You are on page 1of 372

STEPHENIE MEYER

KSIYC W NOWIU
przeoya Joanna Urban

Mojemu tacie, Stephenowi Morganowi.


Od zawsze wspierasz mnie bez wzgldu na okolicznoci,
jak nikt inny.
Te ci kocham

Gwatownych uciech i koniec gwatowny; S one na ksztat prochu zatlonego, Co


wystrzeliwszy ganie
William Szekspir, Romeo i Julia - akt II, scena VI
(tum. J. Paszkowski)

PROLOG
Czuam si tak, jakbym bya uwiziona w jednym z tych przeraajcych koszmarw,
w ktrych myli si tylko o tym, e trzeba biec, biec, ile si w nogach, ale te nie chc ci nie
do szybko. Zdawao mi si, e przepycham si przez obojtny tum w coraz wolniejszym
tempie, a tymczasem prdko, z jak przesuway si wskazwki zegara na wiey, wcale
przecie nie malaa. Nie zwaajc na moj rozpacz, zbliay si nieubaganie do punktu,
ktrego osignicie miao oznacza koniec wszystkiego.
Niestety, nie by to jednak niewinny senny majak. Szaleczym biegiem nie ratowaam
te wasnej skry, jak to zwykle w koszmarach bywa. Nie, pdziam, aby ocali co o stokro
mi droszego. Moje ycie nie miao dla mnie w tym momencie adnej wartoci.
Alice powiedziaa, e z duym prawdopodobiestwem obie nie wyjdziemy z tego
ywe. C, by moe wszystko potoczyoby si inaczej, gdyby nie wpada w wietlny
potrzask. A tak zostaam sama i sama musiaam pokona jak najszybciej zalan socem
poa wypenionego ludmi placu - tyle, e szo mi to zbyt lamazarnie.
I w kocu stao si. Kiedy zegar zacz bi dwunast, a pod zmczonymi stopami
poczuam wibracje jego rytmicznych uderze, wiedziaam ju, e na pewno nie zdyam. To
dobrze, pomylaam, e alternatyw jest mier. Naprawd nie dbaam o to, e jestemy
otoczeni przez spragnionych naszej krwi wrogw. wiadomo, e nie wykonaam mojego
zadania, odebraa mi wszelk ch do ycia.
Zegar uderzy raz jeszcze. Soce doszo zenitu.

1 PRZYJCIE
Na dziewidziesit dziewi i dziewi dziesitych procent byam przekonana, e
ni, a powody po temu miaam dwa. Po pierwsze, staam w snopie olepiajco jaskrawego
wiata, a w Forks w stanie Waszyngton, gdzie od niedawna mieszkaam, soce nigdy nie
wiecio z tak intensywnoci. Po drugie, przede mn staa moja babcia Marie, a
pochowalimy biedaczk sze lat temu. Bez dwch zda, by to dobry powd, aby wierzy,
e to jednak sen.
Babcia nie zmienia si zbytnio - wygldaa tak samo, jak w moich wspomnieniach.
Puszyste, gste wosy otaczay biaym obokiem agodn szczup twarz pooran
niezliczonymi drobnymi zmarszczkami. Skra przypominaa swoj faktur suszon morel.
Nasze wargi - jej wskie i zasuszone - w tym samym momencie wygiy si w
wyraajcy zaskoczenie pumiech. Najwyraniej i babcia nie spodziewaa si mnie spotka.
Co sprowadzao j do mojego snu? Co porabiaa przez te sze lat? Czy tam, dokd
trafia, odnalaza dziadka? Jak si miewa? Do gowy cisno mi si tyle pyta... Miaam ju
zada pierwsze z nich, kiedy zauwayam, e babcia otwiera usta, wic zamilkam w p
sowa, eby da jej pierwszestwo, a ona z kolei zamilka, chcc, ebym to ja zacza.
Umiechnymy si obie nieco zakopotane.
- Bella?
To nie babcia mnie zawoaa. Odwrciymy si jednoczenie, eby zobaczy, kto si
zblia. Ja waciwie nie musiaam si nawet odwraca. Poznaabym ten gos wszdzie, a
syszc go, obudziabym si w rodku nocy - ba, mogabym si zaoy, e obudziabym si i
w grobie. Za tym gosem poszabym przez ogie, a ju na pewno przez chd i bezustann
mawk - to drugie robiam akurat z oddaniem dzie w dzie.
Edward.
Chocia, jak zwykle, bardzo si ucieszyam, e go widz - i chocia byam niemal w
stu procentach przekonana, e to tylko sen - spanikowaam. Spanikowaam rzecz jasna ze
wzgldu na babci. Nie wiedziaa, e chodz z wampirem - poza jego rodzin nikt o tym nie
wiedzia - wic jak miaam jej wytumaczy, dlaczego skra Edwarda iskrzy w socu
tysicami tczowych rozbyskw, jakby pokrywa j kryszta lub diament?
Nie wiem, czy zauwaya, babciu, ale mj chopak troch iskrzy si w socu. Prosz,
nie zwracaj na to uwagi. To nic takiego, on tak ju ma...
Co on najlepszego wyrabia?! Nie po to sprowadzili si do najbardziej pochmurnego

miejsca na wiecie, eby teraz paradowa sobie w socu, obnoszc si z rodzinnym sekretem!
Rce opady mi z bezsilnoci. I jeszcze umiecha si od ucha do ucha, jakby nie zdawa sobie
sprawy, e nie jestemy sami!
Zwykle dzikowaam losowi za to, e Edward nie potrafi czyta mi w mylach, tak jak
innym ludziom, ale w tej chwili niczego tak nie pragnam, jak tego, eby usysza moje
nieme ostrzeenie i czym prdzej si schowa. Krzyczaam, nie otwierajc ust.
Zerknam nerwowo na babci. Niestety, kierowaa wanie wzrok w moj stron, a
Edward by przecie tu za mn. W jej oczach czaio si przeraenie. Zerknam na Edwarda.
Umiechnity, by jeszcze pikniejszy ni zwykle. Kiedy patrzyam na mojego anioa, serce
rozsadzaa mi czuo. Obj mnie, po czym spojrza miao na babci.
Jej mina zbia mnie z tropu. Patrzya na mnie nie ze strachem, dajc wyjanie, ale
przepraszajco, jakby czekaa na bur. W dodatku staa teraz tak dziwnie - lew rk
wycigna ku grze i lekko zgia w okciu. Wydawa by si mogo, e obejmuje kogo
wysokiego i niewidzialnego... Nagle zauwayam co jeszcze - e babci otacza cika, zota
rama. Zdziwiona tym odkryciem, wycignam machinalnie woln do, eby jej dotkn.
Babcia powtrzya mj gest praw rk, ale tam, gdzie powinny si byy spotka nasze palce,
poczuam pod opuszkami tylko zimne szko...
W uamku sekundy mj sen przeobrazi si w koszmar.
Nie byo adnej babci.
To byam ja!
To byo moje odbicie! Mnie - sdziwej, zasuszonej, pomarszczonej. Edwarda, jak na
wampira przystao, w lustrze nie byo wida.
Nadal si umiechajc, przycisn do mojego zwidego policzka chodne wargi jdrne, karminowe, na wieki siedemnastoletnie.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - szepn.
Obudziam si raptownie, od razu otwierajc szeroko oczy. Serce walio mi jak
oszalae. Miejsce olepiajcego soca ze snu zajo znajome, dobrze przytumione wiato
kolejnego pochmurnego poranka.
To tylko sen, uspokajaam si, to by tylko sen. Wziam gboki oddech, a zaraz
potem znowu podskoczyam na ku jak oparzona - tym razem, dlatego, e zadzwoni
budzik. Jeli wierzy kalendarzowi w rogu ciekokrystalicznej tarczy zegara, by trzynasty
wrzenia, moje urodziny.
A wic sen by jednak proroczy. Mogam nie chcie wierzy w reszt przepowiedni,
ale to jedno si zgadzao - urodziny. Koczyam dzi osiemnacie lat.

Ju od kilku miesicy baam si nadejcia tego dnia.


Lato byo cudowne. Nigdy wczeniej nie byam taka szczliwa - nigdy wczeniej nikt
inny nie by taki szczliwy. Humoru nie popsu mi nawet fakt, e byo to najbardziej
deszczowe lato w historii tej czci stanu. Tylko ta data czajca si w niedalekiej przyszoci
wisiaa nade mn niczym cie.
I wreszcie si doczekaam. Trzynasty wrzenia. Byo jeszcze gorzej, ni si
spodziewaam. Czuam, naprawd czuam, e jestem starsza. Wiedziaam dobrze, e starzej
si z kadym dniem, ale tym razem mogam to jako okreli, nazwa. Miaam ju
osiemnacie lat, a nie siedemnacie, jak wczoraj.
A Edward na wieki przestawa by moim rwnolatkiem.
Kiedy poszam do azienki i stanam przed lustrem, eby umy zby, niemal si
zdziwiam, e moja twarz nic a nic si nie zmienia. Wpatrywaam si przez duszy czas w
swoje odbicie, szukajc na nieskazitelnie porcelanowej skrze jakiej zmarszczki, ale bruzdy
miaam jedynie na czole, a te zniknyby bez ladu, gdybym tylko przestaa si, cho na
chwil martwi. Nie potrafiam si zrelaksowa i stroszyam brwi.
To by tylko sen, po raz setny powtrzyam w mylach. Tylko sen, ale dotyczcy tego,
czego obawiaam si najbardziej.
eby jak najszybciej wyj z domu, postanowiam nie je niadania; nie mogam
jednak unikn spotkania z tat, przed ktrym musiaam przez kilka minut gra weso
solenizantk. Staraam si szczerze cieszy z prezentw, ktrych mia mi nie kupowa, ale
przy kadym umiechu baam si, e zaraz si rozpacz.
Jadc do szkoy, prbowaam wzi si w gar. Twarz babci - tak, babci, bo nie
byam gotowa pogodzi si z myl, e patrzyam na wasne odbicie - trudno mi byo
wymaza z pamici.
Kiedy wjechaam na parking, zauwayam opartego o swoje srebrne volvo Edwarda.
Nie idealizowaam go we nie - wyglda jak marmurowy posg jakiego zapomnianego boga
urody. I czeka tam na mnie, tylko na mnie, czeka tak codziennie.
Moja rozpacz rozwiaa si w mgnieniu oka - teraz nie czuam nic prcz zachwytu.
Chocia bylimy par od p roku, nadal nie mogam uwierzy, e spotkao mnie takie
szczcie.
Obok Edwarda staa jego siostra Alice. Ona te na mnie czekaa.
Tak

naprawd

nie

byli

sob

spokrewnieni.

Wedug

oficjalnej

wersji

rozpowszechnionej w Forks wszyscy modzi Cullenowie zostali adoptowani, co miao


tumaczy, dlaczego tak modzi ludzie jak doktor Carlisle i jego ona Esme maj takie dorose

dzieci. Brak wsplnych przodkw nie przeszkadza jednak Alice i Edwardowi by do siebie
podobnymi. Skra obojga zachwycaa identycznym odcieniem bladoci, tczwki
zaskakiway jednakow, niespotykanie zocist barw, a rysy twarzy oszoamiay harmoni.
Obserwatora mogy razi w tej boskiej parze tylko ciemne worki pod oczami. Kto
wtajemniczony - kto taki jak ja - wiedzia doskonale, e wszystkie te cechy wiadcz o
przynalenoci do nieludzkiej rasy.
Alice bya wyranie podekscytowana, a w rku trzymaa co maego i kwadratowego,
owinitego w ozdobny srebrny papier. Skrzywiam si. Mwiam jej przecie, e nie chc ani
adnych prezentw, ani skadania ycze, ani w ogle niczego. Marzyam, eby zapomnie,
ktrego dzisiaj mamy. C, kolejna osoba zignorowaa moje proby.
Ze zoci trzasnam drzwiami wiekowej furgonetki i na mokry, czarny asfalt opady
drobiny rdzy. Ruszyam w kierunku rodzestwa. Alice wybiega mi naprzeciw, caa w
umiechach. Mimo mawki jej krtkie kruczoczarne wosy sterczay na wszystkie strony.
Wszystkiego najlepszego, Bello!
- Cii! - syknam, rozgldajc si niespokojnie, eby upewni si, e nikt jej nie
usysza. Jeszcze tego brakowao, by w witowanie tego strasznego dnia wczyo si pl
szkoy.
Alice zupenie nie przeja si moj reakcj.
- Otworzysz swj prezent teraz czy pniej? - spytaa z autentycznym
zaciekawieniem, zawracajc w stron Edwarda.
- adnych prezentw - wymamrotaam gniewnie.
Chyba nareszcie zaczo co do niej dociera.
- Dobra, wrcimy do tego pniej. I co, podoba ci si ten album, ktry przysaa ci
mama? A aparat fotograficzny od Charliego? Fajny, prawda?
Westchnam. Edward nie by jedynym czonkiem rodziny Cullenw obdarzonym
niezwykymi zdolnociami. Alice wprawdzie nie czytaa ludziom w mylach, ale zobaczya,
co planuj mi kupi rodzice, gdy tylko si na co konkretnego zdecydowali.
- Tak, wietny. Album te.
- Moim zdaniem to bardzo trafiony pomys. W kocu tylko raz w yciu koczy si
liceum. Warto wszystko starannie udokumentowa.
- I kto to mwi? Przyznaj si, ile razy bya w czwartej klasie?
- Ja to, co innego.
W tym momencie doszymy do Edwarda, ktry wycign rk, eby uj moj do.
Skr mia jak zawsze gadk, tward i nienaturalnie chodn. Jego dotyk sprawi, e na

chwil zapomniaam o troskach. cisn delikatnie moje palce. Spojrzaam w jego topazowe
oczy, a moje biedne serce gwatownie zaomotao. Nie uszo to uwadze Edwarda. Umiechn
si.
- Jeli dobrze zrozumiaem, mam ci nie skada ycze, tak? - spyta, sunc zimnym
opuszkiem palca wkoo moich ust.
- Zgadza si - potwierdziam. Za Chiny nie umiaam naladowa jego szlachetnego
akcentu. eby wypowiada sowa w tak charakterystyczny sposb, trzeba si byo urodzi
przed pierwsz wojn wiatow.
- Chciaem si tylko upewni. - Woln doni jeszcze bardziej potarga sobie
kasztanow czupryn. - Moga w midzyczasie zmieni zdanie. Wiesz, wikszo ludzi lubi
mie urodziny i dostawa prezenty.
Alice parskna miechem, ktry dwicznoci dorwnywa srebrnym dzwonkom
koysanym przez wiatr.
- Spodoba ci si, sama zobaczysz. Wszyscy bd dla ciebie mili i bd ci ustpowa.
Co w tym takiego okropnego? - spytaa retorycznie, ale i tak jej odpowiedziaam.
- To, e si starzej. - Staraam si, ale gos mi przy tym mimowolnie zadra.
Edward przesta si umiecha i zacisn usta.
- Osiemnacie lat to jeszcze nie tak duo - stwierdzia Alice. - Kobiety zwykle
denerwuj si urodzinami, dopiero, gdy skocz dwadziecia dziewi.
- Ale jestem ju starsza od Edwarda - wymamrotaam.
Westchn ciko.
- Formalnie rzecz biorc, tak - powiedziaa Alice pogodnie - ale w praktyce to przecie
tylko jeden may roczek.
Ech... Gdybym miaa pewno, e wkrtce stan si jedn z nich i spdz z nimi reszt
wiecznoci (a nie tylko najblisze kilkadziesit lat, z czego tych paru ostatnich mog zreszt
nie pamita przez Alzheimera), rok czy dwa nie robiyby mi adnej rnicy. Pewnoci
jednak nie miaam, bo Edward kategorycznie odmwi majstrowania przy moim
przeznaczeniu. Nie mia najmniejszego zamiaru przyoy rki do tego, ebym staa si
niemiertelna - niemiertelna jak on i jego rodzina.
Impas - tak to okreli.
Szczerze mwic, nie rozumiaam, o co mu chodzi. Czego zazdroci miertelnikom?
Bycie wampirem nie wydawao si takie znowu straszne - przynajmniej oceniajc je na
przykadzie Cullenw.
- O ktrej si u nas pojawisz? - Alice zmienia temat. Sdzc po jej minie, planowaa

dla mnie peen zestaw atrakcji, ktrych tak bardzo chciaam unikn.
- Nie wiedziaam, e mam si dzi u was pojawi.
- No, nie bd taka - zaprotestowaa. - Chyba nie pozbawisz nas frajdy?
Mylaam, e w swoje urodziny robi si to, na co samemu ma si ochot.
- Podjad po ni zaraz, jak wrci ze szkoy - zaoferowa si Edward, puszczajc moj
uwag mimo uszu.
- Po szkole pracuj! - zaprotestowaam.
- Nie dzi - poinformowaa mnie Alice, zadowolona z wasnej zapobiegliwoci. Rozmawiaam ju na ten temat z pani Newton. Zaatwi zastpstwo. Kazaa zoy ci w jej
imieniu najserdeczniejsze yczenia urodzinowe.
- To nie wszystko. E... - Rozpaczliwie szukaam w gowie kolejnej wymwki. - Nie
obejrzaam jeszcze Romea i Julii na angielski.
Alice prychna.
- Znasz t sztuk na pami!
Pan Berty powiedzia, e aby w peni j doceni, trzeba j zobaczy odegran. Po to j
Szekspir napisa, prawda?
Edward wznis oczy ku niebu.
- Widziaa ju film z DiCaprio - przypomniaa Alice oskarycielskim tonem.
- Pan Berty kaza nam obejrze t wersj z lat szedziesitych. Pono jest lepsza.
Alice nareszcie przestaa si umiecha. Mj upr dziaa jej na nerwy.
- Moesz si stawia, Bello, prosz bardzo, ale...
Edward nie pozwoli jej dokoczy groby.
- Uspokj si, Alice. Nie moemy zakaza Belli ogldania filmu. A ju szczeglnie w
jej urodziny.
- Wanie - podchwyciam.
- Przywioz j koo sidmej - cign. - Bdziecie mieli wicej czasu na
przygotowania.
Alice rozchmurzya si.
- W porzdku. W takim razie, do zobaczenia wieczorem! Bdzie fajnie, obiecuj! - W
szerokim umiechu zaprezentowaa idealny zgryz.
Zanim zdyam si odezwa, pocaowaa mnie przelotnie w policzek i pobiega
tanecznym krokiem na lekcje.
- Nie chc adnego... - zaczam paczliwie, ale Edward przycisn do moich warg
lodowaty palec.

- Zostawmy t dyskusj na pniej. Chod ju, bo si spnimy.


Edward chodzi ze mn w tym roku szkolnym niemal na kady przedmiot - to
niesamowite, jak potrafi omota panie z sekretariatu . Kiedy zajmowalimy nasze miejsca w
tyle klasy, nikt nam si nie przyglda - bylimy par ju dostatecznie dugo, eby przestano
si tym faktem ekscytowa. Nawet Mike Newton pogodzi si z tym, e moemy by tylko
przyjacimi, i przesta rzuca w moim kierunku ponure spojrzenia, od ktrych odrobin
gryzo mnie sumienie. Mike zmieni si przez wakacje - wyszczupla na twarzy, przez co jego
koci policzkowe stay si lepiej widoczne, a jasne wosy zapuci i ukada przy pomocy elu
w pozornie niedba kompozycj. atwo si byo domyli, na kim si wzoruje, ale adne
zabiegi kosmetyczne nie mogy przeobrazi go w kopi Edwarda.
Na lekcjach zastanawiaam si, jak wymiga si z imprezy u Cullenw. Z moim
nastrojem powinnam bya raczej wybra si na styp ni na przyjcie urodzinowe, zwaszcza
takie, na ktrym w dodatku to ja miaam przyjmowa gratulacje i cieszy si z prezentw.
Zwaszcza, bo jak kada urodzona niezdara, nienawidziam by w centrum uwagi. Nie
zabiega o ni nikt, kto wie, e lada chwila si przewrci albo co zbije.
A prosiam - waciwie to zadaam - eby nie kupowano mi adnych prezentw!
Najwyraniej nie tylko Charlie i Renee postanowili nie traktowa mnie powanie.
Nigdy nie yam w zbytku, ale te nigdy mi to nie przeszkadzao. Kiedy jeszcze
mieszkaam z Renee, utrzymywaa nas ze swojej pensji przedszkolanki. Praca Charliego take
nie przynosia mu kokosw - by komendantem policji w zapomnianym przez Boga Forks. Co
do mnie, trzy dni w tygodniu pracowaam po szkole w miejscowym sklepie ze sprztem
sportowym. Miaam szczcie, e udao mi si znale prac w takiej dziurze. Tygodniwki
sumiennie odkadaam w caoci na studia. (Studia byy moim Planem B, nadal nie traciam
jednak nadziei na Plan A, chocia Edward zarzeka si, e za adne skarby nie zmieni mnie w
wampira).
Sytuacja finansowa mojego chopaka przedstawiaa si o niebo lepiej - wolaam nawet
nie myle, ile tak naprawd ma na koncie. I on, i jego bliscy nie zawracali sobie tym gowy.
Nic dziwnego - Alice przewidywaa trafnie tendencje giedowe, a zarobione na Wall Street
pienidze lokowali w funduszach inwestycyjnych na kilkadziesit lat.
Edward nie potrafi zrozumie, dlaczego nie ycz sobie, eby wydawa na mnie
znaczne sumy - dlaczego czuam si skrpowana, kiedy zabiera mnie do ekskluzywnych
restauracji w Seattle, dlaczego nie wolno mu byo kupi mi przyzwoitego samochodu,
dlaczego nie godziam si, aby paci za mnie w przyszoci czesne na studiach (do Planu B
podchodzi z idiotycznym entuzjazmem). Uwaa, e niepotrzebnie wszystko utrudniam.

Jak jednak mogam pozwala mu na obsypywanie mnie prezentami, skoro nie miaam
do zaoferowania nic w zamian? Wystarczyo, e kto taki jak on by gotw by ze mn - za
sam t gotowo nie miaam mu si jak odwdziczy.
Od rozmowy na parkingu Edward nie poruszy tematu urodzin, wic kiedy po kilku
godzinach lekcji szlimy z Alice na lunch, byam spokojniejsza ni rano.
Kiedy rodzestwo Cullenw siadywao w stowce przy osobnym stoliku i aden
ucze nie mia miaoci si dosi - nawet ja si ich troch baam, zwaszcza potnie
uminionego Emmetta. Odkd jednak Emmett, Rosalie i Jasper skoczyli liceum, Alice i
Edward jadali ze mn i moimi znajomymi. Do tej grupy naleeli Mike Newton i jego bya
dziewczyna Jessica (mimo zerwania prbowali pozosta przyjacimi), Angela i Ben (ktrych
zwizek przetrwa wakacje), Erie, Conner, Tyler i wredna Lauren (t ostatni tylko
tolerowaam).
Przy stoliku mojej paczki obowizyway pewne niepisane zasady. Nasza trjka siadaa
zawsze z samego brzegu, oddzielona od reszty niewidzialn lini. Bariera ta znikaa w
soneczne dni, kiedy Edward i Alice nie chodzili do szkoy. Tylko wtedy pozostali swobodnie
ze mn konwersowali.
Cullenowie zupenie nie przejmowali si tym przejawem ostracyzmu. Mnie bolaoby
takie odtrcenie, ale oni ledwie to zauwaali. Przyzwyczaili si zapewne, e ludzie czuj si
przy nich dziwnie nieswojo i z nieznanych powodw wol zachowywa dystans. Ja byam
wyjtkiem. Edwarda nawet czasem niepokoio to, z jak beztrosk podchodz do tego, e nie
jest czowiekiem. Upiera si, e jego towarzystwo stanowi dla mnie zagroenie. Za kadym
razem, gdy to powtarza, wykcaam si, e to bzdura.
Popoudnie mino szybko. Po szkole Edward odprowadzi mnie jak zwykle do
furgonetki, ale niespodziewanie otworzy przede mn drzwiczki od strony pasaera. Alice
najwidoczniej wracaa do domu jego wozem, a on mia mnie odwie moim, eby upewni
si, e nie uciekn.
Zaoyam rce na piersiach, jakby nie byo mi spieszno skry si w aucie przed
deszczem.
- Dzi moje urodziny. Chyba dasz mi prowadzi?
- Tak jak sobie tego yczya, udaj, e nie masz dzi urodzin.
- Jeli to nie moje urodziny, to nie musz do was wpada dzi wieczorem...
- No dobrze, ju dobrze. - Zamkn drzwiczki od strony pasaera, obszed furgonetk i
otworzy te od strony kierowcy. - Wszystkiego najlepszego.
- Cicho! - syknam, nie liczc na to, e mnie posucha. aowaam, e nie wybra

drugiej opcji.
Po drodze Edward zacz bawi si pokrtami radia. Pokrci gow z dezaprobat.
- Strasznie kiepsko odbiera.
Spojrzaam na niego spode ba. Nie lubiam, kiedy krytykowa moj furgonetk. Miaa
ponad pidziesit lat, ale bya wietna - jedyna w swoim rodzaju.
- Jak ci si nie podoba, to wracaj do swojego volvo - warknam. Zabrzmiao to
brutalniej, ni zamierzaam, bo denerwowaam si, co te Alice planuje na wieczr, no i nadal
przejmowaam si smutn rocznic urodzin. Rzadko podnosiam gos na Edwarda. Musia si
powstrzyma, eby nie wybuchn miechem.
Kiedy zaparkowaam przed domem, uj moj twarz w donie i z pietyzmem przesun
palcami po moich skroniach, policzkach i linii uchwy - jakbym bya czym niezwykle
kruchym. C, w porwnaniu z nim, byam.
- Powinna by dzi w dobrym nastroju. To twj dzie - szepn. Owion mnie jego
sodki oddech.
- A co, jeli nie chc by w dobrym nastroju? - spytaam. Serce znowu patao mi
figle.
Zote oczy chopaka zabysy od tumionych emocji.
- Szkoda, e nie chcesz.
Zakrcio mi si gowie, jeszcze zanim si nade mn pochyli, by przycisn swoje
chodne wargi do moich. Jeli zrobi to po to, ebym zapomniaa o troskach, dopi swego.
Caujc go, skupiaam si tylko nad tym, eby nie zapomnie oddycha.
Trwao to jaki czas. W kocu nieco mnie ponioso: objwszy Edwarda za szyj,
przycisnam go mocniej do siebie. Jego reakcja bya natychmiastowa. Odsun si delikatnie
acz stanowczo i uwolni z ucisku.
Aby utrzyma mnie przy yciu, w naszych kontaktach fizycznych Edward wyznaczy
sobie pewne granice, ktrych nigdy, przenigdy nie przekracza. Nie miaam nic przeciwko.
Zdawaam sobie spraw, e zadaj si z istot o silnym instynkcie drapienika, uzbrojon na
domiar zego w komplet ostrych jak brzytwa zbw, z ktrych w razie potrzeby tryska
paraliujcy jad - tyle, e kiedy si caowalimy, takie trywialne szczegy zawsze mi
umykay.
- Bagam, bd grzeczn dziewczynk - zamrucza mi nad uchem. Pocaowa mnie raz
jeszcze, krtko, a potem moje rce, ktre trzyma wci za nadgarstki, skrzyowa na moim
brzuchu.
W uszach huczaa mi krew. Oddychaam jak po biegu. Przyoyam do serca, ktre

wyrywao mi si z piersi niczym sposzony ptak.


- Jak mylisz, przejdzie mi to kiedy? - spytaam, nie oczekujc odpowiedzi. - Czy
moje serce przyzwyczai si kiedy do twojego dotyku?
- Mam nadziej, e nie - odpowiedzia, zadowolony z tego, jak na mnie dziaa.
- Macho! Obejrzysz ze mn potyczki Montekich i Kapuletw?
- Twoje yczenie jest dla mnie rozkazem.
W saloniku Edward rozoy si na kanapie, a ja wczyam film i przewinam napisy
z czowki. Kiedy wreszcie usiadam, przycign mnie do siebie, tak e opieraam si
plecami o jego pier. Wygodniejsza byaby moe poduszka - minie mia twarde jak skaa, a
skr lodowat - ale i tak wolaam t pozycj od jakiejkolwiek innej. Poza tym, pamitajc o
niezwykle niskiej temperaturze swojego ciaa, Edward owin mnie starannie lecym na
kanapie kocem.
- Wiesz, nigdy nie przepadaem za Romeem - wyzna.
- Co masz mu do zarzucenia? - spytaam, niemile zaskoczona. Romeo nalea do
moich ulubionych postaci literackich. Po prawdzie, zanim poznaam Edwarda, miaam do
niego sabo, jak do ulubionego aktora.
- Hm, przede wszystkim najpierw jest zakochany w tej caej Rozalinie - nie uwaasz,
e to nieco dyskredytuje stao jego uczu? A potem, kilka minut po lubie z Juli, zabija jej
kuzyna. Przyznasz, e nie jest to zbyt rozsdne z jego strony. Popenia bd za bdem. W
duej mierze sam jest sobie winny.
Westchnam.
- Nie musisz tu ze mn siedzie.
- Posiedz. I tak bd patrzy gwnie na ciebie. - Gadzi mnie po przedramieniu,
zostawiajc pasma gsiej skrki. - Bdziesz paka?
- Raczej tak. Jeli pozwolisz mi si skupi.
- W takim razie nie bd ci przeszkadza - owiadczy. Nie mino jednak dziesi
sekund, a poczuam jego pocaunki na wosach, co bardzo, ale to bardzo, mnie
dekoncentrowao.
Film w kocu mnie wcign, bo Edward zmieni taktyk i zacz szepta mi do ucha
kwestie Romea, ktre znal na pami. Ze swoim aksamitnym, mskim gosem by duo
lepszy od grajcego modego kochanka aktora.
Tak jak si tego spodziewaam, popakaam si, kiedy Julia obudzia si i zobaczya,
e jej ukochany nie yje. Edward spojrza na mnie zafascynowany.
- Musz przyzna, e mu poniekd zazdroszcz - powiedzia, cierajc mi zy z

policzka puklem moich wosw.


- liczna ta Julia, prawda?
Edward achn si.
- Nie zazdroszcz mu dziewczyny, tylko tego, z jak atwoci Romeo mg ze sob
skoczy - wyjani. - Wy, ludzie, to macie dobrze! Starczy dosypa sobie troch ziek do
picia i...
- Co ty wygadujesz?
- Raz w yciu zastanawiaem si nad tym, jak si zabi, a z dowiadcze Carlisle'a
wynika, e w naszym przypadku nie jest to takie proste. Chyba pamitasz, jak ci opowiadaem
o jego przeszoci? Sam nie wiem, ile razy prbowa popeni samobjstwo, po tym jak si
zorientowa... po tym jak si zorientowa, czym si sta... - Zabrzmiao to bardzo powanie.
eby rozadowa atmosfer, Edward doda szybko: - A jak sama dobrze wiesz, wci cieszy
si wietnym zdrowiem.
Spojrzaam mu prosto w oczy.
- Nigdy mi nie mwie, e zastanawiae si nad samobjstwem. Kiedy to byo?
- Na wiosn... kiedy o may wos... - Zamilk i wzi gbszy wdech. Stara si mwi
z lekk ironi, gra luzaka. - Oczywicie koncentrowaem si na tym, eby odnale ci yw,
ale jaka cze mojej wiadomoci obmylaa te plan awaryjny. Jak ju mwiem, to dla
mnie nie takie proste, jak dla czowieka.
Przez sekund mylaam, e zwymiotuj. Wrciy bolesne wspomnienia: olepiajce
soce Arizony, fale gorca odbijajce si od rozgrzanej powierzchni chodnika w Phoenix.
Biegam do szkoy taca, w ktrej czeka na mnie James, sadystyczny wampir. Wiedziaam,
e mnie zabije, ale chciaam uwolni mam, ktr uprowadzi. Okazao si jednak, e mnie
oszuka, a mama jest na Florydzie. Na szczcie Edward przyby w sam por. Mao
brakowao. Mimowolnie dotknam blizny w ksztacie pksiyca szpeccej moj do.
Skra w tym miejscu bya zawsze o kilka stopni chodniejsza ni gdzie indziej.
Potrzsnam energicznie gow, jakbym moga w ten sposb wymaza z pamici te
koszmarne obrazy. O czym to mwi Edward? Wzruszenie cisno mi gardo.
- Plan awaryjny? - powtrzyam.
- Wiedziaem, e nie mgbym y bez ciebie, ale nie miaem pojcia, jak si zabi Emmett i Jasper na pewno odmwiliby, gdybym poprosi ich o pomoc. W kocu doszedem
do wniosku, e mgbym pojecha do Woch i sprowokowa jako Volturi.
Nie chciaam wierzy, e mwi serio, ale zamylony wpatrywa si w przestrze.
Poczuam, e narasta we mnie rozdranienie.

- Jakich znowu Volturi? - spytaam.


- Volturi to przedstawiciele naszej rasy, bardzo stara i potna rodzina - wyjani
Edward, nadal patrzc w dal. - S dla nas jakby odpowiednikiem krlewskiego rodu. Carlisle
mieszka z nimi jaki czas we Woszech, zanim przenis si do Ameryki. Pamitasz?
Wspominaem ci o nich.
- Jasne, e pamitam. Jakbym moga zapomnie pierwsz wizyt w jego domu, w tej
olniewajcej posiadoci w gbi lasu nad rzek! Zaprowadzi mnie wtedy do gabinetu
Carlisle'a - swojego przyszywanego ojca', z ktrym czya go silna wi - aby pokaza mi
gsto obwieszon obrazami cian i za ich pomoc opowiedzie histori ycia doktora.
Najwiksze wiszce tam ptno, o najywszych barwach, zostao namalowane wanie
podczas pobytu Carlisle'a we Woszech. Przedstawiao czwrk stojcych na balkonie
mczyzn o twarzach serafinw, wpatrzonych w kbicy si w dole wielokolorowy tum.
Jednego z nich rozpoznawaam bez trudu, chocia obraz mia kilkaset lat. Carlisle zupenie si
nie zmieni! - nadal wyglda jak jasnowosy anio. Pamitaam te pozostaych - dwch miao
wosy kruczoczarne, a trzeci bielusiekie - ale Edward nie przedstawi mi ich wwczas jako
Volturi. Powiedzia, e mieli na imi Aro, Marek i Kajusz, i byli nocnymi mecenasami
sztuki...
Gos Edwarda nakaza mi wrci do rzeczywistoci.
- To ich wanie nie naley prowokowa. Chyba, e chce si umrze, rzecz jasna. To
znaczy, jeli nasz koniec mona nazwa mierci.
Mwi z takim spokojem, jakby umieranie uwaa za co wyjtkowo nudnego.
Moje poirytowanie ustpio miejsca przeraeniu. Pooyam mu donie na policzkach i
cisnam je mocno, eby nie mg si odwrci.
- Zabraniam ci, zabraniam ci myle o takich rzeczach! Nigdy wicej nie bierz takiego
wyjcia pod uwag! Bez wzgldu na to, co si ze mn stanie, nie wolno ci ze sob skoczy!
- Obiecaem sobie, e ju nigdy wicej nie nara ci na niebezpieczestwo, wic to
czyste teoretyzowanie.
- Co ty pleciesz? Kiedy ty mnie niby naraae na niebezpieczestwo? - Znowu si
zdenerwowaam. - Ustalilimy chyba, e za kadym razem, gdy przytrafia mi si co zego,
wina ley po mojej stronie, prawda? Boe, jak moesz bra j na siebie?
Nie mogam si pogodzi z myl, e Edward mgby kiedykolwiek przesta istnie,
nawet ju po mojej mierci.
- A co ty by zrobia na moim miejscu? - zapyta.
- Ja to nie ty.

Zamia si. Nie widzia rnicy.


- Co bym zrobia, gdyby tobie si co stao? - Przeszed mnie zimny dreszcz. Chciaby, ebym popenia samobjstwo?
Na uamek sekundy na cudownej twarzy Edwarda pojawi si grymas blu.
- Ha. Rozumiem, o co ci chodzi - wyzna - przynajmniej do pewnego stopnia. Ale co
ja bez ciebie poczn?
- yj tak jak dawniej. Jako sobie radzie, zanim pojawiam si w twoim yciu i
postawiam je na gowie.
Westchn.
- Gdyby byo to takie proste...
- To jest proste. Nie jestem nikim wyjtkowym.
Mia ju zaprzeczy, ale si powstrzyma.
- Czyste teoretyzowanie - przypomnia.
Nagle usiad prosto i zsun mnie ze swoich kolan.
- Charlie? - domyliam si.
Tylko si umiechn. Po chwili moich uszu dobiegi odgos zbliajcego si
samochodu. Auto zaparkowao na podjedzie. Wziam Edwarda za rk - tyle tata by w
stanie wytrzyma.
Charlie wszed do pokoju. W rkach trzyma paskie pudo z pizz.
- Cze, dzieciaki. - Umiechn si do mnie. - Pomylaem sobie, e bdzie mio, jeli
odpoczniesz we wasne urodziny od gotowania i zmywania. Godna?
- Jasne. Dziki, tato.
Charlie zdy si ju przyzwyczai, e mj chopak praktycznie nic przy nas nie je. I
nie tylko przy nas, ale o tym ju nie wiedzia. Zasiedlimy do obiadu w dwjk, Edward tylko
si przyglda.
- Czy ma pan co przeciwko, eby Bella przysza dzi wieczorem do nas do domu? spyta, kiedy skoczylimy posiek.
Spojrzaam na Charliego z nadziej. Moe by zdania, e urodziny wituje si w
rodzinnym gronie? Nie wiedziaam, czego si spodziewa, bo do tej pory spdzaam z nim
jedynie letnie wakacje. Przeniosam si do Forks na stae niespena rok wczeniej, wkrtce po
tym, jak Renee, moja mama, wysza ponownie za m.
- Nie, skd. - Moje nadzieje prysy jak baka mydlana. - To si nawet dobrze skada,
bo Seattle Mariners graj dzisiaj z Boston Red Sox - wyjani. - I tak nie nadawabym si na
towarzysza solenizantki. - Sign po aparat fotograficzny, ktry kupi mi na prob Renee

(musiaam czym w kocu wypeni ten pikny album od niej), i rzuci! go w moj stron. ap!
Powinien by wiedzie, e takim jak ja nie podaje si w ten sposb cennych
przedmiotw - nigdy nie byo u mnie za dobrze z koordynacj. Aparat musn koniuszki
moich palcw i zgrabnym lukiem pody w kierunku podogi. Edward schwyci go w
ostatniej chwili.
- Niezy refleks - pochwali go Charlie. - Jeli Cullenowie szykuj co na twoj cze,
Bello, powinna zrobi troch zdj dla mamy. Znasz j. Teraz, skoro masz ju, czym,
bdziesz musiaa szykowa dla niej fotoreporta z kadego swojego wyjcia.
- Dopilnuj, eby obfotografowaa dzi wieczorem wszystkie atrakcje - przyrzek
Edward, podajc mi aparat.
Zaraz zrobiam mu zdjcie na prb. Pstrykno.
Dziaa.
- No to fajnie. Ach, przy okazji, pozdrwcie ode mnie Alice. Dawno ju do nas nie
zagldaa - doda Charlie z wyrzutem.
- Trzy dni, tato - przypomniaam mu.
Charlie mia hopla na punkcie Alice. Przywiza si do niej wiosn. Kiedy
wypuszczono mnie ze szpitala, a Renee wrcia do Phila na Floryd, wpadaa codziennie
pomaga mi w azience i przy ubieraniu. By jej wdziczny, e wyrczaa go przy tych
krpujcych dla niego czynnociach.
- Pozdrowi j, nie martw si.
- Bawcie si dobrze.
Zabrzmiao to jak poegnanie. Najwyraniej chcia si pozby nas jak najszybciej.
Wsta od stou i niby to od niechcenia zacz powoli przemieszcza si ku drzwiom saloniku,
gdzie czekay na niego kanapa i telewizor.
Edward umiechn si triumfalnie i wzi moj rk, eby wyprowadzi mnie z
kuchni.
Na dworze przy furgonetce znw otworzy przede mn drzwiczki od strony pasaera,
ale tym razem nie zaprotestowaam. Wci miaam trudnoci z wypatrzeniem po zmroku
zaronitej bocznej drogi prowadzcej do jego domu w gbi lasu.
Wkrtce minlimy pnocn granic miasteczka. Edward, przyzwyczajony do
prdkoci rozwijanych przez swoje volvo, niecierpliwie dociska! peda gazu, prbujc
przekroczy osiemdziesitk. Wystawiony na prb silnik mojej staruszki rzzi jeszcze
goniej ni zwykle.

- Na mio bosk, zwolnij.


- Gdyby tylko si zgodzia, sprawibym ci liczne sportowe audi. Cichutkie, o duej
mocy...
- Mojemu autu nic nie brakuje. A propos sprawiania mi drogich, bezsensownych
prezentw, mam nadziej, e nic mi nie kupie na urodziny?
- Nie wydaem na ciebie ani centa.
- Twoje szczcie.
- Wywiadczysz mi przysug?
- Zaley, jak - Edward westchn, a potem spowania.
- Bello, ostatnie przyjcie urodzinowe wyprawialimy w 1935 roku, dla Emmetta.
Oka nam troch serca i przesta si dsa. Oni tam ju nie mog si doczeka.
Zawsze, gdy wspomina o czym takim jak robienie czego w roku 1935, czuam si
troch dziwnie.
- Niech ci bdzie. Obiecuj, e bd grzeczna.
- Chyba powinienem ci o czym uprzedzi...
- Tak?
- Mwic oni, mam na myli wszystkich czonkw mojej rodziny.
- Wszystkich? - wykrztusiam. - Emmett i Rosalie przyjechali a z Afryki?
W Forks wierzono, e starsi Cullenowie wyjechali na studia do Dartmouth, ale ja
znaam prawd.
Emmettowi bardzo na tym zaleao.
- A Rosalie?
- Wiem, wiem, ale o nic si nie martw. Dopilnujemy, eby nie robia scen.
Zamilkam. Nic si nie martw - jasne. W odrnieniu od Alice, druga przyszywana
siostra Edwarda, olniewajca blondynka o imieniu Rosalie, nie przepadaa za moj osob.
Nie przepadaa to mao powiedziane! Z jej punktu widzenia byam natrtnym intruzem
wydzierajcym jej najbliszym gboko skrywane sekrety.
Podejrzewaam, e to z mojego powodu Emmett i Rosalie wyjechali, i chocia
cieszyam si w gbi duszy, e nie musz widywa darzcej mnie nienawici dziewczyny,
byo mi okropnie gupio, e wprowadzam w rodzinnym domu Edwarda napit atmosfer.
Poza tym tskniam za misiowatym osikiem Emmettem. Pod wieloma wzgldami by
dokadnie taki jak idealny starszy brat, ktrego nigdy nie byo mi dane mie - tyle, e brat z
moich dziecicych snw nie polowa goymi rkami na niedwiedzie.
Edward postanowi skierowa rozmow na inne tory.

Skoro nie pozwalasz mi kupi sobie audi, to moe powiesz, co innego chciaaby
dosta na urodziny?
- Wiesz, o czym marz - wyszeptaam.
Na czole mojego towarzysza pojawio si kilka gbokich pionowych zmarszczek. Plu
sobie zapewne w brod, e bezmylnie znw poruszy draliwy temat.
Powicilimy mu wczeniej a za duo czasu.
- Starczy ju, Bello. Prosz.
- Jest jeszcze Alice. Kto wie, co dla mnie szykuje...
Edward warkn zowrogo, a po plecach przeszy mi ciarki.
- To nie s twoje ostatnie urodziny. Koniec, kropka - owiadczy stanowczo.
- To nie fair!
Odniosam wraenie, e sysz, jak mj chopak zaciska zby.
Podjedalimy ju pod dom Cullenw. W kadym oknie na parterze i na pierwszym
pitrze wiecio si wiato, a wzdu skraju daszku werandy wisia rzdek papierowych
japoskich lampionw. Bijca od budynku una owietlaa rosnce wok cedry. Na kadym
stopniu szerokich schodw prowadzcych do drzwi frontowych stay po obu stronach pkate
krysztaowe wazony pene rowych r.
Wydaam z siebie cichy jk.
Edward wzi kilka gbszych oddechw, eby si uspokoi.
- To przyjcie na twoj cze - przypomnia mi. - Doce to i zachowuj si
przyzwoicie.
- Wiem, wiem - mruknam ponuro.
Obszed auto, otworzy przede mn drzwiczki i poda mi rk.
- Mam pytanie.
Skrzywi si, ale pozwoli mi je zada.
- Jak wywoam ten film - powiedziaam, obracajc w palcach aparat - to bdziecie
widoczni na zdjciach?
Edward zacz si mia. Pomg mi wysi z furgonetki i poprowadzi ku drzwiom.
Atak wesooci min mu dopiero, gdy stanlimy na progu.
Wszyscy czonkowie jego rodziny ju na nas czekali i gdy tylko znalazam si w
rodku, powitali mnie gromkim: Wszystkiego najlepszego, Bello! Zarumieniam si i
wbiam wzrok w podog. Kto - domylaam si, e Alice - poustawia gdzie si dao rowe
wiece i dalsze wazony z rami. Koo fortepianu Edwarda stal st nakryty piknie
udrapowanym biaym obrusem, a na nim rowy tort, kolejny bukiet, szklane talerzyki i

zapakowane w srebrny papier prezenty.


Byo sto razy gorzej, ni to sobie wyobraaam.
Wyczuwajc moje przeraenie, Edward obj mnie ramieniem w talii i pocaowa w
czubek gowy.
Najbliej drzwi stali jego rodzice, Carlisle i Esme - jak zwykle uroczy i zaskakujcy
modym wygldem. Esme uciskaa mnie ostronie i pocaowaa w czoo, muskajc mj
policzek kosmykami jasnobrzowych wosw. Potem podszed do mnie Carlisle i pooy mi
donie na ramionach.
- Wybacz nam, Bello - szepn mi do ucha. - Alice bya gucha na wszelkie proby.
Nastpnymi w kolejce okazali si Rosalie i Emmett. Dziewczyna nie wygldaa na
zadowolon, ale i nie wpatrywaa si we ranie z wyran wrogoci, za to jej ukochany
umiecha si od ucha do ucha. Nie widziaam ich obojga od paru adnych miesicy i
zdyam ju zapomnie, jak oszoamiajca jest uroda Rosalie. Przygldanie si jej niemal
sprawiao fizyczny bl. A Emmett... Urs czy naprawd by wczeniej taki wielki?
- Nic si nie zmienia - odezwa si, udajc rozczarowanego.
- Spodziewaem si wyapa z miejsca jakie rnice, a t zaczerwienion twarzyczk
przecie dobrze znam.
- Pikne dziki - powiedziaam, rumienic si jeszcze bardziej.
Emmett zamia si.
- Musz teraz wyj na moment. - Mrukn porozumiewawczo do Alice. - Tylko
powstrzymaj si przed robieniem gupstw, kiedy mnie nie bdzie!
- Postaram si.
Dwoje pozostaych domownikw stao nieco dalej, przy schodach. Widzc, e
nadesza jej kolej, Alice wypucia do Jaspera i podbiega do nas. Jasper umiechn si do
mnie, ale nie ruszy z miejsca - opiera si nonszalancko o balustrad. Mylaam, e
spdziwszy ze mn dugie godziny w pokoju motelowym w Phoenix, zdoa si przyzwyczai
do przebywania w pobliu mnie, ale odkd wrcilimy do Forks, wiedzc, e nie musi mnie
duej chroni, znw trzyma si z daleka. Byam przekonana, e nie ywi adnej urazy, a
jedynie zachowuje niezbdne rodki bezpieczestwa, wic staraam si nie bra sobie jego
postpowania do serca. Rozumiaam, e poniewa przestawi si na diet Cullenw pniej
ni pozostali, jest mu niezmiernie trudno panowa nad sob, kiedy czuje zapach ludzkiej
krwi.
- Czas otworzy prezenty! - ogosia Alice. Wzia mnie pod rk i podprowadzia do
stou.

Przybraam min mczennicy.


- Mwiam ci, Alice, e nie chc adnych...
- Ale ci nie posuchaam - przerwaa mi z filuternym umiechem. Zabraa aparat
fotograficzny, a wrczya due, kwadratowe pudo. - Masz. Otwrz ten pierwszy.
Wedug przyczepionej do wstki karteczki trzymaam prezent od Rosalie, Jaspera i
Emmetta. Pakunek by tak lekki, jakby kryl tylko powietrze. Czujc na sobie wzrok
wszystkich zebranych, rozdaram srebrny papier i moim oczom ukaza si karton ze zdjciem
jakiego elektronicznego urzdzenia. Nie miaam pojcia, do czego suyo, nazwa nic mi nie
mwia - peno byo w niej cyferek. Podniosam pospiesznie wieko puda, liczc na to, e
bezporedni kontakt z urzdzeniem przyniesie rozwizanie zagadki, ale czeka mnie zawd karton rzeczywicie by pusty.
- Ehm... Dziki.
Rosalie nareszcie si umiechna. Rozbawiam j. Jasper si zamia.
- To radio samochodowe z wszystkimi bajerami - wyjani. - Do twojej furgonetki.
Emmett wanie je instaluje, eby nie moga go zwrci.
Alice mnie przechytrzya.
- Dzikuj, Jasper. Dzikuj, Rosalie. - Przypomniaam sobie, jak Edward narzeka w
aucie na moje stare radio - najwyraniej chcia mnie podpuci. - Dziki, Emmett! zawoaam.
Z zewntrz, od strony podjazdu, dobieg nas tubalny rechot chopaka. Nie mogam si
powstrzyma i te parsknam miechem.
- A teraz mj i Edwarda. - Alice bya taka podekscytowana, e piszczaa jak mysz.
Wzia ze stou ma, pask paczuszk, ktr widziaam ju rano na szkolnym parkingu.
Rzuciam Edwardowi spojrzenie godne bazyliszka.
- Obiecae!
Zanim odpowiedzia, do salonu wrci Emmett.
- Zdyem! - ucieszy si i stan za Jasperem, ktry przysun si niespodziewanie
blisko, eby mie lepszy widok.
- Nie wydaem ani centa - zapewni mnie Edward. Odgarn z mojej twarzy zabkany
kosmyk. Zadraam, czujc jego dotyk.
Nabraam do puc tyle powietrza, ile tylko si dao.
- Dobrze. Zobaczmy, co to - zwrciam si do Alice. Podaa mi paczuszk. Emmett
zatar rce z uciechy.
Wsadziam palec pomidzy papier a tam klejc, chcc j oderwa, i ostry kant

papieru przeci mi naskrek.


- Cholera - mruknam.
Na linii zadranicia pojawia si pojedyncza kropla krwi. A potem wszystko
potoczyo si bardzo szybko.
- Nie! - rykn Edward, rzucajc si do przodu. Pchn mnie z caej siy. Przejechaam
z impetem po blacie stou, spychajc na ziemi wszystko, co na nim stao: kwiaty, talerze,
prezenty, tort. Wyldowaam po jego drugiej stronie wrd setek kawaltkw rozbitego
krysztau.
W tym samym momencie z Edwardem zderzy si Jasper. Hukno. Mona byo
pomyle, e to skaa uderzya o ska. Gdzie z gbi piersi Jaspera wydobywa si potworny
guchy charkot. Chopak kapn zbami milimetry od twarzy mojego obrocy.
Do Jaspera doskoczy te Emmett. Zapa go od tyu w stalowy ucisk swoich
niedwiedzich barw, ale oszalay blondyn nie przestawa si szarpa, wpatrujc si we mnie
dzikimi oczami drapiecy.
Leaam na ziemi koo fortepianu. Szok po upadku mija i docierao do mnie powoli,
e padajc na resztki wazonu i zastawy, zraniam si w przedrami - linia blu cigna si od
nadgarstka a po zagicie okcia. Z obnaonej rki, pulsujc, wypywaa krew. Wci
zamroczona, podniosam wzrok i nagle zdaam sobie spraw, e mam przed sob sze
niebezpiecznych potworw.

2 SZWY
Tylko Carlisle zachowa spokj. Pracowa jako chirurg od kilkuset lat i adna rana nie
bya w stanie wyprowadzi go z rwnowagi.
- Emmett, Ros, wyprowadcie Jaspera na zewntrz, prosz - rozkaza tonem
nieznoszcym sprzeciwu.
Emmett skin gow. Ju si nie umiecha.
- Idziemy, Jasper.
Chopak nadal si wyrywa i kapa zbami, a w jego oczach nie byo nic ludzkiego.
Edward warkn ostrzegawczo. Z twarz bledsz od biaych cian salonu, przykucn
na wszelki wypadek pomidzy mn a brami, napinajc gotowe do skoku minie. Z mojej
pozycji przy fortepianie widziaam, e przesta udawa, e oddycha.
Rosalie wygldaa na dziwnie usatysfakcjonowan. Podesza do Jaspera i trzymajc
si w bezpiecznej odlegoci od jego zbw, pomoga Emmettowi wyprowadzi go si przez
szklane drzwi, ktre zawczasu uchylia Esme. ona doktora Cullena zatykaa sobie woln
rk usta i nos.
- Tak mi przykro, Bello - zawoaa zawstydzona i szybko wysza za tamtymi.
- Bdziesz mi potrzebny, Edwardzie - powiedzia cicho Carlisle, podchodzc do stou.
- Edward nie zerwa si od razu - dopiero po kilku sekundach da po sobie pozna, e
usysza prob, i nareszcie si rozluni.
Uklknwszy, Carlisle nachyli si nad moj rk. Uwiadomiam sobie, e wci
mam szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta, wic sprbowaam nad tym zapanowa.
- Prosz - Alice pojawia si z rcznikiem. Carlisle pokrci przeczco gow.
- W ranie jest za duo szka.
Sign po obrus i oderwa od niego dugi, cienki pas tkaniny, po czym zawiza t
prowizoryczn opask uciskow nad moim okciem. Od zapachu krwi byam bliska omdlenia.
Dzwonio mi w uszach.
- Bello - spyta Carlisle z czuoci - czy odwie ci do szpitala, czy wolaaby,
ebym zaj si tob na miejscu?
- adnego szpitala - wyszeptaam. Kto z izby przyj jak nic zatelefonowaby po
Charliego.
- Pjd po twoj torb - zaoferowaa si Alice.
- Zaniemy j do kuchni - zaproponowa Carlisle Edwardowi.

Edward unis mnie bez wysiku. Twarz mia jak wyrzebion z kamienia. Doktor
skupi si na dociskaniu opaski.
- Poza tym nic ci nie jest? - upewni si.
- Wszystko w porzdku.
Gos mi prawie nie dra - byam z siebie dumna.
W kuchni czekaa ju na nas Alice. Przyniosa nie tylko czarn torb Carlisle'a, ale i
lamp krelarsk z siln arwk. Obie postawia na stole, a lamp zdya podczy do
kontaktu. Edward posadzi mnie delikatnie na krzele, a doktor przysun sobie drugie.
Natychmiast zabra si do pracy.
Edward stan tu obok. Bardzo chcia si na co przyda, ale z nerww wci nie
oddycha.
- Id ju, nie mcz si - zachciam.
- Poradz sobie - odpar hardo, cho byo oczywiste, e z sob walczy: szczki mia
kurczowo zacinite, a w jego oczach pon niezdrowy ogie. Jako mj chopak, musia czu
si jeszcze podlej ni pozostali.
- Nikt ci nie kae odgrywa bohatera - powiedziaam. - Carlisle opatrzy mnie i bez
twojej pomocy. Id, wiee powietrze dobrze ci zrobi.
Zaraz potem skrzywiam si, bo Carlisle czym mnie bolenie uszczypn.
- Poradz sobie - powtrzy z uporem Edward.
- Musisz by takim masochist? - burknam.
Doktor postanowi si wczy.
Edwardzie, sdz, e lepiej bdzie, jeli pjdziesz odnale Jaspera, zanim oddali si
za daleko. Na pewno jest zaamany. Wtpi, eby ktokolwiek oprcz ciebie mg teraz
przemwi mu do rozumu.
- Tak, tak - podchwyciam. - Id poszuka Jaspera.
- Zrbe co poytecznego - dodaa Alice.
Edward nie by zachwycony tym, e go wyganiamy, ale posusznie wyszed przez
drzwi kuchenne do ogrodu i znikn w mroku. Byam w stu procentach przekonana, e odkd
skaleczyam si w palec, ani razu nie odetchn.
W zranionej rce zaczo zanika czucie. Przynajmniej ju tak nie bolao, ale nowe
doznanie przypomniao mi, e nadal wyczuwam zapach krwi. Poza tym Carlisle mia lada
chwila usuwa szkieka. eby o tym nie myle, skoncentrowaam si na jego twarzy. Zote
wosy doktora lniy w ostrym wietle lampy. Co jaki czas w rce co cigno lub kuo, a w
moim odku lasoway si jakie pyny, ale staraam si to ignorowa. Nie miaam zamiaru

podda si saboci i zwymiotowa jak byle miczak.


Gdybym nie patrzya akurat w jej stron, nie zauwayabym, e i Alice wymyka si z
kuchni do ogrodu. Te byo jej ciko. Umiechna si przepraszajco na poegnanie.
- No to ju wszyscy. - Westchnam. - Ewakuowaam cay dom.
- To nie twoja wina - pocieszy mnie rozbawiony Carlisle. - Kademu si to mogo
przytrafi.
- Teoretycznie tak. Ale w praktyce zawsze przytrafia si to mnie.
Zamia si.
Biorc pod uwag reakcj pozostaych, jego spokj by godny podziwu. Nie wida
byo, eby czymkolwiek si przejmowa. Dziaa szybko i zdecydowanie. Jeden po drugim, na
blat stou paday kawaeczki szka: bach, bach, bach. Poza tym nie byo sycha nic z
wyjtkiem naszych oddechw.
- Jak ty to robisz? - zapytaam. - Nawet Alice i Esme...
Nie dokoczyam zdania. Zadziwiona, pokrciam tylko gow.
Chocia wszyscy Cullenowie wzorem doktora przerzucili si z ludzi na zwierzta,
tylko jego zapach ludzkiej krwi nie wystawia na pokus. Jeli musia si przed czym
powstrzymywa, maskowa! si wietnie.
- Lata praktyki - odpowiedzia. - Ledwie zauwaam teraz, e krew jako pachnie.
- Jak sdzisz, czy to od regularnego kontaktu z krwi? Czy gdyby wzi dugi urlop i
przez duszy czas unika szpitala, nie przychodzioby ci to ju tak atwo?
- Moe. - Wzruszy ramionami, nie przerywajc manipulacji przy ranie. - Nigdy nie
miaem potrzeby, eby zrobi sobie dugie wakacje. - Podnis wzrok i umiechn si
promiennie. - Za bardzo lubi moj prac.
Bach, bach, bach. Nie mogam si nadziwi, skd w mojej rce wzio si tyle szkl.
Kusio mnie, eby zerkn na rosncy stosik i sprawdzi jego rozmiary, ale zdawaam sobie
spraw, e to nienajlepszy pomys, jeli nadal zaleao mi, eby nie zwymiotowa.
- Co dokadnie w niej lubisz?
Nie miao to dla mnie sensu. Tyle wysiku woy, by mc znosi operacje ze
spokojem. Mg przecie zaj si czym innym, nie przypacajc wyboru zawodu latami
cierpie i wyrzecze. Nasz rozmow kontynuowaam zreszt nie tylko z ciekawoci pozwalaa mi nie skupia si tak bardzo na podejrzanych ruchach w moim odku.
- Hm... - zamyli si Carlisle. Nie uraziam go dociekliwoci. - Najbardziej podoba
mi si wiadomo, e dziki moim dodatkowym zdolnociom ratuj ycie tym, ktrzy przy
innym lekarzu nie wymknliby si mierci. Gdybym nie by tym, kim jestem, i gdybym nie

wybra medycyny, wielu ludzi pewnie by zmaro, przeszo niepotrzebne operacje, duej
chorowao... Taki wyczulony wch, na przykad, w niektrych przypadkach bardzo przydaje
si w diagnostyce.
Na twarzy mczyzny pojawi si kpiarski pumiech.
Zastanowiam si nad tym, co powiedzia. Carlisle tymczasem, upewniwszy si, e
usun z rany wszystkie drobiny, zacz grzeba w torbie w poszukiwaniu nowych narzdzi.
Staraam si nie myle, e bd to iga i ni.
- Prbujesz usilnie zadouczyni wiatu za to, e istniejesz, cho to nie twoja wina zasugerowaam, czujc na brzegach rany nowy rodzaj cignicia. - Nie twoja wina, bo nie
prosie si o to. Nie wybrae dla siebie takiego losu, a mimo to musisz tak bardzo nad sob
pracowa, eby by uznanym za kogo dobrego.
- Z tym zadouczynieniem to chyba przesada - stwierdzi Carlisle agodnie. - Jak
kady, musiaem podj decyzj, jak wykorzysta swoje talenty.
- Mwisz, jakby byo to takie proste. - Doktor ponownie przyjrza si uwanie rce.
- Gotowe - oznajmi, odcinajc nadmiar nici.
Przy pomocy nasczonego wacika rozprowadzi po szwach nieznan mi gst ciecz
koloru syropu. Od jej dziwnego zapachu zakrcio mi si w gowie; pyn zostawia na skrze
ciemne plamy.
- Ale na samym pocztku... - naciskaam, przygldajc si, jak Carlisle mocuje na
moim przedramieniu dugi pat gazy. - Jak to si stao, e w ogle przysza ci do gowy jaka
alternatywa?
Umiechn si lekko, jakby do swoich wspomnie.
- O ile si nie myl, Edward opowiada ci histori mojego ycia?
- Opowiada, ale prbuj zrekonstruowa twj tok mylenia.
Carlisle nagle spowania. Miaam nadziej, e nie skojarzy, o co mi tak naprawd
chodzi - e intryguje mnie to, z czym mnie samej przyjdzie si zmierzy (przyjdzie, nie
przyszoby - odrzucaam inn moliwo).
- Jak wiesz, mj ojciec by duchownym - zacz, wycierajc starannie blat stou
kawakiem wilgotnej gazy. Zapachniao alko holem. Doktor przetar st po raz drugi. - Mia
bardzo skostniae pogldy, ktre kwestionowaem jeszcze przed moj przemian.
Carlisle zgarn wszystkie odamki szkl i kawaki zabrudzonej gazy do pustego
szklanego wazonu. Nie rozumiaam, po co to robi, nawet, gdy zapali zapak. Kiedy wrzuci
j do naczynia i opatrunki buchny jasnym pomieniem, a podskoczyam na krzele.
- Przepraszam - zreflektowa si. - Chyba wystarczy... No, wic nie zgadzaem si z

zasadami rzdzcymi religi mojego ojca. Jednak nigdy przez te czterysta lat odkd si
urodziem, nie zetknem si z niczym, co naruszyoby moj wiar w Boga. Nawet, kiedy
patrz w lustro, nie nachodz mnie wtpliwoci.
Udaam, e sprawdzam, czy plaster si nie odkleja, eby ukry zaenowanie. Nie
spodziewaam si, e nasza rozmowa zejdzie na kwestie wiary. Religijne roztrzsania i
obrzdy nigdy nie odgryway w moim yciu wikszej roli. Charlie uwaa si za luteranina,
ale tylko, dlatego, e do tego kocioa naleeli jego rodzice. Niedziele spdza niezmiennie
nad rzek, z wdk w doni. Co do Renee, zmieniaa wyznania w takim tempie, e ledwie
orientowaam si, co aktualnie jest na tapecie. Z takim samym krtkotrwaym entuzjazmem
zapalaa si do tenisa, garncarstwa, jogi czy francuskiego.
- Musisz by w szoku, usyszawszy takie wyznanie z ust wampira. - Carlisle znowu si
umiechn, wiedzc, e zaszokuje mnie te mwienie wprost o ich rasie. - C, chc po
prostu wierzy, e ycie ma sens. Nawet nasze ycie. Przyznaj, to mao prawdopodobne cign do obojtnym tonem. - Wszystko wskazuje na to, e tak czy siak bdziemy
potpieni. Ale mam nadziej, by moe ponn, e w ostatecznym rozrachunku Stwrca
wemie pod uwag nasze dobre chci.
- Na pewno wemie - powiedziaam niemiao. Postawa Carlisle nawet na Bogu
musiaaby zrobi wraenie. Nie akceptowaam take wizji nieba, do ktrego nie miaby
wstpu Edward. - Jestem przekonana, e inni te ci to powiedz.
- Tak waciwie jeste pierwsz osob, ktra zgadza si ze mn w tym punkcie.
- A twoi najblisi? - spytaam zdziwiona.
Interesowao mnie rzecz jasna wycznie zdanie jednego z domownikw. Carlisle
odgad to bez trudu.
- Edward podziela moje pogldy tylko do pewnego stopnia. Podobnie jak ja, wierzy w
Boga i w niebo... no i w pieko. Wyklucza jednak moliwo ycia po mierci dla
przedstawicieli naszej rasy. - Doktor wpatrywa si w ciemnoci za kuchennym oknem.
Ton jego gosu by niezwykle kojcy. - Widzisz, on uwaa, e jestemy pozbawieni
duszy.
Przypomniaam sobie, co Edward powiedzia mi kilka godzin wczeniej: Chyba, e
chce si umrze, rzecz jasna. To znaczy, jeli nasz koniec mona nazwa mierci. Nagle co
sobie uzmysowiam.
- To w tym ley cay problem, tak? - Chciaam si upewni. - To, dlatego z takim
uporem mi odmawia?
- Czasem patrz na mojego syna - powiedzia Carlisle powoli - i nic tak jak te

obserwacje nie umacnia mnie w moich przekonaniach. Jest taki silny, taki dobry, to od niego
a bije... Dlaczego komu takiemu jak Edward miaoby nie by dane co wicej?
Przytaknam mu ochoczo.
- Gdybym jednak wierzy w to, w co on wierzy... - Przenis wzrok na mnie, ale w
jego oczach nie umiaam si niczego wyczyta. - Uznajc, e to, w co wierzy, to prawda, czy
mona byo odebra mu dusz?
Nie spodobao mi si to pytanie. Gdyby spyta, czy dla Edwarda zaryzykowaabym
utraceniem duszy, odpowied byaby prosta. Ale czy byam gotowa wymusi podjcie takiego
ryzyka na nim, dla mnie? Niezadowolona, zacisnam usta. To nie bya sprawiedliwa
wymiana.
- Sama rozumiesz.
Pokiwaam gow, wiadoma, e nadal mam min upartego dziecka.
Carlisle westchn.
- To mj wybr.
- Jego rwnie. - Uciszy mnie gestem doni, widzc, e zamierzam wysun kolejny
argument. - Bdzie si zadrcza myl, e sam skaza ci na to, czego nienawidzi.
- Nie on jeden moe pj mi na rk. - Spojrzaam na Carlisle znaczco.
Zamia si, na chwil rozadowujc atmosfer.
- Co to, to nie! To sprawa midzy nim a tob, moja panno!
Bdziesz musiaa jako go urobi. - Ale potem znowu westchn.
- Nie licz na to, e bd go zachca. Sdz, e pod wieloma innymi wzgldami
wykorzystaem moj sytuacj, jak mogem najlepiej, ale co do... co do tworzenia sobie
towarzyszy, nigdy nie zyskaem i nie zyskam pewnoci. Czy miaem prawo ingerowa w ich
ycie i skazywa na swj los? Cay czas si waham.
Milczaam. Wyobraziam sobie, jak wygldaoby moje ycie, gdyby Carlisle nie
doszed do wniosku, e ma do samotnoci, i wzdrygnam si.
- To matka Edwarda pomoga mi podj decyzj - wyszepta doktor. Niewidzcymi
oczami wpatrywa si w czarne szyby.
Jego matka?
Zawsze, gdy pytaam mojego ukochanego o rodzicw, odpowiada, e zmarli dawno
temu i mao, co z tego okresu pamita. Carlisle nie mg mie z nimi kontaktu duej ni
przez kilka dni, ale najwyraniej jego wspomnienia si nie zatary.
- Miaa na imi Elizabeth. Elizabeth Masen. Jego ojciec, Edward Senior, odkd trafi
do szpitala, nie odzyska przytomnoci. Zmar w pierwszej fazie epidemii. Ale Elizabeth bya

wiadoma tego, co si wok niej dzieje, niemal do samego koca.


Edward jest do niej bardzo podobny: te miaa taki niespotykany, kasztanowy odcie
wosw i zielone oczy.
- Mia przedtem zielone oczy? - Usiowaam to sobie zwizualizowa.
- Tak... - Carlisle przymkn wasne, cofajc si o sto lat wstecz. - Elizabeth okropnie
si o niego martwia. Staraa si nim opiekowa, mimo e sama bya w cikim stanie, nie
zwaajc na to, jak j to osabia. W rezultacie zmara pierwsza, cho spodziewaem si, e to
na niego najpierw przyjdzie kolej. Stao si to niedugo po zachodzie soca. Przyszedem
wanie zmieni lekarzy, ktrzy od rana byli na nogach. Ciko mi byo udawa zwykego
czowieka w czasie epidemii. Zamiast ratowa jej ofiary ca dob, musiaem udawa, e w
dzie odsypiam nocne dyury. Jake si mczyem, spdzajc dugie bezczynne godziny w
zaciemnionym pokoju!
Po przybyciu do szpitala natychmiast poszedem do Elizabeth i jej syna. Przywizaem
si do nich, zupenie bezsensownie. Zawsze powtarzaem sobie, e musz si tego
wystrzega, bo ludzkie ycie jest takie kruche... Leeli koo siebie. Ju na pierwszy rzut oka
byo wida, e Elizabeth znacznie si pogorszyo. Gorczka wymkna si lekarzom spod
kontroli, a organizm kobiety nie mia si do dalszej walki. Kiedy jednak chora wyczua moj
obecno i otworzya oczy, nie byo w nich ani cienia saboci. (Niech go pan ocali!, nakazaa
mi ochryple. Wczeniej gardo bolao j tak, e nawet nie prbowaa mwi. Zrobi, co bd
mg, obiecaem, ujmujc jej do. Miaa tak wysok temperatur, e prawdopodobnie nawet
nie dostrzega, jak nienaturalnie chodna jest moja skra. Wszystko byo teraz dla niej
nienaturalnie chodne. Musi go pan uratowa, powtrzya, ciskajc mi do z tak si, e
pomylaem, e moe jednak wyjdzie z tego cao. Jej tczwki lniy jak dwa szmaragdy.
Musi pan naprawd uczyni wszystko, co w pana mocy. Musi pan zrobi dla Edwarda to,
czego nie moe zrobi dla nikt inny.
Przestraszyem si. Wpatrywaa si we mnie tak intensywnie, e przez kilka sekund
byem przekonany, e przejrzaa mnie i zna mj sekret. Ale zaraz potem jej oczy zaszy mg,
odpyna w niebyt i ju nigdy wicej nie odzyskaa przytomnoci. Zmara w niespena
godzin potem.
Od dziesitek lat zastanawiaem si nad stworzeniem dla siebie towarzysza - tej jednej
jedynej istoty, ktra miaaby zna mnie takiego, jakim byem, a nie takiego, na jakiego
staraem si wyglda. Zastanawiaem si tylko, bo nie potrafiem dostatecznie uzasadni
przed sob takiego czynu. Czy mogem zrobi komu to, co zrobiono mnie? Zadaem sobie to
pytanie po raz kolejny, spogldajc na umierajcego Edwarda. Byo jasne, e ma przed sob

najwyej par godzin. A na ku obok leaa jego nieywa matka, na ktrej twarzy nawet po
mierci malowa si niepokj.
Chocia od tego wydarzenia upyno prawie sto lat, Carlisle pamita wszystko w
najdrobniejszych szczegach. I mnie przed oczami stana owa scena: przepeniony szpital,
wiszca w powietrzu rozpacz, Edward rozpalony gorczk... Z kadym tykniciem zegara
jego ycie byo blisze koca. Zadraam i odgoniam od siebie t przeraajc wizj.
Sowa Elizabeth powracay echem w moich mylach. Skd wiedziaa, do czego byem
zdolny? Czy kto rzeczywicie mg pragn, aby jego dziecko przestao by czowiekiem?
Przyjrzaem si Edwardowi. Choroba nie przymia urody. W jego twarzy kryo si co
szlachetnego. Tak wanie twarz mgby mie mj wymarzony syn.
Po tylu latach niezdecydowania zadziaaem pod wpywem impulsu. Wpierw
odwiozem do kostnicy jego matk, a nastpnie wrciem po niego. Nikt nie zauway, e
chopak jeszcze oddycha - z powodu epidemii hiszpanki pacjentw byo tylu, e nie mia, kto
doglda ich, jak naley. W kostnicy nie zastaem nikogo, a przynajmniej nikogo ywego.
Wyniosem Edwarda tylnimi drzwiami i przemknem si chykiem do domu.
Rzecz jasna, nie miaem pojcia, jak si do tego wszystkiego zabra. Postanowiem, e
najlepiej bdzie, jeli odtworz po prostu rany, jakie sam otrzymaem. To by bd. Pniej
gnbiy mnie wyrzuty sumienia. Zadaem Edwardowi wicej blu, ni to byo konieczne.
Oprcz tego nie aowaem jednak niczego. Nie, nigdy nie aowaem, e uratowaem
Edwarda. - Pokrci gow. Wrci ju do teraniejszoci. Umiechn si do mnie. - Odwioz
ci do domu.
- Ja j odwioz - zadeklarowa Edward. Wyszed z cienia jadalni. Porusza si wolniej,
ni to mia w zwyczaju. Nie byam w stanie odczyta z jego twarzy adnych emocji, ale z
jego oczami byo co nie tak - bardzo stara si co ukry. Poczuam si nieswojo.
- Ten jeden raz Carlisle moe ci zastpi - powiedziaam.
- Nic mi nie jest. - Edward mwi z intonacj robota. - Tylko przebierz si przed
wyjciem. Alice co ci poyczy. Charlie dostaby zawau, gdyby zobaczy ci w tej bluzce.
Mia racj. Bkitn bawen szpeciy plamy zakrzepej krwi, a do ramienia przykleiy
mi si kawaki rowego lukru. Edward wyszed, zapewne znale swoj siostr. Spojrzaam
zatroskana na Carlisle'a.
- Jest bardzo przybity - stwierdziam.
- Niewtpliwie. Od pocztku waszej znajomoci czego takie go si obawia. Ze przez
to, jacy jestemy, otrzesz si o mier.
- To nie jego wina.

- Twoja take nie.


Odwrciam wzrok od jego piknych, mdrych oczu. Tu si akurat z nim nie
zgadzaam. Carlisle pomg mi wsta. Wyszam za nim do salonu. Esme ju wrcia wycieraa mopem podog w miejscu, w ktrym upadam. Sdzc po zapachu, stosowaa jaki
silny rodek dezynfekujcy.
- Daj, pomog ci - zaofiarowaam si, czujc, e si czerwieni.
- Jeszcze tylko kawaeczek. - Umiechna si na mj widok. - I jak tam?
- Wszystko w porzdku - zapewniam j. - Carlisle zakada szwy o wiele sprawniej ni
ktrykolwiek ze znanych mi chirurgw.
Oboje si zamiali.
Tylnymi drzwiami weszli Alice i Edward. Dziewczyna podesza do mnie szybkim
krokiem, ale Edward stan kilka metrw ode mnie. Jego twarz nadal przypominaa mask.
- Chod - powiedziaa Alice. - Dam ci co na zmian. T bluzk moesz co najwyej
zachowa na Halloween.
Wybraa dla mnie bluzk Esme w podobnym kolorze. Byam pewna, e Charlie nie
zauway rnicy. Co do opatrunku, na tle nie zakrwawionej baweny nie wyglda tak le.
Poza tym Charlie by przyzwyczajony do tego, e jak cz ciaa miaam obandaowan.
- Alice - szepnam, kiedy ruszya ju w kierunku garderoby.
- Tak? - odpowiedziaa cicho, przekrzywiajc z ciekawoci gow.
- Co o tym wszystkim mylisz? - Nie byam pewna, czy moje szeptanie na co si zda.
Byymy wprawdzie w zamknitym pomieszczeniu na pitrze, ale mogam nie docenia
suchu Edwarda.
Dziewczyna spowaniaa.
- Trudno powiedzie.
- Jasper doszed ju do siebie?
- Jest na siebie wcieky, chocia wie, e jest mu przecie trudniej ni nam. Nikt nie
lubi traci nad sob kontroli.
- To nie jego wina. Przeka mu, e nie mam do niego alu, dobrze?
- Jasne.
Edward czeka na mnie przy frontowych drzwiach. Kiedy zeszam po schodach,
otworzy je bez sowa.
- Zapomniaa o prezentach! - zawoaa za mn Alice. Wzia ze stou dwie paczuszki,
w tym jedn w poowie odpakowan, i podniosa mj aparat fotograficzny, ktry lea pod
fortepianem.

- Podzikujesz mi jutro, jak ju zobaczysz, co to - powiedziaa.


Esme i Carlisle yczyli mi cicho dobrej nocy. Nie uszo mojej uwagi, e kilkakrotnie
zerknli niespokojnie na swojego zobojtnianego syna. Ich take martwio jego zachowanie.
Z ulg znalazam si na, zewntrz, cho na werandzie natknam si na lampiony i
re, ktre przypominay mi o niedoszym przyjciu. Minam je pospiesznie. Edward
milcza. Kiedy otworzy przede mn drzwiczki od strony pasaera, bez protestw
wlizgnam si do furgonetki.
Na cze nowego radia do deski rozdzielczej przymocowano ogromn czerwon
kokard. Oderwaam j i rzuciam na podog, a gdy Edward zasiada za kierownic,
wkopaam j pod swoje siedzenie.
Nie spojrza ani na mnie, ani na radio. adne z nas nawet go nie wczyo. Cisz
przerwa dopiero gonym warkniciem budzcy si do ycia silnik, co poniekd podkrelio,
e istniaa.
Mimo panujcych ciemnoci i licznych zakrtw, Edward prowadzi bardzo szybko.
Jego milczenie byo nie do zniesienia.
- No, powiedz co - zadaam, kiedy w kocu wyjechalimy na szos.
- A co mam niby powiedzie? - spyta zdystansowanym tonem.
Niemale baam si tego jego odrtwienia.
- Powiedz, e mi wybaczasz.
Co w jego twarzy nareszcie drgno. Chyba go rozzociam.
- e wybaczam? Co?
- Gdybym tylko byo ostroniejsza, bawilibymy si teraz wietnie na moim przyjciu
urodzinowym.
- Bello, zacia si papierem! To nie to samo, co zabjstwo z premedytacj.
- Co nie zmienia faktu, e wina bya po mojej stronie.
- Po twojej stronie? - W Edwardzie co pko. - Gdyby zacia si w palec u Mike'a
Newtona, przy Jessice, Angeli i innych swoich normalnych znajomych, to co by si stao, jak
mylisz? W najgorszym razie okazaoby si moe, e nie maj w domu plastrw! A gdyby
potkna si i sama wpada na stos szklanych talerzy - podkrelam, sama, a niepopchnita
przez swojego chopaka - co najwyej poplamiaby siedzenia w aucie, gdy wieliby ci, do
szpitala! Mike Newton mgby w dodatku trzyma ci za rk, kiedy zakadaliby ci szwy, i
nie musiaby przy tym powstrzymywa si z caych si, eby ci nie zabi! Wic bagam, o
nic si nie obwiniaj, Bello. Gdy to robisz, czuj do siebie tylko jeszcze wikszy wstrt.
- Dlaczego, u licha, akurat Mike Newton miaby trzyma mnie za rk?! - spytaam

rozdraniona.
- Bo uwaam, e dla swojego dobra to z nim powinna by, a nie ze mn!
- Wolaabym umrze, ni zosta dziewczyn Mike'a Newtona! - wykrzyknam. Wolaabym umrze, ni zadawa si z kimkolwiek oprcz ciebie!
- No, ju nie przesadzaj.
- A ty w takim razie nie wygaduj bzdur.
Nie odszczekn si. Wpatrywa si tpo w jezdni.
Zaczam zastanawia si, jak uratowa ten nieszczsny wieczr, ale kiedy
zajechalimy pod dom, nadal nic nie przychodzio mi do gowy.
Edward zgasi silnik, ale donie trzyma wci zacinite na kierownicy.
- Moe zostaniesz jeszcze troch? - zasugerowaam.
- Powinienem wraca do domu.
Ostatni rzecz, jakiej sobie yczyam, byo to, eby zadrcza si p nocy.
- Dzi s moje urodziny - powiedziaam bagalnie.
- O czym kazaa nam zapomnie - przypomnia. - Zdecyduj si wreszcie. Albo
witujemy, albo udajemy, e to dzie, jak co dzie.
Zabrzmiao to ju niemal jak przekomarzanie si. Uff...
- Postanowiam, e jednak chc obchodzi te urodziny - owiadczyam. - Do
zobaczenia w moim pokoju! - dodaam na odchodne.
Wyskoczyam z furgonetki i zabraam si do zbierania prezentw zdrow rk.
Edward zmarszczy czoo.
- Nie musisz ich przyjmowa.
- Ale mog - odparam przekornie. Gdy tylko to powiedziaam, pomylaam sobie, e
moe Edward wanie celowo mnie podpuci.
- Przecie Carlisle i Esme wydali pienidze, eby kupi swj.
- Jako to przeyj.
Przycisnam pakunki do piersi i nog zatrzasnam za sob drzwiczki. Edward w
uamku sekundy znalaz si przy mnie.
- Daj mi je, niech si na co przydam. - Zabra mi prezenty. - Bd czeka na grze.
Umiechnam si.
- Dziki.
- Wszystkiego najlepszego.
Pocaowa mnie przelotnie.
Wspiam si na palce, eby przeduy pocaunek, ale Edward si odsun. Posawszy

mi swj firmowy obuzerski umiech, znikn w okalajcych dom ciemnociach.


Mecz jeszcze trwa. Gdy tylko zamknam za sob drzwi wejciowe, moich uszu
dobieg glos komentatora sportowego przekrzykujcego rozszalay tum kibicw.
- Bell, to ty? - odezwa si Charlie.
- Cze. - Zajrzaam do saloniku, rann rk przycisnwszy do boku, eby ukry
opatrunek. Pieko w niej i cigno - widocznie znieczulenie przestawao dziaa. Skrzywiam
si delikatnie.
- Jak byo?
Charlie lea na kanapie z bosymi stopami na przeciwlegym oparciu.
- Alice przesza sam siebie: kwiaty, tort, wiece, prezenty - wszystko jak trzeba.
- Co dostaa?
- Radio samochodowe z odtwarzaczem CD. I Bg wie co jeszcze.
- Fiu, fiu.
- Wiem, wykosztowali si. Pjd ju do siebie.
- Do zobaczenia rano. - Hej.
Pomachaam mu odruchowo.
- Ej, co ci si stao w rk? Zarumieniam si i zaklam pod nosem.
Potknam si. To nic takiego.
- Bello. - Charlie pokrci tylko gow.
- Dobranoc, tato.
Popdziam na gr. W azience trzymaam piam na takie okazje jak ta - schludny
top i cienkie baweniane spodnie do kompletu, zamiast dziurawego dresu. Woyam je, jak
najszybciej si dao, krzywic si, gdy nacigaam szwy. Obmyam twarz jedn rk,
ekspresowo umyam zby i w podskokach pognaam do pokoju.
Edward siedzia ju na rodku mojego ka, obracajc w palcach jedn ze srebrnych
paczuszek.
- Cze - powiedzia smutno. A wic nadal si zamartwia.
Podeszam do ka i usadowiam si na kolanach nocnego gocia.
- Cze. - Oparam si plecami o jego klatk piersiow. - Mog ju otwiera?
- Co ju otwiera?
- Skd ten nagy przypyw entuzjazmu? - zdziwi si.
- Rozbudzie moj ciekawo.
Pierwsz podniosam paczuszk zawierajc prezent od Carlisle'a i Esme.
- Pozwl, e ci wyrcz. - Edward zdar ozdobny srebrny papier jednym zgrabnym

ruchem, po czym odda mi pudeko. Byo biae.


- Jeste pewien, e mog sama unie pokrywk? - zaartowaam. Puci moj uwag
mimo uszu.
W rodku by poduny kawaek grubego papieru cakowicie pokryty drobnym
drukiem. Zanim doczytaam si, o co chodzi, mina minuta.
Trzymaam w rku voucher na dwa dowolne bilety lotnicze, wystawiony na mnie i na
Edwarda. Nie spodziewaam si, e z ktregokolwiek z prezentw tak szczerze si uciesz.
- Moemy polecie do Jacksonville?
- Takie byo zaoenie.
- Ale fajnie! Renee padnie, jak jej o tym powiem! Tyle, e tam jest sonecznie. Nie
masz nic przeciwko siedzeniu cay dzie w domu, prawda?
- Jako to wytrzymam. Hej, gdybym wiedzia, e potrafisz tak przyzwoicie
zareagowa na prezent, zmusibym ci do otworzenia go w obecnoci Carlisle'a i Esme.
Mylaem, e zaczniesz zrzdzi.
- Nadal uwaam, e przesadzili z hojnoci, ale z drugiej strony masz pojecha ze
mn! Super!
Edward parskn miechem.
- auj, e nie kupiem ci czego wystrzaowego. Nie zdawaem sobie sprawy, e
czasami zachowujesz si rozsdnie.
Odoywszy voucher na bok, signam po kwadratow paczuszk, ktr prbowali
mi ju z Alice wrczy na parkingu. Teraz naprawd ciekawio mnie, co jest w rodku.
Edward wyj mi j z rk i ponownie wyrczy mnie w odpakowywaniu. Spod srebrnego
papieru wyonio si przeroczyste pudeko na CD z pozbawion napisw pyt.
- Co to? - spytaam zaskoczona.
Nie odpowiedzia, tylko woy pyt do odtwarzacza stojcego na nocnym stoliku i
nacisn play. Przez chwil nic si nie dziao. A potem rozlegy si pierwsze tony.
Z wraenia zamaram. Wiedziaam, e Edward czeka na mj komentarz, ale zabrako
mi sw. W oczach stany mi zy - otaram je szybko, eby nie spyny po policzkach.
- Boli ci? - zaniepokoi si.
- Nie, to nie szwy. To ta muzyka. Nawet nie marzyam, e zaatwisz dla mnie co
takiego. To najwspanialszy prezent, jaki moge mi da.
Zamilkam, eby sucha dalej.
Melodi, ktra wanie leciaa, nazywalimy moj koysank. Na pycie znajdoway
si najwyraniej same kompozycje Edwarda, w jego wykonaniu.

- Przypuszczaem, e nie zgodzisz si, ebym kupi ci fortepian i gra do snu wyjani.
- I susznie.
- Jak twoja rka?
- W porzdku - powiedziaam, chocia w rzeczywistoci zaczynaa niemiosiernie
piec. Marzyam o tym, eby przyoy do niej woreczek z lodem. Waciwie starczyaby
zimna jak zawsze do Edwarda, ale nie chciaam si zdradza ze swoj saboci.
- Przynios ci co przeciwblowego.
- Nie, nie trzeba - zaprotestowaam, ale Edward zsun mnie ju sobie z kolan i
podszed do drzwi.
- Charlie - syknam ostrzegawczo.
Ojciec y w bogiej niewiadomoci, co do nocnych wizyt mojego lubego. Gdyby si
dowiedzia, dostaby pewnie udaru. Nie czuam jednak adnych wielkich wyrzutw sumienia
- nie robilimy z Edwardem nic, na co nie daby nam przyzwolenia. Jeli by to ode mnie
zaleao, byoby zapewne inaczej, ale Edward by zdania, e nie wolno mu si przy mnie
zapomnie.
- Bd cichutki jak myszka - przyrzek Edward. Znikn za drzwiami... i wrci, zanim
zdyy si za nim zamkn. Trzyma szklank wypenion wod i fiolk z tabletkami w
jednej rce.
Nie zamierzaam si kci - i tak zabrakoby mi argumentw. Poza tym szwy pieky
ju na caego.
Z gonikw nadal pyny urocze, agodne tony mojej koysanki.
- Ju pno - zauway Edward. Podnis mnie jedn rk jak niemowl, a drug
odsoni przecierado. Uoywszy mi gow na poduszce, otuli mnie czule, po czym pooy
si za mn i otoczy mnie ramieniem. ebym nie zmarza, midzy nami bya kodra.
Rozluniam si w jego objciach.
- Jeszcze raz dzikuj - szepnam.
- Caa przyjemno po mojej stronie.
Leelimy zasuchani. Wreszcie koysanka dobiega koca. Nastpna na pycie bya
ulubiona melodia Esme.
- O czym mylisz? - spytaam cicho. Zawaha si.
- O tym, co jest dobre, a co ze. Przeszy mnie dreszcz.
- Pamitasz, postanowiam, e jednak nie udajemy, e nie mam dzi urodzin? Chciaam zmieni temat i miaam nadziej, e Edward si nie zorientuje.

- Pamitam - potwierdzi podejrzliwie.


- Tak sobie mylaam, e moe z tej okazji pozwolisz mi si jeszcze raz pocaowa...
- Masz dzisiaj duo zachcianek.
- Owszem - przyznaam. - Ale, prosz, nie rb nic wbrew sobie - dodaam z lekka
uraona.
Zamia si, a potem westchn.
- Tak... Mdlmy si, ebym nigdy nie zrobi czego wbrew sobie... - W jego gosie
pobrzmiewaa nuta rozpaczy.
Mimo wszystko, wzi mnie pod brod i przycign do siebie.
Z pocztku caowalimy si jak zwykle - Edward zachowywa ostrono, a serce
walio mi jak motem - ale po kilku sekundach co si zmienio. Nagle wargi chopaka zrobiy
si bardziej zachanne, a palce wolnej rki wplt mi we wosy, aby mc silniej przycisn
moj twarz do swojej. Nie pozostawaam mu duna - gaskaam go po gowie i plecach, i
napieraam na jego tors, nie zwaajc na bijcy od niego chd. Chocia bez wtpienia
przekraczaam ustanowione przez Edwarda granice, wcale mnie nie powstrzymywa.
Przerwa pieszczoty raptownie i delikatnie odsun mnie od siebie.
Opadam na poduszk. Miaam przyspieszony oddech, a wiat wirowa mi przed
oczami. Co mi ta sytuacja przypominaa, o dziwo nieprzyjemnego, ale skojarzenie to szybko
si ulotnio.
- Przepraszam. - Edwardowi take brakowao tchu. - Przeholowaem.
- Nie mam nic przeciwko.
Rzuci mi karcce spojrzenie.
- Sprbuj ju zasn.
- Nie, chc jeszcze.
- Przeceniasz moj samokontrol.
- Co jest dla ciebie bardziej kuszce - spytaam odwanie - moja krew czy moje ciao?
- P na p. - Umiechn si wbrew sobie, ale zaraz na powrt spowania. - Spij, ju
pij. Dosy miaa igrania z ogniem jak na jeden dzie.
- Niech ci bdzie.
Przytuliam si do niego i zamknam oczy. Nie dato si ukry, rzeczywicie byam
zmczona. Od rana tyle si wydarzyo. Jednak, mimo e wszystko skoczyo si dobrze, nie
czuam ulgi. Odnosiam wrcz wraenie, e to dopiero pocztek - e nastpnego dnia czekao
mnie co znacznie gorszego. Idiotko, zbesztaam si w mylach, co, jeszcze ci mao? Mj
niepokj musia by efektem spnionego szoku pourazowego.

Rann rk przycisnam dyskretnie do ramienia Edwarda. Podziaao natychmiast - z


racji swojej specyficznej temperatury jego ciao byo lepsze od jakiegokolwiek okadu.
Byam w poowie drogi do krainy snw, a moe nawet dalej, kiedy uwiadomiam
sobie, z czym skojarzya mi si ta nietypowa seria pocaunkw. Tu przed tym, jak Edward
wyruszy wiosn zmyli trop, pocaowa mnie na poegnanie, nie wiedzc, czy jeszcze kiedy
si zobaczymy. Nie wiedzie, czemu i dzi wyczuam u niego podobn mieszank emocji.
Pogryam si we nie zdjta strachem, jakby drczyy mnie ju koszmary.

3 KONIEC
Obudziam si w strasznym stanie: nie wyspaam si, szwy pieky, a gowa pkaa z
blu. Na domiar zego, Edward znw popad w dziwne otpienie, i kiedy caowa mnie w
czoo na poegnanie, trudno byo odgadn, co mu chodzi po gowie. Martwiam si, e
spdzi ca noc na ponurych rozmylaniach, co jest dobre, a co ze, a im bardziej si tym
gryzam, tym dotkliwiej pulsoway mi skronie.
Edward czeka na mnie, jak co dzie na szkolnym parkingu, ale wyraz jego twarzy
wci pozostawia wiele do yczenia. W jego oczach kryo si co, czego nie potrafiam
okreli - i to mnie przeraao. Nie chciaam powraca w rozmowie do zeszego wieczoru, ale
obawiaam si, e unikanie tego tematu to jeszcze gorsze rozwizanie.
Otworzy przede mn drzwiczki, eby uatwi mi wysiadanie.
- Jak samopoczucie?
- wietnie - skamaam.
Odgos zatrzaskiwanych drzwiczek rozszed si echem po mojej obolaej czaszce.
Szlimy do klasy w milczeniu - Edward skupia si na tym, e - w dopasowa swoje
tempo do mojego. Na usta cisna mi si masa pyta, ale wikszo musiaa poczeka, bo
wolaam je zada Alice. Co z Jasperem? O czym rozmawiano, kiedy wyszam? Jak
skomentowaa cae zajcie Rosalie? Najbardziej interesowao mnie to czy moj przyjacik
nawiedzia od wczoraj wizja jakich przyszych wydarze bdcych konsekwencj naszego
niedoszego przyjcia i czy potrafia wytumaczy mi, czemu Edward jest taki przybity. Czy
mj cigy niepokj mia racjonalne podstawy?
Poranne lekcje wloky si w nieskoczono. Nie mogam si doczeka spotkania z
Alice, chocia wiedziaam, e przy Edwardzie i tak bdziemy obie musiay trzyma jzyk za
zbami. Mj ukochany siedzia w awce zaspiony i zabra gos tylko po to, eby spyta, czy
nie boli mnie rka.
Zazwyczaj Alice docieraa do stowki przed nami i kiedy si zjawialimy, siedziaa
ju z tac jedzenia, ktrego nie miaa zamiaru skonsumowa. Tym razem nie byo jej ani przy
stoliku, ani w kolejce. Edward nie skomentowa jej nieobecnoci. W pierwszej chwili
pomylaam, e moe nauczyciel przeduy francuski, ale dostrzegam Connera i Bena z jej
grupy.
- Gdzie jest Alice? - zwrciam si zdenerwowana do Edwarda.
- Z Jasperem - odpowiedzia, nie podnoszc wzroku znad batonika zboowego, ktry

wanie me w palcach.
- Co z nim?
Wyjecha na jaki czas.
- Co takiego? Dokd? Edward wzruszy ramionami.
- W adne konkretne miejsce.
- A Alice z nim? - spytaam retorycznie. No tak, skoro jej potrzebowa, na pewno nie
odmwia.
- Chciaa mie na niego oko. Bdzie go prbowa nakoni do zatrzymania si w
Denali.
W Parku Narodowym Denali na Alasce, w wysokich grach, mieszkaa
zaprzyjaniona z Cullenami rodzina wampirw, ktrej czonkowie rwnie nie polowali na
ludzi. Ich przywdczyni miaa na imi Tanya. Wiedziaam o tym, bo nazwa Denali, co jaki
czas przewijaa si w ich rozmowach. To tam wyjecha Edward, kiedy przeprowadziam si
do Forks i mj zapach doprowadza go do szalestwa. Tam te uda si Laurent, dawny
towarzysz Jamesa, nie chcc walczy po jego stronie przeciwko Cullenom. Zgadzaam si z
Alice, e pobyt na Alasce moe wyj Jasperowi na dobre.
Tylko, dlaczego w ogle musia wyjeda?! Przeknam lin, eby przestao cisn
mnie w gardle, i zwiesiam gow. Czuam si fatalnie. Wygoniam tych dwoje z domu, tak
samo jak Rosalie i Emmetta. To bya jaka epidemia.
- Rka ci dokucza? - spyta Edward z trosk.
- Kogo obchodzi moja gupia rka! - fuknam. Nie odpowiedzia. Ukryam twarz w
doniach.
Nim lekcje dobiegy koca, miaam naszego obustronnego milczenia powyej uszu.
Nie byam skora przemwi jako pierwsza, ale najwyraniej byo to jedyne rozwizanie, jeli
chciaam jeszcze kiedykolwiek usysze Edwarda.
- Wpadniesz do mnie pniej? - wydusiam z siebie na parkingu. Zawsze wpada.
- Pniej?
Ucieszyam si, bo wyda mi si zaskoczony.
- Dzi pracuj. Zamieniam si dyurami, eby mc witowa swoje urodziny.
- Ach tak.
- To co, wpadniesz, kiedy wrc, prawda? - Nienawidziam siebie za to, e mogam w
to wtpi.
- Jeli chcesz.
- Zawsze tego chc - zapewniam go, by moe nieco zbyt gorco, ni tego wymaga

kontekst.
- No to wpadn.
Spodziewaam si, e parsknie miechem, umiechnie si albo przynajmniej zrobi
jak min.
Przed zamkniciem drzwiczek furgonetki znw pocaowa mnie w czoo. Obrci si
na picie i odszed w kierunku swojego samochodu.
Zdyam wyjecha na drog, zanim ogarna mnie panika, ale pod sklepem
Newtonw trzsam si ju z nerww.
Przejdzie mu, pocieszaam si. To tylko kwestia czasu. Moe byo mu smutno, bo jego
rodzina si rozpadaa? Ale Alice i Jasper mieli wkrtce wrci, Rosalie i Emmett rwnie.
Hm... Jeli miao to pomc, mogam po prostu przesta Cullenw odwiedza. Nie byoby to
dla mnie wielkie powicenie. Alice i tak widywaabym w szkole. Przecie musiaa wrci do
szkoy, prawda? W dodatku, gdyby wyjechaa na duej, Charlie byby niepocieszony.
Przyzwyczai si do jej wizyt. Chyba nie zamierzaa sprawi mu zawodu.
Spoko. Alice i Edwarda widywaabym w szkole i po szkole, a Carlisle'a w izbie
przyj - na pewno miaam tam trafi jeszcze nie raz.
W kocu przecie nic takiego si nie stao. I nic mi si nie stao. Upadam, ale co z
tego - szyto mi co przynajmniej raz na kwarta. W porwnaniu z wiosn, bya to bahostka.
James zama mi nog i kilka eber, prawie, e wykrwawiam si na mier, a mimo to, kiedy
leaam dugie tygodnie w szpitalu, Edward znosi to o niebo lepiej ni teraz. Czy jego
przygnbienie brao si std, e tym razem nie broni mnie przed nieprzyjacielem? e
zaatakowa nie wrg, a jego wasny brat?
A moe byoby lepiej, gdybymy to my dwoje wyjechali, a tamci wrcili do Forks? Na
sam myl o moliwoci spdzania caych dni z Edwardem poprawi mi si odrobin humor.
Gdyby tylko wytrzyma do koca roku szkolnego, Charlie nie mgby nam niczego zabroni.
Zaczlibymy studiowa albo udawalibymy tylko, e jestemy w college'u, tak jak Emmett i
Rosalie. Edward na Pewno by gotowy przeczeka te par miesicy. Czym by niecay fok dla
kogo niemiertelnego? Nawet mnie nie wydawao si, e to znowu tak dugo.
Znalazszy potencjalne wyjcie z sytuacji, uspokoiam si na tyle, by mc wysi z
furgonetki i uda si do sklepu. Mike Newton by ju w rodku. Umiechn si i mi
pomacha. Sigajc po firmowy podkoszulek, pprzytomna, skinam gow. Wyobraaam
sobie, dokd to moglibymy wyjecha. Mylami byam na odlegej tropikalnej wyspie.
Mj kolega cign mnie z powrotem na ziemi.
- I jak miny urodziny?

- Ech - mruknam. - Dziki Bogu, e to ju za mn. Mike spojrza na mnie jak na


wariatk.
Czas mi si duy. Tak bardzo chciaam zobaczy si znowu z Edwardem. Modliam
si, eby do naszego kolejnego spotkania mu przeszo - czymkolwiek byo owo co, co miao
mu przej. To nic takiego, wmawiaam sobie. Wszystko wrci do normy.
Kiedy skrciam w moj ulic i zobaczyam, e pod domem stoi srebrne auto
Edwarda, kamie spad mi z serca, a zarazem zmartwiam si, e reaguj tak emocjonalnie.
- Hej, hej, to ja! Tato? Edward? - zawoaam, gdy tylko otworzyam drzwi.
Z saloniku dobiega charakterystyczny muzyczny temat studia sportowego.
- Tu jestemy - odkrzykn Charlie.
Czym prdzej odwiesiam paszcz przeciwdeszczowy na wieszak i przeszam do
pokoju.
Edward siedzia w fotelu, a Charlie na kanapie. Obaj wpatrywali si w ekran
telewizora. Ojciec spdza tak niemal kade popoudnie, ale do Edwarda byo to niepodobne.
Cze - bknam zbita z tropu.
- Cze, Bell - odpowiedzia Charlie, nie spuszczajc wzroku z bdcego przy pice
zawodnika. - Zjedlimy na obiad pizz na zimno. Jak chcesz, to chyba jeszcze ley na stole.
- Aha.
Nie ruszyam si z miejsca. W kocu Edward zaszczyci mnie swoim spojrzeniem.
- Zaraz przyjd - obieca z grzecznym umiechem, po czym obrci do ogldania
meczu.
Zszokowana, dobr minut staam po prostu na progu. aden z mczyzn mojego
ycia tym si nie przej. Narastao we mnie jakie potne uczucie, przypuszczalnie panika.
Uciekam do kuchni, eby nie wybuchn.
Pizz zignorowaam. Usiadszy na krzele, podcignam kolana do szyi i objam
nogi rkami. Co byo nie tak. Chyba nawet nie uwiadamiaam sobie w peni, jak bardzo
powane miay by konsekwencje wydarze minionego wieczora.
Za drzwiami perorowa bezustannie komentator sportowy, a od czasu do czasu
Edward i Charlie wykrzykiwali co ze zoci lub przeciwnie, radonie. Sprbowaam wzi
si w gar i wszystko przeanalizowa. Co moe si sta w najgorszym wypadku?
Wzdrygnam si. Nie, przesadziam. Musiaam inaczej sformuowa to pytanie. Po tym
oddychanie w przyzwoitym, powolnym tempie przychodzio mi z trudem.
Dobra, pomylaam, sprbujmy z innej strony. Z czym w najgorszym przypadku bd
miaa si si zmierzy? To pytanie take nie brzmiao najlepiej, ale pozwalao mi skupi si

ponownie na tym, jakie scenariusze braam pod uwag.


Po pierwsze, trzymanie si z dala od rodziny Edwarda. Alice rzecz jasna nie mogaby
nagle przesta przyznawa si do mnie w szkole, ale skoro unikaabym Jaspera, i z ni
widywaabym si rzadziej. Nie, nie byoby tak le. Stosowanie si do nowych regu nie
wymagaoby ode mnie adnych wielkich powice.
Po drugie, wyjazd we dwjk, i tu dwie moliwoci, bo moe Edward wolaby nie
czeka do koca roku szkolnego - moe musielibymy wyjecha od razu.
Przede mn, na stole, leay prezenty od Charliego i Renee, ktre zostawiam tam
poprzedniego dnia. Do tej pory nowym aparatem udao mi si zrobi tylko jedno zdjcie.
Pogadziam pikn okadk albumu od mamy w zamyleniu. Nie mieszkaam z ni prawie od
roku i powinnam bya przyzwyczai si ju do jej nieobecnoci, ale mimo to nie umiechao
mi si widywa jej jeszcze rzadziej ni teraz. A co z Charliem? Znw miaby mieszka
zupenie sam? Oboje czuliby si tak bardzo zranieni...
Ale przecie odwiedzaabym ich regularnie, prawda? Zagldaabym i do Forks, i do
Jacksonville.
Nie, tego niestety nie byam taka pewna.
Z policzkiem opartym o kolano wpatrywaam si w namacalne dowody mioci
rodzicw. Decydujc si na zwizek z Edwardem, wiedziaam, w co si pakuj. Nasze
wsplne ycie nie miao by usane rami. Poza tym, jakby nie byo, rozpatrywaam same
najgorsze scenariusze - najgorsze z tych, z ktrymi miaam si si zmierzy.
Znw signam po album. Otworzyam go. Na pierwszej stronie przyklejono ju
metalowe naroniki do mocowania zdj. Poczuam nag ch udokumentowania mojego
ycia w Forks. To nie by wcale taki zy pomys. Moe ju niedugo miaam opuci stan
Waszyngton na zawsze?
Bawiam si paskiem aparatu, zastanawiajc si, czy Edward uwieczniony na
pierwszym zdjciu na filmie bdzie, cho troch przypomina orygina. Wedug mnie byo to
mao prawdopodobne. Dobrze, e w ogle mia si pojawi na kliszy. Ale go rozmieszyam
swoimi obawami, e tak si nie stanie! Mio byo wspomnie, jak serdecznie si wtedy mia.
Tymczasem nie mina nawet doba, a tyle si zmienio... Kiedy to sobie uwiadomiam,
zakrcio mi si odrobin w gowie, jakbym wyjrzaa poza skraj przepaci.
Nie miaam ochoty duej o tym rozmyla. Wziam aparat i poszam na gr.
Mj pokj nie zmieni si za bardzo, odkd siedemnacie lat wczeniej mama
wyjechaa z Forks na stae. ciany nadal pomalowane byy na jasnoniebiesko, w oknie wisiay
te same, poke ju firanki. Miejsce eczka zaj tapczan, ale zakrywajc go kap mama

powinna bya rozpozna - dostaam j w prezencie od babci.


Zrobiam zdjcie. Moe i marnowaam film na co, co Renee dobrze znaa, ale
odczuwaam coraz silniejsz potrzeb zarejestrowania wszystkiego, z czym stykaam si tu,
na co dzie, a byo ju za ciemno, eby wyj z domu. Chodzio mi zreszt bardziej o siebie
ni o mam - zamierzaam obfotografowa czystko na pamitk przed swoj ewentualn
wyprowadzk.
Szykoway si due zmiany - to wisiao w powietrzu. Baam si ich, bo mj obecny
styl ycia odpowiada mi w stu procentach.
Zeszam powoli po schodach, starajc si ignorowa dawicy mnie niepokj. Nie
chciaam ponownie zobaczy w oczach Edwarda tej dziwnej obcoci. Przejdzie mu,
powtarzaam sobie w duchu. Martwi si pewnie, e le zareaguj na propozycj wyjazdu.
Obiecywaam sobie, e nie dam po sobie pozna, e si czego domylam. I e bd gotowa,
kiedy padnie to wane pytanie.
Podniosam aparat do oczu i wychyliam si zza framugi. Byam przekonana, e nie
zdoam zrobi Edwardowi zdjcia z zaskoczenia, ale nawet na mnie nie spojrza. Jego
obojtno wywoaa u mnie ciarki. Otrzsnam si i nacisnam spust migawki. Trzasno.
Obaj podnieli gowy. Charlie zmarszczy czoo. Twarz Edwarda w przeraajcy
sposb nie wyraaa adnych uczu.
- Co ty najlepszego wyrabiasz, Bello? - jkn Charlie.
- Nie strj fochw. - Umiechajc si sztucznie, usadowiam si u jego stp. - Wiesz,
e mama zadzwoni lada dzie z pytaniem, czy uywam moich prezentw. Jeli nie chc
sprawi jej przykroci, musz zabra si do roboty.
- Ale czemu akurat mnie wybraa sobie na swoj ofiar?
- Bo jeste strasznie przystojnym facetem - odparowaam, usiujc dowcipkowa. Nie narzekaj, sam mi kupie ten aparat.
Ojciec wymamrota co niezrozumiaego.
- Edward - zwrciam si do mojego chopaka z mistrzowsko zagranym nie
skrpowaniem. - Bd tak miy i zrb mi zdjcie z tat.
Z rozmysem nie patrzc mu w oczy, rzuciam mu aparat i przysunam si do
lecego na kanapie Charliego. Ojciec westchn.
- Musisz si umiechn do zdjcia - przypomnia mi Edward.
Wykrzywiam posusznie usta. Bysn flesz.
- Teraz ja zrobi wam - zaoferowa si Charlie. Nie tyle by uprzejmy, co chcia uciec
z linii strzau obiektywu. Edward wsta i poda mu aparat.

Stanam koo Edwarda. Obj mnie ramieniem, muskajc bardziej, ni dotykajc, a ja


cisnam go w pasie. Uderzya mnie sztuczno tej pozy. Chciaam spojrze mu w twarz, ale
nie pozwoli mi na to strach.
- Umiechnij si, Bello - nakaza mi Charlie. Znw si zapomniaam. Posuchaam go,
wziwszy wpierw gboki oddech. Bysk flesza na chwil mnie olepi.
- Starczy na jeden wieczr - owiadczy Charlie, wsuwajc aparat w zagbienie
poduszek kanapy. Kadc si, zasoni go wasnym ciaem. - Nie musisz wypstryka filmu za
jednym zamachem.
Edward wylizgn si z mojego ucisku i usiad z powrotem w fotelu.
Zawahaam si. Wreszcie usiadam na pododze, opierajc si plecami o sof. Byam
tak przeraona, e trzsy mi si rce. eby to ukry, wcisnam je pomidzy brzuch a zgite
nogi i oparam brod o kolana. Pprzytomna, wpatrywaam si w migajcy ekran telewizora.
Do koca meczu nawet nie drgnam. Kiedy oddano gos do studia, ktem oka
zauwayam, e Edward wstaje.
- Bd si ju zbiera - powiedzia.
- Na razie - rzuci Charlie, ledzc wzrokiem fabu reklamy.
Podniosam si niezdarnie, bo caa zesztywniaam, i wyszam za Edwardem na ganek.
Nie egnajc si, poszed prosto do samochodu.
- Zajrzysz pniej?
Spodziewaam si, co powie, wic nie wybucham paczem.
- Nie dzisiaj.
Nie pytaam, dlaczego.
Odjecha, a ja zostaam na ganku, zastyga w smutku. Nie przeszkadza mi ani chd,
ani deszcz. Czekaam, nie wiedzc, na co tak waciwie czekam, a po kilku czy kilkunastu
minutach otworzyy si za mn drzwi.
- Bella? Co ty tu robisz, u licha? - spyta zaskoczony Charlie, widzc mnie sam, w
dodatku przemoczon do suchej nitki.
- Nic.
Odwrciam si na picie i weszam do domu.
To bya duga, niemale bezsenna noc.
Wstaam, gdy tylko drzewa za oknem rozwietlia przebijajca zza chmur zorza
jutrzenki. Ubraam si automatycznie. Kiedy zjadam moj porann misk patkw, zrobio
si na tyle pogodnie, e postanowiam zabra do szkoy aparat. Zrobiam zdjcie swojej
furgonetce i domowi od frontu, a potem obfotografowaam rosncy dookoa las. Trudno mi

byo sobie wyobrazi, jak mogam si go kiedy ba. Uzmysowiam sobie, e teraz, gdybym
wyjechaa, tskniabym za jego gbok zieleni, za jego ponad czasowoci i tajemniczoci.
Wsadziam aparat do torby. Wolaam koncentrowa si na mota nowym projekcie ni
na tym, e Edward jest taki odmieniony.
Oprcz strachu zaczynaam czu take zniecierpliwienie. Jak dugo to jeszcze miao
trwa?
Najwyraniej dugo. Chcc nie chcc, musiaam znosi dziwne zachowanie Edwarda
cale przedpoudnie. Jak zawsze wszdzie mi towarzyszy, ale raczej na mnie nie patrzy.
Prbowaam skupi si a tym, co dziao si na lekcjach, ale nie udao mi si to nawet na
Angielskim. Zanim zorientowaam si, e pan Berty kieruje do mnie pytanie, zdy je
powtrzy. Edward poda mi wprawdzie szeptem waciw odpowied, ale byo to wszystko,
co mia mi tego ranka do powiedzenia.
W stowce nadal milcza. Pomylaam, e jeszcze troch i zaczn krzycze. eby nie
oszale, pochyliam si nad niewidzialn granic dzielc nasz stolik i zagadnam Jessic.
- Hej, Jess?
- Co jest?
- Wywiadczysz mi przysug? - Signam do torby po aparat - Mama poprosia mnie
o zrobienie maego fotoreportau ze szkoy do albumu, ktry mi daa. Zrobiaby wszystkim
po zdjciu?
- Jasne. - Jessica umiechna si zawadiacko i natychmiast uwiecznia dla artu
przeuwajcego co Mike'a.
Tak jak przypuszczaam, pojawienie si aparatu wywoao spore poruszenie.
Wyrywano go sobie, przekrzykujc si i chichoczc. Jedni zasaniali twarz rkami, inni
przybierali kokieteryjne pozy. Wszystko to wydawao mi si bardzo dziecinne. Moe nie
byam dzi w nastroju, by zachowywa si jak normalna nastolatka.
- Oj, film si skoczy - zawoaa Jessica. - Przepraszam, troch si zagalopowalimy powiedziaa, oddajc mi aparat.
- Nic nie szkodzi. Zrobiam par zdj wczeniej. Chyba, tak czy owak, mam ju
wszystko, co chciaam.
Po szkole Edward odprowadzi mnie na parking. Rwnie dobrze mogo towarzyszy
mi zombie. Prosto ze szkoy jechaam do pracy, wic pocieszaam si, e skoro czas, jako
taki, nie leczy ran, to moe pomoe mu czas spdzony w samotnoci.
Po drodze do sklepu Newtonw oddaam film do wywoania. Kiedy skoczyam
zmian, by ju gotowy. W domu przywitaam si z Charliem, wziam z kuchni batonik

zboowy i ze zdjciami pod pach popdziam do swojego pokoju.


Usiadszy na rodku ka, otworzyam kopert i wycignam plik fotografii. Zeraa
mnie ciekawo. A nu na pierwszej klatce jednak nikogo nie byo?
By!
A jknam z zachwytu. Edward wyglda na zdjciu rwnie fantastycznie, co w
rzeczywistoci. Spoglda na mnie z kawaka byszczcego papieru z czuoci, ktrej nie
byo mi dane widzie w jego oczach od dugich dwu dni. Jak kto prawdziwy mg by tak
nieziemsko przystojny? Jego urody nie daoby si opisa nawet w tysicu sw.
Przejrzaam pospiesznie reszt fotek, wybraam trzy i uoyam je koo siebie na kapie.
Pierwsz bya ta, ktr zrobiam Edwardowi w kuchni. Umiecha si delikatnie, nieco
wzruszony, a nieco rozbawiony. Na drugiej Charlie i Edward ogldali mecz. Rnica bya
diametralna. Nawet na ekran Edward patrzy z trudnym do okrelenia dystanse, jakby stale
mia si na bacznoci. Od jego piknej twarzy bi chd, jakby naleaa do manekina.
Ha ostatnim zdjciu staam z moim chopakiem rami w rami. I tu Edward
przypomina rzeb, nie to jednak bolao mnie najbardziej. Najgorszy by kontrast. Po lewej
mody bg, po prawej przecitna szara myszka, nawet jak na przedstawicielk rasy ludzkiej
mao atrakcyjna. Odwrciam fotografi ze wstrtem.
Zamiast zabra si do odrabiania lekcji, zagospodarowaam album. Pod kadym
zdjciem zapisaam dat i krtki komentarz, a nasz nieszczsn wspln fotk zgiam na
p, tak eby nie byo mnie wida. Drugi komplet odbitek wsadziam do czystej koperty
razem z dugim listem, w ktrym dzikowaam Renee za fantastyczny prezent.
Edward si nie pojawia. Nie chciaam si przyzna przed sam sob, e nie kad si
spa mimo pnej pory, bo na niego czekam, ale oczywicie tak wanie byo. Sprbowaam
sobie przypomnie, czy kiedykolwiek wczeniej wystawi mnie do wiatru, i doszam do
wniosku, e to pierwszy raz - dotd zawsze uprzedza mnie, e dzi nic z tego, jeszcze w
szkole lub telefonicznie.
Pooyam si w kocu, ale znw kiepsko spaam.
Rano poczuam ulg, widzc, e Edward czeka na parkingu.
Moje nadzieje szybko si rozwiay. Jeli w jego zachowaniu cokolwiek si zmienio,
to tylko na gorsze. Na lekcjach milcza wci jak zaklty. Nie wiedziaam, czy powinnam si
wcieka, czy ba.
Ledwo pamitaam, od czego si to wszystko zaczo. Miaam wraenie, e
obchodziam urodziny wieki temu. Moj ostatni desk ratunku bya Alice. Gdyby tylko
zechciaa wrci, zanim sytuacja wymknie si spod kontroli!

Nie mogam jednak na to liczy. Powziam, wic decyzj, e, jeli nie uda mi si do
wieczora odby z Edwardem powanej rozmowy, nazajutrz skontaktuj si z jego ojcem.
Musiaam wzi sprawy w swoje rce.
Rozmwimy si zaraz po lekcjach, obiecaam sobie. adnych wymwek.
Kiedy odprowadza mnie do furgonetki, zbieraam siy, aby by w stanie przedstawi
mu swoje dania.
- Masz co przeciwko, ebym ci dzi odwiedzi? - spyta Edward ni std ni zowd.
- Nie, skd.
- Mog teraz?
Otworzy przede mn drzwiczki.
- Jasne. - Uwaaam na to, eby nie zadra mi gos. Nie podoba mi si ten popiech. Musz tylko po drodze wrzuci do skrzynki list do Renee. Zobaczymy si pod moim domem,
dobra?
Edward zerkn na grub kopert lec na siedzeniu pasaera, po czym
niespodziewanie sign po ni kocim ruchem.
- Pozwl, e ja to zaatwi - powiedzia cicho. - I tak bd na miejscu przed tob. Posa mi swj firmowy obuzerski umiech, dziwnie jednak zdeformowany - umiech, ktry
nie sign oczu.
- Skoro tak mwisz... - Ja nie potrafiam si umiechn.
Edward zatrzasn za mn drzwiczki i odszed w kierunku swojego samochodu.
Nie przechwala si - przyjecha pierwszy. Kiedy dotaram do domu, srebrne volvo
stao ju na podjedzie, tam, gdzie mia w zwyczaju parkowa Charlie. Czyby Edward
zamierza ulotni si przed powrotem ojca? Uznaam, e to zy znak. Wziam gbszy
oddech, usiujc odnale w sercu cho odrobin odwagi.
Edward wysiad z auta rwno ze mn. Podszed do mnie i wzi ode mnie torb. Nie
byo w tym nic zaskakujcego, bo czsto wyrcza mnie w dwiganiu. Zdziwio mnie dopiero
to, e odoy j na siedzenie.
- Chodmy si przej - zaproponowa wypranym z emocji tonem, biorc mnie za
rk.
Chciaam zaprotestowa, ale nie wiedziaam jak. Byam zagubiona i oszoomiona. Nie
miaam pojcia, co jest grane - wyczulam jedynie, e moe by tylko gorzej.
- Edward nie potrzebowa mojego ustnego przyzwolenia. Pocign mnie za sob
przez podwrko w stron lasu. Poddaam mu si z oporami. Wzbierajca we mnie panika
gmatwaa mi myli. Czego tak si baam? Przecie oto nadarzaa si okazja do

przeprowadzenia owej planowanej przeze mnie powanej rozmowy.


