You are on page 1of 260

[I]

Tak wic po wielu latach nagle znowu si tutaj znalazem. Staem na


gwnym placu (ktry niezliczon ilo razy przemierzaem jako dziecko, jako
chopiec i jako modzieniec) i nie odczuwaem najmniejszego nawet wzruszenia;
wprost przeciwnie pomylaem sobie, e ten paski plac, gdzie nad dachami
domw sterczy wiea ratusza (przypominajca onierza w starowieckim
hemie), wyglda jak wielki koszarowy plac wicze i e wojenna przeszo tego
poudniowomorawskiego miasta, stanowicego niegdy bastion ochronny przeciw
napadom Wgrw i Turkw, wycisna na jego obliczu pitno nieodwracalnej
brzydoty.
Przez dugie lata nic nie cigno mnie do mego rodzinnego miasta;
mwiem sobie, e zobojtniao mi ono, i wydawao mi si to cakiem naturalne:
przecie nie mieszkam tu ju od lat pitnastu, pozostao mi tutaj zaledwie kilku
znajomych czy kolegw (a i tych bd raczej unika), matka moja jest tu
pochowana w obcym grobowcu, o ktry zupenie si nie troszcz. Ale myliem si:
to, co nazywaem obojtnoci, byo w istocie nienawici, ktrej przyczyn nie
mogem uchwyci, poniewa w moim miecie rodzinnym przydarzyy mi si
rzeczy dobre i ze, tak jak we wszystkich innych miastach, ale nienawi tkwia
tutaj; zdaem sobie z tego spraw wanie w zwizku z t podr: to, co mnie tu
sprowadzio, mogo dokona si rwnie dobrze i w Pradze, ale naraz zacza mnie
nieodparcie pociga nadarzajca si szansa zrobienia tego wanie w rodzinnym
miecie, chodzio bowiem o rzecz cyniczn i przyziemn, ktra drwia z mego
przypuszczenia, e mgbym tu wrci po to, by sentymentalnie roztkliwia si
nad minionym czasem.
Raz jeszcze powiodem zoliwym spojrzeniem po brzydkim placu, po czym
odwrciem si i ruszyem ulic do hotelu, gdzie miaem zamwiony nocleg.
Portier wrczy mi klucz z drewnian gruszk i powiedzia: Drugie pitro. Pokj
nie grzeszy komfortem. Pod cian ko, porodku may st z jednym
krzesem, obok ka pretensjonalna mahoniowa toaletka z lustrem, a koo drzwi
niewielka obtuczona umywalka. Pooyem teczk na stole i otworzyem okno:
wychodzio na podwrze i na tyy domw odwrconych do hotelu nagimi,

brudnymi cianami. Zamknem okno, zacignem firanki i podszedem do


umywalki, ktra miaa dwa kurki jeden oznaczony kolorem czerwonym, drugi
niebieskim; odkrciem je z obydwu leciaa zimna woda. Spojrzaem na st;
jako tako mg uj, butelka i dwa kieliszki zmieciyby si na nim cakiem
dobrze, gorzej jednak, e moga przy nim siedzie tylko jedna osoba, poniewa w
pokoju nie byo drugiego krzesa. Przysunem st do ka i sprbowaem
usi na ku przy stole, ale ko byo za niskie, a st za wysoki; ponadto
ko ugio si pode mn tak, e natychmiast zrozumiaem, i nie tylko nie moe
suy do siedzenia, ale e i funkcj oa peni bdzie raczej z wtpliwym
efektem. Oparem si piciami o materac, potem pooyem si, ostronie
unoszc w gr nogi, eby nie pobrudzi butami (cakiem czystej) kodry i
przecierada. ko ugio si pode mn i leaem w nim jak w hamaku albo jak
w bardzo ciasnym grobie; nie sposb byo wyobrazi sobie, e jeszcze kto
mgby ze mn tu lee.
Usiadem na krzele, utkwiem wzrok w przewietlonych firankach i zamyliem si. W tej chwili z korytarza dobiegy czyje kroki i gosy; byy to dwie
osoby, kobieta i mczyzna, rozmawiali ze sob i mona byo zrozumie kade
ich sowo. Mwili o jakim Piotrze, ktry uciek z domu, i o jakiej ciotce Klarze,
ktra jest gupia i chopca rozpieszcza; potem da si sysze zgrzyt klucza w
zamku, skrzypnicie otwieranych drzwi i gosy rozbrzmieway dalej w ssiednim
pokoju; sycha byo westchnienia kobiety (tak, nawet westchnienia!) i
energiczne owiadczenie mczyzny, e nareszcie rozmwi si z Klar jak naley.
Wstaem, byem zdecydowany; umyem rce nad umywalk, wytarem
rcznikiem i wyszedem z hotelu, chocia w pierwszej chwili nie wiedziaem,
dokd pjd. Wiedziaem tylko jedno, e jeeli nie mam powodzenia caej swojej
wyprawy (wyprawy dugiej i mczcej) uzalenia od wtpliwej raczej wygody
hotelowego pokoju, musz chocia wcale mi si nie chciao zwrci si do
ktrego ze swoich tutejszych znajomych z dyskretn prob. Szybko
przebiegem myl galeri twarzy z czasw modoci, ale natychmiast odrzuciem
wszystkie, choby dlatego e intymno danej przysugi zobowizywaa do
pracochonnego przerzucenia pomostu ponad dugim szeregiem lat, ktre dzieliy
nas od ostatniego spotkania a na to nie miaem najmniejszej ochoty. Ale po
chwili przypomniaem sobie, e mieszka tu prawdopodobnie czowiek, ktry
przenis si do tego miasta, a ktremu przed laty sam zaatwiem tutaj posad, i
e (o ile go znam) bardzo bdzie rad, jeli nadarzy mu si okazja zrewanowania
mi si przysug za przysug. By to orygina, przesadny moralista, a zarazem
czowiek dziwnie niespokojny i niestay; o ile wiem, ona rozwioda si z nim

przed laty, po prostu dlatego, e przebywa wszdzie indziej, tylko nie z ni i z ich
synem. Teraz truchlaem ju tylko na myl, czy mi si znowu nie oeni,
poniewa utrudnioby to spenienie mojej proby, i szybkim krokiem
skierowaem si do szpitala.
Tutejszy szpital to kompleks budynkw i pawilonw rozrzuconych na
rozlegym terenie ogrodu; wszedem do maej, niepozornej budki przy bramie i
poprosiem siedzcego za stoem portiera, eby mnie poczy z oddziaem
zakanym; podsun mi telefon na brzeg stou i powiedzia: Zero dwa.
Wykrciem zatem zero dwa i dowiedziaem si, e doktor Kostka wanie przed
chwil skoczy dyur i jest w drodze do wyjcia. Usiadem na awce w pobliu
bramy, eby go nie przeoczy, gapiem si na mczyzn, ktrzy snuli si tu w
szpitalnych szlafrokach w biae i niebieskie pasy, i wreszcie go zobaczyem: szed
zamylony, wysoki, chudy, sympatycznie niepozorny; tak, to by on. Wstaem z
awki i ruszyem energicznie naprzeciw, jakbym chcia si z nim zderzy; spojrza
na mnie z uraz, ale natychmiast mnie pozna i szeroko otworzy ramiona. W
swoim zaskoczeniu wyda mi si niemal uszczliwiony, a bezporednio, z jak
mnie przywita, ucieszya mnie.
Wyjaniem mu, e przyjechaem przed nieca godzin w jakiej bahej
sprawie, ktra zatrzyma tu mnie pewnie ze dwa dni, a on zdziwi si z radoci,
e pierwsze kroki skierowaem do niego. Zrobio mi si przykro, e nie
przyszedem bezinteresownie, wycznie dla niego samego, i e rwnie pytanie,
ktre mu wanie zadaj (spytaem go jowialnie, czy si ju powtrnie oeni), to
tylko udawanie zainteresowania, w gruncie rzeczy podyktowanego praktycznym
wyrachowaniem. Odpar (ku memu zadowoleniu), e cigle jest sam.
Owiadczyem, e musimy pogada. Zgodzi si ze mn, aowa tylko, e ma
niestety jedynie godzin czasu, poniewa musi jeszcze wrci do szpitala, a
wieczorem, wyjeda.
Pan nie mieszka tutaj? przestraszyem si.
Zapewni mnie, e owszem, mieszka, e ma kawalerk w nowym budownictwie, ale e le jest czowiekowi samemu. Okazao si, e w innym miecie,
dwadziecia kilometrw std, Kostka ma narzeczon, nauczycielk, i to z
dwupokojowym mieszkaniem.
Przeniesie pan si z czasem do niej? spytaem.
Odpar, e trudno by mu byo w innym miecie o tak ciekaw prac, jak
pomogem mu tutaj znale, a z kolei jego narzeczona miaaby trudnoci ze
znalezieniem posady wanie tutaj. Zaczem wymyla (zupenie szczerze) na

niedostwo naszej biurokracji, ktra nie jest w stanie i na rk mczynie i


kobiecie, aby mogli wsplnie zamieszka.
Niech si pan uspokoi, panie Ludwiku rzek z mi wyrozumiaoci
nie takie to znowu straszne. Trac wprawdzie na przejazdy troch pienidzy i
czasu, ale w ten sposb nic nie zagraa mojej samotnoci i czuj si wolny.
Po co panu tyle wolnoci? zapytaem.
A panu? odpowiedzia pytaniem na pytanie. Ja jestem babiarz
odrzekem.
Wolno nie jest mi potrzebna z powodu kobiet, ale dla mnie samego
rzek i doda: Wie pan co, niech pan do mnie wpadnie na chwil, zanim wyjad.
O niczym innym nie marzyem.
Wyszlimy wic ze szpitala i wkrtce znalelimy si na nowym osiedlu
mieszkaniowym, gdzie domy sterczay jeden obok drugiego na nie wyrwnanym
piaszczystym terenie (bez trawnikw, bez chodnikw, bez jezdni), tworzc
smutn sceneri na kracach miasta graniczcego z pust rwnin rozlegych
pl.
Weszlimy w jedn z bram, zaczlimy si wspina po wskich schodach
(winda nie dziaaa), wreszcie zatrzymalimy si na trzecim pitrze, gdzie
zobaczyem wizytwk z nazwiskiem Kostki. Gdy przeszlimy z przedsionka do
pokoju, poczuem si usatysfakcjonowany w najwyszym stopniu: w rogu sta
szeroki wygodny tapczan, przykryty wzorzyst narzut; oprcz tapczanu
znajdowa si w pokoju st, fotel, dua biblioteka, adapter i radio.
Pochwaliem pokj i spytaem, jak wyglda azienka.
aden komfort rzek uradowany moim zainteresowaniem i pocign
mnie do przedpokoju, skd prowadziy drzwi do azienki, maej, ale cakiem
przyjemnej, z wann, prysznicem i umywalk.
Wie pan, kiedy tak patrz na to paskie urocze mieszkanko, przyszed mi
do gowy pewien pomys powiedziaem. Co pan robi jutro po poudniu i
wieczorem?
Niestety tumaczy si skruszony mam jutro do pna dyur. Wracam
dopiero koo sidmej. Nie bdzie pan wolny wieczorem?
Wieczorem chyba tak, ale czy nie mgby mi pan przedtem, na popoudnie, poyczy swego mieszkania?

Moje pytanie zdziwio go, ale natychmiast (jakby si ba, e posdz go o


brak dobrej woli) odrzek:
Bardzo chtnie si nim z panem podziel. I mwi dalej, jakby specjalnie
nie chcia docieka powodu mojej proby: Jeli ma pan trudnoci z
mieszkaniem, to moe pan tu przenocowa ju dzisiaj, wracam dopiero rano, a
waciwie nawet i rano nie wrc, bo pjd prosto do szpitala.
Nie, dzikuj. Ulokowaem si ju w hotelu. Tylko e pokj hotelowy jest
troch nieprzyjemny, a jutro po poudniu potrzebne mi jest jakie mie lokum.
Oczywicie nie po to, ebym by w nim sam.
Tak rzek Kostka i agodnie pochyli gow tak si wanie domylaem.
A po chwili doda: Ciesz si, e mog dla pana zrobi co dobrego. Po czym
jeszcze dorzuci: O ile to rzeczywicie bdzie dla pana dobre.
Siedlimy nastpnie przy stole (Kostka zaparzy kaw) i przez chwil
rozmawialimy (siedziaem na tapczanie i konstatowaem z zadowoleniem, e jest
mocny, nie kiwa si ani nie skrzypi). Potem Kostka owiadczy, e musi ju
wraca do szpitala, tote naprdce zacz mnie wtajemnicza w niektre arkana
domowe: kurek nad wann naley mocno dokrca, ciepa woda wbrew
normalnym zwyczajom leci z kranu oznaczonego liter Z, wtyczka sznura do
radioadaptera ukryta jest za tapczanem, a w szafce znajduje si ledwo napoczta
butelka wdki. Potem wrczy mi kko z dwoma kluczami i pokaza, ktry jest
od gwnego wejcia na dole, a ktry od drzwi mieszkania. Wyrobiem w sobie z
biegiem lat, w czasie ktrych sypiaem na wielu rnych kach i siadywaem
przy wielu rnych stoach, szczeglny kult dla kluczy, tote klucze Kostki
schowaem z cich radoci do kieszeni.
Na odchodnym Kostka yczy mi, aby jego garsoniera przyniosa mi co
naprawd piknego.
Tak powiedziaem umoliwi mi przeprowadzenie pewnego piknego
dziea zniszczenia.
Sdzi pan, e niszczenie moe by pikne? spyta Kostka, a ja
umiechnem si w duszy, po tym pytaniu (zadanym spokojnie, ale pomylanym agresywnie) poznaem go bowiem takiego, jakim by, kiedy przed
pitnastu laty zawarem z nim znajomo. Lubiem go, a jednoczenie mieszy
mnie, tote dlatego wanie odparem:
Ja wiem, e z pana cichy boy pracownik na wiecznej boej budowie i e
niechtnie sucha pan o niszczeniu, ale co robi: ja pracownikiem boym nie

jestem. Zreszt, jeeli murarze boy wznosz gmachy z prawdziwych murw


nasze niszczycielskie zapdy nie mog im zaszkodzi. Ale mnie si zdaje, e
zamiast murw widz wszdzie tylko same makiety. A niszczenie makiet to rzecz
cakiem usprawiedliwiona.
Znalelimy si znowu w tym samym punkcie, w ktrym ostatnim razem
(chyba jakie dziewi lat temu) si rozeszlimy: nasz spr mia w tej chwili
charakter o wiele bardziej abstrakcyjny, poniewa obaj dobrzemy znali jego
konkretne rdo i nie musielimy sobie tego powtarza; powtarza musielimy
sobie jedynie to, e si nie zmienilimy, e w dalszym cigu jestemy tak samo do
siebie niepodobni (musz przy tym zaznaczy, e t odmienno w Kostce bardzo
lubiem i wanie dlatego tak chtnie wszczynaem z nim dyskusj, poniewa w
ten sposb zawsze miaem mono, przynajmniej pobienie, uzmysowi sobie,
kim waciwie jestem i co myl). eby mi wic nie pozostawia wtpliwoci co do
swojej osoby, odpar:
To, co pan mwi, brzmi bardzo adnie. Ale prosz mi powiedzie: skoro z
pana taki sceptyk, to skd bierze pan t pewno, i potrafi pan rozrni
makiet od prawdziwego muru? Czy nigdy nie mia pan wtpliwoci, e
zudzenie, ktre pan wykpiwa, to rzeczywicie tylko zudzenie? A jeeli si pan
myli? Jeli to s prawdziwe wartoci, a pan jest ich niszczycielem? Po czym
doda: Zlekcewaona warto i zdemaskowane zudzenie maj bowiem rwnie
rachityczne ciaa, s do siebie podobne i nic atwiejszego, jak wzi jedno za
drugie.
Odprowadziem Kostk z powrotem do szpitala, bawic si kluczami w
kieszeni, i dobrze mi byo w towarzystwie starego znajomego, ktry potrafi
przekonywa mnie o swojej prawdzie w kadym miejscu i w kadym czasie,
choby wanie teraz w drodze przez wyboisty teren nowego osiedla.
Kostka wiedzia jednak, e mamy przed sob cay jutrzejszy wieczr, po
chwili wic przeszed od filozofowania do zwykych kopotw, znowu upewni si,
czy zaczekam na niego jutro do sidmej, a wrci ze szpitala (sam nie ma
drugich kluczy od mieszkania), i zapyta, czy rzeczywicie niczego mi ju wicej
nie potrzeba. Dotknem rk twarzy i owiadczyem, e powinienem jedynie
wstpi do fryzjera, bo jestem obrzydliwie zaronity.
To wietnie rzek Kostka zaatwi panu protekcyjne golenie.
Nie broniem si przed opiekuczoci Kostki i daem si zaprowadzi do
maego zakadu fryzjerskiego, gdzie przed trzema lustrami tkwiy trzy wielkie
fotele obrotowe, a na dwch z nich siedzieli mczyni z odchylonymi do tyu

gowami i z pian mydlan na twarzy. Dwie kobiety w biaych fartuchach


pochylay si nad nimi. Kostka podszed do jednej z nich i co jej szepn;
kobieta wytara brzytw w serwetk i zawoaa w stron zaplecza; wysza stamtd
dziewczyna w biaym fartuchu i zaja si opuszczonym klientem na fotelu,
podczas gdy ta, z ktr rozmawia Kostka, skina mi gow i wskazaa wolny
fotel. Podalimy sobie z Kostk rce na poegnanie, usiadem, oparem gow na
nastawionym odpowiednio oparciu, a e po tylu latach ycia niechtnie ogldam
swoj twarz, ominem wzrokiem lustro umieszczone naprzeciw mnie,
podniosem oczy w gr i zaczem bdzi spojrzeniem po biaym, pokrytym
plamami suficie.
Nie oderwaem wzroku od sufitu nawet i pniej, kiedy poczuem na szyi
palce dziewczyny, wsuwajce mi za konierz koszuli bia serwetk. Potem
panienka odsuna si, syszaem odgos ostrzenia brzytwy o skrzany pasek i
pogryem si w jakim sodkim odrtwieniu, penym przyjemnej obojtnoci.
Po chwili poczuem na twarzy palce wilgotne i liskie, rozcierajce mi na
policzkach mydo w kremie, i uwiadomiem sobie ten dziwny i komiczny fakt, e
jaka obca kobieta, ktra nic mnie nie obchodzi i ktrej ja nic nie obchodz,
czule mnie gadzi. Dziewczyna zacza teraz mydli mi twarz pdzlem, a ja
miaem wraenie, e nie siedz, ale jestem zawieszony w tej biaej poplamionej
przestrzeni, w ktrej utkwiem wzrok. I wyobraziem sobie (poniewa w chwilach
odpoczynku myli nie ustaj w swoich igraszkach), e jestem bezbronn ofiar i
e zostaem wydany cakowicie na pastw dziewczynie, ktra ostrzy brzytw. A
poniewa moje ciao rozpywao si w przestrzeni i czuem tylko swoj twarz i
dotyk palcw na niej, bez trudu wyobraziem sobie, e delikatne palce trzymaj
(obracaj, gadz) moj gow tak, jakby w ogle nie liczyy si z ciaem, jakby ta
gowa bya czym samoistnym, i e ostra brzytwa, ktra ley przygotowana na
podrcznym stoliku, t wspania jej samoistno doprowadzi do punktu
szczytowego.
Potem palce przestay mnie dotyka, syszaem, jak dziewczyna odchodzi,
jak teraz rzeczywicie bierze ju brzytw do rki, i powiedziaem sobie (poniewa
igraszki myli trway dalej), e musz zobaczy, jak waciwie wyglda kobieta,
ktra trzyma (unosi) moj gow ten mj czuy morderca. Odkleiem wzrok od
sufitu i spojrzaem w lustro. Wpadem w osupienie, i zabawa, ktr sobie
urzdziem, nabraa nagle rysw autentycznoci; wydao mi si bowiem, e t
dziewczyn, ktra pochyla si nade mn w lustrze, znam.
Jedn rk przytrzymywaa patek mego ucha, drug uwanie zeskrobywaa mi mydo z twarzy; patrzyem na ni i tosamo, ktr stwierdziem

przed chwil z tak pewnoci, zacza si powoli rozpywa i zanika. Potem


dziewczyna nachylia si nad umywalk, dwoma palcami zgarna z brzytwy kb
piany, wyprostowaa si i agodnie przekrcia fotel: w tej chwili na uamek
sekundy spotkay si nasze spojrzenia i znowu wydao mi si, e to ona.
Rzeczywicie, jej twarz bya troch inna, jakby naleaa do jej starszej siostry,
bya cignita, przywida, nieco zapadnita, ale to przecie pitnacie lat, jak
widziaem j po raz ostatni! Przez te lata czas naoy na jej prawdziw twarz
faszyw mask, na szczcie jednak ta maska ma dwa otwory, przez ktre mog
znowu spojrze na mnie jej prawdziwe, rzeczywiste oczy, takie, jakie znaem.
A potem lady znowu zaczy si gmatwa: do zakadu wszed nowy klient,
usiad na krzele za moimi plecami i czeka na swoj kolejk; po chwili odezwa
si do mojej panienki; mwi co o piknym lecie i o basenie, ktry buduj za
miastem; panienka odpowiadaa mu (chwytaem raczej gos ni sowa, zupenie
zreszt niewane) i stwierdziem, e tego gosu nie poznaj; by energiczny,
nonszalancki, miay, niemal wulgarny, by to cakiem obcy gos.
Mya mi teraz twarz, przyciskaa rce do moich policzkw, a ja (na przekr
gosowi) znowu zaczynaem wierzy, e to ona, e po pitnastu latach znw czuj
jej donie na swojej twarzy, e znw mnie gadzi, gadzi dugo i czule (zupenie nie
pamitaem, e to nie jest pieszczota, tylko mycie); jej obcy gos przez cay czas
odpowiada co na pytania faceta, ktry si rozgada; ale ja nie chciaem wierzy
gosowi, wolaem wierzy rkom, chciaem j pozna po rkach; usiowaem
wedug stopnia tkliwoci jej dotyku zorientowa si, czy to jest ona i czy mnie
poznaa.
Wzia rcznik i osuszya mi twarz. Gadatliwy facet mia si gono z
dowcipu, ktry sam opowiedzia, zauwayem jednak, e moja panienka si nie
mieje, to znaczy, e niezbyt uwanie sucha, co ten go mwi. Wzburzyo mnie
to, poniewa widziaem w tym dowd, e mnie poznaa i e sama jest wzburzona,
cho to ukrywa. Postanowiem zagadn j, jak tylko wstan z fotela. Zdja mi
serwetk spod szyi. Wstaem. Z kieszeni marynarki wycignem pi koron.
Czekaem, a znowu spotkaj si nasze oczy, ebym mg wymwi jej imi (facet
wci co gldzi), ale ona miaa gow obojtnie odwrcon, pi koron wzia
szybko i rzeczowo, poczuem si wic jak dure, ktry uwierzy zudnym
przywidzeniom, i nie zdobyem si na odwag, by si do niej odezwa.
Dziwnie niezadowolony, wyszedem z zakadu, wiedziaem tylko, e nic nie
wiem i e to straszliwe chamstwo straci pewno co do tosamoci twarzy tak
bardzo niegdy kochanej.

Nie byo oczywicie trudno dowiedzie si prawdy. Popieszyem do hotelu


(po drodze na przeciwlegym chodniku dostrzegem starego przyjaciela mojej
modoci, dyrygenta kapeli ludowej, Jarosawa, ale zupenie jakbym ucieka
przed natrtn i haaliw muzyk, szybko odwrciem wzrok), a z hotelu
zadzwoniem do Kostki; by jeszcze w szpitalu.
Niech mi pan askawie powie, czy ta dziewczyna, ktrej mnie pan
przekaza u fryzjera, nazywa si ucja Szebetkwna?
Teraz nazywa si inaczej, ale to ona. Skd pan j zna? spyta.
Ze strasznie dawnych czasw odparem; nie poszedem nawet na
kolacj, wyszedem z hotelu (ciemniao si ju), chciaem si jeszcze troch
powasa po miecie.

[II]

1
Dzi pjd wczenie spa, nie wiem co prawda, czy zasn, ale poo si
wczeniej. Pawe wyjecha po poudniu do Bratysawy, ja jutro z rana lec
samolotem do Brna, a dalej autobusem. Zdeniczka zostanie na dwa dni sama,
nie martwi si zreszt z tego powodu, niespecjalnie zaley jej na naszym
towarzystwie, a waciwie na moim, bo Pawa ubstwia. Pawe jest jej pierwszym
uwielbianym mczyzn, bo te on umie z ni postpowa, tak samo zreszt jak
w ogle z kobietami, ze mn te potrafi i potrafi nadal, przez ten tydzie
zachowywa si jak za dawnych czasw, gadzi mnie po twarzy i obieca wstpi
po mnie na poudniowe Morawy w powrotnej drodze z Bratysawy, musimy z
sob porozmawia, sam uzna, e dalej tak by nie moe, chce wida wrci do
tego, co byo midzy nami, ale dlaczego przyszo mu to do gowy akurat teraz,
kiedy poznaam Ludwika? Jest mi smutno z tego powodu, ale nie wolno mi si'
smuci, nie wolno, niechaj smutek nie czy si z moim imieniem, to zdanie
Fuika jest moj dewiz i nic mi nie przeszkadza, e wysza ona teraz z mody,
moe jestem gupia, ale ci, co mi to mwi, te s gupi, te maj swoje dewizy i
powiedzonka: absurdalno, wyobcowanie, nie wiem, dlaczego miaabym
zamienia wasn gupot na ich gupot, nie chc rozamywa swego ycia na
dwoje, chc, eby to byo jedno, moje ycie, jedno od pocztku do koca, i
dlatego tak bardzo podoba mi si Ludwik, bo kiedy jestem z nim, nie musz
zmienia swoich ideaw i upodoba, jest zwyczajny, prosty, wesoy, jasny, a ja
to wanie kocham, zawsze to kochaam.
Nie wstydz si, e jestem taka, jaka jestem, nie mog by inna, ni byam i
jestem, do osiemnastego roku ycia znaam tylko klasztorn klauzur, potem
grulica, dwa lata sanatorium, wreszcie dwa lata spnionych studiw, nawet na
wieczorki taneczne nie chodziam, znaam tylko ustatkowane ycie ustatkowanych obywateli Pilzna, a poza tym nauka, nauka, prawdziwe ycie znajdowao si
gdzie za siedmioma grami, kiedy w czterdziestym dziewitym roku
przyjechaam do Pragi, byo to objawienie, byo to takie szczcie, e nigdy o nim
nie zapomn, dlatego te i Pawa nigdy nie bd moga wymaza ze swego serca,
chocia go ju nie kocham i chocia wyrzdzi mi krzywd. Nie mog, Pawe to
moja modo, Praga, uniwersytet, dom akademicki, a przede wszystkie zesp
pieni i taca im. Fuika, dzisiaj nikt ju nie wie, co to dla nas byo, tam

poznaam Pawa, piewa tenorem, a ja altem, wystpowalimy na setkach


koncertw, na setkach estrad, piewalimy piosenki radzieckie, nasze pieni o
budowie i oczywicie piosenki ludowe, te ostatnie najchtniej, tak wtedy
polubiam piosenki morawskie, e ja, pilznianka, czuam si Morawiank, stay
si one przewodnim motywem mego ycia, s dla mnie nierozcznie zwizane z
tym okresem, z moj modoci, z Pawem, sysz je za kadym razem, kiedy ma
dla mnie zawieci soce, w takich chwilach wyranie dwicz mi w uszach.
Tego, w jaki sposb zbliylimy si z Pawem, nie mogabym dzisiaj nikomu
opowiedzie, brzmi to jak historia ze szkolnej czytanki; bya rocznica
Oswobodzenia i wielka manifestacja na Rynku Starego Miasta, nasz zesp by
tam rwnie, wszdzie chodzilimy ca paczk, maa grupka pord setek
tysicy, a na trybunie dostojnicy pastwowi, nasi i zagraniczni, byy liczne
przemwienia, niesychany entuzjazm, potem podszed do mikrofonu Togliatti i
wygosi krtkie przemwienie po wosku, a cay tum odpowiedzia jak zwykle
okrzykami, brawami i skandowaniem. Pawe przypadkiem znalaz si w toku
obok mnie i syszaam, e w tej powszechnej wrzawie on sam co wykrzykuje, co
innego, co wasnego, spojrzaam na jego usta i zrozumiaam, e on piewa,
krzycza raczej, ni piewa, chcia, ebymy go usyszeli i przyczyli si do
niego, piewa wosk pie rewolucyjn, mielimy j w naszym repertuarze,
bya wtedy bardzo popularna: Avanti popolo, a la riscossa, bandiera rossa,
bandiera rossa...
To by wanie cay Pawe, nie wystarczao mu nigdy apelowanie tylko do
rozsdku, chcia trafi do ludzkich uczu, wydawao mi si to cudowne, eby na
praskim Rynku wodza woskiego proletariatu pozdrowi wosk pieni
rewolucyjn, pragnam, eby Togliattiego to wzruszyo tak samo jak mnie, tote
ze wszystkich si zawtrowaam Pawowi, przyczay si do nas coraz to nowe i
nowe gosy, w kocu piewa ju cay nasz zesp, ale krzyk na rynku by
potny, a nas bya garstka, najwyej pidziesicioro, ich za co najmniej
pidziesit tysicy, to bya ogromna przewaga i desperackie zmaganie, przez
cay czas pierwszej zwrotki zdawao nam si, e przegramy, e nikt nie usyszy
nawet naszego piewu, ale potem sta si cud, stopniowo zaczy si do nas
przycza coraz to nowe gosy, ludzie zrozumieli, i pie powoli zacza si
wykluwa ze straszliwego zgieku placu niczym motyl z ogromnej brzczcej
poczwarki. W kocu ten motyl, ta pie, a w kadym razie kilka ostatnich jej
taktw, doleciao a do trybuny, a my chciwie wpatrywalimy si w twarz
szpakowatego Wocha i bylimy szczliwi, bo wydawao nam si, e zareagowa

ruchem rki, a ja byam nawet pewna, mimo e z takiej odlegoci nie mogam
tego widzie, e dostrzegam w jego oczach zy.
W tym uniesieniu i wzruszeniu, nie wiem nawet kiedy, chwyciam nagle
Pawa za rk, Pawe za odpowiedzia mi uciskiem, a potem, kiedy plac ucich i
do mikrofonu podszed ju kto inny, baam si, eby nie puci mojej rki, ale
nie zrobi tego i trzymalimy si tak za rce a do koca manifestacji i jeszcze
pniej, kiedy ju tumy si rozeszy, a potem przez kilka godzin spacerowalimy
po rozkwitej zieleni Pradze.
W siedem lat pniej, kiedy Zdeniczka miaa ju pi lat nigdy tego nie
zapomn powiedzia: nie pobralimy si z mioci, ale z poczucia
dyscypliny partyjnej, ja wiem, e to byo powiedziane w ktni, e to byo
kamstwo, e Pawe oeni si ze mn z mioci i dopiero pniej si zmieni, ale i
tak to okropne, e mg tak powiedzie, przecie to wanie on zawsze dowodzi,
e dzisiejsza mio jest inna, e nie jest ucieczk od ludzi, ale pomoc w walce, i
zgodnie z tym ukadao si nasze ycie, w poudnie nie mielimy nawet czasu na
wsplny obiad, zjadalimy w sekretariacie SM po dwie suche buki, a potem
czasem przez cay dzie ju si nie widzielimy, czekaam zawsze na Pawa do
pnocy, kiedy to wraca z szecio- czy omiogodzinnych zebra, w wolnych
chwilach przepisywaam jego referaty, ktre wygasza na rnych konferencjach
i szkoleniach, okropnie si nimi przejmowa, tylko ja wiem, jak bardzo zaleao
mu na powodzeniu jego politycznych wystpie, po sto razy powtarza, e nowy
czowiek tym si rni od dawnego, e znis w swoim yciu granic midzy
sprawami prywatnymi i spoecznymi, a tu naraz po latach wytyka mi, e
wtenczas towarzysze wmieszali si do jego prywatnego ycia.
Chodzilimy ze sob prawie dwa lata, ju si troch niecierpliwiam, nic w
tym dziwnego, adnej kobiecie nie wystarcza zwyka studencka znajomo,
Pawowi wystarczaa, przyzwyczai si, e nie ma adnych zobowiza, byo mu z
tym wygodnie, w kadym mczynie tkwi kawa egoisty, i to kobieta musi broni
siebie samej i swego kobiecego powoania. Pawe, niestety, rozumia to duo
gorzej ni nasi towarzysze z zespou, a gwnie kilka moich przyjaciek,
pogaday z innymi i w kocu wezwano Pawa do komitetu, nie wiem, co mu tam
powiedzieli, nigdy z sob o tym nie mwilimy, ale wida si z nim nie cackali, bo
panowaa wtedy moralno bardzo surowa, nawet przesadna, a jednak lepiej
przesadza z moralnoci ni z niemoralnoci, tak jak dzisiaj. Pawe duszy
czas mnie unika, mylaam ju, e wszystko zepsuam, byam w rozpaczy,
chciaam odebra sobie ycie, ale potem przyszed do mnie, kolana mi si trzsy,
prosi o przebaczenie i podarowa mi wisiorek z widokiem Kremla, swoj

najdrosz pamitk, nigdy tego wisiorka nie zdejmuj, to jest nie tylko pamitka
Pawa, ale co wicej, rozpakaam si ze szczcia i za dwa tygodnie wzilimy
lub, by na nim cay nasz zesp, wesele trwao prawie dwadziecia cztery
godziny, piewalimy i taczylimy, a ja powiedziaam do Pawa: Gdybymy my
dwoje mieli si kiedy zdradzi, to zdradzilibymy tych wszystkich, co byli na
naszym lubie, zdradzilibymy te t manifestacj na Rynku Starego Miasta i
Togliattiego; chce mi si teraz mia, kiedy pomyl, czego to mymy potem nie
zdradzili...

2
Zastanawiam si, w co si jutro ubra, chyba wezm rowy sweterek i
paszcz ortalionowy, w nim najzgrabniej wygldam, nie jestem ju taka szczupa,
ale co tam, jako rekompensat za zmarszczki mam inny urok, ktrego nie ma
moda dziewczyna, urok dowiadczonej kobiety, dla Heka z ca pewnoci,
biedaczek, wci widz jego zawiedzion min, kiedy si dowiedzia, e lec ju
rano, a on pojedzie sam, jest szczliwy, kiedy moe by przy mnie, lubi si
przede mn chepi swoj dojrzaoci dziewitnastolatka, jechaby na pewno sto
trzydzieci kilometrw na godzin, ebym go podziwiaa, paskudny chopta,
zreszt wietny technik i szofer, redaktorzy chtnie zabieraj go w teren na
mniejsze reportae, ale waciwie co z tego? Przyjemnie jest wiedzie, e komu
si podobam, w ostatnich latach nie jestem w radiu zbyt lubiana, mwi, e
jestem zwariowana fanatyczka, dogmatyczka, pies w sprawach partyjnych i nie
wiem co jeszcze, ale ja nigdy nie bd wstydzia si tego, e kocham parti i e
powicam jej cay mj wolny czas. Bo co mi w kocu z ycia pozostao? Pawe
ma inne kobiety, nawet go ju nie ledz, crka ubstwia ojca, moja praca jest
od dziesiciu lat beznadziejnie taka sama, reportae, rozmowy, wywiady o wykonywaniu planu, o krowach, djkach, prowadzenie domu tak samo beznadziejnie nudne, tylko partia nigdy wobec mnie niczym nie zawinia i ja w niczym
nie zawiniam wobec niej, nawet wtedy, kiedy wielu chciao z niej wystpi, kiedy
w pidziesitym szstym roku ujawniy si wszystkie zbrodnie Stalina, ludzie
wtenczas powariowali, na wszystko pluli, mwili, e nasza prasa kamie, e
upastwowiony handel okaza si do niczego, kultura podupada, e spdzielni
na wsi nie powinno si tworzy, e Zwizek Radziecki to kraj niewoli, najgorsze
za byo to, e w ten sposb mwili nawet komunici na swoich zebraniach, i
Pawe tak mwi, i znowu wszyscy go oklaskiwali, Pawa zawsze oklaskiwano, ju
od dziecka, jest jedynakiem, jego matka sypia z jego fotografi, cudowne dziecko,
a w gruncie rzeczy to przecitny czowiek, nie pali, nie pije, ale bez oklaskw nie

moe y, to jest jego alkohol i nikotyna, wic cieszy si, e znowu moe porywa
ludzi, mwi z takim uczuciem, e ludzie niemal pakali, czuam, jaki jest
szczliwy w swoim witym oburzeniu, i nienawidziam go.
Ale partia na szczcie daa po apach histerykom, ucichli, ucich i Pawe,
posada docenta marksizmu na uniwersytecie bya zbyt wygodna, eby ni
ryzykowa, co jednak zostao w powietrzu, zarodek apatii, nieufnoci,
zwtpienia, zarodek, ktry cicho rozwija si w ukryciu, nie wiedziaam, jak temu
przeciwdziaa, tylko do partii przylgnam jeszcze bardziej ni przedtem, jak
gdyby partia bya yw istot, czowiekiem, i to ciekawe raczej kobiet ni
mczyzn, mdr kobiet, z ktr mog rozmawia z zaufaniem, wtedy kiedy z
nikim nie mam ju sobie nic do powiedzenia, nie tylko z Pawem, inni te mnie
zbytnio nie kochaj, ujawnio si to przecie, kiedy musielimy rozstrzygn t
smutn afer: jeden z naszych redaktorw, czowiek onaty, mia stosunek z
pracownic techniczn od nas z radia, mod, niezamn dziewczyn,
nieodpowiedzialn, cyniczn, a ona tego redaktora w rozpaczy zwrcia si
wtedy do naszej organizacji o pomoc, dyskutowalimy t spraw wiele godzin,
wezwalimy kolejno na rozmow on, t dziewczyn i wiadkw z ich dziau,
staralimy si rozpatrzy przypadek ze wszystkich stron, chcielimy by
sprawiedliwi, redaktor dosta nagan partyjn, dziewczyna upomnienie, i oboje
musieli wobec caej egzekutywy przyrzec, e z sob zerw. Niestety, sowa to
tylko sowa, przyrzekli jedynie po to, eby nas uspokoi, i spotykali si dalej, ale
kamstwo ma krtkie nogi, szybko si o tym dowiedzielimy, i ja byam ju wtedy
za najsurowszym wyrokiem, postawiam wniosek, eby redaktora wyrzuci z
partii za wiadome okamywanie i oszukiwanie towarzyszy, co to bowiem za komunista, skoro okamuje parti, nienawidz kamstwa, ale mj wniosek nie
przeszed, redaktor dosta tylko nagan, za to ta dziewczyna musiaa odej z
radia.
Zemcili si wtedy na mnie, e hej, zrobili ze mnie potwora, besti, istna
nagonka, zaczli ledzi moje ycie prywatne, to bya moja pita Achillesowa,
kobieta nie moe y bez uczucia, nie byaby kobiet, nie bd si wypiera,
szukaam mioci gdzie indziej, skoro nie znajdowaam jej w domu, szukaam
zreszt na prno, kiedy naskoczyli na mnie na oglnym zebraniu, e jestem
hipokrytka, bo potpiam innych, e rozbijaj maestwo, chc ich usuwa z
partii, wyrzuca, niszczy, a sama zdradzam ma, gdzie tylko mog, tak mwili
na zebraniu, ale za moimi plecami mwili jeszcze gorsze rzeczy, e na pokaz to
jestem zakonnica, a w yciu dziwka, jakby nie mogli zrozumie, e wanie
dlatego, e ja wiem, co to jest nieszczliwe maestwo, e wanie dlatego

jestem taka surowa dla innych, nie z nienawici, ale z mioci do nich, z mioci
do uczucia, z mioci do ich domw, do ich dzieci, bo chc im pomc, przecie ja
te mam dom i dziecko i boj si o nie.
Ale c, moe i maj racj, moe rzeczywicie jestem zym czowiekiem, a
ludziom naley zostawi swobod i nikt nie powinien si miesza do ich
prywatnego ycia, moe rzeczywicie le wymylilimy ten cay nasz wiat, a ja
jestem wstrtna komisarka, co to wtrca si do spraw, ktre jej nic nie
obchodz, ale taka ju jestem i nie mog postpowa inaczej, ni czuj, teraz jest
ju za pno, zawsze wierzyam, e ycie ludzkie jest niepodzielne, to tylko buruj
obudnie dzieli swoje ycie na publiczne i prywatne, to jest moje credo, zawsze
zgodnie z nim postpowaam, take i tym razem.
A e byam za, to przyznaj bez bicia, nienawidz tych modych dziewczt,
tych smarkul, wulgarnych w swojej modoci, bez cienia solidarnoci wobec
starszej kobiety, one te przecie kiedy bd miay trzydzieci, trzydzieci pi i
czterdzieci lat, niech mi nikt nie wmawia, e ona go kochaa, co tam ona wie o
mioci, przepi si z kadym od pierwszego razu, nie ma skrupuw, nie ma
wstydu, czuj si uraona do ywego, kiedy kto porwnuje mnie z takimi
dziewczynami tylko dlatego, e jako matka miaam par stosunkw z innymi
mczyznami. Tylko e ja zawsze szukaam mioci, a jeeli si omyliam i nie
znalazam jej tam, gdzie szukaam, to z dreszczem wstrtu odwracaam si i
odchodziam, szam gdzie indziej, chocia wiem, jak by to byo dobrze zapomnie
po prostu o modzieczych marzeniach o mioci, zapomnie o nich, przekroczy
granic i znale si w krainie cudownej swobody, gdzie wszystko jest dozwolone,
gdzie wystarczy tylko nasuchiwa, jak wewntrz czowieka pulsuje to zwierz
seks.
Ale wiem take, e gdybym przekroczya t granic, przestaabym by sob,
staabym si kim innym, nie wiem nawet kim, i panicznie boj si tego, tej
strasznej zmiany, dlatego szukam mioci, rozpaczliwie szukam mioci, w ktr
mogabym si pogry taka, jaka cigle jestem, ze swoimi dawnymi marzeniami
i ideaami, bo ja nie chc, eby moje ycie rozpado si na dwie czci, chc, eby
zostao cae od pocztku do koca, i dlatego taka byam olniona, kiedy
poznaam ciebie, Ludwiku, Ludwiku...

3
To byo waciwie okropnie zabawne, kiedy pierwszy raz weszam do jego
gabinetu, nawet mnie specjalnie nie zainteresowa, powiedziaam od razu, prosto

z mostu, bez skrpowania, jakich informacji od niego potrzebuj, jak sobie


wyobraam ten felieton dla radia, ale kiedy potem zacz ze mn rozmawia,
poczuam nagle, e si plcz, e mwi gupio, od rzeczy, a on widzc, jaka
jestem zmieszana, sprowadzi natychmiast rozmow na zwyke sprawy. Czy
jestem matk, czy mam dzieci, gdzie spdzam urlopy, powiedzia te, e jestem
adna i modo wygldam, chcia mnie uwolni od tremy, to byo strasznie mie z
jego strony, znaam w yciu mnstwo rnych zarozumialcw, co to potrafi si
tylko przechwala, chocia nie maj w gowie dziesitej czci tego co on. Pawe
na przykad mwi tylko o sobie, ale zabawne byo wanie to, e siedziaam u
niego ca godzin, a o jego instytucie wiedziaam tyle samo co na pocztku,
mordowaam si potem w domu nad tym felietonem, zupenie mi nie szo, ale
moe i nawet byam zadowolona, e mi nie idzie, bo miaam przynajmniej
pretekst, eby zatelefonowa, czy nie chciaby przeczyta tego, co napisaam.
Spotkalimy si w kawiarni, mj nieszczsny felieton mia cztery strony,
przeczyta go, umiechn si uprzejmie i powiedzia, e to doskonae, od
pocztku nie kry si z tym, e interesuj go jako kobieta, a nie jako redaktor, nie
wiedziaam, czy mam si z tego cieszy, czy obrazi, ale by przy tym miy, rozumielimy si, to nie aden z tych cieplarnianych intelektualistw, ktrych nie
cierpi, ma za to bogat przeszo, pracowa nawet w kopalni, powiedziaam
mu, e wanie takich ludzi lubi, ludzi z gorkowskim yciorysem, ale najbardziej
mnie zdumiao, e pochodzi z poudniowych Moraw, e grywa nawet w kapeli
ludowej, nie wierzyam wasnym uszom, usyszaam przewodni motyw swego
ycia, widziaam, jak z daleka powraca moja modo, i czuam, jak ulegam
urokowi Ludwika.
Pyta mnie, co robi caymi dniami, opowiadaam mu o tym, a on mi
owiadczy, wci jeszcze sysz ten jego gos, na wp artobliwy, na wp
wspczujcy, le pani yje, pani Heleno, i powiedzia, e to si musi jako
zmieni, e musz zacz y inaczej, e musz troch bardziej odda si
radociom ycia. Powiedziaam mu, e nie mam nic przeciwko temu, e zawsze
byam wyznawczyni radoci, e niczego nie nienawidz bardziej ni tych
wszystkich modnych frustracji i chandr, ale on stwierdzi, e to, co wyznaj, nie
ma adnego znaczenia, e wyznawcami radoci bywaj przewanie ludzie
najsmutniejsi, o, ma pan racj, chciaam zawoa, a on powiedzia wprost, bez
osonek, e bdzie na mnie czeka nazajutrz o czwartej przed radiem, e
pojedziemy razem gdzie za miasto, pod Prag. Broniam si, jestem przecie
kobiet zamn, nie mog ot tak, ni std, ni zowd, jedzi sobie na wycieczki
do lasu z obcym mczyzn. Ludwik odpowiedzia mi na to artem, e on nie jest
adnym mczyzn, tylko naukowcem, ale posmutnia przy tym, posmutnia!

Dostrzegam to i zrobio mi si gorco z radoci, e mnie pragnie, e pragnie


mnie tym wicej, bo przypominam mu, i jestem matk, tym samym bowiem
oddalam si od niego, a czowiek zawsze najbardziej pragnie tego, co mu si
wymyka, chonam chciwie ten nagy smutek w jego twarzy i w tej chwili
zrozumiaam, e jest we mnie zakochany.
A nastpnego dnia z jednej strony szumiaa Wetawa, z drugiej stromo
wznosi si las, to byo romantyczne, uwielbiam wszystko, co romantyczne,
zachowywaam si troch gupio, moe nawet nie wypadao tak si zachowywa
matce dwunastoletniej crki, miaam si, podskakiwaam, wziam go za rk i
zmusiam, eby bieg kawaek ze mn, przystanlimy, serce mocno mi bio,
stalimy twarz w twarz, blisko siebie, Ludwik troch si nachyli i leciutko mnie
pocaowa, natychmiast mu si wyrwaam, znowu chwyciam go za rk i znw
bieglimy kawaek, mam lekk wad serca i zaczyna mi bi przy najmniejszym
wysiku, wystarczy, ebym wbiega na jedno pitro po schodach, tote wkrtce
zwolniam kroku, oddech powoli mi si uspokaja, i naraz cichutko zanuciam
dwa pierwsze takty mojej ulubionej piosenki: Hej, wiecio soneczko nad
naszym ogrdkiem..., a gdy wyczuam, e on mnie rozumie, zaczam piewa
gono, wcale si nie krpowaam, czuam, jak opadaj ze mnie lata, kopoty,
zmartwienia, tysice szarych usek, a potem siedzielimy w maej restauracyjce
pod Zbrasawiem, jedlimy chleb z kiebas, wszystko byo zupenie proste i
zwyczajne, nerwowy restaurator, zalany obrus, a jednak bya to cudowna
przygoda, powiedziaam do Ludwika, wie pan, za trzy dni jad na Sowacko na
reporta z Jazdy Krlw. Zapyta, do ktrego miasta, a kiedy je wymieniam,
powiedzia, e tam si wanie urodzi, znowu zbieg okolicznoci, ktry mnie
oszoomi, a Ludwik rzek, zwolni si z pracy, pojad tam razem z pani.
Przestraszyam si, pomylaam o Pawle, o tym wiateku nadziei, jakie dla
mnie roznieci, nie traktuj cynicznie swego maestwa, jestem gotowa zrobi
wszystko, eby je ocali, choby tylko ze wzgldu na Zdeniczk, ale co tu
udawa, gwnie ze wzgldu na siebie, ze wzgldu na wszystko, co byo, ze
wzgldu na pami naszej modoci, ale nie znalazam w sobie do siy, by
powiedzie Ludwikowi nie, nie znalazam tej siy, koci zostay rzucone, a teraz
Zdeniczka pi, ja si boj, a Ludwik jest ju na Morawach i jutro bdzie mnie
oczekiwa przy autobusie.

[III]

1
Tak, chciaem si jeszcze powasa po miecie. Przystanem na mocie
nad Moraw i zapatrzyem si w nurt rzeki. Jake brzydka jest Morawa (rzeka
tak brunatna, jakby pyna w niej rozrzedzona glina, a nie woda) i jake ponury
jest jej brzeg: ulica z picioma jednopitrowymi domami czynszowymi, ktre nie
s z sob poczone, stoj kady z osobna, dziwaczne i szare; by moe miay
stanowi zacztek bulwaru, ktrego wietno nigdy ju potem nie zostaa
wcielona w ycie; dwie z tych kamienic ozdobione s na szczycie aniokami,
figurami z ceramiki i sztukateri, dzisiaj ju oczywicie poodpryskiwanymi: anio
nie ma jednego skrzyda, a figurki tu i wdzie wiec go ceg, tak e nie
wiadomo, co wyobraaj. Potem ulica szarych domw si koczy, s tu ju tylko
elazne supy sieci elektrycznej, trawa, na niej par zapnionych gsi, dalej
pola, bezkresne pola biegnce donikd, pola, wrd ktrych ginie pynna glina
rzeki Morawy.
Miasta, jak wiadomo, maj zdolno podsuwania sobie nawzajem zwierciada, a ja w tej scenerii (znaem j jeszcze z dziecistwa i absolutnie nic mi
wtedy nie mwia) zobaczyem naraz Ostraw, to grnicze miasto, przypominajce olbrzymi, prowizoryczny dom noclegowy, peen zaniedbanych domw i
brudnych ulic wiodcych w pustk. Byem zaskoczony; staem tu na mocie
niczym czowiek wystawiony na ogie karabinw maszynowych. Nie chciaem
duej patrzy na szar ulic z picioma domami, poniewa nie chciaem myle
o Ostrawie. Zrobiem wic w ty zwrot i ruszyem brzegiem w gr rzeki.
Biega tdy cieka obrzeona z jednej strony gstym rzdem topl: wska
aleja spacerowa. Na prawo od niej opada ku wodzie brzeg poronity traw i
chwastami, dalej za, na przeciwlegym brzegu, wida byo magazyny, warsztaty i
dziedzice maych fabryczek; na lewo od alei cigno si najpierw rozlege
wysypisko mieci, a potem puste pola, naszpikowane elaznymi konstrukcjami
supw i przewodw elektrycznych. Szedem ponad tym wszystkim wsk alej,
jak gdybym kroczy po drugiej kadce nad wielk wod, a jeli porwnuj ca t
okolic do szeroko rozlanych wd, to dlatego, e tchno z niej chodem i e
szedem t alej, jakbym mg z niej run gdzie w d. Uwiadomiem sobie
przy tym, e ta przedziwna widmowo okolicy jest jedynie kopi tego, o czym po

spotkaniu z ucj nie chciaem myle, jak gdyby owe tumione si


wspomnienia wcieliy si we wszystko, co widziaem teraz wok siebie, w pustk
pl, dziedzicw fabrycznych i magazynw, w mtn wod rzeki i w ten
wszechobecny chd, ktry caej owej scenerii nadawa jednolite zabarwienie.
Zrozumiaem, e przed wspomnieniami nie uciekn; e jestem nimi osaczony.

2
O tym, jak doszo do mego pierwszego yciowego krachu (a za jego
smutnym porednictwem rwnie do spotkania z ucj), nietrudno byoby
opowiedzie lekkim tonem, a nawet z pewn doz komizmu; wszystkiemu winna
bya moja nieszczsna skonno do gupich artw i nieszczsny brak poczucia
humoru Magorzaty. Magorzata naleaa do tych kobiet, ktre bior wszystko na
serio (ta jej cecha idealnie korespondowaa z wczesnym duchem epoki) i ktre
Parki nad koysk obdaroway si wiary jako cech gwn. Nie chc przez to
eufemistycznie dawa do zrozumienia, e bya gupia; nic podobnego; bya dosy
zdolna i inteligentna, a zreszt na tyle moda (studiowaa na pierwszym roku i
miaa dziewitnacie lat), e naiwna ufno stanowia raczej jej urok ni wad,
tym bardziej e sza w parze z niezaprzeczonym urokiem fizycznym. Wszyscy na
wydziale lubilimy Magorzat i mniej lub bardziej zabiegalimy o jej wzgldy, co
nam (w kadym razie niektrym z nas) nie przeszkadzao zgodnie i niezosliwie
bawi si jej kosztem.
Ale dowcipkowanie nie pasowao do Magorzaty, a jeszcze mniej do atmosfery tych czasw. By to pierwszy rok po lutym tysic dziewiset czterdziestego
smego roku: zaczo si nowe ycie, rzeczywicie zupenie inne, a oblicze tego
nowego ycia, takie, jakie utkwio mi w pamici, byo drtwo-powane, przy czym
dziwne w tej powadze byo to, e nie miaa w sobie nic ponurego, a raczej co w
rodzaju umiechu; tak, owe lata reklamoway si jako najradoniejsze ze
wszystkich i na kadego, kto si nie cieszy, natychmiast padao podejrzenie, e
zwycistwo klasy robotniczej martwi go albo te (co byo wcale nie mniejszym
przewinieniem), e w sposb indywidualistyczny pogrony jest w swoich
wewntrznych alach.
Nie miaem wwczas zbyt wielu wewntrznych alw, wprost przeciwnie,
uwielbiaem kaway, a jednak nie mona powiedzie, ebym za radosnym
obliczem epoki nada bez zastrzee, moje kaway bowiem byy zbyt niewakie,
podczas gdy rado tego okresu nie przepadaa za baznowaniem i ironi, bya
to, jak powiedziaem, rado powana, dumnie tytuujca si historycznym

optymizmem zwyciskiej klasy, rado ascetyczna i uroczysta, po prostu


Rado.
Pamitam, e na uniwersytecie bylimy wtedy zorganizowani w tak zwane
kka naukowe, ktre czsto si zbieray, by przeprowadza publiczn krytyk i
samokrytyk wszystkich swoich czonkw i na tej podstawie wystawia o kadym
z nich waciw opini. Miaem wwczas, jak kady komunista, mnstwo
rnych funkcji (pracowaem na eksponowanym stanowisku w Zwizku
Studentw), a poniewa byem przy tym niezym studentem, tego rodzaju opinia
nie moga wypa dla mnie niekorzystnie. Mimo to jednak do sw uznania,
jakimi oceniano moj aktywno, mj pozytywny stosunek do pastwa, pracy,
moj znajomo marksizmu, doczone byo najczciej rwnie zdanie
stwierdzajce, e mam jednak pewne pozostaoci indywidualizmu. Tego
rodzaju zastrzeenie nie musiao by bynajmniej niebezpieczne, poniewa do
dobrych obyczajw naleao umieszczanie w najlepszej nawet opinii jakiej
krytycznej uwagi, na przykad wytknicie jednemu zbyt maego zainteresowania
teori rewolucji, drugiemu obojtnego stosunku do ludzi, albo te
niedostatecznej czujnoci czy niewaciwego stosunku do kobiet; oczywicie,
jeeli taka uwaga nie bya czym odosobnionym, jeli dochodziy do niej jeszcze
inne zarzuty albo te gdy czowiek popad w jaki konflikt lub sta si, dajmy na
to, obiektem podejrze czy napaci, tego rodzaju pozostaoci indywidualizmu
lub niewaciwy stosunek do kobiet mogy stanowi zalek katastrofy. A
wyjtkowa fatalno tkwia w fakcie, e taki zalek nosi z sob w swojej
ankiecie personalnej kady z nas, tak, kady.
Niekiedy (raczej dla sportu ni z rzeczywistej obawy) broniem si przeciwko
zarzutowi indywidualizmu i daem, eby koledzy udowodnili mi, na czym ten
indywidualizm polega. Nie mieli na to zbyt konkretnych dowodw.
Bo tak si zachowujesz mwili.
Jak? pytaem.
Cigle si tak jako dziwnie umiechasz.
No i co z tego? Wesoo mi.
Nie, ty si umiechasz tak, jakby co sobie myla...
Kiedy towarzysze orzekli, e moje zachowanie i mj umiech s indywidualistyczne (jeszcze jedno synne pejoratywne okrelenie w tych czasach),
uwierzyem im w kocu, poniewa nie mogem sobie wyobrazi (przekraczao to
po prostu granice mojej miaoci), e wszyscy inni si myl, e myli si sama

Rewolucja, duch czasu, a ja jednostka, mam racj. Zaczem w pewnej mierze


kontrolowa moje umiechy, a potem odkryem w sobie ma szczelin pomidzy
sob takim, jakim byem, a takim, jakim (zgodnie z duchem czasu) powinienem
by i jakim staraem si by. Ale jaki wtedy byem naprawd? Chciabym
odpowiedzie na to pytanie z ca uczciwoci byem czowiekiem o kilku
twarzach. I tych twarzy byo coraz wicej.
Na jaki miesic przed feriami moje stosunki z Magorzat (bya na
pierwszym roku, a ja na drugim) stay si blisze i usiowaem jej imponowa
przy pomocy metod rwnie gupich jak te, ktrymi usiuj imponowa kobietom
dwudziestoletni modziecy wszystkich czasw: przywdziewaem mask;
udawaem starszego (duchem i dowiadczeniem), ni byem; udawaem, e mam
wikszy dystans wobec wiata, e patrz na wszystko z gry, e oprcz wasnej
skry mam drug, niewidzialn i nieprzeniknion. Sdziem (zreszt susznie), e
kpina jest wyran oznak dystansu, a cho zawsze lubiem artowa, z
Magorzat robiem to mozolnie, wyrafinowanie, z caym wysikiem.
Ale kim byem wtedy naprawd? I znowu musz powtrzy: byem czowiekiem o kilku twarzach.
Na zebraniach byem powany, peen zapau i wiary; wrd najbliszych
przyjaci zoliwy i agresywny; z Magorzat cyniczny i gorczkowo dowcipny; a
kiedy byem sam (i mylaem o Magorzacie), bywaem bezradny i rezedrgany jak
sztubak.
Czy ta ostatnia twarz bya t prawdziw?
Nie. Prawdziwe byy wszystkie; nie miaem jak hipokryci twarzy prawdziwej
i twarzy faszywej. Miaem ich kilka wanie dlatego, e byem mody i sam nie
wiedziaem, kim jestem i kim chc by. (A jednak dysproporcje midzy
wszystkimi tymi twarzami napeniay mnie trem; nie utosamiem si cakowicie
z adn z nich i poruszaem si midzy nimi nieporadnie i na lepo).
Psychologiczny i fizjologiczny mechanizm mioci jest tak skomplikowany,
e w pewnym okresie ycia mody czowiek musi si skoncentrowa niemal
wycznie na samym opanowaniu go, przy czym wymyka mu si waciwa tre
mioci kobieta, ktr kocha (podobnie jak na przykad mody skrzypek nie
moe si naleycie skoncentrowa na treci utworu, dopki nie opanuje na tyle
samej techniki, eby w czasie gry o niej nie myle).
Skoro wspomniaem o sztubackim rozedrganiu, jakiego doznawaem na
myl o Magorzacie, to musz doda, e wypywao ono nie tyle z mego

zaangaowania uczuciowego, ile z niezrcznoci i niepewnoci, ktra ciya mi i


ktra staa si pani moich uczu i myli o wiele bardziej ni Magorzata.
w ciar zakopotania i niezrcznoci zwikszaem jeszcze przez to, e
traktowaem Magorzat z gry: usiowaem nie zgadza si z ni albo wrcz
wymiewa wszystkie jej pogldy, co zreszt nie byo takie trudne, jako e przy
caej swojej inteligencji (i urodzie, ktra jak kada uroda sugerowaa
otoczeniu rzekom nieprzystpno) bya to dziewczyna naiwnie prostoduszna,
nie potrafia nigdy spojrze na jak spraw szerzej i widziaa kad rzecz
cakowicie wyizolowan; wietnie znaa si na botanice, ale zdarzao si, e nie
moga zrozumie kawau, ktry opowiadali jej koledzy: dawaa si porywa
wszelkim entuzjastycznym hasom tego okresu, ale w momencie gdy stykaa si
bezporednio z jakimi politycznymi praktykami uprawianymi w myl zasady cel
uwica rodki, okazywaa si rwnie niepojtna jak wobec kawaw swoich
kolegw; pewnie te dlatego towarzysze uznali, e swj entuzjazm powinna
podbudowa wiadomociami z zakresu strategii i taktyki ruchu rewolucyjnego, i
postanowili, e w czasie ferii Magorzata pojedzie na dwutygodniowe szkolenie
partyjne.
Byo mi to bardzo nie na rk, poniewa owe dwa tygodnie zamierzaem
spdzi w Pradze z Magorzat i doprowadzi nasze stosunki (ktre dotychczas
ograniczay si jedynie do spacerw, rozmw i paru pocaunkw) do bardziej
konkretnego finau; pozostaway mi tylko te dwa tygodnie (nastpne cztery
miaem spdzi w brygadzie rolnej, a ostatnie dwa u matki na Sowacku), tote z
bolesn zazdroci przeywaem fakt, e Magorzata nie podziela mojego smutku,
e nie zoci jej to szkolenie, ba, mwi mi nawet, e si z niego cieszy. Z jakiego
zamku w rodkowych Czechach, gdzie si to szkolenie odbywao, przysaa mi
list, taki jak ona sama: peen szczerej aprobaty dla wszystkiego, co przeywaa;
wszystko jej si podobao: kwadrans porannej gimnastyki, referaty, dyskusje i
piosenki, ktre tam piewali, pisaa, e panuje u nich zdrowy duch, a z
gorliwoci doczya jeszcze uwag, e rewolucja na Zachodzie nie da na siebie
dugo czeka.
Oglnie rzecz biorc zgadzaem si waciwie z tym, co pisaa Magorzata,
wierzyem nawet w blisk ju rewolucj w zachodniej Europie; z jednym tylko nie
mogem si pogodzi: e ona jest zadowolona i szczliwa wtedy, kiedy ja za ni
tskni. Kupiem wic widokwk i (eby Magorzat zrani, zaszokowa i zbi z
tropu) napisaem: Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje gupot!
Niech yje Trocki! Ludwik.

3
Na moj prowokacyjn pocztwk Magorzata odpowiedziaa krtk
banaln kartk, a na nastpne listy, ktre wysyaem do niej w cigu wakacji w
ogle nie odpowiadaa. Byem gdzie na Szumawie, grabiem siano wraz ze
studenck brygad, a milczenie Magorzaty kado si na moim yciu cieniem
wielkiego smutku. Pisywaem std do niej prawie codziennie listy pene
bagalnego i melancholijnego zakochania, prosiem j, ebymy mogli si
widywa przynajmniej przez ostatnie dwa tygodnie ferii, byem gotw nie
pojecha do domu, nie zobaczy swojej osamotnionej matki, a za to pojecha
gdziekolwiek, gdzie bdzie Magorzata; a wszystko to nie tylko dlatego, e j
kochaem, ale gwnie dlatego, e bya to jedyna kobieta na moim horyzoncie i e
sytuacja chopaka bez wasnej dziewczyny jest dla mnie nie do zniesienia. Ale
Magorzata na moje listy nie odpowiadaa.
Nie rozumiaem, co si dzieje. W sierpniu wrciem do Pragi i udao mi si
zasta j w domu. Poszlimy razem na zwyky spacer wzdu Wetawy i na wysp
przez Cesarsk k (przez t smutn k z topolami i pustymi terenami
boisk). Magorzata twierdzia, e nic si midzy nami nie zmienio, i tak te si
zachowywaa, tylko e wanie ta rozpaczliwie skostniaa niezmienno
(niezmienno pocaunkw, niezmienno rozmowy, niezmienno umiechw)
bya deprymujca. Kiedy prosiem, abymy si spotkali nastpnego dnia,
powiedziaa, ebym zadzwoni, to si umwimy.
Zadzwoniem; obcy gos w telefonie owiadczy, e Magorzata wyjechaa z
Pragi.
Byem nieszczliwy, tak nieszczliwy, jak tylko moe by dwudziestoletni
chopiec, kiedy nie ma adnej dziewczyny; chopiec troch jeszcze niemiay,
ktry mio fizyczn pozna dotychczas zaledwie par razy, przelotnie i le, a
ktrego myli s wci jeszcze, bez przerwy ni zaprztnite. Dni byy puste,
niepotrzebne i wloky si bez koca, nie mogem czyta, nie mogem pracowa,
trzy razy dziennie chodziem do kina na wszystkie popoudniowe i wieczorne
seanse, bez wyboru, jak leciao, byle tylko jako zabi czas, byle jako zaguszy
w sowi gos, ktry nieustannie pohukiwa wewntrz mnie.
Ja, o ktrym Magorzata (dziki mojemu traktowaniu jej z gry) bya zdania,
e jestem raczej znudzony kobietami, nie miaem odwagi zaczepi na ulicy adnej
z dziewczyn, dziewczyn, ktrych zgrabne nogi sprawiay mi niemal psychiczny
bl.

Tote z radoci powitaem pocztek padziernika, ktry wreszcie nadszed;


wraz z nim zaczyna si rok akademicki, a par dni wczeniej moja praca w
Zwizku Studentw, gdzie miaem wasny pokj i moc najrozmaitszej roboty.
Jednake ju nastpnego dnia wezwano mnie telefonicznie do sekretariatu
uczelnianego partii. Od tego momentu pamitam wszystko bardzo dokadnie: by
soneczny dzie, wyszedem z gmachu, gdzie mieci si Zwizek Studentw, i
poczuem, jak smutek, ktry przepenia mnie w cigu caych ferii, powoli ze
mnie opada. Mczyzna posiada na szczcie, prcz swoich prywatnych
namitnoci, rwnie i pasj pracy spoecznej, a ja cieszyem si, e ta pasja
znowu bierze mnie w swoje wadanie, szedem wic do komitetu mile
zaciekawiony. Zadzwoniem, drzwi otworzy mi sekretarz komitetu, wysoki
modzieniec o pocigej twarzy, jasnych wosach i lodowato zimnych, niebieskich
oczach. Powiedziaem: Cze pracy. Nie odpowiedzia, rzuci tylko: Wejd dalej,
czekaj na ciebie.
W gbi, w ostatnim pokoju, gdzie mieci si sekretariat, czekao na mnie
trzech czonkw uniwersyteckiej organizacji partyjnej. Powiedzieli, ebym usiad.
Usiadem i zrozumiaem, e dzieje si co niedobrego. Wszyscy trzej towarzysze,
ktrych dobrze znaem i z ktrymi ucinaem sobie zwykle wesoe pogaduszki,
mieli oficjalny wyraz twarzy; zwracali si do mnie wprawdzie per ty (jak to jest
w zwyczaju midzy towarzyszami), ale w tej chwili nie bya to forma
przyjacielska, lecz raczej urzdowa i zowrbna. (Przyznam si, e od tego
czasu mam awersj do mwienia sobie per ty; w zaoeniu ma to by wyraz
bliskiej zayoci, ale jeeli ludzie bdcy na ty s sobie obcy, forma ta nabiera
natychmiast opacznego znaczenia, staje si wyrazem gburowatoci, tak e wiat,
w ktrym ludzie powszechnie s z sob na ty, nie jest wiatem powszechnej
przyjani, lecz wiatem powszechnego lekcewaenia.)
Siedziaem zatem przed trzema mwicymi do mnie ty studentami, ktrzy
zadali mi pierwsze pytanie: czy znam Magorzat. Powiedziaem, e znam.
Zapytali, czy z ni korespondowaem. Powiedziaem, e tak. Zapytali, czy
przypominam sobie, co do niej pisaem. Powiedziaem, e sobie nie przypominam, w tej chwili jednak stana mi przed oczami kartka z prowokacyjnym
tekstem i zaczem si domyla, o co chodzi. Nie moesz sobie przypomnie?
pytali. Nie, odpowiedziaem. A co do ciebie pisaa Magorzata? Wzruszyem
ramionami, eby wywoa wraenie, e pisaa do mnie o sprawach osobistych, o
ktrych nie mog tutaj mwi. Pisaa co o szkoleniu? pytali. Tak, pisaa,
powiedziaem. A co pisaa? e bardzo jej si tam podoba, odparem. I co jeszcze?
e maj dobre referaty i dobry zesp. Czy pisaa, e na szkoleniu panuje zdrowy

duch? Tak, rzekem, co takiego pisaa. Czy pisaa, e zaczyna rozumie, co to


jest sia optymizmu? pytali dalej. Tak, odparem. A co ty sdzisz o optymizmie? O
optymizmie? A co powinienem o nim sdzi? spytaem. Czy sam uwaasz si za
optymist? pytali dalej. Tak, uwaam, rzekem niemiao. Lubi kaway, cakiem
wesoy ze mnie chopak usiowaem zagodzi ton przesuchania. Wesoy moe
by i nihilista, rzek jeden z nich, moe na przykad mia si z ludzi, ktrzy
cierpi. Wesoy moe by i cynik, cign dalej. Uwaasz, e mona zbudowa
socjalizm bez optymizmu? zapyta inny. Nie, powiedziaem. A wic ty nie jeste
za tym, eby zbudowa u nas socjalizm? rzek trzeci. Jak to? broniem si dalej.
Nie wykrcaj si, napisae to. Marks powiedzia, e religia to opium dla ludu, ale
dla ciebie opium to nasz optymizm! Napisae to do Magorzaty. Ciekaw jestem,
co by powiedzieli nasi robotnicy i przodownicy pracy, ktrzy przekraczaj plany,
gdyby si dowiedzieli, e ich optymizm to opium, nawiza natychmiast inny. A
trzeci dorzuci: Dla trockistw twrczy optymizm to zawsze tylko opium. A ty
jeste trockista. Na Boga, skd wam to przyszo do gowy? broniem si.
Napisae to czy nie? Moe i dla kawau co takiego napisaem, przecie to ju
dwa miesice, nie przypominam sobie. Moemy ci to przypomnie, rzekli i
odczytali moj pocztwk: Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje
gupot! Niech yje Trocki! Te zdania zabrzmiay w maym pokoju komitetu
partyjnego tak strasznie, e w tej chwili zlkem si ich i poczuem, e posiadaj
niszczycielsk moc, ktrej ju nie dam rady. Towarzysze, to mia by art,
rzekem, lecz czuem, e nikt mi nie moe uwierzy. Was to mieszy? zwrci si
jeden z towarzyszy do dwch pozostaych. Obaj pokrcili przeczco gowami. Wy
nie znacie Magorzaty! powiedziaem. Znamy j, rzekli. No wic widzicie,
cignem. Magorzata bierze wszystko na serio, mymy zawsze z niej troch
pokpiwali i staralimy si j zaszokowa. To ciekawe, rzek jeden z towarzyszy, z
twoich listw wcale nie wynikao, eby Magorzaty nie traktowa na serio. C
to, czybycie czytali wszystkie moje listy do Magorzaty? A wic, poniewa
Magorzata bierze wszystko na serio, zabra gos inny, stroisz sobie z niej arty.
Ale powiedz nam, co ona traktuje tak na serio? Moe parti, optymizm,
dyscyplin, co? I to wszystko, co ona traktuje z tak powag, ciebie mieszy.
Towarzysze, zrozumcie, mwiem, przecie ja ju nawet nie pamitam, jak to
pisaem, pisaem w popiechu, ot, par sw, dla kawau, nie mylaem nawet o
tym, co pisz, gdybym mia na myli co zego, to przecie nie wysyabym tego
na partyjny obz szkoleniowy! Obojtne chyba, jak to pisae. Czy pisae w
popiechu, czy powoli, na kolanie, czy na stole, moge napisa tylko to, co jest
w tobie. Nic innego napisa nie moge. Moe gdyby by si lepiej zastanowi,
toby tego nie napisa. A tak napisae bez udawania. Przynajmniej wiemy, kim

jeste. Przynajmniej wiemy, e jeste dwulicowy, masz jedn twarz dla partii, a
drug dla innych. Czuem, e straciem wszelkie argumenty do obrony. Powtarzaem jeszcze par razy to samo: e to by art, e to byy jedynie sowa bez
znaczenia, e to by wynik mego nastroju itp. Nie przyjli tego do wiadomoci.
Owiadczyli, e napisaem te sowa na otwartej pocztwce, e kady mg je
przeczyta, e te sowa miay wydwik obiektywny i e nie byo do nich
doczone adne wyjanienie odnonie do mego nastroju. Potem spytali, co
czytaem z Trockiego. Powiedziaem, e nic. Spytali, kto mi te ksiki poycza.
Powiedziaem, e nikt. Spytali, z jakimi trockistami si spotykaem.
Powiedziaem, e z adnymi. Owiadczyli, e z t chwil zdejmuj mnie z funkcji
w Zwizku Studentw, i zadali kluczy od pokoju. Miaem je w kieszeni i
oddaem im. Potem powiedzieli, e po linii partyjnej przypadek mj rozpatrzy
organizacja Wydziau Przyrodniczego. Wstali i patrzyli ponad moj gow.
Powiedziaem cze pracy i wyszedem.
Pniej przypomniaem sobie jednak, e w pokoju Zwizku Studentw mam
peno swoich rzeczy. Nie byem nigdy zbyt porzdny, tote w szufladzie biurka
oprcz rnych prywatnych szpargaw miaem take swoje skarpetki, a w
szufladzie wrd teczek i wykazw pokrajan tart bab, ktr przysaa mi z
domu matka. Oddaem wprawdzie przed chwil klucz w sekretariacie, ale portier
na parterze mnie zna i da mi klucz bdcy wasnoci instytucji, ktry wisia
na drewnianej tablicy wrd wielu innych kluczy; pamitam wszystko z
najdrobniejszymi szczegami: klucz od mego pokoju przywizany by grubym
konopnym sznurkiem do maej drewnianej deszczuki, na ktrej widnia
napisany bia farb numer mego pokoju. Otworzyem wic tym kluczem i
siadem przy biurku; wysunem szuflad i zaczem wyciga z niej wszystkie
moje rzeczy; robiem to powoli i w roztargnieniu, poniewa w owej krtkiej chwili
wzgldnego spokoju usiowaem si zastanowi, co si waciwie ze mn stao i
co mam robi.
Nie trwao dugo, i drzwi si otworzyy. Stali w nich znowu ci trzej towarzysze z komitetu. Tym razem nie mieli ju chodnego i nieprzystpnego wyrazu
twarzy. Tym razem ich gosy brzmiay gniewnie i dononie. Zwaszcza
najmniejszy z nich, kadrowiec, napad na mnie, w jaki sposb si tu w ogle
dostaem. Jakim prawem. Zapyta, czy chc, eby mnie zaprowadzi na milicj.
Co ja tu wykradam z biurka. Powiedziaem, e przyszedem po tart bab i
skarpetki. Owiadczy, e nie mam najmniejszego prawa tutaj wchodzi,
chobym mia pen szaf skarpetek. Po czym podszed do szuflady i zacz
przeglda kartk po kartce, zeszyt po zeszycie. Byy to wszystko oczywicie moje

prywatne rzeczy, wic w kocu pozwoli, ebym na jego oczach zapakowa to do


walizki. Wrzuciem tam rwnie skarpetki, wygniecione i brudne, wpakowaem
te bab, ktra leaa w szafie w wytuszczonym papierze penym okruszyn.
ledzili kady mj ruch. Wyszedem z walizeczk z pokoju, a referent personalny
powiedzia mi na poegnanie, ebym si tu wicej nie pokazywa.
Jak tylko znalazem si poza zasigiem towarzyszy, poza krgiem niezomnej logiki ich przesuchania, ju mi si zdawao, e jestem niewinny, e w
caej tej historii nie ma przecie nic zego i e musz zwrci si do kogo, kto
dobrze zna Magorzat, komu wszystko opowiem i kto zrozumie, e caa ta afera
jest po prostu mieszna. Odszukaem pewnego studenta z naszego wydziau,
komunist, a kiedy mu wszystko wyoyem, orzek, e ci na dzielnicy to bigoci,
e nie znaj si na kawaach, i e on, ktry zna Magorzat, doskonale potrafi
sobie wyobrazi, o co chodzi. Zreszt najlepiej, ebym poszed do Zemanka, ktry
bdzie w tym roku sekretarzem organizacji partyjnej na naszym wydziale, a ktry
zna dobrze Magorzat i mnie.

4
O tym, e Zemanek bdzie sekretarzem organizacji partyjnej, nie wiedziaem
i zdawao mi si, e to doskonaa wiadomo, poniewa rzeczywicie Zemanka
dobrze znaem, a nawet byem przekonany, e darzy mnie szczer sympati ze
wzgldu na moje pochodzenie ze Sowacka. Zemanek bowiem strasznie lubi
piewa sowackie piosenki; w tym czasie byo w wielkiej modzie piewa pieni
ludowe, i to piewa je nie na sposb szkolny, ale z rk nad gow i troch
prostackim gosem, i mie przy tym min autentycznego czowieka z ludu,
ktrego matka powia na jakiej wiejskiej zabawie przy dwiku cymbaw.
Na Wydziale Przyrodniczym byem jedynym prawdziwym Sowakiem z
Moraw, co dawao mi pewne przywileje; przy kadej uroczystej okazji, a nawet w
czasie niektrych zebra, obchodw czy na Pierwszego Maja, chopcy zachcali
mnie, ebym wycign klarnet i wraz z dwoma czy trzema amatorami spord
naszych kolegw imitowa sowack kapel. Tak wic (z klarnetem, skrzypcami i
basetl) maszerowalimy przez dwa lata z rzdu w majowym pochodzie, a
Zemanek, jako e adny by z niego chopak i lubi si popisywa, szed razem z
nami, ubrany w wypoyczony strj regionalny, taczy w pochodzie, wyrzuca
rk w gr i piewa. Ten rodowity praanin, ktry na Sowacku nigdy nie by,
strasznie lubi udawa wiejskiego zawadiak, a ja patrzyem na niego yczliwie,

bo byem szczliwy, e muzyka moich rodzinnych stron, ktre od dawna


stanowiy eldorado sztuki ludowej, cieszy si tak sympati.
Poza tym Zemanek zna Magorzat, co byo drugim plusem. W czasie
rnych studenckich uroczystoci czsto trzymalimy si we trjk; kiedy (bya
nas wtedy wiksza paczka) wymyliem sobie, e na Szumawie yj plemiona
krasnoludkw, i na poparcie tego twierdzenia przytoczyem szereg cytatw z
dziea naukowego, ktre porusza ten temat. Magorzata dziwia si, e nigdy o
tym nie syszaa. Powiedziaem, e nie ma w tym nic dziwnego: nauka
buruazyjna umylnie przecie zatajaa istnienie krasnoludkw, poniewa
kapitalici traktowali krasnoludki jak niewolnikw.
Ale o tym powinno si pisa! woaa Magorzata. Dlaczego si o tym
nie pisze? Przecie to byby wanie argument przeciwko kapitalistom!
Nie pisze si pewnie dlatego wyjaniem zamylony e caa ta sprawa
jest w pewnym sensie delikatna i gorszca: krasnoludki bowiem odznaczay si
niezwykymi walorami w sprawach miosnych, co sprawiao, e istniao na nie
due zapotrzebowanie, i nasze pastwo potajemnie eksportowao je za grube
dewizy, zwaszcza do Francji, gdzie starzejce si damy ze sfer kapitalistycznych
wynajmoway krasnoludki jako sucych, aby w rzeczywistoci wykorzystywa
je do cakiem innych celw.
Koledzy wstrzymywali si od miechu, ktry wywoywa nie tyle mj nie
nadzwyczajny dowcip, ile raczej przejty wyraz twarzy Magorzaty, gotowej
zawsze do czego (ewentualnie przeciw czemu) si zapali; przygryzali wargi,
eby nie psu Magorzacie przyjemnoci poznania nowego zagadnienia, a
niektrzy (pord nich gwnie Zemanek) sekundowali mi, by potwierdzi moj
informacj o krasnoludkach.
Kiedy Magorzata zapytaa, jak waciwie taki krasnoludek wyglda,
pamitam, e Zemanek odpowiedzia jej z powan min, i profesor Cze-chura,
ktrego Magorzata i jej koledzy maj zaszczyt widywa czasami na katedrze, jest
z pochodzenia krasnoludkiem, i to albo po obojgu, albo po jednym z rodzicw.
Docent Hule opowiada pono Zemankowi, e kiedy w czasie ferii mieszka w
tym samym hotelu co pastwo Czechurowie, ktrzy oboje maj w sumie niecae
trzy metry wzrostu. Ktrego dnia wszed do ich pokoju, nie przypuszczajc, e
maonkowie jeszcze pi, i zdbia: leeli w jednym ku, i to nie obok siebie,
ale w jednej linii, Czechura skulony w dolnej, a Czechurowa w grnej poowie
ka.

Tak potwierdziem. Poza tym nie tylko Czechura, ale i jego ona
pochodzi niewtpliwie z krasnoludkw szumawskich, poniewa sypianie w jednej
linii jest atawistycznym nawykiem wszystkich tamtejszych krasnoludkw, ktre
zreszt w przeszoci nigdy nie budoway swoich chat w ksztacie koa czy
kwadratu, ale zawsze w ksztacie wyduonego prostokta, poniewa nie tylko
pary maeskie, ale i cae rodziny zwyky byy sypia tworzc dugi acuch
jedno za drugim.
Kiedy owego ponurego dnia przypomniaem sobie tamto nasze bajdurzenie,
wydao mi si, e byska z niego dla mnie promyk nadziei. Zemanek, ktremu
zostanie powierzone rozstrzygnicie mojej sprawy, zna mj sposb
dowcipkowania, zna rwnie i Magorzat, zrozumie zatem, e kartka, ktr do
niej napisaem, bya jedynie artobliw prowokacj wobec dziewczyny, w ktrej
wszyscymy si podkochiwali i ktr (moe wanie dlatego) lekcewaylimy. Przy
pierwszej zatem okazji opowiedziaem mu o swoim kopocie: Zemanek sucha
uwanie, marszczy czoo i owiadczy, e zobaczy.
yem tymczasem w zawieszeniu; chodziem na wykady jak dawniej i
czekaem. Czsto wzywano mnie przed rne komisje partyjne, ktre gwnie
usioway sprawdzi, czy nie nale do jakiej grupy trockistowskiej; staraem si
dowie, e na dobr spraw nie wiem nawet dokadnie, co to trockizm;
czepiaem si kadego spojrzenia prowadzcych ledztwo towarzyszy i szukaem
w nim zaufania; niekiedy rzeczywicie je znajdowaem i dugo potrafiem nosi
potem w duszy takie spojrzenie, houbi je i cierpliwie wykrzesywa z niego
nadziej.
Magorzata w dalszym cigu mnie unikaa. Zrozumiaem, e ma to zwizek
z afer wok mojej kartki, a wiedziony dumn wspaniaomylnoci, nie
chciaem jej o nic pyta. Ktrego dnia sama zatrzymaa mnie na korytarzu
uniwersytetu.
Chciaabym porozmawia z tob w pewnej sprawie.
Tak wic znowu po kilku miesicach znalelimy si na wsplnej przechadzce; bya ju jesie, oboje mielimy na sobie dugie paszcze, sigajce
troch za kolana, tak jak si w owym czasie (czasie cakowicie wyzutym z
elegancji) chodzio; myo leciutko, drzewa na bulwarze byy czarne i bezlistne.
Magorzata opowiedziaa mi, jak si to wszystko stao: kiedy bya na wakacyjnym
szkoleniu, wezwali j naraz towarzysze i zapytali, czy otrzymuje tu jak
korespondencj; powiedziaa, e tak. Pytali, od kogo. Powiedziaa, e pisuje do
niej matka. I nikt inny? Od czasu do czasu jeden kolega, powiedziaa. Moesz

powiedzie nam ktry? spytali. Wymienia moje nazwisko. A o czym to pisze do


ciebie towarzysz Jahn? Wzruszya ramionami, poniewa nie miaa najmniejszej
ochoty cytowa sw z mojej kartki. Ty te do niego pisaa? spytali. Pisaam. O
czym pisaa? A tak, powiedziaa, o szkoleniu i w ogle. Podoba ci si na
szkoleniu? spytali. Tak, bardzo. A napisaa mu, e ci si podoba? Tak,
napisaam. A on? pytali dalej. On? odpowiedziaa niepewnie Magorzata, on jest
dziwny, trzeba go zna. My go znamy, powiedzieli, i chcielibymy wiedzie, co do
ciebie pisa. Moesz nam pokaza t pocztwk?
Nie gniewaj si na mnie rzeka Magorzata musiaam im t kartk
pokaza.
Nie usprawiedliwiaj si powiedziaem do Magorzaty oni znali jej tre
ju wczeniej, zanim jeszcze rozmawiali z tob; gdyby jej nie znali, nie wzywaliby
ci.
Ja si wcale nie usprawiedliwiam ani nie wstydz, e daam im to przeczyta, nie tumacz sobie tego w ten sposb. Jestem czonkiem partii, a partia
ma prawo wiedzie, kim jeste i co mylisz zastrzega si, po czym owiadczya
mi, e bya przeraona tym, co napisaem, wszyscy bowiem wiemy, e Trocki by
najwikszym wrogiem tego, o co walczymy i dla czego yjemy.
Co miaem Magorzacie wyjania? Poprosiem, eby opowiedziaa, co byo
dalej.
Powiedziaa, e przeczytali kartk i zdbieli. Spytali, co ona na to. Powiedziaa, e to okropne. Spytali, czemu sama nie przysza im tego pokaza.
Wzruszya ramionami. Spytali, czy nie wie, co to jest czujno. Spucia gow.
Spytali, czy nie wie, ilu partia ma wrogw. Powiedziaa, e wie, ale e nie
wierzya, eby towarzysz Jahn... Spytali, czy dobrze mnie zna. Spytali, jaki
jestem. Powiedziaa, e jestem dziwny. e wprawdzie chwilami sdzi, i jestem
prawdziwym komunist, ale niekiedy mwi co, czego aden komunista mwi
nie powinien. Spytali, c to takiego niekiedy mwi. Odpara, e adnych
konkretnych przykadw sobie nie przypomina, ale e nie istnieje dla mnie nic
witego. Owiadczyli, e wida to z mojej kartki. Powiedziaa im, e czsto
kcia si ze mn o wiele rzeczy. I dodaa jeszcze, e inaczej mwi na
zebraniach, a inaczej z ni. Na zebraniach pon witym zapaem, podczas gdy z
ni ze wszystkiego tylko sobie pokpiwam i wszystko bagatelizuj. Spytali j, czy
uwaa, e taki czowiek moe by czonkiem partii. Wzruszya ramionami.
Spytali, czy partia zbudowaaby socjalizm, gdyby jej czonkowie gosili, e
optymizm to opium dla ludu. Powiedziaa, e taka partia nie zbudowaaby

socjalizmu. Stwierdzili, e to wystarczy. I eby na razie nic mi nie mwia,


poniewa chc zobaczy, co bd pisa dalej. Owiadczya, e nie chce mnie
wicej widzie. Odpowiedzieli, e to byoby niesuszne, wprost przeciwnie,
powinna do mnie na razie pisywa, eby si mogli zorientowa, co we mnie
jeszcze siedzi.
I ty im potem pokazywaa moje listy? spytaem Magorzat rumienic
si w gbi duszy na wspomnienie swoich miosnych wyzna.
A co miaam robi? rzeka. Ale sama po tym wszystkim naprawd nie
mogam ju do ciebie pisywa. Nie mog przecie korespondowa z kim tylko po
to, eby go wcign w puapk. Wysaam ci jeszcze pocztwk, i koniec. Nie
chciaam si z tob zobaczy, bo nie miaam ci nic do powiedzenia i baam si, e
by mnie o co nie zapyta, musiaabym ci przecie kama w ywe oczy, a ja
kama nie lubi.
Zapytaem Magorzat, co j skonio do dzisiejszego spotkania ze mn.
Powiedziaa, e przyczyn by towarzysz Zemanek. Spotka j po feriach na
korytarzu uniwersytetu i wcign do maego pokoiku, gdzie miecia si
egzekutywa organizacji partyjnej Wydziau Przyrodniczego. Powiedzia jej, e
otrzyma wiadomo, jakobym przysa jej na szkolenie pocztwk z antypartyjnymi epitetami. Spyta j, co to byy za sowa. Powiedziaa mu. Spyta, co
ona o tym sdzi. Powiedziaa, e potpia. Powiedzia, e susznie robi, i spyta,
czy jeszcze ze mn chodzi. Bya w kopocie i daa wymijajc odpowied.
Powiedzia, e ze szkolenia przysza o niej na wydzia bardzo pochlebna opinia i
e organizacja wydziaowa na ni liczy. Powiedziaa, e bardzo si cieszy.
Powiedzia, e nie chce si miesza do jej ycia prywatnego, ale e uwaa, i
czowieka poznaje si po tym, z kim si styka, jakiego przyjaciela sobie wybiera, i
e nie wiadczyoby o niej dobrze, gdyby wybraa wanie mnie.
W cigu paru tygodni Magorzata przemylaa sobie to wszystko. Nie
widywaa si ze mn ju od kilku miesicy, tak e uwaga Zemanka bya
waciwie zbyteczna, a jednak ta wanie uwaga sprawia, e Magorzata zacza
si zastanawia, czy to nie zbyt okrutne i niedopuszczalne moralnie namawia
kogo, eby si rozsta ze swoim przyjacielem tylko dlatego, e w przyjaciel
popeni bd, czy zatem nie byo niesprawiedliwe rwnie i to, e ju przedtem
sama ze mn zerwaa. Posza do towarzysza, ktry w czasie ferii prowadzi
szkolenie, spytaa go, czy w dalszym cigu nie ma prawa powiedzie mi o tym, co
si stao w zwizku z moj pocztwk, a kiedy si dowiedziaa, e nie ma ju
powodu nic ukrywa, zaczepia mnie i poprosia o rozmow.

