja!
To byo moje odbicie! Mnie - sdziwej, zasuszonej, pomarszczonej. Edwarda, jak na
wampira przystao, w lustrze nie byo wida.
Nadal si umiechajc, przycisn do mojego zwidego policzka chodne wargi jdrne, karminowe, na wieki siedemnastoletnie.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - szepn.
Obudziam si raptownie, od razu otwierajc szeroko oczy. Serce walio mi jak
oszalae. Miejsce olepiajcego soca ze snu zajo znajome, dobrze przytumione wiato
kolejnego pochmurnego poranka.
To tylko sen, uspokajaam si, to by tylko sen. Wziam gboki oddech, a zaraz
potem znowu podskoczyam na ku jak oparzona - tym razem, dlatego, e zadzwoni
budzik. Jeli wierzy kalendarzowi w rogu ciekokrystalicznej tarczy zegara, by trzynasty
wrzenia, moje urodziny.
A wic sen by jednak proroczy. Mogam nie chcie wierzy w reszt przepowiedni,
ale to jedno si zgadzao - urodziny. Koczyam dzi osiemnacie lat.
naprawd
nie
byli
sob
spokrewnieni.
Wedug
oficjalnej
wersji
dzieci. Brak wsplnych przodkw nie przeszkadza jednak Alice i Edwardowi by do siebie
podobnymi. Skra obojga zachwycaa identycznym odcieniem bladoci, tczwki
zaskakiway jednakow, niespotykanie zocist barw, a rysy twarzy oszoamiay harmoni.
Obserwatora mogy razi w tej boskiej parze tylko ciemne worki pod oczami. Kto
wtajemniczony - kto taki jak ja - wiedzia doskonale, e wszystkie te cechy wiadcz o
przynalenoci do nieludzkiej rasy.
Alice bya wyranie podekscytowana, a w rku trzymaa co maego i kwadratowego,
owinitego w ozdobny srebrny papier. Skrzywiam si. Mwiam jej przecie, e nie chc ani
adnych prezentw, ani skadania ycze, ani w ogle niczego. Marzyam, eby zapomnie,
ktrego dzisiaj mamy. C, kolejna osoba zignorowaa moje proby.
Ze zoci trzasnam drzwiami wiekowej furgonetki i na mokry, czarny asfalt opady
drobiny rdzy. Ruszyam w kierunku rodzestwa. Alice wybiega mi naprzeciw, caa w
umiechach. Mimo mawki jej krtkie kruczoczarne wosy sterczay na wszystkie strony.
Wszystkiego najlepszego, Bello!
- Cii! - syknam, rozgldajc si niespokojnie, eby upewni si, e nikt jej nie
usysza. Jeszcze tego brakowao, by w witowanie tego strasznego dnia wczyo si pl
szkoy.
Alice zupenie nie przeja si moj reakcj.
- Otworzysz swj prezent teraz czy pniej? - spytaa z autentycznym
zaciekawieniem, zawracajc w stron Edwarda.
- adnych prezentw - wymamrotaam gniewnie.
Chyba nareszcie zaczo co do niej dociera.
- Dobra, wrcimy do tego pniej. I co, podoba ci si ten album, ktry przysaa ci
mama? A aparat fotograficzny od Charliego? Fajny, prawda?
Westchnam. Edward nie by jedynym czonkiem rodziny Cullenw obdarzonym
niezwykymi zdolnociami. Alice wprawdzie nie czytaa ludziom w mylach, ale zobaczya,
co planuj mi kupi rodzice, gdy tylko si na co konkretnego zdecydowali.
- Tak, wietny. Album te.
- Moim zdaniem to bardzo trafiony pomys. W kocu tylko raz w yciu koczy si
liceum. Warto wszystko starannie udokumentowa.
- I kto to mwi? Przyznaj si, ile razy bya w czwartej klasie?
- Ja to, co innego.
W tym momencie doszymy do Edwarda, ktry wycign rk, eby uj moj do.
Skr mia jak zawsze gadk, tward i nienaturalnie chodn. Jego dotyk sprawi, e na
chwil zapomniaam o troskach. cisn delikatnie moje palce. Spojrzaam w jego topazowe
oczy, a moje biedne serce gwatownie zaomotao. Nie uszo to uwadze Edwarda. Umiechn
si.
- Jeli dobrze zrozumiaem, mam ci nie skada ycze, tak? - spyta, sunc zimnym
opuszkiem palca wkoo moich ust.
- Zgadza si - potwierdziam. Za Chiny nie umiaam naladowa jego szlachetnego
akcentu. eby wypowiada sowa w tak charakterystyczny sposb, trzeba si byo urodzi
przed pierwsz wojn wiatow.
- Chciaem si tylko upewni. - Woln doni jeszcze bardziej potarga sobie
kasztanow czupryn. - Moga w midzyczasie zmieni zdanie. Wiesz, wikszo ludzi lubi
mie urodziny i dostawa prezenty.
Alice parskna miechem, ktry dwicznoci dorwnywa srebrnym dzwonkom
koysanym przez wiatr.
- Spodoba ci si, sama zobaczysz. Wszyscy bd dla ciebie mili i bd ci ustpowa.
Co w tym takiego okropnego? - spytaa retorycznie, ale i tak jej odpowiedziaam.
- To, e si starzej. - Staraam si, ale gos mi przy tym mimowolnie zadra.
Edward przesta si umiecha i zacisn usta.
- Osiemnacie lat to jeszcze nie tak duo - stwierdzia Alice. - Kobiety zwykle
denerwuj si urodzinami, dopiero, gdy skocz dwadziecia dziewi.
- Ale jestem ju starsza od Edwarda - wymamrotaam.
Westchn ciko.
- Formalnie rzecz biorc, tak - powiedziaa Alice pogodnie - ale w praktyce to przecie
tylko jeden may roczek.
Ech... Gdybym miaa pewno, e wkrtce stan si jedn z nich i spdz z nimi reszt
wiecznoci (a nie tylko najblisze kilkadziesit lat, z czego tych paru ostatnich mog zreszt
nie pamita przez Alzheimera), rok czy dwa nie robiyby mi adnej rnicy. Pewnoci
jednak nie miaam, bo Edward kategorycznie odmwi majstrowania przy moim
przeznaczeniu. Nie mia najmniejszego zamiaru przyoy rki do tego, ebym staa si
niemiertelna - niemiertelna jak on i jego rodzina.
Impas - tak to okreli.
Szczerze mwic, nie rozumiaam, o co mu chodzi. Czego zazdroci miertelnikom?
Bycie wampirem nie wydawao si takie znowu straszne - przynajmniej oceniajc je na
przykadzie Cullenw.
- O ktrej si u nas pojawisz? - Alice zmienia temat. Sdzc po jej minie, planowaa
dla mnie peen zestaw atrakcji, ktrych tak bardzo chciaam unikn.
- Nie wiedziaam, e mam si dzi u was pojawi.
- No, nie bd taka - zaprotestowaa. - Chyba nie pozbawisz nas frajdy?
Mylaam, e w swoje urodziny robi si to, na co samemu ma si ochot.
- Podjad po ni zaraz, jak wrci ze szkoy - zaoferowa si Edward, puszczajc moj
uwag mimo uszu.
- Po szkole pracuj! - zaprotestowaam.
- Nie dzi - poinformowaa mnie Alice, zadowolona z wasnej zapobiegliwoci. Rozmawiaam ju na ten temat z pani Newton. Zaatwi zastpstwo. Kazaa zoy ci w jej
imieniu najserdeczniejsze yczenia urodzinowe.
- To nie wszystko. E... - Rozpaczliwie szukaam w gowie kolejnej wymwki. - Nie
obejrzaam jeszcze Romea i Julii na angielski.
Alice prychna.
- Znasz t sztuk na pami!
Pan Berty powiedzia, e aby w peni j doceni, trzeba j zobaczy odegran. Po to j
Szekspir napisa, prawda?
Edward wznis oczy ku niebu.
- Widziaa ju film z DiCaprio - przypomniaa Alice oskarycielskim tonem.
- Pan Berty kaza nam obejrze t wersj z lat szedziesitych. Pono jest lepsza.
Alice nareszcie przestaa si umiecha. Mj upr dziaa jej na nerwy.
- Moesz si stawia, Bello, prosz bardzo, ale...
Edward nie pozwoli jej dokoczy groby.
- Uspokj si, Alice. Nie moemy zakaza Belli ogldania filmu. A ju szczeglnie w
jej urodziny.
- Wanie - podchwyciam.
- Przywioz j koo sidmej - cign. - Bdziecie mieli wicej czasu na
przygotowania.
Alice rozchmurzya si.
- W porzdku. W takim razie, do zobaczenia wieczorem! Bdzie fajnie, obiecuj! - W
szerokim umiechu zaprezentowaa idealny zgryz.
Zanim zdyam si odezwa, pocaowaa mnie przelotnie w policzek i pobiega
tanecznym krokiem na lekcje.
- Nie chc adnego... - zaczam paczliwie, ale Edward przycisn do moich warg
lodowaty palec.
Jak jednak mogam pozwala mu na obsypywanie mnie prezentami, skoro nie miaam
do zaoferowania nic w zamian? Wystarczyo, e kto taki jak on by gotw by ze mn - za
sam t gotowo nie miaam mu si jak odwdziczy.
Od rozmowy na parkingu Edward nie poruszy tematu urodzin, wic kiedy po kilku
godzinach lekcji szlimy z Alice na lunch, byam spokojniejsza ni rano.
Kiedy rodzestwo Cullenw siadywao w stowce przy osobnym stoliku i aden
ucze nie mia miaoci si dosi - nawet ja si ich troch baam, zwaszcza potnie
uminionego Emmetta. Odkd jednak Emmett, Rosalie i Jasper skoczyli liceum, Alice i
Edward jadali ze mn i moimi znajomymi. Do tej grupy naleeli Mike Newton i jego bya
dziewczyna Jessica (mimo zerwania prbowali pozosta przyjacimi), Angela i Ben (ktrych
zwizek przetrwa wakacje), Erie, Conner, Tyler i wredna Lauren (t ostatni tylko
tolerowaam).
Przy stoliku mojej paczki obowizyway pewne niepisane zasady. Nasza trjka siadaa
zawsze z samego brzegu, oddzielona od reszty niewidzialn lini. Bariera ta znikaa w
soneczne dni, kiedy Edward i Alice nie chodzili do szkoy. Tylko wtedy pozostali swobodnie
ze mn konwersowali.
Cullenowie zupenie nie przejmowali si tym przejawem ostracyzmu. Mnie bolaoby
takie odtrcenie, ale oni ledwie to zauwaali. Przyzwyczaili si zapewne, e ludzie czuj si
przy nich dziwnie nieswojo i z nieznanych powodw wol zachowywa dystans. Ja byam
wyjtkiem. Edwarda nawet czasem niepokoio to, z jak beztrosk podchodz do tego, e nie
jest czowiekiem. Upiera si, e jego towarzystwo stanowi dla mnie zagroenie. Za kadym
razem, gdy to powtarza, wykcaam si, e to bzdura.
Popoudnie mino szybko. Po szkole Edward odprowadzi mnie jak zwykle do
furgonetki, ale niespodziewanie otworzy przede mn drzwiczki od strony pasaera. Alice
najwidoczniej wracaa do domu jego wozem, a on mia mnie odwie moim, eby upewni
si, e nie uciekn.
Zaoyam rce na piersiach, jakby nie byo mi spieszno skry si w aucie przed
deszczem.
- Dzi moje urodziny. Chyba dasz mi prowadzi?
- Tak jak sobie tego yczya, udaj, e nie masz dzi urodzin.
- Jeli to nie moje urodziny, to nie musz do was wpada dzi wieczorem...
- No dobrze, ju dobrze. - Zamkn drzwiczki od strony pasaera, obszed furgonetk i
otworzy te od strony kierowcy. - Wszystkiego najlepszego.
- Cicho! - syknam, nie liczc na to, e mnie posucha. aowaam, e nie wybra
drugiej opcji.
Po drodze Edward zacz bawi si pokrtami radia. Pokrci gow z dezaprobat.
- Strasznie kiepsko odbiera.
Spojrzaam na niego spode ba. Nie lubiam, kiedy krytykowa moj furgonetk. Miaa
ponad pidziesit lat, ale bya wietna - jedyna w swoim rodzaju.
- Jak ci si nie podoba, to wracaj do swojego volvo - warknam. Zabrzmiao to
brutalniej, ni zamierzaam, bo denerwowaam si, co te Alice planuje na wieczr, no i nadal
przejmowaam si smutn rocznic urodzin. Rzadko podnosiam gos na Edwarda. Musia si
powstrzyma, eby nie wybuchn miechem.
Kiedy zaparkowaam przed domem, uj moj twarz w donie i z pietyzmem przesun
palcami po moich skroniach, policzkach i linii uchwy - jakbym bya czym niezwykle
kruchym. C, w porwnaniu z nim, byam.
- Powinna by dzi w dobrym nastroju. To twj dzie - szepn. Owion mnie jego
sodki oddech.
- A co, jeli nie chc by w dobrym nastroju? - spytaam. Serce znowu patao mi
figle.
Zote oczy chopaka zabysy od tumionych emocji.
- Szkoda, e nie chcesz.
Zakrcio mi si gowie, jeszcze zanim si nade mn pochyli, by przycisn swoje
chodne wargi do moich. Jeli zrobi to po to, ebym zapomniaa o troskach, dopi swego.
Caujc go, skupiaam si tylko nad tym, eby nie zapomnie oddycha.
Trwao to jaki czas. W kocu nieco mnie ponioso: objwszy Edwarda za szyj,
przycisnam go mocniej do siebie. Jego reakcja bya natychmiastowa. Odsun si delikatnie
acz stanowczo i uwolni z ucisku.
Aby utrzyma mnie przy yciu, w naszych kontaktach fizycznych Edward wyznaczy
sobie pewne granice, ktrych nigdy, przenigdy nie przekracza. Nie miaam nic przeciwko.
Zdawaam sobie spraw, e zadaj si z istot o silnym instynkcie drapienika, uzbrojon na
domiar zego w komplet ostrych jak brzytwa zbw, z ktrych w razie potrzeby tryska
paraliujcy jad - tyle, e kiedy si caowalimy, takie trywialne szczegy zawsze mi
umykay.
- Bagam, bd grzeczn dziewczynk - zamrucza mi nad uchem. Pocaowa mnie raz
jeszcze, krtko, a potem moje rce, ktre trzyma wci za nadgarstki, skrzyowa na moim
brzuchu.
W uszach huczaa mi krew. Oddychaam jak po biegu. Przyoyam do serca, ktre
(musiaam czym w kocu wypeni ten pikny album od niej), i rzuci! go w moj stron. ap!
Powinien by wiedzie, e takim jak ja nie podaje si w ten sposb cennych
przedmiotw - nigdy nie byo u mnie za dobrze z koordynacj. Aparat musn koniuszki
moich palcw i zgrabnym lukiem pody w kierunku podogi. Edward schwyci go w
ostatniej chwili.
- Niezy refleks - pochwali go Charlie. - Jeli Cullenowie szykuj co na twoj cze,
Bello, powinna zrobi troch zdj dla mamy. Znasz j. Teraz, skoro masz ju, czym,
bdziesz musiaa szykowa dla niej fotoreporta z kadego swojego wyjcia.
- Dopilnuj, eby obfotografowaa dzi wieczorem wszystkie atrakcje - przyrzek
Edward, podajc mi aparat.
Zaraz zrobiam mu zdjcie na prb. Pstrykno.
Dziaa.
- No to fajnie. Ach, przy okazji, pozdrwcie ode mnie Alice. Dawno ju do nas nie
zagldaa - doda Charlie z wyrzutem.
- Trzy dni, tato - przypomniaam mu.
Charlie mia hopla na punkcie Alice. Przywiza si do niej wiosn. Kiedy
wypuszczono mnie ze szpitala, a Renee wrcia do Phila na Floryd, wpadaa codziennie
pomaga mi w azience i przy ubieraniu. By jej wdziczny, e wyrczaa go przy tych
krpujcych dla niego czynnociach.
- Pozdrowi j, nie martw si.
- Bawcie si dobrze.
Zabrzmiao to jak poegnanie. Najwyraniej chcia si pozby nas jak najszybciej.
Wsta od stou i niby to od niechcenia zacz powoli przemieszcza si ku drzwiom saloniku,
gdzie czekay na niego kanapa i telewizor.
Edward umiechn si triumfalnie i wzi moj rk, eby wyprowadzi mnie z
kuchni.
Na dworze przy furgonetce znw otworzy przede mn drzwiczki od strony pasaera,
ale tym razem nie zaprotestowaam. Wci miaam trudnoci z wypatrzeniem po zmroku
zaronitej bocznej drogi prowadzcej do jego domu w gbi lasu.
Wkrtce minlimy pnocn granic miasteczka. Edward, przyzwyczajony do
prdkoci rozwijanych przez swoje volvo, niecierpliwie dociska! peda gazu, prbujc
przekroczy osiemdziesitk. Wystawiony na prb silnik mojej staruszki rzzi jeszcze
goniej ni zwykle.
Skoro nie pozwalasz mi kupi sobie audi, to moe powiesz, co innego chciaaby
dosta na urodziny?
- Wiesz, o czym marz - wyszeptaam.
Na czole mojego towarzysza pojawio si kilka gbokich pionowych zmarszczek. Plu
sobie zapewne w brod, e bezmylnie znw poruszy draliwy temat.
Powicilimy mu wczeniej a za duo czasu.
- Starczy ju, Bello. Prosz.
- Jest jeszcze Alice. Kto wie, co dla mnie szykuje...
Edward warkn zowrogo, a po plecach przeszy mi ciarki.
- To nie s twoje ostatnie urodziny. Koniec, kropka - owiadczy stanowczo.
- To nie fair!
Odniosam wraenie, e sysz, jak mj chopak zaciska zby.
Podjedalimy ju pod dom Cullenw. W kadym oknie na parterze i na pierwszym
pitrze wiecio si wiato, a wzdu skraju daszku werandy wisia rzdek papierowych
japoskich lampionw. Bijca od budynku una owietlaa rosnce wok cedry. Na kadym
stopniu szerokich schodw prowadzcych do drzwi frontowych stay po obu stronach pkate
krysztaowe wazony pene rowych r.
Wydaam z siebie cichy jk.
Edward wzi kilka gbszych oddechw, eby si uspokoi.
- To przyjcie na twoj cze - przypomnia mi. - Doce to i zachowuj si
przyzwoicie.
- Wiem, wiem - mruknam ponuro.
Obszed auto, otworzy przede mn drzwiczki i poda mi rk.
- Mam pytanie.
Skrzywi si, ale pozwoli mi je zada.
- Jak wywoam ten film - powiedziaam, obracajc w palcach aparat - to bdziecie
widoczni na zdjciach?
Edward zacz si mia. Pomg mi wysi z furgonetki i poprowadzi ku drzwiom.
Atak wesooci min mu dopiero, gdy stanlimy na progu.
Wszyscy czonkowie jego rodziny ju na nas czekali i gdy tylko znalazam si w
rodku, powitali mnie gromkim: Wszystkiego najlepszego, Bello! Zarumieniam si i
wbiam wzrok w podog. Kto - domylaam si, e Alice - poustawia gdzie si dao rowe
wiece i dalsze wazony z rami. Koo fortepianu Edwarda stal st nakryty piknie
udrapowanym biaym obrusem, a na nim rowy tort, kolejny bukiet, szklane talerzyki i
2 SZWY
Tylko Carlisle zachowa spokj. Pracowa jako chirurg od kilkuset lat i adna rana nie
bya w stanie wyprowadzi go z rwnowagi.
- Emmett, Ros, wyprowadcie Jaspera na zewntrz, prosz - rozkaza tonem
nieznoszcym sprzeciwu.
Emmett skin gow. Ju si nie umiecha.
- Idziemy, Jasper.
Chopak nadal si wyrywa i kapa zbami, a w jego oczach nie byo nic ludzkiego.
Edward warkn ostrzegawczo. Z twarz bledsz od biaych cian salonu, przykucn
na wszelki wypadek pomidzy mn a brami, napinajc gotowe do skoku minie. Z mojej
pozycji przy fortepianie widziaam, e przesta udawa, e oddycha.
Rosalie wygldaa na dziwnie usatysfakcjonowan. Podesza do Jaspera i trzymajc
si w bezpiecznej odlegoci od jego zbw, pomoga Emmettowi wyprowadzi go si przez
szklane drzwi, ktre zawczasu uchylia Esme. ona doktora Cullena zatykaa sobie woln
rk usta i nos.
- Tak mi przykro, Bello - zawoaa zawstydzona i szybko wysza za tamtymi.
- Bdziesz mi potrzebny, Edwardzie - powiedzia cicho Carlisle, podchodzc do stou.
- Edward nie zerwa si od razu - dopiero po kilku sekundach da po sobie pozna, e
usysza prob, i nareszcie si rozluni.
Uklknwszy, Carlisle nachyli si nad moj rk. Uwiadomiam sobie, e wci
mam szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta, wic sprbowaam nad tym zapanowa.
- Prosz - Alice pojawia si z rcznikiem. Carlisle pokrci przeczco gow.
- W ranie jest za duo szka.
Sign po obrus i oderwa od niego dugi, cienki pas tkaniny, po czym zawiza t
prowizoryczn opask uciskow nad moim okciem. Od zapachu krwi byam bliska omdlenia.
Dzwonio mi w uszach.
- Bello - spyta Carlisle z czuoci - czy odwie ci do szpitala, czy wolaaby,
ebym zaj si tob na miejscu?
- adnego szpitala - wyszeptaam. Kto z izby przyj jak nic zatelefonowaby po
Charliego.
- Pjd po twoj torb - zaoferowaa si Alice.
- Zaniemy j do kuchni - zaproponowa Carlisle Edwardowi.
Edward unis mnie bez wysiku. Twarz mia jak wyrzebion z kamienia. Doktor
skupi si na dociskaniu opaski.
- Poza tym nic ci nie jest? - upewni si.
- Wszystko w porzdku.
Gos mi prawie nie dra - byam z siebie dumna.
W kuchni czekaa ju na nas Alice. Przyniosa nie tylko czarn torb Carlisle'a, ale i
lamp krelarsk z siln arwk. Obie postawia na stole, a lamp zdya podczy do
kontaktu. Edward posadzi mnie delikatnie na krzele, a doktor przysun sobie drugie.
Natychmiast zabra si do pracy.
Edward stan tu obok. Bardzo chcia si na co przyda, ale z nerww wci nie
oddycha.
- Id ju, nie mcz si - zachciam.
- Poradz sobie - odpar hardo, cho byo oczywiste, e z sob walczy: szczki mia
kurczowo zacinite, a w jego oczach pon niezdrowy ogie. Jako mj chopak, musia czu
si jeszcze podlej ni pozostali.
- Nikt ci nie kae odgrywa bohatera - powiedziaam. - Carlisle opatrzy mnie i bez
twojej pomocy. Id, wiee powietrze dobrze ci zrobi.
Zaraz potem skrzywiam si, bo Carlisle czym mnie bolenie uszczypn.
- Poradz sobie - powtrzy z uporem Edward.
- Musisz by takim masochist? - burknam.
Doktor postanowi si wczy.
Edwardzie, sdz, e lepiej bdzie, jeli pjdziesz odnale Jaspera, zanim oddali si
za daleko. Na pewno jest zaamany. Wtpi, eby ktokolwiek oprcz ciebie mg teraz
przemwi mu do rozumu.
- Tak, tak - podchwyciam. - Id poszuka Jaspera.
- Zrbe co poytecznego - dodaa Alice.
Edward nie by zachwycony tym, e go wyganiamy, ale posusznie wyszed przez
drzwi kuchenne do ogrodu i znikn w mroku. Byam w stu procentach przekonana, e odkd
skaleczyam si w palec, ani razu nie odetchn.
W zranionej rce zaczo zanika czucie. Przynajmniej ju tak nie bolao, ale nowe
doznanie przypomniao mi, e nadal wyczuwam zapach krwi. Poza tym Carlisle mia lada
chwila usuwa szkieka. eby o tym nie myle, skoncentrowaam si na jego twarzy. Zote
wosy doktora lniy w ostrym wietle lampy. Co jaki czas w rce co cigno lub kuo, a w
moim odku lasoway si jakie pyny, ale staraam si to ignorowa. Nie miaam zamiaru
wybra medycyny, wielu ludzi pewnie by zmaro, przeszo niepotrzebne operacje, duej
chorowao... Taki wyczulony wch, na przykad, w niektrych przypadkach bardzo przydaje
si w diagnostyce.
Na twarzy mczyzny pojawi si kpiarski pumiech.
Zastanowiam si nad tym, co powiedzia. Carlisle tymczasem, upewniwszy si, e
usun z rany wszystkie drobiny, zacz grzeba w torbie w poszukiwaniu nowych narzdzi.
Staraam si nie myle, e bd to iga i ni.
- Prbujesz usilnie zadouczyni wiatu za to, e istniejesz, cho to nie twoja wina zasugerowaam, czujc na brzegach rany nowy rodzaj cignicia. - Nie twoja wina, bo nie
prosie si o to. Nie wybrae dla siebie takiego losu, a mimo to musisz tak bardzo nad sob
pracowa, eby by uznanym za kogo dobrego.
- Z tym zadouczynieniem to chyba przesada - stwierdzi Carlisle agodnie. - Jak
kady, musiaem podj decyzj, jak wykorzysta swoje talenty.
- Mwisz, jakby byo to takie proste. - Doktor ponownie przyjrza si uwanie rce.
- Gotowe - oznajmi, odcinajc nadmiar nici.
Przy pomocy nasczonego wacika rozprowadzi po szwach nieznan mi gst ciecz
koloru syropu. Od jej dziwnego zapachu zakrcio mi si w gowie; pyn zostawia na skrze
ciemne plamy.
- Ale na samym pocztku... - naciskaam, przygldajc si, jak Carlisle mocuje na
moim przedramieniu dugi pat gazy. - Jak to si stao, e w ogle przysza ci do gowy jaka
alternatywa?
Umiechn si lekko, jakby do swoich wspomnie.
- O ile si nie myl, Edward opowiada ci histori mojego ycia?
- Opowiada, ale prbuj zrekonstruowa twj tok mylenia.
Carlisle nagle spowania. Miaam nadziej, e nie skojarzy, o co mi tak naprawd
chodzi - e intryguje mnie to, z czym mnie samej przyjdzie si zmierzy (przyjdzie, nie
przyszoby - odrzucaam inn moliwo).
- Jak wiesz, mj ojciec by duchownym - zacz, wycierajc starannie blat stou
kawakiem wilgotnej gazy. Zapachniao alko holem. Doktor przetar st po raz drugi. - Mia
bardzo skostniae pogldy, ktre kwestionowaem jeszcze przed moj przemian.
Carlisle zgarn wszystkie odamki szkl i kawaki zabrudzonej gazy do pustego
szklanego wazonu. Nie rozumiaam, po co to robi, nawet, gdy zapali zapak. Kiedy wrzuci
j do naczynia i opatrunki buchny jasnym pomieniem, a podskoczyam na krzele.
- Przepraszam - zreflektowa si. - Chyba wystarczy... No, wic nie zgadzaem si z
zasadami rzdzcymi religi mojego ojca. Jednak nigdy przez te czterysta lat odkd si
urodziem, nie zetknem si z niczym, co naruszyoby moj wiar w Boga. Nawet, kiedy
patrz w lustro, nie nachodz mnie wtpliwoci.
Udaam, e sprawdzam, czy plaster si nie odkleja, eby ukry zaenowanie. Nie
spodziewaam si, e nasza rozmowa zejdzie na kwestie wiary. Religijne roztrzsania i
obrzdy nigdy nie odgryway w moim yciu wikszej roli. Charlie uwaa si za luteranina,
ale tylko, dlatego, e do tego kocioa naleeli jego rodzice. Niedziele spdza niezmiennie
nad rzek, z wdk w doni. Co do Renee, zmieniaa wyznania w takim tempie, e ledwie
orientowaam si, co aktualnie jest na tapecie. Z takim samym krtkotrwaym entuzjazmem
zapalaa si do tenisa, garncarstwa, jogi czy francuskiego.
- Musisz by w szoku, usyszawszy takie wyznanie z ust wampira. - Carlisle znowu si
umiechn, wiedzc, e zaszokuje mnie te mwienie wprost o ich rasie. - C, chc po
prostu wierzy, e ycie ma sens. Nawet nasze ycie. Przyznaj, to mao prawdopodobne cign do obojtnym tonem. - Wszystko wskazuje na to, e tak czy siak bdziemy
potpieni. Ale mam nadziej, by moe ponn, e w ostatecznym rozrachunku Stwrca
wemie pod uwag nasze dobre chci.
- Na pewno wemie - powiedziaam niemiao. Postawa Carlisle nawet na Bogu
musiaaby zrobi wraenie. Nie akceptowaam take wizji nieba, do ktrego nie miaby
wstpu Edward. - Jestem przekonana, e inni te ci to powiedz.
- Tak waciwie jeste pierwsz osob, ktra zgadza si ze mn w tym punkcie.
- A twoi najblisi? - spytaam zdziwiona.
Interesowao mnie rzecz jasna wycznie zdanie jednego z domownikw. Carlisle
odgad to bez trudu.
- Edward podziela moje pogldy tylko do pewnego stopnia. Podobnie jak ja, wierzy w
Boga i w niebo... no i w pieko. Wyklucza jednak moliwo ycia po mierci dla
przedstawicieli naszej rasy. - Doktor wpatrywa si w ciemnoci za kuchennym oknem.
Ton jego gosu by niezwykle kojcy. - Widzisz, on uwaa, e jestemy pozbawieni
duszy.
Przypomniaam sobie, co Edward powiedzia mi kilka godzin wczeniej: Chyba, e
chce si umrze, rzecz jasna. To znaczy, jeli nasz koniec mona nazwa mierci. Nagle co
sobie uzmysowiam.
- To w tym ley cay problem, tak? - Chciaam si upewni. - To, dlatego z takim
uporem mi odmawia?
- Czasem patrz na mojego syna - powiedzia Carlisle powoli - i nic tak jak te
obserwacje nie umacnia mnie w moich przekonaniach. Jest taki silny, taki dobry, to od niego
a bije... Dlaczego komu takiemu jak Edward miaoby nie by dane co wicej?
Przytaknam mu ochoczo.
- Gdybym jednak wierzy w to, w co on wierzy... - Przenis wzrok na mnie, ale w
jego oczach nie umiaam si niczego wyczyta. - Uznajc, e to, w co wierzy, to prawda, czy
mona byo odebra mu dusz?
Nie spodobao mi si to pytanie. Gdyby spyta, czy dla Edwarda zaryzykowaabym
utraceniem duszy, odpowied byaby prosta. Ale czy byam gotowa wymusi podjcie takiego
ryzyka na nim, dla mnie? Niezadowolona, zacisnam usta. To nie bya sprawiedliwa
wymiana.
- Sama rozumiesz.
Pokiwaam gow, wiadoma, e nadal mam min upartego dziecka.
Carlisle westchn.
- To mj wybr.
- Jego rwnie. - Uciszy mnie gestem doni, widzc, e zamierzam wysun kolejny
argument. - Bdzie si zadrcza myl, e sam skaza ci na to, czego nienawidzi.
- Nie on jeden moe pj mi na rk. - Spojrzaam na Carlisle znaczco.
Zamia si, na chwil rozadowujc atmosfer.
- Co to, to nie! To sprawa midzy nim a tob, moja panno!
Bdziesz musiaa jako go urobi. - Ale potem znowu westchn.
- Nie licz na to, e bd go zachca. Sdz, e pod wieloma innymi wzgldami
wykorzystaem moj sytuacj, jak mogem najlepiej, ale co do... co do tworzenia sobie
towarzyszy, nigdy nie zyskaem i nie zyskam pewnoci. Czy miaem prawo ingerowa w ich
ycie i skazywa na swj los? Cay czas si waham.
Milczaam. Wyobraziam sobie, jak wygldaoby moje ycie, gdyby Carlisle nie
doszed do wniosku, e ma do samotnoci, i wzdrygnam si.
- To matka Edwarda pomoga mi podj decyzj - wyszepta doktor. Niewidzcymi
oczami wpatrywa si w czarne szyby.
Jego matka?
Zawsze, gdy pytaam mojego ukochanego o rodzicw, odpowiada, e zmarli dawno
temu i mao, co z tego okresu pamita. Carlisle nie mg mie z nimi kontaktu duej ni
przez kilka dni, ale najwyraniej jego wspomnienia si nie zatary.
- Miaa na imi Elizabeth. Elizabeth Masen. Jego ojciec, Edward Senior, odkd trafi
do szpitala, nie odzyska przytomnoci. Zmar w pierwszej fazie epidemii. Ale Elizabeth bya
najwyej par godzin. A na ku obok leaa jego nieywa matka, na ktrej twarzy nawet po
mierci malowa si niepokj.
Chocia od tego wydarzenia upyno prawie sto lat, Carlisle pamita wszystko w
najdrobniejszych szczegach. I mnie przed oczami stana owa scena: przepeniony szpital,
wiszca w powietrzu rozpacz, Edward rozpalony gorczk... Z kadym tykniciem zegara
jego ycie byo blisze koca. Zadraam i odgoniam od siebie t przeraajc wizj.
Sowa Elizabeth powracay echem w moich mylach. Skd wiedziaa, do czego byem
zdolny? Czy kto rzeczywicie mg pragn, aby jego dziecko przestao by czowiekiem?
Przyjrzaem si Edwardowi. Choroba nie przymia urody. W jego twarzy kryo si co
szlachetnego. Tak wanie twarz mgby mie mj wymarzony syn.
Po tylu latach niezdecydowania zadziaaem pod wpywem impulsu. Wpierw
odwiozem do kostnicy jego matk, a nastpnie wrciem po niego. Nikt nie zauway, e
chopak jeszcze oddycha - z powodu epidemii hiszpanki pacjentw byo tylu, e nie mia, kto
doglda ich, jak naley. W kostnicy nie zastaem nikogo, a przynajmniej nikogo ywego.
Wyniosem Edwarda tylnimi drzwiami i przemknem si chykiem do domu.
Rzecz jasna, nie miaem pojcia, jak si do tego wszystkiego zabra. Postanowiem, e
najlepiej bdzie, jeli odtworz po prostu rany, jakie sam otrzymaem. To by bd. Pniej
gnbiy mnie wyrzuty sumienia. Zadaem Edwardowi wicej blu, ni to byo konieczne.
Oprcz tego nie aowaem jednak niczego. Nie, nigdy nie aowaem, e uratowaem
Edwarda. - Pokrci gow. Wrci ju do teraniejszoci. Umiechn si do mnie. - Odwioz
ci do domu.
- Ja j odwioz - zadeklarowa Edward. Wyszed z cienia jadalni. Porusza si wolniej,
ni to mia w zwyczaju. Nie byam w stanie odczyta z jego twarzy adnych emocji, ale z
jego oczami byo co nie tak - bardzo stara si co ukry. Poczuam si nieswojo.
- Ten jeden raz Carlisle moe ci zastpi - powiedziaam.
- Nic mi nie jest. - Edward mwi z intonacj robota. - Tylko przebierz si przed
wyjciem. Alice co ci poyczy. Charlie dostaby zawau, gdyby zobaczy ci w tej bluzce.
Mia racj. Bkitn bawen szpeciy plamy zakrzepej krwi, a do ramienia przykleiy
mi si kawaki rowego lukru. Edward wyszed, zapewne znale swoj siostr. Spojrzaam
zatroskana na Carlisle'a.
- Jest bardzo przybity - stwierdziam.
- Niewtpliwie. Od pocztku waszej znajomoci czego takie go si obawia. Ze przez
to, jacy jestemy, otrzesz si o mier.
- To nie jego wina.
rozdraniona.
- Bo uwaam, e dla swojego dobra to z nim powinna by, a nie ze mn!
- Wolaabym umrze, ni zosta dziewczyn Mike'a Newtona! - wykrzyknam. Wolaabym umrze, ni zadawa si z kimkolwiek oprcz ciebie!
- No, ju nie przesadzaj.
- A ty w takim razie nie wygaduj bzdur.
Nie odszczekn si. Wpatrywa si tpo w jezdni.
Zaczam zastanawia si, jak uratowa ten nieszczsny wieczr, ale kiedy
zajechalimy pod dom, nadal nic nie przychodzio mi do gowy.
Edward zgasi silnik, ale donie trzyma wci zacinite na kierownicy.
- Moe zostaniesz jeszcze troch? - zasugerowaam.
- Powinienem wraca do domu.
Ostatni rzecz, jakiej sobie yczyam, byo to, eby zadrcza si p nocy.
- Dzi s moje urodziny - powiedziaam bagalnie.
- O czym kazaa nam zapomnie - przypomnia. - Zdecyduj si wreszcie. Albo
witujemy, albo udajemy, e to dzie, jak co dzie.
Zabrzmiao to ju niemal jak przekomarzanie si. Uff...
- Postanowiam, e jednak chc obchodzi te urodziny - owiadczyam. - Do
zobaczenia w moim pokoju! - dodaam na odchodne.
Wyskoczyam z furgonetki i zabraam si do zbierania prezentw zdrow rk.
Edward zmarszczy czoo.
- Nie musisz ich przyjmowa.
- Ale mog - odparam przekornie. Gdy tylko to powiedziaam, pomylaam sobie, e
moe Edward wanie celowo mnie podpuci.
- Przecie Carlisle i Esme wydali pienidze, eby kupi swj.
- Jako to przeyj.
Przycisnam pakunki do piersi i nog zatrzasnam za sob drzwiczki. Edward w
uamku sekundy znalaz si przy mnie.
- Daj mi je, niech si na co przydam. - Zabra mi prezenty. - Bd czeka na grze.
Umiechnam si.
- Dziki.
- Wszystkiego najlepszego.
Pocaowa mnie przelotnie.
Wspiam si na palce, eby przeduy pocaunek, ale Edward si odsun. Posawszy
- Przypuszczaem, e nie zgodzisz si, ebym kupi ci fortepian i gra do snu wyjani.
- I susznie.
- Jak twoja rka?
- W porzdku - powiedziaam, chocia w rzeczywistoci zaczynaa niemiosiernie
piec. Marzyam o tym, eby przyoy do niej woreczek z lodem. Waciwie starczyaby
zimna jak zawsze do Edwarda, ale nie chciaam si zdradza ze swoj saboci.
- Przynios ci co przeciwblowego.
- Nie, nie trzeba - zaprotestowaam, ale Edward zsun mnie ju sobie z kolan i
podszed do drzwi.
- Charlie - syknam ostrzegawczo.
Ojciec y w bogiej niewiadomoci, co do nocnych wizyt mojego lubego. Gdyby si
dowiedzia, dostaby pewnie udaru. Nie czuam jednak adnych wielkich wyrzutw sumienia
- nie robilimy z Edwardem nic, na co nie daby nam przyzwolenia. Jeli by to ode mnie
zaleao, byoby zapewne inaczej, ale Edward by zdania, e nie wolno mu si przy mnie
zapomnie.
- Bd cichutki jak myszka - przyrzek Edward. Znikn za drzwiami... i wrci, zanim
zdyy si za nim zamkn. Trzyma szklank wypenion wod i fiolk z tabletkami w
jednej rce.
Nie zamierzaam si kci - i tak zabrakoby mi argumentw. Poza tym szwy pieky
ju na caego.
Z gonikw nadal pyny urocze, agodne tony mojej koysanki.
- Ju pno - zauway Edward. Podnis mnie jedn rk jak niemowl, a drug
odsoni przecierado. Uoywszy mi gow na poduszce, otuli mnie czule, po czym pooy
si za mn i otoczy mnie ramieniem. ebym nie zmarza, midzy nami bya kodra.
Rozluniam si w jego objciach.
- Jeszcze raz dzikuj - szepnam.
- Caa przyjemno po mojej stronie.
Leelimy zasuchani. Wreszcie koysanka dobiega koca. Nastpna na pycie bya
ulubiona melodia Esme.
- O czym mylisz? - spytaam cicho. Zawaha si.
- O tym, co jest dobre, a co ze. Przeszy mnie dreszcz.
- Pamitasz, postanowiam, e jednak nie udajemy, e nie mam dzi urodzin? Chciaam zmieni temat i miaam nadziej, e Edward si nie zorientuje.
3 KONIEC
Obudziam si w strasznym stanie: nie wyspaam si, szwy pieky, a gowa pkaa z
blu. Na domiar zego, Edward znw popad w dziwne otpienie, i kiedy caowa mnie w
czoo na poegnanie, trudno byo odgadn, co mu chodzi po gowie. Martwiam si, e
spdzi ca noc na ponurych rozmylaniach, co jest dobre, a co ze, a im bardziej si tym
gryzam, tym dotkliwiej pulsoway mi skronie.
Edward czeka na mnie, jak co dzie na szkolnym parkingu, ale wyraz jego twarzy
wci pozostawia wiele do yczenia. W jego oczach kryo si co, czego nie potrafiam
okreli - i to mnie przeraao. Nie chciaam powraca w rozmowie do zeszego wieczoru, ale
obawiaam si, e unikanie tego tematu to jeszcze gorsze rozwizanie.
Otworzy przede mn drzwiczki, eby uatwi mi wysiadanie.
- Jak samopoczucie?
- wietnie - skamaam.
Odgos zatrzaskiwanych drzwiczek rozszed si echem po mojej obolaej czaszce.
Szlimy do klasy w milczeniu - Edward skupia si na tym, e - w dopasowa swoje
tempo do mojego. Na usta cisna mi si masa pyta, ale wikszo musiaa poczeka, bo
wolaam je zada Alice. Co z Jasperem? O czym rozmawiano, kiedy wyszam? Jak
skomentowaa cae zajcie Rosalie? Najbardziej interesowao mnie to czy moj przyjacik
nawiedzia od wczoraj wizja jakich przyszych wydarze bdcych konsekwencj naszego
niedoszego przyjcia i czy potrafia wytumaczy mi, czemu Edward jest taki przybity. Czy
mj cigy niepokj mia racjonalne podstawy?
Poranne lekcje wloky si w nieskoczono. Nie mogam si doczeka spotkania z
Alice, chocia wiedziaam, e przy Edwardzie i tak bdziemy obie musiay trzyma jzyk za
zbami. Mj ukochany siedzia w awce zaspiony i zabra gos tylko po to, eby spyta, czy
nie boli mnie rka.
Zazwyczaj Alice docieraa do stowki przed nami i kiedy si zjawialimy, siedziaa
ju z tac jedzenia, ktrego nie miaa zamiaru skonsumowa. Tym razem nie byo jej ani przy
stoliku, ani w kolejce. Edward nie skomentowa jej nieobecnoci. W pierwszej chwili
pomylaam, e moe nauczyciel przeduy francuski, ale dostrzegam Connera i Bena z jej
grupy.
- Gdzie jest Alice? - zwrciam si zdenerwowana do Edwarda.
- Z Jasperem - odpowiedzia, nie podnoszc wzroku znad batonika zboowego, ktry
wanie me w palcach.
- Co z nim?
Wyjecha na jaki czas.
- Co takiego? Dokd? Edward wzruszy ramionami.
- W adne konkretne miejsce.
- A Alice z nim? - spytaam retorycznie. No tak, skoro jej potrzebowa, na pewno nie
odmwia.
- Chciaa mie na niego oko. Bdzie go prbowa nakoni do zatrzymania si w
Denali.
W Parku Narodowym Denali na Alasce, w wysokich grach, mieszkaa
zaprzyjaniona z Cullenami rodzina wampirw, ktrej czonkowie rwnie nie polowali na
ludzi. Ich przywdczyni miaa na imi Tanya. Wiedziaam o tym, bo nazwa Denali, co jaki
czas przewijaa si w ich rozmowach. To tam wyjecha Edward, kiedy przeprowadziam si
do Forks i mj zapach doprowadza go do szalestwa. Tam te uda si Laurent, dawny
towarzysz Jamesa, nie chcc walczy po jego stronie przeciwko Cullenom. Zgadzaam si z
Alice, e pobyt na Alasce moe wyj Jasperowi na dobre.
Tylko, dlaczego w ogle musia wyjeda?! Przeknam lin, eby przestao cisn
mnie w gardle, i zwiesiam gow. Czuam si fatalnie. Wygoniam tych dwoje z domu, tak
samo jak Rosalie i Emmetta. To bya jaka epidemia.
- Rka ci dokucza? - spyta Edward z trosk.
- Kogo obchodzi moja gupia rka! - fuknam. Nie odpowiedzia. Ukryam twarz w
doniach.
Nim lekcje dobiegy koca, miaam naszego obustronnego milczenia powyej uszu.
Nie byam skora przemwi jako pierwsza, ale najwyraniej byo to jedyne rozwizanie, jeli
chciaam jeszcze kiedykolwiek usysze Edwarda.
- Wpadniesz do mnie pniej? - wydusiam z siebie na parkingu. Zawsze wpada.
- Pniej?
Ucieszyam si, bo wyda mi si zaskoczony.
- Dzi pracuj. Zamieniam si dyurami, eby mc witowa swoje urodziny.
- Ach tak.
- To co, wpadniesz, kiedy wrc, prawda? - Nienawidziam siebie za to, e mogam w
to wtpi.
- Jeli chcesz.
- Zawsze tego chc - zapewniam go, by moe nieco zbyt gorco, ni tego wymaga
kontekst.
- No to wpadn.
Spodziewaam si, e parsknie miechem, umiechnie si albo przynajmniej zrobi
jak min.
Przed zamkniciem drzwiczek furgonetki znw pocaowa mnie w czoo. Obrci si
na picie i odszed w kierunku swojego samochodu.
Zdyam wyjecha na drog, zanim ogarna mnie panika, ale pod sklepem
Newtonw trzsam si ju z nerww.
Przejdzie mu, pocieszaam si. To tylko kwestia czasu. Moe byo mu smutno, bo jego
rodzina si rozpadaa? Ale Alice i Jasper mieli wkrtce wrci, Rosalie i Emmett rwnie.
Hm... Jeli miao to pomc, mogam po prostu przesta Cullenw odwiedza. Nie byoby to
dla mnie wielkie powicenie. Alice i tak widywaabym w szkole. Przecie musiaa wrci do
szkoy, prawda? W dodatku, gdyby wyjechaa na duej, Charlie byby niepocieszony.
Przyzwyczai si do jej wizyt. Chyba nie zamierzaa sprawi mu zawodu.
Spoko. Alice i Edwarda widywaabym w szkole i po szkole, a Carlisle'a w izbie
przyj - na pewno miaam tam trafi jeszcze nie raz.
W kocu przecie nic takiego si nie stao. I nic mi si nie stao. Upadam, ale co z
tego - szyto mi co przynajmniej raz na kwarta. W porwnaniu z wiosn, bya to bahostka.
James zama mi nog i kilka eber, prawie, e wykrwawiam si na mier, a mimo to, kiedy
leaam dugie tygodnie w szpitalu, Edward znosi to o niebo lepiej ni teraz. Czy jego
przygnbienie brao si std, e tym razem nie broni mnie przed nieprzyjacielem? e
zaatakowa nie wrg, a jego wasny brat?
A moe byoby lepiej, gdybymy to my dwoje wyjechali, a tamci wrcili do Forks? Na
sam myl o moliwoci spdzania caych dni z Edwardem poprawi mi si odrobin humor.
Gdyby tylko wytrzyma do koca roku szkolnego, Charlie nie mgby nam niczego zabroni.
Zaczlibymy studiowa albo udawalibymy tylko, e jestemy w college'u, tak jak Emmett i
Rosalie. Edward na Pewno by gotowy przeczeka te par miesicy. Czym by niecay fok dla
kogo niemiertelnego? Nawet mnie nie wydawao si, e to znowu tak dugo.
Znalazszy potencjalne wyjcie z sytuacji, uspokoiam si na tyle, by mc wysi z
furgonetki i uda si do sklepu. Mike Newton by ju w rodku. Umiechn si i mi
pomacha. Sigajc po firmowy podkoszulek, pprzytomna, skinam gow. Wyobraaam
sobie, dokd to moglibymy wyjecha. Mylami byam na odlegej tropikalnej wyspie.
Mj kolega cign mnie z powrotem na ziemi.
- I jak miny urodziny?
byo sobie wyobrazi, jak mogam si go kiedy ba. Uzmysowiam sobie, e teraz, gdybym
wyjechaa, tskniabym za jego gbok zieleni, za jego ponad czasowoci i tajemniczoci.
Wsadziam aparat do torby. Wolaam koncentrowa si na mota nowym projekcie ni
na tym, e Edward jest taki odmieniony.
Oprcz strachu zaczynaam czu take zniecierpliwienie. Jak dugo to jeszcze miao
trwa?
Najwyraniej dugo. Chcc nie chcc, musiaam znosi dziwne zachowanie Edwarda
cale przedpoudnie. Jak zawsze wszdzie mi towarzyszy, ale raczej na mnie nie patrzy.
Prbowaam skupi si a tym, co dziao si na lekcjach, ale nie udao mi si to nawet na
Angielskim. Zanim zorientowaam si, e pan Berty kieruje do mnie pytanie, zdy je
powtrzy. Edward poda mi wprawdzie szeptem waciw odpowied, ale byo to wszystko,
co mia mi tego ranka do powiedzenia.
W stowce nadal milcza. Pomylaam, e jeszcze troch i zaczn krzycze. eby nie
oszale, pochyliam si nad niewidzialn granic dzielc nasz stolik i zagadnam Jessic.
- Hej, Jess?
- Co jest?
- Wywiadczysz mi przysug? - Signam do torby po aparat - Mama poprosia mnie
o zrobienie maego fotoreportau ze szkoy do albumu, ktry mi daa. Zrobiaby wszystkim
po zdjciu?
- Jasne. - Jessica umiechna si zawadiacko i natychmiast uwiecznia dla artu
przeuwajcego co Mike'a.
Tak jak przypuszczaam, pojawienie si aparatu wywoao spore poruszenie.
Wyrywano go sobie, przekrzykujc si i chichoczc. Jedni zasaniali twarz rkami, inni
przybierali kokieteryjne pozy. Wszystko to wydawao mi si bardzo dziecinne. Moe nie
byam dzi w nastroju, by zachowywa si jak normalna nastolatka.
- Oj, film si skoczy - zawoaa Jessica. - Przepraszam, troch si zagalopowalimy powiedziaa, oddajc mi aparat.
- Nic nie szkodzi. Zrobiam par zdj wczeniej. Chyba, tak czy owak, mam ju
wszystko, co chciaam.
Po szkole Edward odprowadzi mnie na parking. Rwnie dobrze mogo towarzyszy
mi zombie. Prosto ze szkoy jechaam do pracy, wic pocieszaam si, e skoro czas, jako
taki, nie leczy ran, to moe pomoe mu czas spdzony w samotnoci.
Po drodze do sklepu Newtonw oddaam film do wywoania. Kiedy skoczyam
zmian, by ju gotowy. W domu przywitaam si z Charliem, wziam z kuchni batonik
Nie mogam jednak na to liczy. Powziam, wic decyzj, e, jeli nie uda mi si do
wieczora odby z Edwardem powanej rozmowy, nazajutrz skontaktuj si z jego ojcem.
Musiaam wzi sprawy w swoje rce.
Rozmwimy si zaraz po lekcjach, obiecaam sobie. adnych wymwek.
Kiedy odprowadza mnie do furgonetki, zbieraam siy, aby by w stanie przedstawi
mu swoje dania.
- Masz co przeciwko, ebym ci dzi odwiedzi? - spyta Edward ni std ni zowd.
- Nie, skd.
- Mog teraz?
Otworzy przede mn drzwiczki.
- Jasne. - Uwaaam na to, eby nie zadra mi gos. Nie podoba mi si ten popiech. Musz tylko po drodze wrzuci do skrzynki list do Renee. Zobaczymy si pod moim domem,
dobra?
Edward zerkn na grub kopert lec na siedzeniu pasaera, po czym
niespodziewanie sign po ni kocim ruchem.
- Pozwl, e ja to zaatwi - powiedzia cicho. - I tak bd na miejscu przed tob. Posa mi swj firmowy obuzerski umiech, dziwnie jednak zdeformowany - umiech, ktry
nie sign oczu.
- Skoro tak mwisz... - Ja nie potrafiam si umiechn.
Edward zatrzasn za mn drzwiczki i odszed w kierunku swojego samochodu.
Nie przechwala si - przyjecha pierwszy. Kiedy dotaram do domu, srebrne volvo
stao ju na podjedzie, tam, gdzie mia w zwyczaju parkowa Charlie. Czyby Edward
zamierza ulotni si przed powrotem ojca? Uznaam, e to zy znak. Wziam gbszy
oddech, usiujc odnale w sercu cho odrobin odwagi.
Edward wysiad z auta rwno ze mn. Podszed do mnie i wzi ode mnie torb. Nie
byo w tym nic zaskakujcego, bo czsto wyrcza mnie w dwiganiu. Zdziwio mnie dopiero
to, e odoy j na siedzenie.
- Chodmy si przej - zaproponowa wypranym z emocji tonem, biorc mnie za
rk.
Chciaam zaprotestowa, ale nie wiedziaam jak. Byam zagubiona i oszoomiona. Nie
miaam pojcia, co jest grane - wyczulam jedynie, e moe by tylko gorzej.
- Edward nie potrzebowa mojego ustnego przyzwolenia. Pocign mnie za sob
przez podwrko w stron lasu. Poddaam mu si z oporami. Wzbierajca we mnie panika
gmatwaa mi myli. Czego tak si baam? Przecie oto nadarzaa si okazja do
takiego.
- Masz racj - przyzna. - Nic, czego nie naleao si spodziewa.
- Obiecae! W Phoenix przyrzeke mi, e zostaniesz ze mn na zawsze.
- Nie na zawsze, tylko tak dugo, jak dugo swoj obecnoci nie bd naraa ciebie
na niebezpieczestwo - poprawi.
- Jakie niebezpieczestwo? - wybucham. - Wiem, tu chodzi o moj dusz, prawda?
Carlisle o wszystkim mi opowiedzia, ale dla mnie nie ma to znaczenia. - Krzykiem ebraam
o lito. - To nie ma dla mnie znaczenia, Edwardzie! Moesz sobie wzi moj dusz! Na co
mi dusza po twoim odejciu? I tak ju naley do ciebie.
Przez dusz chwil sta ze wzrokiem wbitym w ziemi. W jego twarzy nie drgn
aden nerw, moe prcz kcika ust, ale kiedy w kocu podnis gow, mia odmienione
oczy. Pynne zoto jego tczwek zamarzo na kamie.