Nie zaszlimy daleko. Kiedy Edward si zatrzyma, zza drzew przewitywaa wci
ciana domu.
Te mi spacer.
Edward opar si o pie drzewa i spojrza na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Okej, porozmawiajmy - zgodziam si na jego niem propozycj z udawanym luzem.
Teraz to on wzi gboki wdech.
- Wynosimy si z Forks, Bello.
Spokojnie, tylko spokojnie. Przecie braa t opcj pod uwag. Zaakceptowaa j. A
moe, mimo wszystko, warto byo sprbowa si potargowa? - Dlaczego tak nagle? Kiedy
rok szkolny...
- Bello, ju najwyszy czas. Carlisle wyglda gra na trzydzieci lat, a twierdzi, e ma
trzydzieci trzy. Jak dugo jeszcze kamstwa uchodziyby nam tu na sucho? I tak
musielibymy niedugo zacz gdzie wszystko od nowa.
Zgupiaam. Sdziam, e wyjedamy wanie po to, eby nie wchodzi w parad
pozostaym czonkom jego rodziny, wic skd w wzmianka o Carlisle'u? Czemu mielimy
opuci Forks, skoro wyprowadzali si pozostali Cullenowie?
Odpowiedzi na te pytania udzieliy mi oczy Edwarda. Ziay chodem. Zrobio mi si
niedobrze.
Uwiadomiam sobie, e opacznie go zrozumiaam.
- Mwic wynosimy si - wyszeptaam - masz na myli...
- Siebie i swoj rodzin - dokoczy, akcentujc dobitnie kade sowo.
Odruchowo pokrciam z niedowierzaniem gow, jakbym pragna wymaza z
pamici to, co usyszaam. Edward czeka, co powiem, nie okazujc cienia zniecierpliwienia.
Musiao min kilka minut, zanim odzyskaam mow.
- Nie ma sprawy - owiadczyam. - Pojad z wami.
- Nie moesz, Bello. Tam, dokd si wybieramy... To nieodpowiednie miejsce dla
ciebie.
- Kade miejsce, w ktrym przebywasz, jest dla mnie odpowiednie.
- Ja sam nie jestem kim odpowiednim dla ciebie.
- Nie bd mieszny. - Niestety, nie zabrzmiao to nonszalancko, tylko bagalnie.
- Jeste najwspanialsz rzecz, jaka mi si przydarzya w yciu.
- Nie powinna mie wstpu do mojego wiata - stwierdzi Edward ponuro.
- Suchaj, po co tak si przejmowa t histori z Jasperem? To by wypadek. Nic

takiego.
- Masz racj - przyzna. - Nic, czego nie naleao si spodziewa.
- Obiecae! W Phoenix przyrzeke mi, e zostaniesz ze mn na zawsze.
- Nie na zawsze, tylko tak dugo, jak dugo swoj obecnoci nie bd naraa ciebie
na niebezpieczestwo - poprawi.
- Jakie niebezpieczestwo? - wybucham. - Wiem, tu chodzi o moj dusz, prawda?
Carlisle o wszystkim mi opowiedzia, ale dla mnie nie ma to znaczenia. - Krzykiem ebraam
o lito. - To nie ma dla mnie znaczenia, Edwardzie! Moesz sobie wzi moj dusz! Na co
mi dusza po twoim odejciu? I tak ju naley do ciebie.
Przez dusz chwil sta ze wzrokiem wbitym w ziemi. W jego twarzy nie drgn
aden nerw, moe prcz kcika ust, ale kiedy w kocu podnis gow, mia odmienione
oczy. Pynne zoto jego tczwek zamarzo na kamie.
- Bello - odezwa si, cyzelujc kade sowo z precyzj robota - nie chc ci bra ze
sob.
Powtrzyam sobie to zdanie kilkakrotnie w mylach, bo za pierwszym razem nie
dotaro do mnie, co Edward stara mi si przekaza. Przyglda si, jak stopniowo zyskuj
pewno.
- Nie... chcesz... mnie? - Ten fragment najtrudniej byo mi przekn. Czy naprawd
mona byo ustawi te trzy sowa w tej kolejnoci?
- Nie - potwierdzi bezlitonie.
Wpatrywaam si w niego osupiaa. Jego oczy byy jak topazy - twarde, przejrzyste,
nieskoczone topazowe pokady. Czuam, e mogabym wejrze w nie na kilka kilometrw w
gb, ale i tak nie znalazabym w tych niezmierzonych czeluciach dowodu na to, e Edward
kamie.
- Hm. To zmienia posta rzeczy.
Zaskoczy mnie spokojny ton wasnego gosu. Byt to raczej efekt oszoomienia ni
hartu ducha. Edward mnie nie chce? Nie, to nie miao najmniejszego sensu. Rozumiaam, co
powiedzia, i nie rozumiaam zarazem.
Spojrza w bok.
- Oczywicie zawsze bd ci kocha... w pewien sposb. Ale tamtego feralnego
wieczoru uzmysowiem sobie, e czas na zmian dekoracji. Widzisz, zmczyo mnie ju
udawanie kogo, kim nie jestem. Bo ja nie jestem przedstawicielem twojej rasy.
Zerkn na mnie. Tak, ta twarz nie naleaa do czowieka.
- Przepraszam za to, e nie wpadem na to prdzej.

- Przesta - wykrztusiam. wiadomo tego, co si dzieje, rozlaa si po moich yach


niczym jad, paraliujc mi struny Stosowe. - Nie rb tego. Moe by tak, jak dawniej.
Z jego miny wyczytaam, e ju za pno na protesty. Klamka opada.
- Nie jeste kim dla mnie odpowiednim, Bello.
Przekrcajc swoj wasn wypowied sprzed kilku minut, wytrci mi z rki kolejny
argument. Wiedziaam a za dobrze, e nie sigam mu do pit.
Otworzyam usta, eby co powiedzie, ale szybko je zamknam. Edward mnie nie
popdza. Po prostu sta i milcza, jak posg.
- Skoro tak uwaasz - skapitulowaam.
- Tak wanie uwaam.
Straciam kontakt z wasnym ciaem. Od szyi w d byam jak sparaliowana.
- Chciabym ci prosi o wywiadczenie mi przysugi, jeli to nie za wiele.
Ciekawe, co dostrzeg w mojej twarzy, bo w odpowiedzi na uamek sekundy zmieni
wyraz swojej - opanowa si jednak, nim domyliam si, co poczu. Znw miaam przed sob
nieludzk istot w porcelanowej masce.
- Zgodz si na wszystko - zadeklarowaam nieco goniejszym szeptem.
Nagle zoto w oczach Edwarda zaczo topnie, stajc si na powrt pynne i gorce.
Mg mnie teraz zmusi do zoenia przysigi sam si swojego spojrzenia.
- Pod adnym pozorem nie postpuj pochopnie - rozkaza mi z uczuciem. - adnych
gupich wyskokw! Wiesz, co mam na myli?
Kiwnam gow.
Edward wrci do swojej poprzedniej postaci.
- Prosz ci o to przez wzgld na Charliego. Bardzo ci potrzebuje. Uwaaj na siebie
choby tylko dla niego.
- Obiecuj.
Chyba przyj z ulg to, e si nie stawiam.
- Przyrzekn ci co w zamian - owiadczy. - Przyrzekam, Bello, e dzi widzisz mnie
po raz ostatni. Nie wrc ju do Forks.
Nie bd wicej ci na nic naraa. Moesz y dalej, nie obawiajc si, e
niespodziewanie si pojawi. Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali.
Musiay zacz mi dre kolana, ktrych nadal nie czuam, bo otaczajce nas drzewa
zadygotay. W uszach zaszumiaa mi krew. Gos Edwarda zdawa si dobiega z coraz
wikszej odlegoci. Edward umiechn si delikatnie.
- Nie martw si. Jeste czowiekiem. Wasza pami jest jak sita. Czas leczy wszelkie

wasze rany.
- A co z twoimi wspomnieniami? - spytaam. Zabrzmiao to tak, jakbym miaa co w
gardle, jakbym si dawia.
- C... - zawaha si na moment. - Niczego nie zapomn. Ale nam... nam atwo
skupi uwag na czym zupenie innym.
Znw si umiechn. By to pogodny umiech, ktry nie siga jego oczu.
Cofn si o krok.
- To ju chyba wszystko. Nie bdziemy ci wicej niepokoi.
Nie bdziemy... Zauwayam, e uy liczby mnogiej, dziwic si jednoczenie, e
mj mzg kojarzy jeszcze jakie fakty.
Miaam, zatem nie zobaczy ju nigdy nie tylko Edwarda, ale Alice. - Alice wyjechaa
na dobre...
Chyba nie powiedziaam tego na gos, ale Edward i tak wiedzia. Pokiwa wolno
gow.
- Tak. Wszyscy ju wyjechali. Tylko ja zostaem si poegna.
- Alice wyjechaa na dobre... - powtrzyam tpo.
- Chciaa si z tob spotka, ale przekonaem j, e bdzie dla ciebie lepiej, jeli
odetniemy si od ciebie za jednym zamachem.
Pomylaam, e zaraz zemdlej. Przed oczami stana mi scena z pobytu w szpitalu.
Pokazujc mi zdjcia rentgenowskie mojej nogi lekarz skomentowa: Tak zwane zamanie
proste, jakby przeci ko siekier. To dobrze. Takie zamania zrastaj si szybciej i bez
implikacji.
Prbowaam oddycha w normalnym tempie. Musiaam si skupi, musiaam wpa
na to, jak wyrwa si z tego koszmaru.
- egnaj, Bello - powiedzia Edward agodnie.
- Zaczekaj! - wykrztusiam, wycigajc ku niemu rce.
Podszed bliej, ale tylko po to, eby chwyci mnie za nadgarstki i przycisn moje
donie do tuowia. Nachyliwszy si nade mn, musn wargami moje czoo. Odruchowo
przymknam powieki.
- Uwaaj na siebie - szepn. Od jego skry bi chd.
Znikd zerwa si lekki wiatr. Natychmiast otworzyam oczy, ale Edwarda ju nie byo
- dray jeszcze tylko licie drzew, ktre min w biegu.
Cho byo oczywiste, e nie jestem w stanie go dogoni, na drcych nogach ruszyam
za nim w gb lasu. Nie zostawi za sob adnych ladw, a licie znieruchomiay po kilku

sekundach, ja jednak uparcie szam przed siebie. Nie mylaam o niczym innym, prcz tego,
e musz go odnale. Nie mogam si zatrzyma - przyznaabym wtedy, e to koniec.
Koniec mioci. Koniec mojego ycia.
Przedzierajc si przez gste poszycie, straciam poczucie czasu. Moe mino kilka
godzin, a moe kilka minut. Czy prze - szabym metr, czy kilometr, las i tak wszdzie
wygldaby jednakowo. Zaczam si ba, e chodz w kko i to kko o bardzo niewielkiej
rednicy, ale mimo to nie przerywaam marszu. Czsto traciam rwnowag, a po zapadniciu
zmroku kilka razy si przewrciam.
W kocu potknam si o co (byo zbyt ciemno, by ustali, o co, upadam na ziemi i
ju si nie podniosam. Przekulaam si na bok, eby uatwi sobie oddychanie, i zwinam
si w kbek na wilgotnych paprociach.
Dopiero lec, zdaam sobie spraw, e mino wicej czasu, ni przypuszczaam. Nie
pamitaam, jak dawno temu zaszo soce. Czy noc w lesie zawsze panoway takie egipskie
ciemnoci? Przez chmury, igy i licie powinna bya przecie przebija si cho odrobina
ksiycowego wiata.
Jeli ksiyc by, a najwyraniej znik wraz z Edwardem. Akurat dzi przypadao
wida zamienie - nw.
Nw. Szo nowe. Zadraam, cho nie byo mi zimno.
Dugo leaam w ciemnociach, a usyszaam woanie. To mnie kto woa.
Otaczajce mnie mokre roliny tumiy dwiki, ale nie miaam wtpliwoci, e wrd drzew
niesie si echem moje imi - Nie rozpoznawaam tylko gosu woajcego. Czy miaam da mu
zna, gdzie jestem? Byam tak otpiaa, e zanim uwiadomiam sobie, e powinnam
odpowiedzie, woanie ucicho.
Jaki czas pniej obudzi mnie deszcz, a raczej ocuci, bo to, e zasnam, byo mao
prawdopodobne. Zatraciam si we wszechogarniajcym odrtwieniu, byle tylko nie dopuci
do siebie tej jednej przeraajcej myli.
Deszcz nieco mi przeszkadza. Krople byy lodowate. Puciam nogi, eby zakry
sobie twarz rkami.
To wanie wtedy po raz drugi moich uszu doszo woanie. Tym razem dobiegao z
wikszej odlegoci, zdawao mi si take, e czasami woa wiele osb naraz. Pamitaam, e
powinnam na nie odpowiedzie, ale uwaaam, e i tak nikt mnie nie usyszy. Czy byam na
siach krzycze dostatecznie gono?
Nagle co szurno, zaskakujco blisko. Co wszyo w poszyciu, jakie zwierz, due
zwierz. Zastanowiam si, czy powinnam si przestraszy. Nic nie czuam. Nic mnie nie

obchodzio. Szuranie si oddalio.


Padao dalej. Pomidzy moim policzkiem a limi gromadzia si woda. Prbowaam
wanie zebra do sil, by przekrci si na drugi bok, kiedy dostrzegam, e kto si zblia.
Z pocztku wiadczya o tym jedynie delikatna powiata rzucana przez jakie
niewidoczne jeszcze rdo wiata na zarola, ktre z czasem nabraa intensywnoci.
Nieznajomy nie uywa latarki, bo to, co nis, owietlao zbyt duy obszar. Zanim zupenie
mnie olepi, zdyam zobaczy, e to gazowa lampa turystyczna.
- Bella.
Ju mnie nie woa, znalaz po prostu to, czego szuka. Rozpozna mnie, ale ja nadal
nie wiedziaam, z kim mam do czynienia. Mwi basem i by bardzo wysoki, cho to drugie
docierao do mnie z trudem, brao si chyba std, e wci leaam z policzkiem
przycinitym do ziemi.
- Jeste ranna? Czy kto zrobi ci krzywd?
Wpatrywaam si tpo w grujc nade mn posta. Wiedziaam, e te sowa co
znacz, ale nie sta mnie byo na nic wicej.
- Nazywam si Sam Uley.
Jego nazwisko nic mi nie mwio.
- Szuka ci wielu ludzi. Charlie bardzo si martwi.
Charlie? Charlie to byo co wanego... Staraam si skupi.
Oprcz Charliego nic mi nie zostao.
Mczyzna wycign ku mnie do, ale byam w takim stanie, e nie zrozumiaam
jego intencji i nawet nie drgnam. Pokrci gow. Szybko oceni sytuacj i jednym zwinnym
ruchem wzi mnie na rce. Zwisaam bezwadnie niczym zrolowany dywan. Co mi
podpowiadao, e powinnam czu si skrpowana, bo niesie mnie nieznajomy, jednak
pozostaam gucha na te podpowiedzi, jak i na wszystko inne.
Sam szed zdecydowanym krokiem. Nie trwao to dugo. Wkrtce w oddali ukaza si
krg wiate. Sdzc po gosach, w lampy uzbrojeni byli sami mczyni.
- Mam j! - zawoa mj wybawiciel do kompanw.
Szmer rozmw ucich na chwil, a potem wszyscy zaczli si przekrzykiwa jeden
przez drugiego. Otoczyy nas zmartwione twarze. Rozumiaam tylko to, co mwi Sam, moe,
dlatego, e miaam ucho przycinite do jego piersi.
- Nie, nie wida, eby bya ranna - odpowiedzia komu na pytanie. - Powtarza tylko:
Zostawi mnie, zostawi mnie.
Czybym naprawd powtarzaa to na gos? Przygryzam doln warg.

- Bello, kochanie, nic ci nie jest?


Ten gos poznaabym wszdzie - nawet, jak teraz, znieksztacony trosk.
Charlie? - pisnam paczliwie jak mae pobite dziecko.
Jestem przy tobie, skarbie.
Zapachniaa jego skrzana kurtka szeryfa. Zakoysaam si. To kolana ugiy si ojcu
pod moim ciarem.
- Moe to ja j ponios? - zaproponowa Sam.
- Poradz sobie - powiedzia Charlie troszk zadyszany. Szed niezdarnie, wyranie si
mczy. Chciaam go poprosi, by postawi mnie na ziemi i pozwoli i samodzielnie, ale
jzyk i wargi odmwiy mi posuszestwa.
Razem z nami ruszyli mczyni nioscy lampy i latarki. Wygldao to jak jaka
uroczysta parada. Albo jak kondukt pogrzebowy. Przymknam powieki.
- Jeszcze troch i bdziemy w domku - pocieszy mnie Charlie kilkakrotnie.
Otworzyam oczy dopiero na dwik przekrcanego w zamku klucza. Bylimy ju na
ganku, a Sam przytrzymywa dla nas drzwi.
Charlie zanis mnie do saloniku i ostronie pooy na kanapie.
- Tato, jestem cala mokra - zaprotestowaam sabym gosem.
- Nic nie szkodzi - burkn szorstko. Panowa ju nad swoimi emocjami. - Koce s w
szafce u szczytu schodw - zawoa do kogo.
Bella? - odezwa si kto nowy. Pochyla si nade mn siwowosy pan, ktrego
rozpoznaam po kilku sekundach namysu.
- Doktor Grenady?
- Tak, to ja. Czy jeste ranna?
Nie odpowiedziaam od razu. Przypomniao mi si, e Sam Uley zada mi to samo
pytanie w lesie, tyle, e doda: Czy kto zrobi ci krzywd?. Ta rnica wydawaa mi si,
nie wiedzie, czemu, istotna.
Doktor Grenady czeka. Bruzdy na jego czole pogbiy si, a krzaczasta brew
powdrowaa ku grze.
- Nic mi nie jest - skamaam, cho nikt prcz mnie nie by w stanie tego zauway.
Doktor przyoy mi do czoa ciep do, a palce drugiej rki pisn na moim
nadgarstku. Obserwowaam ruchy jego warg, gdy liczy po cichu, wpatrzony w tarcz
zegarka.
- Co si stao? - spyta, niby od niechcenia.
Zamaram. W gardle poczuam pocztki wywoywanej panika sztywnoci.

- Zgubia si na spacerze? - dry Grenady.


Naszej rozmowie przysuchiwao si sporo ludzi. Trzech wysokich Indian - Sam Uley
z dwoma kompanami - stao w rzdku tu przy kanapie i nie odrywao ode mnie wzroku.
Podejrzewaam, e przyjechali z pobliskiego rezerwatu La Push. W saloniku by te pan
Newton z Mike'em i pan Weber, ojciec Angeli. Oni rwnie bacznie mi si przygldali. Z
kuchni i podjazdu przed domem dobiegay liczne mskie glosy. W poszukiwania byo pewnie
zaangaowane z p miasteczka.
Charlie kuca koo lekarza. Pochyli si, eby lepiej usysze moj odpowied.
- Tak - wyszeptaam. - Zgubiam si.
Grenady pokiwa gow w zamyleniu i zabra si za sprawdzanie, czy nie mam
powikszonych wzw chonnych. Twarz Charliego staa.
- Zmczona? - spyta doktor.
Potwierdziam. Posusznie zamknam oczy.
Po kilku minutach, sdzc, e zasnam, mczyni rozpoczli rozmow.
- Nie znalazem nic niepokojcego - oznajmi cicho Grenady.
- Jest tylko wyczerpana. Niech si wypi. Wpadn do niej jutro... a waciwie dzi po
poudniu.
Zaskrzypiay deski podogi. Obaj wstawali.
- Czy to prawda? - spyta szeptem Charlie. Ledwie byo go sycha, bo mczyni
przeszli ju pod drzwi. Nadstawiam uszu.
- Wszyscy si wyprowadzili?
Oferta bya bardzo atrakcyjna, a na podjcie decyzji dali Cullenowi niewiele czasu wyjani Grenady. - Prosi nas o dyskrecj. Nie chcia ze swojego wyjazdu robi szopki.
- Ale nas mona byo uprzedzi - burkn Charlie.
- No c, rzeczywicie - zmiesza si Grenady. - Was tak.
Nie miaam ochoty duej ich sucha. Wymacaam rbek kodry i nacignam j na
gow.
To przysypiaam, to budziam si na chwil. Syszaam, jak Charlie dzikuje z osobna
kademu z ochotnikw. Powoli dom pustosza. Ojciec zaglda do mnie regularnie. Raz
przytkn mi do do czoa, innym razem narzuci na mnie dodatkowy koc. Kiedy dzwoni
telefon, bieg go odebra, eby nie obudzi mnie dzwonek.
- Tak, znalelimy j - mamrota do suchawki. - Nic jej nie jest. Zgubia si. Teraz
pi.
Wreszcie krztanina ustaa i zapada cisza. Jkny spryny fotela - Charlie zamierza

spdzi w nim noc.


Kilka minut pniej wyrwa go z drzemki kolejny telefon.
Przekl i popdzi do kuchni. Zagrzebaam si w pocieli, nie chcc sysze po raz n ty poowy tego samego dialogu.
- Halo? - powiedzia Charlie, tumic ziewnicie. - Co takie go? ... Gdzie? - Raptownie
oprzytomnia. - Jest pani pewna, e to ju poza granicami rezerwatu? - Kobieta co mu
objaniaa. - Ale co tam moe pon? - Nie wiedzia, czy si dziwi, czy martwi. Spokojnie, zadzwoni i wszystkiego si dowiem.
Zaciekawiona, wyjrzaam spod koca. Charlie wystukiwa nowy numer.
- Cze, Billy, tu Charlie. Przepraszam, e dzwoni o tej porze... Tak, nic jej nie jest.
pi. ... Dziki, ale nie dlatego ci obudziem. Przed chwil zadzwonia do mnie pani Stanley.
Mwi, e z pitra swojego domu widzi jakie ogniska na klifie... Ach, tak. - Ojciec wyranie
si zirytowa, albo nawet rozgniewa. - Skd taki pomys? ... Doprawdy? - spyta z
sarkazmem. - Nie musisz mnie przeprasza ... Tak, tak. Pilnujcie tylko, eby ogie si nie
rozprzestrzeni. Wiem, wiem. Jestem zaskoczony, e w ogle udao si co podpali w tak
pogod.
Charlie zawaha si, a potem doda z oporami: - Dzikuj, e przysae swoich
chopcw. Miae racj znaj las o niebo lepiej ni my. To Sam j znalaz. Jakbym mg si
jako odwdziczy... No, zdzwonimy si jeszcze - zgodzi si, nadal nie w humorze.
Poegnali si i odwiesi suchawk. Wchodzc do saloniku, mamrota co do siebie.
- Co nie tak? - spytaam. Natychmiast znalaz si przy mnie.
- Przepraszam, skarbie. Obudziem ci. Kucn przy kanapie.
- Co si pali?
- To nic takiego - zapewni mnie. - Pal ogniska na klifie.
- Ogniska? - Nie wydawaam si by zaciekawiona. Wydawaam si by martwa.
- To dzieciaki z rezerwatu. - Charlie skrzywi si. - Przeginaj - Przeginaj? powtrzyam.
Wida byo, e nie jest skory zdradzi mi szczegy. Wbi wzrok w podog.
- wituj - wytumaczy rozgoryczony.
Byo oczywiste, e modzi Indianie nie ciesz si bynajmniej z mojego odnalezienia.
- wituj, bo Cullenowie wyjechali - odgadam. - No tak.
Nie lubiano ich w La Push.
Ouileuci w dawnych wiekach wierzyli nie tylko w Potop i w to, e wywodz si od
wilkw, lecz take w istnienie tak zwanych Zimnych Ludzi - ywicych si krwi istot,

wrogw plemienia. Dla wikszoci mieszkacw La Push Zimni Ludzie byli obecnie jedynie
postaciami z legendy, ale niektrzy nie odrzucili wiary przodkw. Nalea do nich midzy
innymi serdeczny przyjaciel Charliego, Billy Black, chocia jego wasny syn Jacob wstydzi
si przesdnego ojca. Billy ostrzeg mnie, ebym trzymaa si od Cullenw z daleka...
Cullenowie... To nazwisko co mi mwio... Co przeraajcego, z czym nie byam
gotowa si zmierzy, zaczo wypeza z zakamarkw mojej pamici.
- Co za gupota - mrukn Charlie.
- Siedzielimy w milczeniu. Niebo za oknem nie byo ju czarne.
Gdzie tam, za cian deszczu, zza horyzontu wyaniao si niemiao soce.
- Bella?
Spojrzaam na ojca niepewnie. - Edward zostawi ci sam w lesie?
- Skd wiedzielicie, gdzie mnie szuka? - odbiam pieczk.
Chciaam ucieka przed tym, co nieuniknione, tak dugo, jak to byo moliwe.
- Przecie zostawia licik - zdziwi si Charlie. Z tylnej kieszonki dinsw wyj
poplamion, niemiosiernie pomit kartk papieru. Musia j skada i rozkada wiele razy.
Tusz dugopisu rozmaza si od wilgoci, ale pismo byo wci czytelne i na pierwszy rzut oka
wygldao na moje wasne.
Id na spacer z Edwardem. Bdziemy trzyma si cieki. Niedugo wrc. B.
- Kiedy zrobio si ciemno, a ciebie cigle nie byo, zadzwoniem do Cullenw. Nikt
nie odbiera, wic zadzwoniem do szpitala i doktor Grenady powiedzia mi, e Carlisle ju
tam nie pracuje.
- Dokd si przeprowadzili? Charlie wytrzeszczy oczy.
- Edward ci nie powiedzia?
Kulc si, pokrciam przeczco gow. Od trzykrotnej wzmianki o Edwardzie puciy
tamy - moje serce zalaa fala nieopisanego blu. Nie spodziewaam si, e bdzie wci tak
ywy.
Charlie przyglda mi si podejrzliwie.
- Carlisle'owi zaoferowano posad w duym szpitalu w Los Angeles. Sdz, e skusia
go gigantyczna podwyka.
- Soneczne LA. - ostatnie miejsce, jakie w rzeczywistoci by wybra. Przypomnia mi
si mj koszmar z lustrem sprzed kilku dni Edward w snopie jaskrawego wiata, iskrzcy si
niczym diamentowy posgBl wzmg si, kiedy przed oczami stana mi jego twarz.
- Chc wiedzie, czy Edward zostawi ci sam w rodku lasu. - Charlie nie dawa za
wygran.

Na dwik imienia ukochanego zwinam si w kbek, jakby kto uderzy mnie w


brzuch. Nie miaam pojcia, jak oszczdzi sobie cierpienia.
- To moja wina. Zostawi mnie na ciece, tylko par metrw od domu, a ja pobiegam
za nim, jak gupia...
Charlie zacz co mwi, ale zatkaam sobie uszy dziecinnym gestem.
- Nie chc o tym rozmawia, tato. Pjd spa do siebie.
Nim zdy zareagowa, byam ju na schodach.
Gdy tylko dowiedziaam si, e kto by w domu, eby zostawi licik dla Charliego,
przyszo mi do gowy, e nie tylko co zostawiono, ale i co zabrano. Musiaam to sprawdzi
jak najszybciej. Rce trzsy mi si ze zdenerwowania.
W moim pokoju wszystkie sprzty i przedmioty stay tam, gdzie rano. Zamknam za
sob drzwi i podbiegam do odtwarzacza CD. Nacisnam przycisk blokady. Wieczko
odskoczyo.
Odtwarzacz by pusty.
Album od Renee lea na pododze przy ku, tam, gdzie go pooyam, ale nie daam
si na to nabra. Wystarczyo zajrze na pierwsz stron. Malutkie metalowe naroniki nie
przytrzymyway ju adnego zdjcia. Jedynym dowodem na to, e kiedy si tam znajdowao,
by podpis: Edward Cullen. W kuchni Charliego. Trzynasty wrzenia.
Nie przejrzaam albumu do koca. Byam pewna, e Edward zabra zarwno swoje
pozostae fotografie, jak i film. Nie zapomnia o niczym.
Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali. Obieca mi i dotrzyma sowa.
Pod kolanami poczuam gadko drewnianej podogi - a potem pod domi, a potem
pod policzkiem. Miaam nadziej, e zemdlej, ale niestety nie straciam przytomnoci. Fale
blu, ktre dotd smagay tylko moje serce, zalay mnie ca a po czubek gowy, wcigay w
otcha.
Nie walczyam o to, by powrci na powierzchni.

PADZIERNIK

LISTOPAD

GRUDZIE

STYCZE

4 WYBUDZANIE SI
Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje si to niemoliwe. Nawet wtedy, kiedy
rytmiczne drganie wskazwki sekundowej zegara wywouje pulsujcy bl. Czas przemija
nierwno - raz rwie przed siebie, to znw niemiosiernie si duy - ale mimo to przemija.
Nawet mnie to dotyczy.
Charlie uderzy pici w st.
- Dosy tego, Bello! Odsyam ci do domu.
Spojrzaam na niego zszokowana znad miski patkw, w ktrych gmeraam od kilku
minut, pozorujc jedzenie. Nie zwracaam uwagi na to, co do mnie wczeniej mwi - ba, nie
zdawaam sobie sprawy, e wczeniej co do mnie mwi - i nie byam pewna, czy dobrze go
zrozumiaam.
- Jestem ju w domu - wybkaam.
- Odsyam ci do Renee, do Jacksonville - wyjani Charlie. Zirytowaam go jeszcze
bardziej tym, e tak wolno kojarz.
- Za co? - spytaam paczliwym tonem. - Co ja takiego zrobiam.
Pomylaam, e to nie fair. Przez te cztery ostatnie miesice zachowywaam si bez
zarzutu. Z wyjtkiem pierwszego tygodnia, ktrego adne z nas nigdy nie wspominao, nie
opuciam ani jednego dnia zarwno w szkole, jak i w pracy. Przynosiam same dobre
stopnie. Nie wracaam do domu pniej, ni obiecaam. Waciwie to w ogle nie
wychodziam z domu. I bardzo rzadko serwowaam to samo danie dwa dni z rzdu. Charlie
patrzy na mnie z wyrzutem.
- Nic nie zrobia. W tym cay kopot. Nie robisz nic oprcz absolutnego minimum.
yjesz jak na jakim cholernym autopilocie.
- Mam zacz sprawia ci problemy wychowawcze? - spytaam, zdumiona. Musiaam
bardzo si stara, eby nie odpyn i wysucha do koca, co ojciec ma mi do powiedzenia.
Przyzwyczaiam si ju, e gdy tylko mog, maksymalnie obniam liczb odbieranych
bodcw.
- Wszystko byoby lepsze od tego... tego wiecznego mazgajenia si!
Odrobin mnie to zabolao. Bardzo si staraam, eby w aden sposb nie okazywa
smutku - nie pakaam i nie ualaam si nad sob.
- Wcale si nie mazgaj.
- Rzeczywicie, przesadziem - przyzna niechtnie. - eby tak chocia jojczya, to by

byo ju co! Jeste po prostu taka... bezwadna. Przygaszona. To chyba najtrafniejsze


okrelenia.
Z tym ju nie mogam si nie zgodzi. Westchnam. - Przepraszam, tato.
Chciaam powiedzie to energiczniej, z uczuciem, ale mi nie wyszo. I trudno si
dziwi - dopiero, co dowiedziaam si, e moje wysiki z czterech miesicy poszy na marne.
Tylko dla dobra Charliego graam grzeczn creczk, zamiast zupenie si zaama. Sdziam,
e da si nabra. Myliam si.
- Nie chc, eby mnie przepraszaa. Znowu westchnam.
- Wic czego ode mnie chcesz?
- Bello... - Zawaha si, ale postanowi zaryzykowa i brn w to dalej. - Creczko, nie
jeste pierwsz osob na wiecie, ktrej wydarzyo si co takiego.
Skrzywiam si.
- Wiem, tato.
- Tak sobie myl, e... e moe potrzebujesz pomocy.
- Pomocy?
Zastanowi si, jak inaczej to sformuowa. Zmarszczy czoo.
Kiedy twoja matka odesza i zabraa ci z sob... - Charlie wzi gboki wdech. - C,
byo mi bardzo, bardzo ciko.
- Wiem, tato.
- Ale wziem si w gar - podkreli - a widz, e ty sobie z tym nie radzisz.
Czekaem, miaem nadziej, e mi to przejdzie. - Zerkn na mnie i zaraz na powrt wbi
wzrok w blat stou. - Chyba oboje wiemy, e to nie przechodzi.
- Nic mi nie jest.
Puci t uwag mimo uszu.
- Wiesz, moe gdyby przed kim si otworzya... Przed fachowcem.
- Chcesz mnie wysa na jak terapi?
Tym razem nie musiaam skupia si na tym, eby powiedzie to z uczuciem, tyle, e
tym uczuciem byo rozdranienie.
- Moe wyszoby ci to na dobre.
A moe wrcz przeciwnie.
Nie znaam si na psychoanalizie, ale odnosiam wraenie, e eby podziaaa, pacjent
nie moe przed terapeut niczego ukrywa. Oczywicie nic nie stao na przeszkodzie, ebym
powiedziaa ca prawd - musiaam tylko najpierw doj do wniosku, e reszt ycia chc
spdzi w pomieszczeniu bez klamek.

Widzc moj zacit min, Charlie sprbowa podej mnie od innej strony.
- Ja nie jestem w stanie ci pomc, ale moe twoja matka...
- Suchaj, jeli ci na tym tak bardzo zaley, mog gdzie wyj dzi wieczorem.
Umwi si z Jess albo z Angel.
- Nie, to nie tak - zaprotestowa sfrustrowany. - Ju teraz za bardzo si starasz. Nie
mog na to patrze. Nigdy jeszcze nie miaem do czynienia z kim, kto tak duo robiby
wbrew sobie.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, tato - udaam gupi. - Najpierw si wciekasz, bo nic
nie robi, a teraz nie chcesz, ebym umawiaa si z koleankami.
- Chc, eby bya szczliwa. Nie, to by by szczyt marze, eby przestaa chodzi
taka przybita. I uwaam, e zmiana otoczenia ci w tym pomoe.
Po raz pierwszy od miesicy znalazam w sobie do si, by si z kim kci.
- Zostaj w Forks - owiadczyam stanowczo.
- Ale jaki to ma sens?
- To ostatni semestr liceum. Jeli zmieni szko, mog mie trudnoci.
- Jeste dobr uczennic. Nie bdzie tak le.
- Nie chc si narzuca mamie i Philowi.
- Twoja matka o niczym tak nie marzy, jak o tym, eby wrcia.
- Na Florydzie jest za gorco.
Charlie znw uderzy pici w st.
- Oboje wiemy, jaki jest prawdziwy powd, wic przesta krci! - Opanowa si. Tak duej nie mona, Bello, to niezdrowe. Przez te cztery miesice ani razu nie zadzwoni,
nie napisa, nie odwiedzi ci. Przyjmij to do wiadomoci. Nie moesz wiecznie czeka.
Spojrzaam na niego spode ba. Nieomal si zarumieniam. Ju od dawna nie
zareagowaam na nic tak emocjonalnie.
Wspominajc Pewn Osob, ojciec zama niepisany zakaz i byt tego wiadomy.
- Na nic nie czekam. Niczego si nie spodziewam - wydeklamowaam jak wyuczon
formuk.
- Bello... - zacz Charlie stumionym gosem.
Nie miaam ochoty cign duej tego tematu.
- Musz jecha do szkoy - przerwaam, zrywajc si z miejsca - Misk pen patkw
wsadziam do zlewu.
- Postaram umwi si z Jessic na popoudnie - zawoaam Przez rami, zakadajc
na nie torb. Nie patrzyam ojcu w oczy. - Moe nie wrc na obiad. Pojedziemy do Port

Angeles i pjdziemy do kina.


Zanim zdy co powiedzie, wybiegam na zewntrz.
Tak spieszno mi byo wyj z domu, e dotaram do szkoy jako jedna z pierwszych.
Miao to swoje wady i zalety. Zalet byo to, e mogam zaj dobre miejsce na parkingu.
Wad, e do lekcji byo jeszcze duo czasu i musiaam szybko si czym zaj, eby nie
pozosta sam na sam z mylami. Od czterech miesicy za wszelk cen unikaam
bezczynnoci.
Zdecydowanym ruchem wycignam z torby podrcznik do matematyki. Otworzyam
go na rozdziale, ktry mielimy przerabia jako nastpny, i zabraam si do czytania. Byo to
jeszcze gorsze ni suchanie nauczyciela, ale rozszyfrowywanie tekstu szo mi coraz lepiej. W
ostatnim kwartale powicaam matematyce dziesi razy wicej czasu ni kiedykolwiek
wczeniej i rednia moich ocen z tego przedmiotu zacza oscylowa w okolicach 4,8. Pan
Verner by zdania, e to efekt jego doskonaych metod nauczania. Skoro poprawiao mu to
humor, nie miaam zamiaru wyprowadza go z bdu.
Zmusiam si do studiowania rozdziau, dopki parking si nie zapeni, i w kocu
mao brakowao, a spniabym si na angielski. W tym tygodniu omawialimy Folwark
zwierzcy, co przyjam z ulg. Miaam powyej uszu tragicznych romansw stanowicych
podstaw curriculum. Poza tym, niezalenie od tematu, przedkadaam wykady pana
Berty'ego nad matematyk. Skoncentrowawszy si na jego monologu, nie mylaam te o
swoich problemach.
W szkole najatwiej byo mi si zapomnie. Jak na mj gust, dzwonek zadzwoni za
szybko. Zaczam si pakowa.
- Bella?
Rozpoznaam gos Mike'a. Wiedziaam a za dobrze, co teraz powie.
- Przychodzisz jutro do pracy?
Podniosam gow. Pochyla si nad przejciem pomidzy awkami. Mia zatroskan
min. W kady pitek zadawa mi to samo pytanie, chocia nigdy nie braam wolnego, nawet
z powodu choroby. No, moe z jednym wyjtkiem, ale to byo te cztery miesice temu. Jego
zatroskanie byo bezpodstawne. Nie mieli w sklepie trzeciego pracownika.
- Jutro jest sobota, prawda? - spytaam. Tak, mj gos by bez wtpienia przygaszony.
Uwiadomiam to sobie dopiero rano, kiedy wypomnia mi to Charlie.
- Tak - potwierdzi Mike. - No, to do zobaczenia na hiszpaskim. Pomacha mi
niemrawo i odszed. Ju mnie nie odprowadza pod drzwi klasy.
Powlokam si na matematyk, na ktrej siedziaam z Jessic. Musiaam z ni

wreszcie pogada, a wiedziaam, e nie bdzie to atwe. Zwaszcza, e chciaam j prosi o


przysug. Miny tygodnie, a moe miesice, odkd przestaa mwi do Blliie cze.
Obraziam j swoj obojtnoci. Teraz, krc pod klas, zachodziam w gow, jak j
udobrucha. - Bardzo mi zaleao, eby pj z Jess do kina. Zakadaam, e po powrocie
zdoam zagada Charliego relacj z naszego dziewczyskiego wypadu i zyskam przynajmniej
jeden dzie, a moe nawet przekonam go, e ze mn wszystko w porzdku. Kusio mnie
Wprawdzie, eby pojecha do Port Angeles w pojedynk (nie mogam po prostu znikn na
kilka godzin, bo wydaby mnie stan licznika kilometrw w furgonetce, ale wiedziaam, e ta
wygodna opcja odpada. Forks byo tak mae, e prdzej czy pniej Charlie musia wpa na
sync z gadulstwa matk Jessiki. Prawda wyszaby wtedy Ha jaw.
Otworzyam drzwi do sali.
Pan Verner posa w moim kierunku karcce spojrzenie - ju co tumaczy.
Pospiesznie przeszam do swojej awki. Jessica mnie ignorowaa. Ucieszyam si, e mam
przed sob pidziesit minut, eby przygotowa si psychicznie do naszej rozmowy.
Ani si obejrzaam, a lekcja dobiega koca. Z jednej strony pomogo to, e tak dobrze
si rano przygotowaam - z drugiej, czas zawsze pyn szybciej, kiedy czekao mnie co
nieprzyjemnego, w dodatku pan Verner zwolni nas na pi minut przed czasem. Umiechn
si, jakby robi nam prezent.
- Jess? - Czekajc, a si obrci, przygryzam z nerww warg.
Zaskoczyam j.
- Do mnie mwisz? - Przyjrzaa mi si z niedowierzaniem.
- Oczywicie, e do ciebie. - Udaam niewinitko.
- W czym problem? - burkna. - Pomc ci w matmie?
- Nie, dziki. - Pokrciam gow. - Chciaam ci zapyta, czy... czy nie zgodziaby
si pj ze mn dzi do kina. Za duo ju chyba siedz w domu.
Zabrzmiao to sztucznie i nieszczerze. Jessica wietrzya jaki podstp.
- Dlaczego chcesz i akurat ze mn?
- Bya pierwsz osob, ktra przysza mi na myl, kiedy wpadam na ten pomys.
Umiechnam si, modlc si w duchu, eby wypa przekonywujco. C, bya
pierwsz osob, ktra przysza mi na myl, kiedy postanowiam unika Charliego. Rnica
niewielka.
Jessica zacza si ama.
- Czy ja wiem...
- Masz ju plany na wieczr?

- Nie... - Zamylia si. - Hm... Dobrze, zgadzam si. Na co chcesz i?


O tym drobnym szczegle zapomniaam.
- Nie jestem pewna, co teraz graj... - powiedziaam, grajc na zwok. Prbowaam
wyowi z pamici tytu jakiejkolwiek kinowej nowoci. Czy nie podsuchaam ostatnio
jakiej rozmowy?
- Nie wpad mi w oko aden plakat? - Moe zobaczymy ten o kobiecie - prezydencie?
Spojrzaa na mnie, jakbym spadla z ksiyca.
- Zdjli to chyba z p roku temu.
- Och. To moe ty co zaproponuj.
Jessica bya na mnie jeszcze troch obraona, ale mimo to nie potrafia do koca
zapanowa nad swoj wrodzon gadatliwoci.
- Niech tylko pomyl... Leci taka nowa komedia romantyczna - dostaa wietne
recenzje. Mogaby si nada. A tata poleca mi Bez wyjcia .
Tytu wyda mi si obiecujcy.
- O czym to?
- 0 zombie czy czym takim. Tata mwi, e od lat nie widzia tak przeraajcego
filmu.
- Super. Wanie czego takiego mi trzeba.
Wolaabym stan twarz w twarz z watah prawdziwych zombie ni przez
dziewidziesit minut oglda cudze amory.
- Dobrze, moemy i na Bez wyjcia - Jessica wzruszya ramionami, ale wida
byo, e zaskoczyam j swoim wyborem. Prbowaam sobie przypomnie, czy lubiam
kiedy horrory, ale nie zyskaam pewnoci. - Podjecha po ciebie po szkole? - spytaa.
- Jasne. Dziki.
Na odchodne umiechna si niepewnie. Odwzajemniam umiech z opnieniem, ale
miaam nadziej, e go dostrzega.
Pozostae lekcje miny szybko. Mylaam gwnie o zbliajcym si wypadzie do
kina. Wiedziaam z dowiadczenia, e kiedy Jessica si rozgada, nic jej ju nie zatrzyma.
eby czua si usatysfakcjonowana, wystarczao w strategicznych momentach bka ha
albo no, no. Bya dla mnie idealnym towarzyszem i vice wersa.
W ostatnich miesicach potrafiam na jawie odpyn w niebyt do tego stopnia, e
czasem, doszedszy do siebie, potrzebowaam kilkunastu sekund, aby poapa si w tym, co
si ze mn w midzyczasie dziao. Tak byo i tym razem. Ocknam si w swoim pokoju, nie
pamitajc ani jazdy furgonetk, ani otwierania frontowych drzwi.

Nie przejmowaam si takimi incydentami, wrcz przeciwnie - tskniam za chwilami


zupenego zatracenia.
Otpienie przydawao si, zwaszcza, gdy musiaam zmierzy si z przeszoci - tak
jak teraz, przy otwieraniu szafy. Nie walczyam z nim i tylko dziki temu mogam obojtnie
przejecha wzrokiem po upchnitych w kcie przedmiotach zakrytych stert nienoszonych ju
przez siebie ubra. Nie mylaam o tym, i gdzie tam, w czarnym plastikowym worku na
mieci, kryje si mj prezent urodzinowy i wiea stereo. Usiujc rozdrapa jej klawisze,
zdaram sobie kiedy paznokcie do krwi, ale o tym take nie mylaam.
Zdjam z haczyka rzadko uywan torebk i zatrzasnam drzwi. W tym samym
momencie Jess zatrbia z podjazdu. Pospiesznie przeoyam portfel i kilka drobiazgw z
torby szkolnej do torebki. Wydawao mi si chyba, e od tych nerwowych ruchw wieczr
minie jako prdzej.
W przedpokoju zdyam jeszcze zerkn w lustro, aby wykrzywi usta w co na
ksztat przyjaznego umiechu. Wychodzc na ganek, staraam si bardzo nie zmienia
uoenia mini twarzy.
- Cze - rzuciam, zajmujc miejsce pasaera. - Jak to fajnie, e si zgodzia. Jestem
ci bardzo wdziczna.
Musiaam mie si na bacznoci, eby pamita o odpowiednim modulowaniu gosu.
Od duszego czasu przejmowaam si takimi drobiazgami jak odpowiednia intonacja tylko
przy Charliem, a Jess bya od niego o wiele lepsza w rozpoznawaniu stanw emocjonalnych.
Nie byam te pewna, co kiedy imitowa.
Spoko. A mog wiedzie, skd w ogle ta zmiana?
Jaka zmiana?
- No, e nagle postanowia... wyj z domu.
Zabrzmiao to tak, jakby w ostatniej chwili Jess wybraa inne zakoczenie swojego
zapytania. Wzruszyam ramionami.
- Tak jako...
W radio zaczynaa si romantyczna piosenka, wic rzuciam si zmieni stacj.
Prowadzenie rozmowy z Jessic przy jednoczesnym ignorowaniu rzewnych ballad mnie
przerastao.
- Mog? - spytaam.
- Jasne.
Dugo przeszukiwaam fale eteru, zanim znalazam co nie szkodliwego. Wntrze auta
wypeniy agresywne pokrzykiwania. Jess zmarszczya nos.

- Od kiedy to suchasz rapu?


- Trudno powiedzie... Od niedawna. - Naprawd podoba ci si taka muzyka?
- Tak.
Zaczam kiwa gow, majc nadziej, e robi to do rytmu.
- Okej... - C, s rne dziwactwa, mwia mina Jess. Czym prdzej zmieniam
temat. - Jak tam sprawy stoj pomidzy tob a Mikiem? - Widujesz go czciej ni ja.
- Ale w pracy trudno uci sobie pogawdk.
Wbrew moim oczekiwaniom to pytanie nie wywoao u Jess sowotoku. Musiaam
podj kolejn prb. - Bya z kim ostatnio na randce?
- Trudno to nazywa randkami. Par razy umwiam si z Connerem... A dwa
tygodnie temu byam w kinie z Erikiem. - Jest wywrcia oczami. Zwietrzyam okazj.
- Z Erikiem Yorkie? Kto kogo zaprosi?
- A jak sdzisz? - jkna dziewczyna. Nareszcie si oywia. - Jasne, e on mnie. Nie
wiedziaam, jak grzecznie mu odmwi. Zbrako mi refleksu.
- I jak byo? Dokd poszlicie po seansie? - Wiedziaam, e pokna haczyk. Opowiedz mi wszystko ze szczegami!
Jessiki nie trzeba byo dwa razy namawia. Odetchnam z ulg. Rozparta wygodnie w
fotelu, wtrcaam w odpowiednich momentach biedactwo, co za palant i liczne
monosylaby. Kiedy skoczya relacj z randki z Erikiem, przesza pynnie do porwnywania
go z Connerem.
Seans zaczyna si stosunkowo wczenie, wic zadecydowaa, e pjdziemy co zje
po wyjciu z kina. Byo mi wszystko jedno - liczyo si tylko to, e nie musz rozmawia z
Charliem o Jacksonville i terapii.
Podtrzymywaam monolog Jess podczas reklam, co pozwolio mi nie zwraca na nie
uwagi, wic na pierwsz przeszkod natrafiam, dopiero, kiedy zgasy wiata. Po czowce
na ekranie poj - wia si zakochana para. Modzi spacerowali po play, okazujc sobie
czuo w wyjtkowo przesodzony sposb.
Zdenerwowaam si. Tego nie przewidziaam. W pierwszym odruchu chciaam zakry
sobie uszy i zacz co nuci. Opanowaam si z trudem.
- Mylaam, e kupiymy bilety na to co o zombie - szepnam do Jessiki.
- I dobrze mylaa.
- To, dlaczego nikt nikogo nie zjada jeszcze ywcem? - zaprotestowaam.
Koleanka spojrzaa na mnie z podejrzliwoci graniczc z zaniepokojeniem.
- Spokojnie. Wszystko w swoim czasie.

- Id po popcorn. Chcesz co ze sklepiku?


- Nie, dzikuj.
Kto warkn, ebymy si uciszyy.
W hallu kina wyliczyam, e rozwinicie wtku zajmie scenarzystom okoo dziesiciu
minut i tyle te odczekaam cierpliwie, wpatrujc si w zegar. Wrciwszy do sali,
przystanam na progu, eby si upewni, czy miaam racj. Miaam - z gonikw
dochodziy przeraliwe wrzaski.
- Przegapia najwaniejsze sceny - szepna Jessica, kiedy sadowiam si na swoim
miejscu. - Prawie wszyscy bohaterowie zmienili si ju w zombie.
Bya duga kolejka.
Podsunam jej pod nos wiaderko z popcornem. Nabraa pen gar.
Na reszt filmu skaday si brutalne sceny atakw zombie przeprowadzanych do
wtru krzykw pozostaej przy yciu garstki ludzi. Ich liczba kurczya si w zastraszajcym
tempie.
Wydawa si mogo, e w tych okropnociach nie kryje si nic bdcego w stanie
wyprowadzi mnie z rwnowagi, ale mimo to poczuam si nieswojo. Dopiero w ostatnich
minutach zrozumiaam, dlaczego.
W finale krwioercze zombie, szurajc nogami, podao krok w krok za
rozhisteryzowan gwn bohaterk. Kamera to pokazywaa jej wykrzywion strachem twarz,
to znowu martwe, nieruchome oblicze zbliajcego si do niej potwora.
Nagle uzmysowiam sobie, ktre z nich bardziej przypominam.
Wstaam.
- Dokd idziesz? - sykna Jess. - Jeszcze gra dwie minuty.
- Musz si napi - szepnam. Wybiegam z sali, jakby mnie kto goni.
Usiadam na awce przed wejciem do kina, usiujc nie myle o tym, co przed
chwil zauwayam. Co za ironia! A wic skoczyam jako zombie? Co jak co, ale tego si
nie spodziewaam.
Marzyam kiedy wprawdzie o zostaniu istot rodem z horrorw, ale nie czym tak
groteskowym, co oywiony trup!
Potrzsnam gow, chcc odgoni wspomnienia. Zapuszczaam si na zakazany
teren. Baam si, e wpadn w panik.
Smutno byo zda sobie spraw, e nie gra si ju gwnej roli kobiecej. Romans
stulecia dobiegi koca.
Z budynku kina wysza Jessica. Przystana. Pewnie zastanawia si, gdzie mnie

szuka. Kiedy mnie zobaczya, najpierw si ucieszya, a zaraz potem zdenerwowaa.


- Co, nie wytrzymaa napicia? - spytaa ostronie.
- Tak. Tchrz ze mnie.
- To zabawne. Wcale nie wygldaa na przestraszon. Nie syszaam, eby, cho raz
krzykna, chocia ja daram si cay czas jak gupia. Czemu wysza?
Wzruszyam ramionami.
- Za bardzo si baam. Naprawd.
Chyba j przekonaam.
- Nigdy w yciu nie widziaam tak okropnego filmu - powiedziaa. - Zao si, e
bdziemy miay dzi w nocy koszmary.
- Na sto procent - zgodziam si, dbajc o dobranie odpowiedniego tonu gosu. Te
oczekiwaam koszmarw, tyle, e nie o zombie.
Jessica przyjrzaa mi si uwaniej i odwrcia wzrok. Najprawdopodobniej nie zawsze
udawao mi si dobiera ton stosownie do sytuacji.
- Dokd pjdziemy co zje? - spytaa.
- Zdaj si na ciebie.
Ruszyymy. Jess zacza opowiada o aktorze grajcym gwn rol. Rozwodzia si
nad jego urod i wdzikiem. Potakiwaam dla zachowania pozorw, ale zupenie nie
pamitaam go bez trupiej charakteryzacji.
Nie patrzyam, dokd idziemy - wpatrywaam si w czubki swoich butw wiedziaam jedynie, e zrobio si ciemniej i ciszej. Dlaczego ciszej, uwiadomiam sobie ze
sporym opnieniem. Jessica zamilka. Pomylaam, e moe si na mnie obrazia.
Spojrzaam w jej stron, modlc si, eby moja mina sugerowaa skruch.
Jessica nie patrzya na mnie, tylko prosto przed siebie. Bya spita i sza nienaturalnie
szybko. Zauwayam, e co jaki czas zerka nerwowo na drug stron ulicy.
Rozejrzaam si. Wszystkie okoliczne sklepiki byy ju pozamykane. Pokonywaymy
wanie krtki nieowietlony odcinek chodnika. Latarnie zaczynay si za kilkanacie metrw,
a dalej przy tej samej ulicy dostrzegam charakterystyczne te logo McDonalda. To on
zapewne by celem naszego spaceru.
Po drugiej stronie ulicy znajdowa si jedyny otwarty przybytek w najbliszej okolicy.
Okna mia zasonite od rodka, a ciany zewntrze przyozdobione kolekcj neonw
reklamujcych rne gatunki piwa. Najwikszy z nich, wiszcy nad samym wejciem, gosi,
e lokal nazywa si Jednooki Pete. Zaciekawio mnie, czy wntrze baru kryje inne pirackie
akcenty.

Metalowe drzwi spelunki akurat si uchyliy - kto wychodzi. W rodku panowa


pmrok. Moich uszu dobieg gwar gosw i odgos kostek lodu uderzajcych o cianki
szklanek. Przy wejciu, oparci o mur stali czterej mczyni.
Zerknam na Jessic. Nadal nie zwolnia tempa i wpatrywaa si w szyld McDonalda.
Nie wygldaa na wystraszon - po prostu zachowywaa ostrono.
Nie mylc, co robi, zatrzymaam si. Ci czterej mczyni mnie zaintrygowali.
Czybym przeywaa deja vu? Ulica bya inna, miasto i pora dnia te same. I jeszcze ta
czwrka. Jeden z nich by nawet niski i ciemnowosy. Kiedy przystanam, on pierwszy
zwrci na to uwag. Staam jak zaczarowana.
- Bella? - szepna Jessica. - Co ty wyrabiasz?
- Pokrciam gow. Sama nie byam pewna.
- Chyba ich znam... - wymamrotaam.
Co ja najlepszego wyprawiaam? Powinnam bya ucieka przed tym wspomnieniem,
gdzie pieprz ronie, broni si przed nim z caych si, chroni si wewntrznym paraliem,
bez ktrego nie potrafiam funkcjonowa. Dlaczego stawiaam wanie lew stop na jezdni?
Czy nie byby to zbyt duy zbieg okolicznoci? Zmruyam oczy, starajc si
dopasowa rysy twarzy najniszego z modziecw pod barem do tych, ktre mia mj
napastnik sprzed niespena roku. Zastanawiaam si, czy istnieje jakakolwiek szansa, e go
rozpoznam. Z tamtego feralnego wieczoru pamitaam raczej nie to, co widziaam, ale to, co
czuam: napicie w miniach ng, kiedy podejmowaam decyzj, czy walczy, czy ucieka;
sucho w gardle uniemoliwiajc gone woanie o pomoc; paznokcie wbijajce si w skr
doni, kiedy zacisnam je w pi; ciarki, jakie mnie przeszy, kiedy brunet zwrci si do
mnie per maleka...
- Nawet, jeli nie miaam do czynienia z czwrk tych samych mczyzn, co wtedy,
nie dao si ukry, e byo w nich co zowieszczego. Trudno byo powiedzie, skd brao si
to poczucie - moe std, e ich nie znaymy, e mieli nad nami przewag, e byo ciemno?
Jessice to wystarczao.
- No chod! - zawoaa za mn spanikowana.
Nie posuchaam jej, zreszt moje stopy nie suchay teraz nikogo. Szam powoli przed
siebie, kierowana bezsensownym im - pulsem. Nie rozumiaam, skd si wzi, ale dawaam
si mu prowadzi, bo po raz pierwszy od dawna co we mnie czego chciao.
Zdziwiam si, kiedy znienacka krew zacza mi szybciej kry w yach. Ach,
adrenalina. Zapomniaam ju, jak to jest. Nie wiedziaam jedynie, dlaczego si pojawia,
skoro nie czuam strachu. Moe mojemu organizmowi starczao echo lku sprzed roku?

Dekoracje byy te same - ciemna uliczka w Port Angeles i czterech nieznajomych.


Nie widziaam potrzeby, eby si ba. Nie potrafiam sobie wyobrazi niczego, czego
mogabym si ba. Bya to jedna z nielicznych zalet utracenia wszystkiego, co byo mi drogie.
Doszam ju do przerywanej linii na rodku jezdni, kiedy Jess chwycia mnie za
okie.
- Bella, przesta! - szepna gono. - Zgupiaa? Chcesz wej do baru?
- Nie chc wej do adnego baru - odpowiedziaam sennie, wyszarpujc rk.
- Chc tylko co sprawdzi...
- Co sprawdzi? Co ty planujesz, do cholery? Oryginaln prb samobjcz?
Sowo samobjcz przykuo moj uwag. Spojrzaam Jess prosto w oczy.
- Nie chc si zabi - owiadczyam.
Nie kamaam. Nawet we wrzeniu nie rozwaaam samobjstwa. Przez wzgld na
Charliego. I na Renee. Przysigam, te Komu, e bd wystrzega si gupich wyskokw.
Tylko z tych trzech powodw jeszcze yam.
Przypomniawszy sobie, co obiecaam, poczuam wyrzuty sumienia, ale zaraz uznaam,
e przygldanie si obcym mczyznom to samo, co podcinanie sobie y. We wasnej ocenie
panowaam nad sytuacj.
Jess opucia rce. Wpatrywaa si we mnie z przeraeniem. Uprzytomniam sobie, e
dziewczyna naprawd ma mnie za samobjczyni i nie wie, jak mi pomc.
- Id co zje - zachciam j, wskazujc na rozwietlonego McDonalda. - Dogoni
ci.
Przeniosam wzrok na modziecw spod baru. Przygldali si z rozbawieniem. Moja
towarzyszka nie prbowaa mnie ju zatrzyma. Zrobiam kilka krokw do przodu.
- Bello, opanuj si!
Stanam jak wryta, bo to nie Jessica przywoywaa mnie do porzdku. By to gos
mski - gos doskonale mi znany i niezwykle pikny. Nawet przepojony gniewem zachwyca
swoim aksamitnym tembrem.
Zaskoczyo mnie nie tylko to, kto mnie wola, w peni wiadomie nie przywoywaam
Jego imienia, ale i to, jak na ten fakt zareagowaam - nie padam na kolana, nie wybucham
paczem, nie ugiam si w p z blu. Bl wcale si nie pojawi.
Usyszawszy rozkaz, raptownie oprzytomniaam. Odniosam wraenie, e dopiero, co
wynurzyam si z morskich gbin. Dopiero teraz zaczy do mnie dociera wszystkie bodce
zewntrzne. Wczeniej nie zauwaaam ani tego, e moj twarz smaga ostry zimny wiatr, ani
e przez uchylone drzwi baru rozlewaj si rnorodne zapachy.

Rozejrzaam si zszokowana.
- Wracaj do Jessiki! - usyszaam. Glos nadal by wzburzony. - Obiecaa! adnych
gupich wyskokw!
Nikogo przy mnie nie byo. Jessica staa kilka metrw dalej. Miaa szeroko otwarte
oczy i usta. Nieznajomi pod murem zachodzili pewnie w gow, czemu wyszam na rodek
jezdni.
Nie rozumiaam, co jest grane. Nie byo Go przy mnie, a jednak by - wyczuwaam
Jego obecno, wyczuam j po raz pierwszy od... od koca wszystkiego. Gniewa si,
poniewa bal si o mnie. Kiedy dobrze znaam ten gniew - teraz wydawao mi si, e to
kiedy przydarzyo mi si w innym yciu.
- Dotrzymaj sowa! - upomnia mnie. Jego gos oddala si jakby kto cisza
stopniowo radio.
Zaczo budzi si we mnie podejrzenie, e drcz mnie oma - my, wywoane
najprawdopodobniej podobiestwem sytuacji, w ktrej si znalazam, do tej sprzed roku.
Zwariowaam, po prostu zwariowaam. Syszaam gosy, a miejsce udzi syszcych gosy jest
u czubkw.
Istniao jeszcze inne, agodniejsze wytumaczenie: to moja podwiadomo podsyaa
mi to, za czym tskniam. Takie fantazje pozwalay zapomnie na chwil o blu.
Wyobraaam, wic sobie, e waciciela aksamitnego gosu obchodzi to, jak nierozsdnie
postpuj. Wyobraaam sobie, e jest przy mnie, czuwa nade mn i zaley mu na mnie do
tego stopnia, e denerwuje si, kiedy naraam si na niepotrzebne ryzyko. Wyobraaam
sobie to z tak intensywnoci, e gos, ktry pragnam usysze, gos wypowiadajcy
odpowiednie formuki, zadwicza w moich uszach jak prawdziwy.
Podsumowujc, albo byam wariatk, albo nieuleczaln romantyczk - trzecia
moliwo nie przychodzia mi do gowy. Mogam mie tylko nadziej, e nie wymagam
leczenia, a moja podwiadomo wkrtce si uspokoi.
Miaam nadziej, a nie pewno, bo moja reakcja na halucynacje nie bya reakcj
osoby zdrowej na umyle. Kto inny by si przestraszy - ja czuam bezgraniczn wdziczno.
Tak bardzo baam si wczeniej, e zapomniaam Jego gosu! Teraz byam wdziczna wasnej
podwiadomoci, e mimo wszystko przechowaa go w swych zakamarkach.
Od tamtego spotkania w lesie nie pozwalaam sobie myle o Nim. Przywizywaam
du wag do przestrzegania tego zakazu. Oczywicie zdarzao mi si go ama - nie byam
wita - ale szo mi coraz lepiej. Potrafiam unika blu przez kilka dni z rzdu. W wyniku tej
strategii pograam si w marazmie, wolaam otpienie i pustk w gowie od rozpaczy i

natoku mczcych myli. - Tak bardzo przyzwyczaiam si do wizania pewnych wspomnie


z blem, e nie mogam uwierzy, e teraz rwnie mnie spadnie. Dedukowaam, e skoro
ustpio take odrtwienie zmysw, musz przygotowa si na wiele cierpienia. Czekaam,
wstrzymujc oddech, a nadejdzie fala. Nie nadchodzia.
Zrobio mi si tylko smutno, e gos sabnie. Na tyle smutno, e podjam
spontaniczn decyzj, by temu zaradzi. Nikt rozsdny nie prowokowaby na moim miejscu
dalszych omamw, ale nie mogam si powstrzyma. Chciaam co wyprbowa. Wysunam
przed siebie stop i przeniosam na ni ciar ciaa.
- Wracaj do Jess! - warkn mj niewidzialny opiekun.
Odetchnam z ulg. Wanie to pragnam usysze gniew. Sfabrykowany dowd na
to, e wacicielowi gosu ley na sercu moje bezpieczestwo. Byam pena podziwu dla
moliwoci swojego umysu.
Wszystkie te rozwaania na rodku drogi zajy mi zaledwie kitka sekund.
Wygldaam zapewne na kogo, kto namyla si, czy podej do mczyzn przy barze, czy
nie. adna z przygldajcych si mi osb nie przypuszczaa nawet, e stoj tak, zastanawiajc
si, czy nie oszalaam.
- Cze! - zawoa do mnie jeden z modziecw z nutk sarkazmu w gosie. Mia
jasn cer i jasne wosy. Sdzc po jego pozie, nie brakowao mu pewnoci siebie, co brao
si najwyraniej std, e uwaa si za przystojniaka. Czy mia racj, tego nie miaam
powiedzie. Byam uprzedzona.
Gos w mojej gowie warkn ostrzegawczo. Umiechnam si. Blondyn te si
umiechn. Wzi moj min za przyzwolenie do dalszego nagabywania.
- Mona w czym pomc? Zgubia si? - Puci do mnie perskie oko.
Zrobiam wikszy krok, eby pokona wezbrany wod rynsztok. Jej strumie
poyskiwa czarno w ciemnociach.
- Nie, nie zgubiam si.
Byam ju na tyle blisko a moje zmysy stay si na tyle wy ostrzone, e mogam
nareszcie przyjrze si dokadnie owemu niskiemu brunetowi, ktry przypomina mi
napastnika sprzed roku. Nie, to nie by ten sam facet. Poczuam si perwersyjnie
rozczarowana - rozczarowana, e to nie potwr, ktry osaczy mnie wtedy z kolegami w
ciemnej przemysowej ulicy.
Mj niewidzialny opiekun siedzia cicho.
- Postawi ci drinka? - zaproponowa niemiao brunet. Pochlebiao mu chyba to, e
wybraam jego, a nie blondyna.

- Jestem niepenoletnia - odpowiedziaam odruchowo.


Zbiam go z pantayku. Nie rozumia, po co w takim razie do nich podeszam.
- Z daleka wygldae jak mj znajomy - pospieszyam z wyjanieniami. Przepraszam, pomyliam si.
Nagle straciam zainteresowanie nimi. Nie byli tamtymi gronymi typami. Byli
nieszkodliwi. Czterech kumpli wyskoczyo w pitkowy wieczr na piwo i tyle.
Nic nie szkodzi - powiedzia blondyn. - I tak moesz do nas doczy. Zapraszamy.
- Dziki, ale nie mam czasu.
Zerknam na Jessic. Staa na rodku jezdni, wcieka na mnie za to, jak j traktuj.
- Ach, tylko na par minut.
Pokrciam przeczco gow i wrciam do Jessiki.
- Chodmy co zje - mruknam, nie patrzc jej w oczy. Zapomniaam ju o swoim
podobiestwie do zombie z filmu, ale i tak nie byam w nastroju do rozmowy. Musiaam
wszystko starannie przemyle. Dajcy mi poczucie bezpieczestwa wewntrzny parali znik
na dobre i coraz bardziej mnie to denerwowao.
- Co to miao by? - naskoczya na mnie Jess. - Zaczepiasz obcych facetw? Mogli ci
zrobi krzywd!
Wolaabym, eby darowaa sobie te wymwki. Wzruszyam ramionami.
- Wydawao mi si, e znam tego niskiego.
- Za to ja ci nie poznaj. Zachowujesz si bardzo dziwnie, Bello.
- Przepraszam. - Nie wiedziaam, co innego powiedzie.
Obie zamilkymy. Jess plua sobie pewnie w brod, e zdecydowaa si i do
McDonalda pieszo zamiast wsi od razu w samochd i skorzysta z Drivein. Tak jak ja na
pocztku, yczya sobie eby ten wieczr jak najszybciej dobieg koca. Kiedy jadymy,
usiowaam kilkakrotnie j zagadn, ale teraz to ona odpowiadaa monosylabami. eby
zniechci mnie do po-dejmowania dalszych prb, znalazszy si w aucie, bezceremonialnie
przeczya radio na swoj ulubion stacj i pogonia muzyk.
Obrazia si na caego. Chocia nie chroni mnie ju kokon otpienia, ignorowanie
romantycznych treci popowych piosenek nie sprawiao mi wikszych trudnoci. Miaam zbyt
duo rzeczy do przemylenia.
Nadal czekaam na powrt zobojtnienia na bodce bd nadejcie fali blu. Co, jak

W Stanach Zjednoczonych mona kupowa i pi alkohol dopiero po ukoczeni dwudziestego


pierwszego roku ycia - przyp. tum.

co, ale bl mia pojawi si na bank. Przecie zamaam zasady. Zamiast ucieka przed
wspomnieniami wyszam im naprzeciw. Usyszaam Jego gos. Kilka razy. Tak wyranie,
jakby sta obok. Nie miaam wtpliwoci, e przyjdzie mi za to zapaci. Zwaszcza, e nie
potrafiam wrci do stanu otpienia. Czuam si zbyt oywiona i bardzo mnie to niepokoio.
A w moim sercu, zupenie niezalenie ode mnie, wci krlowaa wdziczno.
Od ponad kwartau staraam si o Nim nie myle, nie oznaczao to jednak, e
staraam si o Nim zapomnie. Nieraz nad ranem, kiedy z braku snu saba moja silna wola,
martwiam si, e wszystko mi si wymyka. Moja pami bya jak sito. Wzdrygaam si na
myl o tym, e pewnego dnia ju nie przypomn sobie koloru Jego oczu, chodu Jego skry,
tembru Jego gosu. Nie wolno mi byo tych cech wspomina, ale moim obowizkiem byo o
nich pamita. Dlaczego? Poniewa, aby dalej y nie mogam przesta wierzy, e mj
Towarzysz naprawd istnia. Uzbrojona w t wiar, byam gotowa zmierzy si z kad
odmian cierpienia.
To, dlatego nie chciaam wyprowadza si z Forks i sprzeciwiam si woli Charliego.
Na pierwszy rzut oka nie miao to sensu - wiedziaam, e On tu nie wrci. Wiedziaam te
jednak, e w Jacksonville czy jakiejkolwiek innej nieznanej mi miejscowoci pozbawiona
punktw odniesienia, nie potrafiabym odtworzy w mylach tego, co mi si przydarzyo. W
socu poudnia moje wspomnienia szybko by wyblaky.
A wraz z nimi moja ch do ycia.
Zakaz pamitania, przy jednoczesnym lku przed zapomnieniem - wybraam dla siebie
zdradliw ciek.
Kiedy Jessica zatrzymaa samochd, zdziwiam si, widzc, e jestemy ju przed
moim domem. Zamyliam si, owszem, ale byam te przekonana, e moja przyjacika nie
zdoa wysiedzie w milczeniu duej ni kilkanacie minut.
- Dzikuj, e si zgodzia na to kino - przerwaam cisze, otwierajc drzwiczki. Ehm... wietnie si bawiam.
Tak chyba naleao powiedzie po wieczornym wypadzie do miasta.
- Jasne - wycedzia Jess.
- Przepraszam za tamto... za tamto na ulicy.
Dziewczyna prychna. Nie patrzya na mnie, tylko wpatrywaa si gniewnie w
przedni szyb. Zamiast zbagatelizowa cae zajcie, robia si coraz bardziej poirytowana.
- Do zobaczenia w poniedziaek - dodaam przyjanie.
- Cze.
Zrezygnowana, zatrzasnam drzwiczki. Odjechaa, nawet na mnie nie zerknwszy.

Zanim doszam do ganku, zdyam o niej zapomnie. Charlie czeka na mnie w


przedpokoju z zaoonymi rkami. i mia zacinite w pici.
- Hej - przywitaam si obojtnie, mijajc go, eby doj do schodw. I eby unikn
konfrontacji.
- Gdzie si u diaba podziewaa?! - wybuchn ojciec. Spojrzaam na niego
zaskoczona.
- Pojechaam z Jessic do Port Angeles, tak jak mwiam ci rano. Poszymy do kina.
- Hm... - chrzkn.
- Co nie tak?
Przyjrza mi si uwaniej, jakby dostrzeg w mojej twarzy co niezwykego.
- Nie, nie. I co, fajnie byo?
- Super. Zombie zjaday ludzi. Nieza jatka. Polecam.
Charlie zmarszczy czoo.
- Dobranoc, tato.
Nic nie powiedzia. Pospiesznie zamknam si w pokoju. Kilka minut pniej
leaam ju w ku i cierpiaam mki. Tak, bl w kocu si pojawi. Byo to poraajce
doznanie. Wydawao mi si, e wyrwano mi z ciaa wszystkie najwaniejsze organy, e mj
tuw to jedna wielka rana o poszarpanych brzegach pulsujca, niegojca si mimo upywu
czasu. Chocia zdrowy rozsdek podpowiada mi, e nie pozbawiono mnie puc, apaam
spazmatycznie powietrze, walczc z zawrotami gowy, jak gdyby moje wysiki spezay na
niczym. Take moje serce z pewnoci bio rytmicznie jak zwykle, ale ja nie syszaam w
uszach pulsu, a moje donie siniay z zimna. Zwinam si w kbek, starajc si obroni moje
ciao przed rozpadem. Marzyam o odpyniciu w dawn nico, ktra wci uparcie mi si
wymykaa.
Jedno byo w tym cudowne: nie umieraam. Czuam potworny bl - promieniowa z
klatki piersiowej ku koczynom i czubkowi - ale jakim cudem go znosiam. Mogam z nim
y. Zauwayam te, e to nie bl osab od wrzenia, tylko raczej ja sama staam si
silniejsza.
Co, z czym zetknam si w Port Angeles - moe zombie, moe halucynacje, moe
adrenalina - sprawio, e nareszcie si wybudziam.
Po raz pierwszy od czterech miesicy nie wiedziaam, co moe przytrafi mi si
nazajutrz.

5 OSZUST
- Bello, jak chcesz, moesz ju i - zaproponowa Mike, zezujc gdzie w bok.
Ciekawa byam, od kiedy boi si patrze mi prosto w oczy. Wczeniej nawet tego nie
zauwaaam.
Tego popoudnia w sklepie Newtonw nie byo duego ruchu - zajrzao do nas tylko
dwch klientw. Mczyni byli najwyra-niej zapalonymi piechurami, ale na tym ich zalety
niestety si koczyy. Przez godzin zmuszali biednego Mike'a do objaniania im wad i zalet
dwch plecakw i dali mu spokj tylko, dlatego, e rozmowa zesza przypadkiem ze
zdzierstwa producentw na przygody na szlaku. Od kilku minut panowie turyci prbowali
sobie na zmian zaimponowa, przywoujc mroce krew w yach wydarzenia z ostatnich
kilku dni.
- Mog zosta do koca - odparam. - Nie ma sprawy.
Nadal nie potrafiam przywoa otpienia i wszystko wydawao mi si dziwnie bliskie
i gone, jakbym wyja sobie wat z uszu. Bez powodzenia usiowaam ignorowa
przekomarzania piechurw.
- Mwi panu - zarzeka si wanie jeden z nich, przysadzisty mczyzna z rud
brod niepasujc do jego ciemnych wosw. Wosy mia zreszt niemiosiernie brudne,
podobnie jak ubranie - musia spdzi w grach adnych kilka dni. - W Yellowstone nieraz
widziaem z bliska grizzly, ale temu baribalowi nie dorastay do pit.
- Niemoliwe - upiera si jego rozmwca, szczupy drgal o ogorzaej socem
twarzy wilka morskiego. - Niedwiedzie czarne nie osigaj takich rozmiarw. Te pana
grizzly to pewnikiem byy jeszcze mode.
- Mam do - wyjani mi szeptem Mike. - Jak tylko si wynios zamykam sklep.
- Dobra, skoro tak...
Zabraam si do pakowania torby.
- By od pana wyszy nawet na czworaka - nie dawa za wygrana brodacz. - Wielki jak
dom. Czarny jak smoa. Mam zamiar zgosi to do nadlenictwa. Powinni ostrzega turystw,
e krci po okolicy taka bestia. Nie spotkaem go przecie wysoko w grach, tylko na dole,
kilka kilometrw od szosy.
Wilk morski wywrci oczami, parskajc miechem.

Grizzly - niedwied siwy, baribal - niedwied czarny - przyp. tum.

- Niech zgadn: zacz pan schodzi? Po tygodniu na chiskich zupkach?


Brodacz zdecydowa, e potrzebuje wsparcia wiarygodnego tubylca. Odnalaz nas
wzrokiem.
- Ej, ty! Mike, prawda?
- Do zobaczenia w poniedziaek - szepnam do namierzonej ofiary.
- Tak, prosz pana? - spyta grzecznie Mike.
- Czy nie ostrzegano tu ostatnio przed niedwiedziami czarnymi?
- Nie, prosz pana. Ale zawsze warto trzyma si od nich na odpowiedni odlego i
przechowywa ywno w szczelnych, trwaych pojemnikach. Czy widzia pan nasze kanistry
na wod?
Ich odporno na zakusy misi potwierdzono certyfikatem, a wa tylko...
Drzwi na fotokomrk rozsuny si przede mn i chowajc gow w ramionach,
wybiegam na deszcz. Odbijajce si od mojego kaptura krople take robiy wicej haasu ni
dawniej, ale kiedy znalazam si w furgonetce, wszystkie inne dwiki i tak zaguszy jej
sdziwy silnik.
Nie chciaam wraca do pustego domu. Ostatnia noc bya dla mnie wyjtkowo cika i
nie miaam ochoty przesiadywa w pokoju, w ktrym tyle wycierpiaam. Bl wprawdzie
zela na, tyle e udao mi si zasn, ale na tym si nie skoczyo. Spodziewaam si tego.
Tak jak mwiam Jessice, nie miaam najmniejszych wtpliwoci, e w nocy nawiedz mnie
koszmary.
Od poowy wrzenia nie przynio mi si nic miego, koszmary pojawiay si, co noc.
Waciwie by to jeden koszmar - wci ten sam. Teoretycznie, przeywszy go ponad sto
razy, powinnam bya ju dawno si do niego przyzwyczai, uodporni na jego do niewinn
zreszt tre, tymczasem nic takiego si nie dziao. Zawsze potwornie si baam i niezmiennie
budziam si z krzykiem. Budziam te Charliego. Najpierw wpada do moje-go pokoju ze
strzelb w doni, ale z czasem przesta sprawdza, czy nikt mnie nie dusi.
Gdybym pokazaa komu swj sen na DVD, z pewnoci nie zrozumiaby, czemu
reaguj tak gwatownie - nikt nie goni mnie w nim z siekier ani nie zapadaam si w
ruchomych piaskach. Mj koszmar by poniekd piekielnie nudny. Szam przez niekoczcy
si, gsty stary las. Rosnce w nim strzeliste drzewa miay pnie pokryte mchem. Panowaa
tam tak idealna cisza, e a bolay od niej uszy. Byo ciemno, jakby zapada zmierzch, a
niewidoczne niebo przesaniay chmury. Przebijajce si przez ich grub warstw ostatnie
promienie soca daway tylko tyle wiata, by mc stwierdzi, e nie byo, czemu si
przyglda. Nie trzymaam si adnej cieki. Param do przodu, czego szukajc, uporczywie

czego wypatrujc, a im duej trway moje poszukiwania, tym bardziej robiam si nerwowa.
Zniecierpliwiona i zrozpaczona zarazem, prbowaam narzuci sobie szybsze tempo, ale
prowadzio to tylko do tego, e czciej si potykaam. Czuam si taka niezgrabna i
bezradna... W pewnym momencie, chocia wiedziaam, e si zblia, nie potrafiam si nigdy
zawczasu obudzi - zdawaam sobie spraw, e nie pamitam, czekam, a zaraz potem, e po
prostu nie istnieje nic, czego mogabym szuka. Na wiecie, w moim wiecie, nie byo nic
prcz tego pustego lasu, nic a nic... wtedy zazwyczaj zaczynaam krzycze.
Nie zwracaam uwagi, dokd jad - kryam bez celu po smaganych deszczem
ulicach, unikajc jedynie tych drg, ktre prowadziy do domu. Nie miaam gdzie si podzia.
Dom by moj jedyn przystani.
Pragnam bardzo popa na powrt w otpienie, ale zapomniaam zupenie, jak si do
tej pory kontrolowaam. Drczyo mnie wspomnienie mojego jedynego koszmaru, co
zmuszao mnie mylenia o rzeczach, ktre miay sprawi mi bl. Nie chciaam wraca do
tamtego lasu. Nawet, kiedy zdoaam si otrzsn z tych zowrogich wizji, poczuam, e w
oczach staj mi zy, a obrzea ziejcej w moim tuowiu fantomowej rany zaczynaj
pobolewa. Zdjam lew do z kierownicy i przyoyam j sobie do piersi.
Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali.
Tym razem tylko przypomniaam sobie Jego sowa, nie usyszaam ich w gowie.
Rwnie dobrze mogabym patrze na nie wydrukowane na kartce papieru. Byy to jedynie
sowa, zbitki gosek liter, ale raniy jak sztylet. Zacisnam z blu zby. Zaparkowaam na
poboczu, wiadoma, e nie powinnam prowadzi w takim stanie. Pochyliam si do przodu,
przycisnam twarz do kierownicy i sprbowaam rwnomiernie oddycha.
Zastanowiam si, jak dugo jeszcze bd tak cierpie. Moe pewnego dnia, za
kilkadziesit lat - jeli bl mia zele kiedy na tyle ebym moga lepiej go znosi - uda mi
si ze spokojem wspomnie te kilka krtkich miesicy skadajcych si na najszczliwszy
okres w moim yciu. Wspomina, wdziczna za to, e powicono mi, cho troch czasu. e
dano mi wicej, ni prosiam, i wicej, ni na to zasugiwaam. C, moe pewnego dnia
miao by mi dane to ocenia.
Ale co, jeli rana miaa si nigdy nie zagoi? Jeli bl mia towarzyszy mi do koca
moich dni?
Objam si obiema rkami. Jakbymy nigdy si nie poznali. Co za idiotyczna
obietnica! Mg wykra mi swoje zdjcia i zabra swoje prezenty, ale nie oznaczao to
bynajmniej powrotu do punktu wyjcia. Brak namacalnych dowodw by tu najmniej istotny.
To ja si przede wszystkim zmieniam - zmieniam nie do poznania. Nawet zewntrznie, bo

twarz mi poszarzaa, a pod oczami widniay fioletowe cienie. Gdybym na dokadk bya
nieziemsko pikna, z daleka mona by mnie bra nawet za wampirzyc! Ale pikna nie
byam, wic raczej przypominaam zombie.
Jakbymy nigdy si nie poznali? Chyba artowa. Tej obietnicy nie mia szans
dotrzyma. Zama j, gdy tylko j zoy.
Uderzyam czoem o kierownic, majc nadziej, e nowy bl odwrci moj uwag od
starego.
Jaka byam gupia, e wczeniej tego nie zauwayam! Po kiego licha dokadaam
wszelkich stara, eby nie zama danego sowa, skoro druga strona od samego pocztku nie
przestrzegaa posta-nowie naszej umowy? Kogo obchodzio, czy postpuj pochopnie, czy
nie? Miaam y tak, jakbymy nigdy si nie spotkali? Prosz bardzo! W takim razie byam
wolnym czowiekiem i mogam robi wszystko, na co tylko miaam ochot.
Gupie wyskoki w Forks? Zamiaam si ponuro. Trudno byo powiedzie, ebym
miaa tu pole do popisu.
Nagy przypyw ironii mnie zdekoncentrowa, wic nie bolao mnie ju tak, jak
przedtem. Odwayam si wyprostowa. Mj oddech wraca powoli do normy. Chocia na
dworze byo chodno, czoo miaam mokre od potu.
Aby nie wraca mylami do bolesnych wspomnie, skupiam si na tym, jakby tu
zaszale. Naraanie si na ryzyko w Forks wymagao z mojego punktu widzenia duej
kreatywnoci i obawiaam si nieco, e nie nale do osb obdarzonych dostateczni bogat
wyobrani, ale nie poddawaam si - bardzo mi na tym zaleao. A nu, nie dotrzymawszy
obietnicy, poczuabym si lepiej. A nu zupenie bym wyzdrowiaa? Tylko jak mogam j
zama na tej zabitej deskami dziurze? Z wszystkich ktw wiao nud. Oczywicie w
miasteczku nie zawsze byo tak bezpiecznie, jak si mogo wydawa, ale odkd wyprowadzia
si pewna rodzina, pozory ju nie myliy.
Przez dusz chwil siedziaam wpatrzona w przedni szyb. Nic nie przychodzio mi
do gowy. Liczc na to, e wiee powietrze otrzewi, wyczyam silnik, ktry cay ten czas
pracowa na pierwszym biegu, i wysiadam z samochodu w gst zimn mawk. Deszcz
cieka mi strukami po policzkach niczym sodkie zy. Po minucie takiej kuracji otrzsnam
si, intensywnie mrugajc, i uzmysowiam sobie nareszcie, gdzie jestem. Staam na Ruseell
Avenue, w takim miejscu, e blokowaam wjazd na podwrko Cheneyw. Po drugiej stronie
drogi mieszkali z kolei Mirksowie.
Wiedziaam, e nie mog ani tu zosta, ani duej kry po miasteczku - prdzej czy
pniej kto zauwayby moje dziwne zachowanie i da zna Charliemu. Poza tym

pprzytomna i rozbita stanowiam zagroenie dla innych uytkownikw drg. Chciaam ju


wsi do furgonetki, kiedy mj wzrok przycign kawa grubej tektury oparty o supek
skrzynki na listy na podjedzie Marksw. Czarnymi drukowanymi literami napisano na nim
co nad wyraz intrygujcego:
NA SPRZEDA. STAN: jak wida.
Czybym miaa uwierzy w przeznaczenie?
Zbieg okolicznoci czy moe znak od Boga? Gupio mi byo myle, e kazay mi
zaparkowa na tej wanie ulicy jakie wielkie, kontrolujce wiat moce, i e dwa rozpadajce
si motocykle rdzewiejce koo brudnej tektury z napisem Na sprzeda to wany element
bdcej moim yciem ukadanki. Wolaam ju wierzy, e w Forks nie brakowao jednak
okazji do gupich wybrykw. Po prostu nagle otworzyy mi si oczy. Charlie zawsze
powtarza, e nie ma nic tak nieodpowiedzialnego i gupiego jak jazda na motorze.
W porwnaniu z komendantami policji z wikszych miejscowoci, ojciec rzadko mia
do czynienia z morderstwami lub napadami, ale do wypadkw samochodowych wzywano go
regularnie. Drogi w okolicy byy krte i obronite drzewami, co w no czeniu z czstymi
deszczami nadzwyczaj sprzyjao kraksom Wikszo kierowcw i pasaerw mimo wszystko
wychodzia z nich bez szwanku, nawet w przypadku ogromnych ciarwek do przewozu pni.
Wyjtek stanowili motocyklici. Na ich zmasakrowane zwoki Charlie napatrzy si a nadto.
Byli to gwnie modzi, dni ryzyka chopcy. Nic dziwnego, e zanim skoczyam dziesi
lat, ojciec poprosi mnie, ebym zawsze odmawiaa, jeli kto zaprosi mnie na przejadk.
Nie trzeba mnie byo specjalnie zmusza do przystania na t propozycj - nie rozumiaam, jak
mona dobrowolnie przemieszcza si w ten sposb, Jazda na motorze w Forks przypominao
branie biczw szkockich w ubraniu.
Dotrzymaam tylu obietnic...
Dotrzymaam i czy dobrze na tym wyszam? Nadesza pora, eby zacz je ama.
Jedn po drugiej. Jak szale, to szale.
Nie traciam czasu na dalsze rozmylania. Przeszam przez jezdni i nacisnam
dzwonek przy drzwiach frontowych wacicieli motorw.
Otworzy mi modszy syn Marksw, ktry chodzi ze mn do liceum, do pierwszej
klasy. Siga mi do ramienia. Nie pamitaam, jak ma na imi, za to on rozpozna mnie od
razu.
- Bella Swan? - zdziwi si.
- Ile chcecie za motor? - spytaam, wskazujc na jeden z wrakw.
- Nabijasz si ze mnie.

- Skd!
- To dwa rzchy.
Westchnam zniecierpliwiona. Wydedukowaam to ju z drugiej czci napisu na
tekturze.
- No to ile chcecie za jeden?
- We go sobie za friko. Mama kazaa tacie wywlec je przed dom by zabrali je
mieciarze.
Zerknam na motory. Rzeczywicie, leay na gaziach i innych mieciach z ogrodu.
- Jeste pewien?
- Jak nie wierzysz, zawoam mam.
Pomylaam, e lepiej bdzie nie angaowa w to dorosych.
Mogli donie Charliemu.
- Nie trzeba. Wierz.
- Pomc ci? - zaoferowa si. - Cholernie duo wa. - Super, dziki. Ale bior tylko
jeden.
- Lepiej oba - doradzi. - Jak w jednym co nie bdzie dziaa, wemiesz z drugiego.
Widzc, jak bardzo zaley mu na pozbyciu si obu naraz, postanowi-am nie
oponowa. Chopak wyszed za mn na deszcz wcignlimy motory na skrzyni furgonetki.
- Co zamierzasz z nimi zrobi? - spyta. - Stoj zepsute od lat.
Wcielenie w ycie mojego planu nie miao by jednak takie atwe. Wzruszyam
ramionami.
- Chyba zawioz je do warsztatu Dowlinga.
Marks prychn.
- Dowling skasuje od ciebie za napraw wicej, ni s warte: Nie przesadza. John
Dowling by znany ze swoich wygrowanych cen - zgaszali si do niego wycznie ludzie z
noem na sercu, czyli ci, ktrych wozy nie byy w stanie dojecha do Port Angeles. Mi na
tym polu jak na razie dopisywao szczcie. Kiedy Charlie podarowa mi auto starsze od
siebie, baam si, e nie bdzie mnie sta na cige naprawy, tymczasem furgonetka okazaa
by w idealnym stanie. Miaa tylko dwie wady - nie rozwijaa szybkoci powyej
dziewidziesiciu kilometrw na godzin i okropnie, okropnie haasowaa. Poza tym ani razu
mnie nie zawioda. Bya to zasuga Jacoba Blacka, bo to on dba o samochd, kiedy jeszcze
nalea do jego ojca, Billy'ego.
Nagle przyszo olnienie. Jacob Black! Eureka!
- Ju wiem, jak sobie poradz - powiedziaam Marksowi.

Przypomniao mi si, e znam kogo, kto sam skada samochd ze starych czci.
- No to nie bdzie tak le. - Chopak umiechn si.
Kiedy odjedaam, wci si umiecha. I pomacha mi. Miy dzieciak.
Teraz jechaam szybko, bo miaam cel - dotrze do domu przed Charliem, nawet
gdyby pierwszy raz w yciu bez powodu wrci do domu wczeniej. Nie odkadajc torby ani
kluczy, rzuci - am si do telefonu. Odebra zastpca ojca, Steve.
- Z komendantem Swanem poprosz. Mwi Bella Swan.
- Cze, Bello - przywita mnie przyjanie policjant. - Ju go woam.
Nie czekaam dugo.
- Co si stao? - spyta Charlie zaniepokojony.
- Czy nie mog zadzwoni do ciebie do pracy, jeli nic mi nie jest?
Ucich na moment.
- Do tej pory zawsze co ci byo - wyjani. - Powtarzam: czy co si stao?
- Nie, nie. Chciaam ci tylko zapyta, jak dojecha do domu Blackw. Nie jestem
pewna, czy wiem dokadnie, gdzie to jest. Widzisz, wpadam na pomys, eby odwiedzi
Jacoba. Nie widziaam go od miesicy.
- O, jak fajnie - stwierdzi Charlie. - Masz dugopis? Lepiej, j eby sobie zapisaa.
Dojazd by tak prosty, e waciwie nie trzeba byo nic notowa, musiaam za to
odwie ojca od zamiaru przyjechania do La Push zaraz po pracy. Tego tylko brakowao,
eby odkry moje motory, jeszcze zanim je naprawiam! Zapewniam go, e wrc na obiad.
Zostao mi niewiele czasu, wic, mimo e mawka przesz w burz, jechaam do
szybko. Miaam nadziej, e jakim cudem nie zastan Billy'ego. Gdyby dowiedzia si, co
kombinuj, z pewnoci by mnie wyda.
Denerwowaam si te troch tym, jak znios reakcj Billy'ego na moj wizyt. Nic do
mnie nie mia - wrcz przeciwnie, troszczy si o mnie - ale nie byo czowieka, ktry we
wrzeniu cieszyby si bardziej z wyjazdu pewnej rodziny. Wczeniej nie mia nawet marzy
o tym, e tak si to skoczy. Baam si, e jego mina bd zdawkowa uwaga przypomni mi
dzi o tym, o czym tak bardzo Staraam si nie myle. Bagam, na dwa dni starczy, modliam
si. Nie czuam si na siach na kolejne spotkanie z przeszoci.
Dom Blackw by niewielki. Mia wskie okna i drewniane ciany w
charakterystycznym odcieniu ciemnej czerwieni, co upodabniao go do miniaturowej stodoy.
Kiedy parkowaam, za szyb migna twarz Jacoba - zaanonsowa mnie warkot silnika mojej
furgonetki. Jacob by bardzo wdziczny Charliemu, e odkupi j Billy'ego, bo inaczej
musiaby ni jedzi po zdaniu prawka. Ja j uwielbiaam, ale on wola szybsze pojazdy.

Wyszed przywita mnie przed dom.


- Bella! - Wyszczerzy zby w umiechu. Mia bardzo biae szkliwo, co zawsze
zabawnie kontrastowao z jego miedzian karnacj. Po raz pierwszy widziaam go z
rozpuszczonymi wosami.
Byy gadkie i lnice niczym czarna satyna.
Nie wiedziaam, kiedy dokadnie, bo nie mielimy z sob kontaktu od omiu miesicy,
ale bez wtpienia Jacob zacz powoli przeistacza si w mczyzn. Dziecice krgoci
ustpiy miejsca twardym miniom wysportowanego nastolatka. Pod skr przedramion i
doni chopaka wida byo zarys cigien i y. Rysy jego twarzy, cho nadal delikatne, take
si wyostrzyy - koci policzkowe zrobiy si bardziej wyraziste, szczka bardziej
kwadratowa, umiech wyzwoli we mnie co, czego nie dane mi byo poczu od dawna:
entuzjazm. Uwiadomiam sobie, e ciesz si z tego spotkania, i ten fakt najzwyczajniej w
wiecie mnie zaskoczy. Jak mogam zapomnie, jak bardzo lubiam Jacoba!
Te si umiechnam.
- Cze!
Stanlimy naprzeciwko siebie. Odkryam, e aby patrze Indianinowi prosto w oczy,
musz niele zadrze gow. Strumienie deszczwki ciekay mi wzdu nosa ku brodzie.
- Znowu urose! - powiedziaam oskarycielskim tonem.
Cho wydawao si to niemoliwe, umiechn si jeszcze szerzej.
Metr dziewidziesit pi - owiadczy z dum. Glos mu zmnia, ale wci by mile
ochrypy.
- Przestaniesz kiedy? Masz dopiero szesnacie lat. - Pokrciam gow z
niedowierzaniem. - Jeste taki... gigantyczny.
- Ale fasolowa tyka. - Skrzywi si. - Wejdmy do rodka, bo przemokniesz.
Poprowadzi mnie ku drzwiom.
Po drodze swoimi wielkimi domi zgarn wosy w grub kitk, ktr zabezpieczy
wyjt z kieszonki gumk.
- Hej, tato - zawoa od progu. - Zobacz, kto do nas wpad, Billy czyta co w
malekim saloniku. Na mj widok odoy ksik i podjecha wzkiem bliej.
- No, no! Kto by si spodziewa! Milo ci widzie, Bello.
Podalimy sobie rce. Do starszego Indianina te bya dwa razy wiksza od mojej.
- Co ci do nas sprowadza? U Charliego wszystko w porzdku?
- Nic si takiego nie stao. Przyjechaam z powodw cile towarzyskich. Po prostu
stskniam si za Jacobem. Nie widzielimy si od wiekw.

Chopakowi zapaliy si oczy. Umiecha si teraz tak szeroko, e bolay go pewnie


policzki.
- Zostaniesz na obiedzie, prawda? - spyta z nadziej Billy.
- Nie mog. Kto nakarmi Charliego, kiedy nie wrc na czas.
- To nie problem. - Billy zapali si do swojego pomysu - Zaraz do niego zadzwoni i
te go zaprosz.
Zamiaam si, eby ukry panik.
- Spokojnie, jeszcze tu wrc. I przyrzekam, e nie za osiem miesicy. Mog wpada
tak czsto, e w kocu sami mnie przegonicie.
Planowaam, e po wyremontowaniu dla mnie motoru Jacob zacznie udziela mi lekcji
jazdy na jednoladzie. Billy te si zamia.
- No dobrze. Moe innym razem.
- To co robimy? - spyta Jacob. - Na co masz ochot?
- Och, czy ja wiem? A co robie, kiedy si pojawiam? Na pewno ci w czym
przeszkodziam.
W domu Blackw czuam si wyjtkowo dobrze. Jak przez mg pamitaam go z
dziecistwa, ale nie nalea do tego okresu z mojej przeszoci, do ktrego wolaam nie
wraca.
Jacob zawaha si.
- Wychodziem akurat popracowa nad samochodem, ale jeli ci to nie interesuje,
to...
- Nie, nie - przerwaam mu. - Jestem bardzo ciekawa twojego samochodu.
- Skoro tak mwisz. - Trudno mu byo w to uwierzy. - Jest w garau za domem.
wietnie, pomylaam. Pomachaam Billy'emu.
- Do zobaczenia!
Gara kry si za gst kp drzew i krzeww. Zbudowano go z kilku poczonych z
sob gotowych szop. W rodku, wsparte na czterech cegach z ulobetonu, stao na pierwszy
rzut oka skoczone ju auto. Rozpoznaam znaczek na osonie chodnicy.
- Co to za volkswagen? - spytaam.
- Stary rabbit, rocznik '86. Klasyka.
- Jak ci idzie?
- Ju prawie gotowy - owiadczy wesoo. I zaraz doda nieco smutniejszym tonem: Tata bardzo sumiennie wywizuje si tej wiosennej obietnicy. Ach, tak - mruknam.
Jacob wydawa si rozumie, e nie mam ochoty porusza tego tematu. W maju Billy

przyrzek mu sfinansowanie zakupu czci w zamian za wcielenie si w posaca. W


rezultacie chopak pojawi si na naszym balu absolwentw, aby przekaza mi, e powinnam
trzyma si z daleka od najwaniejszej osoby w moim yciu Billy niepotrzebnie si
przejmowa: Osoba sama si zwina. Nic mi ju nie grozio.
Przynajmniej na razie, bo z pomoc Jacoba chciaam to zmieni. Przeszam do rzeczy.
- Znasz si na motocyklach?
Wzruszy ramionami.
- Tak sobie. Mj kumpel Embry ma terenowy. Czasami w nim grzebiemy. A co?
Tak si skada, e... - Zacisnam usta. Nie miaam pewnoci, czy si komu nie
wygada, ale z drugiej strony, do kogo inne-go mogam si zwrci? - Kupiam niedawno dwa
motory, oba dosy zdezelowane, i zastanawiaam si, czy nie mgby doprowadzi ich do
porzdku.
- Brzmi interesujco. - Wyglda na podekscytowanego. - Mog sprbowa.
- Jest tylko jedno, ale. - Pogroziam mu palcem. - Ani sowa Billy'emu. Charlie
nienawidzi motorw. Dostaby zawau, gdyby si dowiedzia.
Jacob umiechn si obuzersko.
- Jasne, rozumiem.
- Zapac ci.
- No co ty - obruszy si. - Chc ci pomc.
- Ale po naprawie bd musiaa jeszcze pobiera u ciebie lekcje jazdy.
- Nie moesz mi paci.
To co powiesz na ma wymian? - Dopiero teraz przysz'0 mi to do gowy. Potrzebny mi tylko jeden motor. Drugi bdzie dla ciebie.
Hm... Okej. Skoro nie miaaby z drugim, co zrobi...
- Czekaj, czekaj... Czy ty w ogle moesz jedzi legalnie?
- Kiedy masz urodziny?
- Przegapia je. - Uda obraonego. - Oczekuj przeprosin.
- Przepraszam, przepraszam.
- Nic nie szkodzi. ]a te twoje przegapiem. Ktre to byy czterdzieste?
- Blisko.
- Moe wyprawimy wsplne przyjcie, eby to nadrobi? - Lepiej chodmy gdzie w
dwjk - zasugerowaam odruchowo.
Znowu zapaliy si mu oczy. Stwierdziam w duchu, e musz si pohamowa, zanim
chopak dojdzie do niewaciwych wnioskw. Nie flirtowaam - od miesicy nie czuam si

po prostu tak swobodnie. Byo to takie przyjemne, e opanowanie si przychodzio z trudem.


- Jak motory bd gotowe. eby to uczci - dodaam szybko. - Umowa stoi. Kiedy je
przywieziesz?
- S w furgonetce - przyznaam, nieco zawstydzona swoj zuchwaoci.
- Super. - Najwyraniej rzeczywicie tak uwaa. - Czy Billy nie zauway nas przez
okno?
Jacob mrugn do mnie znaczco.
- Bdziemy ostroni.
Obeszlimy powoli dom, udajc na wszelki wypadek, e wybieramy si na spacer, a
potem przekradlimy si do furgonetki pod oson drzew. Jacob cign oba motory bez
mojej pomocy, po czym docign je pojedynczo do zaroli, w ktrych si ukrywa-am.
Zachowywa si tak, jakby wcale nie wayy tyle, co przed godzin.
Byam pod wraeniem.
- S w cakiem dobrym stanie - oceni moje zdobycze, kiedy zacigalimy je do
garau. - Ten to nawet bdzie co wart, jak skocz. To stary Harley Sprint.
- Jest twj.
- Mwisz serio?
- Jak najbardziej.
Jacob przyjrza si poczerniaym metalowym elementom.
Musimy najpierw odoy troch forsy na czci. Uprzedzam, e to do kosztowne
hobby.
Nie musimy, tylko musz - poprawiam. - Skoro robocizn zapewniasz gratis, ja
pac za reszt.
Czy ja wiem...
Mam oszczdnoci - pocieszyam go. - Taki fundusz na studia.
Mniejsza o nie, pomylaam. I tak nie uzbieraam na tyle duo by mc wybra jak
prestiow uczelni - a nawet gdyby tak byo, nie miaam zamiaru wyjeda z Forks.
Uznaam, e nic si nie stanie, jeli uszczkn co z zaoszczdzonej sumy.
Jacob pokiwa gow. Jeli byy pienidze, to wszystko w porzdku. Nie widzia w
moim postpowaniu niczego zego.
Miaam wielkie szczcie, e to akurat on by jedynym znanym mi mechanikiem amatorem. Tylko nastoletni chopak przystaby na taki ukad: naprawianie niebezpiecznych w
obsudze pojazdw w tajemnicy przed rodzicami, w dodatku za pienidze przezna-czone na
studia. Tak, Jacob by prezentem od losu.

6 PRZYJACIELE
eby zachowa nasze plany w tajemnicy, wystarczyo zostawi motocykle w garau Billy na swoim wzku nigdy si tam nie zapuszcza, bo uniemoliwiaa mu to nierwna
powierzchnia podwrka.
Jacob otworzy drzwiczki rabbita, ebym miaa gdzie usi, i od razu zabra si do
rozbierania czerwonego motoru przeznaczonego dla mnie. Pracujc, bardzo si rozgada, co
byo mi na rk. Od czasu do czasu zadawaam mu, co najwyej jakie narzucajce si
pytanie. Opowiedzia mi o tym, jak mu idzie w szkole, a potem przeszed do opisu swoich
dwch najlepszych przyjaci.
- Quil i Embry? - powtrzyam. - Oryginalne imiona. Chopak parskn miechem.
- Quil odziedziczy swoje po pradziadku, a Embry to bodaje imi gwiazdy seriali
sprzed lat. Ale nabija si nie mam szans prbowaem raz czy dwa i dostaem takie manto, e
mi si odechciao.
- wietni kumple - zauwayam z sarkazmem.
- Nie, to naprawd rwni gocie. Tylko nie lubi, jak kto si z nich mieje.
W tym samym momencie kto zawoa go z zewntrz. - Jacob? Jeste tam?
- To Billy? - Poderwaam si z miejsca.
- Nie. - Jacob zrobi zawstydzon min. Chyba si zarumieni, ale z powodu jego
karnacji nie byo to atwe do ustalenia. - O wilku mowa.
- Jake? Hop, hop! To my!
Gos si przybliy.
- Jestem, jestem! - odkrzykn Jacob.
Po chwili do garau weszo dwch wysokich indiaskich chopakw.
Jeden z nich by rwnie szczupy, jak mj przyjaciel, ale wosy mia krtsze, do
ramion. Jego obcity na jea towarzysz nie dorwnywa mu wzrostem, ale za to imponowa
miniami klatki piersiowej. Sdzc po tym, jak si nosi, by ze swojej muskulatury bardzo
dumny.
Na mj widok obu zatkao. Chudzielec zacz zerka to na mnie to na Jacoba, a
miniak przyjrza mi si dokadnie.
- Cze - przywita si zmieszany Jacob.
- Cze, cze - odpowiedzia powoli niszy z chopakw, nie odrywajc ode mnie
wzroku. Na jego twarzy rozkwit tak serdeczny umiech, e nie mogam go nie odwzajemni.

- Hej - rzuci do mnie.


- Bello, poznaj Quila i Embry'ego - przedstawi! kolegw Jacob. - A to Bella, moja
dobra znajoma.
Nowo przybyli wymienili midzy sob znaczce spojrzenia.
- Ta Bella od Charliego? - upewni si miniak.
- Tak, to ja - potwierdziam.
- Quil Ateara. - Ucisnlimy sobie donie. Chyba pomyli moj ze sztang.
- Mio ci pozna, Quil.
- Cze, Bello. Jestem Embry. Embry Cali. - Chudzielec tylko pomacha mi niemiao
i szybko schowa rk w kieszeni spodni. - Zreszt chyba sama si domylia.
- Nie byo trudno. Ciebie te mio pozna, Embry.
- Co porabiacie? - spyta miao Quil. Cay czas nie odrywa ode mnie wzroku.
- Planujemy z Bella uruchomi te dwa motory - wyjawi Jacob, Magiczne sowo
motory odwrcio uwag chopcw od faktu, e zastali kumpla sam na sam z dziewczyn.
Rzucili si oglda maszyny, zasypujc Jacoba gradem fachowych pyta. Nie znaam poowy
uywanych przez nich terminw. Doszam do wniosku, e bez chromosomu Y nigdy nie bd
w stanie w peni zrozumie ich ekscytacji.
Byli wci pogreni w rozmowie, kiedy zadecydowaam, e jeli chc zdy do
domu przed Charliem, musz si ju zbiera. Z westchnieniem wygramoliam si z rabbita.
Jacob podnis gow.
- Zanudzamy ci na mier, prawda? - spyta przepraszajcym tonem.
- Nie, skd. - Nie kamaam. O dziwo, naprawd dobrze si bawiam. - Obowizki
wzywaj. Wiesz, ten obiad dla Charliego.
- No tak... Tak sobie myl, e do wieczora rozo oba na czci i zobacz, co trzeba
bdzie dokupi. Kiedy znowu wpadniesz?
- Mog przyj ju jutro, jeli nie masz nic przeciwko.
W niedziele zawsze si mczyam. W kocu ile godzin mona byo przeznaczy na
prace domowe.
Quiz dgn Embry'ego w bok i rzuci mu kolejne porozumiewawcze spojrzenie. Jacob
na szczcie nie patrzy w ich stron.
- Bomba - ucieszy si.
- Moe, e zrb list i pojedziemy na zakupy - zaproponowaam.
Odrobin posmutnia.
- Nadal mi gupio, e chcesz wszystko fundowa.

Cmoknam zniecierpliwiona.
- To uczciwa wymiana: ja zapewniam czci, ty robocizn i fachow wiedz.
Embry wywrci oczami.
- Nie, to jako nie w porzdku - upiera si Jacob.
- Jake, gdybym zawioza te motory do mechanika, to ile by sobie policzy, co?
Umiechn si.
- Okej, okej.
- Nie wspominajc o lekcjach nauki jazdy - przypomniaam.
Quiz rzuci jaki komentarz, ktrego nie dosyszaam. Jacob go po gowie.
- Ej, bo obaj wylecicie!
- Nie, nie - zaprotestowaam. - Oni zostaj, a ja lec. Do jutra Jacob.
Gdy tylko wyszam z garau, usyszaam chralne uuu!, a zaraz odgosy
przepychanki, przerywane okrzykami au! i hej!.
- Jeli jeden z was postawi na moim terenie choby czubek palca u stopy...
Nie przerwaam marszu, wic nie dowiedziaam si, jak Jacob zakoczy t grob.
Zachichotaam.
Boe! zachichotaam! Ze zdumienia otworzyam szeroko oczy. miaam si, naprawd
si miaam, i to bdc zupenie sama. Poczuam si taka lekka, e zachichotaam raz jeszcze,
tylko po to, by przeduy t magiczn chwil.
Udao mi si dojecha do domu przed Charliem. Kiedy wszed do kuchni,
przekadaam wanie kawaki smaonego kurczaka z rondla na stos papierowych rcznikw.
- Cze, tato - przywitaam si radonie.
Moja mina i ton gosu zaszokoway go, ale szybko si opanowa.
- Cze, skarbie - powiedzia, niezdecydowany, jak si zachowa. - Dobrze si bawia
u Blackw?
Zaczam nakrywa do stou.
- Byo fantastycznie.
- To dobrze. - Wci mia si na bacznoci. - Robilicie z Jacobem co ciekawego?
Teraz to ja musiaam mie si na bacznoci.
- Siedziaam z nim w garau i przygldaam si, jak pracuje Wiedziae, e remontuje
starego volkswagena?
- Tak, Billy co wspomina.
Przesuchanie dobiego koca, bo Charlie zasiad do obiadu, ale nawet przeuwajc,
podejrzliwie mi si przyglda.

Po posiku sprztnam dwukrotnie kuchni, celowo przecigajc kad czynno, po


czym przeniosam si do saloniku, gdzie ojciec oglda mecz hokejowy, i zasiadam do
odrabiania lekcji.
Zwlekaam z pjciem spa tak dugo, jak to byo moliwe. Wreszcie Charlie
owiadczy, e ju pno, a kiedy nie zareagowaam, wsta, przecign si i wyszed, gaszc
za sob wiato. Podniosam si z niechci.
Wchodzc po schodach, poczuam, e mj organizm opuszczaj resztki dobrego
samopoczucia, ktre pojawio si tak nie-spodziewanie tego popoudnia, a jego miejsce
zajmuje niemy strach przed tym, z czym zapewne miao by mi dane si zmierzy.
Nie chronia mnie duej warstwa otpienia. Nie wtpiam, e nadchodzca noc bdzie
rwnie potworna, co poprzednia. Umywszy si, wsunam si pod kodr i zwinam w
kbek, przygotowana na powitanie pierwszej fali blu. Zacisnam oczy... a kiedy je
otworzyam, by ju ranek.
Przez szyby wlewao si do pokoju blade, srebrzyste wiat Zaskoczona, dugo
wpatrywaam si w okno.
Po raz pierwszy od ponad czterech miesicy nic mi si nie przynio, wic i nie
obudziam si z krzykiem. Nie umiaam okreli, co przewaa w moim sercu: ulga czy szok.
Nie ruszyam si z ka jeszcze przez kilka minut, pewna, e lada moment co si
jednak pojawi - jeli nie bl, to dawne odrtwienie.
Czekaam, ale nic si nie dziao. Czuam si jedynie nadzwyczaj wypoczta.
Nie wierzyam, e taki stan rzeczy bdzie trway. Stpaam po lodzie - w kadej chwili
mogam na powrt znale si w mrocznych gbinach. Samo rozgldanie si po pokoju
oprzytomniaymi oczami (by taki czysty, jakby nikt w nim nie mieszka) wydawao mi si
by potencjalnie niebezpieczne.
Odpdziam t myl i ubierajc si, skupiam si na tym, e jad odwiedzi Jacoba.
Niemiao kiekowaa we mnie nadzieja. Moe miao by tak samo mio, co wczoraj? Moe
miaam znw w sobie do energii, by rozmawia w peni naturalnie, a nie tylko
mechanicznie potakiwa i sztucznie si umiecha? Moe.Ale i w to nie byam gotowa
uwierzy. Nie miaam zamiaru naraa si na tak wielkie rozczarowanie.
Przy niadaniu Charlie nadal prowadzi swoje obserwacje, by jedynie nieco bardziej
dyskretny. Nie oderwa wzroku od jedzonych przez siebie jajek, dopki nie uzna, e nie
patrz w jego stron.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - spyta, niby to od niechcenia. - Znowu jad do
Blackw.

- Ach, tak.
- A co? - udaam trosk. - Mog zosta, jeli chcesz. Rzuci mi spojrzenie pene
paniki.
- Nie, nie, jed. Nie bd sam - Harry przyjdzie na mecz. - Moe Harry mgby
przywie Billy'ego? - zasugerowaam przebiegle. Im mniej wiadkw, tym lepiej.
- Ty masz eb. Zaraz do obu zadzwoni.
Nie byam pewna, czy ten cay mecz to nic wicej jak pretekst, eby wygoni mnie z
domu, ale ojciec wyglda na dostatecznie podekscytowanego. Kiedy poszed zatelefonowa,
zaoyam kurtk. W kieszeni miaam ksieczk czekow. Czuam si z ni nie swojo. Nigdy
wczeniej nie nosiam jej przy sobie.
Na dworze lao jak z cebra. Widoczno bya fatalna. Musiaam jecha jeszcze
wolniej, ni to miaam w zwyczaju, a na prowadzcej do domu Blackw gruntowej drodze
nieomal ugrzzam w bocie. Zanim jeszcze zgasiam silnik, Jacob wybieg mi na spotkanie z
wielkim czarnym parasolem w doni.
Przytrzyma go nade mn, kiedy wysiadaam.
- Dzwoni Charlie - wyjani z umiechem. - Powiedzia, eby ciebie wyglda.
- Cze.
Odwzajemniam umiech zupenie machinalnie i bez najmniejszego wysiku. Chocia
deszcz by lodowaty, poczuam, e po moim ciele rozlewa si przyjemne ciepo.
- Miaa wietny pomys z tym zaproszeniem Billy'ego - cign Jacob. - Przybij
pitk.
Musiaam wspi si na palce, eby dosign jego podniesionej doni. Widzc moje
wysiki, rozemia si.
Kilka minut pniej zjawi si Harry, eby zabra Billy'ego. eby zabi jako czas do
wyjazdu mczyzn, Jacob pokaza mi swj maleki pokoik.
- To dokd teraz pan rozkae? - spytaam, kiedy zamkny si za nimi drzwi.
Jacob wyj z kieszeni kartk papieru i starannie j rozprosto-wa.
- Zaczniemy od wysypiska, tak na wszelki wypadek. A nu si nam poszczci. Bo
uprzedzam raz jeszcze, to droga impreza. Bdziesz musiaa zainwestowa w te motory
naprawd duo pienidzy. - Moja twarz nawet nie drgna, wic doda z powag.
- W gr moe wchodzi suma powyej stu dolarw.
Wycignam ksieczk czekow i powachlowaam si ni nonszalancko.
- Mamy za co szale.
To by niezwyky dzie. wietnie si bawiam. Nawet na wysypisku - w deszczu, po

kostki w bocie. Z pocztku zastanawiaam si czy to nie wynik szoku wywoanego moim
oprzytomnieniem, ale stwierdziam, e to nacigana koncepcja. Bardziej skaniaam si ku
hipotezie, e moje dobre samopoczucie jest efektem prze-bywania w towarzystwie Jacoba.
Nie chodzio tylko o to, e traktowa mnie inaczej ni pozostali. Owszem, zawsze bardzo
cieszy si na mj widok i nie zerka na mnie po kryjomu, eby nakry mnie na czym
sugerujcym, e oszalaam lub wpadam w depresj, ale to jak si do mnie odnosi, nie
odgrywao decydujcej roli. Liczya si przede wszystkim jego osobowo. Jacob by
niesychanie weso osob. Wrodzona rado ycia bia od niego niczym aura i udzielaa si
kademu, kto znalaz si w pobliu. Przypomina soce. Natura obdarzya go wewntrznym
ciepem, ktrym ogrzewa wszystkich szczodrze i bezwarunkowo.
Trudno si byo dziwi, e nie mogam si doczeka naszego spotkania.
Nie straciam dobrego humoru nawet wtedy, kiedy chopak zauway, e w desce
rozdzielczej mojej furgonetki zieje wielka dziura.
- Syszaem, e dostaa super radio - napomkn. - I co, zepsuo si?
- Tak - skamaam.
Przyjrza si otworowi.
- Kto ci je demontowa? To wyglda na robot zodzieja, a nie serwisanta.
- Sama je wyjam - wyznaam.
Jacob zachichota.
- Chyba nie powinna tyka tych dwch motorw.
- Prosz ci bardzo.
Zdaniem Jacoba, na wysypisku dopisao nam szczcie: zabralimy stamtd z sob
kilkanacie poczerniaych od smaru czci. Byam pena podziwu dla mojego przyjaciela za
to, e potrafi powiedzie, do czego su.
Nastpnie udalimy si do sklepu Checker Auto Parts w Hoquiam. Jazda moj
furgonetk na poudnie zaja ponad dwie godziny, ale z Jacobem czas mija szybko.
Opowiada o swoich znajomych i o szkole, a ja z wasnej woli zadawaam mu wiele pyta,
autentycznie zainteresowana jego yciem.
Tylko ja gadam - poskary si, skoczywszy dug Opowie o tym, jak to Quil
wpakowa si w tarapaty, gdy zaprosi na randk dziewczyn faceta z ostatniej klasy. - Moe
teraz dla odmiany ty przejmiesz paeczk? Co sycha w Forks? Nie powiesz mi, e w La
Push wicej si dzieje.
- Mylisz si - westchnam. - Twoi znajomi maj o wiele cie-kawsze przygody od
moich. I masz fajnych kumpli. Quil jest taki zabawny.