I teraz oto zwierza mi si z tego, co j drczy i co jej ciy: tak, le postpia,


kiedy postanowia si ze mn nie widywa, aden czowiek przecie nie jest
stracony, choby popeni najwiksze nawet bdy. Przypomniaa sobie, jak
mwia, Aleksego Tostoja, ktry by biaogwardzist i emigrantem, a przecie w
kocu zosta wielkim pisarzem socjalistycznym. Przypomnia jej si te radziecki
film Sd honorowy (film bardzo wwczas popularny w rodowisku partyjnym), w
ktrym jaki radziecki lekarz-naukowiec poda swoje odkrycie najpierw do
wiadomoci publicznej za granic, zanim opublikowa je w kraju, co zalatywao
kosmopolityzmem i zdrad. Magorzata powoywaa si z przejciem gwnie na
zakoczenie filmu: uczony zosta w kocu potpiony przez sd honorowy zoony
z jego kolegw, ale kochajca ona potpionego maonka nie opucia, lecz
staraa si natchn go si, by mg naprawi sw cik win.
A wic zdecydowaa, e mnie nie opucisz?
Tak rzeka Magorzata i chwycia mnie za rk.
Powiedz, Magorzato, uwaasz, e dopuciem si cikiego przewinienia?
Tak, uwaam powiedziaa.
Jak mylisz, mam prawo zosta w partii czy nie?
Myl, e nie, Ludwiku.
Wiedziaem, e gdybym przysta na t gr, w ktr Magorzata si wcigna
i ktrej patos przeywaa, jak si wydawao, ca dusz, osignbym wszystko, o
co miesic temu na prno zabiegaem: popychana patosem zbawienia niczym
statek par, oddaaby mi teraz bez wtpienia i swoje ciao. Oczywicie pod
jednym warunkiem: e jej instynkt zbawiania zostaby istotnie w peni
zaspokojony; a eby zosta zaspokojony, musi na to przysta obiekt zbawiania
(niestety ja sam!), najgbiej wiadom swojej winy. Tylko e ja tego zrobi nie
mogem. Byem tak bliski upragnionego celu ciaa Magorzaty, a jednak nie
mogem zdoby jej za t cen, nie mogem uzna swojej winy i zgodzi si na
niedopuszczalny wyrok; nie mogem sucha, jak kto, kto powinien mi by
bliski, t win i ten wyrok uznaje.
Nie przystaem na propozycj Magorzaty, odtrciem j i utraciem, ale czy
naprawd czuem si niewinny? Tak, bez przerwy utwierdzaem si w przekonaniu, e caa ta afera jest mieszna, ale jednoczenie (i to wanie dzisiaj, z
dystansu wielu lat, wydaje mi si najprzykrzejsze i najbardziej znamienne)
zaczynaem widzie owe trzy zdania na kartce pocztowej oczyma tych, ktrzy
prowadzili przeciw mnie ledztwo; zaczem ba si tych trzech zda, zlkem

si, e pod paszczykiem artu zdradzaj jaki bardzo powany mj rys, a


mianowicie to, e nigdy nie zrosem si bez reszty z parti, e nigdy nie byem
prawdziwym proletariackim rewolucjonist, ale e na podstawie samej tylko (!)
decyzji przystaem do rewolucjonistw (uwaalimy bowiem, e rewolucyjno
proletariacka to, e tak powiem, nie sprawa wyboru, ale rzecz wrodzona: albo
kto jest rewolucjonist i potem zrasta si z ruchem w jedno ciao, myli jego
mzgiem i czuje jego sercem, albo te nim nie jest, i wtedy pozostaje mu tylko,
aby chcia nim by; ale wtedy te bezustannie ponosi win za to, e nim nie jest:
win za swoj niezaleno, inno, odrbno).
Kiedy dzi przypominam sobie mj wczesny stan, nasuwa mi si analogia
do ogromnej siy chrzecijastwa, ktre sugeruje wierzcemu jego wrodzon i
nieustajc grzeszno; i ja staem (wszyscymy zreszt tak stali) wobec
rewolucji i jej partii z wiecznie pochylon gow, tak e powoli zaczynaem godzi
si z tym, i moje sowa, chocia pomylane jako art, s mimo to
przestpstwem, i zaczem przeprowadza w mylach samokrytyczne dochodzenie: mwiem sobie, e te sowa nie przyszy mi do gowy ot tak tylko, przez
przypadek, e przecie ju dawniej towarzysze wytykali mi (i susznie)
pozostaoci indywidualizmu i intelektualizmu; mwiem sobie, e powodowany prnoci zaczem znajdowa nadmierne upodobanie we wasnym
wyksztaceniu, w fakcie, e jestem studentem, i w swojej przyszoci
intelektualisty, i e mj ojciec, robotnik, ktry umar w czasie wojny w obozie
koncentracyjnym, nie rozumiaby mojego cynizmu, wyrzucaem sobie, e niestety
nie odziedziczyem jego robociarskiego sposobu mylenia, wyrzucaem sobie
najrozmaitsze rzeczy i godziem si z koniecznoci poniesienia jakiej kary,
broniem si tylko przed jednym: eby wyrzucono mnie z partii i tym samym
uznano za jej wroga; y w roli wroga tego wszystkiego, co wybraem ju jako
mody chopiec i do czego najmocniej przylgnem, wydawao mi si rzecz
straszn.
Tak samokrytyk, bdc jednoczenie rozpaczliw obron, sto razy
zoyem w duchu, co najmniej dziesi razy przed rnymi komitetami i
komisjami, a w kocu take na decydujcym zebraniu plenarnym naszego
wydziau, gdzie o mnie i o moim przewinieniu Zemanek wygosi wstpny referat
(sugestywny, byskotliwy, niezapomniany) i w imieniu egzekutywy postawi
wniosek o usunicie mnie z partii. Dyskusja po moim samokrytycznym
wystpieniu rozwina si w sposb dla mnie niekorzystny; nikt nie stan w
mojej obronie i w kocu wszyscy (byo tam chyba ze sto osb, a wrd nich moi
profesorowie i moi najblisi koledzy), tak, wszyscy co do jednego, podnieli rce,

aby uchwali wniosek nie tylko o usunicie mnie z partii, ale (tego si w ogle nie
spodziewaem) i o koniecznoci wydalenia mnie ze studiw.
Jeszcze tej samej nocy po zebraniu wsiadem do pocigu i wyjechaem do
domu, tylko e dom nie mg mi przynie adnej pociechy, choby dlatego, e
przez kilka dni nie odwayem si w ogle powiedzie matce ktra okropnie
dumna bya z moich studiw co si stao. Za to od razu nastpnego dnia zjawi
si u mnie Jarosaw, mj kolega z gimnazjum i z kapeli, w ktrej jako ucze
gimnazjalny grywaem, i ogromnie si ucieszy, e zasta mnie w domu; pojutrze
si eni, owiadczy, i musz by jego wiadkiem. Nie mogem odmwi staremu
druhowi i nie pozostawao mi nic innego jak swoj klsk uczci weseln
zabaw.
Jarosaw bowiem by jeszcze na dodatek zagorzaym sowackim patriot i
folkloryst, tak e wasny lub wykorzysta dla wyadowania swojej pasji
etnograficznej i urzdzi go zgodnie z dawnymi ludowymi zwyczajami: w strojach
regionalnych, z kapel, ze swatem wygaszajcym kwieciste oracje, z przenoszeniem panny modej przez prg i z pieniami, jednym sowem, ze wszystkimi
cay dzie trwajcymi ceremoniami, ktre oczywicie zrekonstruowa raczej z
ksiek etnograficznych ni z ywej pamici. Zauwayem jednak co dziwnego:
mj kolega Jarosaw, wieo mianowany kierownik znakomicie prosperujcego
zespou pieni i taca, trzyma si wprawdzie wszystkich moliwych starych
zwyczajw, ale (pomny wida swojej kariery i posuszny ateistycznym hasom)
nie poszed z gomi weselnymi do kocioa, mimo e tradycyjny wiejski lub bez
ksidza i bogosawiestwa boego by nie do pomylenia; pozwoli starocie
wygasza wszystkie ceremonialne mowy, ale starannie wykreli z nich wszelkie
motywy biblijne, mimo i wanie one nadaway tyle obrazowoci ludowym mowom weselnym. Smutek, ktry nie pozwoli mi wczy si w pijan wesoo
lubnej ceremonii, sprawi, e w feerii tych ludowych obrzdw potrafiem
wyczu zapach chloroformu, a na dnie owej pozornej spontanicznoci dostrzec
dbo faszu. Ale kiedy potem Jarosaw poprosi mnie, bym wzi (na
sentymentaln pamitk swojej dawnej dziaalnoci w kapeli) klarnet i zasiad
wrd pozostaych muzykantw, odmwiem mu. Przypomniao mi si bowiem,
jak w ten wanie sposb grywaem przez ostatnie dwa lata na Pierwszego Maja i
jak praanin Zemanek taczy obok mnie w stroju regionalnym, wyrzuca w gr
rce i piewa. Nie mogem wzi klarnetu do rki i czuem, jak cay ten
folklorystyczny wrzask jest mi wstrtny, wstrtny, wstrtny...

5
Utraciwszy moliwo studiw, utraciem zarazem prawo do odroczenia
suby wojskowej, czekaem ju wic tylko na jesienny pobr; okres wyczekiwania wypeniem prac w dwch dugoterminowych brygadach; najpierw
pracowaem przy naprawie szosy gdzie pod Gottwaldowem, pod koniec lata za
zgosiem si do pracy sezonowej w fabryce przetworw owocowych Frut,
wreszcie nadesza jesie i pewnego poranku (po nie przespanej nocy w pocigu)
dowlokem si do koszar na nie znanym mi, szkaradnym przedmieciu Ostrawy.
Staem na dziedzicu koszar wraz z innymi modymi ludmi przydzielonymi
do tej samej jednostki; nie znalimy si; w mroku tej pocztkowej wzajemnej
nieznajomoci ostro wybijaj si u innych na pierwszy plan rysy obcoci i
chamstwa; tak byo i tym razem, a jedyne, co nas w jaki ludzki sposb czyo,
to niejasna przyszo, o ktrej kryy midzy nami niepewne pogoski.
Niektrzy twierdzili, e jestemy u czarnych, inni temu zaprzeczali, a niektrzy
nie wiedzieli nawet, co to znaczy. Ja wiedziaem, tote owe domysy napeniay
mnie lkiem.
Potem przyszed plutonowy i zaprowadzi nas do baraku; wtargnlimy
hurmem na korytarz i korytarzem do jakiego wikszego pomieszczenia, gdzie
wszdzie dokoa widniay ogromne gazetki cienne, pene hase, fotografii i
nieporadnych rysunkw; na honorowym miejscu przyszpilono wielki napis
wycity z czerwonego papieru: BUDUJEMY SOCJALIZM, pod tym napisem stao
krzeso, a obok niego may chudy staruszek. Plutonowy wskaza na jednego z
nas, by usiad na krzele. Staruszek przewiza mu wok szyi bia serwetk,
potem sign do teczki, ktra staa oparta o nog krzesa, wyj maszynk do
golenia i wjecha ni we wosy chopca.
Fryzjerskie krzeso stanowio pocztek ruchomej tamy, ktra miaa przeksztaci nas w onierzy: z krzesa, na ktrym pozbylimy si wosw, popdzono nas do ssiedniego pomieszczenia; tam musielimy rozebra si do
naga, zapakowa ubrania do papierowych workw, przewiza je sznurkiem i
odda przy okienku; nadzy, z ogolonymi gowami, przeszlimy nastpnie korytarzem do dalszego pokoju, gdzie wyfasowalimy nocne koszule; w nocnych
koszulach ruszylimy do nastpnych drzwi, gdzie dostalimy wojskowe buty; w
tych buciorach i nocnych koszulach przemaszerowalimy potem przez
dziedziniec do nastpnego baraku, gdzie wydano nam koszule, kalesony, onuce,
pasy i mundury (na bluzach byy czarne wyogi); w kocu dobrnlimy do
ostatniego baraku, gdzie podoficer odczyta nasze nazwiska, podzieli nas na
druyny i wyznaczy izby i ka w baraku.

Tak wic szybciutko kady z nas zosta pozbawiony swej wasnej woli i
zamieni si w co, co na zewntrz przypominao przedmiot (przedmiot, ktrym
mona dysponowa, wysya go, zaszeregowa, odkomenderowa), a wewntrz
czowieka (cierpicego, zdenerwowanego, przestraszonego); tego dnia jeszcze
zbirka, potem kolacja, i do ka; rano obudzono nas i zaprowadzono do
kopalni; na dole rozdzielono wedug druyn na brygady robocze i zaopatrzono w
narzdzia (wiertarki, opaty i lampy grnicze), ktrymi aden z nas nie umia si
posugiwa; potem klatka windy zwioza nas pod ziemi. Kiedy z obolaym ciaem
wyjechalimy znowu na powierzchni, czekali na nas podoficerowie, ustawili w
szereg i odprowadzili z powrotem do koszar; zjedlimy obiad, po poudniu bya
musztra, po musztrze sprztanie, wychowanie polityczne, obowizkowy piew;
zamiast ycia osobistego pomieszczenie z dwudziestoma kami. I tak to si
ju potoczyo dzie po dniu.
To przeobraenie w bezduszne przedmioty, ktremu uleglimy, wydawao
mi si w pierwszych dniach absolutnie nieprzeniknione; bezosobowe, narzucone
funkcje, ktre wykonywalimy, zastpiy wszelkie ludzkie odruchy; ale ta
nieprzenikniono bya jedynie wzgldna, spowodowana nie tylko realnymi
okolicznociami, lecz rwnie nieprzyzwyczajeniem wzroku (podobnie jak kiedy
ze wiata wchodzi czowiek do ciemnego pokoju); po pewnym czasie co zaczo
powoli przewitywa i w owym mroku ubezdusznienia zaczy si uwidocznia
w ludziach ludzkie cechy. Musz jednak przyzna, e byem jednym z ostatnich,
ktrzy potrafili przystosowa wzrok do zmienionego owietlenia.
Wypywao to std, e ca istot buntowaem si przeciwko zaakceptowaniu swego losu. onierze z czarnymi wyogami, wrd ktrych si znalazem,
odbywali tylko musztr bez broni i pracowali w kopalniach. Za swoj prac
otrzymywali wynagrodzenie (pod tym wzgldem byli w lepszej sytuacji ni inni
onierze), ale bya to dla mnie saba pociecha, kiedy pomylaem, i s to
wycznie ludzie, ktrym mode pastwo socjalistyczne nie chciao powierzy
broni, poniewa uwaa ich za swoich wrogw. Oczywicie pocigao to za sob
bardziej okrutne traktowanie i grob, e czynna suba moe przecign si
ponad obowizkowe dwa lata, ale mnie najbardziej przeraa fakt, e znalazem
si wrd tych, ktrych uwaaem za najwikszych swoich wrogw, i e
przydzielili mnie do nich (definitywnie, nieodwoalnie, z doywotnim pitnem)
moi wani towarzysze. Tote pierwszy okres wrd czarnych przeywaem jako
zatwardziay samotnik, nie chciaem zy si ze swoimi nieprzyjacimi, nie
chciaem si wrd nich zaaklimatyzowa. Z przepustkami byo w owym czasie
bardzo le (do przepustki onierz nie mia prawa, dostawa j jedynie w nagrod,

co w praktyce oznaczao, e wychodzi z koszar mniej wicej raz na dwa tygodnie


w sobot), ale w tych dniach, kiedy onierze po kilku wyruszali do gospod i na
dziewczynki, wolaem by sam; kadem si na ku w baraku, usiowaem co
czyta, nawet si uczy (matematykowi wystarczy w kocu do pracy papier i
owek) i pawiem si w swojej niezdolnoci przystosowania; wierzyem, e mam
jeden jedyny cel: dalej walczy o swoj godno polityczn, o swoje prawo
niebycia wrogiem, o swoje prawo wydostania si std.
Par razy byem u oficera politycznego jednostki i staraem si go przekona, e znalazem si wrd czarnych przez pomyk; e usunito mnie z
partii za mj intelektualizm i cynizm, ale nie jako wroga socjalizmu; wyjaniaem
znowu (ktry to ju raz!) mieszn histori z kartk pocztow, histori, ktra
wcale ju nie bya mieszna, ale ktra w zestawieniu z moimi czarnymi wyogami
stawaa si coraz bardziej podejrzana i zdawaa si kry w sobie co, co
przemilczam. Musz jednak gwoli prawdzie powiedzie, e oficer polityczny
wysucha mnie cierpliwie i okaza nieoczekiwane niemal zrozumienie dla mojej
chci usprawiedliwienia si; rzeczywicie zapytywa potem gdzie u gry (jake
niesprecyzowane oznaczenie miejsca!) o moj spraw, ale w kocu sam mnie
wezwa i powiedzia szczerze rozalony:
Dlaczego mnie okamywae? Dowiedziaem si, e jeste trockist.
Zaczem rozumie, e nie ma siy, ktra mogaby zmieni w obraz mojej
osoby zoony gdzie w najwyszej izbie wyrokujcej o ludzkich losach;
zrozumiaem, e ten obraz (aczkolwiek do mnie niepodobny) jest o wiele
prawdziwszy ni ja sam, e nie on moim, ale ja jego jestem cieniem, e nie on
ponosi win za to, e nie jest do mnie podobny, ale e temu brakowi podobiestwa winien jestem ja, i e w brak podobiestwa to mj krzy, ktrego na
nikogo nie mog zwali i ktry musz nie sam.
Niemniej jednak nie chciaem kapitulowa. Chciaem naprawd ten mj
brak podobiestwa nie; by nadal tym, kim jak zdecydowano nie jestem.
Mniej wicej jakie dwa tygodnie trwao, zanim jako tako przywykem do
mczcej pracy w kopalni z cik wiertark, ktrej drenie wibrowao mi w
caym ciele jeszcze do nastpnego rana. Ale tyraem uczciwie, z jak zajadoci,
chciaem osign przodujce rezultaty i wkrtce zaczo mi si to udawa.
Tylko e nikt nie widzia w tym przejawu mego politycznego uwiadomienia.
Wszystkim nam przecie pacono za nasz prac (potrcano wprawdzie na
wyywienie i mieszkanie, ale i tak sporo dostawalimy na rk!), dlatego te i

wielu innych, bez wzgldu na swoje pogldy, pracowao ze sporym zapaem, eby
z tych straconych lat mie przynajmniej jak korzy.
Mimo e wszyscy uwaali nas za zajadych przeciwnikw ustroju,
zachowywano w koszarach wszystkie formy ycia publicznego przyjte w kolektywach socjalistycznych: my, wrogowie ustroju, pod nadzorem oficera politycznego urzdzalimy pogadanki i dyskusje, mielimy codziennie szkolenie
polityczne, musielimy si troszczy o gazetki cienne, w ktrych umieszczalimy
fotografie socjalistycznych dostojnikw i wypisywalimy hasa o szczliwej
przyszoci.
Na pocztku prawie e demonstracyjnie zgosiem si do wszystkich tych
prac. Ale i w tym nikt nie widzia objawu uwiadomienia, zgaszali si przecie i
inni, kiedy chcieli, eby komendant zwrci na nich uwag i da im przepustk.
Nikt z onierzy nie uwaa tego za dziaalno polityczn, lecz tylko za
pozbawiony treci gest, haracz, ktry trzeba zoy tym, co maj nas w swoich
rkach.
Zrozumiaem zatem, e i ten mj bunt jest daremny, e ju nawet swj
brak podobiestwa dostrzegam tylko ja sam, a dla innych jest on niewidoczny.
Wrd podoficerw, ktrym zostalimy wydani na pastw, by czarnowosy
Sowak, kapralik, ktry rni si od innych agodnoci i absolutnym brakiem
sadyzmu. Lubilimy go, chocia niektrzy z nas twierdzili zoliwie, e jego
dobro wypywa jedynie z gupoty. Podoficerowie w odrnieniu od nas mieli
oczywicie bro i od czasu do czasu chodzili na strzelanie. Kiedy nasz
czarnowosy kapralik wrci z takich wicze opromieniony saw, poniewa zaj
w strzelaniu pierwsze miejsce. Liczni spord nas natychmiast zaczli mu
haaliwie gratulowa (czciowo z dobrego serca, czciowo dla artu); kapralik
tylko si rumieni.
Przypadkowo znalazem si z nim tego dnia sam na sam i dla podtrzymania
rozmowy spytaem:
Jak pan to robi, e tak dobrze pan strzela?
Kapralik popatrzy na mnie badawczo, po czym rzek:
Mam taki jeden sposb, co mi pomaga. Wyobraam sobie, e to nie jest
tarcza z blachy, ale imperialista. I taka mnie wcieko bierze, e trafiam.

Chciaem go zapyta, jak wyobraa sobie takiego imperialist (jaki ma nos,


wosy, oczy, kapelusz), ale uprzedzi moje pytanie i powanym, penym zadumy
gosem powiedzia:
Ja nie wiem, dlaczego wy wszyscy mi gratulujecie. Przecie gdyby bya
wojna, strzelabym do was.
Kiedy usyszaem to z ust tego poczciwiny, ktry nie potrafi na nas nigdy
nawet krzykn i ktrego dlatego wanie przeniesiono potem gdzie indziej,
zrozumiaem, e ni wica mnie z parti i towarzyszami bezpowrotnie
wymkna mi si z rki. Zostaem zepchnity ze swojej yciowej drogi.

6
Tak, wszystkie nici zostay zerwane.
Zniweczone studia, udzia w ruchu, praca, stosunki z przyjacimi, zniweczony cay peen treci tok ycia. Pozosta mi tylko czas. Poznaem go za to tak
dogbnie jak nigdy przedtem. Nie by to ju czas, ktry znaem dawniej, czas
przeobraony w prac, mio, wszelkiego rodzaju wysiki, czas, ktrego nie
dostrzegaem, poniewa nie by natrtny i pozostawa dyskretnie ukryty poza
moim wasnym dziaaniem. Teraz przyszed do mnie obnaony, sam jako taki, w
swojej pierwotnej i autentycznej postaci, i zmusi mnie, bym nazwa go
prawdziwym imieniem (poniewa teraz yem samym tylko czasem, zwykym,
pustym czasem), bym ani na chwil o nim nie zapomina, abym cigle o nim
myla i ustawicznie czu jego brzemi.
Kiedy gra muzyka, syszymy melodi, zapominajc, e to tylko jedna z form
czasu; gdy orkiestra milknie, syszymy czas; sam czas. yem w pauzie.
Oczywicie nie w pauzie orkiestralnej (ktrej czas trwania jest definitywnie
okrelony znaczkiem w nutach), lecz w pauzie bez okrelonego koca. Nie
moglimy (jak to robi we wszystkich innych jednostkach) odcina po kawaku z
krawieckiego centymetra, eby widzie, jak dzie po dniu ubywa z naszej
obowizkowej suby; czarni bowiem mogli by trzymani w wojsku dowolnie
dugo. Czterdziestoletni Ambroy z drugiej kompanii by tu ju czwarty rok.
Suy wwczas w wojsku, majc w domu on lub narzeczon, byo rzecz
bardzo gorzk; oznaczao to ustawiczne i daremne czuwanie w duchu nad ich
trybem ycia, ktrego upilnowa nie sposb, ustawiczne drenie o ich niestao.
Ale oznaczao to rwnie ustawiczn rado z ich rzadkich przyjazdw i
ustawiczn obaw, czy komendant nie cofnie przyrzeczonej na ten dzie

przepustki i czy ona nie zjawi si pod bram koszar na prno. Opowiadano
wrd czarnych (z czarnym humorem), e oficerowie tylko czekaj na takie
niezaspokojone ony onierzy, asystuj im i zbieraj owoce tsknoty, ktre
przypa miay onierzom zatrzymanym w koszarach.
A jednak onierze, ktrzy mieli w domu jak kobiet, snuli w swojej
pauzie ni, moe cienk, moe rozpaczliwie cieniutk i sab, ale jednak jak
ni. Ja takiej nici nie miaem: z Magorzat zerwaem wszelkie kontakty, a jeli
przychodziy do mnie jakie listy, to jedynie od matki... A co, czy to nie jest ni?
Nie, to nie jest ni; jeeli to jest jedynie dom moich rodzicw, to nie jest
adna ni; to tylko przeszo: listy od rodzicw to wieci z ldu, od ktrego si
oddalasz; ba, taki list uprzytamnia ci jedynie twoje wykolejenie przypomnieniem
portu, z ktrego wypyne w warunkach tak rzetelnie, tak obiecujco
przygotowanych; tak, mwi tego rodzaju list, port stale tu jeszcze jest, jeszcze
trwa, bezpieczny i pikny w swojej dawnoci, ale podr, podr przepada!
Przyzwyczaiem si wic powoli do tego, e moje ycie utracio swoj
cigo, e wymkno mi si z rk i e nie pozostanie mi w kocu nic innego, jak
rwnie pod wzgldem psychicznym znale si tam, gdzie rzeczywicie i
nieodwoalnie si znajduj. Tak zatem i wzrok mj przywyka stopniowo do
owego mroku ubezdusznienia i zaczem dostrzega ludzi wok siebie; pniej
wprawdzie ni inni, ale na szczcie nie tak pno, by sta si wrd nich kim
zupenie obcym.
Z tego mroku wynurzy si najpierw (tak jak pierwszy wynurza si z mojej
pamici) Janek, brnianin (mwi niezrozumiaym niemal argonem z
przedmiecia), ktry dosta si do czarnych za pobicie milicjanta. Pobi go
dlatego, e by to dawny jego szkolny kolega i o co si pokcili, ale sd nie da
sobie tego wytumaczy. Janek odsiedzia p roku w wizieniu i przyszed
stamtd prosto do nas. By wykwalifikowanym monterem i byo mu najwyraniej
obojtne, czy bdzie kiedy znowu monterem czy czym innym; do niczego nie
by przywizany, wobec tego, co go czeka, przejawia cakowit obojtno, ktra
stanowia rdo jego bezczelnej i beztroskiej niezalenoci.
Rzadko spotykanym poczuciem wolnoci mg z Jankiem rywalizowa tylko
Fryderyk, najwikszy orygina naszej dwudziestoosobowej izby; dosta si do nas
dopiero w dwa miesice po regularnym poborze wrzeniowym, poniewa poszed
pocztkowo do piechoty, gdzie jednak uparcie odmawia wzicia broni do rki,
byo to bowiem sprzeczne z jego osobistymi przekonaniami i surowymi zasadami
religijnymi; nie mogli da sobie z nim rady, zwaszcza kiedy przechwycili jego

listy, adresowane do Trumana i Stalina, w ktrych z emfaz wzywa obu mw


stanu, by w imi socjalistycznego zbratania rozpucili wszystkie armie; nie
wiedzc, co robi, pozwolono mu z pocztku, by bra udzia w musztrze, tak e
spord wszystkich onierzy on jeden nie mia broni, i rozkazy na rami bro i
do nogi bro wykonywa bez zarzutu, ale z pustymi rkami. Bra take udzia w
pierwszych szkoleniach politycznych, gdzie gorliwie zabiera gos w dyskusjach i
gardowa przeciwko imperialistycznym podegaczom wojennym. Kiedy jednak na
wasn zgub wykona i powiesi w koszarach plakat wzywajcy do zoenia
wszelkiej broni, prokurator wojskowy oskary go o bunt. Wysoki sd tak by
jednak skoowany jego pokojowymi wypowiedziami, e kaza go zbada
psychiatrom i po duszym wahaniu cofn oskarenie i wysa do nas. Fryderyk
by z tego zadowolony; to wanie zwracao na niego uwag; by jedynym, ktry z
wasnej woli wywalczy sobie czarne wyogi, i by szczliwy, e je ma. Dlatego
czu si tutaj wolny chocia ta jego wolno nie przejawiaa si, tak jak u
Janka, bezczelnoci wprost przeciwnie, spokojnym zdyscyplinowaniem i pen
zadowolenia pracowitoci.
Wszyscy inni byli o wiele bardziej przytoczeni lkiem i smutkiem: trzydziestoletni Wgier Varga z poudniowej Sowacji, ktry nie majc przesdw
narodowociowych walczy w czasie wojny w kilku armiach i parokrotnie by w
niewoli po obu stronach frontu; rudy Petra, ktrego brat uciek przez granic i
zastrzeli przy tym onierza wojsk pogranicza; prostaczek Jzef, syn bogatego
chopa ze wsi nad ab (zanadto przywyk do rozbkitnionej przestrzeni, nad
ktr szybuje skowronek, i teraz przeywa dawicy strach w piekielnych
podziemiach szybw i sztolni); dwudziestoletni Staszek, otrzaskany cwaniak z
ikowa, ktremu tamtejsza Rada Narodowa wystawia miadc opini, jako e
na defiladzie pierwszomajowej upi si i potem siusia naumylnie przy skraju
chodnika, na oczach rozentuzjazmowanych obywateli; Pawe Pikny, student,
ktry w Dniach Lutowych demonstrowa wraz z grup kolegw przeciw
komunistom (zrozumiaem niebawem, e naleaem do tego samego obozu co ci,
ktrzy po Lutym wyrzucili go z uniwersytetu; on te by jedynym, ktry okazywa
w stosunku do mnie zoliw satysfakcj, e dostaem si teraz tam gdzie i on).
Mgbym wylicza dalszych onierzy, ktrzy dzielili wwczas ze mn mj
los, ale chc si trzyma tylko tego, co najwaniejsze: najbardziej lubiem Janka.
Przypominam sobie jedn z naszych pierwszych rozmw; byo to w czasie
krtkiej przerwy w sztolni, kiedy (jedzc niadanie) znalelimy si obok siebie, a
Janek trzepn mnie w kolano.
Ty, guchoniemy, co ty waciwie za jeden?

Byem wtedy rzeczywicie guchoniemy (pogrony w swojej wasnej


wewntrznej samoobronie) i z trudem usiowaem wytumaczy mu (sowami,
ktrych sztuczno i wymuszono sam natychmiast przykro odczuem), w jaki
sposb si tu dostaem i dlaczego to nie jest miejsce dla mnie. Powiedzia:
Ty gupi, a dla nas to jest miejsce?
Chciaem znowu wyjani mu swj punkt widzenia (szukaem bardziej
naturalnych sw), ale Janek przekn ostatni ks i rzek powoli:
eby by taki wysoki, jak jeste gupi, toby ci soce eb przepalio.
Z tych sw umiechn si do mnie wesoo plebejski duch przedmiecia, a
ja zawstydziem si nagle, e wci jeszcze kaprynie domagam si utraconych
przywilejw, podczas gdy swj wiatopogld zbudowaem przecie wanie na
sprzeciwie wobec przywilejw i rozkapryszenia.
Z biegiem czasu bardzo zbliylimy si obaj z Jankiem. (Janek szanowa
mnie za to, e umiaem szybko rozwizywa w pamici wszelkie skomplikowane
obliczenia zwizane z wypat i dziki temu par razy zapobiegem wystawieniu
nas do wiatru); kiedy zacz mnie wymiewa, e gdy ju mog wyj na
przepustk, to jak gupi siedz w koszarach, i wycign mnie razem z kilkoma
kolegami do miasta. Dobrze pamitam, to popoudnie; bya nas wtedy caa
paczka, chyba z omiu, byli z nami Staszek, Varga, a take Wicek, nieukoczony
student wyszej szkoy przemysu artystycznego z drugiej kompanii (dosta si do
czarnych, poniewa na uczelni malowa uparcie obrazy kubistyczne, za to
teraz, eby tu i wdzie zaskarbi sobie jakie wzgldy, robi do wszystkich
pomieszcze ogromne rysunki wglem, wyobraajce husyckich wojownikw z
maczugami i cepami). Nie mielimy zbyt wielkiego wyboru, dokd i: do
centrum Ostrawy nie wolno nam byo chodzi, moglimy odwiedza tylko
niektre dzielnice, a tam jedynie niektre gospody. Zaszlimy na ssiednie
przedmiecie i okazao si, e mamy szczcie, bo w dawnej sali Sokoa, ktrej
aden zakaz nie obejmowa, bya wanie zabawa taneczna. Zapacilimy przy
wejciu niewielk sum za wstp i weszlimy do rodka. W duej sali byo wiele
stow i krzese, ale ludzi mniej; wszystkiego jakie dziesi dziewczyn; mczyzn
chyba ze trzydziestu, z tego poow stanowili onierze z tamtejszych koszar
artylerii; na nasz widok natychmiast zaostrzyli czujno, a my przez skr
czulimy, e lustruj nas i licz.
Usiedlimy przy dugim pustym stole i kazalimy przynie butelk wdki,
brzydka kelnerka jednak surowo owiadczya, e w tym lokalu alkoholu si nie
sprzedaje, Janek zamwi wic osiem flaszek lemoniady; potem od kadego z nas

wzi po banknocie i po chwili wrci z trzema butelkami rumu, z ktrych pod


stoem dolewalimy potem do szklanek z lemoniad. Robilimy to jak
najdyskretniej, zdawalimy sobie bowiem spraw, e artylerzyci nie spuszczaj
nas z oka, i wiedzielimy, e wcale nie byliby od tego, eby zadenuncjowa nas za
nielegaln konsumpcj alkoholu. Jednostki uzbrojone bowiem ywiy w
stosunku do nas gbok wrogo: z jednej strony widzieli w nas podejrzany
element, mordercw, zodziei i nieprzyjaci, gotowych (w duchu wczesnej
literatury szpiegowskiej) dokona w kadej chwili podstpnej zbrodni na ich
spokojnych rodzinach, z drugiej strony (i to byo chyba waniejsze) zazdrocili
nam, e mamy pienidze i moemy sobie na wszystko pozwoli pi razy atwiej
ni oni.
Na tym bowiem polegaa niezwyko naszej sytuacji: znalimy tylko zmczenie i harwk, co dwa tygodnie golono nam by na zero, eby wosy nie
dodaway nam niepotrzebnej pewnoci siebie, bylimy wyrzutkami, ktrzy
niczego dobrego od ycia ju nie oczekuj, ale mielimy pienidze. Nie byo tego
duo, ale dla onierza z jego dwiema przepustkami na miesic by to taki
majtek, e w cigu tych kilku godzin wolnoci (w tych paru dozwolonych
miejscach) mg si zachowywa jak bogacz i w ten sposb wynagrodzi sobie
chroniczn bezsilno pozostaych dugich dni.
A wic podczas gdy na podium kiepska orkiestra wygrywaa na przemian to
polk, to walczyka, a na parkiecie krcio si kilka par, spokojnie ogldalimy
sobie dziewczta i popijalimy lemoniad, ktrej alkoholowy posmak dawa nam
teraz wyszo nad wszystkimi siedzcymi na sali; bylimy w wietnym humorze;
czuem, jak do gowy uderza mi rozkoszne uczucie koleestwa, uczucie
kumplostwa, ktrego nie zaznaem od czasu, kiedy po raz ostatni graem z
Jarosawem i innymi w ludowej kapeli. A tymczasem Janek wymyli, w jaki
sposb sprztn std artylerzystom jak najwicej dziewczt. Plan by genialny w
swojej prostocie i szybko przystpilimy do jego realizacji. Najenergiczniej zabra
si do dziea Wicek, a e by z niego komediant i lubi si popisywa, odgrywa
swoj rol ku naszej uciesze jak najbardziej demonstracyjnie: poprosi do taca
jaskrawo umalowan brunetk i przyprowadzi j potem do naszego stou; kaza
nala dla siebie i dla niej rumowej lemoniady i znaczco rzek do dziewczyny:
A wic zgoda?
Brunetka skina gow i stukna si z nim. W tej chwili ju znalaz si
koo nas wyrostek w mundurze artylerzysty z dwiema belkami plutonowego na
wyogach, zatrzyma si przed brunetk i jak najbardziej bezczelnym tonem
zwrci si do Wieka:

Pozwolisz?
Oczywicie, kolego, zatacz sobie rzek Wicek.
Podczas gdy brunetka w idiotycznym rytmie polki hopsaa z namitnym
plutonowym, Janek dzwoni ju po takswk; w dziesi minut pniej takswka
bya na miejscu, a Wicek stan przy drzwiach wyjciowych; brunetka skoczya
taczy, przeprosia plutonowego, e musi i do toalety, i po chwili sycha ju
byo odjedajce auto.
Po Wieku odnis sukces stary Ambroy z drugiej kompanii, ktry znalaz
sobie jak starsz babk, ndznie wygldajc (co nie przeszkadzao
artylerzystom zapamitale si przy niej krci); po dziesiciu minutach zajechaa
takswka i Ambroy odjecha z dziewczyn i z Varg (ktry twierdzi, e z nim
adna babka nie pojedzie) do umwionej gospody na drugim kocu Ostrawy, w
lad za Wiekiem. Potem nastpnym dwm spord nas udao si porwa jeszcze
jedn dziewczyn, i na sali zostao nas tylko trzech: Staszek, Janek i ja.
Artylerzyci ypali na nas z kad chwil bardziej zowieszczym wzrokiem,
poniewa zaczli pojmowa zwizek midzy nasz przerzedzon liczb a
znikniciem trzech kobiet z ich owieckiego terenu. Staralimy si mie niewinny
wyraz twarzy, ale czulimy, e szykuje si awantura.
Teraz ju tylko ostatnia takswka, ebymy mogli wycofa si z honorem
powiedziaem i litociwie popatrzyem na blondynk, z ktr na pocztku udao
mi si raz zataczy, ale nie odwayem si jej powiedzie, eby std ze mn
pojechaa; miaem nadziej, e zrobi to przy nastpnym tacu, tylko e
artylerzyci tak jej pilnowali, e nie mogem si do niej docisn.
Nic si ju nie da zrobi orzek Janek i podnis si, eby i do telefonu.
Jednake w miar jak szed przez sal, artylerzyci podnosili si od swoich
stolikw i otoczyli go ca gromad. Awantura wisiaa w powietrzu i grozia
wybuchem, a mnie i Staszkowi nie pozostao nic innego jak wsta od stou i
przepcha si do zagroonego kolegi. Grupa artylerzystw oblegaa Janka w
milczeniu, ale nagle zjawi si wrd nich jaki podpity sierant (te mia wida
butelk pod stoem) i przerwa zowrbne milczenie: zacz wyuszcza, e jego
ojciec za Pierwszej Republiki by bezrobotny i on nie ma ju na to nerww, eby
patrze, jak tu si panosz ci buruje z czarnymi wyogami, e nie ma na to
nerww i niech go lepiej koledzy trzymaj, eby temu tu (mia na myli Janka)
nie da po gbie. Janek milcza, a kiedy w oracji sieranta nastpia krciutka
pauza, zapyta grzecznie, czego by koledzy artylerzyci od niego chcieli. ebycie
si std jak najprdzej zmyli, rzek artylerzysta, a Janek zapewni, e wanie

mamy ten zamiar, ale niech mu pozwol zadzwoni po takswk. W tym


momencie sieranta mao szlag nie trafi:
Do dupy krzycza wysokim gosem do dupy z takim bajzlem, to my
tyramy jak dzikie osy, wyj nam nie wolno, daj nam w ko, forsy nie mamy, a
oni, ci kapitalici, ci dywersanci, te gnojki, bd si rozbija takswkami!
Niedoczekanie! ebym sam tymi rkami mia drani wydusi, takswk std nie
odjad!
Wszystkich ta ktnia wcigna; koo onierzy skupili si rwnie cywile i
personel lokalu, ktry ba si jakiej awantury. W tej chwili zobaczyem swoj
blondynk; zostaa sama przy stole i (obojtna na ktni) wstaa, po czym
skierowaa si do ubikacji; niepostrzeenie oddaliem si od stoczonej gromady i
w przedsionku przy wejciu, gdzie miecia si szatnia i toalety (oprcz szatniarki
nikogo tam nie byo), zaczepiem j; wpadem w t sytuacj jak nie umiejcy
pywa w wod i tak czy siak musiaem dziaa; pogrzebaem w kieszeni,
wycignem kilka pomitych banknotw stukoronowych i zapytaem:
Nie poszaby pani z nami? Bdzie lepszy ubaw ni tutaj!
Utkwia wzrok w pienidzach i wzruszya ramionami. Powiedziaem, e
zaczekam na ni na ulicy, a ona skina gow, znikna w toalecie i po chwili
wysza ju w paszczu; umiechna si do mnie i owiadczya, e jestem inny ni
tamci. Sprawio mi to pewn przyjemno, wziem j pod rk i
przeprowadziem na drug stron ulicy, za rg, skd obserwowalimy wejcie na
sal Sokoa, czekajc, kiedy pojawi si tam Janek i Staszek.
Blondynka spytaa, czy jestem studentem, a kiedy powiedziaem, e tak,
zwierzya mi si, e wczoraj w szatni w fabryce skradziono jej pienidze nie
bdce jej wasnoci, a nalece do firmy, i e jest w rozpaczy, bo mog j za to
poda do sdu; spytaa, czy mgbym jej poyczy ze sto koron; signem do
kieszeni i daem jej dwie zmite stukoronwki.
Nie czekalimy dugo, i obaj moi koledzy wyszli w furaerkach i w paszczach. Gwizdnem na nich, ale w tej chwili z lokalu wypadli trzej inni onierze
(bez paszczy i czapek) i podbiegli do tamtych. Syszaem peen pogrek ton
pyta, sw wprawdzie nie rozumiaem, ale wyczuem, o co chodzi; szukali mojej
blondynki. Potem jeden z nich rzuci si na Janka i zacza si bjka. Popdziem
w t stron. Staszek mia na sobie jednego artylerzyst, a Janek dwch; niewiele
brakowao, a byliby go powalili na ziemi, ale na szczcie nadbiegem w por i
zaczem mci piciami jednego z nich. Artylerzyci sdzili, e bd mieli
przewag liczebn, i od chwili gdy siy si wyrwnay, stracili pocztkowy impet;

kiedy jeden z nich pod ciosem Staszka zgi si wp i zacz jcze,


wykorzystalimy powstae wrd nich zamieszanie i szybko opucilimy pole
bitwy.
Blondynka grzecznie czekaa na nas za rogiem. Koledzy na jej widok wpadli
w szaleczy zachwyt, mwili, e jestem rwny go, chcieli mnie uciska, a ja
po raz pierwszy od duszego czasu byem znowu naprawd radosny i szczliwy.
Janek wycign spod paszcza pen butelk rumu (nie mam pojcia, w jaki
sposb udao mu siej ocali podczas bjki) i unis j w gr. Bylimy w
kapitalnym humorze, tylko e nie mielimy dokd i; z jednego lokalu nas
wyrzucono, do innych nie wolno nam byo wej, takswki nie dali nam wezwa
zapalczywi rywale i nawet na ulicy grozia nam karna ekspedycja, ktr mogli
jeszcze przeciw nam urzdzi. Ruszylimy szybko wsk uliczk, szlimy midzy
domami, a potem ju tylko z jednej strony by mur, a z drugiej poty; gdzie pod
potem majaczya drabina, a obok niej jaka maszyna rolnicza z blaszanym
siodekiem.
Tron powiedziaem, a Janek posadzi blondynk na siodeku, ktre
znajdowao si mniej wicej metr nad ziemi. Podawalimy sobie butelk z rk do
rk, pilimy wszyscy czworo, blondynka zrobia si nagle bardzo elokwentna i
zaoya si z Jankiem:
O zakad, e nie poyczyby mi setki!
Janek by wspaniaomylny, wetkn jej stukoronwk w rk i po chwili
dziewczyna miaa zadarty paszcz, podkasan spdnic, a jeszcze po chwili sama
zdja majtki. Uja mnie za rk i usiowaa przycign do siebie, ale ja miaem
trem, wyrwaem si jej i popchnem ku niej Staszka, ktry nie przejawia
najmniejszego wahania i z caym zdecydowaniem wszed midzy jej uda. Trwali
tak razem zaledwie jakie dwadziecia sekund; chciaem da pierwszestwo
Jankowi (z jednej strony chciaem zachowa si jak gospodarz, z drugiej za
miaem solidn trem), ale tym razem blondynka bya rezolutniejsza, szarpna
mnie ku sobie, a kiedy wskutek podniecajcych dotkni dojrzaem wreszcie do
tego, o co jej chodzio, szepna mi czule do ucha:
Dla ciebie tu jestem, guptasku po czym zacza wzdycha, tak e
naprawd doznaem nagle uczucia, e to subtelna dziewczyna, ktra mnie kocha
i ktr ja kocham; wzdychaa i wzdychaa, a ja nie ustawaem, a naraz
usyszaem jaki ordynarny wyraz wypowiedziany przez Janka, raptem
uwiadomiem sobie, e to nie jest dziewczyna, ktr kocham, i odsunem si
od niej gwatownie, tak e blondynka a si przestraszya.

Co si wygupiasz? powiedziaa, ale ju by przy niej Janek i gone


westchnienia odezway si na nowo.
Wrcilimy tego dnia do koszar dopiero koo drugiej w nocy. O wp do
pitej musielimy wstawa na ochotnicz zmian niedzieln, za ktr nasz
komendant dostawa premi, a my zarabialimy sobie na nasze przepustki co
drug sobot. Bylimy niewyspani, mielimy w yach alkohol, ale mimo e w
mroku sztolni poruszalimy si jak widma, mio wspominaem poprzedni
wieczr.
Gorzej byo w dwa tygodnie pniej: z powodu jakiego zajcia Jankowi
odebrano przepustk i wyszedem do miasta z dwoma chopcami z innego
plutonu, z ktrymi znaem si bardzo sabo. Poszlimy na pewniaka do jakiej
babki, ktr z powodu jej niesamowitego wzrostu przezwano Kandelabrem. Byo
to wyjtkowe brzydactwo, ale co robi, krg kobiet, ktrych wzgldy moglimy
pozyska, by powanie ograniczony, zwaszcza naszymi skromnymi moliwociami czasowymi. Konieczno wykorzystania za wszelk cen przepustki
(tak rzadko przydzielanej i dajcej tak mao czasu) doprowadzaa onierzy do
tego, e dawali pierwszestwo temu, co pewne, przed tym, co znone. Z biegiem
czasu ustalono w drodze wywiadu i wzajemnych informacji zestaw (wprawdzie
kiepski) takich mniej wicej pewnych (i oczywicie zaledwie znonych) kobiet i
oddano do powszechnego uytku.
Kandelabr naleaa do tego wanie zestawu; zupenie mi to nie przeszkadzao; kiedy obaj chopcy artowali na temat jej nienormalnego wzrostu i chyba z
pidziesit razy powtarzali dowcip, e musimy znale jak ceg, eby na niej
stan, jak przyjdzie co do czego, te ich arty (ordynarne i nudne) sprawiay mi
dziwn przyjemno i potgoway moje namitne pragnienie kobiety;
jakiejkolwiek kobiety; im mniej zindywidualizowana, tym lepiej; tym lepiej, jeli
to bdzie byle jaka kobieta.
Ale chocia tgo ju sobie popiem, moje namitne pragnienie kobiety
osabo, kiedy ujrzaem dziewczyn zwan Kandelabrem. Wszystko wydao mi si
niesmaczne i bez sensu, a poniewa nie byo tam ani Janka, ani Staszka, nikogo,
kogo bym lubi, nastpnego dnia miaem straszliwego kaca, a zrodzony z niego
sceptycyzm siga take wstecz i ogarn rwnie przygod sprzed dwch tygodni;
przysigem sobie, e nigdy ju nie chc mie ani dziewczyny na siodeku
maszyny rolniczej, ani pijanego Kandelabra...
Moe odezway si we mnie jakie zasady moralne? Bzdura: bya to po
prostu niech. Ale dlaczego niech, skoro jeszcze kilka godzin temu miaem

piekieln ch na kobiet, przy czym wcieka namitno tego pragnienia


wizaa si wanie z tym, e byo mi programowo obojtne, kim bdzie ta
kobieta? Moe byem subtelniejszy ni inni i brzydziy mnie prostytutki? Bzdura:
to byo nieoczekiwane rozalenie.
Rozalenie wypywajce z oczywistego zrozumienia, e ta sytuacja nie bya
czym wyjtkowym, czym, co wybraem sobie z przesytu, z kaprysu, z
nieodpartego pragnienia, eby przey wszystko (wzniose i niskie), ale e staa
si zasadnicz, typow i zwyk sytuacj w moim obecnym yciu. e dokadnie
wyznaczaa ona krg moich moliwoci, e dokadnie okrelaa perspektywy
mojego ycia erotycznego, ktre od teraz ma mi przypa w udziale. e ta
sytuacja nie bya wyrazem mojej wolnoci (tak jak mgbym j pojmowa, gdyby
dziao si to, powiedzmy, o rok wczeniej), ale wyrazem mojej determinacji, mego
ograniczenia, mego skazania. I poczuem strach. Strach przed tymi aosnymi
perspektywami, strach przed takim losem. Czuem, jak moja dusza kuli si w
sobie, jak zaczyna cofa si przed tym wszystkim, a jednoczenie przeraao
mnie, e nie ma si dokd wycofa z tego oblenia.

7
w smutek pyncy z aosnych perspektyw ycia miosnego znali (lub
przynajmniej podwiadomie odczuwali) u nas wszyscy. Fryderyk (autor
manifestacji pokojowych) broni si przed tym, pograjc si w gbiach swojej
jani, gdzie wida przebywa jego mistyczny Bg; w sferze erotycznej
odpowiednikiem owej religijnej mentalnoci by onanizm, ktry uprawia z
rytualn systematycznoci. Inni bronili si w sposb o wiele bardziej
hipokrytyczny, cyniczne wyprawy na dziwki uzupeniali najbardziej sentymentalnym romantyzmem: ten i w mia w domu ukochan, ktr tutaj w
intensywnych wspomnieniach ozaca promienn, migocc aureol; ten i w
wierzy w dugotrwa Wierno i wierne Czekanie; ten i w wmawia sobie
skrycie, e pijana dziwka, ktr poderwa w knajpie, ywi dla niego wzniose i
czyste uczucie. Staszka dwa razy odwiedzia pewna dziewczyna z Pragi, z ktr
co go czyo przed wojskiem (a ktrej wtedy nie traktowa zbyt powanie), i
Staszek nagle si rozklei i postanowi (zgodnie ze swoim postrzelonym
usposobieniem), e natychmiast si z ni oeni. Mwi wprawdzie, e robi to,
eby dosta dwa dni urlopu z okazji lubu, ale ja wiedziaem, e to tylko
wiadomie cyniczna wymwka. W pierwszych dniach marca dowdca
rzeczywicie udzieli mu dwudniowego urlopu i Staszek pojecha na sobot i

niedziel do Pragi, eby si oeni. Pamitam to bardzo dokadnie, poniewa


dzie Staszkowego lubu i dla mnie sta si dniem ogromnie wanym.
Dostaem przepustk, a e po ostatnim wolnym popoudniu zmarnowanym
z Kandelabrem byo mi smutno, wymknem si kolegom i poszedem sam.
Wsiadem do kolejki podmiejskiej, to znaczy do starego tramwaju, jadcego po
wskich szynach i czcego odlege dzielnice Ostrawy, i pozwoliem, by mnie
wiz przed siebie. Potem na chybi trafi wysiadem i na chybi trafi wsiadem
znowu do tramwaju innej linii; cae te bezkresne ostrawskie peryferie, gdzie w
przedziwny sposb fabryki mieszaj si z zieleni, pola ze mietniskami, mae
laski z hadami, a kamienice z chaupami wiejskimi, w szczeglny sposb
pocigay mnie i intrygoway; wysiadem znw z tramwaju i ruszyem pieszo na
dugi spacer; niemal z pasj obserwowaem t dziwaczn okolic i usiowaem
nazwa sowami to, co temu pejzaowi, zoonemu z tak rnorodnych
elementw, nadaje jednolity charakter i ad; przechodziem obok sielankowego
domku wiejskiego oplecionego bluszczem i przyszo mi na myl, e jest tu na
swoim miejscu wanie dlatego, e po prostu nie pasuje do odrapanych
kamienic, ktre stoj w jego pobliu, ani do sylwetek wie wiertniczych, kominw
i piecw, tworzcych jego to; mijaem niskie ndzne domki, ktre tworzyy jak
osad w osadzie, i kawaek dalej zobaczyem will, szar wprawdzie i brudn, ale
otoczon ogrodem z elaznym parkanem; w rogu ogrodu rosa dua wierzba
paczca, ktra w tym krajobrazie bya jakim przybd, a jednake mylaem
sobie chyba wanie dlatego wietnie do niego pasuje. Byem wstrznity
wszystkimi tymi drobnymi przejawami niestosownoci, nie tylko dlatego, e
widziaem w nich wsplny mianownik tego pejzau, ale przede wszystkim
dlatego, e dostrzegaem w nich odbicie swego wasnego losu, swojego wasnego
tutaj wygnania; a jednak: spojrzenie na moj osobist histori przez pryzmat
caego tego miasta dawao mi jakie ukojenie; rozumiaem, e jestem tutaj nie na
miejscu tak samo jak ta wierzba paczca i domek spowity bluszczem, jak te
krtkie uliczki wiodce w pustk, donikd, uliczki utworzone z domkw, ktre
jak gdyby przywdroway tu kady skdind, byem tutaj tak samo nie na
miejscu, jak nie na miejscu w tym pogodnym niegdy wiejskim krajobrazie
byy owe potworne dzielnice tandetnych domkw, i uwiadomiem sobie, e
wanie dlatego, e jestem tu zupenie nie na miejscu, musz tu by, w tym
przeraajcym miecie rzeczy niedostosowanych, miecie, ktre w bezwzgldnym
ucisku zespolio wszystko, co sobie nawzajem obce.
Potem znalazem si na dugiej ulicy Petrzkovic: bya to dawna wie bdca
dzisiaj jednym z bliskich przedmie Ostrawy. Zatrzymaem si przed nieco

wikszym jednopitrowym budynkiem, na ktrego naroniku umocowany by


pionowy napis: KINO.
Nasuno mi si pytanie, zupenie nieistotne, takie jakie moe przyj do
gowy wasajcemu si przechodniowi: jak to moliwe, eby obok sowa KINO
nie widniaa rwnie nazwa tego kina? Rozejrzaem si, ale na budynku (ktry
zreszt niczym kina nie przypomina) adnego innego napisu nie byo. Budynek
ten od ssiedniego domu dzielia dwumetrowa mniej wicej przestrze, tworzca
wsk uliczk; poszedem tamtdy i znalazem si na podwrzu; tutaj dopiero
byo wida, e budynek ma od tyu na parterze jakie pomieszczenia; na murze
znajdoway si oszklone gabloty z plakatami i fotosami filmowymi; podszedem
bliej, ale i tutaj nie znalazem nazwy kina; rozejrzaem si i naprzeciwko, za
drucianym ogrodzeniem ssiedniego podwrza, zobaczyem dziewczynk.
Zapytaem j, jak si to kino nazywa; dziewczynka spojrzaa zdziwiona i
powiedziaa, e nie wie. Pogodziem si wic z faktem, e kino nie ma nazwy, e
na tym ostrawskim wygwizdowie kin nie sta nawet na nazw.
Zawrciem (bez adnego zamiaru) z powrotem do oszklonej gabloty i teraz
dopiero dotaro do mnie, e film, reklamowany plakatem i dwoma fotosami, to
obraz radziecki Sd honorowy. By to ten sam film, na ktry bohatersko
powoywaa si Magorzata, kiedy zachciao jej si odegra w moim yciu
szlachetn rol samarytanki, ten sam film, na ktrego co bardziej rygorystyczne
aspekty powoywali si towarzysze prowadzcy przeciwko mnie postpowanie
dyscyplinarne; wszystko to wystarczajco obrzydzio mi w film, tak e nie
chciaem ju o nim sysze; ale prosz, oto nawet tu, w Ostrawie, nie uniknem
jego gronie wzniesionego palca... No c, jeli nie podoba si nam w
podniesiony palec, moemy si odwrci do niego plecami. Tak wanie zrobiem
i ruszyem z podwrza z powrotem na petrzkovick ulic.
I wtedy po raz pierwszy zobaczyem ucj.
Nadchodzia wanie w moim kierunku; wesza na podwrze kina; dlaczego
nie minem jej i nie poszedem dalej? Czy sprawi to wyjtkowo wczgowski
charakter mego wolnego popoudnia? Czy kryo si to w specyficznym
przedwieczornym owietleniu podwrza? Do, e zatrzymaem si jeszcze na
chwil i nie wyszedem na ulic; a moe zawini wygld ucji? A przecie
wygldaa cakiem zwyczajnie, i chocia pniej wanie ta zwyczajno tak
mnie wzruszaa i pocigaa, jak to si stao, e zafrapowaa mnie i kazaa si
zatrzyma od razu, od pierwszego wejrzenia? Czy takich zwyczajnych dziewczt
nie spotykaem wicej na ostrawskich ulicach? A moe wanie ta zwyczajno
bya tak niezwyka? Nie wiem. Pewne jest tylko, e przystanem i patrzaem w

lad za dziewczyn: sza wolnym krokiem, nie spieszc si, w stron gabloty i
przygldaa si fotosom Sdu honorowego, potem z wolna si od nich oderwaa i
przez otwarte drzwi maego hallu przesza dalej, do kasy. Tak, ju si domylam,
to bya wanie ta specyficzna powolno ucji, powolno, z ktrej jak gdyby
promieniowaa zrezygnowana ulego, wiadomo, e nie ma si dokd
spieszy, e nie ma sensu niecierpliwie wyciga do czego rk. Tak, chyba
rzeczywicie ta powolno pena smutku kazaa mi z daleka ledzi dziewczyn,
jak podchodzi do kasy, jak wyjmuje drobne, bierze bilet, zaglda na sal, a
potem odwraca si i znowu wychodzi na podwrze.
Nie spuszczaem z niej oczu. Stana do mnie tyem, utkwiwszy spojrzenie
dalej, poza podwrzem, gdzie ogrodzone drewnianymi opotkami ogrdki i
wiejskie chaupy cigny si pod gr, a tam, gdzie zamyka je kontur
brunatnego kamienioomu. (Nigdy nie zdoam zapomnie tego podwrza,
pamitam kady jego szczeg, pamitam drucian siatk, ktra dzielia je od
ssiedniego podwrza, gdzie ze schodkw wiodcych do domu gapia si maa
dziewczynka, pamitam, e te schodki zamyka z dwch stron murek, na ktrego
stopniach stay dwie puste doniczki i szara miednica; pamitam soce,
zadymione, osuwajce si nad kontur kamienioomu.)
Bya za dziesi szsta, to znaczy, brakowao dziesiciu minut do rozpoczcia seansu. ucja odwrcia si i powoli ruszya przez podwrze na ulic;
poszedem za ni; zamkn si za mn obraz spustoszonej wsi ostrawskiej i
znowu ukazaa si miejska ulica; o pidziesit krokw std znajdowa si may
placyk, starannie utrzymany, z paroma awkami i skwerkiem, zza ktrego
przewieca pseudogotycki budynek z czerwonej cegy. Obserwowaem ucj:
usiada na awce, powolno nie opuszczaa jej ani na chwil, mgbym niemal
powiedzie, e nawet siedziaa powoli; nie rozgldaa si, nie wodzia oczami,
siedziaa, jak siedzi czowiek, ktry czeka na operacj albo na co, co nas na tyle
absorbuje, e nie rozgldamy si, zapatrzeni w siebie; chyba ta wanie
okoliczno pozwolia mi przechadza si obok i przyglda si jej tak, e nie
zdawaa sobie z tego sprawy.
Mwi si o mioci od pierwszego wejrzenia; zbyt dobrze wiem, e mio
sama przez si ma skonnoci do stwarzania legendy i mitologizowania z
perspektywy czasu wasnych pocztkw; nie chc zatem twierdzi, e chodzio tu
o tak wanie nag mio, ale jakie jasnowidzenie miao tu jednak miejsce;
ow kwintesencj tego, czym potem ucja dla mnie bya, zrozumiaem,
poczuem, ujrzaem momentalnie, natychmiast; ucja odsonia mi si sama, tak
jak odsaniaj si ludziom prawdy objawione. Patrzaem na ni, przygldaem

si jej prowincjonalnej trwaej ondulacji, skrcajcej wosy w bezksztatn mas


drobnych loczkw; przygldaem si jej brzowemu, uboutkiemu, zniszczonemu
i troch przykrtkiemu paszczykowi, przygldaem si jej twarzy, niepozornie
piknej, piknie niepozornej; czuem, e w tej dziewczynie jest spokj i prostota, i
skromno, i e wszystko to s wartoci, ktrych mi potrzeba; zdawao mi si
zreszt, e jestemy sobie bardzo bliscy; e w jaki tajemniczy sposb wszystko
jest midzy nami (cho si nie znamy) zupenie oczywiste; miaem wraenie, e
wystarczy, bym tylko podszed do dziewczyny i zagadn j, a w chwili gdy
(wreszcie) spojrzy mi w twarz, musi umiechn si chyba tak, jakby stan
przed ni nagle jej brat, ktrego od kilku lat nie widziaa.
Potem ucja podniosa gow; patrzaa w gr na zegar na wiey (rwnie i
ten gest mam upamitniony w mzgu; gest dziewczyny, ktra nie ma na rce
zegarka i ktra automatycznie siada twarz do zegara). Wstaa i skierowaa si w
stron kina; chciaem do niej podej, nie brakowao mi odwagi, ale nagle
zabrako mi sw, pier miaem pen uczu, ale w gowie ani jednej sylaby; w
lad za dziewczyn doszedem znowu a do maego hallu, gdzie znajdowaa si
kasa i skd wida byo sal wiecc pustkami. Pusta widownia ma w sobie co
odpychajcego; ucja zatrzymaa si i rozejrzaa niepewnie, w tej chwili do hallu
weszo par osb i skierowao si do kasy; ubiegem je i kupiem bilet na
antypatyczny mi film.
Dziewczyna wesza tymczasem na widowni; poszedem za ni; w na wp
pustej sali numeracja krzese zatracia sens i kady siada, gdzie chcia;
wszedem do tego samego rzdu, gdzie siedziaa ucja, i zajem miejsce obok
niej. Rozlega si gona muzyka z jakiej zdartej pyty, wiato na sali zgaso i na
ekranie pojawiy si reklamy. ucja musiaa zdawa sobie spraw, e to nie jest
przypadek, i onierz z czarnymi wyogami usiad wanie koo niej, na pewno
przez cay czas uwiadamiaa sobie i czua moje ssiedztwo, musiaa chyba
odczuwa je tym bardziej, e ja sam skoncentrowaem uwag bez reszty na jej
osobie; nie widziaem, co si dzieje na ekranie (co za mieszna zemsta: cieszyem
si, e film, na ktry tak czsto powoywali si moi moralici, przesuwa si teraz
przede mn na ekranie, a ja nie powicam mu najmniejszej uwagi).
Potem film si skoczy, zabysy wiata, garstka widzw podniosa si ze
swych miejsc. Rwnie i ucja wstaa. Wzia paszcz, ktry trzymaa zoony na
kolanach, i wsuna rk do rkawa. Szybko woyem furaerk, eby nie
zobaczya mojej ostrzyonej na zero gowy, i bez sowa pomogem jej nacign
drugi rkaw. Rzucia mi krtkie spojrzenie i nic nie powiedziaa, tylko
nieznacznie poruszya gow, ale nie wiedziaem, czy ma to oznacza podziko-

wanie, czy te by to ruch cakiem mimowolny. Potem drobnymi kroczkami


wysza z rzdu krzese. Szybko narzuciem rwnie mj zielony paszcz (by dla
mnie za dugi i bardzo mi w nim byo nie do twarzy) i podyem za ni. Jeszcze
na sali odezwaem si do niej.
Zupenie jakbym w czasie tych dwch godzin, kiedy siedziaem obok niej i
patrzaem na ni, nastroi si na jej fal; naraz wiedziaem, jak z ni rozmawia,
jakbym j dobrze zna; nie zaczem rozmowy od adnego dowcipu czy
paradoksu, jak to miaem w zwyczaju, ale byem cakiem naturalny samego
mnie to dziwio, poniewa do tej pory zawsze wobec dziewczt uginaem si pod
ciarem rnych masek.
Spytaem j, gdzie mieszka, co robi, czy czsto chodzi do kina. Powiedziaem jej, e pracuj w kopalni, e to straszna mordga, e rzadko mog
wychodzi do miasta. Mwia, e pracuje w fabryce, e mieszka w internacie, e o
jedenastej musz by w domu, e do kina chodzi czsto, poniewa nie bawi jej
potacwki. Powiedziaem, e chciabym pj z ni do kina, jak znw bdzie
miaa kiedy wolny czas. Owiadczya, e woli chodzi sama. Zapytaem, czy to
dlatego, e czuje si smutna. Kiwna gow. Powiedziaem, e mnie rwnie nie
jest wesoo.
Nic nie zblia ludzi szybciej (cho czsto pozornie tylko i faszywie) ni
smutne, melancholijne zrozumienie; ta atmosfera spokojnej wsplnoty, ktra
usypia wszelkie obawy i hamulce i ktr zrozumie mog dusze subtelne i
wulgarne, wyrafinowane i prymitywne, jest najprostszym, a przecie tak rzadkim
sposobem zblienia; trzeba bowiem odrzuci wypracowan starannie postaw
psychiczn*', wypracowane gesty i mimik i by sob; nie wiem, jak udao mi si
to (nagle, bez przygotowania) osign, jak to si mogo uda mnie, ktry zawsze
po omacku bdziem wrd swoich sztucznych twarzy; nie wiem, ale odczuem
to jako nieoczekiwany dar i cudowne wyzwolenie.
Mwilimy wic sobie nawzajem najzwyklejsze rzeczy o sobie; nasza
obustronna spowied bya krtka i rzeczowa. Doszlimy a do internatu i tam
stalimy jeszcze przez chwil; latarnia rzucaa wiato na ucj, a ja patrzaem
na jej brzowy paszczyk i gadziem j, nie po twarzy czy po wosach, ale po
zniszczonym materiale tego wzruszajcego paszczyka.
Pamitam jeszcze, e latarnia si koysaa; e obok nas przeszy z nieprzyjemnie haaliwym miechem mode dziewczyny i otworzyy drzwi do
internatu, pamitam spojrzenie w gr, wzdu ciany tego budynku, w ktrym
mieszkaa ucja, ciany szarej i goej, z oknami bez gzymsw; pamitam te

twarz ucji, ktra (w porwnaniu z twarzami innych dziewczt znanych mi z tego


rodzaju sytuacji) bya bardzo spokojna, pozbawiona mimiki i przypominaa twarz
uczennicy przed tablic, pokornie recytujcej (bez sprzeciwu i bez oszukiwania)
tylko to, co wie, nie zabiegajcej ani o dobry stopie, ani o pochwa.
Umwilimy si, e napisz do ucji kartk pocztow, eby j zawiadomi,
kiedy znowu dostan przepustk i kiedy si zobaczymy. Poegnalimy si (bez
pocaunkw i dotkni) i odszedem. Kiedy oddaliem si o par krokw,
obejrzaem si i zobaczyem j, jak stoi przy drzwiach, nie otwiera, stoi i patrzy
za mn; dopiero teraz, kiedy byem daleko, wyzbya si swojej powcigliwoci i
jej spojrzenie (dotychczas niemiae) dugo na mnie spoczywao. A potem uniosa
rk, jak kto, kto nigdy nie macha rk i robi tego nie potrafi, a wie tylko, e
na poegnanie si macha, i dlatego nieporadnie zdecydowa si na ten gest.
Zatrzymaem si i ja rwnie pomachaem jej rk; patrzylimy na siebie z tej
odlegoci, znw zrobiem par krokw i znw przystanem (ucja cigle
poruszaa rk), i tak powoli si oddalaem, a w kocu skrciem za rg i
zniknlimy sobie z oczu.

8
Od tego wieczoru wszystko si we mnie zmienio; w mojej duszy znowu kto
zamieszka; nie miaem ju w sobie jedynie owej aosnej pustki, w ktrej kbiy
si (jak mieci w spldrowanym pokoju) ale, wyrzuty i skargi; moja dusza bya
znowu pokojem nagle uprztnitym, w ktrym kto zamieszka. Zegar wiszcy na
jego cianie, o wskazwkach nie poruszanych przez dugie miesice, naraz zacz
chodzi. To byo znamienne: czas, ktry do tej pory pyn jak obojtny strumie
znikd donikd (w moim yciu trwaa przecie pauza), bez jakiejkolwiek
artykulacji, bez jakiegokolwiek rytmu, znowu zacz odzyskiwa ludzk twarz:
zacz si dzieli na okresy i dawa si oblicza. Zaczem zabiega o przepustki,
a pojedyncze dni zmieniay si dla mnie w szczeble drabiny, po ktrej wspinaem
si do ucji.
Nigdy w yciu adnej innej kobiecie nie powiciem tylu myli, tyle milczcego skupienia co jej (zreszt nigdy ju nie miaem na to tyle czasu). Dla adnej
kobiety nie czuem nigdy tyle wdzicznoci.
Wdzicznoci? Za co? ucja wyrwaa mnie przede wszystkim z krgu owych
aosnych perspektyw ycia miosnego, ktry wizi nas wszystkich. To prawda: i
wieo oeniony Staszek wyrwa si na swj sposb z tego krgu, mia teraz w
domu, w Pradze, swoj ukochan on, mg o niej myle; mg malowa sobie

w mylach dalek przyszo swojego maestwa, mg si cieszy, e jest


kochany. Ale nie byo mu czego zazdroci. Przez fakt oenku wprawi w ruch
swj los i ju w chwili, gdy wsiada do pocigu i wraca do Ostrawy, traci na
niego jakikolwiek wpyw; i tak tydzie po tygodniu, miesic po miesicu do jego
pocztkowego spokoju sczyo si coraz wicej bezsilnej troski o to, co si dzieje
w Pradze z jego wasnym yciem, od ktrego by tu odcity i do ktrego nie wolno
mu byo wrci.
I ja poprzez spotkanie z ucj wprawiem w ruch mj los; ale nie traciem
go z oczu; spotykaem si z ucj rzadko, ale mniej wicej regularnie, i wiedziaem, e potrafi czeka na mnie dwa tygodnie i duej i e po tej przerwie
powita mnie tak, jakbymy rozstali si wczoraj.
Ale ucja uwolnia mnie nie tylko od oglnego kociokwiku, wywoanego
aosnym charakterem ostrawskich przygd miosnych. Wiedziaem ju
wprawdzie w tym czasie, e przegraem swoj walk i e nic ju nie zmieni w
swoich czarnych wyogach, wiedziaem, e nie ma sensu stroni od ludzi, obok
ktrych miaem y dwa lata albo i wicej, e nie ma sensu wystpowa stale z
reklamacjami o prawo powrotu na swoj poprzedni drog ycia (ktrej
uprzywilejowanie zaczynaem ju rozumie), jednake ta zmiana postawy bya
jedynie spraw rozumu, woli, i nie moga uwolni mnie od wewntrznego paczu
nad zmarnowanym yciem. Ten wewntrzny pacz ucja w cudowny sposb
uciszya. Wystarczyo, e czuem j obok siebie wraz z caym ciepym krgiem jej
ycia, w ktrym adnej roli nie odgrywaa kwestia kosmopolityzmu i
internacjonalizmu, czujno partyjna, spory o definicj dyktatury proletariatu,
polityka ze swoj strategi, taktyk i polityk kadrow.
Owe problemy (tak nierozdzielnie zwizane z pewnym okresem, e ich
terminologia ju wkrtce bdzie niezrozumiaa) byy przyczyn mojej klski i do
nich wanie lgnem caym sercem. Mogem wobec rozmaitych komisji podawa
dziesitki powodw, dla ktrych zostaem komunist, ale to, co mnie w ruchu
najbardziej pocigao, ba, wrcz urzekao, to by ster historii, w ktrego pobliu
(obojtne, rzeczywicie czy rzekomo) si znalazem. Wtedy bowiem naprawd
decydowalimy o losach ludzi i spraw, i to wanie na wyszych uczelniach; w
gronie profesorskim byo wtedy niewielu komunistw, tote w pierwszych latach
po wojnie na wyszych uczelniach partyjni studenci rzdzili niemal sami,
decydujc o obsadzaniu katedr profesorskich, o reformie i planach nauczania.
Upojenie, w ktrym trwalimy, nazywa si zwykle upojeniem wadz, ale (przy
odrobinie dobrej woli) mgbym znale i mniej surowe sowa: bylimy urzeczeni
histori; upajao nas to, e wskoczylimy na siodo historii i e jest nam powolna;

istotnie, przerodzio si to pniej przewanie w odraajc dz wadzy, ale (tak


jak dwuznaczne jest wszystko, co ludzkie) bya w tym (i to chyba wanie u nas,
modzieniaszkw) jednoczenie szlachetna iluzja, e to wanie my rozpoczynamy
ow epok ludzkoci, w ktrej czowiek (aden czowiek) nie bdzie si znajdowa
poza histori, ani pod butem historii, ale bdzie kierowa ni i j tworzy.
Byem przekonany, e poza krgiem owego steru historii (ktrego w upojeniu dotykaem) nie ma ycia, tylko wegetacja, nuda, wygnanie, Sybir. A teraz
nagle (po p roku Sybiru) ujrzaem zupenie now i nieoczekiwan moliwo
ycia: otwara si przede mn zapomniana ka powszednioci, ukryta pod
szumicymi skrzydami historii, a na tej ce staa skromniutka, biedna, a
przecie godna mioci kobieta ucja.
Co wiedziaa ucja o tych wielkich skrzydach historii? Moe zaledwie
niekiedy dociera do niej ich szum; nie wiedziaa o historii nic; ya poza ni; nie
tsknia do niej, historia bya jej obca; nie wiedziaa nic o wielkich przejciowych
trudnociach, ya dla trudnoci maych i wiecznych. A ja zostaem nagle
wyzwolony; wydawao mi si, e przysza po mnie, eby mnie wprowadzi do
swego szarego raju; i w krok, ktry przed chwil wydawa mi si straszny, krok,
ktrym miaem wyj z historii, sta si dla mnie nagle krokiem przynoszcym
ulg i szczcie. ucja niemiao trzymaa mnie za rk, a ja pozwalaem si
prowadzi.
ucja bya moj szar przewodniczk. Ale czym bya ucja wedug bardziej
konkretnych danych?
Miaa dziewitnacie lat, ale w rzeczywistoci chyba o wiele wicej, jak to
zwykle kobiety, ktre miay twarde ycie i z wieku dziecicego rzucone zostay na
eb, na szyj prosto w wiek dojrzay. Mwia, e pochodzi z Chebu, e ukoczya
szko dziewicioklasow, a potem uczya si zawodu. O swoim domu mwia
niechtnie, a jeli mwia o nim w ogle, to tylko dlatego, e j do tego
zmuszaem. W domu czua si le. Rodzice mnie nie kochali mwia i
przytaczaa rne przykady: matka po raz drugi wysza za m; ojczym pi i by
dla niej niedobry; kiedy rzucili na ni podejrzenie, e ukrya przed nimi jakie
pienidze, poza tym bili j. Kiedy nieporozumienia jeszcze bardziej si zaostrzyy,
ucja skorzystaa z okazji i wyjechaa do Ostrawy. Mieszka tu ju cay rok; ma
koleanki, ale woli by sama, jej koleanki chodz na tace i sprowadzaj sobie
do internatu chopcw, a ona tego nie chce; jest powana z natury; woli chodzi
do kina.

Tak mwia o sobie, e jest powana, i czya t cech z chodzeniem do


kina; najbardziej lubia filmy o wojnie, ktrych w tym czasie wywietlano bardzo
wiele; moe lubia je dlatego, e byo w nich nagromadzone ludzkie cierpienie i
ucja ogldajc je doznawaa uczucia litoci i alu, o ktrych sdzia, e j
uszlachetniaj i umacniaj w jej powadze, ktr u siebie lubia. Kiedy
wspomniaa take, e widziaa bardzo pikny film by to Miczurin Dowenki;
bardzo si jej podoba i motywowaa to trzema przyczynami: wspaniale pokazano
tam pikno przyrody; ona zawsze strasznie lubia kwiaty; czowiek, ktry nie
kocha drzew, nie jest dobrym czowiekiem.
Niesuszne byoby sdzi, e w ucji pocigaa mnie tylko egzotyka jej
prostoty; prostota ucji i jej skromne wyksztacenie zupenie nie przeszkadzay,
aby mnie rozumiaa. To zrozumienie nie tkwio w dowiadczeniu czy
wiadomociach, w umiejtnoci dyskutowania i udzielania rad, ale w penej
intuicji uwadze, z jak mnie suchaa.
Mam w oczach pewien letni dzie. Wyszedem na przepustk, jeszcze zanim
ucja skoczya prac; zabraem z sob wtedy ksik; usiadem na murku
ogrodzenia i zaczem czyta; z czytaniem byo u mnie kiepsko, miaem za mao
czasu i sabe kontakty ze znajomymi z Pragi; ale ju jako rekrut wziem do
kuferka trzy tomiki wierszy, ktre cigle wertowaem i ktre byy mi pociech;
byy to poezje Franciszka Halasa.
Te ksiki odegray w moim yciu szczegln rol, szczegln ju choby
dlatego, e nie jestem amatorem poezji i e byy to jedyne zbiorki wierszy, jakie
kiedykolwiek sobie upodobaem. Wpady mi w rk w okresie, kiedy ju byem
usunity z partii; wanie wtedy nazwisko Halasa znowu stao si gone, a to
dlatego, e gwny ideolog tamtych lat oskary niedawno zmarego poet o
dekadentyzm, brak wiary, egzystencjalizm, o wszystko, co w owym czasie miao
posmak politycznej anatemy. (Ksika, w ktrej zebra swoje pogldy na czesk
poezj i na Halasa, wysza wwczas w masowym nakadzie i obowizkowo
przerabiano j na zebraniach w tysicach kek modzieowych.)
W chwilach niedoli czowiek szuka pociechy w tym, e zespala swj smutek
ze smutkiem innych; i jeli nawet jest w tym moe co miesznego, przyznaj si:
wyszukaem wiersze Halasa dlatego, e chciaem pozna kogo, kto take zosta
ekskomunikowany; chciaem sprawdzi, czy rzeczywicie mj sposb mylenia
przypomina mentalno ekskomunikowanego. Chciaem sprbowa, czy smutek,
o ktrym w potny ideolog twierdzi, e jest chorobliwy i szkodliwy, nie sprawi
mi choby swym wspbrzmieniem jakiej radoci (poniewa w mojej sytuacji
trudno mi byo szuka radoci w samej radoci). Jeszcze przed wyjazdem do

Ostrawy poyczyem wszystkie trzy ksiki od dawnego kolegi szkolnego, ktry


ywi kult dla literatury, a w kocu ubagaem go, eby nie da ode mnie ich
zwrotu. I potem te wiersze zawsze ju mi towarzyszyy.
Kiedy owego dnia ucja zastaa mnie na umwionym miejscu z ksik w
rku, zapytaa, co czytam. Pokazaem jej otwart ksik.
To s wierszyki rzeka zdziwiona.
Czy to dziwne, e czytam wierszyki?
Wzruszya ramionami i powiedziaa: Dlaczego?, ale myl, e wydao jej
si to dziwne, poniewa wiersze czyy si dla niej najprawdopodobniej z
pojciem lektury dla dzieci.
Wasalimy si wrd dziwnego ostrawskiego lata, penego sadzy, czarnego
lata, nad ktrym zamiast biaych obokw suny na dugich linach wagoniki z
wglem. Widziaem, e ksika w mojej rce jako ucj przyciga. Tote kiedy
usiedlimy w rzadkim lasku, ktry znajduje si pod Petrzvaldem, otworzyem
ksik i zapytaem:
Interesuje ci to?
Kiwna gow.
Nikomu przedtem i nikomu potem nie czytaem wierszy; mam w sobie
dobrze funkcjonujcy bezpiecznik wstydu, ktry broni mi obnaa si zbytnio
wobec ludzi, mwi przy innych o swoich uczuciach; a czyta wiersze to w
moim pojciu tak, jakbym nie tylko mwi o swoich uczuciach, ale jakbym
mwio nich stojc na jednej nodze; pewna nienaturalno, ktra kryje si w
samej istocie rytmu i rymu, wprowadzaaby mnie w zakopotanie, gdybym mia
oddawa si jej inaczej ni w samotnoci.
Ale ucja miaa t cudown moc (nikt inny po niej ju jej nie mia), e
panowaa nad owym bezpiecznikiem i uwalniaa mnie od brzemienia wstydu.
Przy niej mogem pozwoli sobie na wszystko: na szczero, na uczucie, na
patos.
Czytaem wic:
Kosem chudziutkim jest ciao twe
ziarno wypado ze by nie wzej nigdy
jak kos chudziutki jest ciao twe

Pasmem jedwabiu jest ciao twe


ar je oznaczy po ostatni fad
jak pasmo jedwabiu jest ciao twe

Niebem spalonym jest ciao twe


wrd tkanek czujnie mier ju nasuchuje
jak niebo spalone jest ciao twe

Ciche tak ciche jest ciao twe


pacz jego sprawia e dr mi powieki
ach jake ciche jest ciao twe.*

Obejmowaem ramiona ucji (okryte cienkim ptnem sukienki w kwiaty),


wyczuwaem je koniuszkami palcw i ulegem nasuwajcej si sugestii, e
wiersze, ktre czytam (ta rzewna litania), pasuj wanie do smutku jej ciaa,
cichego, pokornego ciaa, skazanego na mier. I czytaem jej nastpne wiersze,
take i ten, ktry do dzisiaj wywouje przede mn jej obraz, a ktry koczy si
tak:
Nie wierz wam spnione sowa prawdziwe jest milczenie
bo ponad piknem ponad wszystkim
krluje zrozumienie**

Co j doprowadzio do paczu? Tre tych wierszy? Czy raczej trudny do


okrelenia smutek, ktry pyn z melodii sw i barwy mego gosu? A moe
uduchowia j uroczysta niezrozumiao wiersza, i ucja bya do ez wzruszona
tym wanie uduchowieniem? Albo te wiersze otwary w niej ukryt tam, i
trysna strumieniem nagromadzona gorycz? Nie wiem. ucja jak mae dziecko
obejmowaa mnie za szyj, gow przytulia do przepoconego ptna zielonego
munduru, ktry obciska mi pier, i pakaa, pakaa, pakaa.
*

Frantiek Halas, Cicho, przeoy Andrzej Czcibor-Piotrowski.


Frantiek Halas, z wiersza Savnost porozumeni, przeoy Andrzej Czcibor-Piotrowski.

**

9
Ile to razy najrozmaitsze kobiety zarzucay mi w ostatnich latach (tylko
dlatego, e nie umiaem odwzajemni ich uczu), e jestem zarozumiay. To
nonsens, wcale nie jestem zarozumiay, ale prawd mwic, samego mnie
martwi, e od czasu kiedy jestem faktycznie dorosy, nie potrafiem wykrzesa w
sobie prawdziwego uczucia dla adnej kobiety, e adnej kobiety, jak si to mwi,
nie kochaem. Nie jestem pewny, czy znam przyczyny tej swojej niezdolnoci, nie
wiem, czy tkwi po prostu we wrodzonych mankamentach mego serca, czy te
raczej w moim yciorysie; nie chc by patetyczny, ale wyglda to tak: bardzo
czsto powraca w moich wspomnieniach sala, w ktrej sto osb podnosi rk i w
ten sposb wydaje rozkaz, by ycie moje zostao zamane; tych sto osb nie
przeczuo, e nadejdzie kiedy rok pidziesity szsty i stosunki stopniowo
ulegn zmianie; nie mogli przeczu czego takiego, liczyli zatem, e moja
ekskomunika bdzie doywotnia. Nie przez cierpitnictwo, ale przez jaki zoliwy
upr, ktry jest cech rozmyla, zmieniaem czsto w rny sposb t sytuacj i
wyobraaem sobie, co by si na przykad stao, gdyby zamiast usunicia mnie z
partii zaproponowano dla mnie szubienic. Nigdy nie mogem doj do innego
wniosku jak tylko do tego, e i w tym wypadku wszyscy podnieliby rce,
zwaszcza gdyby w referacie wprowadzajcym poytek z powieszenia mnie zosta
sugestywnie uzasadniony. Od tego czasu, kiedy spotykam mczyzn, ktrzy
mogliby by mymi przyjacimi, i kobiety, ktre mogyby by moimi kochankami,
przenosz ich w duchu do tej sali i zadaj sobie pytanie, czy podnieliby rk;
nikt temu egzaminowi nie sprosta; wszyscy podnosili rk, tak jak podnieli j
(obojtne, chtnie czy niechtnie, z przekonania czy ze strachu) wczeni moi
przyjaciele i znajomi. Przyznajcie wic sami: trudno jest wspy z ludmi,
ktrzy byliby zdolni posa was na wygnanie czy na mier, trudno z nimi si
zbliy, trudno ich kocha.
Moe to byo okrutne z mojej strony poddawa ludzi, z ktrymi si stykaem, tak bezwzgldnej wyimaginowanej prbie, skoro najprawdopodobniej yliby
obok mnie mniej wicej spokojnym, powszednim yciem, poza dobrem i zem, i
nigdy nie przeszliby przez prawdziw sal, w ktrej podnosi si rk. Moe kto
powie nawet, e to, co robiem, miao jeden jedyny cel: wywyszenie si w moim
moralnym samolubstwie ponad innych. Ale zarzut pychy byby doprawdy
niesprawiedliwy; sam wprawdzie nigdy nie podniosem rki na czyj zgub, ale
dobrze wiedziaem, e jest to zasuga do problematyczna, jako e prawa do
podnoszenia rki wystarczajco wczenie mnie pozbawiono. Dugi czas co
prawda usiowaem sobie przynajmniej wmwi, e w podobnej sytuacji nie

podnisbym rki, ale jestem na tyle uczciwy, e w kocu sam musiaem siebie
wymia: ja jeden nie podnisbym rki? ja jeden jestem sprawiedliwy? ach, nie,
nie znajdowaem w sobie adnej gwarancji, e bybym lepszy od innych; tylko e
co z tego wypywa, jeli chodzi o mj stosunek do ludzi? wiadomo wasnej
maoci absolutnie nie godzi mnie z maoci innych. Czuj najgbsze
obrzydzenie, kiedy ludzie ywi dla siebie braterskie uczucia, dlatego e dojrzeli
w sobie nawzajem podobn podo. Nie tskni za takim olizym braterstwem.
Jak wic si to stao, e mogem kocha ucj? Rozwaania, ktrym daem
upust przed chwil, maj na szczcie pniejsz dat, tak e ucj (w
modzieczym wieku, kiedy wicej si smuciem, ni mylaem) mogem jeszcze
przyj spragnionym sercem bez sceptycyzmu, jako dar; dar niebios (szarych,
yczliwych niebios). By to wic dla mnie szczliwy okres, moe najszczliwszy
w yciu: byem zmordowany, umczony, zaharowany, ale wewntrz mnie z
kadym dniem rozlewa si coraz bardziej bkitny spokj. To zabawne: gdyby
kobiety, ktre dzi maj mi za ze moj zarozumiao i podejrzewaj, e uwaam
wszystkich za gupcw, znay ucj, z ironicznym umiechem nazwayby j
gupi gsi i nie mogyby zrozumie, e j kochaem. A ja kochaem j tak, e w
ogle nie dopuszczaem myli, e mgbym si kiedy z ni rozsta; nigdy co
prawda o tym z ucj nie mwilimy, ale ja zupenie powanie yem w
przewiadczeniu, e si z ni kiedy oeni. A jeeli nawet przychodzio mi do
gowy, e byby to zwizek nierwny, to owa nierwno bardziej mnie pocigaa,
ni odpychaa.
Powinienem za tych par szczliwych miesicy by wdziczny rwnie
wczesnemu komendantowi; podoficerowie drczyli nas, jak mogli, szukali pyka
w zaamkach naszych mundurw, rozrzucali nam pociel, kiedy znaleli na niej
choby jedn fadk ale komendant by przyzwoity. By to starszy facet,
przenieli go do nas z puku piechoty i mwiono, e to dla niego bya degradacja.
Jego zatem rwnie dotkno nieszczcie, i to chyba wewntrznie go z nami
godzio; wymaga od nas oczywicie porzdku, dyscypliny i od czasu do czasu
jakiej niedzielnej szychty na ochotnika (eby mg si wobec przeoonych
wykaza aktywnoci polityczn), ale nigdy nie mczy nas niepotrzebnie i bez
trudu dawa nam nasze przepustki co drug sobot; zdaje mi si nawet, e tego
wanie lata mogem widywa si z ucj a trzy razy w miesicu.
W dniach kiedy nie widziaem ucji, pisywaem do niej; napisaem do niej
niezliczon ilo listw, kartek i widokwek. Nie potrafi ju sobie dzisiaj
dokadnie odtworzy, jak i co do niej pisaem. Chtnie przeczytabym te moje
dawne listy, a jednoczenie ciesz si, e ich przeczyta nie mog; to bardzo

dobrze, e czowiek nie moe si spotka z samym sob w modszym wydaniu,


boj si, e wydabym si sobie wstrtny, e w rezultacie podarbym nawet to
opowiadanie, poniewa zrozumiabym, e wiadectwo, jakie tu sobie wystawiam,
zbyt ju nasiko moj obecn postaw, moim dzisiejszym sposobem mylenia.
Ale ktre wspomnienia nie s jednoczenie (i mimo woli) przemalowywaniem
starego obrazu? Ktre nie s jednoczesnym ukazaniem dwch twarzy, tej
obecnej i tej dawnej? Jaki byem naprawd bez porednictwa dzisiejszych
wspomnie tego ju nikt nigdy nie stwierdzi. A zreszt wracajc do rzeczy
nie takie to w kocu wane, jakie byy moje listy do ucji; chciaem raczej
podkreli, e napisaem ich bardzo wiele, a ona do mnie ani jednego.
Nie mogem jej zmusi, eby do mnie napisaa; moe oniemieliem j jako
moimi wasnymi listami, moe wydawao jej si, e nie ma o czym do mnie pisa,
e robi bdy ortograficzne, moe wstydzia si niewyrobionego charakteru pisma,
ktry znaem tylko z podpisu w jej dowodzie osobistym. Nie byem w stanie da
jej do zrozumienia, e wanie jej niewyrobienie i brak wyksztacenia s mi
drogie, nie dlatego, ebym ceni prymitywizm jako taki, ale dlatego, e byy one
oznak dziewiczoci ucji, e daway mi nadziej, i tym gbiej, tym bardziej
niezatarcie bd si mg zapisa w jej sercu.
Za moje listy ucja dzikowaa tylko niemiao i wkrtce zapragna jako
mi si zrewanowa, a poniewa nie chciaa pisa, zamiast listw wybraa
kwiaty.
Za pierwszym razem byo tak: wasalimy si po rzadkim lesie i nagle
ucja schylia si po jaki kwiatek (niechaj bdzie mi wybaczone, e nie znam
jego nazwy; mia drobne fiokowe patki i cienk odyk) i podaa mi go. To byo
bardzo mie i wcale mnie nie zdziwio, ale kiedy przy nastpnym spotkaniu
czekaa na mnie z caym bukietem, zrobio mi si troch wstyd.
Miaem dwadziecia dwa lata i panicznie unikaem wszystkiego, co mogoby
na mnie rzuci cie podejrzenia o zniewieciao czy niedojrzao, wstydziem
si chodzi po ulicy z kwiatami: nie lubiem ich kupowa, a co dopiero dostawa.
Zmieszany, napomknem ucji, e kwiaty daj mczyni kobietom, a nie
kobiety mczyznom, ale kiedy zobaczyem, e jest bliska paczu, prdko j
pochwaliem i wziem bukiecik.
Nie byo rady. Od tej chwili kwiaty czekay na mnie przy kadym spotkaniu
i w kocu pogodziem si z tym, poniewa rozbrajaa mnie spontaniczno tego
daru i poniewa wiedziaem, e ucja przywizuje wag do tego sposobu
obdarowywania mnie; moe wypywao to std, e dobieranie sw sprawiao jej

trudno, nie bya zbyt elokwentna, a w kwiatach widziaa pewn form


wypowiedzi, nie w sensie sztywnej symboliki dawnej mowy kwiatw, ale raczej
w sensie jeszcze starszym, jeszcze bardziej mglistym, bardziej dyktowanym
instynktem, wczeniejszym ni jzyk; zapewne ucja, ktra bya zawsze raczej
milczca ni rozmowna, podwiadomie tsknia do owego stadium czowieka,
kiedy nie byo sw i kiedy ludzie porozumiewali si z sob przy pomocy
drobnych gestw: wskazali palcem na drzewo, rozemiali si, dotknli jeden
drugiego...
Bez wzgldu na to, czy rozumiaem, czy te nie rozumiaem genezy podarunkw ucji, wzruszyy mnie one w kocu i wzbudziy we mnie ch, abym ja
take jako j obdarowa. ucja miaa wszystkiego trzy sukienki, ktre regularnie
zmieniaa, tak e nasze spotkania nastpoway po sobie w trzytaktowym rytmie.
Lubiem te trzy sukienki wanie dlatego, e byy zniszczone i niezbyt gustowne;
lubiem je tak samo jak jej brzowy paszczyk (krtki i przetarty na mankietach),
ktry pogadziem przecie jeszcze wczeniej ni twarz ucji. A jednak umyliem
sobie, e kupi jej sukienk, pikn sukienk, i to niejedn. Pienidzy miaem
przecie do, oszczdza mi si nie chciao, a przestaem ju trwoni je po
knajpach. Tak wic ktrego dnia zaprowadziem ucj do domu towarowego.
ucja mylaa z pocztku, e idziemy tam tylko ot tak sobie, popatrze i
pogapi si na ludzi, ktrych potok pyn schodami w gr i w d. Na drugim
pitrze zatrzymaem si przy dugich drkach, z ktrych gsto upchane zwisay
damskie suknie, ucja za widzc, e ogldam je z zainteresowaniem, podesza
bliej i zacza robi uwagi na temat niektrych spord nich.
O, ta jest adna wskazaa na jedn w starannie wymalowane czerwone
kwiatuszki. Byo tam doprawdy niewiele adnych sukien, ale tu i wdzie mona
byo znale jak lepsz; wycignem jedn sukienk i zawoaem
obsugujcego stoisko sprzedawc:
Czy ta pani mogaby to zmierzy?
ucja byaby si pewnie bronia, ale wobec obcego czowieka, sprzedawcy,
nie miaa na to odwagi, tote sama nawet nie wiedziaa, kiedy znalaza si za
kotar.
Po chwili odsunem zason i spojrzaem na ucj; chocia sukienka, ktr
mierzya, nie bya specjalnie efektowna, zdumiaem si niemal: jej jako tako
modny fason uczyni nagle z ucji inn istot.