- Bello - odezwa si, cyzelujc kade sowo z precyzj robota - nie chc ci bra ze
sob.
Powtrzyam sobie to zdanie kilkakrotnie w mylach, bo za pierwszym razem nie
dotaro do mnie, co Edward stara mi si przekaza. Przyglda si, jak stopniowo zyskuj
pewno.
- Nie... chcesz... mnie? - Ten fragment najtrudniej byo mi przekn. Czy naprawd
mona byo ustawi te trzy sowa w tej kolejnoci?
- Nie - potwierdzi bezlitonie.
Wpatrywaam si w niego osupiaa. Jego oczy byy jak topazy - twarde, przejrzyste,
nieskoczone topazowe pokady. Czuam, e mogabym wejrze w nie na kilka kilometrw w
gb, ale i tak nie znalazabym w tych niezmierzonych czeluciach dowodu na to, e Edward
kamie.
- Hm. To zmienia posta rzeczy.
Zaskoczy mnie spokojny ton wasnego gosu. Byt to raczej efekt oszoomienia ni
hartu ducha. Edward mnie nie chce? Nie, to nie miao najmniejszego sensu. Rozumiaam, co
powiedzia, i nie rozumiaam zarazem.
Spojrza w bok.
- Oczywicie zawsze bd ci kocha... w pewien sposb. Ale tamtego feralnego
wieczoru uzmysowiem sobie, e czas na zmian dekoracji. Widzisz, zmczyo mnie ju
udawanie kogo, kim nie jestem. Bo ja nie jestem przedstawicielem twojej rasy.
Zerkn na mnie. Tak, ta twarz nie naleaa do czowieka.
- Przepraszam za to, e nie wpadem na to prdzej.
wasze rany.
- A co z twoimi wspomnieniami? - spytaam. Zabrzmiao to tak, jakbym miaa co w
gardle, jakbym si dawia.
- C... - zawaha si na moment. - Niczego nie zapomn. Ale nam... nam atwo
skupi uwag na czym zupenie innym.
Znw si umiechn. By to pogodny umiech, ktry nie siga jego oczu.
Cofn si o krok.
- To ju chyba wszystko. Nie bdziemy ci wicej niepokoi.
Nie bdziemy... Zauwayam, e uy liczby mnogiej, dziwic si jednoczenie, e
mj mzg kojarzy jeszcze jakie fakty.
Miaam, zatem nie zobaczy ju nigdy nie tylko Edwarda, ale Alice. - Alice wyjechaa
na dobre...
Chyba nie powiedziaam tego na gos, ale Edward i tak wiedzia. Pokiwa wolno
gow.
- Tak. Wszyscy ju wyjechali. Tylko ja zostaem si poegna.
- Alice wyjechaa na dobre... - powtrzyam tpo.
- Chciaa si z tob spotka, ale przekonaem j, e bdzie dla ciebie lepiej, jeli
odetniemy si od ciebie za jednym zamachem.
Pomylaam, e zaraz zemdlej. Przed oczami stana mi scena z pobytu w szpitalu.
Pokazujc mi zdjcia rentgenowskie mojej nogi lekarz skomentowa: Tak zwane zamanie
proste, jakby przeci ko siekier. To dobrze. Takie zamania zrastaj si szybciej i bez
implikacji.
Prbowaam oddycha w normalnym tempie. Musiaam si skupi, musiaam wpa
na to, jak wyrwa si z tego koszmaru.
- egnaj, Bello - powiedzia Edward agodnie.
- Zaczekaj! - wykrztusiam, wycigajc ku niemu rce.
Podszed bliej, ale tylko po to, eby chwyci mnie za nadgarstki i przycisn moje
donie do tuowia. Nachyliwszy si nade mn, musn wargami moje czoo. Odruchowo
przymknam powieki.
- Uwaaj na siebie - szepn. Od jego skry bi chd.
Znikd zerwa si lekki wiatr. Natychmiast otworzyam oczy, ale Edwarda ju nie byo
- dray jeszcze tylko licie drzew, ktre min w biegu.
Cho byo oczywiste, e nie jestem w stanie go dogoni, na drcych nogach ruszyam
za nim w gb lasu. Nie zostawi za sob adnych ladw, a licie znieruchomiay po kilku
sekundach, ja jednak uparcie szam przed siebie. Nie mylaam o niczym innym, prcz tego,
e musz go odnale. Nie mogam si zatrzyma - przyznaabym wtedy, e to koniec.
Koniec mioci. Koniec mojego ycia.
Przedzierajc si przez gste poszycie, straciam poczucie czasu. Moe mino kilka
godzin, a moe kilka minut. Czy prze - szabym metr, czy kilometr, las i tak wszdzie
wygldaby jednakowo. Zaczam si ba, e chodz w kko i to kko o bardzo niewielkiej
rednicy, ale mimo to nie przerywaam marszu. Czsto traciam rwnowag, a po zapadniciu
zmroku kilka razy si przewrciam.
W kocu potknam si o co (byo zbyt ciemno, by ustali, o co, upadam na ziemi i
ju si nie podniosam. Przekulaam si na bok, eby uatwi sobie oddychanie, i zwinam
si w kbek na wilgotnych paprociach.
Dopiero lec, zdaam sobie spraw, e mino wicej czasu, ni przypuszczaam. Nie
pamitaam, jak dawno temu zaszo soce. Czy noc w lesie zawsze panoway takie egipskie
ciemnoci? Przez chmury, igy i licie powinna bya przecie przebija si cho odrobina
ksiycowego wiata.
Jeli ksiyc by, a najwyraniej znik wraz z Edwardem. Akurat dzi przypadao
wida zamienie - nw.
Nw. Szo nowe. Zadraam, cho nie byo mi zimno.
Dugo leaam w ciemnociach, a usyszaam woanie. To mnie kto woa.
Otaczajce mnie mokre roliny tumiy dwiki, ale nie miaam wtpliwoci, e wrd drzew
niesie si echem moje imi - Nie rozpoznawaam tylko gosu woajcego. Czy miaam da mu
zna, gdzie jestem? Byam tak otpiaa, e zanim uwiadomiam sobie, e powinnam
odpowiedzie, woanie ucicho.
Jaki czas pniej obudzi mnie deszcz, a raczej ocuci, bo to, e zasnam, byo mao
prawdopodobne. Zatraciam si we wszechogarniajcym odrtwieniu, byle tylko nie dopuci
do siebie tej jednej przeraajcej myli.
Deszcz nieco mi przeszkadza. Krople byy lodowate. Puciam nogi, eby zakry
sobie twarz rkami.
To wanie wtedy po raz drugi moich uszu doszo woanie. Tym razem dobiegao z
wikszej odlegoci, zdawao mi si take, e czasami woa wiele osb naraz. Pamitaam, e
powinnam na nie odpowiedzie, ale uwaaam, e i tak nikt mnie nie usyszy. Czy byam na
siach krzycze dostatecznie gono?
Nagle co szurno, zaskakujco blisko. Co wszyo w poszyciu, jakie zwierz, due
zwierz. Zastanowiam si, czy powinnam si przestraszy. Nic nie czuam. Nic mnie nie
wrogw plemienia. Dla wikszoci mieszkacw La Push Zimni Ludzie byli obecnie jedynie
postaciami z legendy, ale niektrzy nie odrzucili wiary przodkw. Nalea do nich midzy
innymi serdeczny przyjaciel Charliego, Billy Black, chocia jego wasny syn Jacob wstydzi
si przesdnego ojca. Billy ostrzeg mnie, ebym trzymaa si od Cullenw z daleka...
Cullenowie... To nazwisko co mi mwio... Co przeraajcego, z czym nie byam
gotowa si zmierzy, zaczo wypeza z zakamarkw mojej pamici.
- Co za gupota - mrukn Charlie.
- Siedzielimy w milczeniu. Niebo za oknem nie byo ju czarne.
Gdzie tam, za cian deszczu, zza horyzontu wyaniao si niemiao soce.
- Bella?
Spojrzaam na ojca niepewnie. - Edward zostawi ci sam w lesie?
- Skd wiedzielicie, gdzie mnie szuka? - odbiam pieczk.
Chciaam ucieka przed tym, co nieuniknione, tak dugo, jak to byo moliwe.
- Przecie zostawia licik - zdziwi si Charlie. Z tylnej kieszonki dinsw wyj
poplamion, niemiosiernie pomit kartk papieru. Musia j skada i rozkada wiele razy.
Tusz dugopisu rozmaza si od wilgoci, ale pismo byo wci czytelne i na pierwszy rzut oka
wygldao na moje wasne.
Id na spacer z Edwardem. Bdziemy trzyma si cieki. Niedugo wrc. B.
- Kiedy zrobio si ciemno, a ciebie cigle nie byo, zadzwoniem do Cullenw. Nikt
nie odbiera, wic zadzwoniem do szpitala i doktor Grenady powiedzia mi, e Carlisle ju
tam nie pracuje.
- Dokd si przeprowadzili? Charlie wytrzeszczy oczy.
- Edward ci nie powiedzia?
Kulc si, pokrciam przeczco gow. Od trzykrotnej wzmianki o Edwardzie puciy
tamy - moje serce zalaa fala nieopisanego blu. Nie spodziewaam si, e bdzie wci tak
ywy.
Charlie przyglda mi si podejrzliwie.
- Carlisle'owi zaoferowano posad w duym szpitalu w Los Angeles. Sdz, e skusia
go gigantyczna podwyka.
- Soneczne LA. - ostatnie miejsce, jakie w rzeczywistoci by wybra. Przypomnia mi
si mj koszmar z lustrem sprzed kilku dni Edward w snopie jaskrawego wiata, iskrzcy si
niczym diamentowy posgBl wzmg si, kiedy przed oczami stana mi jego twarz.
- Chc wiedzie, czy Edward zostawi ci sam w rodku lasu. - Charlie nie dawa za
wygran.
PADZIERNIK
LISTOPAD
GRUDZIE
STYCZE
4 WYBUDZANIE SI
Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje si to niemoliwe. Nawet wtedy, kiedy
rytmiczne drganie wskazwki sekundowej zegara wywouje pulsujcy bl. Czas przemija
nierwno - raz rwie przed siebie, to znw niemiosiernie si duy - ale mimo to przemija.
Nawet mnie to dotyczy.
Charlie uderzy pici w st.
- Dosy tego, Bello! Odsyam ci do domu.
Spojrzaam na niego zszokowana znad miski patkw, w ktrych gmeraam od kilku
minut, pozorujc jedzenie. Nie zwracaam uwagi na to, co do mnie wczeniej mwi - ba, nie
zdawaam sobie sprawy, e wczeniej co do mnie mwi - i nie byam pewna, czy dobrze go
zrozumiaam.
- Jestem ju w domu - wybkaam.
- Odsyam ci do Renee, do Jacksonville - wyjani Charlie. Zirytowaam go jeszcze
bardziej tym, e tak wolno kojarz.
- Za co? - spytaam paczliwym tonem. - Co ja takiego zrobiam.
Pomylaam, e to nie fair. Przez te cztery ostatnie miesice zachowywaam si bez
zarzutu. Z wyjtkiem pierwszego tygodnia, ktrego adne z nas nigdy nie wspominao, nie
opuciam ani jednego dnia zarwno w szkole, jak i w pracy. Przynosiam same dobre
stopnie. Nie wracaam do domu pniej, ni obiecaam. Waciwie to w ogle nie
wychodziam z domu. I bardzo rzadko serwowaam to samo danie dwa dni z rzdu. Charlie
patrzy na mnie z wyrzutem.
- Nic nie zrobia. W tym cay kopot. Nie robisz nic oprcz absolutnego minimum.
yjesz jak na jakim cholernym autopilocie.
- Mam zacz sprawia ci problemy wychowawcze? - spytaam, zdumiona. Musiaam
bardzo si stara, eby nie odpyn i wysucha do koca, co ojciec ma mi do powiedzenia.
Przyzwyczaiam si ju, e gdy tylko mog, maksymalnie obniam liczb odbieranych
bodcw.
- Wszystko byoby lepsze od tego... tego wiecznego mazgajenia si!
Odrobin mnie to zabolao. Bardzo si staraam, eby w aden sposb nie okazywa
smutku - nie pakaam i nie ualaam si nad sob.
- Wcale si nie mazgaj.
- Rzeczywicie, przesadziem - przyzna niechtnie. - eby tak chocia jojczya, to by
Widzc moj zacit min, Charlie sprbowa podej mnie od innej strony.
- Ja nie jestem w stanie ci pomc, ale moe twoja matka...
- Suchaj, jeli ci na tym tak bardzo zaley, mog gdzie wyj dzi wieczorem.
Umwi si z Jess albo z Angel.
- Nie, to nie tak - zaprotestowa sfrustrowany. - Ju teraz za bardzo si starasz. Nie
mog na to patrze. Nigdy jeszcze nie miaem do czynienia z kim, kto tak duo robiby
wbrew sobie.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, tato - udaam gupi. - Najpierw si wciekasz, bo nic
nie robi, a teraz nie chcesz, ebym umawiaa si z koleankami.
- Chc, eby bya szczliwa. Nie, to by by szczyt marze, eby przestaa chodzi
taka przybita. I uwaam, e zmiana otoczenia ci w tym pomoe.
Po raz pierwszy od miesicy znalazam w sobie do si, by si z kim kci.
- Zostaj w Forks - owiadczyam stanowczo.
- Ale jaki to ma sens?
- To ostatni semestr liceum. Jeli zmieni szko, mog mie trudnoci.
- Jeste dobr uczennic. Nie bdzie tak le.
- Nie chc si narzuca mamie i Philowi.
- Twoja matka o niczym tak nie marzy, jak o tym, eby wrcia.
- Na Florydzie jest za gorco.
Charlie znw uderzy pici w st.
- Oboje wiemy, jaki jest prawdziwy powd, wic przesta krci! - Opanowa si. Tak duej nie mona, Bello, to niezdrowe. Przez te cztery miesice ani razu nie zadzwoni,
nie napisa, nie odwiedzi ci. Przyjmij to do wiadomoci. Nie moesz wiecznie czeka.
Spojrzaam na niego spode ba. Nieomal si zarumieniam. Ju od dawna nie
zareagowaam na nic tak emocjonalnie.
Wspominajc Pewn Osob, ojciec zama niepisany zakaz i byt tego wiadomy.
- Na nic nie czekam. Niczego si nie spodziewam - wydeklamowaam jak wyuczon
formuk.
- Bello... - zacz Charlie stumionym gosem.
Nie miaam ochoty cign duej tego tematu.
- Musz jecha do szkoy - przerwaam, zrywajc si z miejsca - Misk pen patkw
wsadziam do zlewu.
- Postaram umwi si z Jessic na popoudnie - zawoaam Przez rami, zakadajc
na nie torb. Nie patrzyam ojcu w oczy. - Moe nie wrc na obiad. Pojedziemy do Port
Rozejrzaam si zszokowana.
- Wracaj do Jessiki! - usyszaam. Glos nadal by wzburzony. - Obiecaa! adnych
gupich wyskokw!
Nikogo przy mnie nie byo. Jessica staa kilka metrw dalej. Miaa szeroko otwarte
oczy i usta. Nieznajomi pod murem zachodzili pewnie w gow, czemu wyszam na rodek
jezdni.
Nie rozumiaam, co jest grane. Nie byo Go przy mnie, a jednak by - wyczuwaam
Jego obecno, wyczuam j po raz pierwszy od... od koca wszystkiego. Gniewa si,
poniewa bal si o mnie. Kiedy dobrze znaam ten gniew - teraz wydawao mi si, e to
kiedy przydarzyo mi si w innym yciu.
- Dotrzymaj sowa! - upomnia mnie. Jego gos oddala si jakby kto cisza
stopniowo radio.
Zaczo budzi si we mnie podejrzenie, e drcz mnie oma - my, wywoane
najprawdopodobniej podobiestwem sytuacji, w ktrej si znalazam, do tej sprzed roku.
Zwariowaam, po prostu zwariowaam. Syszaam gosy, a miejsce udzi syszcych gosy jest
u czubkw.
Istniao jeszcze inne, agodniejsze wytumaczenie: to moja podwiadomo podsyaa
mi to, za czym tskniam. Takie fantazje pozwalay zapomnie na chwil o blu.
Wyobraaam, wic sobie, e waciciela aksamitnego gosu obchodzi to, jak nierozsdnie
postpuj. Wyobraaam sobie, e jest przy mnie, czuwa nade mn i zaley mu na mnie do
tego stopnia, e denerwuje si, kiedy naraam si na niepotrzebne ryzyko. Wyobraaam
sobie to z tak intensywnoci, e gos, ktry pragnam usysze, gos wypowiadajcy
odpowiednie formuki, zadwicza w moich uszach jak prawdziwy.
Podsumowujc, albo byam wariatk, albo nieuleczaln romantyczk - trzecia
moliwo nie przychodzia mi do gowy. Mogam mie tylko nadziej, e nie wymagam
leczenia, a moja podwiadomo wkrtce si uspokoi.
Miaam nadziej, a nie pewno, bo moja reakcja na halucynacje nie bya reakcj
osoby zdrowej na umyle. Kto inny by si przestraszy - ja czuam bezgraniczn wdziczno.
Tak bardzo baam si wczeniej, e zapomniaam Jego gosu! Teraz byam wdziczna wasnej
podwiadomoci, e mimo wszystko przechowaa go w swych zakamarkach.
Od tamtego spotkania w lesie nie pozwalaam sobie myle o Nim. Przywizywaam
du wag do przestrzegania tego zakazu. Oczywicie zdarzao mi si go ama - nie byam
wita - ale szo mi coraz lepiej. Potrafiam unika blu przez kilka dni z rzdu. W wyniku tej
strategii pograam si w marazmie, wolaam otpienie i pustk w gowie od rozpaczy i
co, ale bl mia pojawi si na bank. Przecie zamaam zasady. Zamiast ucieka przed
wspomnieniami wyszam im naprzeciw. Usyszaam Jego gos. Kilka razy. Tak wyranie,
jakby sta obok. Nie miaam wtpliwoci, e przyjdzie mi za to zapaci. Zwaszcza, e nie
potrafiam wrci do stanu otpienia. Czuam si zbyt oywiona i bardzo mnie to niepokoio.
A w moim sercu, zupenie niezalenie ode mnie, wci krlowaa wdziczno.
Od ponad kwartau staraam si o Nim nie myle, nie oznaczao to jednak, e
staraam si o Nim zapomnie. Nieraz nad ranem, kiedy z braku snu saba moja silna wola,
martwiam si, e wszystko mi si wymyka. Moja pami bya jak sito. Wzdrygaam si na
myl o tym, e pewnego dnia ju nie przypomn sobie koloru Jego oczu, chodu Jego skry,
tembru Jego gosu. Nie wolno mi byo tych cech wspomina, ale moim obowizkiem byo o
nich pamita. Dlaczego? Poniewa, aby dalej y nie mogam przesta wierzy, e mj
Towarzysz naprawd istnia. Uzbrojona w t wiar, byam gotowa zmierzy si z kad
odmian cierpienia.
To, dlatego nie chciaam wyprowadza si z Forks i sprzeciwiam si woli Charliego.
Na pierwszy rzut oka nie miao to sensu - wiedziaam, e On tu nie wrci. Wiedziaam te
jednak, e w Jacksonville czy jakiejkolwiek innej nieznanej mi miejscowoci pozbawiona
punktw odniesienia, nie potrafiabym odtworzy w mylach tego, co mi si przydarzyo. W
socu poudnia moje wspomnienia szybko by wyblaky.
A wraz z nimi moja ch do ycia.
Zakaz pamitania, przy jednoczesnym lku przed zapomnieniem - wybraam dla siebie
zdradliw ciek.
Kiedy Jessica zatrzymaa samochd, zdziwiam si, widzc, e jestemy ju przed
moim domem. Zamyliam si, owszem, ale byam te przekonana, e moja przyjacika nie
zdoa wysiedzie w milczeniu duej ni kilkanacie minut.
- Dzikuj, e si zgodzia na to kino - przerwaam cisze, otwierajc drzwiczki. Ehm... wietnie si bawiam.
Tak chyba naleao powiedzie po wieczornym wypadzie do miasta.
- Jasne - wycedzia Jess.
- Przepraszam za tamto... za tamto na ulicy.
Dziewczyna prychna. Nie patrzya na mnie, tylko wpatrywaa si gniewnie w
przedni szyb. Zamiast zbagatelizowa cae zajcie, robia si coraz bardziej poirytowana.
- Do zobaczenia w poniedziaek - dodaam przyjanie.
- Cze.
Zrezygnowana, zatrzasnam drzwiczki. Odjechaa, nawet na mnie nie zerknwszy.
5 OSZUST
- Bello, jak chcesz, moesz ju i - zaproponowa Mike, zezujc gdzie w bok.
Ciekawa byam, od kiedy boi si patrze mi prosto w oczy. Wczeniej nawet tego nie
zauwaaam.
Tego popoudnia w sklepie Newtonw nie byo duego ruchu - zajrzao do nas tylko
dwch klientw. Mczyni byli najwyra-niej zapalonymi piechurami, ale na tym ich zalety
niestety si koczyy. Przez godzin zmuszali biednego Mike'a do objaniania im wad i zalet
dwch plecakw i dali mu spokj tylko, dlatego, e rozmowa zesza przypadkiem ze
zdzierstwa producentw na przygody na szlaku. Od kilku minut panowie turyci prbowali
sobie na zmian zaimponowa, przywoujc mroce krew w yach wydarzenia z ostatnich
kilku dni.
- Mog zosta do koca - odparam. - Nie ma sprawy.
Nadal nie potrafiam przywoa otpienia i wszystko wydawao mi si dziwnie bliskie
i gone, jakbym wyja sobie wat z uszu. Bez powodzenia usiowaam ignorowa
przekomarzania piechurw.
- Mwi panu - zarzeka si wanie jeden z nich, przysadzisty mczyzna z rud
brod niepasujc do jego ciemnych wosw. Wosy mia zreszt niemiosiernie brudne,
podobnie jak ubranie - musia spdzi w grach adnych kilka dni. - W Yellowstone nieraz
widziaem z bliska grizzly, ale temu baribalowi nie dorastay do pit.
- Niemoliwe - upiera si jego rozmwca, szczupy drgal o ogorzaej socem
twarzy wilka morskiego. - Niedwiedzie czarne nie osigaj takich rozmiarw. Te pana
grizzly to pewnikiem byy jeszcze mode.
- Mam do - wyjani mi szeptem Mike. - Jak tylko si wynios zamykam sklep.
- Dobra, skoro tak...
Zabraam si do pakowania torby.
- By od pana wyszy nawet na czworaka - nie dawa za wygrana brodacz. - Wielki jak
dom. Czarny jak smoa. Mam zamiar zgosi to do nadlenictwa. Powinni ostrzega turystw,
e krci po okolicy taka bestia. Nie spotkaem go przecie wysoko w grach, tylko na dole,
kilka kilometrw od szosy.
Wilk morski wywrci oczami, parskajc miechem.
czego wypatrujc, a im duej trway moje poszukiwania, tym bardziej robiam si nerwowa.
Zniecierpliwiona i zrozpaczona zarazem, prbowaam narzuci sobie szybsze tempo, ale
prowadzio to tylko do tego, e czciej si potykaam. Czuam si taka niezgrabna i
bezradna... W pewnym momencie, chocia wiedziaam, e si zblia, nie potrafiam si nigdy
zawczasu obudzi - zdawaam sobie spraw, e nie pamitam, czekam, a zaraz potem, e po
prostu nie istnieje nic, czego mogabym szuka. Na wiecie, w moim wiecie, nie byo nic
prcz tego pustego lasu, nic a nic... wtedy zazwyczaj zaczynaam krzycze.
Nie zwracaam uwagi, dokd jad - kryam bez celu po smaganych deszczem
ulicach, unikajc jedynie tych drg, ktre prowadziy do domu. Nie miaam gdzie si podzia.
Dom by moj jedyn przystani.
Pragnam bardzo popa na powrt w otpienie, ale zapomniaam zupenie, jak si do
tej pory kontrolowaam. Drczyo mnie wspomnienie mojego jedynego koszmaru, co
zmuszao mnie mylenia o rzeczach, ktre miay sprawi mi bl. Nie chciaam wraca do
tamtego lasu. Nawet, kiedy zdoaam si otrzsn z tych zowrogich wizji, poczuam, e w
oczach staj mi zy, a obrzea ziejcej w moim tuowiu fantomowej rany zaczynaj
pobolewa. Zdjam lew do z kierownicy i przyoyam j sobie do piersi.
Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali.
Tym razem tylko przypomniaam sobie Jego sowa, nie usyszaam ich w gowie.
Rwnie dobrze mogabym patrze na nie wydrukowane na kartce papieru. Byy to jedynie
sowa, zbitki gosek liter, ale raniy jak sztylet. Zacisnam z blu zby. Zaparkowaam na
poboczu, wiadoma, e nie powinnam prowadzi w takim stanie. Pochyliam si do przodu,
przycisnam twarz do kierownicy i sprbowaam rwnomiernie oddycha.
Zastanowiam si, jak dugo jeszcze bd tak cierpie. Moe pewnego dnia, za
kilkadziesit lat - jeli bl mia zele kiedy na tyle ebym moga lepiej go znosi - uda mi
si ze spokojem wspomnie te kilka krtkich miesicy skadajcych si na najszczliwszy
okres w moim yciu. Wspomina, wdziczna za to, e powicono mi, cho troch czasu. e
dano mi wicej, ni prosiam, i wicej, ni na to zasugiwaam. C, moe pewnego dnia
miao by mi dane to ocenia.
Ale co, jeli rana miaa si nigdy nie zagoi? Jeli bl mia towarzyszy mi do koca
moich dni?
Objam si obiema rkami. Jakbymy nigdy si nie poznali. Co za idiotyczna
obietnica! Mg wykra mi swoje zdjcia i zabra swoje prezenty, ale nie oznaczao to
bynajmniej powrotu do punktu wyjcia. Brak namacalnych dowodw by tu najmniej istotny.
To ja si przede wszystkim zmieniam - zmieniam nie do poznania. Nawet zewntrznie, bo
twarz mi poszarzaa, a pod oczami widniay fioletowe cienie. Gdybym na dokadk bya
nieziemsko pikna, z daleka mona by mnie bra nawet za wampirzyc! Ale pikna nie
byam, wic raczej przypominaam zombie.
Jakbymy nigdy si nie poznali? Chyba artowa. Tej obietnicy nie mia szans
dotrzyma. Zama j, gdy tylko j zoy.
Uderzyam czoem o kierownic, majc nadziej, e nowy bl odwrci moj uwag od
starego.
Jaka byam gupia, e wczeniej tego nie zauwayam! Po kiego licha dokadaam
wszelkich stara, eby nie zama danego sowa, skoro druga strona od samego pocztku nie
przestrzegaa posta-nowie naszej umowy? Kogo obchodzio, czy postpuj pochopnie, czy
nie? Miaam y tak, jakbymy nigdy si nie spotkali? Prosz bardzo! W takim razie byam
wolnym czowiekiem i mogam robi wszystko, na co tylko miaam ochot.
Gupie wyskoki w Forks? Zamiaam si ponuro. Trudno byo powiedzie, ebym
miaa tu pole do popisu.
Nagy przypyw ironii mnie zdekoncentrowa, wic nie bolao mnie ju tak, jak
przedtem. Odwayam si wyprostowa. Mj oddech wraca powoli do normy. Chocia na
dworze byo chodno, czoo miaam mokre od potu.
Aby nie wraca mylami do bolesnych wspomnie, skupiam si na tym, jakby tu
zaszale. Naraanie si na ryzyko w Forks wymagao z mojego punktu widzenia duej
kreatywnoci i obawiaam si nieco, e nie nale do osb obdarzonych dostateczni bogat
wyobrani, ale nie poddawaam si - bardzo mi na tym zaleao. A nu, nie dotrzymawszy
obietnicy, poczuabym si lepiej. A nu zupenie bym wyzdrowiaa? Tylko jak mogam j
zama na tej zabitej deskami dziurze? Z wszystkich ktw wiao nud. Oczywicie w
miasteczku nie zawsze byo tak bezpiecznie, jak si mogo wydawa, ale odkd wyprowadzia
si pewna rodzina, pozory ju nie myliy.
Przez dusz chwil siedziaam wpatrzona w przedni szyb. Nic nie przychodzio mi
do gowy. Liczc na to, e wiee powietrze otrzewi, wyczyam silnik, ktry cay ten czas
pracowa na pierwszym biegu, i wysiadam z samochodu w gst zimn mawk. Deszcz
cieka mi strukami po policzkach niczym sodkie zy. Po minucie takiej kuracji otrzsnam
si, intensywnie mrugajc, i uzmysowiam sobie nareszcie, gdzie jestem. Staam na Ruseell
Avenue, w takim miejscu, e blokowaam wjazd na podwrko Cheneyw. Po drugiej stronie
drogi mieszkali z kolei Mirksowie.
Wiedziaam, e nie mog ani tu zosta, ani duej kry po miasteczku - prdzej czy
pniej kto zauwayby moje dziwne zachowanie i da zna Charliemu. Poza tym
- Skd!
- To dwa rzchy.
Westchnam zniecierpliwiona. Wydedukowaam to ju z drugiej czci napisu na
tekturze.
- No to ile chcecie za jeden?
- We go sobie za friko. Mama kazaa tacie wywlec je przed dom by zabrali je
mieciarze.
Zerknam na motory. Rzeczywicie, leay na gaziach i innych mieciach z ogrodu.
- Jeste pewien?
- Jak nie wierzysz, zawoam mam.
Pomylaam, e lepiej bdzie nie angaowa w to dorosych.
Mogli donie Charliemu.
- Nie trzeba. Wierz.
- Pomc ci? - zaoferowa si. - Cholernie duo wa. - Super, dziki. Ale bior tylko
jeden.
- Lepiej oba - doradzi. - Jak w jednym co nie bdzie dziaa, wemiesz z drugiego.
Widzc, jak bardzo zaley mu na pozbyciu si obu naraz, postanowi-am nie
oponowa. Chopak wyszed za mn na deszcz wcignlimy motory na skrzyni furgonetki.
- Co zamierzasz z nimi zrobi? - spyta. - Stoj zepsute od lat.
Wcielenie w ycie mojego planu nie miao by jednak takie atwe. Wzruszyam
ramionami.
- Chyba zawioz je do warsztatu Dowlinga.
Marks prychn.
- Dowling skasuje od ciebie za napraw wicej, ni s warte: Nie przesadza. John
Dowling by znany ze swoich wygrowanych cen - zgaszali si do niego wycznie ludzie z
noem na sercu, czyli ci, ktrych wozy nie byy w stanie dojecha do Port Angeles. Mi na
tym polu jak na razie dopisywao szczcie. Kiedy Charlie podarowa mi auto starsze od
siebie, baam si, e nie bdzie mnie sta na cige naprawy, tymczasem furgonetka okazaa
by w idealnym stanie. Miaa tylko dwie wady - nie rozwijaa szybkoci powyej
dziewidziesiciu kilometrw na godzin i okropnie, okropnie haasowaa. Poza tym ani razu
mnie nie zawioda. Bya to zasuga Jacoba Blacka, bo to on dba o samochd, kiedy jeszcze
nalea do jego ojca, Billy'ego.
Nagle przyszo olnienie. Jacob Black! Eureka!
- Ju wiem, jak sobie poradz - powiedziaam Marksowi.
Przypomniao mi si, e znam kogo, kto sam skada samochd ze starych czci.
- No to nie bdzie tak le. - Chopak umiechn si.
Kiedy odjedaam, wci si umiecha. I pomacha mi. Miy dzieciak.
Teraz jechaam szybko, bo miaam cel - dotrze do domu przed Charliem, nawet
gdyby pierwszy raz w yciu bez powodu wrci do domu wczeniej. Nie odkadajc torby ani
kluczy, rzuci - am si do telefonu. Odebra zastpca ojca, Steve.
- Z komendantem Swanem poprosz. Mwi Bella Swan.
- Cze, Bello - przywita mnie przyjanie policjant. - Ju go woam.
Nie czekaam dugo.
- Co si stao? - spyta Charlie zaniepokojony.
- Czy nie mog zadzwoni do ciebie do pracy, jeli nic mi nie jest?
Ucich na moment.
- Do tej pory zawsze co ci byo - wyjani. - Powtarzam: czy co si stao?
- Nie, nie. Chciaam ci tylko zapyta, jak dojecha do domu Blackw. Nie jestem
pewna, czy wiem dokadnie, gdzie to jest. Widzisz, wpadam na pomys, eby odwiedzi
Jacoba. Nie widziaam go od miesicy.
- O, jak fajnie - stwierdzi Charlie. - Masz dugopis? Lepiej, j eby sobie zapisaa.
Dojazd by tak prosty, e waciwie nie trzeba byo nic notowa, musiaam za to
odwie ojca od zamiaru przyjechania do La Push zaraz po pracy. Tego tylko brakowao,
eby odkry moje motory, jeszcze zanim je naprawiam! Zapewniam go, e wrc na obiad.
Zostao mi niewiele czasu, wic, mimo e mawka przesz w burz, jechaam do
szybko. Miaam nadziej, e jakim cudem nie zastan Billy'ego. Gdyby dowiedzia si, co
kombinuj, z pewnoci by mnie wyda.
Denerwowaam si te troch tym, jak znios reakcj Billy'ego na moj wizyt. Nic do
mnie nie mia - wrcz przeciwnie, troszczy si o mnie - ale nie byo czowieka, ktry we
wrzeniu cieszyby si bardziej z wyjazdu pewnej rodziny. Wczeniej nie mia nawet marzy
o tym, e tak si to skoczy. Baam si, e jego mina bd zdawkowa uwaga przypomni mi
dzi o tym, o czym tak bardzo Staraam si nie myle. Bagam, na dwa dni starczy, modliam
si. Nie czuam si na siach na kolejne spotkanie z przeszoci.
Dom Blackw by niewielki. Mia wskie okna i drewniane ciany w
charakterystycznym odcieniu ciemnej czerwieni, co upodabniao go do miniaturowej stodoy.
Kiedy parkowaam, za szyb migna twarz Jacoba - zaanonsowa mnie warkot silnika mojej
furgonetki. Jacob by bardzo wdziczny Charliemu, e odkupi j Billy'ego, bo inaczej
musiaby ni jedzi po zdaniu prawka. Ja j uwielbiaam, ale on wola szybsze pojazdy.
6 PRZYJACIELE
eby zachowa nasze plany w tajemnicy, wystarczyo zostawi motocykle w garau Billy na swoim wzku nigdy si tam nie zapuszcza, bo uniemoliwiaa mu to nierwna
powierzchnia podwrka.
Jacob otworzy drzwiczki rabbita, ebym miaa gdzie usi, i od razu zabra si do
rozbierania czerwonego motoru przeznaczonego dla mnie. Pracujc, bardzo si rozgada, co
byo mi na rk. Od czasu do czasu zadawaam mu, co najwyej jakie narzucajce si
pytanie. Opowiedzia mi o tym, jak mu idzie w szkole, a potem przeszed do opisu swoich
dwch najlepszych przyjaci.
- Quil i Embry? - powtrzyam. - Oryginalne imiona. Chopak parskn miechem.
- Quil odziedziczy swoje po pradziadku, a Embry to bodaje imi gwiazdy seriali
sprzed lat. Ale nabija si nie mam szans prbowaem raz czy dwa i dostaem takie manto, e
mi si odechciao.
- wietni kumple - zauwayam z sarkazmem.
- Nie, to naprawd rwni gocie. Tylko nie lubi, jak kto si z nich mieje.
W tym samym momencie kto zawoa go z zewntrz. - Jacob? Jeste tam?
- To Billy? - Poderwaam si z miejsca.
- Nie. - Jacob zrobi zawstydzon min. Chyba si zarumieni, ale z powodu jego
karnacji nie byo to atwe do ustalenia. - O wilku mowa.
- Jake? Hop, hop! To my!
Gos si przybliy.
- Jestem, jestem! - odkrzykn Jacob.
Po chwili do garau weszo dwch wysokich indiaskich chopakw.
Jeden z nich by rwnie szczupy, jak mj przyjaciel, ale wosy mia krtsze, do
ramion. Jego obcity na jea towarzysz nie dorwnywa mu wzrostem, ale za to imponowa
miniami klatki piersiowej. Sdzc po tym, jak si nosi, by ze swojej muskulatury bardzo
dumny.
Na mj widok obu zatkao. Chudzielec zacz zerka to na mnie to na Jacoba, a
miniak przyjrza mi si dokadnie.
- Cze - przywita si zmieszany Jacob.
- Cze, cze - odpowiedzia powoli niszy z chopakw, nie odrywajc ode mnie
wzroku. Na jego twarzy rozkwit tak serdeczny umiech, e nie mogam go nie odwzajemni.
Cmoknam zniecierpliwiona.
- To uczciwa wymiana: ja zapewniam czci, ty robocizn i fachow wiedz.
Embry wywrci oczami.
- Nie, to jako nie w porzdku - upiera si Jacob.
- Jake, gdybym zawioza te motory do mechanika, to ile by sobie policzy, co?
Umiechn si.
- Okej, okej.
- Nie wspominajc o lekcjach nauki jazdy - przypomniaam.
Quiz rzuci jaki komentarz, ktrego nie dosyszaam. Jacob go po gowie.
- Ej, bo obaj wylecicie!
- Nie, nie - zaprotestowaam. - Oni zostaj, a ja lec. Do jutra Jacob.
Gdy tylko wyszam z garau, usyszaam chralne uuu!, a zaraz odgosy
przepychanki, przerywane okrzykami au! i hej!.
- Jeli jeden z was postawi na moim terenie choby czubek palca u stopy...
Nie przerwaam marszu, wic nie dowiedziaam si, jak Jacob zakoczy t grob.
Zachichotaam.
Boe! zachichotaam! Ze zdumienia otworzyam szeroko oczy. miaam si, naprawd
si miaam, i to bdc zupenie sama. Poczuam si taka lekka, e zachichotaam raz jeszcze,
tylko po to, by przeduy t magiczn chwil.
Udao mi si dojecha do domu przed Charliem. Kiedy wszed do kuchni,
przekadaam wanie kawaki smaonego kurczaka z rondla na stos papierowych rcznikw.
- Cze, tato - przywitaam si radonie.
Moja mina i ton gosu zaszokoway go, ale szybko si opanowa.
- Cze, skarbie - powiedzia, niezdecydowany, jak si zachowa. - Dobrze si bawia
u Blackw?
Zaczam nakrywa do stou.
- Byo fantastycznie.
- To dobrze. - Wci mia si na bacznoci. - Robilicie z Jacobem co ciekawego?
Teraz to ja musiaam mie si na bacznoci.
- Siedziaam z nim w garau i przygldaam si, jak pracuje Wiedziae, e remontuje
starego volkswagena?
- Tak, Billy co wspomina.
Przesuchanie dobiego koca, bo Charlie zasiad do obiadu, ale nawet przeuwajc,
podejrzliwie mi si przyglda.
- Ach, tak.
- A co? - udaam trosk. - Mog zosta, jeli chcesz. Rzuci mi spojrzenie pene
paniki.
- Nie, nie, jed. Nie bd sam - Harry przyjdzie na mecz. - Moe Harry mgby
przywie Billy'ego? - zasugerowaam przebiegle. Im mniej wiadkw, tym lepiej.
- Ty masz eb. Zaraz do obu zadzwoni.
Nie byam pewna, czy ten cay mecz to nic wicej jak pretekst, eby wygoni mnie z
domu, ale ojciec wyglda na dostatecznie podekscytowanego. Kiedy poszed zatelefonowa,
zaoyam kurtk. W kieszeni miaam ksieczk czekow. Czuam si z ni nie swojo. Nigdy
wczeniej nie nosiam jej przy sobie.
Na dworze lao jak z cebra. Widoczno bya fatalna. Musiaam jecha jeszcze
wolniej, ni to miaam w zwyczaju, a na prowadzcej do domu Blackw gruntowej drodze
nieomal ugrzzam w bocie. Zanim jeszcze zgasiam silnik, Jacob wybieg mi na spotkanie z
wielkim czarnym parasolem w doni.
Przytrzyma go nade mn, kiedy wysiadaam.
- Dzwoni Charlie - wyjani z umiechem. - Powiedzia, eby ciebie wyglda.
- Cze.
Odwzajemniam umiech zupenie machinalnie i bez najmniejszego wysiku. Chocia
deszcz by lodowaty, poczuam, e po moim ciele rozlewa si przyjemne ciepo.
- Miaa wietny pomys z tym zaproszeniem Billy'ego - cign Jacob. - Przybij
pitk.
Musiaam wspi si na palce, eby dosign jego podniesionej doni. Widzc moje
wysiki, rozemia si.
Kilka minut pniej zjawi si Harry, eby zabra Billy'ego. eby zabi jako czas do
wyjazdu mczyzn, Jacob pokaza mi swj maleki pokoik.
- To dokd teraz pan rozkae? - spytaam, kiedy zamkny si za nimi drzwi.
Jacob wyj z kieszeni kartk papieru i starannie j rozprosto-wa.
- Zaczniemy od wysypiska, tak na wszelki wypadek. A nu si nam poszczci. Bo
uprzedzam raz jeszcze, to droga impreza. Bdziesz musiaa zainwestowa w te motory
naprawd duo pienidzy. - Moja twarz nawet nie drgna, wic doda z powag.
- W gr moe wchodzi suma powyej stu dolarw.
Wycignam ksieczk czekow i powachlowaam si ni nonszalancko.
- Mamy za co szale.
To by niezwyky dzie. wietnie si bawiam. Nawet na wysypisku - w deszczu, po
kostki w bocie. Z pocztku zastanawiaam si czy to nie wynik szoku wywoanego moim
oprzytomnieniem, ale stwierdziam, e to nacigana koncepcja. Bardziej skaniaam si ku
hipotezie, e moje dobre samopoczucie jest efektem prze-bywania w towarzystwie Jacoba.
Nie chodzio tylko o to, e traktowa mnie inaczej ni pozostali. Owszem, zawsze bardzo
cieszy si na mj widok i nie zerka na mnie po kryjomu, eby nakry mnie na czym
sugerujcym, e oszalaam lub wpadam w depresj, ale to jak si do mnie odnosi, nie
odgrywao decydujcej roli. Liczya si przede wszystkim jego osobowo. Jacob by
niesychanie weso osob. Wrodzona rado ycia bia od niego niczym aura i udzielaa si
kademu, kto znalaz si w pobliu. Przypomina soce. Natura obdarzya go wewntrznym
ciepem, ktrym ogrzewa wszystkich szczodrze i bezwarunkowo.
Trudno si byo dziwi, e nie mogam si doczeka naszego spotkania.
Nie straciam dobrego humoru nawet wtedy, kiedy chopak zauway, e w desce
rozdzielczej mojej furgonetki zieje wielka dziura.
- Syszaem, e dostaa super radio - napomkn. - I co, zepsuo si?
- Tak - skamaam.
Przyjrza si otworowi.
- Kto ci je demontowa? To wyglda na robot zodzieja, a nie serwisanta.
- Sama je wyjam - wyznaam.
Jacob zachichota.
- Chyba nie powinna tyka tych dwch motorw.
- Prosz ci bardzo.
Zdaniem Jacoba, na wysypisku dopisao nam szczcie: zabralimy stamtd z sob
kilkanacie poczerniaych od smaru czci. Byam pena podziwu dla mojego przyjaciela za
to, e potrafi powiedzie, do czego su.
Nastpnie udalimy si do sklepu Checker Auto Parts w Hoquiam. Jazda moj
furgonetk na poudnie zaja ponad dwie godziny, ale z Jacobem czas mija szybko.
Opowiada o swoich znajomych i o szkole, a ja z wasnej woli zadawaam mu wiele pyta,
autentycznie zainteresowana jego yciem.
Tylko ja gadam - poskary si, skoczywszy dug Opowie o tym, jak to Quil
wpakowa si w tarapaty, gdy zaprosi na randk dziewczyn faceta z ostatniej klasy. - Moe
teraz dla odmiany ty przejmiesz paeczk? Co sycha w Forks? Nie powiesz mi, e w La
Push wicej si dzieje.
- Mylisz si - westchnam. - Twoi znajomi maj o wiele cie-kawsze przygody od
moich. I masz fajnych kumpli. Quil jest taki zabawny.
Jacob posmutnia.
Chyba mu si spodobaa. Zamiaam si.
Jest dla mnie odrobink za mody.
Mj towarzysz jeszcze bardziej si zaspi.
- Midzy wami nie ma wcale takiej duej rnicy wieku. Tylko rok z kawakiem.
Podejrzewaam, e nie o Quilu ju mowa. Postanowiam sprowadzi wszystko do
artu.
- Teoretycznie tak, ale trzeba te bra pod uwag to, e dziewczyny szybciej
dojrzewaj psychicznie. Jakby spojrze na to pod tym ktem, wyszoby, e jestem od niego
starsza o jakie pi, sze lat.
Rozweseliam go.
- Niech ci bdzie, ale jeli chcesz by taka wybredna, musisz wzi poprawk na to, e
sama mocno odbiegasz od normy: Quil - psychicznej, a ty - fizycznej. Jeste strasznie niska.
To ze trzy punkty karne, trzy lata do odjcia.
- Metr szedziesit trzy to zupenie przyzwoity wynik - achnam si. - To ty jeste
wybrykiem natury.
Przekomarzalimy si ca drog do Hoquiam, to dodajc, to ujmujc sobie lat,
zalenie od rnych naszych cech i uzdolnie bd ich braku. Straciam jeszcze dwa lata za
to, e nie umiaam zmienia, koa, ale Jacob zgodzi si odda mi jeden rok, bo sprawowaam
piecz nad domowymi rachunkami. Przerwalimy zabaw dopiero w Checker, gdzie musia
skoncentrowa si na zakupach. Jako e znalelimy wszystko, co byo na licie, zapewni
mnie, e doprowadzenie motorw do porzdku to tylko kwestia czasu.
Kiedy wrcilimy do La Push, ja miaam dwadziecia trzy lata, trzydzieci Jacob
trzydzieci - wida byo, kto walczy jak lew, eby wyszo na jego.
Mimo bogatego we wraenia przedpoudnia, nie zapomniaam bynajmniej, po co
bawi si w mechanika. Chocia (dziki Jacobowi) sprawiao mi to o wiele wiksz
przyjemno, ni si tego spodziewaam, moje pierwotne postanowienie nie stracio na
wanoci nadal pragnam zama dane Komu sowo. Nie miao to wikszego sensu, ale nie
dbaam o to - nie zamierzaam jako jedyna dotrzymywa warunkw umowy. Zamierzaam za
to by nierozwana a do blu.
Billego jeszcze nie byo w domu, wic moglimy spokojnie przenie nasze zdobycze
do garau. Gdy tylko rozoylimy je schludnie na pacie folii, Jacob zabra si do roboty. Nie
przerywajc pogawdki, manipulowa z wpraw przy metalowych elementach. Przygldaam
si poczynaniom chopaka z nieskrywan fascynacj.
Trudno byo uwierzy, e palce jego wielkich doni mog wykonywa tak delikatne i
precyzyjne zadania. Gdy wsta, z powodu jego wzrostu i olbrzymich stp wydawa si rwnie
niezdarny, co ja, ale teraz jego ruchom nie mona byo odmwi gracji.
Quil i Embry nie pojawili si - chyba potraktowali wczorajsze groby Jacoba serio.
Ani si obejrzelimy, jak zapad zmrok, a jaki czas pniej moich uszu dobiego
woanie.
Rozpoznaam gos Billy'ego i rzuciam si pomc Jacobowi uprztn czci, ale
zawahaam si, nie wiedzc, co mog ruszy.
- Zostawmy je tak, jak s - stwierdzi chopak. - Jeszcze tu dzi wrc.
- Tylko nie zapomnij odrobi wpierw zada domowych - ostrzegam, czujc lekkie
wyrzuty sumienia. Nie chciaam, eby z powodu motocykli spotkay go jakie kopoty. Szale
miaam tylko ja.
- Bella!
Podskoczylimy jak oparzeni. Tym razem woa Charlie By gdzie niedaleko.
- Cholera - mruknam. - Ju id! - krzyknam w stron domu.
Jacob si umiecha. To, e mamy sekrety przed rodzicami wyranie go bawio. Zgasi
wiato i korzystajc z tego, e na moment olepam, wzi mnie za rk i wycign z garau.
Sam nie mia kopotu ze znalezieniem w ciemnoci waciwej cieki. Jego do bya szorstka
i bardzo ciepa.
On moe zna ciek, ale ja nie, wic kilka razy si potknam i wpadam na niego.
Za kadym razem wybuchalimy miechem i kiedy wyszlimy w wiato podwrka,
mialimy si nadal. Odzwyczaiam si od tej czynnoci. Byo mi dobrze i zarazem dziwnie.
Na szczcie Jacob nie zwraca uwagi na to, czy miej si do naturalnie.
Charlie sta nieopodal werandy na tyach domu, a Billy siedzia w wzku na progu.
- Cze, tato - powiedzielimy z Jacobem jednoczenie, co wywoao u nas kolejny
atak wesooci.
Charlie znw by w szoku. Zauwayam, e zerkn na nasze splecione donie.
- Billy zaprosi nas na obiad - oznajmi sztucznie obojtnym tonem.
- Zrobiem spaghetti - doda Billy z powag. - Wedug przepisu, ktry w naszej
rodzinie przekazuje si z pokolenia na pokolenie.
Jacob prychn.
- Nie sdz, eby spaghetti byo bardzo popularne wrd Indian w dziewitnastym
wieku.
W domu byo toczno - przyjecha te Harry Clearwater z rodzina. Jego on Sue
pamitaam z dziecistwa. Crka Leah, egzotyczna pikno, miaa idealnie gadk cer,
kruczoczarne wosy i rzsy jak wachlarze. Tak jak ja, chodzia do ostatniej klasy liceum, ale
bya rok ode mnie starsza. Nie udao mi si zamieni z ni ani sowa, bo przez ca wizyt
wisiaa na telefonie. Jej czternastoletnim brat Seth przyczepi si z kolei do Jacoba zasuchany, wodzi za nim penym uwielbienia wzrokiem.
Nie zmiecilibymy si przy kuchennym stole, wic Charlie wystawili krzesa na
podwrze. Jedlimy spaghetti w wietle bijcym przez uchylone drzwi, trzymajc talerze na
kolanach. Mczyni rozmawiali o meczu i umawiali si na ryby. Sue wspominaa w artach
mowi, e je za duo cholesterolu i staraa si bez rezultatu przekona go do zieleniny. Jacob
rozmawia gwnie ze mn i z Sethem, ktry wtrca si, co chwila, eby uwielbiany idol nie
zapomnia o jego obecnoci. Charlie przyglda mi si ukradkiem. Chyba chcia si upewni,
e nie ni. Byo bardzo gono. Co rusz kilka osb mwio naraz albo wybuch miechu czci
zebranych przerywa anegdot opowiadan w przeciwlegym rogu. Nie musiaam czsto
zabiera gosu, ale duo si umiechaam, sama z siebie. Mogabym tak siedzie bez koca.
Niestety, jak na stan Waszyngton przystao, wkrtce zaczo pada i nie pozostao
nam nic innego, jak rozjecha si do domw - w saloniku Billy'ego byo za mao miejsca,
eby ugoci nas wszystkich Charlie przyjecha do Blackw z Clearwaterami, wic
wracalimy we dwjk moj furgonetk. Po drodze wypytywa, jak mi min dzie. Z grubsza
powiedziaam prawd - e zaatwialimy z Jacobem czci, a potem obserwowaam go przy
pracy.
Odwiedzisz go znowu w najbliszej przyszoci? - Prbowa maskowa swoj
ciekawo.
- Umwilimy si jutro po szkole - zdradziam. - Ale nie martw si, odrobi lekcje w
warsztacie.
- Oby nie zapomniaa! - Tak naprawd by zachwycony.
Im bliej bylimy Forks, tym dotkliwiej brakowao mi ducha Jacoba. Robiam si
coraz bardziej podenerwowana. Nie miaam ochoty znale si na powrt sama w swoim
pokoju. Byam pewna, e nie uda mi si wymkn koszmarom dwie noc z rzdu.
eby opni moment pooenia si spa, sprawdziam stan swojej skrzynki mailowej.
Okazao si, e mam now wiadomo od Renee.
Pisaa o tym, jak spdzia dzie, o kku literackim, na ktre zapisaa si,
Autorka cale ycie mieszkaa w ciepym, pustynnym klimacie stanw Arizona i Utach i bez przerwy
zapomina, e w styczniu w stanie Waszyngton jest zimno, myli pory wegetacji rolin itp. - przyp. tum.
cakowitego wyleczenia. W szkole, wrcz przeciwnie, ignorowano mnie. Do tej pory nie
miaam o tym pojcia. Dziwnie byo odkry, e staam si niewidzialna.
Przypomniao mi si, jak to byo, kiedy pojawiam si tu po raz pierwszy. Marzyam
wwczas, eby zmieni si w kameleona i wtopi w szaro mokrego betonu chodnika.
Najwyraniej moja proba zostaa wysuchana - z rocznym opnieniem. Nikt mnie przywita,
nikt nie zagadywa. Nawet nauczyciele przelizgiwali si po mnie wzrokiem, jakby moje
krzeso stao puste.
Syszaam nareszcie otaczajce mnie zewszd gosy, wic cay ranek podsuchiwaam.
Staraam si wywnioskowa z fragmentw mw, co dzieje si w szkole i w miasteczku, ale
byy one zbytnio oderwane od kontekstu. Zniechcona, po godzinie daam za wygran.
Kiedy zajmowaam swoje miejsce na matematyce, Jessica nie podniosa gowy.
- Hej, Jess - powiedziaam z udawan nonszalancj. - Jak tam weekend?
Rzucia mi pene podejrzliwoci spojrzenie. Czy jeszcze si na mnie gniewaa? A
moe brakowao jej cierpliwoci, by zadawa si z wariatk?
- Ekstra - mrukna. Natychmiast przeniosa wzrok na swj otwarty podrcznik.
- To fajnie - wymamrotaam.
Przekonywaam si wanie na wasnej skrze, co oznacza okrelenie traktowa
kogo ozible - od mojej koleanki bi taki chd, e zrobio mi si zimno. Bardzo zimno.
Zdjam z oparcia krzesa kurtk i zaoyam j z powrotem na siebie.