Jacob posmutnia.
Chyba mu si spodobaa. Zamiaam si.
Jest dla mnie odrobink za mody.
Mj towarzysz jeszcze bardziej si zaspi.
- Midzy wami nie ma wcale takiej duej rnicy wieku. Tylko rok z kawakiem.
Podejrzewaam, e nie o Quilu ju mowa. Postanowiam sprowadzi wszystko do
artu.
- Teoretycznie tak, ale trzeba te bra pod uwag to, e dziewczyny szybciej
dojrzewaj psychicznie. Jakby spojrze na to pod tym ktem, wyszoby, e jestem od niego
starsza o jakie pi, sze lat.
Rozweseliam go.
- Niech ci bdzie, ale jeli chcesz by taka wybredna, musisz wzi poprawk na to, e
sama mocno odbiegasz od normy: Quil - psychicznej, a ty - fizycznej. Jeste strasznie niska.
To ze trzy punkty karne, trzy lata do odjcia.
- Metr szedziesit trzy to zupenie przyzwoity wynik - achnam si. - To ty jeste
wybrykiem natury.
Przekomarzalimy si ca drog do Hoquiam, to dodajc, to ujmujc sobie lat,
zalenie od rnych naszych cech i uzdolnie bd ich braku. Straciam jeszcze dwa lata za
to, e nie umiaam zmienia, koa, ale Jacob zgodzi si odda mi jeden rok, bo sprawowaam
piecz nad domowymi rachunkami. Przerwalimy zabaw dopiero w Checker, gdzie musia
skoncentrowa si na zakupach. Jako e znalelimy wszystko, co byo na licie, zapewni
mnie, e doprowadzenie motorw do porzdku to tylko kwestia czasu.
Kiedy wrcilimy do La Push, ja miaam dwadziecia trzy lata, trzydzieci Jacob
trzydzieci - wida byo, kto walczy jak lew, eby wyszo na jego.
Mimo bogatego we wraenia przedpoudnia, nie zapomniaam bynajmniej, po co
bawi si w mechanika. Chocia (dziki Jacobowi) sprawiao mi to o wiele wiksz
przyjemno, ni si tego spodziewaam, moje pierwotne postanowienie nie stracio na
wanoci nadal pragnam zama dane Komu sowo. Nie miao to wikszego sensu, ale nie
dbaam o to - nie zamierzaam jako jedyna dotrzymywa warunkw umowy. Zamierzaam za
to by nierozwana a do blu.
Billego jeszcze nie byo w domu, wic moglimy spokojnie przenie nasze zdobycze
do garau. Gdy tylko rozoylimy je schludnie na pacie folii, Jacob zabra si do roboty. Nie
przerywajc pogawdki, manipulowa z wpraw przy metalowych elementach. Przygldaam
si poczynaniom chopaka z nieskrywan fascynacj.

Trudno byo uwierzy, e palce jego wielkich doni mog wykonywa tak delikatne i
precyzyjne zadania. Gdy wsta, z powodu jego wzrostu i olbrzymich stp wydawa si rwnie
niezdarny, co ja, ale teraz jego ruchom nie mona byo odmwi gracji.
Quil i Embry nie pojawili si - chyba potraktowali wczorajsze groby Jacoba serio.
Ani si obejrzelimy, jak zapad zmrok, a jaki czas pniej moich uszu dobiego
woanie.
Rozpoznaam gos Billy'ego i rzuciam si pomc Jacobowi uprztn czci, ale
zawahaam si, nie wiedzc, co mog ruszy.
- Zostawmy je tak, jak s - stwierdzi chopak. - Jeszcze tu dzi wrc.
- Tylko nie zapomnij odrobi wpierw zada domowych - ostrzegam, czujc lekkie
wyrzuty sumienia. Nie chciaam, eby z powodu motocykli spotkay go jakie kopoty. Szale
miaam tylko ja.
- Bella!
Podskoczylimy jak oparzeni. Tym razem woa Charlie By gdzie niedaleko.
- Cholera - mruknam. - Ju id! - krzyknam w stron domu.
Jacob si umiecha. To, e mamy sekrety przed rodzicami wyranie go bawio. Zgasi
wiato i korzystajc z tego, e na moment olepam, wzi mnie za rk i wycign z garau.
Sam nie mia kopotu ze znalezieniem w ciemnoci waciwej cieki. Jego do bya szorstka
i bardzo ciepa.
On moe zna ciek, ale ja nie, wic kilka razy si potknam i wpadam na niego.
Za kadym razem wybuchalimy miechem i kiedy wyszlimy w wiato podwrka,
mialimy si nadal. Odzwyczaiam si od tej czynnoci. Byo mi dobrze i zarazem dziwnie.
Na szczcie Jacob nie zwraca uwagi na to, czy miej si do naturalnie.
Charlie sta nieopodal werandy na tyach domu, a Billy siedzia w wzku na progu.
- Cze, tato - powiedzielimy z Jacobem jednoczenie, co wywoao u nas kolejny
atak wesooci.
Charlie znw by w szoku. Zauwayam, e zerkn na nasze splecione donie.
- Billy zaprosi nas na obiad - oznajmi sztucznie obojtnym tonem.
- Zrobiem spaghetti - doda Billy z powag. - Wedug przepisu, ktry w naszej
rodzinie przekazuje si z pokolenia na pokolenie.
Jacob prychn.
- Nie sdz, eby spaghetti byo bardzo popularne wrd Indian w dziewitnastym
wieku.
W domu byo toczno - przyjecha te Harry Clearwater z rodzina. Jego on Sue

pamitaam z dziecistwa. Crka Leah, egzotyczna pikno, miaa idealnie gadk cer,
kruczoczarne wosy i rzsy jak wachlarze. Tak jak ja, chodzia do ostatniej klasy liceum, ale
bya rok ode mnie starsza. Nie udao mi si zamieni z ni ani sowa, bo przez ca wizyt
wisiaa na telefonie. Jej czternastoletnim brat Seth przyczepi si z kolei do Jacoba zasuchany, wodzi za nim penym uwielbienia wzrokiem.
Nie zmiecilibymy si przy kuchennym stole, wic Charlie wystawili krzesa na
podwrze. Jedlimy spaghetti w wietle bijcym przez uchylone drzwi, trzymajc talerze na
kolanach. Mczyni rozmawiali o meczu i umawiali si na ryby. Sue wspominaa w artach
mowi, e je za duo cholesterolu i staraa si bez rezultatu przekona go do zieleniny. Jacob
rozmawia gwnie ze mn i z Sethem, ktry wtrca si, co chwila, eby uwielbiany idol nie
zapomnia o jego obecnoci. Charlie przyglda mi si ukradkiem. Chyba chcia si upewni,
e nie ni. Byo bardzo gono. Co rusz kilka osb mwio naraz albo wybuch miechu czci
zebranych przerywa anegdot opowiadan w przeciwlegym rogu. Nie musiaam czsto
zabiera gosu, ale duo si umiechaam, sama z siebie. Mogabym tak siedzie bez koca.
Niestety, jak na stan Waszyngton przystao, wkrtce zaczo pada i nie pozostao
nam nic innego, jak rozjecha si do domw - w saloniku Billy'ego byo za mao miejsca,
eby ugoci nas wszystkich Charlie przyjecha do Blackw z Clearwaterami, wic
wracalimy we dwjk moj furgonetk. Po drodze wypytywa, jak mi min dzie. Z grubsza
powiedziaam prawd - e zaatwialimy z Jacobem czci, a potem obserwowaam go przy
pracy.
Odwiedzisz go znowu w najbliszej przyszoci? - Prbowa maskowa swoj
ciekawo.
- Umwilimy si jutro po szkole - zdradziam. - Ale nie martw si, odrobi lekcje w
warsztacie.
- Oby nie zapomniaa! - Tak naprawd by zachwycony.
Im bliej bylimy Forks, tym dotkliwiej brakowao mi ducha Jacoba. Robiam si
coraz bardziej podenerwowana. Nie miaam ochoty znale si na powrt sama w swoim
pokoju. Byam pewna, e nie uda mi si wymkn koszmarom dwie noc z rzdu.
eby opni moment pooenia si spa, sprawdziam stan swojej skrzynki mailowej.
Okazao si, e mam now wiadomo od Renee.
Pisaa o tym, jak spdzia dzie, o kku literackim, na ktre zapisaa si,

Autorka cale ycie mieszkaa w ciepym, pustynnym klimacie stanw Arizona i Utach i bez przerwy
zapomina, e w styczniu w stanie Waszyngton jest zimno, myli pory wegetacji rolin itp. - przyp. tum.

zrezygnowawszy z kursu medytacji, i o tym, e w zeszym tygodniu miaa zastpstwo w


drugiej klasie i tsknia za swoimi przedszkolakami. Phil chwali sobie now posad trenera.
Planowali pojecha w drug podr polubn do Disney World.
Uwiadomiam sobie, e jej mail przypomina bardziej wpis w pamitniku ni tekst
adresowany do drugiej osoby. Zrobio mi si za siebie wstyd. Byam wyrodn crk.
Odpisaam bezzwocznie. Nie tylko skomentowaam kady fragment jej listu, ale take
dodaam kilka informacji o sobie. Opisaam wieczr u Blackw i to, jak si czuam,
obserwujc Jacoba skadajcego umiejtnie kawaki metalu w cao. Niczym nie
zasygnalizowaam, e zdaj sobie spraw, jak bardzo mj mail rni si od tych, ktre
dostawaa ode mnie od wrzenia. Nie pamitaam prawie nic z tego, co napisaam tydzie
wczeniej, ale musiao by to okropnie lakoniczne i bezduszne. Im duej mylaam o tym, jak
traktowaam ostatnio mam, tym wiksze czuam wyrzuty sumienia. Pewnie bardzo si o
mnie martwia.
Siedziaam celowo do pna, robic nawet te wiczenia, ktre nie byy zadane, jednak
ani senno, ani pytko zakorzeniona rado utrzymujca si po spotkaniu z Jacobem nie
zdoay uchroni mnie przed powrotem koszmaru. Obudziam si roztrzsiona. Mj krzyk
stumia poduszka.
Przez okno wpadao przymione wiato przefiltrowane przez grube pokady porannej
mgy. Zostaam w ku, eby otrzsn si z mczcego snu. Zmieni si w nim pewien
szczeg i zachodziam w gow, czemu.
Tej nocy nie snuam si po lesie sama. Towarzyszy mi Sam Uley - mczyzna, ktry
tamtego dnia, do ktrego nie chciaam wraca, znalaz mnie wrd paproci. W yciu nie
wpadabym na to, e mgby nawiedzi mnie we nie. Ciemne oczy Indianina byy
zaskakujco nieprzyjazne, kryy w sobie jak mroczn tajemnic. Zerkaam na niego tak
czsto, jak tylko pozwalao mi na to prowadzenie moich histerycznych poszukiwa, chocia,
jak zawsze, w moim koszmarze gr braa panika, czuam si te nieswojo z powodu
obecnoci Sama. By moe byo tak, dlatego, e kiedy patrzyam na niego ktem oka, jego
posta drgaa, niemal si rozmywaa. Nie odzywa si - sta tylko i przyglda mi si spode
ba. W odrnieniu od swojego odpowiednika w rzeczywistym wiecie, nie mia najmniejszej
ochoty mi pomc.
Przy niadaniu Charlie nadal si na mnie gapi. Usiowaam go ignorowa, tumaczc
sobie, e zasuguj na takie traktowanie. Spodziewaam si, e ojciec dopiero za kilka tygodni
uwierzy, e moje odrtwienie zniko na dobre. C, trzeba byo to jako cierpie. W kocu i
ja miaam wyglda powrotu zombie. Dwa dni normalnoci nie oznaczay jeszcze

cakowitego wyleczenia. W szkole, wrcz przeciwnie, ignorowano mnie. Do tej pory nie
miaam o tym pojcia. Dziwnie byo odkry, e staam si niewidzialna.
Przypomniao mi si, jak to byo, kiedy pojawiam si tu po raz pierwszy. Marzyam
wwczas, eby zmieni si w kameleona i wtopi w szaro mokrego betonu chodnika.
Najwyraniej moja proba zostaa wysuchana - z rocznym opnieniem. Nikt mnie przywita,
nikt nie zagadywa. Nawet nauczyciele przelizgiwali si po mnie wzrokiem, jakby moje
krzeso stao puste.
Syszaam nareszcie otaczajce mnie zewszd gosy, wic cay ranek podsuchiwaam.
Staraam si wywnioskowa z fragmentw mw, co dzieje si w szkole i w miasteczku, ale
byy one zbytnio oderwane od kontekstu. Zniechcona, po godzinie daam za wygran.
Kiedy zajmowaam swoje miejsce na matematyce, Jessica nie podniosa gowy.
- Hej, Jess - powiedziaam z udawan nonszalancj. - Jak tam weekend?
Rzucia mi pene podejrzliwoci spojrzenie. Czy jeszcze si na mnie gniewaa? A
moe brakowao jej cierpliwoci, by zadawa si z wariatk?
- Ekstra - mrukna. Natychmiast przeniosa wzrok na swj otwarty podrcznik.
- To fajnie - wymamrotaam.
Przekonywaam si wanie na wasnej skrze, co oznacza okrelenie traktowa
kogo ozible - od mojej koleanki bi taki chd, e zrobio mi si zimno. Bardzo zimno.
Zdjam z oparcia krzesa kurtk i zaoyam j z powrotem na siebie.
Czwarta lekcja przeduya si, przez co spniam si na lunch. Mj stay stolik w
stowce okupowaa ju niemal cala paczka: Mike, Jessica, Angela, Conner, Tyler, Erie i
Lauren. Kolo Erica siedziaa niejaka Katie Marshall - mieszkajca niedaleko mnie ruda
trzecioklasistka - a obok niej Austin Marks, starszy brat chopaka, od ktrego dostaam
motory. Zastanawiaam si, czy doczyli do naszej paczki, kiedy chodziam pprzytomna,
czy te dzi dosiedli si po raz pierwszy.
Moja niewiedza zaczynaa mnie drani. Rwnie dobrze mo-gam bya spdzi
ostatnie miesice w szczelnie zamknitym pudle.
Na moje przybycie nikt nie zwrci najmniejszej uwagi, chocia nogi odsuwanego
przeze mnie krzesa w kontakcie z linoleum wyday nieprzyjemny, ostry dwik.
Postanowiam rozezna si w tym, co sycha u moich znajomych, analizujc zmiany
w ich wygldzie i to, co mwili. Siedzc najbliej mnie Mike i Connor dyskutowali o sporcie,
wic zwrciam gow w kierunku dziewczyn.
- Gdzie podziaa Bena? - spytaa Lauren Angel. Nadstawiam uszu. Czyby Ben i
Angela byli nadal par?

Lauren bardzo si zmienia, ledwie j rozpoznaam. Dugie wosy zastpia krtka,


wygolona na karku, chopica fryzura. Byam ciekawa, co skonio dziewczyn do wizyty u
fryzjera. Czy we wosy wpltaa jej si guma do ucia? Czy je sprzedaa? A moe wszystkie
osoby, ktrym dokuczaa, zmwiy si i zaatakoway j z noyczkami za sal gimnastyczn?
Nie, to nie fair pomylaam. Daj jej czyste konto. Moe jest ju kim zupenie innym ni
kiedy, tak jak ty? Angela te wygldaa inaczej - wosy bardzo jej urosy.
- Dosta grypy odkowej - wyjania. - Biedaczek, ca noc wymiotowa. Mam
nadziej, e to jedna z tych jednodniowych.
- Co porabiaycie w weekend? - spytaa Jessica, ale takim tonem, e wtpiam, aby
bya zainteresowana tym, co koleanki maj jej do powiedzenia. Mogam si zaoy, e
pytanie Jess to tylko pretekst, by opisa ze szczegami wasne przeycia. Czyby nasz wypad
do kina? Czy byam do tego stopnia niewidzialna, e mona byo plotkowa na mj temat w
mojej obecnoci?
- W sobot mielimy urzdzi piknik - wyjawia Angela - ale zawahaa si - ale po
drodze zmienilimy zdanie. Zmarszczyam czoo. Jej wahanie przykuo moj uwag. Lecz nie
Jessiki.
- Och, jaka szkoda - rzucia obojtnie, gotowa przej do swojej opowieci.
Na szczcie nie byam jedyn osob, ktr zaintrygowaa odpowied Angeli.
- Co si takiego stao? - spytaa Lauren.
- Hm... - Angela nigdy nie bya gadu, ale teraz dobieraa jeszcze staranniej ni
zwykle. - Pojechalimy na pnoc, w stron ciepych rde. Jak si pjdzie jakie dwa
kilometry wzdu szlaku w gb lasu, jest tam taka adna polana. Bylimy ju prawie na
miejscu, kiedy... co nas wystraszyo.
Wystraszyo? Co takiego? - Lauren pochylia si do przodu. Nawet Jess zaciekawia ta
historia.
Jakie zwierz - powiedziaa Angela. - Nie wiemy, co to byo. Miao czarn sier,
wic przypuszczamy, e niedwied, bo co innego, tyle e... niedwiedzie nie s takie
ogromne.
No nie, nastpni! - achna si Lauren, a w jej oczach pojawiy si zoliwe ogniki.
Najwyraniej jej osobowo nie ulega jed-nak, takiemu przeobraeniu, co fryzura. - Tyler
wciska mi to sa-mo w zeszym tygodniu!
- Niedwied tak blisko uzdrowiska? Niemoliwe. - Jessica stana po stronie Lauren.
Angela wbia wzrok w blat stou.
- Naprawd go widzielimy - szepna niemiao.

Lauren prychna pogardliwie. Zerknam na Mike'a. Wci rozmawia z Connerem.


To ja musiaam przyj Angeli z pomoc.
- Ona nie kamie - wtrciam zniecierpliwiona. - W sobot mielimy w sklepie klienta,
ktry rwnie widzia niedwiedzia, Cakiem blisko gwnej drogi. Te mwi, e by czarny
i wielki, prawda, Mike?
Zapada cisza. Oczy wszystkich skieroway si w moj stron. Rudowosa Katie
rozdziawia usta, jakby wanie bya wiadkiem zamachu terrorystycznego. Przez kilka
sekund nikt si nie poruszy.
- Mike? - wydusiam z siebie, zbita z tropu. - Pamitasz tego gocia w sklepie?
- J - jasne - wyjka. Nie wiedziaam, o co mu chodzi. Przecie rozmawiaam z nim
regularnie w pracy. Przecie... A moe nie uwaa tamtych wymian zda za rozmowy?
Mike otrzsn si z szoku.
- Tak, mielimy takiego klienta - potwierdzi. - Opowiada, ze widzia olbrzymiego
czarnego niedwiedzia tu na pocztku szlaku.
Pono by wikszy od grizzly.
- Hm - Lauren odrzucia gow do tyu, obrcia si do Jessiki i zmienia temat. - I
jak tam, dostaa ju odpowied z USC?
Wrcilimy do przerwanych czynnoci i rozmw, z wyjtkiem Mike'a i Angeli.
Angela umiechna si do mnie niepewnie. Szybko odwzajemniam umiech.
- A jak tobie min weekend? - spyta ostronie Mike.
Znw znalazam si pod ostrzaem spojrze. Tylko Lauren udawaa, e nie interesuje
jej moja odpowied. - W pitek byam z Jessic w kinie w Port Angeles, a w sobot po
poudniu i przez wikszo niedzieli siedziaam u znajomych w La Push.
Kiedy pado imi Jessiki, pozostali zerknli na ni zaciekawieni. Wygldaa na
poirytowan. Nie wiedziaam, czy dlatego, e wstydzia si kontaktw ze mn, czy dlatego, e
pozbawiam j szansy na wywoanie sensacji.
- Na jakim filmie byycie? - cign Mike. W kcikach jego ust czai si ju umiech.
- Bez wyjcia. To ten o zombie. - Wyszczerzyam zby, eby go zachci. Moe
przez te cztery miesice nie spaliam jednak wszystkich mostw.
- Syszaem, e wbija w fotel. Bardzo si baa? - Chopak nie zamierza zostawi
mnie w spokoju.

Jessika stara si zapewne o przyjcie na University of South California lub University of South
Carolina - przyp. tum.

- Bya w takim stanie, e musiaa wyj przed kocem - wtrcia Jessica z


sarkastycznym umieszkiem. Pokiwaam gow, prbujc zrobi zawstydzon min.
- Bardzo skuteczny horror.
Mike zasypywa mnie pytaniami a do dzwonka. Wspomagaa go Angela. Reszta
towarzystwa stopniowo przyzwyczaia si do tego, e wrciam do wiata ywych, ale co rusz
apaam si na tym, e kto mi si przyglda.
Kiedy wstaam, eby odnie tac, Angela posza za mn. - Dziki - szepna mi do
ucha, kiedy oddaliymy si od stolika.
- Za co?
- Za to, e wstawia si za mn. e si przeamaa.
- Caa przyjemno po mojej stronie. Przyjrzaa mi si z trosk - szczerze, a nie
ironicznie, w styl ciekawe, czy naprawd jej odbio.
- Wszystko u ciebie w porzdku?
Zawsze miaa w sobie duo empatii - to, dlatego pojechaam do kina z Jessic, a nie z
ni, chocia to Angel bardziej lubiam.
- Niezupenie - przyznaam. - Ale ju mi troch lepiej.
- Ciesz si. Brakowao mi ciebie.
Wanie mijay nas Lauren i Jessica. Lauren rzucia:
- Tak, umieramy ze szczcia.
Angela skrzywia si, a potem umiechna do mnie, eby mnie pocieszy.
Westchnam. Witaj na starych mieciach, pomylaam.
- Ktrego dzisiaj mamy? - zaciekawio mnie nagle.
- Dziewitnasty stycznia.
- Hm... - Co sobie uzmysowiam.
- Co jest?
- Dokadnie rok temu przyszam do szkoy po raz pierwszy.
- Niewiele si zmienio od tego czasu - stwierdzia Angela, spogldajc na plecy
Lauren.
- Tak. To samo przyszo mi do gowy.

7 POWTRKA
Co ja najlepszego wyprawiaam?
Nie byam pewna, co mn kieruje. Czybym chciaa na powrt sta si nieczuym
zombie? Czybym wyrobia w sobie masochistyczne skonnoci? Powinnam bya zaraz po
szkole pojecha do La Pusch. Przy Jacobie czuam si o wiele lepiej, o wiele normalniej. To,
co teraz robiam, znacznie odbiegao od normy. Jechaam powoli boczn drog poronit z
obu stron krzewami i drzewami, ktrych korony czyy si nad dachem auta w sklepienie
zielonego tunelu. Trzsy mi si rce, wic zacisnam mocniej na kierownicy.
Powtarzaam sobie, e jednym z powodw, dla ktrych si tu znalazam, jest mj stay
koszmar. Teraz, kiedy byam ju niemal zupenie rozbudzona, pustka z tego snu dziaaa mi
na nerwy, nie dawaa mi spokoju niczym natrtny pies. Przecie miaam, kogo szuka Ten
Kto odszed, nie chcia mnie widzie, nie dba o mnie, jednak by - gdzie tam, nie wiadomo
gdzie. Musiaam w to uwierzy.
Drugim powodem byo dziwne, wzmocnione zbienoci dat poczucie, e dzisiejszy
dzie jest czym w rodzaju powtrki. Tak mgby zapewne wyglda mj pierwszy dzie w
szkole, gdybym tamtego popoudnia przed rokiem to ja bya najbardziej niezwyk osob w
stowce.
W moich mylach pojawio si ponownie pewne znamienne zdanie - nie rozbrzmiao,
ale wanie pojawio si, tak jakbym je przeczytaa:
Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali.
Twierdzc, e mam jedynie dwa powody, eby jecha tam, dokd jechaam, w
rzeczywistoci okamywaam sam siebie. Nie chciaam si przed sob przyzna, e
motywuje mnie co jeszcze. Nie chciaam, bo bya to motywacja godna szaleca.
Prawda bya taka, e pragnam raz jeszcze usysze Jego gos. Pragnam zmusi
swj umys, by omami mnie w ten sam sposb, co w pitkowy wieczr. Syszaam Go wtedy
tak niesamowicie wyranie, jake inaczej ni wtedy, kiedy celowo przywoywaam
wspomnienia. Co najwaniejsze, przez t krtk chwil suchaam Jego gosu, nie cierpic.
Nie trwao to dugo - bl si pojawi i byam pewna, e i tym razem mnie odnajdzie, ale
pokusa bya nie do odparcia. Musiaam, po prostu musiaam odkry, jak mona prowokowa
tamt halucynacj choby nie byo to niczym innym, jak wiadomym nasilaniem objaww
choroby.
Miaam nadziej, e kluczem do wywoywania omamw jest efekt deja vu. To,

dlatego jechaam do Jego domu, miejsca, ktrego nie odwiedzaam od swoich feralnych
urodzin.
Za oknami furgonetki, jak w dungli, migay gste zarola Droga wia si i wia bez
koca. Zniecierpliwiona, docisnam peda gazu. Jak dugo jeszcze? Czy las nie powinien ju
si skoczy? Droga tak zarosa, e zniky dawne punkty odniesienia.
A co, jeli miaam nie znale domu doktorostwa? Co, jeli znik ostatni namacalny
dowd na ich istnienie?
Zadraam.
W tym samym momencie drzewa si rozstpiy i wyjechaam na znajom polan. I tu
Matka Natura nie prnowaa, zagarnia-jc opuszczon przez wacicieli poa ziemi, gdy
tylko ci si wy-prowadzili. Trawnik, a po werand, zarosy wysokie paprocie - roliny tuliy
si pierzastymi limi do pni potnych cedrw. Wydawa by si mogo, e cay teren wok
domu zalay sigajce mi po pas, intensywnie zielone fale.
Tak, dom sta tam, gdzie przedtem, i z zewntrz nawet si nie zmieni, ale od bijcej z
jego okien pustki ciarki przechodziy po plecach. Dopiero teraz wyglda tak, jak przystao na
siedzib rodziny wampirw.
Zaparkowaam tu przy cianie lasu, rozgldajc si niespokojnie. Baam si
podjecha bliej.
Odczekaam kilkanacie sekund. Nic. Nic si nie dziao. W mojej gowie nie odezwa
si aden gos.
Nie gaszc silnika, wysiadam z samochodu. Pomylaam, moe, tak jak w pitek,
musz zrobi kilka krokw do przodu.
Warkot furgonetki dodawa mi otuchy. Mierzc wzrokiem ponura, ciemn fasad,
podeszam powoli do balustrady werandy. Zatrzymaam si przy schodkach. Nie byo sensu
i dalej, Nie wyczuwaam niczyjej obecnoci. Nie byo tu ani Ich, ani Jego, adnego ladu.
Dom istnia, ale by tylko pust skorup i jako taki nie mia szans sta si celem poszukiwa
w moich koszmarach.
Nie weszam na werand, nie chciaam zaglda przez okna do rodka. Nie byam
pewna, z jakim stanem wntrza trudniej byoby mi si pogodzi. Wolaam nie ryzykowa.
Jeli pokoje stay puste, wypenione jedynie echem, na ich widok zabolaoby mnie
pewnie tak, jak na pogrzebie babci, kiedy mama upara si, e nie mog zobaczy
wystawionego w trumnie ciaa. Stwierdzia, e bdzie dla mnie lepiej, jeli zapamitam
starsz pani yw, a nie nieruchom i upudrowan. Czy nie cierpiaabym jednak bardziej,
gdyby, przeciwnie, nic si nie zmienio? Gdyby kanapy stay dokadnie tam, gdzie je

widziaam ostatnim razem, gdyby na cianach wisiay wci te same obrazy, gdyby wzdrygnam si - na podwyszeniu nadal biela fortepian? Gorszym dowiadczeniem byoby
jedynie odkrycie, e po domu nie zostao ladu.
Zapomniane, przykurzone sprzty - porzucone. Tak jak ja. Obrciam si na picie i
ruszyam w stron furgonetki. Prawie biegam. Nie miaam ochoty zosta w tym miejscu ani
minuty duej. Spieszno mi byo jak nigdy do wiata ludzi, do Jacoba. Moe zaczynaam si
od niego uzalenia, tak jak wczeniej uzaleniam si ode odrtwienia? Miaam to gdzie.
Drog do La Push pokona am w rekordowym tempie. Jacob czeka na mnie na zewntrz. Od
razu zrobio mi si lepiej. Patrzc w jego umiechnite oczy, mogam wreszcie normalnie
oddycha. - Cze!
- Cze, Jacob!
Pomachaam te Billy'emu, ktry obserwowa nas zza firanki.
- Chodmy do garau. - W gosie chopaka sycha byo niesabncy entuzjazm.
Jakim cudem udao mi si rozemia.
- Naprawd nie masz mnie jeszcze dosy? - zapytaam. Musia ju si zorientowa, jak
desperacko aknam towarzystwa.
Jacob poprowadzi mnie ciek za dom.
- Nie. Jeszcze nie.
- Daj mi zna, kiedy stwierdzisz, e naduywam twojej gocinnoci, dobrze? Nie chc
si narzuca.
- Zaatwione. - Zamia si gardowo. - Ale uprzedzam moesz si niele naczeka.
Kiedy weszlimy do garau, wydalam okrzyk zachwytu. Stojcy na rodku wolnej
przestrzeni czerwony motor wyglda ju jak motocykl, a nie kupa brudnego zomu.
- Jake, jeste niesamowity!
Znowu si zamia.
- Jak mam jaki cel, nie umiem odpuci - przyzna. Nagle posmutnia. - - Gdybym
mia troch oleju w gowie, dokrcabym mu jedn rubk dziennie.
- Dlaczego?
Wbi wzrok w podog. Nie odzywa si tak dugo, e zaczam ju wtpi, czy
usysza moje pytanie.
- Bella, gdybym powiedzia ci, e nie umiem naprawi tych motorw, to jakby
zareagowaa?
Tak jak Jacob przede mn, nie odpowiedziaam od razu. Zerk-n na mnie, eby
zobaczy moj min.

- Hm... Powiedziaabym, e to wielka szkoda, ale e pewnie znajdziemy sobie co


innego do roboty. W ostatecznoci moglibymy razem odrabia lekcje.
Chopak wyranie si rozluni. Przykucn przy motorze i podnis z ziemi klucz.
- Bdziesz do mnie wpada, nawet jak ju je skocz?
- To o to ci chodzi? - Pokrciam gow. - Wykorzystuj go, a ten jeszcze si doprasza.
No jasne. Jeli tylko mi pozwolisz, bd ci odwiedza regularnie.
Liczc na to, e spotkasz tu Quila? - zaartowa.
- Kurcz, wydao si.
Parskn miechem.
- Naprawd lubisz spdza ze mn czas? - spyta niemiao.
- Nawet bardzo. Sam zobaczysz. Jutro po szkole musz i do pracy, ale w rod,
obiecuj, wycign ci z tego garau na cae popoudnie.
- Co bdziemy robi?
- Jeszcze nie wiem. Moemy pojecha do mnie, eby motory ci nie kusiy. We ze
sob zeszyty i podrczniki - zao si, e masz zalegoci. Sama je mam.
- O niczym tak nie marzyem, jak o wsplnym kuciu. - Skrzywi si. Ciekawa byam,
ile spraw zaniedba od soboty, eby mc ze mn przebywa.
- Nie kr nosem - powiedziaam. - Od czasu do czasu trzeba bdzie zachowywa si
odpowiedzialnie. Inaczej Charlie i Billy dobior si nam do skry.
- Rozchmurzy si. Spodobao mu si chyba swko nam. Bylimy partnerami, .
- Jedna sesja w tygodniu? - zasugerowa.
Policzyam w mylach liczb wicze, ktre mi tego dnia zadano. - Dwie, lepiej dwie.
Chopak sign do papierowej torby lecej nieopodal skrzynki na narzdzia i
wycign dwie puszki z jakim gazowanym napojem. Otworzy dla mnie i dla siebie.
Wznielimy toast.
- Za bycie odpowiedzialnym - owiadczy uroczycie - dwa razy w tygodniu.
- Za bycie nieodpowiedzialnym w pozostae dni - dodaam. Jacob umiechn si
szeroko i przytkn swoj puszk do mojej.
Wrciam do domu pniej, ni zamierzaam. Charlie, jak si okazao, zamwi i zjad
pizz na obiad. Nie chcia sysze o przeprosinach.
- Nic si nie stao - zapewni mnie. - Poza tym masz prawo od czasu do czasu
odpocz od garw.
Wiedziaam, e nie mwi mi caej prawdy. Cieszy si, e zaczynam normalnie
funkcjonowa, i wola mnie niepotrzebnie nie irytowa, eby nie sprowokowa nawrotu

depresji. Przed zabraniem si do odrabiania lekcji, sprawdziam skrzynk mailow. Przysza


duga odpowied od Renee. Uszczliwiona moj przemian, nie omieszkaa skomentowa
kadego faktu, o ktrym jej napisaam, wic przesaam jej zaraz rwnie szczegowo relacj
z dobiegajcego ju koca dnia. Rzecz jasna, ani sowem nie wspomniaam o motocyklach.
Nawet wyluzowana Renee przeraziyby moje plany.
We wtorek w szkole nie byo tak le. Angela i Mike wydawali si by gotowi powita
mnie w swoim gronie z otwartymi ramionami i zachowywali si tak, jakby minione cztery
miesice nie miay miejsca. Tylko Jess nadal traktowaa mnie z dystansem. Zastanawiaam
si, czy potrzebuje formalnych przeprosin na pimie za tamten incydent pod barem.
W sklepie Mike by nadzwyczaj oywiony i rozgadany. Najwyraniej tak dugo tumi
w sobie potrzeb rozmowy, e teraz musia to sobie odrobi. Co do mnie, wprawdzie
odpowiadaam na pytania i miaam si z jego artw, ale zdawaam sobie spraw, e atwiej
przychodzio mi to przy Jacobie. Mimo wszystko, udao nam si jednak nie poruszy adnego
draliwego tematu.
To jest, do czasu.
Wybia pita. Zdjam firmowy podkoszulek i cisnam go pod lad, a Mike wystawi
w oknie tabliczk z napisem Nieczynne .
- Fajnie si dzi pracowao, prawda? - powiedzia wesoo.
- Fajnie - potwierdziam ugodowo, chocia gdybym miaa wybr, siedziaabym od
kilku godzin w garau w La Push.
- Szkoda, e w pitek musiaa wyj wczeniej z filmu. Jako nie nadaam za jego
tokiem rozumowania.
- Tchrz ze mnie i tyle. - Wzruszyam ramionami.
- Chodzi mi o to - wyjani - e nastpnym razem powinna wybra si do kina na co
przyjemniejszego.
- Ach - Wci nie rozumiaam, do czego pije.
- Moe w ten pitek? Ze mn. Poszlibymy na jak komedi.
Przygryzam warg. Czy ju tego nie przerabialimy? Miaam racj - czekaa mnie
powtrka moich pierwszych dni w Forks.
Bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali.
Nie chciaam psu sobie stosunkw z Mikiem, zwaszcza e by jedn z nielicznych
osb, ktre po moim powrocie odnosiy si do mnie przyjanie i bez podejrzliwoci.
aowaam, e tym razem nie mog wykrci si spotkaniem z Jessic, tak jak przed rokiem.
- Masz na myli randk? - upewniam si. W tym wypadku si chyba gra w otwarte

karty. eby mie to szybko za sob.


Przeanalizowa ton mojego gosu.
- Jeli chcesz, to moe by randka, ale nie musi.
- Nie umawiam si na randki - odpowiedziaam, uwiadamiajc sobie jednoczenie,
jak bardzo obojtna bya mi kwestia powodzenia u pci przeciwnej.
- To moe pjdziemy bez adnych zobowiza? - zaproponowa. - Jako para kumpli.
Jego jasnoniebieskie oczy odrobin posmutniay. Miaam nadziej, e nie kamie i
rzeczywicie si na mnie nie obrazi, jeli odrzuc jego zaloty.
- Kumple, mwisz? To mi bardziej odpowiada. Tyle, e pitkowy wieczr mam ju
zajty, wic moe w nastpnym tygodniu?
- A co porabiasz w ten pitek? - spyta, nieudolnie kryjc podenerwowanie.
- Ucz si. Umwiam si na tak... sesj kucia. Z koleank.
- Ach tak. No to moe w przyszym tygodniu.
Odprowadzi mnie do furgonetki, ale nie by ju taki rozmowny, co wczeniej.
Zupenie jak wtedy, rok temu. Zatoczyam pene koo. Czuam, e to, co przeywam, to tylko
echo przeszoci, odbicie wyprane z odczuwanych niegdy przeze mnie emocji.
Nazajutrz wieczorem Charlie zasta mnie i Jacoba lecych na brzuchach na pododze
w saloniku w otoczeniu podrcznikw zeszytw i pirnikw. Ani troch si nie zdziwi, z
czego wywnioskowaam, e za moimi plecami kontaktuje si z Billym.
- Cze, dzieciaki - rzuci, zezujc w stron kuchni, skd rozchodzi si apetyczny
zapach misnej zapiekanki. Pichciam cale popoudnie. Jacob przyglda si, jak gotuj, i
suy mi za testera. Chciaam wynagrodzi ojcu wczorajsz pizz.
Jacob zosta na obiedzie i zabra porcj dla Billy'ego. Z oporami zgodzi si doda do
mojego niedzielnego wyniku jeden rok za bycie dobr kuchark.
W czwartek pracowaam, w pitek siedzielimy w garau, a w sobot po sklepie
odrabialimy lekcje. Charlie nabra do mnie dostatecznie duo zaufania, eby zostawi nas
samych i wybra si z Harrym na ryby. Kiedy wrci, mielimy ju zrobione wszyst-kie
wiczenia i z czystymi sumieniami ogldalimy Monster Garage na Discovery.
- Powinienem ju si zbiera - westchn Jacob. - Jest pniej, ni mylaem.
- Okej - powiedziaam jkliwie. - Odwioz ci do domu.
Moja smutna mina go rozbawia. Nie miaam ochoty opuszcza wygodnego fotela.
- Jutro znowu gara - zakomunikowaam mu, kiedy siedzielimy ju w aucie, w
bezpiecznej odlegoci od uszu Charliego.
- O ktrej mam si stawi?

Umiechn si tajemniczo.
- Zadzwoni do ciebie rano i si umwimy, dobra? - zaproponowa niespodziewanie.
Wyglda na podekscytowanego.
- Dobra - zgodziam si. Nie miaam pojcia, co knuje. Nie pozostawao mi nic
innego, jak poczeka do rana.
Po niadaniu zrobiam porzdki, eby zabi jako czas przed telefonem Jacoba, a przy
okazji otrzsn si z ostatniego koszmaru. Zmienia si jego sceneria. Nie wdrowaam ju
po lesie, a po niezmierzonym polu paproci - tu i wdzie rosy jedynie dorodne choiny. Jak
zwykle kryam bez celu, nie wiedzc, dokd id ani czego szukam. Rano byam na siebie
wcieka za poniedziakowa wypraw. Prbowaam zepchn swj nowy sen na krace
wiadomoci, skd nie miaby szans wyrwa si, by znowu mnie nawiedzi.
Charlie my radiowz przed domem, wic kiedy telefon w kocu zadzwoni, rzuciam
szczotk klozetow w kt i popdziam na d go odebra.
- Halo? - wydyszaam do suchawki.
- Belo... - Jacob nigdy nie uywa woacza.
- Cze, Jake.
- Musimy co dzisiaj uczci - oznajmi powanym tonem. Skojarzyam, o co chodzi
dopiero po sekundzie.
- S gotowe? Ju? To fantastycznie!
- Co za prezent od losu! Tak bardzo potrzebowaam czego, co odcignoby moje
myli od koszmarw o pustce! Nawet, jeli to co miao by czym na ksztat, hm, randki. Oba s w peni sprawne.
- Jacob, jeste cudowny! Jeste najbardziej utalentowan osob jak znam! Daj ci za
to dziesi lat ekstra. - Super! To chyba niedugo zaczn siwie. Rozmieszy mnie.
- Zaraz u ciebie bd!
Wrciam jeszcze na gr odstawi rodki czyszczce pod umywalk w azience,
nacignam w biegu kurtk i popdziam do samochodu.
- Jedziesz do Jake'a - owiadczy Charlie, kiedy go mijaam. Nie byo to pytanie.
- Tak - potwierdziam, wskakujc do furgonetki.
- Pniej bd na posterunku - zawoa za mn ojciec.
- Okej - odkrzyknam, przekrcajc kluczyk w stacyjce. Charlie powiedzia co
jeszcze, ale zaguszy go ryk mojego silnika. Zabrzmiao to jak gdzie si pali.
U Blackw zaparkowaam nie od frontu, ale nieco z boku, blisko kpy drzew, tak eby
atwiej byo nam wywie motory w tajemnicy. Wysiadajc, dostrzegam, e w pobliu

przeziera zza igie czerwony lakier - Jacob przezornie wyprowadzi zawczasu oba pojazd z
garau. Z wntrza domu jaskrawe plamy byy niewidoczne.
Podeszam bliej. Na kierownicy kadego z motocykli widnia niebieska kokarda.
miaam si wanie z tego pomysu, kiedy doczy do mnie mj wsplnik.
- Gotowa? - szepn. Oczy byszczay mu z ekscytacji.
Zerknam w stron okien. Billy chyba nas nie ledzi.
- Tak - odpowiedziaam, ale w gbi duszy zaczynaam si denerwowa. Prbowaam
wyobrazi sobie siebie na motorze.
Jacob bez trudu zaadowa oba jednolady na skrzyni, ukadajc je tak, eby nie
wystaway ponad jej boki.
- No to w drog. - Gos mia, z emocji, wyszy ni zazwyczaj.
- Znam idealne miejsce. Nikt nas tam nie przyapie.
Kaza mi jecha drog gruntow na poudnie. Wia si agodnie, to zagbiajc si w
lesie, to si z niego wynurzajc. Od czasu do czasu zza drzew wyania si zapierajcy dech w
piersiach widok - cigncy si po horyzont stalowoszary Pacyfik i rwnie szare, nabrzmiae
chmurami niebo. Bylimy coraz bliej klifu, ktry w tych stronach ogradza pla.
Zmniejszyam prdko, eby mc do woli zerka na morze. Jacob opowiada o tym,
jak wykacza motory, ale uywa tylu technicznych okrele, e mimo szczerych chci nie
potrafia skupi uwagi na tym, co mwi.
Nagle zauwayam cztery postacie stojce na klifie tu nad skrajem przepaci. Sdzc
po budowie ich ciaa, byli to mczyni, ale zbyt dua odlego nie pozwolia mi oceni, w
jakim wieku. Pomimo niskiej temperatury, wydawali si mie na sobie je dynie szorty.
Chciaam ju pokaza ich Jacobowi, kiedy najwyszy ze miakw zrobi krok do
przodu. Odruchowo zwolniam. Moja stop zastyga nad pedaem hamulca.
A potem mczyzna rzuci si ze skay do morza.
- Nie - krzyknam, gwatownie hamujc.
- Co si stao? - przerazi si Jacob.
- Tamten facet... Jeden z tamtych facetw skoczy wanie z klifu. Dlaczego go nie
powstrzymali? Musimy zadzwoni na pogotowie.
Zaczam gramoli si na, zewntrz, co nie miao najmniejszego sensu - najbliszy
telefon by zapewne w domu Billy'ego. Po prostu byam w szoku. Miaam chyba nadziej, e
jeli przyjrz si mczyznom nie przez szyb, zobacz co zupenie innego.
Jacob parskn miechem. Spojrzaam na niego wzburzona. Jak mg by taki
nieczuy?

- Bella, oni tylko nurkuj. Skacz z klifu dla zabawy. Taka rozrywka. Nie wiem, czy
wiesz, ale w La Push nie ma centrum handlowego - naigrywa si ze mnie, ale w jego gosie
dao si te wyczu dziwne poirytowanie.
- Skacz z klifu dla zabawy? - powtrzyam. Przygldaam si z niedowierzaniem, jak
kolejny mczyzna podchodzi do krawdzi odczekuje chwil, po czym odbija si zwinnie od
skay. Spada ca wieczno, zanim znikn wrd ciemnych fal.
- Kurcz, przecie to strasznie wysoko. - Przysiadam na fotelu kierowcy, ledzc
szerokimi ze zdumienia oczami poczynania pozostaej dwjki.
- Musi by ze trzydzieci metrw.
- Hm, no tak. Wikszo z nas skacze mniej wicej z polowy. Widzisz tam wystaje
taka skaka. - Podyam wzrokiem za jego palcem. Miejsce, ktre wskazywa, nie wygldao
ju tak strasznie.
- Moim zdaniem ci gocie maj nie po kolei w gowie. Popisuj si tylko, zgrywaj
twardzieli. Woda musi by lodowata. Nie wmwi mi, e robi to dla przyjemnoci.
Patrzy w stron klifu z niechci, jakby czu si obraony kaskaderskimi wyczynami
skoczkw. Nie przypuszczaam, e co jest wstanie zepsu mu humor.
- To ty te skaczesz? Powiedziae wikszo z nas. Wzruszy ramionami.
- Skacz, skacz. - Umiechn si. - To nieza jazda.
Ma si pietra, ale warto.
Przeniosam wzrok z powrotem na skay. Nad przepaci stan trzeci miaek. Nigdy
w yciu nie byam wiadkiem czego rwnie niebezpiecznego.
- Jake, musisz mnie zabra na te skoki - powiedziaam urzeczona.
Moja propozycja nie przypada mu do gustu. Zmarszczy czoo.
- Dopiero, co chciaa wzywa ambulans dla Sama - przypomnia. Zdziwiam si, e
rozpozna skoczka z takiej odlegoci.
- Chc zobaczy, jak to jest - obstawaam przy swoim. Znw wysiadam z auta.
Jacob chwyci mnie za nadgarstek.
- Ale nie dzi, dobra? Pozwolisz, e poczekamy przynajmniej na cieplejszy dzie?
- Niech ci bdzie. - Przy otwartych drzwiczkach, kiedy zawia wiatr, dostawaam
gsiej skrki. - Byle jak najszybciej.
- Jak najszybciej. - Jacob wywrci oczami. - Wiesz, czasami zachowujesz si troch
dziwnie.
- Wiem. - Westchnam.
- Ale nie bdziemy skaka z samej gry - zastrzeg.

Przygldaam si zafascynowana, jak trzeci chopak bierze rozbieg i wystrzeliwuje w


powietrze dalej ni jego poprzednicy. Uamek sekundy pniej okazao si, po co - zrobi
salto. Ruchami ciaa przypomina mi spadochroniarzy - akrobatw. Wydawa mi si taki
wolny, taki beztroski - taki nieodpowiedzialny.
- Dobrze - zgodziam si. - Przynajmniej nie na pocztku.
Teraz to Jacob westchn.
- To jak, jedziemy wyprbowa motory czy nie? - rzuci zniecierpliwionym tonem.
- Ju, ju.
Z trudem oderwaam wzrok od ostatniego skoczka i zatrzasnam drzwiczki. Cay ten
czas silnik furgonetki pracowa, w tle. Zapiam pas. Ruszylimy w dalsz drog.
- Kim s ci wariaci z klifu? Znasz ich dobrze?
Jacob wydal z siebie zdegustowane prychnicie.
- To nasz miejscowy gang.
- Macie w La Push gang? - Byo sycha, e jestem pod wraeniem. Rozmieszyo go
to.
- Nie, nie taki prawdziwy. Tak ich nazwaem. To nie kryminalici, wrcz przeciwnie.
S jak szkolni dyurni, ktrym troch odbio.
Nie wdaj si w bjki. Pilnuj porzdku - doda sarkastycznie, jakby kogo cytowa. Krci si u nas taki jeden z rezerwatu Makah czy skd, nabity, strach byo go zagadn.
Ludzie zaczli gada, e sprzedaje dzieciakom dragi, wic Uley i jego uczniowie przegonili
go z naszego terytorium. Tak - nasze terytorium, nasz lud, nasza ziemia... W kko tak gadaj.
To ju robi si mieszne. Najgorsze jest to, e rada traktuje ich cakiem powanie.
- Embry twierdzi, e nawet konsultuj si z Uleyem. - Jacob pokrci gow. - Embry
sysza te od Lei Clearwater, e nazywaj siebie obrocami czy jako tak
Donie mia zacinite w pici, jakby chcia si z kim bi. Nigdy go jeszcze takim
nie widziaam.
Sam Uley, kto by pomyla... Nie miaam zamiaru wspomina tamtego niedawnego
koszmaru, wic szybko dodaam co od siebie, eby si zdekoncentrowa.
- Nie przepadasz za nimi.
- Tak bardzo to wida? - spyta z ironi.
- Hm... Z tego, co mwisz, wynika, e nie robi nic zego. - Prbowaam zaagodzi

Rezerwat plemienia Makah znajduje si okoo pidziesiciu kilometrw na pnocny zachd od


Forks - przyp. tum.

spraw. Wolaam, kiedy Jacob by w lepszym nastroju.


- To aden gang, tylko jaki klub dobrych modych obywateli, tak dobrych, e dziaaj
ci na nerwy.
- Tak, cholernie dziaaj mi na nerwy. W kko si popisuj, - Jak na tym klifie.
Zachowuj si jak... Sam nie wiem. Jak banda rewolwerowcw. W zeszym semestrze staem
raz z kumplami pod sklepem. Sam mija nas z dwoma swoimi wyznawcami.
Paulem i Jaredem, a wtedy Quil rzuci co gupiego, znasz go i Paul strasznie si
wkurzy. Oczy zrobiy mu si cakiem czarne, umiechn si krzywo - nie, nie umiechn
si, tylko tak obnay zby. By taki nabuzowany, e prawie si trzs. Ale Sam pooy mu
do na ramieniu i pokrci przeczco gow. Paul patrzy na niego, popatrzy i w kocu si
uspokoi. Naprawd wygldao to tak, jakby Sam go powstrzymywa. Jakby Paul mia nas
rozszarpa, gdyby nie Uley. Jak w westernie. A przecie Paul ma dopiero szesnacie lat, nie
tak jak Sam, ktry ma dwadziecia i jest wysoki, i w ogle. Ten Paul jest niszy ode mnie i
nie taki uminiony jak Quil. Kady z nas pooyby go jedn rk.
- Jak rewolwerowcy - przyznaam.
Wyobraziam sobie t scen i co mi si przypomniao: trzech wysokich Indian, w tym
Sam, stojcych rami w rami przy kanapie w saloniku ojca. Nie przygldaam im si wtedy
uwanie, wyczerpana po przeyciach w lesie. Czy tamci dwaj naleeli do gangu?
Znw odezwaam si szybko, eby uciec od przykrych wspomnie.
- Czy Sam nie jest odrobink za stary na takie rzeczy?
- Dobre pytanie. Mia i na studia, ale zosta. I nikt si go za to nie czepia. Nie, zego
sowa nie pozwol na niego powiedzie. A jak moja siostra nie przyja stypendium, tylko
wysza za m, czonkowie rady podnieli taki raban, jakby Bg wie, co si stao!
Na jego twarzy malowao si rozalenie i co jeszcze, co, cze-go na razie nie
potrafiam zidentyfikowa.
- Rzeczywicie, to denerwujce. I troch dziwne. Ale nie bierz tego tak do siebie. Zerknam na niego ktem oka, majc nadziej, e go nie uraziam. Uspokoi si nagle.
Wyglda przez boczn szyb.
- Powinna bya tam skrci - zauway obojtnym tonem.
Zawrciam. Droga bya tak wska, e nieomal zahaczyam o drzewo na poboczu.
- Przepraszam, zagapiem si - doda.
Milczelimy kilka minut.
- Moesz zatrzyma si w tym miejscu. Wszystko jedno gdzie - odezwa si Jacob
serdeczniej.

Zaparkowaam i zgasiam silnik. Cisza bya tak idealna, e dzwonio w uszach.


Wysiedlimy oboje i chopak zabra si do cigania jednoladw ze skrzyni. Usiowaam
rozgry jego min. Cos go drczyo. Trafiam w czuy punkt.
Popychajc w moim kierunku czerwony motor, umiechn si pgbkiem.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Lepiej pno ni wcale. Gotowa na lekcj
jazdy?
- Chyba tak.
Motocykl wyda mi si nagle taki duy i ciki. Zadraam.
- Nie bdziemy jedzi szybko - obieca Jacob.
Niezdarnie oparam pojazd o botnik furgonetki. Mj towarzysz sign po Harleya.
- Jake... - Zawahaam si.
Podnis gow.
- Co?
- Powiedz, co ci gryzie? To co zwizanego z Samem, prawda?
Nie powiedziae mi wszystkiego?
Obserwowaam jego twarz. Skrzywi si, ale nie by na mnie wcieky. Wbi wzrok w
ziemi i zacz kopa butem opon swojego motoru, jakby odlicza czas.
Westchn.
- Chodzi... chodzi o to, jak tamci si do mnie odnosz. Nie podoba mi si to. Widzisz,
w radzie teoretycznie wszyscy s sobie rwni, ale gdyby mieli wyoni spord siebie
przywdc, zostaby nim mj tata. Nigdy nie mogem zrozumie, skd w ludziach bierze si
ten respekt wobec niego. Dlaczego jego zdanie najbardziej si liczy. To ma co wsplnego z
jego ojcem i z ojcem jego ojca. Pradziadek, Ephraim Black, by kim w rodzaju ostatniego
plemienia. Moe to z tego powodu suchaj Billy'ego. Mnie w kadym razie nikt nigdy nie
wyrnia, nikt nie dawa mi do zrozumienia, czyim jestem synem. A do teraz...
Zaskoczy mnie tym wyznaniem.
- Sam traktuje ci inaczej ni innych?
- Tak. - Jacob spojrza mi w oczy. By zakopotany.
- Nie wiem, moe sdzi, e lada dzie docz do jego ekipy czy Co w tym rodzaju.
Patrzy na mnie tak, jakby na co czeka. Powica mi wicej uwagi ni innym chopakom
spoza swojego gangu Nie cierpi tego.
- Nikt ci nie bdzie zmusza, eby do nich doczy! - oburzyam si. Jacob
naprawd si martwi. Zdenerwowaam si na Uleya. Co sobie ci jego obrocy wyobraali?
Jacob nie przestawa kopa rytmicznie opony.

- To nie wszystko? - domyliam si. Zaspi si jeszcze bardziej.


- Jest jeszcze Embry. Od tygodnia mnie unika.
Z twarzy chopaka wyczytaam, e nie gniewa si na koleg, ale raczej si o niego boi.
Tylko, co wsplnego miaa ta sprawa z Samem? Jak ju, bya to raczej moja wina. Zrobio mi
si gupio, Egoistycznie prbowaam zawaszczy Jacoba tylko dla siebie.
- Wiesz, ostatnio spdzae tak duo czasu ze mn...
- Nie, to nie to. Z Quilem te si nie kontaktowa. Z nikim si nie kontaktowa. Przez
kilka dni nie byo go w szkole, ale kiedy zagldalimy do niego po lekcjach, nigdy nie
zastalimy go w domu. A kiedy w kocu wrci, wyglda jak... Wyglda! na zastraszonego.
Prbowalimy od niego wycign, co si stao, ale nie chcia z nami rozmawia.
Jacob te wyglda na przeraonego. Wpatrywaam si w niego w napiciu, nerwowo
przygryzajc warg. Unika mojego spojrzenia. Nadal przyglda si, jak kopie opon, jakby
jego stopa naleaa do kogo innego. Kopa w coraz szybszym tempie.
- A teraz - szepn - ni std ni zowd, Embry trzyma si z Samem i jego band. Jest
dzisiaj z nimi tam, na skaach. Widziaem.
- Podnis gow. - Bella - jkn - oni czepiali si go jeszcze bardziej ni mnie. Nigdy
nie chcia mie z nimi nic do czynieni.
A teraz, jak gdyby nigdy nic, skacze za Samem z klifu. Zahipnotyzowali go czy co? Zamilk na moment. - To samo byo z Paulem. Na pocztku wcale si z Samem nie przyjani,
o nie. A potem kilka tygodni nie pojawia si w szkole, a kiedy wrci, by ju na kade
zawoanie Uleya. Cholera, nie wiem, co jest grane. Nie umiem sobie tego poukada, a sdz,
e musz - ze wzgldu na Embry'ego i... ze wzgldu na siebie.
- Mwie o tym wszystkim Billy'emu? - spytaam. Udzielao mi si jego przeraenie.
Po plecach przebiegay mi ciarki.
- Tak - Rysy stwardniay mu z gniewu. - Bardzo mi, kurcz pomg.
- Co powiedzia?
Chopak zacz z sarkazmem naladowa bas swojego ojca:
- O nic si nie martw, Jacob. Za kilka lat, jeli przez ten czas ci si
Albo lepiej wyjani ci to, kiedy indziej. - Wrci do swojego gosu. - I co mam teraz
sobie myle? e chodzi o jaki idiotyczny rytua inicjacyjny? To co innego. Czuj, e co z
tym jest nie tak.
- Potar sobie oczy, jakby chcia si ocuci, obudzi z tego koszmaru. Miaam
wraenie, e jeszcze troch, a si rozpacze. Zrobio mi si go al.
Odruchowo przytuliam go do siebie, cho z racji jego wzrostu _to ja wtulaam si w

jego pier, jak dziecko w doros osob.


- Nie przejmuj si - pocieszyam go. - Bdzie dobrze. Jakby co przeprowadzisz si do
mnie i Charliego. Nie bj si. Co razem wymylimy.
Kiedy go objam, Jacob zamar na uamek sekundy, a potem z wahaniem pooy mi
donie na opatkach.
- Dziki - powiedzia, bardziej ochryple ni zwykle.
Stalimy tak chwil w milczeniu. Nie krpowaa mnie nasza blisko - wrcz
przeciwnie, dodawaa mi otuchy. Chocia przytulaam si do kogo po raz pierwszy od
wrzenia, nie wracay wspomnienia. Pomagao to, e ja i Jacob bylimy tylko przyjacimi, i
e mj kolega mia zdecydowanie normaln temperatur ciaa.
Mimo wszystko, czuam si jednak nieco dziwnie. To nie byo w moim stylu. Nigdy
nie naleaam do osb skorych nie tyle do spontanicznych uciskw, co do nawizywania tak
bliskich i szczerych znajomoci z innymi ludmi.
Z innymi przedstawicielami swojego gatunku.
Tak czy owak, udao mi si poprawi Jacobowi nastrj.
- Bd czciej ci si zwierza, jeli tak wanie masz zamiar mnie zawsze pociesza stwierdzi z humorem. Jego palce delikatnie dotkny moich wosw.
C, dla Jacoba byo to co wicej ni przyja. Odsunam si od niego szybko,
usiujc obrci ca sytuacj w art.
- Trudno uwierzy, e jestem dwa lata od ciebie starsza. - Zaakcentowaam sowo
starsza. - Przy tobie czuj si jak karzeek.
Stojc tu przy nim, musiaam wci zadziera gow.
- Zapominasz, e jestem czterdziestolatkiem.
- Ano tak.
- Jeste jak laleczka. - Poklepa mnie po gowie. - Porcelano-wa laleczka.
Cofnam si o krok, wywracajc oczami.
- Bagam, tylko adnych artw o albinosach.
- Jeste pewna, e nie jeste albinosem? - Przytkn Swoj miedzian do do mojej.
Kontrast bi po oczach. - Nigdy nie widziaem nikogo bledszego od ciebie. To znaczy, z
pewnym wyjtkiem... - urwa znaczco.
Spojrzaam gdzie w bok, starajc si odwrci swoj uwag od tego, kogo mia na
myli.
- To co, jedzimy czy nie? - zapyta.
- Jasne, e jedzimy. Do dziea.

Jeszcze p minuty wczeniej nie umiaabym wykrzesa z siebie tyle entuzjazmu, ale
swoim niedopowiedzeniem Jacob przypomnia mi, po co tutaj jestem.

8 ADRENALINA
- Okej, poka mi, gdzie jest sprzgo.
Puciam kierownic, eby wskaza na dwigni po lewej strony kierownicy. Nie by
to najlepszy pomys. Przd motoru nagle skrci w bok, omal nie straciam rwnowagi.
Zapaam kierownic.
- Jacob, on nie chce sta prosto - poaliam si.
- Podczas jazdy bdzie stabilniejszy - obieca. - A gdzie masz hamulec?
- Za praw stop.
- le.
Zapa moj praw do i przytkn j do dwigni przy gazie.
- Ale przecie sam mwie...
- Tamten hamulec - przerwa mi - nie jest dla pocztkujcych i na razie uywaj tego.
Przestawisz si, jak bdziesz ju lepiej panowaa nad maszyn.
- To brzmi podejrzanie - zauwayam. - Czy oba hamulce nie s tak samo wane?
- Po prostu zapomnij o tamtym, dobra? - Popatrz. - Zacisn palce na dwigni i
pocign j w d. - Tak si ni hamuje. Zapamitaj! - cisn moj do raz jeszcze. Zapamita., zapamitam.
- Gdzie jest gaz?
Pokazaam. - Zmiana biegw?
Obrciam waciw dwigni lew ydk. - Bardzo dobrze. Wszystkie dwignie masz
ju chyba obcykane.
Czas na waciw nauk jazdy.
- Acha.
Nie powiedziaam nic wicej, bo co cisno mnie w gardle, a nie chciaam
zmienionym gosem zdradzi swojego stanu ducha. Byam przeraona. Staraam wmwi
sobie, e nie mam si czego ba - dowiadczyam ju przecie najgorszej rzeczy, jaka moga
mi si przytrafi. Powinnam bya odwanie patrze mierci w twarz i jeszcze si gorzko
mia.
Moje nerwy byy jednak guche na tak argumentacj.
Spojrzaam przed siebie. Droga bya piaszczysta i lekko wilgotna (zawsze lepsze to
ni boto, pomylaam), a po obu stronach porastay j gste, zielone zarola.
- Najpierw sprzgo - pouczy mnie instruktor.

Posusznie zacisnam palce we wskazanym miejscu.


- To bardzo wane - podkreli Jacob. - Nie moesz go puci. Wyobra sobie, e
podaem ci odbezpieczony granat. Nie ma zawleczki i przytrzymujesz yk.
Zacisnam palce jeszcze mocniej.
- wietnie. Bdziesz umiaa zapuci silnik z buta?
- Jeli oderw stop od ziemi, to przewrc si z caym moto-rem - wycedziam przez
zacinite zby, wci trzymajc swj od-bezpieczony granat.
- Dobra, ja to zrobi. Tylko nie pu sprzga!
Odsun si odrobin, a potem nagle z caej siy uderzy stop o peda. Silnik warkn,
ale zaraz zgas, za to kopniak Jacoha wytrci mnie z rwnowagi. Na szczcie chopak
zdy zapa przewracajcy si motor i postawi go na powrt w pionie.
- Tylko spokojnie. Trzymasz wci to sprzgo?
- Tak - wykrztusiam.
- Przygotuj si. Sprbuj jeszcze raz.
Na wszelki wypadek pooy do z tylu siodeka.
Po czterech podejciach wreszcie si udao. Jednolad dygota pode mn niczym
rozwcieczone dzikie zwierz. Od trzymania sprzga rozbolay mnie palce.
- Teraz gaz - rozkaza Jacob. - Byle delikatnie. I nie puszczaj sprzga!
Niepewnie przekrciam rczk. Chocia zachowywaam ostrono, motor warkn
zaskakujco gono. By teraz nie tylko wcieky, ale i godny.
Jacob umiechn si z satysfakcj.
- Pamitasz, jak si wrzuca pierwszy bieg?
- Tak.
- No to wrzucaj i ruszaj.
- Dobra.
Przez kilka sekund nic si nie dziao, - Lewa stopa podpowiedzia.
- Wiem - jknam. Wziam gboki wdech.
- Jeste pewna, e chcesz sprbowa? Wygldasz na przeraon.
- Wydaje ci si - syknam. Lew stop przesunam dwigni.
- Bardzo dobrze - pochwali mnie Jacob. - A teraz bardzo agodnie pu sprzgo.
Cofn si o kilka krokw.
- Mam puci granat? - spytaam z niedowierzaniem. Nic dziwnego e wola si
odsun.
- Tak si wanie rusza. Byle bez popiechu.

Zaczam stopniowo zwalnia ucisk, kiedy nagle przerwa mi czyj gos - Czyj gos.
- To co robisz, Bello, jest nieodpowiedzialne, dziecinne i gupie!
- Ah! - Z wraenia puciam nieszczsne sprzgo. Motor wierzgn, wyrwa si do
przodu, a potem przewrci na bok przygniatajc mnie do ziemi. Silnik zadawi si i zgas.
- Nic ci nie jest? - Jacob rzuci mi si na pomoc.
Ale ja go nie suchaam.
- Mwiem ci - mrukn w mojej gowie aksamitny baryton.
- Bella? - Jacob potrzsn mn, eby mnie ocuci.
- Wszystko w porzdku - wymamrotaam oszoomiona. Lepiej ni w porzdku. Wrci
Gos. Wci dwicza mi w uszach.
Przeanalizowaam sytuacj. Nie byo mowy o deja vu - znajdowaam si na tej drodze
po raz pierwszy i po raz pierwszy siedziaam na motorze - halucynacje musiao, wic
wywoywa co innego.
Tylko co? Hm... Nagle uwiadomiam sobie, e moje yy pulsuj resztk adrenaliny, i
doszam do wniosku, e znalazam rozwizanie zagadki. Adrenalina plus niebezpieczestwo,
tak, to byo to. No, moe ewentualnie adrenalina plus sama gupota.
Jacob pomg mi wsta.
- Uderzya si w gow?
- Nie, nie sdz. - Pokrciam ni, eby zobaczy, czy w ktrej pozycji zaboli. - Mam
nadziej, e nie uszkodziam motocykla? - spytaam szczerze zaniepokojona. Chciaam jak
najszybciej ponowi prb okieznania jednoladu. Nie przypuszczaam, e moim szaleczym
wybrykom bd towarzyszy tak fantastyczne atrakcje. Nie musiaam ju napawa si tym, e
ami postanowienia umowy. Wystarczyo napawa si moliwoci usyszenia pewnej
Osoby.
- Nie, nie - przerwa moje rozmylania Jacob. - Tylko zadusia silnik. - Za szybko
pucia sprzgo.
- No tak. - Krytyk przyjam potulnie. - Daj, wsid.
- Jeste pewna?
- W stu procentach.
Tym razem zaczam od nauki samodzielnego odpalania motoru. Bya to dosy
skomplikowana czynno. eby uderzy w peda z dostateczn sil, musiaam podskoczy w
miejscu, a podskakujc, traciam niezmiennie kontrol nad pojazdem i ten niebezpiecznie si
chybota. Jacob czai si u mego boku, gotowy w krytycznym momencie zapa kierownic.
Kilkakrotnie mao brakowao - kilkadziesit razy brakowao bardzo duo - w kocu

jednak silnik zaskoczy i rozbudzi si na dobre. Pamitajc o przytrzymywaniu granatu,


delikatnie dodaam gazu. Maszyna zachcajco warkna. Rzuciam Jacobo triumfujce
spojrzenie.
- Tylko spokojnie ze sprzgem - przypomnia zadowolony.
- Czy mam rozumie, e zamierzasz si zabi? - spyta mnie Niewidzialny surowym
tonem. - Czy o to wanie ci chodzi?
Umiechnam si pod nosem - adrenalina nadal czynia cuda - ale pytania
zignorowaam. Wierzyam, e przy Jacobie nie moe sta mi si nic zego.
- Wracaj do domu! - rozkaza mi gos. Jego uroda zwalaa z ng. Niezalenie od ceny,
jak miao mi przyj za to zapaci, nie mogam sobie pozwoli na to, eby to wspomnienie
zblako.
- Puszczaj stopniowo - zachci mnie Jacob.
- Dobrze, dobrze. - Poczuam si troch dziwnie, bo uzmysowiam sobie, e
jednoczenie odpowiadam obu. Usiujc si maksymalnie skoncentrowa, by kolejny
komentarz Niewidzialnego mnie nie zaskoczy, rozluniam ucisk na sprzgle. Nagle bieg
wskoczy i rzucio mn do przodu.
Poleciaam.
Znikd pojawi si wiatr. Silny podmuch wbi mi skr twarzy w koci czaszki, a
wosy nie tyle odgarn, co pocign do tyu ostrym szarpniciem. odek podszed mi
garda. Adrenalina rozesza si po yach z charakterystycznym mrowieniem. Rosnce wzdu
drogi drzewa zlay si w jeden zamazany, zielony mur. A jechaam dopiero na jedynce!
Kusio mnie, eby wrzuci drugi bieg. Podekscytowana prdkoci, dodaam nieco gazu.
- Bello! Patrz, co robisz! - rozlego si w mojej gowie.
Gniewny okrzyk troch mnie ocuci. Zdaam sobie spraw, e droga przede mn
odbija agodnie w lewo, a ja nadal jad prosto. Jacob nie powiedzia mi, jak si skrca.
Nie pozostawao mi nic innego, jak zahamowa. Odruchowo uyam prawej stopy, tak
jak w furgonetce. Motocykl wymkn mi si spod kontroli - przechyli si wpierw w prawo, a
potem na lewo. Pdziam w kierunku zaroli. Sprbowaam skrci, eby wrci na drog, ale
poruszywszy si, przeniosam punkt cikoci w inne miejsce i straciam rwnowag.
Maszyna przycisna mnie do ziemi. Silnik motoru zawy, jego koa zawiroway w powietrzu,
a on sam pocign mnie za sob (i pod sob) po mokrym piachu, a wreszcie zderzy si z
czym i stan. Z czym, tego nie widziaam - twarz miaam wduszony w mech. Chciaam si
podnie, ale co stao mi na przeszkodzie.
Nie wiedziaam, co si dzieje. Zewszd otacza mnie warkot a raczej trzy warkoty:

motocykla, Niewidzialnego i jeszcze jeden... Jeszcze jeden?


To Jacob dogoni mnie na swoim harleyu. Kiedy zahamowa, jeden z warkotw
ucich.
- Bella!
Chopak musia odcign mj motor na bok, bo zrobio mi si lej. Przewrciam si
na plecy, eby zaczerpn powietrza. Zapada cisza.
Ale jazda - szepnam. To dowiadczenie bardzo przypado mi do gustu. Byam
przekonana, e odkryam recept na omamy. Czeg mogam chcie wicej?
- Bella! - Jacob przykucn i pochyli si nade mn z zatroska-n min. - - Bella,
yjesz?
- Czuj si znakomicie. - Gdybym moga, wykrzyczaabym to na cale gardo.
Wyprostowaam rce i nogi. Dziaay bez zarzutu.
- Poka, jak si skrca, to postaram si poprawi.
Obawiam si, e nic ci ju dzisiaj nie poka. Za to zaraz zawioz ci do szpitala.
- Nic mi nie jest.
- Doprawdy? - spyta z przeksem. - Bella, masz wielk ran na czole, z ktrej leje si
krew.
Przytknam wierzch doni do czoa. Rzeczywicie, byo mokre i lepkie. Zapach
wilgotnego mchu tumi na razie przykry odr krwi.
Przycisnam rk mocniej, jakby moga zatamowa krwawienie.
- Tak bardzo mi przykro. Nie chciaam.
- Przepraszasz mnie za to, e zrania si w gow? - zdziwi si Jacob. Obj mnie
ramieniem w talii i pomg mi si podnie.
- Chodmy do auta. Daj kluczyki. Poprowadz.
- A co z motorami? - Wyjam kluczyki z kieszeni. Jacob zamyli si na chwil.
- Poczekaj. - Posadzi mnie na poboczu. - Masz tu prowizoryczny opatrunek. - Jednym
ruchem zdj podkoszulek i cisn w moj stron. By ju cay w plamach. Zwinam go w
waek i przycisnam sobie do czoa. Zaczynaam czu zapach krwi, wziam wic kilka
gbszych wdechw i staraam si skupi na czym innym.
- Chopak wskoczy na harleya, odpali go jednym kopniciem i gwatownie ruszy.
Spod k wystrzeliy ziarnka piasku i kamyczkw prowadzi pochylony niczym zawodowy
kolarz, miao przed siebie. Nad jego silnymi plecami unosiy si lnice wosy.
Spojrzaam za nim z zazdroci. Byam pewna, e sama na motocyklu prezentowaam
si duo gorzej. Nie wiedziaam, e zdyam przejecha taki kawa. Kiedy zatrzyma si przy

furgonetce, musiaam wyty wzrok, eby zobaczy co robi. Wrzuci harleya na pak i
podbieg do szoferki. Wkrtce zabrzmia znajomy ryk mojego sdziwego auta. Nie czuam si
tak le, jak by si mogo wydawa. Miaam lekkie mdoci i pieko mnie troch czoo, ale nie
poniosam adnych powanych obrae. Jacob niepotrzebnie panikowa. Zapomnia, e rany
na gowie zawsze krwawi obficiej ni inne. Zaparkowawszy nieopodal, chopak nie zgasi
silnika. Dopad mnie w kilku susach i znw pomg mi stan na nogach. - Okej powolutku.
Podprowadz ci do samochodu. - Nie kami, nic mi nie jest - powtrzyam. - Nie podkrcaj
si tak. To tylko troch krwi. - To tylko wiadro krwi - mrukn. Cofn si po mj motocykl.
- Przemylmy wszystko starannie - zaproponowaam, kiedy zaj moje miejsce w
furgonetce. - Jeli zawieziesz mnie na ostry dyur w takim stanie, Charlie zaraz si tam zjawi
i pozna nasz tajemnic. - Wskazaam na swoje utytane ziemi dinsy.
- Bella, musz ci zaoy szwy. Nie pozwol, eby wykrwawia si na mier.
- Nie wykrwawi si - przyrzekam. - Odwiemy po prostu motory, potem wpadniemy
do mnie, przebior si w co czystego i pojedziemy do szpitala.
- A co z Charliem?
- Powiedzia, e spdzi cay dzie na posterunku.
- Wytrzymasz tak dugo?
- Zaufaj mi. Krwawi przy byle okazji. To tylko tak strasznie wyglda.
Jacob nie by zachwycony - skrzywi si z dezaprobat - ale nie chcia naraa mnie na
konfrontacj z ojcem.
Przez ca drog do Forks wygldaam przez okno, przyciskajc poplamiony
podkoszulek do czoa. Nawet w najmielszych marzeniach nie przypuszczaam, e ten
motocykl to taki dobry pomys. Speni swoje zadanie. Udao mi si zachowa skrajnie
nieodpowiedzialnie, a amic dane sowo, odzyskaam nieco godnoci osobistej.
I jeszcze te halucynacje! Rewelacja! Mogam je teraz wywoy-wa na yczenie - a
przynajmniej tak miaam nadziej. Zamierzaam jak najszybciej sprawdzi swoj teori w
praktyce. Jeli wizyta w szpitalu nie zabraaby zbyt duo czasu, zdyabym wrci na drog
nad klifem.
Tamten pd... Rozmarzyam si. Bardzo mi si spodobao. Ta prdko, ten wiatr we
wosach, to poczucie wolnoci... Przypomniao mi si moje poprzednie ycie. Nieraz
podrowalimy w takim tempie na przeaj przez las, tyle, e pieszo, to znaczy On bieg, a
mnie bra na barana...
Wspomnienia przerwaa naga fala blu. Zacisnam zby.
- Nadal nic ci nie jest? - upewni si Jacob.

- Nadal - potwierdziam, starajc si brzmie rwnie przekonywujco, co wczeniej.


- A tak przy okazji - doda - chciabym ci uprzedzi, e dzi wieczorem odcz w
twoim motorze hamulec nony.
Pierwsze, co zrobiam po przyjedzie do domu, to spojrzaa w lustro. Wygldaam
okropnie. Wosy miaam pozlepiane botem, a do policzkw i szyi przywary struki
zaschnitej krwi. Zbadaam starannie kady centymetr kwadratowy swojej twarzy, eby nic
nie przeoczy. Wmawiaam sobie przy tym, e krew to tylko farba i staraam si oddycha
przez usta. Obie metody zday egzamin. Mj odek przesta si buntowa.
Umyam si, jak mogam najlepiej, po czym schowaam zakrwawione ubrania na dnie
kosza z brudn bielizn i przebraam si w czyste dinsy i koszul (wybraam gr zapinan
na guziki, eby nie by zmuszon wciga czegokolwiek przez gow). Wszystko to udao mi
si zrobi jedn rk - drug przytrzymywaam prowizoryczny opatrunek.
- Pospiesz si! - zawoa z ganku Jacob. - - Ju id!
Upewniwszy si, e nie zostawiam za sob adnych obciajcych dowodw,
zbiegam po schodach na d.
- Jak teraz? - spytaam.
- Lepiej. O wiele lepiej.
- Ale czy wygldam jak kto, kto przewrci si w garau i uderzy gow o motek?
- Chyba tak.
- No to jedziemy - zakomenderowaam, Jacob wyprowadzi mnie na zewntrz,
upierajc si, e to on bdzie znowu prowadzi. Bylimy w poowie drogi do szpitala, kiedy
zdalimy sobie, e mj kompan jest od pasa w gr nagi.
- To moja wina - jknam. - Mogam wzi ci z domu jak kurtk.
- I nas wyda? - zauway przytomnie. - Nic nie szkodzi. Nie jest mi a tak znowu
chodno.
- Chyba artujesz? - Wczyam ogrzewanie. Przez chwil obserwowaam Jacoba
ktem oka, eby sprawdzi czy tylko nie udaje twardziela, ale chopak nie dosta nawet gsiej
skrki. Praw rk wycign swobodnie wzdu mojego zagwka, chocia ja siedziaam
skulona, eby traci jak najmniej ciepa.
Nie wyglda na szesnastolatka. Oczywicie nikt nie daby mu czterdziestu lat, ktre
przyznaam mu w artach, ale mona go byo wzi za starszego ode mnie. Ogarnam
wzrokiem jego tors, ramiona i brzuch. Przesadza, nazywajc siebie fasolow tyk. Chyba
za czsto przyglda si muskulaturze Quila Mia cakiem adne minie - nie jak kulturysta,
ale wszystko na swoim miejscu. I taki pikny odcie skry... Zazdrociam mu niadej

karnacji.
Spostrzeg, e mu si przygldam.
- Co? - zapyta, odrobin zmieszany.
- Nic, po prostu co sobie dopiero uwiadomiam. Wiesz, jeste cakiem przystojny.
Od razu poaowaam swojej impulsywnoci. Mj komentarz mg przecie zosta
potraktowany jako zaproszenie do flirtu. Na szczcie Jacob wznis tylko oczy ku niebu.
- Musiaa si mocno uderzy w t gow - stwierdzi.
- Mwi serio.
- W takim razie, dzikuj. Czy co w tym stylu.
- Nie ma za co. Czy co w tym stylu.
Zaoono mi a siedem szww. Bola tylko zastrzyk znieczulajcy, potem ju nic, ale
mimo to Jacob do koca trzyma mnie za rk. Usiowaam nie myle o tym, ile w tym
ukrytej ironii.
W szpitalu przetrzymywali nas cae wieki, ale jakim cudem zdyam odwie
Jacoba i ugotowa obiad, zanim Charlie wrci z pracy. Wydawa si usatysfakcjonowany
moj historyjk o upadku i motku. Ju nieraz w przeszoci ldowaam na ostrym dyurze
tylko, dlatego, e si potknam.
W nocy nie mczyam si tak bardzo jak po incydencie w Port Angeles. Wprawdzie
we mnie, jak zawsze, gdy nie towarzyszy mi Jacob, pojawia si wielka, niewidzialna rana,
ale nie pulsowaa ju na brzegach tak bolenie jak dawniej. Snuam miae plany na
przyszo, z niecierpliwoci wyczekiwaam kolejnej porcji ornamw, i to pomagao mi nie
koncentrowa si na nieprzyjemnych doznaniach. Poza tym, inaczej ni za pierwszym razem,
wiedziaam ze do rana bl ustpi. Pocieszaa te myl, e nazajutrz mam si spotka z
Jacobem.
- Podobnie byo z koszmarem - powrci, jednak straci nieco mocy. Wprawdzie nadal
przeraao mnie to, e kr w tym nie bez celu, ale wiadomo, e niedugo si obudz,
choby z krzykiem, zacza mi w dziwny sposb dodawa otuchy.
Trzy dni pniej, w rod, przed wypuszczeniem mnie ze szpitala doktor Grenady
zadzwoni do Charliego i ostrzeg go, e mog mie wstrznienie mzgu. Z tego powodu
nakaza ojcu budzi mnie w nocy co dwie godziny, eby nie przegapi momentu, w ktrym
strac przytomno.
Kiedy wrciam do domu i wyjaniam, e znowu si potknam Charlie przyjrza mi
si podejrzliwie.
- Chyba powinna odpuci sobie te wizyty w garau - poradzi mi przy obiedzie.

Przestraszyam si nie na arty. Czyby zamierza zabroni mi w ogle odwiedza La


Push? Gdyby tak zrobi, nie miaabym zupenie gdzie jedzi na motorze. Nie, z czego jak z
czego, ale z motocykla nie byam gotowa zrezygnowa. Zanim trafiam do szpitala,
przeyam na piaszczystej drodze co niesamowitego. Gos w mojej gowie wrzeszcza na
mnie prawie przez pi minut.
Jaka szkoda, e potem le uyam hamulca i uderzyam w drzewo. Za tak uczt
mogam zwija si z blu p nocy bez skargi.
- To nie stao si w garau - wymyliam szybko. - Bylimy na spacerze w lesie.
Potknam si o kamie.
- Od kiedy chodzisz na spacery po lesie? - szydzi ojciec. - Wszystko przez to, e
pracuj w sklepie Newtonw - wyjaniam. - Jak si spdza cale dnie, zachwalajc sprzt
turystyczny, w kocu czowiek robi ciekawy, jak to jest.
Bya to ciekawa hipoteza, ale Charlie niestety jej nie kupi.
Obiecuj, e od teraz bd ostroniejsza - przyrzekam krzyujc przezornie palce pod
stoem.
Nie mam nic przeciwko, ebycie spacerowali wok La Push, ale, prosz, trzymajcie
si w pobliu ludzkich siedzib.
Dlaczego?
C, wpyno do nas ostatnio duo skarg od turystw. Nad lenictwo rozpatrzy je w
najbliszej przyszoci, ale na razie...
Ach, chodzi ci o tego misia - giganta? - skojarzyam.
- Syszaam o nim w sklepie. Widziao go kilku klientw. Sdzisz, e naprawd po
okolicy grasuje zmutowany grizzly?
Charlie zmarszczy czoo.
- Nie wiem, czy to mutant, ale co to jest na pewno. Po prostu trzymaj si blisko
miasteczka, dobra?
- Dobra, nie ma sprawy.
Ojciec nie wyglda na przekonanego.
Charlie zaczyna co podejrzewa - poaliam si Jacobowi, kiedy podjechaam po
niego w pitek po szkole.
- Moe na jaki czas odstawimy motory - zaproponowa, ale widzc moj min, doda:
- Tylko na tydzie czy dwa. Przynajmniej odpoczniesz troch od szpitala.

Skrzyowanie palcw zwalnia z dotrzymania dawanego wanie sowa - przyp. tum.

- To co bdziemy robi? - jknam. Umiechn si wesoo.


- Co tylko chcesz. Zamyliam si na moment.
To, e mam zrezygnowa z obcowania z jedynymi w swoim rodzaju wspomnieniami,
ktre nie tylko nie raniy, ale w dodatku nawiedzay mnie same z siebie, bardzo, ale to bardzo
mi si nie podobao. Skoro odpaday motocykle, musiaam wynale inny sposb na
uaktywnianie adrenaliny, a to mogo potrwa - nie naleaam do osb wybitnie pomysowych.
W midzyczasie wolaam by jak najbardziej zajta, eby przypadkiem nie wpa w depresj.
W kocu obecno Jake'a niczego nie gwarantowaa.
Zachodziam w gow, jak wywoa moje cudowne halucynacje w innych
okolicznociach. W innych okolicznociach, a zatem miejscu...
Dom w lesie by martwy, nie warto byo fatygowa si tam raz jeszcze. Wic dokd
miaam pojecha? Co jeszcze mi si z Nim kojarzyo, wycznie z Nim, a nie z kilkunastoma
innymi osobami, tak jak szkoa, szpital, mj pokj czy kuchnia Charliego? Co mi si
przypomniao, pewna wycieczka. Tak, to si nada, pomylaam, wybralimy si tam przecie
zupenie sami. I miejsce byo wyjtkowe - magiczne, pene wiata. Nigdy wicej tam nie
wrcilimy, ale pamitaam jak dzi, jak wspaniale iskrzya si w promieniach soca Czyja
skra...
Mj pomys nis z sob spore ryzyko - wizyta na ce moga okaza si dla mnie
niezwykle bolesnym dowiadczeniem. Na sam myl o tamtej sobocie sprzed niespena roku
kuo mnie w piersi tak mocno, e z trudem to ukrywaam. Ale gdzie indziej, jeli nie tam?
Nie miaam wyboru. Wspomniaam te ju Charliemu, e spacerujemy z Jacobem po lesie. Nad czym si tak zastanawiasz? - spyta Jacob.
- Wiesz - zaczam powoli - byam kiedy w lesie w takim fajnym miejscu. Odkryam
je przypadkiem, ehm, podczas duszego spaceru. To taka pikna polana. Nie wiem, czy
umiaabym tam trafi, ale kto wie, moe po kilku podejciach...
- Z kompasem i dobr map z siatk na pewno sobie poradzi-my - stwierdzi Jacob z
przekonaniem w gosie. - Pamitasz, skd startowaa?
- Tak, stamtd, gdzie na sto dziesitce koczy si asfalt, a zaczyna szlak. Nie dam
gowy, ale szlam chyba pniej gwnie na poudnie.
- Znajdziemy t polan, jestem pewien. - Jacob by najwyraniej chtny speni
wszystkie moje zachcianki jak leci, bez wzgldu na to, jak bardzo byy oryginalne.
Umwilimy si na sobot. Rano wykorzystaam po raz pierwszy przysugujcy mi
dwudziestoprocentowy rabat dla pracownikw i zakupiam u Newtonw specjalne wysokie
buty trekkingowe oraz map topograficzn pwyspu Olympic, a po poudniu pojechaam do

La Push.
Nie wyruszylimy od razu. Jacob rozoy wpierw przywiezion przeze mnie map na
pododze w saloniku Blackw i przez dwadziecia minut pieczoowicie wykrela w
odpowiednim miejscu siatk. Poniewa robi to, lec na ziemi, a wic zajmujc ca woln
przestrze, spdziam ten czas na kuchennym krzele, zabawiajc rozmow Billy'ego. O
dziwo, mimo zamieszania wywoanego pojawieniem si misia - mutanta, Jacob zdecydowa
si powiedzie ojcu, dokd si wybieramy. Na szczcie, stary Indianin wydawa si nie mie
nic przeciwko naszej wyprawie. Wahaam si, czy nie poprosi go o dyskrecj, doszam
jednak do wniosku, e tylko zachciabym go do poinformowania o wszystkim Charliego.
- Moe spotkamy tego superniedwiedzia - zaartowa Jacob znad pachty papieru.
Zerknam niespokojnie na Billy'ego, obawiajc si, e zareaguje tak jak Charlie, ale
tylko si zamia.
- Wecie lepiej na wszelki wypadek soik miodu.
- Mam nadziej, e twoje nowe buty s naprawd wygodne - zwrci si do mnie
Jacob. - May soiczek miodu nie powstrzyma godnego misia na dugo.
- Starczy, e bd biec szybciej od ciebie.
Dobry dowcip. Powodzenia. - Jacob zoy map. - No to w drog.
- Bawcie si dobrze! - zawoa za nami Billy, kierujc si w stron lodwki.
Mieszkajc z Charliem, nie miaam z nim prawie adnych problemw - Jacob mia ich
wida z Billym jeszcze mniej.
Zaparkowaam furgonetk przy tablicy wyznaczajcej pocz szlaku. Czuam si
niepewnie. Czy dobrze robiam? Ale jeli miaam znw usysze Jego gos, mogam zapaci
kad cen.
Wysiadszy z wozu, rozejrzaam si dookoa.
- Wtedy poszam tdy - wskazaam palcem na cian drzew.
- Hm - mrukn Jacob.
- Co takiego?
- Zerkn na pocztek cieki, na zarola, ktre wskazywaam i znw na ciek.
- Mylaem, e jeste grzeczn dziewczynk. Tak, ktra za nic nie zboczy ze szlaku.
- Musz ci zawie. - Podparam si pod boki. - Mam natur buntownika.
Chopak parskn miechem i sign po map.
- Poczekaj sekund.
Sprawdzi, gdzie jest pnoc, po czym odpowiednio przekrci pacht.
- Okej. Teraz pierwsza kreska. Gotowe.

Proces wyznaczania trasy spowalnia tempo, ale mj kolega nie narzeka. Jeli o mnie
chodzi, ze wzgldu na to, kto mi towarzyszy w poprzedniej wyprawie na k, staraam si
nie przywoywa wspomnie. Baam si, e pod ich wpywem zegn si z blu i zaczn
spazmatycznie apa powietrze. Jak miaabym wwczas wytumaczy Jacobowi swoje
zachowanie? Wolaam unikn takiej sytuacji. Szczerze mwic, mylaam, e bdzie gorzej,
tymczasem skupianie si na teraniejszoci nie nastrczao mi wikszych problemw.
Otaczajcy nas las wyglda w duej mierze tak samo jak kady inny na pwyspie, a
obecno Jacoba skutecznie poprawiaa mi nastrj. Chopak szed miao przed siebie,
machajc w rytm marszu rkami i pogwizdujc nieznan mi melodi. Przy moim Soneczku
nawet zalegajce wrd paproci cienie wydaway si janiejsze.
Co kilka minut Jacob zerka na kompas i nanosi kolejn kresk na siatk mapy.
Sprawia wraenie osoby, ktra zna si na tym co robi. Miaam go ju pochwali, ale
powstrzymaam si w ostatniej chwili. Jak nic dodaby natychmiast kilka lat do swojego i tak
ju zawyonego wyniku.
Odkd opowiedzia mi na klifie o gangu Sama, czekaam cierpliwie, a ponownie
poruszy ten intrygujcy temat, ale wszystko wskazywao na to, e jeli chc zaspokoi
ciekawo, musze przej inicjatyw.
- Jake... - Zawahaam si. - - Tak?
- Powiedz, co sycha u Embry'ego? Przeszo mu ju moe?
Jacob nie odpowiedzia od razu, za to przyspieszy kroku.
Zatrzyma si po kilku metrach, ebym moga go dogoni.
- Nie, nie przeszo mu - owiadczy ponuro, kiedy si z nim zrwnaam. Nie podj
przerwanego marszu. Ju si nie umiecha ani nie gwizda. Przeklam si w duchu za to, e
wyskoczyam z tak gupim pytaniem.
- Cigle trzyma z Samem?
- Aha.
Obj mnie ramieniem. W innych okolicznociach strzepnabym jego rk w artach,
ale mia tak zasmucon min, e daam sobie z tym spokj.
- Nadal dziwnie na ciebie patrz? - spytaam cicho. Spojrza gdzie w bok.
- Czasami.
- A Billy?
- Pomocny jak zawsze - odpar z gorycz w gosie. Wzdrygnam si.
- Kanapa w naszym saloniku jest do twojej dyspozycji - przypomniaam.
Nareszcie si umiechn.

- Tak, Billy zgosi na policji, e mnie porwano, a tu okae si, e porwa mnie sam pan
komendant.
Te si umiechnam. Ucieszyam si, e wraca mu dobry humor.
Kiedy Jacob ogosi, e przeszlimy ponad dziewi kilometrw, zawrcilimy wzdu
innej linii na jego siatce. Zdawaam si w peni na jego umiejtnoci. Nie poradzilibymy
sobie bez kompasu - drzewa wyglday wszdzie jednakowo.
Pochmurny dzie przechodzi stopniowo w bezgwiezdn noc, a ki jak nie byo, tak
nie byo. Zwierzyam si Jacobowi, e wtpi w powodzenie naszej misji. By wikszym
optymist.
- Jeli tylko jeste przekonana, e wyszlimy z waciwego punktu
- Tak, to byo tam.
- W takim razie na pewno prdzej czy pniej j namierzymy. - Wzi mnie za rk i
pocign za sob przez zarola. Po ich stronie staa moja furgonetka. - Jak wida, mona mi
zaufa - doda zadowolony.
- Dobry jeste - przyznaam. - Tylko nastpnym razem wemiemy latarki.
- Od teraz bdziemy si wyprawia do lasu wycznie w niedziele. Nie wiedziaem, e
tak wolno chodzisz. Wyrwaam do z jego ucisku i podeszam do drzwiczek od strony
kierowcy. Jacob zamia si z mojej nerwowej reakcji.
- To co, masz ochot przyjecha tu jutro jeszcze raz? - upewni si wlizgujc si do
samochodu.
- Jasne. Chyba, e wolisz wdrowa sam, a nie w moim limaczym tempie.
- Jako to przeyj. Tylko, jeli znowu mamy chodzi po lesie, lepiej zaopatrz si w
plaster na odciski, dobrze ci radz. Te nowe buty pewnie niele day ci w ko.
- Odrobink - przyznaam. Czuam, e mam na stopach bbel na bblu.
- Mam nadziej, e jutro przyuwaymy ju tego synnego misia. Musz przyzna, e
si dzi srodze zawiodem.
- Ja te - powiedziaam. - Tak marzyam o tym, eby co nas zjado. Szkoda. Ale moe
jutro si nam poszczci...
- Niedwiedzie nie jadaj ludzi. Nie jestemy dostatecznie smaczni. - Jacob
umiechn si obuzersko. - Oczywicie ty moesz stanowi wyjtek. Zao si, e jeste
bardzo smaczna. - Pikne dziki - mruknam, odwracajc wzrok. Kto mi to mwi.

9 PITE KOO U WOZU


Czas mija mi teraz znacznie szybciej. Lekcje, praca i spotkania z Jacobem, (cho
moe niedokadnie w tej kolejnoci) skaday si na schludny i atwy do przestrzegania plan
dnia. Nie snuam si ju po domu przygaszona. yczenie Charliego si spenio.
Oczywicie siebie samej nie mogam do koca oszuka. Kiedy zbierao mi si na
refleksj (stawaam na gowie, eby mi si nie zbierao), widziaam wyranie, co tak
naprawd si ze mn dziao.
Byam niczym osamotniony ksiyc - satelita, ktrego planeta wyparowaa w wyniku
jakiego kosmicznego kataklizmu. Mimo jej braku, ignorujc prawo grawitacji, uparcie
kryam wok pustki po swojej dawnej orbicie.
Jazda na motorze sza mi coraz lepiej, wic rzadziej miaam okazj denerwowa
Charliego kolejn kontuzj. Oznaczao to jednak, e omamy przydarzay mi si coraz
rzadziej. Glos w mojej gowie cich, a w kocu zupenie przesta mnie nawiedza. Nie
zdradziam si z tym przed nikim, ale prawda bya taka, e wpadam w panik. Z jeszcze
wiksz energi zaangaowaam si w poszukiwanie polany i spdzaam dugie godziny,
obmylajc nowe metody prowokowania zastrzykw adrenaliny.
yam, trzymajc si kurczowo teraniejszoci. Nigdy nie rozpamitywaam tego, co
wydarzyo si dzie czy tydzie wczeniej, nigdy nie wybiegaam te mylami w przyszo.
Nic dziwnego, e Jacobowi udao si mnie zaskoczy, kiedy pewnego dnia uwiadomi mi,
ktrego dzisiaj mamy. Wybraam si do niego po szkole odrabia wsplnie lekcje. Czeka na
mnie przed domem.
- Wszystkiego najlepszego z okazji dnia witego Walentego - przywita si z
umiechem. Pomacha mi przed nosem row bombonierk.
- Kurcz, czuj si podle - wymamrotaam. - To dzi Walentynki?
Jacob pokrci gow, udajc zdegustowanego.
- Czasami jeste niemoliwa. Zejd na ziemi! Tak, dzisiaj jest czternastego lutego. To
jak, zgadzasz si by moj Walentynk?
Skoro poaowaa pidziesiciu centw na bombonierk, zrb dla mnie, chocia to.
Nie wiedziaam, co powiedzie. Niby si ze mnie naigrawa, ale czuam, e liczy na
co wicej.
- Co tak waciwie naley do obowizkw Walentynki? - spytaam robic unik. Niewolnicze oddanie i takie tam. Sama wiesz.

- Hm, jeli to wszystko... - Przyjam prezent, cho zastanawiaam si jednoczenie,


jak da chopakowi do zrozumienia, e moemy by tylko przyjacimi. Jak znowu da mu to
do zrozumienia. Jako nie traci nadziei. - Co robimy jutro? Jedziemy do lasu czy na ostry
dyur?
- Do lasu - zadecydowaam. - Nie tylko ty masz swoje obsesje.
Zaczynam wierzy, e ta polana mi si przynia.
- Znajdziemy j - pocieszy mnie. - A motory w pitek? - zaproponowa.
Zwszyam okazj i postanowiam j bezzwocznie wykorzysta.
- W pitek id do kina. Od tygodni obiecuj mojej paczce ze stowki, e w kocu si
z nimi wybior.
Zwaszcza Mike byby wniebowzity.
Jacob raptownie posmutnia. Zanim spuci oczy, zdyam jeszcze zobaczy, co si w
nich pojawio.
- Pojedziesz ze mn? - dodaam szybko. - No, chyba, e nie odpowiada ci towarzystwo
staruchw z ostatniej klasy.
Prba pokazania Jacobowi, gdzie jego miejsce, si nie powioda. Nie miaam serca go
odrzuca. ylimy w takiej symbiozie, e gdy si smuci, i mnie robio si smutno. Poza tym
wcale nie cieszyam si na wyjcie z ludmi ze szkoy. Przyrzekam Mike'owi, e pjd, ale
tylko z grzecznoci. Pomylaam, e z Jacobem u boku bdzie mi przyjemniej.
- Naprawd chciaaby, ebym z tob pojecha? Chcesz przedstawi mnie swoim
znajomym?
- Tak - potwierdziam, wiedzc, e pakuj si w tarapaty. Jak miaam go pniej
przekona, e nie zaley mi na nim w szczeglny sposb? - Bez ciebie nie bd si tak dobrze
bawi. We z sob Quila. Zaszalejemy.
Quil bdzie w sidmym niebie. Rozumiesz, starsze dziewczyny... - Jacob wywrci
oczami.
- Dopilnuj, eby mia szeroki wybr.
adne z nas nie wspomniao Embry'ego.
Nazajutrz, po angielskim, zagadnam Mike'a.
- Mike, co porabiasz w pitek wieczorem? Oczy mu rozbysy.
- Nic szczeglnego. A co? Chcesz dokd wyskoczy? eby nie wplta si
przypadkiem w randk, przewiczyam rne wersje tego dialogu jeszcze w domu. Ba, eby
unikn niemiych niespodzianek, przeczytaam nawet streszczenia wszystkich filmw
wywietlanych w kinie.

- Tak sobie mylaam, e moglibymy zorganizowa jaki grupowy wypad do kina powiedziaam, starannie dobierajc kade sowo. Zaakcentowaam sowo grupowy. Bardzo chciaabym zobaczy Na celowniku. Co ty na to?
Na celowniku byo krwawym filmem akcji. Nie wyzdrowiaam jeszcze na tyle, eby
mc zmierzy si z histori miosn.
- Brzmi niele - przyzna, cho jego entuzjazm nieco przygas.
- wietnie.
- Hm... - Zamyli si na moment, a potem nagle powesela. Moe by tak zaprosi
Angel i Bena? Albo Erica i Katie?
Kombinowa, jak mg, eby nasze wyjcie wygldao na randk, choby i podwjn.
- Moe jednych i drugich? - zasugerowaam. - I Jessic. I Tylera. I Connera. I moe
Lauren?
Tej ostatniej nie cierpiaam, ale c, obiecaam Quilowi szeroki wybr.
- Okey - mrukn Mike zrezygnowany.
- Na pewno zaprosz te moich kolegw z La Push - cignam. - Jeli wszyscy si
zgodz, bdziesz musia ich zawie swoim vanem.
Na dwik sowa koledzy, Mike zmarszczy czoo.
- To ci, z ktrymi ostatnio tak czsto zakuwasz?
- Ci sami. - Umiechnam si. - Waciwie mona by powiedzie, e daj im
korepetycje. Wiesz, oni s dopiero w drugiej klasie.
- W drugiej klasie? - powtrzy Mike. Zaskoczyam go t informacj.
Przetrawiwszy j, te si umiechn.
Pod koniec dnia okazao si niestety, e van nie bdzie potrzebny; Quil dosta od
rodzicw szlaban za wdanie si w bjk.
Jessika i Lauren wymwiy si brakiem czasu, gdy tylko Mike powiedzia im, kto jest
drugim organizatorem, a Eric i Katie nie mogli z kolei doczy, bo umwili si ju na
witowanie faktu, e s razem pene trzy tygodnie. Co do Tylera i Connera, Lauren dotara
do nich przed Mikiem, wic tak jak dziewczyny, stwierdzili, e s bardzo zajci. Pozostawaa
Angela z Benem i rzecz jasna Jacob.
Liczne odmowy nie zniechciy Mike'a, wrcz przeciwnie. Nie mg si ju doczeka.
Nie byt w stanie mwi o niczym innym.
- Moe pjdziemy jednak na Zawsze razem? - spyta mnie w pitek podczas lunchu.
- Dostao wicej gwiazdek. Mia na myli komedi romantyczn, ktra w caym kraju zaja
pierwsze miejsca w rankingach popularnoci.

- Tak si ju napaliam na Na celowniku - poprosiam. - Chc by na ekranie laa si


krew.
- Okej, okej. - Zanim Mike si obrci, spostrzegam, e zrobi min z cyklu a moe
ona jednak zwariowaa.
Kiedy zajechaam pod dom po szkole, na podjedzie oczekiwa znajomy samochd.
Triumfalnie umiechnity Jacob opiera o mask.
- A niech mnie! - krzyknam, wysiadajc z furgonetki.
- Nie wierz wasnym oczom! Udao ci si! Skoczye rabbita!
Chopak spuch z dumy.
- Wczoraj wieczorem. To bdzie jego pierwsza dusza podr.
- Bomba.
Podniosam rk do gry, eby przybi mi pitk. Przybi, ale zaraz potem, korzystajc
z okazji, wplt swoje palce pomidzy moje.
- To dzisiaj ja prowadz?
- Tak, ty. Jasne.
Zgodziwszy si, westchnam teatralnie.
- Co nie tak?
- Poddaj si. Po rabbicie ju niczym ci nie przebij. Wygrae. Chyl czoa. Jeste
starszy.
Wzruszy ramionami.
- Oczywicie, e jestem starszy.
Zza rogu wyoni si van Mike'a. Wyrwaam do z ucisku Jacoba. Spojrza na mnie
wilkiem.
- Pamitam tego gocia - odezwa si, przygldajc si, jak Mike parkuje po drugiej
stronie ulicy. - Wtedy na play by taki zazdrosny, jakby bya jego dziewczyn. Czy wci
ma problemy z odrnianiem ycia od marze?
Uniosam jedn brew.
- Niektrych trudno zniechci.
- Czasami wytrwao zostaje nagrodzona.
- Ale w wikszoci przypadkw tylko irytuje drug stron.
C, zebrao nam si na aluzje.
Mike wysiad z auta i przeszed przez jezdni.
- Cze, Bella - zawoa, po czym spojrza na Jacoba. Zmierzy rywala wzrokiem.
Zerknam na Indianina, starajc si zachowa obiektywizm. Ani troch nie wyglda na

szesnastolatka. Twarz mu ostatnio bardzo wydorolaa. No i ten wzrost - Mike siga mu


ledwie do ramienia. Wolaam nawet nie myle, jak ja prezentuje si przy nim.
- Cze, Mike. Pamitasz Jacoba?
- Nie za bardzo. - Mike wycign rk, eby przywita si po msku.
- Mike Newton.
- Jacob Black. Stary przyjaciel rodziny.
Ucisnli sobie donie z wiksz si, ni wypadao. Po wszystkim Mike musia
rozmasowa sobie palce. W kuchni rozdzwoni si telefon.
- Przepraszam, to moe by Charlie - usprawiedliwiam si i pobiegam odebra.
Dzwoni Ben z informacj, e Angela dostaa grypy odkowej. Sam te mia si nie
pojawi, bo chcia si ni opiekowa. Zdawa sobie spraw, e stawia nas w nieco niezrcznej
sytuacji, ale uwaa, e nie powinien si bawi, kiedy jego dziewczyna cierpi.
Wrciam na podjazd, krcc z niedowierzaniem gow. Chocia byo mi szczerze al
biednej Angeli, najchtniej bym j udusia. J i Bena. Co za pasztet! Piknie - miaam spdzi
wieczr z dwoma nienawidzcymi si zalotnikami.
Pod moj nieobecno Mike i Jacob bynajmniej nie przeamali pierwszych lodw.
Stali kilka adnych metrw od siebie, wpatrujc si we frontowe drzwi. Mike wyglda na
zaspionego, Jacob jak zwykle si umiecha. - Angela si rozchorowaa. Nie przyjad.
- To chyba nowa fala epidemii - stwierdzi Mike. - Austina i Connera te nie byo
dzisiaj w szkole. Moe przeoymy to wyjazd na inny pitek? Byam gotowa przysta na jego
propozycj, jednak ubieg mnie Jacob.
- Mnie tam to nie przeszkadza, ale jeli chcesz zosta, Mike, to si.
- Nie, skd - przerwa mu. - Jad, jad. Chodzio mi o to, ze moemy umwi si
jeszcze raz z Angel i Benem. Wskakujcie. - Wskaza na swojego vana.
- Nie masz nic, przeciwko, jeli zabierzemy si z Jacobem spytaam. - Przed chwil
mu to obiecaam. Widzisz, skoczy wanie tego rabbita. Sam go zbudowa, bez niczyjej
pomocy - pochwaliam si niczym mamusia dumna ze swojego syneczka.
- Super - sykn Mike przez zacinite zby.
- Fajnie - powiedzia Jacob, jakby zapada jaka decyzja. Wydawa si by najbardziej
rozluniony z naszej trjki.
Mike wgramoli si zdegustowany na tylne siedzenie volkswagena.
Ruszylimy.
Jacob, jak gdyby nigdy nic, opowiada mi rne anegdotki, a zupenie zapomniaam,
e nie jestemy sami. Zauwaywszy to mj szkolny kolega postanowi zmieni strategi.

Pochyli si do przodu i opar si podbrdkiem o oparcie mojego fotela, tak, e niemal dotkn
policzkiem mojego policzka. Szybko odwrciam si plecami do okna.
- Czy to cudo nie ma radia? - spyta Mike zgryliwym tonem, przerywajc Jacobowi w
poowie zdania.
- Ma - odpar Indianin - ale Bella nie lubi muzyki.
Rzuciam mu zdziwione spojrzenie. Nigdy mu si z tego nie zwierzaam.
Mike si zirytowa. Sdzi, e si z niego nabijamy.
- Bella?
- To prawda - potwierdziam, patrzc wci na Jacoba.
- Jak mona nie lubi muzyki? Wzruszyam ramionami.
- Nie wiem. Po prostu mnie irytuje.
Kiedy znalelimy si w kinie, Jacob wrczy mi banknot dziesiciodolarowy.
- Na co mi to? - zaprotestowaam.
- Musisz kupi mi bilet. Film, ktry wybraa, jest od osiemnastu lat.
Parsknam miechem.
- I panie z kasy nie dadz si przekona, e tak waciwie masz czterdzieci? W
porzdku, kupi ci ten bilet. Czy Billy mnie zabije, jeli si dowie?
- Nie. Uprzedziem go, e twoim hobby jest deprawowanie nieletnich.
Znowu mnie rozbawi. Tylko Mike'owi nie byo do miechu. Prawie aowaam, e nie
postanowi si jednak wycofa - chodzi naburmuszony i rzadko zabiera gos. Z drugiej
strony, gdyby nie on, spdzaabym wieczr sam na sam z Jacobem. To te nie by mj
wymarzony scenariusz.
Film mnie nie zawid. Zanim skoczyy si napisy z czowki, cztery osoby
wyleciay w powietrze, a jednej odcito gow. Siedzca przede mn dziewczyna najpierw
zasonia sobie oczy, a potem wtulia twarz w pier swojego kompana. Chopak pogadzi j
po ramieniu. Przy brutalniejszych scenach sam si wzdryga.
Mike najwyraniej postawi na samoumartwianie, bo wpatrywa si znieruchomiay w
widoczny nad ekranem rbek kurtyny. Jeli o mnie chodzi, nie odrywaam wzroku od ekranu,
ale koncentrowaam si na plamach barw i ich ruchach, a nie na akcji. Musiaam wysiedzie
tak dwie godziny i wysiedziaabym, gdy Jacob nie zacz chichota.
- Co jest? - spytaam. - Widziaa? Ale enada! Z tamtego gocia krew trysna na
kilka metrw. Chyba si nie spodziewali, e kto to kupi.
Znw zachichota, bo wyrzucony w powietrze si eksplozji maszt flagowy przybi
ktrego z bohaterw do betonowej ciany. Od tego momentu razem wypatrywalimy

idiotycznych scen. Z minuty na minut rze robia si coraz bardziej absurdalna. Jacob i tym
razem mnie nie zawid - zawsze wietnie si z nim bawiam. Zastanawiaam si, jak
pohamowa jego romantyczne ale, eby si na mnie nie obrazi.
Fotele, w ktrych siedzielimy, jak to w kinie, dzieliy pojedyncze oparcia. Te po
moich bokach byy zajte przez rce kolegw.
Obaj trzymali donie dziwnie wykrzywione ku grze - gotowe na przyjcie mojej,
gdyby nasza mnie taka ochota. Wiedziaam, e mnie nie najdzie. Przypominay mi stalowe
wnyki. Skrzyowaam rce na piersiach, a donie wsadziam sobie pod pachy. Jacob apa
mnie za rk, kiedy tylko nadarzaa si po temu okazja, nie mogam jednak uwierzy, e i
Mike ma czelno tak mnie nagabywa. Poza tym, zaciemniona sala kinowa to nie to samo,
co Jacoba gara. Gdybym zdecydowaa si chwyci za rk ktregokolwiek z nich w tak
znaczcym miejscu, byoby to odebrane jako jawna deklaracja uczu.
Mike podda si pierwszy. Mniej wicej w poowie filmu cofn rk, pochyli si do
przodu i schowa twarz w doniach. Z pocztku mylaam, e reaguje tak na to, co si dzieje
na ekranie, ale pozostawa w tej pozycji zbyt dugo.
- Mike - szepnam - wszystko w porzdku? Chopak cicho jkn. Para przed nami
odwrcia gowy.
- Nie - wykrztusi. - Zbiera mi si na wymioty. Nie kama. Na jego czole lniy krople
potu.
Nagle zerwa si i wybieg z sali. Wstaam, eby pj za nim. Jacob poszed w moje
lady.
- Zosta - powiedziaam. - Tylko sprawdz, czy nic mu nie jest.
Nie posucha. Zacz przeciska si za mn do wyjcia.
- Naprawd, nie musisz wychodzi - zaoponowaam przy drzwiach. - Niech, chocia
jedno z nas nie zmarnuje tych omiu dolarw.
- Nic nie szkodzi. Ten film i tak jest do bani.
Wyszlimy z sali. Ani ladu Mike'a. Jacob poszed sprawdzi w mskiej toalecie.
Poniekd dobrze si zoyo, e zrezygnowa z seansu - sama nie odwayabym si tam
zajrze. Nie byo go tylko kilka sekund.
- Zguba si znalaza - owiadczy drwicym tonem.
Co za miczak! Powinna trzyma si z ludmi o silniejszych odkach.
Z ludmi, ktrzy na widok krwi miej si, a nie wymiotuj.
- Masz racj - odparam z sarkazmem - musz si rozejrze za kim takim. Obiecuj,
e bd miaa oczy szeroko otwarte. Poza nami w przedsionku przy salach nie byo ywego

ducha - do koca kadego z seansw pozostao, co najmniej p godziny. Cisze przeryway


jedynie dochodzce z bufetu w hallu charakterystyczne odgosy wydawane przez
zamieniajce si w popcorn ziarna kukurydzy.
Jacob usiad na pokrytej welurem awce stojcej pod cian i poklepa zachcajco
wolne miejsce obok siebie.
- Mike nie wyglda na kogo, kto szybko dojdzie do siebie - Wycign nogi, gotujc
si na dusze czekanie. Doczyam do niego z westchnieniem. Podejrzewaam, e zaraz
ponowi prb zalotw i nie pomyliam si. Gdy tylko zajam na awce, obj mnie
ramieniem.
- Jake - fuknam, odsuwajc si. Cofn rk, ale nie wydawa si by ani troch
zakopotany. Chwyci moj do, a kiedy usiowaam j wyrwa, zapa mnie drug rk za
nadgarstek. Skd bra tyle pewnoci siebie?
- Poczekaj chwilk, Bello - poprosi agodnie. - Chciabym ci zada kilka pyta.
Skrzywiam si. Nie zamierzaam porusza tego tematu - ani tu w kinie ani nigdzie
indziej. Jacob by moim jedynym przyjacielem. Po kiego licha robi wszystko, eby zepsu to,
co nas czyo?
- Co? - burknam.
- Lubisz mnie, prawda?
- co za gupie pytanie.
- Bardziej ni tego pajaca, ktry wypluwa teraz wasne flaki? - Wskaza gow drzwi
do ubikacji.
- Bardziej.
- Bardziej ni jakiegokolwiek innego chopaka?
Wci nie traci pewnoci siebie, jakby byo mu wszystko jedno, co powiem, albo
jakby z gry zna moje odpowiedzi.
- I bardziej ni jakkolwiek dziewczyn - uzupeniam.
- Ale nic wicej.
Chocia nie byo to pytanie, czuam, e musz co powiedzie ale pewne sowo nie
chciao mi przej przez gardo. Baam si reakcji Jacoba. Czy odmowa bardzo by go zrania?
Moe miaam ju nigdy wicej nie zobaczy? Nie byam pewna, czy poradziabym sobie z
samotnoci.
- Nic wicej - powtrzyam w kocu cicho.
Umiechn si pogodnie.
Nie ma sprawy. Najwaniejsze, e jestem twoim najlepszy kumplem. I e uwaasz, e

jestem przystojny. Czy co w tym stylu. Ale nie odpuszcz.


Nie licz na to, e mi si odmieni - uprzedziam. Staraam si zachowa normalny ton
gosu, jednak sama wyczulam w nim smutek.
Jacob spowania.
- Cay czas za nim tsknisz, prawda? - spyta z trosk.
Wzruszyo mnie, e nie uy imienia. I wczeniej to z muzyk.
Nie musiaam mwi. Podwiadomie wyczuwa, jak si ze mn obchodzi.
- Spokojnie - doda. - Nie oczekuj, e bdziesz mi si zwierza.
Umiechnam si z wdzicznoci.
- Ale nie denerwuj si na mnie za to, e bd si w koo ciebie krci. - Poklepa mnie
po wierzchu doni. - Bo tak atwo si nie poddam. Mam czas.
Westchnam.
- Wolaabym, eby go na mnie nie marnowa - powiedziaam, chocia po prawdzie
bardzo mi na tym zaleao. Zwaszcza e Jacob by gotowy zaakceptowa mnie tak, jak
byam - przyj bez protestw uszkodzony towar.
- Chciabym nadal spdza z tob popoudnia i weekendy. Jeli nie masz nic
przeciwko.
- Nie wyobraam sobie popoudni bez ciebie - przyznaa szczerze.
Ucieszy si.
- To mi si podoba.
- Tylko nie wymagaj ode mnie niczego wicej! - ostrzegam prbujc wyrwa do z
jego ucisku. Bez powodzenia.
- To ci chyba nie przeszkadza? - spyta, ciskajc moje palce.
Zastanowiam si.
- Waciwie to nie.
Mia takie ciepe rce, a ja ostatnio marzam bez przerwy.
- I nie przejmujesz si tym, co pomyli sobie nasz wymiotujcy kolega?
- Raczej nie.
- Wic w czym problem?
- Problem w tym, e to trzymanie si za rce oznacza dla ciebie co innego ni dla
mnie.
- cisn moj do jeszcze mocniej. - To mj problem nie twj. - Niech ci bdzie mruknam. - Tylko o tym nie zapominaj.
- Nie zapomn. Jestem teraz na cenzurowanym, tak? - Da mi sjk w bok.

Wywrciam oczami. Trudno, mia prawo artowa sobie ze swojego pooenia.


Przez minut siedzielimy w milczeniu. Zadowolony z siebie Jacob kry maym
palcem po wntrzu mojej uwizionej doni.
- Masz tu tak dziwn blizn - zauway nagle. Obrci moj mc jej si przyjrze. Gdzie si tak zaatwia? - Dugi srebrzysty pksiyc ledwie si odcina od mojej bladej
skry. Spojrzaam na niego wilkiem.
- Czy naprawd sdzisz, e pamitam, skd wzia si kada blizna?
Pewna, e lada chwila zegn si wp, zaciskajc zby, szykowaam si na nadejcie
blu niesionego z fal wspomnie, ale obecno Jacoba, jak zwykle, dziaaa odstraszajco na
moje demony.
- To miejsce jest chodne - zdziwi si Jacob, przesuwajc palcami po pamitce, jak
pozostawi mi James.
W tym samym momencie z ubikacji wyszed Mike. Wyglda jak ywy trup. Jedn
rk przytrzymywa si ciany.
- Och, Mike - szepnam. Podbiegam do niego, eby pomc mu i.
- Czy bdziecie mieli mi za ze, jeli ju wrcimy do domu?
- Skd - zapewniam go gorco.
- Przecenie swoje moliwoci, co? Za duo krwi na ekranie? - Jacob nie zamierza
stosowa wobec rywala taryfy ulgowej.
Mike zacisn usta.
- Nie widziaem nawet pierwszej sceny. Zemdlio mnie jeszcze na reklamach.
- Mike! Trzeba byo nam powiedzie - wypomniaam mu.
- Miaem nadziej, e mi przejdzie - usprawiedliwi si.
Dochodzilimy ju do drzwi wyjciowych.
- Poczekajcie sekundk. - Jacob zawrci do bufetu. - Czy mgbym prosi o puste
wiaderko do popcornu? - spyta dziewczyn za lad.
Zerkna na Mike'a i bez zbdnych ceregieli podaa Jake'owi to, o co prosi.
- Wyprowadcie go szybko na zewntrz, bagam jkna.
Najwidoczniej to do jej obowizkw naleao mycie podogi.
Wyszlimy w chodne, wieczorne powietrze - ja z Mikiem, a Jacob tu za nami. Lekko
myo. Mike wzi kilka gbokich wdechw, a potem pomoglimy mu wsi do samochodu.
Jacob wrczy mu z powan min tekturowe wiaderko.
- Prosz.
Nic wicej nie powiedzia.