Mog popatrze? odezwa si za mn sprzedawca, po czym zasypa ucj


oraz mierzon przez ni sukienk lawin sw zachwytu. Potem spojrza na
mnie, na moje czarne wyogi, i zapyta (chocia odpowied bya z gry oczywista),
czy jestem u politycznych. Kiwnem gow. Mrugn, umiechn si i
powiedzia:
Miabym tu co w lepszym gatunku. Moe zechce pan obejrze?
Po chwili leao przed nami kilka letnich sukienek i jedna elegancka wieczorowa. ucja przymierzaa jedn po drugiej, we wszystkich byo jej do twarzy,
w kadej bya inna, a w tej wieczorowej w ogle nie mogem jej pozna.
Punkty zwrotne w mioci nie zawsze bywaj spowodowane wydarzeniami
dramatycznymi, lecz czsto okolicznociami na pierwszy rzut oka zupenie
nieistotnymi. W dziejach mojej mioci do ucji tak wanie rol odegray
sukienki. A do tej chwili ucja bya dla mnie wszystkim: dzieckiem, rdem
wzrusze, radoci, balsamem i ucieczk od samego siebie, bya dla mnie
dosownie wszystkim tylko nie kobiet. Nasza mio w sensie fizycznym nie
wysza poza granice pocaunkw. Zreszt nawet sposb, w jaki ucja caowaa,
by dziecinny (zakochaem si w tych dugich, niewinnych pocaunkach z
zamknitymi ustami, kiedy suche wargi, pieszczc si wzajemnie, z takim
wzruszeniem licz swoje delikatne chropowatoci).
Jednym sowem a do tej pory ucja budzia we mnie czuo, a nie
zmysowo; do braku tego rodzaju odczu tak przywykem, e nawet go sobie
nie uwiadamiaem; to, co czyo mnie z ucj, wydawao mi si tak pikne, e
nie przyszo mi nawet do gowy, e czego tu nie dostaje. Wszystko czyo si w
idealnej harmonii: ucja jej klasztornie szary ubir i mj klasztornie niewinny
stosunek do niej. W momencie gdy ucja woya inn sukienk, cae rwnanie
przestao si zgadza; ucja raptem wymkna si moim wyobraeniom o ucji;
zrozumiaem, e ma przed sob rwnie inne moliwoci, e moe wcieli si w
inn posta anieli ta wzruszajca, prowincjonalna. Ujrzaem j naraz jako
pikn kobiet, ktrej nogi kuszco rysuj si pod dobrze skrojon sukni,
figura ma idealnie wywaone proporcje, a nieefektowno zniknie nagle bez ladu
w sukience o zdecydowanym kolorze i modnym kroju. Byem zupenie
oszoomiony jej nagle objawionym ciaem.
ucja mieszkaa w internacie w jednym pokoju z trzema dziewcztami; na
odwiedziny w internacie byy przeznaczone tylko dwa dni w tygodniu, a wizyta
moga trwa zaledwie trzy godziny, od pitej do smej, przy czym odwiedzajcy
musia zapisa si na dole w portierni, zostawi legitymacj i przy wyjciu znowu

si zameldowa. Prcz tego wszystkie trzy wsplokatorki ucji miay swoich


chopcw (jednego albo i wicej) i wszystkie chciay si z nimi spotyka w zaciszu
internatu, tote wiecznie si midzy sob kciy, nienawidziy nawzajem i
wymawiay sobie kad minut, ktrej jedna drug pozbawia. Wszystko to byo
tak nieprzyjemne (jeeli nie wrcz enujce), e nigdy nie usiowaem odwiedzi
ucji w jej pokoju. Ale wiedziaem rwnie, e wszystkie trzy wsplokatorki ucji
maj mniej wicej za miesic wyjecha na trzy dni na brygad roln.
Powiedziaem ucji, e chciabym z tego skorzysta i spotka si z ni wtedy u
niej. Przyja to niechtnie; posmutniaa i owiadczya, e woli spdza czas ze
mn poza domem. Powiedziaem jej, e pragnbym by z ni gdzie, gdzie prcz
nas nie bdzie nikogo, gdzie nic nam nie bdzie przeszkadzao i gdzie bdziemy
si mogli zaj wycznie sami sob; a poza tym chciabym zobaczy, jak ona
mieszka. ucja nie umiaa si sprzeciwia, a ja pamitam do dzisiaj, jaki byem
wzburzony, kiedy w kocu przystaa na moj propozycj.

10
Przebywaem ju w Ostrawie niemal rok, a suba w wojsku, pocztkowo
nieznona, z czasem staa si dla mnie czym powszednim i zwyczajnym; bya
wprawdzie nieprzyjemna i mczca, ale mimo to udawao mi si jako z tym y,
znale paru kolegw, a nawet by szczliwym; byo to dla mnie pikne lato
(drzewa pokryte byy sadz, a mimo to wydaway mi si jaskrawozielone, kiedy
patrzyem na nie oczyma oswobodzonymi z ciemnoci kopalni), ale, jak to ju
bywa, zalek katastrofy kry si wanie w szczciu; smutne wypadki tamtej
jesieni miay swj pocztek w owym zielonoczarnym lecie.
Zaczo si od Staszka. W marcu si oeni, a ju w par miesicy pniej
zaczy dochodzi do niego wieci, e jego ona wczy si po knajpach; straci
spokj, pisa do ony list za listem i dostawa uspokajajce odpowiedzi; ale
potem (na dworze byo ju ciepo) przyjechaa do niego matka; spdzi z ni ca
sobot i wrci do koszar blady i milczcy; z pocztku nic nie chcia mwi, bo
si wstydzi, ale nazajutrz zwierzy si Jankowi, a potem take innym, i wkrtce
wszyscy wszystko wiedzieli, a Staszek widzc, e wszyscy wiedz, mwi o tym
sam, co dzie i niemal bez przerwy; e ona mu si ajdaczy, e pojedzie do niej i
eb jej ukrci. I natychmiast poszed do komendanta, eby mu da dwa dni
urlopu, tylko e komendant wzdraga go si puci, poniewa wanie w tym
czasie przychodziy na Staszka z kopalni i z koszar same skargi, spowodowane
jego roztargnieniem i zdenerwowaniem. Staszek poprosi wic o dwudziestoczterogodzinny urlop. Komendant ulitowa si i da mu go. Staszek pojecha i od

tej chwili nigdy go ju nie zobaczylimy. Co si z nim stao, wiem tylko ze syszenia: Przyjecha do Pragi, naskoczy na bab (mwi o niej baba, a to bya
dziewitnastoletnia dziewczyna), a ona bezwstydnie (a moe nawet i chtnie) do
wszystkiego si przyznaa; zacz j bi, dusi, a w kocu uderzy j w gow
butelk dziewczyna upada na podog i znieruchomiaa; Staszek w jednej
chwili wytrzewia, przerazi si i uciek; nie wiadomo, w jaki sposb znalaz
jak chat w Grach Kruszcowych i siedzia tam w boym strachu, czekajc, a
go znajd i powiesz za zabjstwo. Znaleli go po dwch miesicach, ale sdzili
nie za zabjstwo, tylko za dezercj. Jego ona bowiem, ledwo uciek, odzyskaa
przytomno i prcz blu gowy adnych obrae nie odniosa. Podczas gdy
Staszek siedzia w wojskowym wizieniu, rozwioda si z nim i jest dzisiaj on
znanego aktora z Pragi, chodz czasami go obejrze jedynie po to, by
przypomnie sobie dawnego koleg, ktry tak marnie skoczy; po odbyciu
suby wojskowej nadal pracowa w kopalni; na skutek wypadku przy pracy
straci nog, a w nastpstwie le przeprowadzonej amputacji ycie.
Ta baba, ktra podobno do dzisiaj cieszy si duym powodzeniem w rodowisku bohemy, wpdzia w kopoty nie tylko Staszka, ale i nas wszystkich. Tak
si nam przynajmniej zdawao, chocia nie mona mie cakowitej pewnoci, czy
midzy awantur spowodowan znikniciem Staszka a kontrol z ministerstwa,
ktra zjawia si wkrtce potem u nas w koszarach, istnia rzeczywicie (jak
wszyscy sdzili) zwizek przyczynowy. Ale tak czy inaczej, nasz komendant zosta
odwoany, a na jego miejsce przyszed mody oficer (mg mie najwyej
dwadziecia pi lat) i wraz z jego przybyciem wszystko si zmienio.
Powiedziaem, e mia jakie dwadziecia pi lat, ale wyglda jeszcze
modziej, zupenie jak chopak, i tym wiksz wag przywizywa do tego, eby
jego wystpienia zyskay mu respekt i robiy jak najwiksze wraenie. Mwilimy
o nim, e swoje przemwienia wiczy przed lustrem i e si ich uczy na pami.
Nie lubi krzycze, mwi chodno i z najwikszym spokojem, dawa nam do
zrozumienia, e wszystkich nas uwaa za band przestpcw.
Ja wiem, e najchtniej widzielibycie mnie wszyscy na szubienicy
powiedzia do nas ten dzieciuch w swoim pierwszym przemwieniu tylko e
jeli kto z nas bdzie wisia, to wy, nie ja.
Wkrtce doszo do pierwszych konfliktw. Utkwia mi zwaszcza w pamici
przygoda Wieka, chyba dlatego, e wydawaa si nam bardzo zabawna. Nie mog
si powstrzyma, eby jej nie opowiedzie: w cigu roku spdzonego w wojsku

Wicek wykona ju ogromn ilo duych malowide ciennych, ktre w czasach


poprzedniego komendanta zyskiway zawsze uznanie. Wicek, jak ju
wspominaem, malowa najchtniej ik i wojownikw husyckich; eby zrobi
przyjemno kolegom, lubi uzupenia ich hufce rysunkiem nagiej kobiety, ktr
przedstawia komendantowi jako symbol Wolnoci lub symbol Ojczyzny. Rwnie
i nowy komendant chcia skorzysta z usug Wieka, wezwa go do siebie i kaza
mu namalowa co do sali, gdzie odbywao si szkolenie polityczne. Powiedzia
mu przy tej okazji, eby tym razem zrezygnowa z tych ikw i nastawi si na
co bardziej wspczesnego11. Wicek powiedzia: Rozkaz i wzi si do roboty;
malowa przez kilka popoudni na pododze, na wielkich biaych kartonach, ktre
pniej przytwierdza pinezkami na caej najwikszej cianie sali. Kiedy po raz
pierwszy ujrzelimy gotowy obraz (wysoki na ptora metra, a szerokoci co
najmniej omiu metrw), dosownie oniemielimy; porodku w bohaterskiej
postawie sta ciepo ubrany onierz z automatem, w futrzanej czapie z
nausznikami, a dokoa niego chyba z osiem nagich kobiet. Dwie stay tu przy
nim po dwch stronach, zerkajc ku niemu kokieteryjnie, on za obejmowa
kad z nich za ramiona i mia si zuchowato; pozostae niewiasty upozowane
byy dokoa, patrzyy na niego, wycigay ku niemu rce albo po prostu tylko
stay (jedna za leaa), ukazujc swoje pontne ksztaty.
Wicek zatrzyma si przed obrazem (czekalimy na oficera politycznego,
bylimy na sali sami) i urzdzi nam taki oto wykad:
Ta tutaj, na prawo od sieranta, to jest Alena, to bya, chopcy, moja
pierwsza babka, zapaa mnie sobie, jak miaem szesnacie lat, bya on oficera,
tak e pasuje nam tutaj jak ula. Namalowaem j tak, jak wygldaa wtedy,
dzisiaj ju pewno wyglda gorzej, ale ju wtenczas bya taka wicej przy koci,
jak widzicie, gwnie w biodrach (pokaza j palcem). Poniewa duo adniejsza
bya od tyu, namalowaem j jeszcze raz tutaj (przeszed do krawdzi obrazu i
wskaza palcem nag kobiet, odwrcon do sali tyem, jakby gdzie odchodzia).
Widzicie oto jej krlewski zad, troch moe nadmiernej wielkoci, ale to wanie
co w naszym gucie. By ze mnie wtedy absolutny bawan, pamitam, e
okropnie lubia, eby j pra po tym tyku, a ja za nic nie mogem tego poj.
Raz, pamitam, bya Wielkanoc, a ta cigle w kko, ebym nie zapomnia
przynie z sob rzgi, a jak przyszedem, powiada: zbij dziewczynk, dostaniesz
kolorow pisank, wic ja tak tylko, symbolicznie, trzepaem rzg przez
spdnic, ale ona, e to adne bicie, podnie, mwi, dziewczynce spdniczk,
musiaem zadrze jej kieck, cign z niej majtki i cigle, durny, tak tylko
symbolicznie j trzepaem, a ona zelia si i w krzyk: bdziesz la porzdnie,

gwniarzu! no, gupi wtenczas byem; ta (wskaza kobiet stojc na lewo od


sieranta) to jest Lojzka, j miaem, jak ju byem dorosy, miaa mae piersi
(pokaza), dugie nogi (pokaza) i liczn buzi (te pokaza), bya na tym samym
roku co ja. A to jest nasza modelka ze szkoy, j znam na pami, dwudziestu
innych chopakw te znaj na pami, bo stawaa zawsze na rodku klasy i na
niej uczylimy si rysowa ludzkie ciao, aden z nas jej nie tkn, zawsze na
korytarzu czekaa na ni mamusia i od razu zabieraa cruchn do domu, ona,
niech jej Pan Bg wybaczy, pokazywaa si nam tylko jedynie z caym
zachowaniem cnoty, prosz kolegw. Za to ta to bya kurwa (wskaza kobiet
rozwalon na jakiej stylowej sofie), podejdcie bliej, panowie (podeszlimy),
widzicie t kropk na jej brzuchu? to od papierosa, zrobia to jej jakoby jedna
zazdrosna babka, z ktr ya, poniewa ta dama, panowie, lubia i to, i to, ta
miaa temperament jak sto diabw, daaby z nim rad caemu wiatu i nam
wszystkim, jak tu jestemy, razem z naszymi maonkami, naszymi kochankami,
naszymi dziemi i pradziadkami.
Wicek zblia si najwyraniej do najcelniejszych ustpw swego komentarza, na sal jednak wszed oficer polityczny i musielimy usi. Polityczny by
przyzwyczajony do arcydzie Wieka jeszcze z czasw dawniejszego komendanta,
tak e nie powici najmniejszej uwagi nowemu obrazowi, tylko zacz gono
czyta jak broszur, w ktrej wyjaniano rnic midzy armi socjalistyczn a
kapitalistyczn. Rozbrzmiewao w nas wci jeszcze echo wywodw Wieka i
oddalimy si cichym marzeniom, gdy wtem na sali zjawi si komendant-dzieci.
Przyszed widocznie na inspekcj, ale zanim jeszcze zdy przyj meldunek
oficera politycznego i da rozkaz, ebymy znowu usiedli, stan jak raony
gromem na widok obrazu na cianie; nie pozwoli oficerowi politycznemu czyta
dalej i natar ostro na Wieka, co ten obraz ma znaczy. Wicek skoczy, stan
przed obrazem i zacz:
Tu zostao alegorycznie unaocznione, jakie znaczenie miaa armia dla
walki naszego narodu, tu wyobraona zostaa (wskaza na sieranta) armia; u jej
boku ukazana jest symbolicznie (pokaza on oficera) klasa robotnicza, a tu z
drugiej strony (wskaza na koleank ze studiw) symbol Dni Lutowych. Dalej
(pokazywa nastpne damy) widniej symbole wolnoci, symbol zwycistwa, a tu
symbol rwnoci; tutaj (wskaza na on oficera prezentujc swj potny zad)
wida buruazj, jak schodzi ze sceny dziejw.
Wicek skoczy, a komendant owiadczy, e ten obraz to obelga dla armii i
e ma by natychmiast usunity; w stosunku za do Wieka wycignite zostan
wszelkie konsekwencje. Zapytaem (pgosem) dlaczego. Komendant mnie

usysza i spyta, czy mam jakie zastrzeenia. Wstaem i powiedziaem, e mnie


si ten obraz podoba. Komendant owiadczy, e chtnie temu wierzy, poniewa
jest to obraz dla onanistw. Zwrciem mu uwag, e Mylsbek wyobraa
Wolno take jako nag kobiet, Alesz za namalowa nawet rzek Izer jako
trzy nagie kobiety i e zawsze tak robili malarze wszystkich czasw.
Komendant-dzieci popatrza na mnie niepewnie i powtrzy swj rozkaz, by
obraz usunito, ale chyba rzeczywicie udao si nam go skoowa, bo Wieka nie
ukara; nabra jednak do niego niechci, a przy tym rwnie i do mnie. Wkrtce
potem Wicek zosta ukarany dyscyplinarnie, a zaraz potem i ja.
Byo to tak: nasz pluton z oskardami i opatami pracowa ktrego dnia w
odlegym miejscu na terenie koszar. Leniwy kapral nie pilnowa nas zbyt
gorliwie, tote bardzo czsto przystawalimy wsparci o opaty, gadalimy i
animy spostrzegli, e w pobliu zjawi si komendant-dzieci i obserwuje nas.
Stwierdzilimy to dopiero, kiedy dobieg nas jego srogi gos:
Szeregowy Jahn, do mnie!
Energicznie chwyciem opat, podszedem i wypryem si przed nim na
baczno.
Tak wyobraacie sobie prac? zapyta.
Doprawdy nie wiem ju, co mu odpowiedziaem, ale nie bya to adna
bezczelna odpowied, nie miaem bowiem zamiaru utrudnia sobie ycia w
koszarach i ni std, ni zowd nastawia wrogo do siebie czowieka, ktry mia
nade mn nieograniczon wadz. Po mojej nijakiej, a raczej speszonej
odpowiedzi spojrzenie jego jednak stwardniao, zrobi krok w moj stron,
byskawicznie chwyci mnie za rk i przerzuci mnie sobie przez plecy
znakomicie wywiczonym chwytem diu-ditsu. Potem przykucn koo mnie i
przytrzyma mnie na ziemi (nie broniem si, byem tylko zdziwiony).
Wystarczy? spyta potem gono (tak, aby wszyscy stojcy opodal
syszeli); odpowiedziaem, e wystarczy. Zakomenderowa powsta i przed
uformowanym w szereg plutonem oznajmi:
Daj szeregowemu Jahnowi dwa dni aresztu. Nie za to, e by wobec mnie
bezczelny. Jego bezczelno, jak widzicie, skwitowaem wasnorcznie. Dostaje
dwa dni paki, poniewa si obija, a was na przyszo czeka to samo.
Potem odwrci si i dziarsko odmaszerowa.

Nie potrafiem wtedy zdoby si w stosunku do niego na inne uczucie jak


nienawi, a nienawi rzuca na wszystko zbyt ostre wiato, w ktrym zatracaj
si waciwe ksztaty przedmiotw. W komendancie widziaem jedynie mciwego i
podstpnego szczura, dzisiaj jednak widz go przede wszystkim jako czowieka,
ktry by mody i gra. Modzi ludzie nie s przecie winni temu, e graj; nie s
jeszcze uformowani, a ycie rzuca ich w uformowany wiat i musz si
zachowywa jak ludzie uformowani. Korzystaj zatem bez namysu z gotowych
form, wzorw i schematw, tych, ktre podobaj im si najbardziej, ktre s w
modzie, z ktrymi im do twarzy i graj.
Rwnie nasz komendant by takim wanie czowiekiem jeszcze nie uformowanym i nagle znalaz si wobec nas, onierzy, ktrych absolutnie nie mg
zrozumie; ale umia sobie radzi, poniewa lektura i zasyszane opowiadania
podsuny mu gotow mask, odpowiedni do tego rodzaju sytuacji: spokojny,
opanowany bohater powieci kryminalnych, mody mczyzna o elaznych
nerwach, pogromca bandy zoczycw, niepotrzebny tu aden patos, tylko
chodny spokj, efektowny, suchy dowcip, pewno siebie i wiara w si
wasnych mini. Im lepiej zdawa sobie spraw ze swego chopicego wygldu,
tym bardziej fanatycznie wciela si w ow rol elaznego nadczowieka, tym
gorliwiej j przed nami demonstrowa.
Ale czy to pierwszy raz spotkaem si z takim modocianym aktorem? Kiedy
przesuchiwano mnie w komitecie uczelnianym w zwizku z ow pocztwk,
miaem troch ponad dwadziecia lat, a moi sdziowie ledczy najwyej o rok lub
dwa wicej. To take byy przede wszystkim chopaczki, ktre swoje nie
uformowane jeszcze twarze osoniy mask, tak, jaka wydawaa si im
najbardziej imponujca, mask twardego, ascetycznego rewolucjonisty. A
Magorzata? Czy nie zdecydowaa si gra roli zbawczyni, roli podpatrzonej na
jakim kiepskim schematycznym filmie? A Zemanek, ni std, ni zowd
natchniony sentymentalnym patosem moralnoci? Czy to nie bya rola? A ja
sam? Czy nie graem kilku nawet rl, wrd ktrych miotaem si
niezdecydowanie, a mnie tak miotajcego si przychwycono?
Modo jest straszna; to scena, gdzie na wysokich koturnach i w
najrozmaitszych kostiumach poruszaj si dzieci (pono niewinne!) i recytuj
wyuczone kwestie, ktre rozumiej tylko w poowie, ale ktrym s fanatycznie
oddane. I historia jest straszna, poniewa tak czsto staje si placem zabaw dla
modocianych; dla modziutkiego Nerona, modziutkiego Napoleona, dla
sfanatyzowanych tumw dzieci, u ktrych podpatrzone gdzie namitnoci i
prymitywne role zmieniaj si naraz w rzeczywisto katastrofalnie rzeczywist.

Kiedy o tym pomyl, nastpuje w moich mylach odwrcenie hierarchii


wszelkich poj: czuj gbok nienawi do modoci, i na odwrt: w jaki
paradoksalny sposb wybaczam historycznym zbrodniarzom, bo w ich zbrodniach dopatruj si jedynie straszliwego bezprawia modzieczego wieku.
A kiedy rozmylam nad wszystkimi modymi i niedojrzaymi, widz Aleksa;
on take gra swoj wielk rol, ktra przerastaa jego rozum i dowiadczenie.
Mia co wsplnego z komendantem; on rwnie wyglda modo jak na swj
wiek; jego modzieczo (w odrnieniu od modzieczoci komendanta) nie
miaa jednak uroku: chudziutkie ciako, krtkowzroczne oczy za grubymi
szkami okularw, pryszczata (jakby wiecznie w okresie dojrzewania) cera.
Pocztkowo, kiedy poszed do wojska, uczszcza do szkoy oficerw piechoty, ale
nagle odebrano mu stopie i przeniesiono do nas. Zblia si ju bowiem okres
synnych procesw politycznych i w wielu salach (partyjnych, sdowych i
policyjnych) raz po raz podnosiy si w gr rce, pozbawiajc oskaronych
zaufania, czci i wolnoci; Aleks by synem wysokiego funkcjonariusza partyjnego,
ktry niedawno zosta uwiziony.
Ktrego dnia zjawi si w naszej druynie i przydzielono mu ko Staszka.
Patrza na nas podobnie, jak ja z pocztku patrzaem na swoich nowych
kolegw; dlatego te zamkn si w sobie, a pozostali, stwierdziwszy, e jest
czonkiem partii (dotychczas z partii go nie wyrzucono), zaczli w jego obecnoci
uwaa na to, co mwi.
Kiedy Aleks dowiedzia si, e byem w partii, zacz ze mn troch gada;
wyzna mi, e za wszelk cen musi sprosta wielkiej prbie, na ktr wystawio
go ycie, i nigdy nie zdradzi partii. Przeczyta wiersz, ktry napisa (chocia
nigdy przedtem nie pisywa wierszy), kiedy si dowiedzia, e ma by
przeniesiony do nas. Bya tam taka zwrotka:
Chobycie mnie, towarzysze,
miadyli swoj pogard,
ja nadal w jednym szeregu
sia z wami bd twardo.

Rozumiaem go, poniewa rok temu i ja odczuwaem to samo. Ale teraz byo
to mimo wszystko o wiele mniej bolesne: ta, ktra wprowadzia mnie w wiat

szarej codziennoci, ucja, odcigna mnie z miejsca, gdzie tak rozpaczliwie


mczyli si rni Aleksowie.

11
Przez cay ten czas kiedy komendant-dzieci wprowadza nowe porzdki w
naszej jednostce, mylaem przede wszystkim o tym, czy uda mi si dosta
przepustk; koleanki ucji wyjechay, a ja od miesica ju nie wyszedem z
koszar; komendant dobrze zapamita moj twarz i moje nazwisko, a w wojsku
jest to najgorsza rzecz, jaka si moe przytrafi. Gdzie mg, dawa mi teraz
pozna, e kada godzina mego ycia zaley od jego fantazji. A z przepustkami
byo w ogle bardzo le; od razu na pocztku oznajmi, e dostan je wycznie
ci, ktrzy bd regularnie pracowali na ochotniczych szychtach niedzielnych;
pracowalimy wic na nich wszyscy; ale byo to kiepskie ycie, poniewa w cigu
caego miesica nie mielimy ani jednego dnia bez kopalni, a jeli ju ktry z
nas dosta w kocu przepustk na sobot a do drugiej w nocy, to szed potem
na niedzieln szycht niewyspany i snu si po kopalni jak pywy.
Ja rwnie zaczem chodzi na niedzielne szychty, co oczywicie nie byo
adn gwarancj, e dostan przepustk, poniewa zasuga pracy na niedzielnej
szychcie moga zosta z atwoci anulowana przez takie przewinienie jak le
zacielone ko albo jakiekolwiek inne wykroczenie. Pycha wadcw jednake
nie przejawia si jedynie w okruciestwie, ale i (chocia rzadziej) w miosierdziu.
Komendant-dzieci znalaz satysfakcj w tym, e po kilku tygodniach mg mi
okaza rwnie i askawo, i w ostatniej chwili, na dwa dni przed powrotem
koleanek ucji, dostaem przepustk.
Byem zdenerwowany, kiedy staruszka w okularach zapisywaa w portierni
internatu moje nazwisko i pozwolia mi wej po schodach na gr, na czwarte
pitro, gdzie w gbi, na kocu dugiego korytarza, zapukaem do drzwi. Drzwi
si otworzyy, ale ucja staa ukryta za nimi, tak e ujrzaem przed sob tylko
pokj, ktry na pierwszy rzut oka wcale nie przypomina pokoju w internacie;
wydawao mi si, e znalazem si w pomieszczeniu przygotowanym do jakiej
uroczystoci religijnej; na stole pon zoty bukiet georginii, pod oknem sterczay
dwa due fikusy, a wszdzie (na stole, na ku, na pododze, za obrazami) byy
rozsypane i zatknite zielone gazki (jak potem stwierdziem, asparagusa), jak
gdyby oczekiwano tu wjazdu Jezusa Chrystusa na osioku.
Przycignem ucj do siebie (wci jeszcze chowaa si przede mn za
otwartymi drzwiami) i pocaowaem j. Miaa na sobie czarn wieczorow

sukienk i pantofle na wysokich obcasach, ktre kupiem jej tego samego dnia,
kiedy kupowalimy suknie. Wrd caej tej uroczystej zieleni staa tu niczym
kapanka.
Zamknlimy drzwi i dopiero teraz uprzytomniem sobie, e jestem rzeczywicie w zwyczajnym pokoju internatu i e pod t szat zieleni znajduj si
tylko cztery elazne ka, cztery odrapane nocne stoliki, st i trzy krzesa. Nie
mogo to jednak w niczym umniejszy uczucia zachwytu, ktry ogarn mnie w
chwili, gdy ucja otworzya drzwi: po miesicu znowu na par godzin
wypuszczono mnie z koszar; ale nie tylko to: po raz pierwszy od roku znalazem
si znowu w maym pokoju; owiona mnie atmosfera przytulnoci i jej sia
porazia mnie niemal.
W czasie wszystkich dotychczasowych spacerw z ucj wolna przestrze
stale wizaa mnie jako z koszarami i moim koszarowym yciem; wszechobecne,
zewszd otaczajce nas powietrze niewidzialnymi wizami przykuwao mnie do
bramy, na ktrej widnia napis: Suymy narodowi; zdawao mi si, e nigdzie
nie istnieje miejsce, w ktrym mgbym cho na chwil przesta suy
narodowi; przez cay rok nie byem w prywatnym pokoju.
I nagle zupenie nowa sytuacja; doznaem uczucia, e na trzy godziny
jestem absolutnie wolny; mogem na przykad bez obawy zrzuci z siebie (wbrew
wszelkim przepisom wojskowym) nie tylko czapk i pas, ale i bluz, spodnie,
buty, wszystko, a ewentualnie, gdyby mi przysza fantazja, mogem to wszystko
nawet podepta; mogem robi cokolwiek i znikd nie byo mnie wida; ponadto
w pokoju byo przyjemnie ciepo, i to ciepo wraz z ow wolnoci uderzyy mi do
gowy niczym grzane wino; wziem ucj w ramiona i zaniosem na zacielone
zieleni ko. Te gazki na ku (przykrytym tanim szarym kocem) podniecay
mnie. Nie umiaem wytumaczy ich sobie inaczej ni jako symbol zalubin;
przyszo mi na myl (i wzruszyo mnie to), e w prostocie ucji podwiadomie
znalazy oddwik prastare obyczaje ludowe, e chce poegna si ze swym
dziewictwem z caym uroczystym ceremoniaem.
Dopiero po chwili uprzytomniem sobie, e chocia ucja odpowiada na
moje pocaunki i uciski, to jednak zachowuje przy tym wyran rezerw. Mimo
e pocaunki jej byy gorce, usta miaa cigle zamknite; przytulaa si do mnie
caym ciaem, ale kiedy wsunem jej rk pod sukni, eby poczu pod palcami
skr jej ng, wywina si. Zrozumiaem, e w mojej spontanicznoci ktrej
wraz z ucj chciaem si odda w lepym zapamitaniu jestem osamotniony;
przypominam sobie, e w tym momencie (a byo to zaledwie w pi minut od
chwili mego wejcia do pokoju) poczuem w oczach zy alu.

Usiedlimy zatem obok siebie (przygniatajc siedzeniami biedne gazki) i


zaczlimy o czym mwi. I znowu po chwili (rozmowa si nie kleia)
sprbowaem obj ucj, ale bronia si; zaczem si z ni mocowa; od razu
si jednak zorientowaem, e to nie s urocze przekomarzania zakochanych, lecz
walka, ktra nasz czuy zwizek zamienia w co szkaradnego, poniewa ucja
bronia si naprawd zaciekle, niemal desperacko, bya to wic prawdziwa walka,
nie adne igraszki miosne; tote bardzo szybko ustpiem.
Staraem si przekona ucj sowami; gadaem jak najty; mwiem oczywicie, e j kocham, e kocha si to znaczy odda si sobie nawzajem bez
reszty; nie mwiem z pewnoci nic oryginalnego (przecie i cel, do ktrego
zmierzaem, wcale nie by oryginalny); mimo swojej abstrakcyjnoci bya to
argumentacja nie do zbicia, zreszt ucja wcale nie usiowaa jej zbija. Zamiast
protestowa milczaa albo mwia:
Prosz ci, nie, no prosz... Dzisiaj nie... i prbowaa (bya w tym
wzruszajco niezrczna) sprowadzi rozmow na inny temat.
Zaatakowaem znowu: przecie nie naleysz do tych dziewczt, ktre
wprawiaj mczyzn w podniecenie, a potem go wymiewaj, przecie nie jeste
za i bez serca... i znowu j objem, i znowu zacza si krtka, aosna walka,
ktra (znowu) napenia mnie poczuciem czego obrzydliwego, bya bowiem
zacita i nie byo w niej ani ladu mioci; ucja zdawaa si nie pamita w tej
chwili, e to ja jestem tu przy niej, jak gdybym zmieni si w kogo zupenie
obcego.
Znowu ustpiem i naraz wydao mi si, e rozumiem, dlaczego ucja mnie
odtrca; mj Boe, e te nie zrozumiaem od razu! Przecie ucja to dziecko, na
pewno lka si mioci, jest dziewic, boi si, boi si nieznanego; postanowiem
natychmiast, e musz w swoim zachowaniu wyzby si owej natarczywoci,
ktra j najwyraniej odstrasza, e musz by delikatny, czuy, eby akt miosny
nie rni si niczym od naszych tkliwych pieszczot, eby by tylko jedn z nich.
Przestaem zatem nalega i zaczem pieci si z ucj. Caowaem j i
gaskaem (trwao to bardzo dugo i nagle przestao sprawia mi przyjemno,
poniewa te pieszczoty byy jedynie podstpem i rodkiem), pieciem si wic z
ucj (nieszczerze, zgrywajc si) i usiowaem niepostrzeenie j przy tym
pooy. Udao mi si to nawet; gadziem jej piersi (przed tym ucja nigdy si nie
bronia); powtarzaem sobie, e chc by czuy wobec caego jej ciaa, bo to ciao
to ona, a ja chc by czuy dla niej caej; udao mi si nawet troch podnie jej
sukienk i caowa j dziesi, dwadziecia centymetrw nad kolanami; kiedy
jednak chciaem przesun gow wyej, przestraszona wyrwaa mi si i

zeskoczya z ka. Spojrzaem na ni i zobaczyem, e na jej twarzy maluje si


jaki spazmatyczny wysiek, wyraz, ktrego jeszcze u niej nie widziaem.
ucjo, ucjo, wstydzisz si przy wietle? Chciaaby, eby byo ciemno?
spytaem, a ona uchwycia si mego pytania jak deski ratunku i potakiwaa, e
tak, e wstydzi si wiata. Podszedem wic do okna i chciaem zacign rolety,
ale ucja powiedziaa:
Nie, nie, nie rb tego! Nie zacigaj!
Dlaczego?
Ja si boj.
Czego si boisz? Ciemnoci czy wiata?
Milczaa i zacza paka.
Jej upr zupenie mnie nie wzrusza, wydawa mi si gupi, krzywdzcy,
niesprawiedliwy; mczy mnie, nie rozumiaem go. Spytaem j, czy broni si
przede mn dlatego, e jest dziewic, czy boi si blu, jaki jej sprawi.. Na kade
takie pytanie posusznie kiwaa twierdzco gow, poniewa widziaa w nim
argument, ktry jej podsuwaem. Tumaczyem jej, e to cudowne, e jest
dziewic i e wanie pozna wszystko ze mn, ktry j kocham.
Czy ty si nie cieszysz, e bdziesz moj on, tak ju zupenie, bez
reszty?
Powiedziaa, e tak, e si cieszy. Znowu j objem i znowu zacza si
broni. Jedynie z trudem przemagaem zo.
Dlaczego si opierasz?
Prosz ci, innym razem powiedziaa tak, ja chc, ale innym razem,
kiedy indziej, nie dzisiaj.
A dlaczego nie dzisiaj?
Dzisiaj nie odrzeka.
Ale dlaczego?
Prosz ci, nie dzisiaj powtrzya.
No to kiedy? Przecie wiesz dobrze, e to ostatnia okazja, kiedy moemy
by sami, pojutrze wracaj twoje koleanki. Kiedy znowu bdziemy razem?
Ty ju co znajdziesz rzeka.

Dobrze zgodziem si ja co znajd, ale ty przyrzeknij mi, e tam ze


mn pjdziesz, bo to na pewno nie bdzie taki miy pokj jak ten.
Nie szkodzi rzeka nie szkodzi, to moe by, gdzie chcesz.
Dobrze, ale przyrzeknij mi, e bdziesz moj on, e nie bdziesz mi si
opiera.
Tak powiedziaa.
Obiecujesz?
Tak.
Zrozumiaem, e obietnica to jedyna rzecz, ktr tego dnia mog uzyska od
ucji. Byo to niewiele, ale w kadym razie co. Opanowaem zo i reszt czasu
spdzilimy na pogawdce. Kiedy odchodziem, strzepnem z munduru gazk
asparagusa, pogadziem ucj po policzku i powiedziaem jej, e bd myla ju
tylko o naszym nastpnym spotkaniu (i nie kamaem).

12
W par dni po ostatnim spotkaniu z ucj (bya ddysta jesie) wracalimy
z kopalni oddziaami do koszar; droga pena bya dziur, w ktrych stay gbokie
kaue; bylimy zachlapani, zmczeni, przemoczeni i marzylimy o odpoczynku.
Wikszo z nas ju od miesica nie miaa ani jednej wolnej niedzieli. Ale zaraz
po obiedzie komendant-dzieci urzdzi zbirk i oznajmi, e w czasie porannej
inspekcji naszych barakw stwierdzi nieporzdek. Przekaza nas nastpnie
podoficerom i nakaza im, eby za kar przegonili nas solidnie o dwie godziny
duej.
Jako e bylimy onierzami bez broni, nasza musztra i wiczenia miay
szczeglny charakter; jedynym ich celem byo marnowanie naszego czasu.
Pamitam, e za czasw komendanta-dziecicia musielimy kiedy przez cae
popoudnie przenosi cikie deski z jednego koca koszar na drugi, a potem,
nastpnego dnia, znowu z powrotem, i e w przenoszeniu desek wiczylimy si
tak penych dziesi dni. Takim przenoszeniem desek byo waciwie wszystko,
comy na dziedzicu koszar po szychcie robili. Tym razem wic przenosilimy nie
deski, ale wasne ciaa, obracalimy je w ty zwrot, w prawo zwrot, rzucalimy
je na ziemi i znw podnosili, biegalimy z nimi tam i z powrotem i wleklimy je
po ziemi. Miny trzy godziny musztry i zjawi si komendant; wyda podoficerom
rozkaz, by zaprowadzili nas na gimnastyk.

Z tyu za barakami znajdowao si boisko, gdzie mona byo gra w futbol,


ale gdzie rwnie mona byo wiczy albo biega. Podoficerowie postanowili
urzdzi z nami biegi sztafetowe; byo w naszej kompanii dziewi druyn, po
dziesiciu chopa kada, a wic dziewi dziesicioosobowych sztafet.
Podoficerowie chcieli nas nie tylko porzdnie przegoni, ale poniewa byli to
przewanie chopcy od osiemnastu do dwudziestu lat i mieli chopice
zachcianki, zapragnli wzi udzia w tych zawodach i pokaza nam, e jestemy
od nich gorsi; tak wic wystawili przeciw nam swoj wasn sztafet, zoon z
dziesiciu kaprali i starszych szeregowych.
Sporo czasu trwao, zanim wyjanili nam swj zamiar i zanim zrozumielimy, o co chodzi: dziesiciu zawodnikw miao pobiec z jednego koca boiska
na drugi; tam, na wprost nich, mia ju sta przygotowany drugi szereg
zawodnikw, ktrzy z kolei mieli pobiec tam, skd wystartowali ci pierwsi, ale
gdzie ju tymczasem stan mia trzeci szereg zawodnikw, i tak dalej, i tak
dalej. Podoficerowie pracowicie odliczali nas i rozsyali na przeciwlege krace
boiska.
Bylimy po szychcie i po musztrze miertelnie zmordowani i wciekalimy
si na myl, e mamy jeszcze biega; podzieliem si wtedy z dwoma kolegami
zupenie prymitywnym pomysem: pobiegniemy wszyscy cakiem powoli! Pomys
natychmiast chwyci, przechodzi z ust do ust i tumem zmczonych onierzy
wesoo zakoysa powstrzymywany miech.
W kocu stanlimy kady na swoim miejscu, gotowi do startu w wycigu,
ktrego sam pomys by ju czystym nonsensem: chocia mielimy biec w
mundurach i cikich butach, musielimy przy starcie przyklkn; chocia
mielimy podawa paeczk w niespotykany zupenie sposb (przejmujcy
paeczk bieg naprzeciw nas), mocno trzymalimy paeczki w doni, a sygnaem
do startu mia by autentyczny wystrza z pistoletu. Starszy szeregowy na
dziesitym torze (najlepszy biegacz druyny podoficerw) ruszy pdem, i my
rwnie poderwalimy si z ziemi (byem w pierwszym szeregu zawodnikw) i
ruszylimy wolnym kusem naprzd; ju po dwudziestu metrach z trudem
tumilimy miech, poniewa starszy szeregowy zblia si ju do drugiego koca
boiska, podczas gdy my, zaledwie kawaek od miejsca startu, w
nieprawdopodobnie rozcignitym szyku kusowalimy sapic i udajc
niesamowity wysiek; onierze zgromadzeni po obu stronach boiska zaczli nas
haaliwie dopingowa:
Tem-po, tem-po, tem-po...

W poowie boiska minlimy drugiego zawodnika podoficerskiej sztafety,


ktry ju bieg naprzeciw nas w stron linii, z ktrej wystartowalimy. W kocu
dotarlimy do koca boiska i oddali paeczki, ale wtedy po przeciwnej stronie za
naszymi plecami wystartowa ju z paeczk trzeci podoficer.
Wspominam dzisiaj ten bieg sztafetowy jako ostatni wielk rewi moich
czarnych kolegw. Chopaki miay mas inwencji. Janek biegnc utyka na
jedn nog, wszyscy gorco go dopingowali i rzeczywicie dobieg do
przejmujcego paeczk wrd burzliwego aplauzu jako bohater, o dwa kroki
wyprzedzajc pozostaych. Cygan Matlosz w czasie wycigw upad chyba z
osiem razy na ziemi. Wicek biegnc podnosi kolana wysoko, a pod brod
(musiao go to mczy duo bardziej, ni gdyby wzi nawet najwiksze tempo).
Nikt nie nawali w tej zabawie: ani zdyscyplinowany i agodny autor manifestw
pokojowych, Fryderyk, ktry teraz bieg z powag i godnoci w zwolnionym
tempie wraz z innymi, ani kmiotek Jzef, ani Pawe Pikny, ktry mnie nie lubi,
ani stary Ambroy, ktry bieg sztywno wyprostowany, z rkoma zaoonymi do
tyu, ani rudy Petra, ktry kwili cieniutkim gosikiem, ani Wgier Varga, ktry
krzycza w biegu Hura!1', aden z nich nie zepsu tego znakomitego a
niewymylnego widowiska, ktre sprawio, e my, stojcy dokoa, pokadalimy
si wprost ze miechu.
Potem zobaczylimy, e od strony barakw nadchodzi komendant-dzieci.
Jeden z kaprali dostrzeg go i wyszed mu naprzeciw, eby zoy meldunek.
Kapitan wysucha go, po czym zbliy si do skraju boiska, by obserwowa nasz
wycig. Podoficerowie (ich sztafeta dawno ju zwycisko dobiega do mety) zrobili
si nerwowi i zaczli na nas krzycze:
Prdzej, prdzej! Rusza si! Tempo!
Ale ich doping rozpyn si cakowicie w naszych zachcajcych okrzykach.
Podoficerowie nie wiedzieli, co robi, zastanawiali si, czy nie przerwa wycigu,
biegali jeden do drugiego, naradzali si, zerkali z boku na komendanta, ale on
nawet na nich nie spojrza, tylko z lodowatym spokojem obserwowa zawody.
W kocu przysza kolej na ostatni szereg naszych zawodnikw: by wrd
nich rwnie Aleks; bardzo byem ciekaw, jak pobiegnie, i nie omyliem si:
chcia zepsu zabaw; ruszy naprzd ca par i po dwudziestu metrach mia
ju co najmniej pi metrw przewagi. Ale nagle stao si co dziwnego: jego
tempo osabo i odstp midzy nim a reszt biegncych pozostawa cigle taki
sam; zrozumiaem naraz, e Aleks nie moe popsu zabawy, nawet gdyby chcia:
przecie to by sabowity chopak, ktremu zaraz po pierwszych dwch dniach

musieli chcc nie chcc przydzieli lejsz prac, nie mia przecie ani
wyrobionych mini, ani mocnych puc! W momencie, kiedy to zrozumiaem,
wydao mi si, e dopiero jego bieg jest ukoronowaniem caego kawau; Aleks
dawa z siebie wszystko, ale mimo to nie odrnia si niczym od chopcw,
ktrzy wlekli si pi krokw za nim, w tym samym tempie; podoficerowie i
komendant musieli by przekonani, e ostry start Aleksa naley do caej
komedii, tak samo jak udawane kutykanie Janka, upadki Matlosza i nasze
dopingujce okrzyki. Aleks bieg z zacinitymi piciami, tak samo jak ci za
nim, ktrzy udawali straszliwe zmczenie i dononie sapali. Tylko e Aleksa
mczy prawdziwy bl w doku i chopak przemaga go z najwikszym wysikiem,
tak e po twarzy spywa mu prawdziwy pot; kiedy byli w poowie boiska, Aleks
jeszcze bardziej zwolni tempo, a szereg ospale biegncych obuziakw powoli go
dogania; kiedy by o trzydzieci metrw od celu, przecignli go; kiedy by
dwadziecia metrw od celu, przesta biec i reszt przeszed utykajcym krokiem;
trzyma si rk za lew stron brzucha. Komendant kaza nam stan w
dwuszeregu. Spyta, dlaczego bieglimy tak powoli.
Bylimy zmczeni, towarzyszu kapitanie.
Kaza, eby wszyscy, ktrzy byli zmczeni, podnieli rk. Podnielimy
rce. Przygldaem si uwanie Aleksowi (sta w szeregu przede mn), on jeden
nie podnis rki. Ale komendant go nie zauway.
Dobrze powiedzia a zatem wszyscy.
Nie odezwa si gos.
Kto nie by zmczony?
Ja powiedzia Aleks.
Wy nie? komendant spojrza na niego. Jak to moliwe, e nie bylicie
zmczeni?
Bo jestem komunist odrzek Aleks.
Na te sowa pluton zahucza tumionym miechem.
To wy doszlicie do mety jako ostatni? spyta komendant.
Tak rzek Aleks.
I nie bylicie zmczeni?
Nie.

Skoro nie bylicie zmczeni, to znaczy, ecie rozmylnie sabotowali


wiczenia. Dwa tygodnie aresztu za prb buntu. Wy, caa reszta, bylicie
zmczeni, wic macie usprawiedliwienie. Poniewa wyniki waszej pracy w kopalni
s niewiele warte, to znaczy, e mczycie si widocznie na przepustkach. Dla
dobra waszego zdrowia plutonowi odbiera si przepustki na okres dwch
miesicy.
Jeszcze zanim poszed do paki, odby ze mn Aleks rozmow. Zarzuca mi,
e nie postpuj jak komunista, i zapyta patrzc surowo, czy jestem za
socjalizmem. Odpowiedziaem mu, e jestem za socjalizmem, ale e tutaj, w
koszarach, u czarnych, jest to zupenie obojtne, poniewa istnieje tu inny
podzia ni gdzie indziej tutaj po jednej stronie s ci, ktrzy stracili wpyw na
wasny los, a po drugiej ci, ktrzy ten los trzymaj w rku i robi z nim, co chc.
Aleks jednak nie zgodzi si ze mn: linia podziau midzy socjalizmem a reakcj
przebiega, jak mwi, wszdzie; nasze koszary to przecie tylko rodek obrony
przeciwko wrogom socjalizmu. Spytaem go, w jaki sposb komendant-dzieci
broni socjalizmu przed wrogiem, skoro wanie jego, Aleksa, posya na dwa
tygodnie do paki i w ogle postpuje z ludmi tak, eby wychowa ich na
najzacitszych wrogw socjalizmu, i Aleks przyzna, e komendant mu si nie
podoba. Kiedy jednak owiadczyem, e gdyby tutaj w koszarach istniaa
zdecydowana linia dzielca socjalizm od reakcji, to on, Aleks, nigdy nie mgby
si tutaj znale, odpar z uniesieniem, e znajduje si tutaj absolutnie
zasuenie.
Mego ojca uwiziono za szpiegostwo. Rozumiesz, co to znaczy? Jak partia
moe mie do mnie zaufanie? Partia ma obowizek mi niedowierza!
Rozmawiaem potem z Jankiem; wyrzekaem (w duchu na ucj), e teraz
nie wydostaniemy si z koszar przez dwa miesice.
Ty gupi powiedzia czego si boisz? Bdzie si teraz wychodzi wicej
ni kiedy indziej.
Wesoy sabota biegw sztafetowych umocni w moich kolegach poczucie
solidarnoci i obudzi w nich du operatywno. Janek utworzy jaki may
komitet, ktry popiesznie zacz bada moliwoci tajnego wymknicia si z
koszar. W dwa dni wszystko byo gotowe; utworzono tajny fundusz apwkowy;
przekupieni zostali dwaj podoficerowie z naszej izby; znaleziono najdogodniejsze
miejsce, gdzie nieznacznie przecito drut w ogrodzeniu; miejsce to znajdowao si
na kocu terenu koszar, gdzie miecia si ju tylko izba chorych i gdzie pierwsze
wiejskie zabudowania oddalone byy od ogrodzenia zaledwie o pi metrw; w

najbliszym domku mieszka grnik, ktrego znalimy ze sztolni; chopcy szybko


si z nim dogadali, e furtk w pocie bdzie zostawia nie zamknit;
wykradajcy si z koszar onierz musia wic niepostrzeenie dotrze do
ogrodzenia, a potem szybko przele przez druty i przebiec pi metrw; jak tylko
znajdzie si poza furtk domku, bdzie bezpieczny; przejdzie przez dom i wyjdzie
z drugiej strony na podmiejsk ulic.
Wyjcie byo zatem stosunkowo bezpieczne; nie naleao jednak za czsto z
niego korzysta; gdyby jednego i tego samego dnia wymkno si z koszar zbyt
wielu onierzy, atwo byoby stwierdzi ich nieobecno; tote spontanicznie
utworzony przez Janka komitet musia regulowa wyjcia i ustala kolejno, w
jakiej kto moe opuci koszary.
Tylko e jeszcze zanim przysza kolej na mnie, cae przedsiwzicie Janka
wzio w eb. Komendant przeprowadzi osobicie nocn rewizj barakw i
stwierdzi, e trzech onierzy brak. Wsiad na podoficera (komendanta izby),
ktry nie zameldowa nieobecnoci onierzy, i jakby idc na pewniaka, spyta
go, ile za to dosta. Podoficer, przekonany, e komendant wie o wszystkim, nawet
nie usiowa zaprzecza. Do komendanta zosta wezwany Janek i przy
konfrontacji podoficer zezna, e otrzymywa od niego pienidze.
Komendant-dzieci da nam szach mat. Podoficera, Janka i trzech onierzy, ktrzy tej nocy wyszli po kryjomu z koszar, odesa do prokuratora
wojskowego. (Nie zdyem si nawet poegna ze swoim najlepszym koleg,
wszystko odbyo si bardzo szybko, przed obiadem, kiedy bylimy na szychcie;
dopiero o wiele pniej dowiedziaem si, e sd wymierzy im wszystkim kary,
Janek dosta cay rok wizienia). Komendant zarzdzi zbirk kompanii i
owiadczy nam, e zakaz wychodzenia na przepustki przedua si o nastpne
dwa miesice, a w caej kompanii zostaje wprowadzony reim kompanii karnej.
Wystpi z daniem, by w rogach obozu ustawi dwie wiee wartownicze z
reflektorami i eby na naszym terenie byli dwaj wartownicy z psami, ktrzy
strzegliby koszar.
Ingerencja komendanta bya tak naga i uwieczona takim sukcesem, e
wszyscy nabralimy przekonania, i o przedsiwziciu Janka kto donis. Nie
mona powiedzie, eby donosicielstwo wrd czarnych jako specjalnie kwito;
wszyscy zgodnie ywilimy dla niego pogard, ale wszyscy wiedzielimy, e jako
moliwo ustawicznie istnieje, poniewa jest to najskuteczniejszy rodek, jaki
sam si nasuwa, by poprawi sobie warunki, wrci wczeniej do domu, dosta
dobr opini i jako tako ocali swoj przyszo. Uchronilimy si (w ogromnej

wikszoci) przed tym najpodlejszym upodleniem, ale nie uchronilimy si przed


tym, by zbyt atwo nie posdza o nie innych.
I tym razem takie podejrzenie szybko si zrodzio, zmienio gremialnie w
poczucie oglnej pewnoci (chocia postpowanie komendanta mona byo
oczywicie tumaczy nie tylko donosem) i bez najmniejszej wtpliwoci z
czyjejkolwiek strony skupio si na Aleksie. Odsiadywa wtedy wanie ostatnie
dni aresztu; chodzi jednak dzie w dzie na szycht, a wic cay czas by z nami
w kopalni; wszyscy twierdzili, e mia tysice okazji, eby o przedsiwziciu
Janka co tam (swoim szpiclowskim uchem) usysze.
Biednemu krtkowzrocznemu studentowi zaczy si zdarza najgorsze
rzeczy: przodownik (jeden z nas) znowu zacz przydziela mu najcisze odcinki
pracy; regularnie giny mu narzdzia, za ktre musia potem buli ze swojej
wypaty; musia wysuchiwa aluzji i obelg i znosi setki drobnych przykroci: na
drewnianej cianie, pod ktr stao jego ko, kto napisa wielkimi czarnymi
literami: UWAGA, SZCZUR.
W par dni potem, jak Janka wraz z pozostaymi czterema winowajcami
zabraa eskorta, zajrzaem pnym wieczorem do izby naszej druyny; bya
pusta, tylko Aleks pochylony nad swoim kiem ukada pociel. Zapytaem,
dlaczego ciele ko. Odrzek, e chopcy po par razy na dzie rozrzucaj mu
pociel. Powiedziaem mu, e wszyscy s przekonani, i to on wyda Janka.
Zaprotestowa niemal z paczem; o niczym nie wiedzia i nigdy by nie donosi.
Dlaczego mwisz, eby nie donosi? spytaem. Uwaasz si za
sojusznika komendanta. Z tego atwo wynika, e mgby donosi.
Nie jestem sojusznikiem komendanta! Komendant to sabotaysta!
powiedzia zaamujcym si gosem.
A potem zwierzy mi si, do jakich wnioskw doszed, majc w areszcie duo
czasu na samotne rozmylania: oddziay czarnych ustanowia partia dla ludzi,
ktrym na razie nie moe powierzy broni, ale ktrych chce reedukowa. Ale
wrg klasowy nie pi i za wszelk cen usiuje przeszkodzi temu, by w proces
reedukacji da wyniki, chce, aby czarni utrzymywani byli w zaciekej nienawici
do komunizmu i mogli stanowi rezerw kontrrewolucji. To, e komendantdzieci postpuje ze wszystkimi tak, eby budzi w nich nienawi, wyranie
naley do nieprzyjacielskich planw. Nie mam nawet, mwi, pojcia, gdzie to
partia nie ma wrogw. Komendant z pewnoci jest wrogim agentem. Aleks wie,
co naley do jego obowizkw, i napisa szczegowy raport o dziaalnoci
komendanta. Zdziwiem si.

Co? Co ty napisa? I dokd to wysae?


Odpowiedzia, e wystosowa skarg na komendanta do partii.
Wyszlimy z baraku. Spyta, czy nie boj si pokazywa w jego towarzystwie. Powiedziaem mu, e jest idiota, jeli o to pyta, a podwjny idiota, jeli
myli, e jego list dojdzie do adresata. Odpar mi na to, e jest komunist i we
wszystkich sytuacjach musi postpowa tak, eby nie musia si wstydzi. I
znowu przypomnia mi, e ja take jestem komunist (chocia usunitym z
partii) i e powinienem postpowa inaczej, ni postpuj.
Jako komunici jestemy odpowiedzialni za wszystko, co si tu dzieje.
Chciao mi si mia: powiedziaem mu, e odpowiedzialno jest nie do
pomylenia bez wolnoci.
Odpar, e czuje si wystarczajco wolny na to, by postpowa jak komunista. Kiedy to mwi, broda mu si trzsa; jeszcze dzisiaj, po latach, wywouj w
pamici t chwil i uprzytamniam sobie duo lepiej ni wwczas, e Aleks mia
niewiele ponad dwadziecia lat, e to by modzik, chopaczek, i e plta si w
swoim losie jak drobna figurka w ubraniu olbrzyma.
Pamitam, e wkrtce po rozmowie z Aleksem spyta mnie Wicek (dokadnie
w myl obaw Aleksa), po co ja gadam z tym szczurem. Powiedziaem mu na to, e
Aleks jest bawan, ale szczurem nie jest, i powtrzyem mu, co mi mwi o swojej
skardze na komendanta.
Na Wicku nie wywaro to najmniejszego wraenia.
Czy to jest bawan, tego nie wiem rzek ale szczur to na pewno. Kto si
potrafi wyrzec publicznie swego starego, ten jest szczur.
Nie rozumiaem go; zdziwi si, e o tym nie wiem; sam oficer polityczny
pokazywa im przecie gazety sprzed kilku miesicy, gdzie zamieszczone byo
owiadczenie Aleksa: wyrzeka si swego ojca, ktry zdradzi i splugawi
najwiksz wito, jak zna jego syn.
Tego dnia pod wieczr na wiey wartowniczej {zbudowanej w ostatnich
dniach) po raz pierwszy zapaliy si reflektory i owietliy pogrony w ciemnociach obz; koo ogrodzenia z drutw przechadza si wartownik z psem.
Ogarno mnie straszliwe przygnbienie: byem sam, bez ucji, i wiedziaem, e nie zobacz jej przez cae dwa miesice. Napisaem do niej tego wieczora
dugi list; pisaem jej, e dugo si nie zobaczymy, e nie wolno nam wychodzi z

koszar i e jest mi przykro, e odmwia mi tego, czego pragnem i co we


wspomnieniach pomogoby mi przeczeka te smutne tygodnie.
W dzie potem, jak wrzuciem list do skrzynki, wiczylimy po poudniu na
dziedzicu obowizkowe w ty zwrot, biegiem marsz i padnij. Wykonywaem
wszystkie te ruchy cakiem automatycznie, nie widzc niemal wydajcego
rozkazy kaprala ani swoich maszerujcych i padajcych na ziemi kolegw; nie
widziaem te tego, co mnie otaczao: z trzech stron baraki, a z jednej ogrodzenie
z drutu, wzdu ktrego, na zewntrz, biega szosa. Od czasu do czasu
przechodzi kto obok drutw, niekiedy kto koo nich przystawa (przewanie
dzieci, same albo z rodzicami, ktrzy im tumaczyli, e za drutami s onierze i
e si wicz). Wszystko to zmienio si dla mnie w martw dekoracj, w cienne
malowido (wszystko, co znajdowao si poza drutami, to byy cienne
malowida); zapatrzyem si wic w ogrodzenie, a kto pgosem zawoa w
tamtym kierunku:
Co si gapisz, cizia?
Dopiero wtedy j zobaczyem. Bya to ucja. Staa za drutami w brzowym
paszczyku, w tym starym, zniszczonym (przyszo mi na myl, e przy letnich
zakupach zapomnielimy, i lato si skoczy i przyjd chody) i w czarnych
modnych pantofelkach na wysokich obcasach (take prezent ode mnie), ktre do
tego ndznego paletka absolutnie nie pasoway. Staa bez ruchu za drutami i
patrzaa na nas. onierze robili na temat jej dziwnej cierpliwej postawy coraz to
zoliwsze komentarze, a uwagi ich nabrzmiae byy ca rozpacz zdrowych
mczyzn trzymanych w przymusowym celibacie. W kocu podoficer zauway
roztargnienie onierzy i szybko dostrzeg rwnie jego przyczyn; ogarn go
wida gniew na wasn bezsilno, nie mg kaza dziewczynie odej od drutw;
poza drutami rozcigao si krlestwo wzgldnej wolnoci, gdzie nie sigay ju
jego rozkazy. Pogrozi wic onierzom, eby zaprzestali swoich uwag, i nasili
gos i tempo wicze.
ucja chwilami spacerowaa, chwilami cakiem znikaa mi z oczu, ale
znowu wracaa na miejsce, skd byo mnie wida.
Potem musztra si skoczya, ale nie mogem podej do niej, poniewa
zaprowadzono nas na szkolenie polityczne; suchalimy sw o obozie pokoju, o
imperialistach, i dopiero po godzinie mogem wybiec na dwr (ciemniao si ju)
i popatrze, czy ucja stoi jeszcze za drutami; bya tam, podbiegem do niej.
Prosia mnie, ebym si na ni nie gniewa, e mnie kocha i e przykro jej,
jeli jest mi smutno z jej powodu.

Powiedziaem, e nie wiem, kiedy bd mg si z ni zobaczy. Odpara, e


to nic nie szkodzi, e bdzie przychodzia tu do mnie. (Mijao nas wanie kilku
onierzy i rzucili w nasz stron jak spron uwag.) Spytaem, czy nie bd
jej przeszkadzay ordynarne docinki onierzy. Powiedziaa, e to jej nie
przeszkadza, e mnie kocha. Podaa mi przez ogrodzenie odyk ry (odezwaa
si trbka; wzywano nas na apel); pocaowalimy si przez druty.

13
ucja przychodzia pod ogrodzenie koszar dzie w dzie, jeli miaem rann
szycht i spdzaem popoudnie w koszarach; dzie w dzie dostawaem
bukiecik (kiedy w czasie rewizji walizek plutonowy wyrzuci mi je wszystkie na
ziemi) i wymieniaem z ucj par zda (zda cakiem stereotypowych,
poniewa waciwie nie mielimy sobie nic do powiedzenia; nie bya to wymiana
myli czy wiadomoci, utwierdzalimy si jedynie w tym, comy ju wielokrotnie
sobie powiedzieli); przy tym nie przestawaem niemal codziennie do niej pisywa;
by to najintensywniejszy okres naszej mioci. Reflektory na wiey wartowniczej,
psy ujadajce wieczorami, zawadiacki ptak, ktry tym wszystkim komenderowa, nie zajmowali zbyt wiele miejsca w moich mylach, ktre koncentroway
si cakowicie na odwiedzinach ucji.
Byem waciwie bardzo szczliwy wewntrz tych koszar, strzeonych przez
psy, i we wntrzu kopalni, gdzie napieraem caym ciaem na wibrujc
wiertark. Byem szczliwy i dumny, poniewa w ucji posiadaem bogactwo,
jakiego nie mia aden z moich kolegw ani aden z dowdcw; byem kochany
publicznie i demonstracyjnie. Jeli nawet ucja nie ucieleniaa w oczach moich
kolegw ideau kobiety, jeli nawet jej mio, przejawiaa si jak uwaali w
sposb do dziwaczny, bya to jednake mio kobiety, a to budzio podziw,
nostalgi i zazdro.
Im duej bylimy odcici od wiata i od kobiet, tym wicej mwio si o
kobietach, ze wszystkimi szczegami, ze wszystkimi detalami; wspominano ich
pieprzyki, rysowano (owkiem na papierze, oskardem w ziemi, palcem na
piasku) linie ich piersi i poladkw, wybuchay spory o to, ktry tyek
nieobecnych a wspominanych kobiet ma waciwszy ksztat; odtwarzano
dokadnie powiedzenia i westchnienia w czasie stosunku; wszystko to wakowano w kko w coraz to nowych wariantach i za kadym razem uzupeniano
nowymi niuansami. Mnie rwnie koledzy zarzucali pytaniami, a jeli chodzio o
moje wasne zwierzenia, byli tym bardziej ciekawi, e dziewczyn, o ktrej

miaem mwi, widywali teraz codziennie, mogli zatem z atwoci j sobie


wyobrazi i podkada jej konkretn posta pod moje opowiadanie. Nie mogem
tego chopakom odmwi, nie mogem zrobi nic innego, jak tylko opowiada;
mwiem wic o nagim ciele ucji, ktrego nigdy nie widziaem, o pieszczotach,
ktrych nigdy nie zaznaem, i wyania si przede mn dokadny, precyzyjny
obraz jej cichej namitnoci.
Jak to byo, kiedy kochalimy si po raz pierwszy?
Widziaem to w czasie swego opowiadania jako najautentyczniejsz rzeczywisto: dziao si to w jej pokoju w internacie; rozbieraa si przede mn
posusznie, ulegle, a jednak z jakimi oporami, bo bya przecie dziewczyn z
prowincji, ja za byem pierwszym mczyzn, ktry j oglda nag. A mnie
podniecaa do szalestwa wanie ta ulego pomieszana z niemiaoci; kiedy
do niej podszedem, schylia si i wstydliwie osonia rkami...
Dlaczego ona cigle nosi te czarne pantofle na wysokich obcasach?
Wyjaniem, e kupiem jej je po to, eby spacerowaa w nich przede mn
naga; wstydzia si, ale speniaa wszystko, czego od niej zadaem; ja zostawaem zawsze jak najduej w ubraniu, a ona przechadzaa si nago w tych
pantoflach (strasznie mi si to podobao, e ona bya nago, a ja w ubraniu!),
podchodzia do szafki, gdzie byo wino i, naga, nalewaa mi kieliszek...
Tote gdy ucja przychodzia teraz pod druty, patrzaem na ni nie tylko ja,
ale wraz ze mn co najmniej dziesiciu chopakw, ktrzy wiedzieli dokadnie,
jak ucja si oddaje, co przy tym mwi, jak wzdycha, zawsze te znaczco
stwierdzali, e znowu jest w czarnych pantoflach na wysokich obcasach, i
wyobraali sobie, jak nago spaceruje w nich po malutkim pokoiku.
Kady z moich kolegw mg snu wspomnienia o jakiej kobiecie i w ten
sposb dzieli si ni z innymi, ale tylko ja poza sowami mogem dostarczy im
rwnie widoku tej kobiety; tylko moja dziewczyna bya prawdziwa, ywa,
obecna. Koleeska solidarno, ktra kazaa mi odmalowywa szczegowy
obraz nagoci ucji i jej pieszczot, sprawia, e moje podanie bolenie si
skonkretyzowao. Ordynarne uwagi chopcw, ktrymi komentowali odwiedziny
ucji, zupenie mnie przy tym nie irytoway; aden z kolegw mi przez to ucji
nie odbiera (przed wszystkimi, a take przede mn, chronio j ogrodzenie z
drutw i psy); wprost przeciwnie, wszyscy mi j dawali: wszyscy wyostrzali mi jej
podniecajcy obraz, wszyscy malowali go wraz ze mn i czynili go diablo
kuszcym; ulegem moim kamratom, a wszyscy razem uleglimy podaniu
ucji. Kiedy potem przychodziem do niej pod druty, czuem, jak dr, pragnem

jej tak, e nie mogem w ogle mwi; nie potrafiem poj, jak mogem z ni
chodzi p roku niczym niemiay sztubak i w ogle nie widzie w niej kobiety;
oddabym wszystko, by raz si z ni przespa.
Nie chc przez to powiedzie, e mj stosunek do niej sta si bardziej
wulgarny, bardziej paski, e straci na tkliwoci. Nie, powiedziabym, e by to
jeden jedyny wypadek w moim yciu, kiedy pragnem kobiety caym sob, e w
tym uczuciu zaangaowane byo wszystko, co jest we mnie; ciao i dusza,
podanie i czuo, smutek i wcieka witalno, tsknota za chwil rozkoszy i
za wiecznym posiadaniem. Byem cay zaangaowany, bez reszty sprony, cay
bez reszty skoncentrowany, i dzisiaj, w wieku widncych dz, wspominam te
chwile jak utracony raj (dziwny raj, wok ktrego kry wartownik z psem i w
ktrym wywrzaskuje rozkazy kapral).
Byem zdecydowany zrobi wszystko, eby spotka si z ucj poza terenem
koszar; miaem jej obietnic, e nastpnym razem nie bdzie mi si opieraa i e
spotka si ze mn, gdzie tylko bd chcia. Wielokrotnie potwierdzia t obietnic
w czasie naszych krtkich rozmw przez druty. Wystarczyo zatem jedynie
zdecydowa si na niebezpieczn akcj.
Wkrtce wszystko miaem dokadnie obmylone. Po Janku zosta nam
dokadny plan ucieczki, ktrego komendant nie odkry. Drut w ogrodzeniu nadal
by w niewidoczny sposb przecity, a umowa z grnikiem, ktry mieszka
naprzeciwko koszar, nie zostaa zerwana, naleao j tylko odnowi.
Koszary byy jednak idealnie strzeone, a wyjcie z nich w czasie dnia
niemoliwe. Take po zapadniciu zmroku patrole z psami obchodziy teren,
wieciy si reflektory, ale raczej ju dla efektu i dla przyjemnoci komendanta
ni dlatego, eby nas kto podejrzewa o ch ucieczki; za wykrycie ucieczki
grozi sd wojskowy, a to byo ju zbyt due ryzyko. Wanie dlatego
powiedziaem sobie, e mogoby mi si uda.
Chodzio ju tylko o to, by znale dla siebie i dla ucji jakie dogodne
pomieszczenie, w miar monoci niezbyt daleko od koszar. Grnicy mieszkajcy
w pobliu zjedali do tej samej kopalni co my, udao mi si wkrtce z jednym z
nich, pidziesicioletnim wdowcem, zawrze umow {nie kosztowao mnie to
wicej ni trzy setki w wczesnej walucie), e wypoyczy mi swoje mieszkanie.
Dom, w ktrym mieszka (jednopitrowy szary dom), wida byo z koszar;
pokazaem go ucji przez druty i wyoyem jej swj plan; nie ucieszya si;
ostrzega mnie, ebym nie naraa si z jej powodu, a w kocu zgodzia si
jedynie dlatego, e nie umiaa si sprzeciwia.

Nadszed umwiony dzie. Zacz si dosy dziwnie. Zaraz po powrocie z


szychty komendant-dzieci zarzdzi zbirk i wygosi jedno ze swoich czstych
przemwie. Zazwyczaj straszy nas wojn, ktra wisi na wosku, oraz tym, e
nasze pastwo ostro wemie si za reakcjonistw (mia przy tym na myli przede
wszystkim nas). Tym razem doda do swojego przemwienia now myl: wrg
klasowy wkrad si jakoby w szeregi samej partii; ale niechaj pamitaj szpiedzy
i zdrajcy, e z zamaskowanymi wrogami postpowa si bdzie stokro gorzej ni
z tymi, ktrzy nie kryj swoich pogldw, poniewa zamaskowany wrg to
parszywy pies.
A jednego z nich mamy wrd nas rzek na zakoczenie komendant-dzieci i wywoa z szeregu Aleksa-dzieci. Potem wycign z kieszeni jakie
papiery i podsun mu pod oczy.
Znasz ten list?
Znam rzek Aleks.
Jeste parszywy pies. Ale jeste take szpicel i donosiciel. Tylko e psie
gosy nie id pod niebiosy.
I na jego oczach podar list.
Mam dla ciebie jeszcze jeden list powiedzia i poda Aleksowi otwart
kopert. Czytaj na gos.
Aleks wycign z koperty arkusik papieru, przebieg go wzrokiem i...
milcza.
Czytaj! powtrzy komendant. Aleks milcza.
Nie bdziesz czyta? zapyta komendant znowu, a kiedy Aleks milcza
nadal, zakomenderowa:
Padnij!
Aleks pad na botnist ziemi.
Komendant-dzieci sta przez chwil nad nim, a my wszyscy wiedzielimy,
e teraz nastpi ju tylko: powsta, padnij, powsta, padnij, i e Aleks bdzie
musia pada i wstawa, pada i wstawa. Ale komendant nie da nastpnej
komendy, odwrci si od Aleksa i powoli zacz obchodzi pierwsze szeregi
onierzy; kontrolowa wzrokiem ich rynsztunek, doszed a na koniec szeregu
(trwao to kilka minut), po czym powoli ruszy z powrotem w stron lecego
onierza.

No, a teraz czytaj powiedzia, i rzeczywicie Aleks unis znad ziemi


zabocon brod, wycign przed siebie praw rk, w ktrej przez cay czas
trzyma list, i lec na brzuchu przeczyta:
Zawiadamiamy was, e z dniem pitnastego wrzenia 1951 roku zostalicie usunici z Komunistycznej Partii Czechosowacji. Za komitet obwodowy...
Komendant kaza stan Aleksowi w szeregu, przekaza nas kapralowi i
zacza si musztra.
Po musztrze byo szkolenie polityczne, a okoo wp do sidmej (byo ju
ciemno) ucja stana za drutami; podszedem do niej, a ona kiwna tylko
gow, e wszystko w porzdku, i odesza. Potem bya kolacja, capstrzyk i
poszlimy spa; czekaem chwil lec w swoim ku, a zanie kapral
komendant naszej izby. Potem wcignem buty i tak jak byem, w dugich,
biaych kalesonach i w nocnej koszuli, wyszedem z izby. Przemknem
korytarzem i znalazem si na dziedzicu. W moim nocnym odzieniu byo mi
porzdnie zimno. Miejsce, gdzie chciaem przele przez ogrodzenie, znajdowao
si w gbi, za izb chorych, co miao t ogromn zalet, e gdyby mnie kto
spotka, mgbym twierdzi, i le si czuj i chc obudzi doktora. Ale nikt mnie
nie spotka; obszedem izb chorych i skuliem si w jej cieniu; reflektor leniwie
rzuca wiato na jedno miejsce (wartownik na wiey przesta wida powanie
traktowa swoje zadanie), a paska przestrze dziedzica, ktr musiaem
przeby, tona w ciemnoci; dotarem szczliwie do izby chorych i przycisnem
si do ciany; teraz chodzio ju tylko o to, eby nie wpa na wartownika, ktry
ze swoim wilczurem przez ca noc chodzi wzdu ogrodzenia; bya cisza
(niebezpieczna cisza, ktra przeszkadzaa mi si zorientowa); staem chyba z
dziesi minut, kiedy usyszaem szczekanie psa; rozlegao si gdzie z tyu, po
drugiej stronie koszar. Odskoczyem wic od ciany i pobiegem (byo to zaledwie
pi metrw) w kierunku drutw, ktre tutaj, po machinacjach Janka, odstaway troch od ziemi. Kucnem i przeliznem si; teraz nie wolno ju byo
mi si waha, zrobiem dalszych pi krokw do drewnianego potu domku
grnika; wszystko byo w porzdku; furtka bya otwarta i znalazem si na
maym podwrzu parterowego domku, w ktrego oknie (z zacignit rolet)
palio si wiato. Zapukaem w szyb i po krtkiej chwili ukazao si w drzwiach
wielkie chopisko i dononym gosem zaprosio mnie do rodka. (Przelkem si
tego dononego gosu, nie mogem bowiem zapomnie o tym, e znajduj si
zaledwie pi metrw od koszar.)

Drzwi prowadziy wprost do pokoju; stanem w progu, troch zaskoczony:


wewntrz siedziao wok stou (staa na nim otwarta butelka) jeszcze piciu
facetw i popijali; zobaczywszy mnie zaczli si mia z mojego stroju; stwierdzili,
e w tej nocnej koszuli musiaem zmarzn, i natychmiast nalali mi szklaneczk;
skosztowaem; by to rozcieczony spirytus; zachcony przez nich, wychyliem
szklaneczk jednym haustem; rozkaszlaem si; to znowu wywoao wybuch
yczliwego miechu; podsunli mi krzeso; wypytywali, jak si powiodo moje
przejcie przez granic, i znowu ogldali mj komiczny strj, mieli si
nazywajc mnie uciekinierem w gaciach. Byli to grnicy w wieku trzydziestu do
czterdziestu lat i prawdopodobnie czciej si tutaj spotykali; pili, ale nie byli
pijani; po pierwszym zaskoczeniu (w ktrym bya i odrobina przestrachu) ich
beztroska obecno uwalniaa mnie teraz z przygnbienia. Kazaem nala sobie
jeszcze jedn szklaneczk tego niesamowicie mocnego i cuchncego napoju.
Waciciel domku przeszed w tym czasie do ssiedniego pokoju i wrci z
ciemnym mskim ubraniem.
Bdzie na ciebie dobre? zapyta.
Uprzytomniem sobie, e grnik jest co najmniej o dziesi centymetrw
wyszy, powiedziaem jednak:
Musi by dobre.
Wcignem spodnie na kalesony, i okazao si, e jest le; eby mi nie
opaday, musiaem przytrzymywa je rk w pasie.
Nie ma kto z was paska? spyta mj ofiarodawca. Nikt paska nie mia.
To moe przynajmniej kawaek szpagatu? powiedziaem. Szpagat si
znalaz i przy jego pomocy spodnie jako tako si trzymay.
Potem woyem marynark i obecni orzekli, e wygldam (nie bardzo wiem
dlaczego) jak Charlie Chaplin, e brakuje mi tylko melonika i laseczki. eby im
zrobi przyjemno, ustawiem stopy pitami do siebie, a czubkami od siebie.
Ciemne spodnie fadoway si nad twardymi cholewami wojskowych butw;
facetom bardzo si to podobao i twierdzili, e dzisiaj kada kobieta speni kade
yczenie, jakie wyczyta z moich oczu. Nalali mi trzeci szklaneczk spirytusu i
wyprowadzili na dwr. Gospodarz upewni mnie, e mog zastuka w okno o
kadej porze nocy, kiedy bd chcia znowu si przebra.
Wyszedem na ciemn, le owietlon ulic. Zabrao mi to co najmniej
dziesi minut, zanim z daleka okryem cae koszary i wydostaem si na ulic,
na ktrej czekaa na mnie ucja. eby si tam dosta, musiaem przej obok

owietlonej bramy naszych koszar; poczuem lekki strach, ale okazao si, e
zupenie niepotrzebnie; cywilne ubranie chronio mnie doskonale, i onierz
pilnujcy bramy, chocia mnie widzia, nie pozna mnie, tak e bez przeszkd
doszedem do umwionego domu. Otworzyem drzwi wejciowe (owietlaa je
samotna latarnia uliczna) i szedem na pami (nigdy w tym domu nie byem i
znaem wszystko jedynie z opisu grnika): schodami na lewo, pierwsze pitro,
pierwsze drzwi na wprost schodw. Zapukaem. Zazgrzyta klucz w zamku i
otworzya mi ucja.
Objem j (przysza tutaj, kiedy waciciel mieszkania wychodzi na nocn
zmian, i od tej pory tu na mnie czekaa); zapytaa, czy piem; odrzekem, e tak,
i opowiedziaem jej, jak si tu dostaem. Mwia, e przez cay czas trzsa si,
czy nic mi si nie stanie. (W tym momencie uwiadomiem sobie, e naprawd si
trzsie.) Mwiem jej, jak strasznie si cieszyem, e si z ni spotkam; trzymaem
j przy tym w ramionach i czuem, e dry coraz bardziej.
Co ci jest? spytaem.
Nic.
Dlaczego caa drysz?
Baam si o ciebie rzeka i wywina si lekko z moich obj.
Rozejrzaem si dokoa. By to may pokj, urzdzony z surow prostot:
st, krzesa, ko (zacielone ko, z nieco przybrudzon bielizn pocielow);
nad kiem wisia jaki wity obraz; przy cianie naprzeciwko staa szafa, a na
niej soiki z konfiturami (jedyna nieco bardziej domowa rzecz w tym pokoju), a
nad tym wszystkim palia si pod sufitem arwka, goa, bez abauru,
nieprzyjemnie raca w oczy i ostro owietlajca moj posta, ktrej smutn
mieszno bolenie sobie w tej chwili uwiadomiem: olbrzymia marynarka,
podtrzymywane szpagatem spodnie, spod ktrych wygldaj czarne cholewy
butw, a nad tym wszystkim moja wieo ogolona epetyna, ktra w wietle
arwki musiaa byszcze niby blady ksiyc.
Na lito bosk, ucjo, wybacz, e tak wygldam powiedziaem i znowu
zaczem wyjania, dlaczego musiaem si tak przebra. ucja zapewnia mnie,
e to nie ma adnego znaczenia, ale ja w przypywie pijackiej spontanicznoci
owiadczyem, e w ten sposb nie mog tu przed ni sta, i szybko zrzuciem z
siebie marynark i spodnie; tylko e pod marynark miaem nocn koszul i
okropne wojskowe kalesony, co razem stanowio strj duo bardziej komiczny ni
ten, ktry go przed chwil przykrywa. Podszedem do kontaktu i zgasiem

wiato, ale adna ciemno nie przysza mi w sukurs, poniewa przez okno
wpadao do pokoju wiato ulicznej latarni. Wstydziem si bardziej miesznoci
ni nagoci, tote szybko zrzuciem z siebie koszul i kalesony i stanem
naprzeciw ucji nagi. Objem j. (Znowu poczuem, jak dry.) Powiedziaem jej,
eby si rozebraa, eby zrzucia z siebie wszystko, co nas dzieli. Przesuwaem
domi po caym jej ciele i wci na nowo powtarzaem swoj prob, ale ucja
powiedziaa, ebym chwil zaczeka, e nie moe, e teraz nie moe, e nie moe
tak prdko. Wziem j za rk i usiedlimy na ku. Pooyem gow na jej
kolanach i przez chwil siedziaem spokojnie; i nagle zdaem sobie spraw z
niestosownoci swego adamowego stroju (leciutko owietlonego mtnym
wiatem latarni za oknem); przyszo mi na myl, e wszystko wyszo akurat
odwrotnie, ni to sobie wymarzyem: to nie naga dziewczyna usuguje ubranemu
mczynie, ale nagi mczyzna ley na kolanach ubranej kobiety; czuem si jak
nagi Chrystus, zdjty z krzya, w ramionach paczcej Marii, a jednoczenie
przestraszyem si natychmiast tego porwnania, poniewa nie przyszedem tu
po lito, ale po co zupenie innego i znowu zaczem nalega na ucj,
caowa j (jej twarz i ubranie) i niepostrzeenie rozpina guziki jej sukienki.
Ale niczego nie osignem; ucja znowu mi si wywina; straciem cakiem pocztkowy impet i czu niecierpliwo, wyczerpaem naraz wszystkie
swoje sowa i pieszczoty. Leaem na ku nagi, wycignity i nieruchomy, a
ucja siedziaa przy mnie i chropowatymi domi gadzia mnie po twarzy. A we
mnie powoli narastaa irytacja i gniew; wypomniaem ucji w duchu cae ryzyko,
jakie poniosem, eby si dzisiaj z ni spotka; przypominaem jej (w duchu)
wszystkie kary, ktre mogaby pocign za sob moja dzisiejsza wyprawa. Ale
byy to tylko powierzchowne wyrzuty (dlatego te je ucji cho w milczeniu
czyniem). Waciwe rdo mojego gniewu byo duo gbsze (wstydziem si o
tym mwi): mylaem o swoim godnym poaowania losie, o godnej poaowania,
nieudanej modoci, o godnych poaowania niezliczonych tygodniach bez
ukojenia, o poniajcej nieskoczonoci niespenionych pragnie; stany mi
przed oczami moje daremne prby zdobycia Magorzaty, odraajca dziewczyna
na niwiarce i znowu daremne prby zdobycia ucji. Miaem ochot gono si
skary: dlaczego we wszystkich sprawach musz by dorosy, jako dorosy by
sdzony, wyrzucany, uznany za trockist, jako dorosy zesany do kopalni, a
dlaczego w mioci nie wolno mi by dorosym i musz przeyka ca hab
niedojrzaoci? Nienawidziem ucji, nienawidziem jej tym bardziej, poniewa
wiedziaem, e mnie kocha, poniewa jej upr by tym bardziej bezsensowny,
niezrozumiay i niepotrzebny i doprowadza mnie do wciekoci. Po p godzinie
zacitego milczenia znowu przeszedem do ataku.

Zwaliem si na ni; uyem caej siy, udao mi si zedrze jej sukni,


rozerwa stanik, dosta si rk do nagiej piersi, ale ucja bronia si coraz
zacieklej i (owadnita rwnie lep si co ja) obronia si w kocu, zeskoczya z
ka i stana koo szafy.
Dlaczego si bronisz?! krzyczaem na ni.
Nie umiaa odpowiedzie, mwia co o tym, ebym si nie gniewa, ebym
jej wybaczy, ale nie powiedziaa nic sensownego, nic, co by j tumaczyo.
Dlaczego mi si opierasz? Czy nie wiesz, e ci kocham? Ty jeste szalona!
krzyczaem.
No to mnie wypd! rzeka, cigle przycinita do szafy.
Wypdz ci, naprawd wypdz, bo mnie nie kochasz, bo sobie ze mnie
kpisz! Krzyczaem, e daj jej ultimatum, e albo bdzie moja, albo nie chc jej
wicej widzie. Znowu podszedem do niej i objem j. Tym razem si nie
opieraa, ale leaa w moich ramionach jak martwa.
Co ty sobie wyobraasz z tym twoim dziewictwem, dla kogo chcesz je
zachowa?
Milczaa.
Dlaczego milczysz?
Ty mnie nie kochasz powiedziaa.
Ja ciebie nie kocham?!
Nie kochasz mnie. A ja mylaam, e mnie kochasz... Wybuchna
paczem.
Uklkem przed ni; caowaem jej nogi, bagaem. Ale ona pakaa i twierdzia, e jej nie kocham.
Nagle porwaa mnie niesamowita wcieko. Wydao mi si, e jaka
nadprzyrodzona sia stoi mi na drodze i za kadym razem wytrca mi z rki to,
dla czego chc y, to, co sobie wymarzyem, to, do czego mam prawo; to ta sama
sia, ktra odebraa mi parti, towarzyszy, uniwersytet, ktra za kadym razem
wszystko mi odbiera, i to zawsze za nic, bez najmniejszego powodu.
Zrozumiaem, e ta nadprzyrodzona sia wystpuje teraz przeciw mnie w postaci
ucji, i nienawidziem ucji za to, e staa si narzdziem tej nadludzkiej siy;
uderzyem j w twarz bo zdawao mi si, e to nie jest ucja, ale owa wroga

sia, krzyczaem, e jej nienawidz, e nie chc jej wicej widzie, e ju nigdy,
nigdy wicej nie chc jej widzie.
Rzuciem jej brzowy paszcz (wisia przerzucony przez krzeso) i krzyknem za ni, eby si wynosia.
Woya paszczyk i wysza.
A ja pooyem si na ku, w duszy miaem pustk, chciaem woa, eby
wrcia, bo tskniem za ni, ju w chwili gdy j wypdzaem, bo wiedziaem, e
tysic razy lepiej jest by z ucj, ubran i wzdragajc si, ni bez ucji; bo by
bez ucji znaczyo by absolutnie samotnym.
Wszystko to wiedziaem, a jednak nie krzyknem, eby wrcia.
Dugo leaem na ku w wypoyczonym pokoju, poniewa nie umiaem
sobie wyobrazi, e w tym stanie ducha mgbym spotka si z ludmi, e
mgbym si zjawi w domku obok koszar, artowa z grnikami i odpowiada
na ich wesoe, bezwstydne pytania.
W kocu (bya ju pna noc) podniosem si jednak i wyszedem. Latarnia
palia si naprzeciw domu, ktry opuciem. Okryem koszary, zastukaem w
okno domku (wiato ju si tam nie palio), zaczekaem jakie trzy minuty,
potem w obecnoci ziewajcego grnika zdjem ubranie, bknem co
niewyranie w odpowiedzi na jego pytanie, jak mi si powioda moja wyprawa, i
ruszyem (znw w nocnej koszuli i kalesonach) do koszar. Byem w rozpaczy i
byo mi wszystko jedno. Zupenie nie zwracaem uwagi, gdzie znajduje si
wartownik z. psem, byo mi obojtne, gdzie skierowany jest reflektor. Przelazem
przez druty i spokojnie szedem w stron swego baraku. Byem wanie pod
cian izby chorych, kiedy usyszaem:
Stj!
Zatrzymaem si. Pado na mnie wiato latarki. Syszaem warczenie psa.
Co tu robisz?
Rzygam, towarzyszu plutonowy odpowiedziaem, opierajc si rk o
mur.
No to prdzej, prdzej! odpar plutonowy i wraz z psem ruszy w dalszy
obchd.