Czwarta lekcja przeduya si, przez co spniam si na lunch. Mj stay stolik w
stowce okupowaa ju niemal cala paczka: Mike, Jessica, Angela, Conner, Tyler, Erie i
Lauren. Kolo Erica siedziaa niejaka Katie Marshall - mieszkajca niedaleko mnie ruda
trzecioklasistka - a obok niej Austin Marks, starszy brat chopaka, od ktrego dostaam
motory. Zastanawiaam si, czy doczyli do naszej paczki, kiedy chodziam pprzytomna,
czy te dzi dosiedli si po raz pierwszy.
Moja niewiedza zaczynaa mnie drani. Rwnie dobrze mo-gam bya spdzi
ostatnie miesice w szczelnie zamknitym pudle.
Na moje przybycie nikt nie zwrci najmniejszej uwagi, chocia nogi odsuwanego
przeze mnie krzesa w kontakcie z linoleum wyday nieprzyjemny, ostry dwik.
Postanowiam rozezna si w tym, co sycha u moich znajomych, analizujc zmiany
w ich wygldzie i to, co mwili. Siedzc najbliej mnie Mike i Connor dyskutowali o sporcie,
wic zwrciam gow w kierunku dziewczyn.
- Gdzie podziaa Bena? - spytaa Lauren Angel. Nadstawiam uszu. Czyby Ben i
Angela byli nadal par?
Jessika stara si zapewne o przyjcie na University of South California lub University of South
Carolina - przyp. tum.
7 POWTRKA
Co ja najlepszego wyprawiaam?
Nie byam pewna, co mn kieruje. Czybym chciaa na powrt sta si nieczuym
zombie? Czybym wyrobia w sobie masochistyczne skonnoci? Powinnam bya zaraz po
szkole pojecha do La Pusch. Przy Jacobie czuam si o wiele lepiej, o wiele normalniej. To,
co teraz robiam, znacznie odbiegao od normy. Jechaam powoli boczn drog poronit z
obu stron krzewami i drzewami, ktrych korony czyy si nad dachem auta w sklepienie
zielonego tunelu. Trzsy mi si rce, wic zacisnam mocniej na kierownicy.
Powtarzaam sobie, e jednym z powodw, dla ktrych si tu znalazam, jest mj stay
koszmar. Teraz, kiedy byam ju niemal zupenie rozbudzona, pustka z tego snu dziaaa mi
na nerwy, nie dawaa mi spokoju niczym natrtny pies. Przecie miaam, kogo szuka Ten
Kto odszed, nie chcia mnie widzie, nie dba o mnie, jednak by - gdzie tam, nie wiadomo
gdzie. Musiaam w to uwierzy.
Drugim powodem byo dziwne, wzmocnione zbienoci dat poczucie, e dzisiejszy
dzie jest czym w rodzaju powtrki. Tak mgby zapewne wyglda mj pierwszy dzie w
szkole, gdybym tamtego popoudnia przed rokiem to ja bya najbardziej niezwyk osob w
stowce.
W moich mylach pojawio si ponownie pewne znamienne zdanie - nie rozbrzmiao,
ale wanie pojawio si, tak jakbym je przeczytaa:
Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali.
Twierdzc, e mam jedynie dwa powody, eby jecha tam, dokd jechaam, w
rzeczywistoci okamywaam sam siebie. Nie chciaam si przed sob przyzna, e
motywuje mnie co jeszcze. Nie chciaam, bo bya to motywacja godna szaleca.
Prawda bya taka, e pragnam raz jeszcze usysze Jego gos. Pragnam zmusi
swj umys, by omami mnie w ten sam sposb, co w pitkowy wieczr. Syszaam Go wtedy
tak niesamowicie wyranie, jake inaczej ni wtedy, kiedy celowo przywoywaam
wspomnienia. Co najwaniejsze, przez t krtk chwil suchaam Jego gosu, nie cierpic.
Nie trwao to dugo - bl si pojawi i byam pewna, e i tym razem mnie odnajdzie, ale
pokusa bya nie do odparcia. Musiaam, po prostu musiaam odkry, jak mona prowokowa
tamt halucynacj choby nie byo to niczym innym, jak wiadomym nasilaniem objaww
choroby.
Miaam nadziej, e kluczem do wywoywania omamw jest efekt deja vu. To,
dlatego jechaam do Jego domu, miejsca, ktrego nie odwiedzaam od swoich feralnych
urodzin.
Za oknami furgonetki, jak w dungli, migay gste zarola Droga wia si i wia bez
koca. Zniecierpliwiona, docisnam peda gazu. Jak dugo jeszcze? Czy las nie powinien ju
si skoczy? Droga tak zarosa, e zniky dawne punkty odniesienia.
A co, jeli miaam nie znale domu doktorostwa? Co, jeli znik ostatni namacalny
dowd na ich istnienie?
Zadraam.
W tym samym momencie drzewa si rozstpiy i wyjechaam na znajom polan. I tu
Matka Natura nie prnowaa, zagarnia-jc opuszczon przez wacicieli poa ziemi, gdy
tylko ci si wy-prowadzili. Trawnik, a po werand, zarosy wysokie paprocie - roliny tuliy
si pierzastymi limi do pni potnych cedrw. Wydawa by si mogo, e cay teren wok
domu zalay sigajce mi po pas, intensywnie zielone fale.
Tak, dom sta tam, gdzie przedtem, i z zewntrz nawet si nie zmieni, ale od bijcej z
jego okien pustki ciarki przechodziy po plecach. Dopiero teraz wyglda tak, jak przystao na
siedzib rodziny wampirw.
Zaparkowaam tu przy cianie lasu, rozgldajc si niespokojnie. Baam si
podjecha bliej.
Odczekaam kilkanacie sekund. Nic. Nic si nie dziao. W mojej gowie nie odezwa
si aden gos.
Nie gaszc silnika, wysiadam z samochodu. Pomylaam, moe, tak jak w pitek,
musz zrobi kilka krokw do przodu.
Warkot furgonetki dodawa mi otuchy. Mierzc wzrokiem ponura, ciemn fasad,
podeszam powoli do balustrady werandy. Zatrzymaam si przy schodkach. Nie byo sensu
i dalej, Nie wyczuwaam niczyjej obecnoci. Nie byo tu ani Ich, ani Jego, adnego ladu.
Dom istnia, ale by tylko pust skorup i jako taki nie mia szans sta si celem poszukiwa
w moich koszmarach.
Nie weszam na werand, nie chciaam zaglda przez okna do rodka. Nie byam
pewna, z jakim stanem wntrza trudniej byoby mi si pogodzi. Wolaam nie ryzykowa.
Jeli pokoje stay puste, wypenione jedynie echem, na ich widok zabolaoby mnie
pewnie tak, jak na pogrzebie babci, kiedy mama upara si, e nie mog zobaczy
wystawionego w trumnie ciaa. Stwierdzia, e bdzie dla mnie lepiej, jeli zapamitam
starsz pani yw, a nie nieruchom i upudrowan. Czy nie cierpiaabym jednak bardziej,
gdyby, przeciwnie, nic si nie zmienio? Gdyby kanapy stay dokadnie tam, gdzie je
widziaam ostatnim razem, gdyby na cianach wisiay wci te same obrazy, gdyby wzdrygnam si - na podwyszeniu nadal biela fortepian? Gorszym dowiadczeniem byoby
jedynie odkrycie, e po domu nie zostao ladu.
Zapomniane, przykurzone sprzty - porzucone. Tak jak ja. Obrciam si na picie i
ruszyam w stron furgonetki. Prawie biegam. Nie miaam ochoty zosta w tym miejscu ani
minuty duej. Spieszno mi byo jak nigdy do wiata ludzi, do Jacoba. Moe zaczynaam si
od niego uzalenia, tak jak wczeniej uzaleniam si ode odrtwienia? Miaam to gdzie.
Drog do La Push pokona am w rekordowym tempie. Jacob czeka na mnie na zewntrz. Od
razu zrobio mi si lepiej. Patrzc w jego umiechnite oczy, mogam wreszcie normalnie
oddycha. - Cze!
- Cze, Jacob!
Pomachaam te Billy'emu, ktry obserwowa nas zza firanki.
- Chodmy do garau. - W gosie chopaka sycha byo niesabncy entuzjazm.
Jakim cudem udao mi si rozemia.
- Naprawd nie masz mnie jeszcze dosy? - zapytaam. Musia ju si zorientowa, jak
desperacko aknam towarzystwa.
Jacob poprowadzi mnie ciek za dom.
- Nie. Jeszcze nie.
- Daj mi zna, kiedy stwierdzisz, e naduywam twojej gocinnoci, dobrze? Nie chc
si narzuca.
- Zaatwione. - Zamia si gardowo. - Ale uprzedzam moesz si niele naczeka.
Kiedy weszlimy do garau, wydalam okrzyk zachwytu. Stojcy na rodku wolnej
przestrzeni czerwony motor wyglda ju jak motocykl, a nie kupa brudnego zomu.
- Jake, jeste niesamowity!
Znowu si zamia.
- Jak mam jaki cel, nie umiem odpuci - przyzna. Nagle posmutnia. - - Gdybym
mia troch oleju w gowie, dokrcabym mu jedn rubk dziennie.
- Dlaczego?
Wbi wzrok w podog. Nie odzywa si tak dugo, e zaczam ju wtpi, czy
usysza moje pytanie.
- Bella, gdybym powiedzia ci, e nie umiem naprawi tych motorw, to jakby
zareagowaa?
Tak jak Jacob przede mn, nie odpowiedziaam od razu. Zerk-n na mnie, eby
zobaczy moj min.
Umiechn si tajemniczo.
- Zadzwoni do ciebie rano i si umwimy, dobra? - zaproponowa niespodziewanie.
Wyglda na podekscytowanego.
- Dobra - zgodziam si. Nie miaam pojcia, co knuje. Nie pozostawao mi nic
innego, jak poczeka do rana.
Po niadaniu zrobiam porzdki, eby zabi jako czas przed telefonem Jacoba, a przy
okazji otrzsn si z ostatniego koszmaru. Zmienia si jego sceneria. Nie wdrowaam ju
po lesie, a po niezmierzonym polu paproci - tu i wdzie rosy jedynie dorodne choiny. Jak
zwykle kryam bez celu, nie wiedzc, dokd id ani czego szukam. Rano byam na siebie
wcieka za poniedziakowa wypraw. Prbowaam zepchn swj nowy sen na krace
wiadomoci, skd nie miaby szans wyrwa si, by znowu mnie nawiedzi.
Charlie my radiowz przed domem, wic kiedy telefon w kocu zadzwoni, rzuciam
szczotk klozetow w kt i popdziam na d go odebra.
- Halo? - wydyszaam do suchawki.
- Belo... - Jacob nigdy nie uywa woacza.
- Cze, Jake.
- Musimy co dzisiaj uczci - oznajmi powanym tonem. Skojarzyam, o co chodzi
dopiero po sekundzie.
- S gotowe? Ju? To fantastycznie!
- Co za prezent od losu! Tak bardzo potrzebowaam czego, co odcignoby moje
myli od koszmarw o pustce! Nawet, jeli to co miao by czym na ksztat, hm, randki. Oba s w peni sprawne.
- Jacob, jeste cudowny! Jeste najbardziej utalentowan osob jak znam! Daj ci za
to dziesi lat ekstra. - Super! To chyba niedugo zaczn siwie. Rozmieszy mnie.
- Zaraz u ciebie bd!
Wrciam jeszcze na gr odstawi rodki czyszczce pod umywalk w azience,
nacignam w biegu kurtk i popdziam do samochodu.
- Jedziesz do Jake'a - owiadczy Charlie, kiedy go mijaam. Nie byo to pytanie.
- Tak - potwierdziam, wskakujc do furgonetki.
- Pniej bd na posterunku - zawoa za mn ojciec.
- Okej - odkrzyknam, przekrcajc kluczyk w stacyjce. Charlie powiedzia co
jeszcze, ale zaguszy go ryk mojego silnika. Zabrzmiao to jak gdzie si pali.
U Blackw zaparkowaam nie od frontu, ale nieco z boku, blisko kpy drzew, tak eby
atwiej byo nam wywie motory w tajemnicy. Wysiadajc, dostrzegam, e w pobliu
przeziera zza igie czerwony lakier - Jacob przezornie wyprowadzi zawczasu oba pojazd z
garau. Z wntrza domu jaskrawe plamy byy niewidoczne.
Podeszam bliej. Na kierownicy kadego z motocykli widnia niebieska kokarda.
miaam si wanie z tego pomysu, kiedy doczy do mnie mj wsplnik.
- Gotowa? - szepn. Oczy byszczay mu z ekscytacji.
Zerknam w stron okien. Billy chyba nas nie ledzi.
- Tak - odpowiedziaam, ale w gbi duszy zaczynaam si denerwowa. Prbowaam
wyobrazi sobie siebie na motorze.
Jacob bez trudu zaadowa oba jednolady na skrzyni, ukadajc je tak, eby nie
wystaway ponad jej boki.
- No to w drog. - Gos mia, z emocji, wyszy ni zazwyczaj.
- Znam idealne miejsce. Nikt nas tam nie przyapie.
Kaza mi jecha drog gruntow na poudnie. Wia si agodnie, to zagbiajc si w
lesie, to si z niego wynurzajc. Od czasu do czasu zza drzew wyania si zapierajcy dech w
piersiach widok - cigncy si po horyzont stalowoszary Pacyfik i rwnie szare, nabrzmiae
chmurami niebo. Bylimy coraz bliej klifu, ktry w tych stronach ogradza pla.
Zmniejszyam prdko, eby mc do woli zerka na morze. Jacob opowiada o tym,
jak wykacza motory, ale uywa tylu technicznych okrele, e mimo szczerych chci nie
potrafia skupi uwagi na tym, co mwi.
Nagle zauwayam cztery postacie stojce na klifie tu nad skrajem przepaci. Sdzc
po budowie ich ciaa, byli to mczyni, ale zbyt dua odlego nie pozwolia mi oceni, w
jakim wieku. Pomimo niskiej temperatury, wydawali si mie na sobie je dynie szorty.
Chciaam ju pokaza ich Jacobowi, kiedy najwyszy ze miakw zrobi krok do
przodu. Odruchowo zwolniam. Moja stop zastyga nad pedaem hamulca.
A potem mczyzna rzuci si ze skay do morza.
- Nie - krzyknam, gwatownie hamujc.
- Co si stao? - przerazi si Jacob.
- Tamten facet... Jeden z tamtych facetw skoczy wanie z klifu. Dlaczego go nie
powstrzymali? Musimy zadzwoni na pogotowie.
Zaczam gramoli si na, zewntrz, co nie miao najmniejszego sensu - najbliszy
telefon by zapewne w domu Billy'ego. Po prostu byam w szoku. Miaam chyba nadziej, e
jeli przyjrz si mczyznom nie przez szyb, zobacz co zupenie innego.
Jacob parskn miechem. Spojrzaam na niego wzburzona. Jak mg by taki
nieczuy?
- Bella, oni tylko nurkuj. Skacz z klifu dla zabawy. Taka rozrywka. Nie wiem, czy
wiesz, ale w La Push nie ma centrum handlowego - naigrywa si ze mnie, ale w jego gosie
dao si te wyczu dziwne poirytowanie.
- Skacz z klifu dla zabawy? - powtrzyam. Przygldaam si z niedowierzaniem, jak
kolejny mczyzna podchodzi do krawdzi odczekuje chwil, po czym odbija si zwinnie od
skay. Spada ca wieczno, zanim znikn wrd ciemnych fal.
- Kurcz, przecie to strasznie wysoko. - Przysiadam na fotelu kierowcy, ledzc
szerokimi ze zdumienia oczami poczynania pozostaej dwjki.
- Musi by ze trzydzieci metrw.
- Hm, no tak. Wikszo z nas skacze mniej wicej z polowy. Widzisz tam wystaje
taka skaka. - Podyam wzrokiem za jego palcem. Miejsce, ktre wskazywa, nie wygldao
ju tak strasznie.
- Moim zdaniem ci gocie maj nie po kolei w gowie. Popisuj si tylko, zgrywaj
twardzieli. Woda musi by lodowata. Nie wmwi mi, e robi to dla przyjemnoci.
Patrzy w stron klifu z niechci, jakby czu si obraony kaskaderskimi wyczynami
skoczkw. Nie przypuszczaam, e co jest wstanie zepsu mu humor.
- To ty te skaczesz? Powiedziae wikszo z nas. Wzruszy ramionami.
- Skacz, skacz. - Umiechn si. - To nieza jazda.
Ma si pietra, ale warto.
Przeniosam wzrok z powrotem na skay. Nad przepaci stan trzeci miaek. Nigdy
w yciu nie byam wiadkiem czego rwnie niebezpiecznego.
- Jake, musisz mnie zabra na te skoki - powiedziaam urzeczona.
Moja propozycja nie przypada mu do gustu. Zmarszczy czoo.
- Dopiero, co chciaa wzywa ambulans dla Sama - przypomnia. Zdziwiam si, e
rozpozna skoczka z takiej odlegoci.
- Chc zobaczy, jak to jest - obstawaam przy swoim. Znw wysiadam z auta.
Jacob chwyci mnie za nadgarstek.
- Ale nie dzi, dobra? Pozwolisz, e poczekamy przynajmniej na cieplejszy dzie?
- Niech ci bdzie. - Przy otwartych drzwiczkach, kiedy zawia wiatr, dostawaam
gsiej skrki. - Byle jak najszybciej.
- Jak najszybciej. - Jacob wywrci oczami. - Wiesz, czasami zachowujesz si troch
dziwnie.
- Wiem. - Westchnam.
- Ale nie bdziemy skaka z samej gry - zastrzeg.
Jeszcze p minuty wczeniej nie umiaabym wykrzesa z siebie tyle entuzjazmu, ale
swoim niedopowiedzeniem Jacob przypomnia mi, po co tutaj jestem.
8 ADRENALINA
- Okej, poka mi, gdzie jest sprzgo.
Puciam kierownic, eby wskaza na dwigni po lewej strony kierownicy. Nie by
to najlepszy pomys. Przd motoru nagle skrci w bok, omal nie straciam rwnowagi.
Zapaam kierownic.
- Jacob, on nie chce sta prosto - poaliam si.
- Podczas jazdy bdzie stabilniejszy - obieca. - A gdzie masz hamulec?
- Za praw stop.
- le.
Zapa moj praw do i przytkn j do dwigni przy gazie.
- Ale przecie sam mwie...
- Tamten hamulec - przerwa mi - nie jest dla pocztkujcych i na razie uywaj tego.
Przestawisz si, jak bdziesz ju lepiej panowaa nad maszyn.
- To brzmi podejrzanie - zauwayam. - Czy oba hamulce nie s tak samo wane?
- Po prostu zapomnij o tamtym, dobra? - Popatrz. - Zacisn palce na dwigni i
pocign j w d. - Tak si ni hamuje. Zapamitaj! - cisn moj do raz jeszcze. Zapamita., zapamitam.
- Gdzie jest gaz?
Pokazaam. - Zmiana biegw?
Obrciam waciw dwigni lew ydk. - Bardzo dobrze. Wszystkie dwignie masz
ju chyba obcykane.
Czas na waciw nauk jazdy.
- Acha.
Nie powiedziaam nic wicej, bo co cisno mnie w gardle, a nie chciaam
zmienionym gosem zdradzi swojego stanu ducha. Byam przeraona. Staraam wmwi
sobie, e nie mam si czego ba - dowiadczyam ju przecie najgorszej rzeczy, jaka moga
mi si przytrafi. Powinnam bya odwanie patrze mierci w twarz i jeszcze si gorzko
mia.
Moje nerwy byy jednak guche na tak argumentacj.
Spojrzaam przed siebie. Droga bya piaszczysta i lekko wilgotna (zawsze lepsze to
ni boto, pomylaam), a po obu stronach porastay j gste, zielone zarola.
- Najpierw sprzgo - pouczy mnie instruktor.
Zaczam stopniowo zwalnia ucisk, kiedy nagle przerwa mi czyj gos - Czyj gos.
- To co robisz, Bello, jest nieodpowiedzialne, dziecinne i gupie!
- Ah! - Z wraenia puciam nieszczsne sprzgo. Motor wierzgn, wyrwa si do
przodu, a potem przewrci na bok przygniatajc mnie do ziemi. Silnik zadawi si i zgas.
- Nic ci nie jest? - Jacob rzuci mi si na pomoc.
Ale ja go nie suchaam.
- Mwiem ci - mrukn w mojej gowie aksamitny baryton.
- Bella? - Jacob potrzsn mn, eby mnie ocuci.
- Wszystko w porzdku - wymamrotaam oszoomiona. Lepiej ni w porzdku. Wrci
Gos. Wci dwicza mi w uszach.
Przeanalizowaam sytuacj. Nie byo mowy o deja vu - znajdowaam si na tej drodze
po raz pierwszy i po raz pierwszy siedziaam na motorze - halucynacje musiao, wic
wywoywa co innego.
Tylko co? Hm... Nagle uwiadomiam sobie, e moje yy pulsuj resztk adrenaliny, i
doszam do wniosku, e znalazam rozwizanie zagadki. Adrenalina plus niebezpieczestwo,
tak, to byo to. No, moe ewentualnie adrenalina plus sama gupota.
Jacob pomg mi wsta.
- Uderzya si w gow?
- Nie, nie sdz. - Pokrciam ni, eby zobaczy, czy w ktrej pozycji zaboli. - Mam
nadziej, e nie uszkodziam motocykla? - spytaam szczerze zaniepokojona. Chciaam jak
najszybciej ponowi prb okieznania jednoladu. Nie przypuszczaam, e moim szaleczym
wybrykom bd towarzyszy tak fantastyczne atrakcje. Nie musiaam ju napawa si tym, e
ami postanowienia umowy. Wystarczyo napawa si moliwoci usyszenia pewnej
Osoby.
- Nie, nie - przerwa moje rozmylania Jacob. - Tylko zadusia silnik. - Za szybko
pucia sprzgo.
- No tak. - Krytyk przyjam potulnie. - Daj, wsid.
- Jeste pewna?
- W stu procentach.
Tym razem zaczam od nauki samodzielnego odpalania motoru. Bya to dosy
skomplikowana czynno. eby uderzy w peda z dostateczn sil, musiaam podskoczy w
miejscu, a podskakujc, traciam niezmiennie kontrol nad pojazdem i ten niebezpiecznie si
chybota. Jacob czai si u mego boku, gotowy w krytycznym momencie zapa kierownic.
Kilkakrotnie mao brakowao - kilkadziesit razy brakowao bardzo duo - w kocu
furgonetce, musiaam wyty wzrok, eby zobaczy co robi. Wrzuci harleya na pak i
podbieg do szoferki. Wkrtce zabrzmia znajomy ryk mojego sdziwego auta. Nie czuam si
tak le, jak by si mogo wydawa. Miaam lekkie mdoci i pieko mnie troch czoo, ale nie
poniosam adnych powanych obrae. Jacob niepotrzebnie panikowa. Zapomnia, e rany
na gowie zawsze krwawi obficiej ni inne. Zaparkowawszy nieopodal, chopak nie zgasi
silnika. Dopad mnie w kilku susach i znw pomg mi stan na nogach. - Okej powolutku.
Podprowadz ci do samochodu. - Nie kami, nic mi nie jest - powtrzyam. - Nie podkrcaj
si tak. To tylko troch krwi. - To tylko wiadro krwi - mrukn. Cofn si po mj motocykl.
- Przemylmy wszystko starannie - zaproponowaam, kiedy zaj moje miejsce w
furgonetce. - Jeli zawieziesz mnie na ostry dyur w takim stanie, Charlie zaraz si tam zjawi
i pozna nasz tajemnic. - Wskazaam na swoje utytane ziemi dinsy.
- Bella, musz ci zaoy szwy. Nie pozwol, eby wykrwawia si na mier.
- Nie wykrwawi si - przyrzekam. - Odwiemy po prostu motory, potem wpadniemy
do mnie, przebior si w co czystego i pojedziemy do szpitala.
- A co z Charliem?
- Powiedzia, e spdzi cay dzie na posterunku.
- Wytrzymasz tak dugo?
- Zaufaj mi. Krwawi przy byle okazji. To tylko tak strasznie wyglda.
Jacob nie by zachwycony - skrzywi si z dezaprobat - ale nie chcia naraa mnie na
konfrontacj z ojcem.
Przez ca drog do Forks wygldaam przez okno, przyciskajc poplamiony
podkoszulek do czoa. Nawet w najmielszych marzeniach nie przypuszczaam, e ten
motocykl to taki dobry pomys. Speni swoje zadanie. Udao mi si zachowa skrajnie
nieodpowiedzialnie, a amic dane sowo, odzyskaam nieco godnoci osobistej.
I jeszcze te halucynacje! Rewelacja! Mogam je teraz wywoy-wa na yczenie - a
przynajmniej tak miaam nadziej. Zamierzaam jak najszybciej sprawdzi swoj teori w
praktyce. Jeli wizyta w szpitalu nie zabraaby zbyt duo czasu, zdyabym wrci na drog
nad klifem.
Tamten pd... Rozmarzyam si. Bardzo mi si spodobao. Ta prdko, ten wiatr we
wosach, to poczucie wolnoci... Przypomniao mi si moje poprzednie ycie. Nieraz
podrowalimy w takim tempie na przeaj przez las, tyle, e pieszo, to znaczy On bieg, a
mnie bra na barana...
Wspomnienia przerwaa naga fala blu. Zacisnam zby.
- Nadal nic ci nie jest? - upewni si Jacob.
karnacji.
Spostrzeg, e mu si przygldam.
- Co? - zapyta, odrobin zmieszany.
- Nic, po prostu co sobie dopiero uwiadomiam. Wiesz, jeste cakiem przystojny.
Od razu poaowaam swojej impulsywnoci. Mj komentarz mg przecie zosta
potraktowany jako zaproszenie do flirtu. Na szczcie Jacob wznis tylko oczy ku niebu.
- Musiaa si mocno uderzy w t gow - stwierdzi.
- Mwi serio.
- W takim razie, dzikuj. Czy co w tym stylu.
- Nie ma za co. Czy co w tym stylu.
Zaoono mi a siedem szww. Bola tylko zastrzyk znieczulajcy, potem ju nic, ale
mimo to Jacob do koca trzyma mnie za rk. Usiowaam nie myle o tym, ile w tym
ukrytej ironii.
W szpitalu przetrzymywali nas cae wieki, ale jakim cudem zdyam odwie
Jacoba i ugotowa obiad, zanim Charlie wrci z pracy. Wydawa si usatysfakcjonowany
moj historyjk o upadku i motku. Ju nieraz w przeszoci ldowaam na ostrym dyurze
tylko, dlatego, e si potknam.
W nocy nie mczyam si tak bardzo jak po incydencie w Port Angeles. Wprawdzie
we mnie, jak zawsze, gdy nie towarzyszy mi Jacob, pojawia si wielka, niewidzialna rana,
ale nie pulsowaa ju na brzegach tak bolenie jak dawniej. Snuam miae plany na
przyszo, z niecierpliwoci wyczekiwaam kolejnej porcji ornamw, i to pomagao mi nie
koncentrowa si na nieprzyjemnych doznaniach. Poza tym, inaczej ni za pierwszym razem,
wiedziaam ze do rana bl ustpi. Pocieszaa te myl, e nazajutrz mam si spotka z
Jacobem.
- Podobnie byo z koszmarem - powrci, jednak straci nieco mocy. Wprawdzie nadal
przeraao mnie to, e kr w tym nie bez celu, ale wiadomo, e niedugo si obudz,
choby z krzykiem, zacza mi w dziwny sposb dodawa otuchy.
Trzy dni pniej, w rod, przed wypuszczeniem mnie ze szpitala doktor Grenady
zadzwoni do Charliego i ostrzeg go, e mog mie wstrznienie mzgu. Z tego powodu
nakaza ojcu budzi mnie w nocy co dwie godziny, eby nie przegapi momentu, w ktrym
strac przytomno.
Kiedy wrciam do domu i wyjaniam, e znowu si potknam Charlie przyjrza mi
si podejrzliwie.
- Chyba powinna odpuci sobie te wizyty w garau - poradzi mi przy obiedzie.
La Push.
Nie wyruszylimy od razu. Jacob rozoy wpierw przywiezion przeze mnie map na
pododze w saloniku Blackw i przez dwadziecia minut pieczoowicie wykrela w
odpowiednim miejscu siatk. Poniewa robi to, lec na ziemi, a wic zajmujc ca woln
przestrze, spdziam ten czas na kuchennym krzele, zabawiajc rozmow Billy'ego. O
dziwo, mimo zamieszania wywoanego pojawieniem si misia - mutanta, Jacob zdecydowa
si powiedzie ojcu, dokd si wybieramy. Na szczcie, stary Indianin wydawa si nie mie
nic przeciwko naszej wyprawie. Wahaam si, czy nie poprosi go o dyskrecj, doszam
jednak do wniosku, e tylko zachciabym go do poinformowania o wszystkim Charliego.
- Moe spotkamy tego superniedwiedzia - zaartowa Jacob znad pachty papieru.
Zerknam niespokojnie na Billy'ego, obawiajc si, e zareaguje tak jak Charlie, ale
tylko si zamia.
- Wecie lepiej na wszelki wypadek soik miodu.
- Mam nadziej, e twoje nowe buty s naprawd wygodne - zwrci si do mnie
Jacob. - May soiczek miodu nie powstrzyma godnego misia na dugo.
- Starczy, e bd biec szybciej od ciebie.
Dobry dowcip. Powodzenia. - Jacob zoy map. - No to w drog.
- Bawcie si dobrze! - zawoa za nami Billy, kierujc si w stron lodwki.
Mieszkajc z Charliem, nie miaam z nim prawie adnych problemw - Jacob mia ich
wida z Billym jeszcze mniej.
Zaparkowaam furgonetk przy tablicy wyznaczajcej pocz szlaku. Czuam si
niepewnie. Czy dobrze robiam? Ale jeli miaam znw usysze Jego gos, mogam zapaci
kad cen.
Wysiadszy z wozu, rozejrzaam si dookoa.
- Wtedy poszam tdy - wskazaam palcem na cian drzew.
- Hm - mrukn Jacob.
- Co takiego?
- Zerkn na pocztek cieki, na zarola, ktre wskazywaam i znw na ciek.
- Mylaem, e jeste grzeczn dziewczynk. Tak, ktra za nic nie zboczy ze szlaku.
- Musz ci zawie. - Podparam si pod boki. - Mam natur buntownika.
Chopak parskn miechem i sign po map.
- Poczekaj sekund.
Sprawdzi, gdzie jest pnoc, po czym odpowiednio przekrci pacht.
- Okej. Teraz pierwsza kreska. Gotowe.
Proces wyznaczania trasy spowalnia tempo, ale mj kolega nie narzeka. Jeli o mnie
chodzi, ze wzgldu na to, kto mi towarzyszy w poprzedniej wyprawie na k, staraam si
nie przywoywa wspomnie. Baam si, e pod ich wpywem zegn si z blu i zaczn
spazmatycznie apa powietrze. Jak miaabym wwczas wytumaczy Jacobowi swoje
zachowanie? Wolaam unikn takiej sytuacji. Szczerze mwic, mylaam, e bdzie gorzej,
tymczasem skupianie si na teraniejszoci nie nastrczao mi wikszych problemw.
Otaczajcy nas las wyglda w duej mierze tak samo jak kady inny na pwyspie, a
obecno Jacoba skutecznie poprawiaa mi nastrj. Chopak szed miao przed siebie,
machajc w rytm marszu rkami i pogwizdujc nieznan mi melodi. Przy moim Soneczku
nawet zalegajce wrd paproci cienie wydaway si janiejsze.
Co kilka minut Jacob zerka na kompas i nanosi kolejn kresk na siatk mapy.
Sprawia wraenie osoby, ktra zna si na tym co robi. Miaam go ju pochwali, ale
powstrzymaam si w ostatniej chwili. Jak nic dodaby natychmiast kilka lat do swojego i tak
ju zawyonego wyniku.
Odkd opowiedzia mi na klifie o gangu Sama, czekaam cierpliwie, a ponownie
poruszy ten intrygujcy temat, ale wszystko wskazywao na to, e jeli chc zaspokoi
ciekawo, musze przej inicjatyw.
- Jake... - Zawahaam si. - - Tak?
- Powiedz, co sycha u Embry'ego? Przeszo mu ju moe?
Jacob nie odpowiedzia od razu, za to przyspieszy kroku.
Zatrzyma si po kilku metrach, ebym moga go dogoni.
- Nie, nie przeszo mu - owiadczy ponuro, kiedy si z nim zrwnaam. Nie podj
przerwanego marszu. Ju si nie umiecha ani nie gwizda. Przeklam si w duchu za to, e
wyskoczyam z tak gupim pytaniem.
- Cigle trzyma z Samem?
- Aha.
Obj mnie ramieniem. W innych okolicznociach strzepnabym jego rk w artach,
ale mia tak zasmucon min, e daam sobie z tym spokj.
- Nadal dziwnie na ciebie patrz? - spytaam cicho. Spojrza gdzie w bok.
- Czasami.
- A Billy?
- Pomocny jak zawsze - odpar z gorycz w gosie. Wzdrygnam si.
- Kanapa w naszym saloniku jest do twojej dyspozycji - przypomniaam.
Nareszcie si umiechn.
- Tak, Billy zgosi na policji, e mnie porwano, a tu okae si, e porwa mnie sam pan
komendant.
Te si umiechnam. Ucieszyam si, e wraca mu dobry humor.
Kiedy Jacob ogosi, e przeszlimy ponad dziewi kilometrw, zawrcilimy wzdu
innej linii na jego siatce. Zdawaam si w peni na jego umiejtnoci. Nie poradzilibymy
sobie bez kompasu - drzewa wyglday wszdzie jednakowo.
Pochmurny dzie przechodzi stopniowo w bezgwiezdn noc, a ki jak nie byo, tak
nie byo. Zwierzyam si Jacobowi, e wtpi w powodzenie naszej misji. By wikszym
optymist.
- Jeli tylko jeste przekonana, e wyszlimy z waciwego punktu
- Tak, to byo tam.
- W takim razie na pewno prdzej czy pniej j namierzymy. - Wzi mnie za rk i
pocign za sob przez zarola. Po ich stronie staa moja furgonetka. - Jak wida, mona mi
zaufa - doda zadowolony.
- Dobry jeste - przyznaam. - Tylko nastpnym razem wemiemy latarki.
- Od teraz bdziemy si wyprawia do lasu wycznie w niedziele. Nie wiedziaem, e
tak wolno chodzisz. Wyrwaam do z jego ucisku i podeszam do drzwiczek od strony
kierowcy. Jacob zamia si z mojej nerwowej reakcji.
- To co, masz ochot przyjecha tu jutro jeszcze raz? - upewni si wlizgujc si do
samochodu.
- Jasne. Chyba, e wolisz wdrowa sam, a nie w moim limaczym tempie.
- Jako to przeyj. Tylko, jeli znowu mamy chodzi po lesie, lepiej zaopatrz si w
plaster na odciski, dobrze ci radz. Te nowe buty pewnie niele day ci w ko.
- Odrobink - przyznaam. Czuam, e mam na stopach bbel na bblu.
- Mam nadziej, e jutro przyuwaymy ju tego synnego misia. Musz przyzna, e
si dzi srodze zawiodem.
- Ja te - powiedziaam. - Tak marzyam o tym, eby co nas zjado. Szkoda. Ale moe
jutro si nam poszczci...
- Niedwiedzie nie jadaj ludzi. Nie jestemy dostatecznie smaczni. - Jacob
umiechn si obuzersko. - Oczywicie ty moesz stanowi wyjtek. Zao si, e jeste
bardzo smaczna. - Pikne dziki - mruknam, odwracajc wzrok. Kto mi to mwi.
- Tak sobie mylaam, e moglibymy zorganizowa jaki grupowy wypad do kina powiedziaam, starannie dobierajc kade sowo. Zaakcentowaam sowo grupowy. Bardzo chciaabym zobaczy Na celowniku. Co ty na to?
Na celowniku byo krwawym filmem akcji. Nie wyzdrowiaam jeszcze na tyle, eby
mc zmierzy si z histori miosn.
- Brzmi niele - przyzna, cho jego entuzjazm nieco przygas.
- wietnie.
- Hm... - Zamyli si na moment, a potem nagle powesela. Moe by tak zaprosi
Angel i Bena? Albo Erica i Katie?
Kombinowa, jak mg, eby nasze wyjcie wygldao na randk, choby i podwjn.
- Moe jednych i drugich? - zasugerowaam. - I Jessic. I Tylera. I Connera. I moe
Lauren?
Tej ostatniej nie cierpiaam, ale c, obiecaam Quilowi szeroki wybr.
- Okey - mrukn Mike zrezygnowany.
- Na pewno zaprosz te moich kolegw z La Push - cignam. - Jeli wszyscy si
zgodz, bdziesz musia ich zawie swoim vanem.
Na dwik sowa koledzy, Mike zmarszczy czoo.
- To ci, z ktrymi ostatnio tak czsto zakuwasz?
- Ci sami. - Umiechnam si. - Waciwie mona by powiedzie, e daj im
korepetycje. Wiesz, oni s dopiero w drugiej klasie.
- W drugiej klasie? - powtrzy Mike. Zaskoczyam go t informacj.
Przetrawiwszy j, te si umiechn.
Pod koniec dnia okazao si niestety, e van nie bdzie potrzebny; Quil dosta od
rodzicw szlaban za wdanie si w bjk.
Jessika i Lauren wymwiy si brakiem czasu, gdy tylko Mike powiedzia im, kto jest
drugim organizatorem, a Eric i Katie nie mogli z kolei doczy, bo umwili si ju na
witowanie faktu, e s razem pene trzy tygodnie. Co do Tylera i Connera, Lauren dotara
do nich przed Mikiem, wic tak jak dziewczyny, stwierdzili, e s bardzo zajci. Pozostawaa
Angela z Benem i rzecz jasna Jacob.
Liczne odmowy nie zniechciy Mike'a, wrcz przeciwnie. Nie mg si ju doczeka.
Nie byt w stanie mwi o niczym innym.
- Moe pjdziemy jednak na Zawsze razem? - spyta mnie w pitek podczas lunchu.
- Dostao wicej gwiazdek. Mia na myli komedi romantyczn, ktra w caym kraju zaja
pierwsze miejsca w rankingach popularnoci.
Pochyli si do przodu i opar si podbrdkiem o oparcie mojego fotela, tak, e niemal dotkn
policzkiem mojego policzka. Szybko odwrciam si plecami do okna.
- Czy to cudo nie ma radia? - spyta Mike zgryliwym tonem, przerywajc Jacobowi w
poowie zdania.
- Ma - odpar Indianin - ale Bella nie lubi muzyki.
Rzuciam mu zdziwione spojrzenie. Nigdy mu si z tego nie zwierzaam.
Mike si zirytowa. Sdzi, e si z niego nabijamy.
- Bella?
- To prawda - potwierdziam, patrzc wci na Jacoba.
- Jak mona nie lubi muzyki? Wzruszyam ramionami.
- Nie wiem. Po prostu mnie irytuje.
Kiedy znalelimy si w kinie, Jacob wrczy mi banknot dziesiciodolarowy.
- Na co mi to? - zaprotestowaam.
- Musisz kupi mi bilet. Film, ktry wybraa, jest od osiemnastu lat.
Parsknam miechem.
- I panie z kasy nie dadz si przekona, e tak waciwie masz czterdzieci? W
porzdku, kupi ci ten bilet. Czy Billy mnie zabije, jeli si dowie?
- Nie. Uprzedziem go, e twoim hobby jest deprawowanie nieletnich.
Znowu mnie rozbawi. Tylko Mike'owi nie byo do miechu. Prawie aowaam, e nie
postanowi si jednak wycofa - chodzi naburmuszony i rzadko zabiera gos. Z drugiej
strony, gdyby nie on, spdzaabym wieczr sam na sam z Jacobem. To te nie by mj
wymarzony scenariusz.
Film mnie nie zawid. Zanim skoczyy si napisy z czowki, cztery osoby
wyleciay w powietrze, a jednej odcito gow. Siedzca przede mn dziewczyna najpierw
zasonia sobie oczy, a potem wtulia twarz w pier swojego kompana. Chopak pogadzi j
po ramieniu. Przy brutalniejszych scenach sam si wzdryga.
Mike najwyraniej postawi na samoumartwianie, bo wpatrywa si znieruchomiay w
widoczny nad ekranem rbek kurtyny. Jeli o mnie chodzi, nie odrywaam wzroku od ekranu,
ale koncentrowaam si na plamach barw i ich ruchach, a nie na akcji. Musiaam wysiedzie
tak dwie godziny i wysiedziaabym, gdy Jacob nie zacz chichota.
- Co jest? - spytaam. - Widziaa? Ale enada! Z tamtego gocia krew trysna na
kilka metrw. Chyba si nie spodziewali, e kto to kupi.
Znw zachichota, bo wyrzucony w powietrze si eksplozji maszt flagowy przybi
ktrego z bohaterw do betonowej ciany. Od tego momentu razem wypatrywalimy
idiotycznych scen. Z minuty na minut rze robia si coraz bardziej absurdalna. Jacob i tym
razem mnie nie zawid - zawsze wietnie si z nim bawiam. Zastanawiaam si, jak
pohamowa jego romantyczne ale, eby si na mnie nie obrazi.
Fotele, w ktrych siedzielimy, jak to w kinie, dzieliy pojedyncze oparcia. Te po
moich bokach byy zajte przez rce kolegw.
Obaj trzymali donie dziwnie wykrzywione ku grze - gotowe na przyjcie mojej,
gdyby nasza mnie taka ochota. Wiedziaam, e mnie nie najdzie. Przypominay mi stalowe
wnyki. Skrzyowaam rce na piersiach, a donie wsadziam sobie pod pachy. Jacob apa
mnie za rk, kiedy tylko nadarzaa si po temu okazja, nie mogam jednak uwierzy, e i
Mike ma czelno tak mnie nagabywa. Poza tym, zaciemniona sala kinowa to nie to samo,
co Jacoba gara. Gdybym zdecydowaa si chwyci za rk ktregokolwiek z nich w tak
znaczcym miejscu, byoby to odebrane jako jawna deklaracja uczu.
Mike podda si pierwszy. Mniej wicej w poowie filmu cofn rk, pochyli si do
przodu i schowa twarz w doniach. Z pocztku mylaam, e reaguje tak na to, co si dzieje
na ekranie, ale pozostawa w tej pozycji zbyt dugo.
- Mike - szepnam - wszystko w porzdku? Chopak cicho jkn. Para przed nami
odwrcia gowy.
- Nie - wykrztusi. - Zbiera mi si na wymioty. Nie kama. Na jego czole lniy krople
potu.
Nagle zerwa si i wybieg z sali. Wstaam, eby pj za nim. Jacob poszed w moje
lady.
- Zosta - powiedziaam. - Tylko sprawdz, czy nic mu nie jest.
Nie posucha. Zacz przeciska si za mn do wyjcia.
- Naprawd, nie musisz wychodzi - zaoponowaam przy drzwiach. - Niech, chocia
jedno z nas nie zmarnuje tych omiu dolarw.
- Nic nie szkodzi. Ten film i tak jest do bani.
Wyszlimy z sali. Ani ladu Mike'a. Jacob poszed sprawdzi w mskiej toalecie.
Poniekd dobrze si zoyo, e zrezygnowa z seansu - sama nie odwayabym si tam
zajrze. Nie byo go tylko kilka sekund.
- Zguba si znalaza - owiadczy drwicym tonem.
Co za miczak! Powinna trzyma si z ludmi o silniejszych odkach.
Z ludmi, ktrzy na widok krwi miej si, a nie wymiotuj.
- Masz racj - odparam z sarkazmem - musz si rozejrze za kim takim. Obiecuj,
e bd miaa oczy szeroko otwarte. Poza nami w przedsionku przy salach nie byo ywego
Spucilimy troch szyby, eby zrobi dla Mike'a przewiew. Podmuchy wiatru byy
lodowate. Skuliam si i owinam rkawa.
- Zmarza? - Zanim zdyam odpowiedzie, Jacob otoczy mnie ramieniem.
- A ty nie?
Pokrci przeczco gow.
- Chyba masz gorczk - stwierdziam. Przyoyam mu do do czoa byo rozpalone.
- Jake, mona si o ciebie oparzy!
- Bzdura. Jestem zdrw jak ryba. Zmarszczyam czoo i sprawdziam jeszcze raz.
Gorce, jak byk.
- Masz bardzo zimne rce - wytkn mi. - Moe to ja - przyznaam. Mike jkn i
zwymiotowa do wiaderka. Jacob zerkn na tylna kanap eby upewni si, e tapicerka
rabbita nie ucierpiaa.
Po aucie rozszed si ostry zapach nadtrawionego jedzenia. Miaam nadzieje, e mj
wasny odek nie zbuntuje si pod wpywem nieprzyjemnych bodcw.
Droga powrotna cigna si w nieskoczono.
Jacob prowadzi zamylony. Jego rami tak mnie grzao, e wiatr przesta mi
przeszkadza. Wpatrywaam si w przedni szyb. Zeray mnie wyrzuty sumienia.
Nie powinnam bya opowiada Jacobowi, jak bardzo go lubi, ani pozwoli mu na
okazywanie mi czuoci. Kierowa mn czysty egoizm - chciaam go przy sobie zatrzyma.
To, e napomknam o przestrzeganiu pewnych granic, nie miao znaczenia. Jeli wci
wierzy, e kiedy bdziemy razem, to nie wyraziam si dostatecznie jasno.
Jak miaam mu wyjani, czym si staam, tak eby mnie zrozumia.
Byam skorup, a nie yw istot. Byam jak opuszczony dom skaony dom - w
ktrym przez cztery dugie miesice nie dao si zupenie mieszka. Teraz sytuacja nieco si
polepszya - w najbardziej reprezentacyjnym pokoju przeprowadzono remont - ale to by
tylko jeden pokj. adne wysiki nie byy w stanie przywrci mnie do stanu uywalnoci.
Jacob zasugiwa na co lepszego ni tak ruder. Wiedziaam, e mimo wszystko sama go
nie przegoni. Za bardzo go potrzebowaam i zbyt wielk byam egoistk. Moe mogam
powiedzie mu co takiego, eby przejrza na oczy i sam dal sobie ze mn spokj? Zadraam
na sam myl o tym. Jacob wtuli ciepe rami w mj kark. Odwiozam Mike'a jego vanem, a
Jacob pojecha za nami eby i mnie mia kto odwie. Ca drog do domu milcza. Byam
ciekawa, czy nie doszed czasem do tego samego wniosku, co ja.
- Chtnie bym si do was wprosi, bo jeszcze wczenie - owiadczy, parkujc koo
mojej furgonetki - ale chyba miaa racj z t gorczk.
potrafi zama serce. Moje ju zamano, rozbito na tysice kawaeczkw. Nie chciaam
przechodzi tego po raz drugi. Nie zmieniao to faktu, e bardzo potrzebowaam teraz
przyjaciela, e uzaleniam si od niego jak od narkotyku. Zbyt dugo ju suy mi, kalece, za
kul. Zaangaowaam si w ten zwizek mocniej, ni planowaam. Wpadam w puapk. Z
jednej strony bolao mnie okropnie, e Jacoba zrani - z drugiej, nie mogam pozwoli sobie
na to, by go nie zrani. Sdzi, e z czasem si zmieni, e jego cierpliwo zdziaa cuda, i
chocia wiedziaam jak bardzo si myli, zdawaam sobie spraw, e pozwol mu czeka.
By mi najdrosz osob pod socem, kochaam go jak brata, ale nigdy nie miao mu
to wystarczy.
Weszam do rodka, eby czatowa przy telefonie. Z nerww obgryzaam paznokcie.
- Co tak wczenie? - zdziwi si Charlie. Siedzia na pododze tu przed telewizorem.
Dzisiejszy mecz musia by wyjtkowo ekscytujcy.
- Mike si pochorowa. Dopada go grypa odkowa.
- A ty jak si czujesz?
- Normalnie.
- Obawiaam si, e to tylko kwestia czasu.
W kuchni oparam si o jedn z szafek, tak eby mie telefon pod rk. Moje palce
wybijay werble na laminowanym blacie Przypomnia mi si wyraz twarzy Jacoba, kiedy si
ze mn egna i pluam sobie w brod, e nie okazaam mu wicej troski i nie od-wiozam go
do domu.
ledziam wzrokiem ruch wskazwek zegara. Dziesi minut. Pitnacie. Mnie jazda
do La Push zajmowaa kwadrans, a Jacob jedzi znacznie szybciej ode mnie. Po osiemnastu
minutach nie wytrzymaam i wystukaam numer Blackw.
Odczekaam kilkanacie sygnaw. Nikt nie odbiera. Moe Billy si zdrzemn?
Moe wybraam zy numer? Rozczyam si i sprbowaam raz jeszcze.
Po smym sygnale usyszaam w suchawce Billy'ego.
- Halo?
Mia przygaszony gos, jakby spodziewa si zych wiadomoci Billy, to ja, Bella. Czy
Jacob jest ju do domu? Wyjecha jakie dwadziecia minut temu.
- Tak, ju przyjecha - powiedzia obojtnym tonem.
- Mia do mnie zadzwoni - dodaam, nieco poirytowana. - Mwi, e le si czuje.
Martwiam si o niego.
- Jacob jest teraz... Zamkn si w azience i wymiotuje.
Odniosam wraenie, e Billy pragnie jak najszybciej zakoczy nasz rozmow.
Zawsze bya to jaka pociecha. Chopak rozchorowa si mniej wicej osiem godzin
przede mn, czyli tyle jeszcze musiaam przecierpie. Osiem godzin. Brr... Mojemu
odkowi te si tonie spodobao. Podwignam si na rkach i pochyliam nad muszl.
Zasnam na rczniku, ale kiedy znowu si obudziam, leaam ju we wasnym ku,
a za oknem wiecio soce. Nie pamitaam przeprowadzki - Charlie pewnie sam mnie
przenis. Na nocnym stoliku zostawi kolejn pen szklank. Dopiam si do niej
apczywie i oprniam jednym haustem. Woda, ktra staa tam ca noc, nie smakowaa
najlepiej, ale byo mi wszystko jedno.
Wstaam ostronie, eby nie sprowokowa nowej fali mdoci, W ustach czuam kwas
i ledwie trzymaam si na nogach, ale nie pognao mnie do azienki. Zerknam na budzik.
Podrcznikowe dwadziecia cztery godziny miaam ju za sob.
eby nie kusi losu, na niadanie nie zjadam nic prcz kraker-sw. Mj powrt do
wiata ywych Charlie przyj z ulg.
Upewniwszy si, e nie spdz kolejnego dnia na pododze azienki, zadzwoniam do
Jacoba. Sam odebra telefon, ale jego amicy si gos wiadczy o tym, e jeszcze nie doszed
do siebie.
- Halo?
- Och, Jake, biedaku. Strach ciebie sucha.
- I strach na mnie patrze - szepn.
Ze te musiaam ci wzi do tego kina.
- Byo fajnie. - Nie przestawa mwi bardzo cicho, nie masz o co si obwinia.
- Szybko wyzdrowiejesz, obiecuj. Mnie dzi rano przeszo, jak rk odj.
- Bya chora? - spyta bez cienia wspczucia czy zaciekawienia.
- Tak te zapaam to wistwo. Ale ju wszystko w porzdku.
- To dobrze. - Mwi jak automat.
- Wic tobie te si niedugo poprawi, zobaczysz - sprbowaam doda mu otuchy.
Ledwie usyszaam jego odpowied.
- Nie sdz, ebym chorowa na to samo, co wy.
- Nie masz grypy odkowej? - Zbi mnie z pantayku.
- Nie. To co innego.
- Co ci dokadnie dolega?
- Wszystko. Wszystko mnie boli.
Kade sowo wymawia z trudem.
- czy mog jako ci pomc? Co ci przywie?
- Nie, nie przyjedaj - zaprotestowa, podobnie jak jego ojciec dwa dni wczeniej.
- Byam przy tobie, kiedy le si poczue - przypomniaam mu. I tak mog by
zaraona.
Puci t uwag mimo uszu.
- Zadzwoni. Dam ci zna, kiedy bdziesz moga ju przyjecha.
- Jacob...
- Musze ju i - przerwa mi.
- Zadzwo za par dni.
- Jasne - zgodzi si, ale takim tonem, e nie uwierzyam, e to zrobi.
Umilk na chwil. Czekaam, a si poegna, ale on te na co czeka.
- Do zobaczenia - odezwaam si w kocu.
- Czekaj na mj telefon - powtrzy.
- Dobrze... Trzymaj si, Jacob.
- Cze - szepn i odwiesi suchawk.
10 KA
Jacob nie zadzwoni.
Kiedy zatelefonowaam do niego po kilku dniach, odebra i poinformowa mnie, e
jego syn ley nadal w ku. Zapytaam do bezczelnie, czy byli u lekarza. Chocia Billy
powiedzia, e tak nie wiedzie, czemu, nie uwierzyam. W czwartek i pitek prbowaam si
dodzwoni do Blackw wielokrotnie, ale nikt nie podnosi suchawki.
W sobot postanowiam zapomnie o dobrych manierach i pojechaam do La Push bez
zapowiedzi. Ku mojemu zdziwieniu, czerwony domek Blackw zastaam pusty.
Przestraszyam si - czyby mojemu przyjacielowi pogorszyo si tak bardzo, e musia by
hospitali-zowany? Zajrzaam do szpitala w drodze powrotnej, ale pielgniarka z izby przyj
nie miaa jego nazwiska na licie z ostatniego tygodnia.
Gdy tylko ojciec wrci! z pracy, namwiam go, eby zadzwoni do Harry'ego
Clearwatera i zapyta o Jacoba. Usiadam obok i spita przysuchiwaam si ich rozmowie.
Moja cierpliwo zostaa wystawiona na prb - panowie si rozgadali, ale na zupenie inny
temat. Najwyraniej tak si zoyo, e to Harry by niedawno w szpitalu i ojciec bardzo si
tym przej. Chodzio o jakie badania kardiologiczne. Na szczcie, wyczuwszy
zaniepokojenie kolegi, Harry sprbowa obrci wszystko w art i rozbawiony Charlie
uspokoi si na, tyle, aby przej do rzeczy. Nadstawiam uszu. Przez kilka minut powtarza
tylko aha i rozumiem, a w pewnym momencie przytrzyma moj rk, bo doprowadzaam
go do szau nerwowym postukiwaniem o blat.
Wreszcie rozmowa dobiega koca.
- I co? I co? - Poderwaam si z miejsca.