Spucilimy troch szyby, eby zrobi dla Mike'a przewiew. Podmuchy wiatru byy
lodowate. Skuliam si i owinam rkawa.
- Zmarza? - Zanim zdyam odpowiedzie, Jacob otoczy mnie ramieniem.
- A ty nie?
Pokrci przeczco gow.
- Chyba masz gorczk - stwierdziam. Przyoyam mu do do czoa byo rozpalone.
- Jake, mona si o ciebie oparzy!
- Bzdura. Jestem zdrw jak ryba. Zmarszczyam czoo i sprawdziam jeszcze raz.
Gorce, jak byk.
- Masz bardzo zimne rce - wytkn mi. - Moe to ja - przyznaam. Mike jkn i
zwymiotowa do wiaderka. Jacob zerkn na tylna kanap eby upewni si, e tapicerka
rabbita nie ucierpiaa.
Po aucie rozszed si ostry zapach nadtrawionego jedzenia. Miaam nadzieje, e mj
wasny odek nie zbuntuje si pod wpywem nieprzyjemnych bodcw.
Droga powrotna cigna si w nieskoczono.
Jacob prowadzi zamylony. Jego rami tak mnie grzao, e wiatr przesta mi
przeszkadza. Wpatrywaam si w przedni szyb. Zeray mnie wyrzuty sumienia.
Nie powinnam bya opowiada Jacobowi, jak bardzo go lubi, ani pozwoli mu na
okazywanie mi czuoci. Kierowa mn czysty egoizm - chciaam go przy sobie zatrzyma.
To, e napomknam o przestrzeganiu pewnych granic, nie miao znaczenia. Jeli wci
wierzy, e kiedy bdziemy razem, to nie wyraziam si dostatecznie jasno.
Jak miaam mu wyjani, czym si staam, tak eby mnie zrozumia.
Byam skorup, a nie yw istot. Byam jak opuszczony dom skaony dom - w
ktrym przez cztery dugie miesice nie dao si zupenie mieszka. Teraz sytuacja nieco si
polepszya - w najbardziej reprezentacyjnym pokoju przeprowadzono remont - ale to by
tylko jeden pokj. adne wysiki nie byy w stanie przywrci mnie do stanu uywalnoci.
Jacob zasugiwa na co lepszego ni tak ruder. Wiedziaam, e mimo wszystko sama go
nie przegoni. Za bardzo go potrzebowaam i zbyt wielk byam egoistk. Moe mogam
powiedzie mu co takiego, eby przejrza na oczy i sam dal sobie ze mn spokj? Zadraam
na sam myl o tym. Jacob wtuli ciepe rami w mj kark. Odwiozam Mike'a jego vanem, a
Jacob pojecha za nami eby i mnie mia kto odwie. Ca drog do domu milcza. Byam
ciekawa, czy nie doszed czasem do tego samego wniosku, co ja.
- Chtnie bym si do was wprosi, bo jeszcze wczenie - owiadczy, parkujc koo
mojej furgonetki - ale chyba miaa racj z t gorczk.

- Tak mi jako... Zaczynam czu si... dziwnie.


- O, nie! Ty te? Mam ci odwie do domu?
- Nie, nie. Dziki. Nie chce mi si jeszcze wymiotowa. To tylko takie... - Szuka
waciwego sowa. - Tak co nie tak. Jest bdzie trzeba, po prostu zjad na pobocze.
- Przyrzeknij, e zadzwonisz zaraz po wejciu do domu - poprosiam.
- Jasne.
Przygryz doln warg. Nie przestawa o czym intensywnie myle.
Otworzyam drzwiczki, ale kiedy miaam ju wysi, zapa mnie za nadgarstek.
Skr doni te mia niezwykle ciep.
- Co jest, Jake?
- Musz ci co powiedzie, Bello. Tylko uprzedzam, e zabrzmi to pompatycznie.
Westchnam. Zapowiada si cig dalszy rozmowy z kina.
- Sucham.
- Widzisz, wiem, e miaa depresj i nadal czsto bywasz nieszczliwa, wic
chciabym... Moe to ci w niczym nie pomoe, ale chciabym, eby wiedziaa, e zawsze
moesz na mnie liczy. Nigdy ci nie zawiod - zawsze bd przy tobie. Boe, gadam jak na
zawym filmie...
- Ale wiesz, o co mi chodzi, prawda? Wiesz, nigdy ci nie zrani?
- Wiem, Jake. Ju teraz na ciebie bardzo licz, pewnie bardziej, ni jeste tego
wiadomy.
Na twarzy Indianina rozkwit najpikniejszy z umiechw - aowaam, e nie
ugryzam si w jzyk. Powiedziaam prawd a powinnam bya skama. Niepotrzebnie
rozbudzaam w nim nadziej. To ja miaam go w kocu zawie i zrani.
Zrobi dziwn min.
- Lepiej bdzie, jak ju pojad wymamrota.
Czym prdzej wysiadam.
- Nie zapomnij zadzwoni! - zawoaam za odjedajcym volkswagenem.
Jecha prosto, wic chyba mia do si, by nie straci panowania nad autem.
Staam jaki czas na podjedzie, wpatrzona w pust ulic. Zebrao mi si na mdoci,
ale nie z powodu ataku grypy. Jak by to byo wspaniale, gdyby Jacob by moim rodzonym
bratem. Moglibymy spdza razem czas i wzajemnie si wspiera bez tego caego
uczuciowego zamieszania. Nigdy nie miaam zamiaru wykorzystywa chopaka do swoich
celw, ale wyrzuty sumienia, jakie czuam, podpowiaday mi, e tak si jednak stao.
Nie mogam pokocha Jacoba. Jeli czego byam pewna, to tego, e ukochana osoba

potrafi zama serce. Moje ju zamano, rozbito na tysice kawaeczkw. Nie chciaam
przechodzi tego po raz drugi. Nie zmieniao to faktu, e bardzo potrzebowaam teraz
przyjaciela, e uzaleniam si od niego jak od narkotyku. Zbyt dugo ju suy mi, kalece, za
kul. Zaangaowaam si w ten zwizek mocniej, ni planowaam. Wpadam w puapk. Z
jednej strony bolao mnie okropnie, e Jacoba zrani - z drugiej, nie mogam pozwoli sobie
na to, by go nie zrani. Sdzi, e z czasem si zmieni, e jego cierpliwo zdziaa cuda, i
chocia wiedziaam jak bardzo si myli, zdawaam sobie spraw, e pozwol mu czeka.
By mi najdrosz osob pod socem, kochaam go jak brata, ale nigdy nie miao mu
to wystarczy.
Weszam do rodka, eby czatowa przy telefonie. Z nerww obgryzaam paznokcie.
- Co tak wczenie? - zdziwi si Charlie. Siedzia na pododze tu przed telewizorem.
Dzisiejszy mecz musia by wyjtkowo ekscytujcy.
- Mike si pochorowa. Dopada go grypa odkowa.
- A ty jak si czujesz?
- Normalnie.
- Obawiaam si, e to tylko kwestia czasu.
W kuchni oparam si o jedn z szafek, tak eby mie telefon pod rk. Moje palce
wybijay werble na laminowanym blacie Przypomnia mi si wyraz twarzy Jacoba, kiedy si
ze mn egna i pluam sobie w brod, e nie okazaam mu wicej troski i nie od-wiozam go
do domu.
ledziam wzrokiem ruch wskazwek zegara. Dziesi minut. Pitnacie. Mnie jazda
do La Push zajmowaa kwadrans, a Jacob jedzi znacznie szybciej ode mnie. Po osiemnastu
minutach nie wytrzymaam i wystukaam numer Blackw.
Odczekaam kilkanacie sygnaw. Nikt nie odbiera. Moe Billy si zdrzemn?
Moe wybraam zy numer? Rozczyam si i sprbowaam raz jeszcze.
Po smym sygnale usyszaam w suchawce Billy'ego.
- Halo?
Mia przygaszony gos, jakby spodziewa si zych wiadomoci Billy, to ja, Bella. Czy
Jacob jest ju do domu? Wyjecha jakie dwadziecia minut temu.
- Tak, ju przyjecha - powiedzia obojtnym tonem.
- Mia do mnie zadzwoni - dodaam, nieco poirytowana. - Mwi, e le si czuje.
Martwiam si o niego.
- Jacob jest teraz... Zamkn si w azience i wymiotuje.
Odniosam wraenie, e Billy pragnie jak najszybciej zakoczy nasz rozmow.

Pewnie spieszno mu zobaczy, co z synem pomylaam.


- Daj zna, jeli mogabym jako pomc - zaoferowaam, by przecie
niepenosprawny. - Mog przyjecha w kadej chwili.
- Nie, nie - rzuci bez namysu. - Nie trzeba. Poradzimy sobie. Nie ruszaj si z domu.
Zabrzmiao to niemal niegrzecznie.
- Skoro tak mwisz...
- Do zobaczenia.
Rozczy si, nie czekajc na moj odpowied, C, przynajmniej Jacob dotar
bezpiecznie do domu. Mimo to nie przestawaam si o niego martwi. Powlokam si na gr,
zastanawiajc si, jak mog pomc. Moe by tak wpa do niego przed prac? Mogabym
zawie mu zup - na pewno gdzie mielimy puszk zupy Campbell.
Z moich planw nic nie wyszo. Obudziam si nad ranem - wedug budzika byo wp
do pitej - i rzuciam si pdem do azienki. Charlie znalaz mnie tam p godziny pniej.
Leaam na pododze z policzkiem przycinitym do chodnej obudowy wanny.
Przez kilka sekund tylko na mnie patrzy, - Grypa odkowa - zawyrokowa - Tak wyjczaam.
- Co ci przynie?
- Zadzwo, prosz, do Newtonw - wykrztusiam ochryple. - Powiedz im, e mam to
samo, co Mike, wic nie przyjd dzisiaj do sklepu. Przepro ich w moim imieniu za kopot.
- Zaatwione.
Reszt dnia spdziam w azience. W przerwach spaam na dywaniku z rcznikiem
pod gow. Charlie pojecha na posterunek, zarzekajc si, e ma duo pracy, ale
podejrzewaam, e zaleao mu raczej na swobodnym dostpie do toalety. Zostawi mi
szklank wody ebym si nie odwodnia.
Obudziam si po zmroku, kiedy wrci do domu. Usyszaam na schodach jego kroki:
- yjesz jeszcze?
- Powiedzmy.
- Czego ci trzeba?
- Nie, dzikuj.
Zawaha si. Jak zawsze w takich przypadkach, czul si do skrpowany.
- Jakby co, to woaj - powiedzia i zszed z powrotem na d.
Par minut pniej w kuchni zadzwoni telefon. Charlie zmieni z kim tylko kilka
zda.
- Mike'owi ju przeszo! - krzykn do mnie.

Zawsze bya to jaka pociecha. Chopak rozchorowa si mniej wicej osiem godzin
przede mn, czyli tyle jeszcze musiaam przecierpie. Osiem godzin. Brr... Mojemu
odkowi te si tonie spodobao. Podwignam si na rkach i pochyliam nad muszl.
Zasnam na rczniku, ale kiedy znowu si obudziam, leaam ju we wasnym ku,
a za oknem wiecio soce. Nie pamitaam przeprowadzki - Charlie pewnie sam mnie
przenis. Na nocnym stoliku zostawi kolejn pen szklank. Dopiam si do niej
apczywie i oprniam jednym haustem. Woda, ktra staa tam ca noc, nie smakowaa
najlepiej, ale byo mi wszystko jedno.
Wstaam ostronie, eby nie sprowokowa nowej fali mdoci, W ustach czuam kwas
i ledwie trzymaam si na nogach, ale nie pognao mnie do azienki. Zerknam na budzik.
Podrcznikowe dwadziecia cztery godziny miaam ju za sob.
eby nie kusi losu, na niadanie nie zjadam nic prcz kraker-sw. Mj powrt do
wiata ywych Charlie przyj z ulg.
Upewniwszy si, e nie spdz kolejnego dnia na pododze azienki, zadzwoniam do
Jacoba. Sam odebra telefon, ale jego amicy si gos wiadczy o tym, e jeszcze nie doszed
do siebie.
- Halo?
- Och, Jake, biedaku. Strach ciebie sucha.
- I strach na mnie patrze - szepn.
Ze te musiaam ci wzi do tego kina.
- Byo fajnie. - Nie przestawa mwi bardzo cicho, nie masz o co si obwinia.
- Szybko wyzdrowiejesz, obiecuj. Mnie dzi rano przeszo, jak rk odj.
- Bya chora? - spyta bez cienia wspczucia czy zaciekawienia.
- Tak te zapaam to wistwo. Ale ju wszystko w porzdku.
- To dobrze. - Mwi jak automat.
- Wic tobie te si niedugo poprawi, zobaczysz - sprbowaam doda mu otuchy.
Ledwie usyszaam jego odpowied.
- Nie sdz, ebym chorowa na to samo, co wy.
- Nie masz grypy odkowej? - Zbi mnie z pantayku.
- Nie. To co innego.
- Co ci dokadnie dolega?
- Wszystko. Wszystko mnie boli.
Kade sowo wymawia z trudem.
- czy mog jako ci pomc? Co ci przywie?

- Nie, nie przyjedaj - zaprotestowa, podobnie jak jego ojciec dwa dni wczeniej.
- Byam przy tobie, kiedy le si poczue - przypomniaam mu. I tak mog by
zaraona.
Puci t uwag mimo uszu.
- Zadzwoni. Dam ci zna, kiedy bdziesz moga ju przyjecha.
- Jacob...
- Musze ju i - przerwa mi.
- Zadzwo za par dni.
- Jasne - zgodzi si, ale takim tonem, e nie uwierzyam, e to zrobi.
Umilk na chwil. Czekaam, a si poegna, ale on te na co czeka.
- Do zobaczenia - odezwaam si w kocu.
- Czekaj na mj telefon - powtrzy.
- Dobrze... Trzymaj si, Jacob.
- Cze - szepn i odwiesi suchawk.

10 KA
Jacob nie zadzwoni.
Kiedy zatelefonowaam do niego po kilku dniach, odebra i poinformowa mnie, e
jego syn ley nadal w ku. Zapytaam do bezczelnie, czy byli u lekarza. Chocia Billy
powiedzia, e tak nie wiedzie, czemu, nie uwierzyam. W czwartek i pitek prbowaam si
dodzwoni do Blackw wielokrotnie, ale nikt nie podnosi suchawki.
W sobot postanowiam zapomnie o dobrych manierach i pojechaam do La Push bez
zapowiedzi. Ku mojemu zdziwieniu, czerwony domek Blackw zastaam pusty.
Przestraszyam si - czyby mojemu przyjacielowi pogorszyo si tak bardzo, e musia by
hospitali-zowany? Zajrzaam do szpitala w drodze powrotnej, ale pielgniarka z izby przyj
nie miaa jego nazwiska na licie z ostatniego tygodnia.
Gdy tylko ojciec wrci! z pracy, namwiam go, eby zadzwoni do Harry'ego
Clearwatera i zapyta o Jacoba. Usiadam obok i spita przysuchiwaam si ich rozmowie.
Moja cierpliwo zostaa wystawiona na prb - panowie si rozgadali, ale na zupenie inny
temat. Najwyraniej tak si zoyo, e to Harry by niedawno w szpitalu i ojciec bardzo si
tym przej. Chodzio o jakie badania kardiologiczne. Na szczcie, wyczuwszy
zaniepokojenie kolegi, Harry sprbowa obrci wszystko w art i rozbawiony Charlie
uspokoi si na, tyle, aby przej do rzeczy. Nadstawiam uszu. Przez kilka minut powtarza
tylko aha i rozumiem, a w pewnym momencie przytrzyma moj rk, bo doprowadzaam
go do szau nerwowym postukiwaniem o blat.
Wreszcie rozmowa dobiega koca.
- I co? I co? - Poderwaam si z miejsca.
- Harry mwi, e maj awari sieci telefonicznej i to, dlatego moesz dodzwoni si
do Blackw. Billy by z Jakiem u ich miejscowego lekarza. Wyglda na to, e chopak ma
mononukleoz i bardzo wyczerpany, wic Billy zakaza mu przyjmowa goci.
- Zakaza? _ Nie mogam w to uwierzy.
Charlie unis jedn brew.
- tylko im si nie narzucaj, Bello. Billy wie, co jest najlepsze dla jego syna.
- Zobaczysz, ani si obejrzysz, a Jake wrci do zdrowia.
Nie kciam si. Wida byo, e ojciec martwi si wci o Harye`go, wic nie
chciaam zawraca mu gowy swoimi bezpodstawnymi podejrzeniami. Zamiast tego, poszam
do siebie na gr i po zaczeniu komputera, wpisaam w wyszukiwark haso

mononukleoza
Wiedziaam o tej chorobie tylko tyle, e mona si ni zarazi przez pocaunek. C,
Jacoba to nie dotyczyo, na sto procent. Przemknam wzrokiem po symptomach. Gorczk
mia bez wtpienia, ale co z reszt? Nie skary si ani na bl gowy, ani na senno. Mao
tego, gdy wracalimy do domu z kina, twierdzi nawet ze jest zdrw jak ryba. Czy to
moliwe, eby rozchorowa tak szybko? Z artykuu wynikao, e pierwszy pojawia si
potworny bl garda. Wpatrywaam si w ekran, usiujc usprawiedliwi racjonalnie
zachowanie. Dlaczego byam taka podejrzliwa? Dlaczego nie akceptowaam wersji Billy'ego?
Po co Billy miaby okamywa Harrego?
Wytumaczyam sobie, e histeryzuj, bo oprcz stanu zdrowia Jacoba przejmuj si
te tym, jak znios dugie dni rozki. No wanie jak dugo mogo to potrwa? Wrciwszy do
przerwanej lektury natrafiam na zowrbne zdanie: Gorczka utrzymuje si od kilku dni do
czterech tygodni.
Cztery tygodnie? Rozdziawiam szeroko usta. Nie, Billy nie mia prawa izolowa
Jake'a przez tak dugi okres! Chopak zwariowaby z nudw przykuty do ka cay miesic.
Musia spotyka si z rwienikami.
I skd w ogle ten pomys z zakazem odwiedzin? W artykule zalecano chorym
ograniczenie aktywnoci fizycznej, ale ani sowem nie wspomniano o nakazie ich penej
izolacji. Mononukleoz atwo byo si zarazi.
Podjam decyzj, e wspaniaomylnie dam Billy'emu tydzie a potem zaczn
dziaa. Uwaaam, e to z mojej strony hojny gest.
To by dugi tydzie. Ju w rod wydawao mi si, e nie doyj soboty.
Kiedy postanowiam odpuci sobie wizyty w La Push na siedem dni, spodziewaam
si, e inicjatywa wyjdzie w midzyczasie od Jacoba. Kadego dnia, po powrocie ze szkoy,
biegam do automatycznej sekretarki sprawdzi, czy nie zostawi dla mnie wiadomo.
Kadego dnia odchodziam od niej zawiedziona.
Trzy razy zamaam dane sowo i zadzwoniam do Blackw, ale nikt nie odbiera, wic
pewnie linii jeszcze nie naprawiono.
Zbyt duo przesiadywaam w domu i zbyt czsto przebywaam sama. Bez Jacoba, bez
naszych rozrywek i adrenaliny, wszystko to, co w sobie do tej pory tumiam, zaczo
wypeza na powierzchni. Gorzej znosiam koszmary. Zapominaam, e wystarczy
cierpliwie wypatrywa koca. Czy to w lesie, czy to na polu paproci, na ktrego rodku nie
sta ju biay dom, nie widziaam nic prcz przeraliwej pustki. Czasem towarzyszy mi Sam
Uley nadal natarczywie mi si przyglda - nie zwracaam jednak na niego uwagi. Jego

obecno w niczym mi nie pomagaa, nie dostawaam z jego strony adnego emocjonalnego
wsparcia. Czy pojawia si w moim nie, czy nie, budziam si z krzykiem.
Wieczorne ble take dokuczay mi bardziej ni kiedykolwiek. Sdziam, e podczas
ataku umiem si ju jako kontrolowa, ale po znikniciu mojego wiernego druha moje
nadzieje prysy jak baka mydlana. Noc w noc kuliam si przed zaniciem na ku,
obejmujc si ramionami i apic ustami powietrze niczym wyrzucona na brzeg ryba.
Zupenie sobie nie radziam.
Pewnego ranka, jak zwykle obudziwszy si z krzykiem, poczuam ulg, bo
przypomniao mi si, e jest sobota. Nareszcie mogam zadzwoni do Jacoba, a jeli telefony
wci nie dziaay mogam z czystym sumieniem wybra si do La Push. Kada z tych opcji
bya o niebo lepsza ni samotne czekanie. Wystukaam numer, przygotowana na wysuchanie
kolejnej porcji sygnaw, tymczasem Billy odebra ju po drugim.
- Halo?
A podskoczyam.
- Ojej naprawione! Cze Billy, tu Bella. Dzwoni zapyta, co tam u Jacoba. Czy
wolno mu ju przyjmowa goci? Tak sobie pomylaam, e mogabym wpa po...
- Przykro mi, Bello - przerwa mi Indianin - ale Jacoba nie ma w domu.
By dziwnie zdekoncentrowany, jakby oglda jednoczenie telewizj.
- Och - Zbi mnie z tropu. - Czyli czuje si ju lepiej?
- Tak, tak. - Billy zawaha si na moment, co te wydao mi dziwne. - Okazao si, e
jednak nie mia mononukleozy. Zapa jakiego wirusa.
- Rozumiem. A... a gdzie jest teraz?
- Zabiera swoim volkswagenem kilku kolegw do Port Angeles. Chyba zamierzaj i
na podwjny seans czy co w tym rodzaju. Wrci dopiero wieczorem.
- Mio to sysze. Tak si martwiam. Fajnie, e mia ochot i siy na taki wypad. To
dobry znak.
Z nerww paplaam jak najta. Musiao to brzmie bardzo sztucznie.
Jacob czu si na tyle dobrze, eby pojecha z kolegami do miasta, ale nie do
dobrze, eby do mnie zatelefonowa! Dobrze si bawi, kiedy ja z godziny na godzin coraz
bardziej zapadaam si w sobie. Tak si przez te dwa tygodnie martwiam! Tak si nudziam.
Byam taka samotna! Najwyraniej nie tskni za mn tak samo jak ja za nim.
~Czy co mu przekaza? - spyta Billy uprzejmym tonem.
- Nie, dzikuj.
- Powiem mu, e dzwonia. Do widzenia, Bello.

- Do widzenia - odpowiedziaam, ale ju si rozczy.


Przez chwil staam jak sparaliowana.
Czyby, tak jak si tego obawiaam, Jacob zmieni zdanie?
Czyby mnie posucha i zdecydowa, e szkoda marnowa czas na kogo, kto nie
moe odwzajemni jego uczu? Krew odpyna mi z twarzy.
Charlie zszed po schodach na parter.
- Ze nowiny?
- Nie - skamaam, odwieszajc suchawk na wideki. - Bill mwi, e Jacob doszed
ju do siebie. Na szczcie nie mia jednak mononukleozy.
- Przyjedzie do ciebie, czy ty pojedziesz do niego? - spyta! Charlie, myszkujc w
lodwce. Moja odpowied niespecjalnie go interesowaa.
- Ani tak, ani tak - wyznaam. - Jedzie z kolegami do miasta.
Do ojca wreszcie co dotaro. Oderwa wzrok od trzymanego w rce sera i spojrza na
mnie z przestrachem.
- Nie za wczenie na lunch? - Wskazaam podbrdkiem na ser, prbujc skierowa
rozmow na inne tory.
- Ach, nie. Tak si rozgldam, co wzi z sob nad rzek...
- Wybierasz si na ryby?
- Harry mnie zaprosi... no i nie pada. - Wyciga z lodwki kolejne produkty i
odkada je na blat. Nagle drgn, jakby co sobie uwiadomi. - Moe chciaaby, ebym
zosta w domu, skoro Jake ma inne plany?
- Mn si nie przejmuj - rzuciam z wymuszon obojtnoci. - Zreszt ryby lepiej
bior, kiedy pogoda dopisuje.
Przyjrza mi si uwanie. By w rozterce. Ba si z pewnoci, e jeli mnie zaniedba,
wrci moje dawne otpienie.
- Jed, jed - zachciam go. Wolaam spdzi dzie w samotnoci ni z ojcem
ledzcym kady mj krok. - Chyba zadzwoni do Jessiki. Mamy niedugo test z matmy, a
przydayby mi si mae korepetycje.
To ostatnie akurat byo prawd, ale wiedziaam, e przyjdziemy poradzi sobie bez
pomocy koleanki.
- wietny pomys, Bello. Przez to cae siedzenie w garau z Jacobem zaniedbaa
pewnie znajomych ze szkoy. Jeszcze pomyl, e o nich zapomniaa.
Umiechnam si i pokiwaam gow, chocia tak naprawd opinia moich znajomych
nic mnie nie obchodzia. Charcie zabra si do pakowania prowiantu, ale przerwa i znw na

mnie zerkn.
- Bdziecie si uczy tu albo Jessiki, prawda?
- Oczywicie. Gdzie indziej?
- Byle bycie si nie zapuszczay do lasu. Mwiem ci ju, masz trzyma od puszczy z
daleka.
Wzmianka o lesie nieco mnie zaskoczya. Potrzebowaam kilku sekund eby
pokojarzy fakty.
- Mi daje wam wci w ko?
Charcie spowania.
- Zagin jeden turysta. Stranicy leni natrafili dzi rano na opuszczone obozowisko:
namiot, plecak, wszystko w komplecie, ale ich waciciel zapad si pod ziemi. Za to jakie
olbrzymie zwierz zostawio dookoa swoje lady... Rzecz jasna, mogo przyj pniej,
zwabione zapachem jedzenia... Na wszelki wypadek, chopcy zastawiaj teraz puapki.
Mruknam co z grzecznoci, ale mylami byam gdzie indziej. Ostrzeenia Charliego
wleciay mi jednym uchem, a wypaday drugim. Bardziej od grasujcego niedwiedzia
stresowao mnie zachowanie Jacoba.
Ojcu bardzo si spieszyo, co byo mi na rk. Nie zada ode mnie ebym
zadzwonia przy nim do Jessiki, czym oszczdzi mi wiele trudu. Dla zabicia czasu przed jego
wyjazdem zaczam gromadzi na kuchennym stole podrczniki szkolne, eby schowa je do
torby. Gdyby si nie pakowa, pewnie by zauway, e wszystkie nie miay by mi przecie
potrzebne.
Byam taka zajta, udajc zajt, e dopiero, gdy auto Charliego znikno za rogiem,
zdaam sobie spraw, e mam cay dom do swojej dyspozycji. Wystarczyy dwie minuty
wpatrywania si w milczcy telefon, ebym zyskaa pewno, e w domu nie usiedz.
Zaczam rozwaa rne opcje.
Jessica odpadaa. Jeli o mnie chodzio, dziewczyna przesza na ciemn stron mocy.
Mogam pojecha do La Push po swj motocykl i powiczy - jazd gdzie na
odludziu. Wizja ta bya kuszca, ale do rozwizania pozostawa jeden may problem: kto
miaby mnie pniej odwie na ostry dyur.
Hm...
A ka?
Kompas i mocno ju zuyt map miaam w furgonetce i byam zdania, e umiem
posugiwa si ju nimi na tyle sprawnie, eby si nie zgubi. Gdybym Jacob raczy mnie
kiedy w przyszoci zaszczyci swoim towarzystwem, mogabym mu si pochwali

wyeliminowaniem dwch dalszych szlakw. Gdyby... Nie traciam nadziei, cho istniao due
prawdopodobiestwo, e ju nigdy si nie zobaczymy.
Wiedziaam, e jadc do lasu, postpuj wbrew woli Charliego, ale wyrzuty sumienia
postanowiam zignorowa. Kolejnego dnia w domu po prostu bym nie zniosa.
Kilka minut pniej pdziam ju furgonetk po znajomej drodze. Jak na Forks,
warunki na spacer byy idealne - niebo przesaniay wprawdzie chmury, ale ani troch nie
padao. Spuciwszy wszystkie okna, rozkoszowaam si podmuchami ciepego wiatru.
Wyznaczanie kursu zajo mi rzecz jasna wicej czasu ni Jacobowi. Po zaparkowaniu
auta w naszym staym miejscu spdziam dobre pitnacie minut nad kompasem i map,
zanim zyskaam pewno, e kierunek, w ktrym pjd, bdzie odpowiada waciwej linii na
papierze.
Puszcza bya dzisiaj wyjtkowo pena ycia - wszystkie stworzonka wylegy tumnie
korzysta z piknej pogody. W koronach drzew wierkay ptaki, w powietrzu bzyczay
owady, w zarolach niewidoczne gryzonie. Mimo tylu rnorodnych dwikw miaam
jednak wikszego stracha ni dawniej - las przypomnia mi ten z moich najnowszych
koszmarw. Tumaczyam sobie dzielnie, e to tylko zudzenie. Panikowaam, bo brakowao
mi wesoego pogwizdywania Jacoba i odgosw wydawanych przez drug par stp w
zetkniciu z wilgotn cik. Tumaczenia nie na wiele si zday. Im duej szlam, tym
gorzej si czuam. Miaam coraz wiksze problemy z oddychaniem - nie z powodu
narastajcego zmczenia, ale dlatego, e znowu zdawao mi si, e wyrwano mi ywcem
puca. Radziam sobie, jak mogam staraam si nie myle o blu i owinam si ciasno
ramionami. Zastanawiaam si nawet, czy nie zawrci, ale stwierdziam, e szkoda byoby
zmarnowa to, co ju osignam. Niczym medytacja podziaao na mnie wsuchiwanie si w
rytm krokw. Oddech mi si wyrwna, a myli uspokoiy. Cieszyam si teraz, e
przetrwaam kryzys i nie zrejterowaam. Coraz lepiej radziam te sobie z przedzieraniem si
przez gstwiny, wydawao mi si, e id znacznie szybciej. Nie zdawaam sobie tylko sprawy,
jak szybko. Sdzc, e pokonaam, co najwyej kilka kilometrw, nawet nie zaczam
wyglda celu swojej wdrwki, Tymczasem, przeszedszy pod niskim ukiem z pnczy i
przecisnwszy si przez kp sigajcych mi do piersi paproci, znalazam si niespodziewanie
na skraju mojej magicznej ki. Trafiam tam, dokd chciaam, co do tego nie miaam adnych
wtpliwoci. Nigdy nie widziaam tak symetrycznej polany. Idealnie okrga, jak gdyby kto
wykarczowa niegdy celowo fragment lasu, nie pozostawiajc jednak po sobie adnych
dewastacji przyrody. Po lewej, w pewnym oddaleniu szemra strumie.
Kiedy zjawiam si tu po raz pierwszy, byo niezwykle sonecznie i kwity ju kwiaty,

ale i w pochmurny dzie ka zachwycaa urod. Porastay j gsto wysokie trawy, falujce
uroczo na wietrze niczym powierzchnia jeziora.
Tak, byo to, to samo miejsce, co wtedy... ale nie znalaz czego szukaam.
Rozczarowanie uderzyo mnie swoj si. Przyklkam wrd traw, z trudem apic
powietrze.
Dusze przesiadywanie na ce nie miao wikszego sensu, nie pozosta tu aden lad
po jej dawnym mioniku, jej widok nie prowokowa te u mnie upragnionych omamw.
Przywoywa jedyni wspomnienia, do ktrych i tak mogam wraca w dowolnym momencie,
jeli tylko czuam si na siach zmierzy si z towarzyszcym im blem. To przez ten bl nie
byam jeszcze w stanie wsta i odej.
Bez Niego miejsce to byo na dobr spraw zwyczajne. Nie wiedziaam, co waciwie
spodziewaam si tutaj poczu. Polana, chocia pikna, ziaa emocjonaln pustk. Jak mj
koszmar. Na t myl zakrcio mi si w gowie.
C, przynajmniej udao mi si dotrze tu samej. Dopiero te-raz uwiadomiam sobie,
e by to prezent od losu. Gdybym tak odkrya k z Jacobem! Jak wyjaniabym mu swoje
zachowanie? Nie potrafiabym przecie ukry, e staczam si w otcha bez dna, e rozpadam
si na tysice kawakw. Musiaam zgi si w pl, eby nie rozerwao mnie na strzpy.
Zdecydowanie wolaam cierpie bez wiadkw.
Miaabym te trudnoci z wytumaczeniem mu, dlaczego tak mi spieszno do
samochodu. Jak nic zdziwiby si, e po tylu tygodniach wytonych poszukiwa nie chc
spdzi na tej nieszczsnej ce wicej ni pi sekund. Gdyby nie fala blu, od razu bym
ucieka. Walczyy we mnie dwa sprzeczne pragnienia, prbowaam oderwa rce od tuowia i
wsta. Przyszo mi do gowy, e jeli nie uda mi si podnie, po prostu si odczogam.
Jak dobrze, e nikt mi si nie przyglda! Miaam wielkie szczcie, e byam tu
zupenie sama!
Sama. Powtrzyam to sowo w mylach z ponur satysfakcj.
W tym samym momencie, w ktrym przeamaam si wreszcie i wyprostowaam,
spord drzew po przeciwnej stronie polany wynurzya si samotna posta.
Zawadny mn emocje. W pierwszej chwili poczuam ogromne zdumienie znajdowaam si z dala od szlakw i nie spodziewaam si nikogo spotka. Zaraz potem w
moim sercu zakiekowaa szalecza nadzieja - kt inny wiedzia o istnieniu polany?
Wytyam wzrok. Mczyzna mia wprawdzie jasn cer, ale czarne wosy. Wpierw
ogarn mnie smutek, a zaraz potem wypar go lk. Czemu nieznajomy sta wci
nieruchomo, czemu nie trzyma mapy? Z pewnoci nie miaam do czynienia z turyst...

I wtedy go rozpoznaam.
Bya to z mojej strony irracjonalna reakcja. Powinien by mnie przebiec zimny
dreszcz. Laurent przyby do Forks przed niespena rokiem, trzyma si z Jamesem, tym
samym Jamesem, ktry pniej zastawi na mnie puapk i usiowa zabi. Laurent nie
pomg Jamesowi w osaczaniu mnie tylko dlatego, e si bal, bo staa za mn wiksza grupa
wampirw. Gdyby tak nie byo, zapolowaby na mnie bez najmniejszych skrupuw.
Oczywicie od tego czasu musia zmieni swoje upodobania, poniewa, o ile byo mi
wiadomo, zamieszka na Alasce z pewn wampirz rodzin, ktra z powodw natury etycznej
nie pia ludzkiej krwi - z rodzin, do ktrej skierowali go ci, ktrych nie miaam miaoci
wymienia z nazwiska. Tak, strach byby bardziej na miejscu, czuam jednak gbok
satysfakcj. Oto ka odzyskaa magiczne waciwoci - spotkaam istot nie z tego wiata.
C z tego, e obecno tej istoty zagraaa mojemu bezpieczestwu, skoro stanowia ywy
dowd na to, e istnieli i inni przedstawiciele jej rasy - zwaszcza jeden, tak drogi mojemu
sercu. Laurent ruszy w moj stron. Wyglda dokadnie tak samo, jak przed rokiem. Nie
wiedzie czemu, spodziewaam si, e co zmieni, ale zaskoczona, nie pamitaam, co to
miao by. Nie byo zreszt czasu na rozmylania.
- Bella - By w jeszcze wikszym szoku ni ja.
- Nie zapomniae, jak mam na imi. - Umiechnam si. Ucieszyam si jak idiotka,
bo zostaam rozpoznana przez obecnego wampira!
- Co za niespodzianka - powiedzia Laurent, powoli si zbliajc.
- Chyba bardziej dla mnie. To ja tu mieszkam. Ty, o ile si nie myl, miae przenie
si na Alask.
Zatrzyma si jakie dziesi krokw ode mnie i przekrzywi gow. Tyle miesicy
mino, odkd, na co dzie widywaam tak pikne twarze... Omiotam wzrokiem jego
szlachetne rysy z rosnc ekscytacj. Nareszcie staam oko w oko z kim, przy kim nie
musiaam niczego udawa, przy kim, kto zna wszystkie moje sekrety.
- Masz racj - przyzna. - Przeniosem si na pnoc. Widzisz, twj widok mnie
zaskoczy, bo kiedy zobaczyem, e dom Cullenw stoi pusty, pomylaem sobie, e oni te
si przenieli.
- Ach, tak - bknam. Kiedy pado feralne nazwisko, zagryzam wargi, eby
zapanowa nad nowym blem. Potrzebowaam sekundy, eby doj do siebie. Laurent
uwanie mi si przyglda, - Rzeczywicie, wynieli si - dodaam.
- Hm - mrukn. - Ciekawe, e te ciebie nie zabrali. Odniosem wraenie, e jeste dla
nich czym w rodzaju maskotki.

W jego oczach nie dopatrzyam si ladu kpiny. Umiechnam si krzywo.


- Tak to mona byo okreli.
- Hm... - Moja odpowied bardzo go wida zaintrygowaa.
Nagle uzmysowiam sobie, dlaczego zaniepokoio mnie to, e Laurent nic a nic si
nie zmieni. Kiedy dowiedziaam si, e zdecydowa si zamieszka z rodzin Tanyi,
zaczam go sobie wyobraa (nie, ebym robia to czsto) z oczami tej samej barwy co
oczy... Cullenw. Poczuam ukucie blu, ale zbagatelizowaam je poruszona swoim
odkryciem. Laurent powinien mie oczy w charakterystycznym dla dobrych wampirw
kolorze ciepego zota! Ciepego zota, a nie ciemnoczerwone!
Cofnam si odruchowo. Krwiste lepia mczyzny ledziy kady mj ruch.
- Zagldaj czasem do ciebie? - spyta, niby to wci na luzie, ale przenoszc ciar
ciaa na wysunit do przodu stop.
- Kam! - szepn mi do ucha znajomy aksamitny baryton.
Drgnam, chocia przecie mogam si tego spodziewa. Czy nie grozio mi
niebezpieczestwo o stokro wiksze ni podczas jazdy na motorze? W porwnaniu z
konwersowaniem z ludoerc byy doprawdy niewinn rozrywk!
Postpiam zgodnie z rozkazem mojego niewidzialnego opiekuna.
- Tak bardzo o mnie dbaj. - Usiowaam rozpaczliwie przybra zrelaksowany ton
gosu. - Mi tam czas midzy ich wizytami si duy, ale wiesz, jak to jest u ludzi... Wy to, co
innego, tak atwo si rozpraszacie.
Plotam co trzy po trzy. Ju lepiej byo siedzie cicho. ...
- Hm - powtrzy Laurent. - Ich dom pachnia tak, jakby nikt nie mieszka tam z p
roku.
- Musisz si bardziej postara, Bello! - zaleci mi mj cudowny suchowy majak.
Sprbowaam.
- Musze wspomnie Carlisle'owi, e bawie w tej okolicy. Pewnie bdzie aowa, e
przegapi twoj wizyt. - Zamilkam na moment, udajc, e si nad czym zastanawiam. Sdz jednak, ze na wszelki wypadek zataj j przed... Edwardem. - Gdy wymawiaam z
opnieniem jego imi, na mojej twarzy pojawi si niestety grymas, ktry Laurent mg
wzi za objaw zdenerwowania. Edward jest taki popdliwy. Pewnie sam pamitasz. Nadal
nie moe zapomnie o tej aferze z Jamesem. - Wywrciam i machnam rk, eby
podkreli, e to stare dzieje, ale w gosie pobrzmieway histeryczne nutki. Nie byam pewna,
czy mj rozmwca rozpoznaje je jako takie, czy nie.
- Doprawdy? - spyta Laurent grzecznie... i sceptycznie.

- Mm - hmm.
Skrciam swoj odpowied do minimum, eby nie wydao si jak bardzo si boj.
Laurent odwrci si do mnie bokiem i zacz si powoli przyglda. Mona byo
pomyle, e podziwia symetryczno polany, ale tak naprawd ten manewr pozwoli mu po
kryjomu nieco si do mnie zbliy. W mojej gowie rozlego si zowrogie warknicie.
- I jak ci si podoba w Denali? - wykrztusiam piskliwie - Carlisle mwi, e
doczye do Tanyi.
Laurent na powrt stan do mnie przodem.
- Tanya... - zaduma si. - Bardzo polubiem Tany. A jeszcze bardziej jej siostr Irin.
Nigdy nie mieszkaem duej w jednym miejscu, wic byo to dla mnie nowe dowiadczenie,
ciekawe dowiadczenie. Nie powiem, przypady mi do gustu zalety takiego trybu ycia. Ale te
ich ograniczenia... Z tym byo gorzej. Nie mam pojcia, skd tamci bior tak si woli. Umiechn! si obuzersko. - Czasem troch szachruj.
Nie udao mi si przekn liny. Miaam ochot rzuci si do ucieczki, ale gdy tylko
moja stopa drgna, zamaram, bo Laurent natychmiast zerkn na ni czerwonymi oczami.
- Och... Nasz Jasper te ma z tym problem - powiedziaam sabym gosem.
- Nie ruszaj si! - nakaza mi mj niewidzialny opiekun. Usiowaam go posucha, ale
przychodzio mi to z trudem - instynkt ucieczki powoli bra we mnie gr nad rozsdkiem.
- Co ty nie powiesz? - zainteresowa si Laurent. - Czy to z tego powodu si
wyprowadzili?
- Nie - odpowiedziaam szczerze. - Jasper ma si w domu na bacznoci.
- Rozumiem. Ja te - wyzna Laurent.
Tym razem zrobi krok do przodu, zupenie si z tym nie kryjc.
- Czy Victorii udao si ciebie odnale? - spytaam, prbujc jako opni
nieuniknione. Byo to pierwsze pytanie, jakie przyszo mi do gowy. Poaowaam tego, e je
zadaam, jeszcze zanim je dokoczyam. Victoria - wampirzyca, ktra polowaa na mnie z
Jamesem, a potem zapada si pod ziemi - z pewnoci nie naleaa do osb, ktre miaam
ochot wspomina w takiej chwili.
- Tak - potwierdzi, nie przestajc si do mnie przysuwa. - Tak waciwie przybyem
tutaj, eby wywiadczy jej przysug. - Skrzywi si. - Nie bdzie zachwycona, kiedy si o
tym dowie.
- O czym? - podchwyciam wtek Victorii, liczc na to, e mczyzna si rozgada.
Patrzy akurat w bok, pomidzy drzewa. Korzystajc z okazji, ostronie si cofnam.
Przenis wzrok z powrotem na mnie. Mia bardzo pogodny wyraz twarzy. W innych

okolicznociach wziabym go za ciemnowosego anioa.


- Kiedy si dowie o tym, e ci zabiem - zamrucza jak kot.
Cofnam si jeszcze troch. Grob wampira zaguszy syszany tylko dla mnie
charkot.
- To jej marzenie - wyjani Laurent. - Zamierza tym sposobem wyrwna z tob
rachunki.
- Ze mn? pisnam.
Parskn miechem.
- Wiem, moim zdaniem te przesadza z tym starotestamentowym podejciem. Ale
bya partnerk Jamesa, a Jamesa zabi twj Edward. Chocia tylko kilka sekund dzielio mnie
od pewnej mierci, Imi ukochanego niczym sztylet rozdaro moje niezaleczone rany.
Laureat nie da po sobie zna, e zauway t nietypow reakcj.
- Victoria uwaa, e sprawiedliwiej bdzie zabi ciebie ni Edwarda, bo wtedy i on
straci wan dla siebie osob. Poprosia ebym sprawdzi dla niej, co u was sycha. Nie
podejrzewaem, e tak atwo bdzie ci podej. By moe Victoria przecenia twoj rol.
Skoro Edwarda jeszcze tu nie ma, to tak bardzo tobie mu na tobie nie zaley. Bdzie musiaa
znale sobie now ofiar, eby zemci si, jak naley.
Kolejna wzmianka, kolejny cios sztyletem. Laurent zrobi krok do przodu, ja krok do
tyu. Zmarszczy czoo.
- Ech, Victoria i tak bdzie si na mnie gniewa.
- To czemu na ni nie zaczeka? - wymamrotaam. Kolejny obuzerski umiech.
- Masz pecha, zotko. Nie przyszedem na t k ze wzgldu na misj Victorii.
Polowaem. Jestem bardzo godny, a od twojego zapachu... ach, linka napywa do ust.
Laurent spojrza na mnie z uznaniem, jak gdyby dopiero powiedzia mi komplement.
- Postrasz go - doradzi mi roztrzsiony baryton.
- Nie ujdzie ci to na sucho - szepnam posusznie. - Edward dowie si, e to twoja
sprawka.
- Ciekawe jak? - Laurent umiechn si jeszcze szerzej i rozejrza si znowu po
polanie. - Mj zapach zmyje pierwszy deszcz. Twj take. Nikt nie odnajdzie twojego ciaa.
Tak jak wielu, wielu ludzi przed tob, trafisz w kocu na list zaginionych, A jeli
Edwardowi bdzie si chciao przeprowadzi prywatne ledztwo, czemu akurat miaby
pomyle o mnie? Zarczam ci, e za nic si nie mszcz. Kieruje mn wycznie gd.
- Bagaj o lito - usyszaam.
- Bagam... - wykrztusiam jkliwie.

Laurent pokrci przeczco gow z sympatycznym wyrazem twarzy, niczym matka,


ktra odmawia dziecku, bo wie, co jest dla niego najlepsze.
- Spjrz na to z innej strony, zotko. Miaa wielkiego fuksa, e to ja ci znalazem.
- Fuksa? - powtrzyam, znw si cofajc.
Laurent przysun si do mnie bliej, kontynuujc nasz upiorny taniec.
- Och, tak - zapewni mnie. - Nie w moim interesie ley ci torturowa. Oczywicie
nakami pniej Victorii, e si na tobie wyywaem, eby troch j udobrucha, ale
obiecuj, e tak naprawd nic nie poczujesz. Szast, prast i po krzyku. Wierz mi masz
szczcie. Gdyby wiedziaa, co Victoria dla ciebie szykuje... - Wydawa si tym niemal
zdegustowany. - Dzikowaaby mi za dobre serce. Wpatrywaam si w niego szeroko
otwartymi oczami. Podmuch wiatru ponis w stron wampira fal mojego zapachu. Przez
chwil wszy z luboci.
- Taklinka napywa do ust.
Za kilka sekund mia mnie dopa. Napiam minie. Niemal zamknam oczy.
Gdzie w tyle mojej czaszki pobrzmieway echa charkotu Edwarda. Jego imi przebio si
niespodziewanie przez wszystkie zapory, ktrymi do tej pory odgradzaam je od swojej
wiadomoci. Edward, Edward, Edward. Lada moment miaam umrze. Byo mi ju wszystko
jedno, czy co zaboli mnie, czy nie.
Edward, kocham ci.
Spod pprzymknitych powiek dostrzegam, e Laurent przesta nagle rozkoszowa
si moj woni i obrci raptownie gow. Byam rzecz jasna ciekawa, co przykuo jego
uwag, ale baam si oderwa wzrok od jego twarzy i pody za jego spojrzeniem. Mg
wykorzysta moj chwilow dekoncentracj, by si rzuci, nawet jeli mia nade mn na tyle
du przewag, by nie potrzebowa tego typu forteli.
- A niech mnie... - szepn.
Nie wierzyam wasnym oczom. Teraz to Laurent cofa si w przestrachu.
C takiego przeduao mi ycie? Nie mogc si duej powstrzymywa zerknam
na k. Bya pusta. Zerknam na Laureata. Stpa wolno tyem, chyba niezdecydowany, czy
powinien rzuci si do ucieczki, czy te raczej nie. I nadal si w co wpatrywa, w co, czego
nie widziaam.
Znw zerknam na k.
Z pomidzy drzew wynurza si wielki, ciemny ksztat. Bestia skradaa si
bezszelestnie w kierunku wampira. Wysokoci w kbie dorwnywaa koniowi, ale bya
znacznie od konia szersza o wiele bardziej muskularna. Kiedy rozwara pysk, ukazujc rzd

ostrych zbisk, przez polan przetoczyo si niskie warknicie przeduonego grzmotu.


Synny niedwied we wasnej osobie.
Chocia tak naprawd nie by adnym niedwiedziem, nie miaam wtpliwoci, e to
wanie o tym zwierzciu opowiada caa okolica. Z daleka kady musia bra je za grizzly, bo,
za co inne? aden inny gatunek spotykany w tutejszych lasach nie osiga] ta kich rozmiarw.
aowaam, e tak jak innym, nie byo mi dane oglda go wanie z daleka. Potwr
sun wrd traw zaledwie trzy metry ode mnie.
- Ani drgnij! - nakaza mi szeptem gos Edwarda.
Gapiam si na monstrum, zachodzc w gow, czym tak waciwie jest. Krtkie
sterczce uszy, dugi puszysty ogon... Budow ciaa i sposobem poruszania si najbardziej
przypomina psa. Mj struchlay mzg pracowa z duym wysikiem. Nasuwao mi si tylko
jedno rozwizanie zagadki, jednak bardzo nieprawdopodobne. Nigdy nie przypuszczaam, e
wilki mog by takie due!
Z garda bestii dobyo si kolejne przecige warknicie. Wzdrygnam si.
Laurent zblia si ju do linii drzew. Nie rozumiaam motyww jego postpowania.
Dlaczego si wycofywa? Owszem, wilczysko poraao rozmiarem, ale byo tylko
zwierzciem. Z jakiego powodu wampir miaby ba si zwierzcia? Czy jego pobratymcy
nie polowali w pojedynk na niedwiedzie i pumy? Ale Laurent si ba, widziaam to
wyranie. W jego oczach, tak jak w moich wasnych, malowa si strach.
Jakby w odpowiedzi na to pytanie, z lasu wyoniy si jednoczenie dwa kolejne wilki.
Szy ladem pierwszego, eb w eb niczym jego obstawa. Jeden by ciemnoszary, a drugi
brzowy, oba nieco mniejsze od swojego czarnego przywdcy. Wszystkie wpatryway si
intensywnie w Laurenta.
Zanim dotaro do mnie, co si dzieje, z zaroli wyszy jeszcze Najwyraniej ju
wczeniej ustawiy si w szyku bojowym.
Caa pitka, podobnie jak klucz gsi, tworzya teraz liter v. Oznaczao to, e
znajdowaam si na ciece jednego z nich, basiora o rdzawobrzowej sierci. Odruchowo
odskoczyam w ty, zaczerpujc gono powietrza.
Natychmiast znieruchomiaam, ale byam przekonana, e swoj idiotyczn reakcj
cignam na siebie ca watah. Dlaczego Laureat nie zaatakowa? Poradziby sobie ze
stadem w pi minut.
Mia racj wolaam mier z jego rki ni by rozszarpan przez drapieniki.
Na szczcie tylko wilk bdcy najbliej mnie, ten rdzawobrzowy odwrci gow.
Na uamek sekundy nasze oczy si spotkay bestii byy ciemnobrzowe, prawie czarne.

Wyday mi zbyt rozumne jak na oczy dzikiego zwierzcia.


Kiedy tak patrzylimy si na siebie, pomylaam ni z tego, ni z owego o Jacobie. Po
raz drugi tego dnia byam wdziczna losowi, e wybraam si do lasu sama, e nie
zacignam przyjaciela na polan pen potworw. Gdyby ze mn przyjecha, czuabym si
wspwinna jego mierci. Rozleg si trzeci ryk przewodnika stada, a rdzawobrzowy samiec
przenis wzrok z powrotem na Laurenta. I ja na niego zerknam.
Mczyzna nie ukrywa, ze jest zszokowany i przeraony. To pierwsze rozumiaam,
ale z tym drugim nie umiaam si pogodzi. Przeraony wampir? To nie miao sensu. Tym
wiksze byo moje zdumienie, kiedy Laurent obrci si nagle na picie i znikn pord
drzew.
Po prostu uciek!
Wilki nie zwlekay ani sekundy. Warczc i kapic zbami, rzuciy si za ofiar. Kilka
potnych susw wystarczyo, by i po nich pozostao jedynie wspomnienie. Instynktownie
zatkaam sobie uszy, odgosy pogoni ucichy zaskakujco szybko. I znw byam na ce
zupenie sama.
Ugiy si pode mn kolana. Przykucnam, wspierajc si na doniach. Bezgonie
szlochaam. Wiedziaam, e musz odej, odej std jak najszybciej, wilki mogy dopa
Laurenta w kilka minut i wrci po mnie a moe Laurent zmieni zdanie i stan jednak do
pojedynku? Moe to on mia po mnie wkrtce wrci?
Ucieczka bya czym oczywistym, ale tak bardzo dygotaam, e nie mogam wsta.
Moje myli kryy chaotycznie wok tego, co si stao. Elementy ukadanki nie
daway si zoy w logiczn cao.
Wampir, ktry si boi zgrai przeronitych psw! Ich zby, cho z pozoru grone,
nawet nie zadrasnyby jego granitowej skry.
Wilki natomiast powinny byy omin Laurenta szerokim ukiem. Jeli natomiast, ze
wzgldu na imponujce rozmiary, przywyky niczego si nie lka, nie miay powodu, by go
goni, Wtpiam, eby pachnia jak co jadalnego. Czemu nie wybray mnie - apetycznie
pachncej, bezbronnej, ciepokrwistej?
Nic nie trzymao si kupy.
Wysokie trawy zafaloway, jakby co si przez nie przedzierao. Zerwaam si i
rzuciam si biegiem przez las. Nie zatrzymaam si nawet wtedy, kiedy dotar do mnie
podmuch.
Nastpne kilka godzin byo mczarni. Droga powrotna zaja mi trzy razy wicej
czasu ni odnalezienie ki. Z pocztku me zwracaam uwagi, w ktr stron zmierzam -

liczyo si tylko to, ze oddalam si od tamtego upiornego miejsca. Kiedy w kocu


oprzytomniaam, znajdowaam si w nieznanej sobie czci puszczy Przypomniaam sobie o
kompasie. Zerknam na tarcz, ale wci tak bardzo trzsy mi si rce, e aby cokolwiek
odczyta, musiaa pooy go na ziemi. Odtd powtarzaam t operacj, co kilka minut
kierujc si wytrwale na pnocny zachd.
Gdy przystawaam i nie byo sycha, jak mlaszcz butami w bocie, przyprawiay
mnie o koatanie serca dobiegajce spord lici szmery. W pewnym momencie tak przerazi
mnie okrzyk sjki, e odskoczyam i wpadam w gst kp modych wierkw, haratajc
sobie przedramiona i brudzc wosy kroplami ywicy. Innym razem zaskoczona przez
wiewirk, zaczam krzycze, e rozbolay mnie wasne uszy.
Wyszam wreszcie na drog jakie ptora kilometra od miejsca, w ktrym
zaparkowaam samochd. Mimo zmczenia, zmusiam si do pokonania ostatniego odcinka
sprintem. Zanim dotaram do furgonetki, znowu si rozpakaam. Zasiadszy za kierownic
najpierw zablokowaam drzwiczki z obu stron od rodka i dopiero wtedy przekrciam
kluczyk w stacyjce. Znajomy ryk silnika doda mi otuchy, pozwoli zapanowa nad zami.
Docisnwszy gaz do dechy, ruszyam w stron szosy. Kiedy dojechaam do domu, byam
duo spokojniejsza, ale jednak nie w najlepszej formie. Na podjedzie zastaam radiowz
Charliego. Uwiadomiam sobie, e soce chyli si ju ku zachodowi. Od mojej potwornej
przygody mino wiele godzin.
- Bella? - zawoa Charlie, syszc, e zatrzaskuj za sob drzwi i pospiesznie
zamykam je na wszystkie zamki.
- Tak, to ja - potwierdziam amicym si gosem.
- Gdzie si podziewaa? - zagrzmia, pojawiwszy si na progu kuchni. Jego mina nie
wrya niczego dobrego. Zawahaam si. Pewnie ju dzwoni do Jessiki. Lepiej byo
powiedzie prawd.
- Chodziam po lesie - wyznaam ze skruch. Zacisn usta.
- Miaa uczy si z koleank. - Jako nie byam w nastroju do rachunkw.
Charlie zaoy rce na piersiach.
- Mwiem ci przecie, eby trzymaa si od lasu z daleka!
- Wiem. Ale nie martw si, ju nigdy wicej nie zami zakazu.
Zadraam na samo wspomnienie mojej wyprawy. Charlie spojrza na mnie, jakby
dopiero teraz zauway, w jakim jestem stanie. Przypomniao mi si, e spdziam troch
czasu, klczc na cice, no i wpadam w wierki. Musiaam wyglda jak sto nieszcz.
- Co si stao?

Zadecydowaam, e jestem zbyt roztrzsiona, by brn w kamstwa o spokojnym


spacerze i podziwianiu flory.
- Widziaam tego niedwiedzia. - Chciaam powiedzie to najbardziej naturalnym
tonem, ale mj gos ani myla mnie sucha. - To waciwie aden niedwied, tylko co w
rodzaju wielkiego wilka. Jest ich pi. Najwikszy czarny, pniej szary, rudawy i jeszcze...
- Nic ci nie jest? - przerwa wstrznity Charlie, kadc mi donie na ramionach.
- Nie.
- Nie zaatakoway ci?
- Nie, zupenie ich nie obchodziam. Ale kiedy sobie poszy, rzuciam si do ucieczki i
par razy si przewrciam.
Przenis donie z moich ramion na plecy i przytuli mnie mocno do siebie. Przez
dusz chwil stalimy w milczeniu.
- Wilki... - mrukn Charlie pod nosem.
- Co wilki?
- Stranicy leni mwili, e lady nie pasuj do niedwiedzia... Ale wilki s znacznie
mniejsze, trudno pomyli je z daleka z grizzly...
- Te byy gigantyczne.
- Jeszcze raz, ile ich widziaa?
- Pi.
Charlie zamyli si na moment. Zmarszczy czoo i pokrci z niedowierzaniem gow.
- Od dzisiaj zero szwendania si po lesie, zrozumiano? - owiadczy tonem nie
znajcym sprzeciwu.
- Jasne - obiecaam. - Musieliby mnie zaciga woami.
Charlie zadzwoni na posterunek, eby zda raport z tego, co mi si przydarzyo.
Skamaam tylko raz, okrelajc miejsce mojego spotkania z bestiami - powiedziaam, e
byam na szlaku wiodcym na pnoc. Wolaam, eby ojciec nie dowiedzia si, jak daleko
zawdrowaam, a co najwaniejsze, nie chciaam, eby ktokolwiek napatoczy si na
Laurenta. Kiedy przypomniaam sobie o jego istnieniu, zrobio mi si niedobrze.
- Godna? - spyta Charlie, odwiesiwszy suchawk.
Zaprzeczyam, chocia od rana nic nie jadam.
- Tylko zmczona.
Ruszyam w kierunku schodw.
- Hej - zatrzyma mnie Charlie. Nagle znw zrobi si podejrzliwy.
- Mwia, e Jacob dokd wyjecha, prawda?

- Tak powiedzia mi Billy - uciliam, zaskoczona jego pytaniem.


Ojciec przyjrza mi si uwaniej, ale to, czego dopatrzy si w moich oczach, wida go
usatysfakcjonowao.
- Hm
- Co?
Zabrzmiao to tak, jakby chcia da mi do zrozumienia, e okamaam go dzisiejszego
ranka nie tylko w sprawie Jessiki.
- Bo widzisz, kiedy pojechaem rano po Harry'ego, zobaczy Jacoba w La Push. Sta
przed sklepem z grup kolegw. Pomachaem mu, ale nie odmacha... Nie wiem, moe mnie
po prostu nie zauway. Chyba si o co kcili. Wyglda jako dziwnie, bardzo si czym
martwi... I zmieni si. Boe, ten dzieciak ronie w oczach! Za kadym razem, kiedy go
widz, jest wyszy o pi centymetrw.
- Billy twierdzi, e Jake wybiera si z chopakami do Port Angeles do kina. Moe
mieli pod tym sklepem miejsce zbirki.
- No, tak. To moliwe.
Charlie wyszed do kuchni.
Zostaam w przedpokoju sama, przetrawiajc to, co przekaza Jacob kci si z
kolegami? Moe dorwa w kocu Emry`ego i mwi mu akurat, co sdzi o jego kontaktach z
Samem? Moe to, dlatego do mnie nie zadzwoni? C, jeli tak byo, nie miaam mu tego
duej za ze.
Zanim poszam do siebie, sprawdziam jeszcze zamki Rzecz jasna, nie miao to
wikszego sensu. Nie posiadajc przeciwstawnych kciukw, wilki nie poradziyby sobie z
sam gak, natomiast wampira nie powstrzymayby nawet najgrubsze sztaby. Laureat mg
przyj po mnie w kadej chwili.
Laurent albo Victoria...
W ku trzsam si tak bardzo, e straciam nadziej, na e kiedykolwiek zasn.
Zwinwszy si pod kodr w kbek pogryam si w ponurych rozmylaniach.
Byam bezsilna, bezbronna. Nie miaam gdzie si schowa. Nie mia mi kto pomc.
Nie istniay adne rodki ostronoci, ktre mogabym przedsiwzi.
Nagle uzmysowiam sobie co jeszcze, co przypaciam fal mdoci. Sytuacja
przedstawiaa si znacznie gorzej! W takim samym pooeniu co ja znajdowa si przecie
take Charlie! Niewiadomy grocego mu niebezpieczestwa, spa zaledwie kilka metrw
ode mnie. Gdyby wampiry przyszyy zabi mnie w domu, nie zawahayby si zaatakowa i
jego. Nawet gdyby mnie nie zastay, mogyby zamordowa go dla sportu.

Teraz nie tyko draam, ale i szczkaam zbami.


eby si uspokoi, wyobraziam sobie, e wataha dogonia Laurenta i rozszarpaa go
na strzpy, jak gdyby by zwykym miertelnikiem. Nie wierzyam ani troch, e bestie
zdoay zgadzi wampira, ale ta niedorzeczna wizja podniosa mnie na ducha Gdyby go
dopady, nie mgby poinformowa Victorii, e nikt mnie nie chroni. Victoria mogaby te
doj do wniosku, e to Cullenowie go zabili. Jaka szkoda, pomylaam, e wilki nie miay
szans zwyciy w takim pojedynku! Jaka szkoda, e ze wampiry nie mogy znikn z
mojego ycia raz na zawsze, tak jak te dobre.
Z zacinitymi powiekami czekaam na zapadniecie si w nico. Nigdy nie
przypuszczaam, e bdzie mi tak zalee na szybkim rozpoczciu si koszmaru. Chciaam
znale si w lesie najszybciej, byle tylko nie musie wpatrywa si duej w umiechnit
tryumfalnie, nieludzko blad twarz.
W moich wyobraeniach oczy Victorii, z godu czarne jak wgle byszczay z
podekscytowania, a spod jej rozchylonych warg wysuway si nienobiae zby. Ognistorude
wosy przypominay lwi grzyw.
Sowa Laurenta powracay niczym potworna mantra: Gdyby wiedziaa, co Victoria
dla ciebie szykuje...
Przycisnam sobie do ust pi, eby powstrzyma si od krzyku.

11 SEKTA
Codziennie rano budziam si zaskoczona, e jeszcze yj - po kilku sekundach
zaskoczenie jednak znikao, a jego miejsce zajmowa strach. Serce zaczynao bi mi szybciej,
a na donie wystpowa pot. Na dobra spraw nie mogam nawet normalnie oddycha pki nie
upewniam si, e Charlie take przetrwa noc. Wiedziaam, e si o mnie martwi, i mia po
temu powody. Baam si teraz wszystkiego - kadego haasu, kadego cienia. Zrywaam si z
fotela, gdy kto goniej zahamowa na drodze, bladam, gdy za oknem przelatywa nisko
ptak. Z pyta, jakie ojciec mi czasem zadawa, wywnioskowaam, e za zmian w moim
zachowaniu wini Jacoba. Mija kolejny tydzie, jak chopak nie da znaku ycia.
W rzeczywistoci towarzyszcy mi bezustannie lk pozwala mi nie myle tyle o
zdradzie przyjaciela. Bl rozki pojawia si tylko wtedy, kiedy udawao mi si
skoncentrowa na codziennych czynnociach. W rezultacie albo strasznie si baam, albo
rwnie okropnie tskniam.
Byo mi ciko ju wczeniej, zanim dowiedziaam si, e poluj na mnie dwa
wampiry, a co dopiero teraz! Dlaczego mnie opuci? Tak bardzo potrzebowaam jego
wsparcia, tak bardzo potrzebowaam zobaczy jego pogodn twarz! Nigdzie nie czuam si
tak dobrze, jak w jego prowizorycznym garau. Nic nie dodawa mi otuchy tak, jak ucisk
ciepej, mikkiej doni.
udziam si, e skontaktuje si ze mn w poniedziaek, - e nie zapomnia o mnie,
tylko pochaniaa go sprawa przyjaciela. Rozmwiwszy si z Embrym, dlaczego nie miaby
mi o wszystkim opowiedzie?
Brzmiao to moe logicznie, ale telefon milcza.
We wtorek to ja zadzwoniam do Blackw. Nikt nie odbiera Czy linia znw si
zerwaa, czy Billy zainwestowa w aparat wywietlajcy numer dzwonicego?
W rod zrobiam si tak zdesperowana, e dzwoniam, co pl godziny a do
dwudziestej trzeciej.
W czwartek wsiadam po szkole do furgonetki, po czym (zablokowawszy drzwiczki
od rodka) spdziam w szoferce bit godzin, prbujc przekona sam siebie, e mog
pojecha do La Push.
Jadc do Blackw, naraaam ich na niebezpieczestwo. Laurent na pewno wrci ju
do Victorii. Co, jeli wpadliby na mj lad akurat, gdy przebywaabym w towarzystwie
Jacoba? Dobrze robi, e mnie unika, przyznawaam z blem.

Ju samo to, e nie miaam pojcia, jak chroni Charliego, byo nie do zniesienia. Nie
miaam jak go ostrzec, nie miaam jak go namwi do nocowania poza domem.
(Spodziewaam si, e wampiry zaatakuj wanie w nocy). Gdybym powiedziaa mu prawd,
wsadziby mnie do domu wariatw. Gdybym tylko zyskiwaa tym sposobem gwarancj, e
nic mu si pniej nie stanie, przeyabym i to - modliabym si nawet, eby trafi do celi ale nie byo to takie proste. Victoria moga zakra si do naszego domu, zanim jeszcze
wiadomo o moim wyjedzie rozeszaby si po miasteczku. Pocieszaam si, e moe
zadowoli si jedn ofiar - e zabiwszy mnie, nasyci si i zignoruje obecno ojca.
To, dlatego uwaaam, e nie wolno mi opuci Forks. Zreszt nawet gdybym moga,
dokd bym ucieka? Do Renee? Wzdrygnam si na sam myl o tym, e miaabym cign
za sob dwa ciemne cienie do jej sonecznego wiata. Dla jej dobra, lepiej byo trzyma si od
niej z daleka.
Cigy stres odbija si niekorzystnie na moim stanie zdrowia.
Zastanawiaam si, co dopadnie mnie pierwsze - wampiry czy zawa?
A e perforacja wrzodu odka?
Wieczorem Charlie po raz drugi wywiadczy mi przysug i zadzwoni do Harry'ego
spyta, czy Blackowie dokd nie wyjechali. Harry odpar e spotka Billy'ego w rod na
zebraniu rady i e ten nie wspomina o tym, eby si dokd wybiera. Po tej rozmowie ojciec
poradzi mi ebym przestaa si narzuca i uzbroia si w cierpliwo. W pitek, kiedy
wracaam ze szkoy, nagle mnie olnio. Drog znaam na pami, pozwoliam wic rykowi
silnika zaguszy troski. W tych bliskich medytacji, sprzyjajcych pomysowoci warunkach
moja podwiadomo podsuna mi rozwizanie zagadki, nad ktr biedzia si zapewne od
duszego czasu. Zrobio mi si gupio, e nie wpadam na nie wczeniej. Oczywicie miaam
do duo na gowie - mciw wampirzyc, zmutowane wilki, krwawic ran w miejscu
serca - jednak dowody, ktrymi dysponowaam, byy zawstydzajco jednoznaczne. Jacob
mnie unika. Wedug Charliego wyglda dziwnie, jakby si czym martwi. Billy te
zachowywa si dziwnie i udziela wymijajcych odpowiedzi.
Nareszcie wiedziaam dokadnie, co jest grane. Chodzio o Sama Uleya. Nawet mj
koszmar mi to podpowiada. Sam dobra si do Jake'a. Przecign go na swoj stron. Nadal
nie wiedziaam, co takiego robi tym chopcom, ale bez wtpienia zrobi to Jacobowi. Mj
przyjaciel nie zerwa ze mn stosunkw dobrowolnie! Kamie spad mi z serca.
Stanam przed domem, ale nie wysiadam z samochodu. Rozwaaam ile ryzyka
niosy z sob rne opcje. Gdybym postaraa si nawiza kontakt z Jacobem, Victoria i
Laureat mogliby zabi go razem ze mn. Gdybym jednak pozostawia go samemu sobie, ju

nigdy nie miaby by wolnym czowiekiem. Z kadym dniem wi czca go z Samem bya
mocniejsza.
Od mojej przygody w lesie min niemal tydzie. Tydzie jak nic wystarczyby
wampirom, eby mnie namierzy, zatem najwidoczniej tak bardzo si nie spieszyy. Tak czy
owak, byam zdania, e przyjd po mnie noc. To, e Victoria zaatakuje mnie w La Push,
byo o wiele mniej prawdopodobne ni to, e Sam wadnie wkrtce dusz Jake'a na dobre.
Dom Blackw lea nieco na uboczu, prowadzca do niego droga wioda przez las, ale
uwaaam, e warto zaryzykowa. Nie jechaam tam ot tak, sprawdzi, co u Jacoba.
Wiedziaam, co u Jacoba. Jechaam go uratowa. Zamierzaam z nim porozmawia a w razie
potrzeby nawet go uprowadzi. Widziaam kiedy w telewizji program o leczeniu ofiar sekt
po praniu mzgu. Na pewno mona byo mu jako pomc.
Postanowiam, e wpierw zadzwoni do Charliego. By moe o tym, co si dziao w
La Push, powinna bya wiedzie policja. Popdziam do domu, aujc kadej straconej
sekundy.
Telefon odebra sam Charlie.
- Komendant Swan.
- Tato, to ja, Bella.
- Co si stao?
Zwykle denerwowaa mnie ta jego natura Kasandry, ale tym razem mia racj.
- Boj si o Jacoba - oznajmiam roztrzsionym gosem.
- Boisz si o Jacoba? - powtrzy, zbity z pantayku.
- Myl... Myl, e w rezerwacie dzieje si co podejrzanego. Jake zwierza mi si, e
niektrzy chopcy w jego wieku zaczyn si znienacka dziwnie zachowywa, a teraz sam si
tak zachowuje. To okropne!
- Jak si zachowuje? - Ojciec przybra profesjonalny ton gosu, opanowany i oschy.
Wziam to za dobry znak - traktowa mnie powanie.
- Z pocztku si ba, potem zacz mnie unika, a teraz... Boje si, e doczy do tej
dziwnej grupy, tego gangu. Gangu Sama.
- Gangu Sama Uleya? - zdziwi si znowu Charlie.
- Tak.
Charcie wrci do swojego ojcowskiego gosu.
- Bello, kochanie, co ci si pomieszao. Sam Uley to wietny chopak waciwie,
wietny facet. Billy wypowiada si o nim w samych superlatywach. Nastolatki z rezerwatu
przestaj pod jego wpywem robi gupstwa. To on przecie... - Ojciec urwa, eby nie

wspomina o tym, co przydarzyo mi si we wrzeniu w lesie.


Szybko pocignam rozmow dalej.
- Wierz mi, tato, to wyglda troch inaczej. Jacob ba si Sama.
- Powiedziaa o swoich podejrzeniach Billy'emu? - Charlie stara si teraz mnie
uspokoi. Straciam w jego oczach wiarygodno, gdy tylko opowiedziaam mu o gangu
Sama.
- Billy uwaa, e wszystko jest w porzdku.
- No wanie, Bello. Ja te tak uwaam. To, e Jacob ci zaniedbuje nie oznacza, e
dzieje si z nim co niedobrego. To jeszcze dzieciak. Zapomnia si, szaleje, jak to mody
chopak. Nie ma obowizku spdza z tob kadej minuty.
- Tu nie chodzi o mnie - powiedziaam oburzona, ale bitwa bya ju przegrana.
- Naprawd, nie masz powodw, eby si zamartwia, skarbie. Billemu te zaley na
Jake'u. W razie potrzeby na pewno zareaguje.
- Charlie... - jknam. Zabrako mi argumentw.
- Suchaj, mam duo spraw do zaatwienia. Na szlaku w okolicy jeziora zagino
dwch kolejnych turystw. - Gos ojca straci pewno siebie. - Te twoje wilki wymykaj
nam si spod kontroli.
Porazio mnie. Jego sowa sprawiy, e byskawicznie zapomniaam o Jacobie. Wilki?
Jakim cudem przeyyby starcie z Laureatem?
- Jeste pewien, e to one ich zaatakoway?
- Obawiam si, e wszystko na to wskazuje. Znowu znaleziono tropy i... - Zawaha si.
- .. .i tym razem natrafiono te na lady krwi.
- Och!
Pewnie wcale si nie pojedynkowali. Laurent po prostu im uciek! Tylko dlaczego?
To, czego byam wiadkiem na ce i stao si dla mnie jeszcze bardziej niezrozumiae.
- Musz koczy. Nie martw si o Jake'a. Rcz, e to nic takiego.
- Okej. - Powrcio uczucie frustracji, bo ojciec przypomnia mi, e mam na gowie
waniejsze rzeczy ni rozwizywanie zagadki wilkw. - Do zobaczenia wieczorem.
Przez dobr minut wpatrywaam si niezdecydowana w telefon. A co mi tam,
pomylaam, zmczona rozwaaniem za i przeciw.
Billy odebra po dwch sygnaach.
- Halo?
- Cze, Billy. - Niemale warknam. Postaraam si przybra bardziej przyjazny ton.
- Czy mog prosi Jacoba?

- Nie ma go w domu.
- Co za niespodzianka.
- Wiesz, gdzie si podziewa?
- Umwi si z kolegami. - Billy mia si wyranie na bacznoci.
- Tak? Znam ktrego z nich? Moe jest wrd nich Quil?
Nie potrafiam maskowa wasnych emocji. Zabrzmiao to jak pytania z policyjnego
przesuchania.
- Nie - odpar Billy, powoli cedzc sowa. - Nie sdz. Rzecz jasna, nie byam na tyle
gupia, eby wymienia Sama.
- To moe Embry?
Billy rozluni si odrobin.
- Tak, Embry jest w tej paczce.
Wicej nie byo mi trzeba. Embry nalea do gangu.
- Przeka mu, e dzwoniam, kiedy wrci, dobrze?
- Oczywicie, nie ma sprawy.
Klik. Suchawk Blackw odoono na wideki.
- Do zobaczenia, Billy - mruknam z ironi.
Klamka zapada. Miaam zamiar pojecha do La Push i koczowa pod domem Jacoba
tak dugo, jak miao si to okaza konieczne. Byam gotowa nocowa w furgonetce i nie
chodzi przez kilka dni do szkoy. Prdzej czy pniej chopak musia wrci, a tedy czekaa
go konfrontacja ze mn.
Zasiadam za kierownic i pogryam si w intensywnych rozmylaniach.
Cho daabym gow, e od mojego wyjazdu mino kilkanacie sekund, kiedy si
ocknam, rzedniejcy las wskazywa, e lada moment zobacz pierwsze domy nalece do
rezerwatu. Lewym poboczem, tyem do mnie, szed wysoki chopak z daszkiem. Czyby...
Serce zabio mi szybciej. Przez chwile wydawao mi si, e los jest dla mnie nadzwyczaj
askawy.
Ale tylko przez chwil. Indianin by zbyt szeroki w barach i nie mia dugich wosw.
Stawiaam na to, e to Quii, chocia musiaby sporo urosn, odkd go widziaam po raz
ostatni. Co si dziaa z modymi Quileutami? Czy starszyzna plemienia podawaa im
potajemnie jakie eksperymentalne odywki?
Zjechaam na lewy pas i zatrzymaam si koo chopaka. Dopiero wtedy podnis
wzrok. Jego mina przerazia mnie raczej, ni zaskoczya. Twarz mia wykrzywion blem,
niczym kto, kto opakiwa zmarego bliskiego.

- O to ty, Bella. Cze - przywita si bez entuzjazmu.


- Cze, Quil. Co sycha?
- Obleci - odpar ponuro.
- Podwie ci dokd? - zaoferowaam si.
- Ech, czemu nie.
Obszed furgonetk i wgramoli si do rodka.
- dokd szede?
- Do domu. Mieszkam na pnocnym kracu miasteczka, zaraz za sklepem.
- Widziae moe dzisiaj Jacoba? - Wyrzuciam z siebie to pytanie, niemal
przerywajc mu w poowie zdania. Byam godna jakichkolwiek informacji na temat mojego
przyjaciela.
Quil nie odpowiedzia od razu. Wpatrywa si tpo w szyb.
- Z daleka - wykrztusi wreszcie.
- Z daleka? - powtrzyam.
- Prbowaem go ledzi. - Chopak mwi tak cicho, e jego glos z trudnoci
przebija si przez ryk silnika. - By z Embrym. Zauwayli mnie, jestem tego pewien, ale
odwrcili si i zniknli midzy drzewami. Sdz, e nie byli sami - e w lesie czeka na nich
Sam i jego ekipa. Szukaem ich przez godzin, nawoywaem jak gupi. Omal si nie
zgubiem. Kdy mnie znalaza, wanie wyszedem na drog.
- Wic Sam jednak go dopad - syknam. Quil otworzy szeroko oczy ze zdumienia.
- To ty wiesz?
- Jake mi powiedzia... zanim...
- Zanim si stao - dokoczy za mnie.
- Jacob jest ju taki jak caa reszta?
- Zawsze u boku Mistrza. - Quil splun z pogard przez otwarte okno.
A przedtem... Czy wygldao na to, e co go drczy? Czy wszystkich unika?
- Nie tak dugo jak pozostali. Moe z jeden dzie. A potem zaprzyjani si z Samem.
Quil wymawia imi przywdcy gangu jak obelg.
- Jak mylisz, co jest grane? Bior prochy, czy co?
- Jacob i Embry nie pasuj mi jako do prochw. Ale co ja o nich wiem? I jak nie
prochy, to, co innego? Tylko, czemu doroli si tym nie interesuj? - Pokrci wolno gow.
W jego oczach dostrzegam teraz strach. - Jacob wcale nie chcia by... nie chcia wstpi do
tej ich sekty. Nie rozumiem, dlaczego tak szybko zmieni zdanie. Dlaczego cay si zmieni. Quil spojrza na mnie bagalnie. - Nie chc by nastpny!

Te si przeraziam. Ju po raz drugi wysuchiwaam podobnego wyzwania, a


wiedziaam, jak skoczy mj pierwszy rozmwca. Wzdrygnam si.
- A co na to twoi rodzice?
- Rodzice... - Chopak si skrzywi. - Mj dziadek jest w radzie z ojcem Jacoba.
Powiem tak: gdyby mg, powiesiby sobie plakat z Samem Uleyem nad kiem.
Na dusz chwil we wntrzu samochodu zapanowao milczenie.
W midzyczasie dojechalimy do centrum La Push. Kawaek dalej byo ju wida
sklep.
- Wysid tutaj - oznajmi Quil. - Std mam rzut kamieniem.
- Wskaza palcem na zalesion dziak za budynkiem sklepu. Zaparkowaam a on
wyskoczy na chodnik.
- zamierzam poczeka na Jacoba przed jego domem - wyjaniam mu tonem mciciela.
- Powodzenia.
Zatrzasn

drzwiczki.

Odszed

przygarbiony,

szurajc

nogami.

Jego

twarz

przeladowaa mnie przez ca drog do Blackw. Musia si bardzo ba. Tylko, czego?
Zatrzymawszy si przed samym domem, zgasiam silnik, otworzyam wszystkie okna
(pogoda bya bezwietrzna) i rozsiadam si wygodnie z nogami wycignitymi na desce
rozdzielczej. Super.
Mogam tak siedzie godzinami. Ktem oka dostrzegam ruch. To w oknie od frontu
pojawi si Billy. Mia zagubion min. Kiedy pomachaam mu ze zjadliwym umieszkiem,
rozeli si i zacign firanki. Wzruszyam ramionami, po czym z powrotem zapadam si w
fotelu.
Nie miaam nic przeciwko dugiemu czekaniu, ale aowaam, e w popiechu
zapomniaam zabra z sob co do czytania. Pogrzebaam w plecaku. Na dnie znalazam stary
sprawdzian. Rozoyam go na kolanie i uzbrojona w dugopis zabraam si do
bezsensownego gryzmolenia. Zdyam naszkicowa zaledwie rzdek rombowatych
brylancikw gdy nagle kto zapuka w drzwiczki furgonetki. A podskoczyam. Pomylaam,
e to Billy postanowi mnie przegoni.
- Co ty wyrabiasz, Bello?!
Do rodka auta zaglda wcieky Jacob.
Byam w szoku. Przez te kilka tygodni rzeczywicie ogromnie si zmieni. Pierwsz
rzecz, ktr zauwayam, byo to, e zniky jego liczne wosy. By teraz obcity na jea jego ksztatna gowa lnia w socu niczym futerko czarnego kota. Rysy twarzy zgrubiay,
zhardziay... zmniay. Szyja i ramiona chopaka take wydaway si grubsze, jakby bardziej

uminione. Donie, ktre zaciska na okiennej ramie, poraay swoimi rozmiarami, a zza
miedzianej skry przewityway na nich cigna i yy. Tak fizycznie bardzo si zmieni,
jednak to nie te zmiany zrobiy na mnie najwiksze wraenie.
Najgorszy, zupenie nierozpoznawalny by wyraz jego twarzy Przyjazny umiech i
bijce od Jacoba ciepo zniky razem z wosami. W jego oczach nie malowao si nic poza
wzgard. Moje soce zgaso. Moje serce krwawio z alu.
- Jacob? - szepnam.
Wpatrywa si we mnie gniewnym wzrokiem.
Zdaam sobie spraw, e nie jestemy sami. Za moim odmienionym przyjacielem stao
czterech innych Indian: wszyscy wysocy, miedzianoskrzy, identycznie krtko obcici.
Mogliby by brami - nie potrafiam nawet rozpozna Embry'ego. Podobiestwo
modziecw potgowaa malujca si na ich twarzach wrogo.
Na wszystkich twarzach poza jedn.
Starszy od pozostaych o kilka lat Sam trzyma si z tyu. On jeden przyglda mi si
ze spokojem. Musiaam przekn lin, zby nie zachysn si wasn ci. Miaam
ochot wymierzy mu policzek. Wicej, chciaam miertelnie go przerazi, sta si kim, n
czyj widok wziby nogi za pas. Kim silnym, potnym...
Chciaam by wampirem.
dna zemsty, zatraciam si i zapomniaam o czym innym. To pragnienie widniao
na mojej prywatnej licie marze zakazanych, a w dodatku byo spord nich najbardziej
bolesne. Zbyt wiele czyo si z nim innych roje, innych wizji. Uwiadamiajc sobie, e
straciam na dobre moliwo wyboru, e tak waciwie nigdy niczego mi nie
zagwarantowano, przypominaam sobie inne rzeczy, ktre utraciam, i nie tylko rzeczy. W
moim ciele rozwara si na powrt wielka rana. Z trudem odzyskaam panowanie nad sob.
- Czego tu szukasz? - warkn Jacob. Widzia, co si ze mn dziao i nienawidzi mnie
za to jeszcze bardziej.
- Chc z tob porozmawia - owiadczyam sabym gosem.
Usiowaam si skupi, ale rozpraszay mnie myli zwizane z wampirami.
- Sucham - mrukn. Nigdy nie widziaam, eby patrzy tak na kogokolwiek, a ju na
pewno nie na mnie. Nie spodziewaam si ze tak bardzo to zaboli. Czuam si tak, jakby da
mi w twarz.
- W cztery oczy - uciliam.
Zerkn sobie przez rami. Dobrze wiedziaam, kogo musi si poradzi.
Pozostali podopieczni Sama te czekali na to, co powie mistrz.

Indianin skin z powag gow. Nadal by bardzo spokojny. Rzuci kilka sw w


nieznanym jzyku, a potem obrci si do domu Blackw. Trzech rosych modziecw zakadaam ze to Paul, Jared i Embry - posuchao rozkazu i poszo za nim. Domyliam si,
e grupa porozumiewa si po quileucku.
- Prosz bardzo - mrukn Jacob.
Gdy nie towarzyszyli mu nowi koledzy, wydawa si nieco mniej agresywny, przez co
w oczy rzucao si bardziej to, jak bardzo jest smutny - kciki jego ust ciyy ku doowi.
Wziam gboki wdech.
- Wiesz, czego chciaabym si dowiedzie. Nie odpowiedzia, przyglda mi si tylko
z gorycz. Cisza si przecigaa. Im duej na niego patrzyam, tym wiksz zyskiwaam
pewno, e Jacob cierpi. W gardle zacza rosn mi dawica gula.
- Przejdziemy si? - zaproponowaam.
Znw nic nie powiedzia, a wyraz jego twarzy pozosta niezmieniony.
Czujc na sobie spojrzenia niewidzialnych oczu ledzcych mnie zza firanek,
wysiadam z samochodu i ruszyam w stron drzew. Moje stopy zapaday si z mlaskiem w
namokej ziemi i jako e by to jedyny rytmiczny odgos, jaki wyapyway moje uszy
mylaam, e Jacob zosta przy aucie. Jakie byo moje zaskoczenie, kiedy odwrciam si i
zobaczyam, e idzie za mn! Jakim cudem robi to bezszelestnie.
Wrd drzew poczuam si lepiej, bo Sam nie mg tu nas podglda. Idc,
zastanawiaam si, co powiedzie przyjacielowi, ale nic odpowiedniego nie przychodzio mi
do gowy. Byam tylko coraz bardziej za, e chopak dal si omota, e Billy na to pozwoli i
e Sam mia czelno patrze na mnie z tak pewnoci siebie.
Jacob przyspieszy nagle kroku. Dziki swoim dugim nogom z atwoci mnie
wymin i zastpi mi drog. Co mi si nie zgadzao. Ta gracja w jego ruchach... Zawsze by
rwnie niezdarny, co ja - wiecznie zawadzay mu przydugawe koczyny. Widocznie i na tym
polu zasza zmiana.
Chopak uci moje rozwaania.
- Miejmy to jak najszybciej za sob.
Nie odzywaam si. Zadaam mu ju pytanie.
- To nie to, co mylisz. - Przez uamek sekundy w jego glosie sycha byo znuenie. To nie to, o czym ci mwiem. Bardzo si myliem.
- Wic o co w tym wszystkim chodzi?
Przyglda mi si dugo w milczeniu, kontemplujc moliwe odpowiedzi. W jego
oczach tliy si wci resztki gniewu i odrazy.

- Nie mog ci nic powiedzie - owiadczy wreszcie.


Minie w mojej twarzy stay.
- Sdziam, e do tej pory bylimy przyjacimi - powiedziaam przez zacinite zby.
- Bylimy. - Chyba chcia podkreli czas przeszy.
- C, teraz nie potrzebujesz przyjaci - zauwayam cierpko - Masz Sama. Czy to nie
wspaniae - zawsze tak go podziwiae.
- Przedtem go nie rozumiaem.
- Ale spyno na ciebie wiato. Alleluja! - Bardzo si myliem. To nie Sam jest za
wszystko odpowiemy. To nie jego wina. On tylko stara si mi pomc.
Jacob wyraa si o Samie z wielkim oddaniem, niemale z czuoci. Patrzy przed
siebie niewidzcym wzrokiem. Gniew w jego oczach rozgorza z now si.
- Ach pomaga ci? - zadrwiam. - Oczywicie.
Ale Jacob wydawa si mnie nie sucha. Oddycha gboko, jakby pragn si
uspokoi. Denerwowa si czym tak bardzo, e trzsy mu si donie.
- Prosz - zaczam inaczej. - Powiedz mi, co si stao. Moe ja te mog ci pomc.
- Nikt mi nie moe ju pomc - jkn amicym si gosem.
Do oczu napyny mi zy.
- Co on ci zrobi, Jacob?
Rozoyam szeroko ramiona, eby go przytuli, tak jak wtedy na klifie, ale tym razem
cofn si, podnoszc rce w obronnym gecie.
- Nie dotykaj mnie! - szepn.
- Czy Sam nadal nas obserwuje? - spytaam. Gupie zy pocieky mi po policzkach.
Wytaram je pospiesznie, po czym donie wetknam pod pachy.
- Przesta traktowa go jak czarny charakter. - Jacob powiedzia to szybko, wrcz
odruchowo. Musia naprawd wierzy w niewinno swojego mistrza. Sign do ucha, eby
poprawi wosy i dopiero wtedy zorientowa si, e ju ich tam nie ma.
- To kogo mam tak traktowa? - odparowaam. - Kogo obwinia?
Przez twarz Jacoba przemkn ponury pumiech.
- Lepiej, eby nie wiedziaa.
- Lepiej? - krzyknam. - Chc si tego dowiedzie i to zaraz!
- Dysz do tego, eby sobie zaszkodzi.
- I kto to mwi? To nie ja jestem po praniu mzgu! No, powiedz mi czyja to wina,
jeli nie twojego ukochanego Sama!
- Sama si prosia - warkn, podnoszc gos. - Jeli tak, bardzo zaley ci na

znalezieniu koza ofiarnego, to moe by tak skierowaa swj oskarycielski palec na tych,
ktrych ty z kolei uwielbiasz? Jeli to czyja wina, to twoich oblenych, odraajcych
krwiopijcw!
Rozdziawiam szeroko usta, spazmatycznie wydychajc powietrze. Staam jak
sparaliowana, raniona podwjnym ostrzem jego sw. Bl rozprzestrzenia si po moim ciele
wedug znajomego schematu, ale by niczym w porwnaniu z chaosem, jaki zapanowa w
moim umyle. Nie mogam uwierzy w to, e si nie przesyszaam. W twarzy Jacoba nie
byo ani ladu niezdecydowania Tylko furia.
- Ostrzegaem ci.
- Nie rozumiem - szepnam. - Co za krwiopijcy?
Unis jedn brew.
- Sdz, e dobrze wiesz, o kogo mi chodzi. Przesta gra. Naprawd chcesz, ebym
wspomnia to nazwisko? Ranienie ciebie nie sprawia mi przyjemnoci.
- Jakie nazwisko? - brnam dalej bez sensu. - Co za krwiopijcy?
- Cullenowie - powiedzia powoli, uwanie mi si przygldajc.
- Widz... widz w twoich oczach, co si z tob dzieje, kiedy wymawiam to sowo.
Pokrciam kilkakrotnie gow. Jak si dowiedzia? I co to miao wsplnego z
gangiem Sama? Stworzy sekt wrogw wampirw, czy co? Po co zawiza takie
stowarzyszenie, skoro w Forks nie mieszka ju aden wampir? I dlaczego Jacob zacz
wierzy w krce o Cullenach pogoski wanie teraz, p roku po tym, jak wynieli si na
dobre?
Mino duo czasu, zanim obmyliam waciw odpowied.
Postawiam na sarkazm.
- Nie mw mi, e hodujesz teraz indiaskim przesdom, jak twj ojciec.
- Billy jest mdrzejszy, ni mi si wydawao.
- Chyba artujesz.
Rzuci mi wcieke spojrzenie.
- Dobra, zapomnijmy o plemiennych legendach - rzuciam ugodowo.
. - Ale nadal nie rozumiem, co maj wsplnego... Cullenowie twoimi problemami.
Wyprowadzili si std dawno temu. Jak moesz obwinia ich o to, co robi z wami Sam?
- Sam nic z nami nie robi, Bello. I wiem, e Cullenowie wyjechali. Ale czasem...
czasem wprawia si co w ruch i nie mona ju tego zatrzyma.
- Co zostao wprawione w ruch? Czemu nie mona ju tego zatrzyma.
Co dokadnie masz im do zarzucenia?

- To, e istniej.
Jacob z trudem powstrzymywa si, eby nie wybuchn.
- Spokojnie, Bello. Tylko go nie prowokuj - ostrzeg mnie ciepy baryton Edwarda.
Zdziwiam si niepomiernie, bo nawet nie czuam strachu.
Odkd jego imi przebio si w lesie przez wszystkie zapory, ktrymi je do tej pory
odgradzaam, nie udao mi si ich odbudowa, ale i nie byo po temu duej potrzeby.
Wspominanie Edwarda ju mnie nie bolao - przynajmniej nie podczas tych kilku cennych
sekund, kiedy wsuchiwaam si w jego gos. Jacob trzs si z gniewu, nigdy nie widziaam
kogo rwnie wzburzonego. Mimo wszystko nie potrafiam jednak poj, po co mj umys
mami mnie ostrzeeniami Edwarda. Nie grozio mi niebezpieczestwo - chopak nie zrobiby
mi krzywdy. W moich yach nie krya te adrenalina. Czyby za jej wydzielanie i za
halucynacje odpowiaday w moim mzgu dwa rne orodki?
- Pozwl mu si uspokoi - nalega niewidzialny Edward.
Od nadmiaru bodcw mcio mi si w gowie.
- Co ty za gupoty wygadujesz? - spytaam obu swoich rozmwcw.
- Okej - powiedzia Jacob, wykonujc gbokie wdechy. - Nie bd si z tob kci.
To zreszt bez znaczenia. Wyrzdzonych szkd nie da si naprawi.
- Wyrzdzonych szkd? - krzyknam. Nawet nie mrugn.
- Wracajmy. Nie mam ci nic wicej do powiedzenia.
- Masz mi mas do powiedzenia! - wydaram si.
- Nic mi jeszcze nie wyjanie!
Min mnie, kierujc si w stron domu.
- Wpadam dzi na Quila - zawoaam za nim. Zatrzyma si, ale nie odwrci.
- Pamitasz swojego kumpla Quila? Umiera ze strachu. Jacob zrobi zgrabny piruet i
spojrza mi prosto w oczy. Znw wyglda na kogo, kto cierpi.
Quil - szepn.
- Martwi si o ciebie. Nie wie, co robi.
Moja taktyka si sprawdzaa. Jacob wyranie si mczy.
- Boi si, e bdzie nastpny - wypaliam z grubej rury.
Twarz Jacoba dziwnie poszarzaa. Podpar si o drzewo, eby nie upa.
- Nie bdzie nastpny - wymamrota sam do siebie, jakby si pociesza. - Nie, to
niemoliwe. To musi si w kocu skoczy. To musi si skoczy. Boe, za jakie grzechy? Kopn pie ze zoci - raz, potem drugi. Byo to niedue drzewo, zaledwie metr czy dwa
wysze od Jacoba, ale i tak podniosam obie donie do ust, kiedy zamao si z trzaskiem.

Chopak te si zdziwi, a waciwie wystraszy.


- Musz wraca.
Obrci si na picie. Szed tak szybko, e dogoniam go z wysikiem.
- Wracasz do Sama?
- Tak to mona okreli.
Nie byam pewna, czy dobrze go zrozumiaam. Mwi bard do siebie ni do mnie.
Dopadam go przy furgonetce.
- Zaczekaj! - krzyknam.
Tym razem mnie posucha. Zauwayam, e znw trzs mu rce.
- Wracaj do Forks, Bello. Nie mog mie ju z tob nic do czynienia.
Zabolao, zabolao okropnie. Oczy na powrt zaszy mi zami.
- Zryzrywasz ze mn? - wychlapaam. Oczywicie nie bylimy par ale nie
wiedziaam, jak inaczej to okreli. W kocu czyo nas duo wicej ni przecitn
zakochan par nastolatkw.
Zamia si gorzko.
- Gdybym z tob zrywa, powiedziabym raczej: Zostamy przyjacimi, a nawet
tego nie mog ci zaproponowa.
- Jacob... dlaczego mi to robisz? Sam nie pozwala ci si przyjani z nikim innym?
Obiecae. Obiecae! Tak bardzo ci potrzebuj!
Przed oczami stana mi wizja mojego ycia z czasw pomidzy Edwarda a
odnowieniem kontaktw z modym Blackiem.
Nie zniosabym po raz drugi tak duej dawki samotnoci.
- Przykro mi, Bello - powiedzia Jacob szorstkim gosem, ktry zdawa si do niego
nie nalee.
Nie wierzyam, e mwi takie rzeczy z wasnej woli. Odniosam te wraenie, e
wyrazem twarzy, z pozoru tylko zagniewanym, stara si przekaza co zupenie innego.
Niestety, nie potrafiam rozszyfrowa tej wiadomoci. By moe nie chodzio tu ani o Sama,
ani o Cullenw, ale o mnie. By moe Jacob doszed do wniosku, e zadawanie si ze mn
byo dla niego bardziej bolesne ni dla mnie bycie odtrcon. By moe prbowa si tylko
uwolni z pewnego beznadziejnego dla siebie ukadu. Majc na wzgldzie jego dobro, nie
powinnam bya mu w tym przeszkadza... Ale mj gos nie sucha podpowiedzi rozsdku.
- Przepraszam, e nie mog... - wyszeptaam - e nie mog da cie nic... auj, e
nie umiem si w tobie zakocha. - Byam zdesperowana, balansowaam na krawdzi
kamstwa. - Ale moe.., moe mi si odmieni. Moe jeli dasz mi troch czasu

- Tylko mnie nie skrelaj, Jake, prosz. Nie znios tego.


Znw miaam przed sob czowieka w uczuciowej agonii.
Wycign ku mnie drc do.
- Bagam, nie tumacz tego w ten sposb. To nie twoja wina Bello. To ja zawiniem,
nikt inny. Przysigam, e to nie to, co mylisz.
- Najpierw oskarasz Cullenw, teraz siebie. Czemu tak kluczysz?
- Tym razem nie klucz. Po prostu si zmieniem... - Szuka waciwych sw. Mwi
coraz bardziej ochryple, walczc o przejcie kontroli nad nadmiarem emocji. - Nie jestem ju
kim, kto moe by dla ciebie przyjacielem czy czymkolwiek innym. Nie jestem ju tym, kim
byem kilka tygodni temu. Jestem... prawdziwym potworem.
- Co? - zawoaam wstrznita. Chyba nie nadaam za jego tokiem mylenia. - O
czym ty mwisz? Jeste dobrym czowiekiem, Jake, sto razy lepszym ode mnie. Masz tyle
zalet! Kto ci powiedzia, e jeste potworem? Sam? Co za bzdura! To obrzydliwe! Nie
pozwl mu wmawia sobie takich rzeczy!
- Nikt nie musia mi niczego wmawia - owiadczy Jacob z rezygnacj. - Dobrze
wiem, jaki jestem.
- Jeste moim przyjacielem! Jeste fantastycznym facetem! Jacob wycofywa si w
stron frontowych drzwi.
- Hej, stj!
- Przykro mi, Bello - powtrzy, poniekd wybekota. Ani si obejrzaam, a znikn
we wntrzu domu.
Nie mogam ruszy si z miejsca. Wpatrywaam si w domek Blackw. Wyglda na
zbyt may, eby pomieci czterech rosych modziecw i dwch dorosych mczyzn. W
rodku panowaa cisza. Za szybami nie przesuway si adne ksztaty. Nikt ju nie podglda
mnie zza firanki.
Zaczo my, ale nie zwracaam na to uwagi. Nie mogam oderwa wzroku od
budynku. Jacob musia w kocu kiedy wyj.
Porzdnie si rozpadao. Zerwa si silny wiatr. Krople nie spaday na moj gow, ale
chostay biczami po policzkach, przyklejay mi do nich kosmyki wosw. W powietrzu czu
byo zapach oceanu. Czekaam cierpliwie.
- Wreszcie drzwi si otworzyy. Odetchnam z ulg i zrobiam krok do przodu. Do
progu podjecha Billy. Zobaczyam, e nikogo za nim nie ma.
- Dzwoni Charlie - zawoa. - Powiedziaem mu, e jeste ju w drodze do domu.
Oczy Indianina byy pene wspczucia i wanie to wspczucie, nie wiedzie, czemu,

powiedziao mi, e nie mam tu, czego szuka. Nic nie mwic, obrciam si i wdrapaam do
szoferki. Okna auta zostawiam otwarte, wic siedzenia oblepiy krople deszczu. Byo mi
wszystko jedno. I tak nie miaam ju na sobie nic suchego.
Mogo by gorzej, pocieszaam si w duchu. Spotkalicie si. Porozmawialicie. Nie
bya to bynajmniej powtrka z wrzenia ani koniec wiata. wiat skoczy si ju dawno teraz zniko z powierzchni ziemi to, co udao mi si po tamtej katastrofie od-budowa. Mogo
by gorzej, pomylaam, ale jak na mj gust, beznadziei wystarczy.
Wydawao mi si, e Jake pomaga mi leczy stare rany, a przynajmniej swoj
obecnoci opatruje je, umierzajc bl. Myliam si. Potajemnie sam otoczy moje serce.
Moja dusza bya podziurawiona niczym szwajcarski ser i nie mogam si nadziwi, e jeszcze
si nie rozpada. Charlie czeka na mnie na ganku. Kiedy zaparkowaam, zszed na podjazd.
- Dzwoni Billy - wyjani, otwierajc przede mn drzwiczki. - powiedzia, e wdaa
si w ktni z Jakiem i e bardzo ci to przybio.
Nagle zauway, jak mam min. Zastyg przeraony. Sprbowaam wyobrazi sobie,
jak wygldam. Czuam, e nie mam w sobie chci do ycia. Musiaam przypomina siebie
sam z przed paru miesicy. Nic dziwnego, e ojciec si przestraszy.
- Opisaabym nieco inaczej to, co zaszo - wymamrotaa Charlie otoczy mnie
ramieniem i pomg mi wysi z samochodu. Tego, e jestem przemoczona do suchej nitki,
zdecydowa si nie komentowa.
- Wic jak by to opisaa? - spyta, kiedy znalelimy si w saloniku. Opatuli mnie
cignitym z kanapy puszystym kocem. Zaskoczy mnie tym gestem. Nie byam wiadoma
tego, e dygocz.
- Sam Uley zakaza Jacobowi zadawa si ze mn - wyjawiam gosem wypranym z
wszelkich emocji.
Charlie skrzywi si.
- Kto tak twierdzi?
- Jacob.
Uj to inaczej, ale do tego si to chyba sprowadzao. Ojciec zmarszczy czoo.
- Naprawd wierzysz, e z tym Uleyem jest co nie tak?
- Jestem tego pewna. Jacob nie chcia zdradzi mi adnych szczegw.
- Wic jakie s. Co przede mn ukrywa. - Zerknam na podog. U mych stp
tworzya si kaua. - Pjd si przebra.
- Jasne, jasne. - Charlie machn rk. Mylami by ju gdzie indziej.
Postanowiam wzi prysznic, eby si troch ogrza, ale nawet strugom gorcej wody

nie udao si podnie temperatury mojego ciaa. Kiedy zakrciam kran, nagle zrobio si
bardzo cicho. Usyszaam, e ojciec sprzecza si z kim w kuchni. Zaciekawiona, owinam
si rcznikiem i uchyliam nieznacznie drzwi azienki.
- Nie wciniesz mi takiej bujdy - owiadczy wzburzony Charlie. - To si nie trzyma
kupy!
Nikt mu nie odpowiedzia. No tak, rozmawia przez telefon.
- Bella nie jest taka! - wrzasn Charlie znienacka. Mao brakowao, a
przytrzasnabym sobie nos drzwiami. Kiedy si znowu odezwa, mwi ju ciszej, starajc
lepiej si kontrolowa.
- Od samego pocztku tej znajomoci Bella dawaa mi wyranie do zrozumienia e s
z Jacobem tylko przyjacimi. ...C, jeli tak byo, czemu od razu mi o tym nie
powiedziae? Nie, Billy, sdz, e nie wyssaa sobie tego z palca....Bo znam moj crk i
jeli upiera si, e Jacob wyglda wczeniej na zastraszonego... - Przerwano mu w poowi
zdania. Kiedy na powrt zabra gos, po raz drugi straci nad sob panowanie. - Co masz na
myli, mwic, e nie znam mojej crki tak dobrze, jak mi si wydaje?! - Wysuchawszy
odpowiedzi Billy'ego, zniy glos do szeptu. Nadstawiam uszu. - Jeli sdzisz, e porusz
przy niej ten temat, to si grubo mylisz. Dopiero, co si po tym otrzsna, i, moim zdaniem,
gwnie dziki Jacobowi. Niezalenie od tego, co chopak kombinuje z tym waszym
cudownym Samem, jeli odrzuci ma i na powrt wpdzi j w depresj, to bdzie mia ze
mn do czynienia. Jeste moim przyjacielem, Billy, ale rodzin stawiam na pierwszym
miejscu.
Zamilk, eby wysucha odpowiedzi Indianina.
- Wanie tak zamierzam postpi. Niech tym chopcom tylko powinie si noga, a
zaraz si o tym dowiem. Bdziemy ich mieli na oku.
Tego nie mwi ju Charlie, a komendant Swan.
- Dobrze. Prosz ci bardzo. Cze. - Ojciec cisn suchawk o wideki i zacz co
gniewnie mamrota. Przebiegam na paluszkach do mojego pokoju.
A wic tak strategi przyj Billy. eby zemci si na Edwardzie, potraktowaam
Jacoba jak zabawk, a mia do moich gierek i pokaza mi drzwi.
Dziwne. Sama obawiaam si, e tak to mogo zosta odebrane, ale po tym, co
powiedzia mi Jacob pod koniec naszej rozmowy ju tak nie uwaaam. Gdyby chodzio tylko
o szczeniackie zauroczenie!
Nie, sytuacja przedstawiaa si o wiele powaniej. Skoro Billy zniy si do oskarania
mnie o rozkochanie w sobie jego niewinnego syna, musia wraz z Samem i ca reszt

ukrywa przed wiatem jaki wyjtkowo mroczny sekret. Jak dobrze, e nareszcie stan po
mojej stronie!
Woywszy piam, wpezam pod kodr. Byam w tak kiepskim stanie, e
pozwoliam sobie na odejcie od sztywnych zasad.
A co mi tam, pomylaam. I tak ju mnie wszystko bolao Przypomniaam sobie sowa
Edwarda - nie adn tam prawdziw wypowied (nie byam a tak masochistk), ale majak,
ktry nawiedzi mnie w lasku przy domu Blackw. Przywoaam w wspomnienie gosu
mojego ukochanego kilkanacie razy, a w kocu - zasnam z gow opart o mokr
poduszk.
Po raz pierwszy od wrzenia przynio mi si co nowego. Pada deszcz. Szam gdzie
z Jacobem. Chocia pod moimi stopami chrzciy kamyki, chopak kroczy bezszelestnie.
Niestety, nie by to mj Jake, ale jego nowe wcielenie - zgorzkniay mody mczyzna.
Jego zwinne ruchy kogo mi przypominay i nagle zacz si w tego kogo zmienia. Skra
mu poblada, przybierajc barw biaego marmuru. Oczy bysny zotem, potem szkaratem,
potem znowu zotem. Krtkie czarne wosy wyduyy si i zrudziay jakby malowane
socem. A rysy tak wypikniay, e cisno mi si serce. Edward. Zapragnam go dotkn,
ale cofn si, osaniajc si rkami. I znikn. A ja obudziam si zalana zami.
Nie miaam pewnoci, czy pakaam ju we nie, czy rozszlochaam si dopiero po
przebudzeniu. Popatrzyam na ciemny sufit. By rodek nocy, a ja dryfowaam nadal na
granicy jawy i snu. Zamknam oczy, majc nadziej, e wkrtce zapadn si w nico.
I wtedy usyszaam ten dwik - nieprzyjemnie wysoki, taki, jaki czasem wydaje kreda
w zetkniciu z tablic. To, dlatego si obudziam. Po szybie okiennej przesuwao si co
ostrego. Cos w ni drapao.

12 WIZYTA
Byam tak zmczona i rozkojarzona, e mogo mi si to tylko ni, ale i tak
otworzyam byskawicznie oczy.
Nadal co drapao o szyb.
Zaspana wygrzebaam si z pocieli i mrugajc zazawionymi oczami wstaam z
ka.Za oknem majaczy wielki, ciemny ksztat. Intruz koysa si, jakby chcia nabra
rozpdu, by z impetem rozbi tafl szka i dosta si do rodka. Cofnam si odruchowo.
Krzyk uwiz mi w gardle.
Victoria.
Przysza.
Ju po mnie.
Boe. Charlie.
Nie, nie wolno byo mi krzycze. Musiaa zabi mnie w zupenej ciszy. Tylko tym
sposobem mogam uratowa ojca - nie wywabiajc go z jego pokoju.
Moje rozpaczliwe rozmylania przerwa znajomy gos. To woa mj nocny go.
- Bella - sykn. - Au! Otwrz wreszcie to okno! Au! Do jasnej cholery...
Potrzebowaam dwch sekund, eby doj do siebie i mc ruszy z miejsca. Rzuciam
si wykona to, o co mnie poproszono. Do pokoju wtargno chodne powietrze. Wzrok
przyzwyczaja mi si powoli do ciemnoci.
- Co ty tu robisz? - wykrztusiam.
Jacob koysa si uczepiony wierzchoka rosncego przed domem wierku. Od pasa w
gr by nagi. Pod jego ciarem drzewko przechylio si sprycie, tak, e chopak wisia
jaki metr od parapetu i jakie sze czy siedem metrw nad ziemi. To gazki czubka
wierku drapay o szyb i tynk.
- Usiuj... - Zmieni pozycj, eby nie straci rwnowagi.
- Usiuj dotrzyma swojej obietnicy.
Potrzsnam gow, eby otrzewie. To musia by sen.
- Kiedy to mi obiecae, e popenisz samobjstwo, rzucajc si z naszego wierka?
Prychn zniecierpliwiony.
- Zejd mi z drogi - rozkaza. Zacz macha nogami eby rozbuja drzewo.
- Co?
Buja si coraz silniej. Zorientowaam si, co zamierza zrobi.

- Zwariowae!
Odskoczyam, bo byo ju za pno. Jacob wystrzeli w powietrze jak z procy.
Zdusiam w sobie kolejny krzyk. Byam pewna, e zamie sobie kark i w najlepszym
wypadku skoczy na wzku inwalidzkim Chopak tymczasem nawet nie musn framugi okna
i z guchym omotem wyldowa zgrabnie na pitach.
Oboje spojrzelimy trwonie na drzwi. Wstrzymujc oddech czekalimy, czy haas nie
zbudzi Charliego. Przez dusz chwil nic si nie dziao, a potem usyszelimy gone
chrapnicie.
Jacob umiechn si szeroko zadowolony ze swego wyczynu. Nie by to ciepy
umiech, ktry znaam i uwielbiaam, tylko jego gorzka parodia - nowy umiech na nowej
twarzy nalecej do Sama.
Ten widok okaza si kropl, ktra przelaa czar.
Zasnam we zach, zadrczajc si tym, co zostao z mojego przyjaciela. Przez to, jak
mnie potraktowa, na moim ciele pojawiy si nowe rany. W dodatku, jakbym nie miaa ju
dosy, swoim postpowaniem zmieni scenariusz mojego koszmaru. Kolejny policzek. A
teraz sta na rodku mojego pokoju, umiechajc si triumfalnie, jakby nic si nie stao.
Najgorsze byo to, e chocia dosta si na pitro do nieporadnie, swoim pojawieniem si
przypomnia mi o niezliczonych nocnych wizytach Edwarda. a wspomnienia te, jak wszystkie
z tego okresu, zadaway bl.
Wszystko to, a take fakt, e byam miertelnie zmczona skutecznie zniechcao mnie
do powitania Jacoba z otwartymi ramionami.
- Wyno si! - warknam, wkadajc w swj szept tyle jadu na ile tylko byo mnie
sta. Spojrza na mnie sposzony. Nie spodziewa si takiego przyjcia.
- Co ty Bella? Przyszedem ci przeprosi.
- Przeprosiny odrzucone!
Pomylaam, e skoro ni, nie mog zrobi mu krzywdy, wic sprbowaam
wypchn go przez okno. Nic z tego. Nawet nie drgn, cho nataram na niego z caej siy.
Odsunam si, przygldajc mu si z przestrachem. Zaskoczy mnie nie tylko sil, ale i
temperatur ciaa. Przyoywszy donie do jego nagiego torsu, odkryam, e skra Jacoba
niemal parzy - tak jak jego czoo wtedy po kinie. Tak, jakby nadal cierpia na swoj
tajemnicz chorob... Nie wyglda na chorego - wyglda, jakby by na sterydach. Barami
przesania cae okno. Mj wybuch agresji tak go zaszokowa, e a zaniemwi. Ja z kolei
poczuam nagle, e wszystkie moje bezsenne noce postanowiy wanie w tej chwili pokaza
mi, na co je wsplnie sta. Zachwiaam si niczym ofiara hipnotyzera.

Oczy zaszy mi mg.


- Bella? - zaniepokoi si Jacob. Zachwiaam si po raz drugi, wic przytrzyma mnie i
podprowadzi do ka. Kiedy wyczuam jego krawd, ugiy si pode mn kolana i opadam
na pociel jak lalka.
- Nic ci nie jest? Wszystko w porzdku? - Chopak mia zatroskan min.
Obrciam si na bok. zy na moich policzkach jeszcze nie wyschy.
- Dobrze wiesz, co mi jest i e nic nie jest w porzdku.
Malujce si stale na twarzy Jacoba rozgoryczenie ustpio czemu na ksztat
rozpaczy.
- Tak - przyzna ze smutkiem. Wzi gboki oddech. - Cholera. BoeTak chciabym
mc to naprawi, Bello.
Bez wtpienia mwi szczerze. Tylko ten gniew w jego oczachNa kogo by tak
potwornie zy?
- Dlaczego tu przyszede? Nie potrzebuj twoich przeprosin.
- Wiem - powiedzia - ale nie chciaem, eby tamta rozmowa koo domu bya nasz
ostatni. Potraktowaem ci jak miecia, Drczyy mnie wyrzuty sumienia.
- Nic nie rozumiem...
- Wszystko ci wyjani... - Przerwa niespodziewanie jakby co mu przeszkodzio.
Znw zaczerpn powietrza. - Nie, nie mog nic ci wyjani - poprawi si zdenerwowany. A o niczym innym nie marz.
Przyoyam gow do poduszki.
- Dlaczego nie moesz?
Jacob nie odpowiedzia. Otworzyam oczy i zobaczyam ze zdziwieniem, e napina
wszystkie minie, jakby bardzo stara si co zrobi.
- Co si dzieje? - spytaam poruszona.
Chopak wypuci gono powietrze z puc. Uzmysowiam so-bie, e cay ten czas
wstrzymywa te oddech.
- Nie da rady - mrukn sfrustrowany.
- Czego nie da rady?
Zignorowa mnie.
- Moe inaczej. Suchaj. Postaw si na moim miejscu. Na pewno ukrywaa kiedy
przed reszt wiata jaki sekret, prawda?
Spojrza na mnie wyczekujco. Rzecz jasna, natychmiast pomylaam o Cullenach.
Mogam tylko modli si o to, eby nie dao wyczyta si tego z wyrazu mojej twarzy.

- Przyznaj - cign - czy nie przydarzyo ci si nigdy co takiego, o czym nie moga
powiedzie Charliemu ani mamie.
Z czego nie moga si zwierzy nawet mnie? Czego nawet teraz nie chcesz wyjawi?
Spuciam wzrok. Podejrzewaam, e i tak potraktuje moje milczenie jako odpowied
twierdzc.
- Czy... czy potrafisz sobie wyobrazi, e ja te... ja te znalazem si niedawno w
podobnej sytuacji? - Znowu si mczy walczy o kade o sowo, jakby cz z nich bya dla
niego zakazana. - Czasami szczeroci wchodzi w drog lojalno. Czasami ten sekret nie jest
do koca nasz i zdradzajc go, mona zaszkodzi innym.
Nie mogam si z nim kci. Idealnie opisa moje pooenie, Tak na prawd nie
strzegam swojej tajemnicy, ale cudzej - tajemnicy, ktr Jacob niestety wydawa by si
pozna.
Nadal nie rozumiaam, co ma ona wsplnego z nim, Billym czy Samem. Czemu
przejmowali si Cullenami, skoro tamtych ju od dawna nie byo w okolicy?
- Jeli masz zamiar serwowa mi same zagadki zamiast odpowiedzi, to lepiej sobie ju
id.
- Przepraszam. - Zmarkotnia. - Staram si, jak mog.
Wpatrywalimy si w siebie, nie wiedzc, co pocz.
- Najgorsze jest to - odezwa si Jacob - e ju ci wszystko wyjaniem.
- Co mi wyjanie? Kiedy?
Analizowa co intensywnie. Wida byo, jak z opnieniem dociera do niego
znaczenie tego, co przed chwil powiedzia, ale - wola si nie udzi nadziej, zanim nie
zyska pewnoci.
Nachyli si nade mn, podekscytowany. Jego oddech by rwnie gorcy co skra.
- Musi si uda. Bello, przecie ju wszystko wiesz. Opowiadaem ci o tym! Nie mog
ci zaradzi, o czym, ale ty moesz to sobie przypomnie. Sama si domylisz. Zgadnij, no,
zgadnij!
Podparam si na okciu.
- Mam zgadn? Co mam zgadn?
- Co mi jest! Uwierz, znasz ju odpowied!
Byam taka zmczona. Nie nadaam za tokiem jego rozumowania.
Jacob zmarszczy czoo. Dopiero teraz dotaro do niego, e jest rodek nocy i mog
mie kopoty z koncentracj.
- Czekaj, niech pomyl, jak da ci podprk... - Zaciskajc zby zerkn na sufit.