14
Po ostatnim zdaniu zrobiem odstp, przerw, ktr dziel swoje
wspomnienia na poszczeglne rozdziay. Nie jestem pewien, czy susznie,
poniewa acuch szybko po sobie nastpujcych wydarze nie skoczy si na
moim spotkaniu z plutonowym, ale osign swj punkt kulminacyjny
nastpnego ranka.
Do ka dotarem tej nocy ju bez adnych komplikacji (kapral mocno
spa), ale na prno staraem si zasn, tote ucieszyem si, kiedy niemiy gos
dyurnego (ryczcego: Pobudka!) zakoczy z noc. Wsunem stopy w buty i
poszedem do umywalni, eby ochlapa si i orzewi zimn wod. Kiedy
wrciem, ujrzaem obok ka Aleksa stoczon gromadk na wp ubranych
kolegw, ktrzy tumili chichot. Od razu zrozumiaem, o co chodzi: Aleks (lea
na brzuchu, z gow wcinit w poduszk, przykryty kocem) spa jak suse.
Przypomnia mi si natychmiast Franek Petraszek z trzeciego plutonu, ktry
kiedy, wcieky na swego plutonowego, udawa rano tak twardy sen, e
tarmosili go po kolei trzej rni przeoeni, wszyscy bez rezultatu: musiano go w
kocu wynie razem z kiem na dwr, i dopiero kiedy wycelowano w niego
straack sikawk, zacz leniwie przeciera oczy. Tylko e w wypadku Aleksa
nie wchodzi w rachub aden bunt, a jego mocny sen mg by jedynie
wynikiem saboci fizycznej. Korytarzem nadchodzi wanie kapral (komendant
naszej izby) niosc w rku ogromny gar wody; otaczao go paru onierzy; wida
namwili go do tego starego, gupiego kawau z wod, ktry tak znakomicie
odpowiada podoficerskiej mentalnoci wszystkich czasw i wszystkich ustrojw.
Zirytowaa mnie w tej chwili ta wzruszajca jednomylno midzy onierzami i podoficerem (kiedy indziej tak przez nich pogardzanym); zirytowao
mnie, e wsplna nienawi do Aleksa wymazaa nagle wszystkie stare
porachunki midzy nim a nimi. Wczorajsze sowa komendanta o donosicielstwie
Aleksa wszyscy wytumaczyli sobie wida jako potwierdzenie wasnych podejrze
i poczuli w sobie nagy przypyw gorcej solidarnoci z okruciestwem
komendanta. Zreszt, czy nie wygodniej jest nienawidzi razem z silnym
komunist tego bezsilnego ni z bezsilnym tego silnego? Uderzya mi do gowy
fala olepiajcej wciekoci na wszystkich dookoa, na to, jak bezmylnie
potrafi uwierzy w kade oskarenie, na t ich gotowo do okruciestwa, ktre
miao im przywrci zachwian pewno siebie wyminem kaprala i otaczajc
go gromad. Podszedem do ka i powiedziaem gono:
Aleks, ty idioto, wstawaj!

W tej chwili kto z tyu wykrci mi rk i zmusi mnie, abym uklk.


Obejrzaem si i zobaczyem, e to Pawe Pikny.
Dlaczego nam wszystko psujesz, ty bolszewiku? zasycza.
Wyrwaem si i wymierzyem mu policzek. Bylibymy si z pewnoci na
siebie rzucili, ale pozostali uspokoili nas skwapliwie, poniewa bali si, by Aleks
przedwczenie si nie obudzi. Zreszt kapral z garnkiem wszed ju do sali.
Stan nad Aleksem, rykn: Pobudka!... i w tej samej chwili wyla na niego
ca wod, ktrej byo w garnku co najmniej dziesi litrw.
I oto stao si co dziwnego: Aleks nadal lea tak jak przedtem. Kapral na
chwil straci rezon, po czym rykn:
Szeregowy! Powsta!
Ale szeregowy si nie rusza. Kapral pochyli si i potrzsn nim (koc by
cay przemoczony, przemoczone byo te ku i przecierado, woda ciekaa na
podog). Udao mu si odwrci ciao Aleksa na wznak, tak e zobaczylimy jego
twarz; bya zapadnita, blada, nieruchoma.
Lekarza! krzykn kapral.
Nikt si nie ruszy, wszyscy patrzyli na Aleksa w przemoczonej koszuli, a
kapral znowu krzykn: Lekarza! i wskaza na jednego onierza, ktry
natychmiast wybieg.
(Aleks lea bez ruchu, by drobniejszy i mizerniejszy ni zwykle, o wiele
modszy, wyglda jak dziecko, tylko usta mia mocno zacinite, tak jak si to u
dzieci nigdy nie zdarza, i kapaa z niego woda. Kto powiedzia: Pada deszcz...)
Wreszcie przyszed lekarz, uj Aleksa za przegub doni i powiedzia:
No tak.
Potem odrzuci z niego mokry koc, i Aleks lea teraz przed nami wycignity na ca swoj (niewielk) dugo; wida byo przemoczone, dugie biae
kalesony, z ktrych sterczay bose stopy. Doktor rozejrza si dokoa i wzi z
nocnego stolika dwie fiolki; zajrza do rodka (byy puste) i powiedzia:
To by starczyo na dwch.
Potem cign przecierado z najbliszego ka i przykry nim Aleksa.
Wszystko to zatrzymao nas, tak e musielimy potem w biegu zje niadanie i w trzy kwadranse pniej zjedalimy ju pod ziemi. A potem koniec

szychty i znowu musztra, i znowu szkolenie polityczne, i obowizkowy piew, i


sprztanie, i capstrzyk, i spa, a ja mylaem o tym, e nie ma ju Staszka, e nie
ma mego najlepszego przyjaciela Janka (nigdy go ju potem nie widziaem,
syszaem tylko, e po skoczonej subie wojskowej udao mu si uciec przez
granic do Austrii) i e nie ma ju take Aleksa; podj si swojej wielkiej roli
lepo i odwanie i nie jego wina, e nagle nie potrafi ju gra jej dalej, e nie
potrafi pokornie i cierpliwie sta w szeregu miadony pogard, e nie mia ju
si; nie by to mj przyjaciel, by mi obcy, jeli chodzi o zacieko jego wiary, ale
jeli idzie o podobiestwo losw, by mi najbliszy ze wszystkich; wydawao mi
si, e jego mier kryje w sobie rwnie i do mnie skierowany wyrzut, jakby mi
chcia powiedzie, e z chwil gdy partia wyczy czowieka ze swych szeregw, to
ten czowiek nie ma ju po co y. Odczuem naraz jako swoj win fakt, e go
nie lubiem, poniewa teraz by ju nieodwoalnie martwy, a ja nigdy nic dla
niego nie zrobiem, aczkolwiek jedynie ja mogem tu co dla niego zrobi.
Ale utraciem nic tylko Aleksa i bezpowrotn sposobno ocalenia czowieka; dzisiaj, z pewnego dystansu, widz, e wanie wtedy straciem ciepe,
przyjacielskie poczucie solidarnoci ze swoimi czarnymi druhami, a wraz z nim
mono cakowitego wskrzeszenia w sobie swojej zdeptanej wiary w ludzi.
Zaczem wtpi w warto naszej solidarnoci, ktra wytworzya si jedynie pod
naporem warunkw i instynktu samozachowawczego, jednoczcych nas w
zgodn gromad. Zaczem sobie uwiadamia, e naszczamy kolektyw tak samo
potrafi zaszczu innego czowieka (skaza go na wyobcowanie i na mier), jak
kolektyw tych, co jednomylnie podnosili rce, i jak kady chyba kolektyw
ludzki.
Czuem si w tych dniach, jakby rozpocieraa si we mnie pustynia; byem
pustyni na pustyni i chciaem woa ucj. Nie mogem naraz absolutnie poj,
dlaczego tak niepoczytalnie pragnem jej ciaa; wydawao mi si teraz, e to
chyba w ogle nie jest kobieta z krwi i koci, ale jedynie przejrzysta smuga
ciepa, sunca przez krlestwo bezkresnego chodu, smuga ciepa, ktra oddala
si ode mnie, ktr sam od siebie odegnaem.
A potem przyszed nastpny dzie, po szychcie w czasie musztry nie
spuszczaem oczu z ogrodzenia i czekaem, czy przyjdzie; ale za drutami w cigu
caego tego czasu przystana jedynie jaka baba, ktra pokazywaa nas
umorusanemu dzieciakowi. Wieczorem napisaem wic list, dugi i aosny,
prosiem ucj, eby znowu przysza, e musz j zobaczy, e ju nic od niej nie
chc, tylko eby w ogle bya, ebym mg j zobaczy i wiedzie, e jest ze mn,
e istnieje, e w ogle jest...

Jak na urgowisko w tych dniach akurat si ocieplio, niebo byo bkitne,


by cudowny padziernik. Licie na drzewach mieniy si kolorowo, a przyroda (ta
uboutka ostrawska przyroda) witowaa jesienne poegnanie w szaleczym
zachwyceniu. Nie mogem nie uwaa tego za urgowisko, poniewa na moje
rozpaczliwe listy nie przychodzia adna odpowied, a pod drutami zatrzymywali
si (pod wyzywajcym socem) sami tylko straszliwie obcy ludzie. Mniej wicej
po dwch tygodniach wrci jeden z moich listw: adres by na nim przekrelony,
a kopiowym owkiem dopisano: Adresat si wyprowadzi.
Ogarno mnie przeraenie. Od swego ostatniego spotkania z ucj tysic
razy powtarzaem w duchu wszystko, co jej wtedy powiedziaem, i co ona
powiedziaa mnie, sto razy sam siebie przeklinaem i sto razy usprawiedliwiaem
si przed sob, sto razy byem skonny uwierzy, e na zawsze odepchnem
ucj, i sto razy zapewniaem si, e ucja potrafi mnie zrozumie i e mi
przebaczy. Ale dopisek na kopercie brzmia jak wyrok.
Nie byem ju w stanie opanowa niepokoju i natychmiast popeniem nowe
szalestwo, ale nie byo to waciwie nic bardziej niebezpiecznego ni moja
ostatnia ucieczka z koszar, tak e miano szalestwa nadao tej historii raczej ex
post jej fiasko ni jej ryzykowno.
Wiedziaem, e przede mn par razy zrobi co takiego Janek, kiedy w lecie
mia romans z jak Bugark, ktrej m przed poudniem by w pracy.
Poszedem wic w jego lady: rano wraz z innymi onierzami stawiem si na
szycht, wziem mark, lampk, umazaem twarz sadz, po czym
niepostrzeenie zniknem; pobiegem do internatu ucji i zaczem wypytywa
odwiern. Dowiedziaem si, e ucja mniej wicej dwa tygodnie temu odesza
std z walizk, do ktrej zapakowaa wszystkie swoje rzeczy; nikt nie wie, dokd
posza, nikomu nic nie powiedziaa. Przestraszyem si, czy co jej si nie stao.
Odwierna popatrzya na mnie i machna rk.
Te z brygad to zawsze tak robi. Przyjedaj, wyjedaj, nikomu nic nie
powiedz.
Pojechaem do fabryki, gdzie pracowaa, i zapytaem w wydziale personalnym; ale niczego wicej si nie dowiedziaem. Wczyem si potem po
Ostrawie, a pod koniec szychty wrciem do kopalni, eby wmiesza si midzy
kolegw, kiedy wyjad na powierzchni; ale wida przegapiem co z metody
Janka przy tego rodzaju ucieczkach; wszystko wzio w eb. W dwa tygodnie
pniej stanem przed sdem wojskowym i dostaem dziesi miesicy wizienia
za dezercj.

Tak, tutaj, w chwili gdy utraciem ucj, zacz si wanie w dugi okres
beznadziejnoci i pustki, ktrego odbiciem wydaa mi si brudna podmiejska
sceneria mego rodzinnego miasta, gdzie przyjechaem na krtki czas. Tak,
dopiero od tego momentu si to zaczo: w cigu tych dziesiciu miesicy, ktre
przesiedziaem w wizieniu, umara mi matka, a ja nie mogem nawet pojecha
na pogrzeb. Potem wrciem znowu do Ostrawy, do czarnych, i suyem jeszcze
cay nastpny rok. W tym czasie podpisaem zobowizanie, e po wojsku zostan
na trzy lata w kopalni, poniewa rozesza si wiadomo, e ci, co nie podpisz,
zostan w koszarach o par lat duej. Tak wic jeszcze przez trzy lata zjedaem
pod ziemi jako cywil.
Niechtnie to wspominam, niechtnie o tym opowiadam i, nawiasem mwic, czuj obrzydzenie, kiedy ci, ktrzy podobnie jak ja zostali przepdzeni przez
wasn parti, w ktr wierzyli, chepi si teraz swoim losem. Tak, istotnie,
niegdy i ja otaczaem nimbem heroizmu swj los wyrzutka, ale bya to faszywa
pycha. Sam musiaem sobie od czasu do czasu przypomina, e nie dostaem si
do czarnych za to, e byem odwany, e walczyem, e przeciwstawiaem si w
swoich pogldach pogldom innych; nie, mojej klski nie poprzedzia adna
patetyczna tragedia, byem raczej przedmiotem ni podmiotem caej swojej
historii i wobec tego (jeeli nie chc uwaa za zasug udrki, smutku czy wrcz
saboci) nie mam si czym chwali.
ucja? Ach tak: nic widziaem jej caych pitnacie lat, a przez dugi czas
niczego si o niej nawet nie dowiedziaem. Dopiero po powrocie z wojska doszo
do mnie, e jest prawdopodobnie gdzie w zachodnich Czechach. Ale wtedy ju
jej nie szukaem.

[IV]

1
Widz drog, ktra si wije przez pole. Widz t drog, pokryt koami
wiejskich furmanek. I widz miedze wzdu drogi, poronite traw, miedze tak
zielone, e nie mog si powstrzyma i gadz doni ich mikk pochyo.
Dokoa same mae poletka, nie adne wielkie scalone pola pegeerowskie. Co
takiego? e to nie jest dzisiejszy krajobraz? A wic jaki?
Id dalej, a przede mn ukazuje si krzak gogu. Cay obsypany jest
drobnymi dzikimi rami. A ja przystaj i jestem szczliwy. Siadam na trawie
pod krzakiem, po chwili kad si. Czuj, jak moje plecy dotykaj poronitej
traw ziemi. Obmacuj j grzbietem. Trzymam j na swoich plecach i prosz,
eby nie lkaa si swego ciaru, eby bez obawy napieraa na mnie ca si.
Potem sysz ttent kopyt. W dali pojawia si oboczek kurzu. Zblia si, a
jednoczenie rozpywa si i rzednie. Wynurzaj si z niego jedcy. Na koniach
siedz modzi chopcy w mundurach. Ale im bardziej si zbliaj, tym
widoczniejsza staje si bylejako tych mundurw. Niektre kurtki s zapite i
wiec na nich zote guziki, niektre rozpite, a niektrzy chopcy s tylko w
samych koszulach. Jedni maj czapki, inni s z go gow. O nie, to nie jest
wojsko, to dezerterzy, zbiegowie, rozbjnicy! To nasza jazda! Wstaem z ziemi i
patrzyem, jak si zbliaj. Pierwszy z jedcw wycign szabl i wznis j w
gr. Oddzia zatrzyma si.
Modzieniec z wzniesion szabl pochyli si teraz nad szyj konia i utkwi
wzrok we mnie.
Tak, to ja mwi.
Krl! powiada tamten, zdumiony. Poznaj ci.
Pochyliem gow, szczliwy, e mnie znaj. Jed tu ju od tylu stuleci, a
znaj mnie.
Jak ci si yje, krlu? pyta modzieniec.
Boj si, przyjaciele odparem.
cigaj ci?

Nie, ale to jest gorsze ni pocig. Szykuje si co przeciw mnie. Nie


poznaj ludzi wok siebie. Wchodz do domu, a wewntrz jest inny pokj, inna
ona, wszystko inne. Myl, e si pomyliem, wybiegam, ale na zewntrz to jest
jednak mj dom! Na zewntrz mj, a wewntrz obcy. I tak jest, gdziekolwiek si
rusz. Dzieje si co, czego si boj, przyjaciele.
Nie zapomniae jeszcze jedzi? zapyta mnie modzieniec.
Dopiero teraz zauwayem, e obok jego konia stoi osiodany wierzchowiec
bez jedca. Modzieniec wskaza na niego. Wsunem nog w strzemi i
wskoczyem na siodo. Ko szarpn si, ale siedz ju pewnie i z rozkosz
ciskam kolanami jego boki. Modzieniec wyciga z kieszeni czerwon chustk i
podaje mi j.
Owi sobie twarz, eby ci nie poznali!
Owizaem sobie twarz, byem lepy.
Ko ci poprowadzi usyszaem gos modzieca.
Cay oddzia ruszy kusem. Po obu stronach wyczuwaem kusujcych
jedcw. Dotykaem ydkami ich ydek i syszaem parskanie ich koni.
Jechalimy tak chyba z godzin, strzemi w strzemi. Potem stanlimy. Ten
sam mski gos mwi do mnie:
Jestemy na miejscu, krlu!
Gdzie na miejscu? pytam.
Nie syszysz, jak szumi wielka rzeka? Stoimy na brzegu Dunaju. Tutaj
jeste bezpieczny, krlu.
Tak mwi czuj, e jestem bezpieczny. Chciabym zdj t chustk.
Nie mona, krlu. Jeszcze nie. Twoje oczy do niczego nie s ci potrzebne.
Oczy tylko by ci mamiy.
Ale ja chc zobaczy Dunaj, to moja rzeka, moja rzeka-matka, chc j
zobaczy.
Niepotrzebne ci do tego twoje oczy, krlu. Wszystko bd ci opowiada.
Tak bdzie o wiele lepiej. Wok nas rozciga si bezkresna rwnina. Pastwiska.
Tu i wdzie jakie krzewy, tu i wdzie sterczy drewniany drg, wahado studni,
ale my znajdujemy si wrd traw, przy brzegu. Niedaleko od nas trawa
przechodzi w piasek, poniewa rzeka ma tutaj piaszczyste dno. A teraz zsid z
konia, krlu.

Zeskoczylimy z koni i usiedlimy na ziemi.


Chopcy rozniecaj ogie sysz gos modzieca. Soce wtapia si ju
w daleki widnokrg i wkrtce zrobi si chodno.
Chciabym zobaczy Vlast mwi naraz.
Zobaczysz j.
Gdzie ona jest?
Niedaleko std. Pojedziesz do niej. Twj ko ci do niej zaprowadzi.
Zerwaem si i prosiem, ebym ju teraz zaraz mg tam jecha. Ale mska
rka chwycia mnie za rami i zmusia, bym usiad.
Siadaj, krlu. Musisz odpocz i zje co. Bd ci tymczasem o niej
opowiada.
Opowiadaj; gdzie ona jest?
O godzin drogi std stoi drewniany domek kryty som. Otacza go
drewniany pot.
Tak, tak przytakuj i czuj w sercu sodki ciar wszystko z drzewa.
Tak wanie ma by. Nie chc, aby w tym domu by cho jeden elazny gwd.
Tak cignie dalej gos pot jest z drewnianych palikw, ociosanych
tylko z grubsza, tak e mona w nich rozpozna pierwotny ksztat gazi.
Wszystkie drewniane rzeczy przypominaj kota albo psa mwi. To s
raczej istoty ni rzeczy. Kocham wiat z drzewa. Tylko w nim swojsko si czuj.
Za potem rosn soneczniki, nagietki i georginie, ronie tam rwnie
stara jabo. Na progu domu stoi wanie Vlasta.
Jak jest ubrana?
Ma lnian spdnic, troch przybrudzon, bo wraca z chlewa. W rku
trzyma drewniany cebrzyk. Jest bosa. Ale jest pikna, poniewa jest moda.
I uboga mwi to uboga dzieweczka.
Tak, ale jednoczenie krlowa. A poniewa jest krlow, musi pozostawa
w ukryciu. Nawet tobie nie wolno do niej pj, aby nie zostaa zdradzona.
Moesz i tam tylko z zasonit twarz. Zaprowadzi ci do niej ko.
Opowiadanie modzieca byo tak pikne, e ogarno mnie bogie rozleniwienie. Leaem na trawie, syszaem gos, ale potem gos ucich i sycha byo

tylko szum wody i trzaskanie ognia. Byo to takie cudowne, e baem si


otworzy oczy. Ale nie byo rady. Wiedziaem, e ju czas i e musz je otworzy.

2
Pode mn byy trzy materace na politurowanym drzewie. Nie lubi politurowanego drzewa. Nie lubi rwnie wygitych prtw metalowych, na ktrych
stoi tapczan. Nade mn zwisa z sufitu rowa szklana kula, opasana biaymi
wstkami. Tej kuli take nie lubi. Ani tej serwantki naprzeciwko, gdzie za
szyb ustawiono mnstwo niepotrzebnego szka. Z drzewa jest tu jedynie czarna
fisharmonia w kcie. Tylko j jedn lubi w tym pokoju. Zostaa tu po ojcu.
Ojciec umar rok temu.
Wstaem z tapczanu. Nie czuem si wypoczty. By pitek, popoudnie, dwa
dni dzieliy nas od Jazdy Krlw. Wszystko spado na moj gow. Wszystko
bowiem, co dotyczy folkloru w naszym powiecie, spada zawsze na moj gow.
Od dwch tygodni nie mogem porzdnie spa, tyle byo kopotw, bieganiny,
ktni i rnych spraw do zaatwienia.
Do pokoju wesza Vlasta. Czsto sobie myl, e powinna uty. Tgie
kobiety maj pogodne usposobienie. Vlasta jest chuda i ma ju sporo drobnych
zmarszczek na twarzy. Zapytaa, czy wracajc ze szkoy nie zapomniaem wstpi
do pralni po bielizn. Zapomniaem.
To byo do przewidzenia rzeka i spytaa, czy dzisiaj raz wreszcie zostan
w domu. Musiaem jej powiedzie, e nie. Zaraz mam zebranie. W Radzie
Powiatowej.
Obiecae, e dzisiaj pomoesz Wodzimierzowi w lekcjach. Wzruszyem
ramionami.
A kto bdzie na tym zebraniu?
Zaczem wymienia uczestnikw, ale Vlasta mi przerwaa.
Hanzlikowa te?
Te odrzekem.
Vlasta zrobia obraon min. Wiedziaem, e jest le. Hanzlikowa miaa
fataln opini. Mwiono o niej, e sypia, z kim popadnie. Vlasta nie podejrzewaa
wprawdzie, e co mnie czy z pani Hanzlikowa, ale kada wzmianka na jej
temat zawsze j irytowaa. Miaa w pogardzie wszelkie zebrania, w ktrych braa

udzia Hanzlikowa. Nie mona byo z ni o tym mwi, tote wolaem szybko
ulotni si z domu.
Na zebraniu omawialimy ostatnie przygotowania do Jazdy Krlw. Diaba
to byo warte. Rada Narodowa zaczyna na nas oszczdza. Jeszcze par lat temu
wspieraa wszystkie uroczystoci regionalne duymi dotacjami. A dzisiaj my
musimy wspiera Rad Narodow. Zwizek Modziey niczym ju modziey nie
przyciga, jemu wic trzeba powierzy przygotowanie Jazdy Krlw, eby sta si
bardziej atrakcyjny. Dochody z Jazdy Krlw obracao si dawniej na pomoc
finansow dla innych, mniej dochodowych imprez regionalnych, niechaj wic
tym razem przypadn one Zwizkowi Modziey, ktry uyje ich wedug wasnego
uznania. Zwrcilimy si do milicji, eby na czas Jazdy Krlw zamkna szos.
Ale wanie tego dnia dostalimy odpowied odmown. Z powodu Jazdy Krlw
nie mona jakoby zakca komunikacji. Ale jak bdzie wygldaa Jazda Krlw,
kiedy konie bd si poszy midzy samochodami? Nic, tylko kopoty.
Dopiero koo smej wyszedem z zebrania. Na placu zobaczyem Ludwika.
Szed chodnikiem po drugiej stronie, w kierunku przeciwnym ni ja. Co on tu
robi? Potem uchwyciem jego spojrzenie, ktre na chwil spoczo na mnie, po
czym szybko odwrci wzrok. Uda, e mnie nie widzi. Dwaj starzy przyjaciele.
Osiem lat w jednej awce! I udaje, e mnie nie widzi!
Ludwik, to bya pierwsza rysa w moim yciu. Teraz jednak przyzwyczaiem
si ju cakowicie do myli, e moje ycie nie jest solidnie zbudowanym domem.
Byem niedawno w Pradze i poszedem do jednego z tych maych teatrzykw,
ktre w latach szedziesitych zaczy wyrasta jak grzyby po deszczu i bardzo
szybko zyskay sobie popularno, poniewa kierowali nimi modzi ludzie
nadajcy im studencki styl. Grano jak sztuk o nie-nadzwyczajnej akcji, ale
byy tam dowcipne piosenki i dobry jazz. Nagle, ni std, ni zowd, ci jazzowi
muzykanci wsadzili sobie na gowy kapelusze z pirkiem, takie, jakie nosi si u
nas do strojw regionalnych, i zaczli naladowa wiejsk kapel. Pokrzykiwali,
pohukiwali, naladujc nasze ruchy w tacu i to nasze charakterystyczne
wyrzucanie rki w gr... Trwao to chyba nie wicej ni pi minut, ale
publiczno pokadaa si ze miechu. Nie wierzyem wasnym oczom. Jeszcze
pi lat temu nikt nie odwayby si z nas naigrawa. I nikt by si z tego nie
mia. A teraz wzbudzamy miech. Jak to si stao, e nagle wzbudzamy miech?
A Wodzimierz? Z nim te w ostatnich tygodniach miaem utrapienie.
Powiatowa Rada Narodowa podsuna Zwizkowi Modziey myl, eby go w tym
roku wybrali na krla. Od dawien dawna obranie kogo krlem jest wyrazem
szacunku dla jego ojca. W tym roku mia to by wyraz szacunku dla mnie.

Chcieli poprzez mego syna odwdziczy mi si za wszystko, co zdziaaem tutaj


dla sztuki ludowej. Ale Wodzimierz si opiera. Wykrca si, jak mg. Mwi, e
w niedziel chce jecha do Brna na zawody motocyklowe. Potem twierdzi nawet,
e boi si konia. A w kocu owiadczy, e nie chce by krlem, poniewa jest to
nakaz z gry. e on nie chce adnej protekcji.
Ile razy ju byo to powodem mojej troski. Zupenie jakby chcia wyrzuci
ze swego ycia wszystko, co mogoby mu przypomina moje wasne ycie. Nigdy
nic chcia uczszcza do dziecicego zespou pieni i taca, ktry powsta z mojej
inicjatywy przy naszym zespole. Ju wtedy mia tysic wymwek. Twierdzi, e
nie ma zdolnoci do muzyki. Przy tym gra bardzo dobrze na gitarze i zbierali si
z kolegami, eby piewa jakie amerykaskie piosenki.
Ale Wodzimierz ma dopiero pitnacie lat. I kocha mnie. To wraliwy
chopiec. Rozmawialimy z sob par dni temu o samotnoci i chyba mnie
zrozumia.

3
Dobrze to pamitam. Siedziaem na taborecie obrotowym, Wodzimierz
naprzeciw mnie na tapczanie. Opieraem si okciem o zamknite wieko
fisharmonii, mego ulubionego instrumentu. Suchaem go od dziecka. Ojciec
grywa na nim codziennie. Przewanie pieni ludowe o prostej harmonice.
Zupenie jakbym sucha dalekiego szmeru strumienia. Gdyby Wodzimierz
chcia to zrozumie. Gdyby chcia zrozumie...
Wszystkie narody maj swoj sztuk ludow, ale przewanie bez trudu
mog oddzieli j od swojej kultury. My nie. Kady nard zachodnioeuropejski
posiada nieprzerwan lini rozwoju kulturalnego co najmniej od redniowiecza.
Debussy nawizuje do rokokowej muzyki Couperina i Rameau, a Couperin i
Rameau do redniowiecznych trubadurw. Max Reger nawizuje do Bacha, Bach
do starych polifonikw niemieckich. Tomasz Mann spokojnie siga poprzez par
wiekw do redniowiecznego Fausta.
Nard czeski w XVII i XVIII wieku przesta niemal istnie. W XIX wieku
narodzi si waciwie po raz drugi. Wrd starych narodw europejskich by
dzieckiem. Mia wprawdzie rwnie swoj wielk przeszo, ale dzielia go od niej
przepa dwustu lat, kiedy to jzyk czeski wycofa si z miast na wie i
posugiwali si nim tylko analfabeci. Ale nawet wrd nich nie przesta dalej
tworzy swojej kultury. Kultury skromnej i cakowicie ukrytej przed oczyma

Europy. Kultury pieni, bajek, zwyczajowych obrzdw, przysw i porzekade. A


przecie bya to jedynie wziutka kadka przerzucona ponad dwchsetletni
przepaci.
Jedyna kadka, jedyny mostek. Jedno jedyne odgazienie nieprzerwanej
tradycji. Tak wic ci, ktrzy u progu XIX wieku zaczli tworzy now czesk
literatur i muzyk, zaszczepili j wanie na tej odroli. Dlatego to pierwsi
czescy poeci i muzycy tak czsto zbierali bajki i pieni. Dlatego ich pierwsze
poetyckie i muzyczne prby byy czsto jedynie parafraz ludowej poezji i
ludowych melodii.
Gdyby mg to zrozumie, Wodzimierzu. Twj ojciec to nie tylko zbzikowany fanatyk folkloru. Moe zreszt troch i fanatyk, ale poprzez ten fanatyzm
mierzy gbiej. Syszy, jak w sztuce ludowej kr soki, bez ktrych uschaby
caa czeska kultura. Zakochany jest w szumie tych sokw.
Ta mio zrodzia si w czasie wojny. Chcieli nam dowie, e nie mamy
prawa do istnienia, e jestemy jedynie Niemcami mwicymi jzykiem sowiaskim. Musielimy si utwierdzi w przekonaniu, e istnielimy i istniejemy.
Wszyscy wwczas signli do rde. Ad fontes. Do sztuki ludowej.
Wtedy przysza kolej i na mnie. Graem w maym studenckim zespole
jazzowym na kontrabasie. Ojciec piowa mnie, jeeli chodzi o muzyk, umiaem
wic gra na wszystkich instrumentach smyczkowych. I naraz zjawia si u mnie
doktor Baha, prezes Kka Sowackiego. Mwi, e naleaoby wskrzesi na nowo
kapel z cymbaami. e to nasz patriotyczny obowizek. Pokaza, e jestemy
Sowianami. e mamy star kultur ludow.
Kto mg wwczas odmwi w takiej sprawie? Poszedem tam i graem na
skrzypcach.
Budzilimy pieni ludowe ze miertelnego snu. W dziewitnastym wieku
bowiem patrioci w sam czas przenieli sztuk ludow do piewnikw. Cywilizacja
szybko zacza wypiera folklor. Tak wic na przeomie stulecia powstaj kka
etnograficzne, aby sztuk ludow ze piewnikw wprowadzi z powrotem w ycie.
Najpierw w miastach. Potem rwnie na wsi. A zwaszcza w naszych stronach.
Urzdza si uroczystoci ludowe, Jazdy Krlw, popiera si ludowe kapele. By to
ogromny wysiek, ale nic by z niego nie wyszo. Folkloryci nie potrafili wskrzesza tak szybko, jak cywilizacja grzeba. Dopiero wojna wlaa w nas nowe siy.
N na gardle ma i swoje dobre strony. Czowiek siga nagle wzrokiem do
samego sedna. Bya wojna, gra sza o ycie narodu. Suchalimy pieni ludowych

i naraz zrozumielimy, e to jest najbardziej fundamentalna opoka. Powiciem


im swoje ycie. Pyn wraz z nimi nurtem strumienia, ktry pulsuje gboko pod
powierzchni. Jestem fal tego strumienia. Jestem fal i rzek zarazem. I dobrze
mi z tym.
Podczas wojny wszystko przeywalimy silniej. By ostatni rok okupacji. W
naszej wsi urzdzono Jazd Krlw. W miecie znajdoway si koszary i midzy
publicznoci toczyli si rwnie niemieccy oficerowie. Nasza Jazda zamienia
si w demonstracj. Barwny zastp chopcw z szablami na koniach.
Niepokonana czeska konnica. Wysannicy z otchani dziejw. Wszyscy Czesi tak
to wtedy rozumieli i oczy im pony. Miaem wwczas pitnacie lat i obrano
mnie krlem. Jechaem pomidzy dwoma paziami i miaem zasonit twarz.
Byem dumny. Rwnie mj ojciec by dumny, wiedzia, e wybrano mnie krlem
na jego cze. By nauczycielem wiejskim, patriot. Wszyscy go kochali.
Wierz, Wodzimierzu, e wszystko ma swj sens. Wierz, e losy ludzkie
zczone s z sob nawzajem spoiwem mdroci. Widz jaki znak w fakcie, e w
tym roku obrano krlem ciebie. Jestem tak samo dumny jak przed dwudziestu
laty. Jeszcze dumniejszy. Poniewa w tobie chc uczci mnie. A ja ceni sobie to
uznanie, dlaczego miabym zaprzecza. Chc przekaza ci swoj krlewsk
godno. I chc, eby j ode mnie przyj.
Chyba mnie zrozumia. Obieca mi, e przyjmie swj wybr na krla.

4
Gdyby tak chcia zrozumie, jakie to ciekawe. Nie potrafi wyobrazi sobie
nic bardziej zajmujcego. Nic bardziej pasjonujcego.
Choby na przykad to: muzykolodzy przez dugi czas twierdzili, e europejskie pieni ludowe pochodz z okresu baroku. W kapelach dworskich grywali
i piewali wiejscy grajkowie i potem przenosili elementy muzyki dworskiej do
ycia wsi. Tak wic rzekomo pie ludowa nie jest w ogle zjawiskiem
samodzielnym. Pochodzi od muzyki artystycznej.
Pieni ludowe na terenie Czech istotnie s spokrewnione z artystyczn
muzyk barokow. Ale co byo wczeniej? Jajko czy kura? Nie rozumiem,
dlaczego mielibymy robi dunika z pieni ludowej.
Ale mniejsza o to, jak byo w Czechach. Pieni, ktre piewamy na poudniowych Morawach, nie da si wywie z najwikszym nawet wysikiem z

muzyki artystycznej. To byo dla nas oczywiste na pierwszy rzut oka. Ju choby
z punktu widzenia tonacji. Artystyczna muzyka barokowa pisana bya w
tonacjach dur i moll. Nasze pieni natomiast piewa si w tonacjach, o jakich
dworskim kapelom nawet si nie nio!
Choby w tonacji lidyjskiej. To ta ze zwikszon kwart. Wywouje ona we
mnie zawsze tsknot za dawnymi idyllami pasterskimi. Widz pogaskiego Pana
i sysz jego fletni. O tak:

Muzyka barokowa i klasyczna w fanatyczny sposb czcia wielk septym.


Do toniki znaa drog jedynie poprzez zdyscyplinowany pton. Maej septymy,
ktra wstpowaa z dou do toniki poprzez du sekund, panicznie si baa. A ja
lubi w naszych pieniach ludowych wanie t ma septym, bez wzgldu na
to, czy brzmi po eolsku, po dorycku czy po mikrolidyjsku. Z powodu jej
melancholijnoci i zadumy. I dlatego, e nie chce po wariacku pdzi do
podstawowego tonu, na ktrym wszystko si koczy, i pie, i ycie:

Ale istniej pieni w tonacjach tak niezwykych, e nie mona nazwa ich
imieniem adnej z tzw. tonacji kocielnych. Staj wobec nich w osupieniu:

Pieni morawskie pod wzgldem tonalnoci s niewypowiedzianie rnorodne. Ich mylenie muzyczne jest zagadk. Zaczynaj si w tonacji minorowej,
kocz w majorowej, balansuj midzy paroma tonacjami. Czsto, kiedy mam je
harmonizowa, zupenie nie wiem, jak mam rozumie ich tonacj.
I rwnie jak wieloznaczna jest ich tonacja, tak samo wieloznaczny jest ich
rytm. Zwaszcza w tych nie do taca, w tych rozwlekych. Bartok mwi o nich
pieni parlando. Ich rytmu nie sposb zapisa naszym systemem nutowym.
Albo powiem to inaczej. Z punktu widzenia naszego systemu nutowego wszyscy
ludowi piewacy, jeli chodzi o rytm, piewaj swoje pieni niedokadnie i le.
Czym to wytumaczy? Leo Janaek twierdzi, e ta zoono i nieuchwytno rytmu wynika z chwilowego nastroju piewaka. Wane jest przy tym,
gdzie si piewa, kiedy si piewa i w jakim nastroju. Pieniarz ludowy reaguje
jakoby swym piewem na barw kwiatw, na pogod i otaczajc go przestrze.
Ale czy to nie troch zanadto poetyckie wyjanienie? Ju na pierwszym
roku studiw docent zapozna nas ze swoim eksperymentem. Kaza zapiewa
niezalenie od siebie kilku rnym interpretatorom ludowym t sam
nieuchwytn pod wzgldem rytmu piosenk. Za pomoc pomiarw na precyzyjnych przyrzdach elektronicznych stwierdzi, e wszyscy piewaj j
zupenie jednakowo.
Rytmiczna zoono pieni nie jest zatem spowodowana niedokadnoci
czy nastrojem piewajcego. Rzdz ni wasne tajemnicze prawa. W pewnym
typie tanecznej piosenki morawskiej, na przykad, druga poowa taktu jest
zawsze o uamek sekundy dusza ni pierwsza. Ale jak uchwyci w nutach ow
zoono rytmu? Metryczny system muzyki artystycznej polega na symetrii.
Caa nuta dzieli si na dwie pnuty, pnuta na dwie wiartki, takt dzieli si na
dwie, trzy, cztery jednakowe jednostki rytmiczne. Ale co robi z taktem, ktry
dzieli si na dwie nierwne jednostki rytmiczne? Dzisiaj najtwardszym orzechem
do zgryzienia jest dla nas problem, jak zapisa przy pomocy nut oryginalny rytm
pieni morawskich.
Ale jeszcze twardszym orzechem jest zagadnienie, skd si w ogle wzio to
skomplikowane pod wzgldem rytmu mylenie muzyczne. Jeden z badaczy
wystpi z teori, e owe rozwleke pieni piewano pierwotnie w czasie jazdy na
koniu. W ich dziwnym rytmie znalaz swoje odbicie krok wierzchowca i ruch
jedca. Inni uwaali za bardziej sensowne doszukiwanie si pierwowzoru tych
pieni w powolnym, koyszcym kroku, jakim przechadzaa si modzie

wieczorami po wiejskim placu. Jeszcze inni w powolnym rytmie, jakim


wieniacy kosz traw...
Wszystko s to chyba tylko domysy. Ale jedno jest pewne. Naszych pieni
nie da si wyprowadzi od muzyki barokowej. Czeskie by moe. Chyba tak.
Naszych z pewnoci nie. Nasza ojczyzna skada si wprawdzie z trzech krajw, z
Czech, Moraw i Sowacji, ale granica kultury ludowej dzieli je na dwie poowy: na
Czechy wraz z zachodnimi Morawami, oraz Sowacj z Morawami wschodnimi,
skd wanie pochodz. W Czechach poziom cywilizacji by wyszy, wikszy
kontakt miasta ze wsi i chopw z zamkiem. Na wschodzie rwnie istniay
zamki. Ale wie na skutek swego prymitywizmu bya od nich o wiele bardziej
odseparowana. Wieniacy nie grywali tutaj w adnych dworskich kapelach. Tutaj
zreszt, w wgierskiej strefie kulturalnej, funkcj czeskich kapel zamkowych
penili Cyganie. Ale nie grywali oni ziemiastwu menuetw i saraband szkoy
woskiej. Grywali swoje czardasze i dumki, a to znw byy pieni ludowe, troch
jedynie przetworzone przez sentymentaln i pen ornamentyki interpretacj
cygask.
W tych warunkach mogy si u nas zachowa pieni ludowe z najdawniejszych nawet czasw. To rwnie tumaczy, dlaczego s one tak rnorodne.
Pochodz z rnych etapw swojej dugiej, powolnej historii.
Tote, kiedy stajesz twarz w twarz z ca nasz ludow kultur muzyczn,
masz wraenie, jakby taczya przed tob niewiasta z tysica i jednej nocy
odrzucajc kolejno jeden zawj po drugim.
A oto pierwszy zawj: jest z grubej tkaniny, drukowany w wulgarne wzory.
To s najmodsze pieni, pochodzce z ostatnich pidziesiciu, siedemdziesiciu
lat. Przychodziy do nas z zachodu, z Czech. Przynosiy je orkiestry dte.
Nauczyciele uczyli nasze dzieci piewa je w szkole. S to przewanie pieni w
tonacji dur, w popularnym na Zachodzie stylu, troch tylko zaadaptowane do
naszego rytmu.
A oto drugi zawj: ten jest ju o wiele barwniejszy. To s pieni pochodzenia
wgierskiego. Towarzyszyy one wtargniciu jzyka wgierskiego na sowiaskie
obszary Wgier. Cygaskie kapele roznosiy je w dziewitnastym wieku po caych
Wgrzech. Kto by ich nie zna! Czardasz i piosenki rekruckie z
charakterystycznym synkopowym rytmem w kadencji.
Kiedy tancerka zrzuci ten zawj, ukazuje si nastpny. Oto on. To ju s
pieni tutejszej ludnoci sowiaskiej z osiemnastego i siedemnastego wieku.

Ale jeszcze pikniejszy jest w czwarty zawj. To s jeszcze starsze pieni.


Ich wiek siga a czternastego stulecia. Wwczas szczytami Karpat od wschodu
przywdrowali do nas Woosi. Pasterze. Ich pasterskie i zbjnickie pieni nie
wiedz nic o akordach i harmonizacjach. Polegaj tylko na melodyce w
systemach tonacji archaicznych. Piszczaki i fujarki naday specyficzny
charakter ich melodiom.
A kiedy spadnie i ten zawj, nie ma ju pod nim adnego innego. Tancerka
taczy zupenie naga. To s pieni najstarsze. Ich pocztki sigaj dawnych
czasw pogaskich. Oparte s te pieni na najstarszym systemie mylenia
muzycznego. Na systemie czterech tonw, na systemie tetrachordalnym. Pieni
ecw. Pieni najbliej zwizane z obrzdami patriarchalnej wsi.
Bela Bartok wykaza, e w tej najstarszej warstwie pieni sowackie, poudniowomorawskie, wgierskie i chorwackie s absolutnie do siebie podobne.
Jeli wyobrazisz sobie w duchu ten obszar geograficzny, wyoni ci si przed
oczyma pierwsze wielkie pastwo sowiaskie z IX wieku: Rzesza
Wielkomorawska. Jej granice przestay istnie przed tysicem lat, a mimo to w
owej najstarszej warstwie pieni ludowych pozostay wyryte do dzisiaj!
Pie ludowa czy ludowy obrzd to tunel biegncy poprzez histori, w ktrym zachowao si wiele z tego, co na powierzchni od dawna ju zniszczyy
wojny, rewolucje i bezlitosna cywilizacja. To tunel, przez ktry spogldam daleko
wstecz. Widz Rocisawa i wiatopeka, pierwszych ksit morawskich. Widz
dawny sowiaski wiat.
Ale po co mwi wci o sowiaskim wiecie? amalimy sobie gow nad
pewnym zagadkowym tekstem pieni ludowej. Jest w niej mowa o chmielu, w
jakim niejasnym zwizku z wozem i koz. Kto jedzie na kozie, a kto inny na
wozie. A chmiel chwali si tym, e z panien czyni niewiasty. Ale pieniarze
ludowi, ktrzy t pie piewali, nie rozumieli jej tekstu. Tylko si bezwadu
dawnej tradycji zachowa si w pieni zestaw sw, ktry dawno ju przesta by
zrozumiay. W kocu znalazo si jedyne moliwe wytumaczenie: starogreckie
wito Dionizosa. Satyr na kole i bg trzymajcy w rce tyrs opleciony
chmielem.
Staroytno! Nie mogem w to uwierzy! Ale potem studiowaem na uniwersytecie histori mylenia muzycznego. Struktura muzyczna naszych najstarszych pieni ludowych rzeczywicie zgodna jest ze struktur muzyki
antycznej. Lidyjski, frygijski i dorycki tetrachord. Zstpujce pojcie gamy, ktre
za ton podstawowy uwaa ton grny, a nie najniszy, jak to si stanie dopiero

wtedy, kiedy muzyka zacznie myle w sposb harmoniczny. Nasze najstarsze


pieni nale zatem do tego samego okresu muzycznego co pieni piewane w
staroytnym Rzymie. Zachowaa si w nich dla nas epoka antyczna!
Kiedy, na pocztku stulecia, malarz morawski Uprka zaprosi na Morawy
rzebiarza Rodina. Pokaza mu rwnie Jazd Krlw. Rodin oszala podobno z
zachwytu na ten wspaniay widok i zawoa: Ale to Hellada! O rzebach Rodina
nikt tu nie ma zielonego pojcia, ale ten okrzyk znaj wszyscy. Wszyscy
oczywicie widz w nim jedynie wyraz podziwu. Ale ja wiem, e te sowa maj
zupenie inne znaczenie!

5
Dzisiaj w czasie kolacji bez przerwy widziaem spojrzenie Ludwika umykajce w bok i czuem, jak tym mocniej caym sercem lgn do Wodka. I naraz
ogarna mnie obawa, czy go dotychczas nie zaniedbywaem. Czy udao mi si
kiedykolwiek wcign go w swj wiat? Po kolacji Vlasta zostaa w kuchni, a ja i
Wodzimierz przeszlimy do pokoju. Usiowaem opowiada mu o piosenkach.
Przecie to takie ciekawe. Takie pasjonujce. Ale jako mi si nie udawao.
Czuem si jak belfer. Baem si, e go nudz. Wodek siedzia wprawdzie i
milcza, i wygldao na to, e sucha. To dobry chopak. Zawsze by dla mnie
dobry. Ale czy ja wiem, co si kryje w tej jego epetynie?
Kiedy ju go dostatecznie dugo wymczyem swoj gadanin, zajrzaa do
pokoju Vlasta i owiadczya, e czas spa. Co robi, ona jest dusz domu, jego
kalendarzem, jego zegarem. Nie bdziemy protestowa. No, uciekam, synku,
dobranoc.
Zostawiem go w pokoju, gdzie stoi fisharmonia. Sypia tam na tapczanie,
ktry ma niklowe rurki. Ja sypiam obok w sypialni, na maeskim ou obok
Vlasty. Nie pjd jeszcze spa. Dugo przewracabym si na ku, bojc si, e
obudz Vlast. Wyjd jeszcze na chwil. Ogrd przy starym parterowym domu, w
ktrym mieszkamy, peen jest odwiecznych wiejskich zapachw. Pod grusz stoi
lam awka ze zwykego, z grubsza tylko ociosanego drzewa.
Cholerny Ludwik. Dlaczego zjawi si akurat dzi? Boj si, e to zy znak.
Mj najdawniejszy przyjaciel! Przecie wanie na tej awce tyle razy siadywalimy razem jako mali chopcy. Kochaem go. Ju od pierwszej klasy
gimnazjum, od chwili gdy go poznaem. Mia wicej rozumu w maym palcu ni

my w caej gowie, ale nigdy si nie wywysza. Szko i nauczycieli mia w nosie i
bawio go robienie wszystkiego, co byo sprzeczne ze szkolnym regulaminem.
Dlaczego wanie my dwaj tak si zaprzyjanilimy? Chyba jakie Parki
musiay macza w tym palce. Obydwaj bylimy psierotami. Moja matka umara
przy porodzie. A Ludwikowi, kiedy mia trzynacie lat, wywieziono ojca do obozu
koncentracyjnego i nigdy go ju nie zobaczy.
Za co Niemcy aresztowali starego Jahna tego nikt dokadnie nie wiedzia.
Niektrzy twierdzili z umiechem, e mia na sumieniu jakie paskarskie
machlojki. Pracowa jako pomocnik murarski w niemieckiej firmie i udao mu si
jako wykombinowa dodatkowe kartki ywnociowe. Ludwik mwi, e dawa je
pewnej godujcej ydowskiej rodzinie. Nie wiadomo. Ci ydzi nigdy ju nie
wrcili i nie mogli tego potwierdzi.
Ludwik by starszym synem. A w owym czasie ju jedynym, jego modszy
braciszek bowiem umar. Po aresztowaniu ojca matka i syn zostali wic sami.
Klepali straszn bied. Nauka w gimnazjum bya patna. Zdawao si, e Ludwik
bdzie musia rzuci szko. Ale za pi dwunasta przyszed ratunek.
Ojciec Ludwika mia siostr, ktra ju przed wojn zrobia karier wychodzc za tutejszego bogatego przedsibiorc budowlanego. Z bratem murarzem nie
utrzymywaa prawie adnych stosunkw. Ale kiedy go aresztowano, jej serce
patriotki ogarn pomie. Zaproponowaa bratowej, e zajmie si Ludwikiem.
Sama miaa jedn gupkowat crk, a zdolnoci Ludwika budziy w niej
zazdro. Nie tylko pomagali mu finansowo, ale zaczli go codziennie do siebie
zaprasza. Przedstawiali go miejscowej mietance, ktra si u nich schodzia.
Ludwik musia okazywa im wdziczno, poniewa od ich pomocy zaleaa jego
nauka.
Przy tym kocha ich jak psy dziada w ciasnej ulicy. Nazywali si Kouteccy i
od tego czasu okrelalimy tym nazwiskiem wszystkich nadtych pyszakw.
Przedsibiorca budowlany Koutecki by mecenasem sztuki. Skupowa na kopy
obrazy od pejzaystw naszego regionu. Od tych, ktrzy mieli ju nazwisko. Byli
to pacykarze, e niech Bg broni. Pani Koutecka przystawaa pono przed jakim
obrazem i wzdychaa z zachwytu:
O, ten to ma perspektyw!
Oceniali obrazy wycznie wedug tego, jak miay perspektyw.
Na bratow Koutecka patrzaa z gry. Miaa za ze bratu, e nie umia si
oeni. Nawet po jego uwizieniu nie zmienia swego stosunku do bratowej. Lufy

armatnie swojej dobroczynnoci skierowaa na samego tylko Ludwika. Widziaa


w nim dziedzica swojej krwi i pragna uczyni z niego wasnego syna. Istnienie
bratowej uwaaa za poaowania godn pomyk. Nigdy nawet jej do siebie nie
zaprosia. Ludwik widzia to wszystko i zgrzyta zbami. By bardzo przywizany
do matki. Ile to razy chcia si zbuntowa. Ale matka zawsze ubagiwaa go z
paczem, eby by rozsdny i okazywa Kouteckim wdziczno.
Tym chtniej przychodzi Ludwik do nas. Bylimy niczym bliniacy. Mj
ojciec kocha go chyba bardziej ni mnie. Sprawiao mu przyjemno, e Ludwik
pochania jego bibliotek i zna w niej kad ksik. Kiedy zaczem grywa w
studenckim zespole jazzowym, Ludwik chcia tam by razem ze mn. Kupi sobie
w komisie tani klarnet i w krtkim czasie nauczy si cakiem niele na nim gra.
Grywalimy wic razem w zespole jazzowym i razem te poszlimy do kapeli.
Pod koniec wojny crka Kouteckich wychodzia za m. Koutecka postanowia, e lub ma si odby z wielk pomp. Chciaa, by za panem modym i
pann mod kroczyo pi par druhen i drubw. Obarczya tym obowizkiem
rwnie Ludwika i przeznaczya mu do pary jedenastoletni creczk
miejscowego aptekarza. Ludwik cakiem straci rezon. Wstyd mu byo przed
nami, e ma odgrywa rol bazna w tej pretensjonalnej lubnej szopce. Chcia,
by uwaano go za dorosego, i byo to dla niego policzkiem, e mia stanowi par
razem z jedenastoletni smarkul. Wcieka si, e Kouteccy wystawiaj go na
pokaz, jako dowd swojej dobroczynnoci. Wcieka si, e w czasie obrzdu
lubnego musi caowa obliniony krucyfiks. Wieczorem uciek z weselnego
przyjcia i przybieg do nas, do tylnej sali w gospodzie. Gralimy, popijali i
nabijalimy si z niego. Zdenerwowa si i owiadczy, e nienawidzi kotunw.
Potem zacz kl na religijne obrzdy, powiedzia, e pluje na Koci i e z niego
wystpi.
Nie traktowalimy powanie jego sw, ale w par dni po zakoczeniu wojny
Ludwik rzeczywicie to zrobi. Naturalnie wywoao to miertelne zgorszenie
Kouteckich. Zupenie si tym nie przejmowa. Z radoci rozsta si z nimi.
Zacz namitnie sympatyzowa z komunistami. Uczszcza na urzdzane przez
nich odczyty. Kupowa ksiki, ktre wydawali. Nasza okolica bya gboko
katolicka, a nasze gimnazjum szczeglnie. Mimo to skonni bylimy wybaczy
Ludwikowi jego komunistyczne ekstrawagancje. Uznawalimy jego przywileje.
W czterdziestym sidmym roku zdalimy matur, a na jesieni rozjechalimy
si. Ludwik do Pragi na studia, ja do Brna. Obydwaj zostawilimy w domu
samotne istoty. Ludwik matk, a ja ojca. Do Brna jest od nas na szczcie dwie
godziny jazdy pocigiem. Ale Ludwika nie widziaem po maturze cay rok.

6
By wanie rok czterdziesty smy. Cae ycie zaczo si wywraca do gry
nogami. Kiedy w czasie ferii Ludwik przyszed do naszego kka, przyjlimy go z
zakopotaniem. W przewrocie lutowym widzielimy nastanie dyktatury. Ludwik
przynis z sob klarnet, ale nie by mu potrzebny. Ca noc spdzilimy na
dyskusji.
Czy wtedy zacz si rozdwik midzy nami? Myl, e nie. Ludwik teje
jeszcze nocy niemal cakowicie mnie sobie pozyska. Wykrca si, jak mg, od
wszelkich sporw politycznych i mwi o naszym kku. O tym, e powinnimy
cel naszej pracy pojmowa szerzej ni dotd. Bo jaki to ma sens wskrzesza
jedynie utracon przeszo? Kto si oglda wstecz, ten skoczy jak ona Lota.
No wic co mamy robi? krzyczelimy.
Naturalnie odpowiedzia musimy pielgnowa to, co zostawia nam w
spucinie sztuka ludowa, ale to za mao. Czasy si zmieniy. Przed nasz
dziaalnoci otwieraj si nowe horyzonty. Musimy wypleni z oglnej kultury
muzycznej dnia powszedniego wszystkie szlagiery i oklepane kawaki,
bezduszn szmir, ktr buruje karmi lud. Ich miejsce musi zaj prawdziwa,
oryginalna sztuka ludowa, ktra stanie si rdem wspczesnego stylu w yciu
i w twrczoci artystycznej.
Ciekawa rzecz. To, co mwi Ludwik, to bya przecie stara utopia najbardziej konserwatywnych patriotw morawskich. Ci zawsze pomstowali
przeciwko bezbonemu zepsuciu kultury miejskiej. W melodii charlestona
syszeli diabelsk piszczak. Ale co z tego? Tym bardziej zrozumiae byy dla nas
sowa Ludwika.
Jego nastpna uwaga brzmiaa ju zreszt bardziej oryginalnie. Mwi o
jazzie. Jazz wyrs przecie z ludowej muzyki murzyskiej i opanowa cay wiat
zachodni. Zostawmy jednak w spokoju fakt, e jazz zamieni si z czasem w
artyku handlu. Dla nas moe to by krzepicym dowodem, e muzyka ludowa
posiada czarodziejsk moc. Ze moe z niej wyrosn powszechny styl muzyczny
naszej epoki.
Suchalimy Ludwika z mieszanym uczuciem podziwu i niechci. Drania
nas jego pewno siebie. Perorowa z tak min, jak mieli wwczas wszyscy
komunici. Jakby zawar tajn umow z sam przyszoci i mia prawo
wystpowania w jej imieniu. Czulimy do niego niech rwnie dlatego, e naraz
sta si inny ni wtedy, kiedymy go znali. Dla nas by to zawsze dobry kompan i

kpiarz. Teraz mwi z patosem i nie wstydzi si wielkich sw. Odrzucao rwnie
to, e w sposb tak oczywisty, bez wahania, czy losy naszej kapeli z losem
partii komunistycznej, mimo e nikt z nas nie by komunist.
Ale z drugiej strony jego sowa nas frapoway. Jego idee odpowiaday
naszym najskrytszym marzeniom i nagle awansoway nas do rangi wrcz
historycznej.
Zbyt pochlebiay naszej mioci do pieni morawskiej, ebymy je mogli
odrzuci. Jeeli za o mnie chodzi, to po dwakro nie mogem tego uczyni.
Kochaem Ludwika, ale kochaem rwnie ojca, ktry kl w diaby wszystkich
komunistw. Sowa Ludwika przerzucay pomost nad t przepaci.
Nazywam go w duchu szczuroapem. Bo oto zagra na fujarce, a mymy
natychmiast hurmem poszli za nim. Tam gdzie jego myl bya zbyt niewykoczona, spieszylimy mu z pomoc. Przypominam sobie swoj wasn
wypowied. Mwiem o muzyce europejskiej, o jej rozwoju od czasw baroku. Po
okresie impresjonizmu bya ju znuona sama sob. Wyczerpaa ju niemal
wszystkie wasne soki, zarwno w swoich sonatach i symfoniach, jak w swoich
szlagierach. Dlatego te jazz podziaa na ni cudotwrczo. Z jego tysicletnich
korzeni zacza chciwie wysysa wiee soki. Jazz urzek nie tylko europejskie
winiarnie i tancbudy. Urzek take Strawiskiego, Honeggera, Milhauda i
Martina, ktrzy wprowadzili jego rytm do swoich utworw. Ale uwaga! W tym
samym czasie, a waciwie jeszcze o dziesitki lat wczeniej, rwnie ludowa
muzyka wschodnioeuropejska przelaa do y muzyki europejskiej swoj wie,
niezmczon krew. Z niej to przecie czerpali mody Strawinski, Janaek, Bartok
i Enescu! A zatem sam rozwj muzyki europejskiej ustawi paralelnie muzyk
ludow i jazz. Ich udzia w ksztatowaniu si wspczesnej muzyki powanej XX
wieku by rwnorzdny. Inaczej byo tylko z muzyk tzw. szerokich mas. Ludowa
muzyka Europy wschodniej nie wycisna na niej adnego pitna. Tutaj
niepodzielnie panuje jazz. I tutaj te zaczyna si nasze zadanie. Hic Rhodus, hic
salta!
Tak, tak to wanie jest, mwilimy sobie z przekonaniem. W korzeniach
naszej muzyki ludowej tkwi taka sama sia jak w korzeniach jazzu. Jazz posiada
swoj cakiem specyficzn melodyk, w ktrej cigle jeszcze dostrzec mona
pierwotn szeciotonow gam starych pieni murzyskich. Ale i nasza pie
ludowa ma bardzo swoist melodyk, pod wzgldem tonalnym znacznie
bogatsz. Jazz posiada oryginaln rytmik, ktrej bajeczna zoono wyrosa na
tysicletniej kulturze afrykaskich bbnw i tam-tamw. Ale i nasza muzyka jest
cakowicie swoista pod wzgldem rytmu. Wreszcie podstaw jazzu jest

improwizacja. Ale rwnie zdumiewajca harmonizacja u muzykw ludowych,


ktrzy nigdy nie uczyli si nut, polega na improwizacji.
Jedno tylko rni nas od jazzu. Jazz szybko si rozwija i zmienia. Jego styl
ulega staym fluktuacjom. Jaka bowiem stroma droga wiedzie od prymitywnych
pierwocin nowozelandzkich poprzez hot-jazz, swing do cool-jazzu i dalej! Jazzowi
nowozelandzkiemu nie nio si nawet o harmonizacji, jak stosuje dzisiejszy
jazz. Nasza muzyka ludowa to nieruchoma pica krlewna z dawnych stuleci.
Musimy j zbudzi. Musi zespoli si z dzisiejszym yciem i rozwija si razem z
nim. Tak jak jazz: nie przestajc by sob i nie tracc swojej melodyki i rytmu,
musi tworzy wasne, coraz to nowe etapy. I musi mwi o naszym XX wieku.
Sta si jego muzycznym zwierciadem. To nie takie atwe. To gigantyczne
zadanie. Zadanie, ktre mona speni jedynie w socjalizmie.
Co to ma wsplnego z socjalizmem? protestowalimy.
Wyjani nam. Dawna wie ya yciem kolektywnym. Wsplne obrzdy
towarzyszyy yciu wsi przez cay rok. Sztuka ludowa ya jedynie w tych
obrzdach. Romantycy wyobraali sobie, e na dziewczyn koszc traw
spywao nagle natchnienie i pieni wytryskiway z niej niczym rdo ze skay.
Ale pie ludowa powstaje inaczej ni wiersz pisany przez artyst. Poeta tworzy,
by wypowiedzie samego siebie, swoj niepowtarzalno i swoj odmienno.
Poprzez pie ludow czowiek nie odcina si od innych, ale czy z nimi. Pie
ludowa powstawaa jak stalaktyt. Kropla po kropli obrastaa w nowe motywy i
nowe warianty. Przekazywano j sobie z pokolenia na pokolenie, a kady, kto j
piewa, dodawa do niej co nowego. Kada pie miaa wielu twrcw, a
wszyscy znikali skromnie za swoim dzieem. adna pie ludowa nie istniaa
sama dla siebie. Miaa jak funkcj. Byy pieni piewane na lubach, pieni
piewane podczas doynek, w czasie zapustw, Boego Narodzenia, sianokosw,
do taca i na pogrzebach. Nawet pieni miosne nie istniay poza tradycyjnymi
obrzdami. Wieczorne przechadzki po wsi, pod oknami dziewczt, zaloty
wszystko to posiadao swj kolektywny rytua, a w owym rytuale pieni miay
swoje ustalone miejsce.
Kapitalizm rozbi to dawne, kolektywne ycie. Tym samym sztuka ludowa
stracia swoj podstaw, swoj racj bytu, swoj funkcj. Na prno usiowaby
kto wskrzesi j do ycia, dopki trway warunki spoeczne, w ktrych czowiek
yje oddzielony od czowieka, sam dla siebie. Ale socjalizm wyzwoli ludzi z
jarzma samotnoci. Ludzie bd yli w nowej wsplnocie. Bd zwizani jednym
wsplnym celem. Ich prywatne ycie zespoli si w jedno z yciem kraju. Na nowo
pocz ich dziesitki wsplnych obrzdw, wytworz si nowe wsplne zwyczaje.

Niektre przejm z przeszoci. Doynki, zapusty, zabawy taneczne, sposb


pracy. A wytworz te i nowe. Pierwszy Maja, wiece, obchody rocznicy
Wyzwolenia, zebrania. Wszdzie tu znajdzie dla siebie miejsce sztuka ludowa.
Tutaj bdzie si rozwija, zmienia, odnawia. Czy zrozumielicie wreszcie?
Pojawi si przed mymi oczyma dzie, kiedy na naszych ulicach stay
uwizane do drzew wojskowe koniki. Par dni wczeniej Armia Czerwona zdobya
nasze miasto. Przywdzialimy odwitne stroje regionalne i poszlimy do parku
gra. Pilimy i grali przez wiele godzin bez przerwy. Rosyjscy onierze
odpowiadali nam swoimi piosenkami. Mylaem wtedy, e nadchodzi nowa
epoka. Epoka Sowian. Podobnie jak narody romaskie i germaskie, tak i my
jestemy spadkobiercami kultury antycznej. W odrnieniu od nich przespalimy
i przetrwali w pnie wiele stuleci. Ale za to jestemy teraz porzdnie wyspani.
Rzecy. Na nas kolej! Na nas!
To uczucie powracao teraz znowu. Wci na nowo nad tym rozmylaem.
Korzenie jazzu znajduj si w Afryce, jego pie w Ameryce. ywe korzenie naszej
muzyki tkwi w muzykalnoci europejskiego antyku. Przechowalimy star,
bezcenn grzywn srebra. Naraz wszystko to stao si absolutnie logiczne. Jedna
myl wizaa si z drug. Sowianie nios rewolucj. A wraz z ni now
wsplnot i nowe braterstwo, now sztuk, ktra y bdzie w ludzie i z ludem,
tak jak niegdy stare wiejskie piosenki. Wielka misja, ktr powierzya nam
historia, nam, chopcom od cymbaw, bya jednoczenie i niewiarygodna, i
niewiarygodnie logiczna.
A wkrtce si okazao, e niewiarygodne zaczyna si rzeczywicie spenia.
Nikt nigdy nie zrobi dla naszej sztuki tyle co wadza komunistyczna.
Ofiarowywaa ogromne kwoty pienine na tworzenie nowych zespow. Muzyka
ludowa, skrzypce i cymbay rozbrzmieway codziennie w radiu. Fala morawskich
i sowackich pieni ludowych wtargna do uniwersytetw, obchodw
pierwszomajowych, na modzieowe zabawy i estrady. Jazz nie tylko e znikn
cakowicie z powierzchni naszego ycia, ale sta si symbolem zachodniego
kapitalizmu i jego upadku. Modzi ludzie przestali taczy tanga i boogie-woogie,
a na swoich wieczorkach i uroczystociach obejmowali si za ramiona i taczyli
w kole tace zbiorowe. Partia komunistyczna staraa si stworzy nowy styl
ycia. Tak jak w Zwizku Radzieckim. Za podstaw braa synn stalinowsk
definicj nowej sztuki: socjalistyczna tre w narodowej formie. Tej narodowej
formy nie mogo dostarczy naszej muzyce, tacowi, poezji nic oprcz wanie
sztuki ludowej.

Nasza kapela pyna na penych aglach tej polityki. W krtkim czasie


staa si znana w caym kraju. Dokooptowano nowych pieniarzy i tancerzy i
powsta potny zesp, ktry wystpowa na setkach estrad i co roku wyjeda
na tourne zagraniczne. Nie piewalimy jednak jak dawniej tylko o Janiczku, co
to zabi swoj mi, ale take nowe pieni, ktre komponowa nasz zesp sam.
Na przykad o tym, e dobrze jest, dobrze, e ju nie ma pana, albo piosenk o
Stalinie, o zaoranych miedzach, o spdzielczych doynkach. Nasza pie nie
bya ju jedynie wspomnieniem dawnych czasw. ya. Naleaa do najbardziej
wspczesnej historii. Towarzyszya jej.
Partia komunistyczna gorco nas popieraa. Nasze zastrzeenia politycznej
natury szybko wic topniay. Ja sam wstpiem do partii zaraz na pocztku
czterdziestego dziewitego roku. A pozostali koledzy z naszego zespou poszli za
moim przykadem.

7
Ale wci jeszcze bylimy przyjacimi. Kiedy pad midzy nas pierwszy
cie?
Oczywicie, e wiem. Wiem bardzo dobrze. Stao si to na moim lubie.
Studiowaem w konserwatorium w Brnie, w klasie skrzypiec, i uczszczaem
na uniwersyteckie wykady z teorii muzyki. W trzecim roku mego pobytu w Brnie
zaczem czu si nieswojo. Ojcu wiodo si gorzej z kadym dniem. Przeszed
wylew krwi do mzgu. Skoczyo si dobrze, ale od tej pory musia bardzo na
siebie uwaa. Cigle mylaem o tym, e jest w domu sam i e gdyby co mu si
stao, nie mgby nawet wysa depeszy. W sobot ze strachem jechaem do
domu, a w poniedziaek rano wyjedaem do Brna z nowym niepokojem.
Ktrego dnia nie zdoaem ju znie tego niepokoju. Drczy mnie w
poniedziaek, we wtorek drczy mnie jeszcze bardziej, a w rod wrzuciem
wszystkie manatki do walizki, zapaciem gospodyni i powiedziaem, e ju nie
wrc.
Pamitam do dzi, jak szedem wwczas z dworca do domu. Do naszej wsi,
lecej w bliskim ssiedztwie miasta, idzie si przez pole. Bya jesie i za chwil
zapa mia zmrok. D wiatr, a na polu biegali chopcy puszczajc pod niebo
papierowe latawce na dugachnych sznurach. Mnie te ojciec kiedy zrobi
latawca. Potem chodzi ze mn na pole, wyrzuca latawca w gr i rusza
biegiem, eby powietrze stawio opr papierowemu ciau latawca i wynioso go

wzwy. Mnie to specjalnie nie bawio. Ojciec mia z tego duo wiksz uciech. I
to wanie najbardziej owego dnia wzruszao mnie we wspomnieniach,
przyspieszyem wic kroku. Przebiego mi przez myl, e ojciec wypuszcza tego
latawca w gr do mamy. Od dziecka bowiem a do dzisiaj wyobraam sobie, e
moja matka jest w niebie. Nie, w Boga od dawna nie wierz ani w ywot wieczny,
ani w nic z tych rzeczy. To, o czym mwi, to nie jest wiara. To s wyobraenia.
Nie wiem, czemu miabym z nich zrezygnowa. Bez nich bybym osierocony.
Vlasta zarzuca mi, e jestem marzycielem. Jej zdaniem nie widz rzeczy takimi,
jakie s. Nie widz rzeczy takimi, jakie s, ale oprcz rzeczy widzialnych widz
rwnie i te niewidzialne. Zmylenia i fantazje nie istniej na wiecie ot tak tylko,
bez powodu. Maj swoje miejsce wrd nas. To wanie one czyni z naszych
domw prawdziwe domy.
O swojej matce usyszaem po raz pierwszy, kiedy ju od dawna nie ya.
Dlatego te nigdy jej nie opakiwaem. Zawsze si raczej cieszyem, e jest moda i
pikna, i e jest w niebie. Inne dzieci nie miay matek tak modych jak moja.
Lubi wyobraa sobie witego Piotra, jak siedzi na stoeczku przy oknie, z
ktrego roztacza si widok w d, na ziemi. Moja matka czsto przychodzi tam
do niego, do tego okienka. wity Piotr robi dla niej wszystko, poniewa jest
liczna. Pozwala jej wyglda przez to okienko. I mama nas widzi. Mnie i ojca.
Twarz mojej matki nigdy niebya smutna. Wrcz przeciwnie. Kiedy spogldaa na nas przez okno z portierni witego Piotra, bardzo czsto umiechaa si
do nas. Kto yje yciem wiecznym, nie drczy si tsknot. Wie, e ludzkie ycie
trwa sekund i e spotkanie jest bliskie. Ale kiedy mieszkaem w Brnie i
zostawiaem ojca samego, wydawao mi si, e twarz mamy jest smutna i pena
wyrzutu. A ja chciaem y ze swoj matk w zgodzie.
Spieszyem wic do domu i widziaem latawce, jak szybuj ku niebu, jak
nieruchomiej pod bkitnym sklepieniem. Byem szczliwy. Nie aowaem
niczego, co porzucaem. Oczywicie, kochaem swoje skrzypce i nauk o muzyce.
Ale nie dyem do kariery. Najbardziej nawet zawrotne sukcesy nie wynagrodz
mi radoci z powrotu do domu, gdzie znw otoczony bd tym wszystkim, co
dane mi zostao w chwili narodzin: widnokrgiem rodzinnej ziemi, przytulnoci
paru cian, matk i ojcem. Wracaem do domu z wielk ulg.
Kiedy oznajmiem ojcu, e do Brna ju nie wrc, strasznie si zirytowa.
Nie chcia, ebym z jego powodu marnowa sobie ycie. Musiaem wic mu
wmwi, e wyrzucono mnie ze szkoy za kiepskie postpy w nauce. W kocu w
to uwierzy i rozgniewa si na mnie jeszcze bardziej. Ale mnie to zbytnio nie

martwio. Nie wrciem zreszt do domu po to, eby prnowa. W dalszym cigu
graem jako pierwszy skrzypek w kapeli naszego zespou. W szkole muzycznej
otrzymaem posad nauczyciela gry na skrzypcach. Mogem powici si temu,
co kochaem.
Obejmowao to rwnie i Vlaste. Mieszkaa w ssiedniej wsi, ktra dzisiaj
podobnie jak moja wie tworzy ju peryferie miasta. Taczya w naszym
zespole. Poznaem j w tym czasie, kiedy studiowaem w Brnie, i cieszyem si, e
po powrocie mog si z ni prawie codziennie widywa. Ale tak naprawd, to
zakochaem si dopiero nieco pniej i to nieoczekiwanie, kiedy podczas ktrej
prby upada tak nieszczliwie, e zamaa sobie nog. Niosem j na rkach do
sprowadzonej naprdce karetki pogotowia. Czuem w ramionach jej drobne ciao,
drce i sabe. Uwiadomiem sobie nagle ze zdziwieniem, e mam metr
dziewidziesit wzrostu i wa sto kilo, e mgbym dby z korzeniami wyrywa,
a ona jest taka leciutka i biedna.
Bya to chwila jasnowidzenia. W osbce zbolaej Vlasty ujrzaem nagle inn,
duo bardziej znajom posta. Jak to si stao, e dawno ju na to nie wpadem?
Vlasta to przecie uboga dzieweczka, ktra nie ma na wiecie nic prcz swojej
niewinnoci, uboga dzieweczka, ktr ludzie krzywdz, uboga dzieweczka w
obszarpanej sukience, uboga dzieweczka sierota.
W rzeczywistoci nie bya tym wszystkim. Miaa rodzicw, i to wcale nie
ubogich. Ale wanie dlatego, e to byli zamoni chopi, nowe czasy zaczy
przypiera ich do muru. Vlasta czsto przychodzia do zespou z paczem, dano
od nich duych dostaw. Jej ojca uznano za kuaka. Zarekwirowali mu traktor i
maszyny rolnicze. Grozili wizieniem. al mi jej byo i cieszyem si, e si ni
zaopiekuj. Ubog dzieweczk.
Od czasu kiedy tak j wanie zaczem widzie, opromienion sowem z
ludowej piosenki, miaem uczucie, e tylko znowu przeywam mio,
przeywan ju tysic razy. Jak gdybym gra z jakich bardzo starych nut. Jak
gdyby rozbrzmieway we mnie dwiki ludowej pieni. Unoszony tym potokiem
dwikw, marzyem o lubie i cieszyem si myl o nim.
Dwa dni przed lubem nieoczekiwanie przyjecha Ludwik. Przywitaem go
wylewnie. Natychmiast oznajmiem mu wielk nowin o swoim lubie i
owiadczyem, e jako mj najbliszy przyjaciel musi wystpi w roli wiadka.
Obieca mi. I przyszed.
Koledzy z zespou wyprawili mi prawdziwe morawskie wesele. Ju z samego
rana zjawili si u mnie wszyscy z muzyk i w regionalnych strojach. Pidzie-

sicioletni Vondraczek, cymbalista z zespou, by najstarszym drub. Przypady


mu w udziale obowizki starosty. Mj ojciec ugoci najpierw wszystkich
liwowic, chlebem i sonin. Nastpnie starosta da wszystkim znak, eby si
uciszyli, i dwicznym gosem wyrecytowa:
Osobliwie czcigodni dla mnie, panny, kawalerowie.
Panie a panowie!
Przyzwaem was do domu tego z tej przyczyny.
i tu przytomny modzieniec uprasza,
abymy z nim pospou do domu ojcowego Vlasiy Netahalw odbyli drog on
jako e crk jego, pann szlachetn, obra za narzeczon.*

Starosta, najstarszy druba, jest gwn osob, dusz, gospodarzem caej


uroczystoci. Tak byo zawsze. Tak byo zawsze od tysica lat. Pan mody nigdy
nie by podmiotem lubu. By jego przedmiotem. To nie on si eni. To jego
enili. Kto przemoc wcign go w ten lub, a on tylko pyn unoszony
potn fal. To nie on dziaa i mwi. Za niego dziaa i mwi starosta. Ale
nawet i nie starosta. To dugowieczna tradycja podawaa sobie do rk jednego
czowieka za drugim i wcigaa ich w swj sodki nurt. W tym nurcie wszyscy
byli do siebie podobni i stawali si ludzkoci.
Wyruszylimy zatem pod wodz starosty do ssiedniej wsi. Szlimy przez
pola, a moi koledzy grali przez cay czas. Przed domem Vlasty czekaa ju na nas,
ze strony panny modej, gromada ludzi w ludowych strojach. Starosta
zadeklamowa:
Jakomy s prawie zdroeni,
piknie prosimy,
a w te poczciwe progi radzi wstpimy,
bo z godu i pragnienia ledwie stoimy.

Z gromadki stojcej przed wejciem do domu wystpi starszy mczyzna w


stroju regionalnym.

Wiersze obrzdu weselnego przeoya Anna Kamieska.

Jeli dobrzy z was ludzie, to serdecznie witamy.


I zaprosi nas do rodka. W milczeniu weszlimy do sionki. Bylimy, jak to
powiedzia starosta, kiedy nas przedstawia, jedynie utrudzonymi wdrowcami,
tote z pocztku nie ujawnialimy swoich prawdziwych zamiarw. Starszy
mczyzna ze strony panny modej omieli nas:
Jeli macie co, co wam ley na sercu, to mwcie.
Starosta zacz tedy mwi, z pocztku niejasno, w przenoniach, a w
mczyzna odpowiada mu w ten sam sposb. Dopiero po duszych ceregielach
starosta wyjawi, po comy przyszli. Starosta panny modej zada mu pytanie:
Pytamy was, miy panie drubo, czeg to pan mody
poczciwy t dziewczyn poczciw za maonk poj
pragncy si nadziewa?
Kwiatu czy owocu z tego drzewa?

Starosta za odpowiedzia:
Dobrze to rzecz wiadoma wszem wobec, e kwiat nastaje
w krasie, wspaniaoci, serce uciesza.
Ale kwiat odchodzi,
owoc nadchodzi.
Tak i my t pann bierzemy nie dla kwiatu, ale dla owocu,
jako e z owocu poytek przychodzi.

Jeszcze przez dusz chwil tak sobie nawzajem odpowiadali, a wreszcie


starosta panny modej zakoczy:
Przywoajmy tedy oblubienic, niechaj powie, czy si zgadza, czy nie.
Znikn w ssiedniej izbie i po chwili wrci, wiodc za rk niewiast w
ludowym stroju. Bya chuda, wielka, kocista, twarz miaa zasonit chustk.
Oto macie oblubienic.
Ale starosta pokrci gow, a my wszyscy gonym pomrukiem wyrazilimy
sprzeciw. Starszy mczyzna przez chwil nas przekonywa, ale w kocu musia

odprowadzi zamaskowan niewiast z powrotem. Dopiero wtedy przywid


Vlast. Bya w czarnych wysokich bucikach, czerwonym fartuszku i kolorowym
serdaczku. Na gowie miaa wianek. Wydaa mi si pikna. Woy jej rk do mej
doni.
Potem starszy mczyzna obrci si do matki panny modej i paczliwym
gosem zawoa:
O matulu!
Panna moda przy tych sowach wyrwaa mi rk, uklka na ziemi przed
matk i pochylia gow.
Starszy mczyzna cign dalej:
Matulu mia, odpuciee mi, w czym wam uwoczyam.
Malulu najmilsza, odpuciee mi, w czym wam uwoczyam.
Matulu jedyna, na ran boych picioro prosz, odpucie mi,
w czym wam uwoczyam.

Bylimy jedynie niemymi aktorami podstawionymi do dawno ju napisanego tekstu. Ale ten tekst by pikny, porywajcy, i wszystko to bya prawda.
Potem muzyka znw zacza gra i ruszylimy do miasta. Uroczysto odbywaa
si na ratuszu, i tam rwnie przygrywaa nam kapela. Potem by obiad. Po
obiedzie poszlimy do Domu Sowaka. Bya muzyka i tace.
Wieczorem druhny zdjy z gowy Vlasty rozmarynowy wianek i uroczycie
mi go wrczyy. Z rozpuszczonych wosw uploty jej warkocz, okrciy jej wok
gowy, a gow owiny czepcem. By to obrzdek bdcy symbolem, e dziewica
staje si niewiast. Vlasta jednak od dawna ju nie bya dziewic. I waciwie nie
miaa prawa do symbolicznego wianka. Ale nie wydawao mi si to takie wane,
w jakiej innej, daleko istotniejszej paszczynie tracia dziewictwo wanie teraz i
jedynie teraz. W chwili gdy druhny oddaway mi jej wianek.
Mj Boe, co to jest, e wspomnienie jej rozmarynowego wianka wzrusza
mnie bardziej ni nasza pierwsza prawdziwa noc miosna, ni chwila, kiedy
Vlasta naprawd utracia dziewictwo? Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Kobiety
pieway pieni, w ktrych w wianek unosia woda, a fale rozplatay je-go
czerwone wstki. Chciao mi si paka. Byem pijany. Miaem przed oczami ten
wianek, ktry pynie, ktry potok oddaje strumieniowi, strumie rzece, rzeka

Dunajowi, a Dunaj morzu. Miaem przed oczami ten wianek i jego


bezpowrotno. Ta bezpowrotno bya najwaniejsza. Wszystkie przeomowe
sytuacje w yciu s bezpowrotne. eby by penym czowiekiem, trzeba przej
przez t bezpowrotno z ca wiadomoci. Wypi j do dna. Bez oszustwa. Bez
udawania, e si jej nie widzi. Wspczesny czowiek szachruje. Stara si
wymin wszystkie kamienie milowe i gratis przej od narodzin do mierci.
Czowiek z ludu jest uczciwszy. Zasadnicze momenty przeywa a do dna. Kiedy
krew Vlasty splamia rcznik, ktry jej podoyem, nie przeczuwaem, e
zetknem si z czym bezpowrotnym. A w tej chwili nigdzie nie mogem od tego
uciec. Kobiety pieway pieni o poegnaniu.
A potem bya ju noc i gocie weselni odprowadzili nas do naszego domu.
Tam przystanlimy, a koledzy i koleanki Vlasty zapiewali nam, upominajc,
abymy na nowym miejscu nie czynili krzywdy ubogiej dzieweczce, e w domu
wszyscy j kochali, ebymy wic i myj kochali.
Otworzyem drzwi. Vlasta zatrzymaa si na progu i odwrcia si raz
jeszcze do gromadki przyjaci stojcej przed domem. A wtedy kto z nich
zaintonowa jeszcze jedn, jeszcze ostatni piosenk:
Na progu staa,
pikna si zdaa
jak ra, ryczka.
Prg przestpia,
pikno utracia
moja kochaneczka.

Potem zamkny si za nami drzwi i zostalimy sami. Vlasta miaa


dwadziecia lat, ja troch wicej. Ale mylaem o tym, e przestpia prg i e od
tej magicznej chwili uroda bdzie z niej opada jak licie z drzewa. Widziaem to
w niej ju teraz. Owo opadanie, ktre ju si zaczo. I wanie dlatego strasznie
j kochaem. Mylaem o tym, e Vlasta to nie tylko kwiat, ale e w tej chwili jest
ju w niej rwnie obecna przysza chwila owocowania. Czuem w tym wszystkim
niezomny porzdek rzeczy, porzdek, z ktrym si zespalam i na ktry si godz.
Mylaem w owej chwili rwnie o Wodzimierzu, ktrego wtedy jeszcze nie
znaem i o ktrym nie wiedziaem nawet, jak bdzie wyglda. Mimo to mylaem
o nim i poprzez niego patrzaem dalej, w odleg przyszo jego dzieci.

Pooylimy si z Vlasta do zasanego wysoko oa i doznaem uczucia, e to


sama mdra nieskoczono ludzkich pokole bierze nas w mikki ucisk swych
ramion.

8
Co mi zrobi Ludwik w czasie lubu? Waciwie nic. Mia zacinite usta i
by jaki dziwny. Kiedy po poudniu grao si i taczyo, koledzy podsunli mu
klarnet. Chcieli, eby gra razem z nimi. Odmwi. Wkrtce potem w ogle sobie
poszed. Na szczcie miaem ju zbyt mocno w czubie, eby zwraca na to
wiksz uwag. Ale nazajutrz stwierdziem, e jego odejcie pozostawio ma
plamk na wczorajszym dniu. Alkohol, ktry rozkada mi si we krwi, rozszerza
t plamk coraz bardziej. A jeszcze bardziej ni alkohol Vlasta, Nigdy nie lubia
Ludwika. Kobiety instynktownie dziel przyjaci swego ma na tych
nieszkodliwych i tych niebezpiecznych. Ludwika zakwalifikowaa Vlasta do tej
drugiej kategorii i zawsze cieszya si, e on mieszka w Pradze.
Kiedy oznajmiem jej, e Ludwik bdzie moim wiadkiem, nie bya zbyt
zachwycona. A nazajutrz po lubie bardzo jej byo na rk, e moe mi
wypomina jego wczorajsze zachowanie. Przez cay czas mia tak min,
jakbymy go wszyscy nudzili. Jest nadty, rogaty, a nosem mao nieba nie
przewierci.
Ale jeszcze tego samego dnia wieczorem Ludwik sam do nas przyszed.
Przynis Vlascie jakie prezenty i tumaczy si. Prosi, bymy mu wybaczyli, e
taki by wczoraj do niczego. Opowiedzia nam, co go spotkao. Wylecia z partii i
uniwersytetu. Nie wie, co bdzie z nim dalej.
Nie wierzyem wasnym uszom i nie wiedziaem, co powiedzie. Zreszt
Ludwik nie chcia, by si nad nim litowano, i szybko sprowadzi rozmow na
inny temat. Nasz zesp mia za dwa tygodnie wyjecha na wielkie tourne za
granic. My, prowincjusze, strasznie si ju z gry na to cieszylimy. Ludwik
wiedzia o tym i zacz wypytywa mnie o nasz podr. A ja natychmiast
uwiadomiem sobie, e Ludwik od dziecka marzy o zagranicy, a teraz pewno
nigdy ju si tam nie dostanie. Ludzi z politycznym kleksem w yciorysie w owym
czasie i jeszcze przez wiele lat potem za granic nie wypuszczano. Widziaem, jak
nasze drogi definitywnie si rozchodz, i staraem si o tym nie mwi. Nie
mogem wic opowiada o naszej podry, poniewa w ten sposb ukazabym w
penym wietle nag przepa midzy moim i jego losem. Chciaem t przepa
okry ciemnoci i baem si kadego sowa, ktre by j mogo owietli. Ale nie

znajdowaem adnego sowa, ktre by jej nie owietlao. Kade zdanie dotyczce
choby troch naszego ycia utwierdzao nas w przekonaniu, e kady z nas
znalaz si cakowicie gdzie indziej. Ze mamy inne moliwoci, inn przyszo.
Ze ycie unosi nas w dwch przeciwnych kierunkach. Usiowaem mwi o
czym, co byoby na tyle powszednie i nieistotne, by nie wyzieraa z tego nasza
obco. Ale to byo jeszcze gorsze. Taka rozmowa o niczym bya kopotliwa i
bardzo szybko staa si nie do zniesienia.
Ludwik poegna si wkrtce i poszed. Zgosi si do brygady gdzie poza
naszym miastem, a ja wyjechaem z zespoem za granic. Od tego czasu nie
widziaem go kilka lat. Pisaem do niego do wojska raz czy dwa razy. Kiedy
wysyaem te listy, doznawaem zawsze tego samego uczucia niezadowolenia co
po naszej ostatniej rozmowie. Nie potrafiem stan twarz w twarz z klsk
Ludwika. Wstyd mi byo, e moje ycie ukada si tak dobrze. Wydawao mi si
rzecz nie do zniesienia kierowa do Ludwika z wyyn swego zadowolenia sowa
otuchy czy wspczucia. Staraem si raczej udawa, e nic si midzy nami nie
zmienio. Opisywaem mu w swoich listach, co robimy, co nowego w zespole,
jakiego mamy nowego cymbalist i co si u nas wydarzyo. Udawaem, e mj
wiat jest nadal naszym wsplnym wiatem. I czuem ca gorycz tego udawania.
Potem, pewnego dnia, mj ojciec otrzyma zawiadomienie aobne. Umara
matka Ludwika. Nikt z nas nie wiedzia nawet, e chorowaa. Kiedy straciem z
oczu Ludwika, znikna mi z oczu rwnie i ona. Teraz, trzymajc zawiadomienie
w rce, uwiadomiem sobie wasn obojtno wobec ludzi, ktrzy cho troch
usunli si z drogi mego ycia. Mego udanego ycia. Czuem si winny, chocia
nic zego waciwie nie zrobiem. A potem dostrzegem co, co mnie przerazio.
Pod zawiadomieniem o mierci matki Ludwika podpisani byli w imieniu
wszystkich krewnych maonkowie Kouteccy. O Ludwiku ani sowa. Nadszed
dzie pogrzebu, Od rana miaem trem przed spotkaniem z Ludwikiem. Ale
Ludwik nie przyjecha. Za trumn szo tylko par osb. Zapytaem Kouteckich,
gdzie jest Ludwik. Wzruszyli ramionami i powiedzieli, e nie wiedz. Kondukt z
trumn zatrzyma si przed duym grobowcem z cik marmurow pyt i z
bia figur anioa.
Bogata rodzina przedsibiorcy zabraa swoim krewnym wszystko, tak e
utrzymywali si jedynie z niewielkiej emerytury. Zosta im tylko ten wielki grb
rodzinny z biaym anioem. Wszystko to widziaem, ale nie mogem zrozumie,
dlaczego tam wanie spuszczaj trumn.
Dopiero pniej dowiedziaem si, e Ludwik siedzia wtedy w wizieniu.
Jego matka bya jedyn osob w naszym miecie, ktra o tym wiedziaa. Kiedy

umara, Kouteccy zajli si zwokami niekochanej bratowej i uznali je publicznie


za swoje. Zemcili si w kocu na niewdzicznym bratanku. Ukradli mu matk.
Przywalili j cik marmurow pyt, nad ktr stoi biay anio o kdzierzawych
wosach, z gazk w rku. Wci potem w mylach widziaem tego anioa.
Wznosi si nad spldrowanym yciem mego przyjaciela, ktremu zrabowano
nawet ciaa zmarych rodzicw. Anio grabiey.