- Harry mwi, e maj awari sieci telefonicznej i to, dlatego moesz dodzwoni si
do Blackw. Billy by z Jakiem u ich miejscowego lekarza. Wyglda na to, e chopak ma
mononukleoz i bardzo wyczerpany, wic Billy zakaza mu przyjmowa goci.
- Zakaza? _ Nie mogam w to uwierzy.
Charlie unis jedn brew.
- tylko im si nie narzucaj, Bello. Billy wie, co jest najlepsze dla jego syna.
- Zobaczysz, ani si obejrzysz, a Jake wrci do zdrowia.
Nie kciam si. Wida byo, e ojciec martwi si wci o Harye`go, wic nie
chciaam zawraca mu gowy swoimi bezpodstawnymi podejrzeniami. Zamiast tego, poszam
do siebie na gr i po zaczeniu komputera, wpisaam w wyszukiwark haso
mononukleoza
Wiedziaam o tej chorobie tylko tyle, e mona si ni zarazi przez pocaunek. C,
Jacoba to nie dotyczyo, na sto procent. Przemknam wzrokiem po symptomach. Gorczk
mia bez wtpienia, ale co z reszt? Nie skary si ani na bl gowy, ani na senno. Mao
tego, gdy wracalimy do domu z kina, twierdzi nawet ze jest zdrw jak ryba. Czy to
moliwe, eby rozchorowa tak szybko? Z artykuu wynikao, e pierwszy pojawia si
potworny bl garda. Wpatrywaam si w ekran, usiujc usprawiedliwi racjonalnie
zachowanie. Dlaczego byam taka podejrzliwa? Dlaczego nie akceptowaam wersji Billy'ego?
Po co Billy miaby okamywa Harrego?
Wytumaczyam sobie, e histeryzuj, bo oprcz stanu zdrowia Jacoba przejmuj si
te tym, jak znios dugie dni rozki. No wanie jak dugo mogo to potrwa? Wrciwszy do
przerwanej lektury natrafiam na zowrbne zdanie: Gorczka utrzymuje si od kilku dni do
czterech tygodni.
Cztery tygodnie? Rozdziawiam szeroko usta. Nie, Billy nie mia prawa izolowa
Jake'a przez tak dugi okres! Chopak zwariowaby z nudw przykuty do ka cay miesic.
Musia spotyka si z rwienikami.
I skd w ogle ten pomys z zakazem odwiedzin? W artykule zalecano chorym
ograniczenie aktywnoci fizycznej, ale ani sowem nie wspomniano o nakazie ich penej
izolacji. Mononukleoz atwo byo si zarazi.
Podjam decyzj, e wspaniaomylnie dam Billy'emu tydzie a potem zaczn
dziaa. Uwaaam, e to z mojej strony hojny gest.
To by dugi tydzie. Ju w rod wydawao mi si, e nie doyj soboty.
Kiedy postanowiam odpuci sobie wizyty w La Push na siedem dni, spodziewaam
si, e inicjatywa wyjdzie w midzyczasie od Jacoba. Kadego dnia, po powrocie ze szkoy,
biegam do automatycznej sekretarki sprawdzi, czy nie zostawi dla mnie wiadomo.
Kadego dnia odchodziam od niej zawiedziona.
Trzy razy zamaam dane sowo i zadzwoniam do Blackw, ale nikt nie odbiera, wic
pewnie linii jeszcze nie naprawiono.
Zbyt duo przesiadywaam w domu i zbyt czsto przebywaam sama. Bez Jacoba, bez
naszych rozrywek i adrenaliny, wszystko to, co w sobie do tej pory tumiam, zaczo
wypeza na powierzchni. Gorzej znosiam koszmary. Zapominaam, e wystarczy
cierpliwie wypatrywa koca. Czy to w lesie, czy to na polu paproci, na ktrego rodku nie
sta ju biay dom, nie widziaam nic prcz przeraliwej pustki. Czasem towarzyszy mi Sam
Uley nadal natarczywie mi si przyglda - nie zwracaam jednak na niego uwagi. Jego
obecno w niczym mi nie pomagaa, nie dostawaam z jego strony adnego emocjonalnego
wsparcia. Czy pojawia si w moim nie, czy nie, budziam si z krzykiem.
Wieczorne ble take dokuczay mi bardziej ni kiedykolwiek. Sdziam, e podczas
ataku umiem si ju jako kontrolowa, ale po znikniciu mojego wiernego druha moje
nadzieje prysy jak baka mydlana. Noc w noc kuliam si przed zaniciem na ku,
obejmujc si ramionami i apic ustami powietrze niczym wyrzucona na brzeg ryba.
Zupenie sobie nie radziam.
Pewnego ranka, jak zwykle obudziwszy si z krzykiem, poczuam ulg, bo
przypomniao mi si, e jest sobota. Nareszcie mogam zadzwoni do Jacoba, a jeli telefony
wci nie dziaay mogam z czystym sumieniem wybra si do La Push. Kada z tych opcji
bya o niebo lepsza ni samotne czekanie. Wystukaam numer, przygotowana na wysuchanie
kolejnej porcji sygnaw, tymczasem Billy odebra ju po drugim.
- Halo?
A podskoczyam.
- Ojej naprawione! Cze Billy, tu Bella. Dzwoni zapyta, co tam u Jacoba. Czy
wolno mu ju przyjmowa goci? Tak sobie pomylaam, e mogabym wpa po...
- Przykro mi, Bello - przerwa mi Indianin - ale Jacoba nie ma w domu.
By dziwnie zdekoncentrowany, jakby oglda jednoczenie telewizj.
- Och - Zbi mnie z tropu. - Czyli czuje si ju lepiej?
- Tak, tak. - Billy zawaha si na moment, co te wydao mi dziwne. - Okazao si, e
jednak nie mia mononukleozy. Zapa jakiego wirusa.
- Rozumiem. A... a gdzie jest teraz?
- Zabiera swoim volkswagenem kilku kolegw do Port Angeles. Chyba zamierzaj i
na podwjny seans czy co w tym rodzaju. Wrci dopiero wieczorem.
- Mio to sysze. Tak si martwiam. Fajnie, e mia ochot i siy na taki wypad. To
dobry znak.
Z nerww paplaam jak najta. Musiao to brzmie bardzo sztucznie.
Jacob czu si na tyle dobrze, eby pojecha z kolegami do miasta, ale nie do
dobrze, eby do mnie zatelefonowa! Dobrze si bawi, kiedy ja z godziny na godzin coraz
bardziej zapadaam si w sobie. Tak si przez te dwa tygodnie martwiam! Tak si nudziam.
Byam taka samotna! Najwyraniej nie tskni za mn tak samo jak ja za nim.
~Czy co mu przekaza? - spyta Billy uprzejmym tonem.
- Nie, dzikuj.
- Powiem mu, e dzwonia. Do widzenia, Bello.
mnie zerkn.
- Bdziecie si uczy tu albo Jessiki, prawda?
- Oczywicie. Gdzie indziej?
- Byle bycie si nie zapuszczay do lasu. Mwiem ci ju, masz trzyma od puszczy z
daleka.
Wzmianka o lesie nieco mnie zaskoczya. Potrzebowaam kilku sekund eby
pokojarzy fakty.
- Mi daje wam wci w ko?
Charcie spowania.
- Zagin jeden turysta. Stranicy leni natrafili dzi rano na opuszczone obozowisko:
namiot, plecak, wszystko w komplecie, ale ich waciciel zapad si pod ziemi. Za to jakie
olbrzymie zwierz zostawio dookoa swoje lady... Rzecz jasna, mogo przyj pniej,
zwabione zapachem jedzenia... Na wszelki wypadek, chopcy zastawiaj teraz puapki.
Mruknam co z grzecznoci, ale mylami byam gdzie indziej. Ostrzeenia Charliego
wleciay mi jednym uchem, a wypaday drugim. Bardziej od grasujcego niedwiedzia
stresowao mnie zachowanie Jacoba.
Ojcu bardzo si spieszyo, co byo mi na rk. Nie zada ode mnie ebym
zadzwonia przy nim do Jessiki, czym oszczdzi mi wiele trudu. Dla zabicia czasu przed jego
wyjazdem zaczam gromadzi na kuchennym stole podrczniki szkolne, eby schowa je do
torby. Gdyby si nie pakowa, pewnie by zauway, e wszystkie nie miay by mi przecie
potrzebne.
Byam taka zajta, udajc zajt, e dopiero, gdy auto Charliego znikno za rogiem,
zdaam sobie spraw, e mam cay dom do swojej dyspozycji. Wystarczyy dwie minuty
wpatrywania si w milczcy telefon, ebym zyskaa pewno, e w domu nie usiedz.
Zaczam rozwaa rne opcje.
Jessica odpadaa. Jeli o mnie chodzio, dziewczyna przesza na ciemn stron mocy.
Mogam pojecha do La Push po swj motocykl i powiczy - jazd gdzie na
odludziu. Wizja ta bya kuszca, ale do rozwizania pozostawa jeden may problem: kto
miaby mnie pniej odwie na ostry dyur.
Hm...
A ka?
Kompas i mocno ju zuyt map miaam w furgonetce i byam zdania, e umiem
posugiwa si ju nimi na tyle sprawnie, eby si nie zgubi. Gdybym Jacob raczy mnie
kiedy w przyszoci zaszczyci swoim towarzystwem, mogabym mu si pochwali
wyeliminowaniem dwch dalszych szlakw. Gdyby... Nie traciam nadziei, cho istniao due
prawdopodobiestwo, e ju nigdy si nie zobaczymy.
Wiedziaam, e jadc do lasu, postpuj wbrew woli Charliego, ale wyrzuty sumienia
postanowiam zignorowa. Kolejnego dnia w domu po prostu bym nie zniosa.
Kilka minut pniej pdziam ju furgonetk po znajomej drodze. Jak na Forks,
warunki na spacer byy idealne - niebo przesaniay wprawdzie chmury, ale ani troch nie
padao. Spuciwszy wszystkie okna, rozkoszowaam si podmuchami ciepego wiatru.
Wyznaczanie kursu zajo mi rzecz jasna wicej czasu ni Jacobowi. Po zaparkowaniu
auta w naszym staym miejscu spdziam dobre pitnacie minut nad kompasem i map,
zanim zyskaam pewno, e kierunek, w ktrym pjd, bdzie odpowiada waciwej linii na
papierze.
Puszcza bya dzisiaj wyjtkowo pena ycia - wszystkie stworzonka wylegy tumnie
korzysta z piknej pogody. W koronach drzew wierkay ptaki, w powietrzu bzyczay
owady, w zarolach niewidoczne gryzonie. Mimo tylu rnorodnych dwikw miaam
jednak wikszego stracha ni dawniej - las przypomnia mi ten z moich najnowszych
koszmarw. Tumaczyam sobie dzielnie, e to tylko zudzenie. Panikowaam, bo brakowao
mi wesoego pogwizdywania Jacoba i odgosw wydawanych przez drug par stp w
zetkniciu z wilgotn cik. Tumaczenia nie na wiele si zday. Im duej szlam, tym
gorzej si czuam. Miaam coraz wiksze problemy z oddychaniem - nie z powodu
narastajcego zmczenia, ale dlatego, e znowu zdawao mi si, e wyrwano mi ywcem
puca. Radziam sobie, jak mogam staraam si nie myle o blu i owinam si ciasno
ramionami. Zastanawiaam si nawet, czy nie zawrci, ale stwierdziam, e szkoda byoby
zmarnowa to, co ju osignam. Niczym medytacja podziaao na mnie wsuchiwanie si w
rytm krokw. Oddech mi si wyrwna, a myli uspokoiy. Cieszyam si teraz, e
przetrwaam kryzys i nie zrejterowaam. Coraz lepiej radziam te sobie z przedzieraniem si
przez gstwiny, wydawao mi si, e id znacznie szybciej. Nie zdawaam sobie tylko sprawy,
jak szybko. Sdzc, e pokonaam, co najwyej kilka kilometrw, nawet nie zaczam
wyglda celu swojej wdrwki, Tymczasem, przeszedszy pod niskim ukiem z pnczy i
przecisnwszy si przez kp sigajcych mi do piersi paproci, znalazam si niespodziewanie
na skraju mojej magicznej ki. Trafiam tam, dokd chciaam, co do tego nie miaam adnych
wtpliwoci. Nigdy nie widziaam tak symetrycznej polany. Idealnie okrga, jak gdyby kto
wykarczowa niegdy celowo fragment lasu, nie pozostawiajc jednak po sobie adnych
dewastacji przyrody. Po lewej, w pewnym oddaleniu szemra strumie.
Kiedy zjawiam si tu po raz pierwszy, byo niezwykle sonecznie i kwity ju kwiaty,
ale i w pochmurny dzie ka zachwycaa urod. Porastay j gsto wysokie trawy, falujce
uroczo na wietrze niczym powierzchnia jeziora.
Tak, byo to, to samo miejsce, co wtedy... ale nie znalaz czego szukaam.
Rozczarowanie uderzyo mnie swoj si. Przyklkam wrd traw, z trudem apic
powietrze.
Dusze przesiadywanie na ce nie miao wikszego sensu, nie pozosta tu aden lad
po jej dawnym mioniku, jej widok nie prowokowa te u mnie upragnionych omamw.
Przywoywa jedyni wspomnienia, do ktrych i tak mogam wraca w dowolnym momencie,
jeli tylko czuam si na siach zmierzy si z towarzyszcym im blem. To przez ten bl nie
byam jeszcze w stanie wsta i odej.
Bez Niego miejsce to byo na dobr spraw zwyczajne. Nie wiedziaam, co waciwie
spodziewaam si tutaj poczu. Polana, chocia pikna, ziaa emocjonaln pustk. Jak mj
koszmar. Na t myl zakrcio mi si w gowie.
C, przynajmniej udao mi si dotrze tu samej. Dopiero te-raz uwiadomiam sobie,
e by to prezent od losu. Gdybym tak odkrya k z Jacobem! Jak wyjaniabym mu swoje
zachowanie? Nie potrafiabym przecie ukry, e staczam si w otcha bez dna, e rozpadam
si na tysice kawakw. Musiaam zgi si w pl, eby nie rozerwao mnie na strzpy.
Zdecydowanie wolaam cierpie bez wiadkw.
Miaabym te trudnoci z wytumaczeniem mu, dlaczego tak mi spieszno do
samochodu. Jak nic zdziwiby si, e po tylu tygodniach wytonych poszukiwa nie chc
spdzi na tej nieszczsnej ce wicej ni pi sekund. Gdyby nie fala blu, od razu bym
ucieka. Walczyy we mnie dwa sprzeczne pragnienia, prbowaam oderwa rce od tuowia i
wsta. Przyszo mi do gowy, e jeli nie uda mi si podnie, po prostu si odczogam.
Jak dobrze, e nikt mi si nie przyglda! Miaam wielkie szczcie, e byam tu
zupenie sama!
Sama. Powtrzyam to sowo w mylach z ponur satysfakcj.
W tym samym momencie, w ktrym przeamaam si wreszcie i wyprostowaam,
spord drzew po przeciwnej stronie polany wynurzya si samotna posta.
Zawadny mn emocje. W pierwszej chwili poczuam ogromne zdumienie znajdowaam si z dala od szlakw i nie spodziewaam si nikogo spotka. Zaraz potem w
moim sercu zakiekowaa szalecza nadzieja - kt inny wiedzia o istnieniu polany?
Wytyam wzrok. Mczyzna mia wprawdzie jasn cer, ale czarne wosy. Wpierw
ogarn mnie smutek, a zaraz potem wypar go lk. Czemu nieznajomy sta wci
nieruchomo, czemu nie trzyma mapy? Z pewnoci nie miaam do czynienia z turyst...
I wtedy go rozpoznaam.
Bya to z mojej strony irracjonalna reakcja. Powinien by mnie przebiec zimny
dreszcz. Laurent przyby do Forks przed niespena rokiem, trzyma si z Jamesem, tym
samym Jamesem, ktry pniej zastawi na mnie puapk i usiowa zabi. Laurent nie
pomg Jamesowi w osaczaniu mnie tylko dlatego, e si bal, bo staa za mn wiksza grupa
wampirw. Gdyby tak nie byo, zapolowaby na mnie bez najmniejszych skrupuw.
Oczywicie od tego czasu musia zmieni swoje upodobania, poniewa, o ile byo mi
wiadomo, zamieszka na Alasce z pewn wampirz rodzin, ktra z powodw natury etycznej
nie pia ludzkiej krwi - z rodzin, do ktrej skierowali go ci, ktrych nie miaam miaoci
wymienia z nazwiska. Tak, strach byby bardziej na miejscu, czuam jednak gbok
satysfakcj. Oto ka odzyskaa magiczne waciwoci - spotkaam istot nie z tego wiata.
C z tego, e obecno tej istoty zagraaa mojemu bezpieczestwu, skoro stanowia ywy
dowd na to, e istnieli i inni przedstawiciele jej rasy - zwaszcza jeden, tak drogi mojemu
sercu. Laurent ruszy w moj stron. Wyglda dokadnie tak samo, jak przed rokiem. Nie
wiedzie czemu, spodziewaam si, e co zmieni, ale zaskoczona, nie pamitaam, co to
miao by. Nie byo zreszt czasu na rozmylania.
- Bella - By w jeszcze wikszym szoku ni ja.
- Nie zapomniae, jak mam na imi. - Umiechnam si. Ucieszyam si jak idiotka,
bo zostaam rozpoznana przez obecnego wampira!
- Co za niespodzianka - powiedzia Laurent, powoli si zbliajc.
- Chyba bardziej dla mnie. To ja tu mieszkam. Ty, o ile si nie myl, miae przenie
si na Alask.
Zatrzyma si jakie dziesi krokw ode mnie i przekrzywi gow. Tyle miesicy
mino, odkd, na co dzie widywaam tak pikne twarze... Omiotam wzrokiem jego
szlachetne rysy z rosnc ekscytacj. Nareszcie staam oko w oko z kim, przy kim nie
musiaam niczego udawa, przy kim, kto zna wszystkie moje sekrety.
- Masz racj - przyzna. - Przeniosem si na pnoc. Widzisz, twj widok mnie
zaskoczy, bo kiedy zobaczyem, e dom Cullenw stoi pusty, pomylaem sobie, e oni te
si przenieli.
- Ach, tak - bknam. Kiedy pado feralne nazwisko, zagryzam wargi, eby
zapanowa nad nowym blem. Potrzebowaam sekundy, eby doj do siebie. Laurent
uwanie mi si przyglda, - Rzeczywicie, wynieli si - dodaam.
- Hm - mrukn. - Ciekawe, e te ciebie nie zabrali. Odniosem wraenie, e jeste dla
nich czym w rodzaju maskotki.
- Mm - hmm.
Skrciam swoj odpowied do minimum, eby nie wydao si jak bardzo si boj.
Laurent odwrci si do mnie bokiem i zacz si powoli przyglda. Mona byo
pomyle, e podziwia symetryczno polany, ale tak naprawd ten manewr pozwoli mu po
kryjomu nieco si do mnie zbliy. W mojej gowie rozlego si zowrogie warknicie.
- I jak ci si podoba w Denali? - wykrztusiam piskliwie - Carlisle mwi, e
doczye do Tanyi.
Laurent na powrt stan do mnie przodem.
- Tanya... - zaduma si. - Bardzo polubiem Tany. A jeszcze bardziej jej siostr Irin.
Nigdy nie mieszkaem duej w jednym miejscu, wic byo to dla mnie nowe dowiadczenie,
ciekawe dowiadczenie. Nie powiem, przypady mi do gustu zalety takiego trybu ycia. Ale te
ich ograniczenia... Z tym byo gorzej. Nie mam pojcia, skd tamci bior tak si woli. Umiechn! si obuzersko. - Czasem troch szachruj.
Nie udao mi si przekn liny. Miaam ochot rzuci si do ucieczki, ale gdy tylko
moja stopa drgna, zamaram, bo Laurent natychmiast zerkn na ni czerwonymi oczami.
- Och... Nasz Jasper te ma z tym problem - powiedziaam sabym gosem.
- Nie ruszaj si! - nakaza mi mj niewidzialny opiekun. Usiowaam go posucha, ale
przychodzio mi to z trudem - instynkt ucieczki powoli bra we mnie gr nad rozsdkiem.
- Co ty nie powiesz? - zainteresowa si Laurent. - Czy to z tego powodu si
wyprowadzili?
- Nie - odpowiedziaam szczerze. - Jasper ma si w domu na bacznoci.
- Rozumiem. Ja te - wyzna Laurent.
Tym razem zrobi krok do przodu, zupenie si z tym nie kryjc.
- Czy Victorii udao si ciebie odnale? - spytaam, prbujc jako opni
nieuniknione. Byo to pierwsze pytanie, jakie przyszo mi do gowy. Poaowaam tego, e je
zadaam, jeszcze zanim je dokoczyam. Victoria - wampirzyca, ktra polowaa na mnie z
Jamesem, a potem zapada si pod ziemi - z pewnoci nie naleaa do osb, ktre miaam
ochot wspomina w takiej chwili.
- Tak - potwierdzi, nie przestajc si do mnie przysuwa. - Tak waciwie przybyem
tutaj, eby wywiadczy jej przysug. - Skrzywi si. - Nie bdzie zachwycona, kiedy si o
tym dowie.
- O czym? - podchwyciam wtek Victorii, liczc na to, e mczyzna si rozgada.
Patrzy akurat w bok, pomidzy drzewa. Korzystajc z okazji, ostronie si cofnam.
Przenis wzrok z powrotem na mnie. Mia bardzo pogodny wyraz twarzy. W innych
11 SEKTA
Codziennie rano budziam si zaskoczona, e jeszcze yj - po kilku sekundach
zaskoczenie jednak znikao, a jego miejsce zajmowa strach. Serce zaczynao bi mi szybciej,
a na donie wystpowa pot. Na dobra spraw nie mogam nawet normalnie oddycha pki nie
upewniam si, e Charlie take przetrwa noc. Wiedziaam, e si o mnie martwi, i mia po
temu powody. Baam si teraz wszystkiego - kadego haasu, kadego cienia. Zrywaam si z
fotela, gdy kto goniej zahamowa na drodze, bladam, gdy za oknem przelatywa nisko
ptak. Z pyta, jakie ojciec mi czasem zadawa, wywnioskowaam, e za zmian w moim
zachowaniu wini Jacoba. Mija kolejny tydzie, jak chopak nie da znaku ycia.
W rzeczywistoci towarzyszcy mi bezustannie lk pozwala mi nie myle tyle o
zdradzie przyjaciela. Bl rozki pojawia si tylko wtedy, kiedy udawao mi si
skoncentrowa na codziennych czynnociach. W rezultacie albo strasznie si baam, albo
rwnie okropnie tskniam.
Byo mi ciko ju wczeniej, zanim dowiedziaam si, e poluj na mnie dwa
wampiry, a co dopiero teraz! Dlaczego mnie opuci? Tak bardzo potrzebowaam jego
wsparcia, tak bardzo potrzebowaam zobaczy jego pogodn twarz! Nigdzie nie czuam si
tak dobrze, jak w jego prowizorycznym garau. Nic nie dodawa mi otuchy tak, jak ucisk
ciepej, mikkiej doni.
udziam si, e skontaktuje si ze mn w poniedziaek, - e nie zapomnia o mnie,
tylko pochaniaa go sprawa przyjaciela. Rozmwiwszy si z Embrym, dlaczego nie miaby
mi o wszystkim opowiedzie?
Brzmiao to moe logicznie, ale telefon milcza.
We wtorek to ja zadzwoniam do Blackw. Nikt nie odbiera Czy linia znw si
zerwaa, czy Billy zainwestowa w aparat wywietlajcy numer dzwonicego?
W rod zrobiam si tak zdesperowana, e dzwoniam, co pl godziny a do
dwudziestej trzeciej.
W czwartek wsiadam po szkole do furgonetki, po czym (zablokowawszy drzwiczki
od rodka) spdziam w szoferce bit godzin, prbujc przekona sam siebie, e mog
pojecha do La Push.
Jadc do Blackw, naraaam ich na niebezpieczestwo. Laurent na pewno wrci ju
do Victorii. Co, jeli wpadliby na mj lad akurat, gdy przebywaabym w towarzystwie
Jacoba? Dobrze robi, e mnie unika, przyznawaam z blem.
Ju samo to, e nie miaam pojcia, jak chroni Charliego, byo nie do zniesienia. Nie
miaam jak go ostrzec, nie miaam jak go namwi do nocowania poza domem.
(Spodziewaam si, e wampiry zaatakuj wanie w nocy). Gdybym powiedziaa mu prawd,
wsadziby mnie do domu wariatw. Gdybym tylko zyskiwaa tym sposobem gwarancj, e
nic mu si pniej nie stanie, przeyabym i to - modliabym si nawet, eby trafi do celi ale nie byo to takie proste. Victoria moga zakra si do naszego domu, zanim jeszcze
wiadomo o moim wyjedzie rozeszaby si po miasteczku. Pocieszaam si, e moe
zadowoli si jedn ofiar - e zabiwszy mnie, nasyci si i zignoruje obecno ojca.
To, dlatego uwaaam, e nie wolno mi opuci Forks. Zreszt nawet gdybym moga,
dokd bym ucieka? Do Renee? Wzdrygnam si na sam myl o tym, e miaabym cign
za sob dwa ciemne cienie do jej sonecznego wiata. Dla jej dobra, lepiej byo trzyma si od
niej z daleka.
Cigy stres odbija si niekorzystnie na moim stanie zdrowia.
Zastanawiaam si, co dopadnie mnie pierwsze - wampiry czy zawa?
A e perforacja wrzodu odka?
Wieczorem Charlie po raz drugi wywiadczy mi przysug i zadzwoni do Harry'ego
spyta, czy Blackowie dokd nie wyjechali. Harry odpar e spotka Billy'ego w rod na
zebraniu rady i e ten nie wspomina o tym, eby si dokd wybiera. Po tej rozmowie ojciec
poradzi mi ebym przestaa si narzuca i uzbroia si w cierpliwo. W pitek, kiedy
wracaam ze szkoy, nagle mnie olnio. Drog znaam na pami, pozwoliam wic rykowi
silnika zaguszy troski. W tych bliskich medytacji, sprzyjajcych pomysowoci warunkach
moja podwiadomo podsuna mi rozwizanie zagadki, nad ktr biedzia si zapewne od
duszego czasu. Zrobio mi si gupio, e nie wpadam na nie wczeniej. Oczywicie miaam
do duo na gowie - mciw wampirzyc, zmutowane wilki, krwawic ran w miejscu
serca - jednak dowody, ktrymi dysponowaam, byy zawstydzajco jednoznaczne. Jacob
mnie unika. Wedug Charliego wyglda dziwnie, jakby si czym martwi. Billy te
zachowywa si dziwnie i udziela wymijajcych odpowiedzi.
Nareszcie wiedziaam dokadnie, co jest grane. Chodzio o Sama Uleya. Nawet mj
koszmar mi to podpowiada. Sam dobra si do Jake'a. Przecign go na swoj stron. Nadal
nie wiedziaam, co takiego robi tym chopcom, ale bez wtpienia zrobi to Jacobowi. Mj
przyjaciel nie zerwa ze mn stosunkw dobrowolnie! Kamie spad mi z serca.
Stanam przed domem, ale nie wysiadam z samochodu. Rozwaaam ile ryzyka
niosy z sob rne opcje. Gdybym postaraa si nawiza kontakt z Jacobem, Victoria i
Laureat mogliby zabi go razem ze mn. Gdybym jednak pozostawia go samemu sobie, ju
nigdy nie miaby by wolnym czowiekiem. Z kadym dniem wi czca go z Samem bya
mocniejsza.
Od mojej przygody w lesie min niemal tydzie. Tydzie jak nic wystarczyby
wampirom, eby mnie namierzy, zatem najwidoczniej tak bardzo si nie spieszyy. Tak czy
owak, byam zdania, e przyjd po mnie noc. To, e Victoria zaatakuje mnie w La Push,
byo o wiele mniej prawdopodobne ni to, e Sam wadnie wkrtce dusz Jake'a na dobre.
Dom Blackw lea nieco na uboczu, prowadzca do niego droga wioda przez las, ale
uwaaam, e warto zaryzykowa. Nie jechaam tam ot tak, sprawdzi, co u Jacoba.
Wiedziaam, co u Jacoba. Jechaam go uratowa. Zamierzaam z nim porozmawia a w razie
potrzeby nawet go uprowadzi. Widziaam kiedy w telewizji program o leczeniu ofiar sekt
po praniu mzgu. Na pewno mona byo mu jako pomc.
Postanowiam, e wpierw zadzwoni do Charliego. By moe o tym, co si dziao w
La Push, powinna bya wiedzie policja. Popdziam do domu, aujc kadej straconej
sekundy.
Telefon odebra sam Charlie.
- Komendant Swan.
- Tato, to ja, Bella.
- Co si stao?
Zwykle denerwowaa mnie ta jego natura Kasandry, ale tym razem mia racj.
- Boj si o Jacoba - oznajmiam roztrzsionym gosem.
- Boisz si o Jacoba? - powtrzy, zbity z pantayku.
- Myl... Myl, e w rezerwacie dzieje si co podejrzanego. Jake zwierza mi si, e
niektrzy chopcy w jego wieku zaczyn si znienacka dziwnie zachowywa, a teraz sam si
tak zachowuje. To okropne!
- Jak si zachowuje? - Ojciec przybra profesjonalny ton gosu, opanowany i oschy.
Wziam to za dobry znak - traktowa mnie powanie.
- Z pocztku si ba, potem zacz mnie unika, a teraz... Boje si, e doczy do tej
dziwnej grupy, tego gangu. Gangu Sama.
- Gangu Sama Uleya? - zdziwi si znowu Charlie.
- Tak.
Charcie wrci do swojego ojcowskiego gosu.
- Bello, kochanie, co ci si pomieszao. Sam Uley to wietny chopak waciwie,
wietny facet. Billy wypowiada si o nim w samych superlatywach. Nastolatki z rezerwatu
przestaj pod jego wpywem robi gupstwa. To on przecie... - Ojciec urwa, eby nie
- Nie ma go w domu.
- Co za niespodzianka.
- Wiesz, gdzie si podziewa?
- Umwi si z kolegami. - Billy mia si wyranie na bacznoci.
- Tak? Znam ktrego z nich? Moe jest wrd nich Quil?
Nie potrafiam maskowa wasnych emocji. Zabrzmiao to jak pytania z policyjnego
przesuchania.
- Nie - odpar Billy, powoli cedzc sowa. - Nie sdz. Rzecz jasna, nie byam na tyle
gupia, eby wymienia Sama.
- To moe Embry?
Billy rozluni si odrobin.
- Tak, Embry jest w tej paczce.
Wicej nie byo mi trzeba. Embry nalea do gangu.
- Przeka mu, e dzwoniam, kiedy wrci, dobrze?
- Oczywicie, nie ma sprawy.
Klik. Suchawk Blackw odoono na wideki.
- Do zobaczenia, Billy - mruknam z ironi.
Klamka zapada. Miaam zamiar pojecha do La Push i koczowa pod domem Jacoba
tak dugo, jak miao si to okaza konieczne. Byam gotowa nocowa w furgonetce i nie
chodzi przez kilka dni do szkoy. Prdzej czy pniej chopak musia wrci, a tedy czekaa
go konfrontacja ze mn.
Zasiadam za kierownic i pogryam si w intensywnych rozmylaniach.
Cho daabym gow, e od mojego wyjazdu mino kilkanacie sekund, kiedy si
ocknam, rzedniejcy las wskazywa, e lada moment zobacz pierwsze domy nalece do
rezerwatu. Lewym poboczem, tyem do mnie, szed wysoki chopak z daszkiem. Czyby...
Serce zabio mi szybciej. Przez chwile wydawao mi si, e los jest dla mnie nadzwyczaj
askawy.
Ale tylko przez chwil. Indianin by zbyt szeroki w barach i nie mia dugich wosw.
Stawiaam na to, e to Quii, chocia musiaby sporo urosn, odkd go widziaam po raz
ostatni. Co si dziaa z modymi Quileutami? Czy starszyzna plemienia podawaa im
potajemnie jakie eksperymentalne odywki?
Zjechaam na lewy pas i zatrzymaam si koo chopaka. Dopiero wtedy podnis
wzrok. Jego mina przerazia mnie raczej, ni zaskoczya. Twarz mia wykrzywion blem,
niczym kto, kto opakiwa zmarego bliskiego.
drzwiczki.
Odszed
przygarbiony,
szurajc
nogami.
Jego
twarz
przeladowaa mnie przez ca drog do Blackw. Musia si bardzo ba. Tylko, czego?
Zatrzymawszy si przed samym domem, zgasiam silnik, otworzyam wszystkie okna
(pogoda bya bezwietrzna) i rozsiadam si wygodnie z nogami wycignitymi na desce
rozdzielczej. Super.
Mogam tak siedzie godzinami. Ktem oka dostrzegam ruch. To w oknie od frontu
pojawi si Billy. Mia zagubion min. Kiedy pomachaam mu ze zjadliwym umieszkiem,
rozeli si i zacign firanki. Wzruszyam ramionami, po czym z powrotem zapadam si w
fotelu.
Nie miaam nic przeciwko dugiemu czekaniu, ale aowaam, e w popiechu
zapomniaam zabra z sob co do czytania. Pogrzebaam w plecaku. Na dnie znalazam stary
sprawdzian. Rozoyam go na kolanie i uzbrojona w dugopis zabraam si do
bezsensownego gryzmolenia. Zdyam naszkicowa zaledwie rzdek rombowatych
brylancikw gdy nagle kto zapuka w drzwiczki furgonetki. A podskoczyam. Pomylaam,
e to Billy postanowi mnie przegoni.
- Co ty wyrabiasz, Bello?!
Do rodka auta zaglda wcieky Jacob.
Byam w szoku. Przez te kilka tygodni rzeczywicie ogromnie si zmieni. Pierwsz
rzecz, ktr zauwayam, byo to, e zniky jego liczne wosy. By teraz obcity na jea jego ksztatna gowa lnia w socu niczym futerko czarnego kota. Rysy twarzy zgrubiay,
zhardziay... zmniay. Szyja i ramiona chopaka take wydaway si grubsze, jakby bardziej
uminione. Donie, ktre zaciska na okiennej ramie, poraay swoimi rozmiarami, a zza
miedzianej skry przewityway na nich cigna i yy. Tak fizycznie bardzo si zmieni,
jednak to nie te zmiany zrobiy na mnie najwiksze wraenie.
Najgorszy, zupenie nierozpoznawalny by wyraz jego twarzy Przyjazny umiech i
bijce od Jacoba ciepo zniky razem z wosami. W jego oczach nie malowao si nic poza
wzgard. Moje soce zgaso. Moje serce krwawio z alu.
- Jacob? - szepnam.
Wpatrywa si we mnie gniewnym wzrokiem.
Zdaam sobie spraw, e nie jestemy sami. Za moim odmienionym przyjacielem stao
czterech innych Indian: wszyscy wysocy, miedzianoskrzy, identycznie krtko obcici.
Mogliby by brami - nie potrafiam nawet rozpozna Embry'ego. Podobiestwo
modziecw potgowaa malujca si na ich twarzach wrogo.
Na wszystkich twarzach poza jedn.
Starszy od pozostaych o kilka lat Sam trzyma si z tyu. On jeden przyglda mi si
ze spokojem. Musiaam przekn lin, zby nie zachysn si wasn ci. Miaam
ochot wymierzy mu policzek. Wicej, chciaam miertelnie go przerazi, sta si kim, n
czyj widok wziby nogi za pas. Kim silnym, potnym...
Chciaam by wampirem.
dna zemsty, zatraciam si i zapomniaam o czym innym. To pragnienie widniao
na mojej prywatnej licie marze zakazanych, a w dodatku byo spord nich najbardziej
bolesne. Zbyt wiele czyo si z nim innych roje, innych wizji. Uwiadamiajc sobie, e
straciam na dobre moliwo wyboru, e tak waciwie nigdy niczego mi nie
zagwarantowano, przypominaam sobie inne rzeczy, ktre utraciam, i nie tylko rzeczy. W
moim ciele rozwara si na powrt wielka rana. Z trudem odzyskaam panowanie nad sob.
- Czego tu szukasz? - warkn Jacob. Widzia, co si ze mn dziao i nienawidzi mnie
za to jeszcze bardziej.
- Chc z tob porozmawia - owiadczyam sabym gosem.
Usiowaam si skupi, ale rozpraszay mnie myli zwizane z wampirami.
- Sucham - mrukn. Nigdy nie widziaam, eby patrzy tak na kogokolwiek, a ju na
pewno nie na mnie. Nie spodziewaam si ze tak bardzo to zaboli. Czuam si tak, jakby da
mi w twarz.
- W cztery oczy - uciliam.
Zerkn sobie przez rami. Dobrze wiedziaam, kogo musi si poradzi.
Pozostali podopieczni Sama te czekali na to, co powie mistrz.
znalezieniu koza ofiarnego, to moe by tak skierowaa swj oskarycielski palec na tych,
ktrych ty z kolei uwielbiasz? Jeli to czyja wina, to twoich oblenych, odraajcych
krwiopijcw!
Rozdziawiam szeroko usta, spazmatycznie wydychajc powietrze. Staam jak
sparaliowana, raniona podwjnym ostrzem jego sw. Bl rozprzestrzenia si po moim ciele
wedug znajomego schematu, ale by niczym w porwnaniu z chaosem, jaki zapanowa w
moim umyle. Nie mogam uwierzy w to, e si nie przesyszaam. W twarzy Jacoba nie
byo ani ladu niezdecydowania Tylko furia.
- Ostrzegaem ci.
- Nie rozumiem - szepnam. - Co za krwiopijcy?
Unis jedn brew.
- Sdz, e dobrze wiesz, o kogo mi chodzi. Przesta gra. Naprawd chcesz, ebym
wspomnia to nazwisko? Ranienie ciebie nie sprawia mi przyjemnoci.
- Jakie nazwisko? - brnam dalej bez sensu. - Co za krwiopijcy?
- Cullenowie - powiedzia powoli, uwanie mi si przygldajc.
- Widz... widz w twoich oczach, co si z tob dzieje, kiedy wymawiam to sowo.
Pokrciam kilkakrotnie gow. Jak si dowiedzia? I co to miao wsplnego z
gangiem Sama? Stworzy sekt wrogw wampirw, czy co? Po co zawiza takie
stowarzyszenie, skoro w Forks nie mieszka ju aden wampir? I dlaczego Jacob zacz
wierzy w krce o Cullenach pogoski wanie teraz, p roku po tym, jak wynieli si na
dobre?
Mino duo czasu, zanim obmyliam waciw odpowied.
Postawiam na sarkazm.
- Nie mw mi, e hodujesz teraz indiaskim przesdom, jak twj ojciec.
- Billy jest mdrzejszy, ni mi si wydawao.
- Chyba artujesz.
Rzuci mi wcieke spojrzenie.
- Dobra, zapomnijmy o plemiennych legendach - rzuciam ugodowo.
. - Ale nadal nie rozumiem, co maj wsplnego... Cullenowie twoimi problemami.
Wyprowadzili si std dawno temu. Jak moesz obwinia ich o to, co robi z wami Sam?
- Sam nic z nami nie robi, Bello. I wiem, e Cullenowie wyjechali. Ale czasem...
czasem wprawia si co w ruch i nie mona ju tego zatrzyma.
- Co zostao wprawione w ruch? Czemu nie mona ju tego zatrzyma.
Co dokadnie masz im do zarzucenia?
- To, e istniej.
Jacob z trudem powstrzymywa si, eby nie wybuchn.
- Spokojnie, Bello. Tylko go nie prowokuj - ostrzeg mnie ciepy baryton Edwarda.
Zdziwiam si niepomiernie, bo nawet nie czuam strachu.
Odkd jego imi przebio si w lesie przez wszystkie zapory, ktrymi je do tej pory
odgradzaam, nie udao mi si ich odbudowa, ale i nie byo po temu duej potrzeby.
Wspominanie Edwarda ju mnie nie bolao - przynajmniej nie podczas tych kilku cennych
sekund, kiedy wsuchiwaam si w jego gos. Jacob trzs si z gniewu, nigdy nie widziaam
kogo rwnie wzburzonego. Mimo wszystko nie potrafiam jednak poj, po co mj umys
mami mnie ostrzeeniami Edwarda. Nie grozio mi niebezpieczestwo - chopak nie zrobiby
mi krzywdy. W moich yach nie krya te adrenalina. Czyby za jej wydzielanie i za
halucynacje odpowiaday w moim mzgu dwa rne orodki?
- Pozwl mu si uspokoi - nalega niewidzialny Edward.
Od nadmiaru bodcw mcio mi si w gowie.
- Co ty za gupoty wygadujesz? - spytaam obu swoich rozmwcw.
- Okej - powiedzia Jacob, wykonujc gbokie wdechy. - Nie bd si z tob kci.
To zreszt bez znaczenia. Wyrzdzonych szkd nie da si naprawi.
- Wyrzdzonych szkd? - krzyknam. Nawet nie mrugn.
- Wracajmy. Nie mam ci nic wicej do powiedzenia.
- Masz mi mas do powiedzenia! - wydaram si.
- Nic mi jeszcze nie wyjanie!
Min mnie, kierujc si w stron domu.
- Wpadam dzi na Quila - zawoaam za nim. Zatrzyma si, ale nie odwrci.
- Pamitasz swojego kumpla Quila? Umiera ze strachu. Jacob zrobi zgrabny piruet i
spojrza mi prosto w oczy. Znw wyglda na kogo, kto cierpi.
Quil - szepn.
- Martwi si o ciebie. Nie wie, co robi.
Moja taktyka si sprawdzaa. Jacob wyranie si mczy.
- Boi si, e bdzie nastpny - wypaliam z grubej rury.
Twarz Jacoba dziwnie poszarzaa. Podpar si o drzewo, eby nie upa.
- Nie bdzie nastpny - wymamrota sam do siebie, jakby si pociesza. - Nie, to
niemoliwe. To musi si w kocu skoczy. To musi si skoczy. Boe, za jakie grzechy? Kopn pie ze zoci - raz, potem drugi. Byo to niedue drzewo, zaledwie metr czy dwa
wysze od Jacoba, ale i tak podniosam obie donie do ust, kiedy zamao si z trzaskiem.
powiedziao mi, e nie mam tu, czego szuka. Nic nie mwic, obrciam si i wdrapaam do
szoferki. Okna auta zostawiam otwarte, wic siedzenia oblepiy krople deszczu. Byo mi
wszystko jedno. I tak nie miaam ju na sobie nic suchego.
Mogo by gorzej, pocieszaam si w duchu. Spotkalicie si. Porozmawialicie. Nie
bya to bynajmniej powtrka z wrzenia ani koniec wiata. wiat skoczy si ju dawno teraz zniko z powierzchni ziemi to, co udao mi si po tamtej katastrofie od-budowa. Mogo
by gorzej, pomylaam, ale jak na mj gust, beznadziei wystarczy.
Wydawao mi si, e Jake pomaga mi leczy stare rany, a przynajmniej swoj
obecnoci opatruje je, umierzajc bl. Myliam si. Potajemnie sam otoczy moje serce.
Moja dusza bya podziurawiona niczym szwajcarski ser i nie mogam si nadziwi, e jeszcze
si nie rozpada. Charlie czeka na mnie na ganku. Kiedy zaparkowaam, zszed na podjazd.
- Dzwoni Billy - wyjani, otwierajc przede mn drzwiczki. - powiedzia, e wdaa
si w ktni z Jakiem i e bardzo ci to przybio.
Nagle zauway, jak mam min. Zastyg przeraony. Sprbowaam wyobrazi sobie,
jak wygldam. Czuam, e nie mam w sobie chci do ycia. Musiaam przypomina siebie
sam z przed paru miesicy. Nic dziwnego, e ojciec si przestraszy.
- Opisaabym nieco inaczej to, co zaszo - wymamrotaa Charlie otoczy mnie
ramieniem i pomg mi wysi z samochodu. Tego, e jestem przemoczona do suchej nitki,
zdecydowa si nie komentowa.
- Wic jak by to opisaa? - spyta, kiedy znalelimy si w saloniku. Opatuli mnie
cignitym z kanapy puszystym kocem. Zaskoczy mnie tym gestem. Nie byam wiadoma
tego, e dygocz.
- Sam Uley zakaza Jacobowi zadawa si ze mn - wyjawiam gosem wypranym z
wszelkich emocji.
Charlie skrzywi si.
- Kto tak twierdzi?
- Jacob.
Uj to inaczej, ale do tego si to chyba sprowadzao. Ojciec zmarszczy czoo.
- Naprawd wierzysz, e z tym Uleyem jest co nie tak?
- Jestem tego pewna. Jacob nie chcia zdradzi mi adnych szczegw.
- Wic jakie s. Co przede mn ukrywa. - Zerknam na podog. U mych stp
tworzya si kaua. - Pjd si przebra.
- Jasne, jasne. - Charlie machn rk. Mylami by ju gdzie indziej.
Postanowiam wzi prysznic, eby si troch ogrza, ale nawet strugom gorcej wody
nie udao si podnie temperatury mojego ciaa. Kiedy zakrciam kran, nagle zrobio si
bardzo cicho. Usyszaam, e ojciec sprzecza si z kim w kuchni. Zaciekawiona, owinam
si rcznikiem i uchyliam nieznacznie drzwi azienki.
- Nie wciniesz mi takiej bujdy - owiadczy wzburzony Charlie. - To si nie trzyma
kupy!
Nikt mu nie odpowiedzia. No tak, rozmawia przez telefon.
- Bella nie jest taka! - wrzasn Charlie znienacka. Mao brakowao, a
przytrzasnabym sobie nos drzwiami. Kiedy si znowu odezwa, mwi ju ciszej, starajc
lepiej si kontrolowa.
- Od samego pocztku tej znajomoci Bella dawaa mi wyranie do zrozumienia e s
z Jacobem tylko przyjacimi. ...C, jeli tak byo, czemu od razu mi o tym nie
powiedziae? Nie, Billy, sdz, e nie wyssaa sobie tego z palca....Bo znam moj crk i
jeli upiera si, e Jacob wyglda wczeniej na zastraszonego... - Przerwano mu w poowi
zdania. Kiedy na powrt zabra gos, po raz drugi straci nad sob panowanie. - Co masz na
myli, mwic, e nie znam mojej crki tak dobrze, jak mi si wydaje?! - Wysuchawszy
odpowiedzi Billy'ego, zniy glos do szeptu. Nadstawiam uszu. - Jeli sdzisz, e porusz
przy niej ten temat, to si grubo mylisz. Dopiero, co si po tym otrzsna, i, moim zdaniem,
gwnie dziki Jacobowi. Niezalenie od tego, co chopak kombinuje z tym waszym
cudownym Samem, jeli odrzuci ma i na powrt wpdzi j w depresj, to bdzie mia ze
mn do czynienia. Jeste moim przyjacielem, Billy, ale rodzin stawiam na pierwszym
miejscu.
Zamilk, eby wysucha odpowiedzi Indianina.
- Wanie tak zamierzam postpi. Niech tym chopcom tylko powinie si noga, a
zaraz si o tym dowiem. Bdziemy ich mieli na oku.
Tego nie mwi ju Charlie, a komendant Swan.
- Dobrze. Prosz ci bardzo. Cze. - Ojciec cisn suchawk o wideki i zacz co
gniewnie mamrota. Przebiegam na paluszkach do mojego pokoju.
A wic tak strategi przyj Billy. eby zemci si na Edwardzie, potraktowaam
Jacoba jak zabawk, a mia do moich gierek i pokaza mi drzwi.
Dziwne. Sama obawiaam si, e tak to mogo zosta odebrane, ale po tym, co
powiedzia mi Jacob pod koniec naszej rozmowy ju tak nie uwaaam. Gdyby chodzio tylko
o szczeniackie zauroczenie!
Nie, sytuacja przedstawiaa si o wiele powaniej. Skoro Billy zniy si do oskarania
mnie o rozkochanie w sobie jego niewinnego syna, musia wraz z Samem i ca reszt
ukrywa przed wiatem jaki wyjtkowo mroczny sekret. Jak dobrze, e nareszcie stan po
mojej stronie!
Woywszy piam, wpezam pod kodr. Byam w tak kiepskim stanie, e
pozwoliam sobie na odejcie od sztywnych zasad.
A co mi tam, pomylaam. I tak ju mnie wszystko bolao Przypomniaam sobie sowa
Edwarda - nie adn tam prawdziw wypowied (nie byam a tak masochistk), ale majak,
ktry nawiedzi mnie w lasku przy domu Blackw. Przywoaam w wspomnienie gosu
mojego ukochanego kilkanacie razy, a w kocu - zasnam z gow opart o mokr
poduszk.
Po raz pierwszy od wrzenia przynio mi si co nowego. Pada deszcz. Szam gdzie
z Jacobem. Chocia pod moimi stopami chrzciy kamyki, chopak kroczy bezszelestnie.
Niestety, nie by to mj Jake, ale jego nowe wcielenie - zgorzkniay mody mczyzna.
Jego zwinne ruchy kogo mi przypominay i nagle zacz si w tego kogo zmienia. Skra
mu poblada, przybierajc barw biaego marmuru. Oczy bysny zotem, potem szkaratem,
potem znowu zotem. Krtkie czarne wosy wyduyy si i zrudziay jakby malowane
socem. A rysy tak wypikniay, e cisno mi si serce. Edward. Zapragnam go dotkn,
ale cofn si, osaniajc si rkami. I znikn. A ja obudziam si zalana zami.
Nie miaam pewnoci, czy pakaam ju we nie, czy rozszlochaam si dopiero po
przebudzeniu. Popatrzyam na ciemny sufit. By rodek nocy, a ja dryfowaam nadal na
granicy jawy i snu. Zamknam oczy, majc nadziej, e wkrtce zapadn si w nico.
I wtedy usyszaam ten dwik - nieprzyjemnie wysoki, taki, jaki czasem wydaje kreda
w zetkniciu z tablic. To, dlatego si obudziam. Po szybie okiennej przesuwao si co
ostrego. Cos w ni drapao.
12 WIZYTA
Byam tak zmczona i rozkojarzona, e mogo mi si to tylko ni, ale i tak
otworzyam byskawicznie oczy.
Nadal co drapao o szyb.
Zaspana wygrzebaam si z pocieli i mrugajc zazawionymi oczami wstaam z
ka.Za oknem majaczy wielki, ciemny ksztat. Intruz koysa si, jakby chcia nabra
rozpdu, by z impetem rozbi tafl szka i dosta si do rodka. Cofnam si odruchowo.
Krzyk uwiz mi w gardle.
Victoria.
Przysza.
Ju po mnie.
Boe. Charlie.
Nie, nie wolno byo mi krzycze. Musiaa zabi mnie w zupenej ciszy. Tylko tym
sposobem mogam uratowa ojca - nie wywabiajc go z jego pokoju.
Moje rozpaczliwe rozmylania przerwa znajomy gos. To woa mj nocny go.
- Bella - sykn. - Au! Otwrz wreszcie to okno! Au! Do jasnej cholery...
Potrzebowaam dwch sekund, eby doj do siebie i mc ruszy z miejsca. Rzuciam
si wykona to, o co mnie poproszono. Do pokoju wtargno chodne powietrze. Wzrok
przyzwyczaja mi si powoli do ciemnoci.
- Co ty tu robisz? - wykrztusiam.
Jacob koysa si uczepiony wierzchoka rosncego przed domem wierku. Od pasa w
gr by nagi. Pod jego ciarem drzewko przechylio si sprycie, tak, e chopak wisia
jaki metr od parapetu i jakie sze czy siedem metrw nad ziemi. To gazki czubka
wierku drapay o szyb i tynk.
- Usiuj... - Zmieni pozycj, eby nie straci rwnowagi.
- Usiuj dotrzyma swojej obietnicy.
Potrzsnam gow, eby otrzewie. To musia by sen.
- Kiedy to mi obiecae, e popenisz samobjstwo, rzucajc si z naszego wierka?
Prychn zniecierpliwiony.
- Zejd mi z drogi - rozkaza. Zacz macha nogami eby rozbuja drzewo.
- Co?
Buja si coraz silniej. Zorientowaam si, co zamierza zrobi.
- Zwariowae!
Odskoczyam, bo byo ju za pno. Jacob wystrzeli w powietrze jak z procy.
Zdusiam w sobie kolejny krzyk. Byam pewna, e zamie sobie kark i w najlepszym
wypadku skoczy na wzku inwalidzkim Chopak tymczasem nawet nie musn framugi okna
i z guchym omotem wyldowa zgrabnie na pitach.
Oboje spojrzelimy trwonie na drzwi. Wstrzymujc oddech czekalimy, czy haas nie
zbudzi Charliego. Przez dusz chwil nic si nie dziao, a potem usyszelimy gone
chrapnicie.
Jacob umiechn si szeroko zadowolony ze swego wyczynu. Nie by to ciepy
umiech, ktry znaam i uwielbiaam, tylko jego gorzka parodia - nowy umiech na nowej
twarzy nalecej do Sama.
Ten widok okaza si kropl, ktra przelaa czar.
Zasnam we zach, zadrczajc si tym, co zostao z mojego przyjaciela. Przez to, jak
mnie potraktowa, na moim ciele pojawiy si nowe rany. W dodatku, jakbym nie miaa ju
dosy, swoim postpowaniem zmieni scenariusz mojego koszmaru. Kolejny policzek. A
teraz sta na rodku mojego pokoju, umiechajc si triumfalnie, jakby nic si nie stao.
Najgorsze byo to, e chocia dosta si na pitro do nieporadnie, swoim pojawieniem si
przypomnia mi o niezliczonych nocnych wizytach Edwarda. a wspomnienia te, jak wszystkie
z tego okresu, zadaway bl.
Wszystko to, a take fakt, e byam miertelnie zmczona skutecznie zniechcao mnie
do powitania Jacoba z otwartymi ramionami.
- Wyno si! - warknam, wkadajc w swj szept tyle jadu na ile tylko byo mnie
sta. Spojrza na mnie sposzony. Nie spodziewa si takiego przyjcia.
- Co ty Bella? Przyszedem ci przeprosi.
- Przeprosiny odrzucone!
Pomylaam, e skoro ni, nie mog zrobi mu krzywdy, wic sprbowaam
wypchn go przez okno. Nic z tego. Nawet nie drgn, cho nataram na niego z caej siy.