- Podprk?
Przydaaby si. Moje powieki same si zamykay.
- No wiesz, wskazwk. Jak w teleturnieju.
Uj moj twarz w swoje niezwykle ciepe donie i przycignwszy j do siebie, tak e
dzielio nas tylko kilka centym zajrza mi gboko w oczy, jakby to, co si w nich kryo, byo
rwnie wane jak to, co mia mi do powiedzenia.
- Pamitasz, jak spotkalimy si po raz pierwszy? Na play w La Push?
- Jasne, e pamitam.
Opisz mi wszystko ze szczegami.
Sprbowaam si skupi.
- Spytae, jak si spisuje furgonetka...
- I...
- Rozmawialimy te o twoim volkswagenie...
- A pniej? Co byo pniej?
- Poszlimy si przej...
Krew napyna mi do policzkw, ale pocieszyam si, e Jacob, ze swoj dziwn
gorczk, nie jest w stanie wyczu rnicy, Tam na play usiowaam z nim nieudolnie
flirtowa, eby wydoby od niego cenne informacje.
Pokiwa gow, zachcajc mnie, ebym mwia dalej.
- Opowiadae mroce krew w yach historie... - Ledwie byo mnie sycha. Legendy twojego plemienia.
Zamkn oczy i zaraz potem je otworzy.
- Wanie. - O to mu chodzio. Mia min archeologa, ktry, odkrywszy skarb, zabiera
si do ostronego oczyszczania go z pyu. - Pamitasz, o czym byy te legendy?
Jak mogabym zapomnie? Nadal odczuwaam wstyd, e tak go wwczas niecnie
wykorzystaam. Niewiadomy moich manipulacji, przekonany, e opowiada bajki, Jacob
wyjawi mi sekret Cullenw - sekret Edwarda. To od niego dowiedziaam si, Edward jest
wampirem.
- Skup si.
Teraz, kucajc przy moim ku, by ju we wszystko wtajemniczony.
- Co tam pamitam... - zaczam kluczy.
- Pamitasz t o... - Zamilk raptownie, jakby co utkno mu w gardle.
Nieznana sia nie pozwalaa dokoczy mu tego pytania.
- Hm dla mnie wana bya tylko jedna legenda. Czy mylelimy o tej samej? Czy w

ogle byy jakie inne? O czym tam na play napomkn, ale zlekcewayam to,
potraktowaam jak nic nieznaczcy wstp. Wtpiam, eby o tej porze miao mi si uda
przypomnie tamte historie. Nie z galaret w miejscu mzgu.
Jacob jkn z rozpacz i odskoczy od ka.
- Wiesz to, wiesz to, wiesz... - powtarza, krcc gow.
- Jake, uspokj si, prosz. Jestem wykoczona. Nic z tego nie bdzie. - Ale moe
rano...
Spojrza na mnie.
- Moe rano - przyzna. - Jak bdziesz w lepszej formie.
Przysiad na skraju ka.
- Nic dziwnego, e pamitasz tylko jedno podanie - doda sarkastycznym tonem. - Od
dawna intryguje mnie pewna rzecz. Czy masz co przeciwko, ebym zada ci zwizane z nim
pytanie? - Sarkazm nie znika.
- Zwizane, z czym? - Resztkami si graam gupi.
- Zwizane z podaniem o wampirach, ktre ci opowiedziaem.
Przygldaam mu si bacznie, niezdolna do udzielenia przyzwolenia.
Nie mia zamiaru czeka. Udzieli go sobie sam.
- Czy naprawd wczeniej nic nie wiedziaa? - wypali. - Czy to ode mnie
dowiedziaa si, kim by? Czym by?
Skd zna prawd? Dlaczego uwierzy w indiaskie bajki dopiero teraz, wanie
teraz? Przygryzam warg. Jak wspomnia, pewnych sekretw nie chciaam mu wyjawia.
- Widzisz, jak to jest z lojalnoci? - Glos Jacoba robi si, co raz bardziej ochrypy. Ja te tak mam, tylko jeszcze gorzej. Nawet sobie nie wyobraasz, jak silne to wizy...
Zamkn oczy, jakby mwienie o nich sprawiao mu bl. Nie spodobaa mi si ta reakcja, oj
nie. Uzmysowiam sobie, e jestem wcieka. Wcieka, poniewa Jacob z jakiego powodu
cierpia. Z czyjego powodu.
- Z powodu Sama Uleya.
Sama strzegam tajemnicy Cullenw, poniewa ich kochaam. Nie odwzajemniali
moich uczu, ale z mojej strony byo to szczere, gorce uczucie.
Najwyraniej przypadek Jacoba rni si od mojego.
- Czy nie moesz w jaki sposb wyzwoli si z tych wizw? - szepnam z trosk,
dotykajc ostrzyonej skroni chopaka.
Zaczy trz mu si rce, ale nie otworzy oczu.
- Nie mog. Tak ju bdzie zawsze. To jak wyrok doywocia.

- Zamia si ponuro. - A moe i jeszcze duszy.


- Boe, Jake. - Byam gotowa na wszystko, eby mu pomc - A gdybymy tak
wyjechali? Tylko ty i ja. Gdybymy uciekli?
- Od tego nie ma ucieczki - owiadczy z rezygnacj. - Ale chtnie wyjechabym z
tob, gdybym mg. - Dray mu ju i ramiona. Odetchn gboko. - Musz ju i.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, wygldasz tak, jakby lada chwila miaa straci przytomno. Musisz
si porzdnie wyspa, eby poprawia ci si pami. A jutro zastanw si jeszcze raz nad tymi
legendami. To bardzo wane. Bardzo.
- A po drugie?
Zaspi si.
- Ledwie udao mi si wykra z domu - nie wolno mi si widywa z tob bez
pozwolenia. Pewnie zauwayli ju, e mnie nie ma. - Skrzywi si. - Musz da im zna, co
si ze mn dzieje.
- Niczego nie musisz! - syknam.
- Ale chc. Zagotowao si we mnie.
- Jak ja ich nienawidz!
Jacob spojrza na mnie zaskoczony.
- Nie mw tak. Nie zasuguj na to. To nie ich wina. Ani chopakw, ani Sama. Ju ci
mwiem. To ja. To jest we mnie Sam Uley tak waciwie To super go. Jared i Paul te s
bardzo fajni, chocia Paul czasami... A z Embrym przyjaniem si przecie od maego. I
nadal si z nim przyjani. To chyba jedyna rzecz, ktra si nie zmienia. Gupio mi, kiedy
sobie pomyl, co wygadywaem o Samie.
Sam to super go? Postanowiam zostawi to bez komentarza.
- Jeli s tacy fajni, to dlaczego nie moesz si ze mn spotyka bez pozwolenia? wytknam.
- To niebezpieczne - bkn, wbijajc wzrok w podog.
Po plecach przeszy mi ciarki. Czy i o tym wiedzia? O czym jak, o czym, ale o tym
nie mg wiedzie nikt oprcz mnie. Ale mia racj - by rodek nocy, idealna pora na
polowanie. Przebywanie ze mn w moim pokoju grozio mu mierci.
- Gdybym te tak uwaa - szepn - gdybym sdzi, e ryzyko jest zbyt due, nie
przyszedbym. - Podnis gow. - Ale daem ci sowo. Dajc ci je, nie miaem pojcia, e tak
trudno bdzie mi je trzyma, ale nie oznacza to, e nie bd prbowa.
Odgad po mojej minie, e go nie rozumiem.

- Po tej beznadziejnej wyprawie do kina - odwiey moj pami - przyrzekem ci, e


nigdy, przenigdy ci nie zrani. Kurcz, dzi po poudniu wszystko schrzaniem, prawda?
- Nic nie szkodzi - pospieszyam z zapewnieniem. - Wiem, e nie chciae.
- Dziki. - Wzi mnie za rk. - Zrobi, co w mojej mocy, eby zawsze moga na
mnie liczy, tak jak obiecaem. Umiechn si znienacka. Nie by to mj umiech ani
umiech Sama, ale ich dziwaczne poczenie.
- Tylko bagam, powi rano troch czasu na przypomnienie sobie legend. Domyl
si, co jest grane. Wysil mzgownic.
- Postaram si.
Umiechnam si, ale wyszed z tego grymas.
- A ja postaram si wkrtce znowu z tob zobaczy - westchn. - Bd mnie
odwodzili od tego pomysu.
- Nie suchaj ich.
Wzruszy ramionami, jakby wtpi, e bdzie mia na do si.
- Daj zna, jak tylko co ci zacznie wita. To znaczy.
Wzdrygn si. - Jeli jeszcze bdziesz chciaa mie ze mn do czynienia.
- Jake! Nie ple bzdur! Dlaczego bym miaa nagle ci znielubi?
Znw spoglda na mnie zgorzkniay druh Sama.
- Jest pewien powd - powiedzia ze zoci. - Suchaj, naprawd musz ju i.
Obiecasz mi co?
Pokiwaam tylko gow, przestraszona powrotem nowego Jacoba.
- Zadzwo przynajmniej. Jeli nie bdziesz chciaa ju mnie wicej widzie. ebym
wiedzia, jak jest.
- Na pewno nigdy...
Uciszy mnie zdecydowanym gestem.
- Przyjd albo zadzwo.
Wsta i podszed do okna.
- Nie bd gupi, Jake - jknam. - Zamiesz nog. Wyjd normalnie. Charlie ci nie
nakryje. Ma mocny sen.
- Nic mi nie bdzie - mrukn Jacob, ale zawrci do drzwi. Mijajc mnie, zawaha si.
Spojrza na mnie z blem. Chyba rzeczywicie wierzy, e to nasze ostatnie spotkanie.
Wycign to mnie do.
Kiedy j chwyciam, jednym zwinnym ruchem podoy drug rk pod moje plecy i
ani si obejrzaam, ju byam w jego ramionach.

- Tak na wszelki wypadek - szepn mi we wosy.


- Nie... mog... oddycha - wykrztusiam. Jego niedwiedzi ucisk zdawa si ama
mi ebra.
Odoy mnie delikatnie na ko i przykry kodr.
- Wypij si, Bello. Twj mzg musi jutro pracowa bez zarzutu. Wiem, e ci si uda.
Musi ci si uda. Nie chc ci straci, nie przez co takiego.
W mgnieniu oka znalaz si przy drzwiach. Uchyli je ostronie i wylizn si na
zewntrz. Nadstawiam uszu, ale schody nie zaskrzypiay ani razu.
Krcio mi si w gowie. Byam taka zmczona, taka zdezorientowana.
Zamknwszy oczy, by mc lepiej przeanalizowa to, co si wydarzyo, poczuam, e
wpadam do gbokiej studni. Niemal natychmiast przeniosam si w krain snu.
Nie by to rzecz jasna sprzyjajcy relaksowi sen, o jakim marzyam o nie. Trafiam
znowu do lasu.
Jak zwykle zaczam wdrowa bez celu, szybko zdaam sobie jednak spraw, e to
nie mj stay koszmar. Po pierwsze, panowaam nad tym, czy chc kontynuowa wdrwk,
czy nie - podjam j tylko z przyzwyczajenia. Po drugie, nie by to nawet ten sam las. Inaczej
tu pachniao - w powietrzu unosi si sonawy zapach oceanu. Inaczej te padao tu wiato.
Niebo przesaniay korony drzew, ale wszystko wskazywao na to, e nad nimi wieci sonce licie miay pikny szmaragdowy odcie, znaam las w okolicach La Push, ten przy samej
play. Ucieszyam si - musiaa by zalana socem! Ruszyam w jej stron, kierujc si
dochodzcym z oddali szumem fal.
Nie wiadomo skd Jacob pojawi si przy mnie - mj Jacob, z dugimi wosami
zwizanymi w koski ogon. Zapa mnie za rk i pocign z powrotem ku najmroczniejszej
czci lasu. Na jego chopicej twarzy malowa si strach.
- Jacob! Czy co si stao? - spytaam, zapierajc si nogami. Cigno mnie do
wiata. Baam si ciemnej gstwiny.
- Biegnij, Bello! Musisz ucieka! - szepn zatrwoony.
Efekt deja vu by tak silny, e omal si nie obudziam, To, dlatego rozpoznaam ten
fragment lasu. Ju mi si kiedy przyni - miliony lat wczeniej, w innym yciu. Przyni mi
si po tym, jak po raz pierwszy spotkaam Jacoba. Po tym, jak Jacob zdradzi mi, e Edward
jest wampirem. To, e zmusi mnie podczas swojej nocnej wizyty do opowiadania o tamtym
dniu spowodowao, e nawiedzi mnie zapomniany sen.
Co byo pniej? Rozejrzaam si. Od play zbliao si dziwne wiato. Ach, tak. Zza
drzew wyjdzie Edward. Bdzie mia straszne, czarne oczy, a jego skra bdzie si delikatnie

jarzy. Skinie na mnie i umiechnie si. Bdzie pikny jak anio, ale spomidzy jego warg
bd wystawa ostro zakoczone zby.
Wybiegam za bardzo do przodu. Zapomniaam o najwaniejszym...
Jacob puci moj do z jkiem i wstrzsany silnymi dreszczami pad na ziemi.
- Jacob! - krzyknam, ale ju go nie byo.
Jego miejsce zaj olbrzymi rdzawobrzowy wilk o ciemnych rozumnych oczach.
Mj sen zboczy z kursu niczym wykolejajcy si pocig.
Nie by to ten sam wilk, ktry przyni mi si w innym yciu. Tego tu ju widziaam,
tam na polanie, zaledwie tydzie temu, Dzielio nas wtedy kilkanacie centymetrw. By
ogromny, potworny, wikszy od niedwiedzia.
Wpatrywa si teraz we mnie intensywnie, prbujc mi co przekaza. Wpatrywa si
ciemnymi, znajomymi oczami Jacoba Blacka.
Obudziam si, wrzeszczc na cae gardo.
Spodziewaam si, e tym razem Charlie jak nic przyjdzie sprawdzi, czy wszystko w
porzdku. Wybudzajc si z mojego standardowego koszmaru, krzyczaam znacznie ciszej.
Zagrzebaam si w pocieli, eby stumi szlochy, w ktre przeszy moje wrzaski. Najchtniej
stumiabym przy okazji take swoj pobudzon pami.
Nikt si nie zjawia. Stopniowo dochodziam do siebie.
Sen o wilku przywoa pogrzebane wspomnienia. Teraz potrafiam odtworzy moj
pierwsz rozmow z Jacobem z dokadnoci, co do jednego sowa. Przypomniay mi si
wszystkie wspomniane przez niego podania, zarwno to o wampirach, jak i pozostae.
- Znasz ktr z naszych legend o tym, skd si wzilimy? No wiesz my plemi
Quileute?
Zaprzeczyam.
- Duo ich, niektre cofaj si w czasie a do Potopu. Pono staroytni Quileuci
przywizali swoje canoe do czubkw najwyszych rosncych w grach drzew, eby przetrwa,
podobnie jak Noe w Arce.
- Umiechn si, eby pokaza mi, e nie za bardzo to wszystko wierzy. - Inna legenda
gosi, e pochodzimy od wilkw i e s one nadal naszymi brami. Kto je zabija, amie prawo.
S wreszcie podania o Zimnych Ludziach - doda z powag.
- O Zimnych Ludziach? - Zamaram. Nie musiaam ju gra. Niektre z nich s rwnie
stare, co te o wilkach, ale inne pochodz ze znacznie bliszych nam czasw. Podobno kilku z
nich zna mj pradziadek. To on zawar z nimi pakt o pozostawieniu naszych ziem w spokoju.
- Twj wasny pradziadek? - wtrciam zachcajco.

- Zasiada w starszynie plemienia, tak jak tato. Widzisz, ci Zimni s naturalnymi


wrogami wilka. No, nie wilka, ale wilkw, ktre zmieniaj si w ludzi, tak jak nasi
przodkowie. Dla was to wilkoaki.
- Wilkoaki maj wrogw?
- Tylko jednego.
Co stano mi w krtani. Zaczam si krztusi. Usiowaam to Co pokn, ale si
zaklinowao, wic sprbowaam wyplu.
- Wilkoak - wydusiam. Przeraajce sowo nie chciao przej mi przez gardo.
Albo nadal niam, albo wiat stan na gowie! Czy kade amerykaskie miasteczko
zaludniay monstra z legend? Czy kade indiaskie podanie zawierao w sobie co wicej ni
ziarno prawdy?
Czy istniao jeszcze cokolwiek pewnego, czy te wszystko, w co wierzyam miao
okaza si iluzj?
Zapaam si za skronie, eby moja czaszka nie eksplodowaa od nadmiaru myli.
Cichy, rzeczowy gosik dobiegajcy z gbin mojej wiadomoci spyta mnie, czemu
si tak bardzo przejmuj. Czy nie przyjam ju do wiadomoci, e po ziemi chodz
wampiry?
Jako nie wpadam wtedy w histeri.
Miaam ochot wydrze si w odpowiedzi:, co innego dokona takiego odkrycia raz w
yciu, a co innego raz do roku!
Poza tym, w przypadku Edwarda, podejrzewaam co od samego pocztku. To, e jest
wampirem, byo dla mnie wprawdzie wielkim zaskoczeniem, nigdy jednak nie wtpiam, e
co przede mn ukrywa. Nie mg by zwykym czowiekiem - za bardzo si wyrnia.
Ale Jacob? Jacob, ktry by tylko Jacobem i nikim wicej? Jacob, mj kumpel, mj
przyjaciel? Jedyna ludzka istota, z ktr kiedykolwiek szczerze si zaprzyjaniam...
Okazaa si nie by istot ludzk.
Znw zdusiam w sobie krzyk rozpaczy.
Co byo ze mn nie tak. Nie mogam by normalna, skoro przycigaam postacie z
horroru. I skoro tak bardzo si do nich przywizywaam, e kiedy odchodziy, nie mogam
normalnie funkcjonowa.
Dosy ualania si nad sob. Musiaam zapanowa nad mtlikiem w gowie,
diametralnie zmieniajc sposb, w jaki dotychczas interpretowaam fakty.
Sam nigdy nie przewodzi adnej sekcie ani gangowi. Nie, sytuacja wygldaa duo
gorzej.

Przewodzi sforze.
Sforze skadajcej si z piciu gigantycznych wilkoakw, tych samych, ktre miny
mnie na ce Edwarda.
Stwierdziam nagle, e musz porozmawia z Jacobem - teraz zaraz. Zerknam na
budzik. Byo o wiele za wczenie na skadanie wizyt, ale miaam to gdzie. Wyskoczyam z
ka. Chciaam uzyska od Jacoba potwierdzenie, e nie postradaam zmysw.
Nacignam na siebie pierwsze czci garderoby, jakie wpady mi w rce i zbiegam
po schodach, sadzc susy co dwa stopnie. W przedpokoju na dole niemal wpadam na
Charliego.
- Dokd si wybierasz? - spyta, rwnie zaskoczony moim wi-dokiem co ja jego. - Czy
wiesz, ktra godzina?
- Wiem, ale musz zobaczy si z Jacobem.
- Mylaem, e Sam...
- Mniejsza o Sama. Musz z nim natychmiast porozmawia.
- Jest jeszcze bardzo wczenie. - Ojcu nie podobaa si moja determinacja. - Nie zjesz
chocia niadania?
- Nie jestem godna.
Zerknam niespokojnie na drzwi wyjciowe. Charlie blokowa mi przejcie.
Zastanawiaam si, czy nie przemkn bokiem i uciec.
Ale doszam do wniosku, e za taki wybryk przyszoby mi si dugo tumaczy.
- Niedugo wrc - rzuciam, eby udobrucha ojca.
- Tylko nie zatrzymuj si nigdzie po drodze, dobra?
- A gdzie niby miaabym si zatrzymywa?
- Czy ja wiem... - Charlie zawaha si. - Po prostu... Widzisz, twoje wilki znowu kogo
zaatakoway. Nieopodal kurortu, przy ciepych rdach. Mczyzna znajdowa si zaledwie
kilkanacie metrw od szosy, kiedy nagle znikn. Tym razem mamy naocznego wiadka,
jego on. Posza go szuka i po kilku minutach zobaczya szarego wilka. Od razu zawrcia i
pobiega po pomoc.
Zamaram.
- Zaatakowa go wilk?
- Nie wiadomo. Ciaa nie znaleziono, tylko drobne lady krwi.
- Charlie wbi wzrok w podog. - Stra lena bdzie dzi przeszukiwa las z pomoc
uzbrojonych ochotnikw. Zgosio si sporo ludzi. Za trucho wilka wyznaczono nagrod. Nie
jestem zachwycony tak nagonion akcj. Im wicej podekscytowanych niedzielnych

myliwych, tym atwiej o wypadek.


- Bd strzela do wilkw? - Z emocji mj glos zrobi si piskliwy jak u dziecka.
- A jest inne wyjcie? Co jest? - Przyjrza mi si uwaniej.
Chyba pobladam, suchajc jego relacji. - Tylko nie mw mi, e zacza
sympatyzowa z jakim radykalnym ruchem u ekologicznym?
Nie odpowiedziaam. Gdyby nie jego obecno, klczaabym ju na pododze,
opasujc si rkami. Zupenie zapomniaam o tych wszystkich zaginionych turystach, o
ladach ap i krwi... Nie skojarzyam tych informacji z tym, czego dowiedziaam si o
Jacobie.
Wybacz, skarbie, nie chciaem ci nastraszy. Po prostu nie zbaczaj z gwnej drogi. I
nie zatrzymuj si nigdzie w lesie.
- Okej - wymamrotaam.
- Bd lecia.
Po raz pierwszy tego ranka przyjrzaam mu si uwaniej. Mia na sobie cikie
buciory, a na ramieniu strzelb.
- Tato! Chyba nie zamierzasz strzela z innymi do wilkw?
- Trzeba co zrobi, Bello. S kolejne ofiary.
Mj gos znw wymkn mi si spod kontroli.
- Nie! - pisnam histerycznie. - Nie chod do lasu! Bagam! To niebezpieczne!
- Na tym polega moja praca, creczko. Nie bd tak pesymistk. Uszy do gry. Nic
mi si nie stanie.
Otworzy przede mn drzwi frontowe, ale nie ruszyam si z miejsca.
- Wychodzisz czy nie?
Najchtniej wsparabym si o cian. Jak mogam go powstrzyma, jego i ca reszt?
Byam zbyt oszoomiona, by wymyli cos sensownego.
- Bello?
- Moe rzeczywicie jest jeszcze za wczenie na wizyt w La Push - szepnam.
- Popieram. - Wyszed na deszcz i zamkn za sob drzwi.
Gdy tylko znikn mi z oczu, przykucnam, chowajc gow midzy kolanami.
Czy powinnam bya wybiec za ojcem? I co z Jacobem? Nie mogam nie ostrzec
najlepszego przyjaciela. Jeli naprawd by... wilkoakiem (nada miaam problemy z
wyduszeniem z siebie tego sowa), strach pomyle, co mu grozio. Na jego ycie dybaa dzi
setka uzbrojonych, agresywnych mczyzn. Trzeba byo mu to przekaza. On i jego kompani
musieli da sobie spokj z bieganiem po lesie pod postaci monstrualnych wilkw.

Nie chodzio mi tylko o nich - baam si take o Charliego. Mia spdzi w lesie cay
dzie. Czy sfora bya skonna wzi to pod uwag? Do tej pory znikali tylko turyci, ale nie
wiedziaam, czy tylko przypadkiem na nich trafiao, czy te byo to wiadome dziaanie.
Bardzo chciaam wierzy, e przynajmniej Jacob by w stanie powstrzyma si od
ataku na blisk mi osob.
Tak czy owak, musiaam go ostrzec.
Ale czy na pewno?
Jacob moe i by moim najlepszym przyjacielem, ale nie by czowiekiem. Trudno
byo oceni, czego mog si po nim spodziewa. Nie miaam przecie adnej pewnoci, e nie
sta si potworem, rodem z horrorw, zym i krwioerczym. Co, jeli on i jego kompani s
mordercami? Jeli z zimn krwi zabijaj bezbronnych turystw? Czy chronic watah, nie
wystpuje przeciwko wasnej rasie i zasadom moralnym?
Nie udao mi si unikn porwnania sfory z Cullenami. Zoyam rce na piersiach,
eby mc wspomina tych drugich w miar bezbolenie.
Nie znaam zwyczajw wilkoakw. Pod wpywem filmw wyobraaam je sobie
inaczej - jako muskularne, wochate humanoidy, a nie jako zwierzta. Nie miaam pojcia,
czy poluj z godu lub z pragnienia, czy z czystej chci mordu. Poniewa nie dysponowaam
tak istotn informacj, tym trudniej byo mi oceni, jak powinnam si zachowa.
C, nawet Cullenowie nie wyzbyli si do koca morderczych instynktw.
Przypomniao mi si - i zy nabiegy mi do oczu Esme, troskliwa, kochajca Esme, musiaa
zatka nos i pospiesznie wyj na, zewntrz, kiedy si zraniam. Pomylaam te o Carlisle'u,
o tym, ile stuleci przyzwyczaja si w mkach do zapachu krwi, eby speni swoje marzenie i
ratowa ludzkie ycie.
Moe wilkoaki te walczyy ze swoj natur? Ktr ciek wybray?
I ktr ja powinnam bya wybra?

13 MORDERCA
Ach, gdyby chodzio o kogo innego, powtarzaam w duchu, ja-dc do La Push. Droga
wioda przez las, a w lesie kryli si myliwi...
Nadal nie byam pewna, czy dobrze robi, ale postanowiam pj na pewien
kompromis.
Zrozumiaam nareszcie, co Jacob mia na myli, mwic jeli jeszcze bdziesz
chciaa mie ze mn do czynienia. Jeli sfora zabijaa ludzi, by to koniec naszej przyjani.
Oczywicie, tak jak to sugerowa, mogam do niego zadzwoni, ale uwaaam, e nie wypada.
Zasugiwa na co wicej. Chciaam oznajmi mu, patrzc prosto w oczy, e nie mog milcze
i pozwala na to, by ginli ludzie. Nie mog jak gdyby nigdy nic zadawa si z morderc,
Gdybym zacza tolerowa to, co wataha wyczyniaa w okolicy, sama zasugiwaabym na
miano potwora.
Nie mogam jednak czego jeszcze - nie mogam nie ostrzec Jacoba. Mimo wszystko,
czuam si w obowizku go chroni.
Zaparkowawszy na podwrku Blackw, zacisnam usta. To, e Jacob okaza si
wilkoakiem, byo wystarczajco straszne. Dlaczego musia do tego by potworem?
W domu nie palio si ani jedno wiato, ale zdesperowana nie dbaam o to, czy kogo
obudz, czy nie. Zabbniam gniewnie pici o drzwi.
Szyby w oknach zadray.
Prosz! - odezwa si po chwili Billy. W korytarzu zapalio si wiato.
Przekrciam gak - drzwi nie byy zamknite na klucz. Billy nie siedzia jeszcze na
wzku, tylko na pododze, na progu swoje-go pokoju. Na ramiona mia narzucony szlafrok.
Zdziwi si na mj widok, ale zaraz si opanowa.
- Witaj, Bello. Co ci do nas sprowadza o tej porze?
- Cze Billy. Musz pilnie porozmawia z Jakiem. Czy wiesz, gdzie mog go
znale?
- Nie za bardzo - skama bez zajknienia.
- A czy wiesz moe, gdzie jest teraz Charlie? Nie miaam czasu owija niczego w
bawen.
- A powinienem? - spyta Billy z lekk ironi.
- W towarzystwie kilkudziesiciu myliwych ugania si po lesie za sfor olbrzymich
wilkw.

Twarz Indianina drgna. Zaniemwi.


- Wanie o tym chciaabym porozmawia z Jacobem, jeli nie masz nic przeciwko
dodaam.
Billy skrzywi si. Dugo nie odpowiada. - Chopak pewnie jeszcze pi - powiedzia w
kocu, wskazuj odchodzcy od saloniku wski korytarzyk. - Ostatnio zarywa noce. Teraz
musi si porzdnie wyspa. Wolabym, eby go nie budzia.
T ostatni uwag puciam mimo uszu.
- Moja kolej - mruknam, kierujc si w stron pokoju Jacoba. Billy westchn.
Nawet nie zapukaam. Otworzyam drzwi z takim impetem, e uderzya gono o
cian.
Jacob w tych samych czarnych spodniach od dresu, co w nocy, lea zwalony w
poprzek maeskiego loa, ktre zajmowao niemal ca powierzchni jego klitki. I tak si na
nim nie mieci, stopy dynday mu w powietrzu. Z jego otwartych ust dochodzio donone
chrapanie. By pogrony w tak gbokim nie, e kiedy hukno, nawet nie drgn.
Sen pozwoli mu si rozluni, oczyci jego twarz z wszelkich ladw gniewu. Mia
podkrone oczy. Pomimo swoich rozmiarw, wyglda znowu na dziecko, na bardzo
zmczone dziecko. W moim sercu wezbray lito i rozczulenie. Wycofaam si na
paluszkach, zamykajc za sob delikatnie drzwi.
Billy czeka na mnie w saloniku, spity niczym ochroniarz.
- Chyba rzeczywicie powinnam pozwoli mu si wyspa - wyjaniam.
Indianin przytakn. Przez chwil patrzylimy na siebie w milczeniu. Korcio mnie,
eby spyta, jak rol odgrywa w tym wszystkim, jak si na to wszystko zapatruje, ale
uzmysowiam

sobie,

broni

Sama

od

samego

pocztku.

Zbrodnie

watahy

najprawdopodobniej nie robiy na nim wraenia. To, jak je usprawiedliwia, przerastao moje
moliwoci pojmowania.
W jego oczach rwnie dostrzegam wiele pyta, ale tak jak ja, zdecydowa zachowa
je dla siebie.
- Jad na pla - owiadczyam, przerywajc cic mi cisz. - Zabawi tam jak
godzin. Jeli Jacob zbudzi si w midzyczasie, przekaesz mu, gdzie jestem?
- Oczywicie - zapewni mnie Billy.
Nie miaam gwarancji, e dotrzyma obietnicy, ale nie pozostawao mi nic innego, jak
mu zaufa.
Pojechaam w to samo miejsce, w ktrym Jacob opowiada mi plemienne legendy.
Soce jeszcze nie wzeszo, a dzie i tak zapowiada si pochmurny, kiedy wic wyczyam

wiata, ledwie byo wida. Zanim zabraam si do szukania cieki wiodcej wrd wysokich
chwastw, musiaam poczeka, a oczy przyzwyczaj si do ciemnoci. Nad morzem byo
chodniej ni w gbi ldu, wiatr goni czarne fale. Wbiam donie w kieszenie zimowej
kurtki. Dobrze, chocia, e przestao pada.
Poszam na pnoc, wytajc wzrok. Nie byo wida Saint Jamek ani innych wysp,
rozrniaam tylko kontur linii brzegowej. Stpaam po skaach ostronie, nie chcc si
potkn o kawaki wyrzucanych przez morze gazi.
Kilka metrw ode mnie wyonio si z mroku zbielae od soli powalone drzewo.
Przeplatane wodorostami korzenie przypominay pltanin macek. To jego podwiadomie
szukaam, bkajc si po play. Nie mogam mie pewnoci, e to, to samo, przy ktrym
poznawaam przed rokiem legendy Quileutw, ale liczy si symbol.
Usiadam na konarze, wpatrujc si w niewidzialny ocean.
Na widok mojego przyjaciela - tak niewinnego i bezbronnego.
Gdy spa znikn cay mj gniew, cay wstrt. Nadal nie potrafiam, tak jak Billy,
ignorowa tego, co si dziao w lasach, ale te nie byam w stanie za nic Jacoba potpia. Za
bardzo go kochaam, a mio nie rzdzia si zasadami logiki. Mia pozosta najwaniejsz
mi istot bez wzgldu na to, czy zabija czy nie. Trudno byo mi si z tym pogodzi.
Kiedy wyobraaam go sobie pogronego we nie, czuam przemon ch otoczenia
go opiek. Wilkoaka! Przecie to nie miao sensu! Nie mogam si jednak opanowa.
Przywoujc wspomnienie chopicej twarzy Jacoba, zastanawiaam si, jak mog go chroni.
Czer nieba powoli przechodzia w szaro.
- Cze.
Drgnam.
W gosie Jacoba nie byo cienia agresji, wrcz przeciwnie, ale spodziewaam si, e
usysz wpierw jego kroki. Na tle ska zamajaczya sylwetka niezwykle wysokiego,
uminionego mczyzny.
- Jake?
Stan kilka metrw ode mnie. Przebiera nerwowo z nogi na nog.
- Billy opowiedzia mi o twojej wizycie. Szybko ci poszo, co nie? Wiedziaem, e
sobie poradzisz.
- Tak - szepnam. - Przypomniaam sobie waciw legend.
Zapada duga cisza.
Poczuam na skrze mrowienie, jakby Jacob przyglda mi si badawczo. Jak na mj
gust, byo zbyt ciemno, by mc oceni z takiej odlegoci czyj wyraz twarzy, jednak jakim

cudem chopakowi si to udao, bo odezwa si oschle:


- Moga po prostu zadzwoni.
- Wiem.
Nie zbliy si, tylko zacz chodzi w t i z powrotem po skaach, jak kto czekajcy
na wany telefon lub przed drzwiami sali operacyjnej. Pode mn przybrzene gazy kolebay
si i obijay o siebie niczym kastaniety, ale teraz sycha byo co najwyej delikatne szuranie.
- Po co przyjechaa? - warkn.
- Pomylaam, e lepiej bdzie to zaatwi osobicie. - Prychn.
- Tak, o wiele lepiej.
- Jacob, przyjechaam ci ostrzec...
- e od dzi po puszczy kr bandy myliwych? Nie martw si, ta informacja ju do
nas dotara.
- Jak mam si nie martwi? - spytaam z niedowierzaniem. - Jake, oni s uzbrojeni!
Zastawiaj sida, wyznaczyli nagrod, a...
- Potrafimy o siebie zadba - przerwa mi, nadal krc po skaach. - Nikogo i niczego
nie zapi. Tylko utrudni nam ycie. Niedugo sami zaczn znika, bawany.
- Jake! - przeraziam si.
- Co? Stwierdzam fakt.
- Jak moesz... - W moim gosie pojawi si wstrt. - Jak moesz tak mwi? Przecie
znasz tych ludzi! A Charlie? Tez jest w lesie!
Zrobio mi si niedobrze. Jacob zatrzyma si raptownie.
- A masz jakie inne rozwizanie?
Pod wpywem niewidocznego soca chmury nad naszymi gowami przybray odcie
srebrzystego ru. Nareszcie mogam dostrzec min mojego przyjaciela. By zy, e nie
staam po jego stronie.
- Mgby - zaproponowaam niemiao - postara si... nie no wiesz. Postara si nie
by tym caym wilkoakiem.
Machn rk.
- Jakbym mia jaki wybr! - krzykn. - I co by to dao? Ludzie tym bardziej by
ginli, prawda?
- Jak to?
Spojrza na mnie gniewnie, z odraz. Cofnam si odruchowo.
- Wiesz, co mnie doprowadza do szalu? - spyta.
Spodziewa si najwyraniej jakiej odpowiedzi, wic pokrciam znaczco gow.

- e jeste tak straszliw hipokrytk. Patrzysz na mnie i umierasz ze strachu. I gdzie


tu sprawiedliwo?
Zacisn donie w pici.
- Hipokrytk? A dlaczego to, e boj si potwora, czyni ze skrytk?
- Ha - Zazgrzyta zbami. - eby tak moga si posucha!
- Co ja takiego powiedziaam?
Jacob zrobi dwa kroki do przodu i wypry si dumnie.
- Przykro mi, e nie jestem tym potworem, ktrego ci trzeba Bello. Tylko krwiopijcy
to rwne chopaki, co?
Zerwaam si, wyprowadzona z rwnowagi.
- Nie chodzi mi o to, kim jeste, ale o to, co robisz!
- A co ja takiego niby robi? - obruszy si Jacob. Trzs si z emocji.
Ni std ni zowd, usyszaam gos Edwarda. Nieomal przysiadam ze zdumienia.
- Ostronie - ostrzeg mnie aksamitny baryton. - Przesadzia. Musisz pomc mu si
uspokoi.
Co on bredzi? Co oni obaj bredzili? Czy wszyscy mczyni mojego ycia postradali
dzi rozum?
Posuchaam jednak rozkazu. Dla tego gosu zrobiabym wszystko.
- Jacob - zaczam sodko - czy naprawd trzeba zabija ludzi? Czy nie da si inaczej?
Skoro niektrym wampirom udaje si przey, nie posuwajc si do mordowania, moe i wy
moglibycie si przestawi.
Wyprostowa si byskawicznie, jakbym porazia go prdem. Zmarszczy czoo.
- Mamy przesta zabija ludzi? - zdziwi si.
- A o czym jest cala ta rozmowa?
Przesta si trz. W jego oczach pojawia si nadzieja.
- Wydawao mi si, e o tym, jak bardzo brzydzisz si wilkoakw.
- Nie, nie brzydz si wilkoakw. To, e bywasz wilkiem, mi nie przeszkadza, sowo.
- Mwic to, zdaam sobie spraw, e nie kami. Mimo swoich metamorfoz pozostawa
Jacobem. - Przeszkadza mi tylko to, e gin ludzie. Niewinni ludzie, tacy jak Charlie czy ja.
Nie mog przymyka oczu na to, e...
- To wszystko? Naprawd? - Nie pozwoli mi dokoczy.
Umiechn si szeroko. - Boisz si mnie tylko, dlatego, e jestem morderc? To
jedyny powd?
- Chyba taki jeden wystarcza, prawda?

Wybuch miechem.
- Jacob, to nie jest mieszne!
- Wiem, wiem - przyzna, z trudem si powstrzymujc. Jednym susem znalaz si przy
mnie, a ja w jego niedwiedzich objciach.
- Szczerze, nie masz nic przeciwko temu, e od czasu do czasu zamieniam si w
wielkie, wochate bydl? - szepn mi do ucha radonie.
- Nnnie - wykrztusiam. - Dddu... dusz si! Puci mnie, ale pochwyci zaraz za obie
rce.
- Nigdy w yciu nie zabiem czowieka - owiadczy. Przyjrzaam mu si uwanie nie mg by a tak dobrym aktorem. Poczuam niewysowion ulg.
- Nigdy?
- Nigdy - powtrzy! z powag.
Teraz to ja go przytuliam. Przypomniaa mi si scena na klifie.
Po tym jak opowiedzia mi o gangu Sama. Urs od tamtego czasw.
Skrzat ciska olbrzyma.
Tak jak wtedy, pogaska mnie czule po gowie.
- Przepraszam, e nazwaem ci hipokrytk.
- Przepraszam, e nazwaam ci morderc.
Znowu si zamia.
Przyszo mi co na myl i odwrciam si, eby nie mg zobaczy mojego wyrazu
twarzy.
- A Sam? A inni? - spytaam z zacinitym gardem. Zerknam na Jacoba. Umiech
nie znika.
- Jasne, e nie. Nie pamitasz, jak na siebie woamy?
Jako, e kilka sekund wczeniej wspominaam, jak dowiedziaam si o sekcie, nie
miaam problemw z przywoaniem tej nazwy.
- Obrocy?
- Zgadza si.
- Czego nie rozumiem. To, co jest grane? Kto zabija tych turystw?
Spowania. Robimy, co w naszej mocy. Staramy si ich chroni, ale jak na razie za
kadym razem pojawiamy si na miejscu zbyt pno.
- Przed czym ich chronicie? Czy to naprawd niedwied?
- Bello, chronimy ludzi tylko przed jednym - przed naszymi miertelnymi wrogami.
To, dlatego istniejemy - bo i oni istniej.

Musiaa min sekunda czy dwie, zanim zrozumiaam nie tyle, o jakiej rasie mowa,
ale kim dokadnie jest tajemniczy zabjca.
Pobladam.
Podniosam do do ust.
Pokiwa gow.
- Tobie akurat nie trzeba na szczcie nic wicej tumaczy.
- Laurent - szepnam. - Jeszcze tu jest.
Jacob wyglda na zbitego z tropu.
- Jaki znowu Laurent?
Nie wiedziaam, od czego zacz. W moim umyle zapanowa chaos.
- Widziae go, widziae go wtedy na polanie. - Czuam si dziwnie, przyznajc, e
rudawy wilk i Jacob to jedno i to samo.
Odgonilicie go w ostatniej chwili. Uratowalicie mi ycie.
- Ach, ta ciemnowosa pijawka? - Jacob zrobi tak min jakby chcia splun. - To tak
mia na imi? Zadraam.
- Co wam wtedy strzelio do gowy? Mg was zabi! Nawet nie wiesz...
Przerwa mi kolejny wybuch miechu.
- Bello, samotny wampir nie ma szans w starciu z tak du sfor, co nasza! Poszo
nam tak szybko, e nawet nie zdylimy porzdnie si zabawi!
- Co poszo wam szybko?
- Zabicie tego drania, ktry chcia zabi ciebie. Nigdy nie zabiem adnego czowieka
- podkreli - ale wampiry to nie ludzie.
- Za...zabie Laurenta? - wymamrotaam bezgonie.
- No, nie sam - sprostowa.
- Laurent nie yje?
- Chyba nie masz nam tego za ze? - zaniepokoi si Jacob. - Chcia ci zabi, ju mia
si na ciebie rzuci. Wierz mi, inaczej bymy nie zaatakowali. Wierzysz mi, prawda?
- Tak, oczywicie. Po prostu... - Wymacaam za sob rk konar i z powrotem
usiadam, eby si nie przewrci.
- Boe Laurent nie yje... Ju po mnie nie wrci!
- Powiedz, nie jeste na nas wcieka? To nie by jaki twj znajomy?
- Mj znajomy? - Byam w szoku. Do oczu napyny mi zy. - Skd. Boe uchowaj.
Jake, jestem taka szczliwa. - Nie mogam powstrzyma potoku sw. - Mylaam, e mnie
znajdzie. Czekaam na niego kadej nocy, modlc si, eby tylko nie zaatakowa i Charliego.

Tak si baam. Tak si baam! Ale jak Jak wam si to udao? Jak go zabilicie? Przecie to
by wampir, taki silny, oni s jak z marmuru...
Jacob usiad koo mnie i otoczy ramieniem. - Do tego nas stworzono, Bello. My te
jestemy silni. Biedactwo, tyle wycierpiaa. Czemu mi nie powiedziaa, e si boisz? I
czego?
- Nie odbierae telefonu.
Nie chciaam mu tego wypomina - pogrona w rozmylaniach stwierdziam tylko
fakt.
- No tak.
- Zaraz, poczekaj. Mylaam, e wiesz. Dzisiaj w nocy powie-dziae, e spotykanie
si ze mn nie jest bezpieczne. Pomylaam, e si domylasz, i lada moment do mojego
pokoju moe zakra si wampir. Czy nie tak byo? To, o co ci chodzio?
Jacob skuli si nagle.
- Nie o wampiry.
- Czy co ci przy mnie grozi?
Spojrza na mnie, zawstydzony i przybity zarazem.
- Nie mnie przy tobie, tylko tobie przy mnie.
- Jak to?
Spuciwszy wzrok, kopn kamie.
- Moje spotkania z tob nie s mile widziane z kilku powodw.
Po pierwsze, nie mog zdradza nikomu naszej tajemnicy. Po drugie... Po drugie,
stanowi dla ludzi zagroenie. Jeli si zdenerwuj, rozzoszcz, mog... mog zrobi ci
krzywd.
Zastanowiam si nad tym, co powiedzia.
- Kiedy si denerwujesz, zaczynasz si trz, tak jak przed chwil? - upewniam si.
Posmutnia jeszcze bardziej. - Gupek. Musz si lepiej kontrolowa. Obiecaem sobie,
e si nie wciekn, niezalenie od tego, co bdziesz mi miaa do zakomunikowania, ale kiedy
wydawao mi si, e si mnie brzydzisz... e ju nigdy si nie zobaczymy
- Co by si stao, gdyby nie stara si uspokoi? - spytaam.
- Zmienibym si w wilka - wyszepta.
Nie potrzebujesz peni? Wywrci oczami.
- Scenarzystw z Hollywood poniosa fantazja. - Westchn po czym na powrt
spowania. - Nie zadrczaj si, Bello. Wszystkim si zajmiemy. Bdziemy mie oko na
Charliego i reszt. Nie pozwolimy, eby co im si stao. Zaufaj mi.

Przez to, e Jacob uy czasu przyszego, uzmysowiam sobie, e umkno mi co


bardzo istotnego - i bardzo oczywistego. Usprawiedliwiao mnie tylko to, jak wielkim
szokiem bya dla mnie informacja, e wilki zabiy Laurenta.
Wszystkim si zajmiemy...
To nie by jeszcze koniec.
- Skoro Laurent nie yje... - Dostaam gsiej skrki.
- Bella, co jest? - Chopak dotkn mojej skroni.
Skoro Laurent nie yje od tygodnia, to kto inny morduje teraz ludzi?
Jacob skin gow, wykrzywiajc twarz ze wstrtem.
- Tak, byo ich dwoje - wycedzi przez zacinite zby. - Sdzilimy, e jego partnerka
zechce go pomci - w naszych podaniach tak zwykle bywa - ale ta tylko ucieka, wymyka si
nam, a potem znowu wraca. Byoby znacznie atwiej nam j dopa, gdybymy wiedzieli, co
kombinuje. Nie moemy si w tym rozezna. Bawi si z nami w podchody, prbuje to tu, to
tam, jakby chciaa pozna wszystkie nasze sabe punkty, jakby chciaa si przelizgn tylko, po co? Czemu zaley jej wanie na Forks? Sam podejrzewa, e aby mie wiksz
szans na wniknicie do rodka krgu, samica tak nas w kocu skouje, e si rozproszymy.
Glos Jacoba oddala si stopniowo, dochodzi mych uszu z gbi coraz duszego
tunelu. Nie rozrniaam ju poszczeglny sw. Moje czoo pokryy krople potu, a zawarto
odka rwaa mi si do garda. Tak jak przy niedawnej grypie odkowej. Kropka w kropk.
Odwrciam si szybko od mojego towarzysza i pochyliam do przodu.
Moim ciaem wstrzsay dreszcze, odek pulsowa bolenie, Ale nic nie
zwymiotowaam, bo by zupenie pusty. Victoria wrcia. Szuka mnie. Zabija turystw.
Grasuje po lesie, a w lesie jest teraz Charlie...
Jacob chwyci mnie za ramiona, ebym nie osuna si na ska.
Na policzku poczuam jego gorcy oddech.
- Bella! Co ci?
Gdy tylko pomidzy skurczami nastpia dostatecznie duga przerwa zaczerpnam
powietrza i wykrztusiam:
- Victoria.
Edward warkn gniewnie.
Wziwszy mnie na sekund na rce, Jacob posadzi mnie sobie na kolanach, tak e
opieraam si policzkiem o jego pier. Mia z tym trudnoci, bo tuw mi si zapada, a moje
koczyny wymykay si bezwadnie. Usadowiwszy mnie w miar stabilnie, odgarn mi z
czoa mokre od potu wosy.

- Kto? - spyta. - Bello, syszysz mnie? Bello?


- Ona nie jest wdow po Laurencie - wyjczaam. - Byli tylko przyjacimi.
- Przynie ci wody? A moe wezwa lekarza? Powiedz mi, jak ci pomc!
- Nie jestem chora - wyjaniam sabym gosem. - To ze strachu.
Sowo strach wydawao si dziwnie niewinne w porwnaniu z tym co si we mnie
dziao.
Jacob poklepa mnie delikatnie po plecach.
- Boisz si tej Victorii?
Potwierdziam, wzdrygajc si na dwik jej imienia.
- Victoria to ta ruda wampirzyca?
- Tak.
Znw si wzdrygnam.
- Skd wiesz, e nie bya partnerk Laurenta?
- Sam nam powiedzia. Bya z Jamesem.
Odruchowo zacisnam do z blizn po ranie, ktr mi zada.
Jacob wzi mnie pod brod i spojrza mi w oczy.
- Czy mwi co jeszcze, Bello? To bardzo wane. Czy wiesz, o co jej chodzi?
- Oczywicie - szepnam. - O mnie. Chodzi jej o mnie.
- Boe, Bello! A to suka. Tylko dlaczego?
- Edward zabi Jamesa. - Jacob trzyma mnie tak mocno, e nie musiaam ju
obejmowa si ramionami, eby przetrwa nawanic wspomnie. - Victoria... Niele j tym
rozsierdzi. Wedug Laurenta, stwierdzia, e lepiej bdzie jednak zabi mnie ni jego. Oko za
oko, zb za zb, dziewczyna za partnera. Tyle, e ona nie wie... Myl, e nie wie, e ... Przeknam lin. - e miedzy mn a Edwardem nie jest ju tak jak dawniej. Przynajmniej
nie z jego strony.
- Zaraz... - Mj przyjaciel wydedukowa szybko, cho moe niekoniecznie poprawnie.
- Czy o to poszo? To, dlatego Cullenowie wyjechali?
- Jestem tylko czowiekiem, nikim specjalnym - odpowiedziaam, wzruszajc
ramionami.
Jacob rykn, a raczej sprbowa rykn, zapominajc, by moe, e jest w swojej
ludzkiej postaci.
- Jak ten oczadziay krwi kretyn mg zostawi...
- Nie! - przerwaam mu. - Prosz.
Zawaha si, ale si opanowa.

- To bardzo wane - powtrzy, wracajc do najistotniejszej kwestii. - Wanie tego


nam byo trzeba. Musz natychmiast po-wiadomi pozostaych.
Podnisszy si ostronie, postawi obie moje stopy na ziemi, nie majc pewnoci, czy
nie strac rwnowagi, przytrzyma w pasie.
- Ju dobrze - skamaam.
Puci mnie w talii, ale zapa za to za rk.
- Chodmy.
Pocign mnie w stron furgonetki.
- Dokd jedziemy?
- Jeszcze nie wiem - przyzna. - Musz zwoa spotkanie.
Wiesz co poczekaj chwileczk, dobra? - Opar mnie o bok samochodu.
- A ty dokd?
- Zaraz wracam - obieca. Puci si biegiem przez parking w rosncym wzdu drogi
lesie. Bieg szybko i zgrabnie niczym mody jele.
- Jacob! - zawoaam za nim ochryple, ale nie zawrci.
To nie by dobry moment na zostawienie mnie samej. Znw pojawiy si problemy z
oddychaniem. Resztk si pokonaam dzielcy mnie od szoferki metr i wpezszy do rodka,
czym prdzej zablokowaam drzwiczki. Nie powiem, eby poczua si od lepiej.
Victoria polowaa na mnie... Miaam szczcie, e jeszcze mnie nie znalaza szczcie i piciu czworononych ochroniarzy. Wziam gboki oddech. Bez wzgldu na to,
co Jacob opowiada o zdolnociach wilkoakw, na myl, e miaby walczy z wampirzyc,
przeszywa mnie dreszcz. Wyobraziam j sobie owadnit szaem - z oczami ciskajcymi
byskawice, wyszczerzonymi zbami i trupioblad twarz otoczon pomiennorud grzyw gron, niemierteln, niepokonan... Czy aby niepokonan? Sfora zabia przecie pono
Laurenta.
Komu miaam wierzy, Edwardowi czy Jacobowi? Edward (tu machinalnie
skrzyowaam rce na piersi) tumaczy mi, e tylko inny wampir jest zdolny do umiercenia
przedstawiciela swojej rasy, tymczasem Jacob wspomnia, e takie jest powoanie
wilkoakw.
Jacob powiedzia te, e wataha bdzie broni Charliego - e powinnam si uspokoi,
bo ojcu nie spadnie wos z gowy. Czy i w to miaam wierzy? Jak? Po lasach grasowaa
wampirzyca! Kade z nas byo w niebezpieczestwie, a ju najbardziej sam Jacob, skoro
zamierza stan pomidzy Victori a Charliem, pomidzy Victori a mn...
Kolejny raz zrobio mi si sabo.

Nagie kto zapuka w szyb. Odskoczyam do tyu z krzykiem, ale by to tylko Jacob.
Trzscymi si palcami odblokowaam drzwiczki.
- Kurcz, ty naprawd umierasz ze strachu - zauway chopak. - Nie martw si,
zaopiekujemy si tob. Tob i Charliem. Obiecuj.
- To, e namierzysz Victori - wyznaam - przeraa mnie jeszcze bardziej ni to, e
Victoria namierzy mnie.
- To nam uwacza! - zamia si. - Musisz troch bardzie' uwierzy w nasze
moliwoci.
Westchnam. Zbyt wiele wampirw w akcji widziaam w yciu.
- Dokd przed chwil poszede? - zmieniam temat. Spojrza gdzie w bok zmieszany.
- Co? Kolejny sekret?
- Waciwie nie. Ale to znowu co ze wiata... no, powiedzmy, legend. Nie wiem,
moe popukasz si w czoo.
- Chyba ju nic nie jest w stanie mnie zadziwi. - Sprbowaam si umiechn, ale
bez wikszego powodzenia.
- Pewnie tak - Jacob odwzajemni mi si swoim dawnym, szerokim umiechem. Okej, powiem ci, dokd poszedem. Widzisz, przeobraziwszy si w wilki, umiemy... jakby to
okreli? Syszymy si nawzajem.
cignam brwi.
- Nie to, co mwimy - ucili. - Syszymy nasze myli. To znaczy, rzecz jasna, myli
pozostaych. Niezalenie od tego, jaka dzieli nas odlego. Niesamowite, prawda? Bardzo si
to przydaje, kiedy polujemy, ale poza tym to raczej kopotliwe. Krpujc Rozumiesz, nie
moemy mie przed sob adnych tajemnic.
- To do tego pie w nocy, mwic, e czy tego chcesz, czy nie, i tak dowiedz si, co
si z tob dzieje?
- Szybko kojarzysz.
- Dziki.
- Rzeczywicie, dobrze sobie radzisz z rewelacjami nie z tej ziemi. Balem si, e
zareagujesz histeri czy czym w tym rodzaju.
- C... po prostu nie jeste pierwsz osob, jak znam, obdarzon takimi
zdolnociami.
- Naprawd? Czekaj, masz na myli swoich krwiopijcw?
- Wolaabym, eby ich tak nie nazywa.
Rozbawiam go.

- Niech ci bdzie. To jak, masz na myli Cullenw?


- tylko... tylko Edwarda. - Przyoyam sobie w razie, czego do do piersi, Jacob
wyglda na zaskoczonego - niemile zaskoczonego.
- A jednak... Syszaem podania o wampirach obdarzonych dodatkowymi talentami,
ale sdziem, e to tylko takie gadanie.
- Czy cokolwiek mona jeszcze woy midzy bajki? - spytaam retorycznie.
Skrzywi si.
- Chyba nie. Mniejsza o to, zaatwiem spraw i mamy spotka si i z reszt na tej
lenej drodze, po ktrej jedzimy na motorach.
Odpaliam silnik.
- Czyli, eby si z nimi porozumie, dopiero co zmienie si w wilka?
Jacob spuci oczy.
- Tylko na sekundk. Staraem si nie myle o tobie, eby nie dowiedzieli si, e ze
mn przyjedziesz. Sam nie pozwoliby mi ci przyprowadzi.
- Sama bym si przyprowadzia - prychnam. Nie potrafiam pozby si wraenia, e
Sam to czarny charakter. Za kadym razem jak padao jego imi, zgrzytaam zbami, Powstrzymabym ci - oznajmi Jacob smutno. - Pamitasz, jak w nocy nie mogem koczy
zda? Jak nie mogem opowiedzie ci ze szczegami, co mi jest?
- Wydawao si, e si krztusisz, - Bo poniekd si krztusiem. Za kadym razem, gdy
przypominaem sobie, gdzie ley granica. O czym Sam zabroni mi mwi, Sam widzisz, jest
szefem naszej sfory, przewodnikiem stada.
- Kiedy co nam kae, nie moemy go ot tak zignorowa.
- Dziwne - mruknam.
- Bardzo - zgodzi si. - To taka nasza wilcza cecha.
- Aha. - Tylko na tak odpowied byo mnie sta.
- Duo ich, tych wilczych cech. Cay czas si ucz. Nie wiem jak Sam przeszed przez
to bez niczyjej pomocy. Mnie wspieraa czwrka, a i tak czasem wszystkiego mi si
odechciewa.
- Sam by pierwszy?
- Tak. - Jacob ciszy gos. - Kiedy... kiedy zaczem przeobraa si w wilka... Nigdy
nie przeyem czego rwnie okropnego. Nie miaem pojcia, e mona si tak ba. Ale nie
byem sam. Towarzyszyy mi gosy - znane mi gosy, przyjazne - tumaczce mi, co si ze
mn dzieje i co mam po kolei robi. Zwariowabym, gdyby nie one, jestem pewien. A Sam... Chopak pokrci gow. - Sam nikogo nie sysza.

Uley najwyraniej istotnie zasugiwa na podziw, a nawet mona byo mu wspczu.


Musiaam si wreszcie przestawi. Nie miaam najmniejszego powodu, eby go duej
nienawidzi.
- Czy bd bardzo li, jeli si z tob pojawi? Jacob przygryz warg.
- To prawdopodobne.
- Moe nie powinnam...
- Nie, jest okej - uspokoi mnie. - Nie jeste jak pierwsz lepsz ciekawsk
ignorantk. Posiadasz mas informacji, ktre s dla nas bezcenne. Jak szpieg czy co. Bya
za lini wroga.
Wygiam usta w podkwk. Czy Jacob nie zamierza mnie wykorzysta? Nie
podobaa mi si ta atka informatora. Nie byam szpiegiem w szeregach wampirw, nie
zbieraam nigdy celowo adnych informacji, ale mimo to poczuam si jak zdrajca.
- Nie wystpujesz przeciwko Cullenom, pocieszyam si w duchu. Chcesz tylko, eby
Jacob dorwa Victori, prawda?
- Hm. Niezupenie.
- Oczywicie marzyam o tym, eby powstrzymano Victori najlepiej zanim zaatakuje
mnie sam, Charliego bd kolejnego turyst, ale nie chciaam, eby uczyni to Jacob. Nie
chciaam nawet eby prbowa. Jeli o mnie chodzio, powinien by trzyma si od niej z
daleka.
- Choby to czytanie w mylach - cign Jacob, niewiadomy mojej postawy. Wiesz, jakie talenty zdarza si posiada wampirom. To dla nas bardzo istotne. Mielimy
nadziej, e to tylko legendy, bo oznacza to, e czasem maj nad nami pewn przewag. Taka
Victoria - sdzisz, e jest jako szczeglnie uzdolniona?
Zawahaam si.
- Chyba by mi co o tym powiedzia.
- Kto? A, Edward? - skojarzy.
Zapaam si za brzuch.
- Co ci jest? - zmartwi si Jacob.
- Och, przepraszam, zapomniaem. Tabu. Bardzo boli?
Brzegi mojej wirtualnej rany delikatnie pulsoway. Staraam si nie zwraca na to
uwagi.
- Nie, prawie wcale.
- Jeszcze raz przepraszam.
- Skd mnie tak dobrze znasz, Jacob? Czasami wydaje mi si, e potrafisz czyta w

moich mylach.
- Skd. Po prostu jestem dobrym obserwatorem.
Dojechalimy ju do nieutwardzonej drogi, na ktrej uczy mnie jazdy na motorze.
- Zaparkowa czy podjecha dalej?
- Tu bdzie dobrze.
Stanam na poboczu i zgasiam silnik. - Cay czas cierpisz po tym, jak ci zostawi,
prawda? - szepn Jacob.
Przytaknam, wpatrujc si pprzytomnie w cian lasu.
- Nie przyszo ci kiedy do gowy... e moe... moe dobrze si stao?
Wziam powoli gboki oddech, po czym rwnie powoli wypuciam powietrze z
puc.
- Nie.
- Bo, moim zdaniem, ten facet to by kawa...
- Jacob, litoci - przerwaam mu. - Nie widzisz, w jakim jestem stanie? Bagam, nie
poruszajmy wicej tego tematu.
- Jasne, jasne - zreflektowa si. - Przepraszam. Zagalopowaem si.
- Nie miej wyrzutw sumienia. Gdybym tylko reagowaa normalniej, chtnie bym ci
si pozwierzaa.
- No tak. Ja si mczyem, nie mogc zdradzi ci mojego sekretu przez dwa tygodnie.
Musiaa przej przez pieko, osamotniona ze swoj tajemnic.
- Musiaam. - Jacob drgn nagle.
- Ju tu s. Chodmy. Otworzy drzwiczki.
- Jeste najzupeniej pewien, e powinnam i z tob? Moe to nienajlepszy pomys.
- Jako to przekn - pocieszy mnie. Umiechn si obuzersko. - Nie powiesz mi, e
boisz si stada wilkoakw?
- wietny dowcip.
Pamitaam a za dobrze ostre zby i silne minie potworw z ki. Wysiadszy z
furgonetki, podeszam szybko do towarzysza, eby zaj miejsce przy jego boku. Trzsam
si, jak wczeniej Jacob, tyle, e nie z gniewu, ale ze strachu.
Jake wzi mnie za rk i mocno j cisn.
- No to idziemy.

14 RODZINA
Przeczesywaam zielony gszcz niespokojnym wzrokiem. Spodziewaam si, nie
wiedzie, czemu, e czonkowie watahy przybd pod postaci monstrualnych wilkw, i
kiedy w kocu wyonili spord drzew, przeyam mie zaskoczenie. W cywilu byli tylko
czwrk nastolatkw. Znw nasuno mi si skojarzenie z brami, z czworaczkami. Wszyscy
mieli tak samo krtko obcite, kruczoczarne wosy, a opinajca jednakow muskulatur skra
zachwycaa u kadego odcieniem miedzi. Ustawiajc si w rzdzie w poprzek drogi, poruszali
si w sposb wysoce zsynchronizowany i w tym samym momencie zmieniali wyraz twarzy.
Gdy tylko mnie dostrzegli, zaciekawienie i ostrono malujce si w ich oczach ustpiy
zoci.
Sam najwyszy z pitki, cho Jacob powoli go dogania. Z bliska nie wyglda ju na
nastolatka. W jego rysach krya si godna podziwu dojrzao, dojrzao zalena nie od
metryki, ale od bagau dowiadcze. Tylko u niego jednego gniew studzia cierpliwo.
- Co ty wyprawiasz, Jacob? - spyta opanowanym tonem.
Jeden z jego kompanw, Paul albo Jared - nie byam pewna wystpi przed szereg,
zanim mj przyjaciel zdy si usprawiedliwi.
- Co ty sobie wyobraasz? - wrzasn. - Dlaczego nie moesz przestrzega zasad? Czy
ta maa jest dla ciebie waniejsza ni cae plemi? Ni to, e gin ludzie?
- Bella moe nam pomc - powiedzia Jacob cicho.
- Pomc?! - W chopaku a si gotowao. Zaczy dre mu ramiona.
- Ju widz, jak ta wielbicielka pijawek nam pomaga!
- Nie nazywaj jej tak! - zaprotestowa oburzony Jacob.
Jego rozmwc wstrzsn silny dreszcz.
- Paul, uspokj si, ale to ju! - zakomenderowa Sam.
Chopak potrzsn gow, nie jakby si stawia, ale jakby usiowa si skupi.
- Boe, czowieku, we si w gar - burkn Jared.
Paul rzuci mu wcieke spojrzenie, a zaraz potem obdarowa podobnym i mnie. Jacob
zasoni mnie przed nim wasnym ciaem.
Tego ju byo Paulowi za wiele.
- Tak, bro jej przed swoimi! - zawoa rozsierdzony.
Wzdu jego krgosupa przetoczy si kolejny dreszcz. Odrzuci gow do tylu,
ryczc niczym lew.

- Nie! - krzyknli jednoczenie Jacob i Sam.


Wydawao si, e od drgawek Paul straci rwnowag, ale tu przed tym, jak mia
pa na piach, rozleg si gony trzask i chopak eksplodowa. Jego ciao zniko w chmurze
kp srebrzystego futra, ktre, opadajc, przybray ksztat gotowego do skoku drapienika piciokrotnie wikszego od swego ludzkiego wcielenia. Bestia rykna po raz drugi,
obnaajc zby. Buchajce nienawici lepia wlepiaa prosto we mnie.
W tej samej sekundzie mj przyjaciel puci si biegiem w jej kierunku. I nim
wstrzsay dreszcze.
- Jacob! - Gos uwiz mi w gardle.
Rozpdziwszy si, chopak da olbrzymiego susa i eksplodowa w locie. Huk by
rwnie donony, co za pierwszym razem, a w powietrzu zaroio si od strzpkw biaej i
czarnej tkaniny. Wszystko to stao si tak szybko, e gdybym mrugna, przegapiabym caa,
metamorfoz. Tam, gdzie przed chwil Jacob odbija si od ziemi, sta teraz wielki
rdzawobrzowy basior. To, e mieci si w skrze Indianina, przeczyo wszelkim prawom
biologii.
Rudy wilk natychmiast zaatakowa, a szary nie pozosta mu duny. Ich ryki odbijay
si echem od pni drzew. W miejscu, w ktrym znikn Jacob, na drog opaday dopiero
skrawki jego ubrania.
- Jacob! - zawoaam paczliwie.
- Nie ruszaj si, Bello! - rozkaza Sam. Ledwie go byo sycha wrd odgosw
walki. Bestie kotoway si zajadle, klapic gronie zbami.
Na oko wygrywa rudy, czyli Jacob - najwyraniej by nie tylko wikszy od
przeciwnika, ale i silniejszy. Napiera na szarego wytrwale, spychajc go w gb lasu.
- Zabierzcie j do Emily!
Zerknam na Sama. Zwraca si do dwch pozostay chopcw, ktrzy przygldali si
okrutnemu spektaklowi z nieskrywan fascynacj. Ku swojemu zdumieniu, ujrzaam, e
mczyzna ciga wanie buty. Zdjwszy i skarpetki, dygoczc na caym ciele, pobieg w
kierunku walczcych. Jeszcze zanim ich dogoni, zniknli w gstwinie. I jego skryy krzewy.
Ryki stopniowo si oddalay.
Nagle haas usta raptownie, jakby kto wyczy dwik.
Jeden z moich towarzyszy wybuch gonym miechem. Spojrzaam na niego
zgorszona - obawiaam si najgorszego. Okazao si, e mieje si z mojej miny.
- Rozumiem ci - zadrwi. - Nie czsto widzi si takie rzeczy.
Jego twarz wydala mi si znajoma, szczuplejsza ni u reszty... Embry Cali.

- Ja tam musz patrze na to dzie w dzie - powiedzia ze smutkiem Jared.


- Bez przesady - zaoponowa Embry z sarkazmem. - Paul nie jest taki beznadziejny.
Traci nad sob kontrol najwyej pi dni w tygodniu.
Jared zatrzyma si, eby podnie co biaego. Pokaza znalezisko Embry'emu. By to
kawaek gumowej podeszwy.
- Zostay same strzpy - stwierdzi. - Billy mwi, e nie sta go ju na now par, nie
w tym miesicu. Biedny Jake bdzie musia pochodzi troch boso.
- Patrz tam. - Embry wskaza brod na lecy w trawie adidas. - Jake moe skaka na
jednej nodze.
Znowu si zamia.
Jared zabra si do zbierania pozostaych skrawkw, eby zatrze lady po pojedynku.
- Wszystko do kosza - mrukn. - We buty Sama, dobra?
Embry posucha i znikn w lesie. Wrci kilka sekund pniej z przewieszon przez
rami par przycitych dinsw. Jared zgnit w midzyczasie skrawki ubra Paula i Jacoba
w jedn wielka kul i dopiero wtedy przypomnia sobie o moim istnieniu.
Zmierzy mnie wzrokiem.
- Hej, chyba nie zamierzasz nam si tu porzyga, co, maa?
- Chyba nie - wykrztusiam.
- Robisz si zielona. Lepiej klapnij sobie na trawk.
- Okej. - Po raz drugi tego ranka wsunam gow midzy kolana.
- Jake powinien by nas uprzedzi - poali si Embry.
- Po co, u licha, miesza w to swoj dziewczyn? - Jared zachowywa si, jakby mnie
tam nie byo.
- Piknie - westchn Embry.
Wyprostowaam si. Zdenerwowao mnie, e bardziej przejmuj si moim
pojawieniem ni tym, e ich koledzy rzucili si sobie do garde.
- Czy wcale nie martwicie si tym, jak to si wszystko skoczyo?!
Embry spojrza na mnie zaskoczony.
- Co jak si skoczyo?
- Pojedynek.
- A, o to ci chodzi.
- Mog by ranni! - oburzyam si.
Obu ich rozmieszyam.
- Mam nadziej, e Paulowi udao si capn Jacoba raz czy dwa - wyzna Jared. -

Bdzie mia chopak nauczk.


Skrzywiam si z niesmakiem.
- Akurat - achn si Embry. - Nie widziae, jak szybko Jake si zmieni? Uamek
sekundy. Ma prawdziwy talent. Sam nawet nie zdy zareagowa.
- Paul siedzi w tym duej. Stawiam dziesi dolcw, e zosta-wi przynajmniej jeden
lad.
- Zakad stoi. Jake to as. Paul nie mia szans.
Ucisnli sobie rce, umiechajc si szeroko.
Prbowaam wmwi sobie, e skoro koledzy Jacoba si nie przejmuj, nic zego nie
mogo si sta, ale nie potrafiam si uspokoi. Przed oczami staway mi mroce krew w
yach sceny, ktrych przed chwil byam wiadkiem. Od tego wszystkiego rozbolaa mnie
gowa. Chciao mi si te wymiotowa, ale nadal nie miaam czym.
- Jedmy ju do Emily - zaproponowa Embry. - Na pewno co upichcia. Podwieziesz
nas? - zwrci si do mnie.
- Nie ma sprawy - szepnam.
Jared unis brew.
- Lepiej ty prowad, Embry. Ona zaraz puci tu pawia.
- Rzeczywicie. Gdzie s kluczyki?
- W stacyjce - odpowiedziaam.
Embry otworzy drzwiczki po stronie pasaera.
- Hop, siup! - oznajmi wesoo, jednym ruchem podnoszc mnie z ziemi i sadzajc w
szoferce. Rozejrza si po jej wntrzu. - ; Bdziesz musia jecha na skrzyni - poinformowa
Jareda.
- To si nawet dobrze skada. Mam saby odek. Nie chc si posypa zaraz po niej.
- Zao si, e jest twardsza, ni si zdaje. Trzymaa z wampirami.
- Pi dolcw?
- Stoi, chocia taka atwa wygrana to adna przyjemno. Co dzisiaj szafujesz fors,
chopie?
Usiadszy za kierownic, Embry odpali silnik, a Jared wskoczy zwinnie na pak.
- Tylko nie wymiotuj, dobra? - szepn mj szofer. - Mam tylko dziesitaka, a jeli
Paul dziabn Jacoba...
- Rozumiem.
Pojechalimy z powrotem do La Push. - Te Bella, jak udao si Jake'owi obej zakaz?
- spyta znienacka Embry.

- Jaki zakaz?
- No, ten rozkaz sfory. O tym, eby nikomu si nie wygada.
Pokaza ci na migi, czy co?
- Ach, to. - Przypomniaam sobie, jak Jacob zatrzymywa si w nocy w p sowa. Tylko mnie naprowadzi. Sama domyliam si prawdy.
Embry wyglda na zaskoczonego. Podrapa si po brodzie.
- Hm... No tak. Tak, to prawdopodobne.
- Dokd mnie wieziecie?
- Do Emily. To dziewczyna Sama. Nie, przepraszam waciwie chyba ju oficjalna
narzeczona. Reszta te tam przyjdzie jak Sam skoczy swoje kazanie. I jak skombinuj dla
siebie jakie nowe ubrania. Wtpi, eby Paulowi jeszcze co zostao.
- Czy Emily wie, e ...
- Tak. Wanie, tylko si na ni nie gap. Sama to bardzo drani. Zmarszczyam czoo.
- Dlaczego miaabym si na ni gapi? Embry zmiesza si.
- C, sama widziaa na wasne oczy, e zadawanie si z wilkoakami niesie z sob
pewne ryzyko... - Szybko zmieni temat. - Nie masz nam za ze, e zaatwilimy tego bruneta
z polany? Sdzc po jego intencjach, nie by twoim dobrym znajomym, ale... - Chopak
wzruszy ramionami.
- Nie, nie by moim dobrym znajomym.
- Kamie spad mi z serca. Balimy, e moe amiemy pakt i pakujemy si w niez
kaba.
- Pakt z wampirami? Pamitam, Jake opowiada mi o nim dawno temu. - Dlaczego
bycie go zamali, zabijajc Laurenta?
- Laurent - powtrzy Embry zjadliwie, jakby bawio go to, e wampir moe mie
jako na imi. - Widzisz, bylimy wtedy na terytorium Cullenw. Nie wolno nam atakowa
wampirw, a przynajmniej Cullenw, chyba e zapuszcz si na nasz teren albo zami pakt
pierwsze. Nie mielimy pewnoci, czy ten brunet nie jest ich krewnym czy przyjacielem
domu. Przecie wygldao na to, ze go znasz.
- A jak wampir moe zama pakt?
- Ksajc czowieka. Ale Jake stwierdzi, e nie moemy duej czeka.
- Kochany Jake. Uratowalicie mi ycie. Dzikuj.
- Caa przyjemno po naszej stronie. - Zabrzmiao to jakby zabicie Laurenta istotnie
sprawio Embry'emu ogromn przyjemno.
Minwszy ostatni dom stojcy przy szosie prowadzcej na wschd skrcilimy w

wsk, nieutwardzon drog.


- Twoja furgonetka jest strasznie powolna - poali si Embry.
- Przepraszam - bknam.
Przy kocu alejki sta maleki domek - mia od frontu tylko jedno okno. Niegdy by
szary, a jego frontowe drzwi niebieskie. Czyja troskliwa rka zasadzia w skrzynce na
parapecie pomaraczowe i te aksamitki na ktrych widok nie sposb byo si nie
umiechn.
- Mmm Emily co gotuje - wszy Embry. Jared zeskoczy ze skrzyni i ruszy w stron
drzwi, ale Embry zatrzyma go, kadc mu do na piersi. Spojrza na mnie znacz i rwnie
znaczco chrzkn.
- Nie mam przy sobie portfela - wymiga si Jared.
- W porzdku. Tylko nie zapomnij.
Weszli do rodka bez pukania. Niemiao podyam za nimi. Pokj od frontu, tak jak
u Blackw, suy jednoczenie za salon i kuchni. Przy blacie, bokiem do nas, staa moda
dugowosa Indianka zajta przenoszeniem wieo upieczonych muffinek na papierowy
talerz. W pierwszej chwili pomylaam, e Embry zakaza mi si na ni gapi, bo bya taka
pikna. Nagle spytaa melodyjnym gosem: Jestecie godni? i odwrcia si do nas.
Poow jej twarzy szpeciy trzy grube pionowe blizny, ywoczerwone, cho ju dawno
si wygoiy. Jedna ze szram znieksztacia zewntrzny kcik oka dziewczyny, inna cigaa
jej usta w trwaym grymasie.
Wdziczna Embry'emu za to, e mnie uprzedzi, natychmiast skupiam uwag na
trzymanym przez narzeczon Sama talerzu ciastek. Pachniay cudownie wanili i jagodami.
- Och - zdziwia si Emily. - Kog tu mamy? Przeniosam wzrok, starajc si patrze
tylko na lew poow jej twarzy.
- To synna Bella Swan - przedstawi mnie Jared z niechci. - Ktby inny. Najwidoczniej ju tu o mnie wczeniej rozmawiano.
- Cholerny uparciuch. Udao mu si - mrukna pod nosem Emily, majc zapewne na
myli Jacoba i obejcie zakazu . adna z powek jej twarzy nie spogldaa na mnie
przyjanie.
- Czyli to ty jeste t dziewczyn od wampirw?
Zesztywniaam.
- A ty jeste t dziewczyn od wilkoakw?
Caa trjka wybucha miechem. Nasza gospodyni odrobin si rozlunia.
- Nie mog zaprzeczy - przyznaa. - Gdzie Sam? Spytaa Jareda.

- Wizyta Belli... nie przypada Paulowi do gustu.


Emily wywrcia zdrowym okiem.
- Ach ten Paul - westchna. - Jak sdzicie, dugo im to zaj-mie? Wanie zabieraam
si do jajek.
- Nie martw si - powiedzia Embry. - Jeli si spni, nic si nie zmarnuje.
- W to nie wtpi. - Dziewczyna zachichotaa i otworzya lodwk. - Bello, jeste
godna? miao, poczstuj si muffink.
Dziki.
Wziam jedn z talerza i zaczam obgryza. Bya pyszna i puszysta, w sam raz na
mj obolay odek. Embry dorwa trzeci z rzdu i wsadzi j sobie w caoci do ust.
- Jeste obrzydliwy - skomentowa Jared.
- Zostaw kilka dla swoich braci. - Emily zdzielia Embry'ego po gowie drewnian
yk. Sowo bracia mnie zaskoczyo, ale chopcy przeknli je gadko.
Oparta o blat, przygldaam si, jak przekomarzaj si jak rodzina. Kuchnia Emily
bya bardzo sympatycznym miejscem, przyjemnie jasnym dziki biaym szafkom i jasnym
deskom podogowym. Na niewielkim okrgym stole kuchennym sta biao niebieski
porcelanowy dzban peen polnych kwiatw. Embry i Jared czuli si tu jak u siebie w domu.
Emily podcigna rkawy fioletowej bluzki wbia, do tej misy kilka tuzinw jajek
i zacza miesza je starannie. Potrjna blizna cigna si wzdu prawej rki mojej
gospodyni a po palce. Embry nie przesadza. Zadawanie si z wilkoakami rzeczywicie
nioso spore ryzyko.
Drzwi frontowe otworzyy si i stan w nich Sam.
- Emily - powiedzia z takim uczuciem w gosie, e poczuam si jak intruz. Przeszed
przez pokj i uj twarz ukochanej w swoje donie. Zanim pocaowa dziewczyn w usta,
zoy pocaunek na znieksztaconym policzku. Przywarli do siebie na dugo.
- Przestacie ju - poprosi Jared. - Ja tu jem. - Wic zamknij si i wcinaj - poleci mu
Sam, powracajc do Emily.
- Boe - jkn Embry zdegustowany.
Dugie miesice unikaam jak ognia romantycznych piosenek i filmw eby nagle
stan twarz w twarz z par rodem z hollywoodzkiego wyciskacza ez. Ba, to byo gorsze ni
kino - to dziao si naprawd. Odoywszy ciastko, z zaoonymi rkami wpatrywaam si w
polne kwiaty, starajc ignorowa si zarwno Emilu jak i Sama, jak i narastajcy w moim
sercu bl.
Na moje szczcie, chwil pniej do kuchni wpadli niedawni przeciwnicy. Paul dal

Jacobowi sjk w bok, a Jacob odwdziczy si kuksacem. Byam w szoku. Obaj gono si
miali i nie byli nawet podrapani.
Jacob rozejrza si po pokoju i zatrzyma wzrok na mnie. Skulona i blada, nie
pasowaam do tego wesoego towarzystwa. - Cze, Bells! - przywita mnie radonie. Mijajc
st, porwa dwie muffinki i opar si obok mnie o blat. - Przepraszam za tamto w lesie szepn. - Jak tam? Nic ci nie jest?
- Nie, nie, wszystko w porzdku. - Nie kamaam. Bl w mojej piersi zela, gdy tylko
Jacob wszed do kuchni. - Pyszne te muffinki.
- Wziam swoj i odgryzam maleki ks. - Nie, tylko nie to! - rozleg si okrzyk
Jareda. Razem z Embrym bada rowy lad na przedramieniu Paula. Embry umiechn si
triumfalnie.
- Pitnacie dolarw! - Zatar rce.
- To twoja sprawka? - spytaam Jacoba, przypominaj sobie o zakadzie.
- Ledwie go musnem. Zniknie do zachodu soca.
- Dlaczego akurat do zachodu soca? - Przyjrzaam si skrze Paula. Wygldao to
tak, jakby rozharata sobie rk kilka tygodni wczeniej.
- Wilcze cechy - szepn Jacob.
Pokiwaam gow z nadziej, e nie mam gupiej miny.
- A tobie co zrobi?
- Nawet mnie nie drasn - owiadczy mj przyjaciel z dum.
- Suchajcie, chopaki. - Sam przerwa wszystkie toczce si w kuchni rozmowy.
Emily smaya ju jajecznic, ale nadal czule dotyka jej szyi, na wp wiadomie. - Jacob ma
nam do przekazania co bardzo wanego.
Jacob zwrci si w stron Jareda i Embry'ego. Najwidoczniej wyjani wszystko
Samowi i Paulowi po drodze. Albo... poznali jego myli, kiedy zmienili si w wilki.
- Wiem, czego szuka ruda - oznajmi z powag. - To o tym chciaem wam powiedzie
w lesie.
Kopn nog krzesa, na ktrym siedzia Paul.
- Tak? - spyta Jared.
- Wampirzyca prbuje pomci mier swojego partnera - tyle e nie by to ten brunet,
ktrego dorwalimy. Tamtego zabili Cullenowie, jeszcze w zeszym roku. eby wyrwna
rachunki, ruda chce zabi Bell.
Chocia sama mu o tym powiedziaam, i tak zadraam.
Jared, Embry i Emily wpatrywali si we mnie z rozdziawiony buziami. .

- Przecie Bella jest zupenie nieszkodliwa! - zaprotestowa Embry.


- Nie obiecywaem, e to bdzie trzyma si kupy. W kadym razie, to dlatego ruda
nam si wymyka. Chce przekra si do Fork.
Zapada cisza. Spuciam oczy, zawstydzona ich natarczywymi spojrzeniami.
- wietnie - odezwa si w kocu Jared. - No to mamy przynt.
Ani si obejrzaam, a Jacob cisn w kierunku kolegi otwieracz do puszek. Jared zapa
narzdzie kilka centymetrw od twarzy.
- Bella nie jest przynt - sykn mj przyjaciel.
- Wiesz, co mam na myli. - Jared zupenie si nie przej atakiem.
- Zmieniamy taktyk. - Sam te nie zareagowa na ten przejaw agresji.
- Zostawimy kilka luk i zobaczymy, czy ruda si na to nabierze.
Niestety, bdziemy musieli podzieli si na dwie druyny, ale jeli naprawd zaley
jej na Belli, to nie powinna wykorzysta tego e bdzie nas tylko dwch.
- Na dniach doczy do nas Quil - wtrci niemiao Embry.
- Wtedy byoby po rwno. Wszyscy zmarkotnieli. Zerknam na Jacoba. Mia tak
sam min, jak zeszego popoudnia przed swoim domem - min czowieka, ktry straci
wszelk nadziej. Pitka wilkoakw z pozoru si bawia, ale w gbi ducha nie chcieli, eby
Quil podzieli ich los.
- To jeszcze nic pewnego - odpar Sam cicho. - Paul, Embry i Jared - doda
normalnym gosem - zajmiecie si zewntrznym krgiem. Ja i Jacob wemiemy na siebie
wewntrzny. Zaciniemy ptl, kiedy ruda wpadnie w puapk.
Zauwayam, e Emily znieruchomiaa. Nie umiechao jej si, e Sam trafi do
mniejszej z druyn. Zaczam martwi si i ja, tyle, e o Jacoba.
Teraz Sam zwrci si do mnie.
- Jacob doszed do wniosku, e powinna odtd spdza jak najwicej czasu tu, w La
Push. Tak na wszelki wypadek. Wampirzyca nie wie, gdzie ci tu szuka.
- A co z Charliem? - spytaam przytomnie.
- Trwaj wci rozgrywki - przypomnia mi Jacob. - Billy i Henry postaraj si
ciga go po pracy na teren rezerwatu.
- Nie rozpdzaj si, Bello - upomnia mnie Sam Przenis wzrok na Emily, a potem z
powrotem na mnie. - To tylko propozycja. Ostateczn decyzj musisz podj samodzielnie.
Nie zapominaj, e przebywanie w naszym towarzystwie te nie jest do koca bezpieczne.
Widziaa dzi rano, jak szybko tracimy nad sob kontrol i jakie moe mie to
konsekwencje. Rozwa wszystkie za i przeciw. Jeli z nami zostaniesz, nie moemy

gwarantowa, e sami ci nie skrzywdzimy.


- Ja jej nie skrzywdz - mrukn Jacob, wpatrujc si w podog.
Sam puci ten naiwny komentarz mimo uszu.
- Moe znasz inne miejsce, w ktrym czuaby si wzgldnie bezpieczna?
Przygryzam doln warg. Dokdkolwiek bym nie pojechaa naraaabym na
niebezpieczestwo ludzi z mojego otoczenia. Nie miaam najmniejszego zamiaru wciga w
wampirze bagno Renee, ani nikogo innego.
- Jeli si wyprowadz, Victoria pody moim tropem.
- To prawda - przyzna Sam. - Lepiej, eby nie opuszczaa okolicy, inaczej jej nie
dorwiemy.
Skrzywiam si. Nie chciaam, eby Jacob ani aden inny z jego kompanw zblia si
do wampirzycy. Jeli o mnie chodzio, powinna bya zapa si pod ziemi, znikn bez
niczyjej ingerencji. Zerknam na mojego przyjaciela. Zapowied dalszego polowania na
krwioercz istot nie zrobia na nim adnego wraenia. Z jego twarzy znikny nawet oznaki
gniewu i zrezygnowania - wyglda niemal dokadnie tak jak kiedy, jak mj stary Jacob
sprzed tajemniczej choroby.
- Tylko uwaaj na siebie - poprosiam go ze cinitym gardem.
- Uu, dziewczyna si o ciebie boi - zaszydzi Jared. Wszyscy wybuchli miechem.
Wszyscy z wyjtkiem Emily. Spojrzaa mi prosto w oczy i w jej wasnych dostrzegam
jeszcze wicej lku, ni musiao malowa si w moich. Odwrciam szybko gow, eby
stojca za owym lkiem mio nie wywoaa u mnie kolejnego ataku blu.
- Jedzenie gotowe! - zawoaa dziewczyna. Narada strategiczna zakoczya si w
mgnieniu oka. Faceci obsiedli rachityczny st (tylko cudem si przy tym nie zaama, by w
rekordowo krtkim czasie pochon ilo jajecznicy godn bufetu niadaniowego w duym
hotelu. Emily, podobnie jak ja, jada swoj skromn porcj opierajc si o blat, by unikn
panujcego przy stole rozgardiaszu Obserwowaa swoich mlaskajcych podopiecznych z
nieskrywan czuoci - jej mina nie pozostawiaa wtpliwoci, e s dla niej jak rodzeni
bracia lub synowie.
Nie tego spodziewaam si po sforze wilkoakw. Siedziaam w La Push do wieczora,
wikszo dnia u Blackw. Billy zostawi wiadomo dla Charliego i na naszej sekretarce
automatycznej, i na posterunku, wic ojciec pojawi si w porze obiadu z dwiema pizzami.
Szczliwym trafem zdecydowa si na ekstra due - jedna ledwie Jacobowi wystarczya. Nie
uszo mojej uwadze, e Charlie przyglda si naszej dwjce podejrzliwie, zwaszcza
odmienionemu Jacobowi. Spyta go, dlaczego ci wosy. Mj przyjaciel wzruszy

ramionami i odpar, ze tak jest po prostu wygodniej.


Wiedziaam, e gdy tylko wrcimy z Charliem do Forks, Jacob przeobrazi si w wilka
i ruszy patrolowa las, tak jak robi to, co kilka godzin od samego rana. Wataha nie
przestawaa wyglda powrotu Victorii. Zeszej nocy, zastawszy j przy gorcych rdach,
zagonili j wedug Jacoba a pod granic z Kanad. By moe szykowaa si do kolejnego
wypadu na terytorium wroga.
Nie liczyam na to, e wampirzyca zrezygnuje. Zawsze trzyma si mnie pech.
Chopak odprowadzi mnie po obiedzie do furgonetki. Czeka przy moich
drzwiczkach, a Charlie odjedzie pierwszy, ale ten udawa, e ma problemy z zapiciem pasa.
- Nie bj si dzi w nocy - powiedzia Jacob cicho. - Bdziemy sta na warcie.
- O Siebie ba si nie bd - obiecaam.
- Guptasie, polowanie na wampiry to straszna frajda To najlepsza rzecz w yciu
wilkoaka.
Pokrciam gow z powtpiewaniem.
- Jeli ja jestem guptasem, to ty masz powane zaburzenia psychiczne.
Zamia si.
- Dobrze si wypij. Wygldasz na padnit.
- Postaram si.
Zniecierpliwiony Charlie popdzi mnie, naciskajc klakson.
- Do jutra - poegna si Jacob. - Przyjed z samego rana.
- Przyjad.
Ojciec puci mnie przodem. Nie zawracaam sobie gowy jego zachowaniem.
Zastanawiaam si za to, gdzie s teraz Sam, Jared Embry i Paul, i czy Jacob ju do nich
doczy.
Kiedy weszlimy do domu, natychmiast skierowaam si ku schodom, ale Charlie nie
da si wywie w pole.
- Bello, co jest grane? - zapyta gniewnie, zanim zdyam znikn za drzwiami
swojego pokoju. - Sdziem, e Jacob wst-pi do jakiego gangu i nie chce ci zna.
- Pogodzilimy si.
- A co z gangiem?
- Poznaam dzi Sama Uleya i jego narzeczon Emily i wydali mi si bardzo
sympatyczni. Ten gang to jaka lipa, jedno wielkie nieporozumienie. Kto pojmie nastoletnich
chopcw?
- Nie wiedziaem, e Sam i Emily s ju oficjalnie zarczeni To milo.

- Biedna dziewczyna...
- Co tak waciwie si jej stao?
- Ponad rok temu zaatakowa j niedwied - na pnoc std w trakcie poowu ososi.
Straszny wypadek. Syszaem, e Sam bardzo to przey.
- Rzeczywicie, to okropne - przyznaam. Ponad rok temu - Mogam si zaoy, e w
La Push by wwczas tylko jeden wilkoak. Zadraam na myl, jak Sam musia si czu za
kadym razem, gdy patrzy na blizny ukochanej.
Dugo leaam w ku, rozmylajc o wydarzeniach minionego dnia: obiedzie u
Blackw, dugim popoudniu w domu Billego, wyczekiwaniu na powrt Jacoba, niadaniu w
kuchni Emily, pojedynku potworw, rozmowie na play... Przypomniao mi si, e Jacob
nazwa mnie nad morzem hipokrytk, i zastanowiam si czy nie mia racji. Nie podobao mi
si takie okrelenie mojej osoby, ale czy by sens si okamywa?
Zwinam si w kbek. Nie, Edward nigdy nikogo nie zabi.
A przynajmniej nikogo niewinnego - nawet, kiedy zbuntowa si i na jaki czas
odszed od Carlisle'a.
Ale co by byo gdyby jednak by morderc? Gdyby, kiedy si poznalimy, nie rni
si niczym od swoich pobratymcw? Gdyby przez cay ubiegy rok w okolicznych lasach
ginli bez ladu ludzie? Czy wiadomo, e ma na sumieniu te zbrodnie, powstrzymaaby
mnie od zwizania si z nim?
Odpowied brzmiaa: nie.
Mio jest lepa. Im mocniej si kogo kocha, tym bardziej irracjonalnie si
postpuje.
Odwrciam si na drugi bok, usiujc myle o czym innym, ale alternatyw dla
wampirw okazay si wilkoaki. Zasnam wyobraajc sobie, jak mkn w ciemnociach
wrd drzew, strzegc mnie przed Victori. Kiedy zasnam, znalazam si na powrt w lesie,
ale niczego w nim ju nie szukaam. Trzymaam za rk oszpecon Emily. Obie
wpatrywaymy si w zarola, wyczekujc z dreniem serca naszych piciu bohaterw.

15 INIENIE
W poniedziaek wypada pierwszy dzie ferii wiosennych. Obudziwszy si rano,
uwiadomiam sobie, e spdzam je w Forks po raz drugi w yciu i e w zeszym roku o tej
porze polowa na mnie wampir. Miaam nadziej, e to nie nowa wiecka tradycja.
Zgodnie z decyzjami, jakie zapady w kuchni Emily, caa niedziel spdziam w La
Push. Charlie oglda z Billym telewizj a ja przesiadywaam gwnie nad morzem. Ojciec
sdzi, e to towarzyszy mi Jacob, ale ten mia waniejsze sprawy na gowie przechadzaam
si wic samotnie, ukrywajc ten fakt przed Charliem.
Jacob mia wyrzuty sumienia, e tak mnie zaniedbuje, i przeprasza mnie za kadym
razem, kiedy zaglda na pla. Do czasu odnalezienia Victorii czonkowie watahy musieli
stale patrolowa okolic. Rozumiaam to a za dobrze i rzecz jasna nie robiam mu adnych
wyrzutw.
Podczas spacerw mj przyjaciel trzyma mnie teraz zawsze za rk. Jared wspomnia
w sobot, e Jacob niepotrzebnie miesza w to swoj dziewczyn, i musiaam przyzna, e z
punktu widzenia postronnego obserwatora tak to pewnie wygldao. Pocieszaam si, e oboje
wiemy, e sprawy maj si inaczej. Pocieszaam si, ale nie na wiele si to zdawao - dalej
czuam si nieswojo. Jacob o niczym przecie tak nie marzy, jak o tym, ebymy byli par.
Dlaczego wic wyraaam zgod na ten dwuznaczny gest? C, dotyk ciepej doni chopaka
po prostu dodawa mi otuchy.
We wtorek po poudniu pracowaam. Jacob pojecha za mn na motorze z La Push do
sklepu, eby upewni si, e dotaram szczliwie, i nasze poegnanie przyuway Mike.
- Chodzisz z tym dzieciakiem z rezerwatu? - spyta, nieudolnie maskujc swoje
rozalenie. - Z tym drugoklasist?
- Jeli z nim chodz, to tylko do lasu. Spdzamy razem duo czasu i tyle. To mj
najlepszy kumpel.
Mike przekrzywi gow.
- To twoja wersja. Nie wiem, czy wiesz, ale ten twj najlepszy kumpel jest w tobie na
zabj zakochany.
- ycie jest skomplikowane - westchnam.
- Tak - mrukn. - A dziewczyny okrutne.
Przyznaam w duchu, e obserwujc mnie i Jacoba, nietrudno byo doj do takiego
wanie wniosku. Nie mogam mie Mike'owi za ze tego oskarenia.

Tego wieczora Billy zaprosi Charliego i mnie oraz Sama i Emily na podwieczorek.
Dziewczyna przywioza ciasto, ktrym podbiaby serce kadego komendanta policji w kraju.
Wszyscy rozmawiali z sob swobodnie, nie okazujc adnych animozji.
Jeli ojciec uwaa jeszcze Sama za przywdc tajemniczego Gangu, po pierwszym
ksie wypieku jego narzeczonej musia zmieni zdanie.
Jake i ja wymknlimy si stosunkowo szybko, eby poby troch sam na sam.
Poszlimy do garau i usiedlimy w samochodzie. Jacob zapad si w fotelu z gow
odchylon do tyu. Przy-mkn powieki.
- Powiniene i spa - doradziam mu.
- Wiem, wiem.
Wymaca na siedzeniu moj do. Temperatura jego skry bya nadal nienaturalnie
wysoka.
- To kolejna wilcza cecha? - spytaam. - Mam na myli to, e jeste taki gorcy.
- Tak. Mona by powiedzie, e wszyscy mamy w kko gorczk - jakie czterdzieci
dwa, czterdzieci trzy stopnie. Dziki temu nigdy nie jest mi zimno. - Wskaza na swj nagi
tors. - Mgbym tak sta choby i w nieycy i nic. Patki niegu w kontakcie z moj skr
zmieniayby si w krople letniej wody.
- Mwie jeszcze, e szybko goj wam si rany. To te wilcza cecha, prawda?
- Zgadza si. Chcesz zobaczy ma prezentacj? - Otworzy oczy. - wietna sprawa,
nie poaujesz.
Rozentuzjazmowany pogrzeba chwil w schowku i wycign scyzoryk.
- Schowaj ten n! - krzyknam, uzmysawiajc sobie, co planuje mj towarzysz. Dziki za takie prezentacje! Jacob zamia si, ale posusznie odoy scyzoryk na miejsce.
- Niech ci bdzie. Ale to naprawd przydatna rzecz to gojenie.
Trudno chodzi do lekarza, kiedy si ma temperatur, przy ktrej nie powinno si ju
nie y.
- No tak... - Zamyliam si na moment. - A co z tym e tak szybko roniecie, i wszerz,
i wzwy? To te wilcze? Jaki syndrom? Czy dlatego boicie si o Quila?
Jacob posmutnia.
- Jego dziadek donis Billy'emu, e na jego czole mona by ju smay jajka wyjawi. - To teraz kwestia tygodni. Nigdy nie ma cise wyznaczonego terminu. Kumuluje
si to w czowieku, kumuluje, a nagle... - urwa i przez dobr minut siedzia w milczeniu. Czasami wystarczy si rozzoci i gotowe, przed czasem. Ale ja na przykad byem w
tamtym okresie w szampaskim humorze - gwnie ze wzgldu na ciebie - i wszystko mi si

opnio. Gdybym si czym stresowa, przeobrazibym si z miesic wczeniej. A tak


chodziem sobie jak bomba zegarowa.
- Wiesz, jak w kocu doszo do pierwszego wybuchu? Wrciem wtedy z kina i Billy
napomkn, e dziwnie wygldam. Banalna uwaga, ale wystarczya. Omal nie oderwaem mu
gowy - wasnemu ojcu, wyobraasz to sobie? - Wzdrygn si, a jego twarz poblada.
- Czy jest a tak le, Jake? - Tak chciaam mu pomc. - Bardzo cierpisz?
- Nie, nie cierpi. Ju nie. Kiedy musiaem si przed tob kry, byo duo gorzej.
Opar si delikatnie policzkiem o moj skro. Zapada cisza.
Zastanawiaam si, o czym rozmyla, ale stwierdziam, e moe nie chc wiedzie.
- Powiedz, co jest w tym wszystkim najgorsze? - szepnam wci liczc na to, e w
czym mog mu uly.
- Najgorsze jest to, e... e traci si nad sob kontrol.
To poczucie, e nie mona duej by siebie pewnym. e dla twojego dobra
powinienem trzyma si od ciebie z daleka, od ciebie twojego reszty. Musz pamita, e
jestem potworem, e mog kogo skrzywdzi. Widziaa Emily. Sam si rozgniewa, ten
jeden jedyny raz, a ona staa zbyt blisko... W aden sposb jej tego nie zadouczyni. Sysz
jego myli, wiem, co przeywa...
- Kto chce by potworem?
- Najbardziej nienawidz tego, e wszystko, co wilcze, przychodzi mi tak atwo.
Jestem lepszy w te klocki ni caa reszta sfory.
- Czy to oznacza, e mam w sobie mniej z czowieka ni Sam czy Embry?
- Czasami boj si, e zupenie si w tym byciu wilkiem zatrac.
- Czy to trudne? Czy trudno przeistoczy si z powrotem w czowieka?
- Zwaszcza na pocztku - potwierdzi. - Trzeba nabra wprawy. Ale, tak jak
mwiem, jest mi atwiej ni pozostaym.
- Dlaczego?
- Poniewa dziadkiem mojego ojca by Ephraim Black, a dziadkiem mojej matki Quil
Areara.
- Quil? - Co mi si nie zgadzao. Quil Areara mia szesnacie lat.
- Jego pradziadek - wyjani Jacob. - Quil, ktrego znasz, jest moim dalekim kuzynem.
- Ale jakie to ma znaczenie, kto by twoim pradziadkiem?
- Obaj naleeli do ostatniej sfory, razem z Levim Uleyem.
Odziedziczyem wilcze geny i po ojcu, i po matce. Nie miaem szans si wymkn.
Quil te nie ma - doda ponuro.

- Czy bycie wilkoakiem ma jakie zalety? - spytaam, eby go pocieszy.


Chopak umiechn si nagle i rozmarzy.
- Najfajniejszy jest ten pd...
- Lepiej ni na motocyklu?
- Nie ma porwnania. - Z jak prdkoci potraficie...
- Biega? - dokoczy. - C, nie nosimy przy sobie tachometrw. Jak by ci to
przybliy... Znasz si na wampirach. Zapalimy tego tam, Laurenta, prawda? To ju chyba
ci co mwi?
- Tak, i to wiele. Nie byam w stanie sobie tego wyobrazi Zatem wilki biegay
szybciej ni wampiry... Cullenowie, biegnc robili si niemal niewidzialni!
- Opowiedz mi o czym, o czym nie wiem - zaproponowa Jacob. - Co o wampirach.
Jak w ogle znosia ich towarzystwo. Nie umieraa ze strachu?
- Nie - odpowiedziaam cierpko.
Mj ton gosu da mu do mylenia. Zamilk na moment.
- Dlaczego twj luby zabi tego caego Jamesa? - spyta znienacka.
- Tylko tak mona byo go powstrzyma. James prbowa zabi mnie - ot tak, dla
sportu. Pamitasz, jak zeszej wiosny miaam wypadek w Phoenix i leaam tam, w szpitalu?
Jacob gwizdn.
- Tak mao brakowao?
- Bardzo mao.
Wyrwaam rk z ucisku Jacoba, eby odruchowym gestem pogaska moj blizn.
- Co tam masz? - Chopak sign po moj praw do. - A, to ta twoja zabawna
blizna, ktra jest taka chodna. - Z opnieniem dotaro do niego, skd j mam. - Ach! przerazi si.
- Widz, e si domylie - skomentowaam. - Tak, to tu James mnie ugryz.
Jacob wybauszy oczy, a miedziana skra na jego twarzy dziwnie poka. Wyglda
jak kto, komu nagle zachciao si wymiotowa.
- Ale, skoro ci ugryz, to...? Czy nie powinna by teraz..
- Wiosn Edward dwukrotnie uratowa mi ycie - wyszeptaam. - Wyssa jad z rany rozumiesz, tak jak po ukszeniu grzechotnika.
Wzdu brzegw mojej wirtualnej rany rozla si bl. Zadraam.
Nie ja jedna. Jacob take dygota. Rozkoysa cay samochd.
- Spokojnie, Jake, tylko spokojnie.
- Tak wykrztusi. - Najwaniejszy jest spokj. - Pokrci gow jakby chcia otrzepa

j ze zdenerwowania. Podziaao. Po chwili trzsy mu si jedynie donie.


- Wszystko w porzdku? - spytaam.
Opowiedz mi o czym innym. ebym duej o tym myla.
- Co chciaby wiedzie?
- Hmm - Zamkn oczy, eby si skoncentrowa.
- Interesuj mnie te dodatkowe talenty. Czy pozostali Cullenowie te potrafi co
ekstra? Na przykad czyta w mylach?
Zastanowiam si. Byo to pytanie adresowane raczej do szpiega, a nie do przyjaciki.
Ale jaki sens miao ukrywanie tego, co wiedziaam?
Cullenowie byli daleko, a Jacobowi trzeba byo pomc Si zrelaksowa.
- Jasper potrafi... co jakby kontrolowa emocje ludzi ze swojego otoczenia. Mwiam bardzo szybko, majc przed oczami zdeformowan twarz Emily. Raz po raz
przebiegay mnie ciarki.
Od mojego przyjaciela dzielio mnie tylko kilka centymetrw.
Gdyby zmieni si teraz w wilka, rozerwaby na kawaki nie tylko auto, al. i cay
gara. - Nie manipuluje ludmi z jakich niecnych pobudek, stara si po prostu ich uspokoi,
odwrci ich uwag, tego typu sprawy.
- Przydaby si przy Paulu - zaartowaam. - Alice potrafi z kolei przewidywa
przyszo. No, powiedzmy, do pewnego stopnia. Ma wizje, ktre sprawdzaj si tylko wtedy,
jeli kto do koca nie zmieni zdania.
Widziaa mnie, jak umieraam... i widziaa, jak staj si jedn z nich. Obie
przepowiednie si nie sprawdziy. A jedna miaa nie sprawdzi si ju nigdy.
Zakrcio mi si w gowie. Zaczerpnam powietrza, ale byo w nim za mao tlenu. A
moe to moje puca znowu zniky?
Jacob odzyska nad sob kontrol. Ju nie dra.
- Czemu tak robisz? - spyta. Pocign mnie delikatnie za mankiet, chcc, ebym
oderwaa jedn z rk od klatki piersiowej, ale podda si, widzc, jak uparcie przyciskam j
do ciaa. Nawet nie zauwayam, kiedy je tam przeniosam. - Robisz tak, kiedy si
denerwujesz. Dlaczego?
- To boli - wytumaczyam. - Wspominanie Cullenw sprawia mi bl. Czuj si wtedy
tak, jakbym si dusia... jakbym jednoczenie rozpadaa si na mae kawaki.
To, e mogam wreszcie o wszystkim Jacobowi opowiedzie byo niesamowite. Nie
mielimy ju przed sob adnych tajemnic. Przygadzi moje wosy.
- Przepraszam, Bello. Nie zdawaem sobie sprawy. Przyrzekam, e nie bd ju

porusza tego tematu.


- Nie przepraszaj - umiechnam si blado. - To nie twoja wina. W kko mi si to
zdarza.
- Ale z nas para popapracw - stwierdzi. - Oboje od czasu do czasu si rozpadamy i
nie moemy nic na to poradzi.
- Tak, jestemy aoni.
- Ale przynajmniej mamy siebie.
Ta wiadomo najwyraniej przynosia mu ulg. Mnie rwnie.
- Zawsze co - powiedziaam.
Kiedy bylimy razem, humor mi dopisywa, ale wikszo czasu Jacob spdza jednak
w lesie - wilczy honor nakazywa mu tropi wampirzyc do skutku. Nie pozostawao mi nic
innego, jak przesiadywa dla bezpieczestwa w La Push, nie wiedzc, czym si zaj, eby
odgoni natrtne myli.
Chcc nie chcc, staam si staym elementem wyposaenia domu Blackw - chcc
nie chcc, bo czsto wolaam by wszdzie, byle nie tam. Wszystko przez Billy'ego i jego
maomwno.
Kiedy nie uczyam si do zapowiedzianego na nastpny tydzie testu z matematyki (a
mj mzg buntowa si ju po dwch - trzech godzinach), czuam si w obowizku zabawia
gospodarza rozmow. Niestety, zupenie mi nie pomaga w przestrzeganiu podstawowej
zasady dobrego wychowania. Co kilkanacie minut (jeli miaam szczcie) zapadaa
niezrczna cisza.
W rod po poudniu postanowiam dla odmiany odwiedzi Emily. Z pocztku byo
nawet fajnie. Narzeczona Sama naleaa do pogodnych, serdecznych osb, ktrym robota pali
si w rkach. Bezustannie krya po pokojach i podwrku - chodziam za ni krok w krok.
Najpierw wyszorowaa fragment nieskazitelnej w moim mniemaniu podogi, potem wyrwaa
z grzdki kilka rachitycznych chwastw, wreszcie naprawia zawias i zaja si na tkaniem na
krosnach. W przerwach kroia, mieszaa i doprawiaa. Narzekaa odrobin na rosnce apetyty
chopcw ze sfory, ale byo wida jak na doni, e karmienie tej gromadki sprawia jej
przyjemno. Przebywanie z ni nie przysparzao mi trudnoci - w kocu obie byymy teraz
dziewczynami wilkoakw.
Idyll zburzyo pojawienie si Sama, ktry wrci z lasu kilka godzin pniej.
Upewniam si tylko, e Jacob jest cay i zdrw.
I uciekam pod pierwszym lepszym pretekstem. Aura mioci i samozadowolenia
otaczajca t par bya dla mnie nie do zniesienia.

Zwaszcza, gdy w kuchni Emily przebywao jedynie nas troje.


Z braku innych pomysw wyldowaam na play. Zaparkowaam furgonetk w
staym miejscu, zaczam chodzi w t i z powrotem po skalistym odcinku wybrzea,
samotno mi nie suya. Tyle myli nie dawao mi spokoju! Baam si, e Victoria zrobi
krzywd komu z watahy albo, co byej prawdopodobne, Charliemu lub innemu myliwemu.
Ci z obawy sdzili, e poluj na tpe zwierz! Baam si te, e wbrew mej woli, znajomo
z Jacobem przeradza si w co gbszego. Zupenie nad tym nie panowaam i nie wiedziaam,
jak postpowa z moim przyjacielem. Co gorsza, przez te wszystkie rozmowy zbyt czsto
mwiam ostatnio o Cullenach i w rezultacie, przechadzajc si, o wiele za czsto ich
wspominaam. Blu wywoanego tymi bezsensownymi reminiscencjami nie zaguszao nawet
to, e tak bardzo si martwiam o najbliszych. Moje problemy z oddychaniem tak si
nasiliy, e nie zdoaam duej spacerowa. Przysiadam na kamieniu i podcignam kolana
pod brod. W takiej wanie pozycji znalaz mnie Jacob. Nie musiaam nic mwi - co
przeywaam, zrozumia bez sw.
- Przepraszam - powiedzia zamiast powitania. Wzi mnie za rce, zachcajc do
wstania, a kiedy si podniosam, przytuli mnie do siebie. Dopiero wtedy uwiadomiam
sobie, jak wyzibam. Dostaam dreszczy, ale w ciepych ramionach Indianina mogam
przynajmniej swobodnie oddycha.
- Psuj ci ferie - zarzuci sobie Jacob, kiedy zawrcilimy do auta.
- Nie, skd. Nie miaam adnych planw. Wierz mi, nie wyczekiwaam ich z
niecierpliwoci.
- Jutro rano zrobi sobie wolne. Te kilka godzin sobie beze mnie poradz. Zabawimy
si!
- Zabawimy? - Zwaywszy na nasz sytuacj, okrelenie to wydao mi si nieco nie na
miejscu.
- Zobaczysz, bdzie fajnie. Moemy na przykad... - Rozejrza si i nagle go olnio. Wiem! wietnie si skada. Dotrzymam kolejnej obietnicy.
- Jakiej znowu obietnicy?
Wypuci moj do i wskaza palcem poudniowy skraj play, gdzie pksiyc
paskiego fragmentu wybrzea przechodzi gwatownie w wysoki, stromy klif. Nie miaam
pojcia, o co mu chodzi.
- Pamitasz Sama i reszt, jak skakali? - podpowiedzia.
Skakanie z klifu w tak pogod? Wzdrygnam si.
- Tak, bdzie zimno - przyzna Jacob - ale nie tak zimno jak dzisiaj. Nie czujesz, e

idzie ciepy front? Ze zmienia si cinienie? To jak, masz ochot?


Ciemne fale oceanu nie wyglday zapraszajco, a wysoko klifu poraaa z play
jeszcze bardziej ni z drogi.
Z drugiej strony, mino wiele dni, odkd ostatni raz syszaam glos Edwarda, a chyba
byam od niego uzaleniona. udziam si, e jeli znowu si nim troch porozkoszuj,
atwiej bdzie mi znie reszt ferii. Jak kady naogowiec, nie mylaam, rzecz jasna
logicznie.
- Jutro rano, tak? Super.
- No to jestemy umwieni. - Jacob znowu otoczy mnie ramieniem.
- Dobrze, a teraz chodmy do domu - zakomenderowaam. - Musisz si przespa. Nie
mog ju patrze na te twoje worki pod oczami.
Nazajutrz obudziam si wczenie i korzystajc z okazji, przemyciam do furgonetki
rcznik i komplet ubra na zmian. Podejrzewaam, e Charlie ma taki sam stosunek do
skokw z klifu, co do rozbijania si po lenych drogach motocyklem. Perspektywa usyszenia
Edwarda do mnie podekscytowaa, Moe naprawd miaam zapomnie na chwil o
wszystkich zmartwieniach? Moe naprawd miaam si dzisiaj wietnie bawi? Czekaa mnie
poniekd podwjna randka - z Edwardem i z Jacobem. Zamiaam si w duchu. Jacob nazwa
nas dwoje popapracami, ale przy takiej wariatce jak ja by tylko niewinnym wilkoakiem.
Parkujc pod jego domem, spodziewaam si, e, jak zwykle, wyjdzie na podwrko,
zaalarmowany wyciem mojego silnika. Nie wyszed. Pomylaam, e pewnie jeszcze pi nawet si ucieszyam, bo ostatnio si zaniedbywa. Zadecydowaam, e nie obudz go od
razu, tylko wykorzystam ten czas na rozgrzewk. Jake nie pomyli si, co do pogody - przez
noc niebo zasnua gruba warstwa chmur, przez co bardzo si ocieplio. Byo niemal parno.
Zostawiam sweter w samochodzie.
Zapukaam do drzwi.
- Wejd, Bello - zawoa Billy.
Siedzia na wzku przy stole kuchennym, jedzc zimne patki niadaniowe.
- Jake pi?
- Nie. - Mczyzna odoy yk i spojrza na mnie z powag.
- Co si stao? - Ugiy si pode mn kolana.
- Embry, Jared i Paul natrafili dzi o wicie na wiee tropy - w idealnym miejscu, u
podna gr. Sam jest zdania, e maj due szanse j tam otoczy i zakoczy dzi ca
spraw. Doczyli z Jakiem do pozostaych, eby pomc im w poszukiwaniach.
- O nie - szepnam. - Tylko nie to.

Billy zamia si agodnie.


- W czym problem? Czyby tak polubia La Push, e nie chcesz si z nami
rozstawa?
- Nie artuj, Billy, prosz. Przecie mog znale si w niebezpieczestwie!
- Masz racj - zgodzi si, ale z jego pooranej zmarszczka-mi twarzy nie dao si nic
wyczyta. - Ta maa jest sprytna - doda. Przygryzam warg. - Ale spokojnie. Nie grozi im
tak due niebezpieczestwo, jak to sobie wyobraasz. Sam wie, co robi. Jeli powinna o
kogo si ba, to o siebie. Tej wampirzycy nie zaley na wdaniu si w pojedynek z wilkami.
Prbuje im si wymkn, zwodzi ich, a wszystko po to, eby dosta si do Forks.
- Skd Sam wie, co robi? - spytaam, ignorujc wzmiank o sobie. - Wataha zabia do
tej pory tylko jednego wampira. Moe po prostu dopisao im szczcie?
- Podchodzilimy i podchodzimy do tego bardzo powanie, Bello. Nic z wiedzy
naszych dowiadczonych przodkw nie zostao zapomniane. Wszystko przekazywalimy z
pokolenia na pokolenie, z ojca na syna.
Chcia mnie pocieszy tym stwierdzeniem, ale na nic si to nie zdao. Zbyt ywy by
w mojej gowie obraz Victorii - jej dzikie oczy, kocie ruchy, ruda grzywa. Byam przekonana,
e jeli uda jej si przechytrzy sfory, to nie zawaha si zaatakowa.
Billy powrci do przerwanego niadania. Usiadam na kanapie i zaczam bezmylnie
skaka po kanaach telewizyjnych. Nie trwao to dugo. W niewielkim saloniku byo dzi co
klaustrofobicznego jego ciany mnie przytaczay. Dranio mnie te, e nie mog wyjrze
przez przesonite firankami okna.
- Id na pla - rzuciam lakonicznie i wybiegam na dwr.
Widok nieba i drzew nie przynis niestety spodziewanej ulgi. Szare chmury pary ku
ziemi niczym majcy run lada chwila sufit. W lesie byo dziwnie pusto - nie zauwayam
ani jednego ptaka, ani jednej wiewirki. Od panujcej dokoa ciszy przechodziy mnie ciarki.
Jakim cudem nawet wiatr nie szumia w gaziach. Wiedziaam, e wszystkie te zjawiska
mona wytumaczy zmiana pogody - sama wyczuwaam wzrost cinienia, cho nie byam
zwierzciem, a tylko obdarzonym kiepskimi zmysami czowiekiem. Jak nic zbierao si na
porzdn, wiosenn burz z piorunami. Zerknam na chmury. W przerwach pomidzy ich
stalowymi zwaami dostrzegam wysz warstw, ciemnosin, niemal fioletow. Tak, ulewa
bya tylko kwesti czasu. Zmylne zwierzta zawczasu si przed ni pochoway. Mimo tych
dedukcji nie opuszcza mnie niepokj. Gdy tylko znalazam si na play, doszam do
wniosku, e popeniam bd - miaam tego ponurego miejsca powyej uszu. Te wszystkie
nerwowe spacery, sam na sam ze swoimi mylami, to cae krenie bez celu przypominao mi

mj nieustajcy koszmarny sen. Chciaam si ju wycofa, ale do saloniku Billy'ego te mnie


nie cigno. Ani do Emily. Nie miaam gdzie si podzia. Podreptaam w kierunku
wyrzuconego przez morze drzewa i usiadam eby mc oprze si o spltane korzenie.
Zadaram gow, czekajc, a pierwsze krople deszczu przerw cisz. Staraam si nie
zastanawia, co grozi Jacobowi i jego pobratymcom, eby do szcztu si nie zama.
Straciam ju kilkoro bliskich - czy los miaby by dla mnie a tak okrutny? C, moe
pogwaciam w przeszoci jakie nieznane prawo i tym samym skazaam si na wieczne
potpienie? Moe zgrzeszyam ciko, odsuwajc si od ludzi, a zbliajc do istot z poda i
legend? Do tego, powiedziaam sobie. Jacobowi nic si nie stanie. Musiaam w to wierzy,
eby mie si y.
- Basta! - krzyknam, podrywajc si z pnia. To siedzenie byo jeszcze gorsze od
chodzenia w t i z powrotem. Naprawd liczyam na to, e usysz Edwarda tego ranka.
Nastawiam si na to i teraz nie dawaam sobie rady. Rana w moim ciele znowu pieka przy
brzegach. Ostatnio czsto si odzywaa jakby mcia si na mnie za to, e wczeniej
ujarzmiaam j obecnoci Jacoba. Morze wzburzyo si nieco, ale wiatr wci si nie
pojawia. Cinienie nadchodzcej burzy wciskao mnie w ziemi. Wszystko wok mnie
zdawao si wirowa, ale tam, gdzie staam, powietrze byo nieruchome - gste i cikie. Od
przesycajcych je adunkw elektrycznych unosiy si kosmyki moich wosw. Pod klifem
fale biy z wiksz zaciekoci ni wzdu brzegu zatoki, bryzgajc strzpami piany.
Zerknam na niebo. Chmury zaczy si kbi, kry po spirali niczym w maselnicy. Nie
byo wci wiatru, odnosio si, wic wraenie, e s ywe. Zadraam, cho wiedziaam, e
to efekt rnicy cinie. Klify odcinay si od nieba ciemn plam. Wpatrujc si w nie,
przypomniaam sobie dzie, w ktrym Jacob opowiedzia mi o Samie i jego gangu.
Czonkowie sfory po kolei wystrzeliwali pustk, by zgrabnym korkocigiem wbi si w tafl
wody. Wyobraziam sobie, e lecc, czowiek musi czu si wolny jak ptak... Do tego gos
Edwarda - mikki, aksamitny, wcieky... Rana na sercu zapieka ze wzmoon
intensywnoci. Musia istnie jaki sposb, by ukoi ten bl. Nasila si z kad sekund.
Nie odrywaam oczu od skal i fal. Hm... Czemu nie? Czemu nie miaabym sobie uly? Jacob
obieca mi, e dzisiaj skoczymy. Czy tylko, dlatego, e jednak nie mia dla mnie czasu,
powinnam bya rezygnowa z tak potrzebnej odrobiny rozrywki? wiadomo, e ryzykowa
wanie yciem, sprawiaa, e tym bardziej jej potrzebowaam. Naraa si przecie z mojego
powodu. Gdyby nie ja, Victoria nie zabijaaby w okolicy... tylko gdzie indziej, daleko std.
Gdyby Jacobowi cos stao, byaby to moja wina. To ostatnie odkrycie podziaao na mnie jak
kube zimnej wody. Zmotywowana jak nigdy dotd, popdziam do domu Billy'ego po

furgonetk.
Wiedziaam, jak dojecha do drogi cigncej si wzdu klifw.
Ale cieki wiodcej na sam skraj przepaci szukaam po raz pierwszy. Ta, ktr w
kocu znalazam, prowadzia prosto ku najwyszej pooonemu rozbiegowi. Rozgldaam si
za jakim rozwidleniem eby zgodnie z wol Jacoba skoczy z niszej skay, ale bez
powodzenia, tymczasem burza bya coraz bliej. Zerwa si wiatr, na policzkach poczuam
krople. Nie miaam wyboru - mogam jedynie zrejterowa, a to nie wchodzio w rachub.
Nietrudno byo mi przekona sam siebie, e przed ulew nie zd znale
alternatywnej cieki. Po prawdzie, nigdy nie chciaam skoczy z niszej pki. Do skoku
zainspiroway mnie wyczyny Sama i jego kompanw, a nie niewinne zabawy miejscowej
dzieciarni. Pragnam spada jak najduej, zupenie zatraci si w locie.
Zdawaam sobie spraw, e nigdy w yciu nie postpowaam rwnie lekkomylnie, ale
poprawiao mi to tylko humor. Bl sab ju stopniowo, jakby moje ciao wiedziao, e lada
moment usysz Edwarda.
Paradoksalnie, w miejscu, w ktrym piach cieki przechodzi w lit ska, szum
oceanu zdawa si cichszy ni chwil wczeniej pomidzy drzewami. Smagana wilgotnymi
podmuchami wiatru zrobiam kilka krokw do przodu. Skrzywiam si na myl, jak zimna
musi by woda u stp klifu, ale nic nie byo ju w stanie mnie zniechci. Nie patrzyam w
d, tylko prosto przed siebie. ostronie do przodu. Zatrzymaam si, kiedy palcami poczuam
krawd. Wziam gboki oddech. Odczekaam kilka sekund.
- Bello!
Wypuciam powietrze z puc z triumfalnym umiechem.
- Tak, Edwardzie? No, co masz mi do powiedzenia?
Nie odezwaam si, bojc si, e dwik wasnego gosu rozproszy mnie i przegoni
omamy. Byy takie pikne, takie realistyczne. Biy o gow wyblake wspomnienia
przyjemnych epizodw naszej znajomoci. Dopiero, gdy, niby to sprowokowany moim
zachowaniem, Edward gniewa si na mnie w zwidach, mj mzg odtwarza jego baryton w
najdrobniejszych szczegach - najcudowniejszych szczegach pod socem.
- Przesta, bagam!
Chciae, ebym pozostaa czowiekiem, przypomniaam w mylach. C, tacy s
ludzie. Szaleni.
- Prosz, nie skacz! Zrb to dla mnie!
Ale tylko w takich okolicznociach do mnie wracasz.
- Prosz! - Szept mojego ukochanego ledwie przebi si przez deszcz. Byam tak

mokra, jakbym ju raz dzi skakaa.