9
Vlasta nie lubi adnych ekstrawagancji. Siedzenie ot tak sobie w nocy w
ogrodzie to dla niej ekstrawagancja. Usyszaem energiczne pukanie w okienn
szyb. Za oknem czernia surowy cie kobiecej postaci w nocnej koszuli. Jestem
posuszny. Nie umiem sprzeciwia si sabszym, a poniewa mam metr
dziewidziesit wzrostu i podnosz jedn rk stukilowy worek, nie znalazem w
swoim yciu dotychczas nikogo, komu mgbym si sprzeciwi.
Wrciem wic do domu i pooyem si obok Vlasty. eby nie milcze,
wspomniaem, e spotkaem dzi Ludwika.
No i? zapytaa z ostentacyjnym brakiem zainteresowania.
Trudna rada. Nie lubi go. Do dzisiaj nie moe go znie. Zreszt nie ma si
na co uskara. Od naszego lubu tylko jeden raz miaa okazj si z nim widzie.
Byo to w roku pidziesitym szstym. Wtedy owej przepaci, jaka nas
rozdzielia, nie potrafiem zamaskowa kamstwem nawet sam wobec siebie.
Ludwik mia ju za sob sub wojskow, wizienie i kilka lat pracy w
kopalni. Organizowa sobie w Pradze dalsze studia, a do naszego miasta
przyjecha zaatwi jakie formalnoci na milicji. Znowu miaem trem przed tym
spotkaniem. Ale nie spotkaem zamanego cierpitnika. Wrcz przeciwnie.
Ludwik by inny ni ten, jakiego dotychczas znaem. Bya w nim jaka
szorstko, kanciasto i chyba troch wicej spokoju. Nic, co by si domagao
wspczucia. Wydawao mi si, e z atwoci przerzucimy pomost nad
przepaci, ktrej tak si lkaem. eby szybko nawiza dawn ni przyjani,
zaprosiem go na prb naszej kapeli. Sdziem, e cigle jeszcze jest to i jego
kapela. Co z tego, e mamy innego cymbalist, drugiego skrzypka, innego
klarnecist i e ze starej gwardii zostaem tylko ja! Czas ucieka, ale to nie moe
psu nam humoru. Wane jest to, e wpisani jestemy rwnie i w ten
uciekajcy czas.

Ludwik siad na krzele obok cymbalisty i tylko przysuchiwa si naszej


prbie. Gralimy najpierw nasze najulubiesze piosenki; te, ktre grywalimy
jeszcze bdc w gimnazjum. Potem kilka nowych, ktre odkrylimy w zapadych
podgrskich wioskach. W kocu przysza kolej na par piosenek, z ktrych
jestemy najdumniejsi. To ju nie s prawdziwe piosenki ludowe, ale takie, ktre
my sami uoylimy w zespole, czerpic ze sztuki ludowej. piewalimy wic
piosenki o miedzach, ktre trzeba zaora, eby z wielu maych prywatnych
poletek powsta jeden wielki an spdzielczy, piosenki o biedakach, ktrzy
dzisiaj nie potrafi ju by niewolnikami, ale s panami w swoim kraju, piosenki
o traktorzycie, ktry yje szczliwie w orodku maszyn rolniczych. Wszystko to
byy piosenki, ktrych muzyka nie rnia si absolutnie od oryginalnych pieni
ludowych, a ktrych sowa oddaway rwnoczenie obecn rzeczywisto lepiej
ni gazety. Spord nich najbardziej lubilimy piosenk o Fuiku, bohaterze,
ktry w czasie okupacji by torturowany przez faszystw i o ktrym teraz pieni
ludzie piewaj.
Ludwik siedzia na krzele i patrza, jak rce cymbalisty przebiegaj paeczkami po strunach. Co chwila nalewa sobie wina z butelki do maej szklaneczki. Obserwowaem go przez podstawk swoich skrzypiec. By zamylony i ani
razu nie podnis gowy w moim kierunku.
Potem do sali zaczy nadchodzi ony, co jest nieomylnym znakiem, e
prba dobiega koca. Zaprosiem Ludwika do siebie. Vlasta przygotowaa nam
co na kolacj, po czym posza spa i zostawia nas samych. Ludwik mwi o
wszystkim, co tylko moliwe. Ale czuem, e jest taki elokwentny tylko dlatego,
eby nie musia mwi o tym, o czym chciaem mwi ja. Jake jednak mogem
nie mwi ze swoim najlepszym przyjacielem o tym, co stanowio nasze
najwiksze wsplne bogactwo? Tote przerwaem Ludwikowi jego bezsensowne
bajdurzenie. Co sdzi o naszych piosenkach? Ludwik odrzek bez wahania, e
mu si podobay. Ale nie pozwoliem mu si wykrci zdawkow uprzejmoci.
Wypytywaem go dalej. Co powie o tych nowych piosenkach, odkrytych przez nas
w zapadych wsiach? I o tych, ktremy sami uoyli?
Ludwik nie mia ochoty na dyskusj. Ale krok za krokiem wcigaem go do
niej, a si w kocu rozgada. Tych par ludowych starych piosenek to
rzeczywicie pikna rzecz. Ale poza tym nasz repertuar mu si nie podoba.
Zanadto dostosowujemy si do powszechnego gustu. Nic w tym zreszt dziwnego.
Wystpujemy przed szerok publicznoci i chcemy si podoba. Dlatego te
zacieramy w naszych piosenkach wszystko, co jest w nich oryginalne. Zacieramy
ich niepowtarzalny rytm i dostosowujemy go do rytmiki konwencjonalnej.

Wybieramy piosenki z najmodszej chronologicznie warstwy, rozmaite czardasze i


pieni rekruckie, poniewa s najwdziczniejsze i najbardziej przystpne.
Zaprotestowaem. Przecie dopiero zaczynamy. Chcemy, eby pie ludowa
rozpowszechnia si jak najszerzej. Dlatego te musimy j troch dostosowa do
powszechnych gustw. Najwaniejsze jest przecie to, e stworzylimy
wspczesny folklor, nowe pieni ludowe, ktre mwi o naszym dniu
dzisiejszym.
Nie zgodzi si z tym. Twierdzi, e wanie te nowe piosenki najbardziej
szarpay mu uszy. Co za ndzne naladownictwo! I jaki fasz.
Jeszcze dzisiaj jest mi smutno, gdy o tym pomyl. Kt to nam grozi, e
spotka nas los ony Lota, jeli bdziemy tylko oglda si wstecz? Kto snu
fantazje, e z muzyki ludowej wzejdzie nowy styl epoki? Kto apelowa do nas,
abymy zbudzili do ycia muzyk ludow i zmusili j, by dotrzymywaa kroku
wspczesnej historii?
To bya utopia powiedzia Ludwik.
Jak to, utopia? Te piosenki s! Istniej!
Wymia mnie.
To wy piewacie je w zespole. Ale poka mi jednego choby czowieka
spoza zespou, ktry dla wasnej przyjemnoci piewaby te wasze piosenki o
spdzielniach produkcyjnych! Przecie gb by mu wykrcio, takie to wszystko
sztuczne i faszywe! Ten propagandowy tekst odstaje od owej quasi-ludowej
muzyki jak le przyszyty konierz! Quasi-morawska piosenka o Fuiku! Co za
bzdura! Praski dziennikarz! Co on ma wsplnego z morawskim Sowackiem?
Zaprotestowaem.
Fuik jest wasnoci wszystkich. Chyba i my mamy prawo piewa o nim
po naszemu.
A bo wy piewacie o nim po naszemu? piewacie wedug recepty agitatorw, a nie po naszemu! Przypomnij sobie tylko tekst tej piosenki! I w ogle,
skd piosenka o Fuiku? Czy to tylko on jeden walczy w konspiracji? Tylko on
jeden by torturowany?
Ale on jest najsawniejszy!

Owszem, aparat propagandy chce mie porzdek w galerii nieyjcych


bohaterw. Chce mie wrd nich gwnego bohatera, eby mg go odpowiednio
eksploatowa dla celw propagandowych.
Po co ta ironia? Kada epoka ma swoje symbole!
W porzdku, ale ciekawe jest wanie, kto jest tym symbolem! Setki ludzi
walczyo rwnie dzielnie, i nikt o nich nie pamita. A przecie ginli rni sawni
ludzie. Politycy, pisarze, uczeni, artyci. I nie stali si symbolem. Ich fotografie
nie wisz w komitetach i w szkoach. A ci ludzie czsto maj za sob wielk
twrczo. Tylko e wanie ta twrczo stanowi przeszkod. Trudno j
przerobi, przykroi, dopasowa. Twrczo jest przeszkod w propagandowej
galerii bohaterw.
Reportau spod szubienicy nie napisa aden z nich!
Ot to! Co robi z bohaterem, ktry milczy? Ktry nie wykorzystuje
ostatnich chwil ycia na teatralny wystp? Na lekcj pedagogiki? To Fuik,
chocia bynajmniej nie by sawny, uwaa za rzecz niezmiernej wagi podzieli si
ze wiatem tym, o czym w wizieniu myli, co czuje, przeywa, co przekazuje
ludzkoci i co zaleca. Pisa to na maych zwitkach papieru, a inni ludzie
ryzykujc yciem przemycali je z wizienia i ukrywali. Jak wysoko zatem musia
ceni wasne myli i uczucia! Jak wysoko ocenia samego siebie!
Tego ju nie mogem znie.
A wic Fuik by zarozumiaym egoist?
Ale Ludwik nie da si powstrzyma.
Nie, poczucie wagi wasnej osoby nie byo tym najwaniejszym, co go
zmuszao do pisania. Najwaniejsza bya sabo. Poniewa by dzielny w
samotnoci, bez wiadkw i bez aplauzu, tylko sam przed sob, a do tego
potrzeba wielkiej dumy i siy. Fuikowi potrzebna bya pomoc publicznoci.
Stwarza sobie w samotnoci ca fikcyjn przynajmniej publiczno. Chcia,
eby na niego patrzono! By aplauz dodawa mu si. Choby aplauz fikcyjny!
Chcia zamieni wizienie w scen i uczyni swj los znonym przez to, e nie
tylko go przeywa, ale take ukazywa. e upaja si piknem wasnych gestw i
sw.
Byem przygotowany na przygnbienie Ludwika. Na gorycz. Ale z tak
zoci i tak pen ironii nienawici si nie liczyem. Co zego zrobi mu
zamordowany Fuik? Warto czowieka widz w jego wiernoci. Wiem, e

Ludwika niesusznie ukarano. Ale tym gorzej! Bo w takim razie jego zmiana
pogldw umotywowana jest a nazbyt przejrzycie. Czy czowiek moe
cakowicie zmieni swoj postaw yciow tylko dlatego, e go skrzywdzono?
Wszystko to powiedziaem Ludwikowi prosto w oczy. Ale wtedy znowu
zaszo co nieoczekiwanego. Jak gdyby nagle opado z niego cae to gniewne
rozgorczkowanie. Przyjrza mi si badawczo, a potem zupenie cichym i
spokojnym gosem poprosi, ebym si nie gniewa. e moe si myli. Powiedzia
to tak dziwnie i chodno, e doskonale wiedziaem, i nie myli tego szczerze.
Aleja nie chciaem, eby nasza rozmowa skoczya si takim nieszczerym
akordem. Mimo najgbszego rozgoryczenia powodowa mn przez cay czas mj
pierwotny zamiar. Chciaem porozumie si z Ludwikiem i odnowi dawn
przyja. I mimo e tak ostro emy si starli, miaem nadziej, e gdzie, na
kocu dugiego sporu, moemy odnale kawaek wsplnego gruntu, na ktrym
niegdy tak nam z sob byo dobrze i gdzie bdziemy mogli znowu wsplnie si
zadomowi. Ale na prno prbowaem kontynuowa rozmow. Ludwik
usprawiedliwia si, e lubi czasem przesadza i e niestety znowu pozwoli si
porwa tematowi. Prosi, ebym zapomnia o tym, co mwi.
Zapomnie? Dlaczego mielibymy zapomnie o tak wanej rozmowie? Czy
nie powinnimy raczej prowadzi jej dalej? Ale nastpnego dnia zrozumiaem
waciwy sens tej jego proby. Ludwik nocowa u nas i zosta na niadaniu. Po
niadaniu mielimy jeszcze p godziny czasu na rozmow. Opowiada mi, ile
wysiku go kosztowao, eby pozwolono mu ukoczy ostatnie dwa lata studiw.
Jakie pitno wycisn na jego yciu fakt wyrzucenia go z partii. Jak mu nigdzie
nie ufaj. e tylko dziki pomocy kilku przyjaci, ktrzy znaj go jeszcze z
czasw przed Lutym, bdzie znowu przyjty na uniwersytet. Mwi potem
rwnie o innych swoich znajomych, ktrzy s w podobnej sytuacji co on. Mwi
o tym, jak si ich ledzi, jak skrupulatnie notuje si kad ich wypowied. Jakim
indagacjom poddawani s ludzie z ich otoczenia i jak czsto jaka gorliwa czy
zoliwa opinia moe zama im ycie na dalszych kilka lat. Potem zboczy na
jaki inny temat, a kiedymy si egnali, powiedzia, e cieszy si, e si ze mn
widzia, i jeszcze raz prosi, bym zapomnia, co mi mwi wczoraj.
Zwizek midzy t prob a wzmiank o losach jego znajomych by a
nazbyt wyrany. Zaszokowa mnie. Ludwik przerwa rozmow ze mn dlatego, e
si ba! Ba si, e nasza rozmowa nie zostanie midzy nami! Ba si, e go
zadenuncjuj! Ba si mnie! To byo straszne. I znowu zupenie nieoczekiwane.
Przepa, ktra nas dzielia, bya o wiele gbsza, ni przypuszczaem. Bya tak
gboka, e nie pozwalaa nam nawet na doprowadzenie rozmowy do koca.

10
Vlasta ju pi. Chwilami biedactwo leciutko chrapie. Wszyscy u nas ju
pi. A ja le tu duy, ogromny i myl o swojej bezsilnoci. Tak strasznie j
wtedy odczuem. Przedtem atwowiernie sdziem, e wszystko zaley ode mnie. Z
Ludwikiem nigdy przecie nie wyrzdzilimy sobie adnej krzywdy. Dlaczego przy
dobrej woli nie mielibymy znowu si zbliy?
Okazao si, e to nie zaley ode mnie. Ani nasze oddalenie, ani nasze
zblienie nie byo zalene ode mnie. Miaem wic nadziej, e to kwestia czasu.
Czas upywa. Od chwili naszego ostatniego spotkania mino dziesi lat.
Ludwik ukoczy w tym czasie studia, dosta wietn posad, jest naukowcem w
dziedzinie, ktra go interesuje. Siedz z daleka jego losy. Siedz je z mioci. Nie
mog uwaa Ludwika ani za swego wroga, ani za czowieka obcego. To mj
przyjaciel, ale przyjaciel zaklty. Powtarza si jak gdyby historia z bajki, kiedy to
narzeczona ksicia zostaa przemieniona w wa czy ab. W bajkach ratowaa
zawsze wszystko wytrwaa cierpliwo ksicia.
Ale na razie czas nie zdejmuje czarw z mego przyjaciela. Par razy w tym
czasie mwiono mi, e Ludwik zatrzymywa si w naszym miecie. Ale nigdy nie
zajrza do mnie. Dzisiaj spotkaem go i uda, e mnie nie widzi. Cholerny Ludwik!
Wszystko to zaczo si od naszej ostatniej rozmowy. Czuem, jak rok po
roku staj si coraz bardziej osierocony, jak w gbi mej duszy kiekuje strach.
Czym dalej, tym wiksze zmczenie, czym dalej, tym mniej radoci i sukcesw.
Zesp odbywa co roku swoje zagraniczne tourne, aie zaprosze powoli
ubywao, a dzisiaj nigdzie nas ju prawie nie zapraszaj. Pracujemy nadal, coraz
gorliwiej, ale wok nas panuje cisza. Stoj w opustoszaej sali. I wydaje mi si,
e to Ludwik by tym, ktry rozkaza, abym zosta sam. Na samotno bowiem
skazuj czowieka nie wrogowie, lecz przyjaciele.
Od tego czasu coraz czciej wymykam si na poln drog biegnc wrd
maych poletek. Na poln drog, gdzie na miedzy ronie samotny krzak gogu.
Tam spotykam si z moimi ostatnimi wiernymi. Jest tam dezerter ze swymi
chopcami. Jest wdrowny grajek, a za widnokrgiem drewniany domek, w nim
za Vlasta, uboga dzieweczka.
Dezerter nazywa mnie krlem i obiecuje, e w kadej chwili mog schroni
si pod jego opiek. Wystarczy tylko przyj pod krzak gogu. Tam zawsze si
odnajdziemy.

Takie by to byo proste znale spokj w wiecie wyobrani. Ale staraem


si zawsze y w obu wiatach rwnoczenie i nie porzuca jednego dla drugiego.
Nie wolno mi porzuci prawdziwego wiata, nawet jeli przegraem w nim
wszystko. Wystarczy zreszt w kocu, jeli uda mi si to jedno. To ostatnie.
Przekaza swoje ycie jako jasne i zrozumiae posanie jednemu jedynemu
czowiekowi, ktry zrozumie je i poniesie dalej. Przedtem nie wolno mi odjecha z
dezerterem ku Dunajowi.
Ten jedyny czowiek, o ktrym myl, ktry jest mi jedyn nadziej po
wszystkich porakach, oddzielony jest ode mnie cian i pi. Pojutrze dosidzie
gniadego konia. Bdzie mia chustk na twarzy. Bd nazywa go krlem. Chod,
syneczku. Zasypiam. Bd nazywa ci moim imieniem. Teraz zasn. Chc we
nie zobaczy ci na koniu.

[V]

1
Spaem dugo i cakiem dobrze; wspomnienia, ktrym wydawaem si
wieczorem (a do pnej nocy) na pastw, mimo caej swojej goryczy nie miay
wpywu na rytm mego fizycznego ycia, wdroonego w surow dyscyplin, ktr
sam sobie narzuciem, kiedy po trzydziestce po raz pierwszy przyszo mi do
gowy, e nie bdzie mi oszczdzony powszechny los starzejcych si ludzi.
Obudziem si dopiero po smej, nie pamitaem adnych snw, ani dobrych, ani
zych, gowa mnie nie bolaa, tylko nie chciao mi si wstawa, a ja nie broniem
si przed t niechci, poniewa od pewnego czasu nie chc w niej widzie
kaprysu, lecz pojmuj j jako dobroczynny symptom modzieczego lenistwa.
Zostaem wic w ku; sen wznis pomidzy mn a owym spotkaniem w
pitek wieczr jaki wiatrochron, za ktrym czuem si (przynajmniej na chwil)
bezpiecznie ukryty. Nie znaczy to, e tego ranka ucja znikna z mojej
wiadomoci, ale staa si znowu abstrakcj.
Abstrakcj? Tak. Kiedy w Ostrawie ucja tak zagadkowo i okrutnie znikna
z mego ycia, nie miaem z pocztku praktycznie adnej moliwoci, by jej
szuka. A w miar jak mijay lata (po moim wyjciu z wojska), powoli traciem
ch do takich poszukiwa. Mwiem sobie, e ucja, chobym nie wiem jak
bardzo j kocha i choby bya nie wiem jak jedyna, jest nierozdzielna od
sytuacji, w jakiej spotkalimy si i zakochali w sobie. Wydawao mi si, e jest
jaki bd w rozumowaniu, jeli czowiek abstrahuje ukochan istot ze
wszystkich okolicznoci, w ktrych j pozna i w ktrych ona yje, jeli z
zapamita wewntrzn koncentracj usiuje j oczyci ze wszystkiego, co nie
jest ni sam, a wic rwnie i z historii, ktr wsplnie przeyli i ktra tworzy
ramy ich mioci.
Nie kocham przecie w kobiecie tego, czym ona jest sama przez si i dla
siebie, ale to, co mi z siebie daje, czym jest dla mnie. Kocham j jako bohaterk
naszej wsplnej przygody. Czym byaby posta Hamleta bez zamku w Elsynorze,
bez Ofelii, bez wszystkich konkretnych sytuacji, przez ktre przechodzi, czym
byaby bez tekstu swojej roli, czym byaby wyabstrahowana z tego wszystkiego?
Co by z niej pozostao poza jakim pustym, niemym, iluzorycznym kanonem?
Rwnie i ucja, wyrwana z ta ostrawskich peryferii, bez ryczek podawanych

przez druty, bez zniszczonych sukienek, pozbawiona moich wasnych nie


koczcych si tygodni i dugotrwaego poczucia beznadziejnoci, przestaaby
prawdopodobnie by t ucj, ktr kochaem.
Tak, w ten wanie sposb to rozumiaem, w ten sposb to sobie tumaczyem i w miar jak mija rok za rokiem, zaczem si niemal lka spotkania z
ni, poniewa wiedziaem, e spotkalibymy si w miejscu, gdzie ucja nie bdzie
ucj, a ja nie bd mia czym nawiza przerwanej nici. Nie chc jednak przez
to powiedzie, e przestaem j kocha, e o niej zapomniaem, e wspomnienie o
niej wyblako; wrcz przeciwnie: istniaa we mnie ustawicznie w postaci cichej
nostalgii; tskniem za ni, jak tskni si za czym, co utracio si na zawsze.
I wanie dlatego, e ucja staa si dla mnie czym definitywnie przebrzmiaym (czym, co wci yje jako przeszo, ale jako teraniejszo jest
martwe), przestawaa stopniowo w moich mylach by istot cielesn, materialn, konkretn i w miar upywu czasu stawaa si raczej jak legend,
mitem spisanym na pergaminie i zamurowanym w metalowej skrzynce w fundamentach mego ycia.
Moe wanie dlatego moga zdarzy si ta rzecz cakiem niewiarygodna: e
na fryzjerskim fotelu nie byem pewny, czy to ona. I dlatego mogo si zdarzy, e
nastpnego ranka (opancerzony przerw powicon na sen) miaem uczucie, i
moje wczorajsze spotkanie nie byo realne; e i ono odegrao si jedynie w sferze
legendy, wrby czy przepowiedni. I o ile w pitek wieczr zostaem znienacka
ugodzony realn obecnoci ucji, rzucony nagle z powrotem w dawne dni,
ktrych bya ona niepodzieln wadczyni, to tego sobotniego ranka zadawaem
sobie ju tylko ze spokojnym (i dobrze wyspanym) sercem pytanie: dlaczego j
spotkaem? Czyby przygoda z ucj miaa mie jeszcze jaki cig dalszy? Co
oznacza to spotkanie i co chce mi ono powiedzie?
Czyby przypadki, poza tym, e si zdarzaj, e istniej rwnie co
mwiy? Nie musz chyba podkrela, e jestem na wskro racjonalist. Ale
widocznie zostao we mnie co z irracjonalnych zabobonw, choby na przykad
owo dziwne przewiadczenie, e wszystkie wydarzenia, ktre mnie w yciu
spotykaj, maj ponadto jaki sens, e co znacz; e poprzez te wydarzenia
ycie mwi co o sobie, e stopniowo zdradza nam jak swoj tajemnic, e
stoimy przed nim jak przed rebusem, ktry trzeba rozwiza, e przygody, jakie
przeywamy, s mitologi tego ycia i e w owej mitologii znajduje si klucz do
prawdy i do tajemnicy.

e to zudzenie? Tak, by moe, to nawet prawdopodobne, ale nie mog


wyzby si owej potrzeby wiecznego rozwizywania swego wasnego ycia (jakby
rzeczywicie by w nim ukryty jaki sens, jakie znaczenie, jaka prawda), nie
mog wyzby si tej potrzeby, jeli nawet jest to jedynie potrzeba zabawy (tak
samo jak zabaw jest rozwizywanie rebusw).
Leaem wic na skrzypicym hotelowym ku i pozwalaem, by po gowie
snuy mi si myli o ucji, teraz ju znowu przemienionej tylko w myl, tylko w
znak zapytania. ko hotelowe, jak ju je w poprzednim zdaniu scharakteryzowaem, byo rzeczywicie skrzypice, a kiedy na nowo uwiadomiem sobie t
jego waciwo, wywoao to we mnie (nage, mcce spokj) wspomnienie
Heleny. Jakby to skrzypice ko byo gosem wzywajcego mnie obowizku,
westchnem, spuciem nogi na podog, siadem na brzegu ka,
przecignem si, przegarnem wosy, popatrzaem przez okno na niebo i
wstaem. Pitkowe spotkanie z ucj, aczkolwiek zdematerializowao si
nastpnego dnia, pochaniao jednak i tumio moje zainteresowanie Helen,
zainteresowanie kilka dni temu jeszcze tak intensywne. W tej chwili pozostaa z
niego ju tylko wiadomo zainteresowania; zainteresowanie przeoone na
jzyk pamici; poczucie obowizku wobec straconego zainteresowania, o ktrym
rozum zapewnia mnie, e niewtpliwie z ca intensywnoci powrci.
Podszedem do umywalki, zrzuciem bluz piamy i odkrciem do koca
kurek wodocigu; podstawiem rce pod strumie wody i niemal na zo
oblewaem sobie penymi garciami szyj, ramiona, cae ciao; wytarem si
rcznikiem; chciaem pobudzi krew do szybszego krenia. Bo nagle si
przestraszyem: przestraszyem si swojej obojtnoci wobec przyjazdu Heleny,
przestraszyem si, ebym przez t obojtno (chwilow obojtno) nie
zmarnowa okazji, ktra nadarzya si raz i po raz drugi ju si pewnie nie
powtrzy. Powiedziaem sobie, e zjem solidne niadanie, a po niadaniu
zamwi kieliszek wdki.
Zszedem na d do kawiarni, zobaczyem tam jednak tylko stos krzese,
sterczcych aonie nogami do gry, ustawionych na stolikach bez obrusw, i
jak bab w brudnym fartuchu, ktra dreptaa midzy nimi.
Poszedem do recepcji hotelu i zapytaem portiera, ktry tam siedzia za
kontuarem, tonc w mikko wycieanym krzele i w gbokiej zadumie, czy
mog w hotelu zje niadanie. Nie drgn nawet i owiadczy, e dzisiaj
kawiarnia nieczynna. Wyszedem na ulic. By pikny dzie, oboczki
przepyway po niebie, a agodny wiatr wzbija kurz z chodnikw. Poszedem na
plac. Przed sklepem misnym staa gromada modszych i starszych kobiet; w

rkach miay torby i siatki, czekay cierpliwie, w otpieniu, na swoj kolejk.


Wrd przechodniw, ktrzy wlekli si lub spieszyli ulicami, przykuli po chwili
moj uwag ci, ktrzy niby miniaturow pochodni nieli w rku roek z row
czapeczk lodw i oblizywali je. Znalazem si wreszcie na placu. Stoi tam
rozoysty jednopitrowy dom z dwiema wieyczkami po dwch stronach dachu;
na parterze znajduj si cztery wystawy sklepowe, a nad kad z nich pkolisty
szklany szyld; na jednym z nich wymalowani s trzej mczyni w strojach
regionalnych, trzymajcy si za ramiona i z otwartymi ustami, na drugim
mczyzna i kobieta (rwnie w strojach regionalnych), na trzecim sonecznik, a
na czwartym beczuka piwa.
Wszedem do rodka. Dua sala z podog z kafelkw i stolikami na
wysokich nogach; stali przy nich ludzie, jedli kanapki i pili kaw albo piwo.
Nie miaem ochoty je tutaj niadania. Nastawiem si od rana na porzdne niadanie z jajkami, wdzonym boczkiem i kieliszkiem alkoholu, ktry
przywrciby mi utracon energi. Przypomniaem sobie, e kawaek dalej, na
drugim placu ze skwerkiem i kolumn dzikczynn, znajduje si inna
restauracja. Nie jest to wprawdzie lokal zbyt wykwintny, ale wystarczyoby mi,
gdyby by tam st, krzeso i jeden jedyny kelner, od ktrego wymusibym, co by
si dao.
Minem kolumn dzikczynn; cok podpiera witego, wity podpiera
chmurk, chmurka podpieraa anioa, anio nastpn chmurk, a na tej
chmurce siedzia nastpny anio, ju ostatni; byo bardzo wczenie; znowu
uprzytomniem sobie ten oczywisty fakt, kiedy popatrzyem na kolumn
dzikczynn, na t wzruszajc piramid witych, chmurek i aniow, ktrzy
wykuci tu w cikim kamieniu wyobraali niebo i jego wysoko, podczas gdy
prawdziwe niebo byo bledziutko (porannie) bkitne i rozpaczliwie dalekie od
tego pokrytego pyem skrawka ziemi.
Przeciem zatem skwerek ze schludnymi trawnikami i awkami (ale mimo
to wystarczajco goy, eby nie mci atmosfery pokrytej kurzem pustki) i ujem
za klamk drzwi wiodcych do restauracji. Byy zamknite. Zaczem rozumie,
e upragnione niadanie pozostanie w sferze marze, i napenio mnie to lkiem,
poniewa z dziecinnym uporem uwaaem posilne niadanie za decydujcy
warunek powodzenia w cigu caego dnia. Uwiadomiem sobie, e miasta
powiatowe nie licz si z dziwakami, chccymi spoywa niadanie na siedzco, i
e otwieraj swoje lokale dopiero o wiele pniej. Nie prbowaem ju wic nawet
szuka innej restauracji, zrobiem w ty zwrot i znowu pomaszerowaem przez
skwerek w przeciwnym kierunku.

I znowu spotykaem idcych mi naprzeciw ludzi, nioscych w doniach


roki z row czapeczk, i znowu pomylaem, e te roki przypominaj
pochodnie i e, by moe, ich ksztat posiada pewien okrelony sens, te pochodnie bowiem to nie s pochodnie, ale trawestacje pochodni, a to, co nios
uroczycie w swoim wntrzu, ten rowy cie rozkoszy, to nie jest adna rozkosz,
ale
trawestacja
rozkoszy,
co
prawdopodobnie
wyraa
nieuniknione
strawestowanie wszystkich pochodni i rozkoszy tego zakurzonego, maego
miasta. Pomylaem sobie, e jeli bd szed w kierunku przeciwnym ni ci
ludzie nioscy i licy pochodnie, to zaprowadzi mnie to do jakiej cukierni, w
ktrej bdzie moe stolik i krzeso, a moe rwnie czarna kawa i ciastko.
Nie zaprowadzio mnie to jednak do cukierni, ale do baru mlecznego; staa
tam duga kolejka ludzi czekajcych na kakao czy mleko i rogalik, i znowu byy
tam wysokie stoliki, przy ktrych ludzie jedli i pili, w tylnej salce byy jednak
normalne stoliki i krzesa, ale wszystkie zajte. Stanem wic w kolejce i po
trzech minutach czekania, urozmaiconego dreptaniem tam i z powrotem,
kupiem szklank kakao i dwa rogaliki, po czym stanem przy wysokim stoliku,
na ktrym stao ze sze brudnych szklanek, wyszukaem sobie kawaek
miejsca, ktry nie by zachlapany, i postawiem tam swoj szklank.
Zjadem niadanie z przygnbiajcym popiechem: chyba po trzech
minutach znalazem si znw na ulicy; bya godzina dziewita; miaem prawie
dwie godziny czasu; Helena wyleciaa tego dnia pierwszym samolotem z Pragi i w
Brnie miaa si przesi na autobus, ktry przychodzi tutaj przed jedenast.
Zdawaem sobie spraw, e te dwie godziny bd idealnie puste i idealnie
zbyteczne.
Mogem oczywicie pj obejrze dawne miejsca mojego dziecistwa,
mogem w sentymentalnej zadumie przystan przed rodzinnym domem, gdzie
do ostatnich dni swego ycia mieszkaa moja matka. Czsto o niej myl, ale tu,
w miecie, gdzie jej prochy szalbierczo przywalono obcym marmurem, nawet
wspomnienia o niej byy jak gdyby zatrute: byyby pomieszane z uczuciem
dawnej bezsilnoci i penej jadu goryczy a przed tym si broni.
Nie pozostawao mi zatem nic innego jak si na awce na placu, po chwili
znowu wsta, podej do wystaw sklepowych, obejrze tytuy ksiek w
ksigarni, a wreszcie wpa na zbawienny pomys i kupi w kiosku Rud
Pravo, znw usi na awce, przebiec wzrokiem niezbyt zachcajce tytuy,
przeczyta w rubryce zagranicznej dwie najciekawsze wiadomoci, po czym
znowu podnie si z awki, zoy gazet i nie uszkodzon wsun do kosza na
mieci, potem ruszy powoli w stron kocioa, stan przed nim, podnie

wzrok w gr na jego dwie wiee, potem wspi si po szerokich stopniach


wityni, wej do kocielnej kruchty i dalej do rodka, niemiao, by ludzie nie
zgorszyli si niepotrzebnie, e wchodzcy nawet si nie przeegna, e przyszed
tu jedynie spacerkiem, tak jak chodzi si do parku albo na opustoszay deptak.
Kiedy w kociele zebrao si troch wicej osb, poczuem si wrd nich
jak intruz, ktry nie wie, jak ma si zachowywa, jak spuci gow czy zoy
rce, wyszedem wic znw na ulic, spojrzaem na zegar i stwierdziem, e wci
jeszcze mam mnstwo czasu. Staraem si przywoa myl o Helenie, chciaem
myle o niej, by z jakim poytkiem wykorzysta chwile nudy; ale ta myl w
aden sposb nie chciaa si rozwija, nie chciaa drgn z miejsca; bya w stanie
wywoa najwyej wizualny tylko obraz Heleny. To zreszt znana rzecz: kiedy
mczyzna czeka na kobiet, z trudem tylko zdobywa si na mylenie o niej i nie
pozostaje mu nic innego jak przechadza si tam i z powrotem (bardziej lub
mniej nerwowo) z jej zastygym obrazem w oczach.
A wic przechadzaem si. Na skos, naprzeciwko kocioa, zobaczyem przed
dawnym gmachem ratusza (dzisiejsz Miejsk Rad Narodow)chyba z dziesi
pustych wzkw dziecinnych. Nie mogem sobie do szybko wytumaczy tego
zjawiska. Potem jaki mody zadyszany mczyzna przypcha jeszcze jeden
wzek, ustawi go obok tamtych, a kobieta (troch zdenerwowana), ktra
towarzyszya temu mczynie, wyja z wzka kbek biaych jedwabi i koronek
(zawierajcy niewtpliwie dziecko), po czym oboje szybko weszli do ratusza.
Majc na uwadze ptorej godziny czasu, ktre jako musz zabi, ruszyem za
nimi. Ju na szerokiej klatce schodowej stao bezczynnie sporo osb, a w miar
jak wchodziem po schodach, byo ich coraz wicej, najwicej za na korytarzu
pierwszego pitra, podczas gdy schody wiodce wyej byy znowu puste.
Uroczysto, ktra tu tych ludzi sprowadzia, musiaa si odbywa widocznie na
tym pitrze, najpewniej w sali, do ktrej prowadziy z korytarza otwarte na
rozcie drzwi, zatoczone spor gromad ludzi. Wszedem tam i znalazem si w
maej salce, gdzie stao chyba z siedem rzdw krzese, na ktrych siedzieli
ludzie oczekujcy jak gdyby na jakie przedstawienie. W jednym kocu sali
znajdowao si podium, a na nim poduny st, przykryty czerwonym
materiaem, na stole za wazon z duym bukietem kwiatw, na cianie nad
podium widniaa efektownie udrapowana flaga pastwowa, na dole (i jakie trzy
metry od pierwszego rzdu widowni) ustawiono pkolem osiem krzese
zwrconych w kierunku podium; w drugim kocu salki staa maa fisharmonia z
otwart klawiatur, a przy niej z pochylon ys gow siedzia starszy pan w
okularach.

Par krzese na widowni nie byo jeszcze zajtych; usiadem na jednym z


nich. Dugi czas nic si nie dziao, ale ludzie bynajmniej si nie nudzili, nachylali
si ku sobie, szeptali, i najwyraniej peni byli oczekiwania. Tymczasem zapenili
sal ci, co dotychczas toczyli si na korytarzu, zajli kilka pozostaych krzese, a
reszta stana pod cianami.
W kocu zaczo si to, na co czekano: w gbi za podium otworzyy si
drzwi i ukazaa si w nich kobieta w brzowej sukni, w okularach i z dugim
cienkim nosem, obrzucia spojrzeniem sal i podniosa praw rk. Ludzie wok
mnie ucichli. Potem owa niewiasta odwrcia si za siebie, w stron pokoju, z
ktrego przed chwil wysza, jakby dawaa komu jaki znak albo co do niego
mwia, ale zaraz potem odwrcia si ku nam i przycisna plecami do ciany, ja
za w tej chwili dostrzegem na jej twarzy (cho bya do mnie zwrcona tylko
profilem) uroczysty, drtwy umiech. Wszystko byo widocznie doskonale
zsynchronizowane, poniewa jednoczenie z pierwszym grymasem owego
umiechu odezway si za moimi plecami dwiki fisharmonii.
W par sekund pniej ukazaa si w drzwiach koo podium moda jasnowosa kobieta, czerwona na twarzy, mocno wyondulowana i umalowana, z
zalknion min i z biaym zawinitkiem na rkach. Pani w okularach, by jej nie
zagradza drogi, jeszcze bardziej przycisna si do ciany, a jej umiech mia
zachca kobiet niosc niemowl, by sza naprzd. Kobieta sza, sza
niepewnym krokiem, przyciskajc do siebie dziecko; za ni wynurzya si
nastpna z niemowlciem w ramionach, za ni (gsiego) cay niewielki korowd;
obserwowaem cigle pierwsz z nich; z pocztku patrzaa gwnie gdzie w sufit,
potem jednak przeniosa wzrok niej i jej oczy napotkay wida spojrzenie kogo
z widowni, co tak j wytrcio z rwnowagi, e szybko odwrcia wzrok i
umiechna si, tylko e ten umiech (zna byo dosownie wysiek, z jakim
musiaa si na niego zdoby), szybko znikn i pozostay po nim jedynie
kurczowo zacinite usta. Wszystko to odegrao si na jej twarzy w cigu kilku
sekund (kiedy zdya przej zaledwie sze metrw od drzwi); poniewa sza
prosto przed siebie i nie skrcia w por wzdu pkola krzese, pani w
okularach i w brzach musiaa popiesznie oderwa si od ciany (twarz jej nieco
spochmurniaa), podej do niej, dotkn jej agodnie doni i w ten sposb
skierowa we waciwym kierunku. Kobieta szybko skorygowaa dewiacj z
kursu i wymina stojce pkolem krzesa, za ni za postpoway inne kobiety
niosce dzieci. Byo ich razem osiem. Przeszy wreszcie wyznaczon tras i stay
teraz zwrcone tyem do zebranych, kada przed jednym krzesem. Niewiasta w
brzach wskazaa rk w d; kobiety stopniowo chwytay sens tego gestu i

(wci odwrcone tyem do publicznoci) siaday (ze swymi zawinitkami) na


krzesach.
Z twarzy pani w okularach znikn cie niezadowolenia, ju znowu
umiechnita podesza do uchylonych drzwi w gbi za podium. Na chwil w nich
przystana, po czym znowu kilkoma krokami cofna si na sal i przycisna do
ciany. W drzwiach ukaza si dwudziestoletni mniej wicej mczyzna w
czarnym ubraniu i biaej koszuli, ktrej konierzyk przystrojony malowanym
krawatem wpija mu si w szyj. Gow mia pochylon i niepewnym krokiem
ruszy przed siebie. Za nim postpowao dalszych siedmiu mczyzn w rnym
wieku, przewanie jednak w ciemnych ubraniach i odwitnych koszulach.
Wyminli krzesa, na ktrych siedziay kobiety z dziemi, i zatrzymali si. W tej
chwili jednak kilku z nich zaczo przejawia pewien niepokj i rozglda si
naokoo, jakby czego szukajc. Pani w okularach (na ktrej twarzy momentalnie
pojawi si cie niezadowolenia) podbiega natychmiast, a kiedy jeden z
mczyzn co jej powiedzia, kiwna gow i zakopotani mczyni szybko
zamienili si miejscami.
Pani w brzach popiesznie przywoaa wiey umiech na twarz i znw
podesza do drzwi koo podium. Tym razem jednak nie musiaa kiwa rk ani
dawa adnych znakw. Z drzwi wyszed nowy zastp i musz powiedzie, e tym
razem by to zesp zdyscyplinowany i obyty, ktry kroczy bez oniemielenia, z
elegancj niemale profesjonaln; skada si z dzieci mniej wicej
dziesicioletnich; szy gsiego: na przemian jeden chopczyk, jedna
dziewczynka; chopcy mieli dugie granatowe spodnie, biae koszule i czerwone
chusteczki, ktrych jeden roek zwisa im na plecy, a pozostae dwa byy
zwizane pod szyj w wze; dziewczynki byy w granatowych spdniczkach,
biaych bluzeczkach i miay takie same czerwone chusteczki wok szyi; kade z
nich nioso w rce bukiecik r. Szli, jak ju wspomniaem pewnie i spokojnie, i
to nie tak jak ich poprzednicy w stron pkolem stojcych krzese, ale prosto
wzdu podium, potem zatrzymali si i zrobili w lewo zwrot, tak e stali teraz
szeregiem poniej podium, na caej jego dugoci, zwrceni twarz do siedzcych
pkolem kobiet i do sali.
Znw upyno par sekund i znw w drzwiach przy podium ukazaa si
jaka posta, za ktr tym razem ju nikt nie szed, i skierowaa si prosto za w
dugi st przykryty czerwonym materiaem. By to mczyzna w rednim wieku,
cakiem ysy. Szed z godnoci, wyprostowany, w czarnym garniturze, w rku
trzyma czerwon teczk; zatrzyma si w poowie dugoci stou i zwrci twarz
do zebranych, ktrym si przy tym lekko ukoni. Wida byo, e ma nalan

twarz, a na szyi czerwono-niebiesko-bia wstg; jej oba koce poczone byy


zwisajcym mu mniej wicej w okolicach odka zotym medalem, ktry przy
ukonie zakoysa si par razy agodnie nad stoem.
W tej chwili zacz nagle (nie proszc nawet o gos) i bardzo dononie mwi
jeden z chopaczkw stojcych poniej podium. Mwi, e nadesza wiosna, e
mamusie i tatusiowie si raduj i e raduje si cay kraj. Mwi przez chwil w
tym duchu, po czym przerwaa mu jedna z dziewczynek i powiedziaa co
podobnego, co byo niezupenie jasne, ale gdzie powtarzay si znowu sowa
mama i tata, i wiosna, i jeszcze par razy sowo ra. Potem przerwa jej inny
chopczyk, a temu z kolei inna dziewczynka, ale nie mona powiedzie, eby si
midzy sob sprzeczali, poniewa wszyscy stwierdzali mniej wicej jedno i to
samo. Jeden chopczyk na przykad owiadczy, e dziecko to pokj. Na to
dziewczynka, ktra po nim zabraa gos, stwierdzia, e dziecko to kwiat.
Wszystkie za dzieci jednomylnie aproboway to okrelenie, powtrzyy je
jeszcze raz unisono i zrobiy krok naprzd, wycigajc rce, w ktrych dzieryy
bukieciki. Poniewa byo ich akurat omioro, tak samo jak kobiet siedzcych
pkolem na krzesach, kada z kobiet otrzymaa po jednym bukieciku. Dzieci
wrciy znw na swoje miejsca i od tej chwili stay ju cicho.
Za to mczyzna na podium nad nimi otworzy czerwon teczk i zacz
czyta. I on mwi o wionie, o kwiatach, o mamusiach i tatusiach, mwi te o
mioci i o tym, e mio rodzi owoce, ale potem naraz jego sownik zacz si
zmienia i pojawiy si w nim sowa obowizek i odpowiedzialno, pastwo i
obywatel, nie mwi ju teraz tatu i mamusia, ale ojciec i matka, i wylicza,
wszystko, co im (ojcom i matkom) pastwo daje, i e oni maj za to obowizek
wychowa dla pastwa swoje dzieci na wzorowych obywateli. Potem oznajmi, e
wszyscy tu obecni rodzice stwierdz to wasnorcznym podpisem, i wskaza na
rg stou, gdzie leaa gruba ksiga oprawna w skr.
Pani w brzach stana w tym momencie za matk siedzc z brzegu, dotkna jej ramienia, matka obejrzaa si, a pani wzia od niej niemowl. Matka
wstaa i podesza do stou. Mczyzna z wstg na szyi otworzy ksig i poda
matce piro. Podpisaa si i kiedy pani w brzach oddaa jej dziecko, wrcia na
swoje krzeso. Potem podszed do stou waciwy ojciec i zoy swj podpis; pani
w brzach wzia teraz dziecko od nastpnej matki i posaa j do stou; po niej
zoy podpis odpowiedni mczyzna, po nim nastpna matka, nastpny
mczyzna, i tak a do koca. Potem znw odezway si tony fisharmonii, a
ludzie siedzcy za mn i tworzcy publiczno ruszyli hurmem w stron matek i
ojcw, by ucisn im rce. Poszedem wraz z nimi do przodu sali (jakbym take

zamierza ucisn komu do), a tu nagle w mczyzna ze wstg na szyi


zwraca si do mnie po imieniu i pyta, czy go nie poznaj.
Oczywicie nie poznawaem go, chocia przygldaem mu si przez cay
czas, kiedy przemawia. eby nie odpowiada przeczco na kopotliwe nieco
pytanie, zrobiem zdziwion min i zapytaem, co u niego sycha. Powiedzia, e
wszystko raczej w porzdku, i w tej chwili nagle go poznaem: ale tak, to by
Kovalik, mj kolega z gimnazjum, poznawaem teraz jego rysy, ktre w nalanej
nieco twarzy wydaway si jakby rozmazane; Kovalik nalea zreszt do mniej
ciekawych uczniw, nie by ani przykadnym uczniem, ani specjalnie nie
rozrabia, nie by ani zbyt towarzyski, ani si zbytnio nie separowa, uczy si
przecitnie po prostu niczym nie zwraca na siebie uwagi; nad czoem sterczaa
mu wwczas czupryna, ktrej teraz brakowao mogem wic znale jakie
usprawiedliwienie, e go od razu nie poznaem.
Zapyta, co tu robi, czy mam jakich krewnych wrd modych rodzicw.
Powiedziaem, e krewnych tu nie mam, e przyszedem tylko przez ciekawo.
Umiechn si zadowolony i zacz mi wyjania, e tutejsza Rada Narodowa
uczynia bardzo wiele, eby uroczystoci cywilne odbyway si rzeczywicie z
caym ceremoniaem, i ze skromn min doda, e on, jako referent urzdu stanu
cywilnego, pooy na tym polu pewne zasugi i e otrzyma za to nawet pochwa
z wojewdztwa. Zapytaem go, czy to, co si tu przed chwil odbywao, to byy
chrzciny. Odpar, e nie byy to chrzciny, tylko powitanie nowych obywateli
wkraczajcych w ycie. By widocznie zadowolony, e ma okazj mwi.
Opowiada, e cieraj si tu dwie instytucje: Koci katolicki ze swymi
obrzdami, majcymi tysicletni tradycj, oraz instytucja cywilna, ktra musi te
tysicletnie obrzdy wypchn za pomoc swoich nowych obrzdw. Mwi, e
ludzie przestan chrzci dzieci i bra luby w kociele dopiero wwczas, kiedy
nasze urzdy cywilne bd miay tyle godnoci i uroku, co obrzd kocielny.
Powiedziaem mu, e to nie takie atwe. Zgodzi si ze mn i owiadczy, e
cieszy si, i oni, referenci urzdu stanu cywilnego, znaleli wreszcie pewne
poparcie u naszych artystw, ktrzy ju sobie chyba uwiadomili, e to
zaszczytne zadanie zapewni naszemu spoeczestwu prawdziwie socjalistyczne
pogrzeby, luby i chrzciny (natychmiast si jednak poprawi i powiedzia
powitanie nowych obywateli wkraczajcych w ycie). Doda te, e wiersze,
ktre dzisiaj recytowali pionierzy, s rzeczywicie pikne. Przytaknem mu i
zapytaem, czy nie duo skuteczniej odcignoby si ludzi od uroczystoci
kocielnych dajc im mono cakowitego zaniechania jakichkolwiek obrzdw.
Spytaem, czy nie sdzi, e podstawow cech wspczesnego czowieka jest

wanie niech do wszelkich ceremonii i obrzdw i e jeeli ju co naley


popiera, to wanie t niech. Odpar, e ludzie swoich lubw i pogrzebw
nigdy nie pozwol sobie odebra. I e rwnie z naszego punktu widzenia (pooy
nacisk na sowo naszego, jakby chcia mi da tym do zrozumienia, e on
rwnie w par lat po zwycistwie socjalizmu wstpi do partii) szkoda byoby nie
wyzyska tych uroczystoci dla zwizania ludzi z nasz ideologi i z naszym
pastwem.
Spytaem swego dawnego koleg, co robi z ludmi, ktrzy nie chc wzi
udziau w takiej ceremonii, jeli w ogle tacy s. Odpowiedzia, e oczywicie s,
poniewa nie wszyscy jeszcze zaczli y po nowemu, ale jeeli kto si nie stawi,
to dostaje jeszcze jedno i jeszcze jedno wezwanie, tak e w kocu wikszo tych
ludzi przychodzi na uroczysto, choby nawet z tygodniowym lub dwutygodniowym opnieniem. Zapytaem go, czy udzia w uroczystoci jest obowizkowy.
Odrzek z umiechem, e nie, ale e dla Rady Narodowej jest to miernik, wedug
ktrego ocenia si stopie uwiadomienia obywateli i ich stosunek do pastwa, i
e kady obywatel zdaje sobie z tego w kocu spraw i przychodzi.
Powiedziaem wic Kovalikowi, e wobec tego Rada Narodowa jest w stosunku do swoich owieczek rwnie surowa jak Koci wobec swoich.
Kovalik umiechn si i owiadczy, e nic si na to nie poradzi. Potem
zaprosi mnie do swojego gabinetu, ebymy tam jeszcze chwil pogadali.
Powiedziaem, e niestety ju nie mam czasu, poniewa musz wyj po kogo do
autobusu. Spyta, czy widziaem si ju z ktrym z chopcw (mia na myli
kolegw szkolnych). Powiedziaem, e niestety nie i e ciesz si, i przynajmniej
z nim si spotkaem, kiedy bowiem bd musia ochrzci dziecko, przyjad
specjalnie do niego. Rozemia si i trzepn mnie pici w rami. Podalimy
sobie rce i znowu wyszedem na plac ze wiadomoci, e do przyjazdu
autobusu zosta mi jeszcze kwadrans.
Kwadrans to niewiele. Przeszedem przez plac, minem znowu zakad
fryzjerski, znowu zajrzaem do niego przez szyb wystawow, poniewa
wiedziaem, e ucji nie moe tam by, e bdzie dopiero po poudniu, a potem
wczyem si ju tylko po dworcu autobusowym i wyobraaem sobie Helen: jej
twarz ukryt pod warstw ciemnego pudru, jej rudawe, na pewno tlenione wosy,
jej figur, bynajmniej nie smuk, ktra jednak zachowaa zasadnicze proporcje,
niezbdne do tego, bymy dostrzegali w kobiecie kobiet, wyobraaem sobie
wszystko to, co umiejscawia j na ryzykownej granicy dzielcej kobiet
pocigajc od odraajcej, wyobraziem sobie rwnie jej gos, zbyt donony, by

mg by przyjemny, a take jej mimik, ktrej nadmierna ywo zdradza mimo


woli zachanne pragnienie kobiety chccej si jeszcze podoba.
Widziaem Helen zaledwie trzy razy w yciu, a to za mao, ebym mg
zapamita dokadny jej obraz. Za kadym razem kiedy usiowaem go wywoa
w pamici, uwypukla si w nim ktry z jej rysw tak przesadnie, e Helena
stale zmieniaa mi si w swoj wasn karykatur. Jak by jednak nieprecyzyjna
bya moja wyobrania, sdz, e wanie dziki tym przerysowaniom zdoaa
uchwyci w Helenie co istotnego, co, co kryo si pod jej zewntrznym
wygldem.
Tym razem nie mogem si pozby zwaszcza myli o jakiej specyficznej
zwiotczaoci ciaa Heleny, jakiej rozmikoci, ktra miaa by charakterystyczna nie tylko dla jej wieku i macierzystwa, ale przede wszystkim dla
swego rodzaju psychicznej czy erotycznej bezbronnoci, bez powodzenia
maskowanej pewnym siebie sposobem bycia, dla jej erotycznego wydawania si
na pastw. Czy rzeczywicie byo w tym co z prawdziwych cech Heleny, czy
raczej przejawia si w tym mj wasny do niej stosunek? Kto wie? Autobus mia
przyjecha lada chwila, a ja pragnem zobaczy Helen wanie tak, jak mi
ukazywaa moja wyobrania. Ukryem si w bramie jednego z domw przy placu
otaczajcym dworzec autobusowy i chciaem j std przez chwil obserwowa,
jak si bez radnie rozglda, jak jej przychodzi na myl, e przyjechaa na prno i
e mnie tutaj nie spotka.
Duy autobus pospieszny z przyczep zatrzyma si na placu i jako jedna z
pierwszych wysiada z niego Helena. Miaa na sobie niebieski paszcz ortalionowy
woskiej produkcji, taki, jakie w tym czasie mona byo kupi w Tuzexie*, a ktre
nadaway kobietom modzieczy, sportowy wygld. Rwnie Helena (miaa
podniesiony konierz i cignita bya paskiem) wygldaa w nim doskonale.
Rozejrzaa si, przesza nawet par krokw, eby rzuci okiem na cz placu
zasonit przez autobus, ale nie staa bezradnie w miejscu, lecz bez wahania
odwrcia si i ruszya w stron hotelu, w ktrym si zatrzymaem i gdzie rwnie
ona miaa zamwiony nocleg.
Stwierdziem raz jeszcze, e moja wyobrania ukazuje mi jedynie zdeformowany obraz Heleny (co bywa wprawdzie chwilami podniecajce, a jednak
czsto spycha mi j w sfer uczucia niesmaku czy wrcz odrazy). Na szczcie
Helena okazywaa si zawsze adniejsza w rzeczywistoci ni w moich

Tuzex odpowiednik naszego Pewexu.

wyobraeniach, co uwiadomiem sobie i tym razem, kiedy patrzyem na ni, jak


na wysokich obcasach idzie w stron hotelu. Poszedem za ni.
Staa ju w recepcji, pochylona i oparta o kontuar, na ktrym nieruchawy
portier wpisywa jej dane do ksiki. Sylabizowaa mu swoje nazwisko: Helena
Zemankova, Ze-man-ko-va... Staem za ni i suchaem, jak podawaa swoje
personalia. Kiedy portier skoczy pisa, Helena zapytaa:
Czy mieszka tu towarzysz Jahn?
Portier mrukn, e nie. Podszedem do Heleny i stojc za ni pooyem jej
rk na ramieniu.

2
Wszystko, co rozgrywao si midzy mn i Helen, byo dzieem precyzyjnie
obmylanego planu. Rzecz prosta, e i Helena nie nawizaa stosunku ze mn
bez konkretnych zamiarw ze swej strony, ale jej zamiary nie przekraczay granic
nieokrelonego pragnienia kobiety, ktra chce zachowa swoj spontaniczno,
swj poetyczny sentymentalizm i ktra wobec tego nie stara si z gry
reyserowa ani aranowa biegu wypadkw. Za to ja dziaaem od pocztku jako
wiadomy araner przygody, ktr mam przey, i nie pozostawiaem
przypadkowemu natchnieniu ani doboru swoich sw i propozycji, ani na
przykad wyboru pokoju, w ktrym chciaem si znale z Helen sam na sam.
Baem si najmniejszego nawet ryzyka, eby nie zmarnowa nadarzajcej
si okazji, na ktrej zaleao mi tak bardzo nie dlatego, eby Helena bya
specjalnie moda, specjalnie mia czy urodziwa, ale tylko i wycznie dlatego, e
nosia to nazwisko, jakie nosia; e jej mem by czowiek, ktrego
nienawidziem.
Kiedy pewnego dnia powiedziano mi u nas w instytucie, e ma si do mnie
zgosi niejaka towarzyszka Zemankova z radia i e mam udzieli jej informacji
na temat naszych bada, przyszed mi wprawdzie natychmiast na myl mj
dawny kolega uniwersytecki, ale uwaaem t zbieno nazwisk za zwyky
przypadek i jeli byo mi nieprzyjemnie, e przysyaj j wanie do mnie, to z
zupenie innych powodw.
W naszym instytucie ustalia si ju nienaruszalna zasada, e wszystkich
moliwych dziennikarzy kieruje si wanie do mnie i e wanie mnie kae si w
imieniu instytutu urzdza wykady, kiedy prosz o to rozmaici wychowawcy

spoeczestwa. W tym pozornym zaszczycie jest dla mnie co smutnego: swoj


prac naukow rozpoczem niemal dziesi lat pniej ni moi pozostali koledzy
(przecie w wieku lat trzydziestu byem jeszcze studentem); przez kilka lat ze
wszystkich si staraem si nadrobi t strat, ale potem zrozumiaem, e zbyt
trudno byoby powici drug poow ycia na aosne (i chyba daremne)
doganianie straconych lat, i zrezygnowaem. Na szczcie w owej rezygnacji byo
rwnie i pewne zadouczynienie: im mniej uganiaem si za sukcesami w
zakresie swojej wskiej specjalnoci, tym bardziej mogem pozwoli sobie na
luksus obserwowania poprzez swoj dziedzin innych dyscyplin nauki,
przygldania si losom ludzi i wiata, i tym, samym mogem czerpa rado
(jedn z najsodszych) pync z rozmyla i filozofowania. Niemniej jednak moi
koledzy dobrze wiedz, e jeli nawet tego rodzaju rozmylania sprawiaj komu
przyjemno, to nie na wiele przydaj si w karierze naukowej, ktra wymaga, by
czowiek zapamitale ry w swojej specjalnoci, niczym lepy kret, nie tracc
czasu na desperowanie, e traci z oczu szersze horyzonty. Tote owej rezygnacji
koledzy mi troch zazdroszcz, a troch mn z jej powodu pogardzaj, co daj mi
do zrozumienia z pobaliw ironi, nazywajc mnie filozofem instytutu, i
przysyaj do mnie rne redaktorki z radia.
Moe wanie z tego powodu nie lubi dziennikarzy, ale z pewnoci rwnie
i dlatego, e s to przewanie ludzie pytcy, bezczelni i frazesowicze. Fakt, e
Helena nie bya redaktork z prasy, tylko z radia spotgowa jedynie moj
awersj. Gazety bowiem znajduj w moich oczach jedn okoliczno agodzc:
nie s haaliwe. Ich nuda nie jest natrtna; nie narzuca si; gazet mona
odoy, wyrzuci do kosza na mieci albo wrcz odda na makulatur. Nuda
radia nie posiada tej okolicznoci agodzcej, ciga nas w kawiarniach, w
restauracjach, nawet w pocigach, ba, nawet w czasie odwiedzin u znajomych,
ktrzy nie umiej ju y bez ustawicznego karmienia swoich uszu.
Ale odpycha mnie rwnie sposb, w jaki Helena mwia. Zorientowaem
si, e jeszcze zanim przysza do naszego instytutu, miaa ju swj felieton z gry
obmylony i do szablonowych frazesw szukaa ju tylko paru konkretnych
danych i przykadw, ktre chciaa uzyska ode mnie. Jak tylko mogem,
staraem si utrudni jej to zadanie, mwiem umylnie w sposb
skomplikowany i niezrozumiay i usiowaem zniweczy wszystkie pojcia, z
ktrymi tu przysza. Kiedy zaczynao grozi niebezpieczestwo, e mogaby
jednak przejrze moj gr, stosowaem unik, stawaem si poufay: mwiem, e
do twarzy jej z tymi rudymi wosami (chocia mylaem co wrcz przeciwnego),
pytaem, jak jej si podoba praca w radiu i co najbardziej lubi czyta. A w

cichych rozmylaniach, ktre snuem gboko pod nurtem naszej rozmowy,


doszedem do wniosku, e zbieno nazwisk nie musi by koniecznie
przypadkowa. Ta redaktorka operujca utartymi frazesami, ta krzykliwa
koniunkturalistka wydaa mi si spowinowacona z czowiekiem, ktrego znaem
rwnie jako krzykacza, frazesowicza i koniunkturalist. Dlatego te lekkim
tonem zalotnej konwersacji zapytaem o maonka. Okazao si, e trop by
dobry, a kilka dalszych pyta pozwolio mi zidentyfikowa Pawa Zemanka w
sposb zupenie niewtpliwy. Nie mog jednak powiedzie, eby w tej chwili
przyszo mi na myl prbowa z Helen zblienia, do ktrego pniej doszo.
Wrcz przeciwnie: niech, jak czuem do niej ju w momencie jej zjawienia si,
po tym stwierdzeniu jeszcze si pogbia. W pierwszej chwili zaczem szuka
jakiego pretekstu, ktry pozwoliby mi przerwa rozmow z niepodan
petentk i wyda j na pastw innemu pracownikowi, pomylaem rwnie, jak
by to byo przyjemnie, gdybym mg t rezolutn, mizdrzc si w umiechach
kobiet wyrzuci za drzwi, i aowaem, e to jest niemoliwe.
A jednak wanie w tej chwili gdy moja niech dosza do zenitu, Helena,
sprowokowana moimi nieco intymniejszymi pytaniami i uwagami, ktrych czysto
ledczego charakteru nie moga bya dostrzec, zdobya si parokrotnie na kilka
naturalnych kobiecych gestw, i moja nienawi nabraa nagle cakiem nowego
zabarwienia: pod zason profesjonalnej dziennikarskiej gestykulacji zobaczyem
w Helenie kobiet, konkretn kobiet, ktra moe peni funkcj kobiety.
Pomylaem najpierw, umiechajc si w duchu, e Zemanek zasuguje na tak
wanie on, ktra jest dla niego zapewne dostateczn kar, ale natychmiast
musiaem si skorygowa: ten pobieny osd, w ktry chciaem od razu
uwierzy, by zbyt subiektywny, ba, zbyt dostosowany do moich pragnie; ta
kobieta bya kiedy z pewnoci adna i nie ma powodu przypuszcza, e Pawe
Zemanek do dzisiaj nie eksploatuje z przyjemnoci jej kobiecych wdzikw.
Cignem dalej rozmow utrzyman w lekkim tonie, nie zdradzajc, o czym
myl. Co zmuszao mnie, bym w siedzcej naprzeciw mnie redaktorce
odkrywa jak najwicej jej cech kobiecych, i w wysiek automatycznie rzutowa
na kierunek rozmowy.
Porednictwo kobiety potrafi nada nienawici pewne rysy charakterystyczne dla uczucia sympatii: na przykad ciekawo, pragnienie zblienia, ch
przekroczenia progu intymnoci. Wpadaem w swojego rodzaju trans.
Wyobraaem sobie Zemanka, Helen i cay ich wiat (obcy wiat) i z jak
osobliw rozkosz rozniecaem w sobie nienawi (skupion, niemal subteln
nienawi) do wygldu Heleny, do jej rudych wosw, niebieskich oczu, do

krtkich najeonych rzs, do okrgej twarzy, nienawi do zmysowych


drgajcych nozdrzy, do szparki midzy dwoma przednimi zbami, nienawi do
jej tgiego, dojrzaego ciaa. Obserwowaem j tak, jak obserwujemy kobiety,
ktre kochamy; obserwowaem j, jakbym wszystko chcia wyry w swojej
pamici, a eby nie dostrzega nienawistnego charakteru mego zainteresowania,
dobieraem w naszej rozmowie sw coraz frywolniejszych, coraz milszych, tote
Helena stawaa si z kad chwil bardziej kobieca. Musiaem myle o tym, e
jej usta, piersi, oczy i wosy nale do Zemanka, i w mylach wszystko to braem
do rk, wayem, szacowaem, prbowaem, czy mona to zmiady w doni lub
roztrzaska uderzeniem o cian, a potem znw przeprowadzaem dokadne
obserwacje, prbowaem widzie j oczyma Zemanka, a potem znowu wasnymi.
Moe i bysna mi myl zupenie utopijna i platoniczna, e mona by t
kobiet z jaowego poletka naszej kokieteryjnej rozmowy popycha coraz dalej i
dalej, a do samej mety do ka. Ale bya to tylko myl, jedna z tych, ktre jak
iskra przelatuj przez gow i natychmiast gasn. Helena podzikowaa za
informacje, ktrych jej udzieliem, i owiadczya, e nie bdzie zabiera mi czasu.
Poegnalimy si i byem zadowolony, e ju posza. Dziwne uniesienie mino,
ju znowu czuem do niej wycznie niech i byo mi gupio, e przed chwil
okazywaem jej tyle poufaego zainteresowania i sympatii (mimo e tylko
udawanej).
Nasze spotkanie nie miaoby z pewnoci dalszego cigu, gdyby w par dni
pniej Helena sama do mnie nie zadzwonia proszc, eby si z ni zobaczy.
Moe rzeczywicie chciaa, ebym przejrza i poprawi tekst jej felietonu, ale
w tej chwili miaem wraenie, e to tylko pretekst i e ton, jakim ze mn mwi,
nawizuje raczej do owej lekkiej, poufaej czci naszej poprzedniej rozmowy.
Wpadem w ten ton szybko, bez namysu, i ju go nie porzuciem. Spotkalimy
si w kawiarni, a ja z wyran prowokacj pomijaem w rozmowie wszystko, co
dotyczyo felietonu Heleny; bez skrpowania bagatelizowaem jej sprawy
zawodowe; widziaem, e wprawdzie wyprowadza j to troch z rwnowagi, ale
zdawaem sobie spraw, e w tej wanie chwili zdobywam nad ni wadz.
Zaproponowaem jej, ebymy razem wyjechali gdzie poza Prag. Odmwia,
tumaczc si tym, e jest matk. Niczym nie moga mi sprawi wikszej
uciechy. Podtrzymywaem jak najduej ten temat, tak bardzo mi drogi; bawiem
si nim; powracaem do niego, stroiem sobie arty. W kocu bya zadowolona, e
udao jej si mnie od niego odwie poprzez wyraenie szybkiej zgody na moj
propozycj. Potem wszystko potoczyo si ju zgodnie z planem. Wymarzyem go
sobie si pitnacie lat trwajcej nienawici i poczuem niepojt wprost

pewno, e si uda i speni do reszty. I oto plan realizowa si pomylnie. Na


portierni wziem ma walizeczk Heleny i odprowadziem j na gr do jej
pokoju, ktry, nawiasem mwic, by rwnie brzydki jak mj. Nawet Helena,
ktra miaa dziwny talent nazywania rzeczy lepszymi, ni byy, musiaa to
przyzna.
Powiedziaem jej, eby si tym nie przejmowaa, e znajdzie si na to rada.
Rzucia mi niezwykle znaczce spojrzenie. Potem owiadczya, e chce si umy,
a ja uznaem, e ma racj, i obiecaem, e zaczekam na ni w hallu. Zesza na
d (pod rozpitym paszczem ortalionowym miaa czarn spdniczk i rowy
sweterek) i znowu miaem okazj stwierdzi, e jest elegancka. Powiedziaem, e
pjdziemy na obiad do Domu Ludowego, e to wprawdzie marna restauracja,
ale najlepsza, jaka jest w tym miecie. Odrzeka, e jestem przecie tutejszy, e
zatem oddaje si pod moj opiek i w niczym nie bdzie mi si sprzeciwia.
(Wygldao na to, e stara si dobiera sowa troch dwuznaczne; byo to
mieszne i bawio mnie). Szlimy znowu t sam drog, ktr przemierzyem
rano, kiedy daremnie marzyem o dobrym niadaniu, a Helena jeszcze par razy
podkrelia, i po raz pierwszy widzi moje rodzinne miasto, ale cho rzeczywicie
bya tu pierwszy raz, wcale si nie rozgldaa, nie pytaa, co mieci si w tym czy
tamtym budynku, i w ogle nie zachowywaa si jak kto, kto pierwszy raz
przyjecha do obcego miasta. Zastanawiaem si, czy ten brak zainteresowania
wywoany jest ociaoci umysu, ktry nie potrafi ju odczuwa zwykej
ciekawoci wobec wiata zewntrznego, czy te raczej tym, e caa uwaga Heleny
skoncentrowana jest na mojej osobie i nie starcza jej zainteresowania na co
innego: skaniabym si chtniej do tej drugiej ewentualnoci.
Szlimy znowu obok kolumny dzikczynnej; wity podpiera chmurk,
chmurka anioa, anio drug chmurk, druga chmurka drugiego anioa; niebo
byo teraz bardziej bkitne ni z rana; Helena zdja paszcz, przerzucia go sobie
przez rk i powiedziaa, e jest ciepo; to ciepo zwikszao tylko natrtne
wraenie zakurzonej pustki; grupowa rzeba pomnika sterczaa porodku placu
niczym odamany kawaek nieba, ktre nie moe ju powrci na miejsce;
pomylaem sobie w tej chwili, e i my oboje zostalimy strceni na ten dziwny
pusty plac ze skwerkiem i restauracj, e jestemy tu strceni bezpowrotnie; e i
my oboje skd si odamalimy; e na prno naladujemy niebo i jego wyyny,
e nikt nam nie wierzy; e nasze myli i sowa na prno pn si w gr, skoro
nasze uczynki s tak pode jak sama ziemia.
Tak, doznaem gwatownego poczucia wasnej podoci; byem zdziwiony;
ale bardziej jeszcze dziwio mnie to, e ta podo mnie nie przeraa, e przyjem

j z jakim zadowoleniem, eby nie powiedzie z radoci czy ulg, i e to


zadowolenie potguje pewno, i kobiet idc u mego boku popychaj ku
niewiadomej dzisiejszego popoudnia pobudki niewiele wzniolejsze od moich
wasnych.
Dom Ludowy by ju otwarty, ale poniewa brakowao jeszcze pitnastu
minut do dwunastej, sala restauracyjna wiecia pustkami. Stoy byy nakryte;
przed kadym krzesem sta gboki talerz przykryty papierow serwetk, na
ktrej leay sztuce. Nikogo tu nie byo. Usiedlimy przy jednym ze stolikw,
podnielimy sztuce wraz z serwetk, pooylimy obok talerza i czekalimy. Po
kilku minutach zjawi si w drzwiach kuchni kelner, ospaym wzrokiem obrzuci
sal i chcia z powrotem wycofa si do kuchni.
Panie starszy! zawoaem.
Odwrci si w stron sali i zrobi kilka krokw w kierunku naszego stolika.
Pan sobie yczy? zapyta, kiedy znajdowa si jakie pi metrw od nas.
Chcielibymy zje obiad powiedziaem.
Dopiero o dwunastej odpar i znw si odwrci, by odej do kuchni.
Panie starszy! zawoaem ponownie. Odwrci si.
Chwileczk! Musiaem krzycze, poniewa sta daleko od nas, Macie
czyst wdk?
Nie, czystej nie ma.
A co macie?
Moe by ytniwka albo rum odpowiedzia mi z daleka.
To niedobrze krzyczaem ale prosz nam da dwie ytniwki.
Nawet nie pytam, czy pije pani ytniwk zwrciem si do Heleny.
Rozemiaa si.
Nie, do ytniwki nie jestem przyzwyczajona.
Nic nie szkodzi powiedziaem. Przyzwyczai si pani. Jest pani na
Morawach, a ytniwka to ulubiony trunek morawskiego ludu.
To wietnie! ucieszya si Helena. Najbardziej lubi takie zwyczajne
knajpy, gdzie przychodz robotnicy i szoferzy i gdzie jest cakiem proste jedzenie
i picie.

W takim razie lubi pani pewnie dodawa rumu do piwa?


Co to, to nie rzeka Helena.
Ale lubi pani takie proste ludowe gospody?
Tak rzeka nie znosz wytwornych lokali, krci si tam koo czowieka
dziesiciu kelnerw, podaj na dziesiciu talerzach...
Oczywicie, nie ma to jak knajpa, gdzie kelner czowieka nawet nie
zauwaa i gdzie jest gsto od dymu i smrodu. A przede wszystkim nie ma jak
ytniwka. To by kiedy mj studencki napj. Na lepszy alkohol nie miaem
pienidzy.
Ja take lubi te najprostsze potrawy, na przykad placki kartoflane albo
kiebas z cebul, nie ma nic lepszego...
Tak si przyzwyczaiem nikomu nie dowierza, e gdy mi kto (a zwaszcza
kobieta) opowiada, co lubi albo czego nie lubi, nie traktuj tego powanie, a
waciwie, mwic cilej, przyjmuj to jedynie jako przejaw pewnej pozy. Ani
przez moment nie wierzyem, e Helena lej oddycha w zaplutych i niewietrzonych lokalach (ktrych nie brak w naszym kraju) ni w czystych, dobrze
wentylowanych restauracjach albo e lepiej jej smakuje ordynarna wda i tanie
potrawy ni dania z wytwornej kuchni. Ale mimo to jej owiadczenie miao dla
mnie pewn warto, poniewa zdradzao skonno do cakiem okrelonej pozy,
ktra dawno ju si przeya i wysza z mody, a ktra krlowaa w latach, kiedy
snobizm rewolucyjny lubowa si we wszystkim, co zwyczajne, ludowe,
powszednie, surowe, tak samo jak usiowa pogardza wszystkim, co byo
wyrafinowane, rozpieszczone, co zalatywao kindersztub, co podejrzanie
kojarzyo si z pojciem smokingu i zbyt dobrego wychowania. Odnajdywaem w
tej pozie Heleny czasy swojej modoci, ale w samej Helenie widziaem wycznie
on Zemanka. Moje poranne roztargnienie szybko si ulatniao, zaczynaem si
koncentrowa.
Kelner przynis na tacy dwa kieliszki ytniwki, postawi je przed nami i
pooy na stoliku arkusik papieru, gdzie widnia napisany na maszynie
(najpewniej z kilkoma przebitkami), niewyranie, rozmazanymi literami, spis
potraw.
Podniosem kieliszek.
No, to wypijmy za t ytniwk, za t zwyczajn ytniwk! powiedziaem.

Rozemiaa si i trcia ze mn kieliszkiem, po czym rzeka:


Zawsze marzyam o czowieku, ktry byby prosty i bezporedni.
Naturalny. Jasny.
Wychylilimy kieliszki do dna.
Takich ludzi jest mao zauwayem.
S rzeka Helena. Pan jest taki.
Chyba nie.
Na pewno.
Znowu zdumiaa mnie nieprawdopodobna ludzka umiejtno przeinaczania rzeczywistoci zgodnie z wasnym marzeniem czy ideaem, ale bez wahania
przyjem interpretacj zastosowan przez Helen wobec mojej osoby.
Kto wie? Moe i tak powiedziaem. Prosty i jasny. Ale co to znaczy
prosty i jasny? Wszystko polega na tym, eby czowiek by taki, jaki jest, eby nie
wstydzi si chcie tego, czego chce, i marzy o tym, o czym marzy. Ludzie s na
og niewolnikami konwenansw. Kto im powiedzia, e powinni by tacy i tacy,
i staraj si by takimi a do mierci, nie wiedzc nawet, kim byli i kim s
naprawd. Nie s wic nikim i niczym, postpuj niejednoznacznie, niejasno,
chaotycznie. Czowiek przede wszystkim musi mie odwag by sob. Od
pocztku mwi pani, Heleno, e mi si pani podoba i e pragn pani, chocia
jest pani kobiet zamn. Nie mog powiedzie tego inaczej i nie mog tego nie
powiedzie.
To, co mwiem, byo nieco kopotliwe (chocia Helena, ktra po moim
wyznaniu pochylia gow, nie dostrzega tego), ale byo konieczne.
Znajomo kobiecego sposobu mylenia ma bowiem swoje niezachwiane
reguy: kto stara si kobiet przekona, zwalcza jej stanowisko przy pomocy
sensownych argumentw itp. ten nie osignie nic. Daleko rozsdniej jest
uchwyci, na czym polega podstawowy styl, ktry przyja (podstawow zasad,
idea, pogld), i stara si nastpnie zespoli harmonijnie (przy pomocy
sofizmatw, alogicznej demagogii itd.) t jej poz yciow z takim postpowaniem
owej kobiety, o ktre nam chodzi. Helena na przykad entuzjazmowaa si
prostot, naturalnoci, spontanicznoci. Te jej ideay bez wtpienia miay
rdo w dawnym rewolucyjnym purytanizmie i kojarzyy si z obrazem czowieka
czystego i niezepsutego, o surowych zasadach moralnych. Ale poniewa wiat
zasad Heleny nie opiera si na myleniu (systemie pogldw), lecz (jak u

wikszoci ludzi) na alogicznych sugestiach, byo rzecz cakiem prost przy


pomocy nieskomplikowanej demagogii poczy obraz jasnego czowieka z
postpowaniem bynajmniej niepurytaskim, amoralnym, grzesznym, i w ten
sposb zapobiec, by w najbliszych godzinach postpowanie Heleny, o ktre mi
chodzio, (tzn. cudzostwo) nie doprowadzio do neurastenicznego konfliktu z jej
ideaami. Mczyzna moe da od kobiety wszystkiego, ale jeeli nie chce si
zachowa jak brutal, musi umoliwi jej postpowanie zgodne z jej najgbszym
zakamaniem.
Tymczasem zaczli napywa do restauracji ludzie, i wikszo stolikw
bya wkrtce zajta. Kelner wyszed znowu z kuchni i obchodzi sal, eby
ustali, co kto zamawia.
Podaem Helenie jadospis. Owiadczya, e ja z pewnoci lepiej si znam
na kuchni morawskiej, i zwrcia mi go.
Nie trzeba byo absolutnie zna si na kuchni morawskiej, poniewa
jadospis by dokadnie taki sam jak we wszystkich restauracjach tego typu i
zawiera skromny zestaw stereotypowych da, z ktrych trudno co wybra,
poniewa wszystkie s rwnie mao zachcajce. Patrzaem (posmutniay) na
niewyranie zadrukowany arkusz papieru, ale kelner sta ju nade mn i
niecierpliwie czeka na zamwienie.
Chwileczk rzekem.
Chcieli pastwo zje obiad ju pitnacie minut temu i jeszcze nic nie
wybralicie skarci mnie i odszed.
Na szczcie zjawi si znowu po chwili i odwaylimy si zamwi zawijane
zrazy, dwie dalsze ytniwki i syfon wody. Na Helen alkohol dziaa znakomicie,
owiadczya, e ycie jest pikne mimo wszystkich ciemnych stron, ktre u nas
jeszcze istniej. Zreszt to zaley tylko od ludzi, jak sobie to ycie uo.
Przeuwaem ylaste nadzienie zraza i kiszony ogrek i stwierdziem (z penymi
ustami), e ten lokal staje si rzeczywicie pikny, kiedy siedz tu razem z ni.
Twarz Heleny poczerwieniaa (pewnie pod wpywem ytniwki), co podkrelao krgo jej policzkw i pomniejszao jej elegancj, ale ja (zapewne
rwnie za spraw ytniwki) wspaniaomylnie to ignorowaem i ze zoliw
radoci pomylaem sobie, e to i tak aska losu, i Helena wyglda przynajmniej tak, jak wyglda, poniewa nawet gdyby bya brzydka, garbata czy
kulawa, i tak bym si do niej zaleca i usiowa j uwie.

Helena (z penymi ustami) oznajmia, e to cudowne (z upodobaniem


uywaa sowa cudowny), i tak nieoczekiwanie siedzimy tu oboje w obcym
miecie, o ktrym tyle razy marzya, kiedy naleaa jeszcze do zespou i kiedy
piewaa piosenki pochodzce z tych okolic. Powiedziaa potem, e to chyba le,
ale e jest jej tu ze mn bardzo dobrze, nic na to nie moe poradzi, to jest wbrew
jej woli, ale to silniejsze od niej, i basta. Odrzekem na to, e rzecz najbardziej
godn pogardy jest wstydzi si swoich wasnych uczu, po czym zawoaem
kelnera, eby zapaci.
Kiedy wyszlimy z restauracji, wyrosa przed nami znowu kolumna dzikczynna. Wydaa mi si mieszna. Wskazaem na ni.
Niech pani spojrzy, Heleno, jak si ci wici wspinaj. Jak si drapi w
gr! Jak im spieszno do nieba! A niebo ma ich w nosie! Niebo w ogle o nich nie
wie, o tych uskrzydlonych maomiasteczkowych prostaczkach.
To prawda rzeka Helena, u ktrej wiee powietrze dopenio dziea
alkoholu. Po co to w ogle tutaj, te figury witych, dlaczego nie postawi tu
czego, co by sawio ycie, a nie jaki mistycyzm? Nie bya jednak cakiem
pewna, czy posiada nad sob kontrol, wic dorzucia: A moe ja plot od
rzeczy? Co? Prawda, e nie plot od rzeczy?
Nie, nie, Heleno, ma pani cakowit racj, ycie jest pikne i nigdy nie
zdoamy dostatecznie uczci jego pikna.
Tak rzeka Helena niech ludzie mwi, co chc, ycie jest cudowne, ja
w ogle nie cierpi pesymistw, chocia ja miaabym prawo najwicej narzeka,
ale nie narzekam, dlaczego mam narzeka, no, niech pan powie, dlaczego bym
miaa narzeka, kiedy moe przyj w yciu taki dzie: to przecie cudowne
obce miasto i ja z panem...
Pozwalaem Helenie mwi i tylko od czasu do czasu, kiedy midzy jej
sowami nastpowaa przerwa, rzucaem jakie zdanie, ktre podsycao dalszy
potok jej wymowy. Wkrtce znalelimy si przed nowo wybudowanym domem,
gdzie mieszka Kostka.
Gdzie my jestemy? spytaa Helena.
Wie pani co rzekem te publiczne winiarnie s do niczego. Mam w tym
domu ma prywatn winiarenk. Chodmy!
Gdzie mnie pan prowadzi? protestowaa wchodzc za mn do domu.

Autentyczna prywatna winiarnia sowacka; nigdy jeszcze pani w takiej nie


bya?
Nie rzeka Helena.
Otworzyem drzwi na trzecim pitrze i weszlimy do rodka.

3
To nie adna winiarnia, to zwyke mieszkanie powiedziaa Helena, kiedy
z przedpokoju zajrzaa do pokoju Kostki.
To nie jest zwyke mieszkanie; byoby to zwyke mieszkanie, gdyby
zajmowaa je pani albo ja; specyfika tego mieszkania polega na tym, e nie jest
ono ani moje, ani pani; nigdzie nie poniewiera si tutaj ani moja, ani pani
bielizna, ani moje, ani pani wspomnienia, nie zalatuje tu ani moim, ani pani
domem; to jest obce mieszkanie, i wanie dlatego dla nas obojga jest ono czyste,
i wanie dlatego moemy si tutaj czu swobodnie.
Sdz, e udao mi si wygosi znakomit obron samej idei wypoyczonego mieszkania, ale moja elokwencja bya cakowicie zbyteczna. Helena
bynajmniej nie zastanawiaa si nad tym, e wprowadziem j do cudzego
mieszkania, i niepotrzebny jej by do tego aden komentarz. Wprost przeciwnie,
wydawao si, e od chwili gdy przekroczya prg, bya gotowa przej od
kokieterii (ktra przemawia dwuznacznikami i udaje zabaw) do tego rodzaju
zachowania, ktre ma ju tylko jeden sens i znaczenie i ktre stwarza sobie
iluzj, e nie jest zabaw, ale samym yciem. Przystana na rodku pokoju
Kostki, obejrzaa si w moj stron, a ja wyczytaem w jej spojrzeniu, e czeka
ju tylko, bym do niej podszed, pocaowa j i obj. W chwili gdy tak patrzya,
bya dokadnie t Helen, jaka istniaa w mojej wyobrani: Helen bezsiln i
wydan na pastw.
Podszedem do niej, podniosa ku mnie twarz; zamiast j pocaowa (na co
tak czekaa) umiechnem si do niej i ujem w palce ramiona jej niebieskiego
paszcza. Zrozumiaa i rozpia go. Zaniosem paszcz na wieszak w przedpokoju.
Nie, teraz, kiedy wszystko byo ju gotowe (moje chci i jej bezwolno), nie
chciaem si pieszy i ryzykowa, e w popiechu mog pomin co z tego
wszystkiego, co chciaem mie. Zaczem jak banaln rozmow: powiedziaem,
eby usiada, wskazywaem jej rne drobiazgi w mieszkaniu Kostki, otworzyem
szafk, gdzie staa butelka wdki, ktr mi wczoraj Kostka pokaza, i zrobiem na

jej widok zdziwion min; potem j otworzyem, postawiem na stole dwa mae
kieliszki i nalaem.
Upij si rzeka.
Upijemy si oboje odparem (cho wiedziaem, e ja si nie upij, e nie
chc si upi, poniewa musz wszystko zachowa wiernie w pamici).
Nie umiechna si; bya powana; wypia i powiedziaa:
Wie pan, Ludwiku, czuabym si strasznie nieszczliwa, gdyby pan sobie
pomyla, e jestem taka, jak te znudzone damulki, co to szukaj przygd. Nie
jestem naiwna i wiem, e mia pan w swoim yciu wiele kobiet i e kobiety same
nauczyy pana, i mona je lekko traktowa. Ale ja byabym nieszczliwa...
Ja rwnie bybym nieszczliwy rzekem gdyby pani bya taka jak
inne i traktowaa niepowanie kad przygod miosn, ktra odciga pani od
ma. Gdyby bya pani wanie taka, nasze spotkanie nie miaoby dla mnie
sensu.
Doprawdy? spytaa.
Doprawdy, Heleno. Ma pani racj, miaem wiele kobiet i nauczyy mnie, e
mona je beztrosko zmienia jedn na drug, ale spotkanie z pani to co innego.
Nie mwi pan tego ot tak tylko?
Nie. Kiedy spotkaem pani po raz pierwszy, bardzo szybko zrozumiaem,
e ju od lat, od wielu lat czekam wanie na pani,
Pan przecie nie lubi frazesw. Nie mwiby pan tego, gdyby pan tak nie
czu.
Nie, nie mwibym, nie umiem udawa mioci, to jedyna rzecz, ktrej
mnie kobiety nigdy nie nauczyy. I dlatego nie kami pani, Heleno, chocia to
brzmi niewiarygodnie: kiedy pani zobaczyem, zrozumiaem, e wanie na
pani czekaem przez tyle lat. e czekaem na pani, nie znajc jej nawet. I e
teraz musi pani by moja, e to nieuniknione jak los.
Mj Boe rzeka Helena i przymkna oczy; miaa na twarzy czerwone
plamy, moe od alkoholu, a moe ze zdenerwowania, i teraz bya jeszcze bardziej
t Helen, jak widziaem zawsze w swojej wyobrani: bezsiln i wydan na
pastw.
Ach, Ludwiku, przecie ze mn byo wanie tak samo. Ja ju od pierwszej
chwili wiedziaam, e to nasze spotkanie to nie aden flirt, i dlatego wanie

baam si tego, poniewa jestem matk, i wiedziaam, e to, co jest midzy mn


a panem, to jest prawda, e pan jest moj prawd i e nic na to nie poradz.
Tak, i pani jest moj prawd, Heleno rzekem.
Siedziaa na tapczanie, miaa rozszerzone oczy, ktre patrzay na mnie, nie
widzc mnie nawet, a ja siedziaem naprzeciw niej na krzele i chciwie j
obserwowaem. Pooyem rce na jej kolanach i powoli podnosiem jej spdnic,
a ukaza si brzeg poczoch i podwizki, ktre na grubych nogach Heleny robiy
wraenie czego smutnego i aosnego. Helena za siedziaa nie reagujc na moje
dotknicia ani jednym gestem czy spojrzeniem.
Gdyby pan wiedzia wszystko...
Co gdybym wiedzia?
O mnie. Jak ja yj. Jak yam.
Jak pani ya?
Umiechna si gorzko.
Naraz ogarn mnie strach, aby Helena nie ucieka si do banalnej metody
wszystkich niewiernych on, nie zacza bagatelizowa swojego maestwa i
okrada mnie w ten sposb z jego wartoci w chwili, kiedy stawao si ono
wanie moim upem.
Niech mi pani tylko, na mio bosk, nie mwi, e jest pani nieszczliwa
w maestwie i e m pani nie rozumie.
Nie zamierzaam tego powiedzie rzeka Helena, speszona troch moim
wybuchem chocia...
Chocia w tej chwili tak si pani wydaje. Kadej kobiecie zaczyna si tak
wydawa, kiedy jest sam na sam z innym mczyzn, ale wanie wtedy zaczyna
si cae zakamanie, a pani chce przecie, by prawdziwa, Heleno. Na pewno
kochaa pani swego ma, nie jest pani kobiet, ktra oddaaby si bez mioci.
Nie powiedziaa cicho.
Kim jest waciwie pani m? Wzruszya ramionami i umiechna si.
M...
Jak dawno si znacie?
Od trzynastu lat jestem matk, ale znamy si duej.

A wic bya pani jeszcze studentk?


Tak. Na pierwszym roku studiw.
Chciaa obcign zadart spdnic, ale chwyciem j za rk i nie pozwoliem na to. Wypytywaem dalej:
A on? Gdziecie si poznali?
W zespole pieni i taca.
W zespole? Pani m tam piewa?
Tak, piewa. Wszyscy piewalimy.
A wic poznalicie si w zespole. To pikne miejsce na mio.
Tak.
Te czasy w ogle byy pikne.
Pan te lubi je wspomina?
To by najpikniejszy okres mego ycia. Czy m by pani pierwsz
mioci?
Nie chce mi si teraz myle o moim mu bronia si.
Chc pani pozna, Heleno. Chc teraz wiedzie o pani wszystko. Im lepiej
bd pani zna, tym bardziej bdzie pani moja. Miaa pani kogo jeszcze przed
nim?
Helena kiwna gow.
Tak.
Poczuem si niemal zawiedziony, e Helena miaa jeszcze kogo innego i e
to pomniejsza jako znaczenie jej zwizku z Pawem Zemankiem.
Czy to bya prawdziwa mio?
Pokrcia gow.
Wycznie gupia ciekawo.
Tak e pierwsz pani mioci by pani m?
Przytakna.
Ale to ju byo tak dawno.
Jak on wyglda? spytaem cicho.