Odsunam si, przygldajc mu si z przestrachem. Zaskoczy mnie nie tylko sil, ale i
temperatur ciaa. Przyoywszy donie do jego nagiego torsu, odkryam, e skra Jacoba
niemal parzy - tak jak jego czoo wtedy po kinie. Tak, jakby nadal cierpia na swoj
tajemnicz chorob... Nie wyglda na chorego - wyglda, jakby by na sterydach. Barami
przesania cae okno. Mj wybuch agresji tak go zaszokowa, e a zaniemwi. Ja z kolei
poczuam nagle, e wszystkie moje bezsenne noce postanowiy wanie w tej chwili pokaza
mi, na co je wsplnie sta. Zachwiaam si niczym ofiara hipnotyzera.
- Przyznaj - cign - czy nie przydarzyo ci si nigdy co takiego, o czym nie moga
powiedzie Charliemu ani mamie.
Z czego nie moga si zwierzy nawet mnie? Czego nawet teraz nie chcesz wyjawi?
Spuciam wzrok. Podejrzewaam, e i tak potraktuje moje milczenie jako odpowied
twierdzc.
- Czy... czy potrafisz sobie wyobrazi, e ja te... ja te znalazem si niedawno w
podobnej sytuacji? - Znowu si mczy walczy o kade o sowo, jakby cz z nich bya dla
niego zakazana. - Czasami szczeroci wchodzi w drog lojalno. Czasami ten sekret nie jest
do koca nasz i zdradzajc go, mona zaszkodzi innym.
Nie mogam si z nim kci. Idealnie opisa moje pooenie, Tak na prawd nie
strzegam swojej tajemnicy, ale cudzej - tajemnicy, ktr Jacob niestety wydawa by si
pozna.
Nadal nie rozumiaam, co ma ona wsplnego z nim, Billym czy Samem. Czemu
przejmowali si Cullenami, skoro tamtych ju od dawna nie byo w okolicy?
- Jeli masz zamiar serwowa mi same zagadki zamiast odpowiedzi, to lepiej sobie ju
id.
- Przepraszam. - Zmarkotnia. - Staram si, jak mog.
Wpatrywalimy si w siebie, nie wiedzc, co pocz.
- Najgorsze jest to - odezwa si Jacob - e ju ci wszystko wyjaniem.
- Co mi wyjanie? Kiedy?
Analizowa co intensywnie. Wida byo, jak z opnieniem dociera do niego
znaczenie tego, co przed chwil powiedzia, ale - wola si nie udzi nadziej, zanim nie
zyska pewnoci.
Nachyli si nade mn, podekscytowany. Jego oddech by rwnie gorcy co skra.
- Musi si uda. Bello, przecie ju wszystko wiesz. Opowiadaem ci o tym! Nie mog
ci zaradzi, o czym, ale ty moesz to sobie przypomnie. Sama si domylisz. Zgadnij, no,
zgadnij!
Podparam si na okciu.
- Mam zgadn? Co mam zgadn?
- Co mi jest! Uwierz, znasz ju odpowied!
Byam taka zmczona. Nie nadaam za tokiem jego rozumowania.
Jacob zmarszczy czoo. Dopiero teraz dotaro do niego, e jest rodek nocy i mog
mie kopoty z koncentracj.
- Czekaj, niech pomyl, jak da ci podprk... - Zaciskajc zby zerkn na sufit.
- Podprk?
Przydaaby si. Moje powieki same si zamykay.
- No wiesz, wskazwk. Jak w teleturnieju.
Uj moj twarz w swoje niezwykle ciepe donie i przycignwszy j do siebie, tak e
dzielio nas tylko kilka centym zajrza mi gboko w oczy, jakby to, co si w nich kryo, byo
rwnie wane jak to, co mia mi do powiedzenia.
- Pamitasz, jak spotkalimy si po raz pierwszy? Na play w La Push?
- Jasne, e pamitam.
Opisz mi wszystko ze szczegami.
Sprbowaam si skupi.
- Spytae, jak si spisuje furgonetka...
- I...
- Rozmawialimy te o twoim volkswagenie...
- A pniej? Co byo pniej?
- Poszlimy si przej...
Krew napyna mi do policzkw, ale pocieszyam si, e Jacob, ze swoj dziwn
gorczk, nie jest w stanie wyczu rnicy, Tam na play usiowaam z nim nieudolnie
flirtowa, eby wydoby od niego cenne informacje.
Pokiwa gow, zachcajc mnie, ebym mwia dalej.
- Opowiadae mroce krew w yach historie... - Ledwie byo mnie sycha. Legendy twojego plemienia.
Zamkn oczy i zaraz potem je otworzy.
- Wanie. - O to mu chodzio. Mia min archeologa, ktry, odkrywszy skarb, zabiera
si do ostronego oczyszczania go z pyu. - Pamitasz, o czym byy te legendy?
Jak mogabym zapomnie? Nadal odczuwaam wstyd, e tak go wwczas niecnie
wykorzystaam. Niewiadomy moich manipulacji, przekonany, e opowiada bajki, Jacob
wyjawi mi sekret Cullenw - sekret Edwarda. To od niego dowiedziaam si, Edward jest
wampirem.
- Skup si.
Teraz, kucajc przy moim ku, by ju we wszystko wtajemniczony.
- Co tam pamitam... - zaczam kluczy.
- Pamitasz t o... - Zamilk raptownie, jakby co utkno mu w gardle.
Nieznana sia nie pozwalaa dokoczy mu tego pytania.
- Hm dla mnie wana bya tylko jedna legenda. Czy mylelimy o tej samej? Czy w
ogle byy jakie inne? O czym tam na play napomkn, ale zlekcewayam to,
potraktowaam jak nic nieznaczcy wstp. Wtpiam, eby o tej porze miao mi si uda
przypomnie tamte historie. Nie z galaret w miejscu mzgu.
Jacob jkn z rozpacz i odskoczy od ka.
- Wiesz to, wiesz to, wiesz... - powtarza, krcc gow.
- Jake, uspokj si, prosz. Jestem wykoczona. Nic z tego nie bdzie. - Ale moe
rano...
Spojrza na mnie.
- Moe rano - przyzna. - Jak bdziesz w lepszej formie.
Przysiad na skraju ka.
- Nic dziwnego, e pamitasz tylko jedno podanie - doda sarkastycznym tonem. - Od
dawna intryguje mnie pewna rzecz. Czy masz co przeciwko, ebym zada ci zwizane z nim
pytanie? - Sarkazm nie znika.
- Zwizane, z czym? - Resztkami si graam gupi.
- Zwizane z podaniem o wampirach, ktre ci opowiedziaem.
Przygldaam mu si bacznie, niezdolna do udzielenia przyzwolenia.
Nie mia zamiaru czeka. Udzieli go sobie sam.
- Czy naprawd wczeniej nic nie wiedziaa? - wypali. - Czy to ode mnie
dowiedziaa si, kim by? Czym by?
Skd zna prawd? Dlaczego uwierzy w indiaskie bajki dopiero teraz, wanie
teraz? Przygryzam warg. Jak wspomnia, pewnych sekretw nie chciaam mu wyjawia.
- Widzisz, jak to jest z lojalnoci? - Glos Jacoba robi si, co raz bardziej ochrypy. Ja te tak mam, tylko jeszcze gorzej. Nawet sobie nie wyobraasz, jak silne to wizy...
Zamkn oczy, jakby mwienie o nich sprawiao mu bl. Nie spodobaa mi si ta reakcja, oj
nie. Uzmysowiam sobie, e jestem wcieka. Wcieka, poniewa Jacob z jakiego powodu
cierpia. Z czyjego powodu.
- Z powodu Sama Uleya.
Sama strzegam tajemnicy Cullenw, poniewa ich kochaam. Nie odwzajemniali
moich uczu, ale z mojej strony byo to szczere, gorce uczucie.
Najwyraniej przypadek Jacoba rni si od mojego.
- Czy nie moesz w jaki sposb wyzwoli si z tych wizw? - szepnam z trosk,
dotykajc ostrzyonej skroni chopaka.
Zaczy trz mu si rce, ale nie otworzy oczu.
- Nie mog. Tak ju bdzie zawsze. To jak wyrok doywocia.
jarzy. Skinie na mnie i umiechnie si. Bdzie pikny jak anio, ale spomidzy jego warg
bd wystawa ostro zakoczone zby.
Wybiegam za bardzo do przodu. Zapomniaam o najwaniejszym...
Jacob puci moj do z jkiem i wstrzsany silnymi dreszczami pad na ziemi.
- Jacob! - krzyknam, ale ju go nie byo.
Jego miejsce zaj olbrzymi rdzawobrzowy wilk o ciemnych rozumnych oczach.
Mj sen zboczy z kursu niczym wykolejajcy si pocig.
Nie by to ten sam wilk, ktry przyni mi si w innym yciu. Tego tu ju widziaam,
tam na polanie, zaledwie tydzie temu, Dzielio nas wtedy kilkanacie centymetrw. By
ogromny, potworny, wikszy od niedwiedzia.
Wpatrywa si teraz we mnie intensywnie, prbujc mi co przekaza. Wpatrywa si
ciemnymi, znajomymi oczami Jacoba Blacka.
Obudziam si, wrzeszczc na cae gardo.
Spodziewaam si, e tym razem Charlie jak nic przyjdzie sprawdzi, czy wszystko w
porzdku. Wybudzajc si z mojego standardowego koszmaru, krzyczaam znacznie ciszej.
Zagrzebaam si w pocieli, eby stumi szlochy, w ktre przeszy moje wrzaski. Najchtniej
stumiabym przy okazji take swoj pobudzon pami.
Nikt si nie zjawia. Stopniowo dochodziam do siebie.
Sen o wilku przywoa pogrzebane wspomnienia. Teraz potrafiam odtworzy moj
pierwsz rozmow z Jacobem z dokadnoci, co do jednego sowa. Przypomniay mi si
wszystkie wspomniane przez niego podania, zarwno to o wampirach, jak i pozostae.
- Znasz ktr z naszych legend o tym, skd si wzilimy? No wiesz my plemi
Quileute?
Zaprzeczyam.
- Duo ich, niektre cofaj si w czasie a do Potopu. Pono staroytni Quileuci
przywizali swoje canoe do czubkw najwyszych rosncych w grach drzew, eby przetrwa,
podobnie jak Noe w Arce.
- Umiechn si, eby pokaza mi, e nie za bardzo to wszystko wierzy. - Inna legenda
gosi, e pochodzimy od wilkw i e s one nadal naszymi brami. Kto je zabija, amie prawo.
S wreszcie podania o Zimnych Ludziach - doda z powag.
- O Zimnych Ludziach? - Zamaram. Nie musiaam ju gra. Niektre z nich s rwnie
stare, co te o wilkach, ale inne pochodz ze znacznie bliszych nam czasw. Podobno kilku z
nich zna mj pradziadek. To on zawar z nimi pakt o pozostawieniu naszych ziem w spokoju.
- Twj wasny pradziadek? - wtrciam zachcajco.
Przewodzi sforze.
Sforze skadajcej si z piciu gigantycznych wilkoakw, tych samych, ktre miny
mnie na ce Edwarda.
Stwierdziam nagle, e musz porozmawia z Jacobem - teraz zaraz. Zerknam na
budzik. Byo o wiele za wczenie na skadanie wizyt, ale miaam to gdzie. Wyskoczyam z
ka. Chciaam uzyska od Jacoba potwierdzenie, e nie postradaam zmysw.
Nacignam na siebie pierwsze czci garderoby, jakie wpady mi w rce i zbiegam
po schodach, sadzc susy co dwa stopnie. W przedpokoju na dole niemal wpadam na
Charliego.
- Dokd si wybierasz? - spyta, rwnie zaskoczony moim wi-dokiem co ja jego. - Czy
wiesz, ktra godzina?
- Wiem, ale musz zobaczy si z Jacobem.
- Mylaem, e Sam...
- Mniejsza o Sama. Musz z nim natychmiast porozmawia.
- Jest jeszcze bardzo wczenie. - Ojcu nie podobaa si moja determinacja. - Nie zjesz
chocia niadania?
- Nie jestem godna.
Zerknam niespokojnie na drzwi wyjciowe. Charlie blokowa mi przejcie.
Zastanawiaam si, czy nie przemkn bokiem i uciec.
Ale doszam do wniosku, e za taki wybryk przyszoby mi si dugo tumaczy.
- Niedugo wrc - rzuciam, eby udobrucha ojca.
- Tylko nie zatrzymuj si nigdzie po drodze, dobra?
- A gdzie niby miaabym si zatrzymywa?
- Czy ja wiem... - Charlie zawaha si. - Po prostu... Widzisz, twoje wilki znowu kogo
zaatakoway. Nieopodal kurortu, przy ciepych rdach. Mczyzna znajdowa si zaledwie
kilkanacie metrw od szosy, kiedy nagle znikn. Tym razem mamy naocznego wiadka,
jego on. Posza go szuka i po kilku minutach zobaczya szarego wilka. Od razu zawrcia i
pobiega po pomoc.
Zamaram.
- Zaatakowa go wilk?
- Nie wiadomo. Ciaa nie znaleziono, tylko drobne lady krwi.
- Charlie wbi wzrok w podog. - Stra lena bdzie dzi przeszukiwa las z pomoc
uzbrojonych ochotnikw. Zgosio si sporo ludzi. Za trucho wilka wyznaczono nagrod. Nie
jestem zachwycony tak nagonion akcj. Im wicej podekscytowanych niedzielnych
Nie chodzio mi tylko o nich - baam si take o Charliego. Mia spdzi w lesie cay
dzie. Czy sfora bya skonna wzi to pod uwag? Do tej pory znikali tylko turyci, ale nie
wiedziaam, czy tylko przypadkiem na nich trafiao, czy te byo to wiadome dziaanie.
Bardzo chciaam wierzy, e przynajmniej Jacob by w stanie powstrzyma si od
ataku na blisk mi osob.
Tak czy owak, musiaam go ostrzec.
Ale czy na pewno?
Jacob moe i by moim najlepszym przyjacielem, ale nie by czowiekiem. Trudno
byo oceni, czego mog si po nim spodziewa. Nie miaam przecie adnej pewnoci, e nie
sta si potworem, rodem z horrorw, zym i krwioerczym. Co, jeli on i jego kompani s
mordercami? Jeli z zimn krwi zabijaj bezbronnych turystw? Czy chronic watah, nie
wystpuje przeciwko wasnej rasie i zasadom moralnym?
Nie udao mi si unikn porwnania sfory z Cullenami. Zoyam rce na piersiach,
eby mc wspomina tych drugich w miar bezbolenie.
Nie znaam zwyczajw wilkoakw. Pod wpywem filmw wyobraaam je sobie
inaczej - jako muskularne, wochate humanoidy, a nie jako zwierzta. Nie miaam pojcia,
czy poluj z godu lub z pragnienia, czy z czystej chci mordu. Poniewa nie dysponowaam
tak istotn informacj, tym trudniej byo mi oceni, jak powinnam si zachowa.
C, nawet Cullenowie nie wyzbyli si do koca morderczych instynktw.
Przypomniao mi si - i zy nabiegy mi do oczu Esme, troskliwa, kochajca Esme, musiaa
zatka nos i pospiesznie wyj na, zewntrz, kiedy si zraniam. Pomylaam te o Carlisle'u,
o tym, ile stuleci przyzwyczaja si w mkach do zapachu krwi, eby speni swoje marzenie i
ratowa ludzkie ycie.
Moe wilkoaki te walczyy ze swoj natur? Ktr ciek wybray?
I ktr ja powinnam bya wybra?
13 MORDERCA
Ach, gdyby chodzio o kogo innego, powtarzaam w duchu, ja-dc do La Push. Droga
wioda przez las, a w lesie kryli si myliwi...
Nadal nie byam pewna, czy dobrze robi, ale postanowiam pj na pewien
kompromis.
Zrozumiaam nareszcie, co Jacob mia na myli, mwic jeli jeszcze bdziesz
chciaa mie ze mn do czynienia. Jeli sfora zabijaa ludzi, by to koniec naszej przyjani.
Oczywicie, tak jak to sugerowa, mogam do niego zadzwoni, ale uwaaam, e nie wypada.
Zasugiwa na co wicej. Chciaam oznajmi mu, patrzc prosto w oczy, e nie mog milcze
i pozwala na to, by ginli ludzie. Nie mog jak gdyby nigdy nic zadawa si z morderc,
Gdybym zacza tolerowa to, co wataha wyczyniaa w okolicy, sama zasugiwaabym na
miano potwora.
Nie mogam jednak czego jeszcze - nie mogam nie ostrzec Jacoba. Mimo wszystko,
czuam si w obowizku go chroni.
Zaparkowawszy na podwrku Blackw, zacisnam usta. To, e Jacob okaza si
wilkoakiem, byo wystarczajco straszne. Dlaczego musia do tego by potworem?
W domu nie palio si ani jedno wiato, ale zdesperowana nie dbaam o to, czy kogo
obudz, czy nie. Zabbniam gniewnie pici o drzwi.
Szyby w oknach zadray.
Prosz! - odezwa si po chwili Billy. W korytarzu zapalio si wiato.
Przekrciam gak - drzwi nie byy zamknite na klucz. Billy nie siedzia jeszcze na
wzku, tylko na pododze, na progu swoje-go pokoju. Na ramiona mia narzucony szlafrok.
Zdziwi si na mj widok, ale zaraz si opanowa.
- Witaj, Bello. Co ci do nas sprowadza o tej porze?
- Cze Billy. Musz pilnie porozmawia z Jakiem. Czy wiesz, gdzie mog go
znale?
- Nie za bardzo - skama bez zajknienia.
- A czy wiesz moe, gdzie jest teraz Charlie? Nie miaam czasu owija niczego w
bawen.
- A powinienem? - spyta Billy z lekk ironi.
- W towarzystwie kilkudziesiciu myliwych ugania si po lesie za sfor olbrzymich
wilkw.
sobie,
broni
Sama
od
samego
pocztku.
Zbrodnie
watahy
najprawdopodobniej nie robiy na nim wraenia. To, jak je usprawiedliwia, przerastao moje
moliwoci pojmowania.
W jego oczach rwnie dostrzegam wiele pyta, ale tak jak ja, zdecydowa zachowa
je dla siebie.
- Jad na pla - owiadczyam, przerywajc cic mi cisz. - Zabawi tam jak
godzin. Jeli Jacob zbudzi si w midzyczasie, przekaesz mu, gdzie jestem?
- Oczywicie - zapewni mnie Billy.
Nie miaam gwarancji, e dotrzyma obietnicy, ale nie pozostawao mi nic innego, jak
mu zaufa.
Pojechaam w to samo miejsce, w ktrym Jacob opowiada mi plemienne legendy.
Soce jeszcze nie wzeszo, a dzie i tak zapowiada si pochmurny, kiedy wic wyczyam
wiata, ledwie byo wida. Zanim zabraam si do szukania cieki wiodcej wrd wysokich
chwastw, musiaam poczeka, a oczy przyzwyczaj si do ciemnoci. Nad morzem byo
chodniej ni w gbi ldu, wiatr goni czarne fale. Wbiam donie w kieszenie zimowej
kurtki. Dobrze, chocia, e przestao pada.
Poszam na pnoc, wytajc wzrok. Nie byo wida Saint Jamek ani innych wysp,
rozrniaam tylko kontur linii brzegowej. Stpaam po skaach ostronie, nie chcc si
potkn o kawaki wyrzucanych przez morze gazi.
Kilka metrw ode mnie wyonio si z mroku zbielae od soli powalone drzewo.
Przeplatane wodorostami korzenie przypominay pltanin macek. To jego podwiadomie
szukaam, bkajc si po play. Nie mogam mie pewnoci, e to, to samo, przy ktrym
poznawaam przed rokiem legendy Quileutw, ale liczy si symbol.
Usiadam na konarze, wpatrujc si w niewidzialny ocean.
Na widok mojego przyjaciela - tak niewinnego i bezbronnego.
Gdy spa znikn cay mj gniew, cay wstrt. Nadal nie potrafiam, tak jak Billy,
ignorowa tego, co si dziao w lasach, ale te nie byam w stanie za nic Jacoba potpia. Za
bardzo go kochaam, a mio nie rzdzia si zasadami logiki. Mia pozosta najwaniejsz
mi istot bez wzgldu na to, czy zabija czy nie. Trudno byo mi si z tym pogodzi.
Kiedy wyobraaam go sobie pogronego we nie, czuam przemon ch otoczenia
go opiek. Wilkoaka! Przecie to nie miao sensu! Nie mogam si jednak opanowa.
Przywoujc wspomnienie chopicej twarzy Jacoba, zastanawiaam si, jak mog go chroni.
Czer nieba powoli przechodzia w szaro.
- Cze.
Drgnam.
W gosie Jacoba nie byo cienia agresji, wrcz przeciwnie, ale spodziewaam si, e
usysz wpierw jego kroki. Na tle ska zamajaczya sylwetka niezwykle wysokiego,
uminionego mczyzny.
- Jake?
Stan kilka metrw ode mnie. Przebiera nerwowo z nogi na nog.
- Billy opowiedzia mi o twojej wizycie. Szybko ci poszo, co nie? Wiedziaem, e
sobie poradzisz.
- Tak - szepnam. - Przypomniaam sobie waciw legend.
Zapada duga cisza.
Poczuam na skrze mrowienie, jakby Jacob przyglda mi si badawczo. Jak na mj
gust, byo zbyt ciemno, by mc oceni z takiej odlegoci czyj wyraz twarzy, jednak jakim
Wybuch miechem.
- Jacob, to nie jest mieszne!
- Wiem, wiem - przyzna, z trudem si powstrzymujc. Jednym susem znalaz si przy
mnie, a ja w jego niedwiedzich objciach.
- Szczerze, nie masz nic przeciwko temu, e od czasu do czasu zamieniam si w
wielkie, wochate bydl? - szepn mi do ucha radonie.
- Nnnie - wykrztusiam. - Dddu... dusz si! Puci mnie, ale pochwyci zaraz za obie
rce.
- Nigdy w yciu nie zabiem czowieka - owiadczy. Przyjrzaam mu si uwanie nie mg by a tak dobrym aktorem. Poczuam niewysowion ulg.
- Nigdy?
- Nigdy - powtrzy! z powag.
Teraz to ja go przytuliam. Przypomniaa mi si scena na klifie.
Po tym jak opowiedzia mi o gangu Sama. Urs od tamtego czasw.
Skrzat ciska olbrzyma.
Tak jak wtedy, pogaska mnie czule po gowie.
- Przepraszam, e nazwaem ci hipokrytk.
- Przepraszam, e nazwaam ci morderc.
Znowu si zamia.
Przyszo mi co na myl i odwrciam si, eby nie mg zobaczy mojego wyrazu
twarzy.
- A Sam? A inni? - spytaam z zacinitym gardem. Zerknam na Jacoba. Umiech
nie znika.
- Jasne, e nie. Nie pamitasz, jak na siebie woamy?
Jako, e kilka sekund wczeniej wspominaam, jak dowiedziaam si o sekcie, nie
miaam problemw z przywoaniem tej nazwy.
- Obrocy?
- Zgadza si.
- Czego nie rozumiem. To, co jest grane? Kto zabija tych turystw?
Spowania. Robimy, co w naszej mocy. Staramy si ich chroni, ale jak na razie za
kadym razem pojawiamy si na miejscu zbyt pno.
- Przed czym ich chronicie? Czy to naprawd niedwied?
- Bello, chronimy ludzi tylko przed jednym - przed naszymi miertelnymi wrogami.
To, dlatego istniejemy - bo i oni istniej.
Musiaa min sekunda czy dwie, zanim zrozumiaam nie tyle, o jakiej rasie mowa,
ale kim dokadnie jest tajemniczy zabjca.
Pobladam.
Podniosam do do ust.
Pokiwa gow.
- Tobie akurat nie trzeba na szczcie nic wicej tumaczy.
- Laurent - szepnam. - Jeszcze tu jest.
Jacob wyglda na zbitego z tropu.
- Jaki znowu Laurent?
Nie wiedziaam, od czego zacz. W moim umyle zapanowa chaos.
- Widziae go, widziae go wtedy na polanie. - Czuam si dziwnie, przyznajc, e
rudawy wilk i Jacob to jedno i to samo.
Odgonilicie go w ostatniej chwili. Uratowalicie mi ycie.
- Ach, ta ciemnowosa pijawka? - Jacob zrobi tak min jakby chcia splun. - To tak
mia na imi? Zadraam.
- Co wam wtedy strzelio do gowy? Mg was zabi! Nawet nie wiesz...
Przerwa mi kolejny wybuch miechu.
- Bello, samotny wampir nie ma szans w starciu z tak du sfor, co nasza! Poszo
nam tak szybko, e nawet nie zdylimy porzdnie si zabawi!
- Co poszo wam szybko?
- Zabicie tego drania, ktry chcia zabi ciebie. Nigdy nie zabiem adnego czowieka
- podkreli - ale wampiry to nie ludzie.
- Za...zabie Laurenta? - wymamrotaam bezgonie.
- No, nie sam - sprostowa.
- Laurent nie yje?
- Chyba nie masz nam tego za ze? - zaniepokoi si Jacob. - Chcia ci zabi, ju mia
si na ciebie rzuci. Wierz mi, inaczej bymy nie zaatakowali. Wierzysz mi, prawda?
- Tak, oczywicie. Po prostu... - Wymacaam za sob rk konar i z powrotem
usiadam, eby si nie przewrci.
- Boe Laurent nie yje... Ju po mnie nie wrci!
- Powiedz, nie jeste na nas wcieka? To nie by jaki twj znajomy?
- Mj znajomy? - Byam w szoku. Do oczu napyny mi zy. - Skd. Boe uchowaj.
Jake, jestem taka szczliwa. - Nie mogam powstrzyma potoku sw. - Mylaam, e mnie
znajdzie. Czekaam na niego kadej nocy, modlc si, eby tylko nie zaatakowa i Charliego.
Tak si baam. Tak si baam! Ale jak Jak wam si to udao? Jak go zabilicie? Przecie to
by wampir, taki silny, oni s jak z marmuru...
Jacob usiad koo mnie i otoczy ramieniem. - Do tego nas stworzono, Bello. My te
jestemy silni. Biedactwo, tyle wycierpiaa. Czemu mi nie powiedziaa, e si boisz? I
czego?
- Nie odbierae telefonu.
Nie chciaam mu tego wypomina - pogrona w rozmylaniach stwierdziam tylko
fakt.
- No tak.
- Zaraz, poczekaj. Mylaam, e wiesz. Dzisiaj w nocy powie-dziae, e spotykanie
si ze mn nie jest bezpieczne. Pomylaam, e si domylasz, i lada moment do mojego
pokoju moe zakra si wampir. Czy nie tak byo? To, o co ci chodzio?
Jacob skuli si nagle.
- Nie o wampiry.
- Czy co ci przy mnie grozi?
Spojrza na mnie, zawstydzony i przybity zarazem.
- Nie mnie przy tobie, tylko tobie przy mnie.
- Jak to?
Spuciwszy wzrok, kopn kamie.
- Moje spotkania z tob nie s mile widziane z kilku powodw.
Po pierwsze, nie mog zdradza nikomu naszej tajemnicy. Po drugie... Po drugie,
stanowi dla ludzi zagroenie. Jeli si zdenerwuj, rozzoszcz, mog... mog zrobi ci
krzywd.
Zastanowiam si nad tym, co powiedzia.
- Kiedy si denerwujesz, zaczynasz si trz, tak jak przed chwil? - upewniam si.
Posmutnia jeszcze bardziej. - Gupek. Musz si lepiej kontrolowa. Obiecaem sobie,
e si nie wciekn, niezalenie od tego, co bdziesz mi miaa do zakomunikowania, ale kiedy
wydawao mi si, e si mnie brzydzisz... e ju nigdy si nie zobaczymy
- Co by si stao, gdyby nie stara si uspokoi? - spytaam.
- Zmienibym si w wilka - wyszepta.
Nie potrzebujesz peni? Wywrci oczami.
- Scenarzystw z Hollywood poniosa fantazja. - Westchn po czym na powrt
spowania. - Nie zadrczaj si, Bello. Wszystkim si zajmiemy. Bdziemy mie oko na
Charliego i reszt. Nie pozwolimy, eby co im si stao. Zaufaj mi.
Nagie kto zapuka w szyb. Odskoczyam do tyu z krzykiem, ale by to tylko Jacob.
Trzscymi si palcami odblokowaam drzwiczki.
- Kurcz, ty naprawd umierasz ze strachu - zauway chopak. - Nie martw si,
zaopiekujemy si tob. Tob i Charliem. Obiecuj.
- To, e namierzysz Victori - wyznaam - przeraa mnie jeszcze bardziej ni to, e
Victoria namierzy mnie.
- To nam uwacza! - zamia si. - Musisz troch bardzie' uwierzy w nasze
moliwoci.
Westchnam. Zbyt wiele wampirw w akcji widziaam w yciu.
- Dokd przed chwil poszede? - zmieniam temat. Spojrza gdzie w bok zmieszany.
- Co? Kolejny sekret?
- Waciwie nie. Ale to znowu co ze wiata... no, powiedzmy, legend. Nie wiem,
moe popukasz si w czoo.
- Chyba ju nic nie jest w stanie mnie zadziwi. - Sprbowaam si umiechn, ale
bez wikszego powodzenia.
- Pewnie tak - Jacob odwzajemni mi si swoim dawnym, szerokim umiechem. Okej, powiem ci, dokd poszedem. Widzisz, przeobraziwszy si w wilki, umiemy... jakby to
okreli? Syszymy si nawzajem.
cignam brwi.
- Nie to, co mwimy - ucili. - Syszymy nasze myli. To znaczy, rzecz jasna, myli
pozostaych. Niezalenie od tego, jaka dzieli nas odlego. Niesamowite, prawda? Bardzo si
to przydaje, kiedy polujemy, ale poza tym to raczej kopotliwe. Krpujc Rozumiesz, nie
moemy mie przed sob adnych tajemnic.
- To do tego pie w nocy, mwic, e czy tego chcesz, czy nie, i tak dowiedz si, co
si z tob dzieje?
- Szybko kojarzysz.
- Dziki.
- Rzeczywicie, dobrze sobie radzisz z rewelacjami nie z tej ziemi. Balem si, e
zareagujesz histeri czy czym w tym rodzaju.
- C... po prostu nie jeste pierwsz osob, jak znam, obdarzon takimi
zdolnociami.
- Naprawd? Czekaj, masz na myli swoich krwiopijcw?
- Wolaabym, eby ich tak nie nazywa.
Rozbawiam go.
moich mylach.
- Skd. Po prostu jestem dobrym obserwatorem.
Dojechalimy ju do nieutwardzonej drogi, na ktrej uczy mnie jazdy na motorze.
- Zaparkowa czy podjecha dalej?
- Tu bdzie dobrze.
Stanam na poboczu i zgasiam silnik. - Cay czas cierpisz po tym, jak ci zostawi,
prawda? - szepn Jacob.
Przytaknam, wpatrujc si pprzytomnie w cian lasu.
- Nie przyszo ci kiedy do gowy... e moe... moe dobrze si stao?
Wziam powoli gboki oddech, po czym rwnie powoli wypuciam powietrze z
puc.
- Nie.
- Bo, moim zdaniem, ten facet to by kawa...
- Jacob, litoci - przerwaam mu. - Nie widzisz, w jakim jestem stanie? Bagam, nie
poruszajmy wicej tego tematu.
- Jasne, jasne - zreflektowa si. - Przepraszam. Zagalopowaem si.
- Nie miej wyrzutw sumienia. Gdybym tylko reagowaa normalniej, chtnie bym ci
si pozwierzaa.
- No tak. Ja si mczyem, nie mogc zdradzi ci mojego sekretu przez dwa tygodnie.
Musiaa przej przez pieko, osamotniona ze swoj tajemnic.
- Musiaam. - Jacob drgn nagle.
- Ju tu s. Chodmy. Otworzy drzwiczki.
- Jeste najzupeniej pewien, e powinnam i z tob? Moe to nienajlepszy pomys.
- Jako to przekn - pocieszy mnie. Umiechn si obuzersko. - Nie powiesz mi, e
boisz si stada wilkoakw?
- wietny dowcip.
Pamitaam a za dobrze ostre zby i silne minie potworw z ki. Wysiadszy z
furgonetki, podeszam szybko do towarzysza, eby zaj miejsce przy jego boku. Trzsam
si, jak wczeniej Jacob, tyle, e nie z gniewu, ale ze strachu.
Jake wzi mnie za rk i mocno j cisn.
- No to idziemy.
14 RODZINA
Przeczesywaam zielony gszcz niespokojnym wzrokiem. Spodziewaam si, nie
wiedzie, czemu, e czonkowie watahy przybd pod postaci monstrualnych wilkw, i
kiedy w kocu wyonili spord drzew, przeyam mie zaskoczenie. W cywilu byli tylko
czwrk nastolatkw. Znw nasuno mi si skojarzenie z brami, z czworaczkami. Wszyscy
mieli tak samo krtko obcite, kruczoczarne wosy, a opinajca jednakow muskulatur skra
zachwycaa u kadego odcieniem miedzi. Ustawiajc si w rzdzie w poprzek drogi, poruszali
si w sposb wysoce zsynchronizowany i w tym samym momencie zmieniali wyraz twarzy.
Gdy tylko mnie dostrzegli, zaciekawienie i ostrono malujce si w ich oczach ustpiy
zoci.
Sam najwyszy z pitki, cho Jacob powoli go dogania. Z bliska nie wyglda ju na
nastolatka. W jego rysach krya si godna podziwu dojrzao, dojrzao zalena nie od
metryki, ale od bagau dowiadcze. Tylko u niego jednego gniew studzia cierpliwo.
- Co ty wyprawiasz, Jacob? - spyta opanowanym tonem.
Jeden z jego kompanw, Paul albo Jared - nie byam pewna wystpi przed szereg,
zanim mj przyjaciel zdy si usprawiedliwi.
- Co ty sobie wyobraasz? - wrzasn. - Dlaczego nie moesz przestrzega zasad? Czy
ta maa jest dla ciebie waniejsza ni cae plemi? Ni to, e gin ludzie?
- Bella moe nam pomc - powiedzia Jacob cicho.
- Pomc?! - W chopaku a si gotowao. Zaczy dre mu ramiona.
- Ju widz, jak ta wielbicielka pijawek nam pomaga!
- Nie nazywaj jej tak! - zaprotestowa oburzony Jacob.
Jego rozmwc wstrzsn silny dreszcz.
- Paul, uspokj si, ale to ju! - zakomenderowa Sam.
Chopak potrzsn gow, nie jakby si stawia, ale jakby usiowa si skupi.
- Boe, czowieku, we si w gar - burkn Jared.
Paul rzuci mu wcieke spojrzenie, a zaraz potem obdarowa podobnym i mnie. Jacob
zasoni mnie przed nim wasnym ciaem.
Tego ju byo Paulowi za wiele.
- Tak, bro jej przed swoimi! - zawoa rozsierdzony.
Wzdu jego krgosupa przetoczy si kolejny dreszcz. Odrzuci gow do tylu,
ryczc niczym lew.
- Jaki zakaz?
- No, ten rozkaz sfory. O tym, eby nikomu si nie wygada.
Pokaza ci na migi, czy co?
- Ach, to. - Przypomniaam sobie, jak Jacob zatrzymywa si w nocy w p sowa. Tylko mnie naprowadzi. Sama domyliam si prawdy.
Embry wyglda na zaskoczonego. Podrapa si po brodzie.
- Hm... No tak. Tak, to prawdopodobne.
- Dokd mnie wieziecie?
- Do Emily. To dziewczyna Sama. Nie, przepraszam waciwie chyba ju oficjalna
narzeczona. Reszta te tam przyjdzie jak Sam skoczy swoje kazanie. I jak skombinuj dla
siebie jakie nowe ubrania. Wtpi, eby Paulowi jeszcze co zostao.
- Czy Emily wie, e ...
- Tak. Wanie, tylko si na ni nie gap. Sama to bardzo drani. Zmarszczyam czoo.
- Dlaczego miaabym si na ni gapi? Embry zmiesza si.
- C, sama widziaa na wasne oczy, e zadawanie si z wilkoakami niesie z sob
pewne ryzyko... - Szybko zmieni temat. - Nie masz nam za ze, e zaatwilimy tego bruneta
z polany? Sdzc po jego intencjach, nie by twoim dobrym znajomym, ale... - Chopak
wzruszy ramionami.
- Nie, nie by moim dobrym znajomym.
- Kamie spad mi z serca. Balimy, e moe amiemy pakt i pakujemy si w niez
kaba.
- Pakt z wampirami? Pamitam, Jake opowiada mi o nim dawno temu. - Dlaczego
bycie go zamali, zabijajc Laurenta?
- Laurent - powtrzy Embry zjadliwie, jakby bawio go to, e wampir moe mie
jako na imi. - Widzisz, bylimy wtedy na terytorium Cullenw. Nie wolno nam atakowa
wampirw, a przynajmniej Cullenw, chyba e zapuszcz si na nasz teren albo zami pakt
pierwsze. Nie mielimy pewnoci, czy ten brunet nie jest ich krewnym czy przyjacielem
domu. Przecie wygldao na to, ze go znasz.
- A jak wampir moe zama pakt?
- Ksajc czowieka. Ale Jake stwierdzi, e nie moemy duej czeka.
- Kochany Jake. Uratowalicie mi ycie. Dzikuj.
- Caa przyjemno po naszej stronie. - Zabrzmiao to jakby zabicie Laurenta istotnie
sprawio Embry'emu ogromn przyjemno.
Minwszy ostatni dom stojcy przy szosie prowadzcej na wschd skrcilimy w
Jacobowi sjk w bok, a Jacob odwdziczy si kuksacem. Byam w szoku. Obaj gono si
miali i nie byli nawet podrapani.
Jacob rozejrza si po pokoju i zatrzyma wzrok na mnie. Skulona i blada, nie
pasowaam do tego wesoego towarzystwa. - Cze, Bells! - przywita mnie radonie. Mijajc
st, porwa dwie muffinki i opar si obok mnie o blat. - Przepraszam za tamto w lesie szepn. - Jak tam? Nic ci nie jest?
- Nie, nie, wszystko w porzdku. - Nie kamaam. Bl w mojej piersi zela, gdy tylko
Jacob wszed do kuchni. - Pyszne te muffinki.
- Wziam swoj i odgryzam maleki ks. - Nie, tylko nie to! - rozleg si okrzyk
Jareda. Razem z Embrym bada rowy lad na przedramieniu Paula. Embry umiechn si
triumfalnie.
- Pitnacie dolarw! - Zatar rce.
- To twoja sprawka? - spytaam Jacoba, przypominaj sobie o zakadzie.
- Ledwie go musnem. Zniknie do zachodu soca.
- Dlaczego akurat do zachodu soca? - Przyjrzaam si skrze Paula. Wygldao to
tak, jakby rozharata sobie rk kilka tygodni wczeniej.
- Wilcze cechy - szepn Jacob.
Pokiwaam gow z nadziej, e nie mam gupiej miny.
- A tobie co zrobi?
- Nawet mnie nie drasn - owiadczy mj przyjaciel z dum.
- Suchajcie, chopaki. - Sam przerwa wszystkie toczce si w kuchni rozmowy.
Emily smaya ju jajecznic, ale nadal czule dotyka jej szyi, na wp wiadomie. - Jacob ma
nam do przekazania co bardzo wanego.
Jacob zwrci si w stron Jareda i Embry'ego. Najwidoczniej wyjani wszystko
Samowi i Paulowi po drodze. Albo... poznali jego myli, kiedy zmienili si w wilki.
- Wiem, czego szuka ruda - oznajmi z powag. - To o tym chciaem wam powiedzie
w lesie.
Kopn nog krzesa, na ktrym siedzia Paul.
- Tak? - spyta Jared.
- Wampirzyca prbuje pomci mier swojego partnera - tyle e nie by to ten brunet,
ktrego dorwalimy. Tamtego zabili Cullenowie, jeszcze w zeszym roku. eby wyrwna
rachunki, ruda chce zabi Bell.
Chocia sama mu o tym powiedziaam, i tak zadraam.
Jared, Embry i Emily wpatrywali si we mnie z rozdziawiony buziami. .
- Biedna dziewczyna...
- Co tak waciwie si jej stao?
- Ponad rok temu zaatakowa j niedwied - na pnoc std w trakcie poowu ososi.
Straszny wypadek. Syszaem, e Sam bardzo to przey.
- Rzeczywicie, to okropne - przyznaam. Ponad rok temu - Mogam si zaoy, e w
La Push by wwczas tylko jeden wilkoak. Zadraam na myl, jak Sam musia si czu za
kadym razem, gdy patrzy na blizny ukochanej.
Dugo leaam w ku, rozmylajc o wydarzeniach minionego dnia: obiedzie u
Blackw, dugim popoudniu w domu Billego, wyczekiwaniu na powrt Jacoba, niadaniu w
kuchni Emily, pojedynku potworw, rozmowie na play... Przypomniao mi si, e Jacob
nazwa mnie nad morzem hipokrytk, i zastanowiam si czy nie mia racji. Nie podobao mi
si takie okrelenie mojej osoby, ale czy by sens si okamywa?
Zwinam si w kbek. Nie, Edward nigdy nikogo nie zabi.
A przynajmniej nikogo niewinnego - nawet, kiedy zbuntowa si i na jaki czas
odszed od Carlisle'a.
Ale co by byo gdyby jednak by morderc? Gdyby, kiedy si poznalimy, nie rni
si niczym od swoich pobratymcw? Gdyby przez cay ubiegy rok w okolicznych lasach
ginli bez ladu ludzie? Czy wiadomo, e ma na sumieniu te zbrodnie, powstrzymaaby
mnie od zwizania si z nim?
Odpowied brzmiaa: nie.
Mio jest lepa. Im mocniej si kogo kocha, tym bardziej irracjonalnie si
postpuje.
Odwrciam si na drugi bok, usiujc myle o czym innym, ale alternatyw dla
wampirw okazay si wilkoaki. Zasnam wyobraajc sobie, jak mkn w ciemnociach
wrd drzew, strzegc mnie przed Victori. Kiedy zasnam, znalazam si na powrt w lesie,
ale niczego w nim ju nie szukaam. Trzymaam za rk oszpecon Emily. Obie
wpatrywaymy si w zarola, wyczekujc z dreniem serca naszych piciu bohaterw.
15 INIENIE
W poniedziaek wypada pierwszy dzie ferii wiosennych. Obudziwszy si rano,
uwiadomiam sobie, e spdzam je w Forks po raz drugi w yciu i e w zeszym roku o tej
porze polowa na mnie wampir. Miaam nadziej, e to nie nowa wiecka tradycja.
Zgodnie z decyzjami, jakie zapady w kuchni Emily, caa niedziel spdziam w La
Push. Charlie oglda z Billym telewizj a ja przesiadywaam gwnie nad morzem. Ojciec
sdzi, e to towarzyszy mi Jacob, ale ten mia waniejsze sprawy na gowie przechadzaam
si wic samotnie, ukrywajc ten fakt przed Charliem.
Jacob mia wyrzuty sumienia, e tak mnie zaniedbuje, i przeprasza mnie za kadym
razem, kiedy zaglda na pla. Do czasu odnalezienia Victorii czonkowie watahy musieli
stale patrolowa okolic. Rozumiaam to a za dobrze i rzecz jasna nie robiam mu adnych
wyrzutw.
Podczas spacerw mj przyjaciel trzyma mnie teraz zawsze za rk. Jared wspomnia
w sobot, e Jacob niepotrzebnie miesza w to swoj dziewczyn, i musiaam przyzna, e z
punktu widzenia postronnego obserwatora tak to pewnie wygldao. Pocieszaam si, e oboje
wiemy, e sprawy maj si inaczej. Pocieszaam si, ale nie na wiele si to zdawao - dalej
czuam si nieswojo. Jacob o niczym przecie tak nie marzy, jak o tym, ebymy byli par.
Dlaczego wic wyraaam zgod na ten dwuznaczny gest? C, dotyk ciepej doni chopaka
po prostu dodawa mi otuchy.
We wtorek po poudniu pracowaam. Jacob pojecha za mn na motorze z La Push do
sklepu, eby upewni si, e dotaram szczliwie, i nasze poegnanie przyuway Mike.
- Chodzisz z tym dzieciakiem z rezerwatu? - spyta, nieudolnie maskujc swoje
rozalenie. - Z tym drugoklasist?
- Jeli z nim chodz, to tylko do lasu. Spdzamy razem duo czasu i tyle. To mj
najlepszy kumpel.
Mike przekrzywi gow.
- To twoja wersja. Nie wiem, czy wiesz, ale ten twj najlepszy kumpel jest w tobie na
zabj zakochany.
- ycie jest skomplikowane - westchnam.
- Tak - mrukn. - A dziewczyny okrutne.
Przyznaam w duchu, e obserwujc mnie i Jacoba, nietrudno byo doj do takiego
wanie wniosku. Nie mogam mie Mike'owi za ze tego oskarenia.
Tego wieczora Billy zaprosi Charliego i mnie oraz Sama i Emily na podwieczorek.
Dziewczyna przywioza ciasto, ktrym podbiaby serce kadego komendanta policji w kraju.
Wszyscy rozmawiali z sob swobodnie, nie okazujc adnych animozji.
Jeli ojciec uwaa jeszcze Sama za przywdc tajemniczego Gangu, po pierwszym
ksie wypieku jego narzeczonej musia zmieni zdanie.
Jake i ja wymknlimy si stosunkowo szybko, eby poby troch sam na sam.
Poszlimy do garau i usiedlimy w samochodzie. Jacob zapad si w fotelu z gow
odchylon do tyu. Przy-mkn powieki.
- Powiniene i spa - doradziam mu.
- Wiem, wiem.
Wymaca na siedzeniu moj do. Temperatura jego skry bya nadal nienaturalnie
wysoka.
- To kolejna wilcza cecha? - spytaam. - Mam na myli to, e jeste taki gorcy.
- Tak. Mona by powiedzie, e wszyscy mamy w kko gorczk - jakie czterdzieci
dwa, czterdzieci trzy stopnie. Dziki temu nigdy nie jest mi zimno. - Wskaza na swj nagi
tors. - Mgbym tak sta choby i w nieycy i nic. Patki niegu w kontakcie z moj skr
zmieniayby si w krople letniej wody.
- Mwie jeszcze, e szybko goj wam si rany. To te wilcza cecha, prawda?
- Zgadza si. Chcesz zobaczy ma prezentacj? - Otworzy oczy. - wietna sprawa,
nie poaujesz.
Rozentuzjazmowany pogrzeba chwil w schowku i wycign scyzoryk.
- Schowaj ten n! - krzyknam, uzmysawiajc sobie, co planuje mj towarzysz. Dziki za takie prezentacje! Jacob zamia si, ale posusznie odoy scyzoryk na miejsce.
- Niech ci bdzie. Ale to naprawd przydatna rzecz to gojenie.
Trudno chodzi do lekarza, kiedy si ma temperatur, przy ktrej nie powinno si ju
nie y.
- No tak... - Zamyliam si na moment. - A co z tym e tak szybko roniecie, i wszerz,
i wzwy? To te wilcze? Jaki syndrom? Czy dlatego boicie si o Quila?
Jacob posmutnia.
- Jego dziadek donis Billy'emu, e na jego czole mona by ju smay jajka wyjawi. - To teraz kwestia tygodni. Nigdy nie ma cise wyznaczonego terminu. Kumuluje
si to w czowieku, kumuluje, a nagle... - urwa i przez dobr minut siedzia w milczeniu. Czasami wystarczy si rozzoci i gotowe, przed czasem. Ale ja na przykad byem w
tamtym okresie w szampaskim humorze - gwnie ze wzgldu na ciebie - i wszystko mi si
furgonetk.
Wiedziaam, jak dojecha do drogi cigncej si wzdu klifw.
Ale cieki wiodcej na sam skraj przepaci szukaam po raz pierwszy. Ta, ktr w
kocu znalazam, prowadzia prosto ku najwyszej pooonemu rozbiegowi. Rozgldaam si
za jakim rozwidleniem eby zgodnie z wol Jacoba skoczy z niszej skay, ale bez
powodzenia, tymczasem burza bya coraz bliej. Zerwa si wiatr, na policzkach poczuam
krople. Nie miaam wyboru - mogam jedynie zrejterowa, a to nie wchodzio w rachub.
Nietrudno byo mi przekona sam siebie, e przed ulew nie zd znale
alternatywnej cieki. Po prawdzie, nigdy nie chciaam skoczy z niszej pki. Do skoku
zainspiroway mnie wyczyny Sama i jego kompanw, a nie niewinne zabawy miejscowej
dzieciarni. Pragnam spada jak najduej, zupenie zatraci si w locie.
Zdawaam sobie spraw, e nigdy w yciu nie postpowaam rwnie lekkomylnie, ale
poprawiao mi to tylko humor. Bl sab ju stopniowo, jakby moje ciao wiedziao, e lada
moment usysz Edwarda.
Paradoksalnie, w miejscu, w ktrym piach cieki przechodzi w lit ska, szum
oceanu zdawa si cichszy ni chwil wczeniej pomidzy drzewami. Smagana wilgotnymi
podmuchami wiatru zrobiam kilka krokw do przodu. Skrzywiam si na myl, jak zimna
musi by woda u stp klifu, ale nic nie byo ju w stanie mnie zniechci. Nie patrzyam w
d, tylko prosto przed siebie. ostronie do przodu. Zatrzymaam si, kiedy palcami poczuam
krawd. Wziam gboki oddech. Odczekaam kilka sekund.
- Bello!
Wypuciam powietrze z puc z triumfalnym umiechem.
- Tak, Edwardzie? No, co masz mi do powiedzenia?
Nie odezwaam si, bojc si, e dwik wasnego gosu rozproszy mnie i przegoni
omamy. Byy takie pikne, takie realistyczne. Biy o gow wyblake wspomnienia
przyjemnych epizodw naszej znajomoci. Dopiero, gdy, niby to sprowokowany moim
zachowaniem, Edward gniewa si na mnie w zwidach, mj mzg odtwarza jego baryton w
najdrobniejszych szczegach - najcudowniejszych szczegach pod socem.
- Przesta, bagam!
Chciae, ebym pozostaa czowiekiem, przypomniaam w mylach. C, tacy s
ludzie. Szaleni.
- Prosz, nie skacz! Zrb to dla mnie!
Ale tylko w takich okolicznociach do mnie wracasz.
- Prosz! - Szept mojego ukochanego ledwie przebi si przez deszcz. Byam tak
co dopiero teraz, kiedy umieraam. Zaskoczyo mnie raczej to drugie, to, e miaam pewno
e umieram. Zaraz miaam zacz si dusi.
- Nie przestawaj pyn! - nakaza mj niewidzialny opiekun.
Dobre sobie! Dokd? W t ciemno, czy w tamt?
Fale nie wyryway mnie ju sobie tak brutalnie, przynajmniej z pozoru - to od
chodnej wody cierpy mi koczyny. Powoli stawaam si obojtna na to, co si ze mn
dziao. Bezwolna, zapadaam si w odrtwieniu.
- Ruszaj si! Ruszaj! Nie poddawaj si, do cholery!
Rozkaz mnie otrzewi. Zmusiam nogi do wierzgania, rkami macaam na lepo w
mroku. Trudno byo powiedzie, czego szukaam - co sekund ldowaam w innej pozycji.
Nie wiedziaam, po co waciwie si tak staram. Jaki miao to jeszcze sens?
- Walcz! - dopingowa mnie Edward. - Walcz, Bello. Nie przestawaj!
Po co?
Nie chciaam duej walczy. Nie przeszkadzao mi ani zimno, ani to, e moje
wyczerpane minie nie miay ju siy wprawia w ruch moich ramion. Byam poniekd
zadowolona, e to ju koniec. I e przyszo mi umiera wanie w ten sposb. Moje
wczeniejsze spotkania ze mierci byy duo gwatowniejsze. Podobao mi si, e jest tak
ciemno, tak spokojnie.
Przypomniao mi si, e powinno przemyka mi teraz przed oczami cale moje ycie.
Dziki Bogu, oszczdzono mi tego przykrego seansu. Zobaczyam za to, co byo mi
najdrosze na wiecie.
Moja podwiadomo przechowywaa zapewne ten widok na tak okazj. Nie
spodziewaam si, e zatrzyma w swoich zakamarkach nie tylko gos Edwarda, ale i jego
posta. Jego idealna twarz pojawia si nagle tu przede mn, zawisa w przestrzeni na
wycignicie rki. Zgadzao si wszystko: odcie skry, ksztat warg, linia szczki,
poyskujce w tczwkach zoto. Co zrozumiae, by na mnie bardzo zy - zby mia
zacinite, a nos zmarszczony.
- Bello, opamitaj si! - zawoa. - Musisz si ratowa!
Syszaam wszystko wyranie, chocia moje uszy wypeniaa lodowata woda. Tre
baga tym razem zignorowaam, wolaam skupi si na tembrze barytonu. Po co miaam si
mczy i walczy, skoro byam taka szczliwa? Wntrznoci paliy mnie z braku powietrza,
koczyny siniay z zimna, ale byam zachwycona. Zapomniaam ju, czym jest prawdziwa
rado.
Najpierw spokj, teraz rado - w takich warunkach umieranie nie byo takie ze.
16 PARY
Niemale w tym samym momencie moja gowa znalaza si ponad powierzchni.
Jakie to dziwne, pomylaam. Tonie si w d, a nie w gr.
Odmty nie daway jednak za wygran. Prd pcha mnie chyba ku jakiej grupie
skaek, bo w rytmicznych odstpach waliam plecami o co twardego. Po kadym uderzeniu z
moich ust wystrzeliway strumienie wody. Trudno byo uwierzy, e mieci si jej we mnie a
tyle. Palia sl, paliy puca, skay siniaczyy opatki, w gardle miaam zbyt duo pynu, by
zaczerpn powietrza. Chocia moje zmysy odbieray wci koysanie fal, jakim cudem nie
zanurzaam si ani nie wirowaam. Nic nie widziaam, ale woda bya wszdzie, zalewaa mi
twarz.
- Oddychaj! - rozkaza mi przepeniony rozpacz gos.
Rozpoznaam go od razu. To nie Edward si o mnie martwi. Prawda zabolaa jak
ukucie sztyletem.
Rozkaz i tak by nie do wykonania. Ledwie nadaam z wypluwaniem. Cieko ze
mnie i cieko. Nie miaam, kiedy zapa tchu. Kolejne uderzenie o skay, kolejny potrjny
wytrysk lodowatej cieczy. Ani chwili wytchnienia.
- Oddychaj! No, Bello! Oddychaj, dziewczyno!
Zobaczyam wiato, ale przez rj czarnych mroczkw coraz gstszych, coraz
wikszych, zlewajcych si wreszcie w czarn kurtyn.