Przeniosam ciar ciaa na pity.
- Bello! - Edward ju nie baga, ale da. Jego gniew by taki uroczy!
Nie przestajc si umiecha, uniosam zczone rce wysoko do gry, miao
wypychajc podbrdek w deszcz. A moe jednak nie na gwk? W Phoenix czsto
chodziam na publiczny basen, a tam podobne ekscesy byy zakazane. Opuciam rce, za to
ugiam nogi w kolanach, eby lepiej si wybi. Jeszcze ostatni wdech...
I rzuciam si z klifu.
Daram si na cae gardo, nie krzyczaam jednak ze strachu, ale z radoci. Wiatr
stawia mi opr, walczc daremnie z grawitacj, dzwoni mi w uszach, nadyma bluzk.
Przecinaam powietrze niczym meteoryt, wirowaam jak pdzca ku ziemi, zepsuta rakieta.
Tak! To z tym okrzykiem na ustach przebiam tafl wody. Bya lodowata, o wiele
zimniejsza, ni przypuszczaam, ale szok, jaki przeyam w zetkniciu z ni, tylko spotgowa
moj eufori. Strach nie towarzyszy mi nawet przez uamek sekundy. W moich yach
szumiaa czysta adrenalina. Skoczyam! Skoczyam! Byam z siebie taka dumna. Doprawdy,
c byo w tym takiego strasznego?
I wtedy porwa mnie prd.
Mylc o klifach, zwracaam uwag wycznie na to, jakie s wysokie. Zupenie
wyleciao mi z gowy, e po skoku trzeba jeszcze wydosta si na brzeg. Nie podejrzewaam,
e okae si to takie skomplikowane.
Wraenie byo takie, jakby fale mnie sobie wyryway, jakby usioway rozerwa mnie
na strzpy, eby sprawiedliwie si mn podzieli. Czytaam, e aby nie szarpa si z pywami,
naley pyn wzdu wybrzea, a nie prosto ku play, ale kopot by w tym, e nie miaam
pojcia, gdzie si ona znajduje.
Nie wiedziaam nawet, gdzie jest gra, a gdzie d. Wok mnie kbia si czarna,
mokra nico, przez ktr nie przebija si ani jeden promyk soca mogcy wskaza
waciwy kierunek. Z pomoc nie przychodzia rwnie grawitacja. Tak wyranie
odczuwalna w locie, tu, wrd wirw, stracia racj bytu. Opadaam na niewidoczne dno topiam si, ale nie tonam. Prd szarpa mn na wszystkie strony jak szmacian lalk.
Walczyam o zatrzymanie w pucach powietrza, o to, by odruchowo nie otworzy ust,
pozbawiajc si resztek zapasu tlenu.
- Bello!
Nie zdziwiam si, e Edward nadal jest przy mnie. Na motorze czy przy
roztrzsionym Jacobie ryzyko byo jedynie potencjalne, a mimo to mnie nie opuszcza, wic

co dopiero teraz, kiedy umieraam. Zaskoczyo mnie raczej to drugie, to, e miaam pewno
e umieram. Zaraz miaam zacz si dusi.
- Nie przestawaj pyn! - nakaza mj niewidzialny opiekun.
Dobre sobie! Dokd? W t ciemno, czy w tamt?
Fale nie wyryway mnie ju sobie tak brutalnie, przynajmniej z pozoru - to od
chodnej wody cierpy mi koczyny. Powoli stawaam si obojtna na to, co si ze mn
dziao. Bezwolna, zapadaam si w odrtwieniu.
- Ruszaj si! Ruszaj! Nie poddawaj si, do cholery!
Rozkaz mnie otrzewi. Zmusiam nogi do wierzgania, rkami macaam na lepo w
mroku. Trudno byo powiedzie, czego szukaam - co sekund ldowaam w innej pozycji.
Nie wiedziaam, po co waciwie si tak staram. Jaki miao to jeszcze sens?
- Walcz! - dopingowa mnie Edward. - Walcz, Bello. Nie przestawaj!
Po co?
Nie chciaam duej walczy. Nie przeszkadzao mi ani zimno, ani to, e moje
wyczerpane minie nie miay ju siy wprawia w ruch moich ramion. Byam poniekd
zadowolona, e to ju koniec. I e przyszo mi umiera wanie w ten sposb. Moje
wczeniejsze spotkania ze mierci byy duo gwatowniejsze. Podobao mi si, e jest tak
ciemno, tak spokojnie.
Przypomniao mi si, e powinno przemyka mi teraz przed oczami cale moje ycie.
Dziki Bogu, oszczdzono mi tego przykrego seansu. Zobaczyam za to, co byo mi
najdrosze na wiecie.
Moja podwiadomo przechowywaa zapewne ten widok na tak okazj. Nie
spodziewaam si, e zatrzyma w swoich zakamarkach nie tylko gos Edwarda, ale i jego
posta. Jego idealna twarz pojawia si nagle tu przede mn, zawisa w przestrzeni na
wycignicie rki. Zgadzao si wszystko: odcie skry, ksztat warg, linia szczki,
poyskujce w tczwkach zoto. Co zrozumiae, by na mnie bardzo zy - zby mia
zacinite, a nos zmarszczony.
- Bello, opamitaj si! - zawoa. - Musisz si ratowa!
Syszaam wszystko wyranie, chocia moje uszy wypeniaa lodowata woda. Tre
baga tym razem zignorowaam, wolaam skupi si na tembrze barytonu. Po co miaam si
mczy i walczy, skoro byam taka szczliwa? Wntrznoci paliy mnie z braku powietrza,
koczyny siniay z zimna, ale byam zachwycona. Zapomniaam ju, czym jest prawdziwa
rado.
Najpierw spokj, teraz rado - w takich warunkach umieranie nie byo takie ze.

Prd przej nade mn kontrol, ciskajc w stron niewidzialnej w mroku skay.


Twardy wystp trafi mnie prosto w klatk piersiow. Impet uderzenia nie poama mi eber,
ale wycisn z puc resztki powietrza - uleciao chmar srebrnych baniek. Jego miejsce
natychmiast zaja rca woda. Zaczam si krztusi, dusi, oddala od Edwarda. Co mnie
od niego odcigao. Nareszcie poczuam, e opadam na dno, ale byo ju za pno, eby prze
w odwrotnym kierunku.
egnaj, kocham ci - gdybym moga mwi, tak brzmiayby ostatnie sowa.

16 PARY
Niemale w tym samym momencie moja gowa znalaza si ponad powierzchni.
Jakie to dziwne, pomylaam. Tonie si w d, a nie w gr.
Odmty nie daway jednak za wygran. Prd pcha mnie chyba ku jakiej grupie
skaek, bo w rytmicznych odstpach waliam plecami o co twardego. Po kadym uderzeniu z
moich ust wystrzeliway strumienie wody. Trudno byo uwierzy, e mieci si jej we mnie a
tyle. Palia sl, paliy puca, skay siniaczyy opatki, w gardle miaam zbyt duo pynu, by
zaczerpn powietrza. Chocia moje zmysy odbieray wci koysanie fal, jakim cudem nie
zanurzaam si ani nie wirowaam. Nic nie widziaam, ale woda bya wszdzie, zalewaa mi
twarz.
- Oddychaj! - rozkaza mi przepeniony rozpacz gos.
Rozpoznaam go od razu. To nie Edward si o mnie martwi. Prawda zabolaa jak
ukucie sztyletem.
Rozkaz i tak by nie do wykonania. Ledwie nadaam z wypluwaniem. Cieko ze
mnie i cieko. Nie miaam, kiedy zapa tchu. Kolejne uderzenie o skay, kolejny potrjny
wytrysk lodowatej cieczy. Ani chwili wytchnienia.
- Oddychaj! No, Bello! Oddychaj, dziewczyno!
Zobaczyam wiato, ale przez rj czarnych mroczkw coraz gstszych, coraz
wikszych, zlewajcych si wreszcie w czarn kurtyn.
Bach. Znowu te skay... Tylko, dlaczego byy ciepe?
Uzmysowiam sobie, e to, co braam za kamienne wypustki byo w rzeczywistoci
piciami Jacoba, ktry prbowa wypompowa ze mnie wod. To co, co odcigno mnie w
gbinach od Edwarda, te byo ciepe... Zakrcio mi si w gowie, wrciy mroczki.
Czy znowu umieraam? Nie byo mi tak przyjemnie, jak poprzednim razem. Nie
miaam si, w kogo wpatrywa. Szum fal cich, przechodzc w miarowe szemranie, ktre
zdawao si wydobywa z wntrza moich uszu.
- Bello? - Gos Jacoba by ju spokojniejszy. - Bello, czy mnie syszysz?
Nie byam pewna. Mzg lasowa mi si w rytmie oceanu.
- Jak dugo bya nieprzytomna? - spyta kto drugi. To, e Jacob nie jest sam,
zaintrygowao mnie na, tyle, e nieco oprzytomniaam.
Uwiadomiam sobie, e le nieruchomo na czym paskim i stosunkowo twardym.
W moje odsonite przedramiona wbijay si zacielajce podoe drobiny. Prd ju mn nie

szarpa - monotonne koysanie obejmowao tylko moj obola czaszk.


- Nie jestem pewien - odpar Jacob zaspiony. - Kilka minut.
Doholowanie jej do play nie zabrao a tak wiele czasu.
Jego gos dochodzi z bardzo bliska. Charakterystycznie rozgrzana do odgarna mi
z policzka mokry kosmyk wosw.
Z gbi moich zatkanych uszu naprawd wydobywao si miarowe szemranie, jednak
nie fale, lecz moje wasne wdechy i wydechy. Powietrze ocierao si o wntrze tchawicy i
oskrzeli nie jak mieszanina gazw, a jak druciana szczotka, ale najwaniejsze by to, e powoli
wracaam do ycia. I marzam! Cigle padao. Tysice zimnych kropel spyway po mojej
skrze i ubraniu, potgujc wychodzenie.
- Skoro oddycha, zaraz si ocknie. - Zorientowaam si, e rozmwc Jacoba jest Sam.
- Zaniemy j szybko w jakie cieple miejsce. Nie podoba mi si to postpujce zsinienie.
- Sdzisz e mona j ruszy?
- Nie zamaa krgosupa lub czego innego przy upadku?
- Nie dam gowy.
Zamylili si.
Prbowaam otworzy oczy. Zajo mi to z minut, ale zobaczyam niebo. Wypeniay
je ciemne, fioletowo - szare chmury.
- Jake? - wycharczaam.
Na tle chmur pojawi si Jacob.
- Bella! - wykrzykn z ulg. Jeli wczeniej paka, ulewa pozwolia mu to miosiernie
ukry. - Och, Bello! Jak si czujesz? Syszysz mnie? Jeste ranna?
- G..gga... ggardo bboli - wyjkaam. Wargi trzsy mi si z zimna.
- Jeli tylko gardo, to moemy si std zabra - stwierdzi Jacob, biorc mnie na rce.
Mogoby si wydawa, e wa tyle, co pusty karton. Chopak nie mia na sobie podkoszulka,
a jego ciao jak zwykle buchao gorcem. Zgarbi si, eby, cho troch osoni mnie przed
deszczem. Wpatrywaam si tpo w bijce o brzeg bawany, nie przyjmujc jeszcze nadmiaru
bodcw.
- Poradzisz sobie? - usyszaam Sama.
- Tak, sam j donios. Moesz wraca do szpitala. Docz do was pniej. Wielkie
dziki, Sam.
Sam nic nie powiedzia. Zaciekawio mnie, czy zdy ju si bezszelestnie oddali.
Byam w takim stanie, e wzmianka o szpitalu moe zrobia na mnie adnego wraenia.
Skrawek play, na ktrym przed chwil leaam, zalay pieniste fale, jak gdyby morze,

wcieke, e mu si wymknam, ponawiao prb porwania. Zerknam na horyzont.


Dziwne... Mj zmczony wzrok przykua jaskrawa plamka. Daleko na czarnych wodach
wrd grzywaczy, taczy bdny ognik. Ogie nie pasowa do wody, ale takie byo moje
skojarzenie. Zgas zreszt a moe znikn czym przesonity, nie mogam wic nabra
pewnoci, e to nie iluzja. Nie mylaam o nim duej, przypomniay mi si za to gbiny wszechobecna, kotujca si ciemno. Nie wiedziaam, dokd pyn, byam taka
zdezorientowana a jednak... a jednak Jacob mnie znalaz.
- Jak mnie znalaze? - wychrypiaam gono, zadziwiona.
- Szukaem ci - wyjani. Bieg pod gr ku drodze, ale nie za szybko, eby mi nie
zaszkodzi. - Poszedem ladem opon furgonetki, a potem usyszaem twj krzyk... Wzdrygn si. - Dlaczego skoczya, Bello? Nie zauwaya, e zbiera si na burz? Nie
moga zaczeka par dni? - Widzc, e przeyj, by ju w stanie si na mnie zoci.
- Wybacz - wymamrotaam. - To by gupi pomys.
- Niesamowicie gupi - poprawi. - Suchaj, nastpnym razem wstrzymaj si z
debilnymi wybrykami do czasu, a znajd si w pobliu, okej? Nie bd mg si
skoncentrowa na mojej robocie, jeli zaczniesz regularnie wycina mi takie numery.
- Przyrzekam, e to ostatni raz - owiadczyam. Chrypk przypominaam naogowego
palacza w rednim wieku. eby to zmieni, postanowiam odchrzkn, ale rwnie dobrze
mogam zacz czyci sobie gardo yletk. Okropnie zabolao. Natychmiast przestaam. Jak tam w lesie? Zab... znalelicie ju Victori? - Teraz to ja si wzdrygnam, chocia
dziki temperaturze skry Jacoba zdyam si ju ogrza.
Mj wybawca pokrci gow.
- eby nam si wymkn, wskoczya do wody. Co byo robi, dalimy za wygran.
Wampiry pywaj znacznie szybciej ni my. To, dlatego popdziem prosto do domu - baem
si, e nas wyprzedzi i zaskoczy ci na play. Spdzasz tam samotnie tyle czasu...
- Sama widziaam, a co z reszt? Te ju wrcili? Wszystko w porzdku? - Miaam
nadziej, e zaprzestali poszukiwa.
- Wrcili, wrcili.
Co w jego minie mnie zaniepokoio. Nagle skojarzyam, jakimi sowami poegna
Sama.
- Hej, wspomniae co o szpitalu! - Mj gos podskoczy o oktaw.
- _ Nie kam! Ktry z was jest ranny? Zaatakowaa?
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. Kiedy wrcilimy, Emily przekazaa nam smutn
wiadomo. To Harry Clearwater jest w szpitalu. Dzi rano mia rozlegy zawa.

- Harry? - Zamilkam na moment. Stopniowo docieraa do mnie groza sytuacji. - O,


nie! - jknam. - Czy Charliego te powiadomiono?
- Oczywicie. Przyjecha od razu. Przywiz z sob Billy'ego.
- Jakie s rokowania?
Jacob spojrza w bok.
- Obawiam si, e nie najlepsze.
Poczuam przeraliwe wyrzuty sumienia. Skoki z klifu! Co za dziecinada! Jakby
rodzice nie mieli do zmartwie! Jak mogam postpi tak nierozwanie! I Harry akurat
dosta zawau!
- Czy mog na co si przyda? - spytaam.
W tym samym momencie przestao pada i zorientowaam si z duym opnieniem,
e weszlimy wanie do domu Blackw. Deszcz wybija werble na blaszanym dachu.
- No co ty - achn si Jacob, kadc mnie na kanapie. - Zostajesz tutaj - a mwic
tutaj, mam na myli t sof! Zaraz skombinuj ci jakie suche ciuchy.
Wyszed pospiesznie do swojego pokoju. Rozejrzaam si po zaciemnionym saloniku.
Bez Billy'ego byo tu dziwnie pusto, wrcz ponuro. Brao si to pewnie std, e wiedziaam o
Harrym. Jacob wrci po kilkunastu sekundach. Rzuci mi co mikkiego i szarego.
- Bdzie na ciebie za duy, ale nie mam nic lepszego. Ehm... Wyjd, eby moga si
przebra.
- Nie odchod! Nie bd si na razie rusza, musz troch odpocz. Posied ze mn,
prosz.
Jacob usiad na pododze i opar si plecami o kanap. Podejrzewaam, e nie spa od
wielu godzin - wyglda na rwnie zmczonego, co ja. Opar gow o poduszk lec tu
obok mnie i ziewn.
- Chyba nic si nie stanie, jeli zdrzemn si minutk - powiedzia, zamykajc oczy.
Poszam za jego przykadem.
Biedny Harry. Biedna Sue. Charlie musia odchodzi od zmysw. Harry by jednym z
jego dwch najlepszych przyjaci. Modliam si o to, eby lekarze nie mieli racji. Przez
wzgld na ojca wanie. I na Sue. I na Le i Setha.
Kanapa staa koo kaloryfera, wic mimo przemoczonego ubrania nie byo mi ju
zimno. Miaam wielk ochot zasn, eby uciec w niebyt przed blem w pucach. A moe
nie byo mi wolno? Nie, to przy wstrznieniu mzgu. Wszystko mi si mieszao, Byam
nadal w szoku.
Jacob zacz cichutko pochrapywa. Brzmiao to jak koysanka. Odpynam w

mgnieniu oka.
Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna przynio mi si co w miar zwyczajnego:
kalejdoskop chaotycznie dobranych obrazw z moich wspomnie. Ostre soce Phoenix,
twarz mojej mamy, domek na drzewie, wypowiaa kapa, wyoona lustrami ciana,
pomaraczowy pomyk wrd czarnych fal... Zapominaam o kadym z nich, gdy tylko jego
miejsce zajmowa kolejny.
Dopiero ostatnia wizja przykua na duej moj uwag. Bya to scena w teatrze, a na
niej znajome dekoracje: renesansowy balkon, namalowany w tle ksiyc. Ubrana w
staromodn koszul nocn dziewczyna wychylaa si ponad balustrad, co do siebie
szepcc...
Szekspirowska Julia. Kiedy si obudziam, nadal o niej mylaam.
Jacob spa jeszcze. Osun si z poduszki na podog i miarowo oddycha. W saloniku
byo jeszcze ciemniej ni przed paroma godzinami. Zesztywniaam, ale nie zibam, a ubranie
niemal wyscho. Z kadym oddechem gardo smaga mi ogie. Chciaam wsta ju na dobre,
a przynajmniej zrobi sobie co do picia.
Nic z tego. Moje ciao miao inne plany. Byo mu wygodnie.
Widziao nie widziao potrzeby, dlaczego miaoby si ruszy. Skapitulowaam.
Zamiast walczy sama z sob, wrciam do rozmylania o Julii. Zastanowiam si, jak by
postpia, gdyby Romeo j zastawi - Nie dlatego, e go wygnano, ale po prostu dlatego, e
si odkocha. Co by byo, gdyby zmieni zdanie i wrci do Rozaliny? Gdyby nie oeni si z
Juli, tylko znik bez ladu? Chyba domylaam si, jak by si czua. Ju nigdy nie
otrzsnaby si po tej stracie, byam tego pewna. Jeli wrciaby do swojego starego trybu
ycia, to tylko z pozoru. Nie zapomniaaby Romea, nawet gdyby doya sdziwego wieku.
Jego twarz towarzyszyaby jej na kadym kroku. W kocu musiaaby si z tym
pogodzi.
Ciekawio mnie, czy zdecydowaaby si jednak polubi Parysa - dla witego
spokoju, eby zadowoli rodzicw. Nie, raczej nie. chocia, z drugiej strony, w dramacie nie
opisano tej postaci zbyt dokadnie. Parys by tylko jednym z czarnych charakterw,
narzdziem w rkach dramaturga, zagroeniem wprowadzajcym do fabuy napicie.
A co, jeli prawda o nim wygldaa nieco inaczej?
Co, jeli Parys byt przyjacielem Julii? Jej najlepszym przyjacielem? Jedyn osob,
ktrej moga zwierzy si, jak bardzo cierpi po odejciu Romea? Co, jeli nikt inny tak dobrze
jej nie rozumia, z nikim innym tak dobrze si nie czua? Jeli by wspczujcy i cierpliwy?
Jeli si ni zaopiekowa? Co, jeli Julia nie umiaa wyobrazi bez niego dalszego ycia? Jeli

w dodatku naprawd j kocha i zaleao mu na jej szczciu? Co, jeli i ona kochaa
Parysa? Nie tak jak Romea, to oczywiste, ale do mocno, by take pragn go uszczliwi?
Cisz w pokoju zakca tylko rwny oddech Jacoba. Ten rytmiczny szmer by jak
koysanka piewana dziecku, jak poskrzypywanie bujanego fotela, jak tykanie starego
zegara... By to odgos, od ktrego lej robio si na sercu.
Gdyby Romeo porzuci Juli i na zawsze wyjecha z Werony a ona przystaa na
propozycj matrymonialn Parysa, czy ktokolwiek miaby prawo j za to potpia? Bya to
chyba jej jedyna szansa na odbudowanie normalnoci. Tylko u boku przyjaciela moga liczy
na to, e jeszcze nieraz si umiechnie.
Westchnam, a zaraz potem jknam, bo wzdychanie bolao tak samo jak
odchrzkiwanie. Poniosa mnie fantazja - Romeo nigdy nie odkochaby si w Julii. To,
dlatego ludzie na caym wiecie pamitali wci jego imi. To, dlatego historia pary
kochankw wszystkich wzruszaa i zachwycaa. Nawet sama tragedia tak si nazywaa:
Romeo i Julia. Zawsze razem, Julia zadowala si Parisem nie byoby raczej hitem.
Zamknwszy na powrt oczy, daam porwa si mylom - byle dalej od tej durnej
sztuki, ktrej miaam powyej uszu, Waniejsza bya rzeczywisto. Jak mogam by taka
lekkomylna? Najpierw motory, teraz skakanie z klifu... Gupi ma szczcie. A gdybym tak
si zabia? Charlie mgby si po tym ju nigdy nie pozbiera. Zawa Harry'ego sprawi, e
spojrzaam na swoje ycie z innej perspektywy. Z perspektywy, z ktrej nie chciaam na nie
patrze. Od wrzenia pozostawaam lepa na racjonalne argumenty. By moe nadszed teraz
czas, by to zmieni.
Czy czuam si gotowa zrezygnowa z gonienia za omamami? Gotowa postpowa
jak osoba dorosa? Zdawaam sobie spraw, e stanabym przed nieatwym zadaniem. C,
moe by to mj obowizek. Moe bym sobie poradzia. Z pomoc Jacoba.
Postanowiam podj decyzj nieco pniej, ochonwszy po wypadku. Na razie
wolaam myle o czym innym.
Kiedy szukaam jakiego przyjemnego tematu, umys podrzuca mi obrazy i wraenia
z ostatnich paru godzin: wist powietrza podczas lotu, czer fal oceanu, si prdu pod klifem,
twarz Edwarda w mroku (tu zatrzymaam si na duej), ciepe donie wypompowujcego ze
mnie wod Jacoba, strugi deszczu bijce z fioletowych chmur, dziwny, pomaraczowy ognik
wrd grzywaczy...
Ten odcie pomaraczowego z czym mi si skojarzy. Zaraz, co to byo...
Nagle usyszaam, e przed dom zajeda samochd. Cikie koa zapaday si w
botnistej drodze. Auto zaparkowao przed samymi drzwiami. Trzasny drzwiczki. Przyszo

mi do gowy, e powinnam usi, ale odrzuciam ten pomys.


Rozpoznaam gos Billy'ego. Rozmawia z kim bardzo cicho. To byo dla niego
nietypowe. Drzwi do pokoju otworzyy si gwatownie. Wczono wiato, co mnie olepio.
Zamrugaam. Jake zerwa si na rwne nogi.
- O, przepraszam - bkn Billy. - Obudziem was?
Na widok jego miny moje oczy wypeniy si zami.
- 0, nie! - jknam. - O, nie!
Pokiwa tylko gow.
Jake podbieg do ojca i wzi go za rk. Twarz mojego przyjaciela wykrzywiona
blem, zrobia si bardzo chopica - nie pasowaa do masywnego, uminionego ciaa.
Za Billym sta w progu Sam, to on popycha wzek inwalidzki. Zwykle nieludzko
opanowany, dzi jednak okazywa smutek.
- Tak bardzo mi przykro - wyszeptaam.
Oszczdnym skinieniem Billy da mi zna, e przyjmuje moje kondolencje.
- Gdzie Charlie?
- Zosta w szpitalu z Sue. Musi... Na zaatwienie czeka wiele spraw.
cisno mnie w gardle.
- To ja ju chyba bd wraca - wymamrota Sam, wycofujc si ku drzwiom
frontowym. Wkrtce naszych uszu doszed odgos odpalanego silnika.
Uwolniwszy si z ucisku Jacoba, Billy pojecha do swojego pokoju. Jake sta przez
chwil nieruchomo, a potem usiad z powrotem na pododze przy kanapie. Schowa twarz w
doniach. Poklepaam go po ramieniu, aujc w duchu, e nie wiem, co powiedzie.
Jacob pierwszy przerwa cisz. Chwyci mnie za rk i przycign j sobie do
policzka.
- Jak si czujesz? Wszystko w porzdku? Powinienem pewnie zawie do lekarza,
prawda?
- O mnie si nie martw - zadeklarowaam ochryple.
Obrci si, by mc mi si przyjrze. Oczy mia przekrwione od paczu.
- Nie wygldasz najlepiej - stwierdzi.
- I nie czuj si najlepiej.
- Pjd nad klif po twj samochd, a pniej odwioz do domu. Charlie nie bdzie
zachwycony, jeli tam ci nie zastanie.
- Racja.
Czekajc na Jacoba, nie ruszaam si z kanapy. Z pokoju Billy'ego nie dochodziy

adne dwiki. Czuam si gupio, jak wcibski podgldacz ciekawy cudzej aoby.
Jake uwin si raz dwa - furgonetka zawya pod oknami znacznie wczeniej, ni si
tego spodziewaam. Chopak pomg mi si podnie, a kiedy wyszlimy na dwr i zadraam
z zimna, otoczy mnie swoim rozgrzanym ramieniem. Bez pytania podprowadzi mnie do auta
od strony fotela pasaera, a sam zasiad za kierownic. Przycign mnie do siebie, eby nadal
mc obejmowa. Oparam si skroni o jego pier.
- Czym wrcisz do La Push? - spytaam zatroskana.
- Nie wrc - burkn. - Nie pamitasz? Nie zapalimy jeszcze twojej rudej zozy.
Wzdrygnam si, ale tym razem temperatura powietrza nie miaa tu nic do rzeczy.
Nie rozmawialimy po drodze, cho chodne powietrze do koca mnie ocucio. Mj
mzg pracowa na najwyszych obrotach. Przypomnia mi si dylemat zwizany z Parysem.
Jak miaam traktowa mojego Parysa? Co byo fair?
Nie wyobraaam sobie dalszego ycia bez utrzymywania kontaktw z Jacobem wolaam nawet nie myle, e mogyby zosta znowu zerwane. Brzmiao to pompatycznie,
ale taka bya prawda.
- Jake by gwarantem mojego zdrowia psychicznego. Tylko czy miaam prawo nadal
uwaa go jedynie za przyjaciela? Czy nie byo to z mojej strony, co zarzuci mi Mike,
okrutne? Par tygodni temu marzyam, eby Jacob by moim bratem. Teraz uzmysowiam
sobie, e to, czego tak naprawd pragn, to z czystym sumieniem zagi na niego parol. Jak
by nie byo, gestem okazywa mi bynajmniej nie braterskie uczucie. I waciwie nie miaam
nic przeciwko. Byo mi tak dobrze, kiedy mnie przytula - tak bogo i ciepo. Zapewnia mi
poczucie bezpieczestwa. Nasza przyszo leaa w moich rkach. Po pierwsze, musiaabym
mu opowiedzie o moich deliberacjach. Szczero to podstawa. Musiaabym mu wszystko
odpowiednio wyjani, tak eby nie uzna, e robi mu ask, tylko eby zrozumia, e jest
wrcz przeciwnie - to ja nie dorwnuj mu do pit. Wiedzia ju, e rozstanie z Edwardem
odmienio mnie na zawsze, takie wyznanie nie byoby dla niego zaskoczeniem, ale nie
mogabym zatai przed nim adnej z moich nowych przypadoci. Miaabym obowizek
wyjawi mu nawet to, e chyba oszalaam, Bo zdarza mi si sysze w gowie gos mojego
byego. Tak, zanim podjby ostateczn decyzj, musiaby pozna najbardziej wstydliwe
szczegy.
Mimo e byo ich wiele, nie baam si jednak odrzucenia. Nie miaam wtpliwoci, e
jeli tylko si zdeklaruj, Jacob nie zawaha si ani sekundy.
Musiaabym zainwestowa w ten zwizek wszystko, co mi zostao - kady z
kawaeczkw mojego zamanego serca. Jedynie gdybym zaangaowaa si w najwyszym

stopniu, moje postpowanie mona by byo uzna za prawdziwie szlachetne.


Ale czy byo mnie na to sta?
Tyle trudnych pyta...
Czy grzeszyabym, prbujc uszczliwi mojego najlepszego przyjaciela? Moje serce
pewnie nie raz wyrywaoby si ku bezdusznemu Romeowi, ale przecie wikszo czasu
przebywaoby w Forks. Moja mio do Jacoba bya niczym w porwnaniu z tym, co czuam
do Edwarda, ale przecie nadal zasugiwaa na miano mioci.
Charlie jeszcze nie wrci - wszystkie okna byy ciemne. Zaparkowalimy. Zgas
silnik i zapada gucha cisza. Doceniaam, e Jacob nie drczy mnie rozmow. Jak zwykle,
domyla si trafnie, czego po nim oczekuj.
Przycisn mnie do siebie obiema rkami, zamykajc w elaznym ucisku. I znw nie
miaam nic przeciwko temu. Swoj bliskoci dodawa mi otuchy.
Sdziam, e rozmyla o mierci Harry'ego, ale kiedy si odezwa, odkryam, e si
myliam:
- Przepraszam. Wiem, e nie czujesz dokadnie tego, co ja. Nie mam zreszt o to do
ciebie alu, przysigam. Jestem po prostu taki szczliwy, e nic ci nie jest, e a chce mi si
piewa! - Zamia mi si w ucho. - Mdl si, ebym nadal tak si skutecznie
powstrzymywa, bo wystrasz wam faszowaniem ssiadw.
Z nadmiaru emocji zaczam nieco szybciej oddycha. Powietrze taro uparcie o
ciany mojego garda.
Czy Edward nie chciaby, ebym walczya o szczcie? Zakadaam, e jego intencj
nie byo zmienienie mnie w emocjonaln kalek. Ucieszyby si chyba, dowiedziawszy si, co
planuj, a przynajmniej niczego by mi nie zabroni. W kocu to on sam odrzuci moj mio.
Teraz jej uamkiem mogam obdarzy kogo innego.
Jake przycisn policzek do czubka mojej gowy.
Gdyby odrobin skrcia szyj, gdybym dotkna ustami jego nagiego ramienia...
Wystarczyoby przesun si o te kilka centymetrw. Byam stuprocentowo pewna tego, co
by si pniej wydarzyo. Dzi wieczr nie musiaabym si z niczego tumaczy.
Ale czy mogam to zrobi? Czy mogam zdradzi swoje umczone serce, aby ocali
wasne aosne ycie?
Dostaam gsiej skrki.
A potem, tak wyranie, jak gdyby grozio mi straszliwe niebezpieczestwo,
usyszaam glos Edwarda - jego aksamitny szept:
- Bd szczliwa.

Zamaram.
Jacob doszed do wniosku, e mam dosy, i odsunwszy mnie od siebie, sign do
klamki.
Czekaj, chciaam zawoa do Edwarda. Chwileczk, co to miao by? Tylko jaki sens
miao konwersowanie z wasn iluzj?
Jacob otworzy drzwiczki i do szoferki wtargn zimny podmuch wiatru.
- Ach! - Chopak zgi si w p, jakby otoczya go chmura trojcego gazu. - Cholera
jasna! - Zatrzasn szybko drzwiczki, przekrcajc jednoczenie kluczyk w stacyjce. Rce
trzsy mu si tak okropnie, e nie miaam pojcia, jak sobie z tym poradzi.
- Co z tob? - wykrzyknam.
Silnik zakrztusi si i zgasi. Mj kompan dziaa zbyt nerwowo.
- Wampirzyca - wycedzi!. 0 mao nie zemdlaam.
- Skd wiesz?
- Bo suka mierdzi na kilometr!
Nie zwaajc wcale na targajce nim dreszcze, przeczesywa dzikim wzrokiem
przydrone zarola.
- I co teraz? - mrukn, bardziej do siebie ni do mnie. Zerkn na mnie. Musiaam by
biaa jak ciana. To mu wystarczyo.
- Okej, zmywamy si std.
Tym razem silnik zaskoczy bez problemu. Jacob manewrowa jak na filmie, opony
przeraliwie piszczay. Mielimy ju wyjecha na drog, kiedy w wietle reflektorw
zobaczyam zaparkowane po drugiej stronie auto - due, czarne, luksusowe... znajome.
- Stj! - wykrztusiam.
Nigdy nie naleaam do fanw motoryzacji, ale ten samochd znaam akurat a za
dobrze. By to Mercedes S55 AMG. Wiedziaam ile ma koni i jakiego koloru jest jego
tapicerka. Wiedziaam, e, jego potny silnik mruczy niczym tygrys. Wiedziaam, jak
pachn jego skrzane siedzenia i e dziki przyciemnianym szybom nawet w poudnie w
rodku panuje pmrok.
To tym samochodem, samochodem Carlisle'a, Alice i Jasper wywieli mnie rok temu
do Phoenix.
- Stj! - ponowiam rozkaz goniej, bo na pierwszy zaaferowany Jacob nie zwrci
adnej uwagi. Bylimy ju kilkadziesit metrw od domu.
- Co jest?
- To nie Victoria! Stj! Wracamy!

Jacob zahamowa tak raptownie, e tylko cudem nie rozciam sobie czoa.
- Co takiego?! - Rwnie dobrze mogam poprosi go o to, eby mnie zabi.
- To auto Carlisle'a! To Cullenowie!
Byam podekscytowana, ale Jake znowu zacz dygota.
- Spokojnie, tylko spokojnie, Jake. Wszystko w porzdku. Nic mi nie grozi. Moesz
si rozluni.
- Spokojnie - powtrzy. Schowa gow midzy kolana. Podczas gdy skupia si na
tym, eby nie przeobrazi si w wilka, wyjrzaam przez tyln szyb. Mercedes stal nadal na
swoim, miejscu.
To tylko Carlisle, powiedziaam sobie. Nikogo wicej si nie spodziewaj. No, moe
Esme... Dosy tego, wystarczy! Tylko Carlisle. Co najwyej Carlisle. A Carlisle. Nie
przypuszczaam przecie, e kiedykolwiek go jeszcze zobacz.
- W twoim domu czai si wampir, a ty chcesz tam wraca? - warkn Jacob.
Obrciam si w jego stron, z niechci odrywajc wzrok od limuzyny. Baam si, e
lada chwila auto rozpynie si w powietrzu.
- Oczywicie - przytaknam ochoczo.
Rysy Jacoba stay. Jego twarz zmienia si na powrt w zgorzknia mask, ktrej
miaam nadziej ju nigdy nie oglda. Zanim oczy przyjaciela zgasy na dobre, dostrzegam
w nich jeszcze zadr zdrady. Rce w dalszym cigu mu si trzsy. Wyglda na dziesi lat
starszego ode mnie.
Wzi gboki wdech.
- Jeste pewna, e to nie puapka?
Mwi bardzo powoli, jakby kade wypowiadane przez niego sowo wayo ton.
- To nie puapka, to Carlisle! Prosz, zawie mnie do domu!
Kark mu zadygota, ale oczy pozostay martwe.
- Nie ma mowy.
, - Jake, no co ty? Carlisle nic mi...
- Nie. Jak chcesz, to sama si zawie - rzuci oschle. To zaciska to rozlunia szczki.
- Zrozum, Bello, nie mog si tam pojawi. Niezalenie od postanowie paktu, kady wampir
to mj wrg.
- Cullenowie s...
- Musz niezwocznie powiadomi o wszystkim Sama. - Znowu mi przerwa. - Jeli
ktre z nich wrcio, czonkowie sfory musz opuci ich terytorium.
- Jake, to nie wojna!

- Nie sucha mnie. Wysiad, nie zgasiwszy silnika.


- egnaj. Oby miaa racj z tym samochodem. Nie chc, eby bya kolejn ofiar
Victorii.
Nim zdyam cokolwiek powiedzie, rozpyn si w mroku. Zapewne bieg ju z
szybkoci waciw wilkoakom.
Po raz drugi tego dnia wstrzsny mn gwatowne wyrzuty sumienia. Co ja
najlepszego zrobiam? Jak mogam by taka nietaktowna!
Ale mj wstyd by niczym przy mojej tsknocie. Wzia gr. _ Przeczogaam si na
lew stron kanapy i chwyciam kierownic - Rce trzsy mi si nie mniej ni Jacobowi.
Odczekaam minut, ostronie zawrciam, a potem cofnam si pod dom.
Kiedy zgasy wiata furgonetki, podjazd pogry si w mroku.
- Charlie wyjecha do szpitala w takim popiechu, e zapomnia zostawi zapalon
lamp na ganku. Ciemnoci ostudziy mj zapa. A co, jeli to bya puapka?
Zerknam na mercedesa. Ledwie go byo wida. Hm. Nie to musia by samochd
Carlisle'a.
Mimo tej pewnoci, gdy sigaam na progu po klucz rce dray mi jeszcze bardziej
ni wczeniej. Obrciam gak i pchnam futryn. Przedpokj przypomina wntrze
grobowca.
Miaam ochot zawoa co na powitanie, ale jzyk odmwi mi posuszestwa.
Wstrzymaam oddech.
Zrobiwszy krok do przodu, przejechaam doni po cianie. Gdzie si podzia
wcznik? Ten mrok dziaa mi na nerwy Czer, wszdzie czer... jak tam, w gbinach.
Czarne wody zatoki i pomie wrd fal, pomie, ktry nie mg by pomieniem...
Wic czym by? I co mi przypomina? Ten soczysty, ciemnopomaraczowy kolor... Gdzie si
podzia ten wcznik? Wci dygoczc, macaam uparcie cian.
Nagle dotarto do mnie, co powiedzia Jacob nad morzem: eby nam si wymkn,
wskoczya do wody. Co byo robi, dalimy za wygran. Wampiry pywaj znacznie szybciej
ni my. To dlatego popdziem prosto do domu - baem si, e nas wyprzedzi i zaskoczy ci
na play.
Nareszcie zorientowaam si, dlaczego pomaracz pomyka wyda mi si znajomy.
Zmartwiaam. Do przestaa szuka wcznika.
To wosy Victorii byy barwy ognia - jej synna ruda grzywa, Wampirzyca dopyna
dzi rano a do zatoki. Kiedy Jacob opowiada mi o nieudanym polowaniu na ni, dzielio go
od niej kilkaset metrw!

Gdyby nie towarzyszy nam Sam, gdybymy siedzieli na play tylko w dwjk...
Sparaliowa mnie strach. Nie byam w stanie ani si rusza, ani oddycha. Skoro dotara tak
blisko, moga rwnie dobrze...
- Nie dokoczyam tej myli, bo przedpokj zalao wiato.
Zamrugaam, olepiona. To nie ja je wczyam - zrobi to kto, kto czeka na mnie
przy schodach.

17 GO
Mj go mia nienaturalnie blad cer i ogromne czarne oczy. Sta z gracj zupenie
nieruchomo, co w poczeniu z jego niespotykan urod sprawiao, e wyglda jak posg o
idealnych proporcjach.
Zadray mi kolana. Omal si nie przewrciam. A potem opanowaam si i
doskoczyam do niego jednym susem.
- Alice, och, Alice! - zawoaam, rzucajc si jej na szyj.
Bach! Jakbym zderzya si z betonow cian. Wyleciao mi z gowy, e wampiry s
takie twarde.
- Bella? - W glosie mojej dawno niewidzianej przyjaciki pobrzmieway, o dziwo,
zaskoczenie i ulga.
Uciskaam j serdecznie, rozkoszujc si przy okazji sodkim zapachem jej skry.
By jedyny w swoim rodzaju, ani kwiatowy, ani korzenny, ani cytrusowy, ani pimowy. Nie
mogy si z nim rwna adne znane mi perfumy, a moja pami przez te kilka miesicy nie
radzia sobie z jego odtwarzaniem.
Nie wiedzie, kiedy moje wszenie przeszo w plcz, a pacz w szloch. Alice
zaprowadzia mnie niezwocznie do saloniku, posadzia na kanapie i przytulia. Czuam si
troch tak, jakbym dotykaa chodnego gazu, ale by to gaz wygodnie wyobiony na moj
miar. Dziewczyna gaskaa mnie po plecach w staym rytmie, czekajc cierpliwie, a si
uspokoj.
- Prze... przepraszam - wymamrotaam. - Ja tylko... tak si ciesz, e ci widz!
- Nie masz za co przeprasza, Bello. Wszystko w porzdku.
- Rzeczywicie.
Nareszcie przydarzyo mi si co miego.
- Zapomniaam, jaka jeste uczuciowa - powiedziaa zmczonym gosem.
Zerknam do gry, przecierajc niezdarnie zazawione oczy.
Szczki mojej przyjaciki byy napite, usta zacinite, a szyj miaa wykrcon tak,
eby gow trzyma jak najdalej ode mnie. Tczwki barwy atramentu zleway si w jedno ze
renicami.
- Och - wyrwao mi si.
Alice bya godna. Biedna Alice. A ja tak apetycznie pachniaam! Mino sporo czasu,
odkd musiaam zwraca uwag na takie rzeczy.

- Przepraszam - szepnam.
- To moja wina. Od dawna nie polowaam. Nie powinnam bya tu przyjeda w takim
stanie, ale tak si spieszyam... No wanie - zmienia ton na bardziej oschy - moe wyjanisz
mi, jak to si stao, e jeszcze yjesz?
Nagle uzmysowiam sobie, czemu zawdziczam jej wizyt Byskawicznie
otrzewiaam. Potok ez wysech. Spuciam nogi na ziemi i oparam si plecami o poduszki
kanapy. Przeknam gono lin.
- Widziaa, jak spadam?
- Nie - poprawia mnie Alice. - Widziaam, jak skaczesz.
Przygryzam wargi, zastanawiajc si, jak usprawiedliwi swoje zachowanie tak, eby
nie wyj na wariatk.
Moja rozmwczyni pokrcia gow.
- Mwiam mu, e tak to si skoczy, ale nie chcia mi wierzy. Bella daa mi
sowo. - Alice naladowaa Edwarda tak doskonale, e zamaram, zszokowana. Zaraz potem
w moj klatk piersiow wbi si niewidzialny sztylet. - Tylko nie zagldaj w jej
przyszo, nakaza mi - relacjonowaa. - Do wyrzdzilimy szkd. Ale to, e nie
zagldam, nie oznacza, e nie widz! Przy sigam, nie miaam zamiaru w aden sposb ci
kontrolowa. Po prostu wi, jaka si midzy nami wytworzya, jest wci silna.
Odbieram sygnay. - Zamilka na moment. - Kiedy zobaczyam ci skaczc ze skay,
bez namysu wsiadam w pierwszy samolot.
Przyjechaam z myl, e moe wespr jako Charliego, a chwil po mnie, zjawiasz
si ty! - Rozoya rce. Bya coraz bardziej rozdraniona. - Widziaam w mojej wizji, jak
wpadasz do wody, ale si nie wynurzya. Trwao to cae wieki. Byam pewna, e ju po
tobie! Jak wydostaa si na brzeg? I jak w ogle moga zrobi co takiego?! Jak moga
zrobi co takiego ojcu?! A mj brat? Czy masz pojcie, co on...
- Alice _ wtrciam si - to nie bya prba samobjcza. Powinnam bya jej przerwa,
gdy tylko zorientowaam si, o co mnie podejrzewa, ale gr wzia ch napawania si
dwicznoci jej gosu. Nie mogam jednak duej zwleka. Przyjrzaa mi si nieufnie.
- Chcesz powiedzie, e wcale nie skoczya ze skay do morza?
- Skoczyam, ale nie... - Skrzywiam si. - Skoczyam dla zabawy.
Moja przyjacika zmarszczya czoo.
- Obserwowaam kiedy, jak robi to koledzy Jacoba Blacka.
Wydawao mi si, e to wietna sprawa... nudziam si dzisiaj...
wic postanowiam sprbowa.

Alice milczaa.
- Nie pomylaam, e burza wpynie jako na prdy. Tak waciwie to wcale nie
mylaam o tym, e mj lot skoczy si w wodzie.
Siostra Edwarda nie kupowaa mojej historii. Przygldaa mi sceptycznie. Nadal bya
przekonana, e chciaam si zabi. Zadecydowaam, e lepiej bdzie zmieni temat.
- Skoro widziaa, jak wpadam do wody, to czemu nie widziaa Jacoba?
Zaskoczyam j tym pytaniem. Przekrzywia gow.
- Gdyby nie Jacob - cignam - chyba bym si utopia. No dobra, nie byo adnego
chyba. Utopiabym si jak nic. Miaam tyle szczcia! Nawet nie pamitam, jak mnie
uratowa - ocknam si na dobre dopiero na play. Tylko skoro skoczy za mn z klifu i
doholowa mnie do brzegu, a twierdzi, e zabrao mu to co najwyej kilka minut, to czemu nie
widziaa go w swojej wizji?
- Kto ci uratowa? - spytaa z niedowierzaniem.
- Tak. Jacob. No przecie mwi.
Alice zacza intensywnie si nad czym zastanawia Trudno byo oceni, w jakim
jest nastroju. Czyby co j gryzo?
Czyby po raz pierwszy miaa do czynienia z tak niedoskonaym objawieniem i
martwia si, e jej dar j zawodzi? Nagle pochylia si w moj stron i obwchaa moje
rami.
Serce podskoczyo mi do garda.
- Nie bj si, guptasie - szepna, nie przerywajc swoich bada.
- Co ty wyprawiasz?
Pochonita dedukowaniem, pucia moje pytanie mimo uszu.
- Kto ci tu przywiz? Z kim si tak kcia tam, za rogiem?
- Z Jacobem. Pamitasz Jacoba Blacka z La Push, prawda? Jest teraz poniekd moim
najlepszym przyjacielem. A przynajmniej by... - Przed oczami stana mi jego zagniewana
twarz, Nie byam pewna, czy mia mi wybaczy t zdrad.
- Hm... - Co?
- Nie wiem - przyznaa. - Ale co jest nie tak.
- C, najwaniejsze, e yj.
Dziewczyna wywrcia oczami.
- A Edward sdzi, e wystarczy ci poprosi, eby na siebie uwaaa! Ten facet jest
albo chory, albo zalepiony. Nigdy w yciu nie spotkaam nikogo, kto czciej od ciebie
pakowaby si z gupoty w tarapaty! Masz chyba jakie skonnoci masochistyczne!

- Jeszcze yj przypomniaam.
Alice bya ju mylami gdzie indziej.
- Jeli powrt na brzeg utrudniay ci prdy, to, dlaczego nie przeszkodziy temu
twojemu Jacobowi?
- Ee... to silny chopak.
Zauwaya moje wahanie. Jedna jej brew powdrowaa ku grze.
Czy mogam jej zdradzi sekret watahy? Czy by to w ogle sekret? A jeli nim jednak
by, kogo miaam uzna za swojego prawdziwego sojusznika, Jacoba czy Alice?
Doszam do wniosku, e ukrywanie czego przed siostr Edwarda zbyt wiele by mnie
kosztowao. Jacob wiedzia o Cullenach - czemu nie miaa wiedzie o sforze?
- Widzisz, Jacob jest kim w rodzaju wilkoaka - wyznaam. - Kiedy w okolicy
pojawiaj si wampiry, niektrzy przedstawiciele plemienia Quileutw zmieniaj si w wilki.
Ostatni raz miao to miejsce, kiedy Carlisle zjawi si tu po raz pierwszy. Zna go pradziadek
Jacoba. Bya ju wtedy w rodzinie?
Alice wpatrywaa si we mnie kilkanacie sekund szeroko otwartymi oczami, po czym
dosza do siebie, szybko mrugajc.
_ To tumaczy ten dziwny zapach - powiedziaa do siebie. - Ale czy to wystarczajcy
powd, ebym go nie widziaa? - Znowu si zamylia.
- Dziwny zapach? - powtrzyam.
- Okropnie mierdzisz - rzucia, nie podejmujc rozmowy. Z jej alabastrowego czoa
nie znikay zmarszczki. Milczaa przez chwil. - Na pewno jest wilkoakiem? Bya
wiadkiem tego, jak si przeobraa?
- Niestety tak. - Pojedynek Jacoba z Paulem nie nalea do moich ulubionych
wspomnie. - Czyli nie mieszkaa jeszcze z Carlislem i Esme, kiedy w Forks byy wilkoaki?
- Nie. Doczyam do nich pniej.
Na powrt zrobia si nieobecna, ale zaraz potem co do niej dotaro. Znienacka
obrcia si gwatownie.
- Twj najlepszy przyjaciel jest wilkoakiem? - spytaa. Potwierdziam zawstydzona.
- Od jak dawna to trwa?
- Niedugo - podkreliam, jakby miao mnie to usprawiedliwi.
- Pierwszy raz zmieni si dopiero kilka tygodni temu.
Alice uderzya pici o kanap.
- Czyli to mody wilkoak? A niech mnie! Ty to masz fart, dziewczyno! Edward mia
racj - przycigasz katastrofy jak magnes. I kto obieca, e nie bdzie naraa si na

niebezpieczestwo?
- Mode wilkoaki nie s wcale takie grone - owiadczyam uraona troch jej
komentarzami.
- Tak, dopki nie strac nad sob kontroli. Boe, Bello po wyjedzie wampirw nie
moga dla odmiany zaprzyjani z paroma ludmi?
Nie chciaam si z ni kci - tak bardzo cieszyam si e wrcia - ale musiaam
wyprowadzi j z bdu.
- Mylisz si Alice, wampiry nie wyniosy si z Forks na dobre W tym cay kopot.
Gdyby nie miejscowa sfora wilkoakw, ju dawno dopadaby mnie Victoria. A raczej
Laurent, bo to on wpad na mnie przed ni...
- Victoria? - sykna Alice. - Laurent?
Chyba nigdy wczeniej nie miaa przy mnie tak morderczej miny.
- Magnes dziaa - powiedziaam cicho.
- Mniejsza o twj magnes. Opowiedz mi wszystko od samego pocztku.
Opuciam wprawdzie w mojej relacji cztery miesice depresji, omamy suchowe i
eksperymenty z motorami, ale poza tym nie pominam niczego. Powtrzyam nawet
historyjk o skakaniu z nudw z klifu. Moja przyjacika znowu jej nie ykna, wic
przeszam pospiesznie do pomienia na falach i mojej hipotezy wyjaniajcej jego
pochodzenie. Syszc, e moga by to Victoria, Alice rozelia si nie na arty. Jej
pprzymknite drapienie oczy ciskay byskawice. Wygldaa teraz naprawd gronie - jak
na wampirzyc przystao. Nigdy dotd nie mylaam o niej jak o potworze. Przeknwszy
lin, zagbiam si w szczegy dotyczce mierci Harry'ego.
Alice ani razu mi nie przerwaa, co najwyej, zaspiona, kiwaa gow. W kocu
wyczerpay mi si tematy i zapada cisza. Teraz, kiedy emocje zwizane z odejciem Jacoba i
pojawieniem si przyjaciki nieco opady, wrci lk o ojca. Jak si czu po tym strasznym
dniu? W jakim stanie mia zjawi si w domu?
- Nasz wyjazd nic nie naprawi, prawda? - spytaa retorycznie moja rozmwczyni.
Parsknam miechem - byo w nim co histerycznego.
- Jakie to ma znaczenie? Przecie nie z tego powodu si wynielicie? Nie dla mnie?
Alice wpatrywaa si przez dusz chwil w podog.
- Hm... chyba zadziaaam zbyt impulsywnie. Nie powinnam bya znowu ingerowa w
twoje ycie.
Krew odpyna mi z twarzy. odek cisn si w kul.
- Alice, nie odjedaj jeszcze - wyszeptaam. Zacisnam palce na konierzyku jej

biaej koszuli. Coraz szybciej oddychaam, przez co zaczynaam si dusi. - Bagam, nie
zostawiaj mnie.
Moja reakcja j zaskoczya, ale staraa nie da tego po sobie pozna.
- Wszystko w porzdku - powiedziaa. Mwia wolno, starannie odbierajc sowa, jak
negocjator policyjny do siedzcego na okapie samobjcy. - Jestem dzi wieczr przy tobie. A
teraz we gboki oddech i sprbuj przez jaki czas nie wypuszcza powietrza z puc.
Ze zlokalizowaniem plu miaam kopot, ale skupiam si i wykonaam jej polecenie.
Przygldaa si z uwag, jak si koncentruj. Odwaya si na szczery komentarz dopiero,
kiedy doszam do siebie.
- Z tego, co widz, Bello, jeste w kiepskiej formie.
- Rano omal si nie utopiam - zauwayam.
. - Nie chodzi mi o twoje ciao, tylko o twoj psychik.
Drgnam.
- Robi, co mog.
- Czyli co?
- Nie byo mi atwo, ale s due postpy. cigna brwi.
- Mwiam mu - mrukna pod nosem.
- Alice, czego si spodziewaa? To znaczy, oprcz tego, e si zabiam, skaczc z
klifu. Sdzia, e zastaniesz pogodn, imprezujc nastolatk z nowych chopakiem u boku?
Nie znasz mnie?
- Znam ci, znam. udziam si nadziej.
- No to przynajmniej nie jestem jednak potentatem na rynku nielogicznego mylenia.
Zadzwoni telefon.
- To na pewno Charlie - stwierdziam, podnoszc si z kanapy. Alice pocignam za
sob - nie miaam ochoty traci jej z oczu choby na minut.
Odebraam.
- Charlie?
- Nie, to ja - usyszaam znajomy gos.
- Jake!
Alice spojrzaa na mnie badawczo.
- Sprawdzam tylko, czy jeszcze yjesz - owiadczy kwano.
- Nic mi nie jest. Mwiam ci, e to nie...
- Okej, okej - przerwa mi. - Starczy. Zaapaem. Cze.
Rozczy si bezceremonialnie.

Odwiesiwszy z westchnieniem suchawk, odchyliam gow do tyu i wbiam wzrok


w sufit.
- Jakbym nie miaa do kopotw... Alice cisna pocieszajco moj do.
- Nie s zachwyceni moj wizyt?
- Niespecjalnie. Ale mog si wypcha, to nie ich sprawa. Dziewczyna objta mnie
ramieniem.
- Hm... I co teraz? - Zamylia si. Znw mwia do siebie. - I to... i jeszcze tamto. Jest
co robi.
- Jest co robi? - powtrzyam zaciekawiona.
- Czy ja wiem... - zmieszaa si. - Musz zobaczy si z Carlislem.
Czyby chciaa ju rusza w drog? zy napyny mi do oczu.
- Nie mogaby jeszcze zosta? - poprosiam. - Tylko troch?
Tak bardzo si za tob stskniam. - Gos mi zadra.
- Skoro nalegasz... - powiedziaa bez entuzjazmu.
- Moesz zatrzyma si u nas. Charlie bdzie wniebowzity.
- Nasz dom nadal stoi, Bello.
Zwiesiam gow zrezygnowana.
- Nasz dom nadal stoi - poprawia si Alice - wic wpadn skompletowa walizk
ciuchw, eby twj ojciec nie zdziwi, e podruj bez bagau, dobrze?
Rzuciam jej si na szyj.
- Dzikuj, ach, dzikuj! - zawoaam. - Jeste wspaniaa!
- A przedtem wybior si na krtkie polowanie - dodaa. - Waciwie to musz ju
lecie. - Skrzywia si.
Odsunam si od niej szybko.
- Wybacz. Zapomniaam.
- Bdziesz umiaa przez godzin wstrzyma si z gupimi wybrykami?
Zanim zdyam si odezwa, powstrzymaa mnie, przykadajc sobie do ust palec.
Zamkna oczy. Na kilka sekund jej rysy wygadziy si nienaturalnie, jak gdyby pogrya
si we nie.
- Tak - ocknwszy si, odpowiedziaa sobie na wasne pytanie. - Nic ci nie grozi.
Przynajmniej dzi wieczorem. - Umiechna si ironicznie.
Nawet z tak min wygldaa jak anio.
- Wrcisz, prawda? - pisnam.
- Za godzin. Obiecuj.

Zerknam na wiszcy nad stoem zegar. Alice znw si zamiaa. Pocaowaa mnie na
poegnanie w policzek i wysza.
Wrci, przyrzeka, wrci, powtrzyam jak mantr. W jej towarzystwie zapominaam
o trapicych mnie problemach.
Na szczcie, miaam, czym si zaj, eby umili sobie czekanie. Przede wszystkim
poszam wzi prysznic. Rozbierajc si, powchaam swoje ubrania, ale nie wyczuam nic
oprcz rybiego zapachu morza. Moe to i dobrze, e nie miaam do dobrego wchu, eby
zapozna si z odorem wilkoakw.
Umywszy si, zeszam z powrotem do kuchni. Przypuszczaam, e Charlie bdzie
umiera z godu, kiedy w kocu si pojawi. Nucc zabraam si do nakrywania stou.
Kiedy resztki czwartkowego obiadu podgrzeway si w mikrofalwce nakryam
kanap przecieradem i obtoczyam pociel. Alice nie potrzebowaa posania, tak jak nie
potrzebowaa snu, ale naleao dba o zachowanie pozorw przed ojcem. Byam dzielna ani
razu nie spojrzaam na zegar. Ufaam, e przyjacika mnie nie zawiedzie.
Swj kawaek zapiekanki zjadam szybko, nie zwracajc uwagi na jej smak.
Przeykanie nadal sprawiao mi bl. Byam bardzo spragniona - do posiku wypiam na oko
ptora litra wody. Przeduony kontakt moich tkanek z sol morsk doprowadzi widocznie
do odwodnienia organizmu.
Nasyciwszy si, wrciam do saloniku. Zamierzaam zabija czas, ogldajc telewizj.
Jakie byo moje zdziwienie, kiedy zastaam Alice wygodnie rozpart na kanapie! Oczy
dziewczyny byy barwy jasnego miodu. Z umiechem na twarzy poklepaa przygotowan dla
niej poduszk.
- Dziki.
- Jeste przed czasem - skonstatowaam ucieszona.
Przysiadam si do niej i oparam si gow o jej rami. Otoczya mnie czule zimnym
ramieniem.
- I co mamy teraz z tob zrobi, Bello?
- Nie wiem - przyznaam. - Naprawd, robiam, co mogam.
- Wierz ci, wierz.
Obie zamilkymy.
- Czy... czy... - Musiaam ponowi prb. W mylach wymieniaam ju to imi bez
trudu, ale na gos to byo co innego. - Czy Edward wie, e tu jeste?
Nie mogam si powstrzyma, eby o to nie zapyta, chocia istniao wysokie
prawdopodobiestwo, e sporo za to zapac. Obiecaam sobie, e jak tylko Alice wyjedzie,

zabior si do naprawiania szkd. Jak tylko Alice wyjedzie... Naprawianie szkd. Przeszed
mnie zimny dreszcz.
- Nie, nie wie.
- Nie mieszka ju z Carlislem i Esme?
- Melduje si co kilka tygodni.
- Ach tak. - Pewnie niele si bawi z dala od rodzicw. Zmieniam temat na
bezpieczniejszy. - Wspomniaa co o apaniu wczeniejszego samolotu... Skd tak szybko
przyleciaa?
- Z Alaski. Byam w Denali, w odwiedzinach u Tanyi.
- Z Jasperem? Przyjecha moe z tob?
Dziewczyna posmutniaa.
- Jasper uwaa, e le postpuj, odwieajc z tob kontakty.
Dalimy sowo... - nie dokoczya.
Nagle co przyszo jej do gowy.
- Jak sdzisz, czy Charlie te bdzie mia co przeciwko temu, e si tu zjawiam?
- Alice! Wiesz przecie, e Charlie ci ubstwia.
- Hm... No c, niedugo si przekonamy.
Musiaa wychwyci co swoim wyczulonym suchem, bo rzeczywicie kilka sekund
pniej na podjazd przed domem wjecha radiowz. Zerwaam si z miejsca i pobiegam si
przywita.
Charlie szed ju w kierunku ganku, przygaszony i przygarbiony. Wyszam mu
naprzeciw. Nie odrywa oczu od wiru, zauway mnie, wic dopiero wtedy, kiedy objam
go w pasie. Mocno mnie uciska.
- Tak mi przykro z powodu Harry'ego, tato.
- Tak... Bd za nim bardzo, bardzo tskni.
- Jak si miewa Sue?
- Jest oszoomiona, jeszcze chyba nie wszystko do niej dotaro. Sam bdzie u nich dzi
nocowa. - Ojciec mwi coraz to ciszej, reflektowa si, po czym znowu cisza gos. Najbardziej szkoda dzieci. Leah jest tylko o rok od ciebie starsza, a Seth ma czternacie lat.
Czternacie lat!
Ruszylimy ku domowi. Charlie nadal mnie przytula.
- Ach, tato, byabym zapomniaa. - Zadecydowaam, e lepiej bdzie go uprzedzi. Mamy gocia. Nigdy nie zgadniesz, kto do nas wpad przejazdem.
Zbiam go z pantayku. Odruchowo zerkn za siebie na podjazd, eby sprowadzi,

czyj samochd tam zastanie, i dostrzeg zaparkowanego po drugiej stronie ulicy mercedesa.
Czarny lakier auta lni w wietle wiszcej na ganku lampy. Charlie odwrci si eby co mi
powiedzie, ale w tym samym momencie w drzwiach frontowych stana Alice.
- Dobry wieczr.
- Alice Cullen? - Ojciec wyty wzrok, jakby obawia si e ma halucynacje. - Alice,
to naprawd ty?
- Tak, ja we wasnej osobie. Byam w okolicy i pomylaam, e zajrz. Przepraszam,
e tak bez zapowiedzi.
Poczuam, e rami Charliego sztywnieje.
- Czy Carlisle...
- Nie. Przyjechaam tylko ja.
Oboje wiedzieli, e nie pyta o Carlisle'a.
- Alice moe zosta u nas na noc, prawda? - spytaam bagalnie. - Ju
zaproponowaam jej nocleg.
- Oczywicie - odpowiedzia machinalnie Charlie. - Mio ci goci, Alice.
- Dzikuj za serdeczne przyjcie, tym bardziej, e zdaj sobie spraw z zaistniaej
sytuacji. Gupio mi, e musiaam pojawi si akurat dzi...
- Nic nie szkodzi, naprawd. Bd teraz bardzo zajty pomaganiem rodzinie
Harry'ego, wic Belli przyda si towarzystwo.
- Gdyby chcia, w kuchni czeka gorca zapiekanka - wtrciam.
- Dziki, Bells.
Ojciec cisn moj do raz jeszcze i powczc nogami, poszed je.
Wrciymy z Alice do saloniku. Tym razem to ona pocigna mnie za sob.
- Wygldasz na zmczon - owiadczya, sadowic si na kanapie.
- Bo jestem. - Wzruszyam ramionami. - Wymykanie si mierci to bardzo
wyczerpujce zajcie... A wracajc do naszej przerwanej rozmowy - Jasper ci nie popar. A
co z Carlisle?
- O niczym nie wie. Pojecha z Esme na kilkudniowe polowanie. Odezw si, kiedy
wrc.
- Alice... Nic mu nie powiesz, kiedy si zamelduje, prawda?
Tak jak poprzednio z Charliem, wiedziaa, e nie chodzi mi o Carlisle'a.
- Jasne, e nie. Dopiero by mi da popali!
Umiechnam si, a potem westchnam.
Nie chciaam ka si spa - chciaam przegada z Alice ca noc. Dlaczego byam

taka zmczona? To nie miao sensu - w kocu przez wiksz cz dnia wylegiwaam si na
kanapie Blackw. C, niezalenie od tych rozsdnych argumentw, ciao odmawiao mi
posuszestwa, a powieki same si zamykay. Te kilka minut walki z prdami rzeczywicie
wypompowao ze mnie ca energi. Oparszy si o rami swojej przyjaciki, w kilka sekund
przeniosam si w objcia Morfeusza.
Nic mi si nie przynio. Obudziam si rozkosznie wyspana, ale i zesztywniaa. Byo
wczenie. Leaam na kanapie pod kodr, ktr wyjam dla Alice. Z kuchni dochodziy
przyciszone gosy - najwyraniej Charlie szykowa jej niadanie.
- Jak to przyja? - spytaa go z trosk.
- Bardzo le - odpar.
Moje pierwsze skojarzenie byo takie, e rozmawiaj o Sue Clearwater.
- Prosz, opowiedz mi o wszystkim. W najdrobniejszych szczegach.
Nie podejrzewaam Alice o takie zainteresowanie samopoczuciem wdowy po Harrym.
Co innego moim... Zadraam. Za chwil miaam usysze z ust ojca histori swojej choroby.
Wczeniej nigdy nie poruszalimy tego tematu.
Skrzypny drzwi zamykanej szafki. Kto pokrci gak naszej elektrycznej kuchenki.
- Nigdy... - zacz Charlie niemiao - nigdy nie czuem si taki bezradny. Ten
pierwszy tydzie... Mylaem ju, e trzeba bdzie zamkn j w szpitalu. Nie chciaa je,
nie chciaa pi, nie chciaa ruszy si z ka. Doktor Grenady straszy mnie, e to katatonia,
ale nie pozwoliem mu si do niej zbliy. Baem si, e j tylko wystraszy.
- Ale wysza z tego?
- Poprosiem Renee, eby wzia ma do siebie na Floryd. Gdyby Bella miaa jednak
by hospitalizowana, gdyby trzeba byo podpisa zgod na jak kuracj... nie chciaem, eby
to na mnie spocza caa odpowiedzialno. Poza tym liczyem, e obecno matki jako na
ni wpynie, pozytywnie. Nic z tego. Kiedy zaczlimy j pakowa, wpada w furi! C,
przynajmniej nareszcie wstaa, ale nigdy wczeniej nie widziaem jej tak zagniewanej.
Zawsze bya takim spokojnym dzieckiem, a tu nagle... Wyrywaa nam ubrania, gryza nas i
drapaa, krzyczaa, e nigdzie nie pojedzie. W kocu wybucha paczem. Mielimy nadziej,
e to kryzys punkt zwrotny. Nie spieralimy si z ni, pozwolilimy jej zosta - wszystko,
byle tylko znowu nie popada w otpienie. I z pocztku wydawao si, e wyzdrowiaa...
Charlie przerwa swj monolog. Krajao si we mnie serce. Ta wiele z mojego
powodu wycierpia!
- Ale tylko z pocztku? - podchwycia Alice.
- Wrcia do szkoy i do pracy, jada, spaa, odrabiaa lekcje, od powiadaa grzecznie

na zadawane jej pytania, ale nic poza tym. Bya taka... pusta. Oczy miaa jak lalka - martwe. I
te wszystkie drobiazgi... Przestaa sucha muzyki - znalazem w mieciach jej pyty CD,
poamane. Przestaa czyta, chyba, e co byo zadane do szkoy. Kiedy wczyo si
telewizor, wychodzia z pokoju. Sama tez go sobie nie wczaa. Wreszcie wydedukowaem,
co jest grane - unikaa wszystkiego, co przypominao jej... twojego brata. Ach Nie
wiedziaem, jak j zagadn. Baem si, e jeli powiem cos nie tak bdzie jeszcze gorzej czasem wspominaem o czym niewinnym i ju si wzdrygaa. Sama z siebie nie mwia nic.
Nic a nic. Odpowiadaa tylko na pytania. I jeszcze zrezygnowaa rzecz jasna z wszelkich
kontaktw towarzyskich. Jeli znajomi dzwonili nie podchodzia do telefonu, a pniej nic
oddzwaniaa. Nic dziwnego e po kilku tygodniach przestali prbowa... Alice, czuem si,
jakbym trafi do Nocy ywych trupw. Cigle mam w uszach jej krzyki
Co noc krzyczaa przez sen.
Zadraam na samo wspomnienie tego okresu i ojciec pewnie te. Mimo stara, ani na
sekund nie zdoaam go oszuka, e wszystko jest ze mn w porzdku.
- Tak mi przykro, Charlie - szepna Alice przepraszajcym tonem.
- To nie twoja wina. - Powiedzia to w sposb nie pozostawiajcy adnych
wtpliwoci co do tego, kto by odpowiedzialny za moj depresj.
- Zawsze zachowywaa si jak przystao na przyjacik.
- Ale teraz jest ju chyba lepiej, prawda?
. - Tak, o wiele lepiej. To wszystko dziki temu, e zacza trzyma z Jacobem
Blackiem. Wraca do domu zarumieniona, rozpromieniona, oczy jej byszcz. Wyglda na
zadowolon z ycia. - Zamilk na moment. Kiedy znowu si odezwa, przybra inny ton gosu,
wrcz srogi. - Jacob jest od niej o rok modszy i Bella traktuje go jak dobrego kumpla, ale
sdz, e to si powoli zmienia, e co z tego bdzie.
Byo to ostrzeenie - nie adresowane do Alice, ale takie, ktre dziewczyna miaa
przekaza dalej. Bratu.
- Jake to miy chopak - cign Charlie z powag. - Jak na swj wiek bardzo dojrzay.
Jego ojciec jedzi na wzku inwalidzkim. Jacob zaj si nim i domem, tak samo jak Bella
miaa w zwyczaju opiekowa si Renee. To dowiadczenie wyszo mu na dobre. Brzydki te
nie jest - wrodzi si w matk. Naprawd, nie mog narzeka.
- Bella ma szczcie - zgodzia si Alice.
Widzc, e siostra Edwarda nie ma zamiaru si z nim kci, Charlie wzi gboki
wdech i przeszed do tego, co trapio go najbardziej.
- Wiesz, by moe jestem przewraliwiony, ale... Sam nie wiem. Niby jest Jacob, ale

czasem widz w jej oczach co takiego, e zaczynam si zastanawia, czy w ogle umiem
wyobrazi sobie to, co ona przeywa. Jeszcze jej nie przeszo. To nie jest normalne, Alice, i
to... i to mnie przeraa. To nie jest normalna reakcja.
Nie, jakby kto j... zostawi... ale jakby... kto umar.
Tak wanie si czuam - jakby kto umar. Ba, jakbym umara. Z odejciem Edwarda
nie straciam jedynie ukochanej osoby - a sama taka strata niejednego doprowadzia do
samobjstwa. Straciam tych ukochanych osb wiele - ca rodzin - a co za tym idzie ca
swoj przyszo, przyszo, ktr spodziewaam si wrd nich spdzi. yam bez celu, a
wic tak, jakby mnie nie byo.
- Nie jestem pewien, czy Bella kiedykolwiek wyzdrowieje - oznajmi Charlie. - Nie
jestem pewien, czy jej psychika jest w stanie otrzsn si po czym takim. Ona tak atwo si
nie zmienia.
Zawsze bya bardzo staa w uczuciach, od dziecistwa ma te same upodobania.
- Tak, jest jedyna w swoim rodzaju - wtrcia Alice z przeksem.
- Nie wiem, co o tym wszystkim myle. Na przykad... - Charlie zawaha si. - Na
przykad ta twoja wizyta. Nie miej mi tego za ze, bardzo ci lubi, ale nie wiem, jak to
wpynie na Bell. Niby bardzo si ucieszya, ale...
- Przepraszam, Charlie. Nie przyjechaabym, gdybym wiedziaa, jak wyglda sytuacja.
Te si teraz martwi, e moe co...
- Nie przepraszaj mnie, skarbie. Kto wie? Moe akurat na tym skorzysta.
- Miejmy nadziej, e si nie mylisz.
W kuchni zapada cisza. Dopiero po pewnym czasie przerwa j brzk uderzajcych o
talerze sztucw. Ciekawa byam, jak moja przyjacika ukrywa to, e nie je.
- Alice, musz ci o co spyta - usyszaam nagle.
- Tak?
Twj brat nie planuje chyba pj w twoje lady i zoy nam wizyty?
- W gosie Charliego pobrzmiewa tumiony gniew.
- Skd - zapewnia go z emfaz. - Nawet nie wie, e tu jestem. Kiedy ostatni raz si z
nim kontaktowaam, by zreszt w Ameryce Poudniowej.
Nadstawiam uszu, ciekawa dalszych informacji.
- Dobre, chocia to - mrukn ojciec. - C, mam nadziej, e dobrze si tam bawi.
- Alice do tej pory mila i wspczujca, zareagowaa na t uwag nadzwyczaj ostro.
- Na twoim miejscu, Charlie, nie wysuwaabym pochopnych wnioskw - rzucia.
Mogam si zaoy, e obdarzya go przy tym mrocym krew w yach spojrzeniem.

0 kuchenn podog zgrzytno odsuwane krzeso. Z pewnoci by to Charlie wampiry poruszay si zawsze bezszelestnie. Ojciec umy uywane przez siebie przy
niadaniu naczynia.
Wnioskujc, e Alice nie powie ju nic nowego o Edwardzie, postanowiam si
obudzi. Wpierw zmieniam pozycj, eby skrzypny spryny kanapy, a potem, dla
lepszego efektu, gono ziewnam. Nikt nie przychodzi. Przecignam si z jkiem.
- Alice? - zawoaam ochryple. Super, zabrzmiao to bardzo wiarygodnie.
- Jestem w kuchni! - odkrzykna. Jeli domylia si, e podsuchiwaam, to nie daa
tego po sobie pozna. Niestety, bya w tych sprawach prawdziw mistrzyni.
Skoro Charlie nie odpowiedzia, musia ju wyj. Pomaga Sue Clearwater w
przygotowaniach do pogrzebu. Gdyby nie obecno Alice, do wieczora miaabym siedzie
sama w domu. Czy zamierzaa wyjecha wczeniej? Wiedziaam, e to nieuniknione, ale
wolaam na razie o tym nie myle.
Spdziymy cay dzie, rozmawiajc, zamiast o jej wyjedzie, o jej rodzinie wszystkich jej czonkach, poza jednym.
Carlisle pracowa na nocn zmian w szpitalu w Ithaca, a take na p etatu jako
wykadowca na Cornell University. Esme zajmowaa si odrestaurowywaniem nowej
rodzinnej siedziby Cullenw - zabytkowego, siedemnastowiecznego domu w lesie na pnoc
od miasta. Emmett i Rosalie byli jaki czas w Europie w kolejnej podry polubnej, ale
wrcili ju do kraju. Jasper studiowa na Cornell, tym razem filozofi. Co do Alice, bazujc
na informacjach dostarczonych jej przez Jamesa, przeprowadzia prywatne ledztwo i ustalia,
gdzie mieci si przytuek dla obkanych, w ktrym spdzia ostatnie lata swojej ludzkiej
egzystencji. Byo to dla niej niezmiernie wane odkrycie, poniewa ze swojego poprzedniego
wcielenia nic nie pamitaa.
- Nazywaam si Mary Alice Brandon - wyznaa mi. - Miaam modsz siostr,
Cynthi. Jej crka, a moja siostrzenica, jeszcze yje. Mieszka w Biloxi.
- Dowiedziaa si, czemu... czemu umieszczono ci w tamtym miejscu?
Jak rodzice mogli zrobi swojemu dziecku co takiego? Nawet, jeli nawiedzay je
wizje przyszych wydarze... Alice pokrcia przeczco gow.
- W ogle niewiele si dowiedziaam. Przejrzaam stosy starych czasopism na
mikrofiszach, ale moi rodzice byli prostymi ludmi i nie trafiali za czsto na amy gazet.

Cornell University - prestiowa uczelnia wysza w Ithaca w stanie Nowy Jork, naleca (tak jak np.
Harvard czy Yale) do tak zwanej Ivy League - przyp. tum.

Znalazam tylko kilka drobiazgw w rubrykach z ogoszeniami towarzyskimi - ich zarczyny,


swoje narodziny, zarczyny Cynthii... i wasny nekrolog.
Namierzyam te swj grb, a z archiww przytuku wykradam formularz
wypeniony, gdy mnie tam przyjmowano. Data przyjcia i data na nagrobku s takie same.
Nie wiedziaam, co powiedzie. Dziewczyna zauwaya moje zmieszanie i przesza do
omawiania przyjemniejszych wydarze minionego procza.
Korzystajc z ferii wiosennych na Cornell University, Cullenowie (wszyscy, z
wyjtkiem jednego) przyjechali na duej do Tanyi, do Denali. Chocia Alice z rozmysem
wystrzegaa si wszelkich wzmianek o swoim nieobecnym bracie i raczya mnie do
trywialnymi szczegami, w nabonym skupieniu spijaam z jej ust kade sowo. Takie
opowiastki w peni mnie satysfakcjonoway.
Rodzina Edwarda bya mi niemal rwnie droga, co on sam. Jakby nie byo, marzyam
do niedawna, eby sta si jej czci. Ojciec wrci dopiero po zmroku, jeszcze bardziej
wypompowany ni dzie wczeniej. Nie siedzia z nami dugo, bo z samego rana mia jecha
do La Push na pogrzeb. I tej nocy spaam na kanapie.
Kiedy Charlie zszed na d przed witem, ledwie go poznaam. Mia na sobie sdziwy
garnitur, w ktrym nigdy go nie widziaam. Nie zapi marynarki - domyliam si, e jest ju
na niego za ciasna. Szeroki krawat upodabnia go do bohaterw filmw sprzed dwudziestu lat.
Zakrad si po cichu na prg saloniku i zajrza do rodka. Udaam, e pi. Alice symulowaa
z kolei sen na fotelu. Podniosa si, gdy tylko zamkny si za nim drzwi. Pod kodr bya
kompletnie ubrana.
- Co tam, masz jakie plany na dzisiaj? - spytaa.
- Czy ja wiem... Na razie nic ciekawego si nie dzieje, prawda?
Alice zamiaa si.
- Jest jeszcze bardzo wczenie.
Spdzajc sporo czasu w La Push, zaniedbywaam obowizki domowe, postanowiam
wic nadrobi zalegoci. Nie kierowaam si wycznie pragmatyzmem. Chciaam te okaza
w ten sposb Charliemu, e si o niego troszcz - uatwi mu jako ycie. Moe mia poczu
si odrobin lepiej, wracajc do pachncego czystoci domu? Zaczam od azienki, gdzie
moje lenistwo najbardziej rzucao si w oczy.
Alice przygldaa si, jak sprztam, oparta nonszalancko o framug drzwi.
Wypytywaa mnie, co sucha u moich znajomych ze szkoy (waciwie byli to nasi znajomi),
i chocia jej twarz pozostawaa bez wyrazu, wyczuwaam, e moje skpe odpowiedzi
wywouj jej dezaprobat. A moe mi si tylko tak wydawao, bo odkd podsuchaam jej

rozmow z Charliem, drczyy mnie wyrzuty imienia?


Szorowaam wanie dno wanny, kiedy kto zadzwoni do drzwi. Rzuciam
przyjacice pytajce spojrzenie, ale wzruszya ramionami. Wygldaa na zagubion, niemal
zmartwion To nie byo do niej podobne - zwykle nic jej nie zaskakiwao.
- Chwileczk! - krzyknam, zabierajc si pospiesznie do spukiwania rk.
- Bello - odezwaa si Alice z frustracj w gosie - o ile si nie myl, musz na chwil
znikn.
- O ile si nie mylisz? - powtrzyam. A od kiedy to si mylia?
- Chyba znowu mam do czynienia z niekompletn wizj, wiec zgodnie z tym, co
ustaliymy przedwczoraj, przed drzwiami stoi Jacob Black... albo jeden z jego kolegw.
Wpatrywaam si w ni zdumiona.
- Nie widzisz wilkoakw? Skrzywia si.
- Najwyraniej nie.
Moj superopanowan Alice nareszcie co dranio - i to bardzo. Zniecierpliwiony
go nacisn dzwonek kilka razy pod rzd.
- Nie musisz nigdzie znika, Alice - powiedziaam, - Bya tu pierwsza.
Zamiaa si gorzko.
- Zaufaj mi - ja i Black w jednym pokoju to nie najlepszy pomys.
Pocaowaa mnie przelotnie na poegnanie i wesza do sypialni Charliego - jak nic,
eby wymkn si przez okno.
Zostaam sama. Dzwonek zabrzcza nachalnie po raz trzeci.

18 POGRZEB
Zbiegam w d po schodach i otworzyam drzwi. Na podjedzie zastaam oczywicie
Jacoba. Alice moga by lepa, ale nie bya lepa.
Chopak sta jakie ptora metra od ganku. Marszczy z obrzydzeniem nos, ale poza
tym na jego twarzy nie maloway si adne emocje. Nie zdoa mnie jednak oszuka - by
wcieky. Nie tylko wampirza wo mu przeszkadzaa. Odgadam to po tym, e trzsy mu si
rce.
Bijca od Jacoba agresja oraz maska, ktr przesoni swoj prawdziw twarz,
przypominay mi bolenie tamto pitkowe popoudnie, kiedy to po raz pierwszy zobaczyam
go odmienionego. Szykujc si na ostr wymian sw, uniosam hardo podbrdek. W
zaparkowanym przy krawniku volkswagenie, nie wyczywszy silnika, siedzieli Embry i
Jared, ten drugi za kierownic. Nietrudno byo wydedukowa, jak strategi przyja sfora bali si puci Jacoba do Forks bez obstawy. Zasmucio mnie to, a take nieco zdenerwowao.
Jak mieli zakada, e Cullenowie zaatakowaliby ich bez powodu!
- Cze - burknam, nie doczekawszy si powitania.
Jacob zacisn zby. Zamiast podej bliej, zezujc lustrowa cian budynku. Wysza - wycedziam. - O co chodzi? Zawaha si.
- Jeste sama?
- Tak - wyrzuciam z siebie z irytacj.
- Moemy chwil porozmawia?
- Oczywicie, e moemy. Wejd.
Jacob zerkn przez rami na swoich towarzyszy. Embry niemale zauwaalnie skin
gow. Nie wiedzie, czemu, jeszcze bardziej mnie to rozelio.
- Tchrz - skomentowaam bezgonie.
Jake nastroszy brwi, ale nic nie powiedzia. Stawiajc kroki niczym musztrowany
onierz, wszed na ganek, min mnie i znikn we wntrzu domu.
Czy Embry i Jared naprawd wierzyli, e pozwoliabym komu krzywdzi ich
przyjaciela? Zanim zamknam drzwi, spojrzaam kademu z nich z osobna prosto w oczy.
Jacob sta w korytarzu, przygldajc si pocieli zalegajcej kanapie w saloniku.
- Go si wyspa? - spyta z sarkazmem.
- Nic ci do tego - odpaciam mu piknym za nadobne. Znw zmarszczy nos, jakby
zwszy co o przykrym zapachu.

- Mwisz, e twoja przyjacika wysza? - Sowo przyjacika wymwi jak


eufemizm.
- Miaa co do zaatwienia. Powiesz mi, po co przyszede?
Puci moje pytanie mimo uszu. Co w saloniku dziaao na niego jak pachta na byka.
Czujc, e dr mu ju ramiona, przeszed do kuchni. Cay czas si rozglda. Sdzc po jego
zachowaniu, mona by byo pomyle, e jest policjantem w mieszkaniu podejrzanego.
Poszam za nim. Zaspokoiwszy swoj ciekawo, zacz kry po niewielkim
pomieszczeniu niczym zamknity w klatce drapieny kot.
- Hej! - Zastpiam mu drog. Zatrzyma si. - Masz jaki problem?
- Wolabym by daleko std.
Zabolao. Chyba to dostrzeg, bo zmarszczy czoo.
- W takim razie bardzo mi przykro, e musisz tak si mczy - owiadczyam. - Moe
przejd szybko do rzeczy, to bdziesz mg zaraz wyj.
- Mam do ciebie tylko kilka pyta. Spieszy nam si na pogrzeb.
- Prosz, pytaj. Miejmy to ju za sob.
Pewnie przesadzaam z oschoci, ale nie chciaam pokaza mu, jak bardzo mnie rani.
Byam wiadoma tego, e nie postpuj fair. To w kocu ja odrzuciam go dla znajomej
wampirzycy. To ja zraniam go pierwsza.
Wzi gboki wdech. Pomogo. Rce natychmiast mu znieruchomiay.
- Nocuje u ciebie jeden z czonkw rodziny Cullenw.
- Tak. Alice Cullen.
- Jak dugo tu zabawi?
- Tak dugo, jak bdzie miaa na to ochot.
Nie potrafiam zmusi si do okazania mu wicej ciepa.
- Czy mogaby... prosz... wyjani jej, e w okolicy grasuje Victoria? Zbladam.
- Ju j o tym poinformowaam.
- Widzisz, nie wolno nam si tu zapuszcza, kiedy Cullenowie s w Forks. Nie
moemy ci duej chroni.
- Rozumiem - szepnam. Spojrza w bok, na okno.
- Czy to wszystko? - upewniam si.
- Mam jeszcze tylko jedno pytanie - powiedzia, nie patrzc w moj stron. Znowu
zamilk.
- Tak? - zachciam go po kilku sekundach ciszy.
- Czy to, e jest tu Alice, oznacza, e niedugo przyjad i pozostali? - spyta chodno.

Swoim opanowaniem przywid mi na myl Sama. Stawa si coraz bardziej do niego


podobny. Zastanowiam si, dlaczego tak to mnie martwi.
Teraz to ja zaniemwiam, Jacob przenis wzrok z okna na mnie. Walczy ze sob,
ale jego twarz pozostaa mask.
- Tak czy nie?
- Nie - odpowiedziaam wreszcie. - Ju tu nie wrc.
Nie byo mi atwo si do tego przyzna.
Jacob nie zmieni wyrazu twarzy.
- Okej. Nie mam wicej pyta. Znw si zirytowaam.
- No to le do Sama przekaza mu radosn nowin!
- Okej - powtrzy spokojnie.
Jacob wyszed z kuchni. Czekaam, a usysz odgos zamykanych frontowych drzwi,
ale mj przyjaciel przemieszcza si teraz wida ciszej ni tykanie wskazwek kuchennego
zegara.
Co mnie napado? Jak mogam potraktowa tak kogo, kto uratowa mi ycie? Czy
Jake mia mi wybaczy po wyjedzie Alice? Co, jeli nie?
Oparszy si o blat, ukryam twarz w doniach. Co ja narobiam? Ale czy mogam tego
unikn? Analizowaam na nowo kad moj wypowied.
- Bella? - zapyta niemiao Jacob.
Opuciam rce. Z opnieniem zdaam sobie spraw, e policzki mam mokre od ez.
Chopak sta na progu kuchni - jednak nie wyszed. Wyglda na zatroskanego i
niezdecydowanego. Maska znika.
Jacob podszed bliej i przykucn odrobin, eby mc spojrze mi prosto w oczy.
- Znowu to zrobiem, prawda?
- Co? - wychrypiaam.
- Zamaem obietnic. Wybacz.
- Nic nie szkodzi - wymamrotaam. - To ja zaczam. Westchn.
- Wiedziaem, co do nich czujesz. Twoja reakcja nie powinna mnie bya zaskoczy.
W jego oczach dojrzaam obrzydzenie. Miaam ochot wykaza, e si myli, wyjani,
jaka Alice jest naprawd, ale si powstrzymaam. Intuicja ostrzega mnie, e to nieodpowiedni
moment.
- Przepraszam - powiedziaam zamiast tego.
- Pumy to w niepami, okej? - zaproponowa Jacob, - Twoja koleanka nie zostanie
tu dugo. Jak wyjedzie, wszystko wrci do normy.

- Czy nie mog przyjani si jednoczenie z wami obojga? - jknam. Tym razem
nie udao mi si ukry, jak bardzo boli mnie to rozdarcie.
- Nie, nie sdz - odpar powoli.
Zerknam na jego wielkie stopy. zy wci spyway mi po policzkach i co jaki czas
pocigaam nosem.
- Ale zgosisz si za par dni? To, e Alice te kocham, nie zniszczy naszej przyjani?
Nie podnosiam gowy, bojc si, jak przyjmie moje zakamuflowane wyznanie. Chyba
dobrze postpiam, bo odpowiedzia dopiero po dobrej minucie.
- Zgosz si, zgosz. Nigdy nie przestan by twoim przyjem. Niezalenie od tego,
co tam sobie kochasz - doda z niesmakiem.
- Sowo?
_ - Sowo.
Przytuli mnie.
- Ale to wszystko skomplikowane - szepnam.
- Tak... - zgodzi si. - E, fuj!
- Co?! - zagrzmiaam, odsuwajc si. Domyliam si, e nie przypad mu do gustu
zapach moich wosw. - Znowu mierdz, tak?! Boe, wszyscy macie jak obsesj!
Umiechn si obuzersko.
- Owszem, mierdzisz, mierdzisz wampirami. Ble. Tak sodko. A do omdlenia.
- Naprawd? - zdziwiam si. Zapach wampirw uwaaam za najcudowniejszy na
wiecie. - To czemu wedug Alice te cuchn?
Jacob przesta si umiecha.
- Hm. To raczej ja, jej zdaniem, cuchn.
- Nie martw si. Dla mnie oboje pachniecie zupenie normalnie.
Znw si przytulilimy.
To byo bdne koo: z jednej strony, pragnam, eby Alice zostaa ze mn na zawsze,
z drugiej, nie wyobraaam sobie, jak wycinam dug rozk z przyjacielem. Wiedziaam, e
gdy tylko wyjedzie, zaczn za nim bardzo tskni.
- Bd za tob tskni - powiedzia Jacob, jakby czyta w moich mylach. - Mam
nadziej, e twoja koleanka niedugo si wyniesie.
- To nie ma sensu, Jake. Czy musicie si unika?
- Musimy, Bello, musimy. Nie panuj jeszcze nad sob tak jak bym chcia. Nie chc
jej naraa. Sam by si wciek, gdybym ruszy postanowienie paktu. Ty te nie byaby
zachwycona gdybym... zabi Alice. Gdybym zabi kogo, kogo... kochasz.

Chciaam wyrwa si z jego obj, syszc te straszne sowa ale mi na to nie pozwoli.
- Nie moemy si okamywa, Bello. Stanowi dla niej powane zagroenie. Tak ju
jest.
- Nie podoba mi si, e tak ju jest.
- Co poradzi. - Jacob wzi mnie pod brod, eby zmusi mnie do spojrzenia sobie
prosto w oczy. Jego do grzaa mi skr. - Zanim zmieniem si w wilkoaka, wszystko byo
duo prostsze, prawda?
Teraz to ja westchnam.
Wpatrywalimy si w siebie dusz chwil. Wiedziaam, e w mojej twarzy chopak
nie dopatrzy si niczego poza smutkiem - nie chciaam si z nim rozstawa, choby miao to
by tylko na kilka dni. Z pocztku jego mina bya podobna do mojej, ale potem zmienia si i
to diametralnie.
Nie poprzesta na minie. Podnis i drug rk i powoli przesun opuszkami palcw
po moim policzku. Znowu trzsy mu si donie, ale ju nie z gniewu.
- Bello - szepn.
Zamaram.
Co to miao by! Nie podjam jeszcze adnej decyzji! Ach, ten popdliwy Parys. Jak
miaam dokona trafnego wyboru, majc do namysu uamek sekundy? Nie czuam si
gotowa na nowy zwizek, ale nie byam te na tyle gupia, by przypuszcza, e jeli odrzuc
jego awanse, nie ponios adnych konsekwencji.
Tak dobrze go znasz, kusi mnie rozsdek. Wiesz, e nigdy ci nie zawiedzie, jest
oddany i szczery. Zapewni ci poczucie bezpieczestwa. Zreszt, po co wysuwa
pragmatyczne argumenty przecie go kochasz. Kochasz bardziej ni jakiegokolwiek
mczyzn, ktry kocha ciebie. Alice wpada na troch, ale to niczego nie zmienia. Twj
romans stulecia dobieg koca. Krlewicz nie wrci. Nikt nie wyrwie ci pocaunkiem ze
zego snu.
Jeli czeka mnie za moment pocaunek, to zupenie zwyczajny, taki ktry nie mia
zdj ze mnie adnego uroku. Kto wie, moe nawet mia mi sprawi przyjemno? Moe mia
okaza si czym rwnie oczywistym, co trzymanie Jacoba za rk? Moe nie odniosaby
wraenia, e dopuszczam si zdrady?
Jakiej zdrady, pomylaam, zdradzasz co najwyej sam siebie.
Chopak zacz ju stopniowo przyblia swoj twarz do mojej, ale nadal nie miaam
pojcia, czy to dobry pomys.
Nagle zadzwoni telefon. Drgnlimy oboje, ale ostry dwik bynajmniej Jacoba nie

rozproszy. Podnis suchawk jedn rk, nie odrywajc drugiej od mojego policzka, ani nie
spuszczajc ze mnie wzroku. Sama byam zbyt oszoomiona, eby wykona choby
najmniejszy gest, czy skorzysta z okazji i wyrwa si mojemu adoratorowi.
- Halo?
Kto si przedstawi i chopaka zmrozio. Wyprostowa si nagle, opuci drug rk, a
z jego twarzy odpyny wszelkie emocje. Mogam si zaoy o resztk moich odkadanych
na studia pienidzy, e to nie kto inny tylko Alice.
Otrzsnwszy si z chwilowego otpienia, wycignam do po suchawk, ale Jacob
mnie zignorowa.
- Nie ma go tutaj - odpowiedzia takim tonem, jakby kto mu grozi.
Dzwonica osoba poprosia widocznie o wicej informacji, bo doda niechtnie:
- Jest na pogrzebie.
Niemal natychmiast rzuci suchawk o wideki.
~ Diable pomioty! - mrukn. Jego rysy nadal ukaday si w zgorzknia mask.
- Dlaczego si tak chamsko rozczye? - wciekam si. Jak miesz tak traktowa
ludzi, ktrzy dzwoni do mojego domu!
- Spokojnie! Facet sam si rozczy!
- Facet? Kto to by?
Mj przyjaciel umiechn si jadowicie.
- Doktor Carlisle Cullen.
- Dlaczego nie pozwolie mi z nim porozmawia?!
- Nie poprosi ciebie do telefonu - odpar Jacob oschle. Z pozoru by opanowany, ale
ponownie trzsy mu si rce. - Spyta gdzie jest Charlie, to mu powiedziaem. Nie zamaem
tym chyba adnej z zasad dobrego wychowania.
- Wiesz co... - zaczam, ale nie mia zamiaru mnie wysucha. Zerknwszy za siebie,
jakby kto go zawoa z drugiego pokoju, wybauszy oczy i cay zesztywnia. Dygota teraz
ju od stp do gw. Odruchowo i ja nadstawiam uszu, ale wok panowaa cisza.
- Cze.
Jacob ruszy w stron wyjcia.
- Co jest?
Pobiegam za nim, ale znieruchomia znienacka, przeklinajc pod nosem, i zderzyam
si z jego uminionymi plecami. Odwrci si zaraz, przez co ju zupenie straciam
rwnowag. Zapltawszy si w jego nogi, runam na ziemi.
- Hej! - zawoaam za nim, bo zamiast mi pomc, rzuci si ku tylnym drzwiom. Nie

zdyam jeszcze wsta, kiedy znw co go zatrzymao.


U stp schodw staa Alice.
- Bello - wykrztusia.
Bledsza ni kiedykolwiek, draa delikatnie. Dopadam jej w dwch susach.
- Alice, co si stao?
Objam j, eby pomc jej si uspokoi.
- Edward - wyszeptaa jkliwie.
Moje ciao zareagowao na jej sowa szybciej ni umys. Przez kilka sekund nie
mogam poj, dlaczego przedpokj wiruje ani skd dochodzi basowy charkot. Zachodziam
w gow, co ma wsplnego dziwne zachowanie Alice z Edwardem, chocia uginay si ju
pode mn kolana. Organizm, chronic si przed szokiem, szykowa si do ucieczki w niebyt.
Hm... Nigdy jeszcze nie patrzyam na klatk schodow pod tym ktem...
Ni std, ni zowd, poczuam na policzku gorcy oddech Jacobe. Kl szpetnie, co
resztkami wiadomoci przyjam z dezaprobat. Jego nowi koledzy mieli na niego zy
wpyw.
Ocknam si na kanapie w saloniku. Dygotaa pode mn, jakby trwao trzsienie
ziemi. Jak si tam znalazam? Nie mino chyba duo czasu, bo Jacob wci przeklina.
- Widzisz, co narobia! - krzykn do Alice.
Nie zwracaa na niego uwagi.
- Bello? - Nachylia si nade mn. - Bello, wstawaj. Mamy mao czasu.
- Bella ma lee! - zaprotestowa Jacob agresywnie.
- We si w gar, Black - odparowaa. - Chyba nie chcesz si przy niej przeobrazi?
- Nie bdziesz mi mwi, co mam robi! - warkn, ale rozsdek i tak nakaza mu si
pohamowa.
- Alice? - spytaam sabym gosem. - Co si stao? Tak naprawd wolaam si tego nie
dowiedzie.
- Nie wiem. - Znw wygldaa na przeraon. - Co on sobie myli?!
Walczc z zawrotami gowy, zebraam siy i usiadam. Zorientowaam si, e czepiam
si przedramienia Jacoba. To on si trzs, a nie kanapa.
Odszukaam wzrokiem Alice. Wycigaa wanie z torby maleki srebrny telefon
komrkowy. W byskawicznym tempie wybraa numer.
- Ros, podaj mi Carlisle'a, prosz - powiedziaa tak szybko e ledwie j zrozumiaam.
- Kurcz. Niech oddzwoni do mnie jak tylko wrci. ...nie, bd ju na pokadzie samolotu.
Czy kontaktowa si z wami Edward?

Tym razem Rosalie miaa wicej do przekazania. Alice otworzya szeroko usta.
Komrka omal nie wypada jej z rki. Sdzc po minie dziewczyny, wizja, ktra sprowadzia
j do przedpokoju bya trafna. Sprawdza si najgorszy z moliwych scenariuszy.
- Jak moga, Rosalie? Co tob kierowao?
Wysuchujc odpowiedzi przybranej siostry, zacisna zby.
- C - wycedzia - przekrcia dwa fakty, a to chyba istotne prawda? ...tak,
pomyliam si. Nic jej nie jest. ...dugo by opowiada. ...ale wprowadzia go w bd i dlatego
dzwoni. ...tak, zgadza si. Tak to zobaczyam. ...na to ju troch za pno, Ros.
Oszczdzaj gadk dla kogo, kto w ni uwierzy.
Zamkna telefon jednym ruchem, roztaczajc si bez poegnania. Gniew ustpi
rozpaczy. Nigdy wczeniej w jej oczach nie widziaam tyle blu.
- Alice - odezwaam si prdko, byle tylko odwlec nieco straszliwy moment poznania
prawdy. - Alice, Carlisle ju wrci.
Dzwoni nie dalej jak przed picioma minutami.
Zamurowao j.
- Przed picioma minutami?
- Tu przed tym, jak si pojawia.
- I co mwi?
Caa zmienia si w such.
- To nie ja odebraam telefon.
Spojrzaam znaczco na Jacoba. Alice posza za moim przykadem. Chopak drgn,
ale nie ruszy si z miejsca. Siedzia przekrzywiony, jakby planowa osoni mnie wasnym
ciaem przed ewentualnym atakiem wampirzycy.
- Poprosi Charliego - wyjani z oporami - to powiedziaem mu, e go nie ma.
- To wszystko? - Alice nie poddawaa si tak atwo.
Rozczy si. Nawet nie powiedzia dzikuj. Jacoba tak zdenerwowao
wspomnienie nieuprzejmoci Carlisle'a, e wstrzsn nim (i mn take) potny dreszcz.
Wyjanie mu, e Charlie pojecha na pogrzeb - przypomniaam.
Alice zapaa trop.
- Jak to dokadnie sformuowa?
- Powiedzia: Nie ma go tu, a potem: Jest na pogrzebie.
Dziewczyna wydaa z siebie cichy jk i osuna si na fotel.
- Alice, co si stao? - powtrzyam po raz trzeci.
- To nie Carlisle do was dzwoni - szepna zaamana.

- Zarzucasz mi kamstwo? - oburzy si Jacob.


Alice nawet na niego nie zerkna.
- To by Edward, Bello - wyszeptaa. - Myli, e nie yjesz.
Nie tego si spodziewaam. Odetchnam z ulg. Mj mzg wreszcie by w stanie
prawidowo funkcjonowa.
- Rosalie przekazaa mu, e popeniam samobjstwo?
Prawie si umiechaam.
- Tak - potwierdzia Alice, ale jej nie byo do miechu. - Na swoj obron ma to, e
rzeczywicie mi uwierzya. W rodzinie przyzwyczaili si za bardzo polega na moich
wizjach. Ale eby zaraz namierza Edwarda, by go o tym poinformowa?! Zada sobie tyle
trudu?! Czy Rosalie nie jest wiadoma, e...? Czy nie ma serca...?
- Ach, to dlatego, usyszawszy od Jacoba o pogrzebie, Edward nawet nie spyta, kto
umar - zrozumiaam. - Wszystko si zgadzao. Zabiam si, to i wyprawiono pogrzeb.
Dzwoni tutaj! Edward zadzwoni do mnie do domu! Tylko centymetry dzieliy mnie
od suchawki, a Jake mi jej nie poda! Wbiam paznokcie w jego rami, ale nawet nie drgn.
- Przyjmujesz to tak lekko? - zdziwia si Alice.
- Wiem, to gupi zbieg okolicznoci, ale wszystko si wyjani. Nastpnym razem, gdy
Edward zadzwoni, kto powie mu, co... prawd... si wydarzyo... Alice?
Zbia mnie z tropu jej przeraona mina.
Skd ta panika? Skd ta lito w jej oczach? Zaraz, zaraz. O co kcia si z Rosalie...?
Miaa jej co za ze, tamta chyba przeprosia, ale Alice kazaa jej si wypcha. Hm... Gdyby
chodzio tylko o mnie, przeprosiny nigdy nie przeszyby Rosalie przez gardo. Ale gdyby
zaszkodzia komu z rodziny.,, swojemu bratu...
- Bello - szepna Alice - Edward ju tu nie zadzwoni. Uwierzy jej.
- Cc... cco? - wyjkaam. Nie czuam si na siach dalej dedukowa.
- Edward zamierza polecie do Woch. Pewnie ju siedzi w samolocie.
Niestety, nie musiaa dodawa nic wicej.
W mojej gowie rozbrzmia znajomy, aksamitny baryton. Chocia nie byy to bliskie
ideau halucynacje, lecz tylko niesione na falach wspomnie echa, w mojej klatce piersiowej
otworzyy si stare rany. Tym razem liczya si nie jako gosu, ale adunek emocjonalny.
Pamitaam tamt rozmow doskonale. Pochodzia z okresu, kiedy gotowa byam przysic na
najwiksze witoci, e Edward mnie kocha.
Wiedziaem, e nie mgbym y bez ciebie - powiedzia, nawizujc do wypadkw
ubiegej wiosny - ale nie miaem pojcia, jak si zabi.

Ogldalimy wtedy Romea i Juli - tu, w tym pokoju, na tej samej kanapie!
Emmett i Jasper na pewno odmwiliby, gdybym poprosi ich o pomoc. W kocu
doszedem do wniosku, e mgbym pojecha do Woch i sprowokowa jako Volturi.
Nie naley ich prowokowa. Chyba, e chce si umrze, rzecz jasna.
Chyba e chce si umrze...
- NIE! - wykrzyknam. - Nie! Nie, to niemoliwe! Nie!
W uamku sekundy nie tylko przypomniaam sobie o Volturi, ale i uzmysowiam, co
sprowadzio Alice do mojego domu, mimo obecnoci Jacoba - kolejna wizja, rwnie
potworna, co ta z klifem.
- _ Podj decyzj, gdy tylko uzyska potwierdzenie, e nie yjesz - _ dodaa
dziewczyna.
- Ale... przecie mnie rzuci! Przecie mnie nie chcia! Co to za rnica? Wiedzia, e
kiedy tam umr!
_ - Sdz, e gdyby zmara za kilkadziesit lat, postpiby tak samo - stwierdzia
Alice cicho.
- Jak on mie! - wrzasnam, zrywajc si na rwne nogi.
Jacob przesun si niepewnie, eby zaj pozycj pomidzy mn a wampirzyc.
- Zejd mi z drogi! - Odepchnam go niecierpliwie. - I co teraz? - spytaam Alice.
Musiao istnie jakiej wyjcie z tej sytuacji. - Nie moemy do niego po prostu zadzwoni?
Albo do Carlisle'a?
Pokrcia przeczco gow.
- Zrobiam to ju w pierwszym odruchu, ale okazao si, e wrzuci komrk do kosza
w Rio de Janeiro. Telefon odebra przechodzie.
- Mwia wczeniej, e mamy mao czasu. Masz jaki pomys?
Zawahaa si.
- Nie wiem, czy mog prosi ci o co takiego...
- Pro! - rozkazaam.
- By moe jest ju za pno. Widziaam, jak spotyka si z Volturi i prosi o mier.
Obie si wzdrygnymy. Zalepiy mnie zy.
Alice pooya mi donie na ramionach. Tumaczc swj plan, co jaki czas zaciskaa
na nich palce, eby podkreli najwaniejsze fragmenty.
- Na razie wszystko zaley od Volturi. Nowa wizja nawiedzi mnie dopiero wwczas,
kiedy dokonaj wyboru. Jeli mu odmwi, a to prawdopodobne - Aro bardzo lubi Carlisle'a i
wolaby go do siebie nie zrazi - Edward wcieli w ycie swj plan B. Volturi bardzo dbaj o

to, by w ich rodzinnym miecie panowa spokj.


Edward sdzi, e jeli go zakci, zrobi wszystko, by go powstrzyma. Ma racj. Tak
wanie si stanie.
Suchaam jej z rosnc frustracj. Po co jeszcze tu staymy. Kada sekunda bya na
wag zota!
- Podsumowujc - cigna Alice - jeli Volturi zgodz si speni prob Edwarda,
nie mamy szans na jego uratowanie Nie dolecimy do Woch na czas. Ale jeli bdzie
zmuszony dziaa na wasn rk... Na szczcie lubuje si w symbolice i teatralnoci.
- Chodmy ju wreszcie!
- Posuchaj mnie, Bello! Najwaniejsze jest to, e bez wzgldu na to, czy nasza misja
powiedzie si czy nie, trafisz do miasta Volturi. Jeli Edward dopnie swego, wezm mnie za
jego wsplniczk, ty z kolei jeste osob, ktra zna zbyt wiele ich sekretw i do tego
apetycznie pachnie. Bd nas ciga, a to ich teren. Nie rcz za to, e im umkniemy. A
wtedy nasz los bdzie przesdzony...
- Tylko to nas tu jeszcze trzyma? - spytaam z niedowierzaniem. - Jeli si boisz,
pojad sama.
Przeliczyam w mylach swoje oszczdnoci, zastanawiajc si, czy przyjacika
poyczyaby mi brakujc sum.
- O ciebie si boj, nie o siebie - wyjania.
Prychnam.
- Alice, z wasnej woli ryzykuj tu yciem niemal dzie w dzie! Co musimy
zaatwi przed wyjazdem?
- Napisz licik do Charliego. Zarezerwuj telefonicznie bilety.
- Charlie - wykrztusiam.
Nie mogam zostawi go na pastw Victorii...
- Chrzani pakt - odezwa si Jacob. - Nie pozwol, eby, cokolwiek mu si stao,
obiecuj.
Zerknam na niego przeraona. Jacob walczcy w pojedynk z Victori! Jeszcze tego
mi brakowao! Obruszy si, e w niego nie wierz.
- Szybciej, Bello - popdzia mnie Alice.
Pobiegam do kuchni. Zaczam wyrzuca na ziemi zawarto jednej szuflady za
drug, ale w adnej nie byo nic do pisania. Co dotkno mnie w plecy. To Jacob znalaz
dugopis.
- Dziki - bknam, zdejmujc nakrtk zbami. Chopak bez sowa poda mi lecy

przy telefonie notatnik. Wyrwawszy jeden arkusz, odrzuciam notes za siebie.


- Tato, jestem z Alice - napisaam. - Edward wpakowa si w tarapaty. Pojechaymy
mu pomc. Wiem, e to nie najlepszy moment na tak eskapad. Wybacz. Kiedy wrc,
moesz da mi szlaban. Bardzo ci kocham. Bella.
- Nie jed - poprosi Jacob. Z dala od Alice caa jego agresja znika bez ladu.
Nie byo sensu prbowa przekona go teraz do swoich racji.
- Bagam, miej oko na Charliego - rzuciam i popdziam z powrotem do saloniku. W
przedpokoju zastaam Alice z torb na ramieniu.
- We prawo jazdy, musisz mie z sob jaki dowd tosamoci. No i oczywicie
paszport. Tylko mi nie mw, e go nie masz. Nie mam czasu na skombinowanie faszywki.
Pognaam do swojego pokoju, dzikujc Bogu za wasn zapobiegliwo. Kiedy
mama wychodzia za Phila, przez chwil miaa ochot urzdzi lub na play w Meksyku. Jak
to miaa w zwyczaju, szybko zmienia zdanie, zdyam jednak zaatwi za ni wiele
papierkowej roboty, w tym wyrobienie paszportw.
W sypialni wrzuciam do plecaka portfel, spodnie od dresu, czysty podkoszulek i
szczoteczk do zbw. To cae pakowanie si w popiechu przypominao mi bolenie
wydarzenia sprzed roku. Rnica polegaa na tym, e wwczas wyjedaam do Phoenix,
eby uciec przed krwioerczymi wampirami, a nie eby si z nimi spotka. C, pomylaam,
przynajmniej tym razem nie musz egna si z Charliem osobicie.
Zameldowaam si na dole p minuty pniej. Jacob i Alice stali tak daleko od siebie,
jak to tylko byo moliwe w wskim przedpokoju. Na pierwszy rzut oka nikt nie odgadby, e
s pogreni w rozmowie. C, lepszym okreleniem byaby zreszt cierpka miana zda.
Oboje zdawali si nie zauway, e wrciam.
- Ty to si jeszcze kontrolujesz, ale te padalce, do ktrych j zabierasz...
Nie zdziwiabym si, gdyby Jacob zacz toczy pian z ust.
- Tak, psie - wycedzia Alice. - To postacie rodem z twoich najgorszych snw. To,
dlatego, e istniej, mj zapach napawa ci takim przeraeniem.
- A ty zabierasz j do nich niczym butelk wina na przyjcie!
- Uwaasz, e lepiej byoby zostawi Bell tutaj i czeka, a dopadnie j Victoria?
- Ruda nie ma przy sforze szans.
- Tak? To, jakim cudem wci poluje?
Jacob warkn. Przeszed go silny dreszcz.

W Stanach Zjednoczonych nie ma dowodw osobistych - przyp. tum.

- Przestacie! - zawoaam. Paliam si do wyjazdu. - Kiedy wrcimy, bdziecie si


mogli kci do woli. Alice, id po samochd!
Dziewczyna wybiega. Wyszlimy z Jacobem na ganek. Zatrzymaam si odruchowo,
eby zamkn drzwi na klucz.
- Prosz, Bello. Bagam. - Chopak zapa mnie za rk. Jego brzowe oczy byy pene
ez. cisno mnie w gardle.
- Jake, nie mam wyboru...
- Masz, masz. Mogaby zosta ze mn. Mogaby y. Dla Charliego. Dla mnie.
Za naszymi plecami zamrucza charakterystycznie silnik mercedesa Carlisle'a. Alice
docisna kilka razy gaz, eby mnie popdzi.
Plczc, wyrwaam do z ucisku Jacoba. Nie zaprotestowa.
- Tylko wr ywa - wyszepta. - Oby wrcia ywa.
Co, jeli miaam ju go wicej nie zobaczy?
Z mojej piersi wyrwa si gony jk. Rozszlochaam si na dobre. Na moment - o
wiele za krtki - przywaram do Jacoba obejmujc go mocno obiema rkami. Pogaska mnie
po gowie.
Zdjam jego do ze swoich wosw i pocaowaam j delikatnie. - egnaj. Odsunam si. Nie miaam miaoci spojrze mu w twarz.
- Przepraszam.
Obrciam si na picie i pognaam do auta. Drzwiczki od strony pasaera byy ju
otwarte. Wcisnwszy plecak do tyu, zatrzasnam je za sob.
- Zaopiekuj si Charliem! - krzyknam, wygldajc przez okno, ale Jacob znikn.
Nie wiedziaam, co o tym myle. Rozejrzaam si niespokojnie.
Ruszyymy z jkiem opon. Zanim wyjechaymy na drog, dostrzegam jeszcze na
wirze przy skraju lasu co jasnego.
By to strzp biaego adidasa.

19 WYCIG Z CZASEM
Mao brakowao, a spniybymy si na samolot. Zdyszane, zajymy miejsca.
To, e prcz nas nikt si nie spieszy, doprowadzao mnie do szau. Stewardesy kryy
jak gdyby nigdy nic po pokadzie, sprawdzajc metodycznie, czy wszystkie pokrywy pek na
baga podrczny s dobrze zamknite. Zagadywali je piloci, widoczni przez drzwi kokpitu.
Alice pooya mi rk na ramieniu, ebym przestaa nerwowo podrygiwa.
- To szybsze ni bieganie - przypomniaa mi.
Skinam gow, ale podrygiwaam dalej.
W kocu samolot przejecha na pas startowy i zacz si rozpdza - w moim
mniemaniu stanowczo zbyt lamazarnie. Spodzie walam si poczu ulg, kiedy wzniesie si
w powietrze ale nawet wtedy moje zniecierpliwienie nie osabo.
Jeszcze zanim osignlimy ostateczn wysoko, moja to towarzyszka, nic nie robic
sobie z przepisw, signa po suchawk telefonu pokadowego, przymocowanego do
oparcia znajdujce si przed ni fotela. Stewardesa posaa jej pene dezaprobat spojrzenie, ale
co w moim wyrazie twarzy powstrzymao j przed zwrceniem dziewczynie uwagi.
Prbowaam si cakowicie wyczy, by nie pozna wicej mrocych krew w yach
szczegw, ale strzpki rozmowy i tak do mnie docieray.
- Nie mam pewnoci, Jasper, widz najrniejsze rzeczy - on co chwila zmienia
zdanie. A to planuje zaatakowa stranika, a to polowa na przypadkowych mieszkacw, a
to podnie samochd, stojc na gwnym placu - byle tylko pokaza wszystkim, e nie jest
czowiekiem. Wie, e co, jak co, ale za to na pewno zostanie natychmiast ukarany.
Alice zamilka, eby wysucha Jaspera.
- Odbio wam? - przerwaa mu. Nagle zacza mwi bardzo cicho. Mimo e dzielio
nas kilkanacie centymetrw, ledwie j syszaam. Z przekory nadstawiam uszu. - Powiedz
Emmettowi, e no to le za nimi i sprowad ich z powrotem! ...zastanw si. Jeli zobaczy
ktrekolwiek z nas, to jak sdzisz, jak zareaguje? ...no wanie. Bella jest nasz jedyn
szans... jeli w ogle jakie mamy. Przygotuj, prosz, na to Carlisle'a, dobrze? ...tak, wiem. Zamiaa si gorzko. - Tak, obiecuj. Co si wymyli. Poradz sobie. ...ja te ci kocham.
Odwiesiwszy suchawk, wycigna si w fotelu, przymykajc powieki.
- Nienawidz kama.
- Alice, co jest grane? - spytaam jkliwie. - Dlaczego kazaa Jasperowi biec po
Emmetta? Dlaczego nie mog nam pomc ?