Dlaczego pan chce wiedzie?


Chc mie pani razem z tym wszystkim, co jest w pani, ze wszystkim, co
jest w tej gwce... rzekem i pogadziem j po wosach.
Jeeli co broni kobiecie mwi kochankowi o swoim mu, to rzadko kiedy
bywa to godno i takt (ch zachowania czystoci w nieczystoci) czy te
prawdziwy wstyd, a raczej najzwyczajniejsza obawa, eby kochanek nie poczu
si tym jako dotknity. Skoro kochanek t obaw rozproszy, kobieta bywa mu
wdziczna, czuje si swobodniejsza, a przede wszystkim: ma o czym mwi,
poniewa temat rozmw nie jest niewyczerpany, a wasny m jest dla kobiety
tematem najwdziczniejszym, tu bowiem jedynie czuje si ona pewnie, tylko w tej
dziedzinie jest specjalistk, a kady czowiek czuje si przecie szczliwy, kiedy
moe si wykaza w swojej specjalnoci i pochlubi si ni. Rwnie Helena
zacza mwi cakiem swobodnie o Pawle Zemanku, skoro j zapewniem, e mi
to nie wadzi, i pozwolia si nawet tak dalece porwa wspomnieniom, e nie dodawaa do jego wizerunku adnych ciemnych plam, a opowiadaa mi z pasj,
rzeczowo, jak si w nim zakochaa (w tym smukym jasnowosym bogu), jak
patrzaa na niego z szacunkiem, kiedy zosta politycznym kierownikiem ich
zespou (ale to nie by aden sztywniak! By tysic razy weselszy ni caa ta
dzisiejsza modzie!), jak podziwiay go wszystkie, ona i jej przyjaciki (umia
bajecznie mwi!), i jak historia jej mioci splata si harmonijnie z caym
tamtym okresem, w ktrego obronie wygosia par zda (czy mymy mieli
najmniejsze nawet pojcie, e Stalin kaza rozstrzeliwa wiernych komunistw?),
nie dlatego, eby chciaa zboczy na tematy polityczne, ale dlatego e w jej
odczuciu ten temat dotyczy jej osobicie. Sposb, w jaki kada nacisk na obron
czasw swojej modoci, oraz fakt, e utosamiaa si z tym okresem (jakby by
jej domem rodzinnym, ktry utracia), mia niemal charakter maej demonstracji,
jak gdyby Helena chciaa powiedzie: bierz mnie ca, bez adnych warunkw,
oprcz jednego: e pozwolisz mi by tak, jaka jestem, e wemiesz mnie sobie
razem z moimi pog1dami. Taka demonstracja pogldw w sytuacji, gdzie nie
chodzi o pogldy, tylko o ciao, ma w sobie co anormalnego, co zdradza, e
wanie kwestia pogldw jest pit achillesow danej kobiety: albo boi si
podejrzenia, e w ogle nie ma adnych pogldw, i dlatego szybko je wygasza,
albo te (co w przypadku Heleny byo bardziej prawdopodobne), e w skrytoci
ducha nie jest swoich pogldw pewna, e czuje si w nich zachwiana i chce
znowu za wszelk cen odzyska pewno, choby w ten sposb, e rzuca w
zamian za to na szal co, co stanowi dla niej bezsporn warto: sam akt
miosny (by moe z tchrzliw podwiadom wiar, e kochankowi bdzie z

pewnoci bardziej zaleao na pieszczotach ni na polemice z jej pogldami).


Tak wic demonstracja Heleny nie bya dla mnie przykra, poniewa przybliaa
mnie do sedna mojej pasji.
Dzisiejsza modzie jest inna ni my cigna Helena. Oni dostali
wszystko ju za darmo, przyszli do gotowego, oni nie rozumiej, dlaczego ja do
dzisiaj czuj si wzruszona, kiedy sysz rosyjsk czastuszk.
Ale przecie pani te przysza ju do gotowego. Kiedy wojna si skoczya,
miaa pani czternacie lat, gdy nadszed Luty siedemnacie.
Tak, ale mimo wszystko to jest cz mojego ycia. Widzi pan to?
pokazaa mi ma srebrn blaszk przymocowan na krtkim acuszku do jej
zegarka na przegubie.
Pochyliem si bliej, a Helena wyjania mi, e rysunek wyryty na tej
blaszce przedstawia Kreml.
Mam to od Pawa rzeka i opowiedziaa mi histori tego wisiorka, ktry
jakoby wiele, wiele lat temu daa pewna zakochana dziewczyna rosyjska
pewnemu rosyjskiemu chopcu, Saszy, kiedy wyrusza na wielk wojn. Pod
koniec wojny doszed a do Pragi, ktr wyzwoli, ale ktra jemu przyniosa
mier. Na grnym pitrze willi, w ktrej mieszka z rodzicami Pawe Zemanek,
Rosjanie urzdzili may szpitalik i ciko ranny porucznik rosyjski, Sasza,
przey tam ostatnie swoje chwile. Pawe zaprzyjani si z nim i spdzali razem
cae dnie. Kiedy Sasza umiera, da Pawowi na pamitk wisiorek z rysunkiem
Kremla, ktry przez cay czas wojny nosi zawieszony na szyi. Pawe
przechowywa ten dar niczym najdrosz relikwi. Kiedy jeszcze jako
narzeczeni Helena i Pawe pokcili si i myleli, e wszystko ju midzy nimi
skoczone; ale wreszcie Pawe przyszed do niej i na przeprosiny ofiarowa jej t
tani ozdob (ale najdrosz pamitk), i od tej chwili Helena nie zdejmuje jej z
rki, poniewa ten may przedmiot uwaa za co w rodzaju paeczki sztafetowej,
posannictwa (spytaem, jakiego posannictwa, posannictwa radoci
odpowiedziaa), ktre musi nie a do koca.
Siedziaa naprzeciw mnie (z zadart spdnic i odsonitymi podwizkami
przymocowanymi do modnych czarnych majteczek elastycznych), twarz miaa
lekko zaczerwienion (od alkoholu, a moe take na skutek chwilowego
podniecenia), ale w tej chwili jej widok przesoni mi czyj inny obraz:
opowiadanie Heleny o wisiorku trzy razy zmieniajcym waciciela wywoao
mianowicie przed moimi oczyma w sposb gwatowny (jak pod wpywem nagego
uderzenia) posta Pawa Zemanka.

Nie wierzyem ani troch w istnienie czerwonoarmisty Saszy; zreszt gdyby


nawet istnia, jego realna egzystencja gina cakowicie za wielkim gestem,
ktrym Pawe Zemanek zamieni go w bohatera legendy swego ycia, w wity
pomnik, w narzdzie wzrusze, w sentymentalny argument i przedmiot kultu,
ktry jego ona (zapewne bardziej ni on staa w uczuciach) bdzie czcia
(gorliwie i na przekr wszystkiemu) a do mierci. Wydao mi si, e serce Pawa
Zemanka (serce wyuzdanie ekshibicjonistyczne) znajduje si tutaj, e jest tu
obecne, i nagle znalazem si w samym centrum owej sceny sprzed lat pitnastu:
sala wielkiego audytorium na Wydziale Przyrodniczo-Matematycznym: na
podium za dugim stoem siedzi Zemanek, obok niego tga dziewczyna o okrgej
twarzy, z warkoczem, w brzydkim sweterku, a z drugiej strony mody chopak,
przedstawiciel komitetu uczelnianego. W gbi za podium wisi czarna tablica, na
lewo od niej portret Juliusza Fuika oprawny w ramy. Naprzeciw stou wznosz
si amfiteatralnie awy dla suchaczy, na jednej z nich siedz ja, i teraz, po
pitnastu latach, patrz swoimi wczesnymi oczyma, widz przed sob Zemanka,
ktry zapowiada, e bdzie rozpatrywana sprawa towarzysza Jahna, widz go,
jak mwi: Przeczytam wam, towarzysze, listy dwch komunistw. Po tych
sowach zrobi ma pauz, wzi do rki jak cienk ksieczk, przegarn
swoje dugie falujce wosy i zacz czyta sugestywnym, niemal czuym gosem:
Trwao to dugo, zanim przysza, mierci. Mimo wszystko miaem
nadziej, e si z tob zaznajomi dopiero po wielu latach. e bd jeszcze y
yciem wolnego czowieka, e bd jeszcze wiele pracowa i wiele kocha, i wiele
piewa, i wdrowa po wiecie...
Poznaem Reporta spod szubienicy.
Kochaem ycie i za jego pikno szedem w bj. Kochaem was, ludzie, i
byem szczliwy, gdycie mi odpacali mioci, cierpiaem, gdycie mnie nie
rozumieli...
Ten tekst zosta napisany potajemnie w wizieniu i, opromieniony nimbem
bohaterstwa, by w owym czasie najpoczytniejsz chyba lektur, Zemanek czyta
nam najbardziej znane ustpy, ktre wszyscy umieli niemal na pami.
Niech nigdy smutek nie czy si z mym imieniem. To jest mj testament
dla was, ojcze i matko, i siostry moje, dla ciebie, Gustyno moja, dla was,
towarzysze, dla wszystkich, ktrych kochaem...
Na cianie wisiaa podobizna Fuika, reprodukcja synnego rysunku Maxa
Svabinskiego, sdziwego malarza secesyjnego, wirtuoza w zakresie symboliki
alegorycznej, pucoowatych kobiet, motylkw i wszystkiego, co sodkie i ckliwe;

po wojnie zwrcili si podobno do niego towarzysze z prob, by wedug


zachowanej fotografii zrobi portret Fuika, i vabinsky narysowa go (z profilu)
delikatn kresk w swoim stylu: niemale dziewczcego, rozmarzonego, czystego
i tak piknego, e nawet ci, ktrzy znali Fuika osobicie, dawali szlachetnemu
rysunkowi pierwszestwo przed wspomnieniem jego prawdziwej twarzy. A
Zemanek czyta dalej o tym, jak Fuik ze swoim wspwiniem ojczulkiem
Peszkiem piewali w celi 267. Jego gos nabra teraz tonw jasnych i radosnych:
Soce! Tak szczodrze wieci ta czarodziejska kula, tyle cudw czyni
przed ludzkimi oczyma... Ach, ojczulku, tak bym jednak chcia kiedy zobaczy
wschd soca...
I Zemanek czyta dalej, a wszyscy suchali milczco i uwanie, tga
dziewczyna za stoem za nie spuszczaa z Zemanka zachwyconego wzroku;
potem nagle gos jego stwardnia i brzmia teraz niemal zowrbnie; czyta o
Mirku, ktry zdradzi w wizieniu.
Pomyle, e to by czowiek o mocnym charakterze, ktry nie kry si
przed kulami walczc na froncie hiszpaskim i nie ugi si przechodzc okrutne
dowiadczenia obozu koncentracyjnego we Francji. Teraz blednie przed trzcink
gestapowca i sypie w obawie, aby mu nie wybito zba. Jak powierzchowna bya
ta jego dzielno, skoro nie wytrzymaa kilku uderze. Tak powierzchowna, jak
jego przekonania.
...Straci wszystko, bo zacz myle o sobie. Aby ocali wasn skr,
powici kolegw. Stchrzy i z tchrzostwa zdradzi...
Ze ciany patrzya pikna twarz Fuika, tak jak patrzya ze cian w tysicach urzdowych pomieszcze w naszym kraju, a bya tak pikna, e patrzc
na ni, czuem si ndzny, nie tylko z powodu swego przewinienia, ale i z
powodu swego wygldu. A Zemanek czyta dalej:
Mog nam odebra ycie, prawda, Gustyno, ale naszej czci i mioci nie
odbior! Och, ludzie, czy sobie potraficie wyobrazi, jak bymy yli, gdybymy si
znowu spotkali po tych latach cierpienia? Gdybymy si znowu spotkali w yciu
wolnym, piknym, swobodnym i twrczym? Gdy nadejdzie to, za czym tak
tsknilimy, o co walczylimy i za co idziemy na mier!*
Zemanek odczyta z patosem ostatnie zdanie i przez chwil milcza.
Potem powiedzia:
*

Julius Fuik, Reporta spod szubienicy, przeoya Helena Gruszczyska-Dubowa.

To by list komunisty pisany w cieniu szubienicy. Przeczytam wam teraz


inny list. I odczyta trzy krtkie, mieszne, grone zdania z mojej kartki. Potem
umilk, wszyscy milczeli, a ja wiedziaem, e jestem stracony. Cisza trwaa dugo,
a Zemanek, ten znakomity reyser, umylnie jej nie przerywa i dopiero po chwili
wezwa mnie do zabrania gosu. Wiedziaem, e nic nie da si ju uratowa; jeli
moje argumenty odniosy tak niewielki skutek gdzie indziej, to jaki efekt mogy
osign teraz, kiedy Zemanek zastosowa do moich sw absolutne kryterium
mczestwa Fuika? Nie mogem jednak zrobi nic innego jak tylko wsta i
mwi. Wyjaniem raz jeszcze, e moje sowa byy zwykym artem, potpiem
jednake niestosowno i trywialno tego rodzaju artu, mwiem jeszcze o
swoim indywidualizmie, intelektualizmie, o swoim oderwaniu od ludu,
doszukaem si w sobie nawet samolubstwa, sceptycyzmu, cynizmu, zaklinaem
si tylko, e mimo to jestem oddany partii i nie jestem jej wrogiem. Potem
nastpia dyskusja i towarzysze ujawniali sprzecznoci w moim stanowisku:
pytali mnie, w jaki sposb moe by oddany partii czowiek, ktry sam przyznaje,
e jest cynikiem; jedna z koleanek wypomniaa mi moje lekcewace wypowiedzi
na temat kobiet i zapytaa, czy tak moe mwi komunista; inni wygaszali
abstrakcyjne uwagi o drobnomieszczastwie i doczepiali mnie do nich jako
konkretny przykad: wszyscy twierdzili, e moja samokrytyka bya pytka i
nieszczera. Potem ta towarzyszka z warkoczami, ktra siedziaa za dugim stoem
obok Zemanka, postawia mi pytanie:
Jak sdzisz, co powiedzieliby na te twoje sformuowania ci towarzysze,
ktrych torturowano na gestapo i ktrzy nie przeyli?
Przypomnia mi si ojciec i uwiadomiem sobie, e wszyscy udaj, i nic o
jego mierci nie wiedz. Milczaem. Powtrzya pytanie. Zmuszaa mnie do
odpowiedzi.
Nie wiem powiedziaem.
Pomyl chwil nalegaa moe na to wpadniesz.
Chciaa, ebym wyimaginowanymi ustami nieyjcych towarzyszy wyda na
siebie surowy wyrok, ale mnie zalaa nagle fala wciekoci, wciekoci zupenie
nieoczekiwanej i nieprzewidzianej, zbuntowaem si przeciwko wiele tygodni
trwajcemu utwierdzaniu si w samokrytyce i powiedziaem:
Oni stali midzy yciem i mierci. Na pewno nie byli maostkowi. Gdyby
przeczytali moj pocztwk, by moe rozemialiby si.

Jeszcze przed chwil towarzyszka z warkoczami dawaa mi jak przynajmniej szans obrony. Miaem ostatni okazj zrozumie surow krytyk
towarzyszy, utosami si z ni, przyj j i na tej zasadzie domaga si pewnego
zrozumienia take z ich strony. Ale swoj nieoczekiwan odpowiedzi wyczyem
si nagle z ich kategorii mylenia, odmwiem grania roli w komedii, ktr
powszechnie odgrywano na setkach i tysicach zebra, na setkach komisji
dyscyplinarnych, a wkrtce potem rwnie na setkach rozpraw sdowych: roli
oskaronego, ktry sam si oskara i gorliwoci swego samooskarenia
(absolutnym utosamieniem si z oskarycielami) wybaguje zmiowanie nad
sob.
I znw przez chwil panowaa cisza. Potem zacz mwi Zemanek. Powiedzia, e nie moe poj, co w moich antypastwowych sformuowaniach
mogoby pobudza do miechu. Odwoa si znowu do sw Fuika i owiadczy,
e chwiejno i sceptycyzm w sytuacjach krytycznych z reguy przeobraa si w
zdrad, a partia to twierdza, ktra w swych murach adnego zdrajcy tolerowa
nie bdzie. Potem powiedzia, e swoim wystpieniem dowiodem, i nigdy w
ogle nic nie rozumiaem, e nie tylko w partii nie ma dla mnie miejsca, ale e
nie zasuguj na to, by klasa robotnicza oya na moje wyksztacenie. Postawi
wniosek o wykluczenie mnie z partii i usunicie z uniwersytetu. Obecni na sali
podnieli rce, a Zemanek owiadczy mi, e mam odda legitymacj partyjn i
wyj.
Wstaem i pooyem na stole przed Zemankiem moj legitymacj. Zemanek
nawet na mnie nie spojrza; nie widzia mnie ju. Aleja widz teraz jego on,
siedzi przede mn pijana, czerwona na twarzy, z sukni zadart do pasa. Jej
grube nogi obramowane s u gry czerni elastycznych majtek; to s nogi,
ktrych rozwieranie i zwieranie wyznaczao rytm dziesiciu lat ycia Zemanka.
Na tych nogach pooyem teraz swoje donie i doznaem uczucia, e trzymam w
rku samo ycie Zemanka. Patrzaem w twarz Heleny, w jej oczy, ktre na dotyk
moich doni zareagoway leciutkim przymkniciem powiek.
Niech si pani rozbierze, Heleno powiedziaem cicho.
Wstaa z tapczanu, podwinita spdnica zelizna si znowu do kolan.
Patrzaa mi w oczy nieruchomym spojrzeniem i bez sowa (nie spuszczajc ze
mnie wzroku) zacza rozpina zamek. Uwolniona spdnica spyna po nogach
na podog; wysza z niej lew nog, a praw podniosa j, wzia w rk i
odoya na krzeso. Staa teraz w sweterku i halce. Potem cigna sweterek
przez gow i rzucia go w lad za spdniczk.

Niech pan nie patrzy poprosia.


Chc pani widzie.
Nie chc, eby pan widzia, jak si rozbieram.
Podszedem do niej. Ujem j z obu stron pod pachami i zsuwajc donie w
d, ku biodrom, czuem pod jedwabiem halki, troch wilgotnej od potu, jej
mikkie, tgie ciao. Pochylia gow, a usta jej pod wpywem wieloletniego
nawyku (zego nawyku) rozchyliy si do pocaunku. Ale ja nie chciaem jej
caowa, chciaem si jej dugo, jak najduej przyglda.
Niech si pani rozbierze powtrzyem, odsunem si od niej i zdjem
marynark.
Za jasno tutaj powiedziaa.
To dobrze odrzekem i powiesiem marynark na porczy krzesa.
cigna halk przez gow i rzucia j na spdnic i sweterek; odpia
poczochy i jedn po drugiej zsuna z ng; poczoch nie rzucia; zrobia dwa
kroki w stron krzesa i ostronie je tam pooya; potem wypia pier i
wycigna rce do tyu, trwao to par sekund, po czym wycignite w ty
ramiona (jak przy wspinaniu si na palce) opady, a wraz z nimi opad rwnie
stanik, zelizn si z piersi, ktre cinite troch ramionami tuliy si do siebie,
pene, biae i oczywicie troch cikie i obwise.
Niech si pani rozbierze, Heleno powtrzyem po raz ostatni.
Helena spojrzaa mi w oczy, po czym zacza ciga czarne elastyczne
majtki, ktrych prny materia mocno opina jej biodra; odrzucia je w lad za
poczochami i sweterkiem. Bya naga.
Nie zatrzymuj si przy wszystkich szczegach tej sceny przez jakie
szczeglne upodobanie w obnaaniu kobiecego ciaa, ale dlatego, e kady z tych
szczegw skrupulatnie notowaem w pamici: nie chodzio mi przecie o
osignicie jak najszybciej rozkoszy z jedn z kobiet (a wic z byle jak kobiet),
szo o to, bym posiad cakiem okrelony intymny, obcy wiat, a ten obcy wiat
musiaem zrozumie w cigu jednego jedynego popoudnia, jednego aktu
miosnego, w ktrym miaem by nie tylko tym, ktry oddaje si pieszczotom, ale
jednoczenie tym, co kradnie, co goni za wymykajcym si upem, i dlatego musi
mie si cay czas na bacznoci.
Dotychczas braem Helen w posiadanie jedynie spojrzeniem. I teraz staem
nieco z dala od niej, podczas gdy ona, przeciwnie ni ja, tsknia za szybkim

dotkniciem ciepych ramion, ktre osoniyby jej ciao wystawione na chd


spojrze. Niemal na odlego tych paru krokw wyczuwaem wilgo jej ust i
zmysow niecierpliwo jzyka. Jeszcze sekunda, jeszcze dwie, i podszedem do
niej. Objlimy si stojc na rodku pokoju midzy dwoma krzesami penymi
naszych achw.
Ludwik, Ludwik, Ludwik... szeptaa. Podprowadziem j do tapczanu.
Pooyem.
Chod, chod powtarzaa. Chod do mnie, chod do mnie.
Mio fizyczna rzadko kiedy idzie w parze z mioci duchow. Co
waciwie dzieje si z dusz, kiedy ciao zrasta si (ruchem tak odwiecznym,
powszechnym i niezmiennym) z innym ciaem? Ile to rzeczy potrafi wymyli w
owych chwilach dusza, dowodzc w ten sposb raz jeszcze swojej przewagi nad
wytrwa monotoni ycia fizycznego! Jak potrafi gardzi ciaem i uywa go (jak
rwnie jego vis vis) jedynie jako propozycji dla rozpasanej fantazji, tysic razy
bardziej cielesnej ni same te ciaa! Albo odwrotnie, jak potrafi je znieway,
ignorujc jego wahadowe ruchy i kierujc swoje myli (znuone ju kaprysem
wasnego ciaa) zupenie gdzie indziej: na parti szachw, na wspomnienia
dobrego obiadu, na czytan wanie ksik...
Nic w tym niezwykego, jeli cz si z sob dwa obce ciaa. Zdarza si te
czasem symbioza dusz. Ale tysic razy rzadszym zjawiskiem jest symbioza ciaa z
wasn dusz i zespolenie si ich we wsplnej namitnoci. Ale i to si zdarza
czasami, kiedy czowiek kocha naprawd; chyba tak: wierz w to i nadal chc w
to wierzy.
Co wobec tego robia moja dusza w czasie, kiedy moje ciao uprawiao
mio fizyczn z Helen?
Moja dusza widziaa kobiece ciao. Bya wobec tego ciaa obojtna. Wiedziaa, e to ciao ma dla niej warto wycznie jako ciao, ktre w taki wanie
sposb widzi i bierze w posiadanie kto trzeci, kto, kogo tu nie ma, i wanie
dlatego prbowaa patrze na nie oczyma tego trzeciego, nieobecnego; wanie
dlatego staraa si by jego medium; byo tu nagie ciao kobiety, podkurczona
noga, fada na brzuchu i pier, ale wszystko to nabierao znaczenia dopiero w
chwili, gdy moje oczy przeobraay si w oczy tego trzeciego, nieobecnego. W owo
cudze spojrzenie wstpowaa nagle moja dusza i zamieniaa si w tamtego; braa
w posiadanie nie tylko podkurczon nog, fad na brzuchu i piersi, ale braa je
tak, jak je widzia ten trzeci, nieobecny.

A moja dusza nie tylko przeobraaa si w medium tego trzeciego, nieobecnego, ale nakazywaa memu ciau, by stao si medium jego ciaa, a potem
cofaa si o par krokw i spogldaa na te kurczowe zmagania dwch cia, cia
dwojga maonkw, aby nagle da memu ciau rozkaz, by stao si znowu samym
sob, by wmieszao si do tego maeskiego stosunku i brutalnie go zniweczyo.
Na szyi Heleny nabrzmiaa niebieska ya, a jej ciaem targn spazm;
odwrcia gow w bok, zbami wgryza si w poduszk.
Wyszeptaa moje imi, a jej oczy poprosiy mnie o chwil wytchnienia.
Ale moja dusza kazaa mi nie ustawa; pdzi j z rozkoszy w rozkosz,
umczy do ostatka, zmienia pooenie jej ciaa, eby nie zostao ukryte, utajone
ani jedno spojrzenie, ktrym patrza na ni ten trzeci, nieobecny; nie, nie
uyczy jej ani chwili wytchnienia, odtwarza wci na nowo ten spazm, w
ktrym staje si prawdziwa, wanie taka, jaka jest, autentyczna, w ktrym nic
nie udaje, w ktrym wrya si w pami tego trzeciego, tego, ktrego tu nie ma,
jak stempel, jak piecz, jak szyfr, jak znak. A wic ukra ten tajny szyfr, t
krlewsk piecz! Spldrowa sezam Pawa Zemanka, wszystko spenetrowa i
wszystko porozrzuca, zostawi w nim spustoszenie.
Patrzyem w twarz Heleny, zaczerwienion i zeszpecon grymasem; pooyem do na tej twarzy; pooyem na niej do jak na przedmiocie, ktry
moemy obraca, przewraca, gnie i mitosi, i czuem, e ta twarz tak wanie
przyjmuje dotknicie mojej doni: jak rzecz, ktra chce, by j obracano i
gnieciono; obrciem jej gow na bok; potem na drug stron; kilka razy
odwracaem tak t gow i nagle to obracanie zamienio si w pierwszy policzek i
drugi, i trzeci. Helena zacza szlocha i krzycze, ale nie by to krzyk blu, lecz
krzyk podniecenia, jej broda unosia si ku mnie, a ja biem, biem, biem; a
potem zobaczyem, e nie tylko jej broda, ale i piersi unosz si ku mnie, i biem
j (pochylony nad ni) po ramionach, po biodrach i po piersiach...
Wszystko ma swj koniec; i to wspaniae dzieo zniszczenia dobiego
wreszcie koca. Leaa na brzuchu w poprzek tapczanu, znuona i wyczerpana.
Na jej plecach widniao brunatne okrge znami, a niej, na poladkach,
czerwone lady uderze.
Wstaem i zataczajc si przeszedem przez pokj; otworzyem drzwi i
znalazem si w azience; odkrciem kran z zimn wod i obmyem rce, twarz,
cae ciao. Uniosem gow i ujrzaem w lustrze swoje odbicie: moja twarz bya
umiechnita; na widok tej umiechnitej twarzy mj umiech przeszed w
miech zaczem si mia. Wytarem si rcznikiem i usiadem na krawdzi

wanny. Chciaem chocia przez krtk chwil by sam, delektowa si t


niezwyk sodycz nagej samotnoci i cieszy si swoj radoci.
Tak, byem zadowolony; byem chyba cakiem szczliwy. Czuem si
zwycizc i wszystkie nadchodzce minuty i godziny wydaway mi si niepotrzebne, nie byem ich ciekaw.
Potem wrciem do pokoju.
Helena nie leaa ju na brzuchu, ale na boku i patrzaa na mnie.
Chod do mnie, kochany powiedziaa.
Wiele ludzi po akcie miosnym sdzi (nie zastanawiajc si zbytnio nad
tym), e skoro poczyy si ich ciaa, to poczyy si take ich dusze, i temu
mylnemu przewiadczeniu daj wyraz przez to, e czuj si automatycznie
uprawnieni do mwienia sobie po imieniu. Poniewa nigdy nie podzielaem owej
mylnej wiary w zsynchronizowan harmoni duszy i ciaa, przyjem t form z
ust Heleny z zakopotaniem i niechci. Nie zareagowaem na jej zaproszenie i
podszedem do krzesa, gdzie leay moje rzeczy, eby woy koszul.
Nie ubieraj si! rzeka proszco Helena, wycigna do mnie rk i
powtrzya: Chod!
Niczego nie pragnem bardziej, ni aby tych chwil, ktre wanie nadeszy,
o ile to moliwe, w ogle nie byo, a skoro ju musiay by, to aby przynajmniej
byy jak najbahsze, najmniej istotne, aby nie miay adnej wagi, aby byy lejsze
ni py; nie chciaem dotyka ju ciaa Heleny, baem si jakiejkolwiek czuoci,
ale rwnie mocno baem si jakiegokolwiek napicia i dramatyzowania sytuacji;
tote w kocu zrezygnowaem ze swojej koszuli i usiadem koo Heleny na
tapczanie. To byo straszne: przysuna si do mnie i pooya mi gow na
kolanach; caowaa mnie i wkrtce miaem zupenie wilgotn nog, ale nie bya
to wilgo pocaunkw: Helena podniosa gow, i zobaczyem, e jej twarz zalana
jest zami. Ocieraa je powtarzajc w kko:
Kochany, nie gniewaj si, e pacz, nie gniewaj si, kochany, e pacz.
Przysuna si jeszcze bliej, obja mnie ramionami i wybuchna paczem.
Co ci jest? spytaem. Pokrcia gow.
Nic, nic, mj ty guptasku rzeka i zacza mnie gorczkowo caowa po
twarzy i po caym ciele.
Jestem zakochana powiedziaa, a kiedy nic nie odpowiedziaem, cigna
dalej: Bdziesz si ze mnie mia, ale mnie jest wszystko jedno, jestem

zakochana, jestem zakochana. A kiedy milczaem nadal, dodaa: Jestem


szczliwa. Po czym uniosa si i wskazaa na st, gdzie staa nie dopita
butelka wdki.
Wiesz co, nalej mi!
Nie chciao mi si nalewa Helenie ani sobie; baem si, e dalsze picie
alkoholu dodaoby niebezpiecznej wagi reszcie tego popoudnia (ktre byo
pikne, ale tylko pod tym warunkiem, e ju si skoczyo, e byo ju za mn).
Prosz ci, kochanie wskazywaa cigle na st i dodaa przepraszajco:
Nie gniewaj si, jestem po prostu szczliwa, chc by szczliwa...
Do tego niepotrzebna ci chyba wdka powiedziaem.
Nie gniewaj si, mam na ni ochot.
Nie byo rady; nalaem jej kieliszek wdki.
A ty ju nie? zapytaa.
Pokrciem gow. Wypia i poprosia:
Zostaw mi to tutaj.
Postawiem butelk i kieliszek na pododze koo tapczanu.
Bardzo szybko przychodzia do siebie po chwilowym zmczeniu; nagle
przeobrazia si w ma dziewczynk, chciaa si cieszy, figlowa i dawa wyraz
swojemu szczciu. W swojej nagoci czua si cakiem swobodnie i naturalnie
(miaa tylko zegarek na rce, przy ktrym pobrzkiwa koyszcy si na krtkim
acuszku widoczek Kremla) i szukaa najrozmaitszych pz, w ktrych by jej byo
najlepiej: skrzyowaa nogi i siedziaa po turecku; potem wycigna nogi spod
siebie i podpara si na okciu: potem znowu pooya si na brzuchu i
przycisna mi twarz do kolan. W najrniejszych wariantach mwia mi o tym,
jaka jest szczliwa, prbowaa mnie przy tym caowa, co znosiem z du doz
samozaparcia, zwaszcza dlatego, e jej usta byy zbyt wilgotne i e nie
zadowalay si tylko moimi ramionami i policzkami, ale usioway dosign
take moich warg (a ja si brzydz wilgotnych pocaunkw, chyba e jestem
zalepiony podaniem).
Potem owiadczya mi, e nigdy jeszcze nie przeya czego podobnego;
powiedziaem jej (ot, tak sobie), e przesadza. Zacza si zaklina, e w mioci
nigdy nie kamie i e nie mam powodu jej nie wierzy. Rozwijaa dalej swoj myl
i twierdzia, e wiedziaa o tym ju dawniej, ju podczas naszego pierwszego

spotkania; e ciao posiada swj niezawodny instynkt; e oczywicie


zaimponowaem jej swoim rozumem i entuzjazmem (tak, entuzjazmem, nie wiem,
gdzie go we mnie odkrya), ale e poza tym wiedziaa (chocia dopiero teraz
wyzbya si skrpowania i moe o tym mwi), e i nasze ciaa w jednej chwili
zawary tajny ukad, jaki ludzkie ciao podpisuje tylko raz w yciu.
I dlatego taka jestem szczliwa, wiesz?
Spucia przy tych sowach nogi z tapczanu, schylia si po butelk i nalaa
sobie nastpny kieliszek. Wypia i powiedziaa ze miechem:
Co robi, jak ty ju nie chcesz. Musz pi sama!
Aczkolwiek uwaaem ca t przygod za zakoczon, nie mog powiedzie,
eby sowa Heleny sprawiay mi przykro; utwierdzay we mnie poczucie
sukcesu mego przedsiwzicia i zadowolenie. I raczej dlatego tylko, e nie
wiedziaem, co powiedzie, a jednoczenie nie chciaem zbyt dugo milcze,
zauwayem, e ona chyba przesadza mwic o tym wszystkim jako o rzeczy,
ktra zdarza si tylko raz w yciu: przecie przeya wielk mio ze swoim
mem, jak mi to sama wyznaa.
Helena po moich sowach zamylia si cakiem powanie (siedziaa na
tapczanie z lekko rozsunitymi nogami spuszczonymi na podog, okcie opara
na kolanach, a w prawej rce trzymaa pusty kieliszek) i powiedziaa cicho:
Tak.
Uwaaa wida, e patetyczno tego, co dane jej byo przey przed chwil,
zobowizuje j do patetycznej szczeroci. Powtrzya tak, po czym przyznaa, e
byoby to niesprawiedliwe i brzydkie, gdyby w imi tego dzisiejszego cudu (tak
nazywaa nasz mio fizyczn) miaa lekceway co, co byo kiedy. Znowu
wypia i zacza mwi o tym, e wanie najsilniejsze przeycia maj to do siebie,
i nie mona ich z sob porwnywa; i e dla kobiety zupenie czym innym jest
mio w wieku lat dwudziestu ni wtedy, kiedy ma lat trzydzieci; ebym j
dobrze zrozumia; nie tylko pod wzgldem psychicznym, ale i fizycznym.
Po czym (troch nielogicznie i bez zwizku) oznajmia, e waciwie jej m i
ja mamy w sobie co podobnego! Nie wie nawet co; ja wprawdzie wygldam
inaczej, ale ona si nie myli, posiada niezawodny instynkt, ktry pozwala jej
przenikn w gb czowieka, widzie to, co kryje si za jego zewntrznym
obrazem.

Doprawdy, chciabym wiedzie, w czym przypominam twego ma


powiedziaem.
Owiadczya, e nie powinienem si gniewa, bo przecie to ja sam pytaem
j o niego i chciaem co o nim usysze, i e tylko dlatego odwaya si o nim
mwi. Ale jeeli chc usysze ca prawd, musi mi to powiedzie: tylko dwa
razy w yciu czua do kogo pocig tak silny, tak niepowstrzymany: do swego
ma i do mnie. To, co nas do siebie zblia, to jakie tajemnicze upojenie yciem;
rado, ktra z nas emanuje; wieczna modo; sia.
Chcc wyjani moje podobiestwo do Pawa Zemanka, uywaa Helena
sw dosy mtnych, niemniej jednak nie sposb byo zaprzeczy, e widziaa i
czua to podobiestwo (e je wrcz przeywaa) i uparcie przy nim obstawaa.
(Jestemy do siebie jakoby tak podobni, e mj stosunek miosny z ni nie by
chyba nawet zdrad.) Nie mog powiedzie, eby mnie to urazio lub zabolao, ale
osupiaem po prostu wobec kopotliwego charakteru i bezmiernej gupoty tego
stwierdzenia; podszedem do krzesa, gdzie leay moje rzeczy, i powoli zaczem
si ubiera.
Czy uraziam ci czym, kochanie?
Helena wyczua mj zy humor, wstaa z tapczanu i podesza do mnie;
zacza mnie gadzi po twarzy i prosia, ebym si na ni nie gniewa. Nie
pozwalaa mi si ubra. (Z jakich niewiadomych przyczyn uwaaa, e moje
spodnie i koszula s jej nieprzyjacimi.) Zacza zapewnia mnie, e naprawd
mnie kocha, e nie uywa tego sowa nadaremnie; e by moe bdzie miaa
okazj dowie mi tego, e od razu, od pocztku, kiedy spytaem o jej ma,
wiedziaa, i mwienie o nim nie ma sensu; e nie chce, eby midzy nami sta
jaki inny mczyzna, obcy mczyzna, tak, obcy, poniewa jej m jest dla niej
ju od dawna obcym czowiekiem.
Mj ty guptasku, przecie ja ju od trzech lat z nim nie yj. Nie rozwodzimy si tylko ze wzgldu na dziecko. On ma swoje ycie, a ja swoje.
Jestemy dzisiaj dwojgiem obcych ludzi. On jest ju tylko moj przeszoci.
Czy to prawda? zapytaem.
Tak, to prawda odpara.
Nie kam w taki gupi sposb.
Nie kami. Mieszkamy razem, ale nie yjemy ze sob jak kobieta z
mczyzn; ju od wielu lat.

Spogldaa na mnie bagalnie twarz biednej zakochanej kobiety. Jeszcze


par razy powtrzya mi, e mwi prawd, e mnie nie okamuje, e nie musz
by zazdrosny o jej ma; e jej m to ju tylko przeszo; e dzisiaj waciwie
go nie zdradzia, poniewa nie miaa kogo zdradza; e nie mam powodu si ba;
nasza mio bya nie tylko pikna, ale i czysta.
Nagle w bysku proroczego przeraenia pojem, e nie mam waciwie
powodu jej nie wierzy. Kiedy to zrozumiaem, odetchna z ulg i natychmiast
zacza mnie prosi, abym powiedzia na gos, e jej wierz; potem nalaa wdki
do kieliszka i zaproponowaa, ebymy si stuknli (odmwiem); pocaowaa
mnie; dostaem gsiej skrki, ale nie potrafiem odwrci twarzy; fascynoway
mnie jej gupie niebieskie oczy i jej (ruchliwe, wiercce si bez przerwy) nagie
ciao.
Tylko to nagie ciao widziaem teraz zupenie innymi oczyma; widziaem je
ogoocone; ogoocone z owego dranicego powabu, przesaniajcego dotychczas
wszystkie te mankamenty wieku (otyo, obwiso, przejrzao), w ktrych
zdawaa si koncentrowa caa historia i teraniejszo maestwa Heleny i
ktre dlatego wanie mnie pocigay. Teraz jednak, kiedy Helena staa przede
mn goa, bez ma i bez wizw czcych j z mem, bez swego maestwa,
tylko jako ona sama, jej fizyczna brzydota stracia w jednej chwili swj powab i
staa si rwnie sob to znaczy po prostu brzydot.
Helena nie miaa pojcia o tym, jak j widz, bya z kad chwil bardziej
pijana i bardziej zadowolona, bya szczliwa, e wierz w zapewnienia o jej
mioci, i nie wiedziaa po prostu, w jaki sposb da upust swemu szczciu; ni
std, ni zowd wpado jej do gowy otworzy radio (przykucna przed nim tyem
do mnie i przez chwil krcia gak); na ktrej stacji odezwa si jazz; Helena
wstaa i oczy jej si zawieciy; nieporadnie zacza naladowa wowe ruchy
twista (z przeraeniem patrzyem na jej piersi, ktre latay przy tym w jedn i
drug stron).
Tak si to taczy? rozemiaa si. Wiesz, e nigdy jeszcze nie
taczyam tych tacw?
miaa si bardzo gono i podesza, eby mnie obj; poprosia, ebym z
ni zataczy; gniewaa si, kiedy odmwiem, mwia, e nie umie tego taca,
ale e chce go taczy i e ja musz j tego nauczy; e w ogle chce, ebym
nauczy j wielu rzeczy, e przy mnie chce by moda. Prosia, ebym jej
powiedzia, e jest moda (zrobiem to). Uprzytomnia sobie, e ja jestem ubrany,
a ona naga; zacza si z tego mia; wydao si jej to fantastycznie oryginalne;

zapytaa, czy ten pan ma tutaj jakie due lustro, eby nas moga tak wanie
obejrze. Lustra nie byo, znajdowaa si tu tylko oszklona biblioteczka;
usiowaa zobaczy nas w jej szybie, ale obraz by zbyt niewyrany; podesza do
biblioteczki i zacza si mia, kiedy na grzbietach ksiek przeczytaa napisy:
Biblia, Kalwin, Instytucje. Listy przeciw jezuitom, Hus; wycigna Bibli, stana
w patetycznej pozie, otworzya na chybi trafi ksik i kaznodziejskim tonem
zacza czyta. Zapytaa mnie, czy byaby dobrym ksidzem. Powiedziaem jej, e
bardzo jej do twarzy, kiedy tak czyta Bibli, ale e musi si ju ubra, bo pan
Kostka lada chwila nadejdzie.
Ktra godzina? zapytaa.
Wp do sidmej.
Chwycia mnie za przegub lewej rki, gdzie nosz zegarek, i krzykna:
Ty kamczuchu! Dopiero za pitnacie szsta! Chcesz si mnie pozby!
Marzyem, eby ju sobie posza, eby jej ciao (tak straszliwie materialne)
zdematerializowao si, eby roztajao, zamienio si w potoczek, odpyno albo
przemienio si w par i uleciao przez okno ale to ciao byo tutaj, ciao,
ktrego nikomu nie odebraem, poprzez ktre nikogo nie pokonaem i nie
zniszczyem, odtrcone ciao, opuszczone przez ma, ciao, ktre chciaem
wykorzysta, a ktre wykorzystao mnie, a teraz cieszy si z tego, podskakuje i
dokazuje.
W aden sposb nie udao mi si skrci mojej dziwnej udrki. Dopiero koo
wp do sidmej zacza si ubiera. Zobaczya przy tym na swoim ramieniu
czerwon prg od mojego uderzenia; pogaskaa j; powiedziaa, e bdzie miaa
po mnie pamitk a do chwili, kiedy mnie znw zobaczy; natychmiast jednak
si poprawia: zobaczy mnie na pewno duo wczeniej, jeszcze zanim ta
pamitka zniknie z jej ciaa; staa przede mn (jedna poczocha ju wcignita, a
drug trzymaa w rku) i prosia, ebym jej obieca, e na pewno zobaczymy si
wczeniej.
Ubieraa si dugo. Wysza par minut przed sidm.

5
Otworzyem okno, marzyem bowiem, eby wiatr jak najszybciej wywia
wszelkie wspomnienia tego niepotrzebnego popoudnia, wszystkie resztki
zapachw i odczu. Potem szybko uprztnem butelk, wyrwnaem poduszki

na tapczanie, a kiedy uznaem, e wszystkie lady zostay zatarte, zagbiem si


w fotelu koo okna i cieszyem si (niemal aonie) na myl o rychym nadejciu
Kostki: o jego mskim gosie (tskniem ogromnie za gbokim, mskim gosem),
o jego dugiej, chudej postaci z pask piersi, o jego spokojnych opowieciach,
dziwacznych i mdrych, i o tym, e co mi powie o ucji, ktra w odrnieniu od
Heleny bya tak uroczo niematerialna, abstrakcyjna, tak ju odlega od wszelkich
konfliktw, napi i dramatw; a jednak nie tak zupenie pozbawiona wpywu na
moje ycie; przemkno mi przez myl, e wywiera na nie taki wpyw, jaki zdaniem astrologw wywieraj na ludzkie ycie ruchy gwiazd; i kiedy tak siedziaem
zagbiony w fotelu (pod otwartym oknem, przez ktre wypdzaem zapach
Heleny), przyszo mi do gowy, e znam chyba rozwizanie mego zabobonnego
rebusu i e wiem, po co ucja przemkna przez scen tych dwch ostatnich dni:
po to tylko, eby zniweczy moj zemst, eby przemieni w obok pary wszystko,
do czego dyem; poniewa ucja, kobieta, ktr tak bardzo kochaem i ktra w
zgoa niepojty sposb umkna mi w ostatniej chwili, jest przecie bogini
ucieczki, bogini daremnych pogoni, bogini ulotnoci; ale moj gow wci
jeszcze trzyma w swoich rkach...

[VI]

1
Wiele lat ju si nie widzielimy, a waciwie widzielimy si zaledwie kilka
razy w yciu. To dziwne, poniewa w swojej wyobrani spotykam si z Ludwikiem
Jahnem bardzo czsto i w monologach wewntrznych zwracam si do niego jako
do swego gwnego przeciwnika. Tak ju przywykem do jego niematerialnej
obecnoci, e poczuem zmieszanie, kiedy wczoraj, po wielu latach, spotkaem go
nagle jako prawdziwego czowieka z krwi i koci.
Nazwaem Ludwika swoim przeciwnikiem. Czy mam prawo tak go nazwa?
Stykaem si z nim przecie dziki zbiegowi okolicznoci za kadym razem, kiedy
znalazem si w jakim krytycznym pooeniu, i wanie on zawsze mi pomaga.
Ale pod tym zewntrznym przymierzem ziaa zawsze otcha wewntrznego
rozdwiku. Nie wiem, czy Ludwik zdawa sobie z tego spraw w tej samej mierze
co ja. Na pewno przywizywa wiksz wag do naszego zewntrznego przymierza
ni do wewntrznych rnic. By nieustpliwy wobec przeciwnikw zewntrznych
i tolerancyjny wobec wewntrznych antagonizmw. Ja nie. Ja wanie na odwrt.
Nie chc przez to powiedzie, e nie lubi Ludwika. Kocham go tak, jak kochamy
swoich przeciwnikw.

2
Poznaem go w czterdziestym sidmym roku na ktrym z tych burzliwych
zebra, od ktrych a kipiao wtedy na wyszych uczelniach. Wayy si losy
kraju. Wszyscy to czuli, ja czuem to take i we wszystkich dyskusjach, sporach i
gosowaniach byem po stronie komunistycznej mniejszoci przeciwko
wikszoci, ktr na uniwersytetach tworzyli w tym czasie ludowcy i narodowi
socjalici.
Wielu chrzecijan, katolikw i ewangelikw, miao mi to wtedy za ze.
Uwaali za zdrad fakt, e zwizaem si z ruchem, ktry na swojej tarczy
wypisa haso bezbonictwa. Kiedy spotykam si z nimi dzisiaj, sdz, e po
pitnastu latach uznaem chyba wreszcie swj wczesny bd. Ale musz ich
rozczarowa. Nie zmieniem do dzisiaj swego stanowiska ani na jot.

Tak, ruch komunistyczny rzeczywicie odrzuca religi. Ale tylko chrzecijanie, ktrzy nie chc widzie belki we wasnym oku, mog wini o to sam
komunizm. Powiedziaem: chrzecijanie. Ale gdzie oni waciwie s? Widz wok
siebie tylko pozornych chrzecijan, ktrzy yj akurat tak samo jak niewierzcy.
A przecie by chrzecijaninem to znaczy y inaczej. To znaczy i drog
Chrystusow, naladowa Chrystusa. To znaczy wyrzec si wasnych korzyci,
dobrobytu i wadzy i zwrci si ku biednym, ponionym i cierpicym. Ale czy
tak wanie postpowa Koci? Mj ojciec by robotnikiem, wiecznie
bezrobotnym i pokornie wierzcym w Boga. Pobonie obraca ku Niemu twarz,
ale Koci nigdy nie obrci ku niemu swego oblicza. Pozosta samotny wrd
blinich, samotny w onie Kocioa, sam ze swoim Bogiem, a do choroby i
mierci.
Koci nie zrozumia, e ruch robotniczy jest ruchem ponionych i wzdychajcych, ktrzy pragn sprawiedliwoci. Cakowicie wbrew duchowi Jezusowemu odwrci si od nich. Nie leao w jego interesie zabiega wraz z nimi i
dla nich o Krlestwo Boe na ziemi. Zwiza si z wyzyskiwaczami i w ten sposb
ruchowi robotniczemu odebra Boga. A teraz zarzuca komunizmowi, e jest
bezbony? Co za przewrotno! Tak, ruch socjalistyczny jest bezbony, ale ja
widz w tym bicz boy, przeznaczony dla nas, chrzecijan. Bicz za nasz
nieczuo wobec biednych i cierpicych.
I co mam robi w tej sytuacji? Ma mnie przeraa fakt, e Kocioowi ubywa
wyznawcw? Ma mnie przeraa fakt, e w szkoach wychowuje si dzieci w
duchu antyreligijnym? Co za gupota! Prawdziwej religijnoci niepotrzebna jest
przyja wadzy wieckiej. Wrogo wadzy wieckiej umacnia tylko wiar.
A moe mam walczy z socjalizmem, poniewa z naszej winy jest on bezbony? Jeszcze wiksza gupota! Mog tylko bole gboko nad tragiczn
pomyk, ktra odcigna socjalizm od Boga, mog tylko wyjania t pomyk i
pracowa nad jej naprawieniem.
A zreszt po co ten niepokj, bracia chrzecijanie? Wszystko dzieje si z
woli boej i czsto zadaj sobie pytanie, czy Bg celowo nie daje ludziom do
zrozumienia, e czowiek nie moe bezkarnie zasi na Jego tronie i e
najsprawiedliwszy nawet ukad stosunkw wieckich bez Jego udziau musi
zwyrodnie i upa.
Pamitam te lata, kiedy ludzie u nas czuli si ju o krok od raju. I byli
dumni, e to ich raj i eby dosta si do niego, aden Bg w niebie nie jest im
potrzebny. A potem ten raj rozpyn im si nagle w rkach.

3
Przed wydarzeniami lutowymi zreszt fakt, e jestem chrzecijaninem, by
komunistom na rk. Chtnie suchali, kiedy wyjaniaem socjaln tre Ewangelii, kiedy pomstowaem na zgnilizn starego wiata z jego kapitaami i wojnami;
dowodziem pokrewiestwa midzy chrzecijastwem i komunizmem. Chodzio
im przecie o to, by pozyska sobie jak najszersze warstwy spoeczestwa, chcieli
pozyska rwnie i wierzcych. Ale po Lutym wszystko zaczo si bardzo szybko
zmienia. Jako asystent stanem w obronie kilku suchaczy, ktrzy z powodu
politycznych przekona swoich rodzicw mieli zosta usunici z uniwersytetu.
Zaprotestowaem przeciw temu i popadem w konflikt z wadzami uczelni. I nagle
zaczy odzywa si gosy, e czowiek o orientacji tak zdecydowanie
chrzecijaskiej nie moe we waciwy sposb wychowywa modziey
socjalistycznej. Wydawao si, e bd musia walczy o swoj egzystencj. I
wtedy doszo do mnie, e na plenarnym zebraniu partyjnym uj si za mn
student Ludwik Jahn. Mwi, e byaby to raca niewdziczno, gdyby
zapomniano, co zrobiem dla partii przed Lutym. A kiedy jako argument
wysunito mj chrzecijaski wiatopogld, owiadczy, e to w moim yciu tylko
etap przejciowy, ktry dziki swojej modoci na pewno przezwyci.
Poszedem wic do niego i podzikowaem, e stan w mojej obronie.
Powiedziaem mu jednak, e nie chciabym wprowadza go w bd i e wobec
tego chc zwrci mu uwag, e jestem od niego starszy i nie ma nadziei, ebym
swoj wiar przezwyciy. Zaczlimy dyskutowa na temat istnienia Boga, o
przemijalnoci i wiecznoci, o stosunku Kartezjusza do religii, o tym, czy Spinoza
by materialist, i o wielu innych rzeczach. Nie doszlimy do porozumienia.
Spytaem w kocu Ludwika, czy widzc, jaki jestem niepoprawny, nie auje, e
mnie broni. Odpar, e wiara religijna to moja sprawa osobista i e w kocu
nikomu nic do tego.
Od tego czasu nie spotkaem si ju z nim na wydziale. Tym bardziej
zbliyy si nasze losy dziki swemu podobiestwu. Chyba w trzy miesice po
naszej rozmowie usunito Jahna z partii i uniwersytetu. A jeszcze p roku
pniej i ja odszedem z uczelni. Czy mnie wyrzucono? Wyszczuto? Tego nie
mog powiedzie. Prawd jest tylko to, e w miar upywu czasu przeciwko mnie
i moim przekonaniom odzywao si coraz wicej gosw. Prawd jest, e niektrzy
moi koledzy napomykali, i powinienem zoy jakie publiczne owiadczenie w
duchu ateistycznym. I prawd jest, e na wykadach miaem par nieprzyjemnych incydentw z agresywnymi studentami-komunistami, ktrzy chcieli
obrazi moje uczucia religijne. Wniosek o moje odejcie z uniwersytetu wisia w

powietrzu, ale jest te prawd, e wrd komunistw na uczelni wci jeszcze


miaem sporo przyjaci, ktrzy szanowali mnie za moj postaw przed Lutym.
Niewiele byo potrzeba: wystarczyoby, ebym si sam zacz broni, a na pewno
stanliby za mn. Ale ja tego nie zrobiem.

4
Pjdcie za mn rzek Jezus swoim uczniom, a oni bez protestu odchodzili od swych sieci, od swych odzi, od swoich domw i rodzin i szli za Nim.
aden, ktry rk sw przyoy do puga, a oglda si nazad, nie jest sposobny
do krlestwa Boego.
Kiedy syszymy gos Chrystusa, ktry nas wzywa, musimy bez protestu i
za Nim. Wszystko to znane jest dobrze z Ewangelii, ale w dzisiejszych czasach
brzmi ju jak bajka. Jakie tam naladowanie w naszym prozaicznym yciu!
Dokd i za kim mielibymy i opuciwszy swoje sieci?
A przecie gos wzywajcy rozlega si i w naszym wiecie, o ile mamy
wyczulony such. Ale wezwanie nie przychodzi do nas poczt w postaci depeszy
czy listu poleconego. Przychodzi zakamuflowane. I rzadko kiedy w rowej
uwodzicielskiej szacie. Nie to, co sobie wybierzesz, ale to, co ci spotka wbrew
twemu wyborowi, wbrew myli twojej i pragnieniu twemu, t drog id, tam ja
czekam, tam uczniem bd, oto czas twj, tdy szed twj mistrz...
Miaem wiele powodw, by trzyma si swojej posady asystenta. Bya
stosunkowo wygodna, dawaa mi duo wolnego czasu na dalsze studia oraz
nadzieje na doywotnie stanowisko profesora uniwersytetu. A przecie
przestraszyem si wanie tego, e dr o swoj posad. Przestraszyem si tego,
tym bardziej e w tym samym czasie widziaem, jak zmuszano do opuszczenia
wyszych uczelni wielu wartociowych ludzi, pedagogw i studentw.
Przestraszyem si swego przywizania do wygodnego ycia, ktrego
zagwarantowany spokj i stabilizacja oddala mnie od niespokojnych losw moich
blinich. Zrozumiaem, e wnioski o usunicie mnie z uniwersytetu s
wezwaniem. Usyszaem, e kto mnie odwouje. e kto ostrzega mnie przed
wygodn karier, ktra ptaaby moje myli, moj wiar i sumienie.
Moja ona, z ktr miaem picioletnie wwczas dziecko, nalegaa oczywicie, jak moga, abym si broni i robi wszystko, by pozosta na uczelni.
Mylaa o synku, o przyszoci rodziny. Nic innego dla niej nie istniao. Kiedy
popatrzyem na jej starzejc si ju wtedy twarz, przelkem si tej cikiej

troski o wszystkie nadchodzce dugie dni i lata. Przestraszyem si tego


brzemienia troski i usyszaem w duchu sowa Jezusa: Nie troszczcie si tedy o
jutrze; albowiem jutrzejszy dzie sam o si troska si bdzie. Dosy-ci ma dzie
na swej ndzy.
Moi wrogowie liczyli, e bd si martwi, a ja tymczasem poczuem w sobie
nieoczekiwan beztrosk. Sdzili, e bd czu si ograniczony w swojej wolnoci,
a ja, wprost przeciwnie, wanie wtedy odkryem swoj prawdziw wolno.
Zrozumiaem, e czowiek nie ma nic do stracenia, e wszdzie jest jego miejsce,
wszdzie tam, dokd przyszed Jezus, to znaczy wszdzie midzy ludmi.
Po pocztkowym uczuciu zdziwienia i alu wyszedem naprzeciw gniewowi
swoich przeciwnikw. Krzywd, jak mi wyrzdzili, przyjem jako zaszyfrowane
wezwanie.

5
Komunici, zupenie na sposb ludzi wierzcych, uwaaj, e czowiek,
ktry dopuci si jakiego przewinienia wobec partii, moe otrzyma rozgrzeszenie, jeeli odejdzie na pewien czas do pracy na roli lub wrd robotnikw.
W ten sposb w latach, ktre przyszy po Lutym, wielu inteligentw szo na
krtszy lub duszy czas do kopal, fabryk, na budow i do pegeerw, aby po
tajemnym oczyszczeniu si w tym rodowisku mogli znowu powrci do urzdw,
szk czy komitetw.
Kiedy zaproponowaem wadzom uniwersyteckim, e odejd z uczelni, i nie
prosiem przy tym o adn now prac naukow, tylko owiadczyem, e chc
pj midzy ludzi, najchtniej do jakiego majtku pastwowego jako
specjalista komunici u nas na uczelni, wrogowie i przyjaciele, zrozumieli to
nie w sensie mojej wiary, ale swojej wasnej: jako wyraz zupenie wyjtkowego
samokrytycyzmu. Ocenili to i pomogli mi znale bardzo dobr posad w
majtku pastwowym w Zachodnich Czechach, gdzie by wietny kierownik i
pikna okolica. Na drog obdarzyli mnie niezwykle pozytywn opini.
W nowym miejscu pracy byem naprawd szczliwy. Czuem si jak nowo
narodzony. Majtek pastwowy zaoono w opuszczonej i na wp tylko
zamieszkaej przez Czechw wsi pogranicznej, skd po wojnie wysiedlono
Niemcw. Wszdzie dokoa rozcigay si wzgrza, przewanie niezalesione,
pokryte pastwiskami. W dolinach midzy nimi rozrzucone byy z rzadka domki
nadmiernie rozcignitych wiosek. Czste mgy snujce si po okolicy kady si

pomidzy mn a zamieszka przez ludzi ziemi niczym ruchomy parawan, wiat


wyglda jak w pitym dniu stworzenia, kiedy to Bg waha si jeszcze zapewne,
czy odda go czowiekowi.
Ale i sami ludzi byli tu bardziej pierwotni. Stali twarz w twarz z przyrod, z
bezkresnymi pastwiskami, stadami krw i owiec. Byo mi dobrze wrd nich.
Kipiaem od pomysw, jak by tu najlepiej wykorzysta rolinno w tej grzystej
krainie; jakie stosowa nawozy, jak magazynowa siano, mylaem o zaoeniu
eksperymentalnego poletka zi leczniczych i cieplarni. Kierownik by mi
wdziczny za moje pomysy, a ja jemu za to, e umoliwia mi zarabianie
poyteczn prac na chleb.

6
Zdarzyo si to w roku 1951. Wrzesie by chodny, ale w poowie padziernika nagle si ocieplio i cudowna jesie trwaa a do pnego listopada.
Stogi siana przesychay na pagrkowatych kach, a ich zapach roznosi si
daleko po okolicy. W trawie zaczy si pojawia wte odyki zimowitw. I wtedy
wanie zaczto mwi w okolicznych wsiach o modej, tuajcej si dziewczynie.
Chopcy z ssiedniej wsi wybiegli na skoszone ki. Bawili si haaliwie,
pokrzykiwali na siebie, a tu nagle zobaczyli, jak z jednego stogu wychodzi
dziewczyna, potargana, ze dbami siana we wosach, dziewczyna, ktrej aden
z nich nigdy tu nie widzia. Rozejrzaa si bojaliwie dookoa i zacza biec w
stron lasu. Znikna im z oczu, zanim zdecydowali si pogna za ni.
Na dodatek jedna wieniaczka z tej samej wsi opowiadaa, e ktrego
popoudnia, kiedy krztaa si koo domu, zjawia si przed ni ni std, ni zowd
dziewczyna mniej wicej dwudziestoletnia, w zniszczonym paszczyku, i ze
spuszczon gow poprosia j o kawaek chleba.
Skde si tu wzia? spytaa j wieniaczka. Dziewczyna odpowiedziaa,
e ma przed sob dug drog.
I piechot idziesz?
Zgubiam pienidze odpara tamta.
Wieniaczka dalej nie wypytywaa i wyniosa jej chleb i mleko.
Do tych opowiada dooy te swoje pastuch z naszego majtku. Bdc w
grach zostawi na pieku nasmarowan kromk chleba i dzbanek z mlekiem.

Odszed na chwil dojrze stada, a kiedy wrci, chleb i dzbanek w zagadkowy


sposb znikny.
Wszystkie te wiadomoci natychmiast podchwytyway dzieci i wyolbrzymiay je swoj nienasycon fantazj. Widziay j, jak pod wieczr kpaa si w
stawie za wsi, mimo e zacz si ju listopad i woda bya bardzo zimna. Kiedy
co komu zgino, dzieci widziay w tym widomy znak jej istnienia. To znowu o
zmierzchu dobiega gdzie z daleka kobiecy piew. Doroli twierdzili, e to w
jakiej grskiej chaupie puszczono radio na cay regulator, ale dzieci wiedziay,
e to ona, lena panna, idzie grzbietami wzgrz, ma rozpuszczone wosy i piewa.
Ktrego wieczoru rozpaliy za wsi ogie, podoyy naci kartoflanej i do
gorcego popiou nawrzucay kartofli. Potem popatrzyy w stron lasu, a jedna z
dziewczynek zacza woa, e j widzi, e patrzy na nich z lenego mroku. Jaki
chopiec syszc to wzi grudk ziemi i rzuci w kierunku, ktry wskazywaa
dziewczynka, I o dziwo, nie rozleg si aden krzyk, ale stao si co innego.
Wszystkie dziewczynki rzuciy si z wrzaskiem na chopaka i omal go nie
zatuky.
Tak, tak wanie byo: zwyke okruciestwo dzieci nigdy nie objo pogoski
o zabkanej dziewczynie, chocia z jej osob wizano drobne kradziee. Od
pocztku cieszya si skryt sympati. Moe to niewinna znikomo tych
kradziey zyskaa jej przychylno ludzkich serc? A moe jej modziutki wiek? A
moe chronia j rka anioa stra?
Tak czy inaczej, rzucona grudka ziemi rozniecia mio dzieci do zbkanej
dziewczyny. Jeszcze tego samego dnia zostawiy przy wygasym ognisku gar
upieczonych kartofli, przykryy je popioem, eby nie wystygy, i wetkny w ten
kopczyk gazk wierku. Znalazy te przezwisko dla dziewczyny. Na kartce
wyrwanej z zeszytu napisay owkiem duymi literami: Bdulko, to dla ciebie.
Kartk pooyy koo kopczyka ziemniakw i przycisny grudk ziemi. Potem
odeszy i ukryy si w pobliskich zarolach, wypatrujc niemiaej dziewczcej
postaci. Wieczr przechodzi powoli w noc, a nikt si nie zjawia. Dzieci musiay
w kocu opuci swoj kryjwk i wraca do domu. Ale zaraz z rana pobiegy na
wczorajsze miejsce. Stao si. Kupka ziemniakw znikna razem z kartk i
gazk.
Dziewczyna staa si teraz ulubion rusak dzieci. Zostawiay dla niej to
garnczek z mlekiem, to znw chleb, ziemniaki i liciki. Ale nigdy na podrzucenie
swoich darw nie wybieray dwa razy tego samego miejsca. Nie zostawiay jej
jedzenia w okrelonym miejscu, tak jak zostawia si ebrakom. Bawiy si z ni.

Bya to zabawa w ukryty skarb. Zaczy od miejsca, gdzie po raz pierwszy


zostawiy gar ziemniakw, i posuway si coraz dalej od wsi. Zostawiay swoje
skarby koo pni drzew, pod wielkim gazem, pod Bo Mk, pod krzakiem gogu.
Nikomu nie zdradziy miejsca, gdzie ukryy swoje skarby. Nigdy nie naruszyy
prawide tej subtelnej jak sie pajcza gry, nigdy nie wyledziy i nie zaskoczyy
dziewczyny. Pozwoliy jej pozosta niewidzialn.

7
Krtko trwaa ta bajka. Kiedy kierownik naszego majtku wybra si z
przewodniczcym miejscowej Rady Narodowej daleko w teren, eby obejrze par
nie zamieszkaych dotd domkw, ktre zostay po Niemcach; chcieli urzdzi w
nich domy noclegowe dla robotnikw rolnych, pracujcych daleko od wsi. W
drodze zapa ich deszcz, ktry wkrtce przeszed w ulew. W pobliu by tylko
niski wierkowy zagajnik, a na jego skraju staa szopa z sianem. Pobiegli tam,
otworzyli drzwi zamknite tylko drewnianym kokiem, i weszli do rodka. wiato
wpadao przez otwarte drzwi i szpary w dachu. Zobaczyli wygnieciony w sianie
doek. Usadowili si tam, suchali bbnicych o dach kropel, wdychali
oszaamiajcy zapach siana i gadali o tym i o owym. I nagle grzebic rk w
stercie siana, ktra wznosia si na prawo od niego, przewodniczcy wyczu pod
suchymi dbami co twardego. Bya to walizka. Stara, brzydka, tania,
tekturowa walizka. Nie wiem, jak dugo wahali si obcy mczyni przed
naruszeniem cudzej tajemnicy. Pewne jest tylko, e walizk otworzyli i znaleli w
niej cztery sukienki, wszystkie nowe i adne. Elegancja tych sukienek stanowia
dziwny kontrast z prowincjonaln zniszczon walizk i nasuwaa podejrzenie o
kradzie. Pod sukienkami byo jeszcze par sztuk damskiej bielizny, a pomidzy
nimi zagrzebana paczka listw zwizana niebiesk wsteczk. To byo wszystko.
Do dzisiaj nic nie wiem o tych listach. Nie wiem te, czy kierownik i
przewodniczcy przeczytali je. Wiem tylko, e na ich podstawie ustalili nazwisko
adresatki: ucja Szebetkwna.
Kiedy gowili si nad nieoczekiwanym znaleziskiem, przewodniczcy odkry
w sianie jeszcze jeden przedmiot. Obtuczony dzbanek na mleko. Ten
emaliowany niebieski dzbanek, o ktrego zagadkowym znikniciu ju od dwch
tygodni co wieczr opowiada w gospodzie pastuch z pegeeru.
Potem wszystko potoczyo si ju w sposb nieodwracalny. Przewodniczcy
czeka ukryty w zagajniku, a kierownik zszed do wsi i wysa do przewodniczcego wiejskiego milicjanta. Dziewczyna o zmierzchu wrcia do swojej

pachncej kryjwki. Pozwolili jej wej, zamkn za sob drzwi, odczekali p


minuty, po czym weszli za ni.

8
Obaj mczyni, ktrzy schwytali ucj w szopie na siano, byli dobrymi
ludmi. Przewodniczcy, byy parobek, poczciwiec, ojciec szeciorga dzieci,
przypomina starych wiejskich badaczy Pisma witego. Milicjant by to naiwny,
dobroduszny grubas z sumiastym wsem. aden z nich muchy by nie
skrzywdzi.
A jednak po raz pierwszy zrobio mi si dziwnie ciko na duszy, kiedy
usyszaem o schwytaniu ucji. Do dzisiaj serce mi si ciska, kiedy wyobraam
sobie kierownika i przewodniczcego, jak grzebi w jej walizce, jak bior do rk
wszystkie te osobiste przedmioty, wstydliw tajemnic jej brudnej bielizny, jak
zagldaj tam, gdzie nikomu zaglda nie wolno.
I to samo uczucie przygnbienia ogarnia mnie dzisiaj, ilekro wyobra
sobie nork w sianie, z ktrej nie ma ucieczki i gdzie jedyne drzwi tarasuje
dwch barczystych chopw.
Kiedy potem dowiedziaem si wicej o ucji, ze zdziwieniem uwiadomiem
sobie, e w obu tych przykrych sytuacjach objawia mi si od razu sama
kwintesencja jej losu. Obie te sytuacje byy obrazem gwatu.

9
Tej nocy ucja nie spaa ju w szopie, ale na elaznym ku w sklepiku,
ktry milicja przerobia na komisariat. Nastpnego dnia przesuchiwano j w
Radzie Narodowej. Dowiedzieli si, e dotychczas pracowaa i mieszkaa w
Ostrawie. e ucieka stamtd, bo nie moga tam ju wytrzyma. Kiedy chcieli
dowiedzie si od niej czego bardziej konkretnego, napotkali na uparte
milczenie.
Dlaczego ucieka tutaj, do Zachodnich Czech? Powiedziaa, e jej rodzice
mieszkaj w Chebie. Dlaczego nie pojechaa do nich? Wysiada z pocigu daleko
przed Chebem, bo po drodze zacza si ba. Ojciec przez cae ycie tylko j bi.
Przewodniczcy Rady Narodowej oznajmi ucji, e zostanie odesana z
powrotem do Ostrawy, skd odesza bez obowizujcego wypowiedzenia. ucja
odpara, e na pierwszej stacji ucieknie z pocigu. Jaki czas na ni krzyczeli, ale

potem doszli do wniosku, e nic przez to nie osign. Zapytali wic, czy maj j
odesa do domu, do Chebu. Z wciekoci pokrcia gow. Jeszcze przez
chwil rozmawiali z ni surowo, ale potem w przewodniczcym wzio gr jego
mikkie serce.
No wic czego chcesz?
Spytaa, czy mogaby zosta tutaj i pracowa. Wzruszyli ramionami i
powiedzieli, e zapytaj w tutejszym pegeerze.
Kierownik cigle walczy z niedoborem si roboczych.
Propozycj Rady Narodowej przyj bez wahania. Potem oznajmi mi, e
dostan do inspektw pracownic, o co od dawna prosiem. Tego samego jeszcze
dnia przewodniczcy Rady Narodowej przyszed przedstawi mi ucj.
Pamitam dobrze ten dzie. Bya druga poowa listopada i soneczna dotd
jesie po raz pierwszy ukazaa swoje wietrzne i chmurne oblicze. My deszcz.
Staa w brzowym paszczu, z walizk, z pochylon gow i obojtnym
spojrzeniem obok wysokiego przewodniczcego. Trzyma w rku niebieski
dzbanek i przemawia z patosem:
Jeli le postpowaa, mymy ci wybaczyli i ufamy ci. Moglimy odesa
ci z powrotem do Ostrawy, ale zostawilimy ci tutaj. Klasa robotnicza wszdzie
potrzebuje porzdnych ludzi. Nie spraw jej zawodu.
Potem poszed do kancelarii odda dzbanek naszego pastucha, a ja zaprowadziem ucj do cieplarni, przedstawiem j dwm zatrudnionym tam
dziewcztom i wytumaczyem, na czym bdzie polegaa jej praca.

10
Osoba ucji przesania wspomnienie wszystkiego, co wtedy dziao si w
moim yciu. Mimo to w jej cieniu posta przewodniczcego Rady Narodowej
rysuje mi si bardzo wyranie. Kiedy wczoraj siedzia pan w fotelu naprzeciw
mnie, Ludwiku, nie chciaem pana urazi. Powiem to wic panu przynajmniej
teraz, kiedy jest pan znowu moim przeciwnikiem, tym czowiekiem, ktrego
znaem najlepiej, czym w rodzaju wytworu mojej wyobrani, czym w rodzaju
cienia: byy parobek, ktry chcia stworzy raj dla swoich cierpicych blinich,
ten peen zapau poczciwiec i entuzjasta, wygaszajcy naiwne, podniose sowa o
przebaczeniu, zaufaniu i klasie robotniczej, by memu sercu i moim

przekonaniom o wiele bliszy ni pan, chocia nie wywiadczy mi nigdy adnej


osobistej przysugi.
Twierdzi pan kiedy, e socjalizm wyrs na pniu europejskiego racjonalizmu i sceptycyzmu, na pniu areligijnym i antyreligijnym, i e inaczej jest nie
do pomylenia. Ale czy nadal chce pan na serio twierdzi, e bez wiary w fakt, i
materia bya wczeniejsza ni duch, nie mona zbudowa spoeczestwa
socjalistycznego? Doprawdy uwaa pan, e ludzie wierzcy w Boga nie mog
upastwowi fabryk?
Jestem zupenie pewny, e ta linia ducha europejskiego, ktra bierze pocztek w misji Chrystusowej, prowadzi do rwnoci spoecznej i do socjalizmu w
sposb o wiele bardziej logiczny. A kiedy przypominam sobie najbardziej
zagorzaych komunistw z pierwszych lat socjalizmu w naszym kraju, choby
wanie tego przewodniczcego, ktry w moje rce odda ucj, wydaj mi si oni
duo bardziej podobni do fanatykw religijnych ni do wolteriaskich sceptykw.
w okres rewolucyjny od roku 1948 do 1956 niewiele mia wsplnego ze
sceptycyzmem i racjonalizmem. By to okres wielkiej zbiorowej wiary. Czowiek,
ktry szed krok w krok z t epok, doznawa uczu przypominajcych uczucia
religijne: wyrzeka si swego ja, swojej osobowoci, swego ycia prywatnego na
rzecz czego wikszego, czego ponadosobowego. Nauki Marksa byy wprawdzie
pochodzenia cakowicie wieckiego, ale znaczenie, jakie im przypisywano,
przypominao znaczenie Ewangelii i przykaza biblijnych. Wytworzy si pewien
krg poj, ktre byy nietykalne, a zatem uywajc naszej terminologii wite.
Okrutna to bya religia. Nie zaszeregowaa nas midzy swych kapanw i
obydwu nam chyba wyrzdzia krzywd. Ale mimo to w okres, ktry ju min,
by mi sto razy bliszy ni czasy, ktre teraz, jak si wydaje, nadchodz, czasy
zjadliwej drwiny i sceptycyzmu, ndzne czasy, gdzie na proscenium wystpuje
ironiczny intelektualista, podczas gdy w gbi sceny cinie si tum modziey,
wulgarnej, cynicznej i zej, wyzutej z entuzjazmu i ideaw, gotowej od pierwszego
spotkania spkowa i zabija si nawzajem.
Ten przemijajcy czy miniony okres mia w sobie przynajmniej co z ducha
wielkich ruchw religijnych. Szkoda, e nie potrafi doj a do koca w swoim
religijnym samopoznaniu. Mia religijne gesty i uczucia, ale wewntrz pozostawa
pusty, bez Boga. Ja jednake wci wtedy wierzyem, e Bg si zmiuje, e da o
sobie zna, e uwici w kocu t wielk wieck wiar. Czekaem na prno.
Ten okres zdradzi w kocu swj religijny charakter i zapaci za racjonalistyczne dziedzictwo, ktre uzna za wasne tylko dlatego, e nie rozumia sam

siebie. Ten racjonalistyczny sceptycyzm trawi chrzecijastwo ju dwa tysice


lat. Trawi, ale nie strawi. Lecz teori komunistyczn, swj wasny wytwr,
zniszczy w cigu kilku dziesicioleci. W panu ju j zniszczy, Ludwiku. Sam
dobrze pan o tym wie.

11
Kiedy ludzie potrafi jeszcze jako przenie si w mylach w wiat bani,
peni s szlachetnych uczu, wraliwoci i poezji. W wiecie ycia powszedniego
peni s niestety ostronoci, nieufnoci i podejrze. Tak te zachowali si wobec
ucji. Ledwie odesza z dziecicych bani i przeobrazia si w prawdziw
dziewczyn, wsppracownic i wspmieszkank, natychmiast staa si
obiektem zainteresowania niewolnego od zoliwoci, jak odczuwaj ludzie w
stosunku do strconych z nieba aniow i rusaek wygnanych z bajki.
Na niewiele przydaa si ucji jej maomwno. Mniej wicej w miesic
pniej przyszy do pegeeru jej papiery z dziau kadr z Ostrawy. Dowiedzielimy
si z nich, e pracowaa najpierw w Chebie jako uczennica w zakadzie
fryzjerskim. Dopucia si przestpstwa natury obyczajowej i spdzia rok w
domu poprawczym, skd potem pojechaa do Ostrawy. Wykazaa si tutaj
sumiennoci w pracy. W internacie zachowywaa si wzorowo. Przed swoj
ucieczk dopucia si jedynego, zupenie nieoczekiwanego przewinienia:
przyapano j, jak krada kwiaty na cmentarzu.
Informacje byy nieprzyjemne i zamiast odsoni rbka tajemnicy ucji,
uczyniy j raczej jeszcze bardziej zagadkow. Obiecaem kierownikowi, e
zaopiekuj si ucj. Pocigaa mnie. Pracowaa w milczeniu i z zapamitaniem.
Bya niemiaa, ale jednoczenie spokojna. Nie znajdowaem w niej nic z
ekstrawagancji dziewczyny yjcej par tygodni na wczdze. Kilka razy
owiadczya, e czuje si u nas dobrze i e nie chce std odej. Bya agodna,
gotowa do ustpstw w kadym sporze, tote stopniowo zyskiwaa sobie sympati
towarzyszek pracy. Mimo to w jej maomwnoci wci jeszcze byo co, co
zdradzao bolesne koleje losu i jak moraln krzywd. Niczego nie pragnem
bardziej, ni eby si przede mn wyspowiadaa, ale wiedziaem jednoczenie, e
wystarczajco duo zadawano jej w yciu pyta i e kady rodzaj indagacji
prawdopodobnie przypomina jej przesuchanie. Nie wypytywaem zatem o nic i
sam zaczem opowiada. Rozmawiaem z ni codziennie. Mwiem o swoich
planach zaoenia w majtku plantacji zi leczniczych. Opowiadaem jej, jak za
dawnych czasw ludzie na wsi przyrzdzali wywary z rnych rolin. Mwiem o

biedrzecu, ktrym leczono choler i dum, o omikamieniu, ktry rzeczywicie


amie kamienie nerkowe i ciowe. ucja suchaa. Lubia roliny. Ale c za
wita prostota! Nic o nich nie wiedziaa i prawie adnej nie potrafia nazwa.
Zbliaa si zima, a ucja nie miaa nic oprcz swoich adnych letnich
sukienek. Pomogem jej uoy budet w jej gospodarce finansowej. Zmusiem j,
eby sobie kupia paszcz nieprzemakalny i sweter, a potem inne jeszcze rzeczy:
pantofle, piam, poczochy, ciepe palto...
Ktrego dnia spytaem j, czy wierzy w Boga. Odpowiedziaa w sposb,
ktry wyda mi si godny uwagi. Nie powiedziaa bowiem ani tak, ani nie.
Wzruszya ramionami i rzeka:
Nie wiem.
Spytaem, czy wie, kto to by Jezus Chrystus. Powiedziaa, e wie. Ale nie
wiedziaa o Nim nic. Jego imi niejasno kojarzyo si jej z pojciem Boego
Narodzenia, co jej si majaczyo o ukrzyowaniu, ale bya to tylko poszarpana
mgawica dwch czy trzech poj, ktre w sumie nie tworzyy adnej treci. ucja
nie poznaa dotychczas ani wiary, ani niewiary. Poczuem w tej chwili lekki
zawrt gowy, przypominajcy chyba to, co czuje czowiek zakochany, kiedy
stwierdza, e ciao jego ukochanej nie poznao dotychczas adnego innego
mczyzny, e on bdzie tym pierwszym.
Czy chcesz, ebym ci o Nim opowiedzia? spytaem, a ona przytakna.
Pastwiska i gry byy ju wtedy pokryte niegiem. Opowiadaem. ucja
suchaa...

12
Zbyt wielkie brzemi musiaa dwiga na swoich wtych ramionach.
Potrzebowaa kogo, kto by jej pomg, ale nikt tego nie potrafi. Pomoc, jak
ofiarowuje ci religia, ucjo, jest prosta: oddaj si. Oddaj si razem ze swoim
brzemieniem, pod ktrym padasz. Jest w tym ogromna ulga: y w oddaniu. Ja
wiem, e nie miaa komu si odda, poniewa baa si ludzi. Ale jest jeszcze
Bg. Oddaj si Jemu. Bdzie ci lej.
Odda si to znaczy odrzuci dotychczasowe ycie. Wyrwa je z duszy.
Wyspowiada si. Powiedz mi, ucjo: dlaczego ucieka z Ostrawy? Czy to z
powodu tych kwiatw na grobie?
Dlatego te.

Ale dlaczego braa te kwiaty?


Byo jej smutno, wic wstawiaa je do wazonu w swoim pokoju w internacie.
Zrywaa kwiaty take i gdzie indziej, ale Ostrawa to czarne miasto i dokoa nie
ma prawie zieleni, tylko hady, poty, parcele i od czasu do czasu jaki rzadki
lasek peen sadzy. adne kwiaty znajdowaa ucja tylko na cmentarzu. Kwiaty
dostojne, kwiaty uroczyste. Mieczyki, re i lilie. A take chryzantemy, due
kwiaty o delikatnych patkach.
A w jaki sposb ci zapali?
Czsto i chtnie chodzia na cmentarz. Nie tylko z powodu kwiatw, ale
rwnie dlatego, e byo tam adnie i spokojnie, a ten spokj sprawia jej
przyjemno. Kady grb to by niezwyky samodzielny ogrdek, dlatego te
chtnie zatrzymywaa si przy poszczeglnych grobach i ogldaa pomniki oraz
smutne napisy na nich wyryte. Zby jej nikt nie przeszkadza, naladowaa
zwyczaje niektrych osb bywajcych na cmentarzu, zwaszcza tych starszych, i
przyklkaa zwrcona twarz do pomnika. Kiedy spodoba jej si jaki grb
jeszcze prawie wiey. Trumn zasypano dopiero przed paroma dniami. Ziemia
na grobie bya spulchniona, leay tam wiece, a na przedzie sta wazon z
cudownym bukietem r. ucj zalaa fala niewypowiedzianej bogoci. I wanie
wtedy przyszed tam jaki starszy pan z on. Moe by to grb ich syna czy
brata, nie wiadomo. Zobaczyli nieznajom dziewczyn klczc przy grobie. Kim
jest ta dziewczyna? Wydao im si, e jej pojawienie si tutaj zwizane jest z
jak tajemnic, rodzinn tajemnic, moe to nieznana krewna albo nieznana
kochanka zmarego. Stanli bojc si jej przeszkodzi. Obserwowali j z daleka. I
naraz zobaczyli, e dziewczyna wstaje, bierze z wazonu ten pikny bukiet r,
ktry wstawili tam kilka dni temu, odwraca si i odchodzi. Zaczli j goni. Kim
pani jest, pytali. Bya zmieszana, nie wiedziaa, co powiedzie, jkaa si.
Okazao si, e ta obca dziewczyna w ogle nie znaa zmarego. Przywoali na
pomoc ogrodniczk. dali, eby ucja si wylegitymowaa. Krzyczeli na ni i
owiadczyli, e nie ma nic straszniejszego ni okradanie nieboszczykw.
Ogrodniczka stwierdzia, e nie jest to pierwszy wypadek kradziey kwiatw na
jej cmentarzu. Zawoali wic stranika, znowu ostro na ni natarli, i ucja do
wszystkiego si przyznaa.

13
...a dopu umarym grze umare swoje powiedzia Jezus. Kwiaty na
grobach nale do ywych. Ty nie znaa Boga, ucjo, ale tsknia do Niego. W

piknie ziemskich kwiatw objawiao ci si co nadziemskiego. Dla nikogo nie


byy ci te kwiaty potrzebne. Tylko dla ciebie. Dla pustki w twojej duszy. Ale
schwytali ci i upokorzyli. Czy to jednak by jedyny powd, dla ktrego ucieka z
czarnego miasta?
Milczaa. Potem pokrcia gow.
Kto wyrzdzi ci krzywd?
Przytakna.
Opowiedz, ucjo!
By to maleki pokoik. Pod sufitem pona arwka bez abauru i bezwstydnie obnaona zwisaa krzywo z oprawki. Pod cian byo ko, nad nim
obraz, a na tym obrazie pikny mczyzna, mia na sobie bkitn szat i klcza.
By to Chrystus w Ogrjcu, ale tego ucja nie wiedziaa.
Tam j wic przyprowadzi, a ona bronia si i krzyczaa. Chcia j zgwaci,
szarpa na niej ubranie, ale wyrwaa mu si i ucieka.
Kto to by, ucjo?
onierz.
Kochaa go?
Nie, nie kochaam.
To jedynie pustka, jak miaa w duszy, cigna j do niego. I nie znalaza,
biedaczka, nikogo, kto by t pustk zapeni, tylko tego wyrostka, onierza w
czynnej subie.
Ale ja wci niezupenie rozumiem, ucjo. Skoro najpierw posza z nim
do tego pokoiku, gdzie byo tylko ko, to dlaczego potem ucieka?
By zy i ordynarny, jak wszyscy.
O kim ty mwisz, ucjo? Jacy wszyscy?
Milczaa.
Kogo znaa przed tym onierzem? Mw! Opowiadaj, ucjo!

14
Byo ich szeciu, i ona jedna. Szeciu, od szesnastu do dwudziestu lat. Ona
miaa szesnacie. Tworzyli band. Mwili o tej swojej bandzie z szacunkiem,
jakby to bya jaka pogaska sekta. Tego dnia rozmawiali o uwiadamianiu.
Przynieli kilka butelek taniego wina. Braa udzia w pijatyce ze lepym
oddaniem, w ktre wkadaa ca niezaspokojon mio crki do matki i ojca.
Pia, kiedy oni pili, miaa si, kiedy oni si miali. Potem kazali jej si
rozebra. Nigdy dotd nie robia tego w ich obecnoci. Ale poniewa, kiedy si
wahaa, rozebra si najpierw sam szef bandy, zrozumiaa, e rozkaz nie jest
wymierzony tylko przeciw niej, i potulnie usuchaa. Ufaa im, ufaa nawet ich
wulgarnoci, byli jej tarcz i oson, nie umiaa sobie wyobrazi, e mogaby ich
utraci. Byli jej matk i ojcem. Pili, miali si i wydawali jej dalsze rozkazy.
Rozsuna nogi. Baa si, wiedziaa, co to znaczy, ale usuchaa. Potem krzykna
i zacza krwawi. Chopcy wrzeszczeli, wznosili kieliszki i wylewali ordynarne,
spienione wino na plecy szefa bandy, na jej drobne ciako, midzy ich nogi,
wykrzykiwali co o Chrzcie i Wtajemniczeniu, potem szef wsta z niej, a zbliy si
do niej nastpny czonek bandy, podchodzili wedug wieku, na kocu ten
najmodszy, ktry te mia szesnacie lat, tak jak i ona, ale ucja ju nie moga,
nie moga wytrzyma blu, chciaa odpocz, chciaa by ju sama, a poniewa
to by ten najmodszy, odwaya si go odepchn. Ale on wanie dlatego, e by
najmodszy, nie chcia zosta upokorzony. By przecie czonkiem bandy,
penoprawnym czonkiem! Chcia tego dowie i dlatego uderzy ucj w twarz, a
nikt z pozostaych nie stan w jej obronie, poniewa wszyscy wiedzieli, e ten
najmodszy ma prawo, e susznie domaga si tego, co mu si naley. ucji
trysny zy z oczu, ale nie miaa odwagi si zbuntowa i po raz szsty rozwara
uda...
Gdzie to byo, ucjo?
Mieszkanie jednego z bandy, jego rodzice mieli oboje nocn zmian, bya
tam kuchnia i jeden pokj, w pokoju st, kanapa i ko, nad drzwiami napis w
ramkach Szcz Boe, a nad kiem obraz: pikna kobieta w bkitnej szacie
z dzieckiem przy piersi.
Maria Panna? Nie wiedziaa.
A potem, ucjo, co byo potem?
Potem czsto si to powtarzao. W tym mieszkaniu, a take w innych,
rwnie i pod goym niebem, za miastem. W bandzie stao si to ju zwyczajem.

I tobie podobao si to, ucjo?


Nie, nie podobao jej si, odnosili si do niej od tego czasu coraz butniej i
coraz ordynarniej, ale nie byo ucieczki, ani naprzd, ani wstecz, nigdzie.
I jak si to skoczyo, ucjo?
Ktrego wieczoru w jednym z takich pustych mieszka. Przysza milicja i
wszystkich ich zabraa. Chopcy z bandy mieli na sumieniu jakie kradziee.
ucja o tym nie wiedziaa, ale byo wiadomo, e wczya si z band, wiedziano
rwnie, e dawaa bandzie wszystko, co jako dziewczyna da jej moga. Bya
skompromitowana na cay Cheb, a w domu zbito j do nieprzytomnoci. Chopcy
dostali rne wyroki, j za posano do domu poprawczego. Przebywaa tam rok
do siedemnastego roku ycia. Za adne skarby wiata nie chciaa wraca do
domu. Pojechaa wic do czarnego miasta.

15
Byem zaskoczony i zdumiony, kiedy przedwczoraj Ludwik powiedzia mi
przez telefon, e zna ucj. Na szczcie nie zna jej bliej. czy go w Ostrawie
jakoby jaki przelotny flirt z dziewczyn, z ktr ucja mieszkaa w internacie.
Kiedy zapyta mnie o ni wczoraj ponownie, opowiedziaem mu wszystko. Ju od
dawna czuem potrzeb zrzucenia z siebie tego ciaru, ale nie znalazem
dotychczas czowieka, ktremu mgbym si zwierzy z caym zaufaniem. Ludwik
jest mi yczliwy, a przy tym jest wystarczajco daleki od mego ycia, tym bardziej
za od ycia ucji. Nie musiaem si zatem obawia, e wystawiam tajemnic
ucji na niebezpieczestwo.
Nie, tego, co wyznaa mi ucja, nie zdradziem nikomu poza Ludwikiem.
Niemniej jednak o tym, e bya w domu poprawczym i e krada kwiaty na
cmentarzu, wiedzieli w majtku wszyscy z jej papierw, ktre przysano z
wydziau personalnego. Zachowywali si wobec niej cakiem yczliwie, ale stale
przypominali jej t przeszo. Kierownik mwi o niej jako o maej zodziejce
cmentarnej. Mwi to cakiem dobrotliwie, ale dawne grzechy ucji przez takie
gadanie nadal utrzymyway si przy yciu. ucja stale i wci bya winna. A przy
tym niczego nie potrzebowaa bardziej ni cakowitego przebaczenia. Tak,
Ludwiku, potrzebowaa przebaczenia, musiaa przej przez w tajemniczy
czyciec, ktry dla was jest nieznany i niezrozumiay.
Albowiem ludzie nie potrafi sami przebaczy, nie jest to nawet w ich mocy.
Nie maj wadzy, by zniweczy grzech, ktry si sta. To nie jest w mocy samego

czowieka. Uniewani grzech, unicestwi, wymaza czasu, uczyni zatem co


niczym to rzecz tajemnicza i nadprzyrodzona. Tylko Bg, poniewa wymyka si
ziemskim prawom, poniewa jest wolny, poniewa potrafi czyni cuda, moe
zmy grzech, moe zamieni go w nic, moe go odpuci. Czowiek czowiekowi
moe przebaczy tylko dlatego, e ma oparcie w przebaczeniu boskim.
I pan, Ludwiku, poniewa nie wierzy pan w Boga, nie umie przebacza.
Wci jeszcze pamita pan to zebranie, na ktrym wszyscy jednomylnie
podnieli przeciwko panu rce i przystali na to, by zostao zniszczone paskie
ycie. Nigdy im pan tego nie przebaczy. Nie tylko im, jako poszczeglnym
jednostkom. Byo tam moe sto osb, a to ju jest liczba, ktra moe si sta
maym modelem ludzkoci. Pan nigdy nie przebaczy ludzkoci. Nie dowierza jej
pan od tego czasu i ywi do niej nienawi. Potrafi pana zrozumie, ale to w
niczym nie zmienia faktu, e taka nienawi do wszystkich ludzi jest straszna i
grzeszna. Staa si paskim przeklestwem. Albowiem y w wiecie, w
ktrym nikt nie uzyska przebaczenia, gdzie wszyscy skazani s na
potpienie, to to samo co y w piekle. Pan yje w piekle, Ludwiku, i al mi
pana.