Bach. Znowu te skay... Tylko, dlaczego byy ciepe?
Uzmysowiam sobie, e to, co braam za kamienne wypustki byo w rzeczywistoci
piciami Jacoba, ktry prbowa wypompowa ze mnie wod. To co, co odcigno mnie w
gbinach od Edwarda, te byo ciepe... Zakrcio mi si w gowie, wrciy mroczki.
Czy znowu umieraam? Nie byo mi tak przyjemnie, jak poprzednim razem. Nie
miaam si, w kogo wpatrywa. Szum fal cich, przechodzc w miarowe szemranie, ktre
zdawao si wydobywa z wntrza moich uszu.
- Bello? - Gos Jacoba by ju spokojniejszy. - Bello, czy mnie syszysz?
Nie byam pewna. Mzg lasowa mi si w rytmie oceanu.
- Jak dugo bya nieprzytomna? - spyta kto drugi. To, e Jacob nie jest sam,
zaintrygowao mnie na, tyle, e nieco oprzytomniaam.
Uwiadomiam sobie, e le nieruchomo na czym paskim i stosunkowo twardym.
W moje odsonite przedramiona wbijay si zacielajce podoe drobiny. Prd ju mn nie
mgnieniu oka.
Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna przynio mi si co w miar zwyczajnego:
kalejdoskop chaotycznie dobranych obrazw z moich wspomnie. Ostre soce Phoenix,
twarz mojej mamy, domek na drzewie, wypowiaa kapa, wyoona lustrami ciana,
pomaraczowy pomyk wrd czarnych fal... Zapominaam o kadym z nich, gdy tylko jego
miejsce zajmowa kolejny.
Dopiero ostatnia wizja przykua na duej moj uwag. Bya to scena w teatrze, a na
niej znajome dekoracje: renesansowy balkon, namalowany w tle ksiyc. Ubrana w
staromodn koszul nocn dziewczyna wychylaa si ponad balustrad, co do siebie
szepcc...
Szekspirowska Julia. Kiedy si obudziam, nadal o niej mylaam.
Jacob spa jeszcze. Osun si z poduszki na podog i miarowo oddycha. W saloniku
byo jeszcze ciemniej ni przed paroma godzinami. Zesztywniaam, ale nie zibam, a ubranie
niemal wyscho. Z kadym oddechem gardo smaga mi ogie. Chciaam wsta ju na dobre,
a przynajmniej zrobi sobie co do picia.
Nic z tego. Moje ciao miao inne plany. Byo mu wygodnie.
Widziao nie widziao potrzeby, dlaczego miaoby si ruszy. Skapitulowaam.
Zamiast walczy sama z sob, wrciam do rozmylania o Julii. Zastanowiam si, jak by
postpia, gdyby Romeo j zastawi - Nie dlatego, e go wygnano, ale po prostu dlatego, e
si odkocha. Co by byo, gdyby zmieni zdanie i wrci do Rozaliny? Gdyby nie oeni si z
Juli, tylko znik bez ladu? Chyba domylaam si, jak by si czua. Ju nigdy nie
otrzsnaby si po tej stracie, byam tego pewna. Jeli wrciaby do swojego starego trybu
ycia, to tylko z pozoru. Nie zapomniaaby Romea, nawet gdyby doya sdziwego wieku.
Jego twarz towarzyszyaby jej na kadym kroku. W kocu musiaaby si z tym
pogodzi.
Ciekawio mnie, czy zdecydowaaby si jednak polubi Parysa - dla witego
spokoju, eby zadowoli rodzicw. Nie, raczej nie. chocia, z drugiej strony, w dramacie nie
opisano tej postaci zbyt dokadnie. Parys by tylko jednym z czarnych charakterw,
narzdziem w rkach dramaturga, zagroeniem wprowadzajcym do fabuy napicie.
A co, jeli prawda o nim wygldaa nieco inaczej?
Co, jeli Parys byt przyjacielem Julii? Jej najlepszym przyjacielem? Jedyn osob,
ktrej moga zwierzy si, jak bardzo cierpi po odejciu Romea? Co, jeli nikt inny tak dobrze
jej nie rozumia, z nikim innym tak dobrze si nie czua? Jeli by wspczujcy i cierpliwy?
Jeli si ni zaopiekowa? Co, jeli Julia nie umiaa wyobrazi bez niego dalszego ycia? Jeli
w dodatku naprawd j kocha i zaleao mu na jej szczciu? Co, jeli i ona kochaa
Parysa? Nie tak jak Romea, to oczywiste, ale do mocno, by take pragn go uszczliwi?
Cisz w pokoju zakca tylko rwny oddech Jacoba. Ten rytmiczny szmer by jak
koysanka piewana dziecku, jak poskrzypywanie bujanego fotela, jak tykanie starego
zegara... By to odgos, od ktrego lej robio si na sercu.
Gdyby Romeo porzuci Juli i na zawsze wyjecha z Werony a ona przystaa na
propozycj matrymonialn Parysa, czy ktokolwiek miaby prawo j za to potpia? Bya to
chyba jej jedyna szansa na odbudowanie normalnoci. Tylko u boku przyjaciela moga liczy
na to, e jeszcze nieraz si umiechnie.
Westchnam, a zaraz potem jknam, bo wzdychanie bolao tak samo jak
odchrzkiwanie. Poniosa mnie fantazja - Romeo nigdy nie odkochaby si w Julii. To,
dlatego ludzie na caym wiecie pamitali wci jego imi. To, dlatego historia pary
kochankw wszystkich wzruszaa i zachwycaa. Nawet sama tragedia tak si nazywaa:
Romeo i Julia. Zawsze razem, Julia zadowala si Parisem nie byoby raczej hitem.
Zamknwszy na powrt oczy, daam porwa si mylom - byle dalej od tej durnej
sztuki, ktrej miaam powyej uszu, Waniejsza bya rzeczywisto. Jak mogam by taka
lekkomylna? Najpierw motory, teraz skakanie z klifu... Gupi ma szczcie. A gdybym tak
si zabia? Charlie mgby si po tym ju nigdy nie pozbiera. Zawa Harry'ego sprawi, e
spojrzaam na swoje ycie z innej perspektywy. Z perspektywy, z ktrej nie chciaam na nie
patrze. Od wrzenia pozostawaam lepa na racjonalne argumenty. By moe nadszed teraz
czas, by to zmieni.
Czy czuam si gotowa zrezygnowa z gonienia za omamami? Gotowa postpowa
jak osoba dorosa? Zdawaam sobie spraw, e stanabym przed nieatwym zadaniem. C,
moe by to mj obowizek. Moe bym sobie poradzia. Z pomoc Jacoba.
Postanowiam podj decyzj nieco pniej, ochonwszy po wypadku. Na razie
wolaam myle o czym innym.
Kiedy szukaam jakiego przyjemnego tematu, umys podrzuca mi obrazy i wraenia
z ostatnich paru godzin: wist powietrza podczas lotu, czer fal oceanu, si prdu pod klifem,
twarz Edwarda w mroku (tu zatrzymaam si na duej), ciepe donie wypompowujcego ze
mnie wod Jacoba, strugi deszczu bijce z fioletowych chmur, dziwny, pomaraczowy ognik
wrd grzywaczy...
Ten odcie pomaraczowego z czym mi si skojarzy. Zaraz, co to byo...
Nagle usyszaam, e przed dom zajeda samochd. Cikie koa zapaday si w
botnistej drodze. Auto zaparkowao przed samymi drzwiami. Trzasny drzwiczki. Przyszo
adne dwiki. Czuam si gupio, jak wcibski podgldacz ciekawy cudzej aoby.
Jake uwin si raz dwa - furgonetka zawya pod oknami znacznie wczeniej, ni si
tego spodziewaam. Chopak pomg mi si podnie, a kiedy wyszlimy na dwr i zadraam
z zimna, otoczy mnie swoim rozgrzanym ramieniem. Bez pytania podprowadzi mnie do auta
od strony fotela pasaera, a sam zasiad za kierownic. Przycign mnie do siebie, eby nadal
mc obejmowa. Oparam si skroni o jego pier.
- Czym wrcisz do La Push? - spytaam zatroskana.
- Nie wrc - burkn. - Nie pamitasz? Nie zapalimy jeszcze twojej rudej zozy.
Wzdrygnam si, ale tym razem temperatura powietrza nie miaa tu nic do rzeczy.
Nie rozmawialimy po drodze, cho chodne powietrze do koca mnie ocucio. Mj
mzg pracowa na najwyszych obrotach. Przypomnia mi si dylemat zwizany z Parysem.
Jak miaam traktowa mojego Parysa? Co byo fair?
Nie wyobraaam sobie dalszego ycia bez utrzymywania kontaktw z Jacobem wolaam nawet nie myle, e mogyby zosta znowu zerwane. Brzmiao to pompatycznie,
ale taka bya prawda.
- Jake by gwarantem mojego zdrowia psychicznego. Tylko czy miaam prawo nadal
uwaa go jedynie za przyjaciela? Czy nie byo to z mojej strony, co zarzuci mi Mike,
okrutne? Par tygodni temu marzyam, eby Jacob by moim bratem. Teraz uzmysowiam
sobie, e to, czego tak naprawd pragn, to z czystym sumieniem zagi na niego parol. Jak
by nie byo, gestem okazywa mi bynajmniej nie braterskie uczucie. I waciwie nie miaam
nic przeciwko. Byo mi tak dobrze, kiedy mnie przytula - tak bogo i ciepo. Zapewnia mi
poczucie bezpieczestwa. Nasza przyszo leaa w moich rkach. Po pierwsze, musiaabym
mu opowiedzie o moich deliberacjach. Szczero to podstawa. Musiaabym mu wszystko
odpowiednio wyjani, tak eby nie uzna, e robi mu ask, tylko eby zrozumia, e jest
wrcz przeciwnie - to ja nie dorwnuj mu do pit. Wiedzia ju, e rozstanie z Edwardem
odmienio mnie na zawsze, takie wyznanie nie byoby dla niego zaskoczeniem, ale nie
mogabym zatai przed nim adnej z moich nowych przypadoci. Miaabym obowizek
wyjawi mu nawet to, e chyba oszalaam, Bo zdarza mi si sysze w gowie gos mojego
byego. Tak, zanim podjby ostateczn decyzj, musiaby pozna najbardziej wstydliwe
szczegy.
Mimo e byo ich wiele, nie baam si jednak odrzucenia. Nie miaam wtpliwoci, e
jeli tylko si zdeklaruj, Jacob nie zawaha si ani sekundy.
Musiaabym zainwestowa w ten zwizek wszystko, co mi zostao - kady z
kawaeczkw mojego zamanego serca. Jedynie gdybym zaangaowaa si w najwyszym
Zamaram.
Jacob doszed do wniosku, e mam dosy, i odsunwszy mnie od siebie, sign do
klamki.
Czekaj, chciaam zawoa do Edwarda. Chwileczk, co to miao by? Tylko jaki sens
miao konwersowanie z wasn iluzj?
Jacob otworzy drzwiczki i do szoferki wtargn zimny podmuch wiatru.
- Ach! - Chopak zgi si w p, jakby otoczya go chmura trojcego gazu. - Cholera
jasna! - Zatrzasn szybko drzwiczki, przekrcajc jednoczenie kluczyk w stacyjce. Rce
trzsy mu si tak okropnie, e nie miaam pojcia, jak sobie z tym poradzi.
- Co z tob? - wykrzyknam.
Silnik zakrztusi si i zgasi. Mj kompan dziaa zbyt nerwowo.
- Wampirzyca - wycedzi!. 0 mao nie zemdlaam.
- Skd wiesz?
- Bo suka mierdzi na kilometr!
Nie zwaajc wcale na targajce nim dreszcze, przeczesywa dzikim wzrokiem
przydrone zarola.
- I co teraz? - mrukn, bardziej do siebie ni do mnie. Zerkn na mnie. Musiaam by
biaa jak ciana. To mu wystarczyo.
- Okej, zmywamy si std.
Tym razem silnik zaskoczy bez problemu. Jacob manewrowa jak na filmie, opony
przeraliwie piszczay. Mielimy ju wyjecha na drog, kiedy w wietle reflektorw
zobaczyam zaparkowane po drugiej stronie auto - due, czarne, luksusowe... znajome.
- Stj! - wykrztusiam.
Nigdy nie naleaam do fanw motoryzacji, ale ten samochd znaam akurat a za
dobrze. By to Mercedes S55 AMG. Wiedziaam ile ma koni i jakiego koloru jest jego
tapicerka. Wiedziaam, e, jego potny silnik mruczy niczym tygrys. Wiedziaam, jak
pachn jego skrzane siedzenia i e dziki przyciemnianym szybom nawet w poudnie w
rodku panuje pmrok.
To tym samochodem, samochodem Carlisle'a, Alice i Jasper wywieli mnie rok temu
do Phoenix.
- Stj! - ponowiam rozkaz goniej, bo na pierwszy zaaferowany Jacob nie zwrci
adnej uwagi. Bylimy ju kilkadziesit metrw od domu.
- Co jest?
- To nie Victoria! Stj! Wracamy!
Jacob zahamowa tak raptownie, e tylko cudem nie rozciam sobie czoa.
- Co takiego?! - Rwnie dobrze mogam poprosi go o to, eby mnie zabi.
- To auto Carlisle'a! To Cullenowie!
Byam podekscytowana, ale Jake znowu zacz dygota.
- Spokojnie, tylko spokojnie, Jake. Wszystko w porzdku. Nic mi nie grozi. Moesz
si rozluni.
- Spokojnie - powtrzy. Schowa gow midzy kolana. Podczas gdy skupia si na
tym, eby nie przeobrazi si w wilka, wyjrzaam przez tyln szyb. Mercedes stal nadal na
swoim, miejscu.
To tylko Carlisle, powiedziaam sobie. Nikogo wicej si nie spodziewaj. No, moe
Esme... Dosy tego, wystarczy! Tylko Carlisle. Co najwyej Carlisle. A Carlisle. Nie
przypuszczaam przecie, e kiedykolwiek go jeszcze zobacz.
- W twoim domu czai si wampir, a ty chcesz tam wraca? - warkn Jacob.
Obrciam si w jego stron, z niechci odrywajc wzrok od limuzyny. Baam si, e
lada chwila auto rozpynie si w powietrzu.
- Oczywicie - przytaknam ochoczo.
Rysy Jacoba stay. Jego twarz zmienia si na powrt w zgorzknia mask, ktrej
miaam nadziej ju nigdy nie oglda. Zanim oczy przyjaciela zgasy na dobre, dostrzegam
w nich jeszcze zadr zdrady. Rce w dalszym cigu mu si trzsy. Wyglda na dziesi lat
starszego ode mnie.
Wzi gboki wdech.
- Jeste pewna, e to nie puapka?
Mwi bardzo powoli, jakby kade wypowiadane przez niego sowo wayo ton.
- To nie puapka, to Carlisle! Prosz, zawie mnie do domu!
Kark mu zadygota, ale oczy pozostay martwe.
- Nie ma mowy.
, - Jake, no co ty? Carlisle nic mi...
- Nie. Jak chcesz, to sama si zawie - rzuci oschle. To zaciska to rozlunia szczki.
- Zrozum, Bello, nie mog si tam pojawi. Niezalenie od postanowie paktu, kady wampir
to mj wrg.
- Cullenowie s...
- Musz niezwocznie powiadomi o wszystkim Sama. - Znowu mi przerwa. - Jeli
ktre z nich wrcio, czonkowie sfory musz opuci ich terytorium.
- Jake, to nie wojna!
Gdyby nie towarzyszy nam Sam, gdybymy siedzieli na play tylko w dwjk...
Sparaliowa mnie strach. Nie byam w stanie ani si rusza, ani oddycha. Skoro dotara tak
blisko, moga rwnie dobrze...
- Nie dokoczyam tej myli, bo przedpokj zalao wiato.
Zamrugaam, olepiona. To nie ja je wczyam - zrobi to kto, kto czeka na mnie
przy schodach.
17 GO
Mj go mia nienaturalnie blad cer i ogromne czarne oczy. Sta z gracj zupenie
nieruchomo, co w poczeniu z jego niespotykan urod sprawiao, e wyglda jak posg o
idealnych proporcjach.
Zadray mi kolana. Omal si nie przewrciam. A potem opanowaam si i
doskoczyam do niego jednym susem.
- Alice, och, Alice! - zawoaam, rzucajc si jej na szyj.
Bach! Jakbym zderzya si z betonow cian. Wyleciao mi z gowy, e wampiry s
takie twarde.
- Bella? - W glosie mojej dawno niewidzianej przyjaciki pobrzmieway, o dziwo,
zaskoczenie i ulga.
Uciskaam j serdecznie, rozkoszujc si przy okazji sodkim zapachem jej skry.
By jedyny w swoim rodzaju, ani kwiatowy, ani korzenny, ani cytrusowy, ani pimowy. Nie
mogy si z nim rwna adne znane mi perfumy, a moja pami przez te kilka miesicy nie
radzia sobie z jego odtwarzaniem.
Nie wiedzie, kiedy moje wszenie przeszo w plcz, a pacz w szloch. Alice
zaprowadzia mnie niezwocznie do saloniku, posadzia na kanapie i przytulia. Czuam si
troch tak, jakbym dotykaa chodnego gazu, ale by to gaz wygodnie wyobiony na moj
miar. Dziewczyna gaskaa mnie po plecach w staym rytmie, czekajc cierpliwie, a si
uspokoj.
- Prze... przepraszam - wymamrotaam. - Ja tylko... tak si ciesz, e ci widz!
- Nie masz za co przeprasza, Bello. Wszystko w porzdku.
- Rzeczywicie.
Nareszcie przydarzyo mi si co miego.
- Zapomniaam, jaka jeste uczuciowa - powiedziaa zmczonym gosem.
Zerknam do gry, przecierajc niezdarnie zazawione oczy.
Szczki mojej przyjaciki byy napite, usta zacinite, a szyj miaa wykrcon tak,
eby gow trzyma jak najdalej ode mnie. Tczwki barwy atramentu zleway si w jedno ze
renicami.
- Och - wyrwao mi si.
Alice bya godna. Biedna Alice. A ja tak apetycznie pachniaam! Mino sporo czasu,
odkd musiaam zwraca uwag na takie rzeczy.
- Przepraszam - szepnam.
- To moja wina. Od dawna nie polowaam. Nie powinnam bya tu przyjeda w takim
stanie, ale tak si spieszyam... No wanie - zmienia ton na bardziej oschy - moe wyjanisz
mi, jak to si stao, e jeszcze yjesz?
Nagle uzmysowiam sobie, czemu zawdziczam jej wizyt Byskawicznie
otrzewiaam. Potok ez wysech. Spuciam nogi na ziemi i oparam si plecami o poduszki
kanapy. Przeknam gono lin.
- Widziaa, jak spadam?
- Nie - poprawia mnie Alice. - Widziaam, jak skaczesz.
Przygryzam wargi, zastanawiajc si, jak usprawiedliwi swoje zachowanie tak, eby
nie wyj na wariatk.
Moja rozmwczyni pokrcia gow.
- Mwiam mu, e tak to si skoczy, ale nie chcia mi wierzy. Bella daa mi
sowo. - Alice naladowaa Edwarda tak doskonale, e zamaram, zszokowana. Zaraz potem
w moj klatk piersiow wbi si niewidzialny sztylet. - Tylko nie zagldaj w jej
przyszo, nakaza mi - relacjonowaa. - Do wyrzdzilimy szkd. Ale to, e nie
zagldam, nie oznacza, e nie widz! Przy sigam, nie miaam zamiaru w aden sposb ci
kontrolowa. Po prostu wi, jaka si midzy nami wytworzya, jest wci silna.
Odbieram sygnay. - Zamilka na moment. - Kiedy zobaczyam ci skaczc ze skay,
bez namysu wsiadam w pierwszy samolot.
Przyjechaam z myl, e moe wespr jako Charliego, a chwil po mnie, zjawiasz
si ty! - Rozoya rce. Bya coraz bardziej rozdraniona. - Widziaam w mojej wizji, jak
wpadasz do wody, ale si nie wynurzya. Trwao to cae wieki. Byam pewna, e ju po
tobie! Jak wydostaa si na brzeg? I jak w ogle moga zrobi co takiego?! Jak moga
zrobi co takiego ojcu?! A mj brat? Czy masz pojcie, co on...
- Alice _ wtrciam si - to nie bya prba samobjcza. Powinnam bya jej przerwa,
gdy tylko zorientowaam si, o co mnie podejrzewa, ale gr wzia ch napawania si
dwicznoci jej gosu. Nie mogam jednak duej zwleka. Przyjrzaa mi si nieufnie.
- Chcesz powiedzie, e wcale nie skoczya ze skay do morza?
- Skoczyam, ale nie... - Skrzywiam si. - Skoczyam dla zabawy.
Moja przyjacika zmarszczya czoo.
- Obserwowaam kiedy, jak robi to koledzy Jacoba Blacka.
Wydawao mi si, e to wietna sprawa... nudziam si dzisiaj...
wic postanowiam sprbowa.
Alice milczaa.
- Nie pomylaam, e burza wpynie jako na prdy. Tak waciwie to wcale nie
mylaam o tym, e mj lot skoczy si w wodzie.
Siostra Edwarda nie kupowaa mojej historii. Przygldaa mi sceptycznie. Nadal bya
przekonana, e chciaam si zabi. Zadecydowaam, e lepiej bdzie zmieni temat.
- Skoro widziaa, jak wpadam do wody, to czemu nie widziaa Jacoba?
Zaskoczyam j tym pytaniem. Przekrzywia gow.
- Gdyby nie Jacob - cignam - chyba bym si utopia. No dobra, nie byo adnego
chyba. Utopiabym si jak nic. Miaam tyle szczcia! Nawet nie pamitam, jak mnie
uratowa - ocknam si na dobre dopiero na play. Tylko skoro skoczy za mn z klifu i
doholowa mnie do brzegu, a twierdzi, e zabrao mu to co najwyej kilka minut, to czemu nie
widziaa go w swojej wizji?
- Kto ci uratowa? - spytaa z niedowierzaniem.
- Tak. Jacob. No przecie mwi.
Alice zacza intensywnie si nad czym zastanawia Trudno byo oceni, w jakim
jest nastroju. Czyby co j gryzo?
Czyby po raz pierwszy miaa do czynienia z tak niedoskonaym objawieniem i
martwia si, e jej dar j zawodzi? Nagle pochylia si w moj stron i obwchaa moje
rami.
Serce podskoczyo mi do garda.
- Nie bj si, guptasie - szepna, nie przerywajc swoich bada.
- Co ty wyprawiasz?
Pochonita dedukowaniem, pucia moje pytanie mimo uszu.
- Kto ci tu przywiz? Z kim si tak kcia tam, za rogiem?
- Z Jacobem. Pamitasz Jacoba Blacka z La Push, prawda? Jest teraz poniekd moim
najlepszym przyjacielem. A przynajmniej by... - Przed oczami stana mi jego zagniewana
twarz, Nie byam pewna, czy mia mi wybaczy t zdrad.
- Hm... - Co?
- Nie wiem - przyznaa. - Ale co jest nie tak.
- C, najwaniejsze, e yj.
Dziewczyna wywrcia oczami.
- A Edward sdzi, e wystarczy ci poprosi, eby na siebie uwaaa! Ten facet jest
albo chory, albo zalepiony. Nigdy w yciu nie spotkaam nikogo, kto czciej od ciebie
pakowaby si z gupoty w tarapaty! Masz chyba jakie skonnoci masochistyczne!
- Jeszcze yj przypomniaam.
Alice bya ju mylami gdzie indziej.
- Jeli powrt na brzeg utrudniay ci prdy, to, dlaczego nie przeszkodziy temu
twojemu Jacobowi?
- Ee... to silny chopak.
Zauwaya moje wahanie. Jedna jej brew powdrowaa ku grze.
Czy mogam jej zdradzi sekret watahy? Czy by to w ogle sekret? A jeli nim jednak
by, kogo miaam uzna za swojego prawdziwego sojusznika, Jacoba czy Alice?
Doszam do wniosku, e ukrywanie czego przed siostr Edwarda zbyt wiele by mnie
kosztowao. Jacob wiedzia o Cullenach - czemu nie miaa wiedzie o sforze?
- Widzisz, Jacob jest kim w rodzaju wilkoaka - wyznaam. - Kiedy w okolicy
pojawiaj si wampiry, niektrzy przedstawiciele plemienia Quileutw zmieniaj si w wilki.
Ostatni raz miao to miejsce, kiedy Carlisle zjawi si tu po raz pierwszy. Zna go pradziadek
Jacoba. Bya ju wtedy w rodzinie?
Alice wpatrywaa si we mnie kilkanacie sekund szeroko otwartymi oczami, po czym
dosza do siebie, szybko mrugajc.
_ To tumaczy ten dziwny zapach - powiedziaa do siebie. - Ale czy to wystarczajcy
powd, ebym go nie widziaa? - Znowu si zamylia.
- Dziwny zapach? - powtrzyam.
- Okropnie mierdzisz - rzucia, nie podejmujc rozmowy. Z jej alabastrowego czoa
nie znikay zmarszczki. Milczaa przez chwil. - Na pewno jest wilkoakiem? Bya
wiadkiem tego, jak si przeobraa?
- Niestety tak. - Pojedynek Jacoba z Paulem nie nalea do moich ulubionych
wspomnie. - Czyli nie mieszkaa jeszcze z Carlislem i Esme, kiedy w Forks byy wilkoaki?
- Nie. Doczyam do nich pniej.
Na powrt zrobia si nieobecna, ale zaraz potem co do niej dotaro. Znienacka
obrcia si gwatownie.
- Twj najlepszy przyjaciel jest wilkoakiem? - spytaa. Potwierdziam zawstydzona.
- Od jak dawna to trwa?
- Niedugo - podkreliam, jakby miao mnie to usprawiedliwi.
- Pierwszy raz zmieni si dopiero kilka tygodni temu.
Alice uderzya pici o kanap.
- Czyli to mody wilkoak? A niech mnie! Ty to masz fart, dziewczyno! Edward mia
racj - przycigasz katastrofy jak magnes. I kto obieca, e nie bdzie naraa si na
niebezpieczestwo?
- Mode wilkoaki nie s wcale takie grone - owiadczyam uraona troch jej
komentarzami.
- Tak, dopki nie strac nad sob kontroli. Boe, Bello po wyjedzie wampirw nie
moga dla odmiany zaprzyjani z paroma ludmi?
Nie chciaam si z ni kci - tak bardzo cieszyam si e wrcia - ale musiaam
wyprowadzi j z bdu.
- Mylisz si Alice, wampiry nie wyniosy si z Forks na dobre W tym cay kopot.
Gdyby nie miejscowa sfora wilkoakw, ju dawno dopadaby mnie Victoria. A raczej
Laurent, bo to on wpad na mnie przed ni...
- Victoria? - sykna Alice. - Laurent?
Chyba nigdy wczeniej nie miaa przy mnie tak morderczej miny.
- Magnes dziaa - powiedziaam cicho.
- Mniejsza o twj magnes. Opowiedz mi wszystko od samego pocztku.
Opuciam wprawdzie w mojej relacji cztery miesice depresji, omamy suchowe i
eksperymenty z motorami, ale poza tym nie pominam niczego. Powtrzyam nawet
historyjk o skakaniu z nudw z klifu. Moja przyjacika znowu jej nie ykna, wic
przeszam pospiesznie do pomienia na falach i mojej hipotezy wyjaniajcej jego
pochodzenie. Syszc, e moga by to Victoria, Alice rozelia si nie na arty. Jej
pprzymknite drapienie oczy ciskay byskawice. Wygldaa teraz naprawd gronie - jak
na wampirzyc przystao. Nigdy dotd nie mylaam o niej jak o potworze. Przeknwszy
lin, zagbiam si w szczegy dotyczce mierci Harry'ego.
Alice ani razu mi nie przerwaa, co najwyej, zaspiona, kiwaa gow. W kocu
wyczerpay mi si tematy i zapada cisza. Teraz, kiedy emocje zwizane z odejciem Jacoba i
pojawieniem si przyjaciki nieco opady, wrci lk o ojca. Jak si czu po tym strasznym
dniu? W jakim stanie mia zjawi si w domu?
- Nasz wyjazd nic nie naprawi, prawda? - spytaa retorycznie moja rozmwczyni.
Parsknam miechem - byo w nim co histerycznego.
- Jakie to ma znaczenie? Przecie nie z tego powodu si wynielicie? Nie dla mnie?
Alice wpatrywaa si przez dusz chwil w podog.
- Hm... chyba zadziaaam zbyt impulsywnie. Nie powinnam bya znowu ingerowa w
twoje ycie.
Krew odpyna mi z twarzy. odek cisn si w kul.
- Alice, nie odjedaj jeszcze - wyszeptaam. Zacisnam palce na konierzyku jej
biaej koszuli. Coraz szybciej oddychaam, przez co zaczynaam si dusi. - Bagam, nie
zostawiaj mnie.
Moja reakcja j zaskoczya, ale staraa nie da tego po sobie pozna.
- Wszystko w porzdku - powiedziaa. Mwia wolno, starannie odbierajc sowa, jak
negocjator policyjny do siedzcego na okapie samobjcy. - Jestem dzi wieczr przy tobie. A
teraz we gboki oddech i sprbuj przez jaki czas nie wypuszcza powietrza z puc.
Ze zlokalizowaniem plu miaam kopot, ale skupiam si i wykonaam jej polecenie.
Przygldaa si z uwag, jak si koncentruj. Odwaya si na szczery komentarz dopiero,
kiedy doszam do siebie.
- Z tego, co widz, Bello, jeste w kiepskiej formie.
- Rano omal si nie utopiam - zauwayam.
. - Nie chodzi mi o twoje ciao, tylko o twoj psychik.
Drgnam.
- Robi, co mog.
- Czyli co?
- Nie byo mi atwo, ale s due postpy. cigna brwi.
- Mwiam mu - mrukna pod nosem.
- Alice, czego si spodziewaa? To znaczy, oprcz tego, e si zabiam, skaczc z
klifu. Sdzia, e zastaniesz pogodn, imprezujc nastolatk z nowych chopakiem u boku?
Nie znasz mnie?
- Znam ci, znam. udziam si nadziej.
- No to przynajmniej nie jestem jednak potentatem na rynku nielogicznego mylenia.
Zadzwoni telefon.
- To na pewno Charlie - stwierdziam, podnoszc si z kanapy. Alice pocignam za
sob - nie miaam ochoty traci jej z oczu choby na minut.
Odebraam.
- Charlie?
- Nie, to ja - usyszaam znajomy gos.
- Jake!
Alice spojrzaa na mnie badawczo.
- Sprawdzam tylko, czy jeszcze yjesz - owiadczy kwano.
- Nic mi nie jest. Mwiam ci, e to nie...
- Okej, okej - przerwa mi. - Starczy. Zaapaem. Cze.
Rozczy si bezceremonialnie.
Zerknam na wiszcy nad stoem zegar. Alice znw si zamiaa. Pocaowaa mnie na
poegnanie w policzek i wysza.
Wrci, przyrzeka, wrci, powtrzyam jak mantr. W jej towarzystwie zapominaam
o trapicych mnie problemach.
Na szczcie, miaam, czym si zaj, eby umili sobie czekanie. Przede wszystkim
poszam wzi prysznic. Rozbierajc si, powchaam swoje ubrania, ale nie wyczuam nic
oprcz rybiego zapachu morza. Moe to i dobrze, e nie miaam do dobrego wchu, eby
zapozna si z odorem wilkoakw.
Umywszy si, zeszam z powrotem do kuchni. Przypuszczaam, e Charlie bdzie
umiera z godu, kiedy w kocu si pojawi. Nucc zabraam si do nakrywania stou.
Kiedy resztki czwartkowego obiadu podgrzeway si w mikrofalwce nakryam
kanap przecieradem i obtoczyam pociel. Alice nie potrzebowaa posania, tak jak nie
potrzebowaa snu, ale naleao dba o zachowanie pozorw przed ojcem. Byam dzielna ani
razu nie spojrzaam na zegar. Ufaam, e przyjacika mnie nie zawiedzie.
Swj kawaek zapiekanki zjadam szybko, nie zwracajc uwagi na jej smak.
Przeykanie nadal sprawiao mi bl. Byam bardzo spragniona - do posiku wypiam na oko
ptora litra wody. Przeduony kontakt moich tkanek z sol morsk doprowadzi widocznie
do odwodnienia organizmu.
Nasyciwszy si, wrciam do saloniku. Zamierzaam zabija czas, ogldajc telewizj.
Jakie byo moje zdziwienie, kiedy zastaam Alice wygodnie rozpart na kanapie! Oczy
dziewczyny byy barwy jasnego miodu. Z umiechem na twarzy poklepaa przygotowan dla
niej poduszk.
- Dziki.
- Jeste przed czasem - skonstatowaam ucieszona.
Przysiadam si do niej i oparam si gow o jej rami. Otoczya mnie czule zimnym
ramieniem.
- I co mamy teraz z tob zrobi, Bello?
- Nie wiem - przyznaam. - Naprawd, robiam, co mogam.
- Wierz ci, wierz.
Obie zamilkymy.
- Czy... czy... - Musiaam ponowi prb. W mylach wymieniaam ju to imi bez
trudu, ale na gos to byo co innego. - Czy Edward wie, e tu jeste?
Nie mogam si powstrzyma, eby o to nie zapyta, chocia istniao wysokie
prawdopodobiestwo, e sporo za to zapac. Obiecaam sobie, e jak tylko Alice wyjedzie,
zabior si do naprawiania szkd. Jak tylko Alice wyjedzie... Naprawianie szkd. Przeszed
mnie zimny dreszcz.
- Nie, nie wie.
- Nie mieszka ju z Carlislem i Esme?
- Melduje si co kilka tygodni.
- Ach tak. - Pewnie niele si bawi z dala od rodzicw. Zmieniam temat na
bezpieczniejszy. - Wspomniaa co o apaniu wczeniejszego samolotu... Skd tak szybko
przyleciaa?
- Z Alaski. Byam w Denali, w odwiedzinach u Tanyi.
- Z Jasperem? Przyjecha moe z tob?
Dziewczyna posmutniaa.
- Jasper uwaa, e le postpuj, odwieajc z tob kontakty.
Dalimy sowo... - nie dokoczya.
Nagle co przyszo jej do gowy.
- Jak sdzisz, czy Charlie te bdzie mia co przeciwko temu, e si tu zjawiam?
- Alice! Wiesz przecie, e Charlie ci ubstwia.
- Hm... No c, niedugo si przekonamy.
Musiaa wychwyci co swoim wyczulonym suchem, bo rzeczywicie kilka sekund
pniej na podjazd przed domem wjecha radiowz. Zerwaam si z miejsca i pobiegam si
przywita.
Charlie szed ju w kierunku ganku, przygaszony i przygarbiony. Wyszam mu
naprzeciw. Nie odrywa oczu od wiru, zauway mnie, wic dopiero wtedy, kiedy objam
go w pasie. Mocno mnie uciska.
- Tak mi przykro z powodu Harry'ego, tato.
- Tak... Bd za nim bardzo, bardzo tskni.
- Jak si miewa Sue?
- Jest oszoomiona, jeszcze chyba nie wszystko do niej dotaro. Sam bdzie u nich dzi
nocowa. - Ojciec mwi coraz to ciszej, reflektowa si, po czym znowu cisza gos. Najbardziej szkoda dzieci. Leah jest tylko o rok od ciebie starsza, a Seth ma czternacie lat.
Czternacie lat!
Ruszylimy ku domowi. Charlie nadal mnie przytula.
- Ach, tato, byabym zapomniaa. - Zadecydowaam, e lepiej bdzie go uprzedzi. Mamy gocia. Nigdy nie zgadniesz, kto do nas wpad przejazdem.
Zbiam go z pantayku. Odruchowo zerkn za siebie na podjazd, eby sprowadzi,
czyj samochd tam zastanie, i dostrzeg zaparkowanego po drugiej stronie ulicy mercedesa.
Czarny lakier auta lni w wietle wiszcej na ganku lampy. Charlie odwrci si eby co mi
powiedzie, ale w tym samym momencie w drzwiach frontowych stana Alice.
- Dobry wieczr.
- Alice Cullen? - Ojciec wyty wzrok, jakby obawia si e ma halucynacje. - Alice,
to naprawd ty?
- Tak, ja we wasnej osobie. Byam w okolicy i pomylaam, e zajrz. Przepraszam,
e tak bez zapowiedzi.
Poczuam, e rami Charliego sztywnieje.
- Czy Carlisle...
- Nie. Przyjechaam tylko ja.
Oboje wiedzieli, e nie pyta o Carlisle'a.
- Alice moe zosta u nas na noc, prawda? - spytaam bagalnie. - Ju
zaproponowaam jej nocleg.
- Oczywicie - odpowiedzia machinalnie Charlie. - Mio ci goci, Alice.
- Dzikuj za serdeczne przyjcie, tym bardziej, e zdaj sobie spraw z zaistniaej
sytuacji. Gupio mi, e musiaam pojawi si akurat dzi...
- Nic nie szkodzi, naprawd. Bd teraz bardzo zajty pomaganiem rodzinie
Harry'ego, wic Belli przyda si towarzystwo.
- Gdyby chcia, w kuchni czeka gorca zapiekanka - wtrciam.
- Dziki, Bells.
Ojciec cisn moj do raz jeszcze i powczc nogami, poszed je.
Wrciymy z Alice do saloniku. Tym razem to ona pocigna mnie za sob.
- Wygldasz na zmczon - owiadczya, sadowic si na kanapie.
- Bo jestem. - Wzruszyam ramionami. - Wymykanie si mierci to bardzo
wyczerpujce zajcie... A wracajc do naszej przerwanej rozmowy - Jasper ci nie popar. A
co z Carlisle?
- O niczym nie wie. Pojecha z Esme na kilkudniowe polowanie. Odezw si, kiedy
wrc.
- Alice... Nic mu nie powiesz, kiedy si zamelduje, prawda?
Tak jak poprzednio z Charliem, wiedziaa, e nie chodzi mi o Carlisle'a.
- Jasne, e nie. Dopiero by mi da popali!
Umiechnam si, a potem westchnam.
Nie chciaam ka si spa - chciaam przegada z Alice ca noc. Dlaczego byam
taka zmczona? To nie miao sensu - w kocu przez wiksz cz dnia wylegiwaam si na
kanapie Blackw. C, niezalenie od tych rozsdnych argumentw, ciao odmawiao mi
posuszestwa, a powieki same si zamykay. Te kilka minut walki z prdami rzeczywicie
wypompowao ze mnie ca energi. Oparszy si o rami swojej przyjaciki, w kilka sekund
przeniosam si w objcia Morfeusza.
Nic mi si nie przynio. Obudziam si rozkosznie wyspana, ale i zesztywniaa. Byo
wczenie. Leaam na kanapie pod kodr, ktr wyjam dla Alice. Z kuchni dochodziy
przyciszone gosy - najwyraniej Charlie szykowa jej niadanie.
- Jak to przyja? - spytaa go z trosk.
- Bardzo le - odpar.
Moje pierwsze skojarzenie byo takie, e rozmawiaj o Sue Clearwater.
- Prosz, opowiedz mi o wszystkim. W najdrobniejszych szczegach.
Nie podejrzewaam Alice o takie zainteresowanie samopoczuciem wdowy po Harrym.
Co innego moim... Zadraam. Za chwil miaam usysze z ust ojca histori swojej choroby.
Wczeniej nigdy nie poruszalimy tego tematu.
Skrzypny drzwi zamykanej szafki. Kto pokrci gak naszej elektrycznej kuchenki.
- Nigdy... - zacz Charlie niemiao - nigdy nie czuem si taki bezradny. Ten
pierwszy tydzie... Mylaem ju, e trzeba bdzie zamkn j w szpitalu. Nie chciaa je,
nie chciaa pi, nie chciaa ruszy si z ka. Doktor Grenady straszy mnie, e to katatonia,
ale nie pozwoliem mu si do niej zbliy. Baem si, e j tylko wystraszy.
- Ale wysza z tego?
- Poprosiem Renee, eby wzia ma do siebie na Floryd. Gdyby Bella miaa jednak
by hospitalizowana, gdyby trzeba byo podpisa zgod na jak kuracj... nie chciaem, eby
to na mnie spocza caa odpowiedzialno. Poza tym liczyem, e obecno matki jako na
ni wpynie, pozytywnie. Nic z tego. Kiedy zaczlimy j pakowa, wpada w furi! C,
przynajmniej nareszcie wstaa, ale nigdy wczeniej nie widziaem jej tak zagniewanej.
Zawsze bya takim spokojnym dzieckiem, a tu nagle... Wyrywaa nam ubrania, gryza nas i
drapaa, krzyczaa, e nigdzie nie pojedzie. W kocu wybucha paczem. Mielimy nadziej,
e to kryzys punkt zwrotny. Nie spieralimy si z ni, pozwolilimy jej zosta - wszystko,
byle tylko znowu nie popada w otpienie. I z pocztku wydawao si, e wyzdrowiaa...
Charlie przerwa swj monolog. Krajao si we mnie serce. Ta wiele z mojego
powodu wycierpia!
- Ale tylko z pocztku? - podchwycia Alice.
- Wrcia do szkoy i do pracy, jada, spaa, odrabiaa lekcje, od powiadaa grzecznie
na zadawane jej pytania, ale nic poza tym. Bya taka... pusta. Oczy miaa jak lalka - martwe. I
te wszystkie drobiazgi... Przestaa sucha muzyki - znalazem w mieciach jej pyty CD,
poamane. Przestaa czyta, chyba, e co byo zadane do szkoy. Kiedy wczyo si
telewizor, wychodzia z pokoju. Sama tez go sobie nie wczaa. Wreszcie wydedukowaem,
co jest grane - unikaa wszystkiego, co przypominao jej... twojego brata. Ach Nie
wiedziaem, jak j zagadn. Baem si, e jeli powiem cos nie tak bdzie jeszcze gorzej czasem wspominaem o czym niewinnym i ju si wzdrygaa. Sama z siebie nie mwia nic.
Nic a nic. Odpowiadaa tylko na pytania. I jeszcze zrezygnowaa rzecz jasna z wszelkich
kontaktw towarzyskich. Jeli znajomi dzwonili nie podchodzia do telefonu, a pniej nic
oddzwaniaa. Nic dziwnego e po kilku tygodniach przestali prbowa... Alice, czuem si,
jakbym trafi do Nocy ywych trupw. Cigle mam w uszach jej krzyki
Co noc krzyczaa przez sen.
Zadraam na samo wspomnienie tego okresu i ojciec pewnie te. Mimo stara, ani na
sekund nie zdoaam go oszuka, e wszystko jest ze mn w porzdku.
- Tak mi przykro, Charlie - szepna Alice przepraszajcym tonem.
- To nie twoja wina. - Powiedzia to w sposb nie pozostawiajcy adnych
wtpliwoci co do tego, kto by odpowiedzialny za moj depresj.
- Zawsze zachowywaa si jak przystao na przyjacik.
- Ale teraz jest ju chyba lepiej, prawda?
. - Tak, o wiele lepiej. To wszystko dziki temu, e zacza trzyma z Jacobem
Blackiem. Wraca do domu zarumieniona, rozpromieniona, oczy jej byszcz. Wyglda na
zadowolon z ycia. - Zamilk na moment. Kiedy znowu si odezwa, przybra inny ton gosu,
wrcz srogi. - Jacob jest od niej o rok modszy i Bella traktuje go jak dobrego kumpla, ale
sdz, e to si powoli zmienia, e co z tego bdzie.
Byo to ostrzeenie - nie adresowane do Alice, ale takie, ktre dziewczyna miaa
przekaza dalej. Bratu.
- Jake to miy chopak - cign Charlie z powag. - Jak na swj wiek bardzo dojrzay.
Jego ojciec jedzi na wzku inwalidzkim. Jacob zaj si nim i domem, tak samo jak Bella
miaa w zwyczaju opiekowa si Renee. To dowiadczenie wyszo mu na dobre. Brzydki te
nie jest - wrodzi si w matk. Naprawd, nie mog narzeka.
- Bella ma szczcie - zgodzia si Alice.
Widzc, e siostra Edwarda nie ma zamiaru si z nim kci, Charlie wzi gboki
wdech i przeszed do tego, co trapio go najbardziej.
- Wiesz, by moe jestem przewraliwiony, ale... Sam nie wiem. Niby jest Jacob, ale
czasem widz w jej oczach co takiego, e zaczynam si zastanawia, czy w ogle umiem
wyobrazi sobie to, co ona przeywa. Jeszcze jej nie przeszo. To nie jest normalne, Alice, i
to... i to mnie przeraa. To nie jest normalna reakcja.
Nie, jakby kto j... zostawi... ale jakby... kto umar.
Tak wanie si czuam - jakby kto umar. Ba, jakbym umara. Z odejciem Edwarda
nie straciam jedynie ukochanej osoby - a sama taka strata niejednego doprowadzia do
samobjstwa. Straciam tych ukochanych osb wiele - ca rodzin - a co za tym idzie ca
swoj przyszo, przyszo, ktr spodziewaam si wrd nich spdzi. yam bez celu, a
wic tak, jakby mnie nie byo.
- Nie jestem pewien, czy Bella kiedykolwiek wyzdrowieje - oznajmi Charlie. - Nie
jestem pewien, czy jej psychika jest w stanie otrzsn si po czym takim. Ona tak atwo si
nie zmienia.
Zawsze bya bardzo staa w uczuciach, od dziecistwa ma te same upodobania.
- Tak, jest jedyna w swoim rodzaju - wtrcia Alice z przeksem.
- Nie wiem, co o tym wszystkim myle. Na przykad... - Charlie zawaha si. - Na
przykad ta twoja wizyta. Nie miej mi tego za ze, bardzo ci lubi, ale nie wiem, jak to
wpynie na Bell. Niby bardzo si ucieszya, ale...
- Przepraszam, Charlie. Nie przyjechaabym, gdybym wiedziaa, jak wyglda sytuacja.
Te si teraz martwi, e moe co...
- Nie przepraszaj mnie, skarbie. Kto wie? Moe akurat na tym skorzysta.
- Miejmy nadziej, e si nie mylisz.
W kuchni zapada cisza. Dopiero po pewnym czasie przerwa j brzk uderzajcych o
talerze sztucw. Ciekawa byam, jak moja przyjacika ukrywa to, e nie je.
- Alice, musz ci o co spyta - usyszaam nagle.
- Tak?
Twj brat nie planuje chyba pj w twoje lady i zoy nam wizyty?
- W gosie Charliego pobrzmiewa tumiony gniew.
- Skd - zapewnia go z emfaz. - Nawet nie wie, e tu jestem. Kiedy ostatni raz si z
nim kontaktowaam, by zreszt w Ameryce Poudniowej.
Nadstawiam uszu, ciekawa dalszych informacji.
- Dobre, chocia to - mrukn ojciec. - C, mam nadziej, e dobrze si tam bawi.
- Alice do tej pory mila i wspczujca, zareagowaa na t uwag nadzwyczaj ostro.
- Na twoim miejscu, Charlie, nie wysuwaabym pochopnych wnioskw - rzucia.
Mogam si zaoy, e obdarzya go przy tym mrocym krew w yach spojrzeniem.
0 kuchenn podog zgrzytno odsuwane krzeso. Z pewnoci by to Charlie wampiry poruszay si zawsze bezszelestnie. Ojciec umy uywane przez siebie przy
niadaniu naczynia.
Wnioskujc, e Alice nie powie ju nic nowego o Edwardzie, postanowiam si
obudzi. Wpierw zmieniam pozycj, eby skrzypny spryny kanapy, a potem, dla
lepszego efektu, gono ziewnam. Nikt nie przychodzi. Przecignam si z jkiem.
- Alice? - zawoaam ochryple. Super, zabrzmiao to bardzo wiarygodnie.
- Jestem w kuchni! - odkrzykna. Jeli domylia si, e podsuchiwaam, to nie daa
tego po sobie pozna. Niestety, bya w tych sprawach prawdziw mistrzyni.
Skoro Charlie nie odpowiedzia, musia ju wyj. Pomaga Sue Clearwater w
przygotowaniach do pogrzebu. Gdyby nie obecno Alice, do wieczora miaabym siedzie
sama w domu. Czy zamierzaa wyjecha wczeniej? Wiedziaam, e to nieuniknione, ale
wolaam na razie o tym nie myle.
Spdziymy cay dzie, rozmawiajc, zamiast o jej wyjedzie, o jej rodzinie wszystkich jej czonkach, poza jednym.
Carlisle pracowa na nocn zmian w szpitalu w Ithaca, a take na p etatu jako
wykadowca na Cornell University. Esme zajmowaa si odrestaurowywaniem nowej
rodzinnej siedziby Cullenw - zabytkowego, siedemnastowiecznego domu w lesie na pnoc
od miasta. Emmett i Rosalie byli jaki czas w Europie w kolejnej podry polubnej, ale
wrcili ju do kraju. Jasper studiowa na Cornell, tym razem filozofi. Co do Alice, bazujc
na informacjach dostarczonych jej przez Jamesa, przeprowadzia prywatne ledztwo i ustalia,
gdzie mieci si przytuek dla obkanych, w ktrym spdzia ostatnie lata swojej ludzkiej
egzystencji. Byo to dla niej niezmiernie wane odkrycie, poniewa ze swojego poprzedniego
wcielenia nic nie pamitaa.
- Nazywaam si Mary Alice Brandon - wyznaa mi. - Miaam modsz siostr,
Cynthi. Jej crka, a moja siostrzenica, jeszcze yje. Mieszka w Biloxi.
- Dowiedziaa si, czemu... czemu umieszczono ci w tamtym miejscu?
Jak rodzice mogli zrobi swojemu dziecku co takiego? Nawet, jeli nawiedzay je
wizje przyszych wydarze... Alice pokrcia przeczco gow.
- W ogle niewiele si dowiedziaam. Przejrzaam stosy starych czasopism na
mikrofiszach, ale moi rodzice byli prostymi ludmi i nie trafiali za czsto na amy gazet.
Cornell University - prestiowa uczelnia wysza w Ithaca w stanie Nowy Jork, naleca (tak jak np.
Harvard czy Yale) do tak zwanej Ivy League - przyp. tum.
18 POGRZEB
Zbiegam w d po schodach i otworzyam drzwi. Na podjedzie zastaam oczywicie
Jacoba. Alice moga by lepa, ale nie bya lepa.
Chopak sta jakie ptora metra od ganku. Marszczy z obrzydzeniem nos, ale poza
tym na jego twarzy nie maloway si adne emocje. Nie zdoa mnie jednak oszuka - by
wcieky. Nie tylko wampirza wo mu przeszkadzaa. Odgadam to po tym, e trzsy mu si
rce.
Bijca od Jacoba agresja oraz maska, ktr przesoni swoj prawdziw twarz,
przypominay mi bolenie tamto pitkowe popoudnie, kiedy to po raz pierwszy zobaczyam
go odmienionego. Szykujc si na ostr wymian sw, uniosam hardo podbrdek. W
zaparkowanym przy krawniku volkswagenie, nie wyczywszy silnika, siedzieli Embry i
Jared, ten drugi za kierownic. Nietrudno byo wydedukowa, jak strategi przyja sfora bali si puci Jacoba do Forks bez obstawy. Zasmucio mnie to, a take nieco zdenerwowao.
Jak mieli zakada, e Cullenowie zaatakowaliby ich bez powodu!
- Cze - burknam, nie doczekawszy si powitania.
Jacob zacisn zby. Zamiast podej bliej, zezujc lustrowa cian budynku. Wysza - wycedziam. - O co chodzi? Zawaha si.
- Jeste sama?
- Tak - wyrzuciam z siebie z irytacj.
- Moemy chwil porozmawia?
- Oczywicie, e moemy. Wejd.
Jacob zerkn przez rami na swoich towarzyszy. Embry niemale zauwaalnie skin
gow. Nie wiedzie, czemu, jeszcze bardziej mnie to rozelio.
- Tchrz - skomentowaam bezgonie.
Jake nastroszy brwi, ale nic nie powiedzia. Stawiajc kroki niczym musztrowany
onierz, wszed na ganek, min mnie i znikn we wntrzu domu.
Czy Embry i Jared naprawd wierzyli, e pozwoliabym komu krzywdzi ich
przyjaciela? Zanim zamknam drzwi, spojrzaam kademu z nich z osobna prosto w oczy.
Jacob sta w korytarzu, przygldajc si pocieli zalegajcej kanapie w saloniku.
- Go si wyspa? - spyta z sarkazmem.
- Nic ci do tego - odpaciam mu piknym za nadobne. Znw zmarszczy nos, jakby
zwszy co o przykrym zapachu.
- Czy nie mog przyjani si jednoczenie z wami obojga? - jknam. Tym razem
nie udao mi si ukry, jak bardzo boli mnie to rozdarcie.
- Nie, nie sdz - odpar powoli.
Zerknam na jego wielkie stopy. zy wci spyway mi po policzkach i co jaki czas
pocigaam nosem.
- Ale zgosisz si za par dni? To, e Alice te kocham, nie zniszczy naszej przyjani?
Nie podnosiam gowy, bojc si, jak przyjmie moje zakamuflowane wyznanie. Chyba
dobrze postpiam, bo odpowiedzia dopiero po dobrej minucie.
- Zgosz si, zgosz. Nigdy nie przestan by twoim przyjem. Niezalenie od tego,
co tam sobie kochasz - doda z niesmakiem.
- Sowo?
_ - Sowo.
Przytuli mnie.
- Ale to wszystko skomplikowane - szepnam.
- Tak... - zgodzi si. - E, fuj!
- Co?! - zagrzmiaam, odsuwajc si. Domyliam si, e nie przypad mu do gustu
zapach moich wosw. - Znowu mierdz, tak?! Boe, wszyscy macie jak obsesj!
Umiechn si obuzersko.
- Owszem, mierdzisz, mierdzisz wampirami. Ble. Tak sodko. A do omdlenia.
- Naprawd? - zdziwiam si. Zapach wampirw uwaaam za najcudowniejszy na
wiecie. - To czemu wedug Alice te cuchn?
Jacob przesta si umiecha.
- Hm. To raczej ja, jej zdaniem, cuchn.
- Nie martw si. Dla mnie oboje pachniecie zupenie normalnie.
Znw si przytulilimy.
To byo bdne koo: z jednej strony, pragnam, eby Alice zostaa ze mn na zawsze,
z drugiej, nie wyobraaam sobie, jak wycinam dug rozk z przyjacielem. Wiedziaam, e
gdy tylko wyjedzie, zaczn za nim bardzo tskni.