Z dwch powodw - odpara szeptem, nie otwierajc oczu - O pierwszym mu


powiedziaam. Teoretycznie Emmett mgby pochwyci Edwarda i nie puci, dopki go nie
przekonamy, e si jednak nie zabia, ale niestety, to tylko teoria. W praktyce nie jestemy w
stanie si do niego podkra. Tylko go sprowokujemy. Gdy nas zobaczy, wyczuje albo
wyapie nasze myli, z miejsca wyruszy, by wciela w ycie swj szalony plan. Podniesie
pierwsze auto z brzegu, rozbije nim cian najbliszego budynku i ani si obejrzymy, a
dopadn go Volturi. Hm... Istnieje te drugi powd, ale ten musiaam przed Jasperem zatai.
Widzisz, jeli zjawilibymy si tam w komplecie, jak nic skoczyoby si to pojedynkiem...
pojedynkiem z gospodarzami. - Alice spojrzaa na mnie bagalnie. - Gdybymy mieli, cho
marn szans go wygra, gdybymy w czwrk mogli jakim cudem ocali Edwarda, moe
zachciabym ich do przyjazdu. Ale to niemoliwe, Bello, a ja nie zamierzam posa Jaspera
na pewn mier.
Dotaro do mnie, e dziewczyna baga mnie o zrozumienie. Chronia Jaspera naszym
kosztem - by moe take kosztem Edwarda. Nie miaam jej tego za ze. Pokiwaam gow.
Nadal nie pojmowaam, o co ta caa heca. Co ten Edward wyprawia?! To nie miao
najmniejszego sensu! Owszem, do pewnego stopnia wszystko si zgadzao. Nasz rozmow
na kanapie pamitaam jak dzi - widzc na ekranie Juli nad martwym Romeem, Edward
wyzna mi, e kiedy umr, te popeni samobjstwo, bo nie wyobraa sobie beze mnie ycia.
Byo to dla niego co, co nie podlegao dyskusji. Ale chyba do czasu, bo to, co mi
zakomunikowa trzy dni pniej w lesie, anulowao bezspornie wszelkie wczeniejsze
przysigi.
Czy nie?
Mniejsza o to. Naleao przekona Edwarda, e yj, i tyle.
- A co z podsuchiwaniem waszych myli? - przypomniaam sobie. - Czy Edward nie
syszy, e ze mn rozmawiasz? Czy to nie dostateczny dowd na to, e przeyam skok z
klifu?
- Nie jest taki naiwny. - Alice westchna. - Wierz lub nie, ale mona manipulowa
przy swoich mylach. Usiowaabym go uratowa, nawet gdyby si zabia. Powtarzaabym w
duchu: Ona yje, ona yje. Edward pewnie wcale mnie nie sucha, a jednak podejrzewa
mistyfikacj.
Nasza bezradno bya nie do zniesienia.
- Gdybym miaa pomys, jak go ocali bez twojego udziau Bello, nie naraaabym ci
na tak wielkie niebezpieczestwo I tak mam wyrzuty sumienia.
- Niepotrzebnie. - Machnam rk. - To najmniej wane. Powiedz mi raczej, w

ktrym momencie skamaa, skoro aujesz, e musiaa naga.


Umiechna si ponuro.
- Przyrzekam Jasperowi, e jeli zabij Edwarda, uciekn, zanim zapi i mnie. Ha!
Jakby kto kiedykolwiek uciek tropicym go Volturi! Jak ju mwiam, wszystko zaley
teraz od nich, Wszystko. To, czy przeyj, rwnie.
- Co to za jedni, ci Volturi? Co sprawia, e s o tyle groniejsi od Emmetta, Jaspera,
Rosalie czy ciebie?
Ich pobudki i zwyczaje nie mieciy mi si w gowic.
Alice wzia gboki wdech. Nagle spojrzaa wilkiem na kogo za mn. Odwrciam
si, ale nasz ssiad udawa ju, e patrzy w przeciwnym kierunku. Mia na sobie ciemny
garnitur, a na kolanach laptopa - najprawdopodobniej by to biznesmen w podry subowej.
Wczy notebooka i naoy suchawki. Teraz nie mogymy mu nic zarzuci.
Przysunam si bliej do przyjaciki, tak eby moje ucho znalazo si tu przy jej
wargach.
- Zaskoczyo mnie, e kojarzysz nazw Volturi - wyszeptaa. - e rozumiesz, o co
chodzi, chocia zdradziam tylko, e Edward leci do Woch. Sdziam, e nie obejdzie si bez
duszych wyjanie. Ile wiesz na ich temat?
- Tylko tyle, e to stara, potna rodzina... co jak rodzina krlewska. I e nie mona z
nimi zadziera, chyba e si pragnienie ...e pragnie si umrze.
To ostatnie sowo nie chciao mi przej przez gardo.
Alice zacza mwi wolniej, w sposb bardziej wywaony.
- Musisz zrozumie, Bello, e my, Cullenowie, jestemy o wiele bardziej nietypowi,
ni ci si to wydaje. To... anormalne dla naszej rasy, eby tak wielu jej przedstawicieli
mieszkao razem w pokoju. Drugim wyjtkiem jest rodzina Tanyi. Carlisle gosi teori, e to
zasuga naszej wstrzemiliwoci. To ona uatwia nam funkcjonowanie w spoeczestwie i
tworzenie pomidzy sob wizi opartych na mioci, a nie na wygodzie. Taki James, na
przykad, przewodzi dwm innym wampirom - to te duo - jednak, jak pamitasz, Laurent
opuci go bez adnych skrupuw. Nasi pobratymcy wdruj z reguy w pojedynk lub w
parach. 0 ile mi wiadomo, jestemy najwiksz wampirz rodzin na wiecie - z jednym
wyjtkiem. S nim wanie Volturi. Z pocztku byo ich trzech - Aro, Marek i Kajusz.
- Widziaam ich - wtrciam. - Na obrazie w gabinecie Carlisle'a.
Alice skina gow.
- Od czasu tej wizyty doczyy do nich dwie przedstawicielki pci piknej, jest wic
ich teraz picioro. Nie mam pewnoci, co umoliwia im pokojow koegzystencj, ale

podejrzewam, e nie bagatelne znaczenie ma wiek trzech mecenasw - kady z nich liczy
sobie ponad trzy tysice lat. A moe to ich talenty sprzyjaj tolerancji? Podobnie jak Edward i
ja, Aro i Marek s... wyjtkowo uzdolnieni.
Chciaam ju spyta, co potrafi, ale podja przerwany wtek. - A moe po prostu tak
kochaj wadz? Rodzina krlewska to trafne okrelenie. - Ale skoro jest ich zaledwie
picioro...
- Picioro - poprawia mnie - nie liczc stray przybocznej.
- Stray przybocznej? - powtrzyam osupiaa. Tyle wampirw w jednym miejscu! To... brzmi... powanie - wydukaam.
- O tak - potwierdzia. - Tworz prawdziwy dwr. Stranikw byo ostatnio
dziewiciu, ale oprcz nich krci si tam wie lu... Jak by ich nazwa? Goci? Ich liczba stale
si zmienia. Wielu z tych osobnikw take jest obdarzonych paranormalnymi zdolnociami potwornymi zdolnociami, przy ktrych moja to salonowa sztuczka. Volturi specjalnie ich
sobie dobieraj.
Rozdziawiam usta, by zaraz potem je zamkn. Alice popenia chyba bd,
uwiadamiajc mnie w tak dosadny sposb, jak bliskie zera s nasze szanse.
Patrzya na mnie uwanie, jak gdyby czytaa w moich mylach.
- Rzadko si zdarza, e musz z kim walczy. Niewielu miakw dy do
konfrontacji z nimi, a oni sami nigdy nie opuszczaj swojego rodzinnego miasta. No, chyba
e wezw ich dokd obowizki.
- Obowizki? - zdziwiam si.
- Edward nie mwi ci, co naley do obowizkw Volturi?
- Nie - wykrztusiam. Musiaam prezentowa si wyjtkowo aonie.
Moja przyjacika odsuna si, by zerkn raz jeszcze w stron ciekawskiego
biznesmena, po czym na powrt nachylia si nad moim uchem.
- Nazwa ich rodzin krlewsk nie bez przyczyny. Z racji swojego wieku, wzili na
siebie wymierzanie sprawiedliwoci. Karz tych, ktrzy ami nasze zasady. Niezwocznie i
bezlitonie.
Byam w szoku.
- To s jakie zasady? - spytaam odrobin zbyt podniesionym gosem.
- Cii!
- Dlaczego nikt mi nic nie powiedzia? - szepnam gniewnie.
- Przecie zamierzaam... chciaam sta si jedn z was! Czy kto nie powinien by
mnie uprzedzi?

Moje oburzenie j rozbawio.


- Te zasady nie s takie znowu podchwytliwe czy skomplikowane. Waciwie istnieje
tylko jeden gwny zakaz. Rusz gow a sama si domylisz, na czym polega.
Zastanowiam si nad tym, co by to mogo by.
- Nie, nie wiem - skapitulowaam.
Alice wygldaa na zawiedzion.
- C, moe to zbyt oczywiste. Nie wolno nam si ujawnia. - Ach - wyrwao mi si.
Tak, to byo zbyt oczywiste.
- Wikszo z nas zgadza si, e to rozsdne - cigna - ale rnie bywa. Niektrzy
po paru wiekach zaczynaj si nudzi albo moe wariuj. W kadym razie, zanim taki kto
wyda nie tylko siebie, ale i nas wszystkich, do dziea przystpuj Volturi. Albo ten kto jest na
podordziu.
- To dlatego Edward...
- Planuje ujawni si na ich terytorium - w miecie, w ktrym udaje im si ukrywa
swj sekret od trzech tysicy lat, od czasu Etruskw. W miecie, o ktre tak dbaj, e nawet
nie poluj w jego granicach. Volterra to najbezpieczniejszy zaktek na wiecie - przynajmniej
jeli chodzi o ataki wampirw.
- Nie poluj w jego granicach i go nie opuszczaj - to co jedz?
- Stranicy sprowadzaj dla nich ofiary spoza miasta, czasami z bardzo daleka. Maj
dziki temu co robi, gdy nie karz buntownikw. Albo kiedy nie pilnuj porzdku w samej
Volterze...
- Czyli kiedy nie szukaj takich szalecw jak Edward - do koczyam.
Od niedawna wymawiaam jego imi z zadziwiajc atwoci. Ciekawa byam, skd
si to brao. Moe dlatego, e spodziewaam si go niedugo zobaczy? A moe dlatego, e
spodziewaam si niedugo zgin? Bya jaka pociecha w tym, e miaam zosta zabita zaraz
po nim.
- Wtpi, czy mieli kiedykolwiek do czynienia z podobn sytuacj - mrukna
dziewczyna zdegustowana. - Wampiry rzadko miewaj skonnoci samobjcze.
Dwik, ktry z siebie mimowolnie wydaam, by ledwie syszalny, ale Alice poja
bez trudu, e to jk rozpaczy. Przytulia mnie do siebie.
- Zrobimy, co w naszej mocy. Jeszcze nie wszystko stracone.
- Jeszcze nie - zgodziam si, nieco si rozluniajc. - A jeli co schrzanimy, dopadn
nas Volturi...
Alice zesztywniaa.

- Mwisz tak, jakby dodawao ci to otuchy.


Wzruszyam ramionami.
- Odwoaj to, Bello, albo w Nowym Jorku przesidziemy si w powrotny samolot!
- Co?!
- Ju ty dobrze wiesz, co. Jeli si spnimy i Edwarda nie da si uratowa, stan na
gowie, eby odwie ci bezpiecznie do domu. Tylko bez gupich numerw, zrozumiano?
- Zrozumiano, zrozumiano.
Rozlunia ucisk, eby mc spojrze mi prosto w twarz. - adnych... gupich...
numerw - powtrzya.
- Obiecuj.
Wywrcia oczami.
- Okej. A teraz pozwl, e si skoncentruj. Zobaczmy, co nasz kochany wir
kombinuje.
Wci do mnie przytulona, opara si policzkiem o swj fotel i zamkna oczy.
Opuszkami palcw wolnej doni rytmicznie pocieraa sobie skro.
Zafascynowana, dugo jej si przygldaam. Kiedy w kocu znieruchomiaa,
przypominaa kamienny posg - gdybym nie bya wtajemniczona, mylaabym, e pi.
Ciekawio mnie bardzo, jak decyzj podj Edward, ale nie miaam wyrywa przyjaciki z
transu. Tak mijay nam kolejne minuty.
aowaam, e nie mam pod rk adnego neutralnego tematu, o ktrym potrafiabym
rozmyla, bo nie mogam sobie pozwoli na to, by cho przez kilka sekund zastanowi si na
tym, co mnie czeka - nie mogam, jeli nie chciaam zwrci na siebie uwagi histerycznym
krzykiem.
Odpadao zarwno snucie wizji pesymistycznych, jak i wysoce optymistycznych.
Gdyby nam si bardzo poszczcio, strasznie poszczcio, moe mogymy ocali Edwarda,
ale nie byam na tyle, gupia, by przypuszcza, e wwczas do mnie wrci. Moja misja
ratunkowa nie miaa niczego zmieni. Szykowaam si psychicznie na to, e w najlepszym
przypadku spdzimy razem par chwil, a potem znowu strac go na wieki.
Znowu... Z blu zacisnam zby. Oto cena, jak miao mi przyj zapaci za
uwolnienie ukochanego ze szponw Volturi. Cena, jak byam gotowa ponie.
Stewardesy rozday chtnym suchawki i wywietlono film. Od czasu do czasu
przygldaam si z nudw poczynaniom jego bohaterw, ale jako e byli dla mnie jedynie
plamami skaczcymi po niewielkim ekranie, nie potrafiam nawet ustali, czy to horror czy
komedia romantyczna.

Po kilku godzinach, ktre zdaway mi si wiecznoci, samolot obniy lot, szykujc


si do ldowania w Nowym Jorku. Wycignam rk, eby wyrwa Alice z transu, ale
zawahaam si. Powtrzyam ten manewr, nigdy go nie koczc, jeszcze z tuzin razy.
Wreszcie dotknlimy koami pasa startowego.
- Alice - zdobyam si na odwag - Alice, jestemy ju na miejscu.
Dotknam jej przedramienia.
Bardzo powoli otworzya oczy. Kilka razy pokrcia gow, kapryszc lub protestujc.
- I co tam? - spytaam dyskretnie, majc baczenie na mojego wcibskiego ssiada.
- Nic nowego - szepna. - Nadal zastanawia si, jak poprosi Volturi o przysug.
Na lotnisku musiaymy biec, eby zdy na nasz przesiadk, ale byo to o stokro
lepsze od bezczynnego czekania. Gdy tylko odrzutowiec obra kurs na Europ, Alice
odpyna. Uzbroiam si w cierpliwo. Kiedy na zewntrz zrobio si ciemno, podniosam
rolet i zagapiam w czer, eby nie patrze w cian.
Szczciem w nieszczciu, miaam za sob wiele miesicy praktyki w kontrolowaniu
wasnych myli. Zamiast rozwaa, jakie to czekaj mnie okropnoci (bez wzgldu na to, co
powiedziaa Alice, nie zamierzaam ich przey), skupiam si na mniejszych kwestiach,
choby takich jak ta, co powiem po powrocie ojcu. Tak, tym mogam zamartwia si a do
rana. I co z Jacobem? Przyrzek, e pozostanie moim przyjacielem, ale czy mia dotrzyma
sowa? Moe obaj z Charliem mieli si na mnie miertelnie obrazi? C, wolaam ju zgin
we Woszech, ni zmierzy si z podobnym bezmiarem samotnoci.
W pewnym momencie poczuam, e Alice szarpie mnie za rkaw. Musiaam zasn.
- Bello! - sykna. W zaciemnionym wntrzu penym picych ludzi zabrzmiao to
niemal jak okrzyk. - Bello!
Zorientowaam si, e wydarzyo si co wanego. Nie byam na tyle rozespana, eby
to przeoczy.
- Ze wieci?
Nieliczne lampki rzucay przytumione wiato, ale oczy Alice rozbysy.
- Wrcz przeciwnie - odpara podekscytowana. - Wszystko idzie po naszej myli.
Rozmowy jeszcze trwaj, ale decyzja ju zapada. Odmowna.
- Volturi odmwi Edwardowi? - upewniam si.
- A kt by inny? - obruszya si Alice. - Widziaam ich. Syszaam, jak to uzasadni.
- Co mu powiedz?
Podszed do nas na palcach jeden ze stewardw.
- Poda moe paniom po jaku?

Chcia nam da w ten sposb do zrozumienia, e robimy za duo haasu.


- Nie, nie trzeba. Dzikujemy. - Alice posaa mu najpikniejszy ze swoich
umiechw. Mczyzna spojrza na ni oczarowany. Wycofujc si, potkn si o wasne
nogi.
- Co mu powiedz? - nie przestaam si domaga.
- S nim zainteresowani - szepna mi na ucho. - Uwaaj, e jego talent moe si im
przyda. Zaproponuj mu, eby z nimi zosta.
- _ I co on na to?
- _ Jeszcze nie wiem, ale zao si, e popisze si elokwencj.
Umiechna si szeroko. - wietnie, nareszcie jakie dobre nowiny To przeom.
Volturi s zaintrygowani, szkoda im go zabi. To marnotrawstwo - tak wyrazi si Aro. Ich
postawa zmusi Edwarda do wikszej pomysowoci, a im duej bdzie deliberowa, jak ich
skutecznie sprowokowa, tym lepiej dla nas.
Mimo wszystko nie udzielia mi si jej euforia. To, e zdymy, nadal nie byo takie
pewne. W dodatku, gdybymy dotary do Volterry po fakcie, nie miaabym szans na to, eby
powstrzyma przyjacik przed dostarczeniem mnie Charliemu.
- Alice?
- Tak?
- Czego tu nie rozumiem. Jak to moliwe, e jeste w stanie przekaza mi teraz tyle
szczegw? Przecie zdarza si, e twoje wizje s mgliste, niejasne - e rozmijaj si z
rzeczywistoci. Czy to od czego zaley?
Zacisna szczki. Ciekawa byam, czy odgada, do czego pij.
- Widz wszystko wyranie, poniewa relatywnie nie s to wydarzenia zbytnio odlege
w czasie czy przestrzeni, a poza tym jestem bardzo na nich skoncentrowana. Kiedy co
pojawia si w moim umyle ot tak, samo z siebie, to tylko blady poblask, mao
prawdopodobna migawka. Istotne jest te to, o kogo chodzi - atwiej mi z moimi
pobratymcami ni z ludmi. Zwaszcza w przypadku Edwarda - to przez to, e czy nas silna
uczuciowa wi.
- Mnie te widujesz - przypomniaam.
- Ale nigdy z tyloma detalami.
Westchnam.
- auj, e pewne twoje wizje dotyczce mojej osoby si nie sprawdziy. Te z samego
pocztku, kiedy si jeszcze nie przyjanijmy...
- Ktre masz na myli? - Widziaa, e staj si jedn z was - naprowadziam j

niemiao.
I Alice westchna.
- Bralimy to wtedy pod uwag, to i miaam odpowiednie wizje.
- Wtedy - powtrzyam.
- Tak waciwie, Bello, to... - zawahaa si, ale tylko na chwile. Szczerze mwic,
zastanawiam si, czy sama si za ciebie nie wzi Ta caa sytuacja powoli przeradza si w
fars.
Zmrozio mnie. Spojrzaam na ni zszokowana. Nie, nie mogam ani na sekund
dopuci do siebie takiej nadziei. Co, gdyby zmienia zdanie?
- Przestraszyam ci? - spytaa zbita z tropu. - Sdziam, e o tym marzysz.
- Ale marz! - niemale wykrzyknam. - Och, Alice, bagam, uk mnie jak
najszybciej! Bd moga walczy z Volturi jak rwny z rwnym!
- Cii! - Przyoya palec do ust. Steward znw na nas patrzy. - Bd rozsdna sprowadzia mnie na ziemi. - Nie mamy wystarczajco duo czasu. Wiaby si w agonii
adnych par dni. Poza tym pozostali pasaerowie nie byliby chyba zachwyceni, prawda?
Przygryzam wargi.
- Jeli nie zrobisz tego teraz - wymamrotaam - niedugo si rozmylisz.
- Nie sdz. - Skrzywia si. - Ale bdzie wcieky! Tyle, e ju nic nie da si
poradzi.
- Nic a nic - potaknam. Serce bio mi jak motem.
Alice zamiaa si cicho, po czym znowu westchna.
- Pokadasz we mnie zbyt du wiar, Bello. Nie mam pojcia czy uda mi si
przeprowadzi tak operacj. Brak mi samokontroli Carlisle'a. Pewnie zabij ci i tyle.
- Jestem gotowa zaryzykowa.
- Nigdy nie spotkaam nikogo o tak nietypowych zapatrywaniach, co ty.
- Dzikuj za komplement.
- Ach, wrcimy do tego pniej. Na razie musimy przetrwa dzisiejszy dzie.
- Suszna uwaga.
Ale jeli miaymy go przetrwa, ile otworzyoby si przede nowych moliwoci! To
znaczy, jeli miaymy go przetrwa, Alice miaa si nie rozmyli, a mi miao by dane
wyliza si z zadanych przez ni ran. Edward mgby wwczas choby i wrci do Ameryki
Poudniowej - wytropiwszy go, podaabym za nim krok w krok. Zreszt, kto wie, moe
gdybym bya pikna i silna, to on nie dawaby mi spokoju?
- Przepij si - doradzia moja towarzyszka. - Obudz ci, kiedy dowiem si czego

jeszcze.
- Okej - zgodziam si potulnie. Podejrzewaam, e z emocji i tak nie zasn.
Alice przyja pozycj podow: podkurczya nogi, obja je rkami i opara si
czoem o kolana. Koysaa si agodnie, eby si skoncentrowa.
Planujc jej si poprzyglda, przytuliam si bokiem do oparcia fotela i ani si
obejrzaam, a chmury za oknem porowiay. Obudzi mnie odgos podnoszonej przez Alice
rolety.
- Co jest? - spytaam sennie.
- Poinformowali go o swojej odmowie. Zauwayam, e euforia dziewczyny znikna
bez ladu.
- Jak zareagowa? - Gardo cisna mi panika.
- Najpierw w jego gowie panowa zupeny chaos. Trudno byo si w tym wszystkim
rozezna, tyle mia pomysw.
- Jakich na przykad?
- Najduej obstawa przy tym, eby wybra si na polowanie - zdradzia ze zgroz.
Polowanie? Czy w Toskanii byy w ogle jakie rozlege lasy? Alice dostrzega na
mojej twarzy zagubienie.
- Polowanie na ludzi - wyjania. - Na miecie. Zmieni zdanie w ostatniej chwili.
- Pewnie przez wzgld na Carlisle'a - stwierdziam. - eby nie zdradzi jego ideaw.
- By moe.
- Zdymy na czas?
Kiedy wypowiedziaam te sowa, we wntrzu samolotu raptownie zmienio si
cinienie. Poczuam, jak maszyna obnia stopniowo lot.
- Mam tak nadziej... Jeli bdzie si trzyma tego, co postanowi, jest szansa.
- To co w kocu postanowi?
- Postawi na prostot. Po prostu wyjdzie na soce.
Wyjdzie na soce... Tylko tyle?
A tyle.
Pamitaam doskonale, jak Edward iskrzy si na polanie - jak gdyby jego skr
pokryway miliony krysztakw. Tak, bya to idealna metoda, eby si ujawni bez uciekania
si do przemocy. Tego widoku nie by w stanie zapomnie aden miertelnik. Chcc chroni
swoj ras i swoj tysicletni siedzib, Volturi nie mogli pozwoli na podobn manifestacj.
Zerknam na blade wiato witu sczce si przez samolotowe okienka.
- Spnimy si - wyszeptaam przeraona.

- Spokojna gowa - pocieszya mnie Alice. - Edward ma skonno do


melodramatyzmu. Nie myl, e planuje objawi si byle komu w przypadkowym zauku, o
nie. Chce sobie zapewni jak najwiksz widowni. Wiem ju, e pjdzie na gwny plac
Volterry. Gruje nad nim wiea zegarowa. Edward wyjdzie z cienia, kiedy wskazwki
wska poudnie.
- Mamy czas do dwunastej?
- Na to wyglda. Mdlmy si, eby nie zmieni scenariusza. Pilot oznajmi przez
goniki, wpierw po francusku, a potem po angielsku, e rozpoczynamy podchodzenie do
ldowania - Rozleg si ostrzegawczy sygna dwikowy i zapaliy lampki z symbolami
zapitych pasw.
- Jak daleko jest z Florencji do Volterry? - spytaam.
- Jeliby przymkn oko na ograniczenia prdkoci... Bello?
- Tak?
Alice zmierzya mnie wzrokiem, oceniajc moj uczciwo.
- Czy miaaby co przeciwko, gdybym ukrada samochd?
Chodziam nerwowo w t i z powrotem po zatoczonym chodniku przed gwnym
wejciem lotniska, kiedy nagle z piskiem opon zahamowao przede mn porsche. Jaskrawa
pojazdu bia po oczach. Wszystkich wok mnie zamurowao.
- Pospiesz si! - zawoaa Alice przez otwarte okno od strony pasaera.
Wgramoliam si do auta pod ostrzaem spojrze. Rwnie dobrze mogam mie na
gowie kominiark.
- Boe, Alice - jknam. - Nie moga ukra jakiego normalniejszego wozu?
Dobrze, e chocia szyby mia przyciemniane. Dziki nim i czarnej skrzanej
tapicerce w rodku panowa dajcy poczucie bezpieczestwa pmrok.
Ruch by spory. Alice wyprzedzaa auta z zabjcz precyzj, wykorzystujc
najdrobniejsze szczeliny. Krzywic si, wymacaam i zapiam pas.
- Waniejsze jest pytanie, czy nie mogam ukra jakiego szybszego wozu poprawia mnie. - Odpowied brzmi: raczej nie. Dopisao mi szczcie.
- Oby dopisywao ci nadal, kiedy zatrzyma nas policja. Rozbawiam j.
- Zaufaj mi, Bello. Nie dogoni nas aden radiowz. Jakby dla potwierdzenia swoich
sw, docisna peda gazu. Byam po raz pierwszy i, by moe, po raz ostatni za granic.
Powinnam, wic bya podziwia okoliczne wzgrza, tudzie otoczone murami
miasteczka. Nie za bardzo mi to wychodzio. Chocia Alice bya wietnym kierowc, baam
si okropnie i wolaam nie wyglda zbyt czsto przez okno. Na bawienie si w turystk nie

pozwala mi rwnie stres. Zamiast napawa si krajobrazami Toskanii, skupiam si na


naszej misji.
- Widzisz co nowego?
- Chyba maj dzi w Volterze jakie wito - zdradzia Alice. Wszdzie kbi si
tumy, a ulice przyozdobiono czerwonymi flagami. Ktrego dzi mamy?
- Chyba dziewitnastego.
- Co za ironia! Dzi przypada Dzie witego Marka!
- Co to takiego?
Zamiaa si sarkastycznie.
- Obchodz to wito hucznie raz w roku. Legenda gosi, e piset lat temu niejaki
ojciec Marek - tak naprawd by to ten Marek od Aro i Kajusza - przegoni z Volterry
wszystkie wampiry, po czym kontynuowa swoje dzieo w Rumunii, gdzie zgin mczesk
mierci. Oczywicie to bzdura - mieszka nadal w Volterze i ma si dobrze. To jego autorstwa
s aktualne po dzi dzie przesdy goszce, e wampiry odstrasza czosnek i krzye.
C - Alice umiechna si krzywo - skoro wampiry nadal nie nkaj mieszkacw
miasta, musiay by to metody niezwykle skuteczne. Dzie witego Marka to poniekd
take wito policji. To ona zbiera laury za to, e dziki stranikom Volturi poziom
przestpczoci jest w Volterze tak niski.
Dotaro do mnie, czemu chwil wczeniej zawoaa co za ironia .
- Volturi bd dzi bardziej skonni ukara Edwarda za jego wybryk ni w inny dzie,
tak?
Dziewczyna spowaniaa.
- Zgadza si. Zadziaaj byskawicznie.
Spojrzaam w bok, z trudem powstrzymujc si przed przygryzieniem sobie dolnej
wargi. Gdyby pojawia si na niej krew w najlepszym przypadku skoczyybymy z Alice w
rowie.
Soce stao ju na niebie niebezpiecznie wysoko.
- Edward nadal zamierza ujawni si w samo poudnie? - Upewniam si.
- Tak. Postanowi zaczeka. A oni czekaj na niego.
- Powiedz, na czym bdzie polega moja rola.
Alice nie spuszczaa oczu z wijcej si szosy. Wskazwka szybkociomierza niemal
stykaa si z prawym kracem skali.
- Nie jest to zbytnio skomplikowane. Edward musi ci po prostu zobaczy, zanim
wyjdzie na soce. I zanim zauway albo wyczuje, e ci towarzysz.

- Jak to zrobimy?
Alice wyprzedzia jakie czerwone autko. Rnica prdkoci pomidzy nami a nim
bya tak dua, e wydawao si jecha do tyu.
- Podprowadz ci do niego tak blisko, jak to tylko bdzie moliwe, a potem bdziesz
musiaa pobiec w kierunku, ktry ci wska.
- Okej.
- Tylko si nie potknij - dodaa. - Nie bdziemy miay czasu jecha na pogotowie.
Tak, to byoby do mnie podobne - wasn niezdarnoci doprowadzi do katastrofy.
Niestety, nie mogam niczego obiecywa.
Alice wytrwale cigaa si z czasem. Co jaki czas z niepokojem zerkaam na soce.
Jego jaskrawo wpdzaa mnie w panik. Moe Edward mia doj do wniosku, e wieci
do mocno, by zagwarantowa mu dostatecznie imponujcy spektakl ju teraz?
- Jestemy - oznajmia moja przyjacika, wskazujc podbrdkiem najblisze wzgrze
o stromych zboczach.
Na jego rozlegym szczycie budynki koloru sienny otaczay wysokie, sdziwe mury
miejskie. Cao przypominaa redniowieczny zamek. Efekt ten potgoway liczne wiee.
Wpatrywaam si w cel naszej podry, czujc pierwsze przebyski nowego lku.
Jedna jego odmiana, ale wycznie jedna, nie zstpowaa mnie ani na minut, odkd
poprzedniego dnia rano (a nie tydzie temu?) Alice przerwaa moje spotkanie z Jacobem.
Teraz dosza druga - bardziej egoistyczna.
Spodziewaam si, e to bardzo pikne miasto. Rwnie pikne, co przeraajce.
- Volterra - zaanonsowaa je Alice wypranym z emocji gosem.

20 VOLTERRA
Szosa pia si bez koca, a ruch robi coraz wikszy. Chcc nie chcc, Alice musiaa
zrezygnowa z brawurowych manewrw i dostosowa tempo do jadcego przed nami
beowego peugeota.
Daabym gow, e wskazwki zegara na desce rozdzielczej przyspieszyy.
- Alice, zrb co! - jknam.
- Nie ma innej drogi.
Nawet jej nie udawao si ukry, jak bardzo jest zdenerwowana.
W samochodw sun leniwie pod gr. wiato soneczne spywao ku ziemi tak
oszaamiajcymi kaskadami, jakby gwiazda staa ju w zenicie.
To hamowaymy, to przesuwaymy si o kilka metrw. Wzdu poboczy parkowao
coraz wicej samochodw, wysiadali z nich ludzie. Z pocztku mylaam, e zniecierpliwio
ich stanie w korku. Rozumiaam ich doskonale i nie wzbudzio to moich podejrze. Dopiero,
kiedy pokonaymy kolejny zakrt i moim oczom ukaza si przepeniony parking tu pod
murami, pojam straszliw prawd - do centrum mona byo si dosta wycznie na
wasnych nogach.
- Alice...
- Wiem - ucia. Jej twarz wygldaa na wyrzebion z lodu.
Przyjrzaam si uwaniej tumom cisncym si do rodka przez bram. Zdobiy j
dugie wstgi szkaratnych proporcw. Czerwie krlowaa wszdzie - czerwone byy
koszule, czerwone kapelusze.
Te ostatnie trzeba byo przytrzymywa z powodu silnego wiatru. Uprzykrzajce ycie
podmuchy pltay wosy i nadymay ubrania. Pewnej Pani znienacka odwin si z szyi
karminowy szal. Podskoczya, by go zapa, ale wyrwa jej si, jakby by yw istot, i unis
wysoko w gr odcinajc si wyranie na tle sdziwego muru.
- Bello - odezwaa si Alice. Mwia szybko, niskim rzeczowym gosem. - Nie widz
jeszcze, jak postpi mczyzna pilnujcy bramy. Jeli moja sztuczka nie zadziaa, bdziesz
musiaa dalej i sama. Bdziesz musiaa biec. Pytaj o Palazzo dei Priori i biegnij, dokd ci
ka. Tylko si nie zgub!
- Palazzo dei Priori, Palazzo dei Priori - powtrzyam, eby egzotyczna nazwa wyrya
mi si w pamici.
- Jeli twoi rozmwcy bd zna angielski, moesz te pyta o wie zegarow. Ja

tymczasem podjad pod mury w jakim odludnym miejscu i po prostu si na nie wdrapi.
, Pokiwaam gow, nie przestajc mamrota.
- Palazzo dei Priori, Palazzo dei Priori...
- Edward jest pod wie zegarow, przy pnocnej cianie pawi. Schowa si w takiej
wskiej, zacienionej uliczce. Musisz zwrci na siebie jego uwag, zanim wyjdzie na soce.
- Jasne, oczywicie.
Przed wjazdem na parking sta mczyzna w granatowym mundurze. Gestami rk
nakazywa nadjedajcym autom zawrci i zaparkowa wzdu drogi. Jedno za drugim,
posusznie zakrcay o sto osiemdziesit stopni.
Przysza kolej i na nasze porsche. Parkingowy ledwie na nie spojrza. Machn
leniwie, nieprzyzwyczajony do nieposuszestwa. Jakie musiao by jego zdumienie, kiedy
Alice dodaa nagle gazu i zgrabnie go wyminwszy, wystrzelia jak z procy ku niedalekiej
bramie. Stranik krzykn co za nami, ale nie opuci swojego stanowiska - gestykulujc
gwatownie, rzuci si powstrzyma jadce za nami auto przed wziciem z nas przykadu.
Mczyzna przy bramie mia na sobie identyczny mundur. Mijajcy go w cisku
turyci przygldali si z zaciekawieniem, jak poradzi sobie z bezczelnym wacicielem
ekskluzywnego sportowego wozu.
Stranik wyszed na rodek ulicy. Alice nie zamierzaa forsowa bramy si.
Grzecznie wyhamowaa. Tylko kto wtajemniczony, jak ja, wiedzia, dlaczego stana pod
takim ktem, eby jej drzwiczki znalazy si w cieniu. Zwinnym ruchem signa za siedzenie
po swoj torb i wyja z niej co maego.
Mczyzna zastuka w szyb. Jego mina wyraaa zniecierpliwienie. Alice otworzya
okno do poowy. Kiedy wyonia si zza tafli przyciemnianego szka, Woch mimowolnie
rozdziawi usta.
- Mi przykro, panienko, dzisiaj tylko autokary wycieczkowe - owiadczy
przepraszajco aman angielszczyzn. Podejrzewaam, e gdyby nie uroda mojej
przyjaciki, potraktowaby nas duo gorzej.
- Ale my jestemy na wycieczce - powiedziaa Alice, umiechajc si zalotnie.
ciskajc co w doni, wycigna rk przez uchylone okno. Zamaram. A nu mia si odbi
od jej skry jaki zbkany promie? Uwiadomiam sobie jednak, e dziewczyna ma na sobie
sigajce okcia cieliste rkawiczki, i odetchnam z ulg.
Alice rozwara palce Wocha i zanim zdy zaprotestowa, umiecia w nich wyjty z
torby drobiazg. Szybko cofna rk. Stranik wpatrywa si tpo w to, co mu wetkna. By
to gruby zwitek tysicdolarowych banknotw.

- To art? - wykrztusi. Alice zafurkotaa rzsami.


- Tylko, jeli uwaa pan, e jest dostatecznie zabawny. Mczyzna zaniemwi.
Zerknam na zegar. Jeli Edward nie zmieni zdania, pozostao nam pi minut.
- Troch nam si spieszy - popdzia Wocha Alice. Nie przestawaa si sodko
umiecha.
Stranik zamruga, otrzsajc si z szoku, po czym wolno wsun zwitek do
wewntrznej kieszeni swojej kamizelki. Odsunwszy si, da znak, e moemy jecha. aden
z przechodniw nie zwrci na t scenk uwagi.
Zagbiymy si w labirynt ulic. Byy bardzo wskie i wyoone kocimi bami w tym
samym odcieniu beu, co kamienie, z ktrych budowano okoliczne domy. Wiatr gwizda w
tunelach zaukw, furkoczc proporcami zwieszajcymi si co kilka metrw ze cian.
Tum wci by gsty. Skutecznie spowalnia nasz przejazd.
- Jeszcze kilka metrw - pocieszya mnie Alice.
Trzymaam kurczowo klamk, eby wyskoczy z auta, gdy tylko dostan takie
polecenie. Przesuwaymy si w kilkumetrowych zrywach. Niektrzy ludzie wymachiwali na
nasz widok piciami - cieszyam si, e nie rozumiem ich obelg. W pewnej chwili Alice
skrcia w uliczk tak wsk, e przechodnie musieli stawa w progach domw, eby nas
przepuci. Okazaa si by skrtem prowadzcym do gwnego deptaku. Liczne czerwone
flagi po obu jego stronach niemale stykay si z sob czubkami. Domy byy tu tak wysokie,
e soce nie miao szans na dotarcie do poziomu chodnika. Hordy turystw zajmoway kady
wolny skrawek przestrzeni.
Alice zatrzymaa samochd. Byskawicznie otworzyam drzwiczki. Wskazaa na jasn
plam u wylotu ulicy.
- Tam zaczyna si plac, to jego poudniowa ciana. Zauek, o ktrym ci mwiam, jest
na prawo od wiey. Postaram zakra si tam jako w cieniu i...
Kolejna wizja sprawia, e dziewczyn zmrozio.
- S wszdzie! - sykna, odzyskawszy glos.
Jej sowa mnie sparalioway, ale wypchna mnie z auta.
- Mniejsza o nich. Masz dwie minuty, Bello. Le!
Nie czekaam, a zniknie w cibie. Nawet nie zamknam za sob drzwiczek.
Odepchnam bezpardonowo stojc tu przede matron i puciam si biegiem, uwaajc
jedynie, eby si nie potkn.
Kiedy wypadam na plac z cienia, olepiona rdziemnomorskim socem i miotanymi
wiatrem kosmykami wosw, zderzy am si z tward cian ludzkich cia. Nigdzie nie byo

wida przejcia, nikt te nie mia zamiaru ustpi mi drogi. Nie miaa wyboru - musiaam
posuy si kuksacami i paznokciami. Walczyam z bezosobow mas niczym z morskimi
falami, gucha na przeklestwa, nieczua na wasny i cudzy bl. Cale szczcie, e nie
rozumiaam, co kto do mnie wola. Zarwno ci wciekli, jak i ci zaskoczeni w przewaajcej
czci mieli na sobie co czerwonego, a w ustach jednego z malcw niesionych na barana
zauwayam nawet plastikowe wampirze ky.
Otaczajcy mnie ludzie bezustannie si przesuwali, przez co kilkakrotnie, bezradna,
zbaczaam z kursu. Dzikowaam Bogu, e Edward czeka pod wie - gdyby nie tak
widoczny punkt odniesienia, nigdy nie poradziabym sobie z trafieniem na miejsce.
Obie wskazwki zegara sterczay ju pionowo ku grze, a ja nie pokonaam jeszcze
choby poowy dystansu. Wiedziaam, e si spniam. Byam beznadziejn oferm. Byam
jedynie sabym, aosnym czowiekiem, a swoj niezdarno miaam przypaci rych
mierci.
Miaam tylko nadziej, e nic nie stanie si Alice. e w por si zorientuje, opamita,
wycofa i wrci do Stanw, do swojego Jaspera.
Wrd gniewnych komentarzy na swj temat staraam si wyapa jakie okrzyki,
ktre wiadczyyby o tym, e Edward zosta ju zauwaony. Nic takiego nie wychwyciam,
ale za to dostrzegam w tumie przerw. Jeli wzrok mnie nie myli, z jakiego powodu ludzie
omijali rodek placu. Uradowana, pospieszyam w kierunku tego zjawiska. Dopiero, kiedy
ydkami uderzyam o murek, zorientowaam si, e to centralnie usytuowana fontanna.
Bez wahania wskoczyam do wody - sigaa mi po kolana. Mao brakowao, a
rozpakaabym si ze szczcia. Wprawdzie biegnc, zmoczyam si od stp do gw, przez
co kolejne podmuchy chodnego wiatru mocno daway mi si we znaki, ale liczyo si jedynie
to, e biec wreszcie mogam. Zbiornik by na tyle szeroki e w kilka sekund pokonaam
niemal wikszy odcinek ni przez dwie feralne minuty. Dotarszy do przeciwlegego brzegu,
wdrapaam si na kolejny murek, by skoczy z niego w ludzkie mrowisko niczym na
rockowym koncercie.
Zgromadzeni na placu gapie chtniej ustpowali mi teraz miejsca, byle tylko unikn
kontaktu z mokrym, zimnym ubraniem, zerknam ponownie na zegar. W tym samym
momencie zabi po raz pierwszy.
Dwik, jaki z siebie wydal, by tak donony i gboki, e w kamieniach bruku pod
swoimi stopami poczuam wibracje. Co poniektrzy zatkali sobie uszy. A ja... a ja zaczam
krzycze.
- Edward! - wydaram si na cae gardo, chocia wiedziaam, e to bezcelowe. Mj

gos gin w panujcym wok rozgardiaszu, w dodatku byam skrajnie wyczerpana sprintem.
Mimo to nie potrafiam przesta. - Edward! Edward!
Zegar odezwa si po raz drugi. Minam matk tulc maego brzdca - w socu jego
jasne woski kuy w oczy biel. Wepchnam si w grupk mczyzn ubranych w jednakowe
czerwone marynarki. Zawoali co za mn ostrzegawczo. Zegar zabi pora trzeci.
Im bliej byam wiey, tym mniej krcio si wok mnie ludzi. Stanam na palcach,
eby zlokalizowa zauek, o ktrym mwia Alice, ale ponad gowami przechodniw nie
wida byo jeszcze poziomu ulicy. Zegar zabi po raz czwarty.
Widziaam coraz gorzej take z wasnej winy. Nie byam do koca pewna, dlaczego
pacz. Moe dlatego, e teraz, kiedy otaczao mnie coraz wicej pustej przestrzeni, moj
twarz bez wikszych przeszkd chosta wiatr? A moe po prostu zaamao mnie pite
uderzenie zegara, symbolizujce nieubagany upyw czasu?
Na rogu zauka, ktrego szukaam, staa czteroosobowa rodzina. Dwie creczki miay
na sobie karminowe sukienki, a ciemne wosy zwizano im w koskie ogony karminowymi
wstkami. Ich ojciec nie imponowa wzrostem i moe wanie dziki temu nad jego
ramieniem zdoaam dojrze tajemnicz jasn plam. Ruszyam w ich stron, przecierajc
oczy. Zegar zabi po raz szsty.
Modsza dziewczynka w teatralnym gecie przyoya sobie do uszu pulchne apki.
Jej starsza siostra, sigajca matce ledwie do pasa, przytuli si do nogi rodzicielki ze
wzrokiem utkwionym w zalegajcych ni cieniach. Nagle pocigna kobiet za okie i
wskazaa co kryjcego si w mroku. Dzielio mnie od nich tylko kilka metrw Zegar zabi po
raz sidmy.
Byam ju tak, blisko, e syszaam wysoki gos zaintrygowanego dziecka. Jego ojciec
posa mi zdziwione spojrzenie. Pdziam prosto na nich, powtarzajc gono imi Edwarda.
Starsza dziewczynka zachichotaa, znw wycigna rczk i powiedziaa co do
matki zniecierpliwionym tonem.
Minam mczyzn - przytomnie usun z mojej drogi modsz pociech - i wbiegam
w zauek przy wtrze smego uderzenia.
- Edward, nie! - zawoaam, ale zaguszy mnie gong.
Zobaczyam go. I zobaczyam, e mnie nie widzi.
To by naprawd on, on, a nie napdzane adrenalin omamy, Oko w oko z Edwardem
z krwi i koci, zdaam sobie spraw, e przeceniaam nawiedzajce mnie tej wiosny wizje nijak si miay do oryginau.
Chopak sta nieruchomo niczym posg ptora metra w gb uliczki. Oczy mia

zamknite, cienie pod nimi fioletowe, rce opuszczone luno wzdu bokw. Na jego twarzy
malowa si wyjtkowy spokj, jakby by pogrony we nie i ni o czym przyjemnym.
Sdzc po jego nagim torsie, to, co bielio si u jego stp, byo rzucon tam niedbale koszul.
Od mlecznej skry odbijao si, iskrzc, kilka pojedynczych promieni.
Nigdy w yciu nie widziaam nikogo i niczego pikniejszego - mego zachwytu nie
tumio ani zmczenie, ani wyzibienie. - Siedem miesicy rozki okazao si nic dla mnie
nie znaczy. Nie dbaam o to, co powiedzia mi wtedy w lesie. Nie dbaam o to, e mnie nie
chcia. Byam gotowa zrobi dla niego wszystko, nawet powici wasne ycie.
Zegar zadwicza po raz dziewity. Edward drgn.
_ Nie! - krzyknam. - Edward, otwrz oczy! Spjrz na mnie!
Nie sucha mnie albo nie sysza. Umiechajc si delikatnie, unis powoli stop.
Wiedzia doskonale, e jeden duy krok starczy by znale si na socu.
Skoczyam na niego jak tygrysica. Zderzylimy si. By twardy jak marmur. Gdyby
mnie nie zapa i nie przytrzyma, jak nic bym si przewrcia. I tak zabolao.
Mj ukochany otworzy oczy. Zegar zabi po raz dziesity.
- Niesamowite - powiedzia Edward zadziwiony i nieco rozbawiony. - Carlisle mia
racj.
- Edwardzie! - Sia uderzenia pozbawia mnie gosu, ale nie kapitulowaam. - Musisz
si cofn! Musisz schowa si w cieniu!
Spoglda na mnie oczarowany, wrcz zahipnotyzowany. Zamiast zareagowa na
moje sowa, pogaska mnie po policzku. Zupenie nie zwraca uwagi na to, e usiuj go
wepchn z powrotem w gb zauka. Rwnie dobrze mogabym pcha poblisk cian.
Zegar zabi po raz jedenasty.
To wszystko byo bardzo dziwne. Chocia obojgu nam grozio miertelne
niebezpieczestwo, czuam si wietnie. Nareszcie nie rozpadaam si na tysice
kawaeczkw. Moje rany si zagoiy, moje organy wrciy na swoje miejsce. Puca
wypeniay si energicznie powietrzem przesyconym sodk woni wampira. Serce pracowao
jak oszalae, pompujc gorc krew. Byam wyleczona. Lepiej - przysigabym, e nigdy nic
mi nie dolegao.
- Nie mog uwierzy, e uwinli si tak szybko - mrukn Edward w zamyleniu. - Nic
nie poczuem. Maj jednak wpraw.
Zamknwszy znowu oczy, przycisn wargi do mojej skroni. Jego aksamitny baryton
pieci moje uszy.
~ mier, co wyssaa mid twego tchnienia, wdzikw twoich otrze nie zdoaa

jeszcze - wyszepta.
Rozpoznaam kwesti Romea wypowiedzian nad ciaem Julii.
Zegar zabi po raz dwunasty i ostatni.
- Pachniesz dokadnie tak jak za ycia - cign Edward wic moe rzeczywicie
trafiem do pieka. Wszystko mi jedno. Niech bdzie i tak.
- Jeszcze yj! - przerwaam mu, szamoczc si w jego ramionach. - I ty rwnie!
Bagam, cofnij si! Zaraz ci ktry zauway.
Edward zmarszczy czoo, zdezorientowany.
- Czy moesz powtrzy to, co powiedziaa? - odezwa si uprzejmie.
- To nie pieko! yjemy, przynajmniej na razie! Ale musimy si std wynie, zanim
Volturi...
Nie czeka, a skocz. Uzmysowiwszy sobie swoj pomyk, przycisn mnie
znienacka do chodnej ciany, a sam odwrci si do mnie plecami, rozkadajc szeroko rce,
jakby chcia mnie przed czym osoni. Wyjrzaam mu spod pachy. Z cienia wyoniy si
dwie zowrogie postacie.
- Witam. - Edward zaimponowa mi swoim refleksem i opanowaniem. - Chyba
nadaremno si panowie fatygowali. Prosz jednak przekaza Wielkiej Trjce moje serdeczne
podzikowania za godne pochway wywizywanie si z obowizkw.
- Czy nie powinnimy przenie si w miejsce bardziej dogodne do rozmowy? - spyta
jeden z przybyszw zjadliwie.
- Nie widz takiej potrzeby - odpar Edward oschle. - Wiem, Feliksie, jakie ci wydano
rozkazy, a ja nie zamaem adnej z regu.
- Feliks pragnie jedynie zauway, e stoimy niebezpiecznie blisko soca - wyjani
drugi nieznajomy agodzco. Obaj byli ubrani we wzdte wiatrem szare peleryny z kapturami.
- Odejdmy kawaek w bok.
- Prowadcie - zaproponowa mj ukochany. - Bd szed tu za wami. Bello, moe by
tak wysza na plac i przyczya si innych witujcych?
- Nie, dziewczyna te - rozkaza Feliks. Nie widziaam jego twarzy, ale wyczuam, e
zoliwie si umiechn.
- Nie ma mowy - warkn Edward.
Nie udawa duej, e to, co si dzieje, mu si podoba. Przenis ciar ciaa na drug

Cytat ze sceny III aktu V Romea i Julii Williama Szekspira w tumaczeniu Jzefa Paszkowskiego przyp. tum.

nog. Szykowa si do walki.


- Nie! - wykrztusiam bezgonie.
Dyskretnie mnie uciszy.
- Feliks, nie tutaj - upomnia wampira jego rozsdniejszy towarzysz, po czym zwrci
si do Edwarda. - Aro pragnie po prostu znw ci widzie, jeli porzucie na dobre swoje
plany.
- Rozumiem, ale dziewczyna zostaje na placu.
- Obawiam si, e to niemoliwe - owiadczy tamten przepraszajco. - Musimy
przestrzega pewnych zasad.
- W takim razie ja si obawiam, e nie mog przyj zaproszenia Aro, Demetri.
- Nic nie szkodzi - zamrucza Feliks.
Kiedy moje oczy przyzwyczaiy si do panujcych w uliczce ciemnoci, zauwayam,
e jest potny - wysoki i szeroki w barach. Przypomina Emmetta.
- Aro bdzie niepocieszony - westchn! Demetri.
- Jako to przeyje - stwierdzi Edward.
Wysannicy Volturi przesunli si w stron placu - Feliks nieco bardziej, tak, e
dzielcy ich odstp si zwikszy. Dziki pelerynom i kapturom nie musieli si martwi
socem. Domyliam si, e zamierzaj doskoczy do Edwarda z dwch stron, a potem
przegoni go w gb wijcego si zauka, eby nie niepokoi mieszkacw i turystw.
Chopak nie ruszy si choby o centymetr. Chronic mnie, wydawa na siebie wyrok.
Nagle zerkn w mrok. Feliks i Demetri poszli w jego lady. Moje ludzkie zmysy nie
byy w stanie wychwyci tego, co ich zajmowao.
- Panowie, prosz nie zapomina o dobrych manierach - nakaza kto sopranem. - Nie
przy paniach.
Oba zakapturzone wampiry przyjy bardziej neutralne pozy.
Alice sprawiaa wraenie w peni zrelaksowanej. Jak gdyby nigdy nic, zaja miejsce u
boku brata. Chocia przy barczystym Feliksie wygldaa na bezbronne chucherko, zrzeda mu
mina. Wola wida mie nad przeciwnikiem wyran przewag.
- Nie jestemy sami - przypomniaa im dziewczyna.
Demetri zerkn na plac. Kilka metrw od wylotu zauka staa nadal para maeska z
dwiema creczkami - wszyscy czworo bacznie si nam teraz przygldali. Unikajc wzroku
Demetriego matka dziewczynek powiedziaa co wzburzona do ma, a ten odszed kawaek i
poklepa po ramieniu jednego z odwrconych tyem mczyzn w czerwonych marynarkach.
Demetri pokrci gow z dezaprobat.

- Edwardzie, nie zachowujmy si jak dzieci.


- Wanie - przytakn Edward. - Rozejdmy si w pokoju. Jego rozmwca westchn,
sfrustrowany.
- Przeniemy si dokd i porozmawiajmy - poprosi.
Do rodzinki doczyo szeciu identycznie odzianych mczyzn. Nie interweniowali,
ale byli na to gotowi. Czekali na rozwj wypadkw.
Edward wci osania mnie wasnym ciaem. Podejrzewaam, e to gwnie z tego
powodu zbieraj si gapie. Gdym tylko moga, krzyknabym, eby uciekali.
- Nie - odmwi mj luby stanowczo. Feliks umiechn si, odsaniajc zby.
- Dosy tego! - przerwa mu czyj piskliwy gos.
Nasza gromadka powikszya si o kolejnego przybysza. Nie miaam wtpliwoci, e
to take wampir - kto inny ptaby si po ciemnych uliczkach w dugiej szacie?
Mimo peleryny - nie szarej, lecz niemal czarnej - wida byo, e nieznajomy, niszy
od Alice, jest bardzo szczupy i ma androgeniczn budow ciaa. To i krtko obcite
jasnobrzowe wosy sprawiy, e z pocztku wziam go za chopca. Tyle e jego twarz bya,
jak na chopca, zbyt pikna. Wielkich oczu i penych warg mgby pozazdroci mu (a raczej
jej) anio Botticellcgo.
Nawet wziwszy poprawk na to, e tczwki tych oczu byy szkaratne.
Dlaczego Feliks i Demetri bali si dziewczynki? Moga by wampirem, ale bya
przecie od nich mniejsza. Tymczasem obaj, niczym pragnce uchodzi za niewinitka
obuziaki, oparli si o przeciwlegy mur z rkami zaoonymi na plecach.
Edward rwnie si rozluni, ale z innych pobudek.
- Jane - wyszepta z rezygnacj.
Nie pojmowaam, co jest grane. Wszyscy kapitulowali z powodu jednej maej
dziewczynki! Alice zoya rce na piersiach.
- Za mn - rozkazaa Jane, odwracajc si na picie. Bya tak pewna siebie, e nie
sprawdzia nawet, czy jej posuchalimy.
Feliks puci nas przodem ze zoliwym umieszkiem.
Alice ruszya pierwsza. Edward obj mnie w pasie i pocign za sob. Razem
doczylimy do jego siostry. Feliks wraz z Demetrim poszli zapewne za nami, chocia nie
zdradza tego aden dwik.
Uliczka, coraz wsza, skrcaa po kilku metrach, jednoczenie agodnie opadajc.
Wystraszona, spojrzaam na mojego ukochanego z niemym pytaniem w oczach, ale pokrci
tylko przeczco gow.

- C, Alice - odezwa si, z pozoru swobodnym tonem. - Chyba nie powinienem si


dziwi, e ci tu widz.
- To ja popeniam bd, wic to ja musiaam go naprawi - wyjania, wzruszajc
ramionami.
- Co si tak waciwie wydarzyo? - spyta, udajc, e robi to tylko przez grzeczno, a
tak naprawd caa sprawa niezbyt go interesuje. Nie zapominali, e przysuchuj im si trzej
wrogowie.
- Dugo by opowiada. - Alice zerkna na mnie znaczco. - W duym skrcie, Bella
skoczya jednak z klifu, ale nie z zamiarem popenienia samobjstwa. Podczas naszej
nieobecnoci staa si po prostu mioniczk sportw ekstremalnych.
Zarumieniam si. Reszt mia odczyta z jej myli, a troch tego byo: motory,
Victoria, wilkoaki, akcja ratunkowa Jacoba...
- Hm - mrukn Edward po chwili, zaniepokojony.
Zza kolejnego ostrego zakrtu wyoni si koniec zauka - pozbawiona wszelkich
otworw ceglana ciana. Malej Jane nigdzie nie byo wida.
Dla Alice nie byo to najwyraniej adnym zaskoczeniem. Nie zwalniajc tempa,
podesza do muru i sama zapada si pod ziemi - dosownie. W rzeczywistoci wskoczya
zwinnie do ziejcego w bruku otworu. Dopiero wtedy go zauwayam. Wyglda na
studzienk kanalizacyjn - krata bya do poowy odsunita.
Zadraam.
- Nie bj si, Bello - powiedzia cicho Edward. - Alice ci zapie.
Popatrzyam na otwr z powtpiewaniem. By taki may i ciemny. Przypuszczaam, e
gdyby nie Demetri i Feliks za naszymi plecami, mj towarzysz skoczyby pierwszy.
Przykucnwszy niemiao nad dziur, wsunam do niej nogi.
- Alice? - wykrztusiam.
- Jestem tu i czekam na ciebie - zapewnia mnie z dou. Nie byo to dla mnie zbyt
wielk pociech, bo jej gos dochodzi z bardzo daleka.
Edward wzi mnie pod pachy - donie mia zimne jak kamienie w rodku zimy - po
czym powoli opuci mnie w mroczne czeluci.
- Gotowa? - zawoa do siostry.
- Gotowa. Dawaj j tu.
Zacisnam usta, eby nie krzycze, i zamknam oczy. Edward mnie puci.
Nie spadaam dugo, moe z p sekundy. Ani si obejrzaam, a byam ju w objciach
przyjaciki. Udao mi si nie krzykn, ale z pewnoci mocno si posiniaczyam - wampirze

ciaa nie naleay do najmikszych.


Alice postawia mnie na ziemi.
Na dole panowa pmrok, bo przez otwr sczyo si przytumione wiato. Jego
promienie odbijay si w mokrych kamieniach posadzki. Ciemno zrobio si tylko na sekund
- kiedy do rodka wskoczy Edward. Zdawa si delikatnie jarzy w ciemnociach.
Obj mnie zaraz ramieniem i przytuli do siebie - nie tylko po to, aby mnie pocieszy,
ale rwnie po to, abymy szybkim krokiem ruszyli przed siebie. Szam, nie odrywajc rk od
jego chodnego tuowia. Bez przerwy potykaam si o nierwnoci podoa. Za nami rozleg
si zowrbny zgrzyt przesuwanej na miejsce kraty.
Dalsza cz podziemi tona w mroku. Nie pozostawao mi nic innego, jak zda si
na wyczulone wampirze zmysy. To, dokd i, nie byo zreszt takie oczywiste. Echo moich
(i tylko moich) stp nioso si w tak specyficzny sposb, e musielimy znajdowa si nie w
tunelu, a w jakiej wielkiej sali. Gdyby nie ono mojego bicie mojego serca, nic nie mcioby
idealnej ciszy. Tylko raz doszo mnie z tyu czyje zniecierpliwione westchnienie. Trudno
byo uwierzy, e nie jestemy z Edwardem sami.
Nie puszcza mnie nawet na moment. Woln rk sign ku mojej twarzy i gadkim
kciukiem musn moje wargi. Co jaki czas przyciska mi te policzek do czubka gowy.
Uwiadomiwszy sobie, e to nasze ostatnie chwile razem, przywaram do niego tak cile, jak
pozwalao na to energiczne tempo marszu. Edward zachowywa si, jakby mu na mnie
zaleao, i to wystarczao, bym nie mylaa zbyt duo o niekoczcych si podziemiach czy
sugach Volturi podajcych za nami. Skd ten przypyw czuoci? Chopakiem kieroway
najprawdopodobniej wyrzuty sumienia - te same, z powodu ktrych postanowi odebra sobie
ycie, uwaajc, e to z jego winy skoczyam do morza. W rzeczywistoci byo mi wszystko
jedno, co go motywuje - najwaniejsze byo to, e caowa mnie wanie w czoo. Caowa
mnie! By przy mnie! A straciam przecie nadziej, e kiedykolwiek jeszcze si spotkamy!
Ach, za takie bogosawiestwo warto tyo zgin tragicznie w wieku osiemnastu lat!
Marzyam, eby spyta go, co si z nami dokadnie stanie - jak Volturi planuj nas
zabi, gdzie i w jakiej kolejnoci. Nie wiedziaam, po co mi ta wiedza, ale kwestie te
niezmiernie mnie nurtoway. Niestety - nie mogam si odezwa - nawet najcichszym
szeptem. Nasi przeciwnicy usyszeliby kade sowo, tak jak syszeli kady mj oddech. Kiedy
szlimy w d zaukiem, schodzilimy, by moe zboczem wzgrza, ale teraz, poniej
poziomu ulicy, zagbialimy si niechybnie w trzewiach redniowiecznego grodu.
Wyobraziwszy sobie, ile metrw jestemy pod ziemi, jakby tego tylko mi brakowao,
poczuam przypyw klaustrofobii. Tylko dotyk Edward chroni mnie przed atakiem histerii.

Stopniowo wszechobecna czer przesza w szaro, cho nie dostrzegam adnego


rda wiata. Szlimy w niskim tunelu o ukowatym sklepieniu. Po cianach spyway
niespiesznie wskie struki, jakby kamienie krwawiy atramentem.
Cala dygotaam. Wpierw mylaam, e to ze strachu, ale potem zaczam szczka
zbami i doszam do wniosku, e jest mi najzwyczajniej w wiecie zimno. Ubranie miaam
mokre, a powietrze w podziemiach byo lodowate. Podobnie jak skra przytulajcego mnie
Edwarda.
Uzmysowi to sobie rwnoczenie ze mn i odsun si, nie puszczajc jednak mojej
rki.
- N... n... nie - wyjkaam, rzucajc mu si na szyj. Mogam sobie marzn. Nie
wiadomo, ile czasu nam pozostao.
Edward sprbowa mnie rozgrza, masujc w marszu moje rami.
Przemieszczalimy si bardzo szybko, ale tylko z mojego punktu widzenia. Raz po raz
jeden z wampirw - stawiaam na Feliksa - wzdycha za naszymi plecami, poirytowany
ludzk lamazarnoci.
Tunel koczy si krat o rdzewiejcych prtach gruboci mojej ydki. Zamocowane w
niej drzwiczki byy otwarte. Edward schyli si, eby zmieci si w otworze, i wcign mnie
za sob do wikszego, janiejszego pomieszczenia. Za nami brzkn metal kraty, a potem
kto przekrci klucz w zamku drzwiczek. Wolaam nie oglda si za siebie.
Na przeciwlegym kracu dugiej komnaty zobaczyam kolejne drzwi, tym razem
potne, cikie i drewniane. Byy bardzo grube - wiedziaam to, bo i one stay przed nami
otworem.
Jeszcze trzy kroki, jeszcze dwa... Za progiem czekaa niespodzianka. Mimowolnie si
rozluniam. Zerknam na Edwarda. Zamiast pj w moje lady, zesztywnia i zacisn
szczki.

21 WERDYKT
Drzwi szczkny za nami, hukna gucho zasuwana sztaba. Za wrotami kry si
niewinny, wspczesny w wystroju korytarz - kremowe ciany, przemysowa wykadzina. Na
suficie w regularnych odstpach wisiay jarzeniwki. Byo tu cieplej ni w podziemiach, co
przyjam z ulg. Opuszczajc loch, poczuam si znacznie raniej.
Edward wydawa si by innego zdania. Z napiciem drapienika wpatrywa si w
drobn posta w czarnej pelerynie. Jane czekaa na nas na kocu korytarza, przy windzie.
Alice staa bliej. Podeszlimy do Jane w trjk. Wpucia nas do windy z obojtn min.
Za nami do kabiny wlizgnli si Feliks i Demetri. Jako e byli ju na swoim
terytorium i nie obawiali si przypadkowych obserwatorw, zrzucili kaptury i rozchylili
peleryny. Obaj, chocia wampirzo bladzi, mieli nieco oliwkow karnacj, co dawao
niecodzienny efekt. Tczwki mczyzn przeraay intensywnym szkaratem, wok renic
przechodzcym w gbok czer. Ciemnowosy Feliks by obcity na jea - Demetriemu
pukle sigay do ramion. Ich ubrania - jasne, czyste i wspczesne - nie wyrniay si niczym
szczeglnym.
Skuliam si w kcie, tulc si do Edwarda. Nie przestawa tarciem rozgrzewa
mojego ramienia i nie spuszcza z oczu niepomnej Jane.
Nie jechalimy dugo, a kiedy wyszlimy z windy, znalelimy si w czym na ksztat
lobby ekskluzywnego hotelu. ciany pokrywaa tu ciemna boazeria, podogi za gruba,
butelkowozielona wykadzina. Due podwietlone obrazy przedstawiajce toskaskie pejzae
zastpoway okna. Obite beow skr kanapy pogrupowano w wygodne wyspy, a na
lnicych stolikach ustawiono wazony z ogromnymi, wielobarwnymi bukietami. Przyszo mi
na myl, e tak samo pachnie kwiatami w domu pogrzebowym.
Jak przystao na lobby, bya tu i recepcja. Za eleganckim mahoniowym kontuarem
staa niada brunetka o zielonych oczach Na widok kobiety rozdziawiam usta i to bynajmniej
nie z powodu jej oszaamiajcej urody. Pikna recepcjonistka bya czowiekiem! Nie mogam
zrozumie, skd wzia si w kwaterze gwnej wampirw. W dodatku promiennie si
umiechaa.
- Witaj, Jane.
Widzc, kogo dziewczynka z sob prowadzi, brunetka wcale si nie zdziwia. Ani
pnagi Edward, ani to, w jakim byam stanie, nie zrobio na niej najmniejszego wraenia.
- Witaj, Gianno - rzucia Jane, kierujc si w stron podwjnych drzwi w tyle lobby.

Poszlimy za ni. Zafascynowana obecnoci drugiego czowieka, nareszcie odwayam si


spojrze za siebie. Kontuar mija wanie Feliks. Mrugn do Gianny, a ta zachichotaa.
Za drzwiami czekaa na nas kolejna dziwna posta. Blady chopiec w perowoszarym
garniturze mgby by bratem bliniakiem Jane. Mia wprawdzie ciemniejsze wosy i nie tak
pene wargi, ale twarz rwnie urocz, co ona. Podobnie jak Gianna, sta za kontuarem, ale zza
niego wyszed.
- Jane!
- Alec.
Pocaowali si w oba policzki.
- Hm. - Alec przyjrza nam si ciekawie. - Niele si spisaa.
Wysali ci po jednego, a wracasz z dwoma, z dwoma i p.
To p to byam ja.
Jane wybucha rozkosznie melodyjnym miechem. Alec przenis wzrok na mojego
ukochanego.
_ Milo ci znowu widzie, Edwardzie. Wydajesz si by w lepszym nastroju ni rano.
- Marginalnie - burkn Edward. Mia tak nachmurzon min, e zachodziam w
gow, jak wyglda jeszcze smutniej.
Chopiec zainteresowa si teraz dla odmiany mn. Tuliam si do boku Edwarda,
mokra i potargana.
- I to ma by przyczyna caego tego zamieszania? - spyta Alec sceptycznie.
Edward tylko pogardliwie si umiechn. Nagle zamar. Uamek sekundy pniej za
naszymi plecami odezwa si Feliks.
- Zamawiam! - zawoa niczym w jakiej dziecicej grze podwrkowej.
Edward byskawicznie si odwrci. Z gbi jego piersi dobywa si zowrogi charkot.
Rka sugi Volturi bya nadal wycignita wysoko w gr. Wampir opuci j i gestem doni
zachci przeciwnika, by podszed bliej.
Alice przysuna si do brata i pooya mu do na ramieniu.
- Opanuj si - szepna.
Dugo patrzyli sobie w oczy. Domyliam si, e Edward czyta siostrze w mylach.
Musiaa wyperswadowa mu rzucenie si na Feliksa, bo wziwszy gboki wdech, spojrza z
powrotem na Aleca.
- Aro bdzie zachwycony, mogc znowu ci podj - stwierdzi chopiec, jak gdyby
nic si nie wydarzyo.
- Nie kamy mu duej czeka - zasugerowaa Jane.

Edward skin gow.


Alec i Jane zapali si za rce i poprowadzili nas szerokim, bogato zdobionym
korytarzem ku ogromnym zotym wrotom. Czy ten labirynt gdzie si koczy?
Nasi dwaj przewodnicy zatrzymali si niespodziewanie w poowie drogi i przesunli
na bok jeden z paneli boazerii. Kryy si za nim zwykle drewniane drzwi. Nie byy zamknite
na klucz. Alec uprzejmie je dla nas przytrzyma. Pierwsza prg przekroczya Jane. Edward
wepchn mnie zaraz za ni. Wyrwa mi si jk protestu, bo od ciemnego otworu bi chd jak
z podziemi. W budulcu cian pokoiku rozpoznaam same kamienie, co na placu, w zauku i w
lochach.
Na szczcie by to jedynie przedsionek, ktry czy korytarz z jasn, przestronn
komnat. Idealnie okrgy ksztat tego drugiego pomieszczenia wskazywa na to, e trafilimy
do wntrza redniowiecznej wiey. Soneczne promienie padajce przez wskie szparki
wysokich okien maloway na posadzce jaskrawe prostokty. Nie byo tu lamp ani adnych
mebli poza kilkunastoma pseudotronami. Stolce te rozstawiono w nieregularnych odstpach
wzdu zakrcajcych po linii okrgu cian. Na samym rodku sali, w pytkim leju,
zauwayam kolejn studzienk kanalizacyjn. Przez chwil zastanawiaam si, czy i tej
uywano jako tajemnego przejcia.
Komnata nie bya pusta. Przy jej przeciwlegym kracu staa grupka wampirw
pogrona w spokojnej rozmowie. Relaksujcy szmer ich cichych, dwicznych gosw
przypomina brzczenie letnich owadw. Dwie z kobiet, blade, w wydekoltowanych
sukienkach, iskrzyy si w jednej z kanciastych plam wiata, niczym pryzmaty rzucajc na
mur tczowe poblaski.
Gowy niemiertelnych zwrciy si w nasz stron. Wikszo obecnych miaa na
sobie zwyke, wspczesne ubrania, ale mczyzna, ktry odezwa si jako pierwszy, by
jednym z tych, ktrzy nosili peleryny. Czarny jak noc materia spywa do samej ziemi. Wosy
nieznajomy take mia czarne, tak dugie i lnice, e z pocztku sdziam, e to naoony
kaptur.
- Jane, skarbie, wrcia! - zawoa radonie.
Podszed bliej. Reszta ustawia si wok niego w formalny orszak - cz z tyu, inni
nieco z przodu, wzorem bodyguardw.
Z wraenia opada mi szczka. Aro zdawa si nie i, a sunc w powietrzu! Nawet
Alice nie miaa w sobie tyle gracji, cho kady jej ruch by jak baletowe pas.
Zdumiaam si jeszcze bardziej, kiedy spojrzaam na twarz mczyzny. Wyranie
odstawa od czonkw swojej wity - nie wyglda ani jak przecitny wampir, ani, rzecz jasna,

jak czowiek. Rysy mia regularne, ale nie nienaturalnie pikne, przez co trudno byo mi
orzec, czy jest przystojny, czy te nie. Czarne wosy odcinay si od biaej cery jak u gejszy.
Niezwyky galaretowatomleczny odcie skry Ara przywodzi na myl wewntrzne bony
cebuli. Resztk woli powstrzymaam przeraajcy swoj si odruch, by wycign rk i
sprawdzi, czy policzek Volturi jest w dotyku bardziej mikki ni u Cullenw, czy moe
pudrowaty niczym powierzchnia kredy. Moj uwag zwrci za to fakt, i tczwki wampira
s nie tylko czerwone jak u innych, ale i dziwnie zamglone. Bardzo mnie ciekawio, jak te
si widzi takimi oczami...
Aro uj twarz Jane pprzezroczystymi palcami i zoywszy na jej wargach delikatny
pocaunek, odrobin si odsun.
- Tak, panie. - Dziewczynka umiechna si, upodabniajc si do amorka. Przyprowadziam go ywego, tak jak sobie tego yczye.
- Ach, Jane. - Odwzajemni umiech. - Mam z ciebie pociech.
Dopiero teraz zerkn na Edwarda i zorientowawszy si, e chopak nie jest sam,
wpad w ekstaz.
- Alice i Bella! - wykrzykn, czc donie z gonym klaniciem. - Co za
fantastyczna niespodzianka! Kto by pomyla!
Jego bezporednio mnie zszokowaa. Zachowywa si tak, jakby chodzio o stare
znajome skadajce niezapowiedzian wizyt.
- Feliksie - zwrci si do naszego uminionego stranika - bd tak miy i przeka
moim braciom, jakich mamy goci. Jestem pewien, e nie chcieliby tego przegapi.
- Tak, panie. - Feliks skoni si i znikn w ciemnym przedsionku.
No i wyszo na moje, Edwardzie. - Zabrzmiao to jak reprymenda yczliwie
nastawionego do niesfornego wnuka dziadka.
- A nie mwiem? Nie cieszysz si, e nie daem ci tego, czego wczoraj ode mnie tak
buczucznie dae?
- Ciesz si - przyzna niechtnie Edward, ciskajc mnie mocniej w tali.
- Och - rozmarzy si Aro. - Jak ja uwielbiam szczliwe zakoczenia! S takie
rzadkie. Ale powiedzcie, co tak waciwie si wydarzyo? Chc zna wszystkie szczegy.
Alice? - Przenis zamglony wzrok na dziewczyn. - Czyby twj brat przecenia twoje
moliwoci?
- Trafno moich przepowiedni jest daleka ideau - achna si z udawan swobod.
Bya dobr aktork: zdradzay j jedynie zacinite pici. - Jak sam miae okazj si dzi
przekona, wpdzam najbliszych w tarapaty rwnie czsto, jak ich z nich ratuj.

- Jeste zbyt skromna - zaja j Aro. - Zapoznaem si z niektrymi z twoich dokona


i musz przyzna, e nigdy nie spotkaem kogo tak utalentowanego. To wspaniay dar!
Alice posaa Edwardowi pytajce spojrzenie.
- Wybacz mi - skomentowa to Aro. - Wiem, e nie zostalimy sobie nawet
przedstawieni, ale czuj si tak, jakbym zna ci od dawna. To wszystko, dlatego, e
rozmawiaem ju raz z twoim bratem. Widzisz, czy mnie z nim pewna umiejtno, cho u
mnie nie jest ona tak rozwinita, jak u niego.
Wampir nie ukrywa, e tego chopakowi zazdroci.
- Ta umiejtno jest rozwinita u Ara bardzo dobrze, tylko inaczej - sprostowa
szybko Edward, patrzc na siostr. - Wprawdzie Aro musi dotkn danej osoby, eby
przechwyci jej myli, ale syszy o wiele wicej ni ja. Ja mog dowiedzie si, co mylisz w
danym momencie - Aro ma wgld we wszystkie myli z caego twojego ycia.
Alice uniosa ze zdziwienia brwi. Edward pokiwa gow. Aro przyglda im si
badawczo.
- Ale nie na odlego, nie na odlego - podkreli, bagatelizujc swj talent. - A
byoby to takie wygodne!
Wszyscy w komnacie wbili znienacka wzrok w co za moimi plecami - tym razem
postpi tak nawet stojcy nieopodal nas Demetri. Obrciam si jako ostatnia. Okazao si, e
wrci Feliks.
Przyprowadzi z sob dwch mczyzn. Obaj, tak jak Aro, pynli w powietrzu, obaj
mieli rwnie delikatn skr i obaj byli odziani w czarne peleryny. Znaam ich doskonale z
obrazu Carlisle'a. Odkd namalowano go trzysta lat wczeniej, Volturi nic a nic si nie
zmienili.
- Marku, Kajuszu, spjrzcie tylko - zachwyci si Aro - Bella jednak yje i przyjechaa
do nas z Alice. Czy to nie cudowne? Wyranie aden z przybyych wampirw nie podziela
jego zdania. Biaowosy z prawej zrobi kwan min, brunet z lewej wydawa si by z kolei
miertelnie znudzony, jakby o tysiclecie dugo musia znosi nadmierny entuzjazm swojego
brata.
Brak zainteresowania z ich strony bynajmniej nie ostudzi zapau gospodarza.
- Wysuchajmy caej historii Belli od pocztku - zasugerowa.
- Biaowosy, nic sobie nie robic z tej propozycji, odszed na bok i usiad na jednym z
masywnych krzese. Brunet tymczasem przysun si do Ara, ale zamiast co powiedzie,
musn jedynie przelotnie jego do. Zaskoczy mnie ten gest - mylaam, e mczyni
ucisn sobie rce. Aro chyba te si zdziwi, bo zmarszczy czoo. Jakim cudem jego cienka

skra nie pka przy rozciganiu. Edward prychn cicho. Alice posaa mu kolejne pytajce
spojrzenie.
- Dzikuj, Marku - odezwa si Aro. - To bardzo ciekawe spostrzeenie.
Uwiadomiam sobie, e brat pozwoli mu przed sekund pozna swoje myli. C,
moe i mia ciekawe spostrzeenia, ale na zaciekawionego nie wyglda. Bez sowa ruszy w
kierunku Kajusza. Podyli za nim dwaj czonkowie wity. Czyby Volturi naprawd mieli
ochroniarzy? Wszystko na to wskazywao, bo przy siedzcym Kajuszu stay ju tamte dwie
kobiety w sukienkach.
By moe si nie myliam i mleczna skra czonkw Trjcy bez wzgldu na ich wiek,
rzeczywicie bya mniej odporna na urazy. Aro pokrci gow.
- Niesamowite - szepn. - Niesamowite.
Frustracja Alice signa zenitu, wic Edward pospieszy z wyjanieniami.
- Marek wyczuwa charakter i natenie zwizkw midzyludzkich. Nasz jest
wyjtkowo silny. Jest w szoku.
Aro umiechn si.
- To takie wygodne - powtrzy tsknie, ale zaraz potem powrci do meritum sprawy.
- Zarczam, e mao, co jest w stanie zaszokowa mojego brata.
Nie musia mnie do tego przekonywa.
- Po prostu tak trudno to poj - cign Aro, wpatrujc si w rami Edwarda owinite
czule wkoo mojej talii. Nie atwo byo nada za jego chaotycznym tokiem mylenia. - Jak
to moliwe, e potrafisz sta koo niej, jak gdyby nigdy nic?
- Kosztuje mnie to sporo wysiku - odpar Edward spokojnie.
- Ale mimo wszystko, przy la tua cantante! Co za marnotrawstwo! Edward zamia si
ponuro.
- Ja traktuj to raczej jak cen, ktr przyszo mi zapaci.
- Bardzo wysok cen - zauway Volturi sceptycznie.
- Szczcie kosztuje. Aro rozbawia ta uwaga.
- Gdybym nie pozna jej woni poprzez twoje wspomnienia - stwierdzi - nie
uwierzybym, e zapach czyje krwi moe by tak kuszcy. Sam nigdy nic podobnego nie
czuem. Wikszo z nas wiele by dala za taki dar, a ty...
- A ja go marnuj - dokoczy Edward, tym razem z sarkazmem.
Znw rozbawi swojego rozmwc.
- Ach, jake tskni za moim drogim Carlislem! Bardzo mi go przypominasz - tyle e
on nie ma w sobie tyle gniewu.

- Ma za to wiele innych zalet, ktrych ja nie posiadam.


- A jednak, chocia samokontroli nigdy mu nie brakowao, ty bijesz go na tym polu na
gow.
_ Nie sdz.
Edward sprawia wraenie zniecierpliwionego - jak gdyby do mia tych kurtuazji i
wola przej od razu do rzeczy. Przestraszyo mnie to. Chcc nie chcc, zaczam sobie
wyobraa, jaki czeka nas los.
- Tak si ciesz, e Carlisle dopi swego - owiadczy Aro. - Twoje wspomnienia
dotyczce jego osoby, Edwardzie, s dla mnie jak najcenniejszy prezent. To doprawdy
niezwyke - nie spodziewaem si, e bd z niego taki dumny. Jakby nie byo, nie popieraem
jego wtpliwie szlachetnych zapdw. Sdziem, e z czasem zapa go opuci. Krzywiem si,
suchajc, e marzy o odnalezieniu innych, ktrzy dzieliliby jego nietypowe pogldy. A tu,
prosz, jestem szczliwy, e nie miaem racji.
Edward milcza.
- I to twoje opanowanie! - westchn Volturi. - Nie przypuszczaem, e mona mie
tak sil woli. Tu ci piewa syrena, a ty j ignorujesz i to nie raz, ale bez przerwy! Tak, tak gdybym nie wnikn w twoje myli, nie uwierzybym.
Twarz mojego ukochanego nie wyraaa adnych emocji, znaam j jednak na tyle
dobrze, by wiedzie, e pod t mask co si kryje. Walczyam z sob o utrzymanie
wyrwnanego oddechu.
- Na samo wspomnienie tego, jak ta maa na ciebie dziaa - doda Aro - robi si
godny.
Edward najey si.
- Nie masz powodw do niepokoju - zapewni go Volturi. - Nie zamierzam jej
skrzywdzi. Jestem tylko taki zaintrygowany ca t spraw, a w szczeglnoci jedn rzecz...
- Jego oczy rozbysy. - Pozwolisz? - Wycign ku chopakowi rk.
- Spytaj Bell - zaproponowa Edward obojtnym tonem.
Oczywicie, co za gaf palnem - zreflektowa si Aro. - widzisz, Bello - zwrci si
do mnie - fascynuje mnie fakt, i jeste jedyn osob, przy ktrej na nic zdaj si umiejtnoci
twoje go lubego. Jak ju mwiem, nasze talenty s podobnej natury, ciekaw wic jestem, czy
i mnie nie ulegniesz. Czy miaaby przeciwko, ebym to sprawdzi?
Przeraona, zerknam na Edwarda. Aro grzecznie pyta mnie o pozwolenie, ale
podejrzewaam, e tak naprawd nie mam wyboru. Draam ze strachu na sam myl o tym,
e miaby mnie do tkn. Z drugiej jednak strony byaby to jedyna szansa, by pozna faktur

jego dziwnej skry.


Edward skin gow, dajc mi swoje przyzwolenie. Nie miaam pewnoci, czy robi
tak, poniewa wie, e nic mi si nie stanie czy te, dlatego, e stawianie oporu nie miao
sensu.
Wycignam rk przed siebie. Wyranie si trzsa.
Aro podpyn bliej. Nie wyglda na kogo, kto oczekuje poraki. Swoj min chcia
mnie te chyba podnie na duchu, ale uniemoliwiay mu to jego potworne, czerwone oczy.
Jego skra, cho z pozoru delikatna niczym skrzydeko owada, okazaa si by twarda
i zimna jak na skr wampira przystao. Brakowao jej tylko gadkoci - w dotyku
przypominaa nie granit, a lupek.
Aro spojrza mi prosto w oczy. Nie sposb byo odwrci przy nim wzroku. Jego
zamglone tczwki miay w sobie co nieprzyjemnie hipnotyzujcego.
Wyraz twarzy wampira szybko si zmieni. Pewno siebie ustpia miejsca wahaniu,
a pniej niedowierzaniu.
- Interesujce, interesujce - szepn, maskujc swoje odczucia serdecznym
umiechem. Puciwszy moj do, cofn si o kilka krokw.
Znw zerknam na Edwarda. Stara si zachowa obojtn min, ale w kcikach jego
ust zdawa si majaczy obuzerski umieszek.
Aro kry w zamyleniu po sali, spogldajc to na mnie, to na Alice, to na jej brata.
Nagle zatrzyma si i pokrci gow.
- Pierwsza - powiedzia do siebie. - Ciekawe, czy jest odporna i na inne nasze talenty...
Jane, skarbie?
- Nie! - krzykn Edward.
Alice zapaa go za rami, eby powstrzyma przed popenieniem gupstwa. Strzepn
jej do.
- _Tak, panie? - spytaa dziewczynka wesoo.
Edward zacz gono warcze. Jego oczy ciskay ku Arowi byskawice. Pozostae
miejscowe wampiry zmartwiay. Patrzyy na chopaka zadziwione, a nawet nieco
zaenowane, jak gdybymy znajdowali si na zwykym, ludzkim przyjciu. Tylko Feliks si
umiecha. Zrobi krok do przodu, ale zaraz zmarkotnia, bo Aro przywoa go do porzdku
karccym spojrzeniem.
- Ciekaw jestem, moja droga - Volturi podj przerwan rozmow z Jane - czy Bella
jest odporna i na ciebie.
Ledwie go byo sycha ponad wciekym charkotem mojego Ukochanego, ktry

ustawi si tak, by zasania mnie wasnym daem.


Kajusz wsta z krzesa i przesun si bezszelestnie, jak duch, w miejsce, skd mia na
nas lepszy widok. Podyy za nim dwie chronice go kobiety.
Jane obrcia si przodem do mnie z promiennym umiechem. Edward rzuci si na
ni jak tygrys.
- Nie! - jkna Alice.
Nim ucich jej okrzyk, nim zdyam si wzdrygn, nim ktokolwiek pospieszy
dziewczynce z pomoc, Edward lea ju na kamiennej posadzce. Nikt go nie dotkn, ale wi
si z blu. Podniosam obie rce do twarzy.
Jane umiechaa si teraz tylko do niego. W jednej sekundzie wszystkie elementy
ukadanki wskoczyy na swoje miejsce. Zrozumiaam, co miaa na myli Alice, mwic w
samolocie o potwornych zdolnociach, zrozumiaam, dlaczego wszyscy traktowali
dziewczynk z takim szacunkiem i dlaczego Edward zaatakowa j w mojej obronie.
Idealn cisz przerwa mj piskliwy glos.
- Przesta!
Ruszyam do przodu, chcc stan Jane na drodze, ale Alice byskawicznie do mnie
doskoczya i wzia pod pachy. Edward na dal dygota i wierzga, ale z jego ust nie dobywa
si aden dwik. Czuam si tak, jakby serce miao eksplodowa mi z rozpaczy lv mogam
na to patrze.
- Jane - odezwa si Aro.
Edward znieruchomia. Domyliam si, e dziewczynka podniosa gow, gotowa
speni nastpn zachciank wadcy. Nie miaam zamiaru spuci z chopaka oczu.
Wyrywajc si Alice modliam si bezgonie, eby wsta.
- Nic mu nie bdzie - szepna mi do ucha moja przyjacika.
W tym samym momencie Edward usiad, a potem zerwa si na rwne nogi i spojrza
na mnie. W jego zotych oczach dostrzegam lk, ale szybko zastpia go ulga. Zerkn na
Jane. Zerknam na ni i ja.
Ju si nie umiechaa. Patrzya gniewnie prosto na mnie, zaciskajc szczki, eby
mc si lepiej skoncentrowa. Aro widocznie rozkaza jej jakim gestem, e pora na waciwy
pokaz. Skuliam si w oczekiwaniu na fal blu.
Nie nadesza.
Edward przej mnie w milczeniu od Alice.
Aro wybuch miechem.
- Ha, ha, ha! Niesamowite! Fantastyczne!

Jane sykna, pochylajc si do przodu w pozie drapienika.


- Nie denerwuj si, skarbie - uspokoi j Volturi, kadc jej na ramieniu delikatn do.
- Ta maa zawstydza nas wszystkich.
Dziewczynka widrowaa mnie spojrzeniem.
- wietne, wietne! - Aro przeywa jeszcze niedawn scen. - Podziwiam ci,
Edwardzie, za to, e nie krzyczae z blu. To nie puste pochlebstwo, bo sam raz poprosiem
Jane z ciekawoci o prezentacj. Jeste bardzo dzielny.
Edward patrzy na niego, zdegustowany.
- No i co teraz z wami zrobi? - Aro westchn.
Rodzestwo Cullenw zesztywniao. Przyszlimy tu przecie usysze werdykt.
Zaczam si trz.
- _ Jak mniemam - cign nasz gospodarz - nie zmienie, niestety zdania, Edwardzie,
prawda? Wielka szkoda. Twoje umiejtnoci stanowiyby wspaniale uzupenienie naszych.
Ktem oka zauwayam, e Feliks i Jane si skrzywili. Chopak zawaha si.
- Nie, nie zmieniem zdania.
- Alice? - Aro nie traci nadziei. - Nie chciaaby do nas doczy?
- Nie, ale dzikuj za propozycj - odpara.
- A ty, Bello?
Edward zakl pod nosem. Gapiam si tpo na Ara. artowa sobie ze mnie, czy
naprawd chcia wiedzie, czy nie zostaabym na obiad?
Pierwszy na propozycj wampira zareagowa biaowosy Kajusz.
- Dlaczego? - spyta cicho, nie okazujc ani gniewu, ani zaciekawienia.
- Och, chyba potrafisz doceni kryjcy si w niej potencja. - Aro umiechn si
dobrodusznie. - Nic spotkaem rwnie intrygujcego miertelnika, odkd odkryem Jane i
Aleca. Wyobra sobie, jakie otworz si przed nami moliwoci, kiedy maa stanie si
jednym z nas!
Sdzc po wyrazie twarzy Jane, nic spodobao jej si to, e zostaa do mnie
porwnana. Mina Kajusza take nie wyraaa entuzjazmu.
Edward cay si gotowa. Przestraszyam si, e wybuchnie, co Zmobilizowao mnie
do dziaania.
- Nie, dzikuj - odpowiedziaam. Dygotaam ze strachu. Aro ponownie westchn.
- Ubolewam nad twoj decyzj. Zmarnowa taki talent! Edward sykn.
- Albo z wami, albo do grobu, taka jest alternatywa, prawda?
Nie

udawajcie

niewinitek!

Gdybycie

naprawd

przestrzegali

zasad,

nie

przyprowadzilibycie nas do tej wanie komnaty!


Byam zdezorientowana. Z jednej strony chopak wydawa si by autentycznie
wcieky, z drugiej, w tonie jego gosu byo co aktorskiego, jakby wczeniej zastanowi si
nad tym, co powie.
- Skde znowu. - Aro zamruga, zbity z pantayku. - Zebralimy si tutaj, poniewa
czekamy na powrt Heidi, a nie wzgldu na was.
- Aro - wtrci si Kajusz. - Nasze prawo i tak nakazuje nam ich zabi.
- Jak to? - Edward zna myli wampira, ale chcia go widocznie zmusi do wyjanienia
zarzutw mi i Alice.
Kajusz wskaza mnie kocistym palcem.
- Ona za duo wie. Wyjawie jej nasze sekrety.
- O waszym dworze te wie kilka istot ludzkich - przypomnia mu Edward.
A wic pikna recepcjonistka nie bya jedyn. Biaowosy wampir uoy usta w
dziwnym grymasie. Czyby mia to by umiech?
- Tak - przyzna. - Ale kiedy nie s nam ju duej potrzebne, su nam swoj krwi.
Czy potraktujesz dziewczyn tak samo, jeli co komu wypaple?
- Nikomu nie... - przerwaam jkliwie, ale zmrozi mnie wzrokiem.
- Wtpi - kontynuowa oschle. - Nie zamierzasz jej rwnie zmieni w jedn z nas.
Podsumowujc, pozostawienie jej przez nas przy yciu rodzi spore ryzyko. Ale tylko jej. Tym
razem wybaczymy wam brak dyskrecji. Wy dwoje moecie odej.
Edward obnay zby.
- Tak mylaem - oznajmi Kajusz, nie bez zadowolenia. Take Feliks, gdyby mg,
zatarby rce z uciechy.
- Chyba e... - odezwa si Aro. Nie ukrywa, e martwi go to, w jakim kierunku
potoczya si rozmowa. - Chyba e jednak podarujesz jej w prezencie niemiertelno.
Edward zamyli si.
- Co wtedy? - spyta.
Aro natychmiast si rozchmurzy.
- Wtedy pozwolimy wam wrci bez przeszkd do domu przekaza Carlisle'owi moje
serdeczne pozdrowienia. Tyle e obawiam si, e nie bdzie to moga by obietnica bez
pokrycia.
Aro wycign rk ku chopakowi, eby przekona si na wasnej skrze, e ten go
nie oszuka. Kajusz, ktry wyglda na coraz bardziej poirytowanego, nareszcie si rozluni.
Edward zacisn usta w cienk lini. Nasze oczy si spotkay.

- Bagam, zdecyduj si - wyszeptaam.


Dlaczego tak go to odrzucao? Dlaczego wola zgin, ni mnie przemieni? Poczuam
si tak, jakby kto kopn mnie w brzuch.
Mj ukochany cierpia katusze.
I wtedy do Ara podesza z wycignit rk Alice. Zastpio jej drog kilku czonkw
jego wity, ale Volturi nakaza im si rozsun i zachannie uj do dziewczyny. eby
skutecznie si skupi, przymkn powieki. Alice zastyga w bezruchu. Jej twarz przypominaa
mask. Usyszaam, jak Edward zgrzyta zbami. Wszyscy obecni wstrzymali oddech.
Stresowaam si okropnie. Ile jeszcze? Czy Alice nie poddawano aby praniu mzgu? Czy to
musiao a tyle trwa?
Mijay kolejne sekundy. W kocu Aro otworzy oczy i szeroko si umiechn.
- A niech mnie! - Powoli si wyprostowa. - Fascynujce!
- Ciesz si, e ci si podobao - mrukna dziewczyna.
- Twoje wspomnienia - bajka - i te wizje! Po raz pierwszy w yciu miaem wgld w
przyszo!
- Jak widziae, zmieni Bell w wampira.
- Tak, tak, to ju postanowione. Nie ma sprawy.
Kajusz stkn, rozgoryczony. Jego opini podzielali Jane i Feliks.
- Ale, Aro... - zacz Kajusz.
- Mj drogi, o nic si nie martw. Przecie to cudowna nowina!
Modzi nie docz moe do nas dzi, ale kto wie, czy im si nie odmieni, a wtedy...
Sama Alice mogaby si sta ozdob naszej kolekcji. Umieram ju z ciekawoci, co te
wyjdzie z naszej Belli.
Czy Aro nie zdawa sobie sprawy, jak subiektywne s wizje mojej przyjaciki? Czy
nie wiedzia, e wszystko zaley od tego czy nie zmieni zdania? e mog na ni wpyn
bd przeszkodzi jej inni, choby jej brat?
Zreszt co z tego, e Alice bya chtna mnie zmieni, co z tego e nawet miaa mnie
zmieni, jeli ten pomys wzbudza w Edwardzie takie obrzydzenie? Jeli mier bya w jego
mniemaniu lepsza od ycia z niemierteln eks na karku? Na sam myl o tym, jak bardzo
mnie nie chcia, pograam si w depresji.
- Czyli moemy ju sobie pj? - upewni si Edward.
- Tak, oczywicie - potwierdzi Aro - ale, prosz, wpadnijcie jeszcze kiedy. Dawno
tak dobrze si nie bawiem.
- My take was odwiedzimy - obieca Kajusz, przymykajc oczy niczym jaszczurka. -

eby sprawdzi, czy zastosowalicie si do naszych zalece. Na waszym miejscu, nie


zwlekabym z przeprowadzeniem operacji. Drugiej szansy nie dostaniecie.
Edward zacisn szczki, ale skin gow. Kajusz umiechn si zjadliwie, po czym
wrci na swj tron, obok ktrego siedzia wci apatyczny Marek.
Feliks jkn! gono.
- Feliksie, cierpliwoci - doradzi mu Aro. - Heidi bdzie tu lada chwila.
- Wanie - powiedzia mj luby, jakby co sobie przypomnia. - Lepiej ju si
zbierajmy.
- Tak, tak - zgodzi si Aro. - Wypadki chodz po ludziach. Zaczekajcie tylko na dole,
a si ciemni, dobrze?
- Zaczekamy - przyrzek Edward.
Wzdrygnam si. Nie umiechao mi si przeduanie naszego pobytu w Volterze.
- I jeszcze to. - Aro nakaza Feliksowi zbliy si do siebie.
zdj z niego szar peleryn i rzuci Edwardowi. - We j. eby nie wyrnia si z
tumu.
Chopak posusznie woy j na siebie. Aro znowu westchn.
- Do twarzy ci w niej - zauway.
Edward parskn miechem, ale nagle przerwa i zerkn sobie przez rami.
- Dzikuj, Aro. Zaczekamy na dole.
- egnajcie, modzi przyjaciele. - Volturi rwnie spoglda w tym samym kierunku.
- Chodcie - popdzi nas obie Edward.
- Odprowadzi mia nas Demetri. Ruszylimy za nim ku ciemnemu przedsionkowi najwyraniej byo to jednak jedyne wyjcie.
Edward przycign mnie opiekuczo do siebie. Alice sza tu przy mnie z drugiej
strony.
- Spnilimy si - mrukna, gdy przekroczylimy pierwszy prg.
Spojrzaam na ni z przeraeniem, ale wygldaa jedynie na rozgoryczon. Moich uszu
dobieg z korytarza gwar podekscytowanych gosw. A wic to wszystkich zaalarmowao!
Drzwiczki si schyliy i przedsionek zacz si wypenia rozgadanymi ludmi.
- Hm, co za nietypowy ukad - powiedzia basem mczyzna w szortach. Mwi po
angielsku, z szorstkim amerykaskim akcentem.
- To takie redniowieczne - zawtrowaa mu jego towarzyszka.
Demetri poprosi gestem nasz trjk, ebymy odsunli si na bok. Przywarlimy
plecami do chodnej, kamiennej ciany.

Nowo przybyli rozgldali si zaintrygowani, przechodzc do okrgej sali.


- Witajcie, moi mili! Witajcie w Volterze! - zawoa niewidoczny ju dla nas Aro.
Goci byo czterdziestu albo i wicej. Cz zachowywaa si jak turyci - niektrzy z
nich nawet robili zdjcia. Inni sprawiali wraenie zdezorientowanych, jakby pretekst, pod
ktrym ich tu cignito, przesta pasowa do tego, co si dziao. Moj uwag przykua
drobna pani z racem na szyi. ciskajc kurczowo krzyyk, zadawaa wszystkim po kolei
drczce j pytanie, ale jako e aden z uczestnikw wycieczki nie wada jej rodzimym
jzykiem, wpadaa w coraz wiksz panik.
Edward przycisn sobie moj gow do piersi, ale zrobi zbyt pno. Zdyam ju si
napatrze i domyle, co jest grane.
Gdy tylko w tumie pojawia si luka, mj ukochany pchn mnie ku drzwiczkom.
Czuam, e twarz mam wykrzywion strachem i e w oczach zbieraj mi si zy.
W bogato zdobionym korytarzu nie zastalimy nikogo poza oszaamiajco pikn
kobiet o posgowych ksztatach. Na widok nieznanych sobie osb, zwaszcza mnie, uniosa
wysoko brwi.
- Witaj w domu, Heidi - odezwa si zza naszych plecw Demetri.
Heidi umiechna si zdawkowo. Przypominaa mi Rozalie chocia nie byy do siebie
podobne - moje skojarzenie brao si raczej std, e urody ich obu nie dawao si zapomnie.
Nie mogam oderwa od niej wzroku.
Swoje wdziki podkrelaa odpowiednio dobranym strojem. Zgrabnych ng kobiety,
przyciemnionych dla lepszego efektu rajstopami, nie osaniao nic prcz niezwykle krtkiej
spdniczki, a biust opinaa miaa czerwona bluzka - c z tego, e z golfem i rkawami,
skoro zrobiona z obcisego lateksu! Dugie wosy w mahoniowym odcieniu brzu lniy w
promieniach soca, oczy Heidi szokoway za dziwnym odcieniem fioletu - t niecodzienn
barw zawdziczay najprawdopodobniej niebieskim szkom kontaktowym naoonym na
szkaratne, wampirze tczwki.
- Witaj, Demetri.
Zerkaa to na mnie, to na szar peleryn Edwarda.
- Niezy pow - pochwali j Demetri i nagle uzmysowiam sobie, dlaczego Heidi
jest ubrana tak, a nie inaczej. Bya nie tylko owc, ale i przynt.
- Dziki. - Szczerze si ucieszya. - A ty dokd?
- Zaraz wracam. Zostawcie kilku dla mnie.
Heidi skina gow i rzuciwszy mi ostatnie zaciekawione spojrzenie, znikna w
drzwiach.

Edward narzuci ostre tempo - musiaam biec - na nic si to jednak zdao. Nim
wymknlimy si przez wielkie wrota do lobby, okrg komnat w wiey wypeniy krzyki
ofiar.

22 UCIECZKA
W lobby nic si nie zmienio. Luksusowe meble zachcay do wypoczynku, z ukrytych
starannie gonikw sczya si relaksujca melodia, a Gianna nadal zajmowaa swoje
stanowisko za kontuarem.
- Tylko zaczekajcie do zmierzchu! - upomnia nas Demetri, zanim pobieg na uczt.
Gianna wydawaa si by przyzwyczajona do podobnych rozkazw. Zaskoczyo j
tylko nieco, e Edward ma na sobie cudz peleryn.
- Wszystko w porzdku? - spyta szeptem, eby recepcjonistka nie moga go
podsucha. Wci by zdenerwowany. Nawet on po czym takim nie potrafi szybko doj do
siebie.
- Usidmy lepiej, bo Bella zaraz si przewrci - wtrcia si Alice. - Nie widzisz, e
jest na skraju zaamania nerwowego?
Rzeczywicie, dopiero teraz zorientowaam si, e dygocz i szczkam zbami. Jako
nie zdziwio mnie wczeniej to, e cae pomieszczenie podryguje. Przyszo mi na myl, e tak
wanie musi czu si Jacob tu przed przeobraeniem si w wilka.
Przytomniejc, zauwayam co jeszcze. Pogodn muzyk zagusza co chwil trudny
do zidentyfikowania dwik. Postanowiam zastanowi si, skd dochodzi, kiedy si
uspokoj.
- Cii, cii, ju dobrze, ju dobrze - powtarza Edward, prowadzc mnie ku najbardziej
oddalonej od Gianny kanapie.
- To chyba atak histerii. Moe powiniene da jej w twarz - zasugerowaa Alice.
Chopak popatrzy na ni jak na morderczyni. Ups... Zrozumiaam, e rdem
dziwnego dwiku jestem ja sama. Po prostu gono szlochaam. To dlatego tak si trzsam.
- Ju dobrze - cign Edward swoj mantr. - Jeste bezpieczna, nic ci nie grozi.
Posadziwszy mnie sobie na kolanach, owin mnie peleryn ebym nie cierpiaa z
powodu bijcego od jego ciaa chodu.
Byam na siebie za, e marnuj czas na pacz, zamiast napawa si obecnoci
swojego byego. Przez te idiotyczne zy ledwo go widziaam, a zostao nam przecie jeszcze
tylko kilka godzin razem.
Pobladam.
- Gianna marzy o tym, by sta si je z nich?
Przyglda mi si uwanie, chcc pozna moj reakcj.

Wzdrygnam si.
- Jak moe marzy o czym tak potwornym? - szepnam, bardziej do siebie ni do
niego. - Jak moe marzy o tym, eby do niech doczy, wiedzc, co robi w okrgej sali?
Syszc, co t tam robi?!
Edward milcza, skrzywi si tylko delikatnie.
Skd ten grymas? Co ja takiego powiedziaam? Nie odpowiedziaam sobie jednak na
to pytanie, bo nagle uderzyo mnie to, jakie mielimy szczcie. Edward y! Volturi go nie
zabili! y i trzyma mnie w swoich ramionach!
- Och, Edwardzie!
Znowu si rozszlochaam i znowu si na siebie rozzociam. zy zamazyway obraz
jego anielskiej twarzy, a czasu byo coraz mniej. Moim skarbem byo mi dane cieszy si
tylko do zachodu soca - jak w bani.
- Co, Bello? - zaniepokoi si. Pogaska mnie po plecach.
Owinam mu rce wok szyi. Nie miaam nic do stracenia.
Co najwyej mg mnie odepchn.
- Czy to chore - spytaam amicym si gosem - e tam gin ludzie, a ja jestem taka
szczliwa?
Nie odepchn mnie, wrcz przeciwnie - przycisn mnie do siebie tak mocno, e
trudno mi byo oddycha.
- Doskonale ci rozumiem - wyzna cicho - ale mamy wiele powodw do tego, eby
tak si czu. Przede wszystkim yjemy.
- Tak - zgodziam si. - To dobry powd.
- I jestemy razem.
Od zapachu jego sodkiego oddechu zakrcio mi si w gowie. C, ten drugi powd
wymieni tylko ze wzgldu na mnie. Dla niego nie miao to na pewno wikszego znaczenia.
- A jeli szczcie nam dopisze, doyjemy i jutra - cign.
- Miejmy nadziej - wymamrotaam.
- Bdzie dobrze - pocieszya mnie Alice. Nie zabraa gosu od tak dawna, e prawie
zapomniaam o jej obecnoci. - Za nieca dob zobacz si z Jasperem - dodaa z satysfakcj.
W t wizj wierzya bez zastrzee. Moga miao spoglda w przyszo.
Nie to, co ja. Szybko przeniosam wzrok na Edwarda. Jeli o mnie chodzio,
przyszo mogaby nie istnie. Marzyam o tym eby ta chwila trwaa wiecznie. ycie po
kolejnym rozstaniu z ukochanym nie miao dla mnie najmniejszego sensu.
Edward take mi si przyglda, wic udawanie, e odwzajemnia moje uczucia,

przychodzio mi z atwoci. Popuciam wodze wyobrani. A co mi tam, pomylaam, raz si


yje.
Przesun opuszkami palcw po moich skroniach.
- Wygldasz na zmczon - stwierdzi.
- A ty na godnego.
Oczy mia czarne jak dwa wgielki i sino podkrone. Wzruszy ramionami.
- To nic takiego.
- Jeste pewien? Mog usi za Alice.
Tak naprawd wolaabym, eby mnie zagryz, ni si przesun.
- Nie gadaj bzdur. - Westchn. Jego oddech pieci moje nozdrza. - Nigdy w yciu nie
kontrolowaem tej czci mojej natury tak dobrze jak teraz.
Do gowy cisny mi si setki pyta. Jedno z nich miaam ju zada, ale ugryzam si
w jzyk. Nie chciaam wszystkiego zepsu, Byo tak cudownie - nawet mimo bliskoci
okrgej komnaty i recepcjonistki pragncej sta si potworem. Skupiam si na
fantazjowaniu o tym, e Edward mnie kocha. Analiz tego, co nim kierowao, odoyam na
pniej. Moe obchodzi si ze mn czule, bo chcia mnie wesprze psychicznie w obliczu
niebezpieczestwa? Moe mia wyrzuty sumienia, e mnie w to wszystko wcign? Moe
cieszy si na swj sposb, e jednak si nie zabiam? Moe si za mn stskni przez te p
roku i jeszcze go nie nudziam? Kto go tam wiedzia. Nic mnie nie obchodzio. Najwaniejsze
byo to, e mogam go do woli przytula.
Leaam w jego objciach, wmawiaam sobie, e mnie kocha, staraam si zapamita
z detalami jego twarz. On te wydawa si uczy si mnie na pami. Jednoczenie
dyskutowa z Alice o tym, jak wrci do Stanw. ciszyli glosy i mwili bardzo, bardzo
szybko, tak eby Gianna nie miaa szansy ich zrozumie. Sama wyapywaam moe co drugie
sowo. Jednym z nich byo wtapia si, planowali, wic chyba co znowu ukra.
aowaam, e nigdy si nie dowiem, czy te porsche wrcio do prawowitego waciciela.
- Czemu Aro wspomnia co' o piewaczce? - spytaa w pewnym momencie Alice.
- La tua cantante? - upewni si Edward. Mia wietny akcent.
- Tak. O co mu chodzio?
Nadstawiam uszu. I mnie zaintrygowao wtedy to woskie wtrcenie.
Edward wzruszy ramionami.
- To takie ich okrelenie na kogo, kto dziaa na jakiego wampira tak silnie, jak Bella
na mnie. Bella jest moj piewaczk, bo jej krew do mnie piewa, przyzywa mnie.
Alice zachichotaa.

Byam tak zmczona, e waciwie mogabym zasn, ale uparcie walczyam z


sennoci. Nie miaam zamiaru przegapi ani sekundy z tych, ktre miao by mi dane
spdzi z Edwardem. Rozmawiajc z siostr, raz po raz pochyla si znienacka, by mnie
pocaowa - a to w czoo, a to w ciemi, a to w czubek nosa. Za kadym razem przechodziy
mnie ciarki. Moje serce odzwyczaio si od podobnych dozna. Odgos jego uderze zdawa
si wypenia cae pomieszczenie.
Trafiam do nieba - w samym rodku piekl.
Rozanielona, straciam zupenie poczucie czasu, wic kiedy Cullenowie zesztywnieli
nagle, wpatrzeni w prowadzce na korytarz wrota, przestraszyam si nie na arty i wtuliam
w Edwarda jak dziecko.
Do lobby wszed Alec. Oczy mia teraz intensywnie rubinowe. Mimo e bra udzia w
popoudniowej uczcie, jego szary garnitur pozostawa idealnie czysty. Na szczcie chopiec
mia nam do przekazania dobr nowin.
- Moecie ju sobie pj - poinformowa nas zaskakujco przyjaznym tonem. Prosimy tylko, abycie jak najszybciej wyjechali z miasta.
- aden problem - oznajmi Edward chodno, ale bez sarkazmu.
Alec umiechn si, skin gow i znikn za drzwiami. Edward pomg mi wsta.
- Korytarzem po prawej dojdziecie do wind - wyjania nam usunie Gianna. - Z hallu
dwa pitra niej wychodzi si prosto na ulic. Do widzenia!
Ciekawa byam, czy kompetencja kobiety bdzie dla jej pracodawcw wystarczajcym
powodem, eby jej nie zabija.
Alice spojrzaa na ni spode ba.
Z ulg przyjam wiadomo o istnieniu innego wyjcia - nie byam pewna, czy
zniosabym kolejn przepraw przez podziemia.
Zjechawszy wind na parter, wyszlimy na zewntrz przez kolejne eleganckie lobby.
Tylko ja z naszej trjki obejrzaam si za siebie. Tak jak mylaam, Volturi zamieszkiwali
redniowieczny paac. Dzikowaam Bogu za to, e od frontu nie byo wida nieszczsnej
wiey.
Zagbilimy si w labirynt wskich, brukowanych uliczek. Dopiero zmierzchao, ale
gsta zabudowa miasta sprawiaa, e na poziomie chodnika byo ciemniej, niby wypadao.
Wanie zapalay si uliczne latarnie.
Mieszkacy Volterry, pospou z przyjezdnymi, nadal witowali. Mj ukochany nie
wyrnia si swoj peleryn w tumie, bo wiele osb przebrao si na wieczr za hrabiego
Drakul. Plastikowe wampirze ky nosili teraz nawet doroli.

- Co za idiotyzm - mrukn Edward.


Zmczona, nie zauwayam, kiedy zostalimy sami. Uzmysowiwszy sobie, e
jestemy w dwjk, rozejrzaam si nerwowo.
- Gdzie Alice? - szepnam spanikowana.
- Posza po twoj torb. Gdzie j tu rano schowaa.
No tak, przecie wziam ze sob szczoteczk do zbw i inne drobiazgi. Ucieszyam
si, e ju niedugo bd moga si odwiey.
- Posza te ukra dla nas samochd, prawda? - odgadam.
Chopak umiechn si szelmowsko.
- Ale nie na terenie miasta.
Droga do bramy wjazdowej cigna si w nieskoczono. Widzc, e jestem
skrajnie wyczerpana, Edward owin rk wok mojej talii i pozwoli mi si na sobie
uwiesi.
Przechodzc pod ukiem bramy, zadraam. Wiszca nad naszymi gowami
kratownica przypominaa drzwi klatki. Baam si, ze spadnie i uniemoliwi nam ucieczk z
tego przeraajcego miejsca.
Znalazszy si poza murami, Edward skrci w prawo i poprowadzi mnie ku
zaparkowanemu w cieniu autu, ktre czekao na nas z wczonym silnikiem. Ku memu
zdziwieniu, zamiast przej kierownic, chopak wlizgn si za mn na tylne siedzenie.
- Wybaczcie - przeprosia nas Alice, wskazujc na desk rozdzielcz. - Nie byo zbyt
wielkiego wyboru.
- Nie ma sprawy. - Edward wyszczerzy zby w ironicznym umiechu. - Ten jeden raz
moemy przejecha si czym dla tatusiw.
Dziewczyna westchna.
- Ach, to porsche 911... Musz sobie chyba takie sprawi.
- Kupi ci na Gwiazdk - obieca jej brat. Odwrcia si, eby odwzajemni umiech.
- te - podpowiedziaa.
Odruchowo zacisnam palce na skraju siedzenia. Zjedalimy ju po serpentynie w
d wzgrza, droga bya krta i ciemna. Trudno byo pogodzi si z tym, e moja przyjacika
nie musi ni patrze, eby trzyma kurs.
Edward znowu trzyma mnie w ramionach, a weniana peleryna skutecznie chronia
przed chodem. Byo mi wicej ni przyjemnie.
- Moesz si wreszcie zdrzemn - szepn. - Game over.
Wiedziaam, e chodzi mu o rozgrywk z Volturi, ale mimowolnie przypomniaam

sobie nasz konfrontacj w lesie, kiedy zakoczy co zupenie innego. C, miaam w sobie
do energii, eby jeszcze troch poudawa, e tamto zdarzenie nie miao miejsca.
- Nie chce mi si spa - skamaam. - Moe pniej.
Byam gotowa podeprze sobie powieki zapakami, byle tylko nie straci ukochanego
z oczu. Kontrolki deski rozdzielczej daway do wiata, by umoliwi mi dalsze napawanie
si jego urod. Przycisn wargi do zagbienia pod moim lewym uchem.
- Chocia sprbuj - zachci. Pokrciam gow.
- Ech. Caa ty. Uparta jak zwykle.
Mia racj, byam uparta. To upr pozwoli mi wygra ze zmczeniem. Najtrudniej
byo w panujcych na szosie ciemnociach, ale ju na lotnisku we Florencji otrzewiy mnie
jasne wiata i wizyta w toalecie, gdzie przebraam si i umyam zby. W midzyczasie Alice
kupia Edwardowi nowe ubranie, mg, wic zostawi peleryn na stercie mieci w jakim
zauku.
Lot do Rzymu by na tyle krtki, by nie nastrczy mi wikszych trudnoci. Schody
zaczy si w drugim samolocie, ze stolicy Wioch do Atlanty. Przewidujc zbliajce si
zaamanie, poprosiam stewardes o przyniesienie mi szklanki coli.
- Bello! - Edward spojrza na mnie z dezaprobat. Wiedzia o mojej niskiej tolerancji
na kofein.
Alice siedziaa za nami. ciszonym gosem rozmawiaa przez telefon z Jasperem.
- Moe i chce mi si ju spa - powiedziaam - ale nie chc zasn.
Jak mu to wyjani, eby nie domyli si, co kombinowaam? Do gowy przyszo mi
wietne usprawiedliwienie.
- Widzisz - dodaam - starczy, e zamkn oczy, a ju widz takie rzeczy, e mam
dosy. Boj si, e bd miaa koszmary. Podziaao. Ju si ze mn nie spiera!.
Nadarzaa si idealna okazja do omwienia wydarze kilku ostatnich dni i miesicy,
do wycignicia od Edwarda odpowiedzi na wszystkie nurtujce mnie pytania. Nie do, e
mielimy spdzi, siedzc koo siebie, adnych par godzin, to w samolocie nie mg mi uciec
(a przynajmniej nie tak atwo, jak gdzie indziej. Nikt, z wyjtkiem Alice, by nas nie sysza,
bo reszta pasaerw szykowaa si do snu - wyczali ju swoje lampki i prosili obsug o
poduszki. Ponadto, zaabsorbowana konwersacj, nie mogabym zasn.
Tylko czy naprawd chciaam pozna te odpowiedzi? Po raz drugi ugryzam si w
jzyk. By moe z wyczerpania rozumowaam bdnie, ale miaam te nadziej, e
przekadajc przesuchanie, zyskam kilka dodatkowych godzin sam na sam z Edwardem w
bliej nieokrelonej przyszoci. Troch tak jak Szeherezada, przeduaam w ten sposb

swoje ycie.
Piam jedn col za drug. Usiowaam nawet nie mruga. Kada minuta na jawie
wynagradzaa mi moje wysiki. Edward nie tylko przytula mnie wci do siebie, ale i gadzi
delikatnie po twarzy opuszkami palcw i caowa we wosy, nadgarstki i czoo. W dodatku
wydawa si by tym uszczliwiony. Ja te go gaskaam. Wiedziaam, e po powrocie do
Forks, przy pierwszym ataku blu, przyjdzie mi tego aowa, ale nie potrafiam si
powstrzyma. Dobrze, e chocia nie caowa mnie w usta - tylko to chronio mnie przed
popadniciem w obd. W kocu ile razy mona czyje serce przepuci przez magiel? Mimo
e wiele przeszam, adne z moich dowiadcze mnie nie zahartowao. Czuam si
przeraliwie krucha, jakby mona byo mnie zniszczy jednym sowem.
Edward nic nie mwi. Moe nie mia mi nic do powiedzenia? Moe liczy na to, e w
ciszy jednak zasn?
Z pojedynku z powiekami z oowiu wyszam zwycisko. Czuwaam, kiedy
ldowalimy w Atlancie, i czuwaam, kiedy ldowalimy w Seattle. Zza spowijajcej
metropoli warstwy chmur wychylaa si niemiao czerwona tarcza wschodzcego soca.
Byam z siebie dumna - nie przespaam ani minuty.
Zarwno Edward, jak i Alice nie byli zaskoczeni, e czeka na nas komitet powitalny,
ale dla mnie byo to szok. Tak dugo ich nie widziaam! Pierwszego dostrzegam Jaspera, ale
cakowicie mnie zignorowa. Dla niego istniaa tylko Alice. Chocia nie uciskali si na
powitanie, tak jak inne pary w hali przylotw, popatrzyli na siebie z tak czuoci, e
musiaam odwrci wzrok.
Carlisle i Esme stali na uboczu w cieniu szerokiego filaru, z dala od wykrywajcych
metale bramek. Kobieta wycigna ku mnie rce i zachannie przygarna do siebie. Edward
ani myla mnie puszcza, wic musielimy wyglda w trjk nieco dziwnie.
- Nie wiem, jak ci dzikowa - szepna mi do ucha. - Edward! - Teraz to jemu z kolei
rzucia si na szyj. Bya bliska ez. - Nigdy wicej mi tego nie rb! - zawoaa z wyrzutem.
- Przepraszam, mamo.
Chopak umiechn si, zakopotany.
- Bello, dzikuj - powiedzia Carlisle. - Jestemy twoimi dunikami.
- Bez przesady - bknam sennie. Jako e wreszcie przestaam si kontrolowa,
zmczenie dawao mi si we znaki ze zdwojon si. Miaam wraenie, e moja gowa
odczya si od ciaa i dryfuje gdzie na bok.
- Przecie ona ledwo yje! - skarcia Esme syna. - Odwiemy j szybko do domu.
Nie byam pewna, czy tam wanie chc trafi, ale nie miaam siy protestowa. Nie

sprawdziam nawet, czy Alice i Jasper id za nami. Esme przeja moj torb, a Edward wzi
mnie na rce. Przespaam ca drog do lotniskowego parkingu.
Ocknam si, kiedy dochodzilimy do samochodw Cullenw, przy ktrych czekaa
mnie kolejna niespodzianka w postaci Rosalie i Emmetta. Na widok siostry Edward
zesztywnia.
- Przesta - upomniaa go Esme. - Przeywaa katusze.
- I bardzo dobrze - stwierdzi Edward, dostatecznie gono, by dziewczyna go
usyszaa.
- To nie jej wina - wymamrotaam.
- Pozwl jej si przeprosi - poprosia Esme. - Ja i Carlisle pojedziemy z Jasperem i
Alice.
Edward rzuci Rosalie spojrzenie pene niechci.
- Edward, prosz ci, tak nie mona - jknam.
Pikna blondynka bya ostatni osob, z ktr miaam ochot dzieli jedno auto, ale
uwaaam, e to ja sama w duej mierze ponosz win za ten rodzinny rozam.
Chopak westchn i ruszy w stron samochodu. Emmett i Rosalie bez sowa wsiedli
do rodka.
Edward pomg mi wgramoli si na tylne siedzenie. Nie miaam najmniejszego
zamiaru duej walczy z sennoci. Oparam si o jego chodny tors i przymknam powieki.
Emmett odpali silnik.
- Edward... - zacza Rosalie.
- Wiem, wiem - przerwa jej nieuprzejmie.
- Bella, pisz? - spytaa sodko dziewczyna.
Natychmiast otworzyam oczy. Po raz pierwszy, odkd si poznaymy, zwrcia si
bezporednio do mnie.
- Nie, a co? - odezwaam si z wahaniem.
- Ciebie te chciaabym przeprosi. - Rosalie unikaa mojego wzroku.
- Jest mi strasznie gupio. Bardzo to przeywaam. Gdyby nie to, e jeste taka
dzielna... Przyczyniabym si do mierci wasnego brata, a ty go uratowaa. Dzikuj i
jeszcze raz przepraszam. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
Bya to nieco chaotyczna przemowa, ale przez to nieuporzdkowanie zabrzmiaa tym
bardziej szczerze.
- Oczywicie, e ci wybaczam - zapewniam j, chwytajc si szansy na osabienie
nienawici, jak wampirzyca od zawsze mnie darzya. - To nie twoja wina. To ja skoczyam z

tego durnego klifu.