16
Wszystko, co na tej ziemi naley do Boga, moe nalee do diaba. Take i
ruchy uprawiajcych mio kochankw. Dla ucji stay si uosobieniem ohydy.
cz si dla niej z twarzami zezwierzconych wyrostkw z bandy, a potem z
twarz nachalnego onierza. Och, widz go wyranie przed sob, jakbym go
znal! Przeplata banalne sowa o mioci, sodkie jak ulepek, z chamsk
brutalnoci samca trzymanego w celibacie za drutami koszar. I nagle ucja
pojmuje, e czue swka to tylko faszywy woal na wilczym ciele chamstwa. I
cay wiat mioci jej si wali, zapada w otcha odrazy.
Tutaj si kryo rdo choroby, od tego musiaem zacz. Czowiek, idcy
brzegiem morza i wymachujcy zapamitale latarni w wycignitej rce, moe
by szalecem. Ale w nocy, kiedy na falach znajduje si zabkana d, ten sam
czowiek jest wybawc. Ziemia, na ktrej yjemy, jest terenem pogranicznym
midzy niebem i piekem. adne postpowanie nie jest samo przez si dobre ani
ze. Dopiero jego miejsce w szeregu czyni je dobrym lub zym. Take i mio
fizyczna, ucjo, sama przez si nie jest ani dobra, ani za. Jeli bdzie w zgodzie z
prawami, ktre ustanowi Bg, jeli bdziesz kochaa wiernym uczuciem, to i
mio bdzie dobra, a ty bdziesz szczliwa. Poniewa tak ju ustanowi Bg, e

opuci czowiek ojca i matk i zczy si z on swoj, i bd dwoje w jednym


ciele.
Rozmawiaem z ucj dzie w dzie; dzie w dzie powtarzaem jej, e
uzyskaa przebaczenie, e nie powinna si zadrcza, e powinna rozpi kaftan
bezpieczestwa ciskajcy jej dusz, e powinna pokornie podda si prawom
boskim, wrd ktrych i mio fizyczna ma swoje miejsce.
Tak mijay tygodnie.
Potem przyszed wiosenny dzie. Na zboczach wzgrz kwity jabonie, a ich
korony poruszane agodnym wiatrem przypominay rozkoysane dzwony.
Zamknem oczy, by sysze ich aksamitny gos. A potem otwarem oczy i
ujrzaem ucj w niebieskim paszczu roboczym, z motyk w rce. Patrzaa w
d, w dolin, i umiechaa si.
Obserwowaem ten umiech i apczywie w nim czytaem. Czy to moliwe?
Przecie dusza ucji bya dotychczas w cigej ucieczce, ucieczce przed
przeszoci i przyszoci. Wszystkiego si baa. Przeszo i przyszo byy dla
niej wodn otchani. Trzymaa si kurczowo wtego czna teraniejszoci
niczym niepewnej deski ratunku.
No prosz, a dzisiaj si umiecha. Bez przyczyny. Ot tak. Ten umiech mwi mi, e patrzy w przyszo z ufnoci. I poczuem si w tej chwili jak eglarz,
ktry po wielu miesicach dopyn do upragnionego ldu. Byem szczliwy.
Oparem si o pochyy pie jaboni i znw na chwil zamknem oczy. Syszaem
delikatny szum wiatru i aksamitne dzwonienie biaych koron jaboni, syszaem
trele ptakw i te trele zamieniay mi si pod zamknitymi powiekami w tysice
latar i wiate niesionych przez niewidzialne rce na wielk uroczysto. Nie
widziaem tych rk, ale syszaem tony cienkich gosikw i wydawao mi si, e to
dzieci, wesoy dziecicy korowd... I nagle poczuem do na swojej twarzy. I
usyszaem gos: Pan jest taki dobry... Nie otworzyem oczu. Nie poruszyem
rk. Wci jeszcze widziaem ptasie gosy zamienione w korowd lampionw,
wci jeszcze syszaem dzwonienie jaboni. A gos dokoczy ciszej: Ja pana
kocham.
Moe powinienem by poczeka tylko na t chwil, a potem szybko odej,
poniewa moje zadanie zostao spenione. Ale zanim jeszcze cokolwiek zdoaem
sobie uwiadomi, ogarna mnie cudowna sabo. Bylimy zupenie sami na
szerokiej przestrzeni midzy jabonkami, wziem ucj w ramiona i leglimy
razem na zielonym ou natury.

17
Stao si to, co si sta nie powinno. Kiedy w umiechu ucji ujrzaem jej
pogodzon z yciem dusz, osignem cel. Trzeba mi byo odej. Ale nie
odszedem. I le si stao. Mieszkalimy nadal w tym samym pegeerze. ucja bya
szczliwa, promieniaa, podobna bya do wiosny, ktra wok nas powoli
przechodzia ju w lato. A ja zamiast by rwnie szczliwy, baem si tej
ywioowej wiosny, ktr sam rozbudziem i ktra zwracaa si do mnie caym
swym rozkwitajcym kwieciem, o ktrym wiedziaem, e nie naley do mnie, e
nie wolno mu do mnie nalee. Miaem przecie w Pradze syna i on, ktra
cierpliwie czekaa na moje rzadkie przyjazdy do domu.
Baem si przerwa intymne stosunki z ucj, eby jej nie zrani, ale nie
miaem cign ich dalej, wiedziaem bowiem, e nie mam do tego prawa.
Pragnem ucji, ale jednoczenie baem si jej mioci, bo nie wiedziaem, co z
ni pocz. Z najwikszym jedynie wysikiem utrzymywaem swobodny charakter
naszych dawnych rozmw. Stany midzy nami moje wtpliwoci. Wydawao mi
si, e moja moralna pomoc dla ucji zostaa teraz zdemaskowana, e waciwie
pragnem ucji fizycznie od pierwszej chwili, kiedy j zobaczyem, e
postpowaem jak uwodziciel strojcy si w szaty pocieszyciela i kaznodziei. e
zatem wszystkie te rozmowy o Jezusie i Bogu byy jedynie parawanem dla
najbardziej przyziemnych, ziemskich namitnoci. Wydawao mi si, e z chwil
gdy daem upust swojej dzy, skalaem czysto moich pierwotnych zamiarw i
bez reszty zaprzepaciem swoj zasug przed Bogiem.
Ale gdy tylko doszedem do tego wniosku, moje rozwaania zrobiy w ty
zwrot: co za pycha, krzyczaem na siebie w duchu, co za egoistyczne denie,
pragn zasugi, chcie podoba si Bogu! C znacz ludzkie zasugi w Jego
oczach? Nic, nic, nic! ucja mnie kocha i jej zdrowie zaley od mojej mioci! A
jeeli zepchn j z powrotem w otcha rozpaczy tylko po to, eby samemu by
czystym? Czy Bg wanie dlatego nie bdzie mn pogardza? A jeli nawet moja
mio jest grzechem, to co jest waniejsze ycie ucji czy moja niewinno? To
przecie bdzie mj grzech, tylko ja go wezm na swoje sumienie, tylko ja sam
wydam na siebie wyrok!
W te moje rozmylania i wtpliwoci wtargno nagle wydarzenie z zewntrz. W centrali zmontowano przeciwko mojemu kierownikowi oskarenie
natury politycznej. Kierownik broni si rkami i nogami, wic zarzucono mu na
dodatek jeszcze i to, e otacza si podejrzanymi elementami. Jednym z tych
elementw byem ja: czowiek, ktry za pogldy antypastwowe zosta
wyrzucony z uniwersytetu, kleryka. Kierownik na prno dowodzi, e ani nie

jestem klerykaem, ani nie wyrzucono mnie z uniwersytetu. Im bardziej mnie


broni, tym bardziej dowodzi swoich powiza ze mn i tym bardziej sobie
szkodzi. Moja sytuacja bya niemale beznadziejna.
Krzywda, Ludwiku? Tak, to jest sowo, ktrego najczciej pan uywa, kiedy
syszy pan o tej historii albo o innych podobnych wypadkach. Ale ja nie wiem, co
to jest krzywda. Jeliby ponad sprawami ludzkimi nie byo ju nic innego i gdyby
czyny miay tylko ten sens, jaki przypisuj im ich autorzy, pojcie krzywda
miaoby racj bytu i ja take mgbym mwi o krzywdzie, skoro wyrzucono mnie
niemal z majtku pastwowego, gdzie przedtem z caym oddaniem pracowaem.
Moe byoby logiczne, gdybym si by broni przed t krzywd i zaciekle walczy o
swoje mae ludzkie prawa.
Tylko e fakty maj przewanie inny sens ni ten, ktry przypisuj im ich
lepi autorzy; s czsto zawoalowanymi rozkazami z gry, a ludzie, ktrzy do
nich dopuszczaj, to tylko niewiadomi wykonawcy wyszej woli, ktrej istnienia
nawet nie przeczuwaj.
Byem wic pewny, e i tym razem tak wanie jest. Dlatego te przyjem
wypadki w pegeerze z ulg. Widziaem w nich wyrany nakaz: odejd od ucji,
zanim bdzie za pno. Twoje zadanie zostao wykonane. Jego owoce nie nale
do ciebie. Twoja droga prowadzi gdzie indziej.
Zrobiem wic to samo co dwa lata temu na Wydziale Przyrodniczym.
Poegnaem si z paczc i zrozpaczon ucj i wyszedem naprzeciw spodziewanej katastrofie. Sam zaproponowaem, e odejd z majtku. Kierownik si
wprawdzie na to nie zgadza, ale wiedziaem, e robi to jedynie dla przyzwoitoci i
e w gbi duszy jest zadowolony.
Tylko e tym razem dobrowolno mojej rezygnacji nikogo nie wzruszya.
Nie byo tu przyjaci-komunistw sprzed Lutego, ktrzy na odchodnym usaliby
mi drog dobr opini i yczliwymi radami. Odchodziem z pegeeru jako
czowiek, ktry sam uzna, e nie jest godzien wykonywa w tym kraju
jakiejkolwiek powaniejszej pracy. Zostaem wic robotnikiem budowlanym.

18
By jesienny dzie roku 1956. Po raz pierwszy od piciu lat spotkaem
wtedy Ludwika w wagonie restauracyjnym pocigu pospiesznego jadcego z Pragi
do Bratysawy. Ja jechaem na budow jakiej fabryki we Wschodnich
Morawach, Ludwik za rozwiza wanie kontrakt- w kopalniach ostrawskich i

zoy w Pradze podanie o zezwolenie na dalsze studia. Teraz wraca do domu na


Sowacko. Niewiele brakowao, ebymy si nie poznali. A kiedy si poznalimy,
bylimy obydwaj nawzajem zaskoczeni swoimi kolejami losu.
Pamitam dobrze, Ludwiku, z jakim przejciem sucha pan, kiedy opowiadaem o swoim odejciu z uniwersytetu i o intrygach w pegeerze, ktre
doprowadziy do tego, e zostaem murarzem. Dzikuj panu za to przejcie.
Wcieka si pan, mwi pan o niesprawiedliwoci, o krzywdzie, o nieposzanowaniu inteligencji i o absurdalnoci polityki kadrowej. Rozzoci si pan
nawet na mnie: zarzuca mi pan, e si nie broniem, e zrezygnowaem z walki.
Mwi pan, e nigdy nie powinnimy znikd odchodzi dobrowolnie. Niechaj nasz
przeciwnik bdzie zmuszony uciec si do najgorszego! Po co oszczdza mu
wyrzutw sumienia?
Pan grnik, ja murarz. Nasze losy tak podobne, a my obaj tacy rni. Ja
wybaczajcy, pan nieubagany, ja spokojny, pan peen buntu. Jak bardzo bliscy
na zewntrz, a jak dalecy wewntrznie bylimy obaj!
O tym naszym wewntrznym dystansie wiedzia pan o wiele mniej ni ja.
Kiedy opowiada mi pan ze szczegami o tym, dlaczego usunito pana w
pidziesitym roku z partii, sdzi pan bez najmniejszej wtpliwoci, e jestem
po pana stronie i podobnie jak pan gorsz si bigoteri paskich towarzyszy,
ktrzy pana ukarali, poniewa artowa pan sobie z tego, co oni uwaali za
wite. I c w tym byo zego? pyta pan ze szczerym zdumieniem.
Co panu powiem: w Genewie, w okresie najwikszych wpyww Kalwina,
y chopiec, moe nawet podobny do pana, inteligentny chopiec, kpiarz, u
ktrego znaleziono notatnik z ironicznymi uwagami na temat Jezusa Chrystusa i
Ewangelii. I c w tym zego? myla zapewne ten chopiec, taki podobny do
pana. Przecie nie robi nic zego, tylko artowa. Nie wiedzia, co to nienawi.
Wiedzia pewnie tylko, co to niefrasobliwo i obojtno. Zosta stracony.
Ach, niech mnie pan nie uwaa za zwolennika takiego okruciestwa. Chc
tylko powiedzie, e adna wielka idea majca przeobrazi wiat nie toleruje
drwiny i lekcewaenia, bo to jest rdza, ktra wszystko przeera.
Niech pan tylko popatrzy na swoj pniejsz postaw, Ludwiku. Wyrzucono pana z partii, usunito ze studiw, zaszeregowano w wojsku do
niebezpiecznych politycznie, a potem wysano pana na nastpne dwa czy trzy
lata do kopalni. A pan co? Zgorzknia pan do gbi, przekonany o straszliwej
krzywdzie. To poczucie krzywdy do dzisiaj okrela ca pana postaw yciow.
Nie rozumiem pana. Dlaczego mwi pan o krzywdzie? Posali pana midzy

czarnych onierzy, midzy wrogw komunizmu. W porzdku. Czy to bya


krzywda? Czy nie bya to raczej dla pana wielka okazja? Mg pan przecie
dziaa wrd nieprzyjaci. Czy istnieje waniejsze i wiksze posannictwo? Czy
Jezus nie posya swych uczniw jako owce midzy wilki? Nie trzeba zdrowym
lekarza, ale le si majcym ...nie przyszedem wzywa sprawiedliwych, ale
grzesznych. Pan jednak nie pragn i midzy grzesznych i chorych!
Powie pan, e moje porwnanie jest nietrafne. e Jezus posa swych uczniw midzy wilki bogosawic ich na drog, podczas gdy pan zosta najpierw
wyobcowany i wyklty, a dopiero potem posany jako wrg midzy wrogi, jako
wilk midzy wilki, jako grzesznik midzy grzesznych.
Ale czy zaprzecza pan temu, e istotnie by pan grzesznikiem? Czy rzeczywicie niczym nie zawini pan wobec swojej organizacji? Skd si w panu
bierze ta pycha? Czowiek oddany swojej wierze jest pokorny i winien z pokor
przyjmowa kar, nawet niesprawiedliw. Ponieni bd wywyszeni. Kajajcy
si bd oczyszczeni. Ci, ktrym dzieje si krzywda, maj okazj sprawdzi,
wyprbowa wasn wierno. Jeeli mia pan al do organizacji tylko dlatego, e
woya na paskie barki zbyt wielkie brzemi, to wiara pana bya saba i nie
wytrzyma pan prby, ktrej pana poddano.
W paskim sporze z parti nie jestem po pana stronie, Ludwiku, poniewa
wiem, e wielkich rzeczy mona dokona na tym wiecie tylko z gronem ludzi
bezgranicznie oddanych, ktrzy pokornie powic swe ycie wyszym celom.
Pan, Ludwiku, nie jest bezgranicznie oddany. Paska wiara jest wta. Jake by
mogo by inaczej, skoro wiecznie powoywa si pan tylko na samego siebie i na
swj ubogi rozum!
Nie jestem niewdziczny, Ludwiku. Wiem, ile pan zrobi dla mnie i dla wielu
innych, ktrych dzisiejszy ustrj w jaki sposb skrzywdzi. Wykorzystuje pan
swoje przedlutowe znajomoci z wysoko postawionymi komunistami i swoje
dzisiejsze stanowisko, eby si wstawia, interweniowa, pomaga. Kocham pana
za to. Ale na zakoczenie powiem panu jednak: niech pan zajrzy na dno swojej
duszy! Najgbszym bodcem paskiej dobroczynnoci nie jest mio, lecz
nienawi! Nienawi do tych, ktrzy pana skrzywdzili, do tych, co na sali
podnieli rk przeciwko panu! Paska dusza nie zna Boga i dlatego nie zna te
przebaczenia. Pragnie pan odwetu. Utosamia pan tych, ktrzy kiedy wyrzdzili
panu krzywd, z tymi, ktrzy krzywdz innych, i mci si pan na nich. Tak, pan
si mci! Jest pan peen nienawici, mimo e pomaga pan ludziom! Czuj to.
Czuj to w kadym paskim sowie. Ale co innego moe zrodzi nienawi, jak

nie wzajemn nienawi i acuch dalszych nienawici? yje pan w piekle,


Ludwiku, jeszcze raz to panu powtarzam, yje pan w piekle i al mi pana.

19
Gdyby Ludwik sysza mj monolog, mgby pomyle, e jestem niewdziczny. Wiem, e bardzo mi pomg. Wtedy w pidziesitym szstym roku,
kiedy spotkalimy si w pocigu, bola nad moim losem, al mu byo moich
zdolnoci i natychmiast zacz si zastanawia, jak znale dla mnie prac, ktra
dawaaby mi zadowolenie i w ktrej mgbym by lepiej wykorzystany. Zdumiao
mnie wtedy, jak szybko i skutecznie zabra si do rzeczy. Pogada w swoim
rodzinnym miecie z jakim przyjacielem. Chcia, ebym uczy przyrody w
tamtejszej szkole. To bya z jego strony odwaga. Antyreligijna propaganda
osigna wtedy punkt kulminacyjny i przyjcie do szkoy redniej wierzcego
nauczyciela byo rzecz prawie niemoliw. Wzi to zreszt pod uwag rwnie
przyjaciel Ludwika i wymyli inne rozwizanie. W ten sposb dostaem si na
oddzia zakany tutejszego szpitala, gdzie ju od omiu lat hoduj na myszach i
krlikach wirusy i bakterie.
Tak to jest. Gdyby nie Ludwik, nie mieszkabym tutaj, a i ucja by tu nie
mieszkaa.
W par lat po moim odejciu z pegeeru wysza za m. Nie moga zosta w
majtku, poniewa jej m szuka pracy w miecie. Zastanawiali si, gdzie by
zarzuci kotwic. I wtedy wymoga na swoim mu, eby si przenis tutaj, do
miasta, w ktrym mieszkaem.
Nie otrzymaem nigdy w yciu wikszego daru, wikszej nagrody. Moja
owieczka, moja gobka, moje dziecko, ktre uzdrowiem i wykarmiem wasn
dusz, powraca do mnie. Niczego ode mnie nie chce. Ma swego ma. Ale chce
by blisko mnie. Jestem jej potrzebny. Musi czasami sysze mj gos. Widzie
mnie na niedzielnej mszy. Spotyka mnie na ulicy. Byem szczliwy i w tej
chwili zdaem sobie spraw, e nie jestem ju mody, e jestem starszy, ni sdz,
i moe ucja jest jedynym dzieem mego ycia.
e to mao, Ludwiku? Wcale nie. To wystarczy, a ja jestem szczliwy.
Jestem szczliwy, szczliwy, szczliwy...

20
O, jake ja sam siebie okamuj! Z jakim uporem staram si utwierdzi w
przekonaniu o susznoci swojej drogi yciowej! Jak chepi si si swojej wiary
przed niewierzcym!
Tak, udao mi si ucj doprowadzi do wiary w Boga. Udao mi si uleczy
j i ukoi. Uwolniem j z odrazy do mioci fizycznej. I w kocu zszedem jej z
drogi. Tak, ale co dobrego jej przez to daem?
Maestwo ucji nie jest udane. Jej m to gbur, otwarcie j zdradza i
mwi, e j le traktuje. ucja nigdy mi si do tego nie przyznaa. Wie, e to by
mnie zmartwio. Ze swego ycia stwarzaa dla mnie atrap szczcia. Ale
mieszkamy w maym miecie, gdzie nic nie da si ukry.
O, jak ja potrafi si okamywa! Zrozumiaem intrygi polityczne, wymierzone przeciw kierownikowi pegeeru, jako zaszyfrowany nakaz Boga, bym
odszed. Ale jak rozpozna gos Boga wrd tylu innych gosw? A jeeli gos,
ktry wwczas usyszaem, by tylko gosem mego tchrzostwa?
Miaem przecie w Pradze on i dziecko. Nie byem do nich przywizany,
ale nie umiaem take od nich odej. Baem si sytuacji bez wyjcia. Baem si
mioci ucji, nie wiedziaem, co z ni pocz. Przeraay mnie komplikacje, w
jakie by mnie wpltaa.
Udawaem anioa, ktry jej przynosi zbawienie, a w rzeczywistoci byem
tylko jeszcze jednym z jej gwacicieli. Raz jeden tylko j miaem i odwrciem si
od niej. Udawaem, e przynosz jej przebaczenie, a tymczasem to ona miaa mi
co przebacza. Bya zrozpaczona i pakaa, kiedy wyjedaem, a jednak w par
lat pniej przyjechaa tu za mn i tutaj zamieszkaa. Rozmawiaa ze mn.
Zwracaa si do mnie jako do przyjaciela. Miaem jej ycie w swoim rku. W
mojej mocy byo jej szczcie. I uciekem. Nikt nigdy nie zawini wobec niej tak
jak ja. I oto przychodzi mi na myl, e uywam domniemanych rozkazw boych
jedynie jako pretekstu, by mc si wykrci od swoich ludzkich obowizkw.
Boj si kobiet. Boj si ich ciepa. Boj si ich nieustannej obecnoci. Przeraao
mnie ycie z ucj, tak samo jak przeraa mnie myl, e miabym si przenie
na stae do dwupokojowego mieszkania nauczycielki w ssiednim miecie.
A dlaczego waciwie pitnacie lat temu dobrowolnie odszedem z uniwersytetu? Nie kochaem swojej ony, ktra bya o sze lat starsza ode mnie.
Nie mogem ju znie ani jej gosu, ani jej twarzy, nawet regularnego tykania
zegara w domu nie byem ju w stanie wytrzyma. Nie mogem z ni y, ale nie

mogem take jej skrzywdzi rozwodzc si z ni, poniewa bya dobra i nigdy
niczym wobec mnie nie zawinia. I oto nagle usyszaem zbawienny gos
uroczystego wezwania. Usyszaem Jezusa, jak woa, bym porzuci swoje sieci.
O Boe, czy naprawd tak jest? Czy naprawd jestem tak aonie mieszny? Powiedz, e tak nie jest! Upewnij mnie! Odezwij si, Boe, odezwij si
goniej! Nie sysz Ci wcale wrd tego zgieku niewyranych gosw!

[VII]

1
Kiedy pnym wieczorem wrciem od Kostki do siebie do hotelu, byem
zdecydowany wyjecha nazajutrz rano do Pragi, poniewa nie miaem tu ju
czego szuka; moja podstpna misja w rodzinnym miecie bya skoczona. Na
nieszczcie jednak miaem w gowie taki koowrt, e do pnej nocy
przewracaem si na ku (skrzypicym ku) i nie mogem zasn; kiedy
wreszcie usnem, spaem niespokojnie, co chwila si budziem, i dopiero nad
ranem zapadem w gbszy sen. Wskutek tego obudziem si pno, dopiero koo
dziewitej, ranne autobusy i pocigi ju odeszy, a najblisze poczenie z Prag
miaem dopiero koo drugiej po poudniu. Kiedy to sobie uprzytomniem,
ogarna mnie niemale rozpacz; czuem si tu jak rozbitek i nagle gorco
zatskniem za Prag, za swoj prac, za biurkiem w swoim mieszkaniu, za
ksikami. Ale nie byo rady: musiaem zacisn zby i zej na d do
restauracji na niadanie.
Wszedem tam ostronie, baem si bowiem, e mog si spotka z Helen.
Ale nie byo jej tam (pewno uganiaa ju po ssiedniej wsi z magnetofonem
przewieszonym przez rami i zawracaa gow przypadkowym przechodniom
idiotycznymi pytaniami podsuwajc im mikrofon); za to sala restauracyjna pena
bya ludzi, ktrzy gono rozmawiajc i palc siedzieli nad swoim piwem, kaw,
ytniwk czy koniakiem. Biada mi. Zrozumiaem, e i tym razem moje rodzinne
miasto nie uyczy mi przyzwoitego niadania.
Wyszedem na ulic; bkitne niebo, strzpiaste chmurki, rosncy upa,
lekko unoszcy si kurz, ulica wychodzca na rwny szeroki plac ze sterczc na
nim wie (tak, z t, ktra przypomina onierza w hemie), wszystko to owiono
mnie smtkiem pustki. Z daleka dobiega podchmielony wrzask rzewnej
sowackiej piosenki (w ktrej, jak mi si wydawao, zaklty by smutek, step i
dugotrway galop zwerbowanych uanw) i w myli wynurzya mi si ucja, ta
dawno przebrzmiaa historia, ktra w owej chwili przypominaa t rzewn pie i
przemawiaa do mego serca, przez ktre przeszo (jak przez step) kilka kobiet, nic
tam po sobie nie pozostawiajc, tak jak unoszcy si kurz nie pozostawia ladu
na tym paskim rozlegym placu, osiada midzy kostkami bruku, znowu si
wzbija i znowu z powiewem wiatru sunie dalej.

Stpaem po tych pokrytych kurzem kostkach bruku i czuem przytaczajc lekko pustki, ktra lega na moim yciu: ucja, bogini ulotnoci,
zabraa mi kiedy sam siebie, wczoraj obrcia wniwecz moj precyzyjnie
obmylon zemst, a zaraz potem zamienia take i wspomnienie o sobie w co
rozpaczliwie miesznego, w jak groteskow pomyk, poniewa to, co mi
opowiedzia Kostka, wiadczyo o tym, e przez wszystkie te lata wspominaem
kogo innego ni ona, nigdy bowiem waciwie nie wiedziaem, kim jest ucja.
Zawsze z upodobaniem powtarzaem sobie, e jest dla mnie jak abstrakcj, legend i mitem, ale teraz zrozumiaem, e w tych poetycznych
terminach krya si prawda bynajmniej nie poetyczna; e nie znaem ucji; e nie
znaem jej takiej, jaka bya naprawd, jaka bya sama przez si i dla siebie. Nie
dostrzegaem w niej (w lepym egocentryzmie) nic poza tymi stronami jej
osobowoci, ktre bezporednio mnie dotyczyy (mojej samotnoci, mojej niewoli,
mojej potrzeby czuoci i ciepa); nie bya dla mnie niczym wicej ni funkcj
mojej wasnej sytuacji yciowej; wszystko, co wykraczao w niej poza t moj
sytuacj, wszystko, co byo tylko ni sam, wymykao mi si. Ale skoro istotnie
bya dla mnie jedynie funkcj pewnej sytuacji, to jest zupenie logiczne, e z
chwil gdy sytuacja ta ulega zmianie (gdy wytworzya si inna sytuacja, gdy ja
sam zestarzaem si i zmieniem), znikna rwnie moja ucja, poniewa potem
bya ju tylko tym, co mi si w niej wymkno, co mnie nie dotyczyo, czym
wybiegaa poza mnie. I dlatego te zupenie logiczne byo to, e po pitnastu
latach w ogle jej nie poznaem. Ju od dawna bya dla mnie (a ja nie mylaem o
niej inaczej, jak tylko o istocie dla mnie) innym, obcym czowiekiem.
Pitnacie lat sza za mn depesza o mojej porace i dogonia mnie. Ten
dziwak Kostka (ktrego zawsze traktowaem tylko na wp serio) znaczy dla niej
wicej, wicej dla niej uczyni, lepiej j zna i lepiej (nie chc powiedzie bardziej,
poniewa sia mojej mioci bya maksymalna) j kocha: wyznaa mu wszystko
mnie nic; uczyni j szczliw ja nieszczliw; pozna jej ciao ja nigdy. A
przecie na to, bym posiad jej ciao, ktrego tak desperacko podaem,
wystarczyaby tylko jedna cakiem prosta rzecz: ebym j rozumia, ebym j
zna, ebym j kocha nie tylko za to, co wizao si ze mn, ale i za to, co w niej
nie dotyczyo mnie bezporednio, czym bya sama przez si i dla siebie. Ale ja
tego nie potrafiem i dlatego wyrzdziem krzywd i sobie, i jej. Zalaa mnie fala
gniewu na siebie samego, na mj wczesny wiek, liryczny wiek, kiedy czowiek
sam dla siebie jest zbyt wielk zagadk, by mg interesowa si zagadkami,
ktre s poza nim, i kiedy ci inni (choby najbardziej kochani) s dla niego
jedynie ruchomym zwierciadem, w ktrym ze zdumieniem oglda swoje wasne

uczucia, wasne wzruszenie, wasn warto. Tak, przez cae te pitnacie lat
mylaem o ucji jedynie jako o zwierciadle, w ktrym zachowa si mj
wczesny obraz.
Ujrzaem chodny pokj z jednym jedynym kiem, na ktre przez brudn
szyb padao wiato latarni, ujrzaem zacieky opr ucji. Wszystko to
przypominao kiepski art: ja uwaaem j za dziewic, a ona opieraa mi si
wanie dlatego, e dziewic nie bya i baa si prawdopodobnie chwili, kiedy
odkryj t prawd. Albo te jej opr mia jeszcze inne uzasadnienie (ktre
koresponduje z wizerunkiem ucji, jaki wytworzy sobie Kostka): pierwsze
drastyczne przeycia seksualne zohydziy ucji akt miosny i pozbawiy go dla
niej znaczenia, ktre posiada on dla wikszoci ludzi; odary go bez reszty z
tkliwoci i uczucia; dla tej dziewczynki-kurewki ciao byo czym wstrtnym, a
mio czym bezcielesnym; dusza wypowiedziaa ciau cich i nieubagan
wojn.
To wytumaczenie (takie melodramatyczne, a takie przecie prawdopodobne) przemawiao do mnie, uprzytamniajc mi owo aosne rozdarcie (sam tak
dobrze je znaem w wielu postaciach) midzy dusz i ciaem, i przywodzio mi na
myl (poniewa smutek ustawicznie przeplata si tu ze miesznoci) histori,
ktra kiedy serdecznie mnie ubawia: jedna moja dobra znajoma, kobieta
lekkich raczej obyczajw (z ktrych sam zreszt do woli korzystaem), zarczya
si z pewnym fizykiem i bya zdecydowana tym razem wreszcie przey mio;
eby jednak bya to prawdziwa mio (w odrnieniu od niezliczonych
stosunkw miosnych, jakie miaa za sob), odmawiaa narzeczonemu a do nocy
polubnej zblienia fizycznego; wieczorami spacerowaa z nim wrd drzew,
ciskaa mu rk, caowaa si z nim w cieniu latar i w ten sposb pozwalaa,
by jej dusza (nie obciona sprawami ciaa) przeywaa zawrotne wzloty. W
miesic po lubie rozwioda si z nim i skarya si rozgoryczona, e zawid jej
wielkie uczucia, poniewa okaza si kiepskim kochankiem, niemale impotentem.
Z dala wci jeszcze dobiega pijany wrzask, rzewna sowacka pie mieszaa si z groteskowym posmakiem wspomnianej historii, z jaow pustk
miasta i z moim smutkiem, do ktrego teraz na dodatek doczy si gd. Byem
zreszt kilka krokw od baru mlecznego, szarpnem drzwiami, ale byy
zamknite, jaki czowiek przechodzi obok i powiedzia:
Ano tak, dzisiaj cay bar mleczny jest na uroczystoci.
Na Jedzie Krlw?

Aha, maj tam swoje stoisko.


Zaklem, ale musiaem si z tym pogodzi; ruszyem w kierunku, skd
dobiega piew. Na folklorystyczn imprez, ktrej z uporem unikaem, prowadzi
mnie mj kruczcy z godu odek.

2
Zmczenie. Od samego rana zmczenie. Jakbym ca noc przehula. A ja
ca noc spaem. Tylko e mj sen to ju zaledwie serwatka snu. Przy niadaniu
tumiem ziewanie. Potem powoli zaczli si do nas schodzi ludzie. Koledzy
Wodzimierza i przerni gapie. Parobczak ze spdzielni produkcyjnej
przyprowadzi na nasze podwrze konia dla Wodzimierza. I nagle wrd tej
gromady zjawi si Kalaszek, referent kulturalny z Powiatowej Rady Narodowej.
Ju od dwch lat prowadz z nim wojn. By w czarnym ubraniu, min mia
uroczyst, a u jego boku staa jaka elegancka pani. Redaktorka z praskiego
radia. e niby musz i razem z nimi. Ta pani chce nagra rozmowy do audycji
o Jedzie Krlw.
Dajcie mi wity spokj! Nie bd z siebie robi bazna. Redaktorka rozpywaa si z zachwytu, e mnie osobicie poznaa, a Kalaszek jej basowa. e
niby to mj polityczny obowizek, e musz i. Bawan. Bybym im odmwi.
Powiedziaem, e mj syn bdzie dzisiaj krlem i e chc by przy tym, jak si
przygotowuje. Ale Vlasta podstpnie zaatakowaa mnie z flanki: e to jej rzecz
przygotowa syna. A ja ebym poszed i mwi do radia.
No wic w kocu posusznie poszedem. Redaktorka bya zakwaterowana w
jednym z pomieszcze tutejszej Rady Narodowej. Miaa tam magnetofon i
modego chopaka, ktry go obsugiwa. Gadaa jak najta i cigle si miaa.
Potem podniosa mikrofon do ust i zadaa Kalaszkowi pierwsze pytanie.
Kalaszek odchrzkn i zacz: Pielgnowanie sztuki ludowej mwi
jest nieodczn czci wychowania komunistycznego. Powiatowa Rada
Narodowa w peni to rozumie. Dlatego te i w peni popiera. yczy organizatorom
penego sukcesu i w peni pochwala, dzikuje wszystkim, ktrzy si przyczynili.
Peni zapau organizatorzy i pena zapau dziatwa szkolna, ktra w peni...
Zmczenie, zmczenie. Wci te same sowa. Przez pitnacie lat sysze
wci te same sowa. A teraz sysze je z ust Kalaszka, ktry przecie sztuk
ludow ma w nosie. Sztuka ludowa to dla niego rodek. rodek do pochwalenia
si now akcj. Do realizowania wytycznych. Do podkrelenia swoich zasug. Nie

ruszy palcem w sprawie Jazdy Krlw i skpi nam kadego grosza. Mimo to
Jazda Krlw zostanie zapisana na jego konto. Jest wadc kultury w powiecie.
Dawny subiekt sklepowy, ktry nie odrnia skrzypiec od gitary.
Redaktorka przysuna sobie mikrofon do ust. Czy jestem zadowolony z
tegorocznej Jazdy Krlw. Chciaem z niej zakpi. Przecie Jazda Krlw jeszcze
si nie rozpocza! Ale to ona sobie ze mnie zakpia. Jestem jakoby tak
dowiadczonym folkloryst, e z pewnoci wiem, jak to wypadnie. Tak, oni
wszystko wiedz z gry. Przebieg wszystkich wydarze jest im z gry znany.
Przyszo dawno ju si odbya i bdzie si dla nich tylko powtarza.
Miaem ochot powiedzie jej wszystko, co myl. e Jazda Krlw wypadnie gorzej ni w innych latach. e sztuka ludowa z roku na rok traci
zwolennikw. e traci rwnie dawniejsze zainteresowanie ze strony oficjalnych
instytucji. e jest ju prawie martwa. To, e od czasu do czasu odzywa si z radia
jaka ludowa muzyka, nie moe nas zwie. Wszystkie te orkiestry zoone z
instrumentw ludowych i zespoy ludowej pieni i taca to raczej opera czy
operetka, albo muzyka rozrywkowa, ale nie sztuka ludowa. Orkiestra zoona z
instrumentw ludowych z dyrygentem, partytur, pulpitem na nuty! Nieomale
instrumentacja symfoniczna! Co za ndzna parodia! Te orkiestry i zespoy, ktre
pani zna, pani redaktor, to jedynie dawna romantyczna myl muzyczna, ktra
wypoyczya sobie ludowe melodie! Prawdziwa sztuka ludowa ju nie yje, tak,
pani redaktor, nie yje.
Chciaem to jednym tchem wykrzycze do mikrofonu, ale w kocu powiedziaem co innego. Jazda Krlw bya wspaniaa. Potga sztuki ludowej.
Feeria barw. Cakowicie pochwalam. Dzikuj wszystkim, ktrzy si przyczynili.
Peni zapau organizatorzy i dziatwa, ktra w peni...
Wstyd mi byo, e mwi tak, jak oni chc. Na podwrzu krcio si mnstwo gapiw i rozmaitych pomocnikw, ktrzy przystrajali konie wstkami i
kokardami. Chciaem zobaczy, jak przygotowuje si Wodzimierz. Wszedem do
domu, ale drzwi pokoju gocinnego, gdzie go ubierano, byy zamknite.
Zapukaem i krzyknem. Ze rodka odezwaa si Vlasta. Nie masz tu nic do
roboty, tutaj ubiera si krl. Do diaba, mwi, dlaczego nie miabym tam nic do
roboty? To sprzeczne z tradycj, odpowiedzia mi ze rodka gos Vlasty. Nie
wiem, dlaczego miaoby by sprzeczne z tradycj, e ojciec asystuje przy
ubieraniu krla, ale ju jej tego nie wymawiaem. Wyczuem w jej gosie
podniecenie i ucieszyo mnie to. Cieszyo mnie, e wcign ich mj wiat. Mj
biedny, osierocony wiat.

Wyszedem wic z powrotem na podwrze i wdaem si w rozmow z ludmi,


ktrzy przystrajali konia. By to ciki pocigowy ko ze spdzielni. Cierpliwy i
spokojny.
Potem usyszaem zgiek ludzkich gosw dobiegajcy z ulicy przez zamknite wrota. A potem krzyki i dobijanie si. Nadesza moja chwila. Byem
zdenerwowany. Otworzyem wrota i wyszedem przed nie. Jazda Krlw
uformowaa si przed moim domem. Konie przystrojone wstkami. Na nich
modziecy w barwnych strojach regionalnych. Tak jak dwadziecia lat temu.
Jak dwadziecia lat temu, kiedy przyjechali po mnie. Kiedy prosili mego ojca, by
da im swego syna na krla.
Na samym przedzie, tu przed bram naszego domu, siedziao na koniach
dwch paziw, w kobiecym przebraniu, z szablami w rce. Czekali na
Wodzimierza, eby mu towarzyszy i przez cay dzie tworzy jego stra
7przyboczn. W ich stron podjecha teraz z zastpu jedziec, mody mczyzna,
zatrzyma konia tu przede mn i zacz wierszem:
Chyej, chyej, posuchajcie!
Tatulu miy, przyszlimy po was da,
abycie nam mogli syna waszego na krla odda.*

Potem obieca, e bd dobrze krla strzegli. e przeprowadz go midzy


wrogimi wojskami. e nie pozwol, by wpad w rce nieprzyjaci. e s gotowi do
boju. Chyej, chyej.
Obejrzaem si za siebie: w mrocznej bramie naszego domu siedziaa ju na
przystrojonym koniu posta w kobiecym stroju o bufiastych rkawach, ze
wstkami opadajcymi na twarz. Krl. Wodzimierz. Zapomniaem naraz o
swoim zmczeniu i zym humorze i byo mi dobrze. Stary krl wysya w wiat
modego krla. Odwrciem si i podszedem do niego. Stanem obok konia i
wspiem si na palce, aby moje usta byy jak najbliej jego zasonitej twarzy.
Szczliwej drogi, Wodziu! szepnem.
Nie odpowiedzia. Nie drgn. Ale Vlasta rzeka do mnie z umiechem:
Nie wolno mu si odzywa. A do wieczora nie wolno mu powiedzie ani
sowa.
*

Wiersze z Jazdy Krlw przeoya Anna Kamieska.

3
Min chyba zaledwie kwadrans, i znalazem si na wsi (w czasach mojej
modoci midzy wsi a miastem cigny si pola, dzisiaj jednak tworzy z nim
ju niemal jedn cao); piew, ktry syszaem w miecie (dobiega tam tskny i
daleki), rozbrzmiewa teraz z ca si, pyn bowiem z gonikw umieszczonych
na domach lub na supach sieci elektrycznej (ach, gupiec ze mnie, wiecznie
okamywany: jeszcze przed chwil daem si rozrzewni temu tsknemu i
pijanemu rzekomo gosowi, a tymczasem by to tylko gos mechanicznie
odtworzony, ktry zawdzicza naleao aparaturze nadawczej w gmachu Rady
Narodowej i dwm zgranym pytom!); niedaleko przed centrum wsi wznosia si
brama triumfalna z wielkim papierowym transparentem, na ktrym duymi
czerwonymi literami wypisano: WITAMY WAS; ludzie toczyli si tu ju
gromadnie, byli przewanie w cywilnych ubraniach, ale tu i wdzie widziao si
midzy nimi starszych mczyzn w strojach regionalnych: w butach z cholewami,
w biaych lnianych portkach i wyszywanych koszulach. Ulica rozszerzaa si tu
ju w plac wiejski: pomidzy szos a szeregiem domkw rozpociera si szeroki
pas trawy, a na nim rzadko posadzone drzewka, midzy ktrymi ustawiono (na
dzisiejsz uroczysto) kilka straganw, gdzie sprzedawano piwo, lemoniad,
fistaszki, czekolad, pierniki, parwki z musztard i andruty; w jednym ze stoisk
ulokowa si bar mleczny: tutaj oferowano mleko, sery, maso, koktajle mleczne,
jogurt i kwan mietan; alkoholu (poza piwem) nie sprzedawano na adnym
stoisku, mimo to jednak miaem wraenie, e wikszo ludzi jest pijana; toczyli
si przy straganach, przeszkadzali sobie nawzajem, stali zagapieni, tu i wdzie
kto zaczyna piewa, ale byo to za kadym razem tylko podniesienie gosu
(ktremu towarzyszyo podniesienie rki), dwa, trzy takty piosenki, tonce
natychmiast w oglnej wrzawie, wrd ktrej rozbrzmiewaa nie dajca si
zaguszy pyta gramofonowa z pieni ludow. Po caym placu poniewieray si
ju (chocia byo wczenie i Jazda Krlw jeszcze nie wyruszya) porzucone kubki
od piwa z woskowanego papieru i tekturowe tacki poplamione musztard.
Stoisko z mlekiem i jogurtem zalatywao abstynencj i zraao klientw;
kiedy niemal bez czekania udao mi si dosta kubek mleka i rogalik, wycofaem
si na nieco mniej zatoczon przestrze, eby nikt mnie nie potrca, i wypiem
yk mleka. W tej chwili z drugiego koca placu dobieg tumult: Jazda Krlw
wjedaa do centrum wsi.
Czarne kapelusiki z kogucimi pirami, szerokie, suto marszczone rkawy
biaych koszul, niebieskie serdaki z czerwonymi kbuszkami weny, barwne
papierowe wstki powiewajce nad koskimi bami zapeniy cay plac; i od razu

wrd brzczenia ludzkiej ciby i pieni z gonikw odezway si nowe odgosy:


renie koni i pokrzykiwania jedcw.
Chyej, chyej, posuchajcie!
Wyni, nadolni, domowi, zapolni.
Co si przydarzyo tej witej niedzieli.
Mamy krla ubogiego, ale wielce poczciwego.
Ukradli mu tysic wow
Z prnego dworu.

Powsta niesamowity chaos dwikw i obrazw, gdzie wszystko przekrzykiwao si nawzajem: folklor z gonikw z folklorem na koniach; barwno
strojw ludowych i koni z bur szarzyzn le uszytych cywilnych ubra
publicznoci; mozolna spontaniczno odzianych w regionalne stroje jedcw z
mozoln gorliwoci porzdkowych, ktrzy z czerwonymi opaskami na rkawach
biegali pomidzy komi i publicznoci, starajc si utrzyma powstay chaos w
granicach jakiego porzdku, co wcale nie byo takie proste, nie tylko na skutek
niezdyscyplinowania widzw (na szczcie niezbyt licznych), ale gwnie dlatego,
e ruch na szosie nie zosta zamknity; porzdkowi stali po obu kocach
konnego orszaku i dawali samochodom znaki, by zwolniy tempo; midzy komi
wic przedzieray si ciarwki i ryczce motocykle, konie staway si
niespokojne, a jedcy niepewni.
Jeli mam by szczery, to wymigujc si z takim uporem z uczestnictwa w
tym (i w kadym innym) regionalnym obchodzie-, obawiaem si czego innego
ni to, co widziaem teraz: liczyem si z brakiem dobrego smaku, z pozbawionym
stylu mieszaniem prawdziwej sztuki ludowej ze szmir, liczyem si z
inauguracyjnymi przemwieniami gupich mwcw, z wszelkiego rodzaju
aktualizacj (nie zdziwibym si, gdyby gorliwi dziaacze zrobili z Jazdy Krlw,
dajmy na to, Jazd Partyzantw), tak, liczyem si ze wszystkim najgorszym, z
bombastycznoci i faszem, ale nie spodziewaem si tego, co od samego
pocztku nieubaganie cechowao t uroczysto, nie liczyem si z tym
smutnym, wzruszajcym niemal ubstwem; wyzierao tu ono ze wszystkiego: z
tych paru straganw, z tej nielicznej, ale i idealnie niezdyscyplinowanej,
nieuwanej publicznoci, z tego skcenia normalnej, zwykej komunikacji z
anachronicznym obchodem, z tych poszcych si koni, z tego ryczcego
gonika, ktry si bezwadu rozpdzonej maszyny wykrzykiwa w przestrze

wci te same pieni ludowe, tak e cakowicie zaguszy (wraz z warkotem


motocykli) modziutkich jedcw, ktrzy z nabrzmiaymi na szyjach yami
wykrzykiwali swoje wiersze.
Wyrzuciem kubek po mleku, a Jazda Krlw, kiedy ju wystarczajco
zaprezentowaa si zgromadzonej na wiejskim placu publicznoci, ruszya w
swoj wielogodzinn wdrwk po wsi. Wszystko to dobrze znaem, przecie
kiedy, w ostatnim roku wojny, sam jechaem jako pa (ubrany w odwitny strj
kobiecy, z szabl w prawej rce) u boku Jarosawa, ktry by wtedy krlem. Nie
miaem ochoty roztkliwia si wspomnieniami, ale (jak gdyby ubstwo caej tej
uroczystoci mnie rozbroio) nie chciaem te na si odwraca si od obrazu,
ktry mi si nasuwa; powoli ruszyem za konnym orszakiem, ktry rozwin si
teraz wszerz: rodkiem szosy jechao ciasno przy sobie trzech jedcw: w rodku
krl, a z kadej jego strony pa z szabl i w kobiecym odzieniu. Koo nich krcio
si swobodnie jeszcze kilku jedcw z przybocznej druyny krla tak zwani
ministrowie. Reszta zastpu rozdzielia si na dwa samodzielnie skrzyda, jadce
po dwch stronach szosy; i tutaj role jedcw byy dokadnie wyznaczone: byli
tu chorowie (kady z chorgwi, ktrej drzewce tkwio zatknite za cholew
buta, tak e czerwono wyszywana flaga trzepotaa przy boku konia), byli tu
wywoywacze (przed kadym domem wykrzykiwali wierszowan wie o krlu,
poczciwym, ale biednym, ktremu skradziono zota p garnca z pustego
skarbca, ktremu skradziono sto cztery woy z pustej obory) i w kocu poborcy
(ktrzy nawoywali tylko do skadania darw: Na krla, matuchno, na krla! i
nadstawiali wiklinowy kosz na podarki).

4
Dzikuj ci, Ludwiku, to dopiero osiem dni, jak ciebie znam, a kocham ci
jak jeszcze nigdy nikt, kocham ci i wierz ci, nie zastanawiam si nad niczym i
wierz, bo gdyby nawet rozum mnie okamywa, okamywaa dusza, to ciao nie
zna kamstwa, ciao jest uczciwsze ni dusza, a moje ciao wie, e nie zaznao
jeszcze nigdy tego co wczoraj, namitnoci, tkliwoci, okruciestwa, rozkoszy i
blu, mojemu ciau nigdy si o czym podobnym nie nio, nasze ciaa skaday
sobie wczoraj przysig, a teraz nasze myli niechaj id posusznie za gosem
naszych cia, znam ci dopiero osiem dni i dzikuj ci, Ludwiku.
Dzikuj ci te za to, e przyszed, gdy by ju najwyszy czas, dzikuj, e
mnie uratowa. Od rana by dzi pikny dzie, niebo bkitne, i we mnie byo
bkitnie, wszystko od rana mi si udawao, poszlimy nagra, jak uczestnicy

Jazdy przychodz do rodzicw, proszc, by dali im syna na krla, i tam nagle do


mnie podszed, przelkam si, nie wiedziaam, e ju tu jest, nie spodziewaam
si, e tak prdko przyjedzie z Bratysawy, nie spodziewaam si te, e bdzie
taki okrutny, wyobra sobie, Ludwiku, by na tyle bezczelny, e przyjecha z ni!
A ja, gupia, do ostatniej chwili wierzyam, e moje maestwo nie jest
jeszcze zupenie stracone, e da si uratowa, niewiele brakowao, ebym ja,
gupia, powicia dla tego zmarnowanego maestwa nawet ciebie, ebym nie
zgodzia si na spotkanie z tob tutaj, znw daam si jak idiotka prawie e
uwie temu jego sodkiemu gosowi, kiedy mwi, e wstpi tu po mnie z
Bratysawy, e ma mi wiele do powiedzenia, e chce ze mn szczerze
porozmawia, a tymczasem przyjecha z ni, z t smarkat, z tym kociakiem,
dwudziestodwuletnia dziewczyna, o trzynacie lat modsza ode mnie, to takie
upokarzajce przegra tylko dlatego, e urodziam si wczeniej, miaoby si
ochot wy z bezsilnoci, ale nie wolno mi byo wy, musiaam si umiechn,
uprzejmie poda jej rk, dzikuj ci, e dae mi si, Ludwiku.
Kiedy odesza o par krokw, powiedzia, e teraz mamy okazj o wszystkim
porozmawia szczerze we trjk, tak jego zdaniem bdzie uczciwiej; uczciwo,
uczciwo, znam t jego uczciwo, ju dwa lata ebrze o rozwd, ale wie, e w
cztery oczy ze mn nic nie wskra, liczy, e przed t dziewczyn bdzie mi wstyd,
e nie odwa si gra habicej roli nieustpliwej maonki, e si zaami,
rozpacz i dobrowolnie poddam. Nienawidz go, najspokojniej w wiecie wbija
mi n pod ebra, wanie w tej chwili, kiedy pracuj, kiedy przygotowuj
reporta, kiedy potrzebny mi jest spokj, powinien przynajmniej uszanowa moj
prac, powinien si troch w ni wczu, i tak jest stale, od wielu lat, wci jestem
spychana na ostatni plan, stale przegrywam, wci jestem upokarzana, ale teraz
zrodzi si we mnie bunt, czuam za sob ciebie i twoj mio, czuam ci jeszcze
w sobie i na sobie, i ci cudowni kolorowi jedcy koo mnie, pokrzykujcy
radonie, jak gdyby woali, e istniejesz, e istnieje ycie, e istnieje przyszo, i
poczuam w sobie dum, ktr ju niemal zatraciam, to uczucie dumy zalao
mnie jak fala, udao mi si mile umiechn i powiedziaam mu: nie ma chyba
potrzeby, ebym jechaa do Pragi razem z wami, nie bd wam przeszkadza,
mam tu wz z radia, a co do tej rozmowy, o ktr ci chodzi, to mona ca
spraw zaatwi bardzo szybko, mog ci przedstawi czowieka, z ktrym chc
y, na pewno wszyscy z atwoci dojdziemy do porozumienia.
By moe popeniam szalestwo, ale jeli nawet, to nic. Warto je byo
popeni za cen tej chwili sodkiej dumy, warto byo, on momentalnie sta si
sto razy milszy, by wyranie zadowolony, ale ba si, czy ja aby na pewno mwi

powanie, kaza mi to powtrzy, wymieniam mu twoje pene imi i nazwisko,


Ludwik Jahn, Ludwik Jahn, a na zakoczenie powiedziaam wyranie, nie bj
si, daj ci sowo honoru, e nie kiwn ju palcem, by przeszkodzi naszemu
rozwodowi, nie bj si, nie chc ju ciebie, nawet gdyby ty mnie chcia.
Powiedzia na to, e zostaniemy przyjacimi, umiechnam si i odrzekam, e
w to nie wtpi.

5
Wiele lat temu, gdy jeszcze grywaem w kapeli na klarnecie, amalimy
sobie gow, co waciwie Jazda Krlw oznacza. Kiedy pobity krl wgierski
Maciej ucieka z Czech na Wgry, jego konnica musiaa go tutaj na terenie
Moraw ukrywa przed czeskim pocigiem i ebranin zdobywa ywno dla
siebie i dla niego. Mwiono, e Jazda Krlw urzdzana jest na pamitk tego
historycznego zdarzenia, ale starczyo pogrzeba troch w starych dokumentach,
eby stwierdzi, e uroczysto Jazdy Krlw jest duo starsza ni wspomniana
historia. Skd si wzia i co oznacza? Czy moe jeszcze pochodzi z czasw
pogaskich i jest pamitk obrzdw, w czasie ktrych chopiec przechodzi pod
opiek ojca i stawa si mczyzn? I dlaczego krl i jego paziowie maj na sobie
kobiece suknie? Czy to obraz tego, jak niegdy jaka wojenna druyna (obojtnie
czy krla Macieja, czy jaka o wiele dawniejsza) wioda swego wadc w
przebraniu przez kraj wroga, czy te s to relikty jakiego pogaskiego zabobonu,
wedle ktrego przebranie chroni przed zymi duchami? Ale dlaczego krlowi
przez cay czas nie wolno odezwa si ani jednym sowem? I czemu w obrzd
nosi nazw Jazdy Krlw, skoro jest w nim tylko jeden krl? Co to wszystko
znaczy? Nie wiadomo. Istnieje wiele hipotez, ale adna nie zostaa udowodniona.
Jazda Krlw jest obrzdem tajemniczym; nikt nie wie, co waciwie oznacza, co
ma wyraa, ale tak jak hieroglify egipskie pikniejsze s dla tych, ktrzy nie
potrafi ich odczyta (i widz w nich tylko fantastyczne rysunki), tak i Jazda
Krlw dlatego chyba jest tak pikna, e sens jej wymowy dawno si zatraci i
tym mocniej wysuwaj si na czoo gesty, barwy, sowa, skupiajc ca uwag na
sobie, na wasnym ksztacie i formie.
Tak wic pocztkowa nieufno, z jak przygldaem si wyruszajcej
Jedzie Krlw, ku memu zdziwieniu zacza ustpowa i nagle stwierdziem, e
wpatruj si zafascynowany w barwny konny orszak, suncy powoli od domku
do domku; poza tym rwnie i goniki, ktre jeszcze przed chwil wyrzucay z
siebie przenikliwy gos piewaczki, teraz umilky i sycha byo (jeli pomin co
jaki czas rozlegajcy si turkot pojazdw, ktry ju dawno zdoaem

wyeliminowa ze swoich wrae suchowych) tylko osobliw muzyk gosw


wywoywaczy.
Miaem ochot sta tak bez koca, zamkn oczy i tylko sucha: zdawaem
sobie spraw, e wanie tutaj, porodku sowackiej wsi, sysz wiersze, w
najpierwotniejszym znaczeniu tego sowa, takie, jakich nigdy nie usysz przez
radio, w telewizji czy na scenie, wiersze bdce uroczystym, rytmicznym
woaniem, czym porednim pomidzy mow a piewem, wiersze urzekajce
patosem samego swego metrum, urzekajce zapewne tak samo, jak kiedy
rozlegay si ze scen staroytnych amfiteatrw. Bya to cudowna, polifoniczna
muzyka; kady z wywoywaczy recytowa swoje wiersze monotonnie, na jednym
tonie, ale kady na innym, tak e mimo woli gosy czyy si w akord; na
dodatek chopcy nie woali jednoczenie, kady z nich zaczyna swoj kwesti w
innym momencie, kady przed innym domem, tak e gosy odzyway si z
rnych stron i w rnych momentach, przypominajc przez to kilkugosowy
kanon; jeden gos ju koczy, drugi by w rodku kwestii, a do niego, ju na
innej wysokoci tonu, przycza swoje woanie nowy gos.
Jazda Krlw duszy czas posuwaa si gwn ulic (ustawicznie poszona
przez przejedajce samochody), a potem na ktrym skrzyowaniu si
rozdzielia: prawe skrzydo posuwao si dalej, lewe skrcio w uliczk na prawo;
znajdowa si tam, zaraz z brzegu, may ty domek otoczony potem, z
ogrdkiem penym kolorowych kwiatw. Wywoywacz zacz z fantazj
improwizowa: woa, e koo tego domku stoi pikna studnia, a ta pani, co tu
mieszka, ma syna trutnia; pomalowana na zielono studnia rzeczywicie staa
koo domu, a zaywna czterdziestoletnia niewiasta, ubawiona mianem, jakim
obdarzono jej syna, miaa si i podaa poborcy na koniu, ktry woa: Na krla,
matuchno, na krla! papierowy banknot. Poborca wrzuci go do koszyka, ktry
mia przytroczony do sioda, ale ju oto wyskoczy drugi wywoywacz i zawoa
pod adresem niewiasty, e pikna z niej pannica, ale e jeszcze pikniejsza jest
liwowica, i zoywszy donie na ksztat tuby oraz przechyliwszy do tyu gow,
przytkn je do ust. Wszyscy dokoa w miech, a niewiasta, mile zakopotana,
znikna w domku; liwowic miaa tam wida ju przygotowan, poniewa w
chwil pniej wrcia z butelk i kieliszkiem, ktry napeniaa i kolejno
podawaa jedcom.
Podczas gdy wojska krlewskie popijay i artoway, krl wraz z dwoma
paziami sta opodal bez ruchu i z powag, tak jak zapewne winien sta pord
haaliwego wojska prawdziwy krl w majestacie swego dostojestwa. Konie
obydwu paziw przyciskay si niemal bokami do krlewskiego rumaka, tak e

buty wszystkich trzech jedcw prawie e si dotykay (konie miay na piersiach


due piernikowe serca, pene ozdb z lusterek i kolorowego lukru, na czole
papierowe re, a ich grzywy przetykane byy wstgami z kolorowej karbowanej
bibuki). Wszyscy trzej milczcy jedcy odziani byli w kobiece stroje; mieli
szerokie spdnice, bufiaste nakrochmalone rkawy, a na gowach bogato
zdobione czepce, tylko krl zamiast czepca mia nad czoem byszczcy srebrny
diadem, z ktrego spyway trzy dugie szerokie wstgi, po bokach niebieskie, a w
rodku czerwona, cakowicie zasaniajce jego twarz i nadajce mu wygld
tajemniczy i patetyczny.
Zachwycaa mnie ta zastyga w bezruchu trjka; co prawda dwadziecia lat
temu sam siedziaem na przystrojonym koniu, wanie tak jak oni, ale poniewa
ogldaem wtedy Jazd Krlw od wewntrz, nie widziaem waciwie nic.
Dopiero teraz widz j naprawd i nie mog oderwa wzroku: krl siedzi (pi
metrw ode mnie) wyprostowany i przypomina posg owinity chorgwi; a
moe, bysno mi nagle w myli, moe to wcale nie jest krl, moe to krlowa
ucja, ktra przysza, by ukaza mi si w swojej prawdziwej postaci, poniewa jej
prawdziwa posta to wanie posta zawoalowana.
I przyszo mi w tej chwili do gowy, e Kostka, czcy w sobie upart
dociekliwo z marzycielstwem, to dziwak, tak e wszystko, co opowiada, jest
wprawdzie moliwe, ale wcale nie jest pewne; oczywicie zna ucj i sporo o niej
wiedzia, nie wiedzia jednak tego, co najwaniejsze: owego onierza, ktry chcia
j posi w wypoyczonym mieszkaniu grnika, ucja w rzeczywistoci kochaa;
nie mogem bra na serio wyjanienia, e ucja zrywaa kwiaty powodowana
niejasn tsknot do religii, skoro pamitam, e rwaa je dla mnie; a jeli zataia
to przed Kostk, a wraz z tym cae p roku naszej tkliwej mioci, to i przed nim
zachowaa nienaruszon tajemnic, a wic i on jej nie zna; poza tym nie jest te
takie pewne, e przeniosa si do tego miasta ze wzgldu na niego; moe znalaza
si tu przypadkiem, ale jest te zupenie moliwe, e sprowadzia si tu z mojego
powodu, wiedziaa przecie, e tu by kiedy mj dom rodzinny! Czuem, e
wiadomo o popenionym na niej pierwszym gwacie jest prawdziwa, ale o
dokadnoci szczegw ju teraz powtpiewaem; caa ta historia bya chwilami
wyranie zabarwiona przekrwionym spojrzeniem czowieka wstrznitego
grzechem, kiedy indziej za ubarwia j bkit tak bkitny, jaki widzie zdolny
jest tylko czowiek czsto spogldajcy w niebo; rzecz bya oczywista: w
opowiadaniu Kostki prawda czya si z poezj i powstawaa w ten sposb tylko
nowa legenda (moe blisza prawdy, moe pikniejsza, moe gbsza),
przesaniajca dawn legend.

Patrzaem na osonitego krla i widziaem ucj, jak przejeda (nie


poznana i niepoznawalna) uroczycie (i drwico) przez moje ycie. Potem (pod
jakim wewntrznym przymusem) przesunem spojrzenie troch w bok i wzrok
mj spotka si ze spojrzeniem mczyzny, ktry od duszego ju zapewne czasu
przyglda mi si z umiechem.
Jak si masz powiedzia i, jak na zo, podszed do mnie.
Cze rzekem.
Wycign do mnie rk; ucisnem j. Potem obejrza si za siebie i zawoa na dziewczyn, ktr dopiero teraz zauwayem.
Co tam stoisz? Chod, przedstawi ci.
Dziewczyna (bardzo wysoka, ale liczna, o ciemnych wosach i ciemnych
oczach) podesza w moj stron.
Browna rzeka i podaa mi rk.
Jahn powiedziaem. Bardzo mi przyjemnie.
Czowieku, kop lat ci nie widziaem rzek z przyjacielsk jowialnoci;
by to Zemanek.

6
Zmczenie, zmczenie. Nie mogem si go pozby. Jazda wraz z krlem
odjechaa na plac, a ja powoli wlokem si za ni. Oddychaem gboko, eby
przemc zmczenie. Przystawaem z ssiadami, ktrzy wylegli przed domy, eby
si pogapi. Poczuem nagle, e i ze mnie ju taki stateczny, poczciwy ssiad. e
nie w gowie mi ju adne podre i przygody. e jestem beznadziejnie
przywizany do dwch, trzech ulic tu, gdzie mieszkam.
Na plac wiejski przyszedem, kiedy ju Jazda powoli ruszaa gwn ulic.
Chciaem powlec si za nimi, ale nagle zobaczyem Ludwika. Sta sam na pasie
trawy obok szosy i w zamyleniu przyglda si chopcom na koniach. Cholerny
Ludwik! Niech go wszyscy diabli! Dotychczas on mnie unika, teraz ja przed nim
uciekn. Odwrciem si tyem do niego i podszedem do awki stojcej na placu
pod jabonk. Usid tu sobie i bd sucha, jak z daleka nios si gosy
jedcw.
Siedziaem wic, suchaem i patrzyem. Jazda Krlw oddalaa si z wolna.
Cisna si, biedna, po obu stronach szosy, po ktrej przemykay co chwila

samochody i motocykle. Za ni sza gromadka ludzi. aonie maa gromadka. Z


kadym rokiem coraz mniej jest ludzi na Jedzie Krlw. Za to w tym roku jest
Ludwik. Co on tutaj waciwie robi? Niech ci diabli, Ludwiku. Teraz jest ju za
pno. Zjawie si tu tylko jak czarny kruk. Jak zapowied nieszczcia. Jak zy
znak. I to wanie wtedy, kiedy mj Wodzimierz jest krlem. Odwrciem wzrok.
Na placu pozostao ju tylko par osb koo stoisk i przy wejciu do gospody.
Wikszo z nich bya pijana. Pijacy to najwierniejsi entuzjaci regionalnych
imprez. Ostatni entuzjaci. Przynajmniej raz na jaki czas maj szlachetny
powd, eby sobie popi.
Potem usiad koo mnie na awce dziadek Piechaczek. Jego zdaniem to ju
nie to co dawniej. Zgodziem si z nim. Nie, nie to. Jakie wspaniae musiay by
te Jazdy dziesitki, setki lat temu! Moe nie byy takie kolorowe jak teraz. Dzisiaj
to troch kicz, a troch jarmarczna maskarada. Serca z piernikw na piersiach
koni! Tony zakupionych hurtem papierowych wstek! Dawniej stroje regionalne
byy take barwne, ale prostsze. Konie byy przyozdabiane tylko jedn czerwon
chustk, ktr wizano im pod szyj przez pier. Nawet krl nie mia maski z
kolorowych wzorzystych wstek, tylko ze zwykej chusteczki. Za to mia jeszcze
r w ustach. eby nie mg mwi. Nie byo w Jedzie Krlw nic z cyrku. Bya
baniowa.
Tak, dziadku, przed wiekami lepiej bywao. Nikt nie musia wyszukiwa z
trudem chopakw, eby askawie zechcieli wzi udzia w Jedzie. Nikt nie
musia siedzie przez wiele dni przedtem na zebraniach i wykca si, kto bdzie
Jazd organizowa, a kto zgarnie z niej zyski. Jazda Krlw niczym rdo
tryskaa z samego ycia wsi. I wyruszaa ze wsi, by w caej okolicy zbiera datki
na swego zamaskowanego krla. Czasami w innej wsi natykaa si na inn Jazd
Krlw i wywizywaa si bjka. Obie strony broniy z zapaem swego krla.
Czsto byskay noe i szable i laa si krew. Kiedy za jedcy wzili do niewoli
obcego krla, szli do gospody i pili na umr na rachunek jego ojca.
Tak, tak, dziadku, macie racj. Inaczej to wygldao wtedy, kiedy Jazd
Krlw oglda ten francuski rzebiarz. Rodin si nazywa, tak. Ba, nawet kiedy
ja w czasie okupacji jechaem jako krl, i wtedy inaczej to wygldao ni dzisiaj. I
nawet jeszcze po wojnie byo to co warte. Zdawao nam si, e stworzymy
cakiem nowy wiat. e ludzie znowu, tak jak dawniej, trzyma si bd swoich
ludowych tradycji. e i Jazda Krlw na nowo tryska bdzie z samej gbi ich
ycia. Chcielimy troch w tym pomc. Z zapaem organizowalimy wita
ludowe. Ale tryskajcego rda nie mona zorganizowa. rdo albo tryska,

albo nie. Widzicie, dziadku, ju tylko na si wyciskamy te nasze pieni i Jazdy


Krlw, i to wszystko. To ju tylko ostatnie krople, ostatnie kropelki.
No tak. Jazdy Krlw ju nie byo wida. Skrcia w jak boczn uliczk.
Ale sycha byo gosy wywoywaczy. To woanie byo cudowne. Zamknem oczy
i przez chwil wyobraaem sobie, e yj w innych czasach. W innym stuleciu.
Dawno temu. A potem otworzyem oczy i pomylaem sobie, e to dobrze, e
Wodzimierz jest krlem. Jest wadc krlestwa prawie ju martwego, ale
najwspanialszego. Krlestwa, ktremu bd wierny a do koca jego dni.
Wstaem z awki. Kto mi powiedzia dzie dobry. By to stary Koutecki.
Dawno go nie widziaem. le chodzi, podpiera si lask. Nigdy go nie lubiem,
ale nagle al mi si zrobio jego staroci.
Dokd to? zagadnem.
Odpar, e kadej niedzieli spaceruje sobie dla zdrowia.
Jak si panu podobaa Jazda? spytaem.
Machn rk.
Nie patrzyem nawet.
Czemu to?
Znowu ze zoci machn rk, a mnie w tej chwili rozjanio si w gowie,
wiem, dlaczego nie patrzy. Wrd widzw by Ludwik. Koutecki nie chcia si z
nim spotka, tak samo jak ja.
Wcale si panu nie dziwi rzekem. Ja mam w Jedzie syna, a te nie
chce mi si za ni fatygowa.
Pan ma tam syna? Wodka?
Tak powiedziaem. Jedzie jako krl.
To ciekawe mrukn Koutecki.
Co w tym ciekawego? zapytaem.
Bardzo ciekawe powtrzy Koutecki, a oczka mu zawieciy.
Dlaczego? spytaem znowu.
Wodek pojecha przecie z naszym Mioszem rzek.
Nie wiedziaem, z jakim Mioszem. Wyjani mi, e to jego wnuk, syn jego
crki.

Ale to niemoliwe powiedziaem. Widziaem go przecie dopiero przed


chwil. Widziaem, jak wyjeda od nas na koniu!
Ja te go widziaem. Miosz wiz go od was na motorze rzek Koutecki.
Nonsens! Wzruszyem ramionami, natychmiast jednak zapytaem:
Dokd pojechali?
No, skoro pan nic nie wie, to nie bd panu mwi owiadczy Koutecki i
poegna si ze mn.

7
Nie liczyem si absolutnie z tym, e spotkam Zemanka. (Helena mwia mi
przecie, e przyjedzie po ni dopiero po poudniu) i byo to dla mnie w
najwyszym stopniu nieprzyjemne, e go tutaj spotykam. Ale co robi, sta oto
przede mn i by do siebie podobny jak dwie krople wody: jego jasne wosy byy
cigle tak samo jasne, chocia nie zaczesywa ich ju do tyu w dugich
kdziorach, tylko ostrzyg krtko i sczesywa zgodnie z mod na czoo, trzyma
si nadal tak samo prosto i nadal tak samo wygina mocno do tyu szyj,
pochylajc przy tym leciutko gow; by nadal tak samo jowialny i zadowolony,
nie do zranienia, obdarowany przychylnoci bogw i mod dziewczyn, ktrej
uroda natychmiast podsuna mi przykre wspomnienie niedoskonaoci ciaa, z
ktrym spdziem wczorajsze popoudnie. Majc nadziej, e nasze spotkanie
bdzie jak najkrtsze, usiowaem odpowiada na zwyke banalne pytania,
ktrymi mnie zasypa, rwnie banalnymi frazesami; oznajmi znowu, emy si
cae lata nie widzieli, i dziwi si, e po tak dugim czasie spotykamy si akurat
tutaj w tej dziurze, gdzie diabe mwi dobranoc; odrzekem mu, e tutaj si
urodziem; prosi, ebym mu wybaczy, e w takim razie diabe nigdy tu
dobranoc nie mwi; panna Browna rozemiaa si, ja nie zareagowaem na ten
dowcip i powiedziaem, e nie dziwi si spotykajc go tutaj, poniewa, o ile
pamitam, zawsze by mionikiem folkloru; panna Browna znowu si rozemiaa i rzeka, e nie przyjechali tutaj wcale z powodu Jazdy Krlw; zapytaem,
czy Jazda jej si podobaa, odpara, e jej to nie bawi; dlaczego? wzruszya
ramionami, a Zemanek powiedzia:
Drogi Ludwiku, czasy si zmieniy.
Jazda Krlw podjechaa tymczasem do nastpnego domu, a dwaj jedcy
zmagali si z komi, ktre zaczy si poszy. Jeden jedziec pokrzykiwa na
drugiego, zarzucali sobie nawzajem, e nie umiej panowa nad komi, a okrzyki

ty durniu!, ty ole! w troch komiczny sposb wplatay si w rytua caej


uroczystoci.
To by byo wietnie, gdyby si sposzyy! rzucia panna Browna.
Zemanek wybuchn na to wesoym miechem, ale jedcom udao si po chwili
konie uspokoi i znowu chyej spokojnie i uroczycie rozlegao si po wsi.
Szlimy powoli w lad za pokrzykujcymi wesoo jedcami boczn wiejsk
uliczk, wzdu ktrej po obu stronach cigny si domki z ogrdkami penymi
kwiatw, a ja na prno szukaem jakiego prostego i niezbyt racego pretekstu,
eby si z Zemankiem poegna; musiaem potulnie kroczy u boku jego piknej
dziewczyny i dalej cign niemraw konwersacj; dowiedziaem si, e w
Bratysawie, gdzie moi rozmwcy byli jeszcze dzisiaj wczesnym rankiem, pogoda
jest tak samo adna jak tutaj; dowiedziaem si, e przyjechali wozem Zemanka i
zaraz za Bratysaw musieli wymieni wiece; potem dowiedziaem si, e panna
Browna jest jedn ze suchaczek Zemanka. Wiedziaem od Heleny, e Zemanek
wykada na uniwersytecie marksizm-leninizm, ale mimo to zapytaem go teraz,
czego waciwie uczy. Odpowiedzia, e filozofii (sposb, w jaki nazwa swoj
specjalno, wyda mi si znamienny; jeszcze par lat temu powiedziaby, e
wykada marksizm, ale w ostatnich latach przedmiot ten bardzo straci na
popularnoci, zwaszcza wrd modziey, tote Zemanek, dla ktrego kwestia
popularnoci bya zawsze najwaniejsza, ukry starannie sowo marksizm pod
bardziej oglnym pojciem). Zdziwiem si i powiedziaem, e o ile dobrze sobie
przypominam, to Zemanek studiowa biologi; ta moja uwaga krya w sobie
zoliw aluzj do dyletantyzmu czsto spotykanego wrd wykadowcw
wyszych uczelni, ktrzy trafili do swojej specjalnoci nie dziki pracy naukowej,
lecz bardzo czsto jedynie jako propagatorzy panujcego systemu. W tej chwili
wczya si do rozmowy panna Browna i owiadczya, e wykadowcy
marksizmu maj w gowie zamiast mzgu broszur polityczn, ale e Pawe jest
zupenie inny. Zemankowi odezwanie dziewczyny byo bardzo na rk; sabo zaprotestowa, czym da dowd swojej skromnoci, a jednoczenie sprowokowa
dziewczyn do dalszych pochwa. W ten sposb dowiedziaem si, e Zemanek
naley do najbardziej lubianych belfrw na uczelni, e studenci uwielbiaj go
wanie za to, za co nie lubi go wadze uniwersyteckie; e zawsze mwi to, co
myli, e jest odwany i trzyma stron modziey. Zemanek cigle sabo
protestowa, tak wic dowiedziaem si od panny Browny dalszych szczegw
o rnych konfliktach, ktre mia Zemanek w ostatnich latach: jak go nawet
chciano wyrzuci z pracy, poniewa w swoich wykadach nie trzyma si
skostniaego i przestarzaego programu, lecz chcia zapozna modzie ze

wszystkim, co si dzieje we wspczesnej filozofii (zarzucano mu wic, e chce


przemyca do nas wrog ideologi), jak obroni suchacza, ktrego chciano
wyrzuci ze studiw za jaki sztubacki incydent (ktnia z policjantem
zakwalifikowana przez rektora, wroga Zemanka, jako przewinienie polityczne),
jak potem suchaczki urzdziy tajne gosowanie na najbardziej lubianego
pedagoga uczelni i on zwyciy. Zemanek nie protestowa ju nawet przeciwko
tej lawinie pochwa, a ja (z ironicznym, niestety niezrozumiaym dla rozmwczyni
podtekstem) powiedziaem, e rozumiem pann Brown, poniewa, jeli dobrze
pamitam, rwnie i za swoich czasw studenckich Zemanek by bardzo lubiany
i popularny. Panna Browna gorliwie mi potakiwaa: e wcale jej to nie dziwi,
poniewa Pawe umie fantastycznie mwi i kadego przeciwnika potrafi
zniszczy w dyskusji.
Co z tego rozemia si teraz Zemanek kiedy jeli ja ich zniszcz w
dyskusji, oni mog mnie potem zniszczy w inny sposb, za pomoc duo
skuteczniejszych rodkw ni dyskusja.
Z pewnej kokieterii ostatniego zdania poznawaem Zemanka takiego, jakim
go znaem; ale sens tych sw przerazi mnie: Zemanek odszed wida radykalnie
od swojej dawnej postawy i pogldw, i gdybym dzisiaj przebywa blisko niego, w
konfliktach, jakie przeywa, bybym, chcc nie chcc, po jego stronie. I wanie
to byo straszne, wanie na to absolutnie nie byem przygotowany, byo to dla
mnie nieoczekiwane, chocia tego rodzaju zmiana pogldw nie bya niczym
nadzwyczajnym, wprost przeciwnie, byo to zjawisko nagminne, taka zmiana
nastpia u mnstwa ludzi, a powoli nastpuje zapewne w caym spoeczestwie.
Tylko e wanie u Zemanka z tak zmian si nie liczyem; zastyg w mojej
pamici w takiej postaci, w jakiej widziaem go ostatnim razem, i teraz z
wciekoci odmawiaem mu prawa do tego, by by inny ni wtedy, kiedy go
znaem.
Niektrzy ludzie twierdz, e kochaj ludzko, a inni susznie si zastrzegaj, e kocha mona tylko w liczbie pojedynczej, to znaczy poszczeglne
osoby; zgadzam si z tym i dodaj, e odnosi si to zarwno do mioci, jak i do
nienawici. Czowiek, owa istota dca do rwnowagi, wyrwnuje ciar za,
ktre zwalono jej na kark, ciarem swej nienawici. Ale sprbujcie skierowa
nienawi na samo tylko oderwane pojcie, na niesprawiedliwo, fanatyzm,
okruciestwo, albo jeli doszlicie ju do tego, e godne nienawici jest dla was
samo pojcie ludzkoci, sprbujcie znienawidzi ludzko! Taka nienawi jest
zbyt nieludzka, tote czowiek, by da upust swojej zoci (wiadom
ograniczonoci jej siy), koncentruje j w kocu zawsze tylko na jednostkach.

I dlatego si przeraziem. Naraz przyszo mi na myl, e teraz w kadej


chwili Zemanek moe powoa si na swoj metamorfoz (ktr zreszt
zademonstrowa z podejrzanym wrcz popiechem) i w jej imieniu prosi mnie o
przebaczenie. Wydao mi si to straszne. Co ja mu powiem? Jak mog da
odpowied? Jak mu wytumacz, e nie mog si z nim pojedna? Jak mu
wytumacz, e tym samym jedna szala mojej wewntrznej wagi raptownie
podskoczyaby w gr? Jak mu wytumacz, e nienawici do niego rwnowa
ogrom za, ktre lego na mojej modoci, na moim yciu? Jak mu wytumacz,
e wanie w nim widz ucielenione cae zo swego ycia? Jak mu wytumacz,
e musz go nienawidzi?

8
Wska uliczka zatoczona bya komi. Widziaem krla z odlegoci kilku
metrw. Siedzia na swoim koniu opodal pozostaych. Po obu jego stronach dwa
inne konie z dwoma innymi chopcami, jego paziami. Byem w kopocie. Mia
lekko odte usta, tak jak Wodzimierz. Siedzia spokojnie, jak gdyby znudzony.
Czy to on? Chyba tak. Ale rwnie dobrze moe to by kto inny. Przecisnem si
bliej. Musz go przecie pozna. Mam wyryte w pamici kade drgnienie jego
ciaa, kady gest! Przecie go kocham, a mio ma swj instynkt!
Staem tu obok niego. Mgbym si do niego odezwa. Byoby to takie
proste. Ale byoby to daremne. Krlowi nie wolno mwi.
Potem Jazda przesuna si o jeden dom dalej. Teraz go poznam! Krok
konia zmusi go do ruchu, ktry go zdradzi. Kiedy ko ruszy, krl rzeczywicie
lekko si wyprostowa, ale nie zdradzio mi to bynajmniej, kogo kryje zasona.
Jaskrawe wstki na jego twarzy byy rozpaczliwie nieprzeniknione.

9
Jazda Krlw przesuna si znowu o par domw dalej, my za z gromadk innych ciekawskich poszlimy za ni, a nasza rozmowa przeskoczya na
dalszy temat panna Browna przesza od osoby Zemanka do swojej wasnej i
szeroko rozwodzia si teraz nad tym, jak lubi podrowa autostopem. Mwia o
tym z takim naciskiem (troch afektowanym), e natychmiast zrozumiaem, i
ma to by z jej strony manifestacja pokolenia; kada generacja bowiem posiada
wasny zestaw namitnoci, mioci i zainteresowa, ktre wyznaje z pewnego
rodzaju uporem, aby si w ten sposb odrni od starszych i podkreli swoj

inno. Uleganie takiej modzieowej mentalnoci (owej stadnej dumie) byo dla
mnie zawsze wstrtne. Kiedy panna Browna prowokacyjnie rozwijaa swoj
tez (syszaem j ju chyba z pidziesit razy od jej rwienikw), e ludzko
dzieli si na tych, ktrzy s po stronie autostopowiczw (wolnomyliciele, ludzie
lubicy przygody, ludzcy) i na tych, ktrzy s przeciwko autostopowiczom
(kotuny, socjalistyczni buruje, ludzie nieludzcy), nazwaem j artem
dogmatykiem autostopu. Odpowiedziaa mi ostro, e nie jest dogmatykiem ani
rewizjonist, ani sekciarzem, ani asekurantem, e nie jest wiadoma ani
nieuwiadomiona, e to wszystko s sowa, ktre wymylilimy my, ktre nale
do naszego sownika, ale dla nich s obce.
Tak rzek Zemanek oni s inni. Na szczcie s inni. Rwnie ich
sownik jest na szczcie inny. Nie interesuj ich nasze osignicia ani nasze
winy. Nie uwierzyby, ale na egzaminach wstpnych na wysze studia ci modzi
nie wiedz ju nawet, co to byy procesy. Stalin to dla nich tylko nazwisko, a
Bucharin, Kamieniew, Rajk to ju nie s dla nich nawet nazwiska. Wyobra
sobie, e wikszo z nich nie wiedziaa nawet, kto to by Clementis.
Tylko e to mnie wanie przeraa powiedziaem.
Nie wiadczy to najlepiej o ich wyksztaceniu. Ale na tym polega ich
wyzwolenie. Nie dopucili naszego wiata do swojej wiadomoci. Odrzucili go
cakowicie i bez reszty.
lepota zastpia lepot.
Tak bym tego nie powiedzia. Bo widzisz, oni mi imponuj. Lubi ich
wanie za to, e s zupenie inni. Kochaj swoje ciao. Mymy je zaniedbywali.
Lubi podrowa. Mymy tkwili w jednym miejscu. Kochaj przygod. My
przesiedzielimy ycie na zebraniach. Kochaj jazz. Mymy nieudolnie imitowali
folklor. Zajmuj si egoistycznie sami sob. Mymy chcieli zbawia wiat przez
nasz mesjanizm. Moe oni ocal go przez swj egoizm.

10
Jak to moliwe? Krl! Wyprostowana posta na koniu spowita w pstrokate
barwy! Ile razy go widziaem, ile razy go sobie wyobraaem! Naj-tkliwsze
marzenie! A teraz przeobrazio si w rzeczywisto i caa tkliwo uleciaa. Oto
nagle jest to tylko kolorowa kuka, a ja nie wiem, co w sobie kryje. Ale wobec
tego c jest na tym realnym wiecie godnego zaufania, jeli nie mj krl?

Mj syn. Najbliszy czowiek. Stoj przed nim i nie wiem, czy to on, czy nie.
C wobec tego wiem, jeli nie wiem nawet tego? Jak mam pewno na tym
wiecie, jeli nawet tego nie jestem pewien?

11
Podczas gdy Zemanek pia hymny na cze modego pokolenia, przygldaem si pannie Brownie i konstatowaem ze smutkiem, e to dziewczyna
adna i sympatyczna, i odczuwaem zawistny al, e nie naley do mnie. Sza
obok Zemanka, mwia bez przerwy, co chwila apaa go za rk, zwracaa si do
niego poufale, a ja uwiadamiaem sobie (tak jak to sobie uwiadamiam coraz
czciej z kadym rokiem), e od czasu ucji nie byo w moim yciu dziewczyny,
ktr bym kocha i ktr bym szanowa. Los zadrwi sobie ze mnie, wysyajc mi
przypomnienie o moim nieudanym yciu w osobie kochanki tego czowieka,
ktrego dzie przedtem rzekomo pokonaem w groteskowej bitwie seksualnej.
Im bardziej podobaa mi si panna Browna, tym wyraniej zdawaem
sobie spraw, jak cakowicie i bez reszty myli kategoriami swoich rwienikw,
dla ktrych ja i moi rwienicy stanowimy jedn, niezrnicowan mas, dla
ktrych jestemy wszyscy zdeformowani przez ten sam wsplny niezrozumiay
argon, ten sam przearty polityk sposb mylenia, te same niepokoje
(przejawiajce si jako tchrzostwo czy strach), przez te same dziwne
dowiadczenia z jakiego ponurego, zamierzchego ju dla nich okresu. Nie warto
im ju rnicowa, kto z nas w tym czasie przyczynia si do zwikszenia ucisku,
a kto stara si ten balast ucisku odwala wasnymi rkami. Nie interesuje ich
to, poniewa dzisiaj historia odwala ten balast ju sama, bez nas (tak,
oczywicie, to zudne wraenie, e bez nas, ale niewane, z nami czy bez nas,
skoro odwala go na pewno nie dla nas, tylko dla nich).
W tej chwili pojem nagle, e podobiestwo midzy mn a Zemankiem nie
polega jedynie na tym, e Zemanek zmieni swoje pogldy i tym samym zbliy si
do mnie, ale e to podobiestwo jest gbsze i obejmuje cao naszych losw;
sposb widzenia panny Browny i jej rwienikw upodabnia nas do siebie
nawet tam, gdzie bylimy zawzitymi antagonistami. Poczuem naraz, e gdybym
by zmuszony (broniem si przed tym!) opowiedzie pannie Brownie histori
mego usunicia z partii, wydaaby si jej ona daleka i zbyt literacka (ach, tak,
temat tak ju oklepany w tylu kiepskich powieciach!), i czuaby do nas obu tak
sam odraz, i do mnie, i do Zemanka, do jego i moich przekona, do jego i
mojej postawy (obie tak samo patetyczne, obie tak samo wynaturzone).

Widziaem, jak nad naszym sporem, dla mnie wci jeszcze ywym i aktualnym,
zamykaj si kojce fale czasu, ktre, jak wiadomo, potrafi zaciera rnice
midzy caymi epokami, a co dopiero pomidzy dwoma biednymi ludmi. Ale ja
rkami i nogami broniem si przed zgod na propozycj pojednania, ktr podsuwa sam czas, nie yj przecie w wiecznoci, tkwi uwizany do ndznych
trzydziestu siedmiu lat swego ycia i nie chc zrywa z nimi wizw (jak je zerwa
Zemanek, kiedy tak szybko podporzdkowa si mentalnoci tych modszych),
nie, nie chc wyzu si ze swego losu, nie chc oderwa si od moich trzydziestu
siedmiu lat, chocia stanowi one odcinek czasu tak bardzo niepozorny, i ulotny,
ju teraz idcy w zapomnienie.
I jeeli Zemanek nachyli si ku mnie poufale, jeli zacznie mwi o tym, co
byo, i poprosi o pojednanie ja si nie zgodz; nie, nie zgodz si na to
pojednanie, choby ordowaa za nim panna Browna i wszyscy jej rwienicy, i
sam czas.

12
Zmczenie. Nagle poczuem ochot, by machn na wszystko rk. Odej i
przesta si tym wszystkim przejmowa. Nie chc ju y w tym wiecie realnych
spraw, ktrych nie rozumiem i ktre mnie zwodz. Istnieje jeszcze inny wiat.
wiat, w ktrym czuj si swojsko i w ktrym umiem si porusza. Jest tam
polna droga, krzak gogu, dezerter, wdrowny grajek i mama.
Przemogem si jednak w kocu. Musz. Musz doprowadzi do koca
swoj walk ze wiatem spraw materialnych. Musz zajrze na samo dno
wszystkich pomyek i zudze.
Czy mam kogo zapyta? Jedcw z orszaku? Mam pozwoli, eby wszyscy
si ze mnie miali? Przypomnia mi si dzisiejszy poranek. Ubieranie krla. I
nagle zrozumiaem, dokd mam i.

13
Mamy krla ubogiego, ale wielce poczciwego wykrzykiwali jedcy ju
znowu o par domw dalej, a my szlimy za nimi. Bogato przystrojone wstkami
zady koskie, zady niebieskie, rowe, zielone i fioletowe podrygiway przed
nami, a Zemanek naraz wskaza w ich stron i rzek do mnie:
Tam jest Helena.