- Bd za tob tskni - powiedzia Jacob, jakby czyta w moich mylach. - Mam
nadziej, e twoja koleanka niedugo si wyniesie.
- To nie ma sensu, Jake. Czy musicie si unika?
- Musimy, Bello, musimy. Nie panuj jeszcze nad sob tak jak bym chcia. Nie chc
jej naraa. Sam by si wciek, gdybym ruszy postanowienie paktu. Ty te nie byaby
zachwycona gdybym... zabi Alice. Gdybym zabi kogo, kogo... kochasz.
Chciaam wyrwa si z jego obj, syszc te straszne sowa ale mi na to nie pozwoli.
- Nie moemy si okamywa, Bello. Stanowi dla niej powane zagroenie. Tak ju
jest.
- Nie podoba mi si, e tak ju jest.
- Co poradzi. - Jacob wzi mnie pod brod, eby zmusi mnie do spojrzenia sobie
prosto w oczy. Jego do grzaa mi skr. - Zanim zmieniem si w wilkoaka, wszystko byo
duo prostsze, prawda?
Teraz to ja westchnam.
Wpatrywalimy si w siebie dusz chwil. Wiedziaam, e w mojej twarzy chopak
nie dopatrzy si niczego poza smutkiem - nie chciaam si z nim rozstawa, choby miao to
by tylko na kilka dni. Z pocztku jego mina bya podobna do mojej, ale potem zmienia si i
to diametralnie.
Nie poprzesta na minie. Podnis i drug rk i powoli przesun opuszkami palcw
po moim policzku. Znowu trzsy mu si donie, ale ju nie z gniewu.
- Bello - szepn.
Zamaram.
Co to miao by! Nie podjam jeszcze adnej decyzji! Ach, ten popdliwy Parys. Jak
miaam dokona trafnego wyboru, majc do namysu uamek sekundy? Nie czuam si
gotowa na nowy zwizek, ale nie byam te na tyle gupia, by przypuszcza, e jeli odrzuc
jego awanse, nie ponios adnych konsekwencji.
Tak dobrze go znasz, kusi mnie rozsdek. Wiesz, e nigdy ci nie zawiedzie, jest
oddany i szczery. Zapewni ci poczucie bezpieczestwa. Zreszt, po co wysuwa
pragmatyczne argumenty przecie go kochasz. Kochasz bardziej ni jakiegokolwiek
mczyzn, ktry kocha ciebie. Alice wpada na troch, ale to niczego nie zmienia. Twj
romans stulecia dobieg koca. Krlewicz nie wrci. Nikt nie wyrwie ci pocaunkiem ze
zego snu.
Jeli czeka mnie za moment pocaunek, to zupenie zwyczajny, taki ktry nie mia
zdj ze mnie adnego uroku. Kto wie, moe nawet mia mi sprawi przyjemno? Moe mia
okaza si czym rwnie oczywistym, co trzymanie Jacoba za rk? Moe nie odniosaby
wraenia, e dopuszczam si zdrady?
Jakiej zdrady, pomylaam, zdradzasz co najwyej sam siebie.
Chopak zacz ju stopniowo przyblia swoj twarz do mojej, ale nadal nie miaam
pojcia, czy to dobry pomys.
Nagle zadzwoni telefon. Drgnlimy oboje, ale ostry dwik bynajmniej Jacoba nie
rozproszy. Podnis suchawk jedn rk, nie odrywajc drugiej od mojego policzka, ani nie
spuszczajc ze mnie wzroku. Sama byam zbyt oszoomiona, eby wykona choby
najmniejszy gest, czy skorzysta z okazji i wyrwa si mojemu adoratorowi.
- Halo?
Kto si przedstawi i chopaka zmrozio. Wyprostowa si nagle, opuci drug rk, a
z jego twarzy odpyny wszelkie emocje. Mogam si zaoy o resztk moich odkadanych
na studia pienidzy, e to nie kto inny tylko Alice.
Otrzsnwszy si z chwilowego otpienia, wycignam do po suchawk, ale Jacob
mnie zignorowa.
- Nie ma go tutaj - odpowiedzia takim tonem, jakby kto mu grozi.
Dzwonica osoba poprosia widocznie o wicej informacji, bo doda niechtnie:
- Jest na pogrzebie.
Niemal natychmiast rzuci suchawk o wideki.
~ Diable pomioty! - mrukn. Jego rysy nadal ukaday si w zgorzknia mask.
- Dlaczego si tak chamsko rozczye? - wciekam si. Jak miesz tak traktowa
ludzi, ktrzy dzwoni do mojego domu!
- Spokojnie! Facet sam si rozczy!
- Facet? Kto to by?
Mj przyjaciel umiechn si jadowicie.
- Doktor Carlisle Cullen.
- Dlaczego nie pozwolie mi z nim porozmawia?!
- Nie poprosi ciebie do telefonu - odpar Jacob oschle. Z pozoru by opanowany, ale
ponownie trzsy mu si rce. - Spyta gdzie jest Charlie, to mu powiedziaem. Nie zamaem
tym chyba adnej z zasad dobrego wychowania.
- Wiesz co... - zaczam, ale nie mia zamiaru mnie wysucha. Zerknwszy za siebie,
jakby kto go zawoa z drugiego pokoju, wybauszy oczy i cay zesztywnia. Dygota teraz
ju od stp do gw. Odruchowo i ja nadstawiam uszu, ale wok panowaa cisza.
- Cze.
Jacob ruszy w stron wyjcia.
- Co jest?
Pobiegam za nim, ale znieruchomia znienacka, przeklinajc pod nosem, i zderzyam
si z jego uminionymi plecami. Odwrci si zaraz, przez co ju zupenie straciam
rwnowag. Zapltawszy si w jego nogi, runam na ziemi.
- Hej! - zawoaam za nim, bo zamiast mi pomc, rzuci si ku tylnym drzwiom. Nie
Tym razem Rosalie miaa wicej do przekazania. Alice otworzya szeroko usta.
Komrka omal nie wypada jej z rki. Sdzc po minie dziewczyny, wizja, ktra sprowadzia
j do przedpokoju bya trafna. Sprawdza si najgorszy z moliwych scenariuszy.
- Jak moga, Rosalie? Co tob kierowao?
Wysuchujc odpowiedzi przybranej siostry, zacisna zby.
- C - wycedzia - przekrcia dwa fakty, a to chyba istotne prawda? ...tak,
pomyliam si. Nic jej nie jest. ...dugo by opowiada. ...ale wprowadzia go w bd i dlatego
dzwoni. ...tak, zgadza si. Tak to zobaczyam. ...na to ju troch za pno, Ros.
Oszczdzaj gadk dla kogo, kto w ni uwierzy.
Zamkna telefon jednym ruchem, roztaczajc si bez poegnania. Gniew ustpi
rozpaczy. Nigdy wczeniej w jej oczach nie widziaam tyle blu.
- Alice - odezwaam si prdko, byle tylko odwlec nieco straszliwy moment poznania
prawdy. - Alice, Carlisle ju wrci.
Dzwoni nie dalej jak przed picioma minutami.
Zamurowao j.
- Przed picioma minutami?
- Tu przed tym, jak si pojawia.
- I co mwi?
Caa zmienia si w such.
- To nie ja odebraam telefon.
Spojrzaam znaczco na Jacoba. Alice posza za moim przykadem. Chopak drgn,
ale nie ruszy si z miejsca. Siedzia przekrzywiony, jakby planowa osoni mnie wasnym
ciaem przed ewentualnym atakiem wampirzycy.
- Poprosi Charliego - wyjani z oporami - to powiedziaem mu, e go nie ma.
- To wszystko? - Alice nie poddawaa si tak atwo.
Rozczy si. Nawet nie powiedzia dzikuj. Jacoba tak zdenerwowao
wspomnienie nieuprzejmoci Carlisle'a, e wstrzsn nim (i mn take) potny dreszcz.
Wyjanie mu, e Charlie pojecha na pogrzeb - przypomniaam.
Alice zapaa trop.
- Jak to dokadnie sformuowa?
- Powiedzia: Nie ma go tu, a potem: Jest na pogrzebie.
Dziewczyna wydaa z siebie cichy jk i osuna si na fotel.
- Alice, co si stao? - powtrzyam po raz trzeci.
- To nie Carlisle do was dzwoni - szepna zaamana.
Ogldalimy wtedy Romea i Juli - tu, w tym pokoju, na tej samej kanapie!
Emmett i Jasper na pewno odmwiliby, gdybym poprosi ich o pomoc. W kocu
doszedem do wniosku, e mgbym pojecha do Woch i sprowokowa jako Volturi.
Nie naley ich prowokowa. Chyba, e chce si umrze, rzecz jasna.
Chyba e chce si umrze...
- NIE! - wykrzyknam. - Nie! Nie, to niemoliwe! Nie!
W uamku sekundy nie tylko przypomniaam sobie o Volturi, ale i uzmysowiam, co
sprowadzio Alice do mojego domu, mimo obecnoci Jacoba - kolejna wizja, rwnie
potworna, co ta z klifem.
- _ Podj decyzj, gdy tylko uzyska potwierdzenie, e nie yjesz - _ dodaa
dziewczyna.
- Ale... przecie mnie rzuci! Przecie mnie nie chcia! Co to za rnica? Wiedzia, e
kiedy tam umr!
_ - Sdz, e gdyby zmara za kilkadziesit lat, postpiby tak samo - stwierdzia
Alice cicho.
- Jak on mie! - wrzasnam, zrywajc si na rwne nogi.
Jacob przesun si niepewnie, eby zaj pozycj pomidzy mn a wampirzyc.
- Zejd mi z drogi! - Odepchnam go niecierpliwie. - I co teraz? - spytaam Alice.
Musiao istnie jakiej wyjcie z tej sytuacji. - Nie moemy do niego po prostu zadzwoni?
Albo do Carlisle'a?
Pokrcia przeczco gow.
- Zrobiam to ju w pierwszym odruchu, ale okazao si, e wrzuci komrk do kosza
w Rio de Janeiro. Telefon odebra przechodzie.
- Mwia wczeniej, e mamy mao czasu. Masz jaki pomys?
Zawahaa si.
- Nie wiem, czy mog prosi ci o co takiego...
- Pro! - rozkazaam.
- By moe jest ju za pno. Widziaam, jak spotyka si z Volturi i prosi o mier.
Obie si wzdrygnymy. Zalepiy mnie zy.
Alice pooya mi donie na ramionach. Tumaczc swj plan, co jaki czas zaciskaa
na nich palce, eby podkreli najwaniejsze fragmenty.
- Na razie wszystko zaley od Volturi. Nowa wizja nawiedzi mnie dopiero wwczas,
kiedy dokonaj wyboru. Jeli mu odmwi, a to prawdopodobne - Aro bardzo lubi Carlisle'a i
wolaby go do siebie nie zrazi - Edward wcieli w ycie swj plan B. Volturi bardzo dbaj o
19 WYCIG Z CZASEM
Mao brakowao, a spniybymy si na samolot. Zdyszane, zajymy miejsca.
To, e prcz nas nikt si nie spieszy, doprowadzao mnie do szau. Stewardesy kryy
jak gdyby nigdy nic po pokadzie, sprawdzajc metodycznie, czy wszystkie pokrywy pek na
baga podrczny s dobrze zamknite. Zagadywali je piloci, widoczni przez drzwi kokpitu.
Alice pooya mi rk na ramieniu, ebym przestaa nerwowo podrygiwa.
- To szybsze ni bieganie - przypomniaa mi.
Skinam gow, ale podrygiwaam dalej.
W kocu samolot przejecha na pas startowy i zacz si rozpdza - w moim
mniemaniu stanowczo zbyt lamazarnie. Spodzie walam si poczu ulg, kiedy wzniesie si
w powietrze ale nawet wtedy moje zniecierpliwienie nie osabo.
Jeszcze zanim osignlimy ostateczn wysoko, moja to towarzyszka, nic nie robic
sobie z przepisw, signa po suchawk telefonu pokadowego, przymocowanego do
oparcia znajdujce si przed ni fotela. Stewardesa posaa jej pene dezaprobat spojrzenie, ale
co w moim wyrazie twarzy powstrzymao j przed zwrceniem dziewczynie uwagi.
Prbowaam si cakowicie wyczy, by nie pozna wicej mrocych krew w yach
szczegw, ale strzpki rozmowy i tak do mnie docieray.
- Nie mam pewnoci, Jasper, widz najrniejsze rzeczy - on co chwila zmienia
zdanie. A to planuje zaatakowa stranika, a to polowa na przypadkowych mieszkacw, a
to podnie samochd, stojc na gwnym placu - byle tylko pokaza wszystkim, e nie jest
czowiekiem. Wie, e co, jak co, ale za to na pewno zostanie natychmiast ukarany.
Alice zamilka, eby wysucha Jaspera.
- Odbio wam? - przerwaa mu. Nagle zacza mwi bardzo cicho. Mimo e dzielio
nas kilkanacie centymetrw, ledwie j syszaam. Z przekory nadstawiam uszu. - Powiedz
Emmettowi, e no to le za nimi i sprowad ich z powrotem! ...zastanw si. Jeli zobaczy
ktrekolwiek z nas, to jak sdzisz, jak zareaguje? ...no wanie. Bella jest nasz jedyn
szans... jeli w ogle jakie mamy. Przygotuj, prosz, na to Carlisle'a, dobrze? ...tak, wiem. Zamiaa si gorzko. - Tak, obiecuj. Co si wymyli. Poradz sobie. ...ja te ci kocham.
Odwiesiwszy suchawk, wycigna si w fotelu, przymykajc powieki.
- Nienawidz kama.
- Alice, co jest grane? - spytaam jkliwie. - Dlaczego kazaa Jasperowi biec po
Emmetta? Dlaczego nie mog nam pomc ?
podejrzewam, e nie bagatelne znaczenie ma wiek trzech mecenasw - kady z nich liczy
sobie ponad trzy tysice lat. A moe to ich talenty sprzyjaj tolerancji? Podobnie jak Edward i
ja, Aro i Marek s... wyjtkowo uzdolnieni.
Chciaam ju spyta, co potrafi, ale podja przerwany wtek. - A moe po prostu tak
kochaj wadz? Rodzina krlewska to trafne okrelenie. - Ale skoro jest ich zaledwie
picioro...
- Picioro - poprawia mnie - nie liczc stray przybocznej.
- Stray przybocznej? - powtrzyam osupiaa. Tyle wampirw w jednym miejscu! To... brzmi... powanie - wydukaam.
- O tak - potwierdzia. - Tworz prawdziwy dwr. Stranikw byo ostatnio
dziewiciu, ale oprcz nich krci si tam wie lu... Jak by ich nazwa? Goci? Ich liczba stale
si zmienia. Wielu z tych osobnikw take jest obdarzonych paranormalnymi zdolnociami potwornymi zdolnociami, przy ktrych moja to salonowa sztuczka. Volturi specjalnie ich
sobie dobieraj.
Rozdziawiam usta, by zaraz potem je zamkn. Alice popenia chyba bd,
uwiadamiajc mnie w tak dosadny sposb, jak bliskie zera s nasze szanse.
Patrzya na mnie uwanie, jak gdyby czytaa w moich mylach.
- Rzadko si zdarza, e musz z kim walczy. Niewielu miakw dy do
konfrontacji z nimi, a oni sami nigdy nie opuszczaj swojego rodzinnego miasta. No, chyba
e wezw ich dokd obowizki.
- Obowizki? - zdziwiam si.
- Edward nie mwi ci, co naley do obowizkw Volturi?
- Nie - wykrztusiam. Musiaam prezentowa si wyjtkowo aonie.
Moja przyjacika odsuna si, by zerkn raz jeszcze w stron ciekawskiego
biznesmena, po czym na powrt nachylia si nad moim uchem.
- Nazwa ich rodzin krlewsk nie bez przyczyny. Z racji swojego wieku, wzili na
siebie wymierzanie sprawiedliwoci. Karz tych, ktrzy ami nasze zasady. Niezwocznie i
bezlitonie.
Byam w szoku.
- To s jakie zasady? - spytaam odrobin zbyt podniesionym gosem.
- Cii!
- Dlaczego nikt mi nic nie powiedzia? - szepnam gniewnie.
- Przecie zamierzaam... chciaam sta si jedn z was! Czy kto nie powinien by
mnie uprzedzi?
niemiao.
I Alice westchna.
- Bralimy to wtedy pod uwag, to i miaam odpowiednie wizje.
- Wtedy - powtrzyam.
- Tak waciwie, Bello, to... - zawahaa si, ale tylko na chwile. Szczerze mwic,
zastanawiam si, czy sama si za ciebie nie wzi Ta caa sytuacja powoli przeradza si w
fars.
Zmrozio mnie. Spojrzaam na ni zszokowana. Nie, nie mogam ani na sekund
dopuci do siebie takiej nadziei. Co, gdyby zmienia zdanie?
- Przestraszyam ci? - spytaa zbita z tropu. - Sdziam, e o tym marzysz.
- Ale marz! - niemale wykrzyknam. - Och, Alice, bagam, uk mnie jak
najszybciej! Bd moga walczy z Volturi jak rwny z rwnym!
- Cii! - Przyoya palec do ust. Steward znw na nas patrzy. - Bd rozsdna sprowadzia mnie na ziemi. - Nie mamy wystarczajco duo czasu. Wiaby si w agonii
adnych par dni. Poza tym pozostali pasaerowie nie byliby chyba zachwyceni, prawda?
Przygryzam wargi.
- Jeli nie zrobisz tego teraz - wymamrotaam - niedugo si rozmylisz.
- Nie sdz. - Skrzywia si. - Ale bdzie wcieky! Tyle, e ju nic nie da si
poradzi.
- Nic a nic - potaknam. Serce bio mi jak motem.
Alice zamiaa si cicho, po czym znowu westchna.
- Pokadasz we mnie zbyt du wiar, Bello. Nie mam pojcia czy uda mi si
przeprowadzi tak operacj. Brak mi samokontroli Carlisle'a. Pewnie zabij ci i tyle.
- Jestem gotowa zaryzykowa.
- Nigdy nie spotkaam nikogo o tak nietypowych zapatrywaniach, co ty.
- Dzikuj za komplement.
- Ach, wrcimy do tego pniej. Na razie musimy przetrwa dzisiejszy dzie.
- Suszna uwaga.
Ale jeli miaymy go przetrwa, ile otworzyoby si przede nowych moliwoci! To
znaczy, jeli miaymy go przetrwa, Alice miaa si nie rozmyli, a mi miao by dane
wyliza si z zadanych przez ni ran. Edward mgby wwczas choby i wrci do Ameryki
Poudniowej - wytropiwszy go, podaabym za nim krok w krok. Zreszt, kto wie, moe
gdybym bya pikna i silna, to on nie dawaby mi spokoju?
- Przepij si - doradzia moja towarzyszka. - Obudz ci, kiedy dowiem si czego
jeszcze.
- Okej - zgodziam si potulnie. Podejrzewaam, e z emocji i tak nie zasn.
Alice przyja pozycj podow: podkurczya nogi, obja je rkami i opara si
czoem o kolana. Koysaa si agodnie, eby si skoncentrowa.
Planujc jej si poprzyglda, przytuliam si bokiem do oparcia fotela i ani si
obejrzaam, a chmury za oknem porowiay. Obudzi mnie odgos podnoszonej przez Alice
rolety.
- Co jest? - spytaam sennie.
- Poinformowali go o swojej odmowie. Zauwayam, e euforia dziewczyny znikna
bez ladu.
- Jak zareagowa? - Gardo cisna mi panika.
- Najpierw w jego gowie panowa zupeny chaos. Trudno byo si w tym wszystkim
rozezna, tyle mia pomysw.
- Jakich na przykad?
- Najduej obstawa przy tym, eby wybra si na polowanie - zdradzia ze zgroz.
Polowanie? Czy w Toskanii byy w ogle jakie rozlege lasy? Alice dostrzega na
mojej twarzy zagubienie.
- Polowanie na ludzi - wyjania. - Na miecie. Zmieni zdanie w ostatniej chwili.
- Pewnie przez wzgld na Carlisle'a - stwierdziam. - eby nie zdradzi jego ideaw.
- By moe.
- Zdymy na czas?
Kiedy wypowiedziaam te sowa, we wntrzu samolotu raptownie zmienio si
cinienie. Poczuam, jak maszyna obnia stopniowo lot.
- Mam tak nadziej... Jeli bdzie si trzyma tego, co postanowi, jest szansa.
- To co w kocu postanowi?
- Postawi na prostot. Po prostu wyjdzie na soce.
Wyjdzie na soce... Tylko tyle?
A tyle.
Pamitaam doskonale, jak Edward iskrzy si na polanie - jak gdyby jego skr
pokryway miliony krysztakw. Tak, bya to idealna metoda, eby si ujawni bez uciekania
si do przemocy. Tego widoku nie by w stanie zapomnie aden miertelnik. Chcc chroni
swoj ras i swoj tysicletni siedzib, Volturi nie mogli pozwoli na podobn manifestacj.
Zerknam na blade wiato witu sczce si przez samolotowe okienka.
- Spnimy si - wyszeptaam przeraona.
- Jak to zrobimy?
Alice wyprzedzia jakie czerwone autko. Rnica prdkoci pomidzy nami a nim
bya tak dua, e wydawao si jecha do tyu.
- Podprowadz ci do niego tak blisko, jak to tylko bdzie moliwe, a potem bdziesz
musiaa pobiec w kierunku, ktry ci wska.
- Okej.
- Tylko si nie potknij - dodaa. - Nie bdziemy miay czasu jecha na pogotowie.
Tak, to byoby do mnie podobne - wasn niezdarnoci doprowadzi do katastrofy.
Niestety, nie mogam niczego obiecywa.
Alice wytrwale cigaa si z czasem. Co jaki czas z niepokojem zerkaam na soce.
Jego jaskrawo wpdzaa mnie w panik. Moe Edward mia doj do wniosku, e wieci
do mocno, by zagwarantowa mu dostatecznie imponujcy spektakl ju teraz?
- Jestemy - oznajmia moja przyjacika, wskazujc podbrdkiem najblisze wzgrze
o stromych zboczach.
Na jego rozlegym szczycie budynki koloru sienny otaczay wysokie, sdziwe mury
miejskie. Cao przypominaa redniowieczny zamek. Efekt ten potgoway liczne wiee.
Wpatrywaam si w cel naszej podry, czujc pierwsze przebyski nowego lku.
Jedna jego odmiana, ale wycznie jedna, nie zstpowaa mnie ani na minut, odkd
poprzedniego dnia rano (a nie tydzie temu?) Alice przerwaa moje spotkanie z Jacobem.
Teraz dosza druga - bardziej egoistyczna.
Spodziewaam si, e to bardzo pikne miasto. Rwnie pikne, co przeraajce.
- Volterra - zaanonsowaa je Alice wypranym z emocji gosem.
20 VOLTERRA
Szosa pia si bez koca, a ruch robi coraz wikszy. Chcc nie chcc, Alice musiaa
zrezygnowa z brawurowych manewrw i dostosowa tempo do jadcego przed nami
beowego peugeota.
Daabym gow, e wskazwki zegara na desce rozdzielczej przyspieszyy.
- Alice, zrb co! - jknam.
- Nie ma innej drogi.
Nawet jej nie udawao si ukry, jak bardzo jest zdenerwowana.
W samochodw sun leniwie pod gr. wiato soneczne spywao ku ziemi tak
oszaamiajcymi kaskadami, jakby gwiazda staa ju w zenicie.
To hamowaymy, to przesuwaymy si o kilka metrw. Wzdu poboczy parkowao
coraz wicej samochodw, wysiadali z nich ludzie. Z pocztku mylaam, e zniecierpliwio
ich stanie w korku. Rozumiaam ich doskonale i nie wzbudzio to moich podejrze. Dopiero,
kiedy pokonaymy kolejny zakrt i moim oczom ukaza si przepeniony parking tu pod
murami, pojam straszliw prawd - do centrum mona byo si dosta wycznie na
wasnych nogach.
- Alice...
- Wiem - ucia. Jej twarz wygldaa na wyrzebion z lodu.
Przyjrzaam si uwaniej tumom cisncym si do rodka przez bram. Zdobiy j
dugie wstgi szkaratnych proporcw. Czerwie krlowaa wszdzie - czerwone byy
koszule, czerwone kapelusze.
Te ostatnie trzeba byo przytrzymywa z powodu silnego wiatru. Uprzykrzajce ycie
podmuchy pltay wosy i nadymay ubrania. Pewnej Pani znienacka odwin si z szyi
karminowy szal. Podskoczya, by go zapa, ale wyrwa jej si, jakby by yw istot, i unis
wysoko w gr odcinajc si wyranie na tle sdziwego muru.
- Bello - odezwaa si Alice. Mwia szybko, niskim rzeczowym gosem. - Nie widz
jeszcze, jak postpi mczyzna pilnujcy bramy. Jeli moja sztuczka nie zadziaa, bdziesz
musiaa dalej i sama. Bdziesz musiaa biec. Pytaj o Palazzo dei Priori i biegnij, dokd ci
ka. Tylko si nie zgub!
- Palazzo dei Priori, Palazzo dei Priori - powtrzyam, eby egzotyczna nazwa wyrya
mi si w pamici.
- Jeli twoi rozmwcy bd zna angielski, moesz te pyta o wie zegarow. Ja
tymczasem podjad pod mury w jakim odludnym miejscu i po prostu si na nie wdrapi.
, Pokiwaam gow, nie przestajc mamrota.
- Palazzo dei Priori, Palazzo dei Priori...
- Edward jest pod wie zegarow, przy pnocnej cianie pawi. Schowa si w takiej
wskiej, zacienionej uliczce. Musisz zwrci na siebie jego uwag, zanim wyjdzie na soce.
- Jasne, oczywicie.
Przed wjazdem na parking sta mczyzna w granatowym mundurze. Gestami rk
nakazywa nadjedajcym autom zawrci i zaparkowa wzdu drogi. Jedno za drugim,
posusznie zakrcay o sto osiemdziesit stopni.
Przysza kolej i na nasze porsche. Parkingowy ledwie na nie spojrza. Machn
leniwie, nieprzyzwyczajony do nieposuszestwa. Jakie musiao by jego zdumienie, kiedy
Alice dodaa nagle gazu i zgrabnie go wyminwszy, wystrzelia jak z procy ku niedalekiej
bramie. Stranik krzykn co za nami, ale nie opuci swojego stanowiska - gestykulujc
gwatownie, rzuci si powstrzyma jadce za nami auto przed wziciem z nas przykadu.
Mczyzna przy bramie mia na sobie identyczny mundur. Mijajcy go w cisku
turyci przygldali si z zaciekawieniem, jak poradzi sobie z bezczelnym wacicielem
ekskluzywnego sportowego wozu.
Stranik wyszed na rodek ulicy. Alice nie zamierzaa forsowa bramy si.
Grzecznie wyhamowaa. Tylko kto wtajemniczony, jak ja, wiedzia, dlaczego stana pod
takim ktem, eby jej drzwiczki znalazy si w cieniu. Zwinnym ruchem signa za siedzenie
po swoj torb i wyja z niej co maego.
Mczyzna zastuka w szyb. Jego mina wyraaa zniecierpliwienie. Alice otworzya
okno do poowy. Kiedy wyonia si zza tafli przyciemnianego szka, Woch mimowolnie
rozdziawi usta.
- Mi przykro, panienko, dzisiaj tylko autokary wycieczkowe - owiadczy
przepraszajco aman angielszczyzn. Podejrzewaam, e gdyby nie uroda mojej
przyjaciki, potraktowaby nas duo gorzej.
- Ale my jestemy na wycieczce - powiedziaa Alice, umiechajc si zalotnie.
ciskajc co w doni, wycigna rk przez uchylone okno. Zamaram. A nu mia si odbi
od jej skry jaki zbkany promie? Uwiadomiam sobie jednak, e dziewczyna ma na sobie
sigajce okcia cieliste rkawiczki, i odetchnam z ulg.
Alice rozwara palce Wocha i zanim zdy zaprotestowa, umiecia w nich wyjty z
torby drobiazg. Szybko cofna rk. Stranik wpatrywa si tpo w to, co mu wetkna. By
to gruby zwitek tysicdolarowych banknotw.
wida przejcia, nikt te nie mia zamiaru ustpi mi drogi. Nie miaa wyboru - musiaam
posuy si kuksacami i paznokciami. Walczyam z bezosobow mas niczym z morskimi
falami, gucha na przeklestwa, nieczua na wasny i cudzy bl. Cale szczcie, e nie
rozumiaam, co kto do mnie wola. Zarwno ci wciekli, jak i ci zaskoczeni w przewaajcej
czci mieli na sobie co czerwonego, a w ustach jednego z malcw niesionych na barana
zauwayam nawet plastikowe wampirze ky.
Otaczajcy mnie ludzie bezustannie si przesuwali, przez co kilkakrotnie, bezradna,
zbaczaam z kursu. Dzikowaam Bogu, e Edward czeka pod wie - gdyby nie tak
widoczny punkt odniesienia, nigdy nie poradziabym sobie z trafieniem na miejsce.
Obie wskazwki zegara sterczay ju pionowo ku grze, a ja nie pokonaam jeszcze
choby poowy dystansu. Wiedziaam, e si spniam. Byam beznadziejn oferm. Byam
jedynie sabym, aosnym czowiekiem, a swoj niezdarno miaam przypaci rych
mierci.
Miaam tylko nadziej, e nic nie stanie si Alice. e w por si zorientuje, opamita,
wycofa i wrci do Stanw, do swojego Jaspera.
Wrd gniewnych komentarzy na swj temat staraam si wyapa jakie okrzyki,
ktre wiadczyyby o tym, e Edward zosta ju zauwaony. Nic takiego nie wychwyciam,
ale za to dostrzegam w tumie przerw. Jeli wzrok mnie nie myli, z jakiego powodu ludzie
omijali rodek placu. Uradowana, pospieszyam w kierunku tego zjawiska. Dopiero, kiedy
ydkami uderzyam o murek, zorientowaam si, e to centralnie usytuowana fontanna.
Bez wahania wskoczyam do wody - sigaa mi po kolana. Mao brakowao, a
rozpakaabym si ze szczcia. Wprawdzie biegnc, zmoczyam si od stp do gw, przez
co kolejne podmuchy chodnego wiatru mocno daway mi si we znaki, ale liczyo si jedynie
to, e biec wreszcie mogam. Zbiornik by na tyle szeroki e w kilka sekund pokonaam
niemal wikszy odcinek ni przez dwie feralne minuty. Dotarszy do przeciwlegego brzegu,
wdrapaam si na kolejny murek, by skoczy z niego w ludzkie mrowisko niczym na
rockowym koncercie.
Zgromadzeni na placu gapie chtniej ustpowali mi teraz miejsca, byle tylko unikn
kontaktu z mokrym, zimnym ubraniem, zerknam ponownie na zegar. W tym samym
momencie zabi po raz pierwszy.
Dwik, jaki z siebie wydal, by tak donony i gboki, e w kamieniach bruku pod
swoimi stopami poczuam wibracje. Co poniektrzy zatkali sobie uszy. A ja... a ja zaczam
krzycze.
- Edward! - wydaram si na cae gardo, chocia wiedziaam, e to bezcelowe. Mj
gos gin w panujcym wok rozgardiaszu, w dodatku byam skrajnie wyczerpana sprintem.
Mimo to nie potrafiam przesta. - Edward! Edward!
Zegar odezwa si po raz drugi. Minam matk tulc maego brzdca - w socu jego
jasne woski kuy w oczy biel. Wepchnam si w grupk mczyzn ubranych w jednakowe
czerwone marynarki. Zawoali co za mn ostrzegawczo. Zegar zabi pora trzeci.
Im bliej byam wiey, tym mniej krcio si wok mnie ludzi. Stanam na palcach,
eby zlokalizowa zauek, o ktrym mwia Alice, ale ponad gowami przechodniw nie
wida byo jeszcze poziomu ulicy. Zegar zabi po raz czwarty.
Widziaam coraz gorzej take z wasnej winy. Nie byam do koca pewna, dlaczego
pacz. Moe dlatego, e teraz, kiedy otaczao mnie coraz wicej pustej przestrzeni, moj
twarz bez wikszych przeszkd chosta wiatr? A moe po prostu zaamao mnie pite
uderzenie zegara, symbolizujce nieubagany upyw czasu?
Na rogu zauka, ktrego szukaam, staa czteroosobowa rodzina. Dwie creczki miay
na sobie karminowe sukienki, a ciemne wosy zwizano im w koskie ogony karminowymi
wstkami. Ich ojciec nie imponowa wzrostem i moe wanie dziki temu nad jego
ramieniem zdoaam dojrze tajemnicz jasn plam. Ruszyam w ich stron, przecierajc
oczy. Zegar zabi po raz szsty.
Modsza dziewczynka w teatralnym gecie przyoya sobie do uszu pulchne apki.
Jej starsza siostra, sigajca matce ledwie do pasa, przytuli si do nogi rodzicielki ze
wzrokiem utkwionym w zalegajcych ni cieniach. Nagle pocigna kobiet za okie i
wskazaa co kryjcego si w mroku. Dzielio mnie od nich tylko kilka metrw Zegar zabi po
raz sidmy.
Byam ju tak, blisko, e syszaam wysoki gos zaintrygowanego dziecka. Jego ojciec
posa mi zdziwione spojrzenie. Pdziam prosto na nich, powtarzajc gono imi Edwarda.
Starsza dziewczynka zachichotaa, znw wycigna rczk i powiedziaa co do
matki zniecierpliwionym tonem.
Minam mczyzn - przytomnie usun z mojej drogi modsz pociech - i wbiegam
w zauek przy wtrze smego uderzenia.
- Edward, nie! - zawoaam, ale zaguszy mnie gong.
Zobaczyam go. I zobaczyam, e mnie nie widzi.
To by naprawd on, on, a nie napdzane adrenalin omamy, Oko w oko z Edwardem
z krwi i koci, zdaam sobie spraw, e przeceniaam nawiedzajce mnie tej wiosny wizje nijak si miay do oryginau.
Chopak sta nieruchomo niczym posg ptora metra w gb uliczki. Oczy mia
zamknite, cienie pod nimi fioletowe, rce opuszczone luno wzdu bokw. Na jego twarzy
malowa si wyjtkowy spokj, jakby by pogrony we nie i ni o czym przyjemnym.
Sdzc po jego nagim torsie, to, co bielio si u jego stp, byo rzucon tam niedbale koszul.
Od mlecznej skry odbijao si, iskrzc, kilka pojedynczych promieni.
Nigdy w yciu nie widziaam nikogo i niczego pikniejszego - mego zachwytu nie
tumio ani zmczenie, ani wyzibienie. - Siedem miesicy rozki okazao si nic dla mnie
nie znaczy. Nie dbaam o to, co powiedzia mi wtedy w lesie. Nie dbaam o to, e mnie nie
chcia. Byam gotowa zrobi dla niego wszystko, nawet powici wasne ycie.
Zegar zadwicza po raz dziewity. Edward drgn.
_ Nie! - krzyknam. - Edward, otwrz oczy! Spjrz na mnie!
Nie sucha mnie albo nie sysza. Umiechajc si delikatnie, unis powoli stop.
Wiedzia doskonale, e jeden duy krok starczy by znale si na socu.
Skoczyam na niego jak tygrysica. Zderzylimy si. By twardy jak marmur. Gdyby
mnie nie zapa i nie przytrzyma, jak nic bym si przewrcia. I tak zabolao.
Mj ukochany otworzy oczy. Zegar zabi po raz dziesity.
- Niesamowite - powiedzia Edward zadziwiony i nieco rozbawiony. - Carlisle mia
racj.
- Edwardzie! - Sia uderzenia pozbawia mnie gosu, ale nie kapitulowaam. - Musisz
si cofn! Musisz schowa si w cieniu!
Spoglda na mnie oczarowany, wrcz zahipnotyzowany. Zamiast zareagowa na
moje sowa, pogaska mnie po policzku. Zupenie nie zwraca uwagi na to, e usiuj go
wepchn z powrotem w gb zauka. Rwnie dobrze mogabym pcha poblisk cian.
Zegar zabi po raz jedenasty.
To wszystko byo bardzo dziwne. Chocia obojgu nam grozio miertelne
niebezpieczestwo, czuam si wietnie. Nareszcie nie rozpadaam si na tysice
kawaeczkw. Moje rany si zagoiy, moje organy wrciy na swoje miejsce. Puca
wypeniay si energicznie powietrzem przesyconym sodk woni wampira. Serce pracowao
jak oszalae, pompujc gorc krew. Byam wyleczona. Lepiej - przysigabym, e nigdy nic
mi nie dolegao.
- Nie mog uwierzy, e uwinli si tak szybko - mrukn Edward w zamyleniu. - Nic
nie poczuem. Maj jednak wpraw.
Zamknwszy znowu oczy, przycisn wargi do mojej skroni. Jego aksamitny baryton
pieci moje uszy.
~ mier, co wyssaa mid twego tchnienia, wdzikw twoich otrze nie zdoaa
jeszcze - wyszepta.
Rozpoznaam kwesti Romea wypowiedzian nad ciaem Julii.
Zegar zabi po raz dwunasty i ostatni.
- Pachniesz dokadnie tak jak za ycia - cign Edward wic moe rzeczywicie
trafiem do pieka. Wszystko mi jedno. Niech bdzie i tak.
- Jeszcze yj! - przerwaam mu, szamoczc si w jego ramionach. - I ty rwnie!
Bagam, cofnij si! Zaraz ci ktry zauway.
Edward zmarszczy czoo, zdezorientowany.
- Czy moesz powtrzy to, co powiedziaa? - odezwa si uprzejmie.
- To nie pieko! yjemy, przynajmniej na razie! Ale musimy si std wynie, zanim
Volturi...
Nie czeka, a skocz. Uzmysowiwszy sobie swoj pomyk, przycisn mnie
znienacka do chodnej ciany, a sam odwrci si do mnie plecami, rozkadajc szeroko rce,
jakby chcia mnie przed czym osoni. Wyjrzaam mu spod pachy. Z cienia wyoniy si
dwie zowrogie postacie.
- Witam. - Edward zaimponowa mi swoim refleksem i opanowaniem. - Chyba
nadaremno si panowie fatygowali. Prosz jednak przekaza Wielkiej Trjce moje serdeczne
podzikowania za godne pochway wywizywanie si z obowizkw.
- Czy nie powinnimy przenie si w miejsce bardziej dogodne do rozmowy? - spyta
jeden z przybyszw zjadliwie.
- Nie widz takiej potrzeby - odpar Edward oschle. - Wiem, Feliksie, jakie ci wydano
rozkazy, a ja nie zamaem adnej z regu.
- Feliks pragnie jedynie zauway, e stoimy niebezpiecznie blisko soca - wyjani
drugi nieznajomy agodzco. Obaj byli ubrani we wzdte wiatrem szare peleryny z kapturami.
- Odejdmy kawaek w bok.
- Prowadcie - zaproponowa mj ukochany. - Bd szed tu za wami. Bello, moe by
tak wysza na plac i przyczya si innych witujcych?
- Nie, dziewczyna te - rozkaza Feliks. Nie widziaam jego twarzy, ale wyczuam, e
zoliwie si umiechn.
- Nie ma mowy - warkn Edward.
Nie udawa duej, e to, co si dzieje, mu si podoba. Przenis ciar ciaa na drug
Cytat ze sceny III aktu V Romea i Julii Williama Szekspira w tumaczeniu Jzefa Paszkowskiego przyp. tum.
21 WERDYKT
Drzwi szczkny za nami, hukna gucho zasuwana sztaba. Za wrotami kry si
niewinny, wspczesny w wystroju korytarz - kremowe ciany, przemysowa wykadzina. Na
suficie w regularnych odstpach wisiay jarzeniwki. Byo tu cieplej ni w podziemiach, co
przyjam z ulg. Opuszczajc loch, poczuam si znacznie raniej.
Edward wydawa si by innego zdania. Z napiciem drapienika wpatrywa si w
drobn posta w czarnej pelerynie. Jane czekaa na nas na kocu korytarza, przy windzie.
Alice staa bliej. Podeszlimy do Jane w trjk. Wpucia nas do windy z obojtn min.
Za nami do kabiny wlizgnli si Feliks i Demetri. Jako e byli ju na swoim
terytorium i nie obawiali si przypadkowych obserwatorw, zrzucili kaptury i rozchylili
peleryny. Obaj, chocia wampirzo bladzi, mieli nieco oliwkow karnacj, co dawao
niecodzienny efekt. Tczwki mczyzn przeraay intensywnym szkaratem, wok renic
przechodzcym w gbok czer. Ciemnowosy Feliks by obcity na jea - Demetriemu
pukle sigay do ramion. Ich ubrania - jasne, czyste i wspczesne - nie wyrniay si niczym
szczeglnym.
Skuliam si w kcie, tulc si do Edwarda. Nie przestawa tarciem rozgrzewa
mojego ramienia i nie spuszcza z oczu niepomnej Jane.
Nie jechalimy dugo, a kiedy wyszlimy z windy, znalelimy si w czym na ksztat
lobby ekskluzywnego hotelu. ciany pokrywaa tu ciemna boazeria, podogi za gruba,
butelkowozielona wykadzina. Due podwietlone obrazy przedstawiajce toskaskie pejzae
zastpoway okna. Obite beow skr kanapy pogrupowano w wygodne wyspy, a na
lnicych stolikach ustawiono wazony z ogromnymi, wielobarwnymi bukietami. Przyszo mi
na myl, e tak samo pachnie kwiatami w domu pogrzebowym.
Jak przystao na lobby, bya tu i recepcja. Za eleganckim mahoniowym kontuarem
staa niada brunetka o zielonych oczach Na widok kobiety rozdziawiam usta i to bynajmniej
nie z powodu jej oszaamiajcej urody. Pikna recepcjonistka bya czowiekiem! Nie mogam
zrozumie, skd wzia si w kwaterze gwnej wampirw. W dodatku promiennie si
umiechaa.
- Witaj, Jane.
Widzc, kogo dziewczynka z sob prowadzi, brunetka wcale si nie zdziwia. Ani
pnagi Edward, ani to, w jakim byam stanie, nie zrobio na niej najmniejszego wraenia.
- Witaj, Gianno - rzucia Jane, kierujc si w stron podwjnych drzwi w tyle lobby.
jak czowiek. Rysy mia regularne, ale nie nienaturalnie pikne, przez co trudno byo mi
orzec, czy jest przystojny, czy te nie. Czarne wosy odcinay si od biaej cery jak u gejszy.
Niezwyky galaretowatomleczny odcie skry Ara przywodzi na myl wewntrzne bony
cebuli. Resztk woli powstrzymaam przeraajcy swoj si odruch, by wycign rk i
sprawdzi, czy policzek Volturi jest w dotyku bardziej mikki ni u Cullenw, czy moe
pudrowaty niczym powierzchnia kredy. Moj uwag zwrci za to fakt, i tczwki wampira
s nie tylko czerwone jak u innych, ale i dziwnie zamglone. Bardzo mnie ciekawio, jak te
si widzi takimi oczami...
Aro uj twarz Jane pprzezroczystymi palcami i zoywszy na jej wargach delikatny
pocaunek, odrobin si odsun.
- Tak, panie. - Dziewczynka umiechna si, upodabniajc si do amorka. Przyprowadziam go ywego, tak jak sobie tego yczye.
- Ach, Jane. - Odwzajemni umiech. - Mam z ciebie pociech.
Dopiero teraz zerkn na Edwarda i zorientowawszy si, e chopak nie jest sam,
wpad w ekstaz.
- Alice i Bella! - wykrzykn, czc donie z gonym klaniciem. - Co za
fantastyczna niespodzianka! Kto by pomyla!
Jego bezporednio mnie zszokowaa. Zachowywa si tak, jakby chodzio o stare
znajome skadajce niezapowiedzian wizyt.
- Feliksie - zwrci si do naszego uminionego stranika - bd tak miy i przeka
moim braciom, jakich mamy goci. Jestem pewien, e nie chcieliby tego przegapi.
- Tak, panie. - Feliks skoni si i znikn w ciemnym przedsionku.
No i wyszo na moje, Edwardzie. - Zabrzmiao to jak reprymenda yczliwie
nastawionego do niesfornego wnuka dziadka.
- A nie mwiem? Nie cieszysz si, e nie daem ci tego, czego wczoraj ode mnie tak
buczucznie dae?
- Ciesz si - przyzna niechtnie Edward, ciskajc mnie mocniej w tali.
- Och - rozmarzy si Aro. - Jak ja uwielbiam szczliwe zakoczenia! S takie
rzadkie. Ale powiedzcie, co tak waciwie si wydarzyo? Chc zna wszystkie szczegy.
Alice? - Przenis zamglony wzrok na dziewczyn. - Czyby twj brat przecenia twoje
moliwoci?
- Trafno moich przepowiedni jest daleka ideau - achna si z udawan swobod.
Bya dobr aktork: zdradzay j jedynie zacinite pici. - Jak sam miae okazj si dzi
przekona, wpdzam najbliszych w tarapaty rwnie czsto, jak ich z nich ratuj.
skra nie pka przy rozciganiu. Edward prychn cicho. Alice posaa mu kolejne pytajce
spojrzenie.
- Dzikuj, Marku - odezwa si Aro. - To bardzo ciekawe spostrzeenie.
Uwiadomiam sobie, e brat pozwoli mu przed sekund pozna swoje myli. C,
moe i mia ciekawe spostrzeenia, ale na zaciekawionego nie wyglda. Bez sowa ruszy w
kierunku Kajusza. Podyli za nim dwaj czonkowie wity. Czyby Volturi naprawd mieli
ochroniarzy? Wszystko na to wskazywao, bo przy siedzcym Kajuszu stay ju tamte dwie
kobiety w sukienkach.
By moe si nie myliam i mleczna skra czonkw Trjcy bez wzgldu na ich wiek,
rzeczywicie bya mniej odporna na urazy. Aro pokrci gow.
- Niesamowite - szepn. - Niesamowite.
Frustracja Alice signa zenitu, wic Edward pospieszy z wyjanieniami.
- Marek wyczuwa charakter i natenie zwizkw midzyludzkich. Nasz jest
wyjtkowo silny. Jest w szoku.
Aro umiechn si.
- To takie wygodne - powtrzy tsknie, ale zaraz potem powrci do meritum sprawy.
- Zarczam, e mao, co jest w stanie zaszokowa mojego brata.
Nie musia mnie do tego przekonywa.
- Po prostu tak trudno to poj - cign Aro, wpatrujc si w rami Edwarda owinite
czule wkoo mojej talii. Nie atwo byo nada za jego chaotycznym tokiem mylenia. - Jak
to moliwe, e potrafisz sta koo niej, jak gdyby nigdy nic?
- Kosztuje mnie to sporo wysiku - odpar Edward spokojnie.
- Ale mimo wszystko, przy la tua cantante! Co za marnotrawstwo! Edward zamia si
ponuro.
- Ja traktuj to raczej jak cen, ktr przyszo mi zapaci.
- Bardzo wysok cen - zauway Volturi sceptycznie.
- Szczcie kosztuje. Aro rozbawia ta uwaga.
- Gdybym nie pozna jej woni poprzez twoje wspomnienia - stwierdzi - nie
uwierzybym, e zapach czyje krwi moe by tak kuszcy. Sam nigdy nic podobnego nie
czuem. Wikszo z nas wiele by dala za taki dar, a ty...
- A ja go marnuj - dokoczy Edward, tym razem z sarkazmem.
Znw rozbawi swojego rozmwc.
- Ach, jake tskni za moim drogim Carlislem! Bardzo mi go przypominasz - tyle e
on nie ma w sobie tyle gniewu.
udawajcie
niewinitek!
Gdybycie
naprawd
przestrzegali
zasad,
nie
Edward narzuci ostre tempo - musiaam biec - na nic si to jednak zdao. Nim
wymknlimy si przez wielkie wrota do lobby, okrg komnat w wiey wypeniy krzyki
ofiar.
22 UCIECZKA
W lobby nic si nie zmienio. Luksusowe meble zachcay do wypoczynku, z ukrytych
starannie gonikw sczya si relaksujca melodia, a Gianna nadal zajmowaa swoje
stanowisko za kontuarem.
- Tylko zaczekajcie do zmierzchu! - upomnia nas Demetri, zanim pobieg na uczt.
Gianna wydawaa si by przyzwyczajona do podobnych rozkazw. Zaskoczyo j
tylko nieco, e Edward ma na sobie cudz peleryn.
- Wszystko w porzdku? - spyta szeptem, eby recepcjonistka nie moga go
podsucha. Wci by zdenerwowany. Nawet on po czym takim nie potrafi szybko doj do
siebie.
- Usidmy lepiej, bo Bella zaraz si przewrci - wtrcia si Alice. - Nie widzisz, e
jest na skraju zaamania nerwowego?
Rzeczywicie, dopiero teraz zorientowaam si, e dygocz i szczkam zbami. Jako
nie zdziwio mnie wczeniej to, e cae pomieszczenie podryguje. Przyszo mi na myl, e tak
wanie musi czu si Jacob tu przed przeobraeniem si w wilka.
Przytomniejc, zauwayam co jeszcze. Pogodn muzyk zagusza co chwil trudny
do zidentyfikowania dwik. Postanowiam zastanowi si, skd dochodzi, kiedy si
uspokoj.
- Cii, cii, ju dobrze, ju dobrze - powtarza Edward, prowadzc mnie ku najbardziej
oddalonej od Gianny kanapie.
- To chyba atak histerii. Moe powiniene da jej w twarz - zasugerowaa Alice.
Chopak popatrzy na ni jak na morderczyni. Ups... Zrozumiaam, e rdem
dziwnego dwiku jestem ja sama. Po prostu gono szlochaam. To dlatego tak si trzsam.
- Ju dobrze - cign Edward swoj mantr. - Jeste bezpieczna, nic ci nie grozi.
Posadziwszy mnie sobie na kolanach, owin mnie peleryn ebym nie cierpiaa z
powodu bijcego od jego ciaa chodu.
Byam na siebie za, e marnuj czas na pacz, zamiast napawa si obecnoci
swojego byego. Przez te idiotyczne zy ledwo go widziaam, a zostao nam przecie jeszcze
tylko kilka godzin razem.
Pobladam.
- Gianna marzy o tym, by sta si je z nich?
Przyglda mi si uwanie, chcc pozna moj reakcj.
Wzdrygnam si.
- Jak moe marzy o czym tak potwornym? - szepnam, bardziej do siebie ni do
niego. - Jak moe marzy o tym, eby do niech doczy, wiedzc, co robi w okrgej sali?
Syszc, co t tam robi?!
Edward milcza, skrzywi si tylko delikatnie.
Skd ten grymas? Co ja takiego powiedziaam? Nie odpowiedziaam sobie jednak na
to pytanie, bo nagle uderzyo mnie to, jakie mielimy szczcie. Edward y! Volturi go nie
zabili! y i trzyma mnie w swoich ramionach!
- Och, Edwardzie!
Znowu si rozszlochaam i znowu si na siebie rozzociam. zy zamazyway obraz
jego anielskiej twarzy, a czasu byo coraz mniej. Moim skarbem byo mi dane cieszy si
tylko do zachodu soca - jak w bani.
- Co, Bello? - zaniepokoi si. Pogaska mnie po plecach.
Owinam mu rce wok szyi. Nie miaam nic do stracenia.
Co najwyej mg mnie odepchn.
- Czy to chore - spytaam amicym si gosem - e tam gin ludzie, a ja jestem taka
szczliwa?
Nie odepchn mnie, wrcz przeciwnie - przycisn mnie do siebie tak mocno, e
trudno mi byo oddycha.
- Doskonale ci rozumiem - wyzna cicho - ale mamy wiele powodw do tego, eby
tak si czu. Przede wszystkim yjemy.
- Tak - zgodziam si. - To dobry powd.
- I jestemy razem.
Od zapachu jego sodkiego oddechu zakrcio mi si w gowie. C, ten drugi powd
wymieni tylko ze wzgldu na mnie. Dla niego nie miao to na pewno wikszego znaczenia.
- A jeli szczcie nam dopisze, doyjemy i jutra - cign.
- Miejmy nadziej - wymamrotaam.
- Bdzie dobrze - pocieszya mnie Alice. Nie zabraa gosu od tak dawna, e prawie
zapomniaam o jej obecnoci. - Za nieca dob zobacz si z Jasperem - dodaa z satysfakcj.
W t wizj wierzya bez zastrzee. Moga miao spoglda w przyszo.
Nie to, co ja. Szybko przeniosam wzrok na Edwarda. Jeli o mnie chodzio,
przyszo mogaby nie istnie. Marzyam o tym eby ta chwila trwaa wiecznie. ycie po
kolejnym rozstaniu z ukochanym nie miao dla mnie najmniejszego sensu.
Edward take mi si przyglda, wic udawanie, e odwzajemnia moje uczucia,
sobie nasz konfrontacj w lesie, kiedy zakoczy co zupenie innego. C, miaam w sobie
do energii, eby jeszcze troch poudawa, e tamto zdarzenie nie miao miejsca.
- Nie chce mi si spa - skamaam. - Moe pniej.
Byam gotowa podeprze sobie powieki zapakami, byle tylko nie straci ukochanego
z oczu. Kontrolki deski rozdzielczej daway do wiata, by umoliwi mi dalsze napawanie
si jego urod. Przycisn wargi do zagbienia pod moim lewym uchem.
- Chocia sprbuj - zachci. Pokrciam gow.
- Ech. Caa ty. Uparta jak zwykle.
Mia racj, byam uparta. To upr pozwoli mi wygra ze zmczeniem. Najtrudniej
byo w panujcych na szosie ciemnociach, ale ju na lotnisku we Florencji otrzewiy mnie
jasne wiata i wizyta w toalecie, gdzie przebraam si i umyam zby. W midzyczasie Alice
kupia Edwardowi nowe ubranie, mg, wic zostawi peleryn na stercie mieci w jakim
zauku.
Lot do Rzymu by na tyle krtki, by nie nastrczy mi wikszych trudnoci. Schody
zaczy si w drugim samolocie, ze stolicy Wioch do Atlanty. Przewidujc zbliajce si
zaamanie, poprosiam stewardes o przyniesienie mi szklanki coli.
- Bello! - Edward spojrza na mnie z dezaprobat. Wiedzia o mojej niskiej tolerancji
na kofein.
Alice siedziaa za nami. ciszonym gosem rozmawiaa przez telefon z Jasperem.
- Moe i chce mi si ju spa - powiedziaam - ale nie chc zasn.
Jak mu to wyjani, eby nie domyli si, co kombinowaam? Do gowy przyszo mi
wietne usprawiedliwienie.