- Ka jej to powtrzy, jak bdzie przytomna, Rosalie - zaartowa Emmett.
- Jestem przytomna! - zaoponowaam bekotliwie.
- Dajcie jej spa - wtrci si Edward, ale ton jego gosu nie by ju taki surowy jak
przedtem.
W aucie zapada cisza - tylko silnik mrucza miarowo. Musiaam zasn, bo zaraz
potem mj ukochany otwiera ju drzwiczki i wyciga mnie z samochodu. W pierwszej
chwili pomylaam, e jestemy jeszcze w Seattle i przesiadamy si jednak do mercedesa.
Ale wtedy usyszaam Charliego.
- Bella! - zawoa, pewnie z ganku.
- Charlie?
Moje oczy nie chciay si otworzy.
- Cii! - szepn Edward. - Spij, skarbie, pij. Wszystko w porzdku. Jeste ju w domu.
Jeste bezpieczna.
- Jak miesz pokazywa si tutaj po tym wszystkim, co nam zrobie! - zagrzmia
Charlie. By coraz bliej.
- Tato, daj spokj - jknam, ale mnie nie sucha.
- Co jej jest?! Jest chora?!
- Tylko bardzo zmczona - wytumaczy Edward cicho. - Niech pan od razu pooy j
do ka.
- Nie bdziesz mi rozkazywa! - wydar si ojciec. - Puszczaj j, potworze! We te
brudne apy!
Edward sprbowa mnie mu poda, ale wtuliam si w niego jak maa mapka. Charlie
pocign mnie nerwowo za rkaw.
- Daj spokj, tato - powtrzyam, otwierajc wreszcie oczy. - Krzycz na mnie, nie na
niego.
Stalimy na naszym podjedzie. Drzwi frontowe byy otwarte. Wiszce na niebie gste
chmury uniemoliwiay trafne okrelenie pory dnia.
- Jeszcze dam ci do wiwatu! - obieca ojciec. - A teraz wa do domu!
- Okej, okej. Edward, postaw mnie - poprosiam. Pewnie to zrobi, bo moja gowa
znalaza si na odpowiednim poziomie, ale nie czuam, eby moje stopy czegokolwiek
dotykay. Mimo to zrobiam kilka krokw. Nagle chodnik podskoczy. Edward zapa mnie w
ostatnim momencie - padabym twarz na beton.
- Wnios j tylko na gr - powiedzia Edward Charliemu - potem grzecznie si

oddal.
- Nie! Nie odchod!
Spanikowaam. Nie poznaam jeszcze odpowiedzi na moje pytania! Musia zosta w
Forks przynajmniej na jedn sesj.
- Nigdzie si nie wybieram - szepn mi Edward na ucho, eby Charlie nie mg go
podsucha.
Ojciec najwyraniej przysta na t propozycj, bo weszlimy do domu. Uspokojona,
odpynam, zanim doszlimy do schodw. Ostatni rzecz, jak odebraa moja wiadomo,
byo to, e Edward odrywa moje palce od swojej koszuli.

23 PRAWDA
Obudziam si z poczuciem, e spalam bardzo, bardzo dugo w dodatku moje ciao
zesztywniao tak, jakbym cay ten czas ani razu si nie poruszya. Przez mj oszoomiony,
otpiay umys przelewa si korowd wspomnie z dziwnych, kolorowych snw - melan
cudnych uroje i potwornych koszmarw. I te pikne, i te straszne byy niezwykle
realistyczne.

Towarzyszyy

im

wyjtkowo

silne

emocje,

na

przykad

strach

zniecierpliwienie, kiedy nie mogam biec dostatecznie szybko. Jake czsto ma si takie sny!
A potem otoczyy mnie wampiry, obce mi, czerwonookie, tym straszniejsze, e zachowyway
si ze staromodn wrcz kurtuazj.
Ha! Pamitaam nawet ich imiona! Co za sen... Mniejsza jednak o potwory - nie one
byy najwaniejsze, a mj anio.
aowaam, e musiaam go opuci, by si zbudzi. Tej wizji z pewnoci nie
chciaam wyrzuci z pamici, tak jak horroru wdrwek po lesie. Po kiego licha wymknam
si z obj Morfeusza? Ech... Tak, tak, wzyway obowizki. Wprawdzie wypado mi z gowy,
czy to roda, czy moe sobota, ale bez wtpienia czekaa na mnie szkoa, pani Newton albo
Jacob. Oddychaam gboko, zastanawiajc si, jak zmierzy si z nadchodzcym dniem.
I wtedy co chodnego musno moje czoo...
Zacisnam mocniej oczy. Najwyraniej nadal niam, dopiero dryfowaam w
kierunku rzeczywistoci. Jeszcze kilka sekund, a te i inne wraenia miay prysn. A tak
atwo byo uwierzy, e to wszystko dziej si naprawd!
Zbyt atwo. Oj, co ponosia mnie fantazja. Oplatajce mnie kamienne ramiona byy w
dotyku jak ywe. Pomylaam, e im duej bd si mami, tym gorzej na tym wyjd, i
wzdychajc z rezygnacj, otworzyam oczy, eby wrci do realnego wiata.
- O, nie! - wyrwao mi si. Zakryam oczy domi.
Stao si. Przesadziam. Moja wyobrania wymkna mi si spod kontroli. Wymkna
si? Raczej to ja sama zrezygnowaam z jej kontrolowania. Tak dugo z uporem maniaka
wymuszaam na swoim umyle halucynacje, e doigraam si - co w moim mzgu si
przestawio. Zwariowaam.
Hm... Skoro sprawy zaszy tak daleko, nie byam ju sobie w stanie pomc, ale... ale
mogam chocia napawa si wasnym szalestwem. Przynajmniej dopty, dopki jego efekty
byty rwnie przyjemne.
Otworzyam oczy po raz drugi. Nie, Edward nie znikn. Jego twarz dzielio od mojej

zaledwie kilka centymetrw.


- Przestraszyem ci? - spyta z trosk w glosie.
Co jak co, ale tak doskonaych omamw jeszcze nie miaam. Nawet tonc. Ta twarz,
ten glos, ten zapach - wszystko idealnie si zgadzao.
Chopak przyglda mi si z niepokojem. Jego tczwki byy czarne jak smoa, a pod
oczami mia sine cienie. Bardzo mnie to zdziwio, bo do tej pory zawsze objawia mi si
najedzony.
Zamrugaam kilkakrotnie, starajc sobie przypomnie, co wydarzyo si w moim
yciu, zanim poszam spa. Czy wizyta Alice nia mi si na samym pocztku tego dziwnego
nocnego maratonu, czy te moja przyjacika rzeczywicie wrcia do Forks? Wydawao mi
si, e jednak wrcia. Tego samego dnia, w ktrym skoczyam z klifu...
- Cholera jasna! - jknam ochryple. Zbyt dugo nic nie piam.
- Co ci boli, kochanie?
Skrzywiam si. Jeszcze bardziej go to zmartwio.
- Nie yj, prawda? Utonam pod tym pioruskim klifem.
A niech to szlag! Biedny Charlie! Jak on si po tym pozbiera?!
Edward zacisn usta.
- Uratowaa si. yjesz.
- Tak? To czemu nie mog si obudzi?
- Wanie si obudzia, Bello. Spojrzaam na niego z sarkazmem.
- Jasne. A ty sobie tu siedzisz, jak gdyby nigdy nic. Ech... Za raz si obudz i znw
mnie bdzie bolao... Nie, nie obudz si.
Przecie nie yj. Kurcz, to straszne. Biedny Charlie. I Renee, i Jake... Co ja
narobiam!
Pokrciam z niedowierzaniem gow.
- Rozumiem, e moesz myli mnie z kolejnym koszmarem - owiadczy Edward,
umiechajc si kwano - ale nie pojmuj, dlaczego uwaasz, e zasugiwaaby na to, eby
trafi do pieka.
Czyby od mojego wyjazdu zabita paru ludzi?
- Skd. Zreszt wcale nie twierdz, e trafiam do piekl.
W piekle nie nagrodziliby mnie twoj obecnoci.
Chopak westchn ciko.
Oderwaam wzrok od twarzy Edwarda (niechtnie, cho tylko na sekund) i zerknam
w bok, na otwarte, ciemne okno. Powoli trzewiaam. Fragmenty wspomnie zaczy si

stopniowo ukada w moim umyle w logiczn cao. Edward... Edward wszed przez okno!
To by naprawd on! A ja marnowaam czas na dyrdymay! Poczuam, e si rumieni - krew
rozgrzaa mi policzki.
- Czyli... czyli to wszystko... to nie by sen? - wyjkaam.
Jako nie miecio mi si to w gowie.
- Zaley. - Chopak nadal krzywo si umiecha. - Jeli masz na myli to, e cudem nie
zmasakrowano nas w Volterze, to odpowied brzmi: tak.
- Ale numer! Naprawd poleciaam do Woch! Czy wiesz, e nigdy nie byam dalej na
wschd ni w Albuquerque? Mj ukochany wznis oczy ku niebu.
- Bredzisz, Bello. Chyba powinna jeszcze si zdrzemn.
- Nie, ju si wyspaam. - Nareszcie odrniaam jaw od snu. - Ktra godzina? Jak
dugo tak le?
- Jest par minut po pierwszej, wic odpyna na ponad czternacie godzin.
Przecignam si, kiedy mwi. Byam taka zesztywniaa.
- Co z Charliem?
Edward zmarszczy czoo.
- pi. Wczeniej odbylimy powan rozmow i musisz wiedzie, e ami wanie
jedn z ustanowionych przez niego regu. No, moe nie do koca, bo zakaza mi przekracza
prg swojego domu, nie parapet, ale mimo wszystko... Jego intencje byy jasne.
- Charlie zabroni ci wchodzi do naszego domu? - Najpierw si zdziwiam, a zaraz
potem zdenerwowaam.
- A spodziewaa si czego innego? - spyta Edward ze smutkiem.
Wciekam si. Co ten Charlie najlepszego wyprawia?! Niech no tylko wstanie,
pomylaam, a powiem mu, gdzie mam jego zakazy. Chyba trzeba byo mu przypomnie, e
jestem ju penoletnia. Nie miao to, rzecz jasna, wikszego znaczenia, ale zawsze by to jaki
argument. Zreszt Edward i tak zamierza niedugo wyjecha. Miaam zosta sama... Jak
najszybciej porzuciam ten bolesny temat.
- Jaka jest oficjalna wersja?
Byam tego naprawd ciekawa, a poza tym chciaam sprowadzi nasz rozmow na
jak najbardziej neutralne tory, eby zniwelowa ryzyko odstraszenia Edwarda nagym
wybuchem wzbierajcych w moim sercu gorcych, zaborczych uczu.
- Wersja czego?

Albuquerque - miasto w stanie Nowy Meksyk - przyp. tum.

- Co mam powiedzie Charliemu? Jak mam wytumaczy to, e zniknam na...


Zaraz... Jak dugo tak waciwie mnie nie byo?
Zaczam podlicza w myli godziny.
- Trzy dni - podpowiedzia mi. Umiechn si rozbrajajco. - Szczerze mwic,
miaem nadziej, e to ty co wymylisz. Nic nie przygotowaem.
- wietnie! - jknam.
- Jest jeszcze Alice - pocieszy mnie. - Tej pomysw nie brakuje.
Postanowiam si niczym nie przejmowa. Co mnie obchodzio, co miao by pniej?
Kada sekunda spdzona z Edwardem bya bezcenna. Nie mogam marnowa ich na
zamartwianie si reakcj ojca.
Przystojna twarz chopaka jarzya si delikatnie w sabym wietle rzucanym przez
fluorescencyjne cyferki na tarczy budzika.
Nie miaam czasu do stracenia, musiaam rozpocz moje przesuchanie. Edward
dostarczy mnie bezpiecznie do domu, mg, wic ulotni si w kadej chwili. Chciaam te
po prostu usysze jego gos. By moe bya to ostatnia okazja, eby si nim nacieszy.
Ze swojej listy pyta wybraam na wszelki wypadek to najbardziej niewinne - cho
pod adnym wzgldem nie najmniej interesujce.
- Co porabiae przez te kilka miesicy? Edward byskawicznie zdwoi czujno.
- Nic takiego.
- Oczywicie - mruknam.
- Czemu si tak krzywisz?
- Jeliby mi si jednak tylko ni, tak wanie by odpowiedzia. Moja wyobrania jest
ju troch nadwerona.
Edward znowu westchn.
- Czy jeli powiem ci prawd, uwierzysz wreszcie, e to nie koszmar?
- Koszmar? Jaki koszmar? Co ty wygadujesz? - Opanowaam si, widzc, e czeka na
moj odpowied. - Nie wiem. Chyba ci uwierz.
- Zajmowaem si... polowaniem.
- Na nic lepszego ci nie sta? - zaszydziam. - To aden dowd na to, e nie pi.
Zawaha si. Kiedy w kocu si odezwa, mwi powoli, starannie dobierajc sowa. Nie polowaem, eby zaspokoi gd. Gwnie to... tropiem. Nie jestem w tym specjalnie
dobry.
- Co takiego tropie? - spytaam, zaintrygowana.
- Nic takiego.

Kama. Dao si to odczyta z jego miny. Wyglda na zawstydzonego i zarazem


zaspionego.
- Co krcisz - powiedziaam.
By rozdarty. Przez dusz chwil bi si z mylami.
- Jestem... - Wzi gboki wdech. - Jestem ci winien przeprosiny. Nie, jestem ci
winien o wiele, wiele wicej. Bd wobec ciebie zupenie szczery.
Dosta sowotoku. Zawsze, gdy by podekscytowany, mwi duo i szybko, tak
szybko, e zrozumienie go wymagao nie lada skupienia.
- Po pierwsze, uwierz mi, e wyjedajc, nie miaem pojcia, co ci grozi. Sdziem,
e bdziesz w Forks bezpieczna. Nie przypuszczaem, e Victoria postanowi ci zabi. Wymawiajc jej imi, obnay na moment zby. - Przyznaj bez bicia, e kiedy spotkalimy
si ten jeden jedyny raz, tam na polanie, zwracaem wiksz uwag na Jamesa ni na ni.
Wychwyciem kilka jej myli, ale nic, co wzbudzioby moje podejrzenia. Nie wiedziaem
nawet e cz ich takie silne wizi. Zupenie si o niego nie baa. Dopiero teraz zdaj sobie
spraw, dlaczego - bya pewna jego przewagi. Do gowy jej nie przyszo, e mogoby mu si
co sta. I to mnie zmylio. Nie baa si o niego, wic z pozoru o niego nie dbaa, a skoro by
jej w gruncie rzeczy obojtny, nie miaa powodu si mci. Nie eby mnie to
usprawiedliwiao. Zostawiem ci bez opieki na pastw wampirzycy! Kiedy usyszaem w
mylach Alice, co jej mwisz i co sama widzi - kiedy uwiadomiem sobie, e musiaa
zoy swoje ycie w rce wilkoakw, w dodatku modych i niedowiadczonych w
poskramianiu wasnej agresji, poniekd niemal tak samo niebezpiecznych, co sama Victoria...
- Wzdrygn si. Na kilka sekund glos uwiz mu w gardle. - Bagam ci, uwierz mi, e nie
miaem o tym wszystkim pojcia. Jest mi wstyd, gorzej, czuj do siebie obrzydzenie, nawet
teraz, kiedy tak ufnie si do mnie przytulasz. Co ze mnie za...
- Przesta! - przerwaam.
Popatrzy na mnie z blem. Nie wiedziaam, co mu powiedzie, jakimi sowami
zwolni go z odpowiedzialnoci, jak na siebie wzi, cho wcale tego od niego nie
oczekiwaam. A moe inaczej - wiedziaam, jak mu to zakomunikowa, ale obawiaam si, e
wybuchn przy tym paczem. Musiaam jednak sprbowa. Nie chciaam, eby si
niepotrzebnie zadrcza. Powinien by szczliwy, bez wzgldu na to, ile miao mnie to
kosztowa.
Miaam wczeniej nadziej, e sprytnymi unikami odsun w czasie t cz naszej
rozmowy, podejrzewaam, bowiem, e bdzie stanowi jej ostatni akt. C, nie udao si. Nie
ma ry bez kolcw.

Czerpic z dowiadczenia nabytego w cigu minionych miesicy, kiedy to ustawicznie


graam przed Charliem, nie daam po sobie pozna, co przeywam.
- Edwardzie - zaczam.
Jego imi wydobyo si z gbin mojej krtani, kaleczc gardo niczym spory, kanciasty
przedmiot. Na piersi, w miejscu, gdzie niegdy dokuczaa mi wirtualna rana, poczuam
zapowiadajce jej powrt mrowienie. Bl mia pojawi si, gdy tylko Edward by mnie
opuci. Nie wiedziaam, jak przetrwam ponowne ataki agonii.
- Edwardzie, musimy co sobie wyjani. Nie moesz tak tego odbiera. Nie moesz
pozwoli na to, eby twoim yciem rzdziy wyrzuty sumienia. W adnym wypadku nie
odpowiadae za to, co dziao si w Forks podczas twojej nieobecnoci. To nie twoja wina e
wszystko potoczyo si tak, a nie inaczej. To... to ju s moje problemy, a nie nasze. Jeli
jutro polizgn si na przejciu dla pieszych przed nadjedajcym autobusem, czy co tam
znowu wymyl, nie musisz bra tego do siebie. Nie wolno ci bra tego do siebie.
Dobra, nie uratowaby mnie, czuby si fatalnie, ale, po co od razu lecie do Volturi?
Nawet gdybym skakaa wtedy z klifu, eby si za bi, nic ci do tego. To byaby moja
suwerenna decyzja. Powtarzam:
nie moesz si za nic obwinia. Wiem, taki ju jeste - wraliwy, honorowy - ale, na
Boga, bez przesady! Jadc do Woch, postpie bardzo nieodpowiedzialnie. Pomyl, co
przeywali Carlisle i Esme...
Widzc, e jestem o krok od utracenia nad sob panowania, przerwaam, eby
zaczerpn powietrza. Musiaam da ukochanemu do zrozumienia, e niczego od niego nie
wymagam. I zyska pewno, e ju nigdy nie odwiedzi siedziby Volturi.
- Isabello Marie Swan - wyszepta Edward z bardzo tajemnicz min. Sprawia
wraenie bliskiego obdu. - Czy naprawd wierzysz, e poprosiem Volturi o mier,
poniewa gryzo mnie sumienie?
Swoim pytaniem zupenie zbi mnie z pantayku.
- A nie? - wykrztusiam zdezorientowana.
- Owszem, miaem wyrzuty sumienia. Ogromne. Tak ogromne, e nie potrafiaby
wyobrazi sobie ich mocy.
- No to, co si nie zgadza? Nie rozumiem.
- Bello. - W oczach Edwarda pon ogie, ale zachowywa spokj. - Pojechaem do
Volterry, poniewa sdziem, e nie yjesz. To, czy przyczyniem si do twojej mierci, czy
nie, nie byo najistotniejsze. Oczywicie, popeniem powany bd, nie potwierdzajc u Alice
tego, co przekazaa mi Rosalie, ale przecie zadzwoniem do was do domu i Jacob

powiedzia, e Charlie jest na pogrzebie. Wszystko pasowao. Kto jeszcze mg mu umrze?


Jak wysokie jest prawdopodobiestwo takiego zbiegu okolicznoci? Ach... - Wydawa si o
czym sobie przypomnie. - No tak. Zniy gos do tego stopnia, e nie byam pewna, czy
trafnie odgaduj, co mwi.
- Los zawsze przeciwko kochankom. Nieporozumienie za nieporozumieniem. Ju
nigdy nie bd krytykowa Romea.
- Ale nadal nic z tego nie rozumiem - przyznaam. - Co jedno ma z drugim
wsplnego?
- Co, z czym?
- Moja ewentualna mier z twoim samobjstwem.
Zanim mi odpowiedzia, wpatrywa si we mnie przez dobr minut.
- Czy nic nie pamitasz z tego, co ci kiedy wyoyem?
- Pamitam kade sowo, ktre pado z twoich ust.
W tym te, ktre zaprzeczay wczeniejszym.
Edward przejecha mi chodnym palcem po dolnej wardze.
- Najwyraniej co opacznie zrozumiaa.
Przymknwszy powieki, zacz potrzsa gow w przd i w ty. Na jego twarzy
malowa si smutny pumiech.
- Mylaem, e wszystko ci szczegowo wyjaniem. Bello, ycie w wiecie, ktrego
nie byaby czci, nie miaoby dla mnie najmniejszego sensu.
- Chyba... - Nie wiedziaam, jak okreli to, co czuam. Byam bliska omdlenia. Co... - powiedziaam wolno. - Co mi si tu nie zgadza.
Edward spojrza mi prosto w oczy. W jego wasnych nie dopatrzyam si ani grama
zakamania.
- Nic dziwnego. Jestem utalentowanym kamc. Musz nim by.
Zamaram. Napiam minie, jakbym szykowaa si na cios. Obrb mojej
niewidzialnej rany zapulsowa kilkakrotnie. Z blu zaparo mi dech w piersiach.
Edward pogaska mnie po ramieniu, ebym cho odrobin si rozlunia.
- Pozwl mi skoczy! Wiem, e jestem utalentowanym kamc, ale nie spodziewaem
si, e ty z kolei jeste a tak atwowierna. - Skrzywi si. - Omal mi serce nie pko.
Sparaliowana, czekaam na to, co mia mi do zakomunikowana.
- Wtedy, w lesie, kiedy si z tob egnaem...
To by temat tabu. Z wysikiem zablokowaam wspomnieniom drog do swojej
wiadomoci. Walczyam z caych si, eby nie odrywa si mylami od tu i teraz.

Mj ukochany zniy glos do szeptu.


- Bya gucha na zdroworozsdkowe argumenty, to ustalilimy ju dawno temu, wic
nie miaem wyboru. Nie chciaem tego robi, ale wiedziaem, e tak bdzie lepiej dla nas
obojga. Lepiej! Wydawao mi si, e umr z alu! Ale czy bya jaka alternatywa? Gdybym
ci nie przekona, e ci ju nie kocham, cierpiaaby znacznie duej - a przynajmniej tak
zakadaem. Po co tskni za kim, kto tob gardzi? Skoro mi niby przeszo, moga sdzi, e
przejdzie i tobie. I zostawi przeszo za sob.
- Zamania proste zrastaj si szybciej i bez komplikacji - zacytowaam mojego
lekarza.
Wanie. Tyle, e nie podejrzewaem, e pjdzie mi tak atwo! Mylaem, e porywam
si z motyk na soce - e jeste tak pewna moich uczu, e bd musia kama jak z nut
przez kilka godzin tylko po to, by zasia w tobie, cho ziarenko zwtpienia. Ale ty mi
uwierzya, uwierzya od razu. A cala ta mistyfikacja i tak na nic si nie zdaa. Nie udao mi
si uchroni ciebie przed konsekwencjami kontaktowania si z rodzin wampirw. Co gorsza,
zadaem ci bl. Tak bardzo mi przykro. Mog ci jedynie baga o wybaczenie. Jednego tylko
nie pojmuj - dlaczego twoja wiara w moj mio bya taka krucha? Jak moga we mnie
zwtpi? Po tym wszystkim, co razem przeszlimy, po wszystkich moich zapewnieniach...
Milczaam. Byam zbyt zszokowana, by sformuowa logiczn wypowied.
- Zobaczyem w twoich oczach, e przyjmujesz moje straszne wyznanie bez
zastrzee. A poinformowaem ci przecie, e ci nie chc! Czy mogem powiedzie co
bardziej nieprawdopodobnego, co bardziej absurdalnego! Potrzebowaa ci kada komrka
mojego ciaa!
To, co mwi teraz, brzmiao nieprawdopodobnie. Tak nieprawdopodobnie, e nadal
niewiele do mnie docierao.
Edward pooy mi donie na ramionach. Nawet nie drgnam.
- Bello, powiedz mi, prosz, jak to si stao?
Miaam dosy. zy wezbray we mnie nag fal, by niespodziewanie trysn na moje
policzki.
- Wiedziaam - wyszlochaam. - Od pocztku wiedziaam, e ni.
- Ach! Jeste niemoliwa! - Edward zamia si krtko, sfrustrowany. - Jak mam ci to
przekaza, eby i tym razem mi uwierzya? Nie pisz i nie umara. Jestem przy tobie.
Kocham ci. Syszysz? Kocham ci! Zawsze ci kochaem i zawsze bd ci kocha. Odkd
ci porzuciem, nie byo sekundy, ebym o tobie nie myla. To, co powiedziaem w lesie,
byo witokradztwem.

Pokrciam gow, jakbym nie chciaa przyj tego wszystkiego do wiadomoci. zy


wci cieky mi ciurkiem.
- Nie wierzysz mi, prawda? - Chopak poblad. Dao si to zauway nawet w nikym
wietle cyferblatu budzika. - Dlaczego uwierzya w kamstwa, a nie wierzysz w prawd?
- Zawsze trudno mi byo uwierzy w to, e kocha mnie kto taki jak ty.
Edward zmruy oczy i zacisn zby.
- Dobrze. W takim razie udowodni ci, e to nie sen.
Uj stanowczo moj twarz w obie donie, ignorujc to, e usiuj mu si wyrwa.
- Przesta!
Znieruchomia. Nasze usta dzieliy milimetry.
- Dlaczego mam przesta?
Od woni jego oddechu zakrcio mi si w gowie.
- Kiedy si obudz...
Otworzy usta, eby zaprotestowa.
- Okej - poddaam si. - Niech ci bdzie, nie ni. Ale zrozum, kiedy znowu
wyjedziesz, i bez tego bdzie mi ciko.
Odsun si o centymetr, eby mc ogarn wzrokiem moj min.
- Wczoraj, kiedy ci dotykaem, reagowaa z tak... ostronoci. Miaa si na
bacznoci. Chciabym ci spyta, dlaczego. Czy dlatego, e si spniem? e za bardzo ci
zraniem? Ze zostawia przeszo za sob, tak jak o tym marzyem? Ja... Ja nie miabym ci
tego za ze. Nie podwaabym susznoci twojej decyzji. Jeli mnie ju nie kochasz, po prostu
mi to powiedz. Nie oszczdzaj mnie, prosz. A moe kochasz mnie jeszcze, mimo wszystko?
- Co za gupie pytanie.
- Gupie czy nie, chciabym usysze na nie odpowied.
Przez dusz chwil wpatrywaam si w niego niemal ze zoci.
- To, co czuj do ciebie, nigdy si nie zmieni - owiadczyam z powag. - Oczywicie,
e ci kocham. Nawet gdyby chcia, nie mgby nic na to poradzi!
- To mi wystarczy - szepn i wpi si w moje wargi.
Tym razem si nie opieraam - nie, dlatego, e by ode mnie o stokro silniejszy, ale
dlatego, e zabrako mi silnej woli. Gdy tylko nasze usta si zetkny, nie pozostao po niej
ani ladu.
Edward caowa mnie z tak pasj, jakby zapomnia o wyznawanych wczeniej
zasadach. Nie miaam nic przeciwko. Skoro swoim wybuchem namitnoci i tak skazywa
mnie na wiksze cierpienia po swoim wyjedzie, nie pozostawao mi nic innego, jak

nacieszy si yciem na zapas.


Nie miaam nic do stracenia. Zaczam na niego napiera, wic si, gaska go po
policzkach. Czuam pod sob chodny tors, twardy brzuch, uminione uda. Z nadmiaru
emocji serce bilo mi nie rwnym, przyspieszonym rytmem, a pytkie dotd oddechy przeszy
w ciche dyszenie. Byam wdziczna Edwardowi, e mnie nie posucha - tak sesj pieszczot
byam gotowa przypaci najwiksz nawet agoni. Gadzi mnie po wosach, po skroniach,
po szyi, apczywie uczy si mnie na pami, a od czasu do czasu szepta czule moje imi.
Kiedy mylaam ju, e zaraz zemdlej, odsun si, ale zoy gow na mojej piersi.
Leaam oszoomiona, z wolna dochodzc do siebie.
- A tak przy okazji - oznajmi Edward swobodnym tonem - nigdzie si nie wybieram.
Nic nie powiedziaam, ale moje milczenie wzi widocznie za przejaw sceptycyzmu,
bo unis si na okciu i spojrza mi gboko w oczy.
- Zostaj w Forks - powtrzy. - Nigdzie si bez ciebie nie rusz. Widzisz, opuciem
ci po to, eby moga prowadzi zwyke, szczliwe, ludzkie ycie. Przy mnie, przy nas, zbyt
wiele ryzykowaa, a w dodatku oddalaa si od ludzi, od wiata, do ktrego przecie
naleaa. Nie mogem czeka bezczynnie na kolejny wypadek. Wydawao mi si, e nasz
wyjazd bdzie najlepszym wyjciem z sytuacji. Gdybym w to nie wierzy, nigdy bym ci nie
zostawi. Nigdy nie zdoabym si do tego zmusi. Twoje dobro byo dla mnie waniejsze od
wasnego, waniejsze od tego, czego chciaem i czego potrzebowaem. A prawda jest taka, e
to ciebie chc i ciebie potrzebuj. Teraz, kiedy wrciem, nie zdobd si na to, eby znowu
wyjecha. Dziki Bogu, mam te dobr wymwk! I beze mnie pakujesz si notorycznie w
tarapaty. I beze mnie otaczasz si istotami z legend. Nawet gdybym wynis si do Australii,
nic by to nie pomogo.
- Niczego mi nie obiecuj - szepnam.
Snucie nadziei, ktre miayby si nigdy nie zici, mogoby mnie zabi. To nadzieja,
obok obcych wampirw, stanowia dla mnie najwiksze zagroenie.
W czarnych tczwkach chopaka zalni gniew.
- Uwaasz, e znowu kami?
- Nie, nie, ja tylko... To, co mwisz, niekoniecznie mija si z prawd.
Zamyliam si. A wic Edward jednak mnie kocha? Podjam si prby
przeanalizowania tej hipotezy w sposb cakowicie obiektywny, na zimno, aby nie wpa w
puapk nadmiernego optymizmu.
- Moe... moe teraz jeste wobec mnie szczery. Ale co bdzie jutro, kiedy
przypomnisz sobie inne powody, dla ktrych ze mn zerwae? Albo za miesic, kiedy Jasper

znowu si na mnie rzuci?


Edward wzdrygn si mimowolnie.
Cofnam si mylami do tych kilku ostatnich dni przed nasz rozmow w lesie,
przygldajc si poszczeglnym wydarzeniom przez filtr tego, co przed chwil usyszaam.
Skoro zostawi mnie, cho mnie kocha, skoro zostawi mnie dla mnie, to to, e po moich
urodzinach zrobi si taki maomwny, e wrcz mnie odrzuci, mona byo zupenie
odmiennie interpretowa.
- Dokadnie to wtedy przemylae, prawda? - odgadam. - Nastpnym razem te tak
bdzie. Odejdziesz, jeli uznasz taki ruch za suszny.
- Masz mnie za silniejszego, ni jestem w istocie. Suszne, niesuszne - to ju nic dla
mnie nie znaczy. I tak bym wrci. Kiedy Rosalie do mnie zadzwonia, byem u kresu
wytrzymaoci. Nie yem ju z tygodnia na tydzie, czy z dnia na dzie, ale z godziny na
godzin. To bya tylko kwestia czasu, by moe paru dni. Zjawibym si w Forks tak czy
owak, pad ci do stp i baga o wybaczenie. Moe mam zrobi to teraz? Czy poczuaby si
lepiej?
- Prosz, bd powany.
- Ale jestem. - Prawie si zdenerwowa. - Czy wysuchasz wreszcie, co mam ci do
powiedzenia? Czy pozwolisz mi wyjani sobie, ile dla mnie znaczysz?
Odczeka kilka sekund, eby upewni si, e go naprawd sucham.
- Zanim ci poznaem, Bello, moje ycie przypominao bezksiycow noc. Mrok
rozpraszay jedynie nieliczne gwiazdy przyjani i rozsdku. A potem pojawia si ty.
Przecia to ciemne niebo niczym meteor. Nagle wszystko nabrao barw i sensu. Kiedy
znika, kiedy meteor skry si za horyzontem, znw zapanoway ciemnoci. Otoczya mnie
czer. Nic si nie zmienio, poza tym, e twoje wiato mnie porazio. Nie widziaem ju
gwiazd. Wszystko stracio sens.
Chciaam mu wierzy. Tyle, e opisa, jak wyglda mj wiat bez niego, a nie na
odwrt.
- Kiedy twoje oczy przyzwyczaj si do ciemnoci - wymamrotaam.
- W tym cay problem - jako im to nie wychodzi.
- A kto twierdzi, e wampiry atwo skupiaj uwag na czym zupenie innym? wypomniaam mu jego wasne sowa. - Podrowae po Ameryce Poudniowej...
Zamia si gorzko.
- To kolejne kamstwo. Nic nie byo w stanie pomc mi o tobie zapomnie. Miaem
zreszt takie straszne ataki blu... To bardzo dziwne - moje serce nie bije od niemal

dziewidziesiciu lat, ale kiedy wyjechaem, nagle przypomniaem sobie o jego istnieniu, a
raczej uwiadomiem sobie, e go nie ma. Poczuem si tak, jakby mi je wyrwano. Jakbym
zostawi je tu, przy tobie.
- To zabawne.
- Zabawne? - Edward unis jedn brew ku grze.
- To znaczy, dziwne. Mylaam, e tylko ja mam podobne objawy. Rozpadam si na
tysice kawakw i wiele z nich zagino - serce, puca. Dopiero teraz si odnalazy. Od tak
dawna nie oddychaam pen piersi!
Wziam gboki wdech, rozkoszujc si odzyskan sprawnoci.
Edward zamkn oczy i przyoy mi ucho do klatki piersiowej. Przytuliam si
policzkiem do jego kasztanowej czupryny, napawajc si jej zapachem.
- Tsknie za mn nawet wtedy, kiedy tropie? spytaam.
Byam nie tylko ciekawa, na co tak waciwie polowa, ale i pilnie potrzebowaam
zmieni temat. Do mojego mzgu dobijay si ju zbyt optymistyczne wizje.
- Nie tropiem, eby zapomnie. Tropiem z obowizku.
- Z obowizku?
- Wprawdzie nie przypuszczaem, e Victoria zapragnie si na tobie zemci, ale nie
zamierzaem puci jej niczego pazem. To j tropiem. Jak ju mwiem, byem w tym
beznadziejny. Ustaliem, e jest w Teksasie, i cho ten jeden raz miaem racj, potem kompletna klapa. Sdziem, e poleciaa do Brazylii, a tak naprawd wrcia tutaj! Nawet
kontynenty pomyliem! Gdybym wiedzia...
- Polowae na Victori?! - przerwaam mu piskliwie, gdy tylko odzyskaam gos.
Rytm, w jakim pochrapywa Charlie, zmieni si na moment, ale na szczcie ojciec
si nie obudzi.
- Jak ostatnia oferma - powtrzy Edward, zaskoczony nieco moj gwatown reakcj.
- Ale obiecuj si poprawi. Ten rudy babsztyl nie poyje dugo.
- Nie... nie ma mowy - wykrztusiam.
Chyba oszala! Za nic bym mu na to nie pozwolia, nawet gdyby pomaga mu Emmett
czy Jasper. Nawet gdyby obaj mu pomagali!
Najpierw mj przyjaciel wilkoak, a teraz on. Tyle razy przeladowaa mnie wizja
Jacoba stojcego oko w oko z wampirzyc! Edwarda w podobnej sytuacji wolaam sobie
nawet nie wyobraa. Co z tego, e by silniejszy od Jacoba w ludzkiej postaci?
- To ju postanowione. Raz pozwoliem jej si wymkn, ale nie popeni tego bdu
po raz drugi. Nie po tym, jak...

Zdoaam si opanowa, wic znowu mu przerwaam.


- Czy nie obiecae dopiero, co, e nigdzie si beze mnie nie ruszysz? - spytaam,
wmawiajc sobie jednoczenie, e ta obietnica nic nie znaczy. - Jak to si ma do kolejnej
ekspedycji tropicielskiej ?
Edward spochmurnia. Musia si powstrzymywa, eby nie warcze.
- Dotrzymam danego ci sowa, Bello, ale dni Victorii s policzone.
- Po co ten popiech? - powiedziaam, starajc si ukry wzbierajc we mnie panik.
- Moe ju nie wrci? Moe sfora Jake'a odstraszya j na dobre? Moim zdaniem, nie ma
powodw, eby jej szuka. Poza tym, mam waniejsze problemy na gowie.
Edward zmruy drapienie oczy, ale skin gow.
- Tak, te wilkoaki s zdolne do wszystkiego.
Prychnam.
- Nie miaam na myli Jacoba. To co o wiele powaniejszego ni banda
modocianych wilkw szukajcych guza.
Mj ukochany chcia ju co powiedzie, ale si opanowa i zabra gos z
dwusekundowym opnieniem.
- Doprawdy? - wycedzi przez zacinite zby. - Wic co jest dla ciebie najwikszym
problemem? Przy czym powrt Victorii wydaje ci si taki nieistotny?
- Moe na pocztek porozmawiajmy o tym, co jest na drugim miejscu mojej listy
problemw? - zaproponowaam chytrze.
- A co jest na drugim miejscu? - spyta zniecierpliwiony. Wiedzia, e go zwodz.
Zawahaam si. Czy wolno mi byo gono wymwi ich imi?
- Nie tylko Victoria pali si do zoenia mi wizyty - oznajmiam szeptem.
Westchn, ale tym razem si nie rozgniewa.
- Masz na myli Volturi?
- Jako nie przeszkadza ci to, e s dopiero na drugim miejscu - zauwayam.
- C, mamy duo czasu, eby si przygotowa. Dla nich pynie on inaczej ni dla
ciebie, inaczej nawet ni dla mnie. Odliczaj lata, tak jak ty odliczasz dni. Zanim sobie o tobie
przypomn, pewnie stuknie ci ju trzydziestka.
- Trzydziestka?
Przeraziam si nie na arty.
A wic mimo wszystko jego obietnice byy nic niewarte. Jeli miaam pewnego dnia
skoczy trzydzieci lat, nie planowa zosta w Forks na duej. Zabolao. Uzmysowiam
sobie, e chocia nie daam jej na to swojego przyzwolenia, do mojego serca wkrada si

jednak nadzieja.
W oczach stany mi zy.
- Nie masz czego si obawia - pocieszy mnie Edward, mylnie interpretujc moje
zachowanie. - Nie pozwol im ci skrzywdzi.
- A jeli przyjad, kiedy ciebie tu nie bdzie?
Chciaam si tylko upewni. Nie dbaam o to, co si ze mn stanie po jego wyjedzie.
Znowu uj moj twarz w swoje kamienne donie. Atramentowe tczwki godnego
wampira przycigay niczym magnesy.
- Bello, zawsze ju bd przy tobie.
- Przecie wspomniae co o trzydziestce - wyjkaam. Po policzkach spyny mi
pierwsze zy. - Zostaniesz i pozwolisz mi si zestarze?
Spojrza na mnie czule, ale wykrzywi usta.
- Wanie tak zamierzam postpi. Czy mam inny wybr? Nie mog bez ciebie y,
ale nie unicestwi twojej duszy.
- Czy to naprawd...
Urwaam. To pytanie nie chciao przej mi przez gardo. Sam Aro niemal baga go o
rozwaenie zmienienia mnie w istot niemierteln, i co? Doskonale pamitaam wyraz
twarzy Edwarda w tamtej chwili, to malujce si na niej obrzydzenie. Czy pragn nie
dopuci do mojej przemiany za wszelk cen ze wzgldu na moj dusz, czy moe przez
wzgld na siebie? Moe wiedzia, ze po kilku dekadach mu si znudz?
- Tak? - zachci mnie Edward.
W zamian zadaam inne pytanie - cho rwnie trudne.
- Ale co bdzie, kiedy zrobi si taka stara, e ludzie zaczn myle, e jestem twoj
matk? Twoj babci?
Wzdrygnam si ze wstrtem. Przed oczami stano mi nasze odbicie w lustrze z
mojego wrzeniowego snu. Edward rozczuli si. Otar moje zy wargami.
- Niech sobie mwi, co chc. Dla mnie zawsze bdziesz najpikniejsza. - Nagle
posmutnia. - Oczywicie, jeli w jaki sposb si z czasem zmienisz... Jeli bdziesz chciaa
od ycia czego wicej... Uszanuj kad twoj decyzj, Bello. Przyrzekam, e nie stan na
drodze twojemu szczciu.
Sdzc z tonu jego gosu, musia ju nad tym deliberowa nie raz. Spoglda na mnie z
min onierza gotowego zgin za ojczyzn.
- Chyba zdajesz sobie spraw, e kiedy umr? - spytaam.
Odpowiedzia bez chwili namysu. Tak, wszystko mia starannie przemylane.

- Pjd w twoje lady tak szybko, jak to tylko bdzie moliwe.


- Wiesz, co? W yciu nie syszaam wikszej bzdury.
- Ale Bello, to jedyne suszne wyjcie...
- Zaraz, zaraz. Moe cofnijmy si troch. Mwilimy o Volturi, prawda? Zdenerwowanie dodao mi pewnoci siebie. Miaam do kluczenia. - Nie pamitasz
warunkw naszej umowy? Jeli nie zmienicie mnie w wampira, to mnie zabij. Moe i
odczekaj cae dwanacie lat, ale nie przypuszczasz chyba, e o nas zapomn?
- Nie, na pewno o nas nie zapomn, ale...
- Ale co?
Edward umiechn si niespodziewanie od ucha do ucha. Przyjrzaam mu si z
powtpiewaniem. Moe nie tylko ja z nas dwojga zwariowaam.
- Mam kilka scenariuszy - owiadczy z dum.
- I, jak rozumiem, wszystkie twoje scenariusze opieraj si na tym, e pozostan
czowiekiem?
Mj sarkazm mu bynajmniej nie umkn. Umiech zgas na jego twarzy jak
zdmuchnita wieca.
- Oczywicie - odpar cierpko.
Przez dobr minut patrzylimy na siebie spode ba. W kocu wziam gbszy wdech,
cignam opatki i odepchnam rce Edwarda od siebie, eby mc usi.
- Chcesz, ebym ju sobie poszed?
Zraniam go tym gestem odrzucenia, chocia stara si nie da tego po sobie pozna.
Moje serce zadrao.
- Nie - poinformowaam go. - To ja wychodz. Wygramoliwszy si z ka, zaczam
przeczesywa pogrony w mroku pokj w poszukiwaniu butw. Edward przyglda mi si
podejrzliwie.
- Mog wiedzie, dokd si wybierasz?
- Do ciebie do domu - wyznaam, nie przerywajc poszukiwa.
Wsta i stan tu za mn.
- Prosz, ju je znalazem. - Wrczy mi adidasy. - Czym chcesz pojecha?
- Furgonetk.
- Jej ryk obudzi Charliego - zauway przytomnie.
Westchnam.
- Wiem, ale co mi tam. I tak dostan szlaban. Czy mog go jeszcze bardziej
rozwcieczy?

- Lepiej nie prbuj. Zreszt to mnie bdzie obwinia, a nie ciebie.


- Jeli masz lepszy pomys, zamieniam si w such.
- Powinna zosta tutaj - doradzi, nie za wiele sobie jednak po mnie obiecujc.
- Nie, dzikuj. - Przekomarzanie si nigdy dotd nie przychodzio mi tak atwo. - Ale
ty si nie krpuj, czuj si jak u siebie w domu.
Podeszam do drzwi.
Zanim zdyam pooy do na gace, pojawi si midzy mn a progiem.
Wzruszyam ramionami i skierowaam si w stron okna. Do ziemi nie byo a tak
znowu daleko, a pod domem rosa sama trawa.
- Dobrze, ju dobrze - podda si Edward. - Zanios ci. Pobiegniemy.
- Zaniesiesz mnie i wejdziesz ze mn do rodka.
- Bello, co ty kombinujesz?
- Nic takiego. Po prostu dobrze ci znam i uwaam, e bardzo by aowa, gdybym
pozbawia ci takiej szansy.
- Jakiej szansy? Na co?
- Na przedstawienie swojej opinii szerszemu forum. Widzisz, tu ju nie chodzi tylko o
ciebie. Musisz wiedzie, e nie jeste ppkiem wiata. - (Dla innych. Dla mnie tak - dodaam
w mylach.) - Jeli wolisz sprowadzi nam na kark Volturi, ni zamieni mnie w wampira,
powinna si o tym dowiedzie twoja rodzina i podj decyzj wsplnie z nami.
- Jak decyzj?
- Decyzj w sprawie mojego przeobraenia. Zamierzam urzdzi mae gosowanie.

24 GOSOWANIE
Edward nie by zachwycony, tyle wiedziaam na pewno. Mimo to, zamiast si kci,
wzi mnie na rce i wyskoczylimy przez okno. Wyldowa mikko i zwinnie niczym kot. A
do ziemi wcale nie byo tak blisko, jak mylaam!
- Okej - mrukn, stawiajc mnie pod drzewem. Najchtniej meby pod nosem
przeklestwa. - A teraz, hop! - Pomg mi wdrapa si sobie na plecy i natychmiast ruszy.
Nie siedziaam na biegncym wampirze od ponad pl roku, ale czuam si tak, jakby
od ostatniego razu min jeden dzie. Najwyraniej, tak jak w przypadku jazdy na rowerze,
bya to umiejtno, ktrej nigdy si nie tracio.
W lesie panoway egipskie ciemnoci i niczym niezmcona cisza, ktr przerywa
jedynie miarowy oddech mojego rumaka. Pnie drzew zleway si w jedno z mrokiem, wic o
tym, z jaka prdkoci si przemieszczamy, wiadczyo tylko choszczce moj twarz
powietrze. Byo w nim duo wilgoci - nie palio moich spojwek tak jak wiatr na gwnym
placu Volterry, co przynosio mi ulg. No i nie wiecio soce, tamto straszne, ostre soce.
Jako dziecko, czsto bawiam si pod grub kap - teraz noc otulaa nas czarnym aksamitem,
w podobny sposb dodajc mi otuchy.
Przypomniaam sobie, e na samym pocztku baam si tak podrowa, e ze strachu
mocno zaciskaam powieki. Jake taka postawa wydawaa mi si teraz zabawna! Opierajc
brod o rami Edwarda, z szeroko otwartymi oczami upajaam si prdkoci, jakiej na tym
terenie nie byby w stanie rozwin najlepszy nawet motor.
W pewnym momencie obrciam gow i przycisnam wargi do marmurowo chodnej
szyi mojego ukochanego.
- Dzikuj - powiedzia. - Czy to oznacza, e wierzysz ju, e nie nisz?
Wybucham miechem. Nie byo w nim nic sztucznego, nic wysilonego. miaam si
ot tak, po prostu. Jak kto normalny i zdrowy.
- Nie za bardzo - odpowiedziaam. - Raczej, e nie planuj si obudzi. Nie w taki
momencie.
- Musz zrobi wszystko, eby na nowo mi zaufaa - szepn, waciwie tylko do
siebie. - Choby miao to by moje ostatnie yciowe osignicie.
- Ale ja ci ufam - zapewniam go. - Nie ufam sobie.
- Wyjanij mi to, prosz.
Zwolni. Nie domyliabym si tego, gdyby nie znik wiatr. Bylimy ju pewnie

niedaleko. Chyba nawet syszaam w oddali szemranie rzeki.


- Jak by ci to... - Nie wiedziaam, jak to dobrze wyrazi. - Nie ufam sobie, bo nie mam
pewnoci, e jestem dostatecznie... dostatecznie wszystko: adna, inteligentna... Myl, e na
ciebie nie zasuguj. Nie ma we mnie nic takiego, co mogoby ci przy mnie zatrzyma.
Edward zatrzyma si i cign mnie sobie z plecw. Postawiwszy mnie na ziemi, nie
cofn rk, tylko przytuli mnie do swojej piersi.
- Urok, ktry na mnie rzucia, nigdy nie osabnie - szepn. - Wi, ktra nas czy,
jest niezniszczalna. Nigdy nie tra w nie wiary.
atwo mu byo mwi!
- Nie powiedziaa mi w kocu...
- Czego?
- Co jest twoim najwikszym problemem.
- Dam ci jedn podprk.
Dotknam palcem wskazujcym czubka jego nosa. Pokiwa gow ze zrozumieniem.
- Jestem gorszy ni Volturi... C, chyba sobie na to zasuyem.
Wywrciam oczami.
- Volturi! Volturi to nic.
Czeka na wyjanienia.
- Tamci czy Victoria mog mnie co najwyej zabi. Ty moesz mnie zostawi. To
gorsze ni mier.
Mimo panujcych wkoo ciemnoci, dostrzegam, e twarz chopaka wykrzywi
grymas blu. Przypomniao mi si, jak torturowaa go Jane, i poaowaam tego pokazu
prawdomwnoci.
Pogaskaam Edwarda po policzku.
- Nie przejmuj si - powiedziaam cicho. - Nie drcz si, prosz.
Unis kciki ust, ale jego oczy pozostay smutne.
- Gdybym tylko wiedzia, jak ci przekona, e nie mog ci zostawi... Ech, moe z
upywem czasu sama si przekonasz...
Koncepcja z upywem czasu przypada mi do gustu. Zabrzmiao to obiecujco.
- Wszystko si uoy - zapewniam Edwarda.
Nie pomogo. Nadal mia zbola min. Postanowiam odwrci jego uwag jak
bahostk.
- Tak sobie myl... - zaczam jak najbardziej swobodnym tonem. - Skoro zostajesz
na dobre, to moe oddaby mi moje rzeczy?

Ta prba si powioda - Edward parskn miechem. Smutek nie znikn tylko z jego
oczu.
- Och, zachowaem si jak gupek. To byo z mojej strony takie dziecinne. Obiecaem,
e bdzie tak, jakbymy nigdy si nie poznali, ale jednoczenie chciaem zostawi ci jaki
symbol siebie. Wic nic tak naprawd nie wziem. Wszystko jest w twoim pokoju - i pyta
CD, i zdjcia, i bilety - wszystko. Schowaem je pod deskami podogi.
- artujesz?!
Rozbawiony, pokrci przeczco gow. Moe i nie zapomina o tym, jak bardzo mnie
zrani, ale widzc moj entuzjastyczn reakcj, wyranie si rozchmurzy.
- Wydaje mi si... No, moe do pewnego stopnia... Chyba cay czas o tym wiedziaam.
- O czym?
- Widzisz, jaka cz mnie, by moe moja podwiadomo, nigdy nie przestaa
wierzy, e wci ci na mnie zaley. Ze obchodzi ci to, czy yj, czy umaram.
Nacigaam fakty - pragnam jedynie, eby tak nie cierpia - ale moje sowa
zabrzmiay bardziej szczerze, ni si tego spodziewaam.
- To chyba, dlatego syszaam gosy - dodaam. Na moment zapada cisza.
- Jakie gosy?
- Tak waciwie to tylko jeden. Twj. - Zmieszaam si. - Dugo by opowiada...
Po co poruszyam ten temat?! Edward przyglda mi si tak uwanie, e si
przestraszyam. Czy dochodzi wanie do wniosku e jednak zwariowaam? W szkole
myleli tak ju chyba wszyscy. A moe mieli racj? C, przynajmniej nareszcie odwrciam
jego uwag od porzucenia - gorszego od mierci.
- Nigdzie mi si nie spieszy - stwierdzi, zachcajc mnie tym samym do zwierze.
- Byam aosna - jknam.
Czeka cierpliwie.
Nie wiedziaam, od czego zacz.
- Pamitasz, w Volterze Alice powiedziaa ci, e staam si mioniczk sportw
ekstremalnych...
- Skoczya z klifu dla frajdy - ucili, zarazem mnie cytujc. - Eee... no tak. A
przedtem... eksperymentowaam z motorami.
- Z motorami, mwisz?
Zachowywa spokj, ale znaam go na tyle dobrze, eby wyczu, e to tylko
przykrywka. Gdzie tam, w jego wntrzu, stopniowo narasta gniew.
- Widz, e nie wspominaam o tym Alice?

- Nie.
- Hm... Wybraam motocykle, bo odkryam... odkryam, e kiedy robi co
niebezpiecznego lub gupiego, to... to atwiej mi si ciebie wspomina.
Piknie! Nadawaam si do czubkw!
- Przypominao mi si - cignam niemiao - jak brzmia twj gos, kiedy bye na
mnie zy. Wicej, ja po prostu ci syszaam! Jakby sta koo mnie i aja za to, co
wyprawiam! Zwykle staraam si o tobie nie myle, ale w takich chwilach... jako lepiej to
znosiam. Bez blu. Wyobraaam sobie, e mnie chronisz. Ze wci przy mnie jeste i
troszczysz si o mnie. Wic tak sobie myl, e powodem, dla ktrego syszaam ci tak
wyranie, mogo by to, e nie przestaam wierzy... w twoj mio.
I znw moje sowa zabrzmiay sensowniej, ni tego oczekiwaam. Sformuowawszy
na glos swoj hipotez, odkryam, e jest cakiem przekonujca.
Edward by w szoku.
- Ryzykowaa... yciem... eby mc usysze...
- Cii! - przerwaam mu. - Czekaj no. Chyba ju rozumiem...
Wrciam mylami do tamtego wieczoru w Port Angeles, kiedy to doznaam
halucynacji po raz pierwszy. Znalazam wwczas dwa wytumaczenia na to, co si ze mn
dziao - albo oszalaam, albo kojce dwiki podsuwa mi mj usuny mzg.
A co, jeli istniao trzecie rozwizanie zagadki?
Co, jeli byam o czym wicie przekonana, ale w rzeczywistoci straszliwie si
myliam? Co, jeli byam tak zachynita swoj bdn wizj, e prawdy nawet nie braam
pod uwag? Czy w takim wypadku siedziaaby cicho w zakamarkach mojej wiadomoci, czy
te prbowaaby da o sobie zna?
Trzecia opcja w skrcie: Edward mnie kocha. czca nas wi bya silna i ywa bez
wzgldu na to, ile dzielio nas kilometrw. A Edward, podobnie jak ja, na zawsze ju mia
by naznaczony pitnem naszej mioci. Nalea do mnie, tak jak ja naleaam do niego, i to,
e przewysza mnie urod czy inteligencj, nie miao adnego znaczenia.
Czy to wanie usiowa mi przekaza tamten aksamitny baryton?
- Boe! - wykrzyknam.
- Co?
- Och... Nic. Wszystko.
- Co dokadnie? - spyta, spity.
- Ty mnie kochasz!
Nie mogam si temu odkryciu nadziwi. Nagle wszystko stao si jasne.

W oczach Edwarda malowao si jeszcze zatroskanie, ale jego usta wygiy si w tak
uwielbianym przeze mnie obuzerskim umiechu.
- Oczywicie, e ci kocham. Kocham jak wariat.
Moje serce nado si szczciem jak balon, napierajc bolenie na ebra.
Zablokowao mi nawet gardo, tak e nie mogam wydusi z siebie ani sowa.
Edward naprawd czu to samo, co ja! Chcia ze mn by, i to na zawsze. Jego
obsesyjna walka o to, aby pozostawi mnie mierteln, wynikaa tylko z tego, e ba si o
moj dusz i efekty pozbawienia mojego ycia typowych dla ludzi elementw.
W porwnaniu z lkiem o to, e mj ukochany mnie nie chce, przeszkoda, jak
stanowia moja dusza, jawia mi si jako co wyjtkowo trywialnego.
Nagle Edward uj moj twarz w swoje zimne donie i zacz mnie namitnie caowa.
Nie przerywa tak dugo, e las wok nas zawirowa. Kiedy w kocu oderwalimy si od
siebie, nie byam jedyn osob, ktra oddychaa szybciej ni zazwyczaj.
Edward opar si czoem o moje czoo.
- Okazaa si by silniejsza ode mnie - powiedzia.
- Kiedy? Dlaczego?
- Kiedy odszedem, mimo wszystko si nie zaamaa. Wstawaa co rano z ka,
dbaa o Charliego, chodzia do pracy i do szkoy, odrabiaa zadania domowe. Ja w
przerwach w tropieniu Victorii nie nadawaem si do niczego, nawet do przebywania w
gronie najbliszych. Zamykaem si w sobie. Wstyd mi to przyzna, ale miaem w zwyczaju
zwija si w kbek i uala nad sob. - Umiechn si zakopotany. - Byo to o wiele
bardziej aosne ni omamy suchowe. Wiem, co mwi, bo przecie glosy te sysz.
To, e zdawa si mnie w peni rozumie, przynioso mi niewypowiedzian ulg. Nie
potraktowa mnie jak umysowo chor! I ten wzrok! Patrzy na mnie tak... jakby mnie kocha.
- Ja syszaam tylko jeden glos - poprawiam go.
Zamia si, a potem przycign mnie do siebie i objwszy w talii, poprowadzi w las.
- Przyprowadziem ci tu tylko dla witego spokoju - poinformowa mnie, wskazujc
rk co przed nami. Zorientowaam si, e zza pni drzew przewituj ju jasne ciany domu
Cullenw.
- To, co postanowi, nijak nie wpynie na moj decyzj.
- Ale twoja decyzja ma wpyn na ich ycie.
Mj towarzysz wzruszy tylko ramionami.
Drzwi frontowe nie byy zamknite na klucz. Weszlimy do rodka i Edward zapali
wiato.

Nic w salonie nie wiadczyo o dugiej nieobecnoci gospodarzy: na meblach nie byo
biaych przecierade, na blatach i posadzce kurzu, w powietrzu nie unosi si zapach
stchlizny. Fortepian sta tam, gdzie zawsze, biae kanapy rwnie.
- Carlisle? - powiedzia Edward. Nie musia podnosi gosu. - Esme? Rosalie?
Emmett? Jasper? Alice?
Pierwszy pojawi si Carlisle. Zmaterializowa si u mojego boku.
- Witaj na powrt w naszych skromnych progach, Bello. Co ci sprowadza o tak
wczesnej porze? Podejrzewam, e nie wpada przejazdem?
Przytaknam.
- Jeli nie macie nic przeciwko, chciaabym zwoa ma rodzinn narad. To dla mnie
bardzo wane.
Nie mogam si powstrzyma i zerknam na Edwarda. Przyglda mi si sceptycznie,
ale z rezygnacj. Kiedy przeniosam wzrok na Carlisle'a, te patrzy na syna.
- Nie ma sprawy. Moe przejdziemy do drugiego pokoju? - zaproponowa.
Wczajc po drodze wiata, poprowadzi nas przez rozlegy salon do pooonej za
rogiem jadalni. ciany te byy tu biae, a strop rwnie wysoki. Na rodku, pod nisko
zwieszajcym si yrandolem, stal lnicy owalny st na osiem osb. Carlisle odsun dla
mnie krzeso u jego szczytu.
Nigdy nie widziaam, eby Cullenowie uywali jadalni - jej zadaniem byo wycznie
mydlenie oczy przypadkowym gociom. Wampiry ywiy si poza domem.
Gdy odwrciam si, eby usi, zobaczyam, e nie jestemy sami. Za Edwardem do
pokoju wesza Esme, a zaraz za ni pozostali domownicy.
Carlisle zaj miejsce na prawo ode mnie, a Edward na lewo. Nikt si nie odzywa.
Alice pomachaa do mnie wesoo - zapewne wiedziaa, o co chodzi, dziki kolejnej ze swoich
wizji. Emmett i Jasper wygldali na zaintrygowanych. Rosalie umiechaa si do mnie
niepewnie. Odpowiedziaam jej podobnym umiechem. Potrzebowaam czasu, eby
przywykn do jej nowego wcielenia. Carlisle skin gow w moj stron.
- Oddajemy ci gos.
Przeknam gono lin. To, e cala sidemka si we mnie wpatruje, nieco mnie
krpowao. Edward sign pod stoem po moj do. Z zacit min lustrowa wanie twarze
najbliszych.
- Mam nadziej, e Alice opowiedziaa wam ju, co wydarzyo si w Volterze?
- Oczywicie - zapewnia mnie dziewczyna. Spojrzaam na ni znaczco.
- A o naszej rozmowie w samolocie?

- Te.
- Okej. W takim razie, wiecie, e mam problem. Alice obiecaa Volturi, e stan si
jedn z was. Przyl tu kogo, eby to sprawdzi, i uwaam, e naley temu zapobiec, bo nie
wyniknie z tego nic dobrego.
Przejechaam wzrokiem po ich piknych obliczach, to najpikniejsze zostawiajc
sobie na koniec. Edward mia wykrzywione usta.
- Przykro mi, e sprawy potoczyy si w ten sposb. Chcc nie chcc, jestecie w to
teraz wszyscy wmieszani. Ale jeli mnie nie chcecie, nie zamierzam si wam narzuca, nawet,
jeli Alice wyrazi gotowo przeprowadzenia operacji.
Esme otworzya usta, eby co powiedzie, ale powstrzymaam j gestem.
- Prosz, pozwl mi skoczy. Wszyscy wiecie, czego pragn.
I wiecie, co na ten temat myli Edward. Uwaam, ze jedynym sprawiedliwym
wyjciem z sytuacji bdzie przeprowadzenie glosowania.
Jeli zadecydujecie w nim, e mnie nie chcecie, wtedy... C, pojad do Woch sama.
Byle tylko wysannicy Volturi nie zjawili si w Forks.
Zmarszczyam czoo. Tak, tak wanie byam gotowa postpi. Z piersi Edwarda doby
si cichy, przecigy charkot. Zignorowaam go.
- Jak widzicie, zadbam o to, ebycie byli bezpieczni, niezalenie od tego, czy zostan
wampirem, czy nie - spuentowaam. - A teraz, podkreliwszy to, chciaabym rozpocz
procedur. Moe Carlisle pierwszy.
- Chwileczk! - wtrci si Edward.
Spojrzaam na niego wilkiem.
- Mam co do dodania, zanim rozpocznie si glosowanie - oznajmi.
Westchnam.
- Co do niebezpieczestwa, o ktrym wspomina Bella - cign - uwaam, e nie
mamy si czym przejmowa.
Im duej mwi, tym bardziej robi si oywiony. Nachyli si do przodu, spogldajc
to na prawo, to na lewo.
- Jak zapewne pamitacie, nie ucisnem Arowi rki, ale z wicej ni jednej
przyczyny. Jest co, o czym nie pomyleli, i nie chciaem im tego uwiadamia.
Chopak umiechn si od ucha do ucha.
- Co to takiego? - spytaa Alice. Musiaam mie rwnie sceptyczn min, co ona.
- Volturi s bardzo pewni siebie i maj ku temu powody. Kiedy decyduj si kogo
namierzy, nie przysparza im to adnych problemw. Pamitasz Demetriego? - zwrci si do

mnie.
Zadraam. Wzi to za odpowied twierdzc.
- To Demetri namierza - wyjani. - Trzymaj go na dworze wanie ze wzgldu na t
umiejtno. Jest jednak jedno mae, ale.
Ot musicie wiedzie, e podczas mojego pobytu w Volterze, gdy tylko miaem po
temu sposobno, przeczesywaem umysy swoich przeciwnikw w poszukiwaniu
wskazwek, ktre mogyby po mc nam si stamtd wydosta. Poznaem dziki temu metody
dziaania Demetriego. Jest tropicielem - tropicielem tysic razy bardziej utalentowanym od
Jamesa - a jego dar ma w pewnym sensie wiele wsplnego z darem Ara. Wychwytuje, hm,
jakby to okreli... Wo? Do czego mona by przyrwna nonik myli danej osoby? W
kadym razie chwyta trop i idzie po nim do celu. Potrafi wyledzi swoj ofiar z odlegoci
tysicy kilometrw. Ale c z tego, skoro, co wiemy po eksperymencie Ara...
- Nie mona odczyta moich myli? - dokoczyam za niego.
- Jestem o tym przekonany. - By z siebie dumny jak paw. - Moe, co najwyej bdzi
po omacku.
- Przecie wiedz, dokd przyjecha.
- Nie zapominaj, e mamy nad nimi przewag w postaci Alice. Kiedy zobaczy, e si
do nas wybieraj, dokd ci zabior i dobrze ukryj. I bd bezradni! - Edward byt
wniebowzity. - Rwnie dobrze mogliby szuka igy w stogu siana.
Zerkn na Emmetta. Na twarzach obu pojawi si zoliwy umieszek.
Co mi si tu nie zgadzao.
- Co z tego, e nie namierz mnie, skoro namierz ciebie.
- Ach. Ju ja potrafi o siebie zadba. Emmett zamia si i wycign ku bratu do.
- Superplan. Przybili pitk.
- Wcale nie - sykna Rosalie.
- Wcale nie - powtrzyam.
- A mi si podoba - wyzna Jasper.
- Co za idioci - mrukna Alice.
Esme milczaa, ale jej oczy miotay byskawice. Wyprostowaam si w krzele,
starajc si skupi. W kocu to ja zwoaam t narad.
- W porzdku - stwierdziam opanowanym tonem. - Edward zaproponowa
alternatywny plan, ktry moecie wzi pod rozwag. A teraz czas na glosowanie. Edwardzie
- Chciaam mie go jak najszybciej z gowy. - Czy chcesz, ebym staa si czonkiem waszej
rodziny?

Zacisn usta. Jego czarne tczwki byszczay jak dwa krzemienie.


- Tak, ale nie dosownie. Masz pozosta czowiekiem.
Nie skomentowaam tego w aden sposb, nie chcc zakca powagi chwili.
- Alice?
- Ja jestem za.
- Jasper?
- Za.
Zaskoczy mnie - nie byam pewna jego pogldw na t spraw - powstrzymaam si
jednak od wyraenia zdumienia i kontynuowaam procedur.
- Rosalie?
Dziewczyna zawahaa si. Przygryza idealnie pen doln warg.
- Przeciw.
Z twarz pokerzysty przeniosam wzrok na siedzcego koo Rosalie Emmetta, ale
wycigna ku mnie rce w bagalnym gecie.
- Nie zrozum mnie le - powiedziaa. - Nie mam nic przeciwko tobie jako siostrze,
ale... nie takie ycie bym sobie wybraa. auj, e w moim przypadku nie mia kto
przeprowadzi gosowania.
Pokiwaam gow.
- Emmett?
- Za, jak najbardziej za! - umiechn si szeroko. - Jeszcze nadarzy si okazja, eby
dokopa temu caemu Demetriemu.
Skrzywiwszy si, spojrzaam na Esme.
- Ja oczywicie jestem za, Bello. Ju ci uwaam za jedn z nas.
- Dzikuj, Esme - szepnam, obracajc si w kierunku Carlisle'a.
Poczuam si nagle nieswojo. Powinnam bya zacz od niego - autorytetu moralnego,
gowy rodziny. Bez wzgldu na rezultat, to jego gos mia by decydujcy.
Carlisle nie patrzy w moj stron, tylko na swojego syna.
- Edwardzie...
- Nie! - warkn chopak, napinajc minie szczki i obnaajc zby.
- To jedyne sensowne wyjcie z sytuacji - usprawiedliwi si Carlisle. - Kiedy Bella
umrze, zamierzasz popeni samobjstwo, i tym samym nie dajesz mi wyboru.
Edward puci moj do, ktr nadal ciska pod stoem, i wyszed szybko z pokoju,
gniewnie co mamroczc. Carlisle westchn.
- Chyba znasz moj odpowied, Bello.

- Dzikuj ci - bknam, nie odrywajc wzroku od drzwi jadalni.


W salonie co gruchno, jakby kto cisn czym cikim o cian. Podskoczyam na
krzele.
- C, to wszystko. Jeszcze raz bardzo wam dzikuj. Dzikuj za to, e mnie
akceptujecie. Ja czuj wobec was dokadnie to samo.
Gos ama mi si ze wzruszenia.
Ani si obejrzaam, a staa ju przy mnie Esme. Serdecznie mnie uciskaa.
- Moja kochana Bella - szepna.
Te j objam. Ktem oka dostrzegam, e Rosalie wpatruje si tpo w blat stou, i
uzmysowiam sobie, e moj wypowied mona byo zinterpretowa na jej niekorzy.
- To jak, Alice - odezwaam si, kiedy Esme ju mnie zostawia. - Gdzie planujesz
przeprowadzi operacj?
Moja przyjacika rozdziawia usta.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! - rykn Edward, wpadajc do jadalni. Nachyli si nade
mn, opierajc si rkami o st. - Odbio ci?! - wrzasn. - Postradaa zmysy?!
Odsunam si od niego, zatykajc sobie uszy.
- Ehm, Bello - przerwaa nam Alice. - Nie sdz, ebym bya gotowa... Potrzebuj
czasu, eby si przygotowa...
- Obiecaa! - przypomniaam jej, zerkajc na ni z wyrzutem spod ramienia jej brata.
- Wiem, ale widzisz... Tak bez owijania w bawen, nie mam zielonego pojcia, jak ci
nie zabi!
- Uda ci si - zachciam j. - Ufam ci.
Edward warkn gono, rozwcieczony.
Alice pokrcia przeczco gow. Wygldaa na spanikowan.
- Carlisle? - zwrciam si do najstarszego z wampirw.
Edward wzi mnie pod brod, zmuszajc do spojrzenia sobie w oczy. Woln rk
wycign w stron ojca z doni postawion na sztorc, jakby mg tym zablokowa mu do
mnie dostp. Carlisle cakowicie zignorowa jego zachowanie.
- Mog si tym zaj - odpowiedzia na moje nieme pytanie. aowaam, e nie widz
wyrazu jego twarzy. - Moesz by pewna, e nie strac nad sob kontroli.
- Szwetnie - wymamrotaam, majc nadziej, e mwi dostatecznie wyranie. Nie
byo to atwe w kleszczach palcw Edwarda.
- Nie tak szybko - wycedzi. - To nie musi sta si dzi.
- Nie muszy, ale mosze - odparowaam.

- Znam kilka powodw, dla ktrych powinna si wstrzyma.


- Oczywyszcze, e znasz. A terasz mnie puszcz!
Posucha mnie, po czym splt sobie rce na piersiach.
- Za okoo dwie godziny Charlie zacznie ci szuka. Nie wtpi, e jest zdolny
postawi na nogi ca policj.
- Tak, tak, i FBI - dodaam z sarkazmem. W gbi ducha wiedziaam jednak, e
Edward ma racj.
Powrci stary dylemat - co z Charliem i Renee? Co z Jacobem? Miaam ich nie tylko
zrani, ale i straci. Marzyam o tym, by dao si to zaatwi tak, ebym tylko ja cierpiaa po
naszym rozstaniu, ale, niestety, byo to nieosigalne.
Pocieszaam si, e, pozostajc czowiekiem, naraaabym moich bliskich na cige
niebezpieczestwo. Charliego moga zabi Victoria czy inny czyhajcy na mnie obcy wampir.
Tego samego wampira czuby si w obowizku tropi Jake. Co do Renee, nie jedziam nawet
do niej na Floryd, byle tylko nie wplta jej w nic nadprzyrodzonego.
Przycigaam katastrofy jak magnes - ju si z tym pogodziam.
Prawda bya taka, e musiaam ich chroni, choby miao to oznacza dla nas rozk.
Musiaam by silna.
- Uwaam - owiadczy Edward, patrzc na Carlisle'a - e zniknicie Belli naleaoby
troch lepiej zakamuflowa. Proponuj odoy t rozmow przynajmniej do czasu, kiedy
Bella ukoczy szko i wyprowadzi si z domu.
- To brzmi rozsdnie - przyzna Carlisle.
Zaczam si zastanawia. Co poczuby Charlie, gdyby odkry, e moje ko jest
puste? Zaledwie tydzie temu straci najlepszego przyjaciela, a zaraz potem uciekam do
Woch, zostawiajc mu jedynie lakoniczny licik... Ojciec zasugiwa na lepsze traktowanie.
Poza tym, do kocu roku szkolnego pozostay tylko dwa miesice...
Zmarszczyam czoo.
- Musz to przemyle.
Edward wyranie si rozluni.
- Zabior ci do domu. Moe Charlie wstanie wczeniej ni zwykle.
Chcia mnie pewnie jak najszybciej odseparowa od Carlisle'a, gdybymy oboje
zmienili zdanie.
- Czyli widzimy si w wakacje? - rzuciam do Carlisle'a.
- Umowa stoi. Wziam gboki wdech.
- Okej. - Umiechnam si. - Moemy rusza.

Edward wycign mnie z domu, zanim Carlisle zdy obieca mi co jeszcze.


Wyszlimy tylnym wyjciem, wic nie dowiedziaam si, co stuk w salonie.
Podczas biegu adne z nas ani razu si nie odezwao. Przepeniao mnie poczucie
triumfu. Rzecz jasna, umieraam take ze strachu, ale o nieprzyjemnych aspektach przemiany
- o blu, zarwno tym fizycznym, jak i psychicznym - staraam si nie myle. Po co miaam
si zadrcza na zapas?
Kiedy dotarlimy do mojego domu, Edward nie przyhamowa, tylko z rozpdu
wdrapa si po cianie na wysoko pierwszego pitra i przez otwarte okno wszed do mojej
sypialni. Odwinwszy sobie moje rce z szyi, posadzi mnie na ku.
Sdziam, e wiem, w jakim jest nastroju, ale jego mina mnie zaskoczya. Nie by
wcieky, ale zamylony, jakby co podlicza. Obserwowaam, jak kry nerwowo po pokoju.
- Nie wiem, co tam kombinujesz, ale wiedz, e nic z tego.
- Cii! Przeszkadzasz mi si skupi.
- A id mi! - jknam.
Przewrciam si na plecy i zakryam sobie gow kodr.
Nagle znalaz si tu przy mnie - lea koo mnie na ku, podnoszc kodr tak, eby
mc mi si przyglda. Odgarn mi z policzka zbkany kosmyk.
- Jeli nie masz nic przeciwko, wolabym, eby si przede mn nie chowaa. Do si
za tob stskniem. Mam do ciebie jedno pytanie...
- Tak? - spytaam znuonym gosem.
- Powiedz mi, jakie jest twoje najwiksze marzenie?
- Zosta wampirem i spdzi z tob wieczno.
Edward pokrci gow, zniecierpliwiony.
- Nie, nie. Chodzi mi o co, czego nie masz zaklepanego.
Nie byam pewna, do czego zmierza, wic starannie przemylaam swoj odpowied.
- Chciaabym... eby to nie Carlisle mnie zmieni. eby zmieni mnie ty.
Spodziewaam si jeszcze gwatowniejszej reakcji ni w jadalni Cullenw, ale Edward
nawet nie mrugn. Wci co kalkulowa.
- A co by za to daa?
Nie wierzyam wasnym uszom!
- Wszystko - palnam bez namysu.
Edward umiechn si blado, a zaraz potem zacisn usta.
- Pi lat?
Moj twarz wykrzywiy strach i rozalenie.

- Powiedziaa, e wszystko - przypomnia mi.


- Tak, ale... wykorzystasz ten czas, eby si z tego jako wykrci. Musz ku elazo,
pki gorce. Poza tym, bycie czowiekiem jest niebezpieczne - przynajmniej dla mnie. Wic
wszystko, tylko nie te pi lat.
Edward unis do gry jedn brew.
- Trzy lata?
- Nie ma mowy!
- Zaley ci na tym czy nie?
Zamyliam si. Tak, naprawd o tym marzyam. Tylko jak si skutecznie
potargowa?
Postawiam na nie zdradzanie emocji.
- P roku? - zaproponowaam. Mj ukochany wywrci oczami.
- Chyba artujesz.
- Jeden rok. Ale to moje ostatnie sowo.
- Zgd si chocia na dwa.
- Nigdy w yciu. Dziewitnacie lat mog skoczy, prosz bardzo, ale nie mam
zamiaru zbliy si do dwudziestki. Chc by wieczn nastolatk, tak jak ty.
Edward milcza przez chwil.
- Wiesz co? Zapomnijmy o tych limitach czasowych. Mam do ktni. Jeli chcesz,
ebym to ja ci zmieni, musisz po prostu speni pewien warunek.
- Warunek? - powtrzyam zbita z tropu. - Co znowu za warunek?
Wypowiedzia swoj prob z tak ostronoci, jakby spodziewa si z mojej strony
gwatownego wybuchu.
- Przed ca operacj... wyjd za mnie. Czekaam na jaki cig dalszy, ale si nie
pojawi.
- Czy ten dowcip ma jak puent?
Edward westchn.
- Ranisz moje ego, Bello. Prosz ci o rk, a ty mylisz, e to art.
- No bo to niepowane.
- Jestem powany w stu procentach.
Potwierdzi to odpowiednim wyrazem twarzy.
- Bez przesady. - W moim gosie pobrzmieway nutki histerii.
- Przecie ja mam tylko osiemnacie lat!
- A ja prawie sto dziesi. Pora si ustatkowa.

Spojrzaam w bok na ciemne oko, usiujc opanowa wzbierajcy we mnie atak


paniki.
- Suchaj, maestwo nie zajmuje wysokiej pozycji na mojej licie priorytetw. A dla
Charliego i Renee to byby gwd do trumny. Pocaunek mierci.
- Co za interesujcy dobr metafor.
- Wiesz, co mam na myli.
Chopak nabra powietrza.
- Tylko nie mw, e boisz si w peni zaangaowa - powiedzia z niedowierzaniem.
Dobrze wiedziaam, co rozumie przez to sformuowanie.
- Nie, nie do koca - odpowiedziaam wymijajco. - Uwaam tylko, e... A moe tak:
boj si Renee. Jest bardzo przeciwna zawieraniu zwizkw maeskich przed trzydziestk.
- Lepiej przyjaby wiadomo, e doczysz do grona potpionych? - zakpi Edward.
- Mylisz, e si z ciebie nabijam?
- Bello, konsekwencje zawarcia zwizku maeskiego s niczym w porwnaniu z
konsekwencjami stania si wampirem. Jeli nie masz do odwagi, eby za mnie wyj, to
chyba...
Chopak pokrci gow.
- A co, jeli si zgodz? - przerwaam mu. - Co, jeli ka ci si zawie zaraz do
Vegas? Czy za trzy dni bd ju jedn z was?
Umiechn si. W mroku zalniy jego biae zby.
- Jasne - potwierdzi, podejmujc paeczk. - Tylko skocz po auto.
- Cholera - mruknam. - Dam ci ptora roku.
- O, nie, nie. Ten warunek z maestwem bardziej mi si podoba.
- Carlisle zmieni mnie za dwa miesice i po krzyku.
- Skoro tak wolisz.
Wzruszy ramionami. Cay ten czas zawadiacko si umiecha.
- Jeste niemoliwy - jknam. - Prawdziwy z ciebie potwr. Zamia si.
- Czy to dlatego nie chcesz zosta moj on? Znowu jknam.
Edward pochyli nade mn. Blisko jego czarnych tczwek skutecznie mnie
rozpraszaa.
- Bello - zamrucza - bagam, wyjd za mnie.
Na moment zapomniaam, jak si oddycha. Kiedy doszam do siebie, potrzsnam
gow, usiujc si na powrt skoncentrowa. O czym to my waciwie mwilimy?
- Czy odmawiasz mi uparcie dlatego, e nie kupiem ci piercionka zarczynowego?

spyta.
- Nie! - wydaram si. - adnych piercionkw!
- No i masz babo placek - skwitowa cicho. - Obudzia Charliego.
- Ups.
- Zaraz przyjdzie sprawdzi, co to za haasy. Ech... - Edward posmutnia. - Lepiej ju
sobie pjd.
Serce zamaro mi w piersi. Nie uszo to jego uwadze.
- Co, mam si schowa w szafie, jak nakryty na gorcym uczynku kochanek?
- Cokolwiek, tylko zosta - szepnam. - Prosz.
Umiechn si i znikn.
Pozostawiona sama sobie, oceniam ca sytuacj nieco bardziej obiektywnie i
zakipiaam gniewem. Edward doskonale wiedzia, co robi. Byam gotowa si zaoy, e
kada jego kwestia i mina jest elementem spisku. Genialnego spisku. Oczywicie nadal
mogam liczy na Carlisle'a, ale propozycja mojego ukochanego miaa odtd nie dawa mi
spokoju.
A to ci sprytny intrygant!
Zaskrzypiay uchylane drzwi. Podniosam si na okciu.
- Dzie dobry, tato.
- Och. Cze. - Zmiesza si, e go przyapaam. - Ju nie pisz.
- Tak, ale planowaam wsta dopiero po tobie, eby nie obudzi ci prysznicem.
Woyam stopy w kapcie.
- Czekaj no. - Charlie zapali grne wiato. Zamrugaam olepiona, ale przytomnie
nie zerknam na szaf.
- Najpierw po wi mi minutk.
Wzdrygnam si odruchowo. Zapomniaam spyta Alice, czy nie wymylia dla mnie
jakiej wymwki.
- Miarka si przebraa, moja panno.
- Wiem - bknam.
- Od trzech dni odchodz od zmysw! Wracam z pogrzebu Harry'ego - wracam z
pogrzebu - a ciebie nie ma! Jacob by mi w stanie powiedzie tylko tyle, e wyjechaa z
Alice Cullen i e chyba wpakowaa si w jakie tarapaty. Nie zostawia adnego numeru
kontaktowego i ani razu nie zadzwonia! Nie wiedziaem, gdzie jeste ani kiedy - i czy w
ogle - wrcisz. Masz pojcie, co ja tu... co to...
Urwa w poowie zdania i wziwszy gbszy oddech, zmieni nieco temat.

- Czy potrafisz poda mi, cho jeden powd, dla ktrego mia bym nie odesa ci dzi
do matki?
Hm. A wic zamierza mi grozi? Owinam si staranniej kodr. C, w t gr
mogy gra dwie osoby.
- Nie pojad i tyle.
- Tak? W takim razie...
- Suchaj, tato, przyznaj si do winy. Moesz da mi szlaban, na ile ci si ywnie
podoba, a ja, ze swojej strony, mog za kar sprzta, zmywa naczynia, pra i gotowa a do
odwoania.
Masz te prawo wyrzuci mnie z domu, prosz ci bardzo, ale na pewno nie pojad
wtedy na Floryd.
Charlie dosta wypiekw. Zanim odpowiedzia, policzy pod nosem do dziesiciu.
- Bdziesz askawa wyjani mi, gdzie si podziewaa? Cholera. A jednak.
- Eee... To bya sprawa nie cierpica zwoki.
Ojciec podpar si pod boki, czekajc na dusz opowie. Nadam policzki, po
czym gono wypuciam z nich powietrze.
- Nie wiem, od czego zacz. To byt taki cig nieporozumie - kto co komu le
przekaza, tamta osoba co sobie pomylaa...
Takie domino. Od nieki do lawiny.
Charlie milcza. Nie wyglda na usatysfakcjonowanego.
- Eee...
Nigdy nie umiaam przekonywujco kama. Rozpaczliwie przetrzsaam pami w
poszukiwaniu prawdziwych faktw, eby moja wersja wydarze nie odbiegaa zbytnio od
rzeczywistoci, co znacznie uatwioby mi zadanie.
- Widzisz, Alice opowiedziaa Rosalie przez telefon o tym, jak skoczyam z klifu, i
Rosalie...
Mina Charliego uwiadomia mi, e popeniam kolejny bd. Jakby nie by na mnie
dostatecznie wcieky! Co mnie, u licha, podkusio, e wspomnie ten durny skok?!
- No tak, nie mwiam ci nic o klifie, ale wierz mi, to nie byo nic takiego. Poszam po
prostu popywa z Jakiem, takie tam wygupy. W kadym razie, Rosalie z kolei opowiedziaa
o skoku Edwardowi i co tak idiotycznie przekrcia, e wyszo na to, e usiowaam popeni
samobjstwo. Edward zupenie si zaama i nie odbiera telefonu, wic Alice zabraa mnie do
Los Angeles, bo inaczej, no... nie uwierzyby, e go nie nabieraj. Byam z siebie dumna wszystko ukadao si w logiczn cao. Miaam nadziej, e wpadka z klifem nie odwrci

zbytnio uwagi ojca od tego wspaniaego osignicia.


- A usiowaa popeni samobjstwo? - spyta zdruzgotany Charlie.
- Nie, skd. Boe bro. To bya tylko zabawa, kto skoczy z wyszej skay i takie tam.
Nic takiego. Dzieciaki z La Push w kko to robi i nic nikomu nigdy si nie stao.
Otrzsnwszy si z szoku, Charlie dla odmiany si rozzoci.
- Co ci w ogle obchodzio, w jakim stanie by ten cay Cullen?! - warkn. - ajdak
potraktowa ci jak psa, a ty...
- To byo kolejne nieporozumienie. Ojciec znowu dosta niezdrowych wypiekw.
- Czy on wrci na stae?
- Nie mam sprawdzonych informacji, ale z tego, co wiem, wszyscy wrcili.
ya na czole Charliego gronie zapulsowaa. - Chc, eby trzymaa si od niego z
daleka, Bello. Nie ufam mu. To kawa drania. Nie pozwol, eby znowu ci skrzywdzi.
- Okej - odparam, wzruszajc ramionami.
- Och. - Ojciec zaniemwi na chwil. Podrapa si po gowie.
Sdziem, e bdziesz si stawia.
- Ale bd - oznajmiam, patrzc mu prosto w oczy. - Okej, yli Okej, to si
wyprowadz.
Oczy wyszy mu z orbit, a skra twarzy przybraa purpurowy odcie. Zamierzaam
by twarda, ale tego nie przewidziaam, co, jeli mia dosta przeze mnie zawau? W kocu
nie by duo modszy od Harry'ego...
- Tato, ja wcale nie chc si wyprowadza - dodaam szybko agodniejszym tonem. Kocham ci. Wiem, e si o mnie martwisz, ale w tym przypadku musisz mi zaufa. I zmieni
troch swj stosunek do Edwarda, jeli chcesz, ebym dalej mieszkaa tob pod jednym
dachem. Bo chcesz tego, prawda?
- To nie fair, Bello. Dobrze wiesz, e tego chc.
- Wic odno si do Edwarda uprzejmie, poniewa bdzie mi bezustannie towarzyszy.
To nowo odkryta wiara, e Edward mnie kocha, pomagaa mi by nieugitym
negocjatorem.
- Nie przepuszcz tego osobnika przez prg naszego domu! - zagrzmia Charlie.
- Obawiam si, e to moje ostatnie sowo. Przemyl to sobie, dobrze? Tylko nie
zapominaj o jednym - albo bdziesz mia mnie i Edwarda, albo nikogo.
- Bello...
- Przemyl to sobie - powtrzyam. - A teraz, czy mgby, prosz, zostawi mnie
sam? Chc zacz porann toalet.

Charlie nadal sprawia wraenie kogo, kto lada moment dostanie apopleksji.
Wyszed, zatrzaskujc drzwi, i zszed po schodach, dononie tupic.
Odrzuciam kodr na bok. Na sekund przesonia mi widok, a kiedy opada na ko,
Edward siedzia ju w fotelu, jak gdyby to stamtd, a nie z szafy, przysuchiwa si caej
rozmowie.
- Przepraszam ci za Charliego - wyszeptaam.
- Zasuyem sobie na duo wicej - skonstatowa. - Tylko, bagam, nie odwracaj si
od niego z mojego powodu.
- O nic si nie martw - pocieszyam go, kompletujc strj na nadchodzcy dzie i
przybory toaletowe. - Postaram si nie nadwera jego wytrzymaoci psychicznej. A moe
chcesz mi powiedzie, e nie miaabym dokd si wyprowadzi? - przestraszyam si.
- Wprowadziaby si do domu penego wampirw?
- To chyba najbezpieczniejsze miejsce dla kogo takiego jak ja. A poza tym umiechnam si - jeli Charlie naprawd mnie wyrzuci, czekanie a do wakacji straci sens,
prawda?
Edward zacisn zby.
- e te tak ci spieszno straci dusz - mrukn.
- Nie przesadzaj. Tak naprawd wcale nie wierzysz w t gadk o potpieniu.
- Co takiego?! - oburzy si.
Tylko tak sobie wmawiasz.
Zdenerwowany, chcia mi co wyoy, ale go uprzedziam.
- Gdyby naprawd wierzy w to, e nie masz duszy, to, kiedy znalazam ci w zauku
w Volterze, natychmiast zorientowaby si, co jest grane, a ty tymczasem sdzie, e oboje
nie yjemy.
Powiedziae: Niesamowite. Carlisle mia racj - wypomniaam mu triumfalnie. Cigle tli si w tobie nadzieja.
Nareszcie udao mi si zapdzi go w kozi rg. Nie wiedzia, jak si broni.
- I niech si w nas tli dalej - zasugerowaam. - Zreszt to nie ma znaczenia. Jeli mamy
by razem, niebo mi niepotrzebne.
Edward wsta powoli, podszed do mnie i uj moj twarz obiema domi. Wci by
nieco oszoomiony moim wywodem.
- Na zawsze razem - przyrzek uroczycie.
- O nic wicej nie prosz.
To powiedziawszy, wspiam si na palce, by zoy na jego ustach gorcy pocaunek.

EPILOG: PAKT
Niemal wszystko wrcio do normy (tej sprzed okresu mojego stpienia) znacznie
szybciej, ni si tego spodziewaam. Nasz miejscowy szpital przyj Carlisle'a z otwartymi
ramionami - ordynator nawet nie stara si ukry, jak bardzo si cieszy, e ycie w Los
Angeles nie przypado Esme do gustu. Poniewa z powodu wyjazdu min mnie wany test z
matematyki, Alice i Edward bardziej kwalifikowali si do ukoczenia szkoy ni ja. Nagle
najwaniejszym moim problemem stao si to, gdzie dostan si na studia.
Tak, plan B nadal obejmowa college, w razie gdybym podzikowaa Carlisle'owi
skuszona ofert Edwarda). Przegapiam wprawdzie wiele ostatecznych terminw skadania
dokumentw, jednak mojego ukochanego to nie zniechcao i kadego dnia przynosi mi do
wypenienia nowe formularze. Oboje mielimy due szanse wyldowa w nieobecnym w
rankingach Peninsula Community College. Na szczcie, Edward nie przejmowa si tym
tak bardzo, bo kilkadziesit lat wczeniej ukoczy ju Harvard.
Charlie nie pogodzi si ani z faktem, e Edward wrci, ani z samym Edwardem, ale
przynajmniej wyznaczy mu wspaniaomylnie godziny odwiedzin. Mnie da szlaban i nie
mogam odwiedza nikogo.
Wychodziam tylko do szkoy i pracy, ale nie narzekaam. Brudnote ciany klas
zaczy mi si nawet dobrze kojarzy. Jakim cudem? C, brao si to w duej mierze std, e
nie siedziaam ju w szkolnych awkach sama.
Po tym, jak Cullenowie si wyprowadzili, zachowywaam si tak dziwnie, e nawet
Mike, zawsze taki chtny do zalotw, nie zdecydowa si na zajcie pustego krzesa przy
moim boku. Teraz Edward mia taki sam plan lekcji, co we wrzeniu, wic znowu
towarzyszy mi na wikszoci lekcji. Zdawa by si mogo, e wydarzenia ostatnich omiu
miesicy nigdy nie miay miejsca - e obudziam si wreszcie, zostawiajc koszmary za sob.
No, moe nie do koca. Zmieniy si dwie rzeczy. Po pierwsze, nie mogam rusza si
z domu. Po drugie, zeszej jesieni nie znaam jeszcze dobrze Jacoba Blacka, wic gdyby nie
pomys z motorami, nie miaabym, za kim tskni.
Nie widzielimy si ju od kilku tygodni. Mnie nie byo wolno pojecha do La Push, a
Jake uparcie nie zjawia si w Forks. Co gorsza, kiedy dzwoniam, nigdy nie podchodzi do

W wikszoci szkl rednich w Stanach Zjednoczonych nie ma czego takiego jak matura, naley
jedynie zaliczy przedmioty obowizkowe - przyp. tum.

College finansowany przez wadze lokalne z regionu Pwyspu Olympic (Olympic Peninsula) z
siedzib w Port Angeles i fili w Forks - przyp. tum.

telefonu.
Pocieszaam si, e to moe, dlatego, e telefonuj do niego zawsze o tej samej porze pomidzy godzin dziewit, z ktrej wybiciem Charlie wygania demonstracyjnie Edwarda,
a jedenast czy dwunast, kiedy to ojciec zasypia, a Edward zakrada si do mojej sypialni
przez okno. Dzwoniam wanie wtedy, poniewa zauwayam, e na moje wzmianki o
Jacobie Edward reaguje alergicznie - dezaprobat, nieufnoci, a moe i nawet tumionym
gniewem. Zapewne by rwnie uprzedzony do wilkoakw, co one do wampirw. Dobrze, e
chocia nie uywa wobec nich tak obraliwych okrele, co Jake'owe krwiopijcy
pijawki.
Tak czy owak, na wszelki wypadek unikaam tematu sfory. Byam zreszt taka zajta i
taka radosna, e nieczsto mylaam o rzeczach nieprzyjemnych, a mj byy najlepszy
przyjaciel, paradoksalnie, do takich rzeczy si wanie zalicza. Dlaczego? Bo gdy o nim
mylaam, drczyy mnie wyrzuty sumienia - nie do, e go zapewne unieszczliwiam, to
jeszcze wspominaam go, swoim zdaniem, stanowczo za rzadko.
Na powrt znalazam si w bajce - ksi wrci, zy czar rysi. Nie wiedziaam tylko,
co zrobi z jedn nadprogramow postaci. Czy miao by mi dane wpyn jako na to, by i
Jacob y dugo i szczliwie?
Mijay tygodnie, a chopak wci nie oddzwania. Z kadym dniem coraz bardziej tym
si przejmowaam. wiadomo, e nie zamknam tej sprawy, nie dawaa mi spokoju niczym
kapicy rytmicznie kran. Kap, kap, kap. Jake, Jake, Jake.
W rezultacie, chocia nie poruszaam za czsto tematu Jacoba w rozmowach, czasem
nie wytrzymywaam i dawaam ujcie swojej frustracji.
- Co za chamstwo! - wykrzyknam pewnego sobotniego popoudnia, wsiadajc do
samochodu Edwarda, ktry przyjecha po mnie po pracy. O ile atwiej byo mi si zoci ni
zadrcza! - A mnie skrca!
Zadzwoniam do Blackw tu przed wyjciem ze sklepu, liczc na to, e zdziaam co,
prbujc skontaktowa si z Jacobem o innej godzinie. Przeliczyam si jak zwykle,
suchawk podnis Billy.
I wiesz, co powiedzia?! - cignam rozdraniona. - Ze Jacob po prostu nie chce mie
ze mn nic do czynienia! Do tej pory mwi, e Jacoba nie ma albo e pi. Oczywicie
wiedziaam, e wciska mi kity, ale przynajmniej przestrzega oglnie przyjtych zasad
dobrego wychowania. Wida sam te si do mnie uprzedzi.
To nie fair!
- Tu nie chodzi o ciebie, Bello - powiedzia Edward cicho. - To nie do ciebie s

uprzedzeni.
- Ale tak si czuj - mruknam, zakadajc sobie rce na piersi. Wyraaam w ten
sposb tylko swj upr - rana znikna na dobre i ledwie pamitaam, jak mi dokuczaa.
- Jacob wie, e wrcilimy do Forks i e my dwoje znowu spdzamy razem duo
czasu. Woli nie ryzykowa konfrontacji ze mn. Jakby nie byo, jestem jego naturalnym
wrogiem. Nie da si o tym zapomnie tak z dnia na dzie.
- To mieszne. Wie te, e nie jeste nikim... e nie jeste taki jak inne wampiry.
Wpatrywaam si gniewnie w przedni szyb, zamiast deszczu widzc twarz Jacoba
przesonit ow zgorzknia mask, ktrej tak nienawidziam.
- Obaj jestemy, kim jestemy - stwierdzi Edward z rezygnacj w gosie. - Trzeba si
do tego dostosowa. Jacob jest jeszcze bardzo mody. Ja potrafi si kontrolowa, ale on
raczej nie. Niewinne spotkanie jak nic przerodzioby si w sprzeczk, sprzeczka w bjk, a
wtedy, w samoobronie, musiabym go za... Musiabym go zrani. Byoby to dla ciebie bardzo
przykre dowiadczenie. Chc ci go oszczdzi.
Przypomniaam sobie, jak Jacob tumaczy w kuchni, dlaczego unika Alice: Nie
panuj jeszcze nad sob tak, jak chciabym. Nie chc jej naraa. Ty te nie byaby
zachwycona, gdybym j zabi. Gdybym zabi kogo, kogo kochasz. Ale przecie potem stali
koo siebie w przedpokoju i wos nie spad jej z gowy.
- Edwardzie - wyszeptaam - czy przed sekund o mao, co nie powiedziae: a wtedy
musiabym go zabi?
Przenis wzrok ze mnie na wiata uliczne. Czerwone zgaso, a rozbyso zielone.
Ruszylimy, ale bardzo wolno, w niepodobnym do Edwarda tempie.
- Zrobibym wszystko, co w mojej mocy, eby tego unikn - odpowiedzia z powag
po duszej chwili.
Ze zdziwienia otworzyam szeroko usta. Edward patrzy wci prosto przed siebie,
chocia stalimy akurat przed znakiem stopu.
Znw sobie co przypomniaam - tym razem nie z wasnego ycia, ale z literatury. Co
stao si z Parysem, kiedy wrci Romeo? Didaskalia dramatu objaniay to wyranie:
Walcz., Parys pada., Parys umiera.
Nie, to idiotyczne, pomylaam. Zupenie nieprawdopodobne. Odgoniam t wizj
niczym natrtn much.
- C - Odetchnam gboko. - Nic takiego si nigdy nie wy darzy, wic nie ma, o co
si martwi. Za to Charlie spoglda teraz nerwowo na zegarek. Lepiej dowie mnie do domu,
zanim dojdzie do wniosku, e si spniam.

Obrciam gow w lewo, zmuszajc si do bladego umiechu.


Za kadym razem, kiedy patrzyam na idealne rysy mojego towarzysza, serce
zaczynao mi bi mocniej, upewniajc mnie, e jest na swoim miejscu. Tym razem przeszo
samo siebie - niemal rozsadzio mi pier - a wszystko przez to, e rozpoznaam malujce si
na twarzy chopaka uczucie.
By to niepokj.
- Bello - oznajmi Edward, niemale nie poruszajc wargami - obawiam si, e w
domu czeka ci co duo gorszego ni kolejna sprzeczka o spnienie.
Przysunam si do niego bliej i uwiesiam na jego prawym ramieniu, rozgldajc si
trwonie po okolicy. Nie wiem, co spodziewaam si zobaczy - szarujc Victori? Grup
przybyszy w pelerynach? Watah rozsierdzonych wilkw? Ulica bya pusta.
- Usyszae czyje myli? Co si stao? Edward nie wiedzia, jak przekaza mi
nowin.
- Charlie... - zacz.
- Co z tat?! - pisnam histerycznie.
Nareszcie na mnie spojrza. Opanowaam si. Chyba wpierw by mnie przytuli, gdyby
mia mi do przekazania, e mj ojciec nie yje.
- Charlie... raczej ciebie nie zabije, ale ma na to wielk ochot.
Jechalimy ju wzdu mojej ulicy. Edward min mj dom i zaparkowa na skraju
lasu.
- Czym ja znowu mu podpadam? - wyjczaam.
Edward zerkn za siebie ku naszemu podjazdowi. Poszam za jego przykadem.
Dopiero teraz zauwayam, e przed domem, oprcz radiowozu, sta jeszcze jeden pojazd czerwony, byszczcy, rzucajcy si w oczy. By to mj odnowiony motocykl.
Skoro Charlie mia ochot mnie zabi, musia wiedzie, e motor jest mj, a
poinformowa go o tym moga tylko jedna osoba na wiecie.
- O, nie! - zawoaam. - Ale dlaczego? Dlaczego mi to zrobi?
Poczuam si tak, jakbym zostaa spoliczkowana. Ufaam Jacobowi cakowicie.
Powierzyam mu wszystkie swoje sekrety. Miaam go pono uwaa za swojego powiernika,
za kogo, na kim zawsze mogabym polega. Rzecz jasna, ostatnio sprawy nieco si
skomplikoway, ale nie sdziam, e naruszyo to fundamenty naszej przyjani. Nie
przypuszczaam, e cokolwiek byo w stanie je naruszy!
Czym sobie zasuyam na takie traktowanie? Charlie musia by wcieky - nie tylko
wcieky, ale i, co gorsza, zasmucony i zawiedziony. Czy nie mia na gowie wystarczajco

duo problemw? Nie podejrzewaam Jacoba o takie wyrachowanie, o taki brak serca. Do
oczy napyny mi piekce zy, nie byy to jednak zy smutku. Moja czaszka zdawaa si by
gotowa eksplodowa od potnej dawki emocji. Zdrada. Zdrada! Zakipiaam gniewem.
- Czy on nadal tu jest? - syknam jadowicie.
- Tak. - Edward wskaza brod cian lasu. - Czeka na nas tam dalej, na ciece.
Wyskoczyam z samochodu i zaciskajc donie w pici, rzuciam si we wskazanym
kierunku. Po raz kolejny na mier zapomniaam o tym, e przy wampirze nie mam szans.
Edward natychmiast zastpi mi drog i chwyci mnie w pasie.
- Puszczaj mnie! Zabij drania! Zdrajca! - wrzasnam w stron drzew.
- Charlie ci usyszy! - upomnia mnie Edward. - A kiedy zawlecze ci ju do rodka,
pewnie zamuruje drzwi.
Odruchowo spojrzaam na dom. Znw zobaczyam motor i zaklam. Tak bardzo
korcio mnie, eby si zemci.
- Daj mi pi sekund na Jacoba, a potem zajm si Charliem - zaproponowaam,
bezsensownie si wyrywajc.
- Black chce si widzie ze mn, a nie z tob. To dlatego zaczeka.
Odechciao mi si mordu, za to ugiy si pode mn kolana. Walcz. Parys pada.
Parys umiera.
- Chce si z tob rozmwi?
- Co w tym stylu.
- Jaki dokadnie to styl? - spytaam drcym gosem.
Chopak odgarn wosy z mojej twarzy.
- Nie martw si. Nie przyszed po to, eby si bi. Jest tu w charakterze... rzecznika
sfory.
- Ach tak.
Edward zerkn znowu na dom, po czym zacz cign mnie ku ciece.
- Musimy si pospieszy. Charlie si niecierpliwi.
Nie mielimy daleko - Jacob czeka zaledwie kilka metrw w gbi lasu. Opiera si
plecami o omszay pie. Jego twarz, tak jak mylaam, przesaniaa zgorzkniaa maska, ktr
widywaam regularnie, odkd przysta do wilkw. Spojrza na mnie, potem na Edwarda,
wygi usta w szyderczym umiechu i oderwa si od drzewa. Stopy mia bose, a trzsce si
donie zacinite w pici. Pochyla si odrobin do przodu, ale mimo to byo wida, e jest
jeszcze wyszy ni wczeniej. Jakim cudem nadal rs. Gdyby podszed do nas bliej,
growaby nad nie tak znowu niskim Edwardem.

Mj ukochany zatrzyma si, gdy tylko go zobaczy, ze wzgldw bezpieczestwa


zostawiajc pomidzy nami a nim spory odstp i przesuwajc mnie delikatnie za swoje plecy.
Zza jego ramienia widrowaam Jacoba wzrokiem.
Cyniczny wyraz twarzy mojego przyjaciela powinien by mnie tylko zirytowa, a
tymczasem przypomnia mi nasz ostatni rozmow, kiedy w oczach chopaka byszczay zy.
Ochonam nieco. Moja zo ustpia rozaleniu. Tak dawno nie widziaam Jacoba, tak
bardzo go lubiam - dlaczego musielimy si spotyka w takich okolicznociach?
- Cze. - Jacob skin mi gow, nie odrywajc wzroku od mojego towarzysza.
- Skd ten pomys? - wyszeptaam, starajc si ukry, e w gardle ronie mi gula. - Jak
moge mi zrobi takie wistwo?
Szyderczy umiech znikn, ale maska nie.
- To dla twojego dobra.
- Dla mojego dobra? Co ty wygadujesz? Chcesz, eby Charlie mnie udusi? A moe
mia dosta zawau, tak jak Harry? Na mnie moesz by wcieky, ale po co odgrywa si na
nim?
Jacob skrzywi si i cign brwi, ale nie odpowiedzia.
- Nie mia zamiaru nikogo skrzywdzi - wytumaczy Edward, czytajc Jake'owi w
mylach. - Chcia tylko, eby Charlie dal ci szlaban, bo wtedy, jak sdzi, nie mogaby
spdza ze mn zbyt duo czasu.
Indianin patrzy na niego z nienawici.
- Ach, Jake! A jak mylisz, dlaczego nie zoyam ci jeszcze wizyty, eby skopa ci
tyek za to, e nie podchodzisz do telefonu? Przecie ja ju mam szlaban! Od kilku tygodni!
Zaskoczyam go t informacj.
- To dlatego nie przyjedaa? - spyta i zaraz zacisn usta, jakby poaowa, e si
odezwa.
- By przekonany, e to ja ci nie puszczam, a nie Charlie - wtrci Edward.
- Przesta - warkn Jacob.
Edward si nie odszczekn.
Jacobem wstrzsn pojedynczy dreszcz.
- Bella nie przesadzaa, mwic, e posiadasz nadprzyrodzone zdolnoci - wycedzi. W takim razie wiesz ju zapewne, co mnie sprowadza.
- Owszem - przyzna Edward bez cienia wrogoci. - Ale, zanim zaczniesz, chciabym
co powiedzie.
Jacob nie zaoponowa, za to na dobre si rozdygota. Prbowa si uspokoi, na

przemian zginajc i prostujc palce. Edward odchrzkn, szykujc si do duszej przemowy.


- Widzisz... nie wiem, jak ci dzikowa. Jestem tobie niewysowienie wdziczny dozgonnie wdziczny, jeli w moim przypadku takie wyznanie ma sens.
Jacob by w takim szoku, e z wraenia niemal przesta si trz. Zerkn na mnie
pytajco, ale ja take nie wiedziaam, co jest grane.
- Za uratowanie Belli ycia - wyjani Edward, szczerze wzruszony. - Za opiekowanie
si ni, kiedy mnie przy niej nie byo.
- Edwardzie... - zaczam, ale gestem nakaza mi milcze, nie spuszczajc przy tym
oczu z Jacoba. Ten ju rozumia i ze zdziwionego chopca przeobrazi si na powrt w
wyniosego wojownika.
- Nie chroniem Belli ze wzgldu na ciebie.
- Oczywicie, e nie. Ale nie umniejsza to twoich zasug, jestem twoim dunikiem.
Jeli tylko mgbym co dla ciebie zrobi...
Jacob skrzywi si.
Edward pokrci przeczco gow.
- To akurat nie ley w mojej mocy.
- Doprawdy? - achn si Indianin. - To w czyjej?
- W jej. - Edward cofn si i pooy mi rce na ramionach.
- Wierz mi, nie popeni drugi raz tego samego bdu. Nie wyjad chyba e sama mnie
o to poprosi.
Zatonam w jego miodowym spojrzeniu. I bez umiejtnoci czytania w mylach nie
trudno byo odgadn, o czym marzy Jacob - o tym, by pozby si rywala raz na zawsze.
- Nigdy - szepnam z uczuciem.
Jacob wyda z siebie taki odgos, jakby zbierao mu si na wymioty. Z niechci
przerwaam romantyczn sesj, by zgromi go wzrokiem.
- Czy to ju wszystko? Jeli chciae tylko napuci na mnie Charliego, moesz ju
wraca do domu - ojciec jest w takim stanie, e wyle mnie pewnie do szkoy wojskowej z
internatem. Ale miej wiadomo, e mnie i Edwarda nie rozdzieli adna intryga. Nic nas nie
rozdzieli. To jak, co ci jeszcze tu trzyma?
- Chciabym tylko przypomnie twoim znajomym, Bello, o pewnym punkcie paktu,
jaki niegdy z nami zawarli. Tylko to, e przestrzegam tej umowy, powstrzymuje mnie przed
rzuceniem si twojemu towarzyszowi do garda.
- My te go przestrzegamy - owiadczy Edward.
- O jakim znowu punkcie?! - zawoaam w tym samym momencie.

- Zawarte w pakcie sformuowanie - cign Jacob oschle.


- Nie pozostawia adnych wtpliwoci. Wampiry zami umow, jeli jedno z nich
uksi czowieka. Uksi, a nie zabije - podkreli patrzc na mnie znaczco. Kiedy
zrozumiaam, co ma na myli, te przybraam oschy ton.
- To nie twj interes.
- Jasne, e m...
Wicej nie zdoa wykrztusi, bo przeszed go silny dreszcz, a potem kolejny i kolejny.
Nie spodziewaam si, e czterema nieopatrznymi sowami wywoam u niego tak siln
reakcj. Chocia przyszed nas upomnie, widocznie nie zna caej prawdy. Sdzi, e sfora
wyprzedza nasz tok mylenia. Nie zdawa sobie sprawy - albo nie chcia przyj do
wiadomoci - e ju dawno dokonaam wyboru i rzeczywicie zamierzaam sta si
czonkiem rodziny wampirw.
Usiujc opanowa konwulsje, chopak przytkn donie do skroni, zamkn oczy,
przykucn i ciasno si skuli. niada skra jego twarzy przybraa niezdrowy, zielony odcie.
- Jake? Wszystko w porzdku? - spytaam z trosk, robic krok do przodu.
Edward wepchn mnie z powrotem za siebie.
- Ostronie! W kadej chwili moe si na ciebie rzuci!
Ale Jacob ju si w peni kontrolowa, trzsy mu si tylko troch ramiona.
Wyprostowa si powoli, spogldajc na mojego ukochanego z pogard.
- Ja jej nigdy nie skrzywdz.
Nadprogramowy przyimek nie uszed naszej uwadze. To, kto ju raz mnie skrzywdzi,
rozumiao si samo przez si. Edward warkn cicho. Jacob zacisn pici.
Nagle cisz rozdary echa ryku ojca.
- BELLA, DO DOMU! WCHOD DO RODKA, ALE TO JU!
Caa nasza trjka znieruchomiaa, nasuchujc dalszego cigu. Odezwaam si jako
pierwsza.
- Cholera.
Gos mi dra.
Jacob posmutnia.
- Przepraszam za ten numer z motorem - wymamrota. - Musiaem mie pewno, e
wykorzystaem wszystkie moliwe rodki. Wszystkie.
- Pikne dziki - rzuciam z sarkazmem, niestety mao wyczuwalnym przez drenie.
Zerknam ku domowi. Nic zdziwiabym si, gdybym zobaczya Charliego
miadcego w biegu wilgotne paprocie niczym rozjuszony byk. W takim scenariuszu to ja

byabym czerwon pacht.


- Mam jeszcze jedno pytanie - zwrci si Edward do Jacoba.
Sprawdzamy regularnie nasz teren, ale nie natknlimy si na adne lady Victorii. A
jak to wyglda u was? Odczyta odpowied z myli Indianina, ale ten i tak zabra gos.
- Ostatni raz mielimy z ni do czynienia, kiedy Bella... kiedy Belli nie byo. Udao
nam si j nabra, e si nam wymyka, a tak naprawd j otoczylimy. Zaciskalimy ju
stopniowo ptl, szykujc si do ataku...
Ciarki przeszy mi po plecach.
- ...ale wtedy wystrzelia nagle jak Filip z konopi i dala drapaka. Stawiamy na to, e
zwszya Alice i zrejterowaa. Od tamtej pory nie dala znaku ycia.
- Rozumiem - stwierdzi Edward. - Jeli kiedy wrci, dajcie sobie z ni spokj. My
si ni zajmiemy.
- Jest nasza! - zaprotestowa Jacob. - Zabia na naszym terytorium!
- Przes... - zaczam, ale przerwa mi Charlie.
- BELLA, WIDZ JEGO SAMOCHD I WIEM, E GDZIE TAM JESTE! JELI
W CIGU MINUTY NIE WEJDZIESZ DO DOMU...
Ojciec nie czu potrzeby sformuowania groby.
- Czas na nas - powiedzia Edward.
Patrzyam na Jacoba. Byam rozdarta. Nie chciaam koczy tej znajomoci.
- Wybacz, Bells - szepn. - egnaj.
- Dae mi sowo - przypomniaam mu w desperacji. - Bdziemy nadal przyjacimi,
prawda?
Jacob pokrci powoli gow. Rozpacz chwycia mnie za gardo.
- Wiesz, jak bardzo staraem si dotrzyma tej obietnicy, ale teraz... nie widz takiej
moliwoci.
Walczy ze sob, eby nie okaza, jak mu na mnie zaley, ale w kocu da za wygran
i sztywna maska znika.
- Tskni za tob - odczytaam z ruchw jego warg.
Wycign ku mnie rk, jakby mia nadziej, e okae si do duga, by mnie ni
dotkn. Wycignam rk i ja.
- Ja te za tob tskni - wykrztusiam.
Mimo dzielcej nas odlegoci, czuam przeszywajcy go bl. Jego bl by moim
blem.
- Jake...

Chciaam go przytuli i sprawi, by tak nie cierpia. Edward znowu mnie


powstrzyma. Nawet nie zauwayam, e przesunam si do przodu.
- Moesz mnie puci - powiedziaam. - Tylko si poegnamy.
Spojrzaam na niego ufnie. Byam pewna, e zrozumie. Zmrozio mnie. To on
przywdzia teraz dla odmiany chodn mask.
- Nie ma mowy - oznajmi sucho.
- Pu j! - zawoa Jacob, znowu si denerwujc. - Sama tego chce!
W dwch susach znalaz si przy nas. Jego oczy byszczay zniecierpliwieniem.
Edward byskawicznie zasoni mnie wasnym ciaem.
- Nie! Przestacie!
- ISABELO SWAN!
- Edward, pospieszmy si! Charlie jest wcieky! - Panikowaam, ale tym razem ju
nie z powodu ojca. - No, chod ju!
Uwiesiam si na nim z caej siy. Nieco go to otrzewio. Popychajc mnie za sob,
zacz ostronie si wycofywa. Cay ten czas bacznie obserwowa Jacoba.
Indianin patrzy za nim tak, jakby chcia zabi go wzrokiem, ale tu przed tym, jak
przesoniy go drzewa, na jego twarzy pojawi si nagle grymas blu.
Wiedziaam, e ten widok bdzie mnie przeladowa, dopki nie zobacz mojego
przyjaciela umiechnitego jak za dobrych, dawnych czasw.
Ju niedugo, przyrzekam sobie. Co tam wymyl. Nie pozwol, ebymy stracili z
sob kontakt.
Gdyby nie to, e idc, Edward mocno mnie do siebie przytula, jak nic bym si
rozszlochaa.
W najbliszej przyszoci musiaam si zmierzy z wieloma problemami.
Mj najlepszy przyjaciel wola si do mnie nie zblia.
Wszystkim moim bliskim zagraaa Victoria.
Mnie sam, jeli nie zostaabym wampirem, mogli zabi Yulturi.
A gdybym nim zostaa, czy zamiast Wielkiej Trjki nie porwayby na mnie miejscowe
wilkoaki? Na mnie i na ca moj nowa rodzin? Czy Jacob by gotowy zgin w imi paktu,
mia zgin w imi paktu z rk jednego z Cullenw?
Same powane problemy, kwestie ycia i mierci. Wic dlaczego wyday mi si tak
mao istotne, kiedy wyszlimy z lasu na pod jazd i dostrzegam wyraz twarzy swojego
roztrzsionego ojca?
Edward cisn moj do.

- Jestem przy tobie.


Wziam gboki wdech.
Tak, tego powinnam bya si uczepi.
Tak dugo, jak by przy mnie, jak tuli mnie do siebie, byam gotowa stawi czoa
kademu i wszystkiemu.
cignwszy opatki, wyszam naprzeciw przeznaczenia z przeznaczonym sobie
mczyzn u boku.

You might also like