Spojrzaem w tym kierunku, ale wci widziaem tylko kolorowe koskie


zady. Zemanek pokaza znowu:
Tam!
Zobaczyem j, na wp zasonit jakim koniem, i nagle poczuem, jak si
czerwieni: sposb, w jaki Zemanek mi j pokaza, (nie powiedzia moja ona,
tylko Helena), wiadczy o tym, e wie, i j znam.
Helena staa na skraju chodnika, w wycignitej rce trzymaa mikrofon; od
mikrofonu bieg sznur do magnetofonu, ktry zwisa przez rami modemu
chopcu w skrzanej kurtce, w dinsach i ze suchawkami na uszach.
Zatrzymalimy si niedaleko nich. Zemanek (ni std, ni zowd) owiadczy, e
Helena to wspaniaa kobieta, e nie tylko wci jeszcze wietnie wyglda, ale e
poza tym jest szalenie zdolna, i on wcale mi si nie dziwi, e tak dobrze si oboje
rozumiemy.
Czuem, jak mi pon policzki. Zemanek nie powiedzia tego w sposb
agresywny, wprost przeciwnie, mwi bardzo przyjaznym tonem, a co do istoty
sytuacji nie pozostawiao mi wtpliwoci choby spojrzenie panny Browny,
ktra patrzaa na mnie ze znaczcym umiechem, jakby koniecznie chciaa mi
da do zrozumienia, e jest o wszystkim poinformowana i e ciesz si jej
sympati, a moe nawet mam w niej sojusznika.
Zemanek tymczasem kontynuowa swobodnie uwagi na temat swojej
maonki i stara si zaznaczy (okrnie i w sposb aluzyjny), e wie o
wszystkim i e uwaa, i wszystko jest w porzdku, poniewa jest cakowicie
liberalny, jeli chodzi o prywatne ycie Heleny; aby doda swoim sowom
beztroskiej lekkoci, wskaza na chopca nioscego magnetofon i powiedzia, e
ten modzieniec (ktry z owymi suchawkami na uszach wyglda jak wielki
chrabszcz) ju od dwch lat jest beznadziejnie zakochany w Helenie i e
powinienem na niego uwaa. Panna Browna rozemiaa si i spytaa, ile
wobec tego mia lat, kiedy si zakocha; Zemanek odpar, e siedemnacie. Potem
owiadczy artobliwie, e Helena nie leci oczywicie na smarkaczy, e to w ogle
porzdna kobieta, ale e taki chopak im mniej mu si udaje osign, tym
bardziej jest wcieky, i na pewno nie byby od tego, eby kogo obi. Panna
Browna (jako art bez znaczenia) rzucia uwag, e dabym chyba temu
chopcu rad.
Nie wiem, nie wiem rzek Zemanek z umiechem.

Nie zapominaj, e pracowaem w kopalni. Od tego czasu mam wyrobione


muskuy. Chciaem dorzuci rwnie jak uwag bez znaczenia i nie
uwiadomiem sobie, e tym przypomnieniem przekraczam granice artobliwej
konwersacji.
Pan pracowa w kopalni? zdziwia si panna Browna.
Te dwudziestoletnie chopaki Zemanek z uporem trzyma si swego
tematu kiedy jest ich kilku, bywaj doprawdy niebezpieczni i potrafi niele
urzdzi kogo, kto im si nie podoba.
A jak dugo? pytaa panna Browna.
Pi lat odparem.
To ju tak dawno, e te minie na pewno z powrotem panu zwiotczay
rzeka, chcc w ten sposb do przyjacielskiej artobliwej pogawdki szybko
dorzuci wasny arcik. Tylko e ja w tej chwili rzeczywicie pomylaem o swoich
miniach, e wcale mi nie zwiotczay, e wprost przeciwnie, wci jestem jeszcze
w wietnej kondycji i e tego blondyna, z ktrym tu sobie gawdz, potrafibym
stuc na wszystkie moliwe sposoby, a co najwaniejsze i najsmutniejsze, e nie
mam nic prcz tych muskuw, jeeli chc z nim wyrwna stare porachunki.
Znowu wyobraziem sobie, e Zemanek zwrci si do mnie jowialnie
umiechnity i zaproponuje, ebymy pucili w niepami wszystko, co byo
midzy nami, i poczuem si zaskoczony: proba Zemanka o przebaczenie
znajduje bowiem poparcie nie tylko w zmianie jego pogldw, nie tylko w czasie i
spojrzeniu na z lotu ptaka, nie tylko w pannie Brownie i jej rwienikach, ale
i w Helenie (tak, wszyscy stoj teraz przy nim, a przeciwko mnie!), poniewa
jeeli Zemanek wybaczy mi moje cudzostwo, to tym samym zobowie mnie,
ebym i ja jemu wybaczy.
Kiedy (w swojej wyobrani) zobaczyem t jego twarz szantaysty, pewn
siebie dziki wiadomoci posiadania tylu potnych sprzymierzecw, chwycia
mnie taka ochota, by go uderzy, e rzeczywicie zobaczyem, jak go bij. Dokoa
miotali si pokrzykujcy jedcy. Soce byo cudownie zote, panna Browna
co mwia, a ja przed olepionymi wciekoci oczyma miaem krew ciekajc
po jego twarzy.
Tak, to tylko mi si marzy; ale co zrobi naprawd, kiedy poprosi mnie o
przebaczenie?
Z przeraeniem uwiadomiem sobie, e nie zrobi nic.

Doszlimy tymczasem do Heleny i jej technika, ktry wanie zdejmowa


suchawki z uszu.
To wycie si ju poznali? zrobia Helena zdziwion min, kiedy
zobaczya mnie z Zemankiem.
My si ju znamy od dawna rzek Zemanek.
Jak to? zdumiaa si.
Znamy si jeszcze ze studenckich czasw, bylimy na tym samym
wydziale powiedzia Zemanek, a mnie si wydao, e to ju jeden z ostatnich
mostkw, po ktrych wiedzie mnie na miejsce haby (przypominajce plac
egzekucji), gdzie poprosi mnie o przebaczenie.
Boe, co za przypadek rzeka Helena.
Tak to na wiecie bywa odezwa si technik, eby da do zrozumienia, e
on take istnieje.
Nie przedstawiam was sobie ockna si nagle Helena i zwrcia si do
mnie: To jest Heniek. Heniek Kadleczka.
Podalimy sobie z Hekiem (brzydkim, piegowatym chopcem) rce, a
Zemanek powiedzia do Heleny:
Mylelimy z pann Brown, e zabierzemy ci z sob, ale wietnie
rozumiem, e to by ci nie odpowiadao, e wolisz wraca z Ludwikiem.
Pan pojedzie z nami? zwrci si do mnie teraz chopiec w dinsach i
rzeczywicie wydao mi si, e jego pytanie nie brzmi zbyt yczliwie.
Masz tutaj wz? zapyta mnie Zemanek.
Nie mam wozu odparem.
No, to zabierzesz si z nimi, i wygodnie, i w miym towarzystwie
powiedzia.
Ale ja jed sto trzydzieci na godzin! Nie boi si pan? rzek chopiec w
dinsach.
Heniek! skarcia go Helena.
Mgby pojecha z nami rzek Zemanek ale myl, e nowej
przyjacice dasz pierwszestwo przed starym przyjacielem. Jowialnie i jakby
mimochodem nazwa mnie przyjacielem, i byem pewny, e od haniebnego

pojednania dzieli nas ju tylko krok; zreszt Zemanek umilk teraz na chwil,
jakby si zawaha, i miaem wraenie, e za moment odwoa mnie na bok, eby
pomwi ze mn w cztery oczy (pochyliem gow, jakbym j kad pod topr), ale
omyliem si: Zemanek spojrza na zegarek i owiadczy:
Waciwie nie mamy ju wiele czasu, jeli przed pit chcemy by w
Pradze. No nic, trzeba si poegna. Serwus, Heleno!
Poda rk Helenie, potem powiedzia jeszcze serwus mnie i technikowi i
ucisn nam rce. Rwnie panna Browna podaa nam wszystkim rk, wzia
Zemanka pod rami i poszli.
Odchodzili. Nie mogem oderwa od nich oczu. Zemanek szed wyprostowany, z dumnie (zwycisko) podniesion blond gow, a ta czarnulka u jego
boku nawet od tyu bya przeliczna, poruszaa si lekko, podobaa mi si niemal
do blu, poniewa jej uchodzca ode mnie uroda bya w stosunku do mnie
lodowato obojtna, tak samo jak obojtny by wobec mnie Zemanek (jego
serdeczno, elokwencja, jego pami i jego sumienie), tak samo jak obojtna
bya wobec mnie caa moja przeszo, z ktr tu, w moim rodzinnym miecie,
wyznaczyem sobie spotkanie, eby si na niej zemci, ale ktra przesza obok
mnie obojtnie, jak gdyby mnie nie znaa.
Dawiem si uczuciem upokorzenia i wstydu. Pragnem tylko jednego:
znikn, by samemu, przekreli ca t brudn i pomylon histori, ten gupi
art, przekreli Helen i Zemanka, przekreli dzie przedwczorajszy i
wczorajszy, i dzisiejszy, przekreli to, wymaza, eby ladu po tym nie zostao.
Nie wemie mi pan za ze, e zamieni z pani redaktor par sw w cztery
oczy? zapytaem technika.
Wziem Helen na bok, chciaa mi co tumaczy, mwia co o Zeman-ku,
o jego dziewczynie, mtnie si usprawiedliwiaa, e musiaa mu wszystko
wyzna; ale w tej chwili nic ju mnie nie obchodzio; przepeniao mnie jedno
pragnienie: uciec std, z tego miasta i od caej tej historii; postawi na tym
wszystkim krzyyk. Wiedziaem, e nie mam prawa okamywa dalej Heleny, nie
bya w stosunku do mnie niczemu winna, a ja postpiem podle, poniewa
zrobiem z niej przedmiot, kamie, ktrym chciaem (a nie potrafiem) ugodzi
kogo innego. Dawiem si ironi mojej nieudanej zemsty i nikczemnoci
wasnego postpowania i byem zdecydowany skoczy z tym wszystkim
przynajmniej teraz, co prawda za pno, ale jednak wczeniej, nim bdzie wicej
ni za pno. Nie mogem jednak nic jej wyjani; nie tylko dlatego, e prawda by
j zrania, ale i dlatego, e nic by nie zrozumiaa. Uciekem si zatem jedynie do

zdecydowanego stwierdzenia, e ju si wicej nie spotkamy, e nie kocham jej i


e musi to zrozumie.
Ale byo to duo gorsze, ni si spodziewaem: Helena zblada, zacza dre
na caym ciele, nie chciaa mi uwierzy, nie chciaa mnie puci; przeszedem
ma golgot, zanim wreszcie udao mi si jej wyrwa i odej.

14
Wszdzie dokoa peno byo koni i wstek, a ja stanam jak wryta i dugo
tak tam staam, potem podszed do mnie Heniek, chwyci mnie za rk, cisn
mi do i pyta, co pani jest, co pani jest, a ja zostawiam t rk w jego doni i
powtarzaam, nic, Heniu, nic mi nie jest, co mi ma by, miaam jaki obcy,
wysoki gos i mwiam dalej z nienaturalnym popiechem, e jeszcze powinnimy
nagra te wiersze wywoywaczy, ju mamy dwie rozmowy, musz teraz doda
jeszcze komentarz, mwiam o rzeczach, o ktrych w ogle nie mogam przy tym
myle, a on w milczeniu sta przy mnie i ciska moj rk.
Nigdy waciwie mnie jeszcze nie dotkn, zawsze by niemiay, ale wszyscy
wiedzieli, e si we mnie kocha, a teraz sta przy mnie i ciska moj rk, ja za
plotam co o przygotowanej przez nas audycji i wcale o tym nie mylaam,
mylaam o Ludwiku, a take, to zabawne, przeleciao mi przez myl, jak te ja
tu wygldam w oczach Heka, czy w tym zdenerwowaniu nie jestem odraajca,
ale nie, nie pakaam przecie, jestem tylko zdenerwowana, to wszystko.
Wiesz co, Heniu, zostaw mnie na chwil, pjd napisa sobie ten komentarz
i od razu go nagramy. Jeszcze przez chwil nie puszcza mnie i pyta troskliwie,
co pani jest, Heleno, co pani jest, ale ja mu si wyrwaam i poszam do Rady
Narodowej, gdzie przydzielono nam pokj, przyszam tam, nareszcie byam sama,
pusty pokj, opadam na krzeso, czoo oparam na stole i przez chwil tak
siedziaam. Potwornie bolaa mnie gowa. Otworzyam torebk, czy nie mam tam
proszkw, ale nie wiem, po co j waciwie otwieraam, wiedziaam, e adnych
proszkw tam nie mam, potem jednak przypomniao mi si, e Heniek ma
zawsze przy sobie rozmaite lekarstwa, na wieszaku wisia jego paszcz,
przeszukaam kieszenie i rzeczywicie mia tam jak fiolk. Ach, to od blu
gowy, od blu zbw, na ischias i zapalenie nerwu trjdzielnego, na bl duszy to
nie pomaga, ale moe przynajmniej pomoe mi na bl gowy.
Podeszam do kranu, ktry znajdowa si w kcie ssiedniego pokoju,
nalaam wody do szklanki po musztardzie i zayam dwie tabletki. Dwie

wystarcz, chyba mi to pomoe, oczywicie na bl duszy novalgina nie pomaga,


chyba e zuyabym ca fiolk, poniewa novalgina w duej iloci jest trucizn, a
fiolka Heka jest prawie pena, moe by to i wystarczyo.
Ale to bya tylko myl, zwyka myl, tylko e ta myl uparcie teraz powracaa, musiaam zastanawia si, po co ja w ogle yj, jaki jest sens y dalej,
ale waciwie to nieprawda, o niczym takim nie mylaam, w ogle niewiele
mylaam w tej chwili, tylko wyobraaam sobie, e umr, i zrobio mi si naraz
bogo, tak dziwnie bogo, e zachciao mi si mia.
Pooyam sobie na jzyku jeszcze jedn tabletk, wcale nie byam zdecydowana si otru, ciskaam tylko t fiolk w rku i mwiam sobie: trzymam
w rce swoj mier, i zachwycao mnie, e to takie proste, miaam uczucie,
jakbym krok za krokiem zbliaa si do gbokiej przepaci, nie po to, eby w ni
skoczy, ale eby w ni spojrze. Nalaam wody do szklanki, popiam tabletk i
wrciam do naszego pokoju, okno byo tam otwarte i cigle z oddali sycha
byo: chyej, chyej, ale miesza si z tymi okrzykami warkot samochodw,
ordynarnych ciarwek, ordynarnych motocykli, zaguszajcy wszystko, co jest
na wiecie piknego, w co wierzyam i dla czego yam, ten warkot by nie do
wytrzymania i nie do wytrzymania bya ta bezsilna sabo wykrzykujcych
wiersze gonikw, zamknam wic okno i znowu poczuam w duszy
przejmujcy, uparty bl.
Przez cae ycie Pawe nie skrzywdzi mnie tak jak ty, Ludwiku, w cigu tej
jednej jedynej minuty. Pawowi wybaczam, rozumiem go, jego ogie szybko si
wypala, musi szuka sobie nowej poywki, nowych widzw, nowej publicznoci,
krzywdzi mnie, ale teraz, przez pryzmat swego wieego blu, patrz na niego
bez gniewu, po macierzysku, fanfaron, komediant, umiecham si na myl o
tym, jak przez tyle lat usiowa wyrwa si z moich obj, ach, id, Pawle, id
sobie, rozumiem ci, ale ciebie, Ludwiku, nie rozumiem, ty przyszed do mnie w
masce, przyszede mnie wskrzesi i wskrzeszon zniszczy. Ciebie, tylko ciebie
przeklinam, przeklinam i bagam zarazem, eby wrci, eby wrci i zmiowa
si nade mn.
Mj Boe, moe to tylko jakie straszne nieporozumienie, moe Pawe co ci
powiedzia, kiedy bylicie sami, czy ja wiem, pytaam ci o to, zaklinaam ci,
eby mi wytumaczy, dlaczego mnie ju nie kochasz, nie chciaam ci puci,
cztery razy ci zatrzymywaam, ale ty nie chciae o niczym sysze, tylko
powtarzae, e to koniec, koniec, raz na zawsze koniec, nieodwoalnie koniec, no
wic dobrze, koniec, zgodziam si z tob wreszcie, a gos miaam wysoki,
piskliwy, jakby to mwi kto inny, jaka maa dziewczynka, tym wysokim

gosem powiedziaam ycz ci zatem szczliwej podry, to zabawne, zupenie


nie wiem, dlaczego yczyam ci szczliwej podry, ale wci mi si to cisno na
usta, szczliwej podry zatem, szczliwej podry...
Moe nie wiesz, jak ja ci kocham, na pewno nie wiesz, jak ci kocham,
moe sobie mylisz, e jestem tak ot sobie damulk poszukujc przygd, i nie
przeczuwasz, e jeste moim losem, yciem, wszystkim... Moe znajdziesz mnie
tutaj przykryt biaym przecieradem i wtedy zrozumiesz, e zabie to, co
miae w yciu najcenniejszego... albo te przyjdziesz, a ja bd jeszcze ya i
jeszcze bdziesz mg mnie uratowa, padniesz przy mnie na kolana i bdziesz
paka, a ja bd ci gadzia po rkach, po wosach i przebacz ci, wszystko ci
przebacz...

15
Doprawdy nie byo innej rady, musiaem przekreli t niedobr histori,
ten kiepski art, ktry nie zadowoli si sam sob, ale mnoy si potwornie w
coraz to nowe gupie arty. Chciaem wymaza ze swego ycia cay ten dzie,
ktry zdarzy si przez niedopatrzenie, tylko dlatego, e za pno si z rana
obudziem i nie mogem ju wyjecha, ale chciaem wymaza rwnie wszystko,
co do tego dnia prowadzio, cae to idiotyczne uwodzenie Heleny, polegajce
rwnie jedynie na pomyce.
Spieszyem si, jakbym czu za sob cigajce mnie kroki Heleny, i przyszo
mi na myl: co z tego, gdyby to nawet byo moliwe i gdybym rzeczywicie
wymaza tych kilka niepotrzebnych dni ze swego ycia, co to pomoe, skoro caa
moja historia poczta zostaa z pomyki, z kiepskiego artu kartki pocztowej, z
tego przypadku, z tej bzdury? I ogarno mnie przeraenie, bo doszedem do
wniosku, e rzeczy wynike z pomyki s rwnie realne jak rzeczy wynike
logicznie z koniecznoci.
Jake chciabym odwoa histori swego ycia! Ale w jaki sposb mgbym
j odwoa, skoro pomyki, z ktrych wynika, nie byy jedynie moimi
pomykami? K t o bowiem si pomyli, gdy gupi art mojej kartki zosta
potraktowany na serio? Kto si pomyli, kiedy ojciec Aleksa (dzi zreszt dawno
ju zrehabilitowany, ani troch jednak przez to nie mniej umary) zosta
aresztowany i uwiziony? Te pomyki byy tak pospolite i tak powszechne, e
bynajmniej nie stanowiy wyjtku ani pomyki w istniejcym porzdku rzeczy,
lecz przeciwnie, one go wanie tworzyy. Kto wobec tego si myli? Sama
historia? Ta boska, ta rozumna? A dlaczeg by wanie to miay by jej

pomyki? Tak widzi to tylko mj ludzki rozum, ale jeli historia posiada istotnie
jaki swj wasny rozum, dlaczego miaby to by rozum pragncy
sprawiedliwoci, rozum domagajcy si ludzkiego zrozumienia, rozum obdarzony
belfersk powag? A jeli historia artuje? I tu uwiadomiem sobie, jak bezsilne
jest pragnienie odwoania wasnego artu, skoro ja sam z caym moim yciem
wcignity jestem w art o wiele bardziej wszechobejmujcy (dla mnie
nieprzenikniony) i absolutnie nieodwoalny.
Zobaczyem na placu (opustoszaym ju, Jazda Krlw bowiem objedaa
teraz drugi koniec wsi) opart o cian wielk tablic, oznajmiajc czerwonymi
literami, e dzisiaj o czwartej po poudniu w ogrodzie restauracji daje koncert
kapela ludowa. Obok tej tablicy byy drzwi do gospody, a poniewa do odejcia
autobusu zostay mi prawie dwie godziny, a bya pora obiadowa, wszedem do
rodka.

16
Tak straszn miaam ch podej jeszcze kawaeczek bliej do tej przepaci, chciaam si wychyli przez barier i patrze w gb, jak gdyby ten widok
mia przynie mi pociech i ukojenie, jak gdybymy tam w dole, chocia tam w
dole, jeli ju nie gdzie indziej, jak gdybymy tam, na dnie przepaci, mogli si
nawzajem odnale i by razem bez nieporozumie, bez zych ludzi, bez starzenia
si, bez smutkw, na zawsze... Przeszam znw do drugiego pokoju, poknam
na razie cztery tabletki, to nic nie jest, wci jeszcze jestem bardzo daleko od tej
przepaci, nie dotykam jeszcze nawet bariery. Wysypaam sobie na do
pozostae proszki. Usyszaam, jak kto otwiera drzwi z korytarza,
przestraszyam si, wrzuciam tabletki do ust i zaczam je yka jak szalona,
byo tego za duo do przeknicia, czuam bolesny ucisk w gardle, chocia
popijaam wod, jak mogam.
To przyszed Heniek, zapyta, jak mi idzie robota, a we mnie nagle zasza
cakowita zmiana, opado ze mnie uczucie zamtu, nie miaam ju tego obcego
wysokiego gosu, byam stanowcza i zdecydowana. To dobrze, e przyszed,
Heniu, chc ci o co poprosi. Zaczerwieni si i powiedzia, e zawsze zrobi dla
mnie wszystko i e si cieszy, e ju si dobrze czuj. Tak, ju mi jest lepiej,
zaczekaj chwileczk, chc co napisa, usiadam, wziam kartk papieru i
zaczam pisa. Ludwiku, najdroszy mj, kochaam ci ca dusz i ciaem, a
teraz moja dusza i moje ciao nie maj ju po co y. Odchodz, kocham ci,
egnaj, Helena. Nie przeczytaam nawet tego, co napisaam, Heniek siedzia

naprzeciw mnie, przyglda mi si i nie wiedzia, co pisz, szybko zoyam


arkusik, chciaam go woy do koperty, ale koperty nigdzie nie byo, suchaj,
Heniu, nie masz czasem koperty?
Heniek podszed spokojnie do szafy koo biurka, otworzy j i zacz w niej
przewraca, kiedy indziej upomniaabym go, eby nie grzeba w cudzych
rzeczach, ale teraz chciaam tylko prdko dosta kopert, poda mi j, by na niej
nadruk tutejszej Rady Narodowej, woyam list do rodka i na kopercie
napisaam Ludwik Jahn, suchaj, Heniu, pamitasz tego pana, ktry rozmawia z
nami, kiedy by tu mj m i ta panna, tak, ten brunet, ja teraz nie mog std
odej, chciaabym, eby go jako znalaz i odda mu to.
Znw chwyci mnie za rk, biedaczek, co on sobie myla, jak sobie tumaczy moje zdenerwowanie, nie mogo mu nawet we nie przyj do gowy, o co
chodzi, czu tylko, e dzieje si ze mn co zego, znowu trzyma mnie za rk i
wydao mi si to nagle straszliwie aosne, a on nachyli si ku mnie, obj mnie i
przycisn usta do moich ust, chciaam si broni, ale trzyma mnie mocno, a
mnie przeleciao przez myl, e to ostatni w yciu mczyzna, ktrego cauj, e
to mj ostatni pocaunek, i naraz zupenie oszalaam, objam go rwnie z
caych si, rozchyliam usta i poczuam jego jzyk i jego rce na moim ciele, i
doznaam w tym momencie zawrotnego uczucia, e jestem waciwie zupenie
wolna i e nic nie ma znaczenia, bo wszyscy mnie opucili, mj wiat si zawali,
jestem wic zupenie wolna i mog robi, co mi si podoba, jestem wolna jak ta
dziewczyna, ktr wyrzucilimy z radia, nic mnie od niej nie dzieli, mj wiat si
rozsypa i ju nigdy go nie zlepi, nie mam ju po co by wierna, jestem nagle
zupenie wolna, jak ta techniczka, ta kurewka, ktra co wieczr bya w innym
ku, czuam w ustach jzyk Heka, jestem wolna, wiedziaam, e mog mu si
odda, chciaam mu si odda, wszystko jedno gdzie, choby tutaj na tym stole
albo na pododze, ju, zaraz, natychmiast, ostatni raz si odda, przed mierci
si odda, ale Heniek si wyprostowa, umiecha si dumnie i powiedzia, e ju
idzie i e spieszno mu bdzie z powrotem.

17
Przez ma salk z picioma czy szecioma stoami, pen ludzi i gst od
dymu, pdzi kelner, trzymajc w wycignitej rce du tac ze stosem talerzy,
na ktrych rozpoznawaem smaone kotlety z saatk kartoflan (prawdopodobnie jedyne niedzielne danie), i bez ceregieli torujc sobie drog midzy
ludmi i stoami, wybieg z salki na korytarz. Poszedem za nim i stwierdziem, e

na kocu korytarza znajduj si otwarte drzwi do ogrodu, gdzie rwnie siedz


ludzie przy obiedzie. W gbi pod lip by wolny stolik, usiadem tam.
Z dala, ponad dachami wiejskich domkw, nioso si wdziczne chyej,
chyej, dobiegao jednak z tak daleka, e docierajc tutaj, do restauracyjnego
ogrdka, zamknitego ze wszystkich stron cianami domw, wydawao si na
wp nierealne. I ta pozorna nierealno nasuna mi myl, e wszystko, co mnie
tu ojacza, to nie jest rzeczywisto, tylko przeszo, przeszo sprzed pitnastu
lat, e przeszoci jest to chyej, chyej, e przeszoci jest ucja, Zemanek, a
Helena jest tylko kamieniem, ktrym chciaem w t przeszo rzuci; cae te trzy
dni byy tylko teatrem cieni.
Co? Tylko te trzy dni? Cae moje ycie byo chyba zawsze zbyt pene cieni, a
rzeczywisto zajmowaa w nim najprawdopodobniej dosy polednie miejsce.
Wyobraam sobie ruchomy chodnik (to czas), a na nim czowieka (to ja), ktry
biegnie w kierunku przeciwnym do tego, w jakim porusza si chodnik, ale
chodnik sunie szybciej ni ja i dlatego powoli unosi mnie coraz dalej od celu, do
ktrego biegn; ten cel (dziwny cel, ktry mieci si w gbi!) to przeszo pena
procesw politycznych, pena sal, w ktrych podnosz si rce, pena strachu,
pena czarnych onierzy i ucji, przeszo, ktra mnie fascynuje, ktr
staram si rozszyfrowa, rozwiza, rozwika, a ktra nie pozwala mi y tak,
jak powinien y czowiek, to znaczy z twarz zwrcon przed siebie. A przy tym
jest to przeszo z kadym dniem bardziej odlega (poniewa chodnik porusza
si szybciej ni ja), i tym samym coraz bardziej nieodgadniona, coraz bardziej nie
do rozwikania, tak e biegn (z oczyma zwrconymi w przeszo i z niezaspokojonym pragnieniem sprawiedliwoci) zupenie nadaremnie.
Ale istnieje gwna wi, ktr chciabym si z ow hipnotyzujc mnie
przeszoci zwiza, t wizi jest zemsta, tylko e zemsta, jak si o tym
przekonaem w ostatnich dniach, jest rwnie daremna, jak daremny jest cay ten
mj bieg wstecz. Tak, wtedy, kiedy w audytorium uniwersyteckim Zemanek
odczyta Reporta spod szubienicy Fuika, wtedy powinienem by podej do
niego i uderzy go w twarz, tylko wtedy. Zemsta odkadana na pniej przeobraa
si w co faszywego, w prywatn religi, w mit z kadym dniem bardziej
oderwany od wystpujcych w nim osb, ktre w micie zemsty pozostaj cigle
takie same, chocia w rzeczywistoci (chodnik bez przerwy si porusza) s ju
dawno kim innym: dzisiaj inny Jahn stoi przed innym Zemankiem, a policzek,
ktry mu jestem winien, jest nie do wskrzeszenia, nie do zrekonstruowania, jest
definitywnie stracony, tote, kiedy wymierzyem go teraz, po latach, jest zupenie
niezrozumiay, a poniewa jest niezrozumiay, nabiera cakiem innych, nie

zamierzonych przeze mnie znacze, staje si czym innym, ni by w moich


intencjach, moe si obrci w najrniejszych kierunkach, a ja nie mog nim
nawet kierowa, a tym mniej znale dla niego usprawiedliwienie.
Krajaem duy placek smaonego kotleta na talerzu i znw dobiego do
moich uszu chyej, chyej, sabo i tsknie niosce si ponad dachami wsi,
ujrzaem w duchu zamaskowanego krla i jego Jazd, i serce cisno mi si na
myl o niezrozumiaoci ludzkich gestw.
Od wielu ju stuleci tak jak dzi we wsiach morawskich wyjedaj chopcy
z dziwnym posaniem, ktrego sowa, pisane w nieznanej mowie, przekazuj ze
wzruszajc wiernoci, nie rozumiejc ich nawet. Jacy dawno temu yjcy
ludzie chcieli zapewne powiedzie co wanego i oywaj dzisiaj w swoich
potomkach jako guchoniemi mwcy, przemawiajcy do publicznoci za pomoc
piknych i niezrozumiaych gestw. Ich posania nigdy nikt nie rozszyfruje, nie
tylko dlatego, e brak do niego klucza, ale i dlatego, e ludzie nie maj
cierpliwoci mu si przysuchiwa w czasach, kiedy nagromadzio si ju takie
nieprzejrzane mnstwo rnych posa, dawnych i nowych, e ich zaguszajce
si nawzajem sowa stay si nieuchwytne. Ju dzisiaj historia jest wt nici
tego, co zapamitane, nad oceanem tego, co zapomniane, ale czas idzie naprzd i
nadejdzie okres, kiedy liczba minionych lat bdzie tak wysoka, e nie zwikszona
pami jednostki w ogle nie bdzie w stanie ich ogarn; cae stulecia i
tysiclecia wypadn z niej zatem, stulecia obrazw i muzyki, stulecia odkry,
bitew, ksig, i to bdzie ze, poniewa czowiek straci wiedz o samym sobie, a
jego historia, niepojta, nie do ogarnicia, skurczy si do kilku schematycznych,
pozbawionych sensu skrtw. Tysice guchoniemych orszakw Jazdy Krlw
wyjeda bd naprzeciw tym dalekim ludziom z aosnym, niezrozumiaym
posaniem, i nikt nie bdzie mia czasu ich wysucha.
Siedziaem w kcie restauracyjnego ogrdka nad pustym talerzem; zjadem
kotlet, sam nie wiedzc kiedy, i uwiadamiaem sobie, e objo mnie (ju teraz,
ju dzi) to nieuniknione, przeogromne zapomnienie. Przyszed kelner, zabra
talerz, machn cierk, zmiatajc z mego obrusa kilka okruchw, i popieszy
do innego stolika. Ogarno mnie uczucie alu nad tym dniem, nie tylko dlatego,
e by daremny, ale e nawet ta daremno z niego nie zostanie, e pjdzie w
zapomnienie razem z tym stolikiem, z t much, ktra mi brzczy koo gowy,
razem z tym tym pyem, ktry strca na mj obrus kwitnca lipa, razem z t
powoln, kiepsk obsug, tak charakterystyczn dla aktualnego stanu
spoeczestwa, w ktrym yj, e i to spoeczestwo zostanie zapomniane, a
jeszcze o wiele prdzej zapomniane zostan jego bdy i pomyki, i krzywdy,

ktrymi drczyem si i gryzem i ktre nadaremnie staraem si naprawia,


kara i wymazywa, nadaremnie, poniewa cokolwiek si stao, ju si nie
odstanie.
Tak, tak to jest; ludzie przewanie udz si dwiema bdnymi wiarami:
wierz w wieczn pami (ludzi, spraw, czynw, narodw) i w mono naprawy
(czynw, pomyek, grzechw, krzywd). Obie te wiary s faszywe. W
rzeczywistoci jest wanie na odwrt: wszystko zostanie zapomniane i nic nie
bdzie naprawione. Napraw (zemst, przebaczenie) zastpi zapomnienie. Nikt
nie naprawi krzywd, ktre wyrzdzono, ale wszystkie krzywdy ulegn
zapomnieniu.
Znowu rozejrzaem si uwanie wok siebie, wiedziaem bowiem, e ulegnie
zapomnieniu ta lipa, st, ludzie przy stole, kelner (zmczony po poudniowym
natoku) i ta gospoda, ktra (brzydka od ulicy) std, od strony ogrodu, wygldaa
cakiem mio, poronita dzikim winem. Patrzaem na otwarte drzwi korytarza, w
ktrym znika wanie kelner (to zmczone serce owego opustoszaego ju i
ucichego zaktka) i z ktrego (ledwie ciemno wchona kelnera) wynurzy si
chopiec w skrzanej kurtce i dinsach; wszed do ogrdka i rozejrza si; potem
zobaczy mnie i skierowa si w moj stron; dopiero po kilku sekundach
uwiadomiem sobie, e to jest technik Heleny.
le znosz sytuacje, kiedy kochajca, a nie kochana kobieta grozi mi swoim
powrotem, tote gdy chopiec poda mi kopert (Kazaa to panu odda pani
Zemankowa), przede wszystkim zapragnem odoy jako na pniej
przeczytanie listu. Zaproponowaem chopcu, eby usiad; usucha (opar si
okciem o st i ze zmarszczonym czoem patrzy spokojnie w przewietlon
socem lip); ja za pooyem kopert przed sob na stole i zapytaem:
Napijemy si czego?
Wzruszy ramionami; zaproponowaem wdk, ale odmwi, e niby
prowadzi wz; doda jeszcze, e jeeli ja mam ochot, to chtnie mi po-asystuje.
Nie miaem najmniejszej ochoty, ale poniewa na stole leaa przede mn
koperta, ktrej nie chciao mi si otwiera, kade inne zajcie byo dobre.
Poprosiem wic kelnera, ktry wanie koo nas przechodzi, eby przynis
wdk.
Nie wie pan, czego chce ode mnie Helena? zapytaem.
Skd mam wiedzie? Niech pan przeczyta odrzek.
Co pilnego?

Myli pan, e nauczyem si treci na pami, na wypadek gdyby mi list


zrabowano?
Ujem kopert w palce (bya to urzdowa koperta z nadrukiem Miejska
Rada Narodowa), po czym znowu pooyem j na stole przed sob i nie wiedzc,
co by tu powiedzie, odezwaem si:
Szkoda, e pan nie pije.
Chodzi tu przecie i o pana bezpieczestwo powiedzia.
Zrozumiaem aluzj oraz to, e nie zostaa rzucona ot tak sobie, ale e
chopiec chce skorzysta z okazji i dowiedzie si, jak to bdzie z powrotn jazd
i czy jest nadzieja na jego sam na sam z Helen.
By cakiem miy; z jego twarzy (drobnej, bladej i piegowatej, z krtkim,
zadartym nosem) mona byo odczyta wszystko, co si dziao w jego duszy;
moe dlatego ta twarz bya taka przejrzysta, e bya to twarz nieodwracalnie
dziecinna (powiedziaem nieodwracalnie, poniewa owa infantylno tkwia w jej
anormalnie drobnych rysach, ktre z wiekiem nie stan si ani troch bardziej
mskie i ktre nawet z twarzy staruszka uczyni jedynie starcz twarz dziecka).
Taki dziecinny wygld nie moe cieszy dwudziestoletniego chopca,
poniewa w tym wieku to go dyskwalifikuje; nie pozostaje mu zatem nic innego
jak wszelkimi rodkami t infantylno maskowa (tak jak to niegdy czyni
ach, nie koczcy si teatr cieni! komendant-dzieci w naszych koszarach)
ubiorem (skrzana kurtka chopca bya szeroka w ramionach, twarzowa i dobrze
skrojona) i sposobem bycia (chopiec by pewny siebie, troch szorstki, a
chwilami ostentacyjnie nonszalancki). Ale niestety bez przerwy zza tej maski
wyzieraa zdradziecko jego prawdziwa twarz: czerwieni si, nie panowa nad
swoim gosem, ktry w chwilach najmniejszego podenerwowania zaczyna mu si
troch zaamywa (zauwayem to ju przy pierwszym naszym spotkaniu), nie
panowa rwnie nad swoimi oczyma i mimik (chcia mi wprawdzie okaza, e
jest mu obojtne, czy pojad z nimi do Pragi, czy nie, ale kiedy mu teraz
owiadczyem, e zostaj, twarz najwyraniej mu si rozjania).
Kiedy po chwili kelner przynis nam przez pomyk do stolika niejeden, ale
dwa kieliszki wdki, chopiec machn rk i powiedzia, eby kelner tego nie
zabiera, e wobec tego on te si napije.
Nie mog przecie pozwoli, eby pi pan sam owiadczy. No, to pana
zdrowie!

Paskie! odparem i stuknlimy si kieliszkami.


Potem zaczlimy rozmawia i dowiedziaem si, e chopiec sdzi, i wyjad
za jakie dwie, trzy godziny, poniewa Helena chce nagrany materia jeszcze na
miejscu opracowa, ewentualnie nagra jeszcze wasny komentarz, eby cao
ju jutro moga i na anten. Spytaem, jak mu si pracuje z Helen. Znowu
lekko si zaczerwieni i powiedzia, e Helena zna si na robocie, ale jest
bezwzgldna wobec swoich wsppracownikw, poniewa gotowa jest zawsze
pracowa poza godzinami i nic jej nie obchodzi, e inni spiesz si do domu.
Zapytaem, czy on take spieszy si do domu. Powiedzia, e nie, e jego osobicie
to nawet bawi. potem korzystajc z tego, e to ja sam zapytaem o Helen,
zagadn ot tak, jakby od niechcenia:
A skd pan zna Helen?
Wyjaniem mu to, on jednak wypytywa dalej:
Ale Helena jest pierwsza klasa, co?
Szczeglnie kiedy bya mowa o Helenie, mia min demonstracyjnie zadowolon, lecz ja i to przypisywaem chci maskowania si, poniewa o tym, e
jest w niej beznadziejnie zakochany, na pewno wiedzieli wszyscy, musia wic na
wszelkie sposoby broni si przed etykietk nieszczliwie zakochanego,
etykietk, jak wiadomo, wstydliw. Aczkolwiek zatem owego zadowolenia
chopaka nie braem zbyt powanie, to jednak ujmowao ono troch wagi owemu
listowi, ktry lea przede mn, tak e w kocu wziem go ze stolika i
otworzyem:
Moje ciao i moja dusza ...nie maj ju po co y ... Odchodz...
Dostrzegem na drugim kocu ogrodu kelnera.
Paci! krzyknem.
Kelner kiwn gow, ale nie pozwoli si sprowadzi ze swojej orbity i
znowu znikn w korytarzu.
Idziemy, nie ma czasu do stracenia rzekem do chopca. Wstaem i
szybko przeszedem przez ogrd, chopiec kroczy za mn. Minlimy korytarz i
dotarlimy do wyjcia, tak e kelner musia chcc nie chcc pobiec za nami.
Kotlet, zupa, dwie wdki dyktowaem mu.
Co si stao? zapyta chopiec spokorniaym nagle gosem.

Zapaciem kelnerowi i kazaem chopcu zaprowadzi si szybko do Heleny.


Ruszylimy szybkim krokiem.
Co si stao? zapyta znowu.
Czy to daleko? odpowiedziaem pytaniem na pytanie.
Wskaza rk przed siebie, a ja zaczem biec; bieglimy obaj i po chwili
znalelimy si przed Rad Narodow. By to parterowy domek, biao
otynkowany, z wejciem od ulicy i dwoma oknami. Weszlimy do rodka. Z
ciemnego korytarza prowadziy drzwi na prawo; chopiec otworzy je; znalelimy
si w ponurej kancelarii: pod oknem stay naprzeciw siebie dwa zsunite biurka;
na jednym z nich zobaczyem otwarty magnetofon, blok papieru i damsk
torebk (tak, Heleny); przy obydwu biurkach stay krzesa, a w rogu pokoju
metalowy wieszak. Wisiay na nim dwa paszcze: niebieski ortalionowy Heleny i
brudny mski prochowiec.
To tutaj rzek chopiec.
Tutaj daa panu ten list?
Tak.
W tej chwili jednak pokj by beznadziejnie pusty; zawoaem:
Heleno! i przestraszyem si swego gosu, taki by niepewny i zdawiony.
Nikt si nie odezwa. Zawoaem znowu: Heleno! a chopiec zapyta:
Zrobia sobie co zego?
Na to wyglda rzekem.
Pisaa o tym w licie?
Tak powiedziaem. Nie mielicie do dyspozycji adnego innego pokoju?
Nie.
A w hotelu?
Wymeldowalimy si ju rano.
No wic musi by tutaj rzekem i usyszaem teraz gos chopca zaamujcy si i zdawiony:
Heleno!
Otworzyem drzwi do ssiedniego pokoju, bya to take kancelaria: biurko,
kosz na papiery, trzy krzesa, szafa i wieszak (wieszak by taki sam jak w

pierwszym pokoju: metalowy prt na trzech nkach, u gry rozgaziajcy si


podobnie jak na dole w trzy metalowe ramiona; poniewa nie wisiay na nim
adne paszcze, sta tu jaki swobodniejszy, prawie ludzki; z jego elaznej
nagoci i miesznie wycignitych rczek powiao na mnie groz); nad biurkiem
byo okno, ale poza tym wszdzie goe ciany, adnych drzwi, ktre dokd by
prowadziy; obie kancelarie byy najwidoczniej jedynymi pokojami w tym
budynku.
Wrcilimy do pierwszego pokoju; wziem z biurka blok papieru i zaczem
go przerzuca; byy tam jednake tylko jakie nieczytelne prawie notatki,
dotyczce (sdzc z niektrych sw, ktre zdoaem odczyta) Jazdy Krlw;
adnej wiadomoci, adnych nowych sw poegnania. Otworzyem torebk: bya
w niej chusteczka, kredka do ust, puderniczka, dwa zgniecione papierosy i
zapalniczka; adnej fiolki z lekarstwami, adnej buteleczki po trucinie.
Zastanawiaem si gorczkowo, co moga sobie zrobi. Podszedem do wieszaka i
zaczem grzeba w kieszeniach damskiego paszcza: byy puste.
Moe jest na strychu rzek naraz chopiec niecierpliwie, poniewa moje
przeszukiwanie pokoju, mimo e trwao nie wicej ni kilka sekund, wydawao
mu si wida bezcelowe. Wybieglimy na korytarz i zobaczylimy tam dwoje
drzwi: jedne byy u gry oszklone i niewyranie majaczyo przez nie podwrze;
otworzylimy drugie, blisze, za ktrymi ukazay si schody, kamienne ciemne
schody, pokryte warstw kurzu i sadzy. Wbieglimy na gr; otoczy nas
pmrok, poniewa w dachu znajdowao si jedno jedyne okienko (z brudn
szyb), przez ktre przedostawao si tylko mtne szare wiato. Wszdzie
naokoo majaczyy stosy rupieci (skrzynie, narzdzia ogrodowe, motyki, opaty,
grabie, ale take pliki papierw i stare poamane krzesa); potykalimy si co
krok.
Chciaem zawoa Heleno, ale strach zdawi mi gos: baem si milczenia,
ktre by potem nastpio. Chopiec take nie woa. Przerzucalimy rupiecie i w
milczeniu macalimy po ciemnych ktach; czuem, e obydwaj jestemy
zdenerwowani. Ale najwiksz groz napeniao nas wasne milczenie, poprzez
ktre przyznawalimy si, e nie oczekujemy ju od Heleny odpowiedzi, e
szukamy ju tylko jej ciaa, wiszcego albo lecego. Nie znalelimy jednak nic i
wrcilimy na d, do kancelarii. Znowu pospiesznie obejrzaem cay inwentarz,
stoy, krzesa, wieszak, ktry w wycignitej rce trzyma jej paszcz, a potem
znw do drugiego pokoju: st, krzesa, szafa i znowu wieszak z rozpaczliwie
wycignitymi pustymi rczkami. Chopiec (na prno) zawoa: Heleno! a ja

(na prno) otworzyem szaf, i ukazay si pki zawalone plikami papierw,


przyborw do pisania, tam i piecztek.
Przecie co jeszcze musi tu by! Klozet! Albo piwnica! powiedziaem i
wyszlimy znowu na korytarz. Chopiec otworzy drzwi na podwrze. Podwrko
byo mae; w roku staa klatka z krlikami; za podwrzem cign si ogrd,
poronity gst, nie strzyon traw, z ktrej wyrastay pnie drzew owocowych
(w jakim dalekim zakamarku myli zdyem sobie uwiadomi, e ogrd jest
pikny i e spomidzy gazi drzew zwisaj bkitne paty nieba, e pnie drzew s
szorstkie i pochye i e wrd nich wieci kilka jaskrawo tych sonecznikw);
na kocu ogrodu, w idyllicznym cieniu jaboni, dostrzegem drewniany domek
wiejskiego ustpu. Puciem si biegiem w t stron.
Ruchoma deseczka przybita jednym duym gwodziem do wskiej framugi
(eby od zewntrz mona byo przekrcajc j poziomo zamkn drzwi) bya
ustawiona pionowo. Wetknem palec w szpar pomidzy framug i drzwiami i
lekko naciskajc stwierdziem, e ustp jest zamknity od rodka; nie mogo to
oznacza nic innego, jak tylko e wewntrz jest Helena.
Heleno! Heleno! powiedziaem cicho.
adnego odgosu, tylko jabonka, koysana agodnym wiatrem, szelecia
gaziami, uderzajc o drewnian cian ustpu.
Wiedziaem, e owo milczenie w zamknitym domku oznacza to najgorsze,
ale wiedziaem rwnie, e pozostaje jedynie wyrwa drzwi i e to musz zrobi
wanie ja. Wsunem znowu palce w szpar midzy futryn i drzwiami i
szarpnem z caej siy. Drzwi (zamknite nie na haczyk, jak to czsto bywa na
wsi, ale umocowane zwykym sznurkiem) nie stawiy oporu i otwary si na
ocie. Naprzeciwko mnie, na drewnianej desce, w odorze latryny, siedziaa
Helena. Bya blada, ale ywa. Patrzaa na mnie przeraonym wzrokiem i
instynktownym ruchem obcigaa zadart spdnic, ktra jednak mimo
najwikszych wysikw nie sigaa dalej ni do poowy ud. Helena trzymaa
kurczowo jej brzeg obiega rkami i przyciskaa nogi do siebie.
O Jezu, niech si pan std wynosi! krzykna przeraliwie.
Co pani jest?! wrzasnem na ni. Co pani zjada?
Niech si pan wynosi! Prosz mnie zostawi! krzyczaa.
Za moimi plecami ukaza si teraz rwnie chopiec, a Helena wrzeszczaa:
Wyno si, Heniek, wyno si!

Uniosa si troch i signa rk do drzwi, aleja stanem ju w rodku,


pomidzy ni i drzwiami, tak e chwiejc si musiaa znowu usi na okrgym
otworze deski.
W tej samej chwili natychmiast znw si podniosa i rzucia si na mnie z
rozpaczliw si (naprawd rozpaczliw, poniewa byy to ju zaledwie resztki
siy, ktre jej zostay po ogromnym wysiku). Chwycia mnie obiema rkami za
klapy marynarki i wypychaa na zewntrz; znalelimy si za progiem ustpu.
Bydl! Bydl! krzyczaa (o ile nazwa mona krzykiem wcieke zmaganie
z osabym gosem) i potrzsaa mn; potem raptownie mnie pucia i zacza
biec po trawniku w stron podwrza. Chciaa uciec, ale los zadrwi z niej
podstpnie, opucia ustp w popochu, nie zdoawszy si nawet jako ogarn,
tote majtki (te, ktre znaem od wczoraj, elastyczne majtki, penice
jednoczenie rol paska do gum) oplatay jej si wok kolan i nie pozwalay biec;
spdnic miaa wprawdzie opuszczon, ale jedwabne poczochy byy zsunite,
tak e ich grny, ciemniejszy brzeg razem z przytrzymujcymi go podwizkami
znajdowa si poniej kolan i by widoczny spod spdnicy); zrobia par drobnych
kroczkw czy podskokw (miaa pantofle na wysokich obcasach), usza zaledwie
moe trzy metry i upada (upada na przewietlon socem traw, pod koron
drzewa, niedaleko wysokiego jaskrawego sonecznika); wziem j za rk i
chciaem podnie; wyrwaa mi si, a kiedy znw si nad ni pochyliem, zacza
nieprzytomnie bi rkami na wszystkie strony, musiaem wic wytrzyma kilka
uderze, chwyci j z caej siy, przycign do siebie, dwign i cisn
ramionami niczym kaftanem bezpieczestwa.
Bydl, bydl, bydl, bydl! sapaa z wciekoci i woln rk walia
mnie po plecach; kiedy (jak najagodniej) powiedziaem: spokojnie, Heleno!
pluna mi w twarz.
Nie wypuszczaem jej z ucisku.
Nie puszcz pani, dopki mi pani nie powie, co pani pokna.
Niech si pan wynosi! Niech si pan wynosi! powtarzaa z furi, ale nagle
si uspokoia, zaniechaa oporu i rzeka: Prosz mnie puci.
Powiedziaa to tak cakowicie innym (cichym i zmczonym) gosem, e
rozluniem ucisk i spojrzaem na ni; z przeraeniem zobaczyem, e twarz
ciga jej si w straszliwym wysiku, szczki zwieraj si kurczowo, oczy
przestaj widzie i cae ciao lekko pochyla si do przodu.
Co si z pani dzieje?

Odwrcia si bez sowa i skierowaa si z powrotem do ustpu; odchodzia


w sposb, ktrego nigdy nie zapomn: powoli, drobnymi kroczkami swoich
sptanych ng, kroczkami nienaturalnie szybkimi; byy to trzy, cztery metry, a
przecie pokonujc t niewielk przestrze par razy przystawaa i w tych
momentach wida byo (z lekkiego pochylenia jej ciaa), e ciko zmaga si z
blem; w kocu dosza do ustpu, uja krawd drzwi (ktre zostay otwarte na
ocie) i zamkna je za sob.
Staem nadal tam, gdzie przed chwil podniosem j z ziemi; ale kiedy w
ustpie odezwao si gone, paczliwe stknicie, cofnem si jeszcze dalej.
Dopiero teraz uwiadomiem sobie, e obok mnie stoi chopiec.
Niech pan tu zostanie powiedziaem. Musz sprowadzi lekarza.
Wszedem do kancelarii; ju od progu zobaczyem telefon; sta na biurku.
Gorsza sprawa bya z ksik telefoniczn; nigdzie jej tu nie widziaem;
szarpnem za uchwyt rodkowej szuflady, ale bya zamknita, jak rwnie
wszystkie mae szufladki w bocznej czci biurka; zamknite byo take drugie
biurko. Poszedem do ssiedniego pokoju; tam biurko miao tylko jedn szuflad;
bya wprawdzie otwarta, ale poza kilkoma fotografiami i noem do rozcinania
papieru nic tam nie znalazem.
Nie wiedziaem, co robi, ogarno mnie (teraz, kiedy wiedziaem ju, e
Helena yje i e raczej nie grozi jej mier) zmczenie; przez chwil staem w
pokoju i tpo gapiem si na wieszak (chudy, metalowy wieszak, ktry podnosi
rce do gry, jakby zdawa si na ask i nieask); potem (raczej przez
roztargnienie) otworzyem szaf; na stercie papierw zobaczyem niebieskozielon ksik telefoniczn wojewdztwa brneskiego; podszedem z ni do
telefonu i odszukaem szpital. Wykrciem ju numer i usyszaem w suchawce
sygna, kiedy do pokoju wbieg chopiec.
Niech pan po nikogo nie dzwoni! Nie trzeba! woa.
Nie rozumiaem.
Wyrwa mi suchawk z rki i odoy na wideki.
Nie trzeba, mwi panu.
Zadaem, eby mi wytumaczy, co si stao.
To nie adne otrucie : rzek i podszed do wieszaka; sign rk do
kieszeni mskiego prochowca i wyj fiolk, otworzy j, obrci dnem do gry;
bya pusta.

Czy to jest to, co ona pokna? spytaem.


Kiwn gow.
Skd pan wie?
Powiedziaa mi.
To paska fiolka?
Przytakn. Wyjem mu j z rki; by na niej napis Novalgina.
Myli pan, e w takiej iloci to jest nieszkodliwe?! zaczem na niego
krzycze.
Tam nie byo novalginy.
A co tam byo? wrzasnem.
Laxigen warkn.
Krzyczaem na niego, eby nie struga ze mnie wariata, e musz wiedzie,
co si stao, a jego impertynencji nie jestem ciekaw. Zadaem, eby mi
natychmiast wszystko wyjani.
Kiedy usysza, e krzycz, on te podnis gos.
Powiedziaem panu, e tam by laxigen! Czy cay wiat ma wiedzie, e
choruj na kiszki?!
Zrozumiaem, e to, co wziem za gupi dowcip, to prawda.
Patrzyem na niego, na jego poczerwienia twarzyczk, na jego tpy nos
(may, a przecie wystarczajco duy, eby zmiecia si na nim ogromna ilo
piegw) i zaczo przejania mi si w gowie: fiolka od novalginy miaa ukry
mieszno jego dolegliwoci, podobnie jak dinsy i potna kurtka mieszno
jego dziecinnego wygldu; wstydzi si i z wysikiem dwiga swj modzieczy
los; kochaem go w tej chwili; dziki swojemu wstydowi (tej nobliwoci wieku
modzieczego) uratowa Helenie ycie, a mnie spokojny sen w nastpnych
latach. Z tpym uczuciem wdzicznoci patrzyem na jego odstajce uszy. Tak,
uratowa Helenie ycie; ale za cen jej jake bolesnej haby; wiedziaem o tym,
wiedziaem rwnie, e jest to haba niezawiniona, haba bez sensu i bez
najmniejszego nawet cienia sprawiedliwoci; wiedziaem, e to jest znowu co nie
do naprawienia w caym acuchu spraw nie do naprawienia; czuem si winny i
poczuem gwatown (chocia niejasn) potrzeb, by do niej pobiec, szybko do
niej pobiec, podnie j z tego pohabienia, poniy si i ukorzy przed ni,

wzi na siebie ca win i ca odpowiedzialno za t idiotyczn, okrutn


histori.
Czego si pan na mnie gapi? krzykn chopiec.
Nie odpowiedziaem mu i wyminwszy go wyszedem na korytarz; skierowaem si ku drzwiom na podwrze.
Co pan chce zrobi? Chwyci mnie od tyu za marynark na ramieniu i
usiowa przycign do siebie; przez chwil patrzylimy sobie w oczy; zapaem
go za rk w przegubie i oderwaem j od swego ramienia. Obszed mnie i
zagrodzi mi drog. Zrobiem krok naprzd i chciaem go odepchn. W tej chwili
zamachn si i uderzy mnie pici w pier.
Uderzenie byo sabiutkie, ale chopiec odskoczy i znowu stan naprzeciw
mnie w naiwnej bokserskiej postawie; w wyrazie jego twarzy lk miesza si z
szalecz odwag.
Nie ma pan po co do niej i! wrzasn.
Zatrzymaem si. Przyszo mi na myl, e chopiec ma chyba racj:.e
niczym nie naprawi ju tego, co jest nie do naprawienia. A chopiec widzc, e
stoj i nie broni si, krzycza dalej:
Ona pana nie cierpi! Ma pana w dupie! Sama mi to powiedziaa. Sra na
pana!
Napicie nerwowe czyni czowieka bezbronnym nie tylko wobec paczu, ale i
wobec miechu; realizm ostatnich sw chopca- sprawi, e zadrgay mi kciki
ust. Chopca to rozwcieczyo; tym razem wymierzy cios w moje usta i ledwo
odparowaem uderzenie. Potem znowu si cofn i jak bokser podnis pici
przed twarz, tak e wida byo spoza nich tylko jego odstajce, zarowione uszy.
Niech pan da spokj powiedziaem. Pjd sobie.
Woa jeszcze za mn:
Tchrz! mierdzcy tchrz! Ja wiem, e to twoja sprawka! Ale ja ci
jeszcze znajd! Idiota!
Wyszedem na ulic. Bya pusta, tak jak puste bywaj ulice po skoczonej
uroczystoci, tylko agodny wiatr unosi kurz i gna go przed sob po paskiej
ziemi, pustej jak moja gowa, moja pusta, zamroczona gowa, w ktrej przez
duszy czas nie pojawia si ani jedna myl...

Dopiero pniej uwiadomiem sobie nagle, e trzymam w rku pust fiolk


po novalginie; przyjrzaem si jej: bya straszliwie wybrudzona; widocznie od
dawna ju suya jako stay kamufla przeczyszczajcym pastylkom chopca.
Ale po duszej chwili ta fiolka wywoaa w moich mylach wspomnienie
innych jeszcze fiolek: dwch fiolek Aleksa po luminalu; i pomylaem sobie, e
waciwie chopiec wcale nie uratowa Helenie ycia: przecie gdyby nawet bya
tam prawdziwa novalgina, mogaby najwyej spowodowa rozstrj odka, tym
bardziej e ja i chopiec bylimy w pobliu; rozpacz Heleny zaatwiaa swoje
porachunki z yciem w odlegoci absolutnie bezpiecznej od progu mierci.

18
Staa w kuchni nad pyt. Staa tyem do mnie. Jakby nic si nie stao.
Wodzimierz? odpowiedziaa nie ogldajc si nawet. Przecie go
widziae. Dlaczego pytasz?
Kamiesz odparowaem. Wodzimierz dzi rano wyjecha na motorze z
wnukiem Kouteckiego. Przyszedem ci powiedzie, e o tym wiem. Wiem,
dlaczego rano tak na rk wam bya ta gupia redaktorka. Wiem, dlaczego nie
wolno mi byo asystowa przy ubieraniu krla. Wiem, dlaczego krl przestrzega
nakazu nieodzywania si, jeszcze zanim przyczy si do Jazdy. Wszystko
wietniecie sobie obmylili.
Moja pewno siebie zmieszaa Vlaste. Aie szybko odzyskaa kontenans i
usiowaa broni si atakujc. Dziwny to by atak. Dziwny ju choby dlatego, e
przeciwnicy nie stali twarz w twarz. Staa tyem do mnie, zwrcona twarz w
stron bulgoccej zupy. Nie podniosa gosu. By prawie e obojtny. Jakby to, co
mwia, byo czym od dawna oczywistym, czym, co teraz, jedynie wskutek
mojej tpoty i mojego dziwactwa, musi zbytecznie wypowiada na gos. A wic
jeeli chc usysze, to prosz bardzo. Wodzimierz od samego pocztku nie
chcia by krlem. I Vlasta mu si nie dziwi. Kiedy chopcy sami organizowali
Jazdy Krlw. Teraz organizuje je dziesi instytucji, a zebrania na ten temat
odbywa nawet komitet powiatowy partii. Niczego nie mog ju dzisiaj ludzie robi
sami i z wasnej woli. Wszystko jest narzucone z gry. Dawniej chopcy wybierali
sobie krla sami. Teraz narzucono im odgrnie Wodzimierza, eby okaza
wdziczno jego ojcu, i wszyscy musieli usucha. Wodzimierz wstydzi si, e
jest protegowanym dzieckiem. Protegowanych dzieci nikt nie lubi.
Chcesz powiedzie, e Wodzimierz si mnie wstydzi?

Nie chce korzysta z protekcji powtrzya Vlasta.


I dlatego przyjani si z Kouteckimi? Z tymi gupcami? Z tymi tpymi
kotunami?
Tak, dlatego potwierdzia Vlasta. Miosza z powodu dziadka nie
przyjto na studia. Tylko dlatego, e jego dziadek mia firm budowlan.
Wodzimierzowi jest przykro z tego powodu. Potrafisz to zrozumie?
Po raz pierwszy w yciu wzbudzia we mnie gniew. Oszukali mnie. Przez
cay ten czas obserwowali na zimno, jak si ciesz. Jaki jestem sentymentalny,
jaki podniecony. Spokojnie mnie okamywali i spokojnie obserwowali. Czy
musieli mnie tak okamywa?
Vlasta solia makaron i owiadczya, e ze mn trudna sprawa. yj we
wasnym wiecie. Marzyciel ze mnie. Nie chc mi odbiera moich ideaw, ale
Wodzimierz jest inny. Nie ma zrozumienia dla moich piosenek i dziarskiego
pokrzykiwania. To go nie bawi. Nudzi go to, musz si z tym pogodzi.
Wodzimierz jest nowoczesnym czowiekiem. Wda si w jej ojca. Ten take mia
zawsze zrozumienie dla postpu. By pierwszym chopem w ich wsi, ktry ju
przed wojn mia traktor. Potem wszystko mu odebrano. Ale i tak, od czasu jak
ich pola nale do spdzielni, nie daj ju takich plonw.
Nic mnie nie obchodz wasze pola. Chc wiedzie, dokd pojecha
Wodzimierz. Na zawody motocyklowe do Brna, tak? Przyznaj si!
Staa tyem do mnie, mieszaa makaron i dalej mwia swoje. Wodzimierz
wda si w dziadka. Ma jego brod i oczy. Wodzimierza nie bawi Jazda Krlw.
Tak, jeli chc wiedzie pojecha na zawody. Pojecha oglda zawody. Czemu
nie? Bardziej interesuj go motocykle ni oplatane wstkami szkapy. I co z
tego? Wodzimierz jest nowoczesnym czowiekiem.
Motocykle, gitary, motocykle, gitary. Gupi, obcy wiat.
A co to jest twoim zdaniem nowoczesny czowiek? zapytaem.
Staa tyem do mnie, mieszaa makaron i odpowiedziaa, e nawet naszego
mieszkania nie wolno jej nowoczenie urzdzi. Ile to byo gadania z powodu
nowoczesnej lampy stojcej. Nowy yrandol te mi si nie podoba. A przecie
wszyscy mwi, e ta nowa lampa jest adna. Wszyscy dzisiaj kupuj takie
lampy.
Milcz powiedziaem.

Ale nie sposb j byo powstrzyma. Ogarna j furia. Staa odwrcona do


mnie plecami. Drobnymi, zymi, chudymi plecami. To mnie chyba irytowao
najbardziej. Te plecy. Plecy, ktre nie maj oczu. Plecy, ktre s idiotycznie
pewne siebie. Plecy, z ktrymi nie mona si porozumie. Pragnem zmusi j
do milczenia. Odwrci twarz w swoj stron. Ale czuem do niej tak odraz, e
nie chciaem jej dotyka. Odwrc j ku sobie w inny sposb. Otworzyem
kredens i wziem w rk talerz. Upuciem go na ziemi. Od razu umilka. Ale
nie odwrcia si. Jeszcze jeden talerz, i jeszcze jeden, i jeszcze. Wci staa
tyem do mnie. Skurczona w sobie. Po jej plecach widziaem, e si boi. Tak, baa
si. Ale bya krnbrna i nie chciaa si podda. Przestaa miesza i nieruchomo
ciskaa yk w rce. Chwycia si jej jak deski ratunku. Nienawidziem jej, a
ona mnie. Nie poruszaa si, a ja nie spuszczaem z niej oczu, chocia zrzucaem
na podog z pek kredensu coraz to nowe naczynia. Nienawidziem jej i
nienawidziem w tej chwili caej jej kuchni. Nowoczesnej, typowej kuchni z nowoczesnym kredensem, nowoczesnymi talerzami i nowoczesnymi szklankami.
Nie czuem zdenerwowania. Patrzyem spokojnie, smutno, niemal ze
znueniem na podog pen skorup, rozrzuconych garnkw i rondli. Rzucaem
na podog swj dom. Dom, ktry kochaem, ktry by moj ucieczk. Dom, w
ktrym czuem delikatn wadz swojej ubogiej dzieweczki. Dom, ktry
zaludniem bajkami, pieniami i chmar dobrotliwych skrzatw. Na tych oto
trzech krzesach siadywalimy zawsze przy obiedzie. Ach, te mie obiady, przy
ktrych kwito czue, serdeczne ycie rodzinne. Braem do rki jedno krzeso po
drugim i wyamywaem z nich nogi. Ciskaem je na podog pomidzy garnki i
potuczone szklanki. Przewrciem do gry nogami st kuchenny, Vlasta staa
nad kuchni, staa wci tak samo nieruchoma, zwrcona do mnie plecami.
Przeszedem z kuchni do swego pokoju. Bya tam rowa kula pod sufitem,
lampa stojca i ohydny nowoczesny tapczan. Na fisharmonii w czarnym futerale
leay moje skrzypce. Wziem je. O czwartej mamy gra w ogrodzie
restauracyjnym. Ale teraz jest pierwsza. Dokd i? Usyszaem z kuchni kanie.
Vlasta pakaa. Byo to kanie, od ktrego krajao si serce, i gdzie w gbi duszy
poczuem bolesn lito. Dlaczego nie rozpakaa si dziesi minut wczeniej?
Wziyby moe we mnie gr dawne zudzenia i zobaczybym w niej znowu ubog
dzieweczk. Ale byo ju za pno.
Wyszedem z domu. Ponad dachami wsi nioso si woanie Jazdy Krlw.
Mamy krla poczciwego, ale ubogiego. Dokd i? Ulice naleay do Jazdy
Krlw, dom do Vlasty, gospoda do pijakw. Gdzie jest moje miejsce? Jestem

starym, opuszczonym, wygnanym krlem. Poczciwym, obrabowanym do cna


krlem. Krlem bez nastpcy. Ostatnim krlem.
Na szczcie za wsi s pola. I droga. A o dziesi minut marszu rzeka
Morawa. Wycignem si na brzegu. Futera ze skrzypcami podoyem sobie
pod gow. Dugo tak leaem. Godzin, moe dwie. I mylaem o tym, e
wszystko skoczone. Tak nagle. Tak nieoczekiwanie. Ale ju si stao; nie
umiaem wyobrazi sobie dalszego cigu. Zawsze yem w dwch wiatach naraz.
Wierzyem w ich wzajemn harmoni. To byo zudzenie. Teraz z jednego wiata
mnie wypdzono. Z tego prawdziwego wiata. Pozostaje mi tylko ten zmylony.
Ale ja nie mog y tylko w zmylonym wiecie. Mimo e tam na mnie czekaj.
Mimo e wzywa mnie tam dezerter, ma dla mnie konia i czerwon chust na
twarz. O, teraz go zrozumiaem. Teraz zrozumiaem, dlaczego nie pozwala mi
odsoni oczu i chcia tylko wszystko mi opowiada. Teraz dopiero zrozumiaem,
dlaczego krl musi mie zasonit twarz! Nie po to, eby by niewidoczny, ale po
to, eby sam nie widzia!
Nie byem w stanie wyobrazi sobie, e mgbym wsta i odej. Nie mogem
sobie wyobrazi, e mgbym zrobi chocia jeden krok. O czwartej mnie
oczekuj. Ale nie bd mia siy podnie si i tam i. Tylko tutaj jest mi dobrze.
Tutaj, nad rzek. Tutaj pynie woda, powoli, od stuleci. Powoli pynie, a ja powoli
i dugo bd tutaj lea.
Ale nagle usyszaem czyj gos. By to Ludwik. Oczekiwaem nowego ciosu.
Ale ju si nie baem. Nic mnie ju nie mogo zaskoczy.
Usiad przy mnie i zapyta, czy przygotowuj si do popoudniowego
koncertu.
A co, ty chcesz tam i? zapytaem go.
Tak odpar.
To po to tutaj przyjechae?
Nie powiedzia nie po to. Ale rne sprawy kocz si czasem inaczej,
ni sdzimy.
Tak rzekem zupenie inaczej.
Wasam si ju od godziny po polach. Nie mylaem, e ci tutaj
spotkam.
Ja te nie.

Mam do ciebie prob powiedzia nie patrzc mi przy tym w oczy. Tak
samo jak Vlasta. Nie patrzy mi w oczy, ale u niego mi to nie przeszkadzao. U
niego cieszy mnie fakt, e nie patrzy mi w oczy. Zdawao mi si, e w tym
niepatrzeniu jest wstyd. Ale ten wstyd ogrzewa mnie i leczy.
Mam do ciebie prob powiedzia. Czy pozwoliby mi dzisiaj z wami
zagra?

19
Do odejcia najbliszego autobusu brakowao kilku godzin, ruszyem wic,
gnany wewntrznym niepokojem, bocznymi uliczkami poza wie, za gumna, w
pole, i staraem si odpdzi wszelkie myli o dniu, ktry upyn. Nie byo to
atwe. Czuem swdzenie wargi zranionej pistk chopca i znowu ukazywa mi
si niewyrany, ledwo zarysowany obraz ucji, przypominajcy, e wszdzie tam,
gdzie usiowaem wzi odwet za krzywd, jak mi wyrzdzono, znalazem w
kocu samego siebie w roli krzywdziciela. Odpdzaem te myli, poniewa
wszystko to, co mi w kko powtarzay, ju w tej chwili sam dobrze wiedziaem;
staraem si mie w gowie pustk i pozwoli, by do moich myli docierao jedyne
odlege (ledwo ju dosyszalne) woanie jedcw, ktre unosio mnie gdzie
daleko od samego siebie, od mojej przykrej historii, i sprawiao mi ulg.
Obszedem polnymi drogami ca wie, a w kocu dotarem na brzeg
Morawy i ruszyem z biegiem rzeki; na drugim brzegu byo kilka gsi, wdali las, a
poza tym wszdzie tylko same pola. Ale naraz dostrzegem, e troch dalej, w
stronie, w ktr szedem, na brzegu kto ley. Kiedy si zbliyem, poznaem go:
lea na wznak, twarz zwrcony ku niebu, a pod gow mia futera ze
skrzypcami. Wszdzie dokoa cigny si pola, rwninne, dalekie, takie same jak
przed wiekami, tylko naszpikowane tutaj stalowymi supami, dwigajcymi
cikie przewody wysokiego napicia. Nie byo nic atwiejszego ni unikn
spotkania, lea bowiem zapatrzony w niebo i nie widzia mnie. Ale nie chciaem
teraz przed nim ucieka, chciaem raczej uciec przed samym sob i przed
mylami, ktre toczyy mi si do gowy, podszedem wic do niego i
wypowiedziaem jego imi. Podnis na mnie oczy i wydao mi si, e te oczy s
wylknione i niemiae, i uwiadomiem sobie (po raz pierwszy od wielu lat
widziaem go teraz z bliska), e z gstej czupryny, ktra jego wysok posta
podwyszaa zawsze jeszcze o kilka centymetrw, zosta tylko rzadki porost: kilka
smtnych pasemek na ciemieniu zakrywajcych go skr; te przerzedzone
wosy przypomniay mi dugi szereg lat, przez ktre go nie widziaem, i naraz

zrobio mi si al tego czasu, tych lat, w cigu ktrych si nie widzielimy, kiedy
go unikaem (z dala ledwo dosyszalnie dobiegao woanie jedcw), i nagle
zalaa mnie fala gwatownej i penej poczucia winy mioci do niego. Lea przede
mn podpierajc si na okciu, by wielki i nieporadny, a futera ze skrzypcami
czarny i maleki niczym trumienka niemowlcia. Wiedziaem, e jego kapela
(niegdy rwnie moja kapela) bdzie dzi po poudniu gra na wsi, i poprosiem
go, eby mi wolno byo zagra razem z nim.
Wyraziem t prob, jeszcze zanim zdyem przemyle j do koca (sowa
jak gdyby przyszy szybciej ni myl), wyraziem j wic po wariacku, ale w
cakowitej zgodzie z pragnieniem wasnego serca; przepeniaa mnie bowiem w
tym momencie smutna mio; mio do tego wiata, ktry przed laty
opuciem, do odlegego, dawnego wiata, gdzie jedcy objedaj wie ze swoim
zamaskowanym krlem, gdzie chodzi si w biaych, suto namarszczonych
koszulach i piewa si piosenki, do wiata, ktry wie mi si z obrazem
rodzinnego miasta i z obrazem mojej matki (mojej skradzionej mi podstpnie
matki), i mojej modoci; w cigu caego dnia ta mio narastaa we mnie, a
teraz wybucha niemale zawo; kochaem ten dawny wiat i zarazem bagaem
go, by uyczy mi schronienia, by mnie ocali.
Ale dlaczego i jakim prawem? Czy jeszcze wczoraj nie wykrciem si od
spotkania z Jarosawem tylko dlatego, e jego widok dwicza mi nienawistn
melodi ludowej muzyki? Czy nie szedem jeszcze dzisiaj rano z najwysz
niechci na ludow uroczysto? C wic otworzyo we mnie nagle te stare
tamy, ktre przez pitnacie lat nie pozwalay mi tkliwie wspomina mojej
modoci spdzonej w kapeli, nie pozwalay powraca ze wzruszeniem do
rodzinnego miasta? Moe to, e przed paroma godzinami Zemanek drwi sobie z
Jazdy Krlw? Moe to on zohydzi mi pieni ludowe i on teraz oczyci je w
moich oczach? Czy doprawdy jestem jedynie drugim kocem strzaki kompasu,
ktrej grotem jest on? Czy doprawdy jestem od niego tak haniebnie zaleny? Nie,
to nie tylko drwiny Zemanka sprawiy, e nagle znowu mogem kocha wiat
ludowych strojw, pieni i kapeli; mogem go znowu kocha, poniewa ju z rana
(niespodzianie) odnalazem go w jego ubstwie; w jego ubstwie, a przede
wszystkim w jego opuszczeniu; zosta opuszczony przez bombastyczno i
reklam, przez polityczn propagand, przez utopie spoeczne, przez sfory
referentw kulturalnych, przez pozerski kult moich rwienikw, opuszczony
(take) przez Zemanka; to opuszczenie oczyszczao go, to opuszczenie byo pene
wyrzutu, oczyszczao go bowiem niestety jak kogo, kto ju dogorywa;

opromieniao go jakim przemonym ostatnim piknem; to opuszczenie zwracao


mi go z powrotem.
Wystp kapeli mia si odby w tym samym ogrodzie przy restauracji, gdzie
niedawno temu jadem obiad i czytaem list od Heleny; kiedy przyszlimy z
Jarosawem, siedziao tam ju kilka starszych osb (cierpliwie czekajcych na
popoudniowy koncert) i tylu pijanych zataczao si od stolika do stolika; w
gbi, wok rozoystej lipy, ustawiono par krzese, o pie drzewa staa oparta
basetla w szarym pokrowcu, a kawaek od niej otwarte cymbay, przy ktrych
siedzia mczyzna w biaej namarszczonej koszuli i cichutko bdzi paeczkami
po strunach; pozostali czonkowie kapeli stali opodal i Jarosaw podszed, by mi
ich przedstawi: drugi skrzypek (wysoki, czarnowosy modzieniec w stroju
regionalnym) jest lekarzem tutejszego szpitala, basista w okularach to inspektor
owiatowy Powiatowej Rady Narodowej; klarnecista (bdzie tak uprzejmy,
poyczy mi klarnet i bdzie gra na zmian ze mn) jest nauczycielem; cymbalista
jest referentem planowania z fabryki; poza cymbalist, ktrego pamitaem, zupenie nowy zesp. Jarosaw przedstawi mnie wszystkim uroczycie jako
starego weterana, jednego z zaoycieli kapeli, a zatem honorowego klarnecist;
siedlimy na krzesach wok lipy i zaczlimy gra.
Dawno ju nie trzymaem klarnetu w rce, ale piosenk, ktr zagralimy,
znam dobrze, szybko wic wyzbyem si pocztkowego skrpowania, zwaszcza
kiedy po skoczonej piosence pozostali czonkowie kapeli zasypali mnie
pochwaami i nie chcieli wierzy, e gram po raz pierwszy od tak dugiego czasu;
potem kelner (ten sam, ktremu przed paroma godzinami w takim popiechu
paciem za obiad) przycign pod lip st i ustawi na nim dla nas sze
szklaneczek oraz gsiorek wina opleciony wiklin; zaczlimy sobie z wolna
popija. Po ktrej z kolei piosence skinem na nauczyciela; wzi ode mnie
klarnet i jeszcze raz owiadczy, e gram znakomicie; uszczliwia mnie ta
pochwaa, oparem si o pie lipy, i kiedy tak patrzyem na kapel grajc beze
mnie, zalaa mnie ciepa fala dawno nie zaznanego uczucia koleestwa, i byem
temu uczuciu wdziczny, e pod koniec owego gorzkiego dnia przyszo mi z
pomoc. I oto nagle wyonia si znowu przed moimi oczami ucja, i przyszo mi
na myl, e dopiero teraz rozumiem, dlaczego ukazaa mi si w zakadzie
fryzjerskim, a dzie pniej w opowiadaniu Kostki, ktre byo legend i prawd
zarazem: chciaa mi chyba powiedzie, e jej los (los zgwaconej dziewczynki) jest
bliski mojemu losowi; e my dwoje rozminlimy si wprawdzie, nie potrafilimy
si porozumie, ale e historie naszego ycia s bliniacze, pokrewne,
analogiczne, poniewa w obu wypadkach jest to historia spustoszenia. Tak samo

jak spustoszono fizyczn mio ucji i w ten sposb okradziono jej ycie z
najbardziej elementarnej wartoci, tak i moje ycie zostao okradzione z wartoci,
na ktrych zamierzao si oprze i ktre w zaoeniu byy czyste i niewinne; tak,
niewinne: mio fizyczna, jakkolwiek spustoszona w yciu ucji, jest przecie
niewinna, tak samo jak pieni moich stron byy i s niewinne, jak niewinna jest
ta kapela, jak niewinne jest moje miasto, ktre znienawidziem, jak niewinny jest
wobec mnie Fuik, na ktrego portret nie umiaem spojrze bez niechci, jak
niewinne jest sowo towarzysz, sowo ty i sowo przyszo, i wiele innych
sw. Bd by gdzie indziej i by tak wielki, e jego cie pada szeroko, daleko na
cay wiat niewinnych ludzi (i sw) i pustoszy go. ylimy ja i ucja w spustoszonym wiecie, a poniewa nie umielimy si litowa nad rzeczami spustoszonymi, odwracalimy si od nich, wyrzdzajc tym krzywd i im, i sobie.
ucjo, dziewczynko tak bardzo kochana, tak le kochana, czy to przysza mi
powiedzie po latach? Czy przysza, by wstawi si za owym spustoszonym
wiatem?
Melodia si skoczya i nauczyciel wycign do mnie klarnet; owiadczy,
e ju dzisiaj gra nie bdzie, e gram lepiej ni on i e zasuguj na to, bym gra
dzi jak najwicej, bo kto wie, kiedy tu znowu przyjad. Uchwyciem spojrzenie
Jarosawa i powiedziaem, e ogromnie bym si cieszy, gdybym mg jak
najprdzej do nich przyjecha. Jarosaw zapyta, czy mwi to powanie.
Powiedziaem, e tak, i zaczlimy gra. Jarosaw od dawna ju nie siedzia, sta
z pochylon gow, skrzypce wbrew wszelkim reguom opar nisko o piersi i
grajc spacerowa; rwnie drugi skrzypek i ja co chwila si podnosilimy,
zwaszcza wtedy, kiedy improwizowalimy, kiedy chcielimy da jak najwikszy
upust naszemu natchnieniu. I wanie w tych momentach, kiedy zapuszczalimy
si we wspania przygod improwizowania, ktra wymaga fantazji, precyzji i
duego wzajemnego zrozumienia, Jarosaw stawa si dusz zespou i
podziwiaem, jakim wspaniaym muzykiem jest to ogromne chopisko, ktre
rwnie naley (on przede wszystkim) do spustoszonych wartoci mego ycia;
zosta mi odebrany, a ja (na swoj szkod i hab) pozwoliem go sobie odebra,
mimo e by to mj najwierniejszy, najuczciwszy, najniewinniejszy przyjaciel.
Tymczasem powoli zmienia si publiczno w ogrodzie; do kilku zajtych
stolikw, skd na pocztku przysuchiwano si naszej grze z do ywym
zainteresowaniem, doczya si spora garstka chopcw i dziewczt (moe ze
wsi, ale raczej z miasta); obsiedli pozostae stoliki i zamawiali (bardzo gono)
piwo i wino, a wkrtce (w miar jak rs poziom wypitego alkoholu) zaczli
nachalnie dawa do zrozumienia, e chc by widziani, syszani, uznawani.

Atmosfera w ogrodzie szybko wic ulega zmianie, staa si haaliwsza i bardziej


nerwowa (chopcy zataczali si midzy stolikami, pokrzykiwali na siebie i na
swoje dziewczyny), a przyapaem si na tym, e przestaj koncentrowa si na
grze, e zbyt czsto spogldam ku stolikom i z nietajon nienawici obserwuj
twarze owych wyrostkw. Na widok tych dugowosych, ktrzy ostentacyjnie i
teatralnie bryzgali naokoo lin i sowami, wrcia mi moja dawna nienawi do
wieku niedojrzaego i miaem wraenie, e widz przed sob wycznie aktorw,
ktrzy przywdziali maski majce wyobraa kretysk msko, dumn bezwzgldno i chamstwo; i nie znajdowaem adnego usprawiedliwienia w fakcie,
e pod mask kryje si by moe inna (bardziej ludzka) twarz, poniewa grone
wydawao mi si wanie to, e twarze pod mask obkaczo ulegaj owemu
odczowieczeniu i chamstwu masek.
Wida i Jarosaw czu to samo co ja, poniewa nagle opuci skrzypce i
owiadczy, e nie bawi go gra przed t publicznoci. Zaproponowa, ebymy
std wyszli, ebymy poszli poln okrn drog do miasta, tak jak chodzilimy
kiedy, dawno temu; dzie jest przecie pikny, niedugo zacznie si ciemnia,
bdzie ciepy wieczr, bd gwiazdy, zatrzymamy si gdzie w polu pod krzakiem
gogu i bdziemy gra tylko dla siebie, dla wasnej przyjemnoci, tak jak to
robilimy niegdy; teraz przyzwyczailimy si (gupio przyzwyczaili) gra tylko
przy jakich oficjalnych okazjach, ale on, Jarosaw, ma ju tego dosy.
Z pocztku wszyscy zgodzili si niemal z. entuzjazmem, poniewa i oni
zapewne czuli potrzeb wyraenia swojej mioci do muzyki ludowej w bardziej
intymnym otoczeniu, ale potem basista (inspektor powiatowy) zauway, e
zgodnie z umow musimy tu gra a do dziewitej, e tego oczekuj od nas
towarzysze z powiatu i kierownik restauracji, e tak to zostao zaplanowane, e
musimy wykona zadanie, do ktrego si zobowizalimy, e inaczej
zepsulibymy plan uroczystoci, a w polu pod goym niebem moemy sobie
zagra kiedy indziej.
W tej chwili zapony w ogrodzie lampy zawieszone na dugich drutach,
rozpitych od drzewa do drzewa; poniewa nie byo jeszcze ciemno, lecz dopiero
zaczynao si zmierzcha, nie rzucay blasku wok siebie, lecz tkwiy tylko w
szarzejcym wietle dnia jak due nieruchome zy, biaawe zy, ktrych nie
sposb otrze i ktrym nie wolno spyn; by w tym jaki niepojty i nagy
smutek i w aden sposb nie mona si byo mu oprze. Jarosaw jeszcze raz
powtrzy (teraz niemal bagalnie), e nie chce ju tu duej zosta, e chciaby
i w pole, pod krzak gogu i tam gra tylko dla wasnej przyjemnoci, ale potem
machn rk, opar skrzypce o rami i pocign smyczkiem.

Tym razem jednak nie pozwolilimy ju, by rozpraszaa nas haaliwo


suchaczy, i gralimy z duo wikszym skupieniem ni na pocztku; im bardziej
nieuwana i ordynarna stawaa si publiczno w ogrodzie, im bardziej osaczaa
nas swoj wrzaskliw obojtnoci, czynic z nas samotn wysp, im bardziej
byo nam smutno, tym bardziej kady z nas koncentrowa si na wasnych
odczuciach; gralimy teraz raczej sami dla siebie ni dla innych, tak e w kocu
udao nam si zapomnie o wszystkich dookoa i uczyni z muzyki jaki
zamknity krg, wewntrz ktrego, wrd pijanego zgieku, znajdowalimy si
niczym w szklanej kajucie opuszczonej w gb zimnego oceanu.
Gdyby gry byy cae papierowe, woda atramenty, gwiazdy pisarzowie,
gdyby to spisywa wszechwiat nieobjty, boga by spisa kochania destamenty* piewa Jarosaw nie odejmujc brody od skrzypiec, a ja czuem si
szczliwy wewntrz tych pieni (wewntrz szklanej kajuty tych pieni), w
ktrych smutek nie jest udawany, miech nie jest faszywy, mio nie jest
mieszna, a nienawi niemiaa, gdzie ludzie kochaj ciaem i dusz (tak, ucjo,
ciaem i dusz!), gdzie w nienawici chwytaj za n lub szabl, z radoci tacz,
z rozpaczy skacz do Dunaju, gdzie zatem mio jest jeszcze mioci, cierpienie
cierpieniem, gdzie pierwotne uczucia nie ulegy wypaczeniu, a wartoci wci
jeszcze s nie spustoszone; i wydao mi si, e wrd tych pieni jestem w domu,
e z nich wyszedem, e ich wiat jest moim pitnem, moim domem rodzinnym,
ktremu si sprzeniewierzyem, a ktry tym bardziej jest moim domem
(najbardziej bagalnym gosem przemawia bowiem dom, wobec ktrego emy
zawinili); ale natychmiast uwiadomiem sobie rwnie, e w dom nie jest z tego
wiata (a jaki to dom, ktry nie jest z tego wiata?), e ta nasza tutaj muzyka i
piew to tylko wspomnienie, pamitka, ocalony obraz czego, czego ju nie ma, i
czuem, jak grunt tego domu obsuwa mi si pod nogami, jak zapadam si w
gb, jak trzymam klarnet przy ustach i zapadam si w otcha lat, w otcha
stuleci, w nieprzeniknion otcha (gdzie mio jest mioci, cierpienie
cierpieniem), i mwiem sobie zdumiony, e mj jedyny dom to wanie to
zapadanie si, to pene oczekiwania tskne spadanie, nie broniem si wic przed
nim i doznawaem uczucia sodkiego zawrotu gowy.
Potem zerknem na Jarosawa, eby sprawdzi w jego twarzy, czy jestem w
swojej egzaltacji odosobniony, i zauwayem (jego twarz owietlaa latarnia
zawieszona w koronie lipy nad nami), e jest bardzo blady; zauwayem, e
przesta ju przypiewywa podczas gry i e ma zacinite usta; e jego pene
lku oczy stay si jeszcze bardziej wystraszone; e w melodii, ktr gra,
*

Przeoya Anna Kamieska.

odzywaj si faszywe tony; i e rka, w ktrej trzyma skrzypce, opada mu coraz


niej. Potem naraz przesta gra i usiad na krzele; uklkem przy nim.
Co ci jest? zapytaem; z czoa spywa mu pot, a rk trzyma si za lewe
rami.
Strasznie mnie boli powiedzia.
Tamci nie zdawali sobie sprawy, e Jarosawowi jest niedobrze, i trwali w
swoim muzycznym transie bez pierwszych skrzypiec i klarnetu, ktrych
milczenie wykorzysta cymbalista, eby wyeksponowa swj instrument przy
akompaniamencie samych tylko drugich skrzypiec i basetli. Podszedem do
drugiego skrzypka (pamitaem, e Jarosaw przedstawi mi go jako lekarza) i
poprosiem go do Jarosawa. Gray teraz tylko cymbay i basetla, podczas gdy
drugi skrzypek uj Jarosawa za przegub lewej rki i dugo, bardzo dugo go tak
trzyma; potem podnis mu powieki i obserwowa oczy; w kocu dotkn jego
spoconego czoa.
Serce? zapyta.
Rka i serce rzek Jarosaw, zupenie zielony.
Teraz zwrci na nas uwag rwnie basista, opar basetl o drzewo i
podszed do nas, tak e rozbrzmieway same ju tylko cymbay, poniewa
cymbalista niczego si nie domyla i by szczliwy, e gra solo.
Zadzwoni do szpitala rzek drugi skrzypek.
Zbliyem si do niego.
Co to jest?
Puls cienki jak nitka. Lodowaty pot. To chyba zawa.
Psiakrew powiedziaem.
Nie bj si, wylie si z tego pocieszy mnie i szybkim krokiem skierowa
si do restauracji. Przecisn si midzy mocno ju wstawionymi gomi, ktrzy
w ogle nie zauwayli, e nasza kapela przestaa gra, byli bowiem cakowicie
pochonici sob, swoim piwem, paplanin i wyzwiskami, ktre w przeciwlegym
kcie ogrodu zamieniy si w bjk.
Teraz ucichy rwnie cymbay i wszyscy obstpili Jarosawa, ktry spojrza
na mnie i powiedzia, e to wszystko dlatego, emy tu zostali, e nie chcia tu
zosta, e chcia i w pole, zwaszcza e ja tu jestem, e tu wrciem, e
moglimy wspaniale gra sobie pod goym niebem.

Nic nie mw przerwaem mu potrzebny ci jest absolutny spokj.


I pomylaem, e z zawau pewnie si wylie, jak przepowiada drugi
skrzypek, ale e bdzie to ju potem zupenie inne ycie, ycie bez pasji, bez
namitnej gry w kapeli, ycie pod patronatem mierci, gra po przerwie, druga
poowa gry po porace, i doznaem uczucia (nie mogem w tej chwili oceni w
aden sposb jego trafnoci), e los czowieka czsto koczy si na dugo przed
mierci, e kocowego momentu losu nie naley utosamia z momentem
mierci, e los Jarosawa si skoczy.
Ogarnity przemonym uczuciem litoci, pogadziem go po ysiejcej
gowie, po jego aosnych dugich wosach przykrywajcych ysin, i uwiadomiem sobie z przestrachem, e moja wyprawa do rodzinnego miasta, w
ktrym chciaem ugodzi miertelnie znienawidzonego Zemanka, koczy si tym,
e trzymam na rkach miertelnie ugodzonego przyjaciela (tak, widziaem w tej
chwili siebie, jak trzymam go w ramionach, jak trzymam go i nios, nios go,
duego i cikiego, jak gdybym nis swoj wasn, niezrozumia win,
widziaem, jak nios go przez obojtny tum i jak przy tym pacz).
Stalimy tak wok niego chyba z dziesi minut, po czym zjawi si znowu
drugi skrzypek, skin na nas, ebymy pomogli Jarosawowi wsta, i
podtrzymujc go, wyprowadzilimy go powoli przez haaliw wrzaw pijanych
wyrostkw na ulic, gdzie z zapalonymi wiatami czeka biay wz karetki
pogotowia.

Ukoczono 5 grudnia 1965.

You might also like