- Widzisz - dodaam - starczy, e zamkn oczy, a ju widz takie rzeczy, e mam
dosy. Boj si, e bd miaa koszmary. Podziaao. Ju si ze mn nie spiera!.
Nadarzaa si idealna okazja do omwienia wydarze kilku ostatnich dni i miesicy,
do wycignicia od Edwarda odpowiedzi na wszystkie nurtujce mnie pytania. Nie do, e
mielimy spdzi, siedzc koo siebie, adnych par godzin, to w samolocie nie mg mi uciec
(a przynajmniej nie tak atwo, jak gdzie indziej. Nikt, z wyjtkiem Alice, by nas nie sysza,
bo reszta pasaerw szykowaa si do snu - wyczali ju swoje lampki i prosili obsug o
poduszki. Ponadto, zaabsorbowana konwersacj, nie mogabym zasn.
Tylko czy naprawd chciaam pozna te odpowiedzi? Po raz drugi ugryzam si w
jzyk. By moe z wyczerpania rozumowaam bdnie, ale miaam te nadziej, e
przekadajc przesuchanie, zyskam kilka dodatkowych godzin sam na sam z Edwardem w
bliej nieokrelonej przyszoci. Troch tak jak Szeherezada, przeduaam w ten sposb
swoje ycie.
Piam jedn col za drug. Usiowaam nawet nie mruga. Kada minuta na jawie
wynagradzaa mi moje wysiki. Edward nie tylko przytula mnie wci do siebie, ale i gadzi
delikatnie po twarzy opuszkami palcw i caowa we wosy, nadgarstki i czoo. W dodatku
wydawa si by tym uszczliwiony. Ja te go gaskaam. Wiedziaam, e po powrocie do
Forks, przy pierwszym ataku blu, przyjdzie mi tego aowa, ale nie potrafiam si
powstrzyma. Dobrze, e chocia nie caowa mnie w usta - tylko to chronio mnie przed
popadniciem w obd. W kocu ile razy mona czyje serce przepuci przez magiel? Mimo
e wiele przeszam, adne z moich dowiadcze mnie nie zahartowao. Czuam si
przeraliwie krucha, jakby mona byo mnie zniszczy jednym sowem.
Edward nic nie mwi. Moe nie mia mi nic do powiedzenia? Moe liczy na to, e w
ciszy jednak zasn?
Z pojedynku z powiekami z oowiu wyszam zwycisko. Czuwaam, kiedy
ldowalimy w Atlancie, i czuwaam, kiedy ldowalimy w Seattle. Zza spowijajcej
metropoli warstwy chmur wychylaa si niemiao czerwona tarcza wschodzcego soca.
Byam z siebie dumna - nie przespaam ani minuty.
Zarwno Edward, jak i Alice nie byli zaskoczeni, e czeka na nas komitet powitalny,
ale dla mnie byo to szok. Tak dugo ich nie widziaam! Pierwszego dostrzegam Jaspera, ale
cakowicie mnie zignorowa. Dla niego istniaa tylko Alice. Chocia nie uciskali si na
powitanie, tak jak inne pary w hali przylotw, popatrzyli na siebie z tak czuoci, e
musiaam odwrci wzrok.
Carlisle i Esme stali na uboczu w cieniu szerokiego filaru, z dala od wykrywajcych
metale bramek. Kobieta wycigna ku mnie rce i zachannie przygarna do siebie. Edward
ani myla mnie puszcza, wic musielimy wyglda w trjk nieco dziwnie.
- Nie wiem, jak ci dzikowa - szepna mi do ucha. - Edward! - Teraz to jemu z kolei
rzucia si na szyj. Bya bliska ez. - Nigdy wicej mi tego nie rb! - zawoaa z wyrzutem.
- Przepraszam, mamo.
Chopak umiechn si, zakopotany.
- Bello, dzikuj - powiedzia Carlisle. - Jestemy twoimi dunikami.
- Bez przesady - bknam sennie. Jako e wreszcie przestaam si kontrolowa,
zmczenie dawao mi si we znaki ze zdwojon si. Miaam wraenie, e moja gowa
odczya si od ciaa i dryfuje gdzie na bok.
- Przecie ona ledwo yje! - skarcia Esme syna. - Odwiemy j szybko do domu.
Nie byam pewna, czy tam wanie chc trafi, ale nie miaam siy protestowa. Nie
sprawdziam nawet, czy Alice i Jasper id za nami. Esme przeja moj torb, a Edward wzi
mnie na rce. Przespaam ca drog do lotniskowego parkingu.
Ocknam si, kiedy dochodzilimy do samochodw Cullenw, przy ktrych czekaa
mnie kolejna niespodzianka w postaci Rosalie i Emmetta. Na widok siostry Edward
zesztywnia.
- Przesta - upomniaa go Esme. - Przeywaa katusze.
- I bardzo dobrze - stwierdzi Edward, dostatecznie gono, by dziewczyna go
usyszaa.
- To nie jej wina - wymamrotaam.
- Pozwl jej si przeprosi - poprosia Esme. - Ja i Carlisle pojedziemy z Jasperem i
Alice.
Edward rzuci Rosalie spojrzenie pene niechci.
- Edward, prosz ci, tak nie mona - jknam.
Pikna blondynka bya ostatni osob, z ktr miaam ochot dzieli jedno auto, ale
uwaaam, e to ja sama w duej mierze ponosz win za ten rodzinny rozam.
Chopak westchn i ruszy w stron samochodu. Emmett i Rosalie bez sowa wsiedli
do rodka.
Edward pomg mi wgramoli si na tylne siedzenie. Nie miaam najmniejszego
zamiaru duej walczy z sennoci. Oparam si o jego chodny tors i przymknam powieki.
Emmett odpali silnik.
- Edward... - zacza Rosalie.
- Wiem, wiem - przerwa jej nieuprzejmie.
- Bella, pisz? - spytaa sodko dziewczyna.
Natychmiast otworzyam oczy. Po raz pierwszy, odkd si poznaymy, zwrcia si
bezporednio do mnie.
- Nie, a co? - odezwaam si z wahaniem.
- Ciebie te chciaabym przeprosi. - Rosalie unikaa mojego wzroku.
- Jest mi strasznie gupio. Bardzo to przeywaam. Gdyby nie to, e jeste taka
dzielna... Przyczyniabym si do mierci wasnego brata, a ty go uratowaa. Dzikuj i
jeszcze raz przepraszam. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
Bya to nieco chaotyczna przemowa, ale przez to nieuporzdkowanie zabrzmiaa tym
bardziej szczerze.
- Oczywicie, e ci wybaczam - zapewniam j, chwytajc si szansy na osabienie
nienawici, jak wampirzyca od zawsze mnie darzya. - To nie twoja wina. To ja skoczyam z
oddal.
- Nie! Nie odchod!
Spanikowaam. Nie poznaam jeszcze odpowiedzi na moje pytania! Musia zosta w
Forks przynajmniej na jedn sesj.
- Nigdzie si nie wybieram - szepn mi Edward na ucho, eby Charlie nie mg go
podsucha.
Ojciec najwyraniej przysta na t propozycj, bo weszlimy do domu. Uspokojona,
odpynam, zanim doszlimy do schodw. Ostatni rzecz, jak odebraa moja wiadomo,
byo to, e Edward odrywa moje palce od swojej koszuli.
23 PRAWDA
Obudziam si z poczuciem, e spalam bardzo, bardzo dugo w dodatku moje ciao
zesztywniao tak, jakbym cay ten czas ani razu si nie poruszya. Przez mj oszoomiony,
otpiay umys przelewa si korowd wspomnie z dziwnych, kolorowych snw - melan
cudnych uroje i potwornych koszmarw. I te pikne, i te straszne byy niezwykle
realistyczne.
Towarzyszyy
im
wyjtkowo
silne
emocje,
na
przykad
strach
zniecierpliwienie, kiedy nie mogam biec dostatecznie szybko. Jake czsto ma si takie sny!
A potem otoczyy mnie wampiry, obce mi, czerwonookie, tym straszniejsze, e zachowyway
si ze staromodn wrcz kurtuazj.
Ha! Pamitaam nawet ich imiona! Co za sen... Mniejsza jednak o potwory - nie one
byy najwaniejsze, a mj anio.
aowaam, e musiaam go opuci, by si zbudzi. Tej wizji z pewnoci nie
chciaam wyrzuci z pamici, tak jak horroru wdrwek po lesie. Po kiego licha wymknam
si z obj Morfeusza? Ech... Tak, tak, wzyway obowizki. Wprawdzie wypado mi z gowy,
czy to roda, czy moe sobota, ale bez wtpienia czekaa na mnie szkoa, pani Newton albo
Jacob. Oddychaam gboko, zastanawiajc si, jak zmierzy si z nadchodzcym dniem.
I wtedy co chodnego musno moje czoo...
Zacisnam mocniej oczy. Najwyraniej nadal niam, dopiero dryfowaam w
kierunku rzeczywistoci. Jeszcze kilka sekund, a te i inne wraenia miay prysn. A tak
atwo byo uwierzy, e to wszystko dziej si naprawd!
Zbyt atwo. Oj, co ponosia mnie fantazja. Oplatajce mnie kamienne ramiona byy w
dotyku jak ywe. Pomylaam, e im duej bd si mami, tym gorzej na tym wyjd, i
wzdychajc z rezygnacj, otworzyam oczy, eby wrci do realnego wiata.
- O, nie! - wyrwao mi si. Zakryam oczy domi.
Stao si. Przesadziam. Moja wyobrania wymkna mi si spod kontroli. Wymkna
si? Raczej to ja sama zrezygnowaam z jej kontrolowania. Tak dugo z uporem maniaka
wymuszaam na swoim umyle halucynacje, e doigraam si - co w moim mzgu si
przestawio. Zwariowaam.
Hm... Skoro sprawy zaszy tak daleko, nie byam ju sobie w stanie pomc, ale... ale
mogam chocia napawa si wasnym szalestwem. Przynajmniej dopty, dopki jego efekty
byty rwnie przyjemne.
Otworzyam oczy po raz drugi. Nie, Edward nie znikn. Jego twarz dzielio od mojej
stopniowo ukada w moim umyle w logiczn cao. Edward... Edward wszed przez okno!
To by naprawd on! A ja marnowaam czas na dyrdymay! Poczuam, e si rumieni - krew
rozgrzaa mi policzki.
- Czyli... czyli to wszystko... to nie by sen? - wyjkaam.
Jako nie miecio mi si to w gowie.
- Zaley. - Chopak nadal krzywo si umiecha. - Jeli masz na myli to, e cudem nie
zmasakrowano nas w Volterze, to odpowied brzmi: tak.
- Ale numer! Naprawd poleciaam do Woch! Czy wiesz, e nigdy nie byam dalej na
wschd ni w Albuquerque? Mj ukochany wznis oczy ku niebu.
- Bredzisz, Bello. Chyba powinna jeszcze si zdrzemn.
- Nie, ju si wyspaam. - Nareszcie odrniaam jaw od snu. - Ktra godzina? Jak
dugo tak le?
- Jest par minut po pierwszej, wic odpyna na ponad czternacie godzin.
Przecignam si, kiedy mwi. Byam taka zesztywniaa.
- Co z Charliem?
Edward zmarszczy czoo.
- pi. Wczeniej odbylimy powan rozmow i musisz wiedzie, e ami wanie
jedn z ustanowionych przez niego regu. No, moe nie do koca, bo zakaza mi przekracza
prg swojego domu, nie parapet, ale mimo wszystko... Jego intencje byy jasne.
- Charlie zabroni ci wchodzi do naszego domu? - Najpierw si zdziwiam, a zaraz
potem zdenerwowaam.
- A spodziewaa si czego innego? - spyta Edward ze smutkiem.
Wciekam si. Co ten Charlie najlepszego wyprawia?! Niech no tylko wstanie,
pomylaam, a powiem mu, gdzie mam jego zakazy. Chyba trzeba byo mu przypomnie, e
jestem ju penoletnia. Nie miao to, rzecz jasna, wikszego znaczenia, ale zawsze by to jaki
argument. Zreszt Edward i tak zamierza niedugo wyjecha. Miaam zosta sama... Jak
najszybciej porzuciam ten bolesny temat.
- Jaka jest oficjalna wersja?
Byam tego naprawd ciekawa, a poza tym chciaam sprowadzi nasz rozmow na
jak najbardziej neutralne tory, eby zniwelowa ryzyko odstraszenia Edwarda nagym
wybuchem wzbierajcych w moim sercu gorcych, zaborczych uczu.
- Wersja czego?
dziewidziesiciu lat, ale kiedy wyjechaem, nagle przypomniaem sobie o jego istnieniu, a
raczej uwiadomiem sobie, e go nie ma. Poczuem si tak, jakby mi je wyrwano. Jakbym
zostawi je tu, przy tobie.
- To zabawne.
- Zabawne? - Edward unis jedn brew ku grze.
- To znaczy, dziwne. Mylaam, e tylko ja mam podobne objawy. Rozpadam si na
tysice kawakw i wiele z nich zagino - serce, puca. Dopiero teraz si odnalazy. Od tak
dawna nie oddychaam pen piersi!
Wziam gboki wdech, rozkoszujc si odzyskan sprawnoci.
Edward zamkn oczy i przyoy mi ucho do klatki piersiowej. Przytuliam si
policzkiem do jego kasztanowej czupryny, napawajc si jej zapachem.
- Tsknie za mn nawet wtedy, kiedy tropie? spytaam.
Byam nie tylko ciekawa, na co tak waciwie polowa, ale i pilnie potrzebowaam
zmieni temat. Do mojego mzgu dobijay si ju zbyt optymistyczne wizje.
- Nie tropiem, eby zapomnie. Tropiem z obowizku.
- Z obowizku?
- Wprawdzie nie przypuszczaem, e Victoria zapragnie si na tobie zemci, ale nie
zamierzaem puci jej niczego pazem. To j tropiem. Jak ju mwiem, byem w tym
beznadziejny. Ustaliem, e jest w Teksasie, i cho ten jeden raz miaem racj, potem kompletna klapa. Sdziem, e poleciaa do Brazylii, a tak naprawd wrcia tutaj! Nawet
kontynenty pomyliem! Gdybym wiedzia...
- Polowae na Victori?! - przerwaam mu piskliwie, gdy tylko odzyskaam gos.
Rytm, w jakim pochrapywa Charlie, zmieni si na moment, ale na szczcie ojciec
si nie obudzi.
- Jak ostatnia oferma - powtrzy Edward, zaskoczony nieco moj gwatown reakcj.
- Ale obiecuj si poprawi. Ten rudy babsztyl nie poyje dugo.
- Nie... nie ma mowy - wykrztusiam.
Chyba oszala! Za nic bym mu na to nie pozwolia, nawet gdyby pomaga mu Emmett
czy Jasper. Nawet gdyby obaj mu pomagali!
Najpierw mj przyjaciel wilkoak, a teraz on. Tyle razy przeladowaa mnie wizja
Jacoba stojcego oko w oko z wampirzyc! Edwarda w podobnej sytuacji wolaam sobie
nawet nie wyobraa. Co z tego, e by silniejszy od Jacoba w ludzkiej postaci?
- To ju postanowione. Raz pozwoliem jej si wymkn, ale nie popeni tego bdu
po raz drugi. Nie po tym, jak...
jednak nadzieja.
W oczach stany mi zy.
- Nie masz czego si obawia - pocieszy mnie Edward, mylnie interpretujc moje
zachowanie. - Nie pozwol im ci skrzywdzi.
- A jeli przyjad, kiedy ciebie tu nie bdzie?
Chciaam si tylko upewni. Nie dbaam o to, co si ze mn stanie po jego wyjedzie.
Znowu uj moj twarz w swoje kamienne donie. Atramentowe tczwki godnego
wampira przycigay niczym magnesy.
- Bello, zawsze ju bd przy tobie.
- Przecie wspomniae co o trzydziestce - wyjkaam. Po policzkach spyny mi
pierwsze zy. - Zostaniesz i pozwolisz mi si zestarze?
Spojrza na mnie czule, ale wykrzywi usta.
- Wanie tak zamierzam postpi. Czy mam inny wybr? Nie mog bez ciebie y,
ale nie unicestwi twojej duszy.
- Czy to naprawd...
Urwaam. To pytanie nie chciao przej mi przez gardo. Sam Aro niemal baga go o
rozwaenie zmienienia mnie w istot niemierteln, i co? Doskonale pamitaam wyraz
twarzy Edwarda w tamtej chwili, to malujce si na niej obrzydzenie. Czy pragn nie
dopuci do mojej przemiany za wszelk cen ze wzgldu na moj dusz, czy moe przez
wzgld na siebie? Moe wiedzia, ze po kilku dekadach mu si znudz?
- Tak? - zachci mnie Edward.
W zamian zadaam inne pytanie - cho rwnie trudne.
- Ale co bdzie, kiedy zrobi si taka stara, e ludzie zaczn myle, e jestem twoj
matk? Twoj babci?
Wzdrygnam si ze wstrtem. Przed oczami stano mi nasze odbicie w lustrze z
mojego wrzeniowego snu. Edward rozczuli si. Otar moje zy wargami.
- Niech sobie mwi, co chc. Dla mnie zawsze bdziesz najpikniejsza. - Nagle
posmutnia. - Oczywicie, jeli w jaki sposb si z czasem zmienisz... Jeli bdziesz chciaa
od ycia czego wicej... Uszanuj kad twoj decyzj, Bello. Przyrzekam, e nie stan na
drodze twojemu szczciu.
Sdzc z tonu jego gosu, musia ju nad tym deliberowa nie raz. Spoglda na mnie z
min onierza gotowego zgin za ojczyzn.
- Chyba zdajesz sobie spraw, e kiedy umr? - spytaam.
Odpowiedzia bez chwili namysu. Tak, wszystko mia starannie przemylane.
24 GOSOWANIE
Edward nie by zachwycony, tyle wiedziaam na pewno. Mimo to, zamiast si kci,
wzi mnie na rce i wyskoczylimy przez okno. Wyldowa mikko i zwinnie niczym kot. A
do ziemi wcale nie byo tak blisko, jak mylaam!
- Okej - mrukn, stawiajc mnie pod drzewem. Najchtniej meby pod nosem
przeklestwa. - A teraz, hop! - Pomg mi wdrapa si sobie na plecy i natychmiast ruszy.
Nie siedziaam na biegncym wampirze od ponad pl roku, ale czuam si tak, jakby
od ostatniego razu min jeden dzie. Najwyraniej, tak jak w przypadku jazdy na rowerze,
bya to umiejtno, ktrej nigdy si nie tracio.
W lesie panoway egipskie ciemnoci i niczym niezmcona cisza, ktr przerywa
jedynie miarowy oddech mojego rumaka. Pnie drzew zleway si w jedno z mrokiem, wic o
tym, z jaka prdkoci si przemieszczamy, wiadczyo tylko choszczce moj twarz
powietrze. Byo w nim duo wilgoci - nie palio moich spojwek tak jak wiatr na gwnym
placu Volterry, co przynosio mi ulg. No i nie wiecio soce, tamto straszne, ostre soce.
Jako dziecko, czsto bawiam si pod grub kap - teraz noc otulaa nas czarnym aksamitem,
w podobny sposb dodajc mi otuchy.
Przypomniaam sobie, e na samym pocztku baam si tak podrowa, e ze strachu
mocno zaciskaam powieki. Jake taka postawa wydawaa mi si teraz zabawna! Opierajc
brod o rami Edwarda, z szeroko otwartymi oczami upajaam si prdkoci, jakiej na tym
terenie nie byby w stanie rozwin najlepszy nawet motor.
W pewnym momencie obrciam gow i przycisnam wargi do marmurowo chodnej
szyi mojego ukochanego.
- Dzikuj - powiedzia. - Czy to oznacza, e wierzysz ju, e nie nisz?
Wybucham miechem. Nie byo w nim nic sztucznego, nic wysilonego. miaam si
ot tak, po prostu. Jak kto normalny i zdrowy.
- Nie za bardzo - odpowiedziaam. - Raczej, e nie planuj si obudzi. Nie w taki
momencie.
- Musz zrobi wszystko, eby na nowo mi zaufaa - szepn, waciwie tylko do
siebie. - Choby miao to by moje ostatnie yciowe osignicie.
- Ale ja ci ufam - zapewniam go. - Nie ufam sobie.
- Wyjanij mi to, prosz.
Zwolni. Nie domyliabym si tego, gdyby nie znik wiatr. Bylimy ju pewnie
Ta prba si powioda - Edward parskn miechem. Smutek nie znikn tylko z jego
oczu.
- Och, zachowaem si jak gupek. To byo z mojej strony takie dziecinne. Obiecaem,
e bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali, ale jednoczenie chciaem zostawi ci jaki
symbol siebie. Wic nic tak naprawd nie wziem. Wszystko jest w twoim pokoju - i pyta
CD, i zdjcia, i bilety - wszystko. Schowaem je pod deskami podogi.
- artujesz?!
Rozbawiony, pokrci przeczco gow. Moe i nie zapomina o tym, jak bardzo mnie
zrani, ale widzc moj entuzjastyczn reakcj, wyranie si rozchmurzy.
- Wydaje mi si... No, moe do pewnego stopnia... Chyba cay czas o tym wiedziaam.
- O czym?
- Widzisz, jaka cz mnie, by moe moja podwiadomo, nigdy nie przestaa
wierzy, e wci ci na mnie zaley. Ze obchodzi ci to, czy yj, czy umaram.
Nacigaam fakty - pragnam jedynie, eby tak nie cierpia - ale moje sowa
zabrzmiay bardziej szczerze, ni si tego spodziewaam.
- To chyba, dlatego syszaam gosy - dodaam. Na moment zapada cisza.
- Jakie gosy?
- Tak waciwie to tylko jeden. Twj. - Zmieszaam si. - Dugo by opowiada...
Po co poruszyam ten temat?! Edward przyglda mi si tak uwanie, e si
przestraszyam. Czy dochodzi wanie do wniosku e jednak zwariowaam? W szkole
myleli tak ju chyba wszyscy. A moe mieli racj? C, przynajmniej nareszcie odwrciam
jego uwag od porzucenia - gorszego od mierci.
- Nigdzie mi si nie spieszy - stwierdzi, zachcajc mnie tym samym do zwierze.
- Byam aosna - jknam.
Czeka cierpliwie.
Nie wiedziaam, od czego zacz.
- Pamitasz, w Volterze Alice powiedziaa ci, e staam si mioniczk sportw
ekstremalnych...
- Skoczya z klifu dla frajdy - ucili, zarazem mnie cytujc. - Eee... no tak. A
przedtem... eksperymentowaam z motorami.
- Z motorami, mwisz?
Zachowywa spokj, ale znaam go na tyle dobrze, eby wyczu, e to tylko
przykrywka. Gdzie tam, w jego wntrzu, stopniowo narasta gniew.
- Widz, e nie wspominaam o tym Alice?
- Nie.
- Hm... Wybraam motocykle, bo odkryam... odkryam, e kiedy robi co
niebezpiecznego lub gupiego, to... to atwiej mi si ciebie wspomina.
Piknie! Nadawaam si do czubkw!
- Przypominao mi si - cignam niemiao - jak brzmia twj gos, kiedy bye na
mnie zy. Wicej, ja po prostu ci syszaam! Jakby sta koo mnie i aja za to, co
wyprawiam! Zwykle staraam si o tobie nie myle, ale w takich chwilach... jako lepiej to
znosiam. Bez blu. Wyobraaam sobie, e mnie chronisz. Ze wci przy mnie jeste i
troszczysz si o mnie. Wic tak sobie myl, e powodem, dla ktrego syszaam ci tak
wyranie, mogo by to, e nie przestaam wierzy... w twoj mio.
I znw moje sowa zabrzmiay sensowniej, ni tego oczekiwaam. Sformuowawszy
na glos swoj hipotez, odkryam, e jest cakiem przekonujca.
Edward by w szoku.
- Ryzykowaa... yciem... eby mc usysze...
- Cii! - przerwaam mu. - Czekaj no. Chyba ju rozumiem...
Wrciam mylami do tamtego wieczoru w Port Angeles, kiedy to doznaam
halucynacji po raz pierwszy. Znalazam wwczas dwa wytumaczenia na to, co si ze mn
dziao - albo oszalaam, albo kojce dwiki podsuwa mi mj usuny mzg.
A co, jeli istniao trzecie rozwizanie zagadki?
Co, jeli byam o czym wicie przekonana, ale w rzeczywistoci straszliwie si
myliam? Co, jeli byam tak zachynita swoj bdn wizj, e prawdy nawet nie braam
pod uwag? Czy w takim wypadku siedziaaby cicho w zakamarkach mojej wiadomoci, czy
te prbowaaby da o sobie zna?
Trzecia opcja w skrcie: Edward mnie kocha. czca nas wi bya silna i ywa bez
wzgldu na to, ile dzielio nas kilometrw. A Edward, podobnie jak ja, na zawsze ju mia
by naznaczony pitnem naszej mioci. Nalea do mnie, tak jak ja naleaam do niego, i to,
e przewysza mnie urod czy inteligencj, nie miao adnego znaczenia.
Czy to wanie usiowa mi przekaza tamten aksamitny baryton?
- Boe! - wykrzyknam.
- Co?
- Och... Nic. Wszystko.
- Co dokadnie? - spyta, spity.
- Ty mnie kochasz!
Nie mogam si temu odkryciu nadziwi. Nagle wszystko stao si jasne.
W oczach Edwarda malowao si jeszcze zatroskanie, ale jego usta wygiy si w tak
uwielbianym przeze mnie obuzerskim umiechu.
- Oczywicie, e ci kocham. Kocham jak wariat.
Moje serce nado si szczciem jak balon, napierajc bolenie na ebra.
Zablokowao mi nawet gardo, tak e nie mogam wydusi z siebie ani sowa.
Edward naprawd czu to samo, co ja! Chcia ze mn by, i to na zawsze. Jego
obsesyjna walka o to, aby pozostawi mnie mierteln, wynikaa tylko z tego, e ba si o
moj dusz i efekty pozbawienia mojego ycia typowych dla ludzi elementw.
W porwnaniu z lkiem o to, e mj ukochany mnie nie chce, przeszkoda, jak
stanowia moja dusza, jawia mi si jako co wyjtkowo trywialnego.
Nagle Edward uj moj twarz w swoje zimne donie i zacz mnie namitnie caowa.
Nie przerywa tak dugo, e las wok nas zawirowa. Kiedy w kocu oderwalimy si od
siebie, nie byam jedyn osob, ktra oddychaa szybciej ni zazwyczaj.
Edward opar si czoem o moje czoo.
- Okazaa si by silniejsza ode mnie - powiedzia.
- Kiedy? Dlaczego?
- Kiedy odszedem, mimo wszystko si nie zaamaa. Wstawaa co rano z ka,
dbaa o Charliego, chodzia do pracy i do szkoy, odrabiaa zadania domowe. Ja w
przerwach w tropieniu Victorii nie nadawaem si do niczego, nawet do przebywania w
gronie najbliszych. Zamykaem si w sobie. Wstyd mi to przyzna, ale miaem w zwyczaju
zwija si w kbek i uala nad sob. - Umiechn si zakopotany. - Byo to o wiele
bardziej aosne ni omamy suchowe. Wiem, co mwi, bo przecie glosy te sysz.
To, e zdawa si mnie w peni rozumie, przynioso mi niewypowiedzian ulg. Nie
potraktowa mnie jak umysowo chor! I ten wzrok! Patrzy na mnie tak... jakby mnie kocha.
- Ja syszaam tylko jeden glos - poprawiam go.
Zamia si, a potem przycign mnie do siebie i objwszy w talii, poprowadzi w las.
- Przyprowadziem ci tu tylko dla witego spokoju - poinformowa mnie, wskazujc
rk co przed nami. Zorientowaam si, e zza pni drzew przewituj ju jasne ciany domu
Cullenw.
- To, co postanowi, nijak nie wpynie na moj decyzj.
- Ale twoja decyzja ma wpyn na ich ycie.
Mj towarzysz wzruszy tylko ramionami.
Drzwi frontowe nie byy zamknite na klucz. Weszlimy do rodka i Edward zapali
wiato.
Nic w salonie nie wiadczyo o dugiej nieobecnoci gospodarzy: na meblach nie byo
biaych przecierade, na blatach i posadzce kurzu, w powietrzu nie unosi si zapach
stchlizny. Fortepian sta tam, gdzie zawsze, biae kanapy rwnie.
- Carlisle? - powiedzia Edward. Nie musia podnosi gosu. - Esme? Rosalie?
Emmett? Jasper? Alice?
Pierwszy pojawi si Carlisle. Zmaterializowa si u mojego boku.
- Witaj na powrt w naszych skromnych progach, Bello. Co ci sprowadza o tak
wczesnej porze? Podejrzewam, e nie wpada przejazdem?
Przytaknam.
- Jeli nie macie nic przeciwko, chciaabym zwoa ma rodzinn narad. To dla mnie
bardzo wane.
Nie mogam si powstrzyma i zerknam na Edwarda. Przyglda mi si sceptycznie,
ale z rezygnacj. Kiedy przeniosam wzrok na Carlisle'a, te patrzy na syna.
- Nie ma sprawy. Moe przejdziemy do drugiego pokoju? - zaproponowa.
Wczajc po drodze wiata, poprowadzi nas przez rozlegy salon do pooonej za
rogiem jadalni. ciany te byy tu biae, a strop rwnie wysoki. Na rodku, pod nisko
zwieszajcym si yrandolem, stal lnicy owalny st na osiem osb. Carlisle odsun dla
mnie krzeso u jego szczytu.
Nigdy nie widziaam, eby Cullenowie uywali jadalni - jej zadaniem byo wycznie
mydlenie oczy przypadkowym gociom. Wampiry ywiy si poza domem.
Gdy odwrciam si, eby usi, zobaczyam, e nie jestemy sami. Za Edwardem do
pokoju wesza Esme, a zaraz za ni pozostali domownicy.
Carlisle zaj miejsce na prawo ode mnie, a Edward na lewo. Nikt si nie odzywa.
Alice pomachaa do mnie wesoo - zapewne wiedziaa, o co chodzi, dziki kolejnej ze swoich
wizji. Emmett i Jasper wygldali na zaintrygowanych. Rosalie umiechaa si do mnie
niepewnie. Odpowiedziaam jej podobnym umiechem. Potrzebowaam czasu, eby
przywykn do jej nowego wcielenia. Carlisle skin gow w moj stron.
- Oddajemy ci gos.
Przeknam gono lin. To, e cala sidemka si we mnie wpatruje, nieco mnie
krpowao. Edward sign pod stoem po moj do. Z zacit min lustrowa wanie twarze
najbliszych.
- Mam nadziej, e Alice opowiedziaa wam ju, co wydarzyo si w Volterze?
- Oczywicie - zapewnia mnie dziewczyna. Spojrzaam na ni znaczco.
- A o naszej rozmowie w samolocie?
- Te.
- Okej. W takim razie, wiecie, e mam problem. Alice obiecaa Volturi, e stan si
jedn z was. Przyl tu kogo, eby to sprawdzi, i uwaam, e naley temu zapobiec, bo nie
wyniknie z tego nic dobrego.
Przejechaam wzrokiem po ich piknych obliczach, to najpikniejsze zostawiajc
sobie na koniec. Edward mia wykrzywione usta.
- Przykro mi, e sprawy potoczyy si w ten sposb. Chcc nie chcc, jestecie w to
teraz wszyscy wmieszani. Ale jeli mnie nie chcecie, nie zamierzam si wam narzuca, nawet,
jeli Alice wyrazi gotowo przeprowadzenia operacji.
Esme otworzya usta, eby co powiedzie, ale powstrzymaam j gestem.
- Prosz, pozwl mi skoczy. Wszyscy wiecie, czego pragn.
I wiecie, co na ten temat myli Edward. Uwaam, ze jedynym sprawiedliwym
wyjciem z sytuacji bdzie przeprowadzenie glosowania.
Jeli zadecydujecie w nim, e mnie nie chcecie, wtedy... C, pojad do Woch sama.
Byle tylko wysannicy Volturi nie zjawili si w Forks.
Zmarszczyam czoo. Tak, tak wanie byam gotowa postpi. Z piersi Edwarda doby
si cichy, przecigy charkot. Zignorowaam go.
- Jak widzicie, zadbam o to, ebycie byli bezpieczni, niezalenie od tego, czy zostan
wampirem, czy nie - spuentowaam. - A teraz, podkreliwszy to, chciaabym rozpocz
procedur. Moe Carlisle pierwszy.
- Chwileczk! - wtrci si Edward.
Spojrzaam na niego wilkiem.
- Mam co do dodania, zanim rozpocznie si glosowanie - oznajmi.
Westchnam.
- Co do niebezpieczestwa, o ktrym wspomina Bella - cign - uwaam, e nie
mamy si czym przejmowa.
Im duej mwi, tym bardziej robi si oywiony. Nachyli si do przodu, spogldajc
to na prawo, to na lewo.
- Jak zapewne pamitacie, nie ucisnem Arowi rki, ale z wicej ni jednej
przyczyny. Jest co, o czym nie pomyleli, i nie chciaem im tego uwiadamia.
Chopak umiechn si od ucha do ucha.
- Co to takiego? - spytaa Alice. Musiaam mie rwnie sceptyczn min, co ona.
- Volturi s bardzo pewni siebie i maj ku temu powody. Kiedy decyduj si kogo
namierzy, nie przysparza im to adnych problemw. Pamitasz Demetriego? - zwrci si do
mnie.
Zadraam. Wzi to za odpowied twierdzc.
- To Demetri namierza - wyjani. - Trzymaj go na dworze wanie ze wzgldu na t
umiejtno. Jest jednak jedno mae, ale.
Ot musicie wiedzie, e podczas mojego pobytu w Volterze, gdy tylko miaem po
temu sposobno, przeczesywaem umysy swoich przeciwnikw w poszukiwaniu
wskazwek, ktre mogyby po mc nam si stamtd wydosta. Poznaem dziki temu metody
dziaania Demetriego. Jest tropicielem - tropicielem tysic razy bardziej utalentowanym od
Jamesa - a jego dar ma w pewnym sensie wiele wsplnego z darem Ara. Wychwytuje, hm,
jakby to okreli... Wo? Do czego mona by przyrwna nonik myli danej osoby? W
kadym razie chwyta trop i idzie po nim do celu. Potrafi wyledzi swoj ofiar z odlegoci
tysicy kilometrw. Ale c z tego, skoro, co wiemy po eksperymencie Ara...
- Nie mona odczyta moich myli? - dokoczyam za niego.
- Jestem o tym przekonany. - By z siebie dumny jak paw. - Moe, co najwyej bdzi
po omacku.
- Przecie wiedz, dokd przyjecha.
- Nie zapominaj, e mamy nad nimi przewag w postaci Alice. Kiedy zobaczy, e si
do nas wybieraj, dokd ci zabior i dobrze ukryj. I bd bezradni! - Edward byt
wniebowzity. - Rwnie dobrze mogliby szuka igy w stogu siana.
Zerkn na Emmetta. Na twarzach obu pojawi si zoliwy umieszek.
Co mi si tu nie zgadzao.
- Co z tego, e nie namierz mnie, skoro namierz ciebie.
- Ach. Ju ja potrafi o siebie zadba. Emmett zamia si i wycign ku bratu do.
- Superplan. Przybili pitk.
- Wcale nie - sykna Rosalie.
- Wcale nie - powtrzyam.
- A mi si podoba - wyzna Jasper.
- Co za idioci - mrukna Alice.
Esme milczaa, ale jej oczy miotay byskawice. Wyprostowaam si w krzele,
starajc si skupi. W kocu to ja zwoaam t narad.
- W porzdku - stwierdziam opanowanym tonem. - Edward zaproponowa
alternatywny plan, ktry moecie wzi pod rozwag. A teraz czas na glosowanie. Edwardzie
- Chciaam mie go jak najszybciej z gowy. - Czy chcesz, ebym staa si czonkiem waszej
rodziny?
spyta.
- Nie! - wydaram si. - adnych piercionkw!
- No i masz babo placek - skwitowa cicho. - Obudzia Charliego.
- Ups.
- Zaraz przyjdzie sprawdzi, co to za haasy. Ech... - Edward posmutnia. - Lepiej ju
sobie pjd.
Serce zamaro mi w piersi. Nie uszo to jego uwadze.
- Co, mam si schowa w szafie, jak nakryty na gorcym uczynku kochanek?
- Cokolwiek, tylko zosta - szepnam. - Prosz.
Umiechn si i znikn.
Pozostawiona sama sobie, oceniam ca sytuacj nieco bardziej obiektywnie i
zakipiaam gniewem. Edward doskonale wiedzia, co robi. Byam gotowa si zaoy, e
kada jego kwestia i mina jest elementem spisku. Genialnego spisku. Oczywicie nadal
mogam liczy na Carlisle'a, ale propozycja mojego ukochanego miaa odtd nie dawa mi
spokoju.
A to ci sprytny intrygant!
Zaskrzypiay uchylane drzwi. Podniosam si na okciu.
- Dzie dobry, tato.
- Och. Cze. - Zmiesza si, e go przyapaam. - Ju nie pisz.
- Tak, ale planowaam wsta dopiero po tobie, eby nie obudzi ci prysznicem.
Woyam stopy w kapcie.
- Czekaj no. - Charlie zapali grne wiato. Zamrugaam olepiona, ale przytomnie
nie zerknam na szaf.
- Najpierw po wi mi minutk.
Wzdrygnam si odruchowo. Zapomniaam spyta Alice, czy nie wymylia dla mnie
jakiej wymwki.
- Miarka si przebraa, moja panno.
- Wiem - bknam.
- Od trzech dni odchodz od zmysw! Wracam z pogrzebu Harry'ego - wracam z
pogrzebu - a ciebie nie ma! Jacob by mi w stanie powiedzie tylko tyle, e wyjechaa z
Alice Cullen i e chyba wpakowaa si w jakie tarapaty. Nie zostawia adnego numeru
kontaktowego i ani razu nie zadzwonia! Nie wiedziaem, gdzie jeste ani kiedy - i czy w
ogle - wrcisz. Masz pojcie, co ja tu... co to...
Urwa w poowie zdania i wziwszy gbszy oddech, zmieni nieco temat.
- Czy potrafisz poda mi, cho jeden powd, dla ktrego mia bym nie odesa ci dzi
do matki?
Hm. A wic zamierza mi grozi? Owinam si staranniej kodr. C, w t gr
mogy gra dwie osoby.
- Nie pojad i tyle.
- Tak? W takim razie...
- Suchaj, tato, przyznaj si do winy. Moesz da mi szlaban, na ile ci si ywnie
podoba, a ja, ze swojej strony, mog za kar sprzta, zmywa naczynia, pra i gotowa a do
odwoania.
Masz te prawo wyrzuci mnie z domu, prosz ci bardzo, ale na pewno nie pojad
wtedy na Floryd.
Charlie dosta wypiekw. Zanim odpowiedzia, policzy pod nosem do dziesiciu.
- Bdziesz askawa wyjani mi, gdzie si podziewaa? Cholera. A jednak.
- Eee... To bya sprawa nie cierpica zwoki.
Ojciec podpar si pod boki, czekajc na dusz opowie. Nadam policzki, po
czym gono wypuciam z nich powietrze.
- Nie wiem, od czego zacz. To byt taki cig nieporozumie - kto co komu le
przekaza, tamta osoba co sobie pomylaa...
Takie domino. Od nieki do lawiny.
Charlie milcza. Nie wyglda na usatysfakcjonowanego.
- Eee...
Nigdy nie umiaam przekonywujco kama. Rozpaczliwie przetrzsaam pami w
poszukiwaniu prawdziwych faktw, eby moja wersja wydarze nie odbiegaa zbytnio od
rzeczywistoci, co znacznie uatwioby mi zadanie.
- Widzisz, Alice opowiedziaa Rosalie przez telefon o tym, jak skoczyam z klifu, i
Rosalie...
Mina Charliego uwiadomia mi, e popeniam kolejny bd. Jakby nie by na mnie
dostatecznie wcieky! Co mnie, u licha, podkusio, e wspomnie ten durny skok?!
- No tak, nie mwiam ci nic o klifie, ale wierz mi, to nie byo nic takiego. Poszam po
prostu popywa z Jakiem, takie tam wygupy. W kadym razie, Rosalie z kolei opowiedziaa
o skoku Edwardowi i co tak idiotycznie przekrcia, e wyszo na to, e usiowaam popeni
samobjstwo. Edward zupenie si zaama i nie odbiera telefonu, wic Alice zabraa mnie do
Los Angeles, bo inaczej, no... nie uwierzyby, e go nie nabieraj. Byam z siebie dumna wszystko ukadao si w logiczn cao. Miaam nadziej, e wpadka z klifem nie odwrci
Charlie nadal sprawia wraenie kogo, kto lada moment dostanie apopleksji.
Wyszed, zatrzaskujc drzwi, i zszed po schodach, dononie tupic.
Odrzuciam kodr na bok. Na sekund przesonia mi widok, a kiedy opada na ko,
Edward siedzia ju w fotelu, jak gdyby to stamtd, a nie z szafy, przysuchiwa si caej
rozmowie.
- Przepraszam ci za Charliego - wyszeptaam.
- Zasuyem sobie na duo wicej - skonstatowa. - Tylko, bagam, nie odwracaj si
od niego z mojego powodu.
- O nic si nie martw - pocieszyam go, kompletujc strj na nadchodzcy dzie i
przybory toaletowe. - Postaram si nie nadwera jego wytrzymaoci psychicznej. A moe
chcesz mi powiedzie, e nie miaabym dokd si wyprowadzi? - przestraszyam si.
- Wprowadziaby si do domu penego wampirw?
- To chyba najbezpieczniejsze miejsce dla kogo takiego jak ja. A poza tym umiechnam si - jeli Charlie naprawd mnie wyrzuci, czekanie a do wakacji straci sens,
prawda?
Edward zacisn zby.
- e te tak ci spieszno straci dusz - mrukn.
- Nie przesadzaj. Tak naprawd wcale nie wierzysz w t gadk o potpieniu.
- Co takiego?! - oburzy si.
Tylko tak sobie wmawiasz.
Zdenerwowany, chcia mi co wyoy, ale go uprzedziam.
- Gdyby naprawd wierzy w to, e nie masz duszy, to, kiedy znalazam ci w zauku
w Volterze, natychmiast zorientowaby si, co jest grane, a ty tymczasem sdzie, e oboje
nie yjemy.
Powiedziae: Niesamowite. Carlisle mia racj - wypomniaam mu triumfalnie. Cigle tli si w tobie nadzieja.
Nareszcie udao mi si zapdzi go w kozi rg. Nie wiedzia, jak si broni.
- I niech si w nas tli dalej - zasugerowaam. - Zreszt to nie ma znaczenia. Jeli mamy
by razem, niebo mi niepotrzebne.
Edward wsta powoli, podszed do mnie i uj moj twarz obiema domi. Wci by
nieco oszoomiony moim wywodem.
- Na zawsze razem - przyrzek uroczycie.
- O nic wicej nie prosz.
To powiedziawszy, wspiam si na palce, by zoy na jego ustach gorcy pocaunek.
EPILOG: PAKT
Niemal wszystko wrcio do normy (tej sprzed okresu mojego stpienia) znacznie
szybciej, ni si tego spodziewaam. Nasz miejscowy szpital przyj Carlisle'a z otwartymi
ramionami - ordynator nawet nie stara si ukry, jak bardzo si cieszy, e ycie w Los
Angeles nie przypado Esme do gustu. Poniewa z powodu wyjazdu min mnie wany test z
matematyki, Alice i Edward bardziej kwalifikowali si do ukoczenia szkoy ni ja. Nagle
najwaniejszym moim problemem stao si to, gdzie dostan si na studia.
Tak, plan B nadal obejmowa college, w razie gdybym podzikowaa Carlisle'owi
skuszona ofert Edwarda). Przegapiam wprawdzie wiele ostatecznych terminw skadania
dokumentw, jednak mojego ukochanego to nie zniechcao i kadego dnia przynosi mi do
wypenienia nowe formularze. Oboje mielimy due szanse wyldowa w nieobecnym w
rankingach Peninsula Community College. Na szczcie, Edward nie przejmowa si tym
tak bardzo, bo kilkadziesit lat wczeniej ukoczy ju Harvard.
Charlie nie pogodzi si ani z faktem, e Edward wrci, ani z samym Edwardem, ale
przynajmniej wyznaczy mu wspaniaomylnie godziny odwiedzin. Mnie da szlaban i nie
mogam odwiedza nikogo.
Wychodziam tylko do szkoy i pracy, ale nie narzekaam. Brudnote ciany klas
zaczy mi si nawet dobrze kojarzy. Jakim cudem? C, brao si to w duej mierze std, e
nie siedziaam ju w szkolnych awkach sama.
Po tym, jak Cullenowie si wyprowadzili, zachowywaam si tak dziwnie, e nawet
Mike, zawsze taki chtny do zalotw, nie zdecydowa si na zajcie pustego krzesa przy
moim boku. Teraz Edward mia taki sam plan lekcji, co we wrzeniu, wic znowu
towarzyszy mi na wikszoci lekcji. Zdawa by si mogo, e wydarzenia ostatnich omiu
miesicy nigdy nie miay miejsca - e obudziam si wreszcie, zostawiajc koszmary za sob.
No, moe nie do koca. Zmieniy si dwie rzeczy. Po pierwsze, nie mogam rusza si
z domu. Po drugie, zeszej jesieni nie znaam jeszcze dobrze Jacoba Blacka, wic gdyby nie
pomys z motorami, nie miaabym, za kim tskni.
Nie widzielimy si ju od kilku tygodni. Mnie nie byo wolno pojecha do La Push, a
Jake uparcie nie zjawia si w Forks. Co gorsza, kiedy dzwoniam, nigdy nie podchodzi do
W wikszoci szkl rednich w Stanach Zjednoczonych nie ma czego takiego jak matura, naley
jedynie zaliczy przedmioty obowizkowe - przyp. tum.
College finansowany przez wadze lokalne z regionu Pwyspu Olympic (Olympic Peninsula) z
siedzib w Port Angeles i fili w Forks - przyp. tum.
telefonu.
Pocieszaam si, e to moe, dlatego, e telefonuj do niego zawsze o tej samej porze pomidzy godzin dziewit, z ktrej wybiciem Charlie wygania demonstracyjnie Edwarda,
a jedenast czy dwunast, kiedy to ojciec zasypia, a Edward zakrada si do mojej sypialni
przez okno. Dzwoniam wanie wtedy, poniewa zauwayam, e na moje wzmianki o
Jacobie Edward reaguje alergicznie - dezaprobat, nieufnoci, a moe i nawet tumionym
gniewem. Zapewne by rwnie uprzedzony do wilkoakw, co one do wampirw. Dobrze, e
chocia nie uywa wobec nich tak obraliwych okrele, co Jake'owe krwiopijcy
pijawki.
Tak czy owak, na wszelki wypadek unikaam tematu sfory. Byam zreszt taka zajta i
taka radosna, e nieczsto mylaam o rzeczach nieprzyjemnych, a mj byy najlepszy
przyjaciel, paradoksalnie, do takich rzeczy si wanie zalicza. Dlaczego? Bo gdy o nim
mylaam, drczyy mnie wyrzuty sumienia - nie do, e go zapewne unieszczliwiam, to
jeszcze wspominaam go, swoim zdaniem, stanowczo za rzadko.
Na powrt znalazam si w bajce - ksi wrci, zy czar rysi. Nie wiedziaam tylko,
co zrobi z jedn nadprogramow postaci. Czy miao by mi dane wpyn jako na to, by i
Jacob y dugo i szczliwie?
Mijay tygodnie, a chopak wci nie oddzwania. Z kadym dniem coraz bardziej tym
si przejmowaam. wiadomo, e nie zamknam tej sprawy, nie dawaa mi spokoju niczym
kapicy rytmicznie kran. Kap, kap, kap. Jake, Jake, Jake.
W rezultacie, chocia nie poruszaam za czsto tematu Jacoba w rozmowach, czasem
nie wytrzymywaam i dawaam ujcie swojej frustracji.
- Co za chamstwo! - wykrzyknam pewnego sobotniego popoudnia, wsiadajc do
samochodu Edwarda, ktry przyjecha po mnie po pracy. O ile atwiej byo mi si zoci ni
zadrcza! - A mnie skrca!
Zadzwoniam do Blackw tu przed wyjciem ze sklepu, liczc na to, e zdziaam co,
prbujc skontaktowa si z Jacobem o innej godzinie. Przeliczyam si jak zwykle,
suchawk podnis Billy.
I wiesz, co powiedzia?! - cignam rozdraniona. - Ze Jacob po prostu nie chce mie
ze mn nic do czynienia! Do tej pory mwi, e Jacoba nie ma albo e pi. Oczywicie
wiedziaam, e wciska mi kity, ale przynajmniej przestrzega oglnie przyjtych zasad
dobrego wychowania. Wida sam te si do mnie uprzedzi.
To nie fair!
- Tu nie chodzi o ciebie, Bello - powiedzia Edward cicho. - To nie do ciebie s
uprzedzeni.
- Ale tak si czuj - mruknam, zakadajc sobie rce na piersi. Wyraaam w ten
sposb tylko swj upr - rana znikna na dobre i ledwie pamitaam, jak mi dokuczaa.
- Jacob wie, e wrcilimy do Forks i e my dwoje znowu spdzamy razem duo
czasu. Woli nie ryzykowa konfrontacji ze mn. Jakby nie byo, jestem jego naturalnym
wrogiem. Nie da si o tym zapomnie tak z dnia na dzie.
- To mieszne. Wie te, e nie jeste nikim... e nie jeste taki jak inne wampiry.
Wpatrywaam si gniewnie w przedni szyb, zamiast deszczu widzc twarz Jacoba
przesonit ow zgorzknia mask, ktrej tak nienawidziam.
- Obaj jestemy, kim jestemy - stwierdzi Edward z rezygnacj w gosie. - Trzeba si
do tego dostosowa. Jacob jest jeszcze bardzo mody. Ja potrafi si kontrolowa, ale on
raczej nie. Niewinne spotkanie jak nic przerodzioby si w sprzeczk, sprzeczka w bjk, a
wtedy, w samoobronie, musiabym go za... Musiabym go zrani. Byoby to dla ciebie bardzo
przykre dowiadczenie. Chc ci go oszczdzi.
Przypomniaam sobie, jak Jacob tumaczy w kuchni, dlaczego unika Alice: Nie
panuj jeszcze nad sob tak, jak chciabym. Nie chc jej naraa. Ty te nie byaby
zachwycona, gdybym j zabi. Gdybym zabi kogo, kogo kochasz. Ale przecie potem stali
koo siebie w przedpokoju i wos nie spad jej z gowy.
- Edwardzie - wyszeptaam - czy przed sekund o mao, co nie powiedziae: a wtedy
musiabym go zabi?
Przenis wzrok ze mnie na wiata uliczne. Czerwone zgaso, a rozbyso zielone.
Ruszylimy, ale bardzo wolno, w niepodobnym do Edwarda tempie.
- Zrobibym wszystko, co w mojej mocy, eby tego unikn - odpowiedzia z powag
po duszej chwili.
Ze zdziwienia otworzyam szeroko usta. Edward patrzy wci prosto przed siebie,
chocia stalimy akurat przed znakiem stopu.
Znw sobie co przypomniaam - tym razem nie z wasnego ycia, ale z literatury. Co
stao si z Parysem, kiedy wrci Romeo? Didaskalia dramatu objaniay to wyranie:
Walcz., Parys pada., Parys umiera.
Nie, to idiotyczne, pomylaam. Zupenie nieprawdopodobne. Odgoniam t wizj
niczym natrtn much.
- C - Odetchnam gboko. - Nic takiego si nigdy nie wy darzy, wic nie ma, o co
si martwi. Za to Charlie spoglda teraz nerwowo na zegarek. Lepiej dowie mnie do domu,
zanim dojdzie do wniosku, e si spniam.
duo problemw? Nie podejrzewaam Jacoba o takie wyrachowanie, o taki brak serca. Do
oczy napyny mi piekce zy, nie byy to jednak zy smutku. Moja czaszka zdawaa si by
gotowa eksplodowa od potnej dawki emocji. Zdrada. Zdrada! Zakipiaam gniewem.
- Czy on nadal tu jest? - syknam jadowicie.
- Tak. - Edward wskaza brod cian lasu. - Czeka na nas tam dalej, na ciece.
Wyskoczyam z samochodu i zaciskajc donie w pici, rzuciam si we wskazanym
kierunku. Po raz kolejny na mier zapomniaam o tym, e przy wampirze nie mam szans.
Edward natychmiast zastpi mi drog i chwyci mnie w pasie.
- Puszczaj mnie! Zabij drania! Zdrajca! - wrzasnam w stron drzew.
- Charlie ci usyszy! - upomnia mnie Edward. - A kiedy zawlecze ci ju do rodka,
pewnie zamuruje drzwi.
Odruchowo spojrzaam na dom. Znw zobaczyam motor i zaklam. Tak bardzo
korcio mnie, eby si zemci.
- Daj mi pi sekund na Jacoba, a potem zajm si Charliem - zaproponowaam,
bezsensownie si wyrywajc.
- Black chce si widzie ze mn, a nie z tob. To dlatego zaczeka.
Odechciao mi si mordu, za to ugiy si pode mn kolana. Walcz. Parys pada.
Parys umiera.
- Chce si z tob rozmwi?
- Co w tym stylu.
- Jaki dokadnie to styl? - spytaam drcym gosem.
Chopak odgarn wosy z mojej twarzy.
- Nie martw si. Nie przyszed po to, eby si bi. Jest tu w charakterze... rzecznika
sfory.
- Ach tak.
Edward zerkn znowu na dom, po czym zacz cign mnie ku ciece.
- Musimy si pospieszy. Charlie si niecierpliwi.
Nie mielimy daleko - Jacob czeka zaledwie kilka metrw w gbi lasu. Opiera si
plecami o omszay pie. Jego twarz, tak jak mylaam, przesaniaa zgorzkniaa maska, ktr
widywaam regularnie, odkd przysta do wilkw. Spojrza na mnie, potem na Edwarda,
wygi usta w szyderczym umiechu i oderwa si od drzewa. Stopy mia bose, a trzsce si
donie zacinite w pici. Pochyla si odrobin do przodu, ale mimo to byo wida, e jest
jeszcze wyszy ni wczeniej. Jakim cudem nadal rs. Gdyby podszed do nas bliej,
growaby nad nie tak znowu niskim Edwardem.